Ryu
20 lat (09.10) | teoretycznie Argar | Potrafi przewidzieć ruch przeciwnika, "władca iluzji"| 175 cm
Czarne włosy, czarne oczy, 175 cm wzrostu, złamane serce i wyrwany spory kawałek duszy, poturbowany psychicznie i fizycznie najlepszy przyjaciel, jedyny z paczki przyjaciół, który jeszcze uchronił się przed spłodzeniem dziecka, z Shadow u boku i kryształem w dłoni, zwiedza świat, poznaje zwyczaje miejscowych, próbuje wtopić się w tłum i ignorować podszepty kryształu. Raczej nie szuka zwady, ale adrenaliną nigdy nie pogardzi. Powoli poznaje swoją błyskotkę, uczy się z nią współpracować. Zmaga się z konsekwencjami własnych decyzji, stara się nie ulegać podszeptom błyskotki i nie wchodzi Polszanom w drogę, gdy to absolutnie nie jest konieczne. Jego dobre serce i chęć pomocy jest wystawiane na próbę za każdym razem.
Jest na skraju załamania nerwowego i zaczyna wątpić, by kiedykolwiek udało mu się znaleźć kobietę dla siebie. Każda, która kradnie jego serce... komplikuje sytuację.
[Kontakt: m.e.wiggin@gmail.com . Nie gryziemy i chętnie popiszemy!]
Akane lekko zacisnęła usta, rozumiała ten wewnętrzny konflikt.
OdpowiedzUsuń- To może po prostu zajmę Twoją głowę innym tematem? O Latrala na przykład... - pomyślała. Yensen w końcu słusznie jej podpowiedział, że mimo aktualnej sytuacji politycznej, dobrze by było poruszyć temat z bliskimi. Ryu w temacie Klary zdawał się stosować technikę "lepiej myśleć negatywnie i pozytywnie się zaskoczyć, niż odwrotnie", ale skoro tak wolała, to An nie chciała się w to wpieprzać. - Tak, myślę, że poczekanie na to co ona ma do powiedzenia jest dobrym pomysłem. Jestem pewna, że coś do powiedzenia ma, teraz jest w emocjach, ale wątpię, że to zostawi, nie ona - przyznała. Słysząc wyjaśnienie zacisnęła usta w wąską kreskę. - Mhm, zdecydowanie komuś się należy o p r... - prychnęła pod nosem krótkim śmiechem i pokręciła głową. Na wieść o kolejnych klapsach pokręciła głową. - Chyba nie sądzisz, że się tak po prostu podłożę, co? - zaśmiała się lekko i zaraz spojrzała po nim i uniosła oczy do nieba. - Nie no super - pokręciła głową. - Dzięki za tak oryginalny komplement. Ciekawe czy kiedyś jeszcze usłyszę, że do okładania pasem mam najlepszy zad - prychnęła pod nosem i spojrzała na dom Rei, który już było widać z daleka.
Akane
Akane skrzywiła się lekko.
OdpowiedzUsuń- Chyba będę sama musiała usiąść by naświetlić sprawę, najwyżej chwilę wygrzeję stopień na ganku albo waszą ławeczkę - rzuciła z przekąsem w głosie. Kiwnęła głową na wzmiankę o Nylianie. - To może nie czekaj długo? Prześpij się z tym, daj jej się przespać, z dzień poczekaj i tyle... Jak masz siedzieć w niepewności to bez sensu - stwierdziła spokojnie. Na słowa o pośladkach oraz komplementach już po prostu się uśmiechnęła i lekko pokręciła głową rozbawiona. Przygryzła zaraz lekko swoją wargę po czym wypuściła cicho powietrze. - A Latrala, cóż... Pamiętasz nasze burze mózgów w temacie Vivienne i tego co ją pchnęło do tego rytuały ochronnego, który jednocześnie był dla niej poświęceniem życia? Kiedy umierała, mówiłam Ci, że dała mi wejść do swojej głowy i zostawiła mi kilka wskazówek, które od dłuższego czasu badam... Wskazówki głównie dotyczyły tego gdzie mam szukać informacji i jak je szukać, no i tak sobie szukam... i odkrywam coraz więcej kart... ale jeszcze nie wszystko umiem skleić w jakąś sensowną całość - przyznała.
Akane
Słysząc o plaży kiwnęła głową i zmieniła kierunek drogi, co by ruszyć we wspomniane miejsce. Nie specjalnie ją dziwiło, że to właśnie tam Ryu szuka spokoju, sama w końcu lubiła to miejsce i zwykle też je wybierała. Skrzywiła się delikatnie na słowa chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Wiesz... Rada zła nie była, ale tak, słowa już mało przyjemne - przyznała i przytaknęła mu głową. - Jasne, rozumiem - niech robi jak uważa za słuszne. Ona wolała w to za bardzo nie wnikać. Kiwnęła głową, gdy wspomniał o dopasowaniu puzzla. - Wiem, że to nie był przejaw matczynej troski, a bardziej część jakiegoś większego planu. Sam plan zrodził się w głowie po tym, jak wpadłam w Lustrze do wymiaru Latrala... Jak pierwszy raz ją... spotkałam. Vivienne znaczy... - dalej pchała wózek. - Wiem, że Mey, moja opiekunka z Latrala, która mnie tam ostatnio zabrała, ona również jest częścią tego planu... No a ja... ja jestem jakimś istotnym elementem tej układanki. Jestem jak jakiś kurczak, którego faszerują mocą, ale nie mam pojęcia po co im ta moja moc - przyznała i skrzywiła się mocniej, właśnie przekraczali plażę, więc zatrzymała wózek i podeszła do Ryu, co by mu podać swoje ramię. - Ale ostatnio... Ostatnio trafiłam w jednej z ksiąg na bardzo stary opis rytuału poświęcenia... naprawdę stary - westchnęła. - Strona jest jednak przy końcu przedarta, jakby końcówka została celowo wyrwana, a z boku widać dopisek, który ostatnio rozszyfrowałam... Ktoś tam zapisał pytanie, które brzmi "A co z przodkami?" i ja... No sama zaczęłam się zastanawiać... Wiem co rytuał zrobił mi, wiem o co chodzi z totemami, ale... Kurwa mać, nie mam pojęcia jak rytuał wpłynął na te duchy, które reprezentują trzy moje cechy... Szukam, ale nie mogę nigdzie znaleźć takiej informacji, zupełnie jakby to zostało utajnione. Nie ma szans, że rytuał nie wpływa na te dusze, w tej magii wszystkie elementy są jakoś ze sobą powiązane i... Mam po prostu dziwne przeczycie, że chodzi tu o coś grubszego... - przyznała, pomagając mu zająć miejsce na piasku i siadając sobie obok z głośnym westchnieniem.
