Heal the scars from off my back
I don't need them anymore
You can throw them out or keep them in your mason jars
I've come home
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,radical_face,welcome_home.html
I don't need them anymore
You can throw them out or keep them in your mason jars
I've come home
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,radical_face,welcome_home.html
Heal the scars from off my back
I don't need them anymore
You can throw them out or keep them in your mason jars
I've come home
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,radical_face,welcome_home.html
I don't need them anymore
You can throw them out or keep them in your mason jars
I've come home
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,radical_face,welcome_home.html
Gave
19 LAT (02.02) | MEDIUM | ARGAR / TERRA | SYN i ADEPT ŚMIERCI | 178 cm
"Gave" w kilku słowach:
- arogancki;
- niezrozumiany;
- zagubiony we własnych myślach;
- stara się niweluje swą alergię na objawy dobroci jakie dostaje od innych;
- powoli przekonuje się do Argaru;
- znów jest "sam";
- najlepiej czuje się wśród obcych;
- kiedy może pomaga potrzebującym, zazwyczaj poprzez mord oprawcy takiej jednostki;
- nie ma pojęcia gdzie i czy w ogóle chce się osiedlić;
- "dom" to dla niego pojęcie abstrakcyjne, którego nie rozumie i szczerze wątpi, że kiedykolwiek je zrozumie;
- uczy się okazywać swe słabości;
- jest tatą i uwielbia ten etat;
- na pewien czas uwięziony między niebem a ziemią;
- szykuje się na wojnę;
- żyje i terminuje u Śmierci, by po swej własnej - zaopiekować się duszami Mathyr
- chce spędzać każdą wolną chwilę z Fasolkami;
- kiedy Akane podbiera mu Fasolki - trenuje z Yensenem, Meliodasem, rzeźbi w drewnie, męczy Mohe;
- pomaga w gospodzie na pozycji śpiewającego kelnera.
TO JUŻ BYŁO:
[Kontakt poprzez e-mail: btc.natsu@gmail.com; Wszystkie wątki przyjmie!]
Gavinowi już nie odpowiedziała, a słysząc o zabezpieczeniu zatrzepotała teatralnie rzęsami i dotknęła mostka palcami.
OdpowiedzUsuń- Jak ja Ci się odwdzięczę za Twą dobroć to nie mam pojęcia - rzuciła, a słysząc o uprzykrzaniu spojrzała po nim wymownie. Co za duża menda. - Oddaj mi ciało - rzuciła jedynie na słowa o usprawiedliwieniu, a gdy podał powody dla których nie miałaby "tego robić", prychnęła cicho pod nosem. O to chodziło? Widział wtedy co w niej siedzi? Spojrzała po nim. - Skarbie, poznawaj sobie, nie mam nic przeciwko. Prędzej Ty tego nie chcesz, a to akurat mi na rękę - stwierdziła i ruszyła na niego by przez niego przeniknąć. - Oddaj mi ciało - powtórzyła, stojąc mu za plecami. Patrzyła po tych kitkach i aż ją oczy bolały. - Zaczynam rozumieć dlaczego Raja zaczęła mieć obiekcje co do dotykania włosów - rzuciła z lekkim przekąsem w głosie.
Febe ponownie spojrzała po Gavie i Akane, zaraz ucałowała policzek Yensena. - Cóż, ja o niczym nie wiem, obiad szykuję - schowała się do kuchni nie wnikając w szczegóły. Niech się młodzież bawi. Rozbawiona kręciła głową. Nie musiała słyszeć odpowiedzi Akane by wiedzieć, że ta ich wymiana zdań jest rozbrajająca.
An słysząc o planie z pokojem w pierwszej chwili uniosła wysoko brwi, drgnęła na uszczypnięcie i zaraz uśmiechnęła się pod nosem.
- Najchętniej zamknąłbym cię w klatce, bo kocham na ciebie patrzeć... - zaśpiewała sobie jak gdyby nigdy nic.
Akane
Obserwowała te jego poczynania i co chwilę kręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Lalkę, na następne urodziny ja Ci po prostu załatwię taką lalkę do przebierania - sama sobie przytaknęła głową, a kiedy pokazał jej efekt końcowy to po prostu się roześmiała. - Jak kiedyś będziesz się zastanawiał nad karierą stylisty to zdecydowanie wybiję Ci to z głowy - stwierdziła.
Kiedy przez niego przeszła i spojrzał po niej srogo zrobiła swoje typowe, nieme "ble ble ble". Pomasowała jeszcze swoje pstryknięte czoło. - Bo akurat byś mi je teraz oddał - podsumowała i westchnęła ciężko. Uśmiechnęła się jednak na stwierdzenie co do Raji. - Oj nie da - uśmiechnęła się cieplej sama do siebie. Włosy może co nieco utrudniały, ale inne podobieństwa uważała za zalety.
Dalej nawet nie śpiewała, bo chodziło jej jedynie o ten krótki zwrot. Odprowadziła go wzrokiem i spojrzała po Gavinie by posłać mu lekki uśmiech.
- Wiem, akurat o to się nie martwię - przyznała i zaraz zerknęła po domu Febe. Cóż, on sobie poszedł jeść, a ona ruszyła na zwiedzanie, zaczynając je od pokoju samego Gava i Fasolek.
Akane
Uśmiechnęła się lekko na widok zabawek, a idąc dalej wzrokiem zatrzymała się na zapisanych bajkach. Przeczytała nawet kilka dłuższych fragmentów, jednak przerwała, czując po chwili lekki ucisk w okolicach klatki piersiowej. Dziwne uczucie w tej formie... Zerknęła również po mapie i zaznaczonym punktach, starając się z niej coś wyedukować. Ostatecznie zerknęła w stronę gitary i pochyliła się nad nią by z dokładnością zobaczyć jak została wykonana. Sporo czasu spędziła w pokoju, a gdy w końcu z niego wyszło to Gave był w trakcie zbierania zaczyń. Dziewczyna poobserwowała jeszcze chwilę Febe i Yensena, którzy wspólnymi siłami zdobili dość sporą rzeźbę smoka, a kiedy Gave wrócił do jej ciała, ona również do niego wróciła.
OdpowiedzUsuń- I tak zrobisz po swojemu... Albo mi na przekór, więc po prostu działaj - rzuciła zza jego pleców.
Akane
Również spojrzała mu w oczy. Nawet ją ciekawił ten drugi sposób, ale on decydował. Nie zwróciła uwagi, że jej nie słyszy. Nie pierwszy raz lekceważył jej słowa. Po prostu pozwoliła by działał.
OdpowiedzUsuńKiedy wzięła już pierwszy oddech i poczuła wolność przy nadgarstkach to pierwsze co, wyciągnęła patyczki z buzi i przejechała językiem po zębach, co by pozbyć się specyficznego zapachu. W drugiej kolejności strzeliła go w ucho.
- Zemsta będzie słodka - zapewniła i uśmiechnęła się pod nosem. - Pięknemu we wszystkim pięknie - odwzajemniła pokazanie języka i wstała z krzesła, co by się trochę porozciągać i zrobić kilka ukłonów, w prawo, w lewo, w przód. Podskoczyła jeszcze kilka razy i pogłaskała się po brzuchu. - Kochane ciałko... - naprawdę się za nim stęskniła. - Za gumijagody to masz chociaż plusa - stwierdziła, oblizując warstwę, którą jej nałożył na wargi. - Chcesz trochę? - rzuciła i nie czekając na odpowiedź z lekkim śmiechem odwróciła się do niego plecami. Zaczęła rozwiązywać swoje kitki. - Tylko dwie związałeś dobrze, reszta jakaś taka po macoszemu zrobiona - obejrzała się na nieco i zacmokała z dezaprobatą.
Akane
Zastanowiła się przez chwilę nad jego słowami. Pokręciła głową i poklepała go delikatnie po ramieniu.
OdpowiedzUsuń— Nie wiemy jeszcze co Tony zrobi, możliwości są różne. Mimo wszystko nie uważam, aby Tony znienawidziłby Cię za powiedzenie mu prawdy. To nie jest nic przyjemnego, ale nie sądzę, aby trzymanie przed nim istnienia Groszka w tajemnicy byłoby lepszym rozwiązaniem. A gdyby się kiedyś sam o tym dowiedział, jakby zareagował, gdyby nikt mu o tym nie powiedział? Wtedy byłoby pewnie jeszcze gorzej. Nie musisz oddawać go obcym, nie musisz go w ogóle oddawać, jeśli nie będziesz chciał, a może ktoś znajomy zechce go zaadaptować, albo poznasz i polubisz kogoś, kto go przygarnie. To wszystko są scenariusze, których jeszcze nie znasz — urwała na chwilę, myśląc, co mogłaby jeszcze na ten temat powiedzieć. Ciężko było pocieszyć kogoś w tak patowej sytuacji, która ewidentnie stresowała każdą możliwą opcją. — Wiem, że Tony będzie w trudnej sytuacji, ale myślę, że skoro jest taki logiczny i sam był sierotą, to będzie chciał podjąć taką decyzję, która nie skrzywdzi jego czy Groszka, a w tej sytuacji dobro tej dwójki jest najważniejsze. Wiem, że Ty też się przywiązałeś do małego, ale pomyśl, czy nie cieszysz się na możliwość, że stoi przed nim całe życie i masz wpływ na to, skąd to szczęście w życiu do niego przyjdzie? Przede wszystkim to dzięki Tobie ma taką możliwość, a że po drodze są trudne sytuacje, bardzo nieprzyjemne rozmowy, to jest część życia. Przynajmniej Groszek nie będzie za bardzo tego pamiętać, więc może nie jest wcale aż tak najgorzej? — zaproponowała taką opcję.
Darcy
Zaśmiała się na słowa o skromności. Oczywiście, że mu uwierzyła. Zwłaszcza po wyzwaniu jakie sobie wybrał. Uśmiechnęła się do niego, strzelając karkiem. Spojrzała po nim nieco uważniej, gdy wspomniał o stanie agonalnym i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Jesteś za surowy dla siebie, stanowisz dla mnie wyzwanie i nie przypominam sobie, abyś był umierający, kondycję masz coraz lepszą, prawie tak dobrą jak najlepsi wojownicy — dalej trzymała się strzelania mu komplementów na prawo i lewo. Wyścig przy okazji ją rozruszał, więc odsunęła się od niego skocznym krokiem. Stanęła na rękach, łapiąc równowagę. Chciała zobaczyć jak dobrze jej pójdzie mimo ran. — Zręcznie się poruszasz po polu bitwy — zaczęła mówić, podnosząc zdrową rękę, trzymała się na tej, na której miała świeżo zrastającą się ranę i to był błąd. Ręka się zatrzęsła, próbowała miękko wylądować, ale trafiła stopą o ostrą skałę, która nie dość, że rozdarła jej but to jeszcze uderzyła w kostkę, zostawiając tam całkiem szerokie rozcięcie, z którego zaczęła sączyć się krew. — KURWA! — syknęła, przyciągając do siebie stopę, aby obejrzeć ranę.
Onyx
Rei wyszła od niego późnym wieczorem i dopiero wtedy pozwolił sobie na sen. Wszystko go bolało, mimo środków przeciwbólowych. Dopiero teraz tak naprawdę jego stan do niego dochodził. Oddychał równomiernie acz szybko. Budził się właściwie co chwilę, więc kiedy usłyszał pukanie do pokoju to wpuścił jegomościa do pokoju. Jego osobista pielęgniarka przyszła go doglądać. Uśmiechnął się słabo i przymknął oczy, a na pytanie zacisnął mocniej powieki.
OdpowiedzUsuń- Wszystko - odparł cicho. - Wszystko Gave - spojrzał po nim smutno. - To co tam się dzieje... to jak nie możesz wszystkim pomóc... to jak musisz czasem zostawić potrzebujących i dbać o siebie - zacisnął mocno wargi.
Ryu
- Aj! - lekko złapała swoje ucho i spojrzała po Gavie mrużąc oczy. - Patrząc jak się jej domagasz to nawet jestem w stanie uwierzyć w to zniecierpliwienie - odparła masując uszko.
OdpowiedzUsuńNa żarty z gumijagód wzruszyła ramionami, zebrała z brzegu ust ich odrobinkę i oblizała palec. - Moje lepsze - rzuciła z przekąsem, ale gdy wspomniał o dłoni odrobinkę spoważniała. - Próbowałeś z tym miętoszeniem ciasta? - zapytała, bo już kiedyś rozmawiali o ewentualnych ćwiczeniach. - Z dzieciakami ostatnio wylepiam cegiełki. W glinie też mógłbyś poćwiczyć, jest twardsza od ciasta, trochę trudniej idzie. Może palce się w niej rozruszają - weszła do łazienki co by zmyć te jego artystyczne dzieła.
Akane
Spojrzała po Gavie z pretensją w oczach i wywróciła oczami. Wróciła wzrokiem do nogi i obejrzała to dokładnie. No nie wyglądało to najlepiej, jasna cholera, a miała szybko dojść do siebie, żeby szukać Ji’zzargo. Może faktycznie nie powinna tak próbować ćwiczyć. Wypuściła powietrze z ust.
OdpowiedzUsuń— Chciałam zobaczyć czy mi siła wróciła do ramion, pieprzony Veezara szponem rozciął mi mięsień, myślałam, że się już zrosło, skoro pływanie poszło gładko — odpowiedziała mu, gładząc but. Dopiero co je sobie sprawiała, piękna czarna garbowana skóra, płaskie ciche i już mogły pójść do kosza. Nowa ulubiona para. Wstała bez problemu, utrzymując się na jednej nodze. Nie pierwsza, nie ostatnia rana a ból mogła jakoś znieść. Weszła Gavovi na plecy, obejmując go przy szyi, żeby nie stracić równowagi, a nogi założyła na brzuchu.
— No to mam nadzieję, że robisz ciasne szwy, bo muszę prędzej niż później wracać do poszukiwań — poprosiła. Stuknęła go delikatnie w ramię, gdy nazwał ją ciamajdą. — Nie jestem ciemajdą, nawet w tym stanie jestem bardzo zwinna — przypomniała mu.
Onyx
Klara od czasu pojawienia się u Febe czasami miała przebłyski świadomości, ale mruczała coś wtedy pod nosem niewyraźnie. Słuchaczom udało się już wyłapać w tym bełkocie imię brata, ale poza nim, dziewczyna w kółko zdawała się powtarzać jedno zdanie. "Nesem Lara Wenko. Fukam Mata". To było trochę jak zagadka. Wersji powstało co najmniej kilka, ale w końcu nadszedł czas, by poznać tą prawdziwą.
OdpowiedzUsuńPoczuła ból, później drgnęła wyraźnie, a jej ciało zachowało się jakby miała koszmary. Zaraz wszystko ustało i znowu leżała niczym trup, bardzo wolno oddychając. W końcu jednak po prostu otworzyła oczy, a widząc zamazany obraz przed sobą, lekko je zmrużyła, szukając ostrości.
- Jestem... Klara... Wrzenko... - wysapała zachrypniętym głosem. - Szukam... Brata... - szepnęła, patrząc w punkt przed siebie.
Klara
Mohe odrobinę się zdziwił, nie dlatego, że Gave miał tylko jedną partnerkę, po prostu dziwnie było wiedzieć o kogo w tym konkretnym przykładzie chodzi. Miał dzieci z Akane, więc to musiała być ona. Słuchał go jednak dalej. - Rozumiem. Te zbliżenia po kłótni podobały Ci się najbardziej - podsumował jak to rozumiał. Uśmiechnął się pod nosem na jego wniosek. - Takie wymuszone to nie to samo, w prawdziwej kłótni są prawdziwe emocje, to one nas pobudzają, one dodają pikanterii. Sam miałem taką partnerkę, uch... Ależ ona mnie wkurwiała... Z początku taki seks był fajny, ale później... - wzruszył ramionami. - Później to zaszło za daleko - przyznał. - Tak więc tak... Uważaj z tymi kłótniami - polecił mu i zaraz zaśmiał na ukłon Gava. - Nie no, pięknie jest, stoisz, więc można lać - no i polał.
OdpowiedzUsuńMohe
— No trzeba było, czasu już nie cofnę — odparła wzruszając przy tym ramionami. Mogła to lepiej rozegrać, prawda, ale teraz już się stało. Nic z tym nie zrobi, mogła tylko zapamiętać na przyszłość, że nie warto poza walką ignorować otoczenia. Poza tym była pewna, że ta durna skałka wyrosła jak z podziemi. Wcześniej jej nie widziała.
OdpowiedzUsuń— Nieuważna ciamajda? — powtórzyła za nim. — Przynajmniej to było przypadkiem, a Ty masochistycznie własną rękę maltretujesz — przypomniała mu.
— No to masz żywego pacjenta, mięso to mięso, na nogi muszę wrócić dosyć szybko. Wierze w Ciebie — poklepała go pokrzepiająco po ramieniu.
Onyx
- Ale przez kogo wymiętoszone! - rzuciła wesoło w odpowiedzi, oczywiście mając na myśli jego samego. W końcu to on je rozsmarował na jej twarzy. - Nie namawiam, więcej dla mnie - poruszyła zabawnie brwiami.
OdpowiedzUsuńMyjąc się słuchała tego co opowiadał. Skrzywiła się lekko, gdy wspomniał o rozprostowywaniu. - Ała... aż mnie na samą myśl boli... - przyznała i rzeczywiście musiała nieco poruszać palcami u dłoni. - Dobrze, że masz Febe - podsumowała. Ta kobieta była dla niego dosłownie jak anioł. To, że nazwał ją mamą był naprawdę przyjemny, aż się cieplej przy sercu robiło. Przetarła twarz i wyszła z łazienki by przystanąć kawałek przed nim. Przytaknęła głową.
- Cegiełki - przyznała i zaraz pokręciła głową. - Nie planuję rozpoczynać budowy, na tą chwilę po prostu lepimy cegiełki. Dzieciaki mają swoje oznaczone, na każdej ich produkcji jest odbita rączka lub łapka - uśmiechnęła się szerzej. - Budować będę po wojnie... O ile... - wzruszyła ramionami. - O ile przeżyję - dokończyła. - W sumie to o tym też chciałam pogadać... - przyznała. - O tym moim... zaklętym umieraniu - wyjaśniła co ma na myśli. - Będę jeszcze rozmawiać z Natanem, Shi... tatą... Ogólnie chciałabym co nieco wyjaśnić większej grupie.
Akane
OdpowiedzUsuń— Nie jest najgorzej — sprzeciwiła się. — Najgorzej by było, gdyby nagle wszystkie te osoby, które go skrzywdziłyby przyszłyby teraz żeby zmusić Tonego, żeby nauczył te dzieci posługiwania się mocami. A Ty ocaliłeś jedno porzucone dziecko z trudną przeszłością. Na mojej skali w głowie wychodzi na to, że to nie jest idealny scenariusz, ale nie jest też najgorszy — wyjaśniła swoją wizję, przyglądając się mu. Miał rację, wszystko wyjdzie na dniach i wtedy dopiero będą mogli porozmawiać więcej na ten temat. Teraz wszystko było tylko i wyłącznie jedną, wielką niewiadomą. — Będę trzymać kciuki za to, żeby wszystko dobrze się ułożyło — dodała jeszcze na koniec, posyłając mu delikatny uśmiech. Poszła za nim do kuchni kiwając głową.
— Jasne, chętnie, zawsze chętnie pomogę w słynnej kuchni cioci Febe — zaśmiała się delikatnie, biorąc od niego część warzyw, żeby zacząć je kroić. — W ogóle pytanie, dodajesz do leczo mięso czy nie? Są różne przepisy w końcu — zagaiła, krojąc i wrzucając pokrojone warzywa do miski.
Darcy
Na dotyk drgnęła lekko i ostrożnie przesunęła spojrzeniem do chłopaka. Jego twarz zdawała się jakaś znajoma, ale... Wspomnienia były trochę zamglone. Zmrużyła oczy.
OdpowiedzUsuń- Tak... - szepnęła, gdy ją poprawił. Zerknęła znowu w dal, ale gdy się przedstawił, wróciła do niego spojrzeniem. - Mhm... Drzewo... - kojarzyła z nim jakieś drzewo. Wspomnienie było rozmazane, ale wiedziała, że go zna. Poczuła ból głowy i chciała się za nią złapać, niestety nie tą ręką i jęknęła lekko, dopiero teraz zdając sobie sprawę ze złamania. Zacisnęła usta... Ból przychodził bardzo powoli, ale oczy już teraz jej się zaszkliły. Spojrzała na Gava z ufnością i lękiem jednocześnie. - Co mi...? Gdzie...? Gdzie ja jestem? Co mi się stało? - zapytała, lekceważąc pytanie o wodę.
Klara
Spojrzała po nim pytająco na pierwszy komentarz, to akurat wiedziała. Miała wrażenie, że jest zły, że ona w ogóle porusza taki temat. Jasne, umieranie nie było niczym przyjemnym, miała już okazję się o tym przekonać, ale...
OdpowiedzUsuń- Gave... - zrobiła krok w jego stronę. - Czy to źle, że chcę by i moi przyjaciele wiedzieli jak to będzie wyglądać? Tak w razie co... - odpowiedziała spokojnie, ale zaraz westchnęła lekko. - Dobrze, skoro uważasz, że nic Ci do tego, to nie zawracał głowy - spojrzała na drzwi wyjściowe. - Będę się zbierać - poinformowała.
Akane
OdpowiedzUsuńPrzytaknęła mu głową, chociaż nie była pewna, że wersja bez mięsa była taka biedna. Sama nie miała z tym większego problemu, ale akurat u niej ciężko nie było dodać mięsa do wielu potraw ze względu na stan spiżarni.
— Uuu… no takie smażenie brzmi całkiem porządnie. Ja zawsze zaczynałam od mięsa z cebulką leczo i też jest całkiem niezłe. No chyba, że akurat mam kiełbasę, to wtedy po prostu wrzucałam na koniec — odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego. — Dodaję mięso do większości potraw, Ashan mi znosi, Abyss poluje, więc trzeba stale opróżniać zapasy, bo by mi się nie pomieściło. Wiesz, mój brat nie potrafi zrobić jajecznicy, żeby Cię nie skręcało w żołądku, to przychodzi zawsze z prośbą i składnikami, dokłada się do zakupów, bo mu szkoda, ale leczo akurat rzadko robię. W Phyonix nie jest to popularne danie, w zasadzie tutaj próbowałam pierwszy raz, a staram się też stale próbować nowych przepisów, gotowanie jest zaskakująco przyjemne — wyjaśniła. — A Twoje kulinaria jak tam? Skoro robisz obiady to na pewno też się nieźle szkolisz, co? — zapytała.
Darcy
Nie oponowała, gdy podawał jej lek. Obraz jego osoby rozjaśniał się nieco i coś jej mówiło, że można mu ufać. Wzięła głębszy wdech, kiedy już ponownie leżała. - Nie pamiętam... - przyznała i powoli przesunęła zdrową ręką do głowy by mimo wszystko lekko się pomasować po skroni. - Nie pamiętam... - powtórzyła. Argar... To miejsce też było w głowie, kolejne obrazy rozświetlały umysł, ale to zdawało się boleć. Febe była kolejnym wspomnieniem, słabym, kojarzyła głównie twarz śniadej kobiety i szmaragdowe oczy. - Mhm... - mruknęła zaraz jednak otwierając szeroko oczy. - To nie był Klemens! - nie krzyczała, ale zaznaczyła tak, jakby właśnie przypomniała sobie coś ważnego, a na dotyk przy dłoni zatrzęsła się lekko. - Nie Klemens... - szlochnęła i ciasno zamknęła oczy, jakby nie chciała widzieć więcej.
OdpowiedzUsuńKlara
Zaśmiała się, opierając głowę o jego szyję i pokazała palcem na rękę, którą kiedyś często wystawiał na pierwszy ogień.
OdpowiedzUsuń— Myślę, że ona dalej Ci to pamięta i gdyby mogła mówić to dalej by miała pretensje — odpowiedziała żartobliwie, chociaż nie zdziwiłaby się, gdyby nagle się okazało, że Argarczycy potrafią mieć gadające kończyny. Usiadła na pryczy w jednym z gabinetów i wzięła buta. Przyjrzała mu się bliżej. Będzie za nim tęsknić w takiej formie, chociaż skórę dało się zaszyć. Może dodać jeszcze do tego trochę stali na odporność i będzie.
— Ktoś musi w Ciebie wierzyć — odpowiedziała mu, wyciągając nogę na kozetce. — Najwyżej będziemy próbować do skutku. Po takich jak ja rany szybciej dochodzą do siebie — uśmiechnęła się do niego.
Onyx
Akane zatrzymała się i westchnęła lekko by obrócić się do niego.
OdpowiedzUsuń- Pewnie stąd, że sam zapytałeś, cytuję "a co mi do tego?" - wyjaśniła dość prosto. - Nie trzeba być totemem by brać w tym udział, z tego co kojarzę to jesteś synem Śmierci i masz ducha, który mnie pilnuje, więc pomyślałam, że chciałbyś wiedzieć, w końcu będziesz jednym z pierwszych, który się dowie - wzruszyła ramionami i wystawiła rękę lekko do przodu, a drobiny pyłu zaczęły krążyć przy niej, tworząc coś na kształt łuny. - Jeżeli przy moim ciele pojawi się coś takiego to umarłam i zaklęcie zaczyna działać. Dobrze by było mnie gdzieś przenieść... najlepiej z wszystkimi kończynami, które ewentualnie stracę. Oczywiście nie trzeba robić tego od razu... Zaklęcie sprawia, że moje ciało jest chronione przed kolejnymi uszkodzeniami, ale wracam do życia dopiero, gdy ciało się zagoi na tyle, by zadana rana nie była dla mnie śmiertelna. Na ten czas wiszę w zawieszeniu, ani żywa, ani martwa... Zapewne tylko Ty i Fasolki będziecie wtedy mnie w stanie zobaczyć... - zaczęła tłumaczyć.
Akane
Zaśmiała się na słowa dotyczące Ashana. Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Zdecydowanie wolę jak mój idealny, wspaniały braciszek posiada kompletny brak talentu do gotowania. Mam całkiem ciekawą rzecz, aby go o to zaczepić — zaczęła, biorąc się za kolejne warzywa. — To też nie tak, że jest codziennie na każdy posiłek, ale wpada dosyć często i jest miło, pośmiejmy się, pomoże, pogadamy, mi tam nie przeszkadza. Raz poszedł na miesięczne polowanie, żeby się zmusić do nauki, jedzenie dalej było beznadziejne, ale przeżył, wiesz niektórzy też są po prostu niereformowalni. Mówisz szczypta soli a on uparcie wtedy spieprzy coś innego — znowu się zaśmiała. — Jasne, oczywiście i tak pomogę, ale ty dzisiaj szefujesz, a ja potem będę degustatorem. Zobaczymy jak się Twoja kuchnia sprawdzi na podniebieniu księżniczki — uśmiechnęła się do niego. — Co dalej, szefie? — zapytała, kiedy już ogarnęli warzywa.
Darcy
Zaśmiała się po prostu szczerze, kiedy wyskoczył z gadającą ręką i przetarła oczy z rozbawienia. Kiedy przyniósł wszystko i spojrzała po nim. Pokręciła głową na jego komentarz, po czym sama puknęła go w czoło.
OdpowiedzUsuń— To był samodzielny komplement. Ja tam lubię, że szybciej się na mnie rany goją, szybciej wracam do ciekawych aktywności — wyjaśniła mu, opierając się o ścianę. Przyglądała się jak pracuje mu przy nodze. O ile rana nie była jakoś specjalnie płytka, to przynajmniej nie było z nią tragedii.
— Nie trzeba, posyczę trochę, ale będę mogła z pierwszej ręki komentować Twoje poczynania — uśmiechnęła się do niego. W razie czego najwyżej zagryzie jakąś szmatę, ale nie sądziła, aby przy takiej ranie musiała się tym posiłkować.
Onyx
Klara zatrzęsła się trochę nerwowo, ale leciutko kiwała głową na jego słowa, ledwo widocznie.
OdpowiedzUsuń- Mhm - bąkała między szlochaniem i jeszcze trochę mu tam popłakała. W końcu jednak do jej zmęczonego umysłu dotarła ta spokojna melodia i chociaż kompletnie nie rozumiała słów, to pozwoliło się dziewczynie uspokoić i nawet lekko przymknęła oczy. Tak, odpoczynek to coś co teraz by się przydało, zaraz jednak zmarszczyła czoło, miała wrażenie, że umyka jej coś ważnego. Podniosła oczy i spojrzała po Gavie niepewnie.
- A Ryu? - zapytała. Miała wrażenie, że ktoś taki z nią podróżował, że jest ważnym elementem tej całej układanki.
Klara
- Chcesz, czy nie zabrzmiało dwuznacznie - oznajmiła tylko, bo nie widziała jakiegoś wielkiego błędu w odebraniu tego pytania inaczej. Mógł je zadać na wiele różnych sposobów, brzmiących o wiele mniej dwuznacznie. Brzmiał nieco opryskliwie w temacie wykładu, nie żeby w ogóle jakiś zamierzała robić, na pewno nie taki o jej pochodzeniu. Nie komentowała tego, stwierdzając, że po prostu temat bardzo mu nie leży. Skupiła się na wyjaśnianiu.
OdpowiedzUsuń- Liczymy - przyznała i zaraz pokręciła głową. - Trudno powiedzieć. Zależy od rany. Dlatego właśnie istotne jest by w przypadku straty jakiejś części ciała położyć ją ze mną. Jakby to... po prostu krótszy jest czas przyrastania na przykład głowy do ciała niż hodowanie nowej. Przy ranach typu śmiertelne dźgnięcia warto by było mnie opatrzyć by przyspieszyć proces - tłumaczyła dalej. - No i istotna sprawa, Shiya i Natan... Poczują, że umieram, czując jednorazowy ból po zadanej ranie. Oczywiście tylko, gdy rana będzie śmiertelna. Ja z kolei poczuję, gdy to im takie rany zostaną zadane... Oni między sobą nie poczują - delikatnie przygryzła wargę.
Akane
Czyli jednak był ktoś taki, to sprawiło, że poczuła ulgę, chociaż słysząc o jego stanie odrobinę się zmartwiła. Twarz Ryu zamigotała jej niewyraźnie przed oczyma, ale kiedy padło ostatnie zdanie, Klara wyraźnie zesztywniała.
OdpowiedzUsuń- K... kto? - zapytała bardzo, bardzo cicho. Warga wyraźnie jej zadrżała. Miała narzeczonego?! I nawet go nie pamiętała?! Całe jej ciało zaczęło się trząść. Jak mogła nie pamiętać kogoś tak ważnego?! No jak?! Dziewczyna zaczęła bardzo szybko oddychać, czując narastająco w niej panikę i ciasno zamykając oczy. - Nie! Nie! Nie! Jestem Klara Wawrzenko, ja tylko szukam brata! - krzyknęła i głośno zaczęła płakać.
Klara
Z szyciem nie było tragedii. W większości było po prostu nieprzyjemne, ale znośne na tyle, że nie musiała się odzywać czy syczeć. Patrzyła jak działa. Z jego ręką z pewnością miał utrudnione zadanie.
OdpowiedzUsuń— Jak Ci ciężko, to mogę Cię wyręczyć — zaproponowała z delikatnym uśmiechem, chociaż spodziewała się tylko i wyłącznie sprzeciwu, chociaż nie miała złych intencji, nie chciała po prostu, żeby przemęczał rękę. Syknęła na samym końcu i zaśmiała się, kiedy ją przeprosił.
— To normalne, że boli przy szyciu, bez przesady — odpowiedziała mu. Kłaść się akurat nie zamierzała, ale rozłożyła się wygodniej, kiedy poszedł po wodę. Przyjrzała się zaszytej ranie. Nie wyglądała źle, naprawdę całkiem znośnie. Niedługo noga będzie w pełni sprawna. — Całkiem niezła robota, wiesz? — powiedziała, kiedy już wrócił.
Onyx
Chłopak zamknął oczy czując zbierające się pod powiekami łzy. Jasne, że nie był w stanie pomóc wszystkim, ale nie był tego w stanie zrobić nawet z Klarą. Była w opłakanym stanie, a on nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to jego wina. Przyciągał problemy niczym magnez. Za każdym, cholernym razem. Zgrzytnął zębami i nabrał kilku głębszych oddechów, zanim znów na niego spojrzał.
OdpowiedzUsuń- Gave, ja to wiem... rozumiem - wymamrotał. - Ale w tej chwili...właśnie patrzę na siebie... patrzę i jest mi po prostu źle z tym co widzę - wargi mu zadrżały i otarł szybko łzy z oczu. - Po prostu mi jest źle... - powtórzył. - I tak... mam dla kogo żyć i chcę żyć - poinformował go twardo. - Chcę żyć, nie zamierzam umierać... - uśmiechnął się słabo. - Po prostu... - pokręcił głową. - Po prostu jest mi ze sobą fatalnie.
Ryu
— A wiesz, tu i tam, szuka piratki, która mu serce skradła, czeka na proces, bawi się w robienie trumny, zaskakująco żwawy się zrobił w Argarze — zaśmiała się, chociaż część o procesie wcale jej na tę chwilę nie bawiła. Martwiła się tym co Rada zrobi w tej sytuacji, mimo wszystko musieli być sprawiedliwi, a ona była subiektywna i się martwiła o swojego brata. — Ale będzie dobrze, tak myślę, zawsze wychodzi żywy — wyjaśniła mu. Tym razem zaśmiała się szczerze. — No pewnie, uwielbiam się z nim droczyć. Większość czasu ma taką poważną minę, jakby wiecznie miał kijek w dupie, to każda zmiana mimiki na jego buźce jest rozczulająca — wyjaśniła. Zasalutowała mu i usiadła na jednym z krzeseł w kuchni, patrząc jak Gave dalej gotuje.
OdpowiedzUsuń— No to robię to co księżniczki robią najlepiej, bumuleję, Szefie! — poinformowała go jeszcze ze śmiechem na ustach.
Darcy
— Zostałam Twoim manekinem ćwiczebnym, no proszę… — skomentowała, kręcąc głową z delikatnym uśmiechem. Wzięła wodę i upiła łyk. W zasadzie od siedzenia i patrzenia na swoją krew i tak zachciało się jej pić. — Dzięki — odpowiedziała, opróżniając całą szklankę i odkładając ją na miejsce. — Yhym, czyli widzisz, dobrze, że się zraniłam, inaczej mógłbyś nie mieć zbyt szybko okazji do takiej pracy. Czekam na podziękowania — zaśmiała się, przechylając głowę w bok.
