Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

"Ze Śmiercią mi do twarzy..."



Gave

16 LAT (02.02) | MEDIUM | ARGAR | SYN ŚMIERCI

W wyniku pewnych wydarzeń, Gavin umarł. Poświęcił swe życie dla drzemiącego w jego środku brata. Gave uzyskał od niego największy prezent możliwy - własne życie. Chłopak stawia pierwsze kroki we własnym ciele, nie musząc go dzielić z nikim innym. Poznaje to co lubi a za czym nie przepada, pobiera treningi u Meliodasa, wychodzi z Onyx na szalone wypady - często z morderczym skutkiem, zarabia pieniądze, wkurza Akane, niańczy Darcy, a na dokładkę zajada się gulaszem z Maryl i Grimą. Jednym słowem - korzysta z życia. 
~.~

Jako syn Śmierci potrafi przejść do zaświatów i wprowadzić do nich osobę towarzyszącą - ale na tę chwilę ponosi za to konsekwencję w postaci niewyobrażalnego bólu, paraliżującego jego całe ciało. Kontroluje duchy, odsyła je w zaświaty - jeśli ma ochotę, korzysta z ich pomocy - kiedy potrzebuje lub chce wkurzyć Onyx, potrafi na moment skorzystać z całej posiadanej mocy, dzięki czemu staje się silny - ale to nie trwa długo. A gdy nie bawi się w "czarodzieja"? Walczy mieczem i rzuca sztyletami, wciąż poprawiając swe umiejętności.

POPRZEDNIA KARTA 


[Kontakt poprzez e-mail: btc.natsu@gmail.com;
Wszystkie wątki przyjmie!]

201 komentarzy:

  1. Zajęła sie przygotowywaniem leża dla Abyss. Nawet jeśli miała nie robić już nic, jej ukochany pupil musiał mieć jak spać. Otworzyła też resztę skrzyń w poszukiwaniu swojej koszulki nocnej. Przebrała się, pościeliła Abyss, by na koniec położyć się spać na wspomnianej wcześniej kanapie. Nie były to co prawda królewskie warunki, nie miała nawet jak się przykryć, ale dało się zasnąć. Jako że nigdy nie była specjalnie rannym ptaszkiem, nie słyszała nawet jak Gave z rana póka do drzwi.
    -- Pierdole to lekcje– mruknęła odwracając się na brzuch, tak że koszulka się podwinęła. Z pewnością spala by z większą gracją, gdyby szkielety wyrobiły się ze swoją pracą. Nie zamknęła nawet drzwi. Nie myślała aby ktokolwiek mógł się do niej włamać.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  2. Grima złapała bandaż i przekrzywiła głowę, nadal idąc za chłopakiem. Miał dziwne zwyczaje, cały był dziwny. Mówił też dziwnie... Tak... Tak jak ona!
    Czyżby w końcu znalazła kogoś kto lubi tajemnice i zagadki?! Kogoś kto lubi się zastanawiać?! Niesamowite! Z radości aż doskoczyła do boku nieznajomego z szerokim uśmiechem.
    - Jestem Grima - przedstawiła się dumnie by zaraz znacznie zbliżyć nos do jego policzka.
    - Jak daleko? Dużo kilometrów? Są tam góry? Lasy? Morze? U, a może to pod ziemią?! - przeskoczyła nad nim, na jego drugą stronę, używając ramion chłopaka jako podpory.
    - W wodzie? Na niebie? Dużo zieleni? Dalekoooo? - ostatnie zawyła mu do ucha. Jakby upewniając się, że ten usłyszy.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  3. Spadła z impetem z łóżka.
    – Aua, to boli! — mruknęła, podnosząc się na równe nogi. Abyss, która usłyszała właścicielkę zaraz pojawiła się przed chłopakiem, warcząc na niego. — Zostaw, Abyss. Siad — poleciła, unosząc rękę do góry. Kotka usiadła, nie spuszczając jednak z niego wzroku. — No już, już. Do mnie! — gamorta podeszła, uderzając go delikatnie ogonem o plecy, jakby chciała zaznaczyć swoją dominację w tym domu nad nim. Darcy pogłaskała ją delikatnie. — Gave po prostu nie zna etykiety. Jesteśmy tu gośćmi, więc nie jemy nikogo, dobrze? Później zabiorę Cię na polowanie, to złapiemy Ci jakieś arcemony, co? Lubisz ich mięso, prawda? — wstała na powrót patrząc na swojego nowego znajomego.
    — Dziękuję, ale jaką plażę? — zapytała, ale ten po prostu sobie poszedł. Prychnęła pod nosem. Przecież mówiła, że nie ma ochoty na kąpiele nago. Westchnęła. Siadła przy stole. Nie zwykła jadać śniadań, ale skoro jej przyniósł, nie wypadało nie zjeść. Spróbowała wszystkiego, aby później móc pochwalić autora tych potraw. Niby nic nie zwykłego, a smakowało jak niebo w ustach. Resztę oddała swojemu zwierzęciu. Ubrała się. W czarne spodnie i ciasno obwiązaną wokół biustu szyi i ramion bluzkę, która odsłania kawałek jej brzucha. Buty sobie darowała. Szpilki nie pasowały za bardzo do plaży, a i tak często chodziła bez niczego na stopach. Biżuterię też sobie podarowała, zakładając jedynie te błystkotki, których używała do magii krwi. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś ją zaatakowała. Musiała się jakoś bronić. Zawiązała długie włosy w kucyk.Wyszła z chaty na grzbiecie Abyss. Zamknęła drzwi.
    — Abyss szukaj Gave i morza — zaleciła. Po godzinie od wyjścia chłopaka były już na miejscu. Znalazła tam czarnowłosego razem z blondwłosym demonem. Pachniał na wyjątkowo starego, chociaż stąd widziała, że jest od niej niższy przynajmniej o głowę. Zeszła z kota i podeszła do nich. Zaśmiała się, gdy młodszy wylądował na plecach.
    — Witaj — ukłoniła się delikatnie przed demonem. — Jestem Darcy, nowa koleżanka Gava — wskazała głową na pokonanego. — Ja też obskoczę taki wpierdol, czy mam po prostu patrzeć na wasz trening? — zapytała nerwowo. Dostała niesamowite bęcki na treningach z braćmi, a oni i tak dawali jej fory. Nie chciała robić sobie wstydu przed kimś kogo jeszcze nie zdążyła poznać.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  4. Patrzyła zaskoczona na ranę Gave. Miał dalej tak walczyć? Nawet oni robili sobie przerwę w takich momentach, dopóki się nie wyleczą. Przełknęła ślinę.
    — Rozumiem, że nie możemy używać mocy, tak? — zapytała, licząc, że jednak będzie mogła skorzystać z jedynej rzeczy, która mogłaby dać jej jakąś przewagę. Nie czuła się pewnie podczas zwykłej walki. Nigdy nie dorastała swojej rodzinie do pięt w tej kwestii. Przypomniała sobie treningi. Jak Ashan zwinnie za każdym razem omijał jej ciosy, by później sprowadzić ją do podłogi. Za każdym razem słyszała to samo. Byłabyś już martwa. Poczuła jak robi jej się słabo. Wzięła miecz do ręki. Przyjrzała mu się.
    — Sztylety — powiedziała, czekając aż zwolni ręce. Nie mógł ruszać jedną ręką. Lepiej żeby miał coś co może w pełni wykorzystać przy swojej aktualnej sprawności. Wzięła broń. Chciała być jak Morgana. Naprawdę chciała. Ale… — Meliodasie, miej proszę na uwadzę, że nie jestem tak dobra jak moja siostra — poprosiła przyjmując pozycję bojową. Przymknęła oczy na chwilę. Miała ochotę płakać. Odwróciła się jeszcze na chwilę w stronę gamorty.
    — Abyss! Polowanie! — poleciła. Niech chociaż ona nie ogląda jej beznadziejnych popisów z bronią. — Dobra, gotowa.
    — Ja pierdole — powiedziała szeptem do siebie, patrząc jak demon zaczął wykonywać swoje ruchy. Musiała działać szybko.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  5. Co to byłby za trening? Całkowicie normalny jak dla niej. Z pewnością łatwiejszy.
    Patrzyła jak Gave w kilka sekund wrócił na podłogę. Zdążyła jedynie podejść i spróbować zaatakować go od boku. Nie wyszło. Spudłowała. Cofnęła się szybko, zwiększając dystans. Spojrzała na Meliodasa. Nie doceniał jej. Nawet dobrze. I tak nie potrafiła zbyt wiele, ale da z siebie wszystko. Przyglądała mu się. Oddychała równomiernie. Głupotą byłoby atakowanie go jako pierwsza. Była pewna, że sprawowałby wszystko. Zamiast tego po prostu czekała. Aż w końcu wykonał swój ruch. Uchyliła się, kucając. Szybko przeszła za niego, usiłując kopnąć go w brzuch. Pudło, czy nie, nie marnowała czasu. Nie mogła sobie na to pozwolić. Stanęła szybko za nim, albo przed nim. Nie miała czasu na dokładne przyglądanie się. Wykonała kilka cięć, obracając się wokół własnej osi, chodząc przy tym cały czas. Gdy tylko zakończyła to małe przedstawienie, wykonała szybki odskok, blokując przy okazji nadchodzące cięcie. Włożyła całą swoją siłę odziedziczoną po ojcu, aby go odepchnąć.
    — Kurwa! — krzyknęła, patrząc jak to wszystko nie przynosi rezultatu.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogła zrobić zbyt wiele. Była świadoma swoich umiejętności. To wszystko niewiele różniło się od jej treningów w domu. Tam też była bezużyteczna. Jedyne co mogła robić to błyszczeć jako księżniczka. Wojowniczka była z niej marna, biorąc pod uwagę jak wysoki poziom reprezentowała jej rodzina. Ucieszyła się na pochwałę. Ta jednak niewiele dla niej znaczyła. W głowie jak mantra pobrzmiewał jej głos starszego brata. Martwa. Gdyby walczyła na poważnie z Meliodasem, byłaby już martwa. Zacisnęła dłonie mocniej na sztyletach. Musiała przyspieszyć. Zbliżyła się do demona i już, już miała trafić go w bok, gdy tuż przed nią pojawił się Gave. Zatrzymała się w ostatniej chwili. Upadła, nie mogąc zatrzymać się dostatecznie dobrze. Zaraz wstała na równe nogi.
    — Tak, tak! – odkrzyczała mu, wysuwając się do przodu. — W prawdziwej walce, bylibyśmy martwi! — uniknęła ciosu, próbując go w tym czasie kopnąć. — No przecież kurwa wiem! — dodała, blokując cios. Za mocne uderzenie. Upadła kilka metrów dalej.
    — Aaah! – zawyła z bólu. Przeczołgała się, aby nie stać zbyt długo w jednym miejscu. Ojciec byłby pewnie co najmniej zawiedziony, widząc jak bardzo nieporadna teraz jest. W niczym nie przypominała Morgany. Łzy napłynęły do jej oczu. Dlaczego ona nie mogła być we wszystkim idealna?! Miały do cholery te same geny!
    — Kurwa, kurwa, kurwa — powtarzała cały czas, próbując chociażby drasnąć blondyna. Dlaczego musiał być taki dobry? Dobijało ją to. Zapomniała o Gave. Teraz po prostu rozpaczliwie próbowała sobie coś udowodnić. Że nie jest zakałą swojej rodziny. Ona też była silna. Cholera, nie przyszła tutaj, aby zadręczać się w kółko tym samym.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wytrzymała. Czuła się bezużyteczna. Jak zwykle zresztą. Nie potrafiła zrobić nic przydatnego na polu bitwy. Patrzyła jak broń została wytrącona jej z ręki.
    — Martwa — powiedziała przez łzy upadając na kolana. — Znowu. Bez końca. Martwa — patrzyła bezwiednie przed siebie, myśląc jaki wstyd przynosi swojemu nazwisku. Kurwa, czy ona kiedyś zacznie robić coś przydatnego? Nie potrafiłaby obronić nikogo. Gdyby ten demon skrzywdził Diego, nie mogłaby zrobić kompletnie nic, poza zginięciem u boku własnego bliźniaka. Dlaczego? Poczuła jak blondyn ją przytula. Tak samo jak ojciec zwykł, kiedy nie wytrzymywała z bezsilności w domu.
    — Nie jest dobrze — zaprotestowała. — Zabiłbyś mnie w mgnieniu oka. Jestem cholernie słaba i bezużyteczna. Uczyłam się od najlepszych, a i tak gówno potrafię po tych wszystkich latach — powiedziała smutno. Powinna lśnić podczas walki, jak Ashan, Morgana czy Diego. Zamiast tego ciągnęła wszystkich w dół. — Mogłam zrobić krzywdę Gave — dodała. — Nie umiem walczyć. Jestem zakałą. Nie pocieszaj mnie jak tata. Jestem po prostu bezużyteczna — odsunęła delikatnie głowę, zamykając oczy. Musiała przestań płakać. Księżniczki nie płaczą. Była pewną siebie, rozpieszczoną nastolatką. Musiała się tego trzymać, albo zaraz pęknie jej serce.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  8. Uczyć w swoim tempie? Nie bardzo chyba rozumiał jej sytuację. Może to i dobrze. Mniejszy wstyd. Nie odzywała się. Próbowała się uspokoić. Musiała pomyśleć. Pomyśleć o rzeczach, które robiła dobrze. Jakieś walki, które faktycznie jej wyszły. Miała kilka dobrych momentów na Arenie. Nigdy jednak nie odważyła się wystąpić publicznie, a czuła że powinna. Powinna pokazać, że mają silną następczynie. Nie. Zły trop. Zamknęła oczy, kładąc się na piasku. Leżała tam parę minut, myśląc o lekcjach z matką. O lekcjach gry na pianinie. Tak. Była w tym dobra. Najlepsza. Jeśli to mogła zrobić, mogła też walczyć. Podszkoli się. Będzie lepsza. A później będzie mogła pochwalić się Morganie, że jej młodsza siostra też potrafi rozjebać kilka osób w mgnieniu oka bez żadnego zadrapania. Tak, zrobi to. Jeśli ten demon miał zamiar jej pomóc, chętnie z tego skorzysta. Ba, nawet poczuje się jak w domu. W końcu jej ojciec też był demonem. Zaśmiała się delikatnie na wspomnienie o pieluchach. Wstała na równe nogi, otrzepując się z piasku.
    — Księżniczka zmieniające pieluchy, to dopiero będzie hit — powiedziała, podchodząc w ich stronę. Podniosła sztylety, które dostała od czarnowłosego. Usiadła obok Gave, kładąc obok niego broń.
    — Jak się czujesz? — zapytała, spoglądając na niego.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  9. — Nie przesadzaj, byłeś naprawdę dobry. Ten demon jest stary i doświadczony jak skurwysyn. A Ty ruszałeś się naprawdę dobrze — zauważyła posyłając mu uśmiech. — Do tego masz niezłą krzepę. Mną rzucił na kilka metrów, a jestem w połowie demonem, więc wiesz… — dodała. Chciała być dla niego miła. Nawet jeśli zafundował jej traumatyczny trening bez pytania o zdanie. Mimo wszystko chyba wyszło dla niej dobrze.
    — Nie powiedziałam, że nie zmienię tej pieluchy. Bardziej martwi mnie fakt jak bardzo się przy tym ufajdam. Dziecko to jednak trochę inna bajka niż niańczenie ogromnych kotów — zaśmiała się, wyobrażając sobie, że mogłaby stracić sukienki. Na takie wizyty z pewnością też będzie musiała odpuścić sobie biżuterię. Czyszczenie złota po przebieraniu dziecka, nie to nie było nic przyjemnego.
    — Dwa sztylety się chyba znajdą. Magia krwi i te sprawy. Chyba, że bardzo chcesz iść na zakupy. I dzięki. Aczkolwiek i tak chujowo, mam za wolny czas reakcji i inne pierdolety. W ogóle naprawdę dobre śniadanie. Macie zajebistą kuchnię — powiedziała, wstając na równe nogi. Podała mu rękę.
    — Przy okazji masz naprawdę niezły tyłek — dodała z zadziornym uśmiechem. — Trochę podpatrzyłam zanim się do was przyłączyłam — może i nie była to do końca prawda, ale po prostu chciała powiedzieć coś nieodpowiedniego i zabawnego, a nic innego już nie przychodziło jej do głowy.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  10. — A ja ćwiczę od jakiś dziesięciu lat, więc możesz czuć się lepszy — skwitowała, robić przy tym grymas. Cholera, nie powinna tego mówić. Nie dość, że nie wypadała przez to najlepiej w jego oczach, to jeszcze Morgana pewnie będzie się wstydzić za młodszą, słabą siostrę. Spojrzała na niego pytająco, gdy wspomniał, że ma pieniądze.
    — Jeśli już ktoś ma za coś płacić, to ja. Wczoraj stawiałeś w karczmie, a przeze mnie i tak nie wypiliśmy ani nie zjedliśmy do końca — zauważyła, podchodząc do niego. Popukała się w głowę, na znak, że najzwyczajniej w świecie gada głupoty. Mimo wszystko oczy już się jej świeciły na myśl o jakiejś kradzieży. Z przyjemnością by tego spróbowała. Nie miała jednak zamiaru ryzykować cudzym życiem i bezpieczeństwem swoich rodaków.
    — Taa… wolałabym nie kraść w Polszy. Mogę mieć zwinne palce, ale wolę chyba zacząć od drobnych kradzieży w małej wiosce. Pamiętaj. Umiem rozjebać zajebiście spokojny wieczór w karczmie. Uważaj co proponujesz — wyjaśniła, odsuwając się delikatnie od niego. — Bo się sparzysz — dodała, po czym zaśmiała się szczerze. Naprawdę lubiła jego towarzystwo.
    — Dlaczego? Uważasz, że masz brzydkie pośladki? Przyjrzyj im się, takie wysportowane. Pewnie takie twarde, że mógłbyś nimi tłuc orzechy — stanęła w obronie jego czterech liter, przechodząc delikatnie na jego tyły. Była dalej z boku, ale nachyliła się delikatnie, aby wlepić swoje zielone ślepia w główny temat ich rozmowy. — Nie bądź taki krytyczny wobec nich. Praktycznie dzieło sztuki — zagwizdała.


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  11. Wywróciła oczami, po czym dotknęła palcem jego ust, uciszając go.
    — Możesz przestań? Chciałam tylko powiedzieć, że byłeś niesamowity i lepszy ode mnie. Przestań się kłócić — poprosiła, po czym zaraz zabrała od niego ręce, aby niepotrzebnie się nie odpalał. Puściła mu oczko. Nie miała zamiaru się więcej wykłócać. Jeśli chciał ją dalej bez sensu pocieszać proszę bardzo. I tak nie zmieni jego opinii odnośnie własnych umiejętności. Wzruszyła ramionami. Zdecydowanie był dzisiaj o wiele bardziej sztywny. Nie miała pojęcia czy to przez trening, czy może po prostu wczoraj miała jakąś taryfę ulgową dla nowo poznanych. Odwróciła się tyłem do niego.
    — Dobra — odpowiedziała mu na jego komentarze. Najwidoczniej nie lubił sprośnych żartów. Nie jej oceniać jego poczucie humoru. Zagwizdała i zawołała gamortę do siebie. Nie słyszała żadnej reakcji, więc zawołała ponownie. Wróciła po chwili trzymając w ustach trzy martwe ciała gorr.
    — No ładnie — skomentowała. — Albo sam idź dzisiaj na wycieczkę, bo ktoś zrobił dzisiaj ze mnie rzeźnika — wskazała palcem na swoją gamortę. Ta podeszła do nich. Rzuciła pod nogi martwe zwierzęta i usiadła, czekając na pochowały. Darcy pogłaskała ją delikatnie.
    — Dobrze. Dobry łowca. Jesteś w formie, co?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  12. — Nie wiem. Nie może być trudniejsze niż… nieważne — powiedziała. Kiedyś z braćmi zdzierali żywcem skórę z paru osób, które i tak był wyjęte spod prawa. Dla mniej było to naprawdę miłe wspomnienie. Dobra zabawa z rodziną. Mimo wszystko, mało kto rozumiał ich zapędy, więc wolała nie chwalić się bez potrzeby. Nie musiała robić z niego żadnego potwora.
    — Będziesz chciał jedną? Nie mam i tak gdzie przechować, żeby się nie popsuły, a Bysia i tak nie zje wszystkiego, bo ewidentnie i tak już się obżarła po drodze — zaproponowała. Abyss miała cały pysk we krwi. Futro też zresztą nie wyglądało najlepiej. Pewnie jak zwykle rzuciła się na wszystko co pachniało gamorcie wystarczająco dobrze. Oczy Darcy błysnęły, a krew po prostu oddzieliła się od futra zwierzęcia i opadła gdzieś obok. Dziewczyna podniosła zwierzęta za ogony. Oprawianie oprawianie, ale jak je potem przyrządzić.
    — Umiesz je jakoś gotować? — zapytała Gave, idąc przed siebie. Poleciła swojej kotce, aby prowadziła do domu, więc ta tam szła.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  13. — Mam trochę przypraw, można poeksperymentować. Ja piekłam czasami z braćmi na ognisku, ale nie takie coś — pokazała mu gorrę. Zazwyczaj polowali na większe stworzenia. Ona głównie się przyglądała, czasami trochę poczarowała, ale wolała zostawić najlepszą zabawę tym, którym sprawiało to największą przyjemność.
    — I tak ważne żeby było jadalne, nie? To nie pałac, żeby spuszczać się nad każdym kawałkiem mięsa. W razie czego są zajebiście smaczne owoce — zaśmiała się. Dotarli po chwili do domu. Wstąpiła po parę noży i jakąś skórę, która miała służyć jej do ozdobienia łóżka. Teraz miała nowe przeznaczenie. Rozłożyła ją na deskach przed wejściem. Położyła na nich gorry. Usiadła po turecku.
    — Dobra, od głowy i rąk… znaczy łap — zamysliła się, robiąc powoli nacięcia. — Nie za głęboko, samą skórę… — mówiła do siebie, wykonując zręczne cięcia w prostej linii. Musiała podzielić skórę na części, aby było łatwiej jej ją zdjąć.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  14. Musiała przyznać, że zwierzęta był o wiele prostsze w obsłudze od ludzi. Miały grubszą skórę, więc łatwiej było odpowiednio się wbić.
    — Ludzi? A kto skóruje ludzi? Serca trzeba nie mieć — zaśmiała się. Przypomniała sobie jaki Ashan był zadowolony, kiedy zdzierał skórę z żywego człowieka. No tak, oni z pewnością go nie mieli. Przynajmniej wtedy kiedy mogli sobie na to pozwolić. Zupełnie jak rodzice za młodych czasów. Ahhh.
    — Brat mi parę razy pokazywał, bo to dobra zaba… znaczy przydatna umiejętność — dodała. Odłożyła nóż, po czym zaczęła zdejmować skórę. Ubrudziła sobie ręce krwią. Świetnie. Mała popitka dla Abyss. Zdjęła magicznie krew, tworząc z niej małą kulę.
    — Abyss! Chodź się napić — zaprosiła gamortę, a ta poszedła zadowolona i zaczęła chłeptać krew.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  15. Zastanowiła sie przez chwilę. Ta gorra przez swój niewielki wzrost i tak była dosyć prosta od obrobienia. Była mniej czasochłonna.
    — Znacznie trudniej, mają bardzo cienką skórę, więc musisz uważać jak tniesz, bo rozetniesz mięso, a wtedy skórowanie nie wychodzi, zwłaszcza jak ży..żywica dostanie Ci się na palce. Bo wiesz, robiliśmy to przy drzewie, z którego kapała żywica — zaśmiała się, patrząc na niego z nieco przygłupim uśmiechem, kryjącym zakłopotanie. Zaraz naprawdę mu powie, że skórowała żywcem ludzi. Niezłą opinię sobie wtedy wyrobi o ich ojczyźnie, a przecież nie byli źli. Po prostu chcieli zabawić się bandą typów, która i tak była wyjęta spod prawa. Nie zrobili nic złego. Przynajmniej w ich mniemaniu.
    — Będzie ciekawie, wiesz Diego to jest do rany przyłóż, tylko wredny, a Ashan jest zajebisty jak mu nie odpierdoli na punkcie bycia nadopiekuńczym braciszkiem co to musi się zająć siostrą, żebym przypadkiem sobie krzywdy nie zrobiła. Ale jak mu wejdzie na dobrą zabwę to…— tutaj jej oczy aż się zaświeciły na zielono z podekscytowania. — Można powiedzieć, że dosłownie wszystko staje w płomieniach — dodała z szerokim uśmiechem na ustach. Abyss podeszła do skóry, którą zdjął Gave. Zaczęła ją oblizywać.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  16. Zwyczajnie nie chciała, aby pomyślał, że jest pierdoloną psychopatką. Nie miała pojęcia jaki właściwie był Gave. A miała ochotę przyczepić się do niego jeszcze na jakiś czas skoro mimo wszystko nie sprawiał wrażenia nudnej osoby. Zdawała sobie sprawę, iż jej rodzina nie należała do tych najnormalniejszych. Mieli własne zabawy, upodobania, które w normalnym świecie uchodziłyby za coś obrzydliwego. Wzruszyła ramionami na tę myśl.
    — Może kręce, a może nie. Nigdy tak naprawdę się nie dowiesz, prawda? — zaśmiała się. — Przynajmniej dopóki ja nie będę wiedziała dostatecznie dużo o Tobie — puściła mu oczko. Powycinała najlepsze kawałki mięsa.Po czym wstała. Wzięła kąski do rąk, resztę zostawiając gamorcie i poszła do chaty. Abyss przysiadła zadowolona, z radością wgryzając się w skrawki.
    — Zdania ekspertów są podzielone. Natan miał raczej problemy z zaaklimatyzowaniem się — odpowiedziała, wyjmując z szafek zioła i przyprawy, które na szczęście zostały już wcześniej poukładane. Nie miała pojęcia za bardzo co powinna z nimi zrobić, jak je zmieszać, żeby mięso miało dobry smak, ale mogła jakoś poeksperymentować.
    — Chujowo — odpowiedziała szczerze. — Po pierwsze nie ogarniam większości codziennych obowiązków, mam tonę gratów do ogarnięcia i nie wspomnę już nawet o tym, że kąpieli nawet nie mogę sobie przyjemnej zrobić, bo nie mam jak zanieść wiader z gorącą wodą tak żeby nic mi nie wystygło, a we własnej krwi się kąpać nie będę — wymieniła wszystko po kolei, po czym wróciła do prób gotowania.
    — Ej wiesz w ogóle co teraz zrobić z tym mięsem? Ugotować, upiec? Z czym? — zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak! Zdecydowanie lubił te całe zagadki! Mówił jakimś dziwnym kodem i nie chciał nic zdradzić! Grima posłała mu zawadiackie spojrzenie i pogroziła paluchem.
    - Oczywiście, że teraz! Dobrze o tym wiesz! Po co mi wieść o tym gdzie opuściłeś łono matki - rzuciła to tak, jakby było oczywistą oczywistością. Na pytanie o innych machnęła ręką.
    - Bo jestem SAMICĄ, która chce zdobywać doświadczenie i wiedzę, a nie machać jakąś szpadelkom i klepać się z byle powodu. Bo nie podoba mi się ich podejście do gamort i ich puste umysły i głośno o tym mówię! Bo po prostu dużo mówię i... No bywam ciapowata - posłała mu szeroki uśmiech. - Jest tyle ciekawych rzeczy do poznania, tyle książek na świecie! Sama widziałam, pełno ich! No i magia! Jejku, sam zobacz! - wyciągnęła nieco już pomięty papirus z pomiędzy biustu i rozwinęła go przed chłopakiem.
    - Tyle tajemnic! Tyle zagadek! Szyfry, inne zwyczaje! - zakręciła się dookoła własnej osi z rozmarzonym uśmiechem i westchnęła zachwycona własnymi wizjami.
    - Chciałabym odkrywać świat! - zakomunikowała mu, nagle doskakując do niego i zbliżając swój nos do jego nosa.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  18. Cieszyła się, że nie drążył dalej tematu. Może kiedyś mu powie, albo jeśli pójdą na wycieczkę do Phyonix, Ashan sam to zrobi tylko po to, żeby zaznaczyć, że nie pochodzi ze zwykłej rodziny, no i po prostu chcąc się pochwalić jakim to dobrym braciszkiem jest i czego to on nie uczy swojego rodzeństwa. Zaśmiała się.
    — No własnie nie mam łazienki jeszcze, postawiłam wannę na piętrze i tyle. Ale będę musiała walnąć tutaj jakąś ścianę dodatkową, bo będzie bliżej z podgrzewaniem i taniej niż montowanie specjalnego paleniska na kąpiel — wyjaśniła. Miała już plan co do poprawek w chacie. W ojczyźnie wodę podgrzewali w mgnieniu oka, w końcu każdy kontrolował ogień, no poza nią. Ona potrzebowała do tego własnej krwi, a nie miała ochoty się ranić tylko po to żeby zrobić sobie małą kąpiel. Nawet ona nie była taka głupia, żeby w ten sposób marnować energię.
    — A ze mnie żaden. Może być pieczeń, tylko czym to przyprawimy? — zapytała, pokazując mu przyprawy jakie miała. — Dostałam trochę tego co tam mama polecała, bo sama nieźle sobie radzi. Może te zioła? Pachną nieźle. Polać to jakimś winem… podobno to mega, jak to się mówiło u was…fancy, tak?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  19. — Albo jebać to wino… lepiej nie marnować — odpowiedziała, biorąc kilka przypadkowych przyprawach. Wyjęła oliwę, aby polać nią mięso. Z tego co pamiętała mięso musiało być czymś zalewane do marynowania. Kiedyś wdała się rozmowę z jedną kucharek i tak jakoś wyszło, że zaczęła zdradzać jej swoje tajemnice kucharskie. Niestety niewiele pamiętała z tamtej rozmowy. To było zbyt dawno.
    Spojrzała na niego z grymasem. Złapała szybko jego ramiona, aby podnieść go na powrót do pionu.
    — Nie mów tak do mnie… Nie jestem tutaj żadną księżniczką tylko głupią, rozwydrzoną nastolatką, dobra? — wyjaśniła puszczając go. Oczywiście lubiła być uwielbianą przez swój lud, ale jakby miała ochotę na te wszystkie ceregiele to po prostu nie wyjeżdżała by od rodziców. Chciała poznać trochę innego życia. W Phyonix nie potrafiła. Oczywiście dobrze bawiła się ze swoimi braćmi, ale nigdy nie mogła pozwolić sobie na tyle samo co oni. Miała w sobie jakąś blokadę, jakby nie chciała przynieść wstydu matce, nawet jeśli ta nigdy nie miałaby do niej pretensji. Tylko że najprawdopodniej to ona zostanie kiedyś kapłanką po matce, a i tak była już wystarczająco inna od feniksów. Nie chciała, aby któryś z nich wyzywał ich od mieszańców, bo poza demonicznymi mocami miała paskudny charakter. Jedną rzecz na raz łatwiej zaakceptować. Chyba. Przyprawiła mięso częścią przypraw, nie chciała używać każdej, bo byłoby pewnie nie jadalne. Dała dwa rodzaje ziół, sól, pieprz i coś brązowego podpisanego ‘’do mięs’’. Uznała że starczy. Najwyżej zjedzą bez smaku, a to byłoby lepsze gdyby miała je przesolić. Włożyła je do miski, a potem wyszła na dwór.
    — Gdzie masz to palenisko? — zapytała szukając go wzrokiem. Zauważyła czarnowłosego po chwili, więc ruszyła w tamtą stronę. Podała mu mięso.
    — Jak będzie niejadalne to przynajmniej będzie czym zapić i relaks, w tym nie ma procentów. Pije to codziennie. Nie mam wody aktualnie u siebie — pokazała mu zakorkowaną butelkę.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  20. Grima kompletnie nie kojarzyła tego gestu, zbliżyła się, owszem, jednak złapana za rękę przekrzywiła jedynie głowę w bok i wyraźnie się skrzywiła. Pierwsze skojarzenie miała z własnym ojcem, kiedy ten zaleca się do matki. Jeszcze to szeptanie, aż poczuła ciarki na plecach i energicznie zabrała dłoń.
    - Nie, nie golasku, mnie nie oszukasz, bez obaw, dowiem się, nawet bez Twojej pomocy - zapewniła. - Nie chce zalotów, źle mnie zrozumiałeś, nie o takiej przygodzie mówiłam - wyjaśniła mu idąc dumnie przed siebie. Na wzmiankę o byciu chłopem zerknęła na niego z wyraźnym zainteresowaniem.
    - Ach! Wolisz chłopców! Co za szczęście! Tak, tak, ja jestem S A M I C Ą - przeliterowała mu kiwając przy tym energicznie głową.
    - Chciałbyś wiedzieć, co? - spojrzała na niego z dziwnym błyskiem w oku, zupełnie jakby przez chwilę była kimś innym, zaraz jednak na buzię wrócił głupkowaty uśmieszek.
    - Nie tylko Ty lubisz tajemnice! - dodała z niesamowicie entuzjastycznym głosikiem i zaraz znowu zaczęła skakać dookoła niego. Zatrzymała się gwałtownie na klepnięcie i wróciła do normalnego chodu.
    - Nie wiem czy mam już wystarczająco doświadczenia, podobno trzeba je zdobyć i odpowiednio się przygotować... - zaczęła myśleć na głos. - Z drugiej strony chyba tak najszybciej je zdobędę, prawda? - zapytała znowu znacznie zbliżając swoją buzię do jego, patrzyła na niego jak na wszechwiedzący obrazek.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  21. Zmrużyła podejrzliwe oczy, gdy zobaczyła jak bardzo bawi go ta cała sytuacja z księżniczką. Niezwykle ją to drażniło. Żartowanie to jedno, ale przypominanie o jej statusie to drugie. Chciała o tym na jakiś czas zapomnieć. Dlatego wyrwała się z Phyniox. Pokazała mu język.
    — Król komedii – skwitowała, po czym wróciła do swojej części zadania.
    Usiadła po turecku obok chłopaka, patrząc się z zainteresowaniem na ogień. Był inny niż te spotykane w domu, ale mimo wszystko wyglądał ładnie. Jak każdy płomień.
    – Czarna rozpacz nie jest taka zła, przynajmniej kolorystycznie pasuje do wszystkiego.... Sorry słaby żart, mam je w nawyku – odpowiedziała, rozsiadając się wygodniej. Ile razy już powiedziała do niego coś bez sensu? Prychnęła śmiechem, naprawdę wystarczająco, aby zdążył przyzwyczaić się do tego, że ją potrafi rozbawić nawet największa bzdura. Popatrzyła na niego kontem oka, gdy badał czy nie dała im przypadkiem alkoholu.
    – Obniż ciśnienie w.. Ekhem... Spodniach. Jest przed 12, a ja też nie jestem aż takim degeneratem –skomentowała lekko zirytowana faktem, że mu nie wierzy. Przecież sam wczoraj mówił, iż będzie wiedział jak skłamie. Czyżby to działało tylko w sprawie nekromancji? A może sam kłamał? Wzruszyła ramionami. Nie jej to oceniać. Zaśmiała się na jego słowa.
    – Prawie jak w domu –skomentowała. Zaraz jednak dodała dwa do dwóch, wracając do zwykłego siadu. Przeniosła swój wzrok na czarnowłosego, zbliżając się delikatnie do jego twarzy. Dalej trzymali spory dystans, ale miała lepszy widok na mimikę jego twarzy.
    – To... Ty też zabiłeś już jakiegoś człowieka? –zapytała wyraźnie zainteresowana. – W sensie tak na amen, że dusza nie wraca – dodała, po czym dla dramaturgi złapała się za szyję, udając duszenie i wystawiając na bok język.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  22. Zaczęła łączyć wszystkie wątki do siebie, ale chrzest nijak miał się dla niej z luzowaniem majtek. Pewnie dlatego, że wszystkie sprośne żarty akurat ją musiały przez Ashana omijać. Zirytowała się przed to strasznie na brata. Jak niby tersz miała mu dobrze odpowiedzieć?
    — Sobie zluzuj, będzie na co popatrzeć przynajmniej — odpowiedziała zażenowana swoją odpowiedzią. On się z niej śmiał, a ona znowu rzuciła do niego sprośnością, ale teraz to on zaczął! Miała to na swoją obronę.
    Patrzyła jak oblizuje z uśmiechem swoją wargę, gdy tak bezceremonialmie przyznał się do zabijania ludzi i musiała przyznać, że było to naprawdę seksowne. Musiała mu przyznać, że potrafi przyciągnąć oko, jeśli tego chce. Bardziej jednak cieszył ją fakt, że zabijał. Dobrze będzie umilić sobie czas znajomą rozrywka.
    — hmm... Chyba bardziej tym, że ciśnienie zabijaniem rozluźniasz. Ciekawy sposób masturbacji — zaśmiała się do niego. — i teraz nie wiem czy wypada mi proponować żeby następnym razem pomordować razem, skoro to dla Ciebie takie intymne —dodała z zadziornym uśmiechem.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  23. Był w stanie to zrobić? Szczerze w to nie wierzyła, ale nie miała zamiaru go sprawdzać. Mógłby specjalnie ją zaskoczyć. Wyglądał na upartego, a ona nie chciała ściągać na siebie żadnych niepotrzebnych problemów, bo namówiła kogoś do obnażania się. Zarumieniła się, gdy tak bezczelnie się do niej zbliżył i złapał wargę. Zamknęła oczy, próbując się uspokoić. Na ognie piekielne, łatwiej było z braćmi wymieniać się zboczonymi żartami. Oni z oczywistych powodów nie zachowywali się w ten sposób. Otworzyła oczy, gdy poczuła że nie oddycha już bezpośrednio na nią. Poznać lepiej Mathyr? Zaśmiała się. Akurat zabijanie było czymś na czym dzięki Ashanowi się znała.
    — Proponuję moje domowe zasady. Nie ma brania niewinnych, odciągamy w bezpieczne miejsce i chulaj dusza! — zaśmiała się, wstając do klęczków. Teraz ona delikatnie się do niego zbliżyła łapiąc na ramiona. — Mogę Ci pokazać jak skórować ludzi. A co do celów, wczoraj trafiliśmy na pedofili, w końcu mam szesnaście lat, a chcieli się dobrać. Sądząc po ich wyglądzie nie mieszkają bezpośrednio w wiosce, jak to Ashan mawia książkowy przykład rozbójników. Wyślemy Abyss i twoje duchy na przeszpiegi, a żeby zakryć ślady tortor zrobi się małą scenkę jak po pożarze —wymieniła wszystko z uśmiechem na twarzy. Bardzo często wybierała się z bratem na podobne wycieczki. Uczył ją praktycznie wszystkiego. Zawsze się dobrze bawili, a że nie mieli na sumieniu nikogo bez winy, to nawet im przykro nie było. Odsunęła się od niego.
    — To piszesz się się, czy ciśnienie w majtkach za niskie na małą rozpierduchę? — zapytała z niewinnym uśmieszekiem, aby zaraz przejść wzrokiem do pieczonego mięsa.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  24. Grima zatrzymała się i spojrzała na niego pytająco. Przekrzywiła głowę, bacznie obserwując co ten robi. Zdejmowanie koszulki było co najmniej dziwne, ale goblinka już zdążyła zauważyć, ze człowiek był po prostu dziwny. Zmrużyła oczy, starając się przeanalizować sytuację.
    - To jakaś propozycja? Mam Ci pomóc się rozebrać? Sam nie umiesz czy co? No i dlaczego robisz to... teraz? - zapytała zainteresowana, zupełnie zapominając o co ten ją właściwie zapytał. - U nas takie rzeczy robi się w trakcie kąpieli, no albo przy seksie, ale już Ci powiedziałam, że nie chce zalotów - przytaknęła sobie samej głową i posłała mu szeroki uśmiech. Zjada samice? Teraz przekręciła głowę w drugą stronę.
    - W trakcie stosunku? Masz coś z modliszki? U ludzi to normalne? - zaczęła zadawać kolejne pytania, wyraźnie zaintrygowana. Pacnięta w głowę zamrugała szybciej oczyma, zaraz jednak skrzyżowała z nim spojrzenie i zastrzygła jednym uchem. Co się tak gapił?
    - A kto tak powiedział? - zapytała z szerokim uśmiechem. jakieś tam doświadczenie już miała, ale słowa chłopaka mocno ją zainteresowały. Popukała się palcem po brodzie i przez chwilę stała w miejscu, zostając w tyle. Zaraz jednak ruszyła energicznie, by zrównać z nim krok.
    - Może coś w tym być! - zakomunikowała zadowolona. - Trzeba będzie co nieco spakować! - dodała entuzjastycznie. Oczyma wyobraźni już widziała te swoje bajeczne podróże!

