Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Meet me in the graveyard...


Gave

18 LAT (02.02) | MEDIUM | ARGAR / TERRA | SYN ŚMIERCI | 178 cm

"Gave" w kilku słowach (jak często o sobie myśli):
- arogancki;
- niezrozumiany;
- zagubiony we własnych myślach;
- stara się zniwelować swą alergię na objawy dobroci jakie dostaje od innych;
- powoli przekonuje się do Argaru;
- znów jest "sam";
- najlepiej czuje się wśród obcych;
- kiedy może pomaga potrzebującym, zazwyczaj poprzez mord oprawcy takiej jednostki;
- nie ma pojęcia gdzie i czy w ogóle chce się osiedlić;
- "dom" to dla niego pojęcie abstrakcyjne, którego nie rozumie i szczerze wątpi, że kiedykolwiek je zrozumie;
- uczy się okazywać swe słabości;
- niedawno został ojcem i pokochał całym sercem;
- na pewien czas uwięziony między niebem a ziemią;
- szykuje się na wojnę;
- chce spędzać każdą wolną chwilę z Fasolkami.

UWAGA! NOWOŚĆ!



TO JUŻ BYŁO:

POPRZEDNIA KARTA

DRUGA KARTA 

TRZECIA KARTA 

CZWARTA KARTA 

PIĄTA KARTA

SZÓSTA KARTA





[Kontakt poprzez e-mail: btc.natsu@gmail.com;  Wszystkie wątki przyjmie!]

200 komentarzy:

  1. Patrzyła w jego oczu dłuższą chwilę, w milczeniu, ostatecznie delikatnie przytakując głową. Mogła mieć mu wiele do zarzucenia, ale w takich tematach miała do niego pełne zaufanie. Dla tych dziewczynek dałby się żywcem pociąć. Imponował jej tą siłą, ona jej w sobie nie miała, uciekła w łatwiejszą drogę. Jasne, zamierzała z niej zejść, ale pewne kroki już podjęła i tych nie cofnie, może je jedynie próbować naprawić. Kiedy zdradził swoje wątpliwości ponownie mu przytaknęła. Ułożyła lekko dłoń na kolanie chłopaka.
    - Rozumiem, nie będę Cię namawiać. Skoro jesteś w stanie obiecać, to... To wierzę, ze dasz radę - przyznała i zaraz lekko przekręciła głowę, gdy mówił o próbie kontaktu. - Dlaczego więc nie zawrócisz już jutro? Masz tu coś jeszcze do załatwienia? Nie chcę być wścibska, nie musisz mówić co, ale... To wygląda naprawdę źle i nie jestem pewna, czy przedłużanie podróży to dobry pomysł - westchnęła lekko. Koniec końców i tak zrobi jak uważa, ale serio czułaby się lepiej, gdyby cała trójka zmierzała już w stronę Argaru.
    Słysząc o runie posłała mu trochę smutny uśmiech. Akurat takiej runy raczej nie było... Pomyślała chwilę i ostatecznie lekko wzruszyła ramionami.
    - Zawsze mogę Ci coś do snu zaśpiewać... Zwykle pomagało, gdy chory czy ranny nie mogłeś spać... - zaproponowała i nawet lekko się uśmiechnęła, bo poza wspomnianymi sytuacjami, w głowie zamigotał obraz Grimy, która pewnego razy podjęła się u niej próby uspokojenia i ululania Fasolek. Zrobiła to tak dobrze, że przysnęła nawet Keva, a i Akane zaczęło się wtedy przymykać oko. Tak, to była przyjemna śpiewana opowieść. Wyrwała się z zamyślenia, gdy wypomniał jej błąd. Spojrzała po nim pytająco.
    - Ach... - uśmiechnęła się krótko, gdy wyjaśnił to drobne nieporozumienie. Puknęła się lekko w nos. - Najwyraźniej wyczułam pismo nosem i musiałam być pierwsza - odpowiedziała unosząc kącik ust. Tematu Onyx nie komentowała, sama nie specjalnie miała ochotę zajmować nią sobie głowy.
    - Ale ja ją znam, dla niego to w zupełności wystarczy. Zapytam - przytaknęła głową i zaraz przekręciła ją lekko na bok. - Mojej stronie? - powtórzyła po nim. - Musisz ich dzielić na strony? Moja sytuacja mocno ją dotknęła, sama jest mamą... Wizja czucia niechęci do własnych dzieci... To mocno ją ruszyło... No i tata ją dodatkowo poprosił, powiedział, że jej ufa, że i tak to zrobię, a pod jej okiem będzie chociaż bezpiecznie... - westchnęła ciężko. - Nie powinnam jej prosić, było jasne, że będzie w kropce... Nie sądzę, że jest moja, gdyby była to nie musiałabym jej jakoś wielce namawiać. Zapytam czy pomoże, ale tak po prawdzie to już znam odpowiedź - stwierdziła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miała pojęcia jak powinna się czuć opuszczając Argar. Miała zamiar porozmawiać z Akane po koncercie, przeprosić ją, ale los jej na to nie pozwolił. Chciała przekazać Gavowi, że kruk ostatnio ją odwiedził niedługo po koncercie, gdy kac zaczął już z niej schodzić, ale na to los też nie pozwolił. Nie wiedziała też czy to była jej wina czy nie. Wiedziała, że para nie jest już razem. Ale czy powinna czuć wyrzuty sumienia? Nie powinna mówić może Gavowi, że jest jej ulubioną osobą i łapać go wtedy za brodę, ale skąd mogła wiedzieć, że on to odbierze jako zachętę? Myślała, że po prostu się droczyli. Czy mimo to była winna Akane przeprosiny? Pewnie tak. Sama wiedziała jakie to beznadziejne uczucie, kiedy ktoś kogo kochasz tak po prostu wybiera inną.
    Niemniej jednak. Nie udało jej się niczego zamknąć, a musiała już opuszczać Argar. Pożegnała się z Acairem, Yerbe i Walwanem na rozstaju dróg. Potem wynajęła konia i ruszyła w swoją drogę. Na kolejnym rozdrożu zatrzymała się, aby sięgnąć do swojej skrytki na zlecenia Bractwa. Dostała informacje, że powinna być pełna i tak też było. Zaczęła czytać treść zlecenia, gdy jednym uchem usłyszała znajomy głos. Szybko schowała wszystkie listy i spojrzała w stronę chłopaka. Cholera jasna! To był Gave? Razem ze swoimi Fasolkami?! Wyglądał jakby miał zaraz paść i zejść z tego świata. Szybko podbiegła w jego stronę, żeby złapać go za ramię i pomóc utrzymać równowagę. Nie widziała, aby miał jakiekolwiek rany, ale musiał być wycieńczony. Widziała to po oczach.
    — Co Ci się cholera stało? — zapytała, wolną ręką łapiąc jego policzek, aby lepiej przyjrzeć się jego twarzy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic mu się nie stało? Naprawdę miała w to uwierzyć? Czuła jego krew już jakiś kawałek wcześniej, a to jak wyglądał - nie napawało jej zbytnim optymizmem. Liczyła, że go spotka w swojej drodze. Po prawdzie zboczyła nieco z kursu też z jego powodu. Ale tego przecież nie powinna mu mówić. Nie oponowała, kiedy zabrał jej dłoń z policzka, ale dalej trzymała go pod ramieniem. Zdążyła założyć, że gdyby próbował się wyrwać, zrobiłby krzywdę sobie albo jeszcze gorzej dzieciom. A jego własnym siłom też jakoś nie udała. Zobaczyła jego zakrwawiony bandaż i zmarszczyła brwi w trosce.
    — Podróżuje, liczyłam, że Cię spotkam, ale.... Potrzebujesz konia? Gdzie zmierzasz? — jeszcze raz spojrzała na jego dłoń. Przygryzła lekko wargę. Cholera nie była dobra w trzymaniu złośliwości za zębami.
    — Maltretowanie dłoni nigdy Ci się nie znudzi, co? — wymknęło jej się, zanim ugryzła się w język.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  4. Westchnęła lekko i zerknęła w płomienie, gdy zwrócił jej uwagę.
    - Nie wściubiam - odpowiedziała tylko, nie drążąc tematu. Miał swoje sprawy, była to w stanie zrozumieć. Przytaknęła również głową, gdy odmówił pomocy ze snem. Nie specjalnie ją dziwiło, że nie chce od niej pomocy, czuła się trochę jak na "cenzurowanym", ale w końcu sama naważyła tego piwa, teraz je sama musiała wypić. Wzięła ostatni łyk kawy i podniosła się powoli z ziemi, by posłać chłopakowi słaby uśmiech.
    - Była oburzona... - zaczęła, jednak zaraz wykonała gest z zakluczeniem ust. - Nie wściubiam nosa, jak sam mówisz, to sprawa między Wami - stwierdziła ostatecznie. Mieli usta, mieli języki, mieli rozum, niech to już sobie sami wyjaśniają. Zrobiła krok w jego stronę, widząc jak stara się walczyć z emocjami, zaraz jednak się cofnęła. Dał już wystarczająco dużo sygnałów, że nie koniecznie jej obecności tu teraz potrzebuje. Potrzebował przestrzeni, dość już mu jej w życiu pozabierała. Spojrzała w ziemię, gdy wymieniał jej "osiągnięcia" i sama posłała słaby uśmiech, gdy skrzyżowali spojrzenia. Nie bardzo wiedziała co miałaby w tej konkretnej chwili powiedzieć, więc po prostu wzruszyła ramionami.
    - Mam nadzieję, że się dogadacie - przyznała i nabrała głębokiego wdechu. - Postaram się mniej durnieć... - dodała cicho i zerknęła na namiot, by zaraz wrócić do niego wzrokiem. - Nie będę przeszkadzać, ucałuję je jeszcze i... Będę się zbierać - poinformowała krótko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  5. Przytaknęła mu głową. Chociaż uważała, że koń jednak by mu się przydał. Po prostu znowu próbował się odcinać od wszystkiego. Westchnęła delikatnie. Rozumiała jego chęć samodzielności, ale nie sądziła, żeby to było mądre, kiedy poza sobą miał jeszcze dwie małe istoty pod ręką. Przyjrzała mu się trochę bliżej. Spojrzenie dziewczyny wyraźnie stało się czulsze, gdy zobaczyła jak małe jedzą owoce. Mogła nie mieć ręki do dzieci. Dalej miała słabość do tych istot i ich bezpieczeństwa. Wróciła wzrokiem do Gava.
    Nie skomentowała, że szybko wraca do Argaru. Znowu mu przytaknęła. Nie chciała żeby jej zaczepki wpływały jakoś na jego decyzję. Była raczej biernym słuchaczem. Dopóki nie pokazał wszystkich tych duchów. Kojarzyła nawet twarze niektórych. Jednego z nich sama z pewnością niedawno zabiła niedawno.
    — Ups... Wybacz — mruknęła. Sama nie była pewna czy mówi to do Gava czy tego ducha. Ich jazgot zdawał się nie do zniesienia, kiedy pokazał jej to wszystko. I on naprawdę musiał to wszystko znosić? Nic dziwnego, że sam wyglądał jak żywy trup. Przykucnęła niedaleko niego.
    — Też bym nie słyszała — zgodziła się z nim i odetchnęła z ulgą, kiedy przestała widzieć te duchy. Ale ta ręka. Jego cholerna ręka. Wyciągnęła rękę w jego stronę, ale się powstrzymała. Było już zbyt często niezręcznie między nimi. A jednak chciała mu to opatrzyć. Z przyzwyczajenia. Nie mogła już zliczyć ile razy bandażowała mu tą nieszczęsna rękę.
    — Ej! — szybko zmieniła nastawienie, kiedy zaczął ją oskarżać. Przestała swoje skronie i wróciła do niego wzrokiem.
    — To co zrobiłeś to Twoje decyzje, nie mam zamiaru ich oceniać. Tobie mają pasować, nie mi — odpowiedziała szczerze. Zbliżyła się delikatnie do niego, żeby spojrzeć mu w oczy. Mimiką ust nie umiała pokazać szczerości, więc chciała żeby zobaczył to chociaż w oczach.
    — Interesuje mnie czy Tobie odpowiada Twoja decyzja. Interesuje mnie też czy żyjesz z Fasolkami, bo się martwiłam, uciekłeś tak szybko, a ja miałam takiego kaca, nie miałam czasu się pożegnać, a tym bardziej dać Ci tego — wyjęła z kieszeni list od Maryl, który dostała, kiedy jeszcze umierała po koncercie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiejszy dzień był nieco inny niż poprzednie, Akane obudziła się z dziwnym poczuciem spokoju, jedyne co to runa na dłoni odrobinę ją swędziała, ale poza tym... Miała wrażenie, że jakoś przyjemniej się oddycha. Pobyt tutaj ewidentnie pomagał, świat zdawał się pozbawiony ułudy, czas płynął powoli, a umysł się po prostu wyciszał. Aura tutejszych istot była w większości neutralna i chociaż brzmiało to całkiem dobrze, to ona nie mogła pozbyć się wrażenia, że mieszkańcy są aż przesadnie wypruci z emocji.
    Kiedy wstała, spojrzała na swoje nowe ciuchy, Mey przygotowała dla niej pewien komplet, który bardzo jej się spodobał. Może i był nieco inny niż jej standardowe ciuchy, ale ona sama czuła się "nieco inna". Nawet teraz, gdy stanęła przed lustrem, nieład na głowie jakoś bardziej jej się spodobał. Może coś w tym było? Może baby po prostu tak miały i lubiły akcentować życiowe zmiany zmianą fryzury, czy ubioru? Nie miała pojęcia, ale nie zamierzała też tego przesadnie analizować. Po prostu wciągnęła na siebie swoje spodnie, koszulkę z długim rękawem, odrywającą ramiona, przeplotła się szerokim pasem i zawiesiła na nim różne przydatne bibeloty. Sakwa przy udzie, druga przy pasie, dwie pochwy na noże. Uśmiechnęła się do własnego odbicia i dopadła jeszcze dwa wisiorki na rzemyku, jeden dostała tutaj, drugi zawieruszył się w jej plecaku, gdy schowała go tam w czasie jednego z sylwestrów i znalazła wczoraj. Mała żabka, do której miała ogromny sentyment. Wzięła głęboki wdech i gotowa, ruszyła na kolejne przygotowania do rytuału.
    Wieczorem standardowo stanęła przy lustrze, robiącym za portal. Dziś była tu nieco szybciej niż dotychczas, ale przynajmniej dawało to większą szanse na dłuższe spędzenie czasu z córkami. Zadowolona stała, czekając aż zobaczy buźki córek, a gdy rejon wszedł w podziemia, odrobinę się zdziwiła. Gave zabrał dziewczynki do Nor? Co nieco już o nich słyszała, opis zdecydowanie pasował do podziemnych korytarzy, które właśnie mijała. Obraz przeszedł przez drzwi i dojrzała Gava, który zdawał się mieć problemy ze złapaniem tlenu.
    - Cholera! - zbliżyła się do odbicia. - Raz, raz! - pogoniła towarzystwo i gdy tylko mogła już przejść, wpadła do środka pomieszczenia, nie zwracając w pierwszej chwili uwagi na otoczenie. Małe leżały przy tacie, do którego Akane zbliżyła się szybkim krokiem.
    - Spokojnie, mama już jest - rzuciła w pierwszej kolejności. Biła od niej spokojna aura. - Gave... Wdech, wydech - wykonała gest dłonią, który miał naśladować spokojny oddech. - Tata da radę, bez obaw - zapewniła córki, przecież czuły i widziały, że coś jest na rzeczy. - Wdech i wydech... - powtórzyła w stronę chłopaka, sama oddychając przy tym głęboko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  7. Uniosła dłoń na znak, że przecież i tak nie sięga. Miała odruch. Powstrzymała się. Nie miała zamiaru go obłapywać. Sam pewnie najlepiej wiedział ile może znieść. Chociaż jej zdaniem, skoro musiał sobie robić taką krzywdę, to mógł chociaż leczyć sobie jakoś magicznie rany. Inaczej przegrał na loterii genowej. Przynajmniej w tej jednej kwestii.
    — Nic nie robię. Pierwszy raz widzę to w akcji, ciekawe. I okropne. Hałas znaczy — odpowiedziała, patrząc jak zajmuje się swoją wodą, a potem dziećmi. Wzruszyła ramionami na jego pytanie.
    — Każda jaką podejmiesz. Są Twoje w końcu, nie moje, prawda? — odpowiedziała mu. Ech, może to nie była do końca prawda. Trochę w cześć wypadkowych do niektórych decyzji była zamieszana. Pokręciła głową. Nie. Ona zawsze traktowała go jak przyjaciela. Jak swoją ulubioną osobę. Nie miłość. Miłość w jej przypadku zawsze kończyła się chaosem. Tutaj... Naprawdę chciała powiedzieć, że tego nie było. Gave był przyjacielem, który się zagalopował. A teraz i tak nie był czas na takie rozmyślania. On i tak był już zdecydowanie dalej myślami.
    — Pomogę Ci z namiotem — zgodziła się z nim. Przyjrzała się lepiej psu Gava. Ciekawa istota. Rzadko widziała Wintera, nie miała nigdy okazji jakoś.
    Zaśmiała się, gdy wspomniał o Norach.
    — Bezpiecznie i swojsko, co? — odpowiedziała, łaskocząc w łokieć jedną z Fasolek. — Tam zawsze będą bezpieczne, nikt ich nie sprzeda — powiedziała też. Może i Nory były siedzibą przestępców, morderców i najgorszego ścierwa Mathyr, ale cholera jasna, tamci ludzie byli niejednokrotnie bardziej ludzccy niż niejeden żołdak.
    — Tak, pisałam z matką dziewczynek, Maryl najwidoczniej też chciała Ci coś przekazać, ale nie czytałam. Mam go otworzyć i potrzymać, żebyś mógł przeczytać, czy zrobisz to w namiocie? List i tak jest Twój


