SATORU | 28 LAT | TO TU TO TAM | DŁUGIE UCHO | WŁÓCZĘGA | JEST JEDNYM WIELKIM STOPEREM ARGARSKICH MOCY
Niegdyś adoptowany syn mafiozy, który po godzinach bawił się w matematyka w pobliskiej szkole. Nie wyobrażał sobie życia bez swojej spluwy i paru litrów rozlanej krwi. Palce świerzbiły go za każdym razem, gdy zbyt długo pozostawał pozbawiony tej przyjemności. Wieczorami dbał o siebie popijając szklaneczkę dobrego whiskey, a jego nietuzinkowa osobowość sprawiała iż trudno go było wziąć na poważnie. Nigdy nie było wiadomo z czym wyskoczy.
Dzisiaj - przemierza Mathyr w poszukiwaniu pikantnych plotek i wiadomości, jest uszami i oczyma Argarskich przywódców i poszukuje jakiegoś naiwniaka, który wszedłby do Kryształowego Lasu. Tęskni za swoją spluwą (i mimo jej bezużyteczności wciąż przy sobie ją ma) i chociaż nosi przy sobie zakupioną katanę to nigdy z niej nie korzysta... bo? Nie potrafi. Ta broń nie jest stworzona dla niego. Jeśli już musi z jakiejś korzystać, wybiera sztylety. Tymi przynajmniej wciąż może ćwiczyć i doskonalić swe sprawne oko. Dalej działa ludziom na nerwy, rozbawia ich do łez i... zabija, choć tym razem ogranicza się do bezwzględnego minimum. Chłonie ten świat całym sobą, chcąc jeszcze.
OdpowiedzUsuńDzisiaj były jego ulubione zawody w Slavit. Zresztą, nieważne gdzie by się odbywały, po prostu były najlepsze. Zawody w piciu. Zgłosił się tylko jak je ogłosiły. Darmowa gorzała piechotą nie chodzi i tylko głupi by nie skorzystał. Oczywiście trenował, a gdy nadszedł sądny dzień, zajął swoje miejsce gotowy do walki, którą miał zamiar wygrać. Gracze siedzieli dwójkami, czekał jeszcze tylko na swojego przeciwnika, a gdy ten wreszcie się przysiadł, uśmiechnął się do niego przyjaźnie, podając rękę na powitanie.
— Nylian, powodzenia, niech wygra najlepszy.
Nylian
Morgana ten wieczór spędzała w domu z synem. Natan spędzał wieczór z ojcem, chciał poznać szczegóły misji ratunkowej, a Nik dopiero dziś miał głowę, by do tego spokojnie usiąść. Morgana również została zaproszona, ale czuła się nie na miejscu, tym bardziej po tym jak wyraziła swój sprzeciw co do obecności Nata w tej misji.
OdpowiedzUsuńNie spodziewała się dzisiaj gości, chociaż, gdy usłyszała pukanie na myśl przyszła jej Darcy. Po tym co przeszła potrzebowała bliskości Morgany, a czerwonowłosa nie zamierzała się przed nią bronić. Trzymając Eljasa na rękach złapała klamkę.
- Nie możesz zasnąć...? - otworzyła drzwi i na chwilę zdębiała. - Sato? - uniosła zaskoczona brwi. Czyli jednak nie Darcy. Co jak co, ale jego się tu nie spodziewała. - Hej... Wejdź... - zaprosiła go gestem do środka. Eljas spojrzał po nim swoimi czarnymi ślepkami, a jego białe, krótkie włoski sterczały na wszystkie strony.
Morgana
Nylian uścisnął mu delikatnie dłoń, a następnie rozsiadł się wygodniej na swoim miejscu. Zostało im jeszcze trochę czasu, zanim zawody się rozpoczną, równie dobrze mogli umilić sobie czekanie miłą rozmową. Zaśmiał się lekko na jego komentarz.
OdpowiedzUsuń— W takich zawodach masz samych twardych zawodników. Jakoś nie wyobrażam sobie abstynenta ruszającego w bój o to, kto wypije więcej gorzały. Nagrodą jest w końcu woda ognista z gór terrańskich. Najmocniejszy alkohol Mathyr! Pieniądze są tu drugorzędne. No i napić się można za darmo, a to też oszczędność — wyjaśnił. — A Ty Satoru nie masz się za twardego zawodnika? Nie wyglądasz na zbytnio przerażonego konkurencją — dodał jeszcze.
Nylian
Spojrzała na niego wymownie, ale kącik jej ust uniósł się delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Nawet nie zaczynaj - odpowiedziała, a widząc jak zakłada rękawiczki bez oporów podała malucha. - Wujek Satoru, raczej się nie przyzwyczajaj Skarbie, to jakieś święto, że w ogóle tu jest - rzuciła z lekkim przekąsem. Miała jakiś sentyment do tego pokręconego matematyka. Pokręciła głową i przewróciła oczyma, ale zaraz ruszyła do kuchni, przygotować wspomnianą herbatę. Duet ognisty... Uśmiechnęła się sama do siebie na tą nazwę i wstawiła wodę na piec, by się zagrzała. Wzruszyła ramionami i oparła pośladki o ciepły front pieca i obserwowała jak Sato zagaduje malca z lekkim uśmiechem na buzi.
- Musisz trochę poczekać na takie nowinki, Twój mały szpieg niewiele jeszcze mówi - zauważyła z delikatnym uśmiechem i wróciła do kuchni, by wyciągnąć kubki. Wsypała do nich odrobinę zapachowego suszu po czym ruszyła w stronę gościa i usiadła na przeciwnej kanapie.
Morgana
Niespecjalnie uwierzył mu, w to, że faktycznie boi się tych zawodów. Nie wyglądał na takiego, co trząsł portkami przy pierwszej lepszej okazji, a przecież te małe zawody w najgorszym przypadku mogły się skończyć srogim kacem i kilkoma pijackimi głupotami. Nic co mogłoby go zabić. Najpewniej chciał po prostu zażartować, toteż Nylian po prostu zaśmiał się na jego słowa, przeczesując krótkie włosy.
OdpowiedzUsuń— Spokojnie, obronię Cię, gdy alkohol zaatakuje Twoją biedną łepetynę — odpowiedział, mając oczywiście na myśli to, że przejmie jego kolejki, jeśli Satoru się nie wyrobi. Nic ponad to nie było potrzebne i też nic ponad to nie miał za bardzo ochoty robić. W końcu byli tutaj, aby nachlać się za darmo.
Poczuł się nieco nieswojo, kiedy mężczyzna zaczął zachwycać się jego mięśniami. Spojrzał na niego pytająco, zaraz jednak zamaskował to swoim typowym uśmieszkiem.
— Tak, najemnik musi dbać o kondycję, grubasa czy chuderlaka nikt nie zatrudni na ochroniarza — wyjaśnił. Gdy już przestał zachwycać się jego ciałem, spuścił rękawy, liczył, że przyciągną wzrok pięknych Pań, nie Panów. Nie chcąc pozostać dłużnym, również zmierzył go wzrokiem. — Ty też wyglądasz niczego sobie, jak zarabiasz na życie? — zainteresował się.
Nylian
Spojrzała tylko po Sato. Siedzi na dupsku? Co chwilę gdzieś latali z Natanem, właściwie niewiele czasu spędzili w domu, no przynajmniej przed porodem.
OdpowiedzUsuń- Nie przekonasz go, urodził się na polu walki, więc raczej niewiele było w tym siedzenia - wzruszyła ramionami. Kwestii "po porodzie" nie poruszała, bo dla niej było oczywiste, że z noworodkiem nie biega się po świecie. Na komentarze o zwiewaniu westchnęła tylko ciężko. W danej chwili zdecydowanie jej to nie bawiło, podobnie jak wypowiedzi o sosie i stwierdzenie, że ten nie wyszedł. W milczeniu ruszyła w stronę sypialni i otworzyła ją, by pokazać Satoru przewijak.
- Znośnie - odpowiedziała bardzo krótko, odrobinę zamyślona.
Morgana
— Tak, wybacz, mężczyźni nie poruszają mego serca. Oczywiście szanuje każdy rodzaj miłości, o ile nie mówimy tutaj o miłości do niewinnych dzieci czy nekrofilii, poza tym, jestem fanem wszystkich miłostek jakie mają miejsce w tym malowniczym świecie, cokolwiek sprawia nam przyjemność. Osobiście jednak wolę kobiety, mają o wiele silniejsze charaktery niż my, piękne silne, walczące każdego dnia z tym okrutnym padołem o własne dobre. Nie ma szlachetniejszych istot niż kobiety w mych oczach — wyjaśnił, może nazbyt malowniczo, ale na tyle stanowczo, by jego kompan darował sobie dalsze zaloty, nawet jeśli żartobliwe. Po prostu takie romanse nie były dla niego. — Może gdybyś miał prawdziwe rogi, to jeszcze moglibyśmy dyskutować — dodał jeszcze w żarcie, bo doskonale wiedział, że jemu żadna para ponętnych rogów nigdy nie wyrośnie. A więc był rzeźbiarzem, tak? Zaśmiał się lekko.
OdpowiedzUsuń— Opowiedz więcej o swojej pracy, miłuję sztukę, może widziałam jakieś Twoje dzieło — zainteresował się.
Nylian
— Miłość to nie tylko seks i zmienianie siebie. Ale dziękuję za Twe zapewnienie, smutno by mi było łamać Ci serce — odpowiedział ze śmiechem. Jego kolejne słowa skomentował jedynie pokręceniem głowy z rozczulającym uśmiechem na ustach. Czuł, że nie będzie się z nim nudził na tych zawodach, skoro już teraz zaczynali tak filozofować. Westchnął, naśladując jego postawę.
OdpowiedzUsuń— Obawiam się, że praca najemnika nie pozwoli mi pozować Ci tak często, byś faktycznie oddał dobrze mój akt, naprawdę wolałbym zobaczyć Twoje prace, no chyba, że dopiero planujesz rozpocząć karierę — puścił mu zaczepnie oczko.
Nylian
Uniosła delikatnie kącik ust w uśmiechu. Tak, akurat w to nie wątpiła, tak jak w to, że da jej jeszcze popalić, w przenośni i dosłownie. Obserwowała poczynania Sato, opierając się o framugę, a słysząc o skrytce posłała mu kolejny delikatny uśmiech. - O tak, przy tutejszych wydarzeniach zapewne chętnie by się konkretnie zaopatrzyli. Nie zdziwię się jak już coś zniknęło z twoich zapasów - przyznała.
OdpowiedzUsuńMorgana
Wzruszył ramionami. Nie miał porówniania. W poważnym związku nigdy nie był, a jeśli chodziło o łóżkowe sprawy, sam uważał się na tyle otwartą osobę, że nie rozumiał jak można się było nie dogadać. Przynajmniej on zawsze się starał. Zaśmiał się na pierwszy toast, po czym wypił cały kufel. Skoro konkurs już się zaczynał, nie zamierzał odpaść w przedbiegach. Odetchnął zadowolony, odkładając kufel na stół, bo zaraz sobie dolać. Rozsiadł się wygodniej, opierając jedną nogę o kolano.
OdpowiedzUsuń— Jak było za piękną miłość, to teraz ze tę Twoją piękną sztukę, niech Ci przynosi zysków, nowy przyjacielu — odparł, po czym znowu zabrał się do picia. Pokręcił głową z niedowierzaniem, popatrzył na niego rozczulająco z zadziornym uśmieszkiem na ustach.
— Stary, ale tak szczerze, jak nie masz żadnej rzeźby do pokazania ni chuja nie uwierzę, że zarabiasz tym na życie. Na biednego nie wyglądasz, więc zakładam, że kłamiesz. Nic mi do tego, ale jak chcesz mnie zaprosić w swoje progi, to chociaż poszukaj lepszego powodu — wyjaśnił, dolewając tym razem i jemu do kufla. — A teraz się napijmy, bo ktoś mnie zaraz przegoni — dodał jeszcze, stukając swoim kuflem o jego.
Nylian
— Stary, skoro nalegasz, niech Ci będzie, ale przy okazji, przenocujesz mnie parę dni. Co Ty na to? — zaproponował, upijając kolejny łyk. Nylian nie znał umiaru, od wielu lat. Po prostu lubił czuć się pijany, weselszy niż przy alkoholu czy kobietach. Tak jakoś łatwiej się żyło. I oczywiście z dala od Oclarii.
OdpowiedzUsuńRówniez posmakował drugiego piwa. Skrzywił się nieprzyjemnie. Było zdecydowanie za słabe. Już teraz próbowali ich oszczędzać? Zaśmiał się. Nie mieli pojęcia z kto przystąpił do ich konkursu. Jeśli wszystko dalej będzie takie słabe, to będzie tu siedzieć do jutra i nic z tego nie wyjdzie.
— Wodę ognistą z gór Skrytych. Mocne ścierwo — odpowiedział. — A Ty? Wydajesz się o wiele bardziej cieszyć tym słabszym piwkiem.
Nylian
Uśmiechnęła się pod nosem na to mączkowe tornado.
OdpowiedzUsuń- Może gdyby wujek nie dozował tego z takim impetem to by obyło się bez wdychania - rzuciła, mimo wszystko lekko rozbawiona. Śmiech Eljasa przyjemnie rozładowywał jej emocje. Na pokazanie malucha Mor trzy razy klasnęła palcami.
- No brawo, brawo, prawie wyszła z tego kąpiel piaskowa - podsumowała i zbliżyła się by zetrzeć mączkę zarówno z policzka malucha, jak i z buzi Sato.
- Tobie też trzeba przewinąć pampersa, czy to jakiś nowy sposób na wiecznie młodą skórę twarzy? - zapytała z lekkim przekąsem po czym przytaknęła Sato głową i cmoknęła Eljasa w czoło.
- Znajdziesz na pewno, tylko może już ich tam nie prowadź, zostaw co nieco w tej teraźniejszej, co by nowej nie szukali - zaproponowała.
Morgana
— Jak za darmo to i tak uczciwie, stary — zaśmiał się, stukając z nim kuflem. Też swój wyzerował, po czym zabrał się za polowanie kolejnej kolejeczki. — A to tego określenia to nawet ja nie znałem, ciekawe tam kompozycje musisz mieć — puścił do niego oczko, z zadowoleniem delektując się mocniejszym trunkiem. Uśmiechnął się do niego zawadiacko na jego kolejne pytanie.
OdpowiedzUsuń— Kąpiele w świetle księżyca, pocieram się płatkami białego mirtu przed snem, oleje z dziewiczej krwi, wszystko, żeby wyglądać jak młody bóg, nie? Trochę też mi pomaga to, że elfy się za bardzo nie starzeją. Mamy dobrą genetykę, co? Jak Ty będziesz chodzić o laseczce, to ja dalej będę spełnieniem marzeń każdej ślicznotki — zaśmiał się ponownie, znowu popijając alkohol. — Ale jak się boisz konkurencji, to mogę sobie zrobić przerwę na dziesięć czy dwadzieścia lat od podboi, co byś zdążył się ustatkować — dodał z przekąsem.
Nylian
Pokręciła głową i uśmiechnęła się pod nosem na te jego wyjaśnienia i przytyk co do zmarszczek.
OdpowiedzUsuń- Złość piękności szkodzi, niestety - podsumowała, nawet nie zważając na to czy zmarszczka rzeczywiście się pojawia. Pomiziała jeszcze synka po brzuszku i z głośnym westchnięciem usiadła na łóżku.
- Błąd, teraz na pewno będą szukać nowej, a jak znajdą to zaopatrzą się razy dziesięć, tak to by podkradali cichutko. Mógłbyś nawet jakiegoś bubla podrzucić co by ich pognało do sracza - poruszyła zabawnie brwiami.
Morgana
—- Nie wyobrażam, prawda. Za trzeźwy jestem, zdrowie raz jeszcze w takim razie — zgodził się z nim, zerując kolejny kufel piwa. Poczuł przyjemne mrowienie w palcach, a świat zdawał mu się coraz piękniejszy z każdym kolejnym łykiem alkoholu. Uśmiechnął się nawet szerzej, a później zaśmiał na jego kolejne słowa. Posłał mu całusa, po czym wrócił do picia. Dopiero po dłuższej chwili się odezwał. Myślał trochę nad odpowiedzią, ale w zasadzie nie chciało mu się go obrażać dalej dla zabawy. Satoru wydawał się naprawdę w porządku mimo wszystko.
OdpowiedzUsuń— Spokojnie, stałego związku nie szukam, jak mnie będzie za bardzo swędziało między nogami, to pójdę do zamtuzu, ale uważaj stary, gdybym nie narzekał, to bym Cię nie ostrzegał — puścił mu figlarne oczko, wracając do swojej małej libacji alkoholowej. Tak, rogate kobiety. Uśmiechnął się szerzej. — Rogate kobiety są do szanowania i traktowania jak boginie — pogroził mu palcem.
Nylian
Wysłuchał jego opowieści z lekkim uśmiechem na ustach. Musiał być chyba zakochany w tej kobiecie, skoro mówił o niej w takich superlatywach, albo po prostu idealnie wpadała w jego typ. Zaśmiał się lekko na myśl o tym, jak łatwo było całkowicie stracić dla kogoś głowę.
OdpowiedzUsuń— Jak to mówią, mąż nie ściana, można przesunąć, jak bardzo Ci zależy, możesz sprawdzić kogo wybierze — zaśmiał się ponownie, popijając alkohol. — Ja konkretnej jeszcze nie znalazłem, raczej się nie nadaje ze swoim pijaństwem, ale oko pocieszyć zawsze można, prawda? Nikomu to nie szkodzi — dodał jeszcze.
Nylian
Na śmiech synka nawet Morgana trochę mocniej się uśmiechnęła, zerkała czule na malucha, a słysząc o bublach w nowej kryjówce podniosła oczy do oczu Sato i wzruszyła lekko ramionami.
OdpowiedzUsuń- Zrobisz jak uważasz, ważne, że ja teraz wiem co planujesz, jeszcze tylko wyciągnąć informacje o nowej skrytce i będziemy gotowi do ewentualnych negocjacji - uśmiechnęła się pod nosem. Przytaknęła głową kiedy wspomniał o kryjówkach staruszków.
- Nic nie mów, ekipa Akane to już chyba im z połowę spiżarki opróżniła, makumbe też już pewnie zlokalizowali - odrobinę rozbawiona pokręciła głową. - Trzeba przyznać, że wesoło w tym Argarze - dodała i delikatnie przygryzła dolną wargę. Może rzeczywiście miała problem by się swobodnie zaklimatyzować? Może tu był pies pogrzebany? Zamyśliła się odrobinę.
Morgana
Zaśmiała się krótko na jego gest, a gdy zagadał do chłopca pokręciła głową rozbawiona.
OdpowiedzUsuń- Mhm, dobrze, że lwy to zjadam na śniadanie - posłała Satoru zadziorne spojrzenie, a gdy wspomniał o żołądku i wystawił w jej stronę syna wychyliła się zza dziecka by spojrzeć po znajomym z nieco uniesioną brwią.
- Ale, że co? Zamierzasz pić mi z piersi? - zatrzepotała teatralnie rzęsami i znowu pokręciła głową w rozbawieniu, po czym wstała z łóżka i cmoknęła synka w czubek głowy. - Pójdę coś przygotować, pilnuj wujka co by za bardzo nie broił - pogroziła mu jeszcze palcem i spokojnie ruszyła w stronę kuchni.
Morgana
Nim się zbliżył do jej piersi zatrzymała jego twarz swoją dłonią i odepchnęła na jej pełną długość.
OdpowiedzUsuń- Spadaj... - bąknęła odrobinę speszona i wyszła z sypialni szybciej niż planowała. Cały Satoru, wiecznie żarty się go trzymały. Morgana z kolei standardowo była dobra jedynie w gębie, gdy przychodziły te jego fizyczne zaczepki to odpadała w przedbiegach. Zdecydowanie wolała sparingi od takich rozmów.
- Wypijesz herbatę czy coś mocniejszego? - zawołała jeszcze z kuchni i przygotowała drobny poczęstunek. Kilka rodzajów przekąsek i resztę nadziewanego mięsa z obiadu. Kiedy już wszystko było gotowe ruszyła do sypialni i oparła się o framugę drzwi ramieniem. Na widok obrazka przed oczami uśmiechnęła się pod nosem.
- Nie za wygodnie? Nie chcesz wiedzieć co czasem robimy z tą poduszką - chrząknęła i poruszyła brwiami sugestywnie. - Jedzenie gotowe - dodała z lekkim uśmieszkiem.
Morgana
— Co, za słaby jesteś żeby pokochać kobietę z twardym charakterem? — zaśmiał się delikatnie, mówiąc z przekąsem, po czym wyzerował kolejny kufel, aby zaraz nalać sobie ponownie do pełna. Ciekawy był ten nowy mężczyzna. Niby taki figo fago, co to nie on, a jednak zdawał się wystarczająco zniechęcony charakternymi kobietami, a tak przed chwilą zachwalał ogniste charaktery. Och, słaby, słaby mężczyzna. Najwidoczniej mocny był tylko w gębie. Zanim się stoczył też lubił twarde kobiety z wojska. Nigdy nie nudził się w ich towarzystwie. Zaraz jednak zrobił bardzo poważną minę. Na tyle ile jeszcze potrafił w tym życiu i spojrzał mu w twarz.
OdpowiedzUsuń— Ty rasisto… — zaczął, chwytając mocniej za kufel. — To, że się nie starzejemy i nie mamy włosów poza głową nie czyni z nas lalek, jak śmiesz? To już tylko kobiety mogą być śliczne i zabójcze, tak? — rzekł do niego, próbując utrzymać swoją grę aktorską, chociaż parę razy warga drgnęła mu do góry, kiedy próbował powstrzymać uśmiech.
Nylian
— Może, ale nigdy nie masz pewności dopóki się nie dowiesz — zaśmiał się, wzruszając ramionami. — Ale jak jej sie darzy, to Twoja wola czy to rozwalać czy nie, do niczego Cię przecież nie namawiam — dodał jeszcze, żaby sam nie wziął go za jakiegoś niszczyciela związków, gdzie on po prostu miał to gdzieś. I tak ich nie znał, to co mu do tego było, ot starał się prowadzić rozmowę z naprawdę zabawnym jegomościem. Ważne, że im rozmowa się jakoś kleiła. Zaraz polał sobie kolejną kolejkę. Elf miał lata doświadczenia, więc mimo wszystko nie czuł się jeszcze specjalnie pijany. Ot, po prostu było mu wesoło, nic ponad to. No i nie wytrzymał. Parsknął śmiechem, na jego tłumaczenia. Otarł pięścią alkohol z ust, który wyleciał mu kącikiem.
OdpowiedzUsuń— Ej, ej, ej… strach przed kuśką w dupie to nie rasizm — zaczął z szerokim uśmiechem na twarzy. Zaraz jednak poczuł się jak na jakiejś wystawie. Naprawdę musiał go aż tak oglądać? Co on, całe życie w Polszy spędził, że nigdy innej rasy na oczy nie widział? Jakby tylko elfy miały nietypowe uszy. — A Ty masz słodkie, malutkie uszka, wiesz? — odparł, samemu dotykając jego ucha, delikatnie głaszcząc go za nim. — Będziesz mi mruczeć jak kotki, jak Cię podrapię, hm? — dodał jeszcze żartobliwie. Charakteru swojej rasy nie komentował. Nie widział w tym sensu. Starał się mieć jak najmniej wspólnego z Oclarią jak tylko to było możliwe.
— Jest trochę tych długowiecznych ras w Mathyr — zaczął, pijąc kolejny łyk. — I zależy. Ja ledwo dorosłem, Ty wyglądasz na starszego ode mnie, nie? Ciężko nazywać kogoś dzieciokiem, gdy po prawdzie ma więcej doświadczenia w dorosłości niż ja. Dla nas wasz wiek jest bardziej umowny? Nie wiem jak to dobrze określić. Dzieci traktujemy jak dzieci, dorosłych jak dorosłych i tak dalej. Czy ktoś ma dwadzieścia czy czterdzieści lat, nie ma to dla nas żadnego znaczenia przy nawiązywaniu znajomości. To tak samo, jakbym się związał z trzydziestolatką jakąś, na waszą matmę, powinna być ode mnie starsza, ale ja żyłem długo przed jej narodzinami, nie? To kto ma tutaj zapędy do dzieci? Ja pierdole, ale zaraz wejdziemy na filozofię, stary. Trza się napić więcej, żeby lepiej myśleć — zaproponował, podając mu jego kufel.
Nylian
Widząc co robi z poduszką uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową z głośnym westchnięciem.
OdpowiedzUsuń- Zawodzisz mnie, a gdzie jakieś sztachnięcie? - rzuciła zaczepnie i zaśmiała się krótko na jego biznesplan. Złapała syna w ramiona i ucałowała jego czubek głowy, po czym sama ruszyła w stronę zastawionego stołu. Usiadła obok Satoru, sadzając malucha na kolanach. Wzruszyła ramionami.
- Dobrze, chociaż mam wrażenie, że mogłoby być lepiej - przyznała i sama sięgnęła sobie po jednego z przygotowanych koreczków. Wsunęła składniki do buzi i kiwnęła głową na pochwałę co do zapachów.