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  25. Grima zatrzymała się by po raz kolejny przekrzywić głowę.
    - Ale Ty mi się wcale nie podobasz, nie jesteś w moim... typie? - wyjaśniła bez ogródek i zaraz zamrugała szybciej oczyma, czując ugryzienie na palcu. Kiedy on odszedł, ona znowu się przysunęła i złapała za żuchwę, by zajrzeć mu w paszczę.
    - Pfff... tym? Mówiłam, golasek pełną parą, tym się nawet byś dobrze nie wgryzł w mięso. Ani kłów, mało włosów... Go-las, golas i zmyślacz - podsumowała po czym otrzepała dłonie i wróciła do swobodnej wędrówki przy boku nowego znajomego. Teraz przynajmniej wiedziała, że jego słowa trzeba było dobrze ważyć.
    - Tak, tak, to wiem, mam już nawet płachtę na prowizoryczny daszek, gdyby mnie złapał deszcz w polu - przyznała wyraźnie zadowolona, śląc mu szeroki uśmiech.
    - Biedna Maryl - rzuciła nagle widząc w oddali domek znajomej rodziny. - Ześlesz na nią największe cholerstwo tego miasta... Mnie! - zaśmiała się po czym odskoczyła w tył i obróciła dookoła własnej osi.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  26. W jej rodzinnej krainie nikomu nie pobłażano. Rodzice co prawda rozumieli potrzeby swoich dzieci, ale jeśli zrobiły coś złego były karane z całą surowością. Nie mogli przecież dawać logicznych argumentów przeciwnikom ich nowo powstałej dynastii. Darcy spojrzała na niego nieco zawiedziona, ale nie protestowała.
    — Twój teren twoje kredki, jak wolisz —odpowiedziała po prostu. Poczuła się bardziej oburzona, gdy przyczepił się do sposobu w jaki tańczyła. Wstała na równe nogi.
    — Ale to jest normalnie rasistowskie i seksistowskie, Gav! — oburzyła się, krzyżując ręce na ramionach. — Nie zrobiłam nic zachęcającego, nie patrzyłam na nikogo, nie robiłam nic sprośnego tylko chciałam się dobrze bawić... —zaśmiała się, gdy zaczął naśladować jej ruchy. Podeszła do niego z figlarnym uśmiechem. — Gdybym miała kogoś zapraszać na ruchanie to powinnam zrobić tak —powiedziała po czym okrążyła go, tanecznym krokiem, ruszając powoli biodrami, rękoma zmysłowo go dotykając. Jej mały popis trwał może z pięć sekund, nie więcej. Później szybko się odsunęła od niego, aby zaraz nie zarzucił jej żadnych niemoralnych propozycji.
    — A poza tym musiałaby być do tego odpowiednia pora i ktoś przystojny dla kogo faktycznie możnaby zrzucić szmatki — dodała puszczając mu oczko. Usiadła z powrotem obok ogniska, aby zacząć przyglądać się pieczeni. Czarnowłosy wydawał się wiedzieć kiedy będzie gotowa. Dla niej mięso wyglądało w porządku już od jakiegoś czasu, ale wolała się nie odzywać.
    — Ja zlecenia raczej żadnego nie dostanę, więc raczej nie zaproszę Cie na wspólne spuszczacie ciśnienia z twoich spodni — wzruszyła ramionami. Może uda jej się namówić Morgane na jakiś wspólny wypadek? Taki czas z siostrą też mógłby być naprawdę interesujący. Spojrzała na niego pytająco. To prawda, że nie wspominał, ale myślała że zdaje sobie sprawę, że wie.
    — Nie mówiłeś o swoich mocach, ale użyłeś duchów wczoraj i dzisiaj żeby zrzucić mnie z łóżka. Mamy dosyć podobne zdolności, więc byłam pewna, że wiesz że ja wiem. Mam nadzieję, że nie jesteś o to zły? —zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  27. Odruchowo zasłoniła swoją klatkę piersiową gdy wspomniał o biuście.
    — Kultura gwałtu, atrakcyjna czy nie, nikogo nie zapraszam — odparła po czym pokazała mu język. Miała ochotę pozbyć się tamtych gości jeszcze bardziej. Dalej uważała, że to nie jej wina. Nie będzie chodzić w jakiś workach i powstrzymywać się przed zabawami, bo inni nie mogą się pohamować. Niby dlaczego to ona miałaby się hamować skoro nie miała złych zamiarów? To oni powinni zachowywać się jak dorośli.
    Wzięła kawałek mięsa, ale nie jadła go jeszcze. Na początek powąchała, żeby sprawdzić czy w ogóle jest jadalne. Nie ufała swoim umiejętnościom gastronomicznym.
    — Dziękuję — odpowiedziała. Zarówno za podany posiłek jak i zaproszenie. Naprawdę miło by było w końcu się trochę rozerwać z kimś innym niż bracia. Może w końcu to ona będzie miała okazję pokazać swoje pazury. Spojrzała na niego, gdy zaczął opowiadać o swoich umiejętnościach. Przygryzła wargę, po czym spojrzała w dół. Nie była urodzonym nekromantą. Uśmiech uciekł z ust dziewczyny.
    — Bo Ty masz wrodzony talent, ja nie mogę tak po prostu kontrolować duchów — wskazała na tego, który się przed nimi zmaterializował. — To co dla Ciebie jest tak proste jak oddychanie, dla mnie wymaga użycia większego nakładu mocy i pozbawienia go wolnej woli, a to nie jest w porządku. Masz naturalny talent po prostu. A co do bycia magnesem — wróciła do niego wzrokiem. — może da się to jakoś zablokować? Wiesz, jesteś utalentowany, pewnie nie zajmie Ci dużo czasu żeby dostosować swoje moce do potrzeb — odparła, po czym oderwała sobie kawałek mięsa. Spróbowała. Było o dziwo jadalne. Nie wyjątkowo smaczne, ale jadalne. Nie miała ochoty tego wypluć. Przynajmniej tego nie popsuła.
    — Myślałam, że będzie gorsze… — mruknęła.
    — W ogóle wiesz, czasami szkielety są lepsze, jak skończy mi się szlaban to będę Ci mogła pokazać takiego co potrafi więcej niż duch jak chcesz — zaproponowała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  28. Uśmiechnęła się, gdy ją pochwalił. Co prawda mógłby dać jej wyższą ocenę, aby poczuła się lepiej, ale sama musiała przyznać, że mięso było po prostu jadalne. Spojrzała na niego.
    — Dzięki, ty upiekłeś je całkiem nieźle, całkiem średnia z nas drużyna — zaśmiała się, po czym wróciła wzrokiem do swojej porcji. Słuchała jego historii o pochodzeniu. Syn śmierci? Nieźle. Miał naprawdę czym się chwalić. A jednak tego nie robił. W życiu by nie powiedziała, że ma takiego ojca. Był o wiele skromniejszy od niej.
    — Są bardzo przydatne, wiesz gdyby nie Ty i Twoje duchy w karczmie mogłoby być różnie. Nie mam mocy, które można ukrywać, a tyloma ludźmi… nie byłoby łatwo walczyć, więc wiesz…dzięki za ratunek i przepraszam jeszcze raz — powiedziała.
    — Paru miesięcy? — zaczęła z zaciekawieniem, wlepiając oczy w ognisko. Myślała chwile o tym ile swoich umiejętności już jej zaprezentować. — Wow… nieźle się uczysz — dodała, sięgając ręką do ognia. Dotknęła go, pobawiła się chwilę płomieniami, myśląc o swoim domu. Ona nigdy nie będzie taka jak rodzina. Nie pasował do nich. Z drugiej strony Gave też zdawał się nie pasować do Śmierci, nie siedział u nich, a radził sobie naprawdę nieźle. Może ona też da jakoś radę, teraz kiedy nie ma cały czas przed oczami ludzi, którym nigdy nie dorówna. Uśmiechnęła się delikatnie.
    — Jesteś super, wiesz… — powiedziała cicho.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  29. Wzdrygnęła się, gdy usłyszała jego krzyk. Nikt nigdy wcześniej na nią nie krzyczał. Tata podnosił co prawda parę razy głos przy niej, ale nigdy nie krzyczał bezpośrednio na dzieci. Nie bezpośrednio na nią. Na innych w końcu parę razy mu się zdarzyło.
    — Prze…znaczy już się zamykam — odpowiedziała, zbliżając się jeszcze bardziej do ognia. Była pewna, że z pewnością nie podobało jej się, gdy ktoś unosił na nią głos. Dołożyła do niego drugą rękę i zaczęła powoli nimi bawić się w ogniu. Nawyk z dzieciństwa, kiedy próbowała wzniecić swoje własne płomienie. Bezskutecznie. Nie patrzyła na Gave, ale słuchała go z uwagą. Szybko doszła do wniosku, że nie miał najprzyjemniejszego życia. Nie wyobrażała sobie jak można było nie być kochanym przez swoich rodziców. Ona była ich największą porażką, a i tak ją kochali. Spojrzała niepewnie na niego. Przysunęła się delikatnie, ale też nie za bardzo. Nadal dzielił ich przynajmniej dobry metr. Nie miała pojęcia co mu powiedzieć? Że mu współczuje? To było banalne i nic by nie zmieniło. Chłopak zdawał sobie z tym radzić naprawdę dobrze. Miał swoje traumy, ale nie czuła się kimś, kto mógłby mu jakoś pomóc w tym momencie. Sama była niewydarzona. Uśmiechnęła się po prostu delikatnie do niego.
    — Najbardziej zajebisty — szepnęła przyznając mu rację.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  30. Jej kolej? Spojrzała na niego pytająco. A później poczuła jak robi jej się słabo. Naprawdę musiała opowiadać mu o sobie. Skuliła się, zaciskając wargi w wąską kreskę. Miał gorzej, więc chyba była mu to winna. Wzięła głęboki wdech.
    — No więc… nie tyle bali się o mnie, co ja się też bałam. Jestem córką kapłanki i jednego z najstarszych demonów na świecie, każdy w rodzinie jest jebitnie utalentowany, włada ogniem, ma talent do wszystkiego, jest niesamowity, a ja… — wyciągnęła swoje ręce przed siebie. — Jestem beztalenciem. Chociaż każdy wmawia, że jest inaczej, a ja udaje, że jestem zajebiście pewna siebie, ale wiesz co? Nie umiem kontrolować ognia, co najwyżej podpalić swoją krew, nie uleczę nikogo łzami, tylko wyssę mu energię życiową, nie zmienię się w formę fenalisa, bo już nie potrafię… kurwa Ashan zaczął się przemieniać zanim zaczął nauczył się normalnie chodzić. Do tego moja nekromancja to też jest jebany żart. Nie powinnam w ogóle tego potrafić, ale jakimś cudem to mi wychodzi, tylko co z tego, skoro patrzę na ciotkę, która z najgorszej pierdoły stała się pierdoloną boginią śmierci, ja przy tym jestem kawałkiem zaschniętego gówna. O, ale odziedziczyłam możliwość zaklinania krwi po ojcu, tylko że — zaśmiała się, czując jak łzy wzbierają się w jej oczach. — On ją kurwa wymyślił, a ja żeby zrobić cokolwiek muszę się okaleczać, bo inaczej nic nie mogę zrobić, a co do tych pochwał z Meliodasem — spojrzała na niego, uśmiechając się smutno. — Dawał fory, ćwiczę od ponad dziesięciu lat, a dalej nie potrafię się utrzymać w walce. Umiem śpiewać, tańczyć i grać, a jak ostatnio chciałam się przy tym dobrze zabawić to wywołałam awanturę, bo debil próbował się do mnie dobrać — odwróciła się od niego i odsunęła jeszcze kawałek. Zamknęła oczy, zaczęła je pocierać, żeby wytrzeć łzy.
    — No, to proszę, Darcy Parabellum, największa porażka najwspanialszych ludzi jakich znam. Przyszła kapłanka, która nie stworzy nawet jednego płomyczka bez tracenia własnej krwi — zakończyła.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  31. — Mój starszy brat, nie wymieniłam Ci co każdy z nich potrafi poza ogniem, potrafią bardzo dużo, ale to mnie nie martwi — odpowiedziała mu jakby zadał jej właśnie najprostsze pytanie na świecie. Co prawda nie opowiedziała dokładnie co każdy z nich potrafi, ale gdyby miała to robić, zapewne jej wywód trwałby z jakąś godzinę. Dotknęła miejsca, w które ją puknął, marszcząc przy tym brwi. Dobrze, może i rozpłakała się już dzisiaj drugi raz, ale nie potrzebowała traktowania jak małe dziecko. Chociaż gdy ją przytulił… Mogłaby zmienić zdanie. To było całkiem miłe. Kiedy przytulał ją ktoś kto nie należał do rodziny. Czuła się przy tym naprawdę dobrze. W końcu ktoś kto nie jest ciepły w dotyku. Przymknęła oczy, uspokajając się. Zaśmiała się delikatnie.
    — Może kiedyś Ci coś zaśpiewam — odparła. — Chcę być niesamowita po prostu. Wszyscy wokół mnie są, Ty też. Mam po prostu postawiony cel, ale ciężko mi go osiągnąć. Dlatego tutaj przyszłam. Morgana rozwinęła się niesamowicie bez rodziny, pomyślałam, że mi też to pomoże — dodała, wtulając się w niego. Mógł nie lubić czułości, ale sam do niej podszedł, a ona chciała to odrobinę wykorzystać. Nigdy wcześniej nie przytulała obcych. Miała ochotę się tym odrobinę nacieszyć. Zmrużyła oczy.
    — Feniksy muszą czuć się bezpieczne przede wszystkim przy nas. Poprzedni ród królewski chciał zmusić mamę do małżeństwa z ich księciem, ale zamiast tego Belhardzi upadli, tata się z nią ożenił i mają nową dynastię. Niedawno był nawet zamach. Jeśli nie mogę ich obronić, będą się bać, że znowu zostaną zamknięci w ognistych ciałach, a nie chcę żeby moi bracia byli zmuszeni do ciągłego bronienia mnie. Po prostu chcę być dobra. Dla ludzi, którzy zaufali moim rodzicom i wystarczająco dobra dla siebie — skwitowała zamykając oczy.
    — Możesz mnie tak jeszcze popocieszać? — zapytała lekko się uśmiechając. Zastanowiła się chwilę, żeby nie palnąć niczego głupiego, bo jeszcze zacznie znowu na nią krzyczeć. — W sensie przytulić, nie musisz mówić. Po prostu jest miło tak przez chwilę, wiesz — powiedziała w końcu, licząc, że nie zacznie mieć do niej pretensji, że próbuje go wykorzystać.
    — Meliodas jest pojebany ze swoją siłą to miota każdym. Fajniej by było jakbyśmy trenowali między sobą, byłyby przynajmniej równe szanse — dodała. Naprawdę, walka z kimś o takim poziomie była wykańczająca psychicznie. Pokazywała tylko jak jest się słabym, a przecież większość w Mathyr i tak nie była aż tak silna, żeby którekolwiek z nich nie dałoby rady.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  32. Dla niej był niesamowity. Żył tak krótko na własny rachunek, a potrafił już tak wiele. Co prawda nawet ona była w stanie zauważyć kilka mankamentów w jego stylu walki, ale miał czas to wypracować. Przede wszystkim to łapanie ręką. Mimo wszystko radził sobie naprawdę nieźle. Poza tym był naprawdę pojętny. Uśmiechnęła się delikatnie, chowając głowę w jego ramionach.
    — Sam jesteś szesnastoletnia siksa — zaśmiała się. — Jak będziesz gotowy mnie rozłożyć na łopatki to zadzwoń, ale spoko. Też dam z siebie wszystko — dodała zaraz. Była pewna, że ją pokona, ale on miał inne zdanie. Gdyby już miało dojść do pojedynku między nimi, nie chciałaby aby czuł, że dała mu jakiekolwiek fory. Ba, i tak by nie zamierzała tego zrobić. Nie była w nim zakochana, żeby specjalnie dawać się podkładać. Po prostu chciała spróbować się z kimś kto nie był na tyle silny żeby pstryknięciem palca kogoś zabić.
    Odsunęła się od niego, gdy ją puścil i spojrzała uśmiechnięta na niego. Przymknęła oczy, gdy zaczął klepać jej głowę.
    — Nie jestem aż takim dzieciakiem — odparła. — Nie jestem też zbyt dojrzała, ale nie traktuj mnie jak małego dziecka. Dalej mówisz do tej samej osoby, która Ci zdejmowała wzrokiem spodnie, pamiętaj — zażartowała pokazując mu język. Uspokoiła się szybko, patrząc jak też przysuwa ręce do ognia. Zachichotała, gdy wspomniał o przeżywaniu wśród płomieni.
    — Tylko fenalis albo feniks może poparzyć innego fenalisa, każdy inny ogień to taki grzejnik dla nas — skomentowała. I tak nie uważała tego za coś niesamowitego. Jej ojca nie imiał się żaden płomień. Był ognioodporny w całym tego słowa znaczeniu. — Ale i tak możesz powiedzieć, że jestem przez to całkiem gorąca — wstała na równe nogi, rozprostowuje kości.
    — W ogóle co powiesz na małą kąpiel w jakimś jeziorze, albo morzu? Ale w ubraniach. Chyba przyda się jakaś kąpiel po treningu z Meliodasem — zaproponowała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń

  33. Zaśmiała się na jego słowa.
    — Butelki w morzu mogę nie znaleźć, ptaki brzmią spoko — skwitowała. Uśmiechnęła się na wieść, że ją dogoni. Będa mogli rozwijać się razem. Zawsze to lepiej ćwiczyć z kimś na swoim poziomie. A ona będzie musiała się starać, żeby nie odstawać za bardzo, kiedy już ją prześcignie.
    — Morgana i Natan mają odwiedzać rodziców jak najczęściej, a jak będziesz chciał mnie zaprosić na prywatną randkę, zawsze będę mogła zabrać wujkowi jeden z jego tych kamyczków do teleportacji —- pokazała swój zielony kamień, przyczepiony do łańcuszka. — Zrobił ich w pizdu odkąd się dowiedział, że ciocia w ciąży i nie może sama się poruszać między miejscami — wyjaśniła. Jej co prawda przenosił ją do zaświatów, w których mieszkała Aria, ale zrobił też kilka do Phyonix, gdyby się zgubiły. Była pewna, że nie zauważy różnicy. Skrzywiła się, gdy zaczął się z niej śmiać. Chciała sama pstryknąć go w nos, ale się odsunął zanim go dosięgnęła.
    — Kutas — mruknęła niezadowolona. Zaraz jednak zaśmiała się po raz kolejny, lustrując go wzrokiem. — Zaraz znowu to zrobię, bo tańczysz tak uwodzicielsko. Normalnie mam kolana z gumy — odparła, krzyżując ręce na brzuchu. Pokazała mu język idąc do chaty po wiadra.
    — Dzidzia zaraz się zesra i będziesz musiał zmieniać jej pieluchy, Panie Kutasie —- powiedziała, posyłając mu złośliwy uśmieszek. Wróciła po chwili z wiadrem wody, która niosła oburącz. Nie była przyzwyczajona do noszenie ciężkich rzeczy. W środku znajdowała się woda z morza. Pitnej nie miała zamiaru marnować.
    — Mam je wylać na ognisko, tak? Bo wiesz, jestem dzidzią, nie wszystko jeszcze rozumiem — zaczepiła go.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  34. — Spróbuję zwinąć jak będę na lekcjach u cioci. Albo ją poproszę, to będziesz mógł się od razu do naszego domu przenosić. Są głównie dla niej, więc wybacz, ale nie wywali Cię gdzieś pośrodku krainy — zaśmiała się. — Wątpie też czy będzie chciał robić kolejne, bo “jest zajęty” — przedrzeźniała swojego wujka. Zaśmiała się na jego ukłony. Był niemożliwy z tymi tekstami. Dawno nikt jej tak nie rozbawił. No, może poza Diego, ale oni zawsze potrafili się bardzo dobrze dogadać, w końcu byli bliźniakami.
    — Dalej jesteś Kutasem — rzuciła na odchodne.
    Gdy już wróciła z wodą, czekała i patrzyła jak przysypuje wszystko piaskiem. A więc tak inni gasili ognisko. Strasznie męczące. Westchnęła ciężko i wylała wodę tam gdzie polecił.
    — Chyba wolę jak ktoś po prostu wchłania ogień, ale ze mna to niemożliwe — mrukneła niezadowolona, odnosząc wiadro. Wzięła koc, tak żeby było na czym usiąść. Abyss zostawiła przy domu, aby mogła się trochę zabawić, albo poleniuchować. Gamorta była dość niezależna, a gdyby się stęskniła, wiedziała jak znaleźć Darcy. Podbiegła do Gave.
    — Możemy iść? — zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  35. Nie zamordowali by go. Oczywiście jej ojciec czy Ashan z pewnością mogliby rzucać pewne sugestie, ale mimo wszystko nigdy nie zabijali bez konkretnej przyczyny. Zwłaszcza że Gave był jedynie kolegą.
    Popatrzyła jak ściąga koszulkę, ale szybko odwróciła wzrok, modląc się by tego nie zobaczył. Nie chciała słyszeć kolejnych uwag, a sama miała dosyć komentowania jego walorów po tym jak najechała na jego szanowne pośladki. Odchrząknęła.
    — Nie najgorzej, nie zacznę tonąć w losowym momencie, a jak coś nas napadnie dam radę się bronić — wyjaśniła, rozkładając na piasku koc. Spojrzała na niego i zaśmiała się, luzując niektóre z wielu wiązań na swojej koszulce.
    — Powiedziałam że w ubraniach przecież. Mam trochę więcej do zakrycia niż Ty i nie patrz łaskawie, nie wypada — odpowiedziała, odwracając się do niego plecami. Zdjęła jedną część bluzki, odkrywając ramiona i większą część brzucha oraz pleców. Biust dalej był ciasno związany i zakryty z każdej strony. Zdjęła spodnie, chwaląc się w duchu, że założyła te dłuższe, kończące się za pośladkami. Złożyła wszystko w kostkę i przykryła kamieniem, żeby nic przypadkiem jej nie uciekło. Podeszła do morza, wchodząc do niego powoli.
    — A Ty jak pływasz? — zapytała z ciekawości.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  36. — No, no, czyli jesteś całkiem niezgroszym bohaterem — zaśmiała się, wchodząc coraz głębiej. Zamknęła oczy, gdy oblał ją wodą intuicyjnie się zasłaniając. Spojrzała na niego figlarnie, gdy zaczął iść coraz głębiej i popędziła za nim, a gdy była już dostatecznie głęboko podpłynęła do niego i sama go ochlapała od tyłu. Zanurkowała i przepłynęła kawałek pod wodą, by później się wynurzyć. Zabrała włosy z twarzy i zaśmiała się po raz kolejny.
    — Odświeżająca ta kąpiel — przyznała z zadowolenie, po czym znowu pochlapała chłopaka.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  37. - Tak, tak, nie mam jeszcze kłów, ale mi przejdzie, a Tobie nigdy nie wyrosną - rzuciła radośnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Widząc nadbiegającą dziewczynkę, sama lekko się cofnęła. Nie lubiła tutejszych dzieci, od małego wbijano im, że Grima jest be i zdecydowana większość słuchała głupiego ludu. Już chciała odchodzić, po prostu się oddalić, zapewniając, że jeszcze go znajdzie, ale wtedy padło to całe oskarżenie i zielono-skóra spojrzała na Maryl. Nie pozwoliła na dotyk, ale posłała dziewczynce szatański uśmieszek.
    - Sama sobie zrobię - wzruszyła tylko ramionami by znowu się cofnąć. Zerknęła jednak na Gava. Nie zamierzała z nim iść, dowie się gdzie mieszka w inny sposób, chłopak nie musiał znać szczegółów.
    - Nie popsuj gulaszu i bez obaw, jeszcze się zobaczymy - zapewniła dumnie i obróciła się na pięcie idąc w swoją stronę. Jeszcze tego brakowało by wpieprzała się komuś do domu, nie, nie. Miała ciekawsze zajęcia.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  38. — Wiesz, przenośnia, żart. Uratowałeś mi kuzynkę, nie? No nie do końca kuzynkę, ale jednak — wyjaśniła z uśmiechem, pływając po kole, żeby jakoś się ruszać. Dopiero później zastygła w bezruchu, patrząc na chłopaka. Zastanowiła się trochę nad jego słowami. Faktycznym bohaterem był dla niej ojciec. Nie myślała, że Gave weźmie to tak na poważnie. Westchnęła.
    — Wiesz z czegoś i z kimś trzeba żyć, co nie? Bohater to chyba po prostu ktoś kto ratuje Ci dupsko jak tego potrzebujesz, albo ktoś kogo podziwiasz. Nie wiem czy można dodać do tego jedną faktyczną definicję. To dość płynne pojęcie i zależne od perspektywy. Jak w sumie ze wszystkim. Na przykład Natan nie przepadał za moim staruszkiem, bo klnie przy nas jak szew i nie ma zbyt stalowych nerwów, ale poszanowali się podczas walki Morgany na arenie. Bohater też jest chyba tak samo płynny. Wiesz ocalisz jakąś wioskę i jesteś dla nich bohaterem, a dla drugiej strony potworem, który odebrał im możliwość życia, bo u nich mogła skończyć się woda pitna — powiedziała sama będąc zaskoczona tym, jak bardzo poważna była jej odpowiedź. Wypuściła powietrze z ust. Musiała przestać tak smęcić, bo sama umrze z nudów. Spojrzała zadziornie na Gave.
    — I jaką Akane wisi Ci przysługę? Coś niegrzecznego czy po prostu ma Cię kryć przed wujaszkiem jak zrobisz coś głupiego? Czy nie zdecydowałeś? A, jak nie chcesz to nie mów. Po prostu za poważnie się robi — zaśmiała się, po czym zanurkowała na chwilę, ale zaraz wróciła głową na powierzchnię.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie rozumiała dlaczego znowu wydawał się taki obrażony. Przecież nie powiedziała nic złego. Nie chciała wdawać się w bardzo poważne dysputy. I tak już się przy nim rozryczała dwa razy, więc wolała unikać potencjalnych pułapek. Niestety, Gave chyba był równie rozluźniony co jej ojciec za czasów liceum. Wywróciła oczami. Zajebiście. Właśnie tego potrzebowała. Popłynęła za nim. Oddalali się coraz bardziej od brzegu. Nie była z tego specjalnie zadowolona, ale wolała go nie zostawiać. Uśmiechnęła się do niego.
    — Nie musisz być niepoważny, wiesz? Przepraszam, że tak marudze o zabawie — zaczęła doganiając go. — Po prostu boję się, że znowu Ci się rozrycze i mi odpierdala na drugą stronę — zaśmiała się delikatnie. Zdecydowanie wolała być niepoprawna i niewychowana. Łatwiej było radzić sobie z takimi pomówieniami, niźli tym, że księżniczka jest zwykłą beksą.
    — Nikt nie lubi prosić o pomoc, to upokarzające w końcu. Wiesz, pomóż mi, bo sam nie mam na tyle siły. Zawsze brzmi chujowo, nieważne jak często będziesz to sobie w głowie powtarzać — zaczęła. — Ale hej, ćwiczysz, trenujesz, idzie Ci całkiem nieźle, więc możesz zakładać, że nie będziesz musiał o tę pomoc prosić — dodała posyłając mu uśmiech. Rozumiała to. Sama nie lubiła nigdy prosić się o nic nikogo, gdy w grę wchodziła jej własna niemoc.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  40. Wiedziała, po prostu kurwa wiedziała, że nie powinni się tak daleko zapuszczać w głąb tego morza. No ja pierdole. Zabiją jak teraz coś mu się stanie. Zacisnęła wargi w wąską kreskę i spojrzała wrogo na kobietę. Nie zamierzała jej słuchać. Wiedziała, że jest fenalisem. Cudownie. A więc musiała też wiedzieć, że należy do rodziny królewskiej.
    — Właśnie porwaliście przyjaciela Phyonix. Rozumiesz, że właśnie stoicie na krawędzi wojny? Pewnie myślisz, że feniksy nic wam nie zrobią pod wodą — zaczęła przybliżając się do niej. Nie wyglądała na żadną niespełna rozumu nastolatkę czy beksę. Przypominała w tym momencie swojego wściekłego ojca. Oczy zalśniły niebezpiecznym blaskiem, a ona miała ochotę ich wszystkich po prostu zajebać.
    — Masz mnie do niego zabrać. Daję wam szansę negocjacji, opór wiąże się ze zgodą na otwarty konflikt. Nie muszę was chyba uświadamiać, że obok kapłanki na tronie zasiada niebezpieczny mężczyzna, który z przyjemnością przemieni wasze królestwo w ocean krwi, prawda? — dodała. Oczywiście nie zamierzała wszczynać żadnej wojny. Sama sobie poradzi z odbiciem Gave. Ileż to lekcji polityki miała za sobą? Wystarczy zachować zimną krew i nie pokazywać żadnego strachu.
    — On zamordował naszą kapłankę — odparła kobieta, a Darcy prychnęła. — ponownie naruszył nasze terytorium!
    — Nie. Znajdował się daleko od waszych ziem. Nie władacie całymi połaciami tego morza, a teraz nie dyskutuj i prowadź mnie do niego, albo osobiście wymorduje wasze wszystkie kapłanki — powiedziała. Na dowód swoich słów zacisnęła dłoń w pięść, którą wcześniej sobie skaleczyła pierścionkiem, a kobieta poczuła jak serce odmawia posłuszeństwa. Zwolniła uścisk i posłała jej kolejne groźne spojrzenie. — Masz szansę rozwiązać to pokojowo, prowadź póki o to proszę — zakomunikowała i zanurzyła się pod wodę, płynąc w stronę ich królestwa. Młoda syrena popłynęła za nią. Szybko znalazły się w pałacu. Darcy wyszła na powierzchnię, gdy znajdowali się już w pałacu. Po dłuższej chwili dosyć burzliwych negocjacji zgodzili się zabrać ją do czarnowłosego. Udała się tam z nimi. Weszła do komnaty, zamykając za sobą drzwi. Jeśli ich zamkną, po prostu roztopi ten zamek krwią. Kurwa mać, zachciało się jej pływania. On też mógł zaprotestować, skoro miał na pieńku z tą bandą religijnych pojebów. Ukucnęła przy nim.
    — Co zrobiłeś poza zabiciem ich kapłanki? I jak ważna była? Chcą Twojej głowy, Akane też — zaczęła od razu. Potarła palce o swoje skronie. Byli w dupie. — Negocjuje właśnie wasze uniewinnienie, ale muszę mieć więcej informacji, poza tym, masz mnie pewnie za debila, ale zaufaj mi i nie odzywaj się za bardzo, to może Cię z tego wyciągnę bez niepotrzebnego rozlewu krwi. Ale jeśli ma do niego dojść — urwała na chwilę po czym przysunęła do siebie dłoń z bransoletką wysadzaną szmaragdowymi kamieniami. Potarła go parę razy, a ten zalśnił.
    — Wujku, jeśli krzyknę ‘’TO HAŃBA NA PARABELLUM’’ wyślij proszę do mnie Ashana i nie mów nic ojcu.
    — Darcy, coś Ty odjebała? – usłyszała wkurzony głos mężczyzny.
    — Później mnie opierdolicie, mamy umowę?
    — Mamy, a Ty masz poważne kłopoty dzieciaku — kamień nagle zgasł. Odetchnęła. Dobra. Plan awaryjny był opracowany. Teraz pozostało tylko dopracować ten główny.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  41. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  42. Został wepchnięty do więzienia, na spacerniak. Widać było, że musiał narobić sporo kłopotów, bo wpychało go pięciu strażników. Blondyn w białej koszuli i lnianych spodniach, bez butów, zaczął rozglądać się po klatce, jakby oceniając sytuację. A raczej, skalę spierdolenia, w jaką właśnie wpadł. To nie był jego pierwszy raz za kratami, czuł to... Atmosfera była znajoma, widok więziennych krat nie był niczym nowym... Dziwny pomysł zawitał w jego głowie.
    Podczas obserwowania sytuacji, dostrzegł największego więźnia, jaki spacerował, rozmawiając z mniejszym przydupasem, a obok niego, szła jakaś grupka mięśniaków. Ocenił sytuację dobrze. To był herszt tego pierdolnika.
    Mierzący sobie, sto dziewięćdziesiąt osiem centymetrów wzrostu, rosły aryjczyk o niebieskich oczach i atletycznej budowie ciała, podszedł do ów herszta, z jednym, bardzo ważnym przesłaniem.
    Mięśniak nie zdążył zareagować, gdy pięść blondyna wbiła mu się w gardło, pozostawiając go na podłodze bez dechu. Ruch był tak szybki, że mało kto go dostrzegł.
    — Od teraz do mnie grypsujecie. — powiedział do reszty, która patrzyła na swojego kolegę, kaszlącego krwią. — A JEŚLI KTOŚ MA DO MNIE PROBLEM, SPRAWIĘ, ŻE SIĘ ZESRAJĄ WE ŚNIE!!! — wykrzyczał do wszystkich. Po tym, poszedł do stołu, by zabrać jakiemuś chudzielcowi jedzenie, wpierdalając jego pyszną kanapeczkę.
    Dominacja zdobyta, a nie minęły nawet dwie minuty, od początku odbywania wyroku..

    OdpowiedzUsuń
  43. To co z nim robili było karygodne. Gdyby nie fakt, że naraził się władzom zwyczajnie by ich tutaj rozszarpała na miejscu. Musiała jednak trzymać się dworskiej etykiety. Gdyby tylko nie była księżniczką, zapewne nie znajdowaliby się w takiej kropce. Z drugiej strony, to zdawała się idealna okazja, aby zakończyć ten konflikt raz na zawsze. Zmrużyła oczy i policzyła do dziesięciu. A później wyobraziła sobie masowy mord na tych idiotach spod wody.
    — Kurwa — mruknęła na jego słowa. Naprawdę, bardziej koncertowo nie mógł im się narazić. Nie mogła patrzeć jak cierpi, ale musiała. Musiała to znieść. Później się jakoś wyżyje. Pokręciła głową na jego następne słowa.
    — Oni nie chcą jej zabić, mają inne plany, ale w każdym razie chcą jej tutaj, ale nie martw się. Nic jej nie zrobią, Tobie zresztą też — odparła. Będzie musiała podziękować Natanowi za to, że jest teraz z Morganą. Dzięki temu właśnie załatwił Akane bilet w jedną stronę do tego, aby się od niej odczepili. Teraz tylko Gave. Skrzywiła się. Nie była zadowolona, że akurat to przyszło jej do głowy, ale było to chyba najlogiczniejsze wyjście.
    — Będziesz udawać, że jesteśmy zaręczeni. Nie ruszą rodziny małżonków królewskiego rodu – powiedziała, przybliżając się do niego. Zabrała jednego z węgorzy i odrzuciła go od niego. — A później będziesz się śmiał, że mam chujowe pomysły, dobra? — dodała po czym wstała od niego. Podeszła do strażników, obrzucając ich pogardliwym spojrzeniem.
    — Macie natychmiast pozbyć się tych węgorzy, jeśli mój ukochany nie będzie w stanie spłodzić ze mną potomka Heimurinn zostanie obrócone w pył za próbę sabotażu królewskiej sukcesji — rzuciła do nich, nawet na nich nie patrząc. Udała się z powrotem do tego, kto zarządzał całą akcją z porwaniem. Stanęła przed nim dumnie, nie okazując cienia strachu. Lekcje retoryki naprawdę się opłaciły. Poza tym, do kurwy, bardziej bała się jak podczas śniadania ktoś puszczał matce zalotne spojrzenia przy ojcu.
    — Widziałam jak traktujecie mojego narzeczonego. Jestem rozczarowana. Do tej pory mieliśmy was za pokojowy naród, a wy bez uprzedzenia podnoście rękę na nas. Mogę uznać to za deklarację wojny — wypowiedziała.
    — Oni zaatakowali nas pierwsi! Przybyli nie wiadomo skąd, zamordowali kap…
    — Przecież widzę, że już ją zastąpi liście. W przeciwieństwie do was, nasze kapłanki dziedziczą swoją rolę na podstawie sukcesji. Jestem przyszłą kapłanką, a tamten mężczyzna jest mi obiecany. Będzie ojcem kolejnego pokolenia królewskiej rodziny. Gwałt na nim, to gwałt na mojej ojczyźnie…
    — To dla nas potwarz, że…
    — Nie przerywaj mi! Teraz ja przemawiam, później będziesz mógł stawiać swoje warunki. Przede wszystkim, Ci ludzie nie przybyli tutaj z własnej woli. Okrutny uzurpator pozbawił ich prawa wstępu do ojczyzny, gdzie sami należeli do królewskich rodów. To Wy ich niewoliliście, a oni się bronili. Zrobili tylko to co konieczne, aby bezpiecznie wrócić do swoich ludzi. Poza tym zarówno wielmożny Gave jak i Akane są uważani za część rodu Parabellum. Gave jako mój narzeczony, a Akane jako siostra męża drugiej księżniczki. Nie macie żadnych praw do decydowania o ich życiu. Jednakże! — tutaj urwała i rozejrzała się po sali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Phyonix nie jest wrogiem ludzkości. Zawarliśmy te małżeństwa dla utrzymania własnej pozycji przeciwko Polszy, jesteśmy w stanie zrozumieć wasze krwawiące serca, nie ma jednak niczego na świecie co może zadośćuczynić stratę życia. Zamiast wojny proponuje wam rekompensatę w złocie. Trzy wagi kapłanki szczerego złota w zamian za uniewinnienie w waszych oczach moich bliskich. Uważam to za uczciwą cenę, a na potwierdzenie moich słów oferuje wam moje własne bijące serce, dopóki nie spłacimy wobec was tego długu. Uważam, że to uczciwa cena. My zapomnimy o niewoli i torturach na naszym rodzie, a wy będziecie mogli poszerzyć swój skarbiec. Oczywiście odmowa jest równoznaczna ze wszczęciem otwartej wojny — powiedziała wszystko co chciała. Wcześniej już i tak starała się z nimi, rozmawiali. Obiecała, że chłopak już więcej nie będzie ich niepokoić. Teraz wystarczyło tylko kupić jakoś ich wolność. Eh, jej ojciec po prostu by ich wszystkich zabił. Tylko że nie powinni mordować królestwa przez dwie osoby.

      Darcy

      Usuń
  44. Nie słuchała jego sprzeciwu, bo niby co takiego mógłby powiedzieć? Plan był dobry. Przynajmniej w jej głowie. Nie miała lepszego żeby wymusić pokojowe rozejście się. Była jednak zaskoczona, gdy zaczęli mówić o zdradzie. Nie dała jednak sobie po tego poznać. Nie teraz. Skrzywiła się jedynie na widok torturowanego chłopaka. Zapłacą za to.
    —- Wiem, wybaczyłam mu. Jestem łaskawą księżniczką, a teraz skończcie sie nad nim znęcać, albo poznacie gniew mojej rasy — ostrzegła ich, rozglądając się po sali. Idealnie. Była krew. Nie musiała się ranić. Spojrzała na Gave i uśmiechnęła się do niego.
    — Nie mam zamiaru pozbawiać życia kogoś kogo kocham — odparła po czym zaklęła krew wokół niego, a mężczyźni którzy go trzymali dostali czerwonymi, małymi ostrza prosto w serca. Sami zaczęli krwawić, więc wzięła ich krew, otaczając chłopaka mackami z krwi, które odpychały każdego kto próbował się do nich zbliżyć. Zraniła się i spojrzała na przywódcę zasadzki. Po jego bokach pojawiły się portale, z których wyszły dwie czarne, ociekające krwią dłonie. Złapały go.
    — To hańba na Parabellum! — krzyknęła unosząc dłoń w górę. Podbiegła do Gave, omijając lecące w nią włócznie. Jego duchy robiły niezłą rozpierduchę. Westchnęła. Nie będzie gorsza. Poprawiła pierwszą z run i przypaliła ją, aby nie zaczęła się przypadkiem goić. To zaklęcie musiało trzymać się jak najdłużej. Oderwała grot z włóczni i wbiła go sobie mocno w ramię, ciąć w dół na kilka centymetrów. Spojrzała na wojowników, którzy próbowali się do niej przedostać. Złapała za ranę, a ci stanęli w miejscu, z ich ciał zaczęła ulatniać się krew. Darcy skupiła się, aby magicznie zwiększyć jej ilość. Gdy miała jej już wystarczająco dużo stworzyła z nich ogromne ostrza, które spadły, tnąc napastników. Dotknęła rany chłopaka, używając kolejnego zaklęcia. Krew, która wypływała z jego boku momentalnie zakrzepła. Lepsze to niż czekać aż się wykrwawi. Zrobiła sobie kolejną ranę, z której zaczęła wyciągać krew na jego łańcuchy. Chwila skupienia, a te stopniały pod temperaturą wrzącej krwi.Złapała go, aby nie upadł na podłogę. Poczuła jak kręci się jej w głowie. Za dużo zaklęć na raz. Poza tym sama krwawiła. Dla niej oczywiście to oznaczało kolejne możliwości obrony. Spojrzała na czarnowłosego. Dalej nieprzytomny.
    — Ja pierdole, Gav. Niech to lepiej kurwa zadziała — mruknęła, po czym przytuliła go delikatnie do siebie i zaczęła przelewać na niego swoją energię życiową, aby się ocknął. Nie oddała mu całej. Nawet nie połowę. Była i tak osłabiona, ale cholera jasna, podobno miała jej w sobie za kilka zwykłych feniksów. — No kurwa, budź się ty narzeczony mimo woli… — szepnęła, rozglądając się po sali. Gdzie był do cholery jej brat?! Przecież miał się pojawić!

    Darcy

    OdpowiedzUsuń

  45. Uśmiechnęła się, gdy w końcu się obudził.
    — Cześć — odpowiedziała, a przed nimi pojawił się czerwonowłosy mężczyzna. Ashan nie miał kryształu, w ogóle nie spodziewał się, że trafi do wody. Zacisnął usta, zanim napił się więcej wody i spojrzał pytająco na Darcy. Dziewczyna przeprosiła go wzrokiem. — Pomożesz jak dasz mi mu na chwilę kryształ — powiedziała, po czym zabrała mu go szybko i podała bratu. Czerwonowłosy założył go sobie szybko, przy okazji łapiąc za szyję skrzelaka, który zaczął na niego płynąć. Skręcił mu kark na miejscu.
    — Darcy, coś Ty znowu odjebała? — zapytał, podpływając do nich — Dlaczego jesteś w samej bieliźnie i czemu obściskujesz typa? — dodał lustrując Gave wzrokiem.
    — Udajemy, że to mój narzeczony, chcą go zabić, a córkę wujka Nika zabrać i nie wiem, chyba zrobić jakąś kapłanką czy inne gówno. Negocjacje nam nie wyszły, wiesz przydałaby się mała pomoc — zaśmiała się, brat zawtórował, po czym zniknął w ogniu walki. Wrócił po chwili z kryształem dla Gave i przywódcą, którego pozbawił rąk. No tak, musiał go pewnie wyrwać z jej uścisku. Westchnęła, odwołując zaklęcie. Podała młodszemu kryształ, aby przestał się dusić. Otoczyła ich barierą z krwi, gdy inni próbowali się przebić. Ashan zmienił swoją formę, przypominając teraz bardziej jakiegoś demona, niźli człowieka czy feniksa, a jego ciało parowało przez ogień, który ciągle gasł pod wodą. Spojrzał na barierę, krew na niej momentalnie się namnożyła i zaczęła wypuszczać losowe kolce. Byli bezpieczni. Oboje spojrzeli na szesnastolatka.
    — Dlaczego bawisz się w jakieś jebane zaręczyny, mordujesz jak szalona i zapraszasz mnie tak kurwa późno? — zapytał z uśmiechem. Dziewczyna się zaśmiała.
    — Zanim zaczniesz dawać mi szlabany, chciałam tylko popływać, a to nie bielizna tylko prowizoryczny strój, więc spierdalaj.
    — A o co chodzi z tym gównem, że chcą jego głowy i wydania Akane? Jebać twojego kolegę, z całym szacunkiem, ale rodziny nie pozwalamy ruszyć. Jak się nazywasz, młody? I kurwa puść go Darcy, bo sam was rozdzielę, masz kurwa szesnaście lat. Żadnych randek dopóki nie wejdziesz w milenium — czarnowłosa puściła Gave, puszczając bratu nie uprzejme spojrzenie.
    — Niech Ci Gave wyjaśni, ale chyba jakoś to ogarniemy bez wszczynania wojny, bo ojciec mnie zabije — zaśmiała się nerwowo.
    — Nie zabije, da Ci tylko szlaban i tym razem będzie pilnował.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  46. I tak zdobył kęsa z tej kanapki, więc nie narzekał, patrząc, jak chudzina zabiera mu ją z powrotem. Patrzył na niego, z niedowierzaniem, żując jego kanapkę w ustach, po czym popchnął szklankę ze stołu tak, by ta zalała spodnie chłopaczka. Z uśmiechem przełknął, po czym przechylił głowę na bok.
    — Morda cię swędzi, może by ci naprawić nastrój? Pozbyć się dyskomfortu? Czy może masz przepalone styki i nie wiesz z kim rozmawiasz, kumplu fumflu? — zapytał, patrząc mu głęboko w oczy. Widocznie blondyn nie był w dobrym humorze...

    Abbadon

    OdpowiedzUsuń
  47. Popatrzył na chłopaka. Miał niewyparzony jęzor, do tego nie wzruszyło go rozlanie wody... No nic. Wstał od stołu, ukazując swój wzrost. Pokręcił głową, po czym zdzielił chłopaczka z otwartej w łeb, obserwując jego reakcję.
    — Na moje, to ci się życie znudziło, albo naczytałeś się jakichś manuskryptów, w których duży facet zawsze przegrywa. No ale jak chcesz. Miłego pobytu w tym hotelu... I do zobaczenia w łaźni. Trzymaj mydło mocno.

    Abbadon

    OdpowiedzUsuń
  48. Oboje pokiwali głową. Sami nie chcieli urządzać masowej rzezi. Gdyby nie byli może dziećmi kapłanki Phyonix to może, ale w tej sytuacji musieli się naprawdę pilnować.
    — Proponuje pozbyć się tych tutaj, a później pójdę pogadać z ich kapłanką, sam albo z Darcy — powiedział spokojnie, patrząc jak siostra odsuwa się od chłopaka. Dobrze. Nie potrzebował martwić się o kolejną. Natana zdążył polubić, poza tym Morgana miała o wiele więcej oleju w głowie niż młodsza. Zaraz jednak poczuł jak wszystko się w nim gotuje, gdy zobaczył jak ten szczyl pocałował jego małą siostrzyczkę. Zmarszczył brwi, przybliżając się do nich. Zabije go, kurwa zabije.
    Darcy zamknęła mimowolnie oczy, czując jak ten po raz kolejny kradnie jej pocałunek. Cholerny, przystojny złodziej. Szybko się jednak opamiętała i podpłynęła do brata, łapiąc go za rękę. Była cała zarumieniona i zdezorientowana, ale nie chciała tracić kogoś takiego jak Gave tylko dlatego, że Ashan miał obsesję na punkcie pilnowania jej życia towarzyskiego.
    — Spokój! Bawimy się, nie? Nic się nie dzieje, przecież nic się nie stało! — powiedziała zaciskając swój uścisk.
    — Własnie patrzyłem kurwa na twój pierwszy pocałunek! — dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej, ale nie wyprowadzała go z błędu. To nie był najlepszy moment. Po prostu spojrzała na niego.
    — Ashan, pamiętasz, że chcą nam zniewolić kuzynkę? — zapytała podpływając trochę wyżej. Popukała go w głowę. — Priorytety! Pamiętasz? Sam mnie tego uczyłeś. Chcą nas kurwa zajebać, więc przestać z pieprzeniem i się skupmy, tak? Zamknij oczy i pomyśl o mordowaniu piekła, lubisz to nie? — oboje przymknęli oczy, licząc w głowie do dziesięciu. Czerwonowłosy uspokoił się trochę, ale gniew na nowo w nim wezbrał, gdy Gave zaczął kontynuować swój wywód. Zacisnął zęby, czując jak Darcy łapie go jeszcze mocniej.
    — Niczego jej nie zabraniam. Powtarzam co mówił jej ojciec, a sam też nie jestem jakimś jebaką, więc łaskawie nie wypierdalaj mi teraz brudów na wierzch. Nie przyszedłem chyba tutaj patrzeć jak dobierasz się do mojej siostry — wyjaśnił, starając się zachować jak największy spokój. Młody miał jaja, musiał mu to przyznać. Westchnął wolną ręką masując skronie.
    — Proponuje pozbycie się tych zjebów, potem pójdę na spokojnie pogadać z kapłanką i zobaczę czy się od was odpierdolą. Jakby nie fascynowały jej moce Akane, Grandsandowie są dla nas ważni. Jeśli będą chcieli ją zniewolić, będą wypowiadać wojnę wam i nam, a u nas jest trochę większe zaplecze militarne niż u was. Nadal, zabicie ich kapłanki… ja pierdole, nieźle.
    — Trzymali ich w niewoli przez trzy miesiące! Oni zaczęli!
    — Gave, jesteś jedynym z wioski, Ty decydujesz jak to rozegramy, ale nie mam zamiaru wszczynać żadnej wojny. Skrzelaki zazwyczaj były przyjaźnie nastawione do każdego. Możemy też po prostu stąd spierdolić — zaproponował, spoglądając na barierę. Trzymała się naprawdę dobrze. Nie mieli pojęcia jak ją przełamać, a dzięki temu że byli pod wodą, krew nie wysychała używana nawet przez tak długi okres czasu. Znajdowali się w idealnej sytuacji żeby wszystko sobie wyjaśnić.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  49. Abbadon podniósł kanapkę, po czym podziękował mu gestem dłoni, idąc w stronę klawisza.
    Ten, wydał mu koc i poduszkę do spania, wraz z ubraniem. Udał się, pod wskazaną celę, by zobaczyć chłopaczka... Uśniech sam mu zawitał na twarzy.
    — O nieee... Chyba ktoś schudnie jeszcze bardziej. Pyszne masz kanapeczki, młodzik. Szkoda, że już masy nie przybierzesz. Ale te doznania pod prysznicem, co? — zarechotał, rozstawiając swoje rzeczy, po czym legł na kojo, rozkoszując się kwestionowalnym komfortem.