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziewczynki znacznie się uspokoiły w obecności obojgu rodziców, a gdy An pomagała Gavovi skupić się na oddechu, Malika wtuliła mu głowę w pierś, a Raja zaraz poszła w jej ślady. Sytuacja może i nie była kolorowa, ale Akane poczuła ogromną dumę, że może nazwać się ich matką. Czasami niesamowicie ją zaskakiwały. Gave z reszta też i gdy tylko dźwignął się na łokciach, An przytrzymała dłoń przy jego torsie, nie pozwalając wstać. Pokręciła głową. - Nigdzie mi się nie spieszy - oznajmiła. - Już to przy nich jestem, a Ty musisz odpocząć - dodała. Nie widziała potrzeby, by wychodził, w niczym jej nie przeszkadzał. Pochyliła się do dziewczynek, by stosownie powitać je buziakiem. - Proszę mocno trzymać tatusia - szepnęła do nich konspiracyjnie. - To prawdziwy kombinator, nie dajcie się złapać na łaskotki i inne sztuczki - dodała tykając nosy małych z lekkim uśmiechem. Nie specjalnie czuła się odpowiednią osobą do jakichkolwiek reprymend czy ochrzanów. Rozejrzała się za to dookoła. No, no... To sobie znalazł pokoik. Nawet nieco uniosła brew.
    - Coś Ci podać? Woda? Dżin z tonikiem? Nie zdziwię się jak mają tu nawet colę - stwierdziła w żartobliwym tonie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  9. Sama zaśmiała się krótko, odsuwając od niego dłoń i przytakując mu głową.
    - To dopiero było słodkie cholerstwo, ale tak, też bym się napiła - stwierdziła i wstała z łóżka by zaraz zatrzymać się w pół kroku i spojrzeć po córeczce. Och... To była chyba najsłodsza mina nie znosząca sprzeciwu i jeszcze te słowa. An od razu porwała ją w ramiona i przytuliła do siebie.
    - Masz rację, ktoś mi przecież musi pokazać gdzie znajdę wodę - ucałowała ją jeszcze i lekko się kołysząc ruszyła nalać chłopakowi wody. Trochę ją zaskoczył komentarz. Serio zwrócił na to uwagę? Posłała w jego stronę uśmiech.
    - Zaczynało mi trochę brakować rąk na przydatne bibeloty i... Jakoś tak wpadło mi w oko kilka trochę bardziej kobiecych zestawów - przyznała wracając do niego i podając naczynie z wodą. - Ale bez obaw, nie pogardzę luźnym workiem po ziemniakach czy za dużą koszulą, po bracie - uśmiechnęła się do niego pod nosem. Zerknęła na jego ramię, na dłoń... Miał już na sobie dwa symbole, a to było dość jednoznaczne. - To te całe Nory? - mimo wszystko zadała inne pytanie. Skoro już miał chwilę oddechu, to nie chciała mu jej zabierać. Będzie chciał to sam poruszy sprawę duchów, chociaż wątpiła, że jest tu cokolwiek więcej do poruszania. Po prostu musiał wybrać się do ojca.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  10. Zastanowiła się chwilę, zerkając w sufit.
    - No w sumie... - stwierdziła na te całe ziemniaczane worki. Wróciła zaraz wzrokiem do chłopaka i poruszyła zabawnie brwiami. - Więc lepiej się strzeż, bo najwyraźniej dopiero zacznę chodzić - dodała z krótkim śmiechem i zaraz posłała mu pogodny uśmiech. - Dzięki - odparła na komplement. Tak, koszule Natana po dziś dzień uwielbiała wykradać. Popatrzyła sobie jeszcze po pomieszczeniu, pozwalając by Mali bawiła się jej włosami, płatkami uszu i biżuterią, a słysząc o nie legalu uśmiechnęła się kącikiem ust.
    - Pfy, a kto Ci powiedział, że dam sobie dać w zęby? - zaśmiała się krótko. - Cytując Pana, Panie Gave, "tak łatwo Ci się nie dam" - odpowiedziała równie zaczepnie co on, a gdy znowu zakaszlał i się pochylił, odruchowo dotknęła jego ramienia, by go lekko przytrzymać i znowu pogłębiła oddech, by pomóc mu odzyskać ten jego. Na słowa o runie przytaknęła głową i uśmiechnęła się delikatnie.
    - Zdecydowanie Ci się przyda - przyznała i prześlizgnęła po nim wzrokiem by ucałować jeszcze raz Mali i posadzić na swoich kolanach. - Organizm... Dobra... To teraz jeszcze tylko gadaj gdzie chcesz mieć dziarę - spojrzała mu w oczy, sięgając po swoje mazidło. - W grę wchodzi też nacięcie skóry, trwalsze działanie, ale Ty decydujesz - dała mu wybór, w sprawie Fasolek nawet nie brała drugiej opcji pod uwagę, ale Gave mógł już sam podjąć taką decyzję.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  11. Akane zaśmiała się na te słowa.
    - Mówisz? Już sobie robią chody, no nieźle... Jedyna więc nadzieja w nich samych i w tym, że mnie obronią - odpowiedziała dalej z lekkim rozbawieniem, nim jeszcze mu pomogła. Na pytanie spojrzała mu w oczy.
    - Do czasu naruszenia symbolu, ale nie takiego tam pokreślenia go innymi nacięciami, trzeba wyraźnie przerwać skórę takiego miejsca - odpowiedziała, sama przy tym dając sobie odpowiedź, jakiej metody użyje. - Czyli mazidło - ran i nacięć to już miał wystarczająco wiele. Otworzyła pojemnik, posadziła Malikę obok chłopaka i kucnęła przy łóżku.
    - Mama zaraz weźmie, tylko pomoże tacie - zwróciła się do obu dziewczynek, teraz potrzebowała obu dłoni. Nakreśliła symbol na odkrytym fragmencie skóry, schowała pojemnik i wzięła głęboki wdech, kierując dłonie nad runę.
    - Uruz - szepnęła po czym przymknęła oczy, a runa zaczęła zachodzić fioletowym blaskiem, pod powiekami pojawiła się łuna tego samego koloru. Akane uśmiechnęła się lekko pod nosem, nie miała problemu z rymowankami, ale ta wyszła jej dość specyficznie.
    - Daj mu siły niczym wołu, wytrwałości w czasie znoju, zdrowia oraz silnej woli, pomóż znaleźć trochę coli - szepnęła utrzymując powagę, ale gdy tylko skończyła pieczętowanie, a blask zniknął, prychnęła cichym śmiechem by zaraz po tym otworzyć oczy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  12. — Ale teraz jest ich za dużo, tak? — zainteresowała się, próbując to jakoś zrozumieć. Z tego co mówił, brzmiało, jakby ten cały jego magiczny Papcio Śmierć nieco opierdał się z robotą. Wojna nadchodziła, to prawda, ale coś nie chciało jej się wierzyć, że kilka mniejszych konfliktów mogło samodzielnie doprowadzić do takiego stanu, jeśli poza nim powinno być jakieś magiczne bóstwo. A to wyglądało tak, jakby oni nie mieli nikogo innego.
    — Mogę Ci nie dokładać pracy, jeśli pomoże — zaproponowała pół żartem. Sama swoją profesją z pewnością mu tego nie ułatwiała. A w inny sposób i tak nie mogła mu pomóc. W końcu ona nie była żadną argarką z mocami. Mogła sobie co najwyżej popatrzeć. Patrzyła na psiaka. Przynajmniej dopóki nie skoczył jej na głowę. Wtedy pogłaskała go po brzuchu delikatnie.
    — Właśnie widzę — zaśmiała się, widząc że przynajmniej na ten moment pies nigdzie się nie wybiera. Nie żeby jej to przeszkadzało. Nie spadał, a jej i tak nie było ciężko. Przytaknęła gdy wspomniał o Maryl. O Phyonix zdążyła się już dowiedzieć. Gdy Acair przestał ją dręczyć, poznała Darcy. Nasłuchała się wystarczająco dużo i nie miała zamiaru o więcej pytać.
    — Nie wiem czy Rokara się zgodzi. Matka chce i tak schować siebie i dziewczynki przed wojną. Ma azyl w Wolnych Marchiach, ale Maryl myślę pozostanie do Twojej decyzji, tak myślę — odpowiedziała mu. Sama wolała żeby Rokara była w Marchiach niż miejscu, którego nie znała. Jeśli Gave czuł, że tam dzieci będą bezpieczne - fantastycznie. Ale ta cała droga ognia... Pies jeden wiedział, czy Rokara nie będzie chciała uciec. Lepiej żeby uciekła z miejsca, które jej przypadkiem nie zabije. Kiwnęła głową.
    — Mówiłam, że przyprowadzę Maryl. Daj mi trochę czasu, zbieram się właśnie do Terry — powiedziała. A gdy wspomniał o ojcu zatrzymała się na chwilę. Przekrzywiła się w bok, żeby uważnie go obejrzeć.
    — Wyglądasz na żywego, ledwo, ale jednak. Jak chcesz z tatą się spotkać skoro on jest po tej drugiej stronie? — zapytała. Ech, za każdym razem kiedy myślała, że już rozumie jakiś mechanizm, jak zwykle musieli robić jej pod górkę.
    — Nie wiem jak teraz, jak ostatnio się biliśmy, było całkiem nieźle — zaśmiała się, przypominając sobie, że tym razem to on sprowadził ją do parteru. — Ale chętnie zobaczę jak jesteś jeszcze lepszy. Wisisz mi rewanż za remis — przypomniała mu z zadowoleniem w oczach.
    Na list przytaknęła. Pozostało tylko rozłożyć ten jego namiot, gdy już wybierze sobie miejsce.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  13. Akurat w te jego konszachty to nie wątpiła, a gdy wybuchł śmiechem, sama jeszcze się trochę pośmiała, obserwując jak szuka napoju.
    - Daj jej trochę czasu, jeszcze Cię zaskoczy - odpowiedziała pogodnie na zarzut co do oszustwa i spojrzała po nim z uśmiechem. Zdawał się już czuć lepiej, a to znacznie ją uspokajało. Przytaknęła mu głową na podziękowania, ponownie biorąc Malikę na ręce i zaraz odbierając od niego Raję. Zakręciła się z dziewczynkami dookoła własnej osi by zaraz wylądować je na podłodze i rozłożyć jakiś pled. Usiadła tam z nimi i pokazywała różne przedmioty, zarówno te co miała przy sobie, jak i okoliczne znajdźki. Posłała chłopakowi szerszy uśmiech.
    - "Pomóż znaleźć", a nie "przyciągnij do niego z innych światów" - pokazała mu język, zabawiając córeczki i lekko gilgocząc je po brzuszkach. Przytaknęła głową na jego pytanie. - Właściwie teraz już mnie szykują do rytuału, zobaczymy czy go przejdę - wyznała. - Na konfrontacji z samą sobą... Niby gadka szmatka, jakieś tam pogawędki, informacje, historie... Prowokacje i nauka kontrolowania emocji. Właściwie codziennie wygląda to inaczej ale prowadzi przede wszystkim do kontrolowania emocji. Jeżeli mam zacząć zdrowo funkcjonować na tym padole... to nie mogę być tykającą bombą. No i muszę znać ryzyko swoich durnych pomysłów - westchnęła ciężko. - Mogłam się serio wkopać w niezłe bagno Gave, nie tylko siebie z resztą... - zmarszczyła lekko czoło. - Ruszyłam w ślad za Lottą i... - poczuła dreszcz przechodzący przez całe ciało. - Po prostu czasami dobija mnie moja własna głupota, ale cieszę się, że zaczynam ją wyraźniej dostrzegać - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  14. Uśmiechnęła się do niego pod nosem.
    - Ależ Ty się zrobiłeś zachłanny, od razu by wszystko chciał - ponownie się zaśmiała, a na stwierdzenie co do treningu pokręciła głową rozbawiona.
    - Przykro mi, w Twoim przypadku nie da, jesteś mi za mało obojętny - przyznała bez ogródek, puszczając mu oko. W jej treningu był to dość istotny szczegół, przynajmniej na tym poziomie. Na opinię osób "ważnych" zawsze było się bardziej wyczulonym, a An nawet jeszcze nie wiedziała czy będzie chciała kiedykolwiek podnosić swój "poziom" zdolności. Miało to w końcu pewną cenę.
    Na pytanie o runę przytaknęła głową, ale gdy wspomniał o nadwrażliwości posłała mu lekki uśmiech.
    - Nie przypisuję, ale masz rację, jestem narwana, czasem najpierw robię, później myślę, znasz schemat, co nie? - spojrzała po nim z zadziornym uśmiechem, dalej zabawiając małe. Sam w końcu miewał takie momenty dość często. - Daleko, masz rację, ale zaczęła podobnie. Pod wpływem różnych wydarzeń zaczarowała samą siebie, wyłączyła jedną emocję, a że dało to ulgę to przy kolejnych sytuacjach wyłączyła kolejną i ... i tak doprowadziła się do stanu z jakiego ją znamy - westchnęła ciężko. - Vivienne z kolei... Ona wyłączyła troskę - spojrzała po małych. - Nie mam pojęcia jak popieprzonym trzeba było być by w obliczu ujrzenia, po raz pierwszy, swojego dziecka, zdecydować się na coś takiego, ale... Zrobiła to - widziała znaczne różnice między sobą, a matką, jednak fakt, że poszła odrobinkę w jej ślady bardzo się An nie podobał. - Ja co prawda podgłośniłam jedno, na rzecz wyciszenia drugiego, ale to nadal droga na skróty... minimalnie lepiej - przyznała, przyjmując koc i śląc mu wdzięczny uśmiech. Co prawda nie było jej zimno, ale doceniała gest. Ponownie uśmiechnęła się pod nosem.
    - Lubie swoje obojczyki i ramiona, skoro już musisz wiedzieć - odpowiedziała na ciuchową zaczepkę z lekkim śmiechem i zaraz rzuciła w Gava jedną z zabawek dziewczynek, dalej się śmiejąc.
    - O ho, ho, dojrzały nad wyraz się odezwał - odpowiedziała i zaraz przyjęła "atak" swoich córek, które rozbawione całą sytuacją, same zaczęły napastować mamę, zmuszając by pokulała się z nimi po podłodze.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  15. Spojrzała po nim, gdy pytał o trening.
    - Na wyższy etapie tak, ale ja zaczynam od najniższego stopnia, oni mówią na to poziomy. Jestem na treningu z poziomu pierwszego, ten muszę przejść u nich. Wyższy poziom mogę osiągnąć żyjąc tu, z wami, to mogę osiągnąć sama, za sprawą przyjaciół, rodziny, sytuacji życiowych. Później jest ostatni poziom, ale nim nie jestem zainteresowana - przyznała. - To już stawiałoby mnie praktycznie na równi z czystokrwistym Latrala, a oni... Tak prawdę mówiąc to mnie z lekka przerażają - wyznała i zaraz spojrzała po nim z lekkim śmiechem. - Znając Twój potencjał to ten drugi poziom może być bardzo ciężki do osiągnięcia - kontynuowała żarty i kiwnęła głową na słowa o podium by zaraz wyraźnie spoważnieć. Spojrzała mu prosto w oczy, gdy kucnął.
    - Nigdy Gave - patrzyła mu zawzięcie w oczy, podniosła jeszcze rękę, na której miała symbole. - Wycofuję się, nie chcę tej drogi... Jeżeli przejdę rytuał, nie będzie żadnego kagańca, nie będzie... skrótów - przyznała i spojrzała czule po dziewczynkach, przytakując mu głową na słowa o głupocie. - Nie pozwolę im cierpieć przez swoją głupotę - powtórzyła po nim, trochę zmieniając słowa. Na jego kolejne kącik jej ust uniósł się delikatnie.
    - Cóż, potrafimy wymyślać różne głupoty byleby nie cierpieć - podsumowała i zaraz wróciła wzrokiem do jego oczu. - Taki jest mój cel, po to ten trening, by więcej tak nie robić - oznajmiła mu szczerze. Puściła chłopakowi oko, na te całe ramiona i leżąc przyjmowała przytulaśnie ataki córek. Zaśmiała się na jego komentarz. - No to rzeczywiście wysoko mierzysz, dojrzalszy od dwunastolatki, godne podziwu - ponownie się zaśmiała i zarzuciła mu na głowę koc, którym wcześniej ją okrył.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  16. Mount Everestem? No nieźle rzucił, ale chyba nawet coś w tym było. An odpowiedziała mu uśmiechem, a gdy wyznał swoje obawy przytaknęła mu.
    - Rozumiem, ale zrobiłam to bo chciałam, bo nie znałam konsekwencji. Teraz, gdy znam ryzyko... - pokręciła głową. - Ale masz rację, nie mogę być na sto procent pewna, Ty tym bardziej nie możesz - przyznała. Na słowa o Fasolkach uśmiechnęła się do niego lekko.
    - Mam nadzieję Gave, zero skrupułów. Jeżeli zrobię coś takiego, zabierz małe z mojego życia - dała mu zielone światło. Nie miała teraz pomysłu co mogłoby sprawić, by podjęła taki krok, ale jeżeli rzeczywiście coś zdoła ją do tego przekonać, to na pewno nie chciałaby by małe w tym czymś uczestniczyły.
    - 19 to i tak w danej chwili najwyższy możliwy wynik - podsumowała, zbierając się w końcu z podłogi i zrobiła po pierdzioszce każdej dziewczynce. Przygarnęła je zaraz do siebie i wzięła w ramiona, by udać że je obwąchuje.
    - Czy panienki dziś potrzebują kąpieli? Było już jakieś jedzonko? - szturchnęła małe nosem, zerkając po Gavie. - Jak masz ochotę to możesz wyjść, ja tu sobie poszaleję z małymi, skorzystam z sauny - zerknęła na drzwi do tego pomieszczenia i uśmiechnęła się pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  17. Sama spojrzała na jego dłoń, no tak, kąpiel na pewno nie była przyjemna dla tak zmaltretowanej ręki.
    - No dobrze, to mama poprawi, a tata niech odpoczywa - przytaknęła mu głową i odprowadziła wzrokiem z lekkim uśmiechem. Miło, że miał chociaż odrobinę spokoju by się zregenerować. W danej chwili widziała w nim trochę siebie z początków po porodzie, wyglądał na wykończonego. Nie przedłużając dała mu się położyć, a sama ruszyła wykąpać dziewczynki, śpiewając im w między czasie i zabawiając. Dziś dała im się wypluskać trochę dłużej, a po tym ruszyła z nimi do łóżka by ułożyć wygodnie i opatulić kocem. Patrzyła po ich ślicznych oczach i dla lepszego snu zaśpiewała Grimową opowieść, która już zeszłej nocy chodziła jej po głowie.
    - Bittida en morgon innan solen upprann... - zaczęła, delikatnie przy tym gestykulując.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  18. Opowieść była dość długa, Akane w jej trakcie głaskała, raz Malike, raz Raje, po głowie. Jedna zasnęła już w połowie, druga jeszcze chwilę walczyła, ale ostatecznie zamknęła oczka chwilę przed końcem. Akane uśmiechnęła się patrząc jeszcze chwilę po ich buziach, a po tym zerknęła w stronę stołu, przy którym siedział Gave. Właściwie to połowicznie leżał. Wstała z łóżka i ruszyła w stronę chłopaka, by usiąść na krześle obok.
    - Serio tak Ci wygodniej? - zapytała patrząc po nim. Położyła jedną rękę na blacie, a na drugiej oparła głowę i westchnęła lekko. - Koszmary? - nic na to nie mogła, że pewne rzeczy po prostu czuła, nie musiała nawet wchodzić do niczyjej głowy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  19. Przyglądała mu się spokojnie, a gdy wspomniał o zmęczeniu psychicznym i koszmarach, przytaknęła głową. No tak, mogło to zdecydowanie iść w parze.
    - Mam nadzieję, że po sprawie z tatą będziesz miał w niej chociaż trochę lżej - spojrzała na jego skroń, mając na myśli głowę, a zaraz po tym pochyliła się nad mapą. Przytaknęła głową. - Idealnie by się zgrało. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem to i ja będę w Argarze za cztery, pięć dni - tak przynajmniej wychodziło z jej wstępnych obliczeń. - Dziś i jutro u Latrala, a później Ryu z Klarą... Będą jakieś trzy dni drogi od Argaru więc czeka mnie mała podróż i wskazała palcem Adreie. - Będę szła szlakiem pieszym, tylko załatwię sobie jakiegoś wierzchowca czy coś - wolała go poinformować. W razie gdyby coś się wydarzyło, będzie wiedział gdzie szukać. - Febe Ci pomoże - spojrzała na chłopaka. - A ojciec dostał zielone światło od Lexi, Phyonix będzie azylem dla wszystkich potrzebujących z Heimmurinn, Terry oraz Lerodasu. Z Siveet już dawno mają sojusz, więc tam wiedzą, że również mogą na nich liczyć - zdradziła to co udało jej się dowiedzieć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  20. Przesunęła lekko dłoń by dotknąć opuszkami palce Gava. Jego aura w danej chwili była dość niespokojna, chciała mu po prostu tym gestem dodać nieco otuchy.
    - Oby - posłała mu lekki uśmiech i wróciła ręką na blat. Spojrzała zaraz po mieszku i zerknęła zaciekawiona na chłopaka, a słysząc historię uśmiechnęła się cieplej. Miał ogromne serce, chyba sobie nawet nie zdawał sprawy jak wielkie.
    - Jasne, będą moim priorytetem na liście - zapewniła i schowała podarunek do swojej sakwy. - Wszystko dla dobrego chleba - dodała z nutką żartu w głosie, a na podziękowania kiwnęła głową. Pytanie wyrwało z jej ust głośne westchnięcie.
    - Nie wiem Gave, w danej chwili trzęsę się na myśl o jutrze... Jeszcze nigdy nie... Nigdy nie rozstałam się z małymi na dłużej niż dzień... - zacisnęła usta. - Już teraz myśl o rozłące mnie przeraża. Wiem, że są bezpieczne w Twoich rękach, ale... Po prostu się boję. Nie mam pojęcia jak to ugryziemy w obliczu wojny... - przyznała patrząc po własnych rękach i zamykając na chwilę oczy. Wzięła głęboki wdech i skrzyżowała z nim wzrok. - Myślę, że te tury to... To chyba całkiem dobry pomysł, chociaż w obliczu walk różnie może wyjść.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  21. - Tak, ale były na wyciągnięcie ręki, kilka domów dalej... Przy Tobie, Febe, Yensenie, Ines, Rahimie... To trochę zmieniało postać rzeczy - przyznała z ciężkim oddechem, jednak zaraz posłała mu cieplejszy uśmiech. - Ale dam radę, kiedyś musi być ten pierwszy raz. W końcu to tylko jedna z wielu ich przyszłych podróży - dodała, uspokajając tym samą siebie. Spojrzała za Gavem wzrokiem, a widząc miskę lekko zmarszczyła czoło. Na tekst o wykorzystaniu uśmiechnęła się do niego pod nosem.
    - Miło, że chociaż ostrzegasz - odparła w nieco żartobliwym tonie i zaraz prychnęła cichym śmiechem. - Co za pytanie, jasne, że pomogę, ale... - dotknęła miski ręką. - Dlaczego ciepła? Dłoń jest nabrzmiała i opuchnięta, powinieneś ją chłodzić, nie ogrzewać. Ciepło sprzyja rozwojowi bakterii, a takie otwarte rany to dla nich raj - zauważyła, wyciągając do niego dłoń, by swoją wyciągnął z wody i ją podał. Sama nakreśliła prostą runę nad miską, spojrzała po jej wnętrzu i przesunęła nad nią dłonią.
    - Już nie chcemy ciepłej wody, dajcie lodu dla ochłody - szepnęła i chociaż nie użyła mazidła, runa zaskrzyła się lekko, podobnie jak jej oczy, a woda błyskawicznie stała się lodowata. - Może i leniwa wychodzi ze mnie pała, ale tak zimnej tu na pewno nie masz - posłała uśmiech Gavovi i sięgnęła po przygotowaną przez niego szmatkę, by najpierw zmoczyć materiał i przykładać do rany miejscowo. Widząc jak duże są obrażenia przygryzała lekko dolną wargę, ale starała się lekceważyć jęki, by wszystko dobrze wyczyścić. Słysząc o odwiedzinach spojrzała mu w oczy i zaraz zmarszczyła czoło. Dlaczego miałby nie móc? Nie zdążyła zapytać, bo sam jej to wyjaśnił, a ona zaraz spojrzała na niego spod byka.
    - Niech no tylko spróbuje utrudnić Ci z nimi kontakt, to mu osobiście nakopię do dupy, ciotka Lexi z resztą też. Może mieć swoje humory, może mieć nawet swoje racje. Nie pozwolę by wchodził między Ciebie, a dziewczynki... - oznajmiła twardo, dalej oczyszczając ranę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  22. Spojrzała po nim, trochę ją zaskoczył tym pytaniem, ale uśmiechnęła się lekko.
    - Tu chyba działają trochę podobnie jak Twoje, nie jestem pewna jak to wygląda z Twoimi, ale chodzi o energię życiową... Gdybym używała je w takim natężeniu jak Ty w ostatnich dniach, to pewnie wyglądalibyśmy podobnie... Jednak kiedy jest to w dość spokojnych i kontrolowanych warunkach to nie zabierają mi tej energii zbyt wiele - wyjaśniła. - Większą cenę płacisz za podniesienie poziomu umiejętności, to o czym mówiłam Ci wcześniej - dodała. - Szczególnie, gdy mówimy o poziomie trzecim - dalej zajmowała się raną, tłumacząc to wszystko. - Latrala chwilami przypominają mi takie pojemniki na emocje... Chodząc po ich świecie mam wrażenie, że na co dzień są dość... niejacy? Bardzo zdystansowani... Ciężko tam o złość czy euforię. Wywołują w sobie radość kiedy jej potrzebują - znowu poczuła dreszcz przechodzący przez ciało. - Odrobinę mnie to przeraża, taka aż przesadna kontrola emocji - przyznała mu.
    Na podziękowania posłała mu uśmiech.
    - Uwierz, nie tylko ja przy nich promienieję... Ciężko czasami od Was oderwać wzrok, miłość aż wylewa się z oczu i to w obie strony. Nigdy nie pozwolę by ktoś im to zabrał, by Tobie zabrał czy... czy nawet mi - spojrzała mu w oczy. - Za dużo mi to daje radości - podsumowała i pokazała mu misję. - Włóż rękę na trochę... Ostrzegam, nie będzie dużo mniej bolało niż przy gorącej wodzie, ale ostatecznie wyjdzie lepiej - zaznaczyła i zaczęła szykować sobie bandaż, by mu tą rękę zawinąć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  23. Przytaknęła mu na znak, że rozumie. Przynajmniej mniej więcej. Rozumiała, że miał problem z tym jak dużo duchów się pojawia. Rozumiała dlaczego. Nie rozumiała czemu jego ojciec wziął sobie nagle tak dużo wolnego, że ktoś kto nie powinien się tym zajmować zajechał się do tego stopnia, że ledwo stał momentami. Zaśmiała się na kolejne słowa bruneta. Zatrzepotała powiekami i poprawiła zgrabnie włosy, dalej trzymając na sobie Wintera.
    — Zrobię co w mojej mocy, ale wiedz, że będzie mi smutno. Tyle osób się pcha pod nóż ostatnio — zażartowała. Uspokoiła się też szybko, przybierając swój typowy wyraz twarzy. Sama mu przecież zaproponowała, że nie będzie jakiś czas zabijać.
    — Jak długo mam żyć w celibacie? — zapytała go jeszcze. Mimo wszystko było to dla niej ważne. Odcinanie się od przemocy i pracy - chłopak lepiej żeby docenił jej poświęcenie.
    — Myślę że tak będzie najlepiej dla Maryl — odpowiedziała. — Trochę Maryl Ci zazdroszczę. U Rokary dam sobie rękę uciąć że będzie chciała uciec na front się sprawdzić, skoro już macha zręcznie toporem, a że wdaje się we mnie, nawet ta droga z ognia jej nie powstrzyma — dodała, marszcząc nieco brwi. Kochała tego małego orka. Ale potrafiła być bardzo nieznośna. Zwłaszcza, że wiedziała, że sama była dokładnie taka sama.
    Słuchała następnych wyjaśnień odnośnie jego mocy. Zrobiła przy tym wielkie oczy, otworzyła nawet usta w niemym niezrozumieniu. Przynajmniej dopóki nie skrócił wszystkiego. Wtedy w końcu mogła się uśmiechnąć i przytknąć. Uśmiechnąć na tyle ile potrafiła. Przede wszystkim mógł zobaczyć ulgę w jej oczach.
    — Mogłeś od razu wystartować z czary Mary, tyle mi wystarczy — powiedziała. Pokazała na swoją głowę, a potem pogłaskała jego pupila.
    — Staram się o was uczyć i rozumieć, ale wiesz.. teorie, nauka i te czary Mary to nie moja bajka. Wchodzi równie gładko co pisanie — wyjaśniła. Cóż, zdecydowanie była człowiekiem czynu.
    — Fajnie by było jakbyś nie umarł w trakcie. Maryl by i mnie wtedy zabiła, za to, że Ci pozwoliłam, a nie chce ingerować w Twoje decyzje — zauważyła z delikatnym śmiechem. Na następne słowa zdawała się nieco posmutniec. Sama namawiała go, aby rozwijał jak najwięcej ze swoich ludzkich zdolności, fizyczności. Nie widziała potrzeby, żeby rozwijał magię w świecie, gdzie jej nie było. Nie wiedziała, że aż tak się pomyliła.
    — Hm... obyś szybko dał radę w takim razie. Albo nie za szybko. Żebyś się z Maryl nie minął, jak ją przyprowadzę... Czasami ciężko Cię znaleźć.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  24. — Dam radę — przytaknęła mu. Dwa tygodnie powinny wystarczyć jeśli sama się spręży z czasem. Nie będzie to najtrudniejsza rzecz, jaką zrobiła w życiu.
    — To dobrze — znowu mu przytaknęła. Sama wolałaby żeby nie umierał. Jej świat byłby bez niego trochę smutniejszy. I zdecydowanie o wiele bardziej nudny. Potrafił budzić różne emocje, zawsze dostarczał adrenalinę w jej życiu. Zaśmiała się, gdy wspomniał o uczeniu się Mathyrczyków.
    — Nie musisz. Rozumiem samą koncepcje w końcu. Czarujesz i puf, wyglądasz na martwego, ale nie jesteś martwy, tak? Nie muszę znać całej filozofii za tym — odpowiedziała mu. — Ty też wiesz mniej więcej jak działa moje Bractwo, ale filozofia już nie bardzo jest dla Ciebie — zauważyła. Nawet jeśli sama filozofia Szepczącego Bractwa była dla niego głupia, chyba dalej było to całkiem dobre porównywanie, prawda? Zaśmiała się na jego pytanie. Spojrzała po nim i wzruszyła ramionami.
    — Lubię się z Tobą bić. Ale wolałabym jakbyś mi jednak mógł oddać — puściła do niego oczko, po czym przejechała językiem po wewnętrznej stronie swoich kłów. Faktycznie może przesadziła z Maryl i Akane.
    — Ale nie dziw się, jesteś popularny wśród kobiet, masz ich tyle. Poczekaj aż Fasolki zaczną mówić. Charakterne kobietki potrafią być bardzo zaborcze — wyjaśniła z zadowoleniem w oczach i lekką dumą. Sama mówiła głównie z doświadczenia. Swojego i różnych obserwacji. Nie chodziło tylko o uczucia romantyczne. Miała nadzieję, że to było jasne. Mówiła tutaj też przecież w kontekście jego dzieci. Westchnęła, gdy wspomniał o Rokarze.
    — Rokara nie zostawi matki samej. Przynajmniej w pierwszej fali. Potem może będzie chciała uciec, może nie. I wiem, że wy ufacie Phyonix, ja ich nie znam. Jak zareagują na rodzinę, która ma powiązania z szajkami przestępczymi? Same muszą wybrać najbezpieczniejszą opcję — odpowiedziała mu. Oczywiście wizja zamknięcia ich w miejscu, do którego żaden inny człowiek nie ma dostępu była kusząca, ale odcinało ją to chociażby od nadzoru czy opieki jaki mogłaby zagwarantować w innym miejscu. Cholerne wojny bywały trudne.
    — Mam czas to przemyśleć. Mogę też to przekazać mateczce... Napisałabys mi list? Wyślę go od razu — zapytała go jeszcze. Sama korespondowała z kobietą od jakiegoś czasu w tej sprawie. Głównie za pomocą zaufanych osób, które potrafiły czytelnie pisać, a teraz miała przy sobie tylko Gava w tej kwestii. Sama więcej listu nie napisze. Dostała wystarczająco uwag na temat swoich umiejętności pisarskich.
    Zaśmiała się lekko, gdy wbił jej szpilkę.
    — Przecież wróciłam. Dostałeś nawet maskę na pamiątkę, już nie wypominaj — mruknęła. Szybko jednak spoważniała.
    — A ja mam nadzieję, że uda Ci się ogarnąć, ale więcej w tej kwestii nie mogę niestety zrobić — odpowiedziała mu, patrząc na niego. Rozumiała też to dlaczego mówił o znikaniu. Czasami inaczej nie dało się czegoś załatwić. Sama musiała tego doświadczyć. A skoro sam chciał podjąć taką decyzje - mogła okazać mu swoje wsparcie nie utrudniając mu tego.
    Przeniosła wzrok na jego rękę. Przytaknęła głową.
    — Jasne, to akurat potrafię — zgodziła się. Sięgnęła po swoje przyrządy do czyszczenia ran. Wzięła jego dłoń i zabrała się za oczyszczanie rany.
    — Tradycyjnie, może piec i boleć. Ciekawie to wygląda swoją drogą... Ta runa w sensie — mówiła, czyszcząc gazikiem po kolei każdy centymetr rany.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  25. Ścisnęła z początku lekko usta, to co robił było mocnym nadwyrężeniem organizmu... Westchnęła ciężko.
    - Nie podoba mi się to, ale... zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji... - przyznała, trochę zła na jego ojca. Jak taki byt mógł doprowadzić do takiego rozpierdolu? Zaśmiała się do własnych myśli. Nie zdziwiłaby się, gdyby powodem okazały się dzieci, a konkretnie syn, dla którego Victor nie raz już łamał zasady.
