Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

All my nightmares escaped my head...

Heal the scars from off my back
I don't need them anymore
You can throw them out or keep them in your mason jars
I've come home

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,radical_face,welcome_home.html
Heal the scars from off my back
I don't need them anymore
You can throw them out or keep them in your mason jars
I've come home

Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,radical_face,welcome_home.html

Gave

19 LAT (02.02) | MEDIUM | ARGAR / TERRA | SYN i ADEPT ŚMIERCI | 178 cm

"Gave" w kilku słowach:
- arogancki;
- niezrozumiany;
- zagubiony we własnych myślach;
- stara się niweluje swą alergię na objawy dobroci jakie dostaje od innych;
- powoli przekonuje się do Argaru;
- znów jest "sam";
- najlepiej czuje się wśród obcych;
- kiedy może pomaga potrzebującym, zazwyczaj poprzez mord oprawcy takiej jednostki;
- nie ma pojęcia gdzie i czy w ogóle chce się osiedlić;
- "dom" to dla niego pojęcie abstrakcyjne, którego nie rozumie i szczerze wątpi, że kiedykolwiek je zrozumie;
- uczy się okazywać swe słabości;
- niedawno został ojcem i pokochał całym sercem;
- na pewien czas uwięziony między niebem a ziemią;
- szykuje się na wojnę;
- żyje i terminuje u Śmierci, by po swej własnej - zaopiekować się duszami Mathyr
- chce spędzać każdą wolną chwilę z Fasolkami;
- kiedy Akane podbiera mu Fasolki - trenuje z Yensenem, Meliodasem, rzeźbi w drewnie, męczy Mohe;
- pomaga w gospodzie na pozycji śpiewającego kelnera.




TO JUŻ BYŁO:

POPRZEDNIA KARTA

DRUGA KARTA 

TRZECIA KARTA 

CZWARTA KARTA 

PIĄTA KARTA

SZÓSTA KARTA

SIÓDMA KARTA

ÓSMA KARTA





[Kontakt poprzez e-mail: btc.natsu@gmail.com;  Wszystkie wątki przyjmie!]

204 komentarze:

  1. Przekręciła lekko głowę, dalej za nimi wędrując.
    - A po co to robisz? To zgrywanie jest po coś? - zapytała nie bardzo rozumiejąc. Zaraz prychnęła pod nosem. - Oj tam od razu, że okradłam, pożyczyłam zakupy bo chciałam się bawić - bąkneła, delikatnie przy tym wydymając usta. - A Ty się droczyłeś już wtedy - przypomniała mu, grożąc w jego stronę palcem. Grymas z jej buzi zniknął na widok tych całych turlanek. - Jesteście naprawdę dziwni - Grima pokręciła głową, mówiąc bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego i zaśmiała się na kolejną gonitwę chłopaka. Patrząc na niego jednego była pewna, dzieci będą dziś smacznie spały.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  2. - A ze mną nie możesz się wygłupiać? - dopytała, bo powiedział to tak, jakby była jakaś inna niż reszta jego znajomych. - No nie wiem czy zauważę... - lekko się skrzywiła. - Tony mi czasem musi tłumaczyć takie sprawy, bo ja nie rozumiem - przyznała. Na słowa o jaszczurce zrobiła duże oczy. - Oj nie, nie, nie. Zła Jaszczurzyca ma pełen brzuszek - poklepała swój bebzonik. - Nie może się tak turlać i brykać bo zaraz wymiotuje i kręci jej się w głowie. Fige, migle muszą poczekać - mimo wszystko kłapnęła lekko zębami w stronę nadbiegających Fasolek. Keva już jakiś czas temu miała tłumaczone, że mama teraz nie może z nią bimbać do góry nogami, więc nawet nie ruszyła w stronę Grimy, gdy Gave wspomniał o ataku.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  3. Przekręciła głowę na bok, zastrzygła uchem i zamrugała szybciej oczyma.
    - Przecież wystarczy mi wyjaśnić. Nie umiesz wyjaśniać? Tony umie wyjaśniać i ma podkłady cierpliwości duże - przytaknęła sobie głową. Na wieść o poszukiwaniu owoców postawiła uszy na sztorc i szeroko otworzyła oczy. - Taaak! - rzuciła entuzjastycznie, Keva również zaraz zerwała się na równe nogi i doskoczyła do Gava i Fasolek. Zaraz wszystkie trzy poleciały w stronę ścieżki, a Grima skoczyła tuż za nimi. - Aj! - baknęła złapana za koszulę. - Hej! Też mam... małe łapki! - pokazała mu swoje dłonie. Oczek zdecydowanie nie miała małych. Naburmuszyła się odrobinę. - Ale ja chcę zbierać owocki! - burknęła niczym obrażone dziecko. - Nie muszę być pierwsza, ale chcę pozbierać! - dodała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  4. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i spojrzała na niego tak, jakby się urwał z drzewa.
    - No oczywiście, że nie jesteś! Ciężko jakkolwiek Was pomylić! - oznajmiła. Jak on w ogóle mógł pomyśleć, że ona ich teraz porównuje?! Na słowa o dzieciach kiwnęła głową. - Tak, przy dzieciach milej się na Ciebie patrzy, nie chodzisz nadąsany - stwierdziła bez ogródek, a słysząc, że będzie zbierać owoce, przywróciła uśmiech na buzię. Zaczęła swoje poszukiwania, patrząc na małe i słuchając Gava. Podobny do niej? Możliwe, chociaż jak na jej oko zdecydowanie więcej wiedział. Chociaż nie o tym świecie, tu dużo ona mu wyjaśniała, on był od tych bardziej skomplikowanych wyjaśnień. - Mnie nie boli, kocham jak mi dużo tłumaczy, mogłabym go słuchać i słuchać. Kevusi też ładnie tłumaczy, mogę na to patrzeć caaały dzień. Przepysznie są słodcy! - zachichotała, przytuliła do piersi swoje dłonie i wykonała dwa piruety z szerokim uśmiechem. Dopadła zaraz do krzaczka z gumijagodami i zaczęła zbierać owoce.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  5. Spojrzała po jego ruchach i zachichotała.
    - Całe szczęście - pokazała mu język i zaraz pokręciła głową. - Nie misiowaty, ale tylko leciutko zarysowany - nakreśliła palcem na własnym brzuchu zarys mięśni Tonego. Chłopak w końcu dbał o sprawność fizyczną, ale nie do takiego stopnia jak jego pozostali znajomi. Uśmiechnęła się nieco szerzej. - Tak, lubię go tulić - przyznała wesoło, a na słowa o dzieciach znowu zastrzygła uchem.
    - Ale wiesz, że dzieci rosną, nie? Teraz są małe i mało problemowe, ale później już nie będzie tak hop siup - stwierdziła, mimo wszystko pogodnym tonem. Zachichotała na to burmuszenie się. - Szkoda, że nie umiesz odwrotnie, bardziej by Ci się przydało - stwierdziła wesoło i zbliżyła się do Kevy, by pomóc jej w zbiorach. - A Ty co lubisz w... innych? - wypaliła nagle, patrząc po nim zaciekawiona.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  6. - Mnie chyba też nie... Chociaż jeszcze nie wiem jak to jest - stwierdziła. W końcu mamą była zbyt krótki czas by wiedzieć jak bardzo trudny okres ją czeka. Na pytanie o problem spojrzała po nim i wzruszyła ramionami. - Po prostu pewnych spraw nie rozumiem, a pewne mi się nie podobają, a jak dzidzia w brzuchu to czasami nie rozumiem i nie podoba mi się jeszcze bardziej niż zazwyczaj - stwierdziła dość zawile. - Nie wtrącam się, ale mam swoje myśli i zdania - dodała. - Zawsze możesz wymienić tylko kilka przecież. Na pewno jest coś co lubisz u swoich przyjaciołów - zauważyła lekko się burmusząc.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  7. Powrót do ciała był równie zaskakujący co wyjście z niego. Mohe otworzył gwałtownie oczy i nabrał kilku głębszych oddechów, zupełnie jakby właśnie wybudził się z koszmaru. Dopiero teraz poczuł jak wiele dawało ciało, przeszył go dreszcz na uczucie wiatry przy skórze, uderzyły w niego zapachy... Przed chwilą tego nie było. Usiadł opierając się dłonią za plecami i zaczął uspokajać oddech, przytrzymując dłoń przy swoim mostku. Zamknął również oczy i otworzył je dopiero gdy wróciło miarowe oddychanie. Spojrzał po Gavie nie do końca rozumiejąc. - Ale... że... ją zobaczę? - zapytał. Czy rzeczywiście tego chciał? Chciał widzieć jej duszę? Ducha siostry? Nigdy nie myślał, że to w ogóle możliwe, ale teraz, gdy okazywało się, że jednak może być... nabrał wątpliwości. - Nie wiem czy nie wolałbym po prostu wiedzieć... że jest dobrze - przyznał w zamyśleniu. Na pytanie o nią spojrzał w oczy chłopaka i uśmiechnął się delikatnie. - Pełna życia - zatrzymał wzrok na jednym z drzew. - Uwielbiała tańczyć, nikt tak nie tańczył jak ona... Całą sobą... Akane mi ją przypomina, jej występy - przyznał i zaraz zerknął po nim - Sorry, że o niej wspominam, ale... Po prostu u Li też było widać te emocje, w każdym ruchu, geście, słowie - uśmiechnął się delikatnie do samego siebie. - Ratowała ranne zwierzęta, nawet gdy dostawała za to po łapach, nawet, gdy jej pacjenci po odnalezieniu trafiali do zupy. Znalazła dla nich bezpieczne miejsce i ukrywała przed innymi. Gdy inni śmiali się z cudzego upadku, ona podchodziła do takiego i podawała wodę lub po prostu rękę... - zacisnął zęby i wrócił spojrzeniem do oczu chłopaka. - A gdy postawiono ją naprzeciw przyjaciółki i kazano walczyć na śmierć i życie to sama się ugodziła w oznace buntu dla tego, jak mówiła, "durnego rytuału"... To nie była rana śmiertelna, ale... U Nhulu taka wygrana, to nie wygrana. Ta druga mimo wszystko ją zabiła by nie splamić honoru rodziny - zgrzytnął zębami. - A mnie przy tym nie było... - spojrzał gdzieś w bok i lekko pomasował swoja skroń, znowu przymykając oczy.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzisiejszego dnia urzędowała na scenie w gospodzie i czasem pomagała za barem czy w kelnerowaniu. Właśnie kończyła swój występ do piosenki "jestem kobietą" z repertuaru "The Dumplings" i zaraz po niej postanowiła zrobić sobie przerwę. Swój pokaz skończyła na blacie baru, tam ukłoniła się publice i z uśmiechem zeskoczyła na podłogę. Odrobinkę zziajana zobaczyła Gava, który odnosił puste naczynia do kuchni, poprawiła włosy wpadające w oczy i ruszyła w jego stronę.
    - Hej - przywitała się wchodząc za nim do pomieszczenia, oparła dłoń o jeden z kuchennych blatów. - Chciałam jakoś na dniach zabrać małe, na noc. Jutro na przykład? Mam zaplanowanych trochę po deszczowych atrakcji, zwykle po takim dniu szybko padają, a nie chcę ich wybudzać tak jak zwykle. Wiesz, że wtedy marudnie zasypiają - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  9. Akane spojrzała na blat, o który oparła dłoń, stały tam niedawno wypieczone ciastka z budyniem i dziewczyna wsadziła w jedno z nich palec, by zaraz oblizać go z nadzienia. Słuchała Gava, a na jego odmowę chwyciła dotknięte ciastko w rękę i podkręciła głową.
    - Chyba źle zrozumiałeś. Gave, ja nie pytam o pozwolenie - oznajmiła spokojnie. - Myślałam, że jutro masz zmianę, jak chcesz to jutro mogą być Twoje, ale wtedy pojutrze je zabieram z nocą włącznie. Kolejnego dnia po śniadaniu czy na obiad możesz je też odebrać - ugryzła ciastko. - Nie zabieram ich poza Argar, więc nie rozumiem co miałoby Ci nie odpowiadać - przyznała patrząc po chłopaku.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  10. Spojrzała na niego pytająco.
    - Mam do nich takie samo prawo jak Ty - przypomniała mu i pokręciła głową na słowa o dniach. - Nigdy nie zabroniłam Ci spędzać z nimi dni, też je zabierasz w różne miejsca i nie robię o to problemu. To Tobie przeszkadza moja osoba, nie mi Twoja. Mogłeś przeżywać te przygody razem z nami, ale sam postanowiłeś, że nie chcesz, więc teraz nie miej do mnie pretensji i nie rób mi problemu o jedną noc - ruszyła za nim. - Sam się bujaj, noce nie są Twoje, a dni nie są moje - oznajmiła. - Naprawdę zamierzasz robić o coś takiego problemy? Masz w tym jakiś interes, sprawia Ci to przyjemność czy o co chodzi? - zapytała, patrząc po nim pytająco. Nie sądziła, że będzie miał kiedykolwiek problem o to, że ona chce z dziewczynkami spędzić noc.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  11. - Naprawdę myślisz, że unikanie tych przygód zmieni to na lepsze? Jesteśmy po dość solidnej wymianie zdań Gave, nie mam ochoty na starcia z Tobą, a tym bardziej na seksualne uniesienia. Chciałabym normalnie spędzić czas z dziećmi, chciałabym byś w tym uczestniczył, ale sam postanowiłeś, że chcesz dystansu, więc Ci go daje. Teraz z kolei masz mi za złe, że chciałabym przenocować własne dzieci. Przecież gdybyś mi powiedział, że na ten czy tamten dzień Ty masz z nimi plany to bym Ci nie wchodziła w paradę i wybrałabym inny dzień na moje atrakcje. Wystarczyłaby rozmowa na ten temat - zauważyła i westchnęła lekko. - Gave... przecież budujesz z nimi więź. To nie są jakieś wyścigi, nie próbuję prześcigać Cię w atrakcjach dla nich, ja... - zacisnęła lekko zęby i spojrzała na chwilę w podłogę. Zaraz wróciła wzrokiem do jego oczu. - Idzie wojna Gave, ja po prostu bym chciała dać im i sobie jak najwięcej fajnych wspomnień, w razie gdybym... No gdybym miała już ich więcej nie zobaczyć. Przecież wiesz ile frajdy daje zrobienie im zwykłego śniadania... Ten moment gdy się budzą i biegną się przytulić... Ja tego nie mam, długo już nie mam... Tęsknię za tym. Ty to masz codziennie, ale jestem pewna, że doceniasz równie mocno co ja. Nie chcę tych chwil wyszarpywać, ale jednocześnie nie pozwolę być mi je zabrał - wyjaśniła spokojnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  12. - Przecież ja nie mówię o wspólnym życiu. Mówię, że masz możliwość iść z nami i przeżywać te przygody, ale z własnego wyboru się na to nie decydujesz. Jak chcesz przekonać się, że to co jest między nami zmieni się na lepsze, skoro jedyne co robisz to mnie unikasz? Wyjdź z nami od czasu do czasu na spacer, na plażę czy piknik i po prostu zobacz jak jest. Jak zamierzasz życie przeżyć z góry zakładając co się wydarzy to życzę powodzenia. Na pewno wiele się dowiesz - założyła ręce pod biustem. - Ale o czym Ty mówisz? Jakiego całego życia? Jakie codziennie? Do tej pory zaplanowałam im tylko kilka przygód, większość czasu spędzamy na spacerach czy przeżywaniu uroków dnia codziennego. Nie wciskaj mi kitu, że z mojego powodu są przebodźcowane, bo nie upycham im atrakcji dzień w dzień. Raz, czasem dwa razy w tygodniu mają jakieś większe atrakcje, ale nie codzinnie - zmarszczyła lekko czoło. Co on znowu wymyśla? - Dla nich i dla siebie, chyba wyraziłam się w tym temacie dość jasno - przypomniała i zaraz zamknęła na chwilę oczy. Fiksuje? - Ty siebie w ogóle słyszysz? - poniosła powieki i spojrzała po nim. - To moje córki. Fiksuję, bo chcę z nimi spędzać czas? Moje życie nie opiera się na wymyślaniu dla nich atrakcji, mam czas na własne plany, robię wiele innych rzeczy. Zamiast zazdrościć mi czasu sam również coś im poplanuj, a nie psuj moich planów. Zabieram je na noc, nie potrzebuję do tego Twojej zgody. Jak masz zamiar tak funkcjonować to proszę bardzo, działamy w dwie strony. Cokolwiek chcesz z nimi zrobić to masz mnie pytać o zdanie i na wszystko muszę się zgodzić. Chcesz żeby od teraz tak to działało? Aż tak Ci brakuje naszych kąśliwych potyczek?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  13. - Namówić? Chyba kompletnie nie rozumiesz sensu tych wypowiedzi. To Ty robisz mi problem i podajesz powody, które niby ten problem tworzą. Spędzanie ze mną czasu na razie odpada, spoko, Twoja decyzja, ale za tą decyzją kryją się konsekwencje. Nie spędzasz czasu z dziewczynkami kiedy ja go z nimi spędzam i odwrotnie, kiedy Ty coś planujesz, mnie w tym nie ma. Ja się w Twoje plany nie wtrącam, a Ty właśnie próbujesz mi utrudnić moje - śledziła go wzrokiem i zaraz kiwnęła głową. - No widzisz, czyli jednak myślimy podobnie, ja też nie zamierzam Cię o wszystko pytać. Ty nie potrzebujesz mojej, to z jakiej paki ja mam potrzebować Twojej - powtórzyła po nim i spojrzała jak wskakuje na scenę. - Nie koloryzuj Słoneczko, mi kontakt z Tobą nie przeszkadza, a to nie jest jednoznaczne z tym, że go szukam - oznajmiła i odwróciła się na pięcie by ruszyć do brzegu sceny i zebrać kilka swoich rzeczy, a po tym skierować kroki w stronę wyjścia.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  14. - Nie mamy takiego podziału, sam go wymyśliłeś chwilę temu, ale skoro chcesz takiego podziału to nie ma problemu. W takim razie idę po małe, w końcu dni są moje. Będziesz miał je na noc, a rano jestem po nie znowu - oznajmiła. Serio miał jakiś egzystencjalny problem. - Nie wiem czy zauważyłeś, ale Twój brak zgody sugeruje, że jednak uważasz, że powinnam pytać. Stąd moje słowa, ale luz, przywykłam, że zapominasz co sam przed chwilą mówiłeś - posłała mu jeszcze krótki uśmiech, a gdy skierował na nią kurz, machnęła dłonią i skierowała pył prosto w Gava. - Masz rację, nie będziesz - odparła na odchodne.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  15. Nic już mu nie odpowiedziała, a podsunięte krzesło zgrabnie, w czas, przeskoczyła. Treningi nie szły na marne, najwyraźniej dobrze czuła, że do podobnych sytuacji może dojść. Ruszyła w stronę polany by porozmawiać z Meduzą, zabrać dziewczynki i spędzić z nimi resztę dnia i wieczór. Z odprowadzeniem ich do Febe wcale się nie spieszyła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  16. Odprowadzając dziewczynki zwykle jeszcze trochę się z nimi bawiła, było późno, a nie chciała przyprowadzać ich pół sennych, szczególnie po tych przytykach, które dziś usłyszała. Trzymała małe za ręce i podnosiła co któryś krok wyżej, wydłużając ich kroki i śpiewając przy tym jakąś wyliczankę. Raz w górę leciała Raja, raz Malika, na przemian. Widząc, że Gave idzie w ich stronę puściła dłoń Mali, bo mała aż się rwała do taty. Sama złapała na ręce Raje i cmoknęła ją jeszcze w czoło. - Dziś kolej taty na opowiadajke, na pewno wymyśli coś fajnego - zapewniła, bo na wychodne dziewczynki próbowały od niej jeszcze wyprosić jedną historię, ale obawiała się, że mogą na niej zasnąć i z trudem, ale odmówiła. Na przeprosiny spojrzała po Gavie trochę zaskoczona, jednak kiwnęła głową. - Nie wiem co byś musiał zrobić bym w ogóle planowała jakkolwiek przed Tobą z nimi uciekać - westchnęła lekko. - Też się czasem boję... że w końcu spełnisz groźby po którejś ze sprzeczek... Ale chociażbym miała ochotę łeb Ci ukręcić to nie mam serca krzywdzić przy tym dziewczynek - przyznała patrząc czule po małych i głaszcząc policzek Mali, która siedziała na rękach Gava. - Nie będę się upierać przy nocy, skoro stanowi to taki problem, ale chciałabym chociaż przyjść jutro zanim się obudzą i zrobić im śniadanie... Pytałam Febe czy mogę, ona nie ma nic przeciwko... Nie mówię, że chcę tak robić dzień w dzień, ale naprawdę tęsknie za tymi porankami, chciałabym chociaż od czasu do czasu przywitać je z samego rana - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  17. Na słowa o nocy wyraźnie się uśmiechnęła. Poczuła ulgę, naprawdę nie chciała się kłócić o takie sprawy. Miała ochotę go przytulić, ale powstrzymała się, po prostu kiwając głową.
    - Dzięki, to naprawdę dużo dla mnie znaczy - przyznała i zaraz spojrzała po wręczanej słodyczy. - Lizak? - uniosła lekko brwi przyjmując drobny prezent. Zaśmiała się krótko. - Już prawie zapomniałam, że coś takiego istniało - przyznała, po czym rozpakowała papierek (o ile był) i wsunęła przysmak do buzi. Przymknęła oczy, czując na języku przyjemny smak. - Mmm... Pyszny - uderzyła w nią pewna nostalgia. Otworzyła oczy i spojrzała po małych. - Przed spaniem nie jemy słodyczy, ale ten mama musiała posmakować - wyjaśniła, bo serio zrobiła to w pewnym odruchu. - Dziękuję, naprawdę dobry - uśmiechnęła się lekko do Gava i zaraz pokręciła głową. - Możesz powiedzieć Febe, że nie przyjdę. Skoro będą u mnie na noc to nie ma potrzeby bym przychodziła do Was z rana - stwierdziła. Chodziło przecież przede wszystkim o te urocze poranki i tupot stópek, które biegły przywitać się po przebudzeniu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  18. Czuła tą niepewność, którą chłopak emanował, ale tym bardziej chciała mu udowodnić, że nie ma czym się przejmować, że nie zabierze mu dziewczynek. Słownie nie zamierzała nic już w tym temacie dodawać, wątpiła by jedna noc przekonała Gava do zmiany patrzenia na sprawę, ale liczyła, że chociaż trochę go to uspokoi. W końcu i tak wisiało nad nim widmo znikania co jakiś czas na szkolenia w zaświatach. Dobrze by było, by w ich trakcie nie trapił się przesadnie w temacie uprowadzenia przez nią dzieci.
    Uśmiechnęła się na słowa o ulepszaczach.
    - Eko lizaki, takie z prawdziwego zdarzenia. Powinieneś jeszcze im znaleźć jakąś chwytliwą nazwę i możesz otwierać interes - rzuciła lekkim tonem i spojrzała po małych. - Tak? Smakują Wam? - zagadała do małych, które zaraz uśmiechnęły się szeroko. - Nic dziwnego, mnie też możesz wpisać na listę zadowolonych dzieci. Ile już smaków stworzyłeś? - zainteresowała się, a na pytanie o kąpiel lekko się zawahała. - Znaczy, bardzo chętnie, ale jeżeli chcesz to zrobić sam to się nie obrażę - ruszyła za nim. - Na pewno mogę pomóc przetransportować Fasole, rosną jak na drożdżach - delikatnie pogilgotała Raję. - No ale nic dziwnego jak wcinają pyszne lizaki - rzuciła zaczepnie do córki, a do drugiej puściła oko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiwnęła głową.
    - Fajnie, że próbujesz nowych rzeczy - stwierdziła pogodnie. Słuchała o smakach, nadal trzymając lizaka w buzi, jej najwyraźniej trafił się malinowy. - O, chętnie posmakuję cytryny, lubię kwaśne smaki... Ale to tak, jakbyś miał tam kiedyś przy okazji jedną sztukę - dodała i uśmiechnęła się delikatnie. - To nieźle się wkręciłeś jak już tak kombinujesz - przyznała. Kwiatowy lizak brzmiał dość oryginalnie. Pokołysała Raję w rękach, gdy on się zastanawiał, a gdy jednak postanowił sam je wykąpać to ucałowała córkę w czoło i zaraz pochyliła się do drugiej. Po tym podała Gavovi małą. - W takim razie dobrej nocy i powodzenia jutro na zbiorach - lekko zmierzwiła włosy dziewczynek i spojrzała w oczy Gava. - Nic się nie stało, doceniam, chciałeś być miły. Może innym razem - spojrzała i na jego włosy, ale zaraz założyła własne za ucho i ruszyła w drogę powrotną. - Dziś już słuchały o niezdarnej żabie, więc możesz opowiedzieć im coś innego - rzuciła na odchodne, śląc jeszcze jeden krótki uśmiech i odwróciła się przodem do kierunku wędrówki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  20. Akane od początku wiedziała, że będzie bardzo cieszył ją nocleg dziewczynek, ale nie sądziła, że dobrą godzinę będzie siedzieć na łóżku i wpatrywać się w ich śpiące buzie. W końcu jednak postanowiła również ułożyć się do snu, miała ambitne plany na śniadanie i chciała się po prostu wyspać. Poranne pukanie do drzwi w pierwszej chwili odebrało jako jawę we śnie, ale zaraz przyszło do niej znajome uczucie, dziwny niepokój, który wyrwał ją dość szybko z łóżka. Wyraźnie zaspana otworzyła drzwi, jednak widząc Gava dość szybko się rozbudziła.
    - C... Co Ty? - prześlizgnęła wzrokiem po całej jego posturze, a zaraz po tym zatrzymała wzrok na latającym... kocie?! Miała wrażenie, że krew jej odpływa z twarzy, ale zaraz wzięła głęboki wdech i przytaknęła głową, gestem dłoni zapraszając go do środka. Gava i malucha. Zamknęła za nimi drzwi i bez słowa ruszyła do łazienki by wrócić do pokoju z wiadrem wody i opatrunkami. - Siadaj i zdejmij koszulę - poleciła widząc te jego rany. - Co się stało?! - wypaliła i zatrzymała wzrok na blond maluchu. - Czy to... ? - zacisnęła usta w wąską kreskę, jakoś słowa nie chciały jej przejść przez gardło.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  21. Zmoczyła kawałek materiału, patrząc na kociaka. Miała wrażenie, że ostatnio naprawdę wiele spada na jej bliskich. Musiała się trzymać w ryzach... Patrzyła na śpiące maleństwo, słuchając wyjaśnień Gava.
    - Ciebie to strach gdzieś wypuszczać... Jakby fakt, że wróciłeś ranny to było mało... - westchnęła lekko. Już miała przemyć największa ranę na barku, gdy ten wstał by odłożyć tobołek. Ściągnęła lekko usta i spojrzała po pieczywie... Wszędzie by je rozpoznała. - Byłeś w Adrei... - zauważyła. Przecież sam polecił jej te pyszne bułki od starszego małżeństwa. - Solidny ten spacer - dodała, ale nie z jakimś wyrzutem. Kiedy wrócił na miejsce w końcu przemyła ranę. - Bez szycia nie przejdzie - poinformowała. - Trafił Cię na szczycie, będzie z sześć szwów, reszta poszła po skórze - oceniła i zaczęła grzebać w przyborniku, by znaleźć igłę i nici. Zerknęła raz jeszcze na włochatego malucha.
    - Jasne, że nie mogłeś, ale... - wypuściła głośno powietrze. - Po prostu to dość niespodziewane, że trafiłeś akurat na tego malucha i to... W tych wszystkich okolicznościach. Już zaczynałam być spokojna o Tonego, a teraz... No przecież nie ma bata, że to nie jego... - skrzywiła się lekko i pochyliła nad jego barkiem. - Chcesz coś na znieczulenie? - zapytała nim zaczęła działać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  22. Uśmiechnęła się lekko pod nosem na wzmiankę o wrogach.
    - Akurat to ani trochę mnie nie dziwi - przyznała. Pewnie gdyby dzieci nie spały to by nawet się zaśmiała na wzmiankę o przebieżce, a tak prychnęła tylko krótkim śmiechem. - Jeżeli jej efektem jest zakup tego chleba to zdecydowanie musisz częściej biegać... - rzuciła nieco rozbawiona. - Tylko może już bez kolejnych kociąt - dodała, mimo wszystko od czasu do czasu zerkając troskliwie na śpiącego malucha. Tym razem przestała na niego patrzeć z powodu podsuniętej pod nos koszuli, pokręciła głową i capnęła materiał by usiąść z nim na krześle obok Gava. - Doprawdy, zaszyję Ci kiedyś usta - oznajmiła z nieco uniesionym kącikiem ust i zabrała się za zszywanie koszuli. Kiwnęła głową na wzmiankę o znieczuleniu, gdyby nie podał tego argumentu to zdecydowanie mocniej by się zdziwiła, ale nie zamierzała go odwodzić od pomysłu. - W szafce łazienkowej masz fiolkę z odpowiednimi proszkami, a na blacie pod oknem stoi nalewka, wybierz sobie co wolisz - oznajmiła nie przerywając szycia i słuchając chłopaka. Przytaknęła mu głową i skrzyżowała z nim wzrok. - Wiem Gave, zrobiłabym zapewne tak samo jak Ty, po prostu się martwię. Ryu wraca z ciężkiej wyprawy, idzie z Klarą, która... ech... Ona straciła w pożarze prawie całą rodzinę... A teraz jeszcze Tony i ten maluch... - skrzywiła się. - Jakby wojna sama w sobie nie była już dostatecznie obciążająca - westchnęła by zaraz pokazać mu szycie na koszuli. - Godne Twoich pleców? Tak, wiem, ledwo, ledwo, ale ujdzie - odpowiedziała nim sam zabrał słowo.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  23. - Z takimi wracaj śmiało, nie mam jak na razie ani kopytnych, ani długouchych, puszystych przyjaciół - stwierdziła luźno. Macierzyństwo jednak robiło swoje i widok malca rozczulał, poza tym... Gave miał rację, kociak nie był niczemu winien. Miała nadzieję, że chociaż jego temat zakończy się jakoś pozytywnie.
    Posłała mu kolejny lekki uśmiech, odprowadzając go wzrokiem do łazienki, ale zaraz skupiając uwagę na koszuli. - Najpierw musiałabym przygotować kontener na prezenty słane mi w ramach podziękowania od innych, a to dość czasochłonne - rzuciła żartobliwie, w odpowiedzi na zaszywanie ust. Spoważniała przy pytaniu o Klarę i przytaknęła mu głową.
    - Z tego co wiem to fizycznie nie, ale psychicznie... - zacisnęła usta. - Nigdy nie doświadczyła śmierci, nawet pobocznie, a tu nagle traci tylu bliskich na raz... Przerażające... - westchnęła. Przytaknęła mu głową, gdy wspomniał o ciemnowłosym. - Ryu jest cały, ale wiesz... Patrzenie na cudzą tragedię z boku nie jest fajne, szczególnie jak ktoś nie jest nam obojętny - stwierdziła. Uśmiechnęła się lekko na jego ocenę. - Plus? Co za wyróżnienie - mimo wszystko starała się zachowywać w tym wszystkim chociaż odrobinę humoru, to znacznie ułatwiało sprawę, przynajmniej jej. Wstała z miejsca, odłożyła jego koszulę na bok i wróciła do szykowania igły i nitki. Przemyła wszystko stosownie, przewlekła, zawiązała i zawisła nad raną by najpierw ukłuć go lekko. - Boli? - sprawdzała czy lek już działa i zaraz zabrała się za zszywanie.
    - Szczerze? Co do Grimy mam pewność, że będzie otwarta na ten pomysł, ale Tony... On nadal jeszcze walczy z tymi wspomnieniami. Ja wiem, Ty wiesz, że maluch nie ma tu winy, ale takie traumy... To serio trudne... Sama nie wiem jak bym się czuła, gdyby mnie... - przerwała i wzięła głębszy wdech, by zaraz po nim wrócić do szycia - ... i gdyby wyszło z tego dziecko - dokończyła. - Mam nadzieję, że będzie jak mówisz, naprawdę bardzo bym tego chciała, ale biorę pod uwagę, że dla Tonego to mimo wszystko może być za wiele. Może nie, że tak na zawsze, ale w pierwszej chwili reakcja może być mało... przyjemna...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  24. Nadęła lekko policzki.
    - Przecież ja mówię o Fiołku! - burknęła. - Jestem na Was zła... - wydęła usta. - O... tak tutaj, w środku... - pokazała serce i naburmuszona zbierała owoce dalej. - Na Ciebie i na Akane... i tak jakoś wychodzi, że kąsam raz jedno, raz drugie - jeszcze mocniej wydęła usta. - I mam gdzieś czy mam prawo. Jestem i już... - bąknęła pod nosem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  25. Uśmiechnęła się do niego pod nosem.
    - Bardzo prawdopodobne, chociaż całkiem możliwe, że wtedy potrzebowałabym nawet półtora kontenera - przyznała żartobliwie. Kiwnęła głową na słowa o przeżyciach, a gdy zaproponował ten rodzaj pomocy uśmiechnęła się lekko. - Myślę, że lepiej będzie jak zaproponujesz to Klarze, niech ona zdecyduje. Ewentualnie mogę jej przekazać, że masz taką możliwość - stwierdziła. Nie wiedziała jak przyjaciółka przechodzi żałobę i wolała tu zachować ostrożność. Poczekała chwilę, gdy lek jeszcze w pełni nie działał, zaraz ukuła go ponownie i gdy kiwnął głową zaczęła szyć. Zatrzymała się, gdy poczuła dotyk przy dłoni, spojrzała na ich ręce i jednorazowo zacisnęła zęby, zaraz rozluźniła ucisk i kiwnęła głową. - Jasne, poczekam - delikatnie pogłaskała go kciukiem po skórze i obserwowała czy na pewno wszystko dobrze. Ponownie kiwnęła głową, gdy dał znak i wróciła do zaszywania rany.
    - Powiedzieć trzeba, to racja, tu bym nawet nie dyskutowała... Tylko dobrze by było zrobić to z głową... - przyznała i na chwilę przerwała szycie, gdy wspomniał o przygarnięciu malca. - Jesteś pewien? Już z dwójką dzieci jest co robić. Jestem jak najbardziej za tym, by w razie co znaleźć mu dobry dom, ale... Nowy maluch to kolejne wyrzeczenia, musi się oswoić, przyzwyczaić, nauczyć nowego miejsca... Zrobisz jak uważasz, ale naprawdę myślę, że powinieneś się teraz jednak skupić przede wszystkim na sobie - przyznała. Ściągnęła usta na wieść o zachowaniu matki i jeszcze raz zerknęła na malca by zaraz westchnąć ciężko i założyć kolejny szew. - Myślę, że tak czy siak dobrze by było, by najpierw obejrzała go Febe. Tony planował jakąś wycieczkę z Grimą. Niech już spędzą trochę czasu razem, w tym czasie można zająć się małym, a jak wróci to damy mu znać co jest grane i gdzie jest maluch. Co myślisz? Szok będzie i tak... Może niech lepiej sam zadecyduje kiedy, jak i czy w ogóle chce tego malucha zobaczyć? Szkoda by dzieciak znowu został przez kogoś odepchnięty - ponownie westchnęła, zakładając piąty szew.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  26. - Czasem to by przydało się jedno i drugie kopnąć w tył! - burknęła. - Wymyślają sobie jakieś górki i pagórki głupki jedne... - bąknęła, kręcąc głową. - Zamiast się cieszyć to cudaczą i robią z siebie wybrakowane niedoróbki - prychnęła. - No i sobie bądź i miej gdzieś... i tak Cię będę znosić. Takie już są przyjacioły - dodała, dalej naburmuszona i również wsunęła kilka owoców do ust.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  27. Zakładała ostatni szew, gdy wspomniał o Rei.
    - Tak, jak najbardziej, po prostu wolałabym uniknąć sytuacji, w której Tony wraca do domu, a malec już tam na niego czeka - przyznała. - Ale Rei koniecznie musi wiedzieć - przytaknęła mu głową i zawiązała ostatnią pętelkę. Skrzywiła się lekko na słowa o Febe. - No dobra, racja... Ona już i tak ma całkiem sporo na głowie - zakończyła wiązanie i odłożyła nitkę by zaraz jeszcze zerknąć po ranie. Zamoczyła czysty materiał w specjalnej maści i naniosła ją na bliznę by zaraz po tym obejrzeć jeszcze plecy chłopaka dokładnie i przemyć inne, mniejsze ranki. Przesunęła się na jego tors. - Tu coś Cię boli? - zapytała szukając wzrokiem jakichkolwiek większych skaleczeń. Skrzyżowała z nim wzrok, gdy twardo zaznaczył, że zostaje przy swoim i kiwnęła lekko głową. - Jasne. W takim razie niech będzie pod Twoją opieką, Febe niech go tylko obejrzy i przebada. Gdyby coś się działo lub mały nie mógłby pod jej dachem zostać to może zostać u mnie. Tony wróci, naświetlimy mu sprawę i... Wtedy będzie można podejmować konkretne decyzje - zaproponowała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  28. Prychnęła na jego słowa.
    - Oczywiście, że tak! Może gdyby mnie ktoś szybciej kopnął to bym nie marnowała czasu na pierdoły i miałabym go przy sobie o wiele dłużej niż mam. Bardzo szkoda, że mnie nikt szybciej nie kopnął - zaznaczyła pewnie i wstała energicznie z kucek, by założyć ręce na biodra. - Powiedział ten, który sprawił dwójkę na raz i to pod moim i Marylki nosem - spojrzała na niego wymownie i obróciła się do niego plecami z impetem odwracając od niego głowę i fukając obruszona. - Przyjacioły też po to są by głupizny wytykać - bąknęła, strzelając w powietrzu ogonem. Kiedy ją objął burmuszyła się jeszcze chwilę, ale na wyznanie położyła po sobie uszy i uchyliła jedno oko, zerkając po nim i zaraz lekko się wtuliła. - Ja Ciebie też - przyznała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  29. Kiwnęła głową i odsunęła się od niego by zaraz ruszyć do wiadra z wodą i obmyć ręce. - Proszę bardzo - odpowiedziała by zaraz spojrzeć w stronę Gava i malucha. - Mogę sama je przyprowadzić po śniadaniu. Będziesz miał co robić z nowym podopiecznym. No, chyba, że natchnie Was na spacer to wtedy zapraszamy - uśmiechnęła się lekko obserwując ich. Pokręciła głową na słowa o zamieszaniu. - Nic się nie stało, sprawa zdecydowanie była nagląca - wypuściła trochę głośniej powietrze i zaczęła sprzątać po tej małej operacji, a gdy odłożyła już wszystko na miejsce, zbliżyła się nieco do Gava by jeszcze spojrzeć po maluchu. - Polubił Cię - stwierdziła z delikatnym uśmiechem. Tony się go nie wyprze, wystarczyło jedno spojrzenie w ślepia kociaka by wiedzieć kto jest ojcem. - Pozostaje trzymać kciuki by wszystko wyszło dobrze - naprawdę liczyła na happy end tej sytuacji, ale wszystko wyjdzie w praniu. Odprowadziła Gava do drzwi. - Widzimy się niedługo - rzuciła na pożegnanie i jeszcze chwilę odprowadzała go wzrokiem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  30. Febe jako długowieczna istota uczestniczyła już w wielu starciach, w większości zajmowała w nich rolę medyka, więc przywykła do tak solidnych natężeń w ruchu. Nie mniej miała chwilami ochotę po prostu odpocząć, zdawała sobie jednak sprawę, że teraz jest na to nikła nadzieja. Zawołała kolejnego pacjenta, a widząc Gava, wstała gwałtownie z krzesła, szybko jednak do niej dotarło, że jednak nic się nie stało, przynajmniej nie chłopakowi.
    - Hej - przywitała go delikatnym uściskiem i zaraz spojrzała po maluchu. - No witam brzdąca... Zapraszam na kozetkę, zaraz zobaczymy czy wszystko z Tobą gra - uśmiechnęła się do kociaka i sięgnęła zabawkę przygotowaną dla dzieci. Poklepała miejsce, na którym Gave miał posadzić chłopca i przystąpiła do podstawowych badań. - Dość nocna ta Twoja poranna przebieżka - stwierdziła, skupiając się mimo wszystko na maluchu. - Co Ci się stało w bark? - zapytała. Nie kojarzyła by tą koszulę miał wcześniej rozdartą, a ramię trzymał inaczej niż zwykle.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  31. Febe uśmiechnęła się pod nosem.
    - No proszę, czyli jednak rodzicielstwo i Ciebie potrafi uzależnić - zauważyła, sprawdzając oczy malucha. Spacer do Ardei jakoś specjalnie jej nie zdziwił, nie w jego wykonaniu. - Bardzo chętnie skorzystam z poczęstunku - przyznała i wykorzystując zabawkę zaczęła sprawdzać odruchy dziecka. Wieść o oddziale w tak bliskiej okolicy była dość niepokojąca i kobieta lekko zacisnęła usta, przerwała nawet na chwilę badania i uważniej spojrzała po Gavie. Informacja o Akane wyraźnie ją zaskoczyła. Bez problemu mógł przyjść do niej, a jednak skierował się do dziewczyny. - Chciałeś sprawdzić co z małymi? - to było pierwsze co przyszło jej do głowy. Skoro zjadały go nerwy z powodu ich noclegu poza domem to może chciał po prostu wykorzystać pretekst. Spojrzała na zszyty bok i uśmiechnęła się nieco rozbawiona jego komentarzem. Ależ on był zaczepny w temacie tej dziewczyny. - No cóż, rzeczywiście ja zrobiłabym to lepiej, ale sam sobie wybrałeś - odpowiedziała wracając do badania kociaka.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  32. Wzruszyła ramionami.
    - Mnie nie masz za co przepraszać. Cieszę się jednak, że przynajmniej tej nocy Twoje obawy się nie spełniły - przyznała. - Daj sobie czas. Dobrze wiem jaki to komfort, gdy ufasz opiekunowi swoich własnych dzieci - dodała. Kiedy usłyszała o lataniu zmarszczyła lekko czoło. Spojrzała po kociaku, a gdy Gave mówił dalej poczuła jak robi jej się gorąco. - Chyba sobie żartujesz... - wpatrywała się w dziecko. Oczy rzeczywiście miał jakieś takie znajome. Podparła się na kozetce. Jaka była szansa, że ktokolwiek z nich trafi w świecie akurat na dziecko tego biednego chłopaka. Febe złapała krzesło i podsunęła je sobie, by usiąść na nim ciężko. Na kolejne informacje tylko pokiwała głową. Rei przecież się załamie... Te niespodziewane oświadczyny, kolejna ciąża Grimy, a teraz jeszcze to... A przecież chłopak już powoli wychodził ze swojej traumy.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  33. Przytaknęła głową na jego słowa. Wątpiła by te obawy się spełniły, ją osobiście na pewno bardzo by to zdziwiło, ale Gave musiał to załatwić po swojemu.
    Potrzebowała dłuższej chwili by przetworzyć docierające do niej informacje. W odruchu oparła głowę o jedną z dłoni i masowała sobie skronie. Słuchała co mówił Gave w milczeniu. Reakcja matki rzeczywiście wydawała się dość brutalna, ale jeżeli część kocić również została zmuszona do kopulacji to nie specjalnie ją dziwił brak więzi między matką, a dzieckiem. O ile to w ogóle była jego matka. Febe podniosła wzrok na chłopaka i kiwnęła głową, by zaraz wstać i kontynuować badania.
    - Rozumiem Gave, zdaję sobie sprawę, że nie mogłeś go zostawić. Po prostu martwią mnie ewentualne konsekwencje, ale tak, masz rację, dobrze by było poinformować Rei wcześniej. Niech nie tłumi reakcji na rzecz Tonego, będzie miała czas by to przyswoić, a wtedy lepiej pomoże Tonemu - westchnęła ciężko. - No i co Ty planujesz z nim zrobić? Ledwo mieścisz się z dziewczynkami i ich łóżeczkami w pokoju, a my nie mamy więcej pomieszczeń. Salon zajmują paczki dla potrzebujących... Dom Rei i Melio też pęka w szwach - zauważyła z kolejnym głośnym wydechem. - Malec trzyma się znośnie, jest dość mocno niedożywiony i słaby, powinien dużo odpoczywać. Przygotuję dla niego listę posiłków, powoli trzeba by wprowadzić systematyczność w jedzeniu, ale to etapami, co by jego żołądek nie oszalał - wydała "wyrok" i spojrzała jeszcze na rękę Gava. - Dziś przy ćwiczeniach trochę jej odpuść, Polszanie wąchający kwiatki na pewno się nie przysłużyli w temacie odzyskiwania w niej sprawności - zaznaczyła jeszcze.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  34. Słuchała o jego planach z lekkim niepokojem w oczach. Akurat zazdrosnych Fasolek była praktycznie pewna, a to mogło przynieść sporo dodatkowych komplikacji, westchnęła jednak ciężko.
    - No dobrze... Niestety nie mogę obiecać Ci mojej pomocy. Mam już naprawdę wiele na głowie, nie bardzo jestem w stanie wcisnąć w to wszystko jeszcze tego malucha - przyznała. - Miejmy nadzieję, że spełni się wizja szczęśliwego wujka - westchnęła ciężko i kiwnęła do niego głową, wdzięczna, że chociaż mówił, że nie będzie ćwiczył. Na pytanie o przerwę pokręciła głową.
    - Idź tam przygotować co miałeś, ja obsłużę tą trójkę i wtedy przyjdę - zdecydowała. Nie zamierzała zostawiać potrzebujących na później.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  35. Nigdy nie pomyślała, że szukanie informatora będzie takim wrzodem na dupie, naprawdę. Jakby nie brakowało jej innych problemów na głowie, nie mogła znaleźć tego jednego cholernego kota, który zdawał się zawsze pojawić w najgorszym momencie z najgorszym żartem. Teraz nie mogła już zliczyć ile tygodni nie mogła trafić nawet na chociaż jeden skrawek jego sierści. Musiała wrócić na trochę, zdać raport, odpocząć, uzupełnić zapasy. W miejscu gdzie się zatrzymała trafiła na Veezare - kolegę po fachu. Niestety od słowa do słowa, oboje musieli się zawijać obandażowani przez źle poprzedzoną rozmowę. Może nawet lepiej. I tak chciała zajść do Argaru. Miała tak kilka osób, które chciała zobaczyć zanim wróci do poszukiwań, bo ze śmiercią przyjaciela nie miała zamiaru się godzić. W pierwszej kolejności przywitała się z orczycami. Teraz przyszła kolej na Gava. Znalazła go w okolicy mordowni. Uśmiechnęła się delikatnie. Zakradła się za nim. A przynajmniej taki był plan. Szła cicho, ale nie chowała się nigdzie. Poza tym miała tego durnego ducha na głowie. Pewnie jej powiedział co planuje, ale i tak szła cicho, aby wyciągnąć w jego stronę ręce, kiedy był już w odległości, żeby zobaczyć czy chłopak da się tak po prostu obezwładnić, czy jednak jest czujny, czy może chce sobie porobić żarty. Byleby nie doszło do sparingu. Miała świeżą ranę po jaszczurce, kolejnej nie potrzebowała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  36. Akane całkiem sporo myślała o sytuacji z kocim synem Tonego. Jak niby mieli ubrać to w dobre słowa? Jak przekazać przyjacielowi czy jego matce, że dziecko z gwałtu jest teraz w wiosce? Popieprzona sprawa, nie ma co.
    Nim usłyszała pukanie do drzwi, leżała na łóżku i odpoczywa po obiedzie, wgapiając się w sufit i rozmyślając. Na stukot wstała energicznie i ruszyła otworzyć drzwi, spojrzała na Gava, a potem na trzymanego w jego rękach kociaka. - Hej - przywitała się, a na pytanie wypuściła głośno powietrze, krzyżując spojrzenie z chłopakiem. - Nie wiem czy na coś takiego da się przygotować, ale... Musimy spróbować - przyznała i przeszła przez próg, zamykając za sobą drzwi. - Na pewno nasza obecność mocno ją zaniepokoi... Od nadmiaru może i nie padnie, ale kaliber nowiny może Rei mocno zgnieść. Miejmy nadzieję, że Meliodas jest w domu, może go mocno potrzebować - westchnęła. - A jak mały? Jak zapoznanie z dziewczynkami? - zapytała zainteresowana.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie miała morderczych zamiarów. To było raczej oczywiste. Jego przecież nigdy by nie skrzywdziła. Bez jego wiedzy i uprzedniej zgody - bo gdyby mieli się pojedynkować, wtedy oczywiście sprawa wyglądała by całkiem inaczej. Nie spodziewała się, że coś ją złapie. Automatycznie kopnęła w tył, łokciem wykonując uderzenie, tam, gdzie miały znajdować się żebra. Niestety był to duch i nic to nie dało.
    — Wiesz, nie lubię jak robisz — odpowiedziała, krzywiąc się, kiedy upadła na dół. Najwidoczniej rany nie chciały się goić zbyt dobrze. Westchnęła, wracając wzrokiem. Uśmiechnęła się na chwilę, ale zaraz spochmurniała.
    — Cześć — przywitała się, masując się, po bolącym barku. — Nie znalazłam, muszę odpocząć i wracam do szukania. Mam coś na Twoją rękę, jeśli Ci doskwiera dalej, albo na przyszłość. Coś mnie ominęło? — zapytała jeszcze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  38. - Wiem - przyznał szczerze. - Ale nie wiedziałem, kto chce mnie zaatakować - uśmiechnął się do niej lekko. - Aktualnie pracuję nad tym aby moje odruchy co do bronienia własnego tyłka nie były jedynie Mathyrskie - wyjaśnił jej swój wybuch chwilę później. Zmarszczył lekko brwi. Nie znalazła. To nie była zbyt dobra wiadomość. - A próbowałaś innego podejścia? Twój kumpel na pewno za kimś był... kogoś musiał śledzić albo szukać info o nim, może spróbuj się dowiedzieć kogo śledził i zacząć szukanie od tych osób? - zaproponował jej, zanim spojrzał po niej. - Moja ręka? Są z nią postępy - powiedział, zaciskając palce w pięść, przy czym krzywił się niemiłosiernie z bólu. - Wiesz, przynajmniej je czuję - szepnął rozprostosuwjąc powoli palce. - Ano ominęło... - westchnął. - Przygarnąłem kota.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  39. — Rozumiem, że mój duch Ci nie powiedział tak? — odpowiedziała pytaniem. Niesamowite. Nie spodziewała się, że ten głupi szpieg potrafił trzymać jej stronę. A więc zasadzka prawie jej wyszła. A jednak wyszła z wprawy. Musiała iść zbyt głośno. Inaczej z pewnością leżałby teraz na ziemi, a ona mogłaby być z siebie dumna. Odwróciła na chwilę wzrok, rozglądając się po okolicy. Pielęgnowanie Argarskich zdolności. Przeszedł ją dreszcz dosłownie. Będzie od niego niedługo słabsza? Syn śmierci cholerny. Była zwykłą hybryda bez żadnych zdolności. Jak miała by mu niby dorównać, albo swojemu cholernemu ex, gdyby chciał znowu. Zagryzła wargę. Z takim podejściem na pewno ją przegoni. Wróciła wzrokiem do Gava i podeszła do niego.
    — Jak tylko znajdę Ji'zzargo, znajdę sposób na te Twoje duchy, nie będziesz miał ze mną lekko — obiecała mu, uśmiechając się. Bardziej dla siebie samej, żeby mieć pewność, że zawsze będzie patrzeć na niego w ten sposób. Nawet jeśli jego moce potrafiły przerażać. Pokręciła głową na jego słowa.
    — W kilka osób badamy całe Mathyr, na tyle ile można — wyjaśniła. — Problemem jest to, że nie powiedział po co idzie, nikomu z niczego się nie spowiadał, bo nie chciał, aby ktokolwiek puścił parę z ust. Szukamy go wszędzie go widziano przez ostatni rok, a to niestety cały kontynent. Tyle dobrego, że jego spalonego truchła nie znaleziono w Slavit, więc mogę mieć pewność, że żyje — wyjaśniła, sięgając do swojej torby. Wyjęła z niego rękawice, a raczej jej szkielet ze skórzanymi paskami i pokrętłami.
    — Wygrałam w karty od kowala, który zrobił moją kusze, pomyślałam, że przyda Ci się do trenowania ręki — wyjaśniła, podając mu przedmiot. Zaraz spojrzała po nim wyraźnie zaskoczona.
    — Kota? A Twój inny pupilek da radę? Winter wygląda na to takiego co lubi uwagę. Nie wiem czy spodoba mu się dzielenie, zwłaszcza z kotem — wyjaśniła co miała na myśli.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  40. Kiedy opowiadał o maluchu, ona ostrożnie wyciągnęła w jego stronę dłoń i przysunęła pod nos, co by się nieco oswoił z jej zapachem. Nie dotykała go, wolała dać czas aż sam wykona jakiś zapraszający do kontaktu gest. Kiwnęła głową na wieści co do zdrowia malucha.
    - Brzmi rozsądnie... Biedny... Nawet nie czuję żeby tęsknił... Musiał trafić w jakieś kijowe miejsce - zacisnęła lekko usta, ale zaraz posłała kociakowi ciepły uśmiech. - Udało Ci się, nie ma co, lepiej trafić nie mogłeś - rzuciła pogodnie, puszczając dzieciaczkowi oko. Spojrzała zaraz po Gavie i uśmiechnęła się pod nosem. - No tak, akurat tego się spodziewałam. Mały pojawił się nagle, więc nic dziwnego, że dla nich to szok. Niech się uczą, na pewno na dobre im to wyjdzie - kiwnęła lekko głową. - Dacie radę, a jakby było ciężko to możesz dać znać, może mi się poszczęści w tłumaczeniu - posłała chłopakowi uśmiech i zaraz znowu spojrzała na malucha. - Hah, nic dziwnego, sam fakt, że dziewczynki bardziej się tam czują jak u siebie, a on dopiero poznaje ten teren i te zapachy. No i kwestia tego czy w ogóle zna towarzystwo innych dzieci. Jeżeli to jego pierwszy kontakt z innymi maluchami to pewnie mu trochę zejdzie. Kto wie, może nas zaskoczy i za kilka dni będzie rządził na Waszym podwórku - zaśmiała się krótko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  41. Pokiwała głową na znak, że rozumie jego wyjaśnia. O dziwo tak faktycznie było. Te w końcu nie były jakoś specjalnie skomponowane i nie dotyczyły żadnych zasad magii. Przynajmniej nie w jej rozumieniu. Na kolejne słowa pokręciła głową i uśmiechnęła się do niego na swój sposób.
    — Ale często toczymy pojedynki, a jeśli chce wybrać te sprawiedliwe i na całość, też muszę się przyłożyć, bo inaczej nigdy więcej nie uda mi się Cię powalić na ziemię, zapłakała bym się na śmierć — wyjaśniła, puszczając mu oczko na koniec. — A powinieneś używać wszystkiego co masz w kołczanie, jeśli idziemy na całość, nie chce taryfy ulgowej — powiedziała bardzo poważnie. Długo nie była przesadnie poważna i grożąca. — W końcu znajdziesz. Każdy trening w końcu przynosi efekty — zapewniła go z uśmiechem. Pokręciła głową na jego propozycję.
    — Możesz sobie marnować tę swoją energię, ale jego tam nie ma na pewno, nie mam zamiaru słuchać niczego innego. Co jak co, ale gdyby miał umrzeć, dałby znać. Myślę, że jego duch nękałby Cię, żebyś przekazał jeszcze kilka informacji i kontraktów dla pieniędzy, a potem chciał jakiś duchowych monet — powiedziała, krzywiąc się lekko na tę wizję. Kocur żył. Musiał żyć. Zakryła ucho na chwilę, gdy zapytał jak działa. Odchrząknęła.
    —A komu innemu miałabym dać cos takiego? Niestety musisz zapytać Tonego, ale innego mądrali. Zanim zdążył mi to wyjaśnić, to wdałam się w krwawą bójkę, wyrzucili mnie i zawiesili na tydzień w Norach — wyjaśniła mu, po czym zaśmiała się niewinnie. Mimo wszystko to nie ona zaczęła, chciała dobrze. Rękawicy dalej przecież można było używać. Tak przynajmniej myślała. Zachłysnęła się na chwilę powietrzem. Tony zrobił sobie kotowatego? Nie, to musiała być ta trauma, z której się leczył jak się spotkali w Lerodas. I ten dzieciak jest teraz tutaj j będzie mu przypominać? Spojrzała na Gava niewyraźne.
    — Cholera — nie wiedziała, jak inaczej mogłaby to skomentować.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  42. Uśmiechnęła się na ten drobny gest, jak dla niej już to był całkiem niezły progres i nie naciskała na więcej. Na pytanie co do zabierania malucha posłała Gavovi ciepły uśmiech. - Jasne, od czasu do czasu jak najbardziej, oczywiście jak będzie chciał ze mną iść - zgodziła się. - Może, na pewno warto spróbować - przyznała, gdy wspomniał o zmianie osoby. - Och, przy moich tłumaczeniach szybko przemówi, zacznie od "cicho już bądź" - rzuciła żartobliwie i kiwnęła głową. - Najważniejsze by doszedł do sił i był zdrowy, na resztę przyjdzie czas - posłała chłopakowi kolejny uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  43. Akane kiwnęła głową na podziękowanie i zaśmiała się na wizję tej całej nauki mowy. Tak, wcale by się nie zdziwiła, gdyby cała trójka dała jej w tym temacie do wiwatu.
    Dziewczyna spoważniała znacznie, gdy znaleźli się już pod domem Meliodasa i Rei, wzięła głęboki oddech i pokazała Gavovi kciuka w górę by po tym jak zapukał, intensywnie wpatrywać się w drzwi, czekając na ich ruch. Te drgnęły po kilkunastu sekundach, a stojąca za nimi Rei od razu mocno podniosła brwi. Spojrzała na Gava, spojrzała na Akane i koniec końców na kocię w rękach chłopaka.
    - Błagam, powiedźcie, że po prostu sprzedajecie jakieś harcerskie ciastka, że los wpakował Was do jednej drużyny, a to cudaczne maleństwo to Wasza drużynowa maskotka... - wypaliła i patrzyła na nich zapominając na dłuższą chwilę o mruganiu. Kogo jak kogo, ale tej dwójki zdecydowanie się tu nie spodziewała, serce właściwie już teraz waliło jej w piersi. - Chociaż powiedź, ze żyją - tu spojrzała na Gava. Zarówno Ryu jak i Tony byli teraz w trasie, a odwiedziny tej dwójki skojarzyły jej się tylko z jednym. Gave odprowadził któregoś z jej chłopców i poszedł prosić Akane o pomoc w przekazaniu tragicznej nowiny. Zaraz spojrzała po An. Nie... Nie wyglądała na zapłakaną, była przejęta, ale zdecydowanie nie wyglądała tak jakby doszło do jakiejś tragedii.
    - Rei, Rei, oddychaj - poprosiła fiołkowooka na wstępie. - Nie sprzedajemy ciastek... - gdyby nie sytuacja to pewnie, to przypuszczenie Japonki bardzo by ją rozbawiło, ale... nie teraz, tym bardziej nie, kiedy czuła jak niepokój kobiety wzrasta. - To trochę bardziej skomplikowane, ale Tony i Ryu żyją - tu spojrzała na Gava, czekając na jego potwierdzenie, Rei również ponownie po nim spojrzała.

