Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

"I Tobie przyszło wybrać jedną ze stron..."


 Hybryda — 27 lat — Świeża mama

Rei Yamawaki

  Argar — 160cm — 09.07  
"nadworna" rysowniczka

Kiedyś przechodząc obok tej dziewczyny, uznałbyś ją za cnotkę niewydymkę, zaczytaną kujonkę, oderwaną od rzeczywistości, balansującą między swoim własnym światem, a tym realnym. Teraz jednak, cóż, w jej życiu zaszły duże zmiany i kobietę ciężko porównać z tą niepewną dziewczynką, jaką była te kilka lat temu. Często się uśmiecha, stara się być uprzejma, jednak twardo wyznacza granicę i zmienia się diametralnie gdy sytuacja tego wymaga. Ma swoje priorytety, ma historię, która nie jest kolorowa, a mimo to Rei jest wdzięczna za wszystko co ją spotkało. Pokonała swoje demony, stała się silna, zdobyła wiedzę i doświadczenie, jest dumna z samej siebie. Teraz czeka ją kolejne wyzwanie - macierzyństwo. Na szczęście nie jest w tym sama, ma rodzinę, musi ją tylko odnaleźć...

Yamawiaki dobrze walczy techniką brazylijskiego jiu-jitsu, umie równie sprawnie posługiwać się kataną. Zna język japoński i polski. Czasami zaniepokoić może jej cień, który nie zawsze współgra z ruchami właścicielki.
Ma też swoją delikatną stronę - jest uzdolniona artystycznie, od dziecka uczyła się rysowania oraz gry na skrzypcach i pianinie. Zdolności te były mocno związane z umiejętnościami wrodzonymi, odziedziczonymi i utraconymi w niedawnym czasie. Teraz skupia się głównie na rysowaniu, to właśnie ta umiejętność pozwoliła jej zdobyć sympatię Polszewskiej szlachty. No i oczywiście ukrywanie swoich nadprzyrodzonych zdolności...
 





 
~ Zapraszam do wątków i powiązań!
~ Wygląd KP zawdzięczam Von! Dziękuję ^^ 

80 komentarzy:

  1. Niesforsowana Polsza, mówili. Nie da się do niej dostać, twierdzili. Wygnańcy pustyni są tam niemile widziani, psioczyli. Władza jest do dupy, marudzili. Ale nikt nie chciał zmienić tego stanu rzeczy. Fag Baile przyjęło go z otwartymi ramionami i potraktowało niczym swojego. Fasach mieli swoje zwyczaje, ale składali się z marudnego ludu, który psioczyć potrafił ale nic poza tym.
    Zaoferował, że uda się do Polszy i wytarguje co nieco. Oczywiście miał na myśli kradzież, ale nie zamierzał wchodzić w szczegóły. Dostał konkretne wytyczne, a starcy nazwali go samobójcą. Z drugiej strony każdy wiedział, kto sobie radził z pustynnymi stworami. Te nie były głupie. Przestały mu wchodzić w drogę, olewając jego obecność. jeśli trafił się jakiś nachalny, Meliodas potrafił sobie z nim poradzić. Może nie z palcem w dupie, ale bez żadnego zadrapania. W końcu był "następcą" tronu demonów. Gdyby nie potrafił poradzić sobie z głupim potworem, nie mógłby Rei w oczy spojrzeć. Kiedy wreszcie ją spotka... szukał, szukał cały czas. Na swej drodze spotkał kilkoro Argarczyków, ale żadna znajoma twarz nie nawinęła mu się pod rękę. Liczył na to, że jego kobieta ma się dobrze. Dba o siebie i nikt nie zawraca jej głowy. Wierzył, że tu jest, a jego głupie serce skręcało się z bólu. Nigdy nie sądził, że jeszcze kiedyś poczuje taką tęsknotę. Tak, jakby po raz drugi stracił ukochaną. Przeklęty był jego los.
    Do Polszy wdarł się pod osłoną nocy. Zakapturzony ruszył od razu do najgłośniejszej tawerny w mieście. Czuł, że tylko tam może zdobyć informacje, ale... w życiu by nie pomyślał, że spotka tam ją. Stała z kuflem piwa obserwując uważnie pomieszczenie. Nie piła, trzymała go dla sprawiania pozorów. Obok niej kręcił się podejrzany typek. Uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie i odeszła na bok do stolika zajmowanego przez pijaków. Mimo zmiany środowiska, wszędzie było tak samo. Mężczyźni rechotali, opowiadając sprośne żarty. Wlewali w siebie tonę alkoholu, a Rei znosiła to dzielnie. Zacisnął mocno pięści czekając na rozwój wypadków. Nie chciał psuć jej misternego planu. Najprawdopodobniej szukała pozostałych. Pragnął dać jej dokończyć zadanie, ale wtedy jeden z pijaków klepnął ją w tyłek. Szlag! Zareagował instynktownie. Podszedł do stołu z morderczym wzrokiem i złapał dziewczynę za nadgarstek.
    - Panowie wybaczą, ale ta tutaj jest zajęta - oznajmił chłodno, przyciągając ją do siebie i obejmując lekko w pasie. Znajome ciało doskonale dopasowało się do jego własnego, a lekko zaokrąglony brzuszek upewnił go, że wszystko z nimi w porządku. Jego mała rodzinka znów miała być w komplecie.
    - Swoją drogą... tak traktować dam nie wypada - dodał jeszcze i nie chcąc wdawać się w dalsze dyskusje, ani zwracać na siebie większej uwagi, wyprowadził Rei z tawerny, dopiero na zewnątrz puszczając jej nadgarstek. Odchylił głowę do tyłu. Nabrał głębokiego oddechu, po czym dmuchnął sobie w grzywkę.
    - Dziewczyno... masz pojęcie jak za tobą tęskniłem? - zapytał jej prosto z mostu, następnie robiąc to co przed chwilą pogardził. Mocno wpił się w usta czarnowłosej, przygniatając ją do ściany budynku. Cholerny hipokryta.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiech wstąpił mu na twarz, gdy tak stanowczo uderzyła go w tors. Nie bronił się, ani nie próbował tłumaczyć. Zamiast tego patrzył w jej przepełnione łzami ulgi oczy, zastanawiając się czy one tu są naprawdę, czy tylko to wszystko mu się śni.
    - Złego licho nie bierze - zauważył spokojnie, mając na myśli samego siebie. Poza tym miał doświadczenie w ukrywaniu się. No i nie ukrywajmy, trafił do najmniej interesującego miejsca tego nowego świata. Nikt się pustynnymi nie zajmował. Mało ich obchodzili, dopóki potworzyska udawało się trzymać w ryzach.
    - W jakie tarapaty? W co ty się znowu wpakowałaś, hm? - uniósł lekko brew, jednocześnie głaszcząc ją po brzuchu. Pozostawił na nim dłoń trochę dłużej, gdy poczuł kopnięcie dziecka. Uśmiechnął się szeroko. Oboje byli bezpieczni, to liczyło się najbardziej.
    - Szukałem Was, ech właściwie to kogokolwiek... ale trafiłem do takiego miejsca, gdzie trudno o jakiekolwiek informacje - przyznał szczerze. - Chociaż wydaje mi się, że zlokalizowałem twojego chłopaczka - dodał po krótkiej chwili namysłu, choć tę informację musiał jeszcze sprawdzić. - Ale to zaraz... powiedz mi czy masz tu jakieś miejsce by się zatrzymać? Bo widzisz... ja tu trochę nielegalnie jestem - puścił do niej oczko. Pragnął ją przy sobie mieć. Zabrać ją stąd gdzie pieprz rośnie i już niczym się nie przejmować, ale... wiedział, że to nie będzie miało racji bytu. Rei w życiu nie zgodziłaby się na taki plan, a poza tym... przecież wypadałoby znaleźć pozostałych. Przynajmniej jego brata. Kurwa... jakoś tak nagle zabrakło mu tej sarkastycznej gęby.
    - Cieszę się, że już cię mam - szepnął jej do ucha, raz jeszcze obejmując mocno ramionami.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  3. Zwierzęta karmiące się energią demonów? Ciekawe... przez moment zapragnął jakiegoś spotkać, ale zaraz odsunął ten pomysł na dalszy tor i z troską dotknął brzucha Rei, by poczuć kopnięcie malucha. Uśmiechnął się zadziornie.
    - Wolałbym, żeby wdał się w ciebie... ze mnie za duży chojrak - puścił do niej oczko i dał się poprowadzić do ich tajnej bazy. Dobrze było znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Ucałował ją w policzek już na miejscu.
    - Ja ciebie też. Was oboje - zapewnił cicho, po czym pokiwał lekko głową. - Tak, Ryu - przyznał szczerze i skrzywił się lekko. - To znaczy nie sprawdziłem jeszcze tego tropu, ale... - usiadł na jednym posłaniu i przyciągnął Rei do siebie, by wylądowała mu na kolanach. Objął ją mocno ramionami. - Słyszałaś o Kryształowym Lesie? - zapytał jej spokojnie. - Podobno on wytwarza kryształy, które mają magiczne zdolności... na przykład Fasach używa ich do hodowli rośli i oczyszczania wody. Takie pierdoły... - mruknął i zaraz uniósł lekko palec w górę. - Bo właśnie tam trafiłem, do Fasach - wyjaśnił. - To pustynna kraina, a jej mieszkańcy nie są tu wielce poważani - dodał krótko. - Mniejsza - westchnął, bo gdyby miał o nich opowiadać to zabrakłoby im nocy, a przecież dla Rei liczył się w tej chwili Ryu.
    - Podobno od paru miesięcy po wejściu do Kryształowego Lasu wychodzisz z kompletnym mętlikiem w głowie. Tak jakby ktoś mieszał ci w głowie. Ci co przeżyli wspominali o jakimś dzieciaku, który magicznie robił sieczkę z ich mózgów... o ile w ogóle wracali do stanu używalności, rzecz jasna - wzruszył ramionami. - Pomyślałem, że to może być twój chłopaczek - uśmiechnął się krzywo. - Zamierzałem to sprawdzić, gdy tylko dostarczę do Fasach jedzenie i leki, które tu zdobędę, ale... nie wiem czy chcę cię teraz wypuszczać z rąk - ucałował ją w policzek.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  4. Meliodas roześmiał się serdecznie na podsumowanie Fasach. Kompletnie nie wpisywali się w ramy swojej sławy. Pokręcił lekko głową.
    - No to niezłą mają opinię - przyznał szczerze. - W rzeczywistości ledwie co łączą koniec z końcem. Jedzenie znaleźć na pustyni to istny koszmar, a Polsza nie chce z nimi handlować. Pomijając już fakt, że nie mają czym handlować - wzruszył ramionami. - Ale jakoś tam sobie radzą... może nie ma uczt godnych króla ale nie głodują - westchnął przeciągle, gdy wstała z jego kolan. No dopiero co się odnaleźli, a nie mogła usiedzieć na jednym miejscu. Cmoknął z lekkim niezadowoleniem.
    - Jeśli akurat tam trafił - powtórzył po niej, wstając i pochylając się na chwilę nad mapą. - ...to zjednał sobie najdziwniejsze istoty tej krainy - uśmiechnął się do niej krzywo. - Sama mi mówiłaś, że jego nie da się nie lubić... ma taki dziwny talent zjednywania ludzi. Taki klej dla wszystkich - dodał po chwili i oparł się niedbale o stół. - Jestem pewien, że poradził sobie lepiej niż my... no dobra, cała ta młodzież poradzi sobie lepiej niż my... bo my to już stare, przestarzałe pryki myślące o ciepłym domostwie i ramionach ukochanej - ucałował ją w policzek wracając na kanapę. - A oni? Przygoda przygodę goni. Młodość rządzi się swoimi prawami - oblizał lekko wargi. Tak mógł opowiadać takie dyrdymały z taką ilością lat na karku.
    - Oj kochanie... puścisz - szepnął jej do uszka, gdy już skończyła kosztować jego ust. - Puścisz, bo ja najlepiej działam spontanicznie - objął ją mocno ramionami. - Tylko najpierw potrzebuję dobrego argumentu - zastanowił się. - Więc poszukamy Akane - pokiwał lekko głową i zamknął ją w swoich ramionach. - Ale dziś mi już nigdzie nie uciekaj. Zostajesz tu ze mną.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  5. Meliodas machnął lekko ręką. Nie zależnie od świata, kasty istniały wszędzie. Taka natura istot myślących. Ta cała segregacja go denerwowała, ale nie zamierzał za bardzo ingerować w nie swoje sprawy. Przynajmniej na razie, póki nikomu nie działa się krzywda z jego kręgu.
    - To oczywiste, że Shi, Niklaus czy ja nie będziemy mieć problemu - puścił do niej oczko. - Ale twoje pędraki, które przeżyły parę lat w lustrze tym bardziej go mieć nie będą. Tam raczej nie mogły korzystać z tych udogodnień. Można wręcz powiedzieć, że mieli szczęście, że ich to spotkało - wysnuł taki wniosek, po czym spojrzał na Rei i uśmiechnął się zadziornie.
    - Tego samego nie można powiedzieć o tobie, bąbelku - pstryknął ją w nos. - Tobie może być ciężej - pokiwał lekko głową. - Ale spokojnie, masz mnie. Stary pryk już ci zapewni rozrywkę lepszą niż telefon czy internet - ucałował ją mocno w usta.
    - No tak, nastoletnie dramy to tragedia - zgodził się z nią. - Zwłaszcza teraz, gdy spadli w różnych miejscach i pewnie panikują, bo nie ma znajomej twarzy obok - uśmiechnął się. - Ale to twarde zawodniki, poradzą sobie - pogłaskał ją po ramieniu.
    - Bez przesady - wywrócił oczyma. - W klatce może nie, ale przy tobie mi dobrze - musnął ustami jej dekolt. - Poszukamy jutro... hm... głodny i spragniony - puścił do niej oczko. - Ciebie spragniony.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  6. Tony trochę niechętnie zgodził się na grzebanie przy swoim ciele. Nie uważał by było to potrzebne. Rei już wcześniej opatrzyła jego ramię, a plecy wcale go już nie bolały. Dopóki Febe nie zażyczyła sobie ściągnięcia jego górnej części odzieży i nie zorientował się, że koszula przykleiła się do ran. Musiał mocno zaciskać zęby kiedy to robił.
    Zgodził się jednak, bo znał Febe i wzrok samej Rei nie pozostawiał za dużo do gadania. Była bliska rozwiązania, a on nie chciał by przez niego już teraz tu padła. Wystarczyło dwoje płaczków, na trzeciego mogli jeszcze trochę poczekać.
    Zamknął oczy, gdy Meduza zaczęła go opatrywać. Nie dlatego, że się bał, ale był zmęczony. Adrenalina skończyła uderzać do głowy, a do niego dopiero zaczęło dochodzić, że był wśród swoich. Że na razie, na tę chwilę był bezpieczny. Skrzywił się kilkakrotnie przy opatrywaniu ręki i pleców, ale poza tym nie odczuwał większego dyskomfortu.
    - Dwa dni? - spojrzał na kobietę. - Da się zrobić - pokazał jej uniesiony kciuk w górę, po czym zwrócił uwagę na Rei. Nawet nie był pewien jak długo tu stała. Kompletnie jej nie zauważył, ale wreszcie zostali sami. Atmosfera w pomieszczeniu jakby trochę zagęściła się, choć to tylko w jego wyobraźni. Nie wiedział przecież co powinien jej powiedzieć, zaprzeczyć swojemu głupiemu myśleniu o niej "mama" czy jednak dalej w to brnąć. Powiedzieć, że tęsknił, czy unieść się nonszalancją. Opowiedzieć o tych nieszczęsnych miesiącach w krainie Drakonów czy odpuścić te historię. Tyle niewypowiedzianych słów, tyle kłębiących się myśli w głowie. Zacisnął mocno wargi, gdy dotarł do niego sens jej słów.
    - Nie - wypalił prosto z mostu. Wcale nie opadły. Przez nią wcale nie chciały opadać. Było ich za wiele i nie potrafiły znaleźć ujścia. On nie wiedział jak im to ułatwić. Zacisnął dłoń na swoim szalejącym sercu. - Czuję się... czuję się dobrze. Chyba dobrze - wymamrotał w poczuciu wszechogarniającej go beznadziei. - A ty... znaczy wy? Na pewno wszystko w porządku? Na pewno nie padniesz tu zaraz i nie będziesz rodzić? On ci nie dokucza za bardzo? - wskazał palcem na jej brzuch, wyraźnie zmartwiony. Odbicie piłeczki zawsze było dobrym rozwiązaniem. Krótkotrwałym ale dobrym. Przynajmniej teraz pogadają o niej.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  7. [Przyszedł mi na myśl, krótki wątek. Wiesz... wychodzę z szafy nie jestem Gavin P xD i jako, że go zapomnę jak nie napiszę to masz go tutaj teraz]

