Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

It's difficult to start a new life... but it's possible if you really want it.

 One of us is lying,
One of us is crying...
Abba "One of us"  
 

Gabriela Andżeleri
18 lat | Polszanka | księżniczka Polszy | 2 w kolejce do tronu Polszy | 168 cm


Od kiedy pamiętam mówiono mi, że miałam być chłopcem. Ojciec pragnął męskich potomków, którzy mogliby przedłużyć linię rodu. Pech chciał, że zamiast drugiego chłopca - otrzymał mnie. Dostałam imię po tym, którego nikt nie chce pamiętać. Po tym, o którym pragną tu zapomnieć. Znam historię swojego rodu, wiem co się z nim stało, a mimo to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Gabriel był po prostu odważnym, młodym mężczyzną.
 
Wychowywałam się otoczona luksusem. Nie znałam pojęcia głodu i chłodu. Nie wiedziałam co to bieda. Żyłam niczym w bajce. Moja szafa pękała w szwach od kolorowych sukien z najlepszego materiału. Przepych był wszędzie, a ja mogłam mieć to czego zapragnęłam. Wystarczyło tylko szepnąć słowo a już to dostawałam. Można powiedzieć, że jestem rozpieszczoną księżniczką. Miałam wszystko, a mimo to wciąż nie to czego tak naprawdę pragnęłam. 
 
Od dziecka byłam przygotowywana tylko do jednej roli. Do objęcia państwa poprzez zamążpójście z wybranym przez moich rodziców kandydatem. Zawsze byłam tą drugą opcją, gorszą i zdecydowanie mniej potrzebną. Ciągle mówiono mi w co mam się ubrać, jak się uczesać, jak chodzić i jak zachowywać się przy stole. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, ten wyćwiczony uśmiech. Kurtuazyjny, ugrzeczniony. Nieposłuszeństwo nie wchodziło w grę.
 
Ale ja nigdy tego nie chciałam. Nigdy nie interesowały mnie te wszystkie suknie i sztuczne gesty. Nigdy nie pragnęłam zająć się polityką państwa. Pragnęłam wolności. Chciałam być piratką. Grabić i zawojować Mathyrskie wody. Może nawet stać się ich panią. Postrachem morza. Chciałam być nauczycielką, pomagać biednym, zajmować się dziećmi. Pragnęłam szyć swe własne kreacje i rozdawać je tam gdzie to było potrzebne. Chciałam mieć prawo wyboru. Chciałam po prostu żyć i być tylko sobą. 
 
Idąc więc za przykładem mego imiennika spakowałam niewielką torbę i uciekłam pod osłoną nocy w dniu mych 16 urodzin. Udało mi się wyjść poza mury Polszy i nawet dostać się na pokład pirackiego statku, ale to ostatnie było fatalnym pomysłem. Byłam dzieckiem wychowywanym w pałacu, a zderzenie z rzeczywistym światem zabolało. Dostałam się do niewoli, sprzedano mnie za całkiem niezłą sumę. Myślę, że nawet ojciec by jej nie pożałował. Robiłam wiele rzeczy, które z wolnością nie miały nic wspólnego, aż w końcu poderżnęłam gardło swojemu nowemu właścicielowi.
 
Teraz znów uciekam i szukam swojego miejsca na tym świecie. Mimo tego wszystkiego - dalej nie zamierzam wracać do pałacu. Szukam swej wolności pomimo sowitej nagrody jaką mój ojciec wyznaczył temu, który przyprowadzi mnie do niego całą i zdrową. Jeśli będę musiała wyrwę sobie tę wolność siłą!

LIFE UPDATE:
- od dwóch lat na wolności,
- szuka swojego miejsca,
- planuje przejęcie tronu Polszy - powoli zyskuje przyjaciół,
- pragnie polepszyć komfort życia szarych mieszkańców Mathyr, 
- zaszła w ciążę z następcą tronu Polszy,
- chowa się przed bratem, pragnąc w spokoju urodzić dziecko,
- cieszy się życiem, próbuje go na wszelkie sposoby.