- Akurat obiad to popisowe danie Natana, ja uwielbiam, nie wiem jak Tobie zasmakuje - zaznaczyła z lekkim uśmiechem.
Morgana
— Oj, zaraz tam brak tolerancji. Nikomu do łóżka nie zaglądam, każdemu szczęścia życzę, o ile nie chodzi o pedofilię — tutaj splunął, aby zaznaczyć, że tej jednej rzeczy, którą za wypaczenie uważał, nie szanował w żadnym, nawet najmniejszym stopniu. Reszta latała mu koło tyłka. Cudze życie, cudze sprawy, cudze szczęście, jemu nic do tego. — Byleby mnie po tyłeczku nie smyrał, bo nie przepadam za tym, tyle — dodał jeszcze z uśmiechem. Zaśmiał się na to jego mruczenie, starając się jeszcze mocniej podrapać go tam za tym uszkiem, dla lepszego efektu, czy też przedłużenia żartu, bo oczywiście nie miał też nic przeciwko takim niewinnym przekomarzankom. Po prostu był w pełni pewien swojej własnej seksualności i fetyszy. Nic ponad to.
OdpowiedzUsuń— Oj, nie dałbym się żywcem uwierz, jakbyś ponętny nie był, raz próbowałem, nie moja bajka — zaśmiał się, odsuwając od niego rękę, aby zaraz wrócić do swojego alkoholu. On sam czuł się aż nadto dorosły przez swoje życie, chociaż nie chciał tego przyznać. — Widzisz, ja też nigdy z dekady buntu nie wyrosłem jak widać — zgodził się z nim. Nie musiał przecież wiedzieć dlaczego pije i że tak naprawdę jest wygnanym szlachetką ze znamienitego rodu, który chyba niedługo chuj strzeli.
— Jak stawiasz, to bardzo chętnie — puścił mu oczko, po czym sam zajrzał w kartę. Przejrzał wszystkie propozycje. — Jeśli to z tej karczmy co alkohol, to polecam deskę mięs i pasztety z chlebem, można się spuścić przy pasztecie z soczewicy — zaproponował mu. Sam kilka razy próbował, świetnie pasował do wszystkiego, był syty i cholernie dobry.
— Dlatego u elfów za bardzo nikt nie przelicza, zwłaszcza, że nikt nie ma nic przeciwko mieszanym małżeństwom. Po śmierci krótkożyjących po prostu można wybrać, czy chcesz nosić w sercu wybranka czy z kimś innym się ochajtać. Ale tak, to cholernie skomplikowane… — znowu się z nim zgodził. — No bo zobacz, niby teraz jestem dopiero co dorosły, nie? Powinieneś być starszy ode mnie, ale nie jesteś, ja też będę piękny i młody, jak będziesz chodzić o lasce, to kto ma mieć więcej szacunku, nie? A co do przeżyć… to z jednej strony tak, z drugiej, jak dwudziestolatka wiąże się z człowiekiem, który ma 60 lat na karku, to też ciężko, żeby na nich krzywo nie patrzeć, a tacy anguli czy elfy? 40 lat różnicy? To prawie tyle co nic. Moje wujostwo na przykład dzieli jakieś pół wieku, a nikt z tym problemu nie ma. Albo doświadczenie bojowe dajmy na to. Ja trenuję odkąd skończyłem trzydzieści lat, a dalej mógłby mnie pokonać wojownik, który jest dużo, dużo młodszy takimi zwykłymi latami — popił znowu. — No kurwa, przydałby się papier, żeby wszystko zapisać. Po pijaku najlepsze teorie wychodzą — zgodził się z nim.
Nylian
Odsunęła się lekko, gdy ją wąchał.
OdpowiedzUsuń- Spadaj - rzuciła z zadziornym uśmiechem. Ręce miała zajęte bąblem, więc tym razem nie zatrzymała twarzy Sato. Pokręciła lekko głową na stwierdzenie co do mleka. Szczerze wątpiła by pamiętał jak pachniała przed macierzyństwem.
- No wiesz, nie masz ani jednej baby na boku? Faceta? - zacmokała udając niezadowolenie i zjadła jeszcze jednego koreczka. - Normalnie Cię nie poznaję, pewnie dlatego tak chuderlawo wyglądasz - dodała, a gdy wspomniał o swojej topce uniosła lekko brwi. - Dopiero piąte? Lepiej nie mów tego Febe - rzuciła z przekąsem. - To jakie miejsca oceniasz wyżej? - zapytała zainteresowana i przytaknęła mu głową.
- Prawda? Też mi bardzo smakuje - odparła na wzmiankę o daniu Natana.
Morgana
Pokręciła głową z niedowierzania na ten cały jego teatrzyk.
OdpowiedzUsuń- Nic dziwnego, mało kto wie kiedy żartujesz, a kiedy jesteś poważny - wzruszyła ramionami. - To na pewno nie zachęca, no ale cóż, nie kojarzysz mi się z kimś kto szuka ostoi w swoim życiu - przyznała, podając Eljasowi jakiś serek, który mógł sobie pomamlać. Słuchała o jego topkach z zainteresowaniem. Warto było zapamiętać te nazwy, w razie późniejszych wypadów. Jedynie na Fjelldod pokręciła głową.
- Tam się raczej nie wybieram, chyba, że do tego czasu Niklaus zdąży się ułożyć z van Helgą - uśmiechnęła się pod nosem.
- Jak wyjdę z pieluch to się wybieram z całą rodziną na takie zwiedzanie, ale możesz nas oprowadzić - również puściła mu oko.
Morgana
Spojrzała po nim wymownie i uniosła obie brwi wysoko.
OdpowiedzUsuń- Ach, no tak, rzeczywiście, od razu widać różnicę - sarknęła, znowu kręcąc głową. Słysząc propozycję lekko wzruszyła ramionami.
- Na samotne wędrówki też przyjdzie czas, ale pierwszą chcę spędzić z rodziną - stwierdziła zgodnie z prawdą. - Eljas urodził się w polu, raczej tak wczesne wędrówki krzywdy mu nie zrobią, a dziadkowie jeszcze z nim swoje pobędą. Przypominam, że jedna strona dziadków zaraz sama będzie miało swoje prywatne stadko dzieci. Dobrze, że moi wyhamowali - zaśmiała się pod nosem ale zaraz spojrzała po nim rozbawiona. - Rande co? - zjadła jeszcze jeden koreczek i znowu się zaśmiała. - Nie wiem czy gdzieś wcisnę Cię w swój notes, Natan jest bardzo zachłanny gdy chodzi o czas sam na sam ze mną - posłała mu zadziorny uśmiech.
Morgana
Szykowała właśnie na obiad gulasz z alca, którego nauczyła ją Grima. Nuciła sobie przy tym pod nosem swoją ulubioną balladę o czarnej śmierci. Dopóki nie usłyszała pukania. Cóż, nieco ją to zaskoczyło, bo nie spodziewała się dzisiaj żadnych gości. Z drugiej strony, żadna bliska jej osoba raczej nie zapowiadała swojego przyjścia, więc nawet nie powinna się dziwić. Zamieszała potrawę i ruszyła do drzwi. Otworzyła je, patrząc nieco zaskoczona na dzisiejszego gościa.
OdpowiedzUsuń— Doberek? — odpowiedziała nieco pytająco lustrując go wzrokiem. — A Pan to kim jest, jeśli można wiedzieć? — zapytała, zanim w ogóle wpuściła go do środka. Byli w Argarze, powinna być bezpieczna, mimo wszystko nie mogła pozbyć się nieprzyjemnego ucisku w brzuchu na jego widok. Obcy mógł oznaczać zagrożenie, a ona nie chciała ryzykować kolejnego porwania.
— Darcy, niestety nie wiem czy jeszcze miło Cię poznać. Co tutaj robisz? — zapytała, może nawet aż nazbyt nieufnie.
Darcy
Przemierzała właśnie okolice Polszy w poszukiwaniu nowej kwiaciarni, w której mogłaby dostać interesujące kwiaty do nowej kompozycji, która i tak pewnie umrze za parę dni. Mimo wszystko czuła potrzebę ułożenia czegoś nowego, bardziej ekstrawaganckiego na co mogłaby się wpatrywać godzinami i patrzeć jak powoli umiera. Nie miała żadnych innych planów na dzisiaj. Małą podróż przerwał jej jednak nieznajomy. Zerknęła na niego bez wyrazu. Spojrzała też na stolik, który jej wskazał. Myślała przez chwilę dlaczego miałaby to zrobić. Nikt jej nie kazał. Kiedy ostatnio coś piła? Nie wypiła nawet szklanki wody przed wyjściem, mogła być w połowie martwa, ale nawadniać jednak się powinna. Pokiwała mu głową, aby usiąść na wskazanym miejscu, poprawiając długą szarą suknię, którą właśnie miała na sobie.
OdpowiedzUsuń— Ma specyficzny smak, smakuje dobrze z syropem lawendowym i miodem — powiedziała spokojnie, wskazując długim czarnym paznokciem na jego kubek. Faktycznie czarna lura potrafiła być nieznośna w smaku, ale z tego co słyszała od dwórek, znajdowały sposób na zrobienie z tego całkiem przyjemnego napoju. — Kim jesteś, dlaczego mnie zaprosiłeś? — zapytała, wracając do niego wzrokiem, aby w międzyczasie zacząć się zastanawiać co powinna wypić.
Orianna
Spojrzała na niego trochę pytająco, nie rozumiejąc dlaczego miałaby przyjść tutaj wcześniej. Nie znała go, nie byli umówieni na żadne spotkanie, to wszystko było tylko jednym wielkim zbiegiem okoliczności. Oczywiście mogła w jakiś sposób pojąć, że picie czegoś paskudne w smaku mogło być nieprzyjemne. Nie umiała jednak doszukać się w tym swojej winy.
OdpowiedzUsuń— Mogłeś zapytać kogoś innego o opinie, tak mi się wydaje — odparła, zerkając na niewielką kartę, na której rozpisano różnorakie napoje. Zerknęła tylko ukradkiem na niecodzienną scenę. Mężczyzna zdawał się mieć w sobie niezwykle dużo życia. Kobiety tutaj faktycznie lubiły plotkować, ale nie przejęła się tym. Nie robiła niczego niezgodnego z zasadami. Dzięki swoim osiągnięciom też miała bardzo dużo swobody jak na kobietę zamieszkującą zamek Peruna. Posłała im tylko zimne spojrzenie. Zastanowiła się przez chwilę.
— Nieładnie plotkować, jedno złe słowo i można skończyć w lochu, trochę szacunku do innych — rzekła, podnosząc się na chwilę na proste nogi, patrząc na zbiorowisko, a na szyi zaświecił się herb jej rodu. Szybko zakończyła swój pokaz siły i na powrót usiadła obok nowego znajomego.
— Satoru? Niecodziennie imię, czy to jakiś pseudonim branżowy? — zapytała wracając do niego wzrokiem. Wpadła mu w oko? Czy to był flirt? Zamrugała kilka razy oczami, nie wypowiadając żadnego słowa, po prostu patrząc na niego, jakby właśnie palnął jakąś głupotę. Słodkie zapomnienie? O czym on mówił? Odchrząknęła.
— Zaręczyny powinny być omawiane z moim ojcem, nie ze mną, jeśli to masz na myśli — zaznaczyła na wstępie, nie chcąc, aby pomyślał sobie, że jest byle mieszczanką, która dla zabawy oddaje się różnym rozpustom.
— Dziękuję za radę, ale nie jestem głodna, zostanę przy samej herbacie — dodała jeszcze, po czym złożyła zamówienie i w ciszy oczekiwała na realizację.
Orianna
— Chamstwo i zawiść powinno się uciszać, zanim dojdzie do władzy — odpowiedziała poważnie, ignorując jego rozbawione miny. Nawet nie miała pojęcia, że żartuje. Szczerze wierzyła, że te kobiety próbowały mu wyrządzić jakąś krzywdę swoimi okrutnymi słowami. Nie mogła pojąć jak ktoś mógł tak bardzo się nad kimś znęcać. Nawet jeśli jegomość zdawał się przybyć z jakiś dalszych granic kraju, tak jakiekolwiek szyderstwa, rasizm traktowała jako straszną zbrodnię. Dlatego też była nawet dumna, że mogła pomóc Perunowi doprowadzić ten świat do porządku. Dla takich jak on właśnie między innymi powinno się każdego dnia walczyć o lepsze jutro.
OdpowiedzUsuń— Potrzebujesz pomocy? Znam kościół w Slavit, są tam mili ludzie, mogą się Tobą zaopiekować — zaproponowała zmartwiona jego stanem. Nie chciała, aby ktoś niepotrzebnie cierpiał. W końcu ona straciła matkę przez rasizm. Nikt nie powinien tego doświadczać.
Wysłuchała jego dziwnej historii imienia. Trochę szkoda, że matka tak go pokarała, chociaż wyobraźni nie można było jej odmówić. Jeśli czuł się dobrze z tym imieniem, nie widziała przeciwwskazań, aby go nie używał.
— To faktycznie smutne, umrzeć od alkoholu — mruknęła, nie wiedząc czy się z nim zgadza czy nie. Tutaj chyba nawet nie było z czym się zgadzać. Zaraz jednak wróciła do zaskoczonego spojrzenia. Naprawdę planował oświadczyny? On? Jeszcze raz dokładnie go obejrzała. Nie wyglądał na szlachcica, więc raczej to musiały być tylko jego mrzonki. Ojciec nie pozwoli jej na ożenek z kimś niżej stanem, tego była pewna akurat. W końcu szlachciance nie przystoi. Ona z kolei nie miała zdania. Jeśli kiedyś będzie chciał wydać ją za mąż, to to zrobi, ona nie miała powodu, aby przeciwstawiać się swojemu płodzicielowi.
— Wybacz, ale na poznawaniu się tylko skończy, wątpie by moja rodzina przystała na mezalians — wytłumaczyła mu, zanim zrobił sobie zbyt duże nadzieje.
— Mogę posmakować, chociaż nie widzę w tym sensu, słodycze mają być smaczne, taka jest ich rola, prawda? — przystanęła w końcu na propozycję babeczki, aby znowu umilknąć.
Orianna
Nie rozumiała za bardzo jego rozumowania. Nie obchodziło jej kim był, ważne było kim jest teraz. Nie miała zamiaru wpuszczać tutaj żadnego wroga, więc o ile takie żarty normalnie przywitałaby z uśmiechem, tak dla nieznajomego była zwyczajnie bardzo nieufna. Mogła mu faktycznie przyznać, że był trzepnięty, ale Morgana chyba po prostu lubiła otaczać się osobami o odmiennym charakterze, sama Darcy była przecież momentami bez piątek klepki. Nie mogła też się powstrzymać i prychnęła śmiechem, gdy wspomniał o jej siostrzeńcu. Tak, mały Eli potrafił naprawdę nieźle narozrabiać. Zaraz jednak wróciła do swojej poważnej miny, zastanawiając się o co w ogóle mu chodzi i czym miałaby sobie niby zasłużyć na jego wizytę.
OdpowiedzUsuń— Skoro jesteś nauczycielem, tym bardziej dlaczego powinnam Cię wpuścić? — zapytała z lekkim zadziornym uśmiechem. O ile dobrze pamiętała, nie przepadała za nauczycielami czy niańkami. Nie miała zamiaru skazywać się świadomie na kolejną.
Darcy
Uśmiechnęła się pod nosem na jego słowa, a gdy wspomniał o zapisaniu nazw knajp, kiwnęła głową. Nie szkodziło mieć małej ściągi. Przy wzmiance o dziadkach prychnęła rozbawiona.
OdpowiedzUsuń- No jasne, a w odwecie zasypią nas swoim małym stadem. Nam zrobi różnicę, co innego jedno, a co innego piątka - zauważyła. - Chociaż zdaję sobie sprawę, że to i tak nieuniknione - dodała z lekkim uśmiechem, jednak słysząc o randce uniosła wysoko brwi.
- Randka? - spojrzała po Satoru wyraźnie się spinając. Zupełnie jakby dopiero teraz do niej dotarło, że facet może patrzeć na nią w romantyczny sposób. Jakoś tak wcześniej nie brała tego za bardzo pod uwagę. Puszczenie oczka dało jej jednak sugestię, że ten mimo wszystko żartuje i zaśmiała się krótko, bardzo nienaturalnie.
- Taa... Myślę, że w najbliższym czasie na brak oddechu nie będzie narzekał, ale może za jakiś czas gdzieś tam dam Ci się wyciągnąć - wzruszyła ramionami.
Morgana
Ennis w końcu była wolna, tak w pełni wolna. Nie dość, że dla niektórych uchodziła za martwą to w końcu udało jej się opuścić chatę Klausa. Uwolnił ją, ale nie miała ochoty nigdy więcej oglądać jego parszywej mordy. Rozumiała złość, jednak to co zrobił przekroczyło granicę. Znowu się zawiodła, a intencje zostały źle odczytane. Trudno, teraz miała inne cele i inne plany, a czerwonowłosy nie był jej już do niczego potrzebny.
OdpowiedzUsuńKolejnym celem było Lerodas, miała tam pewien interes i postanowiła ruszyć przez Argar w stronę morza, by wodą dostać się na brzeg w pobliżu zalesionych terenów. W podróży jednak mogły przydać się pieniądze, a ona nie miała kompletnie nic. Straciła wszystko u Helgi, a pobyt u Klausa jedyne co dał to ślady po kajdanach, zarówno na nadgarstkach i kostkach. Dochodziły drobne ślady po poparzeniach jakie jej zaoferował i chociaż nie brzmiało to dobrze, to białowłosa na widok niedaleko rozbitego obozowiska postanowiła te wszystkie ślady wykorzystać. Nadal przecież nie wyglądała zbyt dobrze, wyrwała się z niewoli dosłownie dwa dni temu, raz udało jej się zjeść coś pożywnego, a teraz burczało już w brzuchu.
- Błagam...! - rzuciła w eter płaczliwym tonem i przywdziała poszkodowany wyraz twarzy, zaczęła chwiać się na nogach. - Pomocy, proszę! - szła w stronę obozu i upadła na kolana ciężko dysząc. - Proszę... - szlochnęła idąc na czworakach.
Ennis
Nadal ciężko dyszała, jednak kiedy mężczyzna się zbliżył spojrzała na niego wdzięcznie, zupełnie jakby spadł jej z nieba. Skrzyżowała z nim wzrok, a kiedy dotknął policzka odwróciła wzrok, udając speszenie.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - szepnęła drżąc delikatnie i powoli zbliżyła się do paleniska. Otarcia na nadgarstkach i kostkach wcale nie były takie delikatne. Co prawda Klaus nie miał z nimi zbyt wiele wspólnego, to En okaleczyła tak własne ciało, gdy uparcie próbowała ćwiczyć aby mięśnie mimo niewoli nie zwiotczały bardziej.
- To... To... - obejrzała się za siebie z lekką paniką w oczach. Przełknęła głośno ślinę, jakby w obawie, że ktoś ją tu zaraz dopadnie. Dopiero po chwili znowu spojrzała w oczy nieznajomego, nie zachowywał się zbyt przeciętnie, ale była przecież w okolicy Argaru, tutejsi mieszkańcy często mieli inne odruchy.
- Uciekłam z... - zadygotała. - Trzymali mnie... - zacisnęła usta, a oczy lekko jej się zaszkliły. Zacisnęła usta i zaczęła kręcić głową. - Tam było tak zimno... Tak... pusto - szlochnęła zasłaniając buzię dłońmi. Brzuch zdawał się z nią współpracować, bo chwilę po słowach wyraźnie jej w nim zaburczało. Drgnęła otulając się własnymi ramionami. - Przepraszam... - szepnęła zawstydzona.
Ennis
Kątem oka zerkała co też mężczyzna tam miesza, jednak gdy zrobił test na skórze i zauważyła, że nie odczuwa z powodu maści jakiegoś dyskomfortu, pozostała w swojej roli i pozwoliła by się nią zaopiekował. Chcąc nie chcąc, zawsze to jakiś plus.
OdpowiedzUsuńSłysząc, że ten nie ma nic do jedzenia zrobiła zmartwioną minę, ale słysząc o uczcie z jagód, cóż... Klaus mimo wszystko jakoś tam ją karmił, głodna była mięsa, najlepiej rybiego, nie owoców... Na kompelement posłała mu kolejne zawstydzone spojrzenie.
- To, to nic, nie mogłeś wiedzieć ja... Ja i tak dziękuję - szepnęła trochę uważniej go obserwując, jakby z niepokojem w oczach.
- Mogę... Mogę chociaż zostać tu do rana? Proszę... Tak boje się zostać sama, ja... Ja... - znowu zadrżała. - Ja naprawdę nie będę przeszkadzać, będę cicho, a rano ruszę dalej, za widnego... - spojrzała na niego dygocząc na całym ciele.
Ennis
Dalej patrzyła niepewnie na jego dłonie, gdy smarował ją maścią.
OdpowiedzUsuń- Ależ mam... Nie musiałeś przecież... - szepnęła cicho kiedy smarował jej kostkę. Skuliła się odrobinę, gdy okazał niepewność i zadrżała na słowa o zabijaniu we śnie. Zerkała tylko ukradkiem, gdy zaczął uskuteczniać te swoje wygibasy.
- Ro... rozumiem - odparła cicho. - Nie... Nie mogę dać... - znowu zadrżała i schowała twarz w dłoniach, a kiedy tak podawał inne możliwości sprawiała wrażenie jeszcze bardziej rozgoryczonej. - Pójdę, odejdę, pójdę, daj mi proszę tylko chwilkę, tylko jeszcze chwilkę - spojrzała na niego błagalnie. - Już i tak wiele zrobiłeś, dziękuję... Ja tylko zbiorę siły i zniknę Ci z oczu - dodała z zaszklonymi oczyma.
Ennis
Spięła się, gdy wyciągnął w jej stronę trunek, spojrzała niepewnie na naczynie, na niego i znowu na naczynie. Dopiero kiedy pozwolił jej zostać odrobinę się rozluźniła i spojrzała mu w oczy z wdzięcznością. Kiwnęła delikatnie głową i przyjęła poczęstunek.
OdpowiedzUsuń- Jestem... Bardzo wdzięczna - rzuciła cicho po czym powąchała alkohol i skrzywiła się odrobinę. Picie na pusty żołądek nie było wskazane, chociaż z drugiej strony miała niepohamowaną ochotę się najebać. Chociaż nie w takim towarzystwie. Skosztowała łyczka i udała grymas, normalnie lubiła takie trunki, ale skoro już grała pizdowatą dziewczynkę to starała się nie wychodzić z roli.
- J... ja... Jeszcze nie wiem - przyznała wyraźnie zawstydzona. - Chciałam uciec, po prostu uciec i... ja nie... jeszcze nie planowałam - dodała zerkając na niego i siląc się na słaby uśmiech.
Ennis
Na jego śmiech drgnęła wyraźnie, a kiedy się zbliżył otworzyła szeroko oczy, jakby w obawie, że coś jej zrobi. Zacisnęła jednak usta powstrzymując rozbawienie, słysząc porównanie. Otworzyła je dopiero na pytanie o trunek, ale nim cokolwiek powiedziała ten został jej zabrany i przelany do naczynia mężczyzny. Czarnowłosy nie umiał chyba usiedzieć w miejscu, skakał jak pchła i już zaraz wyciągał do niej rękę. Ennis zamrugała szybciej. Strumień? Nie planowała spacerów z nieznajomym, ale zagryzła lekko wargę i przyjęła pomoc w wstawaniu po czym ruszyła za obcym. To całe łowienie ryb ja skusiło. W wodzie zawsze było jedzenie, nawet w tej płytkiej, a w danej chwili pocieszyłaby się nawet małżem czy ikrą albo wodnymi jaszczurkami.
OdpowiedzUsuń- Lubię ryby... - szepnęła, mimo wszystko nadal grając dość niepewną.
Ennis
Spojrzał po nim pytająco, po czym wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń— Normalne, ale nie z miłości. Przymierze, spadek, korzyści, jak najbardziej, ale to nie śluby z miłości, a takie też są tutaj raczej w większości, tak mi się wydaje, chociaż może mi się kraje pierdolą, nie jestem też swatem, nieprawdaż? Nie każdy ma pozycje do umacniania, niektórzy po prostu chcą wydać córy, zdrowemu, dobremu chłopu, który dobrze zajmie się ich dzieckiem, a staruch, którym trzeba się zajmować, tego nie zrobi. Czy jest to nieetyczne, ciężko stwierdzić, każdy ma swoją moralność, jak to ma uratować dwa zwaśnione kraje czy klany przed wojną, myślę, że wtedy to całkiem etyczne, mniejsze zło, a do łóżka i tak pójdziesz z kimś z kim faktycznie chcesz. Zależy czy mówimy o bogatej mniejszości, czy tej biedniejszej mniejszości, ale to też tylko kilka nacji tak ma, są też kraje plemienne, gdzie ożenek to już w ogóle ma tyle popierdolonych zasad, rytuały godowe, próby przy zaręczynach, co kraj to tradycja — począł wyjaśniać, po czym nagle coś go tchnęło. U nich? Spojrzał po nim nieco podejrzliwie i zaczął przez chwilę łączyć kropki.
