Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Meliodas



Meliodas

3000 LAT (naciągane 21 ludzkich lat) | 31.08 | DEMON| ZDRAJCA | FAG BAILE  (POLSZA i okolice - z doskoku)

Miłość to uczucie, dla którego potrafimy zabić. Poświęcić wszystko, swą karierę, rodzinę, a przede wszystkich samych siebie. Meliodas nie należy tu do wyjątków. Jest jednym z wielu, których rodzice nie zaakceptowali ich związku. Z jedną jedynie różnicą. On przeszedł samego siebie. Zakochując się ze wzajemnością w bogini, wkurzył nie tylko swego ojca, ale i cały klan demonów. Zaprzepaścił tym samym wszystko. Miał władać demonami, był ku temu najlepszym kandydatem. Potrafił wyłączyć swe uczucia, a okrucieństwo było jego drugim imieniem. Zamiast tego wybrał miłość. Miłość nieszczęśliwą, bo ona została zgładzona, a on sam wypędzony. Poprzysiągł im zemstę, choć wiedział że ona by tego nie chciała. Nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Jednak od tamtych wydarzeń minęło już ponad 2500 lat.

~.~

Długo wędrował zanim znalazł swoje miejsce w Argarze. Założył swą własną szkołę, zdobył przyjaciół, za którymi poszedłby w ogień i zdołał zgładzić swojego dawnego przyjaciela. Zemsta, którą przez tyle lat próbował wykonać, wciąż zaprzątała mu myśli, jednak z czasem stała się nieznośną upierdliwością. Nie tyle zapomniał, co życie stało się na tyle angażujące, że tę odkładał w czasie. Zdarzały się gorsze i lepsze chwile, ale zwykle wychodził z nich z uśmiechem na twarzy. 

~.~

A miłość? Zamknął na nią serce. Nie potrafił otworzyć się dla nikogo na tyle, by znów zobaczyć się w związku... aż do niedawna. Pewna Japonka powoli pukała do jego serca i mimo wzlotów i upadków w ich pogmatwanej znajomości, a końcu udało się jej do niego dotrzeć. Powiadają, że serce nie sługa, a on niechętnie bo niechętnie, ale zgadza się z tym stwierdzeniem.

~.~

Do Mathyr trafił poprzez portal, wpadając wprost w szczękę pustynnego potwora. Instynkt zadziałał szybciej niż umysł. Zgładził go, ratując przy tym dwoje młodych ludzi, którzy od razu poprowadzili go do swojej wioski - Fag Baile. Ugościli jak swojego i poprosili o pomoc. Blondyn nie potrafił im odmówić. Osiadł w tym miejscu, szkoląc młodzież - by ci mogli lepiej radzić sobie  z Liubhairami, jednocześnie ucząc się o nowym świecie.  Potrzebował informacji, by przeżyć i odnaleźć swoją ukochaną




[Kontakt poprzez e-mail: btc.natsu@gmail.com;
Twarz i imię: Meliodas (Nanatsu no Taizai);
Wszystkie wątki przyjmie!]

38 komentarzy:

  1. Rei miała na swoim koncie nie jedno wielkie wejście, wejście, które często kończyło się dla niej dość marnie. Całe szczęście los nieco się od niej odwrócił i tym razem, mimo, że wpadła do obcej, dziwnej krainy, leśna przygoda miała pozytywne zakończenie. Pierwsze dni w Mathyr spędziła z Niklausem i nowo poznanym Zikreonem, ten drugi uratował ją oraz noszone w brzuchu dziecko przed tajemniczymi wilkopodobnymi istotami. Później cała trójka szukała informacji, o miejscu, do którego trafili, o znajomych, rodzinie, właściwie wszystko było istotne. Tak trafiła do Polszy, Nik zostawił ją pod opieką Zika, on sam nie mógł przekroczyć granic stolicy. W trakcie podróży do niej dowiedzieli się wystarczająco dużo i blondyn nie planował narażać nikogo na ewentualne problemy. Specyficzne oczy nie pozwalały mu identyfikować się z normalnymi ludźmi. Umówili się z Rei na konkretnie dni spotkać. Ona szpiegowała w stolicy, on w jej okolicach. W czasie poszukiwać Rei miała więcej szczęścia niż mogła przypuszczać, odnalazła Shi, Satoru i wkręciła się konkretną fuchę. Poza tworzeniem portretów zamożnych mieszkańców, słuchała ich komentarzy oraz plotek co do świeżych wydarzeń. Razem z przyjaciółmi stworzyła sporą bazę danych, Shi szpiegowała bary, a Satoru ciemne uliczki.
    Niestety Shi zniknęła... Rei wiedziała, że ta nie usiedzi na tyłku gdy dowie się o Niklausie. Trochę się o nią martwiła, ale z drugiej strony znała Japonkę na tyle dobrze, że większą troską raczyła jej ewentualnych przeciwników.
    Tego dnia dane jej było spędzić czas z bandą pijanych "szlachciców". Została zaproszona przez jednego z nich w ramach towarzyszki wieczoru. Tutaj to nie było dziwne, zupełnie jakby mężczyźni wychodząc z kumplami na piwo musieli mieć kobietę przy boku. Zapłacono jej za samo towarzystwo, za stanie obok i uśmiechanie się. Nie było mowy o dotykaniu... Niestety alkohol robił swoje i gdy kobieta poczuła dłoń na pośladku, jej cień drgnął ledwo widocznie. Co jak co, wiedziała, że tu nie może sobie pozwolić na paranormalne aktywności, ale...
    - Gdzie z...! - zaczęła wzburzona, przez ciążę coraz łatwiej traciła cierpliwość, na szczęście ktoś przerwał tą farsę. Nie byle kto. Chwyt za nadgarstek może i nie był zbyt czułym gestem, ale Rei poczuła w nim znajome ciepło i zwróciła szeroko otwarte oczy na swojego demona. Bez oporu dała się pociągnąć ku jego klatce piersiowej, patrząc na niego i nie dowierzając.
    - Melio...? - szepnęła, zastanawiając się czy przypadkiem nie śni. Objął ją mocno dzięki czemu mógł poczuć zakamuflowany brzuszek.
    - Mam... - odpowiedziała szybko, gdy byli już na zewnątrz i sama wpiła się w usta blondyna.
    - Szlag by Cię... - sapnęła, kiedy na chwilę się od siebie oderwali. Uderzyła go pięścią w tors.
    - Co tak długo?! - fuknęła na niego, jednak oczy szkliły się z radości. - Tak się bałam... - wtuliła się mocno w ukochanego i objęła jego szyję ramionami. - Tęskniliśmy - dodała, przykładając dłoń Meliodasa do swojego brzuszka.
    - Nawet wpadliśmy w małe tarapaty... - zaśmiała się delikatnie i pokręciła głową - ...ale już dobrze - przytaknęła samej sobie i znowu wpiła się w usta demona.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  2. Rei wzruszyła ramionami słysząc pytanie, skrzywiła się lekko i zaraz westchnęła.
    - Zdecydowanie wda się w tatusia... - spojrzała na swój brzuszek. - Zanim tu dotarłam trafiłam na dziwne stworzenia, zdobyłam o nich informacje - spojrzała w oczy Meliodasa. - Są niebezpieczne Melio, żywią się między innymi energią demonów, przypominają trochę wilkołaki - wyjaśniła i znowu westchnęła. - Miały smaka na małego - dodała głaszcząc brzuszek - Na szczęście nic się nie stało, ale... Bałam się, że je zwabisz - zacisnęła usta, jednak zaraz poczuła kopnięcie maleństwa i uśmiech sam wkradł się na twarz kobiety. Zaśmiała się delikatnie.
    - Chyba chce im się zrewanżować - zażartowała by zaraz wysłuchać go uważnie.
    - Ryu? - zapytała głosem pełnym nadziei. Miała zostać mamą za kilka miesięcy, ale nie zapomniała o swoim Ryu. Słysząc pytanie kiwnęła energicznie głową.
    - Jasne, mamy bazę, Shi, Satoru i ja... Niklaus szpieguje okolice poza granicami Polszy, nie chciał mnie narażać na niebezpieczeństwo, wiesz, te jego oczy zwracają uwagę - wyjaśniła. Słysząc ostatnie słowa uśmiechnęła się szeroko i wtuliła w niego mocno.
    - Kocham Cię Melio - szepnęła przymykając oczy. Odsunęła się od niego zaraz i skradła całusa by po chwili splątać ich palce. - Chodź - rzuciła ze swoim łobuzerskim uśmiechem po czym pociągnęła go w stronę mieszkania, które służyło im za bazę.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  3. Rei uśmiechnęła się na tą delikatną czułość. Prawdę mówiąc wątpiła by ich pociecha należała do tych ostrożnych i obojętnych. Takie dzieci nie istniały.
    Kobieta chrząknęła głośno, wyrwała się z zamyślenia i skupiła na słowach Meliodasa. Lądując na kolanach mężczyzny obróciła się delikatnie i objęła ramionami jego szyję. Westchnęła.
    - Jasne, że słyszałam, w każdym barze, jak tylko ktoś mocniej popije to zaraz o nim mowa. Wychwalają się zwycięstwem na bankietach, wyżej srają niż dupę mają - rzuciła, by zaraz przytaknąć demonowi. Zmarszczyła po chwili czoło.
    - Fasach? - ledwo zapytała, a już sam ją wyręczył, znowu mu przytaknęła. - Tak, wiem kim są, wygnańcy i buntownicy, "przeklęci" jak to niektórzy mawiają - wyjaśniła, zdradzając co wie. Zamyśliła się zaraz, łapiąc delikatnie własny podbródek. Wstała gwałtownie z kolan ukochanego i ruszyła do jednej z szafek. Wyciągnęła z niej mapę i rozłożyła na całym stole. Widniało już na tam kilka zaznaczeń.
    - Mętlik w głowie... - pomyślała na głos i naniosła nowe informacje, już trochę ich mieli.
    - Możesz mieć rację... Coraz więcej się dzieje, coraz więcej złudnych nadziei i ślepych tropów, ale - zacisnęła usta w wąską kreskę, a na twarzy zawitała troska.
    - Jeżeli trafił akurat tam... - odruchowo przyłożyła dłoń do serca, obejmując ją drugą dłonią. Potrząsnęła zaraz głową i posłała Meliodasowi uroczy uśmiech.
    - Nie chcesz - odpowiedziała za niego i zmniejszyła dystans by skosztować ust demona.
    - Wszystko musi być przemyślane... - szepnęła, patrząc mu prosto w oczy. - Nie jesteśmy na swoim gruncie - dodała by zaraz znowu wpić się w jego usta. - A ja Cię nie puszczę dla samych przypuszczeń - dodała cicho nad uchem mężczyzny, jednocześnie delikatnie muskając opuszkami palców jego policzek.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  4. Rei skrzywiła się lekko.