OdpowiedzUsuńOnyx
Dalej dość mocno płakała i była naprawdę sztywna, gdy podciągał ją w górę. Ciało nie chciało przestać drżeć, a dziewczyna połykała wręcz łzy. Kiedy zaczął swoje wyjaśnianie odrobinkę się uspokoiła. Nie jest? Nie rozumiała... Bardzo bolała ją głowa, naprawdę mocno, a on... On sobie z niej tak bezczelnie zażartował? Zaczęła się wyswobadzać z tych jego uścisków, jej płacz ustał, a ona położyła się na łóżku.
OdpowiedzUsuń- Idź sobie... - zamknęła oczy. Tak, teraz lepiej go pamiętała, lubił sobie robić tego typu żarty.
Klara
Ryu zastanowił się chwilę nad tym pytaniem i wzruszył ramionami, by skrzywić się niesamowicie z bólu.
OdpowiedzUsuń- Bo widzę swoje braki - mruknął. - Wiesz ile razy marzyłem o tym, żeby mieć twoje umiejętności? Twoje, Tonego, Akane? - zacisnął mocno wargi. - Z nimi byłoby łatwiej - uśmiechnął się nieco. - Choćby wyratować Klarę, gdy wisiała na moście... albo mężczyznę, który zginął, kiedy ja ratowałem jego pobratymców... zasłonić Klarę przed biczowaniem, czy unieść tę cholerną karocę - zwinął dłonie w pięści. - A ja co? Zasłonę dymną mogę niezłą zrobić, tylko widzisz... ja nie lubię być na tyłach - skrzywił się lekko. - Nie lubię bezsilności, a tam... w tych przypadkach to było jedyne co czułem... i to w sobie widzę. Z tym się źle czuję...
Ryu
An kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie dla Ciebie, ale o ile nie mówimy o monologu z samym sobą, to zwykle jest jeszcze co najmniej jedna strona rozmowy. Sam oczekujesz od innych prostoty i jasności wypowiedzi, a sobie robisz monopol na pozostawianie niewypowiadanych myśli w głowie i potem jesteś zdziwiony, że ktoś Cię źle odbiera lub nie rozumie - zaznaczyła spokojnie. - Polecam nad tym popracować, i zanim dodasz, ja już nad tym pracuję - rzuciła luźno i uśmiechnęła się delikatnie, bo rzeczywiście dzięki rozmowie z innymi wyłapała podobny problem u siebie.
Na przykład z jaszczurką uśmiechnęła się pod nosem.
- Bardzo śmieszne, no ale tak... Tak to właśnie działa - przyznała z lekkim rozbawieniem w głosie. Patrzyła po nim, gdy tak się roześmiał i sama przez to zaczęła lekko podśmiewać się pod nosem, a słysząc o tatuażu lekko uniosła brwi. - Tatuaż? - czyżby też sobie jakiś zrobił?
Na podsumowanie co do totemów wzruszyła ramionami i lekko westchnęła.
- Przy tak potężnych zaklęciach zawsze jest coś za coś, a ja nie mam dość umiejętności by to zaklęcie rozbroić - przyznała. - Najgorsze, że i oni będą w niebezpieczeństwie, gdy to ja oberwę i to jedno i drugie w tym samym czasie. Wniosek nasuwa się więc sam, muszę robić wszystko by nie oberwać, a to dość powszechne założenie przy walce, więc nie ma tragedii - załączyła jej się ta cała analityczna paplanina i zaraz ściągnęła lekko usta.
- No nic, dość czasu już Ci dziś zabrałam - mimo wszystko sięgnęła po szklankę z wodą, którą chłopak wcześniej przygotował i wyzerowała naczynko, bo ją suszyło od gadania.
Akane
Ryu zmarszczył nieco brwi i pokiwał głową. Jasne, że mógł tak zrobić. Wielokrotnie, ale poszerzanie tego na wielu przeciwników było trudne. Walka z kontrolą takiego przeciwnika i używaniem iluzji do innych celów bardzo go męczyła. Zacisnął mocno wargi. Może właśnie to również powinien poćwiczyć. Odetchnął głęboko. Tak, zdecydowanie tak. Dopisał to sobie do listy własnych braków. Ta rosła w zastraszającym tempie. Niestety. Kiedy wspomniał o tym, że Klara żyła i że ją wyratował, poczuł jak łzy po prostu spływają mu po policzkach. Może to była prawda. Może trochę za dużo wbijał sobie na głowę. Żyła, a to było najważniejsze... ale nie żyła by gdyby Meliodas po nich nie przyszedł. On sam by w takim wypadku nie żył. Odwrócił wzrok od Gava i zakrył oczy ramieniem.
OdpowiedzUsuń- Możesz mnie zostawić? Na chwilę - poprosił go. - Niespecjalnie podoba mi się to, że przy tobie ryczę, ale jest 1:1 więc nawet nie próbuj się tym chwalić - ostrzegł go jeszcze.
Ryu
- Bo karygodnie dwuznaczne nie było, ale gdybyś to Ty chciał mi o czymś opowiedzieć, a ja rzuciłabym „a co mi do tego?” to sam byś to skomentował. To jak z tym głupim „no i?!”, niby nic złego, ale irytuje samo w sobie i już rozmowa może zejść na nieodpowiednie tory – zauważyła i nie drążyła dalej tematu.
OdpowiedzUsuńPokręciła głową, gdy wspomniał o kończynach. – Nie, nie, jak mi ktoś rękę tylko odetnie to zaklęcie nie zacznie działać, ale jak mi ktoś zada śmiertelną ranę i przy okazji nie będę miała już ręki to w trakcie wracania do życia odbuduje się całe ciało – wyjaśniła. Pochyliła się zaraz lekko by lepiej zobaczyć jego tatuaż, a gdy dojrzała fragment zwierzyńca uśmiechnęła się cieplej. – Ale świetny! – spojrzała mu w oczy i zaraz się wyprostowała. – Mohe Ci robił? – zapytała i zaraz prychnęła lekko pod nosem. – A wiesz, że podobno niektóre gatunki żab też tak potrafią? – pokazała mu język. Słysząc to „no właśnie” wzięła głębszy oddech i założyła sobie ręce na biodra, słuchając co miał do powiedzenia. Zaraz jednak opuściła ręce i spojrzała po nim trochę czulej… Co za troskliwa bestia.
- Gave… Bo mogę sporo zrobić. Mogę naprawdę mocno obniżyć morale wroga, mogę przyczynić się do tego, że część zwieje nim w ogóle dojdzie do starcia. Mogę tym ocalić wiele istnień, nie tylko po naszej stronie, ale i po przeciwnej. Strach to potężna broń, a to co planuję, nawet jakby miało wystraszyć tylko jednego, to uważam, że warto – odpowiedziała. – Nie zostanę w Azylu, chcę pomóc tutaj, chcę bronić swoją rodzinę, całą rodzinę, włącznie z Tobą. Chcę by Fasolki miały do czego wracać – odruchowo wyciągnęła dłoń do jego policzka, chciała go pogłaskać, ale cofnęła rękę. – Sorki – rzuciła tylko.
Akane
Akurat w tej sytuacji po prostu uśmiechnęła się pod nosem. To "no i" nie było irytujące, bardziej bawiło.
OdpowiedzUsuń- No i? - odpowiedziała mu tym samym, gdy stwierdził, że go zna. - To, że ktoś nas zna ma być wymówką by nie starać się czegoś robić lepiej? Po co więc komukolwiek zwracasz uwagę? Ja chcę się z Tobą lepiej dogadywać, ale sama nie jestem w stanie nic zrobić w tym temacie, mogę się starać za siebie, za Ciebie tego nie zrobię. Jeżeli Ty nie chcesz się ze mną dogadywać to mi to po prostu powiedź - dalej mówiła spokojnie, dalej patrząc mu w oczy. Na pytanie o nogę uśmiechnęła się lekko rozbawiona. - Twoja próba się nie powiedzie, kiedy umrę i otoczy mnie ta łuna to będzie działać jak tarcza przed kolejnymi uszczerbkami - odpowiedziała. - Hm... Będę musiała to ze trzy razy powtórzyć Tonemu. O ile o Ciebie się nie martwię, to akurat jego i prób cięcia mnie na różne sposoby jestem sobie w stanie wyobrazić - uśmiechnęła się pod nosem.
- Wszystkich masz przy sobie, urocze - przyznała na ten tatuaż, a gdy wspomniał o niezastąpieniu pokręciła głową. - Przecież wiem, ale Ty też nie jesteś. Nie jesteś Śmiercią, Twój ojciec jest, to jego rola odsyłać dusze - zauważyła. - Mogę pomóc i to wystarczy - dodała. Westchnęła lekko, gdy wspomniał o Fasolkach. - Doceniam Gave, też bym chciała byś był bezpieczny, byś był gwarantem tego, że na pewno któryś z rodziców przeżyje. Mogę Ci jedynie zagwarantować, że nie zamierzam pchać się w wir walki. Postaram się walczyć na odległość i skupić na ewentualnym wzmocnieniu morale naszych wojowników, a osłabianiu go u wroga.
Akane
To krótkie stwierdzenie starczyło by zakończyć temat, nie potrzebowała nic więcej. Zaśmiała się krótko na słowa o Tonym.
OdpowiedzUsuń- Myślę, że aż tak szaleć nie będzie, przebicie się przez łunę oznaczałoby przerwanie zaklęcia, a to mogłoby się nie tylko dla mnie skończyć tragicznie - przyznała. Na wspomnienie układu kiwnęła głową.
- Znam i wiem, że układ nic nie mówi o uczestniczeniu w wojnie. W Phyonix też są duchy, tam i w jego okolicach też byłoby kogo odsyłać, więc mi nie gadaj, że musisz być akurat tu... Mogłbyś być i tam - spojrzała po nim i po jego zaciśniętych pięściach. Wróciła wzrokiem do jego oczu i przytaknęła mu. - Moje, ale Twoja opinia się dla mnie liczy. Nie jest mi niezbędna, ale jest istotna - przyznała. - Dziewczynki tam będą solidnie zabezpieczone, a Ty... Ty i reszta mojej rodziny będzie zagrożona. Dlaczego się na mnie gniewasz, że chcę Was chronić?
Akane
- Powiem - zapewniła. Nie brała pod uwagę innej opcji. Słysząc o "aż tyle" wzruszyła ramionami. - Tu też nie ma ich "aż tyle", a jakoś nie biegniesz w miejsca, gdzie trwają największe starcia, mimo, że tam zapewne duchów jest więcej - zauważyła, bo to jego wyjaśnienie nie trzymało się kupy. - Dla mnie jesteś, jesteś ojcem moich dzieci, razem z nimi zajmujesz moje podium i nie obchodzi mnie czy to Ci pasuje, czy nie, czy to innym pasuje, czy nie. To moje podium i ja o nim decyduję. Ja Twojej też nie potrzebuję, a mimo to chcesz mnie chronić. Dlaczego Tobie wolno, a mi nie? - patrzyła mu uparcie w oczy.
OdpowiedzUsuńAkane
- Jasne Gave, rozumiem Twoje argumenty, ale żaden z nich nie wyklucza Twojej obecności w Phyonix przy dziewczynkach. W żaden sposób nie podpadłbyś tym Śmierciom, nie złamałbyś paktu, który z nimi zawarłeś, a co za tym idzie, wcale nie musiałbyś być na polu bitwy. Tak samo jak ja... A mimo to zamierzasz na nim być - zauważyła i zaraz pokręciła głową. - Nie pieprzę Gave. Oczywiście, że zrobię po swojemu, tak jak i Ty. Różnica jest taka, że ja Ci tego nie będę miała za złe, a Ty... Ty już robisz te swoje naburmuszone miny jakbym je znowu porzucała. Po prostu mi to nie odpowiada, jesteśmy w takiej samej sytuacji, ani Ty ani ja nie musimy być na polu bitwy, dla siebie znajdujesz dobry argument by na nim jednak być i jasne, nie zabraniasz mi, ale sugerujesz, że dla mnie dobrego argumentu nie ma i że to co robię to głupota. Skoro tak to jesteśmy równie głupi - rozłożyła ręce i wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuńAkane
Spojrzała po nim pytająco, gdy wspomniał o tym kroku, a słysząc propozycję prześlizgnęła po nim wzrokiem, wracając ostatecznie do jego oczu. Rozluźniła się wyraźnie.
OdpowiedzUsuń- Dobrze - odparła. - Jeżeli rzeczywiście zostaniesz w Phyonix to i ja zostanę - odpowiedziała szczerze. Już czuła te owsiki w tyłku, ale na taki kompromis mogła pójść. Gave miał talent do wpadania w tarapaty i jeżeli mogła go tym utrzymać w bezpieczniejszym miejscu to nie było się nad czym zastanawiać.
- Tak jak i Ty - odpowiedziała na zarzut z porzucaniem. - Tyle, że u Ciebie jest bez tego "znowu" - dokonała drobnej poprawki i zrobiła krok w jego stronę, by tym razem dotknąć jego policzka. - Dobrze wiesz, że ja zrobię wszystko by to jednak było "później", taka już jestem, ten typ tak ma... - zpapugowała go patrząc po nim czulej i delikatnie się uśmiechając.
Akane
Pogłaskała go chwilę kciukiem po policzku i zaraz zabrała rękę.
OdpowiedzUsuń- Ja też Cię o wiele rzeczy nie prosiłam, a jednak je dostaje - oznajmiła i spojrzała z lekkim rozbawieniem na tą jego grzywkę. - Najpierw poproszę jakieś błogosławieństwo, co by być godną ich dotknięcia - rzuciła z przekąsem w głosie i wyminęła go by ruszyć po nożyczki. W drodze powrotnej złapała taboret i ustawiła go przed lustrem. - Co Pan sobie życzy? Ścinamy na garnek? - uśmiechnęła się pod nosem.
Akane
Stuknął się z nim szkłem, a na stwierdzenie kiwnął głową.
OdpowiedzUsuń- Zawsze to jakieś postanowienie - stwierdził. Sam nie miał partnerki, co najwyżej kilka przygodnych seksów na koncie. Przechylił swój kielonek i spojrzał po Gavie.
- Cóż, była taka jedna co mnie niesamowicie rozpalała, ale im ją bardziej poznawałem tym więcej gówna w niej widziałem. Tak lubiła te nasze ostre numerki, że dla wzbudzenia mojej zazdrości przyjęła nawet propozycję pojęcia za mąż mojego brata. Kurewsko nie lubię gnoja, więc mi to nawet łechtało ego, że biorę jak chcę jego narzeczoną... - przyznał. - Do czasu aż się nie zaczął domyślać. Sprał mnie, a ona go jeszcze podpuszczała po czym gdy byliśmy sami to znowu chciała się ruchać. I wziąłem ją, ostatni raz, jak ścierwo, którym była - specyficzny uśmieszek wkradł się na jego twarz. - Ha, widział byś jej twarz jak już się skapnęła, że więcej nic nie będzie...
Mohe
Nie zamierzała go zmuszać do wyjścia, nie miała sił na zwady, ale leżała tak by na niego nie patrzeć, dodatkowo jeszcze trzymając zamknięte oczy. Zacisnęła lekko usta, gdy wspomniał o tym, że czekali, a kiedy wspomniał o Akane otworzyła odruchowo oczy. Och... Słowik... Poczuła delikatne wzruszenie i podciągnęła nosem. Kolejne obrazy przychodziło do niej falami. Te jej występy, to jak porwała ją pierwszy raz do tańca, jak kręciły się po polanie tak szybko, że aż się powywracały. Krótki śmiech wyrwał się z ust dziewczyny, ale zaraz posmutniała. Wiele wspomnień z Akane miała ze swojej rodzimej gospody, a ta... Zamknęła ciasno oczy i znowu zadrżała. - Wszystko spłonęło... - szlochnęła kuląc się w sobie.
OdpowiedzUsuńKlara
- Skoro o to prosisz to najwyraźniej nie rozumiesz - odpowiedziała mu krótko i po prostu poczekała aż usiądzie. O ile komentarz co do dłoni puściła mimo uszu, o tyle przy wspomnieniu o mamie spojrzała po Gavie lekko unosząc brew. - No to proś, łaski mi tym nie robisz - odłożyła nożyczki i jednak ruszyła do wyjścia. - Udanego cięcia - rzuciła tylko na odchodne.
OdpowiedzUsuńAkane
Kiedy tylko usłyszała o pożegnaniu zaczęła jeszcze mocniej płakać, spodziewała się raczej jakiejś propozycji obrzędu czy innego upamiętnienia, ale to co zaproponował Gave sprawiło, że aż się lekko zadławiła i zakaszlała.
OdpowiedzUsuń- C...co?! - co to miało niby znaczyć, że jej umożliwi?! - Nie masz dość tych durnych żartów!?! - krzyknęła w jego stronę i wcisnęła zaraz twarz w poduszkę by dalej wylewać swoje łzy.
Klara xD
Uśmiechnął się zadowolony na jego słowa i przytaknął głową, przyjmując te klepnięcia niczym pochwałę. Słysząc pytanie przytaknął.
OdpowiedzUsuń- Żyje... Chyba... Prawie pięć lat go nie widziałem - przyznał. - Ale jak odchodziłem to miał się całkiem dobrze, szykowali się na wesele - dodał. Na kolejne pytanie westchnął ciężko. - Wiesz, myślałem o tym, ale po śmierci Salali moje myślenie mocno się zmieniło... Szkoda mi było czasu na zemstę. Po prostu chciałem odejść - wyznał mu. - Chociaż czasami jak mam gorszy dzień to się rozkładam na trawce i sobie wyobrażam zatapianie jego głupiego łba w wodzie albo inne takie tam... - przyznał z błogim uśmiechem.
Mohe
Akane akurat wychylała się zza drzewa by zobaczyć czy nikt nie nadchodzi. Dziś ćwiczyła innego rodzaju pułapkę, tą trudniejszą, do której dążyła w tych swoich testach. Niby nie miała brać udziału w wojnie, ale chciała chociaż skończyć co zaczęła. Obecność poczuła chwilę przed słowami Gava i drgnęła lekko by zaraz spojrzeć po nim i oprzeć się o pień plecami. Uśmiechnęła się delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Dzień dobry - dla odmiany ona się przywitała i zaraz przytaknęła głową. - Na samym początku, trójkąt jest dość mały, mocno ścięty, mocno ogranicza obszar. - Wielokąty najlepiej się sprawdzają - odparła, a na kolejne słowa uniosła lekko brwi. - Co się stało? - trochę się zmartwiła. Akurat Ryu doprowadzony do łez nie specjalnie ją dziwił, w takim stanie to chyba każdy by płakał. Ta kolejna informacja sama w sobie też nie była zaskoczeniem, bo przecież i Gave był swego czasu w opłakanym stanie, ale fakt, że jej o tym mówi, cóż... Pewnie nie chciał by Ryu się wygadał. Jedyne co to, to "śmiać" kuło w uszy. - Jakby było z czego - odparła i westchnęła ciężko. - Mhm, bywasz, ale co jakiś czas umiesz wtrącić coś naprawdę cennego - stwierdziła. - To co im takiego powiedziałeś? Czym spieprzyłeś u Klary? A Ryu? Co go doprowadziło do łez? - zapytała.
Akane
Klara przez chwilę siłowała się o poduszkę, ale szybko odpuściła.
OdpowiedzUsuń- A narzeczony to niby nie poważna?! - fuknęła na niego, jednak nie mając sił na dalsze wyrywanki. Jej stan był już męczący, a płacz dodatkowo wyciągał energię. Spuściła głowę i chociaż nie płakała już tak mocno, to łzy płynęły jej po policzkach. Dopiero po chwili nieco się uspokoiła. - Nie chcę Waszych Argardzkich sztuczek - oznajmiła i lekko zacisnęła zęby. Ryu stawał się coraz bardziej wyraźną postacią. W uszach aż jej zahuczało na wspomnienie kłótni o bohaterstwo Argarczyków. Zacisnęła mocno oczy i zasłoniła ucho zdrową ręką, jakby nie chciała czegoś słyszeć. - W mojej wierze tak się nie robi, ich dusze zasługują na spokój - odparła dalej ze zwieszoną twarzą.
Klara
Na wzmiankę o podpiekaniu uśmiechnął się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Nawet skalpowanie na żywca - zaśmiał się powtarzając jego gest z brwiami i zaraz rozejrzał się po swoim obozie. - Coś niecoś na pewno się znajdzie - sam wstał i poczuł dopiero teraz, że coś już weszło. Zaczynało lekko go brać, ale trzymał się lepiej niż Gave, patrząc po jego chodzie. Zaśmiał się wyraźnie rozbawiony. - Tylko nie zgub tych smakołyków w drodze powrotnej! - polecił i sam zaczął wyszukiwać przekąsek. Na pewno miał suszone mięso i to nawet trzy rodzaje. Sarnina, sześciołap długouchy i żabodzik, tych było w okolicy całkiem sporo. Zaczął wykładać kawałki na kamiennej płycie, czekając przy tym na powrót Gava.
Mohe
Zastanowiła się chwilę, słuchając go uważnie. W sumie mówił całkiem z sensem.
OdpowiedzUsuń- Hmm... masz rację, w przypadku blokady mniejszy obszar sprawdzi się o wiele lepiej... - popukała się palcem po brodzie. Mniejszy obszar zabierał mniej mocy i można było skupić się na tym co mają zobaczyć zamknięci w obszarze. Może i będzie ich mniej, ale doznania mogą być dzięki temu silniejsze. Uśmiechnęła się do niego wdzięcznie. - Będę musiała z tym pokombinować - przyznała i zaraz nadstawiła ucha, gdy zaczął opowiadać. Jakoś tak odruchowo zjechała po pniaku w dół, co by sobie przy nim wygodnie usiąść. Słysząc o narzeczonym wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. Co prawda sama się zastanawiała co też tam zaszło, że Finn tak zawzięcie zaznaczał sprawy całowania, ale chyba w danej sytuacji wolała o to pytać Ryu niż biedną Klarę. - Uch... - poczekała aż dokończy, bo zaczął dość soczyście, ale na szczęście drugi przykład zdawał się mniej problematyczny. - Wiesz... W przypadku takiej osoby jak Klara, no i gdy chodzi o jakieś większe emocje czy stratę pamięci to czasem zwykłe gesty bardziej pomagają niż słowa. Ja wiem, że te pchają się wręcz na usta, szczególnie Twoje, ale... No czasem jak nie wiemy co powiedzieć to zwykłe objęcie jest lepszym rozwiązaniem. To trochę jak takie przyzwolenie by ta druga strona się wkleiła i wypłakała, jeżeli ma taką potrzebę. Często po takim geście dana osoba nawet mówi coś co sprawia, że łatwiej pociągnąć jakąś... bardziej sensowną rozmowę - wyjaśniła mu co nieco na spokojnie. Słuchając o Ryu przekręciła lekko głowę. Zacisnęła usta, gdy wymieniał te wszystkie rzeczy. Gdyby miała zestawić sytuację, w której sama otrzymuje baty, z tą gdzie patrzy jak ktoś jej bliski je otrzymuje to zdecydowanie wybrałaby pierwszą opcję. Z tymi lepszymi mocami to nawet się zdziwiła, ale zaraz wypuściła głośno powietrze nosem. - Biedny Ryu... - zaczęła lekko skubać zębami swoja dolną wargę, ale zaraz przestała i spojrzała po Gavie bardzo wyrozumiale. - Hej, ale tu trochę przesadzasz, nie sądzę by Ryu popłakał się tak stricte przez Ciebie. Nikt nie lubi bezsilności, przyznanie się komuś do niej nie jest łatwe, przecież wiesz. Jak coś nie jest łatwe to łzy czasem same się wyciskają. Trening, cóż, trenować można na wiele różnych sposobów, a Ty przecież nie wygnałeś go na plac i nie kazałeś biegać kółek, na pewno nie na "tu i teraz". Trening to dobra myśl, po prostu trzeba go nieco odłożyć w czasie. Zaproponowałeś mu, że potrenujecie razem, czy po prostu mówiłeś o treningu? - zapytała jeszcze.
Akane
Podciągała mocno nosem, ale coraz bardziej się uspokajała, a gdy Gave nie naciskał to spokój przychodził jeszcze łatwiej. Położyła się, wcześniej odzyskując poduszkę i ponownie wtuliła w nią twarz. Głowa naprawdę mocno bolała, jak nie obrazy to atakowały ją myśli... Zaraz pojawiała się w niej pustka. Klara zamknęła oczy będąc tym wszystkim po prostu podirytowana. Na przeprosiny wtuliła się mocniej w poduszkę.
OdpowiedzUsuń- Mhm - mruknęła. - Pójdę chyba spać... Jestem zmęczona - oznajmiła cicho i zamknęła oczy.
Klara
Z tym całym kapitanem nawet go rozbawił.
OdpowiedzUsuńMohe zdążył przygotować płytę z suszonym mięsem i dopadł jeszcze suszone pomidory w ziołach i oleju. Dawno nie pił tak po męsku, więc uznał, że może wyciągnąć taki rarytas.
Widząc jak Gave wraca wyciągnął dłonie w górę i zaczął się bujać na boki niczym osika na wietrze, śpiewając przy tym typowe dla jego plemienia krótkie zawołania.
- Hu Ku Ma Ka - powitał go ze śmiechem i spojrzał na zdobycze. - No i to ja rozumiem! - zatarł ręce zadowolony z tego co mieli na stole i zaraz spojrzał po siniaku. - No mam nadzieję, że nie chcesz co bym ucałował - rzucił polewając im kolejną kolejkę i łapiąc kawałek pieczonego Alcka by zaraz wsunąć go do ust. - Mmmm, niebo w gębie... - uśmiechnął się zadowolony.
Mohe
Pomyślała chwilę.
OdpowiedzUsuń- Nie jestem pewna czy w obliczu załamania nerwowego płeć ma dla niej aż takie znaczenie. Klara jest delikatna, ale potrafi huknąć, gdy jej coś nie odpowiada. Nie raz widziałam jak dawała ścierą po łapach, bo rączki klientów wędrowały nie tam gdzie trzeba. Tu bardziej chodziłoby o wsparcie, a to dość znaczna różnica... No ale rozumiem, rzeczywiście można ją odebrać tak, że przytulenie zostanie źle zrozumiane - przyznała. - Może pytanie załatwiło by sprawę? Wiesz takie luźne "przytulić Cię?"... Sama by zdecydowała i odszedłby problem dyskomfortu - zaproponowała takie rozwiązanie na przyszłość. Słuchała go dalej w temacie Ryu i nawet uśmiechnęła się nieco cieplej, gdy tak otwarcie mówił jak widzi tego chłopaka. Pokręciła głową. - Naprawdę nie widzę tu nic śmiesznego Gave - zapewniła. Osobiście nie odbierała tak Ryu, ale nic w tym dziwnego, w końcu miała z nim całkiem sporo rozmów jasno pokazujących, że wcale nie jest tym, którego "nic nie łamie". On tak jak każdy potrzebował czasy, by odbić się od dna. Nie zamierzała jednak psuć obrazu Ryu w oczach Gava, to był jego obraz, a teraz po prostu dochodziły do niego pewne szczegóły, które mogły trochę w całokształcie pozmieniać.
- Rozumiem... To rzeczywiście potrafi być szok, widzisz kogoś kogo masz za niezwykle silnego, w niezwykle ciężkiej sytuacji. Ale spójrz na to z innej strony... Skoro dał radę z wcześniejszymi sprawami, to i tutaj jest spora szansa, że się podniesie. Dużo zależy od niego, ale jestem pewna, że przyda mu się w tym nasza i innych pomoc - przyznała z lekkim uśmiechem. - Przecież nie musisz mu pomagać akurat w treningu z tymi zdolnościami. Sam masz na swoich barkach solidny bagaż doświadczeń, jestem pewna, że możesz dać mu całkiem niezłe rady w sprawie rehabilitowania kończyn, gdy już przyjdzie na to czas. Jego strażnika mógłbyś poprosić by w razie konieczności robił mu za podporę, sama obecność jest pomocna, wymiana własnych doświadczeń. Przypomnienie mu, że hej, że jakiś czas temu to Ty czy ja czuliśmy bezsilność... że to nie aż takie złe - wzruszyła lekko ramionami.
Akane
Akane uśmiechnęła się ciepło, gdy Gave wspomniał o reakcji Klary na jej własną osobę.
OdpowiedzUsuń- Tak, pójdę do niej, pewnie zaraz po naszej rozmowie… - przytaknęła mu głową. – Odkładam to trochę w czasie bo… Mam wrażenie, że jej się tam rozbeczę… No i chciałam dać czas, co by te wspomnienia jej przesadnie nie atakowały. Tata mówił, że zbyt szybkie odzyskiwanie wspomnień to największe cholerstwo jakie mu się trafiło. No, ale pójdę, na pewno pójdę ją wyściskać – zapewniła jego i samą siebie. Oglądanie dziewczyny w tym stanie naprawdę było ciężkie. Już gdy miała zamknięte oczy było źle, a teraz… Na myśl, że nie ma w jej spojrzeniu tej radości życia po prostu serce ją ściskało. Sama westchnęła ciężko, gdy mówił o tym jak przykro na coś takiego patrzeć.
- Tak, przykro – przyznała. Sama w ostatnim czasie dużo na takie sytuacje patrzy. Gave, Tony, teraz Ryu i Klara… Lekko zacisnęła zęby i posmutniała w zamyśleniu. Tym razem to Gave „wszedł jej do głowy” i wspomniał o tym, o czym sama myślała, o tym specyficznym doświadczeniu jakie miała. Niby nic fajnego, ale gdy to powiedział poczuła się lepiej. Dzięki temu przecież mogła pomóc ważnym dla siebie osobom.
- Dzięki – uśmiechnęła się do niego ciepło. – Chociaż nie obrażę się jak mi nieco tych doświadczeń ograniczycie – dodała lekko mu grożąc palcem. Na wieść o problemie Ryu kiwnęła głową. – Z tym zawsze miał problem, cudze zło gorsze od jego własnego… Ale akurat z tym nie on jeden się mierzy – spojrzała po Gavie i lekko chrząknęła. On sam często umniejszał swoim przeżyciom, a jeszcze bardziej umniejszał temu, że sobie z nimi poradził. – Pogadam z nim, mimo wszystko mamy trochę inną relacje, może przede mną się trochę bardziej otworzy… Najwyżej go zjebię, że pytam o niego, nie o Klarę – wzruszyła ramionami, a słysząc o strażniku spojrzała na Gava pytająco. – Dałeś mu któregoś z rodziców? – pytanie jakoś tak samoistnie wpełzło na usta. To było jej pierwsze skojarzenie. W końcu rodzice Ryu zmarli w wypadku i wcale by się nie dziwiła, gdyby czuwali nad synem od tamtego felernego dnia. Kiedy przypomniał jej o ich wybyciu uśmiechnęła się do niego cieplej.
- Przecież możesz mu te rady przekazywać już teraz, możesz je nawet rozpisać. Pokazywać teraz, a on będzie mógł z nich korzystać w odpowiednim czasie – zauważyła. – Nie zapomniałam o Phyonix, ale mimo wszystko uważam, że możesz się mu przysłużyć – przyznała.
Akane
Przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Tyle, że to był inny rodzaj, no i była chwilowa. U Klary, z tego co przekazała Febe, ciężko stwierdzić. Może minąć nagle, a może mieć problem na stałe... Na pewno będę chciała z nią o tym pogadać, z Febe i samą Klarą... No wiesz... Wspomnienia to jednak moja bajka. Może byłabym w stanie coś tam nieco ruszyć - zdradziła swoją myśl i zaraz prychnęła krótkim śmiechem. - Racja, przy takich szajbusach trzeba brać to mocno pod uwagę - przyznała. - Jakoś to przecierpię, na tą chwilę uważam, że warto - puściła mu oko. Na jego chrząknięcie również uśmiechnęła się pod nosem. - Tak, tak, mnie też to dotyczy - przyznała z lekkim rozbawieniem, a słysząc o ojcu poczuła przyjemne ciepło w sercu. To był naprawdę piękne gest, wierzyła, że rodzice Ryu niezwykle się z tego obrotu sprawy cieszą. - Zamierzasz mu powiedzieć, czy wolisz to zostawić w tajemnicy? Oczywiście nie pytam o teraz, ale... ogólnie - teraz to nie byłby najlepszy moment. Ta wzmianka o Gavinie sprawiła, że zerknęła gdzieś tam, gdzie zdawał się stać. Niby tak, niby dałby się pokroić, a jednocześnie dalej bardzo egoistycznie podchodził do jej osoby. Westchnęła ciężko i przytaknęła głową. - Rozumiem... Osobiście uważam, że to naprawdę świetny gest z Twojej strony i tak... W tym przypadku wierzę, że podporę przy sobie ma - przyznała z ciepłym uśmiechem. - Gave, zrobisz co będziesz uważał za słuszne, ja tu po prostu podsuwam pomysły, które na świeżo pojawiają mi się w głowie. Jak dla mnie to sam fakt, że się interesujesz i dotrzymujesz mu towarzystwa jest dobry. Niech no chłopak widzi, że musi szybko wrócić do formy, co by Ci trochę nosa poucierać - uśmiechnęła się do niego zaczepnie.
Akane
Skrzywiła się, słysząc, że znowu ma czelność nazywać ją ciamajdą. Przybliżyła się do niego, kiedy dalej próbował ją moralizować. To jego zamartwianie się było cholernie niepotrzebne. I głupie. Spojrzała po prosto w oczy, patrząc poważniej po nim.
OdpowiedzUsuń— Tak, nie zauważyłam tej skałki, ale jest różnica między pełnym spokojem i chęcią zrobienia czegoś śmiesznego dla sprawdzenia jak radzi sobie mięsień a walką z kimś innym na poważnie, kiedy faktycznie mogę zginąć. Umiem o siebie zadbać. I gdybym musiała, nawet z tymi ranami bym sobie poradziła, od czegoś mam swoje zęby — przypomniała mu. — Poza tym, masz tego szpiega, tak? Skarżył Ci się kiedyś, że jestem ciężko ranna, hę? No właśnie — uśmiechnęła się do niego, bo sama nie przypominała sobie, aby suszył jej o coś głowę czy aby była jakoś obłożnie ranna ostatnio. — Nie musisz się o mnie martwić. Martw się ważniejszymi rzeczami, przecież nie stało się nic złego — zapewniła go jeszcze.
Onyx
Spojrzała z lekkim niepokojem na Gava.
