Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

...THE WORLD IS GONNA ROLL ME...

Heal the scars from off my back
I don't need them anymore
You can throw them out or keep them in your mason jars
I've come home

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,radical_face,welcome_home.html
Heal the scars from off my back
I don't need them anymore
You can throw them out or keep them in your mason jars
I've come home

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,radical_face,welcome_home.html

Gave

19 LAT (02.02) | MEDIUM | ARGAR / TERRA | SYN i ADEPT ŚMIERCI | 178 cm

"Gave" w kilku słowach:
- arogancki;
- niezrozumiany;
- zagubiony we własnych myślach;
- stara się niweluje swą alergię na objawy dobroci jakie dostaje od innych;
- powoli przekonuje się do Argaru;
- znów jest "sam";
- najlepiej czuje się wśród obcych;
- kiedy może pomaga potrzebującym, zazwyczaj poprzez mord oprawcy takiej jednostki;
- nie ma pojęcia gdzie i czy w ogóle chce się osiedlić;
- "dom" to dla niego pojęcie abstrakcyjne, którego nie rozumie i szczerze wątpi, że kiedykolwiek je zrozumie;
- uczy się okazywać swe słabości;
- jest tatą i uwielbia ten etat;
- na pewien czas uwięziony między niebem a ziemią;
- szykuje się na wojnę;
- żyje i terminuje u Śmierci, by po swej własnej - zaopiekować się duszami Mathyr
- chce spędzać każdą wolną chwilę z Fasolkami;
- kiedy Akane podbiera mu Fasolki - trenuje z Yensenem, Meliodasem, rzeźbi w drewnie, męczy Mohe;
- pomaga w gospodzie na pozycji śpiewającego kelnera.




TO JUŻ BYŁO:

POPRZEDNIA KARTA

DRUGA KARTA 

TRZECIA KARTA 

CZWARTA KARTA 

PIĄTA KARTA

SZÓSTA KARTA

SIÓDMA KARTA

DZIEWIĄTA KARTA

DZIESIĄTA KARTA








[Kontakt poprzez e-mail: btc.natsu@gmail.com;  Wszystkie wątki przyjmie!]

200 komentarzy:

  1. Akane nie zwracała specjalnie uwagi na jego miny, Gave był ponury, nic nowego. Ona osobiście nie czuła się jak po burzliwej rozmowie, z nim akurat miała o wiele bardziej burzliwe, więc ta ostatnia wypadła łagodnie. Nie zamierzała rozpamiętywać, padły tam ważne informacje i tyle. Uśmiechnęła się pod nosem na słowa o zrobieniu wszystkiego dla szkrabów.
    - To akurat wiem - rzuciła by zaraz wymienić z chłopakiem kilka ciosów mieczyk kontra patyk, to do Gava doskoczyła, to odskoczyła. Starała się go obejść i dźgnąć tu, czy tam. - Walcz śmiałku! - rzucała od czasu podobne tekściki, ale w miarę szybko pozwoliła się trafić i zaczęła wirować dookoła własnej osi, by zbliżyć się bardziej do bazy. - Och nie! - krzyknęła w eter i padła na kolana. - Tatowa miłość jest zbyt silna! Żaden potwór z nią sobie nie poradzi! - rzuciła i padła plackiem na ziemie, wydając głośny jęk, udający umieranie. Dzieciaki uradowane zaczęły podskakiwać, Malika nawet pisnęła podekscytowana i już zaraz miała wystawione rączki, co by tata po nią przyszedł.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  2. Mohe słuchał tego wszystkiego z mocno zaciśniętymi ustami. Nie miał pojęcia co można powiedzieć w takiej sytuacji. Widział wiele, ale to co słyszał tutaj… Historie, które poznawał w trakcie zawierania przyjaźni z tutejszymi mieszkańcami… Lekko mówiąc były srogo porąbane. Zaczynał przypuszczać, że Argarczycy dożywający nastu lat to jakieś bardzo silne, a zarazem niesamowicie pokrzywdzone jednostki. Chłopak wypuścił głośno powietrze i sam polał sobie dwa kieliszki pod rząd.
    - Spora część z Was ma takie pojebane historie na koncie, nie wszystkie znam, ale… Kurwa, nie zazdroszczę. Mam nadzieję, że jednak tutaj dane Wam będzie żyć lepiej – przyznał. Tu też odchodziły krzywe akcje, zdawał sobie z tego sprawę aż nadto, a jednak te wylewniejsze historie jego nowych znajomych zdawały się dużo mocniejsze od tego co znał. – Mam też nadzieję, że uda Ci się przyczynić do tego, by Twoje córki miały dobre dzieciństwo – dodał z lekkim uśmiechem. Nic dziwnego, że rodzice tych małych tak się starali by małe były szczęśliwe.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  3. Mohe spojrzał po Gavie, słuchał go, ale gdy wspomniał o mordowaniu najsłabszego ogniwa, to spojrzenie miał dość specyficzne.
    - Mhm, ale jest mordowanie syna, prawdopodobnie silniejszego ogniwa, więc w sumie można by to postawić na równi - stwierdził. - Ale pewnie coś w tym jest, w sensie to, że ja się wychowałem w takich warunkach, przywykłem do takiego postępowanie i przez to mniej mnie mierzi, no i odwrotnie, w Twoim przypadku jest pewnie podobnie. Ciebie to spotkało i miałeś okazję się... przyzwyczaić? Obyło Ci się i teraz patrzysz na to łagodniej. Dalej chujowe, ale nie aż tak - przytaknął mu głową. Wrócił do swojej leżącej pozycji, został jednak przy leżeniu na plecach. Uśmiechnął się na zapewnienia co do małych. - Tego Wam życzę, i Tobie, i Fasolkom - przyznał. - Zmęczony? Dość chlania? - zapytał, on dopiero teraz zaczął czuć delikatnie działanie alkoholu.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  4. Mohe uśmiechnął się lekko pod nosem.
    - Ja tam coraz bardziej cenię emocje i uczucia, dzięki nim mam wrażenie, że serio żyję, że coś się w moim życiu dzieje. Nie zawsze dobrze, ale wolę tak niż nie czuć kompletnie nic - przyznał i zaraz zaśmiał się na wspomnienie maczanek. - Mam - przytaknął mu głową, ściągnął jednak lekko brwi. - Wrota do serca? No dobra... Mam coś na taką okazję, ale jest mocne, działa dość... wylewnie - przyznał, również siadając. - Tylko musiałbyś mi dać chwilę, trzeba wszystko odpowiednio przygotować - wyjaśnił, zerkając na swoje tipi, w końcu tam miał potrzebne produkty. - Jesteś pewien, że chcesz? Po tym serio język umie się mocno rozwiązać - wolał się jednak upewnić.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  5. Grima naburmuszyła się na to jego pewne stwierdzenie.
    - Phi, uciekną z innych powodów, już one sobie znajdą jakiś... Niech no tylko odrobinę po rodzicach zadziorności odziedziczą to będą co chwilę gdzieś zwiewać - stwierdziła pewna swego. - No właśnie, jest malutka... Zobaczymy jak to będzie, gdy już podrośnie, może mi się odmieni i nie będę się tak o nią straszyć - stwierdziła po czym spojrzała na córeczkę, wyraźnie się rozchmurzając. - Teraz niech po prostu się cieszy i bawi - przytaknęła samej sobie. - Mam nadzieję - przyznała na słowa o lepszym świecie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  6. Mohe wzruszył ramionami.
    - Zwykle ten mętlik do czegoś jednak prowadzi, u mnie się przynajmniej sprawdza, może i u Ciebie z czasem będzie lepiej, tego życzę - rzucił luźno. Sam miał w życiu wiele skomplikowanych myśli, ale w sumie jak patrzył na to teraz, to zaprowadziły go w dobre miejsce. Kiwnął głową i wstał, gdy Gave potwierdził chęć maczanki, a słysząc o piciu zaśmiał się pod nosem. - Przecież nie będziesz tego brał sam, a zapewniam, że i bez trunków miskturka rozwiązuje język - poruszył zabawnie brwiami i wszedł do tipi by wyjść z odpowiednimi ziołami. Złapał miseczkę i jeszcze dwa ciekłe składniki po czym wrócił do Gava. Przystąpił do szykowania maczanki, sięgnął w trakcie polany kieliszek i wypił na raz. - Co by Ci smutno nie było mogę się nieco mocniej zrobić - rzucić z wyszczerzem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  7. - Zwykle z początku to tak właśnie wygląda, ale może po prostu Ty masz inaczej, z czasem pewnie dopiero się dowiesz - puścił mu oko. U niego ten proces trwał lata, więc nie spodziewał się, że u Gava przyjdzie z dnia na dzień.
    - Ha! To Tobie wypadałoby mi dorównać, przynajmniej jeżeli chodzi o wytrzymałość na takie wieczory - zaśmiał się. - Ja tam nie planuję pracować nad posiadaniem słabszej głowy - przyznał rozbawiony i spojrzał po ich kieliszkach. - O stary, jak tak zamierzasz oszukiwać to pijesz dwie kolejki, a ja jedną, sam chciałeś dorównywać, to dorównuj - poruszył zabawnie brwiami i przechylił szkło, po czym patrzył na Gava wyczekująco. - Jeszcze jedna połóweczka przyjacielu - pogonił go, dalej w żartobliwym tonie. - Ty bardziej jesteś w pozagrobowym temacie, to musisz go bardziej opić - dodał jeszcze, ugniatając w miseczce składniki maczanki. Zalał ją zaraz mleczkiem roślinnym i odstawił. - Niech postoi z pięć minut to zioła lepiej puszczą aromat - uśmiechnął się szeroko do przyjaciela.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  8. - Szanse można równać na dwa sposoby, ja patrzę bardziej przyszłościowo, co by Twoją łepetynę wzmocnić, więc poczekam aż obalisz jednak ten drugi kielonek - stwierdził, zostawiając swój na miejscu. Spojrzał po nim pytająco na ten dziwny sposób mówienia, ale z tony wnioskował, że chłopak celowo go użył. - Pada... co? Obrażasz mnie? - uśmiechnął się pod nosem i spojrzał po nim lekko mrużąc oczy. - To jakiś Wasz sposób żartowania, tak? - zapytał. - Niestety nie rozumiem - przyznał z przepraszającym uśmiechem. Dla niego Gave po prostu dziwnie zaczął gadać. - Ale powiedzieć mogę, że jak ojciec młody to i jego głowa może czasem pocierpieć - puścił mu oko.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  9. - Kompromis, tak? - i on upił jedynie drobnego łyczka z kieliszka po czym się zaśmiał. Jakoś nie specjalnie wierzył w to obrażanie, najwyżej dopyta się kogoś innego co to znaczy, bo akurat Gava poznał już ze strony tego co to lubił wkręcać. - Sam fakt, że zwracasz uwagę na mój nagi tors w Twoich ustach jest arią Gavciu - poruszył zabawnie brwiami, a na wyjaśnienie kiwnął głową. - Tak, już mi wyjaśniano co to filmy - przyznał. - Niestety tu raczej za szybko czegoś takiego nie uświadczymy, ale brzmią ciekawie - dodał i zerknął do miseczki by jeszcze raz wszystko w niej przemieszać. Po tym, i po słowach Gava przechylił jeszcze ten jeden kielonek. - Ale teraz już starczy, maczanki lepiej alkoholem nie zapijać - oznajmił. - Chociaż kilka minut przerwy, ale wątpię, że po tym będzie Ci się chciało dalej pić - przyznał rozbawiony i przecedził przez cienki materiał stworzoną ciecz. Wszystkie składniki zostały na ścierce, a to co się piło rozlał do dwóch mniejszych miseczek, jedną podał Gavovi, drugą złapał sam. - No to za wylewności - zaproponował toast i razem z chłopakiem wlał maczankę do gardła.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  10. Mohe przymknął na chwilę oczy, lubił ten specyficzny smak roślinnego mleczka, rozprowadził go sobie nawet językiem po całej buzi i zaraz uchylił powieki by spojrzeć po Gavie.
    - W sumie to polecam się po prostu położyć i spojrzeć w niebo lub na coś co Ci się dobrze kojarzy... Zaraz poczujesz działanie, pewnie szybciej niż ja. Pierwszy raz zwykle odpala się najszybciej, chyba, że dużo się bawisz z podobnymi napojami - uśmiechnął się pod nosem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  11. - Akurat to nie ma większego znaczenia, gdy już pewne składniki wpuścisz do organizmu. To on tu rozdaje karty, organizm, nie siła umysłu - wyjaśnił. - Jak nie jest przyzwyczajony do przyjmowania takich substancji to zaraz zacznie działać - dodał. Spojrzał na Gava trochę zaskoczony. - Nie chce mi się wierzyć, że nie masz ani jednego przyjemnego skojarzenia, wspomnienia czy czegokolwiek takiego - to było awykonalne. - Nie tylko przy dzieciakach się uśmiechasz i cieszysz, już nie rób z siebie aż takiego pokrzywdzonego - rzucił. - Ja mam dużo, ale masz się opierać na swoich doznaniach, nie moich - znowu spojrzał w niebo i lekko się uśmiechnął.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  12. Mohe dalej leżał.
    - Nigdzie się nie spieszymy - zauważył, nie odrywając oczu od nieba. Milczał, a kiedy Gave zabrał głos, uśmiechnął się lekko. - Tak, to rzeczywiście przyjemne, szczególnie niektóre uśmiechy są wyjątkowo przyjemne do oglądania - dodał swoje do tej jego myśli. Słuchał dalej, lekko przy tym kiwając głową. - Już myślałem, że będę musiał Cię pieprznąć w łeb, ale jednak wspomniałeś występy. Widać, że je lubisz - przyznał po czym spojrzał na tego całego ziomka z gitarą. Prychnął krótkim śmiechem. - Zapomnij, jak jeszcze będę umiał grać na gitarze to już na pewno się od dziewczyn nie odgonię - zaśmiał się i spojrzał po Gavie, poruszając zabawnie brwiami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  13. Słuchał Gava i patrzył po nim pytająco.
    - Nie rozumiem... To po co w to grasz, skoro wolałbyś zwykłą rozmowę? Nie wpadłeś na to, by jej o tym powiedzieć? - zapytał. Gave i Akane byli dla niego wielką zagadką. Czasami utrudniali coś, co było dla niego niesamowicie proste. Mohe uśmiechnął się pod nosem. - Nie tylko Tony umie robić instrumenty i nie, nie mam tu na myśli siebie - sam zaśmiał się lekko. - Zapewniam Cię, że jest kilka lasek, które kręci sam fakt trzymania instrumentu w dłoniach - poruszył zabawnie brwiami i zaraz mało skromnie, leżąc, napiął mięśnie. - Sporo nad nimi pracuję, to czemu miałbym mieć niskie? Poza tym, wysokie mniemanie mam o sobie, nie tylko o swoim ciele - uśmiechnął się szeroko do chłopaka.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  14. Mohe podniósł się na łokcie i spojrzał po Gavie.
    - Gościu, to jest tak głupie, że aż mnie głowa rozbolała... Jak uczysz dziecko chodzić, to ćwiczysz z nim chodzenie, nie śpiewanie - zauważył. - Jak chcesz się nauczyć gadać na trudne tematy, skoro ich unikasz? Takie coś z nikąd nie przychodzi, tego się trzeba nauczyć. Próbować na różne sposoby, a nie machać ręką i czekać aż samo przyjdzie... Sam mówiłeś, że piosenki można interpretować na różne sposoby... Jak więc to ma pomóc w tym, że Twoim zdaniem Akane nad interpretuje? - nie rozumiał. - Szczerze to nie zauważyłem by ona śpiewaniem komukolwiek chciała utrzeć nosa. Śpiewa o emocjach, czasem swoich, czasem cudzych. Na tym przecież polega śpiewanie - wzruszył ramionami. - Nie zauważyłem też by Twoje występy jakkolwiek jej ten nos tarły, lubi Cię oglądać na scenie, z tego co wiem przynajmniej... Może to o czym mówisz miało miejsce, ale nie dane mi było zobaczyć - znowu się położył i zaraz uśmiechnął. - Nie planuję się uczyć, ale znam kilka osób, które tworzą tego typu instrumenty - wyznał. - Na takie okazje mam wiele innych atutów - ponownie posłał mu kolejny uśmiech. - Jest znormalizowane, lubię po prostu sobie w ten sposób żartować - przyznał luźno, puszczając Gavovi oko.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  15. Mohe spojrzał po nim dziwnie.
    - Skoro to uważasz za nadinterpretację to sam wprowadzasz rozmówcę w błąd. Jak to gdzie to powiedziałeś? Na samym początku, powiedziałeś, że zamiast rozmawiać ona śpiewa, a Ty "grasz w tę jej grę"... Od tego zaczęła się rozmowa i o tym mówię. Powiedziałeś, że chciałbyś by Cię wysłuchała, słów nie śpiewu, a jak zapytałem dlaczego jej tego po prostu nie powiesz to podałeś argumenty, że nie umiecie rozmawiać i że robisz to by utrzeć jej nosa... Masz problem, że laska nad interpretuje i zamiast problem rozwiązywać to go komplikujesz. Po co to ucieranie nosa? Zamiast tego wystarczyłoby zwykłe "słuchaj, a możemy pogadać, a nie śpiewać?" czy cokolwiek w tym stylu i już problem byłby mniejszy. Zostałoby jedynie nauczyć się rozmawiać. To co dodałem o tym, że nie próbujecie, tak, to już moja nadinterpretacja, ale ten wniosek sam się nasuwa jak się słucha takich argumentów. Mój błąd - przyznał. Na jego dmuchnięcie wsunął palec w ucho i lekko się po wnętrzu pomasował, bo to zaczęło gilgotać. - Tobie z kolei padła na pamięć - skomentował. Chłopak dość szybko zapominał własne słowa. Słysząc o lutniach i gitarach wzruszył ramionami. - Nie znam się na instrumentach - przyznał. Nie miał pojęcia, że gitara jest czymś z świata Argarczyków, znał po prostu osoby, które na własną rękę tworzyły instrumenty, a gitara była przecież instrumentem. Nie był bywalcem knajp, więc nie wiedział co jest popularne w Mathyr, on znał jedynie te instrumenty, które poznał w plemieniu, a tam strunowych nie było. Uśmiechnął się lekko na śmiech Gava. - Tak po prawdzie to nie wiem czasami co takiego we mnie laski widzą, poza przystojną, odmienną facjatą - przyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  16. - Z mojej strony zabrzmiało to tak, jakby wcześniej Wam nie wychodziła rozmowa, więc ona wprowadziła śpiewanie, a Ty w to poszedłeś, mimo, że wcale Ci się ten pomysł nie spodobał i jedyne co chciałeś to utrzeć jej tym nosa, stąd wniosek, że wiesz, że Wam nie idzie - wyjaśnił jak to wszystko zrozumiał i wzruszył ramionami. - Nie czepiam się, próbuję jedynie zrozumieć po jaką cholerę poszedłeś w coś co Ci się nie podobało i co tylko zaogniło problem bo doszło jeszcze więcej nadinterpretacji - stwierdził. - Może rzeczywiście odebrałem to zbyt dosłownie, ale po prostu tego nie rozumiem, nie wiem po co te wszystkie komplikacje - przyznał. - Serio Gave? A co to zmienia, że by poszła zaśpiewać? Po jej występie mowę Ci odbiera? Schodzi ze sceny, a Ty zamiast śpiewać mówisz, że chcesz pogadać, a nie robić pokaz... Stawiam też, że masz dość w sobie refleksu, by ją złapać i powiedzieć te słowa nim cokolwiek zaśpiewa - ponownie wzruszył ramionami. Nie wnikał już w to czy tematy będą, czy nie, nie jego sprawa. Słysząc o sobie chwilę się zastanowił. - Może... Nie wiem, czasami mam wrażenie, że wkręcam się niektórym za bardzo. W sensie, że w bardzo krótkim czasie staję się bardzo... ważny... - przyznał, patrząc w niebo.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  17. Mohe ponownie wzruszył ramionami.
    - Nie specjalnie wierzę, że jej powiedziałeś, że Ci to nie pasuje i dlaczego, i że ona mimo to olała sprawę. Podniosłeś rękawicę, sam zacząłeś śpiewać, a jej to nie przeszkadza. Jak jej nie powiesz, że tego nie chcesz i dalej będziesz śpiewać to niby jak ma do niej dotrzeć, że Ci to nie pasuje? Jedno i drugie robi pokaz, ja jako osoba trzecia tylko raz byłem świadkiem tego, że wyleciałeś jak wystrzelony z procy, bo Akane coś zaśpiewała. Zaczęła, gdy Ciebie nie było, weszliśmy w trakcie, a Ty i tak odniosłeś to do siebie i pobiegłeś jej odśpiewać... Stary... Laska pracuje śpiewając, będzie wiele razy śpiewać o teraźniejszych i przeszłych uczuciach. Jak Ty to sobie wyobrażasz? Ma szukać w tłumie czy nie jesteś w pobliżu abyś Ty przypadkiem nie odebrał piosenki zbyt dosłownie? Przecież to idiotyczne... Jak Ci piosenka nie pasuje to wyjdź z lokalu i wróć po zakończeniu. Rozumiem nerw, gdy zamiast rozmawiać śpiewa, ale to czego ja doświadczyłem było zwykłym występem, który Ty sobie wrzuciłeś na głowę... Na śpiew zamiast rozmowy, na moje powinna wystarczyć uwaga, że nie chcesz by to tak wyglądało i nie na zasadzie "nie bo nie", bo przy takim wyjaśnieniu argument, że ją to uspokaja jest o wiele bardziej przekonujący. Wychodząc na scenę i jej odśpiewując nie bardzo dajesz do zrozumienia, że coś jest nie tak, więc nie specjalnie mnie dziwi, że czegoś nie widzi. Skoro dla niej to forma wyrzucenia emocji, to zapewne odbiera Twoje występy podobnie. Jak uspokajasz się napierdalając w drzewo i widzisz, że ktoś w złości napierdala w drzewo, to mało prawdopodobne, że się zaczniesz zastanawiać nad jego napierdalaniem w drzewo, bo sam to robisz by się uspokoić - dla niego sprawa była dość jasna. Spojrzał po nim pytająco gdy mówił o pamiętaniu i odnoszeniu się do bzdur. - Nie bardzo rozumiem - przyznał. - Dlaczego miałbym się odnosić do bzdur? Wyjaśniałbym to co uważam, że jest do wyjaśnienia. Zwykle w takich rozmowach zarzuty drugiej strony i tak wypływają, więc to do czego bym się nie odniósł zapewne zostałoby i tak mi przypomniane. Nie muszę wszystkiego spamiętywać, chociaż z reguły ważne dla mnie sprawy pamiętam - stwierdził luźno. - Przecież nie musisz odnosić się do utworu. Skoro takie utwory Ci przeszkadzają to wyjdź ostentacyjnie gdy ona zaczyna śpiewać, wróć jak skończy i wtedy zapytaj czy możecie już pogadać, olewając to całe śpiewanie... - zaproponował, dalej luźnym tonem. - Sygnały? - spojrzał po nim pytająco i zaraz znowu wrócił do obserwowania nieba. Zaśmiał się zaraz pod nosem. - Zabawne, że słyszę coś takiego akurat od Ciebie - przyznał rozbawiony. - Nie mam nic przeciwko by stawać się ważny, mi te dziewczyny też nie są obojętne, ale z niektórymi jestem na początku znajomości, a mam wrażenie, że... No dobra... właściwie to jedna... Jest jedna, którą serio lubię, ma coś bardzo przyciągającego, uroda to raz, ale... No po prostu mam wrażenie, że mógłbym siedzieć i ją tylko obserwować i byłoby to dla mnie przyjemne... rozmowy też są przyjemne, przynajmniej większość, ale... Chodzi o to, że tych rozmów nie było znowu tak wiele, a mam wrażenie, że ona już ma mnie za zbyt ważnego, lubi mnie za bardzo - przyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  18. Mohe pokręcił głową.
    - Nie jestem jej adwokatem, po prostu widzę jasne rozwiązanie tej sytuacji i nie widzę sensu w jej utrudnianiu, a dla mnie fakt, że grasz w grę, która Ciebie drażni, a jej nie drażni, jest bez sensu. Tym bardziej jeżeli Twoim argumentem by grać w tą grę jest utarcie nosa, które nie wychodzi, bo Akane Twoje występy nie drażnią i koniec końców to Ty chodzisz tylko wkurzony - zauważył i wzruszył ramionami na słowa o mózgownicy. Nie komentował tego, Gave też nie wszystko zauważał, jak każdy inny, więc Mohe nie bardzo wiedział co niby dziwnego w tym, że i Akane to dotyczy. - No i co, że dotyczyła? To teraz ma zacząć przerywać występy, bo do gospody wchodzisz Ty lub ktoś kogo dotyczy piosenka? To czego oczekujesz jest po prostu niedorzeczne - pokręcił głową z niedowierzaniem i zaraz spojrzał po chłopaku pytająco. - Teraz to ty nadinterpretujesz. Powiedziałem, że w zderzeniu z argumentem typu "nie bo nie", kontrargument o uspokajaniu byłby dobry. Co innego, gdybyś powiedział jej to co mówisz mi, że sobie nie życzysz, czy że Ciebie to drażni, wtedy argument o uspokajaniu traci siłę... - wyjaśnił. - Powiedziałem też, że rozumiem złość, jeżeli chodzi o śpiewanie zamiast rozmowy, więc nie wiem w sumie skąd to Twoje spięcie - dodał spokojnie. - Nie bronię, bo z tym się zgadzam i to od samego początku, śpiewanie to nie rozmowa, tym bardziej nie rozumiem po co w to brniesz... lub brnąłeś... zamiast po prostu to przerwać i jej powiedzieć, że Ciebie to nie kupuje. Zamiast powiedzieć wprost bawisz się w jakieś durne ucieranie nosa, które nawet nie jest ucieraniem nosa... Zamiast to rozwiązać szybko to przedłużasz swoje własne rozdrażnienie, nie rozumiem w jakim celu - przyznał wyraźnie zdezorientowany. Zmrużył zaraz oczy słysząc o mocach. - Przecież ona wylewa w trakcie śpiewania swoje emocje, a nie Twoje... Czasem wylewa emocje z przeszłych wspomnień, takie co nawet nie są teraz aktualne... Bo czuje, że zebrane grono jest w takim czy innym nastroju i się do nich dostraja... Jak można mieć do tego pretensje? Przecież każda piosenka mówi o jakiś emocjach. Rozumiem, gdyby śpiewając sugerowała jakkolwiek, że jest to nuta skierowana do Ciebie, ale tam... Dopiero po występie nas zauważyła, a Ty i tak odebrałeś to jako jakieś wyzwanie. Sam sobie wrzuciłeś na głowę, że kieruje słowa do Ciebie, sam postanowiłeś odpowiedzieć, na co ona pochwaliła Twój występ i sobie poszła. Gdzie tu to ucieranie nosa Gave? Sam nad interpretowałeś jej występ i mówię tu tylko o tej sytuacji, w której ja uczestniczyłem. Zapewne były i takie, w których zamiast porozmawiać poszła śpiewać, ale wtedy zamiast jej odśpiewywać wystarczyło zwrócić uwagę, że Tobie to nie odpowiada. Z Ryu podobno nie odwala takich przeplatanych piosenek, bo jej kiedyś powiedział, że tego nie lubi. Skoro uszanowała jego zdanie w temacie, to dlaczego miałaby nie uszanować Twojego? Też jej mówiłem, że to nie moja bajka i nie ma z jej strony nacisku. Ty z kolei w to poszedłeś, sam w to poszedłeś, więc teraz nie bardzo rozumiem Twoje pretensje - patrzył po nim i zaraz spojrzał mu w oczy. - No właśnie Gave, do napierdalania drzewa sam się nie podłączasz, więc dlaczego podłączyłeś się do śpiewania? Po co jej odpowiadasz w ten sposób, skoro Ciebie to drażni? I skończ z tym argumentem o ucieraniu nosa, bo ewidentnie jej tym nosa nie ucierasz... - zauważył. - Jej słowa mają moc... Mówisz o mocy, którą posiada czy o tym, że te słowa dla Ciebie mają moc? Może stąd ta złość? Może Ciebie po prostu jakoś bardziej dotyka to co ona czuje, jej emocje... to o czym śpiewa... - wzruszył ramionami. Sam nie raz czuł wpływ zdolności Akane, ale te nie wywoływały w nim jakiś irytacji, po prostu gdy piosenka była smutna, lepiej czuł i lepiej rozumiał smutek tej historii, słowa po prostu bardziej łapały za serce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Myślę, że ona wie, że to nie rozmowa, sama określa to jako sposób na uspokojenie, nie rozmowę. To, że jej idziesz odśpiewać nie wiem jak odbiera, to już byś jej musiał zapytać - stwierdził. - Nie powiedziałem nic o tym, że masz coś za nią robić, ale jak chcesz się z nią dogadywać, to czekanie aż się domyśli co Ci przeszkadza jest raczej głupim pomysłem. Jeszcze głupszym jest odśpiewywanie, bo szczerze... to bardziej przypomina jakąś waszą prywatną zabawę. Akane idzie coś zaśpiewać, Gave jej odpowiada, tłum się dobrze bawi... Ja tak odebrałem to co stało się wtedy w gospodzie, jakiś Wasz dziwny rytuał. Do głowy mi nawet nie wpadło, że Ty jej próbujesz nosa utrzeć, tym bardziej widząc jej reakcję. Nie wiem jak Ty połączyłeś te kropki, serio stary - wzruszył ramionami. - Po dzisiejszej rozmowie mogę stwierdzić, że razem nadinterpretujecie. Tak, mi też się może zdarzyć. Tak czy siak... Może warto więc popracować nad jakimś "stop" w rozmowie, co by nie schodzić z głównego tematu - zaproponował i zaraz się do niego uśmiechnął. - Chyba każdy potrafi, więc nie jesteś sam - przyznał nieco rozbawiony i zaraz westchnął. - No sam na to wpadłem, postanowiłem zwolnić i odciąć się od chociażby seksu, to usłyszałem, że jest ścierwem, które wszystko psuje, że powinna zdechnąć i że się od niej na pewno odsunę... - skrzywił się wyraźnie.

      Mohe

      Usuń
  19. - Ale nie była to piosenka skierowana typowo do Ciebie, śpiewała do tłumu, nas zobaczyła dopiero po zejściu ze sceny i wtedy podeszła. Gdyby rzeczywiście wtedy śpiewała do Ciebie to bym rozumiał jeszcze tą potrzebę odśpiewania, ale w tej sytuacji, która tam miała miejsce, nie rozumiem. Słuchał go, ostatecznie wzruszając ramionami. - Tu się nie wypowiem, zbyt wiele niedomówień, mogę mówić gdy podajesz przykłady, a tak to niewiele rozumiem - przyznał. - Raz? Sparzyłeś się raz i już zakładasz, że tak będzie zawsze? Trochę dziwne podejście... - stwierdził wyraźnie zdziwiony. - Jak skąd? Dużo rozmawiam z Akane, często siedzi na plaży i obserwuje morze, wpada tu czasem z dziewczynkami albo sama. Ma nawet u mnie swoje ulubione ziółka, które dostała na urodziny - przytaknął głową. - Nie tylko z Tobą piję takie maczanki i nie tylko Twoje historie słyszę - przyznał bez ogródek. Zaśmiał się zaraz lekko. - Jak ma szanować Twoje słowa w tym temacie, skoro jej nawet nie powiedziałeś, że Tobie to śpiewanie nie odpowiada? - zapytał. - Nie wiem jak dokładnie jest między nią, a Ryu, ale kiedy mówiłem jej, że to nie moja bajka to mi wspomniała o Ryu i o tym, że on też tego nie lubi więc go nawet nie próbuje namawiać. Tylko Ty zamiast prostego komunikatu wybrałeś odstawianie szopki i odśpiewywanie na jej piosenki. To była Twoja decyzja, a przedstawiasz to tak jakbyś nie miał innego wyboru - zauważył i zaraz znowu mu się przyjrzał. - Czekaj bo chyba coś źle rozumiem... Z premedytacją robiłeś coś by wyjść na drania i czujesz się dotknięty, że ona w piosence wychodzi na poszkodowaną, a Ty na drania? - zamrugał szybciej oczyma. - Czyli, że chciałeś by uważała Cię za drania, bo nie docierały do niej słowa? - upewnił się, że dobrze to wszystko łączy. Słysząc jednak kolejne słowa miał wrażenie, że zbłądził. - Nie lubisz jak dzieje jej się krzywda, a jednocześnie zachowujesz ... zachowywałeś... się jak drań... ? Czy to się przypadkiem nie wyklucza? - zapytał skołowany. Obserwował go uważnie, dalej słuchając. - Myślisz, że tak łatwo jest przyjąć do wiadomości, że druga strona chce zastopować, gdy jesteś zakochany? - uśmiechnął się pod nosem. - Nie byłeś pewnie zakochany więc ciężko Ci to sobie wyobrazić, ale... Jak byś się czuł, gdyby Maryl robiła wszystko by Ciebie do siebie zniechęcić? Bo jak tak patrze na Twój charakterek to jakoś ciężko mi uwierzyć, że byś po prostu odpuścił. Z czymś takim kurewsko ciężko się pogodzić, sam to przechodziłem, więc może dlatego we mnie więcej zrozumienia do pewnych prób i zachowań Akane - wzruszył ramionami. - Jeżeli rzeczywiście Akane nie szanowała Twoich słów to kijowo z jej strony, ale sam mi pokazałeś, że Ty czasem wybierasz jakieś gry zamiast prostych komunikatów. Do tego mówisz, że nie umiecie rozmawiać, więc nie zdziwię się jak tu jest pies pogrzebany i wasza komunikacja po prostu kuleje - dodał. Słuchał słów o Emmie i lekko kiwnął głową. - Może potrzebuje. Tylko nie wiem czy ja chce się w coś takiego bawić. Siedzę przy niej, jestem, mówię, że jestem, fizycznie jestem, a ona rzuca takie słowa jakby to nie miało znaczenia. Jakby to co mówię, to że dosłownie przy niej jestem nie było wystarczające. Kolejna laska w opałach... Średnio mi się to widzi. Nie zamierzam wiać, zamierzam być i nie mam nic przeciwko by szukała samej siebie, ale... No kurwa... Masz kogoś kogo lubisz, kto Ci się w jakiś sposób podoba... Wiesz jakie to chujowe słuchać, że ta osoba uważa, że na nic nie zasługuje i powinna zdechnąć? Że jest nieistotna, że jest szmatą... Ja wiem, że to nie jest bez przyczyny, że to ma swoje źródło, ale słuchanie czegoś takiego jest serio chujowe... Chciałbyś słuchać z ust laski, która Ci się podoba, że jest tylko do zaspokajania Twoich seksualnych potrzeb? No mnie to po prostu mocno zniechęca... Rozumiem, że przeszła swoje, ale po prostu nie wiem czy chcę się w coś takiego pakować...