    Do domu wrócił skandalicznie późno. Źle oszacował. Droga z gospody, w której zatrzymała się Onyx, do plaży zajęła ponad półtorej godziny. Po przygodach dnia poprzedniego i tej całej przeprawie powrotnej był zwyczajnie wykończony. Spotkanie Onyx było jedynym pozytywnym wydarzeniem tego dnia i wprowadziło jakąś adrenalinę i... coś alla chęci przeżycia kolejnych. Sam się tego nie spodziewał. A jednak... nie został w gospodzie na noc, nie zdecydował się opuścić tego domostwa bez słowa, mając na uwadze martwiącą się tu kobietę.
    Po cichu wspiął się po schodach i równie delikatnie otworzył drzwi. Te zaskrzypiały, więc skrzywił się przy tym, ale zaraz zamknął je za swoimi plecami. Był w połowie drogi do pokoju, który dzielił z Tonym, gdy dobiegło go zmęczone chrząknięcie. Obrócił się w jego stronę, aby zobaczyć Rei. No tak, właśnie jej się spodziewał i właśnie dlatego wrócił do tego domu. Obserwował ją przez chwilę, zanim nabrał głębokiego oddechu.
    - Straciłem poczucie czasu - zaczął się usprawiedliwiać, odruchowo wchodząc w takich wypadkach w tony Gavina P i garbiąc się przy tym, by przywrócić swoje udawanie. Obiecał Akane z tym skończyć, ale czasem wciąż do tego wracał. Jednak po dniu dzisiejszym nabrał głębokiego oddechu.
    - Ale... możemy porozmawiać? Teraz? - zapytał szybko. Im mniej świadków tym lepiej. Zawsze potem mógł się wyprzeć, że w ogóle ta sytuacja miała miejsce, a gdyby ktoś ich przyłapał, możnaby wkręcić że się im to przyśniło. Idealnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  8. Skrzywił się, dopiero teraz zerkając na swoją koszulę. Cholera, wcześniej nie zauważył tej krwi. Dobrze, że chociaż twarz i dłonie przemył zanim wrócił. Odruchowo dotknął schowanego w kieszeni sztyletu. Ten też na pewno miał na sobie krew, więc lepiej było go teraz nie wyciągać.
    Usiadł naprzeciw Rei, zastanawiając się od czego zacząć. Podobno najlepiej było szybko oderwać plaster, a on miał już dość udawania, że jest Gavinem z rozdwojeniem jaźni. Robił to niemal przed wszystkimi - poza Akane (której sam powiedział) i Tonemu (który sam się domyślił).
    - Doceniam to, że zaoferowałaś mi mieszkanie razem z wami, ale... chyba powinnaś coś wiedzieć zanim naprawdę do tego dojdzie - przełknął głośno ślinę. Nie było łatwo. Oj nie było. Czuł że będzie jeszcze gorzej, a mimo to nawiązał z nią kontakt wzrokowy.
    - Gavin miał brata bliźniaka. Urodził się z potężną mocą, na tyle potężną aby przerazić jego matkę - zaczął powoli, ale sukcesywnie. Od początku, bez owijania w bawełnę. - Matka Gavina pozbyła się dziecka, a jego ojciec... przyszył jego duszę do ciała Gavina - zacisnął mocno wargi i schował dłonie pod stołem. Potarł je o siebie, na moment przerywając. - Żył w jego ciele, na początku głównie uśpiony, pojawiając się tylko w największych momentach paniki Gavina czy jego stresu. Najczęściej wykonywał za niego brudną robotę - mówił bez emocji, jakby opowiadał historię kogoś innego, a nie swoją własną.
    - Podczas uwięzienia pod wodą... skrzelaki czymś go zatruwały, ale on już wtedy siedział schowany, bo przecież nie potrafił sobie poradzić z sytuacją i ciągle panikował. Nie chciał zaszkodzić Akane - zacisnął mocno wargi, dochodząc powoli do newralgicznego punktu. - Gavin walczył z tym od środka, ale ostatecznie przegrał tę walkę i... odszedł. Zginął. Zostawił...
    "Mnie" dodał w myślach, bo głos mu się załamał. Zacisnął dłonie w pięści i zamknął wilgotniejące oczy. Cholera jasna. Strasznie go to bolało i nie do końca rozumiał czemu. Nabrał kilku głębokich oddechów. Dopiero wtedy otworzył ponownie oczy i z powrotem nawiązał z nią kontakt wzrokowy.
    - Szukałem go wszędzie, ale się nie odzywał. Byłem nawet u ojca, widziałem się z nim, chciałem się z nim zamienić, ale on nie chce - zacisnął mocno wargi. - Dlatego... nie ma już Gavina... Akane i Tony mówią na mnie Gave - rzucił cierpko, kończąc maksymalnie szybko, żeby już mieć to za sobą.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  9. Drgnął nieznacznie, kiedy dotknęła jego dłoni, ale powstrzymał się od odsunięcia. Nie do końca wiedział, czy to mu się podobało czy też nie.
    - Nie mam prawa tu być - odparł, znów patrząc jej prosto w oczy. - To nie ma znaczenia czego chcę, ja nie mam prawa tu być. To nie jest moje ciało - zagryzł mocno wargi i zaraz popatrzył na nią wzruszając ramionami.
    - Za dużo się działo, żeby przejmować się tuszowaniem koszuli. Zresztą... liczyłem na to, że będziecie już spać - odparł zgodnie z prawdą, niespecjalnie chcąc się spowiadać tym co zrobił, ale po chwili słowa same znalazły ujście. Cholera... ta kobieta była w tym niesamowita. - Poza tym odesłałem ich w zaświaty - rzucił tak jakby nie morderstwo było ważne, tylko fakt że ich dusze zaznały spokój, a on wcale nie był taki zły.
    - Dobrze się czujesz? zapytał widząc, że ta po raz kolejny nabiera głęboki oddech i ewidentnie coś tam nie gra z jej dzieciątkiem. - Ej ale jak masz zamiar rodzić... to mów, okay? Ja nie odbieram porodów - zauważył krótko z zaciętą miną, chociaż jego oczy trochę się rozszerzyły z przerażenia. Z drugiej strony... jakby to on miał odebrać poród to miałby usprawiedliwienie na krew na koszuli. Kuszące...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  10. Tony tym razem nie protestował. Schował się w jej objęciach, samemu nawet się odwzajemniając. Wdychał jej zapach, pragnąc zapamiętać tę chwilę i to uczucie. Pociągnął nosem, ale kiedy poczuł że kobieta się odsuwa, opuścił dłonie i szybko otarł łzy z kącików oczu.
    - Chcę - rzucił siląc się na lekki uśmiech i kiedy poklepała się po brzuchu, ostrożnie położył na nim dłoń. Przez chwilę nie czuł nic, bo nawet nie wiedział co powinien, a potem coś poruszyło się pod jego palcami i aż odsunął dłoń od brzucha. - Wow... to jak w "Obcy" - wypalił kompletnie bez sensu. Dobrze wiedział, że to nie tak działa, ale przez myśl przeszła mu scena, w której Obcy wydziera sobie drogę przez brzuch i potrząsnął głową, odsuwając od siebie tę myśl.
    - Niesamowite - uśmiechnął się do niej szczerze, ponownie przykładając dłoń do brzucha. - Na pewno "on" - zapewnił ją zaraz. - Biorąc pod uwagę fakt, że wyładniałaś... a przesądy mówiły, że dziewczynki zabierają urodę kobiecie, a chłopcy ją upiększają to na pewno jest "on". Poza tym... od razu widać, że chce dominować i jest wiercidupą... a nie każda dziewczyna taka jest. Chłopcy mają to do siebie, że dokazują bardziej. Oczywiście zdarzają się wyjątki - rozpaplał się trochę. - Tak czy inaczej to na pewno "on" - spojrzał jej prosto w oczy. - Bo jakby to miała być "ona" to przecież nie mógłbym jej z oka spuścić i ciągle by trzeba za nią chodzić, co by w nic się nie wpakowała i nie zrobiła krzywdy - pokiwał lekko głową. - A to upierdliwe... jak będzie "on" to niech się uczy życia przez przewracanie i takie tam... - zacisnął mocno usta. Wspomniała o trzech synach, a tego trzeciego tu nie było.
    - Rei... ale ja idę z Meliodasem po Ryu - rzucił ni z gruszki ni z pietruszki. - Nie ważne co powiesz... idę - postanowił postawić tę sprawę jasno. Przecież ich słyszał i naprawdę nie sądził by kiedykolwiek mógł sobie wybaczyć że po niego nie poszedł.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  11. - Treningi zacząłem, bo to jest zupełnie inny świat niż ten Gavina, a on miał awersję do wszystkiego co fizyczne... teraz naprawdę trudno tu przeżyć w tym flaku... Nie chce robić tego co chcę bo nie ma siły - westchnął przeciągle. Te treningi były głównie z konieczności, ale chociaż przez Rei to ukrywał, dla zabawy też. Lubił je. Podobało mu się takie zdrowe zmęczenie fizyczne.
    - Nie wiem... dalej sądzę, że nie mam do niego prawa - odparł zgodnie z prawdą. Mogła dawać i najlepsze argumenty, ale to mu się nie odmieni z minuty na minutę. - Na razie... egzystuję - wywrócił oczyma. Nie łatwo było po prostu być, a pieprzona cisza w głowie dalej go doprowadzała do skraju depresji.
    - No właśnie... tego też nie rozumiem - spojrzał jej prosto w oczy. - Nawet mnie nie znasz, a nie chcesz zmrużyć oka... Akane rozumiem, ale ja? Tylko krzywdziłem twojego podopiecznego, a ty nie możesz spać, bo mnie nie ma? Przecież powinno ci to być na rękę - zauważył zgodnie z tym co sobie wymyślił.
    - Oby nie... nie wiem czy to dobry pomysł fatygować śmierć na tego chrzestnego - burknął, tak szczerze nie będąc przekonanym, czy w ogóle o tym pomyślała. Sprawę morderstw zostawił bez komentarza, bo przecież musiałby jej wyjaśnić, że wcale nie musiał się bronić. Zabił bo tak, żeby pozbyć się ducha, który nie chciał się odczepić, a przecież mógł się go pozbyć odsyłając w zaświaty.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  12. Blondyn skinął poważnie głową, wstając teraz z krzesła i krzywiąc się lekko. Jednak oparzona ręka dawała mu się trochę we znaki. Mimo to uniósł kciuk do góry.
    - Jasne, nie damy się zabić. Więcej obiecać nie mogę - powiedział z taką szczerością, jaką akurat w sobie posiadał. - I go przyprowadzimy, żebyś się już nie musiała martwić.
    Widział przecież, że Rei mimo wszystko nie była jeszcze spokojna. Patrzyła na rodzinę Niklausa z radością, smutkiem i zazdrością jednocześnie. Chowała te uczucia, ale jakoś tak to się rozumiało samo przez się.
    - A gdzie będziemy się budować? I czy jest szansa na mały pokój tylko dla siebie? Ewentualnie z moją głupszą połową - zmienił trochę temat, żeby już nie smęcić. - Gave może dostać osobny... ciężko się z nim żyje w jednej klitce... - westchnął przeciągle. Chłopak się zmienił, ale Tony dalej żywił do niego urazę. Owszem nie była już tak zażyła jak wcześniej, ale zszarganego zaufania nie można było odbudować z dnia na dzień.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  13. - Dobudówce do czego? Nie do domu Febe, co nie? - upewnił się, że dobrze ją zrozumiał, bo nie bardzo miał ochotę spędzać ciągle z nimi czas, a osobny pokój z wejściem tylko dla niego brzmiał całkiem kusząco. Na początku chciał zaprotestować a propo swojej głupszej połowy, ale ostatecznie zacisnął wargi. Miała racje. Niespecjalnie chciało mu się słuchać seksów siedząc przed pokojem nie wiadomo ile. Poza tym, gdzie byłby czas na jego własne eksperymenty? Trzeba było przyznać, że Rei miała głowę na karku. Spojrzał jej prosto w oczy i uśmiechnął się.
    - Jasne, my pewnie też będziemy się niedługo sami budować - zauważył spokojnie. - Wiesz tam u Drakonów nauczyłem się sporo z sprawie latania - przyznał jej szczerze. - Nawet nie wiedziałem, że takie prędkości mogę osiągnąć - dodał po chwili milczenia. - Ale i trochę o ichniej faunie... ale jeszcze nie wiem co tu będę robił. Muszę lepiej poznać ten świat zanim zdecyduję. Może mają jakąś bibliotekę? - zaproponował taką ewentualność. Musiał koniecznie się do takiej wybrać. Byłoby fajnie dowiedzieć się czegoś o tej krainie. Nawet jeśli to była wiedza książkowa.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  14. Gave wzruszył ramionami. Nie wiedział co na to odpowiedzieć. Pewnie i by zaczął, ale może nie tak narwanie jak tutaj. Nie odpowiedział jej na to, bo nie czuł takiej potrzeby. Tej kobiety i tak nie przekona do niezbyt wytrawnego kłamstwa, którego nie chciało mu się teraz wymyślać tylko po to, żeby nie przyznać jej racji.
    - Jak zajdzie taka potrzeba - powtórzył po niej. - To zobaczymy, które z nas zdoła to zrobić prędzej - spojrzał jej prosto w oczy. Żarty, żartami, ale skoro już miał żyć to nie zamierzał tak łatwo z tego życia ryzykować i gdyby zamierzała go zabić to będzie się bronił. Wolał postawić tę sprawę jasno, żeby potem nie było jakiegoś nieporozumienia.
    - Tak... jasne - wywrócił oczyma i wstał z krzesła na tyle gwałtownie, że te z trzaskiem opadło na ziemię. - No bez jaj serio?! - spojrzał na nią przerażony. No to pięknie, będzie ojcem chrzestnym jeszcze z Akane... gorzej być nie mogło. Chciał ruszyć po Febe, ale zatrzymała go, łapiąc go za nadgarstek.
    - Okay, spokojnie - rzucił do niej, ale tak naprawdę bardziej do siebie. - Dasz radę iść? Musimy zrobić kilka kroków do kanapy - wyjaśnił co mu przyszło do głowy. Zanim Febe wstanie oczywiście. Posłał jednego z duchów do jej miejsca odpoczynku i polecił mu narobienie tam hałasu. To był jedyny sposób, jaki przyszedł mu do głowy. Miał tylko nadzieję, że Meduza nie padnie na zawał zanim zrozumie, że coś się po prostu dzieje. Zrobił kilka kroków w stronę kanapy, ale nie musiał nawet długo czekać. Musieli być na tyle głośno, że chwilę później przy jej boku pojawił się Meliodas.
    - Przejmę ją, młody - uśmiechnął się do niego, chociaż był niezwykle zdenerwowany i przy tym blady jak ściana. - Cześć Bąblu, jesteś niesamowita - szepnął Rei do ucha, biorąc ją na ręce i samemu przenosząc na odpowiednią kanapę. Gave w tym czasie udał się do kuchni, by nalać wodę do miski, zanim jeszcze Febe wyszła ze swojej pieczary.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  15. Uśmiechnął się do niej lekko. Czasem zapominał jak dobrze ich znała i wiedziała, że przecież nie usiedzą na jednym miejscu zbyt długo. Nie komentował tego, bo nie czuł potrzeby strzępienia języka. Co do biblioteki... przez jej słowa nabrał jeszcze większej ochoty by tam pójść.
    - Poczekam aż urodzisz i będziesz przykuta do łóżka przez kilka dni zanim pójdę do biblioteki - rzucił pół żartem pół serio. Bardziej serio, oczywiście. Przynajmniej znała jego plan i nie będzie mogła powiedzieć, że o tym nie wiedziała.
    - Jak sobie wyobrażasz życie tutaj? - zapytał jej zaraz. - Bez telefonu, internetu... bez kina i bez no wiesz tego wszystkiego co mieliśmy? - był ciekaw, no bo oni mieli okazję to sprawdzić na własnej skórze. Meliodas, Shi czy Niklaus też. Nawet Febe i Yensen, ale Rei? Rei była najbardziej poszkodowana pod tym kątem.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  16. Gave nie marudził. Od razu ruszył po wodę, a w drodze powrotnej minął się z Akane i... kimś jeszcze. Odruchowo zrobił trochę większy łuk mijając dziewczynę, bo jakoś nie przepadał przechodzić przez duchy. Kobieta łażąca za Akane zwróciła na niego uwagę, ale nic nie powiedziała, więc i on zostawił to w spokoju. Później. Na to będzie jeszcze czas. Nie teraz. Postawił wiadra obok Febe i zapytał czy coś jeszcze ma zrobić.
    Meliodas tymczasem złapał mocniej dłoń ukochanej i cały czas się do niej uśmiechał.
    - Oddychaj spokojnie, raz i dwa - poradził, chociaż przecież miała od tego Febe. Jednak trudno było być przy porodzie i teraz rozumiał ten stres Niklausa. Kurcze... dobrze, że im chociaż tylko jedno się rodziło. - Jeszcze trochę i będziemy je mieli. Będzie płakać i spędzać nam sen z powiek - szepnął jej do ucha, całując w policzek. - Ściskaj mocno, krzywdy mi nie zrobisz - zapewnił, spoglądając na Febe. Jednocześnie dotykał dziecka umysłem, starając się utrzymać jego energię w ryzach. Lepiej było nie ryzykować... bo diabli jedne wiedziały czy domu nie rozsadzi.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  17. Gave również nie przeszkadzał. Wyszedł na ganek lekko skołowany. Huh, miał tylko nadzieję, że nie mówiła poważnie o zostawaniu rodzicem chrzestnym. Przysiadł opierając się o kolumnę balustrady i zamknął oczy. Bok go rwał, bo choć Onyx umiała szyć to rana porządnie dokuczała. Ja i ta na jego dłoni, ale ta dokuczała znacznie mniej. Spojrzał na ducha za Akane i westchnął ciężko.
    - Ile was tam jest? - zapytał mając ochotę spróbować czegoś jeszcze. Mógłby spróbować wysłać samą duszę w zaświaty, ale... zanim zrobił krok w tym kierunku, zbierając ku temu wszystkie swe siły, Rei krzyknęła głośno, a on zrezygnował. Nie teraz, nie w tej chwili. Później.
    Meliodas pokiwał lekko głową, wycofując się i tylko obserwując.
    - Ma to po tobie - zażartował, ściskając jej dłoń trochę mocniej. Zaraz też spojrzał na Febe. - Wszystko w porządku? - chciał wiedzieć czy nic się niechcący nie spieprzyło.