OdpowiedzUsuń- Nie teraz? - nie rozumiała, ale chłopak dość szybko jej to wyjaśnił. Zacisnęła delikatnie usta, a widząc jego reakcję przysunęła się nieco by sięgnąć do jego ramienia i delikatnie je pogłaskać. Skoro już Gave poczuł się w ten sposób, to zdecydowanie coś musiało być na rzeczy. Przytaknęła mu głową. - Dobrze, w takim razie nie będę jej tego proponować, ale może chociaż jakoś delikatniej zbadam temat - stwierdziła. Wątpiła by Klara rzuciła takim komentarzem bez powodu, to zdecydowanie nie było w jej stylu. Na słowa o ojcu Ryu przytaknęła głową. - Jasne, ode mnie nic się nie dowie - zakluczyła sobie usta. Miał rację, nie każdy chciał rozmawiać. - Tak, jak już przyjdzie do uświadamiania go to dobrze by było rozegrać to jak z Tonym, najpierw tylko powiedzieć, że jest opcja spotkania, a później to niech już sam decyduje, czy chce tego ducha rzeczywiście zobaczyć - przyznała odwzajemniając jego uśmiech. Na wspomnienie Vivienne skrzywiła się wyraźnie i energicznie pokręciła głową. - Nie - zaznaczyła. - Nie chcę nikogo z Latrala, a tym bardziej nie ją - zacisnęła lekko zęby i sama spojrzała w bok, czując drobną irytację. Wzięła głębszy oddech i kiwnęła głową na ten letarg. - Rozumiem, chociaż z drugiej strony może i by lepiej zniósł wtedy ból fizyczny, ale dla psychicznego chyba lepiej, że ma okazję szybciej się z nim skonfrontować - wróciła do niego wzrokiem i uśmiechnęła się delikatnie.
Akane
Miała wrażenie, że traktuje ją jak dziecko w tym momencie. Nie było jej nic co wymagało by od niej obłożonego leżenia w łóżku. Położyła się na chwilę, ale zaraz jak na złość znowu usiadła, ale w większej odległości od niego, żeby jej nie kładł z powrotem. Słuchała jego tłumaczeń. Miała wrażenie, że odwraca kota ogonem.
OdpowiedzUsuń— Przecież rzadko jestem ranna po walce — zaczęła, przecierając skronie. — Zauważ tylko, że jeśli walczę z kimś kto jest mistrzem w swoim fachu ciężko wyjść bez szwanku. Veezara mnie urządził, to prawda. Mogłam się z nim nie kłócić po tym jak oszukiwałam w karty, ale wyszło jak wyszło. Oboje skończyliśmy z mniejszymi lub większymi ranami, co jest całkiem normalne, biorąc pod uwagę w jaki sposób wyglądała ta walka. Jak widzisz nie mam stałych uszczerbków na zdrowiu. Nie masz się czym martwić — sama uśmiechnęła się lekko. — Nic złego, ale wbrew pozorom jestem uważna. Po prostu nie zawsze da się wyjść bez szwanku, wiesz, jestem w czołówce, ale poza mną w Mathyr jest pełno cholernie trudnych przeciwników. Zwłaszcza w Bractwie. W zasadzie chciałabym żebyś kiedyś poznał tą zgraję. Wiesz część z nich można powiedzieć, że trzci Twojego ojca i Ciebie, w końcu Śmierć to ten Bóg bez imienia — odparła. — Ale religijnych mało osób zostało w tych czasach — zaśmiała się jeszcze.
Onyx
Kiwnęła głową i powoli odsunęła rękę od jego ramienia, ale nie wróciła pod pień, po prostu oparła dłoń na ziemi odwzajemniając jego uśmiech. Przytaknęła.
OdpowiedzUsuń- Nic dziwnego, chciałeś pomóc - ją by też na pewno coś takiego dotknęło. Pokręciła zaraz głową. - Nie, że teraz, teraz zrobię tak jak mówisz, skupię się by po prostu ją wytulić, wysłuchać i być. Jeżeli cokolwiek będę badać to później albo i wcale - przyznała i zaraz prychnęła pod nosem na to jego "ja to ja". - Skoro Ty to Ty, to jestem pewna, że jeszcze co najmniej z raz spróbujesz - puściła mu oko, a na wieść o Einsteinie ściągnęła wysoko brwi. - O cholera, nie, nie, zdecydowanie mu nie mów! Mnie już głowa boli od jego pomysłów na testy, a z tym ziomalem u boku to by była jakaś masakra - zaśmiała się. - Nie skończyłoby się na propozycjach badania mlecznych piersi - rzuciła roześmiała, wspominając te podchody Tonego i kręcąc głową. Zaraz jednak spoważniała odrobinę, bo to co mówił Gave było dość... specyficzne. - A co Cię boli w sercu? - zapytała patrząc po nim troskliwiej. Na słowa o srokach przytaknęła głową.
Akane
— Prawie zawsze?! — powtórzyła po nim, zrywając się na równe nogi. Podeszła do niego, bo w pierwszej chwili miała ochotę mu po prostu przywalić za te bzdury. Rzadko bywała ranna w walce. Oczywiście rany zdarzały się poważniejsze, ale biorąc pod uwagę to ile zleceń zdążyła już w życiu wykonać, to nie był nawet żaden durny ułamek. Do tego mówił jej jak ma walczyć. On? Chyba sobie z niej kpił. Sam jeszcze nie mógł doprowadzić swojej ręki do sprawności. Oparła się dłońmi na jego kolanach, zbliżając się do niego. Spojrzała na niego całkowicie poważnie.
OdpowiedzUsuń— Ja nie uważam w trakcie walki? Ile? — zapytała. Zapomniała, że przed chwilą mu tłumaczyła, że czasami nie da się uniknąć rany, byleby nie umrzeć, ale chuj z tym. Skoro chciał ją prowokować, no to cóż, był w tym pieprzonym mistrzem. — Ile zleceń mam wykonać bez szwanku, żebyś mnie nie moralizował? Zakład? Jeśli wygram, kupujesz mi ubrania i przestajesz prawić morały — zaproponowała z pełną powagą w głosie. Miał ducha na świadka, więc będzie wiedzieć, że nie kłamie. Zamknie mu te wykłady raz na zawsze. Jeśli się postara zamorduje każdego bez żadnego problemu, po prostu przestanie iść po jak największą zabawę z każdej walki. Odsunęła się od niego. A myślała, że przy nim może być po prostu być sobą, ale jak widać każdy musiał mieć z nią jakiś problem. Wypuściła powietrze z płuc. Zaśmiała się, kiedy wspomniał o zdradzaniu tożsamości jego ojca i wróciła do niego wzrokiem.
— To miała być tylko ciekawostka. Chcę żebyś ich poznał, bo tam się wychowałam. Ja często jestem w Argarze, Ty możesz poznać moje korzenie, nic ponad to. Nie mam zamiaru mówić komukolwiek ani o Twoim ojcu, ani o Twoich mocach — zapewniła go.
Onyx
Słuchała go zastanawiając się lekko.
OdpowiedzUsuń- Myślisz? Obawiam się trochę, że jak najpierw on mi opowie co zaszło, to że mogę zacząć Klarę jakoś podświadomie nakierowywać w rozmowie. No wiesz, jak wtedy, gdy coś wiesz, ale nie powinieneś powiedzieć. Nie wiem czy nie wolałabym najpierw poznać jej opowieści, a później dołożyć brakujące puzzle... - skubnęła sobie lekko dolną wargę. - Co myślisz? - zapytała i spojrzała po nim. Przytaknęła mu głową. - No właśnie sama nie wiem czy warto... - przyznała. - Na pewno nie będę jej tego proponować teraz. Może dopiero jak ją samą zacznie męczyć ta luka w pamięci? Może wtedy dam znać, że jest opcja z moim udziałem... - pomyślała na głos i zamyśliła się nieco, przez co gest ze złapaniem piersi zaskoczył ją mocniej niż powinien. - Hej! - spaliła buraka, osłaniając biust delikatnie i posłała Gavovi swoje "groźne" spojrzenie, grożąc mu palcem. Na stwierdzenie prychnęła pod nosem. - Kto jak kto, ale Ty to akurat sam pewnie byś został w tych testach przepytany... - zaśmiała się i udała, że trzyma mikrofon. - Drogi Gavie, powiedź mi, jakie to uczucie miętosić takie mleczne piersi Twoim zdaniem - udała wyniosły głos i podsunęła "mikrofon" pod nos Gava. - No śmiało, podziel się doświadczeniami z mym spragnionym wiedzy umysłem - zaczęła udawać tu sposób mówienia Tonego i zaraz znowu się zaśmiała. Zaraz też poczuła, że ktoś odpala pułapkę i aż drgnęła lekko.
- Co jest kurwa?! - dało się słyszeć, a An przeszła na czworaka i wychyliła się zza drzewa.
- Juhu! To tylko ja, ale weź... Jakbyś mógł... Widzisz ten kamień przy Twojej prawej... Tak, właśnie ten! Weź go tam... Pochyl się i... widzisz maź? Świetnie! To ją tylko rozmaż i będziesz wolny! Dzięki! - uśmiechnęła się niewinnie do ofiary, która klęła pod nosem, ale dała radę się uwolnić. Akane cofnęła się na poprzednie miejsce i tym razem oparła obie dłonie za plecami, a nogi wyciągnęła przed siebie. - Jestem - uśmiechnęła się lekko, a kiedy Gave odpowiadał na pytanie co do serca, kiwnęła lekko głową. - Jasne, rozumiem - posłała mu ciepły uśmiech. Już i tak powiedział jej wiele, a to było bardzo przyjemne. Więcej nie oczekiwała. - Też stosuję tą metodę, przeglądanie ksiąg i uczenie się run, praca, trening fizyczny, małe... Mniej się wtedy myśli o tym co boli w sercu, chociaż nie wiem czy na dłuższą metę tym sposobem się nie zajedziemy - uśmiechnęła się pod nosem. - No, ale lepszy taki niż to Twoje dźganie... Więc duma mnie rozpiera na Twoją poprawę - uśmiechnęła się do niego szeroko.
Akane
Patrzyła po nim słuchając uważnie. No dobra... coś rzeczywiście w tym było i to całkiem sporo. Gdy miało się w głowie całą układankę to łatwiej było uniknąć trudnych tematów.
OdpowiedzUsuń- Hmm... Dobrze, masz rację, zgadzam się... Ale zastanawia mnie w takim razie co innego... No bo wiesz, wszystko pięknie, ale czy to gryzienie się w język to na pewno dobry pomysł? Rozmowy często, gęsto idą własnym torem, wydaje mi się, że takie unikanie tematu na siłę może wyjść bardzo sztucznie. Dajmy na to Klarę, która pyta o zaręczonych Tonego i Grimę, o to czy nadal razem są lub jak im się wiedzie. Może właśnie TE tematy, ale pojawiające się w naturalny sposób, bez wymuszeń, może to będzie jakiś krok to pokonania amnezji. To co mówisz jest bardzo trafne, tylko po prostu za bardzo bym z tym nie przesadzała - przyznała. - Druga sprawa... Serio bierzesz pod uwagę, że Ryu klęknął? - zapytała i zastanowiła się nad tym chwilę. - Musiałby mieć ku temu solidny powód, tak mi się zdaje... Cholera wie, ale jeżeli od tego zależałoby bezpieczeństwo Klary to... To wtedy rzeczywiście widzę tą opcję, ale wtedy raczej by jej zaznaczył, że to nie na poważnie... A Finn, cóż, nie wiem jakie miał doświadczenia w życiu, ale gdy prowadziłam Ryu do Febe to też usłyszałam, że mamy się nie całować. Może go po prostu fantazja ponosi? - zaproponowała jeszcze takie rozwiązanie i sama lekko się zaśmiała. Na jego podsumowanie kiwnęła głową. - Tak, chronić siebie i Klarę, ale z umiarem, co by nie przedobrzyć - przytaknęła. Na kolejny "atak" w stronę piersi, osłoniła je rękoma i po prostu się zaśmiała. - Te to już zdecydowanie nie są mleczne, więc spadaj - pokazała mu język, dalej ze śmiechem na ustach.
Kiedy mówił o frustracji to lekko kiwała głową. - Mhm, rozumiem, wyrzucenie nadmiaru emocji zdecydowanie w tym pomaga, u mnie tu działa śpiewanie i to całe brykanie po barach, blatach, stołach, scenie czy podłodze - przyznała z lekkim śmiechem. - Ważne, że masz jakąś swoją metodę - uśmiechnęła się do niego i lekko szturchnęła ramieniem w jego ramię. - Jasne, że sobie poradzisz, w to akurat nie wątpię.
Akane
Odwzajemniła jego uśmiech i wysłuchała na spokojnie.
OdpowiedzUsuń- No skoro tak, to w pełni się zgadzam - stwierdziła. - Małymi kroczkami do przodu - podsumowała, a na wspomnienie Tonego wzruszyła ramionami. - Och, jasne, że nie jestem. Wcale by mnie nie zdziwiło gdyby serio się zauroczył, Klara jest śliczną dziewczyną, ale... No nie wiem... Ryu i takie szybkie deklaracje? Trochę mi to nie pasuje. Tony i Grima to trochę inna para kaloszy, raz, że Grima i Klara są zupełnie różne, dwa to Keva, a trzy Tony chciał jej tym pokazać, że myśli o niej na poważnie. Kocha ją, oczywiście, że kocha, ale podchodzi do sprawy też z tej technicznej strony, a Ryu... Ryu jest w tym temacie ostrożniejszy i prawdę mówiąc zdziwiłabym się, gdyby zadeklarował Klarze coś tak ważnego. Dla niej taka deklaracja to świętość, ogromna sprawa... Jakoś mi nie pasuje do Ryu branie od razu tak wielkiego kalibru na barki, nie w temacie małżeństwa - przyznała. - Oczywiście nie wykluczam, że mogę się mylić - dodała. Spojrzała po nim, gdy wstał i się ukłonił, i sama uśmiechnęła się pod nosem. Podniosła się z ziemi, otrzepując zaraz pośladki. - Wracam, nie mam głowy na ćwiczenia, odpływała bym za bardzo myślami - przyznała.
Akane
Słysząc o ognisku na klifach uśmiechnęła się nieco szerzej. To co mówił brzmiało naprawdę fajnie. - Na których klifach? - dopytała. - Plaża bliżej centrum? - skoro już miała iść to wolała chociaż nie błądzić. - Bardzo chętnie przyjdę - stwierdziła energicznie przytakując głową. Już teraz nie mogła się doczekać tej posiadówki.
OdpowiedzUsuńAkane
An uśmiechnęła się po prostu pod nosem. Co za Chochoł wredny, zdecydowanie nadużywał tego wezwania, no ale cóż, mogła na to przystać. Pożegnała się z nim i ruszyła do domu, by przed wieczorem nieco się ogarnąć i czekać na wezwanie.
OdpowiedzUsuńKiedy przyszedł odpowiedni czas zebrała tyłek i ruszyła w miejsce, z którego czuła "wołanie".
- Jestem! - rzuciła wesoło wychodząc zza wzniesienia, które tu prowadziło. Zaraz jednak zatrzymała się gwałtownie i zamrugała oczyma wyraźnie zaskoczona. Wszystkiego najlepszego? Jeszcze te kolorowe łapki dookoła... Oczy miała szeroko otwarte i poczuła wzruszenie. Tego zdecydowanie się nie spodziewała. Na początku nie wiedziała co powiedzieć, ale w końcu po prostu uśmiechnęła się szeroko spojrzała po całej trójce.
- Idealnie... - zbliżyła się by uściskać córeczki, a gdy tylko je wyściskała to wstała i bezceremonialnie wtuliła się w Gava. - Dziękuję - zaśmiała się, ale nie był to tyle śmiech z rozbawienia, po prostu radosny śmiech. Odsunęła się od niego dopiero po chwili, a widząc kątem okiem prezenty mlasnęła cicho. - To naprawdę nie było konieczne... W zupełności by starczyło to co tu zorganizowaliście - przyznała by zaraz złapać dziewczynki na ręce i wycałować ich policzki. - Co za cudowny baner! Ależ dzielnie pomogłyście tacie - pochwaliła je z szerokim uśmiechem, ciężko było się go teraz pozbyć z twarzy. Posłała czulsze spojrzenie Gavovi, naprawdę zrobił jej niesamowicie przyjemną niespodziankę.
Akane
Kiedy już wycałowała małe to odstawiła je na ziemię i pogilgotała jeszcze lekko brzuszek Groszka. - Tak? Też pomagałeś? No takich pomocników to aż pozazdrościć można! - przyznała wesoło, a słysząc wyjaśnienie posłała Gavovi szeroki uśmiech. - Naprawdę się nie spodziewałam, bardzo miła niespodzianka - przyznała i zaraz prychnęła pod nosem. - Osiemnaście? Ja wiem, że my to tacy wiecznie młodzi, ale chyba się z tym spóźniłeś i to o prawie cały rok - rzuciła rozbawiona. - Chociaż jak patrzę na zebrane towarzystwo to chyba nawet wolę dziś te razy przyjąć. Z czwórki gości tylko jednej dłoni strach się bać - dodała dalej rozbawiona i cupneła tak co by zerknąć sobie na prezenty. - No dobra... Bo mnie aż ciekawość zjada... Co tu wymyśliliście, hm? - zabrała się za rozpakowywanie.
OdpowiedzUsuńAkane
- Cwaniak, tak to zorganizowałeś co by mieć całe osiemnaście strzałów dla siebie - zaśmiała się i z rozbawieniem pokręciła głową. Ochoczo przyjęła tego nieśmiałego przytulasa od Groszka, a gdy zabrzmiało "sto lat" to pomogła dzieciakom w odśpiewaniu piosenki. To jak cała trójka śpiewała po swojemu było po prostu rozczulające, An musiała nawet zetrzeć spod oka łezkę radości. Dawno nie czuła naraz aż tyle ciepła przy serduchu. Zaklaskała po odśpiewanej piosence i zaczęła ostrożnie rozpakowywać drobiazgi. Na widok obrazka musiała zetrzeć drugą łezkę, bo był po prostu uroczy. Przytuliła podarek do serca i cmoknęła córeczki w policzki. - Cudowny, będzie wisiał na ścianie - oznajmiła dumnie. Przy drugim prezencie spojrzała wdzięcznie po Gavie i chwilę oglądała wisiorek, badając grawer palcami, ostatecznie od razy zakładając go na szyję. - Piękny jest - przyznała. Trzeci prezent wywołał u niej szorki uśmiech i głośne "ohoho", wstała zaraz energicznie i od razu wymieniła swoje stare pokrowce na nowe, po tym pochyliła się do Gava by i jego polik pocałować. - Boskie! Teraz to będę straszyć samymi pokrowcami! - rzuciła wesoło i dopadła przedostatni prezent. Żabka niesamowicie ją rozczuliła i musiała zasłonić usta dłonią co by się nie rozkleić. Spojrzała po chłopaku czule. - Sam robiłeś? - zapytała powstrzymując wzruszenie i jeszcze raz spojrzała na podarek. - Jest naprawdę piękne - przyznała cicho i dopiero po chwili sięgnęła laurkę od Groszka. Ta była równie urocza co obrazek Fasolek i kociak również otrzymał słodkiego całusa w polik. - Przepiekne! Będzie wisiała razem w obrazkiem! - oznajmiła z wesołym śmiechem. - Najlepsze prezenty pod słońcem! - przyznała i wcale nie przesadzała. Serducho waliło jej radośnie w piersi. Miała wrażenie, że to najlepsze urodziny jakie dotychczas miała. Cieszyła jej się cała buzia, oczy błyszczały radośnie, ba, całe ciało zdradzało, że jest niesamowicie podekscytowana.
OdpowiedzUsuńAkane
To ile rzeczy dziewczynki widziały w tych kreskach było dla Akane wręcz uskrzydlające. Widząc te małe naprawdę czuła się spełniona w roli mamy, a to samo w sobie było najlepszym z możliwych prezentów. Obecność Gava i fakt, że zorganizował dla niej coś takiego było kolejnym powodem, dla którego serce biło mocniej, a do tego wszystkiego jeszcze Groszek. Ich mały adopciak, który powoli coraz bardziej się otwierał, co również dodawało skrzydeł.
OdpowiedzUsuńNa wyjaśnienie co do figurki uśmiechnęła się szeroko.
- Miło mi więc, że przyczyniłam się pośrednio do ćwiczeń - rzuciła. - No i się nie przyzwyczajaj, Słowik to sceniczna ksywa, Żaba jest zdecydowanie bliższa mojemu sercu - przyznała, śląc mu ciepły uśmiech.
- Tak! - sama podłączyła się do okrzyku dzieciaków i z radością w oczach obserwowała jak Gave pokazuje całej trójce sztukę trzymania kijka nad ogniskiem. Przyjęła zaraz kijek od niego i zaśmiała się delikatnie.
- To akurat silniejsze ode mnie, ale zapewniam, że w tych łzach nie ma ani miligrama smutku - odparła wesoło, odwzajemniając jego szeroki uśmiech i zaraz spojrzała po dzieciakach, robiąc duże oczy. - Och! Ale co to za pieczenie kiełbasek bez strasznej opowiastki w tle?! - udała niezadowolenie.
- Ritititititi! - krzyknęła Malika, zamawiając od razu jedną ze swoich ulubionych przyśpiewek, a Akane zaśmiała się wesoło.
- No to lecimy z Rititi - w jednej ręce trzymała kijek, a drugą zaczęła na pieńku wybijać rytm piosenki.
- Przy starej wieży mężczyzna raz szedł
Jak w bajce, Którą każdy już zna
Gdy podniósł swą głowę
Zobaczył dziewczynę
Co ciągle mówiła tak:
Moi je m'appelle mademoiselle noir
Et comme vous pouvez le voir
Je ne souris, ni ris, ni vis."
Et c'est tout ce qu'elle a dit.... - zaczęła śpiewać.
Akane
Kiedy Akane skończyła swoją przyśpiewkę, a jej ręka się zwolniła to złapała kijek z kiełbaską dla Gava, co by i mu przypiec kolację. Chłopak zajmował się dzieciakami, a do tego sięgnął jeszcze gitarę, więc nie widziała problemu w tej drobnej przysłudze. Już na samo wołanie Raji dziewczyna przeczuwała specyficzny utwór, aczkolwiek jego tematy bardzo ją rozbawiła. W kontekście wcześniej poruszanego tematu "mlecznych piersi" wypadło to doprawdy wesoło, a i obecność Groszka robiła swoje. Co prawda wers z ubijaniem kota nie bardzo przypadł jej do gustu, ale przy całej reszcie wesoło się bujała skandując z dzieciakami "by po pa-pa-pa-pa-pa". To był prawdziwy ogniskowy klimacik. W trakcie utworu An przygotowała z dwóch drewienek podpory dla kiełbaski Gava i jej i zastąpiła chłopaka przy pomaganiu dzieciakom.
OdpowiedzUsuń- Brawo! - zaklaskała kiedy Gave już skończył, patrząc po nim z wyraźnym rozbawieniem i lekkim niedowierzaniem. Niektórzy pewnie by się złapali za głowę, słysząc ich przyśpiewki.
- Ciste! - padło nagle z ust Groszka, a An ściągnęła brwi by spojrzeć na malucha.
- Ciste? Och, Ty też zamawiasz piosenkę? Super! - Akane naprawdę się ucieszyła, nie myślała, że słowa kociaka dadzą aż tyle radości, ale powiedział, w końcu coś powiedział! Uradowana spojrzała na Gava. - Słyszałeś?! - zaśmiała się wesoło, jednak zaraz zmarszczyła czoło. - Ale czekaj... Ciste? To jakiś Twój kawałek? Bo ja nie kojarzę ze swojego repertuaru... - przyznała.
Akane
Akane śmiała się radośnie na te słowa chłopca i zaraz uściskała malucha, jej wzruszenie również się udzieliło.
OdpowiedzUsuń- To kolejny wspaniały prezent urodzinowy! - zaznaczyła. Miała wrażenie, że z emocji po tym ognisku to nie zaśnie dobre dwie nocki. Fakt, że i dla Gava to była naprawdę ważna chwila cieszył ją dodatkowo.
Słysząc o jaką piosenkę chodzi zaśmiała.
- Ach! Złociste! - no jasne, mogła się domyślić, że i to jest w repertuarze chłopaka. Pokręciła głową rozbawiona. - Gabriela i Klara by nas przechrzciły, albo zepchnęły z tego klifu - zaśmiała się ponownie, a gdy rozbrzmiała muzyka zaczęła kołysać się do rytmu. - Zdradziłaś kurwo mnie, pod pociąg się podłożę,
ale nie przejedzie mnie, bo kurwa jedzie po innym torze! - zaśpiewała wraz z chłopakiem.
PatoAkane xDD
- Oj tak! Już mi zaczyna burczeć w brzuchu, a te zapachy robią swoje... - przyznała i dopadła kilki, co by zdjąć z nich kiełbaski. Pomogła w przygotowaniu jedzenia dla maluchów, od czasu do czasu zerkając w ich stronę i słuchając tego gaworzenia z rosnącym serduchem. Aż westchnęła głośno zauroczona tym wieczorem i gdy jedzenie było gotowe również przyszykowała sobie kanapkę. Spojrzała po Gavie gdy usiadł obok.
OdpowiedzUsuń- Podoba, to mało powiedziane - przyznała z szerokim uśmiechem i wzięła solidnego gryza, by zaraz słuchać go dalej. Był niesamowity, po prostu był niesamowity i tyle. Naprawdę miała głęboko w dupie te złe opinie, które o nim chodziły. - Są ważne, bardzo ważne i... Naprawdę Ci za to dziękuję. Nie pamiętam już kiedy ostatnio tyle i tak szczerze się cieszyłam. Wieczór, prezenty, towarzystwo... Idealnie to wymyśliłeś - przyznała, patrząc po nim rozczulona, zaraz zaśmiała się lekko i zerknęła na dzieci, co by się przesadnie w Gava nie wpatrywać. - Jeszcze te kiełbaski i przyśpiewki, majstersztyk - dodała wesoło, zaraz wracając wzrokiem do jego twarzy. - Właściwie to... A jakie dla Ciebie chwile są ważne? Jak chciałbyś spędzić swoje urodziny? - zapytała.
Akane
Nie oponowała na to objęcie, ale również nie przedłużała go sztucznie. Po prostu spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się szczerze.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - odparła krótko, a potem po prostu go obserwowała, wcinając swoją kiełbaskę. Była gotowa na ewentualne "nie wiem" lub odmowę odpowiedzi, ale to co usłyszała w zupełności wystarczało. Uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła głową. - Brzmi dobrze - przyznała i zaraz sama utkwiła wzrok w płomieniach. Wróciła spojrzeniem do Gava, gdy odniósł się do samych urodzin.
- No osiemnaście strzałów to mogę Ci od razu zapowiedzieć - rzuciła z lekkim przekąsem w głosie i zaraz się zaśmiała, spoważniała jednak po chwili. - Tak, obecność Victora na pewno byłaby miła - przyznała. Akurat ta zachcianka wcale jej nie dziwiła. - Nie jest głupia - poklepała lekko jego dłoń i sama puściła mu oko. - Na pewno coś wymyśle - dodała z szerokim uśmiechem. Właściwie to już miała kilka pomysłów w głowie.
Akane
- Oho, no chyba nie myślisz, że Ci się tu tak po prostu dam zlać, co? - zaśmiała się pod nosem. - Mówisz, jak zasną, tak? Już ja do tego czasu sobie poduszeczkę przy tyłku naszykuję - dodała, śmiejąc się z tego jego gestu z ręką. Spoważniała przy słowach o zachciance i delikatnie mu przytaknęła głową. - Jak syn z ojcem - podsumowała, patrząc po nim troskliwiej gdy odchodził. Pozwoliła mu na to. Może kiedyś przestanie się wstydzić przy niej płakać, ale to co zrobił teraz to i tak było coś, bo chociaż płaczu przesadnie nie ukrywał. Kiwnęła głową na jego stwierdzenie. - Jasne, że jest, płacz jest okey - podsumowała spokojnie. Ileż to razy ona mu wylewała łzy. Kiedy do niej wrócił, to na kilka sekund położyła mu policzek przy ramieniu i pogłaskała go po drugim ramieniu, dla zwykłego dodania otuchy, zaraz jednak się powoli odsunęła. Uśmiechnęła się, gdy wspomniał o prezencie. - No i takiego jubilata to ja rozumiem, kawa na ławę, od razu chętniej się organizuje przyjęcie - rzuciła z lekkim rozbawieniem.
OdpowiedzUsuńAkane
Zaśmiała się już tylko, nie dodając nic więcej, bo temat mógł ich zaprowadzić w dość specyficzne strony. Zjadła natomiast już swoją kiełbaskę i korzystając z faktu, że dzieciaki dalej się zajmują sobą, walnęła się na kocyk plecami i lekko rozciągnęła, lokując spojrzenie w niebie. Uśmiech dalej nie schodził jej z buzi i nawet zaczerpnęła sobie solidnie powietrza.
OdpowiedzUsuń- To co byś już innym tyłka nie zawracał i później nie dostał kilku ostrzałek, to mogę zdradzić, że masz ją jak w banku - spojrzała po Gavie i puściła mu oko. - Normalnie Pan Wygodnicki, lepiej uważaj z tymi prezentami, bo Ci jeszcze forma spadnie jak tak wszystko będziesz miał pod nosem i nigdzie nie będziesz musiał chodzić - dodała, klepiąc swój brzuch i pokazując mu język.
Akane
Wyszczerzyła się tylko do niego i kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- O mój drogi, takie ciężary to i ja podnoszę praktycznie codziennie - odparła z lekkim śmiechem, ale zaraz przytaknęła mu głową. - No dobra, ewentualnie mogę uznać, że mnie przekonałeś - uśmiechnęła się pod nosem. Zerknęła na niego, gdy położył się obok i w milczeniu obserwowała z nim gwiazdy. - Tak, piękne jest - przyznała równie cicho i zaraz spojrzała za jego palcem, a gdy wspomniał o wozie kiwnęła głową. - Też się nad tym zastanawiałam... Wiesz, może jesteśmy w tej samej galaktyce co nasz poprzedni świat? - zaproponowała takie rozwiązanie. - W końcu nawet lecąc na Księżyc zmieniała się linia czasowa, ten płynął inaczej... Może po prostu wylądowaliśmy dużo, dużo dalej, ale niebo mamy to samo? - rzuciła kolejną myśl i zaraz znowu spojrzała za jego palcem i zaśmiała się lekko. - Coś się nie zgadza... Powinny być dwie - przyznała ze śmiechem. - Pewnie jedna nachodzi na drugą, jak przy naszym badaniu z Rahimem - tak jakoś jej się skojarzyło z tym ciążowym numerem, który wywinęły im dziewczyny. Przy Żabie również lekko się zaśmiała i przytaknęła głową. - Ale ma długi jęzor - skomentowała po czym sama pokazała obszar trochę bardziej za ich głowami. - Och, a cóż to za gruboskóry niedźwiedź lata nam nad głowami? Jak dobrze przekręcisz głowę, to nawet wygląda jakby trzymał w ręce miecz - i ona dodała coś od siebie.
Akane
Słuchała jego pomysłu z siostrzanym wymiarem i jakoś tak buzia jej się sama cieszyła, lubiła, gdy ktoś podłapywał temat i rzucał swoje własne pomysły.
OdpowiedzUsuń- Tak, to też w sumie brzmi sensownie - przyznała lekko przytakując głową, ale przy kolejnym pomyśle delikatnie zmarszczyła czoło. - Ale... - chciała wspomnieć o Phyonix, jednak Gave już ją wyręczył i An zaśmiała się lekko. - Tak, właśnie, to by się nie zgadzało. Inna planeta lub siostrzany wymiar - przytaknęła na podsumowanie. Kiedy wspomniał o dziecku ściągnęła na chwilę brwi, ale zaraz pokręciła głową z niedowierzaniem i obróciła się na bok, by podeprzeć sobie głowę na ramieniu i spojrzeć po chłopaku. - Po pierwsze, o Groszka się nie kłócimy, po drugie, biorąc pod uwagę jego obecność to chyba jednak lepiej gdyby czysto hipotetycznie doszło nam jedno dziecko, a po trzecie i to w sumie najważniejsze... Nie chcę dziecka, skoro Twoim oficjalnym powodem tego jest próba uziemienia mnie i zapewnienie bezpieczeństwa - strzeliła mu pstryka w nos. - Więc się bujaj - pokazała mu ten cały swój długi język i zaraz wróciła na miejsce by znowu płasko oglądać niebo. Lekko uśmiechnęła się pod nosem na komentarz co do długości języka. - Oj tak, z tego co widzę to czeka go sroga bitwa - dodała i dźgnęła go palcem w bok. - A biedny nawet nie ma tarczy - zacmokała i pokręciła głową udając niezadowolenie.
Akane
Sama poczuła jak serce jej się ściska na tę informację i westchnęła ciężko, również zerkając na malca. Z jednej strony byłoby świetnie, z drugiej miała wrażenie, że bardzo by za chłopcem tęskniła. Uśmiechnęła się pod nosem na stwierdzenie co do bliźniaków.
OdpowiedzUsuń- Jak mam być w ciąży to takiej, która sprawi i Tobie, i mi przyjemność. Nie chcę tego znowu przechodzić praktycznie sama. I nie, nie mam tu na myśli obecności byle kogo, mówię o Twojej obecności. Chcę być tulona, głaskana i całowana. Chcę mieć obcałowywany brzuszek i sama być obcałowywana. Chcę byś zrywał się po kiszone ogórki Meliodasa bo "Akane ma ochotę" - zaśmiała się rozbawiona. - Takiej chce ciąży, chcianej i chociaż trochę zaplanowanej, a nie... takiej co by mnie uziemić... Nie, nie, nie - pokręciła głową, mówiła to wszystko lekkim tonem. Zaraz prychnęła pod nosem. - Ach ten żabi język... - zaśmiała się i podniosła do pół-siadu, patrząc jak zaczepia dzieciaki. Zaśmiała się na tego całego potwora i gdy uciekał przed maluchami wstała z koca. - Łapać niedźwiedzia! Trzeba go zatulić na amen! Jako miś nie zje już naszej Maliki! - rzuciła głośno i sama ruszyła za Gavem, goniąc go razem z dzieciakami.