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  20. Patrzył dziwnie po Gavie.
    - Nie bardzo rozumiem co Ty mi tłumaczysz. Przecież właśnie Ci mówiłem, że mimo jej krzyków i nieprzyjemnych słów dalej przy niej stałem i dalej zamierzam stać. Nie tylko mówiłem, że się nie odsunę, ale i się nie odsunąłem i nie planuję. Po prostu mam wątpliwości, bo robiąc coś takiego mogę stać się dla niej jeszcze ważniejszy, a nie wiem czy i ona stanie się dla mnie równie ważna... Nie mam problemu z czynami. Skąd w ogóle taki wniosek? Nie chcę jedynie by moje czyny zostały odebrane przesadnie, bo sam jeszcze nie wiem czy chcę wejść głębiej w tą relację, w sensie poza przyjacielską... - wyznał. Na słowa o byciu winnym przytaknął. - Tak Gave, bo pewnym rzeczom jesteś winny. Chociażby temu, że zamiast urwać układ ze śpiewaniem to Ty odśpiewywałeś mimo własnej irytacji na ten sposób. Jaka tu jej wina? Tobie coś nie pasuje, więc Ty powinieneś dać znać, że Ci to nie odpowiada, a nie czekasz aż ktoś sam na to wpadnie. To tylko bezsensownie przedłuża problem. Niby co tego masz poza większą irytacją? Działasz na własną szkodę nie mówiąc jej prawdy, więc tak, tu widzę Twoją winę. Jak rozmawiałem z nią, to wytykałem jej to czego nie rozumiałem w jej historiach. Jak rozmawiam z Tobą to wytykam to czego nie rozumiem w Twoich. Dla mnie sprawa jest prosta, a Ty ją niepotrzebnie skomplikowałeś. Większość czasu rozmawiamy o tym całym śpiewaniu, więc też nie mów, że jesteś "cały czas" winny, bo omawiamy głównie jeden temat, w którym rzeczywiście dostrzegam Twoją winę - przyznał. - A co jest złego w śpiewaniu o swoich uczuciach przed publicznością? Przecież ona nie wychodzi i nie mówi "a teraz będzie piosenka o moim byłym, tak, Gavie, tak o nim właśnie". Wychodzi i śpiewa, czasem to co czuje ona sama, a czasem to co czuje ktoś, ale nikomu nie wyjaśnia kogo dotyczy ta dana piosenka. Tu akurat serio nie rozumiem Twojego problemu. Mi jak coś nie pasuje w danym miejscu to wychodzę i wracam, gdy to coś mija, a nie oczekuję, że ktoś wyjdzie bo mi coś nie pasuje. Mam wypierdalać wszystkich z lokalu bo boję się tłumów? No nie, ja wychodzę gdy robi się zbyt tłoczno. Nie mówię też, że ona nie ma sobie nic do zarzucenia, ale w temacie śpiewania sam sobie naskrobałeś tą rzepkę. Zapewne są tematy, w których to ona dała ciała, ale są i takie, w których to Ty zawaliłeś, a są takie i tych jest zapewne najwięcej, w których jedno i drugie się nie popisało - podsumował, wzruszając ramionami. - Co jestem? - zapytał na to dziwne określenie. - Że przyjaciel? Tak, ale nie wiem czy wielki - przyznał. - Czemu miałbyś się nie zwracać w jej temacie? Ją też wypytuję o te jej niektóre akcje i też wielu spraw nie rozumiem, ale teraz gadam z Tobą i odnoszę się do tego co Ty przedstawiasz - oznajmił i zerknął pytająco na Gava. - Zdziwiłbym się, gdybyś był o coś takiego zły... - przyznał, to byłoby już mocno dziwne. Słuchał zaraz o tych całych pięknych słowach. - Akane mi mówiła, że te Twoja słowa były ciągle podpinane pod jej dobro, że to ona tego potrzebuje, nie, że Ty tego potrzebujesz. Jeżeli zamiast mówić o sobie, mówiłeś o jej "dobrze" to nie dziwi mnie argument, że ona tego nie potrzebuje. Z kolei jeżeli rzeczywiście mówiłeś, że to Ty tego potrzebujesz, to tu mogę bez bicia przyznać, że zachowała się chujowo... No i tu akurat rozumiem, że mogłeś przestać walczyć i cała sytuacja jeszcze bardziej się pojebała - kiwnął głową. - Pozostaje mieć nadzieję, że w końcu uszanuje Twoje granice i że tym razem za słowami pójdą czyny. W razie jakby było inaczej to zawsze możesz dać cynk, dostanie pouczającego strzała na oprzytomnienie - uśmiechnął się lekko pod nosem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  21. Akane dalej leżała, udając martwą, chociaż nieco uśmiechnęła się pod nosem na te dodatkowe ciosy od dzieci, zaraz jednak Malika zaczęła wyraźnie dawać znaki, że chce na ziemię i gdy Gave ją odstawił, pobiegła do „truchła”.
    - Mama! – krzyknęła i z impetem złapała kaptur przebrania, by szybko ściągnąć go z głowy dziewczyny, zaczęła usilnie próbować zdjąć onesie. An otworzyła wtedy gwałtownie oczy, po czym usiadła szybko.
    - Och, dziękuję! Chociaż jedna słuchała uważnie bajki – zaśmiała się i przytuliła Mali. – Przecież Żabozłol nie ma własnego ciała i kradnie cudze, jak oberwie, to trzeba szybko zedrzeć jego skórę i wtedy uwalniamy skradzione ciało – przypomniała opowiadaną już od jakiegoś czasu bajkę. Tyknęła wszystkie trzy nosy maluchów. – Raz, raz, pomóżcie mi zedrzeć tą skórę, w końcu obiecaliśmy Galanowi ją sprezentować. Na pewno bardzo się ucieszy, gdy ją mu zaniesiecie – uśmiechnęła się do maluchów i korzystając z ich pomocy, wyszła ze swojego oryginalnego stroju, a potem złożyła ciuszek. – Proszę bardzo, Groszek na środku, a dziewczynki trzymają za rogi, zanieście trofeum na stolik – pomogła dzieciom dobrze się ustawić i gdy maluchy ruszyły, ona spojrzała na Gava. – Gniewasz się? Zero dwuznaczności, chciałam przed wyjściem do Phyonix spędzić jeszcze taki rodzinny czas z dzieciakami. Mogę im organizować pirackie poszukiwania skarbów, jazdy na mosertach, na gamorcie, czy jakieś noclegi w obozie Mohe, a one i tak najbardziej się cieszą na takie zwykłe wieczory z rodzicami – uśmiechnęła się do niego lekko. – W drodze może im trochę brakować tej beztroski jaką mają tutaj, pewnie wiele osób będzie dość spięta, a dzieci czują takie rzeczy. Poza tym, jako jedyna nie dałam Ci prezentu urodzinowego, a zamówiłam go już jakiś czas temu i głupio mi było by został w szufladzie – dodała. – Pomyślałam o kilku dodatkowych atrakcjach – pokazała na stół. – Jedzenie, mój szkicownik, dla dzieciaków mam przybory do rysowania… Coś wspominałeś, że chętnie byś zobaczył moje rysunki, a nie wiem czy te przetrwają wojnę, więc lepszego momentu chyba nie będzie. Myślałam też co by z maluchami poćwiczyć te kroki taneczne, które Ci się na imprezie podobały, w zamian mógłbyś mi wyjaśnić tą całą grę w kości. Słyszałam, że nieźle Ci w to idzie – posłała mu kolejny lekki uśmiech. – Bazę z kolei przygotowałam na nocowanie, zawsze jakaś dodatkowa atrakcja dla dzieciaków. Oczywiście mam dla nich ciepłe kubraczki, ale jak nie będziesz chciał z nimi tu zostawać to ja zostanę. Nie ma problemu byś wrócił do Febe, chociaż pomogła mi tylko dlatego, że zapewniłam o porwaniu Was na noc, więc stawiam, że wykorzysta to na rzecz igraszek z Yensenem – zaśmiała się krótko. – Luźny, rodzinny czas z atrakcjami – podsumowała swój plan.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  22. Akane spojrzała na Gava lekko zdezorientowana.
    - Wydawało mi się, że nasza ostatnia rozmowa była dość jasna, a nie zrobiłam nic co by przekraczało granice, o których mi tam mówiłeś więc nie bardzo rozumiem ten dyskomfort - przyznała spokojnie i lekko wzruszyła ramionami. - Ty organizując podobny wieczór mnie nie uprzedzałeś i nie sądziłam, że oczekujesz bym ja uprzedzała. Dałam dość jasno znać, że zaplanuję coś podobnego i osobiście uważam, że nasza poprzednia rozmowa nie stanowi problemu dla takiego pomysłu. Chciałam spotkać się na neutralnym gruncie, z dzieciakami i po prostu się trochę z nimi powydurniać czy fajnie spędzić czas, nie rozumiem po co to miano szopki. Jasne, może dla Ciebie te kilka dni to za szybko, ale zaraz ruszamy w drogę, a tam będzie już zupełnie inny klimat. Dzieci będą w nieznanym miejscu i do niektórych "atrakcji" nie będzie dostępu. Poza tym, to przecież tylko pomysły, jeżeli Ci nie odpowiadają to jaki problem powiedzieć, że "ej, Akane, na to i tamto nie mam ochoty"? Nie bardzo rozumiem czemu prowadzisz rozmowę w stronę "albo się zgadzam na wszystko albo na nic". - westchnęła lekko. - Oczywiście, że zrobimy wszystko by dzieciaki czuły się dobrze, ale na pewne sprawy wpływu nie mamy, chociażby na to, że obce, nowe tereny zawsze wiążą się z jakimiś nowymi doznaniami, czy to pozytywnymi, czy negatywnymi. Tu mam pewny grunt, to miejsce maluchy znają i są w pełni swobodne. Fajnie, że Ty starasz się tym nie martwić, ale ja się martwię, martwię się wysoką świadomością naszych Fasolek. Nie mówię, że sobie z tym nie poradzimy, jedynie uważam, że tego typu wieczór przed wyjściem będzie dla nich bardziej komfortowy niż taki w trakcie drogi. Nie sądziłam, że będzie dyskomfortowy dla Ciebie, ale skoro jest to najwyraźniej źle sądziłam. Podgrzeję gulasz, zjem z dzieciakami i będę się zbierać. Jak nie będziesz chciał z nimi zostać to mi daj znać, wtedy ja z nimi przenocuję w bazie - oznajmiła. - Uszanowałam Twoją prośbę, to jest pierwszy raz od pamiętnego pożaru, gdy nasze spotkanie wychodzi z mojej inicjatywy Gave, a znowu słyszę, że robię coś nie tak. Nie zrobiłam nic złego, nie w tym przypadku - dodała odrobinę przygaszona. Nie miała złych intencji, ale to przecież nie miało znaczenia. - Bez obaw, w najbliższej przyszłości nic więcej nie zainicjuję - obiecała i kiedy on poszedł do dzieci, ona ruszyła podgrzać jedzenie oraz uszykować porcje dla siebie i maluchów. Zbliżał się w końcu czas ich posiłku, a zabawy podwórkowe dodatkowo przyspieszały prace kiszek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  23. Akane pokręciła głową.
    - Rozmowa była jasna, dostosowałam się i było dobrze, Twoje późniejsze gesty z kolei nie były jasne, a już na pewno nie były zgodne z rozmową. Sugerowanie ciąży było delikatnie rzecz ujmując niejasne, ale to już wiedzą obie strony i obie są równie winne - stwierdziła luźno. Na pytanie o różnicę posłała mu lekki uśmiech. - Oczywiście, że czuję różnicę, ale to, że Ty masz mnie teraz za... jakąś tam koleżankę, czy za nie wiem kogo, nie oznacza, że dla mnie jesteś tylko jakimś tam kolegą. Nie stałeś się dla mnie nagle na tyle nieistotny, bym nie mogła zorganizować czegoś takiego. Rozumiem, że u Ciebie to tak działa, ale u mnie nie. I tu mogę odbić piłeczkę, ja również nie jestem Tobą i mam prawo odbierać pewne sprawy inaczej. W tym przypadku mój błąd, pospiesznie uznałam, że nie muszę pytać o coś takiego. Na przyszłość zapytam - wzruszyła ramionami. Zaraz spojrzała na niego pytająco. - Gave, ale o czym Ty teraz mówisz? Jakie nie masz prawa? Powiedziałam, że nie rozumiem skąd to uczucie, bo zachowujesz się jakbym Cię postawiła pod ścianą i jakbyś nie miał wyboru, a wystarczyło by powiedzieć, że te pomysły Ci nie odpowiadają, że to spotkanie Ci nie odpowiada, czy że to i tamto spoko, ale tamto i to już nie. Mówię, że skoro czujesz się przy mnie niekomfortowo to tylko coś zjem i będę spadać, a Ty mi tu wyskakujesz z jakimś robieniem z Ciebie złola, z niezrozumieniem i zabieraniem praw do niekomfortu. Między wierszami to najwyraźniej Ty coś sobie dopowiadasz do moich słów. Gdzie niby powiedziałam, że jesteś ten zły? Co Ty znowu sobie wciskasz do głowy? - patrzyła po nim nadal z konsternacją na twarzy. - Oczywiście, że nie muszę rozumieć, ale zamierzam uszanować, ale Tobie nawet to się nie podoba. Szukasz od razu jakiegoś drugiego dna i czegoś do czego można się przyczepić - skrzyżowała ręce na torsie patrząc po nim. Przytakiwała lekko głową, gdy wymieniał to co próbuje zrobić dla dzieci, ale na wzmiankę o wracaniu na wojne uniosła jedną z brwi ku górze. - Zaktualizuj dane. Zostaję w Phyonix, do Argaru wracam jedynie w ostateczności. Phyonix będzie moją bazą wypadową. Tak, będę wychodzić na mniejsze i większe misje czy zlecenia, ale będe po nich wracać do Phyonix - oznajmiła neutralnym tonem. - Wiem, że nie muszę i wiem, że nie powiedziałeś, ale i tak pójdę. Nie sprawia mi przyjemności przebywanie w towarzystwie kogoś, kogo moja obecność przyprawia o dyskomfort. Dla mnie to również jest niekomfortowe. Przykro mi, że tak wyszło, ale nie pierwszy, nie ostatni raz. Możliwe, że będziesz miał jeszcze jednego gościa, więc posiedzicie z dzieciakami. W razie jakbyście chcieli opróżnić wysokoprocentowe butelki to dasz najwyżej znać, przyjde do dzieci. Tak samo w przypadku nocowania, jak nie będziesz chciał tu zostawać to po prostu daj mi znać, ja przyjdę i z nimi przenocuję - oznajmiła spokojnie, mieszając gulasz. Ten był jedynie do podgrzania, więc zaraz wlewała jedzenie do miseczek.
    - Bąble, zapraszam na jedzonko - zwróciła się do rozbawionych dzieciaków i sama zajęła miejsce przy jednej z misek. - Jak masz ochotę to sobie nałóż - rzuciła w stronę Gava po czym złapała bułkę i umoczyła w sosie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  24. Patrzyła jak pokazywał jej wszystkie rzeczy, które trzymał w sakwie. Ależ to było sentymentalne i urocze na swój sposób. Onyx nie komentowała tego, po prostu uśmiechała się na swój sposób. Zaśmiała się lekko, gdy wspomniał o czerni.
    — Wiem, wiem — odparła. Sama też lubiła ten kolor, ale nie miała nic przeciwko innym kolorom, a ulubionym odcieniem młodej kobiety był różowy. Uśmiechnęła się w stronę drzwi. Maryl była doprawdy urocza. Przytaknęła głową. — W Norach też mamy taką salę z wymiennymi zamkami, coraz trudniejszymi, w ten sposób ćwiczymy albo uczymy się otwierania wytrychów — wyjaśniła, bo wcześniej chyba naprawdę tego nie doprecyzowała. Na wyjaśnienia odnośnie Darcy też nic nie mówiła. Gave się z nią przyjaźnił. Ona po prostu brała kilka lekcji na boku, więc nie zamierzała się w to wtrącać. W końcu to nie była jej brocha.
    — Czy ja wiem czy nikomu. Mi się podoba taka tradycja, całkiem śmieszna — odparła z lekkim chichotem. — Ale dobrze, nie będę się mścić — zapewniła go. — Mi się naprawdę podobało, wiesz towarzystwo niczego sobie, jedzenie, alkohol, było na co popatrzeć. Tylko Tony mnie oszukał z tymi… laurkowymi listami — wyjaśniła. — Jak już czucie wraca to już wcale nie taka długa droga — spojrzała na rękę Gava. — Przynajmniej w porównaniu z całą resztą — zauważyła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  25. — No, a jednak tylko Ty dostałeś ode mnie taką kartkę. No ale niech mu będzie. Pewnie chciał mi pstryknąć za to całe uczenie się pisania — wyjaśniła spokojnie. To nie tak, że miała zamiar teraz ukatrupić blondyna za to co zrobił. Ale po prostu było jej wstyd. Ale tego przecież nikomu nie powie. Dlatego nie odzywała się więcej na ten temat.
    — No tak, ale mi chodzi o to w jakim stanie była ręka na początku leczenia, teraz jest o wiele lepiej — wyjaśniła co konkretnie miała na myśli. Następnie przyjrzała się uważnie Gavovi słysząc o burdelu w głowie. Ostatnio bardzo często to po sobie pokazywał. — Co się dzieje? — zapytała po prostu, bo martwiła się o niego. — Ja bym jednak wolała, żebyś był — dodała jeszcze stanowczo.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  26. — Sam jesteś… nieważne — odparła na temat laurki. Patrzyła jak tłumaczy wszystko Maryl. Byłby z niego całkiem dobry nauczyciel. Zdążyła też usiąść sobie wygodnie w tym czasie. Słuchała dalej co ma do powiedzenia, marszcząc lekko brwi. To, że nie zamierzał ze sobą skończyć to jedno, ale dalej, nie powiedział jej co się dzieje. Wychyliła się lekko w jego stronę, dokładnie obserwując chłopaka, tak jakby chciała odczytać z jego twarzy wszystkie problemy.
    — Można powiedzieć, że rozumiem — zagaiła. W końcu sama często miała podobne myśli. — Ale nie wiem co się dzieje, wyjaśnisz? — poprosiła, chociaż miała dosyć stanowczy, acz troskliwy jak na siebie ton.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  27. — To weź od razu dla mnie też coś ładnego — Onyx uśmiechnęła się do Maryl, kiedy Gave obiecał udobruchać Darcy. Skoro i tak się oferował, to sama może przecież skorzystać. Zdążyła mieszkać trochę u Darcy i wiedziała, że miała aż za dużo ładnych ubrań. — Powodzenia — życzyła jeszcze młodej z uśmiechem na ustach, a kiedy zniknęła za drzwiami spoważniała i pokręciła głową.
    — Nie chciałam, kiedy myślałam, że to też moja przyjaciółka i myślałam, że tak będzie lepie i wy byliście parą. Ale sam chciałeś, żebym Ci pokazała, że jesteś dla mnie ważny w tym wszystkim o ile dobrze pamiętam, bo czułeś, że stawiam ją wyżej. A teraz Ci mówię, że nie stawiam. Jesteś ważniejszy w moich oczach — zapewniła go. — Jeśli coś Ci siedzi na wątrobie, to mów. Chcę Cię słuchać, tylko nie umiem tego dobrze pokazać — wyjaśniła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  28. Akane westchnęła lekko.
    - Dostosowałam w kwestii nie wychodzenia z inicjatywą i dania Ci spokoju - poprawiła go. - Tak, moja wina, zaczęłam, pewnych odruchów ciężko się oduczyć, jeszcze ciężej, gdy ktoś na nie pozwala. Czasu niestety nie cofnę - przyznała. - Bo mi nie robią. Tyle, że Ty to źle zrozumiałeś. Nie robią, bo nie ma dla mnie znaczenia czy tego typu gesty są, czy ich nie ma. Nie robisz mi nadziei takimi gestami, bo mnie nadzieja po prostu nie opuszcza - spojrzała mu w oczy jednorazowo, ale zaraz przeniosła wzrok na dzieciaki i lekko się uśmiechnęła. - Nie jest, nie było i nie będzie mi przykro z tego powodu. Nie oczekuję, że zrozumiesz, właściwie to nie oczekuję, że ktokolwiek zrozumie - wzruszyła ramionami. - I żeby była jasność nie mam na myśli wszystkich gestów świata. Mówię o takich drobnych gestach jak okazanie wsparcia, pogłaskanie i tym podobne. Takie gesty nie robią mi różnicy, nie oczekuję ich ale nie są też jakieś znaczące - oznajmiła. - Ty masz swoją opinię, ja mam swoją - odpowiedziała. Przytaknęła mu głową. - Nie chcę, masz rację, nie chcę się odsówać, jest to dla mnie zbyt trudne. Nienawidzę tracić osób, na których mi zależy. Gdy Tobie na czymś lub na kimś zależy to też nie odpuszczasz łatwo. Dzisiaj jednak nie chodziło o Ciebie, chodziło o dzieciaki. Nie sądziłam, że rodzinny format spotkań również Ci nie będzie odpowiadał, tak jak już wspomniałam, mój błąd. Nie pozwolę jednak sobie wmówić, że mam gdzieś to czego potrzebujesz. Od dawna nie inicjuję między nami jakiś spotkań. Dziś jest pierwszy raz, a Ty zachowujesz się i gadasz tak jakbym co chwilę szukała pretekstu by na Ciebie wpaść czy gdzieś Cię wyciągnąć lub spotkać. Tak, dzisiejsze spotkanie wyszło niefortunnie, ale jest jedynym takim spotkaniem od kilku miesięcy, a ja i tak słyszę oskarżenia, że nie chce się zdystansować. Nie chcę byś stał się dla mnie mało istotny, tak, ale nie mów mi, że się nie dystansuję, bo robię to już długi czas, ale tego jakoś nie zauważasz. Cokolwiek robię, jakkolwiek robię, Tobie cały czas coś nie pasuje. Dorabiasz sobie do moich słów jakieś własne interpretacje i nawet kiedy Ci tłumaczę, że to zła interpretacja to ty dalej masz do mnie problem. Mówisz mi, że Cię depczę, że czujesz się niekomfortowo w moim towarzystwie, a kiedy jako rozwiązanie mówię, że zaraz pójdę i więcej w takiej sytuacji nie zainicjuję takiego spotkania to Ty dalej wiercisz dziurę. O co Ci właściwie teraz chodzi? Jeszcze chwilę temu usłyszałam, że ogólnie w moim towarzystwie czujesz się źle, teraz słyszę, że problemem nie jest obecność tylko czas, który wybrałam na imprezę. Jak ja mam się nie pogubić w tak przekazywanych informacjach? - spojrzała po nim pytająco.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  29. - Z Ryu nie mam dzieci - przypomniała mu. - U Ryu to ja jasno i wyraźnie zaznaczałam granicę. Też pewne stwierdzenia i sprawy musiałam powtarzać wiele razy, ale robiłam to gdy tylko było trzeba - dodała. - Słuchasz, ale nie słyszysz. Powiedziałam, że nie chce byś stał się dla mnie mało istotny, że nie lubię tracić tych, na których mi zależy. Nie powiedziałam, że nie będę "tego robiła". Nie chcę, jest to trudne, ale zrobię. Bo w tej sytuacji tak trzeba. Powiedziałam to już na początku tej dyskusji, nie wyjdę więcej z taką inicjatywą, powiedziałam, że zaraz pójdę byś miał swój dowód, że jestem gotowa odpuścić w takich sytuacjach. Ty przeinaczyłeś to na robienie z Ciebie kogoś złego. Więc przykro mi, ale dorabiasz sobie własne interpretacje - westchnęła lekko i zerknęła na szkicownik po czym delikatnie kiwnęła głową. - Fajnie jakbyś zabrał i prezent... - rzuciła między kęsami gulaszu. - Jest też kwestia wędrówki do Azylu. Natan prosił byśmy z Darcy poćwiczyli współpracę. Będziemy prowadzić grupę i czułby się spokojniejszy gdybyśmy co nieco przećwiczyli. Jak masz z tym problem to poćwicze z samą Darcy. Współpracę z Tobą mniej więcej ogarniam... - dalej jadła, czasem pomagając dzieciom przy jedzeniu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  30. Spojrzała po Gavie udając obrażoną, po czym wróciła wzrokiem do Maryl.
    — Trudno, jak znajdziesz coś ładnego to mi też bierz — uśmiechnęła się łobuzersko do małej, po czym wróciła wzrokiem do Gava. — Najwyżej jej unikać będę — dodała wzruszając ramionami. Przytaknęła na kolejne słowa i westchnęła.
    — Ja nie wiem jak to pokazać — powiedziała po prostu, bo nie wiedziała. Mimo wszystko coś jej powiedział. Zastanowiła się chwilę. — Ale wy już nie jesteście razem od jakiegoś czasu — zauważyła — Nie wiem czemu ten wątek wodzenia za nos się dalej toczy. Niezależnie od tego kto był winny, to już było, tak? A teraz mam wrażenie z tego co mówisz, jakbyście dalej byli świeżo po zerwaniu — powiedziała na głos swoje myśli. — Ja chciałabym Cię zrozumieć, ale musiałbyś mi pomóc, bo nie jestem zbyt dobra w tej kwestii — przypomniała mu. — Chyba że nie chcesz to i tak będę się starać na swój sposób

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  31. - Zarówno Ty i ja mamy problem ze słuchaniem - podsumowała i zaraz pokręciła głową. - Nie Gave, powiedziałam, że tego nie chcę, bo taka jest prawda, chciałabym by ten dystans nie był potrzebny, ale jest. Chciałabym by tak nie było, ale niestety nie zawsze mamy co chcemy. Nie powiedziałam, że nie spróbuję, mało tego, już się odsunęłam, próbuję już od dawna. Dziś pierwszy raz wyszłam z inicjatywą, ale w temacie rodzinnym, w kontekście dzieci. Nie trafiłam w czas, po prostu. Wystarczyło powiedzieć, że nie masz na coś takiego ochoty, że to nie jest dobra pora i nie byłoby problemu. Ty z góry założyłeś, że musisz się zgodzić, ja nic nigdzie takiego czegoś nie powiedziałam. Jeszcze ubierasz to w jakieś "znowu". Jakie znowu? Kiedy niby ostatnimi czasy zorganizowałam coś podobnego? Od dłuższego czasu spotykamy się na głównie na podłożu rodzinnym. Ja naszej poprzedniej rozmowy nie odebrałam w jakiś negatywny sposób. Chciałam zorganizować dzieciakom fajny czas, połączyłam to z Twoim niewręczonym prezentem i tyle. Podobne "szopki" była dla małych organizowane zarówno przy Lunie, przy Darcy, przy Morganie i przy tych wszystkich atrakcjach które im wymyślałam ja czy inni. Nie wpadłam na to, że po tych kilku dniach po rozmowie Tobie coś takiego będzie przeszkadzało. Nasza rozmowa dotyczyła relacji między nami, a nie tego jak spędzamy czas z dziećmi - wsunęła kolejną łyżkę gulaszy do buzi. - Okey, w takim razie mój błąd, myślałam, że odnosisz się tymi słowami do tej sprawy. Nie rozumiem jednak tego zarzutu teraz jeszcze bardziej. Przecież już w trakcie opisywania Ci planów na dzisiejszy dzień zaznaczyłam, że na noc zostaniesz Ty lub ja. Nie brałam pod uwagę spania z dzieciakami razem. Dlaczego miałbyś niby ich zawieść w tym temacie? - nie bardzo rozumiała, patrzyła na Gava pytająco. - Ja Cię tu na siłę nie trzymam, jeżeli tego nie czujesz to droga wolna. Na przyszłość powiedź to na dzień dobry i nie będzie niepotrzebnej dyskusji. Nie mam problemu o to, że mi powiedziałeś, że czujesz się aktualnie w mojej obecności niekomfortowo. W tamtej chwili, gdy to powiedziałeś po prostu nie rozumiałam skąd ten dyskomfort, ale zamierzałam to uszanować i odejść. Wiem, że przy dzieciach czujesz się dobrze, więc poczułam się jak przeszkoda, chciałam na to coś zaradzić i nie w jakiejś złości. Zaprosiłam tu dziś Twojego tatę, bo wspominałeś, że chciałbyś chociaż raz spędzić z nim taki czas, dlatego to ja wolałam się usunąć, by ten czas był dla Ciebie po prostu miły, spędzony z osobami, z którymi rzeczywiście chcesz przebywać - wzruszyła ramionami. - Twoje wypowiedzi sugerowały, że ja stanowię problem, a nie, że nie masz po prostu ochoty na taką formę rozrywki. Skoro nie masz, trudno, zostanę z dzieciakami, a Ty możesz śmiało iść. Nie zamierzam Ci tego wypominać przy każdej możliwej okazji...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [zjadłam sobie końcówkę]

      Kiwnęła głową na wzmiankę o ćwiczeniach.
      - Zagadać z nią czy Ty się zajmiesz organizacją? - zapytała.

