Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

Dzisiaj jestem tylko wspomnieniem...

PIRITTA

13 LAT

POCHODZI Z: LERODAS

ZNAJDZIESZ JĄ: TAM GDZIE NYLIANA PONIESIE

LUBI: TAŃCZYĆ, SKAKAĆ, BIEGAĆ, ŚMIAĆ SIĘ, BAWIĆ, ZARAŻAĆ UŚMIECHEM, WALCZYĆ I KRAŚĆ

NIE ZNOSI: NIEWOLI,  ŁOWCÓW NIEWOLNIKÓW, STRASZNYCH I GŁUPICH ISTOT, PAPRYKI (xD)

CHCE: BYĆ KOCHANA, ZNALEŹĆ SOBIE DOM I LUDZI, KTÓRZY STWORZĄ RAZEM Z NIĄ RODZINĘ

POZA TYM: KOCHA WSZYSTKIE ZWIERZACZKI, WSZĘDZIE JEJ PEŁNO, PRÓBUJE ŻYĆ PEŁNIĄ ŻYCIA, JEST OTWARTA NA NOWE ZNAJOMOŚCI I TROSZECZKĘ NAIWNA, JAK JUŻ KOGOŚ POKOCHA TO KOCHA W CAŁOŚCI, CZASAMI NARZUCAJĄC KOMUŚ SWOJĄ MIŁOŚĆ


Piritta pochodzi z rodziny wielodzietnej. Jej rodzice ledwie wiązali koniec z końcem. Nie potrafili sobie poradzić z liczbą gąb do wykarmienia. Żadne z nich nie radziło sobie dobrze z polowaniami czy łapaniem ryb. Można więc rzec, że nie mieli użytecznych umiejętności. Nie potrafili zapewnić rodzinie dobrobytu, mimo iż parali się prac różnych. Kiedy ich najstarsza córka zachorowała - pozbyli się Piritty, sprzedając ją na targu niewolników. Dziewczynka do dziś nie rozumie dlaczego, ale boi się znów do nich wrócić. Nie chce powtórki, chociaż rodzeństwo chętnie zobaczyłaby ponownie. Obawia się również, że w domu rodzinnym nie będzie mile widziana. Teraz musi sobie radzić sama. Znaleźć nowy dom, nauczyć się życia, żeby nigdy nie popełnić błędów swych rodziców.


30 komentarzy:

  1. Nylian na brak pracy nie mógł narzekać. Jak nie ratował akurat księżniczek, to po rejsie często wpadały mu intratne zlecenia na różne bestie. Co prawda żadna go niestety nie zabiła, ale przynajmniej mógł odłożyć sporo pieniędzy, a z aktualnych zarobków miał zawsze na miejsce do spania i dobry, mocny alkohol. Tak było i tym razem. Chociaż leśne trolle nie były zbyt wymagającymi przeciwnikami dla wprawnego wojownika, bo były wyjątkowo małe, biorąc pod uwagę inne gatunki, to potrafiły siać spustoszenie przy tartakach. Elf bez problemu poradził sobie z deratyzacją tych jakże niebezpiecznych szkodników, zaznaczył na mapie, gdzie należy się udać, aby zutylizować zwłoki nieco lepiej niż pozbycie się rogów na dowód wykonanej pracy i szedł właśnie do zleceniodawcy po pieniądze i dopełnienie formalności, gdy zobaczył z oddali biegnące dziecko o zabójczo przypominających rogach do pewnej kobiety, której imię, cóż, nie wiedział, czy chciał zapomnieć, czy nosić w sercu. Przełknął ślinę, a gdy ta zaczęła spadać, instynktownie do niej podbiegł. Chciał zapytać co się stało, ale zanim w ogóle pomógł jej wstać, dziewczynka przylgnęła mu do nogi. Źli panowie? Spojrzał na nią pytająco, zaraz jednak spojrzał w stronę, z której biegła i wszystko stało się dla niego aż nazbyt jasne. Łowcy, tak? Dobył sporych rozmiarów miecza, który trzymał za plecami. Spojrzał wrogo na mężczyzn.
    — Macie dwie możliwości, wypierdalać i zostawić to dziecko, albo zdechnąć. Skoro nie potraficie upilnować jednego dzieciaka, radzę wam wybrać to pierwsze — powiedział głosem niecierpiącym sprzeciwu. Cholera, obiecał sobie, że przestanie bawić się w bohatera po Gabrieli.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  2. — Nie wygląda na waszą córkę — odpowiedział, przyjmując postawę bojową. Najwidoczniej bez rozlewu krwi się nie odbędzie. Wypuścił spokojnie powietrze z ust. Skoro chcieli tutaj zginąć, nie miał nic przeciwko, ale dzieciaka nie odda. Nie kiedy tak płacze i się w niego wtula. Chociaż teraz może bardziej przeszkadzać, jeśli ma zamiar blokować mu ruchy. Znowu bawił się w obrońcę ludzkości, kurwa. Miał tego więcej nie robić. Zagryzł wargę, jakby się wachał przez chwilę. Na dobrą sprawę, jeszcze nie było za późno, aby odejść w swoją stronę, odwrócić się i zapomnieć z gorzałką w ustach. Zaraz jednak odegnał te myśli. W zaświatach nie mógłby spojrzeć bratu w oczy. — Wejdź mi na plecy, mała — poinformował ją.
    — Mam wam zapłacić, dobrze? — zaśmiał się lekko. — Na ile cenicie swoje życie? Jestem dzisiaj chojny, to wam daruję. Nie potraficie złapać dziecka, jakie szanse macie z wyszkolonym wojem, hę? Ostatnia szansa Panowie, odstąpcie, albo do broni.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń

  3. Obserwował mężczyzn bez słowa. Nie miał zamiaru zachęcać ich do walki, jeśli nie było takiej konieczności. Nie przepadał za niepotrzebnym rozlewem krwi. A i tak zdali się dojść do wniosku, że faktycznie, mała była dla nich zbyt dużym wyzwaniem. Banda amatorów bawiąca się w Łowców Niewolników. Będzie musiał potem sprawdzić, czy jest gdzieś za nimi jakiś list gończy, jeśli nie, szepnie słówko komu trzeba.
    — Jeszcze się trzymaj tam — szepnął cicho, nie chowając jeszcze miecza, tak długo, jakby byli na tyle blisko, aby jeszcze zmienić zdanie. Dopiero, gdy zniknęli im już oczu, rozluźnił mięśnie.
    — Możesz zejść — poinformował ją, a gdy już to zrobiła, schował swoją klingę za plecy. Spojrzał też na nią, przykucając, aby spojrzeć na jej małą, przerażoną buzię. Cholera, nie powinien tego robić. Wyglądała zbyt znajoma.
    — Nie ma za co — odpowiedział, uśmiechając się lekko, chociaż czuł jak ściska go w klatce piersiowej. Sięgnął po gorzałkę, przyczepioną do pleców i upił spory łyk. Tak, teraz było o wiele lepiej. — Uciekłaś rodzicom i Cię złapali? Gdzie Twój dom? Zaprowadzę Cię.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaraz, zaraz, rodzice ją sprzedali? Handlarzom niewolników? Nie miała domu? Czy on miał dom? Poczuł jak nagle żołądek podchodzi mu do gardła. Te pytania zaczęły iść w bardzo niebezpieczną stronę. Szybko chwycił ponownie za swoją piersiówkę, aby tym razem wziąć z niej kilka sporych łyków. Nie było chuja we wsi, że będzie radzić sobie z tym na trzeźwo. Czuł, że mała brnie w niebezpieczną stronę, a nie zdążyła mu się jeszcze nawet przedstawić.
    — To mogłaś im powiedzieć, że nie wolno sprzedawać dzieci dla pieniędzy. Jak ich nie było stać na tyle dzieciaków, to są od tego specjalne ziółka, wiesz? — odpowiedział na pierwsze słowa młodej, rogatej istoty.
    — No to mamy problem, bo Pan też nie ma domu. I gdzie teraz pójdziesz? — zapytał, całkowicie ignorując pytanie czy ma żonę i dzieci. Dla niektórych mógł być stary, ale cholera, wedle kalendarza jego rasy ledwo co osiągnął pełnoletność, był za młody na bawienie się w dzieci i ojca, gdyby w ogóle chciał.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  5. Mają? Może tak. Z pewnością za to niezbyt rozgarnięty. Co to za chora logika oddawać własne dziecko na sprzedaż? Westchnął masując swoje skronie. Cholera, niepotrzebnie mówił też o antykoncepcji. Zdecydowanie nie miał ochoty tłumaczyć jej zasad bezpiecznego seksu. Czy znowu wpakował się w jakieś gówno? Spojrzał jeszcze raz na niczemu niewinne dziecko. Nie miał pojęcia co z nią zrobić. W środku lasu zostawiać jej nie powinien. Ze są jej brać też przecież nie mógł. Sam nie miał domu. Najlepszą opcją było ją chyba odstawić do jakiegoś sierocińca w Lerodas, tam się wpasuje, prawda? Westchnął. Wstał na równe nogi, klepiąc ją przy tym delikatnie po głowie.
    — Może kiedyś Ci ktoś powie co to za ziółka — powiedział, stwierdzając, że ten temat najlepiej urwać, zakończyć i nie uświadamiać jej odnośnie kwiatków i pszczółek. Nie był jej ojcem jakby nie patrzeć.
    — Już tak nie płacz, nic się nie stało przecież — mruknął, samemu za bardzo nie wierząc we własne zapewnienia. Dla niej stało się bardzo dużo. W jednej chwili straciła rodzinę i ledwo co uciekła przed handlem żywym towarem. Zaraz potem ponownie westchnął zrezygnowany. Nie miał innego wyboru, więc musiał wziąć ją ze sobą. Przynajmniej tymczasowo.
    — No dobra — przytaknął, wyciągając ku niej rękę. — Gdzieś Cię zabierzemy, tak? Tylko się nie rycz, bo brzydka wyrośniesz — dodał jeszcze, łapiąc jej drobną rączkę.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń

  6. Spojrzał na nią pytająco. Zaśmiał się lekko i poklepał ją po głowie.
    — Nie, dzieci nie zostawia się samych w lesie. Nie po to goniłem tamtych szczyli, żeby teraz Cię dzikie zwierzę zjadło — wyjaśnił, idąc z nią nieco inną ścieżką niż planował wrócić, może i nałożą trochę drogi, ale będzie miał pewność, że nie trafią na nic po raz kolejny. Naprawdę musiała mieć okropnych rodziców, skoro niczego sensowego w życiu jej nie nauczyli. Jak mogła pomyśleć, że ktoś ją w lesie zostawi.
    — Kiedy jadłaś coś porządnego ostatnio? — zainteresował się, bo wyglądała dosyć marnie, a i też o ile dobrze pamiętał, ukradła im zwykłe jabłko. Może ciężko jej się szło. Westchnął.
    — Ech, kurwa, czekaj Młoda — zatrzymał się na chwilę, aby przykucnąć przy niej i wziąć ją na barana. Później wstał powoli, łapiąc ją za łydki, żeby mu nie spadła. Ciężka dla niego nie była, a tak będą szli szybciej, prawda?
    — Zjemy coś porządnego jak dojdziemy do wioski. Słyszę jak Ci burczy — wyjaśnił, po czym nieco przyśpieszył kroku.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń

  7. — To chyba niezbyt wiele, sama skóra i kości z Ciebie, najesz się dzisiaj, obiecuję… jak się właściwie nazywasz? — zapytał, bo w zasadzie zapomniał poprosić ją o imię. Cóż, gdyby była starsza, pewnie sam jadłby jej teraz z ręki, ale skoro była zwykłym dzieciakiem, po prostu starał się zachować jak przystało na kogoś z jakimkolwiek kręgosłupem moralnym.
    — No, kurwa, to Cię nauczyłem — westchnął, masując sobie skronie, puszczając na chwilę jedną jej łydkę. Gdyby miała normalnych rodziców zapewne dostałby teraz ostre zjeby za to, że uczy przeklinać małe dziecko. Naprawdę już nic nie można było powiedzieć przy nich? Ile ona miała lat, że tak wszystko powtarzała. Uszczypnął ją delikatnie.
    — Maluchom nie wolno tak mówić, jak dorośniesz to możesz rzucać kurwami jak Ci się żywnie nie podoba, teraz znajdź sobie inny zamiennik — odpowiedział uśmiechając się lekko. Przynajmniej nikt go nie okrzyczy za to, czego ją właśnie nauczył prawda? Może jakoś jeszcze z tego wyjdzie, wystarczyło poczekać, odpowiednio
    — Jak będziesz przeklinać, to Ci nie powiem — zaznaczył jeszcze, tym razem lekko stukając ją serdecznym palcem w kolano. — Zachowuj się Piri, damie nie przystoi taka mowa, trochę ogłady młoda Panno! — dodał jeszcze, po czym zaśmiał się delikatnie.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  8. Akurat wdał się w trans, powoli manifestując swą wolę, gdy podniósł się w powietrze, powoli, wisząc w nim, gdy medytował nad swoją magią. Umysł był czysty, umysł był silny... Aż ktoś się odezwał. Otworzył jedno oko, a widząc rogate dziecko zdziwił się, delikatnie odsuwając się w powietrzu, po czym wylądował na jednej nodze.
    — O cholera. Dziecko... Em. Nie masz gdzieś rodziców w okolicy? Wyglądasz tragicznie. Co ci się stało? — spytał, patrząc na jej brud. Wyglądała na głodną, toć sięgnął do swojej torby, wyjmując jedno jabłuszko, a potem drugie. W jedno się wgryzł, jakby chciał pokazać, że nie jest zatrute. — Jak będziesz ciężko trenować to będziesz latać jak ja. Powiedz... Nie jesteś głodna? Jabłoń z której to zabrałem jest niedaleko, mogę ci pokazać gdzie jest.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  9. Zachichotał, gdy rzuciła cholerą. A to mała menda. Ciekawe, kto ją tego nauczył.
    — Przykro mi. Ale skoro czekasz na opiekuna, pokażę ci, gdzie jest ta jabłoń. — gdy wtuliła się w niego zmrużył oczy, poklepał ją też po główce. — Hej. Nie dał co żreć? Nakarmić cię mała? Chodź. To tutaj, na skraju miasta. — dodał, ruszając w stronę z której przyszła. — Chapsnij sobie i moje. — dodał, oddając jej jabłko. — Byłabyś silna, jakbyś trenowała, nie bałabyś się niczego ickopałabyś tyłki wszystkim złolom. — dodał, uśmiechając się do niej. — Tak jak ja. Jestem żołnierzem. Mistrzem sztuk walk.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  10. — Ja Nylian — odpowiedział jej, jeszcze bardziej przyspieszając kroku. Wydawała mu się taka głodna, że aż szkoda mu było czasu marnować. Wolał żeby jak najszybciej się porządnie najadła.
    — Bo dzieciakom nie wypada, wejdzie Ci w krew i zapomnisz jak mówić bez bluzgów, a to nieładnie — wyjaśnił, chociaż sam sobie za bardzo nie uwierzył. Cóż, sam był jeszcze bardzo młody, po prawdzie był dalej w swoim okresie buntu przez alkoholizm. Naprawdę nie był dobrym moralizatorem, ale nie chciał też gorszyć dzieciaka. Dlaczego musiał na nią trafić? Znowu palnął coś głupiego i ma za swoje. Ja pierdole, że też bogini zsyła zawsze na niego jakieś nieszczęścia, jakby już wystarczająco w życiu nie przeszedł.
    — Ja mogę, bo mnie i tak nikt nie lubi, a Ty masz jeszcze szansę zdobyć przyjaciół. Nikt nie polubi chama — kontynuował kłócenie się z podrostkiem, czując w duchu, że trochę przegrywa tą walkę, bo ta po prostu nie chciała słuchać już niczego po usłyszeniu tej durnej kurwy.
    — Każda kobieta jest damą, nawet jak będziesz bić brzydkich panów, trochę szacunku do tej lepszej płci — zaśmiał się, kiedy byli już przy wyjściu z lasu.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  11. — Hmmm... — zmrużył oczy, patrząc jak wcina jabłko. Wyjął z torby plasterek suszonego, wędzonego bekonu, po czym dał go w jej łapkę. — To też zjedz. Na zdrowie. — dodał, po czym zastanowił się, kręcąc głową. — To zależy czy osiągniesz wywyższenie. Długa przed tobą droga, ale wszystko jest możliwe. — odparł, łapiąc dziewczynę, wziął ją pod pachę... I nagle lewitowali. Mogła zobaczyć jak ruszają nad ziemią, jak ta ucieka od ich stóp. — Trzymaj się mocno, dziecko. Jabłonka jest niedaleko! — zarechotał, przyśpieszając ich lot.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  12. Na jej pytanie przyśpieszył lot, trzymają dziewczynkę mocno pod pachą. Nagle zawiśli w powietrzu, a feniks wskazał jej specyficzne drzewo pod nimi.
    — Widzisz? Tam jest jabłoń. — dodał, obniżają się, by zatrzymali się obok jabłoni, w miejscu gdzie rosły największe jabłuszka. — Zerwij kilka. Nie będziesz chodziła głodna, dziecko. Nie na mojej zmianie. — stwierdził i obserwował poroże dziewczynki. Widział już kilka takich stworzeń, ale w Lerodas. Może stamtąd była.
    — Mówiłaś o opiekunie... Gdzie są twoi rodzice?