[Dobrze, zwykle gram chłopami to czas na małą zmianę. Powstała mi taka mała paskudka :) Chętna na wszystko i wszystkich. Kontakt - hangout lub mail: m.e.wiggin@gmail.com ]

24 komentarze:

  1. Pius rozłożył się wygodnie, opierając ciało łokciami o podłogę, z wyraźną satysfakcją... Zagryzł wargę, widząc jak się obniża, jak specjalnie rozszerza tyłek specjalnie dla niego... Hełpił się jej cierpieniem, spijał radość z niemocy Gabrieli, jakże słodko wyglądała, gdy nie mogła zejść niżej... A on jedynie wykorzystywał jej niemoc ku własnej satysfakcji.
    — Widzisz, bo nie nauczył cię bratanek... — westchnął, na niekompetencję kochanków, dłonią sięgając do stołu, z którego wyszperał małą buteleczkę. Lubrykant, naturalny, stworzony przez samego Piusa... Co z tego, że zażyła ampułkę, skoro wilgoć szparki, jaką zaraz miał zamiar rozpierdolić była... Kwestionowalna gustowo. Polał męskość słodkim nektarem, rozpościerał go po całej długości, nie śpiesząc się za bardzo. Widział iskierki w oczach, widział desperację, lecz agonalna rozkosz wymagała cierpliwości.
    — Opuść się na kolanach... — rozkazał, obejmując dłońmi jej pośladki, by powoli spuścić jej bioderka niżej, przez co główka boleśnie wcisnęła się do drugiej szparki.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaśmiał się krótko, "wydajesz się" brzmiało dla niego dość zabawnie. Wzruszył ramionami na kolejne słowa dziewczyny.
    - Głupio czy nie, nie mi oceniać. Znajdą się tacy, którzy będą to negować, ale i tacy którzy uznają to za oznakę Twojej pewności siebie. Braku lęku przed odnalezieniem czy starciem. Ile istot, tyle myśli i każda może być inna - stwierdził i uśmiechnął się lekko na jej plany co do włosów, a w temacie Argarczyków słuchał uważnie.
    - Ach, tego właśnie byś chciała? Jesteś pewna, że poznałaś ich kulturę na tyle mocno by rzucać takie sugestie? - zagadnął, celowo dość prowokacyjnym tonem. Uśmiechnął się zaraz i puścił jej oko. - Pewnie spotkasz wiele podobnych pytań na swojej drodze - zarechotał i kiwnął głową z podziwem, gdy wymieniała poznane persony.
    - No, no, a któż zrobił największe? - zagadnął kończąc pobieranie i zaczął szykować próbkę na badanie.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  3. — Przekomarzam się, Gabiś... — westchnął, na chwilę łapiąc ją za barki. — Hej, stop na chwilę. Jeśli powiem coś dziwnego, to mi to powiedz, ale... Podniecam się i staram rozpalić twoją głowę... Jeśli nie trafiam to sorry, ale mój mózg jest teraz w... — poruszył się biodrami, puszczając jej barki, oparty o łokcie miał idealną okazję do podniesienia bioder wysoko, boleśnie zagłębiając się w jej tyłeczek. Czyżby kolana ją zawiodły? W tym wieku? A może było to coś więcej, resztka godności Angelleri walczyła podświadomie, jeno by oprzeć się szarmatowi, fałszywemu poecie, lordowi kłamstw i półprawd... Ten zanurzył się delikatnie, powoli patrząc w jej oczy.
    — O tak... Jaka ty jesteś kurwa... Malutka... — warknął, a dwurakie, wężowe oczęta wbiły się jakby w jej duszę. — Teraz Gabrielo... Pokaż jak mnie wielbisz... Pokaż jak uwielbiasz swojego pana... Pierdol się dla mnie... — szepnął, wchodząc głęboko do jej dziurki, po czym jęknął niemo, jakby łapał chaust powietrza z cudownej satysfakcji... A potem wsunął palec do jej biednej brzoskwinki, chcąc sprawić swej kochance aureolę z ekstazy i spełnienia.