    Gave x Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie odpowiedział. Nie tak znowu od razu. Przed chwilą odbył trudną rozmowę z Rei, a teraz Akane domagała się wyjaśnień w sprawie jego stanu zdrowia.
    - Dobrze - odparł krótko, unosząc koszulę, żeby pokazać jej zszyty bok. - Tylko na żywca robiony. Przyjemnie nie było - skrzywił się na samo wspomnienie. Onyx musiała nieźle się przy tym ubawić. Serio. - A ręka to pikuś - wzruszył ramionami. - Wysłałem kilka dusz w zaświaty - mruknął po dłuższej chwili milczenia. Serio, nic mu nie było. Kwestia wypoczynku. Kilka dni i będzie jak nowonarodzony. O zgrozo, nie brzmiało to najlepiej.
    - Lepiej martw się o siebie - rzucił jeszcze. - Nowa kobietka się do ciebie przyczepiła. Tym razem młoda - wyjaśnił, zamykając z powrotem oczy i pomasował sobie skronie, czekając wreszcie na pierwszy krzyk dziecka.

    Meliodas ucałował jej policzek i delikatnie przetarł czoło kobiety, zwilżoną tkaniną. Ścisnął jej jeszcze dłoń, chcąc zapewnić że jest tu przy niej i jej nie zostawi. Nie było nawet takiej opcji.
    - Słyszysz... jeszcze chwila i będziesz mogła nacieszyć się tą małą wredotą - szepnął jej do ucha. - Od razu ci zmęczenie przejdzie - uśmiechnął się do niej.

    Meliodas i Gave

    OdpowiedzUsuń
  19. Wzruszył ramionami na ten przytyk. Ostatnio coraz mniej myślał o wymianie z Gavinem i jak go do tego przekonać. Przyzwyczajał się do życia, ale... nie do ciszy w głowie. Tam wciąż było mu zdecydowanie zbyt pusto.
    - Wszyscy tam trafiają - odparł krótko. - Raz wcześniej, raz później, a ja... mogę ich tam wrzucić wcześniej - wyjaśnił tak krótko o co chodzi. - To znaczy jak byłeś dobry i w ogóle całkiem fajny z ciebie gość był to sam tam polecisz od razu po śmierci. Jak masz niedokończone sprawy to zostaniesz, a jak byłeś chujem to zostaniesz żeby je odpokutować - podzielił na szybko rodzaje dusz. Oczywiście warunków było dużo więcej, ale to by im czasu na to mogło nie starczyć. - I tych z trzeciej kategorii mogę wcześniej posłać w zaświaty jak będę miał na to ochotę - wyjaśnił. - A że tych jakoś tak... zamordowałem to wysłałem - skrzywił się lekko, bo mówił o tym jak o chlebie, a nie ludzkim życiu. Z drugiej strony tak właśnie było. Życie nie kończyło się tu. On wiedział, że nawet jeśli pierdolnie w kalendarz to nie będzie mu dany spokój. Wypuścił ze świstem powietrze.
    - Mógłbym spróbować wysłać ją w zaświaty - wskazał palcem za Akane. - Tylko nie wiem czy zadziała... twoje duchy są jakieś inne. Mają... hm śmierdzą inaczej - burknął, bo od pamietnej wanny porównywał duchy i to pierwsze rzuciło mu się w oczy. Ich energia była inna. Nie tak kompletnie, dało się powiedzieć, że to dusza, ale... coś było inaczej. Nie wiedział tylko co.

    - Jeszcze chwilka. Jesteś najdzielniejszą kobietą pod słońcem - szepnął jej jeszcze, odgarniając spocone włosy z jej czoła i całując ją w nie. - Naciesz się ostatnimi minutami tylko we dwoje... bo zaraz będziemy tworzyć rodzinę trojga - posłał jej zadziorny uśmiech, chociaż wiedział, że to może mało pomóc. Cóż... to wszystko było dla niego nowym doświadczeniem.

    Gave i Melio

    OdpowiedzUsuń
  20. Już miał jej mówić, że przecież nie mówił o teraz. Sam nie był w najlepszej kondycji żeby to robić w tej chwili. Na szczęście sama się poprawiła, więc nie strzępił więcej języka. Co do tamtych dusz, wzruszył ponownie ramionami.
    - Rei też coś takiego powiedziała - wywrócił oczyma i zamilkł, bo wreszcie za nimi rozległ się płacz dziecka i... zadowolony głos Febe. O jezu... nareszcie. Wstał z miejsca, ale zaraz ponownie usiadł. Nie, jeszcze nie. Najpierw rodzice i te sprawy. Doprowadzenie Rei do porządku i inne bajery.

    Meliodas z przejęciem wpatrywał się w płaczące dziecko nie wiedząc co zrobić. Dalej trzymać Rei, czy jednak odciąć pępowinę. Skinął powoli głową i podszedł do Febe.
    - Tylko powiedz jak... nie chcę im krzywdy zrobić - wydusił, będąc naprawdę wzruszonym, po czym zastosował się do poleceń meduzy i za moment dostał malucha na chwilę do potrzymania. Zrobił to dość niezdarnie, ale spojrzał na niego z czułością.
    - Witaj na świecie - palcem dotknął noska dzieciaka i pogłaskał go po rączkach, po czym wręczył maluszka Rei. To ona zasłużyła na tę chwilę zdecydowanie bardziej niż on. - Jesteś mamą - uśmiechnął się do niej.

    Meliodas i Gave

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [O ja cię... załóżcie, że moi wpadają z gratulacjami! koniecznie :D]