    - Taa, nawet mnie to nie dziwi. Tutejsza władza zdaje się lubić mieć wszystko pod kontrolą... No przecież sam ten mur dookoła i rasowa segregacja. Pewnie wygnali ich za samodzielne myślenie, bo ciężko tu spotkać kogoś o własnych poglądach - zauważyła i zaraz westchnęła ciężko.
    - Wiem, mówiłam i racja, nie da, ale... Tu jest inaczej niż u nas. Normalsi wzbudzają agresję wśród innych ras, zupełnie jakbyśmy trafili do lustrzanego odbicia Argaru, tam taki wygląd był uprzywilejowany - znowu się lekko skrzywiła. Posłała Meliodasowi wdzięczny uśmiech, gdy dalej ją pocieszał i zaraz zaśmiała się pod nosem, krótko.
    - Myślisz? Świat bez telefonów czy super nowoczesnych sprzętów? Mam wrażenie, że to my się szybciej zaaklimatyzujemy niż młodzi. Właśnie takie staruchy jak Ty, Nik czy Shiya - przyznała by zaraz wzruszyć ramionami.
    - No może, z czasem się przyzwyczają i zaczną czerpać garściami, byle by nie za wiele tych przygód. Jeszcze tego brakuje by nabuzowane hormonami nastolatki siały zamęt. Dobrze wiesz, że mają rozłam ekipy, a w ich wieku to prawie jak tragedia - znowu westchnęła i przewróciła oczyma na słowa o puszczaniu.
    - Wiem, puszczę, Ciebie nie sposób zamknąć w klatce - uśmiechnęła się do niego. - Za to też Cię kocham - wtuliła się w demona i zaraz kiwnęła głową.
    - Poszukamy, już jutro - odpowiedziała. - Dzisiaj zostaję tutaj - powtórzyła po nim patrząc mu prosto w oczy.
    - Głodny? Zmęczony? Spragniony? - zapytała z lekko uniesionym kącikiem ust.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie odnalazł wytchnienia.
    Ciągnące się za nim przez całe życie podszepty nie dawały spokoju nawet po śmierci, wijąc się pod czaszką i tłumiąc zdrowy rozsądek, który dobitnie wybił na sam wierzch tuż po wzięciu pierwszego oddechu. Już nie bolało, ale pośmiertne życie nie dawało od siebie odpocząć pod postacią patrona i ograniczeń własnego ciała, które nie było tak uprzywilejowane jak wcześniej. Stracił lata, wieki pod postacią koszmaru i smutnej opowiastki, którą kwitowano jako "błąd". Nie żeby czuł cokolwiek więcej z tego powodu, ale wolałby aby pamięć po nim pozostała. Nie pamiętał nikt. Jego imię usunięto z nicości na rzecz zwykłego życia z którym musiał obcować od lat ograniczany przez demoniczną potęgę. Przynajmniej do czasu. Poczuł nadzieję, gdy klatka w postaci medalionu została skradziona po przybyciu za kurtynę, gdy wyższy demon był na tyle nieuważny, by na chwilę przestać pilnować błyskotki. Wystarczyła chwila, przybycie z jednego wymiaru do drugiego, a kilka dni później zbudził się na chirurgicznym stole przed Nim. Pamiętał to jak przez mgłę.
    Śmierć nie przywitała go oklaskami.

    Była chłodna i zdystansowana, ale dostrzegł błysk w jej oczach gdy dostrzegł kim jest, gdy przewlókł całe jego wspomnienia dowiedziawszy więcej niż powinien. Propozycja była prosta. Egzystencja w zamian za duszę. Zgodził się. Nie tylko za swoją duszę.

    Dlatego tu był, wrzucony przez własnego patrona do innego wymiaru poszukując ich wszystkich, których mógł złożyć u Jego stóp. Najłatwiejszym ogniwem były dzieci, dlatego wybrał się do jednego z wymiarów nęcony ich aurą i już miał je we własnych łabskach gdyby nie oni. Pierdolone wojny nieba z piekłem. Ostatnią rzeczą jaką dostrzegł był otwierający się przez maga portal, to jak cała jego rodzina rzuca się w jej wir, który rozłupał się pod wpływem uderzenia Abbadona. Zniknął, w tym wymiarze. Zagubił ich wszystkich, ale czuł ich. Czuł Ją, czuł Yumiego..
    Poszukiwał kilka dni, aż nie postrzegł że w tym wymiarze władza Śmierci nie jest tak dobitnie silna jak się spodziewał. Ciało się męczyło. Dla niego było to niewybaczalne. Musiał odpocząć, dlatego wybrał jedną z karczm w pobliskiej wiosce wchodząc do niej w towarzystwie chłodu i krwistych tęczówek, jakie lustrowały nieprzyjemnie całe otoczenie. Nagi od pasa w górę, z charakterystycznymi tatuażami, długimi włosami i pewnym siebie krokiem wkroczył do środka od razu lądując przy barze. Wtedy usłyszał głos, ten jeden, którego się nie spodziewał. Spojrzał w kierunku Meliodasa z krzywym uśmiechem, ukazując ostre, dzikie zęby, marszcząc przy tym nos niczym drapieżnik, który szykował się do skoku. Mógł się wydawać inny, bardziej dziki niż wcześniej i... odpychający przez spaczoną, anielską aurę jaka się wokół niego wiła.
    — Kopę lat Meliodas.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rei posłała chłopakowi przepraszające spojrzenie, brdziej spodziewała się kolejnego fałszywego alarmu, a tu proszę. W pierwszej chwili nie była w stanie odpowiedzieć, głównie myślała o oddychaniu i o dziecku. Czy to ułożyła się dobrze? Czy wszystko pójdzie zgodnie z planem? Co jak owinie się pępowiną?! Litości... Kobieta zacisnęła mocniej dłoń Gav'a, a słyszac o kanapie kiwnęła jedynie głową, by zaraz z pomocą ruszyć wprost na nią.
    Na widok Meliodasa oczy jej się zaszkliły.
    - Melio... - szepnęła łamiącym się głosem i zaraz mocno oplotła jego szyję. - Nie krzyczeć, oddychać, nie... - syknęła czując skurcz. Dosłownie chwilę później w salonie pojawiła sie Febe.
    - Nie będziemy jej targać do gabinetu, spokojnie. Gavin przynieś wody ze studnii, dwa pełne widra stoją przed wejściem, puste znajdziesz przy źródle, jeszcze conajmniej dwa - rzuciła meduza biegając między szafkami.
    - Spokojnie Rei, tutaj nic Ci nie grozi, wdech, wydech, zobacz jak Meliodas się cieszy - zagadywała, aby uspokoić kobietę. Po sytuacji z Shiyą mieli już chociaż ogarnięte, że tu spodziewać mogą się jednego dziecka. Zaraz w salonie pojawił się ktoś jeszcze, granatowowłosa związała włosy i była gotowa do pomocy. Czuła się okropnie z myślą, że Rei tak się przez nią stresowała.
    - Zwarta i gotowa, pomogę z wodą! - rzuciła i wystrzeliła z mieszkania, aby ruszyć do studnii, gdy Gave transportował już dwa pełne wiadra.
    - Małe gnomy... - wysapała Rei między oddechami. - Akane i Gave... Chrzestnymi, koniec kropka - dodała przed kolejnym skurczem. Febe mimo wszystko posłała Meliodasowi rozbawiony uśmiech. No nieźle, ta wizja zapowiadała sie dość ciekawie.
    - Zaczynamy - Romka poinformowała spokojnie i zaczęła badać brzuch. Wyglądało na to, że dziecko dobrze się ułożyło i nic nie zapowiadało komplikacji.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  7. Cuchnął trupem.