    - Mam nadzieję, że runa chociaż trochę Ci w tym pomoże - przyznała, a gdy zeszło na temat Latrala, uśmiechnęła się delikatnie.
    - Mi też nie pasuje Gave, lubię swoje emocje i przemyślenia, nie lubię histerii i tego jak mocno czasami coś przeżywam, ale... pracuję nad tym, intensywność odczuć jest do poprawy, jednak nie chciałabym być jak robot - przyznała. Głównie z tego powodu nie aspirowała do osiągnięcia maksymalnego poziomu swoich umiejętności. Na wizję przynoszonych laurek uśmiechnęła się cieplej, a gdy wspomniał o wiewiórach zaśmiała się krótko.
    - Oby tylko tego nie łączyły, laurka z zabitego wiewióra mogłaby być odrobinę niepokojąca - rzuciła rozbawiona, patrząc mu w oczy.
    - Przepadłeś - przyznała, kiwając głową i sama spojrzała po córkach. - Ale doskonale Cię rozumiem - dodała po czym spojrzała na jego dłoń i zaraz znowu na niego. - Pomyśl o czymś przyjemnym albo po prostu na nie spójrz, łatwiej wytrzymać. Ja tak robię, jak o nich myślę to nawet ból przestaje mieć znaczenie - zaproponowała, czując, że ten nie czuje się zbyt komfortowo ze swoimi "jękami". Dla niej nie były niczym dziwnym, nie w przypadku tak okaleczonej dłoni, ale przecież nie o nią w tym chodziło.
    Podaną dłoń zaczęła delikatnie owijać, pilnując by bandaż nigdzie się nie podwinął. Posłała Gavovi uśmiech.
    - Nie ma sprawy - odpowiedziała. Chociaż tyle mogła zrobić. - Swoją drogą... Przydałaby Ci się fiolka łez feniksa na własny użytek, jak tak dalej pójdzie to ta zmieni nazwę na "krople dla Gava" - uśmiechnęła się do niego pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  26. — Nie jest durna, przynajmniej nie dla mnie. I jest na tyle mądra, że nasza Gildia jest najstarszą w Mathyr — odpowiedziała mu, unosząc do góry swój podbródek, tak jakby właśnie unosiła się dumą. Prychnęła jednak śmiechem, kiedy spojrzał na nią wymownie. Sama pokręciła głową, a wyraz jej twarzy zmienił się na bardziej rozbawiony.
    — Każdy myśli jak chce, ważne żeby sobie wolności nie blokować — skwitowała całą tą wymianę zdań. Patrzyła jak pogłaskał Fasolki. Sama spojrzała czule na tę scenkę. Ciężko było nie kochać takich uroczych istotek. Słuchała co o nich mówił. Przyjrzała im się lepiej. Nie miała pojęcia ile dokładnie miały miesięcy, księżyców czy wiosen, ale zdążyła w głowie przypisać sobie ich wygląd do pewnego stopnia rozwoju.
    — Niedługo zaczną spuszczać pierwsze manta. Ciocia nauczy was niedługo kilku ruchów jak będziecie chciały — zaśmiała się do dziewczynek z zadowolonym błyskiem w oku. Tego akurat sama nie mogła się doczekać. Będzie miała wtedy jak porządnie spędzić czas z tymi brzdącami. Przyglądała im się jeszcze przez chwilę.
    Na słowa odnośnie konszachtów pokręciła przecząco głową.
    — Nie chodzi tylko o mnie, Risza handluje sporo z Norami, trzyma się ich blisko, skoro normalna terranska straż nie potrafiła ochronić jej dzieci — wyjaśniła. — Co nie zmienia faktu, że powiem o Phyonix, to powinna być jej decyzja, nie moja. Przekaże, że ty im tam ufasz — odpowiedziała mu. Skrzywiła się trochę, gdy usłyszała, że on jej nie napisze tego listu.
    — Albo poproszę kogoś w Norach. Umiem pisać, ale wiesz jak to wygląda — odwróciła od niego głowę na chwilę. Zasłoniła uszy. Po koncercie Akane zaczęła się bardzo stresować, że każde zakłopotanie może być po nich widoczne. A teraz uświadomiła sobie, że sam ten gest mógł pokazać zakłopotanie, więc po prostu zabrała ręce. Zagryzła wargę. Szybciej by było, gdyby jej pomógł.
    — Myślisz, że z mojego pisma ktoś odczyta? — zapytała wyraźnie zmieszana. Mogła wziąć lekcje od Tonego już dawno temu. Ale była zbyt dumna na to. Teraz też chyba wolałaby być zbyt dumna, niż prosić kogokolwiek o taką pomoc.
    Czyściła mu ranę najdelikatniej jak potrafiła. Mimo wszystko Gave miał dość niską tolerancję na ból, jeśli chodziło o jakiekolwiek zabiegi medyczne. Uniosła nieznacznie kąciki ust.
    — Zagryźć czymś zęby chcesz? — zaproponowała, przerywając na chwilę. Spojrzała dokładniej na runę, kiedy wspomniał co znaczy. W zasadzie miało to całkiem spory sens. Kojarzyło się z odesłaniem kogoś na inny świat.
    — A musisz za każdym razem się nacinać? Nie wystarczy blizna? Moja runa to teraz tylko blizna, a też jest od Ciebie? — zainteresowała się, sięgając po alkohol, żeby zmienić wacik do czyszczenia. — jak boli to gryź coś i myśl o miłych rzeczach, jakbyś chciał iść spać — poinstruowała go jeszcze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  27. Pokręciła głową.
    - Wcale tak nie myślę - przyznała, gdy rzucił na jakiego to niby wygląda. - Po prostu mi się nie podoba, że coś tak dużego jest na Twojej ręce. Śmierć to ogromny, potężny byt i jego rola nie powinna spadać na Twoje barki. To Gavin uczy się na zastępce, mam tylko nadzieję, że nic tam nie pokrzaczył... - skrzywiła się lekko i cichym westchnięciem. Pocieszał fakt, że mogła w tym wszystkim ulżyć chociaż trochę Gavowi. Wzmianka o lekach sprawiła, że kącik jej ust drgnął lekko.
    - Wiesz, to i tak w dużej mierze pochodne substancji roślinnych, więc mamy je, ale w nieco innej formie. Tylko czekać aż Tony pomoże Febe z zamknięciem składników w pigułce - zaśmiała się krótko. Kiedy się przysunął i powiedział swoje, ona spojrzała na niego ciepło z wdzięcznym wyrazem twarzy. Ten cały Sralalala nawet ją lekko rozbawił. Mało tego, słowa którymi ją uraczył były totalnym przeciwieństwem do tego, co usłyszała od Mey. Jest człowiekiem. Poczuła przyjemne ciepło przy sercu. Tak, ta opcja zdecydowanie bardziej jej odpowiadała.
    - Dziękuję Gave - dalej patrzyła mu w oczy i może odrobinkę za mocno naciągnęła bandaż. - Ops, przepraszam - rzuciła na jego syknięcie, zaraz sobie uświadamiając, że jakkolwiek by delikatna nie była, jego to musiało po prostu boleć. Słuchała go, dalej zawijając.
    - Adrenalina - odpowiedziała nie przerywając zajęcia. - Zawsze mogę spróbować podnieść Ci nieco ciśnienie, co by mniej bolało - posłała mu lekki uśmieszek. Gdy była "akcja" często nie zwracało się uwagi na ból czy rany, mózg nie miał na nie czasu przy tak wysokich obrotach. Posłała mu kolejny uśmiech, gdy wyznał, że nie zamierza korzystać z łez. Popatrzyła chwilę po nim z tajemniczym uśmiechem i zaraz przytaknęła głową.
    - Tak, ułatwiacze są passe... - zaśmiała się krótko. - Uwaga, spoiler, ale Febe raczej nie zamierza ich na Tobie użyć - dodała poruszając lekko brwiami i kończąc wiązanie. - Proszę bardzo.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  28. Akane miała na sobie suknię przeznaczoną typowo do rytuału, bez ramiączek, przylegająca do ciała, osłaniającą biust, ale z mocnym wycięciem dekoltu oraz rozcięciem przy jednej nodze. Do tego wszystkiego sporo biżuterii z dekoracyjnymi, fioletowymi kamieniami. Właśnie skończyła swoje zadania... Już miała usłyszeć oficjalny werdykt co do wstąpienia, gdy nagle poczuła wezwanie.
    - Fasolki... - dotknęła serca, czując w nim niepokój, a zebrani spojrzeli po niej pytająco. Nie zdążyli jednak specjalnie zareagować, bo An zebrała się do biegu. - Otwieraj portal, już! - krzyknęła do Mey.
    - Dzieci, chodzi o dzieci - czerwonowłosa rzuciła do starszyzny i nie dyskutując pobiegła za dziewczyną, by z pomocą duchów otworzyć jej portal. W pierwszej chwili An nie zauważyła zagrożenia, ale coś musiało być na rzeczy skoro zaklęcie zaczęło działać. Gdy portal tylko się otworzył od razu cała wskoczyła do środka i wyskoczyła po drugiej stronie.
    - Raja!? Mali?! Gave?! - od razu odnalazła ich wzrokiem i popędziła by gwałtownie klęknąć przy chłopaku, sprawdzając jego funkcje życiowe.
    - Co się stało? - spojrzała po dziewczynkach i nim samym odrobinę zdezorientowana, małe na jej nagłe pojawienie się przestały płakać, poza tym mamuśka miała tyle świecących pierdołek na sobie, że kitki na chwilę straciły znaczenie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  29. Doprawdy bywał niemożliwy... Akane odetchnęła z wyraźną ulgą, przysiadając na pośladkach, gdy okazało się, że chodzi jedynie o kitki. Musiała na chwilę przymknąć oczy i uniosła twarz do nieba by nabrać głośno powietrza, a później je spokojnie wypuścić. Otworzyła jednak oczy słysząc komentarz o seksie i zerknęła na Gava z odrobinę zadziornym uśmiechem.
    - Na seks przyszłabym naga - odparła z lekką kąśliwością w głosie i zaraz objęła córeczki. - Wyrwaliście mnie z rytuału, to standardowa suknia na takie okazje - wyznała odrobinę rozbawiona tym jak zwracał uwagę na jej ubiór. Ucałowała dziewczynki w czubek głowy i przyjęła szczotkę, by zacząć rozczesywać Raje, a Malice pozwalała się bawić naszyjnikami. Nie musiała pytać jak bardzo jest źle z jego ręką, fakt, że zrobienie fryzury sprawiało mu problem było dość jednoznaczne. Zerkała w stronę chłopaka, gdy czesała małe, a na przeprosiny pokręciła głową, a nawet uśmiechnęła się pod nosem. - Teraz to będzie dzień jeszcze bardziej godny zapamiętania - odpowiedziała. Nie przepadała za takimi oficjalnościami, więc nie specjalnie się gniewała, że chłopak znacznie jej je skrócił. Kiedy już jedna mała była uczesana, zamieniła je miejscami.
    - Wszystko zgodnie z planem czy coś się przedłużyło? - zapytała patrząc po nim. - Odświeżyć runę, czy nadal działa?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  30. Cmoknęła pod nosem, rozbawiona.
    - No wiesz, dziewczynki jeszcze nie śpią - odpowiedziała mu tym samym spojrzeniem, ciężko było sprawić, by kącik ust nie drgnął, chwilę próbowała, ale ostatecznie się nie udało. Na jego stwierdzenie zaśmiała się krótko.
    - Te na tych głowach, zdecydowanie - potwierdziła, przytakując przy tym własną. Sama nie rozwodziła się nad myślami o seksie, chociaż gdy tak bezceremonialnie zdjął z siebie koszulę, by pokazać jej ramię nie powstrzymywała się by sobie po nim popatrzeć. Cóż, przecież nie przestał jej się podobać. Odetchnęła spokojnie, kierując ostatecznie wzrok na runę i kiedy skończyła czesać drugą Fasolkę, dotknęła skóry chłopaka, przesuwając palcem po symbolu. Podniosła wzrok do jego oczu.
    - Tak, zdecydowanie jest dobrze - odparła równie swobodnie i ponownie uniosła kącik ust. Kiwnęła zaraz głową na jego wyjaśnienie i poprawiła jeszcze kitki dziewczynek, by były bardziej równe.
    - Dawno ich nie czesałam, więc możesz wierzyć lub nie, ale to serio bardzo przyjemne dla mnie zajęcie - przyznała i złapała jego dłoń by po niej spojrzeć i westchnąć ciężko. - Obawiam się, że za te trzy dni to zostanie z niej tylko kikut i Febe nie bardzo będzie miała co naprawiać - stwierdziła odrobinkę się krzywiąc.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  31. Nic już nie powiedziała w tym temacie, po prostu lekko się uśmiechnęła i pokręciła głową. Przyjęła koszulę z wdzięcznym spojrzeniem, nie żeby było jej w danej chwili zimno, ale był to miły gest, nawet jeżeli miał jedynie osłonić jej ciało przed czyimkolwiek spojrzeniem. Zerknęła na Wintera z nutką sentymentu w oczach. Tęskniła za Vex, psina co prawda mocno zadomowiła się u jej ojca, ale gdy była w Argarze często wychodziły na wspólne kąpiele czy spacery. Odruchowo spojrzała na jezioro... U Latrala była tylko jedna, mała rzeczka... Chętnie by skorzystała z takiej chłodnej kąpieli, ale to później, jak się uda.
    Słysząc jego słowa jeszcze raz głośno westchnęła i przytaknęła mu głową.
    - No tak, mimo wszystko dobrze mieć chociaż jedną sprawną - przyznała puszczając dłoń i patrząc po nim raz jeszcze. Czuła intencję, ale nie zamierzała namawiać go do kontynuacji tematu, uśmiechnęła się więc na pytanie. - Właściwie to nie wiem, niby wykonałam zadanie, ale poczułam wezwanie chwilę przed poznaniem oficjalnej decyzji. Miałam drobny problem z piątym ołtarzem, starszyzna miała się zastanowić więc... Uznajmy, że dałeś im na to trochę więcej czasu - zaśmiała się krótko, a słysząc o planach odrobinę spoważniała.
    - No wiesz, dla kobiety fryzura to ważna sprawa - sama poprawiła swoje zmierzwione kudły, te ostatnio były w trochę większym nieładzie niż zazwyczaj, zaśmiała się jeszcze i tyknęła małe w nos. - Dobry pomysł, Ty trochę odsapniesz, a i dziewczynki na pewno będą zadowolone - pozaczepiała jeszcze te ich małe szkraby.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  32. Spojrzała po nim trochę niepewnie, gdy siedział taki zamyślony, zaraz poprosił o powtórzenie, co oczywiście zrobiła, ale nadal zerkała w jego stronę, zabawiając jednocześnie dziewczynki. Pokręciła głową na jego propozycję i zaśmiała się krótko na gniewny wzrok córek.
    - To mój ostatni dzień z nimi... Wiem, za trzy dni się widzimy, ale... To jest ważniejsze - przyznała by zaraz lekko się wyprostować i jednorazowo podbić mu lekko palcem brodę. - Hej... Co jest? - zapytała z ciepłym acz delikatnym uśmiechem. Nie trzeba było mieć jej zdolności by widzieć, że coś go trapi, a ona poza wzrokiem dodatkowo to wyczuwała. Złapała Malike na ręce i przysunęła ją do Gava tak by ich nosy się tyknęły, co wyraźnie rozbawiło dziewczynkę. - Pokaż kotku co masz w środku - rzuciła odrobinkę zaczepnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  33. Tym pytaniem zaskoczył ją bardzo mocno. Nawet w pierwszej chwili nie wiedziała jak zareagować, jedynie szybciej zamrugała oczyma. Argument to już w ogóle ją wgniótł w podłogę i po trzecim razie przerwała nosowe zaczepki, patrząc na dziewczynki, jakby to u nich szukała odpowiedzi. Jeszcze wszystko doprawił psuciem dnia... Akane siedziała odprowadzając go wzrokiem i zaraz jeszcze raz spojrzała po Fasolkach.
    - Tata Gave ewidentnie źle się czuje, a jak tata Gave źle się czuje, to wiecie co mu najlepiej pomaga? Okład z Fasolek i dużo tulasków - zagadała do małych, sama sobie przytakując głową i zaraz również wstała. Dziewczynki od razu wyciągnęły rączki. - No tak, idziemy zrobić okład - przyznała im rację i obie wzięła na ręce bu zbliżyć się do jeziora, nim Gave jeszcze zamoczył stopy.
    - Jesteś najlepszym tatą jakiego mogłam sobie dla nich wyobrazić - zaczęła, gdy była już wystarczająco blisko by dobrze ją słyszał. - Nigdzie ich nie zabiorę - dodała stając tuż za nim, a Mali zaraz złapała go za koszulę, domagając się wzięcia na ręce, w końcu mama mówiła o tulaskach. Raja bardzo szybko poszła w jej ślady. - Tu, z Tobą są w najbezpieczniejszych rękach. Rękach, które są w stanie dla nich tak bardzo się poharatać, że nawet nie mogą zrobić tych nieznośnych kitek. Koniec końców w rękach, które nie boją się wołać o pomoc, gdy uważają, że tego potrzebują - patrzyła mu pewnie w oczy. - Nie ma znaczenia czy chodziło o kitki, czy o hordę bandytów. Mi udowodniłeś tym gestem tyle, że z czymkolwiek sobie nie dasz rady, poszukasz pomocy - sama się do niego pochyliła, by cmoknąć jego policzek. - Ja zrobiłam tylko wejście smoka, a to praktycznie zawsze działa - dodała już z lekkim uśmieszkiem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  34. Spojrzała po małych, zaśmiała się lekko, przybliżając się delikatnie do ich twarzy. Spróbowała się uśmiechnąć.
    — Ciocia nie może się doczekać w takim razie takiego wpier... Manta — powiedziała. Podała im nawet swoją rękawiczkę. Te bez żadnej stali, żeby nie zrobili sobie krzywdy na znak czekania na wyzwanie. Zaraz się od nich odsunęła i zmieniła swoje nastawienie. Spojrzała po nim wyraźnie niepewnie.
    — Łatwiej poprosić o pomoc skryby — powiedziała cicho, znowu odwracając od niego wzrok. Nie chciała się przed nim znowu ośmieszać swoim brakiem umiejętności pisarskich. Nawet jeśli obiecał, że nie będzie się śmiać, ona czuła, że ją będzie to zbyt mocno gryźć. Nie lubiła uchodzić za słabą. Przybliżyła się do niego, utwierdzając swoje spojrzenie w jego zranionej dłoni.
    — Liczyłam, że piszesz drugą, nie chce pogorszyć Ci stanu — powiedziała.
    Uśmiechnęła się w duchu widząc jak dzielnie znosi ten ból. Nie przerywała pracy. Starała się być delikatna, ale nie przede wszystkim chciała to zrobić szybko, co by za długo nie cierpiał. Słuchała jak opowiadał o wszystkim. Przytakiwała mu głową, w tym samym czasie smarując ranę na koniec specjalną maścią, która miała chronić przed różnymi powikłaniami. Założyła mu na koniec czysty bandaż, co by rana miała chwilę odpoczynku. Wtedy wróciła wzrokiem do jego oczu.
    — Trochę jak życie za życie... Tylko Ty nie oddajesz całego — powiedziała, przechylając głowę na bok. Oparła się dłońmi o ziemię.
    — Masz jeszcze jakieś rany? — zapytała go, po czym odsunęła się delikatnie, zastanawiając się przez chwilę nad czymś. Odchyliła się i spojrzała na niego na krótką chwilę.
    — Nie krytykuję Cię, nie zrozum mnie źle, ale ciężko być Tobą.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  35. Patrzyła po całej trójce z czułością w oczach, uwielbiała ten obrazek. Na słowa o głupocie wzruszyła ramionami.
    - No i co z tego? Zapewniam Cię, że zarówno Ty i ja zachowany się jeszcze nie raz głupio z ich powodu. Rzucimy coś czego nie powinniśmy, skopiemy tyłek, który za szybko uznamy za "winny", pewnie nawet wdamy się w niepotrzebną dyskusję z samymi Fasolkami... Jesteśmy rodzicami, przed nami jeszcze cała masa robienia głupot i popełniania błędów - zauważyła, patrząc po nim z najzwyklejszą w świecie troską. - Tak, nie dałeś rady Gave, jak każdy normalny ojciec. Dziś nie wyszło z kitkami, bo ręka, jutro może nie wyjść z czymś innym. Dziś wpadłam i małe się uspokoiły, ale przy kolejnej okazji mogą się jeszcze mocniej rozpłakać bo... Bo to dzieci i uznają, że... mama wpadła z brzydką miną - rzuciła pierwsze lepsze i delikatnie potarła dłonią jego zdrowe ramię, dla dodania otuchy. - Też się tego boję - przyznała. - Już dałam ciała, ale postaram się z całych sił by więcej ich nie zawieść. Po prostu Ty też się staraj, staraj ich nie zawieść... Nie jesteś w stanie zrobić więcej - spojrzała czule po córeczkach i sama lekko pogłaskała tyły ich główek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  36. Czując jego ulgę uśmiechnęła się delikatnie i zaraz mu przytaknęła głową, odbierając dziewczynki.
    - Wiem - odpowiedziała, bo tego naprawdę była pewna. Na pytanie o runę pokręciła głową. - Dzisiaj używam portalu po raz ostatni, wrócę do Latrala, zabieram rzeczy i odsyłają mnie tam gdzie zechcę, a później tak, będę po prostu czuła, że potrzebują pomocy i gdzie są... Dotrzeć do nich będę musiała na własną rękę - wyjaśniła, lekko się bujając z małymi. Posłała mu jeszcze lekki uśmiech.
    - Nacieszę... Tylko Gave... Naprawdę mi w tym nie przeszkadzasz. Nie stój tu jak kołek w płocie, gdy zechcesz już wyjść z wody - zaznaczyła i położyła jeszcze jego koszulę na brzegu. - Przyda Ci się po kąpieli, a my rozpalimy ogień, co byś miał gdzie wygrzać tyłek - postanowiła, uśmiechając się do dziewczynek i ruszając z nimi poszukać opału. Krążyła w zasięgu wzroku, pomagając sobie piaskowymi zdolnościami i tworząc z niego ruchomą misę, wrzucała wraz z dziewczynkami suche patyki. Gdy miały już uzbierane stosowną ilość, wróciła z dziećmi na rozłożony kocyk, by w jego pobliżu przygotować palenisko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  37. Dużo dziewczynkom tłumaczyła w trakcie tych całych zajęć, a to o lesie, a to ogniu czy samych patykach. Zaśpiewała im nawet piosenkę o jagódkach (akurat napisałeś o Jagodzie xD), zbierając ich garść i częstując maluszki.
    Gdy usiadły na kocu, wygrzebała jeszcze cieplejsze ciuchy dla małych i ubrała je, przy okazji łapiąc i pled dla Gava. Koszula w końcu za dużo by mu ciepła nie dała. Zbliżyła się do niego, gdy już usiadł i okryła mu ramiona. Na kocu leżała jeszcze jego bluza, ale tą wytargała dla siebie, bo sama zamierzała się wykąpać i później narzucić na siebie coś cieplejszego, poza sukienką.
    - Hm? - zerknęła po nim i kucnęła obok. - Mówisz o gorączce? - odruchowo sprawdziła jego czoło, ale nie miał podniesionej temperatury. Popukała mimo wszystko symbol na jego ramieniu. - Ten sam symbol odpowiada za zdrowie, mogę nakreślić drugi i nadać inną intencję - przyznała, ale na jego rymowankę zaśmiała się cicho. - Ta rymowanka trochę jest za bardzo "na około"... To by musiało być coś bardziej w stylu... Gorączka odbiera mu dostęp do tlenu, zabierz to ścierwo, bo nie chcę problemu - uśmiechnęła się pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  38. Zacmokała, grożąc mu palcem przed nosem, ale nic już nie mówiła. Jasne, mógł powiedzieć wcześniej, ale ważne, że w ogóle powiedział i to sam z siebie.
    Wyciągnęła mazidło, by zaraz nakreślić mu kolejny symbol i tak jak ostatnio zawiesiła nad nim dłonie.
    - Gorączka odbiera mu dostęp do tlenu, zabierz to ścierwo, bo nie chcę problemu - rzuciła czar, a runa zalśniła na fioletowo, tak jak i oczy dziewczyny. Blask zaraz wygasł, a ona posłała Gavovi uśmiech.
    - Podoba mi się, gdy sobie nie ułatwiasz tak jak z łzami feniksa, ale to... To jest pikuś - przyznała i przytaknęła mu głową. - Korzystaj puki możesz - powtórzyła za nim i zaśmiała się na pytanie o bluzę. - Poważnie - odpowiedziała równie promiennym uśmiechem i zmarszczyła nos na pstryknięcie, a na słowne zaczepki szturchnęła go całą sobą w bok.
    - Po pierwsze, dziewczynki nadal nie śpią, a po drugie - spojrzała mu zaczepnie w oczy. - Ja wcale nie zamierzam się z Tobą żegnać - rzuciła bez ogródek, śląc kolejny uśmiech i również pokazując język, ostatecznie wracając na kocyk do małych, by zerknąć po ich buźkach, które ewidentnie szykowały się do snu. No tak, przy psiaku najlepiej.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  39. Patrzyła jak dziewczynki piorunują je wzrokiem. Przyłożyła dłonie do serce i upadła na ziemię, jakby właśnie ją znokautowały.
    — Jeszcze mnie nie zabijacie proszę — zaśmiała się, unosząc się z powrotem do siadu. Spojrzała po Gavie, czekając na sygnał czy powinna zabrać im rękawiczkę z buzi. Wróciła jeszcze potem wzorkiem do dziewczynek.
    — Ależ one są urocze — mruknęła. Może warto było spędzić trochę więcej czasu w tym towarzystwie. Być bardziej zaradnym. Westchnęła.
    — Nauczysz mnie ładniej pisać? — zapytała Gava, ale nie patrzyła tym razem na niego. Mimo wszystko było to bardzo krępujące. Ale jeśli miała komuś zaufać w czymś tak... Intymnym dla niej, on był do tego najlepszy. W końcu nigdy nie oceniał, nie naciskał, więc jeśli jednak będzie chciała się wycofać, będzie jej łatwiej. Inni nauczyciele pewnie robiliby jej więcej problemów w tej kwestii.
    Wróciła do niego wzrokiem, dopiero kiedy pokazał jej drugą ranę. Zbliżyła się do niego, aby lepiej się przyjrzeć jak to wygląda. Kiwnęła sobie głową. Naprawdę się nie oszczędzał. Współczuła mu takiej magii. Zwłaszcza, że bardzo źle reagował na jakiekolwiek opatrywanie ran.
    — Tą też Ci oczyścić i zabandażować? — zaproponowała. Mimo wszystko tylko tyle mogła dla niego zrobić.
    Zaśmiała się na jego słowa.
    — To tak jak ja. Też Cię czasami nie znoszę, ale większość czasu jesteś naprawdę znośny — powiedziała mu zaczepnie, pochylając się delikatnie w jego stronę. Kiwnęła głową, kiedy powiedział o odprowadzeniu dziewczynek. Śledziła go wzrokiem.
    — Litości — poprosiła w żarcie, kiedy groził śpiewaniem. — Oby tylko Fasoli słyszały, będą umiały docenić — dodała jeszcze, kątem oka patrząc jak układa je do snu, a potem śpiewa kołysankę. Nie pamiętała, aby jej ktokolwiek kiedykolwiek coś śpiewał. Wsłuchała się w słowa. Sama zaczęła kołysać się na boki w rytm śpiewanej melodii i słów.
    Odwróciła się od niego dopiero, gdy wyszedł z namiotu.
    — Słodki repertuar dla nich posiadasz. Miło się patrzy — powiedziała, spoglądając przed siebie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  40. Znowu to poczuła, poczuła intencję i gdy Gave złapał jej rękę była praktycznie pewna co zrobi, dzięki czemu nie wpadła w niego aż tak gwałtownie. Nie odsunęła się, a uśmiechnęła delikatnie, oddając drobną czułość. Pokręciła jednak głową na jego słowa i odsunęła się delikatnie, kiedy ją puścił.
    - Po prostu Ci pomagam, a to się nie skończy... Nie ubieraj tego w tak negatywne słowa - jednorazowo przejechała kciukiem po jego policzku i dopiero wtedy ruszyła do dziewczynek. Położyła się na jednym boku, patrząc po nich z czułością i uśmiechając się szerzej na zachowanie psiaka.
    - Jesteś ich dzielnym białym rycerzem i koniem w jednym - zwróciła się do Wintera z wesołymi iskierkami w oczach, a gdy Gave zaczął śpiewać, spojrzała na niego, by zaraz przymknąć oczy i spokojnie wsłuchać się w melodię. Buzia sama się uśmiechała, a An oddychała miarowo, w danej chwili czuła się naprawdę błogo i nawet nie czuła potrzeby by wtrącać się w ten prywatny występ chłopaka. Okryła jedynie dziewczynki na około, co by im nie wiało po pleckach i sobie milczała, czerpiąc jak najwięcej z tej chwili.
    Dopiero, gdy małe zasnęły, ona podniosła się do siadu i zerknęła na jezioro.
    - Wybacz, ale takiej kąpieli nie odpuszczę - stwierdziła, zdejmując ze stóp wiązane sandały oraz większość biżuterii z ciała i wstała by ruszyć na brzeg. Stojąc tyłem do chłopaka, zsunęła ramiączka sukienki z ramion, a materiał ześlizgnął się z niej całkowicie. O dziwo, dla Gava (xD), miała majtki, skąpe, bo skąpe, ale były. Powoli zaczęła się zanurzać, czując przyjemny dreszcz na skórze, a kiedy woda sięgała do połowy ud, dała po prostu nura, by wypłynąć kawałek dalej, tam gdzie woda zasłaniała ją już do obojczyków. No i to było prawdziwe orzeźwienie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  41. Akane nurkowała kilka razy by dłużej posiedzieć pod wodą, czuła wtedy przyjemny chłód przy głowie, który znacznie ułatwiał skupienie. Musiała przyznać, że lubiła takie kąpiele. Lawirowała w wodzie, delikatnie kołysząc się do spokojnej wyimaginowanej melodii ze swojej głowy, a blask księżyca dodawał chwili uroku. Odwróciła twarz w stronę brzegu, gdy Gave się do niego zbliżył i posłała mu lekki uśmiech.
    - Zabawy na świeżym powietrzu już tak działają - przyznała z tym samym wyrazem twarzy, ale uniosła brwi, widząc jak wchodzi głębiej i to w spodniach. Patrzyła po nim, sama stawiając stopy na gruncie, ramiona i głowę miała nad wodą przez co przeszedł ją lekki dreszcz. Sama spojrzała w niebo, idąc za wzrokiem chłopaka i uśmiechnęła się łagodnie.
    - Bardzo - przyznała, wracając wzrokiem do jego twarzy. - To... - zastanowiła się chwilę, delikatnie przy tym przygryzając wargę, w końcu jednak ją oblizała i skrzyżowała wzrok z chłopakiem. - Musiałam wejść w buty innych Latrala... - przerwała na chwilę, zerkając gdzieś. - Martwych Latrala... - westchnęła cicho i wróciła do niego spojrzeniem - Rozpoznać emocje, które towarzyszyły im przy śmierci i... dopasować do nich odpowiednią runę - wyjaśniła. - Cztery ołtarze poszły całkiem sprawnie, gorzej z piątym, ostatnim - wzruszyła lekko ramionami. - Postawili tam Vivienne... - ponownie wzięła głębszy oddech. Trochę ciężej było się skupić, gdy stał przy niej pół nagi, ale cóż... Sam był w nieco gorszej sytuacji, co odrobinę poprawiało humorek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  42. Zacisnęła dłonie w pięści delikatnie, nie mówiąc nic przez chwilę. Spuściła wzrok. Cholera jasna. Czuła się tak bardzo nie sobą w tym momencie. Bała się głupiego pisania. Miała ochotę samej sobie właśnie przywalić. Jak mogła dawać się pokonać takiej nijakiej rzeczy. Pokręciła głową. Było jej wstyd za siebie. Powiedziała kilka niepochlebnych słów o sobie w terrańskim, po czym wróciła wzrokiem do Gava.
    — Nie jestem z cukru, wytrzymam — odpowiedziała już twardym tonem. Skoro już zaczęła skakać, to nie mogła tego przerwać. Miała zamiar się nauczyć. I nie będzie płakać przez to po kątach, bo ktoś jej powie, że źle coś robi.
    Spojrzała uważniej na jego ramię. Tak, rana zdecydowanie nie była tak bardzo poharatana jak ta na dłoni. Wyglądała naprawdę nie groźnie. Pewnie zaraz zacznie się zabliźniać.
    — Dobrze — odpowiedziała, odsuwając się od niego. — Masz bardziej umięśnione ramiona niż ostatnio, wiesz — zauważyła jeszcze, będąc już w odpowiedniej odległości od niego. Nie dotykała go, ale palcem wskazała na wszystkie nowe mięśnie na jego ciele. — Wiem, że teraz na tym Ci nie zależy, ale nie jesteś już uroczy — zaśmiała się, zabierając rękę. Poprawiła włosy, które przez wiatr zaczynały wchodzić jej między kły.
    Kiedy zajmował się dziewczynkami i je usypiał, nie oczekiwał, że będzie na nią patrzeć. Dlatego pozwoliła sobie na chwilę "miękkości" i kołysanie się do jego śpiewania. Czy po prostu samo wsłuchanie się w słowa. Naprawdę był dobrym ojcem. Miała nadzieję, że zdawał sobie z tego sprawę. Wróciła do niego wzrokiem, kiedy już usiadł. Przesunęła kolana bliżej żeby, objąć je dłońmi. Oparła podbródek o nie i tak siedziała na ten czas.
    — Widać, jedno i drugie — przytaknęła mu. — Nie mam słuchu, ale całkiem Ci też chyba wychodzi, hm? — dodała jeszcze, przymykając na chwilę oczy. Kiwnęła głową.
    — Na kilometr widać jak je kochasz, przyjemny widok. Z drugiej strony, jak nie kochać takich niewinnych istot — otworzyła oczy, żeby pokazać mu, że sama miała w tym momencie wiele czułości w tęczówkach. Zaśmiała się na jego propozycję.
    — A nie śpiewałeś mi już takiej? O zimnym draniu? — przechyliła się delikatnie w jego stronę, żeby mu się przyjrzeć.