      Shi i Tony

      Usuń
  21. Tony skinął lekko głową i obiecał jej, że przed porodem do biblioteki nie pójdzie. Właściwie powtórzył to co wcześniej. No co miał poradzić na to, że ta go po prostu ciekawiła. Co najwyżej zbierze o niej informacje wcześniej, a potem po prostu tam wyruszy. Jeśli dobrze rozumiał, wystarczyło udawać normalsa w Polszy, żeby wszystko grało. A on miał wszystkie atuty w ręku. Żadnego ogona nie posiadał, skrzydeł też nie. Był zwyczajnym człowiekiem.
    - Mi to chyba najbardziej brakować będzie prysznica - przyznał szczerze. - Chociaż to idzie ogarnąć - dodał zaraz. - Wystarczy dziurawe wiadro zamontować wysoko na belkach drewnianych... do niego doprowadzić wąż... może to byś konstrukcja drewniana po której będzie spływać woda... - zaczął kombinować spokojnie, nie zdając sobie sprawy, że mówi to wszystko na głos. - Popytam Meliodasa i Yensena - zdecydował w końcu. Przecież zwłaszcza ten drugi mógł mu coś podpowiedzieć. A jak nie to miał jeszcze trzeciego i czwartego dinozaura, a w ostateczności bibliotekę.
    - Tu znajdziemy sobie miejsce - rzucił nagle, jakoś tak czując że kobieta tego potrzebuje. - Będzie nam tu dobrze... zobaczysz... ma...mo.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  22. Matko. Przecież to było nienormalne. Nigdy nie słyszał, żeby matki nazywały synów synami. Poczuł jak pieką go policzki. Odruchowo przyłożył do nich dłonie i uciekł wzrokiem od jej twarzy. Nosz jasna cholera by to wzięła.
    - Nie, jednak tak nie mów - bąknął kompletnie wytrącony z równowagi. - Wiem, że uważasz mnie za syna, więc już tak nigdy mnie nie nazywaj... Tony wystarczy. Jakoś dziwnie brzmi i tak dziwnie w środku piecze - wymamrotał beznadziejnie, tym razem nie potrafiąc dobrze opisać tych wszystkich emocji. Odchrząknął tylko wzdychając ciężko. Masakra, to wszystko było jakieś chore. Zwłaszcza, gdy nie potrafił ich nazwać. Wcisnął głowę w jej szyję, chowając przed jej spojrzeniem te gorejące policzki.
    - Nie to jednak nie dla mnie - wymamrotał ponownie. - Jak to tak ma wyglądać to ja podziękuję.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  23. Tony pokiwał lekko głową.
    - To po prostu dziwne, bo przecież nie jesteś moją prawdziwą mamą i właściwie na początku byłem tym drugim. Dodatkiem - bąknął trochę się przy tym czerwieniąc. - Myślałem, że zawsze tak będzie, ale jak cię tu zabrakło... nawet nie w Lustrze, bo tam był Ryu... ale tu, jak cię tu zabrakło... to ja nie wiedziałem co robić - przyznał się do swojej niemocy. - Nie wiedziałem, czy żyjesz, jak tu żyć i jak cię tam zobaczyłem to tak... mocno serce zabolało. Ale chyba z ulgi. Bardzo się cieszę, naprawdę... wiem że tego nie widać, ale ja się cieszę że jesteś - wyjaśnił jej. - Bardzo, bo samemu jest jednak do dupy - podrapał się lekko do głowy. - Za bardzo mnie wszyscy rozpieściliście - kopnął nogę od stołu i skrzywił się. - Moglibyście już przestać, bo wyrosnę na nieporadnego dorosłego - mruknął zły na samego siebie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  24. - No nie wiem - poddał w wątpliwość jej zapewnienie o tym, że pierdołowaty nie będzie. Postanowił się jednak z tym nie kłócić. Na siłę nie będzie jej udowadniał, że się myli. Wolałby żeby jednak to on był w błędzie. Wstał wreszcie z miejsca i przeciągnął się lekko, a potem przeszedł za Rei i objął ją ramionami od tyłu. Brakowało mu jej i chyba po prostu potrzebował takiej odrobiny czułości.
    - Dziękuję, że jesteś - szepnął zamykając przy tym oczy i nie puszczając jej ani na moment. - I z góry przepraszam za wszystko... no wiesz, tu można tyle eksperymentów robić - wyszczerzył się do swoich myśli. - Tyle nowych gatunków. Drakony były fascynujące, miały swoją radę. Każda grupa trochę się od siebie różniła. Nauczyli mnie jak robić maść na rany... szybciej się goją wtedy - wyjaśnił z uśmiechem. - Ale to musiałbym polatać trochę po lesie i pozbierać ziółka. Pogadam z Febe, może będzie wiedziała o co chodzi - odsunął się od niej. - A on... - tu spojrzał na brzuszek Rei i wrócił do niej spojrzeniem. - ... z takim rodzeństwem wyrośnie na mocno stukniętego. Lepiej żebyś się na to przygotowała Rei... za to też przepraszam.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  25. Tony uniósł wysoko brew patrząc na nią sceptycznie, przez chwilę tylko. Jasne, na pewno zgodzi się na każdy eksperyment... aha, już to widział jak pozwala mu kochać się z przypadkowymi kobietami żeby sprawdzić czy faktycznie to lubi, albo czy jest to warte tych wszystkich zachwytów.
    - Jasne - rzucił tylko niezbyt przekonany co do tego całego chwalenia się wszystkim. - Pomyślę nad tym, które z nich są bezpieczne do chwalenia się nimi - dodał zaraz i przytaknął jej jeszcze a propo rodziny. - Na pewno będzie bezpieczny - zapewnił ją, chociaż przecież wcale tego zapewnienia nie potrzebowała. - Tylko niech przyjdzie już na świat... wydajesz się zmęczona - zauważył cicho. - Pewnie ci ciężko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  26. Onyx dała mu do myślenia do tego stopnia, że któregoś dnia po powrocie z Lasu, po prostu podszedł do Rei. Uwolnił ją od Galana, biorąc go przy tym na ręce i kołysząc lekko. Zawsze trudno było mu zacząć rozmowę, a kobieta wydawała się być zmęczona. Zmęczona lecz szczęśliwa.
    - Rei... uhm tak właśnie pomyślałem - zaczął spokojnie. - Że mam dwie lewe ręce jeśli chodzi o gotowanie... a to tutaj dość potrzebna umiejętność - wymamrotał czując gorejące policzki. - Nauczysz mnie tego? Jakiś podstaw, co bym mógł wyżyć sam... jak gdzieś tam za daleko się poszwendam - wyjaśnił. - Ech Ryu potrafi, Gave coś tam pichci... nawet Akane się doszkala. Nie chcę zostać w tyle - bąknął na swoje usprawiedliwienie. - W ramach zapłaty zajmę się Galanem... popołudniami? - zaproponował szybko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  27. Zobaczył ożywienie na twarzach pozostałych kompanów podróży, gdy tylko znaleźli się w nowo rozbudowywanej wiosce. Tony klepnął go w ramię z wielkim uśmiechem na twarzy oświadczając radośnie, że wreszcie są na bezpiecznym gruncie, a on sam odruchowo mu przytaknął obserwując to wszystko z mieszanymi uczuciami. Argar był ich domem. Miał być jego domem, a w tej chwili czuł się tu niezwykle obco. Do czasu... zanim się obejrzał, znalazł się w czyichś ramionach i w pierwszej chwili zastygł w nich. Dopiero znajomy głos Rei przyprawił go o wilgotniejące oczy. Objął kobietę mocno ramionami, chowając twarz w jej ramieniu. Wdychał jej zapach czując jak wielki kamień spada mu z serca. Żyła. Niby to wiedział, bo wszyscy go o tym zapewnili, ale dopiero teraz poczuł ją realnie. Zobaczył i miał przy sobie.
    - Ja... - słowa ugrzęzły mu w gardle, więc ścisnął ją tylko mocniej i chwilę tak trwał. - Brakowało mi ciebie, mamo... - przyznał szczerze pozwalając sobie wreszcie na łzy. Pieprzyć widowisko. Niech sobie patrzą. Wreszcie tu była. Obok. Mógł odetchnąć pełną piersią, na tyle na ile pozwalał mu stan zdrowia.
    - Tak bardzo mi ciebie brakowało... - powtórzył cicho, wtulając się w nią tak jak kiedyś. Do pełni szczęścia brakowało tylko czekolady Rei, ale wątpił by miał na to jakiekolwiek szanse. Może później ją o to zapyta. Później, teraz potrzebował chwili żeby się nią nacieszyć.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  28. Aż mu się cisnęło na usta, że niestety jest już zaczipowany i niespecjalnie zadowolony z tego faktu, ale zamiast tego pokręcił przecząco głową.
    - Nie jestem głodny - zapewnił ją cicho, gryząc się zaraz mocno w język, żeby nie wypalić o drugim żołądku gotowym na jej czaderską czekoladę. - Chcę... się odświeżyć i chyba muszę poddać się jakimś badaniom - przyznał szczerze, bo od kiedy przestał zakrywać się iluzją czuł się zwyczajnie nagi. Pod ostrzałem spojrzeń ludzi, którzy po prostu się o niego martwili. - I nie mam żadnych ubrań - skrzywił się lekko. Niby prowizoryczna sprawa, ale faktycznie z lasu nie zabrał absolutnie niczego. Nie było na to czasu ani ochoty. Liczył jednak na to, że Tony podzieli się swoimi. Przynajmniej na początku.
    - Brata? - spojrzał po niej uważnie odruchowo przesuwając wzrokiem od jej twarzy do brzucha. Och no tak. Przecież mu mówili. - Pewnie, że chcę poznać - zapewnił nieco bardziej energicznie niż wszystko inne. - To najpierw brat - zdecydował zaraz z wielkim uśmiechem na twarzy. - Tylko... nie przestraszy się? - wskazał na swoje brakujące oko. No przecież był kompletnym maluchem... nie chciał robić od razu wrażenia koszmaru nocnego.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  29. Chłopak zaśmiał się cicho na jej podsumowanie jego wyglądu.
    - Mamo... a kiedy nie wyglądałem jak zmokła kura? Jeszcze nie przywykłaś? - zapytał jej pokazując przy tym język. Nie chciał w tej chwili specjalnie się martwić. Poszedł razem za nią, trochę niepewnie przystając przy kołysce małego Galana. Przyglądał się mu jak jakiemuś cudowi świata, a kiedy ten wyciągnął do niego rączki, podał mu swój palec i uśmiechnął szeroko.
    - Cześć maluchu - szepnął. - Jak podrośniesz to... nauczę cię chodzić po drzewach - rzucił pierwsze co przyszło mu do głowy, po czym roześmiał się serdecznie. - O... to niezłe te maluchy... już w kość dają. Od razu widać w kogo się wdały - dodał wesoło. - Mogę go wziąć na ręce? - zapytał jej zaraz, bo tak przyszła i na to ochota, ale nie odważył się tego zrobić samemu. Nie był pewien jak maluch zareaguje. Był mu przecież obcym.
    - Pewnie było ci ciężko... jak nikogo tu nie było - spojrzał na Rei trochę przepraszająco, bo przecież została sama z maluchem, kiedy reszta poszła szukać takiego pajaca jakim był. - Uhm... przepraszam - rzucił raczej do Galana niż Rei. - Odebrałem ci tatę na tak długo - pogłaskał malucha po główce. - Ale już więcej tego nie zrobię - zapewnił go gorliwie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  30. Wziął maluszka na ręce, stosując się do poleceń Rei, co wcale nie było tak naturalne jak mu się wcześniej wydawało. Miał w dłoniach nowe życie, małego człowieczka, takiego kruchego i niewinnego. Nagła realizacja, że wystarczy jeden ruch, by stała mu się krzywda, przyprawiła go o zawroty głowy i odruchowo przysiadł na jednym z krzeseł. Tak dla pewności. Obserwował maluszka z delikatnym uśmiechem na twarzy. Galan był niesamowity. Taki spokojny, przynajmniej w tej chwili. Taki zdrowy i jakoś taki radosny.
    - Mhm... no nie wiem czy się uda. Wplątałem się w niezłe bagno, mamo - przyznał jej cicho i jakoś tak automatycznie. Uniósł wzrok zerkając na nią i posyłając w jej stronę smutny uśmiech. - W cholerne bagno, ruchome piaski... zwał jak zwał. Po prostu ciężko będzie się z tego wyplątać - zgrzytnął lekko zębami. A fakt, że wyszedł z lasu bez wyraźnego pozwolenia Andżeleriego jeszcze pogarszał ten stan. Przynajmniej w jego głowie.
    - Jak tu jest? W tym świecie? - zmienił na moment temat. - Uhm możemy o moim bagnie pogadać jutro? Do jutra nie umrę i w kryształ się nie zamienię... a naprawdę chciałbym dziś... po prostu się tobą nacieszyć - wymamrotał szczerze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  31. Chłopak posłał w jej stronę nieśmiały uśmiech, jednocześnie pozwalając Galanowi bawić się swoim własnym palcem. Malec ściskał go i pakował sobie do buzi jakby chcąc go koniecznie posmakować.
    - Akane i Gave? - przeniósł spojrzenie z chłopca na Rei. - Nieźle musieli tu wyprawiać, że go przebudzili - zaśmiał się cicho, chociaż jeszcze nie wyrobił sobie opinii co do Gava. Poza tym, że ten był znacznie zaradniejszy od Gavina. No i nie miał irytującej paniki, a to był ogromny plus.
    - Arcymony? - teraz popatrzył na nią wyraźnie zainteresowany. Nowe, dzikie stworzenia żyjące w tutejszych lasach mogły być całkiem dobrym początkiem na rozeznanie się po okolicy. - Hm... jak trochę odpocznę to zaproponuję Meliodasowi polowanie na nie - zdecydował, trochę za późno orientując się że mówi to wszystko na głos. Uznał, że być może w ten sposób uda mu się odnaleźć tu dla siebie miejsce, a fakt że będzie mógł wrócić do lasu... jakiegokolwiek lasu sprawił, że trochę mu ulżyło. Cholera... jak to się stało, że nagle stał się takim odludkiem? Aż się sam podrapał po głowie z wrażenia.
    - Eh mamo... myślisz, że się tu odnajdę? - zapytał jej chcąc poznać jej szczerą opinię. - Jakoś tego nie widzę... - wyznał, ale zaraz roześmiał się serdecznie. - I mam deja vu... ty też? Po lustrze też się nie widziałem w rzeczywistości - przypomniał jej cicho, uznając że może i tu nie będzie aż tak źle.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  32. Ryu przez chwilę faktycznie starał sobie wyobrazić Tonego jako obiekt testowy i zaraz pokręcił przecząco głową, chcąc wybić sobie ten pomysł z głowy.
    - Nie, nie... Tony się nie nadaje na coś takiego - przyznał jej rację, a to że Akane ścierała się z Gavem wcale go nie zdziwiło. Już podczas podróży zauważył, że byli niczym woda i ogień. Dwa różne światy, a jednocześnie wcale się od siebie tak mocno nie różnili.
    - Tak mamo, robię sobie tydzień wolnego od przygód - zapewnił ją z zadziornym uśmiechem na twarzy. - Później zrobi się po prostu nudno... - mruknął, żeby dać jakikolwiek argument za swoimi przygodami. Wcale nie chciał przygód, które by czyhały na jego życie, ale poznawanie świata trzeba było od czegoś zacząć. Może zagada do Gava? Wydawał się być jednym z bardziej oblatanych w Mathyr. Ugh... aż dziwne że coś takiego przyszło mu do głowy, ale... co poradzić. Ten Gavin był inny, a on nie chciał chować do niego urazy.
    - Naprawdę? - spojrzał na Galana z nową dozą radości w oczach. - Też cię lubię, mały - zapewnił chłopca, bo opowiadanie o miłości niespecjalnie mu teraz pasowało. Dopiero co go poznał. Z czasem na pewno zapała do niego większymi uczuciami.
    - Uhm... - spojrzał po Rei z lekkim powątpiewaniem. - Trudno będzie nie czuć presji, mamo... - odparł szczerze. - Wy zdążyliście już przywyknąć do tego świata, poznać go choć trochę... trudno będzie nie odstawać - westchnął cicho. - Ale postaram się - dodał jeszcze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  33. To co mówiła miało dużo sensu, ale mimo to czuł, że presja go nie ominie. Takim typem człowieka był po prostu. Zamiast się jednak spierać pokiwał lekko głową, po czym wstał i ostrożnie położył Galana z powrotem do jego łóżeczka.
    - Lemoniadę? - spojrzał na nią pytająco. - Nie wiem mamo... - dodał po chwili zastanowienia. - Ja tam jadłem dużo roślin... i nie wiem jak mój żołądek zareaguje na lemoniadę - rzucił, wzdychając ciężko na wzmiankę o kakao. Na kakao po prostu by się skusił pierdzieląc żołądek, a lemoniada jakoś go nie kusiła.
    - A nie możemy iść na spacer? - zapytał jej zaraz. - Gave mówił, że tu gdzieś jest niezła plaża... - wyjaśnił. - Albo... usiąść gdzieś tylko? - dodał zaraz, bo zdecydowanie nie chciał teraz z niej rezygnować. Zapragnął się do niej przytulić i może posiedzieć tak przez całą wieczność.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  34. - Koniecznie - zgodził się z nią na samą myśl o namiastce kakao, które niezwykle kojarzyło mu się z takim bezpieczeństwem i po prostu domem. - Chętnie pomogę... ale samo przyrządzanie należy do ciebie, mamo. To nie to samo, jakbym sam musiał je robić - zaśmiał się cicho, odkładając Galana na jego posłanie i idąc razem z Rei.
    Po części poprosił ją o spacer, bo faktycznie chciał poznać trochę okolicy. Po części chciał spędzić z nią więcej czasu, ale gdzieś w duchu musiał przyznać, że był zmęczony taką zgrają ludzi. Zwyczajnie się od nich odzwyczaił i teraz chociaż kochał i chciał z nimi przebywać, to potrzebował również chwili dla siebie.
    - Mamo... mnie chyba konkretnie pokręciło - mruknął zanim zdołał to zatrzymać dla siebie. - Towarzystwo... mnie męczy. Nigdy tak nie było. Okay, może w lustrze czasami, ale... - skrzywił się lekko. - To okropne uczucie... bo wiem że i wy tęskniliście, a jedyne o czym marzę to chwila bez tego zgiełku - wymamrotał, bo przy niej mógł śmiało opowiadać o swoich uczuciach.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  35. Tony zaczął delikatnie kołysać Galana, kopiując rytm Rei, ani na chwilę nie przestając. Skupił się na nim z radością przyjmując odpowiedź kobiety.
    - Znaleźliśmy się w średniowieczu... niektórzy patrzą tu na mnie jak na niedorozwiniętego przez to gotowanie. No wiesz... ciągle na garnuszku mamusi - zrobił się całkiem czerwony. - Nie mówię o kanapkach... czy takich prostych bajerach. Chciałbym potrafić zrobić spaghetti albo przyrządzić w warunkach polowych mięsko upolowanego zwierzęcia... albo jakąś zupę z pokrzyw czy innych pokrzywopodobnych roślin - wyjaśnił jej spokojnie i gdy do roślin przyszło, deliikatnie położył Galana do łóżeczka, otulił kołdrą i pozwolił sobie go wprawić w ruch na kilka centymetrów nad posłaniem powietrzem, imitując tym samym dalsze kołysanie.
    - A właśnie... - rzucił, grzebiąc chwilę w torbie, którą rzucił w progu, gdy tylko tu wpadł. - Ostatnio byłem w bibliotece i znalazłem ciekawą pozycję o roślinach - podał jej ją. - Jest z obrazkami, wiec łatwiej je znaleźć - zapewnił szybko. - Chciałbym też potrafić zrobić jakąś fajną kolację... taką elegancką, gdybym... no wiesz... chciał cię na randkę zaprosić? - uśmiechnął się do niej niewinnie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  36. Jej zapewnienie co do kakao przyjął z wielką ulgą. Widmo powrotu znajomego przysmaku jakoś tak go pokrzepiło, ale kolejne słowa sprawiły, że wypuścił z siebie powietrze z westchnieniem.
    - Tam wcale nie było tak cicho - rzucił spokojnie. - Miałem Rexa... takiego przebrzydłego kruka. Straszny z niego gaduła był... no i była jeszcze Naomi... to takie chodzące drzewo - wyjaśnił jej zaraz. - Znaczy nie tak jak tutaj, ale też mieli sporo do przekazania - przyznał śmiejąc się lekko pod nosem. - A ich problemy wcale nie są takie oderwane od rzeczywistości... np. Rex kręcił z dwiema innymi panienkami i ... - urwał w połowie i podrapał się po głowie, patrząc na nią z rozbrajającym uśmiechem na twarzy. - Tak, wiem... zwariowałem. Gadałem z dziwnymi stworami - westchnął, dmuchając sobie w grzywkę. - A tu szukam spokoju, jakiejś takiej wolnej przestrzeni... - zgrzytnął zębami. - Naprawdę normalny to nie jestem, ale chyba nigdy nie byłem - wzruszył ramionami, przysiadając na piasku, gdy tylko znaleźli się w pobliżu wody.
    - Łatwo powiedzieć, mamo. Nie goń ich... ja mam wrażenie, że oni i tak są już poza moim zasięgiem - przyznał szczerze. - Zmienili się, a ja mogę ich jedynie irytować swoją obecnością. No, jak już pierwszy zachwyt po powrocie minie. Wiesz, będę tym opóźnionym w rozwoju - skłonił się lekko w pozycji siedzącej i oparł głowę o jej ramię. - Nie będę - westchnął w końcu. - Bo jakakolwiek próba gonienia skończy się kapitalną porażką...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  37. Tony wzruszył tylko ramionami. Przecież mógł ją zaprosić na randkę, nie? W gruncie rzeczy wcale nie było między nimi aż takiej różnicy wieku. Czym jest 9 lat w obliczu całego życia? A mimo to skrzywił się na tę myśl. Jakoś nie był w stanie sobie tego wyobrazić.
    - Będę notował - zapewnił ruszając do kuchni, gdy tylko go ponagliła i przystanął tuż obok niej, chcąc poobserwować i zanotować co po kolei powinien robić. Bez tego ani rusz, bo przecież "na oko" się nie dało. - Tylko... dokładnie... - poprosił w przypływie chwili. Jeszcze tego brakowało, żeby mu rzucała tajemnicze słowa typu "dla smaku", "szczypta"... każda szczypta była inna! Kobiety miały jakieś inne myślenie i rozumowanie przy tym też.
    - O trujących... dobrze, nie ma problemu - zapewnił ją z uśmiechem na twarzy. - Właściwie to planowałem tam iść niedługo... - przyznał szczerze. - Wymienić książki i odwiedzić... - zacisnął wargi. - ...no taką jedną - bąknął trochę zażenowany tym, że prawie się jej wypaplał.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  38. Tony słuchał jej uważnie, nawet notując co nieco z pierwszych wskazówek. Mąka, potrząsnąć, brak grudek. Obserwował wszystkie jej ruchy, przyglądając się tym produktom.
    - To co będziemy robić? - zapytał tak po prostu. - Naleśniki? - rzucił pierwszy strzał, bo to właśnie z nimi skojarzyła mu się mąka. Jakby nic innego nie miało racji bytu. Aż kichnął, gdy ubrudziła mu nos mąką i zaraz potrząsnął lekko głową.
    - To nic... znaczy uhm... no poznałem taką dziewczynę - wymamrotał trochę się przy tym denerwując. Jezu! Jak Ryu mógł z nią rozmawiać o takich sprawach i nawet się nie spocić? Przecież to było zwyczajnie żenujące.
    - Ennis - wydusił z siebie, chociaż wcale nie był pewien czy Ennis przypadkiem nie pracuje pod jakimś pseudonimem. - Jest starsza, ale strasznie inteligentna i wytrzymuje moją paplaninę... - zagryzł mocno wargi czując jak policzki zmieniają barwę na szkarłatną purpurę i żeby tylko upewnić się, że Rei tego nie widzi, wsunął dłonie w mąkę i opruszył nią sobie całą twarz, po czym to samo zrobił z twarzą Rei, kichając niemiłosiernie przy tym.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  39. - Hm prawdopodobnie o innych mi nie mówił... - wymamrotał wracając na moment do Rexa. Przypomniał sobie, że twardo wyrażał swe zdanie co do tych dwóch panienek. Być może przez to Rex nie powiedział mu o 5 innych. Wzruszył ramionami. Kiedyś na pewno zdoła go jeszcze o to zapytać, ale to później. Nie teraz. Zacisnął mocno wargi słuchając jej i potrząsnął lekko głową.
    - Wcale nie twierdzę, że musimy być tacy sami - zaprzeczył. - Po prostu... ech no wiesz, wy mieliście czas żeby zawrzeć tu jakieś przyjaźnie, dostosować się do tego świata, a ja zyskałem błyskotkę i umiejętności godne Tarzana - roześmiał się serdecznie. - Jeśli ktoś mnie na drzewach prześcignie to wtedy się zdziwię - przyznał, mając na myśli grono swych przyjaciół, a nie innych mieszkańców Mathyr, bo z tymi przecież mogło być różnie. Pomasował sobie delikatnie skronie, obejmując ją mocno i chowając twarz w jej pierś.
    - Dobrze, że już jesteś - zakończył cicho.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  40. - A tak... makaron - powtórzył po niej, notując coś w notesie i wzdychając ciężko. Co go podkusiło na spaghetti? Przecież to trudne danie było. Zagryzł mocno wargi patrząc na nią.
    - Nie wiem czy lubi - przyznał spokojnie, po czym pokręcił lekko głową. - Dlaczego faceci są mniej dojrzali? - zapytał jej. - Znaczy no ja jestem... - zgodził się z nią zaraz, bo uczucia były dla niego czymś nowym. Przerażającym wręcz... ugniótł ciasto mocniej niż powinien i skrzywił się, gdy zrobiły się z niego grudki.
    - I ile lat to już za stara? No bo na przykład... ty chyba nie jesteś dla mnie za stara - zauważył spokojnie, patrząc teraz na nią nie jak na matkę, tylko jak na kobietę.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  41. Meliodas był w trakcie szlifowania bujanego fotela, który robił dla Rei, gdy kobieta pojawiła się w progu. Pomachał jej, ale słysząc ten zmartwiony głos, przerwał na moment pracę, żeby na nią spojrzeć i wysłuchać ją uważnie.
    - Tony? - spojrzał na nią starając sobie przyswoić informacje. Akurat po tym chłopaku nie spodziewał się tak szybkiego przejścia do akcji w wiadomym celu, ale... powiódł wzrokiem do pokoju chłopaka, po czym powrócił do Rei i podszedł do niej, żeby mocno ją objąć.
    - Nie jesteś okropną matką. Wszystko byś dla nich zrobiła - zauważył krótko. - Ale chyba trzeba jakieś zasady wprowadzić w tym domu... no wiesz, co z oczu to z serca na przykład? - zaproponował, całując lekko jej wargi i podprowadzając do fotela. - Siadaj na przymiarkę - rzucił swobodnie. - Porozmawiam z nim o zabezpieczaniu się... - dodał zaraz. - Ryu i Akane? Tu bardziej bym się martwił. Niklaus może dostać kręćka na tym punkcie...

