One of us is lying,
One of us is crying...
Abba "One of us"
Gabriela Andżeleri
19 lat | Polszanka | księżniczka Polszy | 2 w kolejce do tronu Polszy | 168 cm
Od kiedy pamiętam mówiono mi, że miałam być chłopcem. Ojciec pragnął męskich potomków, którzy mogliby przedłużyć linię rodu. Pech chciał, że zamiast drugiego chłopca - otrzymał mnie. Dostałam imię po tym, którego nikt nie chce pamiętać. Po tym, o którym pragną tu zapomnieć. Znam historię swojego rodu, wiem co się z nim stało, a mimo to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Gabriel był po prostu odważnym, młodym mężczyzną.
Wychowywałam się otoczona luksusem. Nie znałam pojęcia głodu i chłodu. Nie wiedziałam co to bieda. Żyłam niczym w bajce. Moja szafa pękała w szwach od kolorowych sukien z najlepszego materiału. Przepych był wszędzie, a ja mogłam mieć to czego zapragnęłam. Wystarczyło tylko szepnąć słowo a już to dostawałam. Można powiedzieć, że jestem rozpieszczoną księżniczką. Miałam wszystko, a mimo to wciąż nie to czego tak naprawdę pragnęłam.
Od dziecka byłam przygotowywana tylko do jednej roli. Do objęcia państwa poprzez zamążpójście z wybranym przez moich rodziców kandydatem. Zawsze byłam tą drugą opcją, gorszą i zdecydowanie mniej potrzebną. Ciągle mówiono mi w co mam się ubrać, jak się uczesać, jak chodzić i jak zachowywać się przy stole. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, ten wyćwiczony uśmiech. Kurtuazyjny, ugrzeczniony. Nieposłuszeństwo nie wchodziło w grę.
Ale ja nigdy tego nie chciałam. Nigdy nie interesowały mnie te wszystkie suknie i sztuczne gesty. Nigdy nie pragnęłam zająć się polityką państwa. Pragnęłam wolności. Chciałam być piratką. Grabić i zawojować Mathyrskie wody. Może nawet stać się ich panią. Postrachem morza. Chciałam być nauczycielką, pomagać biednym, zajmować się dziećmi. Pragnęłam szyć swe własne kreacje i rozdawać je tam gdzie to było potrzebne. Chciałam mieć prawo wyboru. Chciałam po prostu żyć i być tylko sobą.
Idąc więc za przykładem mego imiennika spakowałam niewielką torbę i uciekłam pod osłoną nocy w dniu mych 16 urodzin. Udało mi się wyjść poza mury Polszy i nawet dostać się na pokład pirackiego statku, ale to ostatnie było fatalnym pomysłem. Byłam dzieckiem wychowywanym w pałacu, a zderzenie z rzeczywistym światem zabolało. Dostałam się do niewoli, sprzedano mnie za całkiem niezłą sumę. Myślę, że nawet ojciec by jej nie pożałował. Robiłam wiele rzeczy, które z wolnością nie miały nic wspólnego, aż w końcu poderżnęłam gardło swojemu nowemu właścicielowi.
Teraz znów uciekam i szukam swojego miejsca na tym świecie. Mimo tego wszystkiego - dalej nie zamierzam wracać do pałacu. Szukam swej wolności pomimo sowitej nagrody jaką mój ojciec wyznaczył temu, który przyprowadzi mnie do niego całą i zdrową. Jeśli będę musiała wyrwę sobie tę wolność siłą!
LIFE UPDATE:
- od dwóch lat na wolności,
- szuka swojego miejsca,
- planuje przejęcie tronu Polszy - powoli zyskuje przyjaciół,
- pragnie polepszyć komfort życia szarych mieszkańców Mathyr,
- zaszła w ciążę z następcą tronu Polszy,
- chowa się przed bratem, pragnąc w spokoju urodzić dziecko,
- cieszy się życiem, próbuje go na wszelkie sposoby.
[Dobrze, zwykle gram chłopami to czas na małą zmianę. Powstała mi taka mała paskudka :) Chętna na wszystko i wszystkich. Kontakt - hangout lub mail: m.e.wiggin@gmail.com ]
Pius rozłożył się wygodnie, opierając ciało łokciami o podłogę, z wyraźną satysfakcją... Zagryzł wargę, widząc jak się obniża, jak specjalnie rozszerza tyłek specjalnie dla niego... Hełpił się jej cierpieniem, spijał radość z niemocy Gabrieli, jakże słodko wyglądała, gdy nie mogła zejść niżej... A on jedynie wykorzystywał jej niemoc ku własnej satysfakcji.
OdpowiedzUsuń— Widzisz, bo nie nauczył cię bratanek... — westchnął, na niekompetencję kochanków, dłonią sięgając do stołu, z którego wyszperał małą buteleczkę. Lubrykant, naturalny, stworzony przez samego Piusa... Co z tego, że zażyła ampułkę, skoro wilgoć szparki, jaką zaraz miał zamiar rozpierdolić była... Kwestionowalna gustowo. Polał męskość słodkim nektarem, rozpościerał go po całej długości, nie śpiesząc się za bardzo. Widział iskierki w oczach, widział desperację, lecz agonalna rozkosz wymagała cierpliwości.
— Opuść się na kolanach... — rozkazał, obejmując dłońmi jej pośladki, by powoli spuścić jej bioderka niżej, przez co główka boleśnie wcisnęła się do drugiej szparki.
Pius
Zaśmiał się krótko, "wydajesz się" brzmiało dla niego dość zabawnie. Wzruszył ramionami na kolejne słowa dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Głupio czy nie, nie mi oceniać. Znajdą się tacy, którzy będą to negować, ale i tacy którzy uznają to za oznakę Twojej pewności siebie. Braku lęku przed odnalezieniem czy starciem. Ile istot, tyle myśli i każda może być inna - stwierdził i uśmiechnął się lekko na jej plany co do włosów, a w temacie Argarczyków słuchał uważnie.
- Ach, tego właśnie byś chciała? Jesteś pewna, że poznałaś ich kulturę na tyle mocno by rzucać takie sugestie? - zagadnął, celowo dość prowokacyjnym tonem. Uśmiechnął się zaraz i puścił jej oko. - Pewnie spotkasz wiele podobnych pytań na swojej drodze - zarechotał i kiwnął głową z podziwem, gdy wymieniała poznane persony.
- No, no, a któż zrobił największe? - zagadnął kończąc pobieranie i zaczął szykować próbkę na badanie.
Walwan
— Przekomarzam się, Gabiś... — westchnął, na chwilę łapiąc ją za barki. — Hej, stop na chwilę. Jeśli powiem coś dziwnego, to mi to powiedz, ale... Podniecam się i staram rozpalić twoją głowę... Jeśli nie trafiam to sorry, ale mój mózg jest teraz w... — poruszył się biodrami, puszczając jej barki, oparty o łokcie miał idealną okazję do podniesienia bioder wysoko, boleśnie zagłębiając się w jej tyłeczek. Czyżby kolana ją zawiodły? W tym wieku? A może było to coś więcej, resztka godności Angelleri walczyła podświadomie, jeno by oprzeć się szarmatowi, fałszywemu poecie, lordowi kłamstw i półprawd... Ten zanurzył się delikatnie, powoli patrząc w jej oczy.
OdpowiedzUsuń— O tak... Jaka ty jesteś kurwa... Malutka... — warknął, a dwurakie, wężowe oczęta wbiły się jakby w jej duszę. — Teraz Gabrielo... Pokaż jak mnie wielbisz... Pokaż jak uwielbiasz swojego pana... Pierdol się dla mnie... — szepnął, wchodząc głęboko do jej dziurki, po czym jęknął niemo, jakby łapał chaust powietrza z cudownej satysfakcji... A potem wsunął palec do jej biednej brzoskwinki, chcąc sprawić swej kochance aureolę z ekstazy i spełnienia.
Pius
— Zatem wiedz, że nie wbijam ci sztylet w serce, jeno przesuwam nim po twym gardle... W słowach, nie mniej, lecz nie mam zamiaru cię zrażać... — dodał, a jedno oko przygasło, przez co oba zaświeciły się mocną purpurą... — zabrał rękę, kiedy otwarcie kwestionowała jego pozycję... — Ahh tak? — spytał, przegryzając swą wargę do krwi, przez co ta pociekła po podbródku diabła. — Nie wiem zatem, czy zasłużyłaś na zaspokojenie... — szepnął, uciekając od niej biodrami, dając jej brutalne poczucie pustki w środku...
OdpowiedzUsuńPius
— Cóż rzec, dużo zyskuję przy bliższym zapoznaniu. — odparł, podnosząc się na przedramionach, od razu wodząc między jej nogi... Był tak blisko jej palców, tak blisko jej brzoskwini... Czuła jego gorący oddech, oczy przepełnione pożądaniem wbijały się w te jej rozpalone... Cóż. Miał zamiar sprawić, że będzie go błagała...
OdpowiedzUsuń— Widzę, że nie jestem ci już potrzebny... — szepnął, kropelka krwi skapnęła na jej brzuch, jak i niżej... — Szkoda... No ale skoro się palcujesz... Nic tu po mnie. — zarechotał ze zgryźliwym uśmiechem, by wstać do stołu, mijając ją przy tym...
Pius
Obserwował ją, z pucharkiem wina w dłoni, wiła się jak kobra tańczący swój agonalny ostatni taniec, agonia, spełnienie, słodka ekstaza... Oczy Piusa aż zabłysły, smukłe, powabne ciałko, delikatny ciążowy brzuszek i ta żagiew w oczach... Doprawdy, była niesamowita. Ale nadal zdana na jego łaskę i niełaskę.
OdpowiedzUsuńKiedy się tak zbliżyła uznał, że dobrym będzie... Delikatna pikanteria.
Dłoń wplotła się w czarne włosy kochanki, Pius rozszerzył nogi, dając jej wszystko na widoku, gruby kutas, spuchnięte jądra... Wszystko przed jej twarzą.
— Masz pięć minut, by sprawić że dojdę... Inaczej zamknę cię w kajdany i zamknę w piwnicy... Lepiej się postaraj, dziewczynko... Dużo zależy od twojego powodzenia... Kara lub nagroda... — westchnął, nie dając jej żadnych wskazówek co do swych upodobań.
Pius
Zaskoczony, wbił plecy w krzesło, tak bardzo kusiło go to, by nadziać jej głowę, zaspokoić się samemu... Ale nie. Słowo się rzekło. To jej powinność.
OdpowiedzUsuń— Gabi... Nie... — złapał się za usta, a jego brzuch wyginał się w efemerycznej rozkoszy, każdy mięsień napinał się, niczym fala przyjemności, widoczna gołym okiem, na jego ciele... Pozwolił jej działać, wbił dłonie w oparcie krzesła, a pazury demona wręcz zdzierały drewno, jak bestia... Spojrzał jej jeszcze w oczy...
— O tak... Delikatnie... Bez pośpiechu... Gabi, ja... Chcę cię zalać w środku...
Pius
Rozpalony wzrok wręcz pieprzył jej duszę, gdy tylko wstał z krzesła, bez słowa złapał ją, jakby nie ważyła nic i usadził plecami na stole, rozłożył nogi, nawet nie zajęknął się, wsunął fiuta głęboko w jej brzoskwinkę, chwytał biodra boleśnie, po prostu rżnąc ją, jakby się dla niego nie liczyła...
OdpowiedzUsuńPo chwili, wbił się głęboko, wygiął plecy jak struna i mocnym warknięciem oznajmił swój szczyt, spuszczając się w jej cipce tak głęboko, że nawet kropla nie wyciekła na zewnątrz..
— Nie udało ci się... Pięć minut minęło. Muszę cię ukarać...
Pius
— Zasady, to zasady... — szepnął, a oczy Piusa rozbłysły fioletem, nagle zrobiło się jej ciemno przed oczami...
OdpowiedzUsuńGdy otworzyła oczy, poczuła, że ma przepaskę na oczach. Chłód żelaza kajdan nie tylko wbijał się w nadgarstki, ale i także kostki, bo wisiała na łańcuchach, z rozszerzonymi nogami. Do tego klipsy na sutkach... Jedynie usta miała wolne...
Mogła usłyszeć to, jak Pius rechocze, głos demona był charakterystyczny...
— Jestem tutaj, moja droga...
Pius
Nie odpowiedział jej, zamiast tego ciężkie kroki powiodły do niej, a wargi białowłosego zatopiły się na jej delikatnej szyi, którą obcałowywał, ssał, cmokał...
OdpowiedzUsuń— Pozwalam ci dojść... — szepnął, niczym bóstwo.
Pius
— Pójdziemy... — wyszeptał, czule. — Ale najpierw... — całunki ponownie zawitały na szyi Gabi, czułe, francuskie, namiętne... Po chwili także ugryzienie szyi, chodź delikatne, zostawiło za sobą ślad...
OdpowiedzUsuńI zniknął.
Przepadł.
Bez nawet dźwięku...
A potem ucałował wmętrze jej uda. Cmoknął je delikatnie...
Cisza.
Ucałował sutek, przelizał się z nim krótko...
Wyparował.
Przepadł.
— Dojdź dla mnie, kwiatuszku... — rozkazał ostro, obok ucha... Poczuła ciepło oddechu na brzoskwince...
I znowu przepadł. Opaska na oczach zaprawdę niszczyła zmysły, potęgowała wyobraźnię.
Pius
Z zaciekawieniem słuchał jej odpowiedzi, nawet się lekko uśmiechnął na wzmiankę o obustronnych korzyściach.
OdpowiedzUsuń- Idealistyczna wizja, ale nie ukrywam, nawet takie lubię - przyznał z lekkim rozbawieniem. Złapał kilka odpowiednich mieszanek i zaczął zabarwiać je krwią białogłowy, jednocześnie słuchając o poznanych istotach.
- Mała, słodka terranka, no popatrz - uśmiechnął się pod nosem, zerkając na drzwi pokoju, który zajmowała jakiś czas temu Grima. Goblinka zdecydowanie wkupiła się w jego łaski i nawet za nią tęsknił. Niedługo jednak ruszali z Acim w podróż, a ta prowadziła przez Argar, więc będzie okazja do spotkania. Słuchał dalej, potrząsając fiolki.
- Och, mówisz o Piusie? - zainteresował się tą całą "kluchą" i zarechotał. - Cóż za persona, doprawdy - nawet go to bawiło, bo dość spora część odwiedzających jego chatę miała z białowłosym jakieś specyficzne relacje.
- Kobieca zazdrość dość często jest niesamowita - miał nieco bab w rodzinie i nie jedno widział. - Cóż, rzeczywiście całkiem ciekawie i różnorodnie z tymi Twoimi znajomościami - przyznał i zerknął po wymieszanych fiolkach, zmieniły kolor, a Wan spojrzał Garbieli w oczy. - Nie wiem, czy to dla Ciebie równie niesamowite, ale będziesz mamą droga Gabrielo - wydał werdykt, pokazując zabarwioną fiolkę, zaraz pokazał drugą. - Ta z kolei mówi mi, że to nie jest taki świeży temat, mówimy już o co najmniej drugim miesiącu - dodał. - Dla poznania zbliżonego etapu ciąży potrzebowałbym więcej czasu, pytanie czy w ogóle chcesz wiedzieć? - pytał spokojnie, w jego tonie nie było żadnych negatywnych emocji.
Walwan
Uśmiechnął się lekko pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Ciężko mi powiedzieć, z czasem pewnie sam ocenię, w danej chwili jedynie obserwuję - przyznał w kontekście Piusa. Inaczej, gdy ktoś szukał u niego schronienia, a inaczej, gdy ktoś postanawiał zamieszkać w Lerodas. Pius zdecydowanie się już sporo przysłużył, ale Walwan miał ograniczone zaufanie do podobnych zachowań. Wolał poczekać na rozwój sytuacji i zaczerpnąć więcej języków, a te zwykle przychodziły do niego same, tak jak teraz.
Widząc jej minę i czując zapach szybko połączył kropki, w odruchu zapalił pobliskie kadzidło, by w pomieszczeniu uniósł się zapach ziół uspokajających. Korzystał z tego dość często, pacjenci w końcu różnie reagowali. Obserwował dziewczynę ze spokojem w oczach i przytaknął głową. - Nie świeża - powtórzył. - Może i dalej - przyznał, nadal spokojnie, obserwując jej panikę i dopiero po chwili zagradzając drogę. Ułożył dłonie na jej ramionach. - Wdech, wydech - polecił i sam nabrał wykonał swoje polecenie, by za nim powtórzyła. Zlekceważył na chwilę jej słowa. Mieszko czy Gerwazy, teraz to nie było istotne, chociaż imię i panika dawały sporo do myślenia. Na kolejne pytanie ponownie przytaknął głową.
- Tak, żywe. Usiądź... - poprosił, pokazując kozetkę. - Zaparzę Ci herbaty i spokojnie porozmawiamy. Zrobię dalsze badania, ale wynik będzie najwcześniej jutro - wyjaśnił, rzeczywiście ruszając wstawić wodę. - Oswój się z myślą, zaraz przedstawię Ci możliwości - dodał, sypiąc odpowiednią mieszankę do glinianego kubka i gdy wszystko przygotował wrócił do niej z parzącymi się ziołami. - Poczekaj z dwie minuty i możesz pić - polecił. - Pamiętaj, że cokolwiek postanowisz zostanie między nami. Możesz nosić to dziecko, czyjekolwiek jest, ale nie musisz - zaczął.
Walwan
Słysząc pukanie do drzwi, westchnął, by sięgnąć po opaskę. Zapewne, będzie to wezwanie na front, znowu ktoś dostaje w dupę i trzeba ratować batalion... Wyszedł z przepaską na oku, a widząc Gabrielę, uśmiechnął się.
OdpowiedzUsuń— Witam, wasza dobrotliwość. — rzekł, ze startym gardłem od codziennego darcia mordy... Brzmiał inaczej, wyglądał bardziej pokieryszowanie niż wcześniej... A do tego ta przepaska i szwy na policzku... — Przyszłaś znowu sobie spierdolić bez słowa? Bo jeśli tak, to dzięki, weź ten koszyk i daj komuś rzeczywiście rannemu. — rzekł, łypiąc na nią złote oko, widocznie z niezadowoleniem, że znowu do niego przyszła.
Pius
Westchnął, słysząc o tym, że nie lubi pożegnań.
OdpowiedzUsuń— Nikt nie lubi pożegnań. — odparł, wchodząc za nią do środka, po czym zasiadł na krześle. — Po prostu... Smutno mi było, gdy cię nie było, jak się budziłem. Szukałem cię, ale nie było cię nigdzie... A do Walwana nie chciałem iść, bo tam Acair siedzi. — podrapał się po głowie, spoglądając złotym okiem na kosz. — Wszystko w porządku, od dwóch tygodni jestem na nogach. Doceniam ten gest, mimo tego, że spierdoliłaś bez słowa, Gabiś.
Pius
— Cóż. Nikt nie wrócił w pełni. — odparł, spoglądając na nią, by pochłonąć kawałek ciasta, który mu skroiła. — Rodziny zostały bez ojców, matek... Dzieci. — odparł, obejmując Gabrielę w pasie, wzdychając ciężej. — No i to. — dodał, podnosząc opaskę na oko, pod którą... Nie było nawet oka. Tylko straszliwy oczodół, czarny jak smoła. Zamknął szybko klapkę, po czym zmrużył brwi. — Czy ty przypadkiem nie byłaś wcześniej w ciąży? Pachniesz zupełnie inaczej.
OdpowiedzUsuńPius
— Żyję. Skoro uważasz, że to się liczy, to nie będę się sprzeczać. — widząc że nie brzydzi się jego oka, uśmiechnął się szerzej. Może i dodawała zadziorności, z pewnością ciekawie dowodziło się z jednym okiem, z racji na doświadczenie, jakie emanowało z jednego oka. A poza tym, ciężko było mu patrzeć przed siebie, musiał się obracać jak debil.
OdpowiedzUsuń— Dobrze... — dodał, padając przed nią na kolana, by objąć dziewczynę, po prostu przytulając ją do siebie, wiedząc jak ciężka była to dla niej decyzja...