    Czuł to w każdym momencie swojej egzystencji, słodki zapach rozkładających się zwłok, który powodował jedną, wielką niepewność od której nie mógł się oderwać. Mimo to był rad, że obrał właśnie te drogę, że mógł po raz kolejny dostrzec zapach słońca, posmakować chłodnej wody. Nie mógł doczekać się reszty rzeczy, dotyku kobiety i smaku papierosów w ustach, ale na to wszystko nie przyszła jeszcze pora. Wpierw musiał załatwić ważniejsze sprawy, posilić się i napoić.. Zasiadł przy demonie przyjmując od niego trunek, przechylając go za jednym pociągnięciem, bo alkohol nie robił na tym ciele aż takiego wrażenia niż powinien. Wzruszył ramionami słysząc o koszuli.
    — Nie, nikogo jeszcze nie obracałem odkąd wróciłem — przyznał, zaciskając mocniej palce na kuflu piwa. — Może to dziwnie zabrzmieć, ale.. Który mamy rok? W jakim jesteśmy wymiarze? Pogubiłem się co do tego całego pierdolnika.

    OdpowiedzUsuń
  8. — Dawno się nie widzieliśmy — skwitował, jakby zupełnie ignorował fakt własnej śmierci. Nie zapomniał o tym, lecz nie lubił schodzić na ten temat czując ujmę na honorze. Nadal nie pogodził się z tym z jakiej ręki zginął, z tak prozaicznego powodu jak podniesienie ręki na Yumiego. Do tego siedzenie w ciele Melanie, to jakie katusze musiał przechodzić po wydarciu własnej duszy.. Wolał przemilczeć, wiązało się z tym zbyt wiele negatywnych wspomnień. Zaśmiał się gorzko.

    — Ostatni raz kiedy razem z Niklausem wyciągaliśmy cię z komisariatu policji, kiedy uchlałeś się z moją siostrą — prychnął, patrząc na barmana wyczekująco aż ten nie napełni mu kieliszka. — Jak ci się żyje?

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  9. W przeciwieństwie do Meliodasa Kuro nie czuł żadnych uprzedzeń, mężczyzna nadal był dla niego kumplem mimo wielu wad jakie posiadał. Na wspomnienie o dziecku poklepał go po ramieniu, nawet uśmiechnął się lekko zerkając w jego kierunku. Nie spodziewał się, że Meliodas kiedykolwiek założy rodzinę. Widział go raczej jako wolnego ducha, lecz kiedyś ktoś musiał go usidlić. Nie zamierzał pytać też o to kto jest tą szczęściarą, przynajmniej nie na ten moment. Odchrząknął.
    — Cóż, jak się wydostałem.. — przetarł palcami dolną wargę. — Chcesz znać krótszą czy dłuższą historię?

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  10. Oblizał wargi wpatrując się w podstawione piwo, czując że czeka go ciężka przeprawa. Wielokrotnie zastanawiał się jak do tego wszystkiego doszło i za każdym razem czuł nieprzyjemny dreszcz, zwłaszcza na końcu tego całego pierdolnika. Z nikim jeszcze o tym nie rozmawiał, nie zwierzał się nie mając nikogo oprócz siebie. Zaśmiał się gorzko.

    — Wiesz.. po tym jak mnie zabiła i uwięziła w błyskotce myślałem, że wszystko stracone. Tkwiłem w tym cholernym medalionie przez lata wiedząc, że się z niego nie wydostanę.. Ale ktoś go ukradł od tego skurwiela, wisiorek w sensie.. I trafiłem na jeden z cholernych, najwyższych bytów. Zainteresowała się mną pierdolona Śmierć i dała wybór, życie za przysługi, albo to że mnie zniszczy. Dlatego tu jestem, kazał zrobić mi jedną rzecz i przy tym mogę szukać swojej rodziny.

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  11. Już po chwili w salonie pojawiła się również Akane, z kolejnymi wiadrami, postawiła je na ziemi i przystanęła przy Gavie, słuchając tego co Febe ma do powiedzenia. Zaraz jednak zmarszczyła czoło i przyjrzała się czarnowłosemu. Wyglądał jak siedem nieszczęść, a do tego zerkał ukradkiem za jej plecy, przez co i ona się obróciła. Co?! Znowu ta staruszka.
    - Dziękuję, wszystko już tu mam, ale bądźcie w pogotowiu, gdybym potrzebowała pomocy, zawołam - zapewniła by zaraz wrócić do ciężarnej. An usłyszała jedynie coś o wołaniu i tylko kiwnęła głową, po czym wyszła na ganek. Cholera, nie chciała znowu czegoś rozpieprzyć, szczególnie nie teraz, nie kiedy Rei rodzi.
    Rei w tym wszystkim trzymała nieustannie dłoń ukochanego, zaśmiała się cicho na jego wzmiankę o spędzaniu snu z powiek. Poczuła zaraz kolejny skurcz i syknęła łapiąc się wolną dłonią za brzuch.
    - Nie lubi tego! - odchyliła głowę, a na czole Japonki zawitał znajomy Meliodasowi symbol. - Jeszcze go nie ma na świecie, a już się buntuje - dodała próbując rozładować własne napięcie, symbol zaraz zniknął, ale skurcze pojawiały się coraz częściej.
    - Skubany pcha się na świat. Spokojnie Rei, świetnie Ci idzie! To będzie rekordowy poród! - rzuciła Febe, sama będąc w szoku, maleństwu naprawdę się spieszyło.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  12. An zacisnęła zęby kiedy do niej dołączył, wpatrywała się jednak w deski ganku więc nie było tego aż tak widać. Zerknęła na chłopaka kątem oka. Znowu się w coś wpakował, no tak... Zmarszczyła czoło słysząc pytanie i automatycznie obejrzała się za siebie. Jak to ile? Czyżby było ich kilka? Kolejne pytania pojawiły się w głowie dziewczyny, ale krzyk Rei szybko wybił je z głowy. Tak, to nie był odpowiedni czas. An wstała i kuknęła na akcję przez uchylone drzwi, zaraz jednak wróciła wzrokiem do Gava.
    - Co Ci jest? Dobrze to chociaż opatrzyłeś? - zerknęła na jego bok, sama pozycja jaką przybrał świadczyła o bólu w tym konkretnym miejscu, poza tym, An po prostu czuła, że nie wszystko jest ok. Zaraz zerknęła jeszcze w stronę dłoni chłopaka i sama ciężko westchnęła. Czy u nich zawsze ktoś musiał by do łatania albo świeżo załatany?