    Abbadon

    OdpowiedzUsuń
  50. O kurwa. Naprawdę musiał to mówić? Teraz będzie spalony jak przyjdzie na wizytę do jej rodzinnej krainy. Chyba że Ashan do tego czasu jakoś magicznie się ogarnie. Westchnęła patrząc na brata. Widziała kurwiki w jego oczach. Cudownie. Po prostu cudownie.
    — Nie patrz tak na mnie, do Diego się nie przypierdalasz o związki. Do Natana też nic nie masz, a całuje Morganę za każdym razem jak zatrzymuje czas — wypaliła zanim zdążył cokolwiek powiedział i spojrzała na Gave przepraszająco. Jej brat miał kij w dupie i czasami naprawdę ciężko było go wyciągnąć.
    — Lepiej nie chwal się ojcu swoim nowym chłopakiem — westchnął.
    — Ale to nie jest mój chłopak! — zaprotestowała.
    — Ja pierdole Darcy, pas cnoty Ci założę. Tydzień nawet nie jesteś tutaj i już kurwa…
    — Ej a jak Ty miałeś tą demonicę to Cię kurwa kryłam, a była zdrowo jebnięta.
    — No przecież wiem, że była pojebana! Dobra kurwa, już nieważne. Tylko się w sukkuba zaraz nie zmień proszę — powiedział, po czym podpłynął do chłopaka. Ewidetnie nie mógł się ruszać, a jemu nie podobała się ta wizyta. Nie podobało mu się to, że kolejna siostra mu dorasta, a on nie mógł z tym nic zrobić. Zmienił się na powrót w swoją normalną postać i wziął Gave na plecy, aby ten mógł się w ogóle ruszyć z tego miejsca. Bariera wyraźnie osłabła. Spojrzał na młodszą siostrę.
    — Trzymasz barierę i płyniemy na powierzchnię — zakomunikował, po czym ruszył przed siebie, a Darcy za nim, cały czas skupiając się na tym, aby płynąć przed siebie, trzymając przy okazji ich ochronę. Skoro mieli nikogo nie zabijać, użycie tarczy było naprawdę logiczne.
    — No to… jak to się stało, że wylądowaliście tutaj i powiedziałaś im, że to Twój narzeczony, hm? — zaczął, aby droga nie upłynęła im w ciszy.
    — Chciałam popływać, bo uczę się życia bez szkieletów. Uznałam że kąpiel w morzu zastąpi mi kąpiel — zaczęła.
    — Czekaj, Ty uczysz się samodzielności? Jakim kurwa cudem? — zaśmiał się szczerze.
    — Rozjebałam poprzedni wieczór w karczmie z Gave, bo tańczyłam i ktoś się chciał ze mną zabwić, wiesz krew poszła w ruch, to Gav stwierdził że samodzielność bez mocy i takie tam — zaśmiała się.
    — Czyli jak przystojna dupa Ci coś każe to słuchasz, ciekawe…

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  51. Słuchali Gave i obje mieli pewność, że nie jest z nim najlepiej. Ashan zaśmiał się tylko na porównanie do Natana. Może faktycznie blondyn nie był taki zły. Mogliby spędzić trochę czasu rozmawiając o swoich młodszych siostrach. Tylko musiałby zapomnieć o tym, że próbuje dobrać się do jego młodszej siostry. Eh, kurwa, braterska miłość.
    — Musiałbyś mieć młodszą siostrę żeby zrozumieć, albo być ojcem — zaśmiał się. — Nie chcesz żeby stała im się jakakolwiek krzywda, a widzisz zagrożenie we wszystkim.
    — Z Abyss też się na początku nie dogadywał, bo przecież mam słabość do gamort, a może mnie rozszarpać, a skończyło się na tym, że jemu rozszarpała spodnie
    — No, te ulubione. A co do dup, widocznie niestety wpadłeś jej w gusta, innych nie słucha. Mnie nie kręci, więc się nie przejmuj — dodał. Darcy uszczypnęła go w rękę, piorunując spojrzeniem.
    — Po prostu jest… zresztą nieważne. Po prostu się zamknij, Ashan — fuknęła. Poczuła jak brat gładzi ją po głowie i uśmiechnęła się delikatnie. Zaraz dotarli na powierzchnię. Dopłynęli na brzeg. Ashan położył Gave na kocu, który Darcy wcześniej zostawiła. Spojrzał po nich. Podszedł do Darcy i przytulił ją do siebie. Oboje zaczęli parować, schnąć w kilka sekund.
    — Ubierz się, a ja zobaczę jak tam moje łzy po matce — powiedział, nachylając się nad czarnowłosym. Spojrzał po jego ranach. Wydusił z siebie dwie łzy, które spadły na chłopaka i uleczyły część jego ran.
    — No kurwa, zajebisty jestem — zaśmiał się. Darcy w tym czasie ubrała koszulkę i spodnie. Podeszła do nich i zaczęła przyglądać się czarnowłosemu. Nadal nie wyglądał najlepiej.
    — Wypuścił mnóstwo duchów, wiesz. Przelałam wcześniej na niego część energii i się obudził, ale dalej z nim źle — wyjaśniła.
    — No to spróbuj jeszcze raz. Ja spierdalam, a Ty trzymaj popędy na wodzy, bo Ci zrobię wykład o ptaszkach i pszczółkach — Darcy pokazała mu język.
    — Mam poprosić żeby wujek Cię odesłał?
    — Nie, jak już tu jestem to zajrzę do Morgany, a potem pójdę piechotą. O rodziców się nie martw, powiem że wyrwałem się na dupy do piekła — puścił jej oczko i poszedł w swoją stronę. Nastolatka nachyliła się nad Gave.
    — To… mam próbować postawić Cię dalej na nogi? Czy chcesz tak tutaj posiedzieć? — zapytała posyłając mu uśmiech.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  52. Za dużo? Nie rozumiała tego. Nie zrobiła przecież nic szczególnego. Wszystko i tak skończyło się krwawą jatką, a ona przecież próbowała tego uniknąć. Westchnęła kładąc się obok niego. Sama była zmęczona. Dawno nie używała tak dużych ilości swojej mocy w tak krótkim odstępie czasu. Zamknęła oczy. Przynajmniej wyciągnęła go żywego.
    — Nie wyszło najlepiej, ten narzeczony to był chujowy pomysł, ale nie miałam lepszego żeby ich jakoś udobruchać, wiesz pomyślałam, że nie ruszą rodziny królweskiej innego państwa, ale chuj mi w dupę — zaśmiała się delikatnie. — I znowu mieliśmy kłopoty przez moje pomysły, wybacz — dodała, zamykając oczy.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  53. Zaśmiała się na jego słowa. Akurat by mu się dała. Może i jakąś słabość do niego miała. W końcu dała mu się po raz kolejny pocałować, ale mimo wszystko nie pozwoli się traktować w taki sposób. Nigdy nie dostała klapsa i nie zamierza.
    — Nie masz powodu żeby mnie zdzielić po tyłku, nie pozwalaj sobie. I tak już mi kradniesz pocałunki — przeciągnęła się, zamykając oczy. Położyła się na boku, aby być odwróconą twarzą do Gave.
    — Miałam Cię zostawić na pastwę jakiś obcych typów, gdy jakaś laska mi grozi, że to nie moja walka? — zapytała otwierając oczy. — Nie chciałam żebyś zginął, lubię Cię, ale chyba sprawiam Ci za dużo kłopotów, co? — uśmiechnęła się smutno.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  54. Nie spodziewała się zaproszenia na bal w Polszy. Zazwyczaj jej rodzina nie uczestniczyła w tego typu uroczystościach. Tata ich bardzo nie lubił, matka zresztą też nie była fanką różnych uroczystości w Polszy. A jednak. Dostała zaproszenie zaaprobowane przez rodzicieli, na dodatek z osobą towarzyszącą. Nie była specjalnie uradowana, ale nie wypadało odmówić. Nie wypadało też pójść samotnie, jeśli wymagano od niej z góry wzięcia osoby towarzyszącej. Upierdliwa grzeczność. Morgana oczywiście odmówiła, bracia też nie mieli zamiaru nigdzie się wybierać, a ona została sama na polu tej małej bitwy. Bez jakichkolwiek przyjaciół, których mogłaby poprosić o wsparcie. Został jedynie Gave. Nie podobało jej się to. Owszem, chłopak był przystojny, trafiał w gusta nastolatki, ale poza tym? Zawsze wpadali razem w jakieś kłopoty. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Zagryzła wargi, idąc w jego stronę. Szukała go pół dnia. Już się zdecydowała na ten desperacki krok. Tłumaczyła sobie, że jeśli już mają wyjść jakieś problemy to przynajmniej będzie śmiesznie. Poza tym skradł jej pierwszy pocałunek. Dalej był winny jej jakąś przysługę. W końcu go znalazła. Skupiła się. Teraz, albo nigdy.
    — Gave? — zawołała go podchodząc bliżej. Zacisnęła w dłoniach zaproszenie. — Co robisz w ten weekend? Masz jakieś plany? — zaczęła, rumieniąc się. Na ognie piekielne, dlaczego to nagle było takie upokarzające. Zagryzła wargę. — Bo wiesz, głupia sprawa. Dostałam zaproszenie na bal z osobą towarzyszącą, głupio iść samej, rodzina się na mnie wypięła… czy mógłbyś… czy mógłbyś zostać moim bohaterem i pójść ze mną? — wydusiła w końcu z siebie, zamykając oczy, aby nie widzieć jego reakcji.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń

  55. Otworzyła oczy, przyglądając się małemu Galanowi. Był taki uroczy. Kiedy ona ostatni raz widziała niemowlę? Nawet nie pamiętała. Skupiła się na dziecku dłuższą chwilę. Dopiero później dotarła do niej jego odmowa. Kurwa. Nie oczekiwała innej reakcji, ale nie wiedziała jak powinna go na to namówić. Miał naprawdę dobre arguemnty. Z drugiej strony, zawsze można wszystko obalić. Zamknęła oczy na chwilę analizując sytuacje. Następnie wypuściła powietrze z ust i spojrzała na niego.
    — Nikt nie każe Ci się zmieniać, różne osoby zapraszają różnych towarzyszy, to jest średniowiecze, nie ma kilkunastu widelców, tylko czyste i brudne, które idą do wymiany, tańczyć też Ci nie każę, a polityką nie będzie zajmować się szesnastolatka. Zaproszenie z grzeczności, ktoś musi od nas iść, Morgana się uparła, bracia mnie wystawili, a ja nie chcę tam siedzieć sama i oglądać obcych twarzy w samotności. A co do Maryl możesz ją odwiedzić wcześniej albo później, smakowały jej onery? Mogę dać wam więcej? W ogóle kim jest Maryl? To twoja dziewczyna? — wypaliła niczym katarynka, wyliczając wszystkie swoje argumenty na palcach. Zaśmiała się na jego tańce, ale zmartwiła się trochę tym, że trzymał niemowlę jedną ręką. Matko, nie mogła naptrzeć się na tego chłopca.
    — Meliodas nas zabije, jak dasz mi go chwilę potrzymać? — zapytała zmieniając temat. Na ognie, był taki uroczy. Ciekawe czy ona z Diego też była, gdy byli mali. W życiu nie widziała niczego słodszego. — Zwłaszcza że Ty kręcisz się dosyć mocno, więc może lepiej żebym ja go potrzymała? W miejscu?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  56. Wzięła z uśmiechem na ustach Galan do rąk. Zostosowała się dokładnie do rad Gave. Poczuła jak rozlewa się po niej nieopisana radość. To było takie miłe uczucie. Trzymać w rękach takie maleństwo. Nie rozumiała jak jego rodzice mogli go zostawić. Ona by z nim siedziała z chęcią od rana do nocy. Nawet jakby musiała zmieniać te śmierdzące pieluchy. Wróciła wzrokiem do chłopaka. Wysłuchała go. Wymówka z dziewczyną wydała jej się wielce nielogiczna biorąc pod uwagę fakt jak ją wcześniej całował. No, ale miała zamiar przedyskutować z nim wszystko po kolei. Nawet jak z nią nie pójdzie, musiała mieć ostatnie słowo.
    — Ale ja jestem z Phyonix, głos w polityce mają moi rodzice, mnie mogą prosić co najwyżej o przekazanie jakiś informacji, co do Twojego bycia magicznym, tak, w Polszy za takimi nie przepadają, ale byłbyś ze mną, widzą o naszych zdolnościach, mniej więcej i nikt nas nie rusza, bo wojna z krajem pełnym feniksów, na którego czele stoi stary wiecznie wkurwiony demon skutecznie ich odstrasza — zaczęła, kołysząc się delikatnie z Galanem, tak aby nie zrobić mu krzywdy. Trzymała go oburącz i ani myślała puszczać w najbliższym czasie. — I nie obrażaj moich zdolności. Odpierdalam tylko w Twoich bajkach, bal to całkiem inna para rękawiczek. Nie mój pierwszy i pewnie niestety nie ostatni. Nikt Cię nie skrzywdzi, bo prawo poselskie. Zabiją kogoś to wszczynają wojnę. A co do twojej dziewczyny — spojrzała na niego, uśmiechając się złośliwie. — Musi być przeszczęśliwa, że całujesz nowo poznane dziewczyny jak pytają Cię o pierwszy pocałunek, a potem żeby dopiec ich braciom. Biedna Maryl — dodała, wracając wzrokiem do maleństwa. — Wątpię żeby jej się to spodobało, szczerze wątpie też, że to twoja dziewczyna. Nie wyglądasz na takiego co lubi skakać z kwiatka na kwiatek. Po prostu boisz się iść na salony, a mógłbyś napić się za darmo piwa, oglądać pojedynki, samemu wziąć w jakimś udział, poznać trochę swojego niemagicznego wroga, kupić moje milczenie wobec Maryl — zakończyła swój wywód.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  57. — Próbowalam im oddać, nie chcą iść. A ten Twój pomysł nie przejdzie, bo się strasznie Natan z ojcem polubili na Turnieju Alexa, więc nikt mi nie uwierzy — wyjaśniła spokojnie, z uśmiechem patrząc jak Galan bawił się jej włosami. Posłała dziecku uśmiech. Był taki uroczy…
    — Maryl jest w takim razie bardzo łaskawa, tym bardziej nie powinna miec problemu, że mi będziesz towarzyszył, mógłbyś zdobyć dla niej jakąś ładną pamiątkę — odparła. Dlaczego chciała iść? Żeby sprawić przyjemność matce. Ktoś pojawić się powinien, nikt nie miał ochoty, więc ona chciała zrobić coś miłego dla swoich rodziców.
    — Chcę iść dla mamy, nie musi się wiecznie zajmować polityką, jak wyjdzie z Phyonix, jeśli w ogóle da radę, niech spędzi trochę czasu z Morganą. Należy jej się — na następne słowa Gave poczuła jakby ktoś właśnie spoliczkował całą jej rodzinę. Spojrzała na niego niechętnie.
    — Grandsandowie to nasza rodzina. Niklaus jest dla mojej matki jak brat, to po pierwsze, po drugie, nawet gdyby to zrobili, mój ojciec zrobił z samego Szatana swoją posłuszną suczkę tylko po to, żeby mógł się w końcu zejść z matką, ale to nieistotne. Nie podoba mi się to, że uważasz, że rodzina zaczęłaby sobie skakać do gardeł. Słuchaj, może nie jestem najlepszym obrazem rodzinnego ciepełka, ale nie obrażaj mnie więcej w ten sposób. Nawet ja pewne wartości. Nigdy nie skrzywdzimy swoim bliskich — fuknęła do niego i wróciła wzrokiem do Galana. Miała ochotę po prostu wyjść. Jak on śmiał w ogóle powiedzieć coś takiego? Po tym wszystkim co oni przeszli? Nigdy nie podnieśli by na siebie ręki. Niby kurwa za co. Pocałowała Galane delikatnie w czubek głowy.
    — Ależ Ty jesteś kochany… piekło bym dla Ciebie spaliła, Słodziaku — mruknęła do niemowlaka.
    — Znowu mnie obrażasz Gave, zjebałam raz w tej karczmie, a u Skrzelaków uratowałam Ci życie będąc głupią, roztrzepaną nastolatką, która nie potrafi zrobić nic dobrze. Myślisz, że zacznę tańczyć po stołach i krzyczeć, że jesteś synem Śmierci? A później zaciągnę Cię na migdalenie pod gruszą może? Po prostu pomyślałam, że miło będzie spędzić czas z kimś, kto nie uważa mnie za niedojdę, ale chyba dla Ciebie jestem najgorsza, więc pierdol się. I nie nie pójdę stąd teraz. Galan jest zbyt słodki, żebym go zostawiła tylko dlatego, że jesteś chamski — powiedziała, po czym zaczęła podawać Galanowi kolejne kosmyki włosów do zabawy. Szarpał ją co prawda, ale nie przeszkadzało jej to specjalnie.


    Darcy

    OdpowiedzUsuń

  58. Nie każda rodzina zdradza. Jej rodzina nigdy by tego nie zrobiła. Była tego pewna. Ale to był jej poglądy, jej świat. Spojrzała na Gave. Jego matka zabiła, gdy był jeszcze niemowlęciem. Nie powinna zarzucać go swoimi poglądami na świat, gdy on nigdy nie doświadczył miłości rodzinnej od tych, którzy faktycznie byli z nim spokrewnieni.
    — Dla mnie jest obraźliwe, ale przepraszam. Każdy ma inne poglądy, dla mnie to drażliwy temat — mruknęła, rumieniąc się delikatnie. Nie lubiła go przepraszać, a jednak robiła to często, kiedy czuła potrzebę przyznania mu racji. O ile przepraszanie bliskich nie było niczym złym i często skutkowało większymi korzyściami, niźli negatywnymi emocjami. A u Gava? Cóż, Gave to Gave. Prychnęła gdy wspomniał o pieprzeniu. Ale szybko się uspokoiła, aby nie dać mu poznać, że mimo wszystko potrafi ją rozbawić. Nie wiedziała, że Morgana z Natanem już byli po swoich pierwszych namiętnych chwilach, ale miała zamiar często plotkować z siostrą na ten temat.
    — Obrażasz mnie tym, że w Twoim scenariuszach zakładasz, że wszystko koncertowo spieprzę, a nie jestem jakimś nieudacznikiem. Umiem się normalnie zachowywać! I jak nie chcesz to nie idź! Po prostu tłumaczę Ci, że wcale tam nie nie pasujesz i tyle — odparła.
    — I żebyś wiedział, że zostanę. Dopóki Meliodas z Rei nie wrócą! — odsunęła się jeszcze parę kroków od niego, aby przypadkiem nie próbował zabrać jej dziecka. Miała ochotę czymś mu przyłożyć. Jeszcze śmiał dalej kontynuować temat. Zagryzła wargi. Policzyła do dziesięciu, wyobraziła sobie rzeź, a na koniec zlustrowała Galana wzorkiem. Był taki uroczy. Dobrze. Była spokojna.
    — Gdybyś chciał faktycznie iść to załatwienie Ci odpowiedniego ubioru jest najmniejszym problemem, można kupić, albo pożyczyć od mojego bliźniaka, bo przecież mój wujek podróżuje między wymiarami. Argument inwalida — odpowiedziała z uśmiechem, po czym wróciła wzorkiem do dziecka.
    — Był karmiony? Trzeba zająć się nim jakoś konkretnie czy po prostu kochać i przytulać na ten moment? — zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  59. — Szacunku jedynie wymagam. Bo widzę, że masz więcej oleju w głowie, niż reszta. W końcu, albo jesteś zajebiście odważny, albo zajebiście głupi, że się postawiłeś, po tym, jak przy wszystkich zabiłem tego dużego. Teraz pytanie... Które to jest? — zapytał, po czym zasiadł na swoim kojo, strzelając karkiem dość głośno.

    Abbadon

    OdpowiedzUsuń
  60. Zdawała sobie sprawę, że Galan jest pod opieką Gave, mimo wszystko nie chciała oddawać mu dziecka. Nie miała pojęcia, że trzymanie malucha i zabawa z nim może być taka przyjemna i wciągająca. Gdyby wcześniej o tym wiedziała, od razu zaoferowała by pomoc przy opiece nad brzdącem. Teraz i tak z pewnością to zrobi.
    — Zaśpiewamy mu kołysankę i będzie dobrze, a jak zniszczy łóżeczko, to się zrobi nowe, prawda? — powiedziała bardziej do niemowlęcia, łaskocząc go delikatnie po brzuszku. Demoniczny tryb nie robił na niej wrażenia, sama była córką potężnego demona, Ashan sam bardzo długo miał problem z kontrolą swoich mocy, więc nie bardzo się tym przejmowała. Uśmiechała się do dziecka, robiła głupie miny, wszystko żeby go jakoś zabawić.
    Ona miała temperament? No może trochę, po rodzicach. Ale bez przesady. Poza tym potrafiła się zachować poważnie, jeśli sytuacja tego wymagała. Myślała, że już mu to udowodniła. Uśmiechnęła się do niego.
    — Zakładam, że nie narazisz się na obicie mordy, bo wszelkie walki na salonach są dopuszczalne tylko w formie pojedynków, które i tak są żeby pohamować zapędy. Nie traktuj bali jak jakiegoś innego świata, tam są tacy sami ludzie, wszędzie ktoś może mieć kija w dupie. Poza tym jeśli już ktoś Ci ma nadepnąć na odcisk, to masz od tego mnie. Po prostu przełożysz mnie w ogródku przez kolano i się wyładujesz — pokazała mi język i podeszła, aby usiąść na kanapie. Skupiła się całkowicie na Galanie, bawiąc się z nim na różne sposoby.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  61. Przecież nie denerwowała Galana. Dziecko zdawało się za dowolne, że ktoś poświęca mu tyle uwagi, a ona była szczęśliwa widząc jego zadowolą minę. To maleństwo było jej najwspanialszym przeżyciem jak dotąd w Argarze. Spróbuje też jeszcze wujka odwiedzić, może będzie zajmować się wszystkimi dzieciakami. Piekielne przedszkole To było by coś. A ona nie zdawała sobie radzić źle z dziećmi. Maleństwo przecież nie marudziło, dostawało atencje. Co prawda będzie musiała się jeszcze nauczyć je karmić i przewijać, ale była dobrej myśli.
    — Zwalić to sobie konia możesz — pokazała mu język. — Wiadomo, że jeśli ja coś przy Galanie spieprzę to moja wina, więc nie groź mi oczywistym — dodała z uśmiechem na twarzy. Westchnęła. Spojrzała na czarnowłosego ukradkiem.
    — Uważam, że się nadajesz i byłoby mi miło jakbyś ze mną poszedł, ale zrobisz jak uważasz. Nie zmuszam Cię, Gav — odpowiedziała, po czym wróciła wzrokiem do Galana.
    — Lubisz jak Ci się śpiewa, maleńki? — zapytała, po czym zaczęła nucić melodie.
    —Le li le li maleńki noc czarna spłynęła na ziemię
    Wiatr szumiący targa w górze gałęzie
    Wiatr niosący pogwarki wojackie
    Wiatr szepczący w gęstwinie w poszumie
    Bolej sławy Bolej sławy Bolej....

    Darcy

    https://youtu.be/BiQKpb8TJG8

    OdpowiedzUsuń
  62. — To prawda. — odparł ciepło, patrząc na niego z pociesznym uśmiechem. Śmieszny był. Taki nastoletni buntownik, który nie wyszedł z fazy wyzywania rodziców, zamiast tego kierując swoją frustrację życiową na fakt, że większy koleś, zabrał mu kanapkę. Nie rozumiał więzienia. Albo był tak głupi, żeby nie grypsować. Albo wszystko powyżej.
    — Ja myślę, że będziesz zacnym cwelem. Ta buźka, te włoski, nawet posturę masz idealną. Szczerze, będę ci zjadał kanapki, ale z takim podejściem, dupa pęka i to szybko, kochasiu.

    Abbadon

    OdpowiedzUsuń
  63. — A ja myślę, że nawet jeśli pochodzę z innego świata, to zasady są proste. Albo się podporządkowujesz silniejszemu, albo masz bardzo proste oddawanie kału w więzieniu. A, bo jeszcze są inni. Którzy rozumieją zasady. I na co ci się ta potęga chuderlaczku przyda, skoro całe więzienie będzie wiedziało, że jesteś cwelem i konfidentem? — zapytał Abbadon, wyraźnie rozbawiony postawą chłopaka. Kłapał dziobem zawodowo, było to godne podziwu.
    — Oj, tu nie chodzi o robienie kanapki. Twoje kanapki są najsmaczniejsze. — odparł, wzdrygając ramionami. — No ale nic, pączusiu. Śpij dobrze. I głęboko. Przyda ci się to. — z uśmiechem na ustach, wsunął głowę na zwinięcie koja, prowizoryczną poduszkę, by smacznie ułożyć się do snu. — Dooobraaanoc Maksiu...

    Abbi Sędzia Oprawca Kat (XD)

    OdpowiedzUsuń
  64. — Chciałbym zobaczyć, jak próbujesz, chłopczyku. — odparł Abbadon, z tym samym uśmiechem, odwracając się do chłopaczka, tym razem z wężowymi oczyma, patrząc mu w oczy, nie mrugając. Patrzył tak, bez przerwy, oczekując jego reakcji.

    Abbadon

    OdpowiedzUsuń
  65. — Dzięki — odparła z uśmiechem, gdy skomplementował jej głos. Miała talent po mamie, więc była dosyć pewna swoich umiejętności. Nie wstydziła się śpiewać przy innych, jeśli była ku temu okazja, a dzieci podobno lubiły piosenki. Problem był w tym, że nie znała zbyt wielu odpowiednich dla niemowląt. Uśmiechnęła się do niego, gdy zgodził się ją odprowadzić.
    — Czyli coś jakbyś był moim ochroniarzem? — zapytała. — A co z jedzeniem i piciem? Piwo chyba lubisz, głupio zostawiać kogoś o suchym pysku — dodała. Było jej naprawdę miło, że się zgodził. Nawet jeśli nie bezpośrednio, to już tam będzie. Zawsze to jakiś progres.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  66. — Czekam. — odparł, przechylając głowę, wbijając cienkie, pionowe źrenice na błękitnych tęczówkach, prosto w jego wzrok. Jego spojrzenie było pozbawione emocji, strachu, jak i współczucia. Trafny komentarz od młodzika.
    — Jestem w pełni tego faktu świadomy. — powiedział, nie ruszając się, ani na milimetr. Tylko gdy mówił, szczęka poruszała się... Zaprawdę, groteskowy widok. — A do tego śpią spokojnie, gdy wypatroszą dziecko, z rękoma całymi we krwi, z flakami zamiast ciepłej poduszki. Odór jest ciężki do zniesienia, prawda. Ale w kryzysowych sytuacjach, nie ma nic wygodniejszego od ludzkich płuc, jak i potrawki z młodego serdzuszka.

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  67. Uśmiechnęła się do niego.
    — Dobrze, ale jakbyś sam miał na coś ochotę, to ja Ci nic wypominać nie będę — zapewniła. Zaraz humor jej się jednak popsuł.
    —Galan... — mruknęła smutno, gdy zabrał niemowlę. Zaraz poszła za nim, uważnie obserwując jak układa maluszka w łóżeczku. Sama mogłaby to zrobić. Wyszła cicho z pokoju, aby nie drażnić dziecka.
    — Następnym razem ja go wkładam —powiedziała, krzyżując ręce na torsie. Ani myślała też wyjść. Maluch mógł się jeszcze obudzić przez powrotem blondyna. Wolała zostać na posterunku.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  68. Nie miała oczywiście nic złego na myśli. Chciała po prostu sama zająć się dzieckiem. Gave jednak zdawał się odbierać to w całkiem inny sposób. Westchnęła zrezygnowana. Ktoś tu miał kruche ego. Usiadła obok niego na kanapie, co by nie stać jak idiota.
    — Im dłużej ich nie ma, tym większa szansa, że będę mogła się jeszcze zająć Galanem. Poza tym będę ich musiała zapytać czy nie potrzebują pomocy, Nika i Shi w sumie też.... — powiedziała rozkładając się wygodniej na meblu.
    — I się tak nie burmusz, nie chodzi o Ciebie, tylko o to jak bardzo mnie ciągnie do opieki nad tymi słodziakami — puściła mu oczko, po czym przymknęła oczy.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  69. — Naczekam, naczekam... Tylko ja się nigdzie nie wybieram... A tobie może zachcieć się srać... — dopiero teraz pozwolił sobie rozluźnić twarz uśmiechem, pozwalając tej sztucznej emocji, pod postacią zadowolenia, zagościć na dłużej. — Chwalić się? Jeszcze nie zacząłem. Ale kiedy skończę, tego więzienia może tu już nie być. Pilnuj się.
    Kończąc tą dziecinną przepychankę słowną, po prostu zamknął oczy, zasypiając smacznie w kojo, całkiem szybko, z resztą.

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  70. Jęnęła zaskoczona, gdy ją do siebie przysunął. Nie rozumiała za bardzo co się dzieje. Dlaczego? Sprowokowała go czymś? Czy naprawdę zachwyt nad niemowlakami był czymś prowokującym? Przymknęła oczy, czując jego usta na swojej szyi. Miała ochotę krzyczeć, ale nie chciała obudzić Galana. Czuła jak policzki ją pieką. Gdyby tylko tata ich teraz zobaczył, zapewne byłaby bezpieczna. Zacisnęła wargi w wąską kreskę. Cokolwiek teraz planował, nie pozwoli mu zrealizować swoich celów tylko i wyłącznie dlatego, że miała do niego słabość. Był przystojny. I tyle.
    — Nie chcę dziecka — zaczęła cicho, niepewnie. Zapewne dalej była by taka wystraszona sytuacją, gdyby ten nie dotknął jej piersi. Poczuła jak krew w jej żyłach dosłownie zaczyna wrzeć. Złapała jego nadgarstek i odsunęła od siebie. Gdy zagryzał jej płatek, po prostu wstała, drugą ręką łapiąc jego szczękę. Był od niej silniejszy, to prawda. Ale nie używał całej swoje sił do trzymania jej, dopóki w ogóle to robił. Wstała na równe nogi, zaciskając swoje dłonie. Spojrzała mu prosto w oczy, a on mógł zauważyć, że wyraźnie jest wściekła. Rumieńce na twarzy przerodziły się we wściekłą mieszankę emocji.
    — Miałam na myśli, że podoba mi się opieka nad cudzym dzieckiem, Gave. Nie mam zamiaru robić sobie żadnego, nieważne jak słodkie by nie było. Mam całe życie zanim zacznę zmieniać pieluchy swoich pociech. To po pierwsze — zaczęła spokojnym, bezemocjonalnym tonem. — Po drugie, zajmowanie się małymi zwierzętami też wymaga sprzątania, dziecko jest po prostu trudniejsze przy opiece, ale to nie znaczy, że nie dam rady. I po trzecie. Co to miało znaczyć? Uważasz to za zabawne czy seksowne jak robisz takie rzeczy bez mojej zgody? Twoja Maryl wybaczy Ci też to? — puściła go, po czym odsunęła się od chłopaka. Stanęła w kącie, opierając się o ścianę. Pokazała mu środkowy palec.
    — Nie pozwalaj sobie, daje Ci się całować raz czy dwa, ale to nie jest zaproszenie do obmacywania mnie — dodała, krzyżując ręce. Jeszcze jej za to jakoś zapłaci. Jeszcze nie wie jak, ale coś wymyśli. Jeśli chciał sobie z nią pogrywać, ona może zrobić to samo.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  71. We śnie, ujrzał dziwnie znajomą twarz, podobną do niego, z białymi włosami, splecionymi w długi warkocz...
    — W kieszeni masz wytrych... Nie jestem ci w stanie pomóc, w żaden inny sposób. Sam się w to wpakowałeś, więc teraz sam z tego wyjdź... Pamiętaj o tym, żeby nikogo nie zabić... Skoro masz takie pacyficzne zapędy i boli cię krew na rękach, braciszku, to teraz mi to udowodnij...

    Z realistycznego snu wyrwał go impuls, obudził się z głośnym wydechem powietrza. Wstał z koja, widząc, że jest środek nocy... Uśmiechnął się delikatnie, jakoby ten brat ze snu, był bardziej realny, niż mu się mogło wydawać. Wytrych na prawdę siedział w jego kieszeni, był wykonany z... Twardego metalu? Połyskiwał dziwnie, miał warstwy same w sobie... Wytrych ze stali demacjańskiej, kurwa? Kimkolwiek był ten białowłosy, był dziany... Widząc zasypiającego cwela, prychnął tylko, po czym podszedł do drzwi celi, zaczynając przy niej majstrować... Oczywistym było to, że nigdy tego nie robił... No i musiał zejść z autopilota, jakim były jego przyzwyczajenia, postarać się, by ten zamek mu odpuścił...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  72. Westchnął, słysząc głos dzieciaka. Rozejrzał się po karcerze, patrząc na spacerniak. Ucichł na chwilę, a słysząc poruszenie i kroki...
    — Masz rację. — szepnął, drapiąc się po brodzie, powoli ruszając do swojej pryczy. — Dlaczego podwójnie? — zapytał, patrząc w jego stronę, chowając wytrych w nogawce spodni...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  73. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  74. Zero z nią zabawy? Prychnęła na te słowa. Jeszcze bardziej odwróciła od niego wzrok. Był skończonym chujem. Nieważne jak przystojny by nie był, charakter miał zdecydowanie najgorszy.
    — Jak chcesz się zabawić, to idź do swojej dziewczyny, albo sobie zwal — odpowiedziała beznamiętnie. Naprawdę nie miała pojęcia co powinna o nim myśleć. Potrafiła się bawić z nim naprawdę dobrze, mimo jego różnych humorków. Lubiła spędzać z nim czas, ale to co zrobił teraz? Rozumiała pocałunki, nie znaczyły zbyt wiele na dobrą sprawę, ale on skrupulatnie pozbawiał ją każdego marzenia, gdzie bohaterem powinien być ten wyjątkowy ktoś, któremu podaruje serce. Tak jak u rodziców, albo Morgany. Nie chciała bawić się w ten sposób, a on nawet jeśli nie robił tego na poważnie, bo przecież nie trudno było się domyślić, że jedyne czego chce to albo ją wkurzyć, albo zawstydzić, dalej pokazywał jak bardzo nie szanuje jej jako istoty czującej. Nie była rzeczą, którą można było się tak po prostu bawić.
    — Następnym razem nie myśl, Szczurku, bo nikomu tym nie imponujesz — odpowiedziała, posyłając mu pogardliwy uśmiech. Złapała się odruchowo ściany, gdy poczuła trzęsienie. Wow, a więc to była demoniczna aura Galana.
    Nieźle. Popędziła do jego pokoju, aby przyjrzeć się całej sytuacji. Miała ochotę się zaśmiać, gdy zobaczyła grymas bólu na twarzy czarnowłosego. Powstrzymała się jednak. Po prostu podeszła do jego pleców, aby patrzeć na twarz dziecka. Demoniczne formy, czy wybuchy nie były dla niej żadną nowością. Miała w domu kilka takich wybuchowych rodzynków. Dotknęła dłońmi delikatnie główki chłopaka i zaczęła ją głaskać. Oczywiście czuła nieprzyjemne kłucie na dłoniach, gdy tylko go dotknęła. Dziecko miało naprawdę potężnego ojca, a teraz dawało im sie we znaki. Wytrzymała jednak, nie rozpraszając się. Naprawdę znosiła gorsze rzeczy. Galan był mimo wszystko niemowlęciem. Nie mógł zranić jej bardziej niż robił to Ashan w swojej formie. To było jak spacerek. Tak sobie powtarzała.
    — Gav, postaraj się go kołysać, albo oddaj mi. Mam demoniczną krew, mnie zaboli mniej w razie czego — wyjaśniła, nie spuszczając z dziecka oczu. Pamiętała, że Ashanowi pomagało śpiewanie matki. Oni nie mieli tutaj Rei, ale była Darcy. A pioruny Galana skojarzyły jej się z jedną piosenką, której sama lubiła bardzo słuchać, gdy była młodsza. Podobno rodzice poznali ją dzięki znajomemu wilkołakowi z innego świata. Nabrała powietrza do płuc.
    — Matka raz mi rzekła, bierz łódź i w morze płyń, a twój drakkar wróci pełen złota skrzyń – zaczęła nucić uspokajającą pieśń.


    Darcy https://www.youtube.com/watch?v=AJBPnKLsdLw

    OdpowiedzUsuń
  75. — Im mniejsza jatka, tym mniej uwagi... Tylko nie lepiej by było, złapać któregoś ze strażników, ubrać się jak on, zmienić się z ranną zmianą? Chociaż kurwa... Oni się pewnie znają jak psy... — przetarł czoło dłonią, myśląc trochę intensywniej, prosząc samego siebie, o jakiś pomysł...
    — Umiesz się posługiwać wytrychami? Bo to raczej wymaga precyzji, a ja jak to robię, to wyglądam jak słoń, który chce przewlec nić przez igłę... — zachichotał delikatnie, a widząc strażnika, który przechadzał się, akurat obok ich celi...
    — Za co siedzisz, w ogóle? Ja jestem Abbadon. Pobiłem ośmiu typów w karczmie, bo chcieli mnie wystawić na zlecenie... Więc wziąłem pieniądze z ich kieszeni...

    Abbi

    OdpowiedzUsuń
  76. Gdy przerwała odrzucona przez dziecko spojrzała przepraszająco na czarnowłosego.
    — Mnie uspokajały — odparła. Wiedziała, że nie zna zbyt wielu uroczych piosenek, które mogłyby uspokoić niemowle, które obudziło swoją demoniczną formę. Na nią działały takie pieśni. Galan był widocznie inny. Musieli kombinować w inny sposób. Poczuła jak coś piecze ją w ramię. Spojrzała i syknęła na widok rozciętego ramienia. Zatrzymała płynącą krew w miejscu i podeszła do chłopców. Co prawda poczuła jak zahacza o jakąś deskę, ale nie miała pojęcia, że ta ją zrani. Uroki dzieci.
    Gdy Gave zrobił się cały czerwony miała ochotę zacząć się śmiać. Nie miała pojęcia, że jednak to zrobi. Postanowiła go nie peszyć, zaczęła głaskać Galana, sama kołysząc się w rytm melodii.
    — Może jest głodny — zaproponowała.
    — Ach, śpij kochanie, jeśli gwiazdkę z nieba chcesz dostaniesz — dołączyła do kolegi. Na szczęście jej matka urodziła się w Mortiel i znała kilka oraz śpiewała im kilka ichniejszych kołysanek. Pocałowała delikatnie główkę niemowlaka.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  77. Skończyła śpiewać, a gdy maleństwo dalej płakało westchnęła zrezygnowana. Nie wyglądało na to, aby Galan miał kolkę. Gdyby był przestraszony, zdążyłby się już raczej uspokoić. Dotknęła jego pieluszki. Nadal sucha. Zastanowiła się przez chwilę. W końcu rozmawiała kiedyś z matką o dzieciach. Zwłaszcza gdy dowiedziały się o ciąży ciotki. Zagryzła wargę.
    — Może być mu za gorąco, albo za zimno, zobacz jaką ma temperaturę, ja jestem zbyt ciepła na dobrą ocenę, może się samotny czuć, koszmary przy spaniu, tęsknota za matką, ząbkowanie, jak nie jest głodny, to może się przejadł? — wypaliła wszystko o czym pamiętała w danej chwili. Wykluczyła jednak koszmary. Dziecko zdawało się być obudzone, chociaż…
    — Gav, a on śpi i płacze w tej formie, czy się wybudził w ogóle? Wiem, że Ashan na przykład podobno przez sen się przemieniał i niszczył wszystko — dodała jeszcze, oglądając uważnie dziecko, więdząc że Gave i tak go nie odda.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  78. Przyjrzała się znakowi. Kojarzyła go, jednak różnił się trochę od tych, które były typowo powiązane z ojczyzną ojca. Nie było to dla niej dziwne. W końcu pochodzili z dwóch różnych piekieł. Wzięła Galana na ręce i usadowiła go sobie tak, żeby mógł w razie czego sobie odbić na jej ramieniu, gdyby faktycznie był przejedzony. Zaczęła się delikatnie kołysać i głaskać go po główce.
    — Ja nic nie zrobię — mruknęła. — Ma znamię królewskiej rodziny, więc jakbym spróbowała go sama wytłumić, to Galanowi mogę zrobić krzywdę — wyjaśniła, nie wspominając nawet, że pewnie ona skończyłaby w jeszcze gorszym stanie. Niemowle mimo wszystko było bardziej delikatne, więc nie miała zamiaru zajmować się tym na własną rękę. Gdy wspomniał o chorobie, dotknęła delikatnie czoła dziecka. Nie było rozpalone. Może znamię po prostu sprawiało mu ból? Wzięła głębszy oddech, wracając do trzymania małego oburącz. Nie znała za dobrze Febe i Yensena. Zdążyła o nich trochę wypytać, ale nie byli jej zbyt bliscy. Ale byli bliscy dla rodziny Meliodasa. Zastanowiła się przez chwilę.
    — Yensen może coś poradzić na znamię, Febe po prostu jeśli to nie wina znamienia. Możesz po nich pójść, mnie Galan raczej nie zabije jak na chwilę sobie pójdziesz. Prędzej dostaniemy za to, że łóżko jest w drzazgach, podobno macie z Akane przejebane za niszczenie mebli — powiedziała, uśmiechając się lekko. Uwielbiała historię o wannie. — Idź, ja go będę przytulać i mu kołysanki śpiewać — dodała, po czym zaczęła nucić kolejną piosenkę.


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  79. — Podobno jedna zajebiście dobra wanna — odpowiedziała ze śmiechem. Gdy zaczął tłumaczyć jej wszystko z duchem, spoważniała, kiwając ze zrozumieniem.