    An i Rei

    OdpowiedzUsuń
  44. Już chciała coś odpowiedzieć, kiedy przytulił ją do siebie. Skrzywiła się wtedy. Nie miała może otwartych ran. Jeden bandaż na plecach na ranie, która i tak zaraz się zagoi, ale miała pełno siniaków, które po prostu cały czas dawały się we znaki. Odsunęła się dosyć szybko od Gava.
    — Ostrożnie, boli — wyjaśniła. Najwidoczniej jej receptory bólowe działały całkiem normalnie bez adrenaliny. Pokręciła głową.
    — Nie chce usłyszeć o tym, że jest martwy. Nie mam zbyt wielu bliskich, nie chce go tracić w taki sposób, po prostu. Doceniam, że chcesz pomóc, naprawdę. Ale... Poczekam jeszcze z szukaniem go w zaświatach — powiedziała na kolejne słowa. Miała wrażenie, że jemu jej odmowa sprawiała jakąś przykrość, a przecież nie tego chciała. Wolała zwyczaje zostawić sobie ostatnie skrawki nadziei. Prychnęła cicho. No to rękawica mu się najwidoczniej nie sprawi w najbliższym czasie. Niedobrze. Powinna zemścić się za to na Veezarze. To miał być przecież bardzo dobry, przemyślany prezent. Jebany chuj.
    — Nie ja zaczęłam, też grał z nami, przegrał, zaczął mnie prowokować, a jak go ignorowałam, to mnie zaatakował, wtedy mu oddałam no i skończyło się na tym, że rozwaliliśmy całą karczmę — zaczęła się tłumaczyć, złapała go za palec i nie ruszała się przez chwilę, dalej go trzymając. — Jestem cała sina i mam jedną bliznę, wszystko mnie boli, więc już tak mnie nie dotykaj, wiem że tęskniłeś, ja też — zaśmiała się lekko puszczając go. — Ja chciałam porozmawiać, ale między walką a wyrzuceniem mnie z przybytku nie miałam kiedy już wypytać, a Bennet nie chciał wyjść i pogadać, najwidoczniej chce żeby przyjść do niego osobiście, nie wiem, ja aktualnie nie mogę — wzruszyła ramionami. Przecież to nie była jej wina, ona miała dobre priorytety.
    Skupiła się na słuchaniu u dziecku.
    — Nie mówię absolutnie, że to wina małego. On nic nie zrobił złego, po prostu się urodził. Zasługuje na to, żeby mieć normalne życie. Chodzi właśnie o to napięcie. Boje się jak Tony zareaguje. Tony nie zasługuje, żeby przechodzić znowu przez traumę, a maluch nie zasługuje, żeby przez traumy cierpieć całe życie, bo jego matka była zwykłą potworzycą — spojrzała na Gava i uśmiechnęła się delikatnie. — Z Tobą na pewno zazna chociaż trochę szczęścia, co? — tym razem to ona puknęła go delikatnie w ramię.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  45. Rei przymknęła na chwilę oczy i wzięła głębszy oddech, biorąc do siebie słowa Akane. Trochę ją ta reakcja dziewczyny uspokoiła, ale fakt, że przyszli tu razem dalej niepokoił. Kobieta podniosła powieki, a słysząc słowa o Tonym i Grimie odetchnęła z ulgi, ostatecznie prychając śmiechem. Trzecia nie grozi? Zabawne... Znała plany na testy młodych i osobiście była przekonana, że para trzeciego dzieciątka doczeka się równie szybko, co drugiego. Informacja o morence mimo wszystko pozwoliła jej się rozluźnić, ale zaraz przyszła nowina o Ryu i nawet Akane lekko zacisnęła usta. Fakt, że Ryu nie panikuje uspokoił nieco obie, ale Rei ponownie musiała zamknąć oczy i lekko oparła się o An, która stała tuż obok niej. Dziewczyna przytrzymała kobietę.
    - Dadzą radę - zapewniła, śląc Japonce cieplejsze spojrzenie, ta uśmiechnęła się wdzięcznie na te słowa otuchy i jeszcze raz spojrzała po Gavie, po An, ostatecznie zatrzymała wzrok na kociaku. Pogadać. Przytaknęła głową.
    - Dobrze, wejdźcie - zaprosiła ich w końcu, sama ruszając wgłąb domu. - Co to za uroczy maluch? - zagadnęła ze zwykłej uprzejmości.
    - Właśnie o nim chcemy pogadać - przyznała Akane, wchodząc do środka i zamykając drzwi za wszystkimi. Rei pokazała im miejsca przy stole czy kanapie, mogli wybrać gdzie usiąść, sama podeszła do bawiącej się na podłodze Tamiko, kucnęła przy niej i ucałowała jej głowę. Zdążyła jeszcze zmierzwić włosy Kevy, która pokazywała klocki swojej młodszej cioteczce, ale na widok Gava i Akane oderwała się od zajęcia i pobiegła w ich stronę.
    - Jujek cipiećka! - złapała jedną rączką nogę Gava, a ogon owinęła przy nodze Akane. Wtuliła bużkę w nogę chłopaka by zaraz zrobić to samo z nogą An. - Ocia! - wyciągnęła ręce na apa i zaraz wylądowała w ramionach Akane, która mimo wszystko dość zaskoczona spojrzała na Gava, słysząc to specyficzne określenie posłane w jego stronę.
    - Ach tak, słyszałam, że ostatnio próbowałeś Kevę nauczyć ciekawych słów, cóż, teraz kojarzy to słowo z Tobą - Rei nie ukrywała delikatnego rozbawienia. - Galan śpi po jedzeniu, ale pewnie też się niedługo obudzi - zaznaczyła jeszcze nim sama zajęła miejsce na kanapie. Ponownie spojrzała po kociaku i jakoś tak odruchowo głośniej przełknęła ślinę. Oczy malucha były podejrzanie znajome, do tego wiekiem pokrywał się mniej więcej z Tamiko, a Rei doskonale pamiętała jakie wydarzenia towarzyszyły okolicom jej narodzin. Akane usiadła na kanapie niedaleko Japonki, z Kevą na rękach. Zielonoskóra już ciekawsko zerkała na zawiniątko w ramionach Gava, a Rei patrzyła po dwójce wyczekująco.

    An i Rei

    OdpowiedzUsuń
  46. Akane dość wymownie, w geście rozbawienia, uniosła brew, gdy została nazwana cipeczką. Prychnęła cichym śmiechem i pokręciła głową.
    - Nie daj mu się mała, to Twoje słówka - szepnęła dziewczynce nad uchem, a Keva zaklaskała w dłonie i pokazała palcem na Gava. - Jujećka! - po tym pokazała na Akane - Cialala! - oznajmiła wesoło. Rei i An zaśmiały się lekko.
    - Cóż jujećku, chyba chwilowo bliżej Ci do obojniactwa niż Twojej wersji wymowy, ale... - An zaśmiała się, zabawnie przy tym poruszając brwiami. - Próbuj dalej - biorąc pod uwagę temat z jakim przyszli był to miły akcent humorystyczny tych odwiedzin.
    Kiedy już wszyscy siedzieli na kanapie, Rei cmoknęła Tami w czoło, na uspokojenie i lekko ją pokołysała, słuchając wyjaśnień co do kociaka, a kiedy ten zawisł w powietrzu, Japonka wyraźnie zacisnęła zęby i zamknęła oczy. Oczy, blond czuprynka... no i te zdolności. Taki przypadek był po prostu niemożliwy... Akane patrzyła uważnie po kobiecie, spojrzała zaraz na Gava i przyłożyła palec do ust z proszącym spojrzeniem. Rei zdecydowanie potrzebowała teraz ciszy. Kobieta uniosła powieki, patrząc od razu w sufit, wstała zaraz z miejsca i poszła odłożyć Tamiko na jej kocyk z klockami. Unikała patrzenia na kocię. Wyprostowała nogi i pomasowała skronie, powoli patrząc na Akane i Gava, była załamana.
    - Jak ja mu to powiem? - prychnęła i zasłoniła ręką oczy, nerwowo dotykając palcami własnego czoła. - On nie może tu zostać, nie ma w ogóle takiej opcji - zaznaczyła trochę ostrzej niż planowała. Akane podniosła się z miejsca i lekko wysunęła otwarte dłonie w stronę kobiety.
    - Rei, spokojnie, my zaopiekujemy się malcem, ale... Po prostu musiałaś się dowiedzieć, a Tony... on też musi, ale gwarantuję Ci, że w jego przypadku rozegramy to inaczej, delikatniej - zapewniła na starcie, co pozwoliło Rei odrobinkę rozluźnić mięśnie. Ciało kobiety delikatnie zadrżało, odwróciła się do swoich gości plecami i mocno zaciskała zęby. Akane przysiadła obok Gava. - Nie wiem czy nie lepiej byłoby ją chociaż na chwilę wyprowadzić - szepnęła do niego. - Mam wrażenie, że zaraz w coś przywali i tylko dzieci ją powstrzymują - dodała nadal cicho.