    - Chyba po nas... - odpowiedziała trochę słabo Rei. Czuła się bardzo dziwnie, nigdy wcześniej nie doznała podobnych uczuć czy emocji, zaraz miała zostać mamą, mieli być rodzicami. Zacisnęła zęby i zaczęła przeć, robiła wszystko co poleciła meduza. Febe przytaknęła głową i podała demonowi szmatkę.
    - Przecieraj jej czoło, wszystko jest dobrze, dziecko dobrze leży, jeszcze chwila i będzie z Wami na świecie - zapewniła. - Jest bardzo niecierpliwy, chyba nie może się doczekać by zobaczyć wasze twarze i zaczerpnąć świeżego powietrza - dodała dla lekkiego rozluźnienia atmosfery. Rodzice naprawdę nie mieli się czego obawiać, wszystko przebiegało wręcz książkowo.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziewczyna pochyliła się lekko by dobrze zobaczyć ranę. Zagryzła wargę automatycznie. Zapewne nic przyjemnego. Zaraz otrzymała potwierdzenie i kiwnęła głową. Skoro dobrze się czuł to nie było co się przejmować. An oparła pośladki o balustradę, niedaleko Gav'a i zawiesiła wzrok w drzwiach chaty. Miała nadzieję, że akcja porodowa nie potrwa zbyt wiele godzin, chętnie by sobie jeszcze pospała, chociaż biorąc pod uwagę bieżące i ostatnie wydarzenia, to raczej nie zamknie oka. Na wzmiankę o zaświatach skierowała wzrok na twarz towarzysza.
    - Ważne, że nie swoją - odpowiedziała luźno, również wzruszając ramionami. Z śmiercią było im do twarzy, naprawdę, towarzyszyła im coraz częściej.
    - Ciekawe czy Ci z plaży też tam trafili... - zastanowiła się na głos, wspominając swoje ostatnie ofiary, zaraz jednak wróciła na ziemię. O siebie? Zmarszczyła czoło i przewróciła oczyma.
    - Genialnie, tak coś czułam, dziwnie się na mnie gapiłeś, za mnie znaczy, no i... Ach... Tak, czuję, że coś jest inaczej - przyznała wracając wzrokiem do drzwi.
    - Jakoś to ogarnę - dodała z ciężkim westchnięciem. Zaczynała odrobinę się obawiać, że może stanowić zagrożenie, szczególnie dla maluchów.

    - Dobrze Rei, jesteśmy przy końcówce, przyj! - dało się słyszeć z wewnątrz domu. Japonka kiwała głową na słowa Meliodasa, była mu cholernie wdzięczna za to całe zagadywanie, tak samo Febe. Nie poddawała się, nie krzyczała, nie marnowała sił, chciała jak najszybciej wziąć w ramiona swoje dziecko, utulić i zapewnić bezpieczeństwo.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  14. Ależ on się rozgadał. Akane bacznie obserwowała czarnowłosego. Po ich ostatnim spięciu odrobinę ją zaskoczył tymi wyjaśnieniami, pozytywnie zaskoczył. Przecież nie musiał tego mówić, właściwie to do niczego wielkiego nie prowadziło. Dziewczyna coraz bardziej gubiła się w tym wszystkim, czasami miała ochotę wyjść z nim na piwo i po prostu pogadać, może nawet nazwała by to zwierzeniem? Innym razem fantazjowała o nabijaniu go na pal, a jeszcze innym, ech, sama już nie wiedziała. W całym tym wyjaśnianiu zaskoczyło ją jeszcze jedno. Oznaka poczucia winy? Tak ona by to nazwała. Może i mówił to wszystko dość obojętnym tonem, ale mimo wszystko.
    - To... Całkiem miłe, no, że nie kazałeś im czekać. Od razu tam są i mogą... szaleć, jakkolwiek wygląda szaleństwo po śmierci - uśmiechnęła się kącikiem ust. No cóż, Gave sugerował co nieco gdy ostatnio się tam wybrał, więc chyba dusze nie miały tak źle.
    Na propozycje z odesłaniem An otworzyła szeroko oczy i pokręciła głową.
    - O nie, nie, nie... Zaraz znowu coś wybuchnie, nie teraz, doceniam, serio, ale... - wypuściła głośno powietrze i wzięła głęboki wdech. Przecież nikt nie mówić, że tu i teraz. Zacisnęła usta.
    - Możemy spróbować, ale nie teraz - poprawiła się by zaraz przygryźć delikatnie dolną wargę. Inne duchy? To raczej nie wróżyło nic dobrego. An usiadła na barierce i oparła łokcie o kolana, jednocześnie zduszając dłońmi swoje policzki i masując je powoli.
    - Zawsze coś... - mruknęła niezadowolona.

    Nie minęło zbyt wiele czasu, a przestrzeń dookoła przeciął przenikliwy płacz nowo narodzonego dziecka.
    - Chłopiec! - Febe krzyknęła uradowana. - Macie chłopca! - dodała i zaproponowała Meliodasowi przecięcie pępowiny. Nie była pewna czy ten da radę, mężczyźni różnie reagowali, nawet Ci o potężnych zdolnościach. W razie co była gotowa zrobić to samodzielnie.

    Rei, Galan i wesoła familia xD

    OdpowiedzUsuń
  15. An posłała mu subtelny uśmiech.
    - Najwyraźniej jej skróty myślowe i do mnie docierają - rzuciła trochę żartobliwie. Trochę się ich nasłuchała po ostatnim wyskoku, a ten przecież miał miejsce dzień temu.
    Słysząc głos dziecka dziewczyna wyprostowała się jak struna. No nieźle, szybko poszło! Spojrzała na Gava z szerokim uśmiechem.
    - To teraz będziemy przerzucać się pieluszkami - zaśmiała się lekko pod nosem, by zaraz usłyszeć swoje imię.
    - Akane! - krzyknęła Febe, kiedy dziecko trafiło w ręce demona. Potrzebowała pomocy, a kobieta była tu zdecydowanie bardziej stosownym wyborem. Fiołkowo-oka zacisnęła lekko usta, by wziąć głęboki wdech i wejść do środka. Cóż, widok robił dość specyficzne wrażenie.
    - Przyzwyczajaj się - zażartowała meduza, puszczając jej oko. An prychnęła pod nosem.
    - Nie w tym stuleciu - zapewniła. Ona i dziecko? Dobre sobie, nawet przez myśl jej to nie przeszło. Na szczęście na tą chwilę nie miała się o co obawiać.
    - W Twoim wieku zdecydowana większość tak mówi - Febe zaśmiała się cicho i zaraz podeszła do Rei, której po prostu zabrakło słów w gardle. Patrzyła na synka, a czułość wręcz wylewała się z jej twarzy.
    - Silną i dzielną mamą. Umyjemy maluszka i zaraz będzie cały Wasz - posłała kobiecie szczery uśmiech, by wrócić do An z dzieckiem.
    Reszta ekipy już od dawna czuwała w swoich pokojach, ciężko było spać przy trwającej akcji porodowej, właściwie jedynie Aida i Ashan, ten jeden raz, smacznie spali. Wszyscy czekali na dogodny moment, chcieli dać rodzicom chwilę spokoju, zanim wyskoczą z gratulacjami.
    W końcu jednak nadszedł ten czas, An stanęła z boku i obserwowała te wszystkie uśmiechnięte buzie. Widok przyspieszał bicie serca, cud narodzin... Brakowało już tylko Ryu. Teraz jednak ta myśl nie dołowała, nawet dodawała nadzieję. Już tylko jeden! No dobra, nie było Morgany, jednak czerwonowłosa bezpieczeństwo miała zagwarantowane.

    Rei i wesoła familia

    OdpowiedzUsuń
  16. Kuro zaśmiał się ponuro na pytanie Meliodasa kręcąc wyraźnie głową.
    — To nie jest jakaś tam Śmierć Melio.. Nie wiem czy mam ci to tłumaczyć, nie wiem czy mogę, czy powinienem. I tak nie zrozuszmiesz — pokręcił czupryną biorąc szkło z dłoni Meliodasa. — Idą chujowo. Potrzebuje z tym pomocy. Pamiętasz mojego syna? Muszę go znaleźć, bo wiem że gdzieś tu jest tak jak inne moje dzieci i Christopher. Ten dzieciak mojej siostry.. Boje się o nich — przyznał. — Wiem, że mogą być w potencjalnym niebezpieczeństwie, a ja nie mogę ich uchronić. Poprosiłem Niklausa o pomoc, ale nie jest skory.. Chce dać im wybór, ale go nie mają. Potrzebuje kogoś zaufanego kto pomoże mi ich sprowadzić.