    Yensen był właśnie w trakcie wykańczania kolejnego stołu do domu. Rahim znowu przez przypadek rozbił blat. Kochał tego malucha, ale naprawdę musiał zacząć lepiej panować nad swoją siłą, albo w końcu wykarczują ten las, zanim Argar w ogóle powstanie. Usłyszał wchodzącego Gave, ale nie bardzo się tym przejął. Dzieciaki pewnie znowu narozrabiały, a on dziękować losowi, że jego pociechy były jeszcze zbyt małe na większe problemy. Spojrzał na niego, dopiero gdy wspomniał o Galanie. Wysłuchał go, po czym cmoknął ustami. Zaśmiał się na wspomnienie o Meliodasie i Rei. Oh, jak on ich rozumiał. Wstał od swojego warsztatu, spoglądając na chłopaka.
    — Wyglądasz jak gówno — zauważył, patrząc na młodzieńca. — Darcy jest tym pół-demonem, nie? Powinna go lepiej znieść. Ile mebli zniszczyliście? — zapytał idąc w jego stronę. Jak zwykle musiał ogarniać burdel. Wujek Yensen kurwa mać. Czasami tęsknił za beztroską Gildią.
    — Mogę spróbować go wytłumić bezboleśnie. Robiłem już przy szalonych demonach, a Galan to niemowlę, nie będzie tak uparty jak Meliodas, gdy się odpali — odparł, wymijając go. Złapał go przy okazji pod ramię i zaczął prowadzić do chaty. Zaszedł po drodze do chaty, aby wypić na szybko filtr Petriego. Oczy mu się zwęziły, a on poczuł, że siła jego mocy wzrasta. Nie ma co ryzykować przy dziecku blondyna. Musiał być silniejszy niż zazwyczaj.
    — W ogóle co ta Darcy robiła sama z Tobą, hm? Bałamucisz nam księżniczkę? — zaśmiał się. Po chwili znaleźli się na powrót w chacie. Yensen szybko udał się do źródła emanującej energii, aby zastać siedzącą nastolatkę, która cały czas coś tam nuciła i kołysała się, próbując uspokoić dziecko.
    — Ja pierdole — mruknął na widok zniszczonych mebli. Kolejna praca. Do tego dziewczyna zdawała się zmęczona. Miała sporo małych ran, ale dalej trzymała się na nogach. — Żyjesz tam? Nie przerywaj — odparł, podchodząc do nich bliżej. Uchylił się przed nadchodzącym piorunem, aby zaraz przyklęknąć przy tej dwójce. Dotknął podłogi składając dłoń w znak Yrden, a wokół nich pojawiły się fioletowe klepsydry, które miały osłabić wszystkie moce poza tymi Yensena. Darcy pisnęła cicho, czując, że ją też to boli. Wszystkie rany, które sobie zatamowała zaczęły na powrót krwawić.
    — Wybacz, to dla Galana — wyjaśnił, po czym zbliżył dłoń do niemowlaka. Narysował w powietrzu odwrócony trójkąt, który błysnął na biało, a magiczna energia poleciała na niemowlaka.
    — Uspokój się malutki, jesteś bezpieczny. Nic Ci nie grozi, rodzice zaraz wrócą — powiedział, używając całej swojej mocy, aby pozbyć się jego znaku. Yrden osłabiało każdą magię w mniejszym lub większym stopniu. Tylko stawiający barierę był na to odporny. Aksji z kolei potrafiło uspokoić nawet wściekłe porońce, zmieniając je na powrót w spokojne potworki, które należało już tylko przemienić w kadłubki.

    Darcy i gościnnie Yensen

    OdpowiedzUsuń
  80. Trzy meble? O nie kurwa, nie będzie ich robić na nowo sam. Meliodasowi zachciało się zabaw, to będzie mu pomagać, Gave zresztą też. On też chciał mieć więcej czasu dla swojej rodziny. Na kolejne słowa się zaśmiał.
    — Albo jej się podobasz i chciała Cię gdzieś zaprosić. Bale nie są takie złe jak masz dobre towarzystwo. Nienawidzę fraków, ale z Febe zawsze dobrze się bawiłeś, oh, jak ona potrafiła człowieka rozochocić jednym głupim towarzyskim… — powspominał chwile stare dobre czasy, gdy jeszcze nie mieszkali razem i tak bezczelnie ze sobą flirtowali przy innych.

    Wziął od Darcy Galana.
    — Wyjdź z kręgu, młoda — polecił. Darcy przytaknęła, wstając. Wyszła spomiędzy fioletowych znaków i nagle poczuła wyraźną ulgę. Zaczerpnęła powietrze i na nowo zatamowała krwawienie. Podeszła do ściany, żeby się oprzeć.
    — Co to było? — zapytała.
    — Yrden, blokuje moce, przydatne do zabijania magicznych stworzeń — wyjaśnił, bawiąc się przy okazji z maluchem, co by go zająć. Uśmiechnął się do Gave.
    — Zapomnij. Mam dwójkę swoich dzieci i jestem stary. Chrzestnymi powinni być młodzi. Jakoś trzeba wam utrudnić życie jak dorośli chcą się trochę zabawić. Musicie się nauczyć od Meliodasa i Rei jak go uspokajać — wyjaśnił, wstając na równe nogi. — Ale ja Cię lubię maluchu. Tyle krwi tym gówniarzom napsułeś, no kto jest najsłodszy na świecie — zaczął gadać do Galana.
    Darcy strzeliła karkiem. Nie popisała się chyba za bardzo przy opiece nad dzieckiem. Nie wypada chyba teraz proponować się jako niania. Westchnęła smutno.
    — Mi nic nie jest. Demoniczne moce Galana nie robią mi krzywdy, Yrden było o wiele gorsze. Jakby ktoś mnie rozdzielił, wiesz? Nie mogłam kontrolować swoich mocy, byłam słabsza i gorzej się poczułam, ale tutaj jest dobrze — wyjaśniła. Chciała potrzymać dziecko, ale się bała. — A Ty jak? I dlaczego Tobie nic nie zrobił? — zapytała mężczyzn.
    — Bo mnie zmutowano i pracowałem sporo z Meliodasem. Umiem znieść trochę więcej niż dzieciaki — Yensen wyjaśnił, po czym oddał Darcy malucha. Dziewczyna wzięła go z niedowierzaniem.
    — Ale ja nie powinnam…
    — A ja spierdalam. Gave, macie z Meliodasem przejebane. Będziecie się bawić w jebanych stolarzy. A ty się jeszcze dla niej – wskazał palcem nastolatkę — powinieneś wcisnąć w ten frak, jakby nie przyszła w koperczaki to byś się z młodym zesrał — dodał wychodząc z pokoju, by zaraz szybkim krokiem opuścić chatę. Dziewczyna zagryzła wargi.
    — Nie przyszłam w żadne koperczaki, przyjacielska propozycja! — rzuciła za okhotonikiem, ale odpowiedział jej tylko trzask drzwi.

    Darcy i Yensen

    OdpowiedzUsuń
  81. — Przestań zwalać winę na innych, zwłaszcza moją Febe, bo skończysz jako posąg jak ją wkurwisz — zaśmiał się jeszcze przed wyjściem.
    Darcy posmutniała. A więc to była jej wina tak? Ale co ona złego zrobiła? Przecież dbała o dziecko? Zagryzła wargi, przymykając oczy.
    — Nie robię z siebie mocarnej — powiedziała cicho. Trzymała chłopca, ale teraz czuła że nie powinna. Chciała stąd po prostu wyjść. Poczekała aż Gave wróci bawiąc się z chłopcem. Był dosyć spokojny, poza tym że musiała mu przy okazji zmienić pieluszkę. Westchnęła. Podeszła do przewijaka, poszukała suchej i wzięła się za zmienianie. Szło jej to dość mozolnie. Nie wiedziała gdzie co leży.
    — Ale mi niespodziankę zrobiłeś — zaśmiała się do małego, łaskocząc go w brzuszek. Zdjęła brudny materiał, wyczyściła go, nakremowała i założyła czystą. Męczyła się trochę z zawiązaniem jej w odpowiedni sposób, ale po kilku próbach w końcu się udało. Zaczęła nucić, kiedy prała brudną.
    — Żeglować mogę w sztormie też,Nie czując wcale lęku.I fali życia dam się nieść,
    Gdy dasz swą rękę mi — pośpiewała mu, dopóki nie było jej obok, aby mógł czuć się bezpiecznie. Wywiesiła wypraną pieluszkę i na nowo wzięła Galana na ręce, żeby się trochę pobawić. Gdy Gave wrócił i postawił łóżeczko, podeszła do niego i oddała mu chłopca.
    — Nie musisz ze mną nigdzie iść — powiedziała — I już nie będę Ci się narzucać, narazie — dodała, po czym wyszła z chaty, aby udać się do swojego domu.

    Darcy https://www.youtube.com/watch?v=oCarTO74w0I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszła z karczmy. Zacisnęła pięści i ruszyła przed siebie. Miała serdecznie dosyć. Wynajęła go do prostego zlecenia. Nie miała zamiaru popisywać się swoimi zdolnościami. Omówiła z Abadonem wcześniej wszystko. Nie zrobiła nic złego, a ten i tak musiał ją zwyzywać. Za co? Nie rozumiała tego. Nie mogła znieść słów o niechcianym dziecku. Problemem było to, że była chciana, a nie powinna się nigdy narodzić. Bolało ją serce. Ze smutku. Nacisnął wszędzie tam, gdzie mógł zranić ją najmocniej. Przyśpieszyła kroku, zamykając oczy, żeby zatamować łzy, które usilnie próbowały wydostać się na wolność. Nagle poczuła jak w coś uderza. Otworzyła oczy, aby zobaczyć znajomą posturę.
      — Ach, hej — mruknęła, przecierając oczy. Nie miała ochoty żartować. Była już wystarczająco zmęczona psychicznie, a Gave ostatnio też nie pokazał się jej z najlepszej strony.