      Usuń
  32. - No dobra, miałam co prawda przygotowany scenariusz, gdybyś nie przyszedł, ale nie miałeś prawa tego wiedzieć. Tu rzeczywiście dałam ciała, przepraszam - przyznała. Mogła sprawę przedstawienia lepiej rozegrać. - Hm? Dlaczego wszędzie? Twoja obecność byłaby mi potrzebna jedynie w temacie nauki gry w kości. Całą resztę mogę zrobić z dziećmi sama. Nie zapowiadałam im Twojej obecności, Twoje przybycie "na ratunek" było dla nich formą niespodzianki. Wiem, tego też nie mogłeś wiedzieć... Masz rację, po prostu na przyszłość będę takie rzeczy z Tobą ustalać - westchnęła lekko. - Przepraszam, naprawdę nie taki był cel, a Febe, cóż, założyłam, że Ty zostaniesz z dziećmi, a ja wrócę do siebie... W razie jakby było zbyt... jurnie... w domu Febe, to możesz śmiało wbijać do mojego pokoju. Wychodzi na to, że jednak dziś tam nie śpię. Oczywiście teraz trochę żartuję, stawiam, że spokojnie znajdziesz dzieści lepszych miejsc do spania - zaśmiała się krótko, ale zaraz odrobinę spoważniała. - Gave... jeżeli tak będziesz na to patrzył, to zawodzimy przy każdym spotkaniu. Nadzieja na spanie z obojgiem rodziców pojawia się praktycznie przy każdym. Na to akurat wpływu za bardzo nie mamy... by się tym nie trapić przypisuję sprawę pod naukę życiową... Nie zawsze jest jak chcemy - uśmiechnęła się ciepło do Gava, tak w ramach pocieszenia. Przytaknęła głową. - Na przyszłość zapytam - zapewniła. Słysząc o ojcu otworzyła usta, ale jednak je zamknęła. Gavin dał jej znać, że Victor przyjdzie, ale w danej sytuacji chyba nie było warto zapewniać o tym Gava. Nie miała też pewności, że Gavin nie wyciął jej jedynie jakiegoś numeru. - Ta... Racja, może rzeczywiście się nie pojawić. W razie gdyby przyszedł to... Gdzie go pokierować? I czy kierować wcale...? - zapytała. Przecież mogli spędzić sobie czas razem bez dzieci i bez niej.
    - Jasne, rozumiem. Dzieciaki też zrozumieją. Czasem po prostu mamy gorszy dzień i nie mamy sił lub ochoty na zabawę, prawda? - tu zwróciła się do wcinającej trójki. Umorusane buzie mieli niesamowicie. - Tata... i wujek - tu spojrzała na Groszka i puściła mu oko. - Tatowujek nadrobi z Wami dzikie harce jeszcze wiele razy - tyknęła nos Raji, bo ta siedziała najbliżej. Spojrzała jeszcze na Gava. - A w razie jakbyś zmienił zdanie to wiesz gdzie jesteśmy - dodała z lekkim uśmiechem. Ten odrobinkę zmalał na to całe "uwielbienie", czasami miała wrażenie, że Gava mocno kłuje fakt, że dość łatwo przychodzi jej zdobywanie cudzej sympatii, ale zostawiła tą myśl dla siebie.
    - Jasne, to dam jej znać. Jutro odpada, zakodowane. To jeszcze pytanie, jesteś za teorią czy praktyką? A może jedno i drugie? Nie wiem czy lepiej będzie ruszyć tyłki i obić kilka mord, czy raczej zostać tutaj i trenować na sucho.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  33. Kiwnęła głową, dalej z lekkim uśmiechem, a słysząc o komentarzach zaśmiała się krótko.
    - Jasne, tylko nie dorabiaj proszę wąsów i innych dodatków do samych rysunków. Jak Cię natchnie to możesz coś machnąć obok - rzuciła luźno, rozbawionym tonem. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy wspomniał o Mohe i nowej dziuni. - Jesteś pewien, że chcesz zająć jej miejsce? Nie podejrzewałam Cię o takie zakusy, ale rozumiem, Mohe potrafi pobudzić wyobraźnię - zaśmiała się pod nosem. - Dobrze, w razie co będę tam kierować - zapewniła jeszcze. Słysząc pomysł co do treningu lekko uderzyła się w czoło. - No na to nie wpadłam. Dobry pomysł, los zdecyduje, ustalę z Dar kiedy jej pasuje i zobaczymy kogo z tej całej bandy przyjdzie nam prać - przytaknęła mu głową i wspomniała jeszcze maluchom, by pomachały Gavovi na pożegnanie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  34. Onyx przetarła skronie, słuchając słów Gava. Westchnęła cicho na koniec jego wypowiedzi, opierając dłonie na swoich kolanach, nachylając się delikatnie w jego stronę, żeby mu się lepiej przyjrzeć.
    — A czemu masz krzywdzić dzieci, zachowując się wobec niej tak jak Ty chcesz? — zapytała. — A ile można pokazywać? Do skutku. Delikatnie, albo ostro, nikt nie ma prawa na nikim wymuszać sposobu życia. Nie jesteś cholernym niewolnikiem! — uniosła się delikatnie. Nie podobała jej się mina Gava. Wyglądał jak zbity pies. Ten widok po prostu bolał w serce. — Dzieci to jedno, nie ucz ich, że mają swoim kosztem sprawiać komuś przyjemność. Zmusiłbyś je, żeby się z kimś miziały, bo komuś tak lepiej? Albo żeby zostały całe życie w jednym miejscu jako dorosłe kobiety, bo ktoś tak chce? To przecież głupie. Nie jesteś jej własnością, nie masz obowiązku robić czegokolwiek. Dzieci też są ważne, ale nie łącz ich dobra z dobrem uczuć Akane, bo to nie jest to samo. To są 3 inne osoby, a zależeć powinno Ci tylko na dwóch, trzecia jest opcjonalna jeśli Ciebie to nie rani — wyjaśniła mu swój punkt widzenia.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  35. - To było nasze pierwsze spotkanie po dłuższym czasie, więc nie bardzo miałem okazję pokazać jej jak to będzie wyglądać w dłuższym okresie. Dopiero jestem w trakcie – przyznał i wzruszył ramionami. – Nie wiem, ja tam się z nimi na ogół dogaduję, ale tutaj… Chyba po prostu jestem trochę w szoku, nie sądziłem, że ten czas który dane nam było spędzić razem, zarówno za pierwszym razem, jak i teraz, dla niej jest aż tak ważny. Ledwo zaczęliśmy się poznawać, a u niej ta relacja już stoi bardzo wysoko. Muszę to po prostu przetrawić – stwierdził, patrząc dalej w niebo. Spojrzał zaraz zaciekawiony po Gavie. – Zawsze mi się wydawało, że wielkie gesty są przeznaczone dla ważnych dla nas osób. Raczej bym się nie skusił na taki gest gdyby chodziło o zwykłą koleżankę. Oczywiste jest dla mnie, żeby takich gestów nie robić wobec byle kogo – trochę go zaskoczyła ta rada, dla niego była bardzo oczywista. – Jak tak słucham Ciebie i jej to mam wrażenie, że z tymi dopowiedzeniami to jesteście równie winni. Rozmawiacie w emocjach, a w takich rozmowach ciężko o porozumienie i to nie tylko u Was. Czasem po prostu lepiej urwać temat i wrócić do sprawy jak się ochłonie – zauważył spokojnie. – Nie wiem chłopie, trochę się w tym motasz. Jeszcze przed chwilą mówiłeś, że umiecie na pewne sprawy normalnie rozmawiać, a teraz mówisz, że śpiewasz zamiast rozmawiać, bo o inne formy komunikacji ciężko. Rozumiem w takim razie, że śpiewanie zostawiasz na te tematy, w których nie umiecie się porozumieć… A ja po prostu uważam, że to głupie. Bo skoro ten sposób komunikacji dalej jest dla Ciebie drażniący, to znaczy, że się nie sprawdza. Nie nauczysz się gadać na trudne tematy, jeżeli zamiast o nich gadać, śpiewasz. Piosenki mało kiedy w pełni odpowiadają tekstem do tego co rzeczywiście czujesz, sam o tym wspomniałeś. Dlatego nie rozumiem dlaczego z nią po prostu nie pogadasz i nie powiesz, że ten system rozmowy Ci nie odpowiada. Utrudniasz tym sobie tylko życie i zamiast rozwiązać problem to go pogłębiasz. Wybacz, ale nie wierzę, że Akane po takim komunikacie uprze się na te śpiewane rozmowy, bo wiem, że ona te piosenki odbiera zupełnie inaczej. Zdecydowanie nie uważa ich za rozmowę, więc nie wiem co się tam między Wami pojebało, że Ty uważasz, a ona nie – wzruszył ramionami. – Możliwe, że nie kumam, bo tłumaczysz jakoś dziwnie zawile, przed chwilą miałeś problem o to, że śpiewa o swoich uczuciach przed publicznością i że Ci głupio, gdy te uczucia dotyczą Ciebie, a teraz nagle mówisz, że wcale nie o to chodzi. Jestem prostym dzikusem, gadaj wprost o co chodzi a nie mi motasz. Kto tu z kogo robi idiotę… - westchnął ciężko. Kiedy zeszło na temat dobra Akane uniósł lekko brew. – Chyba masz jakieś bardzo przestarzałe informacje. Pierwsze słyszę by ona Waszą zabawę w dom uważała za dobre rozwiązanie. W to, że się nie dusiła, ja akurat wierzę. Relacja nigdy nie działa tak samo w obie strony. To, że Ty się dusiłeś nie znaczy, że i ona się dusiła. Jak dla mnie wmawianie jej, że było tak jak Ty uważasz jest po prostu idiotyczne. Tak samo jakbym ja Ci teraz zaczął wmawiać, że wcale się nie dusiłeś. Nie siedzisz w jej butach i skoro tak dzielnie domagasz się własnych praw co do konkretnych odczuć, to mógłbyś i innym dać przestrzeń dokładnie na to samo. Nie dziwię się, że dochodzi między Wami do konfliktu, skoro tak uparcie twierdzisz, że lepiej wiesz jak ona się wtedy czuła. Takie coś jest po prostu irytujące – wzruszył ramionami. – Wiem, że ma na swoim koncie wiele chujowych zagrań, ale z mojego punktu widzenia to nie ona nie widzi, a Ty. Tak się przynajmniej zachowujesz, jakbyś nie dopuszczał do siebie myśli, że jednak jest inaczej niż Tobie się wydaje. Wydawać to Ci się może wiele – podsumował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Stary, zwolnij wodze… Nie dostała gestu tylko pieprzoną propozycję ciąży – spojrzał po nim surowiej. – Szczerze? Gdyby to dotyczyło mojej siostry, to przypierdoliłbym Ci o wiele mocniej niż jej brat na tych urodzinach. Nie wnikam jakie miałeś tam intencje, ale zjebałeś po całej linii. Co Ty masz kurwa w głowie, że po sugestii „dla wyższego celu jestem gotowy mieć z Tobą kolejne dziecko” skierowane do laski, która jest w Tobie zakochana, masz pretensje do niej, że sobie pomyślała za dużo?! – teraz to już się trochę uniósł.

      Mohe

      Usuń
  36. Mieszanie dzieci faktycznie brzmiało jak chwyt poniżej pasa. Przecież im nie odmówi. Onyx wzięła wdech, myśląc nad tym. No tak, komuś kto urwał relacje i nie ma dzieciaka łatwo mówić.
    — A czemu ktoś za Ciebie nie mógł pójść po dzieci i pokonać Żabozłola? Przecież to dzieci i można im powiedzieć, że wcześniej żaba wzięła zatrułę tatę i czeka w domu aż dzieci wrócą z antidotum — wymyśliła jakiś plan ucieczki. — Gdybyś nie chciał iść na przykład. A jeśli chodzi o stosunki, ech.. — odsunęła się, opierając o kanapę Darcy i myślała chwilę. — Nie zmusisz nikogo za bardzo do uczuć, no może poza nienawiścią swoimi czynami co nie? Nie zawsze mamy to co chcemy. Jeśli relacja z nią Cię przytłacza to albo to zrozumie i będziecie się kumplować, albo musisz skupić się na samym sobie. Twoje córy nie zasługują na ojca wariata, który ma dość samego siebie — odpowiedziała mu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  37. — Równie okrutne jak porywanie dzieci — zauważyła po prostu. Nie widziała w tym większej różnicy. Przecież i tak na koniec dostałyby żywego tatę. No ale co kraj to obyczaj jak widać. — Najwidoczniej jeszcze nie zrobiłeś czegoś dostecznie złego w jej oczach. A to jaką ma skalę no to ciężko powiedzieć, najwidoczniej bardzo dużą. Ale sam nie chcesz przecież żeby Cię nienawidziła, tylko chcesz się kumplować — powtórzyła po nim myśląc nad tą sytuacją, która aktualnie z jej perspektywy wydawała się patowa.
    — Jak jesteś zmęczony to nie dyskutuj, daj sobie przestrzeń. Dzieci nie mogą być argumentem na to, żebyście pozwalali dowalać — dodała, spoglądając na sufit. — Jak dzieci będą w Azylu Twoje a ja znajdę Ji'zzargo to chcesz ruszyć na kilka zleceń? Roi się na wszystko w Mathyr aktualnie — zaproponowała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  38. - Może – sam wzruszył ramionami. Tak szybkie fizyczne zainteresowanie jak najbardziej było możliwe, nie spodziewał się co prawda, że czegoś takiego doświadczy na własnej skórze, ale najwyraźniej los przygotował dla niego właśnie taką niespodziankę. Słysząc o rozmowach wzruszył tylko ramionami. – To samo słyszę o Tobie, nie wypowiem się, nie słyszałem Waszych rozmów i nie zamierzam, ale najwyraźniej jedno i drugie dopowiada – stwierdził ostatecznie, nie wchodząc głębiej w temat. – Jasne, rozumiem, że Ci nie odpowiada, ale tak już jest z piosenkami, czasami ich tekst nas dotyka, nawet kiedy nie jest bezpośrednio o nas. Mieć o coś takiego pretensje do wykonawcy jest… po prostu głupie – podsumował. – A ja widzę, że Ty sam robisz sobie sieczkę z mózgu. Nie będę wchodził głębiej w tą dyskusję, widzę, że w takich tematach jesteś nieomylny. Rozumiem, widzisz wszystko tak jak jest, zero pomyłek, czytasz z innych ludzi jak z kartek. Z takim podejściem raczej nie masz co liczyć na porozumienie z kimkolwiek. Nic dziwnego, że nikt Cię nie rozumie. W innych szukasz tylko potwierdzenia swoich własnych teorii. Nie szukasz zrozumienia, a kogoś kto Ci powie, że tak Gavciu, masz stu procentową rację. Nie masz – wzruszył ramionami. – Tak masz genialny wzrok, że nawet nie zauważyłeś, że ona już spory czas temu się odsunęła i zwiększyła dystans. Zrobiła ten krok w tył, o który prosiłeś, wystarczyło byś Ty, jako ten w lepszej pozycji, byś ten dystans dodatkowo potrzymywał, a Ty zamiast go potrzymać i wyznaczać granicę, pozwalałeś by dziewczyna granicę przekraczała. Kilka strzałów w łapę, gdy sięgała do policzka i by się nauczyła, że nie. Nawet kilkanaście czy kilkadziesiąt, w końcu by załapała. A tak… Zrobiła krok w tył, a później w przód, normalne zachowanie w sytuacji gdy czegoś chcemy, a wiemy, że nam nie wolno. Próbujemy, jak nie wychodzi to z czasem odpuszczamy, ale jak ktoś stoi biernie i patrzy w nadziei, że oświecenie samo na nas spłynie, no to przepraszam bardzo… Niech się liczy z tym, że jednak nie spłynie – pierdnął ustami. – W tym temacie Ty dałeś bardziej ciała, bo w Waszym przypadku to Ty masz więcej do powiedzenia, Ty jesteś tym, który racjonalniej podchodzi do tematu, Ty jesteś tym, który uważa, że nie kocha. Ona kocha, nie przypuszcza, nie zastanawia się, wie, że kocha, a takiej osobie o wiele trudniej się zdystansować. Ty postanowiłeś nie reagować na przekraczanie granic, nie ona. Mało tego, nie dość, że pozwoliłeś, to wyskoczyłeś z tematem ciąży i teraz wielce zdziwiony, oburzony wręcz, że ona pomyślała za dużo. Więc nie Gave, to nie jej wyciągnięta dłoń w stronę Twojego policzka przeszkadzała w odseparowaniu się, a Twój brak sprzeciwu na tą dłoń – rzucił luźno. Na kolejne słowa się zaśmiał. – Ou, doprawdy niesamowite, zakochana dziewczyna, która ma nadzieję, normalnie jakiś niespotykany egzemplarz – pokręcił głową w niedowierzaniu. – Zapomniałeś tylko poznać odpowiedzi, na co ta nadzieja, bo nie wiem czy wiesz, ale nadzieję to można mieć na wiele rzeczy. Gadaj zdrów, ale to właśnie temat ciąży zrobił jej nadzieję, że to „już”. To konkretne wydarzenie namieszało jej w głowie, a nie Twoje policzki. Dotykała ich i co się niby wielkiego zadziało? Mieliście przez chwilę normalną relację, ale żeś pierdolnął z tą ciążą i wtedy jebło. Jak już się bawimy w przypominanie, to ja Tobie przypomnę, że podobno te gesty Tobie przeszkadzają. Jakoś nie bardzo udało Ci się to zaznaczyć w tej Waszej relacji. Mało tego, na własne oczy widziałem między Wami sytuacje takich drobnych czułości i jakoś nie zauważyłem by te wpłynęły znacząco na Akane – ponownie wzruszył ramionami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Dlatego przykro mi stary, ale ja osobiście widzę, że to temat ciąży głównie zjebał sprawę, przynajmniej jeżeli chodzi o stronę Akane. Jeżeli chodzi o Ciebie, to fakt, jej policzkowe gesty były chujowym zagraniem, ale nie pomogłeś sobie decydując się na brak reakcji w stosunku do tych gestów. Powodów dla, których wyskoczyłeś z tematem ciąży już nie skomentuję, bo całe szczęście sam widzisz jak pomysł był pojebany. Poruszyłeś tak jednak pewną kwestię, która mnie osobiście dziwi. Chciałeś ją zezłościć, sprawić by Ci przywaliła… Serio nie widzisz, że te Twoje krzywe zagrania wywołują u niej co najwyżej smutek, a nie złość? Znam ją dużo krócej niż Ty, a już widzę jak wiele dla niej znaczą rodzina i bliscy. Nie wiem skąd w Twojej głowie urodził się pomysł, że coś takiego starczy, by serio się wkurwiła… - spojrzał po nim z wyraźną konsternacją na twarzy.

      Mohe

      Usuń
  39. - Tak się zachowujesz. "Nie, jej to nie pasowało, ona się dusiła bo ja widziałem i ja tak mówię." Nie ma znaczenia jej zdanie, Ty wiesz i tak jest. Nasz alfa i omega - pokręcił głową. - Wbij sobie do łba, że Tobie też mogą się pewne rzeczy tylko wydawać. Nerwowy śmiech. Wiesz ile jest osób, które się śmieje w reakcji na tragiczne informacje? Śmieje się, czyli go bawi... Tak stwierdza zdecydowana większość, tak to może wyglądać, ale to nie znaczy, że tak właśnie jest - wzruszył ramionami. - Do jakich zamierzchłych czasów? Mówię o ostatnich miesiącach. Jestem tu już jakiś czas, widzę i obserwuję. Nie zauważyłem by cokolwiek inicjowała, ba, na tych Waszych wspólnych urodzinach to Ty bardziej inicjowałeś kontakt niż ona. Dopiero jak dostałeś wpierdol to bardziej się zainteresowała. Ty głaskałeś ją po włosach, Ty ją uspokajałeś gdy wyszła akcja z tą całą Klarą. Nie zauważyłem by to jakoś znacznie wpłynęło na jej zachowanie - wypomniał. - Kiedy niby zrezygnowała, skoro dalej się trzyma nie inicjowania spotkań? Nie pieprz, że nic nie robi i nie szanuje Twoich próśb, bo robi i szanuje, ale jak ją zasypałeś listą rzeczy "tego sobie nie życzę" i oczekujesz, że całą zacznie realizować na pstryknięcie Twojego paluszka to masz chyba przesadzone wyobrażenie co do jej zaradności. "Nie patrz na mnie tak, nie patrz na mnie srak, nie dotykaj, nie spotykaj..." kurwa... Stary. Co ona ma przestać istnieć żebyś był w końcu zadowolony? Masz wymogi jak jakiś pierdolnięty i jeszcze wkurwiasz się, że ona ich wszystkich na raz nie jest w stanie zrealizować. Nawet Ty nie umiesz jej z dnia na dzień olać, ale od niej tego wymagasz. Z tego co mówiła, po pożarze wprowadziłeś drastyczne zmiany z dnia na dzień. Do wprowadzenia takich zmian w życie potrzeba czasu, część tych zmian wprowadziła, chociażby brak tej inicjacji spotkań. A Tobie i tak to jest za mało i pieprzysz jak to ona nie szanuje Twoich słów. Bo Ty te jej to kurwa tak szanujesz, że o ja pierdolę. Laska nawet nie może wyrazić swojej opinii w temacie tego jak to czy tamto odbiera, bo Ty wiesz lepiej. No geniusz... A te Twoje insynuacje, że niby celowo na Ciebie wpada "przez przypadek" to są delikatnie mówiąc śmieszne. Zaczynam się zastanawiać czy nie masz przerostu wysokiej samooceny - westchnął i zaraz spojrzał na niego unosząc brwi wysoko. - Niby dlaczego miałbym odpuścić stopowanie, skoro uważam, że to mi te gesty nie odpowiadają? Bo jest smutna? Trudno, nie pierwszy, nie ostatni raz. Posmuci się i jej przejdzie - spojrzał po nim nie rozumiejąc. - Jest zakochana w chłopaku, który nie odwzajemnia jej uczucia. Raczej ciężko się dziwić, że bywa smutna... - zauważył. - Wiesz co na tą chwilę to Ty brzmisz jakbyś oszukiwał, że nie chcesz tych gestów. Bardzo łatwo Ci przychodzi to całe "jak chce to niech je ma". A podobno to Ty jesteś taki na "nie", gdy chodzi o to całe dotykanie - spojrzał po nim wymownie. - Ty naprawdę jesteś ślepy. Gdyby rzeczywiście chodziło o gesty, które jak uważasz, dość szybko wprowadziła, to ta relacja szybciej by poszła nie w tą stronę co trzeba. Poszła dopiero, gdy pojawił się temat ciąży, a Ty zdaje się udajesz, że nie widzisz tej zależności lub po prostu nie chcesz jej zauważyć - wzruszył ramionami. - Nie stalibyście w tej samej sytuacji, gdyby nie pojawił się temat ciąży, ale się pojawił i stoicie. I nic nie przekręcam, mogłeś sobie chcieć ją odrzucić, ale sposób jaki do tego wybrałeś był lekko mówiąc nie trafiony. A skoro nie wpadłeś na to, że mówiąc lasce, która czuje do Ciebie mięte, że możesz mieć z nią kolejne dziecko, z jakiegokolwiek powodu, że coś takiego może nie zadziałać odstaszająco, to cóż... Potwierdza to tylko, że w uczucia jesteś kołek - podsumował. Teraz to on pomasował sobie skroń. - No właśnie sęk w tym, że nie byłeś bierny. Może w przypadku głaskania policzków, tu wierzę, że byłeś, ale ta bierność nie ma znaczenia, jeżeli ona tych gestów nie odbierała jako coś większego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraź sobie hipotetyczną scenę. Jest dziewczyna, która bardzo Ci się podoba, fizycznie świetna, czujesz się przy niej naprawdę fajnie i pewnego dnia ta właśnie dziewczyna organizuje Ci coś z listy Twoich marzeń. Mało tego, że coś takiego organizuje, to na tym wieczorze marzeń potwierdza, że na poważnie traktuje temat ewentualnej ciąży z Tobą, a żeby jeszcze tego było mało, to organizuje wieczór tak byście zostali sam na sam i pod pretekstem tradycyjnych urodzinowych klapsów dopiera Ci się do pośladków... Coś pominąłem? Przecież ten opis kurwa brzmi jak mokry sen nie jednego chłopaka... Ty naprawdę nie widzisz co żeś odjebał tym jednym wieczorem? To co tam zrobiłeś to już nie były drobne czułe gesty, to nie było pogłaskanie policzka. Zorganizowałeś jebaną randkę, nawet jeżeli podświadomie, to właśnie to zrobiłeś. Więc nie pieprz mi, że ona się odpaliła ze względu na te drobne gesty, bo nie, nie to jest powodem. I nie, to nie podchodzi pod obsesję, z obsesją zgodziłbym się, gdyby rzeczywiście starczyło pogłaskanie policzka i gdyby w takiej sytuacji wyskoczyła z tymi Twoimi cyckami i z "tak chcę!", ale tak nie było. Zrobiłeś o wiele więcej niż "drobne gesty" i otwórz w końcu na to oczy, bo jeżeli nie zauważysz tych błędów, które teraz popełniłeś to zaraz nie ona, a Ty, znowu zaczniesz ją ciągnąc za nos - ostrzegł go. - Tak, widzę jej punkt widzenia, fajnie jakbyś chociaż raz i Ty spróbował go zobaczyć - stwierdził. - A to już nie moja wina, że przy mnie może się swobodnie uzewnętrzniać ze swoimi uczuciami i przemyśleniami. Nie jest mi źle z tego powodu. Ty też byś mógł, ale ona jest otwarta na moje uwagi i to sprawia, że z rozmowy idzie wynieść naprawdę fajne wnioski. Ty jesteś zamknięty jedynie na swoje racje - zauważył.

      Mohe

      Usuń
  40. — Chodzi mi o to, w każdym razie, że jakoś możesz się wykręcać, jeśli bardzo chcesz. Znasz swoje dzieci, z pewnością będziesz w stanie wymyślić coś, co nie złamie im serc — wyjaśniła co miałą pierwotnie na myśli. Musiała źle się wyrazić. Zagryzła delikatnie usta. Nie była zbyt dobra w gadaniu o uczuciach i ewidentnie było to widać. — Po prostu… dzieci to nie są osoby, którymi można się zasłaniać do robienia krzywych akcji. Nie powinno się tego tolerować — sprostowała. — Nic dzisiaj nie piłam. Jeszcze — dodała jeszcze, uśmiechając się delikatnie. Wstała ze swojego miejsca i usiadła obok Gava, żeby poklepać go delikatnie po ramieniu. — Ja nie wiem jak można tak czuć, więc Ci nie powiem co masz robić w jej sytuacji, ale mogę Cię zapewnić, że masz prawo dbać przede wszystkim o siebie. Nie duś się, żeby komuś było miło, proszę. To brzmi jakbyś wolał zostać niewolnikiem — poprosiła go już trochę ciszej.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  41. Ach, czyli nie było może tak źle. Dopóki nie usłyszała o nadziei. Uczucia były naprawdę dziwne. Zastanowiła się przez chwilę nad jego słowami.
    — Czasami nie można mieć wszystkiego niestety — rzuciła, może trochę zbyt okrutnie to brzmiało. — To znaczy, jeśli nie będziesz od niej otrzymywał takiej relacji jaką chcesz, to najlepiej się odsunąć, ale na pewno to będzie lepsze niż takie łzy i rozpacz — powiedziała, patrząc na to jak cierpiał. Naprawdę serce bolało od tego widoku. Przytuliła go mocniej do siebie, żeby miał przestrzeń.
    — Masz dzisiaj wolny wieczór? — zapytała, bo może miała pomysł jak go zabrać od tego wszystkiego chociaż na chwilę. — Nie musisz nikogo kochać jeśli nie chcesz Gave, daj sobie szczęście a potem myśl o innych, ale nie duś się z nikim nigdy — dodała jeszcze prosząc.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  42. — Jeśli chcesz to płacz, nie o to mi chodziło, nieważne — powiedziała cicho, zaczynając delikatnie gładzić go po plecach, aby pokazać mu, że ma teraz swoją bezpieczną przestrzeń. Ona nie zamierzała go oceniać za takie chwile słabości. — To jak Maryl skończy włamania to zabieram Cię na szybki włam do Ardei, wiem, gdzie mają fajne rzeczy — poinformowała go — Jeśli nie masz nic przeciwko temu — dodała jeszcze, żeby nie czuł się przypadkiem do niczego zmuszany. — Chcę być po Twojej stronie Gave — powiedziała jeszcze, spoglądając na niego kątem oka.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  43. Onyx nie odzywała się więcej, kiedy Gave płakał jeszcze przez jakiś czas. Po prostu była obok i próbowała mu pokazać, że nie jest w tym wszystkim sam i że ma na kogo liczyć w życiu. Zaśmiała się jednak, gdy wspomniał o ciężkiej zbroi. Spojrzała po nim podejrzliwie.
    — Nie mów, że aż takie delikatne mięśnie masz — powiedziała, dotykając delikatnie jego bicepsa. — Uważaj, bo jeszcze Ci się kręgosłup złamie, jak następnym razem weźmiesz mnie na barana — dodała zaczepnie, po czym spojrzała na schody na piętro, żeby zerknąć, czy widać już może Maryl.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  44. - To już zależy jakie zmiany masz na myśli, bo do niektórych potrzeba po prostu czasu, dużo czasu. Jeżeli są to sprawy błache i zmian rzeczywiście nie ma to tak, coś wtedy jest nie tak - przyznał. Słysząc kolejną wypowiedz spojrzał po chłopaku zrezygnowany. - No i tak właśnie wygląda rozmowa z Tobą Gavciu... Podałem przykład gestów z urodzin jako dowód na to, że ona trzyma dystans i rozmawia z Tobą głównie wtedy, kiedy to Ty wychodzisz z inicjatywą. Nie oceniałem tej inicjatywy jako coś złego, bo tam właśnie były gesty, o których Akane mówi, że jej nie przeszkadzają. Nie przeszkadzają jej "tego typu gesty". A Ty co zrobiłeś w rozmowie? Wziąłeś sobie ten przykład i przykleiłeś pod mój zarzut nie bycia biernym... A to niby Akane gada o gruszce, gdy Ty mówisz o pietruszce... Ciekawe... - pokręcił głową. - Zarzut Twojego braku bierności skierowałem do konkretnego wieczoru, do którego nawet się nie odniosłeś, a to właśnie ten wieczór i Twoje wzmianki o ciąży wykraczają poza "tego typu gesty". Jeżeli stawiasz głaskanie policzka, cudzej głowy czy troskliwy dotyk obok zorganizowania takiego wieczoru, i mówię o wieczorze w całokształcie, to zdecydowanie jest coś z Tobą nie tak. Całowanie to też gest... Chcesz mi powiedzieć, że ma taką samą wagę jak pogłaskanie cudzej głowy? Gadasz tak jakby ona określiła, że żadne gesty jej nie przeszkadzają, a to nie jest prawda. Zacznij słuchać Gave - podsumował i zaraz wzruszyłramionami. - Może to moja odpowiedź na Twoje oczernianie jej. Gdybym nie znał Akane to uznałbym ją za jakąś pojebaną już przy temacie śpiewanych rozmów, ale na Twoje nieszczęście ją znam i wiem, że po pierwsze nie skonfrontowałeś się z nią w tym temacie, nie dałeś jej szansy na wybronienie się, ale innym na nią w tym temacie napierdalasz, a po drugie wiem, że ona nie patrzy na to śpiewanie jako na rozmowę. Wiem, że Akane zaznacza, że zawsze chodziło o "tego typu gesty", o drobne czułości, które zdarzają się nawet wśród przyjaciół, a Ty przedstawiasz ją jako tą, która zgodziła się na gesty, a później o te gesty miała pretensje. Zarzucasz jej mówienie nie na temat, robisz dokładnie to samo. Zarzucasz jej wyolbrzymianie, sam wyolbrzymiasz i ta rozmowa jest na to najlepszym przykładem. Nie mam nic więcej do dodania. To jest Wasz problem, a ja jako osoba trzecia mogę tylko wytknąć nieścisłości, które widzę - wzruszył ramionami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  45. - Mieć nadzieję na coś, a robić sobie nadzieje ze względu na sytuację to trochę inne sprawy. Kwestię jej nadziei zostawiam samej Akane, to jej sprawa i ona zdecyduje z kim się będzie dzielić informacjami w tym temacie - stwierdził spokojnie. - Okłamuj się dalej skoro tak wolisz, myślę jednak, że ona lepiej wie od Ciebie co konkretnie sprawiło, że pomyślała sobie za wiele - wzruszył ramionami. Spojrzał zaraz na niego pytająco. - Zarzuciłem wielce romantyczne gesty? W którym niby momencie? Zarzuciłem zorganizowanie randki i tylko ten zarzut miał wzmiankę o romantyczności. Tu przyznałeś rację, że dałeś ciała. Innych zarzutów nie było, co najwyżej stwierdzenie faktów, że ostatnimi czasy więcej jest inicjatywy z Twojej strony, ale nie romantycznej, po prostu zwykłej inicjatywy, której nie odbieram jako coś złego. Ani jedno, ani drugie nie wyskakuje z romantycznymi gestami, więc nie do końca już teraz rozumiem co Ty właściwie zarzucasz Akane... - podrapał się po głowie. - Cały ten czas mówiłeś, że się nie odsunęła, cały czas odpowiadam i podaję przykłady, że to zrobiła. Ostatnimi czasy spotykacie się przez przypadek lub z Twojej inicjatywy, to nie jest zarzut, to jest fakt, który jak dla mnie jasno i wyraźnie mówi, że dziewczyna się jednak zdystansowała, tak jak prosiłeś - spojrzał po nim dziwnie. - Nie mam problemu z rozróżnianiem kontekstów, nie darzycie się romantycznymi gestami więc po jakie licho miałbym z Tobą rozmawiać o wątku romantycznym? - spojrzał na niego pytająco. - Jedyny romantyzm jaki Ci zarzuciłem sam określasz jako temat zamknięty, więc nie będę go ponownie przywoływał - wzruszył ramionami i zaraz pokręcił głową. - No nie, to czy to gesty romantyczne decyduje jednostka i to za siebie. Ty za siebie, ona za siebie. A posiadanie nadziei nie jest jednoznaczne z odbieraniem wszystkich możliwych gestów jako coś więcej. Jak siedzi dziesięciu w niewoli i mają nadzieję na wolność to nie znaczy, że im wszystkim odpierdoli, gdy ktoś uchyli lufcik. Patrzysz na te rzeczy bardzo wąsko - zauważył spokojnie. - Nie powiedziałem Ci, że wybielasz siebie, zarzuciłem, że oczerniasz ją, bo dość mocno koloryzujesz jej zachowania. Więc tak, zarzucam Ci brak słuchania - przyznał. - O popatrz, Ty z kolei nie umiesz otworzyć oczu na ewentualność, że to jednak jest prawda i te drobne gesty nie mają dla niej takiego znaczenia - wzruszył ponownie ramionami. - Nie chcę mi się wracać do tematu ciąży, ale bawi mnie, że serio myślisz, że tych kilka dotkniętych policzków przyczyniło się do tego, że wzięła temat na poważnie. Myślę, że powinieneś doskonale wiedzieć co sprawiło, że pomyślała o tym na serio. Nie zwalaj teraz na policzki... - spojrzał po nim wymownie. - No nie Gave, to nie jest logiczne, bo widzisz, ile istot tyle reakcji. Równie dobrze w przedstawionej przez Ciebie scence, laska, która nie robiła sobie nic z drobnych gestów mogłaby pomyśleć, że o choroba, do tej pory gesty były drobne, przyjacielskie, a teraz chłop wyskoczył z czymś takim... Może mu chodzi o coś więcej jednak? Więc nie, Twoja opowiastaka nie ma tylko dwóch możliwości wydarzeń. Ma ich w chuj i jeszcze trochę. I nie jest tu potrzebna nadzieja by sobie pomyśleć coś więcej - zauważył. - Zrodzę się, że inaczej reaguje na Ciebie, a inaczej na innych, ale to jest jednoznaczne z tym, że robi sobie nadzieję. Powodów innej reakcji może być wiele. Ty z góry zakładasz, że ten powód znasz, mimo, że nie mówimy o Tobie więc nie masz jak mieć tej pewności. Jesteś zamknięty na swoje racje. Nie jesteś otwarty na inne możliwości, więc nie dziwi mnie trudność w porozumiewaniu się z Tobą - podsumował.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  46. - Dobra, wiesz co, nie słuchasz, a mi się już mielić nie chce. Dobrze, że wiesz, że zawaliłeś tu i tam, dobrze, że ona wie. Róbcie z tym co chcecie, Wasza sprawa - machnął już na to ręką i ułożył się na trawie, urwał sobie źdźbło trawy, wsunął między wargi, przymknął oczy i zaczerpnął świeżego powietrza. Nie jego problemy.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  47. — No uważaj, bo jeszcze Ci uwierzę — ścisnęła delikatnie biceps, na którym ewidentnie można było wyczuć mięśnie, po czym wstała z miejsca. Onyx uśmiechnęła się na widok Maryl. Wyglądała całkiem śmiesznie w przy dużej kreacji, ale z pewnością czerń jej pasowała. Brunetka ukłoniła się przed dziewczynką.
    — No, no, jak królewsko — zagwizdała jej z podziwu. W tym samym czasie Darcy zdążyła już stanąć w progu i obserwowała zbiorowisko ze zmęczonym uśmiechem na twarzy.
    — Jak chcesz też coś dopasowanego to wystarczy poprosić — rzuciła do dziewczynki, po czym spojrzała na Gava i wzięła głęboki wdech. Już nawet nic nie mówiła o zamkach, bo nie było sensu. — W Phyonix zamówimy najładniejsze kreacje, co Ty na to? Zrobimy sobie ze wszystkimi babeczkami pokaz mody, co? — zaproponowała jeszcze i weszła do swojego własnego domu. Nie mówiła nic o lekcji śpiewu z Onyx skoro Gave był z nimi. Teraz pewnie lekcje trafi szlag, no ale cóż. Prywatność nie była zbyt popularna w Argarze. — Wy też musicie mnie nauczyć włamywania — uśmiechnęła się do nich. — Nie teraz oczywiście, ale na przyszłość mi się przyda, żebym mogła dołączyć do klubu przeciwników drzwi i pukania — puściła im oczko.

    Onyx i Darcy

    OdpowiedzUsuń
  48. — Tak wiem, widzę przecież, że moje są wyje..ekhem wyjęte. No to innego dnia wstawisz te prawdziwe — odparła spokojnie, zajmując się szukaniem swoich rzeczy do zrobienia kolacji dla siebie, Damona i Abyss. — No i jeszcze Yensen by marudził Ci nad uchem pewnie cały dzień, w ogóle się nie da pracować, nie to co u cioci Darcy… — zaśmiała się w eter, po czym podeszła do Maryl i uśmiechnęła się do niej ciepło. — Twoja, Twoja, bierz sobie, jak Ci się podoba. Ale jak chcesz mieć pasującą na teraz to też powiedz, to Ci w Phyonix uszyjemy pod Ciebie i w takich kolorach jakie lubisz, chyba, że uwielbiasz czerń to witaj w klubie — wyciągnęła rękę, żeby zbić sobie piątkę z Maryl. —- A teraz uciekaj zanim zmienię zdanie — puściła jej oczko, po czym zniknęła na chwilę w jednym z pokoi.
    — To jest chyba ta chwila, w której dajemy nogę — Onyx powiedziała spokojnie, samej kierując się w stronę wyjścia. Chciała zabrać Gava na małą szybką misję, a chciała się wyrobić tak, aby zdążył na swój rodzinny wieczór.