    An i Rei

    OdpowiedzUsuń
  47. — Hej! Co Ty robisz?! — zapytała z pretensją w głosie, kiedy pociągnął ją za sobą. Przecież tłumaczyła mu przed chwilą żeby był bardziej ostrożny. Nigdy nie słuchał. Nie żeby ona była lepszym słuchaczem, ale dlaczego niby nie miałaby być hipokrytką. Dała mu się zaciągnąć, kiedy zobaczyła, że idą w stronę Yensena i Febe. Źle nie chciał jakby nie patrzeć. Usiadła na kozetce o własnych siłach i rozejrzała się po pomieszczeniu. Co on kombinował? Zaśmiała się na jego propozycję. Położyła się na kozetce, ignorując na razie jego prośbę.
    — Grozisz czy obiecujesz — znowu się zaśmiała, ale zanim zdążył jej pokazać co miał na myśli - bo najpewniej chodziło o duchy, zdjęła ubrania do bielizny razem z butami. Więcej nie musiała.
    — Jest niepotrzebne, bo mam same krwiaki i siniaki, a na to mam też maści, Cyrulik mnie obejrzał — wyjaśniła, zdejmując bandaż, żeby pokazać, że nawet rana, którą miała na barku to teraz zwykła niegroźna blizna. Po prostu była obolała, bo rzucali sobą na wszystkie strony i okładali się na tyle mocno, że była teraz trochę jak śliwka fioletowa. Dla niej był to nawet całkiem zabawny widok. I tak nie zrobił jej nic groźniejszego biorąc pod uwagę swoje gabaryty. Usiadła na krawędzi kozetki. Patrzyła jak szykuje wszystko, jakby była jakaś umierająca. Trochę ją to bawiło.
    — Nie powstrzymałam, bo dostałam z pięści w twarz, a potem wylądowałam na barze z butelką najdroższego rumu w barku — pokazała mu na szramę. — Poza tym ja nie umiem odmówić dobrego mordobicia i sam się prosił. Znowu pieprzył głupoty, a jak mu to wspomniałam to mnie zaatakował. W Norach bójki są często, ale jak się przesadzi no to wstęp jest zawieszony jak szkody są zbyt duże — wyjaśniła do końca, wzruszając ramionami. Jakoś nie bardzo martwiła ją ta cała bójka. Z nim to nie była pierwsza, pewnie też nie ostatnia. Nigdy się nie dogadają najpewniej. Och jak jej było teraz przykro z tego powodu. Poklepała go po ramieniu.
    — Coś się zawsze wymyśli, dzieciak rodzinę znajdzie. Doceniam, że dbasz o sieroty, wiesz... Też mam do nich sentyment. Jeśli nie dasz rady, a Tony się nie zgodzi, może go przepchnę jako swojego do Acaira, mówił, że chciałby wychować jako wujek moje dziecko swego czasu — uśmiechnęła się delikatnie na to wspomnienie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  48. Wystawiła dumnie głowę na to całe mierzwienie włosów i uśmiechnęła się szeroko widząc jego zabawy z Kevą. Wrócił do zbierania gumijagód chichocząc pod nosem i obserwując całą czwórkę, a gdy padło coś o sędziowaniu, dumnie wypięła pierś. - Ja tam już znam werdykt. Zaczniemy od dyskwalifikacji pierwszego sędziego za oszukańcze zabawy z Kevusią i odciąganie jej od zbierania na rzecz osiągnięcia lepszego wyniku przez młodsze zawodniczki, zbiegiem okoliczności, powiązane genetycznie z samym sędzią! - wystawiła swój długi jęzor i pokazała go chłopakowi, a Keva zaraz zpapugowała gest mamy na co Malika również wyciągnęła język i zaczęła zabawnie machać głową na boki.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  49. - Spróbuj tylko, a zadbam o Twoje miano pindolka - szepnęła cicho z zadziornym uśmiech, również grożąc mu palcem.
    Ruch ze złapaniem małego An uznała jak najbardziej za słuszny, cienie Rei w końcu nie raz już płatały figle w chwilach uniesień kobiety, więc dobrze było zabezpieczyć kociaka. Dziewczyna przytaknęła głową na słowa co do opieki i pomocy, ale na słowa o patrzeniu jak na winnego skrzyżowała wzrok z Gavem i posłała mu proszące spojrzenie. To naprawdę nie była odpowiednia chwila na takie komentarze, nawet jeżeli były prawdziwe. Dziecko nie było winne, ale Rei też nie. Dziewczyna wróciła spojrzeniem do kobiety.
    - Nie chodzi o winnych... Chodzi o Tonego. Gave ma racje, Twoja obecność na pewno wiele by tu ułatwiła, nie mnie czy Gavovi, a Tonemu. Dlatego uznaliśmy, że lepiej byś dowiedziała się wcześniej, byś miała czas... obyć się z tą informacją - przyznała z ciężkim wydechem. Rei zacisnęła pięści, a jej dłoń wyraźnie zadrżała. An z kolei wyciągnęła lekko ręce w stronę kociaka i posłała mu ciepły uśmiech. - Przyjdziesz do mnie? - zapytała cicho i spojrzała na Gava. - Idź, ja zostanę - mimo wszystko miała wrażenie, że Gave lepiej się tu sprawdzi. Kobieta w końcu kiedyś dała mu dach nad głową, a ona sama chwilami miała wrażenie, że dorośli się przy niej powstrzymują, by przypadkiem nie dojrzała tych emocji, których oni sami w sobie nie chcą.

    An i Rei

    OdpowiedzUsuń
  50. Pracować profesjonaliście? Nie wiedziała, że w ciągu tego miesiąca Gave stał się licencjonowanym medykiem. Jego moce też nigdy nie zdawały się skręcać w tę stronę. Zlustrowała go wzrokiem z niedowierzaniem i rozbawieniem w oczach. Złapała delikatnie jego palec i przesunęła go ze swoich ust na jego.
    — Na moje to sam na tym bardziej chcesz skorzystać, bo w ogóle nie słuchasz — powiedziała, odsuwając się od niego. Poprawiła włosy i ułożyła się plecami, gdzie miała najwięcej siniaków. Oczywiście żartowała, ale sam się podłożył, bo zdążyła zaznaczyć, że była już u lekarza, a jej rany były czyste. On nie dał jej nawet powiedzieć, że ma wszystko przy sobie i tak zajmie się profilaktyką jak już będzie sama. Chciał zaoszczędzić jej pracy i leków? Jej zysk. Narzekać nie będzie. Mimo wszystko lubiła go kąsać.
    — Wiem, przecież sama nie raz dbałam o Twoje rany — zetknęła na niego zza pleców. Skrzywiła się delikatnie. Niesienie cholernie bolały od tego ruchu, ale co tam. — Nie martw się tak o mnie. Jestem żywa i czysta, nie wybieram się w zaświaty dopóki Ty masz nimi rządzić — puknęła go delikatnie palcem w czoło i zaśmiała się delikatnie, wracając do poprzedniej pozycji. Wywróciła teatralnie oczami i zachichotała ponownie.
    — Już mnie tak nie moralizuj, nic się nie stało przecież. Poza tym, odwiedziłam Cię wcześniej, możesz uznać tą bójkę za uśmiech od losu wobec Ciebie — zaczepiła go, kiedy skończył już zajmować się jej ranami. Wstała na równe nogi i ubrała się na powrót. Nie będzie przecież siedzieć przy nim w negliżu cały dzień. Nawet jeśli widzieli już więcej. Była zima, wszędzie chłód. Pokazała mu jeszcze długi język zza kłów na ostateczny komentarz tych wszystkich wykładów. Usiadła obok chłopaka i pokiwała głową.
    — Powinien znaleźć taki dom, w którym będzie chciany i kochany — zgodziła się z nim, patrząc na niego. — Ale nie powinieneś nikogo zmuszać. Po prostu, jeśli tutaj się nie uda, pomogę poszukać gdzie indziej. Każdy maluch zasługuje na normalną miłość — powiedziała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  51. Słuchała go bez słowa, starając się nie reagować na te wszystkie tyknięcia, które naprawdę powoli zaczynały uderzać w nerwy. Zmarszczyła brwi w pewnym momencie.
    — Dalej będę to robić — zaprotestowała — Sprzeczki czy nie, nie chcę żebyś przedwcześnie zmarł — wyglądała, jakby na krótką chwilę spoważniała przy tej odpowiedzi. Żarty żartami co prawda, ale często któreś z nich znajdowało się w sytuacji, kiedy trzeba było krytycznie opatrzyć rany jak najszybciej. Nie miała zamiaru ignorować go w takiej sytuacji przez kilka głupich słów. Wolała żeby to do niego dotarło. Cholera jasna. Naprawdę nie mogła już wytrzymać tych pstryczków. Stanęła przed nim, marszcząc delikatnie brwi, patrząc uważnie w tęczówki chłopaka. Złapała go za nadgarstek zdrowej ręki, a rękę z chorą dłonią złapała w łokciu.
    — Uważaj, gryzę — zauważyła, uśmiechając się delikatnie. Mimo wszystko było to delikatne ostrzeżenie, bo miała wrażenie, że pozwala sobie na zbyt wiele. Pokręciła głową na jego słowa o śmierci. Spojrzała po nim niewinnie.
    — Nie jestem zbyt dobra w słuchaniu rozkazów, to będzie dzień pełen pięknych zawodów — odpowiedziała, kiedy zdawało jej się, że za bardzo ekscytuje się faktem, że kiedyś znajdą się po drugiej stronie. Pamiętała też oczywiście, że to nie działa tak jak to sobie wyobraża. Za każdym razem jej to tłumaczył. Ale nikt nie zabroni jej trzymać się swoich fantazji. Może pozna w życiu jeszcze jakąś śmierć, która ją uodporni? Po Argarze mogła się wszystkiego spodziewać.
    — Beze mnie? Serce Ci stanie z nudów i braku adrenaliny czy nerwów, szkoda by było, akurat jak robisz się coraz przystojniejszy — zaśmiała się, gdy nazwał ją zrzędą. Oczywiste było, że planowała żyć. Chujowo czy nie, żyło się ciekawie, poza tym, tutaj widziała co ją czeka i że ma wolną wolę. Spoważniała na słowa o Ryu. Klary nie znała, ale Ryu był jej znajomym, miała też w końcu do niego sprawę. Odetchnęła, kiedy zapewnił ją, że żyją. Ta dwójka na koncercie zdawała się blisko z całą tą grupą. Dobrze, że byli bezpieczni.
    — Oby dotarli cali i zdrowi. Perun wkurzył wszystkie gildie i Nory, do tego szlachtę podobno, jeśli są sprytni, myślę że łatwo znajdą bezpieczne miejsce. Oby — wymamrotała. Pierdolona wojna. Nie lubiła tracic osób, które znała. Czy ich też powinna poszukać?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  52. Nie dała mu się od razu oswobodzić. Zacisnęła delikatnie teraz rękę. Zbliżyła twarz do jego ucha i kłami delikatnie przejechała po płatku ucha.
    — Właśnie tymi, Koteczku — zapewniła go cicho, aby zaraz go puścić i samej się odsunąć. Poprawiła zapięcia na ubraniach oraz włosy.
    — Bez palców ciężko będzie Ci pstrykać — spojrzała po nim wyzywająco i ”hapnęła" zębami w jego stronę. Co prawda nie odgryzie mu ręki... Z drugiej strony przecież miał swoje czary Mary. Może jeśli wystarczająco zajdzie jej za skórę, przekuje swoje groźby w rzeczywistość.
    — Wiem, to jeden z powodów, dla których Cię lubię — odpowiedziała. Gdy zaczął z tą całą dworską etykietą zaśmiała się szczerze. Ukłoniła się nisko, chociaż wyszło to w jej wykonaniu dosyć pokracznie, kiedy była cała w sinikach, a do tego rozbawiona. Waćpanna. Yhym, była bardzo dworską damą nie ma co.
    — Przyjemność po mojej stronie — skwitowała jedynie, patrząc wymownie na jego tors. Usiadła na parapecie i przyglądała się jak chowa wszystko na swoje miejsce. Pokręciła głową na jego słowa.
    — Nie znam się aż tak na polityce, ale tylko część szlachty nie ma dokąd pójść. Inni mają układy i kontakty, wpływy w Slavit, a jednym pożarem stracili sporo. To było serce handlu. Nie wierzę, żeby Perun został całkiem sam, ale wiem, że wkurzył tą decyzją sporo osób. Nawet Nory mieszają się teraz w politykę. Spalili wszystko, nawet kanały. Ja też straciłam większość swojego arsenału i ulubione zbroje. Nie mówię też, że ten kutafon nie wygra wojny, nie znam się. Ale z mojej strony wygląda to tak, jakby miał po prostu więcej wrogów niż sojuszników — wzięła powietrza do ust i wyjrzała przez okno. — Mnie tylko obchodzi, żeby nie ruszał moich bliskich — dodała na koniec.
    — Ile zajmie wam podróż do Phyonix? Myślałam, że znajdę Ji'zzargo i odprowadze naszą terrańską gromadkę — przymknęła oczy, myśląc przez chwilę nad wszystkim. — Możesz sprawdzić czy Ji'zzargo żyje? Nie powinnam ryzykować życia innych dla ducha — zapytała, nie wracając do niego wzrokiem. Czuła się źle, że o to zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  53. Rei zerknęła kątem oka na Akane i Gava siedzących na kanapie, chwilkę ich obserwowała, ich i tego malucha, którym właśnie się wymienili. Na gest chłopaka ściągnęła usta.
    - Zajmę się nimi - zapewniła An, a Rei kiwnęła do niej wdzięcznie głową, po czym ruszyła na zewnątrz. Pierwsze co zrobiła to kopnęła z impetem beczkę na wodę deszczową. Ta na szczęście w okresie deszczowym była prawie pełna i tylko lekko się zakołysała. Kobieta odeszła na kilka kroków i wzięła głębszy wdech, zamykając oczy i twarz kierując do nieba.
    - Dlaczego zawsze on!? Czy chociaż raz nie mógłby spaść na niego zwykły zawód miłosny czy ciężka rana?! - fuknęła, bardziej w eter niż do samego Gava. Wzięła kolejny oddech i dopiero po tym obejrzała się na chłopaka.
    - Nie Gave, to wina tych, którzy mu to zrobili. Ty uratowałeś dzieciaka w potrzebie... - spojrzała w las, krzyżując ręce na brzuchu - ... a że akurat ten maluch okazał się jego... Cóż, to zdecydowanie nie Twoja wina... - dodała cicho. - Nie na Ciebie jestem zła, a już tym bardziej nie na tego bąbla... Tak jak mówisz, niczym tu nie zawinił. Po prostu martwię się, bo złe skojarzenia to okropna sprawa... Przecież wiesz... - wróciła do niego wzrokiem.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  54. Mohe nie czuł się zagrożony, ale dystans jaki utrzymywał teraz Gave zdecydowanie w tym pomagał. Oddech z miarę szybko wrócił do miarowego tempa.
    Zastanowił się chwilę nad opcjami, ale ostatecznie pokręcił głową.
    - Nie mam pojęcia co mógłbym jej powiedzieć... - przyznał i spojrzał w oczy chłopaka. - W danej chwili wieść czy jest dobrze w zupełności mi starczy - postanowił. Czuł, że byłoby mu wstyd stanąć przed Salali. Musiała umrzeć by przejżał na oczy... To zdecydowanie była za wysoka cena. Na zapewnienie co do An kiwnął głową. Nie znał szczegółów ich relacji, wolał po prostu swoje zaznaczyć i się nieco zorientować. Na podsumowanie chłopaka lekko wzruszył ramionami. Nie wiedział co powinien tu powiedzieć, w końcu sam w tym uczestniczył i żył, a co za tym szło... Miał krew na rękach. Musiał zabić tych, których uważał za przyjaciół, by samemu nie zostać wykluczonym... A potem sam się wykluczył. Trzeba było odejść po pierwszym morderstwie, wtedy chociaż te dwie osoby by żyły, a przynajmniej nie on by ich zabił. Miał wrażenie, że ucieczką splugawił ich śmierć. Zabił ich by zyskać w oczach ludu, który ostatecznie opuścił. Z zamyślenia wyrwało go pytanie Gava. Znowu na niego spojrzał. - Na polowaniu, zawsze mnie po nim witała... Ale nie tym razem - westchnął ciężko i zaraz przytaknął mu głową. Nie przeszkadzało mu, że mówi o niej jakby dalej gdzieś żyła.
    - Tak... żałuję, że jej stamtąd nie zabrałem, że musiała umrzeć bym w końcu powiedział "dość" - uśmiechnął się mimo wszystko delikatnie. - Wtedy, gdy Cię poznałem i gdy z ukrycia wybiegła Maryl... Tak to sobie wyobrażałem, ja i ona, razem przez świat... - zawiesił spojrzenie gdzieś dalej. - Ciekawe czy by się dogadały... Maryl i Salali - rzucił jakoś tak, po prostu.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  55. Keva zaśmiała się na te gilgotki, a kiedy Gave ją puścił, rozbawiona pobiegła do mamy, by wskoczyć jej w ramiona. Grima zakołysała córeczkę i sama dalej się śmiała. - Hej, ja też jestem mała! - zauważyła chichocząc, patrząc po Gavie z niedowierzaniem. Zupełnie jakby widziała swojego Fiołka, gdy spędzają czas z dziewczynkami. Najwyraźniej sposoby zabaw mieli praktycznie takie same. Poruszyła śmiesznie ustami, gdy złapał jej policzki i zaraz zaśmiała się pod nosem. - To nie myśl, bo Ci nie wychodzi - odparła z rozbawieniem i sama zaczęła tańczyć z Kevą między krzaczkami jagód, śpiewając swoje "lalala" do rytmu poruszania się.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  56. Wzruszyła ramionami. Nie była politycznym ekspertem, ale nie umiała się z nim tak po prostu zgodzić.
    — Układy to nie tylko pieniądze, zaufanie też. Do Nor nie kupiłeś przecież biletu, nie? Nie mówię, że cała szlachta odwróci się od Peruna, to niemożliwe. Ale król spalił największe miasto na kontynencie, stolicę całego handlu, każdy skarbiec poniesie straty. Ja nie chciałabym pracować z kimś kto sra do mojego domu, a to tak trochę wygląda. Masz kurę, która znosi złote jajka i płonie, bo co? Są tam wpuszczani nieludzie? Król popalił swoje własne miasto, musi mieć negatywne konsekwencje. I nie wiem jak w Argarze, ale tutaj to nie zawsze król ma największą władze. Polsza to potężny kraj, ale nie wiem. Nie wróżę mu sukcesów, skoro żadna gildia odmówiła mu współpracy, na jego ludzi i niego pojawiają się nagrody, a w Wolnych Marchiach jest partyzantka — wzruszyła ramionami i zastanowiła się przez chwilę. Nienawidziła polityki, ale ktoś taki jak Ji'zzargo pewnie byłby teraz w raju. Mógłby nazbierać tyle informacji do sprzedania. Musiała go szybko znaleźć. — Mamona znowu zacznie płynąć, wojna jest bardzo dochodowa, przynajmniej tam skąd pochodzę. A szlachcic to tylko tytuł, który można kupić. Są ludzie, którzy będą się trzymać tego co dostali, a są tacy, którzy będą chcieli się dorobić i umocnić pozycję na różne sposoby. Dla mnie po prostu jasne jest to, że Perun ma teraz mniej sojuszników. Nie mówię, że nie ma żadnego, czy połowy, ale ktoś się odwrócił— dodała jeszcze, unosząc dumnie pierś. Wyjęła nawet sakiewkę, w której nazbierała nagrodę za szybkie zlecenia, jakie teraz wpadały drzwiami i oknami. Wojna była pewnie tragiczna dla zwykłych, dobrych ludzi, ale dla niej, gdyby zabezpieczyć najbliższych, to prawie jak kąpiel w fontannie złotych monet.
    — Czyli prawie miesiąc was nie będzie. Będziecie bezpieczni? To znaczy... Nie wiem czy uda mi się znaleźć mojego zagubionego kota, ale martwię się o niego, o was — zatrzymała się na chwilę. Martwiła się też o Acaira. I wszystko znowu zaczynało się po prostu pieprzyć. Zasłoniła uszy i spojrzała w drugą stronę, zamykając oczy.
    — Obiecaj, że powiesz mi, że on jest żywy. I Acair... Pierdole...

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  57. Nie widziała się jakiś czas z Gavem. Oboje w końcu byli dosyć zajęci ostatnio. Postanowiła jakoś nadrobić to przyjacielskie fopa swoją lutnią. Zabrała też paszteciki z grzybami. Miała w końcu przynieść mu smakołyki do tej całej sławnej coli. Udała się zadowolona pod dom Febe i Yensena i oparła się przy oknie, gdzie znajdował się pokój Gava. Zasługiwał na ekstrawaganckie powitanie po tej jakże długiej rozłące. Wzięła lutnię, upewniła się, że jest nastrojona i zaczęła przygrywać mu na powitanie. Chociaż po prawdzie nie wiedziała czy jest jeszcze w swoim pokoju. Co prawda dalej był poranek, ale kto go tam wiedział, mógł już przecież gdzieś wybyć. Wzruszyła ramionami. Najwyżej pośpiewa w eter.
    — Samotna w wieży zamknięta
    Z głodu przestała już jeść
    Między udami, gdzie kiedyś wiatr hulał
    Rozciąga się pajęcza sieć
    Minęło dokładnie lat pięćdziesiąt parę
    A może nawet i mniej
    I choć się niewielu starało
    To żaden nie uwolnił jej


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  58. Może i Yensen nie miałby tyle werwy, gdyby nie dobrał się do swojego sprawdzonego Puszczyka. A tak? Czuł się znowu jak młody bóg prawie że. Miał tysiąc lat, to prawda, ale to było też ponad tysiąc lat skrzętnie budowanego ego. Nie pozwoli się wykończyć Gavovi kolejny raz. Już innym razem wymęczył go na Mordowni. Teraz to on musiał zrezygnować. Nawet jeśli w duchu to Yensen miał już dosyć. Co to to nie. Miał zamiar skorzystać z każdej niesprawiedliwej przewagi jaką mógł sobie dać. Słyszał jak chłopak się męczy po biciu serca - po eliksirach zmysły stawały się jeszcze bardziej wyczulone. Kiedy rzucił w niego piachem, zasłonił oczy ramieniem, odskakując przy tym w bok. Spodziewał się ciosu, więc zasłonił otwarcie mieczem, następnie wykonał piruet w stronę Gava. Kiedy chłopak na niego naparł, zrobił kolejny zwód i klepnął go w plecy, uśmiechając się w jego stronę.
    — Do boju! — zaśmiał się, wyprowadzając kolejny cios.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  59. Rei westchnęła ciężko.
    - Jakby ktokolwiek z Was był normalny... - rzuciła. Ryu, Gave, Akane, Tony... Każdy z nich miał coś czym się wyróżniał. Na ich tle Tony wcale się wielce nie wyróżniał. Ponownie westchnęła. - Wiem... Po prostu zawód miłosny zdaje się łatwiejszy do przejścia, chociaż i tu różnie bywa - stwierdziła. - Lżej będzie na pewno, wiem, że się kochają - przyznała. Akurat nie piła tu konkretnie do Grimy, lubiła tą goblinkę, chociaż jej energia bywała przytłaczająca. Tonemu odpowiadała, był przy niej szczęśliwy, a dla niej to liczyło się najbardziej. Rei zaczęła dreptać z prawej strony na lewą, pokonywała krótkie odcinki, jakby chciała "rozchodzić problemy". Zaskoczona spojrzała po Gavie, gdy wspomniał o ukrywaniu malucha. - Nie ma mowy! Nie chcę tego malca ukrywać, kompletnie nie o to chodzi... Po prostu to wszystko trawię. To nie jest łatwe Gave, wyobraź sobie, że musisz coś takiego przekazać w przyszłości jednej ze swoich córek. Nie życzę Ci tego oczywiście, ale... Jako rodzic chyba rozumiesz, że to ciężka sprawa - zatrzymała się i spojrzała na swój dom. - Wierz więc, ja wolę nic nie zakładać. Jakąkolwiek decyzje podejmie Tony, będę go w niej spierać. Nie mniej, zgadzam się, musi wiedzieć o dziecku, ale musi tylko wiedzieć. To czy go zechce poznać powinno zależeć tylko i wyłącznie od niego. Wystarczy, że nie miał wyboru w temacie spłodzenia malucha - spojrzała w okno i lekko się uśmiechnęła gdy Akane śmignęła jej za nim. Najwyraźniej dobrze się tam bawiła z dzieciakami. Naszła ją pewna myśl, która rzeczywiście dawała nadzieję. Obejrzała się na Gava. - Dajmy mu po prostu czas - poprosiła.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  60. Rei uśmiechnęła się do niego ciepło.
    - Ja zostanę przy tym, że mam nadzieję, że nigdy nie będziesz w chociażby podobnej sytuacji - przyznała. Słysząc o Azylu pokręciła głową. - Ja mam na myśli poznanie Gave, nie zobaczenie. Zobaczy go prędzej czy później, bo się kumplujecie i jednak spędzacie sporo czasu w Argarze. Z czasem wyjdzie czy chce go poznać i jako kto. Jako wujek, jako pan od "dzień dobry", czy jako ojciec - wyjaśniła.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  61. — Układy polegają na korzyściach, ale bez zaufania żaden układ nie powstanie. A to na czym polega to zaufanie i jak trwałe jest to druga sprawa — nie zgodziła się z nim. Pokręciła głową. — Oczywiście, że jacyś mają, mniejszość, ale proszę Cię. Myślisz, że każdy Polszanin jest taki sam? Nie każdy z nich jest rasistą, który chce wyplenić każdego innego z Mathyr. Są tacy, którzy widzą biznes i skupiają się na pieniądzach, pewnie są nawet tacy dobroduszni. W Terrze też powszechnym jest hodowanie hybryd dzikich bestii i sprawdzanie ich na niewolnikach, a jednak są tam Maryl, Rokara, Risha i Grima, które plują na te rzeczy. Nie wmówisz mi, że w Polszy każdy jest zły. Nikt nigdy nie jest zły przez to, że urodził się w danym miejscu. Mówię, że Nory prowadzą różne rozmowy. Na niektórych są bogaci ludzie z interesami. I nie mówię, że to jest cała polszańska szlachta, ale ktoś z tej szlachty może mieć na przykład uraz do króla, który spalił mu kasyno, dzięki któremu kąpał się w złocie, albo inny, który nie może wybaczyć, że w pożarze Slavit stracił swoje dzieci, które wracały z zagranicznego uniwersytetu. Poza tym układy to mocne słowo. Ktoś sypie złoto do sakiewki, a potem jakiś patrol, czy dostawa broni magicznie znika. I nie. Nie każda Gildia, ale część to zrobiła, będą pracować dla wszystkich atakowanych przez Peruna. Po prostu jak dla mnie wygląda to tak, jakby król sam sobie nasrał na drogę i wszedł w to gówno. Może je wygrzebać z butów, ale może też się ryjem na resztę wyjebać, jak równowagi nie utrzyma. A jak to będzie zobaczymy — wyjaśniła mu wszystko ze swojej perspektywy. Nie mówiła teraz, że Perun przegra wojnę. Dla niej wyjątkowe było to, że półświatek oficjalnie dołączył jako strona konfliktu. Takie rzeczy chyba nigdy wcześniej nie miały miejsca. A może miały. Cholera, nigdy nie była zbyt dobra z historii. Może byłaby lepsza, gdyby jakkolwiek z jakimkolwiek zapałej się jej uczyła. Spojrzała na niego przez chwilę z pretensją. Mimo wszystko odnosiła wrażenie jakby się z niej nabijał. Może nie miała takiej wiedzy jak on ogólnie, ale spędziła więcej czasu na tym świecie. Chyba lepiej rozumiała mechanizmy jakie nimi władały.
    — Nie jestem głupia — wypaliła jeszcze na swoją obronę. Nie uważała się przecież za idiotkę. Nie była uczoną, ani szpiegiem czy informatorem, ale rozumiała jak był zbudowany świat. Przynajmniej po tej ciemnej stronie.
    Naprawdę nie lubiła, że tak bardzo przejmowała się tym wszystkim. Łatwiej by było, gdyby po prostu robiła swoje. Taka prawda. A jednak kurewsko bała się, że znowu zostanie sama w życiu - a tego zwyczajnie się bała - ponownego budzenia się bez żadnego większego celu w życiu poza ścięciem kolejnej głowy. Lubiła zabijać, nie mogła sobie tego odmówić, ale jeszcze bardziej spodobało jej się to, że miała kogoś do kogo mogła wracać, te uśmiechnięte twarze, które zawsze czekały na jakąś historię. Oparła czoło o ramię Gava, kiedy ją przytulił i zamknęła oczy, żeby przypadkiem zaraz się nie popłakać z nerwów.
    — Wy też przez to przechodziliście jak zniknęłam? — zapytała zrezygnowana. Nie miała pojęcia, że to boli aż tak bardzo. Przynajmniej żył. Kto wie, może nawet i to była jakaś jego zemsta za to co sama wcześniej zrobiła. W sumie nie zdziwiłoby ją to.
    — Wiem, Acair jest silny, nie patrzę na niego z góry, po prostu… chciałabym go już zobaczyć — westchnęła. Na razie się nie ruszyła. Czuła się lepiej, kiedy była blisko niego w tej chwili. Było ciepło i łatwiej było przestać się martwić o to wszystko. Naprawdę była słaba. Kurwa.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  62. Nie spodziewała się takiego powitania. Chłopiec spadł jej na ramię. Szybko odłożyła lutnię i złapała go w obie ręce, zanim mógł z niej spaść. Przyglądała się z małym niedowierzaniem na kociego maluszka. Może to też dodało do tego, że się tak rozpłakał. Jasna cholera, ależ on miał tonację.
    — No już, już Przystojniaku, ciocia Ci krzywdy nie zrobi —- zapewniła go, zmieniając mimikę na spokojną. Podeszła do Gava, gdy wyszedł przez okno, tak, aby mógł zabrać swoją nową latorośl. Nawet już nie pytała skąd jest, bo sądząc po wzroście dziecka, jeśli był jego to chłopak nie był zbyt wierny. Miała po prostu nadzieję, że gdzieś go znalazł i przygarnął kolejną duszyczkę do Grandszkola.
    — Cześć, dziękuję — też się przywitała. — Przystojny synek, równie grzeczny co Ty — dodała jeszcze, uśmiechając się do niego, po czym wróciła wzrokiem do Groszka. — Mogłam dopytać, nie mam nic smacznego dla niego, żeby brzuszek go nie rozbolał — mogła zrobić coś bardziej neutralnego.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  63. Zaraz tam dopalacze czy oszukiwanie. Wiedźmini od zawsze pili eliksiry, jeśli mieli walczyć z twardym przeciwnikiem. Gave powinien to potraktować jako komplement, a nie oszustwo. Poza tym jego specyfiki go nie zostawiały ledwo żywego. Po prostu musiał się pilnować co by ich nie przedawkować. Walczył z nim rytmicznie, a kiedy postanowił wskoczyć mu na plecy, szybko przesunął rękę do szyi, żeby nie mógł się na nim perfekcyjnie zakleszczyć. Złapał go za rękaw ręki, którą go dusił, puścił miecz i drugą dłonią złapał go za ramię. Przerzucił chłopaka przez siebie, tak aby posadzić jego poślady na ławce. Sam nabrał powietrza.
    — Starczy — wycedził. — Wlazłeś mi na plecy i masz sztylety, następnym razem szybko takim w aortę i pójdę spać na wieczność, odpocznę sobie. Remis, zaraz południe, pół dnia już się naparzamy — zauważył jeszcze, samemu siadając obok Gava.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  64. Nadal była jeszcze nieco zamyślona, ale odetchnęła z ulgą, gdy Gave się zgodził. Naprawdę nie chciała nic narzucać Tonemu i cieszyła się, że chłopak umie to uszanować. Spojrzała po nim, gdy chrząknął. Przytulanie? Musiała się chwilę zastanowić, czy wyobraźnia nie płata jej figli, ale zaraz uśmiechnęła się po prostu cieplej i podeszła by objąć lekko Gava.
    - Dziękuję - odsunęła się nieco. - Za to i, za to że zajmiesz się małym. Dobry z Ciebie chłopak Gave - poklepała lekko jego tors i spojrzała na drzwi domu. - Wracajmy - czuła się już znacznie lepiej.
    Kiedy weszła do domu spojrzała rozczulona na Akane i dzieciaki przy niej. Kociak siedział u dziewczyny na kolanach, a Tamiko i Keva przed nią, uważnie jej słuchając.
    - To mamy już sprawdzone uszy i nosy, a teraz... ogony! - fiołkowooka złapała lekko koci ogonek. - Zobacz Keva, w końcu ktoś ma też ogonek, tak jak Ty. A czy wiesz, że nasz mały koleżka będzie dobry w figle migle? Na pewno będzie super się wspinał i do tego lata. Już widzę Wasze zabawy - zaśmiała się lekko, a widząc podkuwkę na ustach Tami zaraz cmoknęła. Miała dziś lnianą koszulę z wiązaniem przy dekolcie, rozwiązała ją i wyciągnęła sznurek by wsadzić w portki małej. - Tami też ma ogonek! - pogilgotała nos małej końcówką sznurka. Keva aż się przewróciła na plecy z rozbawienia, a Tamiko szeroko otworzyła oczy i zaczęła badać ten cały "ogon".
    - Mogłabyś pracować w Grandszkolu - rzuciła Rei, a An spojrzała po nich i prychnęła śmiechem.
    - Już mnie chce do roboty zagonić - rzuciła żartobliwie. - Nie ma szans, od czasu do czasu jeszcze by przeszło, ale tak na co dzień... - pokręciła głową. Rei spojrzała na nią i na Gava.
    - Jedno i drugie by mogło. Nie mówię, że dzień w dzień, ale na przykład takie zajęcia muzyczne od czasu do czasu. Dzieciaki uwielbiają tańcować, a Ty przecież zawsze masz dla nich przygotowany jakiś dziecięcy repertuar - Japonka zbliżyła się by złapać Tamiko na ręce. - Ależ masz piękny ogon! - rzuciła z zachwytem i spojrzała po kociaku. - Hej maluchu, miło mi Cię poznać - zwróciła się do niego ciepłym tonem.

    Rei i An

    OdpowiedzUsuń

  65. Zaśmiał się cicho i poklepał go po ramieniu.
    — Wiem, ale może warto usiłować? Niektórzy na treningach próbowali mnie zabić, eh, kurwa, może i powinienem Ci podziękować za litość — znowu lekko prychnął śmiechem i spojrzał przed siebie. — Szybko się uczysz, znasz teorię, ale praktyki i doświadczenia nic nie zastąpi. Niedługo mnie powalisz bez większego kombinowania. Ale na razie dopiero się uczysz, ja jestem stary też mam swoje ego, także nie będę Ci tego ułatwiać — puścił mu oczko, wracając na chwilę do niego wzrokiem.
    — Mętlik? — zainteresował się. Faktycznie w jego życiu ostatnio działo się dosyć sporo, ale miał wrażenie jeszcze niedawno, że zdążył sobie wszystko w miarę możliwości poukładać.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  66. Rei prychnęła pod nosem.
    - Nagle się nie nadają, a jak w gospodzie jedno drugiemu chce nosa utrzeć to tańcują jak małpiszony po tej scenie i to na pstryknięcie palca - pokręciła głową. Na razie nie chciała przesadnie spoufalać się z "wnukiem", więc ruszyła do kuchni, po drodze odkładając Tami na jej kocyk i wróciła z dzbankiem wody oraz z szklankami, od razu nalewając jedną dla Gava i dla Akane. Podała im szkło. An zaśmiała się krótko na jej stwierdzenie, a Keva zatańczyła między wujkiem i ciotką.
    - Mapiszony! - pokazała na nich palcami i sama zaczęła udawać małpkę. Na to An również lekko się zaśmiała po czym spojrzała po Gavie, grożąc mu palcem.
    - Ależ niektórzy to mają parcie na szkło, kolejny chce mnie zastępować - rzuciła żartobliwie i zaraz pokręciła głową. - Na tą chwilę mówię "nie". Tak czy siak niedługo ruszamy do Azylu więc Grandszkola nie będzie. Zobaczymy jak już dzieciaki wrócą. Nie mówię, że tam czasem nie wpadnę, ale raczej nie widzę się tam na stałe - odpowiedziała z uśmiechem. - To na czym stoimy w sprawie... małego? - zapytała, upijając łyk wody.
    - Powiemy Tonemu gdy wróci, ale damy mu czas by na spokojnie zdecydował jako kto chce go poznać - Rei westchnęła ciężko. - Dam Wam znać, gdy wróci - dodała. Akane lekko kiwnęła głową.