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  13. Skrzywił się, słysząc co zrobili jej rodzice. Rzeczywiście, handel ludźmi istniał w Mathyr... Ale nigdy nie widział ofiary tego procederu. Podniósł ją jeszcze w powietrzu tak, by latać z nią wokół drzewa, w kółko, wystrzeliwując do góry, pokazując jej wioskę...
    — Masz szczęście, że cię opiekun znalazł. Odprowadzić cię do niego? Czy... Łazi gdzieś tutaj? Nie zostawił cię? — spytał, gdy już wylądowali w mieście.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie mógł już wytrzymać powoli z jej logiką.
    — Nie jestem chamem, ja też nie lubię chamów, osób, które nie potrafią się wysłowić i używają przekleństw jako przerywników w zdaniu. Można sobie czasami przeklnąć, ale nie możesz robić sobie z tego jebanej tradycji moja droga, wiesz jak to razi w ucho? Jak tak dalej będziesz kląć to mi zaczną uszy krwawić, chcesz mi krzywdę zrobić? — spróbował podejść ją z innej strony, byleby tylko przestała rzucać tymi kurwami na lewo i prawo. Naprawdę nie miał pojęcia, że dzieci mogą tak szybko podłapać jedno słowo. Przynajmniej te nieco starsze. Posiadała przecież już jakiś rozum, a jednak dalej klęła jak najęta, jakby była jakimś berbeciem, który pierwszy raz usłyszał jakieś ciekawe słówko.
    — Jak chcesz być chamem i łotrem to wracaj do łowców niewolników — zatrzymał się na chwilę i obrócił w stronę z której przyszli. Wziął ją na ręce, aby trzymać ją sobie przed oczami. — Ja jestem najemnikiem, działam wedle prawa i nie jestem chamem, wręcz przeciwnie, mimo swoich wad, jestem aż nazbyt kulturalny, zwłaszcza do kobiet, ludzi trzeba szanować a nie im chamować i łotrować, takie zachowanie to jest mile widziane tam skąd uciekłaś, Panno Niewyparzona Papryczko — dodał, uśmiechając się do niej zadziornie. Jak to nie pomoże, to po prostu trafił na dziecko, które urodziło się złe. Tyle.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  15. — Znajdzie, cię, znajdzie, dziecko. — odparł Lazarus, klepiąc ją po głowie. — Jest kilka karczm. Poszukamy nazwy, w której powinnaś być, na pewno sobie przypomnisz. Co ty na to, dziecko? — spytał, podając jej dłoń. — Jestem Lazarus. Jestem feniksem. Miło mi cię poznać, młoda damo.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  16. — Ale ja jestem dorosły i umiem mówić bez przeklinania, poza tym ja z tych słów nie robię przecinka, wołacza, przerywnika, podmiotu i orzeczenia, a Ty się zachowujesz, jakby inne słowa już w ogóle nie istniały. Naucz się najpierw mówić poprawnie, a jak dorośniesz, to sobie klnij jak szewc — poinformował ją. Zaśmiał się, gdy go uderzyła. Nie bolało, ale fakt, że miała w sobie trochę ferworu był dla niego jak najbardziej pozytywny. Przynajmniej nie zabili w niej wszystkiego tą niewolą, oby krótką.
    — Widzisz, już nie będę tak przy Tobie mówić, obiecuję, Ty mi też obiecaj — zaproponował, puszczając na chwilę jedną z jej nóg, aby wyciągnąć w jej stronę mały palec — No już, na paluszek, na paluszek złamać obietnicy nie wolno — ponaglił dziewczynkę. Westchnął, gdy wróciła do łotrowania. Doprawdy, jakby nie miała lepszych planów na życie. Pewnie nawet nie wiedziała czym jest emancypacja kobiet, a już chciała się tak odważnie emancypować. Cóż za dziecię mu się trafiło. Z pewnością jeszcze narobi mu masy kłopotów. Mógł jedynie marzyć, że nie wpakował się w aż tak wielkie gówno z tą małą Piritką. Już chciał przeklnąć, gdy zaczęła płakać, ale w porę ugryzł się w język.