    Onyx i Darcy

    OdpowiedzUsuń
  49. — Tak wiem, co to za frajda włamywać się do uszkodzonego domu — pokazała mu jeszcze język. Onyx wzięła Maryl za rękę również i pobiegła ze wszystkimi do gospody śmiejąc się cicho pod nosem. Miło było oglądać takie wesołe sceny. I że nie wszyscy tutaj doprowadzali się do szału. Pożegnała się jeszcze z Maryl zanim zniknęła w gospodzie i obiecała, że zje z nimi jutro porządne śniadanie przed wyjściem i opowie kilka ciekawych historii, a potem wróciła wzrokiem do Gava.
    — Jak najbardziej, nie planuje co prawda walk wyjątkowo — puściła mu oczko, poprawiając przy tym swoje rękawice. — Ale zawsze lepiej mieć stal pod ręką — dokończyła, idąc z nim w stronę domostwa Febe.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  50. — No cóż, dobre towarzystwo to dobra zabawa —- uśmiechnęła się zaczepnie do Gava. — Najwyżej rozruszamy mocniej kości — dodała wzruszając ramionami. Wzięła zbroję i podała na początek skórzane spodnie Gavovi. — Wybacz, ale to zakładasz sam, zawołaj mnie jak będziesz w butach i spodniach a ja pomogę Ci z resztą — poleciła, po czym odwróciła się od niego plecami, żeby miał chociaż odrobinę prywatności przy przebieraniu się.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  51. — Jak tak Ci zależy, to mogę popatrzeć, ale myślałam, że wolisz się przebierać z nutką prywatności — odparła, nie odwracając wzroku. Mimo wszystko chciała zapewnić mu chociaż odrobinę spokoju. Sama nie chciałaby znowu świecić bielizną bez potrzeby. Wróciła do niego wzrokiem, gdy był już w spodniach. Podeszła do niego i wzięła na początek koszulkę, która była szyta z nitryhlowych nici.
    — No to to pod spód. Główna ochrona dla klatki piersiowej — wyjaśniła, pokazując mu, że materiał mimo, że lekki potrafił być bardzo twardy, kiedy się na niego naciskało. — Na to skórzana kamizelka — dodała, pomagając mu ją założyć. Na koniec zabrała się za założenie rękawic a także ochraniaczy z lekkiej stali w odpowiednie miejsca. Na koniec odsunęła się od niego i przyjrzała uważnie. Podała mu czarną maskę.
    — Jak bardzo niewygodnie? — zaśmiała się. Chociaż jej zdaniem naprawdę dobrze wyglądał w tej zbroi. Bennet odwalił kawał dobrej roboty.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  52. Niespecjalnie ją to krępowało, ale nie widziała też sensu, aby teraz się odwracać i go zaczepiać. Zwłaszcza, że spodnie założył dobrze, gdy już na niego spojrzała. Przytaknęła, gdy zrezygnował z rękawic i odłożyła je na łóżko.
    — Rozumiem, mimo wszystko są Twoje, więc je zostawiam — odparła, wracając, aby poprawić ostatnie elementy i upewnić się, że wszystko dobrze leży. Spojrzała nieco zaskoczona, gdy wspomniał o trzeszczeniu. Przecież ruszał się dobrze, Yensen go ewidentnie nauczył, zbroja nie wydawała żadnego dźwięku - mistrzowska technika i wykonanie pancerza robiło jednak swoje. Obeszła młodego mężczyznę zastanawiając się przez chwilę.
    — Ja nic nie słyszę — mruknęła. — Stal nie ma jak trzeszczeć bo nie jest łączona na zaczepy, Bennet potrafi zrobić je w jednym, spójnym kawałku, będą trzeszczeć tylko jak sam będziesz je o coś ocierać — wyjaśniła, pokazując mu swój ochraniacz na kolanach, który był wykonany w identyczny sposób i sama poruszyła nim kilka razy. — Widzisz? Zamówiłam u tego samego płatnerza, który robi moje zbroje — dodała jeszcze, po czym zaprowadziła go do lustra. — Rozumiem, że to nieswoje, możesz wyrzucić co chcesz, Twoje życie. Ale to Twoja pierwsza zbroja, jak Ci się podoba? — zapytała, próbując nieco zainteresować go nowym odzieniem.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  53. Spojrzała po nim nieco podejrzliwie, ale zaraz przybrała normalny wyraz twarzy. Gave nie troszczył się przecież specjalnie o wygląd. Mimo wszystko dla niej zbroja była po prostu przepiękna i pasowała do niego - czarną kolorystyką i stylem. Nie musiał jednak przecież tego doceniać. Nie będzie mu też mówić jak ma to nosić, ale pozwoli sobie na parę komentarzy odnośnie noszenia zbroi.
    — Właśnie o to chodzi, żeby zbroja lekko z Tobą pracowała w ruchu a nie stała sztywno i ciężko jak płytówa —wyjaśniła. — Ale jeśli czujesz się w niej źle, to lepiej nie nosić — dodała też, żeby nie czuł się zmuszany do tej zbroi. Złapała jego dłoń, gdy poklepał ją po głowie i pogroziła mu jego własną ręką. — Uważaj, bo ja Cię poczochram po włosach — ostrzegła go, puszczając jego rękę. — Cieszę się, że mimo wszystko jesteś zadowolony z prezentu. A teraz miecze do pochwy i idziemy na włam, co? Żeby nie marnować czasu? — zaproponowała, samej nakładając maskę na twarz.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  54. Onyx pokręciła głową na jego groźbę i zimny wzrok. Poprawiła swoje włosy, tak aby zahaczyć mu kosmykami o policzek w teatralnym “odrzucie” i spojrzała po nim zaczepnie.
    — I vice versa — zsunęła maskę, żeby pokazać mu długi język i prychnęła lekko. Miło, że wrócił do formy tak szybko. — Jasne, poznać Cię z twórcą? — zaproponowała. — Oczywiście nie dzisiaj, ale na przyszłość — dodała jeszcze, aby mieli jasność. Wyszła z Gavem z domu i udali się w stronę Ardei. W wiosce dalej trwał festyn, więc łatwo było nie zwracać na siebie uwagi w całym tym zgiełku, kiedy już tam dotrą.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  55. Zaśmiała się cicho, gdy wspomniał o włosach i kiwnęła mu głową.
    — Oczywiście, jeszcze ktoś by Ci zniszczył te śliczne włoski — odparła, patrząc na ten artystyczny nieład na jego głowie. Nie dotykała ich jednak, bo wiedziała jak bardzo Gave jest przewrażliwiony na ich punkcie. Onyx już wcześniej widziała co wojna zrobiła z Mathyr. Nie przejął jej za bardzo ten widok. Nie pierwszy raz widziała coś okrutnego i smutnego, miała po prostu problem z tym, że przez jednego debila najbiedniejsi cierpieli. Objęła Gava ramieniem, kiedy zobaczyła jego smutną minę, ale nic nie mówiła. Nawet nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć. Nie uratują tych ludzi przecież. Poza tym te okolice i tak były najmniej dotknięte konfliktem.
    — Na pusty żołądek to życie nie ma sensu — odparła, samej wchodząc do karczmy. Nie potrafiła odmówić propozycji dobrego jedzenia. Podeszła zaraz do szynkwasu. — Dzisiaj ja stawiam! — poinformowała jeszcze Gava, po czym sama zamówiła sobie udziec ze ścierwojada.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  56. — Nie jest to niemożliwe — zastanowiła się przez chwilę. Teraz pakt o niemieszaniu się w politykę i tak poszedł w pizdu. Z kryształami Bractwo zawsze sobie jakoś radziło, jeśli dać im czas na przygotowanie się. Mimo wszystko byłoby to trudne i upierdliwe. — Ale przydałoby się więcej informacji, zakładam, że sporo osób będzie próbować się go pozbyć, może nawet fajnie byłoby ich wyręczyć — zerknęła na Gava zachęcająco. W sumie, mogliby sobie zrobić w ten sposób naprawdę dobrą reputację.
    Zaśmiała się, kiedy Gave zamówił wszystko. Szczerze wątpiła, że to wszystko zje. Ona przed włamem nie chciała się przejadać. Wolała czuć się maksymalnie lekka i cicha, więc postanowiła się zadowolić na razie samym ścierwojadem. Usiadła przy stoliku czekając na zamówienie i spojrzała podejrzliwie po Gavie.
    — Gdzie planujesz zmieścić całe menu karczmy? — zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  57. — Do tego najlepszy będzie Ji’zzargo jak już go uratuję — zaproponowała. Gdy wspomniał o znajomej przytaknęła mu. — Skoro tak, to niech się zemści, myślę, że możemy go na tyle obezwładnić z odpowiednimi informacjami, żeby czuł, że umiera — uśmiechnęła się uroczo do Gava. — Ja po prostu chcę posłuchać jak skurwysyn krzyczy z bólu — dodała, gdy Gave wspomniał o duszy.
    Zaśmiała się, gdy wspomniał o potrzebujących, wgryzając się w mięso, które już jej dostarczyli. — No ja jestem na przykład potrzebująca — puściła mu oczko. Oczywiście nie miała nic przeciwko temu, żeby rozdać to czego Gave nie zje. Po prostu chciała mu trochę podokuczać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  58. Spojrzała z niedowierzaniem po Gavie, gdy wspomniał o tym, że ta dziewczyna zamknęła go w lochu. Pamiętała jak wyglądał po tej niewoli. Wzięła głęboki wdech. Nie będzie mu mówić komu ma ufać i lubić. Nie będzie. Ale…
    — Wytłumacz mi bo nie rozumiem, jak możesz mieć za znajomą kogoś, przez kogo prawie zginąłeś? — zapytała, marszcząc brwi. Na pytanie co potem wzruszyła ramionami i pokręciła głową. — To już będzie problem ludzi, ja i tak będę miała na pieńku z każdym rządzącym — przypomniała mu. Mimo wszystko była przestępcą. To, że rozmyślała zabicie jednego władcy, nie znaczyło, że miała plan na to kim go zastąpić. Jej to na dobrą sprawę nie obchodziło. Wzięła kawałek spory kawałek steka i wgryzła się w niego. Mruknęła zadowolona. Naprawdę uwielbiała mięso.
    — Spróbuj szybko ścierwojada, delikatne, pyszne mięcho — powiedziała z pełną buzią, wracając do swojego udźca.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  59. — Nie mów na mnie Nysia — poprosiła, czując jak przechodzi ją po ciele nieprzyjemny dreszcz. Nadal nie lubiła wspomnień o Piusie i tym jak się z nią bawił. Zamknęła na chwilę oczy i słuchała tego co Gave miał do powiedzenia w kwestii swojej znajomej.
    — Rozumiem czemu zrobiła co zrobiła, ale nie jestem dobrą osobą Gave, z mojej perspektywy ja bym jej nie pomagała, ale to Twoja sprawa — odpowiedziała spokojnie. — To człowiek od Ciebie, więc zrób z tym co chcesz, ale nie oczekuj, że będę dla niej specjalnie miła — dodała jeszcze, żeby później nie było żadnych niedomówień w tej kwestii. Może i jej współczuła, ale sama wycierpiała się w życiu i nie sądziła, aby to był powód do jakiegokolwiek specjalnego traktowania.
    — Ścierwojady to takie przerośnięte kury, dzikie, wysokie jak gobliny. Nazwa nie zachęca, to prawda, ale ten kto to wymyślił z pewnością miał poczucie humoru — zaśmiała się, wcinając kolejny kawałek. Alkoholu nie piła, wolała być czysta przed włamem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  60. — Nyx możesz z tym nie mam problemu — wyjaśniła, skupiając się na mięsie. Bo Gave naprawdę zaczynał grać jej na nerwach. Westchnęła. — Gavuś, Gaviątko, Gaviczek — odpowiedziała przesłodzonym głosem, patrząc na niego z wyraźną irytacją w głosie. — Gavciu a jak Ci śmakuje kolejne jedzonko? — dodała z celową przesadzoną słodyczą. Miała ochotę się porzygać od tego tonu. Jak ludzie byli w stanie tak ciągle mówić do dzieci? Na bogów, okropność.
    — Ważne, że Tobie jest z tym dobrze. Nie będę jej krzywdzić, ale nie wiem czy dam radę być miła, mimo wszystko potrafię bardzo długo chować urazę — wyjaśniła. Chociaż tutaj byli zgodni. Przynajmniej w temacie nie sprzeczenia się o to jak ma być jego znajoma traktowana. — Masz odporność na alkohol? — zainteresowała się, kiedy dalej popijał sobie piwo w najlepsze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  61. — Gavciu, jak miło, że się zgadziaś, to takie pyszniutkie jedzonko, Gavciu — odparła z pewnym wyrazem, po czym wypuściła powietrze z ust. Dłużej tak tego raczej nie pociągnie. To było po prostu głupie i zwyczajnie na niego nie działało. Zrobił się bardziej odporny przez dzieci. Zmrużyła oczy, przyglądając mu się z wyraźną pretensją w oczach.
    — Pewnie tak, nie nastawiam, że będę marzyć o mszczeniu się za Ciebie, ale nie nastawiam się też na wielką przyjaźń — wyjaśniła, wzruszając ramionami. Po prawdzie nie była pewna czy dogada się zbyt dobrze. Nie za bardzo rozumiała Argarki. — Sam wziąłeś broń, bo nigdy nie wiadomo — sama puściła mu tym razem całusa, po czym wróciła do jedzenia. — Ale pewnie, od jednego piwa raczej nikt się pijany nie robi — dodała jeszcze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  62. — Jesteś okropny — odparła na jego uśmieszek i zabrała mu kawałek mięsa z gulaszu, po czym sama się uśmiechnęła w jego stronę. — Dobrze, uzbrojony zawsze ubezpieczony jak to mówią — zgodziła się z nim. Zaśmiała się, gdy wspomniał o głowie Ryu. Biedny, wiele tracił przez to pewnie smaków.
    — Ciekawe czy by się upił od dziczyzny duszonej w winie — zainteresowała się trochę. — Jak myślisz?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  63. Zaśmiała się delikatnie, biorąc spory kawał mięsa w rękę, żeby powoli odgryzać kawałek po kawałku. Spojrzała po Gavie wyraźnie rozbawiona.
    — Nie będę go pytać, po prostu mu dam takiego dzika. Nie wiem, Ryu wydaje się jakiś taki… — wzruszyła ramionami — to chyba nie moje towarzystwo — dokończyła, bo nie wiedziała, jak miałaby to lepiej ubrać w słowa. — No taka cnotka trochę z tym alkoholem, tym bardziej mam ochotę go upić — zaśmiała się, po czym rozejrzała nieco uważniej po gospodzie. Od jakiegoś czasu miała wrażenie, że czuła przyjazny, znajomy zapach, chociaż w takim miejscu ciężko było się połapać. Tak dawno nie widziała Acaira. Może wyjdzie teraz na idiotkę, ale nie chciała odpuścić okazji, po prostu za nim tęskniła.
    — Mam wrażenie, że Acair tu jest — mruknęła do Gava, wstając z miejsca. Zaczęła iść za zapachem, rozglądając się uważnie po wszystkich zgromadzonych, żeby przypadkiem go nie przeoczyć, o ile naprawdę tutaj był.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  64. — Wydaje się śpieszyć do Lerodas, zazwyczaj sam się chce dodać do towarzystwa, a teraz po chwili rozmowy wrócił do jedzenia. Może z Walwanem weszli w coś romantycznego i chce to przemyśleć na osobności — odpowiedziała, sugerując również jeden z najbardziej prawdopodobnych scenariuszy jakie miała w głowie. — Nie wiem czy ukrywam, kiedyś mówiłam mu, że może chodzić o mnie to był bardzo zły, bo chciał dać im zadanie, ale teraz nie da, żeby mnie nie narażać — wyjaśniła, uśmiechając się lekko. Dwoma gryzami dokończyła swoje jedzenie i odetchnęła zadowolona. — Gotowy?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  65. Akane akurat goniła się z dzieciakami, gdy na widoku pojawił się Victor. Uśmiechnęła się ciepło na jego widok, wierzyła, że przyjdzie i się nie zawiodła. Dziewczyna zaprzestała swoje gonitwy, gdy dziadek złapał dziewczyny, sama dopadła wtedy Groszka i zbliżyła się nieco do Śmierci. Na pytanie pokręciła głową.
    - Nie, nie ma nastroju na takie zabawy, przynajmniej nie w moim towarzystwie - odpowiedziała, obserwując córki, które dalej obskakiwały dziadka. Groszek standardowo był bardziej skryty, w końcu tego pana akurat nie znał i wkleił się w Akane trochę mocniej. - Poszedł do Mohe, na pewno chętnie Cię tam zobaczy. Idąc w stronę domku Febe zobaczysz obóz, tam siedzą - wyjaśniła z lekkim uśmiechem i usiadła przy stole, sadzając kociaka na kolana. - No już, już. To dziadek Fasolek, wiesz? Całkiem znośny, stary piernik - uśmiechnęła się pod nosem, ale zaraz nieco spoważniała i przytaknęła mu głową. - Jest. Pierun szaleje. Nie wiem, czy podkłada świnię i bawi się w wroga publicznego numer jeden dla własnej frajdy, czy może w ramach wielkiej ofiary, co by zjednać na nowo Mathyr. Tak czy siak ofiar jest przy tym wiele... - skrzywiła się lekko i spojrzała na gulasz, który jadł Victor. - To będę miała reklamę, "obok tego gulaszu nawet Śmierć nie przeszła obojętnie" - parsknęła cichym śmiechem. - Smacznego.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  66. Teraz to ona wzruszyła ramionami. Taką miał robotę, skoro musiał, to niech zabiera. Przytaknęła mu głową.
    - Wierzę, tym bardziej mam nadzieję na dość szybkie zakończenie tej całej... wojny... - przyznała z cichym westchnieniem. Spojrzała po znaku, który kreślił na czole małej i spojrzała na niego pytająco. Od kiedy zaznajomiła się z runami, zwracała uwagę na takie rzeczy. Zaraz spojrzała wymownie na Victora. - Takie kity to możesz wciskać pierwszej lepszej śmiertelniczce. Chyba zapomniałeś, że byłam w tym Twoim pałacu i jadłam twory Twojej gosposi. Pani Shauma, czy jak jej tam? - prychnęła krótkim śmiechem. - Ale spoko, rozumiem, pochwalenie mnie ciężko przechodzi przez usta - również puściła mu oko. Jeszcze by przypadkiem obrosła w piórka i co oni biedni by zrobili, heh. Pokręciła głową rozbawiona tym przemyśleniem. - Swoją drogą, skoro już tu jesteś... - spojrzała Śmierci w oczy. - Mam pytanie. Latrala coś kombinują, nie wiem dokładnie co i nie zamierzam teraz się tym zajmować, ale... Nakreśliłam kilku osobom sytuację i jedna z nich zauważyła, dość słusznie jak na moje, że mogłaby pomóc rozmowa z... Lottą... - lekko się skrzywiła. - Po tym co jej zrobiliście... Taka opcja wchodzi w ogóle w grę? - spojrzała po nim.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  67. - Co to za symbol? - zapytała po prostu. Nie wierzyła, że był w tym jakikolwiek zły gest, ale wolała wiedzieć. Na poprawienie kiwnęła głową. - Właśnie ona - przyznała i zaraz zmierzyła Victora wzrokiem. Dieta? No nieźle... - Wymagające kobiety w tych zaświatach - stwierdziła z nutką rozbawienia w głosie, a na wzmiankę o piórkach wzruszyła ramionami. - Nie narzekam, dzięki - odparła i zaraz zaśmiała się lekko. - To akurat wiem - dodała luźno po czym nabrała powietrza w płuca. Miała wrażenie, że on i jej ojciec zawarli jakiś pijacki pakt. - Wiesz, jak jest się elementem szamba to raczej ciężko go nie rozdrapywać - zauważyła - ale tak, wie, skoro już pytasz - odpowiedziała po czym spojrzała po nim niepewnie. Miała wrażenie, że nie jest z nią szczery. - Okey, popytam jeszcze u innych źródeł - stwierdziła krótko i pogłaskała Groszka, który dopiero teraz ośmielił się na tyle by odkleić główkę od jej klatki piersiowej. An spojrzała na Victora. - Możesz w sumie zabrać gulasz do chłopaków, przyda im się, pewnie będą pić - dodała z lekkim uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  68. Spojrzała na Victora ciepło, wdzięcznym wzrokiem. Wiedziała, że był na cenzurowanym, a mimo to dla wnuczek widać było, że bez problemu by się poświęcił.
    - Dziękuję – odparła i zaraz lekko się zaśmiała, kręcąc głową. – Wiem, że nic złego im nie zrobisz – zapewniła i zaraz ponownie się uśmiechnęła. – Rozumiem – przytaknęła. Tak, to akurat rozumiała aż nadto. Spojrzała zaraz pytająco na Victora. – A co takiego niby robię, że rozdrapuję je za bardzo? – nie bardzo rozumiała. Szczerze wątpiła, że Śmierć i ją jakoś uważniej obserwuje. O ile Gave dał się złapać, w kilku swoich wypowiedziach, na drobnych przeszpiegach, o tyle tu nie sądziła, że jest na cenzurowanym. – Tak, masz rację, dostałam wiele i czekają mnie konsekwencje, tyle, że ja nie prosiłam o to wiele i jedyne co w danej chwili robię, to szukam informacji i odpowiedzi na pytanie po co dostałam tak wiele. Nie uważam by to było dziwne. Chcę wiedzieć po co to zrobili i chcę wiedzieć czy mogę i jak mogę się przed ich ewentualnym planem bronić – zaznaczyła spokojnie. – Nie zamierzam w tym bojować sama, bez obaw, dość już nauczek dostałam. Omawiam moje spostrzeżenia z innymi i biorę ich pod uwagę w ewentualnych działaniach. Na tą chwilę ta sprawa nie jest moim priorytetem, są inne, co nie zmienia faktu, że jak mam okazję to wolę zapytać – wzruszyła lekko ramionami. Na wzmiankę o gulaszu kiwnęła głową. Dla dzieci miała jeszcze inne przysmaki, a sama szczerzą wątpiła, że wcisnęłaby w siebie jeszcze jedną porcję. – Życzę więc smacznego i udanej posiadówki – uśmiechnęła się lekko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  69. Spojrzała po Victorze i westchnęła cicho.
    - Jak na kogoś kto ma tak strzępkowe informacje to dużo teoretyzujesz. To chyba u Was rodzinne - uśmiechnęła się krótko, mówiła neutralnym tonem. - Z teraźniejszą wiedzą pewne sprawy rozegrałabym inaczej, ale tylko pewne. Niestety jak dobrze wiemy, czasu nie cofnę, ani nie przeniosę teraźniejszej świadomości do tamtej mnie - wzruszyła luźno ramionami. Uniosła zaraz jedną z brwi. - Wiesz, wydaje mi się, że to jednak rozsądniejsze najpierw zorientować się w temacie, a później wprowadzać działanie, niż znaleźć na coś sposób, wprowadzić plan w życie i później się zastanawiać nad konsekwencjami. Mam dla kogo żyć i mam swoje własne plany. Nie wiem skąd u Ciebie przekonanie, że planuję głębiej w kogokolwiek wchodzić, ale zostawię to już Tobie - stwierdziła, odrobinę zaskoczona tym pouczaniem. - Pochlebiasz mi, skoro uważasz, że byłabym w stanie odciąć ich od tego świata. Może rzeczywiście za jakiś czas będę, ale z teraźniejszą wiedzą i na tą chwilę nie jestem - dodała lekko wzruszając ramionami. Spojrzała zaraz ciekawsko na księgę, a kiedy zdradził jej o czym jest uniosła wysoko brwi i zaraz złapała ją w ręce. - Serio? - spojrzała po oczach Śmierci i ponownie na księgę. Kiedy utulił wnuczki i zaczął odchodzić An bezceremonialnie go objęła. - Dziękuję, dużo to dla mnie znaczy - wyznała po czym się odsunęła i posłała mu szeroki uśmiech. Nawet nie wiedział ile dla niej tym jednym gestem zrobił. - Dziękuję i... Udanego wieczoru - pożegnała go, po czym kucnęła przy dzieciach i ucałowała wesoło ich skronie. Z tą księgą wszystko mogło się zmienić! Może w końcu przyjdzie jej sporo uporządkować! W oczach An pyłek aż zawirował z ekscytacji, zaraz dziewczyna odłożyła księgę i wróciła do zabawy z dziećmi, z dodatkową werwą.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  70. - Jak sam zauważyłeś, ludzie młodzi bywają głupi - wzruszyła ramionami. - Trzeba było to zrobić wiele, ale już za późno - stwierdziła krótko. Spojrzała po nim pytająco. - Przecież nic nie mówiłam o robieniu czegoś sama. Sama to będę zbierać informacje, chociaż nie pogardzę jak i inni mi co nieco nowinek przyniosą. Jak zdobędę stosowne informacje to będę mogła zacząć działać na większą skalę. Działać, czyli organizować ekipę, która mi pomoże. To... - tu kiwnęła na otrzymaną księgę - na pewno się przysłuży - zapewniła. - Nie mydlę oczu, tak jak wspomniałam, mam dla kogo i po co żyć, nie planuję bohaterskiego samobója - dodała i odprowadziła go kawałek wzrokiem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  71. Mohe leżał sobie w swoim tipi i wpatrywał się w jego szczyt, dumając. Miał ostatnio całkiem sporo myśli w głowie, próbował je jakoś logicznie poukładać, ale wychodziło mu to różnie. Chłopak zamyślił się do tego stopnia, że nawet nie usłyszał nadchodzącego Gava i zerwał się do siadu, od razu łapiąc za nóż przy pasie, gdy ten wtargnął mu do namiotu.
    - Kurwa mać... - spiorunował go wzrokiem, nie lubił dać się zaskoczyć. Schował zaraz broń i prychnął śmiechem. - Aż tak zdesperowany jeszcze nie jestem - rzucił, również z przekąsem. - Chyba, że mam Cię zjeść, wtedy mógłbym się ewentualnie zastanowić - dodał tym samym tonem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  72. - Na ciacho to bym się skusił, ale żadnego nie widzę - odparł ze śmiechem w głosie. Chłopak zdawał się w lepszym nastroju niż ostatnio, chociaż z nim to różnie bywało. Spojrzał na jego ramię i skrzywił się. - Jakieś takie jeszcze nieco żylaste się zdaje - odparł zaczepnie. - O, tym bardziej nie chcę, nie będę się z Tobą dzielił moim idealnie dopracowanym ciałem, szczególnie gdy w zamian miałbym otrzymać... - zlustrował go wzrokiem - ... to coś - poruszył zabawnie brwiami. Miał wrażenie, że z Gavem to mógł się akurat mocno pozgrywać. - Swoją drogą, wybacz mój ostatni potok słów, mówiłem, że ta maczanka działa mocno w temacie nie powstrzymywania się od gadania. Załączył mi się syndrom starszego brata. An naprawdę mocno mi przypomina Salali i czasem czuję się jakbym bronił swojej własnej siostry, a jak wiesz... W temacie Salali mam sobie dużo do zarzucenia i ... Bywam zbyt raptowny - skrzywił się lekko. - Muszę sobie wbić do łba, że Salali już nie ma i... Że Akane to Akane, a moja mała siostra jest w... Twoim świecie... - westchnął. - Swoją drogą... Zacząłem się zastanawiać czy może by mi w tym nie pomogło to, o czym sam wspominałeś. No wiesz... Spotkanie z moją wiewiórką - spojrzał po Gavie. Jakoś tak poczuł potrzebę wylania tego co mu ostatnio siedziało w głowie, przy niektórych Argarczykach czuł niesamowitą łatwość w zwierzaniu się z takich rzeczy.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  73. — Hipokryta obraża się jak ja się o niego troszczę — zmarszczyła brwi do Gava, ale zaraz złagodniała. Mimo wszystko dobrze było mieć tego troskliwego, gadającego od rzeczy uciążliwego brata. Nikomu by go nie oddała za żadne skarby. Wyszła z karczmy i rozejrzała się po okolicy, szukając najlepszej drogi, aby zniknąć z oczu przechodniom, po czym udała się w tamtą stronę razem z Gavem. Wystarczyło skręcić w ciemniejszą uliczkę, co nie było takie trudne, przez powoli zachodzące słońce.
    — Ciekawe co znajdziemy — zagaiła go cicho, żeby nie przyciągać uwagi szczurów, na które mogli trafić w okolicy. — Podobno typek wzbogacił się mocno na kradzieży uciekających przed wojną karawan — wyjaśniła, uśmiechając się delikatnie. Pewnie mu się spodoba okradanie takich ludzi.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  74. - Na pewno - Mohe posłał mu zadziorny uśmiech. Zaśmiał się zaraz. - Jak moje jest słabo, to o Twoim szkoda gadać - zauważył, bo mimo wszystko był bardziej rozbudowany niż Gave. - Naprawdę? Nie zachowywałeś się jak "przyzwyczajony do tego" - przyznał. - No ale dobra, ważne, że się nie gniewasz - kiwnął mu głową. Słysząc o zepsutej niespodziance spojrzał po chłopaku pytająco. - Sam zorganizowałeś taką zabawę, ale rozumiem, że masz po niej nauczkę i nie chcesz powtórki - przytaknął. - Dobrze, że ostatecznie się dogadaliście - tematu niezrozumienia nie poruszał. Zdążył już zauważyć, że Akane i Gave naprzemiennie się źle rozumieją. Zaciekawiony spojrzał na szkicownik, a widząc rysunki wychylił nosa by lepiej je zobaczyć. Poczuł lekkie ciarki na plecach. - Dość... mroczne. Twoje? - zainteresował się. Na wzmiankę o świecie kiwnął głową. - No na pewno jest bardziej Twój niż mój, ale rozumiem - przyznał. - Dzień, dwa? A nie ruszacie za dwa dni do Azylu? - przypomniał mu. - Ja mogę poczekać, nie spieszy mi się. Myślę, że jestem w stanie to ogarnąć bez tego rodzaju pomocy, ten sposób mógłby to jedynie przyspieszyć, tak myślę. Mogę się mylić, więc nie mam parcia - przyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  75. Mohe uśmiechnął się pod nosem.
    - Całe szczęście, bo bym się nie odpędził od kobiet – zaśmiał się. Słysząc o przyzwyczajeniu wzruszył ramionami. – Akurat nie obronę miałem na myśli – przyznał, ale machnął ręką, nie chcąc wchodzić dalej w temat. – No, jak dla mnie nie uwzględnienie w Twoim planie faktu, że dziewczyna Cię kocha dalej jest dość rażące, ale tak jak wspomniałeś, każdy może mieć swoje zdanie – podsumował krótko. Na wspomnienie, że nie zamierza się pochylać głębiej nad tematem Mohe tylko uniósł ręce w geście gotowości na zamknięcie tematu. Nic już nie mówił, chociaż słysząc zdanie po zdaniu jak to chłopak chce ograniczyć kontakt z Akane, a jednocześnie właśnie dobiera się do jej szkicownika odrobinkę go rozbawił, ale uniósł tylko kącik ust. – Ach, rozumiem… - Mohe spojrzał po rysunkach uważniej i zaraz skupił się na dziele Gava. – Ej, nie jest źle, widziałem o wiele bardziej nieudane twory – przyznał, szczerząc się do chłopaka lekko. – A co właściwie robisz? – zainteresował się. – Ukradłeś jej szkicownik by nanieść na te rysunki jakieś zmiany? – wysnuł swoją teorię i zaraz znowu poczuł dreszcz na plecach. Zamek Śmierci? – Chyba nie bardzo… Wiesz, ten pomysł dopiero niedawno pojawił się w głowie i jeszcze się na to zbieram. Wolałbym jednak poczekać z realizacją – przyznał z nieco skonfundowanym wyrazem twarzy.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  76. — Może — wzruszyła po prostu ramionami. Mimo wszystko ceniła sobie relacje z Acairem i nie miała zamiaru na niego najeżdżać. To i tak miał być tylko mały niewinny żarcik. Jeszcze kilka kroków i znaleźli się w bardziej obskórnej części Ardei, z której łatwo było się dostać do kanałów, znajdujących się przy magazynie.
    — W Ardei bym tego nie rozdawała, żeby nikt ważny się nie skapnął — puściła do niego oczko, przykucając przy śmierdzącym odpływie. Kraty były zamknięte, ale oboje potrafili sobie z tym świetnie poradzić. — Jestem w sumie ciekawa co ten chujek tam ma. Zazwyczaj lepiej znam swoje cele — uśmiechnęła się do niego, pokazując mu zamek. Sam bardziej lubił takie zabawy, poza tym to miał być jego wypad przede wszystkim.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  77. - Nie przez Akane tylko przez Was. Jedno i drugie jest tak samo winne tej sytuacji, każdy na swój sposób, ale wina leży po obu stronach. Dobrze by było byś przestał podkreślać jej winę, a o swojej wspominał tylko wtedy, gdy ktoś Ci ją wypomni, bo to jest po prostu nie na miejscu Gave. Jesteście tak samo winni, wszystkich sytuacji które między Wami zaszły. Ani jedno, ani drugie się tu nie popisało – podkreślił na spokojnie i wzruszył ramionami. Nie widział sensu w rozdrabnianiu tej sprawy. Słysząc odpowiedź co do szkicownika i to co Gave w nim napisał zastanowił się chwilę. – A to nie jest nabijanie się z czyjejś twórczości? – zainteresował się. – Nie wiem czy ja byłbym zadowolony, gdyby ktoś tak podpisywał moje tatuaże… - przyznał, szczerze się nad tym zastanawiając. Kiwnął głową na wzmiankę, że Akane wie. – No tak, czyli pewnie się spodziewa, że nie napiszesz tam nic miłego – ponownie kiwnął głową i posłał chłopakowi lekki uśmiech. – Nie spieszy mi się aż tak do spotkania z siostrą, a Zamku Śmierci… nie chcę zwiedzać – wyjaśnił i spojrzał po runie Gava. Kiedy pojawiły się przed nim wrota wstał i cofnął się od nich na kilka kroków. – Jeżeli dobrze pamiętasz to ja potrzebuję dość sporo czasu by wejść w jakieś nowe rejony. Tu nawet nie mam szans na wcześniejsze sprawdzenie terenu, poza tym… W moich wierzeniach takie miejsce przeznaczone jest jedynie dla szamanów, a ja nie jestem szamanem. Tak więc nie, taki podróżnik jak ja się nie przekona – pokręcił głową.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  78. - Tą winę to akurat sam Ci wytknąłem w naszej poprzedniej rozmowie, nie wyszło to od Ciebie - również mu przypomniał. - Gave... Od kiedy się znamy przedstawiasz mi osobę Akane w bardzo czarnym świetle. Dobrze, że sam ją poznałem, bo przez takie gadanie miałbym o niej bardzo nieprzyjemną opinię. Twoje zdanie o nie oddaleniu się od siebie nie straciłoby sensu, gdybyś sobie odpuścił stwierdzanie czyjejkolwiek winy lub określił ją jako wspólną, jednocześnie nie byłoby w nim przynajmniej do czego się przyczepić - oznajmił spokojnie. - Mniejsza, ja już naprawdę zostawiam ten temat. Z nią mogę o tym rozmawiać, ona mi to bardziej przedstawia jak zdany raport, rzucę jakiś komentarz, ona sobie porozmyśla i jest dobrze. Tam nie ma wyliczania win i nie czuję się źle z tym, że darzę Twoją osobę sympatią. U Ciebie to tak nie działa. Sprawiasz wrażenie wiecznie niezadowolonego z tego, że tu czy tam przyznam jej rację. Najlepiej jakbym Ci grzecznie przytaknął głową na wszystko, nie ma miejsca na komentarz osoby postronnej - stwierdził. - Na podsumowanie mogę powiedzieć jedynie tyle, że po obu stronach są zachowania głupie i takie, których po prostu nie rozumiem. Resztę zostawiam Wam - postanowił ostatecznie. Na stwierdzenie o zwiedzaniu pokręcił głową. - Na pewno nie na takie, ale rozumiem, dziękuję za propozycję. Możemy w zamian porobić coś innego. Masz na coś ochotę? Jakieś łowy? Skoki z klifów? Trening na gole pięści? - poruszył zabawnie brwiami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  79. — Tak, ale to trochę zajmie — zauważyła spokojnie. Miała ten ostatni wieczór, zanim rusza po Ji’zzargo, więc jeśli miał zamiar szukać paserów i upłynnienia dóbr to tym będzie musiał się sam już zająć. — Wiesz do kogo się uśmiechnąć w takich sprawach, nie? — upewniła się jeszcze. Uśmiechnęła się, kiedy usłyszała jak zamek puszcza i weszła przed Gavem. Jedynym minusem tej drogi był zapach, który szczególnie drażnił jej czuły węch. Przeszła na bardziej czystą stronę kanału.
    — Uważaj tylko na nowe ciuszki — zaśmiała się do niego, poprawiając swoją maskę, żeby ograniczyć nieprzyjemny zapach.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  80. - Wiesz, może posłuchaj od czasu do czasu samego siebie. Nic Ci nie wmawiam. Kiedy pojawia się jej temat, to z Twoich ust padają przede wszystkim zarzuty. A to śpiewane rozmowy, co z tego, że sam udawałeś, że ten sposób Ci odpowiada, w tym nie widziałeś nic złego, jej wina, bo ona niby inaczej nie umie. A to temat gestów, które jej nie przeszkadzają... Co z tego, że zamiast dopytać, to z góry uznałeś, że ona mówi o wszystkich gestach i wyszło kolejne nieporozumienie. Znowu było, że to jej wina. Dziś padło, że jej wina, że się nie oddaliliście po zerwaniu. A przecież sam jej na to pozwoliłeś, tłumacząc, że nie lubisz patrzeć jak jest smutna... Przykładów jest o wiele więcej. We wszystkich ja dostrzegam zarówno jej jak i Twoją winę. Bardzo ciekawe jak Ty byś reagował na tego typu zarzuty kierowane do osoby, którą lubisz i której wersję wydarzeń znasz - westchnął ciężko. - Tak, mówimy o poprzedniej sytuacji, wiem, że teraz jest inaczej i widzę, że dziś obrałeś inny sposób rozmowy, ale to jest jedna rozmowa prowadzona inaczej. W tych wcześniejszych wkurzałeś się za każdym razem, gdy w czymś jej przyznawałem rację, więc niby gdzie tu wmawianie oczerniania czy kręcenie? W dużej mierze mówiłeś o niej źle, to, że dziś powiedziałeś trochę inaczej nie sprawi, że moje odczucie co do oczerniania pryśnie. To wymaga trochę więcej czasu, a rzucenie "lgnęliśmy do siebie przez Akane" raczej zaburza wrażenie, że rozmowa nie wraca na wcześniejsze tory - wzruszył ramionami. - Jak chcesz, ja na siłę nie trzymam - dodał. Mógł przecież odejść w każdej chwili.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  81. - A przepraszam, jak na podstawie tylko dzisiejszej rozmowy mam odeprzeć to co mi zarzucasz? Oczernianie Akane miało miejsce w innych spotkaniach więc raczej ciężko o nich nie wspominać skoro mówisz, że coś wmawiam - zauważył i zaraz lekko się podrapał po głowie. - W takim razie źle zrozumiałem Twoją wypowiedź. Mój błąd i przepraszam. Powiedziałeś to tak jakby Wasze legnięcie do siebie było jej winą, albo po prostu coś źle zrozumiałem - przyznał. Pokręcił zaraz głową. - Dla mnie jedno i drugie jest winne po równo, jedno i drugie kręci - stwierdził nie dodając już nic więcej. - Ty też się trzymaj - odpowiedział na jego odchodne.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  82. Mohe podrapał się po głowie i spojrzał po chłopaku zdezorientowany.
    - Nie bardzo rozumiem po co to tłumaczysz, tam było wszystko jasne. Jedyne do czego się przyczepiłem to do Twojego stwierdzenia, że Wasze legnięcie do siebie było "przez Akane". Już rozumiem, że nie to miałeś na myśli, źle zrozumiałem sformułowane przez Ciebie zdanie, zdarza mi się, niestety. Patrząc na to jak to zrozumiałem, w moim mniemaniu oczerniłeś, stąd moja reakcja - wyjaśnił i pokręcił głową. - Zdecydowanie nie jechałem twardo, z dzisiaj zwróciłem Ci uwagę na jedną rzecz, koniec końców niepotrzebnie, ale czasu nie cofnę, przeprosiłem. Rozmawialiśmy, owszem, tylko raz, ale poza typową rozmową temat Akane pojawiał się u nas kilka razy, przelotnie, ale był. W głównej mierze w negatywach, przynajmniej z Twojej strony, więc nie dziw się mojemu wrażeniu oczerniania jej osoby. Wybacz, ale nie bardzo rozumiem gdzie na Ciebie najechałem. Na pewno nie taka była moja intencja. Odnosiłem się jedynie do tego co sam mi mówiłeś. Wypomniałem, że nie uwzględniłeś jej uczucia, na co w odpowiedzi dostałem odpowiedź, którą odebrałem jako kolejny przytyk do niej. Później zaznaczyłem, że wina leży po obu stronach, nie po Twojej czy jej, a po obu, zwróciłem Ci uwagę, niesłusznie, że komentarz o jej winie nie był potrzebny, ale dalej w myśl Waszej obustronnej winy. Odniosłem się do przeszłości w kontekście tego Twojego nie zauważania swoich win, bo nadal Gave są takie winy, których nie zauważasz. Tu przykładem jest temat śpiewanych rozmów, który przytoczyłem później. Nie rozumiem dlaczego uważasz, że nie mogę korzystać z przykładów z przeszłości. Przecież właśnie na tym opiera się tego typu rozmowa. Nie przyznałeś tam swojej winy, mało tego stwierdziłeś, że nie poruszysz z nią tego tematu, więc nie jest to coś co można uznać za "już obgadane". Nawet jeżeli miało miejsce w przeszłości, to dalej jest dobrym przykładem. Tak, w pewnych sprawach zauważasz swoje błędy, w innych nie... Dodałem w tamtej wypowiedzi swój komentarz do sytuacji, odnośnie tego, że oczerniasz Akane i chciałem odbić od tematu, porównując, że z nią te rozmowy nie wychodzą tak negatywnie jak z Tobą, bo nie wychodzą. Wyraziłem swoją opinię na temat tego jakie odnoszę wrażenie, gdy rozmawiam z Tobą na ten temat, no i wtedy już się Ty odpaliłeś, zarzuciłeś mi jakieś wmawianie i krętactwo, więc zacząłem się bronić. Wyciągnąłem więcej przykładów z przeszłości, bo tylko takie mam. Duży błąd z mojej strony, bo padło z moich ust kilka niepotrzebnych słów ze względu na to, że źle Cie zrozumiałem, ale nie przesadzaj z tym atakowaniem Ciebie, bo do ataku z mojej strony to jeszcze było daleko - zauważył i westchnął lekko. - Gave, a mam przypomnieć Ci Twój najazd na mnie, gdy wspomniałem o pewnej dziewczynie? To Twoje "Ty i Akane jesteście tacy sami, dużo mówicie, mało robicie". Ty stosujesz szpilki i nawet nie przepraszasz, a teraz oburzasz się, że i ja Tobie kilka szpilek wbiłem? - spojrzał po nim pytająco. - Nie powiedziałem nic negatywnego w temacie Twojego dzisiejszego zachowania wobec Akane. Powiedziałem, że je rozumiem, bo pewnie masz w pamięci jak wyszło to co Ty zorganizowałeś i nie chcesz powtórki, więc nie wiem jakim cudem zinterpretowałeś to w taki sposób jak mi teraz przedstawiasz. Gdybym miał do Ciebie tam o coś pretensje to bym Ci wygarnął. Ja się nie bawię w jakieś ukryte intencje... - skrzywił się lekko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Dość mocno to ukoloryzowałeś Gave. Zdecydowanie kręcisz i pokazujesz to właśnie w tej chwili. Ja nie muszę się na nic decydować, powtarzam po raz już któryś, jesteście równie winni, jedno i drugie kręci - podsumował. - Czasami mam wrażenie, że jesteś sam dla siebie największym wrogiem. Nie zrobiłeś jej świństwa skoro byłeś z nią szczery. Mogłeś sprawić jej przykrość, owszem, ale świństwo to zdecydowanie za duże słowo - skomentował po czym spojrzał na postać, która właśnie pchała mu się do namiotu. Z początku złapał za rękojeść noża, ale słysząc Gava odpuścił, zgadując, że to jednak ktoś znajomy. Obserwował nieznajomego, nie wtrącał się w ich dialog i kątem oka zerknął na przyniesiony garnek. Victor? Chłopak uniósł brwi, jednak widząc gest powitalny swojego ludu, powtórzył go. - Mohe - przedstawił się i jeszcze raz zlustrował dziwnie ubranego Victora. Brwi śniadego powędrowały jeszcze wyżej, gdy Gave dokładniej go przedstawił. - Śmierć? - podrapał się po głowie i po prostu zamilkł, nie bardzo wiedząc jak się powinien zachować.