Pius
Otulił ją mięśniami, wzdychając ciężej, bo wiedział, że ta decyzja nie była dla niej łatwa. Z pewnością borykała się z wyrzutami sumienia, kwestionowała swoje wybory... Cóż.
OdpowiedzUsuń— Zostanę... Na razie nic nie zdziałamy na froncie. Udało się zgasić większość pożarów... Teraz pozostaje czekać, aż Polsza wystawi wojsko zawodowe. To co wysyłali... To był tylko początek. Nie wiem, czy jesteś tu bezpieczna, Gabiś... — rzekł, cmokając ją w głowę, gładząc przy tym jej plecy, gdy wysunęła się z jego ramion, odchrząknął. — Zbieram siły. Lerodas mnie potrzebuje... To już nie jest wojna o tereny... Tylko o każde jedno życie. Nigdzie już nie jest bezpiecznie.
Pius
— Linia frontu zbliża się do tego miejsca. Nie byłbym taki pewien, na twoim miejscu. — rzekł, wzdychając ciężej. — To nie zamierzaj, tylko ruszaj. Wyjeżdżaj, póki cały las nie stoi w pożarze. Nic cię tu nie trzyma, im szybciej uciekniesz, tym lepiej.
OdpowiedzUsuńPius
Walwan obserwował ją ze spokojem na twarzy, słuchał, ale informacje jakie przekazywała były za mało dokładne, by miał pewność o co może chodzić.
OdpowiedzUsuń- Musisz mówić konkretnie, w gdybaniach niestety Ci nie pomogę - przyznał. - Czego się obawiasz? - zapytał po prostu, licząc na jasną odpowiedź. Na pytanie o decyzję pokręcił głową. - Oczywiście, że nie, najpierw poczekamy na jutrzejsze wyniki, prześpij się z tym problemem, jutro wrócimy do tematu, aczkolwiek nadal nie będziesz musiała od razu podawać odpowiedzi. Musisz jednak wiedzieć, że im dłużej czekasz tym proces usuwania ciąży jest cięższy. Jeżeli rzeczywiście się zdecydujesz to bierz pod uwagę co najmniej kilka dni dochodzenia do siebie - wolał ją ostrzec, by wiedziała nad czym się zastanawia.
Walwan
Nie specjalnie przejął się jej wyznaniem, nie pierwszy raz słyszy o czymś takim, zapewne i nie ostatni.
OdpowiedzUsuń- Gabrielo – zaczął dość poważnie. – A cóż innego lepiej by Cię usprawiedliwiło niż niewiedza? Czyżbyś uważała, że przeciętna istota przed seksem sprawdza pochodzenie partnera? – dodał. Co innego, gdyby Mieszko był uznany już wcześniej, a tak, Perun uznał go całkiem niedawno. Walwan spojrzał na brzuch dziewczyny i przytaknął głową na jej przypuszczenia.
- Masz racje, jest to dość bliskie pokrewieństwo, komplikacje przy porodzie czy już po nim są bardzo możliwe – przyznał i zaraz ponownie dotknął jej ramienia. – Frywolny seks młoda damo to zawsze ryzyko, ale nie powiesz mi chyba, że lepiej nigdy nie ryzykować – rzucił. – Na przyszłość po prostu lepiej zadbaj o zabezpieczenia. Najlepiej przejdź na zioła, które mają długotrwałe działanie, oczywiście gdy zażywa się je regularnie. Dobrze wiemy jak wygląda życie, czasem ponosi nas chwila i mało kto pamięta o zabezpieczeniu tuż przed stosunkiem – wzruszył ramionami. – Nie nazwałbym Cię nieodpowiedzialną, właśnie stajesz przed wyborem, cokolwiek postanowisz, weźmiesz na siebie odpowiedzialność, bo oba wybory nie są łatwe – stwierdził, a na obawy co do Peruna pokręcił głową. – Nie szukaj wymówek wśród innych, jesteś przerażona, w tej chwili dla Twojego mózgu każdy jest w stanie stanowić jakieś zagrożenie, Perun, Mieszko, nawet ja, gdybym użył stosownych słów. Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie czy Ty jesteś gotowa na to dziecko, czy Ty jesteś w stanie żyć ze świadomością swojej decyzji. Ostatecznie, którą decyzję uważasz za słuszną. Ty będziesz żyła z konsekwencjami, nikt inny, postaraj się chociaż aby te konsekwencje nie wpędziły Cię do grobu – polecił.
Walwan
— Pójdę... — westchnął ciężko, szorując mydłem ranę, jaką zdobył pod żebrem, by spojrzeć jej prosto w oczy. — Ale idziemy przez Terrę. Tam gdzie cię poznałem. Mamy jedną karczmę do odwiedzenia, Gabrielo moja...
OdpowiedzUsuńPiusek Pępusek
Walwan przyglądał się dziewczynie spokojnie, a gdy wyrzuciła z siebie te wszystkie myśli, kiwnął tylko głową.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, jednak mimo wszystko prześpij się z tymi informacjami, jutro przeanalizuję wyniki i będziesz mogła nieco pewniej określić ojca - wyznał, nie miał w końcu pewności jak frywolne miała podejście do stosunku. Znał przypadki, gdzie poznanie terminu na niewiele się zdawało, jednak nie oceniał. Słysząc pytanie westchnął ciężko.
- Możesz zostać, ale nie w konkretnej roli - uznał. - Będę Cię prosić o pomoc, czy to w gotowaniu, czy przy pacjentach. Odnajduję się w swoim artystycznym nieładzie, proszę byś nie sprzątała, chyba, że mowa o naczyniach po posiłku. Nie układaj, nie odkładaj ani fiolek, ani ksiąg, ani ziół - wyjaśnił i zaraz uśmiechnął się pod nosem. - Marudzić możesz, nie jesteś w niewoli czy na służbie. Na ile będę mógł, na tyle Cię ochronię, czuj się swobodnie, tylko nie przesadzaj z panoszeniem - puścił jej oko i ruszył w stronę gościnnego pokoju, by otworzyć w nim drzwi.
- Miałem tu całkiem niedawno parkę z dzieckiem, myślę więc, że spokojnie wystarczy dla Ciebie miejsca. Jest Twój, pokój - zaprosił ją do środka. - Trzymaj tu co chcesz, byle nie śmierdziało zbyt intensywnie... A tu... - pokazał jej skrzynię i zaraz ją otworzył. Przesunął klapę z dna i pokazał dłonią by Gabi spojrzała do środka. - Tunel prowadzi w bezpieczne miejsce, do ogrodu mego rodzimego domu. W razie niebezpieczeństwa, nie zastanawiaj się i korzystaj - polecił. - Gdy kogoś spotkasz po drugiej stronie, zawsze mów, że jesteś od Walwana i szukasz Floriane. To moja matka, zapewniam, że zadba o Twoje bezpieczeństwo w razie gdybym ja zaniemógł - wyjaśnił na spokojnie.
Walwan
Walwan spojrzał na nią spod byka. Już on poznał z naście różnych systemów i nie zamierzał poznawać kolejnego.
OdpowiedzUsuń- Nie - odparł krótko, nie wchodząc bardziej w dyskusję, ten temat był zamknięty. Na słowa o niezauważaniu uśmiechnął się pod nosem. - Moi ostatni goście byli dość żwawi, więc tak, jest dość spora szansa, że po tym przyzwyczajeniu Ty będziesz sprawiała wrażenie dość mozolnej - przyznał. Szczerze wątpił by była chociaż w połowie tak żywiołowa jak Grima.
Widział, że przejście ją zaskoczyło, ale nic dziwnego... Przeszłość nauczyła go, że lepiej jednak posiadać tego rodzaju skrytki i do tej pory nie żałował. Na uścisk poklepał ją po głowie, niczym małą dziewczynkę.
- Podziękujesz mi na odchodne, jak rzeczywiście będzie za co - odparł i puścił jej oko. - Rozgość się, odpocznij... Ja przygotuję coś do jedzenie i nie... Nie potrzebuję pomocy. Twoje będzie śniadanie - pstryknął ją jeszcze w nos i pogonił w stronę łóżka po czym ruszył w stronę wyjścia. - Zawołam jak będzie gotowe - dodał. Zamierzał jeszcze zakurzyć fajkę i dopiero wtedy wziąć się do roboty więc Gabriela miała dobre pół godziny relaksu przed sobą.
Walwan
[Możemy tutaj kończyć i przeskoczyć do dnia następnego, chyba, że chcesz coś tutaj dodać jeszcze. :p]
Widział ją z daleka, jak podchodzi, nie skrywała się, ani nie uciekała... A on z chęcią złapał za jedno z wygarbowanych futer, jakby wyprzedzając jakąkolwiek rozmowę...
OdpowiedzUsuń— Hej, młoda. — zaczął, uśmiechając się od samego jej widoku. Poklepał miejsce obok siebie, po czym założył futro na jej plecy, tak by ciepło z ogniska nie uciekało z jej ciała. Po tym spojrzał w ogień, jego oczy błyszczały... To milczenie zbyt długo nie trwało - pomyślał.
— Wątpienie i niepewność, to zwykle oznaka inteligencji i znajomość odpowiedzialności. Nie dziwne, spoglądając na twoje plany. Pragnę tylko coś zauważyć. Lata temu, przyszłaś w podobny sposób do mojego obozu. Kazałem ci spierdalać, a ty... Zrobiłaś swoje. Teraz też, myślę... Potrzebujesz tego pierdolca, napędu, inspiracji, jaką niesiesz w sobie... Ale nie dla siebie. Nie żeby się obronić... Całe państwo cię potrzebuje. Twojej czułości, siły, determinacji. Twoja droga nie kończy się w niepewności. To że teraz nie wiesz jak i gdzie masz iść, nie oznacza, że nie idziesz na drodze ku wielkości... Jeśli cokolwiek, to to tylko potwierdza. — rzekł, kładąc dłoń na jej barku. — Zaproponował mi mieszkanie w wiosce. Powiedziałem mu wszystko. Ma parę trupów w szafie, tak jak ja... Ale ma rodzinę. I wie, że musi dowodzić. Jak sobie z tym radzi, czas pokaże. Według mnie, wysłucha cię. A jeśli nie, to mu w tym pomogę, czaisz, maluszku?
Pius
— Nie żałuję. Jesteś bardziej uparta ode mnie... A ja jestem diabłem. — dodał, spoglądając w jej oczy z uśmiechem, pewnego rodzaju czułością, jaką zwykle okazywał po seksie. — Czasami nasze powołanie jest tam, gdzie leży nasze serce. Potrzeba. Plan objęcia władzy przyszedł tobie, nie mi. Jeśli ode mnie by to zależało, sam bym uzurpował władzę... Ale ja się do tego nie nadaję. A ty? Zostałaś wychowana w etykiecie, wiesz jak postępować. Nikt nie oczekuje, że będziesz znała się na wszystkim, od tego są doradcy. Kwestia czasu i zaangażowania. Jestem pewien, że ci się uda... — dodał, obejmując ją bardziej szerokim ramieniem, by ucałować ją w czoło, wzdychając przy tym.
OdpowiedzUsuń— Może... Jeszcze chwilę tu pokoczuję. Natura mi dobrze robi. Zastanawia mnie bardziej, czy znowu chcę mieszkać sam... Czy z kimś.
Pius
— Kwestia czasu i prześwietlenia potencjalnego doradcy. Wiesz, to nie tak, że są systemy, w których wybiera się takie osoby, które już istnieją... A zobacz, są. Istnieją. Kwestia upewnienia się, że taka osoba ma interes w polepszaniu kraju, a nie swojego własnego portfela. I problem rozwiązany. Ryba psuje się od głowy, kwestia pilnowania się i zaufania najbliższym osobom, Królu Gabrielo. — rzekł, otulając ją ciaśniej do siebie, spokojnym oddechem nad uchem chcąc ją ukoić. — Nie mam. Wiesz dobrze jaki jestem. To musiałby być ktoś, kto mnie zna i toleruje... To na pewno.
OdpowiedzUsuńPius
— Zawsze możesz odpierdolić robotę w postaci rewolucji i wprowadzić kogoś kogo uznasz za godnego rządzenia. Nikt ci nie karze władać do końca swojego życia. Mówiłem tu bardziej o planie przejęcia, niż o samym rządzeniu, skarbie. Według mnie, to wszystko wyjdzie w praniu. — dodał, spoglądając na nią z podniesioną brwią. — Aj tam, nie trzeba od razu machać siurem przed całym Argarem... Tylko przed osobami, którym to nie przeszkadza, na przykład. Z resztą chuj wie, mogę zorganizować orgię, czy coś. Czas pokaże, Gabi. — dodał, po czym pocałował ją w płatek ucha. — Kto to taki, kto mnie zna i toleruje i chciałby ze mną zamieszkać, hmm?
OdpowiedzUsuńPius
— Rozumiem... — odparł, widocznie myśląc, że mówiła o samej sobie... Ale skoro mu się tak tylko wydawało... — No widzisz. A ja tutaj mogę poczuć naturę, polować... Też zgiełki strasznie mi nie służą przez wojnę... Pewnie mi niedługo to przejdzie. — dodał, podnosząc brew do góry. — Na więcej niż jedną noc? Mówisz tu o trzynocnym maratonie, czy znowu myślę kutasem, Gabiś? — zarechotał, spoglądając w jej oczy.
OdpowiedzUsuńPius
— Ale czy ja coś inicjuję? Chcę cię wesprzeć, Gabi. Zależy mi na twoim dobrym samopoczuciu. — widząc jak się odsuwa, mogła dostrzec jak z jego twarzy ucieka uśmiech... Nie chciał jej obruszać...
OdpowiedzUsuń— Zrastam się jeszcze. Póki co nie jestem gotowy do bitki. — rzekł, odsłaniając iluzję z masakrowanej połowy twarzy, by odwrócić się i westchnąć. — A ty? Co porabiasz teraz w Argarze?
Pius
— No wiem... Przepraszam. — szepnął, odsuwając wzrok w bok, odchrząkając, by podejść do ogniska, łapiąc herbatę w dłoń. — Nic nie mówię, to był słaby żart. Chciałem... Nie wiem co chciałem. — z uśmiechem słuchał czym się teraz zajmowała, co robiła... Jakże trudnym było wypowiedzenie kolejnych słów.
OdpowiedzUsuń— Znowu się biczuję. Nie wytrzymuję psychicznie. Przez Lerodas. Za dużo widziałem.
Pius
— Jak bardzo wiem, że to jest tymczasowe... To niestety pomaga mi się skupić na czymkolwiek niż na chandrze, Gabi. Już wystarczy że muszę dźwigać swoje ego, zrujnowane, spopielone. Męska duma jest taka czasami. — dodał, strzelając kłykciami, po czym zamknął oczy, patrząc w ogień. — Co mam według ciebie zrobić? Po prostu przestać? Zaraz złapię się za butelkę, mam stres pourazowy.
OdpowiedzUsuńPius
— Tak, tak... Gdybym mógł, to bym się pozbył ego. Ale nie umiem. — rzekł, przesuwając palcami po jej ramieniu. — Alkohol, bagienne ziele, papierosy. Ale nałogi to tylko pogorszą, boję się. — przyznał, zastanawiając się dłuższą chwilę, lecz bez odpowiedzi...
OdpowiedzUsuńPius
Pojawienie się w Argarze poszukiwanej Gabrieli w towarzystwie Piusa, walczącego na Lerodaskim froncie zostało dość szybko zauważone przez argarskich mieszkańców. Niklaus nie miał w zwyczaju działać pochopnie, więc w pierwszej chwili zlecił luźną obserwację, jednak, gdy Gabriella poprosiła o rozmowę, postanowił osobiście zasięgnąć nieco języka u jej towarzysza wędrówki. Dowiedział się kilku istotnych rzeczy i gdy tylko dotarł do gospody, polecił przekazać poszukiwanej dzień i miejsce spotkania. Był to jeden z pokojów ich przybytku.
OdpowiedzUsuńNa miejsce spotkania dotarł odrobinę spóźniony, celowo rzecz jasna. Przy wejściu cichy obserwator Gabrielli zdał mu jeszcze krótki raport co do dziewczyny, a po wysłuchaniu go, Nik ruszył w stronę pokoju. Wszedł do niego pewnie i zamknął za sobą drzwi, lustrując brunetkę złotymi oczyma. Jego twarz nie zdradzała zbyt wielu emocji, była neutralna. Jedynie na tego "pana" kącik jego ust delikatnie drgnął, cóż, nadal dziwnie kuło go to w uszy. Kiwnął głową, ruszył do jednego z krzeseł by przesunąć je nogą i ustawić frontem do Gabi. Usiadł wygodnie, kostkę założył na kolano, a ręce rozłożył na podłokietnikach.
- A więc? Jaki jest cel tego spotkania? - zagadnął spokojnym acz pewnym tonem.
Niklaus
Obserwował ją spokojnie, opierając się wygodniej w fotelu. Sprawiała wrażenie dość ugrzecznionej, przesadnie wręcz. Słuchał Gabrielli, ale gdy wspomniała o uprzejmości, sięgnął do kieszeni po nóż własnej roboty. Nic wielkiego z nim nie robił, zaczął jedynie obracać w dłoniach, bawić się, nadal patrząc po brunetce. Na wzmiankę o obserwatorze uśmiechnął się delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Takie miał w końcu zadanie - stwierdził luźno, dalej słuchając, jednak, gdy zadała pytania kącik jego ust drgnął ponownie. - Miło mi, że czujesz się u nas tak dobrze, ale nie kojarzę bym zgodził się na wywiad - zauważył. - Sekrety mam w zwyczaju zdradzać jedynie przyjaciołom - dodał, puszczając jej oko, dalej bawiąc się swoim nożem.
Niklaus
— Seks. Medytacja, dużo seksu, ostry seks. — odparł, przecierając swą twarz dłonią. — Muszę szukać dalej, Gabiś. Źle się czuję z samym sobą, przez wojnę, przez ludzi których zraniłem. Tutaj raczej prostej drogi nie ma. No chyba że do zniszczenia. — rzekł, przesuwając palcami po jej dłoni z bladym uśmiechem. — Dam radę. Chyba.
OdpowiedzUsuńPius
Niklaus dalej spokojnie obracał nóż w dłoniach, służył mu raczej jako zabawka i zajęcie przy zapowiadającej się dość nużąco rozmowie, ale zauważył, że Gabriela zwróciła na narzędzie aż nadto uwagę. Jej reakcja była całkiem zabawna, szczególnie gdy wplotła różne zachowania jedno po drugim. Wypadło to dość sztucznie, co w duchu go rozbawiło. Kiedy wyciągnęła swój nóż i zaczęła go naśladować nie specjalnie się tym przejął, dalej czekał na jakieś konkrety. Prosiła o spotkanie by popatrzeć sobie w oczy? Cóż, mógł to być jakiś sposób rozpoznania wroga czy po prostu intencji. Osobiście nie bardzo widział w tym sens.
OdpowiedzUsuń- Jak przyszłaś mi pomaślić to równie dobrze mogłaś mnie złapać przy barze - stwierdził, dalej bawiąc się nożem. Dziewczyna zdecydowanie gubiła się w sytuacji, ale była młoda, więc jakoś nie specjalnie go to dziwiło. Jego pozycja czy mina nie specjalnie się zmieniała, ale przerwał obracanie noża, gdy w końcu zaczęła mówić do rzeczy. Cała reszta pozostała bez zmian.
- Nie mamy w zwyczaju wkładać kogoś do jednego wora tylko ze względu na pokrewieństwo z jakimś szaleńcem - zaznaczył i zdjął nogę z kolana. Ułożył na obu łokcie i oparł na nich swój ciężar, patrząc Gabrieli w oczy. - A jaka jest Twoja wizja? - zapytał spokojnie. Pomoc... Kolejna osoba z grona Peruna zgłasza się o pomoc. Dobre chociaż to, że Gabriela miała dość jaj by pojawić się osobiście. Niklaus wyprostował się i ponownie wygodnie oparł. - Jakiego rodzaju pomoc masz na myśli? - rzucił, teraz obracając nóż w jednej ręce.