    — Jak będziesz brzydko mówić, to będziesz jadła samą paprykę — zagroził, łapiąc ją z powrotem za uda. W końcu też znaleźli się już w miasteczku, więc Nylian skierował się w pierwszej kolejności do gospody, aby mała mogła coś zjeść.

    Nylian XDD

    OdpowiedzUsuń
  17. — Nie bój się młoda. Twój opiekun cię odnajdzie. Popilnuję cię do tego czasu, by inni cię nie ukradli? Co ty na to? — spytał, siadając obok karczmy po turecku, samemu wcinając resztkę jedzenia, które mu została. — Widziałaś może gdzieś w okolicy latające ogniste ptaki? Takie... Brzydkie? Poluję na nie. Tylko ja mogę być latającym ptakiem na niebie. — dodał, pokazując jej, jak jego dłoń obejmuje się żywym ogniem. — Jesteś satyrką? Czy... Rogi u was to po prostu w Lerodas normalka? — spytał, by zagaić konwersację.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  18. Lazarus uśmiechnął się na pytanie, czy jest dobry. Jakże fundamentalnie głębokie pytanie, do tego pochodzące od dziecka. Zatrzymał się na chwilę, popadając w przemyśleniach, chcąc dać jej sensowną odpowiedź.
    — Tak, jestem dobry. Chyba, że ktoś mnie zaatakuje, albo zaatakuje mój kraj. Wtedy jestem zły, ale tylko dla tych złoli. Nie sprzedam cię. Nie mam w zwyczaju sprzedawać małych dziewczynek. Jestem żołnierzem, nie kupcem.
    Seria pytań była ciekawa, natomiast nie powstrzymywał dziewczynki.
    — Dużo lata. Dużo nie lata. Ja latam. Umiem zmieniać się w ptaka... — rzekł, wyciągając z za pazuchy płomieniste pióro, jak nie z tego świata. — Proszę, to dla ciebie. Pamiątka na przyszłość. — rzekł, dając piórko do rączki Piri, po czym poczochrał jej głowę z uśmiechem. — Chodź, może twój opiekun gdzieś się tu pałęta.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  19. Pokiwał głową, prowadząc dziewczynkę za rękę. Cóż, nie miał okazji rozmawiać z bachorami, właściwie nigdy. Zawsze uważał, że skończy z mieczem w gardle, nigdy nie spłodzi drzewa, nie zasadzi syna i nie zbuduje domu... Dziewczynka jednak przez chwilę wybiła go z takiego myślenia, była wyjątkowo dzielna i zabawna.
    — Strzeż go. Ale też pamiętaj, że to, że jestem taki jaki jestem, nie znaczy, że nie mam piórek. To, że ktoś wygląda na miłego, nie znaczy, że nie ma złych zamiarów. Świat jest skomplikowany, młoda. Musisz uważać na ludzi. Albo sprawić, by ci uważali na ciebie. Pamiętaj, jesteś tu gdzie jesteś, bo świat cię tutaj stworzył. Możesz to wykorzystać. Bądź kupcem, wojowniczką, żeglarką, poszukiwaczką przygód. Nikt ci nie zabroni bycia damą. Ale też nikt nie powinien cię do tego zmuszać. Dlatego rzucaj kurwami, chujami, pizdami ile wlezie. Jeśli chcesz, zrób to... Ale pamiętaj, że ci co najbardziej klną, zwykle mają najmniej do powiedzenia. Albo są emocjonalnie niestabilni. Kolejna lekcja, Pirrito.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  20. — Nie możesz. — odparł, uśmiechając się. — Ostrożności nigdy za wiele. Ten, który spróbował cię sprzedać też pewnie miał miłą twarz... Aczkolwiek nie bój się. Zabijam tylko na rozkaz. — dodał, jakby to miało jakkolwiek pocieszyć dziewczynkę. — Jeśli kiedykolwiek wpadniesz w tarapaty, złap za moje piórko, pokręć je w dłoni i wyszeptaj "Lazarus" trzykrotnie. Przylecę.— dodał, ponownie klepiąc małą po głowie, jakby była psiną. — Czyli jesteśmy blisko. — odparł, rozglądając się wokół, puścił też dłoń Pirrity, by otrzepać swój onyksowy mundur. — Może zawołaj jego imię?