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  4. — Zatem wiedz, że nie wbijam ci sztylet w serce, jeno przesuwam nim po twym gardle... W słowach, nie mniej, lecz nie mam zamiaru cię zrażać... — dodał, a jedno oko przygasło, przez co oba zaświeciły się mocną purpurą... — zabrał rękę, kiedy otwarcie kwestionowała jego pozycję... — Ahh tak? — spytał, przegryzając swą wargę do krwi, przez co ta pociekła po podbródku diabła. — Nie wiem zatem, czy zasłużyłaś na zaspokojenie... — szepnął, uciekając od niej biodrami, dając jej brutalne poczucie pustki w środku...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  5. — Cóż rzec, dużo zyskuję przy bliższym zapoznaniu. — odparł, podnosząc się na przedramionach, od razu wodząc między jej nogi... Był tak blisko jej palców, tak blisko jej brzoskwini... Czuła jego gorący oddech, oczy przepełnione pożądaniem wbijały się w te jej rozpalone... Cóż. Miał zamiar sprawić, że będzie go błagała...
    — Widzę, że nie jestem ci już potrzebny... — szepnął, kropelka krwi skapnęła na jej brzuch, jak i niżej... — Szkoda... No ale skoro się palcujesz... Nic tu po mnie. — zarechotał ze zgryźliwym uśmiechem, by wstać do stołu, mijając ją przy tym...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  6. Obserwował ją, z pucharkiem wina w dłoni, wiła się jak kobra tańczący swój agonalny ostatni taniec, agonia, spełnienie, słodka ekstaza... Oczy Piusa aż zabłysły, smukłe, powabne ciałko, delikatny ciążowy brzuszek i ta żagiew w oczach... Doprawdy, była niesamowita. Ale nadal zdana na jego łaskę i niełaskę.
    Kiedy się tak zbliżyła uznał, że dobrym będzie... Delikatna pikanteria.
    Dłoń wplotła się w czarne włosy kochanki, Pius rozszerzył nogi, dając jej wszystko na widoku, gruby kutas, spuchnięte jądra... Wszystko przed jej twarzą.
    — Masz pięć minut, by sprawić że dojdę... Inaczej zamknę cię w kajdany i zamknę w piwnicy... Lepiej się postaraj, dziewczynko... Dużo zależy od twojego powodzenia... Kara lub nagroda... — westchnął, nie dając jej żadnych wskazówek co do swych upodobań.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaskoczony, wbił plecy w krzesło, tak bardzo kusiło go to, by nadziać jej głowę, zaspokoić się samemu... Ale nie. Słowo się rzekło. To jej powinność.
    — Gabi... Nie... — złapał się za usta, a jego brzuch wyginał się w efemerycznej rozkoszy, każdy mięsień napinał się, niczym fala przyjemności, widoczna gołym okiem, na jego ciele... Pozwolił jej działać, wbił dłonie w oparcie krzesła, a pazury demona wręcz zdzierały drewno, jak bestia... Spojrzał jej jeszcze w oczy...
    — O tak... Delikatnie... Bez pośpiechu... Gabi, ja... Chcę cię zalać w środku...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozpalony wzrok wręcz pieprzył jej duszę, gdy tylko wstał z krzesła, bez słowa złapał ją, jakby nie ważyła nic i usadził plecami na stole, rozłożył nogi, nawet nie zajęknął się, wsunął fiuta głęboko w jej brzoskwinkę, chwytał biodra boleśnie, po prostu rżnąc ją, jakby się dla niego nie liczyła...
    Po chwili, wbił się głęboko, wygiął plecy jak struna i mocnym warknięciem oznajmił swój szczyt, spuszczając się w jej cipce tak głęboko, że nawet kropla nie wyciekła na zewnątrz..
    — Nie udało ci się... Pięć minut minęło. Muszę cię ukarać...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  9. — Zasady, to zasady... — szepnął, a oczy Piusa rozbłysły fioletem, nagle zrobiło się jej ciemno przed oczami...
    Gdy otworzyła oczy, poczuła, że ma przepaskę na oczach. Chłód żelaza kajdan nie tylko wbijał się w nadgarstki, ale i także kostki, bo wisiała na łańcuchach, z rozszerzonymi nogami. Do tego klipsy na sutkach... Jedynie usta miała wolne...
    Mogła usłyszeć to, jak Pius rechocze, głos demona był charakterystyczny...