Niklaus
- Nie od razu, z wyczuciem, ale kiedy już jesteśmy na takim spotkaniu to zwykle w konkretnym celu. Pochlebstwa są zbędne. Ty na szczęście z nimi nie przesadzałaś - zauważył spokojnie. Słuchał tego co miała do powiedzenia, gdy mówiła o wizji zaprzestał zabawy nożem i po prostu ją obserwował. - Hmm... A co zrobiłabyś z tymi, którzy tego nie chcą? Ze swoim własnym ludem? Dlaczego Polszanie mieliby ustąpić ze swojego stołka? Zrezygnować z miana najsilniejszej nacji na rzecz czego? - zapytał. W temacie pomocy westchnął lekko. - Zostać możesz ile chcesz, o ile nie będziesz sprawiać problemów. Co do reszty wypowiem się z czasem. Chętnie wysłucham Twoich odpowiedzi, ale na pewno nie dam Ci dziś jasnej deklaracji - oznajmił. Jak już zbierze dość wiedzy to będzie musiał jeszcze pomówić z Radą.
OdpowiedzUsuńNiklaus
Niklaus przysunął dłoń z nożem pod nos i zaczął go obracać w dwóch rękach, patrząc znad niego na Gabrielę. Rozwiązać pokojowo, aż uśmiechnął się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Stracą pozycję jako rasa - zauważył. - Co szlachcicowi po ziemiach, kiedy nie będzie muru i wzrośnie liczba potencjalnych chętnych do grabieży? - zagadnął. - Nie chcesz być tyranem, a kim? Dasz im więcej władzy, zostawisz tytuły, ziemie... Po co im właściwie będziesz? Dlaczego mieliby uznać Cię za władcę? - drążył dalej. - No i najważniejsze... Nadal nie odpowiedziałaś co zrobisz z tymi, którzy nie będą chcieli słuchać... - posłał jej nikły uśmiech. Nie do końca był przekonany czy dziewczyna w ogóle zdaje sobie sprawę z wagi bycia u władzy. Na wzmiankę o pracy kiwnął głową.
- Pracy Ci tu nie zbraknie, w gospodzie, w tartaku, u naszej medyczki czy w porcie. Rąk do pracy nigdy zbyt wiele - przyznał.
Niklaus
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń— Dziwne. Że mimo wszystko mam ludzkie zachowania... — uśmiechnął się, po czym objął ją mocniej, by westchnąć ciężko. — Wiesz. Twoja obecność mi bardzo pomaga. Póki co... Posiedźmy tu, po prostu. Co ty na to? Za parę dni mi przejdzie ta chandra. Jestem pewien, Gabi. — szepnął, całując ją prosto w usta, po czym oparł się czołem o jej czoło, z uśmiechem wtulając się mocniej.
OdpowiedzUsuńPius
Tego dnia Mohe postanowił zawitać do gospody. Znał tu już trochę więcej ludzi, a planował popracować nad swoją płochliwością i uznał, że próba z posiłkiem byłaby całkiem rozsądna. Do przybytku wszedł trochę niepewnie, zajął jeden ze stolików w mniej uczęszczanym miejscu i taksował okolicę wzrokiem. Usiadł oczywiście tak by zaraz za plecami mieć ścianę, widział wszystkich przechodzących dalej lub bliżej, nikt nie kręcił mu się za plecami. Miał wrażenie, że wśród obsługi doszło kilka nowych twarzy, przynajmniej wcześniej ich tu nie zarejestrował. Jedna twarz szczególnie zwróciła jego uwagę, a szła właśnie do stolika przy którym siedział.
OdpowiedzUsuń- Gabriela? - wypalił zaskoczony. Nigdy się nie spotkali, ale poznał pewną rudowłosą, która poszukiwała właśnie tej dziewczyny. Księżniczka Polszy obsługująca w argarskiej gospodzie? Tego zdecydowanie się nie spodziewał, co było widać po jego zaskoczonej minie.
Mohe
— Może i nie przejdzie. Z pewnością sobie poukładam w głowie to, co mi mówiłaś. A póki co... Posiedźmy tu jeszcze, Gabiś... — szepnął, otulając jej bark, gdy ze zmęczenia powoli zaczął przysypiać...
OdpowiedzUsuń...
Po drodze do wioski, jakiś nowy białowłosy zerkał co chwilę na przechodzącą Gabrielę.
— Mówiłem ci, że za kilka dni mi chandra przejdzie? — rzucił, patrząc na nią tymi charakterystycznymi hetero-chromatycznymi oczyma.
Pius
Zaskoczony zamrugał oczyma, gdy odpowiedziała. Czyli jednak, to była ona. Nie wierzył by ktoś aż tak podobny do dziewczyny z listu gończego miał to samo imię co ona.
OdpowiedzUsuń- Nie, ja nie... Ja... - pomyślał chwilę. W sumie te całe polędwiczki brzmiały całkiem smacznie. - To... Poproszę jedną porcję - postanowił ostatecznie - i jakiś pasujący napitek do tego, może być trunek - dodał, prześlizgając wzrokiem po dziewczynie. - Spotkałaś może taką ruda złośnicę? - wypalił nim dziewczyna odeszła. - Wybacz, że pytam, ale wiem, że próbowała Cię wyśledzić i złapać... Obiecałem sobie, że jak pierwszy Cię spotkam to Cię ostrzegę. Niezła z niej cwaniara i mogłaby udawać dla pozoru - rzucił z nieco zadziornym uśmiechem. Podroczenie się z Głośnoryją nawet na odległość sprawiało mu pewnego rodzaju przyjemność.
Mohe
- Ostrzejszy - odpowiedział z lekkim uśmiechem, a słysząc, że nie spotkała nikogo takiego westchnął cicho. Z jednej strony liczył, że jednak spotkała i że dowie się chociaż czy rudowłosa żyła na tamten czas. Przytaknął głową, gdy dopytała o złapanie. - Jasne, nie ma sprawy - rzucił luźno i odprowadził ją wzrokiem. Nawet był ciekaw co tam słuchać o Głośnoryjej.
OdpowiedzUsuńNa przyniesione zamówienie posłał Gabrieli kolejny uśmiech.
- Dzięki - złapał trunek i posmakował by zaraz z aprobatą pokiwać głową. - Bardzo dobry - stwierdził i zaśmiał się krótko na jej pytanie. - Nie jestem. Przywiodła mnie tu ciekawość i podróżne znajomości - przyznał.
Mohe
Widząc jak do niego podchodzi uśmiechnął się, rozszerzając ramiona na znak powitania przytulasem... Ale złapała go za włosy, przez co poszedł wraz z nią...
OdpowiedzUsuń— Ał, ał, ał... Ałć, nie za włosy! — zawył, spoglądając na nią. — To ja... Pius! Musiałem zmienić ciało, bo tamte się rozpadło... Spokojnie! To ja! Pamiętasz karczmę przy Terze? Albo jak prosiłaś, żebym się nie biczował? Pamiętasz czoker? To ja, to serio ja!
Pius
Uśmiechnął się lekko na ten jej gest z ścieraniem potu z czoła.
OdpowiedzUsuń- Stres nowicjusza? – zapytał i zaraz machnął ręką. – Przyjdzie i czas na trunki – stwierdził. Nie wszystko szło spamiętać od razu. Na pytania o Argar przytaknął lekko głową. – To zdecydowanie bardzo ciekawe miejsce, mnie osobiście się podoba, ale rozumiem strach i obawy niektórych. Umiejętności tutejszej społeczności potrafią wywołać nieprzyjemne dreszcze… lub zgon – uśmiechnął się do dziewczyny kącikiem ust. – Chyba nie mam czegoś co mi się karygodnie nie podoba… Tyle, że ja nie jestem raczej jakiś wymagający. Społeczeństwo jak każde, poza tym całym czary mary i bardziej rozwiniętą wiedzą nie widzę wielkich różnic między nimi, a Mathyrczykami – rzucił luźno i wziął kolejnego łyka trunku. Spojrzał po swoich tatuażach, gdy o nich wspomniała i zaśmiał się na kolejne słowa. – Tak po prawdzie to właśnie o to w nich chodziło. Raz, miały nas wyróżniać od Polszan, dwa, mieliśmy wyglądać groźnie i dopiero trzy, mają upamiętniać nasze życiowe osiągnięcia – wyjaśnił jej z lekkim uśmiechem. – Bez obaw, przywykłem, że się mnie boją, w końcu o Nhulu krąży dość wiele mitów i historii – przyznał. – To akurat lubię w Argarczykach, zdają się mniej przesądni i mniej uprzedzeni – wpadło mu do głowy.
Mohe
Spojrzał na nią lekko mrużąc oczy.
OdpowiedzUsuń- Nie sądzę. Handel odbywa się bez problemu, jedyne co tu by uległo zmianie to, to że dostawca nie będzie musiał jechać pod sam mur by sprzedać coś dalej. Nie powiesz mi chyba, że w konfrontacji z napadami czy rabunkiem jest to ciekawa opcja? - zauważył tą dość istotną lukę. - Ktoś kto ma obiekcje do innych ras nie będzie ich u siebie zatrudniał - dodał na wzmiankę o potencjalnych pracownikach. - Nie rozmawiamy o mnie, ale skoro już pytasz to jestem kimś kogo wybrali, kimś z kim się liczą. Nie chciałem władzy, ale ją przyjąłem, bo tak postanowiła większość. Mam o wiele więcej niż Ty, Ty masz tylko prawo do tronu, które przepadnie w razie detronizacji króla. Na jego miejsce będzie się pchać wielu. Co takiego masz, że powinni wybrać Ciebie? Jak chcesz stać na straży porządku? - zadał kolejne pytania. Na odpowiedź co do działań w przypadku buntowników kiwnął głową. - Ta odpowiedź zdecydowanie bardziej satysfakcjonuje - przyznał, również patrząc jej w oczy.
Niklaus
— Na co ty się denerwujesz, babo? — zarechotał, uciekając włosami od jej uścisku. — Wolałem cię nie martwić. — rzekł, po czym posmutniał z faktu, że teraz według niej, nie był jej
OdpowiedzUsuń.. Cóż. Przybrał starą formę pokieryszowanego wojownika, po czym westchnął.
— Teraz lepiej? Tak mam wyglądać? Jak siedem nieszczęść?
Pius
Gabriela pokręciła przecząco głową.
OdpowiedzUsuń- Nie prawda - odparła krótko. - Owszem jakiś handel się odbywa, ale kupców teraz będzie więcej, co wiąże się z zyskami. Konkurencyjnymi cenami - wzruszyła ramionami. - To jest ciekawa opcja - skomentowała, po czym westchnęła ciężko. - Będę szczerze. Wcale nie chcę siadać na tronie - spojrzała mu prosto w oczy. - Najchętniej schowałabym się gdzieś i przeczekała, żeby potem móc spokojnie żyć - dodała. - Tylko to tak nie działa. Widzę co się dzieje z Polszanami. Widzę tych innych graczy i... - pokręciła głową. - ...oni wcale nie będą działać z korzyścią dla Polszy - mruknęła. - Obawiam się, że jeśli Perun zostanie zdetronizowany, a do tego może dojść, to jego miejsce zajmie jeszcze większy tyran - zacisnęła mocno wargi. - I może mnie pan nazywać głupią, ale nie zamierzam dopuścić do całkowitej eliminacji Polszy - zacisnęła mocno wargi. - Tam żyją dobrzy ludzie. Tolerancyjni ludzie. Ci, którzy patrzą w przyszłość z nadzieją... nie wszyscy Polszanie są diabłami - burknęła. - Tak jak i nie każdy Argarczyk jest nieskazitelnie tolerancyjny - dodała. - Świat ma wiele barw, każda z krain ma ich tysiące... - uśmiechnęła się słabo. - Dlatego nie mogę schować głowy w piasek i dlatego chcę zająć ten diabelny tron, żeby wreszcie zacząć wprowadzać jakieś zmiany. Żeby ten tron już tak nie ciążył...
Gabi
— Wiem o co ci chodzi. — mruknął, wracając do nowej, przystojnej twarxy bez blizn i skaz. — Ale wiem że zależy ci na twojej drodze. Uwierz, powiedziałem ci tyle, ile myślałem, że wystarczy, by cię nie martwić. Jesteśmy przyjaciółmi, to prawda. Ale to było szybkie, zręczne, po prostu przejąłem inne ciało przygotowane dla mnie, Gabi. Z resztą, mówię ci to teraz. To się stało wczoraj. Zależy mi na tobie, dlatego uznałem, że ciężar reinkarnacji wezmę na siebie. Udało się.jestem. I przepraszam. — rzekł, klękając przed nią. — Wybacz mi. — szepnął, po czym wyciągnął kwiaty, osobiście zebrane, prawdziwy bukiet złożony z wielu rodzajów flory Argaru.
OdpowiedzUsuńPius
Westchnął ciężko, słysząc jakże wielką obrażę majestatu popełnił, między czynami i słowamai... Wstał z kolan, by przetrzeć swe spodnie z ziemi i odchrząknął.
OdpowiedzUsuń— To mi nie wybaczaj, łachy mi nie robisz, księżniczko. — dodał, po czym odwrócił się na pięcie, by ruszyć w stronę swego obozowiska.
Pius
Dosłownie pięć minut przed zamknięciem, białowłosy wcisnął się do gospody, by zasiąść przed stołem i spokojnie przeglądać prostą kartę dań, spod okularów oglądając jak inni się wynosili... A wtedy dostrzegł że Gabi wychodzi z zaplecza i uśmiechnął się, wiedząc jaki dramat zaraz nadejdzie.
OdpowiedzUsuńPius
— Hmmm... Jajka i herbata, tak? — dopytał, wpatrując się w kartę, by założyć nogi na stół, teatralnie zastanawiając się nad swoim zamówieniem. — W takim razie poproszę jajeczka... Tylko poproszę oddzielić żółtka, spienić białko i oblać wokół żółtek. Do tego, poproszę wino. Ot, dzisiaj wielka okazja. — rzekł, po czym wbił oczy w jej źrenice. — I oczywiście, proszę ucałować ode mnie kucharza.
OdpowiedzUsuńPius
Zabrał nogi ze stołu, ot po przemyśleniu gdzie miałaby postawić mu talerz? Nie było miejsca. Zdziwił się, że tak szybko jej poszło z jajecznicą, dlatego uśmiechnął się, doglądając tego jak biegała po przybytku, zerkał na pośladki, jakie nie tak dawno otwierały się pod jego rządaniem.
OdpowiedzUsuń— Dziękuję ślicznie. — odparł, wzrokiem szukając bukietu kwiatów, jaki wcześniej jej zostawił... Poza tym, podniósł brew, gdy tylko wspomniała o skromności. — Ot sam bym musiał zatem kucharza ucałować. Chyba, że jednak umiesz się sama pocałować? Znając twoją determinację, prędzej zrobiłabyś to, niż dała mi się ucałować. — rzekł, biorąc kiekiszek, popijając kilka łyków, gdy w wolnej dłoni bawił się jej czokerem.
Pius
— Wtedy musiałaby się zdarzyć sposobność, by kucharka się nachyliła i dała szansę na sprawdzenie mej uwagi. — rzekł, poruszając brwiami, po czym łyknął połowę wina, wzdrygając się na jego smak. — Różnica ciała. Tamto się rozpadało. To jest czyste. Potężne. Nieskazane. Jeszcze. Znaczy, prawiczkiem nie jestem w tym ciele, ale no. — odchrząknął, po czym wsunął jajecznicę całkiem szybko. — W postanowieniu się zmieniło, że nie mam na sobie obrażeń po magii kryształu Polszańskiego zaklinacza. Tym samym nie boli mnie wszystko. Po prostu ozdrowiałem. A co z deserem, moja droga? — spytał, spoglądając w jej dekokt.
OdpowiedzUsuńPius
Zmrużył oczy, gdy na nim usiadła, wpiła się w jego usta... A czując tabletkę, przełknął ją, bez świadomości tego, co bierze...
OdpowiedzUsuń— Mmm... Smakuje znajomo. Czekaj... — westchnął, z potworną realizacją. Jego zabawne cukierki nie działały na niego zbyt mocno. Ale w tym ciele? Był jak dziewczyna, która pierwszy raz napiła się wódki...— O ty mała mendo...
Gdy odeszła, popił wino, jakoby już poczuł jak gorąco w podbrzuszu wybija rytm jego serca, jak ten bit przyśpiesza... I jak twardnieje niemal od razu. Na Behemota, cóże ona uczyniła. Czekał tak, w ciszy, z namiotem, ale bez namiotu. Czekał, nerwowo bawiąc się kieliszkiem.
Pius
Obserwował to, jak się wokół niego kręci, jak specjalnie podjudza, by tylko przesunąć granicę dalej. Myślał, że serca zaraz wyskoczą mu z klatki piersiowej, ot oczy aż się świeciły złotem i purpurą.
OdpowiedzUsuń— Mały? — zachichotał nieco, czując jak powoli traci nad sobą kontrolę... Po chwili, gdy sobie tak szła w stronę schodów, pojawił się za nią, szarpnął za ramię, wyginając je w tył, po czym wbił ją w ścianę.
— A ty dziewczynko? Myślisz, że sobie pójdziesz spać i tyle? — spytał, zbliżając się do niej, dostrzegła tylko płomień jego oczu. — Nie wydaje mi się, kurwa. — warknął, boleśnie uderzając jej pośladek.
Pius
— Idę... — odparł krótko, czując jak jego ciało reaguje na substancję w organizmie. Cały poczererwieniał, oczy jarzyły się ogniem, wszystko bębniło w jego ciele, gdy podążał za nią, jak pierdolony drapieżnik, tylko czekając, aż zamknie drzwi swej sypialni...
OdpowiedzUsuń— Masz przejebane.
Pius
Pius widocznie nie był zbyt gadatliwy, bo po jej słodkim rozbieraniu, po prostu chwycił Gabrielę za gardło. Tym samym, założył czoker na jej szyję, by boleśnie ugiąć ją na kolana. To nie był ten troskliwy Pius co wcześniej... On by jej nigdy nie uderzył z otwartej dłoni tak mocno, że zamroczyło ją w głowie... Tak jak teraz.
OdpowiedzUsuń— Rozbieraj się do końca, mała pizdo. Bo ostatnią rzeczą jaką poczujesz, to mój kutas w twoim gardle. — warknął, goryczą w krtani, by zsunąć z siebie spodnie. Tym samym, naprężony kutas znalazł s9ę na jej twarzy, tak jak kądra, które przysłaniały jej oczy. Mogła także poczuć, jak wyjmuje coś ze spodni, tylko po to, by pieprznąć ją ćwiekowanym pejczem po plecach. — Jak robi suka panu? Przypomnij mi, jeśli chcesz dożyć świtu.
Pius
Zarechotał po jej pchnięciu na łóżko, patrząc w jej oczy, kiedy swymi pazurami rozszarpał swą koszulę, leżąc przed nią nago. Widocznie ciało było inne, lecz kaliber kutasa pozostał ten sam.
OdpowiedzUsuń— Widzę, że się uczyłaś... Słodkie. Może jeszcze mi powiesz, że masz liny, którymi mnie zwiążesz? Kochana... Nie masz wątroby by wziąć fiuta do ust, a co dopiero sprawić, że będę płakał z bólu... Radzę odłożyć pejcz, póki masz siłę w dłoni... — szepnął, zasiadając na boku, eksponując swe mięśnie, oglądając to, jak Gabriela myśli, że go zdominuje.
Pius
Mohe uśmiechnął się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Mówisz? Robi tu mój kumpel i jakoś nie zauważyłem by poruszał się z gracją - przyznał z lekkim rozbawieniem na twarzy.
Kiedy zapytała o ulubiony z mitów, dotknął lekko swojej brody i przejechał po niej palcami.