Akane
Kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- W takim razie rób po prostu, po swojemu - przytaknęła mu z lekkim uśmiechem, nic więcej nie doradzając. Osobiście nie czuła się winna, ale rozumiała, że po usłyszeniu czegoś takiego Ryu dla własnej "ochrony" szukał współwinnego. Mózgi już tak czasem działały.
Słysząc pierwsze pytanie pokręciła głową bez chwili zawahania.
- Jasne, że nie chcę, ale ciężko nie dać się w to wciągać, skoro nie znam swojej roli w tym planie. Chętnie bym im zagrała na nosie, ale nie mam pewności, czy przypadkiem właśnie o to nie chodzi - przyznała. - Nie potrzebuję, znaczy... Jasne, fajnie jest mieć jej więcej, ale... Koszt jest zbyt duży. Pociesza mnie fakt, że w danej chwili przyrost mocy nie jest dla mnie osiągalny, bo musiałabym spełnić pewne wymogi, by podnieść jeszcze bardziej poprzeczkę, a nie zamierzam tego robić... Nim spytasz... Musiałabym chcieć zostać sama. Zostawić małe, zostawić Was wszystkich... Ale nie tak na chwilę. Po prostu musiałabym chcieć zniknąć z tego świata. Zostawić wszystko i wszystkich za sobą - wyjaśniła najprościej jak umiała. Kiedy pytał o rytuał i zaraz sam wysnuł wniosek, przytaknęła mu głową. - Tak, to właśnie ten rytuał - przyznała. Spojrzała zaraz po Ryu i uśmiechnęła się kącikiem ust. - Pewnie dlatego, że nie mam takich umiejętności. Potrzebowałabym do tego Gava i o ile wiem, że by pomógł o tyle to nie jest takie hop siup. Nie mam listy przodków Latrala, nie znam ich. Do ściągnięcia ducha przodka musiałabym wykonać rytuał, taki jak Vivienne... A moje duchy, cóż... Nie są zbyt rozmowne. Z Mey widziałam, że gadają, czasem sama miałam okazję ich usłyszeć, ale z reguły są dość milczące. Myślę, że Gave czy sam Victor musieliby poświęcić czas by znaleźć innego przodka, w końcu nad ich głowami nie wyświetla się napis kim są. No a biorąc pod uwagę to co się aktualnie dzieje to... - wzruszyła ramionami - ... nie jestem pewna czy powinnam teraz angażować Gava w cokolwiek co jest bardziej związane z moją osobą - przyznała. - Nie sądzę by ich kontrolowała, ale tak z łopatoligicznej strony... Przodkowie też są z Latrala, więc jeżeli ten plan dotyczy sabatu, to śmiem wątpić, że będą chcieli jakkolwiek zaszkodzić - dodała jeszcze. Pokręciła głową na propozycję z Lottą. - Pytałam Gava, mówił, że nie ma szans, Victor ją odesłał w te głębokie zaświaty. Też o tym myślałam, w końcu to mój totem, może by mi się udało jakoś z nią pogadać, no ale... - zmarszczyła lekko czoło, pewna myśl zamigotała jej w głowie, spojrzała w oczy Ryu. - Jaką możliwość miałeś na myśli? Mówiąc o rozmowie z Lottą... o jaką możliwość Ci chodziło? - zapytała.
Akane
— Jak potrzebujesz, zgadza się — przytaknęła mu ruchem głowy. Dalej po jego objawach i zapytaniu Febe czy może, aby nie rządzić się za bardzo jej pacjentami uznała, że powinien teraz też przyjąć delikatne zioła na poprawę stanu zdrowia.
OdpowiedzUsuń— Nie, to nie będzie zabawne — zaprzeczyła na jego słowa. Był tutaj aby wyjść żywy i w jednym kawałku z leczenia, bez żadnych brakujących części ciała. Naprawdę był z niego bardzo ciężki przypadek do leczenia. Nie przez rany, leczyła już żołnierzy, często mieli większe obrażenia, trudniej było ich postawić na nogi. Ale jego podejście, zachowanie, ech był po prostu nieznośny. Wstała na równe nogi.
— Spokojnie, nie Ty pierwszy jesteś nieznośnym pacjentem, na szczęście Febe też się Tobą zajmuje. A teraz odpoczywaj — ukłoniła się odruchowo w jego stronę i poszła w stronę drzwi, aby zostawić go w spokoju, aby mógł po ludzku sobie odpocząć.