    An i Rei

    OdpowiedzUsuń
  67. Wypuściła powietrze z ust.
    — Jednocześnie mam wrażenie, że brzmisz tak, jakbym ja zakładała, że teraz wszyscy są przeciwko Perunowi, a tego też nigdzie nie powiedziałam. Powiedziałam, że stracił paru sojuszników i różnie to się może potoczyć. Ja nie zakładam żadnego scenariusza. Mało mnie ta wojna teraz obchodzi, kiedy szukam innych, może potem po prostu postanowię na tym zarobić. Jeśli masz jakieś polityczne rady, powinieneś iść z tym do Nor, nie do mnie — wyjaśniła. Z resztą się z nim w zasadzie zgadzała. Po prostu chciała zauważyć, przekazać mu, co się dzieje w jej kręgach, sam nie wychodził ostatnio z Argaru, a kumał się z Norami, myślała, że warto, aby o tym wiedział.
    — Nie wiem czy jest piękne i optymistyczne. Ludzie i tak będą ginąć o wiele częściej, bo jest wojna, będziesz miał pewnie więcej pracy z tatą. Po prostu chciałam przedstawić Ci fakt. Nie mam zamiaru stawiać żadnych zakładów na to kto wygra wojnę — odpowiedziała jeszcze.
    — Niby wiem, z drugiej strony, ja nigdy nie czułam się do kogoś przywiązania przez większość życia. To znaczy czułam się, do ojca, którego nigdy nie mam w życiu. Nie chce mieć z innych tylko i wyłącznie wspomnień, spodobały mi się te więzi — westchnęła cicho. — Dzięki.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  68. Akane zaśmiała się krótko, gdy Gave ruszył za Kevą i śledziła ich chwilę wzrokiem. Odruchowo zakołysała kociaka ukrytego w swoich ramionach. - Widzisz co Cię z nim czeka? Mówię Ci, lepiej szybko odzyskuj siły - rzuciła żartobliwie do malucha i pomiziała go delikatnie po łebku. Rei obserwowała tą scenę z błądzącym po twarzy uśmiechem.
    An na prychnięcie Gava odpowiedziała swoim prychnięciem.
    - No właśnie, jak mnie nie ma, wielkie mi nie słuchanie - rzuciła z przekąsem w głosie i uśmiechnęła się zadziornie. Na decyzję co do Tonego kiwnęła głową.
    - Jasne, brzmi rozsądnie - przyznała i złapała kociaka tak by móc spojrzeć mu w oczka. Gdy Gave rzucił swoje, pokazała mu czubek własnego języka, zaraz znowu spojrzała w oczy kociaka. - Nie ma problemu, urodziliśmy się w końcu w takich samych okolicznościach. Prawda młody? - uśmiechnęła się do niego pogodnie. - Może to nam co nieco ułatwi - puściła maluchowi oko. Rei spojrzała po Akane, racja... An była owocem eksperymentów na Niklausie, a mężczyzna pokochał ją całym sercem, więc i dla Tonego była nadzieja.

    Akane i Rei

    OdpowiedzUsuń
  69. Uśmiechnęła się pod nosem na jego słowa i lekko pokręciła głową rozbawiona. Kiedy zobaczyła, że malec powoli zasypia, ruszyła w stronę kanapy i usiadła na niej, zaczęła lekko bujać się na boki. Obserwowała w międzyczasie zabawy Gava z dziewczynkami, uśmiechając się przy tym delikatnie. Rei zajęła miejsce obok An i gdy Gave przejął Tamiko, do niej przybiegła Keva, co by nieco odpocząć wtulona w bok babci. Japonka głaskała spokojnie dziewczynkę po głowie, od czasu do czasu zerkając na kociaka czy zabawy Gava.
    - Czy możesz? Hah, lepiej nie mów tu o nich za głośno, bo zaraz będzie ryk - Rei zaśmiała się krótko. - Będziemy bardzo wdzięczni za kilka chociaż sztuk, muszę przyznać, że i mi smakują. Idealnie się nadają na osłodzenie poranka.

    Akane i Rei

    OdpowiedzUsuń
  70. Gave przy dzieciakach był po prostu niesamowity, Rei obserwowała jego poczynania i z przyjemnością słuchała śmiechu córeczki, a An, cóż... Ona w pewnej chwili oderwała wzrok i chociaż się uśmiechała to skupiła uwagę na kociaku. Miała wrażenie, że jeszcze chwila i zacznie słać nazbyt czułe spojrzenie. Głaskała spokojnie zasypiającego malucha i kołysała się coraz mniej, aż w końcu zupełnie przestała. Rei uśmiechnęła się wdzięcznie na potwierdzenie dostarczenia słodyczy, a słysząc pytanie przytaknęła głową.
    - Tak, moje bojowanie tym razem to będzie jedynie ostateczność - przyznała i zaraz uśmiechnęła się nieco czulej. - Jasne, że będę miała oko, będę pilnować wszystkich dzieci, nie tylko swoich - zapewniła. - Nie pozwolę by cokolwiek im się stało - dodała. Akane spojrzała na nią wdzięcznie.
    - Dzięki - w końcu chodzi też o jej dzieci, czułaby się dziwnie, gdyby nie zabrała tu głosu.

    Akane i Rei

    OdpowiedzUsuń
  71. Prawdę mówiąc była nawet ciekawa czy rzeczywiście przyjdzie. Na dzisiejszy wieczór w gospodzie były zaplanowane urodziny jednego z mieszkańców. Okazja na wyrwanie się z trosk i odrobina zabawy, tak określał ten wieczór sam jubilat, gdy prosił by była tego wieczoru w pracy. Nie widziała problemu by spełnić urodzinowe życzenie. Nim przystąpiła do trzeciej z rzędu piosenki, musiała nieco zwilżyć usta, gościom zachciało się tańców, więc górowały skoczne melodie. Ta miała być ostatnią przed chwilową przerwą.
    Akane stanęła na scenie i nim jeszcze poleciała muzyka, po gospodzie rozniosły się głosy grajków zaczynające utwór Brathanków, "Czerwone Korale". Później pojawiły się skrzypce i An złapała brzegi swojej długiej spódnicy, by zacząć poruszać materiałem w rytm melodii. Zeskoczyła zaraz ze sceny i zaczęła sunąć między tańczącymi oraz stołami.
    - Z miasta płaszcz i korale me On pochwalił i rzekł, że ze mną zatańczyć chce... - zaczęła śpiewać. Wirowała między gośćmi by zaraz oprzeć delikatnie pośladki o jeden stolik i zrobić rozmarzoną miną, przy okazji wachlując się przy tym dłonią, jakby wspominała właśnie jakieś gorące chwile. - Potem mnie na wycieczkę wziął i na wycieczce tej mą bieluśką bluzkę zdjął... - kontynuowała. Na refren znowu zaczęła wirować między stolikami, a krótko przed zwrotką wskoczyła ponownie na scenę i z pretensją spojrzała po tłumie, rozkładając ręce na boki. - Wczoraj też na tych tańcach był, a na włosach mu żel jak srebrzysty księżyc lśnił... - śpiewała z żalem i złością w głosie. Ostatecznie smutno spojrzała w jeden kąt, jednak zaraz uśmiechnęła się pod nosem i znalazła w tłumie jubilata by z zadziornym spojrzeniem na "hej" grajków ruszyć w jego stronę i porwać do energicznego tańca, który trwał do samego końca utworu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  72. Akane podziękowała jubilatowi za taniec i zaraz usłyszała znajome piski, na które od razu szeroko się uśmiechnęła. Kucnęła by złapać Fasole w objęcia i ucałować ich policzki.
    - Moje słodziaki - zaśmiała się, szczerze zadowolona z ich widoku. W gwarze gospody średnio słyszała to "ci...pa" i niespecjalnie zwróciła na to uwagę, tym bardziej, że małe były wyraźnie roztańczone. Akane wstała i okręciła Raje dookoła własnej osi. - Tata zaraz nam coś zaśpiewa to potańcujemy - uśmiechnęła się szeroko do małych i zaraz spojrzała na Gava. - No proszę, a jednak - jemu również posłała uśmiech by ostatecznie tyknąć nosek Groszka. - No dzień dobry. Może i Ciebie uda nam się wyciągnąć do tańca - rzuciła wesoło. Malika delikatnie się naburmuszyła na ten gest i zaraz mocniej wtuliła się w nogę mamy. An zmierzwiła jej włosy. - Czy Ty wiesz jak fajnie można tańczyć w czwórkę? - Akane zwróciła się do naburmuszonej małej. - Tyle fajnych sztuczek nas czeka! - pokazała szeroko rozkładając ręce.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  73. — Rozumiem, nie naciskam. Mimo wszystko, zauważ, że zmusiłeś mnie do picia eliksirów. Gdybym nie miał takiego pod ręką, to bym pewnie przegrał dzisiaj. Bardzo szybko robisz postępy, a masz jeszcze chorą łapę — odpowiedział, opierając się wygodnie na ławce. — Widać, że dużo ćwiczysz, cieszy mnie to, większa szansa, że żywy nam tu zostaniesz — wtrącił się. Zastanowił się chwilę nad tymi jego owsikami i innymi agresorami czy mętlikami.
    — Dlaczego uważasz, że lepiej zranić samego siebie? Żyjesz swoim życiem, nie cudzym. Twoje decyzje powinny zapewniać komfort Tobie i Twoim dzieciom, jeśli chcesz o nie dbać, reszta może iść po prostu w pakiecie. Nie wiem czy wiem do czego pijesz, ale ja nie uważam, abyś mógł przestać ranić kogokolwiek raniąc przy tym siebie. Będziesz nieszczęśliwy, sfrustrowany i w końcu wybuchniesz i rozwalisz i zranisz jeszcze więcej przy tym — spojrzał w niebo. — Masz swoje własne życie Gave, nie zmarnuj go na zadowalanie innych wbrew sobie. Zrób dobrze sobie — zaśmiał się lekko. Wiedział jak to brzmiało, ale nie zamierzał się z tego tłumaczyć. Był prostym chłopem, to miał prosty humor.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  74. — No bo Ty brzmisz, jakbym ja próbowała to przedstawić we wszystkich kolorach tęczy — westchnęła. — Najwidoczniej dalej mam problemy z dogadaniem się i zrozumieniem — dodała jeszcze. Cóż, z w zasadzie dawno się nie kłócili o żadną pierdołę. Spojrzała po nim z lekkim uśmiechem. Czasami warto, ale może nie dzisiaj. Nie miała siły na kolejne huśtawki emocji.
    — Spokojnie, to nie tak, że próbuje Ci dopiec, czy się droczę. To była tylko luźna propozycja i informacja, nic więcej — odpowiedziała mu. Zasłoniła ucho, na które założył kosmyk. Raz powie, że polubiła bliskość, to teraz ma się spodziewać takich gestów? Nie żartowali sobie teraz. Rozluźniła się zaraz kiedy pokazał jej język. Sama usiadła na kanapie wygodnie.
    — Tak są, są też o wiele trudniejsze — odpowiedziała po czym sama pokazała mu język, prezentując przy tym wszystkie swoje kły. — Dlatego próbuje za bardzo nad tym nie filozofować, robić to co chcę przy kim chcę i po prostu poczuć się lepiej, a konsekwencje, nawet Veezarę i jego bójki potrafię docenić — zaśmiała się lekko, chociaż już czuła, że będzie miał do dodania swoje trzy grosze odnośnie jej upodobania do przemocy, z którym nic nie mogła zrobić. — Odkąd pamiętam nasze rozmowy lubiły kończyć się mordobiciem, to też ma jakiś urok — skwitowała. W końcu jaszczur był z Bractwa tak jak ona. Ceniła sobie fakt, że żyje. Nawet jeśli był głupim bucem, potrafł się nieźle bić i nie żałowała żadnej walki. Patrzyła jak bawi się rękawicą. Przysunęła się do niego. W zasadzie widziała kilka podobieństw do mechanizmu swojej kuszy. — Wydaje mi się, że tutaj jest blokada, może to coś pomoże. Bennet lubi tworzyć takie dziwne rzeczy, kombinuje, trochę jak Tony, tylko Bennet robi to zawsze w kuźni — wytłumaczyła, pokazując palcem na jeden z wichajstrów. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się do niego. — No to zapraszam ze sobą koniecznie, jest pełno roboty, która czeka, nie tylko na morderstwa, jak tak bardzo nie chcesz się bić — pokazała mu język, bo teraz faktycznie się z nim droczyła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  75. — No bardzo podobni — odpowiedziała mu z uśmiechem na ustach przyglądając się chłopcu. — Cały Ty, wypisz wymaluj — dodała jeszcze. Z wyglądu co prawda absolutnie go nie przypominał. Prędzej powiedziałaby, że jest szkrabem Tonego, ale to było przecież niemożliwe. Nie byłoby go wtedy tutaj, poza tym o ile dobrze pamiętała, blondasek był zaręczony z jej najlepszą przyjaciółką, którą zdecydowanie nie była kociakiem. Jego wyjaśnienia wiele rozjaśniły. Uśmiechnęła się do nich ciepło. — No to dobrze trafił, jakbyś potrzebował pomocy, jestem pod ręką też pamiętaj — skwitowała temat. Uwielbiała zajmować się dziećmi, więcej jeden w tę czy tamtą nie robił wielkiej różnicy, a robił takie słodkie minki, że miała wrażenie, że zaraz się roztopi na jego widok. Weszła za nim do domu.
    — Jedna kolorowa dla smaku, już jadłam a nie chcę się przejadać, ale kolorów na talerzu nie odmówię. Witaminki są ważne przy moich zdolnościach — uśmiechnęła się do niego, zajmując sobie miejsce. Położyła jeszcze paszteciki i upewniła się, że mały nie będzie mógł otworzyć koszyka. — W takim razie paszteciki mogą zostać na przekąski dla wszystkich domowników. A masz tą słynną colę? — zapytała jeszcze.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  76. Pokręcił głową.
    — Nie oszukuję. Ja po wiedźmińskich eliksirach nie zdycham. Wiedźminy zawsze je piły do walki z groźniejszymi potworami, powinieneś to bardziej jak komplement traktować — odpowiedział mu. Przecież to nie były dopalacze. Czepiał się. Wzruszył ramionami na jego zarzuty z uśmiechem na ustach.
    — Zawsze kogoś można zranić. Ja Ci mogę powiedzieć, że mnie zranisz jak siebie będziesz ranić i co wtedy? — zaczął, mrużąc na chwilę oczy. Nie był chyba zbyt dobry w filozofowaniu, ale swoje też już przeżył. Doświadczeniem życiowym mógł się podzielić. — Ej, nie mówię, że nie dbasz o dzieci swoje. Jesteś świetnym ojcem. Po prostu mówię czyje szczęście powinno być dla Ciebie ważne — wrócił do słuchania chłopaka. — Nie ma jednego sposobu na dobre życie. Dla kogoś będą to podróże, dla innego samotna wieża po środku niczego z książkami, a inny zadowoli się prostą pracą i kawałkiem chleba. I żaden z nich nie robi tego źle. Dobre życie masz wtedy, kiedy to Ty czujesz, że jesteś zadowolony, szczęśliwy. A zanim zapytasz czym jest szczęście, też nie jestem do końca pewny. Dla mnie szczęście to fakt, że budzę się z taką sytuacją w życiu i nastawieniem, że nie chcę niczego zmieniać. Jestem zadowolony z tego co mam, co robię. Realizowanie marzeń to też jest dobre życie. Nie myślałeś nigdy o tym co chciałbyś robić? Kiedy jest Ci najlepiej w życiu?

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  77. Nie odpowiedziała już dalej w tym temacie. Po prostu przytaknęła mu na znak, że rozumie, nie ma zamiaru się więcej o to kłócić ani nie chowa żadnej urazy. Najzwyczajniej w świecie rozmawiali, a że oboje byli raczej niereformowalnie uparci to czasami i tak wychodziła. Mogła być przynajmniej z siebie dumna. Kiedyś takie konwersacje mogłoby skończyć się nieco inaczej.
    Pokręciła głową na jego kolejny komentarz.
    — Nie, po prostu nie jestem przyzwyczajona do takich gestów jeszcze. Lubię je, są miłe, jest ciepło, ale ciężko się przyzwyczaić — wyjaśniła, czując małe zmieszanie. Naprawdę lubiła czułości, ale takie często przyjmowanie ich? Wolała chyba to robić małymi krokami. Od przybytku głowa ją bolała. Albo po prostu zaczynało jej się źle kojarzyć. Ciężko stwierdzić. Zaczął ją jednak trochę podpuszcząć swoimi komentarzami o bójkach. Nie rozumiała dlaczego był tak negatywnie do tego nastawiony. Nie mówiła nic, kiedy mówił, że ją akceptuje, ale kiedy wrócił do tego tematu, nawet jeśli trochę z jej winy, już po prostu nie mogła utrzymać języka za zębami.
    — Już przepraszam, po prostu dla mnie to jedyna dobra stała rzecz w życiu. Przemoc była ze mną od urodzenia i zostanie do śmierci. Niepotrzebnie się droczę, nie przeszkadza mi to co Ty lubisz, możesz robić co Ci tylko podoba w życiu. Nie mówię też, że przemoc to jedyny sposób na spędzanie wolnego czasu, ale treningu, pojedynki, sparingi, czy małe bójki — nabrała powietrza do ust. — Przez większość życia tylko tak mogłam poczuć, że naprawdę żyje, mam do tego sentyment. Ty nie masz żadnych nostalgicznych zajęć?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  78. — A nazywaj to sobie jak chcesz. Stary jestem to dopóki w sypialni nie muszę się wspomagać to wstyd mi nie będzie — zaśmiał się na jego docinki. Nie tak łatwo było mu na odcisk nadepnąć.
    — No właśnie, o Twojej psychice. Gave, to jest Twoja psychika, ale będzie to widać. Myślisz, że Febe też będzie szczęśliwa, jak będzie widziała, że się męczysz? A jak Twoje córki podrosną? Będzie im dobrze z myślą, że ich ojciec rani samego siebie? I jaki im dasz przykład w tym wszystkim? Pokażesz im, że lepiej, aby same cierpiały, zmuszały się do czegoś, żeby komuś innemu nie było przykro? Nie uważam, żeby to było słuszne. Ty i Twoje Fasole powinniście być zawsze na pierwszym miejscu w tym temacie. Chyba, że zacznie was uszczęśliwiać masowe mordowanie, wtedy warto jednak pójść do jakiegoś psychiatry, o ile taki tu trafił — odpowiedział mu. Wrócił wzrokiem do chłopaka. — Skoro nie masz wyboru po śmierci, to wybierz chociaż za życia. Będziesz wiedział jak będziesz próbować. Masz jeszcze wiele lat przed sobą. Nie musisz znaleźć tego od razu, na pstryknięcie, może to zająć lata, ale same poszukiwania mogą już się do tego przyczynić. A może po prostu już masz wszystko czego potrzebujesz, a reszta jakoś się ułoży. Dla mnie szczęściem jest to, że mam obok siebie Febe, Ines i Rahima, a to czy będę żyć tutaj czy w innym świecie, jaki będę miał zawód, jest drugorzędne, może same Fasolki sprawią, że będziesz spełniony, a może będziesz chciał dodawać sobie do tego inne rzeczy w życiu, jakieś hobby, randki, praca, po to żyjesz, żeby to odkryć. Miałeś mniej czasu niż reszta na znalezienie swoich koników w życiu, daj sobie czas — cmoknął i rozejrzał się po okolicy, żeby wrócić wzrokiem do Gava. — Na moje jesteś bardzo szczęśliwy ze swoimi dziećmi, treningi też zdają się sprawiać Ci frajdę, to też jest jakiś początek, prawda? Nie musisz sobie ułożyć życia na pstryknięcie. Zanim znalazłem Febe też miałem dobre życie i nie mogę narzekać. Oczywiście zraniłem po drodze parę osób, często bywałem chujem, miałem też wyrzuty sumienia, ale wszystko się jakoś ułożyło. Tobie też się ułoży i będziesz szczęśliwy i Ci, których zraniłeś też będą szczęśliwi, tylko nie zawsze od razu — wyjaśnił mu.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  79. Przytaknęła mu głową.
    — No, no, nie dziwię się. Maryl jest taka kochana, muszą ją uwielbiać — odpowiedziała mu. Zaśmiała się zaraz. — Przeklinać to ja będę na lewo i prawo jak tylko Groszek już mnie słuchać nie będzie — uśmiechnęła się do malca. Wzięła herbatę do rąk i upiła łyk gorącego naparu. Pokazała mu język na komentarz odnośnie jej figury.
    — Niedożywiona nie jestem i sobie w lustrze się podobam — odparła, nie przejmując się tym specjalnie. Najważniejsze było, że ona lubiła swój wygląd, a wcale jakoś anorektycznie też nie wyglądała. — Też smacznego — dodała jeszcze. Widziała, że zmienił nastawienie, gdy wspomniała o coli.
    — Hej, to nie tak, że na nią czekam jakoś specjalnie. Nie musisz tam iść specjalnie dla mnie. Chyba, że chcesz po prostu się przejść, wtedy oczywiście warto zobaczyć. Jeśli nie masz z kim iść, mogę pójść z Tobą. Rozumiem, że powrót tam może być nieprzyjemny, ale gdybyś chciał, to nie jesteś sam, prawda? — rzuciła szybko, bo nie lubiła patrzeć jak jej bliscy byli ewidentnie przybyci.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  80. Wpatrywała się chwilę w szklankę wody, zastanawiając się nad różnymi rzeczami. Planowanie następnego wyjścia, jak lepiej szukać śladów, czym jutro zająć Rokarę, pieczony żabodzik z rana, ulga, że mogła sobie z kimś spokojnie porozmawiać bez wywoływania awantury. Lubiła się bić to prawda, ale może nie chciała tego robić codziennie? Spojrzała na chwilę w sufit i przymknęła oczy.
    — Nie wiem czy takie inne. Chociaż zależy od sytuacji może. Żadna z tych rzeczy nie kończy się mordowaniem, przy karczemnej bójce można się pogodzić, albo usłyszeć, że dalej się zwykłym dzikusem bez mózgu — wzruszyła ramionami. — Rozumiem czemu tego nie lubisz. Naprawdę. To też nie tak, że ja chcę się codziennie bić. Chcę czuć, że mam kontrolę nad swoim życiem, a wyprowadzając ciosy najłatwiej mi się w tym upewnić, bo tylko tego w życiu nie spieprzyłam. No i przyrządzania mięsa — uśmiechnęła się w jego stronę i siedziała kilka sekund w ciszy, które przerwało burczenie brzucha. Cholera. — Możesz wyrażać swoje zdanie. Ja Ci mogę obiecać, że nie wciągnę Cię w taką bójkę, jeśli jeszcze kiedyś gdzieś razem pójdziemy — dodała, ignorując, że robiła się coraz bardziej głodna. Skrzywiła się delikatnie, gdy powiedział, że nie ma żadnego sentymentu.
    — Faktycznie, nie miałeś na to zbyt wiele czasu, ale wiesz — przysunęła się do niego i złapała go za nadgarstek zranionej ręki. — Ty czy ta Twoja ręka to dla mnie też pewna nostalgia. Tak sobie ostatnio myślałam, byłem taką podpałką, odkąd pierwszy raz się spotkaliśmy, zaczęłam doceniać bardziej innych poza Mankrikiem, czy spotykać innych, których lubię obok. Może sentyment i nostalgia to nie tylko rzeczy, które robimy? —- powiedziała, wpatrując się w blizny na jego dłoni.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  81. — Mówił Ci ktoś, że jesteś świetnym ojcem i bratem? — zapytała, popijając herbatę. — To słodkie. Że te szkraby nie nudzą się z Tobą, zawsze mają okazję do zapamiętania czegoś pięknego. Zresztą u Ciebie też, uroczo się uśmiechasz, kiedy o nich mówisz — dodała jeszcze, wracając wzrokiem do groszka. Zaraz wróciła do Gava i zaśmiała się delikatnie, gdy opowiadał o wyczynach Maryl. Spojrzała na jego ranę.
    — Jest bardzo sprytna, to prawda. Wiesz, mieszkała u mnie jakiś czas, zdążyłam poznać co nieco na własnej skórze — uśmiechnęła się do niego. Gdy wspomniał o przeklinaniu zrobiła symboliczny “X” przy ramieniu.
    — Słowo, że nigdy tego nie robię przy dzieciach. Wiem, że nie wypada — zapewniła go. Zastanowiła się chwilę nad jego słowami.
    — Hmm… wydaje mi się, że nie do końca to rozumiem. Skoro jest tam tak dużo dobrych wspomnień, to może warto poszukać jakiś pamiątek? Czegoś co pozwoli Ci zostawić przy sobie cząstkę tych dobrych wspomnień, coś co będziesz mógł zabrać do nowego domu, żeby zachować pewną ciągłość? Nawet kawałek kamienia pod fundament. Kiedy będziesz już na to gotowy. To, że jest jeszcze za wcześnie rozumiem. Mimo wszystko myślę, że kiedyś warto się tam udać. Masz osoby, z którymi tam pójdziesz, będzie też dzięki temu łatwiej — zaproponowała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  82. — A masz pretensje o to, że spasowałeś dla dzieci? Nie musisz przecież robić wszystkiego na raz, showmenie. Swoją drogą, zrobiłbyś kiedyś dla mnie show — uśmiechnął się do niego. Pokręcił głową na to niewiedzenie czy inni będą szczęśliwi. Wzruszył ramionami. — Nie wiesz, ale nie wiesz też, że będą, ale raczej masz pojęcie, kiedy Tobie będzie źle — przypomniał mu jeszcze trochę, chyba zaczynało to już brzmieć jak jakaś tandetna mantra.
    — Nie sądzę, żeby udało Ci się jeszcze skopać zbyt dobrze moje wspaniałe pośladki. I tak widziałem. Dlatego muszę pomyśleć jak Ci dołożyć adrenaliny do treningów. Myślisz, że przestraszysz się piruetów na golasa na wahadle? — zaśmiał się, po czym wstał, żeby pójść zająć się domem. Żegnać się nie żegnał i tak przecież mieszkali razem.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  83. Yensen nie czekał zbyt długo na zmianę Gava w gospodzie. Nie szedł co prawda z nim od razu. Najpierw chciał spędzić jeszcze trochę czasu z rodziną, sam chciał nacieszyć się jeszcze swoimi pociechami póki miał ku temu okazję. Wszedł do Piasków Czasu i rozsiadł się wygodnie niedaleko sceny z ciepłym piwem z miodem w ręku. Jedno piwko mu nie zaszkodzi, a czasami jednak lubił wypić sobie coś alkoholowego. Poza tym było co świętować, czekał na swoje show. Wypatrywał ukradkiem co Gave porabia, a nuż go zauważy i dostanie swoje wielkie pięć minut.

    Yensen XD

    OdpowiedzUsuń
  84. — Myślę, że jeśli dalej będziesz takim wypasionym tatusiem i opiekunem to możesz spać spokojnie — zapewniła go z uśmiechem i wgryzła się w kanapkę. Było widać, że jej smakowała. Coraz ciężej było o świeże warzywa, więc była dosyć zadowolona, że jeszcze trochę udało jej się spałaszować. Pokazała mu język i wyciągnęła w jego stronę pięść, kiedy zmierzwił jej włosy. Miała ochotę pokazać mu też środkowy palec, ale byli przy maluchu, to nie wypadało.
    — Ty się tak nie zapędzaj. Kary cielesne to akurat bardzo niewychowawcze wiesz? Poza tym od wychowywania to mam swoich rodziców — odpowiedziała z delikatnym przekąsem, chociaż dalej się uśmiechała.
    — Przecież nic nie powiedziałam odnośnie winy — zauważyła, słuchając go. — Rozumiem czemu nie chcesz iść i czemu może być ciężko — dodała. Naprawdę nie wiedziała czy chce wchodzić w szczegóły zerwania jej bliskich. — Wiem, że jest ciężko, w bardzo krótkim czasie wiele przeszedłeś i życie dalej daje Ci różne niespodzianki, nawet te miłe — uśmiechnęła się do niego na chwilę, ale zaraz bardziej spoważniała. — Ale chyba nie wszystko, wszystko się posypało. Kilku rzeczy nie cofniesz, zrobiłeś parę złych rzeczy, ale chyba możecie jeszcze to wszystko w jakiś sposób odbudować?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  85. Spódnicy! Chwycił kociak spódnicy. (xD) Akane pogłaskała go delikatnie po głowie.
    - Nie przejmuj się, Mali ma czasem wielkie muszyska w nosie i czasem z Rają musimy przeprowadzać operację gilgotkową co by te muchy wyleciały - kucnęła przy Groszku i puściła oko zarówno mu jak i grymaśnej córce. Przygotowała zaraz rękę na gilgotki, ale ledwo przyłożyła do brzuszka Maliki, a ta już zaczęła chichotać. - Młoda damo, proszę tych muszek już tam nie wpuszczać - rzuciła z rozbawionym tonem i zaraz zabrała całą trójkę troche bliżej sceny, co by wszyscy widzieli popisy Gava. Uśmiechnęła się za dobór piosenki i zaczęła tańcować z dziećmi, od czasu do czasu pokazując im jakieś pozy do naśladowania. Zerkała przy tym w stronę Gava i nawet spapugowała jego pistolety, co wyraźnie rozbawiło Fasolki. Groszek był w tej zabawie troszkę speszony, więc Akane kucnęła, by chociaż nie wydawać się dziecku aż tak wysoka. Już zaraz wszyscy pięknie wirowali w personalnych układach, a kiedy Mali została porwana w górę, An dopadła pozostałą dwójkę. Raja śmiała się w najlepsze, gdy mama kołysała się w rytm muzyki. Nawet kociak zdawał się nieco wciągnąć w te całe tańce. An musiała przyznać, że Gave ciekawie dobrał utwór.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  86. Taka spódnica jak najbardziej mogła być. xD
    Kiedy Gave wymienił Fasolki, Akane wzięła Mali na ręce i również się jeszcze chwilę pobujała z maluchami na rękach, ale zaraz odstawiła dwójkę na podłogę i tańcowała z nimi w najlepsze. Uśmiechnęła się szeroko, gdy wróciła do nich Raja, i gdy Gave również się podłączył. Musiała przyznać, że naprawdę dobrze się przy tym bawiła, więc gdy piosenka się skończyła, nie szczędziła braw. Słysząc o kolejnym utworze zaśmiała się pod nosem i spojrzała po Gavie, chłopak naprawdę to lubił, miło było patrzeć na jego wesołą buzię.
    Słysząc o sobie uśmiechnęła się pod nosem i zaraz spojrzała po zebranych.
    - Zaskrzeczę najlepiej jak potrafię! - zapewniła z lekkim śmiechem i pomogła wsadzić dzieciaki na scenę, po czym sama na nią wskoczyła. Słysząc melodię uśmiechnęła się i kiwnęła głową, zapowiadało się energicznie. Zakołysała się do rytmu i pokazała na samą siebie.
    - Obiecali nam sny - wysunęła dłonie przez twarz i przesunęła nimi w powietrzy, jakby rozwijała jakiś pergamin - z wielkiej płyty marzenia... - pokazała na Gava, oddając mu głos.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  87. W trakcie śpiewania Gava, An pokazywała na niego palcami i przytakiwała mu głową, dalej utrzymując rytm w swoich ruchach. Kiedy chłopak do niej doskoczył, lekko zbliżyła swoje ramię do jego i razem odśpiewali refren, a po nim An zeskoczyła przed scenę by zawirować dookoła własnej osi.
    - Tu wszystko jest możliwe - zbliżyła się do dzieciaków i tyknęła Fasole, Groszka i samego Gava w czubek nosa. - Zwierzęta są szczęśliwe - obróciła się przodem do widowni i sama przysiadła na scenie, by razem z Gavem zaśpiewać - Zatrzymaj świat, póki jeszcze trwa - odbiła się pośladkami od sceny i weszła odrobinę w tłum, by pokazać po zebranych. - Niech nikt już nie zna głodu - obejrzała się na Gava i posłała mu lekki uśmiech, nadal kołysząc się do rytmu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  88. Akane zaśmiała się krótko na to jego oczko i kiedy on skakał z dzieciakami na scenie, ona skakała z widzami pod nią, pomagając jednocześnie w skokach Fasolek i Groszka. Wzrokiem powędrowała do Gava i solenizanta, a kiedy chłopak znowu znalazł się przy nich, udała zaskoczoną minę i przyłożyła dłoń do mostka, jakby jego kolejny wers wyraźnie ją zaskoczył. Porwana do tańca przeniosła na chwilę dłoń z mostka do ust, jakby dalej była zaskoczona, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko i sama również napędzała to ich wspólne wirowanie, śpiewając.
    - Co jeśli można zmienić coś od tak? Kilka serc, jeden głos, by odrobić zadanie - zmieniła trochę ich trajektorię ruchu, co by okręcić Gava. - Witajcie w naszej bajce...!