- Bo ja wiem? Chyba ten o zjadaniu niegrzecznych dzieci - stwierdził z lekkim śmiechem i pokręcił głową. - Takie z nas niegościnne plemię co to się ukrywa, ale po cudze dzieci to już chodzimy by je łapać i zjadać. Bezsens - ponownie się zaśmiał. Słysząc o "nie istnieniu" posłał jej zawadiacki uśmiech i lekko się skłonił, dotykając opuszkami jednej ręki swojego mostka. - Z przykrością stwierdzam, istniejemy - uśmiechnął się pod nosem, patrząc dziewczynie w oczy. - Taa, nie wiem co prawda jakie bajki Ty słyszałaś, ale brutalności w tym plemieniu nie brakuje - przytaknął jej głową.
Mohe
Niklaus uśmiechnął się lekko pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Zysk jest ważny Gabrielo, ale mało kto o nim myśli, gdy musi ratować życie. Handel nie skoczy w górę aż tak bardzo by zasłonić dbale hodowany strach tych ludzi. Jeżeli to Twój jedyny argument by przekonać wysoko urodzonych do zburzenia muru to obawiam się, że masz kiepskie szanse - przyznał bez ogródek. Nadstawił ucha, gdy mówiła dalej i słuchał jej spokojnie. Westchnął ciężko, gdy dziewczyna skończyła, odchylił się w przód na fotelu, oparł łokcie o kolana i spojrzał jej w oczy.
- Pięknie pieprzysz, ale nadal pieprzysz. Z całym szacunkiem ale co masz na poparcie swoich słów? Kogo masz na myśli mówiąc "inni gracze"? Skąd Twoje przekonanie, że będziesz od nich lepsza? Co takiego masz, czego oni nie mają? Przypuszczenia? Słowa? Coś takiego nie da Ci tronu. Świetnie, że widzisz tych dobrych ludzi, ale patrząc na to co planujesz to tych złych powinnaś mieć przede wszystkim na uwadze. Ci dobrzy mają wizje podobne do Ciebie, ale nawet dla takich dobra wizja to za mało by Cię poprzeć. Myślisz już kategoriami siedzenia na tronie, mnie interesuje jak zamierzasz w ogóle ten tron zdobyć. Masz w ogóle jakiś plan, czy jedynie realizujesz pojedyncze podpunkty, które w danej chwili wydają się dobre? Co mi i tej wyspie da poparcie Twojej osoby? Teraz, nie za rok czy dzieści lat. Dlaczego mielibyśmy poprzeć Ciebie? Masz na swoim koncie chociaż jeden czyn świadczący o wiarygodności wizji, którą mi przedstawiasz czy oczekujesz, że słowa wystarczą? - zadał szereg kolejnych pytań.
Niklaus
Słysząc o Heldze uniósł wysoko jedną z brwi, ale nie przerywał dziewczynie. Czy ona naprawdę nie odróżniała wrogiego najazdu od wybrania nowego władcy? Westchnął ciężko i założył dłonie za głowę, rozłożył szeroko łokcie i słuchał. Kiedy wstała wędrował za nią wzrokiem, ale jego mina nadal nie ulegała zmianie. Zaczynał poważnie zastanawiać się nad tym co tu robi.
OdpowiedzUsuń- Masz bardzo wąską perspektywę – zauważył, gdy już zakończyła przedstawianie „graczy”. – Naprawdę myślisz, że miałem na myśli inne nacje? Na co innym nacjom tron Polszy? Każdy z tych, których wymieniłaś zająłby co najwyżej tereny i walczył o miano stolicy, ale Polsza? Polsza zniknęłaby z mapy. Możnych by wyrżnęli, a uległych posłali do brudnej roboty, w tej lepszej wizji, bo tak, są i tacy którzy wyrżnęliby wszystkich – wzruszył ramionami i wstał ze swojego miejsca. Ponownie westchnął. – Knujesz przeciwko swojemu Władcy, dążysz do jego detronizacji, straci prawa do tronu… Naprawdę wierzysz, że inne polszewskie rody nie będą chciały skorzystać z okazji na wsadzenie swojego człowieka na tronie? Z Andżelerii zostali jedynie, troll z przerośniętym ego i uciekająca dziewczynka. To niby jakakolwiek konkurencja? Puszysz się i zachowujesz jakbyś była jakąś ważną figurą na szachownicy, a Ty nie jesteś nawet pionkiem, Ciebie na tej planszy nie ma. Równie dobrze mógłbym poprzeć oczytaną karczmarkę i stałybyście na tej samej pozycji startowej – stwierdził i ruszył do wyjścia. – Jednak się pomyliłem, mogę dać Ci odpowiedź na tu i teraz. Nie poprę Cię, nie w tej chwili, nie widzę tego potencjału, o którym mi wspomniano, w danej chwili nie zamierzam nawet poruszać Twojego tematu z Radą. W oczach Polszan jesteś po prostu uciekinierką, zwiałaś od brata bo było Ci źle, mówisz o walce z Perunem, o decyzjach jakie podejmiesz siedząc na tronie, a nie zrobiłaś nic by w ogóle się na tym tronie znaleźć. Nie zrobiłaś nic by zyskać poparcie wśród tych dobrych Polszan. Po prostu zniknęłaś, uchodzisz za uciekinierkę i tyle. Chcesz sojuszników? To się naucz kajać lub przydawać. Wbrew Twoim wielkim przekonaniom, nie, pierdolenie nie wystarczy. Przemawianie, może, ale to i tak za mało, a nie umiesz nawet tego. Sporo jeszcze przed Tobą nauki – złapał klamkę. – Możesz u nas zostać ile chcesz, ale jak Cię najdzie na kolejną rozmowę, to przyjdź z konkretami – oznajmił i otworzył drzwi w celu opuszczenia siedziby.
Niklaus
Obserwował to, gdy wspięła się, kusiła, klęła. Wiedział do czego pije, cóż on jej uczynił? Spotkali się, gdy była pruderyjna, jakkolwiek wstydliwa, niedoświadczona. A teraz?
OdpowiedzUsuńZagryżł wargę, widząc jak sunie pejczem po skórze, masuje, sprawdza jego nowe ciało... A to reagowało, fiut sterczał mocniej z każdą minutą...
— Ta metoda pieszczot jest zakazana w Fjeldod... Uważają, że jest zbyt bezpieczna. — zarechotał, pokazując jej język. — No dalej, skurw mnie, dziewczynko.
Pius
Kiedy ojciec wrócił z rozmowy, z Gabrielą, Akane nie omieszkała podpytać go o parę spraw. Chcąc nie chcąc niepokoiły ją sny jakie miewała, no i miała sentyment do Slavit, martwiła się o tamtejszych mieszkańców, szczególnie o rodziców Klary, których darzyła ogromną sympatią. Papcio oczywiście nie składał jej raportów ze swoich rozmów, ale na kilka pytań udzielił odpowiedzi i An postanowiła złapać Gabrielę, by osobiście zamienić z nią kilka słów. Już wcześniej zastanawiała się nad spotkaniem, zwykła ciekawość, w końcu kiedyś się spotkały i fiołkowooką intrygowało, czy dziewczyna jakkolwiek się zmieniła. Najwyraźniej miała nosa, bo gdy szła w stronę gospody, dojrzała Gabrielę z tobołkami na plecach. Czyli jednak... Zacisnęła usta w wąską kreskę i przyspieszyła kroku, by zaraz potruchtać w stronę dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Czekaj! - rzuciła za nią i zbliżyła się pewnym krokiem. Odetchnęła trochę ciężej. - Widzę, że nadal niezły z Ciebie raptus... Naprawdę myślisz, że to dobry pomysł? - spojrzała po jej pakunkach i zaraz w oczy Gabi. - Wiesz co on zrobi tym ludziom, gdy pójdzie fama, że bezczelnie kręcisz się pod jego nosem i im pomagasz? - zapytała, ale w tonie jej głosu słychać było przede wszystkim troskę. Spojrzenie też mówiło wiele, An się po prostu martwiła o tych ludzi.
Akane
An odetchnęła z wyraźną ulgą, nawet oparła się na chwilę dłońmi o własne kolana i zaraz wyprostowała sylwetkę z nieco żwawszym wyrazem twarzy.
OdpowiedzUsuń- Bardzo mnie to cieszy - przyznała i zerknęła na tobołek. Słysząc pytanie kiwnęła głową i złapała torbę. - Jasne, nie ma problemu - ruszyła zrównując z nią zaraz krok. Wysłuchała na spokojnie tego co dziewczyna miała do powiedzenia i delikatnie kiwnęła głową. - Wierzę, też bym chciała im pomóc i zdaję sobie sprawę, że dla Ciebie to musi być bardzo irytująca sytuacja - przyznała. - Hmm... Fajny pomysł z tą ścieżką, tylko dobrze by było najpierw zaplanować gdzie tych potrzebujących prowadzić. Jak zaczną obozować po lasach to prędzej czy później i tak ich wytropią... No i do zorganizowania takiej ścieżki nie wystarczysz Ty jedna. Przydaliby Ci się jacyś zaufani pomocnicy... Ścieżką, ścieżką, ale wiesz, tak sobie pomyślałam. Gdybyś tak miała takich swoich "wysłanników" to oni mogliby nieść nowinę, wpaść z koszami chleba, porozdawać je, posłać pozdrowienia od Ciebie i zniknąć. Jak nie chleb to jakieś leki czy inne potrzebne produkty. To by mógł być dobry grunt na Twój ewentualny powrót, taka iskra nadziei dla tych ludzi - rzuciła, lekko przy tym wzruszając ramionami. - Oczywiście to tylko taka moja myśl... Mam sentyment do Slavit... To co zrobił Perun... Chętnie rozniosłabym go w pył, ale... Wiem, że lepiej to zrobić z głową - dodała, patrząc Gabi w oczy.
Akane
Akane lekko zacisnęła usta.
OdpowiedzUsuń- Osobiście nie sądzę, że zesłanie jednych poszkodowanych do drugich to dobry pomysł. Lerodas będzie raczej chciało skupić się na ratowaniu własnych terenów, zrzucanie im na głowę polszewskich potrzebujących może wywołać jeszcze większe zgrzyty. Wiesz jak jest… My wiemy, że to nie oni ich zaatakowali, ale w takich chwilach emocje często biorą górę i do sporu może starczyć fakt, że to też Polszanie – zauważyła. – Oczywiście zrobisz jak uważasz, ale akurat nad tym bym się grubo zastanowiła – dodała. Na komentarz co do koszów chleba wzruszyła ramionami. – No nie wiem, ludzie w takich sytuacjach raczej nie analizują aż tak… Poza tym taki kosz z jedzeniem to byłby tylko krok. Gdzie tu chowanie głowy w piasek? Jak chcesz komuś pomagać to musisz patrzeć przede wszystkim na własne bezpieczeństwo. W danej chwili nie możesz sobie pozwolić na bezpośredni wjazd. Co Ci po tym? Jak dasz sobie czas na… „reklamę”, przypomnisz o sobie i pokażesz się jako ktoś, kto troszczy się o nich, nawet z ukrycia, to jak tam wjedziesz, będziesz miała przygotowany jakiś grunt. Będziesz znana z czegoś innego niż sama ucieczka, będziesz tą co załatwiła jedzenie, co załatwiła leki czy inne potrzebne produkty. Jak dla mnie prędzej pójdą za kimś takim. Na odważne gesty przyjdzie czas, ale najpierw dobrze by było po prostu zadbać o tych ludzi, jednocześnie nie robiąc tego zbyt ryzykownie, aby im się dodatkowo nie oberwało – pozwoliła sobie na swoje wynurzenia.
Akane
Kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem, zapytać nie zaszkodzi, to racja – przyznała. – Jeżeli ich góra się zgodzi to w przypadku ewentualnych utarczek będą musieli reagować, zawsze to coś. No, ale najpierw musieliby się zgodzić. Pozostaje mi życzyć Ci powodzenia w tych rozmowach – puściła jej oko, ale zaraz westchnęła ciężko. – Czasami mam wrażenie, że podziały to jakaś taka humanoidalna potrzeba. Zawsze ktoś chce być nad kimś i zawsze prędzej czy później wychodzi z tego jakieś gówno – wzruszyła ramionami i spojrzała na Gabrielę z troską w oczach. – Szkoda mi ich, naprawdę… Chętnie sama bym ich przygarnęła, ale… cóż… Upchnięcie wszystkich w jednym pokoju nie wchodzi w grę. Tak czy siak, jakbyś potrzebowała pomocy to możesz na mnie liczyć. Muszę jeszcze odprowadzić córki do Azylu, ale po tym bij do mnie śmiało – mówiąc to patrzyła dziewczynie w oczy. Słuchała dalej tego co mówi o braku środków i lekko kiwała głową. – Tak, racja… Nie ma co działać zbyt pochopnie, bo jeszcze narobi się większe szkody. Znalezienie schronienia to dobry początek – przyznała jej, uśmiechając się przy tym lekko.
Akane
Ucichł, udając, że przysypia, lecz nagle otworzył oczy i spełnił jej żądanie. Otworzył usta, ukazując jej swoje kły, jak i jęzor, długi, z rozciętą końcówką, niesfornie nim poruszając. Skoro miał się bawić w podporządkowanie... Miał nadzieję, że Gabi dowiezie, bo te jej wiązania były zbyt słabe, by utrzymać go na dłużej...
OdpowiedzUsuńPius
Akane przytaknęła jej głową na pomysł z poszukiwaniami.
OdpowiedzUsuń- Coś wymyślisz, jestem pewna - posłała jej cieplejszy uśmiech. Zaraz spojrzała trochę niepewnie na twarz dziewczyny, poczuła od niej pewnego rodzaju żal, gdy wspomniała o córkach. Dziwne uczucie bólu przeszło przez jej brzuch i dotknęła go chwilę po geście Gabrieli. Spojrzała na brzuch dziewczyny, na swój, a później na buzię ciemnowłosej. Strata? Poświęcenie? Trudna decyzja? Nie do końca umiała jasno określić co od niej teraz czuje, ale jakoś tak zacisnęła delikatnie usta i położyła dłoń na ramieniu Gabi, w pokrzepiającym geście. Uśmiechnęła się do niej cieplej, gdy zadała pytanie.
- Jasne, że możesz - kiwnęła głową i zaraz uniosła kącik ust delikatnie. - Bez obaw, nie pozwoliłabym ich skrzywdzić - zapewniła. - Bardzo chętnie Ci je przedstawię. Lubię je poznawać z różnymi osobami, to poszerza ich horyzonty - wyznała. Co do pomocy kiwnęła jej głową. - Podziękujesz jak już rzeczywiście się przydam - puściła jej oko. Nie zamierzała dopytywać o stratę jaką poznała Gabi, uznała, że dziewczyna sama zdecyduje czy zechce jej więcej powiedzieć.
Akane
Pius popatrzył na nią z niezrozumieniem, gdy tylko przełknął ślinę.
OdpowiedzUsuń— I całe to wlewanie mi narkotyku do ust, wiązanie mnie, mówienie o sukach... Nie rozumiem Gabi. No co ja zrobiłem, że musiałaś tak zaczynać? Nawet bym cię po prostu poprzytulał, bez seksu, żeby cię wesprzeć przed wyruszeniem w drogę... — westchnął, ściągając z łatwością wiązania z rąk i kutasa. — Gaaabi. Ja wiem, że mam problemy z komunikacją, ale serio? Teraz będę miał pytona przez chuj wie ile...
Pius
Akane widząc ten specyficzny błysk w oku Gabrieli, odwzajemniła jej uśmiech, a na zapewnienia co do noży zaśmiała się krótko. - Mówisz? - zapytała z przekąsem w głosie, a na kolejne pytanie prychnęła pod nosem. - No raczej, że chcę - przyznała. - Tylko może najpierw zanieśmy te toboły. U Febe są też dziewczynki, o ile Gave ich gdzieś nie zabrał. W razie co zrobimy sobie mały turniej w rzucaniu nożami, czekając na nie, a jak będą na miejscu to będą nam robić za widownię - stwierdziła z pogodnym uśmiechem na twarzy.
OdpowiedzUsuńAkane
— No tak... Nasza wina. — przewrócił oczyma, patrząc na nią z lekkim uśmiechem, lecz w oczach zapanował niepokój, gdy tylko zaczął myśleć o tym, że to ich pożegnanie. — Gdzie wyjeżdżasz? Na długo? — dopytał, chowając erekcję między udami, chcąc na chwilę chociaż porozmawiać. — Mogę ci potowarzyszyć...
OdpowiedzUsuńPius
Prychnęła lekkim śmiechem.
OdpowiedzUsuń- Daj spokój z tą mistrzynią, bo mi aż głupio - przyznała lekko rozbawionym tonem. - Zobaczyłabyś Morganę w tej dziedzinie, ona mnie uczyła, ta to cuda z nożami wyczynia - przyznała, kręcąc głową, nadal wspominając niektóre rzuty ognistej. Przytaknęła jej na stwierdzenie co do kolejności zadań, a przy pytaniu o Gava jej uśmiech wyraźnie zbladł. Pokręciła głową, zaraz unosząc delikatnie kąciki ust. - Nie jesteśmy... Gave powinien się teraz skupić na sobie, a to nie służy stabilnym związkom... Mnie z kolei tylko taki interesuje, ale też mam do przepracowania kilka tematów - wzruszyła ramionami. Na zgodę co do planu odrobinę poszerzyła uśmiech i pewniej ruszyła w stronę domu Febe. - No i idealnie - podsumowała.
Akane
Uśmiechnęła się do niej ciepło.
OdpowiedzUsuń- No skoro tak... To niech Ci będzie - puściła jej oko. Na pytanie o Mor zaśmiała się krótko. - Trafia do ruchomych celów nawet gdy sama jest w ruchu, tu obrót, tu cios i pach, nagle rzut i nóż ląduje w samym środku tarczy... Musiałabyś to po prostu zobaczyć - przyznała. Na jej reakcję co do odpowiedzi pokręciła głową. - Nic się nie stało, niby skąd miałaś wiedzieć - zauważyła, ale drgnęła lekko na dotyk przy dłoni, mimo wszystko ostatecznie na niego pozwalając z głośniejszym westchnięciem. - Nie jest łatwo, ale... dam radę - zapewniła ją jeszcze z lekkim uśmiechem.
Febe otworzyła drzwi i spojrzała po dziewczynach, a na widok Akane zaśmiała się pod nosem.
- Będziesz brała teraz udział w każdym transporcie do tego domu? - rzuciła z lekkim przekąsem, a An wzruszyła ramionami.
- To akurat czysty przypadek, ale nie ukrywam, że jest mi na rękę - przyznała pogodnie. Febe zaśmiała się lekko i wpuściła je do środka.
- Zapraszam, połóżcie to tam w pokoju - pokazała odpowiednie drzwi i sama ruszyła do innych kartonów, bo właśnie segregowała podarki. Przełożyła ich kilka i gdy dziewczyny wróciły, wyciągnęła dłoń do Gabrieli. - Miło poznać, mam nadzieję, że nie przyjdzie nam spotykać się za często, chociaż gdy widzę dobór towarzystwa to zaczynam mieć obawy... - uśmiechnęła się pod nosem.
- Ha ha ha, no ja akurat tu wcale tak często nie bywam - Akane prychnęła rozbawiona.
Akane i Febe
Posłała jej wdzięczny uśmiech, była wdzięczna za słowa, ale i za brak przesadnych spoufalanek.
OdpowiedzUsuńFebe była ostatnio trochę zalatana, dużo rannych, dodatkowa trójka osoób pod dachem no i ta cała organizacja pomocy. Nie wiedziała w co ręce włożyć.
- Patrz, rzeczywiście - zaśmiała się, rozbawiona własną sklerozą. - Wybacz, uciekło mi z głowy w obliczu tych wszystkich obowiązków - przyznała. Na pytanie o pomoc kiwnęła głową. - Gdybyście miały na to czas. Trzeba rozdzielić leki, jedzenie oraz ciuchy - pokazała pudła. - Ja bym w tym czasie poszła przygotować dodatkowe mieszanki ziołowe - przyznała z ulgą.