    Onyzb

    OdpowiedzUsuń
  43. Spojrzała po nim, gdy jeszcze bardziej się zbliżył, zerknęła na dłoń przy ramieniu, a gdy ją przyciągnął, sama zrobiła krok by zaraz przymknąć oczy i lekko się w niego wtulić. Fakt bycia nagą w danej chwili zlekceważyła, Gave już ją taką widział, nie wstydziła się go, a runa z dłoni nadal działała i rozum mimo wszystko był ponad miłosnymi uniesieniami. Ułożyła głowę przy obojczyku chłopaka, a gdy wsunął w jej włosy palce, poczuła przyjemny dreszcz przechodzący przez całe ciało.
    - Czuła dumę - szepnęła. - Była dumna, że sobie bez niej poradziłam... - dodała równie cicho i trochę mocniej zacisnęła powieki. - Myślałam, że rozpieprzę tam ten pomnik... - przyznała cicho trochę mocniej wciskając mu w tors głowę, a gdy musnął ucho, spróbowała nabrać głębokiego oddechu, udało się, ale powietrze szło trochę w przerywanych partiach. Wypuściła je spokojnie i podniosła głowę by spojrzeć mu prosto w oczy.
    - Tak, liczyłam się - przyznała sięgając dłonią do jego policzka i głaszcząc go delikatnie. - Dziękuję, że mi o tym przypominasz - dodała spuszczając lekko głowę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  44. Zaśmiała się lekko, kiedy podsunął jej rękę. Skoro sam to robił, dotknęła jego ramienia palcami i delikatnie przejechała w obie strony, zaznaczając paznokciami po mięśniach, jakie zdążyły się u niego wyrobić. Patrzyła na jego buzię w tym czasie z figlarnymi ognikami w oczach.
    — Właśnie tutaj — odpowiedziała. Zachichotała cicho, gdy ją pchnął. Zaparła się dłonią o ziemię, a kiedy się zbliżył, sama mimowolnie się zbliżyła do niego twarzą z wyzywającym spojrzeniem. Rozchyliła delikatnie usta, pokazując swoje kły. Przejechała po nich, gdy wspomniał o byciu zawsze uroczym.
    — Teraz wyglądasz jak danie główne a nie przekąska — zażartowała cicho. Gdy pokazał język, zbliżyła usta w stronę języka, zamykając je szybko, jakby chciała mu go odgryźć. Oczywiście bezskutecznie, co skwitowała kolejnym chichotem.
    — Piosenka chyba pasuje do naszej dwójki, zimny draniu — powiedziała, śledząc go wzrokiem.
    — Nie wiem czy jest sens śpiewania czegoś czego nie zrozumiem — zgodziła się z nim, tym razem samej się kładąc. Spojrzała na niego, leżąc na plecach.
    — A taka o mnie, którą zrozumiem, ty draniu? — zapytała. — Posłucham — przytaknęła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  45. Uśmiechnęła się delikatnie na pierwsze zapewnienie, przy drugim przymknęła na chwilę oczy i ledwo widocznie przytaknęła głową. Kącik ust drgnął lekko na zaczepkę przy nosi i An lekko nim pokręciła, a gdy nakierował jej własną twarz na swoją, westchnęła cicho. Spojrzała w te jego oczy, pozwalając na dotyk przy ustach.
    - Nie znoszę ich nieznosić - odpowiedziała z nutką przekąsu w głosie. - To wykonalne, ale tylko na chwilę - dodała w kontekście oczu, a przy kolejnym wyznaniu jej spojrzenie nabrało jeszcze większego ciepła. Dotknęła jego torsu delikatnie i przesunęła opuszkami po mostku chłopaka.
    - Mi na Tobie też. Jesteś i będziesz dla mnie ważny - przyznała nie przerywając kontaktu wzrokowego - wspięła się na palce i musnęła ustami jego polik, chociaż blisko kącika ust. - Dlatego muszę odrobinę udawać, hamować się... - podniosła dłoń z runą. - Tego zaraz nie będzie, a Ty jesteś dla mnie cholernie ważny... To co zachodzi między nami jest dla mnie bardzo ważne. Nie umiem do tego podejść z lekką ręką, tu nie będę udawać Gave... Za bardzo by mnie bolało... Seks, znaczące pocałunki... Chcę to dać komuś komu moje uczucie przynosi szczęście, nie chcę Cię więcej dusić, a Ty... Ty powinieneś skupić się na sobie... Poznać siebie i stwierdzić czego Ty chcesz - dalej patrzyła na niego ciepło, chociaż z lekkim smutkiem w oczach.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  46. Sama nie była pewna dlaczego się zgodziła. Może zakładała, że i tak by to zrobił? A może po prostu chciała dostać cokolwiek poza swoimi sai co było po prostu dla niej? W każdym razie już powiedziała, że chce to usłyszeć, więc nie miała zamiaru zrezygnować. Nachyliła się nad nim i złapała go za rękę, którą zakrył oczy, żeby mógł na nią spojrzeć.
    — Często się na siebie obrażamy, a jednak dalej tutaj jestem — zauważyła sprytnie. Odłożyła delikatnie jego rękę i wróciła do swojej pozycji. Na początku leżała jak on, ale po chwili słuchania wstała do siadu. Patrzyła na niego. Nie miała pojęcia co sądzić o tych słowach, o tych gestach... Miała Acaira i Mankrika w życiu. Miała swoich partnerów, ale nikt nigdy nie mówił do niej w tak miły i czuły sposób, który zdawał się taki szczery. Bez kłamstw. Sama patrzyła na niego, a kiedy złapał ją za rękę, sama delikatnie ścisnęła jego dłoń. A kiedy się odsunął, odruchowo zasłoniła czubki uszu. Tak, żeby nie widział ewentualnego zaczerwienienia, ale dalej mogła go słyszeć. Gdy skończył, spuściła wzrok wyraźnie zmieszana.
    — Jak masz nie być moją ulubioną osobą? — zapytała, wpatrując się w jakieś źdźbła trawy. Była pewna, że gdyby znowu na niego spojrzała, spaliłaby się teraz ze wstydu. — Czemu jesteś taki czuły? Nie jestem przyzwyczajona... — szepnęła.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie odwzajemniła tego całusa, ale zamknęła oczy i stała dość biernie. Podniosła zaraz powieki lekko kiwnęła głową.
    - Więcej nie zrobię... chyba - nie mogła obiecać, nawet nie chciała. Spojrzała na ich dłonie, gdy złapał tą jej. - A dlaczego jeszcze? - zapytała wracając do jego oczu spojrzeniem. Miała dziwne wrażenie, że sam jeszcze do końca tego nie wiedział. Przy kolejnym całusie odwróciła głowę, przerywając go, złapała zaraz po tym brodę chłopaka. - Nie Gave, od teraz - poprawiła go i zaraz uśmiechnęła się delikatnie. - Czasem... Wielki, okropny dupek - przytaknęła mu głową, ale pozwoliła się przyciągnąć, a na słowa o pociąganiu ponownie kiwnęła głową. - Dobrze, że i ze mnie potrafi być całkiem niezła sucz - odparła delikatnie obejmując jego głowę i opierając o nią policzek. - Nie pozwalam - szepnęła cicho. Chciała, miała ochotę wpić się w jego wargi i pozwolić sobie na tą chwilę zapomnienia, ale nie mogła doprowadzić się do poprzedniego stanu. Wiedziała, że już będzie trudno, gdy runa zostanie przerwana, wolała sobie tego dodatkowo nie utrudniać. Cmoknęła go krótko w głowę i odsunęła się delikatnie.
    - Lepiej już pójdę - warto było się zmyć, puki jeszcze było dość sił by się opierać. Uśmiechnęła się delikatnie do chłopaka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  48. Zabrała dłonie na jego komentarz, odwróciła się, nie mówiąc nic przez jakiś czas. Położyła się do niego plecami. Skoro było widać po oczach, wolała dyskretnie odebrać mu te satysfakcje. I tak za bardzo już się przy nim rozkleiła, pokazała zbyt wiele słabych, uroczych, bezsensownych uczuć.
    — To nie patrz — mruknęła, zamykając na wszelki wypadek oczu. Cholera jasna, nienawidziła siebie w takiej postaci. Czuła się bezbronna, naga. Znowu otwierała się na to, że ktoś zrobi jej krzywdę. Przecież tak łatwo o to było. Nie chciała przez to znowu przechodzić. Westchnęła.
    — Może czasami jesteś zbyt czuły? — zasugerowała. Odwróciła się do niego z otwartymi oczami i bez zasłaniania uszu.
    — W tym problem — sama dźgnęła go w bok. — Kiedy przyzwyczajam się do czułości, potem ból jest nie do zniesienia. A nie wiem czy zniosę taki trzeci raz, zwłaszcza od Ciebie — powiedziała, odwracając od niego wzrok, żeby spojrzeć na księżyc.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  49. Ciężko było nie zauważyć, że zlekceważył jej pytanie, ale uśmiechnęła się tylko delikatnie pod nosem. O tym mówiła, musi się skupić na sobie i poznać siebie samego. Tak przynajmniej to zinterpretowała. Zaśmiała się krótko na komentarz.
    - Odpala się tylko w skrajnych przypadkach, Ty chwilowo dupkujesz znośnie - stwierdziła, a na groźbę ruszyła w stronę brzegu. - W to akurat nie wątpię - przyznała z lekkim śmiechem, ale zaraz nieco spoważniała. Nikt nie umiał jej tak namieszać w głowie jak on. Dobre tyle, że przynajmniej będzie na to chociaż trochę przygotowana. Wychodząc sięgnęła leżącą na ziemi suknię i zasłoniła materiałem swój biust, by ruszyć tak do ognia. Wytarła się przy palenisku i dopiero tam wciągnęła materiał na siebie. Odwróciła się do Gava tyłem, gdy już do niej dołączył. - Dobrze tam wszystko leży? Nic się nie podwinęło? - zerknęła na niego zza ramienia, śląc uroczy uśmiech, a gdy rzucił jej bluzę, złapała ją i ze śmiechem wciągnęła na siebie.
    - Muszę zdecydowanie częściej się podobnie ubierać - stwierdziła i sama jeszcze przykucnęła przy ogniu, by ogrzać chwilkę dłonie.
    - Uważajcie tam na siebie i... - podniosła do niego oczy - ... za te trzy-cztery dni chcę Was widzieć całych, niekoniecznie zdrowych - tu spojrzała po dłoni Gava. - Później ruszam Wam na przeciw i zaczynam szukać - oznajmiła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  50. Spojrzała po nim nieco zdezorientowana. No tak. Porównała go do swoich byłych partnerów. Pokręciła głową.
    — Nie chodzi mi o wchodzenie w związki... To znaczy tak. Wcześniej dziewczyna i chłopak mnie zranili, ale Ty jesteś inny... To znaczy... Cholera — sama miała problemy żeby ubrać to wszystko w dobre słowa. Zbliżyła się do niego, lustrując go dokładnie wzrokiem.
    — Przy Tobie zawsze wszystko jest proste, idealne, nie muszę niczego analizować, zazwyczaj. Ciebie chcę mieć zawsze w życiu. A z romantycznymi uczuciami, miłością, różnie bywa. Nie chce zniszczyć tego co mamy teraz. Rozumiesz? — spróbowała mu to wyjaśnić, gestykulując rękami między sobą a nim. Zaśmiała się na jego kolejne słowa. Pstryknęła palcami.
    — Dzięki, to miłe. Ty też jesteś niczego sobie — położyła się z powrotem na plecach i wzięła głębszy wdech. Ależ go wzięło teraz na trudne pytania. Z drugiej strony sama zaczęła.
    — Nie jestem najlepsza do tłumaczenia takich rzeczy. Lubię Cię dotykać, ale czułość... Nie chciałabym Cię kochać, bo potem pewnie bym Cię straciła. Twój złoty środek powinien odpowiadać Tobie. Tylko Tobie. Każdy inny powinien to zaakceptować — wyjaśniła, zbliżając się do niego. Złapała go za brodę i przybliżyła do siebie, żeby lekko zachichotac.
    — Ja lubię Cię dotykać. Przeszkadza Ci to? Myślę że złoty środek przy każdym będzie inny — powiedziała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  51. Pokręciła głową rozbawiona tymi fałdkami.
    - Co za bystre oko - odpowiedziała tylko i jeszcze chwilę grzała dłonie, by zaraz wstać i przytaknąć mu głową.
    - Dobrze, pięć dni - mogła się na to zgodzić, poza tym, miał rację, nawet wolała by się nieco oszczędzał. Spojrzała po nim i uśmiechnęła się ciepło, zrobiła kilka pierwszych kroków, ale cofnęła się by lekko go objąć od tyłu.
    - Dziękuję - puściła go zaraz. - Do zobaczenia - dodała po czym weszła do namiotu pożegnać córki i przy nich też zniknęła, wracając do wymiaru Latrala.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  52. Dla niej nie było to akurat takie dziwne. Dotyk nie musiał być tylko romantyczny. Był komfortowy. Spokojny. Dawał poczucie stabilności. Ale skoro jemu to przeszkadzało odsunęła dłoń.
    — Nic nie odwalam — odpowiedziała, odwrajac od niego wzrok. Dotykała go już przecież wcześniej. To on ją pocałował, a teraz. Westchnęła.
    — Nie uważam, że to klejenie, próbuje okazywać ciepłe emocje, a w ten sposób jest najłatwiej — wyjaśniła. Ona nie potrafiła śpiewać, nie umiała mówić prosto i z łatwością o uczuciach. Była człowiekiem czynu, więc w ten sposób najłatwiej było pokazać, że kogoś lubi.
    — Martwię się o Ciebie, wyglądasz jak trup, może chciałam Ci sama pokazać, że jesteś dobrym przyjacielem, zanim zejdziesz ze swoimi hokusami pokusami? — zaśmiała się, odsuwając się od niego, kiedy poczochrał ją po włosach. Poprawiła rozwalone kosmyki. — Nieważne — dodała jeszcze, sięgając po kartkę papieru i węgiel.
    — Pomożesz mi napisać ten list?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  53. Najwidoczniej Onyx nie zdawała sobie sprawy, że w ogóle z nim flirtowała. Zachowywała się przy nim po prostu tak jak chciała, robiła wszystko na co miała ochotę i nawet nie zauważyła, kiedy sama przekroczyła granice, do których nie powinna się zbliżać. Zanotowała sobie w głowie, żeby jednak starać się kontrolować swoje odruchy. Zanotowała to, ale kiedy poprosił, żeby go przytuliła, w momencie, kiedy znowu zaczął się rozsypywać po prostu wstała do kolan i przytuliła go do siebie, obejmując w barkach. Głowę przytuliła mu do swojego obojczyka. Nic nie mówiła. Po prostu słuchała w ciszy. Nawet duchów, które jej zdaniem chciały pozbawić innych słuchu swoim jazgotem. On naprawdę cały czas musiał to znosić? Oszalała by na jego miejscu. Nie przejmowała się, że zaczął płakać. To i tak była chyba jedna z lżejszych reakcji na to wszystko. Nie przestała go jeszcze przytulać, odsunęła trochę od siebie, ale dalej trzymała go delikatnie, aby w razie czego zapewnić mu jakiś komfort. O ile te przytulasy w ogóle działały. Uśmiechnęła się w oczach.
    — Nie zmuszaj się, jeśli nie chcesz. Możesz innym razem. Ale jeśli na pewno chcesz pomóc, to się przygotuj na moje talenty umysłowe... — odpowiedziała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  54. Sytuacja może i nie była idealna, ale Akane ufała Febe na tyle, by nie martwić się specjalnie o Gava. Poza tym, dawno nie miała Fasolek aż tak długo przy sobie i może dla niektórych te dziesięć dni to nie byłoby wiele, ale dla niej było. Nawet sprawa zębów i częstsze chimery, nie sprawiały, że An cieszyła się z ich obecności "mniej". Miała je przy sobie co prawda dopiero dzień, więc stawiała, że zacznie czuć dyskomfort po kilku następnych, jeżeli sprawa się nie uspokoi.
    Właśnie była świeżo po akcji "siostra ma zęba, a ja nie" oraz "ząb mi rośnie" i chociaż udało się uspokoić dziewczynki, to Akane na poprawę nastroju szykowała im właśnie ciepłe mleko z miodem. Dostała pastę od Febe, by smarować dziąsła Mali, ale nie mogła tego robić przy Raji, bo ta znowu się odpalała. Nawet gdy i ona dostawała trochę pasty, zdawała się wiedzieć, że to jakaś ściema.
    Słysząc pukanie zerknęła po drzwiach.
    - Chwilka! - rzuciła, bo mleko się właśnie grzało i musiała patrzeć by nie zaczęło kipieć. Słysząc jednak, że to Gave, zdjęła gar z ognia i ruszyła szybszym krokiem, by mu otworzyć. - Gave! - nie spodziewała się go tutaj tak szybko, ale... jakoś wcale nie było jej przykro, że przyszedł. Sama wciągnęła go do środka i szybko zatrzasnęła drzwi, jakby chciała tym dodatkowo ochronić wejście. - Won! - krzyknęła odruchowo w eter, pewna, że stoi tam całe stado dusz. Dziewczynki od razu się rozchmurzyły na widok taty, a An przywarła plecami do drzwi, by spojrzeć po chłopaku troskliwie.
    - Coś potrzebujesz? - zapytała. - Właśnie szykuję im mleko z miodem, Tobie też mogę coś zrobić - rzuciła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  55. Chciała zrozumieć jego ból, cierpienie, niepewność. Mimo wszystko dla niej to wszystko dalej zdawało się takie nierealne, nienormalne - głosy duchów, które tak dręczyły uszy, kontrola umarłych, obowiązek odsyłania ich. Współczuła mu. Sama nigdy nie chciałaby mieć takiej odpowiedzialności. Przypominało jej to zamknięcie w klatce. Taki stan mogła jedynie nienawidzić, tego zmuszania kogoś do męczenia się wbrew swojej woli. O wiele bardziej wolała na niego patrzeć, gdy był beztroski, zadowolony. A teraz, nawet ona dołożyła mu problemów na plecy swoim zachowaniem. Nie była zbyt dobrą przyjaciółką, gdy teraz o tym myślała. Mogła próbować mu to jakoś wynagrodzić, ale jak ulżyć komuś w takim cierpieniu? Nie umiała znaleźć na to sposobu. Po prostu spełniła jego prośbę.
    Kiedy był już kawałek dalej i zobaczyła przeszklone oczy, przyjechała po mokrej strudze na policzku delikatnie kciukiem. Pokiwała głową na jego słowa.
    — Dobra, gotuj się, bo ja nie jestem — zażartowała, przykładając węgiel do kartki.
    — Chce napisać, Risho w sprawie azylu, okazało się, że masz dwie opcje — zaczęła mówić mu co chce napisać. Tam gdzie była pewna słów, sama już je pisała. Mimo wszystko wychodziły koślawe, nierówne i zdecydowanie za duże jak na jedną kartkę papieru.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  56. Akane uśmiechnęła się na tą krótką odpowiedź i pokazała dłonią na dziewczynki.
    - Są Twoje, aż się domagają - zauważyła pogodnie, a słysząc o herbacie odepchnęła się pośladkami od drzwi i ruszyła w stronę kuchni.
    - Proszę tam tatę wyściskać potrójnie, za mamusię też - rzuciła jeszcze po drodze. Ponownie ustawiło mleko na ogniu i przygotowała dwa kubki na herbatę, Gave zrobił jej smaka. Zerkała w stronę trójki, uśmiechając się ciepło. Poszukała jeszcze proszków przeciwbólowych i kiedy mleko było gotowe, podeszła do ferajny z całym zestawem. Dwie butle dla dziewczynek i leki dla Gava. Kucnęła przy nich.
    - Wiadomo już kiedy ruszasz? - zapytała lekko przygryzając wargę. - Macie jakiś plan? - patrzyła po nim z nutką troski w oczach.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  57. Sama spojrzała po bandażu, gdy już obok kucała i dla wzmocnienia słów Gava pokazała dziewczynkom palec na "oj,oj".
    - Dwa? - trochę ją to zaskoczyło, ale słysząc wyjaśnienie kiwnęła głową, chociaż z cichym westchnieniem. Spojrzała mu w oczy. - Jak zniknę bez słowa, to znaczy, że coś mi się stało - powiedziała pewnym tonem, on nie musiał wierzyć, ale dla niej było to oczywiste. Zerknęła na drzwi, gdy wskazał w ich stronę, zaraz jednak wróciła do niego spojrzeniem. Wizja panoszących się Lott za drzwiami była zdecydowanie mało kusząca.
    - Rozumiem... Dwa dni więc - ponownie westchnęła, ale słuchała dalej w temacie planu. Zacisnęła lekko zęby, otwieranie bramy, pójście do ojca. Znała ryzyko i odruchowe zerknęła w ziemię. Nie lubiła, gdy Gave był "martwy", ale kto by lubił... Podniosła do niego oczy, gdy wspomniał o prośbie. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł jej ciało i gęsia skórka zaszła ręce oraz odsłonięte ramiona, gdy wspomniał o własnej śmierci. Znowu spuściła głowę i zaraz lekko ją przytaknęła.
    - Jasne, że wzmocnię - przyznała cicho by ponownie skrzyżować z nim wzrok i posłać słaby uśmiech. Obejrzała się zaraz na kuchnię.
    - Zaleję herbaty - wstała, by zrobić co powiedziała i wróciła po chwili z kubkami. Postawiła je na stół, jednak sama usiadła na kocu obok dziewczynek i Gava. - Nie daj się im tam, proszę... - spojrzała mu w oczy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  58. Naprawdę nienawidziła pisać. Niby była niezwykle finezyjna w dłoniach i dokładna - przynajmniej jeśli chodziło o walkę, ale tak prosta czynność była praktycznie niewykonalna. Jeknęła niezadowolona, kiedy jedna z liter zajęła zdecydowanie zbyt dużo miejsca. Sięgnęła po kolejną kartkę i zrobiła linie. To akurat poszło łatwo. Jedno pociągnięcie bez myślenia nad słowami. Zaczęła znowu pisać od nowa. Nie odzywała się poza dyktowaniem listu. Przynajmniej dopóki nie musiała się zastanowić co chce dalej napisać. Westchnęła wtedy zrezygnowana.
    — Nienawidzę pisać — westchnęła patrząc smutno na swoje marne wypociny. Może i wyglądało lepiej niż jej poprzedni list. Ale dalej miała ochotę wyrzucić ten papier w diabły, byle by nikt tego nie widział.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  59. - Nie zabraniam, rozumiem, nie dziwi mnie, że je masz, ale ja ich nie mam i to jest dla mnie najważniejsze - przyznała równie szczerze. Znała ryzyko i konsekwencje takiego działania, nie tylko te związane z Latrala, one miały o wiele mniejsze znaczenie. Głównym powodem były dzieci, zdawała sobie sprawę, że w tym przypadku nie będzie "do trzech razy sztuka". Nawet teraz czuła jak Gave bardzo poważny jest w swoich słowach.
    Na jego obietnicę uśmiechnęła się pogodniej i przytaknęła głową. W takich sprawach, w pełni mu wierzyła. Zrobi wszystko by wrócić do małych. Sama zmierzwiła ich włosy po tatowym buziaku, a na pytanie uniosła trochę zaskoczona brwi.
    - Jasne, że możesz... Ale kanapa? Na noc mogę przecież wrócić do ojca. Klara jest w drodze do domu, pokój stoi pusty - przyznała. Nie widziała powodu by musiał okupywać kanapę. - Powinieneś dobrze wypocząć, nie mnie gnębią duchy... Dobry sen Ci się przyda - stwierdziła jeszcze i sama trochę pozaczepiała dziewczynki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  60. Kiedy tylko wstał, ona przywarła do ziemi i chwilę udawała przy małych gąsienicę, która to chce zjeść im brzuchy, a słysząc kompromis zerknęła po chłopaku.