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  89. Znowu stawiał? Naprawdę?
    — To jakiś argarski zwyczaj? — zapytała, unosząc delikatnie brwi w pytaniu. — Odkąd zacząłeś mieć złoto w sakiewce jeszcze nie było sytuacji, abyś nie próbował sponsorować — dodała jeszcze w wyjaśnieniu. Nic tym nie sugerowała. Po prostu była ciekawa. Może ona też powinna się wykłócać o stawianie różnych rzeczy?
    W walce wrażenie o kontroli nie było złudne. Nie mogła się z tym zgodzić, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, ten pstryknął ją już w nos i wyprzedził. Dogoniła go i sama pstryknęła go w nos.
    — To też jakaś tradycja? Pstrykasz i pstrykasz… — rzuciła do niego. Nie miała może zamiaru wszczynać o to bójki, ale zaczynało stawać się trochę denerwujące, jakby traktował ją jak jakieś dziecko.
    — Nie mówię, że każda nostalgia jest dobra. Niektóre sentymenty sprawiają, że człowiek czuje się lepiej, chyba — wzruszyła ramionami. Przecież mogła mówić tylko za siebie. Zaśmiała się delikatnie. Cóż, dla niej seks aktualnie zdecydowanie nie kojarzył się z niczym przyjemnym. Czynność może i była wspaniała dla ciała, ale jej partnerzy - aż poczuła nieprzyjemny dreszcz na plecach.
    — Mi też się podobał — uśmiechnęła się do niego. — Ale wolałabym w końcu się z Tobą zmierzyć jak oboje jesteśmy w pełni sił. Byłoby jeszcze ciekawiej — dodała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  90. Pokręciła głową i pokazała mu język.
    — No to swoje metody wychowawcze stosuj na swoich dzieciach, a ja się będę wychowywać u swoich rodziców. Przynajmniej bez cudów się kolejnych w moim życiu obejdzie — zaśmiała się, kończąc swoją kanapkę. Słuchała co ma do powiedzenia, popijając swoją herbatę i obserwując go.
    — Nie mówię, że masz odbudować związek i miłość. Mówiłeś, że ciężko Ci tam iść, bo to symbol tego jak wszystko się posypało, odniosłam wrażenie, że jest to zarówno ciężkie jak i smutne. Nie musisz odbudować wszystkiego tak jak było, to co było już nie wróci w takiej postaci jak było. Ale relacje można budować przez całe życie i w różnej postaci. Możecie się dalej przyjaźnić, jeśli oboje tego zechcecie. Nie musisz szukać w tym relacji romantycznej, ale to nie znaczy, że nie będzie mogli być przyjaciółmi — opowiedziała swój punkt widzenia.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  91. Buzia Akane cieszyła się nawet w trakcie śpiewania, skoczny utwór był naprawdę przyjemny, a fakt, że mogła się przy nim bawić z Gavem i dziewczynkami był dużym plusem. Śmiało by przyznała, że to najlepszy wieczór jaki ostatnio miała. Wirowała na parkiecie zadowolona, kiedy nagle ktoś wpadł na Gava i ten stracił równowagę. An odruchowo lekko ruszyła w jego stronę by przytrzymać mu dłoń przy torsie, by ten nie padł jak długi, a czując jego ciepłe usta przy swoich, na chwilę spięła mięśnie. Odruchowo jej palce lekko zacisnęły się na jego koszulce, ale zaraz przekręciła głowę w bok i krótko chrząknęła.
    - To nic... - rzuciła szybko w odpowiedzi i na chwilę skrzyżowała z nim wzrok, zaraz jednak zerknęła na jego kark i kiwnęła głową. - Wiem, że nie chciałeś - przyznała, chociaż czuła pieczenie przy policzkach. Cóż, zdarzyło się. - Wszystko w porządku? - zapytała lekko się otrzepując i przede wszystkim puszczając jego koszulę. - To było trochę... dziwne - stwierdziła, miała wrażenie, że to nie było zwykłe szturchnięcie. Jako osoba stojąca twarzą do Gava widziała co się dzieje za nim, skupiła się co prawda na tańcach, ale wrażenie, że typ wpadł na Gava w dość dziwnej pozycji jej nie opuszczało.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  92. Widząc ten jego uśmiech mogła uznać, że rzeczywiście było w porządku, chociaż dziwne przeczucie jej nie opuszczało. Wolała mimo wszystko czuwać, jednak nie robić tego w jakiś przesadny sposób.
    - To raz, ale ręce miał dziwnie wysoko. Może tańczył... - wysnuła wniosek, niektórzy w końcu podnosili przy tym ręce i to wysoko. Kiedy ją objął ramieniem zaśmiała się krótko. - Albo chciał Ci wskoczyć na plecki - poruszyła zabawnie brwiami. - Ale mu nie wyszło i się biedny speszył, więc mu słów zabrakło - rzuciła żartobliwie. Dała się podprowadzić pod scenę i tak również wszystkim podziękowała, by zaraz złapać na ręce Groszka, który zdawał się domagać podsadzenia. Na propozycję jedzenia An lekko się oblizała. - No teraz to mi smaka narobiłeś, więc nie odmówię - przytaknęła głową, wyciągając rączkę do Raji. Malika już pchała się do Gava. - Po takim pokazie to na pewno i goście chętnie odpoczną. Śmiało mogę stwierdzić, że godnie zastępujesz mnie na scenie, chociaż ktoś - puściła mu oko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  93. — Faktycznie nie ma co marnować darowanego złota — zgodziła się z nim uśmiechając delikatnie. Nie będzie musiała sobie żałować. Na te informację jej żołądek znowu zaburczał. Najwidoczniej szykował sobie dodatkowe miejsce na większą ilość jedzenia. Westchnęła, klepiąc się po nim. Cóż, lubiła jeść. Nawet nie zamierzała zaprzeczać. Spojrzała za to zaskoczona, gdy wspomniał o 100 pstryknięciach.
    — A to nie jest coś jak gusła i zabobony? Chociaż wy to macie niby te swoje czary, ale cholernie dziwny sposób — skrzywiła się delikatnie, kiedy znowu ją pstryknął. Złapała go za rękę. — Naprawdę uważasz, że potrzebujesz do tego pstryknięć? — zapytała wyraźnie zainteresowana. Przypomniała sobie później nieobecnego kociego przyjaciela, więc go puściła, odwracając wzrok na chwilę. — Na braci czy nie argarskich przyjaciół też działa? — kontynuowała swoje dywagacje.
    — Tylko może teraz mnie tak nie pstrykaj, możesz nie zdążyć, niedługo przecież muszę iść szukać Ji'zzargo, a nie jest to zbyt przyjemne — odpowiedziała jeszcze na koniec, po czym sama go pstryknęła w odwecie. Skoro on to robił, ona też przecież mogła.
    W Gospodzie zamówiła kilka steków, którymi miała zamiar się najeść przynajmniej na kilka godzin. Rozejrzała się po przybytku i słuchała ci chłopak ma do powiedzenia. Spojrzała w końcu na niego i jego nieszczęsna rękę. Zaśmiała się.
    — Skopać dupę? — spojrzała po nim wyzywająco — No już się tak nie zapędzaj. Nie jesteś słaby, ale całkowicie walki nie zdominujesz. Jestem jedną z najlepszych. Nie dam Ci się trafić w poślad. Kwestia honoru, rozumiesz — uśmiechnęła się do niego, poprawiając dumnie włosy, po czym wgryzła się w spory kawał mięcha.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  94. An po raz kolejny niepewnie zerknęła po jego szyi, ale ostatecznie uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Kiedy dotarli do jednego ze stolików, pomogła z wsadzaniem dzieciaków na odpowiednie miejsca i zaraz sama usiadła obok Gava. Zaśmiała się krótko na jego mało skromny komentarz.
    - Mówisz? Jeżeli dobrze się przy tym podbieraniu bawią to nawet się nie gniewam - przyznała i zaraz uniosła brwi nieco zaskoczona. - Yensenowi? Nie sądziłam, że ten pryk lubi tego typu rozrywki - przyznała. - I jak? Spodobało mu się? Czym uraczyłeś jego stare uszy? - uśmiechnęła się lekko pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  95. Spojrzała po jego skroniach, ale zaraz przeniosła wzrok na Mali, której tatuś wytargał uszka. Zaśmiała się krótko na minę córki i spojrzała po każdym następnym zaczepionym dzieciaczku, by ostatecznie skupić wzrok na chłopaku. Sama złapała naczynie z sokiem i uśmiechnęła się pod nosem na wzmiankę o tajemnicy. - Ach, no rozumiem, męska solidarność - rzuciła żartobliwie, zawieszając na chwilę wzrok w napoju i dopiero po chwili wzięła łyka, jednocześnie wracając wzrokiem do Gava. Uśmiechnęła się kącikiem ust. - Mhm, nie przyzna, a później w trakcie wymiany ciosów zacznie nucić. Już widzę jak okłada te machiny w Mordowni z "nieraz z wuefu wiałem, byłem kłam" - również się zaśmiała i spojrzała po Malice, która zaczepnie sięgała w stronę Groszka widelcem. Dla odmiany nie wyglądała wcale jakby chciała mu coś zrobić, a jedynie zwrócić jego uwagę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  96. Spojrzała po nim nieco poważniej. Pokręciła głową.
    — Wiesz to że mam język jak szewc nie znaczy, że nie umiem się zachować przy dzieciach. Martw się o swoje pośladki. Jestem pewna, że akurat na Twój tyłek może być więcej chętnych niż Ty sam na mój — odwzajemniła teraz jego słodki uśmiech. Szybko jednak spoważniała, kiedy zaczął mówić o jej relacjach i zrywaniu. Wywróciła mimowolnie oczami.
    — Zajmuje. Sam powiedziałeś, że jest Ci ciężko, symbol rozsypania się, więc założyłam że zależy Ci na jakiejś relacji z Akane. Nie pcham Cię w jej ramiona. W zasadzie wolałabym żebyś się trzymał tego, że nie chcesz się pchać w żaden związek. Szczerze nie sądzę, żebyś nadawał się aktualnie do związku i powinieneś się skupić na innych rzeczach. Nie traktuj tego też jako nakaz, to po prostu moje głośne przemyślenia. I tak zrobisz jak chcesz, mnie interesuje, jaki jesteś wobec mnie przede wszystkim, a wobec mnie jesteś naprawdę w porządku — odpowiedziała mu. Tak naprawdę uważała, że już za pierwszym razem wszedł w związek w jeden z najgorszych możliwych sposób, więc to, że teraz tej relacji już nie było niespecjalnie ją dziwił. Był przykry, ale jako amotorka romansów jak miała widzieć relacje, która w jej oczach była oparta na zdradzie? No ale przecież go przez to nie znienawidzi. To dalej był jej przyjaciel.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  97. Kiwnęła głową na znak, że rozumie. Faktycznie każda nacja miała jakieś swoje przesądy. Nawet oni w Bractwie czasami zbierali kości na szczęści i trzymali przy sobie, albo w ważnych miejscach. Niestety, jej kolekcja spłonęła razem ze Slavit.
    — Nie wiem, myślałam, że mi ufasz — odpowiedziała mu, przenosząc wzrok na jego oczy. Wpatrywała się w niego tak przez chwilę. — To brzmi tak jakbyś zakładał jakiś arsenał na przyjaźń — parsknęła. — Wybacz, brzmi komicznie. Ale jeśli działa, mogę się spić któregoś dnia, żeby lepiej znieść te pstryknięcia. Nic tak nie łagodzi nerwicy jak wasza mordownia w płynie — dodała jeszcze, przypominając sobie jak żałośnie lepiąca była wtedy. — Gdyby jeszcze kac nie był taki morderczy po wszystkim. Myślałam, że się przekręce na drugi dzień — wyjaśniła, bo wtedy już go nie było, żeby oglądać jak bardzo zmarnowana była po tym pamiętnym koncercie.
    — Nie, nie 93. Na pewno było już więcej — zaprotestowała. Sama tego nie liczyła, ale czuła po kościach, że z pewnością było więcej. Zaśmiała się na komentarz o pośladach.
    — Uważaj, bo zacznę wierzyć, że masz fiksacje analne — spojrzała po nim wymownie, po czym wróciła do mięsa. Odgryzła spory kawałek i spojrzała na scenę. Musieliby ją ciąć żywcem, ale zaczęła się na nowo interesować zwyczajami bliskich. Dla Acaira czytała książkę o historii alchemii i medycyny, chociaż na razie niewiele z niej rozumiała. Dla Ji’zzargo zaczęła bardziej interesować się plotkami ogólnoświatowymi, a dla Gava zaczęła bardziej interesować się muzyką. Sama nigdy nie wejdzie na scenę, ale może kiedyś zatańczy na trzeźwo. Dlatego musiała się uczyć, toteż starała się ukradkiem obserwować co się tam przy scenie dzieje.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  98. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  99. Yensen nie przyszedł tego samego dnia, pisałam przecież w odpisie XD

    Wiedźmin siedział sobie wygodnie, popijając ciepłe piwko, które idealnie rozgrzewało gardło w chłodniejsze dni, a miodowo-chmielowy posmak pozwalał się zrelaksować w starym stylu, który kojarzył mu się z latami spędzonymi w Gildii. Spojrzał po Gavie, kiedy do niego podszedł. Uśmiechnął się nieznacznie.
    — Dobrze mi z samym piwkiem, już tak nie skacz tak wokół mnie, aż taki stary nie jestem, nie mam demencji, żeby zapomnieć, gdybym zgłodniał — odpowiedział mu. — Show chętnie, a nad napiwkiem pomyślę, pamiętaj, że mój placyk treningowi sobie wziąłeś prawie na własność — zaśmiał się, po czym upił kolejny łyk piwa.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń

  100. — A sobie czemu nie ufasz? Ech — westchnęła, czując kolejne pstryknięcie. I kolejne. Cholera jasna. Nawet jeść teraz jej nie dawał w spokoju. Złapała jego rękę i spojrzała po nim uważnie. Oddała mu każde jedno pstryknięcie jakie jej zgotował. — Była umowa, że zrobisz to jak znajdę Ji’zzargo. Teraz daj mi zjeść, bo Ci odgryzę tą rękę — dodała, a jej własny żołądek dodał kolejne dzisiaj burczenie do wiwatu. To była chwila dla niej i jej ukochanego soczystego mięcha. Bogowie, jak ona uwielbiała jeść. Puściła go i dokończyła połowę steka na talerzu, żeby wziąć zaraz kolejny kawał do ust.
    — Wydaje mi się, że kac jest jednak bardzo rzeczywisty, wiesz i szczery. Oddaje za każdy wychylony kielon — wyjaśniła, przełykając jedzenie.
    Zaśmiała się lekko na jego słowa nie spuszczając oczu ze sceny.
    — Masz fiksacje, tak? Ciekawe, seks też masz nostalgiczny… — prychnęła. — Nie sądziłam, że lubisz takie rzeczy. Kim był ten szczęściarz? — zapytała z przekąsem, nie patrząc na niego. Ton głosu miała wyjątkowo zadowolny.
    — Ruszać lubię się zawsze, przy tym ile jem, inaczej pewnie wyglądałabym jak beczka — przypomniała mu, łapiąc wzrokiem tańczącą parę do skocznej melodii. Zmarszczyła delikatnie brwi, przesuwając się delikatnie na ławie, na której siedzieli. Nie wpatrywała się jakoś nachalnie, ale chciała zobaczyć dokładnie pracę nóg, czy jest w tym jakiś wzór. — Z tańcem niekoniecznie — odpowiedziała, wracając do swojej pozycji. Oparła się o ścianę. Taniec zdecydowanie dalej był dziwną, czarną magią. Tyle radości w takiej głupiej czynności, która nie udowadniała niczego przydatnego. Nie mogła dalej tego pojąć.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  101. — Nie dostanie. Ty weź się odczep w końcu, martw się, żeby Tobie nikt klapsa nie dał. Yensen Cię przez kolano nie przełożył? Może sam chcesz, dlatego tak gadasz? — sama go lekko przyatakowała, bo ileż można było słuchać o tym jak ktoś chciał dać dorosłej osobie po dupie. Może i od niedawna była pełnoletnia, ale mimo wszystko. Westchnęła. Podeszła do niego i pstryknęła go delikatnie w ucho po czym przytuliła.
    — Łatwiej by Cię było przytulić, jakbyś mi tak nie dokuczał wcześniej. Żartuje. Wybacz, następnym razem Cię przytulę, ale czasami może mi się coś wymknąć z ust, lubię Ci nawijać — wyjaśniła z małym uśmiechem na twarzy. Odsunęła się od niego po dłuższej chwili, żeby samej usiąść obok Groszka i zobaczyć, czy maluch się do niej przyzwyczai. Nie skomentowała już dalej sprawy jego związku. Po prostu kiwnęła, w końcu tego najbardziej oczekiwał.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  102. Spojrzał wdzięcznie na Gava i kiwnął głową. Fakt, że dostanie takie informacje od Gava, a nie plemiennego szamana,jakoś bardziej napełniał go nadzieją. Chłopakowi mimo wszystko bardziej ufał, a po tym co zrobił z jego duszą, na pewno wierzył, że był zdolny uzyskać prawdziwe odpowiedzi.
    - Nie zamierzam. W moich wierzeniach Śmierć wie, kiedy przychodzi na kogoś czas - skrzyżował wzrok z Gavem. - Boli mnie, że odeszła, że jej wcześniej nie zabrałem i nie przeżyliśmy chociaż jednej wspólnej podróży. Wierzę jednak, że i tak by umarła, w ten czy inny sposób. Wtedy pewnie bym żałował, że ją zabrałem. Tak najwyraźniej po prostu miało być - stwierdził. Uśmiechnął się na słowa Gava, najwyraźniej dobrze go rozumiał. - To właśnie robię. Opuściłem Nhulu, dla niej, zwiedzam świat, dla niej. Moja podróż ma jej imię. Zamierzam zwiedzić całe Mathyr, tak dla upamiętnienia jej osoby - kiwnął głową. - Mam nadzieję, że jest, wierzę, że jest - ponownie przytaknął i zaraz uśmiechnął się nieco szerzej. - Nie trzeba, jak się kiedyś trafi, to bardzo chętnie spędzę z Wami czas, ale nie musisz tego dla mnie organizować. Możesz za to śmiało kiedyś wpaść z całą trójką tu do mnie, do obozu, chętnie Was ugoszczę - sam wyszedł ze swoją propozycją i uśmiechnął się do Gava szeroko. - Chociaż raz to Ty sprowadzisz tu jakieś fajne dziewczyny - dodał żartobliwie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  103. Odpowiedziała mu tym samym gestem i pokazała swój długi jęzor. Powtórzyła też za nim to całe prychnięcie.
    - Ale ja przynajmniej nie próbuję tego ukryć - znowu pokazała mu język i zachichotała. Widząc, że Gave wraca do zbierania, sama doskoczyła do krzaczka. - Keva, ogonkiem, o tak, zobacz - pokazała małej i przy pomocy ogona strzepywała dodatkowe owoce. - Widzisz? To się nazywa rywalizacja, ale jest dobra i taka nie dobra. Nie wolno się gniewać jak inni wygrają, wtedy jest fajna zabawa. Nie zawsze trzeba być pierwszym... - zaczęła tłumaczyć małej przy tym całym zbieraniu.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  104. — Naprawdę jesteś narwany? Nie zauważyłam po wyciąganiu mnie z własnego ciała, wmawianiu, że mnie podglądałeś, kiedy Twój brat groził mi śmiercią, nałogowym podbieraniu masek czy zjedzeniu kawałka mnie — wyliczyła mu, a po czym wzruszyła ramionami i pokręciła głową. — Dalej tu jestem, chociaż to pstrykanie może przeciągnie w końcu strunę — zakończyła, wracając do jedzenia. Kiedy usłyszała o Akane zaśmiała się, wypluwając kawałek mięsa na talerz. Wzięła je widelcem z powrotem do ust i przeżuła.
    — Ta, ta, od początku chodziło o to, że to Ty dałeś je sobie rozsunąć, więc nie odwracaj teraz kota ogonem — odpowiedziała. Nie miała zamiaru interesować się tym tematem. Ona wierzyła w swoje a on w swoje, a racja raczej i tak była po jej stronie.
    Pokręciła głową.
    — Zwinność w walce to coś innego jednak, rytm walki też. Nie musisz się uczyć giętkości i finezji przez taniec. Pewnie można, ale nie uważam, że to samo. W walce musisz użyć jednak siły, tutaj to wygląda tak delikatnie, nacisk jest minimalny. No i muzyka jest zbyt wesoła do walki. W Norach też mamy grających bardów i widziałam czasami jak tam sobie potańcowują, ale nie wiem — oparła się o ścianę, mrużąc oczy, nie odrywając wzroku od sceny. — Takie to trochę beztroskie w tej swojej beztrosce. Lubię mówić, że walka to zabawa czy taniec, ale dodawanie do tego muzyki zdaje się to komplikować, wiesz odejmować krew czy ból, a wtedy to jest takie nie wiem, inne. Wychowałam się inaczej — westchnęła. Czasami chciałaby być bardziej beztroska. To znaczy dalej uznawała się za lekkoducha, ale poznawanie nowych, dziwnych atrakcji przychodziło jej z trudem. Nawet jeśli chciała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  105. An wstała na chwilę z miejsca by sięgnąć ze stolika obok kilka dodatkowych chusteczek. Widząc to bojowe nastawienie i sztućcowe zaczepki wolała być przygotowana, w razie gdyby dzieciaki zapomniały, że mają coś właśnie nabrane. Spojrzała na rozbawionego Gava i sama się zaśmiała.
    - Dobrze, że nie wyleciałeś z tańcem hula - rzuciła i odtańczyła fragment tańca ze znanej sceny, dalej się śmiejąc. To by dopiero było. An wróciła na miejsce i uśmiechnęła się do Gava kącikiem ust. - Aż tak zachłanna nie jestem, mogę się podzielić. Zacznę swoje manifestacje i protesty mnie zaczniesz totalnie wygryzać... czyli nigdy - ponownie się zaśmiała i pokazała mu język. Z przyjemnością oglądała jak Malika ładnie powtarza rytm wystukany przez Gava i nawet sama lekko zaklaskała córce. - No pięknie słonko! - uśmiechnęła się do małej i spróbowała zabawy Gava z Rają.
    Zabawy przerwali dopiero, gdy na stole pojawiło się jedzenie, An spojrzała po brunecie i jej uśmiech nieco osłabł. Naprawdę miała złe przeczucie. Zacisnęła lekko żeby na jego słowa, a przy ostatnich pokręciła głową i wstała z miejsca.
    - Wybacz Gave, ale sam mi pokazałeś, że bardziej powinnam ufać swoim przeczuciom - podeszła do niego. - Coś jest nie tak - powiedziała z troską w głosie. - Uważaj, teraz moje niegodne dłonie dotkną Twych włosów - rzuciła lekkim tonem po czym zgarnęła włosy z jego karku, przy okazji stając tak, że stopami blokowała nóżki jego krzesła, aby nie mógł się odsunąć. Zaczęła sama sprawdzać tą jego szyję delikatnie przesuwając po niej palcami i lekko się pochyliła, by lepiej się przyjrzeć, czy rzeczywiście nic tam nie ma.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  106. Uniósł brwi do góry, kiedy wspomniał o prezencie. Nawet jeśli to była prawda, to już się tak nie musiał z tym obnosić.
    — Ta, ta, po pijaku się nie liczy — parsknął, popijając piwo. Rozsiadł się wygodniej, a gdy chłopak postanowił go przedstawić całej dzisiejszej zgrai tylko się uśmiechnął i pomachał. — To nie hobby, tylko biznes! Drogi! — zaznaczył jeszcze, gdyby ktoś planował mu nagle stworzyć jakąś kolejną grupę do ćwiczeń. Wolał ubezpieczyć się zawczasu. Kiwnął w uznaniu, kiedy Gave zaczął robić dosłownie show w całej gospodzie. Nie spodziewał się, że ma aż takie parcie na szkło. Chociaż w Mathyr o parciu na szkło nie można raczej było mówić przez chociaż najbliższe stulecie. W każdym razie scenicznie robił wrażenie. Może nawet większe niż na placu treningowym.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  107. Uśmiechnęła się lekko pod nosem.
    - Ciężko nie zauważyć - przyznała. - A szkoda, masaż głowy potrafi nieziemsko rozluźnić. Ja tam uwielbiam takie mizianki przy włosach... Podobno to jakieś pokłosie od naszych dalekich przodków, coś jak iskanie, które pomaga nawiązać silniejsze więzi. Najwyraźniej we mnie więcej jaskiniowca niż w Tobie - rzuciła lekkim tonem, oglądając jego szyję i kark. Takie klepanie ozorem pomagało jej się skupić i nie uciekać myślami w niepotrzebne strony. Dziewczyna zacisnęła zęby dostrzegając małą dziurkę od wkłucia na skórze Gava, a zaraz potem usłyszała jego syknięcie. Spojrzała na jedną z pracownic, która właśnie tu przechodziła. - Berta, zostań z dziećmi, niech nikt do nich nie podchodzi. Tylko ja, rozumiesz? - rzuciła polecenie, a rubaszna kobieta wypięła pierś jakby właśnie dostała misję życia i zaraz przystanęła przy maluchach.
    - Dobrze, że Febe i tu ma gabinety, idziemy do najbliższego - oznajmiła Gavovi. - Masz ślad na szyi, możliwe, że coś Ci wstrzyknęli - powiedziała ciszej, nad jego uchem, co by dzieciaki nie słyszały. Spojrzała zaraz po całej trójce. - Mama zaraz przyjdzie, tata źle się czuje, musi lulu - wyjaśniła. - Febe jest dziś na kuchni, zaraz poproszę by ktoś ją zawołał - dodała jeszcze do Gava, oferując swoje ramię jako pomoc w dojściu do gabinetu.
    - Manifestacja, prowokacja, abominacja... Co tam chcesz Gave, bylebyś po prostu się ruszył. Raz, raz, bo Cię tam zaciągnę za kudły - pogoniła go jeszcze, sama starając się uspokajać. - Tak, zrobię to, niczym rasowy jaskiniowiec - dodała na zachętę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  108. To zdecydowanie nie było przyjemne, nie lubiła patrzeć, gdy cokolwiek z nim było nie tak, a tu zdecydowanie było i na domiar złego zdawało się bardzo szybko nasilać.
    - Tak, racja, to też jest przyjemne - przyznała, mimo wszystko starając się nie panikować, panować nad emocjami, chociaż sama czuła jak serce mocniej wali w piersi. Kiedy tylko się na niej oparł, ruszyła z nim w stronę gabinetu, chociaż nie było to takie łatwe, szczególnie, że łapały go skurcze i ciało chłopaka średnio współpracowało. - Ktoś tu chyba ostatnio przybrał na wadze - rzuciła dla rozluźnienia, łapiąc go mocniej i dalej prowadząc. - Lu, leć po Febe, powiedź, że chodzi o Gava i że jesteśmy w pierwszym gabinecie! - zaczepiła kolejnego pracownika po drodze, a ten poleciał po kobietę. - Bardzo chętnie usłyszę dlaczego manifestacja jest okey, a prowokacja już nie - zagadała. Dobrze, że gabinety były na tym samym poziomie co główna izba, a jeszcze lepiej, że były pierwszymi pomieszczeniami po wejściu w korytarz prowadzący do schodów na kolejne piętra. Doprawdy staruchy dobrze to wszystko przemyślały. An kopnęła drzwi by wejść z chłopakiem do środka i pospiesznie podprowadziła go pod kozetkę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  109. Idąc do gabinetu musiała się kilka razy całkowicie zatrzymać, co by utrzymać Gava i nie runąć z nim na ziemię. Na słowa co do Febe kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko, gdy wspomniał o mięśniach.
    - Nic innego nie miałam na myśli - przyznała po czym znowu musiała się zatrzymać by nie upadli. Cholera jasna... Naprawdę się martwiła. Kiedy ruszyli dalej i wyjaśniał swoje słowa, zastanowiła się chwilę. - Prowokacja też nie zawsze jest zła, ale tak, rzeczywiście ma bardziej negatywny wydźwięk i... popieram ten pomysł z tyłkiem... z przeklinaniem też - nie ukrywała zmęczenia, gdy już go posadziła, sama potrzebowała chwili oddechu, więc jej nie przeszkadzało, że dalej ją trzyma. Poza tym, jeżeli miał runąć, to niech lepiej trzyma.
    - Jestem! - zaraz do gabinetu wpadła Febe w fartuszku, była nieco uwalona od mąki i innych produktów, ale ręce miała świeżo umyte. - Co się dzieje?! - spojrzała po Gavie.
    - Mam wrażenie, że coś mu wstrzyknęli... Nie wiem co, ale nagle zaczął czuć się dziwnie, a na karku ma ślad, sama zobacz, z resztą... sam powie - wyjaśniła pokrótce i dotknęła wierzchu dłoni chłopaka. - Zostawiam Cię w dobrych rękach - uśmiechnęła się delikatnie, gdy Febe już oglądała wspomniane nakłucie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  110. Akane wyszła z gabinetu i przystanęła chwilę przy ścianie obok drzwi. Musiała nabrać kilka uspokajających oddechów przed powrotem do dzieciaków. Fasolki pewnie i tak już swoje wiedziały, ale nie chciała ich dodatkowo stresować. Wróciła do dzieci, by zająć się całą trójką.
    Febe w tym czasie zdążyła pobrać krew od wyraźnie niedomagającego Gava, czekała na informacje, ale nie stała przy tym bezczynnie. Słuchała go na spokojnie, dla odmiany wierzyła, że rzeczywiście nic tym razem nie zrobił. Czasy były dziwne, a i w jej gabinecie pojawiały się coraz to dziwniejsze sytuacje. Meduza sprawdzała jego odruchy z powagą na twarzy.
    - Pewnie znowu jakaś trucizna... - rzuciła nieco zirytowana. Niesamowicie drażniące cholerstwo... Szukanie odtrutek bywało bardzo czasochłonne, wystarczyło zmienić jeden ze składników jakiejś toksycznej mieszanki i już bywało potrzebne inne antidotum. Widząc jak Gave się ślini, Febe przeklęła pod nosem. Nie miała tu ssaka i nie mogła go położyć, bo jeszcze się tą śliną udusi. - Będę musiała Cię zapiąć pasami. Podam Ci środek na zwiotczenie mięśni, skurcze przestaną być tak dokuczliwe, ale będziesz musiał siedzieć, co by się nie zadławić - wyjaśniła. - Muszę zbadać Ci krew, a to potrwa, więc to co teraz zrobię będzie jedynie sposobem na uśmierzenie bólu - dodała, powoli odciągając go od swojego brzucha i pomagając ułożyć się na boku. - Leż tak chwilę, w razie co śmiało pluj, nie próbuj zatrzymywać tej śliny. Przygotuję pasy - rzuciła by zaraz zabrać się do roboty.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  111. — Już nie — powtórzyła po nim, jakby chciała zaznaczyć, że ta jedna dobrowolna nie była pierwszą, a patrząc po jego minie i słowach chyba też nie chciał, aby była ostatnia. — Zostały mi tylko różowe, inne spłonęły — zatrzepotała rzęsami, próbując wyglądać słodko. — Mogłabym Ci kupić ale dopóki nie znajdę Ji'zzargo nie będę miała za bardzo okazji — dodała jeszcze. Zmarszczyła brwi, kiedy zaczął wyjaśniać sprawę z Akane. Odwróciła wzrok, zaciskając delikatnie dłoń w pięść. Nie podobało jej się to co mówił. Nie chciałaby być na miejscu granatowłosej w tej chwili.
    — Ta, to już mamy wyjaśnione. Milutko — odparła dosyć chłodno, dając tym jasno do zrozumienia, że straciła jakąkolwiek ochotę na wchodzenie w dalsze szczegóły. Jednym było śmianie się z kogoś kto był obok, ale żarty z tego, że ktoś komuś dał coś intymnego, zwłaszcza skoro byli w związku - to zdecydowanie było po prostu chujowe. Czasami może jednak Gavovi przydałby się jakiś kij w dupie. Ona by chyba po prostu przypieprzyla Piusowi, gdyby się tym przechwalał, a ona o tym dowiedziała.
    Nie miała zamiaru jednak długo chować niechęci. Mimo wszystko to nie była jej sprawa. A zazwyczaj u nich i tak wystarczyło tylko raz zwrócić uwagę.
    — Wątpię żeby mnie to rozproszyło, już raz to robiłam. Kiedyś miałam zabić jednego z gości na weselu, śpiewy i tańce przed strzałem mnie nie rozproszyły — odpowiedziała, uśmiechając się dumnie. Nie miała pojęcia, że mogłoby chodzić o cokolwiek innego. Upiła łyk grzańca, wracając wzrokiem do sceny. Kiwnęła głową, kiedy Gave dalej kontynuował swoje wyjaśnienia. Miały bardzo dużo sensu. Z pewnością.
    — Tak i wyjątkowo bezpieczny. Może w tym mam problem, że to takie... — urwała szybko. Przecież nie chciała dawać mu nawet jednej wskazówki, że trenuje całe to cholerstwo.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  112. Mohe spojrzał po dłoni, którą Gave klepał jego ramię i zaraz sam przyłożył dłoń do mostka chłopaka, po czym wdzięcznie kiwnął głową. Miło, że brunet chciał mu dodać otuchy.
    - Dzięki - dodał jeszcze słysząc wypowiadane słowa. Zaraz uśmiechnął się szerzej. - No ja myślę! - rzucił i zaraz zamrugał szybciej oczyma. Nawet dobrze nie zdążył zareagować na komplement co do tatuaży, bo zaraz padły wyjaśnienia co też by ten chciał mieć naniesione na ciało. Mohe chrząknął.
    - Że niby to wszystko, to jeden tatuaż? - uśmiechnął się pod nosem. Nie ma co, sporo tego chłop wymienił. Spojrzał na jego serce. O ile fasolki i owieczkę rozumiał, o tyle przy drugim zestawie odrobinę zdurniał. - Myse... co? Czekaj, czekaj... Na spokojnie... Na sercu fasolki i owcę, a pod spodem jeleń, żaba, kot i... i co? - co najmniej dwa z tych słów były mu obce, a co do jednego nie miał pewności, że dobrze rozumie. - Radę da, tylko musisz mi wytłumaczyć... No i... to dość sporo elementów, wolałbym to najpierw sobie rozrysować, a dopiero później nanieść na skórę, jak pomysł Ci się spodoba - przyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  113. Wiedziała, że czas ma tu znaczenie, więc starała się działać w miarę szybko. Na słowa o wiązaniu pokręciła lekko głową.
    - Akurat wiązanie jest na samym dole mojego "lubię" w stosunku do Twojej osoby. Jeżeli rozmawiamy o Yensenie to ta pozycja plasuje się zdecydowanie wyżej - spojrzała na niego dość wymownie i zaraz podeszła, co by mu pomóc wstać i przejść na przygotowany fotel. - Bardzo mnie to cieszy Gave, ale jeszcze całkiem sporo dobrych dni do przeżycia przed Tobą - zacisnęła pasy, co by chłopak jej się nie osunął. - No i dotrzymasz obietnicy - zapewniła, by zaraz sięgnąć do fiolek i znaleźć odpowiednią. Zaczęła od wstrzyknięcia substancji na zwiotczenie mięśni, co by odjąć bólu. Zaraz po tym złapała kilka szmatek i podłożyła mu pod brodę, by ślina wsiąkała w materiał. Przetarła mu jeszcze przed tym buzię, co by nie siedział taki zapluty. - Chętnie bym posłuchała o tym Twoim dobrym dniu, ale raczej możesz mieć problem z mówieniem. Będziemy musieli to nadrobić przy jakiejś herbacie. Teraz najlepiej jakbyś odpoczął, a ja sprawdzę co Ci podali... Będę tu cały czas obok - zapewniła po czym złapała fiolkę z krwią chłopaka i zaczęła szykować swoje małe laboratorium.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  114. Spojrzała smutno po nim. Pokręciła głową i zasłoniła swoją maską mu buzię. Maska oczywiście była różowa.
    — Szkoda, ładnie leży na Tobie — skomentowała, chowając maskę z powrotem do kieszeni.
    — Przestań, te kilka groszy i tak nie warte wszystkiego ile już zjadłam na twój koszt po zniżkach. Poza tym podobno przyjaciele sobie nie wyliczają — nie zgodziła się z nim.
    Przesunęła się nie niego, obserwując go podejrzliwie, kiedy zaczął opowiadać o tańcach, śpiewach, metodach i tym całym zgrywaniu się. Niby jak strzał z łuku czy naciąganie cięciwy w jego głowie miało się zgrywać. Ważne, żeby muzyka nie rozpraszała w tym czasie. Popukała go delikatnie palcem w czoło, kiedy zaczął niepotrzebnie się o nią martwić.
    — Już, już. Nie jestem porcelanową laleczką. Ktoś mi sprzeda jeden cios to ja mu dwa — przypomniała mu, wracając na swoje miejsce. Przeniosła wzrok na wyciągniętą rękę.
    — Ale ja mówię o prawdziwej adrenalinie a nie zadeptanych kostkach — zauważyła, wyciągając rękę w jego stronę. Nie złapała go jeszcze. Nie była pewna czy chce to robić. Przed podróżą wzięła kilka lekcji u Darcy. Raczej szło jej lepiej niż ostatnio, ale argumenty księżniczki do niej nie trafiały w kontekście wyrażenia jej własnych emocji. Więc teraz miała zbitego ćwieka. Jeszcze Gave się dowie i wyjdzie na jakiegoś mięczaka.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  115. Trochę jej zeszło na badaniach, miała przed sobą tablicę fiolek rozwieszonych na stosownych uchwytach, wkrapiała do każdej po kropli krwi Gava i sprawdzała reakcję, by określić co też takiego krąży po jego organizmie. Nie wszystkie fiolki dawały wynik od razu, na niektóre trzeba było po prostu czekać, więc kiedy kończyła, było już dość późno. Ostatecznie jednak odnalazła wszystkie cztery składniki trucizny, a co za tym szło, mogła zacząć szykować odtrutkę. Ta niestety również była czasochłonna w przygotowaniu, Febe w trakcie przygotowań przyszykowała jeszcze dwie fiolki znacznie otępiające działanie trutki, jednak na konkretny lek Gave musiał poczekać do dnia następnego. Obudziła chłopaka, gdy zamienniki były gotowe.
    - Gave, muszę Ci to wlać do buzi, nie wyleczy Cię w pełni, ale będziesz mniej otępiały. Przygotowanie antidotum trochę potrwa, ale mam dla Ciebie jeszcze jedną fiolkę zamiennika w zapasie. Na pięć-sześć godzin objawy powinny znacznie ustąpić po takim lekarstwie - wyjaśniła chłopakowi.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  116. Obserwowała go spokojnie, a gdy wspomniał o matkach uśmiechnęła się pod nosem i poczuła przyjemne ciepło w sercu. - Na przyszłość wolałabym jednak być równie fajna jak te trzy razem wzięte i bez dziwnych specyfików w Twojej krwi - przyznała, a na jego wątpliwości przysunęła mu fiolkę do ust i lekko złapała jego brodę. - Połkniesz, z grawitacją nie wygrasz - odchyliła mu głowę w tył co by lek po prostu wleciał do gardła. - Wybacz, w takich chwilach delikatność średnio się sprawdza - przeprosiła.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  117. Zaśmiała się szczerze. Co do jego wyglądu nie zamierzała mu kolejny raz w życiu dawać do wiwatu. Powinien doskonale pamiętać co Onyx sądzi o jego aparycji. Uśmiechnęła się do niego, gdy powiedział, że nie będzie protestować.
    — Jedna wojna bez rozlewu krwi, uważaj bo wejdzie nam w nawyk — puściła mu oczko, po czym wróciła do swojego grzańca. Alkohol był przyjemny. Nie rozluźniał w kilka sekund, ale był przyjemny w smaku. Rzadko kiedy pozwalała sobie na bardziej słodkie przysmaki. A teraz zdawał się zbawienny. Patrzyła na Gava jeszcze przez krótką chwilę, kiedy proponował ten taniec. Albo będzie mięczakiem, albo cykorem.
    — A chuj — westchnęła, po czym upiła spory łyk na odwagę i złapała go za rękę, żeby mógł zabrać ją na ten cholerny parkiet.
    — Ale deptanie po nogach się nie liczy — zaznaczyła jeszcze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  118. Nie ukrywała swojego lekkiego rozbawienia, dobrze, że chociaż humor mu dopisywał. Krzywiła się wyraźnie słysząc krztuszenie, ale Gave musiał połknąć wszystko. Przytaknęła mu głową.
    - Tak, ból powinien być chociaż o połowę zniwelowany - wyjaśniła i postawiła drugą fiolkę na jednym ze swoich stoliczków. - Przygotowanie antidotum zajmie mi dobre dziesięć godzin, więc te dwie fiolki powinny starczyć... Czegoś potrzebujesz? Coś Ci przynieść? - zapytała. - Za kilka minut powinieneś sam dać radę się odpiąć, a ja... ja dalej działam - spojrzała po ampułkach i zaczęła szukać jeszcze kilku składników by zaraz zacząć je mieszać w małym rondelku.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  119. Przytaknęła mu głową.
    - Jasne, że możesz - odpowiedziała i zaraz spojrzała po nim. - Słońce Ty moje, z całym szacunkiem, ale chyba nie myślisz, że będę tu bimbać te dziesięć godzin? Nie, nie... Przygotuję wywar, ten musi trochę popyrkać i co kilka godzin muszę jedynie przyjść, coś dodać, zmniejszyć ogień, przemieszać czy nakryć pokrywką. Nic nowego w ostatnim czasie, nie masz za co przepraszać. Ale za co dziękować i owszem. Jak już dojdziesz do siebie to mnie zabierasz na jakieś dobre ciasto i kawę, oczywiście stawiasz i nie, nie tu do nas. Swoje wyroby to ja znam, Ty masz mnie zabrać na coś nowego - zaznaczyła i wróciła do szykowania mikstury.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  120. Spojrzała po nim jak po nienormalnym.
    - A skąd pomysł, że będziesz tu sam? Przecież zabiorę Cię do domu, tak jak i miksturę, tam będę ją kończyć - wyjaśniła mu. - Wstrzyknięto Ci coś w gospodzie, przecież bym Cię tu samego nie zostawiła Gave - pokręciła głową i zbliżyła się do niego by lekko objąć. - Osobiście mam wrażenie, że przyjaciół też masz więcej od tamtego czasu - przypomniała mu po czym wróciła do tworzenia antidotum. Kiwnęła głową na wzmiankę o Ardei. - Mogę śmiało przyklepać ten pomysł - stwierdziła. - Będziemy się niedługo zbierać - poinformowała.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  121. Przytaknęła mu głową.
    - No dobra, w sumie racja - przyznała. Słysząc o randce prychnęła pod nosem. - Randka z matką? Twoje zapędy zaczynają być odrobinę niepokojące - pokręciła głową. - Zwykła rekompensata. Randkować to Ty sobie idź z innymi - rzuciła i przytaknęła głową chłopakowi. - Rozmawiałam z nią przy drzwiach jak spałeś, wzięła maluchy do siebie - poinformowała i wrzuciła ostatnio składnik, po czym zaczęła szykować garnek do przeniesienia.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  122. - Hm... - spojrzał po klatce piersiowej Gava i przejechał palcem pod jego jednym mięśniem piersiowym, po mostku i pod drugim mięśniem. - Jak jeden to lepiej wyglądał by rozłożony właśnie tak - przyznał. - Tu by były Fasole i Owca - wskazał mostek. - A reszta przyjaciół rozmieszczona po prawej i lewej stronie - zaproponował. - Kolejność ich rozmieszczenia ma jakieś znaczenie? Poza dzieciakami, bo te rozumiem, że mają być najbliżej serca - kiwnął głową. - Nie rozumiem tylko tej surykatki i jaszczurzycy. Z tym drugim masz na myśli coś pokroju Lizadra czy chodzi po prostu o jaszczurkę? Tego pierwszego nie kojarzę, nie wiem jak... wygląda - przyznał, drapiąc się lekko po głowie. Na wzmiankę o zapłacie uśmiechnął się szeroko i kiwnął głową. - Ognicho i jedzenie brzmi idealnie. Chętnie znowu zjem Twojego żabodzika. Będę miał porównanie - rzucił z uśmiechem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  123. Febe ani trochę nie przeszkadzało to nazewnictwo, na zwykłe "Febe" też by się nie pogniewała, ale mimo wszystko cieplej robiło się na sercu, gdy jednak padło to krótkie "mamo".
    - A nikiinni to wiedzą? - zapytała z troską w oczach. - Nie chcę być wścibska Gave, ale czasami, patrząc z boku, mam wrażenie, że wysyłasz w tym temacie dość sprzeczne sygnały - przyznała. - Po prostu z tym uważaj - poprosiła. Naprawdę nie chciała by zaraz znowu wpakowywał się w jakieś dramaty. Uśmiechnęła się i zaśmiała lekko. - Dobrze, mocniejsze przytulanie jak najbardziej wchodzi w grę - przytaknęła mu głową i ruszyła z nim w stronę domu, dziękując jeszcze za otworzenie drzwi. Szła powoli, dostosowując się do jego tempa.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  124. Kiwnął głową na tą informację, była dość istotna, skoro zwierzęta miały swoje znaczenia. Na wzmiankę o dzieciach ponownie przytaknął, tak jak i przy sprawie jaszczurzycy. Słysząc o łosiu zaśmiał się krótko.
    - Jasne, że znam - przytaknął. Alcki były w końcu jednymi z największych przedstawicieli łosiowatych w Mathyr, a te były tu dość znane. Na wyjaśnienia co do surykatki zacisnął usta w wąską kreskę, chociaż przy naśladowaniu Gava zaśmiał się szczerze rozbawiony. - Tak to w moich stronach robiły świergacze, ale miały wielkie zębiska do tego i świergotały, gdy widziały zagrożenie - wyjaśnił. To raczej nie pasowało do wizji Gava. - Będzie więc łoś - przytaknął głową. - Daj mi z dzień czy dwa na rysunek i wtedy możemy działać - poprosił, bo to był już trochę bardziej skomplikowany pomysł.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  125. Gave zrobił niesamowity popis. Sam bawił się całkiem nieźle i tupał nogą w rytm muzyki. Nie afiszował się z bardziej żywą częścią widowni, ale po nim zdecydowanie też można było wyczytać dobry humor. Dopiero gdy chłopak skończył śpiewać pozwolił sobie na kolejny łyk piwa. Wcześniej był zbyt zajęty oglądaniem swojego pupila.
    — A więc to mój szczęśliwy dzień — skomentował, gdy ostrzegł go przed drugą piosenką. Podał mu piwo pod nos, gdy zapytał o smak. — Spróbuj i się przekonaj. Jak Ci zasmakuje to możesz zamówić na mój rachunek — odpowiedział mu i poczekał, aż kufel do niego wróci, żeby samemu wziąć sobie porządnego łyka.
    — Czyli co, wiedźmińskie zleconko — zaśmiał się. Wysłuchał całości, razem z tym, że prawie stracił życie. Wtedy miał ochotę go zdzielić przez łeb, ale nie chciało mu się wstawać tylko po to żeby do niego podejść. Najwyżej zrobi to innym razem.
    — Pójdę, pójdę, ale jak mam bardziej pomóc to wolałbym się przygotować i małe śledztwo też zrobić zanim przejdziemy do samego upiora — wyjaśnił mu.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  126. No adrenalina podczas tańca brzmiała po prostu komicznie i niemożliwie. Z drugiej strony już teraz czuła się wyjątkowo niepewnie, a dopiero ciągnął ją na parkiet, kręcąc i przyciągając przy tym do siebie. Wzięła głęboki wdech. Już to przecież robiła. Obroty z kimś do muzyki. Nie było źle. Prawie. Mogłaby dalej nic nie potrafić i teraz zrobić z siebie debila. Były tłumy i nie wiedzieć czemu miała jeszcze to poczucie, że teraz też są na jakimś głupim, parszywym pojedynku i nie może przegrać. Spojrzała po nim zdziwiona. Oddać kontrolę, tak? W zasadzie w tym wypadku, to nie było nic trudnego. I tak nie mogła znaleźć pomysłu na to jak powinna się teraz ruszać, a wręcz przeciwnie - przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Prowadził ją po parkiecie bardzo pewnie. Wirowała z nim i o dziwo nie czuła żadnego dyskomfortu. Nawet, gdy nagle przechylił ją i prawie dotykała ziemi. Zagryzła delikatnie wargę. Spodziewała się, że takie rzeczy będą na późniejszych lekcjach, a nie przyśpieszonych tańcach z Gavem. Kiwnęła głową.
    — Ufam, że nas nie zabijesz — zaśmiała się. Postawił ją z powrotem do pionu. To była ta adrenalina? Cholernie dziwna. Nie bała się, czuła się raczej zadowolona, zdecydowanie dziwna, ale jednocześnie serce waliło jak podczas porządnej rozróby. Znowu się zaśmiała. — Zwracam honor — przyznała mu rację. Kiedy zrobił przed nią salto, cóż była pozytywnie zaskoczona. Cały ten mały solowy występ był niezwykle interesujące. W Mathyr nigdy czegoś takiego nie widziała. A sam koniec jego popisów był wyjątkowo ciepły. Kołysała się z nim w rytm, myśląc nad tym co ona mogłaby pokazać, co mogłoby przypominać taniec. W końcu złapała go za dłonie swoimi i odsunęła delikatnie od swojego brzucha.
    — Nie wiem — odparła na jego pytanie i przymknęła oczy. Myślała że to wyjątkowo głupie, ale już to parę razy widziała. Zaczęła w rytm muzyki, kołysząc biodrami kucać tuż przed nim, trzymając swoje i jego dłonie cały czas na tej samej wysokości. Gdy znajdowała się już prawie przy samym parterze, puściła jego dłonie, aby potem gwałtownie się obrócić przodem do chłopaka. Wstała szybko na równe nogi, łapiąc jedną ręką go za koszulkę, przyciągając do siebie, drugą objęła go w szyi, kładąc paznokcie przy rdzeniu kręgowym, jakby teraz miało zrobić się niebezpiecznie. Jedną ze swoich nóg założyła na jego zgięciu w kolanie i kołysała się tak przez parę sekund, patrząc na jego minę z pełną powagą, w której być może była nutka strachu, że robi właśnie coś totalnie debilnego. Zanim zdążyła zrozumieć jego relację, prostym ruchem podcięła go delikatnie w dół, przeniosła dłonie na ramiona, wsparła się i wskoczyła mu na te same ramiona, krzyżując nogi na jego torsie, aby przypadkiem nie spaść. Nachyliła się na wysokość jego twarzy, spojrzała na jego minę.
    — Bu? — zaśmiała się, wyklaskujac na dłoniach rytm muzyki, aby nikt jej nie zarzucił, że przestała tańczyć.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  127. Uśmiechnął się na ostateczną decyzję. No to będzie miał co robić. Nawet zaczął się zastanawiać jak porozkładać te wszystkie zwierzęta, ale wtedy Gave padł na trawę i zadał to swoje pytanie. Spojrzał po nim nieco zaskoczony.
    - Wiesz... To zależy od dziewczyny i tego czego od niej chcę. Inaczej, gdy mi się podoba tak serio, a inaczej, gdy uważam, że jest ładna - przyznał po czym sam walnął się na trawie. - Lubię je słuchać, one często same podpowiadają co im się podoba, a co nie. Dużo idzie wyczytać z tego co mówią - przyznał. - Lubię się w nie wpatrywać. Często wtedy idzie ocenić czy taka jest bardziej pewna siebie czy skryta, jak skryta, to wpatruję się trochę mniej, jak pewna siebie, to sama łapie i przedłuża kontakt wzrokowy - zdradził kilka swoich spostrzeżeń. - Nie mam jednego złotego przepisu - przyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  128. Febe spojrzała po nim spokojnie i kiwnęła głową.
    - To dobrze, chociaż całowanie czy dążenie do niego to nie jest jedyne sugestywne zachowanie skarbie. Zobacz ile rzeczy czasem musi zajść nim dojdzie do pocałunku. Trzeba się zbliżyć, trzeba dotknąć, przybrać odpowiednie pozycje, dać możliwość by do pocałunku w ogóle doszło. Często już te pierwsze fazy odbierane są przez innych jako pewnego rodzaju zaloty - wyjaśniła mu. - Cieszę się, że to innym tłumaczysz i nie chcę byś przesadnie trzymał ręce przy sobie... Po prostu dobrze jest mieć w głowie myśl, że inni mogą inaczej patrzeć na to co robisz - posłała mu ciepły uśmiech, stała, gdy on przystanął. Zaśmiała się lekko na jego słowa. - Prawdę mówiąc, to myślę, że z każdym to jest skomplikowane, z niektórymi po prostu mniej, a z innymi bardziej - przyznała mu. - Każdy jest też w jakimś stopniu odklejony - puściła mu oko i gdy był gotowy, ruszyli dalej. - Czasem to właśnie o to chodzi, co by trafić na najciekawszego odklejeńca - podsumowała z uśmiechem, wspominając swoje początku z Yensenem. Tak, zdecydowanie definicja odklejeńca do niego pasowała. Niosąc gar w jednej ręce, objęła Gava drugim ramieniem, lekko, co by przesadnie nim nie zachwiać.
    - Tego akurat nigdy Ci nie odmówię - przyznała.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  129. — Czyli masz tam jakieś kubki smakowe — zaśmiał się, gdy uznał, że przyjmie taki napiwek. Piwo z miodem to nie był może jego ulubiony trunek, ale z pewnością zajmował dostojne miejsce na liście, zwłaszcza zimą. Stuknął z nim kuflem.
    — No to za Twoje bycie mężczyzną — wzniósł nieco żartobliwy toast, który miał nawiązywać do show jakie przed chwilą zrobił. Słuchał go i kiwnął głową.
    — Tak, tylko jak Ciebie nagle zaatakuje łatwiej Ci odesłać, ja mam bardziej pod górkę z moimi mocami. Ale brawka za samodzielnie zbieranie informacji. Lepiej się ponudzic niż obudzić z ręką w nocniku — powiedział, dalej popijając piwo. Na słowa, że mu pokaże po powrocie do domu, kiwnął jedynie głową na znak, że nie ma nic przeciwko.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  130. Wzruszył ramionami.
    - Czy ja wiem, czy podbić... Po prostu... Wszyscy lubimy być wysłuchani. Czasami mamy ochotę się po prostu gdzieś wygadać. Bez tych zbędnych ocen czy aluzji. Powiedzieć swoje, w kogoś się wtulić, wypluć złe myśli... Ale i te dobre, bo i pochwalić się czymś lubimy. Kobiety... no one często opowiadają z niesamowitym zapałem, każdą emocję potrafią pokazać gestami, oczami, uśmiechem, ruchami ciała. Lubię na nie patrzeć. To, że ich słucham i mi samemu sprawia przyjemność - przyznał układając ręce za głową. - Większość facetów nawet sobie nie zdaje sprawy jak różnie się uśmiecha ich kobieta. Ja, jak już będę miał swoją to będę się w nią wpatrywać. Jak gotuje, jak siada, jak marszczy nos, gdy się gniewa, a jak, gdy reaguje na zaczepkę... Czym różni się sztuczny uśmiech od tego radosnego, czym grzecznościowy... Tak. Mnie po prostu ich mowa ciała fascynuje - przyznał i spojrzał po Gavie. - Mhm, czyli jesteś standardowy, "słyszysz", a nie "słuchasz". Zwracasz uwagę na słowa, a lekceważysz wszystko inne, a czasem to co naokoło mówi o wiele więcej niż słowa - rzucił luźno. Pokręcił głową na słowa o szczerości. - Potrafimy, po prostu wielu nie potrafi przyjąć cudzej szczerości, gdybyśmy na prawdę i szczerość reagowali dobrze, to dlaczego ktoś miałby nam jej nie mówić? To o reakcje chodzi, boimy się, że gdy powiemy prawdę to ktoś źle zareaguje.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  131. Oczywiście że wszystko co zrobiła było dla niej nowe. Nowe i głupie. Dopiero się uczyła tańczyć, obserwowałam wiele rzeczy i gdyby nie fakt, że coś podobnego widziała właśnie w tej gospodzie wiele razy, pewnie nigdy by tego nie zrobiła. No może poza skokiem na barana, to już była jej własna inicjatywa. No i po wszystkim cała ta imporozacja zdawała się już po prostu dziwna, ale też i zabawna. Zaśmiała się, kiedy zaczął wirować. Dobra odpowiedź. Mógłby ją zrzucić, gdyby tylko jej nie trzymał i nie pilnował żeby nie spadła, bo taniec jest przecież pokojowy. Uśmiechnęła się szerzej, kiedy odpowiedział na "bu". Przestała też klaskać, wyprostowała się, złapała za jego plecy i ułożyła tak, a aby lepiej znieść turbulencje jakie jej zafundował. Kiedy muzyka się skończyła, puknęła go delikatnie w rękę, żeby ją puścił, bo chciała już zejść.
    — Dzięki za komplet, nie wiedziałam, czy robię dobrze — wyjaśniła, wracając do niego wzrokiem. — Adrenalina i stres, że coś spierdziele. Ale takie szybkie przeskoki czy okręty, czy sprowadzanie do parteru było całkiem ciekawe — wyjaśniła. Chyba czegoś takiego chciałaby się właśnie więcej nauczyć. — Ty jak bardzo lubisz tańczyć? To znaczy lubisz tak czy inaczej? Śpiewanie jest też dla Ciebie chyba ważniejsze, co? — zainteresowała się jeszcze. Musiała dobrze wybadać teren. Ale śpiewać z nim nie będzie. O nie. Co to to nie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  132. - Hm... - spojrzał po nim i kiwnął głową. - Czyli masz po prostu znacznie mniej cierpliwości ode mnie. Mnie raczej ciężko zirytować w rozmowie - przyznał i zaraz się zaśmiał. - To akurat taka sama sprawa jak szczerości, chcesz by mówiono Ci wprost... a jak reagujesz na to co Ci mówią wprost? Sam mówisz, że się irytujesz i wybuchasz... Miałem okazję tego doświadczyć i wybacz, ale osobiście odniosłem wrażenie, że mówienie Tobie wprost wiąże się z potyczką co najmniej słowną. Nie zawsze mamy ochotę na coś takiego. Jak chcesz by mówili Ci prosto, to naucz się lepiej przyjmować to co inni mają Ci do powiedzenia - wzruszył ramionami. - To tak jakbyś oczekiwał od kogoś prawdy, a po usłyszeniu tej prawdy zrobił awanturę... Przecież to oczywiste, że po czymś takim ta druga strona będzie się zastanawiać czy warto tą prawdę powiedzieć - zaśmiał się wyraźnie tym rozbawiony.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  133. Przez chwilę miał wrażenie, że Gave sam zastanawia się nad tym czy aby na pewno lubi słodkie rzeczy. Przyglądał mu się nieco uważniej przez chwilę. Cóż, pewnie to właśnie były uroki dzielenia ciała z inną osobą, w zasadzie bycia gościem w tym ciele. Zaśmiał się szczerze.
    — No jeszcze trochę i będziemy mieć pod drzwiami tabun Twoich adoratorek od tego Twojego bycia mężczyzną. Taki śliczny się zrobisz, że się nie odpędzisz — zażartował. Rozumiał na czym polegały zdolności Gava. Dlatego nie mógł się zgodzić. Przynajmniej nie w całości.
    — Niezupełnie. Moich zdolności trzeba używać z głową, wiedźmin to nie rasa dla debila. Poza tym mam więcej doświadczenia. Potrenuj trochę i każdego będziesz na zawołanie odsyłać. Wszystko to kwestia wprawy w końcu — odpowiedział.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  134. Szła spokojnie, słuchając tego opisu sytuacji. Przytaknęła mu głową.
    - Gave, to wszystko jest kwestia ustaleń... są osoby, które zgadzają się nawet na przyjacielski seks. Masz rację, te granicę są różne w zależności od osoby. Jeżeli macie między sobą coś ustalone to fajnie, sęk w tym, że często zdąża się tak, że co najmniej jedna ze stron wyłamuje się z tych ustaleń i relacja się totalnie pieprzy. A to komuś zaczyna bardziej zależeć, a to pojawia się zazdrość, a to z przyjaciół stajecie się wrogami, bo ktoś poczuje się skrzywdzony... Po prostu pytaj. Jak masz wątpliwości i widzisz coś podejrzanego, to pytaj. No i w drugą stronę... mów. Mów, że jednak to co wcześniej ustalone już Ci nie odpowiada, pytaj, gdy masz chociażby odrobinę wątpliwości co do odbioru Twoich gestów - poleciła mu z troskliwym uśmiechem i pomasowała lekko jego ramię. Kiwnęła głową na wyjaśnienia co do konkretnych dziewczyn. - Skoro były normalne to wszystko okey. Po prostu pamiętaj, że to może w każdej chwili ulec zmianie, czasem wystarczy drobnostka by zobaczyć w przyjacielu czy przyjaciółce kogoś więcej. Warto czasami sobie zadać pytania. Czy byłbym zazdrosny gdyby jakaś tam przytulała się z innym? Czy źle by mi się patrzyło na to jak ta czy ta całuje w polik innego? Jeżeli odpowiedź w tego typu pytaniach brzmi "tak", to ciężko tu mówić o zwykłej przyjaźni. Przyjaciel powinien się cieszyć, gdy ta druga osoba ma z innymi fajne relacje, nie powinien tych relacji zazdrościć - wyjaśniła. - Kto wie, może i są nie dla Ciebie, czas na pewno pokaże - jeszcze raz przytuliła go troszkę mocniej.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  135. — Co kto lubi. Chociaż ciężko mi wyobrazić sobie Yensena w takiej sytuacji, ale ja go nie znam tak dobrze jak Ty — odparła. Sama osobiście nie paliła się do wskakiwania komuś na kolano. Już taką karę od ojca ostatnio dostała, że wystarczy jej do samodzielności. A grzeczną córką to musiała być tylko względem rodziców. No i przestrzegać prawa w Argarze, a wtedy była całkowicie bezpieczna. Zaśmiała się.
    — No właśnie, fakty, logika, jak śmiesz mi z tym wyjeżdżać tak jakbym miała całkowicie równo pod sufitem — zrobiła zeza, aby udowodnić, że głupoty robi i znowu się zaśmiała. Spoważniała jednak, kiedy wspomniał o małym Groszku. Spojrzała na malucha ciepło, zachowując dystans, aby go nie spłoszyć.
    — Jest malutki, jak go znalazłeś? Może nikt jeszcze go nie nauczył mówić i nie wie jak to zrobić? — zaproponowała. — Ufa Ci? Jest przy Tobie wesoły? Może też jest po prostu niemy. Obserwowałeś go, jakie byś wyciągnął wnioski? — dodała jeszcze, nie spuszczając oczu z dziecka, samej też próbując poszukać jakiejś odpowiedzi na ten temat.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  136. - Halo, halo! – Grima odrobinkę się oburzyła, gdy strącone przez nią owoce trafiły do koszyczków Fasolek, zaraz jednak Raja podzieliła się z nią zbiorem i goblinka posłała jej szeroki uśmiech.
    - O, tak znacznie lepiej – przyznała zadowolona, by zaraz oberwać z owoców. Zawzięta mina dziewczynki była niesamowicie rozbrajająca, Ri osłoniła się lekko i zachichotała. – Raja, oj, oj – pogroziła jej paluchem, chociaż rozbawienie gościło na jej buzi. Słysząc o planowanym praniu Grima ponownie zachichotała. – No jestem ciekawa czy dacie radę – prychnęła pod nosem, ale nie oponowała by zostawić dziewczynki same. Ruszyła z Gavem pod drzewo i tam usiadła. Spojrzała na swoje ciuchy, które również miały owocowe zabrudzenia i zachichotała ponownie. – Będzie mieć z nimi wesoło – stwierdziła, Fasolki już teraz były dość charakterne.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  137. Nie komentowała tej całej zgody, bo nie widziała ku temu powodu, to był ich układ i nie zamierzała w to wchodzić, ale gdy Gave przyznał, że się nie zgodził, uśmiechnęła się delikatnie.
    - Rozumiem - przyznała. Tak, to na pewno nie byłoby w porządku z jego strony, chociaż niektórym to po prostu pasowało, Febe jednak nie ciągnęła tematu. Na teorię co do zazdrości pokręciła głową. - Nie mój drogi, to jest troska, obawa, strach o kogoś, nie zazdrość. Zazdrościsz, gdy chcesz być na miejscu tego całego "pomyleńca". To o czym mówisz Ty nie ma nic wspólnego z zazdrością - wyjaśniła. Na stwierdzenie co do związków kiwnęła głową, znała takie gadanie, mało kiedy się sprawdzało, ale nie uświadamiała w tym chłopaka. Przystanęła po prostu by mocniej go przytrzymać. - Spokojnie, jeszcze tylko kawałek - zapewniła, a gdy się pochylił lekko pogłaskała go po plecach, cały czas czuwając by się nie obalił.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  138. - Gave, co innego czuć o kogoś zazdrość, a co innego o tą osobę się troszczyć. Jak mówimy o trosce to nie w kontekście myśli "chciałbym robić z nią to co robi on". Co innego złościć się na kogoś za to, że przytula się z kimś kto daną osobą pomiata, a co innego złościć się, że przytula kogoś innego, a nie ciebie. W trosce chodzi o dobro tej drugiej osoby, w zazdrości nie. W zazdrości na piedestale jesteś ty, ba, często zazdrość pojawia się właśnie o to, że ktoś inny jest właśnie szczęśliwy. Nie stawiaj tych dwóch rzeczy obok siebie. Nawet z boku ciężko je pomylić. Inaczej patrzy ktoś z obawą na kogoś kto wymienia czułości, a inaczej ktoś zazdrosny - mówiła spokojnie i złapała go mocniej w pasie. - Myślę, że byś dał, a jak nie to kogoś bym tu do Ciebie ściągnęła albo zaniosła Cię na plecach, no, dalej, chodź, spokojnie - spróbowała z nim iść dalej.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  139. Pokręciła głową.
    - Nie powiem, a zapytam. Masz rację, coś na pierwszy rzut oka może tylko wyglądać jak flirt czy zazdrość, ale dla osoby trzeciej. To już interes tej osoby by się dowiedzieć czy dobrze odczytała gesty. Mi bardziej chodzi o to, że Ty jako Ty nie powinieneś tego mylić. Poza tym... Przydzwonić z troski? - spojrzała na niego dość wymownie. - Rozumiem, gdyby to całowanie było jednostronne, ktoś na siłę próbuje się do nich dobrać, ale gdy one dobrowolnie się z kimś całują to raczej przywalenie komuś jest tutaj kiepskim przykładem na okazanie troski - zauważyła. - Po prostu są pewne społeczne standardy i pewne gesty mówią same za siebie, jasne, mogą być odskocznie od reguły, jednak w podanym przez Ciebie przykładzie ciężko dopatrywać się troski - stwierdziła. Jeszcze chwila i byli już na ganku.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  140. Zastanowiła się przez chwilę, wracając do ich miejsc w gospodzie. Zatańczyli już raz to nie było sensu chyba dalej stać jak słupy na parkiecie, a ona swoją odwagę na tańce chyba wyczerpała już na dzisiaj.
    — Jest inna, nie wiem jeszcze czy jest w porządku. Rzadko robię coś co nie grozi mi jakimś urazem chociażby, poza gorącymi źródłami — odpowiedziała. — Chociaż przy tańcu też można dodać chyba trochę takiej nieco bardziej niebezpiecznej adrenaliny, na przykład jak mnie do podłogi sprowadzałeś, to zamiast cały czas trzymać, to puścić i złapać dopiero przed parkietem, też byłoby chyba ciekawie i bardziej swojsko. W każdym razie myślałam, że będzie gorzej, a tu proszę, można było się nawet pośmiać — zaśmiała się delikatnie i sięgnęła po swój grzaniec. A więc wolał śpiewanie. Cholera. To po chuj uczyła się tańczyć? Myślała, że obie te czynności są dla niego na równi, a taniec zdawał się bardziej prosty do ogarnięcia niż śpiewanie. Chciała nauczyć się czegoś co sprawia przyjemność konkretnie jemu. Teraz się spaliła. Będzie musiała dołożyć więcej trudu, a te tańce to można w sumie o kant dupy rozbić. Westchnęła. Spojrzała po nim nieco zdezorientowana.
    — Nigdy nie śpiewałam, a pośmiewiska z siebie specjalnie dla Ciebie nie zrobię. Mam swoją godność — odpowiedziała mu, próbując obrócić to wszystko w żart. Chociaż z tyłu głowy miała to, aby zainteresować się tymi cholernymi śpiewami.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  141. Zaśmiał się. Upił łyk piwa i pokręcił głową. Miał wrażenie, że wyjątkowo mocno chłopa wzięło na zarzekanie się na niechęć do związków - prawie jakby ktoś go ogniem palił.
    — Już spokojnie, Ślicznotko. Część przyjdzie do mnie, jak zdejmę spocony koszulę. Też jestem całkiem przystojny — uśmiechnął się do niego całkiem uroczo, przeczesując ręką swoje zakola. — A wtedy im grzecznie odmówię, bo mam żonkę i nie interesują mnie skoki w bok. I nikt nie mówi o wchodzeniu w związek. Rób co chcesz z tym potencjalnym łańcuszkiem — puścił mu oczko. Zaśmiał się na te całego jego tortury.
    — Chyba za lekko Cię traktuje skoro tak gadasz — mruknął, kręcąc głową.
    — E tam, nawet bogowie nie są wszechmocni. Ile tam było tych Śmierci na tym całym filiżankowym spotkaniu gdzie Cię sądzili? Każdy ma moment gdzie uderza w ścianę, ale z czasem można ją zacząć przesuwać jak się tego chce. Nie jesteś wszechmocny, ale słaby też nie. Masz powody do satysfakcji. Zmuszasz mnie do zadyszki, Onyx też widziałem, że ćwiczy więcej niż miała w zwyczaju, jakby się bała o swoje babskie ego — zaśmiał się wracając do piwa.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  142. Przez traumę, tak? Kiwnęła głową. Nie miała zamiaru za bardzo dyskutować z nim w tym temacie. Pierwszy raz widziała Groszka na oczy. Żeby wydać lepszą opinię sama musiałaby go bardziej poobserwować. Chociaż wydawał z siebie jakieś dźwięki raz na jakiś czas. Zmarszczyła brwi, słysząc o matce.
    — Co za ku..kura brzydka — mruknęła. Powstrzymała się w porę przed przekleństwem, dumna z siebie, że nie dała przyjacielowi tym razem zwycięstwa. — Skoro jest wesoły to najważniejsze na tę chwilę. Ale jeśli to jest z traumy, to należałoby popracować też na pewno nad poczuciem bezpieczeństwa, ogólnym, tak mi się wydaje. Skoro Ci ufa to z czasem pewnie zacznie się mocniej komunikować. Jestem też ciekawa czy rozumie nasz język, to w końcu kociak, może być tak, że nie zna polszańskiego — zastanowiła się przez chwilę. Spojrzała na Groszka.
    — Dost dari nakhodi bashi? — zapytała w jednym z dialektów kotowatych, który znała. Nie była nawet pewna czy ten był odpowiedni, ale co szkodziło spróbować wypróbować kolejną teorię?