- Leć - Akane posłała Meduzie lekki uśmiech. - Ogarniemy te kartony - zapewniła i zaraz spojrzała na Gabi. Zaśmiała się delikatnie. - Febe akurat piła bardziej do moich znajomych. oni na jej kozetce lądują tu dość często, ale ja ich wtedy zwykle odwiedzam. Teraz bywam tu prawie co drugi dzień ze względu na dziewczynki. Gave mieszka tu chwilowo z naszymi córkami - wyjaśniła dziewczynie, łapiąc pierwszy karton.
Akane
An zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Waleczni to swoją drogą, lubimy ryzyko, a to czasami sprawia, że pochopnie podejmujemy decyzje i wychodzą z tego różne... komplikacje - przyznała uśmiechając się pod nosem. - Hmm... Waleczna ciamajda... W sumie znam takiego jednego, Acair. Potyka się o własne nogi, ale serce ma jak u lwicy - przyznała z uśmiechem wspominając chłopaka. Kiedy Gabi ustawiała kartony, ona je przeglądała, bowiem te w środku zbyt posegregowane nie były. Wyciągała zawartość jednych i układała według schematu Febe. Prychnęła śmiechem na jej pytanie. - Że niby ja jestem ogniwem łączącym te wszystkie fatalne przypadki? Jak by to powiedział Tony... Sprawdźmy to! Będziesz testerem - również się zaśmiała. Gava i Fasolek sama nie widziała, zapewne gdzieś wyszli, inaczej małe zaraz by przyleciały się przywitać. Na pytanie o czas musiała się chwilę zastanowić, zanim odpowiedziała padło kolejne i An zaraz pokręciła głową. - Nie ma potrzeby, mogę o tym rozmawiać... To trudny temat ale... na takie też trzeba umieć rozmawiać - przyznała. - Do tej pory nie mieliśmy większych zgrzytów, ustalamy po prostu z wyprzedzeniem kto kiedy bierze małe, mówimy sobie gdzie idziemy jeżeli jest to mniej oblegane miejsce... Jak jeden i drugi rodzic ma przede wszystkim dobro dzieci na uwadze to raczej ciężko w tym temacie o problemy. Mi trochę ciężko się przestawić... Wiesz na początku miałam je tylko ja, bo Gave był ciężko ranny i dochodził do siebie, później zamieszkaliśmy razem i miałam całą trójkę przy sobie - uśmiechnęła się na to wspomnienie, ale zaraz jej uśmiech nieco zbladł. - Teraz jest zupełnie inaczej... Oni są tu, ja jestem tam... Tęsknię za nimi... Bywa ciężko - przyznała.
Akane
Zaśmiał się krótko.
OdpowiedzUsuń- Skoro tak, to raczej nie musi się martwić o napiwki - przyznał. Gave zdecydowanie był chłopakie, za którym dziewczyny się oglądały. Może nie tak jak za nim, ale... Mohe zaśmiał się do własnych myśli. Uśmiechnał się do niej szerzej, gdy przyznała rację, a na stwierdzenie co do poznania kiwnął głową. - Nie widze problemu - przyznał, a na pytania zaśmiał się krótko. Co za bezpośrednia dziewczyna. - Mam, rozbiłem się w pobliżu domu tutejszej medyczki. Febe o ile się nie mylę - skrzyżował z nią wzrok i oparł się pewniej o krzesło, gdy nad nim zawisła. Prześlizgnął po niej wzrokiem.
- Obserwowane ruchy, mówisz? - uśmiechnął się pod nosem. - To Ci dopiero... Dobrze więc, zjem na spokojnie, poobserwuję trochę Twoje ruchy i zmyję się do siebie w oczekiwaniu -odparł.
Mohe
- Hej... - pogroziła jej palcem. - Jeszcze przed chwilą mówiłaś, że do trzech razy sztuka - przypomniała jej. - Wtedy separacja, po czwartym zgadzam się na próbę ustrzelenia - zaśmiała się.
OdpowiedzUsuńPrzy temacie jej małej rodzinki była trochę bardziej poważna. Na pytanie Gabi przytaknęła. - Za wszystkimi. Mam małe bardzo często, ale wiesz... To nie to samo. Budzę się sama, nikt nie biegnie mnie przywitać, nie wiem co dzieje się w nocy, czy śpią smacznie, czy mają koszmary... Nie mogę ich nawet utulić w obliczu tej drugiej opcji... Niby drobnostki, ale mają wielką moc. Za Gavem tym bardziej tęsknie... Lubiłam gdy wieczorami lądowaliśmy na kanapie, gdy zasypiał z głową na moich nogach, gdy szykowaliśmy jedzenie... Po prostu lubię, gdy jest obok, a teraz... cóż, on nie bardzo chce bym była obok, więc nasze rozmowy ograniczają się do minimum - wyznała trochę smutno, ale zaraz posłała dziewczynie lekki uśmiech. - Tak, maluszki na pewno - przyznała. W końcu Gave będzie musiał czasami znikać, a wtedy dziewczynki będą trafiały do niej. Zaśmiała się lekko. - Z tym dogadywaniem to bywa różnie, ale tak, temat dzieci mamy w miarę obgadany - przyznała i zaraz westchnęła ciężko. - No, to akurat moja wina, naważyłam piwa, które muszę wypić. Nadszarpnęłam zaufanie Gava, już nie wchodząc w szczegóły, ale... Zniknełam bez pożegnania. On się boi, że znowu to zrobię... rozumiem obawę dlatego zgodziłam się by dziewczynki były u niego. Co prawda sama czasami się boję, bo już mi nie raz groził, że je zabierze, ale wiesz... Nadal w jakimś stopniu ufam, że tego nie zrobi, że to tylko słowa. On mi nie ufa z powodu czynu, ja mam po prostu obawy, a to znaczna różnica - ponownie westchnęła,ale zaraz się nieco rozhmurzyła. - Oj tak, argarscy mężczyźni inaczej patrzą na rolę ojca, nie wszyscy, ale w naszych czasach było już wiadome jaka to ważna rola. Dużo zależy od jednoski, a Gave akurat ma słabość do dzieci, widziałabyś jak mu się oczy świecą przy córkach. Mogłabym godzinami patrzeć jak się bawią, nie ma szans bym to ja z nimi ciągle siedziała - przyznała z lekkim śmiechem, zamrugała jednak szybciej, czując nieco zaszklone oczy, przetarła je delikatnie i zaraz znowu spojrzała na Gabi z uśmiechem. - Może Mathyrscy panowie co nieco się od tych naszych nauczą - puściła jej oko.
Akane
Na taki układ mogła przystać, ale i tak uśmiechnęła się pod nosem w odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńZerkała w stronę Gabi czując na nowo te jej mieszane uczucia. Sprawa ewidentnie dotyczyła dzieci lub kogoś bliskiego, bo to przy tym temacie narastało wrażenie mętliku w jej głowie. Jakby kłóciła się sama ze sobą, jakby żałowała czegoś, co wie, że po części było dobre. Przytaknęła głową na jej stwierdzenie.
- Tak, za domowym ciepłem i fajnymi chwilami - przyznała, uznając, że nie będzie ciągnąć tematu przesadnie. Posłała jej lekki uśmiech. Dziewczyna zdecydowanie doświadczyła jakiegoś rodzaju "zniknięcia". To w jaki sposób o tym mówiła nie płynął jedynie z luźno rzuconego "rozumiem". Uśmiechnęła się szerzej i ponownie kiwnęła głową na wzmiankę o odbudowie.
- Taki jest plan, przynajmniej w temacie odbudowy. Jeżeli chodzi o ciepło to nie, takiego ciepła nie stworzę z nikim innym, mogę stworzyć inne, podobne, ale nie takie samo. Nawet gdybym zeszła się teraz z nim to stawiam, że mimo wszystko byłoby inaczej. Niekoniecznie gorzej - odparła w ramach swoich analitycznych rozkmin i zaraz wysłuchała jej teorii co do wzajemnych nauk. Przerwała na chwilę sortowanie i pomyślała w kontekście samej siebie. Serce jej się lekko ścisnęło i skrzyżowała wzrok z dziewczyną.
- Tak, masz rację - przyznała z nostalgią w głosie. - Często doceniamy dopiero po stracie albo gdy... gdy jest po prostu za późno. Gnamy przed siebie i zawsze chcemy więcej... To chyba taka klątwa czasów, z których przybywamy... Nie chce mówić za wszystkich, ale ja osobiście staram się ostatnio zwolnić. Gwarantuję, że nie jestem jedyna, więc może rzeczywiście jest nadzieja. Może ten cały portal doskonale wiedział gdzie nas wypluć. W końcu mogą z tego wyjść obustronne korzyści, więc jak dla mnie jest się o co starać - przyznała, puszczając jej oko i wróciła do segregacji.
Akane
Przesiadywanie w gospodzie było dla niego istną katorgą, ale jeść musiał. Nie wiedział skąd mógłby wziąć jedzenie poza Piaskami Czasu poza samodzielnym polowaniem i pieczeniem, czy kupowaniem surowych produktów. Poza tym spał tutaj. Jakoś musiał to znosić. Czasami znajdował kogoś kto zajmie mu myśli. Wtedy mógł zjeść w spokoju, inaczej tłumaczył się tutejszym pracownikom, że musi zabrać talerz i niedługo wróci. Większość w zasadzie rozumiała, nie robiła problemów, ale nie widział dzisiaj nikogo kogo mógł o to poprosić, a nie miał siły po raz kolejny tłumaczyć swoich problemów z alkoholem. Siedział z zasłoniętymi ustami i nosem, wpatrując się w swój gulasz, który miał robić mu za śniadanie. Miał wrażenie, że jeśli je odsłoni to albo się porzyga, albo skoczy po butelkę. Jedno z dwóch. Ręka też zaczęła mu drżeć. Potrzebował rozproszenia. I na jego szczęście zaczepiła go Gabriela. Uciekająca księżniczka w argarskiej gospodzie? A nie odprowadzał jej przypadkiem do Lerodas? W którym trwała aktualnie wojna? Przełknął ślinę. Był najemnikiem, nie będzie rzygał na myśl o wojnie, ale czuł, że powinien tam teraz być. Za niedoszłą szwagierkę. Spojrzał po niej i pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń— Jak myślisz? — wycedził przez palce, nie siląc się na powitanie. Zaklął po elfiemu jeszcze. Dlaczego akurat dzisiaj musiał czuć, że lały się tutaj hektolitry wódki…
Nylian
Na pytanie o zwalnianie uśmiechnęła się do niej szerzej.
OdpowiedzUsuń- Myślę, że w końcu to ugryzłam z dobrej strony. Przyjaciele i rodzina znacznie mi pomogli wbić do łba kilka istotnych spraw i rzeczywiście dostrzegam pewne różnice, chociaż z niektórymi sprawami jeszcze trochę ciężko, ale myślę, że to ogarnę. Postawiłam bardziej na siebie... na polubienie mojej kluskowatej natury - uśmiechnęła się pod nosem, gdy nazwała to w ten sposób. - Jestem dość emocjonalna, większość życia patrzyłam na to jak na wadę, irytowało mnie, że tyle czuję... Teraz staram się szukać w tym pozytywów i... Szczerze? Widzę ich całkiem sporo. Znacznie mi to ułatwia sprawę moich własnych emocji - przyznała z uśmiechem. Słuchała z zainteresowaniem słów o naukach jakie czerpie od nich Gabi, od czasu do czasu przytakiwała głową. Na propozycję przerwy przytaknęła jej głową i zaprosiłam ruchem ręki do poczekalni, gdzie zawsze stał czajnik z zaparzoną herbatą.
- Wiesz... Myślę, że cały szkopuł leży w umiarze - zaczęła, rozlewając im napar do kubków. - Najgłośniej wcale nie krzyczą najmądrzejsi, niestety. Świat, nie tylko ten tutaj, często skacze z jednej skrajności w inną, a przecież najlepiej by było nie przeginać w żadną stronę. Chociażby nasza otwartość, tak, masz rację, jest świetna, jednak musi mieć jakieś granice. Jak będziemy zbyt otwarci i w Argarze zaczniemy pozwalać na wszystko, to wyjdzie z tego chaos. Idąc dalej, fajnie, że uczysz się, że nie jesteś gorszą płcią, bo tak, w wielu tematach płeć nie powinna mieć znaczenia, ale nie powinniśmy mimo wszystko zacierać tych granic. Ciężko byłoby na przykład oczekiwać od mężczyzn, by to oni zaczęli rodzić dzieci. Osobiście zgadzam się z Tobą, że to co zrobił Twój ojciec i co kontynuuje brat jest głupotą, bo aż przesadnie zaznacza granicę. Zatrzymuje Was w rozwoju. Takim ludem łatwo rządzić, bo wiesz na co ich stać, ale konsekwencje tego mogą z czasem być tragiczne. Tak naprawdę wystarczyłaby zaraza atakująca poszczególne rasy i zaraz nie byłoby kim rządzić - popłynęła w tych swoich analizach i dopiero teraz się zorientowała, robiąc trochę głupią minę. - Wybacz... - zaśmiała się, patrząc po kubkach, które nadal trzymała w dłoniach, podała Gabrieli jeden z nich. - Jak trafisz w interesujący mnie temat to gęba mi się czasem nie zamyka - przyznała.
Akane
Nie rozumiał z początku jej zachowania. Najpierw go zaczepiła, a później zniknęła. Ale kto by nadążył za księżniczkami. Odniósł wcześniej niewielkie wrażenie, że czasami ma swoje dziwactwa. Równie szybko co się pojawiła, pozwalając mu zająć się własnymi rozterkami, tak samo szybko pojawiła się na powrót obok niego trzymając koszyk pełen najróżniejszych smakołyków. Nie był przez chwilę pewny, czy znowu ma zwidy, czy naprawdę Gabriela przed nimi stoi. W zasadzie, wszystko było lepsze niż kiszenie się w alkoholowym zapachu i udawanie, że wcale nie robi to na nim wrażenie - nawet jeśli część z udawaniem wcale nie należała do udanych prób, ani takich, w których chociażby wyglądał jakby się starał. Wstał i skinął głową. Poszedł za nią, ale nie odzywał się niepotrzebnie, dopóki nie znaleźli już się na świeżym powietrzu. Zaciągnął się normalnym zapachem i odetchnął z ulgą. Dopiero wtedy uśmiechnął się w jej stronę z delikatnym ukłonem.
OdpowiedzUsuń— Wszędzie jest przyjemniej niż w sercu skupiska swoich największych lęków — przyznał jej rację. Zaśmiał się delikatnie. — Wolę noc, ale jak to wygnany elf, potrafię funkcjonować w dzień. Czasami po prostu dni są bardziej męcząco — odpowiedział jeszcze, po czym obrał razem z nią kurs na tę wspomnianą plażę.
Nylian
Trochę ją zaskoczyła tym swoim wyznaniem. Czasami czuła, że wprawia kogoś w zakłopotanie, ale raczej nie często o tym słyszała. Słysząc o emocjach przytaknęła jej głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, zdecydowanie... - przyznała. Sama przecież była przykładem przesadnej wylewności. Starała się ostatnio nad tym pracować i dać na wstrzymanie. Im więcej mówiła Gabi, tym An większe miała wrażenie, że dziewczyna mówi o niej samej. Westchnęła cicho. - Może nie tyle trzeba, ale czasem po prostu warto, dla własnego dobra, ale i dla dobra tej drugiej osoby - wzruszyła ramionami. - Uczucie osaczenia nie jest w porządku. Nie powinnaś się czuć jak oszustka. Masz rację, umiar dotyczy wszystkiego. Chociażby głupia miłość... niby pozytywne uczucie, nie? Ale jak kogoś osaczysz miłośnymi wyznaniami, to nie sprawisz, że ten ktoś Cię pokocha... - spojrzała Gabi w oczy i bardzo lekko się uśmiechnęła. - Efekt może być wręcz odwrotny. Chociaż nie zgodzę się z chowaniem głęboko w sercu. Zależy jak to rozumiesz... Dla mnie, chowanie głęboko w sercu to trochę oszukiwanie samego siebie... Nie widzę w tym sensu. Nie powinno się chować emocji przed samym sobą. Ja osobiście wolę dopuścić do siebie myśl, że czuję coś co komuś innemu nie odpowiada. Nie ważne czy ma ku temu powód, czy nie. Po prostu nie odpowiada, nie chce o tym słyszeć, więc go tym nie zarzucam, ale nie udaję przed sobą, że tych emocji nie ma. Dopuszczam je do siebie, nie staram się na siłę stłamsić. Wiem, że są, ale innych informuję o tym z umiarem - przytaknęła sobie głową. Zaśmiała się na wzmiankę o wydarzeniu, gdy przyszło o temat rodzących mężczyzn.
- Może lepiej nie próbuj, uznajmy to za zdrowy umiar - rzuciła żartobliwie i uśmiechnęła się do niej pogodnie. - Cieszę się, że widzisz w tym coś pozytywnego - przyznała. - Mi z kolei Mathyrczycy bardzo imponują zaradnością. Zarówno w tym codziennym życiu, jak i myśląc o przetrwaniu na większą skalę. Mimo tych wszystkich podziałów i narzuconych racji, udało się Wam to jakoś zorganizować, by w miarę dobrze funkcjonowało. Może funkcjonować lepiej, owszem, ale do poprawy to zawsze się coś znajdzie, więc to żaden wyznacznik - posłała jej uśmiech, a słysząc, że nie ma za co przepraszać poczuła się znacznie swobodniej ze swoimi głośnymi analizami.
Akane
Uśmiechnął się delikatnie, kręcąc głową.
OdpowiedzUsuń— No proszę, widzę, że zmieniłaś perspektywę od naszego ostatniego spotkania — powiedział, idąc tuż obok niej. A pamiętał jak jeszcze jakiś czas temu sprzeczała się z nim odnośnie tego, która pora dnia jest lepsza. Rozsiadł się na piasku, kiedy już byli na plażu i spojrzał na wodę. Pływać nie miał zamiaru.
— Dziękuję — odparł odbierając kubek wody, od razu upił łyk. Spojrzał po niej, gdy usłyszał komentarz. — Rzeczywiście w karczmie mogłem wyglądać dosyć groteskowo, dużo ostatnio się dzieje, powietrze jednak pomaga mimo wszystko. Ty z kolei zdajesz się bardzo rozbiegana. Niedawno odprowadzałem Cię do Lerodas, a Ty już tutaj. Podbijasz świat, księżniczką? — uśmiechnął się do niej szelmowsko.
Nylian
— Lerodas... Widziałaś co tam się dzieje. To nie jest bezpieczne. Ledwo co przeżyłem atak kawalerii, myślisz, że to dobry pomysł? Jesteś poszukiwana listem gończym. Czy mam ci wytłumaczyć na ilu płaszczyznach jest to kretyński pomysł? — Pius mimowolnie wsunął swą erekcję między uda, zaciskając ją, by przez chwilę nie myśleć o podnieceniu i skupić się na bólu wynikającym z samotortury. — Gabi. Nie odbijesz tronu poprzez wrzucenie się w paszczę Peruna. Trwa wojna. Ludzie giną. Widziałem tych wojowników, oni walczą jak ogary piekielne, z fanatyzmem swojego króla na swych ustach i bogami po swojej stronie. Złapią cię, albo co gorsza, zarżną w imię Króla...
OdpowiedzUsuńPius
A więc dalej patrzyli na odwrót na pory dnia. Dla niego noc była najbardziej aktywna. Nawet prace jako najemnik wtedy wykonywał. Były za to lepsze pieniądze, a i jemu łatwiej wtedy było. Wszystko idealnie zazwyczaj się spinało. Wziął do ręki kanapkę i zaczął jeść. Słuchał jak opowiadała o swoich podróżach.
OdpowiedzUsuń— A jak chcesz znaleźć dla nich schronienie jak sama wiążesz koniec z końcem? Masz jakiś plan działania? — zapytał bardziej z czystej ciekawości niż chęci dodania swoich trzech groszy. Skrzywił się na wieść o Lerodas. Powinien tam teraz być. Ale nie mógł zostawić żadnej z sióstr, które miał teraz pod opieką. Jedna była za młoda, druga nie potrafiła się bronić. Miał związane ręce. Ale potem, potem będzie prawdziwym mężczyzną i weźmie odpowiedzialność. Zaśmiał się lekko. Pewnie chuja zrobi. Znowu. Uzgryzł się w policzek.