    - Dobrze, tak możemy zrobić - sama uznała, że może lepiej w trakcie zębowego starcia nie zostawiać Gava samego z dziewczynkami, przytaknęła więc głową na jego wyjaśnienie. - Tak, szczególnie przy tych ostatnich akcjach... Może być co robić w nocy - przyznała rację i zaraz pokręciła głową na wzmiankę o czarach. - Zostanę, tak będzie szybciej. Zrywać się i lecieć tutaj w nocy byłoby i dla mnie i dla Ciebie dość upierdliwe - ucałowała główki dziewczynek i sama wstała by ruszyć po swój kubek. - Mam co nieco od Febe, ale lepiej nie pokazuj pojemnika Raji, płacze jak tylko go widzi... Niestety zaczyna też się chyba orientować, że gdy zabieram Mali samą, to jednak chodzi o... - mówiła konspiracyjnym szeptem, by małe nie słyszały, upijała przy tym łyczki naparu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  61. Uśmiechnęła się lekko pod nosem.
    - Tak, możesz być całkiem przydatnym odwracaczem uwagi - przyznała z lekkim śmiechem i upiła jeszcze kilka łyków, patrząc po całej trójce.
    - Aha, że baba do garów? - uśmiechnęła się nieco zaczepnie i odstawiła kubek by zbliżyć się do swojej małej ferajny. Kucnęła przy kocu.
    - A na co macie ochotę, hm? - zapytała. - Naleśniki z twarogiem? A moooże... Kanapeczki z gotowanym żabodzikiem? Jest jeszcze szansa na jajecznicę - poruszyła zabawnie brwiami, patrząc po całej trójce i sprawdzając reakcję dziewczynek. Gave na szczęście mógł sam odpowiedzieć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  62. Akane nie oponowała, sama chętnie zje naleśniki z twarogiem, tym bardziej, że wykradła nieco tego pysznego olejku waniliowego z kuchni Shi i mogła nadać daniu trochę oryginalniejszy smaczek.
    - A więc naleśniki - decyzja zapadła, a ona ruszyła do kuchni. Nie powstrzymywała się jednak by zerkać w stronę koca, a każde pianie ich domowego "koguta" kwitowała lekkim uśmiechem pod nosem. W pierwszej kolejności zabrała się za ciasto naleśnikowe, później podukała twaróg, dodając trochę mleka i kilka kropel wspomnianego olejku, a gdy miała to gotowe, zaczęła smażyć okrągłe placki. Naleśniki była na szczęście dość szybką potrawą. An zawinęła jeszcze po rulonie dla każdego i ułożyła na talerzykach, resztę placków położyła piętrowo na innym talerzu. Masę twarogową również włożyła do miski.
    - Proszę odbierać! Siadamy do stołu! - zawołała, niosąc część rzeczy na stół.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  63. An odruchowo syknęła, widząc jak widelec leci w dół. Przysunęła się trochę bliżej do niego i lekko dotknęła jego ramienia.
    - Hej, spokojnie, odruchy to normalna sprawa... Mocno boli? - spojrzała po jego ręce i zaraz pokręciła głową. - Daj spokój, to tylko spadający widelec, u mnie w domu, gdy komuś taki spada, mówi się, że głodny przyjdzie - rzuciła z nutką rozbawienia w głosie i lekko pomasowała ramię chłopaka.
    - Nic się nie stało - zapewniła. - Może pomogę, hm? Złap może tutaj, trochę bliżej, będziesz miał lepszy manewr i już się tak skubaniec nie wywinie - pokazała mu o co chodzi, sama łapiąc sztuciec w mniej sprawną rękę, ta zwykle nie była tak giętka, jak dominująca. - W razie co mów, to Ci pokroję - dodała, łapiąc widelec poprawnie i krojąc porcyjki dziewczynek.
    - Smacznego! - uśmiechnęła się do całej trójki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  64. - Możemy później zrobić Ci na nią zimny okład - zaproponowała. - Może chociaż trochę rwanie zelży - dodała. Sama jeszcze czasami robiła go dla siebie, rana po rytuale była dość głęboka i długo się goiła, ale bandaż nie był już potrzebny, tylko rwanie czasami doskwierało. Na kolejne przeprosiny uśmiechnęła się bardzo delikatnie.
    - Przeprosiny przyjęte - nadal nie uważała, że jest za co, ale może chociaż tak nieco mu ulży.
    - Kurdę... Mogłam go podsmażyć - pokręciła głową i spojrzała na dziewczynki - Może wtedy miałabym na swojej liście karmienie waszego taty - rzuciła z nieco zaczepnym tonem, a dziewczynki lekko się zaśmiały, plując przy tym na około twarogiem. An zasłoniła się przed twarogowymi pociskami i zaśmiała lekko, by zaraz oporządzić małe.
    - Ta-ta am - Malika wyciągnęła widelczyk w stronę Gava, miała co prawda na nim jedynie kilka okruchów twarogu, ale spojrzenie było zawzięte. Akane uśmiechnęła się szerzej.
    - Cieszę się, że smakuje - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  65. Przytaknęła mu głową.
    - Jasne, nie ma problemu, powiesz mi co i jak, a ja usztywnię - zgodziła się zerkając po jego ręce. - Jeżeli są szwy to na pewno, lepiej żebyś ich nie zerwał - stwierdziła, a słysząc o patencie na naleśnika sama prychnęła.
    - To by Ci twarożek cały bokami wyleciał - pokazała mu czubek języka. Mali z radości aż bryknęła na swoim krzesełku i zaraz zaczęła próbować nabrać kolejną porcję. Akanę odrobinkę jej w tym pomogła, ale tylko odrobinkę, bo oczywiście mały uparciuch musiał sam.
    - Oho, mamusia z Ciebie wychodzi - zażartowała jeszcze i lekko zaklaskała, gdy Malice udało się podać Gavovi upragniony kawałek. Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło na ten obrazek i zaraz spojrzała po Gavie.
    - A jak w ogóle poszło u Febe? - zagadnęła. Wredna małpa nie chciała jej za wiele powiedzieć, przeprosiła tylko i powiedziała, że Gave sam są wtajemniczy w to co będzie chciał. Dostała bana jak nic, aż się uśmiechnęła pod nosem na te myśl.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  66. Akane wypuściła głośno powietrze, gdy Gave wspomniał o podwójnej upartości. Miała cichą nadzieję, że dziewczyny jednak wdały się w tym temacie albo w jedno albo w drugie, bo jeżeli się zmieszały... To były mieszanką wybuchową.
    Kiwnęła głową na to krótkie wyjaśnienie co do spraw z Febe, odrobinkę się zamyśliła, ale nie mówiła zbyt wiele.
    - Rozumiem - zarówno ona jak i Febe wiedziały gdzie i na czym zawaliły, to nie potrzebowało dodatkowych wyjaśnień, a tym bardziej nagabywania chłopaka by cokolwiek wybaczał szybciej. - Wszystko w swoim czasie - szepnęła cicho i uśmiechnęła się słabo. Dopiero na ducha wróciła wzrokiem do Gava i przekręciła lekko głowę, odwzajemniając jego uśmiech.
    - Mam tylko nadzieję, że innego, tamten jeszcze wymyśli mi jakiś odwet za odesłanie - kącik jej ust drgnął lekko. Na słowa o zaświatach odruchowo sięgnęła do jego nadgarstka i delikatnie położyła na nim swoją dłoń.
    - Wrócisz - zapewniła, może z lekkim wyprzedzeniem, ale miała wrażenie, że Gave nie jest tego pewny. Cofnęła zaraz rękę i sama nadziała naleśnika na widelec, patrząc w talerz. - Jakkolwiek... ale wrócisz - dodała pewna swego.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  67. Uśmiechnęła się odrobinkę mocniej na to jego stwierdzenie. Nawet by się specjalnie nie zdziwiła, gdyby dla zwykłej zaczepki przypisał jej tego samego. Nie miała pojęcia jednak jak te duchy działają i czy rzeczywiście odwet był możliwy, ale cóż, najwyżej się dowie. Przytaknęła głową na jego słowa i nałożyła sobie jeszcze jednego naleśnika. Spojrzała po nim na to wyznanie.
    - Zdaję sobie sprawę, że to nie jest łatwe, ale... - zaczesała włoski Raji za ucho. - Robisz to dla nich i samego siebie - posłała mu lekki uśmiech. - Tak, musi - przytaknęła mu i zerknęła na placki. - Zawinąć Ci jeszcze jednego? - zapytała. Jedną ręką było to odrobinkę trudniejsze. Spojrzała na zadowolone buzie córeczek i sama uśmiechnęła się ciepło, by zaraz spojrzeć Gavovi w oczy.
    - Będą na Ciebie czekać, o to się nie martw - zapewniła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  68. Zawinęła mu naleśnika w rulon.
    - Proszę bardzo - nie sądziła, że kiedykolwiek tyle radości sprawi jej widok, jak ktoś ze smakiem wcina jej jedzenie.
    - Oj skarbie, tak nie... - Akane wyciągnęła rękę, chcąc uspokoić te dzikie plackowe pląsy, ale nim zdążyła coś zrobić, naleśnik trafił w Raje. Akane podniosła się z krzesła. - Oj, oj Mali - spojrzała po niej srogo, wyciągając Raje z krzesełka. - Ona nie chciała bąblu - zakołysała się z córeczką na rękach. - No już, zobacz co tu mamy - An planowała odwrócić jej uwagę i pokazała jeden z klocków. Raja zapowietrzyła się na chwilę, ale zaczęła uspokajać, jednak tylko po to by nagle złapać klocka i cisnąć w siostrę.
    - Halo, Raja! - pogroziła dziewczynce palcem. - Zrobiłaś bardzo brzydko - zaznaczyła stanowczo, a wtedy i Raja ponownie zaczęła płakać. Akane zacisnęła lekko usta, wzięła głęboki wdech i po prostu zamknęła oczy, stojąc niczym słup soli, trzymając małą tak by przypadkiem nie spadła i dając jej wykrzyczeć swoje najgłośniejsze żale.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  69. Akane po chwili otworzyła oczy i wdzięcznie spojrzała za Gavem, gdy ruszył do pokoju obok i rozdzielił tym sposobem dziewczynki. Raja odrobinę się uspokoiła, wtedy An wsunęła palec w jej małą łapkę i spojrzała w oczy.
    - Już nie płacz więcej, swoją daj mi dłoń, Ty moją chwyć, ściśnij ją. Nie drżyj maleńka, bo w każdej chwili, jesteśmy tu, nie płacz już - zanuciła spokojnie. - Ta Wasza moc zadziwia mnie - pokazała Raji drzwi do pokoju, za którymi Gave był z Maliką. - Póki jesteście małe tulcie się. To co nas łączy, nie przeminie. Jesteśmy tu, nie płaczcie już - przytuliła do siebie uspokajającą się dziewczynkę i zaczęła z nią spacerować po salonie, lekko się przy tym kołysząc. - W tych sercach Wasz dom, tu w sercach Wasz dom, mieszkacie w nich, cieszmy się chwilą tą... - kontynuowała spokojnie. - Z najdalszych stron, z nadzieją możecie iść, w tych sercach jest Wasz dom, nie od dziś - cmoknęła czubek głowy córki. - Nie od dziś - szepnęła jej nad uchem z lekkim uśmiechem, Raja oddychała już spokojnie, a An po chwili posadziła ją na kocyk. Kiedy Gave wrócił z Mali, An przytaknęła głową na jego słowa.
    - Raz, dwa, proszę słuchać taty - patrzyła po nich wyczekująco i sama krótko się zaśmiała, widząc jak obie chętnie się obejmują.
    - To teraz sobie wyobraź, że za niedługo do tego wszystkie zaczną mówić... To się dopiero nasłuchamy - pokręciła głową rozbawiona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  70. Uśmiechnęła się lekko na tego kuksańca, a gdy pouczył małe przytaknęła mu głową, tak by dziewczynki wyraźnie widziały. Nie musiała nic więcej dodawać, po prostu spojrzała po całej trójce z ciepłym uśmiechem.
    - Do kąpieli - przytaknęła mu i zaraz prychnęła krótkim śmiechem. - No przecież nie my - prawdę mówiąc nawet jej to do głowy nie przyszło, przynajmniej nie przed tym zaznaczeniem o kogo chodzi. Posłała Gavovi zadziorny uśmieszek i kiwnęła głową.
    - Dobrze, to je przyszykuj, wybierzcie zabawki, a ja wstawię wodę - jak powiedziała, tak zrobiła, a kiedy już wszystko było gotowe, przejęła Malikę, by zanieść ją do wanny i kucnąć obok. Poczekała aż Gave usadzi Raje i zaczęła kąpać dziewczynki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  71. Dobrze? Spojrzała nieco uważniej na papier a później na Gava w taki sposób, jakby właśnie stracił cały rozum. Uniosła papier bliżej jego oczu.
    — Ty poza sprawną ręką wzrok też straciłeś? — zapytała go zupełnie poważnie. Mimo wszystko nie wytrzymała i parsknęła cicho śmiechem, kładąc na powrót kartkę na swoich kolanach. — Będę zdziwiona jak się rozczyta. Sama nie widzę co napisałam w niektórych momentach. Może i jest lepiej, ale dalej nie umiem pisać. A myślałam, że mam sprawne ręce — westchnęła, sięgając ponownie po węgiel.
    — Nienawidzę pisać, to prawda. Mam wrażenie, że jestem zbyt dzika na takie rzeczy — powiedziała zdecydowanie ciszej. Przez chwilę nic nie mówiła. Sam miał wiele racji. Taka umiejętność była przydatna. Nie mogła się z tym kłócić. Dalej miała wrażenie, że to nie dla niej. Nie pasowała do takich rzeczy. Koniec końców nie była aż taka ludzka. Dusza? W tym liście. Zaśmiała się znowu i pokręciła głową.
    — Wątpię, żebym miała duszę — mruknęła. — No dobra. To teraz trzeba to zakończyć. Będę kilka dni po przyjściu tego listu i mam nadzieję, że będą już czekać z walizkami, powóz wszystko będzie też przygotowane — poinformowała go, a potem poczekała, aż podyktuje jej znowu wszystko literka po literce, żeby nie popełnić żadnego błędu. Dalej nie rozumiała po kiego była ta ortografia i interpunkcja i kreski nad literami. Cholerne cholerstwo.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  72. Pokój dziewczynek opuściła z uśmiechem, odwzajemniając go Gavovi. Sama również wróciła na swoje miejsce przy stole i wsunęła kawałek naleśnika do buzi. Spojrzała po chłopaku, gdy wspomniał o swojej obecności i zasłoniła usta dłonią by przypadkiem nie wyleciało jej nic z buzi.
    - Nie jestem pewna Gave czy da się być bardziej obecnym - przyznała, gdy już przeżuła kęs. - Na wózku, o kulach, na nogach, gdy byłam, gdy mnie nie było... - uśmiechnęła się do niego. - Z duchami... Jesteś cały czas i robisz ile możesz. Wątpię, że po duchach coś się zmieni, no może tyle, że będziesz więcej mógł, bo nie będziesz ranny czy osłabiony. Taką przynajmniej mam nadzieję - wyznała. - A nawet jak będziesz to... i tak będziesz być - zaśmiała się krótko. - Znajdziesz siły by przy nich być - sprostowała. Wstała zaraz z miejsca, by ruszyć do spiżarni po coś co nada się na zimny okład, dopadła surowy plaster mięsa, świeżo wyciągnięty z ziemianki był bardzo zimny. Wróciła z nim do Gava i skrzywiła się lekko na widok dłoni. Usiadła patrząc po bliznach, a na wyjaśnienie kiwnęła głową. - Po schłodzeniu powinna chociaż trochę zejść opuchlizna - delikatnie ułożyła mu mięso na skórze i podniosła wzrok do jego oczu. - Jak na fakt, że dziś ja składali to chyba nawet bardzo dobrze. Z Twoim zapałem, raz, dwa palce wrócą do formy - uśmiechnęła się do niego delikatnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  73. — Napisałam go własnoręcznie. Oddaj ten papier, jak tak Cię w oczy razi — zaproponowała wyciągając rękę w jego stronę. Dalej żałowała, że nie zdążyła mu go wtedy odebrać. Miałaby trochę prostsze życie, gdyby jednak się jej to udało. A tak? Dalej będzie się bać czy przypadkiem nie robi sobie jakiś podśmiechujek z tego listu, gdy ma zły humor, że się z niej śmieje, że jest jakąś pieprzoną niedojdą. No ale pisać nie potrafiła. Ten list też był paskudny. Dokończyła wszystko, założyła szybko pieczęć i schowała list do swojej kabury. Spojrzała po nim zaskoczona, kiedy przyłożył jej dłoń i zaczął kreślić jakąś runę. Zdążyła szybko się zdenerwować. Złapała go za nadgarstek i zabrać mu rękę, kiedy zaczął tą dziwną inkantację. Nie podobały jej się te słowa. Na jej nieszczęście, albo dostawał jakiejś boskiej, gdy czarował, albo ona straciła siły, albo po prostu ta pieprzona dłoń wrosła w jej klatkę piersiową, bo nie mogła nic zrobić.
    — Nie, nie, nie! — przerywała — Chuj, kurwa, pizda, czary, przestań! — próbowała go jakoś zmylić, a zanim się zorientowała jej ciało opadło bezwładnie, a ona dalej zdawała się siedzieć i trzymać jego dłoń. Usłyszała tylko trzask łamanych gałązek, kiedy jej biedne truchło tak po prostu sobie leżało. Położyła się na swoim ciale, jakby próbowała do niego wrócić.
    — Coś ty zrobił!? Oddaj mi życie?! Ja żyje, nie żyje… kurwa mać! To nie jest śmierć jakiej chciałam! — wróciła do niego z piorunującym spojrzeniem. Stanęła przed nim i próbowała go popchnąć. Ale bezskutecznie, po prostu przeniknęła przez jego ciało.
    — No oddaj mi ciało! — krzyknęła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  74. Widząc jak dłoń mu drży pstryknęła mu palcami przed nosem, tak dla odwrócenia uwagi od ręki.
    - Jasne, że wrócą - potwierdziła skinieniem głowy i zaśmiała się lekko. - Trzymam za słowo - dodała i złapała kubek w obie dłonie by popijać sobie zimnej herbaty.
    - Jak chcesz to mogę dolać ciepłej... - stwierdziła. Ona tam lubiła odstane napoje, więc nie czuła takiej potrzeby. Na pytanie lekko wzruszyła ramionami. - Patrząc na to co się dzieje nie planuję chwilowo za wiele w przód. Chcę pomóc tutaj, no wiesz, w razie wojny... Przygotować kilka zabezpieczeń, pułapek... Ale to jak już małe będą bezpieczne w Phyonix. Planuję eskortować Morganę i resztę do przejścia, ale zobaczymy co z tego wyjdzie - uśmiechnęła się słabo. Wizja wojny trochę ją przerażała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  75. - Jasne, traw - wcisnęła się trochę w krzesło i wyprostowała nogi pod stołem. - Chociaż... Będziesz miał na to czas jak legniesz w łóżku, przed spaniem, sam pod pierzyną... dramatyczne myśli same zaczną wpadać do głowy - odpowiedziała z nutką zaczepności w głosie i upiła kolejny łyk herbatki by zaraz zerknąć na słoiki, o których wspomniał. Prychnęła cichym śmiechem.
    - Niebieskie słonie? Hm... Jeszcze jej nie piłam - popukała się palcem po brodzie i ostatecznie wstała z krzesła, by rzeczywiście ruszyć do kuchni i zacząć szykować napar. Na pytanie lekko przygryzła wargę i spojrzała po chłopaku z lekkim uśmiechem. Przytaknęła mu, gdy sam sobie odpowiedział.
    - Podobno Lexi ma obstawić wejście z obu stron wojskiem, zarówno od strony Siivet jak i samego Phyonix... Przebić się przez Feniksy nie powinno być zbyt łatwo - myśl ta ją samą tylko trochę uspokajała, ale uspokajała. Sama spojrzała po nim wymownie i uniosła jedną z brwi. - Oho, nie kuś, bo chyba aż udam niechętną by to zobaczyć - uśmiechnęła się kącikiem ust.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  76. Szybko się dowiedziała, że Gave wrócił do Argaru. Potrafiła rozpoznać już jego aurę, znali się na tyle długo, że łatwo ją wyczuwała, o ile skupiała się na swoich mizernych nekromanckich mocach. A odkąd postanowił dać nogę robiła to cały czas, aby wiedzieć kiedy dać mu porządny opieprz. Przyjaciel od siedmiu boleści się znalazł. Żeby żadnego żegnam czy wypierdalaj czy spierdalam nie powiedzieć. Była po prostu wściekła. Nie obchodziło jej, że tego potrzebował, że miał emocjonalne zerwanie z Akane, a ta też postanowiła odjebać. Skoro byli tacy dorośli, żeby sprawić sobie Fasolki, to powinni być na tyle dojrzali, żeby dać znać swoim przyjaciołom, że mają zamiar kręcić manianę jak małe dzieci. Wybrała się do jego chaty, gdy Akane akurat nie było. Ją miał zająć się Ryu. Przede wszystkim miała okazję dać Gavovi sporą dawkę własnych myśli. Naprawdę myślał, że o niego nikt się nie będzie martwić? Drzwi były zamknięte. Zapukała. A gdy nie otworzył, tym razem to ona otworzyła sobie wytrychem. Nauczyła się i miała zamiar potraktować go tak jak on ją. Od razu podeszła do niego. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i spojrzała na niego oskarżająco.
    — Jak tam Twoja podróż? — zapytała. W oczy od razu wpadła mu jego zraniona ręka. Najwidoczniej podróż wyszła chujowo. Zwłaszcza, że wrócił dosyć szybko. — Zanim cokolwiek powiesz, Ty zakompleksiony… martwiłam się! Przyjaciele tak nie robią, potrzebowałeś tego czy nie - myślałam, że zasługuje chociaż na głupie “spierdalaj” zanim znikniesz — dodała, marszcząc brwi.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  77. — List możesz oddać. Kolejna maska za list? — zaproponowała, próbując się z nim jakoś targować. Z drugiej strony, teraz był w takim stanie, że mogła mu ten list ukraść. Przynajmniej dopóki nie zamieniła się w tego cholernego ducha.
    Miała ochotę wyrwać mu język za te jego śmiechy. Ale tego też nie zdążyła zrobić, bo gdy tylko próbowała sięgnąć ręką, już była duchem, a wtedy na krótka chwilę ją sparaliżowało ze strachu.
    Uśmiechnęła się mimowolnie w duchu… w duchu ducha? - kiedy zobaczyła jak źle przechodzi to jak ona przez niego przenika. Dobrze, czyli jednak miała jakieś przemocowe argumenty względem niego. Nienawidziła tej sytuacji. Dusza srusza - czuła się, jakby znowu ktoś ją zamknął. Nie mogła nic zrobić. Absolutnie nic. Przynajmniej otoczeniu. Kiedy dotknęła drzewa też przez nie przeniknęła.
    — Ale gówno! — wzburzyła się i wróciła do niego. Obok niego. Patrzyła na niego wyraźnie zirytowana.
    — Nawet sobie nie żartuj, oddawaj mi ciało! — ponownie krzyknęła, zbliżając się do niego. — Albo będę przez Ciebie przechodzić! Nie podoba Ci się, męczy, tak? Lubię Cię, ale się nie zawaham! — pogroziła mu. Kiedy zaczął mówić te wszystkie jakże piękne, pokrzepiające słowa, nie zmieniła swojej mimiki. Dalej była zwyczajnie zła na to co zrobił.
    — Bla, bla, bla. Jak nie potrzebujesz do tego takich czarów to oddawaj mi moje własne ciało! — nie interesowały ją teraz żadne zapewnienia. Miała teraz większe problemy na głowie niż te egzystencjalne. Przecież teraz w ogóle nie egzystowała. Przynajmniej nie ciałem. Była jakiś dziwnym duchem i absolutnie tego nie lubiła.
    — Myślisz, że to takie śmieszne? To może ja Ci odetnę rękę i powiem, że nie wiem jak ją przyszyć, żeby działała? Pieprzeni Argarczycy…. kurwa…. moje biedne ciało — podeszła teraz do swojego “truchła” i zaczęła masować swoje ramiona, a przynajmniej próbować.
    — Moje śliczne, wyrzeźbione, silne, zabójcze ciało…