      Darcy

      Usuń
  82. Sama się odsunęła od niego na dwa kroki, nie chcąc dawać mu kolejnej okazji do jakiś nieprzyjemnych uwag. Na dzisiaj świat zdążył wyczerpać już swój limit szydzenia sobie z niej. Spojrzała z niedowierzaniem, gdy zaproponował jej picie. Uśmiechnęła się delikatnie. Może nie był taki zły. A szczerze mówiąc, napiłaby się czegoś na uspokojenie. A jeśli to nie było to cholerne piwo, cóż.
    — Piszę, tylko nie bądź dzisiaj wredny proszę, mam dosyć obleg na dzisiaj — wyjaśniła.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  83. Chciała rzucić sprośnym żartem o Tonym i Akane, ale darowała sobie. Nie chciała żeby znowu pomyślał sobie czegoś, czego ona nie miała na myśli. Zamiast tego po prostu zaśmiała się na własne myśli. Nie był to żaden inteligentny żart. Nic z czego Gave mógłby się zaśmiać. W końcu czasami miał niesamowicie grubego kija w swoich szanownych czterech literach. To też ją rozbawiło.
    — Na razie powiedzmy, że pewien typek źle znosi porażkę, tak sądzę — odpowiedziała, idąc w stronę polany. — I serio chcesz się spić w trzy dupy? Uważasz, że to dobry pomysł? — zapytała, jakby sugerująć, że zawsze przecież pakował się z nią w jakieś kłopoty.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  84. Nie była przekonana do tego, czy faktycznie nic ich tam nie spotka. W karczmie też miało być spokojnie, tak samo jak chcieli popływać, opieka nad Galenem też miała być raczej spokojna, a przecież rozwaliła to wszystko. No ale skoro sam się chciał pakować w kłopoty, ona nie będzie go od tego odwodzić. W końcu miała ojca demona, nie wypadało jej ciągnąć innych do dobrego. Tak przynajmniej lubiła sobie żartować. Gdy wspomniał o zboczonej rodzinie, skrzywiła się.
    — Wolałabym chyba poprosić wujka o przeniesienie do zaświatów ciotki, wiesz? Starczy mi Twojego obmacywania, nie chcę zamykać się z jednym wymiarze z innymi zboczeńcami — posłała mu zadziorny uśmiech. — Skąd wiesz, że dziesiątego razu w ogóle dożyjemy? — zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  85. Nie widziała zboczeńca? Cóż, ojcu może do pięt nie dorastał, ale byli młodsi. Dla niej jego zachowanie było nieodpowiednie, a że nie znała jego prawdziwych motywacji, nie mogła powiedzieć co było jego prawdziwym celem. Na kolejne słowa zaśmiała się.
    — Nie przeproszę Cię już za nic, nie bój się — nie miała zamiaru tego robić za tamten wybryk. Za bardzo stracił w jej oczach. — Poza tym jak zacznę podróżować po innych wymiarach to wujek się zorientuje i oboje wylądujemy na dywaniku u mojego ojca, a wtedy naprawdę będzie przejebane. Co robiliście w tych zaświatach? No wiesz tatusiu, Gave chciał mi pokazać swojego zboczonego tatusia i braciszka, kupa śmiechu… Oszczędź nam tego proszę. Mają z Ashanem pierdolca na punkcie mojego bycia za młodą na związki — wyjaśniła śmiejąc się przy tym, gdy naśladowała wkurzone miny oraz ton swojego taty. Rozejrzała się po polance. W oczy od razu rzucił się jej czyjś grób. Nie pytała, jeśli będzie chciał to powie. Wybrała sobie miejsce, obok czegoś co przypominało stanowisko do rozpalania ognia.
    — Ile gorsza? Dwa plus czy niżej? — zapytała, spoglądając na chłopaka.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  86. No to nie usłyszy. Nie miała w zwyczaju przepraszać tych, którzy jej zdaniem na to nie zasługiwali, ale Gave mimo wszystko nagrabił sobie trochę u dziewczyny. Nieważne czy dla niego było to coś wielkiego, czy nie, ona czuła się urażona.
    — To nie jest groźba, ostrzeżenie przed wysłuchiwaniem mojego krzyczącego staruszka — zaśmiała się gdy wspomniał o zabijaniu. — Ale on Ci nic nie zrobi poza suszeniem głowy, powie też pewnie wujkowi Nikowi żeby też Ci tam pomarudził, zrobi wykłady o niebezpieczeństwa takie chodzenia sobie po zaświatach bla bla bla i inne pierdolety. A dla Ciebie myśl wysłuchiwania staruszków jest chyba jednak trochę gorsza niż pożegnanie się z ciałem, co? — dodała z uśmiechem na ustach. Wzięła od niego alkohol, po czym powąchała. Nie pachniało zbyt słodko. Na pewno był to mocny bimber. Zamknęła oczy i upiła mały łyk, po czym odłożyła butelkę, kaszląc po tym jak przełknęła napój.
    — Kurwa mocne… — mruknęła. Nigdy nie piła takich rzeczy. Nie była czy jej to smakuje. Zastanowiła się chwilę nad jego pytaniem.
    — Chyba wojsko, albo prostytucja… wiesz nie lubię słuchać zbyt wielu osób na raz, a tam ciągle każą Ci coś robić, nie pytając za bardzo o zdanie. A wolność jest całkiem fajna. A co byś chciał najbardziej robić w życiu? — zapytała, spoglądając na niego.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  87. — Ja tam nie lubię denerwować swoich rodziców. Wolę mieć z nimi przyjacielskie relacje — odpowiedziała, odwracając się delikatnie, gdy puknął ją w czoło. Nie widziała w tym żadnego podtekstu, ale było to trochę dziecinne. Podała mu bimber.
    — Jest chujowe, gorsze od piwa — odpowiedziała, zgadzając się z nim. Bimber z pewnością zajął pozycję niżej. Nie dość, że mocne, to niesmaczne. Popatrzyła ze zdziwieniem, gdy oblał nim mięso. Naprawdę będą musieli jeszcze je jeść z tym smakiem.
    — A kto pije taki bimber? Mój tata zazwyczaj kolorowe pije — wyjaśniła nie bardzo rozumiejąc, kto mógłby cieszyć się takim smakiem.
    — Ciekawy pomysł – skwitowała jego wywody. Sama nie bardzo widziała się w takich rolach. Była raczej zbyt głośną osobowością, aby zrobić w czymś takim dobrą karierę.
    — Nie wiem czy będę rządzić Phyonix, poza tym to nie jest takie rządzenie, rządzenie… Morgana jest starsza, ale sama zdecyduje czy chce to robić, jak ja nie będę chciała to rodzice pewnie będą dłużej na stołku aż nie znajdzie się inny następca. Po prostu nie chcę żeby oni musieli się do czegokolwiek zmuszać, Morgana ma swoje życie, nikt nie chce jej go odbierać, a moi rodzice… też zasługują na emeryturę i spokojne życie po tym wszystkim. Nie wiem co chcę robić. Przyszłam tutaj, bo zobaczyłam Mor, to jaka jest silna, fajna, rozwinięta, też chce się jakoś rozwinąć, a później zdecyduje. Teraz pewnie bym chciała zostać jakąś tancerką, albo grać na pianinie… nie wiem w sumie, trochę ciężko się odnaleźć jak jest się rozpieszczonym niechcianym dzieckiem — zacytowała Abbadona z grymasem na twarzy.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  88. Palnęła niepotrzebnie za dużo, zanim zdążyła się ugryźć w język. Westchnęła, podpierając się na dłoniach, aby spojrzeć na niebo nad nimi.
    — Wynajęłam jednego demona, Abbadon się nazywa, chujek był kiedyś wysoko w piekielnej hierarchii. Chciałam pokazać Abyss, że jestem silna i nie musi mnie bronić, więc zapłaciłam mu, żeby dał sobie mordę obić. Jak mu miałam zapłacić to zaczął się śmiać z moich technik walki, chociaż on mnie nawet nie dotknął, chuj jebany, a jak mu zaczęłam odpowiadać to zwyzywał od niechcianych gówniar, którą rodzice tutaj specjalnie wysłali, żeby się pozbyć. Po prostu dalej jestem na niego wkurwiona. Gdyby jeszcze faktycznie on był tym arcydemonem, ale jest wyraźnie słaby, a z mojej demonicznej siły się śmieje. Pierdolony hipokryta — wyjaśniła, marszcząc brwi, dalej wściekła na słowa blondyna. Nie miała pojęcia co Melanie w nim widziała. Może faktycznie coś było w ich rodzinnych powiedzonkach. Albo zazdrościła mamie i sama sobie wzięła innego demona. Na szczęście jej ojciec był najlepszy ze wszystkich. Tak, uśmiechnęła się na tę myśl kiwając głową.
    — Dlatego wolałabym tańczyć w Phyonix, tam nikt sobie nie wyobraża dzikiego ruchańska, bo ruszasz biodrami w rytm muzyki, ale dzięki za komplement. — posłała mu delikatny uśmiech. Odzyskał odrobinę w oczach Darcy. Nieznacznie, ale zawsze coś. Bimbru na razie nie piła. Nie miała ochoty, skoro i tak mieli zaraz jeść zaprawione nim mięso.
    — Masz swoje momenty, wiesz? Umiesz poprawić mi humor, jak jest spierdolony. Fajnie, że to robisz. Gorzej jak się zachowujesz nieodpowiednio, ale Maryl chyba musi lubić takie skoki nastrojów co? Niektórzy mówią, że to seksowne. Od razu zaznaczam, że nie chodzi o mnie. Na zamku słyszy się po prostu sporo plotek — zaraz wyjaśniła dokładnie co miała na myśli, aby zaraz nie wyobrażał sobie zbyt wiele.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  89. Zaśmiała się delikatnie, gdy w końcu powiedział jej prawdę o Maryl. Tony już wcześniej zdradził jej, że Gave nie może mieć dziewczyny. Teraz znała już wszystkie szczegóły tego kłamstwa. Przez Grimę polubiła Terran, oczywiście nie tych wszystkich. Dalej gardziła każdym, kto źle traktował gamorty. Posłała Gavovi uśmiech.
    — Czyli jesteś takim jej starszym braciszkiem, to bardzo miłe — powiedziała spokojnie. — Jakby chciała więcej tych onerów to też daj znać, postaram się jej więcej załatwić — dodała. Cóż, może i sama była jeszcze dzieciakiem, ale wbrew powszechnym pozorom jakie sprawiała, Darcy naprawdę lubiła dzieci. Spędzać z nimi czas, opiekować się nimi. Czuła się z tym naprawdę dobrze. Pokazała mu język, chichocząc przy tym.
    — Nie Ty jeden mówisz o mojej upierdliwości, przynajmniej mam swoje momenty — odpowiedziała zadowolona. Akurat przy Gave nie irytowała się gdy wypominał jej wady. Pewnie dlatego że nie był demonem z przerostem ego.
    — W Phyonix taniec to część kultury, na każde święto kapłanka i jej córki muszą odtańczyć specjalne rytualne tańce, do tego inne feniksy też później tańczą, są różne pokazy. Odróżniamy te seksowne zachęty do łóżka, które i tak zazwyczaj się tańczy w samotności ze swoją parą, od tych które są dla wszystkich oczu. Dlatego dla mnie te wszystkie spojrzenia facetów są dziwne. U mnie nigdy nikt tak nie reaguje. Poza moim ojcem na widok matki, ale to jemu wystarczy, że ta oddycha — prychnęła śmiechem. Kiedy zaczął ją pouczać o gamorcie pokiwała przecząco głową, przybierając poważniejszą minę.
    — No właśnie nie rozumiesz Gav! — zaprzeczyła. — Abyss jest mimo wszystko silnym drapieżnikiem. To super, że chce mnie bronić, ale przypominam Ci, że jak zrzuciłeś mnie z łóżka to zaczęła na Ciebie warczeć i chciała zaatakować, tak samo to trącanie ogonem. Jest inteligentna, kiedy ktoś mówi coś niemiłego zaczyna ostrzyć kły na niego, a nie może tak robić. Poza tym to ja jestem jej właścicielką, to ja powinnam jej bronić a nie odwrót. Tutaj chodzi o wychowanie jej. Jak nie będzie pewna, że zapewnie jej ochronę to nie będzie słuchać i zacznie atakować przypadkowych ludzi. Więc musiałam znaleźć jakiegoś frajera, a że nie wypada chodzić i zabijać losowych ludzi, to postanowiłam za to zapłacić — wyjaśniła swój punkt widzenia. Oczywiście wynajęcia Abbadona było błędem, ale poza tym Abyss naprawdę dobrze to zrobiła. Zaufała sile Darcy.
    — Abbadon zabolał chyba dlatego, że jest demonem jak ojciec. Co prawda są z innych miejsc, ale nadal…No ale chuj mu w dupę. Mam teorię, że po prostu zazdrości innym demonom, że pamiętają kim są i nikt im mocy nie odebrał — zaśmiała się.
    — A Ty jak poznałeś Pana Sram Wyżej Niż Dupę Mam? — zapytała, po czym wzięła bimber, aby wziąć łyka. Bardzo malutkiego łyka. Nie chciała upić się dzisiaj w sztorc.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  90. — Do ziemii? — zapytała bardziej samą siebie. Niby możnaby próbować, tylko one rosły tylko w ciepłych miejscach, sadzone w spopielonej w odpowiedni sposób ziemii. Przysmak krainy feniksów. Zastanowiła się przez chwilę. Nie była pewna czy jej płomienie z krwi się do tego nadawały.
    —Mogę spróbować, ale to trzeba glebę przygotować, a później pilnować żeby było mu ciepło jak w domu... — odpowiedziała patrząc na swoją dłoń, myśląc o tych wszystkich ognistych czynnikach. Ciekawe czy byłaby z niej dobra ogrodniczka. Na jego kolejne słowa wzruszyła ramionami.
    —Abbadon to głupia kurwa, mógł tam zapuścić pleśń. Nie dziwi mnie, że był w lochu. Ale Ty? — zaśmiała się delikatnie. — Co odwinąłeś? Jeśli to nie wchodzi Ci na prywatę — zapytała.
    — A w ogóle, Tony pójdzie ze mną na bal, więc tym bardziej nie będę Ci truć dupy —posłała mu szczery uśmiech, po czym wzięła jeszcze łyk bimbru. Paskudne, ale zaschło jej w gardle.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  91. — W zasadzie to nie drzewo, bardziej takie duże krzaki — rozłożyła ręce, aby lepiej zaprezentować mu rozmiar. — Jeśli moja sadzonka wyrośnie, to pomogę Tobie i Maryl, na dobrą sprawę najgorzej sprawić żeby się przyjęła — dodała, patrząc bez przekonania na bimber. Naprawdę nie rozumiała jak ludzie mogli to pić. Przecież nie było w tym żadnej przyjemności. Oczywiście był gusta i guściki, ale to było po prostu niedobre. Na myśl, że miałaby to dalej pić, pokręciła głową. Skaleczyła się w wierzch dłoni i spiła ściekającą krew. Jak dziwnie by to nie wyglądało, zabiło paskudny smak trunku. A posoka była przynajmniej na swój sposób słodka.
    — Też się skalecz, można zapomnieć o smaku bimbru — wyjaśniła swój punkt widzenia, po czym zabrała się za spożywanie przygotowanego mięsa. Musiała przyznać, że po prawdzie nie było takie złe. Mimo wszystko on jej poprzednie gotowanie ocenił bardzo nisko, zarzekając się, iż sam jest przy tym jeszcze gorszy, więc nie miała zamiaru być z nim szczera. Dodatkowo miała do czynienia z Gave, to nie tak, że ten był dla niej w jakikolwiek sposób kiedykolwiek specjalnie miły.
    — Dwa z minusem, ale przynajmniej się starasz — skomentowała jego kulinarne popisy, po czym zaśmiała się na wspomnienie o lochach.
    — Jesteś ich częstym bywalcem? — zapytała z przekąsem.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  92. Nie spodziewała się pozytywnej reakcji na ocenę jego kulinarnych zdolności. W końcu nie była to żadna wysoka nota. Do tego specjalnie ją zaniżyła, ale jeśli jemu to wystarczało, to przecież nie będzie się kłócić. Po prostu skupiła się na jak najszybszym dokończeniu swojej porcji. Chciała mieć już ten bimber z głowy. Naprawdę. Nie chciała urazić autora trunku, ale coś takiego nie było po prostu przeznaczone dla podniebienia dziewczyny. Zaśmiała się za to słysząc o przygodach z lochami. Spoważniała dopiero, gdy uznał że spędził w jednym całe życie. Nie mogła odmówić mu racji. Była to w końcu po części prawda. Żył jako ten drugi w ciele własnego bliźniaka. Nie zazdrościła mu. Nie chcąc go jednak dodatkowo smucić, posłała mu jeden z zadziornych uśmieszeków, zbliżając się delikatnie. Szturchnęła go w ramię.
    — Możesz sobie zawsze zagrać w wyzwanie żeby uciec z każdego mathyrskiego lochu. Kiedyś już ktoś tak zrobił — zaproponowała. —Ja nie. Tylko tyle co z bratem jak się bawiliśmy to mieliśmy jedną cele do zabawy, ale no niestety mnie nikt jeszcze na poważnie nie zamknął — dodała w odpowiedzi.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  93. Pomysł na ucieczkę z lochów był naprawdę dobry. Zawsze to jakieś ciekawe przygody, poza tym dobrze kombinująca osoba mogła zabić na tym małą fortunę.
    — Masz słabość do płonących więzień mówisz... To w Phyniox z pewnością Ci się spodoba — zaśmiała się delikatnie, kładąc się plecami na ziemi. Z uśmiechem spojrzała na gwieździste niebo. Na jego pytanie, wróciła do niego wzrokiem z małym zdziwieniem na twarzy.
    — Jestem księżniczką, pierwszy raz poza ojczyzną. Gdzie i za co miałabym siedzieć? — odpowiedziała pytaniem na pytanie. Przecież matka nie skaże jej na lochy za niesubordynację czy brzydkie słownictwo. Co do mocy przytaknęła.
    — Wiem, nie używam ich przy innych, poza próbą zatrzymania serca Pana Wyżej Sra Niż Dupe Ma. Ale to i tak niewidoczne, a chuj jest odporny... — mruknęła posyłając mu niewinny uśmiech.
    — I nie martw się, zwiedzanie lochów wolę zostawić innym. Wiesz, kraty zasady, nieprzyjemne połączenie — dodała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  94. Przyglądała się mimochodem chłopakowi, zauważając, że alkohol coraz bardziej na niego wpływa. Nigdy nie widziała go jeszcze pijanego, więc nie była pewna czego powinna się po nim spodziewać. Gdy zaczął wymieniać wszystkie jej przewinianienia zmarszczyła delikatnie nos. Co miał piernik do wiatraka? Wstała do siadu, aby lepiej mu się przyjrzeć oraz tej butelce. Upił już całkiem sporo biorąc pod uwagę ich młody wiek. Do tego nie była zbytnio zadowolona z tego co mówi. Wywróciła oczami. Typowy Gave. Chamskie i zboczone komentarze tuż obok siebie. Nie skomentowała tego. Najbardziej chciała zaprotestować w kwestii Galana, ale przecież mógł mieć rację. Dziecko mogło tylko udawać śmiech, a w sercu jej nienawidzić. Gdyby niemowlaki potrafiły robić takie rzeczy. Usiadła po turecku, patrząc uważnie na Gava.
    — Lochy możesz zwiedzać jakie chcesz, ale nie pij już może, co? Rei będzie wściekła — zauważyła sięgając powoli po butelkę, aby mu ją zabrać.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  95. Odłożyła butelkę z dala od Gave, aby przypadkiem go dalej nie kusiła. Westchnęła, gdy zaczął do niej znowu mówić. Ewidentnie powinien już spasować z alkoholem. A podobno to on miał ogarniać ją, a nie na odwrót.
    — Opiekuje się Tobą i z tego co wiem, jesteś dla niej praktycznie jak syn — przypomniała mu, patrząc na niego z jakimś takim dziwnym dla zazwyczaj nierozgarniętej dziewczyny spokojem. Na kolejne pytania zaśmiała się lekko.
    — Sama ma dość dobrą tolerancję, do dzieci jest dość wyrozumiała, ale żadno z nas jej się nie pokazało przed pełnoletnością pijane, a piłam z nią tylko słabe wina do obiadów czy innych kolacji — a na kolejne pytanie zastanowiła się chwilę. Uśmiechnęła się szerzej. Kochała swoich rodziców. Byli niesamowici pod każdym względem. Przynajmniej w jej oczach.
    — Jeśli masz takich, którzy Cię kochają, naprawdę dobrze. Zawsze pomogą, będą mówić, że kochają nieważne jak bardzo nieudana wyszłaś — powiedziała. Gdy zobaczyła jego łzy na chwilę spanikowała. Nie miała pojęcia co zrobić. Zadziała instynktownie, jak ojciec miał w zwyczaju i przytuliła go lekko do siebie.
    — Byli debilami. Każde dziecko zasługuje na miłość… — powiedziała cicho. — Jak nie od rodzonych, to od innych. Tutaj Cię kochają, przecież wiesz… prawda? — dodała, gładząc go lekko po głowie. Na jego kolejne pytanie poczuła gorąc na policzkach, ale szybko jej przeszło. Był pijany i bredził. Tutaj nie było żadnego podtekstu. Chodziło o rodzinę, której jemu nie dano.
    — Dobrze, jak dasz innym szansę, to sam to poznasz na własnej skórze — szepnęła.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  96. An bardzo tego nie lubiła, niewiedzy, bezsilności, bycia w kropce... Pech chciał, że ostatnio właśnie te uczucia towarzyszyły jej nieustannie. Sytuacja z Ryu, dziwne duchy chodzące za plecami, nowe uczucia, tajemnicze zdolności, a teraz jeszcze to... Starała się mieć gdzieś Gava i jego humory, czasami się ścinali, później dogadywali i ogólnie rzecz biorąc dziewczyna nie miała pojęcia co myśleć, ale kiedy zniknął zaczęła się niepokoić. Tak, latał z Onyx i wioskę traktował jak hotel... Jednak dwa tygodnie bez odzewu? Dziewczyna aż nadto pamiętała próbę ataku skrzelaków, a była pewna, że Gave zajmuje na ich czarnej liście wyższe miejsce. Tradycyjnie bardziej przejmowała się innymi niż samą sobą, więc kiedy tylko usłyszała o grupie rannych sprowadzonych do Febe, bez zastanowienia ruszyła w stronę poszkodowanych. Podobno było ich około trzydziestu, więc pomoc na pewno by się przydała. Co jak co, ale pod czujnym okiem Febe i przy ostatnich wydarzeniach z Yumim czy Abbadonem, An nabierała wprawy w łataniu potrzebujących.
    Dotarła na miejsce bardzo szybko i od razu przystąpiła do udzielania pomocy, dopiero po chwili dostrzegając w tłumie Onyx. Miała już do niej biec, by dowiedzieć się nieco więcej, ale wtedy dojrzała czarny łeb i bez wahania ruszyła w stronę Gava.
    - Do reszty Cię pogrzało! - fuknęła gdy w końcu do niego dopadła. - Od kiedy bierzesz z Nas przykład?! - rzuciła mimowolnie, bo przecież to ona i Łoś uchodzili za tych, którzy ledwo żywi byli zdolni łatać innych. Spojrzała na jego powoli przesiąkające bandaże.
    - Podstawa pierwszej pomocy, najpierw musisz zadbać o samego siebie. Nieprzytomny nikomu się nie przydasz! Przysporzysz jedynie kłopotu - zrugała go marszcząc gniewnie czoło. Cholerny idiota! Granatowo-włosa była wściekła, a jednocześnie oczy zdradzały pewnego rodzaju radość. Idiota Gave żył, był ranny, ale w jednym kawałku.
    - Pokaż te rany - dodała już nieco pokorniej, wypuszczając po chwili zebrane w płucach powietrze.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  97. An skrzyżowała ręce pod biustem.
    - Świetnie, razem się cieszymy i to bez alkoholu, progres jak nic - również mruknęła by zaraz spojrzeć na chłopaka wymownie. Tradycyjnie pomasowała się palcami po czole, gdy tyknął ją palcem, robił to dość często.
    - Och, jasne, że nie jesteś, jego by było słychać już z daleka gdyby potrzebował pomocy... - stwierdziła nie spuszczając z niego oczu. Zacisnęła lekko usta gdy wspomniał o odpowiedzialności. Odpowiedzialny Gave, Gave pomaga innym, uch, aż miała ochotę rozmasować sobie skronie. Przynajmniej w tym świetle fakt, że i jej ocalił dupę mniej śmierdział, no i trzeba było przyznać... Do Mrocznego było mu daleko, przynajmniej ostatnio. Dziewczyna westchnęła ciężko.
    - Po prostu się martwiłam, ok? - rzuciła mimowolnie, gdy mogła już obejrzeć jego rany, otworzyła jednak oczy szeroko.
    - Pogadasz z nim później... Co Ci się stało? - zapytała wyraźnie przejęta i delikatnie dotknęła rannych pleców, od razu namoczyła trzymany materiał, by przemyć najgłębsze rozcięcia. Na pytanie o duchy przeskoczyła wzrokiem z ciała Gava do jego twarzy, odetchnęła tylko ciężko i wróciła do ran.
    - Temat rzeka, ale przynajmniej nie wychodzą poza moją głowę, chyba poszalały na ognisku - wzruszyła ramionami wspominając w myślach te wszystkie nieprzespane noce z jakimi ostatnio się zmagała.
    - Będę musiała Ci to zaszyć - wskazała na bok i kucnęła przy nim. - Ułóż sobie rękę na mojej głowie, biorąc pod uwagę zamiłowanie do czoła to powinno być Ci wygodnie, ewentualnie ramię wchodzi w grę. Skóra Ci się wtedy lepiej naciągnie i będzie seksowna blizna, na którą będziesz mógł rwać panienki - posłała mu łobuzerski uśmieszek, chcąc trochę odskoczyć od tematu duchów.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  98. An w pierwszym odruchu drgnęła zaskoczona jego wybuchem, zaraz jednak uniosła jedną z brwi ku górze i obserwowała przedstawienie z lekkim rozbawieniem na twarzy. Mina niby miała wyrażać kpinę, ale chcąc nie chcąc Gave nawet ją rozbawił.
    - Pfy - prychnęła, dumnie zarzucając włosy do tyłu. - Gavin i "nie dotykaj"? - pokręciła głową i zacmokała. - Oj, wyszedłeś z wprawy - rzuciła z zadziornym uśmieszkiem. Na odpowiedz o niefortunnym zbiegu okoliczności wzruszyła ramionami.
    - Pogadasz jak wróci. Ruszył na spotkanie z Satoru, odrobinę się zdziwi kiedy już wróci - wyjaśniła. Jej ojciec ostatnio mało kiedy bywał w obozie dłużej niż dwa dni, co chwilę gdzieś wyskakiwał, ale obiecał, że nie potrwa to długo. Podobno musiał lepiej rozeznać się w sytuacji, wziął sobie do serca to całe przywództwo.
    An nie ciągnęła tematu duchów, chociaż komentarz o spytkach przyjęła z lekkim grymasem na twarzy. Musiała ugryźć się w język by czegoś nie powiedzieć, ale uznała, że teraz nie jest odpowiedni czas na grzebanie głębiej w temacie. Kiedy wstał prawie upadła na pośladki, udało jej się jednak utrzymać. Zmarszczyła czoło słuchając co ten ma do powiedzenia. Ona również złapała jego koszulę, nie pozwalając mu jej na siebie ubrać.
    - Nie histeryzuj, rana się babrze, a zanim Febe to wszystko ogarnie będzie tylko gorzej - rzuciła stanowczo, a kiedy wytknął jej bycie mało kobiecą chwyciła koszulkę obiema dłońmi i spojrzała mu prosto w oczy.
    - Jestem wystarczająco kobieca by Ci to zaszyć Zgredzie, stereotypowa panienka jęczałaby na widok takiej rany, a już na pewno nie wzięłaby w palce tego rozjechanego mięsa - burknęła nieco urażona. Bez przesady, może i w kuchni jej nie szło najlepiej, ale zszywanie ciała nie miało nic wspólnego z gotowaniem, przynajmniej w jej mniemaniu. Trzymała tą cholerną koszulę kiedy chwycił jej dłoń i przyciągnął do siebie, odruchowo wyciągnęła wolną rękę, opierając ją na klatce piersiowej chłopaka, aby w razie co się odsunąć. Cholerny Gave... Gula stanęła w gardle Akane, a serce przyspieszyło na chwilę, nie bardzo wiedziała czego się spodziewać, jednak spięcie szybko minęło na rzecz zaskoczenia. Ugryzł ją w... nos? Aż zamrugała szybciej oczyma. Znowu zaczynał tą swoją grę? Przymknęła delikatnie powieki świdrując go wzrokiem.
    - No co Ty nie powiesz? - zapytała z udawanym, uroczym uśmieszkiem, by zaraz naprzeć na czarnowłosego i pchnąć całym ciałem w stronę pieńka, na którym przed chwilą siedział, chciała sprawić, że wróci do poprzedniej pozycji.
    - To co Cię przekona Panie czarująco przystojny? - dźgnęła go lekko palcem w bok, oczywiście omijając ranę. - Mam poszukać gilgotek czy pokazać "idzie kominiarz po drabinie" by udowodnić sprawność paluszków? - dźgnęła go w drugi bok z triumfalnym wyrazem twarzy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  99. Akane spojrzała na niego jak na debila.
    - Ty serio pytasz? Ojciec by nie miał w czym chodzić gdybym tego nie potrafiła. Teraz może i wygląda na zrównoważonego, ale początki naszej znajomości były bardzo burzliwe, a później jeszcze doszedł Natan i te jego wyskoki na tajemnicze misje - prychnęła wspominając wszystkie zaszyte dziury. Ojca też już z dwa razy szyła, ale uznała, że nie było sensu o tym opowiadać, Gave przecież i tak nie uwieżyłby jej na słowo. Westchnęła ciężko śledząc każdy jego ruch, gdy siadał, zaraz posłała mu zadziorny uśmiech.
    - Och, moje jest dzisiaj wolne Misiaczku - rzuciła nie przerywając kontaktu wzrokowego i zaraz złapała pewnie jego koszulę w dłonie. Dumnie usiadła obok niego po czym bez słowa przystąpiła do szycia. Szło jej to bardzo sprawnie, ale czuła lekką irytację, że musi mu cokolwiek udowadniać. Na domiar wszystkiego Gave mógł dostrzec jak za plecami dziewczyny pojawia się duch staruszki, trzymała dłoń na jej ramieniu i pogodnie patrzyła na poczynania dziewczyny. An w pewnym momencie spojrzała na swoje szycie... Kurcze, tak ładnie to jeszcze nigdy jej nie szło, ale przecież mu tego nie powie... Odruchowo obejrzała się za siebie. Czuła tą specyficzną obecność... Czyżby staruszka pomogła jej tak jak wtedy, w kuchni? Wróciła do szycia.
    - Jest ze mną, tak? Starsza pani? - bardziej stwierdziła niż zapytała, ale nie odrywała oczu od materiału i już zaraz kończyła zszywanie jednej z dziur. Wcisnęła koszulę w ręce Gava.
    - Serio myślisz, że oferowałabym pomoc mając dwie lewe ręce? - burknęła w jego stronę, krzyżując ręce pod biustem i patrząc wyczekująco.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  100. Pewnie nawet by kontynuowała te słowne przekomarzanki, ale bolesny odruch chłopaka skutecznie zniechęcił ją do żartów.
    - O ile się w ogóle tam doczołgasz - burknęła w odpowiedzi i zaraz pokręciła głową. - To nie moja babcia, a poza tym... nawet jeżeli, co biorąc pod uwagę mój teraźniejszy wzrost, jest bardzo prawdopodobne to... Małe jest piękne - pokazała mu język, odzyskując odrobinę humor, szycie wyszło świetnie, więc Gave mógł sobie gadać co tam tylko chciał. Patrzyła na niego z triumfalnym uśmiechem.
    - Och tak, wiem, to strasznie trudne przyznać, że jestem w czymś dobra - rzuciła z nieukrywaną dumą na twarzy. Nadal go obserwowała, zaciekawiona gdzie idzie, ale widząc obrany kierunek uśmiechnęła się delikatnie. Poklepała miejsce, które miał zająć i zaraz wzruszyła ramionami.
    - Może kiedyś, ale nie teraz, za dużo zachodu - skomentowała, gdy przyznał co o niej myśli, a na kolejne puknięcie mlasnęła rzucając mu niedowierzające spojrzenie, pokręciła nawet głową.
    - Dobrze, że do czoła, a nie do innych części ciała - uśmiechnęła się delikatnie. - Siadaj uparciuchu - poleciła by zaraz przybrać wygodniejszą pozę i pochylić się nad raną. Duch nadal jej towarzyszył, a na twarzy An gościło skupienie. Odkaziła przygotowany sprzęt i zabrała się powoli do roboty.
    - Mógłbyś trochę bardziej mi zaufać, może i bywam narwana ale na pewno nie chcę dla Ciebie źle - podniosła wzrok do oczu Gava, dosłownie na sekundę, zaraz znowu patrzyła na ranę. Miała zamiar nieco odwrócić jego uwagę od całego zabiegu.
    - Poza tym, przygadał kocioł garnkowi... Sam stawiasz się na szarym końcu, byłbyś zdolny czekać godzinami na swoją kolei na rzecz prawie obcych istnień. Mi to chociaż odbija na rzecz osób dla mnie ważnych - zauważyła nie przerywając zajęcia. Delikatnie łapała igłą brzegi rozdartej skóry, by ściągnąć wszystko na swoje miejsce.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  101. Problem? Czy An rzeczywiście miała z tym problem? Skupiła się na szyciu i teraz nie było widać tej konsternacji wypisanej na twarzy.
    - Nie wydaje mi się... Jak dla mnie to wygląda zupełnie inaczej. Nie zrobiłeś nic co w moich oczach odjęłoby Ci zaufania, Ty jako Ty, Gave, nie Gavin i nie wasza fuzja. Liczę Cię jako kogoś innego, kogoś kogo poznałam niedawno, a u mnie nowo poznani zaczynają z poziomem zaufania na neutralnym poziomie - przyznała bez większych ogródek. - Jak dla mnie problem stanowią Twoje uprzedzenia - tu znowu na niego spojrzała. - Nawet jeżeli lubisz nasze towarzystwo, nawet jak dogadujesz się z Tonym czy ze mną to ciągle masz w głowie myśl, że się wcześniej nie dogadywaliśmy. To, że nie Ty nas wybrałeś, nie Twoimi jesteśmy znajomymi... Trzymasz się tego jak tonący brzytwy, a jednocześnie ciągle przypominasz, że jesteś kimś "nowym" - wyjaśniła swój punkt widzenia spokojnym tonem po czym wróciła do szycia.
    - Nie siedzę na Tobie, to Twoje przytyki, ja jedynie na nie odpowiadam Gave. Nawet mnie to cieszy, że się w coś zaangażowałeś, po prostu wolałabym byś nie przeginał i uważał w tym wszystkim na samego siebie... Tym bardziej jeżeli sam zauważasz jak niezdrowe potrafi być moje wcześniejsze podejście - przejechała palcem po zaszytym kawałku skóry i zerknęła na niego wymownie.
    - Wiesz co? Pierdol się... - syknęła. - Nie jestem idealna, ale jestem na tyle dorosła by się nie zgrywać, że mi nie zależy - fuknęła na niego i pokręciła głową, przeklinając pod nosem. Debil, cholerny idiota. Przysunęła twarz bliżej rany i kontynuowała szycie w milczeniu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  102. Odsunęła głowę od jego ciała, gdy warknął w jej stronę, spojrzała na niego zaskoczona, jednak nie czuła strachu. Uwięzić dla magicznych? Krwawy Baron?
    - Chyba ktoś tu przecenia moje zdolności, nie grzebię Ci w głowie Gave, a mogłabym! Mówię o nas! - fuknęła jednak czując jak dziwnie to zabrzmiało chciała sprostować. - Naszej relacji! Ogólnej! - dodała nie chcąc nic sugerować. Wzięła zaraz głębszy wdech. - Nie miałam pojęcia o Twojej misji, nie suszyłabym Ci o nią głowy - przyznała już łagodniej by zaraz zacisnąć usta w wąską kreskę.
    - No tak, najlepiej, wyciągnij moje brudy... - przewróciła oczyma po czym spojrzała na niego wymownie, gdy klepał ją po głowie. - Już? Ego urosło? - sarknęła, jednak zaraz dojrzała dziewczynkę za plecami chłopaka, a wyraz jej twarzy złagodniał.
    - Hej - posłała małej subtelny uśmiech, a widząc jak tuli Gava drgnęła lekko. To było dość... Zaskakujące? Szczególnie, że czarnowłosy zareagował bardzo opiekuńczo. Do tego widać było, że wkłada wysiłek w próbę porozumienia się, a emocje jakimi emanował przed chwilą zmieniły się diametralnie. Kiedy została przedstawiona pokiwała delikatnie dłonią do dziewczynki, nadal z lekkim uśmiechem.
    - Po prostu Akane - poprawiła chłopaka by zaraz prychnąć pod nosem. - O tak, Twój Gave bajkopisarz na pewno opowie piękną bajeczkę o wrednej Żabie, bajkę własnego autorstwa - pokręciła głową i wróciła do szycia, zostało jej jeszcze kilkanaście ruchów igłą ale nie potrafiła skupić się, kątem oka widząc smutną buźkę małej Maryl. Miała koszmary, tak? Sama nie rozumiała jej języka, ale... Dla zabicia czasu machnęła ręką i stworzyła z okolicznych pyłków dwa urocze króliki, które zaczęły bawić się między sobą i kręcić przy młodej ogrzycy. Puściła jeszcze oko dziewczynce, by ostatecznie zająć się bokiem Gava.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  103. Zszywała mu ten cholerny bok starając się nie reagować, ale to co miał jej do zarzucenia było tak irracjonalne i sprzeczne z prawdą, że aż zabolało. Niedosyt miłości? Zakochany Pierdoła no i te sugestie... Nic już nie odpowiedziała, ale poczuła nieprzyjemne ukłucie w sercu przez co wyraźnie spochmurniała. Nie miał pojęcia o czym gadał i chociaż An nie zamierzała wybuchać to ciało samoistnie zareagowało i wkuła się mocniej z skórę chłopaka. Maryl rzeczywiście niosła tu wybawienie, odwróciła myśli od nieprzyjemnej rzeczywistości, a fakt, że jej twór poprawił małej nastrój dodatkowo uskrzydlał. Gave nagle stał się niesamowicie rozmowny, cała jego aura emanowała pozytywniejszą energią i chociaż miło się na to patrzyło to jego słowa nadal dudniły jej gdzieś z tyłu głowy. Na wzmiankę o tych wszystkich wydarzeniach poczuła ciarki przechodzące przez całe ciało.
    - Może i pecha, ale oni mieli szczęście, że na Was trafili - zauważyła zerkając na niego jedynie ukradkiem, jeżeli już patrzyła to skupiała wzrok na twarzy dziewczynki. Skończyła szycie i przyjrzała się świeżej bliźnie jednak na rozwinięcie fabuły bajki prychnęła pod nosem.
    - Żelazny? No, teraz to przesadziłeś... Sflaczały, średnio wysmażony, tak, to prędzej - posłała mu sztuczny uśmiech. - Zła Żaba uwielbia właśnie takie serca - mruknęła bardziej do siebie, zbierając powoli swoje narzędzia i odkażając je po zabiegu.
    - Nie gestykuluj za dużo przy tych swoich wylewnych bajkach, co by Ci szwy nie poszły - upomniała go jeszcze, nadal porządkując sprzęt.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  104. Nie znała za dobrze Rei czy Meliodasa, ale przysłaniała się raczej do stwierdzenie, że kobieta traktuje go jak kogoś na wzór swojego syna. Przede wszystkim słyszała, że jest ojcem chrzestnym Galana, a to nie była funkcja, która należała się byle komu, tak przynajmniej sądziła ze wszystkich opowieści o świecie, z którego pochodziła cała ta gromadka. Przytuliła go nieco mocniej do siebie, jakby chcąc poprawić mu humor. Jej to swego czasu pomogło, może pijanemu Gave przyniesie to podobny skutek? Nie mogła odpowiedzieć na to pytanie, dopóki sama się o tym nie przekona. Najwyżej na nią nakrzyczy następnego dnia, a do tego zdążyła się już raczej przyzwyczaić Uśmiechnęła się delikatnie.
    — Ale to Ty jesteś chrzestnym jej dziecka, nie oni, prawda? — zauważyła. Co prawda nie sądziła, aby był sens w takiej dyskusji z kimś pijanym. Nie miała pojęcia jak wiele rozumie z tego wszystkiego. Nie wiedziała co powinna mu powiedzieć. Oczywiście, że cudownie było mieć rodzinę, która Cię kocha, troszczy się o Ciebie. Ona się w takiej urodziła, ale przecież nie każdy miał takie szczęście. Gave był chodzącym dowodem na to, jednakże każdy zasługiwał na miłość. Nie miała tylko pojęcia jak mu to wytłumaczyć, zwłaszcza kiedy wypytywał o jej życie rodzinne. Zacisnęła delikatnie zęby, zastanawiając się nad najlepszą odpowiedzią. W końcu je znalazła.
    — Wiesz, nie chodzi o to kto Cię urodził, niektórzy mają szczęście i mają miłość w rodzinie, inni szukają jej gdzie indziej. Nie masz tutaj krewnych, ale każdemu na Tobie zależy, prawda? Nawet mi, chociaż znamy się krócej. Po prostu sam w sobie masz to coś — powiedziała, kładąc mu rękę na włosach, aby zacząć go delikatnie po niej gładzić. — Jesteś ważny dla wielu osób, a kochanie to wielkie słowo, ale na pewno Cię kochają jako członka rodziny — dodała. Patrzyła jak wskazuje w jakimś kierunku. Nie wiedziała o co mu chodzi, dopóki nie dokończył wywodu. Zapewne chodziło o jego brata, skoro powiedział, że jest teraz z jego ojcem. To miało sens. Pokręciła głową. Ależ on się zrobił emocjonalny.
    — Nie masz racji. Moja ciocia też jest w pewnym sensie śmiercią, a ma partnera, troszczy się o nas i znalazła wspólny język z tatą, chociaż…mieli burzliwą przeszłość. Nie chodzi o to kto Cię spłodził, co potrafisz czy skąd pochodzisz. Kocha się za to jaki ktoś jest wobec Ciebie. A przecież nie przynosisz nieszczęść. Jesteś ogarnięty, zabawny, przystojny, masz ciekawe przygody, ciekawe plany, osobowość, chociaż czasami zachowujesz się jak kutas… dla mnie jesteś ważny. Cholera, pokazałeś mi tutaj wszystko, uczysz mnie życia poza cudzą opieką, ratujesz mnie z kłopotów. Jesteś niesamowity, więc nie płacz tylko dlatego, że się napiłeś i masz głupoty w głowie. Co by powiedziała Maryl? Myślę, że ona jak najbardziej Cię kocha. Uratowałeś ją, co nie? Odwiedzasz. Jakie nieszczęścia, jak dałeś dziecku szansę na normalne życie? Jesteś niesamowity, rozumiesz? — zakończyła swój wywód, dalej go gładząc delikatnie.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  105. Patrzyła na niego gdy się śmiał, kręcąc przy tym głową. Uśmiechała się delikatnie, mimo wszystko stan chłopaka trochę ją bawił. Był strasznie zmienny w swoich emocjach pod wpływem alkoholu. Musiała o tym pamiętać na następny raz. O ile dobrze by kierowała rozmową, mógłby zachowywać się naprawdę śmiesznie. Albo gdyby zrobiło się jakąś grupową zabawę. Musiałaby jednak do tego poznać trochę większe grono osób. Inaczej byłoby dość drętwo.
    — Tłumacz sobie jak chcesz, ja wiem swoje. Musi sobie Ciebie cenić, w końcu chodzi o dziecko, które urodziła. Kochające matki nie dają dzieciom przypadkowych osób do opieki, zaufaj mi — odpowiedziała mu, po czym wyraźnie pokręciła głową na komentarze o śmierci.
    — Co Ty masz z tym nieszczęściem? To że ktoś ma mroczne moce nie znaczy, że przynosi nieszczęście — zaprotestowała wyraźnie. Przecież jej ciocia była najspokojniejszą osobą, jaką zna, dobrą, tak samo ojciec, a przecież też miał wiele za uszami. — To ja jestem magnesem na nieszczęścia, nie odbierzesz mi tej pozycji — dodała zaraz ze śmiechem, aby go trochę rozchmurzyć. A na kolejne pytania, całkowicie wybuchła salwą śmiechu, aż łezki zebrały się w oczach dziewczyny. Ciocia Aria i ruchanie czego popadnie. Jasne. Już to widziała.
    — Jest całkiem miła, spokojna, a rucha się tylko ze swoim chłopakiem. I spoko. Każdy patrzy pod kątem tego co zna. Jak chcesz to może mi się uda was poznać, wiesz syn śmierci mógłby sobie trochę pogadać z “boginią śmierci” — zrobiła charakterystyczny gest palcami. Na jego następne słowa, zarumieniła się delikatnie, odwracając od niego delikatnie wzrok. Naprawdę ta część aż tak go zainteresowała? Do tego to pokazywanie nagiego torsu z blizną. Cholera, co miała mu powiedzieć?
    — Przystojny. Twarz, włosy, oczy, uśmiech, ten tors — wskazała po nim palcem, nie wiedząc jednak czy faktycznie wskazuje na odpowiednie części ciała, jako, że jeszcze nie wróciła do niego wzrokiem. Zrobiła to dopiero, gdy zaczął mówić o Maryl, a rumieńce zeszły z twarzy.
    — Nie wyjątek potwierdzający regułę, tylko dowód — zaprotestowała wyraźnie, krzyżując dłonie na piersiach.
    — Nie, nie żartuję. Jesteś dla mnie ważny — odpowiedziała pewnie, patrząc na jego oczy. Jeśli zacznie ją wypytywać o romantyczne rzeczy, będzie miała spore pole do manewru. W końcu zawsze będzie mogła przede wszystkim powiedzieć, że nie wie czy jest zakochana, bo znają się krótko i po prostu go bardzo lubi, a nie zna jeszcze nikogo tutaj zbyt długo, poza tym mógł być dla niej po prostu ważny, jako pierwsza osoba, którą tutaj poznała, a dała możliwość przeżycia pierwszych przygód.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  106. Akane już nic nie odpowiedziała, zamyślona ruszyła dalej, by udzielić pomocy innym potrzebującym. Nie bardzo rozumiała swój fenomen, zawsze się w coś musiała wpakować i to wcale nie na własne życzenie. Zaczynała mieć tego po dziurki w nosie. Tony był chyba jedynym chłopakiem w jej otoczeniu, który patrzył na nią neutralnie, inni mieli tak skrajne opinie, że ona sama już zaczynała gubić się w tym, jaka właściwie jest.
    Dziewczyna wzięła głęboki wdech, dosyć... Odsunęła sercowe dramaty na bok, złapała swoje przybory i wzięła się do roboty, z tymi wszystkimi istotami było co robić.
    Minęło trochę czasu zanim Gave wrócił, ona jednak nie podejmowała inicjatywy z zaczęciem rozmowy, po prostu zajęła się szyciem uda terrańskiej kobiety.
    - Twarda z Ciebie babka - przyznała widząc jak ta dzielnie znosi szycie na żywca. W odpowiedzi dostała jedynie neutralne spojrzenie i kiwnięcie głową. Wyglądało to tak jakby terranka zrozumiała, ale nie czuła się zobowiązana cokolwiek odpowiedzieć. An nie bardzo się tym przejęła, po prostu szyła dalej w ciszy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  107. Fiołkowo-oka nawet nie zauważyła upływu czasu, roboty było naprawdę dużo i kiedy okazało się, że szyje ostatniego pacjenta, zmęczenie uderzyło w nią niespodziewanie. Rozmasowała skronie, przemyła ręce i pozbierała sprzęt, by powoli ruszyć w stronę domu. Zerknęła na Gava, gdy pojawił się obok.
    - Hm? - zmarszczyła lekko czoło, jednak zaraz sobie przypomniała. - O... No tak, jasne - automatycznie zachęciła go ruchem dłoni i razem udali się do drewnianej chatki. Westchnęła słysząc o Onyx.
    - Ta, Onyx zazdrosna, Yumi napalony - mruknęła wyraźnie zmęczona. - Ryu zaginiony... - dodała trochę smętniej, zaraz jednak pokręciła głową.
    - Gave... - zatrzymała się nagle i położyła dłoń na jego ramieniu, cofnęła ją jednak szybko, jednak spojrzała mu prosto w oczy.
    - Czy możemy po prostu zacząć od nowa? Nie chce zapominać Gavina, jest... Jest jakąś częścią mojego życia, ale nie jest Tobą i... Chciałabym to odciąć. Możemy po prostu uznać, że... No nie wiem. Poznaliśmy się na jego pogrzebie czy coś? - zaproponowała. - Nie mówię o wymazaniu czegokolwiek, chodzi po prostu o pryzmat... Jesteś bratem moje zmarłego przyjaciela, ważnym, przez wzgląd na niego, a jednocześnie kimś kogo chętnie poznam. Po prostu znajomy, przynajmniej w tej chwili... - dodała patrząc na niego wyczekująco. - Z czasem, kto wie, może urośniesz do rangi wroga - dodała już w nieco żartobliwym tonie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  108. Wzruszyła ramionami.
    - Mógłbyś tą pierwszą dwójkę zarazić tą niechęcią - przyznała, tradycyjnie masując się po czole, jednak powstrzymując gest odwzajemniający jakąkolwiek zaczepkę.
    - Nieprawda, czasami tak jest, chcesz się kimś zająć ze względu na bliską relację z bratem, którego zabrakło - zauważyła, ale zaraz westchnęła ciężko i wpuściła chłopaka do domu. Prychnęła zaraz pod nosem.
    - Przecież masz taki wybór, śmiało... Jak chcesz to odejdź, nikt Cię tu nie trzyma na siłę - skrzywiła się lekko i pokręciła głową, odkładając tobołki na stolik by na kolejne słowa znowu zawiesić spojrzenie na chłopaku.
    - To przecież wiem, nie poznaje się człowieka w dzień Gave, nawet takiego, który od urodzenia jest sam w swoim ciele... - oparła się pośladkami o stół i skrzyżowała ręce pod biustem, lustrując gościa wzrokiem.
    - Chcę Cię poznać, ale mam wrażenie, że usilnie próbujesz mnie do tego zniechęcić, no i wbijasz sobie do głowy jakieś dziwne teorie na mój temat. Przemądrzała, snobistyczna lalunia, która myśli, że każdy jej padnie do stóp i będzie tańczył jak ona zagra - uniosła jedną z brwi. - A później mnie opierdalasz lub sugerujesz, że nie myślę o sobie. Wszystko jest źle, chcę pomóc, źle, staram się coś wyjaśnić, źle, wygłaszam swoją opinię, też źle... Wybacz, ale jak mam w tej relacji stać, patrzeć i zamknąć mordę to nie, coś takiego nie ma sensu. Przyznaję, zaczęłam z grubej rury, bo... Cholera, postaw się w naszej, w mojej sytuacji. Twoja buzia, dokładnie ta sama co Gavina, ona wiąże się z wieloma wspomnieniami. Z góry zaczęłam Cię jebać jak przyjaciela i... Tak, źle się do tego zabrałam, wiem, ale nie jest łatwo nagle zaakceptować, że Ty jesteś, a... - zacisnęła usta na chwilę. - A jego nie ma... To nie tylko Twoja żałoba... - szepnęła z ciężkim oddechem i odwróciła się do niego tyłem by ukryć siedzące w niej emocje. Teraz przynajmniej przeżywała je sama, bez towarzystwa duchów. Chrząknęła zaraz.
    - Chcesz wody czy coś? - zaproponowała pamiętając o gościnności.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  109. Spojrzała na chłopaka wymownie.
    - Teraz to już sobie dodajesz, owszem, martwiłam się przez te dwa tygodnie bo zniknąłeś bez słowa, ale jak chcesz odejść to idź - zmierzyła go wzrokiem i pokręciła głową.
    - Och bez obaw, koniec z natręctwem - mruknęła pod nosem, bo rzeczywiście miała dość. To co przeszła, fakt, że była znowu tak blisko od śmierci... Spojrzała w tylko sobie znany punkt, już od jakiegoś czasu chodził jej po głowie pewien plan, ale musiała jeszcze poczekać, dać sobie czas aby wszystko przemyśleć.
    - I kto tu się zachowuje jakby znał tą drugą stronę... - prychnęła pod nosem na te wszystkie teorie. - Złość, że coś komuś nie wyszło nie jest niczym złym, emocje nie są niczym złym, wyrażanie ich też nie. Wolę pokrzyczeć jak mnie ktoś wkurza niż trzymać to w sobie i wybuchać w najmniej racjonalnych momentach, ale... W sumie. Po co ja to mówię... Spec od relacji się znalazł. Myśl sobie co chcesz, masz do tego prawo, ważne, że ja znam o sobie prawdę, Ty nie musisz - dodała po czym sama sobie nalała kubełek wody.
    - Shiya jest dzisiaj u Rei z dzieciakami, taty nie ma więc udostępniła sypialnię dla potrzebujących... Chodź do pokoju - pokazała kierunek i ruszyła na zewnątrz, po pomoście, udając się do jednej z dwóch osobnych sypialni. Domek Grandsandów przypominał ten Meliodasa i Rei. Główne pomieszczenie połączona z sypialnią "rodziców", wyjście na taras, a z tarasu przejście do pokoju Natana, i pokoju An. Każdy miał swój prywatny kącik. Akane otworzyła drzwi i puściła Gava przodem.
    - Swoją drogą, skoro nie Ty nas wybrałeś i nie wiesz czy w ogóle byś wybrał to... Po jakie licho zgłosiłeś się do szukania Ryu? - zapytała, zamykając za sobą drzwi i opierając się o nie plecami, znowu lustrując chłopaka od stóp do głów.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  110. Przewróciła oczyma.
    - O tak, kiedyś się zgłoszę, jak zginie ostatni promyk nadziei, że sobie nie poradzę - rzuciła dość sucho. Zmarszczyła czoło słysząc, że jest coś winien. Nawet ją tym zaskoczył, jakby dzisiejszy dzień i jego pewne zachowania nie były wystarczające, to na sam koniec jeszcze to.
    - To... dość miłe - przyznała, nadal czekając aż wejdzie do środka. Ten jednak dodał coś o okolicy i An automatycznie oparła framugę drzwi, bo najwyraźniej wzięło go na tarasowe pogawędki. Wzruszyła ramionami, no dobra, to już było średnie, akurat Niklaus i Melio bardziej zapowiadali się w roli przewodników, ale niech już mu tam będzie. Uniosła brew słysząc o najważniejszym powodzie, patrzyła na czarnowłosego pytająco i co jak co, ale po tych wszystkich krzykach jak to na nią nie leci, nie spodziewała się takiego gestu.
    - C...co? - zaskoczył ją i musnął ustami, a ona? Sama nie wiedziała do końca dlaczego, ciekawość czy jakieś inne uczucie, ale w pierwszej sekundzie wykorzystała chwilę i sama posmakowała ust chłopaka, by zaraz po tym odwrócić głowę w bok, jakby trzasnął ją piorun i sprowadził na ziemię.
    - Fajnie się bawisz? - zapytała bez większych emocji, po czym spojrzała mu w oczy. - Śpisz na łóżku, sam, a teraz mnie puść - dodała z walącym w piersi sercem. Coś było w tej jego cholernej wypowiedzi, rzeczywiście, ciężko się z nim nudzić, ale An i bez Gava nie cierpiała na brak zajęć, więc dodatkowe mieszanie w głowie nie było na jej korzyść. W głębi serca dziewczyna była przekonana, że brunet próbuje coś jedynie udowodnić, bawi się na swój specyficzny sposób, buduje mur, jak to sam powiedział, chociaż wybrał do tego dziwną metodę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  111. - Gave! - uniosła się lekko, ale nie na tyle, by kogoś obudzić. - Oszalałeś?! Nie pajacuj, odstaw mnie na... - nie dokończyła, bo wylądowała na własnym łóżku, podniosła się jednak na tyle, by odsłonić jego koszulkę.
    - Może i jestem chuda, ale swoje ważę, a Ty masz się nie przemęczać. Nie po to Cię szyłam żebyś zaraz znowu krwawił - burknęła, by zaraz zacisnąć usta. Cholera, była popaprana, bardziej przejmował ją bok chłopaka niż fakt, co za numery odstawia. Na szczęście ten zachowywał się tak dziwnie, że nie szło na to nie zareagować. Obserwowała go w milczeniu, nie do końca rozumiejąc nagłą zmianę nastroju.
    - Jesteś ranny, powinieneś spać wygodnie, poza tym ostatnio podłoga nie jest mi obca - przyznała, chociaż wcale nie planowała tego robić. Starała się lekceważyć te sugestie i gesty, ale nie było łatwo.
    - Ym... - ona serio nie wiedziała co ma mówić, przełknęła głośno ślinę, ale kiedy od tak rzucił o tych pytaniach lekko prychnęła śmiechem.
    - Co? Dlaczego fatalny? - znowu prychnęła i pokręciła głową. - Mamy... po prostu bronisz zawzięcie swoich racji, a ja swoich, cholernie irytujesz, szczególnie, że... Czasami masz rację, dobra? Tylko nie obrastaj w piórka! Czasami masz... Ale ja też czasami mam - dodała wydymając lekko usta i zerkając w sufit. Jakoś tak peszył ją ten bezpośredni kontakt wzrokowy, szczególnie, że nie czuła od niego fałszu, jego aura była... inna?
    - Nie wiem, 5? Charakter na 5... Wygląd... - tu na niego zerknęła.
    - Niech będzie 8, buźkę masz przyjemną - przyznała i poprawiła się, podnosząc do pół siadu, podwinęła jeszcze nogi pod brodę, robiąc chłopakowi trochę więcej miejsca, jednocześnie zabierając możliwość na kilka fizycznych zaczepek.
    - Hmmm... Co do tej pory sprawiło Ci największą przyjemność? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  112. Zaśmiała się delikatnie, gdy poprosił, aby nie umierała przed nim. Mimo że po prostu nie zamierzała zbyt szybko żegnać się z tym światem, miło było jej słyszeć, że ktoś spoza jej rodziny chciał aby długo żyła. Posłała mu zaczepny uśmiech.
    — To sam też musisz trochę pożyć, jak chcesz się pobawić z moją duszą — odpowiedziała zadziornie, rozsiadając się wygodniej na ziemi. Pokiwała głową ze zrozumieniem, gdy wspomniał, że nie chce poznawać jej cioci. Zawsze jedno zmartwienie dla niej mniej. Ciotka i tak miała już wystarczająco dużo pracy, a pewnie i tak by jej nie odmówiła, jeśli poprosiłaby ją o pomoc w nauce Gava.
    — Czemu zaliczasz każdego kto Cię lubi do wyjątków? — zapytała z lekką irytacją w głosie. Chociaż chwilę temu układała się wygodniej do siadu, teraz wstała na równe nogi, aby podejść do niego. Nachyliła się nad nim, patrząc uważnie w jego oczy.
    — Możesz przestać? Przeszliśmy już przez Twoje kutasiarskie zachowania. Jesteś wredny, ale przynajmniej masz swoje zdanie i charakterek. Lubię Cię za to. Nie jesteś nudnym, miłym potakiwaczem. Ale z pewnością masz zbyt niskie mniemanie o sobie, na które nie jestem w stanie nic poradzić, prawda?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  113. Dotarła do Argaru w kilka dni po tym, jak Acair zdążył już wyzdrowieć. Dalej nie wierzyła, że to robi, ale czegóż nie robi się dla młodszego brata, który stawiał swoje oszczędności na szali dla głupiego zakładu? Musiała współpracować z Gave, nieważne jak bardzo nie miałaby na to ochoty. Dotarła do Argaru, a później szybko odnalazła wylegującego się pod drzewem Gava. Nienawidziła myśli, że musi współpracować z czarnowłosym, ale mimo wszystko potrafił walczyć, a zakład obejmował fakt, że oboje się nimi zajmą. Westchnęła zrezygnowana.
    — Hej, masz ochotę obrabować kolejnego złego typa z jego dóbr doczesnych? — zapytała, nachylając się nad nim, zasłaniając mu przy okazji cokolwiek co przed chwilą obserwował. Nie miała zamiaru bawić się w żadne przywitania czy dawać mu okazję do niepotrzebnych dialogów. O ile polubiła go trochę bardziej niż wcześniej, przez kilka nieprzyjemnych sytuacji, zdążyła nabrać ponownego dystansu do otaczających ją ludzi, wyłączając z tego Acaira.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  114. Odsunęła się od niego na kilka kroków, gdy machnął na nią dłonią. Nie miała zamiaru robić z tego afery, nawet jeśli nie było to najgrzeczniejsze z jego strony. Sama w końcu naruszyła jego przestrzeń osobistą. I o ile on nie należał do najmilszych osób, sam nie zachowywał odpowiednich zasad odnośnie traktowania innych osób, ona taka nie była. Przynajmniej nie w stosunku do tych, których lubiła.
    — Dla mnie też jesteś ważny, więc już tak się nie tłumacz — zaczęła. — I nie schlebiam Ci. Po prostu mówię co myślę. To są dwie różne rzeczy — inną sprawą było to, że faktycznie miała o nim wyjątkowo dobre zdanie. Cóż, przez trudny charakter jej rodziny, ciężko było ją zrazić. Nawet jeśli zachowywał się momentami okropnie, potrafiła dostrzec w nim pozytywy, jak teraz, kiedy pocieszył ją po nieprzyjemnej rozmowie z Abbadonem.
    — A co do wyglądu, to daje Ci 10, naprawdę uważam, że jesteś przystojny. Z kolei charakter… masz swoje paskudne momenty, na przykład jak mnie obmacujesz. Ale ogólnie myślę, że taka mocna 6. Pomagasz mi, troszczysz się o swoich, więc masz całkiem miły charakter, tylko to trochę ukrywasz na moje. A co do Twojej samooceny… wydaje mi się, że zgrywasz wysoką, ale tak naprawdę masz kilka kompleksów — wyjaśniła swój punkt widzenia. Nie krępowała się specjalnie mówić o jego fizycznej urodzie. Nie wiązała tego za bardzo z romantyzmem. W końcu każdy mógł być piękny czy przystojny, a niekoniecznie być materiałem do zakochania. Gdy zobaczyła jak sięga po trunek, pogroziła mu palcem.
    — Jak wrócisz pijany do domu, to Rei będzie na Ciebie wściekła, przecież mówiłeś. Gdzie będziesz spać? — zauważyła pokazując mu język.
    — Ej, a mnie w tej skali jak oceniasz? — zapytała nagle.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  115. - Nie zwykłego! Poza tym... W takiej sprawie nawet obcy by mnie nieco zirytował. Mam nogi... Umiem... iść sama - naburmuszyła się lekko, odwracając wzrok do jeden ze ścian. Szwy rzeczywiście nie puściły, An westchnęła cicho, a na wzmiankę o sexy bliźnie uniosła kącik ust w delikatnym uśmiechu. Cały Gave. Pokręciła głową z tym samym uśmiechem na imitowanie strzepnięcia piórek, poczuła się swobodniej i usiadła w siadzie skrzyżnym, opierając łokcie o kolana. Prychnęła śmiechem, a w odwecie za czoło złapała jego nos w palce i zacisnęła lekko.
    - Szok? Spodziewałam się raczej krzyków w stylu "co tak nisko?!" - przyznała, puszczając go. - Czasami kreujesz się na narcyza i zbyt pewnego siebie... A tu proszę - dodała, nadal z rozbawieniem na twarzy.
    - 3? Och Gave, ja wiem, że w Twoich statystykach kręcę się właśnie w okolicach tej liczby, ale ja umiem kłócić się nawet z kimś kto mi się podoba - pokazała mu czubek języka, by po chwili nieco spoważnieć i posłać subtelny uśmiech czarnowłosemu. Maryl? Jego odpowiedzi naprawdę zaskakiwały. Już chciała mówić o tym całym "uroku dzieci", ale zabrał jej te słowa, więc po prostu kiwnęła głową.
    - Podobno dzieci mają nosa do ludzi, tak jak zwierzęta... To całkiem urocze, ta wasza relacja - przyznała, znowu kiwając głową. - Zalatuje mi małą An, która poznała swojego starszego brata, heh - zaśmiała się odrobinkę rozczulona tym wspomnieniem i zaraz chrząknęła cicho. - Sorki, jestem sentymentalna - przyznała z delikatnym śmiechem. Ten zmienił się w bardziej zadziorny, gdy wspomniał o zabijaniu. No tak, tu jej nie zaskoczył, chociaż podkreślenie, że to zbiry bardziej go kręcą wywołały kolejne przytaknięcie. Szerszy uśmiech pojawił się na twarzy granatowowłosej przy kolejnych wymiankach.
    - Widziałeś go w tej formie? Cholera... U mnie jest taki spokojny, nawet Rei wychodzi z podziwu - wyznała, krzywiąc się lekko. Lubiła spokój, bliźniaki na jej rękach też były podejrzanie grzeczne, ale chętnie by zobaczyła potencjał tych małych potworków. Na pytanie zlustrowała jego twarz powoli. Oczy, nos, usta, wróciła do oczu i uśmiechnęła blado.
    - Bezsilności, gdziekolwiek jestem... Przynajmniej jeżeli chodzi o uczucia... Tu nie lubię faktu, że od dziewczyn w moim wieku, w niektórych rejonach wymaga się posiadania już męża i dzieci - wzdrygnęła się, czując ciarki na plecach. - Nie lubię tej nietolerancji, na której właściwie opiera się istnienie tutejszej stolicy... - dodała by ostatecznie zacisnąć usta w wąską kreskę.
    - Głębokiej wody nie lubię... - ledwo było ją słychać, potrząsnęła szybko głową. - No... Jest kilka rzeczy na tej liście - przyznała z już pogodniejszym wyrazem twarzy.
    - Boisz się czegoś? - zapytała aż dziwnie poważnie jak na nią. Przy jej boku znowu pojawiła się staruszka, wcisnęła się tak, jakby rzeczywiście mogła siedzieć tuż obok, gdyby tylko była materialna. Pogłaskała An po głowie, a dziewczyna drgnęła czując ciepło ducha, spojrzała jakby wprost na staruszkę, a ta nie przerywała swojej czułości.
    - Dziwne... - szepnęła. W pokoju pojawił się też wojownik, trzymał dystans, ale An przełknęła głośniej ślinę i pomasowała się po mostku.
    - Bardzo dziwne... - przyznała, patrząc pytająco na Gava.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  116. Lekko przekrzywiła głowę.
    - No, no, co za dysonans, ładna ze mnie jędza - skomentowała wystawione przez niego oceny, śmiejąc się przy tym delikatnie. O narcyzie doskonale wiedziała, pokręciła jedynie głową, nie ciągnąć dalej tego tematu. Wysłuchała historii o Galanie z przyjemnym uśmiechem na ustach by ostatecznie prychnąć cichym śmiechem.
    - No tak, wniosek, drażnić go jedynie w obecności rodziców - podsumowała rozbawiona.
    - A tak, to wiem, nie chodzi o mnie... Jak dobrze wiesz, bardziej mam na myśli innych, mnie ratuje moje położenie, ale kto wie ile osób zmusza się do ożenku, bo "już czas" - wyjaśniła dokładniej i wzruszyła ramionami. - Nie spieszy mi się, może być i po 40-stce - przyznała bez ogródek, bo rzeczywiście na tą chwilę nie widziała siebie w roli żony czy matki. Wysłuchała jego odpowiedzi w spokoju.
    - To nie takie nudne, po prostu prawdziwe... Samotność musi być okropna, nawet Ci się nie dziwię - przyznała by po raz kolejny wzruszyć ramionami.
    - Strażnicy, coś w ten deseń, chociaż nie do końca... - westchnęła. - Mniejsza... Po prostu, chyba zaczynam ich rozpoznawać... Trochę to wszystko popaprane - oparła głowę o ścianę. - Grają na emocjach - dodała cicho. - Nawet się bać za długo nie mogę, bo przychodzi dziadyga i zaraz czuję przyrost adrenaliny. Młodej nie umiem rozszyfrować, od ogniska milczy... - zauważyła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  117. Spojrzała na niego z kpiącym wyrazem twarzy.
    - Yhy, jak nie przestaniesz biadolić to padnę jeszcze przed siedemnastką czarna gorączko. Martw się lepiej o siebie, Ciebie pech ukochał równie mocno - zauważyła tykając go kilka razy palcem w czubek nosa.
    - No to się weź do roboty, mój ojciec ma chwilowo własne purchlaki na głowie, ale nad Twoimi nie będzie się tak rozczulał więc dojdzie mu mniej roboty niż przy moich - wzruszyła ramionami, nadal z tym samym uśmiechem na twarzy. Na gwałtowny zryw chłopaka i kolejną teorię zmrużyła lekko oczy. Duchy opiekuńcze? Kiwnęła zaraz głową, potwierdzając jego słowa. Tak, tak było.
    - Każdemu duchowi towarzyszy jakaś aura, uczucie lub emocja, która się nasila w ich obecności lub maleje - przyznała kiwając głową. Spojrzała na babuszkę i obcego ducha, ten przemówił, a na buzi An pojawił się grymas. Wróciła wzrokiem do staruszki, ale ta słała jej po prostu ciepły uśmiech.
    - Chociaż mała podpowiedź... - szepnęła An z wyraźną nadzieją na twarzy, ale wtedy duch nieco posmutniał i zaczął znikać, jeden i drugi.
    - Rozumie, ewidentnie mnie rozumie, ale... Ucieka? - westchnęła zmęczona rozmyślaniami w tym temacie. Odwzajemniła jego cichy śmiech i z automatu oparła swoją głowę o jego.
    - Kiedyś... Oby przed tą cholerną czterdziestką, bo jak już padnę to pogaduszki wśród umarłych na niewiele się zdadzą - prychnęła pod nosem i zacisnęła usta w wąską kreskę.
    - Gave... Ja... Miewam koszmary - przyznała nieco sennym głosem, to całe udzielanie pomocy dało się we znaki. - Przepraszam jak Cię obudzę, ale... No tak czasami mam... Nie wystrasz się - dodała cicho.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  118. Patrzyła na niego rozbawiona.
    - Ocho, jak miło, aż tak się dałam we znaki, że trudno będzie zapomnieć, co? - zaśmiała się pod nosem by zaraz prychnąć i przewrócić oczyma.
    - Serio jesteś pokręcony... Lepiej uważaj, ja wiem, że nic ode mnie nie chcesz, ale momentami nie rozumiem. W jednej chwili rugasz mnie i informujesz jaka jestem beznadziejna, a w drugiej zalatuje od Ciebie flirtem. Zmienny jak rzeka - pokręciła głową. - Serio uważaj, ja to widzę, ale inne mogą nie zobaczyć i złamiesz sporo serc - pogroziła mu palcem. - Chyba, że taki masz skryty cel - wzruszyła ramionami.
    - Przestaniesz w końcu? - westchnęła ciężko. - Przestań wciskać w moje usta te wszystkie teksty o byciu wyjątkowym... Nie jestem, doskonale o tym wiem... Mówię czysto informacyjnie, po prostu ostatnio zdarza się to dużo częściej, a nie chcę żeby Twoje wysokie C obudziło kogokolwiek - zerknęła na niego z zadziornym uśmieszkiem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  119. - Jeżeli dotyczy mojej osoby to nie do końca tylko Twoja sprawa - zauważyła ściągając lekko brwi i szarpnęła się lekko, gdy na niej usiadł.
    - Hej! Dobra Gave, przesadzasz! - zmarszczyła czoło patrząc mu prosto w oczy. Na pytanie odwróciła głowę profilem do twarzy chłopaka.
    - Może jedno i drugie, a może ani to, ani to, a teraz ze mnie zejdź, bo zaraz zrobię Ci krzywdę - znowu na niego spojrzała świdrując go wzrokiem.
    - Każdym kroku powiadasz? Mogę dopiero zacząć ją zaznaczać, może w końcu zobaczysz różnicę - mruknęła po czym gwałtownie szarpnęła nadgarstki i uniosła biodra, zarzucając Gavem mocno w przód, czyli prosto w ścianę za swoją głową. Przekręciła po tym mocno biodra i wspomogła się resztą ciała, zrzucając tym samym chłopaka na podłogę i śląc uroczy uśmiech z wyższego piętra.
    - Bez obaw, nie będę Cię dosiadać, bo już całkiem oszalejesz - rzuciła z niewinnym wyrazem twarzy i zatrzepotała rzęsami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  120. Akane spojrzała na niego nieco dziwnie, słowa brzmiały dość dwuznacznie. Z idealnej stanie się pindą? Pokręciła głową i ułożyła się na swoim łóżku.
    - Przygadał kocioł garnkowi... Sam prowokujesz takie sytuacje, zgrywanie się to jedyny sposób na zdystansowanie. Próbujesz mnie całować, rzucasz sugestiami, odpowiadam tym samym, wtedy odpuszczasz i prawisz kazania, w kółko macieju - podsumowała, również leżąc do niego plecami i przymykając już oczy.
    - Słodkich snów... - powtórzyła po nim, wygodnie układając głowę na poduszce.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  121. Od powrotu z Lasu całkiem sporo się działo. Rozmowa z Shiyą, czas spędzony z rodziną, wczorajsze spotkanie z Ryu. Niby nic wielkiego, a jednak An czuła bardzo często zmęczenie. Nie miała pojęcia czy powodem była męcząca wyprawa, emocje czy jeszcze coś innego, ale tego konkretnego dnia czuła się wyssana z mocy. Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła pod jednym z drzew, poszła tam poczytać, ale lektura szybko ją znużyła. Sen jaki miała był dość nietypowy, wywoływał dziwnego rodzaju niepokój więc kiedy poczuła zimną wodę na swoim ciele, gwałtownie otworzyła oczy, wyraźnie zdezorientowana. Z początku musiała przeanalizować co się właściwie stało, później poczuła lepkie ciuchy na swoim ciele, a ostatecznie spojrzała na Gava, świdrując go wzrokiem.
    - To tak sprawiasz, że dziewczyny są mokre, tak? - złapała swojego klapka i rzuciła w jego stronę. - Normalnie Cię zatłukę! Zawitasz u ojca i brata na przedwczesnej herbatce! - cisnęła drugim kapciem i pokręciła głową patrząc na swoje własne ciało. Zaśmiała się pod nosem. Jak dziecko, no prawdziwe dziecko z tego Gava.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  122. Śmiech chłopaka przyjemnie brzęczał w jej uchu, automatycznie uśmiechnęła się nieco szerzej. Coraz bardziej doceniała chwile beztroski, a te wygłupy zdecydowanie do nich należały.
    - Och, przeznaczę na to wspomnienie kartkę w pamiętniku, jak tylko jakiś założę - również pokazała mu język i zaczęła odklejać ciuchy od swojej skóry, kręcąc przy tym głową rozbawiona. Podniosła wzrok do twarzy Gava, gdy zareagował tak entuzjastycznie.
    - Twojego tatusia skarbeńku, a jego może lepiej o czymś takim nie informuj, chociaż z dwojga złego to chyba jednak gorzej byś wyszedł informując mojego - przyznała ze śmiechem.
    - To... Nie było planowane, ale tak, dzięki, tylko na przyszłość, no nie wiem... Po prostu podejdź i mną wstrząśnij? - pstryknęła go w nos, a po tym bezceremonialnie użyła chłopaka jako podpory do wstawania. Zerknęła na niego zaskoczona.
    - Piwska? - sama poprawiła resztę niesfornych kosmków, które pod wpływem wody przykleiły się do twarzy. - To dlatego tak mnie wystroiłeś? Chcesz iść na miasto z mokrą i ponętną zołzą... Wszystko jasne! - zaśmiała się mierzwiąc mu włosy i śląc szerszy uśmiech. - Dobrze, pójdę, Ty zanieś wodę, a ja... - znowu odkleiła od ciała kawałek mokrej bluzki - ... ja ubiorę coś suchego - pokręciła głową, śląc mu łobuzerski uśmieszek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  123. [A no seksy, chyba, że Ryu odmówi. xD]