— Ach, już rozumiem, panie Sato… tym chętniej obejrzę Twoją chatę z rzeźbami, od dawna chciałem obejrzeć Twoje rodzinne strony — puścił do niego oczko, bo nagle sobie uświadomił, że nie rozmawia ze zwykłym, wesołym Polszaninem, a ma przed sobą Argarczyka z krwi i kości. Do tej nacji żadnej urazy nie żywił, bo i z czego i po co? Żyli, to żyli. Jemu krzywdy nie zrobili. Zaraz jednak zrobił obrażoną minę.
— Jak śmiesz! Ja za gładki?! Bo co, bo nie mam włosów na dupie?! — zaśmiał się, bo przecież nie mógł zaprzeczyć, iż fakt, że elfy były tak bardzo pozbawione jakiegokolwiek owłosienia od wieków był pretekstem do tego typu żartów. Zaraz jednak westchnął, spojrzał po swoich tatuażach.
— Dla ozdoby, pijany byłem, gdy je robiłem — wyjaśnił, pół żartem, pół serio, nie chcąc za bardzo wchodzić w większe szczegóły.
Nylian
Szła w stronę karczmy, którą odwiedziła przed swoją podróżą. Ubrana była jedynie w naddarte ponczo, a na plecach niosła swój bagaż. Znaczną część drogi przebyła rzeką, więc chociaż po wyjściu z Lasu nie waliła aż tak stęchlizną. Jej kryształ wisiał na szyi jako wisior, jednak schowany był pod ubraniem.
OdpowiedzUsuńEnnis weszła do karczmy pewnym krokiem, od razu się rozejrzała, a widząc wolne miejsce, ruszyła w jego stronę. Czuła się dziwnie przyjemnie. Jeszcze jedna sprawa i naprawdę będzie mogła swobodnie odetchnąć. Zachichotała sama do siebie, nie przejmując się obecnymi tu istotami. Zajęła miejsce z błogim uśmieszkiem rozciągniętym na buzi, w końcu usunięcie ciąży przy zdobyciu kryształu wydawało się tak błahe, że prawie nieistotne. Wolność nadchodziła.
Ennis
Ennis najpierw spojrzała na drinka, a później na twarz nieznajomego. Nawet lekko odsunęła się na krześle by jeszcze zerknąć po całej jego posturze ciała. Ostatnie spotkanie? Zatrzymała wzrok przy jego twarzy. Ach, tak! Jeden z tych, których zamierzała okraść, ale nie wyszło. Zaśmiała się lekko na samo wspomnienie "zlęknionego zwierzątka" i odwzajemniła szelmowski uśmiech mężczyzny, palcami obejmując naczynie z trunkiem.
OdpowiedzUsuń- Zmieniło? Och, dziś po prostu nie planuję Cię okraść - przysunęła naczynie pod nos i powąchała zawartość, a po tym upiła łyka. - Dobry wybór, dziękuję - posłała mu łobuzerski uśmieszek, wzrokiem skacząc po jego twarzy. Nos, usta, oczy, przyglądała mu się uważnie.
Ennis
Zaciekawiona oparła brodę na ręce i obserwowała przedstawienie z lekko uniesioną brwią i rozbawieniem na ustach. Cmoknęła na stwierdzenie o słabym rzezimieszku, cofnęła się w krześle opierając o nie i jeszcze raz prześlizgnęła wzrokiem po towarzyszu.
OdpowiedzUsuń- Och, nie miałeś nic co by mnie interesowało i na co zamierzałabym tracić czas - teraz to ona zatrzepotała rzęsami i zaśmiała się jednorazowo przy wspomnieniu godności. - Całe szczęście brak godności nas nie przekreśla, prawda? - uśmiechnęła się kącikiem ust i sama upiła łyka. Wyraz jej twarzy nie zmieniał się, wciąż słała swój uśmieszek, gdy wymieniał teorie czy usypianiu czujności, co za gadatliwy gad. Wyciągnęła nogę z buta i przejechała stopą po łydce ciemnowłosego.
- Cóż, wolę się nieco połasić, a może, kto wie, w zamian przeznaczysz na mnie kilka ze swoich srebrników - odparła z rozbrajającą szczerością, a przy kolejnych słowach ponownie lekko się zaśmiała. - Pomoc, towarzystwo, pokój? - lekko zagryzła wargę wpatrując się w niego. - Jestem zachłanna, biorę wszystko - puściła mu oko i ponownie zmoczyła usta w alkoholu.
Ennis
Nie zabrała nogi i sama lekko się do niego zbliżyła, pochylając na krześle i nie przerywając kontaktu wzrokowego.
OdpowiedzUsuń- Mhm, bardzo zachłanne - przyznała ze swoim uśmieszkiem i sama spojrzała na trunek po czym wróciła spojrzeniem do jego oczu i zachichotała. - Och to? To tylko wkupne. Bez tego nie uraczyłabym Cię ani słowem - odparła zaczepnie. Słysząc o zapłacie ponownie się zaśmiała. - Słonko, najpierw musisz podać tą cenę, to się zastanowię czy mam - złapała kosmyk jego włosów i nawinęła sobie na palec, a gdy rzucił antyreklamę przekręciła lekko głowę na bok i uśmiechnęła się pod nosem.
- Czyżbyś był bardziej strachliwy niż się wydajesz? Chętnie się sprawdzę, wariacie... Zobaczymy czy chociaż w połowie jesteś mi konkurencją - teraz to ona poruszyła zabawnie brwiami.
Ennis
Ennis posłała mu zadziorny uśmiech i powoli pogroziła palcem przed nosem.
OdpowiedzUsuń- Ale kręcisz - zachichotała. - Doskonale wiemy, że cenę wymyśliłbyś na poczekaniu - stwierdziła nie zmieniając pozycji, a widząc jak mężczyzna się wycofuje, na buzi zawitał triumfalny uśmieszek. Obserwowała go, nie przestała nawet gdy zaczął bawić się kosmkiem jej włosów.
- Mam tylko te dwie opcje odpowiedzi? - zapytała uroczym głosikiem i ostentacyjnie oblizała usta. - Może właśnie poluję? - zaproponowała. - Jak na wariata podsunąłeś nad wyraz nudne możliwości - udała smutną, po czym znowu cicho zachichotała.
Ennis
Nie musiała go znać prywatnie by stwierdzić coś takiego. Jego zachowanie samo w sobie zdradzało kilka szczegółów, przynajmniej jak na oko Ennis.
OdpowiedzUsuń- Wiemy - zapewniła z nikłym uśmiechem. Na jego śmiech odrobinę uniosła kącik ust. - W danej chwili szkodzenie Ci nie jest mi na rękę. Wolałabym nie znaleźć ku temu powodów, mogłoby... - spojrzała za nim, gdy obchodził stół i zawisł nad nią, posłała kolejny zadziorny uśmiech. - Mogłoby skończyć się mało przyjemnie - dokończyła nie spuszczając wzroku z jego oczu. Uniosła wyżej brodę, nie stronią twarzą od bliskości.
- Może czas przestać się starać? Nie tak łatwo mnie wystraszyć Słońce - zapewniła i odwróciła głowę na chwilę w przeciwną do niego stronę, co by się nie roześmiać. - Wąchanie? Grubo zaczynasz - zachichotała, wracając do niego wzrokiem, a gdy złapał dłoń i zapytał o taniec wzruszyła ramionami. - No nie wiem... - udała, że się zastanawia, ale zaraz zdjęła drugiego buta i wstała na bosaka. - A umiesz? - zapytała z przekąsem. - Obie te rzeczy? - dodała w kontekście tańca i korzystania z chwili.
Ennis
Zachichotała i zacmokała zaraz.
OdpowiedzUsuń- Jak już mnie najdzie to postaram się byś tych w moim wykonaniu wręcz nie znosił - szepnęła rozbawiona, pokazując w uśmiechu swoje ostre ząbki. - Popatrzcie no, co za kultura - sama zbliżyła nos do szyi mężczyzny i zaciągnęła się jego zapachem po czym owiała ją lekko wydychanym powietrzem. - Nie wiem czy jestem tak samo dobrze wychowana - kiedy ją przyciągnął liznęła końcówką języka jego szyję i spojrzała po nim robiąc niewinną minkę. Zerknęła jeszcze na jego biodra, gdy ten dał swój popis, a zaraz po tym powtórzyła jego ruchy biodrami.
- Lepiej pokaż co potrafisz - uśmiechnęła się pod nosem, dając poprowadzić się w stronę parkietu.
Ennis
Sama z ciekawości oblizała pozostałość po krwi z palca mężczyzny, nadal patrząc po nim z tym samym wyrazem twarzy.
OdpowiedzUsuń- Mnie wystarczy poprosić, bywam bardzo uczynna i pomocna - mruknęła również teatralnie trzepiąc rzęsami. Zachichotała na słowa o smakowaniu.
- Niech zjada, mnie z kolei ciekawi co też takiego zrobisz by się dowiedzieć - przyznała z rozbawieniem w głosie, a gdy zaczął tańczyć pozwoliła by prowadził w tańcu. Większość kroków była jej znana, chociaż nie umiałabym nazwać ich konkretnym stylem, po prostu dopasowywała się do partnera, a to miała opracowane do perfekcji. Niepasująca muzyka wcale jej nie odrzucała, nawet ją to dodatkowo bawiło i musiała przyznać, że dobrze się po prostu bawi. Wycofała się dopiero, gdy zdjął koszulę i zaczął nią machać, zaśmiała się jednak krótko.
- Publikę zostawiam Tobie - rzuciła niby obojętnie i po prostu obserwowała jego poczynania. Nie zamierzała ich powielać, obyła się aż nadto z podobnymi pokazami, no i nie planowała pokazywać kryształu.
Ennis
Uśmiechnęła się pod nosem na te jego wygibasy i zaraz pokręciła głową, musiała przyznać, że tak akurat jeszcze nikt przed nią nie pajacował. Szło to zwykle w popisy, nie w wygłupy. Pozwoliła by ponownie porwał ją do tańca i nawet zachichotała cicho w trakcie walczykowego wirowania.
OdpowiedzUsuń- A co Cię interesuje? - zapytała, nadal z zadziornym uśmiechem po czym zaśmiała się na jego stwierdzenie. - Nie wyglądasz jak ktoś, kto robi "nic" - poruszyła zabawnie brwiami. - Chcesz powiedzieć, że bawisz mnie i nic nie chcesz w zamian? -zacmokała. - Jeszcze przed chwilą wspominałeś o cenie - przypomniała mu z rozbawionym błyskiem w oczach.
Ennis
Lubiła taniec, przynajmniej tego rodzaju, ten, w którym nie chodziło o obłapywanie czy podteksty, po prostu taniec. Właściwie to dawno tak nie tańczyła... Ostatnio z? A tak, Klausem... Nieistotne. Wyrzuciła myśl z głowy i skupiła się na teraźniejszej chwili. Zaśmiała się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Tak na około to chyba jeszcze nikt mi nie odpowiedział - stwierdziła rozbawiona, a na kolejne słowa po prostu się uśmiechnęła. Cóż, było jej to zdecydowanie na rękę. Również się ukłoniła, widząc ten jego oficjalny gest po czym wróciła do stolika odrobinę zdyszana. Mimo wszystko był to przyjemny rodzaj zmęczenia.
- Mnie? - ponownie się zaśmiała. - Nadal wisisz mi odpowiedź - pogroziła mu palcem i uśmiechnęła się łobuzersko. - Mnie interesuje życie. Nie takie po prostu, a takie pełną piersią - rzuciła bez ogródek i zerknęła na puste naczynie po drinku. Nie pamiętała już czy ona je opróżniła, czy może ktoś obcy sobie skorzystał, ale... Wróciła spojrzeniem do mężczyzny, a w jej oczach tańczyły figlarne iskierki.
- Wiesz, że nigdy się nie upiłam? - kącik jej ust drgnął lekko. - Zrobimy coś z tym? - poruszyła zabawnie brwiami.
Ennis
Zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Rzeczywiście, całkiem tego sporo - przyznała lustrując towarzysza wzrokiem i oblizała usta, gdy zamówił kolejne drinki. - Następną kolejkę ja stawiam - rzuciła z kokieteryjnym uśmiechem. - Mogę do nieco dorzucić do puli tej naszej... zabawy - posłała mu szeroki uśmiech, a na pytanie mruknęła cicho by zaraz oprzeć brodę o dłonie i ślizgać wzrokiem po całej posturze Satoru.
- Zobaczymy czy potrafię, chociaż myślę, że mam całkiem duże szanse na powodzenie - przyznała chichocząc i zaraz wzruszyła ramionami. - Robić to na co ma się ochotę, tworzyć swoje własne zasady, a ewentualne konsekwencje zabijać w... zarodku - znowu się zaśmiała i upiła kilka solidnych łyków alkoholu. Zacmokała jeszcze. - Słońce, zamierzam się upić, więc raczej konkurencja o silniejszą głowę nie jest mi na rękę - zauważyła.
Ennis
Patrzyła na niego w rozbawieniu, pozwalając na te drobne czułości, jednak nie zdradzając nic poza swoim zadziornym uśmieszkiem. Zerknęła gdzie sięga i syknęła cicho na dźwięk monet.
OdpowiedzUsuń- Kss, no i jak tu Cię teraz nie okraść? - zapytała z przekąsem w głosie, pochylając się nieco w jego stronę, a słysząc o swojej bezbronności zachichotała, zaraz jednak przytakując głową. - Doprawdy mam ostatnio niesamowite szczęście. Każdy by chciał takiego ochroniarza - prześlizgnęła wzrokiem po całej jego posturze i upiła kolejny łyk trunku.
- Hmm... zapewniam, że nie dopadną - uśmiechnęła się tajemniczo i puściła mu oko. - Nawet się nie przedstawiłeś, a już mnie umoralniasz? Przy drugim drinku? - zacmokała rozbawiona. - Będziesz miał czas by się o mnie zamartwiać jak już się schleję - poruszyła zabawnie brwiami i wyzerowała drinka, by zaraz po tym podnieść wysoko rękę i zamówić kolejną kolejkę.
Ennis
Minęło kilka tygodni od ich ostatniego spotkania. W tym czasie Nylian zdążył przeżyć sporo nowych przygód. Nie zapomniał jednak o tajemniczym mężczyźnie, który popełnił ten błąd, aby zaprosić elfa do siebie. Nie był może najbystrzejszy na świecie, ale niejednokrotnie towarzyszyło mu niespotykane szczęście, miał też talent do zjednywania sobie ludzi, toteż pewna brunetka zdradziła mu aktualne miejsce pobytu z Satoru. Kiedyś pewnie by się zapowiedział, ale odkąd został starszym bratem, potrzebował szukać w miarę bezpiecznych miejsc, gdzie możnaby się zatrzymać. Nie chciał aby Piri spała z nim po pijackich spelunach, a trochę ciepła, jakie roztaczał jegomość z pewnością by jej nie zaszkodziło, dlatego też trzymał ją właśnie za rękę z zadowolonym uśmiechem. Zgadza się, Nylian razem ze swoją ukochaną przybraną siostrą pukali właśnie do drzwi Sato, aby przywitać się i nareszcie skorzystać z zaproszenia.
OdpowiedzUsuńNylian
Mężczyzna właśnie spadł jej z nieba. Nie mogła od jakiegoś czasu zaufać nikomu w pałacu. Nie, odkąd w sercu młodej kobiety pojawiło się tyle wątpliwości co do słuszności ich sprawy. Nikt nie był bezstronny, a on, przynajmniej z tego co pamiętała, zawsze mówił szczerze co ślina przyniesie mu na język. Orianna odetchnęła z ulgą, po czym podbiegła do niego.
OdpowiedzUsuń— Satoru! Witaj, mam ważną prośbę! — przywitała się, gdy tylko znalazła się tuż obok jego ramienia. Spojrzała na niego. Wyglądała na przejętą, chociaż nigdy wcześniej nie można było znaleźć w niej żadnych emocji. — Mógłbyś mi pomóc? Rozmową oczywiście. Potrzebuję bezstronnej opinii — wyjaśniła szybko o co chodzi.
Orianna
- Słońce, w życiu tak nie pomyślałam - uśmiechnęła się do niego łobuzersko. - Wykorzystać Twoje cudowne towarzystwo do cna, a później okraść, ta kolejność zdecydowanie bardziej mi odpowiada - zaśmiała się pod nosem, bacznie obserwując jego kolejne ruchy. Pewny wyraz twarzy jej nie opuszczał nawet gdy składał swój pocałunek. - No raczej - odparła nieskromnie, gdy wspomniał o przyjemności. Patrzyła po nim figlarnie. - Ou, chętnie sobie popatrzę jak działasz - pokazała w uśmiechu rządek swoich ostrych zębów, nie specjalnie przejmując się wytknięciem braku przedstawienia. Kiedy on milczał, ona popijała drinka, nie pozostając dłużna w obserwacjach. Uśmiechnęła się kącikiem ust, gdy jednak zdradził imię. - Satoru - powtórzyła i ponowiła gest z stopą przy jego łydce. - Jestem Ennis i bez obaw, nie oczekuję zmian. Nawet mi się "tu" podoba - ostatnie zdanie szepnęła. Na wzmiankę o rzeźbiarzu zaniosła się śmiechem. - Rzeźbiarzem, tak? - zachichotała. - Może gdybyś miał bardziej spracowane ręce to nawet bym to łyknęła - ponownie się zaśmiała. - Chociaż przyznaję, masz ten artystyczny dryg i umiesz docenić prawdziwe piękno - dodała, dalej rozbawiona. Pochyliła się w jego stronę, patrząc mu prosto w oczy. - Jakie jeszcze kłamstewko masz w zanadrzu? - zapytała, nadal z błyskiem w oku.
OdpowiedzUsuńEnnis
- Och, a może moim celem jest sakwa, a nie jej zawartość? - kontynuowała to całe knucie i mruknęła cicho. - Taka urocza pamiątka przesiąknięta Twoim zapachem - szepnęła, nie przerywając ich kontaktu wzrokowego, a na tekst o imieniu zachichotała. - Skrycie liczę, że go nie zapomnisz i kojarzyć będziesz jedynie ze mną - udała ton typowy dla recytowania wierszy, jeszcze odrobinę zmniejszając dystans między ich twarzami. Mimo wszystko zerknęła na dłonie, które pokazał, nie ukrywając rozbawienia. - Amator więc, nie artysta - zacmokała i zaraz znowu cicho mruknęła. - Ależ ja zazdroszczę tym wszystkim materiałom - ponownie zachichotała, a widząc koślawą figurkę pogłębiła nieco śmiech. - Doprawdy uroczy twór - wróciła wzrokiem do jego oczu i odrobinę zaskoczona uniosła brwi, znowu patrząc po figurce. Dla niej? - Ou, słodkie - zatrzepotała rzęsami. - Zawsze chciałam mieć wiernego towarzysza wędrówek - rzuciła słodziutkim głosem, cmokając psa od frontu w pysk. Znowu skrzyżowała z nim swoje łobuzerskie spojrzenie. - Nie myśl, że tym sposobem zrezygnuję z sakwy, glina tak dobrze nie przechodzi zapachem - pogroziła mu palcem, a gdy skończył pić swój trunek sięgnęła do jego kielicha, by podkraść mu trochę dla zwykłej zaczepki.
OdpowiedzUsuńEnnis
Była już zaznajomiona z takimi gestami na powitanie. Mimo wszystko odwróciła wzrok. Jego nikt mimo wszystko nie zmuszał zasadami dobrego wychowania i obycia na dworze do takich rzeczy. Miał za tym inny cel, którego nie potrafiła pojąć. Co już ją nie dziwiło. W końcu niedawno zrozumiała, że jest najzwyczajniej w świecie głupia i ślepa. Potrzebowała jednak faktycznego potwierdzenia od kogoś, kto z emocjami, czytaniem różnych sugestii był za pan brat. A nie znała lepszego kandydata.
OdpowiedzUsuń— Witaj raz jeszcze — odpowiedziała, wracając do niego wzrokiem, przyciągając dłoń, którą już puścił do piersi. Wysłuchała go z typowym wyrazem twarzy, chociaż w oczach nareszcie pojawiały się emocje. Tym razem było to zaskoczenie.
— Bagietka? Do śniadania? — powtórzyła za nim, jakby do końca nie rozumiała co miał na myśli. Spojrzała na wszystkie propozycje pieczywa. Jego pytanie było dla niej raczej niespotykane. Nikt nigdy nie pytał jej o zdanie. Mimo wszystko wybór pieczywa nie powinien być trudniejszy od dobraniu odpowiednich składników do mikstury. Nachyliła się, by przyjrzeć im się dokładniej, myśląc o składniach, które chciał dodać.
— Skoro szynka jest cudowna i są inne dodatki, to może te, tradycyjne, żeby nie mieszać zbyt wielu smaków na raz? — wróciła do niego wzrokiem.
Orianna
Nie planował wcale zostawić u niego Pirity. Przynajmniej nie dopóki nie miałby pewności, że potrafi zająć się dzieckiem. Teraz po prostu szukał miejsca, gdzie mógłby się z małą zatrzymać poza gospodą, w której pracowała Klara. Nie chciał, żeby już teraz poznawała jego uroczą Papryczkę. A w innych miejscach zdawało mi się zbyt brutalnie na ten czas dla małego dziecka. Gdy Satoru otworzył drzwi roznegliżowany, Nylian zasłonił wolną ręką oczy swojej przyszywanej siostrze.
OdpowiedzUsuń— Nie patrz na to — poinformował małą. Uśmiechnął się z politowaniem, a gdy próbował zatrzasnąć im drzwi przed nosem, szybko włożył stopę między nie, aby nie udało mu się tak łatwo ich zbyć.
— Nie wlepiam Ci Piri do opieki, tylko chcemy Cię odwiedzić — poprawił go, łapiąc mocniej dziewczynkę. Na początku faktycznie myślał o podrzuceniu jej komuś, teraz zwyczajnie sobie tego nie wyobrażał. Stała się zbyt ważna.
— Ej, ale to odszczekaj! Jak możesz w ogóle mówić o sprzedawaniu dzieci? — uniósł się tym razem na chwilę. Wystarczyło, że raz już ją uratował przed handlarzami niewolników. Nie bawiło go w tym momencie. — Piri, nie słuchaj go. Nikt Cię nie sprzeda, nie pozwolę, tak? — zwrócił się teraz do małej.
— Ewentualnie wejdę, za tą potwarz, Pirita zasługuje na ciepły posiłek z Twoich rąk. Chciałem Ci przedstawić moją podopieczną. No, to gospodarzu, co dobrego macie w spiżarni, tak by nie miało w sobie papryki…
Nylian
Również się zaśmiała, gdy schował sakwę.
OdpowiedzUsuń- Zdecydowanie nie mam nic przeciwko, poza tym, chętnie ją wykradnę z tego konkretnego miejsca - posłała mu łobuzerski uśmiech. Zachichotała na niezadowolone cmoknięcie. - Skoro tak mówisz - uniosła dłonie w geście poddania się, ale przy kolejnych słowach grzecznie ułożyła je na stole. - Ach tak? Głupio więc by było, gdybym jakoś nie wkręciła się bardziej w ten rozkwitający interes. Cóż będę miała z bycia oryginałem? - zapytała z błyskiem w oku. - Racja, mogłoby być jej więcej - przyznała rację. - Znam wiele lepszych, ale tu ich nie podają. Załatw mi wejście za bar, a sama zrobię Ci wymarzonego drinka - zatrzepotała teatralnie rzęsami. - Gorzko-słodki czy wolisz kwasidła? - poruszyła zabawnie brwiami. Z Zamtuzu wyniosła całkiem sporą wiedzę co do trunków.
Ennis
Sama najbardziej była przekonana do takiej bagietki. Nie była co prawda pewna na ile alchemia przekłada się na prawdziwe jedzenie, tak w alchemii górowała zasada, że nie można było dodawać zbyt wielu górujących składników - inaczej może dojść do tragedii. Nie mogła jednak powiedzieć, czy Satoru się z nią zgadzał. Nie potrafiła czytać ludzkich umiejętności. Zazwyczaj wierzyła we wszystko co jej mówiono, bo po co ktokolwiek miałby kłamać? Spojrzała po nim, gdy zadał pytanie. Wzięła głęboki wdech.
OdpowiedzUsuń— Wolałabym nie tutaj, czy możemy pójść gdzieś indziej? — zapytała. Jak łatwowierna by nie była, dalej nie pozostawała głupia. Ktoś mógł ich tutaj podsłuchiwać, wolała być w miejscu, gdzie nikt niepożądany nie dowiedziałby się o ich rozmowie.
Podskoczyła na jego wybuch, czerwieniąc się na policzkach ze stresu. Naprawdę nie odpuścił jeszcze tego tematu? Przecież już mówiła, że to prawie niemożliwe.
— Nie rozmawiałam z Panem ojcem od roku. Proszę nie unoś się tak, straszysz mnie — wyszeptała, zamykając oczy, zasłaniając usta dłońmi.