— A masz jakieś konkretne wieści z frontu? — zapytał jeszcze.
Nylian
Opuścił wzrok w podłogę, dumając nad jej słowami. Nie mógł jej przekonać, nie mógł jej towarzyszyć...
OdpowiedzUsuń— Zatem weź mój miecz. — rzekł po chwili, sięgając po klingę przypiętą do spodni. Ostrze zawyło metalicznym szczekotem po wyjęciu z pochwy. Klinga, przepołowiona, przypominała teraz krótki miecz, niż półtoraręczny. Skóra na rękojeści w barwie przypominała szkarłat, jakoby przesiąkła krwią setek istnień. — Czarne żelazo z mojego wymiaru. Przecina stal, kości. Nie musisz jej ostrzyć, w tym świecie nie ma kamienia zdolnego do zrobienia tego. Zamiast tego, wypalaj ją kośćmi swoich wrogów. O ile takich napotkasz, czego ci nie życzę. — szepnął, patrząc na Gabrielę pustym wzrokiem.
Pius
—Wiem Gabrielo. — odparł, spoglądając na jej szyję, nie mogąc jakoś zebrać się do kontaktu wzrokowego. Pojedyncza łza spłynęła po jego poliku, wprost na jej palce.
OdpowiedzUsuń— Wiem także, że nie będę cię mógł niańczyć do końca świata... Nie mam zamiaru. Przez ten nas wspólny czas... Myślę, że nauczyłaś się czegoś o sobie... Może jak cię nie daj Bhaalu złapią, to zaczniesz na nich tryskać cipą... — zarechotał nieco, wzdychając ciężej. — Zwrócę się jako książę do księżniczki. — odchrząknął teatralnie. — Niech twoje samozaparcie niszczy mury, niech twoja charyzma zaprowadzi cię na szczyt, byś z gołym cycem i chorągwią swego rodu zaprowadziła porządek w tym świecie... Może nie jestem stąd... Ale nie chcę, by ten świat się skończył tak jak mój. Przez lata naszej wspólnej wędrówki pokazałaś mi, że życie ma sens. Myślę, że nastała pora, byś pokazała to swoim poddanym, Gabrielo Pierwsza.
Pius
— Znaczy... Może źle to ująłem. Jesteś uparta. Trzymaj się tego. To jest światło w tunelu, to jest nadzieja twojego ludu. Nieważne kiedy, nieważne jak. Zrobisz po swojemu i mało kto jest cię w stanie powstrzymać.— odparł, tłumacząc swą nadzbyt skomplikowaną alegorię,. — Cóż. Tam gdzie się udajesz, nie mam wstępu. Na ziemi niczyjej są istoty, których ja nie rozumiem i pokonać nie jestem w stanie. Myślałem, że ci o tym mówiłem...
OdpowiedzUsuńPius
— Na ziemię niczyją nie wejdę, nie mogę. Wybacz. Poza tym, zakładając że cię nie złapią, pewnie będziemy mieli kontakt... Wiesz. Ja raczej zostanę tutaj. W końcu to tu rozejdzie się decydująca bitwa tej wojny... Może... Może ci się poszczęści. — westchnął, nienawidząc się, że nie mógł przestać myśleć o jednym, pierdolona ampułka!
OdpowiedzUsuńPius
Nie odbierał sobie przyjemności i swobodnie obserwował jej zmysłowe ruchy, uśmiechając się przy tym delikatnie pod nosem. Zjadł co miał zjeść, zrobił co miał zrobić i ruszył do swojego obozu, co by zająć się swoimi codziennościami.
OdpowiedzUsuńWłaśnie odpoczywał w tipi, gdy usłyszał Gabrielę.
- Już idę! - rzucił w odpowiedzi i wyszedł ze swojego schronienia, witając ją w samych spodniach, na bosaka. - No proszę, jednak trafiłaś - uśmiechnął się i prześlizgnął po niej wzrokiem, by zaraz zatrzymać wzrok na wspomnianych smakołykach. - Co tam ciekawego niesiesz? Wiesz... Od podarku zależy moje zaangażowanie w gościnę - rzucił żartobliwie i złapał jedną z oprawionych skór, co by narzucić ją na pobliski pieniek i zaprosić dziewczynę, co by usiadła. Zerknął zaraz na swoje tipi i znowu na nią, widział ten jej ciekawski wzrok.
- Chcesz wejść do środka? - zapytał.
Mohe
- Ach... - Akane przytaknęła głową na jej wyjaśnienia. - Tak, w takim razie w pełni się z Tobą zgadzam - przyznała z uśmiechem, sama upijając kolejne łyki herbaty. Nie widziała potrzeby by cokolwiek więcej tu dodawać, Gabi ładnie to podsumowała. Zgubienie samego siebie i zapomnienie kim się właściwie jest to zdecydowanie najgorsza możliwość przy przesadnym tłamszeniu emocji. Zaśmiała się na wyobrażenie tych chudziutkich nóżek.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie, błagam, nie rób mi tego, nie pchaj mojej wyobraźni w te stronę, bo to się może źle skończyć - rzuciła rozbawiona. - Osobiście obiecuję, że jak zobaczę coś naprawdę niedobrego w swojej głowie to zaserwuję to Twojej - ostrzegła, chociaż dalej w zabawnym tonie. Kiwnęła głową na propozycję, wzięła ostatni łyk naparu i wstała, by wrócić do roboty. - Nie myśl sobie, że zapomniałam o nożach, nadal zamierzam dziś zobaczyć jak nimi rzucasz - posłała dziewczynie uśmiech i poruszyła zabawnie brwiami.
Akane
— No tak, w dzień poza Oclarią o wiele więcej się dzieje. Faworyzowanie tej pory dnia jest jak najbardziej zrozumiałe — zgodził się z nią, chociaż jego osobiste preferencje dalej pozostawały niezmienne. Uśmiechnął się jednak delikatnie. Teraz zdawała się bardziej doceniać nocną porę. Spojrzał na Słońce jakby chciał mu pokazać, że jeszcze parę lat i straci jednego ze swoich sympatyków. Zabrał się za jedzenie śniadania.
OdpowiedzUsuń— Dziękuję — powiedział jeszcze, zanim wgryzł się w kanapkę. Za ten gest naprawdę był jej wdzięczny. W Gospodzie raczej by nie dał rady. Albo sam przyprawił swój gulasz do takiego stopnia, że nikt już by go nie zjadł. Naprawdę ciężko było rzucić picie po tylu latach dręczenia samego siebie nałogiem.
— Jednak dosyć szybko zwiedziłaś połowę Mathyr — odparł na jej słowa. — Nie mówię, że ja jestem rozbiegany, bardzo dużo podróżuje. Nigdy nie lubiłem zostawać za długo w jednym miejscu — dodał jeszcze. Nie chciał się przyzwyczajać, co by kolejna strata za bardzo go nie bolała. — Polszanom? Tym którzy wszczęli wojnę? Jesteś pewna, że będą tam jeszcze dezerterzy, których można ocalić? — zapytał. Sam w to wątpił. Znał wojskowe okrucieństwo. Szczerze sam nie widział zbytnich nadziei.
— A jak chcesz to zrobić sama? Nawet gdybyś miała kogoś ocalić, w pojedynkę będzie ciężko, zaufaj mi — mruknął, odwracając od niej wzrok. Cóż, w tym temacie był niejako ekspertem. Miał całe ciało, które mu o tym przypominało.
Nylian
— Jak przeżyjemy? W chuja lecisz? Jak mi tu zginiesz, to zejdę do twoich zaświatów, ukrzyżuję pierdolonego Mathyrskiego kosiarza na desce do prasowania i wrócę z twoją duszą w zębach, ty matole! Nawet tak nie mów! Gabriela którą poznałem, przywiązana do słupa i z cycem na wierzchu, śmiała się śmierci w oczy! — odparł, widocznie poruszony myślą, że to może być ich ostatnie spotkanie. Westchnął, po czym ją objął. — Ale masz uważać na siebie. To ostrze pomoże ci na ludzi, jak i na potwory. Nie zawahaj się go użyć, gdy będziesz w niebezpieczeństwie.
OdpowiedzUsuńPius
— No wiem... Może... To dla mnie też nowe. Zależy mi na tobie, Gabi. — wyznał, spoglądając jej w oczy. — Trochę... Trochę mocno. Nie chcę, by stała ci się krzywda. — dodał, spoglądając na ostrze. Spojrzał po chwili na nią, przekręcając głowę na bok. — Trening broni jednoręcznej? — zapytał z przekąsem, po czym zarechotał. — Tylko się dobrze... Zabezpiecz. Nie chcemy przecież, żeby z jednego miecza powstał sztylet... — chyba dobrze zrozumiał, o co jej chodzi, chyba chodziło o kutasa.
OdpowiedzUsuńPius
— Wiem, ale ja.... Ja... — westchnął, stwierdzając fakt. — Chcę, żebyś... Nie chcę się z tobą rozstawać na długo... Chcę pomóc. Wiem, że chcesz niektóre sprawy załatwić sama, ale... Pozwól mi też ponieść trochę swojego ciężaru, w życiu, Gabiś...
OdpowiedzUsuńZłapany za przyrodzenie, od razu spłonął rumieńcem, widocznie starał się zagłuszyć działanie ampułki, a Gabi sprawiła, że to wszystko poszło w psy...
— Wybacz... Źle zinterpretowałem... Potrenujemy, pokażę ci parę... Sztuczek... — westchnął, nie mogąc zatrzymać westchnięcia w ustach, sam sięgnął do jej krocza, palcem poczynając bawić się jej łechtaczką, nie mogąc oderwać wzroku od jej oczu... Wcześniej tak na nią nie patrzył, tak porządliwie, tak namiętnie...
Pius
— Tak pamiętam, jak twardo chciałaś się tam udać, bo masz tam przyjaciela. Cieszę się, że dalej jesteś żywa. Nie schrzniałem roboty i Panienka trafiła do bezpiecznego miejsca — puścił jej oczko, kończąc swoje śniadanie. Sam zmarkotniał, kiedy wspomniała o zamykanych domostwach. Przypomniał mu się bicz, którym potraktowano go kilka lat temu za to, że sam chciał pomóc. Przymknął oczy. Ona nie miała nad sobą generała rasisty z układami. W zasadzie nie miała nikogo. Westchnął. I co miał teraz zrobić? Uważał, że robiła głupio idąc sama, ale bał się iść znowu na front prawdziwej bitwy. Wezwanie z Gildii też na razie zignorował. Miał wykonywać inne zlecenia, zajmować się bestiami, transportami, podróżami, zero polityki, zero zmartwień i moralnych dylematów.
OdpowiedzUsuń— Czyli chcesz dać schronienie głodnym uchodźcom, tak? A gdzie? Wiesz jak zbudować ciepły azyl? Wiesz jak się obronić przed atakami? Jest wojna, a Tobie zagrozić może też bandycka zgraja, nie tylko żołnierz. Lekcje obrony pamiętasz? Masz broń? — nie zdążył ugryźć się w język czy palnąć w ten głupi łeb. Już się zainteresował, sam planował co można by zrobić w takiej sytuacji. Jasna cholera.
Nylian
Uśmiechnął się do niej delikatnie, ale nie wyglądał na specjalnego skorego do żartów czy zadowolonego.
OdpowiedzUsuń— Powiedzmy, że byłem kiedyś w podobnej sytuacji — mruknął, spuszczając głowę. Oparł łokcie o kolana i słuchał tego co Gabriela ma do powiedzenia w tej sprawie. — Żeby nie było, nie uważam, że się do tego nie nadajesz, czy jesteś w jakiś sposób niekompetentna. Po prostu sam kiedyś próbowałem zrobić coś w pojedynkę i wszystko potoczyło się w najgorszy możliwy sposób. Pytam, ponieważ z tyłu głowy się martwię o Panienkę, z którą trochę czasu spędziłem. Wolałbym się upewnić, że jeszcze Panienkę zobaczę w przyszłości — wrócił do niej wzrokiem, posyłając kolejny uśmiech. Zręcznie starał się unikać nieprzyjemnych dla siebie tematów. Zaśmiał się delikatnie.
— Tak wiem, Pirita bawi się całkiem sporo z jego córką. Też wszedłem parę razy na to wahadło, ciekawa konstrukcja. Cieszę się, że jesteś pewna swoich zdolności. Byłoby mi przykro, gdybym zobaczył Twój nekrolog po tym jak raz zabrałem Cię z jednego niebezpiecznego miejsca. Pole… – urwał i odwrócił wzrok. Nie chciał chyba jednak polecać swoich usług na przyszłość. Dalej bał się tej wojny.
Nylian
— Nie rozumiem Cię trochę — zaprotestował. — Dlaczego poleganie na innych miałoby pozbawić Cię możliwości reakcji? To normalne, że nie jesteśmy stworzeni do wszystkiego, są rzeczy, których w pojedynkę nie zrobimy. I chronienie swojej własnej głowy nie było takie wcale takie głupie, przypomnij mi proszę, ile byłaś warta martwa dla Peruna? — spojrzał po niej. — To czego chcesz dla Mathyr, to co możesz zrobić to są dwie rzeczy. Nie wątpię, że znajdziesz pomocników, tak samo przeciwników. Jesteś sama i w końcu uderzysz też w ścianę, nie zbudujesz sama bezpiecznego miejsca, myślę, że powinnaś szukać dosyć szybko kogoś kto Ci pomoże — ugryzł się w policzek, odsuwając od Gabrieli. Jeszcze chwila i sam się zgłosi, a przecież tego nie chciał. To nie była jego wojna. Żaden konflikt nie był jego. Był jak bezpański pies i to było najlepsze. Zero zmartwień. Ciekawe co na ten temat pomyślałaby Klara. — A kiedy Ty byłaś tchórzliwa? — zapytał z niedowierzaniem. Dziewczyna, którą pamiętał nie była tchórzem, jasno mówiła o swoich poglądach i miała talent do pchania się w różne przygody. Tchórzostwem by tego nie nazwał.
OdpowiedzUsuń— Lepiej być pewnym swoich zdolności, nie warto ryzykować głową, uwierz. Życie, nawet to najbardziej paskudne zawsze jest lepsze niż śmierć — skomentował.
Nylian
— Nie miałaś głosu? Panienko, przypominam Ci, że musiałem się z Tobą o swój własny alkoholizm wykłócać — przypomniał jej, udając nieco oburzonego tymi oskarżeniami. Spoważniał jednak zaraz. Przecież nigdy nie chciał jej niańczyć tylko dać rady na większe szanse przeżycia, a to co z nimi zrobi - to miała być już przecież jej sprawa. Chociaż osobiście wolał widzieć znajomych żywych, a nie martwych. Uśmiechnął się do niej.
OdpowiedzUsuń— Nie wątpie w Ciebie, martwię się po prostu, nic więcej —- odpowiedział, a kiedy wspomniała o liście przymknął na chwilę oczy. Wziął głębszy wdech. Tym razem to on spojrzał Gabrieli prosto w oczy. — Nie wiem czy Ci pomogę w takiej sprawie. Obiecałem sobie nie mieszać się więcej w żadne konflikty — odpowiedział dosyć poważnie. Głosiła poglądy i nie zebrała armii? Może głosiła te poglądy w złych miejscach, albo była wyjątkowo zła w przedstawianiu ich? Westchnął i zmrużył delikatnie oczy, kładąc się na plecach.
— No to teraz chcesz jeszcze szybciej to całe niecne szybciej przegonić, tak? — dopytał dla pewności. No to trafiła mu się do towarzystwa w abstynencji bojowniczka o wolność. Dalej siedzenie tutaj było jednak o wiele prostsze niż wdychanie alkoholu z karczmy.
Nylian
— Piłem i już nie piję jak widzisz, teraz preferuję inne masochistyczne metody życia. Śpię w gospodzie z jednym z najlepszych alkoholi w Mathyr i mogę sobie tylko co najwyżej powąchać z odruchami wymiotnymi. Widzisz, że to była trudna transakcja, nie mówię, że decyzja była zła, ale uważam, że pochwały należą mi się nieco częściej — puścił do niej oczko, skłaniając delikatnie głowę, jakby właśnie czekał na kolejny komplement.
OdpowiedzUsuńTak, żadna opcja pomagania w konflikcie mu się szczerze nie widziała. Gdyby teraz się udało, dlaczego nie wyszło kilka lat wcześniej, kiedy jego własna rodzina go potrzebowała? Przecież to byłoby niesprawiedliwe względem tamtych ofiar. Równie niesprawiedliwe co fakt, że mieli do pomocy tylko jego, kiedy i tak było za późno. Uśmiechnął się do Gabrieli.
— Zobaczymy, jeśli kiedyś dostanę Twój list — odparł, zręcznie wymijając się od pewnej obietnicy. — Cóż, nie mam dla Ciebie rad, mi się nie udało. Ale życzę Ci dobrze w tej Twojej walce, każdemu by wyszło na dobre — skomentował.
Nylian
Nie wyglądał na szczęśliwego? Zaśmiał się cicho.
OdpowiedzUsuń— Czy ja wiem czy nie byłem. Było łatwiej — wzruszył ramionami. Dalej uważał, że z tym uzależnieniem łatwiej szło się przez życie. Wegetacja nie była taka zła, a on dalej potrafił znajdować przyjemności we wszystkim co go spotykało. Teraz po prostu próbował być lepszym człowiekiem. To było trudniejsze, bardziej skomplikowane i całe życie nie było już jednym, wielkim żartem. Parsknął na odmłodzenie o pięćdziesiąt lat.
— Bez przesady, nie jestem smarkaczem, bo przestałem pić — pokręcił głową, dalej z rozbawieniem na ustach. — Może i mam setkę na karku, ale w przeliczeniu na was, ludzi, to tak jakbym dopiero co miał osiemnastkę. Jeszcze mogę dalej urosnąć — uniósł rękę do góry, gestykulując trochę wzrost, ale zaraz ją zabrał. Tematy odnośnie wieku zawsze wydawały mu się nieco skomplikowane.
— Magicznym pojedynku na leśne kije, powiadasz? — uniósł brew do góry, wstając na równe nogi. Ukłonił się przed Gabierllą. — Skoro tak zacna dama prosi o tak zaczarowany taniec pełen ryzyka i emocji, grzechem byłoby odmówić. Kimże jestem, aby sprawić Panience ten zawód — odparł, kłaniając się przed nią. Podszedł do jednego z drzew, z którego zerwał na tyle długi kij, żeby przypominał długością jego własny miecz.
Nylian
Uśmiechnęła się pod nosem na jej słowa, a gdy zeszło na temat noży rozejrzała się dookoła. Szło im to segregowanie całkiem nieźle.
OdpowiedzUsuń- Dobra, chodź... Idziemy rzucać. Febe się nie obrazi, już i tak sporo jej pomogłyśmy, a wrócić tu możemy w każdej chwili - stwierdziła i odstawiła ostatnie z posegregowanych pudeł, po czym ruszyła w stronę wyjścia i pogoniła dziewczynę ruchem dłoni. - Zobaczmy te Twoje sukcesy póki nie ma małych, bo przy nich skupienie się na rzucaniu może być znacznie trudniejsze - przyznała z lekkim śmiechem. Fasole zaraz próbowały dopierać się do noży i chociaż Akane nie widziała problemu by je uczyć odpowiedniego trzymania rączki, o tyle na rzucanie było jeszcze za wcześnie.
Akane
Westchnął, spoglądając w jej oczy, wiedząc dobrze że ma rację... Lecz ta niemoc w pomocy... Fakt, że musiał ją puścić, by sama znalazła swoją drogę, zebrała poparcie, pomogła uchodźcom... To było coś, czego nie mógł za nią zrobić. Wiedział o tym. Ta droga była samotna, choć nie miał zamiaru zrywać kontaktu.