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie chciał o tym mówić, bo zdradziłby wiedzę za którą mógł zostać zniszczony. Wiedział, że tak mogło być, gdyby tylko się dowiedziała, że to wszystko przekazał..
    — Po prostu ze mną będą bezpieczni i potrzebuje ich przy sobie. Chcę zadbać o swoją rodzinę i naprawić to wszystko co spierdoliłem, bo boje się że jeszcze kilka tygodni i mogą już nie żyć. — odparł, poważny. Powaga nie była u Kuro spotykana, więc musiało być to jeszcze bardziej niepokojące.

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  18. Rei stała z dzbankiem lemoniady i patrzyła jak jeden z jej synów zabiera swoją zielonoskórą znajomą do pokoju. Jakby tego było mało, oficjalnie wiedziała w jakim celu i... Niby po to był pomysł z osobnymi pomieszczeniami, ale... Japonka zacisnęła lekko wargi, odłożyła dzbanek i ruszyła pewnym krokiem w stronę pracującego na zewnątrz Meliodasa.
    - Jestem okropną matką - rzuciła bezceremonialnie, już na jakąś odległość. Z wyraźnie podłamaną miną padła na pobliski pieniek tyłkiem i westchnęła ciężko.
    - Tony przyprowadził koleżankę, oni, no poszli do pokoju... DO POKOJU i to oficjalnie przy mnie tak o tym, że... Jestem beznadziejna, nie wiem co mam robić, oni są... Litości, oni są prawie dorośli, ja się nie nadaję... Ja tylko jak coś jest źle, tulić, pocieszać. Ja... - spojrzała na Meliodasa zmartwionym wzrokiem. - Totalnie nie wiem co powinnam zrobić. Wejść i zakazać? Zabronić? Przecież w sumie po to te pokoje, co by mieli prywatność, ja... Nastolatki to za wysokie progi na moje nogi - schowała twarz w dłoniach, dopiero teraz kończąc swój monolog. - W tym tempie zaraz będę babcią... Ryu i Akane nie lepsi...

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  19. Rei znowu westchnęła.
    - Jasne, że trzeba, ale nie wiem jak powinnam się zachować teraz... No i jakie zasady by nie wyjść na jakąś pierdolniętą... Ty masz lepsze obycie w starszakach - przyznała przyjmując całusa i wtulając się w demona mocniej. Dopiero po chwili odsunęła się tak, by ruszyć z nim w stronę fotela. Usiadła z lekkim uśmiechem, jakby na chwilę zapomniała o problemie. Obejrzała mebel z tej perspektywy i zaraz posłała blondynowi czułe spojrzenie. Cała ich znajomość przeleciała jej przed oczyma.
    - Jestem przy Tobie taka szczęśliwa... - przyznała z czułym spojrzeniem. - Czy aby nie szukam problemów na siłę? - zapytała, bo jego opinia zawsze była wyważona. Fakt, że byli razem nie zabierał im możliwości korygowania swoich zachowań i bardzo to kobiecie odpowiadało.
    - Myślę, że Niklaus też już trochę inaczej do tego podchodzi, Shiya odwala tu kawał dobrej roboty, wiesz, ma świeże spojrzenie na temat. Na pewno zdrowsze niż ja mam... Zagłaskałabym te dzieciaki na śmierć... - na jej buzi zawitał lekki grymas.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  20. Zacisnęła usta w wąską kreskę, słuchała go z ciężkim sercem, ale kiwała od czasu do czasu głową. Lista zasad brzmiała dość rozsądnie, warto było zrobić ją zanim młodzież nie zacznie przesadnie latać po tym świecie. Dorośli, gotowi zakładać rodzinę, skrzywiła się wyraźnie i dopiero bujanie fotela wyrwało ją z zamyślenia.
    - Ech... Te czasy... Widzisz się w roli dziadka? Bo ja siebie w roli babci nie bardzo... - przyznała, teraz skupiając się na meblu i śląc ukochane szczery uśmiech.
    - Och tak, błagam, na tą chwilę ten fotel i możliwość spadnięcia z niego wydaje się nad wyraz hardcorowe - zaśmiała się, bo rzeczywiście chętnie wyrwałaby się z domu. Szept przyjemnie łaskotał ucho, jednak Rei pstryknęła Melio w nos.
    - Polowanie tak? Na dzika? - uśmiechnęła się do niego zalotnie, zaraz jednak westchnęła ciężko. - Coś Ty, już mi starczy diametralnych zmian w życiu, stopniowa zmiana brzmi idealnie, tylko muszę sama się pilnować, by o tym stopniowaniu nie zapominać. Mam wrażenie, że w moim wykonaniu może z tego wyjść konkretny efekt jojo - prychnęła pod nosem. Wygodnie lokując się w siedzisku i przymykając oczy. Otworzyła je na pytanie demona.
    - Żartujesz? Uszyję do niego poduszkę i będzie idealne! Karmienie będzie dużo wygodniejsze, a usypianie... złoto! - przyciągnęła mężczyznę za koszulę i pocałowała czule.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  21. Sama prychnęła pod nosem gdy jej odpowiedział.
    - Jasne, że pokochamy, o to akurat się nie martwię, po prostu wiesz... Te dzieciaki ciągle skaczą, sierociniec A, sierociniec B, lustro, mój dom, inny świat... Nawet nie mają czasu by znaleźć siebie w tym wszystkim. Chciałabym dać im taki kąt, takie miejsce do którego zawsze będą chętnie wracać - westchnęła ciężko. - Spokojnie, wiem, w takich miejscach też muszą być zasady, załatwimy to - posłała mu ciepły uśmiech, ciesząc się, że tu jest. Przy nim odzyskiwała spokój i trzeźwość myślenia. Kochała go. Na komentarz o Bąblu i intensywny pocałunek mruknęła zadowolona, oj tak, bardzo go kochała. Spojrzała na niego rozczulona, miała wrażenie, że przejrzał jej myśli, zaśmiała się delikatnie.
    - Och, mi też skarbie - przyznała głaszcząc jego policzek i obserwowała jak fascynuje się wizją wspólnego wypadu.
    - Melio - szepnęła, ale zaraz wyciągnął ja z fotela i ruszył do siebie, ona jednak go zatrzymała i objęła jego buzię dłońmi. - Melio... Nie mogę im zostawić maleństwa na dwa dni, więcej niż trzy godziny to jeszcze za dużo, to trzeba robić etapami. Nadal pije moje mleko, a nie mam tu lodówki czy ściągarki co by zostawić im dla niego pokarm - spojrzała trochę smutno w oczy ukochanego. - Ograniczam Cię, prawda? - bardziej stwierdziła niż zapytała. Przecież wiedziała jaki był, wolny duch, którego wszędzie pełno. - Obiecuję Ci, że jak tylko będzie taka możliwość to zostawimy im pieluchy i ruszymy na ekscytujące dwa dni pełne przygód i krwi żabodzika - zaśmiała się lekko muskając usta demona.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  22. Zacisnęła usta powstrzymując rozbawienie.
    - Półroczny Galan i jego pierwsze polowanie? Brzmi kusząco - przyznała śmiejąc się jednocześnie. To dało się zrobić, odpowiednio zabezpieczyć dziecko i ruszyć.
    - Później będzie na tą historię rwał towarzystwo - odwzajemniła jego szeroki uśmiech i splotła z nim palce. Kiwnęła głową.
    - No dobrze - przedłużyła lekko pocałunek. - Galan do Ryu i Akane, a my na jagody - posłała mu zadziorny uśmiech. Kolejne słowa przyjęła z wyraźnym ciepłem w oczach.
    - Tak wiem, czuję, że jesteś z nami całym sobą, ale... Po prostu wiesz, teraz, gdy jest dziecko mam wrażenie, że częściej wracam wspomnieniami do tych naszych szalonych przygód z początków i... Czasami zastanawiam się, no, poza faktem, że nie byliśmy wtedy parą, ale... No czy byś nie chciał tam wrócić. Nie w złym znaczeniu tych słów, chodzi raczej o tą spontaniczność - zaśmiała się delikatnie. - Nie żałuję tego gdzie jesteśmy i w jakim składzie, ba nawet wolę siebie z teraz niż tamtą, ale myślę, że... Ach, gadam od czapy, te jagody to po prostu dobry pomysł - wpiła się w jego usta intensywnie, a gdy się odkleiła wysłuchała co miał do powiedzenia.
    - Och ja Ty się starasz nie urazić mojej wojowniczej dumy - rzuciła rozbawiona. - Oczywiście, że lepiej, cieszę się, że jesteście, że Ty jesteś... Zawsze czuję się bezpieczniej - przyznała zgodnie z prawdą.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  23. Poczuła jak ciarki przechodzą przez ciało, gdy delikatnie pieścił skórę za uchem.
    - Przy Tobie to nawet inna opcja nie wchodzi w grę - przyznała zadowolona i zaraz znowu się zaśmiała. - Masz rację, na tą chwilę ich perypetie zapewniają spore pokłady emocji - pokręciła głową. Miała wrażenie, że jej młodość była znacznie spokojniejsza, a przecież nie narzekała na brak wybojów w trakcie dorastania. Oczyma wyobraźni widziała te kolejki nastolatków chcących z nią porozmawiać. O losie... Komentarz i lekki klaps sprawił, że delikatnie podskoczyła.
    - Ach tak? Czy to forma sugestii? Czyżbym Cię zaniedbywała? - zaszła mu drogę i lekko naparła na niego klatką piersiową. - Uważaj, słyszałam, że przy tej plaży ciężko oprzeć się popędom - rzuciła z łobuzerskim uśmieszkiem.
    - Fasach? - nawet ją zaskoczył ten pomysł, szybko jednak posłała demonowi ciepły uśmiech, skradła mu całusa i pogłaskała policzek.
    - Chcesz im pomóc, co? - bardziej stwierdziła niż zapytała, cały Meliodas, demon z niego jak z koziej dupy trąba, ale właśnie to w nim kochała.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  24. Słuchała tych jego udawanych dąsów z równie udawaną trwogą na twarzy, kiwała głową, niby się kajała, ale ostatecznie w okolicy rozbrzmiał jej śmiech.
    - Jestem okropna, tylko matkowanie mi w głowie, zero pożytku z takiej baby - dorzuciła śmiejąc się pod nosem i kradnąc mu pocałunki między słowami. - Uroczyście przysięgam spędzić z Tobą więcej przytulaśnych wieczorów, nawet w tym piekielnie głośnym, bujanym fotelu - szepnęła mu na ucho, a przy komentarzu o braku kontroli zaśmiała się po raz kolejny.
    - W takim razie przyznaję, nieźle się trzymasz - skomentowała i zaraz krzyknęła lekko, lądując na ramieniu mężczyzny. Zaśmiała się ponownie.
    - Wspominałam już kiedyś, że jesteś niereformowalny? - rzuciła z przekąsem w głosie, wyraźnie rozbawiona.
    - Mhm... - mruknęła. - Strasznie kochany i okrutnie troskliwy - przyznała. - Chętnie się zaangażuję w tej Twój mroczny plan, Panie demonie - uśmiechnęła się pod nosem, zadowolona i zaraz lekko zmarszczyła czoło. Zerknęła głębiej w las.
    - Czy to... Pośladki Tonyego? - wypowiedziała własne myśli na głos, bo miała wrażenie, że chłopak przebiegł właśnie w niedalekiej odległości całkiem nagi, wraz ze swoją zieloną koleżanką.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  25. [Przy moim tempie odpisywania tutaj, śmiem wątpić. xD]