Orianna
Orianna nie czuła się źle po imprezie. Nie wypiła zbyt dużo i wróciła o całkiem przyzwoitej porze do domu, więc gdy przyszła dzisiaj do pracy nie miała żadnego problemu, aby zastąpić Febe. Miała w planach rodzinny wypad, więc chętnie zastąpiła ją we wszystkich obowiązkach. Nie było tego w zasadzie wiele. Posprzątała co nieco lecznicę, aby zachować idealny porządek, a poza tym czekała czy nie zgłosi się przypadkiem jakiś pacjent. Dzieci nie było, Gave odsypiał, więc sama miała bardzo spokojny dzionek. Czytała sobie książkę o ludzkich zwyczajach dla zabicia czasu, dopóki przez drzwi nie wszedł Ryu. Spojrzała po nim zaskoczona, ale zaraz w oczach mógł zobaczyć gromy dezaprobaty. Pamiętała jak wczoraj nie szanował swojej nogi. Wstała z miejsca i bez problemu go wyprzedziła. W końcu nie była na wózku. Zamknęła mu drzwi przed nosem.
OdpowiedzUsuń— Febe nie ma — powtórzyła za nim, patrząc po nim poważnie. Podeszła do niego i spojrzała na chorą nogę. Aż bała się pomyśleć co sobie zrobił. — Nie zawracasz, jesteś pacjentem, moim też — odpowiedziała. — Jak noga? Gdyby nic się nie działo taki nieznośny pacjent by sam tutaj z własnej woli nie przyszedł — przypomniała mu jego własne słowa, dalej blokując mu drogę ucieczki.
Orianna
Pogadać o nowych ziółkach? Z początku mu nie wierzyła, ale kiedy zobaczyła, że faktycznie je miał to sama straciła powód, dla którego miałaby nie wierzyć. Pokiwała mu delikatnie głową, na znak, że widzi i rozumie.
OdpowiedzUsuń— Jeśli chcesz możesz je zostawić i przekaże Febe. To jest ziemiejka prawda? — zapytała jeszcze, przyglądając się lepiej ziołom. Zdecydowanie tak. Do tego ten zapach. Uśmiechnęła się delikatnie. — Tylko uważaj z ilością, jeśli nie lubisz efektów ubocznych. W zbyt dużej ilości działa jak palenie bagiennego ziela, bardzo rozluźnia, ale jednocześnie ma się taki… nietypowo wesoły humor, działa trochę psychodelicznie — wyjaśniła mu. A gdy wspomniał o nodze, uśmiechnęła się do niego ciepło. — Skoro jest znośna to może jednak pozwolisz sprawdzić? Dla pewności lekarza. Chcę zobaczyć czy dobrze wygląda — zaproponowała. Tego tematu akurat nie miała ochoty odpuścić po wczoraj.
Orianna
Kiedy zadał pierwsze pytanie spojrzała po nim i lekko zacisnęła usta. Nie odpowiedziała, zerknęła na wodę i rozbijające się o brzeg fale. Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie mogę - spojrzała na Ryu i wzruszyła ramionami. - A już na pewno nie teraz - przyznała. - Idzie wojna Ryu, robienie sobie wrogów z sabatu czarownic to nie jest najlepszy pomysł, nawet na czas pokoju, a co dopiero teraz. Poza tym za mało zebrałam jeszcze informacji. Malika i Raja też mogą przejawiać umiejętności Latrala, chciałabym mieć dość wiedzy, by nie musieć kontaktować się z sabatem w ich sprawie. Na tą chwilę jest za wcześnie na takie kroki - stwierdziła. - Kontaktuję się tylko w razie potrzeby. Pięć dni spędzonych w ich wymiarze dało mi wiele wyjaśnień, ale nadal przeglądam ich księgi i analizuje wszelkie informacje. Sporo rzeczy przepisuję i zostawiam dla siebie, ale wiesz, trochę tego jest - przyznała. Słysząc o Mey wzruszyła ramionami. - Nie jestem taka pewna, jeżeli chodzi o znaczenie Mey w tym przedsięwzięciu. Nie jest niezastąpiona - przyznała i zaraz kiwnęła głową. - Zajęcie w trakcie rozmowy to już lepszy pomysł - stwierdziła. Uśmiechnęła się pod nosem. - Chyba nieco mnie przeceniasz - zaśmiała się krótko. - Oleją sabat dla mnie? Jakoś tego nie widzę, ale... Cholera wie. Na pewno nie zaszkodzi spróbować rozmowy - przytaknęła mu głową. Racja, Gave traktował dusze bardzo personalnie. - Jest to jakaś myśl - przyznała. Zwerbowanie Staruszki lub Viggo na swoją stronę mogło rzeczywiście mieć sens albo chociaż dać nieco światła w temacie planu. Na wzmiankę o Lottcie spojrzała po nim odrobinę marszcząc czoło. - Kochanka? Ryu, ona została zgwałcona... Zabiła oprawcę i wszystkich, którzy o tym wiedzieli, a udawali, że nie wiedzą... Wylądowała w psychiatryku i tam urodziła dziecko, które zaraz jej zostało zabrane. To było jakoś w dwudziestym wieku. Więcej dzieci nie miała, umarła dość szybko. Wątpię by miała jakiegoś kochanka... Ja jestem szóstym pokoleniem po Lottcie... Vivienne rodzeństwa nie miała, są trzy "puste pola" między mną, a Lottą, dwa duchy są przypisane do mnie, więc zostaje jedna niewiadoma... Jeżeli chcę ich pomocy to muszę na razie zostać w porozumieniu z Latrala. Jak wywołam aferę, to nikt ze mną nie pogada, nawet jeżeli Gave czy jego ojciec znajdą tego jednego na własną rękę. Muszę jeszcze trochę pozagryzać zęby, ale bez obaw, nie zamierzam się jakoś z nimi spoufalać, już i tak dostali drobne ostrzeżenie ode mnie, ale to nadal za wcześnie na palenie tego mostu - wyznała. Przy pytaniach o wspomnienia znowu trochę się zamyśliła... Miała dziwne wrażenie, że dobrze kombinują, ale nie do końca w te stronę co trzeba. Spojrzała w oczy Ryu. - Niby to tak nie działa, jej wspomnień nie powinno być u mnie, ale... Coś mi mówi, że powinniśmy sprawdzić ten Twój trop - stwierdziła. - Tylko... To już na pewno nie dzisiaj. Ja zamierzam się jeszcze dziś mimo wszystko pobawić, a Ty... Ty powinieneś odpocząć - uśmiechnęła się do niego lekko.