      Mohe

      Usuń
  83. Spojrzał po Gavie pytająco.
    - A gdzie ja niby powiedziałem, że dziś jakąś zastosowałeś? ... I na jakiej niby podstawie stwierdzasz, że Twoja szpilka jest prawdziwa, skoro z prawdą nie ma nic wspólnego, a Ty nawet nie jesteś w stanie tego stwierdzić, bo nie wiesz jak wygląda moja sytuacja z tą dziewczyną? - zapytał równie chłodno. - No nie wiem, może dla zwykłego nawiązania do Twojego komentarza? Ubzdurałeś coś sobie we łbie i to konkretnie. Nie dość, że powiedziałem, że rozumiem, to teraz muszę wysłuchiwać, że niby miałem w tym jakieś z dupy intencje... - prychnął śmiechem pod nosem. - Nie mówiłem również nigdzie, że to tam ją oczerniłeś, akurat oczernianie to było przede wszystkim przy naszej ostatniej rozmowie, reszta to po prostu negatywne komunikaty, które podkręciły jedynie efekt oczernienia - dodał. - A Ty masz manierę szukania dziwnych intencji w cudzych wypowiedziach - stwierdził i spojrzał na Victora. Skrzyżował zaraz ręce na piersi i spojrzał wymownie po typie. - Ach tak? O ile propozycja gulaszu i picia mi odpowiada, to moja dusza nigdzie się nie wybiera - oznajmił. Raczej ciężko było brać na poważnie tą "groźbę", szczególnie jeżeli to ojciec Gava. Śmierć wyglądał jakoś mało... przerażająco. Nawet z tą kosą. Mohe spojrzał po Gavie. - Ta, raczej planuję jeszcze sobie trochę pożyć - przyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  84. Mohe spojrzał po Gavie.
    - Pytałem na jakiej podstawie stwierdzasz, że Twoja szpilka była prawdziwa i że nie masz za co przepraszać - powtórzył. - Zaznaczyłem, że to był błąd, błędem było nie wzięcie tak istotnej sprawy pod uwagę, ale to nie zmienia faktu, że zrozumiałem dlaczego nie chcesz ryzyka powtórki z rozrywki. Wytknięcie błędu z przeszłości nie przekreśla zrozumienia sytuacji z teraźniejszości - zauważył. - No więc jeżeli sytuacja rzeczywiście będzie tego wymagać to ją zrań. Nie Ty pierwszy, nie ostatni. Trochę ją poboli, ale z czasem zrozumie, o ile już nie rozumie, nie wiem - wzruszył ramionami i zaraz pokręcił głową. - A więc źle zrozumiałeś wspomnienie o tym uczuciu. To na pewno nie była jakaś namowa do trwania w tej pokręconej sytuacji. Popieram byś nie popełniał tego samego błędu - przyznał. - Wiem, że zależy, to akurat widać gołym okiem - stwierdził krótko, z tym nie zamierzał dyskutować. - Gave, nie wiem jak określasz oczernianie, ale dla mnie to fałszywe przedstawianie obrazu danej osoby. Ty w swoich wypowiedziach wykreowałeś obraz jakiejś niezrównoważonej dziewczyny, która zamiast rozmawiać o emocjach, to o nich śpiewa, z którą nie da się dogadać, bo ona nic nie rozumie i która dużo gada, a nic nie robi... No wybacz stary, ale to mi kompletnie nie pasuje do obrazu Akane, stąd moje wrażenie o oczernianiu. Może i nie taki miałeś zamiar, ale gdybym jej nie znał i spotkał na drodze, to po rozmowach z Tobą zacząłbym ją omijać szerokim łukiem, a na pewno trzymałbym na dystans. Może nie wszyscy by tak zrobili, ale uwierz mi, że znalazłaby się spora garstka ludzi z taką samą reakcją - przyznał. - Rozumiem, że to może być Twój punkt widzenia, ale w momencie, gdy zaczynasz się wnerwiać tylko dlatego, że ktoś tu czy tam przyznaje jej rację lub widzi coś inaczej, sprawia, że ciężko jest odbierać Cię jako kogoś kto mówi tylko o swoim wrażeniu. Strach przy Tobie cokolwiek komentować na jej korzyść. Naprawdę mam wrażenie, że dla Ciebie najlepiej by było stać i przytakiwać Ci głową, dodając jaka to zła z niej osoba i jak to ona mogła tak zrobić. Może ktoś, kto nie zna drugiej strony tego zamieszania byłby w stanie to zrobić, ale Ci, którzy znają Akane biorą poprawkę na to, że no nie do końca jest tak jak mówisz. Nie możesz od nich oczekiwać, że na wszystko Ci grzecznie będą przytakiwać, a takie właśnie sprawiasz wrażenie, przynajmniej w rozmowach ze mną. Może być mylne to wrażenie, ale takie mam - przyznał ze spokojem. - Mam manierę szukania nie tylko dziwnych rzeczy - odparł odrobinę żartobliwie. Uśmiechnął się pod nosem na słowa Victora i wyszedł z namiotu, by ruszyć po Niedźwiedzią Łapę. - Tylko bez szaleństw, jedna pełna zgrzewka musi zostać na statek Luny - zaznaczył, stawiając przed nimi dwie butelki i zaraz doniósł stosowne naczynka. Kieliszki to nie były, a małe miseczki służące zwykle jako nabierki. - Tu się pije po mojemu - spojrzał po ojcu Gava. - Ewentualnie z gwinta - dodał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  85. - Niby jak nie pokazywałem? Skąd Ty możesz wiedzieć jak się zachowałem wobec tamtej dziewczyny? Powiedziałem Ci o swoich wątpliwościach co do ruchów jakie mam wobec niej wykonywać, a Ty to skwitowałeś tekstem, że ja dużo mówię, a mało robię. Powiedziałem jej, że chcę przy niej zostać i zostałem. Gdzie tu niby jest to Twoje "mało robię"? Gdzie niby jej "nie pokazałem"? Cały czas pokazuję, bo cały czas przy niej jestem, oczywiście nie fizycznie, ale myślę, że tego już Ci tłumaczyć nie muszę. Twoja nieumiejętność mówienia o uczuciach nie jest tutaj wytłumaczeniem. Z góry sobie założyłeś coś, co nie jest ani prawdą, ani racją. Masz za co przepraszać - oznajmił prosto. - Tak, masz rację nie byłem, ale z jej strony wiem, że ten związek nie opierał się tylko i wyłącznie na kłótniach i że rozmowy były możliwe, jednak przeważały sprzeczki. Może rzeczywiście określenie oczerniania jest zbyt mocne, ale w negatywach ją przedstawiasz i to dość mocno. Rozumiem, tak, w pewnych sytuacjach dostrzegasz swoją winę, rozumiem, że to Twój punkt widzenia. Co nie znaczy, że mój jest taki sam. Wiem trochę od Ciebie, wiem trochę od niej i jak pewne rzeczy mi się nie kleją to konfrontuję to z innymi informacjami - przyznał i lekko wzruszył ramionami. - Gave, akurat sprawę przekręcania to Ty już lepiej zostaw, bo przed chwilą sam pokazałeś jak umiesz solidnie przekręcić cudze intencje. Jak będziesz z góry zakładał takie teorie jak dziś przypisałeś mojej wypowiedzi, to raczej dogadanie się z Tobą będzie graniczyło z cudem - zauważył. - Nie doświadczyłem tego z Akane, ale nie miałem z nią emocjonujących rozmów, więc może dlatego. Tak czy siak, jeżeli mówisz prawdę to jesteście tu po równych pieniądzach - dodał. - Gave, moje przyznanie Ci racji odebrałeś jako jakiś atak z ukrytą intencją, weź się uspokój... Nie atakowałem Cię. Sam przypisujesz te ataki do moich wypowiedzi. Przestań odbierać cudze odmienne zdanie z góry jako atak. Ty się dosłownie tych ataków doszukujesz na siłę - westchnął lekko. Podrapał się zaraz po głowie. - Nie rozumiem Twojego przykładu - przyznał. - Nie bardzo kojarzę, w którym momencie doszło między nami do takiej odbijanki słownej... cięzko mi się więc do tego odnieść - dodał. - Tylko wiesz, w Twoim przykładzie to nie jest taki "zupełnie inny komunikat", bo nadal dotyczy uczucia między Wami. Taka odpowiedź byłaby dziwna, owszem. Osobiście kojarzy mi się z jakimś przerzucaniem w stylu, "a on mnie uszczypnął", "a ona mnie opluła", "a on mnie pociągnął za włosy", ale... No nie bardzo widzę gdzie u Nas miało coś takiego miejsce. Jest też opcja, że coś źle rozumiem - wzruszył ramionami. - Zmęczenie i rykoszet rozumiem, to akurat zdarza się nie tylko Tobie - przytaknął głową. Usiadł sobie, gdy Gave zaczął podgrzewać gulasz. - Tak? Jeszcze chyba nie miałem okazji próbować - przyznał zerkając do gara. Pachniał rzeczywiście przyjemnie. Uśmiechnął się pod nosem na słowa Victora. Rzut nosem brzmiał dość zabawnie. - Właściwie to tak, ale przepis nie jest mój. Spotkałem w okolicach Ardei taką tam drobną babulinkę. Straciła całą rodzinę, a to był ich rodzinny przepis. Poprosiła mnie bym go przejął, by nie przepadł na marne... Twój syn z kolei namówił mnie na szerszą produkcję trunku - uśmiechnął się lekko. - Dalej do niego nie dociera, że na tą chwile może liczyć jedynie na pięć procent zysków, ale jakoś przez to przebrnę - zaśmiał się.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  86. - Tym bardziej jak na podstawie jednorazowej sytuacji Ty stwierdziłeś, że ja tylko mówię, a nie robię...? Tak, źle odczytałem i się z tego wycofałem, nawet przeprosiłem za źle zrozumiane słowa i niepotrzebne namieszanie, a Ty brniesz dalej w swoje i jeszcze próbujesz mi wmówić, że nie masz za co przepraszać. To jest ta dość istotna różnica - zauważył. - Zero odpowiedzialności za słowa, powbijać szpilki, nawet nie słusznie i wyjebongo, a że kogoś to dotknęło, walić. Ale jak Ciebie coś dotyka to obraza majestatu - pokręcił głową. - No i gdzie tu jest atak Gave? Stwierdziłem fakt, który jest dość istotny w kontekście całego zdania. Też zrobiłeś taką imprezę, wyszło z tego zamieszanie, więc rozumiem, że nie chcesz powtarzać tego schematu. Rozumiem, gdybym wyciągnął ten fakt w celu suszenia Ci głowy, ale w tym konkretnym przypadku Twoje zarzuty są niedorzeczne. Wyciągnąłem ten fakt jako argument na swoje, że rozumiem, że nie chcesz powtórki, a Ty masz do mnie pretensję. Jak będziesz tak wyciągał słowa z kontekstu to jak Ty chcesz się z kimkolwiek dogadać? Teraz jeszcze będę obrywać za to, że Ty nie usłyszałeś całego zdania. To na przyszłość wysłuchaj kogoś do końca, a nie skupiaj się na czterech pierwszych słowach. To, że nie słuchałeś do końca to jest Twoja wina, nie moja - zaznaczył. - Przede wszystkim, nie "jest słabe", tylko "było słabe", bo było słabe... Sam wtedy powiedziałeś, że Twoim zdaniem plan zaplanowania takiego wypadu nie był taki rażący, bo sądziłeś, że idziecie w stronę przyjaźni, na co ja Ci odpowiedziałem, że nie uwzględnienie w tym planie uczucia Akane rażące jednak było. Gdzie tu gruszka i pietruszka? Odniosłem się do Twojej wypowiedzi. Tłumaczyłeś mi różnice, a ja Ci zaznaczyłem, że zarówno Ty wtedy miałeś słaby pomysł jak i ona teraz. To nie jest gadanie na inny temat. To jest spojrzenie z innej perspektywy - spojrzał po Gavie. - To jak jesteś zmęczony to po prostu zakończmy ten temat. Może czas bym to ja trochę pobiadolił, a Ty będziesz miał swoje pięć minut na rzucanie swoich komentarzy czy uwag - rzucił luźno i spojrzał po Śmierci. - O ile nasze ględzenie nie jest jakieś nieznośne dla ucha - uśmiechnął się kącikiem ust. - Oho, już Fasole w alkoholowe interesy chce mieszać. Jak się przysłużą to dostaną swój procent, nie ma, że po znajomościach - sam lekko się zaśmiał. - Dychę dostaniesz jak będziesz uczestniczył w rozpowszechnianiu i nagabywaniu klientów, bo na tą chwilę to byś tylko chlał i się chełpił, że mnie pchnąłeś w stronę sprzedaży - dodał rozbawiony i odebrał odkorkowaną butelkę od śmierci co by polać do miseczek. - Nic skomplikowanego, na dzień dobry każdy bierze łyka ze swojej miseczki i przekazuje ją na prawo, dalej. Powtarzamy gest aż nasza miseczka wróci w nasze ręce, wtedy już zostaje przy nas i można pić do rana - wyjaśnił i zaraz spojrzał na Gava. - Zanim się odpalisz, to jest sposób na picie przy więcej niż dwóch osobach, dlatego poznajesz go dopiero dzisiaj - dodał żartobliwi.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  87. Zatrzymała się na chwilę, gdy wspomniał o ciuchach i pokręciła głową, po czym poprawiła skóry na swoim ramieniu.
    — Ja bym się przejmowała, lubię dobrze dopasowany pancerze — odparła spokojnie, patrząc na niego uważnie. Według niej naprawdę dobrze prezentował się w tej zbroi. A przynajmniej w tym co postanowił na siebie założyć. — Byłoby mi smutno, gdybyś od razu zniszczył swój prezent — zażartowała jeszcze, odwracając się na powrót w odpowiednim kierunku. Nie miała zamiaru go zwodzić, w końcu chciała mu teraz sprawić przyjemność, dać możliwość zajęcia myśli fajnym zajęciem. Skręciła, pokazując mu, żeby szedł za nią, aż w końcu znaleźli się przy innych kratach. W końcu już tak nie cuchnęło dzięki świeżej bryzie.
    — Chcesz dalej czynić honory? — zapytała, opierając się o ścianę, pokazując mu kolejny szczelny zamek. Teraz wystarczyło tylko wyjść z kanałów, wdrapać się po murze i byli na miejscu. No i oczywiście uważać na okolicznych strażników, ale to nie powinien być raczej dla nich problem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  88. - Świetnie, szkoda tylko, że w ogóle ją zastosowałeś, nie mając ku temu ani jednego argumentu. Po prostu z góry sobie stwierdziłeś, że tak jest i buja – pokręcił głową. – A to w Twoim mniemaniu kogoś musi coś dotknąć by przeprosić za nieodpowiednie zachowanie? Ciekawe, muszę zapamiętać. Nie mniej, jasne, wybaczam… – przyznał przytakując sobie głową. – Gave, powiem to po raz ostatni, to co zrobiłeś, nie było przyjacielskim gestem. Wiem, że już wiesz, że to było zjebane, świetnie. Zdajesz się jednak nie widzieć dość istotnej sprawy. Szliście w stronę przyjaźni, ale wyskoczyłeś z czymś, czego nie proponuje się przyjaciółce. Propozycją ciąży i deklaracją czułości w jej trakcie przekroczyłeś tą granicę. Ty ją przekroczyłeś, nie Akane. Niech do Ciebie dotrze, że An mówiła, że nie przeszkadzają jej przyjacielskie gesty, a Twój taki nie był. Twoja propozycja jest punktem zapalnym Waszego kolejnego nieporozumienia. Umiesz przyznać, że zrobiłeś źle, fajnie. Nie umiesz przyznać, że głównym źródłem teraźniejszej sytuacji jest Twoja propozycja, a nie to, że zaczęliście iść w stronę przyjaźni. To mogło pomóc, jasne, ale nie jest źródłem. Wystarczyło nie iść w ten temat dalej, zostać przy żarcie lub rzucić, że nie mówiłeś poważnie i temat by się uciął, a Wy pewnie do dziś ucinalibyście sobie luźne pogawędki pod drzewkiem, czy sobie ćwiczyli tu i tam. Tak na domknięcie tematu to moim zdaniem moglibyście ustalić co uważacie za przyjacielskie i uważam, że warto takie coś ustalić, bo sam znałem przypadki, w których przyjaciele wymieniali się pocałunkami i dalej dla nich to było przyjacielskie. Dla kogoś innego mogłoby to być niedorzeczne, dla mnie na przykład… Nie wyobrażam sobie cmokać przyjaciółki w usta, chyba, że to ten specyficzny rodzaj łóżkowej przyjaciółki. O czym w sumie zaraz się rozwinę co do mojej osoby… Tak czy siak są tacy co sobie to wyobrażają i jasne, o ile obu stroną to odpowiada i dla nich nie znaczy nic więcej to nie ma problemu. Takie rzeczy wystarczy ustalić, bo to dużo ułatwia. Gesty przyjacielskie, gesty romantyczne, jasne, są jakieś normy, ale tak naprawdę wiele zależy indywidualnie od osoby – mówił spokojnie i wzruszył na koniec wywodu ramionami. – Nie widzę sensu w kotłowaniu się winą i komplikowaniu tego jeszcze bardziej. Rozwiązanie tej sytuacji jest niesamowicie proste, ustalić swoje granice. Podobno coś już w tą stronę zrobiliście, więc pozostaje mi trzymać kciuki, że w końcu będzie lepiej – klepnął Gava po ramieniu. – A co do suszenia mi głowy… Cóż… Mam wrażenie, że dziewczyna, o której Ci wspominałem ma problem z… cielesnością? Zachowuje się trochę jakby chciała się nią odwdzięczać. Ostatnio rozmawialiśmy o tym, że mam do niej szacunek i nie chcę wykorzystywać tego jakie ma wobec mnie odczucia. Chciałbym się z nią zaprzyjaźnić i ocenić, czy rzeczywiście głębsza relacja ma sens… Zgodziła się po czym próbowała mnie pocałować. Nie pozwoliłem na to, ale… Ciągnie mnie do niej fizycznie i to mocno… i niby wytłumaczyłem, że nie może mnie całować po tym co ustaliliśmy… - westchnął ciężko - … obawiam się jednak, że jak te gesty będą się powtarzać to dość szybko wymięknę… - skrzywił się lekko. W temacie trunku uśmiechnął się pod nosem. – Luna zabiera ten trunek w Świat, by go rozpowszechnić, Ty o nim opowiadasz w jednym miejscu, więc już tak sobie nie dodawaj – zaśmiał się. – No i liczą się efekty końcowe, to, że gadasz, nie znaczy, że ktoś przychodzi kupować. Jak wzrośnie mi liczba zamówień ze względu na Twoje gadanie, wtedy procenty urosną. Na tą chwilę zostaje pięć. Nie bądź zachłanny, dopiero zaczynam – puścił mu oko i sam wykonał swój rytualny łyk, po czym podał naczynie dalej.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  89. - No nie jest to ta sama podstawa, różnice są dość rażące - zauważył, nie wchodząc już w szczegóły. On się wypowiadał w temacie, o którym miał jakieś pojęcie, Gave nie miał żadnego, po prostu stwierdził z góry, że jest tak jak mu się wydaje. - Są lepsze, bo dotyczą tematu, który już jakiś czas jest w towarzystwie mojej osoby omawiany. Są lepsze, bo nie są rzucone po ledwo naświetlonej sytuacji. No i najważniejsze, moje rzeczywiście mają podstawy, Twoje... cóż... Podaj mi chociaż jedną sytuację, która jest podstawą do stwierdzenia, że ja dużo mówię, a mało robię... - spojrzał na niego wyczekująco. Przy temacie Akane przytaknął głową. - Tak, też uważam, że głaskanie policzków nie jest przyjacielskie, ale wiem też, że dla niej to gest bardziej troskliwy, jak łapanie cudzej dłoni dla pokrzepienia. Pozwalając na taki gest dałeś do zrozumienia, że ten Ci nie przeszkadza. Rozumiem, nie chciałeś jej sprawiać przykrości, postawiłeś jej przyjemność nad swoją, a to nie jest dobre. Wybacz Stary, ale nie wierzę, że gdybyś jej powiedział coś w stylu "Akane przepraszam, ale głaskanie policzka mi nie odpowiada", to ona by to olała i dalej do nich sięgała... Nie wierzę też, że świat by się jej zawalił tylko dlatego, że nie może ich dotknąć. Jasne, zrobiłoby się jej trochę smutno, ale trudno, przynajmniej granica zostałaby jaśniej naznaczona - wzruszył ramionami. - Na przyszłość po prostu jasno i wyraźnie zaznaczaj co jest dobrze, a co nie. Nie darciem ryja, tylko spokojnym komunikatem, jasnym komunikatem. Ogólnie, nie tylko co do Akane, a co do wszystkich. Najwyżej kogoś coś zaboli, ale jeżeli jesteś dla tego kogoś naprawdę ważny, to zrozumie po co był ten komunikat. Zapewniam Cię, że zarówno Ciebie jak i An mniej by zabolało zwrócenie uwagi co do policzka, niż to gówno co wylało się teraz - stwierdził i zaraz cicho westchnął. - Znasz ją o wiele dłużej ode mnie i naprawdę nie widzisz jak wiele dla Akane znaczą bliscy? To jak o Was mówi, o rodzinie, o przyjaciołach, o osobach, które darzy mniejszym lub większym uczuciem... Możecie ją wkurwiać na maksa, ale nie wiem co byście musieli odwalić by nie wybaczyła - zauważył. - Poza tym... Nie wiem Gave jakie świństwa masz na myśli konkretnie, ale... Ciężko mi sobie wyobrazić, że robisz jej coś tak naprawdę potwornego. No i pamiętaj, że Twoja propozycja wyszła od żartu i powoli narastała w coś bardziej czułego. Akane jest kurewsko czuła, a otoczka jaką zapewniłeś w trakcie ostatecznego ciążowego wyznania raczej nie skłaniała do agresywnego wybuchu - stwierdził spokojnie. Wysłuchał go dalej i lekko przekręcił głowę. - Ale dlaczego miałbym Cię nazwać idiotą, przecież sam kilka wypowiedzi wcześniej powiedziałem, że na moje Akane z czasem zrozumie ten krok. Jak dla mnie to ona już rozumie, jedyne co uważa inaczej, to, że ten krok nie musiałby być aż tak drastyczny. Jej wystarczyłoby pozostanie na stopie przyjacielskiej, Ty wolisz zejść jeszcze niżej i to są główne różnice jakie ja dostrzegam. Rozumiem, że Ty chcesz zejść niżej, ale nie możesz od niej oczekiwać tego samego. Nie możesz oczekiwać, że ona nagle zacznie uważać Cię tylko za kolegę czy znajomego, tak jak ona nie może oczekiwać, że Ty zaczniesz uważać ją za przyjaciółkę, czy kogoś więcej. To za kogo Ty ją uważasz jest Twoje, a to kim Ty dla niej jesteś jest jej i takie wytykanie, że ona gniewa się na Ciebie za mało jest po prostu dziwne. To tak jakby Tobie wytykać, że za mało ją kochasz... No dziwne w chuj - stwierdził. - No widzisz, mówisz, że nie chcesz żadnych, a zaraz wymieniasz, że jednak jakieś są dopuszczalne. Ta sama sytuacja jak z nią, powiedziała, że gesty jej nie przeszkadzają, ale zabrakło wyszczególnienia. Fajnie, że mi to mówisz, ale mam nadzieję, że przede wszystkim to ona usłyszała czego sobie nie życzysz, bo ode mnie takich gestów to raczej nie masz co się spodziewać - puścił mu oko. - No i oby ten progres szedł dalej - podsumował, po czym skupił się na słowach co do własnej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiechnął się na wzmiankę co do opinii wyglądu Emmy, tak, rzeczywiście dziewczyna miała w sobie coś wyjątkowo ujmującego, przynajmniej ujmującego Mohe. Pomyślał chwilę, tak, może rzeczywiście jedna uwaga wystarczy, chociaż biorąc pod uwagę przeszłość Em to odrobinę wątpił by poszło tak gładko. Może pozytywnie się zaskoczy? Spojrzał po Gavie i zaśmiał się krótko. - Nie no, akurat mówienie prosto z mostu to moja specjalność, ja się nie bawię w upiększanie. Chwilami mam podobny problem co Ty, w pierwszej chwili nie chcę słowem zranić, ale zwykle przychodzi do mnie rada, którą sam Cię uraczyłem i koniec końców mówię od razu - przyznał. - Jasne, poczekanie na rozwój sytuacji brzmi dość rozsądnie, zobaczymy jak to będzie się koniec końców toczyło - przyznał i zaraz prychnął śmiechem. - Tak jak powiedziałem, zaczynasz od pięciu, na tą chwilę więcej nie dostaniesz. Jak rzeczywiście wrócisz na szlaki i Łapę rozreklamujesz, a sprzedaż skoczy, to wtedy pogadamy o podwyższeniu procentów. Nie dam Ci na start tak dużo. Na dwadzieścia to możesz liczyć w przyszłości, jeżeli interes rzeczywiście się rozkręci. Nie będę na świeży start pozbywać się dwudziestu procent, szczególnie na rzecz jednej osoby. To by było nieopłacalne - uśmiechnął się do niego pod nosem. - Na tą chwilę możesz kierować do Piasków Czasu, raczej planuję sprzedawać ten trunek do gospód i karczm, taka indywidualna sprzedaż przy moim trybie życia to jedynie w kwestii przypadku spotkania wchodzi w grę - odpowiedział.