Orianna
— No właśnie, tylko gatki. Gości powinno się witać w pełnym odzieniu, żeby nie gorszyć oczu damom, które mogą czekać na progu — wyjaśnił, posyłając Sato uśmieszek. Piricie dalej zasłaniał oczy, w końcu nie powinna patrzeć na pół nagiego mężczyznę w tak młodym wieku. Westchnął. Potraktował jego stwierdzenie za potwarz. Rozumiał oskarżanie ludzi z Polszy o handel niewolnikami. Ale elfy? Ranił jego wygnane serce tymi słowami.
OdpowiedzUsuń— Uważaj, żeby Ciebie ktoś nie sprzedał — odpowiedział jedynie z przekąsem. Sam nie miał oczywiście zamiaru tego robić, brzydził się handlem ludźmi. Tak jak każdy porządny człek winien.
Oczywiście wszedł za nim, trzymając Piri na rękach. Jak już tu przyszedł, to przecież nie da się odprawić z kwitkiem. Postawił małą na jej własne nogi, zwracając jej też wizję, gdy tylko brunet zniknął im za drzwiami.
— To ja poproszę dla odmiany jajecznicę — odpowiedział, idąc za mężczyzną do kuchni, gdyby potrzebował pomocy. Z chęcią przyjął kawę z prądem. Upił łyk i westchnął przyjemnie. Nareszcie, jakieś porządne picie.
— Nie. Uciekała od handlarzy ciałem, schowała się za mną, a potem nie chciała nigdzie pójść, więc już została. Do gospody, gdzie się zatrzymujemy przyszła grupka awanturników, nie chcę jej niepotrzebnie straszyć, więc uznałem, że pójdziemy gdzieś, gdzie jest weselej — wyjaśnił. Nie sądził, aby mężczyzna potrzebował dokładniejszych wyjaśnień.
Nylian
Bez oporów spojrzała na fragment ciała, który odsłonił i ostentacyjnie oblizała usta, wracając spojrzeniem do jego oczu, zaśmiała się zaraz i wysłuchała oferty, jak i ostrzeżenia.
OdpowiedzUsuń- Och... muszę się grubo zastanowić, czy rzeczywiście warto - udała ton niezdecydowanej damulki i posłała mu kolejny szeroki uśmiech. Kiedy przystał na umowę o drinku ponownie zachichotała i wstała, tak jak on. Ruszyła za nim bacznie obserwując pokaz, a gdy zaczął grę zaśmiała się krótko pod nosem. No nieźle, będzie musiała pochwalić jego grę aktorską. Wślizgnęła się za ladę od razu szykując drinka, sięgnęła nawet po specjalny składnik ze swojej sakwy i dodała dwie krople, a te zawisły w trunku, ozdnaczając się jasno fioletową barwą. - Ładnie - skomplementowała samą siebie i złapała wzrok z typem przy barze. - Co się gapisz?! Tam umiera człowiek! Szykuję lakarstwo! - panika pojawiła się w jej twarzy i głosie jak na zawołanie. Biedny chłop wyraźnie sią spiął powagą sytuacji, a En wybiegła zza baru, lecąc "pomóc" cierpiącemu.
- Kochanie! - dopadła do niego i do barmana. - Dziękuję, och dziękuję - spojrzała na barmana oczyma pełnymi wdzięczności i zaraz odstawiła naczynie by objąć twarz Satoru dłońmi. - Mam lekarstwo, zaraz wszystko będzie dobrze - zapewniła i podała mu drinka. - Tylko spokojnie, powoli, musisz odpoczać - przyłożyła dłoń do klatki piersiowej Satoru, jakby sprawdzała czy jego serce nie bije za szybko. - Dziękuję - jeszcze raz spojrzała na barmana. - Poradzimy już sobie, przepraszamy za kłopoty - dodała, dalej wczuwając się w rolę, a gdy tylko barman odszedł, ona uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała figlarnie po Satoru. - Całkiem nieźle jęczysz - mruknęła cicho po czym zachichotała.
Ennis
Szła tuż obok niego, aby przypadkiem nie zgubić się w tłumie ludzi. Wychodziła już niejednokrotnie na wycieczki po Polszy, ale tłum dalej zdawał się ją odrobinę przerażać na swój sposób. Słuchała Satoru, dzięki czemu się uspokajała.
OdpowiedzUsuń— Nie wiem czy dwa można wziąć za regułę, w końcu to tylko dwa przypadki, z drugiej strony, to już dwa razy pod rząd, co jest nieco… intreresujące? — odpowiedziała mu. — Nie wiem co mam o tym sądzić. Nie jestem pewna czy to pozytywne, czy negatywne. Jedzenie w towarzystwie co do zasady powinno być miłe, prawda? Ale ktoś inny mógłby uznać to za obżarstwo, niektóre religie uznają to za grzech. Przepraszam, dopiero niedawno Ty i ktoś jeszcze zaczął pytać mnie o zdanie. To trudne — mówiła do niego. Dopiero na końcu spojrzała na niego smutno. Chciała poprowadzić z nim ciekawszą rozmowę, ale nie umiała.
— Czy żartujesz teraz? Jesteś pełen życia, takie wybuchy emocji nie przerażają — wytłumaczyła. Nie miała na myśli, że boi się propozycji małżeństwa, ta po prostu była nie do spełnienia w aktualnej sytuacji. — Poza tym, nie wydaje mi się, że musisz szukać zaaranżowanego małżeństwa — zauważyła.
Orianna
Ennis zawtórowała mu śmiechem, a korzystając z faktu, że dłoń miała już na jego torsie, sięgnęła szybkim ruchem po sakwę, którą wcześniej schował, oczywiście jawnie, ze swoim łobuzerskim uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- Chyba polubię artystów - odparła z cichym pomrukiem, a słysząc werdykt ponownie się zaśmiała. - Ou, to propozycja schadzki? Umniejszasz mojemu drinkowi, teraz jesteś zobowiązany zabrać mnie w miejsce, gdzie rzekomo podają lepsze... Skarbie - posłała mu szeroki uśmiech, bacznie lustrując jego oczy. - Uważaj na te kolorowe plamki - szepnęła mu nad uchem. - Smacznie pękają na języku - dodała i końcem języka liznęła jego płatek. Zabarwiona ciecz rzeczywiście przybrała stan bąbelków, dwa wisiały w drinku, a gdy pękały w ustach poczuć można było cierpki smak jeżyny.
Ennis
W oczach Ennis zamigotały figlarne iskierki.
OdpowiedzUsuń- Słuszna uwaga - mruknęła, ponownie chowając sakwę, ale dłonią powoli wędrując sobie po jego ciele pod koszulą. Na słowa o wędrówce uniosła brwi i prychnęła śmiechem. - Trzy tygodnie? Ależ Ty zachłanny! - zaśmiała się. - Nie sądzę by ktokolwiek tak długo ze sobą wytrzymał - zachichotała, nie specjalnie przejmując się jego dłonią przy swoim udzie. Nawet jej się podobał ten drobny gest, kolejny nieco ją zaskoczył, w pozytywnym jednak znaczeniu. Zaśmiała się po prostu rozbawiona, włosy nieco gilgotały skórę, a ona wsunęła w jego czuprynę swoje smukłe palce, by lekko je zacisnąć i nakierować twarz Satoru na własną. Teraz liznęła jednorazowo jego wargi.
- Zawsze mnie intrygowało jak smakują na cudzym języku - rzuciła szepcząc i uśmiechnęła się kącikiem ust.
Ennis
Jej uśmiech rozciągnął się po buzi delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Ach, tak to zaplanowałeś - zachichotała zerkając mu w oczy. - Doprawdy żałuję, ale w danej chwili nie mogę sobie na coś takiego pozwolić. Nie zapomnę jednak o propozycji... Tylko powiedź mi jeszcze... Nim upomnę się o swoje - zatrzepotała teatralnie rzęsami. - W jaką stronę prowadzą te upojne trzy tygodnie z artystą? - zapytała. Wcale by się nie pogniewała na taki wypad, ale miała teraz ważniejsze sprawy na głowie więc kierunek trasy był dla niej istotny. Zaśmiała się krótko na jego "zaczepny" język, a gdy zaprosił sama nie oponowała. Oddała pocałunek i chociaż korzystała z języka to nie robiła tego jakoś zachłannie. Nie często całowała kogoś "tak po prostu", właściwie pierwszy raz nie spełniała teraz czyich zachcianek i nie dążyła do potrzebnej przychylności. Robiła to bo mogła, bo chciała, bo jej pozwolił. Przyjemne uczucie, mruknęła zadowolona.
- Racja, niebo w gębie - przyznała odsuwając się od niego jedynie odrobinkę i śląc kolejny uśmiech.
Ennis
- Jaka szkoda... Liczyłam, że połączę to z najbliższym wypadem - cmoknęła, udając wielkie niezadowolenie. To jednak zniknęło, gdy wspomniał o ponownym spotkaniu. - Skąd ta pewność? Może zaraz zniknę i już nigdy więcej mnie zobaczysz - uśmiechnęła się zalotnie. Dłoń na wnętrzu uda była dość śmiałym ruchem, biorąc pod uwagę te ich niewinną gierkę i fakt, że Ennis mimo wszystko nie posiadała dolnej części odzieży. Białowłosa złapała go za nadgarstek, zatrzymując dłoń i przesunęła na zewnętrzne udo w trakcie pocałunku. Komentarz przyjęła z uśmiechem, ale zamyśliła się na krótką chwilkę, coś było inaczej, nie jak dotychczas i nie chodziło nawet o niego, raczej o nią. Wróciła do niego spojrzeniem, a słysząc pytanie zaśmiała się lekko, przytakując głową.
OdpowiedzUsuń- Jak najbardziej. Nie czuję nawet by lekko mi w głowie szumiało - przyznała rozbawiona. Badanie własnych limitów doprawdy ją bawiło, przynajmniej dotychczas.
Ennis
— Kupujący. Sprzedający dalej miałby możliwość pozbycia się Ciebie. Kupującemu byłoby szkoda pieniędzy — odpowiedział nad wyraz szybko, posyłając mu szarmancki uśmiech. Faktycznie mógł być samarytaninem. Złapał się ostatnio na tym, że wyjątkowo często pomaga innym w tarapatach, najpierw polszańska księżniczka, teraz mała uciekinierka. Kto wie, może nawet ktoś powinien dać mu za to medal. Przyglądał się wymianie zdań między małą a Sato. Ją naprawdę ciężko było chyba czymkolwiek zrazić.
OdpowiedzUsuń— Możesz spróbować, może w końcu zobaczę jakieś ładne dzieło spod Twojej ręki — zaproponował. — Ty nie będziesz skakać na nią z łapami po kilku głębszych, za tamtą kompanię nie ręczę, a sam z całą sobie nie poradzę, więc wybraliśmy bezpieczną opcję. W najgorszym wypadku dalej będzie tak samo żywa, nie wyglądasz na kogoś, kto robiłby komuś celowo krzywdę, czym byś się tam faktycznie nie zajmował. Tak długo jak ja nie zaszkodzę Tobie, Ty nie zaszkodzisz mi, przystojniaku — wyjaśnił wracając do popijania swojej kawy.
Nylian
Za dużo analizowała?
OdpowiedzUsuń— Nie rozumiem, to są dwa spojrzenia, dlaczego ja miałabym mieć opinię? — zapytała. Nikt nigdy nie pytał ją o opinię. Dopiero Frida jako pierwsza zdawała się wyrażać ku temu chęć, potem poznała Satoru i cały światopogląd jaki przedstawiono Oriannie zwyczajnie zaczął się rozstrzaskiwać. Nie była już pewna niczego, musiała znaleźć poglądy. — Do poglądów potrzebuje opinii, prawda? Ale skąd wiedzieć, która opinia jest moja? — kontynuowała swoje pytania. Zapewne mógł się z niej teraz nieźle pośmiać. Była dorosłą kobietą i nie potrafiła myśleć.
— Męczenie to chyba złe słowo. Masz dużo myśli, wydaje mi się, że szczerych, potrzebna mi pomoc kogoś takiego — zauważyła. — Dobrze.
Przystanęła na chwilę w miejscu. Spojrzała na niego z góry do dołu.
— Nie widzę logicznego powodu, dla którego to miało być prawdą, ale nie wydaje mi się, że umiem odróżnić prawdę od kłamstwa, czy mógłbyś proszę doprecyzować? Nie chcę być okrutna. Okrucieństwo jest złe. To akurat wiem…
Orianna
Odwzajemniła jego delikatny uśmiech. Cóż, z pierwszym mogłaby się zgodzić, gorzej z tym drugim. - Zależy co się bardziej opłaca - stwierdziła bez ogródek, bo rzeczywiście, gdy lepiej było zniknąć to znikała. Spojrzała po nim, gdy tak nagle wstał, ale uśmieszek nie znikał z jej buzi. Najwyraźniej czekała ją długa noc, ale ona nie oponowała. Wstała, gdy Satoru obrał kierunek i dołączyła do jego boku, poruszała się w tym wszystkim bardzo kobieco, jednak nie była to część gry, a zwykłe przyzwyczajenie. Ostatnio nabrała jeszcze więcej pewności siebie i po prostu w jej chodzie było to widać. - Ou, tylko nie przyglądaj się mi zbyt intensywnie, bo jeszcze tą pierwszą napotkaną przegapisz. Wiesz jak jest... Najciekawsze ukrywają się w mroku i tajemniczych zaułkach - zachichotała.
OdpowiedzUsuńEnnis
Każdy człowiek miał własną opinię? Ciekawe stwierdzenie. Nie mogła sobie tego wyobrazić. Żeby mieć opinię, swoją opinię, najpierw trzeba wyrażać zdanie, a ona sobie uświadomiła, że nikt przez całe życie nigdy jej na to nie pozwolił. Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Ale to nie było moje zdanie. To była analiza faktów. Ta logicznie najbardziej pasuje smakiem, biorąc pod uwagę ilość mocnych składników, których chcesz użyć do robienia kanapek. Tak jak z tworzeniem mikstur, coś musi być alkasthelem, inaczej będzie nieodpowiednie. Najlepszym, najbardziej logicznym wyborem jest coś poparte faktami. Ale nie ma w tym subiektywizmu, a opinia to coś subiektywnego. Ty wyglądałeś jakbyś miał inne zdanie, subiektywne, poparte Twoimi odczuciami, a ja… mnie nie interesuje smak. Zawsze jadłam, żeby przeżyć, nikt mnie nie pytał, czy coś mi smakuje, czy odpowiada mi ilość przyparw, więc nie mogę mieć swojej opinii, dopóki nie zacznę myśleć o tej kanapce o czymś na co ja bym miała ochotę na podstawie własnych doznań smakowych — wyjaśniła mu. — Chociaż to może jest opinia — zastanowiła się jeszcze przez chwilę. Pomasowała własne skronie. Te rozmyślania były naprawdę piękne, nauka czy coś jej odpowiada czy też nie. Tak, chciałaby mieć opinie. Ale na razie miała coś o wiele ważniejszego na głowie. Musiała się skupić na pilnych sprawach. Frida mogła być w niebezpieczeństwie, nie mogła nadrabiać straconego życia, kiedy komuś niewinnemu zagrażało niebezpieczeństwo. A teraz jeszcze on stawiał ją przed takim wyborem! Spojrzała zaskoczona na Satoru. Złączyła dłonie na klatce piersiowej jakby do modlitwy, źrenice kobiety się rozszerzyły. Oświadczyny? Teraz? Przecież dopiero się poznali. Faktycznie ufała mu bardziej niż komukolwiek innemu przez jego szczerość, ale małżeństwo?
— Ja… — sama nie wiedziała co powiedzieć. Przełknęła ślinę, klękając przed nim. Dotknęła jego ramion. Wzięła głęboki wdech. — Jeśli mam mieć swoją opinię… nie chcę wychodzić za mąż, kiedy boję się, że komuś może stać się krzywda. I dopiero się znamy. Ślub powinien być z miłości, z kimś przy kim możesz być sobą. A ja nie wiem jaka jestem. Zadaj mi to pytanie, jeśli mnie pokochasz, gdy odkryję samą siebie. A teraz proszę na bogów… chodźmy już do Ciebie, bo muszę porozmawiać o czymś bardzo, bardzo, bardzo ważnym — odpowiedziała. Wstała na równe nogi i podała mu rękę.
Orianna
— O ile nie byłoby mu szkoda pieniędzy. Tacy są podobno bardzo chciwi, kto wie ile by wytrzymał, zanim miałby Cię dosyć — odpowiedział mu. Faktycznie Sato ze swoim charakterem z pewnością nie pobył by zbyt długo niewolnikiem. Mimo wszystko ludzka chciwość granic czasami nie znała. Kto wie jak długo ktoś by go znosił, zanim wyrzuciłby go dla świętego spokoju.
OdpowiedzUsuń— Tylko pamiętaj dobrze ująć każdy mój przystojny profil — zaśmiał się popijając kawy. Specjalnie trzymał ją w rękach, byleby Piri nie pomyślałaby o spróbowaniu alkoholu. Usiadł ze swoją porcją.
— Nie jestem ochroniarzem, ochroniarzowi się płaci — zażartował, pukając ją w róg. — Po prostu się Tobą zajmuję — dodał, zanim zaczęła płakać. — Ale musisz być grzeczna. Jak ktoś z dobrej chęci daje Ci jeść, nie możesz mu deptać odcisków, dobry, honorowy wojownik tak nie robi — wyjaśnił jej zaraz. Widocznie wczuł się już w rolę opiekuna.
Nylian
Kilka pierwszych sekund rozglądała się na boki, ale w końcu zawiesiła wzrok w Satoru, patrząc co też ten wyczynia. Trzeba było przyznać, że jego zachowanie bywało dość intrygujące, a Ennis po prostu bawiło. Chwilkę zajęło jej zrozumienie, że mężczyzna ją uważnie ogląda i nawet zaczęła pozować czy okręcać się dookoła własnej osi, dla zwykłego żartu. Zatrzymała się gwałtownie, gdy przed nią ukucnął i zachichotała, szczerze rozbawiona.
OdpowiedzUsuń- Słońce... - pogłaskała jego policzek i złapała za brodę, by podnieść mu głowę do swoich oczu - Ty zniewalasz mnie swoją spostrzegawczością - szepnęła, teatralnie trzepiąc rzęsami i puściła go by obrócić się do niego tyłem. Klepnęła się w "wybrakowany" pośladek dwa razy, bliziutko jego twarzy i zaraz palcem pokazała na miejsce, gdzie brakowało łusek. - Normalne - rzuciła, po czym zerwała jeszcze jedną i mu ją podała. - Teraz możesz mnie dogłębnie przebadać - zachichotała. - To jak zadrapanie na skórze, odbuduje się, chociaż chwilowo miejsce jest delikatniejsze - uśmiechnęła się pod nosem. - Nie gubię, nie jestem wężem Słodziaczku, chociaż przyznaję, czasem niezła ze mnie żmija - wsunęła mu palce we włosy - wymieniam jedynie uszkodzone łuski czy uzębienie - wyszczerzyła się do niego, wracając do spacerku, a kiedy pokazał gospodę ponownie zachichotała. - Smokiem? Może za posiadanie łuski dostanę coś za darmo - zażartowała.
Ennis
— Nie. Nie jestem skończonym łajdakiem, żeby trzymać innych na własność — odpowiedział dosyć twardo. Chciał też zakląć, ale w pobliżu była Piri, a przecież obiecał jej przy niej nie przeklinać, więc jego poważna wypowiedź zapewne dalej zostanie odebrana jako żart. Chociaż w szarych oczach elfa było widać powagę. Najwidoczniej nie lubił żartować na temat niewolnictwa.
OdpowiedzUsuń— Nie wiem jakiej odwagi trzeba, żeby odebrać komuś wolność, ale faktycznie w tym przypadku wolałbym być tchórze. Myślałem, że stać Cię na lepsze żarty — dodał jeszcze. Nie trzymał długo urazy, po prostu chciał dać jasno do zrozumienia, że ten żart absolutnie do dobrych nie należał. Mógł go obrażać i wyśmiewać jak chciał, nie robiło to na nim większego wrażenia. Dystansu do siebie mu nie brakowało. Wiedział, że na dobrą sprawę i tak był tylko pijakiem.
— Oj, wątpię żeby ktokolwiek oddał dobrze moją przystojność, oryginał jest najlepszy — zaśmiał się.
Słuchał Piri. Tak miała rację, wiecznie grzeczną też nie mogła być i słuchać każdego.
— Nie złoszczę się. Jak będzie trzeba, to wiadomo, że musisz pazury pokazać i się bronić, spokojnie — pogłaskał ją po głowie.
Nylian
— Być może to jest opinia, nie jestem pewna. Samodzielne myślenie jest bardzo trudne, jeśli przez całe życie nikt Ci na to nie pozwalał — odpowiedziała. Miała wrażenie, że właśnie poczuła się zirytowana? Za to, że dokładnie nie słuchał tego co mówiła. Zdążyła już teoretycznie się z nim zgodzić. Niemniej zanim wyda swoją pierwszą świadomą opinię, chciałaby zrozumieć nieco więcej z samej siebie. Chociaż, może on właśnie próbował pomóc jej w ten sposób? Swoimi kolejnymi wyjaśnieniami.
OdpowiedzUsuń— Wybacz, staram się to wszystko poukładać — powiedziała, równie szybko żegnając się ze swoją irytacją. Teraz zaczęło ją ściskać w brzuchu. Czy to był właśnie smutek? Tak, odczuwanie emocji też było bardzo trudne. Samodzielność była bardzo trudna sama w sobie. Ale potrzebna. Musiała w końcu wiedzieć co ma robić.
Nie spodziewała się też chyba, że tak łatwo zniesie odmowę oświadczyn. Odetchnęła jednak z ulgą. Nie lubiła ranić cudzego ciała, ale duszy też. Wolała nie sprawiać mu przykrości, ale teraz naprawdę nie mogła się zgodzić. On jej nie znał, sama siebie nie znała. Jaka będzie, gdy już faktycznie zacznie być niezależną wersją siebie? Czy będzie im wtedy cokolwiek pisane? Nie mogła go sobie wyobrazić z kimś tak spokojnym, pozbawionym emocji jak ona. Zapewne by się nudził. Wyrwał ją z rozmyślań pocałunkiem w policzek. Zarumieniła się mimowolnie. To był jej pierwszy całus. Niewinny, ale wydawało się, że sam coś teraz jej właśnie obiecał.
— Ja… — nie wiedziała co odpowiedzieć. Na szczęście nie musiała. Zabrał ją w końcu do swojego domu.
— Faktycznie na odludziu — przyznała mu rację. Rozejrzała się jeszcze raz po okolicy. Tak, tutaj z pewnością nikt nie będzie ich podsłuchiwać. Poczekała, aż będą w środku.
— Dobrze, gotowy? — zapytała, po czym wzięła głęboki wdech. Musiała dobrze ubrać wszystko w słowa.
— W zamku jest pewna dziewczyna, Argarka, przedstawia się jako Frida, ale to pewnie nie jej prawdziwe imię. Myślę, że jest zniewolona, myślę też że okłamywano mnie całe życie. Mówiono mi, że będę pomagać walczyć o równość, ratować życie obrońców takich jak ja, którzy zostali pozbawieni rodzin przez swoje pochodzenie. Jestem hybrydą i podobno moją matkę zamrdowała jej własna rodzina za to, że mnie miała. Ale potem ta wojna z Lerodas, że oni nas zaatakowali, ale… gdy czytałam raporty to nie naszych granicach były wojska i ta dziewczyna… była w ciąży, ale nie chciała powiedzieć kim był ojciec, płód był w połowie Polszaniniem, ja… wydaje mi się, że to Polsza jest agresorem, że Perun mnie okłamywał dla moich mocy, że pomogłam w mordowaniu niewinnych istnień i mam teraz ich krew na rękach, a ja… nie chcę zabijać. Chciałam pomagać, pomagać w ratowaniu żyć, a nie wysyłaniu morderców na niczego nieświadomych mieszkańców różnych krain…. —- tłumaczyła, czując, że chyba zaraz zacznie płakać. W głębi duszy wiedziała jaka jest prawda, ale nie umiała sobie sama tego uświadomić. A świadomość własnej niemocy była po prostu przerażająca.
Orianna
Uśmiechnęła się pod nosem na zapewnienia o skarbie. W to akurat nie wątpiła, sama była ciekawa co też szło z tej łuski wyciągnąć. Widziała jak znacznie różni się od poprzedniej, ale "na oko" nie szło mieć pewności co do powodu tych różnic. Od otarcia nie stroniła, nawet cicho zachichotała, gdy to zrobił. Na pytanie o zęby uśmiechnęła się pod nosem. Czyli jednak... Tak coś czuła, że nie jest standardowym polszaninem, oni przecież doskonale wiedzieli, że taka wymiana zębów w jej rasie jest dość pospolitym zjawiskiem. Ostentacyjnie oblizała usta, gdy na nie spojrzał.