    — Jestem tutaj, moja droga...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie odpowiedział jej, zamiast tego ciężkie kroki powiodły do niej, a wargi białowłosego zatopiły się na jej delikatnej szyi, którą obcałowywał, ssał, cmokał...
    — Pozwalam ci dojść... — szepnął, niczym bóstwo.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  11. — Pójdziemy... — wyszeptał, czule. — Ale najpierw... — całunki ponownie zawitały na szyi Gabi, czułe, francuskie, namiętne... Po chwili także ugryzienie szyi, chodź delikatne, zostawiło za sobą ślad...
    I zniknął.
    Przepadł.
    Bez nawet dźwięku...
    A potem ucałował wmętrze jej uda. Cmoknął je delikatnie...
    Cisza.
    Ucałował sutek, przelizał się z nim krótko...
    Wyparował.
    Przepadł.
    — Dojdź dla mnie, kwiatuszku... — rozkazał ostro, obok ucha... Poczuła ciepło oddechu na brzoskwince...
    I znowu przepadł. Opaska na oczach zaprawdę niszczyła zmysły, potęgowała wyobraźnię.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  12. Z zaciekawieniem słuchał jej odpowiedzi, nawet się lekko uśmiechnął na wzmiankę o obustronnych korzyściach.
    - Idealistyczna wizja, ale nie ukrywam, nawet takie lubię - przyznał z lekkim rozbawieniem. Złapał kilka odpowiednich mieszanek i zaczął zabarwiać je krwią białogłowy, jednocześnie słuchając o poznanych istotach.
    - Mała, słodka terranka, no popatrz - uśmiechnął się pod nosem, zerkając na drzwi pokoju, który zajmowała jakiś czas temu Grima. Goblinka zdecydowanie wkupiła się w jego łaski i nawet za nią tęsknił. Niedługo jednak ruszali z Acim w podróż, a ta prowadziła przez Argar, więc będzie okazja do spotkania. Słuchał dalej, potrząsając fiolki.
    - Och, mówisz o Piusie? - zainteresował się tą całą "kluchą" i zarechotał. - Cóż za persona, doprawdy - nawet go to bawiło, bo dość spora część odwiedzających jego chatę miała z białowłosym jakieś specyficzne relacje.
    - Kobieca zazdrość dość często jest niesamowita - miał nieco bab w rodzinie i nie jedno widział. - Cóż, rzeczywiście całkiem ciekawie i różnorodnie z tymi Twoimi znajomościami - przyznał i zerknął po wymieszanych fiolkach, zmieniły kolor, a Wan spojrzał Garbieli w oczy. - Nie wiem, czy to dla Ciebie równie niesamowite, ale będziesz mamą droga Gabrielo - wydał werdykt, pokazując zabarwioną fiolkę, zaraz pokazał drugą. - Ta z kolei mówi mi, że to nie jest taki świeży temat, mówimy już o co najmniej drugim miesiącu - dodał. - Dla poznania zbliżonego etapu ciąży potrzebowałbym więcej czasu, pytanie czy w ogóle chcesz wiedzieć? - pytał spokojnie, w jego tonie nie było żadnych negatywnych emocji.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  13. Uśmiechnął się lekko pod nosem.
    - Ciężko mi powiedzieć, z czasem pewnie sam ocenię, w danej chwili jedynie obserwuję - przyznał w kontekście Piusa. Inaczej, gdy ktoś szukał u niego schronienia, a inaczej, gdy ktoś postanawiał zamieszkać w Lerodas. Pius zdecydowanie się już sporo przysłużył, ale Walwan miał ograniczone zaufanie do podobnych zachowań. Wolał poczekać na rozwój sytuacji i zaczerpnąć więcej języków, a te zwykle przychodziły do niego same, tak jak teraz.
    Widząc jej minę i czując zapach szybko połączył kropki, w odruchu zapalił pobliskie kadzidło, by w pomieszczeniu uniósł się zapach ziół uspokajających. Korzystał z tego dość często, pacjenci w końcu różnie reagowali. Obserwował dziewczynę ze spokojem w oczach i przytaknął głową. - Nie świeża - powtórzył. - Może i dalej - przyznał, nadal spokojnie, obserwując jej panikę i dopiero po chwili zagradzając drogę. Ułożył dłonie na jej ramionach. - Wdech, wydech - polecił i sam nabrał wykonał swoje polecenie, by za nim powtórzyła. Zlekceważył na chwilę jej słowa. Mieszko czy Gerwazy, teraz to nie było istotne, chociaż imię i panika dawały sporo do myślenia. Na kolejne pytanie ponownie przytaknął głową.