Akane
Akane pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie chodzi o zagrożenie ze strony samego sabatu Ryu... W Latrala jest dziwna zależność, oni... kontrolują populację? Chyba tak bym to nazwała. Starają się, by na świat przychodzili czyści Latrala, ojciec i matka powinni być z ich klanu. Mieszańce, takie jak ja, to już trochę gorszy sort i... W historii Latrala, jeżeli już zdarzały się mieszańce, to starano się stawiać na drodze takiego mieszańca kogoś z Latrala. Vivienne, przez to, że ukrywała moje pochodzenie, sprawiła, że mnie ten pojebany zwyczaj nie dotknął... Urodziłam jeszcze bardziej zmieszane hybrydy... mało tego zmieszane z synem samej Śmierci... już sam fakt takich hybryd jest dużą rzadkością w tym sabacie... Moje pytanie brzmi... Dlaczego tak bardzo tego pilnują? Co jeżeli wciskają kit z "gorszym sortem", a w rzeczywistości jest odwrotnie? Szukam odpowiedzi na te pytania. Przecież nie od dziś wiemy, że mieszanie się różnych genów wzmacnia organizm. Tego się boję, tego, że dziewczynki mogą przejawiać jakieś totalnie odmienne moce i dlatego chcę wiedzieć jak najwięcej, chcę szukać wszelkiego rodzaju informacji w księgach Latrala, w dziejach sabatu szczególnie... No wiesz, co by po prostu wiedzieć więcej i być w stanie rzeczywiście Fasolkom pomóc. Sabat sam w sobie mnie nie przeraża, nie z Wami, nie z moją rodziną, nie w takim składzie. Po prostu dopóki mam okazję, chcę czerpać wiedzę i szukać jak najwięcej informacji w temacie tych odskoczni od normy - wyjaśniła. Zaraz mu przytaknęła. - Obawiał, ale tu wchodzą wierzenia Latrala. Ta ich pierdolnięta trójka... Jestem szóstym pokoleniem po Lottcie, urodzona w roku z 9 na końcu... Lotta urodziła się w roku z 3 na końcu, jej osoba mocno wpłynęła na losy sabatu, w trzecim pokoleniu na końcu była 6, tu również nastały duże zmiany, szóstym pokoleniem jestem ja, z 9 na końcu... Dlatego już wtedy się bali. Vivienne nie mogła już ukryć mojego istnienia, uchodziła za bezdzietną, a tu proszę... Jej cudna latorośl wpada do wymiaru z kumplami. Nie zdziwię się jak ten rytuał miał być jej ceną spłacenia win. Ukryłaś przed nami szóste pokolenie?! Giń suko... - skrzywiła się lekko. - Giń tak, by nam się przydać - westchnęła ciężko. Spojrzała po nim, gdy mówił o wojnie i jej córeczkach, a kiedy dotknął jej "serca" na chwilę spojrzała po jego dłoni, zaraz jednak wróciła wzrokiem do jego oczu. To co mówił o jej udziale w życiu małych sprawiło, że oczy jej się lekko zaszkliły, a kiedy odsunął rękę, to ona przysunęła się do niego, by go przytulić. Nawet nie wiedział jak ważne dla niej kwestie poruszył i jak bardzo czuła się wdzięczna, słysząc takie słowa. - Dziękuję - szepnęła, jeszcze chwilę go przytulając, zaraz jednak powoli się odsunęła i przetarła oczy, bo mimo wszystko nie zamierzała tu beczeć. To było wzruszenie, coś miłego, nie płacz, ale tak czy siak nie chciała z tym przeginać. Fakt, że nie zamierzał się kłócić przyjęła z lekkim uśmiechem, miła odmiana. Jeszcze milsze były słowa o niej samej... Dawno nie słyszała tak przyjemnego podsumowania swojej osoby, ostatnio zdecydowanie górowała krytyka. Wiedziała, że miała w tym swój udział i to spory, ale mimo wszystko trochę ją to przytłaczało. Narastało uczucie bycia nie chcianym, a teraz zdawało się nieco zmaleć. Uśmiechnęła się ciepło do samej siebie i posłała Ryu wdzięczne, równie ciepłe spojrzenie. Zaraz uniosła wysoko brwi, bo Ryu naszła jakaś myśl i zaczął ją z siebie wylewać. To co mówił nie brzmiało głupio... W końcu słyszała jak Mey opowiada o powrocie Latrala do dawnej świetności, a dawniej przecież funkcjonowali wśród innych ras i zajmowali wysokie stanowiska jako doradcy różnych wyżej postawionych person. - To nie jest głupia myśl, tyle że... Nie mam pojęcia jak mieliby tego dokonać. Właśnie o tym mówię, za mało jeszcze wiem by wysnuć jakąś kompletną teorię - przyznała. - Zostańmy może na tą chwilę przy przeszukaniu wspomnień? Zobaczymy czy to nas gdzieś zaprowadzi...