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  21. — Przylecę. Nawet gdy będę daleko. — odparł, z uśmiechem. — Może i chwilę to zajmie, ale nie całą wieczność... Życzę ci, byś nie musiała mnie wzywać do pomocy. — odparł, po czym zasiadł na posadce, gdy dziewczynka wołała swojego opiekuna. Chciał zamienić z nim kilka słów, poinstruować, by nie zostawiał dziecka samopas... Lecz ten nie przychodził. Zwrócił się do Pirrity.
    — Miałem zabawkowych żołnierzyków. Tata ciosał mi je z drewna, a mama maczała je w specjalnej oliwie, by się nie psuły. Pewnego razu miałem już tyle żołnierzyków, że tworzyłem w głowie bitwy, marzyłem o tym, by prowadzić wojska, a ojciec w ten sposób uczył mnie o wielkich bitwach Phyonix, o tym jak wyglądały, wskazywał błędy przegranych, strategię wygranych... Rodzice jeszcze przed moimi narodzinami wiedzieli, że będę żołnierzem. Szkoda że nigdy nie widzieli, jak kapłanka nazywa mnie obrońcą Phyonix...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  22. — To takie państwo, daleko stąd... Żeby tam wejść trzeba przejść przez ogniste wrota. — odparł, obejmując dziewczynkę, gdy ta się do niego przytuliła. — Odeszli. Gdy byłem trochę starszy od ciebie. Zginęli w wojnie. — dodał, nie wiedząc, czy dziewczynka rozumie koncept śmierci. — Dziękuję Piri. Ja natomiast myślę, że ty sobie też dasz radę. I spełnisz swoje marzenia... Będziesz miała dużo przygód i pieniążków, jestem tego pewien.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  23. — Można zostać zaproszonym przez ogniste wrota... Ale potrzeba do tego bardzo specjalnego zaproszenia, ciężko jest je dostać. — odparł, uśmiechając się szerzej. — Kto wie, może kiedyś jeszcze tam zawitasz. W każdym razie, dziecko... — zaczął, widząc, że elf zbliża się do młodej. — Postaraj się nie umrzeć. W razie co, potrzyj piórko i wezwij me imię. W razie czego, pomogę ci... — rzekł, wstając z posadzki, odwracając się na pięcie, by ruszyć w stronę targu.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  24. Pokręcił głową. Naprawdę słuchała go wyjątkowo wybiórczo. Westchnął. Naprawdę uparte z niej było dziewczę.
    — Nie każdy dorosły mądrzeje, ale oni nie są tacy uroczy, kochani i niewinni jak takie szkraby jak Ty. Nie mówię, że to dobrze, że ktoś klnie, zazwyczaj klną osoby zwyczajnie głupie czy pozbawione fantazji, nieznające innych barwnych epitetów, które lepiej wyrażą ich emocje, szumowiny, pijacy, nikt dobry pokrótce. Nie musisz się zniżać do mojego poziomu elokwencji, powinnaś mierzyć w górę a nie w dół w życiu, Papryczko, bo niczego nie osiągniesz. Chcesz być zwykłym, rynsztokowym pijakiem, czy prawdziwą wojowniczką z klasą? Zastanów się nad tym! — wyjaśnił, po czym uszczypnął ją w kolano. Gdy byli już przed gospodą, postawił ją na jej własne nogi, żeby przypadkiem nie uderzyła głową w jakąś framugę, w końcu na jego ramionach miała była na wysokości ponad dwóch metrów, a wtedy łatwo o nieszczęśliwy wypadeczek.
    — Widzisz, ja nie jestem łotrem, Piri, jestem pijakiem najemnikiem, a pijaństwa Cię nie nauczę — odpowiedział jej, uśmiechając się w jej stronę, trochę zwycięsko. Do łotra mimo wszystko sporo mu brakowało. — Więc nie ma co przysięgać na paluszek — dodał urywając temat. Wziął ją za to za rękę, aby podeszła z nią do szynkwasu. Posadził ją na jednym z krzeseł, aby lepiej przyjrzała się karczmarzowi i obejrzała co tam za nim stoi.
    — Gospodarzu, co polecacie strudzonej rodzinie? — zapytał, wyciągając brzęczący mieszek pełen monet.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  25. – Bo jestem głupi i czasami nie myślę o tym, żeby się wysławiać, mam niskie mniemanie o sobie, jest wiele powodów, z którymi Ty się nie powinnaś utożsamiać, bo nie są dobre, rozumiesz co mam na myśli? — wyjaśnił, śmiejąc się lekko. Faktycznie może nie wyglądał na głupiego, ale nie miał się też za jakiegoś geniusza, wykształcenia z pewnością mu brakowało. Chociaż prawda była taka, że do idiotów też nie należał, po prostu nie zdawał sobie z tego zbytnio sprawy.
    — Możesz być wojowniczką, tylko nie pij, szkoda wątroby i życia — pogroził jej nawet żartobliwie palcem, mówiąc te słowa.
    W karczmie widział jak była głodna. Poklepał ją po głowie. Wiedział, że przez ostatni czas nie odżywiała się zbyt dobrze, ale przez całe swoje długie życie jeszcze nigdy nie widział tak głodnego dziecka. Wysłuchał karczmarza i uśmiechnął się delikatnie, spoglądając na dziewczynkę.
    — Możesz, bierz ile i co chcesz, w końcu należy Ci się porządną uczta — odpowiedział, opierając się łokciami o drewniany blat. — Dla mnie dania dnia, do tego dzban świeżej, zimnej wody i wszystko czego chce Kruszynka — poinformował karczmarza.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  26. Nosz kurwa mać. Czy on też za dziecka był taki nieznośny? Nie miał zamiaru wdawać się w żadne dyskusje. Po prostu nie skomentował. Pogroził jej palcem, a potem uszczypnął ją w policzek. Może w ten sposób jakoś sobie poradzi z tym brzydkim nałogiem, który próbowała sobie na siłę stworzyć.
    — Ja już tak mówić nie będę — zapewnił ją tylko. Nie miał problemu ze znalezieniem innych słów niż bluzgi, więc papugować też niedługo nie będzie miała go jak.
    Zaśmiał się, gdy powiedziała, że nie będzie pić. Pogłaskał ją po głowie.
    — I dobrze — skwitował.