    - Tak, żywe. Usiądź... - poprosił, pokazując kozetkę. - Zaparzę Ci herbaty i spokojnie porozmawiamy. Zrobię dalsze badania, ale wynik będzie najwcześniej jutro - wyjaśnił, rzeczywiście ruszając wstawić wodę. - Oswój się z myślą, zaraz przedstawię Ci możliwości - dodał, sypiąc odpowiednią mieszankę do glinianego kubka i gdy wszystko przygotował wrócił do niej z parzącymi się ziołami. - Poczekaj z dwie minuty i możesz pić - polecił. - Pamiętaj, że cokolwiek postanowisz zostanie między nami. Możesz nosić to dziecko, czyjekolwiek jest, ale nie musisz - zaczął.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  14. Słysząc pukanie do drzwi, westchnął, by sięgnąć po opaskę. Zapewne, będzie to wezwanie na front, znowu ktoś dostaje w dupę i trzeba ratować batalion... Wyszedł z przepaską na oku, a widząc Gabrielę, uśmiechnął się.
    — Witam, wasza dobrotliwość. — rzekł, ze startym gardłem od codziennego darcia mordy... Brzmiał inaczej, wyglądał bardziej pokieryszowanie niż wcześniej... A do tego ta przepaska i szwy na policzku... — Przyszłaś znowu sobie spierdolić bez słowa? Bo jeśli tak, to dzięki, weź ten koszyk i daj komuś rzeczywiście rannemu. — rzekł, łypiąc na nią złote oko, widocznie z niezadowoleniem, że znowu do niego przyszła.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  15. Westchnął, słysząc o tym, że nie lubi pożegnań.
    — Nikt nie lubi pożegnań. — odparł, wchodząc za nią do środka, po czym zasiadł na krześle. — Po prostu... Smutno mi było, gdy cię nie było, jak się budziłem. Szukałem cię, ale nie było cię nigdzie... A do Walwana nie chciałem iść, bo tam Acair siedzi. — podrapał się po głowie, spoglądając złotym okiem na kosz. — Wszystko w porządku, od dwóch tygodni jestem na nogach. Doceniam ten gest, mimo tego, że spierdoliłaś bez słowa, Gabiś.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  16. — Cóż. Nikt nie wrócił w pełni. — odparł, spoglądając na nią, by pochłonąć kawałek ciasta, który mu skroiła. — Rodziny zostały bez ojców, matek... Dzieci. — odparł, obejmując Gabrielę w pasie, wzdychając ciężej. — No i to. — dodał, podnosząc opaskę na oko, pod którą... Nie było nawet oka. Tylko straszliwy oczodół, czarny jak smoła. Zamknął szybko klapkę, po czym zmrużył brwi. — Czy ty przypadkiem nie byłaś wcześniej w ciąży? Pachniesz zupełnie inaczej.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  17. — Żyję. Skoro uważasz, że to się liczy, to nie będę się sprzeczać. — widząc że nie brzydzi się jego oka, uśmiechnął się szerzej. Może i dodawała zadziorności, z pewnością ciekawie dowodziło się z jednym okiem, z racji na doświadczenie, jakie emanowało z jednego oka. A poza tym, ciężko było mu patrzeć przed siebie, musiał się obracać jak debil.
    — Dobrze... — dodał, padając przed nią na kolana, by objąć dziewczynę, po prostu przytulając ją do siebie, wiedząc jak ciężka była to dla niej decyzja...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  18. Otulił ją mięśniami, wzdychając ciężej, bo wiedział, że ta decyzja nie była dla niej łatwa. Z pewnością borykała się z wyrzutami sumienia, kwestionowała swoje wybory... Cóż.