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  78. Kiwnęła głową.
    - Ale w trakcie snu, a nie przed nim - odparła równie lekko, nadal ze swoim uśmieszkiem. Przyszykowała mieszankę i wstawiła wodę, a gdy wspomniał o kuszeniu, odpowiedziała śmiechem.
    - No nie wiem, nie wiem - pokręciła głową i zaraz odebrała od niego kubek, by postawić go przy swoim, a kiedy pociągnął jej włosy, ona dźgnęła go pod żebro. - Zapomniałeś o istotnym elemencie układanki, moim udawaniu, już nie wspomnę o niebezpieczeństwie Fasolek - pogroziła mu palcem przed nosem, ostatecznie w niego pstrykając. - Oszukujesz - podsumowała z zadziornym błyskiem w oku i zaśmiała się krótko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  79. Szturchnęła go jeszcze lekko ramieniem w ramach odwetu za kolejne zaczepki.
    - Nie udaję - zarzuciła teatralnie włosy i zaraz zaśmiała się krótko. - Mam wrażenie, że jedno drugie wyklucza - przyznała z rozbawieniem. Nie uważała by kłótnie małych były nudne, wręcz przeciwnie, sporo się w nich działo. Wsypała ziółka do kubków i odwróciła się do Gava, sama opierając się o kuchenną szafkę. W pierwszej chwili wzruszyła ramionami.
    - Bo udało się nam przerwać ten błędny krąg? - zaproponowała. - Bo przeszła mi fiksacja na punkcie szczerości i wylewności? Bo nie podchodzę do rozmów z histerią na przedzie? Bo się nie dusisz i nie czujesz presji? Nie wiem Gave... Wydaje mi się, że w dość krótkim czasie sporo się wydarzyło i... nie wiem jak Ty, ale ja miałam czas by nieco przewartościować życie - przyznała, zerkając na wodę, czy przypadkiem się już nie gotuje.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  80. Naprawdę to był taki powód do agresji? Ona po prostu marudziła sobie pod nosem, a on musiał w ten sposób ją karać? To była w tym momencie chyba jakaś kpina. Wróciła do niego i usiadła niezdarnie w swojej duchowej formie naprzeciwko niego. Najwidoczniej nie miał zamiaru odpuścić. Miała ochotę znowu przez niego przeniknąć. Ale zrezygnowała z tego pomysłu. Instynkt jej podpowiedział, że może to nie być zbyt mądry pomysł. Jeśli wyglądał sam jak chodzący trup - nie miała pojęcia, czy go nie wymęczy tak, że jednak nigdy nie wróci do swojego ciała. Westchnęła zrezygnowana. Prychnęła gdy ją skopiował.
    — Też jesteśmy pieprzeni i popierzeni też — odpowiedziała mu. — Tak, mam duszę, widzę, widzę, jestem głupim duchem, latać tylko nie umiem jak te inne Twoje — mruknęła. — Uczucia też mam, wiem, nie umiem ich przekazać, to mój problem. Ale mi nie pomagaj w taki sposób — pokazała na swoją duchową formę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  81. Uśmiechnęła się delikatnie do Gava.
    - Na przewartościowanie pewnych tematów tak, starczyło - przyznała. - Może źle to ujęłam - przyznała, bo nie miała przecież na myśli całego życia. Kiedy wyszedł z kuchni, ona wróciła frontem do kubków i zaraz zalała je prawie wrzącą wodą. Tak przynajmniej zalecał Acair. Również ruszyła w stronę kanapy, słuchając go i siadając po jej drugiej stronie. Wcześniej odłożyła mu kubek na stolik przed nimi. Przytakiwała głową na jego potwierdzenia i zacisnęła lekko usta, gdy rzucił swoje "szkoda".
    - Szkoda, ale osobiście wolę myśleć kategorią, lepiej późno niż wcale - przyznała i przy kolejnych słowach posłała mu jeszcze jeden delikatny uśmiech.
    - Może będzie, może nie, zobaczymy. Nie trap się tym teraz, masz już i tak sporo na głowie. To co będzie będziemy obgadywać na bieżąco, przynajmniej możemy się postarać - stwierdziła spokojnie. - Głupi byś był, gdybyś się nie bał, gdybyś o tym nie myślał... To nie złamany paznokieć czy przyjaciel w potrzebie, akcja z duchami zahacza o prawdziwy armagedon. Zniknął Śmierć i cholera wie, jak poważne mogą być tego konsekwencje. Ty jako widzący więcej jesteś jedynie z grupy pierwszych poszkodowanych, ale jestem pewna, że i na innych z czasem przyniosłoby to ogromne szkody - westchnęła lekko. - Masz tu córki i znasz ryzyko wybrania się do zaświatów, nie dziwi mnie więc Twoja rozterka. Skoro uważasz, że tak jest lepiej, to tak rób. Ja... Ja po prostu postaram się Ciebie w tym wspierać. Nie ważne czy jako ochrona dla dzieci, czy jako osoba od nadania runy wzmacniającej. Po prostu postaram się pomóc - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  82. - Nawet bym nie zaproponowała takiego rozwiązania, zamknięty prędzej byś oszalał niż żył - przyznała. - Rozumiem Gave, naprawdę rozumiem. Wiem, że musisz to zrobić. Zajmę się w tym czasie małymi, będę ich strzegła jak oka w głowie - zapewniła jeszcze i sięgnęła po swój kubek, by westchnąć cicho i upić łyka herbaty. - Hm... rzeczywiście smaczna... - wtrąciła by zaraz spojrzeć uważniej po Gavie. Czuła jego obawy, nie wchodziła w to głębiej, nie zamierzała sprawdzać czego dotyczą, ale je czuła.
    - Damy radę Gave, zobacz ile przeciwności losu już za nami... Dalej będziemy twardo rozpychać się łokciami - powiedziała spokojnie, posyłając mu delikatny uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  83. Nie miała najmniejszego zamiaru myśleć teraz o umiejętności latania. Było to zbyt abstrakcyjne i przerażające. Chciała po prostu wrócić do znajomej formy, przestać się bać. Jak miała zachować spokój i myśleć racjonalnie? Dla Onyx ta sytuacja była niezrozumiała. Była dalej żywa, czy już umarła? Miała świadomość, ale przecież widziała swoje martwe ciało. Nie chciała na to patrzeć. Gave najwidoczniej nie rozumiał co zrobić. Może i chciał dobrze, ale w tym momencie zdecydowanie nadszarpnął zaufanie Onyx.
    Kiedy na powrót znalazła się w swoim ciele zaczęła szybko oddychać ze strachu, czując jak w oczach zbierają się łzy. Nienawidziła czuć się bezbronna, a jako duch taka była. Jej ciało było zostawione samo sobie, nienawidziła tego. Świadomość, że nie może się bronić przed żadnym żywym zagrożeniem - chciała uciec. Uciec i się schować, zanim zrobi komuś krzywdę. Ale Gave na nią opadł.
    — Cholera — powtórzyła zapłakana. Przecież nie zostawi dwójki dzieci z nieprzytomnym ojcem, bo zachciało mu się nadużywać swoich durnych mocy. Zdjęła go z siebie, podniosła i zaprowadziła do namiotu. Sama usiadła przed namiotem, skulona, podciągając blisko kolana i chowając w nich głowę. Poczeka dopóki się nie obudzi, a potem po prostu pójdzie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  84. Słuchając go upiła jeszcze kilka łyków i przyglądała się chłopakowi spokojnie.
    - Tak, też się obawiam jak to będzie - przyznała bez ogródek po czym przytaknęła mu głową. Wojna zdecydowanie nie była czymś dobrym. - Rozumiem, w sumie racja, skupiłeś się na treningu fizycznym i walce mieczem... - rzeczywiście nie kojarzyła by wspominał jakoś często o rozwijaniu nadprzyrodzonych zdolności. W tym temacie trochę stanął w miejscu. Jeszcze raz spojrzała po Gavie i zmoczyła usta naparem. - Hmm... Ważne, że w ogóle coś trenowałeś, zrobiło to swoje i przynajmniej nie będziesz stał jak ten kołek w płocie - zauważyła - a i oko jest jeszcze bardziej na czym zawiesić - jakoś tak dziwnie te słowa wepchnęły jej się na język i An zamrugała zaskoczona. Powiedziała to na głos?! Spaliła lekkiego buraka i zerknęła po herbatce. - Czym Ty mnie napoiłeś? Wcale nie chciałam tego powiedzieć! - odstawiła kubek na stolik i przymknęła oczy, by wziąć spokojny oddech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  85. Zgięła się lekko na dźgnięcie i zaśmiała pod nosem.
    Potrzebowała chwili z zamkniętymi oczyma, ale otworzyła je na jego "mówisz?" i trochę głośniej przełknęła ślinę by zaraz zerknąć w bok i zaśmiać się krótko. Wróciła spojrzeniem do jego gołej klatki piersiowej i lekko wzruszyła ramionami.
    - Właściwie to... Na brzuchu, klacie, ramionach - sunęła spojrzeniem po wymienianych częściach ciała, ostatecznie przesunęła wzrok wyżej, aż do oczu Gava - ... twarzy - dodała uśmiechając się kącikiem ust, nadal z lekkim rumieńcem. Oberwał jednorazowo małą poduszką z kanapy, gdy zwrócił uwagę. - Masz mnie, najwyraźniej chciałam - posłała mu uśmiech, a gdy wspomniał o włosach, zerknęła na niesforny kosmyk znad czoła, na rękę, którą ją pogłaskał i znowu na niego.
    - Dzięki, już taki ze mnie książkowy przykład tego jak pozory mogą mylić, chociaż wyglądam uroczo - zaśmiała się lekko i korzystając z faktu, że się nieco zbliżył jeszcze raz sobie bezczelnie popatrzyła po jego gołym torsie, nie ukrywając przy tym uśmieszku.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  86. — Bardzo głupio — zgodziła się z nim. Pokręciła głową, ale uśmiechnęła się lekko, kiedy ją jednak przeprosił. W zasadzie poszło o wiele łatwiej niż myślała, bo była pewna, że będzie teraz zdrowo suszyć jej o to głowę. Wysłuchała jego wyjaśnień.
    — Nie mam pretensji, że poszedłeś. Nie wiem też czy rozumiem, rozumiem, że mogłeś tego potrzebować i zrobiłeś co zrobiłeś. Po prostu było mi przykro, że nie pomyślałeś, żeby zostawić jakąś informację. Myślałam, że się przyjaźnimy. Martwiłam się o Ciebie i Fasolki. Herbatkę za to poproszę — odpowiedziała siadajac wygodnie na krześle. — Jak ręka?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  87. - Mi tam się podoba - odpowiedziała, śląc mu szerszy uśmiech. Wcale nie było tak "nie ładnie". Cholera... Co ona gadała?! Mieli nie prowokować takich sytuacji, a tu proszę, niebieskiej herbatki się zachciało. Niech no ona tylko dopadnie Aciego... Na tą "sukę", a raczej je brak, wróciła spojrzeniem do jego oczu.
    - Wcale nie próbuję być suką, nie dla bliskich... Tylko jak ktoś mnie wkurzy to czasem wychodzi, ale... Nie, gdy to jest ktoś tak naprawdę ważny, wtedy nie umiem i biorę na klatę nawet to co bardzo mnie boli - usta same się otwierały. Teraz i ona zasłoniła buzię. Nie, nie, nie, to nie szło w zbyt dobrą stronę. Nie miała nic przeciwko temu, co dotychczas padło, ale bała się że sprawa się pogłębi i znowu go zasypie przesadnie wylewnymi wyznaniami. Udawać? Zrobiło jej się trochę przykro przez co opuściła dłonie i zerknęła za nim.
    - Wcale nie lubię udawać - przyznała, bo rzeczywiście tak było. - Gdybym lubiła to nigdy bym przy Tobie nie płakała, nie mówiła co mnie boli... Przy Tobie czułam, że mogę być słaba, ale tylko Cię tym dusiłam... - pokręciła głową i wstała z kanapy. - Nie, nie, nic już nie mówię, nie ważne - złapała swój kubek i ruszyła do kuchni by wylać herbatę i oprzeć się dłońmi o blat z ciężkim wdechem. Zamknęła oczy i lekko pochyliła głowę, miarowo oddychając.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  88. Kiedy zaczął krzyczeć, pozwoliła go sobie jednak wyprowadzić z namiotu. Jeszcze brakowało, żeby obudził dzieci, a wtedy pewnie by sobie nie poradziła z dwójką małych płaczących dzieci bez niczyjej pomocy. Odsunęła go na tyle, żeby był sam blisko, gdyby się obudziły, ale on był tak cicho słyszany, że małe mogły spać spokojnie. Sama obserwowała całą okolicę, czy aby na pewno są bezpieczni. Kiedy wstał, sama wstała szybko, odsuwając się od niego na jeszcze większy dystans z ugiętymi kolanami. Było widać, że ręce lekko jej się trzęsły, jakby nie była pewna, co chce zrobić w tym momencie.
    — Zemdlałeś, jesteś cholernie nieodpowiedzialny — powiedziała, nie spuszczając wzroku z jego rąk. Zdążyła zakodować w głowie, że do użycia swojej magii potrzebuje rąk albo słów. Jego słyszała doskonale, teraz musiała po prostu obserwować ręce. Zaśmiała się smutno na jego wyjaśnienia.
    — I uznałeś, że najlepszym rozwiązaniem, będzie zabicie mnie na chwilę? I ten śmiech… myślisz, że strach przed byciem bezbronnym jest zabawny? — zapytała go, nie spuszczając wzroku z jego rąk. — Ale skrzywdziłeś. Najwidoczniej mam uczucia, które można zranić