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  42. Chciał jej zwrócić uwagę, że skoro na oko nie można zobaczyć to skąd niby można wiedzieć. Trzeba było zaufać naukowcom, a przecież nie miała tu w tej chwili żadnych badań na potwierdzenie swojej teorii. Postanowił jednak, wspaniałomyślnie, zostawić to w spokoju. Uznał, że być może coś w tym jest.
    - Myślisz, że jestem mniej dojrzały niż Akane? - spojrzał tylko na nią z wyraźnym powątpiewaniem. - Może jeśli chodzi o emocje, ale poza tym... - wywrócił oczyma. - Mamo, nie obrażaj mnie - burknął niezadowolony z tego do czego doprowadziły go jego myśli. - Naprawdę? - uniósł wysoko brew. - Nie, od niej na pewno jestem bardziej dojrzały albo przynajmniej mamy ten sam poziom - pokiwał lekko głową. Do Gava nie miał coś się porównywać, Ryu tym bardziej, ale Akane? No niemożliwe.
    - Trochę wody... ale co to znaczy trochę wody? - zerknął na nią. - Jak mam wiedzieć ile to jest trochę? - zapytał jej znowu, obserwując jak grudki magicznie wracają do formy ciasta. Niesamowite. To podchodziło wręcz pod magię.
    - Ona nie ma dzieci ani partnera - odparł spokojnie. - No... nie długo. Tydzień? - spojrzał na nią z zakłopotaniem. - Co mi przypomina, że powinienem tam iść do niej i oddać dług... i może poprosić o kolejną lekcję, albo hm... iść z nią na spacer? Jak poderwać taką dziewczynę?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  43. Meliodas zaśmiał się cicho. Miał większe obycie ze starszakami. To prawda, ale nie zdołał dobrze poznać tych konkretnych starszaków. Pokiwał lekko głową.
    - To stwórz listę zasad do przedyskutowania - odparł spokojnie. - Na przykład... seks tak, ale z zabezpieczeniami. Trzeba się zacząć w nich tu orientować. Może jakieś są stosowane - rzucił spokojnie. - Bo tego nie unikniesz w tym wieku... no i chłopaki są prawie dorośli, a na te czasy w których wylądowaliśmy to już tym bardziej. Właściwie są gotowi do zakładania rodzin - zauważył, sprawdzając jak fotel się buja.
    - A problemy... tak, tworzysz je sobie - cmoknął ją w policzek. - Ewidentnie brakuje ci jakiegoś dreszczyku emocji - szepnął jej do uszka. - Zrobimy szlaban Tonemu po tym wyskoku i wybierzemy się na małe polowanie, albo zwiad - zaproponował jej zaraz, znów lekko nią kołysząc. - A co do głaskania... - uniósł wysoko brew. - Jak nagle zaczniesz się zmieniać i robić z siebie na siłę zimną kobietę to ich stracisz - musnął palcem jej nos. - Jeśli chcesz mniej głaskać to należy to zrobić stopniowo, tak żeby zmiana nie była drastyczna, a tak poza tym... to po co właściwie się zmieniać, skoro to co robisz dobrze działa? - poczochrał ją po włosach. - I jak? Pasuje? - zainteresował się co do bujanego fotela.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  44. Pokręcił przecząco głową. Zdecydowanie nie. Ich ostatnia sprzeczka do dojrzałych nie należała, ale w gruncie rzeczy była jego winą. Przecież sprzedał Akane za parę groszy u Gava. Skrzywił się na samo wspomnienie.
    - No właśnie! - wypalił na jej porównanie do systemu zero jedynkowego. - Dlaczego te uczucia nie mogą być zero jedynkowe? Świat byłby wtedy o wiele prostszy - zauważył, patrząc Rei prosto w oczy. Przez chwilę zapomniał o tych kluskowatych makaronach, ale zaraz ponownie się na nich skupił. I wszystko pewnie szłoby jak z płatka... ale... padło to pytanie, a on rozdziawił na chwilę usta.
    -Em uhm... Ennis uczy mnie... - zaczął szukać w myślach jakiejś zgrabnej wymówki. - Obycia z kobietami? No wiesz mamo... ja kompletnie się na tym nie znam - wzruszył ramionami. - Pokazuje mi co robić żeby im dobrze było...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  45. Zastanowił się chwilę na pytanie o dziadkowanie. Przekrzywił nawet lekko głowę i ściągnął brwi do siebie, po czym w końcu pokręcił powoli łbem.
    - Pytasz mnie czy jestem gotów na zostanie dziadkiem, kiedy nawet w ojcostwo dobrze nie wszedłem? - zapytał jej ze śmiechem. - Absolutnie nie, ale jeśli coś się komuś przytrafi to przecież wiem, że pokochamy je całym sercem... takie już z nas stare pryki - puścił do niej oczko. - To znaczy ze mnie, bo ty to młody Bąbel jeszcze - ucałował ją mocno, zatapiając się w jej pocałunku jeszcze bardziej gdy tylko zaczęła to robić.
    - Na dzika... tak żabodziki podobno tu latają. Warto by takiego złapać i sprawdzić co i jak - rzucił wyraźnie zadowolony, że ta propozycja przypadła jej do gustu. - Zresztą... brakuje mi takich wypadów z tobą - szepnął jej do ucha. - Kocham naszą rodzinę, bardzo. Tych prawie dorosłych głupoli, problematycznego Gava i małego Galana... ale jednocześnie brakuje mi chwil tylko z tobą - szepnął jej do ucha. - Nasze prawie dorosłe głupole powinni sobie poradzić z Galanem przez dwa dni, nie sądzisz? - spojrzał po niej uważnie i musnął jej wargi ustami, a gdy wspomniała o fotelu to połechtała go na serduszku.
    - Pieprzyć dwa dni - złapał ją za rękę. - Nagle nabrałem ochotę na placek jagodowy - pociągnął ją za sobą. - Damy znać Ryu co by zerknął na Galana. Pewnie gdzieś na plaży z Akane się mizia - puścił do niej oczko.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  46. - Ale wtedy ojciec nie zabiłby w obronie rodziny - spojrzał na nią. - Bo przecież świat byłby zero jedynkowy. Zabiłby bo tak i tyle. Nie miałby żadnego innego powodu dla usprawiedliwienia swojego czynu - odparł krótko Tony, po czym zastanowił się na tematem trochę dłużej. Kiedy nic nie przyszło mu do głowy wzruszył ramionami.
    - Tylko to hipotetyczna sytuacja, bo świat nie jest taki prosty. Ludzie po prostu go sobie komplikują. Wymyślają problemy tam, gdzie ich nie ma - stwierdził i skrzywił się lekko. - Sam tak robię. Wymyślam problemy.... mimo że doskonale zdaje sobie z tego sprawę - wywrócił oczyma. - Padłem ofiarą ludzkości... idę za tłumem jak ślepa owca - wymamrotał, podając jej te swoje kluski wadliwej jakości.
    - Hm... pokazała gdzie dotknąć i jak dotknąć żeby podniecić - zagryzł mocno wargi, patrząc jej prosto w oczy. - No po prostu... no wiesz, w zbliżeniu żebym nie był jakoś mocno zielony - wyjaśnił czerwieniąc się przy tym strasznie. - A jestem! Wytrysnąłem zanim osiągnęła orgazm... masakra...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  47. Meliodas spojrzał jej prosto w oczy i musnął ustami jej wargi, kiedy zaczęła pleść głupoty. Uśmiechnął się do niej swobodnie i pokręcił przecząco głową.
    - Zawsze możemy iść z Galanem - szepnął jej do ucha. - Nie ograniczasz mnie - zapewnił zaraz. - A dwie czy trzy godziny brzmią świetnie jeśli mówimy o tym placku jagodowym. Chodź. Podrzucimy Galana Ryu - wyszczerzył się do niej. - Tony zajęty, Gave też... to niech się Ryu z Akane wprawiają w opiekę nad dzieciakami - ucałował ją raz jeszcze i ścisnął mocniej jej dłoń. - Absolutnie mnie nie ograniczasz, ani ty ani Galan ani chłopaki... jestem tu z wami z własnej, nieprzymuszonej woli. Kocham was - wyszeptał. - Poza tym ktoś tu musi zostać na miejscu, kiedy Niklaus wychodzi na zwiady - rzucił wesoło. - Dobrze wiesz, że się zamieniamy. W razie ataku... no warto by któreś z nas tu było - zacisnął mocno wargi i westchnął ciężko. - I nie mówię tego dlatego, że byś sobie nie poradziła. Jasne, że dałabyś radę, ale... no zawsze lepiej mieć pomocnika, nie? - uśmiechnął się do niej łagodnie.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  48. Tony zastanowił się nad tym pytaniem. Tak całkowicie na poważnie.
    - Myślę, że w świecie zero jedynkowym nie byłoby miejsca na wybuchowe uczucia. Każdy coś tam by czuł, ale nie do przesady. Zdrowy rozsądek na pewno byłby na poziomie 1, tak samo jak chłodna analiza i zwyczajna przyjaźń. Zero to negatywne emocje. Dzięki temu można byłoby sporo rzeczy uniknąć, bo negatywy zostałyby zneutralizowane przez pozytywy - odparł tak spokojnie i bez specjalnych emocji. - Ale kto powiedział, że taki człowiek byłby poszkodowany? No on w moim świecie nie byłby specjalnie przywiązany do swojego domu, bo jest to rzecz którą po prostu posiadasz. Coś materialnego - zauważył spokojnie. - W takim wypadku otrzymałby inny dom i byłby równie zadowolony co poprzednio - zakończył, wzdychając przy tym lekko. - No nie umiem tego dobrze wyjaśnić - burknął. - Przecież to jasne, że to się nigdy nie wydarzy, więc nie ma w ogóle co spekulować - mruknął jeszcze.
    - Jak to skąd? - spojrzał na nią tak jakby z choinki spadła. - No Ryu z Akane już są po pierwszym razie, Gave też coś tam marudzi o uczuciach i zbliżeniach. Nawet Onyx to ma za sobą... a ja jestem ślepą owcą, która koniecznie musiała poznać to na własnej skórze. A przecież nie będę tego robił z Akane, bo no jakby atrakcyjna nie była to jakoś mnie nie kręci - odchrząknął znacząco. - A poza tym... ma Ryu i Gava. Całkiem niezły trójkącik - mruknął jeszcze stukając palcami o blat stołu. - No więc... skorzystałem z okazji, że jest ktoś kto chciałby mnie nauczyć... ale ona jest taka boska... - uśmiechnął się do niej szeroko. - Że teraz nie wiem co zrobić... to znaczy... mamo jak poderwać taką laskę? - zapytał jej swobodnie, już sprawę wytrysku zostawiając w spokoju.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  49. Blondyn podrapał ją za uszkiem, gdy tak słodko się gubiła w zeznaniach i zaśmiał cicho.
    - Spokojnie, odbijemy to sobie. Jeszcze będziesz miała dość przygód - zapewnił ją wesoło. - Spójrz na młodzież... mamy dość roboty w naszym domostwie żeby jeszcze przygody do tego dokładać - rzucił z uśmiechem. - Gave chce treningu, Tony też czasem przychodzi, Ryu pewnie zaraz zacznie - zauważył spokojnie. - Będę miał całkiem sporo roboty przy tej trójce - wyszczerzył się do niej. - Ty zresztą też... bo do mnie po baty na treningu, a do ciebie się wygadać - ucałował ją w policzek, biorąc ją zaraz pod rękę i prowadząc na plażę, gdzie spodziewał się znaleźć młodzież. Doszły go słuchy, że to popularne miejsce schadzek Akane i Ryu. Tam najłatwiej było ich znaleźć.
    - Poza tym... masz jeszcze 3000 letniego demona na głowie, który też potrafi być jak dziecko, jak nie otrzymuje odpowiedniej ilości pieszczot od swojej kobietki - klepnął ją zawadiacko w tyłek. - No i... za jakiś czas wezmę cię do Fasach. Chciałbym ci pokazać tę pustynię i jej mieszkańców. To interesująca zgraja - zapewnił ją spokojnie. - Jak już odstawisz młodego od cyca to zrobimy sobie taką wycieczkę - szepnął jeszcze.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  50. - Może i tak, ale przez tą krótką chwilę byłby pięknym światem - stwierdził z lekkim uśmiechem na twarzy. Uśmiechem, który zaraz zamarł na jej kolejne pytania. Chłopak z westchnieniem usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach.
    - Nie wie - odparł zgodnie z prawdą. - Po prawdzie ja nawet nie wiem czy Akane zdaje sobie z tego sprawę... to znaczy z tego że jest w trójkącie - spojrzał na Rei z wyraźnie bezradną miną. - Znaczy ja rozumiem. Ryu nie było. Gave był pod ręką. Zaprzyjaźnili się, zbliżyli do siebie i poczuła do niego ciepłe uczucia. Cały czas uważa, że jest tylko jej przyjacielem, ale... no ma sprzeczne emocje. Podczas naszej kłótni... - zastanowił się chwilę czy powinien tak wszystko mówić, ale już zaczął. Teraz nie było odwrotu. - Poprosiłem ją, żeby poszła na randkę z Gavem, bo to był jeden z warunków które dostałem od niego za pożyczone pieniądze. Wiem, wiem. Niemoralna propozycja. Tak, wiem. Głupota... ale wiesz jeśli potraktowałaby to jako zwykłe spotkanie przyjacielskie to nie byłoby problemu, nie? A ona się wściekła bo jednak coś do niego czuje - wyjaśnił jej to wszystko spokojnie. - No a Gave ją pocałował. Pochwalił mi się tym i przecież to widać gołym okiem, że go do niej ciągnie - dodał jeszcze. - Mamo... i teraz co? Powinienem powiedzieć Ryu, no nie? Ale z drugiej strony mam Akane... kocham ich oboje równo mocno, ale stawiają mnie w takiej pozycji, że nie wiem już co robić - zagryzł mocno wargi. - Jak mu powiem to ona będzie cierpiała, a jak mu nie powiem to on będzie cierpiał... istnieje idealne rozwiązanie. Należy po prostu znaleźć dla Gava kogoś innego, albo po prostu go zamordować, ale... to naprawdę nie takie łatwe. Po pierwsze jest synem Śmierci, więc morderstwo wiązałoby się z odwetem Śmierci. A po drugie... Gave ma trudny charakter, więc znalezienie mu laski graniczy z cudem - zauważył rozkładając bezradnie ramiona. - A ty co byś zrobiła, co? Powiedz co byś zrobiła to to zrobię... - poprosił ją o proste rozwiązanie dylematu, po czym znów wrócił myślami do Ennis.
    - Tak - odparł stanowczo. - Jestem pewien. Chciałbym żeby była moją dziewczyną - mruknął rumieniąc się przy tym okrutnie. - Nie wiem co... serce mi przy niej szaleńczo bije... i ciągle się jąkam... - burknął. - Przecież ciągle powtarzacie, że miłości nie da się wytłumaczyć... więc no nie każ mi teraz tłumaczyć, czemu akurat ona. Nie wiem. Po prostu ona - postawił sprawę jasno.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  51. Tony westchnął ciężko i pokręcił lekko głową.
    - Tak... bo teraz to takie proste, nie? - podrapał się po głowie. - Akane ma sporo na głowie teraz. Mam jej jeszcze dorzucać więcej problemów? Przecież odczyta to nie tak jak powinna. Straszna z jej furiatka jeśli chodzi o emocje. Kompletnie nie da się jej zrozumieć - zauważył, po czym zacisnął mocno wargi. - A Ryu nie lepszy... też ma sporo na głowie. Ten kryształ i dochodzenie do siebie. Wreszcie zaczyna odżywać, a ja mam niszczyć to przez jakąś głupią paplaninę? - westchnął ciężko, jakoś niespecjalnie szczęśliwy ze swojego udziału w tym przedsięwzięciu. Zacisnął mocno pięści. - Poza tym... ciągle jestem uwikłany w ich dramaty, mamo... kiedy wreszcie będzie na odwrót? - spojrzał jej prosto w oczy. - Tak, czuję tę okropną, paskudną zazdrość. Czuję się źle, że tak myślę... ale szlag mnie zaczyna trafiać. Zawsze wiedzą gdzie przyjść jak potrzebują pomocy, ale jakoś rzadko kiedy ktokolwiek pyta co u mnie - mruknął cicho, zaciskając przy tym mocno pięści. - Bo nie mam nadprzyrodzonych problemów. Strasznie zwyczajny jestem jak na to towarzystwo - wywrócił lekko oczyma, po czym odetchnął głęboko. - Nie ważne... przyszedłem tu się uczyć gotować, a nie... no wiesz gadać o jakichś głupotach - bąknął czując jak głos mu się trochę łamie. O no pięknie. Jeszcze tego brakowało. Odwrócił się do niej plecami i nabrał szybkiego, głębokiego wdechu.
    - Wszedłem do Zamtuzu bo pomyliłem go z karczmą. Szukałem noclegu. Tam ją spotkałem - wyjaśnił krótko. - I wcale nie jest super stara... ma tyle lat co ty. To niewielka różnica - znów na nią spojrzał. - Spójrz na siebie i Meliodasa. Różnica między wami to blisko 3000 lat! Między mną i Ennis to tylko 9 lat. Nie masz tu argumentu do pobicia - skrzyżował ręce na piersi. - Absolutnie nie masz - powtórzył kręcąc przecząco głową. - Mam prawo kochać starszą od siebie kobietę - dorzucił jeszcze. - Okay zaproszę... ale jak mam poznać czy jest mną zainteresowana?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  52. Meliodas uniósł wysoko brew i pozwolił się jej zatrzymać, ale tylko po to, by położyć jej swe dłonie w pasie i skraść słodkiego całusa, gdy tylko skończyła mówić.
    - Oczywiście Bąbelku... - odparł zgodnie z prawdą. - Tylko ci chłopaki i Galanek w głowie... a ja to co? - zrobił zawiedzioną minę. - Ja ci chętnie pomagam i wspieram, ale wiesz... takich przytulaśnych wieczorów mi potrzeba. Nawet z Galanem przy twej piersi - wyszczerzył się do niej lekko. - Bo cuduję tu już... tworzę ci bujane fotele i inne bajery, żebyś tylko mnie dostrzegła - zażartował, po czym uniósł wysoko brew. - Och poważnie? Z tobą to każde miejsce grozi brakiem samokontroli co do mych popędów - odchrząknął, unosząc ją w górę i przerzucając sobie przez plecy, co by już więcej ich nie zatrzymywała.
    - Pomóc? - zastanowił się i wzruszył ramionami. - Może trochę - przyznał szczerze. - Wiesz spędziłem tam parę miesięcy, widziałem jak żyją... nie jest im lekko - westchnął. - Tak wiem, straszny ze mnie demon. Drżyjcie narody... łu hu!