    Zaśmiała się cicho na klepnięcie pośladków.
    - Gdyby tylko to... - rzuciła z równie zadziornym tonem, jednak widok Tonego mocno ją wybił z rytmu. Rei westchnęła ciężko na komentarz demona.
    - Mam wrażenie, że za szybko - przyznała. - Wszystko chce za szybko... - dodała już bardziej do siebie. Na wspomnienie kosmatych myśli wrócił jej poprzedni humor, tym bardziej, że Melio sam postanowił się w sprawę nastolatka zaangażować. Znowu się zaśmiała.
    - Ciekawe o kim to była mowa, kosmate myśli, tak? - ugryzła go lekko w bok i sama zjechała dłonią na jego pośladek, by zacisnąć na nim palce, uśmiechnęła się przy tym zadziornie. - Ach ta nieznośna młodzież - mruknęła, udając oburzenie.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  26. Zaśmiała się.
    - No nie wiem, po naszym domku nago to jeszcze, może popływać nago, ale czy biegać po polanie? Chyba już za bardzo wbite mam do łba, że to dość krępujący sposób wyrażania swojej wolności - przyznała rozbawiona. Postawiona na ziemię odetchnęła z ulgą i zaraz mruknęła cicho czując na swoich wargach usta ukochanego. Sama przedłużała czułość, oplatając szyję demona i lekko na niego napierając swoim ciałem. Na pytanie spojrzała mu w oczy i posłała szerszy uśmiech.
    - Tak, teraz już tak... W naszym poprzednim wiele razy czułam się nie na miejscu - przyznała. - Tutaj, mimo tej całej Polszewskiej nagonki jest trochę bardziej sielsko, myślę, że nasza wioska ma spory potencjał - pogłaskała policzek Meliodasa i musnęła jego usta swoimi. - A Ty? Co byś tu pozmieniał i naprawił hm? - zapytała z zadziornym uśmiechem.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  27. Rei kiwnęła głową, racja, skoro już mieli rozmawiać z Tonym to niech ten szaleje, będzie więcej argumentów na ich korzyść. Przysiadła przy kamieniu, który zajął Meliodas i spojrzała na niego z uśmiechem.
    - Dziki? - zaśmiała się delikatnie. - Nie wiem czy to możliwe, ale może uda nam się znaleźć zwierza, który będzie smakował podobnie - rzuciła pogodnie, rozbawiona faktem, że demon marzy o takich błahostkach. Westchnęła ciężko na wzmiankę o Acermonach.
    - Właściwie to one chyba przyszły tu za nami... Ty, Galan, demoniasty partner Melanie, ich demoniaste problemy. Prawdopodobnie poszły by za nami, nawet gdybyśmy znaleźli inne miejsce - zauważyła. Oparła się o głaz, na którym siedział Melio i słuchała z uśmiechem.
    - Tak, do mnie też bardziej przemawia. Kwestia przyzwyczajenia. Prysznice są może i wygodne, ale kąpiel w jeziorze czy samo zorganizowanie jej w bali to w moich artystycznych oczach przyjemniejsze doświadczenie - przyznała, śmiejąc się przy tym delikatnie.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  28. Rei zaplotła palce na karku demona i odwzajemniła uśmiech.
    - Akurat z ogórkami nie powinno być problemu, beczkę pewnie też znajdziemy - zastanowiła się chwilę. - W sumie nigdy nie jadłam takiego prawdziwego kiszonego ogórka z beczki... Chyba - spojrzała na niego pytająco. - Nawet nie wiem jak swoje kisiłeś - przyznała z delikatnym śmiechem na ustach.
    - Lubię Twoją prostotę - dodała oddając buziaka w policzek. Melio rzeczywiście był mało skomplikowany. Na wieść o pustyni skrzywiła się delikatnie.
    - Wiesz, to chyba wolę już ich obecność niż wielkie robale i problemy z dostępem do wody czy jedzeniem. Strach by był małego uczyć chodzić, już teraz oczy trzeba mieć dookoła głowy, ale tu chociaż nie wyskoczy mi nic spod ziemi, przynajmniej nic wielkości samochodu ciężarowego - przyznała z zadziornym uśmiechem. Wtuliła się w niego, gdy złączył ich palce.
    - Racja, nawet w Fasach dalibyśmy radę - zapewniła mimo wszystko, tego akurat była pewna.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  29. - Wybacz - spojrzała na niego przepraszająco, ale zaraz rzuciła mu wymowne spojrzenie.
    - W takim razie nie masz wymówki... Gdzie są kiszone ogórki ja się pytam!? - udała gniewne zmarszczenie czoła po czym wybuchła śmiechem. - Ach prezentów Ci się zachciało, tak? - mruknęła z zadziornym uśmieszkiem i zaraz wpiła się w usta demona. Podskoczyła lekko w trakcie pocałunku, gdy ją dźgnął, w odwecie gryząc go lekko w wargę.
    - Mhm, zdecydowanie masz - szepnęła, ale szybko wróciła do jego ust. Zaśmiała się na kolejne słowa. - Galan to nasze dziecko, ta mieszanka genów zapewni nam problemy innej ligi - rzuciła żartobliwie i teraz ugryzła go w płatek ucha.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  30. Pogroziła mu tylko palcem w odpowiedzi, swoja drogą musiała wybrać się na większe zakupy. Pewnie nawet by zaczęła tworzyć listę, ale demon skutecznie odwiódł ją od tego pomysłu. Zacmokała kręcąc głową, gdy tak wymienił te wszystkie złe rzeczy.
    - Okropna... - przedłużyła pocałunek. - Też chcesz dostać kakao? - zapytała z łobuzerskim błyskiem w oku, zaraz jednak spoważniała i cmoknęła Meliodasa w policzek.
    - Hej, jakiekolwiek by były, poradzimy sobie z nimi - zapewniła patrząc mu w oczy. - Bo jak nie My to kto? - szepnęła całując demona na tyle intensywnie, by przechylić się z nim w tył i spaść z kamienia chichocząc przy tym.
    - Okropna i niezdarna... Kogoś Ty sobie wybrał - rzuciła z przekąsem w głosie.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  31. - Rosół? - nawet ją tym zaskoczył. - Nie ma problemu, na następny obiad będziemy mieć rosół - zapewniła go z delikatnym uśmiechem. To akurat była w stanie zrobić.
    Zaśmiała się zarówno na upadek jak i komentarz demona.
    - Mhm... - mruknęła świdrując Melio wzrokiem. - Koniecznie musisz coś z tym zrobić, bo się strasznie rozwydrzona zrobi i co wtedy? - wpiła się w usta ukochanego, a na klapsa jęknęła głucho, zaraz wracając do całowania ust demona. - Myślę, że jest wystarczająco zajęty - odpowiedziała między czułościami i syknęła z przyjemności przy kolejnym klapsie. Uwielbiała gdy tak się do niej dobierał, nie pozostawała jednak dłużna, przyparła go mocniej do ziemi i usiadła na nim okrakiem po czym wykonała posuwisty ruch biodrami, co by podrażnić swoją kobiecością materiał przy rozporku.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  32. Ryu obudził się z potężnymi wyrzutami sumienia. Właściwie to nie spał zbyt dobrze, budzony raz po raz krzykami Tonego. Uspokajał go za każdym razem, zapewniając że ten jest w bezpiecznym miejscu. Że nie musi się niczego obawiać. Był w domu. Z każdą jednak chwilą sam czuł się gorzej. Bezsilność zaczynała w nim narastać i w końcu nie wytrzymał. Po kolejnej takiej pobudce poprosił Meliodasa o trening. Potrzebował wyładować to całe nagromadzone w nim napięcie. Czuł się źle. Po prostu źle we własnej skórze. Wielu rzeczy nie rozumiał i nie potrafił znaleźć rozwiązania. Nie chciał też znów męczyć Rei rozmową, bo ona teraz miała znacznie ważniejsze sprawy na głowie. Przede wszystkim opiekowała się Galanem i Tonym, a w jej brzuchu rosła kolejna dziecina. Nie, nie chciał jej dowalać swoimi durnymi problemami. Właściwie nawet nie był pewien czy ich sobie nie uroił.
    Sparing z Meliodasem brzmiał niezwykle dobrze i chłopak zatracił się w tym. Kombinował, unikał ciosów, wyprowadzał swoje, korzystał z otoczenia jako swej pomocy, ale demon i tak był lepszy. Choć musiał przyznać że wcale go nie oszczędzał. O nie… Meliodas był daleki od pobłażania w tym temacie. W końcu po raz kolejny padł plackiem na piasek i nabrał kilka świszczących oddechów w płuca.
    - Jeszcze raz – mruknął uparcie, ale demon usiadł obok niego i zadał to jedno przeklęte pytanie. Pytanie, na które Ryu nie znał odpowiedzi. – Bo jestem kretynem – rzucił w końcu, przepłukując gardło wodą. – Kretynem – powtórzył, spoglądając na mężczyźnie. – No tak, jestem. Uwikłałem się w głupi miłosny trójkąt z własnej i nieprzymuszonej woli – zaśmiał się cicho. – Do tego pozwoliłem, żeby mojemu bratu stała się tak wielka krzywda – dodał zaciskając mocno pięści. – I… przyjąłem na siebie ten cholerny kamyczek – puknął palcami w kryształ. – Nie wiem jak się z tego wszystkiego wyplątać.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  33. Dobre pytanie. Kolejne na które nie miał odpowiedzi. Westchnął ciężko, masując swoje skronie i milcząc uparcie przez długi czas. No właśnie, dlaczego? Zacisnął mocno wargi i wzruszył ramionami.
    - Bo ją kocham? – odparł pytaniem na pytanie i uśmiechnął się krzywo. – Bo nigdy tak naprawdę nie dała mi szansy? – dodał zaraz, ale potrząsnął szybko głową. – Nie, to nie jest jej wina. Ja ech wiem, że nie jest – spojrzał na Meliodasa bezradnie. Trudno było ubierać to co miał w głowie w słowa. – Po prostu czuję, że… - zatrzymał się i wziął głęboki wdech. – Jestem wściekły za to, że wpadłem do tego pieprzonego lasu. Wściekły, że mnie przy niej nie było. Wiem, że to też nie moja wina, ale cholera… - otarł pojedyncze łzy z policzków. – Powoli dochodzę do wniosku, że chyba faktycznie się dla niej nie liczyłem, wiesz? Szybko znalazła sobie pocieszenie – wymamrotał. – Kocham ją, ale wkurza mnie to, że nie miałem szansy jej tego pokazać. Nie dostałem na to czasu, bo jak miałem to zrobić? – spojrzał na niego. – W lustrze robiłem wszystko czego chciała. Nie chciała martwić się wyborem i uczuciami, czekałem. Po lustrze zacząłem działać, wybrała… bo musiała. A potem jak chcieliśmy spróbować raz jeszcze, rozpętała się cholerna wojna domowa i trafiliśmy tu. A tu? – zaśmiał się cicho. – A tu zakochała się w Gavie, bo akurat on był pod ręką – warknął, wypuszczając powietrze z płuc. – I jeszcze mówi mi, że byłem zbyt bierny? – zaśmiał się chłodno. – Rozumiesz to? Bierny… a niby jak miałem być aktywny?! Jak, skoro mnie obok nie było, co? – pokręcił lekko głową. – To boli. Boli jak cholera, ale jak jest szczęśliwa to zaciskam zęby. Całą tą imprezę… zaciskałem zęby. Byłem jej przyjacielem… nie zrobiłem nic, bo widziałem że jest jej dobrze – uśmiechnął się do niego krzywo. – I co? Potem dostaje po mordzie, bo Gave widzi coś czego nie ma? Śmiech na sali, serio.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  34. Ryu spojrzał na Meliodasa tak jakby ten urwał się właśnie z choinki. On? Wściekły? Na Akane? Nie… nie był. Przecież rozumiał ją. Wiedział, że to nie jej wina. To nie była ani jego ani jej wina. Po prostu tak wyszło. Życie tak wyszło. Otworzył usta, żeby to powiedzieć, ale zaraz je zamknął. Ale czy na pewno? Czy na pewno nie był na nią zły? Zacisnął mocno pięści patrząc teraz w te intensywne oczy Meliodasa.