    Sam zamówił już sobie jedzenie, teraz czekał na decyzję Papryczki, po prostu zapłacił za wszystko. Wziął napoje, które już od razu im przygotowano, a że miał zajęte ręce, to uścisku nie oddał.
    — Nie ma za co, chodź, usiądziemy, strawa niedługo do nas przyjdzie — poinformował ją i zaprowadził ich do jednego ze stołów. Usiadł obok małej.
    — Pamiętaj, że jak będziesz dalej głodna, to się nie wstydź prosić o dokładkę — zaznaczył. Niedługo kelnerka podała im zupy, zapytała czy potrafią czytać, a przy pozytywnej odpowiedzi podała też kartę innych dań, które mieli aktualnie do zaoferowania, obok każdego znajdował się też mimo wszystko skrzętnie narysowany obraz dania.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  27. — Tak, naprawdę. Nie popisałem się, ale uwierz, że zaprawdę potrafię być wyjątkowo elokwentny. Pokażę Ci, że każdy język sam w sobie jest tak kwiecisty, że nie trzeba wyrażać emocji brzydkimi słowami — odpowiedział żartobliwie, celowo przedłużając zgodę, która mogła zakończyć się jednym słowem. — Na paluszek Ci obiecuję, ten najmniejszy, wtedy trzeba dotrzymać słowa — podał jej swój mały palec, żeby mogła ścisnąc go ze swoim na znak umowy.
    — Masz, ale dawno nie jadłaś, gdybyś chciała się porządnie najeść, nadrobić stracone posiłki, to się nie krępuj — wyjaśnił, po czym sam się wziął za swoją zupę.
    — Nie umiesz? No tak, mogłem się spodziewać, jesteś w takim wieku, że nikt Cię jeszcze nie uczył, albo rodzice sami nie potrafili. Nie szkodzi — urwał na chwilę. Czyli poza opieką, będzie musiał zostać jeszcze nauczycielem. Fantastycznie wręcz. Nie widziało mu się to absolutnie. Może znajdzie jej jakiegoś nauczyciela? Kogoś to byłby lepszy w tłumaczeniu. No ale na ten czas, przecież jakiś podstaw wypadałoby ją nauczyć, skoro w ogóle nie potrafi czytać i pisać.
    — Nauczę, możemy wieczorem poćwiczyć podstawy, jak coś Ci się teraz spodoba w menu po po obrazku, powiedz i Ci powiem co tam jest, żeby żadna papryka Cię nie zaskoczyła, Papryko — dodał jeszcze.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  28. Rodzice umieli, ale nie potrafili jej nauczyć? Tak, akurat uwierzy w tą historię bo braku Czasu. Nie byłbym kilkuletnim dzieckiem. Zapewne od dawna spisali ją na straty. Jakby nie mogli powstrzymać się przed kolejnym robieniem dzieci. Nie komentował jednak tego. Po co było sprawiać dzieciakowi kolejne przykrości.
    — No już, już. Było to było. Tego nie zmienimy, teraz jesteś do mnie uczepiona, prawda? — odpowiedział, kiedy zobaczył, że zaraz mogła się popłakać. Naprawdę miał słabość do dzieci. Ze wszystkich możliwych słabości, akurat ta musiała się tak uwidaczniać.
    — To dobrze, będziesz pilna to nauka w las nie pójdzie — powiedział. Jej pytanie trochę zbiło go z tropu. Nie lubił rozmawiać o rodzinie. Uśmiechnął się jednak, żeby nie pokazywać jej negatywnych emocji.
    — Mam siostrę. Całkiem fajną, prowadzi kabaret — udzielił odpowiedzi na pytanie na tyle, aby dalej się nie czepiała. — Smakuje jedzenie? — zmienił od razu temat.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  29. Czy będzie lepsza w czytaniu i pisaniu? Szczerze wątpił, mimo wszystko był kiedyś szlachcicem, dosyć uprzywilejowanym, miał więcej czasu na naukę, a w samej Oclarii kładziono dość mocny nacisk na edukację. No ale dziecku temu nie powie.
    — Tak, tak, będziesz czytać mi bajki na dobranoc niedługo — odpowiedział zamiast dołować dziecko. Smutków akurat jej wystarczyło.
    — Ja nie zbiruje, jestem najemnikiem, działam legalnie, mam licencje, odprowadzam podatki do gildii, jestem członkiem Towarzyszy, mogę nauczyć Cię walczyć. Zbirowanie jest złe — wyjaśnił, udając, że grozi jej miską od zupy. Porównanie do złodzieja, łotra i zbira mimo wszystko raniło męskie ego Nyliana. Nawet jako alkoholik działał w świetle prawa, nic nielegalnego nie zrobił. Poza Oclarią oczywiście.
    — Jest fajna, śpiewa, gra, tworzy przedstawienia, możesz ją odwiedzić — zaproponował. I tak nie miał co robić. — Też jest elfem, więc ma śmieszne długie uszy jeśli o to Ci chodzi, ale poczucie humoru? No nie wiem, nie wiem, zależy którą nogą wstanie z łóżka — zaśmiał się sam.
    — To dobrze. I pamiętaj, że możesz zjeść więcej jak się nie najesz — przypomniał.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  30. — No to mogę Cię nauczyć jak być najemnikiem, poszukiwaczką przygód, wojowniczką, strażniczką, ale nie zbirem, tak? — odparł, pukając ją delikatnie w róg. O ile zbira odbierał jako urazę na jego pijackim honorze, tak nie mógł się przecież gniewać na małe dziecko. I tak nie rozumiała za bardzo co się kryje za tymi słowami. Zaśmiał się, kiedy go przytuliła.
    — Jest moją siostrą, jak Cię zobaczy pewnie dostaniemy najlepsze miejsca — obiecał. A jeśli Neala ich nie da, to sam je po prostu zaklepie. I tak był już znany w Nieboskłonie z tego, że potrafi ukraść konkretne miejsca, więc rzadko ktoś się na nie kusił. Był pewien, że ona sama mu je odkładała, gdyby chciał jednak przyjść.
    — No nie wiem, rogi są o wiele bardziej finezyjne i urocze. A uszy to uszy, szpiczaste wyglądają śmiesznie — zażartował. — Wracaj do jedzenia — sam znowu puknął ją w róg. —- Masz dużo posiłków do nadrobienia, nie folguj sobie.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń

^