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  53. Chłopak zacisnął wargi i skinął głową. Tak, to miało sens chociaż znalezienie odpowiedniego czasu wcale go nie bawiło. Bo niby jak miał to rozegrać? Kiedy powinien uznać, że to odpowiedni czas? A co jeśli nigdy się taki nie znajdzie? Chciało mu się płakać przez to wszystko.
    - Ja chyba jestem na nich wściekły - oznajmił w końcu, raz po raz zaciskając dłonie i rozprostowując mnie. - Za to, że stawiają mnie w takiej a nie innej sytuacji - zgrzytnął zębami. - Kocham ich, ale jestem na nich wściekły... zwłaszcza na Akane i Gava - spuścił wzrok. - Dobrze wiedzą, że... Ryu jest dla mnie jak brat, a i tak stawiają mnie w takiej pozycji. Mógłbym olać sprawę, ale mam pieprzone wyrzuty sumienia - wyżalił się jej, po czym zaśmiał się cicho. No dobra stawianie swoich problemów w taki sposób miało sens, a jednak miał z tyłu głowy głosik który twierdził, że jego sprawa jest mniej pilna niż ich.
    - Niby tak, ale trudno jest zawracać im głowę jakimś swoim problemem, kiedy wiem że mają swoje - zauważył patrząc na nią szklącymi się od łez oczyma. - Bo to nieludzkie... mają tyle na głowach, po co im dokładać? - zapytał jej cicho. - Poza tym ja nawet nie wiem jaki problem mam - wymamrotał po chwili. - Bo moje są takie nudne. W moich oczach są nudne, a w ich mogą być po prostu błahe. Ja się chyba boję, że mnie wyśmieją - poczuł pierwsze łzy na policzkach. - I wiem, że tacy nie są. Wiem, że krzywdzę ich teraz tymi słowami. Wiem, że tak nie będzie, ale... no tak czuję - zacisnął mocno pięści. - Sytuacja bez wyjścia... nawet teraz jak tobie o tym mówię to czuję, że jestem po prostu żałosny - odetchnął głęboko starając się zaraz zetrzeć łzy. - I po cholerę płaczę? - warknął na siebie. - Nie rozumiem się mamo... nie rozumiem co się ze mną dzieje - wargi mu zadrżały, a wstrzymywanie płaczu stało się wysiłkiem ponad jego siły, choć dalej walczył. - Jestem niesprawiedliwy w stosunku do nich. Wiem to, doskonale zdaje sobie z tego sprawę... ale cholera, jak ja mam to ugryźć jak ja sam siebie nie rozumiem?! Przecież to jakaś kaplica - wstał i uderzył pięścią w stół pragnąc aby ból zagłuszył jego łzy. - No jak można wiedzieć, że się źle myśli, a czuć co innego?! Przecież to nienormalne... - jęknął, zostawiając temat Ennis i tej różnicy wieku, bo to co powiedziała o niej i Meliodasie kompletnie mu nie pasowało. Skoro poznali się kilka lat temu to była wówczas głupią gówniarą. Tak jak on teraz. No może trochę starszą, a Meliodas i tak ją pokochał. Nie kupował tego... nie kupował słów o dojrzałości, a w obliczu tych wszystkich sprzecznych emocji czuł że teraz tylko by się z nią o to pokłócił, więc wolał zrezygnować z tematu.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  54. Po powrocie z zaświatów nie miał ochoty na rozmowy z kimkolwiek. Przeprosił nawet Tonego i poszedł prosto do swojego pokoju. Cała ta sytuacja z Akane i Gavem porządnie go trafiło. Owszem w zaświatach trzymał się w ryzach, ale teraz... teraz wszystko go dopadło. Łzy same napłynęły do oczu i długo leżał po prostu ze wzrokiem wbitym w sufit zastanawiając się czy mógł to inaczej rozegrać. Nie mógł wyrzucić z serca tego co czuł do Akane. Kochał ją. Tak, dalej kochał... przez co to co zrobiła bolała po stokroć bardziej. Jasne, rozumiał... a przynajmniej chciał ją zrozumieć, ale cholera! Nie był pewien gdzie popełnił błąd.
    Bił się z myślami niemal całą noc i aż podskoczył na łóżku na pukanie. Wypuścił powietrze z płuc słysząc głos Rei i przez chwilę milczał, udając że nie ma go w środku. Miał nadzieję że jednak sobie pójdzie i da mu spokój. Przecież nie było możliwości by przełknął jakiekolwiek jedzenie w tej chwili, a jeśli zobaczy wory pod oczyma to znów zacznie się martwić. Jednak gdy wspomniała o czymś specjalnym, nie mógł jej dłużej ignorować. To nie była przecież jej wina. Z ociąganiem wstał z łóżka i otworzył drzwi, wpuszczając ją do środka.
    - Nic mi nie jest - powiedział odruchowo. - Nic mi się nie stało, fizycznie wszystko gra. Jak raz nie zjem śniadania nic się nie stanie, później nadrobię - dodał jeszcze na wypadek, gdyby kazała mu jednak coś wcinać. Naprawdę jego żołądek był w tej chwili jednym, wielkim, zbitym supłem. Myśl o jedzeniu przyprawiała go o nieprzyjemne dreszcze. Usiadł na łóżku spoglądając mimowolnie na kubki w dłoniach Rei. Zapach rozchodzący się z nich był jakiś wyjątkowo znajomy.
    - Czy to...? - spojrzał na nią z powątpiewaniem. - Nie... - dodał zaraz, nie mogła odnaleźć kakao akurat w tym momencie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  55. Gave nie kontaktował zbyt dobrze przez ostatnie kilkanaście godzin. Załapał tylko moment powrotu i wiedział, że jego ojciec coś mu tam powiedział ale kompletnie nie mógł sobie przypomnieć co. A potem już tylko czuł na sobie czyjeś ręce. Musiał odpłynąć, bo gdy obudził się po raz kolejny znajdował się w swoim łóżku. I tak to trwało przez dobre 24 plus godziny.
    To był jeden z pierwszych dni, kiedy faktycznie kontaktował. Temperatura odrobinę zelżała, a ból każdej komórki ciała docierał do niego ze straszliwą mocą.
    - Nie wiem - odparł ochrypłym głosem, starając się skupić na jej twarzy, bo moment wejścia przegapił. - Czuję się jak... rozjechana żaba - wymamrotał, starając się iść za jej radą i usiąść, żeby zabrać się za ziółka. Nie musiała się nim zajmować. Miała wiele innych, znacznie pilniejszych spraw niż jego skromna, wredna osoba... dlatego nie chciał robić jej pod górkę. Niestety sam wysiłek spalił na tym, że z powrotem wylądował na plecach i zamknął oczy.
    - Strasznie... - wymamrotał. - Dlaczego tu przyszłaś? Tata cię szantażuje tak? - zapytał zaraz, bo to faktycznie nie dawało mu spokoju. Okay, nie podejrzewał jej o coś takiego, ale... przecież wiedział, że jakby łagodny Victor nie był to potrafił pokazywać swoją drugą stronę.
    - Przepraszam - wymamrotał odruchowo, kuląc się w łóżku i zaciskając mocno powieki. - Wszystko mnie boli...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  56. [o kurde... ona ma aż 4 wątki xD nie zdziwię się jak dobije 200 komentarzy jeszcze w Październiku :P]