    — Zostanę... Na razie nic nie zdziałamy na froncie. Udało się zgasić większość pożarów... Teraz pozostaje czekać, aż Polsza wystawi wojsko zawodowe. To co wysyłali... To był tylko początek. Nie wiem, czy jesteś tu bezpieczna, Gabiś... — rzekł, cmokając ją w głowę, gładząc przy tym jej plecy, gdy wysunęła się z jego ramion, odchrząknął. — Zbieram siły. Lerodas mnie potrzebuje... To już nie jest wojna o tereny... Tylko o każde jedno życie. Nigdzie już nie jest bezpiecznie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  19. — Linia frontu zbliża się do tego miejsca. Nie byłbym taki pewien, na twoim miejscu. — rzekł, wzdychając ciężej. — To nie zamierzaj, tylko ruszaj. Wyjeżdżaj, póki cały las nie stoi w pożarze. Nic cię tu nie trzyma, im szybciej uciekniesz, tym lepiej.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  20. Walwan obserwował ją ze spokojem na twarzy, słuchał, ale informacje jakie przekazywała były za mało dokładne, by miał pewność o co może chodzić.
    - Musisz mówić konkretnie, w gdybaniach niestety Ci nie pomogę - przyznał. - Czego się obawiasz? - zapytał po prostu, licząc na jasną odpowiedź. Na pytanie o decyzję pokręcił głową. - Oczywiście, że nie, najpierw poczekamy na jutrzejsze wyniki, prześpij się z tym problemem, jutro wrócimy do tematu, aczkolwiek nadal nie będziesz musiała od razu podawać odpowiedzi. Musisz jednak wiedzieć, że im dłużej czekasz tym proces usuwania ciąży jest cięższy. Jeżeli rzeczywiście się zdecydujesz to bierz pod uwagę co najmniej kilka dni dochodzenia do siebie - wolał ją ostrzec, by wiedziała nad czym się zastanawia.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie specjalnie przejął się jej wyznaniem, nie pierwszy raz słyszy o czymś takim, zapewne i nie ostatni.
    - Gabrielo – zaczął dość poważnie. – A cóż innego lepiej by Cię usprawiedliwiło niż niewiedza? Czyżbyś uważała, że przeciętna istota przed seksem sprawdza pochodzenie partnera? – dodał. Co innego, gdyby Mieszko był uznany już wcześniej, a tak, Perun uznał go całkiem niedawno. Walwan spojrzał na brzuch dziewczyny i przytaknął głową na jej przypuszczenia.
    - Masz racje, jest to dość bliskie pokrewieństwo, komplikacje przy porodzie czy już po nim są bardzo możliwe – przyznał i zaraz ponownie dotknął jej ramienia. – Frywolny seks młoda damo to zawsze ryzyko, ale nie powiesz mi chyba, że lepiej nigdy nie ryzykować – rzucił. – Na przyszłość po prostu lepiej zadbaj o zabezpieczenia. Najlepiej przejdź na zioła, które mają długotrwałe działanie, oczywiście gdy zażywa się je regularnie. Dobrze wiemy jak wygląda życie, czasem ponosi nas chwila i mało kto pamięta o zabezpieczeniu tuż przed stosunkiem – wzruszył ramionami. – Nie nazwałbym Cię nieodpowiedzialną, właśnie stajesz przed wyborem, cokolwiek postanowisz, weźmiesz na siebie odpowiedzialność, bo oba wybory nie są łatwe – stwierdził, a na obawy co do Peruna pokręcił głową. – Nie szukaj wymówek wśród innych, jesteś przerażona, w tej chwili dla Twojego mózgu każdy jest w stanie stanowić jakieś zagrożenie, Perun, Mieszko, nawet ja, gdybym użył stosownych słów. Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie czy Ty jesteś gotowa na to dziecko, czy Ty jesteś w stanie żyć ze świadomością swojej decyzji. Ostatecznie, którą decyzję uważasz za słuszną. Ty będziesz żyła z konsekwencjami, nikt inny, postaraj się chociaż aby te konsekwencje nie wpędziły Cię do grobu – polecił.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  22. — Pójdę... — westchnął ciężko, szorując mydłem ranę, jaką zdobył pod żebrem, by spojrzeć jej prosto w oczy. — Ale idziemy przez Terrę. Tam gdzie cię poznałem. Mamy jedną karczmę do odwiedzenia, Gabrielo moja...