    - Jestem wściekły – wypowiedział te dwa słowa na głos, czując jak jakiś niewidzialny ciężar spada mu z serca. Podniósł się a równe nogi i zaczął krążyć niespokojnie, jakby dopiero teraz to wszystko do niego dotarło. – Tak, jestem na nią zły – przyznał mu się. – Za to jak się zachowuje, za to jak mnie potraktowała, jak uważa że teraz wie wszystko lepiej, za to że tak szybko poszła dalej, za to, że zachowywała się jak gdyby nigdy nic. Za to, że jest tak cholernie szczęśliwa. Za to, że jest z nim – kopnął grudkę piachu i jakoś tak odruchowo krzyknął głośno. – Tak, jestem na nią zły. Bardzo – przyznał mu się, wypuszczając ze świstem powietrze z płuc. Jednak jego kolejne pytania sprawiły, że aż cały się zatrząsnął.
    - Nie! – zaprotestował gwałtownie. – Nie chcę jej niczego udowadniać – fuknął na niego i przysiadł z powrotem przed demonem, wbijając w niego swe spojrzenie. – Niczego jej nie chcę udowadniać. Ani jej ani Gavowi. Sama się przekona, że źle wybrała. To kwestia czasu. Gave potrafi być prawdziwym chujem. Kwestia czasu aż przegnie do tego stopnia, że Akane po prostu od niego odejdzie – zauważył krótko. – Ja po prostu… - zacisnął mocno wargi. – Nie potrafię odpuścić. Nie chcę odpuszczać, bo ona sobie tego życzy – wywrócił oczyma. – Chcę tylko się upewnić, że już naprawdę niczego do mnie nie czuje – dodał po dłuższej chwili milczenia. – Upewnić się, że jej uczucie wygasło… a może nigdy go tam nie było. Choć to drugie to byłaby tragedia. Wtedy to dopiero byłbym na nią wściekły – zaśmiał się pod nosem. – Gdyby okazało się, że faktycznie byłem jej zabawką – skrzywił się przy tym, po czym dmuchnął sobie w grzywkę. – Czy to że jestem na nią wściekły wyklucza to że dalej ją kocham? Myślisz, że już jej nie kocham? – zapytał nagle Meliodasa. – Że to co czuję… no nie wiem, że to sobie uroiłem? – prychnął pod nosem. – Super, no dzięki wielkie – wymamrotał jeszcze znów wstając. – Tylko, że ja jestem pewien swoich uczuć. Tego konkretnego uczucia. Kocham ją, nie chcę żeby działa jej się krzywda, nie znoszę gdy płacze przez tego… - wypuścił ze świstem powietrze. – I nie… już nie przestanę, bo Akane sobie tego życzy. Dość mam tego grania pod czyjeś dyktando.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  35. - Czyli co? Mam się odsunąć i nic nie robić? – chłopak spojrzał na niego z nową furią w oczach. – A czym to się będzie różniło od pozostawania biernym? – zapytał go chłodno i odetchnął głęboko, masując sobie skronie. – Autodestrukcja – zaśmiał się cicho. – Taa, to już dawno się zaczęło – spojrzał na Meliodasa. – Myślisz, że nie widzę tego pytającego wzroku? Pełnego żalu? Heh dobrze wiem, że każdy wolałby aby z lasu wrócił ten stary, dobry Ryu – wyrzucił z siebie. – Ale wiesz co? On już nie żyje. Dawno zginął. Przepadł. Nie ma go. Już nie wróci. Na to jest już za późno – rzucił głucho, patrząc gdzieś w bok. – To niech znienawidzi, niech mnie wszyscy znienawidzą – warknął zaraz. – Tak będzie wam lepiej, no nie? Znienawidzić. Poboli i przestanie. Przekujesz swoje emocje w nienawiść. Nic bardziej prostszego – zaśmiał się chłodno i zagryzł mocno wargi. – Nie umiem, Meliodas. Nie chcę się znowu wycofywać – pokręcił przecząco głową. – Bo nawet jeśli próbuję, to potem przychodzi taki moment że wszystko bierze w łeb – zauważył chłodno, a gdy Meliodas poruszył sprawę Gave dmuchnął sobie w grzywkę.
    - Sam sobie na to zasłużył – zauważył spokojnie. – No dobra w stosunku do Akane to nie było w porządku, ale… - spojrzał mu prosto w oczy. – Ja nie mam do niego cierpliwości. Żadnej – żachnął się. – I jakbyś nie zauważył, mimo tego liczyłem się z nim. Nie chciałem go zlać… - fuknął. – A potem konkretnie przegiął, więc tak Gave mnie irytuje. Nie mam do niego cierpliwości. Nie zamierzam naprawiać z nim stosunków. Nawet jak przeprasza to robi to nieudolnie – warknął kręcąc przy tym lekko głową.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  36. Chłopak zacisnął mocno pięści i znów otworzył kilkakrotnie usta, a potem je zamknął.
    - Bo ich kocham? – spojrzał na niego z wyrzutem i odepchnął mężczyznę od siebie. – Co ma piernik do wiatraka, hę? – zamrugał kilkakrotnie. – Kocham ich to mi zależy – wyrzucił z siebie, słuchając go dalej. Znów miał zaprzeczyć, ale nie mógł. Może faktycznie to on szukał dawnego siebie w sobie najbardziej z nich wszystkich. Może było w tym jakieś ziarenko prawdy. Poczuł pieczenie w oku i odruchowo zamknął je, chowając twarz w dłoniach. Jeszcze tego brakowało, żeby tu się rozkleił jak ostatni kretyn.
    - Może – zgodził się z nim niechętnie. Gdzieś w sercu czuł, że tak właśnie jest. To on szukał swojego starego ja. To on próbował nim grać, kiedy to tylko było możliwe. I wreszcie to on, on sam, doprowadzał siebie do takiego stanu psychicznego. Nikogo nie mógł za to winić poza sobą. Budowanie fundamentu pod podboje sercowe go zaintrygowało. Spojrzał na Meliodasa trochę inaczej, może odrobinę cieplej.
    - A ty? Budowałeś kiedyś taki fundament? – zainteresował się. – Czy po prostu zagarnąłeś to co się tobie należało, hm? – chciał wiedzieć, a kiedy Melio rzucił o głowie Gava, chłopak skrzywił się wyraźnie. – Dobra, racja. Przegiąłem – zgodził się z nim. – Ale… jak się zatrzymać? Jak mam się zatrzymać, kiedy wściekłość jest większa niż wszystko inne? – zapytał go. – Co zrobić, jak powiedzieć sobie dość?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  37. Ryu nie spodziewał się, że Meliodas cokolwiek powie o swoim życiu. Czekał raczej na jakieś zbywające go słowa, ale demon faktycznie podzielił się z nim swoimi miłosnymi podbojami. Choćby i w małym stopniu, ale jednak. Chłopak nie wiedzieć czemu uśmiechał się szeroko, podczas jego opowieści. Pokiwał nawet w zrozumieniu głową, a na część o przyjaciółce i przyjaźni westchnął ciężko. Miał niejasne wrażenie, że to wszystko się mu właśnie skomplikowało. Bardzo. Stracił ją bezpowrotnie. Słysząc jednak o walce skinął powoli głową.
    - Nie myślę o jej tyłku – obruszył się na tę jawną insynuację. Zacisnął zaraz mocno wargi i westchnął ciężko. – Spróbuję – dodał po cichu, a gdy Meliodas wspomniał o jego prośbie, wzruszył ramionami. – Może trochę – zgodził się z nim. – Ech Gave jest jednak kimś ważnym dla Akane czy dla Tonego. Musiałbym być naprawdę wielkim kretynem, żeby go im odbierać – przyznał niechętnie. Wiadomość o szukaniu własnego sposobu przyjął z lekkim niesmakiem na ustach. Zdecydowanie bardziej wolałby dostać jakiś gotowy sposób na złość.
    - Tak… znaleźć własny sposób – powtórzył po nim. – Ciekawe ile trupów zostawię zanim go znajdę – sarknął i westchnął gdy Meliodas wrócił rozmową do kryształu. – Nic – pokręcił lekko głową. – Ech nie wiem… nie chcę niepotrzebnie martwić tym Rei czy innych – przyznał, patrząc mu prosto w oczy. – Dlatego… może to zostać tylko między nami? Jesteś w stanie mi to obiecać? – zapytał.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  38. Spodziewał się tego. Nie mógł powiedzieć że nie. Jasne, że demon nie pójdzie mu na rękę. Wstał z miejsca i otrzepał spodnie.
    - To nie mamy o czym rozmawiać – stwierdził i wyminął Meliodasa, ale zatrzymał się po chwili aby westchnąć ciężko. No tak, teraz to już na pewno coś wypapla Rei czy komukolwiek innemu. Zmiął przekleństwo w ustach. Czyli jednak nie ma zbyt wielkiego wyboru. Westchnął po raz kolejny przeklinając się za swą własną głupotę i wrócił do swojego miejsca.
    - Okay, po namyśle zmieniłem zdanie – rzucił, zwilżając swe wargi językiem. – Coś jest nie tak z tym kryształem – oznajmił. – Nie bardzo mogę go wypróbować – mruknął. – Bo jak to robię to palce zaczynają mi drętwieć – przyznał bez ogródek. – Na dodatek, kiedy ogarnia mnie wściekłość… to słyszę go. Podpowiada mi co zrobić, żeby na przykład złamać komuś kark, czy po prostu wybrać tę najbardziej kuszącą ścieżkę. I tak, wiem. To się kłóci z tym całym czystym sercem, bla, bla, bla… ale co jeśli to świecidełko mnie testuje? – spojrzał Meliodasowi prosto w oczy. – Ech chyba muszę wrócić do lasu – dodał, ściskając mocno pięści. – Nie na zawsze – dodał zaraz. – Muszę wrócić do niego… i dowiedzieć się czegoś więcej – mruknął niezbyt z tego pomysłu zadowolony. – Bo tak się nie da dalej żyć. Ja… chyba musiałbym wyłączyć wszystkie emocje. Pozbyć się ich, żeby to przetrwać, a… no nie chcę tego robić.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń

^