      Mohe

      Usuń
  90. - Przedstawiłem Ci sytuację na daną chwilę, na świeżo po zaistniałej między mną a nią rozmowie, wyraziłem swoje wątpliwości co do słuszności swojego zachowania, zastanawiałem się, i nie ukrywałem tego, jak zachowywać się wobec niej dalej, a Ty to skwitowałeś swoim tekstem o tym jak to dużo mówię, a mało robię... Rzeczywiście Twoja szpila, w takim momencie miała w chuj racji bytu - odparł ze sarkazmem w głosie i machnął już na to ręką. Spojrzał po nim, gdy mówił o Akane. - Mhm, tak, Akane nie przeszkadzały gesty, taki dostałeś komunikat, ale Ty również zakomunikowałeś, że chciałeś zostać na stopie przyjacielskiej. Skąd więc pomysł na nieprzyjacielski gest? Skąd zdziwienie, że odebrała taki gest jako coś więcej? Przecież to Ty zaznaczałeś, że chcesz tylko przyjaźni, a nagle wyskoczyłeś z czymś co przekracza przyjaźń i byłeś naprawdę zaskoczony, że sobie laska coś pomyślała? - zapytał spokojnie. - Tego właśnie nie jestem w stanie pojąć. Głaskanie policzka uważałeś już wtedy za gest więcej niż przyjacielski, jednocześnie pomysł z ciążą uznając za dobry do zaproponowania... - podrapał się po tyle głowy. Przytaknął zaraz głową. - Tak, inny kaliber, ale poruszamy temat ciąży, a wtedy nie byłeś jej chłopakiem. Nie wiem o jakie sytuacje Ci chodzi z czasów bycia jej chłopakiem, ale wiem, że osoba, która kocha potrafi bardzo dużo wybaczyć. Sam jestem tego przykładem, o czym już Ci opowiadałem. - słysząc o długości znajomości spojrzał po nim lekko zdziwiony. - No wiesz jak dla mnie kilka lat znajomości i to jeszcze w takiej formie jak u Was, to jednak dość sporo - przyznał. Słuchał o przyjaźni i znowu podrapał się po głowie. - No dobra, ale co innego mieć z kimś przyjacielską relację, a co innego być z kimś przyjacielem. Jak jesteś z kimś w związku, to to nie przekreśla między wami przyjacielskiej relacji, a przecież też nie opowiadasz lasce o swoich podbojach miłosnych, chyba, że macie luźny związek... Mylisz pojęcia. Akane chce mieć z Tobą przyjacielską relację, nie chce się z Tobą przyjaźnić, bo to co czuje jej na to nie pozwala. Przyjaciół się nie kocha tak jak ona Ciebie, ale można kochać w ten sposób gościa, z którym ma się przyjacielską relację. Tak samo w związku z jedną osobą, partnerka nie jest przyjacielem, jest partnerką, robi się z nią rzeczy wykraczające poza przyjaźń, ale możecie mieć przyjacielską relację, która polega na wspieraniu się, wspólnych tematach i tych innych pierdołach. Są związki, które taką relacje mają, a są takie które nie mają - odparł. Pokręcił zaraz głową. - Może w naszej rozmowie kręcę, ale nie omawiamy tu czegoś co dotyczy mnie, a coś co dotyczy Was. To inny rodzaj rozmowy. Mówię co myślę o Waszej sytuacji, a nie rozmawiam z kimś o własnej. Jak rozmawiam o własnej to mówię kawa na ławę - wyjaśnił i zaraz pokręcił głową. - Zostaje pięć, tak jak wspomniałem, procent urośnie tylko wtedy jak urośnie z Twojej inicjatywy sprzedaż, nie ważne czy teraz, czy za rok. Na tą chwilę tylko mówisz - uśmiechnął się do niego pod nosem. - Jak zaczniesz robić i przyniesie to efekt, to wtedy procent będzie rósł - podsumował po czym dał znak na kolejną wymianę miseczek. Zrobili pełne koło i Mohe się szerzej uśmiechnął. - No, to teraz można lać kto ile chce - zaśmiał się lekko.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  91. Mohe kiwnął głową.
    - Tak, akurat w kwestii szacunku do siebie ma ona dość sporo do nadrobienia. Jak jej na kimś zależy to przesadza z tolerancją. Jednak muszę zaznaczyć, że Ty też masz z tym problem, a raczej miałeś, bo chyba w końcu zacząłeś coś z tym robić – stwierdził. – Razem naginaliście swoje własne zasady, a tak nie powinno być – przytaknął. Zaraz jednak spojrzał po Gavie i gwizdnął przeciągle, kręcąc przy tym głową. – O Stary… Nie wiem czy to naiwność, czy już ślepota. Możesz to nazwać jak chcesz, skoro nie odpowiada Ci „relacja przyjacielska”, ale cokolwiek nie powiesz, to nie sprawisz, że coś takiego przestanie istnieć. Związek nie jest jednoznaczny z byciem przyjaciółmi. Chłopie, czy Ty nadal żyjesz pod kamieniem? Rozejrzyj się dookoła. Wiesz ile jest par, które nawiązują tą przyjacielską relację dopiero po ślubie? Zdajesz sobie sprawę jak wielu ludzi nie ma takiej relacji z partnerem i nigdy jej nie doświadczy? Świat nie jest czarno-biały Gave. Każda przyjaźń jest inna, jest relacją, które ewoluuje. Są przyjaciele, z którymi fajnie gada się o gruszce, ale o pietruszce już nie bardzo, a są tacy, z którymi i o jednym, i o drugim można pogadać. Nie każdemu kogo uznajesz za przyjaciela od razu wysypujesz swoje wszystkie sekrety. Najwyraźniej nie masz pojęcia jak cenne jest posiadanie przyjacielskiej relacji z partnerką. Jest to cenne, ale nie jest też wyznacznikiem udanego związku. Wielu przyjaciół się zeszło, a potem rozeszło i nie było już śladu ani po miłości, ani po przyjaźni. Związek i przyjaźń nie muszą iść wcale w parze i widać to gołym okiem Gave, wystarczy się tylko trochę rozejrzeć. Szczerze Ci współczuję tak wąskiego patrzenia na Świat – znowu pokręcił głową. – No przykro mi, ale choćby skały srały, to istnieje coś takiego. Chodzi o relacje, którym czegoś brakuje do pełnej przyjaźni, z kimś fajnie spędzasz czas, dogadujecie się, ale z pewnymi sprawami nie czujesz się dość pewnie by o nich rozmawiać, z kolei z innymi, równie ważnymi, nie masz problemu i chętnie je poruszasz. Nie wiem jak Ty to nazywasz, pół przyjaźń, ćwierć przyjaźń… Nie wnikam, ale coś takiego jest. Skreślanie kogoś tylko dlatego, że nie można z nim pogadać na jeden temat stawia Cię w dość nieprzyjemnych barwach – wzruszył ramionami. – I nie piję tu konkretnie do Akane. Właśnie dałeś mi znać, że jak pojawi się między nami temat, na który nie damy radę pogadać, to nasza przyjaźń się skończy… Kurewsko słabe – pokręcił głową z lekkim grymasem na twarzy. – Kwestię nadziei to już pozostawiam Tobie, nie mi komentować te sprawy – uznał, bo w to akurat wolał nie wnikać. – Zwrócę uwagę tylko na jedno… To Twoje „nie jestem warty”… Jednak się pomyliłem i wcale nie różnisz się tak bardzo od Akane, też się nie szanujesz – stwierdził spokojnie. – Pozostaje mieć nadzieje, że jedno i drugie w końcu zacznie – podsumował. Na słowa o procentach wzruszył ramionami. – A więc pogadamy jak już coś będziesz ode mnie chciał, na tą chwilę zgadzam się na pięć, nie więcej. Zobaczymy jak to będzie kiedy przyjdzie do rzeczywistej rozmowy – postanowił i zerknął na Victora. – Zgarnę? Hm… No dobra, jak jedna butelka, to możesz zgarnąć – przytaknął głową. Dalej dość dziwnie czuł się ze świadomością, że właśnie pije ze Śmiercią, szczególnie tak wyglądającą. Pewnie jeszcze trochę mu zejdzie nim się przyzwyczai.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  92. Zaśmiała się na jego stwierdzenie cicho i pokręciła głową. Przyjrzała mu się uważnie.
    — Oj bo złamiesz mi serce — powiedziała zgryźliwie, żartując przy tym oczywiście. Wzruszyła też ramionami. — Ładna, dopasowana zbroja czasami potrafi pomóc szybciej pozbyć się celu, kiedy przeciwnik patrzy na opinający się biust zamiast na to, z której strony wbijam mu ostrze — zauważyła spokojnie, uśmiechając się przy tym niewinnie. To nie tak, że ta metoda zawsze działała i dawała przewagę, ale skoro ona lubiła to jak wygląda w lustrze, a czasami jeszcze było to pomocne i nie krępowało ruchów, to dlaczego miałaby z tego nie skorzystać.
    — Spokojnie, zbroja jest porządnej roboty, nie powinna się łatwo popsuć — zapewniła go, klepiąc go delikatnie po ramieniu. Patrzyła jak otwiera bramę, a potem wyszła za nim. Zdjęła w końcu maskę. Teraz łatwiej było oddychać.
    — Hmm.. no proszę. Jak miło, kradzież i przemoc, piękny dzień — uśmiechnęła się do niego. Mur na szczęście nie był wysoki, można było przez niego przejść w kilka sekund, w końcu to była żadna forteca, a magazyn średniozamożnego fagasa. — Tylko daj znać czy chcesz ich zabić czy nie, dzisiaj Ty rządzisz — rzuciła, zanim sama przeszła przez mur i nie schowała się między skrzyniami.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  93. - Nie bardzo rozumiem jaka różnica w tym, że ja na to mówię przyjacielska relacja, a Ty to nazywasz kumpelstwem... Dla mnie kumpel to typek, z którym jestem na "cześć" i czasem zamienimy kilka zdań o mało istotnych sprawach. Tak jak wspomniałem wcześniej, nazywaj to sobie jak chcesz, ale nie mów, że coś takiego nie istnieje. Istnieje, dla Ciebie i dla mnie po prostu pod inną nazwą. Skoro zauważasz takie relacja, to cofam słowa o Twojej ślepocie. Sugerowałeś, że coś takiego nie istnieje, ale skoro się z tego wycofujesz to mój zarzut nie ma racji bytu - zaznaczył. - Wiesz, informacja, nie umiem odwzajemnić jej uczuć, a nie jestem wart jej uczuć to jednak dwa różne komunikaty. Skoro chodzi tylko o to, że uczuć nie odwzajemniasz, to jasne, rozumiem - przytaknął głową. Słysząc jak Gave zmienia jednak zdanie podrapał się po głowie. Zapowiadał się raczej kiepsko, gdy chodziło o interesy. - Wiesz co... Ja się jeszcze zastanowię czy rzeczywiście będę rozprowadzał ten alkohol na większą skalę... Dostaniesz swoje pięć procent za to co poszło do Piasków Czasu, ale co do dalszych działań muszę pomyśleć. Masz trochę dziwny sposób wyceniania swojej pracy. Cała produkcja jest na mojej głowie, a Ty się domagasz dwudziestu procent za pchnięcie mnie w jeszcze większy zapierdziel i swoje gadanie o trunku. Twój procent nie urośnie jeżeli Twoja rola będzie skupiała się jedynie na dawaniu pomysłów i rozpowiadaniu o alkoholu. Tak jak wspomniałem, nie ma problemu, dostaniesz swoje pięć procent, ale na tą chwilę dalszą produkcję wstrzymuję - oznajmił.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  94. — Niektóre wdzięki to i bez niczego i we wszystkim można eksponować, zależy od fantazji — odparła żartobliwie. — Zaraz tam przewagę, też masz elementy, na których można oko zawiesić jak ktoś lubi — mrugnęła do niego. Oparła się wygodnie o skrzynie i poczekała, aż Gave do niej dołączy. Skoro chciał załatwiać to delikatnie to dzisiaj nie będzie mu w tym przeszkadzać. Przynajmniej tym razem.
    — No to zobaczymy czy będą grzeczni jak nas zauważą — uśmiechnęła się delikatnie, nasłuchując przy okazji. Sama mówiła przy tym na tyle cicho, aby nie ściągać na nich uwagi. — Twoje duszki robią zwiad czy sami się tym bawimy? — zapytała spokojnie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  95. - Skoro tak to widzisz to jasne... Dla mnie z kolei istnieje. Jest to ktoś między kumplem, a przyjacielem. Znajomy jest jeszcze niżej niż kumpel, to po prostu ktoś kogo znam, przedstawiono nas sobie i wymieniamy się grzecznościami, spotykamy się raczej z przypadku. Gdyby patrzeć na to w mojej hierarchii to mamy znajomego, kumpla, kuali, z mojego języka, bo w waszym nie poznałem jednego słowa na to określenie, ale jest to właśnie ktoś z kim mam przyjacielską relację, a później jest przyjaciel - wyjaśnił. Na słowa o sugerowaniu przytaknął mu głową. - Wiem, a jednak nawet w Waszym postępowym świecie nadal nie brakowało przypadków związków dla zysków czy innych niż przyjacielskie. Zdaję sobie sprawę, trochę już o tym Waszym świecie słyszałem. Zgodzę się z tym, że takie powinny być, ale niestety nie są. Nie wszystkie - podsumował. Wziął głębszy oddech i raz jeszcze kiwnął głową. - Źle, ale już wyjaśnione - stwierdził. - Do pomocy nie musisz znać tajników przepisu. Zobaczymy, zapamiętam, że jesteś w razie co chętny. Jeżeli już rozmawiamy na poważnie to na czas wojny tak czy siak nie zakładam raczej rozkręcania tego interesu mocniej. Produkcja wymaga jednak sporego czasu spędzonego w jednym miejscu, a ryzyko natarcia rośnie coraz bardziej. Produkcja z tak dużym ryzykiem na niepowodzenie wywołane najazdem cudzych wojsk średnio się opłaca - wyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  96. Wzruszyła ramionami, samej przy tym trochę śmiejąc się pod nosem. Udała, że przez chwilę się nad tym zastanawia.
    — Na przykład to co masz między nogami zazwyczaj bez dobrej prezentacji nie zadziała na fantazję — odparła spokojnie. — A u kobiet… w sumie nie wiem. Nawet w luźnej zbroi można sobie wyobrazić ładne ciała i mięśnie, chociaż ich te kwiatki też potrzebują lepszej wyobraźni niż sama wizualizacja — zastanowiła się przez chwilę. — Tak, ale oczy mało kogo rozpraszają — powiedziała nieco zaskoczona jego słowami. To się mu zebrało na komplement. Dosyć dziwne. Mało typowych ludzi lubiło wężowe oczy. Argarczycy zawsze potrafili zaskoczyć. — Z drugiej strony ładna buźka zawsze działa na fantazje —- tym razem popatrzyła przez chwilę po nim wymownie. Pokiwała, gdy wspomniał o duchach i zerknęła na chwilę między skrzyniami na okolicę.
    — Jasne, dzisiaj Ty rządzisz, chyba, że ja mam przejąć teraz pałeczkę — odparła spokojnie. Sama miała już pomysł jak mogliby się dostać do środka, ale przecież miało być zabawnie, prawda? — Nie mówiłeś, a ja nie pytałam. Jak nie zapomnę…. jasne — powiedziała. Nie chciała się nad tym za bardzo zastanawiać. Nie czuła potrzeby wiedzenia kto za nią łazi i ocenia i skarży na jej metody życia.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  97. — Nigdy nie powiedziałam, że ta metoda jest dobra wobec myślących przeciwników. Rozpraszacze zazwyczaj działają na idiotów, którzy popędu nie potrafią kontrolować. Mi wyobraźnia w walce akurat działa w inną stronę — odparła, na końcu zmieniając ton na nieco bardziej dumny. Prychnęła, gdy zaczesał włosy. No jego buźka z pewnością działała częściej od jej pod względem uroku. Nie żeby teraz się tym przejmowała. Była po prostu realistką. Sama poszła za nim i zakradła się po cichu do drugiego strażnika. Jedną ręką założyła mu uścisk, łokciem blokując usta, a drugą ręką zaczęła naciskać na odpowiednie żyły i połączenia nerwowe, żeby odciąć mu tlen w mózgu. Facet w kilka sekund opadł na jej ramiona, więc zaciągnęła go w bardziej ustronne miejsce. Mimo wszystko była wychowana w gildii zabójców, potrafiła szybko ogłuszyć przeciwnika, nawet jeśli zabijanie według niej było bardziej pewną metodą. — No cóż, my nie chcemy dostać się do wieżyczek tylko do magazynu, nie? Nie trzeba każda wysyłać na drzemkę — zaproponowała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  98. — Na przykład w jaki sposób mogłabym wyłamać stawy naszemu nowemu koledze, gdyby się nagle obudził — odpowiedziała, trzepocząc przy tym rzęsami. —- Jestem profesjonalistką, która kocha swoją pracę. Jak chcesz mnie rozproszyć to potrzebujesz nieco więcej niż słodkie ciało — dodała żartobliwie, wyciągając linę ze swojej kabury. Związała kolegów i zakneblowała ich. Nie wiedziała ile im się zejdzie w magazynie, a Ci najszybciej by pewnie podnieśli alarm, więc lepiej było się ich pozbyć z planszy za wczasu. Szła potem za Gavem cicho w stronę magazynu. — Myślę, że przy samym magazynie będzie więcej niż jeden — zapewniła go. Zawsze tak było. Przy drzwiach do najfajniejszych rzeczy zawsze stała przynajmniej dwójka strażników. Teraz też nie spodziewała się niczego innego.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  99. — Słucham? — spojrzała po nim jakby właśnie rzucił jej wyzwanie. Naprawdę miał zamiar teraz do tego nawiązywać. — Myślisz, że bez koszulki byś wygrał ze mną sparing? W Twoich snach — powiedziała dumnie. — I nie gadaj tak, jakbyś tylko Ty rozpraszał — klepnęła go delikatnie w ramię. O ile dobrze pamiętała to sam zaczął pierwszy wspominać o tej całej sytuacji i znowu do niej nawiązywał. Jeśli ktoś tutaj miał problemy z uwagą to zdecydowanie nie ona. Jej uwagę zaraz przykuła dmuchawa. Przyjrzała się jej uważnie i powąchała strzałkę. Trucizna pachniała naprawdę mocno. Przynajmniej dla jej wyczulonego nosa. Czyli będzie działać. Rozpoznawała nawet zioła, dzięki Aciowi coraz lepiej. — Znam, ale ja nie korzystam osobiście, co nie znaczy, że komuś bronię — zgodziła się z nim. — A jaką masz technikę? Mamy na czym dzisiaj trenować — oznajmiła, namierzając jakiegoś biedaka, który postanowił nie iść do wychodka za potrzebą. Wskazała go ruchem głowy Gavovi.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  100. — Uważaj, bo się ze wstydu spalisz jak jednak przegrasz — powiedziała z wyraźnie urażoną dumą. — Za kogo Ty mnie masz, co? Chcesz się założyć? — dodała jeszcze. Nie miała zamiaru mu tak po prostu odpuścić tej zniewagi.
    — Zawsze dobrze mieć więcej broni schowanych, to prawda — zgodziła się z nim, a potem patrzyła jak strzela. — Bo nie czujesz w ogóle wagi strzałki i siły podmuchu do wiatru i rotacji. Celujesz lekko za wysoko, strzałka jest lżejsza od sztyletu, nie opadnie tak mocno w trakcie lotu, ale może zmienić bok od lżejszego wiatru, mogę Ci poprawić pozycję przed następnym strzałem, jak nie będziesz czuł różnicy — zaproponowała na koniec wyjaśnień. — Mimo wszystko i tak ładny cel, przynajmniej trafiasz. Przy strzelaniu trucizną nie chcesz też trafić w każdą aortę, jakby trucizna przeszła krwią do mózgu to zawsze jest ryzyko, że zabijesz, także uważaj z celem, jak chcesz oszczędzać życie — pusciła mu jeszcze oczko i czekała, aż dalej ich poprowadzi.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  101. Onyx zaśmiała się krótko i uniosła delikatnie podbródek do góry w dumnym geście.
    — Ha, po prostu teraz się boisz, że przegrasz, dlatego nie chcesz się o nic zakładać. Dumy i pieniędzy już szkoda, co? — pozwoliła sobie na tryumfalna przemowę. Była pewna, że teraz odpuścił ze strachu o przegraną. Ona za to nie była wcale taka miękka. Zawsze była gotowa walczyć o swoją godność profesjonalnego zabójcy. Uśmiechnęła się, gdy wspomniał o treningu.
    — No to szukaj kolejnego cela — zachęciła go, samej się rozglądając za kolejnymi ofiarami jego strzałek.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  102. — Aha? Ty naprawdę się prosisz o lanie, Gave. Nie przegram, nie dopowiadaj sobie swoich fantazji do moich umiejętności — zaprotestowała. Naprawdę zaczynał grać jej na nerwach tym swoim gadaniem. Nie weźmie go teraz na walkę na cudzym terenie, ale bogowie jedni wiedzieli jak bardzo chciała teraz mu pokazać kto ma racje. Patrzyła jak się ustawia, ale wymierzył w drugą stronę niż powinien. Zastanowiła się chwilę. Akurat szedł ktoś inny w tamtą stronę, więc Onyx złapała Gava na podbródek idąc szybko za niego. Ustawiła go tak, jakby sama strzeliła.
    — A teraz spróbuj — zaproponowała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  103. Już chciała mu odpowiedzieć, ale wtedy zobaczyła się że odwraca z dmuchawą w ustach. Chujek jeden. Już zaczęła się uchylać, ale i tak dostała.
    — Jak...— zdążyła powiedzieć zaspanym tonem, czując jak wszystko spowija błoga cisza i ciemność. Trucizna z pewnością była silna, bo działała praktycznie natychmiastowo. Nie czuła dalej co się z nią stało. ( gdyby czuła to by Gavovi rękę odgryzła). Obudziła się dopiero pod jakimś drzewem. Rozejrzał się po okolicy. Polana ze strumyczkiem.
    — Jak Ty celujesz i kontrolujesz strzał? — zapytała, masując się po niewielkiej ranie, jaką jej zostawił. Spojrzała po nim i westchnęła. — I to się nie liczy jako wygrana — dodała jeszcze, bo chyba coś o tym mówił. Albo jej się to przyśniło. W każdym razie lepiej było jasno zaznaczyć.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  104. Zmarszczyła brwi na jego propozycję.
    — Uważaj, żebyś sam siebie nie trafił — odparła, biorąc głęboki wdech. Dalej czuła się nieco ospała po truciźnie. Strasznie mocne ustrojstwo. Ale nie powie mu tego na głos. Zamiast tego wstała na równe nogi i podeszła powoli do strumyczka. Zdjęła rękawice i zaczęła chlapać sobie twarz zimną wodą żeby się rozbudzić. Zwłaszcza że przez zapach z ogniska robiła się głodna.
    — Ustawiłam Ci cel na przeciwnika a nie na siebie, nie moja wina, ze wzrokiem za mną latasz — odgryzła mu się jeszcze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  105. Woda nie bardzo pomagała. Dalej była zmęczona i jakaś taka wiotka. Ależ ją to irytowała. Usiadła na pośladkach przy strumieniu twarzą do mężczyzny. Zmarszczyła brwi, słuchając jak się obnosi ze swoją nową zabawką.
    — Och, fantastyczne, chcesz spróbować? — zaproponowała słodkim głosem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  106. Prychnęła delikatnie pod nosem, ale było widać, że uśmiecha się na swój sposób. Na tyle ile mogła w swoim stanie. Tak naprawdę w głębi serca nie miała do niego pretensji. W końcu jej tam nie zostawił. Mimo wszystko to ona wolała być tą silniejszą osobą. Wzięła alkohol i powąchała go.
    — Uu... Maleństwo z waszych urodzin — mruknęła zadowolona. Pamiętała jak dobrze wchodziło i smakowało. Wypiła wszystko jednym łykiem i westchnęła zadowolona, czując przyjemnie rozlewające się ciepło po gardle. — Wybaczę Ci jak mi znowu polejesz — wyciągnęła szklankę w jego stronę. Zaśmiała się, gdy wspomniał o komunikacji.
    — Muszę nauczyć się lepiej komunikować z Tobą jak masz broń w ręku, albo nastawić się na ciekawe przeżycia — odparła. W sumie, gdyby to nie była trucizna akurat mogłoby być ciekawie. Prawie jak sparing.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  107. — Skoro nie, to nie wybaczam — zaśmiała się lekko, patrząc jak nalewa jej alkoholu. Oblizała delikatnie wargę, przysuwając sobie szklankę do ust. — 4 butelki? — spojrzała to na trunek to na Gava. — Jasne, a reszta co dostanie? Jak chcesz się zareklamować w półświatku to lepiej bez skrzynki nie przychodź, jest za smaczne, żeby na 4 butelkach Ci odpuścili. Tylko nie targuj się z Tomilą — poradziła mu, upijając większy łyk alkoholu. Nagle zaczęło się robić dziwnie gorąco. Spojrzała na niebo. Czyżby pogoda była tak zdradliwa, czy to kolejne działanie po truciźnie? Wzruszyła ramionami na własne myśli i dokończyła trunek.
    — Wiesz, gdyby nie trucizna… — urwała, nie była pewna co chciała powiedzieć. Nie dokończyła. Patrzyła jak zaczął poruszać się z kosą i miała ochotę samej sobie walnąć. Tak, uważała wcześniej Gava za przystojnego, ale teraz miała wrażenie, że jest jakoś dziwnie wyjątkowo pociągający. Zwłaszcza z bronią w ręku. Co to miało być?! Nie powie mu teraz tego. Ale z pewnością nie czuła się teraz dobrze. Nie mogła oderwać wzroku, a temperatura w ciele rosła w ten znajomy, prowadzący do jego sposób. Och kurwa. Co ona właśnie zmieszała w swojej krwi? Miała zdrowo przejebane.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  108. Zaśmiała się lekko.
    — Skrzynkę — powtórzyła za nim. Tak, jest silny, umięśniony pewnie przeniesienie nic by mu nie zrobiło. Była na siebie cholernie wściekła, że wyobrażała sobie go teraz spoconego bez koszulki. Poczuła ucisk w podbrzuszu. Pieprzone trucizny. Musiał jeszcze podchodzić?! Naprawdę?! Po jaką cholerę się tym przejmował? Wyglądała normalnie, a przynajmniej tak myślała.
    — Dobrze — powiedziała, nie mogąc oderwać od niego wzroku. — Na pewno potrzebuję przestrzeni — dodała, zmuszając się do tego, aby się od niego odsunąć, zamiast przybliżyć. Wzdrygnęła się delikatnie, czując dreszcze na plecach, kiedy jej dotknął. Kurwa, jak miała mu to wyjaśnić, nie bądąc zbyt oczywistym. Żyć jej przecież nie da, jeśli się dowie co się z nią działo. Przymknęła oczy, biorąc głęboki wdech. Wstała na równe nogi i odwróciła się plecami do Gava, usiłując skupić myśli na czymś logicznym i co nie było pieprzoną fantazją na trującej mieszance.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  109. Tak! Zjaranie nie brzmiało wcale tak okropnie biorąc pod uwagę alternatywę. Zaśmiała się. Sam podsunął jej rozwiązanie. Cóż za dobry, cholernie przystojny, seksowny przyjaciel. I jej pieprzone myśli, które ewidentnie nie miały teraz nic wspólnego z rozumem. Nie tak chciała przełamać swoje suche zaklęcie. Zdecydowanie nie. Chociaż w tym stanie może i nie brzmiała wcale tak źle. Przecież się znali, był przystojny. Westchnęła cicho, mrużąc oczy. Bardzo lubiła pieszczoty przy uchu. Jebany. Mimowolnie sama się do niego przybliżyła, ale zaraz się odsunęła. Potem zrzuci to na problemy z równowagą.
    — Yhym… brudne… — zgodziła się z nim. — Zamordowałabym Cię z przyjemnością i zrobiła pomadkę z Twojej krwi — uśmiechnęła się do niego złośliwie, próbując się zaśmiać, tak jakby faktycznie była na bagiennym zielu. Była mu wdzięczna, że ostatecznie się odsunął, ale te jego podśmiechujki były wkurwiające. Chociaż to dobrze, że ją denerwował. Miała ochotę mu przez to przywalić, a nie zdjąć ubrania i rzucić się jak dzikie zwierzę. No prawie. Zagryzła wargę, przeklinając się w myślach. Mimo wszystko miał rację. Było jej gorąco. Za gorąco. A obok był zimny strumyk. Nie mówiła nic do niego. Po prostu zaczęła się rozbierać do bielizny i szybko tam weszła, żeby zimna woda wbiła jej trochę rozumu do głowy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  110. Warknęła na jego śmiech wyraźnie zirytowana. Potrafiła w miarę myśleć i zdawała sobie sprawę, że nabija się z jej stanu. Tak jakby ona chciała się czuć tak jak się czuje w tym momencie. Ależ ona była za to zła na niego. Na siebie. Na wszystko. A przecież można by się pozbyć tego problemu w jeden prosty, niezobowiązujący sposób. Sam się prosił swoim zachowaniem i puszczaniem buziaków. Gdyby była trzeźwa na umyśle te wszystkie gesty absolutnie nie byłyby takie pociągające.
    Zanurkowała w wodzie i postanowiła zostać tam tak długo aż nie zacznie brakować jej powietrza. Może nagły skok adrenaliny jakoś pomoże. Bo w tym momencie resztkami sił powstrzymywała się przed próbą zrobienia czegoś, czego już teraz żałowała. Tak więc została w wodzie. Dopóki nie zaczęła się dusić, a potem jeszcze chwilę, tak długo aż sama nie była przerażona, że faktycznie się utopi. Szybkim ruchem wstała na równe nogi, łapiąc łapczywie powietrze do ust i nosa. Było zimno. Dobrze. Pomogło. Chociaż na chwilę. Co nie zmieniało faktu, że dla bezpieczeństwa wolała się trzymać jeszcze przez jakiś czas z daleka. Na wszelki wypadek.
    — Trucizna ile normalnie działa? — zapytała. Nie była alchemikiem, ale założyła, że alkohol z Łapy i trucizny kiedyś musiały zakończyć swój efekt. Pytanie kiedy. — Z tą Łapą to ućpanie ile może potrwać? — zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  111. 8 albo 12 godzin. Świetnie. Z minęły może ze 4. Do tego nie wiedzieli jak Łapa działa z tym wszystkim poza tym, że miesza się po prostu źle. Ileż ona by dała, żeby Acair był tutaj i wszystko naprawił. Spojrzała po Gavie zrezygnowana. Dalej wyglądał jak smakowity kąsek, ale nie czuła żadnej niepohamowanej chcicy, która wymagałaby od niej spierdalania na drugi koniec Mathyr. Przynajmniej w tej chwili.
    — Najwyżej spędze te 12 godzin pod zimną wodą — odparła, wychodząc z jeziora. Poprawiła włosy, zabierając je z twarzy i założyła swoją skórzaną kurtkę. Na ten moment i tak nie było sensu zakładać nic więcej jak była cała mokra. Musiała trochę przeschnąć. Usiadła obok swojej tacki. I wzięła wdech.
    — Już nie bądź taki milutki — zaśmiała się biorąc mięso do rąk. — Jak mnie wkurzasz to łatwiej mi się zmuszać do ucieczki — wyjaśniła, po czym wgryzła się w mięso. Było naprawdę smaczne. Mruknęła zadowolona czując smak świeżego, wypieczonego mięsa. — Dobre, mięso dobre — wyjaśniła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  112. Może nie powinna mówić, że woli jak ją wkurza. Zmarszczyła brwi, patrząc po nim. No przecież nie powie mu co myśli na tych prochach. A że uważała go za przystojnego chyba już wiedział. To że teraz zdawał się jeszcze bardziej pociągający nie było już jej winą. To on ją przecież odurzył. Wzięła wdech. Sama by mu ugryzła tą cholerną wargę. Wgryzła się za to mocniej w mięso, bo zimna woda chyba przestawała działać.
    — Dobrze wiesz co — powiedziała próbując utrzymać spokój. Zaśmiała się lekko. — Miałam nadzieję, że będziesz mnie wkurzać nie przypominając o tym, że fizycznie jesteś niczego sobie. Ochłonęłam, nie psuj mi tego — dodała jeszcze ostrzegawczo. O wiele lepiej rozmawiało się o mięsie. — A wolisz mocno czy lekko spieczone mięso? Ja najbardziej lubię jak jest jeszcze trochę surowe, soczyste — próbowała zmienić temat.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  113. Naprawdę był okrutny, zły, wredny, idealnie pasował na przestępcę siedzącego w Norach. Zepsuty do szpiku kości, ewidentnie cieszył się ze znęcania nad nią. Jasna cholera! Lubiła twardy charakter i zdecydowanie działał jej teraz na wyobraźnie. Miała ogromną ochotę się na nim odegrać, ale w tym stanie próba złamania go i tak skończyłaby się dla niej najgorzej. Bo co jak jednak nie będzie trzymał łap przy sobie? Oczywiście odurzona nie miałaby nic przeciwko, ale potem przecież otrzeźwieje. Dokończyła mięso, wstała na równe nogi i zmusiła się żeby podejść do strumienia zamiast do Gava. Zdjęła powoli swoją kurtkę, walcząc żeby się nie odwrócić w jego stronę i weszła do wody. Niech ten chłód ją ocali na bogów.
    — Pierdol się — pokazała mu jeszcze środkowy palec, po czym usiadła plecami do niego w wodzie. Wolała nie patrzeć na tą cholerną, seksowną twarz. — Cóż, mięso lubię praktycznie w każdej postaci, to też ma swój urok, było genialne, chętnie zjadłabym jeszcze kilka, ale takie surowe… — wzruszyła ramionami, przenosząc się do kulinarnego świata fantazji. — Mimo wszystko jestem całkiem dzika, bo to moje ulubione — dokończyła, myśląc o soczystym tatarze z cieniostwora.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  114. Usłyszała kroki w wodzie. Kpił sobie z niej chyba teraz. I jeszcze to cholerne mroczenie. Zacisnęła swoje nogi i odsunęła się jeszcze dalej, żeby nie kusić paskudnego losu. A mówił, że będzie trzymać łapy przy sobie.
    — Chujek — mruknęła do niego, mimowolnie zerkając na niego. Zaraz gorzko tego pożałowała. Na żywo jego nagi tors z pewnością był jeszcze bardziej niebezpieczny w tej chwili. Nie zauważyła nawet kiedy się do niego zbliżyła zamiast oddalać.
    — Darcy mi pokazała i wyjaśniła, bo jest prostszy niż mathyrskie “pierdol się” — pokazała mu coś co przypomina argarski “gest Kozakiewicza”. — I szybszy, a co zły, że Mathyrczyk się czegoś od was uczy? — zaśmiała się, próbując nadepnąć mu na nerw. Jakoś musiała się przecież przed nim bronić. — Nigdy nie pogardzę dobrym jedzeniem, ale jak miałeś komuś to dać to wytrzymam, nie umrę z głodu — zapewniła go.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  115. Zmrużyła gniewnie oczy, kiedy na nią splunął. Przetarła oczy i strzepała kropelki wody na twarz mężczyzny.
    — Genezą? — była nieco zaskoczona. — Nie wiem, tak po prostu jest, zapytaj kogoś uczonego może — dodała jeszcze. Sama nie była zbyt ciekawska. Jej wystarczyło, że znaczyło to “pierdol się” i mogła tego używać zamiast pięści. Kiedy nie mogła użyć swoich pięści.
    — Może według Ciebie, mi się ta nauka podobała — uśmiechnęłą się do niego. — A co Ty taki troskliwy o mnie? — zapytała ciszej, czując uścisk w gardle jak się do niej zbliżył. Był za blisko. Zanurzyła się cała w wodzie i zaczęła ponownie proces podtapiania. Do skutku, aż jej przejdzie.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  116. — No ja wiem, że tak po prostu jest — sama wzruszyła ramionami. — Nie wiem co mam Ci powiedzieć, wiem też jak się chodzi, ale nie wiem skąd to wiem i czemu to wiem, po prostu tak jest, wyjaśnienia mają ludzie, których to obchodzi, a mnie niekoniecznie — wyjaśniła mu swój punkt widzenia. Zaśmiała się i jeszcze raz pokazała mu palec, patrząc po nim złośliwie.
    — No Ty pewnie byś chciał mnie nauczyć czegoś takiego, żeby potem sobie dodawać jak to bardzo przegrywam z Tobą co? — znowu się zaśmiała, odsuwając od niego, zanim zrobi coś na co na trzeźwo nie miała ochoty. — Wiem, że jest gorąca — wzruszyła ramionami. — Stąd, że krzyczała i pokazywała ten palec jak raz krzyczała na tego jej brata co nie wygląda jak jej brat — wyjaśniła. — Oczywiście mogła mnie okłamać i to faktycznie jest wyznanie miłości, ale wtedy nie wiem, porozmawiaj z nią, że z bratem to tak jednak nie bardzo — puściła mu oczko, wracając nurzania się w wodzie. Przytaknęła mu ruchem dłoni, gdy ruszył robić jedzenie, samej zaczynając się podtapiać, dopóki nie była całkowicie trzeźwa. Po kilkunastu minutach była już w pełni normalna, więc pozwoliła sobie na wyjście z zimnej wody. Nie przeszkadzało jej, że Gave dalej latał w samych gaciach po polanie, ale sama ubrała na powrót kurtkę, żeby sobie nie myślał i podeszła do pachnącego mięsa. Zaciągnęła się świeżym zapachem i westchnęła zadowolona.
    — Dobra tak się możesz troszczyć — powiedziała, wpatrując się w obrabiane mięso.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  117. Jęknęła wbrew swojej silnej woli, kiedy wsunął sobie jej palec do ust. Zrobiło jej się ciepło w uszy ze wstydu i podniecenia. Spojrzała po nim wściekle i pchnęła palec głębiej w gardło Gava, żeby się zemścić za to wykorzystywanie chwili słabości.
    — Czasami mam ochotę Cię zabić, wiesz? — powiedziała, zabierając od niego rękę w końcu. Nie skomentowała tego co mogło to znaczyć w innych kręgach. Nie da mu się wkręcić w kolejną grę. O nie, co to to nie. Ale, kiedy sam zaczął machać jej palcem przed nosem, to sama wzięła jego palec do buzi i oblizała, zahaczając delikatnie kłami o skórę. Zrobiła to szybko, żeby samej się nie nakręcić, ale miała nadzieję, że chociaż trochę go to wkurzy. Nie skomentowała tego co będzie potępiać u Darcy a czego nie. Nie jej sprawa kto z kim kiedy i gdzie w końcu.
    — Mój żołądek nie będzie walczył, a reszta się zobaczy — złapała szyszkę, którą w nią rzucił, podeszła do niego i upuściła nad nim szyszkę, żeby delikatnie puknęła go w plecy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  118. — Pierdol się, po prostu się pierdol — odparła po całej akcji. Kiedyś się na nim zemści. Sama go otruje. Oj tak, to był świetny plan. Sama się wtedy nad nim poznęca. Żeby zobaczył jakie to zajebiście przyjemne uczucie. Skoro chciał być chujkiem, ona też mogła przecież.
    Wzięła porcję jedzenia i skrzywiła się na widok alkoholu. Napiłaby się czegoś, ale nie miała zamiaru ryzykować, że znowu coś się jej stanie.
    — A Ty już pełny? — zapytała, biorąc mięso do ręki, żeby zaraz zacząć się nim zajadać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  119. — Nie dziwi mnie, że nie masz z kim — rzuciła mu w odpowiedzi. Z ubraniem się bardziej czekała aż bardziej przeschnie, zakładanie skóry na mokre ciało nie należało do przyjemnych czy prostych zajęć, a żadnego ręcznika przy sobie nie miała na tę chwilę Uśmiechnęła się, gdy wspomniał o szkrabach, siadając przy ognisku.
    — Mają to po Tobie — odpowiedziała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  120. Skończyła jeść i westchnęła zadowolona. Naprawdę czuła się już dobrze, a ciepły posiłek tylko poprawił jej nastrój. Spojrzała po Gavie. Lubiła tą stronę. Nie widziała w życiu za dużo osób, które zasługiwały na swoje dzieci, ale on zdecydowanie należał do tych osób.
    — Pełny brzuch, siniaki od drewnianych broni, czego można chcieć więcej, co? — zaśmiała się lekko. — Szkoda, że ten włam nie wyszedł, liczyłam, że znajdziemy im coś fajnego — dodała jeszcze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  121. — A kto się bawił w bratobójczy ogień? Ja Ci daje cela na przeciwnika, a Ty mnie nokautujesz —- pokręciłą głową i zaśmiała się. Uśmiechnęła się szerzej. Z pewnością przyniesie im coś drogiego, ładnego ze szczerego złota. Tego mógł być pewny, ale nie była jeszcze pewna co to dokładnie będzie, więc nie mówiła mu o tym. Sama chciała wymyślić dobry prezent dla dziewczynek.
    — Naprawdę? Otrucie mnie było takie zabawne, tak? — zmarszczyła delikatnie brwi, patrząc po nim wyzywająco. — Nie myśl, że Ci się kiedyś nie odegram za swoje krzywdy — ostrzegła go z uśmiechem i zadowoleniem w głosie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  122. — Jakie dziwne? Inny strażnik — przypomniała mu i zaśmiała się. — I czym zdekoncentrować? To jak Ciebie uczyli celować? Na początku trzeba pomóc ustawić dobrze ciało, żeby poczuć jak to ma wyglądać — wyjaśniła. Dla niej nie zrobiła nic złego. — A kto paradował przy mnie z tym alkoholem w ręku? Wiesz, że jest zbyt dobry żeby sobie odpuścić — puknęła go delikatnie knykciami w czoło —- Jak dla mnie to Ty od początku chciałeś się ubawić moim cierpieniem, bo jesteś zimny drań — zaśmiała się, wracając na swoje miejsce. — Nie martw się, moja zemsta będzie równie okrutna i zła — dodała jeszcze przesłodzonym tonem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  123. — Dlatego Ci dyscypliny brakuje, Kotecku, zero skupienia — zacmokała — A gdyby to była śmiertelna trucizna to byś mnie stracił — pokręciła głową. Postanowiła sama się teraz trochę z niego ponabijać. — To nie pierwsza rzecz i nie ostatnia jaką robię na Tobie znienacka, niech Cię Twoje duchy lepiej pilnują na przyszłość — wyszczerzyła do niego zębiska. Zaśmiała się szczerze. — Po pierwsze, nie możesz postawić mi pod nosem pysznego mięsa i alkoholu i oczekwiać, że grzecznie zostawię je w spokoju, jestem chciwa — przypomniała mu, dalej chichocząc pod nosem. — Po drugie skąd mogłam wiedzieć, że jedno i drugie tak się zmiesza? To zazwyczaj tak nie działa, to Twoja trutka nie moja, nie wiem z czego ją zrobiłeś — przypomniała. — Więc winię Ciebie, Kotecku — wskazała na niego bezczelnie palcem. Zaśmiała się. — Ta, na Twoim miejscu pewnie zrobiłabym to samo — wzruszyła ramionami i położyła się na ziemi, żeby wszystko się ładnie ułożyło w żołądku. Poklepała się nawet zadowolona z dzisiejszej uczty po brzuchu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  124. — Czekaj, czekaj — spojrzała po nim, unosząc się na łokciach. Reszta wymówek ją aktualnie mało interesowała. — Gave, czy Ty cały ten czas miałeś odtrutkę i mi jej nie dałeś? — chciała się jeszcze upewnić. Wywróciła oczami.
    — Zaraz tam poległam, poszłam na nieplanowaną drzemkę, miałam Ciebie obok, więc nic się nie stało — uśmiechnęła się do niego. Chociaż mógł jej dać pieprzoną odtrutkę i zrobiliby włam zamiast męczyć się z jej niechcianą chcicą. Wzięła “Łapę” i postawiła bliżej siebie, żeby jej nie zabrał. — Wezmę, później, sama w pokoju — powiedziała złośliwie. W zasadzie była ciekawa jakie to by było uczucie. Ale wolała to sprawdzić sama, żeby nikt jej nie wykorzystał. — No to teraz wiesz, że Twoja trucizna z “Łapą” działa na chcicę, dumny? — zapytała, unosząc brew do góry.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  125. — Ale później było zagrożenie mojej godności — zauważyła, wyraźnie urażona. Była hipokrytką. Mówiła, że na jego miejscu zrobiłaby to samo, ale dalej nie podobało jej się, że widział ją w takim stanie. To było po prostu krępujące. Złapała butelkę i odsunęła się od Gava, przytulając do siebie trunek.
    — Nie. Albo dasz mi odtrutkę i pijemy razem, albo biorę to na własny użytek do testowania wrażeń — odpowiedziała śmiertelnie poważnie. — To sobie ukradnij kolejną butelkę, tej nie oddam — dodała jeszcze, mocniej przytulając do siebie “Łapę”. — Tym bardziej, za tą dumę mi wisisz — powiedziała, uśmiechając się do niego zaczepnie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  126. — W gaciach i kurtce pieniędzy nie trzymam, możesz sobie wziąć z sakwy — odpowiedziała, odkładając spokojnie butelkę na ziemię, skoro nie miał zamiaru zabierać jej siłą. Mimo wszystko go obserwowała, gdyby znowu zaczął coś kombinować.
    — Yhym, nic a nic — pokręciła głową. — Kotecku, przerabialiśmy to przed chwilą, moje ego na tym cierpi — odpowiedziała, uśmiechając się pod nosem. — Poza tym, kto powiedział, że to moje największe zmartwienie? A może boję się, że sama przestanę wygrywać z chcicą i kto Cię wtedy obroni przede mną, hę?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  127. Podeszła do swoich ubrań i przy okazji ubrała się już cała, zdążyła w końcu wyschnąć przez ten czas, więc nie musiała już przed nim paradować półnaga. Spojrzała do swojej sakiewki, przeliczyła ile ma teraz przy sobie, a także jeszcze raz zastanowiła się nad tym co powiedział. Uwielbiał włazić na jej ego. Uwielbiał chujek jeden. Odwróciła się do niego, przyczepiając sobie sakiewkę do paska. Na razie nie miała zamiaru mu płacić.
    — Uważasz, że jestem taka słaba i brzydka, że nie dam Ci rady, tak? — zapytała sarkastycznie, stając przed nim. Żartowała oczywiście, ale miała przy sobie aktualnie zaledwie trzydzieści srebrników, a zanim weźmie więcej swojego złota będzie musiała opłacić parę rzeczy. I tak musi mu trochę uwagę odwrócić jak chce zachować alkohol dla siebie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  128. Taki wniosek był raczej oczywisty. Jeśli się komuś podobała i była w ich oczach atrakcyjna to przecież zachowywali się inaczej. Więc według niej Gave nie uważał jej za ładną. Co trochę irytowało ją w środku, bo on wiedział, że ona go uważa za przystojnego. Niemniej jednak ta sprawa szybko straciła na jakiejkolwiek wartości. Jej matka? Zamrugała kilka razy oczyma, analizując to co powiedział. Ona nie miała przecież matki. To znaczy, ktoś ją musiał urodzić, ale potem porzucił. Zmarszczyła brwi i wzięła alkohol. Wypiła wszystko na raz. Nie rozumiała dlaczego jej matka ma być jej duchem. Nie wiedziała nawet czy chciała wiedzieć.
    — Po co mi to mówisz? — zapytała niemrawo, oddając mu pustą butelkę. Zaśmiała się smutno.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  129. — A ja nie uważam — westchnęła, masując się po skroniach. Po co jej to było, co miało jej to teraz dać. Wróciła wzrokiem zaskoczona, kiedy wspomniał o rozbijaniu.
    — Nie jestem zła na Ciebie, to znaczy... Jestem zła, że wiem, bo to rodzi pytania, na które nie chce znać odpowiedzi, ale hej, skąd mogłeś wiedzieć? — odpowiedziała, siadając na ziemii. I co miała teraz sobie porozmawiać z matką? Przecież jej nie miała. Łatwiej by było gdyby to nic nie znaczyło.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  130. Nie powinna pić tego alkoholu tak szybko. Za dużo działo się jej w głowie, poza tym ta jego reakcja. Zachowywał się tak, jakby to powinno coś dla niej znaczyć. Powinna być za to wdzięczna? Za to że się dowiedziała, że jej matka jej pilnuje, zmuszana, z własnej woli? Gdzie była przez całe jej życie, że ma teraz czelność bawić się w opiekuna, kiedy sama potrafi się bronić? Potrzebowała pomocy, gdy była niewolnikiem. A wtedy pomógł jej Mankrik. Obserwowała w ciszy Gava. Sam zdawał się tym całkiem mocno przejmować. Podeszła do niego i zaśmiała się, klepiąc go w ramię.
    — Nie chcę teraz z nią na poważnie rozmawiać, nigdy nie miałam matki, potrzebuje czasu. Przynajmniej w kąpieli nie ogląda mnie jakiś zboczony duch — wzruszyła ramionami. — Jeśli jej na mnie zależy, przekaż jej żeby przestała Ci skarżyć za każdym razem jak się spoce w walce czy treningu — pozwoliła sobie na delikatny żart, żeby spróbować jakoś pozbyć się tej niezręcznej sytuacji.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  131. Patrzyła po nim uważnie, kiedy słuchała jak wyjaśniał swoje powody. Prychnęła pod nosem. Pasowało do niego.
    — Zimny drań coś tam coś tam — powiedziała cicho, tak jakby sama próbowała coś zanucić, ale nie bardzo jeszcze chciało jej to przejść przez gardło. Ostatecznie oparła czoło o ramie Gava.
    — Wiadomo, że Tobie nie, im mniej mam prywatności tym lepiej, tak? — zaśmiała się. — To nie fair, że masz takiego szpiega a ja nie — wytknęła mu, palcem dźgając go w żebro.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  132. Spojrzała po nim zaskoczona. Zamrugała kilka razy oczami.
    — Ja mówiłam o treningach i walce, Koteczku — przypomniała mu, uśmiechając się złośliwie. — Że Ci skarży na zwykłe rzecz, które możesz wypominać mi potem, a nie fantazji dostarczać. Jaka matka by chodziła do faceta i opowiadała z kim jej córka próbuje czy jaką bieliznę nosi — pokazała mu język znowu go dźgając. — Mówiłam, że też bym chciała szpiega, który mi powie, czy Ty żyjesz, czy nie potrzebujesz pomocy— przypomniała mu jeszcze.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  133. Mruknęła cicho, kiedy pogłaskał ją po policzku. Mimo wszystko znowu była na "Łapie" i tej cholernej truciźnie. Ale była też zbyt zmęczona emocjonalnie, żeby się zmuszać do czegokolwiek, a przecież mówił, że nie pozwoli żeby do czegoś doszło. Do tego potrzebowała teraz po prostu chociaż odrobiny zwykłej bliskości przez dzisiejsze wiadomości. Znowu położyła głowę na jego ramieniu i nosem przejechała delikatnie po części nagiej szyi Gava.
    — A to nie tak, że duchy Cię bezwzględnie słuchają? Jak im nie pozwolisz to basta? — zainteresowała się. Opowiadał jej co jakiś czas o swoich mocach, ale kto normalny ogarnął by to po kilku wykładach? Za dużo tego było.
    — W ogóle nie czuje duchów, nie wiem czy jest czy nie i nie wiem czy pozwolisz mi zrobić sobie z nim sygnały, żebym ja mogła Cię śledzić i nękać — powiedziała, dalej wodząc nosem po jego szyi.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  134. Yensen obudził się dzisiaj z naprawdę dobrym humorem. Gave ostatnio zafundował mu spanie życia, więc jaki byłby z niego gospodarz i mentor, gdyby nie odpłacił mu się w jakiś sposób za okazję do odpoczynku na cały dzień wbrew własnej woli. Upewnił się tylko, że dwie małe Fasole nie obudziły ojca i zabrał je cichcem do Ines i Febe, a później odbierze je ich mamusia. Dzisiaj Gava miał na wyłączność. Kiedy młodzik był już sam, dalej smacznie śpiąc na łóżku to wiedźmin wparował z buta z workiem jedzenia i wody, który rzucił na brzuch.
    — No trzeba wstać, koniom wody dać! — krzyknął zadowolony, otwierając zaraz okno na oścież — Spójrz, słonko świeci, ptaszek kwili, a Ty zapierdalasz ze mną dzisiaj do roboty — odwrócił się do niego zadowolony. — No już, już, ubieraj się, nie mamy całego dnia — zagwizdał mu jeszcze pod nosem.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  135. — Spokojnie, dzieci są bezpieczne z Febe, potem je przekażemy Akane, chyba, że mamy kogoś innego wrobić w opiekę poza Tobą — podszedł do Gava z uśmiechem na ustach i uszczypnął go w policzek jak rasowa ciocia Klocia. — Dzisiaj to ja Cię biorę na rande-vu, trzeba było patrzeć jak strzelasz — wyjaśnił mu jeszcze, bo chyba naprawdę myślał, że jego wybryk tak po prostu ujdzie mu płazem. Oj nie, zdecydowanie nie w tym domu. — Na początek to idziemy dać koniom wody, a potem jedziemy po zioła, które żeś mi podpierdzielił do swojej trutki, a potem będziemy robić trumny i kanapy. Mamy caaaalutki dzień — poinformował go, zabierając do pobliskiej stajni.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  136. Zaśmiał się na jego groźby.
    — Ty weź się uspokój, bo zaraz Ty będziesz większym problem niż wojna, jak będziesz na lewo i prawo wszystkich usypiać — powiedział spokojnie, po czym zastanowił się chwilę. — Ale jak już mam gdzieś zasypiać to celuj jak obok żony jestem, co by samotnie nie było — dodał jeszcze. Skoro już chciał za niego ustalać, kiedy śpi to chociaż niech ma z tego jakiś pożytek. Ogarnął co trzeba przy koniach i dał Gavovi lejce.
    — No to teraz proszę je do wodopoju zaprowadzić, żeby spragnione nie jechały — poinformował go, skoro tak bardzo chciał się uczyć nowych rzeczy.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  137. — Ciekawe marzenia — skomentował po prostu, nie oceniał co tam mu w głowie siedziało. Sam był przecież kiedyś młody i głupi. — No to żebyś się nie zesrał jak potem przyjdę z reklamacją — pogroził mu jeszcze. Kiedy konie były już gotowe do drogi dosiadł swoją klacz i ruszył na wschód wyspy po potrzebne im ziółka. — A niespodzianka i tak pewnie zapamiętasz trasę — odparł, nie chcąc mu za bardzo tłumaczyć, gdzie jest jego łąka. Gave i tak ogarnie w drodze jak tam dojechać na przyszłość. Pod tym względem akurat intelektu mu nie brakowało.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  138. — Nie musisz przyjmować, złoże po swojemu, nie potrzebuje Twojej zgody — puścił do niego oczko. Oczywiście jego reklamacje to będzie po prostu słodka zemsta i utrudnianie mu życia. Jakoś musi się przecież mścić za jego wybryki na sobie. Inaczej się całkiem rozpastawi mu i władze przejmie w domu.
    — Bo kocham moją żonkę, ale jak mam wymówkę, żeby Cię wykorzystać do darmowej pracy to potem będę miał jeszcze więcej czasu dla Febe. To jest inwestycja w przyszłość — wyjaśnił mu pół żartem. I tak musiał dzisiaj porobić te wszystkie rzeczy, więc dał wolne Emmie, a Gava zaciągnął do roboty. To nie tak, że tracił teraz coś z życia. — Z dziećmi się pożegnałeś (zakładam, że tak było, bo dzieci do wyjścia Gava dalej były w domu) tak czy siak, a nie będę Cię na chama budził jak maluchy słodko śpią. Ale dobrze, następnym razem inaczej Ci poranek zrujnuje — obiecał mu.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  139. Onyx westchnęła, spoglądając na niego z dołu. Słuchała co miał do powiedzenia.
    — To miłe z Twojej strony — odparła, gdy wyjaśnił jej jak traktował swoje duchy. Może to nawet lepiej. Pełna kontrola brzmiała trochę jak niewolnictwo, a wtedy, nie chciała mieć ducha niewolnika, tym bardziej matki. No właśnie - matki. Będzie musiała sobie z nią porozmawiać. Kiedyś.
    — Gave, ja… dziękuję, że mi powiedziałeś, kto się mną opiekuje, ale ja całe życie żyłam bez matki. Chcę z nią pogadać, ale nie teraz. Po prostu… muszę się przygotować, poukładać to wszystko. Bo no… skoro chce się mną zajmować, to czemu skończyłam jako zwierzę w terrańskiej klatce? Rozumiesz? Potrzebuję czasu, nie chcę być na nią zła, bo przecież to ja mogłam ją zabić przy porodzie, albo sama mnie sprzedała i po śmierci zmieniła zdanie, to jest kurewsko trudne do przetrawienia — wyjaśniła mu. — Ale dzięki za szczerość — dodała jeszcze, żeby sobie nie myślał, że jest na niego zła o to wszystko.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  140. — Wiem, że nie będziesz — zaśmiała się cicho. Sama patrzyła mu w oczy, kiedy opowiadał o wszystkim. Z jednej strony to było pocieszające. Z drugiej strony już teraz czuła widmo tego, że ta rozmowa przed nią nie ucieknie. Poprawiła włosy, zasłaniając uszy i oparła się o jego ramię.
    — Jak zacznę robić coś głupiego to mnie zwiąż, albo coś — ostrzegła go, przymykając oczy i poprawiając głowę na nim. — Należy mi się odskocznia za wszystko czym nie zaskoczyłeś — dźgnęła go delikatnie w bok, śmiejąc się przy tym. — Ale wybacz, to miał być włam i coś fajnego dla Ciebie, a nie to… wszystko