Akane
— Oburzam się, bo uważam, że mówisz nieprawdę — wyjaśniła, próbując panować nad swoimi emocjami. Miała wrażenie, że to jest taka sama sytuacja jak z Acairem, nie panuje nad gniewem i wszystko niepotrzebnie eskaluje. Wzięła kilka głębszych wdechów, wydechów, myśląc jak miałaby lepiej ubrać swoje myśli w słowa. Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Wróciłabym do tego co robię teraz, to prawda, ale posłuchaj — wzięła kolejny wdech i przymknęła oczy. — Doceniam, że się martwisz i widzisz moje umiejętności, ale mam wrażenie, że nie widzisz dokładnie. Bo ja staram się walczyć najbezpieczniej i najlepiej jak potrafię. Chce po swoich zleceniach wracać cała i zdrowa do Acaira, Rokary, do Ciebie, więc to nie tak, że jestem nierozważna. Walczę tak jak potrafię najlepiej, mój styl wygląda może i na niepotrzebny, ale ja lubię wykorzystywać swoją zręczność, wbrew pozorom to pomoga mi uniknąć wielu stłuczeń i złamań, jeśli walczę z kimś dużo silniejszym ode mnie. Dlatego boli mnie i wkurza, jak mówisz, że ja prawie zawsze kończę ranna. Nie sądzę, aby to była prawda. Uważam, że zaskakująco rzadko się ocieram o poważne rany, ale mogłeś tego aż tak nie widzieć, nie wiem. W każdym razie, gwarantuje Ci, że robię wszystko, aby Acair czy Ty martwił się jak najmniej. Zapewniam Cię, że jestem ostrożna, unikam niepotrzebnych ran, robię co w mojej mocy, cały czas też trenuje, kto wie, może za kilka lat będę tak dobra, że będę bez żadnego zadrapania wychodzić, ale teraz nie wiem, czy mogę obiecać komukolwiek więcej niż już robię, bo się lepiej nie nauczyłam jeszcze — wyjaśniła, odwracając na chwilę wzrok. Nie wiedziała czy nadal go dobrze zrozumiała, ale jeśli tak, to może teraz przestaną się kłócić. Albo w końcu zrozumie, że ona dba o siebie. — A zakład tak, zrobiłabym 10 zleceń dzięki truciznom, ale nie lubię w ten sposób, uważam, że trucie kogoś jedzeniem jest cholernie niehonorowe nawet jak na zabójcę, ale za to jest najbezpieczniejsze — wróciła do niego wzrokiem i przetarła skronie. Nóż cholera jasna, on wszystko znowu odbierał jako atak. Kurwa. — A niby czemu uważasz, że odebrałam Twoją prośbę jako atak? Zaśmiałam się, bo to zabawna wizja, że ktoś mógłby klękać i Cię bogiem swoim nazywać. A potem Ci wyjaśniłam, że nie mam zamiaru zdradzać zaufania przyjaciela i go o tym zapewnić. Gdzie Ty ty widzisz drugie dno, co? Myślisz, że ja chcę się kłócić? — zapytała na sam koniec, wracając na swoje miejsce. Oparła głowę o ścianę i przymknęła oczy. Nienawidziła takich sytuacji, bo rozmawianie o takich sprawach dalej było cholernie nieprzyjemne. Zależało jej i chciała naprostować sytuację, ale czasami tęskniła za lekkością z jaką potrafiła po prostu się od kogoś odsunąć. Było to zdecydowanie prostsze.
Onyx
— Rozumiem, że nie zniweluje, ja też będę się o was martwić — powiedziała, co pierwsze przyszło jej do głowy. Cholera jasna, strasznie ciężko rozmawiało się o takich sprawach. Były po prostu nieprzyjemne i dla niej trudne do zrozumienia. Zwłaszcza, że ten jej strażnik ewidentnie kłamał. A nawet nie mogła z tą mendą porozmawiać. Wysłuchała go do końca. Spojrzała na Gava.
OdpowiedzUsuń— Nie umiem zgodzić się z tym, że wracam ciągle ranna. Rzadko wymagam potrzeby medyka, więc duch po prostu Cię okłamuje. Po prostu fakt, dość często przyjmę jakiś mniejszy cios na klatę. Ale może niech ten duch Ci powie, że codziennie trenuje nad swoją techniką, staram się być jak najlepsza i każdego dnia coś robię w tym kierunku. Wybacz, jeśli zareagowałam zbyt agresywnie, nie chce się z Tobą kłócić. Jeśli masz dla mnie jakaś radę poza tym, że min styl nie jest idealny, chętnie przejdę się z Tobą na trening i posłucham na żywo — urwała. Przykład z ręką może faktycznie był dobry. Byłaby zła, gdyby on się irytował na rady względem ograniczenia terroryzowania swojej ręki. — Zakład był głupi, okej. — przyznała mu rację. — Zapewniam Cię, że zawsze się staram poprawić technikę, poproś ducha, żeby mówił prawdę — zapewniła go. — I jestem otwarta na rady, zwłaszcza jeśli pokażesz mi je w praktyce — uśmiechnęła się delikatnie. — I przepraszam. Pracuje nad komunikacją, ale wiem, że idzie mi to zwyczajnie chujowo
Onyx
Kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Sytuacja wtedy była inna, ale i Ty nie domagałeś się za bardzo mojego towarzystwa. Nie zmienia to faktu, że kolejną ciążę wolałabym mieć bardziej zaplanowaną - przyznała spokojnie i uśmiechnęła się pod nosem na tą całą zachciankę. - Jak już kiedyś będę w ciąży to zapewniam, że jakąś sobie znajdę, gdziekolwiek bym nie była - pokazała mu język i zaraz kucnęła przy dzieciakach. - Na nogi, na nogi! Szybko złapcie nogi niedźwiedzia i mocno je wyściskajcie! - Raja ruszyła z Groszkiem na szarżującego Gava, a Akane wyprostowała nogi i głośno się zaśmiała. - Zły niedźwiedź nie ma z nami szans! - uśmiechnęła się szeroko, widząc jak dzieciaki próbują dopaść jego nogi.
Akane
— Moim zdaniem rana jest wtedy, kiedy potrzebna jest pomoc medyka. Reszta to zadrapania i siniaki, które można mieć od głupiego uderzenia się o mebel, ale dalej dążę do perfekcji — wyjaśniła mu. Dalej była zła na swojego ducha. Cholerny szpicel. I jak niby miała się na nim zemścić. Zdecydowanie się nie polubią. A już zaczęła go akceptować przy kąpielach i podróżach do wychodka. Uśmiechnęła się do Gava i pokręciła głową. — Zapewniam Cie, że już wcześniej byłeś dobrym przeciwnikiem. Bardzo szybko się uczysz — odpowiedziała mu. Złapała go za palec, kiedy ją "ugodził" — Kiedyś się nauczę — zapewnia go. — Ale jak dojdę do siebie to jednak proszę o pojedynek. Zwłaszcza, że wygrany może o coś poprosić, a ja muszę uzupełnić zbrojownię, trzeba szukać okazji — zaśmiała się.
OdpowiedzUsuńOnyx
— Nie mówię, że nie jesteś lepszym. Ja Cię tutaj doceniam. Już wcześniej było ciężko, teraz będę musiała dać z siebie wszystko — wyjaśniła mu, puszczając jego dłoń, żeby samej lekko dźgnąć go w brzuch. Pokręciła głową. — Ja nie chce Twojej broni. Broń jest zbyt ważna. Ja mówię o pancerzach ze zbrojowni, straciłam ponad połowę ubrań, zbroi i masek, nie mówiąc o butach — wzięła swój but, który straciła dzisiaj i przytuliła, aby zaraz potem założyć go na nogę. — Odkupienie wszystkiego będzie cholernie drogie, zwłaszcza, że pieniądze z banku w Slavit też przepadły. Więc szukam możliwości na odkucie finansowe — wyjaśniła mu z uśmiechem na ustach. — Nie jestem zła o stratę tych rzeczy, lepiej to, niż więcej ludzi z Nor. Dobrze że ratowali głównie żywych, rzeczy można dokupić przecież — dodała jeszcze.
OdpowiedzUsuńOnyx
Akane w pewnej chwili po prostu wróciła na koc by rozbawiona i rozczulona jednocześnie oglądać te ich gonitwy. Miała wrażenie, że mogłaby ich tak cały dzień obserwować. Nie zamierzała jednak tylko siedzieć, po jakiś pięciu minutach zaczęła szykować całej bandzie po jeszcze jednej kiełbasce. Wcześniej przygotowała sobie podpory przy palenisku, co by wszystkie robiły się w jednakowym czasie. Doglądała jedzenie na spokojnie, ułożyła każdemu po skibce chleba na talerzyku i gdy ekipa padła na kocyk, zaklaskała w dłonie.
OdpowiedzUsuń- No brawo! Ależ z Was dzielne szkraby! - zaśmiała się wesoło, a słysząc o gilgotkach zerwała się z miejsca by zakręcić ze trzy kółka dookoła koca. - Och nie! Tylko nie gilgotki! - uciekała przed nimi, ale w końcu i ona padła na koc, a kiedy dzieciaki doskoczyły do niej i zaczęły gilgotać to nawet nie musiała udawać rozbawienia. - Starczy, starczy! Bo mama się posika! - rzuciła ze śmiechem. - Po takiej gonitwie to trzeba odpocząć i napełnić brzuszki - oznajmiła, dalej leżąc i łapiąc kilka głębszych oddechów. Co za wieczór, co za ferajna... Buzia znowu nie mogła jej się przestać uśmiechać.
Akane
Słuchała go.
OdpowiedzUsuń— Wolałabym mniej rozpoznawalne maski — poprosiła, przechylając głowę w bok. — Teraz i tak je noszę dla niepoznaki, a nie chowania mojej pięknej twarzy — przypomniała mu, prostując się na swoim miejscu. Zdziwiła się lekko na kolejne słowa.
— A co Yensen ma do masek i pancerzy? Jak mu powiesz, że to dla mnie, już widzę jak sam znosi mi jakąś płytówkę, bo uzna, że to cholernie śmiesznie z jakiegoś powodu — zaśmiała się na tę wizję. Uśmiechnęła się do niego. — To albo sam będziesz mnie wychwalać przez godzinę — dodała jeszcze w żartach. Chociaż może to też faktycznie była dobra opcja za jej tortury niedawne.
Onyx
Zaśmiała się delikatnie. Przesunęła się do niego wyjmując z kieszeni zwykłą, prostą maskę w różowym kolorze. — No to możesz na tej zrobić kota, założę ją specjalnie dla Ciebie — puściła mu oczko. — Może nawet Fasolkom się taka spodoba jak zobaczą w niej ciocie — dodała jeszcze. Znowu się zaśmiała. — Płytówka to skrót od zbroi płytkowej. Jest ciężka i głośna. Nie pasuje do mnie. Musiałabym wszystko rozwalić i oddać do Benneta żeby zrobił z tego kilka pancerzy — wyjaśniła. Może i zdobył tutaj ciało, w Mathyr, ale faktycznie nie musiał znać każdego tutejszego terminu. Ona była jeszcze bardziej zielona w argarskich pojęciach. — Komplementy zupełnie za darmo? — zdziwiła się na początku. Zaraz jednak wzruszyła ramionami i rozłożyła się wygodnie na kozetce, zakładając ręce za głowę. Spojrzała na niego z dołu i oblizała kilka kłów. — No to czekam na te ody do moich zębów i wkurwionych oczu — uśmiechnęła się do niego.
OdpowiedzUsuńOnyx
Zabawy, jedzenie, przyśpiewki... To wszystko wyszło naprawdę świetnie. Dawno się tyle nie uśmiała, miała wrażenie, że ciepło z jej serducha rozlało się po całym ciele i ulatywało z niej nawet uszami.
OdpowiedzUsuńWidząc jak maluchy trą oczka była gotowa na powolne zbieranie się do domu, ale wtedy zza drzewa wyszedł Tony z Grimą. An nie ukrywała zaskoczenia. Gave nawet niańki załatwił? Słysząc komentarz Tonego prychnęła pod nosem w rozbawieniu, a Grima tylko to zaogniła.
- Dzięki! - rzuciła za nimi, uśmiechając się szeroko i spojrzała na Gava, który już zacierał ręce. Pchnęła go lekko w ramię. - O Ty cwaniaku! - widząc butelkę raz jeszcze się zaśmiała. - No takiego obrotu sprawy to się nie spodziewałam - przyznała szczerze i zaraz uśmiechnęła się do niego pod nosem. - To może od razu daj mi całą butelkę do ręki, co? Pójdzie szybciej - odparła dalej rozbawiona, stuknęła w szklaneczkę i razem z nim przechyliła szkło. - O kurczę, dobra! - oblizała usta. - Dziękuję - rzuciła jeszcze na jego życzenia i podstawiła naczynie. - To na drugą nóżkę i za Twoje zdrowie - poruszyła zabawnie brwiami. - Co by krzepa w rękach odeszła i dopiero z rana wróciła - dodała żartobliwym tonem.
Akane
Zaśmiała się.
OdpowiedzUsuń- Normalnie pomyślałeś o wszystkim, nawet świadków się pozbyłeś - kręciła głową w rozbawieniu. Mohe już kilka razy częstował ją nalewkami, które dostawach, cholera wie skąd. Gości w tym jego obozie było ostatnio chyba co nie miała, bo a to jakieś ciasta, a to trunki, ciągle coś nowego, zdecydowanie nie z lasu. Tej konkretnej jednak jeszcze u niego nie piła, a wyjątkowo jej podeszła. - O proszę... A macie już jakąś chwytliwą nazwę na swój produkt? - zapytała, wspominając próby nazwania trunku Lazarusa i delikatnie się przy tym śmiejąc. - No wiesz Ty co... Jesteś paskudnym Niedźwiedziem... Mógłbyś chociaż poudawać, dać nadzieję, a nie... Moja delikatna Żabia skórka zaraz się zacznie łuszczyć ze stresu... - udała, że podciąga nosem.
Akane
— Jak chcesz mam jeszcze szarą maskę w torbie — odparła zaczepnie. Przytaknęła mu ruchem głowy. — Dobrze, to w takim razie kupię Fasolkom maski. Jakieś konkretne porady, żeby z pewnością im się spodobały? — dopytała jeszcze, bo już zdążyła sobie postanowić, że jak następnym razem będzie w Argarze to przyniesie im maski, aby dostały coś od niej. Posmutniała na chwilę. — Przepraszam, że dawno nic im nie dawałam — wyznała, bo tak naprawdę od koncertu nic im nie dała ani ich nie widziała. Było jej przykro z tego powodu, ale bała się, że będzie to niestosowne, biorąc pod uwagę czego była przyczyną. — Równie dobrze od razu można wziąć kilka takich, ale tak, można to przerobić. Bennet jest bardzo zdolny w tej kwestii — odpowiedziała mu spokojnie. W zasadzie nigdy nie widziała Gava w żadnej ochronie a to też przyniosło jej do głowy pewien pomysł. — Śmieje się, bo mi dobrze — pokazała mu język. Pokręciła głową i zrobiła smutną minę. — Oj, bo zaraz mi będzie przykro. Już się nastawiłam na komplementy. Jak Ty tak możesz? Bez serca — powiedziała zaczepnie z zadziornością w oczach.
OdpowiedzUsuńOnyx
Prychnęła pod nosem i potarła swoje czoło.
OdpowiedzUsuń- Laików? Phi... Co jak co, ale już Wam trochę imprezek zorganizowałam i jakoś nie narzekaliście - pokazała mu język. - Ale przyznaję, dziś naprawdę się postarałeś, długo będę wspominać ten wieczór z ogromniastym uśmiechem na ustach - dla wygłupu rozciągnęła buzię w szerokim uśmiechu i zaraz powąchała trunek, który wlał jej do szkła. - Niedźwiedzia łapa? - uśmiechnęła się, a słysząc wyjaśnienie to nawet zaśmiała. - No, powiem Ci, że bardzo niewinna ta nazwa, ale jak przychodzi o wyjaśnienie to robi się ciekawie. Taka cicha woda z tej naleweczki - rzuciła ze śmiechem i spojrzała po tym jego wyczulonym palcu, którym ją tykał. - O ile na Twoje oko nie mogę narzekać, to te niedźwiedzie pazury śmiem posądzać o brak wyczucia i delikatności - wypiła kolejny kielonek i poruszyła zabawnie brwiami.
Akane
- No wiesz... - zacmokała, kręcąc głową. - Nie pamiętasz tych popijawek na polance przy bazie? Pierwsze kradzieże Yensenowych trunków, rzucanie do celu, ognicha i pijackie przyśpiewki? - zaśmiała się pod nosem na wspomnienie. - Raz to prawie z Ryu tańczyłeś tak się porobiliście - nawet miło to było sobie powspominać. Spojrzała po nim z rozbawieniem w oczach. - Oj masz, zdecydowanie - przyznała w temacie sklerozy. Na propozycję zagrychy kiwnęła głową. Biorąc pod uwagę alkohol, to nie był głupi pomysł. Patrzyła po nim, gdy udawał ninja i zacisnęła usta by nie roześmiać się od razu. - No, no, cóż za profesja - roześmiała się i kulnęła na koc co by się chwilę pośmiać. Rozłożyła ręce na boki i jeszcze chwilę popatrzyła w niebo. Poczuła dreszcz na plecach, gdy strzelił witką i zadowolona patrzyła jak patyczek płonie. Przekręciła się zaraz na bok co by sobie patrzeć po ognisku i samym Gavie.
OdpowiedzUsuń- No już tak nie strasz nie strasz, bo się zesrasz - rzuciła w jego stronę jakimś małym kijkiem, który miała w zasięgu ręki.
Akane
- Tu się mogę zgodzić, tak prywatnej fiesty rzeczywiście nie mam na liście swoich osiągnięć - zawtórowała mu śmiechem. - Przynajmniej będę miała kolejną rzecz, w której mogę Cię gonić, a może nawet prześcignąć - pokazała mu język. Ponownie się zaśmiała. - Oj, no mam ogromną nadzieję, że to zobaczę! - przyznała szczerze roześmiana. Obejrzała się jeszcze na swoje pośladki i lekko się po nich poklepała. - Nie rozumiem o czym mówisz, jak dla mnie to są w bardzo dobrym stanie - udała głupią i zaraz zachichotała by rzucić w jego stronę jeszcze jeden kijaszek, a po tym przeszła na czworaka obok niego by kontrolnie sprawdzić kiełbaski. - Muszę Cię pilnować, bo mi ją jeszcze po złośliwości przypalisz - dała mu pstryczka w ucho siadając sobie obok w siadzie skrzyżnym i zerkając po jego gitarze. - Całkiem nieźle Ci już idzie, może jednak te Twoja pazury mają w sobie coś niecoś z delikatności - rzuciła zaczepnie.
OdpowiedzUsuńAkane
Ciekawa faza. Rokara z Maryl miały chyba podobnie, tylko one naśladowały ich. Uśmiechnęła się delikatnie do Gava. — Czarny nie jest złym kolorem, do wszystkiego pasuje— odparła. — Nie o to chodzi. Ja ich też nawet dawno nie widziałam. Jeśli nie masz nic przeciwko, chętnie się z nimi spotkam — wyjaśniła i od razu zgodziła się na tę propozycję. Znowu się zaśmiała i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Łaskawca — mruknęła, kręcąc głową, dalej śmiejąc się cicho pod nosem. — Dziękuję za pozwolenie — pokazała mu język. Dalej się śmiała kiedy śpiewał, ruszając przy tym głową w rytmie jego śpiewania. Otworzyła nawet usta, jakby chciała się dołączyć, ale zamiast tego zakryła uszy i zamknęła buzię. To dalej wydawało się jej zbyt abstrakcyjne w jej wykonaniu - śpiewanie. Uśmiechnęła się zaraz, zabierając dłonie z uszu. — No dobrze. Jak chcesz możemy zagrać w kościanego pokera, mam ochotę na parę komplementów — zaproponowała.
Onyx
Zaśmiała się na tego liliputa.
OdpowiedzUsuń- Będę skakać z całych sił! - rzuciła, dumnie wypinając pierś. - Chociaż przyznaję, poprzeczka rzeczywiście wisi wysoko. No ale cóż, ja tam lubię wyzwania - uśmiechnęła się do niego zadziornie. Sprawdzając kiełbaskę lekko się pochyliła, ale słysząc teorię wyprostowała plecy patrząc na Gava z szerokim uśmiechem. - Twoja teoria bardzo mi odpowiada, zobaczymy jeszcze jak Ci wyjdzie w praktyce - ponownie poruszyła brwiami. - To już oceni może żabie podniebienie i żabi jęzor - oczywiście, że musiała mu go pokazać, no przecież. Trzymała w ręce szklaneczkę z trunkiem, słuchając jak gra tych kilka akordów. - Skoro tak to może sama od czasu do czasu poproszę o jakiś senny koncert do spania. Nic tak dobrze nie usypia jak cudza muzyka - rzuciła żartobliwie i sama spojrzała w płomienie. - Halo... a sobie to nie polałeś? Ktoś tu ewidentnie oszukuje - pogroziła mu palcem przed nosem, sama przechylając szkło. - No żeby taki liliput wypił więcej od Ciebie, oj, oj - posłała mu kolejny zaczepny uśmieszek.
Akane
— No to możesz się mnie spodziewać w takim razie. Groszka też chętnie poznam. Mam trochę doświadczenia z kociakami przez Ji'zzargo — uśmiechnęła się do niego. Co prawda dorosły, sarkastyczny kocur nie stał pewnie nawet w tej samej linii co małe pół-kocie, ale mimo wszystko chciała go poznać i zobaczyć te dwie, małe, urocze Fasole. Zaśmiała się, siadając na pośladkach. Klasnęła mu kilka razy na ukłon.
OdpowiedzUsuń— Uważaj, bo od tego cukru Cię zmuli jeszcze, a potem po rzyganiu kto wie czy Ci zostanie ten śliczny uśmieszek — odpowiedziała, przechylając się delikatnie w jego stronę. Pokazała mu język i wróciła do swojej poprzedniej pozycji. — Dosyć łatwo, nawet ja rozumiem zasady, a niektórzy mówią, że jestem całkiem głupia — zagaiła, sięgając do swojego plecaka. Wyciągnęła z niego dwa zestawy kości. — Rzucasz takim zestawem — pokazała mu jeden z nich. — Każdy gracz ma dwie próby i wygrywa najwyższy wynik. Para, potem dwie pary, trójka, potem mamy mały strit, czyli jak masz razem od 1 do 5, duży strit od 2 do 6, full czyli jedna para i trójka, kareta czyli 4 kości o tej samej wartości i na samym końcu czyli 5 kości o tej samej wartości. Tak naprawdę nie musisz nawet pamiętać zasad żeby zagrać, bo mogę przypominać na bieżąco, a ty po prostu rzucasz kościami — wyjaśniła. — A kto wie, może teraz ja obrosne w piórka i oboje będziemy rzygać od cukru — zaśmiała się.
Onyx
Prychnęła na ten jego chwyt i nawet lekko się opluła przez to, że trzymał język. Schowała go do buzi i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nawet mój język musisz nieprzychylnie skomentować - rzuciła żartobliwym tonem i uśmiechnęła się pod nosem. Przyjęła kiełbaskę, wdzięcznie kiwając głową i delikatnie ją przełamała w połowie, co by szybciej ostygła. Przytaknęła na to jego "zobaczymy", podmuchała trochę jedzenie i zaraz wzięła kęsa.
- Nie - zaśmiała się lekko. - Możesz się po prostu walnąć i słuchać, nie myślisz o krokach, o doborze utworu, tylko sobie leniwie słuchasz. Jak tyle czasu poświęca się na śpiewanie dla innych to miło jest czasem posłuchać takiego prywatnego koncertu - przyznała z szerszym uśmiechem. Spojrzała zaraz krytycznym okiem po jego naczynku i zrobiła średnio zadowoloną minę. - Halo, halo! Czym Ty mnie tu planujesz bić, że mam być aż tak obolała, co? - tym razem opróżniła połowę szklaneczki, co by mieć zawartość na dwa razy.
Akane
Na to całe podsunięcie nogi Mohe zaśmiał się głośno.
OdpowiedzUsuń- Zabieraj tą girę! - odsunął jego nogę od siebie, ale nie przestawał się śmiać. - Ja mam gdzie i z kim używać - zarechotał rozbawiony i spojrzał po Gavie, gdy ten pieścił własną nogę, a gdy usłyszał, że ten ma teorię do sprawdzania to już czuł, że będzie grubo. - A weź spierdalaj! To działa tylko z rodzicami i ukochanymi! Ze mną na żadną z tych relacji nie masz co liczyć - ponownie się roześmiał i rzucił mu grożące spojrzenie. - Podsuń tą szpytę raz jeszcze, a Ci bo ałka poleję naleweczką i będę z uśmiechem patrzył jak odtańcowujesz Manade - uśmiechnął się pod nosem.
Mohe
Podpowiedzieć coś względem Groszka? Zastanowiła się przez chwilę. Ji'zzargo był raczej gadułą, rzadko kiedy musiała ciągnąć go o cokolwiek za język. W końcu jego praca go do tego niejako zmuszała.
OdpowiedzUsuń— U Ji'zzargo działa delikatnie równomierne gładzenie uszu i świeża ryba z grilla. Zawsze rozwiązuje mu język — wyjaśniła. Rada nie była najlepsza względem przestraszonego dziecka? Może i tak, ale skąd mogła wiedzieć jak zajmować się maluchami. To akurat była czarna magia.
— Taki to pożyje, zazdroszczę — odpowiedziała po prostu uśmiechając się do niego zaczepnie. Ona zdecydowanie nie miała takiego zaplecza, więc zdecydowanie była mniej odporna na wszystkie cukry. Pokręciła głową. Podeszła za nim, usiadła po turecku na jednym z mebli, gdzie szukał kartek i czegoś do pisania.
— W kości nie da się kantować, ale pisz — dotknęła go palcem w czoło, a drugą ręką kartki, powtarzając kolejność wyników i jak wygrywały. — No i te dwie próby to oczywiście możesz a nie musisz drugi raz i możesz tyle kości ile chcesz. Całkiem proste, co? — zapytała, uśmiechając się do niego.
Onyx
— Tylko głaszcz z czułością i powoli, uszy są wrażliwe bardzo u nich, ale jak trafisz w to idealne miejsce to się rozpływa i mówi wszystko — wyjaśniła, przekładając wszystko bardziej na sprawę swojego własnego kociego przyjaciela. Dotknęła delikatnie ucha Gava i przejechała delikatnie palcem małe, powolne kółeczka — A to ulubiona technika mojego kota — wyjaśniła, zabierając rękę. Zaśmiała się i spojrzała po Gavie.
OdpowiedzUsuń— No tak, zawsze mogę kłamać już teraz i źle wyjaśniać Ci zasady. Pytanie czy mi ufasz — odparła, wstając na równe nogi. Wyminęła go, aby wyjąć z plecaka oba zestawy kości, które rozłożyła na stole w pokoju. Wyjęła też swoje stalowe bełty, które miały zrobić za granicę planszy do rzucania kością i sama zajęła swoje miejsce. — Jak taki ostrożny jesteś to możesz też kości sprawdzić i sobie wybrać — uśmiechnęła się do niego, opierając o blat stołu. Kości były proste, czarno - biało, ale liczby były wydrążone normalnie zamiast w formie oczek.
Onyx
Nie spodziewała się, że nadstawi jeszcze drugie ucho, ale nie oponowała i drugie uszko też pogłaskała, tak żeby mógł się wczuć w to jaką przyjemność powinien dawać maluchowi, żeby się otworzył. Myślała że o to właśnie chodzi, więc zdziwiła się, kiedy uznał, że sama będzie tego próbować na Groszku. Uśmiechnęła się do niego. — Jasne, mogę też mu zrobić rybę jak chcesz — zaproponowała jeszcze. Kiedy już oboje siedzieli już przy stole sama wzięła kości, które zostały i kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń— Jasne, zasady są na piśmie, więc nie będzie problemu z ogłoszeniem zwycięzcy — odpowiedziała mu, przygotowując kości do rzutu. Dmuchnęła jeszcze na nie przez dziurę w pięści, gdzie je trzymała na szczęście, aż w końcu rzuciła na stół.
— Ha! Patrz i płacz — spojrzała na wynik zadowolona.
Onyx
— No to mamy coś wspólnego z Groszkiem — odparła. Sama w końcu była wiernym mięsożercą. Była zadowolona z wyniku. Piątki to jednak było całkiem wysoko. — Przerzucam, ale najpierw raz ja, potem ty, potem ja i ty i dana gra się kończy — wyjaśniła, bo w zasadzie zapomniała powiedzieć jakie są kolejki. Odłożyła swoje kości z planszy, ale dalej na widoku, żeby nie było wątpliwości co do tego co wypadło za pierwszym razem.
OdpowiedzUsuńOnyx
OdpowiedzUsuńGra faktycznie może i była całkiem szybka, ale przecież można było ją powtarzać w nieskończoność w zależności od tego o co się grało. Gdy zobaczyła dużego strita spojrzała kilka razy z niedowierzaniem to na Gava to na kości. Wstała na równe nogi.
— Może to Ty kantujesz? — zapytała uważnie mu się przyglądając. A miała taki dobry start. Przecież prawie nigdy nie dochodziło się uczciwie do stritów. Mimo wszystko wzięła swoje trzy kości i jeszcze raz je przerzuciła. I nic nie wyszło. Usiadła na powrót na swoim krześle. — No ja pierdole… — mruknęła, zabierając je z planszy. — Hmm… ja zazwyczaj nie liczyłam punktów na dwie osoby. Wygrana albo przegrana, ale tak za pierwszy szła 20 — zgodziła się z nim.
Onyx
— Patrzę na Twoje ręce, Cwaniaczku — ostrzegła go jeszcze, mrużąc lekko oczy. — No to masz niesamowitego farta jak na pierwszy raz — rzuciła jeszcze, układając się tak, aby uważnie obserwować jego kości. Przytaknęła mu na słowa, o tym, że następnym razem będzie lepiej. A potem cholernik wyrzucił pokera z szóstek. PIEPRZONYCH SZÓSTEK! Zacisnęła dłonie na stole. Jak to w ogóle było możliwe. — Widzę! — powtórzyła po nim. — Pierwszy, kurwa, raz — zaśmiała się, chociaż po jej minie można było łatwo wywoniskować, że jest zwyczajnie wściekła, że przegrywa grę, którą sama zaproponowała po komplementy. — Gratulacje — wymamrotała, chociaż miała ochotę powiedzieć mu, że może sobie te kości po prostu wsadzić. Poczekała aż zabierze te pieprzone kości i sama wyrzuciła dużego strita.
OdpowiedzUsuń— Jest lepiej, ale dalej chujowo — powiedziała, zanim sam zdążył cokolwiek skomentować. Nie no. Teraz mu nie odpuści. Musi wygrać. — Rzucaj — spojrzała po nim poważnie, zabierając swoje kości ze stołu.
Onyx
— No widzę, niestety nie jestem ślepa, Farciarzu — odpowiedziała, patrząc niechętnie jak dalej zapisuje punkty. Miała to wygrać. Wiedziała, że to gra losowa, ale naprawdę liczyła, że będzie miała większe szczęście, skoro ona wiedziała czego chce za wygraną w tej grze. — Yhym. — mruknęła na swoje kości. Nawet jeśli ten wynik było o wiele, wiele lepszy to i tak nic jej nie dawał na ten moment. Śpiewanie? Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Jeszcze nie — odpowiedziała. Wzięła wdech. — Nieważne, dobra, niech będzie. Nie ma to w zasadzie różnicy. W końcu to się miało stać — mruknęła o wiele ciszej, szykując się do swojego rzutu kośćmi. I tak nie miała zamiaru pozwolić mu na tak łatwą wygraną. Musiała go wreszcie pokonać. Kolejny duży strit. No dobra. Była mała szansa, że go przebije. Uśmiechnęła się lekko. A potem jeszcze szerzej, kiedy on miał w końcu gorszy wynik. Usiadła wygodniej.
— No dobra. Nareszcie jakaś sprawiedliwość. Przerzucasz? — zapytała zadowolona z siebie, bo ona nie miała zamiaru przerzucać swoich kości. A potem cholernik ją znowu przerzucił. — No to jest już kpina. Na pewno żaden duch Ci nie pomaga? — rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając winnych.
Onyx
I niby jak miała to skontrolować. Nie znała się na zdolnościach tych duchów. Mogła jedynie obserwować ich ruchy, kiedy te wszystkie bezbarwne postaci ukazały się jej oczom. Poczuła się lepiej, że w tym czasie Gave trzyma ją za rękę. Ciężko się było do tego przyzwyczaić, zwłaszcza, że zawsze miała gdzieś z tyłu głowy, że któryś z nich mógł być jej ofiarą. Kto wie, może nawet jeden z jej strażników. Nie miała pojęcia, że kobieta duch jest jej matką, nie zwracała na nią uwagi, bo trzymała się najdalej od stołu. I skąd niby mogła wiedzieć, że Gave wymyślił sobie, aby jej własna matka miała na nią oko? Patrzyła po prostu jak uczciwie wyrzuca pokera z piątek. W ten sposób nigdy z nim nie wygra. Może te kości jednak były jakieś lewe? Ciągle skubany nimi wygrywał.
OdpowiedzUsuń— To prawda, jest zajebista, jak się wygrywa — zgodziła się z nim, tłumiąc swoją własną irytację. Została ostatnia szansa, aby mogła wyjść z tego z podniesioną piersią. — No dobra, to jak gra jest taka zajebista i tak dobrze Ci idzie to co powiesz na vabank? Wszystko albo nic? Ostatnia runda po zamianie kości, która o wszystkim decyduje? — zaproponowała.
Onyx
Na jego zaproszenie uśmiechnęła się do niego pogodnie.
OdpowiedzUsuń- Bardzo chętnie. Kiedy masz kolejną sceniczną zmianę? - zapytała, bo rzeczywiście możliwość obserwowania jak zabawia towarzystwo brzmiało bardzo kusząco. - Może co nieco podpatrzę z Twoich występów - dodała, puszczając mu oko. - O tak, dziś koncert był genialny, chociaż zdecydowanie należał do tych pobudzających - przyznała z uśmiechem. Słysząc jego ambitny plan na te całe strzały prychnęła pod nosem. - No chyba sobie żartujesz... Zdecydowanie masz sklerozę - zacmokała i pokręciła głową. - Jaką dłonią? Nie ma mowy... To będzie zbyt podniecające - oznajmiła i pokazała mu język, a na poklepanie głowy dźgnęła go w bok. - Uważaj, bo jak przyjdzie odwet to Ci nawet duchy nie pomogą w doprowadzeniu do ładu tego tupecika - również poruszyła zabawnie brwiami. - Och, akurat z tym dbaniem to się wywiązujesz aż nadto - spojrzała mu w oczy. - Nie żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało.