    Nie miał absolutnie nic przeciwko jej słodkim ustom, gdy tak marudziła za skrzypiący fotel. Nawet przez chwilę pomyślał o tym, że może faktycznie powinien go naoliwić, ale zaraz myśl została odrzucona w najgłębsze zakamarki jego umysłu.
    - Bąbelku mój kochany... - klepnął ją lekko w równie cudowne, krągłe pośladki, które teraz miał okazję trzymać blisko siebie. - Nie raz już o tym wspominałaś, ale czyż nie ta niereformowalność cię do mnie przyciągnęła? - rzucił z zadziorną nutą w głosie, zaraz obracając się tak by móc dostrzec wspomniane pośladki Tonego i jego zieloną koleżankę.
    - To się dopiero nazywa wolność - skomentował. - Tony szybko się tu aklimatyzuje - zaśmiał się cicho i pokręcił lekko głową. - Porozmawiam z nim później... o pewnych standardach. Jak sobie chce biegać nago to w okolicach jego nowej koleżanki... tu no pewne osoby mogłyby mieć zbyt kosmate myśli - zauważył. Dla dobra chłopaka, należało to ukrócić. Choć trochę. - A teraz... - znów klepnął pośladki swej ukochanej. - Wracamy do własnych spraw. Dwie do trzech godzin to wcale nie tak dużo - skwitował.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  57. Czuł zażenowanie, gdy musiała go tak podtrzymywać. Drżącymi dłońmi złapał kubek i wypił ziółka tak szybko jak tylko się dało, żeby nie musiała zbyt długo tego robić. Poparzył sobie przy tym język, a same ziółka wcale dobrze nie smakowały. Oddał jej kubek i z powrotem padł na łóżko.
    - Nie wiem co to znaczy "dom" - odparł cicho, nie negując jej słów. Po prostu stwierdzając fakt. - Dziękuję, że mnie przyjęliście, ale... przepraszam, ja nie rozumiem tego pojęcia - odparł zgodnie z prawdą. - Nie wiem co to jest dom, nigdy czegoś takiego nie miałem. Nie wiem jak w tym się odnaleźć, jak współżyć z innymi - dodał zaraz i zamknął oczy.
    - Myślę, że jednak mam za co - przyznał szczerze. - Jestem kolejną gębą do wykarmienia, kolejny problem, kolejny zapychacz czasu, który mogłabyś spędzić zdecydowanie lepiej - zauważył, zagryzając mocno wargi.
    - Mhm... wiem, ale nie widziałem innego wyjścia. Chciałem jej pomóc... chciałem, heh chyba chciałem udowodnić wszystkim i sobie... że też się do czegoś przydaję - skrzywił się lekko. - Bez sensu...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  58. Meliodas zerknął na nią ze śmiechem na ustach.
    - No nie wiem... - zastanowił się. - W naszym gronie sporo jest napalonych nastolatków, a do tego jeszcze niewyżyci dorośli - zauważył wesoło. - Przyznaj sama, że widok jego pośladków sprawił, że też chciałabyś pobiegać nago po łąkach - puścił do niej oczko, przyspieszając trochę kroku i specjalnie odbijając w przeciwną stronę niż biegnące pośladki Tonego. Trochę prywatności zdecydowanie im się przyda. Postawił ją dopiero na łące i przysunął do siebie, żeby dość zachłannie wpić się w jej wargi. Całował długo, jakby to był ich pierwszy pocałunek po okropnie dłużącej się rozłące, a gdy skończył uśmiechnął się do niej lekko.
    - Powiedz... ale już nie wtrącając w to dzieci czy nastolatków - zaczął spokojnie, głaszcząc ją po przedramionach. - Jak się czujesz? Dobrze ci tutaj? Podoba ci się ten świat?

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  59. Ryu odetchnął z wyraźną ulgą, ciesząc się że Rei nie przyszła tu by marudzić mu o jedzeniu. Jeden problem z głowy. Naprawdę cieszył się, że go nie było. Odebrał od niej kubek z kakao i powąchał je, napawając się znajomym zapachem. Milczał dalej ogrzewając sobie dłonie o naczynie, od czasu do czas stukając o nie palcami.
    - Dziękuję - powiedział w końcu, bo przecież Rei tak się starała, żeby odnaleźć to kakao i naprawdę się postarała. Umoczył więc usta w czekoladowym płynie i oblizał przy tym wargi. - Zerwałem z Akane - powiedział jej po prostu i zaraz zacisnął mocno usta. Wiedział już jaka jest Rei, jak zawsze daje drugą czy trzecią albo i dziesiątą szansę. Jak szuka we wszystkich czegoś dobrego. Czegoś co pozwoliłoby jej dać kolejną szansę, ale on w tej chwili nie miał na to ochoty.
    - Ale jeśli chcesz bronić Akane to możesz już iść, mamo - dodał zaraz, nie wchodząc jeszcze w szczegóły. - Tam są drzwi - wskazał je dłonią. - Nie potrzebuję jej obrońcy, tylko... tylko kogoś kto obroni mnie, gdyby jej tata postanowił mieć do mnie jakieś wąty - mruknął.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  60. - Dlaczego? Dlaczego? - zapytał jej niczym małe dziecko, nie potrafiąc się rozluźnić w jej ramionach. Dygotał od wstrzymywanych emocji i kręcił przecząco głową. - To po co jest logika, skoro nie możemy wszystkiego zrozumieć? To wszystko jest jakieś pozbawione sensu - wymamrotał zgrzytając zębami. Słuchał jej, ale nie rozumiał. Patrzył w jej oczy, ale nie potrafił tego zrozumieć. Znów pokręcił głową.
    - Załóżmy hipotetycznie, że przestaję się porównywać - mruknął w końcu. - Krzyczę jak jakiś idiota, przychodzę z każdym pierdnięciem do no nie wiem Akane czy do Ryu, a oni w tym czasie mają swoje rzeczy na głowie - rzucił. - Nie siedzę im w głowach, ale będąc na ich miejscu uznałbym siebie za wynaturzenie - zauważył. - Po co zawracać im głowę? - zainteresował się cicho. - Nie rozumiem tego. Naprawdę - westchnął ciężko. - Wcale nie stawiam się poniżej ich - wywrócił oczyma. - Po prostu widzę, że mówienie im o czymkolwiek nie ma sensu - zacisnął mocno wargi. - Przepraszam, ale załóżmy hipotetycznie, że masz zagrożoną ciążę. Drżysz o swoje nienarodzone dziecko, dmuchasz i chuchasz, a ja tu ci przychodzę i opowiadam o tym, że mam problem, bo nie wiem jak poderwać laskę, która mi się podoba - odchrząknął. - To co byś pomyślała? Przecież to jasne. Mój dylemat byłby infantylny w obliczu twojego. Mamo... to samo przez się się rozumie - wymamrotał. - Po prostu muszę znaleźć sobie lepsze problemy... może wplątam się w jakąś wojenkę, albo zabiję ważniaka jakiegoś... dam się złapać do lochów czy coś - wymienił kilka typowych dla jego przyjaciół problemów rozmiaru "xxl" i ze zrezygnowaniem usiadł z powrotem na stołku, wzdychając przy tym ciężko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  61. Nie był pewien co o tym myśleć. Słuchał jej zapewnień, ale w tej chwili jakoś nie bardzo do niego docierały. Zacisnął usta w wąską kreskę. Tak, jemu też było przykro.
    - Ja po prostu mam już dość trójkątów mamo - odparł zgodnie z prawdą. - Nie chcę się w to pchać - dodał po krótkiej chwili, odsuwając się od niej i upijając łyk kakao. - Nie wiem tylko... nie wiem tylko jak się przy niej teraz zachowywać - przyznał, na moment zapominając o tym, że on sam był tu na poszkodowanej pozycji. Zaraz jednak nabrał głębokiego oddechu w płuca i spojrzał jej prosto w oczy.
    - Zerwałaś kiedyś z kimś i dalej byłaś z tym kimś przyjaciółmi? - zainteresował się. - Jest to do zrobienia, czy raczej nie bardzo? Mam od razu nastawiać się wrogo czy... - zacisnął dłonie na swoim kubku. - Ech... do dupy z tym wszystkim - westchnął ciężko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  62. Tony zacisnął mocno wargi starając się powstrzymać nadchodzący płacz. Jeszcze tego brakowało, żeby jej się teraz rozbeczał. Ścisnął mocno pięści i pokręcił lekko głową. Wcale nie rozdmuchiwał problemów. No okay, może trochę, ale zwyczajnie gubił się w tym wszystkim. Życie go dobijało. Przez chwilę nawet na nią nie patrzył wracając do tych całych makaronów, które robili. Ugniatał ciasto z uporem maniaka.
    - Po prostu nie umiem rozmawiać jak człowiek - doszedł do wniosku. - Nie umiem - powtórzył. - Ale próbuję, okay? Po prostu zawsze wydaje mi się, że to nie na miejscu wtrącać coś o sobie... - zagryzł mocno policzek. - Ale spróbuję... spróbuję - wymamrotał jeszcze.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  63. Przez moment zapragnął obronić swojego ojca, bo mimo że nie należał do najlepszych rodzicieli to starał się na tyle na ile pozwalały mu to jego własne ograniczenia. Miał określony czas, który mógł spędzać w świecie śmiertelników, więc nikt nie powinien go winić za jego brak obecności w życiu swoich dzieci. Gave nawet to rozumiał, na poziomie teorii to rozumiał. Sprawa miała się nieco inaczej, gdy w grę wchodziły uczucia. Zacisnął mocno pięści i zamknął oczy, przez moment pragnąc aby Rei zniknęła. Złość na rodziciela dość mocno się w nim zakorzeniła. Zgrzytnął nieco zębami i odpuścił sobie bronienie mężczyzny.
    - Nie wiem, ty się znasz na tym lepiej - zgodził się z nią tylko, nabierając głębokiego oddechu i pozwalając złości odpłynąć w siną dal wraz z jego własnym wydychanym powietrzem. Nie skomentował już jej słów dotyczących dziękowania. Nadal czuł, że się jej naprzykrza, a teraz jeszcze miała go niedomagającego w łóżku. Właściwie to Panna Idealna powinna tu być... a nie Rei, mająca na głowie małego dzieciaka.
    - Co z nią? - zapytał, bo właśnie wpadło mu do głowa, że nawet nie był pewien czy to wszystko się udało. Wspomnienia z wydarzeń w zaświatach zbombardowały jego głowę i aż się skrzywił. - No pięknie... - schował oczy za ramieniem. Miał przecież naprawiać relację z Ryu. Spierdoloną przez Gavina relację, a właściwie zrobił mu to samo co jego bliźniak. Zganił się w myślach, ale przecież nie będzie przepraszał. Akane mogła nie pchać się w jego ramiona, co nie? No właśnie... wina leżała po obu stronach. Trudno. Jakoś to przeżyje.
    - Z Panną Idealną... to znaczy z Akane - odchrząknął. - Wyszła z tego? - dźwignął się na łokciach, wpatrując się w oczy Rei z jakąś taką determinacją. Gdyby coś poszło nie tak, był skory jeszcze teraz otwierać bramę zaświatów i siłą wykopać ją z nich z powrotem. Zacisnął mocno pięści.
    - Tak nie powinno być... nie powinienem musieć sobie niczego udawadniać, a czuję... czuję że tego potrzebuję. Jak się tego pozbyć? - zapytał jej zaraz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  64. Ryu spojrzał na kobietę kompletnie zaskoczony jej radą i zmarszczył lekko brwi.
    - Mamo... - westchnął, jakby właśnie uraziła go dogłębnie, wbijając mu sztylet w sam środek serca. - Przecież ja nie potrafię być skurwielem - zauważył tak po prostu, nawet nie przejmując się teraz słownictwem. - Nie jestem Gavem - wzruszył ramionami, zastanawiając się czy właśnie w tym nie było problemu jeśli chodziło o Akane, ale zaraz odrzucił tę myśl. Nie, po prostu za długą przerwę mieli i nie wyszło. Życie... chyba. Westchnął ciężko.
    - Po prostu na razie... no nie wiem jak się przy niej zachowywać - dodał zaraz. - Bo no gdzieś mi się zatarła granica między przyjaźnią a czymś więcej i nie bardzo wiem, jak ją odnaleźć - zakończył. - No i chyba jest na to za szybko... - zgodził się z nią, po czym pokręcił głową.
    - Na tę chwilę chcę spędzić w tym łóżku resztę życia - bąknął, odstawiając czekoladę na stół i padając na swoje posłanie. - Ale z drugiej strony... fajnie byłoby tu coś zobaczyć i odkryć - dodał zaraz. - Możliwości tego przeklętego świecidełka też - dorzucił zaraz, odruchowo zerkając na kryształ w dłoni i na moment odpuszczając sobie dołowanie z powodu Akane.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  65. Meliodas słuchał jej z uśmiechem błądzącym mu po ustach.
    - Jest młody. Niech trochę poszaleje - skomentował tylko. - Porozmawiam z nim później, jak już skończy bawić się ze swoją zieloną przyjaciółką - dodał spokojnie, chętnie przyjmując kolejnego buziaka. Przysiadł na jednym z głazów i odetchnął głęboko.
    - Sprowadziłbym tu dziki - odparł, bo to było pierwsze co przyszło mu do głowy. - I osiedlił się gdzieś, gdzie Arcemony nie stanowią aż tak wielkiej populacji - dodał po dłuższej chwili milczenia. - Przynajmniej dopóki Galan nie nauczy się z nimi walczyć - odchrząknął jeszcze, spoglądając w niebo. - A tak poza tym? Wiesz... średniowiecze to dla mnie nie pierwszyzna. Miło jest wrócić do świata bez spalin i cyfrowego zanieczyszczenia - uśmiechnął się do niej lekko. - Tu problemy... są, jasne że są, ale jakieś inne, łatwiejsze do ogarnięcia. Przynajmniej z mojego punktu widzenia.