    Akane prychnęła pod nosem.
    - Myślisz? Hmm... Uważaj, bo jestem w stanie się o to założyć. Krzyków by nie było, to pewne. Ojciec częściej morduje wzrokiem, mało kiedy podnosi głos - przyznała rozbawiona.
    - Ocho, grubszy niż to? Chyba zacznę zamykać się na noc, no i wprowadzę zakaz drzemek poza własnym pokojem - dodała z zadziornym uśmiechem. - Nie będę Ci tego ułatwiać - dodała szturchając go łokciem w bok.
    Bez koszulki? Spojrzała na niego unosząc obie brwi.
    - Nie jestem pewna, czy świecenie cyckami mieści się w definicji bycia ponętnym, jak dla mnie to już czysta prowokacja - zaśmiała się raz jeszcze, kręcąc przy tym głową. Gave miał dość sporo pokłady dobrego poczucia humory, chociaż z nim nigdy nic nie wiadomo. An wolała nie analizować przesadnie jego wypowiedzi, łatwiej było brać je po prostu za żarty lub niewinne podteksty.
    - Może od razu założę worek na głowę Panie Ponętny? - pokazała mu język. - Gdzie Ty mnie zabierasz... Zaczynam się obawiać - posłała mu kolejny łobuzerski uśmiech i pogroziła palcem.
    - Zaraz jestem, muszę znaleźć jakieś łachmany - zażartowała kierując się w stronę swojego pokoju, tam zdjęła mokre ciuchy i zarzuciła na siebie luźną lnianą koszulę i skórzane spodnie. Zaczesała jeszcze mokre włosy nieco w tył, co by szybciej schły, na nogi wciągnęła buty za kostkę i tak ubrana wyszła na zewnątrz, szukając wzrokiem Gava.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  124. - A Twój gdzie? - zapytała z przekąsem w głosie i wzruszyła ramionami. - Bez przesady, jak mnie nikt wodą nie obleje, to powinno dać radę bez gorsetu - rzuciła mu wymowne spojrzenie, nadal rozbawiona. Kiwnęła głową po czym ruszyła za Gavem.
    - Sivet Lasku? Ciekawe czy tata już tam był, obawia się trochę, że po tych całych misjach ratunkowych narobiliśmy sobie więcej wrogów niż przyjaciół - przyznała, jednak szybko potrząsnęła głową. - Dobra, wiem, tak, odpoczywać, ble, ble, nie myśleć o takich rzeczach, juhu zabawa - podniosła nieco wyżej ręce, udając ekscytację robiąc "słoneczka" z dłoni.
    - Sam znalazłeś to miejsce czy Onyx Ci pomogła? - poruszyła sugestywnie brwiami i szturchnęła go łokciem. - Ogarnęliście się w końcu czy nadal drzecie koty? - zapytała nie ukrywając, że bawi ją ich relacja.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  125. Zamtuz był dla niego odkryciem, a już zwłaszcza piękność z którą miał okazję uprawiać seks. Ennis była po prostu niesamowita. Tak doskonale go rozumiała. Potrafiła mu wyjaśnić to i owo, a seks... choć krótki to był niezwykle intensywny. Westchnął ciężko. Szkoda tylko, że miał tylko jeden, okropny minus... Był zwyczajnie drogi, a on nie miał pojęcia jak za niego zapłacić. Ennis nie poszła na towarzystwo i zażądała dość sporej sumki za jeden raz. Plus odsetki! Cholerne odsetki! A każdy dzień zwłoki dokładał mu więcej do długu.
    Nie mógł poprosić o pieniądze Rei, bo zaraz by zaczęła się dopytywać o to w co takiego się wpakował... a on? On chyba się po prostu zakochał! Cholera, miłość była jednak droga! Akane też nie miała jak mu pomóc, a o Ryu nawet nie wspominał. Dopiero co wrócił z lasu...
    Była tylko jedna osoba i jakkolwiek okropnie by to nie zabrzmiało... była jego ostatnią i jedyną nadzieją. Gave. Gave zarabiał i nie zadawał zbędnych pytań. Przy odrobinie szczęścia i dobrych argumentów - na pewno uda mu się go przekonać do korzystnej transakcji.
    Dlatego właśnie zapukał pro-forma do drzwi pokoju chłopaka i wszedł do środka, zamykając drzwi za sobą.
    - Cześć - rzucił swobodnie. - Pożyczysz mi trochę kasy? - zapytał od razu. Nie lubił owijać w bawełnę, a przechodzenie do sedna było w tym wypadku najlepszym co mógł zrobić.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  126. Prychnęła śmiechem na wizję Tonego w gorsecie.
    - O nie, nie, nie... Wyrzuć to z mojej głowy! - znowu się zaśmiała. - Będę miała koszmary! - rzuciła z udawaną pretensją w głosie, by zaraz cmoknąć cicho.
    - No wiesz, ale teraz idziemy tam razem, a podobno i mnie problemy się trzymają - zauważyła z nieco łobuzerskim uśmiechem. - Spokojnie, tak sobie gadam, nawet jeżeli, poradzimy sobie... najwyżej sklepie się kilka tyłków - wzruszyła ramionami zerkając na chłopaka zaciekawiona. Ewidentnie się zirytował, ciężko było to przegapić.
    - Pewnie tak - odpowiedziała jedynie. - Będę musiała ją dopaść i wyłożyć kawę na ławę, ale to... Nieistotne, sama ją znajdę w razie co - wyjaśniła, bo w sumie to był jej główny cel, skontaktować się jakoś z dziewczyną przez Gava, jednak jego reakcja odwiodła ją od tego pomysłu, nie było sensu go w to mieszać.
    - Jak po powrocie? - zagadnęła. - Rei pewnie nie przestaje się uśmiechać - sama posłała mu cieplejszy uśmiech, trzeba było przyznać, że mocno udzielał jej się dobry humor większości z otoczenia, no i sama mogła teraz w pełni cieszyć się obecnością swojego chłopaka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  127. Nie spodziewał się, że pójdzie mu łatwo. Zwłaszcza z podejrzliwym Gavem, ale to niedowierzanie w jego głosie ukłuło go gdzieś w sercu. Aż położył dłoń na swojej pikawie i zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się co to za nagły ból. Będzie musiał zapytać Rei... albo nie, lepiej zrobić to z Akane. Rei przecież już miała dość jego pytań.
    - Nie - bąknął czując, że się czerwieni. Bezceremonialnie usiadł na łóżku Gava i ukrył twarz w dłoniach. - Byłem w bibliotece i straciłem poczucie czasu. Szukałem czegoś do spania i wpadłem do całkiem sympatycznego przybytku... tam ją poznałem. Gave... ona jest niesamowita, taka piękna, ma mnóstwo płetw... oddychać na pewno pod wodą umie. I jest taka delikatna, nic jej nie zaskoczyło i nie marudziła na moje dziwactwa - zaczął wyliczać na palcach. - Ale wystawiła mi spory rachunek... - dokończył, pokazując Gavowi kwitek ze sporą sumą pieniędzy na nim.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  128. Akane wzdrygnęła się na wspomnienie niewoli.
    - Uch, nie zazdroszczę, mi w zupełności wystarczy jedna niewola, chociaż zobaczymy czy w tym temacie będę miała więcej szczęścia od Ciebie - zerknęła na niego z pogodnym wyrazem twarzy. - Dzięki - dodała na zakończenie tematu o Onyx. Zaśmiała się zaraz na reakcję chłopaka. Zdecydowanie mocno koloryzował, ale wyszło to całkiem zabawnie. Dopiero gdy padło to całe "strasznie jest", ona lekko zmrużyła oczy, przyglądając się Gavovi nieco uważniej. Na kolejny komentarz uśmiech wrócił na twarz dziewczyny, a ona, wciąż idąc, szturchnęła swoim ramieniem, ramię ciemnowłosego.
    - Nie przesadzaj gruboskórny Gavie... To wcale nie jest takie złe. Jak dla mnie nawet urocze... - przyznała wzruszając ramionami. - Rei nie boi się okazywania uczuć, no, jak ją coś martwi to wtedy trochę udaje co by innych przesadnie nie martwić, ale radość - tu się zaśmiała. - No cóż, wręcz się z niej wylewa - przyznała przytakując mu głową.
    - Wolałbyś żeby co? - uniosła lekko jedną z brwi, krzyżując z nim spojrzenie. - Miałaby burkać pod nosem z byle powodu i suszyć mu głowę o każdą pierdołę? - zapytała, by zaraz dumnie poklepać się po piersi. - Od tego jestem ja! - rzuciła już nieco żartobliwie. - No i Ty - dodała pokazując mu czubek języka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  129. Tony ukrył twarz w dłoniach, czując jak nagle czerwieni się całkowicie. Miłość? Zakochanie? To raczej nie było możliwe w jego przypadku... prawda? Nie było możliwe. Potrząsnął przecząco głową i nabrał kilka głębokich oddechów zanim uniósł głowę. Wbił spojrzenie w Gava i przekrzywił lekko głowę.
    - Zakochanie? Nie sądzę - odparł chłodno. - To było raczej jak nauka...prawda? Podczas nauki też możesz sprawdzać na to jaka niesamowita była? Jakie miała piękne oczy i seksowny głos, prawda? - upewnił się, po czym jęknął przeciągle. - Nie! To nie jest zakochanie! - wstał z miejsca i zaczął krążyć wokół Gava. - No przecież to niemożliwe. Ja miałbym się zakochać? A w ogóle... co to znaczy zakochać się? - przysiadł znów na swoim miejscu i spojrzał chłopakowi prosto w oczy, szukając w nich jakiejś pomocy. Wyjaśnienia tego dziwnego uczucia w środku. Zaprzeczenia oczywistości. Chciał, aby Gave po prostu przyznał mu rację.
    - W zamian... w zamian ustawię cię na randkę z Akane? - zaproponował. Jedna, mała randka na pewno nie będzie Ryu robiła problemu. Zresztą Żabencja zgodzi się, żeby pomóc w tej potrzebie, a Ryu... nie powinien być super zazdrosny, nie? Gave raczej nie odważy się zrobić jakichś dużych kroków. - Albo... pokażę ci ten przybytek? Może ciebie też czegoś nauczą? - dodał drugą opcję. - Oj... tam to się dzieje... wszystko wyjaśniają. Nawet jak trzymać penisa i jak się poruszać... ale na przykładzie. Wtedy do głowy wchodzi i naturalne się staje, a ona była taka... gorąca - zacisnął mocno wargi. - I taka ciasna... wiesz bo to jakbyś rozpychał taką plastelinę... gumę czy coś. Na początku ma koło 4 cm a potem... kobiety są nie z tej ziemi! - fascynował się tematem dalej. - To co? Pomożesz?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  130. Miał powoli dosyć Chrisa, zwłaszcza w tym momencie, gdy oboje siedzieli we wspólnym namiocie a on rozpoczął kolejny wywód o tym, jak bardzo zjebał. Przyłożyłby mu, przestawił tą śliczną buźkę i wybił te białe ząbki, gdyby nie widmo ciotki. Bardziej niż czyhających nad nimi demonów bał się jej i nie był to lęk nieuzasadniony. Czując, że powoli traci kontrolę po prostu wstał i wyszedł z namiotu, z całej siły uderzając w pobliskie drzewo, które upadło wraz z korzeniami.

    — Chciałem wywołać demona to chciałem kurwa, po chuj rozdrabniacie?! — wykrzyczał, patrząc tylko w zielone oczy chłopaka, który wpatrywał się w to z niezrozumieniem. "No debil" — usłyszał tylko zanim nie ruszył w środek wioski. Chciał się zabawić, a słysząc kiedyś od swojego młodszego braciaka, że jest ktoś podobny do niego.. Ruszył w stronę domku Gave'a. Zapukał kilkukrotnie zakładając nerwowo ręce na piersiach. Pamiętał go z czasów szkolnych, za dzieciaka byli wrogami, ale teraz..

    — Gave, to ja twoja pierdolona konkurencja. Idziesz ze mną na dziwki?

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  131. - Wszystko jest nauką - obruszył się chłopak. - Nawet to łóżko nie powstałoby bez nauki... - bąknął niezadowolony, że Gave sobie z niego tak po prostu kpi. Nauka ich otaczała, a to że nie każdy to widział nie było jego problemem. Musiał przyznać mu trochę racji w tym całym gdybaniu o miłości. Nawet o wszystkich emocjach. Od kiedy zaczął się na nie otwierać miał sporo na głowie i nie był pewien co z tym fantem zrobić. Raz po raz napotykał się na dziwnego rodzaju problemy. Dylematy i inne męczące myśli. Pokiwał więc głową w pełnym zrozumieniu.
    - Chyba masz rację - zgodził się z nim. - Miłość jest przereklamowana... ale jeśli dowiesz się jak to jest się zakochać to daj znać, okay? - poprosił. - Chętnie podyskutuję i rozłożę to na części pierwsze...
    Otworzył szeroko oczy nie wierząc w swoje szczęście. Da mu nawet na drugą wizytę? Ekstra! Nie będzie musiał się martwić tym, że nie ma jak zapłacić Ennis za jej niesamowite towarzystwo. Pragnął poznać tę kobietę i powiedzieć jej o tych wszystkich myślach, które miał w głowie. Może ona dałaby radę je trochę ujarzmić. W tym momencie to było niczym spełnienie marzeń. Poczuł jak jakiś kamień spada mu z serca, ale zaraz wraca na swoje miejsce.
    - Ryu da się jakoś udobruchać - zapewnił go. Wierzył w Akane i jej zdrowe podejście do randki. Wierzył też w swoją głupszą połowę, że nie odniesie się do tego wielką zazdrością. To miała być tylko niewinna randka. - Jasne, zaprowadzę cię. Przedstawię cię tam... polubisz to miejsce - dodał zaraz, bo to też nie było problemem. Ostatnia część jednak go zaskoczyła.
    - Yumiego? - uniósł wysoko brew. - Zdajesz sobie sprawę z tego, co on zaproponował Akane? Przecież to... - zacisnął mocno wargi, przez moment pragnąc odrzucić propozycję, ale znowu... pieniądze na drugie spotkanie z Ennis kusiły. Kusiły do tego stopnia, że chłopak trochę wbrew sobie skinął głową. - Okay... poderwę go... potraktuję to jak biznes... tylko co to znaczy poderwać? Co rozumiesz pod tym pojęciem? - chciał wiedzieć, bo przecież nie będzie robił czegoś niepotrzebnie. Tylko tyle ile musi.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  132. Tony jęknął przeciągle, opadając w całości na łóżko Gava. Pieniądze schował do kieszeni i teraz zakrył swe oczy ramieniem. No to pięknie się wkopał. Ugh... dobrze, że chociaż czas został nieokreślony.
    - Dobra - wymamrotał. - Postaram się... podejdę do tego na chłodno. Biznes... biznes... biznes... - wbijał sobie to do głowy, ale myśli o biednej Ennis. Pokrzywdzonej przez niego Ennis nie dawały mu spokoju.
    - Jesteś strasznym sadystą, wiesz? - fuknął na chłopaka i odetchnął zaraz głęboko. - Ale niech będzie. Szykuj się na odwet - pogroził mu palcem przed oczyma. - Kiedyś przyjdziesz po pomoc to na pewno poczujesz to na swej własnej skórze - zapewnił go śmiertelnie poważnie i wstał wreszcie z miejsca. - Dzięki wielkie za pomoc - dodał jeszcze, zanim opuścił jego sypialnię.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  133. An zastanowiła się przez chwilę.
    - Może i racja... Ja nie mam ich na co dzień to też trochę inaczej - przyznała, bo rzeczywiście cnotą był umiar, przynajmniej w jej mniemaniu. Ruy zbuntuje? Uśmiechnęła się nieco zadziornie na tą wizję. Zaraz przed oczyma zamigotała trochę inna, związana z dniem wczorajszym i An automatycznie, z lekkim zakłopotaniem podrapała się po głowie.
    - Czasami... Potrafi się odpalić, ale... czasami - przyznała, bo rzeczywiście Ryu czasami skakał ze skrajności w skrajność. Zaśmiała się zaraz.
    - O tym mówię, nie o samym Ryu, raczej o tej samej funkcji - przyznała, bo akurat Gava nie widziała w roli niani jej chłopaka. Przy kolejnym pytaniu zaśmiała się mimowolnie.
    - Shiya i tata? Gdzie tam - machnęła ręką. - Ta miłość jest pełna drobnych kąśliwości, lubię ich relację, nie są przesłodzeni, widać, że czują się przy sobie swobodnie... Bez jakiś większych wyznań i rzygania tęczą. Do bliźniaków tak samo, jasne, dają im spore pokłady czułości ale w taki dość... Racjonalny sposób? Wiesz, oni i Melio... No to serio stare dziady. Rei przy nich jest prawdziwą gówniarą - zauważyła. - Może tu jest haczyk? - zaproponowała. - A może po prostu tak ma? - wzruszyła ramionami. - Tak czy siak, wątpię, że nie miałbyś się gdzie podziać powsinogo, ale dla odmiany możesz czasem wpaść na obiadek do Grandsandów, sam zobaczysz i wydasz opinię, może mam klapki na oczach i nie wydaję racjonalnych opinii? - rozejrzała się dookoła, chciała zapamiętać drogę, to w sumie był jej pierwszy wypad do baru, a tyle już tu siedzą.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  134. Spojrzała za jego dłonią na grób. Pomyślała, że mógłby to być jego brat, którego stracił. W końcu przez wiele lat byli jednym, po czymś takim pewnie ciężko przyzwyczaić się do samotności. Ona sama dziwnie się czuje bez telepatycznych rozmów z Diego, a przecież to nie ma nawet żadnego porównania. W końcu jej bliźniak dalej żyje i ma się dobrze. Nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć, żeby poczuł się lepiej, sama przecież zaczęła mówić o kompleksach. Wzięła głębszy wdech.
    — Jeśli będę mogła zrobić dla Ciebie coś w tej sprawie, to po prostu powiedz, dobrze? Nie chcę mieszać się w Twoją prywatę, ale znam się trochę na nekromancji i rozmowie z duchami, także gdybyś kiedyś czegoś potrzebował… zrobię co w mojej mocy. Nawet jeśli uznasz to za głupie i bezużyteczne — powiedziała spokojnym głosem. Domyślała się, że zapewne zaraz powie jej coś nieprzyjemnego. Wyczerpała już chyba cały jego zapas sympatii wobec niej na dzisiejszy dzień. Podwinęła kolana, obejmując je dłońmi i spojrzała na rozgwieżdżone niebo.
    — Postaraj się tylko pozbyć zapachu alkoholu, żeby nie wyczuła go jak podejdzie, a jeśli to zrobi, zwal na mnie. Nie chcę żebyś przez moją załamkę miał kłopoty — wyjaśniła swój punkt widzenia. Gdy zaczął tłumaczyć mu swoje oceny dla niej, zaśmiała się cicho. Była przyzwyczajona do nazywania nieznośną, ba, wielu jej przecież nienawidziło za sam fakt, że po prostu byłą jaka była - Parabellum. Bellhardzi nie raz utrudniali im życie, a jej moce nie pomagały zaskarbić sympatii wszystkich feniksów. Nie było to może najprzyjemniejsze uczucie na świecie, ale cieszyła się, że kochali jej rodzeństwo, matkę, ojca. Ona mogła powoli zaskarbiać coraz większą przychylność, miała czas. Przecież w swoim królestwie i tak nie była znienawidzona. Po prostu budziła kontrowersje jako kandydatka na kapłankę.
    — Czemu usprawiedliwienie? Znasz mnie krótko, pokazujesz, że nie przepadasz za mną jakoś specjalnie, nie musisz mnie wysoko oceniać. Po prostu tolerujesz bachora, który się do Ciebie przyczepił. I tak jest wyżej niż sądziłam — pokazała mu język, spoglądając na niego przez chwilę, po czym wróciła do nocnej panoramy na nieboskłonie.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  135. Haczyk? Czy on naprawdę musiał widzieć w każdej jej czynności jakiś inny plan? Czasami nie miała pojęcia co siedzi w jego głowie. Nie była nawet pewna czy ma ochotę nad tym debatować. Nie widziała w tym większego sensu. I tak nie zachowywał się według jakiś utartych schematów, a jej nawet nie zależało na dokładnym rozgryzieniu chłopaka. Pokiwała przecząco głową.
    — Zależy co rozumiesz przez haczyk. Mój brat założył się, że Dwóch Mścicieli zabije teraz niejakiego Goblina Gąbkę po Krwawym Baronie, a je nie chcę żeby stracił pieniądze, które postawił. Możesz sobie wziąć co chcesz, zabić kogo chcesz poza więźniami. Ułatw mi sprawę i chodź ze mną, żebym nie musiała szukać kogoś podobnego do Ciebie, kto jakkolwiek radzi sobie z walką — wyjaśniła, krzyżując ręce na brzuchu. Według niej to był uczciwy układ. Jej nie zależało na pieniądzach. Po prostu chciała pomóc Acairowi.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  136. An zarumieniła się delikatnie i jakoś tak uśmiechnęła kącikiem ust.
    - Lubię - przyznała dumnie, lekko przygryzając dolną wargę. Zaśmiała się zaraz cicho i rozłożyła ręce, odpowiadając na drugi zarzut niemo, by zaraz pokręcić nosem na jego zaczepkę.
    - Nie w czoło? - udała ogromne zaskoczenie, przyjmując bukłak. Spojrzała na drogę przed nimi i wzięła dwa łyki, po czym podała naczynie chłopakowi. - Dzięki - rzuciła cicho, dopiero po chwili wracając wzrokiem do oczu Gava.
    - Nie, że możesz, a po prostu będziesz to robił - teraz to ona pstryknęła go w nos. - Właściwie każdemu, szczególnie mi - zauważyła z łobuzerskim uśmiechem. Spojrzała na niego pytająco gdy wspomniał o Natanie.
    - Dodałeś problemów? Wątpię... Trochę to zaogniłeś, owszem, ale nie sądzę by to było głównym powodem jego traumy - przyznała szczerze. cicho wzdychając. Sama chętnie dowiedziałaby się więcej w tym temacie, ale wiedziała, że teraz to nie jest najlepszy moment. Dziewczyna usiadła na kamieniu obok towarzysza i wysłuchała tego co miał do powiedzenia.
    - Kocha matkować, to racja, no i odnajduje się w tej roli, ale... No nie wiem, dla mnie to po prostu ciocia dobra rada, nigdy się jakoś specjalnie nie spuszczała z mojego powodu... Was traktuje trochę bardziej jak "swoich" i pewnie ją ponosi - pomyślała na głos. - Szczególnie przy Ryu - przyznała trochę rozbawiona. Prześlizgnęła wzrokiem po całej posturze chłopaka, gdy wspomniał o wypadzie, a kiedy określił co ma na myśli rzuciła mu wymowne spojrzenie.
    - Serio? - uniosła jedną z brwi, by ostatecznie dać mu się wysłowić i przytaknąć. - Jak Ty chcesz to idź, ale jego w to nie mieszaj, ma już wystarczający mętlik w głowie. Może innym razem, jak już nieco przyzwyczai się do zgiełku, teraz raczej unika zatłoczonych miejsc więc jeszcze by Ci spłoszył potencjalną ofiarę - pokazała mu język. - Gave, nie tylko Twój ojciec robi coś takiego, to nie określa człowieka, sama bym chętnie sobie popatrzyła na jakiś egzotyczny taniec i kocie ruchy pani x, tak z czystej ciekawości, przecież nie trzeba od razu korzystać ze wszystkich usług - zauważyła dość luźno.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  137. Akane zdmuchnęła z twarzy kilka niesfornych kosmków włosów.
    - Powiedział ten, który nigdy nie broni swoich racji... - westchnęła lekko. - Gave, wiem, jestem nieznośna, nie musisz mi mówić, sama czasami ze sobą nie wytrzymuję... - zerknęła gdzieś w bok. - To się z niczego nie bierze, ok? Serio myślisz, że sobie z góry zakładam pewne zachowania...? Sam często czujesz się nie zrozumiany, robisz coś irracjonalnego dla osoby trzeciej, a mi wytykasz każde pierdnięcie - stwierdziła wracając do niego wzrokiem. Nie mówiła tego z wyrzutem, bardziej jakby stwierdzała fakty. Temat brata już sobie darowała, przecież i tak nie było tu co dodawać. Słysząc o łaskach uniosła lekko obie brwi.
    - Gave, nie o to chodzi, przynajmniej nie mi... Jasne, że nie jesteś na równi, nikt nie jest, ale... Sam mówiłeś, Rei ma we krwi matkowanie, też jestem na jej łaskach, jak każdy - wyjaśniła mu swoje spojrzenie na tą sprawę, ale kolejne słowa czarnowłosego trochę ją zaskoczyły. - Nie traktuj tego jak "doczepkę", ona nigdy nie traktowała tak sierot, zawsze starała się stworzyć ciepły kąt dla tych wszystkich dzieciaków, nie jesteś tu wyjątkiem, tak przynajmniej myślę - jakoś tak odruchowo położyła dłoń na jego ramieniu.
    - To "jak u siebie" nie przychodzi zbyt łatwo, na tą chwilę sam fakt, że wracasz w jedno i to samo miejsce jest czymś dużym... Nie pędź tak, nikt nie mówi, że to tu znajdziesz swoje miejsce - zaznaczyła, a na pytanie rozejrzała się dookoła, ostatecznie kręcąc głową i śląc mu lekki uśmiech.
    - Nie znasz pełnej historii wielkiej, irytującej Żabencji, szczególnie historii rodzinnej, a jest pojebana - przyznała prychając pod nosem i wstając z miejsca, widząc, że i on się zbiera.
    - Chodzi o to Gave, że uczucie dopasowania ciężko opisać, każdy widzi je inaczej... Dla mnie to na przykład fakt, że mogę spieprzyć na całej linii, a zawsze znajdą się w rodzinie ramiona, które przytulą i słowa, które zamiast jeszcze głębiej wgnieść w podłogę, podniosą na duchu - przyznała z ciepłym uśmiechem, ten jednak szybko przerodził się w zadziorny.
    - Poszłabym z nim - pchnęła lekko chłopaka. - Nie dla seksu! - prychnęła i zaśmiała się głośno. - A co? Chcesz się przed nami wić w jakimś egzotycznym tańcu? No nie wiem czy masz odpowiednie kwalifikacje - poruszyła zabawnie brwiami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  138. Akane spojrzała po prostu w niebo, gdy rzucał te swoje teorie.
    - Już skończyłeś? - zapytała gdy przytaknął sobie głową. - Cały Gave, nie zna sytuacji, a wystawia opinię, nawet nie chcę mi się Ci tego tłumaczyć, przecież Ty już wszystko wiesz - podsumowała kręcąc głową. Nie widziała sensu w wyjaśnieniach, co z tego, że wcale nie mówiła tylko o duchach, owszem, miały one w tym swój udział, ale nie tylko one. Posłała chłopakowi jedynie uśmiech na te kolejne podsumowania o durnoctwach i usprawiedliwieniach.
    - Świetnie, trzymaj tak dalej - pokazała mu kciuka w górę. Otaczający ją świat był serio popieprzony, najpierw się do niej sapie, że ukrywa to czy tamto, a później nawet nie dopuszcza do słowa, tylko z góry zakłada wyjaśnienie i to jeszcze w typowo konfliktowy sposób. Fiołkowooka miała już dość analiz i wyjaśnień, sama jeszcze nie wszystko wiedziała, więc ciężko było postawić jednoznaczną diagnozę.
    - A jak macie gadać skoro ciągle uciekasz? - zapytała, dopiero teraz zerkając na niego pytająco. Wspinała się bez pospiechu, łapała pobliskie skałki i pomagała sobie w ten sposób. - To nie oni się izolują, są tutaj przecież większość czasu... Nikt Ci nie każe oczywiście wiecznie z nimi siedzieć, ale... Nie są ślepi, dają Ci możliwość, masz wybór, możesz zostać, ale nie musisz. Może to przyjdzie naturalnie? - zapytała bardziej samą siebie. - Wchodzenie komuś na siłę w tyłek nigdy nie jest dobre, jak dla mnie czekają na Twój krok, oni już wystarczająco rozłożyli ramiona na przyjęcie Twojej osoby - rzucała luźno myśli i zatrzymała się na chwilę by spojrzeć za siebie, na rozciągający się krajobraz. Wtedy też Gave wskoczył na kamień, a ona obejrzała się na niego i prychnęła pod nosem.
    - Uważaj, bo się przedwcześnie nakręcę - zaśmiała się wyraźnie rozbawiona tymi wygibasami, sama wskoczyła na sąsiedni kamień i zawtórowała jakimś dzikim pląsem, wspominając jedno ze swoich marzeń. Może dziś się uda ten cały beztroski taniec na stole? Nie... raczej nie, z Gavem ciężko było o moment beztroski, obrał sobie za cel suszenie jej głowy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  139. An pokręciła głową.
    - Bo dla Ciebie wizja śmierci jest dość lightowa... To drugie życie, ja nie mam takiej gwarancji, mimo Twoich zapewnień o stanowisku pokojówki, wybacz, ale życie płata różne figle - podsumowała luźno, a słysząc opinię na swój temat wzruszyła ramionami.
    - To po części racja, ale bunt nastolatki mam już za sobą... To jest bunt, ale na trochę innym szczeblu, nie umiem tego wyjaśnić. Bardziej egzystencjonalny? To wcale nie tak, że nie wiem kim jestem... Wiem. Pogubiona jestem, ale to też zupełnie inna sprawa, a emocje, cóż, z nimi od dawna mam problem, tylko teraz to wszystko wychodzi, to co siedziało głęboko wychodzi na światło dzienne - skrzywiła się lekko. - Podobno przeszłość zawsze nas dogania i to w najmniej odpowiednim momencie, chyba w takim jestem, przeszłość zderzyła się z teraźniejszością i powstała mieszanka wybuchowa - spojrzała na chłopaka i przekrzywiła lekko głowę.
    - No... Tak? Może nie dosłownie, ale chociaż raz, zamiast wymykać się cichaczem i wiecznie próbować uciec, zostań i zagadaj, zarzuć temat lub po prostu zapytaj jak minął dzień - przyglądała mu się dziwnie, przecież potrafił rozmawiać, a tu zdawał się cholernie zawstydzony, jakby rozmowa z Rei była nie na miejscu.
    - Oczywiście nie rób tego na siłę, wiesz... Czasami masz takie momenty, że chcesz czegoś spróbować, impuls... Spróbuj go wykorzystać, bo nie wierzę, że nigdy taki pomysł, chociaż przez sekundę, nie zawitał w Twojej głowie - spojrzała na niego wymownie i zatrzymała się gwałtownie widząc przepaść. Prychnęła śmiechem na komentarz o wspólnym łóżku.
    - Oj tak, seks zdecydowanie by Ci się przydał, może znajdzie się ktoś chętny w tym całym barze - odwzajemniła gest z puszczeniem oka by po chwili zmrużyć wzrok. Obejrzała się na niego gdy stał z rozłożonymi ramionami.
    - Nie mogłeś wcześniej wspomnieć o tej przeszkodzie? - pokręciła głową po czym spojrzała przed siebie i wypuściła głośno powietrze. Lot z duchami? Wolała sobie nie wyobrażać jak to miało wyglądać, po prostu zamknęła oczy i przechyliła się w tył. Nie miała pewności czy ją złapie, tym bardziej, że wspominał o jeszcze dwóch razach, nawet by się nie zdziwiła gdyby pierwszy potraktował jako żart, a później oczekiwał zaufania, ale raz kozie śmierć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  140. Yumi wzruszył ramionami. I tak nie miał nic lepszego do roboty, skoro starał się unikać ciotki i Chrisa, który uczepił się ksiąg jak mucha gówna. Czasem miał dość ich wszystkich, bo gdy się na czymś fiksowali byli potwornie uparci. Tak jak on zresztą.
    — W porządku, pójdę.