Akane
Kiwnęła głową na jego plany.
OdpowiedzUsuń- No i świetnie, na pewno któregoś dnia się pojawię. Może zamienię się z Natem i wezmę jego dzionek za barem - pomyślała na głos. Sama również nie zamierzała być niczyją utrzymanką, nie chciała też gwiazdorzyć. Jasne, dawała występy ale często w między czasie obsługiwała i gości, czy ścierała stoliki. Ważne, że zawsze coś było w sakiewce. Uśmiechnęła się na jego podziękowania i stuknęła z nim szklaneczki co by zaraz przechylić swoją. - Wolałabym nie - przyznała. Jej serce już i tak dziś miało za sobą chyba z naście fikołków, kolejnych wolała sobie oszczędzić. - Hej! Tego nie było w umowie! - zaznaczyła i zaśmiała się na te hardkorowe pasy, w odruchu łapiąc się lekko jego koszuli, gdy ich podniósł. - Osobiście uważam, że to dość niesprawiedliwe, już ja Cię znam, spierzesz mi tyłek, a potem będziesz udawał, że nic nie zaszło i że dalej mam zaległe klapsy z osiemnastki - pogroziła mu palcem przed nosem i zaraz wystawiła mały palec. - Jak mam wystawiać tyłek to proszę mi obiecać na paluszek, że nie będziesz przed nikim ukrywał wymierzonych osiemnastkowych klapsów - patrzyła po nim z rozbawieniem w oczach.
Akane
Mohe uśmiechnął się do Gava zadziornie i sięgnął po nóż zza swojego pasa. - To zawsze idzie zmienić - poruszył zabawnie brwiami, a kiedy podsunięto mu naczynie to polał i sobie, i jemu. Po zjedzeniu kawałka Alca sam sięgnął sobie po suszone mięsko i zadowolony kiwnął głową. - Trzeba przyznać, że nieźle się tu urządziliście. Zwierza pod dostatkiem, jak nie tu to na sąsiednich wyspach, ryb dookoła pełno, słodka woda jest... A i o podbicie wyspy nie tak łatwo - przyznał, kiwając głową. - Dodając do tego Wasze wrodzone zdolności to muszę przyznać, że solidni z Was sojusznicy dla tutejszych nacji - stwierdził sobie luźno.
OdpowiedzUsuńMohe
— Chujowo. Nieprawdopodobnie. Wal się — odpowiedziała na jego zadowolenie. Sama była po prostu wściekła, że kości tak bardzo ją w tym momencie, cóż, ruchały. Nie miała żadnych szans. Nawet jak udało się jej wyrzucić pokera, to on musiał go przebić swoim własnym. Cholernik w czepku urodzony. Poza tą grą więcej z nim w kości nie gra. To już wiedziała na pewno. Chyba, że będzie pewna, że może się odegrać.
OdpowiedzUsuń— Vabank — powtórzyła, nieco się uśmiechając. Nie miała już innej deski ratunku. Nawet jakby zagrali jeszcze kilkanaście rund i tak nie odrobi swoich punktów. Zaśmiała się lekko. 30 minut to i tak więcej niż łącznie dostała w życiu poza seksem, więc i tak całkiem sporo.
— Dobra — wyciągnęła rękę, aby oficjalnie zamknąć zakładać. Wzięła jego kości i zamknęła oczy. — No to teraz albo nigdy — westchnęła, szykując się do rzutu. — No to za honor przestępcy — dodała, rzucając kośćmi. Wyszedł jej full. Trzy piątki i dwie trójki. Wszystko na razie stało na tym maleństwie. Spojrzała na Gava. — No to teraz Ty, Koteczku — dodała, obserwując czy ma jakąś szansę na wyjście z tej gry z godnością.
Onyx
Zaśmiała się lekko.
OdpowiedzUsuń- Akurat one to mnie gówno obchodzą - przyznała z rozbawieniem. Uśmiechnęła się pod nosem na porównanie Natana z ojcem. - Całe szczęście, już się w życiu naoglądałam majtek rozwieszonych na płocie od psychofanek tatusia. Starczy mu - dodała by zaraz przystanąć przy drzewie, ale nie zwracała się jeszcze w stronę pnia, trwała bliżej Gava. - Tak na pewno nikt nie lubi... - westchnęła ciężko, a jego przytulenie dość swobodnie przyjęła. - No dobra, dobra... - mruknęła, pozwalając by ją ustawił i kiedy już stała oparta o pień to lekko przymknęła oczy. Nie sądziła, że będzie bił mocno, stawiała, że może wejść kilka mocniejszych smagnięć, ale wątpiła by się wyżywał. Uśmiechnęła się na tą obietnicę, właściwie to nie specjalnie jej na niej zależało, ale skoro już ją trzymał przy sobie to miała ochotę w tamtej chwili nieco przedłużyć ten czas. Pierwsze uderzenie było bardzo delikatne, a gdy rzucił pomysł z dobrym wspomnieniem to obejrzała się na niego z uśmiechem. - Ej, fajne to... Tylko nie pędź z tymi ciosami, daj pomyśleć - poprosiła. - Raz... Poznanie Nika, bo wtedy nie wiedziałam, że to mój tata - tu akurat myśleć długo nie musiała, to było właściwie jedno z jej pierwszych fajniejszych wspomnień.
Akane
- A to na pewno, chociaż w zestawieniu Morgana, Shiya to na pierwszy rzut oka zdecydowanie bardziej uważałabym na Morganę - przyznała z lekkim śmiechem. - Też w końcu pracuje razem z Natem, chociaż jest bardziej z doskoku, więc może rzeczywiście panienki korzystają - przyznała. Shi wyglądała na dość pogodną, no i taka była, dopiero gdy ktoś jej podpadł to pokazywała pazur. Mor z kolei często sprawiała wrażenie takiej, która rozcina ci gardło i idzie dalej, roznieść zamówienia do stolika. Uśmiechnęła się w myślach na to porównanie.
OdpowiedzUsuń- Wtedy mieliśmy go za znajdę, znaczy... Ja miałam... Vera wiedziała kim jest. Miał takie specyficzne spojrzenie, gdy udawał, że nie podoba mu się coś, co tak naprawdę się podobało... - dodała do swojego wspomnienia i sama się na nie mocniej uśmiechnęła. Zaraz jednak przyszło drugie uderzenie i na to już delikatnie syknęła. Poczuła lekki dreszcz przy plecach, ale skupiła się na wspomnieniach. - Zabawy u wujka Shiro w barze. Wtedy byłam już pod okiem Nikla w Argarze. Jak musiał gdzieś iść to zostawiał mnie u Shiro w barze, a ja... - tu się lekko zaśmiała - bawiłam się pod czujnym okiem mafiozo - pokręciła głową wspominając to całe szemrane towarzystwo. - Bardzo chętnie słuchali moich opowieści czy szalonych interpretacji rysunków, których wtedy tworzyłam dość wiele - przyznała z uśmiechem.
Akane
Już myślała, że znowu przegrała, kiedy wyrzucił tego swojego pokera. Ile jedna osoba mogła mieć farta? Co on? Spał na 4-listnych koniczynach? Zaraz po prostu rozwali ten stół i głupie kości. Wzięła głęboki wdech. Teraz albo nigdy. Ostatnia szansa. Musiała zachować spokój. Jak w trudnej walce. Spojrzała po swoich kościach. Szybko policzyła swoje szanse - na tyle na ile znała się na matematyce. Przerzuciła swoje piątki, które cudownie zmieniły się w trójki. Poker trójek.
OdpowiedzUsuń— Tak! — krzyknęła zadowolona, stając na równe nogi. Usiadła zaraz i spojrzała dumnie po Gavie. Uśmiechnęła się do niego. Nareszcie coś jej w końcu wyszło. — Słucham — powiedziała, rozsiadając się wygodnie na krześle. Nie spodziewała się, że tak po prostu wyleci do niej z falą komplementów. Ona w końcu szukałaby jakiegoś sposobu na obejście zasad, bo byłoby to zbyt zawstydzające. Zresztą to co mówił też przyprawiało ją na swój sposób o dreszcze, przyjemne, ale jednak dreszcze. Poprawiła włosy, zasłaniając uszy, gdyby te miały się zrobić czerwone. Cholera jasna nie spodziewała się tylu komplementów. Pokręciła na koniec głową.
— Cieszę się, że wygrywasz, ale sama chciałam wygrać — zauważyła. — Masz cholernego farta i złote ręce do kości. Musisz kiedyś zagrać w Norach, pewnie ograsz niejednego. Cieszę się, że dobrze Ci poszło w tej grze. Gratuluje przewagi punktowej, ale wiesz, konkurencja to jednak konkurencja — wyjaśniła.
Onyx
Grima wydęła usta lekko obruszona.
OdpowiedzUsuń- Ale z Ciebie babiarz… - bąknęła pod nosem i zaraz pokręciła głową. – To wcale nie jest dobra podpórka do rozmowy – nie zgodziła się, dalej kręcąc głową. – To kusi na mizianie, a mizianie nie jest dla wszystkich. Powinno być dla wyjątkowej osoby, co by inne sobie za dużo nie myślały – oznajmiła dalej obruszona. Sama dostała po uszach za podobne podkładanie się. Mimo tego drobnego foszka pozwoliła się objąć i jeszcze raz przytaknęła mu głową. – Tak, nie ma dokuczania Kevusi, wygląda troszkę inaczej, ale to przecież nie znaczy, że cała jest jakaś inna i nie fajna… - zaznaczyła. – Trzeba dzieci uczyć, że tak nie wolno patrzeć na innych, bo potem rosną takie Peruny… - dodała.
Grima
Mohe tak jak szybko wyjął, tak i szybko schował nóż. Nie zamierzał mimo wszystko ani ranić Gava, ani marnować alkoholu.
OdpowiedzUsuń- Fala? Z tego co widziałem to macie nawet na taką ewentualność dość ciekawe zabezpieczenia - przyznał. Słyszał też o sojuszu Argaru z Heim, więc osobiście wątpił by taka fala rzeczywiście jakoś wielce im zagrażała, ale przecież mógł się mylić. O polityce to on nie wiedział zbyt wiele. Sam wypił cały kieliszek i przytaknął mu głową. - Biorąc pod uwagę umiejętności to nie powiedziałbym, że taki nieliczni - zaśmiał się, bo rzeczywiście jednego Argarczyka spokojnie można było liczyć jako kilka osób. Zaśmiał się przy wzmiance o rozmnażaniu. - Ach więc to jest wasz sposób na przejęcie władzy, zasypiecie nas purchlętami - zarechotał, jednak słysząc ostrzeżenie nieco spoważniał. - Hm? Argarki są bardzo płodne? - zapytał. W sumie... Dzieci było tu wiele, widział co najmniej kilka par bliźniąt, znał Fasolki od Gava i Akane... Cholera... - Ale chyba się zabezpieczają, nie? - rzucił. W końcu to była dość postępowa rasa, a i w Mathyr zabezpieczenia były dość popularne.
Mohe
- Racja - przyznała co do Morgany. Dziewczyna rzeczywiście starała się troche ten swój mur ukruszyć. Na wzmiankę o Satoru sama się chwilę zastanowiła.
OdpowiedzUsuń- W sumie... Chociaż jego nie kojarzę, ale przecież nie wszystkich członków widywałam - przyznała z lekkim śmiechem, ale zaraz zacisnęła lekko usta i oparła czoło o pień drzewa. Cholera... Wypuściła spokojniej powietrze. Wspomnienia, skup się na wspomnieniach. - Tamtych już nie mam, nie wpadły tu ze mną, ale... Mam kilka nowych, jak będziesz chciał to Ci pokażę - oznajmiła, jednak została z czołem przy pniu. - Trzy to poznanie Ryu i Tonego - przyznała z uśmiechem. - Fajnie było znaleźć się w jakiejś małej paczce, tym bardziej, że w szkole mocno mi dokuczano i byłam świeżo po kłótni z Yumim, a ta zakończyła naszą przyjacielską relację. Chłopaki przyszli mi wtedy z pomocą - uśmiechnęła się ciepło na to wspomnienie. Zdecydowanie było to fajne wspomnienie.
Akane
Darcy przytaknęła głową na jego słowa.
OdpowiedzUsuń– Jeśli kiedyś będę się martwić o stan jego życia to zaufaj mi, że się zgłoszę nawet w środku nocy. Będę Ci stać jak sroka nad łóżkiem — zaśmiała się, wyciągając się wygodnie na krześle. Uważnie obserwowała jak gotuje lecze, jakie dodaje przyprawy, tak aby mogła w głowie to porównać sobie ze swoim przepisem i zanotować ewentualne lepsze pomysły względem dania. Zaśmiała się lekko, gdy zapytał co znaczy bumelowanie.
— Wybacz, po prostu cieszy mnie, że w końcu Ty nie znasz jakiegoś polskiego słówka — wyjaśniła, żeby zaraz nie pomyślał, że się z niego przypadkiem nabija. — Bumelowanie to to samo co bimbanie, czyli opierdzielanie się w wesołym stylu — wyjaśniła i posłała ciepły uśmiech.
Darcy
Przytaknęła mu lekko głową na stwierdzenie co do paczki, a przy kolejnym uderzeniu poczuła lekki dreszcz na plecach, starała się jednak przy tym dość spokojnie oddychać. Kiedy pochylił się nad uchem i szeptał dreszcz ponownie przeszedł przez ciało, jednak An uśmiechnęła się pod nosem. Jej ciało zawsze mocno na niego reagowało, więc dla niej nie było to nic nowego, chociaż rozmasowywanie pośladków nieco utrudniało skupienie. Zerknęła na chłopaka, nadal z czołem przy pniu.
OdpowiedzUsuń- Najwyraźniej niektóre niedźwiedzie łapy dość szybko zwalają z nóg - rzuciła w żartobliwym tonie. - Dam radę - zapewniła jeszcze i oparła dłonie o pień, lekko odsuwając od niego czoło. Chrząknęła lekko. - A wiec cztery to poznanie Natana - uśmiechnęła się pod nosem. - Trochę jak w komedii, wszedł tata i rzucił coś w stylu, Akane, to Twój brat, Natanie, a to siostra Twoja - zaśmiała się i pokręciła lekko głową. - A my to tak po prostu zaakceptowaliśmy i właściwie od razu zaczęliśmy się dogadywać - dodała rozciągając usta w nieco szerszym uśmiechu.
Akane
Zaśmiała się szczerze i uśmiechnęła w jego stronę zaczepnie. Uniosła delikatnie brodę i pokazała mu na chwilę język.
OdpowiedzUsuń— Na tym polega hazard, Koteczku. Technicznie rzecz ujmując wygrywałeś, a potem poszedłeś we wszystko albo nic. Nie wiem czy z litości, czy za bardzo uwierzyłeś szczęściu, ale dzięki za okazję na odkucie się — odpowiedziała, zabierając swoją broń. Nie była im już potrzebna. Ona na drugą rundę nie da się już namówić. Próbowała słuchać tych komplementów, ale z każdym kolejnym było coraz gorzej. Było jej ciepło w sercu. Nigdy w życiu nie słyszała na raz tylu miłych rzeczy. W żadnej pieprzonej sytuacji. Naprawdę poleciał. Myślała, że będzie bardziej… inny? W tych komplementach. A one po prostu zdawały się szczere i cholernie przyjemne.
— Dobra, bo ja nie mam dzieci. Porzygam się zaraz od cukru — poprosiła, chcąc sięgnąć do uszu, ale zatrzymała się, pamiętając jego poprzednie słowa. Zmarszczyła brwi. — To nie od tego co myślisz — rzuciła jeszcze, zabierając ręce jak najdalej od swojej głowy. Mimo wszystko miała ochotę zasłonić te pierdolone uszy w tym momencie.
Onyx
- Nie wiem czy na każdego zadziała, ale pewnie sam sprawdzisz - odpowiedziała odwracając od niego wzrok i przytakując głową. - Pytania przyszły z czasem, ale nie tak żeby się nimi zasypywać - przyznała i wzięła głęboki wdech co by przymknąć oczy i skupić się na wspomnieniach. Uśmiechnęła się lekko na jego kojące głaskanie. - Dzięki - szepnęła cicho i na kolejne dwa klapsy zacisnęła delikatnie usta by zaraz powoli wypuścić powietrze. - To tu jest moment, gdy nie kontrolując swoich mocy weszłam do głowy Ryu i pokazałam mu najgorszą chwilę z jego życia. Okazał się nią wypadek, w którym brał udział... w którym zginęli jego rodzice... Myślałam, że będzie wściekły, wszyscy zawsze się o to gniewali, bali się mnie, a Ryu mi podziękował i mnie przytulił... Bo dzięki mnie przypomniał sobie twarze rodziców, których nie pamiętał. Wtedy pierwszy raz zaczęłam patrzeć na swoje umiejętności jak na coś dobrego - przyznała z kolejnym uśmiechem. - Zestawie to z trochę mniej znaczącym, ale dobrze wspominam piknik na dachu z Gavinem. Wtedy dopiero się poznawaliśmy i naprawdę fajnie mi się z nim rozmawiało - dodała drugie wspomnienie, dwa klapsy to i dwa wspomnienia. Wyprostowała się na chwilę i lekko pomasowała swój tyłek. Spojrzała po Gavie i przyjęła kielonek. Jej oczy delikatnie się szkliły, mimo wszystko miło było sobie te dobre chwile powspominać. - Oj Ty lepiej już dziś zacznij nacierać dupę cebulą - pogroziła mu jeszcze uśmiechając się pod nosem i przechyliła szkło. - Dziękuję - chuchnęła w powietrze, podskoczyła dwa razy i wróciła do podpierania drzewa. - Gotowa - rzuciła i nabrała powietrza w płuca. Wspomnienia, chodzi tylko o wspomnienia.
OdpowiedzUsuńAkane
Zaśmiała się widząc jego nagłą zmianę nastroju. Nie spodziewała się tego.
OdpowiedzUsuń— Weź przestań… — poprosiła, śmiejąc się. Wstała na równe nogi, biorąc od niego drewnianą łyżkę, a drugą ręką złapała go za ramię, żeby podnieść go na równe nogi. — Karę to dostaniesz jak się tak płaszczyć będziesz. Nie wyglądasz mi na płaszczkę, skrzeli Ci brakuje — zauważyła jeszcze, machając mu łyżką przed nosem. — Ale poważnie, nie rób tak. Nie lubię tego. W Phyonix takie poniżanie się źle się kojarzy — wyjaśniła. — Skończyłeś leczo, czy po prostu masz przerwę na wygłupy? — dopytała odchodząc od niego z łyżką, na wypadek, gdyby miał ochotę wymierzyć sobie kolejne kary cielesne.
Darcy
Kiedy Gave ją przytulił to przedłużyła odrobinę tę chwilę. Brakowało jej tego, jego bliskości... Odsunęła się po chwili i pokręciła głową, szybko wracając do pozycji przy drzewie. Tam nabrała kilku kolejnych uspokajających oddechów i zaśmiała się delikatnie. - W sumie racja - zerknęła na niego z nieco zaczepnym uśmiechem - szkoda cebuli - pokazała mu język i poprawiła nieco pozycję by znowu zamknąć oczy. - Na pewno, dawaj, dawaj... Jak będzie za dużo to powiem - odpowiedziała.
OdpowiedzUsuńAkane
No tak. Dla niego może i nie, ale ona sama teraz czuła się po prostu zbyt dziwnie. I nawet nie wiedziała co ma mu jeszcze powiedzieć, żeby przestał. To zdawało się zbyt nienaturalne. Jak można było tak łatwo mówić o kimś tyle dobrych słów? Westchnęła, kładąc zrezygnowana głowę na stole. Spojrzała na niego błagalnie.
OdpowiedzUsuń— No widzisz, 10 minut jest aż pod korek — powiedziała cicho. Pokręciła głową w proteście. — Nie jest niewygodne — zaprotestowała, wracając do normalnej pozycji. — W jednych rzeczach jesteśmy cholernie podobni, w innych różni, ale nie przeszkadza mi to. Czasami na siebie po prostu pokrzyczymy. Nie uważam, żeby to było coś wielkiego. Nie chciałabym też żebyś w mojej obecności był kimś innym. Polubiłam też tę irytującą stronę Ciebie. Byłoby dziwnie, gdybyś nagle był inny — wyjaśniła. Zaśmiała się. — I miałabym się przestać z Tobą kłócić? A puls kto by nam wtedy nawzajem podnosił? Raz na jakiś czas to zdrowe — odpowiedziała mu zaczepnie na ostatnie słowa.
Onyx
To, że klepnął ją niżej wcale nie pomagało, raczej przeciwnie, ale mimo to skupiała myśli na wspomnieniach, nie odchodząc za bardzo w te zbereźne rejony. - Siedem to czas, kiedy z całą bandą wylądowaliśmy w Lustrze, w krainie fantazji. W końcu mieliśmy dłuższą chwilę wytchnienia, no i udało się trochę bardziej umocnić więzi. Miałam tam swój pierwszy babski wieczór i ogólnie miło spędziliśmy czas z całą ekipą - przyznała po czym otworzyła oczy i obróciła głowę z stroną Gava. - Nie martw się tak o mnie, potrafię znieść dużo więcej niż klapsy w tyłek, na pewno Ci powiem gdyby za bardzo mnie bolało - odwróciła od niego wzrok - Ból akurat nie jest problemem, nic złego mi nie robisz... - dodała gotowa przyjąć kolejne uderzenie.
OdpowiedzUsuńAkane
Uśmiechnęła się lekko pod nosem i spojrzała po Gavie wymownie.
OdpowiedzUsuń- Oj byłeś - przyznała, przytakując głową. Na ósmego klapsa zacisnęła lekko zęby, a słysząc komentarz odrobinę posmutniała. No tak... martwi. Tym razem nie podzieliła się wspomnieniem. Po prostu spojrzała za nim i powoli odsunęła się od drzewa. Szczerze wątpiła, że dokończą to całe oklepywanie. Ruszyła na koc i usiadła na nim by zaraz przyjąć kieliszek i przechylić na raz. Poczuła lekkie pieczenie pod powiekami.
- Gave, przepraszam, ale ja już przestaję się łudzić - przyznała. - Nie umiem się z Tobą przyjaźnić... Jesteś dla mnie zbyt ważny... Cholernie ważny... - poczuła łzę przy policzku i spojrzała chłopakowi w oczy. - Nie rozumiem Cię, urządzasz mi moje wymarzone wieczory, co rusz pokazujesz, że Ci zależy, mówisz o kolejnym dziecku z pełną powagą, a nawet nie chcesz ze mną być... Nie rozumiem Gave... Błagam wytłumacz mi to, bo ja już nic nie rozumiem... Czy Ty wszystkim swoim przyjaciółkom proponujesz ciążę dla ich bezpieczeństwa, czy o co chodzi?!?
Akane
Westchnęła i wzruszyła ramionami. Ona uważała, że ton głosu akurat w kłótniach był drugorzędny, ważniejsze jest co się mówiło. A jemu i tak chyba nie chodziło tylko o nich. Wstała na równe nogi i podeszła do niego. Oparła się pośladkami o stół i spojrzała na niego spokojnie.
OdpowiedzUsuń— Nie jesteś niewydarzony — zaprotestowała, patrząc mu w oczy. Złapała go delikatnie za podbródek, żeby uśmiechnąć się w jego stronę. — Nie byłoby lepiej. Gdyby nie Ty, nie otworzyła bym się na innych, nie miałabym teraz brata czy nowych przyjaciół. Byłabym sama i dalej wiecznie goniła za ojcem. Masz trudny charakter, ale to nie zmienia faktu, że ja też wolę Cię żywego. Z kłótniami czy bez, dalej nie zmieniłam o Tobie zdanie — wyjaśniła, puszczając go.
Onyx
Akane zacisnęła lekko usta.
OdpowiedzUsuń- Jaki to ma niby sens Gave? Chcesz mieć ze mną dziecko, ale związek to za wiele? Mówię Ci o tym jak chcę by wyglądała moja kolejna ciąża, a Ty dalej o niej gadasz w kontekście, że ciąża będzie... - pokręciła głową. - Dlaczego Ty tak uparcie patrzysz na to przez pryzmat tego jak było? Przecież wiemy co było źle, dlaczego uważasz, że będzie tak samo? Przecież już się zmieniamy, a Ty gadasz jakby zupełnie nic się nie zmieniło - spuściła głowę i westchnęła ciężko. - Jasne, najlepiej z góry skreślić i uznać, że się nie da... - odwróciła od niego wzrok i poczuła łzy na policzkach. - Nie ranisz mnie gestami, a tym, że mnie nie chcesz... Zależy Ci na mnie, ale mnie nie chcesz, jesteś gotywy na poświęcenia jakbyś naprawdę mnie kochał... ale i tak dalej mnie nie chcesz - przymknęła oczy. Słysząc o niezdrowej miłości spojrzała mu w oczy. - Niby dlaczego jest niezdrowa? Umiem żyć bez Ciebie, jasne, jest mi smutno, bo jeszcze niedawno mieliśmy wspólny dom i miałam Ciebie i małe dzień i noc. Zniknęło mi wszystko w przeciągu jednej nocy, nie mam domu, Ty stwierdziłeś, że się odcinasz i zabrałeś ze sobą małe. Jest mi czasami smutno, czuję się sama, ale dlaczego od razu miałoby to być niezdrowe? Umiemy się bawić, śmiać, rozmawiać. Nie rozumiem dlaczego mielibyśmy się z tym uwstecznić? Co takiego niezdrowego czujesz Ty do mnie?
Akane
To akurat była w stanie zrozumieć, więc po prostu przytaknęła mu głową i skrzyżowała z nim wzrok. Przymknęła na chwilę oczy i wzięła uspokajający oddech, dalej go słuchając. Kiedy podniosła powieki patrzyła mu w oczy.
OdpowiedzUsuń- Bo nie potrzebuję, nie zamierzam się od Ciebie odsuwać, ale w takim kontekście jak Ty zamierzałeś się odsunąć ode mnie. Twoja obecność w znacznej mierze sprawia mi przyjemność, nie musisz mnie tulić by tak było. Lubię z Tobą przebywać, a Ty wtedy chciałeś się ode mnie odciąć, ja nie zamierzam się odcinać, bo dla mnie to totalna głupota. Nie jestem w stanie być Twoją przyjaciółką, ale chce mieć z Tobą chociaż przyjacielską relację. Szło w tą stronę, cały czas szliśmy w tą stronę i było fajnie... aż nagle rzuciłeś o tym dziecku dla mojego bezpieczeństwa... Gave to nie jest przyjacielski gest... Nawet ten wieczór, jeżeli chciałeś by był przyjacielski to powinniśmy wrócić z dzieciakami do domu, a nie siedzieć tu i rozmawiać o tym jak to zajdę z Tobą w ciążę... To nie jest przyjacielskie. Sugerujesz mi chęć powiększenia rodziny, a przyjaciele tak nie robią - nie przerywała ich kontaktu wzrokowego. - Nie chcesz patrzeć na moje cierpienie, a sam raz mnie przyciągasz, a później odpychasz jakbym była jakąś popsutą zabawką. Cały ten wieczór był świetny, widziałeś mój uśmiech i dobry humor. Umiesz sprawić mi ogromną przyjemność. Czuję się przy Tobie wyjątkowo. Dlaczego to jest niby złe? Przecież nie wykluczam, że kiedyś znajdzie się ktoś, przy kim będę się czuła jeszcze lepiej. Na tą chwilę nikogo takiego nie ma i nie zamierzam szukać nikogo takiego na siłę tylko po to by o Tobie przestać myśleć w kategorii "kogoś więcej". Jestem otwarta zarówno na scenariusz, w którym nigdy nie będziemy razem, ale i na ten, gdy do siebie wracamy. Nie mówię, że teraz, ale... Jeżeli nie chcesz tego teraz to do diaska ciężkiego nie planuj ze mną dzieci... Cała reszta naprawdę była okey, ale to... Grubo z tym popłynąłeś... Jak niby miałam to odebrać jako zwykły, przyjacielski gest?
Akane
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń— Pocałuj mnie w dupę — zaśmiała się do niego, machając sobie łyżką i chodząc po kuchni, nucąc sobie pod nosem. Podeszła do garnka i zamieszała leczo. Zostawiła łyżkę obok garnka, ale kiedy podszedł Gave to z powrotem ją zabrała. — Najpierw dajesz mi berło, a teraz zabierasz. Uzurpator! — zaśmiała się. — No dobra, ale kiedyś odzyskam moje kuchenne królestwo — dodała, podając mu łyżkę.
OdpowiedzUsuńDarcy
Akane pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie robisz mi tym nadziei, ja po prostu lubię, gdy to robisz. Lubię takie gesty, lubię być przytulona, gdy mi źle, lubię, że się o mnie troszczysz... Nadzieję zrobiłeś mi dopiero tym dzieckiem... Wiem, że chodziło o moje bezpieczeństwo, ale posunąć się do czegoś takiego tylko po to bym była bezpieczna to... No to jest dużo Gave. Ciężko to odebrać jako błahostkę - przyznała. Na słowa o przyjaciółce pokręciła głową. - To co mieliśmy przy ostatnich spotkaniach, to co mieliśmy dzisiaj, to uważam za przyjacielską relację. Nie mogę być przyjaciółką, bo nie umiałabym z czystym sercem doradzać Ci w sprawach sercowych. Dlatego nie jestem w stanie być w pełni zwykłą przyjaciółką... Ale nie przekreśla to przyjacielskiej relacji... Bo cała reszta spraw, tu nie widzę problemu. Postawiłeś sprawę jasno, nie widzę więc problemu by dalej dobrze się bawić, śmiać czy rozmawiać. Ale widziałabym problem, gdybyś przyszedł mi się zwierzyć w temacie uczuć do kogoś innego - wyjaśniła. - Dlaczego męczyć? Męczyć może mnie co najwyżej Twoja wymiana tych większych czułości z innymi. Jesteś dla mnie ważny, jeżeli mnie odsuniesz tylko dlatego, że taki widok może sprawić mi przykrość to zaboli o wiele bardziej niż sam taki widok. Na widok mogę coś zaradzić, odwrócić głowę, zająć się rozmową z kimś innym, zaboli, owszem, ale nie tak bardzo jak totalne odepchnięcie - wyznała. Kiedy mówił o ciąży i jej słowach o łóżku westchnęła lekko. - Gave, a jak Ty to właściwie widziałeś co? Zrugałeś mnie za to, że... Uwaga... wzięłam pod uwagę taką opcję, że wylądować możemy kiedyś w łóżku, bo wcale nie proponowałam tego by zrobić Ci przyjemność tylko przyznałam, że może kiedyś do czegoś takiego dojść... Tak czy siak, zrugałeś mnie za to, a teraz sam zaproponowałeś ciążę. Planowałeś mi wdmuchnąć swoją spermę przez słomkę? - spojrzała po nim nieco wymownie. - Planowałeś na okres ciąży mnie przytulać, całować i o mnie się troszczyć, a po ciąży to co...? Po ciąży przejść do porządku dziennego? W poprzedniej ciąży nie dałeś mi jasnej odpowiedzi co do naszej relacji, więc nie chciałam na Ciebie naciskać, chciałam dać Ci czas, no i stałam w innym miejscu niż stoję teraz. Powinnam już wtedy powiedzieć czego oczekuję, zrobiłam źle i teraz nie chcę powtarzać tego samego błędu. Dlatego powiedział Ci czego oczekuję w tej naszej wyimaginowanej ciąży, myślałam, że jak usłyszysz to się wycofasz z pomysłu, że to będzie dla Ciebie za wiele i po prostu utniesz temat, ale... Nie uciąłeś... - wzruszyła ramionami. - Robiąc mi tym nadzieję... Tak, dopiero tu serio zrobiłeś mi nadzieję...
Akane
Słuchała go w milczeniu. To co mówił brzmiało bardzo przedmiotowo i zrobiło jej się po prostu przykro. Poczuła się jak rzecz w jego rękach. Po policzkach popłynęły łzy, a ona sięgnęła po pełen kieliszek, który Gave jakiś czas temu odstawił. Przechyliła go i odstawiła na ziemię.
OdpowiedzUsuń- Dopiero dziś spojrzałam na te gesty jak na coś większego, ale najwyraźniej Ty wesz lepiej - spojrzała mu w oczy. - Wybacz Gave, ale nie będę Twoim inkubatorem tylko dlatego, że widzisz w tym szansę na zabezpieczenie przyszłości Fasolek. Chcesz je zabezpieczać to posługuj się w tym swoją osobą, nie moją. Z tego co kojarzę to na tą chwilę i tak razem z nimi zostajemy w Azylu, więc nie powinieneś się aż tak martwić o ich bezpieczeństwo. Szczerze wątpię, że miałeś mnie za zwykłą przyjaciółkę, a nawet jeżeli to nisko cenisz przyjaciół skoro tak łatwo z nich rezygnujesz - wstała z koca. - Rób co chcesz, skoro coś takiego starczy by nie widzieć już we mnie przyjaciółki to mnie odsuwaj. Nie pasuję Ci jako partnerka, nie pasuję Ci jako przyjaciółka, najwyraźniej w Twoich oczach nadaję się tylko do płodzenia dzieci. Cokolwiek tłumaczę, cokolwiek mówię, Ty wiesz lepiej. I tak byś do mnie nie przyszedł z problemem sercowym, ale oczywiście teraz to stanowi problem by zostać w relacji w jakiej jesteśmy - pokręciła głowa. - Pójdę już. Mimo wszystko dziękuję za ten wieczór zapładniaczu. W moim przypadku na ciążę raczej bym nie liczyła, więc się nie głów, masz jeden problem z głowy.
Akane
- To jaką rolę mi przypisałeś w tym pomyśle mówi co innego - oznajmiła. Bo w danej chwili jakoś średnio wierzyła w jego słowa. - Dobre chociaż to, że wypadł z Twojej głowy - dodała, bo skoro mówił w stanie przeszłym to przynajmniej nie usłyszy więcej o tym dziecku. Trochę się uspokoiła, gdy wspomniał o koleżance, wcześniej zabrzmiało to tak jakby całkowicie chciał ją odsunąć tylko dlatego, że nie mogą być dla siebie przyjaciółmi. - Koleżanka nie brzmi tak źle - przyznała cicho i trochę zwolniła kroku. - Dziękuję, bo i tak miał wiele przyjemnych aspektów i zapewne wylądowałby jako jedno z dzisiaj wymienianych wspomnień. Ja w odróżnieniu od Ciebie oceniam całokształt, nie jeden element... A rozmowa najwyraźniej była potrzebna. Przynajmniej będę wiedzieć, że okazujesz troskę na mocno niestosowne sposoby i kolejny podobny gest po prostu zlekceważę. Tak, tak, oczywiście nie musisz mnie zapewniać, że takie gesty już się nie pojawią. Zakodowałam, tylko koleżanka... - popukała się po skroni idąc w stronę domu.