OdpowiedzUsuń— Jestem z ciebie dumny, Gabrielo. — odparł, zabierając rękę, mrucząc z niezadowolenia. — Wlałaś mi ampułkę do gardła, kochanie... — westchnął płaczliwie, po czym wpił się w jej usta, kładąc ręce na łóżku, mrucząc z zadowolenia, jakoby nawet w pocałunku, byli równi, oboje złaknieni bliskości, oboje chcieli sprawić sobie rozkosz... Oprócz tego, że patrzył na nią, jak na kobietę, spojrzenie to było namiętne i pożądliwe...
Pius
Oderwał się z pocałunku, spoglądając z uśmiechem na to, jak dobywa pejcza. Fiut sterczał dla niej mocno, pytanie tylko, czy przez ampułkę, czy przez jej rękę...
OdpowiedzUsuńPrzyjął cios na podbrzusze, wgryzając się w wargę, po czym popatrzył na Gabrielę przeciągle, mrużąc oczy.
— Ale... Ty wiesz, że umiem się odseparować od mojego układu nerwowego, przez co sensacja nerwowa z bólu powoduje u mnie jedynie reakcję sensoryczną, którą jestem w stanie zignorować, prawda? — dopytał, przesuwając oczyma po jej uśmiechu, po czym uśmiechnął się, gdy trzasnął ją z otwartej prosto w twarz. Uśpił jej czujność i oddał przyjemność z nawiązką. Ścisnął boleśnie nadgarstek, by wyrwać pejcz z jej ręki, po czym złapał mocno za jej kark, by wpić ją boleśnie w łóżko, drugą ręką wypinając jej pośladki, zaczął zdzierać z niej ubrania.
— Widzisz, dziewczynko... Miałaś szansę pieprznąć mnie po jajach... Nie skorzystałaś... Pozwól, że twój pan, pokaże ci, jak to jest pokochać ból... — zarechotał, zsuwając jej bieliznę, uderzając pejczem po jej kroczu, następnie wpijając wargi w jej cipkę, zasysając się na niej boleśnie...
Pius
Akane uniosła brwi wysoko.
OdpowiedzUsuń- Dokończyć? Tych pudeł jest jeszcze z dzieści... Poza tym dla Febe to dobra odskocznia od cerowania cudzych tyłków. Zostaw jej co nieco roboty - czekała na nią w progu, opierając się o framugę drzwi. - Dokończ to jedno pudło i ruszaj zadek, masz pięć minut, ja idę przygotować tarcze i cele - oznajmiła i wyszła z domu, by zrobić to co zapowiedziała.
Akane
Nie namawiała jej dalej, jednak kiedy szykowała dla nich tarcze, zauważyła po jakiś dziesięciu minutach swoje dwie córeczki, radośnie wybiegające zza zakrętu i pędzące w jej stronę. Gave szedł kawałek dalej, z Groszkiem na rękach. An wyściskała Fasolki i zamieniła z chłopakiem kilka zdań. Ten zamierzał zabrać Groszka na mały męski wypad z Mohe, więc Akane stwierdziła, że skoro już tu jest to przypilnuje Fasolki w tym czasie. Kiedy Gabi wyszła na zewnątrz Gava już nie było, ale mogła zobaczyć jak fiołkowooka ćwiczy córeczki w trzymaniu noża.
OdpowiedzUsuń- Tylko nie jak pindol, tata pindol lubi czasem złapać źle i później bardzo go boli ręka. Nie jak pindol, tata pindol - powtórzyła z jakimś takim rozbawionym uśmiechem na twarzy.
Akane
— Próbuj, dziewczynko... — szepnął, po czym przyjął kopniaka na brzuch, reczocząc jedynie. Czyżby wysuwała pazurki w stronę swojego pana? Gdy tylko przysunęła stopy w stronę jego warg... Niespodziewanie je ucałował, nagle zdejmując łapy z jej ciała, by chwycić ją za kostki, poczynając pieścić jej stopy językiem. — Nie trafiłaś Gabi... Mi to nie przeszkadza... — szepnął, przesuwając fiutem pomiędzy jej udami, przez co miała widok na grubą, kształtną główkę...
OdpowiedzUsuńPius
Wzrok Piusa wbił się w duszę Gabi, jak tylko poczęła mu rozkazywać. A niech tak robi... Demon wpadł na pomysł. Uciekł od niej biodrami, gdy zaczął zasysać się na jej palcach, oblizując je z pasją, gdy wolną ręką zaczął macować jej przemoczoną cipkę. Specjalnie, by behawioralnie podniecały ją pieszczoty stóp. Cicha zemsta, programowanie jej mózgu tak, by się na niej zemścić... — Zobaczymy czy będziesz taka cwana, gdy wsadzę język w twoją małą pizdę, dziewczynko... — warknął, wracając do ssania i chłeptania jej stóp jęzorem.
OdpowiedzUsuńPius
Akane nie pozwalała by małe trzymały nóż samodzielnie, jedynie pokazywała gdzie i jak powinny trzymać, cały czas jednak mając broń w swojej ręce. Podniosła głowę do Gabi, gdy ta rzuciła swoją uwagę.
OdpowiedzUsuń- Mhm, pewnie masz rację, ale nie chowam ich sama. Ich papcio pindol Gave obrał sobie za cel sprawić by nazywały mnie cipeczką. Tata pindol Gave uwielbia po prostu się ze mną droczyć. Widziałabyś jego minę, gdy jego plan coraz bardziej wychodzi. To już nie tylko oczy, ale i jego uszy się cieszą - prychnęła pod nosem. - Poza tym, mamy do tego luźne podejście, no i dziewczynki są trochę bardziej świadome niż przeciętne dzieci. Dość szybko przyjdzie im wiedzieć co do czego... o ile już nie wiedzą, heh - lekko się podrapała w tył głowy. W końcu małe już będąc w brzuchu zwiedzały świat przy pomocy duchów, zapewne sporo się naoglądały.
Akane
Gdy dostał po twarzy, uśmiechnął się. Czyli chciała dalej bawić się w dominę...
OdpowiedzUsuń— Cóż... Myślę, że to takie słodkie, gdy starasz się mnie złapać w pułapkę... I robić mi to, czego cię nauczyłem... — warknął, kopiąc ją prosto w krocze, z uśmiechem patrząc, jak reaguje na ten specyficzny rodzaj bólu...
Pius
— Mogę ci oddać kontrolę... Ale powiedz mi Gabiś... Co będę z tego miał? Już mi wlałaś ampułkę, nawet nie wiesz jak mnie fiut boli... — westchnął płaczliwie, spoglądając w jej oczy. — Widzisz, ja nie mam strachu w dominowaniu cię... Ty też musisz to porzucić... I zerżnąć mnie jak burą sukę, żebym tęsknił za tobą po stokroć... Jeśli się boisz, ja mogę przejąć zawsze kontrole... Także próbuj. Nakwyżej ja dokończę...
OdpowiedzUsuńPius
Westchnął, dając się dosiąść, kładąc swe dłonie obok głowy, patrząc czule w jej oczy.
OdpowiedzUsuń— Widzisz, może cieszę się, gdy cierpisz... A może tak lubię — spytał, patrząc jak pieści jego sutki, uśmiechając się. Nie miał czucia w sutkach tak jak kobieta, ale uznał to za słodką pieszczotę. Pejczem też.
— Cieprliwość to nie jest jedna z moich cnót, kochana... A lubieżność... Cóż. Mam swoje upodobania. Są skrajnie zboczone.
Pius
Westchnął, słuchając jej krytyki z otwartą głową, ściskając tylko powieki na uderzenia w penisa i po jądrach, starając się nie denerwować.
OdpowiedzUsuń— Teraz mi to mówisz? Na rozstaju dróg? Gdy wyruszasz i mogę cię nie zobaczyć już nigdy? Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś? Ja... Chciałem cię upokarzać ale nie lubisz robić loda... Więc mam związane ręce, bo najwięcej pomysłów z upadlaniem jest właśnie tam. A w ubraniu? O co ci chodzi? Jak niby? Jak bez gry wstępnej? — spytał, mrużąc oczy z frustracji, bo naprawdę? Teraz mu to mówiła? Gdy już prawie się rozstają? Wlała ampułkę, powiedziała że wyjeżdża... Teraz zamiast skupić się na uczuciach i zabawie, wypomina mu co robi źle w łóżku? Gabriela zaprawdę nie posiadała poczucia i wyczucia...
Pius
— Wiem, ale no mimo wszystko się rozstajemy. Wezmę twoją krytykę do serca. — westchnął, czując końcówkę pejcza w dziurce, wzdychając ciężko, aż z krańca kutasa nie pociekła kropelka spermy...
OdpowiedzUsuń— Jak nauczyciel, tak? Chcesz to odegrać jakoś, jak scenkę, czy po prostu mam ci mentorować... Mógłbym być srogim nauczycielem, pokazując ci, jak masz się masturbować, czy coś... Czego oczekujesz Gabrielo? Co mogę poprawić w tym momencie i co masz teraz w głowie do zabawy? Chcę żeby obojgu nam było dobrze... A sądząc po krytyce, chyba nie komunikujemy soę za dobrze... Także... Czego sobie teraz życzysz?
Pius
— Namiętna gra wstępna, ta? W ubraniach, tak? Cóż... Chciałem ci zaproponować seks bez upadlania i dominacji, klasyczny... Z patrzeniem sobie w oczy, z uczuciem... Bo chyba mamy wobec ciebie uczucia... Ale no to też wydaje się fajne. — szepnął, mrużąc oczy, gdy puściła pejcz... — Jeśli chcesz mnie pieprzyć w tyłek, zrób to palcami, albo językiem... Lubię czuć mocno... — szepnął, a na zmianę ciała tylko zachichotał. — A ty mi karzesz prowadzić poważną rozmowę i komunikacją, z kutasem tak twardym, że zdjąłby fregatę z moża, po jednym pchnięciu... Chyba jesteśmy kwita... — szeonął, po czym wpił się w jej usta, całując ją z językiem, mokro, namiętnie... Do tego dotykał jej brzucha, jej ramienia, delikatnym dotykiem sunąc po jej skórze, celebrując ich bliskość w rytmie namiętnego i uczuiowego pocałunku...
OdpowiedzUsuńPius
— Przynajmniej kutasa mam tego samego... — odparł, wracając do pieszczenia jej szyi, powoli całując ją, zasysając się na jej grdyce... Palce sunęło po ciele, jakby celowo omijając sutki i krocze, skupiając się na zewnętrznych strefach erogennych kobiety...
OdpowiedzUsuńPius
Nawet go bawiła ta jej mina, widać było, że się zastanawia nad swoim podarkiem, a gdy wyznała co zrobiła, Mohe zaśmiał się lekko.
OdpowiedzUsuń- Tak, w tych rejonach to zapewne wymagało nie lada odwagi. Dobrze, że nie skończyłaś jako kamienny posąg, biorąc pod uwagę to kto dziś urzędował w kuchni - ponownie się zaśmiał, ostatecznie przyjmując jej koszyk i zaglądając do środka. Wyciągnął ciasto na swój kamienny blat i zaczął kroić. Kiwnął głową na jej decyzję. - Za dużo to tam do oglądania nie ma, prycza i kilka tobołków właściwie - stwierdził. - Tutejsze domy są o wiele bardziej wyposażone, ja raczej przywykłem do przebywania na zewnątrz. Tylko czasami chowam się do środka w innym celu niż sen - przyznał by zaraz zająć pieniek obok Gabi i podać jej kawałek ciasta, który przyniosła. Sam spojrzał po jedzeniu. - To co właściwie ukradłaś? Wiesz chociaż? - zapytał z lekko uniesionym kącikiem ust.
Mohe
— Bardzo filozoficznie podejście, wiesz? Szczęście czasami jest drugorzędne. Przynajmniej tymczasowo. Jeśli nie wiesz jak znaleźć to szczęście, skupiasz się na tym co jest łatwiejsze — odparł. Faktycznie odkąd ograniczał, a potem przestał pić potrafił bardziej docenić otaczający go świat. Mimo wszystko do tego dochodziły wątpliwości, zmartwienia - życie nie było proste. To był fakt. Próbował w tym funkcjonować, skoro odzyskał już trzeźwość, nie miał zamiaru jednak zarzekać się, że to było proste czy przyjemniejsze. Zaśmiał się na wspomnienie o twarzy.
OdpowiedzUsuń— No wiesz? Sugerujesz, że moja szlachetna twarz była mniej przystojna? Szary bardzo klimatycznie zlewa się z białym. Pasowało mi do tatuaży. Ale tak, teraz wyglądam lepiej. Zaprzeczać nie będę — przytaknął jej.
Jego kij też był odpowiedni. Długi tak jak miecz, którym zazwyczaj walczył, a tego w miarę sprawnie się nim wymachiwało. Biedne drzewo straciło jedną z lepszych gałęzi. Uśmiechnął się do Gabrieli i sam się skłonił.
— Skoro to pojedynek, niech wygra lepszy w duchu sportowej rywalizacji — powiedział jeszcze, po czym przyjął postawę bojową, patrząc co zrobi. Nie zamierzał też tracić dystansu, który oferowała mu długa broń.
Nylian
[Z założenia one jeszcze tego nie mówią, więc uznam, że zamiast cipcia pada coś w styli "cicia" xD]
OdpowiedzUsuńAkane wzruszyła ramionami.
- Cóż, najwyżej przyjdzie nam zmierzyć się z konsekwencjami - stwierdziła dość luźno i uśmiechnęła się pod nosem, kręcąc lekko głowo. - Oho, tatuś byłby dumny - rzuciła po czym schowała nóż. - No dobra, koniec, bo ciocia Gabi nam wykoziołkuje - wstaje. - Proszę się ładnie zaprezentować cioci - poleciła małym, a te dopiero teraz bardziej zwróciły uwagę na nową osobę. - To Malika, a to Raja - przedstawiła dziewczynki, były bliźniaczkami, ale już teraz różnice między nimi były wyraźne, chociażby w kolorze włosów. - Teraz ciocia Gabi pokaże nam jak rzuca nożami, a my grzecznie patrzymy i się uczymy, tak? - zagadała małe, a te entuzjastycznie klasnęły w dłonie. Dosłownie sekundę później Malika zobaczyła jakiegoś robaczka i uradowana ruszyła w jego stronę, a Akane westchnęła ciężko.
- No tak... Musimy jeszcze popracować nad grzecznym patrzeniem - zaśmiała się pod nosem i spojrzała po Gabi. - Rzucaj, rzucaj, ja będę jednym okiem zerkać na małe - uśmiechnęła się do dziewczyny. Uroki posiadania wędrujących dzieci.
Akane
Dziewczynki słysząc o występku spojrzały po mamie trochę pytająco, a Akane uśmiechnęła się do nich i kucnęła obok.
OdpowiedzUsuń- Ciocia Gabi nie ma dziś dla Was upominków, ale Wy przecież wiecie, że to nie upominki chodzi, prawda? Prezenty są fajne, ale wspólna zabawa jest fajniejsza - tyknęła małe w noski i puściła im oko. Malika trochę wydęła usteczka.
- Be be Jabi, be, be - pogroziła palcem w stronę Gabrieli. - Nie cienty, nie cienty - powtarzała, a Akane zaśmiała się lekko.
- Tak słońce, nie prezenty - przytaknęła małej głową i spojrzała jak ta dalej biegnie za robakiem. Raja z kolei zaczęła domagać się wzięcia na ręce, Akane nie miała z tym problemu i obserwowała rzuty z córką na rękach. Ona też zdawała się bardzo tymi fruwającymi nożami zainteresowana. An kiwała głową na kolejne trafienia, a gdy nóż wylądował w środku tarczy zawiwatowała. - Brawo! - z aprobatą spojrzała po Gabi i szepnęła Raji co by zaklaskała w rączki. - Halo, halo, co to znaczy "nie wierzę"? - Akane uśmiechnęła się pod nosem. - Czyli co, nie celowałaś w środek? Co to za zaskoczenie? Oj, oj, idzie pomyśleć, że trafiłaś przypadkowo - rzuciła zaczepnie.
Akane
Poczuł jak dreszcz przechodzi jego plecy od karku po samą kość ogonową, gdy Gabriela mówiła o tym całym zamienianiu w kamień. Sam jeszcze nie widział tej kobiety "w akcji", ale co nieco słyszał i za każdym razem te same ciarki czuł na plecach.
OdpowiedzUsuń- Łeh... Trzeba przyznać, że granica między strachem, a fascynacją jest tu dość cienka, przynajmniej dla mnie jako gościa - oznajmił. Niby każdy miał swoją dobrą i złą stronę, ale jednak wizja spotkania na swej drodze złego Polszanina mniej go przerażała od wizji spotkania złego Argarczyka. Uśmiechnął się jednak gdy wspomniała o nowinkach i przytaknął głową. - Tak, rzeczywiście widać, że to bardzo postępowa rasa. Wyprzedzają nas na wielu płaszczyznach - mógł to śmiało przyznać, w końcu sam już ich dość długo obserwował. Na wyjaśnienie co do placka spojrzał po wypieku jeszcze bardziej zaciekawiony. - No nieźle, ciekawe co też nam wylosowałem - uśmiechnął się pod nosem. - Mam nadzieję, że chociaż lubisz wszystkie niespodzianki, na jakie można tam trafić. Ja nie wiem, czy już wszystkie posmakowałem, ale na pewno chętnie to zrobię - zadowolony kiwnął głową. Nawet mu się spodobał ten wypiek, niby wiesz co jesz, a jednak możesz się zaskoczyć. - Hmm, mówisz? To o co się zakładamy? - uśmiechnął się do niej pod nosem (oj wjedzie koło czy trafili, czy nie xD)
Mohe
Czując pieszczotę, mruknął nisko, jak kocur, odrywając się od jej ust, by jedynie wpić się w jej szyjkę, zostawiając na niej tuzin pocałunków, powolnych i przeciągłych, jakby chciał nadrobić stracone dni, które jeszcze nie nadeszły...
OdpowiedzUsuńZjeżdżał wargami niżej i niżej, aż do obojczyka, gdzie po prostu zassał się, tworząc fioletową malinkę... Ot pamiątka, oprócz miecza przyda się i tutaj...
Pius
Akane nawet lekko rozbawiło zaskoczenie Gabrieli, chociaż sama doskonale je rozumiała. Zanim została mamą też nie rozumiała niektórych dialogów jakie matki prowadziły z własnymi dziećmi, wszystko jednak się zmieniło, gdy dziewczynki zaczęły swoje pierwsze próby komunikacji. Najpierw weszły gesty, a teraz coraz częściej pojawiały się słowa, które, o dziwo, ona dość często rozumiała.
OdpowiedzUsuńAn zaśmiała się na wyjaśnienia dziewczyny.
- Spokojnie, tylko sobie żartuję. Jak dla mnie to i tak masz za sobą całkiem niezły progres. Zupełnie inaczej stajesz, łapiesz dobrą pozycję i zdajesz się częściej wyważona. Poćwicz jeszcze trochę pracę nóg i ciała, a myślę, że będziesz trafiać znacznie częściej - poleciła jej z uśmiechem. - Skojarz to sobie trochę z ... katapultą? Jak katapulta się chybocze, to chociażbyś najlepiej wycelował, to szansa na trafienie w odpowiednie miejsce jest znacznie mniejsza - puściła jej oko. - Dobra celność w tym wszystkim to w sumie tylko taki wskazany dodatek - dodała z lekkim śmiechem.
Akane
Przytaknął jej głową. Tak, też widział dość duży potencjał na szerzenie nauk tutejszej rasy. Już bez kryształów potrafili zaskoczyć nowościami technicznymi, co dopiero gdyby w ich ręce wpadły kryształy. Uśmiechnął się trochę szerzej na te wyobrażenia Gabrieli, widać było, że ma w sobie pasję. Przyjemnie też było słuchać o współpracy, a nie zdominowaniu nowych.
OdpowiedzUsuń- To co mówisz brzmi bardzo przyjemnie. Może kiedyś uda się spełnić te Twoje wizje – kiwnął głową. Spojrzał po niej trochę uważniej, gdy zacisnęła wargi. Rzeczywistość bywała okrutna. – Nie zniechęcaj się. Spójrz na historię swojego ludu. Te lata wstecz bycie stolicą i potęgą Mathyr też brzmiało jak mrzonka – posłał w stronę dziewczyny uśmiech.