Później najwyżej będziemy sprawdzać inne tropy - zaproponowała. Przytaknęła mu, gdy wspomniał o dziecku Lotty, ale zaraz pokręciła głową. - Mey na pewno nie... Miała starszego brata, który nie żyje... Jest po prostu czystokrwistą członkinią sabatu - od razu rozwiała tą myśl. Dziewczyna była też za młoda. Wiedźmy co prawda żyły długo, ale nie aż tak. Latrala nie praktykowały odmładzania, więc to też jej nie pasowało. Dumne starzenie się było dość istotne w ich kręgach. - Mhm, wrócę, ale za moje zdrowie to się jeszcze z Tobą napiję - przyjęła butelkę i pociągnęła łyka, by zaraz oddać szkło Ryu. - Ha, oj nieźle, chociaż ja już nie czuję - przyznała z lekkim rozbawieniem.
UsuńAkane
Sama uśmiechnęła się do Ryu. Wiedziała jak działają te zioła, ale niespodziewanie miło się jej zrobiło, kiedy sam zaczął opowiadać o efektach. Poza Febe nie miała za bardzo z kim porozmawiać o zielarstwie, więc naprawdę była to dla niej pozytywna wymiana zdań.
OdpowiedzUsuń— Tak. Ziemiejka to bardzo zdradliwe zioło. Kilka gram za dużo i może całkowicie zneutralizować każdego. Ale takie 3 gramy do herbaty potrafią naprawdę zrelaksować, po 5 masz miłą… “podróż” a każde kolejne zwiększanie dawki różnie się kończy, przy 10 gramach może robić się mało bezpiecznie — odpowiedziała jeszcze, zainteresowana. Spoważniała jednak, kiedy wspomniał, że nie lubi jej metod leczenia. Przytaknęła mu głową.
— Rozumiem, masz do tego prawo. Każdy ma prawo do swoich opinii — odparła, kucając przy jego nodze, żeby obejrzeć przez krótką chwilę. Zmarszczyła delikatnie brwi. — Ale nadwyrężyłeś mięśnie, masz spuchniętą nogą — zauważyła, wracając na chwilę do niego wzrokiem. — Podciągnij jeszcze raz proszę, chce zobaczyć, czy nic więcej tam nie ma. Nie musisz lubić moich metod, one mają tylko Ci zagwarantować, że będziesz prędzej czy później w pełni zdrowy a nie bez trwałej kontuzji. Możesz mnie znienawidzić, ale póki Febe nie wróci jesteś moim pacjentem — wyjaśniła mu spokojnie, skupiając się na swojej profesjonalnej stronie.
Orianna
— A co Ci się tak bardzo nie podoba w moich metodach, że nie chcesz mieć z nimi nic wspólnego? — zapytała. Nie bardzo rozumiała co mu takiego zrobiła. Ale stres też był ważnym czynnikiem w trakcie leczenia. Nie chciała robić mu krzywdy. — To może pójdziemy na kompromis? — zaproponowała. — Skoro mówisz, że z nogą wszystko dobrze, to daj mi się upewnić i zobaczyć. Nie dam Ci żadnego leku, to już będzie zadanie Febe. Ale jeśli zobaczę coś bardzo niedobrego to poproszę Cię żebyś ułożył nogę w bezpiecznej pozycji — zaproponowała takie wyjście z sytuacji. Z tego co pobieżnie widziała ma po prostu nadwyrężone mięśnie, ale chciałabym się jednak upewnić, że nic się w nodze nie przestawiło. Było jej też po prostu przykro, że był taki cięty na nią jako na lekarza. Z drugiej strony była Polszanką. Argarczycy mieli pełne prawo nią pogardzać. Zarumieniła się delikatnie na jego kolejne słowa. — Szczerze sama nie wiedziałam. Dalej to było całkiem straszne przeżycie. Ale ostatecznie bawiłam się całkiem dobrze. Ale na taki konkurs więcej nie pójdę, przynajmniej nie sama. Ale przynajmniej z alkoholem udało mi się ostrożnie. Jak raz przesadziłam, to miałam wrażenie, że żołądek mi wywróci do góry nogami — opowiedziała mu. — A Ty do pasowania bawiłeś się dobrze? — zapytała. — Masz ochotę na herbatę? — dodała kolejne pytanie.