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  141. Posłała chłopakowi wymowne spojrzenie.
    - Pokojówki mają raczej dość ciasno określone obowiązki - zauważyła z zadziornym uśmiechem, kręcąc przy tym głową i przewracając oczyma. Chyba wolała nawet nie wiedzieć jakie zadania krążyły w myślach chłopaka. Słysząc o buncie na tle rodzinnym wzruszyła ramionami i przygryzła lekko usta zerkając gdzieś w bok.
    - Tak, tyle w temacie - spojrzała na niego z uroczym uśmiechem, serio nie miała teraz ochoty zagłębiać się w temat, chciała od niego odpocząć chociaż przez chwilę. Przecież właśnie po to ruszyła na piwo, nie spodziewała się aż takiego zaangażowania Gava. Całe szczęście przepaść dała idealny powód do zaprzestania owocnych filozofii i teraz trzeba było skupić się na tym całym łapaniu, ufaniu i takich tam.
    Kiedy złapał ją po raz pierwszy, poczuła wyraźną ulgę. Rozluźniła się wyraźnie i mimowolnie posłała Gavovi wdzięczny uśmiech. Dwie kolejne próby poszły sprawnie, a następne wywołały nawet rozbawienie na twarzy Akane.
    - Łee... - westchnęła udając zawiedzenie, gdy mieli już ruszać. - Było całkiem... - zaczęła, jednak została przyciągnięta i automatycznie spojrzała na jego rękę przy swoim pasie - ... zabawnie - dokończyła, przenosząc spojrzenie do przepaści, którą mieli przekroczyć. Towarzyszące jej uczucie było co najmniej dziwne, niby strach, a jednak bardziej ekscytacja. Czuła jak serce mocniej bije w piersi, a gdy oderwali się od podłoża zacisnęła palce na materiale koszulki Gava, wkleiła się w niego mocniej i nagle zaśmiała trochę nerwowo. Adrenalina była świetna, czuła się prawie jak wtedy, gdy latała z Tonym. Po lądowaniu sama jeszcze chwilę trwała przy Gavie, jednak jej rozbawione oczy skrzyżowały się ze spojrzeniem chłopaka, a buzię automatycznie rozciągnął szeroki uśmiech.
    - Nie było - przyznała z entuzjazmem na twarzy i w głosie. Kiedy ją puścił, ona obejrzała się na przepaść i szybko chwyciła krawędź koszulki chłopaka, jakby upewniając się, że ten jej nie zapomni zabrać. Puściła ją po chwili i dumnie ruszyła do przodu.
    - Chyba od czasu do czasu poproszę wujaska co by mi dodał skrzydeł - rzuciła wesoło, śląc Gavovi szerszy uśmiech. - Ciekawe czy w pojedynkę też jest tak fajnie - zaśmiała się delikatnie i przyspieszyła kroku, dalej rozbawiona lotem jak i teraźniejszą trasą, aż chciało się ruszyć pędem przed siebie. Uśmiechnęła się łobuzersko sama do siebie i znowu przyspieszyła, zerknęła jeszcze na czarnowłosego z triumfalnym uśmiechem po czym bez słowa pobiegła, pokonując po drodze przeszkody.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  142. - Tony nigdy nie zabrał Cię na lot? - zapytała rozbawiona. - Miałam wrażenie, że na wszystkich się rzuca w tym temacie - przyznała z uśmiechem wirując i truchtając z górki coraz szybciej.
    - Musisz spróbować! - krzyknęła nieco, co by dobrze słyszał i zaraz prychnęła pod nosem.
    - Ta, dobrze tatuśku - rzuciła mu szybkie spojrzenie z dodatkiem zadziornego uśmiechu po czym z głośnym "juhu" wykonała dwie gwiazdy zakończone fikołkiem i wylądowaniem płasko na ziemi. Zaśmiała się sama do siebie patrząc w niebo, szybko jednak podniosła się do pół-siadu i obejrzała na chłopaka.
    - Dla efektu powinnam wylądować w krowim placku... W sumie... Widziałeś tu coś krowopodobnego? - zapytała z poczochraną czupryną. Swoim oryginalnym sposobem pokonała całkiem spory kawałek drogi i spad nie był tu już aż tak wysoki.
    - Umiesz w ogóle zrobić fikołka? - wypaliła nagle, śmiejąc się w myślach. Nie miała pojęcia skąd to pytanie, ale teraz samej sobie przypominała ciekawskiego Acaira.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  143. Niklaus po przygodach córki postanowił znaleźć sobie nieco bardziej domowe zajęcie, bliźniaki smacznie spały a on od dobrych dwóch dni bawił się w małego alchemika. W końcu udało mu się znaleźć dobre ziarna kawy, jednak przyrządzenie jej w tutejszych warunkach wcale nie było takie łatwe. Dało się, jasne, jednak wychodziła lura... Shiya, doceniając to co chłop próbuje zrobić, nawet nie suszyła mu głowy o brudny stół i pochlapaną podłogę, dostał jednak limit, przy bliźniakach i wszędobylskim piasku i tak było co tu sprzątać. Właśnie dodawał kolejnej miarki dziwnego pyłku, zebranego przez Febe, gdy usłyszał pukanie.
    - Wejdź - rzucił luźno, a widząc Gava zmarszczył lekko czoło. Dzieciak wyglądał na wyprowadzonego z równowagi, zaciskał pięści i miał dziwny grymas na twarzy, kto jak kto, ale Nik znał doskonale objawy takiego stanu.
    - Właśnie zasnęła... W końcu odeśpi te wszystkie zarwane noce - stwierdził i wyprostował się, automatycznie łapiąc w dłoń kubek z czarnym płynem.
    - Nie miałem okazji Ci podziękować - ruszył w jego stronę. - Tak więc dzięki - przyjrzał mu się uważnie. - Nie miałeś czasem pomóc dziś przy budowie? - zaczął od tej strony, ale luźnym tonem, bez zbędnej pretensji w głosie.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  144. Niklaus oparł się ramieniem o framugę i wzruszył ledwo widocznie ramionami.
    - Z reguły tak, chociaż to indywidualna sprawa, w sensie to co dla kogo jesteś w stanie zrobić - wyjaśnił i posłał mu nikły uśmieszek na określenie jego relacji z An. - Nic nie mów, idzie się w tym pogubić co nie? Pojebane, jakby nie mogło być wyraźniejszych różnic między znajomością, miłością czy przyjaźnią - wypuścił głośno powietrze i wziął automatycznie łyka "kawy", szybko jednak pożałował i skrzywił się wyraźnie plując w bok, poza ściany domku. Kiedy młody spazmował i podsuwał pomysły na przetransportowanie go, on przecierał twarz z resztek napoju i zaraz cisnął kubek na pierwszy lepszy blat, nie chcąc znowu ryzykować. Pokręcił głową i spojrzał na Gava pytająco. Zadziorny uśmiech zawitał na jego twarzy. Zabić? Czas zastygł, a Niklaus spokojnie przeszedł za plecy chłopaka, pochylił się nad jego uchem.
    - Mówisz? - zapytał szeptem i zaśmiał się zaraz po tym, ostatecznie klepiąc Gava w plecy.
    - Zamiast tego może po prostu wejdziesz? Przyda mi się opinia co do eksperymentu - rzucił i wyminął go, gestem ręki zapraszając do środka.
    - Czym ich tak wkurzyłeś, co? - zagadał, biorąc pusty kubek w dłoń i polewając chłopakowi świeżo wyciskany sok z różnego rodzaju cytrusów. Podał dzieciakowi naczynie. - Albo oni Ciebie - dodał dla sprostowania.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  145. Spojrzała na niego delikatnie przekręcając głowę na bok. Miała dziwne wrażenie, że te wszystkie analizy, krzyki i wrzaski w połączeniu z teraźniejszym zachowaniem dawały jedną wielką troskę. Uśmiechnęła się do Gava, jak i do swoich myśli, nie wypowiedziała ich jednak na głos, w obawie, że powód będzie bardziej przyziemny. Dziś chciała skupić się na przyjemnościach. Wstała powoli i zmierzwiła lekko czuprynę czarnowłosego.
    - Dobrze, będę uważać - zapewniła z uśmiechem by zaraz wysłuchać propozycji i przytaknąć głową.
    - Trochę obawiam się tych naszych gestykulacji i wyjaśnień, ale... Taki zwierzak mógłby nam się w wiosce przydać - zauważyła. - Połączyć pożyteczne z przyjemnym! - dodała wesoło i zaśmiała się pod nosem na wieść o fikołkach.
    - W sumie racja, weź traf takiego szkraba bez stosownych wygibasów - przyznała po czym drgnęła zamknięta w uścisku, zesztywniała na chwilę, jednak ostatecznie odwróciła twarz profilem do chłopaka.
    - Em... - zaczęła, cicho przełykając ślinę. - Mogę Cię nauczyć - zerknęła na jego ręce przy jej pasie. - Tylko nie wszystko na raz, krowy, piwa, wygibasy - zaśmiała się cicho i pokazała palcem na te jego ręce. - Nigdzie Ci nie ucieknę, bez obaw - rzuciła żartobliwie, przeskakując wzrokiem do jego twarzy i śląc lekki uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  146. Zerknęła gdzieś w bok lekko się przy tym krzywiąc. Miał rację, ale w tym temacie trzymanie w pasie nie mogło pomóc. Wolała przemilczeć sprawę niż powiedzieć za dużo, po prostu ruszyła za nim i uśmiechnęła, gdy wymienił swoje priorytety.
    - Nie za słodkie, nie za gorzkie, brzmi ciekawie - przyznała. - Zobaczymy czy mamy podobne gusta - dodała luźno i zaraz prychnęła pod nosem. - Jasne, że piłam. Tata miał zawsze zimne piwo w lodówce, szczególnie gdy robił za barem - wyjaśniła z pogodnym wyrazem twarzy. Na pytanie uniosła wysoko brwi.
    - Hm? Ktoś Cię zaprosił na imprezę urodzinową i szukasz prezentu? - zapytała z przekąsem w głosie. - Ja to w sumie nie lubię materialnych prezentów, no chyba, że coś zrobionego własnoręcznie... Teraz to nawet prysznic by się przydał - zażartowała. - Najfajniejszy prezent to chyba po prostu jakieś wspólne wyjście gdzieś, a jak już musi być materialnie to... - popukała się palcem po brodzie, przygryzając lekko dolną wargę. - Coś przydatnego, książka z przepisami albo... No nie wiem... Jakiś fajny nóż - uśmiechnęła się szerzej na wzmiankę o broni. - A Ty? Jak Twoje zbieranie informacji? Masz już ulubiony kolor, danie lub wymarzony prezent? - zapytała zaintrygowana.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  147. Zakodowane? Pytał serio? Ciekawe czy w ogóle wiedział kiedy ma urodziny. No właśnie... Pewna myśl wpadła jej do głowy, ale nie bardzo wiedziała jak ugryźć temat. Postanowiła poczekać i wstrzelić się w bardziej trafny moment. Spojrzała na niego mrużąc oczy. Co on jej tu o Gildiach? Przekręciła głowę i już miała się odzywać, ale ten najwyraźniej załapał o co chodzi.
    - Zdecydowanie nie o to, to mi opowiesz przy piwie jak zbraknie tematów - pokazała mu język i wsłuchała się w odpowiedź z pogodnym uśmiechem, który zbladł jedynie w momencie wspominania o rozcinaniu dłoni. Pokręciła wtedy głową z niedowierzaniem, ale nie przerywała. Miło było patrzeć na niego w takim stanie. Na wzmiankę o owocach nawet nie zdążyła spróbować zerwać jednego, już miała kilka na dłoni. Roześmiała się delikatnie.
    - A jak mnie otrujesz to będę najbardziej nieznośnym duchem latającym nad twoją głową i nie, nie dam się odesłać - pogroziła mu palcem rozbawiona i posmakowała. - Mmm, rzeczywiście! Genialne! Będą idealnie pasować do ciasta! - uśmiechnęła się szeroko, bo była już po pierwszej porządnej lekcji pieczenia u Shi i na samą myśl o własnym wypieku aż oblizała usta.
    - Psa? - zamrugała oczyma. Gave i psi kompan? Taki obrazem całkiem mu pasował. Skoro już wspomniał o własnych urodzinach przyszedł czas na pytanie.
    - Gave? A Ty te urodziny to... No wiesz... nadal chcesz obchodzić w lutym? - zapytała zerkając na niego niepewnie. - Po prostu niektórzy po podobnych wydarzeniach ustalają sobie nową datę, wiesz, taki nowy początek... - wyjaśniła pospiesznie, nie chcąc by ją źle zrozumiał.
    - Lubisz tą małą, co? - zagadnęła gdy wspomniał Maryl. - Ile ona ma lat?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  148. Z nią nigdy nie było wiadomo? Miała ochotę go wyśmiać. W końcu to on utrudniał każde zlecenie jakiego się wspólnie podjęli. Nie wspominając o tym, że po prostu był ciężkim do zniesienia człowiekiem, irytującym, jakby pozjadał wszystkie rozumy. Chociaż czasami miał swoje lepsze momenty. Dobrze zajmował się Maryl. To musiała mu przyznać.
    — Jeśli masz sprawiać swoim kłopoty, nie idź. Wasz dom powinien być priorytetem — zauważyła, wiedząc że nie za bardzo sobie pomaga. Tylko że Onyx doskonale zdawała sobie sprawę, że każdy powinien mieć swoje priorytety. Do jej należało Bractwo oraz Acair. Gave też musiał mieć swoje. Nie wypadało go od nich odciągać. Zawsze mogła znaleźć sobie jakieś sztuczne zastępstwo. Przecież nikt nie udowodni, że potencjalny inny kandydat nie jest faktycznie tym oryginalnym Mścicielem.
    Kiedy wspomniał o Akane, odwróciła wzrok. Naprawdę nie miała teraz na to ochoty.
    — Możesz jej powiedzieć, że już mi przekazałeś o jej szczęśliwym związku. Nie mam zamiaru wpierdalać się w cudzą paradę. Nie chcę żeby dawała mi kosza po tym, jak zdążyłam się z tym pogodzić — powiedziała dosyć spokojnym tonem. I na bogów, jakżesz ona zapomniała o Akane. Przespała się z kochankiem brata. Ten jeden wyczyn z pewnością odebrał jej ochotę na jakiekolwiek relacjena bardzo długi czas.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  149. - Och, tak, teraz jestem znacznie spokojniejsza - prychnęła śmiechem odwzajemniając uśmiech chłopaka.
    - Pff... Już widzę jak Twój ojciec odrywa się od swoich upojnych zajęć na rzecz uganiania się z buziaczkami za smarkatą koleżanką synka - zachichotała pod nosem. - Aż tak pociągająca nie jestem, no wybacz - dodała rozbawiona. Sama zerwała jeszcze naście owoców i wsunęła po kilka sztuk do buzi, były rzeczywiście bardzo smaczne. Wizja lemoniady sprawiła, że znowu oblizała usta.
    - Na pewno wykorzystam ten przepis, będzie idealna na gorące dni - stwierdziła wyraźnie zadowolona, cieszyła się, że kuchnia nie jest już jej aż tak obca jak jeszcze jakiś czas temu. Nie widziała się co prawda w roli znakomitej kucharki, ale miło było umieć zrobić chociaż kilka dobrych rzeczy.
    Przytaknęła mu na wzmiankę o zwierzaku.
    - Bezgranicznie oddany kompan wędrówek, oj tak, Tobie zdecydowanie taki się przyda, byle głośny, co by szczekał na alarm gdy nadchodzisz - dźgnęła go lekko palcem pod żebro i zaraz wzruszyła ramionami.
    - Tak pytam, z czystej ciekawości. Wiem, że to Wasza wspólna data, po prostu chciałam... Poinformować o takiej możliwości? Nie wiem, mniejsza - machnęła ręką i raz jeszcze prychnęła pod nosem. Czyli jednak pamiętał.
    - Nic nie będę zmieniać, jeszcze byś się pogubił i załatwił mi dwa prezenty - zaśmiała się, ostatecznie słuchając o Maryl.
    - Hm? To powiedź coś w ich języku... - poruszyła zabawnie brwiami. - A jak jej idzie nauka? Kiedy będę mogła ją zabrać na plotki? - rzuciła żartobliwie. - Ktoś ją przecież musi uświadomić co do gaf braciszka Gava - dodała, a pyłek w jej oczach zakręcił się figlarnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  150. Na jego odmowę przytaknęła. Nie było sensu w namawianiu Gava do czegoś czego nie chciał. Zdążyła się już tyle o nim nauczyć. Musiała go też pochwalić ze to, że uznał ze sam się do tego przyzwyczai. Jeśli miałby ochotę na naukę mogłaby mu pomóc, ale dobrze wiedziała, że odrzuciłby by te propozycje. Nawet od jej cioci. Sam też w końcu do wszystkiego dojdzie. Prędzej czy później. Wystarczyło poczekać. Darcy też przecież chciała tutaj stać się silniejszą bez ciągłej pomocy jej rodziny, aby w końcu udowodnić samej sobie, że nie jest taka bezużyteczna. Posłała chłopakowi ciepły uśmiech na podsumowanie jego wszystkich słów.
    — Dzięki, serio. Fajnie wiedzieć, że ktoś spoza rodziny może mnie po prostu lubić, wiesz — zaśmiała się, po czym wstała na równe nogi i o trzepała brud z pośladków.
    — Tak w ogóle... Zbudowałam otwartą kuchnie, bez pomocy żadnej magii czy umiejętności. Tony pomógł mi z projektem, a Yensen pouczył trochę obrabiać drewno i liście. Chciałbyś zobaczyć? W końcu sam namawiałeś mnie do większej samodzielności — zaproponowała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  151. Poszła za nim, wyjątkowo nie kłócąc się z nim, aby jej nie rozkazywał, co było dość nietypowe biorąc pod uwagę tą dwójkę. Nie był przyzwyczajony do rodziny? Cóż, można powiedzieć, że było to widać po nim. Nie był zbyt przywiązany do Argaru, ale przecież nie trzeba było spędzać z kimś każdej wolnej chwili, aby móc nazywać się szczęśliwą rodziną.
    — Wiesz, nie musisz być przyzwyczajony do spędzenia z nimi nie wiadomo jak wiele czasu, rodzina to chyba po prostu ludzie, o których się troszczysz, z wzajemnością. Ja mam Bractwo i Acaira, a przecież nic mnie z nimi nie łączy za bardzo. Ale Ty zdajesz się o nich troszczyć co nie? Znajdziesz swój sposób żeby czuć się komfortowo tutaj, albo z Maryl — odpowiedziała mu przyjaznym tonem, po czym patrzyła jak wchodzi po swoje rzeczy. Oparła się o ścianę domu, przyglądając się plenerowi. Cóż, wybrali sobie naprawdę ładne miejsce do zamieszkania. Niekoniecznie najbezpieczniejsze, biorąc pod uwagę arcemony, ale każdy z nich był silny przez swoje talenty. Zaraz jednak wróciłą do normalności. Westchnęła. Sam był nienormalny.
    — Jeśli będę miała okazję to jej to powiem. Zanim zacznie mnie przepraszać, bo kocha kogoś innego. Zdążyłam już mieć nieudany epizod miłosny z lekarzem, który okazał się brać mojego brata na boku. Chce mieć czas sobie to poukładać, albo go zajebać zanim wmiesza się w sprawy Mathyr. Cholerny Argarczyk, bez urazy dla was. Jest i tak chyba z innego świata niż Wy — odpowiedziała, odrywając się od ściany. Zaczęła iść w stronę wyjścia z budującej się wioski.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  152. Pokiwała głową na jego warunki. Nie były zbyt rygorystyczne, a ona miała na parterze wolną kanapę. Jakiś dodatkowy koc też zapewne się znajdzie.
    — Jasne, ale będziesz spał na sofie, nie wypada trzymać śpiących gości na zewnątrz —- powiedziała posyłając mu uśmiech, po czym udała się w stronę swojej chaty. Nie odzywała się za bardzo, dopóki nie wspomniał o pierwszych razach. Momentalnie się skrzywiła, patrząc na niego zaskoczona. Ona? Niby z kim i dlaczego?
    — Nie. Czemu miałabym? Mam mnóstwo czasu na takie zabawy i nie mam nawet z kim. To coś co robisz z kimś wyjątkowym. Przynajmniej dla mnie — odpowiedziała pewnie. Może i nie zamierzała czekać do skończenia tysiąca lat, ale cholera jasna, nie miała zamiaru nawet myśleć o tym teraz. To było zbyt zawstydzające.
    — Opóźniony? A masz w ogóle kogoś z kim chciałbyś to zrobić? To nie jest opóźnienie… Niektórzy czekają z tym do ślubu. Robisz to kiedy masz z kim i jesteś gotowy, każdy w swoim czasie. Mój tata jest starszy niż cały wasz Argar skąd pochodzicie, a miał w życiu dwie partnerki. Tą pierwszą szmatę i mamę. Też jest opóźniony przez to w rozwoju? — zaczęła swój wywód, nie przejmując się, że może gadać kompletne głupoty. — Szaleństwo to jest to, że się tym przejmujesz. Jak Ci się śpieszy możesz iść do zamtuzu, ale fajniej chyba zrobić to z kimś kogo się kocha, co nie? — zakończyła swój wywód, przyśpieszając nieco kroku, aby szybciej dotarli do domu.
    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  153. Posłała mu łobuzerski uśmiech.
    - Najpierw musiałbyś mnie otruć, więc podziękuję - pokazała mu język i kiwnęła głową, gdy wspomniał o Rei. - Podziękuję jak tylko spotkam - zapewniła zadowolona.
    - Ha! Z radości będzie szczekać na mój widok, w końcu będzie miał trochę spokoju od Ciebie - zaśmiała się na wyobrażenie psiaka i omawianej sytuacji.
    -Specjalnie dla Ciebie będę starać się o nowe wredne teksty, o tak, na dzień dobry - zmarszczyła nos, śląc mu jakąś głupią minę. - Nie zmieniam jej, więc nie ma jak się pokićkać - przyznała wzruszając ramionami i zaraz wsłuchała się w obce słowa.
    - Terrible brzmi źle, chyba mnie obrażasz - rzuciła żartobliwie i znowu dźgnęła go palcem w bok. - Chyba dołączę do tych waszych nauk, fajnie by było znać chociaż podstawy tutejszej mowy - przyznała przytakując mu głową.
    - Oj tak, Aisha, Aiden i Galan będą mieli dużo łatwiej - rozejrzała się dookoła. Dla nich kraj ten był nadal obcy, jedno znali go lepiej, inni gorzej. - Chociaż Ty chyba też się tu łatwo odnajdujesz - zerknęła na niego z pogodnym uśmiechem. Gave był trochę jak reszta bobasów, urodził się tak jakby na nowo i też dopiero poznawał świat. Na propozycję otworzyła szerzej oczy trochę zaskoczona.
    - Gave ale... - zatrzymała się zerkając na niego niepewnie. - Jesteś pewien? Mogę zobaczyć coś czego wcale mi nie chcesz pokazywać, coś czego... No po prostu nie kontroluję tego aż tak dobrze by zagwarantować Ci... jak by to? Intymność? - skrzywiła się lekko. W sumie chętnie by to zobaczyła, pokój i jak sobie radzić w razie co, ale wiedziała, że to ryzykowne. Właśnie mieli kilka minut normalnej rozmowy, wolała tego nie psuć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  154. Niklaus spojrzał na niego rozbawiony.
    - Już bez przesady, a nawet jeżeli to po prostu odbudujesz - uśmiechnąłsię do niego kącikiem ust. Chłopaki byli już na tyle dorośli by brać odpowiedzialność za ewentualne szkody, Akane zresztą też. Słyszac o zajebistości nawet nie powstrzymywał swojego cynicznego uśmieszku, skądś znał to podejście, aż za bardzo. Wysłuchał młodzika na spokojnie i wzruszył ramionami.
    - To co się wkurzasz na przedszkolaki? - zapytał z wymownym wyrazem twarzy. - Emocje, wiem, coś Cię tam pewnie dotknęło albo po prostu zirytowało, norma... Ale wiesz co? - uśmiechnął się łobuzersko. - Takich wygadanych właśnie najbardziej nakręca Twoja irytacja. Wdech, wydech i przerywasz dyskusję krótkim "skończyłeś?". Gula mu skacze, nie dość, że nie widzi wybuchu to jeszcze to Ty kończych dyskusję, a to boli najbardziej. Możesz nawet nic nie mówić, skoro ich opinia Ci lata towystarczy kpiący uśmieszek i lekceważenie... - zaczął mu wymieniać różne sposoby na radzenie sobie z takimi sytuacjami.
    - No, chyba, że coś Cię dotknęło lub Ci zależy, wtedy zasady są zupełnie inne - przyznał i machnął ręką. - Spoko, pół nocy się darły, śpią jak zabite, w końcu... - uśmiechnął się błogo.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń
  155. Skubaniec... An zapamiętała te cztery słowa, wbiła je sobie do głowy i dla samej siebie postanowiła odkryć co za nimi stoi. Zawsze to jakiś początek nauki języka, którą Gave tak popierał.
    - Właściwie tak, ale mam wrażenie, że spora część korzysta z niego głównie w trakcie handlu, tak to gadają po swojemu i ciężko się połapać - przyznała. - No, oczywiście nie liczę momentów poznawania kogoś nowego, wtedy z automatu człowiek chce się dogadać, o ile chce kogoś poznać - dodała już bardziej do samej siebie. Kiwnęła głową na wzmiankę o wiedzy, w sumie racja, coś tam w tej jego głowie nadal było, mimo, że żył z doskoku. Na pytanie zerknęła gdzieś w bok, niby była, ale podświadomość potrafiła skrywać różne dziwne sekrety, o których nawet sam właściciel do końca nie zdawał sobie sprawy. Dziewczyna zagryzła delikatnie dolną wargę i zamyśliła na chwile, ale wtedy została przyciągnięta i wróciła na ziemię. Automatycznie oparła dłonie na klatce piersiowej czarnowłosego i prychnęła cicho pod nosem.
    - Masz Ci los, a może właśnie na to po cichu liczyłam? - spojrzała mu w oczy z zadziorną minką i nie oponowała, gdy się odsunął.
    - Och, dobra! - rzuciła teatralnie trzepiąc rzęsami i wzięła głęboki wdech. Spojrzała mu w oczy. - Szykuj się... - ściszyła nieco głos i zacisnęła usta. Pyłek z tęczówce zakręcił się odrobinę szybciej. - Oddychaj spokojnie, nie walcz z tym to pójdzie gładko - pouczyła chłopaka czując znajome zawirowania i już zaraz znalazła się w jego umyśle.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  156. Nigdy wcześniej nie miała okazji otrzymać zaproszenia do czyjegoś umysłu, to był jej pierwszy raz i chwila minęła zanim zdołała się odnaleźć. Obraz, który dojrzała, w pierwszej chwili wywołał u niej lekkie wzruszenie, trwało to jednak kilka sekund i chodziło o sam fakt przebywania z Gavinem, tam, wtedy. Zaraz rozpoznała znajomy moment i nie mogła się powstrzymać by nie prychnąć pod nosem. Spojrzała na Gava z delikatnym uśmiechem na ustach.
    - Miał... Chociaż szkoda, że chciał mi je tak uparcie pokazywać - odpowiedziała w żartobliwym tonie i zaraz znowu dała się porwać wspomnieniom. - Serio mu odbiło... - szepnęła bardziej do siebie. An nie wierzyła by to co kiedykolwiek czuł do niej Gavin było prawdziwą miłością, ale łączyło ich coś prawdziwego, tego była pewna. Na zaczepkę pokręciła głową z zadziornym uśmieszkiem na twarzy.
    - To Twój umysł, może po prostu to Ty mnie widzisz inaczej - odpowiedziała, a widząc jak wspomnienie zostaje zapętlone zerknęła na czarnowłosego pytająco. - To przez to wspomnienie zamykasz się w swoim pokoju nicości? - rzuciła zaczepnie.
    W czasie zwiedzania umysłu chłopaka jej prawdziwe ciało było całkiem bezbronne, leżała z otwartymi, lśniącymi oczyma, w których pyłek kręcił się energicznie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  157. Uśmiechnęła się pod nosem, marszcząc brwi, kiedy zaczął swoją wypowiedź odnośnie tego mężczyzny. Gave nie był zbyt miły w swojej wypowiedzi, ale oni nigdy nie byli cukierkowi w jakikolwiek sposób, a jego słowa naprawdę podniosły ją na duchu.
    — Oh, nie mam zamiaru go zabijać. Jeśli naprawdę zamierza bawić się w ruch oporu przeciwko Polszy, szukać zabójców swoich rodziców to sam w końcu ściągnie na siebie kłopoty, a ja, albo ktoś lepszy otrzyma na niego zlecenie. Wolę zarobić na idiocie, niż robić sobie kłopoty, bo był klientem Nor. Poczekam aż spali za sobą mosty — odparła, ruszając w drogę.
    — Oh, tylko jeśli dołączy do was Pius czy tam Imperius jak się nazywa, uważajcie na niego. Nie radzę mu ufać. Wiem, że jesteście silni, ale wasza Rada powinna pomyśleć o współpracy z Norami. Zastrzyk gotówki i informacje zawsze są przydatne — dodała jeszcze szczerze, od serca. Może i demonizowała blondwłosego nefalema, ale każdy miał subiektywne opinie, a Onyx po prostu gardziła ludźmi takimi jak on. Ba, gardziła wieloma typami ludzi. Widziała w nich po prostu cele i mieszki ze złotem. A o ile ktoś nie niewolił ludzi, sprawy nie były dla niej na tyle personalne, aby nie czekać na zapłatę.
    —- W ogóle mój brat dostał tu podobno pracę. Słyszeliście o rudowłosym chłopaku, który się gdzieś tu zaczepił w okolicy? — zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  158. — Myślę, że jak kogoś kochasz, to to czujesz. Albo poczujesz, kiedy zabiorą Ci ukochaną osobę sprzed nosa. A jeśli nie chcesz z miłości, to są różne zamtuzy, różne prostytuki, różne kobiety, które dadzą Ci się łatwo skusić. Masz w sobie to coś co przyciąga, tylko musisz to dobrze wykorzystać. Jak mnie wtedy na siebie pociągnąłeś na kanapę, to było to seksowne, ale ja nie chce takich rzeczy bez miłości po prostu — wyjaśniła swój punkt widzenia. Przyśpieszyła kroku, wyprzedzając go trochę, po czym odwróciła się do niego idąc tyłem.
    — Idealny świat czy nie, najważniejsze jest to, że możesz robić co chcesz, co nie? Jesteś wolny, więc jeśli czegoś chcesz to prędzej czy później to dostaniesz — puściła do niego oczko, po czym odwróciła się w stronę ścieżki, żeby przypadkiem nie zgubili trasy. Skoro to ona była tą bardziej trzeźwą osobą w towarzystwie, powinna zachowywać się odpowiedzialnie.
    Uśmiechnęła się szerzej, kiedy zobaczyła już zarys swojego domu.
    — Dziękuję, ale na razie chcę pielęgnować te więzi, które już mam — odpowiedziała — Na przykład, na dobrą sprawę z Tobą robiłam rzeczy tylko i wyłącznie dla mnie. Jest coś co Ty byś chciał porobić? — zapytała wchodząc na ganek chaty. Sięgnęła po klucze i zaraz zabrałą się za otwieranie drzwi.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  159. — Nie mówię, że miłość jest prosta. Aktualnie kocham tylko swoją rodzinę. Po prostu wydaje mi się, że jeśli się w kimś zakochasz to to czujesz, co nie? Że ten ktoś jest wyjątkowy dla Ciebie i Ty dla niego. Znalezienie kogoś takiego nie jest pewnie proste, ale sama teoria nie musi być chyba trudna —- wyjaśniła.
    Kiedy weszli do pomieszczenia, podeszła do jednej z większych świeczek. Knot był nasączony jej krwią, więc odpaliła się samoistnie, ale użyła jej do zapalenia kilku innych, co by w pomieszczeniu było nieco jaśniej.
    — Przepraszam za te zamtuzy, nie miałam nic złego na myśli.
    W tym czasie Abyss wyczuła znajome zapachy, więc zeszła z piętra. Stanęła kilka metrów przed Gavem. Dziewczyna odwróciła się w jej stronę. Pstryknęła, na znak, że będzie wydawać komendy.
    — Abyss, siad! — poleciła wskazując palcem na podłogę, zwierzę posłuchało, przenosząc wzrok na właścicielkę — Przywitaj się, przyjaciel — pstryknęła po raz kolejny i wskazała na siedzącego Gave, a gamorta pochyliła ku niemu łeb, na znak, że wita go w domostwie swojej pani. Posiedziała w ich obecności jeszcze chwilę lustrując dwójkę wzrokiem, po czym wróciła do siebie, nie robiąc żadnych większych scen. Darcy w tym czasie otworzyła drzwi, prowadzące do otwartej kuchni i chwyciła za jeden ze sznurów.
    — Jak jesteś zainteresowany to zapraszam, będę otwierać —- poinformowała go i po chwili zaczęła ciągnąć za linę, aby rozsunąć dach, a następnie zrobiła to samo ze ściany, pozostawiając dosyć szeroką przestrzeń, w której znajdowała się murowana kuchnia, grill, kilka blatów oraz stół z krzesłami. Nie była może zbyt bogato urządzona, ale wystarczała, aby zaspokoić potrzeby kucharskie, a otwarty widok był bardzo przyjemny dla oka, zwłaszcza w dzień. Dach był zrobiony z dużych liści drzew, których w tej okolicy było pełno. Największych problem miała ze zrobieniem rozsuwanych ścian, ale Tony wszystko zaprojektował, a Yensen nauczył jej obrabiania desek w odpowiedni sposób. Spędziła sporo czasu na zabudowaniu wszystkiego, ale w końcu jej się udało. Bez niczyjej pomocy, oczywiście w kontekście czystej pracy fizycznej. Nawet jej własnej magii.
    — Jak Ci się podoba? — zapytała z ciekawością, licząc nawet trochę na jego aprobatę.
    — I chodziło mi o to, że jeśli coś razem robimy, to zazwyczaj na moją prośbę i coś co ja lubię, albo żeby mnie pocieszyć. Tak jak dzisiaj. A chciałam żebyśmy zrobili coś dla Ciebie, co Ty wybierzesz, oczywiście jeśli masz ochotę i uważasz, że nadaję się do Twoich zajęć —- wyjaśniła, uśmiechając się ciepło do niego. — I uważasz, że to Twoje robienie czego chcesz jest bardzo ciekawe, masz życie pełne przygód, nie nudzisz się, no i robisz dużo dobrego. Podziwiam to, Gav —- dodała jeszcze.


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  160. Tak, dużo osób żałowało tego, że mu zaufali. Tylko, że lata temu nikt chyba nie mógł przypuszczać, co wyjdzie z tego przestraszonego blondyna.
    —- Miał, mimo wszystko dobry z niego lekarz. Leczył naszych po niskich cenach w zamian za protekcję. Tylko problem był taki, że zaczął się obnosić z mocami. Jakiś inny Argarczyk poszedł do Polszy donieść na niego. Wmawiał mi, że to był Nieumarły, a ich mężczyźni nie władają żadną magią. Był głupi i za to zapłacił. A miał do nich pretensje. Dalej mam poparzenia po tym, jak osłaniałam jego żałosny tyłek przed ucieczką —- opowiedziała mu całą historię, łącznie z ich późniejszym spotkaniem i wypytywanie o istnienie jakiegoś ruchu oporu przeciwko Polszy. Dla Onyx Pius, który odzyskał swoją pamięć stał się strasznym idiotą, nie patrzącym na to jak wielu mogą zaszkodzić jego czyny, nieostrożny, proszący się o stryczek. To, że Mathyrczycy nie byli tak uzdolnieni magicznie jak Argarczycy, nie znaczyło wcale, że nie potrafili walczyć. Szkolono się do walki z użytkownikami kryształów, ba, posiadano magiczne kryształy, które przecież w odpowiednich rękach były zabójcze. Niektórzy wyobrażali sobie zbyt dużo. Miała nadzieję, że blondyn zdechnie przez to jak szczur, ukarany za niedocenianie Mathyr.
    — Z tego co wiem, to Nory szykują ofertę dla waszej Rady, a później ktoś zostanie z nią wysłany. Możliwe nawet, że ja, skoro już mam pewne powiązania na waszych terenach. Zazwyczaj taka współpraca polega na tym, że każda strona daje coś od siebie. Wy macie nowe tereny, w których można stworzyć kolejną norę, umiejętności, których my nie posiadamy, wiedzę, której nie mamy, a Nory mają schronienia, jeśli będziecie ich potrzebować, informacje, zlecenia…. Nie działamy zgodnie z prawem, ale was Polsza i tak nigdy przecież nie zaakceptuje, prawda? — wyjaśniła jak to mniej więcej wyglądało. Oczywiście nie znała szczegółów, skoro tak naprawdę sama nie była tam nikim ważnym. Po prostu znała mechanizmy tej organizacji. Cóż, mogła też pochwalić się dobrą renomą, odkąd pracowała bez zarzutu. Nikt nigdy nie miał żadnej skargi na pracę Onyx, czy to jak obchodziła się z samymi norami.
    —- Tak, Acair. Mój brat. Nie jest zbyt odważny i rozgarnięty, ale ma dobre serce. Aż do porzygu —- zaśmiała się.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  161. Tak, zgadzała się z tym, że Pius był idiotą. Jego ostatnie zachowanie było idealnym dowodem jego głupoty.
    — Musiałam, byłam jak go napadli i był jeszcze tym bezbronnym sobą. Poza tym dalej obowiązywała umowa protekcji. Musiałam. Umiem walczyć z użytkownikami kryształu. No i przetestowałam moje nowe rękawice tarktan — uniosła ręce przed siebie, aby pokazać rękawice pokrytą w większości twardą, lśniącą stalą, zakończoną ostrymi, długimi pazurami na palcach. Były świetne do walki. Szybkie, wygodne, zabójcze. Mogła uwolnić przy nich swoje zwierzęce instynkty, zostawiając swoje sai na bardziej wyjątkowe okazje. Broń podarowana przez Mankrika nie zasługiwała w końcu, aby rozcinać gardła każdemu byle jakiemu szumowinie. Musiała szanować broń podarowaną przez przyszywanego ojca.
    — Powinni się dogadać. Yensen podobno należał już do czegoś takiego, tylko uznanego przez prawo. No, ale czas pokaże — zgodziła się z nim. Na bogów, była pod wrażeniem, że potrafili tak długo prowadzić normalną, pozbawioną jakichkolwiek kłótni konwersacje. To z pewnością nie było do nich podobno. Prawdą musiało być to, że nienawiść łączy ludzi, a oni musieli właśnie znaleźć wspólny język.
    — Acair? Pewnie szuka roboty. Wywalają go co chwilę, chodzi po Mathyr i szuka zajęć, bo nie chce żyć na moim utrzymaniu. A głupi mógłby się przyuczyć na alchemika, a tak cóż… przynajmniej jest wesoły z tym swoim podejściem — odpowiedziała. Naprawdę żałowała, że brat nie chciał przyjąć od niej pomocy. Mógłby osiągnąć znacznie więcej, gdyby tylko się zgodził.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  162. To prawda. Kochała rodzinę, więc potrafiła zauważyć rodzinne więzy, cudze przywiązanie. Mimo wszystko była laikiem w miłości romantycznej. Znała ją jedynie tylko z książek a to nie było przecież najbardziej wiarygodne źródło informacji. Wzruszyła ramionami, posyłając mu uśmiech.
    —-Jeśli nie zauważysz, to sama Ci powiem, co Ty na to? Wiesz, będę Twoją skrzydłową — zaproponowała. Może we dwójkę mieliby lepsze szanse na rozpoznanie takiej osoby. — Nawet gdybym ja się zakochała, a Ty miałbyś mnie odrzucić. Miałbyś zawsze jakieś poznanie jak się zachowują zakochane dziewczyny wtedy — dodała jeszcze, chociaż nie miała pojęcia dlaczego. Pewnie zaraz to wykorzysta do jakiegoś głupiego żartu. No cóż, chciała być miła dla niego i szczera. zasługiwał na to za dzisiaj.
    Ucieszyła się bardzo, kiedy spodobała mu się jej praca.
    — Nie przemaka, a jeśli opady są faktycznie duże, albo będę się gdzieś wybierać, to patrz tam — wskazała palcem na ścianę, na której zamontowana była skórzana plandeka. —- Zakładam to i jest szczelniejsze niż ego mojego taty — zaśmiała się.
    —- A co we mnie takiego księżniczkowatego? Biżuterię można zdjąć i się ubrać. Rozumiem, że chodzi o zachowanie, prawda? A co konkretnie? Byłoby łatwiej się kamuflować jakbym wiedziała o co chodzi —- zapytała, podchodząc przy okazji do jednej z szafek. — Chcesz się czegoś napić, tak w ogóle? Niekoniecznie alkoholu. Mam wodę, sok z onerów i jagód, albo mogę zaparzyć herbatę.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  163. Nie chodziło o to, że musi się w nim koniecznie zakochać. Po prostu podała przykład. Zaśmiała sie na jego słowa, pokazując mu język.
    —- To nie jest coś co się kontroluje wiesz — rzuciła, po czym wyjęła z szafki szklankę i napoje, gdyby jednak się zdecydował. Nie odpowiedział co prawda, ale zawsze mógł mieć ochotę, a jeśli nie, to nie był problem schować ponownie.
    — Dzięki, mam nadzieję, że Morganie też się spodoba — dodała jeszcze odnośnie kuchni. Gdy zaczął wyjaśniać charakter Darcy, pokiwała porozumiewawczo głową, na znak że łapie o co chodzi. No może poza tą delikatnością. Więc na dobrą sprawę nie rozumiała zbyt wiele.
    — Ta aura pewnie po tacie. Wiesz, zarozumiałość demona i te sprawy, ale delikatność? Bo jestem leniwa, prawda? Wiesz, że nie chce mi się nic robić, bo jeszcze sobie swój królewski paznokieć złamię — zaśmiała się. — I jestem ciekawa kto jest bardziej ‘’ co to nie ja’’. Ty czy ja? — zapytała z zadziornym uśmieszkiem na ustach, jakby wyzywała go na jakiś pojedynek.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  164. Słuchała uważnie opowieści o Kryształowym Lesie. Musiała przyznać, przerósł on jej oczekiwania. Zaczęła się nawet zastanawiać, czy ona poradziłaby sobie sama. Była pewna, że potrzebowała o wiele lepszego planu, niźli wejść i pójść na żywioł. Powinna porozmawiać z każdym kto miał styczność z Lasem. Dowiedzieć się jak uzyskali ten kryształ, nie tracąc przy tym zmysłów.
    — Przynajmniej wyszliście żywi. Uratowaliście waszego przyjaciela? Hah… głupie. Nie wyszlibyście bez niego zapewne —- zaraz się poprawiła, słysząc jakie bezsensowne pytanie zadaje. — Zobaczymy jak ja sobie kiedyś poradzę. Ciekawe jak smakują te kruki… Czy ich mięso jest zgniłe — zastanowiła się przez chwilę, mimowolnie przyspieszając kroku.
    Gdy zaczął mówić o jej bracie, wzdrygnęła się. Tylko ona miała prawo mówić, że jest ciemajdą. Nawet Acairowi na to nie pozwalała, każąc mu trenować swoją męskość. Spojrzała wymownie na Gava.
    — Jest bardziej zaradny niż myślisz. Ocenia swoją wartość nisko, ale przeżył na pustyni, a później kilka lat tutaj sam. Zadba o siebie. Ale tak. Wolałabym go odwiedzić. Macie tutaj kogoś kto może go wykorzystać? — zapytała od razu z troską, gotowa zawrócić i pozbawić życia każdego kto mógłby wyrwać mu chociażby włos z głowy.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  165. Wzruszyła teatralnie ramionami, gdy przyznał rację z jej lenistwem. Prawda była taka, że nie była fanką niepotrzebnego wysiłku, dokładała do tego niechęć do treningów, przynajmniej kiedy ktoś na nią patrzył i łatwa lenia należała do niej. Zaśmiała się kiedy znowu zaczął tłumaczyć dlaczego jest złym materiałem na chłopaka. Podeszła do niego i pstryknęła go delikatnie w nos, po czym sprzedała mu w niego szybkiego całusa, by zaraz na powrót się odsunąć.
    — Nie mów rozpieszczonemu czego ma nie robić, bo będzie chciał to zrobić specjalnie — puściła do niego oczko. Żartowała oczywiście. Nie sądziła żeby mogła zakochać się w kimś na złość. To byłby przytyk dla niej samej prędzej. Ale uznała, że dzięki temu może przestać już o tym mówić. A jeśli nie, to pogra z nim w swoją własną grę, do momentu aż znowu nie zrobi czegoś, co mogłoby popsuć małą zabawę Darcy. Uśmiechnęła się na propozycje zamordowania trolli.
    — Chcę. Może być zabawnie. Trenowałam swoje zdolności, zrobię z nich jakiś użytek — pochwaliła się, po czym pokiwała głową, gdy wspomniał o trollach. — Najwięcej na fjellodzkich stepach. Oh, to będzie wyzwanie. Jak dobrze pamiętam mają skórę twardszą niż płytowe pancerze, jednym ciosem wysyłają przeciwników w przestworza, albo rozgniatają ich, krusząc ziemię pod sobą, ogromne…. Ale będzie z takich mała fortunka — pochwaliła się wiedzą na temat mathyrskiej fauny — Czyli co, wyśpimy się i ruszamy? Czy w innym terminie? — zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  166. Rozmawiał z Lasem? Niesamowite. Przecież przybył z innego świata. Zawsze myślała, że Las jest czymś na wzór serca tego kontynentu. Że tylko Mathyrczycy mogli wchodzić z nim w jakiekolwiek relacje.
    — Będę mogła z nim o tym kiedyś porozmawiać? — zapytała o zgodę. Nie chciała łamać ich zasad, a przecież dalej była zielona w tym jacy byli Argarczycy. Nie miała pojęcia jakie mieli zasady. Zwłaszcza, że o ile dobrze pamiętała ten zaginiony był ukochanym Akane. Może mieli swoich mężczyzn na wyłączność? Jeden z terrańskich klanów właśnie tak ma, dla przykładu.
    — Ten wasz Tarzan to taki lerodanin w takim razie. Każdy świat ma bajki o czymś o czym marzy, co? — mruknęła. W Mathyr było dużo bajek o dziwnych sztuczkach, magii, że ludzie rodzili się z mocami, tak jak Argarczycy. Ludzka natura była bardzo podobna. Zawsze chcesz tego czego nie możesz mieć.
    — Po prostu… ja mogę, inni, nawet on, nie. Jakoś trzeba zrobić z niego mężczyznę — wyjaśniła.
    — Do Gąbki jest spory kawałek. Proponuje iść bez przerwy, w nocy powinniśmy dotrzeć do karczmy, a rano ruszymy w dalszą drogę. Jest stadnina. Wynajmiemi przy okazji liszki, będzie szybciej — podzieliła się swoim planem działania. Nie chciała iść do tego Goblina Gąbki przez najbliższy tydzień. Jak to źle brzmiało, dalej nie mogła uwierzyć. Nawet jeśli teraz w miarę dogadywała sie z Gavem, ile czasu upłynie zanim znowu zaczną sobie skakać do gardeł?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  167. Odwzajemniła jego zadziorny uśmieszek, a w duchu zbiła sobie piątkę, kiedy już odpuścił. Na dodatek nie zrobił żadnej nieodpowiedniej rzeczy. No z takim Gavem, to naprawdę mogłaby spędzać całe godziny. Przytaknęła, kiedy powiedział, że chce odpocząć. No tak, on przecież podróżował o wiele więcej niż ona. Jak to poszukiwacz przygód. Schowała wszystko w kuchni i zamknęła ją.
    — Jasne, wypoczywaj ile potrzebujesz — powiedziała, idąc w stronę obszernej szafy. Wyjęła z niej kołdrę, którą podała Gavovi. — Jak chcesz mogę Ci rozłożyć tą drugą, będziesz miał więcej miejsca do spania, podróżniku — puściła do niego.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  168. Przygotowała się na swoją małą wyprawę najlepiej jak potrafiła. Ubrała wygodny kostium, porządne buty, które całkowicie jej nie leżały, ale mimo wszystko szli na tereny trolli. Wolała nie ryzykować żadnych nieprzyjemności przez ubiór. Włosy spięła w ciasną kitę. A do pasa przyczepiła dwa szerokie, dosyć długie sztylety, które były spięte ze sobą długim łańcuchem. Sam łańcuch Darcy pomalowała własną krwią, gdyby była zmuszona używać swoich mocy, chociaż coś w głębi duszy podpowiadało jej, że Gave nie pozwoli używać zdolności. Cóż, jeśli on swoich użyje, ona zrobi to samo, inną furtką będzie ryzyko śmierci. Mimo wszystko wolała być ubezpieczona. Dlatego też zostawiła na sobie jedynie biżuterię, która służyła do kaleczenia się i pisania run na ciele. Ubrana, gotowa i zadowolona wyruszyła na grzbiecie Abyss na swoją pierwszą przygodę, podczas której nie pilnował jej żaden brat.
    — Z Abyss będzie szybciej i ktoś musi nieść prowiant. Fjellodd jest kawałek stąd. Nie będzie walczyć, ale zawsze nam pomoże — wyjaśniła, nie schodząc z gamorty. — Poza tym kto się zajmie drapieżną gamortą, która na czterech łapach ma prawie dwa metry, co? — zapytała przekornie z zadziornym uśmieszkiem na ustach. — Wsiadaj na nią, to jeszcze dzisiaj się zabawimy z trollami.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  169. Co prawda chciała tylko wypytać Ryu o Las. Nie miała zamiaru zapraszać go na żadną przygodę. Jednak najwidoczniej oczekiwano po niej czegoś innego. Argarczycy chcieli poznawać innych. Ciekawe czy to będzie strata czasu, albo czy będzie wchodził z butami we wszystko jak Tony. Westchnęła zrezygnowana na myśl o kolejnym węszącym zbyt podekscytowanym światem facetem.
    — Gdzieś go zabiorę…. — powiedziała po chwili. Nie miała jeszcze pojęcia gdzie ani po co, ale jeśli miała otrzymać z tego jakieś korzyści, chętnie się poświęci. Poza tym argarskie chaty niekoniecznie były dla niej. Byli szczęśliwi, co było fantastyczne, dla nich. Mimo wszystko dla Onyx było zdecydowanie zbyt głośno. Zwłaszcza pośród małych dzieci. Wywróciła oczami, kiedy nazwał ją hipokrytką.
    — Jest moim młodszym bratem, mogę myśleć, że jest pierdołą i potrzebuje pomocy, ale nikt przy nim i on nie może tak mówić, bo się nie zmieni. Da się zeżreć, wykorzystać i wypluć. Nie gnębię go. To że teraz narzekam na jakieś jego przyzwyczajenia, nie znaczy że jemu mówię coś złego. Może jestem potworem, ale bez przesady — odpowiedziała poważnym tonem, unosząc brwi do góry. Uspokoiła się dopiero, gdy zapytał o Gąbkę.
    — Poza tym, że ma komiczne imię? Są plotki, że zjada te dzieci, albo trzyma i sprzedaje do niewoli w różnych miejscach. Druga wersja bardziej prawdopodobna, a jeśli nie to sama zjem go kawałek po kawałku. Kryjówkę znalazłam na granicy Terry i Lerrodas w bagnistym lesie. Teren nie jest zbyt przyjemny, ale damy radę. Gobliny nie są zbyt wysokie, ale cholernie sprytne z natury, więc powinniśmy uważać, gdy znajdziemy się w pobliżu jego terenów — wyjaśniła wszystko. Spędzili na rozmowie sporo czasu, aż w końcu przywitała ich noc i ogromna gospoda o nazwie “ Pod złotymi podkowami’’ – nazwa miała drugie dno, jako że mogli tutaj wykupić wierzchowce na kilka dni, a później zwrócić.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  170. — Albo w ogóle nie mów o nim jak o ciapie i zostaw to mi. W głowie myśl co chcesz jak już go poznasz — przytaknęła mu. Nie chciała wchodzić w dalsze dyskusje na ten temat, bo mogliby się tylko pokłócić, a tego przecież nie chciała. Mieli misję, na której wolała skupić całą swoją agresję oraz pokłady energii. Gobliny wyglądały niepozornie, ale przecież nie należało lekceważyć jakiegokolwiek przeciwnika. A jednak i tak zaczął wyprowadzać ją z równowagi. Na bogów. Spojrzała na niego jakby właśnie czepiał się największej głupoty na świecie.
    — Nie chodzi o moje zęby, tylko nieprzyjemny charakter. Jestem aspołeczna, wredna, hipokryzja i myślę głównie o walce. Moi nieargarscy znajomi śmieją się, że mam nieznośny, paskudny charakter. To miał być tylko żart. Już wyjmij sobie ten korek z tyłka. Nie dacie mi nic powiedzieć na mój temat…. — westchnęła zrezygnowana. On, Tony i Akane mieli po prostu obsesję na punkcie podnoszenia jej samooceny. Jakby nie mieli niczego lepszego do roboty. To zaczynało już robić się męczące. Jakby odbierali jej prawo do własnego zdania odnośnie własnego wyglądu. Chociaż musiała przyznać, że po ostatnich wydarzeniach, aż tak nie przeszkadzała jej ta szczęka. Potrafiła pokazywać się z nią publicznie, jeśli nie było żadnych ludzi z Polszy w pobliżu, a tych było stosunkowo łatwo poznać. Przynajmniej po ich zapachu.
    — Jeśli nie jadłeś wcześniej mięsa rozumnych… Nie ryzykuj. Paskudny nawyk, jak myślisz o znajomych jak o przekąsce — zażartowała, a na dowód tego nawet się lekko zaśmiała. Mimo wszystko była to rada od serca.
    — Gobliny lubią działać w grupach. Dlatego są denerwujący, niscy, zwinni i nie blokuj dłońmi. Wielu z nich lubi używać obuchów do trzaskania kości i sprowadzenia Cię jak najszybciej na ziemię — wyjaśniła podstawy stylu walki, dyktowany przez możliwości tejże rasy. — Oczywiście mogę sie mylić, każdy walczy jak chce, ale to po prostu bardzo popularne pośród nich — dodała, po czym upiła łyk czystej wody. Uznała, że piwa napije się po skończonej robocie. Teraz chciała się zwyczajnie najeść, więc zaraz też zabrała się za zamówione przez nią bryłkowce z rusztu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  171. Oni mieli nieść prowiant? A później trofea z trolla? On chyba sobie z niej żartował. Zacisnęła zęby, kiwając głową. Ona już mu pokaże księżniczkowanie. Zsunęła się z Abyss, po czym zaczęła zdejmować z niej swoje dwie niewielkie torby.
    — Ja pierdole, kurwa, będziemy dźwigać, zesraj się jak te skóry będziesz niósł…. — szepnęła bardzo cicho, do samej siebie, aby zaraz przypadkiem nie odebrał jej możliwości uczestniczenia w wyprawie.
    — Rozumiem, że Abyss to za dużo, ale jak będziemy wracać z tymi trollami, to wynajmuję bronto. Wiesz ile ważą trofea z trolla? Bez mięsa? — zapytała go zupełnie szczerze, bo o ile nie miała nic przeciwko pieszej wyprawie, tak naprawdę nie widziała ich targających zwłoki tych ogromnych bestii. Następnie wróciła wzrokiem do swojego ukochanego zwierzęcia. Wtuliła się w jej szyję, dłońmi głaszcząc ją z każdej strony.
    — Oh… Bysiu, będę tęsknić za Tobą — zaczęła swoje jakże czułe pożegnanie. — Pamiętaj chodzić na polowanie co drugi dzień, bądź grzeczna, nie sprawiaj nikomu kłopotów i nie gwiazdorz, dobrze? Jesteś przecież najwspanialszą, najmądrzejszą gamortą na świecie, prawda? — odsunęła się od niej po czułościach, po czym spoważniała i zaczęła pstrykać, wydawać faktyczne komendy odnośnie zachowania, po czym odesłała ją do Morgany. Siostra miała dobrą rękę do zwierząt, więc powinna sobie z nią poradzić przez te parę dni.
    — I nie wchodź jej jak będzie się bawić z Natanem! — rzuciła jeszcze za biegnącym zwierzakiem, już bardziej dla żartu i samej siebie.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  172. A Ci dalej swoje. Gdyby potrzebowała komplementów na swój temat po prostu odwiedziłaby swojego znajomego charra, albo zwyczajnie ich poprosiła. Nie. Nie poprosiłaby ich. Jednakże nienawidziła też tego głupiego poczucia obowiązku chwalenia jej urody. Im częściej o tym słyszała, tym głosik w głowie, mówiący o tym, że jednak woli być brzydka, był coraz głośniejszy. Wywróciła oczami na jego słowa.
    — U Akane to był głupi kompleks. Wielkość biustu nie ma nic do ich urody. Wszystkie są piękne. Zresztą jak ona sama. Moja szczęka symbolizuje po prostu dużo złych rzeczy, chociażby to, że jestem otruta nimhem — zaczęła, przełykając spory kawałek mięsa, patrząc na niego tak, jakby miała mu przywalić przy kolejnym komplemencie. — I tak wiem, resztę mam zajebistą. Ciało zabójcy zawsze jest piękne dla oka, smocze oczy są niebezpiecznie pociągające i można dostać dreszczy jak się myśli co mogę zrobić ze swoją zwinnością, ba niektórzy fantazjują o tych zębach, ale dajcie już spokój. Rzygać się chce, jak każdy chce mi przypominać o moich ładnych cechach — powiedziała, po czym złapała za maskę, którą zdjęła. — I z daleka od moich masek. Lubię je i to część mojego stylu, jasne? — zakończyła swój wywód, po czym wróciła do jedzenia. Miała ochotę się śmiać, gdy coraz bardziej rozważał zjedzenie goblina. Chciał się do niej upodobnić czy co? Jeszcze surowe mięso? Ludzie nie byli za bardzo przystosowanych żołądków do tego typu fiksacji smakowych.
    — Może je sobie upiecz. Gobliny są łykowate i twarde. Chude mięso. Prawie same mięśnie — zakomunikowała trzymając w palcach nogę bryłkowca. — I takie małe, urocze… zupełnie jak ten maluszek. Ohh… mogłeś jeszcze tyle pożyć maluszku — zaśmiała się, biorąc mięso do ust.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  173. — Nie musisz brać moich toreb. Aż taka słaba nie jestem — burknęła zaczerwieniona, kiedy zaczął głaskać ją po głowie. Sięgnęła po swój tobołek i spróbowała mu go zabrać.
    — Chodziło o przenoszenie rzeczy z trolla — dodała jeszcze jako usprawiedliwienie na swoje własne narzekanie sprzed chwili. Zaczerwieniła się jeszcze bardziej, kiedy znowu zaczął się z niej śmiać. Przecież nie zrobiła nic głupiego. Skrzyżowała ręce pod biustem, odwracając na chwilę od niego wzrok. To sobie wymyśliła, spędzenia z nim czasu. Zrobi z siebie totalne pośmiewisko. Mimo wszystko, kiedy wróciła do niego wzrokiem, dobrze było zobaczyć jak tak się śmieje. Uśmiechnęłą się w jego stronę.
    — Gotowa. Postaram się Cię nie spowalniać, nie będę marudzić no i będę przydatna — zakomunikowała z uśmiechem, idąc w rytm wygwizdywanej przez niego melodii. Spanie za wodospadem brzmiało ciekawie. Może nie wyglądała, ale kiedy tylko tata z Ashanem wrócili, chodziła z nimi od czasu do czasu na biwaki pośrodku pustyni.
    — O ile nadkładamy? Masz jakąś mapę? — zapytała z ciekawości. Może sama znajdzie coś ciekawego na trasie.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  174. Wzruszyła ramionami na jego groźby. Nie widziała sensu we wchodzeniu w dalszą dyskusje. Podłapał idiotyczną grę od Akane i Tonego, a ona nie będzie mu dawać więcej powodów. W myśl zasady, że zwierzę zostawione w spokoju nie zaatakuje. Nie przejęła się też jego wymienianiem wad.
    — No i? Jak na razie nie zaprowadziło mnie to na skraj śmierci — odpowiedziała spokojnie, zabierając się za drugi talerz z jedzeniem. Zdawała sobie sprawę ze swojego trudnego charakteru. Mimo wszystko ten dalej trzymał ją przy życiu i z daleko od kłopotów, więc osobiście nie mogła narzekać na swoje wady. Może była nawet z nich trochę dumna.
    — Ty za to próbujesz robić wszystko na własną rękę, jak ktoś Ci mówi żebyś czegoś nie robił, to będziesz upierać się jeszcze bardziej. Wow, ale Ty jesteś okropny... Chociaż bardzo często potrafisz prosić się o poderżnięcie gardła —odbiła piłeczkę, kiedy robiła sobie przerwy w jedzeniu. W międzyczasie popijała wszystko wodą, a gdy zaczął wypytywać ją o smaki mięsa, mało co się nie zakrztusiła. Spojrzała na niego niczym na skończonego idiotę.
    — Kpisz sobie, tak? Nie powinnam Ci mówić jak smakują gobliny. W Twojej kulturze je się ludzi, że masz takie kanibalistyczne zapędy? Nie ucz się ode mnie złych rzeczy! — powiedziała, przenosząc na niego swój wzrok. Czyżby naczytali się o Namirze w Argarze, że tak go wzięło? On naprawdę myślał, że to jest przyjemne? Że ona nauczyła się tego specjalnie!?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  175. Potrafiła czytać mapę, więc nie musiał jej wszystkiego tak dokładnie tłumaczyć. Wystarczyło pokazać wodospad,a Argar potrafiła przecież sama odnaleźć, wiedząc jakie ma położenie geograficzne. Nie odzywała się jednak ani słowem. Chciała żeby to on był teraz w centrum uwagi. Przynajmniej do walki z trollami. Jakby nie patrzeć powinna mu się odwdzięczyć za wszystko, co już dla niej zrobił. Zacisnęła wargi w wąską kreskę, słuchając o byciu typowym babszytelm. Uśmiechnęła się zaraz do niego szeroko, poprawiając swoje toboły.
    — Nie musimy iść tam tylko dlatego, że musisz specjalnie załatwiać mi kąpiel. Wychowałam się z dwójką braci. Nie jestem taka porcelanowa jeśli trzeba — poinformowała go idąc szybko w jego stronę. Złapała go delikatnie za wystawiony język. Schowała go na powrót do jego ust. — Ale Ty rządzisz i decydujesz jaki jest plan podróży. Czekam na rozkazy, łaskawy Panie. Jesteśmy gotowi do wymarszu? — wyminęła go, po czym zakręciła się, kłaniając mu się nisko, pokazując mu w tym samym czasie język, tak jak on to zrobił przed chwilą.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  176. — No to nadrabiamy drogę, mój Panie — zaśmiała się przekornie na jego słowa. Pokręciła głową. — Chce poćwiczyć swoje umiejętności i zobaczyć parę nowych miejsc, dziękuję że o mnie dbasz — zgodziła się z nim. Kiedy zobaczyła jego zadowolenie na wieść o dowodzeniu nawet przez chwilę pożałowała swojej decyzji, ale słowo już się rzekło prawda? Już nic innego nie była w stanie zrobić. Była skazana na łaskę tego chłopaka. No cóż, przynajmniej będzie miała nauczkę na później. Zaśmiała się serdecznie na jego serię pytań. Wyszczerzyła się do niego.
    —- Ktoś mnie widzę naśladuje… no dobra… — zastanowiła się przez chwilę co w ogóle powiedział, aż w końcu nabrała powietrza do ust, aby skupić się na wszystkich odpowiedziach w odpowiedniej kolejności.
    — Niedopieczony, dziki rotion, gamortą, bo są inteligentne i niebezpieczne, więc stoją na podium łańcucha pokarmowego, a nie lubię przegrywać, imprezowałam z przyjaciółmi, przesadziłam, chciałam pewnie odprawić jakiś rytuał na przywołanie Lucyfera i wyśmianie go. A moja twardość… Kiedy muszę jestem twarda, podejmuje decyzje, niekocznie mądre, ale najlepsze jakie potrafię i nie uciekam przed odpowiedzialnością, o ile nie chodzi o rodzinne pierdoły, typu skarżenie się przez Ashana, że mu znowu ukradłam miecz czy coś — zakończyła wywód na jednym wydechu, po czym zaczerpnęła powietrza. — Koniec? Ja mogę Cię tak zarzucać, czy to gra w jedną stronę? — zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  177. — Tak, ale nie będzie Cię tutaj. Z tymi, których znasz, z zajęciami, które masz. Wiesz jak jest dokładnie po tej Twojej drugiej stronie? Czy lecisz w ciemno na jakoś to będzie? —- zapytała jakby specjalnie mu docinając na swój sposób. Ona nie brałaby takiego zakładu w ciemno, ryzykując tak łatwo utratę życia, które się zna już dosyć dobrze. Mimo wszystko jego sprawa. Ona za irytującym lepem płakać przecież nie będzie.
    Jego kolejne słowa za to bardzo już rozjuszyły. Wstała na równe nogi, podchodząc w jego stronę.
    —- Nie bo chcę. Nie ukrywam, że to dobry dodatek w walce, ratuje mi życie. Używam też tego do znęcania się nad największymi ścierwami tego świata, ale to nigdy nie jest przyjemne, wiesz? Być w pełni świadomym, rozumnym, a mimo to mieć ludzkie mięso w ustach. Sumienie jest później straszną suką, wiesz? Jak chcesz sobie tego próbować, to na własną rękę, nie chcę na to patrzeć, namirczyku! — uniosła się. Może bardziej niż powinna. Mimo wszystko trafił w jej czuły punkt. Aż straciła dalszy apetyt na jedzenie. Westchnęła ciężko, masując skronie. Jak on mógł w ogóle coś takiego rozwarzać? I czym? Tymi żałosnymi siekaczami? Nie dość, że nie miał jak tego zrobić szybko, to jeszcze zastanawiał się, które mogłoby być smaczne. Idiota.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  178. Tempo marszu nie było na szczęście ani za wolne, ani za szybkie. Idealne do pogawędki, przy której nie tracili zbyt wiele czasu. Zaśmiała się, gdy stwierdził, że gamorty są nudne. No tak, jakby w jego Argarze były bardziej interesujące zwierzęta. Mieli co prawda fajniejsze ubrania, muzykę i technologię, ale flora i fauna? W tym wypadku akurat nie mogli równać się z Mathyr. Mimo wszystko zainteresowała ją ta opowieść o leniwcu. Spojrzała na niego z dołu.
    — O… czyli uważasz, że jestem słodkim, leniwym zwierzątkiem? Urocze — zaśmiała się, wracając do marszu. — Nie jestem aż taka leniwa. Nie lubię długiego spania. Marnowanie czasu. Lenić można się podczas nauki — uśmiechnęła się łobuzersko, na myśl o diabolicznym planie wyprowadzenia ciotki z równowagi. Nie udało jej się od pięciu lat, ale dalej będzie próbować. Do skutku.
    A więc ona też mogła zadawać pytania. Ucieszyła się z tego. Zaczęła zastanawiać się nad pytaniami, które nie byłyby zbyt osobiste, ale nie byłyby też nudne. Po chwili klasnęła w dłonie.
    — Jeśli wiedziałbyś, że umrzesz jutro, jak chciałbyś spędzić swój ostatni dzień? Jaki jest Twój ulubiony styl walki? Dlaczego po otworzeniu bramy dostajesz białych kosmyków włosów? Myślisz, że jeśli jesteś tutaj jako syn Śmierci, dusze zaczną przechodzić do zaświatów Twojego taty, czy będą wysyłane do swoich pierwotnych? Jeśli kogoś odsyłasz to gdzie? Mathyrskie obuwie jest według Ciebie wygodne? Ulubione zwierzę z Mathyr? I jak nie powiesz, że moja Bysia to się rozpłaczę — przy ostatnim zrobiła komiczną, smutną minkę, wykrzywiając usta do tego stopnia, że wszędzie pojawiły się zmarszczki. Oczywiście jej ostatnia groźba była jedynie żartem, co było widać po zachowaniu oraz tonie dziewczyny.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  179. Wiedział jak to wygląda? A to ciekawe. Mimo wszystko szczerze w to wątpiła. Jedno to bycie w tych jego zaświatach przez parę minut, drugie to spędzenie tam wieczności. Jeśli byłoby tam tak fajnie, to zabiłby się przecież na miejscu. A jednak tego nie zrobił. Czyli musiało być tam coś co mu nie odpowiadało.
    Gdy zaproponował jej posadę striptizerki, zaśmiała się szczerze, spoglądając na niego litościwie.
    — Nawet jeśli trafię w Twoje cholerne zaświaty, w co wątpię, to wolałabym zginąć po raz kolejny. Jeśli bogowie i życie po śmierci istnieje, ja zostanę przydzielona do patrona mojego Bractwa, mojego ducha pochłonie pustka i odrodzę się, aby dalej zsyłać śmierć na innych. Tak przynajmniej mówi jedno z podań — wyjaśniła. Inne podania mówiły, że jej dusza przemieni się w nimh, przemieniając innych w krwiożercze bestie, a gdyby smocze oczy okazały się faktycznie smocze, to… Nawet nie miała pojęcia w co wierzą smoki. Mimo wszystko, niezależnie gdzie się znajdzie, nie będzie usługiwać żadnemu bóstwu, które myśli o typowo cielesnych uciechach. Seks był dla żywych. Duchy powinny służyć radą.
    Jego kolejne słowa podziały na nią jak przysłowiowa płachta na byka. Oczy Onyx zwęziły się niebezpiecznie. Nie połykała tego mięsa. Nie wszystkie. Tak było szybciej. Tak mogła okazać komuś brak szacunku. Pozbawić jakiejkolwiek godności po śmierci. Ale to był przywilej jej świata. Nie każdy był stworzony do pożerania innych. Podeszła do niego.
    — Tak bardzo chcesz bawić się w kanibala, tymi małymi siekaczami? — zapytała wyciągając swoje sai. Wskazała nim jego usta, po czym szybko odblokowała swoją rękawicę zrzucając ją. — Bardzo proszę! — odcięła sobie kawałek mięsa przy nadgarstku, omijając bardziej ukrwione żyły, a zakrwawiony ochłap spadł na Gava. — Smacznego. Surowe, humanoidalne mięso. Pokaż mi proszę jakie to cudowne próbować nowych rzeczy. — dodała, przybliżając się do niego na chwilę, aby przejechać mu swoją raną po czole. Zaraz odsunęła się pod ścianę i obserwowała co tym razem zrobi.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  180. Akane uśmiechnęła się delikatnie, znowu spojrzała na Gavina z sentymentem w oczach, ale tym razem nic już nie powiedziała. Miała wrażenie, że chociaż wspomnienie było dość zbereźne to miało w sobie dozę komedii, coś co z biegiem lat wspomina się ze śmiechem na ustach. Jednocześnie scenie towarzyszył smutek, oglądała coś co minęło, kogoś kogo już nie było i miała lekkie poczucie winy. Cholera... Gavin był w stanie stanąć na rzęsach żeby przykuć jej uwagę, wątpiła by rzeczywiście ją kochał, ale miało to w sobie nutkę uroku. Posłała wspomnieniu leciutki uśmiech, chciała na to patrzeć pozytywnie.
    - Wystarczy, że Twoja podświadomość wie, najwyraźniej w jej oczach mam polepszone to czy tamto - odpowiedziała neutralnie, puszczając Gavovi oczko. Rozumiała, wiedziała, że wchodzenie do czyjejś głowy jest inwazyjne, dlatego starała się tego nie robić, nie zawsze wychodziło, ale już dawno nie została aż tak bardzo sprowokowana.
    Pozwoliła się pociągnąć do środka.
    - Gdyby tylko tu - rzuciła mu z zaczepnym uśmieszkiem na ustach, nawet ją to interesowało, taki sparing bez zdolności. Ciekawe kto by wygrał?
    Próg drzwi przekroczyła powoli, nie chciała się panoszyć, chociaż słyszała stłumione głosy, wiedziała, gdyby skupiła się na nich za bardzo, te mogłyby wyświetlić się jej błyskawicznie, ale... Nie po to tu była, prawda?
    - Lepiej uważaj na słowa... Muszę być naprawdę skupiona, z jednego wspomnienia do innych jest cienka granica - ostrzegła go, bo co jak co, ale każdy kryje coś w swojej głowie. Wystarczyłoby przesadnie skupić się na sobie samym, a zaraz An dojrzałaby wspomnienia czy myśli na własny temat i to czasem z najgłębszych zakamarków. Brzmi kusząco, ale to wcale nie jest tak pozytywna umiejętność.
    - Jak na pokój nicości to masz tu sporo... mebli - zauważyła rozglądając się spokojnie. Z kawałów i opowieści wynikało, że to ciemny, pusty pokój... An uśmiechnęła się pod nosem. W tych samych kawałach dopiero obecność kobiety w pokoju wywoływało umeblowanie, całkiem zabawnie to wypadało, biorąc pod uwagę jej obecność tutaj.
    Dziewczyna zainteresowana podeszłą do książek, po kilku brzegach przejechała palcami i z zaciekawieniem przeczytała tytuły jeszcze kilku. Kiedy wspomniał o wspomnieniach, obejrzała się na szafkę i lekko zacisnęła usta.
    - Wiem... - szepnęła. Słyszała te nakładające się głosy, bałagan nakładających się na siebie dialogów. Ciarki przeszły jej po plecach. Z szafki przeniosła wzrok na Gava, a ostatecznie na telewizorek. Szlag by to... Siedział w tym pokoju jak w więzieniu. Fiołkowooka zacisnęła usta w wąską kreskę. Zamieszanie w życiu Gavina było dla Gava niczym żywszy odcinek jakiegoś serialu, okropne. Źle, Źle... Nie powinna podchodzić do tego tak emocjonalnie... Słyszała to, jakieś wspomnienie usilnie chciało się wydostać z szafki, a najgorsze, że w dłoniach An zaczął się materializować klucz.
    - Wiesz... Chyba lepiej jak już wyjdziemy, ja... Ja nie chcę, a... - nie kontrolowała tych mocy aż tak, nie miała pojęcia o potencjale zdolności, ale czuła, że to co robi teraz to zaledwie znikomy ułamek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  181. Dziewczyna oddychała miarowo i chociaż wiedziała, że teraz jest już za późno to w pierwszej chwili zamkneła oczy, nie chcąc naruszać prywatności chłopaka, ale... To tak nie działało, tu widziała wszystko, nawet gdy nie chciała patrzeć. W sumie... W pierwszej chwili nawet nie żałowała, widok małego Gava był rozczulający, to jak biegł podekscytowany w stronę drzwi, jak cieszył się ze zwykłego śniegu, jego radosna buzia i ten beztroski wyraz twarzy. Prawda, był w tym i strach, była ostrożność, ale dziecięca radość przewyższała wszystko. Do czasu, oczywiście, jasne, przecież coś musiało się zjebać. Jeszcze jak na złość padło na zwierzę. An poczuła ucisk w klatce piersiowej, widziała to biedne zwierze, automatycznie uderzyło w nią wspomnienie o posiadaniu psa, Gave przecież o takim marzył, a tu... Co za obrazek. Najgorsza jednak w tym wszystkim była reakcja matki chłopaka, z góry założyła, że to malec winny jest śmierci czworonoga, kurwa no! Sześciolatek, który cieszył się zwykłym śniegiem, możliwością lepieniem bałwana! An zacisnęła usta w wąską kreskę. Nigdy nie lubiła kobiety, była zimną suką, jak nikt... Palce fiołkowookiej automatycznie zacisnęły się w pieści i dopiero widok tego całego Victora rozluźniły ich uścisk. Obawiała się zobaczyć coś gorszego, ale mężczyzna rozładował napięcie i... Tak, Akane rozpoznała w nim Śmierć bez trudu, ale w tej jednej konkretnej chwili nie był w jej oczach starym zboczuchem, poczuła nawet wobec niego dozę sympatii, zawsze ją czuła, w końcu typ uratował jej życie, ale... Zawsze łatwo przychodziło jej ewentualne przypisywanie złych cech Panu Śmierci, teraz będzie to znacznie trudniejsze.
    Sarkastyczny uśmiech, łza, słowa, nie wie co, ale coś popchnęło ją, by po prostu przytulić tą całą świadomość chłopaka, tak po prostu, po przyjacielsku.
    - Jest całkiem spoko - przyznała z delikatnym uśmiechem. - Zdecydowanie bardziej wolę facetów w waszej rodzinie - dodała z nutką żartu, chcąc nieco mu pomóc w tym całym rozluźnianiu atmosfery. An spojrzała na chłopaka pogodnie, starła mu z policzka mokra strużkę i odsunęła się, nie chcąc zabierać prywatnej przestrzeni, już i tak siedziała mu w głowie i to dosłownie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  182. Pokręciła głową na jego obietnicę. Wyraźnie nie podobała jej się wizja wieczności spędzona pod jego rozkazami. Nie traktowała go jako kogoś, wartego posłuchu, a fakt, że miałaby się dla niego rozbierać…Naprawdę wolałaby cierpieć przez wieczność, niż upokarzać się w ten sposób. Bo dla Onyx przymus obnażania się przed kimś był upokarzający. Nie chciała pracować jako kurtyzana i nie miała zamiaru zmieniać tego podejścia tylko i wyłącznie z powodu marzenia jakiegoś chłopaka. Niech trzyma swoje hormony na wodzy. Lepiej na tym wyjdzie. Ona już cierpiała z pobłażania własnym żądzom.
    Patrzyła na niego wyzywająco, by zaraz przejść w niedowierzanie i obrzydzenie. On naprawdę zjadł jej mięso. Stał się kanibalem tylko po to, żeby udowodnić swoją rację. Naprawdę przypominał jej o Namirze z bajek, które kiedyś czytała. O kobiecie, która wychowala się we Fjelodd, rozsmakowując się w mięsie swojego własnego rodzeństwa. Wzdrygnęła się na ten widok. Złapała jego nadgarstek, odsuwając od siebie. Chociaż w środku miała ochote wyrwać mu tę rękę, za to że w ogóle ją namawiał.
    — Tutaj też są kurczaki — odparła na początek, łapiąc swoją zranioną dłoń. Założyła na nią materiał z rękawicy, żeby zaraz zacisnąć. Nie chciała tracić więcej krwi, bo czuła przez to narastający głód.
    —- Nie jem osób, z którymi pracuje, albo uznaje ich za towarzyszy. W przeciwieństwie do niektórych mam zasady — spojrzała na niego beznamiętnie, zasłaniając usta maską. —- Poza tym biorąc pod uwagę, że to Ty, pewnie byłbyś zbyt łykowaty, a przez Twojego ego, nie mogłabym nawet Cię przełknąć. Nie nadajesz się na smaczny kąsek — wyjasniła pogardliwie, po czym wyszła z pokoju, szukając miejsca, w którym mogłaby się uspokoić.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  183. [ jak coś pamiętaj, że Abyss pobiegła męczyć Natana i Morganę XD]