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  89. Stojąc przy blacie kręciła głową, zdecydowanie nie tak widziała tą rozmowę. Zacisnęła lekko zęby i odwróciła się w stronę chłopaka, gdy jeszcze wyrzucał to wszystko co miał do powiedzenia.
    - Odbiło mi na tym punkcie, na punkcie szczerości i wylewności. Spory kawał życia mnie okłamywano, żyłam w kłamstwie, oszukiwana przez istoty, które wtedy uważałam za rodzinę. Później jeszcze Vivienne dołożyła swoją cegiełkę i zabliźnione rany znowu się otworzyły. Zasrałam Cię tym wyznaniem żebyś tak na pewno, ale to na pewno wiedział, żeby nikt nie mógł mi zarzucić ściemy. Wcisnęłam sobie w głowę, że nigdy przenigdy nie będę żyć w kłamstwie, nie będę jak tamci. Nie będę chować emocji, uczuć, nic... - spuściła głowę i zerknęła w podłogę by zaraz zamknąć na chwilę oczy. - Największą cnotą jest umiar... Ja tego umiaru nie miałam - podniosła wzrok do jego twarzy. - Nadgorliwość gorsza jest od faszyzmu... - westchnęła ciężko. - Teraz to wiem... Wcześniej wzięłam sobie za punkt honoru udowodnienie Ci kim dla mnie jesteś... Teraz priorytetem jest, że po prostu jesteś, a drugie miejsce ma to jak jesteś... Nie kim... To zeszło na dalszy plan - wyznała, a na jego ostatnie słowa pokręciła głową.
    - Sama się krzywdziłam wbijając sobie w głowę, że gdybym była dla Ciebie ważna, to nie stosowałbyś wobec mnie tak ostrej krytyki, tak ostrych słów... To nakręcało mnie by jeszcze mocniej brnąć... Brnąć tak mocno, że nie zauważyłam, że gdybym nie była ważna to po prostu byś machnął ręką, a nie tracił na mnie nerwy, gardło i czas... - wzruszyła ramionami i znowu zerknęła w podłogę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  90. Patrzyła jak przygotowuje zioła. Akurat dla niej taka wymówka mało znaczyło. Przynajmniej teraz, póki miała jeszcze do niego żal w sercu. Z czasem pewnie o tym zapomni, ale teraz dalej jej to ciążyło. Pokręciła głową.
    — Ty niezupełnie jesteś cały, ręka wygląda jak wygląda — zauważyła, odwzajemniając jego uśmiech. — Ale cieszę się, że poza tym jesteście cali i zdrowi — następnie zastanowiła się przez chwilę nad jego słowami.
    — Dlaczego czułeś, że jesteś sam z tym całym gównem? I jakim gównem? Chodzi o ojca czy zakończenie związku? Jak nie chcesz nie mów, ale wiesz — oparła się na krześle. — Jesteś moim przyjacielem, gdybyś się odezwał, mogłabym spróbować Ci jakoś pomóc w czymkolwiek. Ty stawałeś po mojej stronie i mnie wspierałeś, też chciałabym mieć szansę się odwdzięczyć — wyjasniła.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  91. Czasem był nieodpowiedzialny? Chyba jednak bardzo często. Cholera, jego dłoń, teraz to. Miała dosyć. Naprawdę miała dosyć wszystkich mężczyzn w tym momencie. Dlaczego to musiało być takie skomplikowane? Powinna po prostu uciec i mieć to wszystko gdzieś. Rzucić w pieruny i nie oglądać się za siebie.
    — Jaka jestem? — dopytała. A gdy zaczął tłumaczyć kwestię nie zabijania jej wywróciła oczami.
    — Ale ja tego nie wiedziałam. Widziałam tylko martwe ciało, twój śmiech i swój strach. Dla mnie to nie jest normalne. Jest przerażające. I mówisz, że mogłeś mnie zabić… — podniosła się do równych nóg i pomasowała swoje skronie. Przestała już na niego patrzeć. Miała za bardzo namotane w głowie, żeby to wszystko teraz jakoś po ludzku ogarnąć.
    — Dlaczego zawsze… — mruknęła do siebie, ale nie dokończyła. Sama nie wiedziała, co dokładnie miała na myśli.
    — Ale skrzywdziłeś mnie i cholera jasna, ja tutaj dalej stoję i z Tobą rozmawiam, jestem nienormalna, pcham się sama w magiczne kłopoty — westchnęła. Zaśmiała się lekko. — Gave mi nie o takie uczucia chodziło. W sensie nie o to. To są moje rozterki, moje problemy z okazywaniem emocji i moje traumy. Nie chcę tracić znowu władzy nad ciałem, bo chcesz mi magicznie wyjaśnić, że mam uczucia. Mam ich bardzo dużo, ale nie umiem ich kurwa pokazać, bo zawsze coś wtedy psuje! Zepsułam swoje dziewictwo, miłość pomyliłam z chcicą, zaufałam krętaczce, która chciała zabić mi brata, bo miała seksowny tyłek, popsułam Ci związek, psuje nam relacje i chuj wie czego bym nie popsuła seksownej piratce z tym durnym olbrzymem, gdybym po tym pieprzonym ziele sobie nie poszła. Nie panuje nad sobą, albo panuje za bardzo i zawsze jest przez to pieprzony problem. Ciągle tworzę nieporozumienia…

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  92. Trochę zamyślona patrzyła w podłogę, ale gdy pociągnął ją za włosy, złapała się lekko za głowę.
    - Auć... - syknęła z małym grymasem i spojrzała mu w oczy z lekką urazą.
    - Bywam... Ogólnie rzecz biorąc jestem całkiem inteligentna - poprawiła go unosząc dumnie brodę, zaraz jednak zamrugała szybciej oczyma. Poczuła dreszcz na ciele i spojrzała po skórze, która zaszła gęsią skórką. W gardle zrobiło się trochę sucho i An zerknęła w bok.
    - Chciałabym nie powiedzieć... ale musiałam... Nie chcę być niczyją chwilówką, nawet Twoją... A Ty... Masz prawo robić co chcesz i z kim chcesz... Nawet jeżeli mi się to nie podoba - szepnęła cicho. Tematu partnera nie poruszała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  93. — Nie ufam Ci? — spojrzała po nim z niedowierzaniem. — Ufałam Ci bezgranicznie, dopóki nie wyrwałeś mi tej durnej duszy z ciała. Teraz po prostu się boję. Przypominam Ci, że mężczyzna, który deklarował mi wieczną miłość i oddanie próbował mnie zabić, bo wkurzyłam go komentarzem o jego słabym stylu walki, przejmując kontrolę nad moim ciałem. Odbieranie mi władzy nad ciałem nie jest dla mnie przyjemne. Nie rób tak więcej. Jak chcesz mi wejść z dobrym słowem w dylematy i zapewnienie to nie wiem… przywal mi i powiedz, że jak boli to mam uczucia czy coś — zaproponowała mu, zaczynając krążyć w kółko. Zatrzymała się dopiero, kiedy spojrzał jej w oczy i westchnęła.
    — Tak, ale to ja byłam tym zapalnikiem. Mogę czuć się o to w jakiś sposób winna. Mogłam się tak do Ciebie nie zbliżać — zauważyła. — Nie wyczuwam sytuacji, bo większość życia nie umiałam nawet mówić — powiedziała, siadając z powrotem na ziemię. Poczuła jak znowu się trzęsie. Kurwa mać, myślała, że już dawno miała za sobą tą pieprzoną klatkę i niewolę.
    — Ja… to ciągle wraca. Ta pieprzona klatka, ciągła walka, nawet kiedy zniknęłam, ciągle walczyłam o życie. I lubię to. Naprawdę lubię walkę, lubię to kim jestem, ale… to wraca. Poczucie, że mimo, że nie jestem w klatce jestem tylko zabójcą, bestią, która potrafi tylko zabijać dobrze. Wszystko inne czego się dotknę po prostu się psuje. Mogę być czuła tylko wobec Acaira, ale jego często ranię słowami. Po prostu chce przestać ranić bliskich i zrozumieć, jak mam okazać uczucia, żeby znowu czegoś nie popsuć. A tego nie pomożesz mi rozwiązać w taki sposób, nie wiem czy ktokolwiek mi pomoże. Chcę po prostu beztrosko chwytać każdy dzień i przestać przejmować się durnymi konsekwencjami i męczyć swoimi rozterkami przyjaciela, który ma ich zdecydowanie więcej — położyła się na ziemi i zamknęła oczy. Za dużo myślenia na trzeźwo, emocji też. Zaczynała boleć ją głowa.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  94. Naprawdę próbowała zapomnieć o tej klatce. Mimo wszystko czasami usilnie to do niej wracało. Te nieprzyjemne wspomnienia. Nieważne ile razy mściła się za to co ją spotkało, nie mogła wybaczyć tego, że ktoś chciał tak bardzo skrzydzić ją kiedy była tylko bezbronnym dzieckiem. Odebrano jej niewinność zanim w ogóle pojęła ten koncept. To było upokarzające życie. Nie chciała tego pamiętać, nie chciała dać się złamać. Musiała być silna, uparta, inaczej znowu ktoś zrobi z niej niewolnika. Oparła się o niego, kiedy ją przytulił.
    — A jak ma mi to niby pomóc w zagrożeniu życia? — zapytała go. — Wolę walczyć fizycznie o własne przetrwanie, a jeśli mam zginąć… wolę to zrobić w walce. Wtedy nie będzie mi przykro — poinformowała go. — Wtedy umrę z uśmiechem, niezłamana — wyjaśniła co miała na myśli.
    — Ciężko być Piusem. Wiem, że nim nie jesteś… po prostu zawsze będę reagować agresywnie. Agresją przeżyłam — spojrzała na niego. Odetchnęła, kiedy była już na zimnej trawie. Wyciągnęła delikatnie rękę w jego stronę, ale go nie dotknęła.
    — Przynajmniej dalej jesteśmy po sojuszniczej stronie, tak? Mimo tego chujowego ranienia