OdpowiedzUsuńAkane
— Jesteś też przydatny swoim dzieciom, Groszkowi, Maryl, Risha, Rokara — przypomniała mu. Nie spodziewała się u niego takiego stwierdzenia. — I wszystkim, którym jako Mściciel uratowałeś życie — dodała jeszcze, biorąc swoje rzeczy. — Nie zostawiasz tutaj, też wychodzę — odparła, idąc w stronę wyjścia. Nie miała zamiaru siedzieć w lecznicy Febe całkowicie opatrzona, bo nie było w tym większego sensu. — Ta, do wieczora, miłej zabawy — pożegnała się z nim jeszcze i poszła w swoją stronę, jakoś zagospodarować te parę godzin.
OdpowiedzUsuńOnyx
- Do tej roli to akurat nie trzeba mnie już zaciążać Gave... - przypomniała mu. Matką była i bez tego. Na jego kolejne słowa pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Pomysł z wieczorem był świetny, ale pomysł z ciążą był poroniony, nie przekreślaj tego pierwszego tylko dlatego, że ten drugi temat pojawił się na tapecie. Poza tym, jak dla mnie to dobrze, że sobie tu co nieco wyjaśniliśmy. Na przyszłość jak nie chcesz komuś robić złudnej nadziei to po prostu nie proponuj powiększania rodziny i jasno ucinaj tematy, w których ta osoba mówi o okazywaniu jej czułości. O ile przytulanie i głaskanie wchodzi w przyjacielskie gesty, o tyle całowanie czy obcałowywanie kogoś oraz brzuszka nie jest przyjacielskie. I nie, przemilczenie sprawy nie jest zaprzeczeniem. Lubisz jasność przekazu, a sam masz przekazy niesamowicie niejasne. To tak nie działa, że jak raz komuś powiesz "nie" to to już jest przypieczętowane na wieki. Zdania się zmieniają i warto czasem przypomnieć o granicy, jeżeli ta nie została przesunięta. Ciebie stać na gesty, których nie jeden przyjaciel nie byłby w stanie zrobić i o ile rozumiałam zamysł ciąży dla bezpieczeństwa, tam, u Febe w domu, gdy zapytałam o to czy mówisz poważnie, tak dziś, gdy weszliśmy na temat okazywania uczuć ciężko było odebrać to jako "tylko dla bezpieczeństwa" - zaznaczyła spokojnie. - Zacznij słuchać tego co sam mówisz Gave, zacznij zauważać, że Twoje słowa i czyny są naprawdę ważne i to nie tylko dla mnie... To co mówisz, jak mówisz, to co robisz, to serio ma ogromne znaczenie. Nie szukaj usprawiedliwienia w "bo mnie znasz". Ty mnie też znasz... I co w związku z tym? Mimo to zaproponowałeś coś co źle zinterpretowałam. Normalka, nie pierwszy, nie ostatni raz. Ja też źle zrozumiałam, zapewne jeszcze wiele rzeczy źle zrozumiem. Nigdy nie poznasz człowieka na tyle dobrze by ocenić go zawsze i wszędzie nieomylnie. To nie jest nic złego, po prostu trzeba umieć sobie wyjaśniać te nieporozumienia - westchnęła lekko i przystanęła przed domem taty. Obróciła się twarzą do Gava.
- Czy mogę Cię chociaż tak po kumpelsku objąć na dowiedzenia? - zapytała.
Akane
— Jeszcze — pogroziła mu jeszcze łyżką zanim mu ją oddała. Wróciła na swoje miejsce na krześle i czekała, aż Gave poda jej to całe leczo. Pachniało naprawdę dobrze. Przysunęła talerz bliżej siebie i powąchała. Musiała przyznać, że pachniało pierwsza klasa. —Smacznego — powiedziała, zanim jeszcze spróbowała i uśmiechnęła się szeroko. — O cholera dobre, naprawdę zajebiste —- pochwaliła go. — Będę musiała wykraść Ci przepis — uśmiechnęła się. — A co do mojej dupy to lepiej uważam, jestem łatwopalna, nie polecam. To lepsza obrona pośladów niż najlepsza zbroja — pogroziła mu łyżką i wróciła do jedzenia.
OdpowiedzUsuńDarcy
Mohe już przy pierwszym przykładzie lekko zacisnął zęby. No tak, u rodziny tutejszego wodza dzieci rzeczywiście było sporo. Każda kolejna wymieniana osoba sprawiała, że ciężko było nie brać tej rasy za płodną. Jedne się zabezpieczały, inne nie? Tego akurat nie rozumiał.
OdpowiedzUsuń- No ale chyba jak się decydują na współżycie z innymi i nie chcą dziecka to się zabezpieczają, co? – u niego w plemieniu mocno przestrzegano zabezpieczeń, w końcu chodził o sprowadzanie na świat tylko silnego potomstwa, reszta była… Cóż, reszty się pozbywano. Nigdy dogłębnie nie wnikał w jaki sposób, ale słyszał, że niechciane lub słabe niemowlęta po prostu znikały.
Mohe, trochę zamyślony, spojrzał po pokazanym przez Gava przedmiocie.
- Jelito… Tak znam, ale nie używałem. W Nhulu kobiety dbają o tego typu sprawy, nie sądziłem, że tu jest inaczej – przyznał odrobinę skonfundowany. Luna raczej by mu powiedziała, gdyby coś wyszło, poza tym, była Mathyrką i sprawiała wrażenie lubiącej seks, więc wątpił by nie stosowała zabezpieczeń. Nie miał pewności co do innych kobiet, ale nowin jeszcze żadnych nie dostał. Podrapał się nieco zakłopotany po głowie.
- Heh… Weź mnie nawet nie strasz… - jasne, że myślał by mieć dziecko, ale niekoniecznie w taki sposób. Na toast lekko zacisnął usta. – Ta, co by pojawiły się na świecie w odpowiedniej porze – dokończył toast i przechylił szkło. Poczuł, że troszkę mocniej tym razem weszło.
Mohe
- No i? Są jeszcze ramiona, plecki, szyjka... - przypomniała mu i pokręciła głową. - Nie jesteś, a na pewno nie u mnie - dodała. Słysząc o przyjaciołach przytaknęła mu głową. - Oczywiście, że ma! Jest kochana, słodziutka i sprytna! Musi mieć wielu przyjaciół - zachichotała radośnie i zaraz poważnie kiwnęła głową. - Lubić nie każdy musi, ale nie może obrażać, może być neutralny, obojętny, ale nie wolno obrażać - wyjaśniła co miała na myśli.
OdpowiedzUsuńGrima
- Gave - Akane pokręciła głową. - Rozumiem i... wybaczam, nie dogadaliśmy się, wyszło nieporozumienie. Tak, masz rację, ja też powinnam patrzeć na własne słowa i nauczyć się cudze brać z większym dystansem. Zamierzam nad tym popracować... Cóż, serce nie sługa i czasem pcha do mej głowy niezbyt logiczne myśli. Nie mówię tego wszystkie by Ci przytrzeć nosa, po prostu Cię uczulam na takie gesty. Weź na nie poprawkę, a ja, tak jak mówisz, wezmę poprawkę na własne słowa - przytaknęła mu głową i zbliżyła się by go objąć. Uśmiechnęła się jeszcze delikatnie i odsunęła od niego, na chwilę przytrzymując obie dłonie przy jego ramionach. - Jeszcze jedno... Jestem córką wychowywaną przez ojca. Mogę Ci gwarantować, że w życiu Fasolek odgrywasz niezastąpioną rolę. Ja też nie miałam mamy i tak, zgadzam się, że jej rola w życiu dziecka jest ważna, ale nie bardziej niż rola taty. A Ty, cóż, akurat naszym córeczkom lepszego taty życzyć nie mogłam. Idziemy łeb w łeb i proszę Cię byś chociaż przy mnie tego nie podważał - dodała. - Dzięki Gave i dobrej nocy - puściła go i uśmiechnęła się jeszcze lekko, by zaraz się odwrócić i ruszyć w stronę swojego pokoju.
OdpowiedzUsuńAkane
- A to nie tak, że trzeba pić zioła codziennie by rzeczywiście miały dobry efekt? - zapytał, bo z tego co kojarzył to kobiety w jego plemieniu dzień w dzień łykały takie substancje. Skrzywił się nieco i westchnął ciężko. - Raczej wątpię, że miałem pod sobą jakąś chętną do zostania matką, ale... Pewien nie jestem... - przyznał. - Jak nie stać na zioła to tym bardziej chyba nie stać na dziecko... Dość ryzykownie spółkować bez zabezpieczeń w takiej sytuacji, ale cóż, racja, czasami chwila potrafi ponieść - przyznał. - Ta... Ostrzegasz... Będę to miał na uwadze - kiwnął głową. Szkoda, że nie wiedział wcześniej. Spojrzał po Gavie. - Cóż, najwyżej Ciebie i Akane będę brał za pocieszenie. W końcu i Wy nie planowaliście rodziny, a jednak wydajecie się przy córkach bardzo szczęśliwi - zauważył.
OdpowiedzUsuńMohe
Kiwnął głową na informację. Czyli u nich było podobnie, cóż... Będzie musiał o tym pamiętać, by na przyszłość trochę bardziej zwracać uwagę na te tematy. Przynajmniej mógł spróbować. Na pytanie polał im kolejnego.
OdpowiedzUsuń- Cóż... Ogólnie to bym chciał, pewnie... Ale czy teraz? Nie wiem - przyznał. - Sprowadzanie dziecka na świat w czasie wojny to raczej kiepski pomysł - stwierdził. - No i nie mam swojej kobiety, a wydaje mi się, że ma to znaczenie. Nie każda kobieta nadaje się na matkę. U niektórych instynkty się pojawiają, ale u niektórych nie... - dodał i przechylił szkło, a zaraz po słowach o słonkach uśmiechnął się lekko. - Cieszę się, że Was to nie dotyczy, ale niestety sam widziałem sytuacje, gdzie jednak ktoś... smutał? No, że nie cieszył się dzieckiem. Sporo takich sytuacji widziałem - przyznał i lekko westchnął.
Mohe
Klara czuła się dziś dużo lepiej. Miała wrażenie, że pożegnanie rodziny i to co od nich usłyszała, zdjęło z jej barków jakiś ogromny ciężar. W końcu to było coś, co mocno siedziało dziewczynie w sercu, ten brak pożegnania. Jedynie tatę udało jej się zobaczyć w ostatnich chwilach życia, reszta, cóż... Reszta była już martwa, gdy dziewczyna przybyła do Slavit. Teraz dalej czuła żal po stracie, ale ten był znacznie mniejszy niż jeszcze dwa dni temu.
OdpowiedzUsuńSiedziała właśnie na swoim łóżku i czytała jedną z książek, jakie pożyczyła jej Febe, aż nagle usłyszała pukanie. Podniosła wzrok znad książki.
- Proszę - rzuciła, a widząc Gava uśmiechnęła się delikatnie i zamknęła czytadło, by odłożyć je na półkę obok. - Witaj - przywitała się. To właśnie dzięki niemu mogła pożegnać rodzinę w ten konkretny sposób i była mu bardzo wdzięczna. Na jego pytania przytaknęła głową. - Nie wiem jak Ci się za to odwdzięczę, ale to, że mogłam ich zobaczyć, porozmawiać... Czuję się dużo lżej - spojrzała po nim wdzięcznie. - Masz naprawdę piękne zdolności - przyznała. - To ja dziękuję, ale cieszę się, że i dla Ciebie było to ważne przeżycie - uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Miło mi więc, że mogę sprawić Ci przyjemność - stwierdziła na jego wyznanie i spojrzała po nim z odrobiną troski w oczach. - Czy coś się stało Gave? - zapytała. Wątpiła, że przyszedł jej tylko podziękować za wczoraj.
Klara
Klara przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Masz rację, nie muszę, ale chcę, więc jeżeli będę w stanie Ci jakkolwiek pomóc to śmiało przychodź - zaznaczyła z delikatnym uśmiechem. Słuchała tego jak mówił o duchach z ciepłym uśmiechem na buzi. - W mojej wierze dusza jest o wiele bardziej istotna niż ciało, więc wcale się nie dziwię, że uważasz ich za ludzi, a ja... Sama czułabym się nie w porządku ze sobą, gdybym nie pozwoliła im na słowa pożegnania - przyznała. Przesunęła nieco nogi, co by Gave miał na łóżku więcej miejsca. Patrzyła po nim pytająco, gdy mówił o zbieraniu rodziny i swoim tacie... Zaraz uniosła wysoko brwi i szeroko otworzyła oczy. - Klemens? - zapytała lekko drżącym głosem i skakała spojrzeniem z prawego oka chłopaka do lewego. Czekała z zapartym tchem.
- Na Boga, Gave, no mów że! Żyje czy nie?! - uniosła się lekko, wyraźnie zaniepokojona.
Klara
Onyx zdążyła w tym czasie spotkać się z terrańską rodzinką, która była bardzo bliska jej sercu, ba nawet zrobiły wspólnie całkiem ciekawe rzeczy dla dzieci, które na razie trzymała jeszcze w swojej torbie. Mała niespodzianka, na którą i tak same Fasolki czekały zbyt długo, a Gave dał im idealny pomysł. Rozejrzała się po pokoju. Może i nie był zbyt duży, ale całkiem przestronnie urządzony. Mapa od razu rzuciła się jej w oczy. Ciekawe o co w niej chodziło. Będzie musiała potem zapytać, bo jeśli urządzał sobie jakieś polowania na żywe cele bez niej… to chyba nawet była całkiem zazdrosna. Obiecał się z nią wybrać. Mimo wszystko uśmiechnęła się do niego, kiedy ją zaprosił.
OdpowiedzUsuń— O proszę, a co to za przysmak? — zapytała, spoglądając na 3 pociechy, które trzymał u siebie. Zaśmiała się na widok Fasolek naznaczających teren. — Yhym, nie musicie, ale fajnie, że walczycie o swoje, to się chwali — uśmiechnęła się do dziewczynek, siadając kawałek dalej. Spojrzała na Groszka. Ewidentna hybryda, ale uszka miał uroczo kocie. Słodko ruszały się delikatnie przy każdej próbie wzięła większego kawałka do buzi. — Cześć, Groszku, masz apetyt, co? Ciotka coś o tym wie — uśmiechnęła się do niego. — Smacznego wam życzę, pachnie naprawdę dobrze — odparła jeszcze. Dobrze, że sama zdążyła jeszcze się objeść zanim wróciła, bo samej by pewnie zaczęło jej burczeć w brzuchu, a nie miała zamiaru objadać dzieci.
Onyx
Klara cały czas patrzyła po nim wyczekująco, a gdy w końcu padło wyznanie, poczuła jak całe jej ciało się rozluźnia i wręcz wpadła w poduszkę za swoimi plecami. Odetchnęła głośno, z wyraźną ulgą i zaraz przytuliła delikatnie swoją dłoń do serca.
OdpowiedzUsuń- Żyje, a to najważniejsze… - przyznała. – Nie oczekuję, że powiesz mi gdzie jest… Chociaż… Jeżeli przyjdzie Ci dowiedzieć się, że… Że dołączył do reszty mojej rodziny, to zaprawdę będę Ci wdzięczna za informację. Będzie to cios dla mnie, ale niepewność jest o wiele gorsza od wiedzy, nawet gdy chodzi o złe informacje – przyznała i wróciła do lekko uniesionej pozycji, by wdzięcznie dotknąć dłoni Gava. – Dziękuję, że to sprawdziłeś, naprawdę jestem wdzięczna – posłała mu krótki uśmiech i puściła jego dłoń. – Mam nadzieję, że Kleofas i Klotylda również pozostali wśród żywych. Posłałam już do nich listy, więc pozostaje czekać na odpowiedzi… - westchnęła cicho. – Nie mniej, naprawdę dziękuję – spojrzała na Gava wdzięcznie.
Klara
Wysłuchała go z lekkim uśmiechem na ustach i zaraz kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie proszę byś cokolwiek dodatkowo sprawdzał, ale jeżeli dojdą do Ciebie jakieś informacje, to będę po prostu wdzięczna za ich przekazanie - przyznała. - Tak, mocno wierzę, że otrzymam od nich odpowiedzi. Nawet jak nie znaleźli Klemensa, to po prostu będę się cieszyć, że chociaż oni żyją - przyznała i kiwnęła mu wdzięcznie głową.
Klara
Klara spojrzała po Gavie trochę zaskoczona.
OdpowiedzUsuń- Wybacz Gave, ale dla mnie schadzka ma najwyraźniej inne znaczenie niż dla Ciebie. Na schadzki chodzi się z kimś, kim jest się chociaż trochę zainteresowanym romantycznie, a Ty mnie w taki sposób nie interesujesz - wolała zaznaczyć. Nie chciała jakiś nieporozumień. Zaznaczenie o trzymaniu rąk przy sobie sprawiło, że delikatnie zacisnęła usta. - Podziękuję. Nie czuję się dość na siłach - poinformowała chłopaka.
Klara
Spąsowiała odrobinę.
OdpowiedzUsuń- To nie jest przysługa... - zaznaczyła cicho i zerknęła po swoich nogach. Dlaczego Argarczycy nie potrafili przyjmować odmowy? - Nie mam na tyle sił by iść aż do portu i jeszcze rozglądać się po straganach Gave. Febe mówiła, że dalej niż do gospody nie powinnam jeszcze wychodzić, a ja zamierzam słuchać jej zaleceń... Nie rozumiem co ma być miłego w takim spędzaniu czasu, skoro mówię, że nie chcę - zerknęła w bok. Naprawdę nie lubiła tych "subtelnych" argardzkich wymuszeń w stylu "nie daj się prosić". Na wzmiankę o związku spojrzała po nim dość specyficznie. Tak jakby ta informacja cokolwiek miała zapewnić. W końcu i bez związków szło nie trzymać rąk przy sobie, a tu zdawało się to dość powszechne.
Klara
— No bez dobrej motywacji to za dużo zachodu — zgodził się z Gavem. Założył ręce za szyję, rozciągając nogi pod stołem. Zaraz zabrał ręce zza siebie i chwycił swojego piwko. Uśmiechnął się delikatnie i wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń— Zapracowany jestem, a mi reklamę chłopak zrobił, ale dalej chętnie bym mu nosa utarł, każdy ma swoje zainteresowania — odparł, popijając piwo. — Na wieczną biegunkę eliksir nie jest potrzebny akurat — puścił mu oko. — Nie…. odchody nie. Kupa jest trująca młody człowieku, ale z oczu można zrobić całkiem ciekawą wódkę do marynowania mięsa. Akurat na jakieś pijackie schadzki. Trochę jak tequilla ze skorpionem, ale do picia się słabo nadaje, za cierpka, ale z mięsem? Fiu, fiu, fiu. Musisz kiedyś z grilla spróbować — odparł, ignorując to jak wyśmiewał jego wspaniały przepis na miksturę męsko-okresową. Zastanowił się chwilę nad jego kolejnym pytaniem, kosztując namiętnie swojego grzanego piwka. Cmoknął w końcu i oparł dłonie o stół.
— To sobie wyobraź, że ktoś Cię dźga przez kilka dni w podbrzusze bez przerwy. Na początku boli jak jasny chuj, a potem jesteś wkurzony, że boli i jesteś ciągle głodny, albo co najgorsze masz ochotę przytulić te wszystkie młodziki co Ci sępią o trening pod domem — wzdrygnął się i zaśmiał delikatnie. — Moja Febcia na to nie zasługuje, więc przynajmniej mogę ją trochę odciążyć. A co chcesz doświadczyć? Myślę, że taki ból dałoby się wywołać paroma odwarami i ziołami — zaproponował, puszczając mu oczko. — Albo po prostu dźgając. Ale tego nie próbuj, bo mi łeb urwie moja żona kochana.
Yensen
Przytaknął Gavovi głową. Zdecydowanie nie każdy się nadawał. Słysząc pytanie spojrzał po chłopaku pytająco.
OdpowiedzUsuń- Wydaje mi się, że takie rzeczy widać dość szybko. Ciężko mi sobie wyobrazić osobę troskliwą, opiekuńczą czy po prostu ciepłą jako kogoś kto nie nada się na rodzica. Skoro ktoś jest w stanie poświęcić czas i oferować obcej krwi coś dobrego czy pomocnego, to dlaczego miałby nie postarać się dla własnego dziecka? - bardziej stwierdził niż pytał, zaraz też westchnął ciężko. - Nie wiem. Niektórzy po prostu patrząc nawet na takie maluchy jak na przedmiot do osiągnięcia celu. Jeżeli to się nie nadaje lub zdaje słabe, to nie przybliży do celu i skazywane jest na... - wzruszył ramionami - ... na co, to już zależy od jednostki, ale czasem nawet na śmierć.
Mohe
Pokręcił głową na stwierdzenie chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Równie dobrze taka zimna i oschła wobec dziecka może okazać się przesadnie troskliwa. Rodzicielstwa każdy się uczy i to dopiero, gdy zostaje rodzicem. Są jednak przesłanki, które sprawiają, że ja, czy Ty patrzymy na kogoś i możemy śmiało stwierdzić, że tak, nadaje się. Tyle, że i Ty i ja możemy uważać zupełnie inne osoby na takie, które się nadają. Myślę, że to indywidualna ocena i każdy ma jakąś swoją... skalę? - wzruszył ramionami i ponownie mu przytaknął. - Jasne, że trzeba, ale trzeba się tego nauczyć. Niby każdy to wie, że zasady są potrzebne, a jednak nie każdy umie je wprowadzić - dodał, by ostatecznie przyznać mu rację. - Tak, od jednostki - kiwnął głową. Spojrzał po nim nieco zaskoczony słysząc o niepewności? - No nie wiem, ja jak z boku na Ciebie patrzę to nie mam wątpliwości. Starasz się, a to już dużo. Dzieciaki nie zawsze to doceniają, a czasem doceniają dopiero po czasie. Tak szczerze to myślę, że usłyszysz i sporo złego i sporo dobrego - zaśmiał się lekko i przechylił kielonek. - Patrząc nawet po sobie, za pewne rzeczy jestem rodzicom wdzięczny, ale niektóre zjebali, może za jakiś czas odkryję jakiś większy sens ich zachowań, a może do końca życia będę twierdził, że nie dali rady w pewnych tematach. Czy to robi z nich złych rodziców? No nie, bo jednak dalej sporo im zawdzięczam.
Mohe
— Oświadczać? — powtórzył po nim. A kiedy on mówił o oświadczaniu. Gave dał dość jasno do zrozumienia, że nie pali mu się do żadnych relacji romantycznych, a śluby to już w ogóle przecież była wyższa szkoła jazdy. — Z bólem da się kiedyś zrobić — zapewnił go. Nie mówił nic więcej w tym temacie, bo było widać, że coś całkiem innego zaczęło go już zadręczać.
OdpowiedzUsuń— Oświadczać nikt Ci się nie każe — zauważył. — Dzięki — powiedział jeszcze na widok drugiego piwka. No przynajmniej jeden młodzik go rozpieszczał. Kochany chłopak, aż mu może odpuści trochę na kolejnym treningu. Tak na krótkę chwilę. Zastanowił się trochę nad jego słowami.
— Bałem się, że Febe powie mi, że nie chce za mnie wyjść — odpowiedział zgodnie z prawdą. — Ale wiedziałem, że chcę to zrobić tak z czasem. Po prostu któregoś dnia sobie uświadomiłem, że z nikim nie byłem szczęśliwszy, mieszkamy i tak razem praktycznie, kocham jej dzieci, więc dlaczego miałbym tego nie zrobić. Ale to ja. Tobie nikt nie każe się z kimkolwiek wiązać na stałe jeśli tego nie chcesz. Każdy swoje życie przeżywa inaczej Gave — wyjaśnił mu. — Nie ma jednej prostej definicji kochania Gave — pokręcił głową, upijając łyk piwa. — Każdy kocha za coś innego. Ja Ci nie powiem jak Ty masz kochać i czy masz w ogóle kochać. Sam musisz zdecydować czego chcesz od swojej potencjalnej partnerki, jeśli będziesz jej chciał. Uważam, że powinieneś się skupić teraz na sobie. Jeśli nie chcesz z nikim wchodzić w związek to tego nie rób. Nie ma sensu ranić samego siebie tylko po to, żeby komuś dawać iluzję szczęścia. Musisz być trochę egoistyczny w tej sprawie. Bo inaczej zmarnujesz sobie życie. Daj sobie czas na poukładanie sobie wszystkiego w głowie. Jesteś po burzliwym zerwaniu, zająłeś się ostatnio sobą chociaż trochę poza treningami?
Yensen
Patrzyła po nim niepewnie, pozwalając by powiedział wszystko co miał do powiedzenia. Wyraz jej twarzy jakoś nie specjalnie się zmieniał, ale westchnęła w końcu lekko.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, krótki spacer, ale jeden niestosowny gest i wracam od razu tutaj - zgodziła się, zaznaczając przy okazji jasne zasady. Powoli wyciągnęła nogi spod kołdry i wstała by złapać swoją ciepłą narzutkę. Ubrała ją na siebie i zerknęła na Gava. - Możemy ruszać - oznajmiła.
Klara
OdpowiedzUsuńDarcy też oczywiście sobie żartowała ze swoimi groźbami. Nie miała zamiaru narażać się meduzie, zwłaszcza że Febe często sama pomagała jej w nauce gotowania, a teraz Dar sama uchodziła za całkiem niezłą kucharkę dzięki pomocy wielu osób. W życiu nie miała zamiaru narażać się tej świętej kobiecie.
— To prawda, chociaż o dokładne proporcje przypraw w razie czego jeszcze podpytam, gdyby mi samej za pierwszym razem nie wyszło — zaznaczyła jeszcze, przerywając na chwilę zajadanie się leczem. Zaśmiała się i pokręciła głową. — Wystarczy, że ja pogadam z odpowiednimi osobami i dostanę też inną pomoc. Wolałabym jednak, żeby moje pośladki zostały nienaruszone — odpowiedziała mu, uśmiechając się lekko. — A właśnie. Jak tam tworzenie gitary przez Tonego? Mówiłeś przed pożarem, że ją robi, potem, że no poszło się walić, a teraz są jakieś nowe informacje w kwestii produkcji? — zapytała z ciekawości.
Darcy
Szła sobie powolutku, a słysząc jego pytanie zmarszczyła lekko czoło.
OdpowiedzUsuń- Tego nie da się tak po prostu wymienić, bo to zależy od sytuacji. W tej konkretnej jakiekolwiek obłapywanie mnie byłoby niestosowne. Ty masz często niestosowne słowa. Nie życzę sobie jakichkolwiek seksualnych podtekstów od Twojej osoby, a tym bardziej żartobliwych propozycji podobnej i tej samej tematyki. Przyjacielskie objęcie to najwięcej na co możesz sobie pozwolić, jeżeli chodzi o czyny, a słowa, cóż, nie zamierzam Ci ich dyktować, brak niestosownych propozycji i sugestii wystarczy. W razie, gdyby coś się jeszcze pojawiło to na pewno Cię o tym powiadomię - odpowiedziała.
Klara
Przytaknęła głową na widok puddingu dla siebie, ale aktualnie nie miała na niego ochoty. Nie była specjalną fanką słodyczy, więc nie korciło jej po najedzeniu się. Mimo wszystko, kiedy dzieci zaczęły ją obserwować, to pozwoliła sobie wziąć jedną łyżeczkę. Tak, pudding był zdecydowanie słodki i zdecydowanie jej nie podchodził, ale nie będzie przecież uczyć małych dzieci wybrzydzać.
OdpowiedzUsuń— Mmm… ależ pyszna kolacja — powiedziała uroczym tonem, żeby szkrabów nie odstraszyć. Następnie wyciągnęła głowę do Groszka i od niego też spróbowała. Uśmiechnęła się do niego. — Dziękuję Ci za pychotki — odpowiedziała, śmiejąc się w myślach, bo musiała teraz brzmieć komicznie, ale czego się nie robiło dla dzieci. Odsunęła się powoli, ale nie odstraszyć kociaka, a wtedy Raja do niej doskoczyła i pobrudziła jej całą buzię. Zaśmiała się, widząc jak dziewczynka zaczyna się obrażać i płakać. No proszę jaki ciekawy charakterek.
— Mi tam nie szkodzi — odpowiedziała, sięgając do kieszeni po chusteczkę, aby przetrzeć twarz. — Ale rozumiem, że to kwestia wychowawcza, więc jej za pomysłowość chwalić nie będę — dodała jeszcze. Spojrzała na Raję. Jak dla niej dziewczynka nie zrobiła nic złego. Broniła swoich co dla niej było zrozumiane. No ale były powody, dla których uważała siebie za złego rodzica.
Onyx
Klara zatrzymała się i spojrzała po Gavie nieprzyjemnie.
OdpowiedzUsuń- Żarty mi nie przeszkadzają, przynajmniej nie te stosowne... Najwyżej sobie pójdę i więcej z Tobą nigdzie nie wyjdę - oznajmiła. - Taki już mam charakter - dodała i ruszyła dalej. Kiedy zaprowadził ją na klif poczuła się dość nieprzyjemnie. Nie zamierzała siadać zbyt blisko krawędzi, więc usiadła w bezpiecznej odległości. Zapytała o Nyliana zamrugała szybciej oczyma i zaraz spłonęła rumieńcem. Delikatnie się uśmiechnęła, spuszczając wzrok lekko w dół. - Uhm... No... Ja... Bardzo go lubię... - przyznała cicho i zaraz nieco się rozmarzyła, podnosząc głowę i patrząc w chmury. - Czuję się przy nim taka swobodna i bezpieczna... No i... - spaliła jeszcze większego buraka - ... jest taki dostojny i... przystojny - zaczęła trochę nerwowo skubać spódnicę.
Klara
Jej takie żarty nie bawiły.
OdpowiedzUsuń- Wtedy zacznę po prostu stronić od Twojej osoby - stwierdziła i zerknęła na niego, gdy zapytał o bycie dostojnym. Uśmiechnęła się ciepło. - To znaczy, że prezentuje się dobrze, miło się na niego patrzy, wygląda elegancko, nawet gdy po prostu stoi - wyznała i zaraz znowu zamrugała szybciej oczyma, na pytanie. - To... To bardzo niegrzeczne pytanie Gave. Oczywiście, że poważnie! Ja sobie nie stroję żartów ze związków, tak jak tutaj wielu ma w zwyczaju - obruszyła się wyraźnie i spojrzała w przeciwną do chłopaka stronę.
Klara
Gave i pytania o wnętrze? Klara spojrzała po nim nieco zaskoczona, ale nie widziała problemu by odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuń- To bardzo honorowy Oclarczyk. Los mocno go pokrzywdził, przez co zbłądził, ale teraz staje na nogi i ma w sobie dużo wytrwałości. Wiesz, to takie niesamowite... Mam wrażenie, że wystarczyło tak niewiele by zaczął trochę lepiej o sobie myśleć. Niezmiernie mnie cieszy, że przyczyniłam się do tego by pracował nad sobą. Czasami trochę przesadza z wdzięcznością, ale wiem, po prostu czuję i widzę, że starałby się z całych sił, by mnie nie stało się nic złego. Do tego mała Piritta i to, że ją się zajął, zaopiekował i stworzyli piękną więź. Długo mogłabym opowiadać o jego wnętrzu. Ma w nim zarówno piękne rzeczy, jak i demony, ale walczy z tymi demonami, a ja... Ja po prostu bardzo dobrze się przy nim czuję - wyznała i zaraz odwróciła wzrok od Gava. - Tak wiem, że tak by mogło być, ale tak nie jest. Nylian mi się podoba głównie przez to jaki jest, nie jak wygląda. Wyglądem też... jest bardzo... interesujący - chrząknęła i wróciła wzrokiem do Gava. - Jednak to tylko dodatkowy atut. Z wyglądu od razu mi się spodobał, ale poznałam go w nieprzyjemnych okolicznościach i wcale nie sądziłam, że jakkolwiek mnie zauroczy. Dopiero, gdy później poznałam go lepiej, gdy pokazał mi więcej swojego wnętrza, wtedy dopiero spojrzałam na niego inaczej - przyznała.
Klara
Klara ponownie zamrugała szybciej, gdy zapytał o radzenie sobie.
OdpowiedzUsuń- Nie rozumiem... - przyznała. Przecież długi czas nie widziała Nyliana, a on dalej utrzymywał się w swoim postanowieniu. Przy drugim pytaniu poczuła lekki ucisk przy sercu. - Nie wiem Gave, nigdy nie zastanawiałam się nad czymś takim... Nie planuję się od niego odsuwać. Nie wiem jeszcze jako kto przy nim zostanę, nie widzę w danej chwili powodu bym miała go nie chcieć, chociażby jako przyjaciela. Ciężko mi wyobrazić sobie taką... sytuację - przyznała. Słysząc kolejne pytania spojrzała po chłopaku trochę bardziej przenikliwie. - To dziwne pytania Gave... Co ma znaczyć, że jestem odpowiednia? Motylę czuję, przyjemność sprawia sama uśmiechnięta buzia Nyliana. Dlaczego miałabym tylko z nim przebywać? Czuję się dobrze w jego towarzystwie zarówno, gdy jesteśmy sami jak i gdy otaczają nas inni - odpowiedziała, dalej po nim patrząc. Pokręciła zaraz głową. - To mi nie mota Gave. Rodzice mnie nauczyli, że nawet w miłości bywa ciężko, bardzo ciężko. Ale jeżeli nam zależy i jeżeli z jakiegoś powodu uważamy, że warto, to nawet gdy jest źle trzeba próbować by było dobrze - wzruszyła ramionami. - Wszystko idzie naprawić, jeżeli są po obu stronach szczere chęci - uśmiechnęła się do niego ciepło.
Klara
Ona, tak? Nie musiał być wyjątkowo inteligentny, aby zrozumieć, że Gave zaczął opowiadać właśnie o swojej relacji ze swoją byłą dziewczyną. Słuchał go uważnie, popijając piwo co jakiś czas. Nie był specjalnie zadowolony z tego co słyszy. Westchnął na koniec wszystkich jego wypowiedzi.