    Nie zgadzała się za bardzo z tym wyjaśnieniem o segregacji dusz. W końcu wszędzie do wyglądało inaczej, chociaż dusze Argarczyków w większości były dzielone za uczynki. Pokiwała porozumiewawczo głową, chciała nawet wtrącić swoje trzy grosze, ale w porę ugryzła się w język. Nie chciała mu przerywać, skoro i tak już zasypała go potokiem pytań. Jeszcze by z nią nerwowo nie wytrzymał. Zdecydowała się zamiast tego zapamiętywać każdą informację, skoro już zdecydował się podzielić z nią szczegółami ze swojego życia prywatnego. Na przykład fakt, że traci pigment we włosach, jeśli nadużyje swoich mocy. Dla Darcy było to naprawdę ciekawe, bo ona mimo swoich licznych wad i braków w zdolnościach, jeszcze nigdy nie znalazła się na skraju własnej energii. Zaśmiała się na wspomnienie o gamorcie. Jeśli nie znalazł ulubionego, to przecież jej nie zabije jeśli też uzna go za fana jakże mądrych i zdolnych gamort, które królowały nad innymi mathyrskimi stworzeniami. Przynajmniej w jej oczach. Uśmiechnęła się triumfalnie na tę myśl, ale nie odezwała się słowem na ten temat, aby za szybko nie próbował wyprowadzać jej ze świata fantazji. Spoważniała dopiero wtedy, gdy on zaczął na nowo zadawać pytania. Zaczęła je wyliczać na palcach, co by wszystko zapamiętać i na ile ma odpowiedzieć. Spojrzała na niego, pokazując mu wszystkie 10 palców.
    — Lubię sobie wyobrażać, że jestem poteżną fenalis, której żaden pieprzony Bellhard nie śmie podskoczyć i w końcu zostawią nas w spokoju, kapłanką zostanę jak mama przejdzie na emeryturę albo umrze, a Morgana nie będzie chciała, bo to ona jest pierwsza w kolejce. Mi na samych tych obowiązkach nie zależy, po prostu chce być blisko moich bliskich, a że Mor nie widziałam tak naprawdę całe życie, to chcę być teraz jak najbliżej niej. Chciałabym się w końcu nauczyć przemieniać, chyba największe marzenie aktualnie, tak szczerze szczerze. A potem kontrolować to, żeby nie być problemem, tylko faktycznie stać się silną jak każdy w rodzinie. Jak już to spełnię, to będę chciała namówić brata, żeby zrobić sobie wycieczkę do piekła, w którym się uczył swoich mocy, bo podobno mają tam podobną muzykę do tej argarskiej, którą tata tak chwalił. Ulubiona potrawa to wszystko u grillowane i marynowane w ognistych solach, jak kiedyś pójdziemy do Phyonix to musisz spróbować. Zdziwisz się, ale nie jestem takim fanem alkoholu. Wolę sok z cytrusów. Kolor czarny i czerwony… — a gdy miała odpowiedzieć na ostatnie pytanie, zatrzymała się na chwilę z mówieniem, poważniejąc trochę na twarzy. Westchnęła, wzruszając ramionami. — Nie możesz być kochanym przez wszystkich. Jedni nie mają z tym problemu, inni chcą mnie zabić. Idzie przywyknąć i ignorować. Poza tym tacie naprawdę nieźle wychodzi pilnowanie przed tym, aby żaden zamach faktycznie się nie udał — wyjaśniła, chowając ręce do kieszeni. Spojrzała przed siebie, wdychając głębiej powietrze i nasłuchując.
    — Zaraz będziemy przy jakimś wodospadzie chyba… słyszysz jak woda szumi? — zmieniła temat z ciągłych pytań i odpowiedzi. Jakby to ostatnio pytanie, widocznie odebrało jej dobry humor.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  184. Odsunięta nie czuła się urażona, rozumiała to i nie zamierzała histeryzować, jedynie wzruszyła ramionami na komentarz o matce.
    - Jestem zmuszona wierzyć na słowo, jedyne o czym mi wiadomo i co świadczyłoby o jej oddaniu co do Gavina to potyczka z Rei - przyznała odrobinę rozbawiona na wspomnienie opowieści Ryu, chłopak pewnie dodatkowo to ubarwił, ale mimo wszystko historia była bardzo wiarygodna. An kiwnęła głową i skupiła się, by już zaraz wrócić do ciała i otworzyć oczy. Podniosła się do siadu powoli, masując lekko własną skroń.
    - Osz cholera... Dziwne uczucie - przyznała przeciągając się i zerkając na Gava. - Jak tam? Mam wrażenie, że łeb po tym będzie nam bardziej pulsował niż po piwie - rzuciła powoli wstając na nogi, korzystając z oparcia pobliskiego drzewa.
    - Może dzisiaj odpuścimy tą krowę? - zaproponowała, czując, że jedyne co teraz chce to właśnie złoty, alkoholowy napój i odrobina relaksu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  185. W pierwszej chwili zacisnęła usta w wąską kreskę. Gorzej? Ciekawe jak wyglądały jego wizje... Posłała mu blady uśmiech na zapewnienie i przyjęła pomocną dłoń.
    - Nie mam, spokojnie... Po prostu wiem nad czym muszę jeszcze popracować, a to... Całkiem przydatne - przyznała z pogodnym wyrazem twarzy, by zaraz jęknąć i przewrócić oczyma.
    - No taa, jasne byczku, chyba śnisz. Dorobimy Ci rogi i będziesz rwał najdorodniejszą sztukę, Ty tu masz męskie oko, szybciej dojrzysz najlepsze wymiona - pokazała mu język i zaśmiała się. - Mmm... Gave, łowca krów, brzmi jak tytuł taniego porno - dodała z wyraźnym rozbawieniem na twarzy, idąc tuż przy jego boku i w ramach zaczepki szturchając chłopaka w bok.
    - Do tego też Ci się przyda więcej śmiałości - nadal chichotała pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  186. - Łoł... - jęknęła cicho czując pień za plecami, zerknęła na dłoń przy twarzy, a później na nogę przy swoim kroku, ostatecznie jednak uniosła spojrzenie do oczu Gava, kącik jej ust drgnął w tajemniczym uśmiechu. To było całkiem przyjemne, nawet ten oddech przy uchu, będzie musiała spróbować podobnej zagrywki z Ryu. Prychnęła śmiechem na jego muczenie.
    - No widzisz, sam przyznajesz, nadasz się do wabienia idealnie - sama zmacała mu czuprynę i zaraz pchnęła lekko w tył, aby zwiększyć dystans między nimi. Pokazała mu jeszcze środkowy palec, a po tym ruszyła pewnie do przodu, w stronę, którą obrał Gave.
    - To ile już karczm sprawdziłeś rogaczu? - zapytała z zaczepnym uśmiechem na ustach.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  187. — Dokładnie tak. Jestem kanibalem, ale nie zjadam towarzyszy, żeby nie bali się przy mnie spać — odpowiedziała najspokojniej jak potrafiła zanim w ogóle wyszła z pomieszczenia. Wybrała się na nocny spacer, uprzednio wykupując sobie nowy pokój. Nie miała zamiaru spać z brunetem w jednym pomieszczeniu. Ochłonęła. Tak naprawdę nie powinna nigdy się ranić i rzucać mu kawałka swojego mięsa. Sprowokowała go. Dobrze wiedziała, że był zbyt zakuty w głowie, zbyt uparty, aby odpuścić. Mimo wszystko fakt, że w ogóle zjadł jej część - to było obrzydliwe. Przynajmniej w jej oczach. Może i to było głupie, ale widziała różnicę między jedzeniem kogoś, kogo miała po prostu zabić, a kogoś kto był Twoim znajomym? Bo przecież nie nazwie Gava przyjacielem. A jednak nie byli przecież sobie kompletnie obcy. Walczyli razem niejednokrotnie. Musieli sobie ufać, że przynajmniej nie wbiją sobie noża w plecy. A teraz? Nie mogła powiedzieć. Im więcej angażowała się w relacje międzyludzkie, tym bardziej czuła w sercu, że są one do niczego. Z tą myślą położyła się spać.
    Obudziła się o świcie. Zamówiła sporo śniadanie, a następnie przeszła do stajni, aby zacząć oporządzać liszki. Karmiła je i poiła przed podróżą. Powinna teoretycznie obudzić tego ‘’drugiego mściciela’’. Niestety, nie potrafiła się do tego zebrać. Zamiast tego szykowała oba wierzchowce do drogi. Dla niej był to wystarczający dowód, że dalej chciała wykonać z nim tą robotę. Chociaż stracił w jej oczach sporą część zaufania.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  188. Uśmiechnęła się delikatnie do niego, kiwając głową.
    — Po prostu powiedz, kiedy będziesz miał ochotę iść, to pójdziemy. Chyba, że chcesz poczekać do jakiegoś święta, to wtedy musiałbyś poczekać z miesiąc — odpowiedziała. Sama nie mogła się doczekać, aż pokaże mu swoją ojczystą krainę. Phyonix było najpiękniejszym miejscem na świecie w oczach Darcy i chociaż Argar również był naprawdę przyjemny dla oka, jak i po prostu do życia, tak kraina feniksów mimo wszystko posiadała swój niepowtarzalny urok. Teraz tęskniła za tym miejscem. Nawet jeśl potrafiła czuć się tam jak totalny wyrzutek. — A co do skórowania, jeśli znajdziemy naprawdę złych gości to w porządku, więc nie ograniczaj skórowania do jednego miejsca. Zawsze możemy natknąć się zaraz na jakiś zbirów, prawda? — puściła mu oczko, posyłając zadziorny uśmieszek. Zaśmiała się na jego droczenie, podchodząc bliżej do niego. Wyciągnęła rękę przed siebie, pokazując mu, że jest gotowa do gry. Znała tę grę. Mama jej nauczyła. W Mathyr nazywało się to marynarzykiem, a i tak było stosowane rzadziej niż rzut monetą, ale postanowiła się dostosować.
    — Księżniczka lubi polować i zabijać. Rozlew krwi to jedna z ulubionych zabaw takich rozpieszczonych dzieciaków jak ja — zaśmiała się, zamykając oczy. Jakoś miała zawsze więcej szczęścia do tej gry, kiedy nie patrzyła na to co działo się wokół niej. — No to dawaj, książę z bajki! Raz, dwa, trzy! — zakomunikowała, po czym zaczęła z nim grać. Ona postanowiła na papier.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  189. Zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową.
    - W takim razie zostaje nam iść na współpracę, o ile w ogóle ze mną wytrzymasz na tym piwie - podsumowała ostatecznie.
    - Hm... Skoro tak to będzie trzeba pogadać z tatą. Przecież i nam przyda się jakaś spelunka... No, chociaż znając jego, Shi i Melio to już dawno mają plan budowy, tylko czekają aż powstaną istotniejsze budynki - zaśmiała się sama do siebie. - W końcu będzie trzeba gdzieś sprzedawać ten wujaszkowy bimberek - zachichotała, jednak słysząc o praniu rzuciła mu wymowne spojrzenie.
    - Chyba śnisz... Gwarantuje Gave, jak będę miała prać Twoje gacie to Twoja udręka dopiero się zacznie. Słyszałeś o pokrzywie w proszku? - posłała mu diaboliczny uśmieszek. Nazwę oczywiście sama wymyśliła, ale podobno piekło jak cholera.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  190. — Steruje nie jest złym słowem. Nie ma chyba złego słowa na prowadzenie wierzchowca — powiedziała, traktując tę małe wymianę zdań jako formę przywitania. Może nawet obietnicę, że nie będą wracać do sprzeczki dnia poprzedniego. Nie miała ochoty dyskutować o tym, że niepotrzebnie go prowokowała. Nie miała też zamiaru przepraszać, za to że mimo wszystko wściekła się o jedzenie jej własnego mięsa. Wystarczającą karą za tak głupie zachowanie była rana, która zostanie z nią na lata, jeśli nie na całe życie. Pytanie na ile dobrze faktycznie działała jej ‘’wyjątkowa’’ regeneracja. Spojrzała na liszka, do którego podszedł.
    — Ten wabi się Grisha. Pogłaszcz go po pysku i usiądź na nim — wyjaśniła, robiąc dokładnie to samo. — Łapiesz za lejce, na yala i jedno szarpnięcie ruszają, na dwa się zatrzymują — dodała jeszcze, po czym zeszła. — Tylko bez sensu w sumie tutaj jeździć, chodź na zewnątrz — zaproponowała, biorąc swojego na lejce, ciągnąc ku wyjściu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  191. - Zapomnij! - od razu zaprotestowała. - Ja... - skrzywiła się lekko. - Po ognisku nie ciągnie mnie do picia... Wolałabym uniknąć podobnej akcji co tam. Mam wrażenie, że jestem wtedy bardziej podatna na jej wpływy... - przyznała wzruszając ramionami. - Nie planuję się spijać - postawiła sprawę jasno. Miała wrażenie, że już wystarczająco mocno nastraszyła znajomych wtedy, przy tym dziwnym rytuale.
    Kiedy się obruszył, zacisnęła usta, nie chcąc wybuchnąć śmiechem, ale przy termitach nie dała rady.
    - Yhy, wrzuć, śmiało, niech zjedzą nam całą chatę, a wtedy zamieszkamy u Was, wszyscy, z bliźniakami, a ja zajmę Twój pokój - pokazała mu język.
    - Hm... Tak, miała swój bar, ale... No nie wiem czy bym się w to pchała. Jasne, pomogłabym od czasu do czasu, ale kelnerowanie to chyba nie moja bajka - wzruszyła ramionami, widząc już karczmę, do której zmierzali.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  192. — W sumie w Phyonix każde święto jest dosyć huczne. Bo wiesz, dzięki cudownej kapłance i jej straszliwemu małżonkowi w końcu mamy ciała, którymi możemy się cieszyć — zaśmiała się. Była pewna, że nie zrozumie anegdotki, ale też czuła, iż nie było sensu jej tłumaczyć. Gava raczej nie będzie obchodzić historia jej ojczyzny. Przynajmniej dopóki nie pozna jej lepiej. A ona teraz miała zadanie pokazania mu, jak piękne faktycznie jest Phyonix.
    — Mamy umowę — dodała z uśmiechem.
    — Dlaczego oszukuję? Jak patrzysz w oczy to rozpraszasz siebie, albo kogoś — zapytała. Dopiero po chwili dotarło do niej, że pewnie chciał wykorzystać tę strategię. Ha! Niedoczekanie. Zawsze zamykała oczy, pozostawiając grę ślepemu losowi. Tak było zabawniej. A najzabawniej było z Diego, kiedy w trakcie gry, oboje próbowali się zmylić w myślach. Nie miała pojęcia czy wygrała czy przegrała. Zachowywał się, jakby wygrała, ale przecież to przegrany miał polować. Wzruszyła ramionami. Nie przeszkadzało jej to. Wyjęła tylko z największej torby krótki łuk i strzały. W końcu nie chciała za bardzo uszkodzić upolowanego mięsa. Zdjęła jeszcze buty i zostawiła je przy reszcie pakunków.
    — Baw się dobrze i trzymaj kciuki, żeby nic mnie nie zabiło! — rzuciła na odchodne.
    Lubiła chodzić na boso, chociaż nie przyznała się do tego za bardzo. Nauczyła się poruszać w ten sposób na tyle cicho, aby podkraść się do niejednej zwierzyny. Metoda, z której bracia sobie żartowali, ale dzięki temu jako pierwsza opanowała sztukę cichego poruszania się, więc była z tego bardzo dumna.
    Wróciła po niecałych dwóch godzinach, ciągnąć za sobą martwego żabodzika. Nie był to może najlepszy zakąsek w Mathyr, ale mięsa było bardzo dużo, gdyby zostawić go do suszenia, mieliby jedzenia na kilka dni na wypadek gdyby podróż się przedłużyła. Poza tym, suszone było po prostu genialną formą prowiantu.
    — Tęskniłeś? — zapytała żartobliwe, zrzucając z pleców swoje małe trofeum. — Noszenie zwierzyny nie jest akurat takie fajny po polowaniach — zaśmiała się, idąc do swoich toreb. Wyjęła noże do skórowania. — Chcesz się bawić w oprawianie? — zapytała wracając do Gava.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  193. - Ha, możesz co najwyżej nadać pralce moje imię, jak już ją wynajdziesz, zamiast Frani będzie Anka, na Ryu się nie nastawiaj - prychnęła śmiechem kręcąc przy tym głową. - A tak poważnie... Racja, jesteś tak rzadko, że może akurat wstrzelisz się w mój grafik i od czasu do czasu coś tam Ci przepiorę - spojrzała na niego z zadziornym uśmieszkiem, grożąc zaraz palcem. - Tylko się nie przyzwyczajaj - dodała z tym samym uśmieszkiem.
    Na jego gest z drzwiami zaśmiała się delikatnie, ale ukłoniła, w ramach podziękowań, weszła zaraz do środka i wciągnęła unoszący się w powietrzu zapach. Ślinianki od razu zaczęły pracować, An oblizała usta po czym została pociągnięta do jednego ze stołów. Uśmiech nie schodził jej z twarzy gdy widziała panującą tu atmosferę. Rozglądała się dookoła z ekscytacją na twarzy.
    - Hm? - zerknęła na niego pytająco, gdy wspomniał o mocach. Energicznie zmierzwiła włosy chłopaka i prychnęła śmiechem. - Spokojnie, już mi się tu podoba, nie mam zamiaru dokazywać - przyznała z szerokim uśmiechem, zajmując jedno z wolnych miejsc. Zerknęła na chłopaka pogodnie, zdawał jej się w tej chwili nad wyraz normalny.
    - Jasne, chętnie posmakuję - przyznała odprowadzając go wzrokiem i zatrzymując oczy na tutejszych grajkach. Ciężko było wyłapać jakiś rytm z ich gry, ale mimo to An zaczęła podrygiwać stopą, a jej źrenice ciągle skakały po otoczeniu. Wystrój i klimat zdecydowanie wpasowywał się w jej gusta.
    - Sobie zamówiłeś to samo? - zapytała z czystej ciekawości. - Bo ja już mam plan, zamierzam tu posmakować wszystkiego! Za każdym razem inna potrawa! - zdradziła mu, gdy wrócił już do stolika.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  194. - Kochanie, jak się wstrzelisz w grafik to nawet przez cały rok - zatrzepotała rzęsami, śląc mu uroczy uśmieszek.
    Kiedy postawił na stole te wszystkie kufle piwa, przejechała po każdym powoli wzrokiem, ostatecznie krzyżując spojrzenie z czarnowłosym.
    - Z takim podejściem to muszę zacząć zabierać Cię na zakupy - prychnęła pod nosem. - Oszalałeś Gave? Chciałam smakować inne za każdym razem, a nie wszystkie na raz... Ty serio chcesz mnie upić - wypuściła głośno powietrze.
    - Będziesz tu ze mną siedział do białego rana... Przecież Ci mówiłam, że nie powinnam... Za karę pijesz co najmniej jedno ze mną na pół - wskazała na niego palcem. - Inaczej zgłoszę Cię do śpiewania z tymi uroczymi grajkami - poruszyła zabawnie brwiami i złapała pierwszy kufel, to piwo miało być niby gorzkie. Wzięła pierwszego łyka, a zaraz po nim zlizała piankę osadzoną nad jej górną wargą.
    - No, no... Piwo jak piwo - zachichotała, bo osobiście uważała się za kiepskiego konesera. - Serio wyczuwasz jakieś znacznie różnice między nimi wszystkimi? Tata mówił, że w naszym wieku piwo często smakuje tak samo, dopiero później zaczyna się doceniać ich różnorodność... Chyba się nam starzejesz cukiereczku - posłała mu kolejny uśmieszek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  195. Wzruszyła tylko ramionami na jego zapewnienie co do grafiku, a słysząc o muczeniu przekręciła głowę w bok, lustrując Gava spod przymrużonych powiek.
    - Mam? - ułożyła łokcie na blacie i lekko pochyliła się w stronę chłopaka.
    - Bo jak nie, to co? - uniosła jedną z brwi, a wraz z nią drgnął kącik jej ust. "Masz zrobić pranie", "Masz muczeć", trochę za dużo tych rozkazów jak na nią, szczególnie, że nie miały żartobliwych wydźwięków.
    - W takim razie dwa od razu możesz oddać, więcej nie wypiję - zapewniła. Wolała nie ryzykować, szczególnie, że chłopak sam prosił, aby nie używała tu zdolności. Odpalenie się ducha nic nie gwarantowało.
    - Wyższym? Jak kiedyś usłyszę to może wydam opinię... - zaśmiała się pod nosem. - Jadłeś tu tylko tą zupę? Nie gadaj, że nie próbowałeś innych potraw... Tu aż rozsadza nos od wspaniałych zapachów.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  196. Zaczynał się martwić? To było naprawdę urocze. Zaśmiała się na te słowa.
    — Tropienie trochę zajęło, to dość cicha okolicy. Stety albo niestety — odpowiedziała mu, podchodząc do zwierzyny na nowo. Zasiadła przy żabodziku po turecku, po czym zaczęła rozplątywać go z łańcuchów jakimi go obwiązała.
    — Umiesz skórować? Możesz dalej patrzeć jeśli jeszcze się nie nauczyłeś — zaproponowała, biorąc się do pracy. Nawet jeśli mieli zostawić wszystkie trofea, co w sumie nie przeszkadzało jej za bardzo, bo były naprawdę niewiele warte na rynku, to trzeba było oporządzić zwierzę do końca. Wyczyścić i upewnić się, że nie zostawią nic do gnicia.
    — Skóre można przymocować do skały, to będzie jako punkt orientacyjny dopóki ktoś jej nie weźmie, albo coś — zarzuciła pomysłem, odrywając ją powoli od mięsa, aby móc zacząć w spokoju patroszyć oraz porcjować. Odkładała wszystko na przygotowane kamienie, aby nie ubrudziły się niepotrzebnie ziemią. — A zbytek mięsa wysuszyć. Po jedzeniu palenisko można przerobić. Do rana byłoby gotowe, a zdatne do jedzenia przez parę miesięcy. Całkiem fajna przekąska jeśli nie skopiemy z przyprawami — tak, Darcy była swego rodzaju gadułą, więc podczas swojej pracy cały czas zagajała chłopaka coraz to nowymi garściami informacjami.
    — I odważnie z Twojej strony, że zakładasz następny raz. Odważnie i miło. Wiesz, znaczy, że się przy mnie nie nudzisz. Chyba. A to całkiem fajne. Może jesteś moim pierwszym przyjacielem? Takim wiesz, spoza rodziny. Byłoby zajebiście. Rozpieszczona Darcy posiada umiejętności społeczne na coraz to wyższym poziomie! — zaśmiała się.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  197. Dlaczego miała się z niego śmiać za coś czego nigdy nie robił? Wzruszyła ramionami na znak, że nie bardzo widzi sens w takim zachowaniu.
    — Zakładam, że w waszym… techno świecie nie mieliście wierzchowców? To nie jest takie trudne jak nie będziesz wredny i agresywny. To są spokojne okazy. Na gamortach byłoby ciężko — wyjaśniła. Terrańskie pupile byłoby też co prawda o tyle niemożliwe do ujeżdżenia, że zwierzę faktycznie musiało zaakceptować swojego jeźdźca. Inaczej istniało ryzyko skończenia jako ich obiad.
    — Nikt nie wie wszystkiego, Gave — zapewniła go, po czym rzuciła mu kawałek mięsa i pokazała, aby nakarmić liszka w geście zaufania. Ona zrobiła to samo. Zwierzę przez to uczyło się zaufania do każdego nowego towarzysza. Następnie dosiadła swojego oraz złapała za lejce. Spojrzała na bruneta.
    —- Musisz być stanowczy, ale spokojny. Nie lubią, gdy się boisz. Zaczynają wtedy wariować. Zwłaszcza podczas zagrożenia. A teraz, jak wcześniej, mówisz yala i lekko zarzuć lejcami — zaczynała wyjaśniać, robiąc to samo, powoli, aby mógł po niej powtarzać. — Jeśli ma zwolnić ciągniesz do siebie. Nie za mocno, na przyśpieszenie yala i zarzucasz jak przy ruszaniu. Jeśli ma stanąć powiedz basta i lejce do torsu. W razie pytań, mów. Jedziemy na północ — dodała jeszcze, po czym zaczęła od spokojnego kłusu, aby Gave mógł się wczuć w jazdę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  198. Niklaus przyglądał mu się i słuchał uważnie opisu sytuacji. Kiwał od czasu do czasu głową, chcąc zapewnić tym gestem młodego, że go nie olewa. Zmrużył lekko oczy. Abbadon, Imperius, Acair... Tylko z tym pierwszym miał rzeczywiście do czynienia, cała reszta była nowa i on osobiście uważał ich za kogoś w rodzaju gratisu. Tubylec był pachołkiem Melanie, Białowłosy uczniem Abiego, jednak z tego co rozumiał, bliżej mu było do Argarczyków niż tutejszych. Cała akcja, którą opowiadał Gave była dość zagmatwana, wiedział, że najlepiej byłoby zobaczyć i usłyszeć wszystko samodzielnie, ale nie zamierzał aż tak wchodzić w temat, nie gdy chodziło o tego typu utarczki.
    - Z tego co mówisz, ten cały rudy, prawdopodobnie, miał inny ton i inną formę wypowiedzi. Tak prosto rzecz ujmując, masz silną aparycję, sprawiasz wrażenie władczego, a do tego stawiasz na swoim. Twardo wyrażasz własną opinię Gave, a nie niektórych to działa jak płachta na byka. Szczególnie na istoty uważające się za bardzo potężne. Bez urazy, ale jesteś w ich oczach zwykłym chłopaczkiem, więc skoro poczuli się dotknięci Twoją własną opinią, to źle to świadczy tylko o nich. Ewidentnie chcieli Cię wyśmiać, "zaatakowali" w grupie dla pokazania własnej siły. Chujowe zagranie, przyznaję, z drugiej strony lepsze niż rzucanie się w wir walki. W tym pozornie dziecinnym zachowaniu jest maleńkie ziarenko dobrych intencji... - skrzywił się, bo tak, dostrzegał jakieś tam chęci, ale kiepsko rozegrane.
    - Wchodzenie w prywatę to już najgorsze zagranie, wyciąganie cudzych brudów jest oznaką własnych słabości, na przyszłość polecam wykorzystać tą informację, wytknąć żałosne zachowanie i ze spokojem zejść ze sceny, nie dyskutować z takimi. To udało Ci się zrobić... - kiwnął głową z wyraźną aprobatą. Na wzmiankę o "alkoholu w cipie" zmarszczył brwi i skrzywił się wyraźnie.
    - Przygarnąłem kurwa dzieci... - skomentował masując swoje skronie i kręcąc głową, westchnął po tym ciężko.
    - To o kim pomyślałeś, hm? Z resztą, nie musisz mówić... Ktokolwiek to był, najwyraźniej jest dla Ciebie istotny. Niektórych po prostu bardziej dotyka fakt obrażania bliskich mu osób niż obelgi kierowane bezpośrednio do nich. Tak czy siak, pokrzycz sobie, wyżyj się. Też bym chodził wkurwiony po takim starciu. Tylko nie przeginaj, nie warto poświęcać zbyt wiele czasu na rozwydrzonych dorosłych - posłał mu zadziorny uśmiech i puścił oko.

    Niklaus

    OdpowiedzUsuń

^