OdpowiedzUsuńOrianna
Przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Nie należę, ani ja, ani one, ale wiem, że sabat ma spisane kroniki pokoleń. Chciałabym się do nich dostać. Spisywali w niej umiejętności danych osób. Jak dorwę tę księgę to już nic więcej nie chcę, bo wtedy rzeczywiście kontakt z nimi będzie mi zbędny. Z takim spisem po prostu ich pomoc stanie się mi zbędna, zarówno w przypadku moim jak i dziewczynek. Jeżeli u mnie czy u dziewczyn pojawi się coś spoza spisu to też będę miała jasny znak, że rzeczywiście trzeba szukać źródła w innym miejscu – przyznała mu. Zaśmiała się lekko, gdy wspomniał o zwyczaju i pokręciła głową. – Nie w tym sensie Ryu, chodziło mi o spłodzenie kolejnego potomstwa. Dbali o to, by mieszaniec skrzyżował się z Latrala. Ja i Mey, cóż, raczej byłoby ciężko – poruszyła zabawnie brwiami. Zaraz ponownie mu przytaknęła. – Tak, też mnie to zastanawia, tym bardziej idzie pomyśleć, że do czegoś mnie potrzebują – tu akurat nie było z czym dyskutować. Poprawiła nieco włosy, które jej potargał i pogroziła mu palcem, uśmiechając się pod nosem. Na teorię o nie wciskaniu kitu przygryzła lekko wargę i delikatnie pokiwała głową. – Tak, to też brzmi sensownie… Nawet bardzo – bardziej niż to nad czym sama rozmyślała. Słysząc o Kevie pokręciła dłonią na prawo i lewo, mając co do tego wątpliwości. – Keva jest bardziej genetyczną hybrydą, Grima nie ma ponadprzeciętnych zdolności, więc to też trochę inaczej. Ja wiem, że Mali i Raja to miks, który może nam przynieść coś totalnie innego, mimo to uważam, że znajomość tego, co mogły dostać od Latrala byłaby przydatna. Nawet w przypadku mojej osoby. Taki spis zdolności, które się już pojawiały może być sporym ułatwieniem w lokalizowaniu ewentualnego problemu. No i fakt, że z takim spisem sabat będzie mi zbędny też robi swoje… Bo nawet jak nie będę znała szczegółów to jestem pewna, że z takim składem znajomości dotrę do brzegu każdego poruszonego w tym spisie problemu – stwierdziła. – Cóż, na tą chwilę na szczęście nie przejawiają zbyt wiele zdolności, a jak już to takie, które raczej łatwo powiązać z tym czy tamtym. No ale na tą chwilę to małe szkraby, a ja po prostu chciałabym być przygotowana na różne scenariusze – przyznała. – Bez obaw, biorę też pod uwagę to, że nie uda mi się mimo wszystko przygotować na to co nadejdzie – dodała. Co do zmian, które wprowadziła, przytaknęła mu głową. – Nie wiem tylko, czy to wprowadzanie zmian jeszcze bardziej ich nie przeraża. Mam wrażenie, że trochę im się dupa pali… Że im się spieszy, dali mi to przynajmniej odczuć przy pieczętowaniu kamieni runicznych. Z jednej strony spoko, przez to co zrobili są mi mniej potrzebni, ale z drugiej… Mocno to podpadające – stwierdziła i lekko westchnęła. Uśmiechnęła się do niego. – Zrobię jak uznam za słuszne, ale na pewno będę to z Wami konsultować… Plan w mojej głowie dopiero się rodzi – przyznała i zaraz zaśmiała się krótko. – Dobrze, będę się z tym liczyć – puściła mu oko i wstała z piasku, po czym otrzepała sobie tyłek i złapała butelkę, którą jej podawał. – Phi, to nie ja zbunkrowałam butelkę za pazuchą na odchodne, chlejusie wredny – pokazała mu język i zmierzwiła mu włosy. – Tylko nie siedź tu sam za długo – poprosiła jeszcze, zbierając się powoli do powrotu.
Akane
Klara, dzień po urodzinach, postanowiła odwiedzić Ryu. Nie chciała zostawiać tego co wyszło tak bez słowa, uważała, że powinni porozmawiać. Wczoraj, to co sobie przypomniała, to było dużo i emocje nie pozwoliły jakkolwiek racjonalnie podejść do tematu. Miała nadzieję, że dziś będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńDziewczyna skierowała kroki prosto do domu Meliodasa i Rei, tam zapukała do drzwi, a kiedy otworzyła jej Japonka, przywitała się grzecznie po czym zapytała o Ryu. Rei rzuciła tylko, że nie jest pewna czy chłopak jest w domu, skłamała, bo wiedziała, że ten siedzi w pokoju, ale oznajmiła Klarze, że zaraz sprawdzi. Wsunęła głowę w szczelinę między drzwiami, a ścianą.
- Klara przyszła, pyta czy jesteś. To jesteś, czy Cię nie ma? - zapytała.
Klara i Rei
Chwilę to trwało, ale ostatecznie Klara została zaprowadzona przez Rei do pokoju Ryu i tam kobieta zostawiła ich samych sobie. Kasztanowłosa speszona wsunęła się do środka by zaraz zerknąć na chłopaka. Przeskoczyła wzrokiem po jego pokoju, jednak się nie ruszyła, stojąc blisko, zamkniętych już, drzwi. Na pytanie bardzo delikatnie kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Ja... Tak... Poproszę - wypuściła głośno powietrze i niepewnie spojrzała po Ryu. Zaraz jednak skierowała oczy do własnych dłoni i trochę nerwowo zaczęła skubać palce. - Wyszło bardzo... niekomfortowo... - szepnęła, wyraźnie spięta.
Klara
Na słowa o zbliżaniu skuliła się w sobie troszkę bardziej. To brzmiało źle, naprawdę źle... Co Ryu musiał sobie myśleć, skoro uważał, że to właśnie tego się boi? Zamknęła na chwilę oczy. Była okropna, czuła się okropnie. Pokręciła głową, powoli uchylając powieki.