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  141. Zaśmiała się głośniej. Uśmiechnęła się lekko.
    — Nie dziwi mnie to — odpowiedziała po prostu. Był wredny i szczerze byłaby zaskoczona, gdyby nie czerpał przyjemności z podręczenia jej. Przynajmniej tak czy siak mógł spędzić miło czas.
    — Może Twoje, to była moja pierwsza porażka, dobrze przynajmniej, że to nie było oficjalne zlecenie i nie leci w rejestr — odparła. Nie przysypiała, po prostu próbowała skupić myśli. — Pamiętam, biegnij już do nich, ja ochłonę i też wracam — zaproponowała, odsuwając się od niego. O ile miała wrażenie, że trucizna przestawała już na nią działać, nie chciała ryzykować, że rzuci się na kogoś w drodze powrotnej. Szczerze nie miała na to ochoty.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  142. Yensen spojrzał po nim podejrzliwie i pokręcił głową słysząc jego propozycję.
    — Skoro taki dobry jestem, to co mi zabierasz moje małe przyjemności? — zapytał, robiąc poważną minę. — Zmuszanie młodzieży do pracy jest o wiele lepsze niż proszenie o pomoc w podzięce. Nic mi nie jesteś winien dopóki nie uznam sam, że chcę się zemścić — wyjaśnił mu spokojnym tonem. Oczywiście, że mógł po prostu zagonić Gava do roboty i nic by nie powiedział, ale przecież nie oczekiwał od niego ciągłej pomocy, nie potrzebował jej, a jak czasami się z nim podroczył na swój sposób - uznawał to po prostu za ciekawsze rozwiązanie. Lubił te swoje szopki, ale wprost przecież tego nie powie.
    — Nie obudziłeś się, bo użyłem wzmocnionego quenn żebyś nic nie słyszał, inaczej byś się obudził, a ja od tak dawna chciałem Cię siłą obudzić, że nie mogłem się powstrzymać. Nie jesteś nieudolnym ojcem, po prostu nikt o zdrowych zmysłach się nie spodziewa, żeby wujek planował taką zemstę przez kilka dni. Jakbyś się obudził to byłaby obraza na moich wiedźmińskich umiejętnościach — wyjaśnił mu. — Ale może odrobinę przesadziłem, mówiłem, następnym razem inaczej Ci życie uprzykrzę — dodał jeszcze, po czym zatrzymał konia. Zsiadł z klaczy.
    — A teraz proszę zbierać i przy okazji mów co, to zobaczymy ile podpłapałeś z zielarstwa — poinstruował go.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  143. Onyx spojrzała po nim lekko zirytowana, bo faktycznie udało mu się teraz po raz kolejny ukłuć jej waleczną dumę.
    — Treningi i sparingi nie liczą się jako praca — zaczęła na początek swojej obrony. Kolejne były nieco bardziej irytujące, ale i tutaj miała dobrą wymówkę. Pokiwała sobie zadowolona głową. — Ale przecież zadania i tak zostały wykonane, sukces a to że zawsze wszystko idzie po mojej myśli to dwie różne rzeczy. Przecież nie będę przeklinać wszystkiego i wszystkich jak od czasu do czasu będziesz miał więcej ciał na koncie — odpowiedziała, naginając nieco prawdę w ostatniej części, bo oczywiście skręcało ją od środka w takich chwilach. Pokręciła głową, gdy się uparł, że z nią zostanie. Spojrzała po nim.
    — Czemu nie? — zapytała, nie bardzo rozumiejąc. Nie była przecież ranna czy obłożnie chora, w zasadzie nic złego się jej nie działo. — Poza tym szybciej ochłonę sama — przypomniała mu jeszcze, patrząc po nim wymownie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  144. Ależ ona miała ochotę teraz zetrzeć mu ten uśmieszek z ust. Głupi, roześmiany, mający rację Gave. Westchnęła, a kiedy dmuchnął w jej włosy złapała go delikatnie za podbródek i spojrzała po nim śmiertelnie poważnie.
    — Jeszcze raz i ja dotknę Twoich włosów — zagroziła mu. Może i jej włosy zawsze układały się tak jak tego chciała, ale mógłby jej nie naśladować i nie zachowywać się jak hipokryta. — Zdajesz sobie sprawę, że będzie mi ciężej ochłonąć z Tobą obok, tak? — zapytała go, bo chyba zapomniał już jakie myśli podsuwała jej mieszanka, którą ją struł.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  145. Zaśmiał się na jego podśmiechujki. Przynajmniej teraz rozumiał o co staruszkowi chodziło. W końcu się zachowywał jak rozwydrzony bachor, którego siłą zabrano z łóżka. Te marudzenie to naprawdę był miód na jego uszy. Nawet jeśli kłamał - to robiło mu się cieplej na serduszku, że “popsuł” poranek tej wrednej latorośli.
    — No to sobie wyrób, jak chcesz się w truciciela bawić — klepnął go po ramieniu, dumny z siebie, że pierwsza praca niespecjalnie przypadła mu go gustu. Spojrzał na rośliny, które mu pokazał i zaśmiał się lekko pod nosem. — Tak, śmierdzą okropnie. Szaszkłak naziemny, ale i tak pachnie lepiej niż ten, który rośnie pod wodą — wyjaśnił mu. — Tak, to prawda. A wiesz jakie mają działanie z korzeniem? — zainteresował się. Chciał mieć pewność, że Gave wie co robi, skoro zaczął się bawić w alchemika.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  146. Onyx westchnęła zrezygnowana, patrząc na jego reakcję. Naprawdę myślał, że znowu wygrywa i się dobrze przy tym bawił. Cholera jasna, nienawidziła tego. Zbliżyła się do niego i na początek sama dmuchnęła mu delikatnie w grzywkę, po czym uśmiechnęła się do niego zaczepnie.
    — Ale Twoje włosy tego też chyba nie lubią — zaśmiała się lekko, przysuwając się do niego. Przesunęła dłonie, obejmując go lekko w karku i zbliżyła swoją twarz do jego jeszcze trochę bliżej. — I co zrobisz jak Ci się nie uda? — zapytała cicho.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  147. Odsunęła się od Gava i przytaknęła ruchem głowy. Nie była pewna co czuła w tej chwili. Ulgę, wdzięczność czy urażoną dumę. Nie chciała też się nad tym za bardzo rozwodzić. Poprawiła swoje włosy i zbroje.
    — Zgaszę ognisko w tym czasie — odpowiedziała, po czym wzięła się do roboty. — Akurat zdążę ochłonąć — zapewniła go jeszcze, żeby nie trzymał się jej na siłę kurczowo.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  148. — Mimo wszystko przyda Ci się podstawowa wiedza, żeby się nie pomylić i krzywdy nie zrobić na przykład sobie albo innym — wyjaśnił. Słuchał go i przytakiwał mu głową, Gave nie miał złego planu, podchodził do tego rozsądnie i może nie musiał znać każdej roślinki na pamięć, tak odrobina nauki jednak mu nie zaszkodzi. Zaśmiał się jak wymyślał inne nazwy dla roślinki.
    — A czemu niesprawiedliwe? Myślisz, że oni by się tym przejmowali? Przecież chciałeś wzmocnić moce, to nie Twoja wina, że je masz, masz prawo z nich korzystać — odpowiedział spokojnie. — Czemu doszedłeś do takiego wniosku? — zapytał nieco podejrzliwie. Wydawało mu się, że nie miał już takich dylematów. Źle go zrozumiał?
    — I tak i nie. Jeśli dodasz dwa korzenie na jedną roślinę to możesz zabić, jeden korzeń i jedna roślina i po prostu śmierdzi jak cholera, bo korzenia ni jak nie obrobisz, a jak ktoś to wypije to wchodzi w trzecią gęstość, o ile ktoś z własnej woli wypije, biorąc pod uwagę jak śmierdzi — wyjaśnił.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  149. — Czasami i na jednego gościa trzeba użyć mocy, bo się martwym skończy — zauważył spokojnie, nie zbierając żadnych ziółek. Przytaknął mu mimo wszystko. — Wiesz to Twoje życie i rób z nim co chcesz i walcz jak chcesz, byleby Ci to frajdę sprawiało, ale trenować moce dalej będziesz, sam chciałeś, żeby Ci z tym nie odpuszczać — zauważył spokojnie. Zaśmiał się szczerze, gdy nie wiedział czym jest trzecia gęstość. Pokręcił głową.
    — No nie wierzę, że młodzi już tak nie mówią. Trzecia gęstość jest wtedy jak ktoś jest na takim konkretnym haju, makumba, halucynacje, białe myszki, full serwis. Jak chcesz to sobie zrób porcyjkę i sprawdzić jak fajnie — zaproponował.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  150. Zaśmiał się, słysząc o frajdzie. Aż usiadł sobie na kamieniu i wyjął sobie nożyk i kawałek drewna, z którego zaczął strugać w sumie nie wiedział jeszcze co, ale z pewnością coś z tego wyjdzie.
    — Ach ta młodzież — mruknął pod nosem. — Baw się ile chcesz, ja Ci nie bronię, bylebyś w domu był grzeczny. Nawet dobrze, jak się dzieci poza domem wybawią to w domu smacznie — dodał jeszcze. Kiwnął głową, gdy przyznał, że z treningów mocy nie chce rezygnować. Rozsądnie. Zaraz jednak się zaśmiał. —- O a to czemu? — zainteresował się.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  151. Przytaknął mu głową, biorąc od niego część ziół. Potem pokazał mu palcem na kolejne kępy, które były mu do pracowni alchemicznej potrzebne.
    — Zależy od haju, po niektórych grzybkach nic Ci nie jest —- wzruszył ramionami. — Ale dobrze, nie truj się, szkoda taki młody, dzielny organizm pchać niepotrzebnie do trumny, kto za mnie wtedy ziółka będzie zbierać — puścił mu oczko i zaśmiał się lekko. — Głupoty to i po alkoholu można gadać, a bić to i na trzeźwo. A ja nie lubię też być na haju, mam żonę, przyjaciół i alkohol do swoich uniesień, więcej mi nie potrzeba. Poza tym na wiedźmini mają inną tolerancję. Znam ze dwie mikstury, które mają na mnie działanie halucynogenne, jedna to trucizna, która innych zabija, a ja se po niej gadam ze zwierzętami — wzruszył ramionami. — Jak chcesz mnie wesołego zobaczyć, to możemy butelkę bimberku otworzyć — zaproponował.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  152. —- To prawda, mathyrskie zioła są nieco inne od tych argarskich — zgodził się z nim. Po prawdzie sam się nie spodziewał, że te jego strzałki go tak profesjonalnie uśpią. — Taki jesteś, dobrze to sam się innego razu napije bimberku, jak nim tak gardzisz — pokręcił głową, wkładając zioła do odpowiednich pojemniczków. — Gadałem, raz czy dwa dawno temu. Mikstura pozwalała widzieć magiczne ślady, ale się ciekawych rzeczy dowiedziałem, stokrotki i koniczynki to był ulubiony deser mojego konia na przykład — zaśmiał się.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  153. — To znaczy? Coś konkretnego się stało, że doszedłeś do takiego wniosku? Nie przypominam sobie, abym ostatnio Cię widział pijanego za bardzo, a pod moim dachem mieszkasz — zainteresował się trochę tematem. — Może i tak, ale koń Ci najlepiej powie, że te gatunki to przewyborny bukiet smakowy, albo objaśni dlaczego to akurat ona jest lepszym detektywem i że to ona podąża szlakiem a nie Ty — wyjaśnił.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  154. — Przy dzieciach nie, chociaż kusi czasami Ciebie zobaczyć takiego pijanego, pewnie długo bym o tym nie zapomniał — puścił mu oczko, szykując się do dalszej drogi. W końcu dzisiaj mieli sporo pracy, do której chciał Gava wykorzystać. — A na trzeźwo umiesz im wyjaśnić? Alkohol potrafi budzić agresora, ale przyjaciele powinni Cię rozumieć. Ale też musisz im powiedzieć co Ci nie pasuje, a jak Ty im nie pasujesz, to nie wiem, może czas znaleźć lepszych przyjaciół? — zastanowił się chwilę nad tym co właśnie powiedział i wzruszył ramionami. — Problem może być po obu stronach, ale to nic nie zmieni jak tylko jedna strona chce się dogadać — dodał jeszcze. Zaśmiał się. — Taki z niego dobry detektyw, że do chałupy śladów potwora nigdy nie była w stanie wejść