Na przedstawione propozycje zakładu zaśmiał się lekko.
- To wybieram kolację, tatuaże dla mnie to zdecydowanie coś zbyt ważnego by kto inny o nich decydował – przyznał i zaraz wyszczerzył się do dziewczyny. – A więc, na co stawiasz? Ja na marmoladę morelową – zdecydował.
Mohe
— Wolność — odpowiedział krótko. Westchnął. Tak gadanie o tym jak to trzeba być szczęśliwym jako jednostka było bardzo piękne, zapewne też prawdziwe, ale on nie potrafił być z siebie tak po prostu zadowolonym. Być może jeszcze do tego nie dojrzał, a może to alkohol go zniszczył. — Nigdy nie mówiłem, że chcę obdarzyć kogoś szczęściem, ale nawet nieszczęśliwy człowiek może opowiedzieć śmieszny żart — uśmiechnął się do niej wzruszając ramionami. Nie atakował zbyt często, skupiał się głównie z wykorzystania przewagi jaką dawało mu “dłuższe” ostrze. Obrót wokół własnej osi nie był jego zdaniem zbyt dobrym rozwiązaniem na jednego przeciwnika. Uskoczył w bok, kiedy była obrócona do niego plecami, więc Gabriella uderzyła w powietrze. Wtedy sam uderzył w jej miecz, próbując wytrącić go z jej ręki.
OdpowiedzUsuńNylian
Akane uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- To już zależy gdzie trafi, ale w tym porównaniu bardziej chodzi o gabaryty. Łatwiej sobie wyobrazić te szkody przy katapulcie niż szkody po niepozornym sztylecie - puściła jej oko. Słuchała tych jej analiz ze specyficznym uśmieszkiem błądzącym po twarzy. Trochę jakby słuchała samej siebie. Kiedy Gabi do nich podeszła, An lekko podrzuciła Raję na rękach.
- Moje? - delikatnie uniosła brwi. - Mówisz o kształcie? Bo kolor mają po tacie - spojrzała w oczy córki, a ta zaczęła się kręcić.
- Maji, Maji - pokręciła dupką, a Akane odstawiła ją na ziemi.
- No leć do siorki - pogoniła małą, oglądając się na dziewczynki. - Muszę przyznać, że progres zrobiłaś całkiem spory - kiwnęła głową, zerkając na Gabi.
Akane
- Skoro to widzisz to jest większa szansa, że nie popełnisz ich błędów. Podobno to na nich się uczymy, nie tylko na własnych - wzruszył ramionami. - Słyszałem, że najlepiej rządzą Ci, którzy wcale tej władzy nie chcą i... Może rzeczywiście coś w tym jest? Tacy, którzy chcą władzy ciężko są pyszni, więc kiedy mają stosowną pozycję to im odpierdala - wysnuł swoją teorię. Tak było z jego bratem, nigdy nie pajali do siebie sympatią, ale gdy zajął wysokie stanowisko to już kompletnie mu odwaliło. - Myślę, że rasa ma tu małe znaczenie - dodał jeszcze. Uśmiechnął się pod nosem, gdy zaczęła tak patrzeć po tatuażach. - To moje osiągnięcia, opowieść o mnie i o tym co chcę zapamiętać - wyjaśnił. - Jak będziesz grzeczna to może zdradzę Ci więcej szczegółów - rzucił żartobliwie i puścił jej oko. - No dobra, to uwaga, kroimy... - przeciął swój kawałek i zaraz jęknął. - Noo nieee... - nie trafił, miał u siebie owoce. Spojrzał na kawek Gabi, a widząc jagodową marmoladę prychnął śmiechem. - Źle nam podałaś kawałki! - szturchnął ją ramieniem w ramię i rozbawiony pokręcił głową. - Ale jak tak lubisz owoce to mogę się zamienić. Ja zdecydowanie rzadziej mam kontakt z marmoladą i chętnie zjem nawet tą jagodową - wyszczerzył się do niej. - Razem przegraliśmy... Wisisz mi kolację... A ja Tobie - dodał jeszcze ze śmiechem.
OdpowiedzUsuńMohe
Uśmiechnęła się do Gabi ciepło, a gdy dziewczyna zadała pytanie An trochę się zdziwiła.
OdpowiedzUsuń- Hm? Nie... Dlaczego? Teraz jest już dobrze. Świeżo po porodzie, gdy małe dużo wisiały przy piersi, wtedy tak, wtedy musiałam treningi odstawić. Ale z czasem wracałam do nich i teraz już jestem w dobrej formie - przyznała. - Wystarczy odrobina wyobraźni, chociażby bujanie dziewczynek do snu. Wiesz jaki to był trening dla rąk? - zaśmiała się. - Wprowadzam treningu w zabawy z nimi, poza tym, jest Gave. Czasem są u mnie, czasem u niego, jak ich nie mam to mogę skupić się na ćwiczeniach - dodała lekko kiwając głową. - Dzieciaki z reguły są dość pomocne. Ostatnio na przykład lepimy cegły na nasz nowy domek. Takie taplanie się w glinie to dla nich super zabawa. Trochę porobimy, powygłupiamy się, zawsze dwie, trzy cegiełki do przodu - kiwnęła głową na małe. - Nawet teraz. Kto powiedział, że mam do nich iść i nad nimi wisieć, mogę sobie na przykład robić rozgrzewkę, mając je na oku. Większość jest do ogarnięcia. Jasne, nie zawsze wszystko pójdzie zgodnie z planem, ale nie mam z tym większego problemu. Co prawda ostatnio większość czasu spędzam albo z nimi, albo na treningach, albo w pracy więc trochę mniej czasu na życie prywatne, ale udaje mi się wplatać je w te trzy tematy. Mało wychodzę tak po prostu z kimś, zwykle uczestniczą w tym dziewczynki, ewentualnie wciągam innych w treningi co by nie oszaleć z samą sobą. Wiem, mogłabym zwolnić, ale ze świadomością nadchodzącej wojny ciężko. Plus lubię mieć ostatnio zajęty umysł - wyznała.
Akane
Nylian starał się nie uderzać zbyt mocno, na tyle, aby wytrącić jej broń, rozbroić przeciwniczkę, ale nie próbował zrobić Gabrieli krzywdy. Mimo wszystko był żołnierzem, potem najemnikiem, a miecz jakiego zazwyczaj używał czy jego styl walki mimo płynności, był raczej “ciężki”, stąd taki trening mógł nie być zbyt przyjemny. Nie podchodził do niego za bardzo, bo nie musiał, ale chwycił miecz oburącz, robiąc delikatny młynek, żeby zobaczyć czy się obroni, czy jednak uda się jej go trafić. Na razie nie mówił nic co mogłoby jej pomóc, chciała dochodzić do wszystkiego sama. Nie wydawała się też głupia, więc liczył, że w trakcie walki zaadaptuje się do przeciwnika. Różnica we wzroście, siła, zasięg broni, jakoś trzeba było się przez to wszystko przebić, żeby zadać śmiertelny cios. Nawet najcięższa płytowa zbroja nie była w stanie obronić swojego właściciela przed każdym śmiertelnym atakiem.
OdpowiedzUsuńNylian
Westchnął przez jej czułe pocałunki. To jak niepewnie podchodzi do dotyku i do pieszczot spowodowało w nim chwilową troskę, bo mówiąc szczerze, większość ich przygód seksualnych było opartych na perwersji... A mało z nich na czułości... Zaprezentował jej, co mogą zrobić, chcąc trochę ją nakierować. Wpierw ujął jej pierś w dłonie, pieszcząc jej sutek powoli, by ten zasterczał jeszcze mocniej... Drugą dłoń skierował na jej krocze, powoli zaczynając masturbować jej łechtaczkę, sapiąc od jej pocałunków...
OdpowiedzUsuń— Gabi...
Pius
Przytaknęła jej głową na komentarz co do cegieł.
OdpowiedzUsuń- Oj tak, a ile fajnych rzeczy można przy okazji jeszcze stworzyć. Dzieciaki lubią glinę - przyznała, bo rzeczywiście cała trójka dobrze się przy niej bawiła, nawet mały Groszek.
- Ja im nie robiłam, ale mają huśtawki w Grandszkolu, no i u Kevy jak do niej idą - kiwneła głową. - My może im zrobimy jak trochę jeszcze podrosną. Teraz jeszcze nie potrafią się huśtać - posłała jej uśmiech i zaraz lekko się zaśmiała. - Ale masz rację, sama chętnie bym się pohuśtała. To całkiem ciekawy pomysł, będę musiała o tym pomyśleć - uśmiechnęła się szerzej. - Teraz? Nie chciałbym się tu Febe panoszyć, ale możemy się umówić na dniach na jakieś budowanie. U mojego taty na pewno huśtawka się przyda, mają z Shi podwójne bliźnięta, więc jest co robić - wyznała ze śmiechem.
Akane
Widząc ten jej zadziorny uśmiech i mając w pamięci to całe kręcenie biodrami nie był pewien co do tej jej grzeczności. Sam uśmiechnął się zadziornie.
OdpowiedzUsuń- To już sam ocenię - poruszył zabawnie brwiami. - No nie wiem, nie wiem, Ty mi ten kawałek kroiłaś - zaśmiał się, grożąc jej palcem. Wymienił się z nią kawałkiem ciasta i zaraz wpakował kawałek do buzi. - Mm... - mruknął zadowolony. - Naprawdę dobre - przyznał, zadowolony kiwając głową. Uśmiechnął się do niej szarmancko na wzmiankę dwóch kolacji. - Trzeba sobie umilać przegrane, nie sądzisz? - ponownie lekko się zaśmiał.
Mohe
Widać było, że jego przeciwniczka cały czas kombinuje, starała się znaleźć jakieś otwarcie, uśmiechnął się do niej, bo to oznaczało, że ktokolwiek uczył ją walczyć, nauczył ją, że zawsze trzeba działać z głową. Odsunął się do tyłu, cały czas trzymając dystans, machał swoją gałęzią ostrożnie, pewnie trzymając swój koniec, żeby nie mogła do niego dotrzeć w bezpieczny sposób. Kiedy rzuciła w niego piaskiem, dalej po prostu się odsuwał, nie spuszczając z niej wzroku. Kilka ziarenek podrażniło mu oczy, ale potrafił wytrzymać tę nieprzyjemność na tyle, aby nie zamknąć oczu. Na szczęście i tak trzymał dystans, więc “najgorsza fala” nie dotarła prostu do jego źrenic. Tym razem to on postanowił zastosować podobną sztuczkę. Znalazł całkiem sporą muszę, przesunął ją kijem po piasku, a następnie rzucił nią w powietrze, tworząc przy tym prowizoryczną zmyłkę. W tym samym czasie wykonywał już piruet w stronę prawego boku Gabrieli, zamachnął się delikatnie w jej stronę, ale nie zatrzymał się na tym. Odwrócił się do jej pleców, spróbował uderzyć, a potem znowu się odsunął, patrząc jak zareaguje.
OdpowiedzUsuńNylian
Akane obserwowała Gabrielę i Malikę, a mała spojrzała na ciotkę, wystawiając rączkę tak, by dziewczyna nie podeszła zbyt blisko i by nie uszkodziła robaczka.
OdpowiedzUsuń- Ta - odpowiedziała, a na wspomnienie o świetlikach spojrzała pytająco po mamie. Sama An musiała chwilę się zastanowić.
- W sumie... Na pewno nie skupiałam na nich uwagi małych - przyznała i uśmiechnęła się na propozycję dziewczyny. - Jasne, bardzo chętnie - spojrzała po Gabi lekko unosząc kącik ust. - Jak ktoś mnie kiedyś zapyta czym Cię podrywać, to będę wiedziała - poruszyła zabawnie brwiami. Akurat ona nie widziała nic złego w takich myślach czy tematach. Trzeba było chociaż starać się normalnie żyć. W obliczu tego co miało nadejść, było warto.
Na pytanie o małe spojrzała po córkach z czułym uśmiechem.
- Jasne, że martwię... To chyba nieodłączny element bycia rodzicem - przyznała posyłając Gabi lekki uśmiech. - Ale zabieramy je do Azylu, tam o ich bezpieczeństwo zadbają przyjaciele rodziny, poza tym ich tata ma dość oryginalne metody ochrony i nawet, gdy nie ma go w pobliżu to nad nimi czuwa. Mamy też swój własny sposób na to by mógł mnie zawiadomić o ewentualnych kłopotach. Po prostu robimy co możemy by zapewnić im bezpieczeństwo - przyznała.
Akane
- Ja, przyznaję - przytaknął jej i uśmiechnął się pogodnie. Zaśmiał się na to jej zawstydzenie, jednak nic nie powiedział, w tych rejonach pokazywanie języka było w końcu dość popularne. Chociaż rzeczywiście, gdy miało się w głowie, że obok jest księżniczka, to wychodziło nieco inaczej. - Nie wstydź się być ludzka - jakoś tak mu się rzuciło. - Te tytuły, król, królowa... księżniczka... często kojarzą się zadufanie, trzymają na dystans. Taka księżniczka co to czasem język pokaże brzmi ciekawiej, swobodniej - stwierdził, dalej się uśmiechając i zajadając swój kawałek. - Oo, brzmi ciekawie - stwierdził, gdy zaczęła mówić o kolacji. - Ja o swojej opowiem dopiero po tej Twojej, co byś mnie w ogóle na nią zaprosiła - teraz to on pokazał jej język.
OdpowiedzUsuńMohe
Akane zaśmiała się wyraźnie rozbawiona.
OdpowiedzUsuń- O ho, ho... Oni? To ile Ty już tam masz tych kawalerów? - poruszyła zabawnie brwiami. Miała wrażenie, że gdyby widziała aury to ta u Gabi byłaby właśnie niesamowicie różowa i jeszcze z takimi malutkimi serduszkami ulatującymi w powietrze. Uśmiechnęła się pod nosem. - Koniecznie muszę poznać Cię z moją przyjaciółką, Klarą - stwierdziła. Te to by się dobrały. Gabriela emanowała właśnie podobnymi emocjami co ona, co Klara, a może to tylko troska o przyjaciółkę wpychała ją w głowę Akane? - Mam takie jakieś dziwne wrażenie, że świetnie byście się dogadały - wróciła trochę na ziemię i posłała dziewczynie uśmiech. Przytaknęła jej na słowa o zabezpieczeniach, tak, akurat w temacie bezpieczeństwa małych solidnie się postarali.
Akane
To jej zapewnienie połączone z rumianą twarzą było całkiem urocze, Mohe uśmiechnął się lekko pod nosem, jeszcze ten jej obrót. Heh, ależ gdzie, wcale się nie wstydziła. Kiwnął głową, gdy wspomniała o gestach.
OdpowiedzUsuń- Nie musisz tłumaczyć, prawie pięć lat nie jestem u swoich, a niektóre gesty nadal mi zostały - przyznał i zaraz został cmoknięty w usta, co było przyjemne, ale dość zaskakujące. Odruchowo oblizał usta i zaraz uniósł kącik ust. - Mogłabyś powtórzyć? Dałaś mi bardzo mało czasu na wysmakowanie tego argumentu - spojrzał po niej ze swoim zawadiackim uśmiechem. Obserwował ją uważnie i słuchał by ostatecznie przesunąć po niej wzrokiem. - Potworem? Jakoś ciężko mi w to uwierzyć - przyznał, dalej ją lustrując.
Mohe
Jej reakcja naprawdę była dość zabawna, ale Akane starała się zachować mimo wszystko powagę. Oj tak, Gabi coraz bardziej jej przypominała Klarę. Mhm, żadnego z takimi gestami, czyli był ktoś kto tych gestów nie okazywał. Popatrzyła chwilę po dziewczynie z ciepłym uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- Jestem pewna, że z czasem trafisz na jakiegoś romantyka – puściła jej oko. Słysząc o Klarze prychnęła pod nosem. – Hej, że niby ja nie mam pojęcia o romantycznych gestach? – pokazała jej język i przysiadła sobie na pobliskim powalonym pniaku, zerkając co chwila w stronę dziewczynek. Wróciła jednak wzrokiem do Gabi, czując od niej pewnego rodzaju zakłopotanie i… strach? Spojrzała po niej uważnie. Na pytanie uniosła lekko brwi i zaraz wypuściła głośno powietrze. Poklepała miejsce obok siebie. Co myśli? Huh… Sama miała w tym temacie dość jasną opinię, ale czując emocje dziewczyny nie chciała jej umniejszać czy sprawiać przykrości. – Wiesz… No mi coś takiego nie leży. Nie trafiają do mnie czułości od osób, z którymi nie mam silniejszej więzi. Barowy podryw czy jednorazowy seks to nie moja bajka, ale ile osób tyle gustów. Poza tym co innego jednorazowy seks, a co innego taki bez deklaracji. Jeżeli ten brak deklaracji obu stroną odpowiada, to nie widzę nic złego w takich zbliżeniach. Ogólnie uważam, że o jakikolwiek seks chodzi to po prostu układ powinien pasować obu stroną. Jeżeli na początku odpowiada, a później przestaje bo… cośtam… to uważam, że lepiej by było taki układ omówić raz jeszcze. Pogadać z tą drugą stroną, powiedzieć co przestało pasować i ustalić czy kończycie zabawę, czy może przenosicie na wyższy poziom – uśmiechnęła się do niej delikatnie.
Akane
Akane wzruszyła ramionami i spojrzała po swoich córkach delikatnie się uśmiechając. Chyba miała... Spojrzała na Gabrielę, gdy ta wspomniała o teście, a że to zabrzmiało dość lekko to przytaknęła głową, ale... Test okazał się trudniejszy niż myślała. Najlepsza schadzka... Znowu spojrzała na córeczki, a oczy jej się lekko zaszkliły. Głupia. Przetarła łzy, które jeszcze nawet nie wypłynęły i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- To nie jest chyba najlepszy pomysł... W danej chwili mam w głowie jednego, konkretnego chłopaka, a w jego przypadku po prostu by wystarczyło by patrzył na mnie czule... - zaśmiała się pod nosem, dalej przecierając oczy, ale dość szybko się uspokoiła i powiedziała swoje w temacie seksu.
Przytaknęła głową.
- Można, oczywiście, że można, ale jak jest silna więź to i często jest też jakieś zobowiązanie, nie zawsze, ale często, a pytałaś o seks bez zobowiązań. Cielesność jest dość istotna dla nas, istot żywych. Mało kiedy z takiego seksu bez zobowiązań wychodzi coś dobrego na stałe. W sensie, że nigdy żadna ze stron nic więcej nie poczuje. W końcu dzielisz się z kimś własną intymnością, a to jest dość istotne. Taki układ zwykle się udaje tylko "na chwilę", prędzej czy później zaczyna się sprawa komplikować - wyjaśniła co miała na myśli.
Akane
To jej objęcie było naprawdę przyjemne, mały, ale niezwykle miły gest. Akane spojrzała po niej wdzięcznie i kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - posłała Gabrieli ciepły uśmiech. To była fajna odmiana, zawsze mogła liczyć na podobne zachowania u Tonego, Ryu czy Gava, tak samo gdy chodziło o ojca, brata czy Shi, ale jeżeli chodziło o kumpelki to nie było ich zbyt wiele. Przy Gabi odniosła wrażenie, że może się w temacie nieco zmienić. Dobrać Grimę i Klarę do tego i może nawet będzie miała drugi w życiu babski wieczór. Jeszcze Darcy do tego, a może nawet Emma? Uśmiechnęła się lekko na ten pomysł i zaraz skupiła na omawianym temacie. Przytaknęła głową.
- Tak, chociaż pewnie znajdą się i tacy, którym takie układy będą odpowiadać. Ja do takich nie należę, ale do czasu aż ktoś komuś krzywdy nie robi i nie podchodzi do tego zbyt lekkodusznie to nie widzę problemu. Niechciane ciąże czy choroby to niestety dość spory problem tego typu relacji, a przecież nie o to chodzi by doprowadzać takimi zabawami do cudzych czy własnych tragedii - stwierdziła spokojnie.
Akane