OdpowiedzUsuń— Przede wszystkim, jako starszy, dobry wujek i papcio dobra rada oraz Twój niezastąpiony i ulubiony mistrz, którego na rękach warto nosić — zaczął uśmiechając się delikatnie, bo nie mógł być przecież przy nim śmiertelnie poważny — jestem z Ciebie dumny, że jednak ten czas dla samego siebie znajdujesz, ale nie podoba mi się to Twoje podejście względem dziewczyny i odkładania swoich potrzeb — dodał, unosząc delikatnie dłoń do góry, zanim mu przerwie. — Dobrze, że jakoś o siebie dbasz, ale osobiście nie pochwalam podejścia względem odkładania swoich uczuć. Olewanie własnych potrzeb jest złe. Jak daleko chcesz to ciągnąć? Będziesz to robić tak długo aż weźmiesz z nią ślub za kilkanaście lat, bo jej będzie miło? — zapytał, być może nieco zbyt sarkastycznie, ale to brzmiało tak, jakby miał całkowicie odłożyć swoje uczucia, żeby inna osoba wydawała się szczęśliwa. — Poza tym to nie jest szczere Gave. W końcu coś takiego pierdolnie i Ty będziesz kurewsko nieszczęśliwy i ona też, bo to co jej dajesz nie jest szczere. Musisz być szczery przede wszystkim ze sobą. Jeśli czegoś nie chcesz to tego nie rób. To czy Twoje chcenie sprawi komuś przykrość powinno być dla Ciebie drugorzędne. Bo jasne, przeżyjesz to do czasu, będziesz się dusić, tłumić wszystko, aż w końcu sam wybuchniesz. Bo powiedz mi, skoro tak bardzo wolisz męczenie samego siebie, to czemu było to zerwanie w pierwszej kolejności? — zapytał.
Yensen
Klara pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Kiedy to nie jest tylko motyle i przyjemność - nie mogła się z tym zgodzić, bo mówiła też o innych sprawach. - Na razie wystarczy, zobaczymy co będzie dalej. Nic sobie w danej chwili nie obiecywaliśmy - przypomniała, bo wiedziała na czym stoi, ale przysięgi jeszcze żadnej nie było. Spojrzała na niego pytająco. - Czy co dobrze robisz? - zapytała i zaraz zmarszczyła czoło. - Ale dlaczego bycie z kimś miałoby przeszkadzać mi w byciu sobą? - dalej nie rozumiała. - Dlaczego uważasz, że cokolwiek powinno górować? Z przyjaciółmi czuję się inaczej i czasem potrzebuję ich towarzystwa, z Nylianem czuję się inaczej i czasem chcę jego towarzystwa. Czasem tęsknię za jednym czy drugim uczuciem, nie zawsze mogę mieć to na co mam ochotę w danej chwili, ale gdy już mogę to po prostu idę i nadrabiam. Czasem wśród przyjaciół mam ochotę podejść do Nyliana i spędzić z nim czas, jeżeli mam taką możliwość to to robię. Czasami jest odwrotnie. Uważam, że sympatia i przyjaciele są równie ważni, dla mnie są równie potrzebni. Po co miałabym kogokolwiek stawiać wyżej? Wszystko zależy od sytuacji. Jeżeli Nylian byłby ciężko chory, a ja byłabym wśród przyjaciół to byłabym gotowa przerwać spotkanie by do niego biec. Z kolei gdyby mój przyjaciel w trakcie schadzki byłby ciężko ranny, to bym ją przerwała i do niego biegła. Oczywiście mówię o sytuacjach, gdzie dowiaduję się o stanie tej, czy tamtej osoby - wyjaśniła. Słuchała go i wzruszyła ramionami. - A moim zdaniem wszystko, o ile jesteśmy szczery ze sobą i z tą drugą osobą to wszystko idzie naprawić dzięki chęci. Oczywiście chęci obu stron - stwierdziła. - Oczywiście, możesz uważać inaczej, ale ja uważam właśnie tak.
Klara
Wysłuchał ponownie Gava. Tak, dzielenie znajomych musiała być męczące po zerwaniu, z tym mógł się zgodzić, bo nawet jak byli razem to pewnie po kłótni nie było nawet z kim się na poważnie wygadać, bo z tyłu głowy mogło być, że zaraz ktoś pójdzie naskarżyć, a teraz, że im się będą mieszać czy obwiniać. Ech, przejebane miał ten chłop, nie ma co.
OdpowiedzUsuń— To jest problem wspólnych znajomych, musisz mieć pewność, że będą myśleć przy rozmowie z Tobą tylko o Tobie — zgodził się z nim. — No dobra, ale co ma do Ciebie jej nadzieja? Jeśli Ty stawiasz sprawę jasno, to się jej trzymaj. Jak nie chcesz związku to w niego nie wchodź, a jak będzie robić coś w jego stronę, to przypominaj, że na to się nie piszesz, bo rozumiem, że chcesz jakiś kontakt mieć, bo całkowicie w diabły tej relacji jeszcze nie rzuciłeś — zauważył. — Ale takie przytakiwanie na te gesty nic nie daje, bo sprawiasz, że to całe zerwanie przestaje coś znaczyć. Co z tego, że zerwałeś, jak się uginasz na maślane oczka? Tak naprawdę żadno z was od tego szczęśliwe nie będzie. A jeśli dziewczyna będzie szczęśliwa, że sam siebie oszukujesz to tym bardziej powinieneś spieprzać, bo takie zachowanie akurat warte zachodu nie jest — skwitował. — Masz dzieci, więc pewnie ciężko Ci się wynieść, niedługo idą do Azylu to pewnie nawet na tydzień nie będziesz chciał sobie zrobić wyprawy, ale po potem jak najbardziej możesz sobie zrobić przerwę, żeby odpocząć. Słyszałem, że są ciekawe rzeczy do roboty na tablicach ogłoszeń — odpowiedział.
Yensen
To nie tak, że pudding jej nie smakował, ale z własnej woli by go nie zjadła, gdyby miała inne opcje do wyboru, zwłaszcza jakieś fajne mięsko, albo po prostu cokolwiek innego co nie było słodkie.
OdpowiedzUsuń— Yhym, ciocia bardzo lubi jak wasz tata robi dobre, fajne rzeczy, trzeba dużo jeść, żeby być zdrowym i silnym — odpowiedziała jeszcze dzieciom, masując się po brzuchu. Dokończyła też szybko swój deser, żeby mieć z głowy to słodkie cholerstwo. Posłuchała go o Rai. Osobiście uważała, że wtedy dziewczynka powinna po prostu walczyć o swoje, ale znowu, nie była dobrym rodzicem.
— To dobrze, że mają Cię za ojca w takim razie — odpowiedziała mu po prostu. — Bo taka ciotka to co najwyżej może pilnować, żeby jadły, bo faktycznie się do miseczek dobierze — dodała jeszcze dla wszystkich.
Onyx
— Serio na oko? No to teraz idealne propocje Ci wyszły — pochwaliła go. — Ja zazwyczaj staram się odmierzać przepisowo, ale każdy w końcu ma inne metody. Najważniejsze, że jedzenie i tak jest dobre — uśmiechnęła się jeszcze. W domu miała też nie tylko siebie do testowania, jak Damon czy Ashan będą niezadowoleni to też będzie wiedziała, że będzie musiała sobie poprawić, bo lubiła akurat sobie zapisywać przepisy w zeszycie. Nie ufała jeszcze aż tak swojej pamięci w kwestii kulinariów.
OdpowiedzUsuń— Pożyjemy, zobaczymy — powtórzyła po nim, żeby dalej nie kontynuować już tej sprawy pośladków. Ona i tak nie miała zamiaru dawać mu do niego dostępu.
— O jest już, tak? Super! Chętnie posłucham. Szkoda tylko, że więcej nie zrobi, liczyłam, że sama sobie zamówię. No i chciałam go poprosić też o odtwarzacz, o którym Ryu mi opowiadał — odpowiedziała mu.
Darcy
Przytaknął mu głową, gdy wspomniał, że sam robi źle, ale zaznaczył też, że w tym wszystkim były dwie osoby. Widać było, że sam potrafił dobrze wnioskować, ale dalej niepotrzebnie się zadręczał. To też niestety jasno i smutno widział.
OdpowiedzUsuń— Rodzicami oboje jesteście dobrymi, razem czy osobno, jak się na was patrzy nie ma się nic do zarzucenia. Nie uważam, abyś musiał się tym przejmować. Mnie martwi tylko to Twoje podejście. Martwisz się cudzą reakcją, że komuś będzie przykro, a sam siebie tym wszystkim ranisz, bo mam wrażenie, że Ty nie chcesz dawać takich gestów. Przebywaj z nią, spędzajcie razem czas, jeśli oboje tego chcecie, ale pamiętaj, że jesteś dla siebie najważniejszy w tej relacji. Jeśli Ty czegoś nie chcesz, to tego nie rób, jeśli coś Ci się nie podoba to to rób, jak nie słucha to dalej wyznaczaj granice, pokaż jak Ty to widzisz, a jak dalej nie dociera, to urwij rozmowę, urwij spotkanie, trzymaj się swoich granic, bo inaczej nic dobrego z tego nie zbudujecie. Może potrzebuje więcej czasu, żeby przetrawić nową sytuację, ale jeśli Ty będziesz wracać do związkowych zachowań, to nie możesz oczekwiać, że dając jej poczucie miłości ona uzna, że jesteście na stopie przyjacielskiej. Jeśli traktujesz ją jak dziewczynę, to tak się będzie czuć — wyjaśnił. — Chociaż po prawdzie nie wiem jak dokładnie to u was wygląda, opowiadasz mi, ale wiesz, diabeł tkwi w szczegółach. Ale no… dla mnie najważniejsze jest, żeby mój ulubieniec czuł się dobrze ze samym sobą — dodał jeszcze popijając piwo.
— A chcesz zostać w Azylu? Ciężko mi sobie Ciebie tam wyobrazić bez robienia czegokolwiek — zauważył. Nie chodzi o to, że będzie się nudził, bo będą tam dzieci, ale sam uwielbiał podróże, przecież mógł ocipieć od ciągłego siedzenia w jednym miejscu, a Fasole mógł przecież w trakcie odwiedzać.
Yensen
Spojrzała po Gave odrobinę troskliwiej.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem - zapewniła. Przecież znała jego sytuację, w sumie to głównie z tego powodu dziwiła się, że sam z siebie porusza takie tematy. Nie komentowała sprawy negatywnych odczuć, po prostu kiwnęła lekko głową, gdy wspomniał, że powinna robić co chce. - Jeżeli tak miałeś, to ciężko tu mówić o szczerości wobec siebie Gave, a ta jest niezbędna do udanego związku. Tak jak wspomniałam, wszystko się da naprawić, jeżeli się chce i jest się szczerym wobec siebie i tej drugiej osoby. To trzy podstawowe fundamenty udanej relacji, bycie szczerym, myślenie o sobie i myślenie o tej drugiej osobie. W związku żadna ze stron nie powinna być tak po prostu ważniejsza. Oczywiście, że są sytuacje, gdzie dobro jednej strony przeważa nad drugą, ale mówimy o wyjątkowych przypadkach. W ogólnym rozrachunku mąż i żona... czy po prostu chłopak i dziewczyna, w związku, powinni być sobie równi. Tak mnie uczuli rodzice. Nie bez powodu nie mam jeszcze męża... Tata nie był za tym bym trafiła w ręce wywyższającego się panicza. Zawsze podkreślał jak ważna jest rola mamy w naszym domu, ale nie zapominał i o swojej roli - przytaknęła głową. - Dla mnie oni są wzorem związku idealnego i sama zamierzam do takiego dążyć - przyznała. Sięgnęła lekko do jego dłoni i ją poklepała. - Wiem, to nie łatwe, łatwiej się mówi niż robi. Ja sama mam jeszcze problem z tym, aby robić dokładnie tak jak bym chciała, ale... Ale chcę się chociaż starać i próbować - oznajmiła z lekkim uśmiechem.
Klara
- Ja z kolei uważam, że przy bliższym poznaniu jednak idzie wysnuć jakieś trafne teorie. Można oczywiście też wysnuć jakieś mniej trafne, ale po prostu moim zdaniem są pewne zachowania, które świadczą po prostu o tym, że ta czy tamta bardziej pasuje na matkę. Chociażby właśnie to co mówisz, podejście do dzieci. Nie uważam tego oczywiście za wyznacznik nieomylny, ale co nieco po zachowaniu można po prostu stwierdzić – przytaknął głową. Rozumiał o co Gavovi chodzi, ale sam nie uważał tych obserwacji za takie „bez sensu”. – Z samych oczy na pewno nie – tu mu przyznał rację, bo to rzeczywiście byłoby głupie. Słysząc o rodzicielstwie kiwnął głową, no tak, zdziwiłby się, gdyby było łatwe. W końcu chodzi o cudze życie. Spojrzał po Gavie, gdy opowiadał o rodzicach, zmarszczył lekko czoło.
OdpowiedzUsuń- Nikt? Jak to w ogóle możliwe? Nigdy nie słyszałeś od nikogo tych wszystkich życiowych rad? – zapytał. Brzmiało dość dziwnie i Mohe musiał się zastanowić w jakiej sytuacji w ogóle była szansa na coś takiego. Zamknięto go za dzieciaka w jakimś wyizolowanym miejscu, gdzie nie miał kompletnie z nikim kontaktu? – Przecież wielu spraw uczymy się przez samą obserwację, właściwie to najwięcej uczymy się przez obserwację. Gdzie Cię chowali, że nie miałeś dostępu do świata? – bardzo go to zainteresowało. Słysząc o braku przykłądu zaśmiał się lekko.
- Wybacz Gave, ale z tym się nie zgodzę. Wszędzie masz przykłady. Nie jesteś tu jedynym rodzicem. Dookoła jest wielu rodziców i stanowią wiele różnych przykładów. Uwierz mi, czasem obcy daje lepszy przykład niż własny rodzic, czasem przykład daje siostra, a czasem przyjaciel. Wystarczy trochę szerzej rozejrzeć się dookoła. Przykłady walają się dosłownie pod nogami – puścił mu oko.
Mohe
Grima odwróciła się z lekkim fochem, nie komentując już sprawy leżenia na jakichkolwiek kolanach czy udach. Zastrzygła uchem słysząc o przyjaźniach córeczki i sama spojrzała w stronę dziewczynek, z wesołym uśmiechem, zapominając o swoim foszku.
OdpowiedzUsuń- Tak, ma i bardzo mnie to cieszy – przyznała i kiwnęła głową na słowa chłopaka. – Mhm, przyjaźń, mam nadzieję, że tak będzie – ponownie przytaknęła. Tu aż tak nie martwiła się o Keve, była równie „inna” co większość Argarczyków. W innych rejonach Mathyr mogłaby nie czuć się tak swobodnie i pewnie dalej musiałaby być ukrywana. Spojrzała na Gava trochę poważniej.
- Chciałabym by była bezpieczna nie tylko tutaj… Wiesz? Boję się, że będzie chciała podróżować kiedyś, tak jak wielu tutaj… i… boję się, że jej nie puszczę i będzie na mnie zła… - przyznała trochę smutno.
Grima
Dzień po imprezie urodzinowej, którą urządzili dla niej i Gava ich przyjaciele, postanowiła odwiedzić dom Febe oraz samego Gava. Dosłownie w progu minęła się z Fasolkami, Groszkiem oraz całą rodzinką Febe. Meduza podjęła się opieki nad dzieciakami, na czas imprezki, aż do obiadu, co by zarówno Akane, jak i Gave mogli sobie pospać.
OdpowiedzUsuń- Nie ma bata, mam tą trójkę do obiadu mamuśko, żadnych wcześniejszych odbiorów - meduza spojrzała po niej i pogroziła jej palcem. - Możesz co najwyżej iść z nami, ale porwać ich nie damy - dodała Ines, gdy An ściskała dzieciaczki. Akane zaśmiała się lekko.
- Spokojnie, ja właściwie do Gava, nikogo kraść nie będę - uspokoiła spacerowiczów i zaraz usłyszała, że chłopak całkiem niedawno był na dole coś zjeść, ale wrócił do pokoju. Pożegnała całą gromadkę i ruszyła na piętro, by zaraz zapukać do drzwi. - Hej, hej - wsunęła głowę do środka. - Jak poślady? - zapytała, nieco uśmiechając się pod nosem.
Akane
Pokręciła głową na jego "idź sobie".
OdpowiedzUsuń- Liczyłam na jakieś urocze "sio", a tu proszę jaki zawód - uśmiechnęła się pod nosem. - Ale ja Cię z łóżka nie wyciągam, jak dla mnie możesz w nim dalej leżeć - dodała i usiadła sobie na brzegu mebla, bliżej stóp chłopaka. - Podziwiam pozycję, ja odsypiałam na brzuchu, nie pamiętam kiedy ostatnio tyle przespałam w jednej pozie - przyznała z lekkim śmiechem. - Nie będę Ci zabierać dużo czasu, chciałabym po prostu domknąć jeden temat, co by nie było jakiś... niedopowiedzeń czy niejasności - wyjaśniła, śląc mu lekki uśmiech.
Akane
Akane siedziała na łóżku, patrząc po Gavie, a na wspomnienie lochów pokiwała głową na boki. - W sumie... - tamto zdecydowanie było o wiele gorsze. Słysząc, że nie chce dziś gadać zacisnęła lekko usta i zaraz sama wstała.
OdpowiedzUsuń- Przykro mi Gave, ale z Tobą to raczej ciężko o dobry dzień, więc... Streszczę się. Nie chcę Cię - oznajmiła. - Swoimi gestami nie dążę do związku, bo też nie chcę teraz związku... - dodała. - To w sumie najważniejsze, więc... Jak kiedyś będziesz miał chęci by wiedzieć cokolwiek więcej, to wiesz gdzie mnie szukać, a jak nie będziesz miał chęci to... zachowam więcej dla samej siebie - ruszyła w stronę wyjścia. - Miłego odpoczynku - rzuciła na odchodne.
Akane xD
Akane poszła za nim, mówiąc dokładnie to co miała do powiedzenia, a nim dotarł do drzwi wyjściowych podbiegła do nich i zagrodziła mu przejście samą sobą.
OdpowiedzUsuń- Cholera Gave! - spojrzała mu w oczy, chociaż była w jej spojrzeniu nutka rozbawienia. Czy on serio zwiewał? - Nie chcę związków, nie chcę Ciebie - powtórzyła. - To nie rozmowa, to mój monolog, który nie jest jakiś trudny do zrozumienia. Poza tym... Mam jeszcze sprawę. Chciałabym zamienić słówko z Gavinem. Mogłabym? Nie koniecznie teraz, ale... później lub... jutro?
Akane
Akane nie specjalnie się przejęła jego wrzaskiem, jedynie skrzyżowała ręce na torsie.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, więc przyjdę jutro powiedzieć, że Cię nie chcę! - krzyknęła za nim i westchnęła cicho, kręcąc przy tym głową. Nie zamierzała go dalej gonić. Odwróciła się po prostu do drzwi wyjściowych i wyszła z domu Febe, ruszając w stronę centrum Argaru.
Akane
Kolejnego dnia pojawiła się ponownie w domu Febe, Gava akurat w nim nie było, ale dowiedziała się, że chłopak wspominał o treningu w mordowni, więc skierowała kroki w stronę budynku. Bingo, trafiła, Gave był na miejscu, a ona powoli weszła do środka, by oprzeć się o jeden z przyrządów treningowych i patrzeć po chłopaku. Chrząknęła głośno.
OdpowiedzUsuń- Znajdziesz dziś chwilę, czy znowu będziesz uciekać?
Akane
Obserwowała go w milczeniu, patrząc jak sobie radzi na wahadle i nawet nieco podpatrując jego technikę, co by wypróbować co nieco przy swoim treningu. Kiedy w końcu stwierdził, że jednak jej posłucha, wzięła głębszy wdech.
OdpowiedzUsuń- Dwie sprawy. Troszcz się o mnie, ale przestań się poświęcać, to jeden, a dwa... Chcę żeby była jasność... Moje gesty, jakie by nie były, to nie są szukaniem okazji do powrotu, nie chcę Cię i nie chcę teraz związku - wyjaśniła. - Jest też trzy, ale to już bardziej prośba. Mogłabym pogadać z Gavinem? - zapytała.
Akane
- Które gesty? Konkretnie Gave... Czego sobie nie życzysz - odpowiedziała krótko, dalej po nim patrząc. - Nie chcę, nie chcę chłopca, który nie przepada za samym sobą, nie chcę takiego, który nie umie być ze mną szczery. Nie taki mnie zauroczyłeś. Kto jak kto, ale Ty zawsze umiałeś być szczery. Jak czegoś nie chciałeś to to mówiłeś, pokazywałeś, mówiłeś mi, a nie innym, za moimi plecami. Nie chcę Cię takiego - patrzyła mu w oczy. - Twoja troska też wykracza poza przyjaźń, a jakoś mnie nie chcesz, więc najwyraźniej się da - zauważyła. - Chciałam się dowiedzieć czy wiszę mu przysługę za drobną pomoc - odpowiedziała w temacie Gava.
OdpowiedzUsuńAkane
Dalej stała przy sprzęcie i patrzyła po chłopaku.
OdpowiedzUsuń- Co znaczy wszystkie? Mów prosto. Jak Twoim zdaniem powinna wyglądać ta relacja? Mam się do Ciebie nie odzywać? Mam Cię nie dotykać? Mam z Tobą nie przebywać? - zapytała i wzruszyła ramionami. - Ja też mam ich dość i nie przyszłam tu się kłócić Gave - zaznaczyła nie unosząc głosu, po prostu dalej go obserwowała. - To się w moje smutne oczy nie patrz jak masz ich dość. Będę czasami smutna i nie zamierzam udawać, że jest inaczej. Jeszcze trzy miesiące temu miałam Cię obok cały czas, odsunąłeś się ode mnie z dnia na dzień, nie dość, że straciłam tego dnia dom, to Ty sobie postanowiłeś odejść i jeszcze zebrałeś Fasolki, które też miałam cały czas przy sobie. Nie dziw się, że mnie coś kłuje, czy, że czasem za czymś tęsknie, skoro to wszystko mi zniknęła jak na pstryknięcie palca. Nie powiedziałam, że nic już do Ciebie nie czuję, powiedziałam, że Cię nie chcę, bo uważam, że uczucie to nie wszystko. Nie oczekuję, że zrozumiesz, bo do zrozumienia musiałbyś się zakochać, a tego się nie da zrobić na pstryknięcie palca - zaznaczyła stanowczo. - Ja chciałam zrobić złego? A kto zamiast szczerej rozmowy ze mną wybrał zdradę? Myślisz, że zdrada mniej mnie zabolała niż to, że nie chcesz związku ze mną? Zarówno Ty, jak i ja popełniliśmy błędy, ale nigdy celowo nie robiłam z siebie ofiary. To, że inni mnie tak postrzegali to miej pretensje do nich, nie do mnie... i nie mam zamiaru Ci przywalać... - zmarszczyła lekko czoło. - Niby po co? - nie bardzo rozumiała o co mu teraz chodzi. - Nie szanuję bo co?! Bo wybaczam osobom, na którym mi zależy?! - odsunęła się od maszyny i zbliżyła na krok do Gava. Dopiero teraz lekko się uniosła. - Sami nie szanujecie tego co do Was czasem mówię, Ty i Tony macie w tym po prostu mistrza, sami nie szanujecie, a potem jeszcze macie do mnie pretensję. Co Ci powiedziałam o tych pieprzonych klapsach na urodzinach, które mi urządziłeś?! Nie ręką! Wyjebaneeee, w dupie! Akane coś mówi? Niee, po co szanować jej słowa, jej prośbę... A potem ojej, jaki zdziwiony, że coś poszło nie tak. Teraz mi będziesz gadał o szanowaniu? Błagam, nie rozśmieszaj mnie... - prychnęła śmiechem i pokręciła głową. - Świetnie, to przynajmniej już coś wiem... - wróciła opierać się o przyrząd do ćwiczeń i zerknęła w bok.
Akane
Akane spojrzała po nim pytająco.
OdpowiedzUsuń- To nie rozumiem... Co niby takiego ostatnio zrobiłam, co wychodzi poza kumplowanie, które ustaliliśmy? Nie musisz mi nic punktować, ale z Tobą, Ryu czy Tonym miewam czasem inne gesty, bardziej czułe, ale wcale nie sugerujące, że chcę coś więcej... Po prostu jakbym robiła coś co Ci nie pasuje to mi to mów. Każdy ma swoją liste "przyciągających" rzeczy, to co przyciąga Ciebie wcale nie musi przyciągać mnie. Oczekuję tu po prostu szczerości i tyle. Jak nie chcesz bym coś robiła, to powiedź, cofnij się, cokolwiek, strzel lekko w rękę, a nie, że na coś mi pozwalasz, a potem masz pretensje... - odpowiedziała i westchnęła lekko przy cyckach. - To co mówisz jest po prostu niedorzeczne, jakbym nie miała prawa być przy Tobie smutna. Patrz sobie na cycki, jeżeli to ma jakkolwiek Ci pomóc, ale nie oczekuj, że będę maskować swoje własne emocje, szczególnie w oczach, nad którymi nie mam aż takiej kontroli by im mówić jak mają wyglądać w danej chwili... Patrzę po bliskich mi osobach czule i będę dalej to robić - oznajmiła i spojrzała po kukle, którą uderzył. Pomasowała sobie lekko skronie. - Gave... Ale po co Ty mi tłumaczysz tamtą sytuację? Już o niej gadaliśmy. Wspomniałam ją tylko po to, by Ci naświetlić, że czasami mnie coś zakłuje, czy za czymś zatęsknię, czasami mocniej niż powinno, bo mimo wszystko zmiany w moim życiu zaszły z dnia na dzień... Powiedziałam o nich skrótowo. Po co to znowu wyciągasz? Nic więcej nie dodam w tamtym temacie, tam już wszystko co miało zostało powiedziane - pokręciła głową. Nie widziała senu w omawianiu tego na nowo. - Dodać mogę jedynie tyle, że tak, nie chciałam się odsunąć, bo zrozumiałam to jak mówienie o drastycznym odsunięciu, nie chodziło Ci o kumpelstwo, a chciałeś się ode mnie całkowicie odsunąć i to wtedy zrobiłeś, a coś takiego po prostu boli i nikt normalny by czegoś takiego nie chciał. Skakanie z skrajności w skrajność nie jest dobre, dystans, tu mogę przyznać, jest, jak najbardziej, ale wtedy rozumiałam to tak, że chcesz mnie dosłownie wymazać. Emocje robiły swoje, a jak jeszcze dodałeś, że zabierzesz małe to tym bardziej uczucie chęci wymazania narosło - wzruszyła ramionami. - Nie mówię, że zachowałam się tam w porządku, ale Ty też mogłeś to rozegrać lepiej - oznajmiła. - No, skoro nie widzisz zmian od tamtego czasu to już najwyraźniej po prostu nie chcesz ich zobaczyć - dodała. Słysząc o odkochaniu spojrzała po nim lekko marszcząc czoło. - Możesz się odczepić od moich uczuć? Czy ja Ci chodzę i truję, że nie rozumiem dlaczego nie spróbujesz się we mnie zakochać? Co to w ogóle za rodzaj pretensji...? Skąd w ogóle pomysł, że nie próbwałam nic poukładać w głowie? Skończ narzucać mi swoje rozumowanie uczuć, bo moje jest zupełnie inne. Dla odmiany skup Ty się na sobie i na swoich emocjach czy uczuciach - dodała stanowczo, a gdy ponownie wspomniał klapsy to podeszła i strzeliła mu liścia w twarz. - Masz rację, akurat za klapsy i nie dostosowanie się do granicy, którą wyznaczyłam powinieneś oberwać (pominę, że autorka źle przeczytałą i myślała, że chłop leje ją paskiem xD). - A Ty siebie słyszysz? Za każdym razem, gdy mówiłeś o dystansie, to mówiłeś o moim dobrze, więc się nie dziw, że odpowiadałam, że dla mojego dobra to nie jest potrzebne, bo ja jestem tą czułą Kluską, o której wiele razy mówiliście i łatwiej mi wbić sobie do głowy, że dany gest nie jest znaczący, niż całkowicie odpuścić sobie dany gest. Nie musisz tego rozumieć, możesz mieć inaczej, ale ja właśnie tak mam. Lubię czułości, nie koniecznie znaczące, po prostu je lubię. Tak, ja, ja i ja, bo jak gada w kółko macieju o moim dobrze, to odnoszę się do tego co mówi. Dopiero niedawno powiedziałeś, że to Tobie jest dystans potrzebny...
Swoją drogą, skoro jesteś takim znawcą w szanowaniu siebie, to może pogadamy o Twoim szacunku do swojej osoby? Mi dajesz rady, mnie pouczasz... a gdzie był Twój szacunek do siebie, gdy postanowiłeś pocałować Onyx tylko po to bym miała powód do zerwania? Gdzie szacunek do siebie, kiedy zamiast szczerej, trudnej rozmowy, wybierasz zostanie niesłownym, zdradzieckim dupkiem? Gdzie szacunek do siebie, kiedy prononujesz zaciążenie mojej osoby i bierzesz pod uwagę okazywanie mi uczuć, wbrew sobie samemu, tylko po to, bym była bezpieczna? Gdzie ten szacunek, gdy pozwalasz mi na gesty, których nie chcesz, tylko dlatego bym się uśmiechnęła? Ty mi zwracasz uwagę o brak szacunku, Gave? Mi mówisz o jakiejś obsesji? Ja mimo tego co czuje w życiu bym nie wpadła na takie pomysły. Rozumiem, że widok mnie smutnej nie jest fajny, oglądanie Ciebie w takim stanie, czy w każdym innym negatywnym też nie jest przyjemne, ale do licha ciężkiego... Gave... Skup Ty się w końcu na sobie i na tym co Ty czujesz. Ja sobie ze swoimi emocjami muszę poradzić sama. Nie jesteś jakimś antidotum na wszystkie moje bolączki. Jasne, że uwielbiam z Tobą przebywać, ale nie takim kosztem - pokręciła głową.
UsuńAkane
Dalej patrzyła po nim pytająco.
OdpowiedzUsuń- No to skoro od jakiegoś czasu nie robię nic, to czemu mnie dalej upominasz? Nawet jeżeli to jest kilka dni. Ja nie pytam o to co źle robiłam, tylko o to co źle robię. To co źle robiłam już mi powiedziałeś. Staram się nie powielać tych błędów, a w danej chwili zachowujesz się tak jakbym jednak je powielała. Dlatego pytam. Ciągle mówisz, że "wszystkie", ale Twoje kojące głaskanie po głowie, czy uspokajanie mnie w trakcie ataku Klary to też były jakieś gesty i o ile wiem, że głaskanie głowy w Twoim przypadku odpada, to chcę po prostu wiedzieć czy coś takiego też Ci przeszkadza, czy mówiąc "wszystkie" masz na myśli jakieś bardziej znaczące. Żeby nie było, nie wytykam Ci tego głaskania czy pomocy w uspokojeniu, po prostu podaję przykład gestów, w których okazałeś mi troskę. Wcześniej wspomniałeś, że ja okazuję Ci troskę przesadnie, więc o ile teraz nie musisz mi naświetlać sprawy i tworzyć listy z gestami, o tyle proszę Cię, byś w momencie, gdy przekraczam Twoją granicę komfortu, dał mi o tym znać. Jakkolwiek. Tylko o to Cię proszę. Od początku tej rozmowy próbuję Ci powiedzieć, że Twoja odmowa już mnie nie zrani, stoję w innym miejscu niż wcześniej, wiem co robiłam źle, bo tak, robiłam źle. Nie oczekuję, że uwierzysz mi na już i teraz, ale chcę żebyś wiedział, że z mojej strony masz zielone światło by jasno wyznaczać mi swoje granice - oznajmiła i zaraz westchnęła lekko. - A Ty umiesz nie patrzeć gniewnie, kiedy jesteś na coś zły? Umiesz nie patrzeć smutno, gdy coś Cię smuci? Umiesz nie patrzeć czule, gdy coś Cię rozczula? Przecież nie robię takich rzeczy celowo Gave... Jak możesz mieć do kogokolwiek pretensje o takie rzeczy? - zapytała. - Ale niby jakie Twoje gesty ja odbierałam przesadnie? Przecież nawet gdy mówiłeś o ciąży to Cię przytuliłam, dziękując, że się o mnie troszczysz... Dopiero gdy zeszło na temat okazywania uczuć i gdy otoczka była dość wyjątkowa, dopiero wtedy coś sobie pomyślałam więcej. Zorganizowałeś mi wymarzone urodziny, fajnie się na nich bawiliśmy, byłeś otwarty na okazywanie mi czułości w przypadku ciąży, ba dopuszczałeś myśl o samej ciąży, a więc i o seksie, później załatwiłeś niańki dla dzieciaków co byśmy sobie zostali sami, olałeś moją prośbę co do klapsów... Gave, sam stworzyłeś bardzo sugestywne podłoże i to właśnie ono mnie zmyliło w tym wszystkim najbardziej - zauważyła. - Nie wiem czemu, ja przyszłam tylko powiedzieć, że nie chcę związku w danej chwili, i że nie chcę Ciebie. Później już rozmowa poszła w różne kierunki. A przyszłam to powiedzieć bo mi sugerowano, że powinieneś to usłyszeć, jasno i wyraźnie. Nie oczekuję, że od razu to przyjmiesz jako pewnik, ale chciałam by to jasno i wyraźnie rozbrzmiało - wyjaśniła. - Mhm, przed chwilą też mi powiedziałeś, że mogłabym ogarnąć swoje czułe spojrzenia. Smutek, rozczulenie... to przecież emocje. Mogę się smucić, ale nie mogę patrzeć czule... Co to za jakieś dziwne wytyczne? Mógłbyś mnie nauczyć jak mam to robić? - zapytała, patrząc po nim z lekko uniesioną brwią. - Nie Gave, nie jedyne, powiedziałam, że sobie na nie patrz, jeżeli Ci to pomaga, ale że ja nie będę maskować tego co czuję, w kontekście smutnego, czułego czy radosnego spojrzenia. To jest główny przekaz mojej wypowiedzi, a nie moje cycki... - dodała. - Mogę spróbować opanować, ale nie obiecuję, że mi wyjdzie. Patrzę z czułością na to jak się bawisz z dziewczynkami, rozczulają mnie niektóre Twoje zachowania, czy słowa. Nie rozumiem dlaczego widzisz w tym coś złego. Inni też mnie potrafią na takiej płaszczyźnie rozczulić, więc nie widzę w tym nic znaczącego, ale okey, mogę się postarać - przytaknęła mu głową.