OdpowiedzUsuń- Nie tego się boję... - przyznała cicho i niepewnie zerknęła na stół. Przełknęła głośno ślinę i ostrożnie podeszła do krzesła, by zająć miejsce. Sama milczała, skubiąc dalej palce i dopiero kiedy się dosiadł, uniosła na niego spojrzenie. Kiwnęła głową, dziękując za zioła i zaraz uniosła trochę zdziwiona brwi. - Mam wrażenie Ryu, że jednak nie tylko dla mnie - przyznała, dalej cichym i dość niepewnym głosem. Zawiesiła wzrok na swoim naparze. - Kiedy wspomniałeś, że się zbliżyliśmy... brałam pod uwagę jakiś pocałunek, ale nie... nie to co sobie w rzeczywistości przypomniałam - przyznała i uniosła delikatnie wzrok do jego twarzy, miała dość smutne spojrzenie. - To było zaskoczenie... Nieprzyjemne... Nie poznałam w tym wspomnieniu samej siebie... Dlatego ja... Dlatego reakcja była tak... Tak intensywna...
Klara
Klara wzruszyła delikatnie ramionami.
OdpowiedzUsuń- Tego akurat nie mogłam wiedzieć - stwierdziła. Pocałunek to też zbliżenie, szczególnie w jej mowie i przy jej zwyczajach, w których pocałunki były bardziej znaczące. Kiwnęła głową, gdy przyznał, że nie umiał tego nazwać, akurat tego nie miała mu za złe, mogło się tak zdarzyć. - Rozumiem - odpowiedziała cicho, a na pytanie sama zacisnęła wargi. - Nie wspominam tego źle... Ale... Stojąc tu, gdzie stoję teraz... Źle mi z tym, że sobie pozwoliłam na takie uniesienie - przyznała. - Nie czułam się zmuszona i... nie czuję tu krzywdy z Twojej strony, ale... Po prostu mi samej nie podoba się wersja Klary z tamtej chwili... Wolę inną Klarę... - znowu zawiesiła wzrok w naparze.
Klara
Jego śmiech wyraźnie ją speszył, szczególnie w połączeniu ze słowami. Zmarszczyła lekko czoło.
OdpowiedzUsuń- Nie uważam, że poznałam Cię na tyle dobrze by bezbłędnie zrozumieć każde słowo. Prawdę mówiąc, wątpię, że kiedykolwiek kogokolwiek tak poznam - oznajmiła, bo brzmiało to awykonalnie. Wzruszyła ramionami. - Możliwe, że podświadomie właśnie tak wybrałam, ale nie było to zamierzone - przyznała. Sam przecież ją uspokajał, że aż tak daleko nie zaszli i to pozwoliło jej myśleć o nieco bardziej "stosownych" czułościach. Kiedy zapytał o jaką Klarę chodzi, objęła kubek dłońmi i nawet lekko się uśmiechnęła kącikiem ust. - Delikatna, swobodna, zawstydzona, ale nie speszona aż tak... rozczulona, zaintrygowana, spokojna... z drobnymi czułościami, z delikatnym przesuwaniem granic... Taką Klarę lubię - odpowiedziała, podnosząc wzrok do jego oczu.
Klara
Nie komentowała już sprawy obrony, ale kiedy wspomniał, że z taką Klarą był, zaprzeczyła ruchem głowy.
OdpowiedzUsuń- Tamto nie miało nic wspólnego z delikatnym przesuwaniem granic. Pozwoliłam sobie na pocałunek, a zaraz siedziałam na Tobie okrakiem, chwilę później już miałeś dłoń przy mojej bieliźnie. Jeżeli uważasz to za delikatne, to mamy zupełnie różne pojęcia definicji tego słowa. Dobrze, że wyznaczyłam mimo wszystko granicę, ale zrobiłam to o wiele za późno i to mi się nie podoba - znowu pokręciła głową. - Nie jest ta sama, na pewno nie dla mnie - zaznaczyła. - Bo Ciebie lubię... ale nie lubię tej gwałtowności jaką się przy Tobie wykazuję. Nie w tym temacie, nie w temacie bliskości. Nie lubię tego, że zapominam o tak ważnych dla mnie granicach... Nie lubię - ponownie pokręciła głową.
Klara
Spojrzała w bok, gdy mówił.
OdpowiedzUsuń- W innych aspektach ta gwałtowność mi nie przeszkadza. To przy czułościach mi nie odpowiada, nie przy takiej relacji jaką mamy. To nie są czułości przeznaczone dla takiej relacji, nie w moich oczach, nie w zasadach, których się trzymam - spojrzała mu w oczy. - Po prostu nie. Owszem warto, ale z kimś kogo się jest pewnym. To z taką osobą chcę przekraczać swoje granicę. Z narzeczonym, z mężem, z kimś kogo kocham. Z nikim innym - zaznaczyła i upiła spory łyk naparu. Zaraz znowu zerknęła w bok. - Nie wątpię... ale to nie ma znaczenia, skoro ja siebie takiej nie lubię. Może kiedyś, ale w danej chwili, w tej relacji jaką mamy, nie chcę takich rzeczy...
Klara
Klara wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem jak to u Was się nazywa. Jesteśmy na etapie schadzek... Spotykamy się, ale nic sobie nie deklarowaliśmy - zaznaczyła jak ona to widzi. - Nawet gdyby kazano, to nie zamierzam z niej rezygnować - oznajmiła i upiła kolejny łyk naparu. Słuchała słów odnośnie stłamszenia i ostrożnie odstawiła naczynie. - To już mi przyjdzie ocenić Ryu. Moja wymarzona Klara nie musi być taka sama jak Twoja - zaznaczyła spokojnie. - Rozczarowanie to mi przyniosło tamto moje zachowanie, pozwól, że sama zdecyduję co jest moim złotym środkiem - dodała.