    Piusek Pępusek

    OdpowiedzUsuń
  23. Walwan przyglądał się dziewczynie spokojnie, a gdy wyrzuciła z siebie te wszystkie myśli, kiwnął tylko głową.
    - Dobrze, jednak mimo wszystko prześpij się z tymi informacjami, jutro przeanalizuję wyniki i będziesz mogła nieco pewniej określić ojca - wyznał, nie miał w końcu pewności jak frywolne miała podejście do stosunku. Znał przypadki, gdzie poznanie terminu na niewiele się zdawało, jednak nie oceniał. Słysząc pytanie westchnął ciężko.
    - Możesz zostać, ale nie w konkretnej roli - uznał. - Będę Cię prosić o pomoc, czy to w gotowaniu, czy przy pacjentach. Odnajduję się w swoim artystycznym nieładzie, proszę byś nie sprzątała, chyba, że mowa o naczyniach po posiłku. Nie układaj, nie odkładaj ani fiolek, ani ksiąg, ani ziół - wyjaśnił i zaraz uśmiechnął się pod nosem. - Marudzić możesz, nie jesteś w niewoli czy na służbie. Na ile będę mógł, na tyle Cię ochronię, czuj się swobodnie, tylko nie przesadzaj z panoszeniem - puścił jej oko i ruszył w stronę gościnnego pokoju, by otworzyć w nim drzwi.
    - Miałem tu całkiem niedawno parkę z dzieckiem, myślę więc, że spokojnie wystarczy dla Ciebie miejsca. Jest Twój, pokój - zaprosił ją do środka. - Trzymaj tu co chcesz, byle nie śmierdziało zbyt intensywnie... A tu... - pokazał jej skrzynię i zaraz ją otworzył. Przesunął klapę z dna i pokazał dłonią by Gabi spojrzała do środka. - Tunel prowadzi w bezpieczne miejsce, do ogrodu mego rodzimego domu. W razie niebezpieczeństwa, nie zastanawiaj się i korzystaj - polecił. - Gdy kogoś spotkasz po drugiej stronie, zawsze mów, że jesteś od Walwana i szukasz Floriane. To moja matka, zapewniam, że zadba o Twoje bezpieczeństwo w razie gdybym ja zaniemógł - wyjaśnił na spokojnie.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  24. Walwan spojrzał na nią spod byka. Już on poznał z naście różnych systemów i nie zamierzał poznawać kolejnego.
    - Nie - odparł krótko, nie wchodząc bardziej w dyskusję, ten temat był zamknięty. Na słowa o niezauważaniu uśmiechnął się pod nosem. - Moi ostatni goście byli dość żwawi, więc tak, jest dość spora szansa, że po tym przyzwyczajeniu Ty będziesz sprawiała wrażenie dość mozolnej - przyznał. Szczerze wątpił by była chociaż w połowie tak żywiołowa jak Grima.
    Widział, że przejście ją zaskoczyło, ale nic dziwnego... Przeszłość nauczyła go, że lepiej jednak posiadać tego rodzaju skrytki i do tej pory nie żałował. Na uścisk poklepał ją po głowie, niczym małą dziewczynkę.
    - Podziękujesz mi na odchodne, jak rzeczywiście będzie za co - odparł i puścił jej oko. - Rozgość się, odpocznij... Ja przygotuję coś do jedzenie i nie... Nie potrzebuję pomocy. Twoje będzie śniadanie - pstryknął ją jeszcze w nos i pogonił w stronę łóżka po czym ruszył w stronę wyjścia. - Zawołam jak będzie gotowe - dodał. Zamierzał jeszcze zakurzyć fajkę i dopiero wtedy wziąć się do roboty więc Gabriela miała dobre pół godziny relaksu przed sobą.

    Walwan
    [Możemy tutaj kończyć i przeskoczyć do dnia następnego, chyba, że chcesz coś tutaj dodać jeszcze. :p]

    OdpowiedzUsuń

^