- Tak jak już wspomniałam, ja przyszłam tu przekazać informację, informację, której podobno zabrakło w naszych poprzednich rozmowach. Dla mnie to nie jest ten sam temat, bo to co powiedziałam dziś nigdy nie zabrzmiało w ten sposób co dziś. To co Ty zrobisz z tą informacją, to Twoja sprawa. Ja nie dam sobie wmówić, że nie jestem w tej rozmowie szczera, bo jestem i mówię szczerze. Nie oczekuję, że uwierzysz na już, bo rozumiem, że by w to uwierzyć potrzeba czasu... Nie lubię, gdy próbujesz mi wmówić jakieś nieszczere intencje i stąd ta dyskusja. W sumie racja, nie potrzebnie próbuję udowodnić, że moje słowa są szczere, lepiej wyjdzie, gdy Ci to po prostu pokażę.
UsuńPo plaskaczu spojrzała po nim pytająco.
- Nie, nie boli. Powiedziałam Ci wtedy, że klapsy ręką będą dla mnie zbyt podniecające. To Ty mimo wszystko postanowiłeś je wymierzyć, więc niby co by mnie tu miało boleć? Jedynie tyłek. Przyznałam też, że nie ból stanowi problem i dopiero wtedy przerwałeś... Naprawdę nie wiem do czego pijesz z tą prawdą - wzruszyła ramionami. - Mhm, więc tak jak wspomniałam, nie mam więcej do dodania, po prostu zamierzam Ci pokazać, że nie gadam od czapy - podsumowała. - Przepraszam Gave, nie chciałam Ci tego wszystkiego utrudniać - przyznała. - Ech, no właśnie, to jest Twój problem. Szkoda, że ten argument do Ciebie nie przemawia, gdy mówisz o moim szacunku. Zajmij się swoim, a ja zajmę się swoim.
Akane
Yensen za to cieszył się dzisiejszym dniem. Młodzież zrobiła się wyjątkowo roszczeniowa względem niego i jego cudownej żonki. Dzisiaj Ryu porwał mu okrutnie Febe na badania, a raczej to Febe porwała jego, a on w tym czasie zbijał sobie bąki na werandzie. Leżał sobie elegancko na leżaku, popijając sobie świeżo wyciskany sok z palemką, co by mu tropikalnego drinka imitował. Planował już sobie jak przejechać po Mordowni Ryu jak już i on przyjdzie do niego po prośbie, za to, że kolejny mu tak bezczelnie kradł żonę. Patrzył też kątem na maszyny, myśląc jak tu mógłby je sobie ulepszyć. Dzień wolny druga klasa - bo mimo wszystko brakowało mu pewnym roześmianych, szmaragdowych oczu do szczęścia. A zamiast szmaragdu naszły go błękitne oczy.
OdpowiedzUsuń— Nie mam, zaraz umrę ze zmęczenia jak widzisz — odpowiedział, popijając swojego drinka, uśmiechając się w jego stronę. Nosz jasna cholera. Musiał mu znaleźć robotę. Spojrzał po nim. — Wesoły człowiek. Daj mi się przygotować tylko — poprosił, wstając na równe nogi. Odłożył napój na poręcz krzesła i poszedł do swojej wiedźminskiej szopy, żeby zacząć uzupełniać arsenał i wyciągnąć swoją zbroję. Wolał nie ryzykować skoro mieli takiego gagatka na podorędziu.
Yensen
Onyx przyszła do Darcy w idealnie sobie znanym celu. Ale nie spodziewała się, że zamiast dziewczyny znajdzie tutaj Gava. Spojrzała po nim nieco zaskoczona. Już pierwszym sygnałem powinien być fakt, że drzwi były otwarte a nie zamknięte, ale przecież nie znała jej na tyle dobrze, żeby brać sobie jakieś nawyki, prawda?
OdpowiedzUsuń— Och… — mruknęła, gdy pierwsze co zrobił to pokazał jej własne bazgroły. Cholerny Tony. Mówił, że daje się zawsze najbliższym jakieś laurki z życzeniami. A tylko ona dała to… coś. Oszust! — Czy Ty to nosisz od kilku dni w kieszeni? — zapytała, przechylając głowę w bok. — Urocze — zaśmiała się, odwracając temat od swojego paskudnego pisma. Weszła do domu i rozsiadła się na kanapie. — Gdzie Ślicznotka? — zapytała, patrząc na w sumie teraz to już mężczyznę. — Zbroję? Normalnie. — nie rozumiała za bardzo. Myślała, że jest prosta w użytku. Chociaż w sumie on chyba nigdy nie miał z tym styczności. — Lekkie pancerze nie blokują ruchów, są projektowane tak, żeby ruszać się lekko i cicho — zapewniła go. — Sama takie noszę — przypomniała mu, bo przecież miała sama na sobie prawie zawsze pancerz. Może i całkiem kusy, ale jednak pancerz, aby blokować najważniejsze witalne punkty. — Mogę Ci pokazać jak ją założyć i sam sprawdzisz — zaproponowała.
Onyx
Patrzyła po nim dalej unosząc jedną z brwi.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem gdzie mi się nie podoba ta szczerość i gdzie Twoim zdaniem wymyślam. Jedyne co mi się nie podoba, to że zamiast podać jakiś konkretny przykład gestu, który Twoim zdaniem jest znaczący i który Ci nie odpowiada, to po prostu rzucasz "wszystkie" i bądź tu mądry... - stwierdziła i wzruszyła ramionami. - Więc skoro uważasz, że tych gestów jest aż tyle, że długo by wymieniać, to proszę Cię po prostu byś na bieżąco mi zwracał uwagę, jeżeli się pojawią - poprosiła spokojnie. - Okey, czyli takie gesty są spoko, to już wiem więcej - stwierdziła. - Dobrze, może i dawałeś, ale byłam na nie ślepa. Może nie chciałam ich widzieć, mogło tak być. Teraz chcę, a Ciebie proszę byś dał mi w tym ostatnią szansę i mimo wszystko wrócił do dawania mi jasnych sygnałów, że coś Ci nie odpowiada. Mogę na to liczyć? - zapytała. Na jego frustracje wzięła tylko głębszy wdech, a gdy skierował rękę w jej stronę, uniknęła dotyku, odtrącając jego rękę swoją własną. - Dobrze, mogę się postarać czasem odwrócić wzrok - odpowiedziała. Nie odpowiadała już na to całe odwracanie słów. Słysząc o klapsach kiwnęła głową. - Racja, wpierdoliłam - przyznała, nie ciągnąc dalej tematu. Pokręciła Gave. - Nie Gave, bo tak jak wspomniała każdy ma swoją listę gestów, które są bardziej lub mniej znaczące. O ile Twoje głaskanie mnie po głowie, przytulanie czy dotykanie policzków nie jest dla mnie sugestywne, o tyle to w jaki sposób zorganizowałeś ten wieczór było. Właściwie ten moment sam na sam i branie pod uwagę darzenia mnie czułościami, branie pod uwagę seksu, te trzy rzeczy razem rzeczywiście były dla mnie sugestywne. Tak po prawdzie rzuciłam o tych czułościach w trakcie ciąży po to by usłyszeć od Ciebie, że to już by było za wiele, byś odpuścił ten pomysł, ale Ty w to poszedłeś i tym mnie zaskoczyłeś. Wiem, że odebrałeś to jako przytyk do poprzedniej ciąży, wiem, bo to już sobie wyjaśniliśmy, ale wyjaśniliśmy to po fakcie. Teraz to wiem, w tamtej chwili nie wiedziałam - przyznała. - Tak Gave, są gesty, które mnie nie gilają, bo gdybyś mnie pocałował, celowo, to nadal byłby gest, ale jak dla mnie dość znaczący. Nie ukrywam, że są gesty, które uważam za znaczące, jednak poza tą wtopą z moich urodzin, nie było innych gestów, które by jakoś robiły mi nadzieję. Nadzieja jaką wtedy czułam dotyczyła tego, że po prostu jesteś, że udaje nam się fajnie ze sobą pogadać, że powoli odzyskuję osobę, która chciała się ode mnie odsunąć. Nie chodziło mi o powrót do siebie jako para, a o to, że wracamy do kontaktu i że fajnie nam to wychodzi... - wzruszyła ramionami. - Dla mnie liczy się ogół, a nie tylko słowa, czy tylko czyny. Biorę pod uwagę jedno i drugie, i nie czuję się z tego powodu pokrzywdzona. Zapewniam Cię, że lepiej od Ciebie wiem co mnie najbardziej boli i czym najbardziej jestem w stanie skrzywdzić siebie samą. Przestań się bawić w specjalistę od mojego ja i tak jak wspomniałam, zajmij się swoim własnym - zaznaczyła.
Akane
Gave mówił tak, jakby dla wszystkich głaskanie po dłoni czy ręce było romantyczne, a przecież wiele razy inni w ten sposób próbowali okazać komuś po prostu wsparcie. Wiele zależało od jednostki, Klara chyba była tego najlepszym przykładem. An kiwnęła jednak głową. Przynajmniej miała kilka kolejnych jasnych punktów na liście gestów, których nie należy robić.
OdpowiedzUsuń- Nie każdy te same gesty odbiera za romantyczne, spójrz chociażby na Klarę... Ale rozumiem, będę unikać takich gestów - oznajmiła. - Dzięki, że się chociaż postarasz - dawało to w końcu szansę na mniej nieporozumień. - Nie Gave, gesty nie są czarno białe, jedne mi pasują, inne nie. Nie wrzucam gestów do jednego wora, bo jest ich zbyt wiele. Gadasz tak jakby przecieranie cudzego policzka, bo ten jest brudny był równoznaczny z głaskaniem policzka i wymienianiem czułych wspomnień czy słów... Co innego głaskać policzek i rzucić "uważaj na siebie", a co innego głaskać go z czułością i szeptać słodkie słówka. To co mówisz i robisz idzie w komplecie, tak prosperuje ten świat. Jak możesz stawiać na równi uprawianie seksu z głaskaniem policzków? Dla mnie te dwie rzeczy mają zupełnie różną wagę i o ile nie bronię Ci mieć swojego własnego spojrzenia na świat, o tyle daruj sobie wmawianie mi swoich racji. Ja tego tak nie widzę, dla mnie gesty są pełne odcieni i wraz z gestami ważne są słowa czy ogólna otoczka sytuacji. Co innego złapać czyjąś dłoń z "będzie dobrze" na ustach, a co innego złapać ją z wyznaniem miłosnym - wzruszyła ramionami. - Jeżeli nie chcesz słuchać moich wykładów na temat tego jak się nie szanujesz, to odpuść mi te swoje - zaczęła się nieco rozciągać. - Świetnie, więc się na tym swoim skup i odpuść sobie to moje, zostaw je mi. Jak będę chciała rady w tym temacie to się sama po nią zgłoszę - kontynuowała rozgrzewkę.
Akane
- Z Ryu jest inaczej, z jasnych powodów, ale z Tonym miewam takie gesty. Przyznaję, nie patrzę na niego w ten intymny sposób, ani on nie patrzy tak na mnie, więc z tym przykładem mogę się zgodzić. W Twoim przypadku byłby zbyt intymny - przyznała. - A ja się nie zgadzam z Tobą, dla mnie nie są, bo o ile z policzkiem się zgodzę, to z dłonią już nie. W pokrzepiającym "będzie dobrze" nie ma nic intymnego i nie jest to równe z dotykiem i wyznaniem miłosnym, mimo, że gest może być taki sam - stwierdziła i zaraz pokręciła głową. - Nie Gave, powiedziałam Ci wtedy, że dopuszczam do siebie myśl, że dojdzie między nami do seksu, nie powiedziałam, że to jest okey. Było między nami wiele momentów, gdy przy silniejszych emocjach dopadaliśmy do siebie, więc tak, brałam to pod uwagę. W danej chwili nie zamierzam dopuszczać do takiej sytuacji. Branie za pewnik tego co powiedziałam te trzy miesiące temu, w dość hardcorowej sytuacji, bo w emocjach po pożarze, uważam za trochę głupie z Twojej strony, no ale cóż... - stwierdziła. - Nie Gave, po prostu myślę innymi kategoriami niż Ty i nie sądzę by było to jakieś dziwne czy niedozwolone. Dla mnie, to że wybaczam i kogoś nie przekreślam nie jest brakiem szacunku do samej siebie. Jak mi na kimś zależy to mam dużą tolerancję, jest to zarówno wada jak i zaleta. Są rzeczy, których nie wybaczę, ale z reguły staram się dawać szansę, szczególnie, gdy widzę i wiem, że dana osoba nie jest zła. Wiele już razy przyznawałam się do błędów, nawet w tej rozmowie. Skoro tego nie słyszałeś, to problem masz Ty, nie ja - stwierdziła i rozgrzewając się pokręciła głową. - Nie, mam zamiar się przebiec, nie będę Ci się tu wpierdalać - odpowiedziała.
OdpowiedzUsuńAkane
- Nie we wszystkim - przyznała, a na słowa o romantyczne gesty kiwnęła głową. Spojrzała po nim nieco dziwnie. - Właśnie spłonął nam i wielu innym dom... Może po Tobie to spłynęło, ale dla mnie to była hardcorowa sytuacja. Nie między nami, a ogólnie - stwierdziła, bo nie mówiła nic o tym, że między nimi działo się wtedy coś złego. - A więc powtórzę, nie wszystkie gesty są dla mnie znaczące, ale romantyczne sytuacje, sytuacje, a nie same gesty, one mi robią. Do nich dążyć nie zamierzam - oznajmiła. Dalej patrzyła po nim. - Gave, każdy ma swój indywidualny system wartości i swoje indywidualne skład. To, że dla Ciebie coś jest niewybaczalne, nie oznacza, że dla innych też jest. Nie wiem jakie sytuacje masz na myśli, ale w moim mniemaniu nie doszło do niczego co jest niewybaczalne. Tak jak wcześniej wspomniałeś, nie we wszystkim musimy się zgadzać - stwierdziła i westchnęła lekko. - Tak właśnie słuchasz. Jak już się bawisz w wyliczanki to chociaż nad uważnością popracuj. Kilka razy wspomniałam, że moje to czy inne zachowanie było nie na miejscu, że zrobiłam coś źle. Nawet przeprosiłam co samo w sobie jest przyznaniem się do winy, bo nie mam w zwyczaju przepraszać dla zasady... Więc nie, nie mam problemu z przyznaniem się do winy - oznajmiła.
OdpowiedzUsuńAkane
Spojrzała zaciekawiona po Gavie.
OdpowiedzUsuń- No nie wiem, jak dla mnie mocno się wyróżniacie na ich tle. Może wizualnie, na pierwszy rzut oka rzeczywiście ciężko dostrzec zmiany, ale dość szybko idzie wypatrzeć różnice - stwierdziła. - Szkoda, że Fasolki nie mają oczu Fiołka, wtedy od razu by było widać, że nie są Polszankami - przytaknęła sobie samej głową. Spochmurniała na jego słowa o ucieczce Kevy. - Dlatego mam nadzieję, że do tego czasu coś się tu zmieni na lepsze i nie będę tam bardzo obawiała się puścić jej w świat... - przyznała. Zaraz wzruszyła ramionami. - Tonego umiem zatrzymać by nie odfrunął, więc i Kevusie się nauczę tak łapać - stwierdziła. - W razie co to Tony będzie ją łapać, a Ty będziesz pomagał - wyszczerzyła się do niego.
Grima
- Jasne, że było ważniejsze, co nie zmienia faktu, że jestem sentymentalna i mnie strata domu dotknęła - wyjaśniła, również spokojnie. - Może i racja, trzeba było - stwierdziła, nie ciągnąc już tematu. Spojrzała zaraz na niego pytająco. - Raja i Mali? Gave, ale Ty nie jesteś od wychowywania mnie... Relacja rodzica z dzieckiem jest inna niż ta między znajomymi czy przyjaciółmi. Co to za dziwne porównanie... Jeżeli nie chciałabym by z kimś były to na pewno nie wmawiałabym im usilnie swoich własnych racji. Jeżeli Ty zamierzasz, to już Ci życzę powodzenia. Już widzę jak grzecznie Ci przytakują główką i nie próbują udowodnić swoich racji - spojrzała po nim z nutką rozbawienia i niedowierzania w spojrzeniu. - Widzisz wolę sobie czasem pocierpieć, by w ostatecznym rachunku wychodzić z sytuacji uśmiechnięta, niż kopać w dupę ważne dla mnie osoby, które tu czy tam zawiodły i być samotną, zgorzkniałą łódeczką na ocenie. Jak mi już na kimś zależy to zależy na serio, czasem przez to cierpię, masz rację, ale biorąc pod uwagę co myślę o osobach, na których mi zależy, co w nich widzę i co mi relacja z nimi daje, uważam, że czasem warto pocierpieć. Do mnie to trafia, do Ciebie nie musi - wzruszyła ramionami. - Nie uważam, że leżę i kwiczę, tak jak wspomniałam, lepiej wiem od Ciebie co byłoby dla mnie prawdziwym krzywdzeniem samej siebie, a umniejszać w tym temacie będę dalej, bo już spory czas kilka osób bawi się w specjalistów od mojego ja i jakoś nie może do Was dotrzeć, że jest moje - oznajmiła spokojnie, znowu wzruszając ramionami. - Nie jest chory, jest mój, ja przynajmniej nie udaję, że nie wybaczam grubych akcji - puściła mu oko. - Ty i Ryu wzajemnie próbowaliście się zabić. Zabić... A patrząc na Was nie specjalnie widzę jakieś trzaskanie z oczu piorunami - podsumowała i powoli ruszyła w stronę wyjścia. - Udanego treningu Gave - idąc dalej się rozgrzewała i rozciągała, gotowa zaraz ruszyć do biegu.
OdpowiedzUsuńAkane
Popatrzyła na niego pytająco.
OdpowiedzUsuń- Nie bardzo rozumiem do czego zmierza ta rozmowa, która oparta jest jedynie na jakiś założeniach. To czy moje dzieci robią coś źle będę opierać między innymi o moją własną opinię, opinię zgodną z moim systemem wartości. Skończ z wmawianiem mi, że czegoś nie widzę i że na cokolwiek zwalam, bo to do niczego nie prowadzi. Wiem co robiłam źle, wiem do jakich sytuacji nie powinnam dopuścić i wiem dlaczego. Samo to świadczy, że mam do siebie szacunek, bo analizuję co powinnam zmienić i do czego już więcej nie doprowadzać. Ja decyduje o tym kiedy coś przekracza moje granicę, nie Ty i nie reszta świata. Ja decyduje czy coś jest znośne, czy nie do wytrzymania - oznajmiła spokojnie, pokazując na siebie. - Kto? Ty, wrzucając ich przykład w tą rozmowę. Tak, przyznaję, zdarzają się w moim życiu sytuacje, do których nie powinnam dopuścić, zdarzają się słabości, jak u każdego. Czasem dopiero po fakcie orientujesz się, że tak nie powinno się stać, że to czy tamto było złe, ale to nie oznacza, że nie masz do siebie szacunku - oznajmiła. - Zrobisz jak uważasz za słuszne i ja zrobię dokładnie to samo - stwierdziła, gdy mówił o swojej metodzie. Nie widziała sensu by już teraz rozpatrywać swoje zachowania w tej czy innej sytuacji. Zmarszczyła zaraz czoło zatrzymując się jeszcze przed wyjściem. - Słucham? Przecież regularnie się na siebie wkurzamy czy krzyczymy... i zerwałam z Tobą, gdy przekroczyłeś moją granicę. Do czego Ty teraz pijesz? Tak, wkurzasz mnie i czasem chodzę na Ciebie wkurzona, ale nie będę przepraszać za to, że raz przechodzi mi wolniej, a raz szybciej. Nie będę przepraszać za to, że w ogóle mi przechodzi, ani za to, że nie wkurzyłeś mnie dość wystarczająco, mimo, że usilnie próbujesz. Co swoją drogą jest totalnym debilizmem. Masz problem z moimi smutnymi oczyma, a nawet dziś w rozmowie sam przyznałeś, że zrobiłeś coś tak by specjalnie mnie zabolało. Skończ próbować na siłę mnie zranić, bo to się mija z celem. Nie zauważyłam, by to działanie przynosiło cokolwiek dobrego do Twojego życia, a do mojego tym bardziej. Jak kiedyś serio przekroczysz moją granicę to albo Ci wpierdolę albo się obrażę, ale jak ja mam się serio obrażać, gdy Ty te wszystkie krzywe akcje robisz w intencjach typu "dla dobra Akane"? Wychowywał mnie ojciec, który miał dokładnie takie same zagrania jak Ty, więc przykro mi, ale przywykłam - wzruszyła ramionami. - Skończ to pajacowanie, to może w końcu uda Ci się mnie na poważnie zdenerwować - wzruszyła ramionami i rozgrzała sobie jeszcze kostki, by po tym zacząć przeskakiwać lekko z nogi na nogę.
Akane
- Już Ci na to odpowiadałam Gave, stoimy tu bo mi zasugerowano, że powinieneś usłyszeć to co miałam do powiedzenia, jasno i wyraźnie, że nie chcę teraz związku. Nie musisz robić "tych chorych akcji", gdyby nie ten głupi pomysł z ciążą to dziś byśmy tu nie stali. Szło nam dobrze w tej kumpelskiej relacji, a Ty wywaliłeś z tym pomysłem jak guma z gaci. Nie dlatego, że ja coś zrobiłam, a dlatego, że Tony podrzucił pomysł i uznałeś go za dobry. Z początku żartobliwie, ale później sam mi powiedziałeś, że mówisz poważnie i brałeś z tym coraz dalej. Wiem, że już wiesz, że to nie był dobry pomysł, ale masz udział w tej sytuacji i to spory, a zdajesz się o tym mocno zapominać - zauważyła. - Serio pytasz o Ryu? Tak się składa, że nasza sytuacja jest totalnie odwrotna. Nie robię tych gestów i nie pozwalam by on je robił, aby nie pomyślał sobie za wiele. Teraz już jest lepiej, ale to ja byłam jego Gavem i to ja wyznaczałam mu jasne granice, kiedy mi coś pasowało, a kiedy było za wiele. W naszej sytuacji to ja jestem tą zakochaną i mi trudniej złapać dystans do pewnych zachowań, więc się nie dziw, że gdy przestałeś zaznaczać granicę, to odebrałam te gesty jako pozwolenie. Nie próbowałam Cię macać, całować czy doprowadzać do jednoznacznych sytuacji. Na czułe gesty sobie pozwalałam, owszem, bo jestem czuła i nie wstydzę się tego tak, jak wstydziłam się za czasów rozstania z Ryu. Z Ryu powoli też je wprowadzam, pozwalam sobie na więcej, ale nie na za dużo - wyjaśniła. - A Ty jak gówno w przerębli, więc jesteśmy po równych pieniądzach - wzruszyła ramionami. - Nie wspomniałam o ojcu jako o usprawiedliwieniu, jedynie Ci naświetlam, że znam te metody działania, nie są mi obce i tyle - oznajmiła. - Zrozumiałam już jakiś czas temu... Już Ci powiedziałam, że postaram się takich gestów nie wrzucać w naszą relację, ale mimo wszystko, gdyby jakiś się pojawił to prosiłam byś mi zwrócił jakkolwiek uwagę - podsumowała. - No mam nadzieję, że się skończą - dodała na słowa o krzywych akcjach i kiwnęła mu głową. - Dzięki - podskoczyła jeszcze kilka razy i ruszyła truchcikiem w stronę wyjścia, a tam skierowała się w stronę lasu.
OdpowiedzUsuńAkane
- Gdybym się łapała, to bym rzeczywiście chodziła wściekła - odpowiedziała tylko i wzruszyła ramionami. Sama mu przed chwilą powiedziała, że wie, że temat ciąży jest już przerobiony, więc nie było sensu tego podkreślać. Podobnie było z tematem gestów, już mu wspomniała, że nie planuje takich uskuteczniać i zamierzała się tego trzymać. - Nie Tobie wiedzieć ile razy mówiłam "dość", ale tak, zdystansował się i ja też jestem właśnie na tym etapie - przyznała mu rację i już nic więcej nie mówiąc, po prostu pobiegła w swoją stronę.
OdpowiedzUsuńAkane
Cofnęła się jeszcze nim odbiegła dalej.
Usuń- A, jeszcze jedno... - podeszła do Gava i trzepnęła go w głowę. - Skoro już się kumplujemy, to daruj sobie te tekściki z podtekstem seksualnym, które kierujesz do Ryu w temacie mojej osoby. Do Ryu i do kogokolwiek innego. Nasz seks to nasza sprawa, a jak jeszcze gdzieś usłyszę o moich sokach to będziesz musiał uważnie pilnować własnych napoi, w najgorszym przypadku własnych zębów - zaznaczyła z uśmiech, po czym wróciła na swoją trasę.
Akane
Nie próbowała go już uderzać.
OdpowiedzUsuń- Jest mi do tego, gdy mówisz o moich intymnych sprawach. Nie życzę sobie tego. Jak chcesz się chwalić to nie sugeruj o kogo w tych Twoich przechwałkach czy tekścikach chodzi albo licz się z konsekwencjami - oznajmiła na odchodne.
Akane
- Danie do posmakowania moich soków Ryu, to jest Twoja intymna sprawa? Nie wiedziałam, że mamy wspólną waginę - odpowiedziała mu równie chłodnym uśmiechem. - O swoich doświadczeniach gadaj sobie do woli, ale to z kim je dzielisz nie musi być naświetlane - oznajmiła. - Wyjdzie w praniu - dodała na wzmiankę o tym, że i tak będzie gadał.
OdpowiedzUsuńAkane
Piach spod Gava wystrzelił wystrzelił w górę i zawirował energicznie obijając się o ciało chłopaka, szybko jednak opadł. Mały, piaskowy prysznic.
OdpowiedzUsuń- Oprzytomniej kolego. Teksty, zwracam Ci uwagę na teksty. Czy soki tam były, czy też nie, nie ma znaczenia, nie życzę sobie tego typu sugestii - podsumowała i kiwnęła głową. - Mów, a jak mi dasz powód, to ja to po prostu stosownie rozliczę - puściła mu oko.
Akane
Akane sama uśmiechnęła się pod nosem i zatrzepotała teatralnie rzęsami.
OdpowiedzUsuń- Tak się składa, że nie rozmawiałam, temat wypłynął z drugiej strony, więc sobie nie dodawaj - z lekkim rozbawieniem pokręciła głową i rzeczywiście poszła już biegać.
Akane
Wyjście do Azylu zbliżało się coraz większymi krokami i niektórzy zdawali się tym dość mocno zestresowani. Akane uznała, że to dobry czas by odrobinkę jeszcze się pobawić i po prostu powydurniać, dlatego wprowadziła w życie plan, który już jakiś czas temu zamigotał jej w głowie.
OdpowiedzUsuń- Gave! - Febe zawołała chłopaka z kuchni, ten siedział z trójką dzieciaków w salonie. - Mam całe uwalone ręce w cieśnie, przyniósłbyś mi proszę z schowka Yensena butelkę jego bimbru? Zabrakło mi do dania - poprosiła. - Spojrzę na dzieciaki - zapewniła z uśmiechem i stanęła w progu, co by widzieć zabawę całej trójki.
Kiedy chłopak wrócił z trunkiem, Febe siedziała na jednym z foteli, z nieco rozbawionym wyrazem twarzy, na głowie miała jakąś śmieszną imitację nabitego guza.
- Usłyszałam jakieś cholerne kumkanie i zaraz oberwałam w głowę, a kiedy otworzyłam oczy, dzieciaków już nie było - udała przerażoną minę i wskazała zawinięty pergamin, który leżał na stole. - Zostało tylko to... - dodała, dalej udając przejęcie.
Po rozwinięciu kartki widniała na niej informacja:
"Jeżeli chcesz odzyskać swoje skarby, staw się na polanie przy bazowej wieży! Tam czeka nas pojedynek!
Żabozłol"
Pod napisem narysowana czarna żaba, rechocząca niczym zła postać z Disneya, a dookoła niej pełno napisów "mwahahahaha".
Akane
Spojrzała zażenowana na oba listy i westchnęła zrezygnowana. Naprawdę będzie musiała przywalić solidnie Tonemu za to, że ją do tego namówił. Przynajmniej za ten drugi, bo ten pierwszy był ewidentnie jej winą.
OdpowiedzUsuń— Czemu Ty je ciągle nosisz? — zapytała, chociaż spodziewała się już co odpowie. Mimo wszystko liczyła, że w końcu sobie odpuści. Zaśmiała się delikatnie, kiedy Maryl wślizgnęła się w końcu do środka.
— Nieźle Ci idzie – uśmiechnęła się do małej i odprowadziła ją wzrokiem, zanim nie zniknęła z kolejną próbą włamania. — I wybraliście sobie ofiarę, słodkie. Przynajmniej będzie wiedziała, że ma kolejne zamki do wymiany — zaśmiała się lekko. Wstała na równe nogi, gdy wspomniał o jej zbroi. Podeszła do niego i uderzyła delikatnie pięścią w swoje ubrania. — Słyszysz? Utwardzona skóra i stal, podszyta różowym materiałem. Nie zawsze chronię całe ciało, ale pancerz mam, mniej lub bardziej kusy — wyjaśniła. — Jak będziesz miał zbroję przy sobie to mogę Ci pomóc dobrze założyć, nie powinna Ci krępować ruchów, jeśli jest dobrze założona. Inaczej żaden złodziej czy zabójca by jej nie używał — odparła jeszcze. A to co robi Darcy, no cóż przytaknęła głową, ale szukać dziewczyny nie miała zamiaru. Aż taka zdesperowana nie była.
Onyx
Akane korzystając z faktu, że niedawno na polanie odbyła się impreza, poprosiła w trakcie sprzątania o pozostawienie jednego ze stołów. Teraz stolik ten przygotowany był na małą imprezkę. Stały na nim talerze, były rozłożone sztućce oraz kubki. Na środku pod przykryciem czekał gulasz, z tego samego przepisu, który już kiedyś przygotowała Gavovi. Zarówno on jak i dzieciaki bardzo lubili tą potrawę, więc uznała, że właśnie ją przygotuje. Poza tym stał dzbanek wody oraz soku, a obok butelka "Łapy". Na stole nie było jednak tylko jedzenia, leżały też kości, bierki, szkicownik An i niewielki, zapakowany prezent. Wszystko to stało blisko bazy, z której Akane wyszła, gdy Gave zbliżył się bardziej. Właściwie to wyszedł Żabozłol, bo dziewczyna miała na sobie coś co przypominało piżamę w stylu onesie. Luźny kombinezon czarnej żaby. Nawet kaptur naciągnęła na głowę, co by gęba stwora dobrze się prezentowała. W dłoni dzierżyła, pożyczony od Galana, mały drewniany mieczyk. W zamian za pożyczenie tego niesamowitego oręża, obiecała malcowi skórę Żabozłola i tylko dzięki temu mogła go dobyć.
OdpowiedzUsuń- Ha! Wiedziałam, że przybędziesz! - rzuciła ześlizgując się z liny i lądując na ziemi. Dzieciaki zostały w domku, ale dalej było słychać ich chichot. Akane skierowała mieczyk w stronę Gava. - Nie myśl, że tak łatwo oddam Ci Twoje skarby! - rzuciła, udając grubszy głos i uśmiechnęła się pod nosem. Nie planowała walczyć na poważnie, dzieciaki widziały całą scenę, więc chodziło jej jedynie o małe przedstawienie. Na imprezę zaprosiła również Victora, nie wiedziała co prawda czy ten przyjdzie, ale prosiła Gavina by zawiadomił ojca.
Akane
— Inne rzeczy od innych, tak? — odpowiedziała mu, krzyżując ręce pod biustem. Może nawet mu kiedyś sama zajrzy do tej sakwy z ciekawości. Ale nie dzisiaj. Nie miała ochoty się z nim siłować. Sama przytuliła Maryl i pokazała, że trzyma za nią kciuki przy kolejnym włamaniu. Pokiwała, gdy zaczął jej wszystko wyjaśnić.
OdpowiedzUsuń— No proszę, używasz norowej metody — powiedziała z nutką dumy w głosie. Miała wrażenie, że dobrze czuł się w towarzystwie jej opryszków. Co było mimo wszystko dobre. Przynajmniej on się klimatyzował bez problemu. Ona akurat miała z tym problem. Ale Nory zawsze były jakimś takim bezpiecznym, spokojnym miejscem. — Spryciarze, spryciarze. Też jej nic nie powiem, ale będę ciekawa czy się kiedyś nie domyśli — zastanowiła się chwilę. Spojrzała po nim z troską, kiedy wspomniał o Lunie. Objęła go ramieniem i poklepała delikatnie. — Jak chcesz możemy się na niej zemścić i coś zabrać jej ze statku — puściła mu oczko. — Na przykład jakieś okłady na Twoje biedne klejnoty. Nie zazdroszczę. Takich tortur to akurat mało komu życzę — dodała jeszcze. Uśmiechnęła się do niego uroczo. — Kusiło z różową, ale uznałam, że na urodziny powinieneś dostać taką w jakiej Ty się Tobie spodobasz, a nie Ty mi — puściła do niego oczko. Bo oczywiście myślała, aby dodać tam parę różowych elementów dla smaczku i żartu.
— Pewnie, wpadnę, jeszcze mam czas — zgodziła się na jego propozycję. Odsunęła się od niego i zobaczyła jak zgina rękę. — No nieźle… nieźle — pochwaliła go. — Jeszcze trochę i będziemy mogli się na te ręce siłować — dodała do jego słów.
Onyx
O ile słowa o Tonym były fajne, o tyle to co mówił o Kevie już znacznie mniej, szczególnie, gdy wyznał, że sam jej pomoże.
OdpowiedzUsuń- Mhm, dobrze, jak zobaczę, że Fasolki uciekają to też ich nie zatrzymam – oznajmiła naburmuszona. – Nie ma prawa uciekać! Tylko jak krzywda by się jej działa, tylko wtedy! – oznajmiła wyraźnie oburzona. – Zwiedzanie świata można ustalić, nie trzeba uciekać i martwić rodziców! – dodała, ciasno krzyżując ręce na torsie. – Co innego podróżować, co innego uciekać. Poza tym chyba powiedziałam… nie chcę jej zabraniać, ale w taki świat jak dziś bałabym się ją puścić, nawet starszą… - dodała, dalej naburmuszona.
Grima