OdpowiedzUsuń- Akurat w moim przypadku lepiej dbać o zęby - szepnęła i lekko kłapnęła mu szczęką przed nosem. - Staram się mimo wszystko za często ich nie tracić - dodała trzepocząc rzęsami. Zaśmiała się na tą całą obrazę. -Ou, nie martw się, nadrabiasz buźką i... inteligencją - posłała mu łobuzerski uśmiech, ruszając do przybytku. Zaraz jednak Satoru ją wyprzedził i zaczął kolejne przedstawienie. Doprawdy, trafił jej się całkiem ciekawy towarzysz. Szła dumnie i może gdyby nie pewne istotne szczegóły to ten cały cyrk by przeszedł, kucając ostatecznie przy Sato. Cała gospoda zdawała się teraz na nich patrzeć.
- Mój złoty rycerzu - złapała jego policzki i lekko zdusiła, by zaraz cmoknąć go w wydęte usta. - Doceniam próbę spełnienia mych marzeń, ale brak ogona i skrzydeł oraz inna od gadziej łuska, dość jasno mnie zdradza - rzuciła dość melancholijnie. - Twoja obecność jednak sprawia, że nie potrzebuję ni ogona, ni skrzydeł, uskrzydlasz mnie samym sobą - spojrzała na niego czule, a ktoś w tłumie zaklaskał.
- No i za to się napijemy! Kolejka na moją głowę! - krzyknął zrobiony już mocno jegomość.
Ennis XD
Usiadła na krześle, gdy skończyła mówić, patrząc jak szykuje posiłek. Chociaż jeśli miałaby wydać teraz jakąś opinię, uważała, że nie jest to na miejscu, gdy walą się jej poglądy. Przynajmniej w końcu na nią spojrzał. Zastanowiła się chwilę, nie spuszczając z niego oczu.
OdpowiedzUsuń— Mam więcej dowodów na jego kłamstwa. Dlaczego nie wiedziałam o egzekucji Argarczyka, dlaczego nie mówiono mi, że ta dziewczyna ma bransoletkę, która robi z niej niewolnika, dlaczego wywołał wojnę, tak nie rządzi ktoś kto pragnie pokoju, tylko tyran, nie chce służyć tyranowi, miałam ratować życia, a nie pomagać je odbierać. Nie mogę ufać kłamcy — odpowiedziała wyjątkowo stanowczo. Tak, szukanie własnych odpowiedzi było przyjemne, kiedy można było wyrażać własne myśli na głos. Uśmiechnęła się lekko. Prychnęła.
— Nie wiem, a Ty jakie lubisz? Wybacz, ale nie myślę teraz o jedzeniu, jak ładnie by nie pachniało — powiedziała, wstając na równe nogi, aby podejść bliżej do niego, do piecyka, z którego dochodził przyjemny zapach ciepłego, świeżego pieczywa.
— Chce jej pomóc, zabrać w bezpieczne miejsce, ale nie wiem nawet jak miałabym to zrobić. Jestem tam sama z nią, znikąd pomocy. A ona cierpi, nie mogę pozwolić, żeby ktoś cierpiał. Co powinnam zrobić, żeby jej pomóc wyjść z tego żywej? — zapytała go. On pewnie miałby jakieś pojęcie. Żył tutaj z takim a nie innym imieniem. Nagle ją olśniło.
— Ty też jesteś z Argaru? Twoje imię Satoru… to nie jest kombinacja matki alkoholiczki, jesteś po prostu z innego miejsca, innej kultury…. musisz więc wiedzieć jak stąd bezpiecznie uciec, prawda?
Orianna
Taką i taką? Przecież wziął po równo dla nich. Będzie musiała to jakoś podzielić potem, żeby było sprawiedliwie. A nie chciała myśleć teraz o tak nieistotnych szczegółach. Dla niej ważniejsze były inne rzeczy. Kanapkowe preferencje mogły poczekać.
OdpowiedzUsuń— Bez znaczenia — wyrwało jej się. Zakryła usta dłonią. — Przepraszam — dodała zaraz. Niepotrzebnie jej się wymsknęło. Wyszła teraz na niegrzeczną, a przyszła przecież poprosić o pomoc. I tak nadużywała jego gościnności.
— Bransoletkę mogę łatwo zdjąć, muszę tylko to zrobić jak najpóźniej to możliwe, najpierw muszę wiedzieć gdzie ją zabrać. W Argarze nie będzie czuć się bezpieczna przez to co zrobiła, a gdzie ją zabiorę? Nie umiem podejmować decyzji, nie wiem jaką bagietkę wolę, gdzie mogę ją zabrać żeby była bezpieczna? Nie umiem i nie chcę walczyć, nie obronię nas przed bandytami — wyjaśniła. Zerwała się z miejsca, z którego stała. Podeszła do ściany, zerkając delikatnie przez okno. Nie miała pojęcia, że ktoś ją śledzi. Westchnęła. Naprawdę była beznadziejna.
— Przepraszam, nie wiedziałam, że oni… chyba król mi już nie ufa, a nic jeszcze nie zrobiłam — odpowiedziała spokojnie. Jak mogło do tego dojść. Czy to Frida miała testować jej lojalność i właśnie oblała jakiś test? Złapała się za skronie i usiadła na podłodze. To było zdecydowanie za trudne. Planowanie, konspirowanie. Chciała tylko pomóc, a nie wybić przez przypadek pół Polszy.
— Cóż, gdybyś był faktycznie, to mógłbyś się za nią wstawić, prawda? To mogłoby mi pomóc, a jeśli nie… to gdzie taka dziewczyna może być bezpieczna?
Orianna
— Zaraz wcześnie, z mojej elfiej pozbawionej niektórych części perspektywy, to jest bardzo późno, małe elfy już dawno śpią w Oclarii — odpowiedział z uśmiechem. Z nieznanego powodu wyjątkowo upodobał sobie wypominanie, że on powinien funkcjonować w innej strefie czasowej. Nie mógł od lat się przyzwyczaić i dniami chodził po prostu bardziej zmęczony, a w nocy i tak nie mógł porządnie usnąć.
OdpowiedzUsuń— Zaskocz mnie, artysto — odparł po prostu. Nie miał zamiaru wdawać się w dalszą dyskusję, a poczekać na efekt końcowy. Westchnął, gdy zaczął mi indoktrynować młode dziewczę.
— Zabieranie to kradzież, a kradzież to przestępstwo. Wolałbym żebyś działała legalnie. Zamiast kraść komuś jego złoto, możesz zabijać okoliczne bestie i dostarczać innym materiały, które mogą spożytkować — powiedział. — Poza tym, ja Cię łotrowania nie nauczę, nie umiem kraść, umiem walczyć — dodał jeszcze, jakby to miało jeszcze bardziej utwierdzić ją w obraniu życiowej ścieżki. Chociaż, była jeszcze mała. On w jej wieku mówił, że zostanie aktorem, a potem nie miał zamiaru wychodzić na scenę, chociażby w roli drzewa. Wszystko mogło się jeszcze zmienić.
— Zostaniesz kim chcesz, ale nauczyciela możesz szukać gdzie indziej, w niektórych kwestiach, bo nie umiem wszystkiego — spojrzał teraz na Satoru. — Nie laik, tylko realista. Nie nauczę jej otwierania zamków czy skradania — poinformował go z uśmiechem, wracając do swojego śniadania.
Nylian
Zaśmiała się krótko, gdy ją do siebie przyciągnął, tu nawet nie musiała udawać, lubiła takie drobne, nieco władcze gesty. Zachichotała mu w bark, gdy się przytulali, ach, czego się nie robi dla darmowych drinków.
OdpowiedzUsuńRuszyła do baru, nadal z udawanym zachwytem na twarzy i dopadła podane szkło, odpowiadając na gest ze szkłem i biorąc pierwszy łyk, który zaraz obficie wypluła i zasłoniła usta.
- Co to za ścierwo?! - syknęła pod nosem i podniosła oczy do Satoru, śląc mu zadziorny uśmieszek. - Ja Tobie? Ty mnie tu zabrałeś, pewnie polali jakiejś czystej siary dla smoczycy - uderzyła go lekko pięścią pod obojczykiem. - Nie masz nosa Skarbeńku, będziesz musiał jakoś solidnie odpokutować - w oczach zatańczyły figlarne iskierki.
Ennis
Ostentacyjnie odwróciła głowę, niczym rasowa, urażona dama. Gilgotek specjalnie nie czuła, ale prychnęła pod nosem, dla podkreślenia "powagi" sytuacji.
OdpowiedzUsuń- Chyba ze mnie kpisz, że niby ten śmieszny masaż mnie mnie udobruchać?! - spojrzała na niego gniewnie, ale ze specyficznym błyskiem w oku. Słysząc o chłoście uśmiechnęła się szeroko, by zaraz się pochylić i sięgnąć do koszuli Sato, złapać za poły i przyciągnąć do siebie, zmuszając przy tym by wstał.
- No... Teraz gadasz z sensem Złotko - mruknęła i zachichotała, pieszcząc palcami jego podbródek. - Chłosta brzmi nad wyraz interesująco - dodała szeptem, przymilając się do niego i muskając skórę twarz czubkiem nosa. Polizała go zaraz po całej długości policzka. - Ale najpierw zabierz mnie gdzieś, gdzie dostane coś dobrego do picia, gdziekolwiek, nawet do tej Twojej ciasnej nory - znowu zmieniła ton, tym razem na bardziej obojętny i spojrzała po nim wyczekująco.
Ennis
En wcale nie zależało na zwiedzaniu "ciasnej nory" Satoru, rzuciła wzmiankę o niej by po prostu wyrwać się z tego miejsca, ale zachichotała, gdy czarnowłosy spojrzał na nią w ten specyficzny sposób. Czyżby myślał, że to jest jej cel? Jego przytulny kącik? - Rusz się więc i mnie prowadź, nie będziesz chyba pełzł na klęczkach - zrugała go i wstała z miejsca, sama ruszając do wyjścia, a gdy Satoru do niej dołączył posłała mu szeroki uśmieszek. - Skarbie, nie potrzebuję Twojej nory by się dobrze bawić - rzuciła rozbawiona, sięgając dłonią do jego policzka i go głaszcząc. - Jak do tej pory, Twoje towarzystwo daje mi sporo rozrywki - dodała przysuwając się do niego bliżej i nachylając do ucha. - Jak mnie znudzisz to najwyżej rozerwę Ci gardło w jakiejś ciemnej alejce - mruknęła i nadgryzła mu płatek ucha by zaraz obdarzyć łobuzerskim uśmieszkiem.
OdpowiedzUsuńEnnis
OdpowiedzUsuńSpojrzała po bagietkach. Dobrze, sobie nałożył, więc nie będzie musiała ich dzielić. Będzie musiała spróbować obu zanim zdecyduje, która bardziej jej smakuje. Zanim zaczęła jeść, zaczęła słuchać jego rad. Pokręciła głową.
— Nie chcę żeby musiała walczyć, walczyła już wystarczająco, chcę żeby była gdzieś bezpieczna, ale Argar to może faktycznie najrozsądniejsza opcja… — zgodziła się z nim. Nie miała pojęcia jak tam jest naprawdę, ale wolała zaufać w tej kwestii komuś spoza dworu.
— Nie jest głupi? — zastanowiła się przez chwilę nad jego słowami. — Mam pierwszą opinię. Nie zgadzam się. Atakowanie Lerodas jest głupie. Okrutne i głupie. Widziałam dzisiaj lazarety żołnierzy, to była porażka. Wiele straciło swoich blisków i w imię czego? — wyraziła swoją pierwszą świadomą opinię. Chociaż nie cieszyło ją to. To co się stało zasługiwało jedynie na łzy.
— Nie zdradziłam i nie zdradzę. To nie jest zdrada, jeśli przez całe życie mnie okłamywano, ja po prostu realizuje idee, które obiecano mi realizować — wyjaśniła nieco pewniej. — Ale on to odbierze inaczej, muszę być bardzo ostrożna. Masz dla mnie jeszcze jakieś rady? — zapytała go na koniec. Uśmiechnęła się lekko, gdy wspomniał o byciu Polszaninem. Nie miała zamiaru się z nim spierać na ten moment. Nie chciała go do siebie zrazić. Postanowiła spróbować jednej i drugiej bagietki. Po jednym gryzie. Jadła bardzo powoli, aby skupić się na wszystkich walorach smakowych.
— Wolę łagodniejszą — odpowiedziała.
Orianna
Tego wieczora Ennis nie udało się stracić świadomości, ale co tu się dziwić, w Zamtuzie często uczestniczyła w zakrapianych spotkaniach, a teraz, po zmianach, miała wrażenie, że jej ciało wzmocniło się na różnych poziomach. Nie mniej jednak, nie żałowała, Satoru okazał się na tyle ciekawym towarzyszem, że nie narzekała na nudę i nie miała nic przeciwko, by kiedyś spotkać się ponownie.
OdpowiedzUsuńLos sprawił, że spotkać go po raz kolejny przyszło jej znacznie szybciej niż myślała. Zamierzała ruszyć już do Lerodas, jednak nieco niepokoiły ją informacje o toczącej się tam bitwie, niby miała informacje dla Piusa, jednak gdy tylko nadarzyła się okazja, skorzystała z niej, by jednak pozostać w okolicach Polszy. Pewnemu smoczkowi zaginął puchar, a ona postanowiła dowiedzieć się nieco więcej w temacie. Zdobyte informacje zawiodły ją prosto pod adres, który zamieszkiwał nie kto inny, a Satoru. Widząc jak ten zbliża się z pieczywem, uśmiechnęła się pod nosem i wstała ze schodka. Jej brzuszek delikatnie już odstawał, ale nadal nosiła na sobie różnorakie pelerynki, ścięte niczym ponczo, więc ciało miała luźno zasłonięte aż do połowy pośladków. Spojrzała na bagietkę, a po tym rzuciła mężczyźnie wymowne spojrzenie.
- Liczyłam, że chociaż się przywitasz - mruknęła z niezadowolonym wyrazem twarzy i zaraz wzruszyła ramionami obojętnie. - Skoro już proponujesz, chętnie coś zjem - nie przepadała za pieczywem, ale powoli zaczynała cierpieć na "ciążowe zachcianki" i nos wabił ją do różnych dziwnych potraw.
Ennis
Zmęczony? Była skłonna uwierzyć, z jej informacji wynikało, że dość sporo ostatnio biegał. Objęła go ramionami z lekkim uśmiechem, lekceważąc szept przy uchu, tak jakby zupełnie jej nic nie powiedział. Cmoknęła tylko jeszcze jego policzek i zaraz weszła do środka budynku. Od razu złapała jakąś figurkę i zaczęła oglądać, a na jego stwierdzenie nie specjalnie zareagowała.
OdpowiedzUsuń- Ta - rzuciła obojętnie i rozejrzała się po wnętrzu, lekko przy tym wirując dookoła własnej osi. Dopadła kolejną pierdołę, którą znowu zaczęła oglądać.
- Nie będę - skrzyżowała wzrok z Sato. - Cholerstwo jest uparte, od Argarczyka... Nasze środki nie specjalnie działają, ale... Nie będę - zaznaczyła. Miała jeszcze kilka pomysłów jak pozbyć się bachora. Już dał co miał dać, teraz zaczynał sprawiać jedynie problemy. Weszła do kuchni za Sato i usiadła na blacie, patrząc w stronę strażników i łapiąc kilka składników, by je podjeść. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Co nabroiłeś? - zapytała z przekąsem w głosie. Złapała jabłko i wzruszyła ramionami. - A nie może być to i to? - zapytała teatralnie trzepiąc rzęsami i wgryzając się w owoc. - Ktoś mnie poprosił o pomoc, a wiesz jaka ze mnie pomocna bestia - uśmiechnęła się do niego szeroko i zeskoczyła z blatu by zerknąć mu przez ramię. - Popytałam tu, popytałam tam - oparła się biodrem o blat i złapała wolną ręką nóż, by językiem przejechać po jego ostrzu, a po tym wbić w deskę przy dłoni Sato. - Okazało się, że przy niedawnej rozgrywce w karty wygrałeś ciekawy nocnik... - zachichotała i z udaną troską na twarzy pogłaskała swój nieco już zaokrąglony brzuszek. - A wiesz... jako troskliwa matka... - znowu zachichotała po czym ułożyła mu brodę na ramieniu i spojrzała po nim swoimi kocimi oczętami. - Mógłbyś ubić niezły interes, a i nieco wejść w dupkę szanowanemu smoczemu jegomościowi - szepnęła ponownie mrugając teatralnie.
Ennis
Ennis spojrzała po nim z przenikliwym uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- Geny mają inne, a tu mowa o płodzie, nie wypłukaniu spermy, Argarczyku - puściła mu oko. - My Mathyrczycy w czasie ciąży nie otrzymujemy dodatkowych umiejętności, więc śmiem przypuszczać, że jednak ma to znaczenie - zatrzepotała rzęsami. Rósł w niej w końcu połowiczny demon, a nie człowiek. - Zapewniam, że wiele razy miałam okazję korzystać z takich mikstur i jakoś wcześniej nigdy nie zawiodły - dodała, bo rzeczywiście w Zamtuzie też zdarzały się "wpadki". Na słowa o bachorze wzruszyła ramionami.
- Gówno mnie obchodzi co to coś chce... - wzięła kolejnego gryza jabłka, a słysząc o niedoszłej narzeczonej zerknęła w sufit i lekko pokręciła głową. Kolejny przykład niewiernego faceta. Miała ostatnio do takich szczęście, ale już dawno przestała wierzyć, że tacy wierni w ogóle istnieją. Zerknęła jeszcze raz za okno i popatrzyła po strażnikach. - Po ich szatach stwierdzam, że nie jest byle kim na tym całym dworze... - spojrzała na Satoru i prychnęła cichym śmiechem, by zaraz klepnąć go lekko w policzek trzy razy. - Jak mi wkładałeś język do ust to nie byłeś specjalnie przejęty jej losem - rzuciła, jego łzy były dość zabawne. Puściła rączkę noża, zostawiając go w desce, a do brody na ramieniu dodała dłonie, jedną smyrała jego przedramię, drugą sunęła powoli od kości biodrowej ku torsowi. Uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Słyszałam, że Argar trochę u Smoków nabroił, a Ty, prosty człowiek, masz kartę do naprawienia tego błędu - szepnęła tykając czubkiem nosa jego policzek i lekko nim sunęła w stronę ucha. - Mhm, jest Twój - przyznała i skubnęła go w płatek by zaraz po tym skrzyżować z nim wzrok. - Możesz iść ze mną jutro na spotkanie z nim, osobiście Ci powie po co. Podobno to jakaś rodzinna pamiątka - mruknęła, przesuwając kciukiem po jego ustach.
Ennis
Nie rozumiała dlaczego ktoś przy zdrowym rozsądku mógł w ogóle chcieć wybrać walkę. Było to niebezpieczne, okrutne, odczłowieczało - nie, nie mogła tego pojąć na swój własny rozum. Próbowała zaprotestować tej wypowiedzi, ale nie zdążyła, kiedy się do niej zbliżył. Nie była do tego przyzwyczajona. Zazwyczaj to ona zbliżała się do kogoś w celu udzielenia medycznej pomocy. A kiedy pocałował ją po szyi - poczuła dziwny dreszcz na plecach, ciepło na twarzy. Mimowolnie się zarumieniła. Cóż takiego chodziło mu teraz po głowie? O tym też nie zdążyła dobrze pomyśleć, bo zaciągnąć ją w inne miejsce. Zanim cokolwiek powiedziała, pomyślała, rozejrzała się po pomieszczeniu, w które ją zabrał. Korytarz, drzwi. Wzięła głęboki wdech. Przykrywka. Chyba mówił coś o przykrywce. Wzięła kolejny wdech i wydech. Westchnęła. Nie sądziła, że ktoś będzie zaglądać jej przez okno. Jak się teraz z tego wszystkiego wytłumaczy? Będzie musiała pomyśleć. Dowiedzieć się kto ją śledzi. Skoro świat jest okrutny, może będzie mogła kogoś zaszantażować? Tyle osób prosiło ją o różne wywary. Coś powinna znaleźć. Będzie musiała tylko szybko myśleć. Posmutniała na tę myśl. Kłamstwa zdawały się jej wyjątkowo paskudne. Ale jak inaczej miała zachować własną głowę? Spojrzała po Satoru.
OdpowiedzUsuń— Nie chcę jej w niczym zamykać — zaprotestowała, marcząc nos i brwi, po czym poprawiła włosy z kolejnym westchnięciem. — Nie chcę żeby musiała znowu walczyć i się narażać, to wszystko. Wydaje mi się, że przeszła wystarczająco wiele — dodała jeszcze. Kiedy ją objął ponownie poczuła ciepło na policzkach. Był strasznie nastawiony na bliskość. Czyżby i jemu czegoś w życiu brakowało? Jego też ktoś zranił. Spojrzała po nim nieco uważniej.
— Mogę to mówić tutaj. W pałacu tego nie powiem, bo stracę głowę — odpowiedziała mu, sięgając delikatnie do jego ramienia, żeby go po nim pogładzić. Może sam potrzebował jakiejś czułości w życiu? Zastanowiła się nad kolejnymi słowami.
— Pytanie komu będę mogła zaufać. Zaczynam powoli dowiadywać się coraz więcej o tym człowieku i jego tyranii. Wyparł mi mózg na wiele lat, pytanie komu jeszcze to zrobił. Muszę to robić ostrożnie, a jak na razie — uśmiechnęła się delikatnie, patrząc mu w oczy. — Sam przyznasz, że nie jestem zbyt ostrożna — dokończyła, po czym zachichotała delikatnie. Sama pchała się pod gilotynę. Wzięła od niego bagietkę. Ugryzła kolejny kawałek.
— Za tydzień… coś wymyślę, chyba mam już pewien pomysł jak się wymknąć, ale reszta… to reszta. Masz jakieś rady? — zapytała go jeszcze póki miała okazję, niedługo i tak będzie musiała się stąd zabierać.
Orianna
Tak naprawdę nie była pewna czy Satoru w ogóle zgodzi się przyjąć ją pod swój dach. Z pewnością uważała, że nadużywa jego dobrego serca, ale skoro Emma znalazła miejsce na swój namiot przy dobrym koledze, nie chciała naruszać ich prywatności, gdyby chcieli porozmawiać o czymś bardziej tylko i wyłącznie dla ich uszu. Na samodzielne miejsce jeszcze nie było jej stać, a chciała sama wynająć coś odpowiedniego dużego, aby zamieszkać razem z Emmą. Na dłuższe planowanie mieszkanie w gospodzie było przy tym absolutnie nie opłacalne, bo oddała by więcej niż to co oddaje teraz mężczyźnie w zamian za udostępnienie pokoju. W Argarze zadomowiła się o wiele wcześniej niż myślała. Nie czuła się tutaj co prawda w pełni swojsko, ale ona nigdzie się tak przecież nie czuła. Tutaj przynajmniej była z daleka od Polszy, a to zawsze był jakiś dobry początek. Spała nieco dłużej niż zazwyczaj, ale bardzo późno wróciła od Febe, meduza miała sporo pacjentów, a w przerwach bardzo dużo tłumaczyła jej o tutejszym życiu i pracy. Zdecydowanie polubiła Febe za jej dobre serce i ciepło.
OdpowiedzUsuńUbrała się w swoim tradycyjnym szarym stylu i wyszła z pokoju, aby z uśmiechem przywitać Satoru.
— Dzień dobry — odpowiedziała, uśmiechając się na jego widok. — Naprawdę nie musiałeś, powinnam chociaż raz wyręczyć za wszystko co robisz — dodała jeszcze przysiadając się do stołu. Wzięła do ręki kawę. Wzięła delikatny łyk. Tutaj też doceniła jakim skarbem tego świata była świeża, parzona kawa. — Pozwoliłam sobie schować czekoladki do szafki. Kupiłam na targu, podobno są nadziewane owocami. Są dla Ciebie oczywiście, nie wiem jak Ci się odwdzięczyć.
Orianna
Kiedy tylko dotarli do Argaru Ennis oddała się w ręce Orianny i pozwoliła przeprowadzić na sobie zabieg. Po nim potrzebowała czasu dla siebie i spędziła kilka dni w wodzie, przez co nie była zbyt dostępna. Później spotkała Piusa, a ten pomógł doprowadzić jej ciało do porządku, ale mimo to kobieta często znikała w oceanie. Znalazła tam sobie całkiem przyjemne zajęcie, co dawało odskocznię. Dziś jednak odskoczni nie było. Najwyraźniej te kilka "niewyjaśnionych zniknięć" łajb kłusowniczych odrobinę zniechęciła do łowów w tej okolicy. Nie mniej, En miała ochotę na odskocznię i postanowiła się o jedną upomnieć.
OdpowiedzUsuńWłamała się do wynajętego domku Satoru i Orianny, kiedy tych nie było w domu. Zwiedziła go sobie na spokojnie i nieco znudzona zaczęła przeglądać ciuszki białowłosej, zaczynając oczywiście od bielizny. Później przeszła do jej innych kreacji i zaczęła je nawet przykładać do ciała, by zerkać w lustro i patrzeć jakby się prezentowała. Prawdę mówiąc nie widziała tu nic specjalnie ciekawego, chociaż z kilku własnych odbić śmiała się w najlepsze. Wcale nie starała się być cicho i czekała na powrót jednego z gospodarzy.