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  155. — Nie jesteś beznadziejnym przypadkiem — klepnął go delikatnie w ramię, po czym dosiadł swojego konia. — Każdy jest trochę skrzywiony, to sprawia, że jesteśmy ludzcy, nie ma ideałów na świecie. Poza tym naprawdę jest aż tak źle? Nigdzie nie masz nikogo, kto nie chciałby z Tobą normalnie porozmawiać? — zainteresował się.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  156. — Widziałem w życiu beznadziejne przypadki, uwierz mi, że się do nich nie zaliczasz — powtórzył poważniejszym tonem. Zmrużył oczy na chwilę. Beznadziejny to był biologiczny ojciec jego kochanych pociech. Gave z pewnością był lepszym człowiekiem. Yensen pokręcił głową. — To o czym mówisz to nie jest Twoje bycie beznadziejnym, tylko Twoje towarzystwo jest całkiem zadufane w sobie i z kijem w dupie, skoro na siłę chcą żebyś im w czymś rację przyznał. Jedno to się kłócić o to czy ziemia jest płaska, a co innego chcieć komuś powiedzieć co leży na wątrobie i usłyszeć, że się pierdoli głupoty. Nie dawaj po sobie deptać — pokręcił głową. — Słuchaj ze wszystkich szczyli tutaj Ty jesteś moim osobistym powodem do dumy. Sam osiągnąłeś naprawdę wiele, więc nie dołuj się, bo ktoś jest równie empatyczny co złota rybka w akwarium

    Yensen

    OdpowiedzUsuń

  157. — Jestem stronniczy, nie wiem o kim mówisz, a Ciebie znam i jesteś pod moim dachem, wiadomo, że Cię będę stawiał na piedestale — puścił mu oczko. — Poza tym no to czy ktoś ma rację czy nie nie zawsze ma znaczenie. Czasami idziesz do kogoś tylko po to, żeby się wygadać a nie w poszukiwaniu rozwiązania. I oczywiście, że nie jesteś święty. Zrobiłeś w życiu kilka złych rzeczy, ale co z tego? Świat się przez to nie skończył, a wszyscy dalej sobie egzystujemy, więc nie ma co ciągle tego rozdrabniać — wywrócił oczyma. — Bo o co się przypiają? Wiesz co ja odpierdalałem w młodości? — zaśmiał się. — Jak to nie osiągnąłeś? Jesteś moim najlepszym uczniem odkąd pamiętam, jesteś ambitny, tworzysz własny styl walki, robisz trucizny, które zmiatają wiedźminów z nóg i jesteś całkiem popularny w Mathyr o ile mnie pamięć nie myli Ty Mścicielu jeden, dzieci oczywiście są najważniejsze, ale nie jesteś tylko ojcem, więc się mi tutaj tak nie degraduj


    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  158. — Nie, nie tylko dlatego. Ale przez to, że jesteś moim małym, zdolnym gnojkiem to nie płakałem Febe w pierś, że musimy Cię pod dach przyjąć, tylko się nawet tak tyci, tyci ucieszyłem — puścił mu oczko. — Zawsze jest gdzieś jakaś grubsza ryba, większe gnoje też — odparł spokojnie. — Bo nigdy bezpośrednio nie pytasz, ale jak jesteśmy przy gnojach. To miałem kiedyś przyjaciela, który zaczął romansować z pewną czarodziejką. A ja się z nią przespałem jak miał urodziny, w jego domu w jego sypialni. Zanim się obudziła to spieprzyłem w samych gaciach przez okno. Ona się z nim nigdy nie zeszła ostatecznie, mi nie chciała dać spokoju, a ja jemu nigdy nie powiedziałem prawdy, mimo że z rozpaczy zaczął sypiać z sukubami i brać fistech. Innym razem zabiłem jedyne dwa życzliwe trolle, które pomagały utrzymywać kamienny, stary most w ryzach. Ludzie myśleli, że to oni napadają na ich trzody, a to byli bandyci. Za bandytów nie chcieli zapłacić, a ja bardzo chciałem tych pieniędzy, wioska bardzo zbiedniała jak most się zawalił bez pomocy trolli. Chcesz słuchać dalej? — opowiedział mu jedne z mniej okrutnych rzeczy, jakich się dopuścił, kiedy był młodszy. Zaśmiał się. — Oczywiście, oczywiście, to o kimś innym słyszę ploteczki jak idę po stal do Marchewek — puścił mu oczko.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  159. — Mówię też, że jestem za stary na wszystko i jestem na emeryturze — zaśmiał się, gdy mu to wypomniał. Tak naprawdę gdyby mu zależało to liczył, że sam zapyta i tak by mu przecież odpowiedział. — Yhym, byłem. Mogłem szukać pieniędzy gdzie indziej, żeby mieć za co przeżyć zimę — przytaknął mu. — Ale tak mi było łatwiej i byłem gnojem, teraz tak bym już nie zrobił, ale ludzie się zmieniają — dodał jeszcze. — Chociaż nie. Jakby ktoś niewinny chciał ruszyć moją rodzinę to i tak bym zajebał, chociaż wtedy nie byłby aż taki niewinny —- zastanowił się chwilę. — Zabijałem Argarczyków dla pieniędzy, do tego mnie przecież stworzono, przez wiele, wiele lat. Musiałem zabić swoich kolegów żeby przeżyć. Wolałem siebie żywego od moralności — wzruszył ramionami. — Nie zliczę ile małżeństw rozbiłem i ile młodych panien przed ślubem zhańbiłem, ale no bardzo rzadko interesowały mnie samotne kobiety, z którymi mógłbym szukać związku. Zabiłem burmistrza miasta, który mi zapłacić nie chciał za oczyszczenie kanałów z utopców i wiele, wiele więcej. Przy mnie jesteś święty młody, uwierz — stwierdził nieco poważniej. Oczywiście nie był dumny ze swojej przyszłości, ale była jaka była. — Nie powiedziałem jakie ploteczki słyszę, już się tak nie broń, bo winny się tłumaczy

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  160. — No tak, ale no tak jak mówię, to było, teraz jest teraz, teraz jestem kochanym wujkiem i jeszcze lepszym mężem i ojcem — uśmiechnął się zadowolony z siebie. — Oj różne, różne. Na przykład takie, że od roku się opierdalają i nic ciekawego nie zrobili, kasa za zakłady stoi smutna — powiedział, patrząc po Gavie. — Albo że raz jeden taki jeden brat takiej jednej twojej koleżanki wygrał zakład chociaż nikt w to nie wierzył. Co za szczęście miał, a wcześniej w ogóle żadnego hazadru nie wygrywał — dodał.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  161. Żył. Ji’zzargo żył. Chociaż kurwa tyle. Miała mroczki przed oczami. Traciła zdecydowanie zbyt dużo krwi, żeby zachować przytomność na dłużej, ale hej, byli chyba względnie bezpieczni.
    — Coś wymyślisz — powiedziała cicho, wypluwając trochę krwi. Udało jej się tylko ułożyć w bezpiecznej pozycji i czekać na jakiś cud od losu. Może ona tego nie przeżyje, ale Ji’zzargo prędzej czy później jakoś się stąd wydostanie. Przynajmniej będzie mogła swobodnie zapytać matkę o kilka rzeczy. Podręczy też Gava. O to był akurat dobry pomysł. Wie też gdzie go szukać. Mniej więcej.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  162. Kotowaty spojrzał po Gavie i zastrzygł uchem. A więc to był Gave. Charakterek mu pasował. Nie byłby jednym z najlepszych informatorów, gdyby źle łączył kropki.
    — Ji’zzargo — przedstawił się, patrząc na Onyx. Pewnie mu o nim powiedziała. Dziwne tylko, że nigdy się nie spotkali.
    — Nie dasz rady mojej duszy… — dziewczyna szepnęła, wdzięczna, że się tutaj zjawiał. Nie miała siły nic więcej mówić, chociaż naprawdę chciała mu teraz podziękować.
    — Ta kurwa ma klucz od kajdan, nie sięgam tam ogonem — zaproponował. — Poza tym medykamenty też powinna mieć w tej skrzyni tam — wskazał ruchem głowy. — Powinno pomóc, ja pomogę, jak mnie uwolnisz, będzie szybciej, bezpieczniej — zaproponował jeszcze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  163. — Oczywiście, że grałem, myślisz, że kto Meliodasa najczęściej ogrywał po kilku głębszych? — zaśmiał się. — Może przeszli, a może wzięli urlop, nigdy się nie dowiemy prawdy dopóki sami nam nie powiedzą, co nie? — puścił mu oczko. Pokręcił głową. — Teraz jestem. Kiedyś byłem najgorszym gnojem, jakiego można było spotkać. A Ty też jesteś kochającym ojcem. To, że kiedyś coś gnojowatego zrobiłeś nie znaczy, że całe życie nim będziesz. Ba, gnojem to i tak możesz być tylko dla tych, co źle ich potraktowałeś. Wątpie, żeby Twoje dzieciaki kiedykolwiek tak o Tobie myślały, albo Darcy, albo Onyx — sam przyśpieszył konia, żeby szybciej dotrzeć do swoich pracowni.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  164. Najwyżej zaraz się przekona, jeśli umrze. A jak przeżyje… to może nie będzie aż tak źle. Będzie żywa. Będzie miała sporo roboty. Będzie musiała przecież dokończyć porachunki z Mankrikiem za to co jej zrobił i Ji’zzargo. Kiwnęła mu tylko głową i skupiła się na tym, żeby nie zasypiać.
    — Słodziak z Ciebie. Rozumiem czemu się dogadujecie — mruknął khajit. — W kieszeni mam krzesiwo, rozpal z pala ognisko i igły wypal i największe rany przypal, mniejsze zaszyj. Jak masz alkatest albo alkohol to wylej na nią też żeby nie dostała żadnej gangreny — zaproponował.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  165. Zsiadł z konia i odprowadził oba do stajni, śmiejąc się pod nosem.
    — Aj, bo Darcy to wiesz, szuka se romansu jak z bajki a Ty jej wziąłeś pierwszy pocałunek, a ona pewnie już miała te swoje wizje srizje — rzucił mu machając przy tym ręką. — Ale do domu dalej Cię wpuszcza przecież to nie wiem czy taki gnojek dla niej jesteś. Yhym, nazywa chujkiem, a potem mnie straszycie, że się nago obściskujecie i kolejny dzieciak mi w domu zamieszka. Czemu wrzucasz sobie najgorsze, a nie myślisz o tych dobrych rzeczach? — zapytał, prowadząc go do stołu, gdzie segregował swoje zioła.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  166. — Przyłóż jej też krew pod nos, najlepiej tę z jej rękawicy, wkurwi się i nie straci przytomności. To krew jej… Mankrika. Nie będzie myślała o marudzeniu, że będzie brzydka z bliznami nowymi — wyjaśnił mu, obserwując wszystko. Onyx nie odzywała się, bo i tak nie miała jak. Miała zatkane usta i sama nie uważała tego za dobry pomysł. Narysowała tylko palcem czerwonego koślawego faka, o którym jakiś czas temu rozmawiała z Gavem. A potem gryzła z całej siły pieprzony materiał, kiedy zaczął zajmować się jej ranami.
    — Jeszcze lepiej — khajit skomentował na wieści o maści.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  167. — Yhym, jasne, jasne. Myślę, że gdyby nie chciała się z Tobą zadawać to by znalazła na to sposób, a jednak się z nią przyjaźnić — zauważył, pomagając mu przy nieznanych ziołach, chociaż większość roboty sam wykonywał bezbłędnie. Zaśmiał się, kiedy powiedział, że naprawdę się widzieli. Poklepał go po ramieniu. — No to Ty się dziwisz, że Cię chujkiem nazywa jak nic z tego nie wyszło? Nie no żartuje, przepraszam, ahh…. Ale nie, wątpie, żeby Cię nie lubiła, za często tu jest — powiedział mu jeszcze. Znowu poklepał go po ramieniu. — Zrobisz jak chcesz, ale u nas zawsze będziesz miał dom, tak? Dobrze się z Tobą mieszka, nie daj sobie moim żartom wejść Ci na głowę. I ja widzę w Tobie sporo dobrego. Rozmawialiśmy już na ten temat. Daj sobie czas to sam w to uwierzysz.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  168. Onyx spojrzała po Gavie, kiedy wspomniał o zabieraniu jej tego chuja sprzed nosa. A na jego kolejny żart zaklęła kilka razy przez materiał, przez co nie dało się jej normalnie zrozumieć. Nie mogła się doczekać aż odzyska siły, ależ ona mu wtedy da popalić. Dlaczego dała się tak porobić? A no tak, bo zaufała, miała durne skrupuły. Nigdy kurwa więcej. Narysowała mu drugiego faka.
    — Dawno temu, byliśmy dzieciakami. Ledwo mówiła, Myrna ją pierwszy raz zabrała do Nor, bo Mankrik nie chciał zabrać. Bawiliśmy się w polowanie, a potem jakoś się nie dałem od niej odczepić, ale większość czasu też mi nie ufała, nie chciała się zadawać poza pracą. Szczerze myślałem, że na początku oszalała — zaśmiał się. Kot zaśmiał się jeszcze mocniej, kiedy zobaczył jak Onyx reaguje na tą całą łapę. Brunetka zakaszlała i odsunęła się od Gava, kiedy jej powiedział co właśnie wypiła. Znowu zaczęła przeklinać przez ścierkę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  169. — Ech, prawdy się dowiesz jak sam zapytasz, nie będę się dalej z Tobą kłócić, ale ja bym Cię za gnoja nie wziął — poinformował go. Pokiwał głową na jego wyjaśnienia. — Pewnie, jeśli chcesz mieszkać sam i być niezależny dla nich, nie mam nic przeciwko, ale jeśli myślisz, że musisz to zrobić, bo Cię nie chcemy to to sobie wybij z głowy, dobra? — podał mu rękę, żeby przypieczętować po męsku jego decyzję. — A z budową wtedy Ci jakoś pomogę — dodał jeszcze na zachętę.
    — Taa… czasami ciężko. Po prostu miej z tyłu głowy, że nie dla każdego taki jesteś i nie jesteś skazany na tę łatkę, tak? — odparł. — Pewnie, że umiem. Możemy zrobić, ale najpierw trzeba rozwalić jedną trumnę, bo mi się nie podoba, dobra? Muszę jeszcze kogoś powkurwiać jak z Azylu wróci — puścił mu oczko, po czym zabrał się za przyciąganie sporej, dębowej trumny, którą uznał za paskudną.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  170. — Yhym, dzięki — wziął butelkę i pociągnął łyka. — Nie, była jeszcze gorsza, zamiast gadać to gryzła — sam uśmiechnął się do Onyx, która spojrzała po nich wściekle. Mogli ją tutaj po prostu zostawić na śmierć, skoro zamierzali ją tak dręczyć. Naprawdę wolałaby już sama podręczyć Gava jako duch. Syknęła, kiedy wbił jej igłę.
    — Mogłam Cię zabić — wycedziła przez zęby, kiedy ją szył. Oboje dostarczyli jej tyle adrenaliny, że miała siłę chociaż trochę odpyskować. — Takich jak Ty albo się zabija na raz albo kończy w durnym impasie, nie przegrałam, po prostu byłam ciekawa — dodała. Przynajmniej cholerny alkohol zdawał się nie działać tak jak ostatnio. Po prostu było jej ciepło. Nic poza tym.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  171. — Wszystko da się zbudować, ważne żebyś miał plan — przytaknął mu. Zaśmiał się. — To się może nauczy robić porządnie, albo będzie miał kolejne lekcje z kontrolowania gniewu, od dwóch miesięcy czekam na trumnę idealną, a ten ciągle mi fuszerę odstawia — podszedł z siekierą do przedmiotu i puknął w jeden element. — Widzisz o tutaj? Jest za bardzo wypolerowana, odcień nieco inny i już mi się nie podoba — walnął bronią i roztrzaskał kawałek. — Trzeba było idealnie zrobić za pierwszym razem, nie dokładać mi roboty to by miał spokój — uśmiechnął się do Gava. — No pomóż mi jak chcesz te konie na biegunach robić — zachęcił go jeszcze.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  172. — Podsuń szyję to posmakuję — syknęła do niego, czując jak czerwieni się na uszach. Spróbowała mu wyrwać swoją rękę, którą się chwalił właśnie przed Ji’zzargo.
    — Ooo… jak słodko… — khajith sam dokładał swoje trzy grosze do całej konwersacji. — Złość piękności szkodzi Nyx, będziesz w burdelach więcej płacić za brzydką mordkę — uśmiechnął się do nich. Onyx spojrzała po nich zrezygnowana. Naprawdę wolałaby już umrzeć.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  173. — No i ten gość jest już dawno pochowany. W trumnie mojej roboty. Noc zarwałem, żeby go w normalnej pochować, to się teraz mszczę — wyjaśnił mu, patrząc po nim z pretensją. — Ej, byłem gnojem, ale bez przesady, nawet ja mam swoje granice. Teraz mi robi trumny dla moich fanaberii. Daje mu stare spruchniałe deski i czekam aż z nich arcydzieło zrobi. Żeby w przerwie w wyroku się za bardzo nie nudził. Jak ostatnio miał za dużo wolnego czasu to se na wakacje na morze pojechał i się jeszcze bawił w jakąś modelkę, wrócił w innej fryzurze, nowa stylówka i jeszcze “ej bo w Vergen są rodzice tego dziecka pomóż znaleźć” no to trzeba mu znaleźć jakieś zajęcie, a pomysły mi się kończą, to trzepie trumny — wyjaśnił mu spokojnie.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  174. Odwróciła głowę, kiedy podsunął jej rękę. Przecież go nie ugryzie. Zwłaszcza jak ją zszywał. Jeszcze mu rękę odgryzie przez przypadek, a on mimo wszystko chciał pomóc. Na swój wredny sposób. A ona nie chciała zrobić mu krzywdy. Zaraz, zaraz właśnie, że chciała! Cholera jasna. Ale nie tak. Westchnęła i ugryzła go na tyle delikatnie, żeby zostawić tylko parę zadrapań, kiedy akurat jej nie szył.
    — Jesteś za słony — mruknęła, przymykając oczy i oddychając nieco ciężej. Znowu zaczynała się gorzej czuć.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  175. — Za trumny nie biorę pieniędzy — powiedział. — A ze spruchniałych desek i tak nie zrobisz niczego co by się nadawało do użytku. Z tych desek można zrobić co najwyżej jakąś podpałkę. A do podpałki nie potrzebujesz idealnie zrobionych desek i tak musisz je porąbać — wyjaśnił. — I tak, ma sporo zadań, przez które ma wybywać z Argaru, ale to nie tak, że w ogóle nie wolno mu tutaj wrócić. Ma tu w końcu rodzinę. Więc jak odwiedza to ma też dodatkową robotę — wyjaśnił mu.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  176. — Nic mi się nie poprzestawiało. Jesteś słony — powtórzyła, nie otwierając oczu. Wzięła głębszy wdech i napiła się alkoholu. — Yhym, jest mi ciepło, ale nie ma innych… efektów — zgodziła się z nim. Nie chciała też przyznać jakie to były efekty i liczyła, że Gave jej tego oszczędzi. — Nie guzdrasz. Żyję dzięki Tobie, inaczej bym już Cię dręczyła w zaświatach — uśmiechnęła się lekko.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  177. — No robota głupiego, ale mi pasuje dokuczanie mu, przynajmniej jeszcze trochę — wyjaśnił i uśmiechnął się delikatnie. — Ja w tym sens widzę — przytaknął sobie. — Aha, no tak. Mi się walnęło. Deski bierze w inny sposób, mimo wszystko uważam, że to dla niego dobry trening, żeby więcej nie wybuchał tak jak wybuchnął — wyjaśnił mu.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  178. Dmuchnęła delikatnie w stronę jego włosów, kiedy sam ją pogłaskał.
    — Ostrzegałam — zaśmiała się lekko.
    — Będzie śliczna, do buźki będą jej pasować szwy — zapewnił go. Onyx zmarszczyła brwi. Czyli szwy nie były idealne. Skoro porównywał do jej twarzy. — Po prostu możemy stąd iść? — zaproponowała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  179. Zaśmiał się.
    — Ty nie skręcasz karków mieszkańcom Argaru, bo nad gniewem nie panujesz, to się nie musisz o spruchniałe deski martwić, spokojnie — wyjaśnił mu. — Ty będziesz normalnie pracować i dostaniesz normalne deski — zapewnił go. — Spruchniałe i tak mi się kończą powoli. Miałem jedną paletę i prawie wszystko na podpałkę przerobione. Dzisiaj będziemy pracować na normalnych deskach.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń

  180. — No o tym mówię przecież — stwierdził kot. Onyx już się nie odzywała do samego końca. Po prostu dała mu skończyć opatrywanie swoich ran.
    — Yhym, żyję — mruknęła Gavovi, kiedy wziął ją na ręce. Oparła głowę o jego ramię i pozwoliła sobie pójść spać. Skoro była pewna, że nie umrze to mogła spokojnie zasnąć. Ji’zzargo w tym czasie sam się wyswobodził.
    — Lepiej by było, gdybym pojechał do Nor i Bractwa, ktoś im musi powiedzieć, że mamy zdrajcę w szeregach — odpowiedział.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  181. — Myślę, że zrozumie, że chcę ostrzec innych przed zdrajcą — zauważył, ale nie wdawał się dalej w dyskusje. To był w końcu Argarczyk, a on nie miał zamiaru ryzykować swojego własnego życia. Najwyżej potem coś się wymyśli. Złapał go za rękaw.
    — Postaram się — odparł jeszcze. Zagwizdał, kiedy przeniósł ich do innego miejsca. Ciekawa zdolność. Bardzo przydatna. Sam by taką nie pogardził. Rozglądał się po całej lokalizacji i wielce się zdziwił, kiedy nagle się zjawili w Argarze. Spojrzał po Gavie, kiedy osunął się na kolano.
    — Może ja ją poniosę? Będzie Ci lżej — zaproponował, chcąc zabrać Onyx na swoje ręce.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  182. —- A to nie, dla Ciebie mam inny pakiet pomysłów, spokojnie. Najlepsze zostawiam dla Ciebie — puścił mu oczko. — Często Ci się to zdarza? — zapytał, widząc jak Gave nagle zaczyna się gorzej czuć. — No dobra, usiądź sobie, zaraz wezmę wodę i Ci podam — poinformował go, po czym poszedł po menzurkę z wodą. — Trzymaj. Głodny nie jesteś? — dopytał jeszcze.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  183. Orianna była sama w klinice Febe. Nie pierwszy raz. Zajmowała się właśnie segregacją różnych przyrządów, kiedy Gave zjawił się razem z innymi gośćmi. Spojrzała na najbardziej poszkodowaną.
    — Tam do pokoju na kozetkę połóż ją proszę — poinformowała spokojnie, po czym sama tam poszła. — Zajmę się, oczywiście, że jej pomogę — zapewniła jeszcze Gava, uśmiechając się do niego delikatnie. — Sam jesteś zmęczony widzę, odpocznij, zaparz sobie może coś, daj mi trochę czasu i będzie stabilna — zapewniła go jeszcze, po czym zabrała się do pracy. Ji’zzargo postanowił zostać w pokoju z Ori i Nyx, gdyby potrzebowała jakiejś pomocy, dobrze by było, gdyby ktoś na siłach tam był.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  184. Ze stresu? Ja pierdole, co oni z nim robili. Pokręcił głową. Chłop naprawdę potrzebował porządnego odpoczynku od tych całych gnojowatych spraw. Westchnął, siadając obok niego.
    — Domyślam się. Mam nadzieję, że niedługo będziesz spać lepiej. W razie czego myślę, że Febe da Ci jakąś dobrą herbatkę na to — zaproponował. — Yhym, ale jakbyś potrzebował więcej to się nie krępuj. W szafce mam jeszcze ciasto Febe z wczoraj — zaproponował.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  185. —- No to lepiej się słuchać w takim razie — zgodził się z nim. — Spokojnie, nic się nie stało i tak mamy cały dzień, przerwa się należy — dodał. Kwestii jedzenia nie komentował. W końcu sam najlepiej wiedział czego potrzebuje. To było jego ciało. — No dobra to chcesz posłuchać jakiejś historii czy posiedzieć w ciszy? — zapytał jeszcze.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  186. Orianna zajęła się wszystkimi ranami. Poprawiła niektóre szwy, zajęła się poparzeniami, które miała od zamknięcia ran, potem umyła dziewczynę wypraszając wcześniej khajita z pokoju, a na sam koniec nałożyła od nowa maści lecznicze i nałożyła świeże bandaże. Onyx była w stabilnym stanie i musiała się już tylko obudzić. Wyszła więc z pokoju. Podeszła do Gava.
    — Twoja pacjentka jest zaopiekowana. Możesz poczekać aż się obudzi. Chcesz herbaty? — zaproponowała mu, uśmiechając się delikatnie, po czym poszła przygotować napar z żurawiny tak czy siak na pobudkę Onyx. Straciła dużo krwi i musiała brać więcej witamin. Ji’zzargo w tym czasie po prostu siedział pod drzwiami. Nie chciał się teraz w nic mieszać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  187. — Zaklęcia i mikstury przestały działać. Stopniowo. Podawano nam je rzadziej, bo po co marnować drogie składniki na posłuszne psy. Ignorowali nas, bo i tak mieliśmy być wyprani z emocji, a nieposłuszeństwo zaczynali karać przemocą. Aż w końcu uznaliśmy, że nie ma sensu się ich słuchać, że mamy dość mordowania takich samych wyrzutków jak my i po prostu zniszczyliśmy twierdzę w pizdu. Ale nie mieliśmy co ze sobą zrobić, więc tam zostawaliśmy, głównie na zimę, póki się trzymała. Argarczycy nam nie ufali, ludzie się nas bali, zabijaliśmy tylko bezmyślne potwory, ale te też zaczęły się kończyć. W końcu znaleźliśmy swoje miejsce, ale żeby nas w ogóle przyjęto to nam w plecy wszyto srebrnoryt i mithryl, żeby nam przypominało, że jesteśmy ścierwami. Pozwolono nam je zdjąć… jakoś… Ines się wtedy urodziła akurat w tym samym roku. Ale blizny zostały — opowiedział.

    Yesen

    OdpowiedzUsuń
  188. — Yensen jest aktualnie na obchodzie, wróci pewnie do godziny, poszedł już jakiś czas temu. Poszukać go? Poradzicie sobie we trójkę? — dopytała go jeszcze, jak wróciła z lekami do Onyx. — Fizycznie nic mu nie jest, zaraz mu przyniosę coś do jedzenia — zapewniła go jeszcze, po czym zabrała się za Ji’zzargo.

    Orianna i Onyx

    OdpowiedzUsuń
  189. Yensen wzruszył ramionami. No może nie miał najszczęśliwszej przeszłości, ale przynajmniej teraz mu się wszystko układało. Także ogólnie narzekać nie mógł. — Metale, są też w Mathyr co mnie nieco zdziwiło. Te metale można łatwo zaklinać, zaczarowano je tak, żeby co jakiś czas wysuwały kolce, raz na kilka dni, żeby nas ranić, jako kara. Możemy chodzić wolno, ale mamy czuć ból skrzywdzonych przez nas osób. Ale wiesz, przynajmniej żyję, a teraz nie mogę narzekać na nic — uśmiechnął się do niego. — Wiem, że nie jestem. Nie mieliśmy wyboru, ale to nie zmienia faktu, że pozbyłem się wielu niewinnych istnień — przypomniał mu.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  190. Orianna obserwowała uważnie Gava. Pokręciła głową.
    — Tam jest jeszcze jedno wolne łóżko, chciałabym, żebyś też się położył i odpoczął — zaproponowała mu na razie nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów. Sam nie przejdzie, ale miała jednego sprawnego mężczyznę obok siebie.
    — Zaraz pójdę, dzięki. Przenieść Cię na łóżko? — zapytał go dla pewności. On sam nie miał zamiaru Panu od teleportacji wchodzić na nerwy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  191. — Nom, Ty też zasługujesz na drugą szansę — przypomniał mu. — Nie mam żalu Gave, stało się to się stało. Życie toczy się dalej. Jakbym miał rozpamiętywać każdą złą rzecz, jaka mi się stała w życiu to bym nie robił nic innego. Nudna i chujowa wizja — wyjaśnił. — Nie mam pojęcia. Metali nie umiem zaklinać. Dlatego nam je dano, żebyśmy sobie klątwy nie zdjęli. Ale jak oni to robili to Ty pewnie też byś mógł, tylko musisz wiedzieć jak. A skąd się dowiedzieć… We Fjelodd robią różne czary mary, może tam coś wiedzą — zaproponował mu. Uśmiechnął się do niego, kiedy powiedział, że przeszło. — No dobra, to jakiego konia chcesz zrobić? — zapytał, wstając na równe nogi.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  192. Yensen wszedł akurat do domu, kiedy słyszał te wszystkie słowne tłumaczenia. Nie spodziewał się jeszcze Gava, w końcu cała załoga z Azylu jeszcze nie wróciła. Czyli coś się odjebało. I to całkiem sporo, skoro był w takim stanie.
    — Nie idź do jego pokoju, czekaj — powiedział do kota, przechodząc obok nich. Poszedł szybko do swojego pokoju i dał mi kilka czystych ubrań. — Orianna weź go do siebie, niech się tam ogarnie. Febe zaraz wróci to wszystkim się zajmiemy, masz wolne dzisiaj. Emma też chciała Cię dzisiaj odwiedzić — wyjaśnił spokojnie. Kobieta próbowała protestować, ale wiedźmin ewidentnie nie był w nastroju na dyskusje, więc grzecznie jej wyjaśnił, że nie potrzebują dalszej opieki specjalisty, a ich nieobecność będzie bardziej pomocna. Przykucnął obok Gava, gdy byli już sami i spojrzał po nim.
    — Co to za kot i co się stało? Jakieś problemy w Azylu? — zapytał spokojnie.

    Onyx i Yensen

    OdpowiedzUsuń
  193. — Spokojnie, nie mówiłem, że druga szansa ma być w miłości, nie każe Ci nikogo sobie szukać — uniósł ręce w geście obronnym. — Ja mówię o szansie na lepsze życie a jakie to życie będzie to już Twoja sprawa. Pamiętaj, że to Ty masz być szczęśliwy — wyjaśnił mu jeszcze. — Ja mam miejsce na kamienie runiczne w mieczach na przykład, zakładem te, których potrzebuje. Zaklinanie miecza myślę będzie do zrobienia. Możesz tej… Orianny zapytać. Bawi się tą magią, to może coś Ci pomoże — celowo nie mówił o Akane, żeby nie wbił sobie zaraz czegoś do głowy, że go pcha tam gdzie nie chce. — Myślę, że możesz zrobić wiele rzeczy, masz więcej możliwości niż ja, tylko musisz pokombinować — dodał. Spojrzał też zaraz na rysunki koni i przytaknął.
    — No to możemy takie 3 sztuki walnąć, tylko wszystkich pewnie jednego dnia nie zrobimy — powiedział, idąc po sprzęt, który będzie im do tego potrzebny.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń

^