    Melio

    OdpowiedzUsuń
  66. Gave prychnął pod nosem.
    - Jakby nigdy nie miała długiego jęzora - zauważył cierpko. - Niewielka zmiana - dodał jeszcze, bo może i musiała teraz bardziej uważać to i tak zawsze miała niewyparzoną gębę. Słysząc o "kochaniu" samego siebie wyraźnie się skrzywił i westchnął ciężko.
    - Aha - wymamrotał. - No to zadanie niewykonalne - stwierdził po krótkie chwili namysłu. Nie było potrzeby próbować. W końcu i tak spali na niczym, bo pokochanie swojej własnej osoby uważał za coś wręcz niemożliwego. No nic. Trudno. Do końca życia zostanie tym chłopcem, który musi sobie coś udowadniać. Życie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  67. Nawet jej nie zaprzeczył, choć w duchu uważał że jego język jest jednak dłuższy. Wzruszył ramionami na kolejne pytanie Rei i spojrzał jej prosto w oczy.
    - Właśnie w tym rzecz - odparł krótko. - Nie wiem - mruknął. - Wydaje mi się, że wszystko ze mną w porządku, ale co chwilę ktoś mi coś wyrzuca - dodał zaraz. - Jakbym musiał się podporządkowywać pod czyjeś widzimisię. Cholernie tego nie lubię i nie znoszę wtedy siebie...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  68. Meliodas uśmiechnął się do niej szeroko i przygarnął ją do siebie.
    - W to nie wątpię - zgodził się z nią. - Ogórki też wypadałoby gdzieś tam znaleźć i zacząć kisić - dodał po chwili i sam roześmiał się ze swoich słów. - Prosty ze mnie chłop. Ewidentnie myślę żołądkiem - ucałował ją w policzek.
    - Możliwe, chociaż na pustyni ich nie widziałem... a teoretycznie powinienem je przyciągać, co nie? - musnął jej czoło ustami. - Choć to może być spowodowane drapieżnymi Lubhairami tam żyjącymi i zwyczajnie nie tą fauną i florą dla tych stworów - dodał po dłuższej chwili, złączając ich palce razem ze sobą. - Najważniejsze to to, że jesteśmy razem - dodał.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  69. - Wiem, mamo - westchnął Ryu. Dobrze wiedział, że bez rozmowy się nie obejdzie. Ta była tu potrzebna, bo przecież zaświaty nie sprzyjały głębszym rozmowom, a wcześniej... no coś innego ich rozpraszało.
    - Po prostu chyba wolałbym być już po tej rozmowie - przyznał szczerze. - A jednocześnie nie chcę jej jeszcze - dodał po krótkiej chwili. - Nie wiem, nie rozumiem tego - wymamrotał, po czym spojrzał Rei prosto w oczy. - Jak można rozumieć, że coś jest dobrym wyjściem. Chcieć tego dobrego wyjścia, a jednocześnie czuć niechęć przed nim? Jak można sobie tak szkodzić? - zapytał jej. - Bo ja się trochę obawiam, że w tej chwili nie dotrze do mnie to co ona chciałaby mi przekazać i na odwrót. No wiesz, emocje i inne sprawy - machnął lekko ręką. Życie było zdecydowanie łatwiejsze, gdy mieli te swoje 13 lat. Człowiek aż tak nie analizował wszystkiego. Nigdy nie sądził, że do tego dojdzie, ale jednak.
    - No jasne mamo... - Ryu uniósł wysoko brew. - Naprawdę chcesz, żebym ci złożył fałszywą obietnicę? - zapytał jej z niedowierzaniem. - W takim razie okay... nie martw się, nie będę bawił się kryształem - pokazał jej kciuki do góry. - A z tym od Febe chętnie się spotkam - dodał zaraz.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  70. Gave patrzył na nią z pewną dozą niedowierzania. Gdyby miał w tej chwili powiedzieć do której grupy należał to nie potrafiłby tego zrobić. Nie był nawet pewien czy chciał należeć do jakiejkolwiek grupy z tych przedstawionych mu przez kobietę.
    - Popierdolone - stwierdził w końcu, nie zważając przy tym na język. - Ludzie są popieprzeni - dodał trochę ciszej czując te buzujące w nim emocje. Aż się od nich wzdrygnął. - Nienormalni... - wymamrotał jeszcze. - Dlaczego nie możesz mi przypisać roli? - zapytał zaraz. - Tak byłoby prościej... wiedziałbym wtedy w którą stronę iść... czemu nie możesz mi dać wytycznych? - zacisnął mocno wargi. - Jak mam stać się lepszy, kiedy... - odruchowo potarł wilgotniejące mu oczy. - Jak to zrobić, skoro nie wiem co zmieniać?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  71. Meliodas popatrzył na nią z niedowierzaniem i zaraz pokręcił lekko głową.
    - Chleb ze smalcem i ogórkiem kiszonym mojej własnej domowej roboty wcinałaś - przypomniał muskając jej usta delikatnie. - Ogórki co prawda nie z beczki, ale dokładnie odwzorowane. Lepszych nie uświadczysz - zapewnił ją, unosząc się przy tym dumą, po czym wybuchnął cichym śmiechem.
    - Nie każdy musi być skomplikowany - zauważył swobodnie. - Cieszę się, że to u mnie widzisz... dzięki temu będzie ci znacznie łatwiej ze wszystkimi pomysłami na prezenty - puścił do niej oczko. - Szkoda tylko, że moja kobietka jest trochę bardziej skomplikowana - dźgnął ją palcem pod żebro. - Nie tak łatwo jej dogodzić - westchnął teatralnie i zaraz przytulił do siebie mocno. - Ale spokojnie... mam swoje sposoby - zapewnił ją szeptem. - Galan ma najlepszą matkę pod słońcem. Szkoloną przez narwane nastolatki. Jak nam podrośnie... już większość problemów przerobisz.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  72. Nie był zadowolony z takiej odpowiedzi, ale przyjął ją na klatę. Czasem nie otrzymywało się tego co się chciało.
    - Porozmawiam z nią - stwierdził w końcu. - Ale chyba mogę jeszcze trochę pomarudzić nie? - uśmiechnął się do niej lekko. - Nad niesprawiedliwością losu i takie tam - machnął lekko ręką. Zwykle był tym, który nie marudził, ale w tej chwili jakoś tak miał na to ochotę. Nie czuł się na siłach, by już z wywieszonym jęzorem lecieć do Akane i rozmawiać na trudne tematy. Oj nie, później. Nie za pięć czy dziesięć lat, ale później. Emocje musiały z niego zejść. Przynajmniej te pierwsze.
    - Tak, tak. Zawsze jestem ostrożny - zapewnił ją gorliwie. - Tylko mam też talent do kłopotów, a z tym ostrożność jakoś nie współgra - puścił do niej oczko. - Pozostaje nam tylko liczyć na to, że talent do wyciągania się z wcześniej wspomnianych kłopotów mam większy - wyszczerzył się do niej, chcąc trochę zapomnieć na razie o swych sercowych troskach.
    - Jak ci idzie w nowej roli, mamo? No wiesz z takim małym dzieciaczkiem? - zainteresował się, zmieniając temat. Naprawdę miał dość rozmów o samym sobie. Upił znów swojego już nieco zimnego kakao.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  73. Chłopak słuchał jej. Naprawdę słuchał i chciał wyciągnąć z jej słów jak najwięcej dla siebie. Przywódca? No może trochę. Owszem lubił grać pierwsze skrzypce, a jednocześnie bronić swych znajomych, ale... zmarszczył lekko brwi.
    - Przyznaję rację innym - odparł szybko, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Tonemu przyznaję rację... ma takie argumenty, że trudno mu jej odmówić - mruknął cicho. - Akane też... o ile mnie nie wkurwia - wzruszył ramionami. - Jak mnie wkurzy to już nie mój problem - zauważył oburzony, że wyrzuca mu się coś takiego. - Poza tym nigdy nie twierdzę, że moje pomysły są najlepsze - wymamrotał jeszcze, wzdychając przy tym lekko. Może i powiedziałby coś więcej, ale wtedy padło o emocjach, bo przecież musiała zobaczyć, że ledwie wstrzymuje płacz i... Gave zacisnął mocno wargi. Potrząsnął przecząco głową.
    - Nie - odparł krótko. - Nie będę przy nikim płakał - dodał zaraz. - Wystarczą te razy, kiedy mi się to nie udało... najgorsze co może się wydarzyć. Beznadziejna sprawa.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  74. Blondyn spojrzał po niej znacząco.
    - Daj mi ogórki, a ja ci je ukiszę - odbił piłeczkę w doskonałym stylu na pole swej "przeciwniczki". Co do prezentów przytaknął nawet się z tym nie kryjąc. Uszczypnął jeszcze jej pośladki. Raz jeden i zaraz drugi.
    - No pewnie - rzucił z zawziętością. - Ryu i Tony dostali kakao. Nawet Gavowi je proponowałaś zadowolona z odnalezionego szaleństwa... a ja co? Posucha... nawet przytulasa porządnego nie dostaję, a przecież łóżeczko ci zrobiłem dla malucha i teraz fotel bujany... no zobacz, co za wyrodna kobieta - pokazał jej język i wpił się mocno w jej usta, chcąc nacieszyć się z nią tą chwilą sam na sam.
    - Wolałbym, żeby jednak pozostawały w formie problemów z tej samej ligi - przyznał szczerze, bo słowa Rei nie zabrzmiały zbyt optymistycznie. Jego myśli od razu popłynęły nie tam gdzie trzeba, czyli do skomplikowanej sytuacji rodzinnej.

    Meliodas

    OdpowiedzUsuń
  75. - Wolałbym... - zastanowił się i spojrzał jej prosto w oczy. - Marzy mi się rosół - przyznał się do swoich małych kulinarnych potrzeb. O matko, naprawdę miał wielką ochotę na zupę, a skoro Ryu załatwił im kilka kur... może jedną mogliby na rosół przerobić? Odrzucił to jednak, gdy spoważniała. Pokiwał głową na znak, że się z nią zgadza i przytulił mocniej do siebie. Szczęśliwie, bo Rei miała po prostu talent do małych komplikacji. Już po chwili leżeli na trawie śmiejąc się przy tym serdecznie.
    - Oj, oj... dawno moja kochana po tyłku nie dostała - rzucił zadziornie, dając jej przy tym siarczystego klapsa i całując namiętnie po raz kolejny. - Myślisz, że Tony odbiegł wystarczająco daleko? - zapytał jej konspiracyjnym szeptem, zanim nie zaczął masować jej seksownych czterech liter, od czasu do czasu jednak wlepiając klapsy, dla podkręcenia atmosfery.

    Melio

    OdpowiedzUsuń
  76. - Tylko, że ja słucham - Gave spojrzał na nią butnie. - Słucham drugiej osoby, ale jak ona nie rozumie co się do niej mówi to już nie mój problem. Robi z igły widły, wciska mi że coś powiedziałem z taką a nie inną intencją, a potem robi wielkie oczy. Sama też... ma manierę wypowiadania wszystkiego na jedno kopyto i ubierania tego w słowa ostre i potem wielce zdziwiona że konflikt, bo źle ktoś to rozumie - fuknął niezadowolony, że zwraca mu się uwagę o coś takiego. - Jakoś inni potrafią się dogadać... a ona... no nie wiem, czasem mam wrażenie, że mnie nienawidzi - burknął, automatycznie wchodząc na temat Akane. - I w sumie ją rozumiem, ale potem robi coś zupełnie na odwrót. Jak przekręcony flak - pokręcił lekko głową. - To samo ta druga... niby jest fajnie, już myślę że wreszcie idziemy w dobrym kierunku, ale nie... zaraz jej coś odbije i jeży się jak kocica na sterydach - uderzył pięścią w posłanie. - Dlaczego nie potrafię mieć z nimi normalnych relacji? - spojrzał Rei prosto w oczy. - Nie mówię, że nie jestem winny - zaznaczył zaraz. - Ale zawsze mówicie, że kij ma dwa końce, więc dlaczego zawsze to ja jestem ten zły i niedobry, co? - zazgrzytał zębami. - To nie w porządku.
    Zacisnął wargi, gdy tak wstała. No pięknie. Teraz odstraszył jeszcze jedyną osobę, która jako tako próbowała go zrozumieć. Pokręcił przecząco głową, obracając się na bok i zamknął oczy, czując jak łzy zaczynają mu spływać po policzkach. Nawet Rei z nim nie wytrzymała. Beznadzieja.

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
  77. Dobrze wiedziała jak go podniecić. Wiedziała co mówić i co robić, żeby szybko zapomniał o całym świecie. W tych chwilach nic poza nią nie zaprzątało mu umysłu. I tak było też tego razu. Kochali się kilkakrotnie, chrzcząc niemal każdy krzaczek na polance, aby na koniec paść obok siebie na trawie i roześmiać serdecznie, niczym dwoje nastolatków. Meliodas obrócił się na bok obserwując jej słodką buzię i pogłaskał ją po policzku.
    - Jesteś najlepsza - szepnął. - Wspominałem ci o tym? - zainteresował się, po czym po raz kolejny musnął jej usta swoimi. - Moja po wsze czasy - dodał po chwili. - Ale rosół i tak mi wisisz. Już się go nie mogę doczekać - wyszczerzył się do niej radośnie.

    Melio

    OdpowiedzUsuń
  78. Znał to określenie. Znał je dobrze, ale szczerze wątpił by w tych dwóch przypadkach się sprawdziło. Nie odpowiedział jej jednak, bo uznał że lepiej nie zapeszać. Zresztą nie mógł wiedzieć tego na pewno, a cień szansy pozostawał.
    - Wygląda na to, że powinienem odpuścić sobie te relacje - odparł, bo zgodnie z tym co powiedziała tak właśnie było. Nic się tam nie układało. Ani u Akane ani u Onyx. Skrzywił się przy tym lekko. Będzie trzeba poszukać sobie innych kumpli.
    - Okay, okay... rozumiem - westchnął przeciągle. - Po prostu tak czuję. Zwykle jak zrobię coś źle to jest mi to wyrzucane, a potem gdy ktoś robi podobnie... to już jest usprawiedliwiane czymś tam - wzruszył ramionami. - Może kiedyś się to zmieni - dodał cicho. - Ja chyba po prostu nie rozumiem życia...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  79. - Ja bym się tak nie łudził - odparł szczerze Ryu. - Z takim rodzeństwem... no myślę, że te możliwości przyjdą szybciej niż później - uśmiechnął się do niej lekko, po czym skinął głową. Rei odnajdywała się w byciu matką. Miała do tego rękę. Już miał jej to mówić, ale ostatecznie ugryzł się w język. Sam nie był pewien czy chciałby coś takiego usłyszeć. Spojrzał gdzieś w przestrzeń, po czym odetchnął głęboko.
    - Mam wrażenie, że ty od początku wiedziałaś, że lubisz być mamą - zauważył po pewnym czasie. - Kiedy to do ciebie przyszło? - zainteresował się. - Jak można coś takiego odkryć? Wpadka i wtedy? Czy wcześniej? - spojrzał jej prosto w oczy. - Bo jak sobie pomyślę, że miałbym teraz zostać ojcem... to wiesz... włos mi się jeży na głowie. To znaczy nie dlatego, że dzieci nie lubię, ale - zastanowił się jak to wszystko ubrać w słowa. - Po prostu mam swoje zmartwienia i pewne cele... nie wiem czy byłbym w stanie je porzucić - przyznał szczerze. - A przecież z berbeciem nie chciałbym jednak kusić swojego szczęścia a propo tarapatów - skrzywił się lekko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń

^