Ennis
— Wydaje mi się, że jednak powinnam. Nie przepracowujesz się? Wstajesz zawsze tak wcześnie, robisz ciągle śniadanie, tutaj masz stos papierów, z pewnością masz aż za dużo na głowie — zmartwiła się. Nachyliła się delikatnie w jego stronę, aby przyjrzeć się lepiej twarzy mężczyzny, szukając po nim jakiś oznak przemęczenia. Odsunęła się jednak bardzo szybko, kiedy Satoru po raz kolejny wyszedł ze swoją propozycją matrymonialną. Zarumieniła się jak burak i spuściła wzrok.
OdpowiedzUsuń— Naprawdę mi schlebia, że dalej nie odpuszczasz. Musisz jednak wiedzieć, że muszę stawiać też bardzo wysoko dobro Emmy. Chcę żeby miała lepszy kąt niż namiot do mieszkania, a niestety dalej nie może pojąć Twojej dobroci. Nie sądze, aby był na to dobry moment. Naprawdę Cię przepraszam — postarała się odmówić najgrzeczniej jak tylko potrafiła.
— Na pojedynek? Przyjacielski, tak? Tutaj też to praktykujecie jak widzę — zainteresowała się tematem. — Dzisiaj do południa będę pomagać Febe przy tworzeniu zamówień na medykamenty, dwie osoby, to dwa razy szybciej wykonana praca w końcu, no i okazja dla mnie dla lepszego poznawania argarskiej medycyny — wyjaśniła jeszcze co do swoich planów.
— Nad jezioro? Bardzo chętnie. Słyszałam, że jest tam wręcz malowniczo — przytaknęła na propozycję. Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła jak próbuje czekoladek. — Cieszę się, że Ci smakują. W końcu to wasze wyroby, ale dalej nie byłam pewna czy taki słodycz z rana Ci przypasuje.
Orianna
Słysząc opinię gospodarza jeszcze chwilę patrzyła w lustro.
OdpowiedzUsuń- Mhm, nie... Chociaż jakby ją nieco przerobić... - rzuciła kieckę na łóżko dziewczyny i obróciła się do Sato uśmiechając się pod nosem. Pokazała jeden ze swoich pazurków. - Dekolt wycięty pazurem brzmi nieźle - zachichotała. Wiedziała co ma na myśli, ale jej wizja nawet ją rozbawiła. Wzruszyła ramionami i poklepała swoje podbrzusze. - W wodzie lepiej dochodzę do siebie... A może po prostu liczyłam, że trochę bardziej powalczysz o wspólne mieszkanie ze mną - odparła ze swoim uśmieszkiem, łapiąc zapasowy klucz i krzywiąc się lekko. - Dobrze wiesz, że z kluczem nie jest tak zabawnie - zauważyła, ruszając za nim do kuchni. Przekręciła głowę, gdy kontynuował temat sukienki. - Wyraziste? Hmm... Nie... Nie chcę kontrastów. Ale tak, dopasowana, z dekoltem i odkrytymi plecami - odwróciła się do niego tyłem i wskazała palcami wysokość swoich nerek - tak do tej wysokości - ponownie się odwróciła i wskoczyła na blat obok niego, zakładając palce o brzeg powierzchni, na której siedziała. - Zlewająca się z kolorem mojej skóry, ale lekko... połyskująca? - kontynuowała wyobrażenia swojej sukienki. Spojrzała na kawę, którą szykował. - Obiecałeś mi nieziemskiego drinka, a ja mam ochotę się dziś napić - oznajmiła.
Ennis
Ten rozpierdolnik nawet ją rozbawił, czego wcale nie ukrywała. Patrzyła po jego dłoni, gdy sunął ją po jej nodze, ostatecznie lokując spojrzenie w jego oczach.
OdpowiedzUsuń- Mhm, widzę to, zdecydowanie - przyznała. To brzmiało jak sukienka w sam raz na nią. - Cóż, zawsze możesz mi zasponsorować drugą, w wyrazistym kolorze. Tylko nie pstroka, wiesz... nie lubię rzucać się w oczy - zachichotała, również bacznie go obserwując. Na zaproszenie uśmiechnęła się szerzej i pokręciła głową na ten cały ukłon. - Zostaw ten kabaret dla Orianny - rzuciła rozbawiona, sama zeskakując z blatu i łapiąc go pod ramię. Na jego pytanie zerknęła na chwilę w bok, ale zaraz wróciła spojrzeniem do jego twarzy i zatrzepotała rzęsami. - Nie przypominam sobie byśmy byli na takiej stopie relacji, bym chciała Ci się zwierzać - udała nieco wyniosły ton i zaraz posłała mu kolejny szeroki uśmiech, pokazując swoje ząbki.
Ennis
Zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Sęk w tym, że lubię też to jak słabo mi wychodzi ten temat - zachichotała. - Chociaż jak tak wspominasz o ćwiczeniach, kto wie, może bym i nawet spróbowała tych nauk... Pytanie co kryje się pod słowami "drobna opłata" - teraz to ona zabawnie poruszyła brwiami. - Skoro tak mówisz - wzruszyła ramionami w temacie zabawek i ściągnęła lekko brwi, kiedy wspomniał o zdobywaniu serca. Puściła jego rękę i dalej szła po prostu obok. - Że niby zdobycie jej serca to jakikolwiek problem? - prychnęła śmiechem i zerknęła gdzieś w bok, jakoś tematy sercowe nie bardzo jej teraz leżały. - Najwyraźniej jesteś mniej bystry niż przypuszczałam - spojrzała mu w oczy z zadziornym uśmiechem. - Bez obaw, powiem jak zechcę, ale i pobiję gdy zechcę, przynajmniej spróbuję - pochyliła się w jego stronę i szepnęła konspiracyjnie.
Ennis
Spojrzała uważniej po mężczyźnie, a potem stosie dokumentów, które miał przy sobie. Nie czytała ich oczywiście, wiedziała, że nie wszystko było przeznaczone dla jej oczu i nie zamierzała wtrącać się w pracę swojego wybawiciela.
OdpowiedzUsuń— Wydaje mi się, że jak zwykle bagatelizujesz to co robisz, powinieneś bardziej siebie doceniać — odpowiedziała mu, posyłając niewielki uśmiech. — Ale wstawanie o wczesnej porze rozumiem. Ale niestety tylko myślami, ostatnio tak późno chodzę spać, że nigdy nie mogę obudzić się przed Tobą. Aż zazdroszczę, to bardzo zdrowo dla Twojego organizmu — pochwaliła go jeszcze z uśmiechem na ustach. Ten jednak szybko zniknął, gdy powiedział o samotnym mieszkaniu w domu, który wziął niejako dla niej. Ależ ona była dla niego ciągle okrutna. Podeszła szybko do niego i złapała go delikatnie za ramię i spojrzała w górę, aby mieć na niego lepszy widok.
— Przepraszam Cię. Ja... Naprawdę chciałabym dalej z Tobą mieszkać. Może we trójkę? Wiem, że Emma jest niemiła dla Ciebie, przepraszam, nie powinnam tak o to prosić. Nie chciałam Cię zranić, naprawdę. Uwielbiam spędzać z Tobą czas — wyjaśniła pospiesznie, czerwieniąc się przy tym ze wstydu, bo przecież znowu sprawiła mu przykrość, bo w ogóle nie myślała o tym, jak on mógłby się czuć. Ciągle go we wszystkim pomijała.
Uśmiechnęła się na powrót do tematu pikniku.
— Forma z pewnością jest ważna, szczególnie dla Ciebie, prawda? Dla mnie to będzie czysta przyjemność — odparła szczerze. — Nie mogę się doczekać więc popołudnia — dodała jeszcze.
Gdy wspomniał o nodze, przytaknęła głową i złapała go za rękę, aby zaprowadzić go tuż obok kanapy.
— Oczywiście, tylko zdejmij spodnie, albo podwiń nogawkę jeśli nie będzie zbyt ciasno, usiądź wygodnie, a ja po wszystko pójdę — uśmiechnęła się do niego i zniknęła na chwilę, aby zabrać wszystko konieczne do zmiany opatrunku.
Orianna
Uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Już nie mogę się doczekać - rzuciła w odpowiedzi i zaraz prześlizgnęła po nim wzrokiem. - Tak, przed chwilą, zasugerowałeś, że to problematyczne - zauważyła. Na jego potwierdzenie nie zareagowała, po prostu znowu na chwilę zerknęła sobie na boki. Spojrzała po nim dopiero po chwili, gdy zaczął podskakiwać do gwizdanej melodii. Uśmiechnęła się do siebie. Może i bystry nie był, ale przynajmniej chociaż trochę równie pierdolnięty. Zaśmiała się na jego kłapnięcia. - Musiałbyś mi jeszcze dać powód - odparła zarzucając włosy za plecy i wchodząc do gospody. Rozejrzała się po niej, odrobinkę się zmieniła, doszło parę szczegółów, ale nadal miała ten swój oryginalny klimat. Dygnęła przed nim na zaproszenie i ruszyła do baru.
- Niesamowicie tolerancyjny ten Nikita, takiego świra za bar wpuszczać - rzuciła zaczepnie po czym spojrzała po oburzonym tłumie, dalej cicho chichocząc. Skrzyżowała wzrok z Satoru i złapała go za koszulę, by przytrzymać przy sobie takiego pochylonego. - Słodko-gorzki - odpowiedziała po czym cmoknęła jego nos i dopiero wtedy puściła.
Ennis
Na słowa co do powodów odpowiedziała mu po prostu krótkim śmiechem. Szczerze wątpiła, że będzie mu się chciało.
OdpowiedzUsuń- Najwyraźniej lubi ufać szaleńcom - rzuciła. Jej w końcu też zaufał, gdy chodziło o sojusz z Heimurinn. Niezły z niego musiał być ryzykant. Pokręciła głową w rozbawieniu, na te jego prężne wygłupy, a potem po prostu obserwowała co też tam jej miesza. Widząc różne alkohole stwierdziła, że dziś chyba nie skończy wieczoru na trzeźwo. W trakcie ciąży upicie się graniczyło z cudem, ale miała już okazję sprawdzić, że teraz szło to nieco szybciej. A może to po prostu tutejsze alkohole były mocniejsze? Z zaciekawieniem spojrzał po podanej szklance i przyjęła ją z uśmiechem, by zaraz posmakować.
- Hm... - smak był bardzo oryginalny, na pewno nigdy wcześniej nie piła czegoś podobnego. - Dobre - posłała mu zadziorny uśmiech, mimo wszystko nie zdradzając za wiele na twarzy. Spojrzała po jego szkle. - No proszę, przynajmniej w temacie ulubionych trunków jesteś dość prosty - zachichotała.
Ennis
Chyba miał całkiem dobre relacje z "Nikitą" skoro określał go właśnie takim mianem. Zaśmiała się na jego tańce i słowa.
OdpowiedzUsuń- Coś mi mówi, że miód dla uszu to całkiem naturalna sprawa - odparła rozbawiona. No to mu się dopiero udał komplement. - Ach tak? Jakie jeszcze masz stare przyzwyczajenia? - zapytała, uważnie go obserwując.
Ennis
Spojrzała na drinka i wzruszyła ramionami. Wyjątkowa... heh. Skrzyżowała z nim ponownie wzrok i przechyliła szkło by wziąć kilka solidnych łyków na raz, wypijając ponad połowę drinka. Na koniec głośno mlasnęła i wyszczerzyła się do niego szeroko.
OdpowiedzUsuń- Skoro już tak wyjątkowo, to ja dziś mogę być wyjątkowo mocno najebana! - oznajmiła i zaśmiała się na te jego stare przyzwyczajenia. - W ciuchach? Nuda... To ja zasypiam nago - rzuciła, dalej rozbawiona. Nawet mu poprawiła kilka włosów, które zostały na czole po zarzuceniu głową. - No tak, faceci to lubią znaczyć teren. Dobrze, że rozrzucasz zapach, a nie posikujesz - stwierdziła i pokręciła głową. - Nie wiem - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Czy miała? Jakoś nigdy wcześniej nie zwracała specjalnie na to uwagi. Zwykle dostosowywała się do sytuacji lub potrzeb, ciężko było o jakieś przyzwyczajenia, chociaż pewnie coś tam by się znalazło. - Nie wiem... Zaczynam jeść rybę od odgryzienia głowy? - czy to było przyzwyczajenie? Miała wrażenie, że dopiero jest na etapie tworzenia własnych przyzwyczajeń.
Ennis
— Mam nadzieję, bo wygląda dość poważnie — uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi. Zaśmiała się delikatnie i zarumieniła na jego słowa i pokręciła głową. — Czasami jest ciężko Cię pojąć, ale to właśnie jest takie ciekawe. Lubię to jak podchodzisz do życia i traktujesz mnie tak jak każdego innego, a nie jak jajko, które może się zaraz rozbić — wyjaśniła mu delikatnie, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Mówienie o swoich emocjach i przemyśleniach na głos było wyjątkowo skomplikowane, stresujące oraz krępujące, a jednak pozwalało samemu lepiej się zrozumieć, gdy na głos wypowiadało się te słowa. Dlatego starała się to nieustannie robić. — Nie wiem czy “nie lubi” to dobre słowo. Jeszcze Cię nie zaatakowała… nieważne. Mimo wszystko tego nie pochwalam, bardzo jej pomogłeś, nie tylko mnie. Mam nadzieję, że to zrozumie — chciała coś jeszcze powiedzieć, ale urwała, gdy założył jej kosmyk za ucho. Wzięła powietrza do płuc. Satoru okazywał troskę przez bliskość. Toteż ona też dotknęła delikatnie jego policzka. — Wątpię, abyś był zdołowany zbyt długo ze swoim podejściem. Zobaczymy jeszcze jak to wszystko wyjdzie — uśmiechnęła się do niego i odsunęła.
OdpowiedzUsuńWróciła z opatrunkami. Wzięła sobie krzesło, aby usiąść obok rannej nogi. Zdjęła bandaże i przyjrzała się ranie. — Bardzo ładnie się goi — zauważyła z uśmiechem. — Ale mały ślad Ci zostanie — dodała jeszcze, po czym zabrała się za zmianę opatrunku i rutynowe wyczyszczenie rany, aby na pewno żadne zakażenie się tam nie wdarło. — A boli Cię jeszcze?
Orianna
Zarumieniła się delikatnie na jego pytanie i wyjaśnienia. Zaśmiała się cicho, odwracając na chwilę wzrok. Właśnie o to chodziło, żeby traktować ją normalnie. A jednak miała nieodparte wrażenie, że większość jednak starała się nieco przy niej powstrzymywać, tak jakby miała nie poradzić sobie z ogarniającą ją rzeczywistością. A przecież w taki sposób nigdy się nie nauczy normalnie żyć.
OdpowiedzUsuń— Zaatakowała, sztyletem, pamiętam — odpowiedziała mu z nieco poważniejszą miną, chociaż rumiane policzki był już chyba po prostu. — Ten atak zdawał się poważny, ale mam nadzieję, że więcej tego nie zrobi. Była w dużych emocjach, ta ucieczka, poza tym podróż do Argaru musiała ją stresować — spojrzała po nim i uśmiechnęła się delikatnie. Pocałowała go delikatnie w policzek i odsunęła się na dwa kroki. — Dziękuję, że mimo wszystko nam pomogłeś — zakończyła wywód. Jej odległość nie powstrzymała jednak Satoru przed niespodziewanym ocieraniem się o szyję Orianny. Nabrała powietrza w płuca, rumieniąc się mocniej. Nie miała mu tego za złe i nie odczytywała tego w żaden romantyczny sposób, mimo wszystko przyzwyczaiła się jeszcze do cudzej bliskości. Jakby patrzeć przez większość życia nikt nigdy jej nie dotykał, nawet na powitanie. Zazwyczaj kontakt z drugim człowiekiem miała tylko wtedy gdy zajmowała się medycyną. Ciężko było się do tego przyzwyczaić na pstryknięcie.
Opatrzyła mu pozostałości po ranie i wróciła do mężczyzny wzrokiem. Pogroziła mu palcem.
— Widziałam Twoje blizny jak się już rozbierałeś do leczenia. Nie mówię, że wszystkie, ale o świeże rany trzeba dbać, symptomów też nie wolno ignorować — wyjaśniła mu, sięgając mu niewielką buteleczkę. — Wiem, że nie lubisz magicznych specyfików do leczenia. To wyciąg ziołowy. Wystarczy parę kropel do wody z rana, żeby zneutralizować bóle. Najprawdopodobniej mięśnie się męczą z rana jak zaczynasz chodzić po odpoczynku. Łagodzi ból i pomaga na krążenie, rana dzięki temu będzie się lepiej goić. Gdyby bolała mocniej, nie musisz iść do kliniki Febe, ale możesz też po prostu mi powiedzieć. Nie widzę zakażenia, ale nigdy nie wiadomo czy coś się nie zaogni. Proszę, abyś na siebie uważał — wyjaśniła spokojnie.
Orianna
Uśmiechnęła się do Satoru. Nie zamierzała się tym teraz niepotrzebnie przejmować. On nie chował urazy do Emmy, a ona nie musiała się w takim razie ich relacjami martwić. Była po prostu szczęśliwa, że wszystko zaczynało w jej oczach między nimi schodzić na lepszy tor.
OdpowiedzUsuń— Nie musisz jeśli to faktycznie Ci nie dokucza, ale gdyby zaczął, to nie bój się sięgnąć po lek, obiecuję, że to nic magicznego ani trującego — zapewniła go, starając się przy tym delikatnie zażartować. Patrzyła też czy przy tym żart był udany, czy może jednak i tym razem się spaliła z dowcipem.
— Nie mogę się doczekać spaceru — uśmiechnęła się do niego na pożegnanie i zachichotała słysząc jego przyśpiewkę.
Dzisiejszy dzień był niezwykle interesujący. Zdążyła się jeszcze spotkać z Emmą i dowiedzieć o niecnych czynach Satoru z przeszłości. Postanowiła odpłacić mu pięknym za nadobne. Czekał pod domem Febe a ona jeszcze przez chwilę uważnie obserwowała go przez dziurkę od klucza. Zacisnęła mocniej szklaną buteleczkę, którą miała w ręku. Nalała tam zwykłej wody, ale ona “walczyła” swoimi sztuczkami, więc to miało imitować broń. Wyszła tylnym wyjściem i próbowała się zakraść do mężczyzny od tyłu. Przyłożyła fiolkę do pleców.
— Ręce do góry, to jest napad — powiedziała, próbując brzmieć groźnie. Miała nadzieję, że się przestraszy i da mu porządną nauczkę za znęcanie się nad Emmą.
Orianna
Nie udało się jej? Myślała, że będzie to jednak bardziej straszne. Była w końcu w połowie nieumarła, taka mikstura, gdyby była miksturą mogłaby przecież zrobić mu krzywdę. Westchnęła zrezygnowana. W taki sposób nic chyba nie zdziała. A dalej musiała dać mu nauczkę, w ten sposób przecież nie da mu do zrozumienia, że nie wolno grozić bronią.
OdpowiedzUsuń— No dobrze, skoro nie tak — zastanowiła się przez chwilę, chowając fiolkę do kieszeni luźnej spódnicy. W końcu wpadła na pomysł i wróciła wzrokiem do mężczyzny. — Nigdy nie będę Twoją żoną jak będziesz grozić młodzieży bronią w trakcie nauki — powiedziała wyjątkowo pewnie i skrzyżowała ręce na piersiach. Żartował z narzeczeństwem to prawda, ale może przynajmniej zrozumie o co jej chodzi. Przytaknęła sobie jeszcze głową. Tak, to musiało podziałać. — Nie będę ćwiczyć takiego grożenia z bronią, to nie przystoi — zaprotestowała jeszcze.
— Na przygodę jestem jak najbardziej gotowa — uśmiechnęła się do niego. Poszła jeszcze szybko po koszyk, w którym przygotowała kilka przekąsek pod okiem Febe i wróciła do niego. — Myślałam o małym pikniku jak już pokażesz mi wszystko — wyjaśniła, pokazując koszyk ze smakołykami.
Orianna
— Nie aspiruje o miano najlepszej uzdrowicielki — zaprotestowała. — Ptakiem też nie jestem — dodała, bo reszta jednak chyba się zgadzała. Nie mógł przecież tak wierutnie wymyślać. Chociaż te epitety miały tylko na celu dodanie powagi sytuacji? Spojrzała po nim poważniej, kiedy nie miał zamiaru odpuścić swoich strasznych metod nauczania. — A jak ma to im niby pomóc? Strach nie jest dobrą metodą nauczania — przypomniała mu. Powinien z pierwszej ręki wiedzieć o tym. Sam mieszkał też przecież przez jakiś czas w Polszy. Propaganda i strach były okropnymi narzędziami. Nikt nie powinien ich wykorzystywać. — Swojemu własnemu dziecku też przykładał byś broń do ciała, gdyby źle mu szła nauka? — dopytała patrząc po nim uważnie. Przecież nie można było sobie tego tak bardzo lekceważyć. A teraz zaczął jeszcze płakać? To była szczera reakcja czy szantaż emocjonalny? Spojrzała po nim troskliwie i ukucnęła obok niego. Mimo wszystko nie mogła patrzeć na jego smutną, zrozpaczoną minę. Miała wrażenie, że serce zaraz jej pęknie. Przytuliła go do siebie.
OdpowiedzUsuń— Ja tylko chciałam Ci pokazać, że grożenie, nie jest przyjemne. Nie byłam poważna przecież — wyjaśniła, głaszcząc go delikatnie po ramieniu.
Orianna
— Dobrze, nie będę Ci ich psuć. Każdy ma w końcu własną opinię — przytaknęła mu. Sam przecież ją nauczył jak ważne było indywidualne wyrażanie swoich własnych myśli. Wysłuchała jego historii o klasie, która straciła lata życia, o tym jak im pomógł na swój sposób i poczuła jak łzy zbierają się w jej oczach. Przytuliła go mocniej do siebie. Jak mogła go posądzić o coś złego? Źle odczytała sytuację. Satoru był naprawdę niesamowitym człowiekiem.
OdpowiedzUsuń— Przepraszam, ja nie oceniałam Cię przez pryzmat przeszłości — odpowiedziała, zaczynając gładzić go po włosach. — Nie podobał mi się ten gest i chciałam to wyrazić, ale teraz go rozumiem. Przepraszam. Nie znam się na żartach. I nie uważam i nie uważałam nawet przez chwilę, że jesteś złym człowiekiem, masz niezwykle troskliwe serce, pomóc tylu dzieciom na raz… — ucałowała go delikatnie we włosy. — Jeszcze się uczę Twojego podejścia do życia, ale nie zniechęcasz mnie do siebie niczym co robisz, w zasadzie każdego dnia znajduję kolejną dobrą, wartą podziwu rzecz w Tobie — uśmiechnęła się delikatnie, rumieniąc się przy tym. — Jeśli chcesz wiedzieć jaka była moja przeszłość mogę Ci powiedzieć, ale to nie było nic ciekawego, wegetacja w niewiedzy, jak martwy kwiat — wyjaśniła, delikatnie gładząc plecy mężczyzny. — Jeszcze raz przepraszam, że sprawiłam Ci przykrość.
Orianna
— Oceniłam jedną czynność, a nie całego Ciebie. Tak samo nie podobało mi się jak Emma groziła Tobie i też jej o tym powiedziałam, a jednak dalej jest dla mnie ważna. Tak, nie zobaczyłam tego gestu na własne oczy i dlatego wydał mi się straszny, a teraz zostało to wyjaśnione — wytłumaczyła mu, nie puszczając go na razie. Nie sądziła, że ta sytuacja tak bardzo go dotknie, musiał się chyba za bardzo martwić jej opiniami. Spojrzała na Satoru. — A my właśnie nie wyjaśniliśmy sobie co się naprawdę wydarzyło? Wydaje mi się, że lepiej dojść w jakiś sposób do tej prawdy, w lepszy lub gorszy sposób niż się nie odzywać i żyć w niewiedzy — uśmiechnęła się do niego delikatnie. W pewnym sensie była ekspertem w tym temacie. Pokręciła głową na jego protesty. Przyłożyła mu palec do ust, później go odsunęła i nim mu pogroziła.
OdpowiedzUsuń— Dla mnie jak najbardziej jesteś dobrym człowiekiem, dla mnie jesteś dobry, to jest najważniejsze dla mnie i tego jak Cię odbieram —- odparła, a gdy powiedział o zranieniu pocałowała go lekko w policzek. — Cóż, uczę się jeszcze życia na własną rękę, będę się tym martwić jeśli już faktycznie mnie zranisz, dobrze? — zakomunikowała, chociaż dalej nie wierzyła, aby to było możliwe. Przytaknęła mu, gdy powiedział, że nie chce słuchać o jej przeszłości. I tak nie było o oczym opowiadać.
— A więc w drogę, prowadzi — uśmiechnęła się do niego i zaczęła iść tuż obok słuchając wszystkich rzeczy, które miał jej do opowiedzenia.
Orianna
Jakby na potwierdzenie słów wyzerowała swoje szkło i postawiła na barze, czekając na dolewkę. Zaśmiała się na słowa o aksamitnej piżamie i zaraz przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Rzeczywiście brzmi oryginalniej. Może o tym pomyślę, jak już gdzieś, kiedyś uwiję sobie gniazdko. Na tą chwilę wolę ograniczyć swoje tobołkowe potrzeby do minimum - oznajmiła z szerokim uśmiechem i zachichotała. - Mhm, bardzo przewidywalna - spojrzała po przybytku.