    [ Tłumaczenie: Czy lubisz być Groszkiem. Założyłam, że skoro w wiki Lerodas nie ma żadnego języka, to mogę sobie wybrać perski jako jeden z dialektów XD ]
    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  143. Wysłuchał Gava, lekko kiwając głową, gdy opowiadał to wszystko. Nie bardzo było się tu do czego przyczepić. Rozumiał jego sytuację, jak i to, że wtedy tak szybko go rozdrażnił, w trudnym okresie łatwiej o nerwy.
    - Rozumiem - przyznał. - Teraz pewnie też nie jest łatwo. Postaram się brać to pod uwagę w swoich wypowiedziach - postanowił. - No i tak, nie miałem na myśli sytuacji, gdy ktoś próbuje nam wejść na głowę. W takich sytuacjach to zapewne ja odpalił bym się szybciej niż Ty. Czasami czuję, że pewne przyzwyczajenia są silniejsze. Strach czy zniewaga... Co prawda tego drugiego dawno nie czułem, ale wiem, że mógłbym dość gwałtownie zareagować na niektóre zachowania - przyznał. - Najważniejsze, że wiesz nad czym musisz popracować - poklepał go po ramieniu i spojrzał w niebo.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  144. — Czasem to całkiem dobra koncepcja — odparła z jakąś taką ulgą w głosie. Taniec nie był taki zły, ale potrzebowała jeszcze więcej czasu na klimatyzowanie się w takich spokojnych przyjemnościach. Dalej ta nowość była w jakiś sposób nieswoja. Tak długo izolowała się od innych, że teraz nawet jak chciała się postarać to dalej było ciężko. Zdecydowanie wolałaby walczyć z bandą cieniostworów. Przy okazji miałaby sporo jedzenia na dłuższy czas. Zwłaszcza, że Gave zaczął podbierać jej z talerza. Niby nie miała pretensji, bo to on płacił, ale jej żołądek się odezwał i sama chwyciła po większy kawałek, żeby połknąć go praktycznie w całości. Zaśmiała się, gdy zaproponował wspólne śpiewanie przy ognisku.
    — Wątpię, żeby mój głos był stworzony do takich popisów, a robienie z siebie posmiewiska przy Tobie też nie jest zbyt zachęcające — odparła. Wzięła kolejny kęs. — Może kiedyś, to nie tak, że nie szanuje Twoich zainteresowań — mruknęła ostatecznie. Myślała już gdzie mogłaby przetestować swój głos, bo przy nim nie miała specjalnie ochoty robić tego po raz pierwszy. Jeszcze faktycznie wyszłoby fatalnie, a on byłby głupi, gdyby jej tego nie wypominał, gdy ona by go zaczepiała. Sama też nie jest głupia i amunicji niepotrzebnie mu nie da.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  145. Prawda, było go stać na więcej, ale z tą rękę przecież nie mógł zbyt dużo kombinować. Musiał dbać o bezpieczeństwo ręki, bo inaczej Febe by mu łeb ukręciła, albo zrobiła coś jeszcze gorszego. A na to nie miał najmniejszej ochoty.
    — Pogadamy o torturach jak będziesz w pełni sił dlatego — odparł. Zaśmiał się lekko. Czyli trafił z babskim ego.
    — Nikt nie lubi przegrywać, każdy ma ambicje. Ty też się puszysz jak se eliksir wypije w trakcie treningu — puścił mu oczko. Zgłodniał delikatnie od tego gadania. Zamówił pieczone frytki z serem. (olej w Mathyr jest, więc zakładam, że Argarczycy zrobili tutaj bardzo szybko frytkiXD). Wziął jedną i przekąsił sobie. Gave też oczywiście mógł się częstować. — Ale z mojej perspektywy to całkiem zabawne, jak młodzież tak stroszy piórka, byleby tylko urosnąć w siłę i skopać dupę staremu pierdzielowi — mruknął, zajadając się dalej przekąską.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  146. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  147. O matko! Naprawdę się od tego popłakał.
    — Przepraszam, już nie będę mówić w tym języku — powiedziała do Groszka, składając ręce w przepraszającym geście, schyliła też głowę na chwilę i wróciła spojrzeniem do malucha. Przyjrzała się bardziej chłopcu, kiedy wspomniał o znajomych rzeczach. Jak tak teraz się nad tym zastanowiła. Znajomego, blond włosy, niebieskie oczka i wyjątkowa zwinność nawet jak na kociaka, biorąc pod uwagę młody wiek.
    — Hyy…. — szepnęła, prostując plecy jak struna. — Tony? — zapytała równie cicho. — Wiesz jak mu to powiedzieć? — zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  148. Mohe tym bardziej nie ciągnął tematu, a słysząc o polewaniu zebrał się z trawy i z krótkim śmiechem ruszył po nalewkę, która zaraz polał im do kamiennych naczynek.
    - To za spotkanie - rzucił pierwszy toast i umoczył usta w trunku by zaraz mruknąć zadowolony. - Przyjemnie grzeje po gardzieli - stwierdził wyraźnie zadowolony. Zaraz spojrzał po chłopaku i zaśmiał się głośno. - Że niby ja nie mam nad czym? - pokręcił głową. - Pracuję nad poczuciem winy i szukam sposoby co by oduczyć się pewnych gestów. Nie chcę by znikały całkowicie, ale chciałbym je kontrolować - przyznał. - Często zbyt gwałtowne ruchy odbieram wrogo i... w odruchu mógłbym chociażby nieprzyjemnie sprowadzić do partery czy po prostu przywalić - polał im kolejnego.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  149. Przytaknął mu głową.
    - Tak, zapewne każdy - mógł się zgodzić. Wątpił w istnienie ideałów. Słysząc pytanie musiał się chwilę zastanowić. Miał? Skrzywił się lekko.
    - Kobiety? - nie bardzo rozumiał do czego pije. - Raczej płeć nie ma w tym temacie u mnie znaczenia. Ogólnie chodzi o jakieś gwałtowne zamachnięcia czy niespodziewane wyskoki. Znajomy raz na przykład dość niespodziewanie wskoczył mi na plecy i prawie go sparterowałem. Jak z kimś się droczę i widzę co zamierza to nie jest tak źle, ale taki... no nie wiem... Jak ktoś się na mnie zamachnie by przywalić, no albo właśnie wyskakiwanie z nienacka... Jeszcze inaczej, jak wiem, że ktoś się gdzieś chowa bo... No wielu tylko myśli, że jest dobrze schowana - wzruszył ramionami. - Ale ten cały koncert, tak, tłum ludzi, ogólne spięcie... W takich miejscach odruchy się nasilają i czasem zwykłe "bu" rzucone w twarz może się skończyć dla kogoś limem pod okiem - stwierdził.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  150. — Tak wiem, że nie muszę — przytaknęła mu. Nie chodziło jej przecież o to, że musi. Po prostu chciała lepiej zrozumieć swoich bliskich, a jak lepiej to zrobić niż samemu tego doświadczając na własnej skórze? Książkowe teorie nie były dla niej. — I wiem, że Tobie nie zabraniam nie robiąc tego — dodała jeszcze, gdyby myślał, że miała inne poglądy na ten temat. Nie wypowiadała się jednak dalej na ten temat. Jej poszukiwania i doświadczania tych wszystkich rzeczy miały być dla każdego osobną niespodzianką, którą chciała zrobić. Takim prezentem. Spojrzała na frytki, które przyniesiono do stołu. Wzięła jedną frytkę i powąchała ją uważnie.
    — Co to za dziwny ziemniak? — zapytała, bo ewidentnie czuła po zapachu, że to coś zostało zrobione z ziemniaków. Wzięła jedną. — Bez mięsa i smaczne — mruknęła, biorąc kolejną. — Argar ma ciekawą kuchnię. Ciekawe jakby smakowało z grillowanym cieniostworem — zastanowiła się, opierając się o stół. Położyła głowę na blacie i uważnie zaczęła wpatrywać się w danie. Ewidentnie była na swój sposób smakoszem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  151. Tony. A więc trafiła. Wzięła wdech, zastanawiając się chwilę. Aktualnie przypomniała jej się pewna straszna rzecz związana z chłopakiem. Były dwie ostatecznie opcje pochodzenia Groszka - skok w bok, albo owoc gwałtu. Biorąc pod uwagę jak Grima opowiada o blondynie, co o nim opowiada i jaki sam jest zazdrosny o tą całą Kuleczkę skok bok by raczej wykluczała. Keeva była w końcu starsza, a więc gwałt. Matka Groszka faktycznie była skończoną kurwą. Ale dziecka nie było jak za to winić. Blondyn też zasługiwał na to, aby wiedzieć. Ona gdyby była mężczyzną chyba chciałaby wiedzieć, a może nie? Ugryzła się w policzek. Sama nie byłaby w stanie chyba urodzić dziecka z gwałtu. Cholernie skomplikowana sprawa. Spojrzała po Gavie, gdy wrócił i zaczął wszystko wyjaśniać. Zaśmiała się lekko.
    — Nie wiem czy to da się zrobić w pełni taktownie — zamyśliła się. Wzięła herbatę, której jeszcze do końca nie dopiła. — Bo tak sobie myślę, wydaje mi się mało prawdopodobne, że Tony skoczył w bok, kiedy na planszy była już Grima z Keevą w ciąży. A jak mnie pamięć nie myli to… — nie dokończyła, bo po prostu nie chciała. Jej podejrzenia były nieprzyjemne i samo mówienie o tym sprawiało, że gotowało się w niej. Widziała wiele okrucieństwa, ale odbieranie komuś prawa do decydowania było najgorsze. Najbardziej obdzierało z godności jej zdaniem. Nieważne w jaki sposób.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  152. — Frytka — powtórzyła za nim, biorąc kolejną do ręki. Jeszcze raz obejrzała ją z każdej strony i podała chłopakowi do zjedzenia. Jakby nie patrzeć to było jego zamówienie, a ona nie chciała teraz go do reszty obżerać. Była w miarę najedzona. Wytrzyma kilka godzin zanim znowu będzie musiała coś zjeść. — Ciekawe. Kolejna rzecz, którą można zrobić z ziemniaka. Któregoś razu trzeba zamówić wszystkie i spróbować każdej opcji — powiedziała, delikatnie odlatując do krainy fantazji.
    — Przekąska albo dodatek. Zimą takie tłuste frytki z serem, z porządnie wypieczonym mięsem brzmią bardzo syto i smacznie — mruknęła, patrząc na chłopaka. — Pokazałeś je teraz. Będę miała motywację, żeby szybciej znaleźć Ji’zzargo i wrócić po te frytki — uśmiechnęła się. — Trzeba też zrobić polowanie na cieniostwory żeby połączyć te obie pyszności — dodała jeszcze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  153. Słuchała go i obserwowała. Ugryzła się w policzek w międzyczasie, bo to jak przedstawiał to za pierwszym razem było trochę zabawne. Beznadziejne i smutno zabawne. Może w taki sposób by jednak tego nie ubrała. Przysunęła się do niego i delikatnie objęła w ramieniu. Mówił, że czasami chce, żeby go po prostu przytulić, więc postanowiła spróbować tego w tej sytuacji.
    — Bo Groszek nie zawinił, to nie jego wina jak został poczęty i przyszedł na świat. Sam się nie pchał przecież — zgodziła się z nim. — Szczerze nie wiem czy istnieje bezbolesny sposób w takiej sytuacji. Mam wrażenie, że to trochę jak z zaszywaniem rany. Będzie nieprzyjemne, ale trzeba to zrobić. Gdybym ja miała to powiedzieć i miała Akane obok to poprosiłabym ją o to, żeby miała w pogotowiu uspokajającą aurę. Może się przydać, gdyby Tony potrzebował ukojenia. A słowa? Szczere, ale delikatnie? — odchrząknęła. — Tony, wybacz, ale mam do powiedzenia coś, co Ci się nie spodoba, ale prawdopodobnie zaboli, ponieważ znalazłem dziecko, które najprawdopodobniej zostało poczęte wbrew Twojej woli przez Ciebie. Przepraszam, że Ci o tym mówię, ale na Twoim miejscu chciałabym wiedzieć, żebyś mógł coś z tym faktem zrobić. Nie musisz brać go do siebie, ale wiedz, że istnieje — urwała na chwilę. Tak, fakt że był sierotą z pewnością tego nie ułatwiał. — I na jego reakcje przygotować scenariusze, jak go uspokoić, jak go pocieszyć, jak go zapewnić, że to nie jest jego odpowiedzialność jeśli nie będzie chciał. Ale nie sądzę, żeby samo poinformowanie mogłoby być delikatne i taktowne, bo to nie jest temat, który może być delikatny — wyjaśniła jakie ona miała zdanie na ten temat.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  154. Zaśmiała się i przytaknęłą ruchem głowy.
    — A dlaczego nie? Znasz mnie tak długo i wątpisz, że nie zmieszczę trzech taki porcji z delektowaniem się? Ja? Z moim żołądkiem? — zapytała wyraźnie rozbawiona. Pokręciła głową i spojrzała na niego z udawaną pretensją. — Myślałam, że bardziej doceniasz zdolności mojego spustu — pociągnęła nosem i zjadła ostatnią frytkę na potwierdzenie swoich słów. Znowu mu przytaknęła, wracając do poprzedniej pozycji.
    — Odprowadzimy, to znaczy ja pójdę dla Rokary, Maryl i Rishy, ale za Fasolki też oddam życie jak będzie taka konieczność — zapewniła go. — A przed znajdę jeszcze Ji’zzargo. Może też go poznasz po wszystkim, hm? Twoje duchy może podejrzą jak w karty oszukuje, nikt z nim wygrać nie może. Ale przede wszystkim, jak wszyscy będą bezpieczni zrobimy sobie zajebiście dobrego grilla z tymi pysznymi frytkami. Do tego trzeba zabrać też sos stąd, ten taki ni to żółty, ni to pomarańczowy…nazywał się jakoś z wyspami, też będzie pasować do mięsa — zaproponowała jeszcze. — Dobre polowanie, dobra wyżerka gwarantowana — uśmiechnęła się do niego. Będzie też musiała pomyśleć o odrobieniu tych wszystkich rzeczy, które sama straciła w pożarze w Slavit. Nory też w końcu tego nie przetrwały.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  155. Grima zmarszczyła czoło, gdy Gave ułożył w ten sposób głowę.
    - Nie - zaczęła spychać mu głowę. - Tak leży tylko Tony i dzieciaczki - zaznaczyła, wysoko unosząc palec. Blondyn mówił jej o tych całych granicach i chociaż nie odebrała teraz Gava jako podrywacza, to ta pozycja była przeznaczona tylko dla wyjątkowo wyjątkowych. Zmieniła nieco pozycję i ułożyła nogi bokiem, lekko zgięte. Zachichotała na te muchy w nosie, nadal bawiło ją to określenie, ale przynajmniej wiedziała już o co w nim chodzi.
    - Myślę, że wytrzyma, ale nie będzie lekko - przyznała z szerokim uśmiech i zaraz spojrzała na córcie. - Czort? - zastrzygła uchem. - Lubi brykać - przytaknęła i zaraz posłała szerszy uśmiech chłopakowi. - Jeszcze w tarapaty nie wpadła, więc może nie będzie tak źle - przyznała. Miała cichą nadzieję, że właśnie tak będzie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  156. Miejsca publiczne zdecydowanie były jego słabością, ale przynajmniej zdawał sobie z tego sprawę. Nie dodawał już nic więcej w temacie chowania, po prostu przytaknął Gavovi głową. Spojrzał po nim, gdy wspomniał o innym myśleniu i lekko zmrużył oczy, nie bardzo rozumiejąc. Zamrugał zaraz szybciej oczyma i trochę bardziej przechylił ucho w jego stronę, jakby nie dosłyszał.
    - Tańczące... cipcie? - ściągnął brwi i trochę niepewnie zerknął na swojego kompana. - O chłopie... Nie wiem czy powinienem zazdrościć, czy może współczuć Ci wyobraźni - zaśmiał się wyraźnie rozbawiony. Nawet nie miał pojęcia jak miałby sobie coś takiego wyobrazić. Podrapał się zaraz po głowie. - Em, wiesz, pomysł może i nie jest jakiś głupi, ale... no nie wiem... Ciężko mi wtedy cokolwiek kontrolować. Nie jestem pewien czy te... tańczące ciepcie - znowu prychnął śmiechem, ale zaraz nieco spoważniał. - No nie wiem czy po prostu to się uda - przyznał i zaraz kulnął się na ziemie, znowu śmiejąc się w głos. Argarczycy zdecydowanie musieli mieć bardzo kolorowe życie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  157. — Albo… — uniosła jedną rękę i wyciągnęła trzy palce — zamówić wszystkie trzy rodzaje od razu, skosztować, delektować się każdym i od razu stwierdzić, które do czego mi najbardziej pasują. Na razie myślę, że frytki z serem będą najlepsze do cieniostwora, ale co jeśli tak naprawdę to będą pikantne? Potem można każde frytki testować z różnymi, nowymi daniami. Ciekawe czy pasowałoby też do tego sushi — zamyśliła się chwilę. Zaśmiała się, kiedy powiedział, że wątpi w jej spust. Spojrzała na niego i wzięła kilka frytek na raz do buzi, po czym przymknęła oczy, delektując się chrupkością i cudownym smakiem. Mruknęła nawet zadowolona, wyciągając delikatnie dłonie przed siebie, które czystym przypadkiem znalazły kolejne frytki, które zaraz trafiły do ust. — Po prostu nie chcę pozbawić Cię wszystkich przyjemności, ale jeśli Ci nie zależy, to ja narzekać nie będę — puściła mu oczko, kiedy otworzyła oczy.
    Ona też miała zamiar bronić każdego dziecka, które będzie potrzebowało potrzeby. Powinien znać ją na tyle dobrze, że miała miękkie serce wobec maluczkich, nawet jeśli sama swoich nie planowała. Nie mogła patrzeć na cierpiące dzieci, nigdy. Zawsze musiała coś zrobić w takiej sytuacji. Przecież przez ich słabość do dzieci mieli teraz Rokarę i Maryl w życiu. — Musi wypalić. Wy macie magiczne moce, potraficie walczyć, ja potrafię po prostu walczyć, no i mam piękne zęby do kryzysowych sytuacji. Nikomu włos z głowy nie spadnie. No chyba że mi w trakcie jakiegoś pojedynku za obupólną zgodą — zapewniła go. Gdyby teraz nie byłaby taka obolała, poszukałaby jakiegoś partnera albo partnerki do sparingu. Jak za długo będzie tylko odpoczywać to jeszcze mięśnie zaczną jej flaczeć i co wtedy? Zmarszczyła niezadowolona nas.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  158. Pokręciła głową. Nie uważała, żeby brzmiało to świetnie. Przede wszystkim przekaz był chujowy, więc w jej myśleniu nie dało się tego powiedzieć w żaden dobry sposób.
    — Faktycznie mogło wyjść bardziej delikatnie, bo księżniczkowanie i politykowanie, ale nie wydaje mi się, żeby to było ważne jak się to powie. To trzeba powiedzieć. Nieważne jak. Ważne jest jak zareagujesz na jego reakcje — wyjaśniła to jak ona widziała taką sytuację. — Tak, myślę, że Akane jest czujna, ale zawsze warto wszystko zabezpieczyć zanim zacznie się ta trudna rozmowa, każdy w przypływie emocji może zapomnieć o nawet najważniejszych rzeczach — wyjaśniła. — Odrzucony przez Tonego, tak? — dopytała dla pewności. — Nie wiem jak zareaguje. To jest trudna sytuacja, dziecko jest niewinne, Groszek jest uroczy i wspaniały, ale ja na jego miejscu, gdybym miała wybór, nie doprowadziłabym chyba takiej ciąży do końca — wyznała. Nie uśmiechała się, też była przygnębiona, bo na ten temat nie można było powiedzieć przecież nic miłego.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  159. Zaśmiał się. I znowu go o oszukiwanie posądzał. Wywrócił oczami.
    — Jestem wiedźminem. Zmutowano mnie tak, żebym pił te eliksiry i walczył na równi z takimi gagadkami jak Ty. Jak to jest oszukiwanie to Twoje duchy też — pokazał na niego palcem jedną ręką, a drugą wziął łyk piwa. Prawie wypluł na słowa o tym jaki to z niego wiedźmin nie był. Przełknął jakoś i dopiero potem wybuchnął śmiechem.
    — Bez przesady. Byłem jednym z lepszych w fachu, ale o mnie wiedźmińskich legend nie ma. Po prostu miałem farta wiele razy. Jedyne czym się mogę pochwalić to szermierka. Swego czasu faktycznie mówiono, że jestem najlepszy na wschodzie. Ale w moich czasach żył wiedźmin zabójca smoków, zabójca królów, a ja się trzymałem z daleka i szukałem prostych przyjemności w życiu — odparł, dalej popijając sobie piwko. Uśmiechnął się z kolei na kolejne słowa.
    — Oj, Gave, bo w piórka obrosnę i się zakocham — złapał się za serce. — A mam żonę, dzieci i za młody dla mnie jesteś. No i płeć nie ta. Już mi tak nie słodź, stary pryk wystarczy — puścił mu oczko, przenosząc swoje zainteresowanie na frytki.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  160. Mohe dalej rechotał z krótkimi przerwami.
    - Oho ho... Teraz to mnie zaciekawiłeś. Jakich wyobrażeń mógłbym Ci współczuć hm? Masz jakieś ciekawe w pamięci? Tymi co to pozazdrościć też mógłbyś się podzielić - lekko uderzył go w ramię, w ramach zaczepki. Musiał przyznać, że sama wizja wyobrażania sobie czegoś tak dziwnego bawiła go na tyle, że rzeczywiście metoda zaczęła go nieco do siebie przekonywać. - Pytanie, czy na pewno właśnie o taki efekt mi chodzi. Już widzę jak po paraliżu padam na glebę roześmiany, zaraz by mi przypisano jakiś atak i dopiero by była panika - zaśmiał się jeszcze i mimo wszystko wstał do półsiadu, łapiąc za brzuch i obolałe od śmiechu mięśnie. Sam musiał zetrzeć łzę spod oka, a po tym sięgnął po nalewkę. - Na wszystkie problemy macie takie ciekawe sposoby? - dalej lekko chichotał, ale odrobinę spoważniał, unosząc naczynie z alkoholem do toastu. - Co by nam żadne cipki nie tańczyły na grobie - rzucił i znowu zarechotał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  161. — Dawno nie jadłam sushi — wyjaśniła. Pamiętała, że to była ta pyszna ryba z ryżem i wodorostami. — Dobra masz rację. Sushi jest takie odświeżające, delikatne go gryzienia, a frytki chrupkie, bardziej by pasowały do jakiś grillów albo sosów. Grillowana ryba z frytkami za to też nie brzmi źle — dodała jeszcze, wpatrując się we frytki. Do czego pasowałyby pikantne frytki? Musiała ich najpierw spróbować, żeby wiedzieć jak bardzo pikantne są. Ale te, które jadła teraz na pewno pasowałyby do smażonej ryby. — Ryba w cieście z frytkami i jakąś pokrojoną kapustą, z takimi frytkami. Myślę, że byłoby całkiem smaczne — wyjaśniła, biorąc kolejną frytkę, skoro jej pozwolił bezczelnie się objadać. — Dzięki — dodała jeszcze wyraźnie zadowolona, że jej mała uczta się jeszcze nie skończyła. Zaraz jednak wywróciła oczami, kiedy wspomniał o jej włosach. Spojrzała po nim nieco rozczarowana.
    — To jak mam się z kimś pojedynkować uważając na głupie włosy? Rozumiem martwienie się o jakieś otwarte rany, ale włosy i stłuczenia? No bez przesady. To może jeszcze od razu zacznę nosić płytową zbroję, hm? — odparła. Nie miała zamiaru się tego słuchać, nawet jak da jej zakaz to i tak zrobi swoje. Cały czas za nią nie chodzi. Nawet się nie zorientuje. Uśmiechnęła się na propozycję wyścigu. Co prawda była obolała i poobijana, ale woda brzmiała totalnie niegroźne. Zerwała się na równe nogi zadowolona. Nareszcie jakiś porządny ruch. — No pewnie, że mam. Chodźmy — popędziła go, odruchowo, sięgając po mieszek, żeby uregulować rachunek i już się stąd zabrać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  162. Palnęła go delikatnie w ramię, które właśnie obejmowała.
    — Co Ty gadasz? Jaki okropny? Groszek jest i to nie jego wina, że jest. Skoro jest to ma takie samo prawo jak każde inne dziecko, żeby mieć kogoś kto go pokocha i wychowa. To nie musi być Tony, może być ktokolwiek, ale nie durny Perun z fiksacją na punkcie kryształów i argarskich mocy. Zrobiłeś dobrze. Nic nie spieprzyłeś. Zachowałeś się wspaniale. Mały ma szansę na lepsze życie, a to od kogo dostanie to lepsze życie to już inna sprawa. Ktoś z pewnością go pokocha. Poza tym jeszcze nie wiemy jak zareaguje Tony. Nie spisuj tego jeszcze na straty. Na razie i tak idziemy do Azylu, jeśli do tego czasu nie podejmie się decyzji, to zostanie tam przecież. Może w Phyonix ktoś go pokocha? Groszek dzięki Tobie ma przyszłość, więc nie pierdziel głupot — upomniała go i przytuliła nieco mocniej, bo najwidoczniej obwiniał się o najbardziej głupią rzecz o jaką mógł.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  163. — Ty tych eliksirów nawet nie możesz pić, jasne? Dla nie wiedźminów to trucizna, w najlepszym wypadku będziesz miał rozwolnienie na kilka dni a w najgorszym umrzesz — ostrzegł go jeszcze, zanim w głowie zaczął rodzić mu się jakiś głupi pomysł. — I ja eliksiru użyłem tylko jednego na wytrzymałość w ostateczności, a mam ich więcej. Dla mnie eliksiry to odpowiednik Twoich duchów. Też korzystam ze wszystkim możliwości, jeśli muszę to robić. Mam też eliksir, który zwiększa siłę, percepcję, pozwala oddychać pod wodą, widzieć w nocy, widzieć wszystkie duchy, taki który sprawia, że moja krew jest trująca przez jakiś czas, zasklepiający rany na jakiś czas, przyśpieszający gojenie ran. Wiedźmini walczą z użyciem mieczy, odpowiednich dla przeciwnika, znaków, petard i eliksirów. Ja tam bym traktował jako komplement fakt, że musiałem przy Tobie go użyć, bo inaczej bym przegrał — puścił mu oczko. Gdy wspomniał o okresie, uśmiechnął się słodko.
    — Ano, użyłem takiej mikstury, żeby mieć okres zamiast Febe, co by moją ukochaną odciążyć od tego cierpienia, bo pracuje ciężej ode mnie — odpowiedział. Oczywiście to było kłamstwo i żart, takich mikstur tworzyć nie potrafił, ale kto mu to udowodni.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  164. Kiwnął głową. To zapewnienie akurat wiele mu dało. Wolał się upewnić, bo jego piwniczki z alkoholem akurat mało kto szanował. Zwłaszcza, że sam Gave powiedział, że nie będzie podbierał czegoś takiego, a nie wszystkiego. To też dało mu trochę do myślenia, aby zmienić zamki na lepsze, mocniejsze, znowu.
    — Wierz sobie w co chcesz — odparł samemu biorąc frytkę. On był pewny, że by mógł chociaż zremisować gdyby nie sięgnął po miksturę. Miał swoje lata i o ile siłę na znaki miał, tak był po prostu zmęczony fizycznie w tamtej chwili i gdyby nie Puszczyk to po prostu by nie nadążył za Gavem, nie ważne czy jego technika była lepsza czy gorsza. — Jesteś młodszy mimo wszystko — rzucił mu tylko jako podpowiedź, bo najwidoczniej chłopak miał problem z badaniem poziomu zmęczenia przeciwnika.
    — Żart dla Ryu i Tonego? — dopytał, poprawiając się na krześle. — O ile pamiętam to Tony pierwszy się dobrał do mojej spiżarni — zastanowił się, mrużąc oczy. — No dobra. Działki Ci nie sprzedam, bo nie mam składników, ale jak załatwisz chociaż połowę to możemy zrobić — przytaknął mu, uśmiechając się. — Przede wszystkim i wbrew pozorom najłatwiejsza do zdobycia jest krew dziewicy, ale miesiączkowa. Z innych dziwnych składników, potrzebujesz soków z podnieconej kobiety, którą darzysz wystarczająco silnym uczuciem, żeby wiedźmiński rytuał zadziałał. Ja nie mam problemu, bo mam Febe, ale może zwykły pociąg też starczy. Sigi w sumie nigdy na stałe z nikim nie był, a używał tego do podrywu. Do tego musisz zdrapać co nieco złota z obrączek małżeństwa hetero, żeby działało, o wschodzie słońca, żeby na obrączki padały promienie słońca, to z tych dziwnych składników. Ja Ci obrączki nie dam, bo nam musi starczyć — pokazał mu swoją na palcu, która o dziwo miała na sobie kilka rys. — No i soków, bo to byłoby dziwne — dodał jeszcze, sięgając po piwo. — Nie chce mi się też iść po blekot, bo tutaj nie rośnie, to sam musisz go zdobyć, piór kruka na Twój żart też szukać nie będę, ale róże mamy w ogródku, alkhatest sam zrobię no i resztę ziół mamy też w ogródku Febe, a mniszki rosną wszędzie — wyjaśnił mu z powagą, kiedy mówił o składnikach. Potem uśmiechnął się do niego. — Ale jak podasz to Tonemu, żeby miał za to co zaczął z moją piwniczką, to Ci chętnie pomogę — zapewnił go, wyciągając w jego stronę rękę na znak, że mogą działać razem w konspiracji.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  165. — Yhym, przenośna, a gdybyś miał ochotę na żarciki to byś od centymetra mi liczył czy włosy są takiej samej długości i wypominał jakiś kosmyk — odpowiedziała mu nieco spokojniej, samej żartując, kiedy widziała, że jednak nie mówił poważnie. Zaraz jednak pokręciła nosem. Odsunęła się nieco, żeby nie miał dostępu do jej włosów. Na szczęście nie były zbyt długie, więc nie łatwo było do nich sięgnąć. Nie sądziła, żeby teraz się za to brał. Zwłaszcza, że i tak zaproponował pływanie.
    — Chcę wyjść po prostu szybko — posłała mu niewinne spojrzenie, chowając sakiewkę z powrotem do kieszeni. Złapała go za nadgarstek i pociągnęła w stronę najbliższej wody, żeby jak najszybciej rozruszać biedne kości. Puściła go już w trakcie, gdy tylko widziała, że oboje trzymają stosowne tempo, a na samej plaży wzięła głębszy wdech zadowolona. — Wyścigi, tak? — dopytała jeszcze, strzelając karkiem. Zaczęła odpinać górną część lekkiego pancerza i ściągać buty. Nie było potrzebny moczyć wszystkiego w końcu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  166. Miała dość chude biodra, więc jego opinia odrobinę ją zaskoczyła. Spojrzała po swoich nogach i wzruszyła ramionami. – A skąd Ty wiesz? Przecież leżałeś tylko chwilunię… - zauważyła z chichotem. – Poza tym, Ty nie lubisz włosowego tykalstwa, a to się samo prosi jak ktoś tak leży – dodała. Na pytanie czemu i jego sugestię pokręciła głową. – Grima się uczy granicować. Nie chce robić przykrości Tonemu, a on czasem zazdrościuje i tak sobie ustaliłam, że trochę dotykalstwa jest tylko dla niego i dzieciaczków – wyjaśniła i uśmiechnęła się szeroko. – Wytrzyma, wytrzyma, całe Mathyr ma masę skocznych dzieci i jakoś sobie z tym radzi – przytaknęła energicznie głową, również się śmiejąc. Zaraz jednak spoważniała i nieco poważniej spojrzała w stronę Kevy. – Och… Jest niegrzeczna? – odrobinkę przejęta spojrzała po Gavie. – Coś zrobiła? – patrzyła to na małą, to na chłopaka. Osobiście nie widziała u niej jakiegoś złego zachowania, ale może Golas miał co do tego inne zdanie?