Klara
Odrobinę się zarumieniła na ten jego uśmiech, miała wrażenie, że powiedziała właśnie coś ważnego, co trochę dodało blasku do spojrzenia chłopaka. Kiwnęła głową na jego wyjaśnienia.
OdpowiedzUsuń- W danej chwili nie czuję potrzeby jednać się z tamtą Klarą - przyznała i uśmiechnęła się na jego kolejne słowa, dalej czując lekkie wypieki na twarzy. Zawstydzona uciekła wzrokiem w bok, gdy mówił, że przed oczami ma tylko ją. Wyznanie brzmiało dość dwuznacznie, mogło być zwykłym podkreśleniem wcześniejszych słów, ale i niezobowiązującą deklaracją, że to tylko na nią patrzy w ten bardziej znaczący sposób. Odważyła się spojrzeć Ryu w oczy.
- Dziękuję... - szepnęła. - Chociaż uważam, że to dość... duże słowa... Ja... Ja niestety nie mogę powiedzieć tego samego. Ja... Ja nadal mam w głowie swoje obawy. Lubię Cię Ryu, ale nie umiem powiedzieć, że akceptuję wszystko... chyba, że na tej przyjacielskiej stopie, wtedy tak - przyznała. - Nie mam... Nie mam też tylko Ciebie i chciałabym żeby to wybrzmiało. Spotykam się również z Nylianem i... Nie wiem, jeszcze nie wiem w którą stronę to pójdzie - oświadczyła. Chciała być w porządku zarówno z jednym, jak i z drugim. Skoro elf wiedział o Ryu, to Ryu powinien wiedzieć o Nylianie.
Klara
Klara ponownie przełknęła głośno ślinę. Mimo wszystko dość dziwnie się tego słuchało. Przytaknęła jednak głową, a gdy mówił o nadziei spojrzała mu w oczy i bardzo delikatnie się uśmiechnęła. Nie skomentowała tego, nie miała pojęcia co mogłaby w tym temacie dodać. Przy temacie Nyliana i posłanym w jej stronę uśmiechu, sama uśmiechnęła się odrobinkę pewniej. Tu lekko mu przytaknęła, schadzki jak najbardziej wchodziły w grę, przynajmniej do czasu aż z którymś z nich nie będzie chociażby po słowie. Przy zaproszeniu lekko skubnęła wargę.
OdpowiedzUsuń- Ja... Ja nie mam nic przeciwko, jednak dzisiaj jestem już umówiona na jedną schadzkę i... czułabym się źle, gdybym teraz się zgodziła na drugą. Może innego dnia? - zaproponowała. W końcu dziś miała iść do Nyliana na kolację, a schadzki miały to do siebie, że czasem zapominało się w nich o czasie.
Klara
Klara patrzyła po Ryu niepewnie. Chłopak nie wyglądał na zbyt zadowolonego tą odmową, ale nic na to nie mogła poradzić. Zależało jej na tej kolacji, Nylianowi również, więc głupio byłoby odmawiać, a jeszcze gorzej urządzać sobie dwie schadzki, jednego dnia. Jeszcze by się spóźniła i dopiero byłaby gafa! Tego wolała uniknąć. Upiła kolejny łyk naparu i kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Cieszę się, że udało nam się o tym kulturalnie porozmawiać - przyznała. - Dobrze, może być jutro, co prawda będę się pakować, ale chętnie zrobię sobie przerwę i spędzę ją w Twoim towarzystwie - przyznała z uśmiechem. - A jak się czujesz? Jak noga? - zapytała, zerkając na kończynę chłopaka. Nie była pewna, czy jej przypadkiem sobie wczoraj nie nadwyrężył.
Klara
Klara uśmiechnęła się do Ryu wdzięcznie, akurat wspólne pakowanie już razem przerabiali, więc nie miała nic przeciwko. Przytaknęła mu głową na propozycję, a słysząc odpowiedź co do nogi, spojrzała na kończynę trochę troskliwiej.
OdpowiedzUsuń- Och, przykro mi - przyznała. - Zawsze mogę pomóc Ci do niej dojechać. Niedługo i tak powinnam się zbierać, uszykować się i... - stwierdziła, że chyba jednak nie powinna w tym temacie wchodzić w szczegóły. Złapała kubek i wypiła całą jego zawartość. - No po prostu możemy pójść razem, skoro i tak będę szła w tamtą stronę - zaproponowała.
Klara
Przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Nie moja, ale i tak przykro - przyznała. Nie winiła się za jego stan, miło by jednak było, gdyby już mógł chodzić normalnie. - To idziemy? - zapytała, gdy przyznał, że przyjmie pomoc. Odrobinę się jednak speszyła na jego pytanie. Naprawdę chciał wiedzieć co ubierze na schadzkę z innym? - Uhm... - zaczęła dość niepewnie. - Byłam niedawno z Akane na bazarze, doradziła mi taką błękitną sukienkę z naszywanymi różowymi kwiatami... Mówiła, że kolor moich ust i rumieńców bardzo pasuje do koloru tych kwiatów i... No skusiła mnie na ten zakup. Właśnie ją chcę ubrać - przyznała zawstydzona, nie patrząc chłopakowi w oczy. - Jest bardzo ładna i... zwiewna... ma dekolt w prostokąt i marszczenia na ramionach... - opisała kreację, dopiero wtedy odważając się spojrzeć mu w oczy. Uśmiechnęła się delikatnie. - Pewnie niewiele Ci to mówi - stwierdziła.
Klara