- O! Idealnie! - Niklaus pojawił się przy barze, a barman zaraz zaczął tłumaczyć, że podobno Satoru może tu być. - Oczywiście, przysługa za przysługę - blondyn uśmiechnął się tajemniczo. - Na wieść o tym całym balu w Heim zebrała mi się grupka chętnych na naukę tańca. Ty znasz się na tańcu, Ty na Heim - pokazał na nich. - Zajmiecie się nauką - poklepał ich po ramieniu. - Jutro się zgłoszę omówić szczegóły! - dodał.
- No chyba jaja sobie robisz... - Ennis spojrzała po Niklausie wymownie.
- Sama się postarałaś o tej sojusz, chyba nie chcesz by popsuły go brykające po parkiecie małpiszony, co? - Nik poruszył zabawnie brwiami, a białowłosa spojrzała po nim wymownie.
Ennis i Nik
Niklaus uśmiechnął się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Myślisz, że tylko po szkole krążyły plotki jak to uwodzisz inne nauczycielki swoimi wolnymi? Gdyby tylko nauczycielki - zaśmiał się, patrząc dalej na jego popisy. - Widzę, że ruchy masz odpowiednie, Ennis zna tutejsze gibańce, Ty masz dryg nauczyciela. Tak, właśnie tego chcę - zapewnił z zadowolonym uśmiechem. En upiła kolejny spory łyk drinka.
- Ja pierdolę... - bąknęła. Miała wrażenie, że los się na nią uparł z tym nauczaniem czegokolwiek.
- Wynagrodzeniem jest, że nie dostaniesz w łeb za panoszenie się po moim barze. No... i może jakaś mała przysługa gratis - puścił im oczko i ruszył w stronę wyjścia. - Jutro przyjdę do Was ze szczegółami! - dodał na odchodne.
Ennis próbowała objąć umysłem sale z... uczniami i... uczenie... ich... Skrzywiła się i spojrzała po Satoru. - Cóż, coś czuję, że z samego rana wyruszę na dłuuugie, podwodne łowy - uśmiechnęła się szeroko.
Ennis
- Z tego co słyszałem, to już go masz - Niklaus puścił jeszcze oko do Sato, akurat na to mógł bez problemu przystać. Niech no się chłopaczyna trochę popanoszy za barem.
OdpowiedzUsuńEnnis zmrużyła lekko oczy na jego małą groźbę i wysunęła palce ku jego twarzy, by pstryknąć go w nos. Byłaby w stanie uwierzyć, że Sato nawet zorganizuje jej poszukiwania co by się nie wykręciła. Nawet ją ta wizja rozśmieszyła i zachichotała pod nosem.
- Właściwie to z Tobą może taka nauka wyjść nawet ciekawie - przyznała i przytaknęła głową na propozycję kolejnego drinka. Przysunęła się bliżej do Sato. - To skoro już jesteś tym całym moim narzeczonym... To może zdradzisz co tam w ogóle wiesz o tańcu? - posłała mu uroczy uśmieszek.
Ennis
Zaśmiała się lekko na jego gest z placami i oblizała lekko wargi, gdy warknął.
OdpowiedzUsuń- Nie? A na jakim jesteśmy? - zapytała z zadziornym uśmiechem i pojedynczo oblizała palce, które trzymał w ustach, jakby właśnie zjadła nimi coś dobrego. Powędrowała za nim wzrokiem i spojrzała po dłoni, którą do niej wyciągnął. Już z nim tańczyła, nie widziała oporów by to ponowić. Podała mu dłoń i pozwoliła wyciągnąć się na parkiet. Przez obrót i szybkie spożycie alkoholu odrobinkę zakręciła się jej w głowie, ale tylko delikatnie. Pozwoliła by prowadził i sama ułożyła dłoń na jednym z jego ramion, tańcząc tego całego walczyka. Spojrzała mu w oczy lekko unosząc kącik ust. - Ty to chyba tak z reguły nic o niczym nie wiesz - zauważyła odrobinę rozbawiona, a gdy ją przechylił, delikatnie uniosła nogę, ułatwiając mu nieco to odchylenie. - Świetnie mówisz? No nie wiem, nie wiem - szepnęła, a gdy ich obrócił ponownie poczuła lekkie wirowanie w głowie i oparła się o Satoru aby nie stracić mimo wszystko równowagi. Mruknęła cicho układając czoło przy jego ramieniu. - Zaprowadzisz mnie... do morza? - zapytała.
Ennis
Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Nie mam zbyt rozległej wiedzy w temacie poziomów relacji - przyznała z lekkim chichotem. Z jego odpowiedzią co do wiedzy nie dyskutowała, zdawała sobie sprawę, że wiedział o wiele więcej niż mogłoby się wydawać, nie byli znowu tacy różni w tym temacie. Umiała poznać, gdy ktoś udawał głupiego, w końcu sama to nie raz robiła, była pewna, że i on w niej rozpoznał ten typ istoty.
- Mhm, cholernie głupi - przytaknęła mu głową, śląc lekki uśmieszek. - Za dużo? Może... - spojrzała po nim z trochę zamroczonym wyrazem twarzy. - Nie zapomnij moich drinków - pokazała na bar. - Jeszcze nie skończyłam... Albo chociaż tą Twoją butelkę - złapała go za nadgarstek i pociągnęła w stronę baru, chcąc sięgnąć alkohol. Zaśmiała się zaraz pod nosem. - Dziś nigdzie nie ucieknę - zapewniła i kiwnęła głową na wspomnienie nauki. - Jakże bym śmiała zapomnieć? Za bardzo mnie to ciekawi by sobie odpuścić - wyszczerzyła się jeszcze.
Ennis
Cmoknęła cicho pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Och, jedynie liczyłam na to, że podzielisz się ze mną swoją teorią - rzuciła z przekąsem w głosie i ponownie lekko zachichotała. Mruknęła pod nosem, gdy nie pozwolił jej zabrać swojej butelki. - Jaki zaborczy - uśmiechnęła się kącikiem ust i kiedy on szykował jej butelkę, ona oparła się o blat i obserwowała go uważnie. Na pytanie o obietnicę spojrzała mu w oczy, nadal z uśmiechem. Zaufa? Szczerze wątpiła. - Mówimy o dziś Skarbie, ufanie mi raczej Ci nie grozi - zauważyła z lekkim śmiechem. - To obietnica na dziś, dzisiaj nigdzie Ci nie ucieknę - zapewniła, pochylając się w jego stronę i również szepcząc. Złapała swoją butelkę oraz ramię Satoru i ruszyła w stronę plaży odrobinkę słaniając się na nogach, jednak gdy tylko opuścili gospodę, jej objawy upojenia alkoholowego tajemniczo zniknęły i pociągnęła mężczyznę nieco szybciej w stronę ich celu, uśmiechając się nikle i puszczając mu oko.
- Jak to powiedziałeś? - odkorkowała swoją butelkę by wziąć z niej łyka i głośno odetchnąć. - Demonstracja najlepiej pokaże? - uśmiechnęła się do niego kącikiem ust. - Do tej pory moje nauki kręciły się co najwyżej w temacie seksu, zaprawianie prawiczków w boju, ale bez obaw Słodziaku, nie to planuję pokazać Ci na plaży - zachichotała.
Ennis
Ennis wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Całkiem znane mi uczucie - stwierdziła krótko. Już spory czas temu straciła rachubę co do "przeliczania się". Uśmiechnęła się pod nosem na pieszczoty z butelką i zaraz lekko zachichotała. - Chyba właśnie poznałam Twój słaby punkt, będę wiedzieć kogo uprowadzać, gdy mi już podpadniesz - rzuciła ze śmiechem patrząc po szkle i zaraz ponownie zachichotała. - Uznaj więc, że mówię o dziś i o jutrze - puściła mu oko, dalej idąc żwawym krokiem w stronę plaży. Spojrzała po dłoniach zasłaniających przyrodzenie i uśmiechnęła się pod nosem. - Ou, nie martw się, to dość normalne, że facetem rządzi penis, a nie odwrotnie. Nie jesteś w tym sam - szepnęła w jego stronę konspiracyjnie. Właśnie wchodzili na plażę, En zarzuciła włosy na plecy i zatrzymała się dopiero w miejscu styku wody z piaskiem. Spojrzała na morze z zadowolonym uśmiechem.
- Przykro mi, będzie znacznie nudniej... - obejrzała się na Satoru ze swoim figlarnym błyskiem w oku. - Pokażę Ci... Może nawet przez przypadek nauczę, tańca wprowadzającego na bal - prześlizgnęła po nim wzrokiem i rzuciła swoją butelkę na piasek, odwróciła się tyłem do morza i powoli zaczęła do niego wchodzić. - No, chyba, że się boisz wejść ze mną do wody - dodała z zadziornym uśmiechem. - To jak będzie? - zapytała.
Ennis
Zmarszczyła brwi. Teraz on zaczynał ją traktować jak to jajko, o którym mówiła jeszcze rano. Spojrzała po nim poważniej i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Trudno. Przynajmniej będę to czuć. Wszystko jest lepszego od tej stagnacji i braku czegokolwiek, którego doświadczyłam wcześniej — zapewniła go. Chciała dodać coś jeszcze, ale on wtedy nagle pocałował ją w usta. Zarumieniła się cała na buzi i odwróciła wzrok, nabierając powietrza do płuc. To nie tak, że jej się to nie podobało. Czułości były całkiem przyjemne, ale dalej pozostawały niezwykle nowym doznaniem jak dla niej. Wróciła do niego wzrokiem i przytaknęła mu głową. Odruchowo złapała jego dłoń, kiedy palcem dotknął jej wargi, ale nie odsunęła jego ręki. Po prostu palcami przejechała po jego skórze delikatnie.
— Pracuje jako alchemik i medyk, byłbyś zaskoczony jak bardzo konserwuje to ciało — wyjaśniła, uśmiechając się delikatnie. — Chociaż właśnie przecież to widzisz — dodała i zaśmiała się delikatnie na własną głupotę. Szła tuż obok niego oglądając wszystkie zakamarki, które jej pokazywał. Będzie musiała mu podziękować, teraz zdecydowanie łatwiej będzie poruszać się po tym miejscu.
— Esmeralda w takim razie ma wyjątkowo troskliwe serce odpowiedziała — wąchając z zachwytem wszystkie zapachy. Kupiła nawet w okienku dwa obwarzanki, które włożyła do koszyka. Fiołkowa aleja jak na razie była najpiękniejszym przystankiem w ich małej podróży. Podeszła do kwiatów i dotknęła ich delikatnie, zachwycając się urodą tego miejsca.
— Ślicznie tu — szepnęła z szerokim uśmiechem na twarzy.
Orianna
Zachichotała po prostu na ten jego piorunujący wzrok, a gdy udał ścieranie potu z czoła mlasnęła robiąc niezadowoloną minę. Pozwoliła się objąć, ale spojrzała mu w oczy z udawanym smutkiem. - Nie dziękuj, wolałabym spotkać kogoś bardziej oryginalnego w tym temacie, chlip, chlip - udała płacz, ruszając piąstkami pod oczyma i zaraz zaśmiała się, lekko odpychając jego ramię, gdy sam już odskakiwał.
OdpowiedzUsuńZatrzymała się, gdy woda sięgała jej do kolan, a na pytanie uniosła kącik ust delikatnie. - Przecież już Ci powiedziałam. Mamy uczyć tańczyć, tak? Pokażę Ci taniec na oficjalne rozpoczęcie Fier - prześlizgnęła wzrokiem po całej jego posturze. - Osobiście uważam, że na płyciźnie prezentuje się lepiej niż na parkiecie, ale cóż, na parkiecie przy takim tłumie lepiej wszystko widać - dodała. - Trochę obrotów i dotykania, wszytko to czując grunt pod nogami - nie zamierzała wyciągać go na głębiny. - Ach i bez obaw... - spojrzała na jego krocze - tam Cię dotykać nie będę - uśmiechnęła się pod nosem. - Ale koszule mógłbyś zdjąć - odwróciła się do niego plecami i weszła tak, że woda sięgała jej do pasa. - To idziesz? - odwróciła w jego stronę tylko głowę.
Ennis
Przeszył ją nieznajomy dreszcz na ten pocałunek w szyję. Nie wiedziała co z tym zrobić. Takie czułości chyba jednak powinny być zarezerwowane dla par, a oni taką nie byli. Nie czuła się też jako osoba, potrzebująca swojej drugiej połówki. A jednak te wszystkie jego gesty sprawiały przyjemność. Postanowiła na razie pozwalać mu na to bez zbędnych kazań w imię nauki na temat tego czy sama i w jaki sposób to lubi. A przynajmniej tak sobie będzie wmawiać tak długo jak jej niekoniecznie zdrowy rozsądek jej na to pozwoli. Weszła za nim do środka kawiarni, rozglądając się po tym miejscu. Nawet tutaj znajdowały się liczne bukiety. Nigdy nie pomyślała o tym, że można tak przystroić zwykłą kawiarnię. Usiadła na wybranym przy Satoru miejscu. Z pewnością był dobrym obserwatorem, bo tutaj znajdował się najpiękniejszy bukiet z kompozycji kwiatów o różnym odcieniu fioletu. Do tego ciasto z jadalnymi fiołkami? Wszystko tak uroczo zlewało się kolorami. Uśmiechnęła się do niego.
OdpowiedzUsuń— Dziękuję i nawzajem — odparła delektując się kawą z nutą lawendowego syropu. — Skąd znajdujesz te wszystkie ciekawe miejsca? — zainteresowała się.
Orianna
Ennis obserwowała go chwilę, wyglądał na bardzo rozbawionego. Uśmiechnęła się pod nosem, a kiedy zapytał o taniec wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Uroczystości często rozpoczyna jakiś taniec, czasem tańczony w wodzie, czasem pod, czasem na lądzie. W zależności od święta i obecnych na nim gości. Tegoroczne Fiery będą w dość różnorodnym gronie, więc stawiam, że pokaz odbędzie się na parkiecie, co by wszystko było lepiej widać - mówiąc to obserwowała jak Satoru rozpina koszulę, a figlarny uśmiech nie znikał z jej twarzy. Zaśmiała się nawet, gdy zasłonił krocze, ależ on lubił stroić sobie żarty. Chyba był najmniej poważną istotą jaką kiedykolwiek poznała, nie żeby jej to jakoś przeszkadzało. - Ach, no tak, a więc poprawka, chcący go nie dotknę - poprawiła się z rozbawieniem na twarzy. Obserwowała jak do niej podchodzi i zerknęła na dłonie, którymi złapał ją pod żebrami, zaraz jednak wróciła wzrokiem do jego oczu, miała nawet coś powiedzieć, ale nagle ją podniósł. Ennis nawet nie ukrywała zdziwienia, w odruchu z jej ust wyrwało się krótkie, zaskoczone jęknięcie, miała odruch by złapać ręce Sato dla utrzymania stabilności, jednak nim to zrobiła to już leciała do wody i zaraz wpadła do niej, znikając na chwilę pod taflą. Było tu dość płytko, więc szybko wynurzyła łeb i spojrzała po mężczyźnie z figlarnym spojrzeniem. To było dziwne, nie kojarzyła by ktokolwiek jej tak kiedyś zrobił. - No wiesz... Ja do Ciebie z sercem, a Ty mnie tak rzucasz - rzuciła rozbawiona i powoli wstała na nogi, woda znowu sięgała jej do pasa, ale teraz, przez to, że była mokra, jej łuska pod wpływem wieczornego światła mieniła się trochę bardziej. Kilka drobnych strumyczków wody wspinało się nieregularnie po ciele En tak jakby miały głęboko w dupie grawitację. Mignęły kilka razy po łusce i zaraz wróciły do normy, standardowo osadzając się na ciele dziewczyny i skraplając w dół. - Zobaczymy czy wytrzymasz dość długo w tej swojej powadze - kącik jej ust drgnął, a ona wystawiła do niego lewą dłoń. - Przyłóż swoją, zaczniemy od kręcenia się w prawo. W tym tańcu ja prowadzę... Jak się wstydzisz to zamiast w oczy możesz patrzeć na nos - dotknęła własnego, nadal z tym samym zadziornym wyrazem twarzy. - Ach i uważaj, będę śpiewać - dodała. - Kroki nie są skomplikowane, Twoje opierają się obrotach i staniu w miejscu, myślę, że załapiesz co, kiedy i gdzie. Postaram się być dość czytelna - ostatnie zdanie cicho szepnęła i puściła mu oko. - Gotowy, czy masz jeszcze jakieś pytania?
Ennis
Mruknęła cicho.
OdpowiedzUsuń- Teraz zdecydowanie już spięta nie jestem, więc chyba wyszło - przyznała, nadal z lekko uniesionym kącikiem ust. Na słowa co do śpiewu krótko się zaśmiała. - Myślę, że dasz radę - odparła, również zawieszając spojrzenie w jego oczach. Wsłuchała się w szum fal i zaczęła powoli kręcić się z nim w kółko. Śpiewać zaczęła dopiero po chwili. Co prawda nie była to pieśń z Heim, a tańcem z tego rejonu tylko się posiłkowała, ale o tym może później wspomni.
- On the borders of safety. That's where I find peace, where the black sand meets the raging seas. I see their forces for what they truly are. Yet I'm reminded of my beating heart - cały ten czas po prostu się z nim obracała, ale przystanęła przy ostatnim słowie i przesunęła opuszkami po wierzchu dłoni Sato. W trakcie śpiewania przedłużonych dźwięków powoli przechodziła za jego plecy, dalej sunąć opuszkami po jego ręce, ramieniu, po łopatkach, karku. Szła spokojnie, zahaczyła o drugie ramię, przejechała po drugiej ręce, dłoni i znowu przy nim przystanęła. Teraz wymusiła dotyk drugich dłoni i kręcenie się w przeciwnym kierunku. - Among the lonely rocks is where I lay my head. I hear the ocean calling "Come with me instead". She sings me songs of ungrateful souls. Who once thought gods could bring them home - śpiewała dalej patrząc mu w oczy. Wystawiła drugą rękę, by teraz kręcić się z nim stykając obie dłonie i znowu zmieniła kierunek. - On the borders of safety, That's wherе I find peace
Wherе the black sand meets the raging seas. I see their forces for what they truly are. Yet I'm reminded of my beating heart - przy ostatnim słowie jedną z dłoni przeniosła na mostek Satoru, a tą drugą poprowadziła jego dłoń do swojego mostka i przytrzymała przy nim, śpiewając przy tym przedłużone dźwięki. Zanim skończyła je śpiewać, przystanęła na chwilę. - And I could swear that the ocean sings and the mountains talk to me - śpiewając zaczęła wędrować dłonią z mostka do dłoni ciemnowłosego, a gdy ją ujęła odsunęła się od niego na długość ich rąk i zaraz "zwinęła się" po jego ręce przy przystanąć po jednej stronie jego torsu. - I could swear - przeszła na drugą stronę torsu. - That I hear her breath and her heartbeat in the air - "rozwinęła się" przy drugiej ręce mężczyzny i przystanęła na chwilę, gdy znowu byli od siebie na długość swoich rąk. - I could swear - wróciła do jego torsu - I could swear - patrząc mu w oczy ułożyła dłoń przy jego mostku i powoli zaczęła nią zjeżdżać do wysokości końca żeber. - On the edge of comfort - nie zmieniając wysokości trzymanej ręki zaczęła powoli odchodzić Satoru. Sunęła opuszkami jakby kreśliła linię po jego ciele. - That's where I find love - weszła za jego plecy. - And the ocean already knows. But she can't love you - wyszła zza pleców po drugiej stronie. - Like you love her - zatrzymała się tuż przed Sato. - There's no mercy from Mother Earth - zaśpiewała szepcząc, prosto w jego usta.
Ennis
Orianna nie miała zbyt dużego porównania w kawie. Zawsze to Satoru ją częstował kawą, więc znała tylko jego gusta. Ta jednak zdecydowanie miała o wiele bogatszy smak, ciężko było skupić się na jednym aspekcie napoju, różne smaki przewijały się po języku przy każdym łyku; była też bardzo delikatna w porównaniu z czarną kawą, którą zazwyczaj pijała dzięki mężczyźnie. Uśmiechnęła się do niego, ciesząc się tą małą chwilą przyjemności, którą im zafundował. Słuchała go z wyraźną fascynacją, kiedy opowiadał o najróżniejszych zakamarkach Argaru. Miała wrażenie, że w każdym jego słowie było tak dużo pasji, może nawet mu lekko tego zazdrościła - tego jak radośnie witał każdą sytuację w życiu, nawet jeśli była wielce niebezpieczna. Ona dalej miała problem z adaptacją do wolności.
OdpowiedzUsuń— Argar to z pewnością fascynujące miejsce — przyznała mu zadowolona. — Zwłaszcza, kiedy odkrywa go ktoś taki jak Ty. Nie wyobrażam sobie, żebym ja się zgubiła i szukała po tylu różnych miejscach. Będę o tym pamiętać na przyszłość. Rozglądać się i słuchać z uwagą — sparafrazowała jego słowa. — Jestem w sumie tego ciekawa — zastanowiła się przez chwilę. — Nie jestem pewna, czy zawsze będę nieporadna i zagubiona w relacjach międzyludzkich. Ciekawi mnie jak zmieni się percepcja innych, gdybym się zmieniła. Na przykład, gdybym jednak dalej była stoicka, a ta cała fascynacja jednak by mi się znudziła, czy taki potencjalny przyjaciel dalej by nim został — myślała trochę na głos, a trochę sama była ciekawa jego opinii. Mimo wszystko to ostatnie wyjście z Ennis dało jej trochę do myślenia.
Orianna
To co dodał od siebie było całkiem przyjemne, ale widziała jego skołowanie, a to nawet lekko ją bawiło. Kiedy skończyła śpiew i usłyszała wypowiadane słowa to sama lekko zmarszczyła czoło. Nie rozumiała co mówił, Ojciec Oceanu? Chyba tylko to skojarzyła dzięki temu co w trakcie tłumaczenia piosenki mówiła jej córka tutejszego przywódcy. Nie rozumiała słów, ale przy geście z policzkiem sprawiał wrażenie dość zatroskanego. Chwilę patrzyła po nim, po jego twarzy. Przeskoczyła wzrokiem między poszczególnymi elementami twarzy Sato, lekko potrząsnęła głową i lekko się zaśmiała, by zaraz przywdziać na buzię jej standardowy wyraz. - Przykro mi, nie rozumiem. Akane nauczyła mnie tej piosenki w ramach oddania przysługi. Wyjaśniła jej słowa twierdząc, że kojarzy ją ze mną, a ja... - wzruszyła ramionami. - Podoba mi się ten utwór - przyznała. - Taniec wymyśliłam, ale posiłkowałam się tym co można zobaczyć w Heim. Bez obaw, nie zamierzam go uczyć Argarczyków - kiedy mówił po angielsku to o nich wspominał. - Te wstępne tańce i tak zawsze zaczynają wybrane osoby z Heimurinn - dodała.
OdpowiedzUsuńEnnis
Uniosła delikatnie brwi, gdy się odsunął, a słysząc kolejne słowa sama lekko się cofnęła. Nie miała pojęcia co mówi, ale ciężkie westchnięcie dawało wrażenie zawodu. Zniknął jej uśmiech, a ona patrzyła po nim niepewnie. - To bardzo niegrzeczne z Twojej strony - odezwała się w końcu z nutką żartu w głosie. Spojrzała po nim jak chowa się w wodzie i kiwnęła lekko głową. - Są bardzo różnorodne. Mają tam te swoje rasy różne, różniste i prawie każda ma własny taniec na każdą okazję - sama dała nura pod wodę i wypłynęła kawałek za Satoru. - Mojej wersji? Nie mam swojej wersji. Może właśnie dlatego tak podoba mi się w tej? W Mahtyr nie uświadczysz tego języka, nigdy przynajmniej go nie słyszałam - przyznała i zaraz sama ułożyła się na wodzie, lokując spojrzenie w niebie.
OdpowiedzUsuńEnnis
Uśmiechnęła się lekko na jego słowa i nawet delikatnie zaśmiała.
OdpowiedzUsuń- Patrzę jak reagujesz na tak okrutne plotki - odparła. Dryfowała sobie spokojnie, morze bardzo ją uspokajało, a teraz, gdy falowała na jego grzbiecie było bardzo przyjemnie. Na chwilę nawet przymknęła oczy, otworzyła je dopiero na stwierdzenie Satoru. Okaz... To chyba było bardzo trafne określenie. Była ciekawym okazem. Lekko zmrużyła wzrok, jakby próbowała dostrzec coś więcej tam na niebie. - Kochał Cię ktoś kiedyś? - wypaliła i dopiero po chwili zerknęła w jego stronę. Przestała też dryfować, powoli przeniosła nogi w dół, patrząc uważnie po ciemnowłosym.