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  167. Na wzmiankę o współczujących wizjach kiwnął głową, nie wchodząc głębiej w temat, rozumiał tą niechęć. Zaśmiał się jednak, gdy Gave stwierdził, że i on miałby czego zazdrościć.
    - Tak, nie wątpię, zdecydowanie jest co przyjemnie wspominać – przyznał. Na wzmiankę o Niklausie prychnął śmiechem. – Chyba lubisz tańczące… różności – zauważył, bo jak nie cipki mu tańczyły to jakieś warzywa. Jak tak o tym pomyśleć, to rzeczywiście było dość zabawne. Dalej się śmiał. – No, no, łatwo Ci powiedzieć. Tu pewnie tak, ale są miejsca o wiele bardziej uprzedzone. Pijany Nhulu może nie jest tak straszny jak Pijany Argarczyk, ale uwierz, że taka łatka potrafi zrobić swoje – rzucił. Dalej się uśmiechał i śmiał lekko pod nosem. Tym razem to on poklepał go po ramieniu. – Bez obaw, znajomości dziś nie kończymy, pewnie jeszcze nie jeden ciekawy sposób mi sprzedasz – poruszył zabawnie brwiami i polał kolejną kolejkę.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  168. Febe powstrzymała się przed prychnięciem. Ach nie będzie grzmocił... No miała nadzieję, to by wyszło jeszcze dziwniej w całej tej sytuacji. Zabawy z Yensenem zdecydowanie ją zdemoralizowały. Zaśmiała się w myślach i pokręciła głową.
    - Gave, ale ja mówię o toksycznej sytuacji. Już Ci powiedziałam, że w przypadku gdy tylko jedno chce to taki strzał rozumiem, ale ja mówię o sytuacji gdzie jedno i drugie ochoczo się całuje - powtórzyła. - W takiej sytuacji Twój cios ciężko byłoby odebrać jako troskę. Postaw się chociażby w roli tego "ciamajdy". Całujesz się z kimś, jest fajnie, a nagle dostajesz bombę od jakiegoś gościa. Naprawdę pierwsze co byś pomyślał, to, to że chłop się tylko troszczy o koleżankę? - uśmiechnęła się pod nosem rozbawiona. Kiedy weszli do domu pozwoliła mu zająć kanapę, a sama ruszyła po kilka stosownych przyborów z gabinetu. - Zostań już tam - poleciła. Nie było sensu by człapał się na kozetkę. Odstawiła swoją miksturę, a do Gava wróciła z drugim flakonikiem. Usiadła obok, sprawdziła mu czoło, a fiolkę położyła na stoliku. - Jak będzie źle to po prostu wypij - poprosiła.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  169. Siedziała obok niego pozwalając by się o nią oparł. Kiedy zapytał o definicję ściągnęła usta w wąską kreskę. Sam powinien wiedzieć kiedy granica będzie się zbliżała, ale gdy zobaczyła co się z nim dzieje sama sięgnęła fiolkę i ją otworzyła. - Po prostu wypij - poprosiła. Nie było sensu by się męczył. - Przyniosę Ci coś na sen co by Cię zmorzyło - poinformowała i wstała ostrożnie by ruszyć do gabinetu, wróciła z odpowiednimi specyfikami. - Połóż się - poleciła, siadając obok na krawędzi kanapy.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  170. - Mhm, mówiłam, ale trucizny mają to do siebie, że potrafią działać indywidualnie dla każdego. Najwyraźniej ta działa na Ciebie dość mocno - wyjaśniła, a kiedy wróciła ułożyła leki nasenne na stole. Z ciężkim westchnieniem spojrzała po Gavie. - Dobrze, ale zostawię je tu, dwie pastylki, tak w razie co - pokazała mu gdzie leżą. Ruszyła jeszcze do kuchni i przyniosła mu naczynie z wodą. Postawiła ją obok tabletek i zaraz nakryła chłopaka ciepłym pledem. - Coś jeszcze Ci trzeba? - zapytała.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  171. Meduza patrzyła po nim troskliwie. Nie było wcale przyjemnie patrzeć na działanie tej trutki. Skrzywiła się wyraźnie, że też zwykle to on trafiał w takie przygody. Zaczęła głaskać go kojąco po ramieniu.
    - Przykro mi Gave, ale w danej chwili nie jestem w stanie zrobić więcej - przyznała, sama czuła strach. Lek się szykował, ale nie miała pewności, że nagle nie dojdzie do jakiegoś zatoru czy nie pojawią się inne objawy, takie, z którymi sobie nie poradzi, takie, na które zabraknie czasu.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  172. Na pytanie uśmiechnęła się do niego lekko. - Co za pytanie... - pokręciła głową, a gdy zaznaczył o jakie przytulenie chodzi nie powiedziała już nic, po prostu go objęła. Tak jak obejmowała Ines czy Rahima, gdy tego potrzebowali. Objęła go jak syna w potrzebie.
    - Jestem... synku - szepnęła do niego. Sam nazwał ją dziś mamą, a chciała by w końcu wybrzmiało jak jest dla niej ważny.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  173. Nie odsunęła się, wręcz przeciwnie, zrobiła sobie trochę miejsca na kanapie i po prostu ułożyła się obok Gava, by w spokoju przy nim trwać i głaskać kojąco po ramieniu. Czekała aż zaśnie, z czasem sama nawet przymknęła oko. Dopiero kiedy Yensen zszedł sprawdzić co z nią, wtedy się przebudziła. Gave spał już głęboko i meduza okryła go konkretnie, cmoknęła w czoło i ruszyła spać do męża, do ich sypialni.
    ***
    Poranek nie był najgorszy, ale w okolicach godziny ósmej zaczął się armagedon. Objawy Gava mocno się nasiliły. Dwie godziny, brakowało dwóch pieprzonych godzin do podania leku, a chłopak coraz bardziej odpływał. Jego stan był praktycznie agonalny i Febe biła się z myślami. Z jednej strony chciała powiadomić Akane, poprosić przy przyszła z dzieciakami, by mu przypomnieć, dobitnie przypomnieć, że ma dla kogo wytrzymać. By... By mogły się ewentualnie pożegnać... Zanim jednak to zrobiła przyszła inna myśl. Nie miała pewności jak dziewczynki i sam Groszek zniósłby coś takiego, chłopiec już i tak naoglądał się śmierci, a małe... Małe miały swoje umiejętności. Jeżeli rzeczywiście będzie aż tak źle, to Gave w ten czy inny sposób by je pożegnał.
    Meduza robiła wszystko, starała się z całych sił by chłopak przeżył te dwie godziny. Łzy napływały jej do oczu już chyba z dzieści razy, ale w końcu, w końcu miała wybić TA godzina. Meduza z drżącymi dłońmi stała przy kotle, czekając na pienienie substancji, jasny znak, że lek jest gotowy. - Zaraz będzie, zaraz, wytrzymaj, wytrzymaj proszę! - krzyczała w stronę Gava, a gdy tylko dojrzała pianę, nabrała lekarstwa do naczynia i biegiem ruszyła w stronę chłopaka by mu je podać.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  174. Zaśmiała się, chociaż próbowała ukryć irytację i lekki stres. Niespecjalnie miała ochotę słuchać wykładów na temat swoich włosów. Uśmiechnęła się jednak zadziornie. Nie będzie mu pokazywać przecież, że pęka.
    — Uważaj, żeby ta miarka nie trafiła przypadkiem w jakieś ciasne, ciepłe, przytulne miejsce — odpowiedziała po prostu.
    Sama rozebrała się do bielizny, żeby nie moczyć potrzebnie ubrań i rozciągnęła się jeszcze. Widzieli się nago, więc to nie powinno robić na nich wrażenia. Poza tym w bieliźnie nie pokazywała się tylko jakimś tam wyjątkowym osobom, które chciała zaciągnąć do łóżka. Chociażby przy głupim pływaniu - nie miała zamiaru moczyć bez potrzeby wszystkich ubrań. Suszyły się o wiele dłużej niż para gaci i stanik. Spojrzała na Gava rozciągając ręce, kiedy zaczął tłumaczyć trasę. Przytaknęła mu, a następnie podeszła widząc wyraźną zmianę w jego wyglądzie.
    — Ciekawe tatuaże — odpowiedziała, oglądając z każdej strony tors i ramię.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  175. Słysząc o zmysłowo tańczących kobietach uśmiechnął się pod nosem.
    - Oj tak, też to lubię – przyznał wspominając kilka występów z tutejszej gospody, koncert czy pozostałe doświadczenia z podróży. Zadowolony kiwnął głową i zaraz wsłuchał się w wyjaśnienia Gava. Słysząc o Akane spojrzał gdzieś w dal i próbował sobie zobrazować ten jego opis, by zaraz podrapać się po głowie. – I… to działa? To taka zabawna kocica, tak? Nie wiem czy mnie by coś takiego nie nakręciło na innego rodzaju krzyki czy drapania – przyznał z lekkim śmiechem. Znał aż nadto seks wywołany kłótnią, ale jakoś źle go nie wspominał. Gorzej z atmosferą po takim seksie, aż się lekko skrzywił na to wspomnienie. Zaraz jednak wrócił spojrzeniem do Gava i słysząc słowa chłopaka, stuknął jego kieliszek zadowolony i sam wyzerował trunek. – Jak mi coś wpadnie do głowy to na pewno się podzielę – poruszył zabawnie brwiami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  176. Gave właściwie niewiele różnił się teraz od truchła. Trzeba było go posadzić i siłą wlać mu lek do gardła. Nie było to miłe ani dla oka, ani dla serca. Całe szczęście się udało. Febe przetarła zaślinioną twarz chłopaka i siedziała przy nim, czuwając. Mikstura powinna związać toksyny z jego ciała, galareta działała trochę jak gąbka, a później... Cóż, później Gave musiał ją zwrócić. Febe czekała, po prostu czekała na zbawienne torsje, głaszcząc Gava kojąco po ramieniu.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  177. Febe czuwała przy nim cały czas. Oko przymknęło jej się kilka razy, ale nie przyjmowała dziś nawet innych pacjentów. Nie była w stanie skupić się na innych, gdy Gave był w takim stanie. Na szczęście miała dość pomocników by pacjenci nie zostali odesłani z kwitkiem, ale ona co najwyżej odpowiadała na pytania, po które się do niej zgłaszano. Kiedy zauważyła, że Gavowi się zbiera, przysunęła pod kanapę miskę i pomogła przekręcić się chłopakowi w odpowiednią stronę, by ten zwymiotował. Nie pamiętała kiedy ostatnio tak cieszyła się na cudze torsje. Szybko spojrzała po wymiocinach, co by ocenić czy lek zadziałał. Zwrócona zawartość powinna mieć odpowiedni kolor i tak też miała, co pozwoliło jej odetchnąć.
    - Udało się Gave, udało... - szepnęła tuląc do siebie dzieciaka. - Teraz już tylko musisz dojść do siły - dodała.

    Febe

    OdpowiedzUsuń
  178. Akane ostatnimi czasy ćwiczyła swoje runiczne pułapki. Po złapaniu w jedną Satoru i jego współtowarzyszek wiedziała już, że widoczna runa nie przejdzie, postanowiła więc wykorzystywać w tym celu maź, którą nauczyła ją szykować Mey w trakcie szkolenia. Maź była przezroczysta, miała konsystencję wazeliny i zwykle nakładało się ją na ciało, ale nic nie stało na przeszkodzie spróbować zaaplikować ją na coś innego. Tak też powstał pomysł rysowania run na obiektach istniejących już w naturze. Kamienie, pnie drzew, budynki itp.
    Tego dnia Akane naniosła przy jednej ze ścieżek cztery runy lodu, stanowiły one krańce obszaru objętego zaklęciem. Pierwsza osoba, która wejdzie w obszar miała uruchomić zaklęcie. An zamierzała w ten sposób wyłapać słabe strony metody, a i po prostu poćwiczyć używanie run. Sama czekała blisko pułapki, miała na sobie swoją rozdartą sukienkę i narzutkę z kapturem. Przy wcześniejszych próbach zauważyła, że strój robił znaczenie. Osoby, które jej nie kojarzyły czuły większy strach, gdy pojawiała się przed nimi w takiej jak dziś odsłonie, a przecież o to chodziło... Zmniejszenie morali wroga mogło dać szybszą wygraną w wojnie, a strach robił swoje.
    - Jak myślisz, kto nam się dziś trafi? - rzuciła w stronę, z której wyczuwała obecność swojego strażnika-ducha, zaraz jednak uczucie zniknęło, jakby duchy wycofaj się z jej "pola rażenia". Akane ściągnęła lekko brwi. - Nie pieprz... - szepnęła i wyjrzała zza pnia ostrożnie, na tyle by nie dać się zauważyć. Gave... Uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła lekko głową. - Zdrajca - rzuciła pod nosem w stronę, gdzie zniknął duch. Brunet uruchomił właśnie jej pułapkę. Cztery runy zalśniły jednorazowo, a obszar zaczął się schładzać, chłodne powietrze stykało się z tym cieplejszym przez co na granicach obszaru powstała iluzja delikatnie parującej ściany. Akane zaciągnęła kaptur na głowę, złapała w dłonie swoje dwa sztylety i wysunęła się zza pnia.
    - Proszę, proszę... To mi się byczek trafił - rzuciła lekko unosząc kącik ust ku górze. Powoli obchodziła wyznaczony obszar. - I co powiesz? Jakieś pierwsze wypatrzone słabe punkty? - zapytała z nutką przekąsu w głosie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  179. Akane zaśmiała się krótko pod nosem, dalej zataczając koło.
    - Nie ma sprawy, następnym razem zorganizuję coś bardziej oryginalnego, mam już nawet kilka pomysłów - uśmiechnęła się zadziornie. Kiwnęła głową, gdy mówił o tym, że dostrzegł runy. Dobrze, nie miał pewności, a to już było coś. Zatrzymała się przy jednym z miejsc, które wskazał jako to mające na sobie runę. Trafił, wiedział gdzie są runy. - No i co Ci ta wiedza daje? Nadal marzniesz - zauważyła, stojąc tuż przy granicy. Na pytanie o zaszlachtowanie puściła mu oko. - Wyjdź, to się dowiesz - kącik jej ust cały ten czas lekko się unosił. Zakręciła jeszcze sztyletami w dłoniach i złapała je pewniej.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  180. Zaśmiała się lekko na pytanie, złapała zaraz kraniec już i tak mocno naddartej sukienki i odchyliła swoją nogę nieco bardziej.
    - Cóż, rajstop nie widzę, ale skoro kojarzę Ci się z chłopem w rajtuzach - poruszyła zabawnie brwiami i zdjęła kaptur, a zaraz za nim całą swoją narzutkę, zostając jedynie w sukience. - Całkiem miłe skojarzenie - odparła z rozbawieniem na twarzy. - Nie czuję się stosownie zaproszona, chyba jednak tu sobie poczekam - dalej stała w swoim miejscu, patrząc po nim uważnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  181. Inkantacja, którą nałożyła na dziewczynki po swoim powrocie od Latrala normalnie by już nie działała, gdyż była związana z symbolem naniesionym na skórę dzieci, a ten zniknął po mnogich kąpielach. An jednak odświeżyła zaklęcie jakiś czas temu, wiedząc, że Gave ma je po prostu w pamięci i może nadal używać. Co prawda nie sądziła, że użyje teraz, a gdy to zrobił pokręciła głową.
    - Znasz przepowiednie o chłopcu, który bez potrzeby wzywał pomocy? Uważaj, bo i Ciebie wilki zjedzą - mówiąc z lekkim rozbawieniem w głosie pogroziła mu palcem, ale zaraz poprawiła chwyt na sztyletach. Miecz rzeczywiście przechodził gładko i An delikatnie się odsunęła od jego ostrza. Nie było żadnej blokady, ale fakt, że Gave zdawał się to sprawdzać dużo jej mówił. Dotknęła ostrzem jednego ze sztyletów ostrza jego miecza. - No mam nadzieję, dość łatwo by mi wtedy przyszło skrócić Cię o głowę - zauważyła, mimo wszystko dalej czekając i obserwując czy zdecyduje się na wyjście.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  182. Przyglądała się wszystkim zwierzętom na jego torsie. Dotknęła kota, a potem myszy. Zmrużyła delikatnie oczy.
    — Koty jedzą myszy — zauważyła, odsuwając się od niego. — Mam nadzieję, że Twoja bliska myszka nie jest cieniostworem — uśmiechnęła się do niego. — Maryl jest bardzo urocza, a Fasolki, tak oczywiste, i też słodkie, podobne do Ciebie — dodała jeszcze zadowolona. Ciekawy dobór tatuażu, zaznaczyć wszystkich swoich bliskich. No i fakt, że sama była tutaj, to była naprawdę miłe uczucie. Odwróciła się od niego, poprawiając włosy, tak aby nie widział jej uszu, a dopiero potem wróciła do niego wzrokiem, żeby zobaczyć tą magiczną runę, która uparcie tkwiła mu na ramieniu.
    — Naznaczenie? Ale nie jak niewolnik? — dopytała dla pewności, bo to wyglądało tak, jakby nie miał w tym zbyt wiele do gadania, a to już kojarzyło się tylko z jedną rzeczą. — Powiedzmy, że rozumiem. Na swój sposób — przytaknęła jeszcze. Zrozumiała, że dali mu pieczątkę na jakieś magiczne coś i miał swój symbol tego jakie ma moce. Magia była zdecydowanie zbyt skomplikowana. — Gotowa — przytaknęła, zajmując swoją pozycję na “na linii” startu i czekała na znak, skoro już sam zapytał o gotowość, to równie dobrze może dać znak, kiedy mają zacząć się ścigać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  183. Uśmiechnęła się tylko do niego delikatnie, już nie komentując sprawy bajek czy reakcji. Cieszyły ją treningi z Lazarusem, bo dzięki nim lepiej ogarniała przestrzeń i chociaż nie była w stanie zobaczyć, wyczuć czy zlokalizować samych duchów, to czuła, że coś nachodzi z frontu. Odskoczyła w tył, w tym samym momencie co naparły na nią duchy.
    - Ty mnie znasz, a trochę Ci zeszło. Jest więc spora szansa, że niepewność pojawi się i u obcego, a to na takich się szykuję - przyznała, czmychając w tył, raz w jeden, raz w drugi bok, a po tym złapała dłonią woreczek przy swoim pasku. Korzystając ze swoich kamieni runicznych nałożyła na siebie inkantację szybkości wiatru i w błyskawicznym tempie znalazła się przy Gavie, by naprzeć na niego sztyletami od frontu. - Bez obaw, takie z blokadą też mam - puściła mu oko. Ćwiczenia z Mohe również się przydały.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  184. Darcy? Cóż, dziewczyna była całkiem ładna, więc w sumie można było powiedzieć, że jest smacznym kąskiem. Tylko ona starała się nie jeść ludzi, więc nawet nie było co marzyć. Posłuchała jak o każdym powiedział i przytaknęła. Cholernie sentymentalne.
    — I bardzo urocze — powiedziała już na głos uśmiechając się na tatuaż. Ten to potrafił pokazać przyjaźń, nie ma co. Ona nigdy o tym nie pomyślała, a nawet jeśli to chyba nie chciała mieć takiego tatuaży. Ciało zajmowały jej blizny i przy tym chciała na ten moment pozostać. Podeszła do niego, kiedy wyszedł z wody i usiadła obok. Zapytała o coś nie na miejscu? Ale przecież sam zaczął opowiadać o tych tatuażach. Posłuchała co ma do powiedzenia, zaciskając dłonie na piasku. Cholerni magiczni, durni bogowie. Dlaczego to brzmiało jak jakiś durny pakt z diabłem? Pokręciła głową, biorąc oddech. Chodziło o bezpieczeństwo dziewczynek.
    — Musiałeś chronić swoją rodzinę, swoje dzieci. I innego sposobu wtedy nie było, to była dobra decyzja — powiedziała, chociaż miała ochotę komuś przywalić za to co mu zrobili. Wzięła wdech. Czasami trzeba było zacisnąć zęby. — Pamiętasz jak spotkaliśmy się kiedyś w więzieniu Krwawego Barona? Byłam w łańcuchach i chcieli wsadzić mnie w kraty. Chciałam dopaść kogoś, kogo w inny sposób nie dało sie złapać. To było okropne uczucie, ale podziałało, żebym mogła dojść do celu. Jeśli ten symbol Ci przeszkadza, zagryź zęby, a kiedy będziesz mógł, zrób coś żeby się zemścić — zaproponowała, po czym pokręciła głową, opierając brodę na dłoniach. — Chyba nie niewolnik. Facet, który dba o swoją rodzinę, kocha swoje dzieci, super człowiek, który boryka się z dziwnym, magicznym fibi dżibi — spojrzała po nim, objęła go delikatnie. — Masz to od dawna w takim razie, bo pamiętam, kiedy wróciłeś z tego śmierciowego sądu. Nie wyglądasz mi na niewolnika, a jeśli chcesz im kiedyś utrzeć nosa, a ja trafię w zaświaty, to się polecam. Dla Ciebie ze zniżką — spróbowała go delikatnie rozbawić. — I nie mówię tutaj o zabijaniu, nie znam się na duchach i bogach, ale wiesz. Każdemu można jakoś niewinnie utrzeć nosa chyba, co? Z czystej złośliwości i dla spokoju ducha.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  185. - Dobrze to słyszeć - stwierdziła szczerze. Wiedziała, że było z nim wtedy źle, ale miała trójkę dzieci na głowie, i mimo chęci odwiedzenia go, podrzuciła mu je tylko, gdy o to poprosił. Dzieci chciał widzieć, nie ją, więc nie zawracała mu głowy.
    Na widok drugiego miecza uśmiechnęła się pod nosem, a gdy ją wepchnął w chłód, nie posiedziała tam długo, właściwie zaraz po jego ruchu ponownie na niego naparła. Przyspieszenie jakiego użyła było jednorazowe, aby mieć je na stałe musiałaby naznaczyć się odpowiednią runą, a nie widziała takiej potrzeby. Poza tym, prędzej by zwymiotowała, sprawdzała swój limit i dwa ruchy w przyspieszeniu pod rząd to był chwilowo jej maks. Znowu poczuła jakieś persony, a kiedy wrócił strażnik prychnęła pod nosem. - Oj Sven, a ja byłam dla Ciebie taka miła - rzuciła z rozbawieniem. - W sumie naszła mnie myśl - przyznała, gdy wykonał unik i uśmiechnęła się do Gava tajemniczo, nie rezygnując z kolejnych ataków. - W ogóle się nie starasz - zauważyła nadal z tym samym uśmiechem. - Boisz się mnie zranić? - rzuciła luźno.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  186. Na tą nowinę odrobinę się rozproszyła i nieco zachwiała na nogach gdy odparował jej atak. Gavin? Miała wrażenie, że dreszcz przechodzi jej po plecach. Czy to dlatego czuła jego obecność wyraźniej? Odepchnęła myśl na bok, później się będzie nad tym zastanawiać.
    - No i jak ja mam się teraz spokojnie kąpać z tą myślą? Jesteś pewien, że to jego chciałeś tym ukarać? - rzuciła żartobliwie, wracając do swoich kontr i wymiany ciosów. Kiedy wykorzystał skałkę, ona odskoczyła w bok i odetchnęła głośniej. Odwzajemniła uśmiech chłopaka, gdy stwierdził, że nie chce. - To też nawet mnie cieszy - odparła i widząc jak szarżuje ustawiła się do niego lekko bokiem, gotowa się bronić. Atakował nieregularnie i gdyby nie jego ostrożność, to An miałaby na ciele co najmniej jedno draśnięcie. Skrzyżowała z nim wzrok, a przy trzecim ataku z góry zablokowała ostrza mieczy unosząc sztylety krzyżowo do góry, a sama wykorzystała moment uniesienia jego rąk by naprzeć na niego z impetem swoim własnym barkiem i poprawić odepchnięcie kopniakiem. Zaraz po tym ruszyła na niego i chociaż wyglądała jakby chciała atakować front to w ostatniej chwili odskoczyła w prawo, by ostatecznie zrobić dużego susa w lewo i ciąć ostrzem w bok chłopaka. Oczywiście sama uważała, by jednak mimo wszystko nie zadać mu rany.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  187. Odsunęła się od niego i przytaknęła głową. Skoro on tak uważał, ona nie będzie się w to mieszać. Chyba. Zmrużyła na chwilę oczy. Nie. Żeby samej się mieszać w takie sprawy najpierw musiałaby to bardziej zrozumieć, a ona miała ewidentne problemy z pojęciem jak działa magia. Poza tym dalej nie wierzyła w to co istnieje po śmierci i jacy bogowie. Jasne, jakaś śmierć była, miała Gava jako żywy dowód, ale dalej to brzmiało tak abstrakcyjnie, że mając go pod ręką dalej ledwo w to wierzyła.
    — Teraz to nie brzmi jak niewolnictwo a zwykła wymiana — odpowiedziała mu, kiedy przedstawił taką perspektywę. Tak, tak było łatwo to zrozumieć, a on nie wydawał się niezadowolony z tego układu. — Nie jest, zwłaszcza, jeśli sam nie będziesz się zabliźniał. Prawdziwe tatuaże bardziej Ci służą, blizny możesz zostawić mi — puściła mu oczko i wstała, idąc do wody. Zanurzyła się na chwilę cała, po czym wynurzyła z mokrymi włosami, które poprawiła tak, żeby nie zasłaniały jej oczy.
    — Możesz mi marudzić, od tego jestem — odpowiedziała, ustawiając się w pozycji do szybkiego startu. — No to czekam na start, to ma być wyścig, a nie rejs — przypomniała mu zaczepnie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  188. - Sven, Gavin, dwie litery się powtarzają więc chyba czułam pismo nosem - rzuciła, dalej w żartobliwym tonie.
    Kiedy się cofnął i zadał swoje pytanie, ona prychnęła jednorazowo śmiechem. - Mhm, chcę - odparła zaraz po kopnięciu i uśmiechając się pod nosem poprawiła chwyt na sztyletach. Zaraz znowu wymienili kilka ciosów, zmyłka jednak była dobra i An nastawiła się na obronę nie tak gdzie trzeba, przez co Gavovi udało się zajść ją z tyłu. Zdążyła jedynie podnieść sztylety tak, by klinga miecza, mimo, że zwrócona do jej szyi płasko, nie dotknęła skóry, a zatrzymała się blisko brody, na obu jej ostrzach. Sapnęła ciężko siłując się z chłopakiem, był silny i miał w tej przepychance lepszą pozycję. - Oho, ktoś tu lubi, gdy tracę głowę - rzuciła by zaraz przydepnąć mu stopę i mocno naprzeć na jego ciało plecami, pchając ich gwałtownie w tył.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  189. An odruchowo lekko schowała szyję w ramionach na to dmuchnięcie i prychnęła cicho, mimo wszystko uczucie gilgotało. Nie dawała za wygraną, dalej uparcie się wierciła i napierała na Gava, czuła jednak, że ręce ze sztyletami trochę się poddają, mimo wszystko był od niej silniejszy. Słysząc o duszy zamrugała szybciej oczyma.
    - Co?! Nie, nie, nie - chciała się wykręcić, ale wtedy jej ciało padło plackiem na ziemię, a ona jako dusza patrzyła na "trupa" wymownie. - Cóż... Przynajmniej taka prawie martwa nadal całkiem nieźle się prezentuję - rzuciła i spojrzała po Gavie spod byka, zakładając przy tym ręce na biodra. Prychnęła na jego kradzież. - Jasne, dobrze je schowaj, będzie argument na macanki w trakcie poszukiwań - uśmiechnęła się pod nosem. - Brawo, wygrałeś, nokaut. Możesz mnie już wrzucić z powrotem - mówiąc to lekko się w jego stronę pochyliła, opierając dłonie o swoje kolana.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  190. Skrzyżowała ręce pod biustem, obserwując co ten też wyczynia i kręcąc lekko przy tym głową.
    - Hej, to był mój plan w razie gdybyś mnie złapał za kieckę - zacmokała i zaraz zaśmiała się krótko. - Ty nie lubisz dziur? A to heca - ponownie się zaśmiała, jednak kiedy złapał jej ciało zmarszczyła lekko czoło. - Hej... Co robisz? Gdzie Ty mnie niesiesz? - zaszła mu drogę i rozstawiła ręce na boki. Zerknęła jeszcze gdzie chowa sztylety, jednak zaraz znowu pokręciła głową. - Trzeba rozmazać runę, obszar nadal jest aktywny, ktoś się może złapać - pokazała w stronę jej pułapki i ruszyła za nim, uważnie go obserwując. - Co?! - ledwo odwróciła głowę i zaraz Gavin mocno ją do siebie przytulał. - Losie... - sapnęła. To dusze mogły się przytulać?! Zaczęła się trochę wiercić w tym całym uścisku. - Gavin... puść proszę - te jego powitania chyba nigdy jej nie przestaną zaskakiwać. Starał się uprzykrzyć jej życie przy ostatnim spotkaniu, a teraz wklejał się niczym najlepsza przyjaciółka. Westchnęła ciężko. - Nadal jestem trochę zła, wiesz? - poinformowała ducha. - Ale... Skoro już dzięki dobremu sercu Twojego brata, widzę Cię... To mam propozycję - uśmiechnęła się pod nosem. Wpadło jej to do głowy już w trakcie wymiany ciosów z Gavem i to z nim zamierzała poruszyć temat, ale ta okazja była do tego idealna.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  191. Spojrzała na jego blizny. Nie widziała ich ostatnio, kiedy pokazywał jej się nago, a wyglądały na zdecydowanie stare pamiątki. Czy to było naprawdę możliwe, że tak bardzo się rozproszyła faktem, że był nagi i umięśniony, żeby tego nie zauważyć? On od razu zauważył jej kilka pamiątek. Dobrze, że uszy miała zasłonięte, po naprawdę poczuła się tym faktem zawstydzona.
    — Tak, ale na mnie blizny wyglądają lepiej — odpowiedziała po prostu, odwracając od niego wzrok. To miała być jakaś taktyka na wygraną? Tak, zdecydowanie mógł to od dawna knuć, w końcu to był Gave, wszystkiego mogła się po nim spodziewać. Na start zaczęła płynąć ile sił miała w całym ciele, chociaż ostatnie obicia nieco utrudniały jej to wszystko. Ból trochę ją hamował, a adrenalina przegranej to jednak nie było to samo co ryzyko poważnego uszkodzenia. Zagryzła zęby, próbując przyspieszyć.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  192. Zaśmiała się krótko mimowolnie. Komplementy, tak? Ewidentnie próbował ją rozproszyć, najpierw ładnym ciałem, a teraz ładnymi słówkami. Nie da mu się. Po swoim własnym trupie! Dawała z siebie wszystko w trakcie wyścigu, naprawdę próbowała. Była pierwsza na brzegu, ale w trakcie biegu do drzewa naciągnęła sobie mięsień. Przystanęła może na dwie sekundy, ale to wystarczyło, bo gdy próbowała go dogonić przez całą resztę rywalizacji nie udało się. Wyszedł pierwszy na brzeg, a ona za nim. Wygrał, różnica może i była niewielka, ale jednak, to on stał na brzegu, a ona dopiero wyszła. Pomasowała naciągnięty mięsień na udzie, próbując ukryć frustracje. Pierwszy raz z nim przegrała. Jasna cholera.
    — Wygrałeś — powiedziała z urażoną dumą. Wróciła do niego wzrokiem. Wyścig mimo wszystko był fajny, ekscytujący i mogła rozruszać mięśnie w jakikolwiek sposób. — Zadowolony? — dopytała, opierając dłonie na biodrach.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  193. Zawsze to była jakaś informacja na jego temat, chociaż nie planowała ubierać się pod gusta chłopaka to może gdzieś kiedyś się przyda. Widząc jak zawiązuje jej dłonie uniosła wysoko brwi.
    - No wiesz... Aż tak się mnie boisz? - rzuciła zaczepnie. - Na obiad? Ze mną na ramieniu? Z przewiązanymi dłońmi? - co on znowu wymyślił? - Gave... zobacz ile Tobie zeszło na wyjście. Co jak wpadnie tam dziecko i z góry uzna, że się nie da? - dalej próbowała zajść mu drogę i nakierować w stronę pułapki, chociaż wiedziała, że w tej formie się nie da. - Proszę Cię... Po prostu tam podejdź. Jedno maźniecie... Powiem gdzie - spojrzała na niego poważnie.
    Na słowa Gavina o przechodzącej złości ściągnęła lekko usta. Coś w tym było, pewnie niedługo przejdzie... Chyba musiała nauczyć się serio długo gniewać. Zamrugała zaraz szybciej oczyma. - Nie o bieliźnie? A o czym mu mówisz? - zapytała unosząc lekko jedną brew. Miło, że chociaż do łazienki nie wchodził. - Hej... Czasem po ciężkim dniu i mi się należy solidna kąpiel - zauważyła i pstryknęła ducha w nos. Skoro jednego nie mogła to sobie na drugim odbije... Pstryknęła do w nos po raz drugi. - To za brata - rzuciła i zaraz kiwnęła głową. - A więc... Skoro już czuję tę Twoją obecność, to sobie pomyślałam, że mógłbyś na przykład zachodzić mnie od trony, z której dostrzegasz ewentualne niebezpieczeństwo. No wiesz, ja walczę z kimś od frontu, a ktoś chce mnie zajść... - tu chrząknęła i spojrzała po Gavie - od tyłu - dokończyła. - Widzisz, że ja nie widzę i pyk, zbliżasz się od strony zagrożenia co by mi dać znać - zaproponowała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  194. Rozciągnęła się i przeciągnęła jeszcze raz na szybkości. Musiała dbać o mięśnie na swój sposób, bo jak widać zbyt długi odpoczynek nie służył później w ściganiu się, a przegrać drugi raz nie miała już zamiaru. Co to to nie.
    — Przegrany? — zaśmiała się idąc w jego stronę. Stanęła dwa kroki przed nim. — A od kiedy umawialiśmy się na jakiś zakład? — dopytała, unosząc brwi ku górze. Wypuściła powietrze z ust. Przez godzinę? Gdyby chodziło o jakiś zwykły komplement, to w porządku, ale godzina? Pokręciła głową. — Poza tym nie za dużo? Godzina? — no nie. Nie mogła tak po prostu przez godzinę wymyślać różnych komplementów. Uśmiechnęła się w końcu tryuimfalnie. — Naprawdę dobrze walczysz, naprawdę dobrze walczysz, naprawdę dobrze walczysz… — zaczęła powtarzać zadowolona, że znalazła lukę w wymyślonej na szybko zasadzie. W końcu nie powiedział, że to wychwalanie ma być różnorodne.


    Onyx XD

    OdpowiedzUsuń
  195. Sama zaczęła się ubierać bardzo zadowolona z siebie, dopóki nie zaczął się z tego cieszyć. Nie przestawała mówić, żeby zaraz nie dokładał jej czasu, ale było po niej widać, że się irytuje tym, jak obnosi się zwycięstwem, a teraz jeszcze tymi komplementami. Tfu, zaraz mu się za słodko zrobi. Pokręciła głową, zawiązując ostatni szew na sobie. Będzie musiała zmienić sobie jeszcze mokry bandaż dzisiaj przed snem, ale teraz była pora na zmianę taktyki. Komplement, który miałby gdzieś, musiała coś znaleźć.
    — Masz ładne oczy, masz ładne oczy, masz ładne oczy — zmieniła swój repertuar, uznając, że to jest coś z czego kobieta powinna się cieszyć, a nie on, a dalej był to przecież komplement.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  196. Najwidoczniej ją przejrzał. Sprytny, wredny głupek. Tak chciał pogrywać? Myślał, że tak po prostu się podda bez żadnej walki? Przerabiali to setki razy. Nie miała zamiaru tak po prostu oddać mu pełnej satysfakcji. Sama się do niego zbliżyła jeszcze bardziej, żeby móc go chwycić. Zasłoniła mu usta dłonią, uśmiechając się przy tym.
    — Jesteś przystojny, kiedy milczysz, jesteś przystojny, kiedy milczysz — tym razem spróbowała w ten sposób.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  197. Zaśmiała się lekko pod nosem.
    - No jak tak na to patrzysz to może lepiej od razu mnie zakop, bo kiedyś na pewno w odwecie jakąś rzucę - pokazała mu język, a na informację o kneblu prychnęła pod nosem. - Widzę, że na poważnie wziąłeś to sado-maso - rzuciła, a gdy w nią wlazł poczuła dziwny przepływ mocy. Trochę zaskoczona spojrzała po swoich dłoniach. Miała moc? W tej formie? To było ciekawe... Pewnie dłużej by się nad tym zastanawiała, ale Gave dziwnie się osunął ku ziemi, przykucnął jednak. - Co jest? - zbliżyła się do niego i sama przykucnęła.
    Kiedy już wstał i wspomniał o dzieciach popatrzyła po nim i pokręciła głową. - Nie wszystkie dzieci są jak nasze Fasole - przypomniała mu, a widząc jak zawraca uśmiechnęła się ciepło w jego stronę. Ruszyła za nim co by dopilnować te runy i sama lekko sie odkłoniła. - Dziękuję - teraz mogła już swobodnie iść na ten jego obiad. - Ugh... nie rób tak, bo się zrzygam - upomniała go przy tym pdoskoku.
    Słysząc o czym donosi Gavin lekko zacisnęła zęby.
    - Ach... - spojrzała po samym Gavie, ale zaraz wróciła wzrokiem do Gavina. Czyli nic dla Gava istotnego. Spojrzała pytająco po duchu. - I po co mu to mówisz? Jakbyś mógł to przestań... - poleciła odrobinę zirytowana. Pokręciła zaraz głową. - Z nim nie trzeba, nie zagraża mi - bardziej miała tu na myśli prawdziwe potyczki, prawdziwych wrogów.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  198. Nie zabrała ręki, kiedy ją polizał. Gorsze rzeczy miała w dłoniach, także ślina nie bardzo ją tutaj mierziła, ot będzie musiała potem najwyżej umyć rękę, nic strasznego ani obrzydliwego. O wiele gorsze były pełne jelita w dotyku, nigdy nie było wiadomo na co się przy okazji trafi. Najwidoczniej sam się tego domyślił, bo po prostu się odsunął. Wywróciła oczami i zaśmiała się lekko.
    — Jesteś uparty, grasz mi na nerwach lepiej niż skalowie koncerty, masz gadane, ufam Ci, mogę Ci powiedzieć wszystko co chcę, nie poddajesz się, masz poczucie humoru, wytrzymujesz ze mną, jesteś dobrym ojcem, nawet bez gadania jesteś niczego sobie i liczysz łaskawie czas, więc powiesz mi, że już minęła godzina, jesteś łaskawy i wyrozumiały, masz dobre serce, więc powiesz mi, że minęła godzina? — uśmiechnęła się do niego, wycierając obślinioną rękę w ubranie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  199. 30 minut to zawsze coś. Uśmiechnęła się delikatnie. Dała się objąć i oparła się delikatnie o jego ramię, myśląc nad jakimiś innymi komplementami.
    — Jesteś całkiem wygodny — powiedziała pierwsze co nasunęło się jej na myśl. Pokręciła głową, gdy wspomniał o łydkach. Ciężko coś tłumaczyć, skupiając się na komplementowaniu go. — Nie jesteś ranny, więc mięśnie Cię nie bolą tak jak mnie. To kwestia siniaków, które Twoje ładne ciało nie posiada — ależ to brzmiało dziwnie w ten sposób, ale przynajmniej dalej trzymała się zasad. — Jesteś bardzo troskliwy i sprytny, myślę że zauważysz, że to po prostu siniak na udzie i brak ćwiczeń w ostatnim czasie, Ty z kolei widzę, że treningów nie omijasz, bo kondycja pierwsza klasa — zagwizdała na koniec, może dzięki temu też odejmie sobie minuty.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  200. — Jesteś też nad wyraz skromny — dodała z przekąsem, patrząc na niego rozbawiona. Nie rozumiała co łydki miały do tego, że zabolał ją mięsień w udzie. Nie odwracała od niego wzroku, ale widać po niej było, że nie bardzo rozumie tego połączenia. Nie była w końcu lekarzem.
    — Jesteś bardzo szczodry, nie widzę w tym nic złego, ale może Twoja mądrość mi nakreśli co mają uda do łydek — odpowiedziała mu, dalej nie wychodząc z tej swojej roli, im szybciej to minie w końcu tym lepiej. Kiwnęła głową na wzmiankę o treningach i sama uśmiechnęła się nieco szerzej. — Twoja determinacja robi wrażenie, aż chce się z Tobą pojedynkować — odparła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

^