Ennis
Zastanowiła się. Czyli na tym polegało kochanie? Na mówieniu? To był ten wyznacznik? Patrzyła po nim, gdy podchodził, ale gdy zadał swoje pytanie to zerknęła gdzieś w bok. Wzruszyła ramionami. Jej też tego nikt nigdy nie powiedział. - Jeszcze nikogo nie powaliło aż tak by powiedzieć wprost, ale sugestie... te padały - wróciła spojrzeniem do jego oczu. Przekręciła lekko głowę, gdy wspomniał o prawidłowym pytaniu, a kiedy je zadał uśmiechnęła się kącikiem ust i sięgnęła do jego policzka by go pogłaskać. - Nie - oznajmiła krótko. - Ty kochałeś? - trochę bardziej stwierdziła niż zapytała. Większość istot, które poznawała miała już za sobą jakąś historię miłości, udaną lub nie, ale były.
OdpowiedzUsuńEnnis
Uniosła lekko brwi, gdy zapytał o taniec i zaraz z lekkim uśmiechem pokręciła głową. - Miałam raczej na myśli w formie dziwnych wyznań... - sprostowała. - Dotyk, seksy, pocałunki... - wzruszyła ramionami. - Dla mnie to nic sugestywnego, zwykłe zaspokajanie rządź - wyjaśniła. Ciężko było widzieć w tym coś więcej, gdy zawsze robiło się to "po coś". No proszę, nie pozwolił sobie... - Co to znaczy, że... nie pozwoliłeś? - zapytała. - Powstrzymywałeś się przed nią? - zdawało się, że naprawdę ją to interesuje. Nie rozumiała tych mechanizmów.
OdpowiedzUsuńEnnis
Zgubią ją celowo, teraz? Wyprostowała się, wyglądając przez okno, po czym wróciła do Satoru z uśmiechem.
OdpowiedzUsuń— I nie będziesz mi pomagać, tak? Aby to było prawdziwe gubienie się? — upewniła się jeszcze. Skoro miała się zgubić, to dobrze by było, aby naprawdę nikt nie podopowiadał jej drogi. Będzie musiała się sama nauczyć chodzić po tym mieście, a wcześniej faktycznie stracić poczucie kierunku. Aż sama była ciekawa, gdzie może ich zaprowadzić w taki sposób, skoro on znalazł takie piękne miejsce. Pokręciła głową na kolejne słowa Satoru i upiłą kolejny łyk kawy.
— Tak, ale Emma została moją przyjaciółką przez zmianę właśnie. Ty też zacząłeś chyba się mną jako osobą bardziej interesować przez moją dociekliwość i chęć wyjścia z moich uprzedzeń. Przeszłam długą drogę i jestem wdzięczna za was, ale dalej czuję się trochę niedokończona. Nie wiem czy za rok będę tą samą osobą i jestem ciekawa jak to wpłynie na moje życie, o ile się zmienię. Na pewno są rzeczy, nad którymi chcę popracować. Na przykład moja nieporadność i bezbronność, nie chcę być ciągle ratowana z niebezpieczeństwa, chcę umieć zadbać sama o siebie. Samo to jest sporą zmianą, nieprawdaż? — wyjaśniła, po czym uśmiechnęła się do niego.
Orianna
Nie stroniła od jego dotyku, był dość delikatny i przyjemny, a takiego nie miała w życiu zbyt wiele. Nawet gdy się pojawiał to zwykle był jedynie wstępem do seksu. Może i teraz był? Akurat przy Satoru nie mogła mieć pewności. Miał już wiele okazji na zaciągnięcie jej do łóżka, a jeszcze z żadnej nie skorzystał. Lubił jednak grać, więc może po prostu rozgrywał swoją grę falowo? Z Piusem już dawno by się pieprzyła w tej wodzie.
OdpowiedzUsuńJego odpowiedź trochę ją zaskoczyła, znała już znaczenie tej całej pięty, ale dalej patrzyła po nim zaciekawiona.
- To co robisz, gdy zaczyna Ci na kimś zależeć? - zapytała. - Wiesz, ukochane giną nawet na zwykłym spacerze czy w trakcie pływania... na przykład wciągnięte przez tajemniczą bestię - uśmiechnęła się pod nosem nie przerywając ich kontaktu wzrokowego. - Ryzyko... Nie chcesz mieć słabości, rozumiem - sama po części tak patrzyła na bliskie relacje, mimo to nie mogłaby już powiedzieć, że na nikim jej nie zależy. Pomyślała chwilę, gdy zadał swoje pytanie i zaraz westchnęła ciężko, zakładając mu dłonie na kark i splatając na nim palce. - Skutecznie do siebie zniechęcam - zatrzepotała teatralnie rzęsami. - Jestem na chwilę, okaz, jak to nazwałeś - przypomniała mu. - A okazy się kolekcjonuje, nie kocha. Jak okaz się popsuje to się go wyrzuca - uśmiechnęła się pod nosem. - Moje serduszko, może z dwa razy poczułam, że zabiło mocniej, ale w obu przypadkach nie trafiłam ze swoim "ja" w wizję przeciwnej strony. Nie żeby to jakoś szokowało, nawet matce nie pasowałam taka jaka jestem i trzeba mnie było poprzerabiać, więc... - wzruszyła lekko ramionami. - Jestem jak ocean, niczyja - szepnęła ze specyficznym błyskiem w oku.
Ennis
Pozycja w jakiej ich ustawił była bardzo wygodna, przynajmniej dla niej, ale i Satoru wyglądał na dość odprężonego. Słuchała go i gdy się w nią tak wpatrywał, to ona zaczęła zakręcać sobie na palcu to jeden, to drugi, a to trzeci kosmyk jego włosów. Uśmiechnęła się delikatnie na jego słowa co do kobiet i mężczyzn. Cóż, chyba by się nawet zdziwiła, gdyby zobaczyła go przy boku mężczyzny. Jakoś przy kobietach lepiej się prezentował, przynajmniej jak na jej oko. Znowu się na chwilę zamyśliła. Nigdy nie kochał, więc nie mógł znać odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytanie w tym temacie. Westchnęła lekko, trudno, może kiedyś się dowie. Przytaknęła, gdy powtórzył po niej, a na pytanie znowu kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Każdego - potwierdziła. Pokręciła zaraz głową. - Nie myśl, że Twoje słowo mnie dotknęło, nie... Po prostu zdało mi się dość trafne w stosunku do mojej osoby - przyznała i spojrzała mu w oczy, zgarniając mu kilka włosów z twarzy. - Och... - zaśmiała się lekko. - Akurat ten ktoś jest mistrzem kolekcjonowania partnerów seksualnych... Jest jak ja... Na chwilę. Zawsze myślałam, że mu to pasuje, mi pasowało. Wystarczył dobry seks i miałam swojego strażnika. Coś za coś - wzruszyła ramionami i ułożyła głowę przy jego obojczyku. - Sęk w tym, że już mi strażnik zbędny, a mu się zebrało na wylewności. Oczekiwał lepszej reakcji na nią i się sparzył, zniechęcił. Serce zapewne ma równie pojemne co dupę, więc jak nie ja to będzie kto inny - uśmiechnęła się pod nosem i na chwilę przymknęła oczy wystawiając twarz na jego pieszczoty. Uniosła powieki na słowa o oceanie i spojrzała mu w oczy. - Tylko swoja - przytaknęła mu głową, oddając pieszczoty przy twarzy i uchu.
Ennis
— Obrażasz? — zapytała za bardzo nie rozumiejąc dlaczego miałby się za to obrazić. Dopiero później rozjaśnił jej to wszystko, a ona przytaknęła mu na znak, że zaczyna łączyć te kropki. Musiała się nieco zastanowić nad tym co właśnie powiedział. — Jest mi bardzo miło w takim razie, że zainteresowałam Cię już wtedy. Budzi to jednak obawę, co jeśli przestanę być obojętna, albo zależna? Dalej będę ciekawostką czy Ci się znudzę? — zapytała z ciekawością w oczach. Zarumieniła się, kiedy wspomniał o miłości i uśmiechnęła delikatnie. W dziwny sposób to wszystko ubierał i naprawdę nie była pewna czy kiedykolwiek się do tego przyzwyczai tak, aby się nie rumienić, aczkolwiek zawsze było to na swój sposób niezwykle miłe. — Przepraszam, nie chciałam, abyś był na mnie obrażony. Prowadzę obserwację, uczę się, ale bardzo cieszy mnie, że Ty dalej jesteś — odpowiedziała, dotykając delikatnie jego dłoni na znak szczerości. — Nie widzę powodu, dla którego miałabym rezygnować — zapewniła go, a gdy wypili i zjedli, wzięła go za rękę i wyprowadziła z kawiarni. Wyjęła chusteczkę z kieszeni i zawiązała sobie nią oczy. Odwróciła się w stronę Satoru z uśmiechem. — Prosiłabym jedynie, żebyś pilnował, abym nie wpadła na nikogo ani na nic — poprosiła, po czym ruszyła w losowym kierunku, ciekawa co takiego odkryje.
OdpowiedzUsuńOrianna
— Tak samo jak ja nie wyobrażam sobie znudzić się Tobą — odwzajemniła jego uśmiech. Naprawdę nie mogła wyobrazić sobie sytuacji, po której miałaby dosyć tego pozytywnego człowieka, który za każdym razem zaskakiwał ją czymś jeszcze lepszym, nawet jeśli odkryje go całego, to było po prostu nieprawdopodobne.
OdpowiedzUsuń— Dobrze — przytaknęła mu i dała się zaprowadzić w tajemniczą uliczkę. Kiedy zdjął jej chustkę, schowała ją z powrotem i rozejrzała się po okolicy. Niesamowite, tutaj też jeszcze jej nie było! Uśmiechnęła się podekscytowana. Złapała go delikatnie za dłoń i przytaknęła. Zaczęła ich prowadzić po różnych zakamarkach, rozglądając się, czy nie ma nigdzie niczego ciekawego. Nie znalazła niczego co byłoby chociaż w połowie tak ciekawe jak miejsca, które pokazał jej Satoru, ale dotarła ostatecznie do zalesionej części Argaru, gdzie nie było jeszcze żadnej przetartej ścieżki, jedynie kilka śladów i połamanych gałęzi. Rozejrzała się po okolicy. Spojrzała na mężczyznę z uśmiechem.
— To może poszukiwania odpowiedniego miejsca na piknik? — zaproponowała, ale zanim zdążył jej odpowiedzieć, postanowiła zrobić coś co on, czyli szalonego. Pobiegła w las ze śmiechem, nie dając mu zbyt dużo czasu na reakcję.
Orianna
Podniosła oczy do swojego czoła, gdy je pocałował. Dziwny gest, niby nic wielkiego, a poczuła się jakoś bezpieczniej. Tak chyba nie powinno być. Zawsze, gdy czuła się bezpiecznie to później działo się coś negatywnego. Spięła się delikatnie. Tak, miał rację, to ona musiała chcieć, tylko jak wiedzieć, czy się chce, gdy się nie wie na co pisze? Ta cała miłość zdawała jej się jedynie problemem, ludzie z jej powodu odwalali bardzo dziwne rzeczy i En nie miała pojęcia co niby dostają w zamian, że są gotowi na takie poświęcenia. Białogłowa zaczynała doświadczać jakiegoś dysonansu... To co robił Sato było przyjemne, a jednocześnie bardzo źle jej się kojarzyło. Milczała na te wszystkie jego słowa, mogła się z nimi zgodzić, a jednak język ugrzęzł nieco w gardle. Wtedy wspomniał o kolekcjonowaniu... Zapytał czy to lubi. Zacisnęła zęby... Nie była w stanie tego powstrzymać. Kilka obrazów mignęło jej przed oczami, a ona poczuła ciepło przy policzku. To ciepło sprawiło, że się ocknęła i starła... łzę? Serce zabiło trochę nerwowo, a ona spojrzała po kropli, która została na jej palcu.
OdpowiedzUsuń- Chyba starczy - szepnęła i zamierzała odsunąć się dość gwałtownie by wskoczyć do wody.
Ennis
Zeszła z niego i ruszyła na nogach w stronę głębin, nie dała jeszcze nura, a zaraz poczuła jak ją przytrzymuję. Zastygła chwilę w bezruchu i zamknęła na chwilę oczy. Na słowa Satoru uśmiechnęła się pod nosem i obejrzała na niego z nikłym uśmiechem. Patrzyła po nim z coraz to większym rozbawieniem.
OdpowiedzUsuń- Takie priorytety to ja rozumiem - rzuciła, by jednak obrócić się do niego przodem i ruszyć w stronę brzegu. Kiedy mijała czarnowłosego, to musnęła dłonią jego policzek. - Dobrego alkoholu nie wolno marnować - przyznała by zaraz lekkim krokiem doskoczyć do swojej butelki i unieść ją wysoko w powietrze. - Patrz, nawet nikt nie zabrał - rzuciła i z łobuzerskim uśmiechem spojrzała po jego trunku. Czy nie wspominała mu o uprowadzeniu? Dopadła i jego butelkę i zaczęła się cofać w tył. - Ostrzegałam... - w jej oczach zatańczyły figlarne iskierki.
Ennis
Nawet ją bawiła ta cała gonitwa, tego też jeszcze nigdy nie robiła, na pewno nie w tym żatrobliwym znaczeniu. Kiedy przykucnął i się "rozbeczał" ona zatrzymała się i zaśmiała. Odkręciła jego trunek i wzięła sporego łyka. - Mmm... pyszne - ponownie się zaśmiała, ale ruszyła w jego stronę. Kiedy padł na plecy, stanęła nad jego biodrami, ze stopami po bokach Sato. Kucnęła i lekko przechyliła butelkę, by polać mu usta alkoholem. - Nie fajnie? Mi się całkiem podoba - uśmiechnęła się pod nosem i postawiła mu butelkę obok głowy. - Już Ci oddaję Twój skarb - dodała, układając mu na czole zakrętkę, dalej się uśmiechając.
OdpowiedzUsuńEnnis
Orianna biegła przez las zadowolona z siebie. Zrobiła coś szalonego i spontanicznego, ależ to było ekscytujące. Wyprzedziła Satoru o kilkanaście metrów, albo nawet więcej, dzięki leśnej gęstwienie łatwo było się schować, a ona miała ochotę się nieco podroczyć. Przeszła przez kilka krzaków i rozejrzała się po okolicy. Polanka była raczej zrobiona w sztuczny sposób, było tutaj kilka sztucznych drzew i dziwna ściółka z liści, która w żaden sposób nie przypominała tutejszego runa leśnego, a na nim na sznurku był mały bryłkowiec, który próbował się wykaraskać z tarapatów.
OdpowiedzUsuń— Biedactwo — szepnęła podchodząc do niego. Chciała wypuścić biedne zwierzę, ale gdy tylko postawiła stopę na podejrzanej ściółce ziemia się pod nią zapadła, razem z całym mechanizmem, na którym stał bryłkowiec i dziewczyna wpadła do jaskini. — Aaa! — krzyknęła krótko, zjeżdżając przez wydrążony tunel. Próbowała się zatrzymać, złapała w międzyczasie biedne zwierzę, które piszczało przerażone, a swoim koszyku już nawet nie myślała, ale spadł razem z nią, albo został na powierzchni. Z ledwością zatrzymała się przed wydrążonym palem. Chwyciła bryłkowca pod serce i chciała wydostać się z tego miejsca, ale w tym samym czasie ktoś chwycił ją z całej siły za włosy i pociągnął w nieznanym kierunku.
— Felix, patrz jaka sztuka duża nam się trafiła! Chyba ta Polszanka, głupia suka popsuła pułapkę na Zorry! — krzyknął mężczyzna, ciągnąc ją w głąb jaskini.
Orianna
Kiedy usiadł miała go praktycznie przed sobą, sama więc usiadła wygodnie na jego biodrach i zaśmiała się cicho na pieszczoty z butelką.
OdpowiedzUsuń- Zaraz zrobię się zazdrosna – zachichotała. Na propozycję toastu sama odkorkowała swoją butelkę i kiwnęła mu głową. Uśmiechnęła się rozbawiona już przy pierwszych słowach, ta jego poważna mina zupełnie nie pasowała do toastu, przynajmniej do jego początku. Kiedy wspomniał o zaciśnianiu więzi zrobiło się poważniej, ale jakoś w tej chwili jej to nie przeszkadzało. Stuknęła się z nim butelką i sama przechyliła swoją.
- Cóż, tłumaczenie zostawię Tobie, ja mogę pokazywać… Inaczej uczniowie mogliby skończyć kilka metrów pod ziemią – uśmiechnęła się do niego i przysunęła twarz tak, by swoim nosem potrzeć o ten jego. W Argarze mówili na to „noski eskimoski”.
Ennis
Orianna oczywiście nie zauważyła Satoru, kłusownicy raczej też nie. W jaskini aż śmierdziało od taniego, źle pędzonego bimbru, który nawet nie umywał się do wyrobów Yensena. Kobieta trzymała przy sobie małego bryłkowca, próbując obronić go przed całym złem tego świata, kiedy sama była ciągnięta dalej od wejścia do jaskini. Dać się tak głupio złapać, a chciała pomóc tylko niewinnemu stworzeniu. Któryś z mężczyzn próbował wyrwać jej zwierzę. Zabrała jedną rękę z malucha, zacisnęła dłoń w pięść i postanowiła walczyć. Uderzyła z całej siły w krocze napastnika, co było zaskakująco łatwe, skoro ciągnęli ją i nie pozwalali wstać.
OdpowiedzUsuń— Argh… SUKA! — krzyknął z bólu. Agresja u mężczyzn wezbrała jeszcze bardziej za to, że ta okrutna kobieta od Peruna miała czelność się im stawiać. Szarpnęli ją na równe nogi i uderzyli w brzuch. Bryłkowiec wypadł i uciekł w jakiś kąt. Orianna skuliła się, czując jak łzy podchodzą jej do oczu z bólu. Nie mogła dać się teraz tutaj zabić, musiała jakoś uciec, ależ ona była głupia. Ciągle się w coś pakowała. Wspaniała wolność. Poczuła kolejne uderzenia, tym razem dwa w twarz, kolejne w brzuch, inne pod żebra. Sama spróbowała oddać, ale w tym natłoku uderzeń nie udało jej się niczego trafić. W nagłym przypływie odwagi i frustracji, bo ile można robić za popychadło w życiu, splunęła na jednego z mężczyzn.
— Pierdol się… — syknęła za co znowu szarpnięto ją za włosy z całej siły i rzucono oraz przygwożdżono do ściany.
Orianna
En słysząc o butelce ponownie się zaśmiała.
OdpowiedzUsuń- No tak, zawsze wysłucha, nie marudzi, nic nie oczekuje, idealny układ - puściła mu oko. - Tylko strasznie zimna z niej... butelka - uśmiechnęła się pod nosem. Kiedy wspomniał o biodrach i porównał jej z tymi swoimi to odstawiła szkło na piach i założyła mu ręce za szyję. - Chyba nie myślałeś Złotko, że będę tańczyć sama, hm? Będziesz i pokazywał, i tłumaczył, a ja będę Twoją cholernie seksowną asystentką - patrzyła mu w oczy. - Ou, jestem w stanie uwierzyć, że Twoje bioderka lepiej skaczą, ale bardziej pociągające? Zapomnij - szepnęła. - Z moimi nie mają szans - ponownie zachichotała i pokręciła się nieco na tych jego biodrach. - Chociaż trzeba przyznać, że są całkiem wygodne - szepnęła odwzajemniając jego uśmiech, a gdy liznął jej nos, dość sprawnie chwyciła jego jęzor zębami. Jak na tak ostre uzębienie potrafiła łapać delikatnie. Przytrzymała mu język kilka sekund i zaraz puściła. - Uważaj, bo jeszcze narobisz mi ochoty, a tego przecież bardzo byśmy nie chcieli - rzuciła, uśmiechając się do niego zaczepnie.
Ennis
Mruknęła niezadowolona.
OdpowiedzUsuń- Przeczuwam wielu niezadowolonych uczestników tego całego szkolenia - złapała lekko jego policzki w palce i zdusiła je ostrożnie by zachichotać delikatnie zaraz po tym. Trudno, jakoś zniesie te całe nauki. Na jego oburzenie uśmiechała się pod nosem i bacznie go obserwowała, a wysłuchując propozycji po prostu się do niego nachyliła i mocniej go pocałowała. - Ja nikomu nic nie muszę udowadniać Pyszczku. Oczarowywałam biodrami jedenaście lat i nie bardzo mam ochotę do tego wracać, więc wybacz, ale nie przyjmę zakładu - oznajmiła z powagą, gdy już odsunęła się od jego ust. Złapała po tym swoją butelkę i wzięła kolejnego łyka trunku. Mruknęła zadowolona, gdy ten rozlewał się po gardzieli.
Ennis
- Och - zachichotała. - Trzeba było tak od razu - mruknęła rozbawiona, a na jego stwierdzenie co do tanecznego podrywu przesunęła jedną ze swoich dłoni po własnej talii i zjechała na biodra. - Myślisz, że przez te jedenaście lat nikt nie prosił o takie taneczne podrywy? Oj, słodki jesteś... - cmoknęła go w czubek nosa. - Zapewniam, że prośby w Zamtuzie bywają wszelkiego rodzaju - puściła mu oko. Zaśmiała się na te jego trzy tańce. - Ale zachłanny - uśmiechnęła się pod nosem. - Tego Ci nie odmówię - stwierdziła. Wątpiła by kto inny tego wieczora poprosił ją do tańca, a trzy nie brzmiały źle.
OdpowiedzUsuńEnnis
Mężczyzna nie zaczął jeszcze porządnie dobierać się do Orianny. Zaczął grozić jej w nieznanym języku, a przynajmniej sama doszła do tego, że była to groźba, biorąc pod uwagę jego ton głosu. Satoru zręcznie odwrócił uwagę mężczyzn, gdy Ci spojrzeli zaskoczeni na niego, ona nie miała zamiaru marnować czasu. Kopnęła swojego oprawcę tam gdzie wcześniej uderzyła z pięści, skoro było skuteczne, dlaczego miałaby tego nie robić? Następnie się wyszarpała i pobiegła w stronę Satoru łapiąc w międzyczasie nóż do oprawiania zwierzyny, żeby mieć coś ostrego przy sobie na wszelki wypadek. Komentarze o narzeczonej w tej chwili wpadły do niej jednym uchem, ale drugim od razu wypadły. Mężczyźni ustawili się na przeciwko nich i obserwowali przez chwilę w milczeniu.
OdpowiedzUsuń— Chuj a nie koła nosa — odezwał się w końcu ten, którego klejnoty dzisiaj nie doznały żadnego uszczerbku na zdrowiu. — Jeden już został skazany, Ty też nie zostaniesz bezkarny lalusiu. A my nie zrobiliśmy nic złego. Zemściliśmy się za swoich rodaków — splunął na zimię i wrócił wzrokiem do Satoru. — Gówniane kobiety sobie wybierasz, co Argarki Ci się nie podobają? A może dałeś się przekupić, hę? Może to ja dostanę nagrodę jak się pozbędę szpiega, wyniosę śmieci — zaproponował, patrząc kątem oka w bok, na wbite w drewniany stół noże. Te oderwały się od niego i poleciały w stronę Satoru i Orianny. Sato pewnie zauważył to jeszcze przed nią, ale i tak chwyciła go za koszulę i pociągnęła w dół za sobą, aby oboje mogli uniknąć niebezpieczeństwa.
Orianna
- Cóż... - uśmiechnęła się pod nosem na to stwierdzenie i zerknęła na chwilę w bok, jakby się nad tym zastanawiała. Zaraz wróciła do niego spojrzeniem i uśmiechnęła się delikatnie. Zamtuz i Zamtuz ... trochę jej to zabrzęczało w uszach. Nie chciała oglądać się wstecz... Stała chwilę zamyślona. Nadanie nowego, lepszego znaczenia tego typu zabawom nie brzmiało tak źle. Tym razem to ona się zbliżyła by objąć go ramionami.
OdpowiedzUsuń- No popatrz, a jednak mnie namówiłeś - uśmiechnęła się do niego szerzej. - Przyjmuję zakład, niech wygrają bardziej nęcące bioderka - tu poruszyła lekko swoimi na boki, oczywiście nadal na nim siedząc. Zaśmiała się, gdy wspomniał o większej ilości tańców. - Lepiej dobrze się zastanów, gdzie Ty znajdziesz dla mnie tyle czasu, skoro przyjdzie Ci rwać całą salę? - patrzyła mu w oczy z figlarnym uśmiechem.
Ennis
To mocne objęcie odrobinę ją zaskoczyło, ale nie oponowała, mogła stwierdził, że nawet je lubiła. Skrzyżowała z nim wzrok i zachichotała na słowa Satoru.
OdpowiedzUsuń- Bez obaw, powiem od razu – zapewniła. Co jak co, ale dyskomfortu już nigdy więcej nie planowała w sobie maskować. – Zabawa to coś co lubię – wyszczerzyła się do niego i zachichotała. – Już oszukujesz, zaczyna mi się podobać – przełożyła nogi tak by lekko go nimi opleść, sięgnęła też jedną ręką po swoją butelkę i wzięła kolejnego łyka mrucząc przy tym zadowolona. – Dziś śpię tutaj – poinformowała tak po prostu i położyła głowę na jego ramieniu.
Ennis