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  95. Zacisnęła palce na krawędzi blatu, zacisnęła zęby, ale uciekła wzrokiem w bok.
    - Tak, niektóre chcę i nie chcę niestety się wykluczają... - szepnęła. To nie było łatwe, poczuła lekki ucisk w serduchu i gdy Gave wrócił na kanapę, ona przymknęła oczy by jeszcze chwilę spokojnie pooddychać. Otworzyła oczy dopiero na jego pytanie, odbiła się od szafek i ruszyła w stronę chłopaka, łapiąc po drodze usztywnienie, które zostawił na stole. Usiadła obok niego.
    - Pomogę - wyciągnęła rękę po jego dłoń, a gdy ją podał zaczęła zakładać mu ostrożnie ten cały osprzęt. - Opuchlizna trochę zeszła - zauważyła, oglądając jego dłoń w trakcie tych drobnych zmagań. - Dobrze by były byś codziennie robił sobie taki okład, chociaż na dziesięć, piętnaście minut - spojrzała mu w oczy i lekko się uśmiechnęła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  96. Ściągnęła lekko czoło.
    - Przecież mnie nie zmuszasz... To tylko dwa dni... Jak będę mogła to pomogę - stwierdziła, lekko wzruszając ramionami. Nie miała problemu z takimi rzeczami. Przytaknęła głową na jego zapewnienie i chwilę patrzyła jak się ubiera. Miała ochotę go przytulić, ale się powstrzymała i jedynie posłała wdzięczny uśmiech, gdy wspomniał o pościeli.
    - Dzięki - spojrzała za nim i zaraz jeszcze lekko pomasowała swoje skronie, wstała po chwili by przygotować sobie poduszki i odebrała od niego pościel, gdy już wrócił. Pokręciła głową.
    - Kładź się do łóżka, kanapa jest dziś moja - puściła mu oko i zaścieliła mebel, by zaraz jeszcze ruszyć po swoją, nie swoją "piżamkę", lnianą koszulę brata, sięgającą jej za tyłek.
    - Dobranoc - pożegnała Gava z lekkim uśmiechem i zniknęła za drzwiami. Nie poszła spać od razu, odwiedziła jeszcze kuchnię by przy blacie, w zamyśleniu wypić szklankę wody i dopiero po tym ułożyła się na kanapie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  97. Cóż, nie dane było jej iść po piżamkę... Bo nagle znalazła się na kanapie z Gavem wtulonym w jej plecy. Chwilę milczała, zaskoczona, ale zaraz uśmiechnęła się nikle.
    - Nie wiedziałam, że działa też na czyny - obejrzała się na niego i sama delikatnie zaśmiała. Kiedy pomachał tymi całymi "niewinnymi" rączkami, złapała mu je i odłożyła tam gdzie były wcześniej, czyli w jej pasie. - Jest dobrze - na jego rękach położyła swoje i w odruchu przesuwała delikatnie po skórze Gava opuszkami. Zaśmiała się na komentarz co do wagi.
    - Po prostu dbam o to byś mógł dalej swobodnie rozrastać się w szerz i byś nie miał wymówek, że już się nie mieszczę - rzuciła z lekkim przekąsem w głosie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  98. Czyli dowie się ewentualnie, albo nigdy się nie dowie, jeśli nie znajdzie się w takiej sytuacji.
    — W takim razie mam nadzieję, że to nie będzie konieczne — zaśmiała się cicho, bardziej z własnych myśli i kalkulacji, bo już zaczęła w głowie widzieć najróżniejsze taktyki na idealną kontrę w różnych sytuacjach. Zasłoniła mimowolnie jedno ucho, odwracając się tak, aby ziemia zakryła drugie, kiedy wspomniał o byciu ważną.
    — Uważaj, bo się zarumienię przez takie deklaracje. Zaraz się zrobi za słodko — zażartowała, przymykając oczy. Pokręciła głową.
    — Lubię przemoc. Właśnie w tym problemem. Podoba mi się agresja — otworzyła oczy i wróciła do niego wzrokiem, zabierając rękę z ucha. — Poza tym, z moimi uroczymi zębami ciężko o brak agresji nawet w sypialni — powiedziała. Cóż, kłamstwo to nie było. Łatwo było zrobić komuś bruzdę. Niejednokrotnie je przecież robiła.
    — Zawsze. Dobrze mieć Cię po swojej stronie — odpowiedziała, obejmując jego dłoń.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  99. Uśmiechnęła się nieco szerzej.
    - No dobrze, mogę przyznać Ci rację - stwierdziła w żartobliwym tonie, chociaż chłopak rzeczywiście mówił z sensem. Sama przymknęła oczy, ciesząc się tą drobną czułością, ale na komentarz znowu zerknęła za siebie.
    - Mówiłeś, że mam ich nie dawać, bo są dla Ciebie zaproszeniem na coś więcej - przypomniała mu, a gdy wspomniał o Febe, westchnęła lekko. - Nie odebrałam, małpa nie chciała mi nawet powiedzieć nic więcej o Twoim szyciu. Jedynie, że jest znośnie, a resztę sam mi powiesz, jak będziesz chciał - wyznała z cichym, oburzonym prychnięciem, oczywiście udawanym. - Nie jest moja, jest Twoja, nawet kiedy tego nie widzisz - dodała. - Dla Ciebie stanie na rzęsach... Jeszcze sam to zauważysz, wszystko w swoim czasie - przytaknęła sama sobie i zaraz zaniosła się lekkim śmiechem. - Akurat dziewczynki to jeszcze kupę czasu się pomieszczą, a jak przestaną to wymienimy kanapę na większą - odpowiedziała z uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  100. Prychnęła pod nosem.
    - Co innego nie chcieć, a chcieć wiedząc, że się nie powinno - odparła prosto i odrobinę się pokręciła, co by leżeć bardziej na plecach, profilem do niego. - Poza tym przytulać to akurat mam ochotę prawie zawsze, lubię drobne czułości - wyznała, a na kolejne jego słowa sama lekko pokręciła głową.
    - Nie zamierzam Cię przekonywać, to po prostu moja opinia. Ty wyrobisz sobie własną, tylko nie broń się tak mocno przed tym, że ona może ulegać zmianie - tylnęła mu czubek nosa palcem i posłała lekki uśmiech. Sama spojrzała na pozostawione miejsce i zaśmiała się.
    - Chyba nie myślisz, że małe będą obok, co? Zapomniałeś, że w ich przypadku nasze ciała liczą się jako miejsce - ponownie lekko się zaśmiała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  101. Zaśmiała się pod nosem.
    - Zawsze myślałam, że czułości, nawet te drobne, to obustronna przyjemność, ale skoro dla Ciebie wszystkie prowadzą do jednego to rzeczywiście lepiej żebym trzymała ręce przy sobie - odpowiedziała nieco rozbawiona i zaraz znowu pokręciła głową.
    - Nie mówię o teraz Gave, teraz wiem, że tak uważasz, ale za jakiś czas, dalszy lub bliższy, może się to zmienić. Na gorsze lub lepsze, zobaczymy... Ty zobaczysz - uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami. - Myślę, że nie ma co wszystkich sytuacji wrzucać do jednego wora, czasem łatwiej ocenić dwie strony medalu, a czasem nie wychodzi i to z różnych powodów, a to emocje, a to pośpiech, a to poczucie winy. Skomplikowana sprawa, nie ma co - przedstawiła jak ona to widzi i sama usiadła, gdy on się odsunął. Na przyznanie racji poruszyła zabawnie brwiami, jednak wstała wraz z nim i lekko zmarszczyła nos na ten palec przy czole. Weszła jeszcze do jego pokoju po swoją piżamę i korzystając z faktu, że sam szykuje się do spania, niespodziewanie cmoknęła go w polik by zaraz po tym niczym łania prysnąć w stronę drzwi. Nie ma to tamto, skoro on mógł złamać "zakaz" to i ona sobie pozwoliła.
    - Dobranoc - odpowiedziała nieco śpiewającym głosem i sama zniknęła w łazience, co by się tam ogarnąć i zaraz ruszyć spać na kanapę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  102. Zaśmiała się i pokręciła głową.
    — No nie wiem, nudno by mi było bez naszych kłótni, dodają emocji i nie jest tak słodko — posłała mu niewinne spojrzenie, unosząc się delikatnie wolnym ramieniem, spojrzała mu w oczy. Naprawdę lubiła się z nim droczyć i nie wyobrażała sobie, aby to miało się kiedykolwiek zmienić. Chłopak dostarczał tym zbyt dużo ciekawych emocji do jej życia. A to akurat zdecydowanie lubiła - tego była pewna.
    — Nie wiem czy to dobry pomysł, żeby nasza dwójka rozmawiała o sypialnianych upodobaniach — powiedziała, puszczając jego dłoń, ale jeszcze się nie odsuwała. — Zwłaszcza, że muszę się śpieszyć do pewnych słodkich orczyc, które bardzo za Tobą tęsknią — przypomniała mu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  103. Spojrzała po jego ręce i nagle ją uderzyło.
    — Faktycznie wokoło jest mniej życia niż śmierci. Duchy Cię dręczą? — zapytała. Sama studiowała przez wiele lat nekromancję i o ile ich moce działały w wielu płaszczyznach całkiem inaczej, ciocia nauczyła ją rozróżniać aury żywych, wyczuwać dusze - przede wszystkim dla własnego bezpieczeństwa, aby nic jej nie opętało. No i znając magię śmierci łatwiej tworzyło się jej własne krwawe ożywieńce. Zastanowiła się przez chwilę.
    — Jeśli chcesz mogę Ci zrobić płaszcz ochronny, dla Fasolek też. Nie dopuści ducha i wyciszy — zaproponowała. — Gdybyś chciał stąd wyjść — wyjaśniła co miała na myśli. Uśmiechnęła się do niego, podchodząc w jego stronę, żeby odebrać swoją herbatę.
    — A kto nie jest winny? — zaśmiała się lekko. — Oceniać Cię nie będę. To znaczy wiesz, mam swoje myśli na pewne tematy, ale one nie zmieniają faktu, że dla mnie jesteś świetnym przyjacielem, dla mnie to jest najważniejsze. Miejsce tutaj zawsze będziesz mieć. Państwo Niepraszalscy się stęsknili też. Jak będziesz już mógł swobodnie chodzić to ja zapraszam na ciepłą herbatkę i pianino, co by sobie pośpiewać, Fasolkom i roślinkom z pewnością spodoba się nasz duecik — puściła mu oczko. Kiedy mówił o Akane kiwała głową. Tak, kuzynka zachowała się po prostu głupio. Nie miała zamiaru dyskutować. To co zrobiła, nie umiała tego obronić. Dla niej więzy rodzinne były najważniejsze i nie mogła pojąć jak można było tak po prostu uciec od własnych dzieci niezależnie od powodu.
    — Byłeś egoistą, każdy jest egoistą w mniejszym lub większym stopniu. Byłam zła, też egoistycznie, że mi nie powiedziałeś, że nikt mi nie powiedział dopóki sama nie zapytałam. Może i nie czekałam, aż ktoś mi powie zbyt długo, ale dalej. Nie było to miłe. Bałam się, że coś się wam stanie, a ja będę się bała opuścić Argar, żeby wam pomóc. No ale skoro to mamy wyjaśnione, jeśli chcesz mam kilka ploteczek po koncercie, zainteresowany? — zapytała z uśmiechem na ustach, popijając herbatę.
    — O cholera, smaczna. Skąd ją masz? — zapytała. Nie była to niebieska mieszanka, ale z Argaru dalej nie była, a sama herbata była po prostu przepyszna. Nigdy takiej nie piła.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  104. Febe zdążyła ją zawiadomić o całej akcji z Gavinem i Akane czuła w sercu wyraźny niepokój. Nie żeby się bała Gavina, nie, chociaż powód jego przybycia tutaj nie był zbyt jasny. Zabawiając małe była lekko zamyślona, a kiedy usłyszała przekręcanie klucza w zamku, ściągnęła brwi by zaraz podnieść się powoli. Zaskoczona spojrzała po chłopaku. Serio? Zamierzał udawać? Kiepsko trafił... Pozwoliła dziewczynką schować się za siebie.
    - Nie tata - potwierdziła. - To taki pan co go udaje, a skoro tak bardzo chce spełniać nie swoją rolę, to przychodząc tu będzie musiał wywiązać się z nie swoich obowiązków - oznajmiła na dzień dobry, patrząc po Gavinie i śląc mu sztuczny uśmiech. - Pranie, sprzątanie, gotowanie, wynoszenie śmieci czy wyrzucanie przepełnionych pieluszek - wymieniła kilka. - Gave chyba Ci wspomniał, że kiedy ja zajmuję się dziećmi to on oporządza całą chałupę, co? - trzymała emocje na wodzy, nie chciała kręcić dymu przy małych, ale nie odpuści sobie utarcia nosa temu kretynowi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  105. Akane pokręciła głową.
    - To się nauczysz, pranie i gotowanie, z tym drugim najpierw będziesz smakował, a my sobie poczekamy na efekty. Jedzenie robisz sobie sam, na mnie nie licz - oznajmiła, a gdy tylko się zbliżył, pierwsza ruszyła Raja i popchnęła jego nogę.
    - Sio pana! - mocno go odepchnęła, marszcząc przy tym gniewnie czoło. Akane nie dała się przytulić i odepchnęła chłopaka zaraz po córce.
    - Chyba kpisz... Możesz mnie dotykać dopiero jak przez pięć dni będziesz się wywiązywał z obowiązków - złapała Raje na ręce, a mała uparcie wgapiała się w Gavina, gotowa odeprzeć "przytulaśny atak". Malika dalej wisiała jej przy nodze, więc dla uspokojenia pogłaskała ją po głowie.
    - Możesz zacząć od prania - zwróciła się do Gavina.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  106. — No to jesteśmy na tej samej stronie — zaśmiała się. Sama nie miała ochoty na fizyczność od czasu zerwania z Piusem. Przynajmniej z kimś innym. Dalej czuła nieprzyjemny dreszcz, nawet jeśli sama z początku myślała o czymś niezobowiązującym. — Tak, ta relacja dla mnie też jest zbyt ważna — zgodziła się z nim.
    — Obudzę. Ale tylko parę godzin. Nie chcę się spóźnić z dziewczynkami — przypomniała mu.
    — Nie ma za co. Też je kocham i zależy mi na nich, a im zależy na Tobie równie mocno co mi — dodała jeszcze na koniec. Zrobiła tak jak obiecała, pożegnali się i każdy ruszył w swoją stronę.
    ~*~
    Po Argarze chodziła w masce. Nie umiała pozbyć się tego zwyczaju, a poza tym uważała, że maska mimo wszystko dodaje jej sporo uroku i dalej do niej pasuje. Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Czekała aż dziewczynki z Rishą wyruszą do Azylu, ale mimo wszystko cholernie się nudziła. Nie było tutaj aktualnie nikogo z kim mogłaby sensownie spędzić czas. Darcy, którą niedawno poznała dalej szybko ją męczyła, Tony był zbyt zajęty Grimą, Ryu nie było, a z Akane nie chciała przeciągać struny. Chodziła po różnych miejscach i uliczkach, szukając sobie jakiegoś sensownego zajęcia. Yensen też nie miał czasu na sparing, a Maryl i Rokara zaczęły stosować szantaż - albo spotkają się z Gave, albo jej słuchać nie będą, wtedy najlepiej żeby zostały pod opieką Rishy w tym miejscu. Cholera jasna. To była ta ich wspaniała przyjaźń, tak? W końcu zobaczyła znajomą czuprynę i odetchnęła w duchu. Podeszła do niego, kiedy kombinował coś przy jakiejś skrzyni. Była nieco zdziwiona, że w ogóle jej nie usłyszał czy nie zauważył - przecież to już dawno wytrenował, a ona przecież się nie skradała. Poza tym to jak używał wytrycha też jej śmierdziało. Zachowywał się jak dziecko, które miało to pierwszy raz w rękach i ta postawa, zero równowagi. Czy jego niedysponowanie to była jakaś amnezja? Zapomniał o fizycznych umiejętnościach przez trening magiczny? Stanęła za nim i nachyliła się.
    — Co Ty odwalasz? Zapomniałeś jak się włamuje? — zapytała ze śmiechem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  107. Otuliła Raję ramieniem, gdy Gavin spojrzał na nią w tej sposób, a po tym sama posłała mu bardzo chłodne spojrzenie. Niech no tylko jedna z nich tknie...
    - Myślisz? Bo mnie w danej chwili duma rozpiera - rzuciła i cmoknęła córkę w czoło, by zaraz obie dziewczynki przyprowadzić na kocyk i tam z nimi usiąść. Milczała na te wszystkie zdania jakie rzucił w jej stronę, skupiła się na małych, by ostatecznie spojrzeć po nim.
    - Tam jest łazienka - kiwnęła na odpowiednie drzwi. - W łazience jest kosz, a w nim brudne ciuchy, obok kosza stoi miska, a obok miski sole. Bierzesz miskę, wrzucasz do niej brudne ubrania, wsypujesz sole, zagrzewasz wodę z wiadra, które też stoi w łazience i zagrzaną wodą zalewasz miskę po czym dukasz dłońmi ciuchy, tak gdzieś dziesięć minut. Po tym wodę wylewasz, płuczesz ciuchy w samej wodzie z drugiego wiadra i wykręcasz je by nie ociekały za mocno wodą. Takie mokre ciuchy wieszasz na lince zaraz obok domu - wyjaśniła, po czym wróciła do zabawy z córkami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  108. Spojrzała po nim, dobre chociaż tyle, że nie czuła od niego niechęci do małych. Gdyby poczuła to zaraz by stąd wyleciał. Spojrzała jak chłopak odchodzi, a słysząc "sama tego chciałaś" tylko zamknęła oczy. Już wtedy wiedziała, że ten cymbał coś odwali... Trudno, przynajmniej będąc tu trochę bardziej pocierpi.
    Zajęła się małymi i na spokojnie przygotowywała małym mleko, gdy chłopak zaczął śpiewać... a raczej wyć. Miała serio ogromną nadzieję, że Gavovi nic poważnego nie jest i ten koszmar tutaj szybko się skończy. Ledwo zdążyła podać córką gotowe piciu, gdy Gavin wyszedł z łazienki z krwawiącą dłonią.
    - Kurwa mać! - warknęła ruszając w jego stronę, ale wyminęła go i weszła do łazienki by tam złapać usztywnienie na rękę. Spojrzała jeszcze po tym rozpierdzielu w miejsce i pokręciła głową. Wychodząc z łazienki złapała zdrowy nadgarstek chłopaka i pociągnęła za sobą do kuchni.
    - Aż przykro się na Ciebie patrzy. Ani Gave, ani Gavin! - spojrzała mu w oczy wyraźnie zła. - Nie jesteś żadnym z nich! - dodała i złapała ranną dłoń, by mimo wszystko ją oczyścić i na nowo oporządzić. - Robię to dla Gava, nie dla Ciebie - sprostowała, zerkając na małe, które też znacznie częściej przerywały zabawę i patrzyły na mamę, jakby kontrolnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  109. — O wszystkim można opowiedzieć jak się gada wystarczająco dużo — odpowiedziała mu. Ale wyszła za nim. Zaniepokoiła się jego reakcją. Podeszła bliżej niego, żeby mógł się o nią podeprzeć w razie konieczności i sama się przemieniła, żeby osłonić ich, kiedy duchy zaczęły się rzucać w jego stronę jak wygłodniałe psy na mięso. Krzyków nie zdążyła zablokować zanim weszli, ale przynajmniej nic przez niego nie przeskakiwało. Weszła za nim do domu i wróciła do swojej normalnej postaci.
    — Ja pierdole… — westchnęła. — Nie dziwię się. Ale co się odpierdala, że jest taki armagedon? Przecież Twój ojciec tego zawsze pilnował — zamyśliła się przez chwilę. Może powinna sama spróbować dopytać ciotkę, czy jakieś inne Śmierci czegoś nie wiedzą. Przecież tak nie dało się funkcjonować. Teraz cierpiał Gave i Fasole, ale przecież niedługo cały świat może na tym ucierpieć. Tyle dusz skumulowanych, przecież to będzie prędzej czy później szukać jakiegoś ujścia. Zwłaszcza, że Mathyr było pozbawione magów, nekromantów, którzy sami mogliby zrobić coś z tym problemem - ten świat był zdany tylko i wyłącznie na pracę Śmierci.
    — A więc Fasolkom zrobię. Na wszelki wypadek, gdyby coś się stało i potrzebowały dodatkowej ochrony — przytaknęła mu. Nie miała zamiaru robić niczego czego on by nie chciał. Najlepiej wiedział jak sobie poradzić z takim problemem. — Yensen nie może pomóc Ci ich odesłać? Podobno wiedźminy też mają jakieś swoje sztuczki na takie rzeczy — mruknęła. — Idź do niego. Ale uważaj na siebie. Zakładam, że Febe Ci pomoże, tak? Rozwiążecie to, na pewno dacie radę. Będzie dobrze — zapewniła go jeszcze, spoglądając na niego z przyjacielską troską. Cholera jasna, kochała Argar, ale czasami miała wrażenie, że w tym miejscu nie można było liczyć nawet na chwilę spokoju.
    — Tony też mi kiedyś wspominał o gitarze. My też mamy podobny instrument, jestem ciekawa o ile dźwięk będzie się różnić. Nie mogę się doczekać — uśmiechnęła się do niego, siadając z nim na powrót przy stole. Spojrzała na herbatę.
    — Jak tu będzie następnym razem, to będę musiała się do niego uśmiechnął. Albo do jego siostry. Całkiem przyjemna. Przynajmniej jak skacowana grozi, że mam się zamknąć — zaśmiała się delikatnie. — A herbatka pierwsza klasa — upiła jeszcze kilka łyków po czym wróciła do niego wzrokiem.
    — A, jeszcze jeden opieprz ode mnie. Nie wnikam w Twoje osobiste sprzeczki, ale jako ktoś, kto stracił kontakt z bliskim członkiem rodziny, nie odcinaj od nikogo swoich córek. Oboje je tak skrzywdzicie. Zakładam, że macie to już uzgodnione, ale ciążyło mi to na sercu. To było durne. Jedno i drugie zachowało się po prostu… eh. Szkoda słów. No, a wracając jeszcze do przyjemniejszych tematów, zanim pójdziesz na trudną wyprawę. Mam teraz taki zamek, że nie otworzysz go wytrychem — uśmiechnęła się do niego zwycięsko.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  110. Spojrzała po nim jak po ostatnim idiocie. Ona zabić jego? Och, bardzo często miała na to ochotę. Zaśmiała się. Czyżby teraz grał?
    — Nie kuś, nie kuś — zażartowała, zakładając ręce za siebie. Zastanowiła się przez chwilę. On pomogał przy otwieraniu skrzyni? Zerknęła na skrzynie i dom, a potem wróciła do niego wzrokiem.
    — Mimo wszystko — zaczęła idąc w jego stronę. — Maryl i Rokara robią armagedon, czekając na Ciebie, Yensen mówi, że jesteś niedysponowany, a Ty pomagasz otworzyć skrzynię? I to jeszcze w taki żałosny sposób? Co się z Tobą dzieje? Te Twoje czary mary Ci odebrały inne zdolności? I co to za wrzaski. Maryl ma bardziej męski głos niż Ty — wyjaśniła wszystko, uważnie go obserwując.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  111. Pokręciła tylko głową i skupiła się na dłoni, przy okazji nieco uspokajając oddech. Podniosła wzrok do oczu Gavina, śląc mu spojrzenie "spod byka". Jakby zerwanie miało w takich sytuacjach jakiekolwiek znaczenie. Nie odpowiedziała mu nic, a wzrokiem wróciła do ręki. Na kolejne pytania delikatnie zacisnęła zęby i docisnęła materiał może ciut za mocno przy najbardziej uszkodzonych palcach. Zamknęła oczy na jego piśnięcie.
    - Wszystko dobrze - otworzyła oczy i rzuciła uspokajająco do małych. Zdecydowanie nie przywykły do wydawania takich dźwięków i to jeszcze przez typa, który wygląda jak ich tata. Z głośnym westchnieniem spojrzała Gavinowi w oczy.
    - "Zawsze" to zdecydowanie za mocne słowo, znałam go jako alter ego. Teraz znam po prostu Gava, a Gava ciężko nienawidzić. Wiedziałbyś to, gdybyś zamiast prowokacji dał mu tak serio szansę... Gavin się dla niego poświęcił, zobaczył w nim coś co sprawiło, że mu ją dał, poświęcił własne życie... Nie dorastasz temu mojemu Gavinowi do pięt. Nie wiem czym jesteś, ale na pewno nie nim - oznajmiła rzeczowo i wróciła wzrokiem do ręki, by przetrzeć ją do sucha i zacząć zakładać usztywnienie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  112. No tak. Tylko on mógł sobie poradzić z tym bez problemu, a teraz nie był w zbyt dobrej kondycji. Poza tym nigdy nie przykładał się zbyt mocno do swoich magicznych zdolności. Uśmiechnęła się do niego delikatnie. Pokręciła głową, łapiąc go delikatnie za ramię.
    — Nie masz się czego bać. Febe i Yensen będą wtedy przy Tobie, tak? Nie dadzą umrzeć ciału. A jeśli z duszą coś się stanie… jestem pewna, że Twój tata, albo nawet moja ciocia Ci pomogą. Skontaktuje się może z nią, może ona będzie wiedzieć coś na ten temat. Mathyr to nie jej świat, ale wiem, że Śmierci czasami kontaktują się między sobą. Będzie dobrze. Wszystko się ułoży, tak? A kiedy wrócisz będziesz miał Fasolki do wyściskania — zapewniła go. Tak, nie wierzyła, aby miało mu stać się cokolwiek złego. Musiała myśleć pozytywnie, a jeśli coś mu się stanie - wtedy coś wymyśli, ale nie straci przyjaciela. Nie miała zamiaru żadnej szumowinie oddawać swoich bliskich. Zaproszenie na wspólne granie oczywiście już przyjęła. To było chyba oczywiste.
    — Nie musisz prosić. Oczywiście, że ich przyjmę. Dziewczynki chętnie poznam, a Onyx obiecuje nie zagadać na śmierć — przyłożyła dłoń do serca. — Będą u mnie mile widzianymi gośćmi, powiedz tylko kogo mam wypatrywać poza małą orczycą i zamaskowanej milczki — dodała jeszcze.
    — Nie musisz — przytaknęła. Sama i tak powiedziała to co chciała i co ciążyło jej na sercu. Nie byłaby sobą, gdyby tego nie powiedziała. — Tak, to Twoja sprawa i tak, najważniejsza jest ocena Twoich Fasolek na ten temat. Ja po prostu nie umiem trzymać języka za zębami o ile nie jest to czyjś sekret, a tutaj, to po prostu moje myśli do mojego przyjaciela. Nie znam też wszystkich szczegółów. Dla mnie dalej jesteś przyjacielem, zawsze nim będziesz i tego nic nie zmieni, jasne? — wyjaśniła mu to. Nie chciała się z nim też wdawać w kłótnie, kiedy na niego jutro czekał trudny dzień. — I będę czekać na Twój powrót z własnymi instrumentami. Zrobimy Fasolkom wspaniały koncercik — dodała jeszcze.
    — Nie znajdziesz wytrycha — uniosła brodę zadowolna. — Bo nie ma zamka. To są teraz magiczne, zaklęte drzwi. Jak je sforsujesz to będziesz miał mojego ducha na głowie, bo ja zejdę — sama się zaśmiała i pokazała mu język.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  113. Zdecydowanie zachowywał się inaczej niż zwykle. Może jego coś właśnie opętało? Jego moce go zawiodły? Była w stanie w to uwierzyć. Pokazywał jej w końcu z czym się zmagał. Nie sądziła, aby mogła by mu z tym pomóc, ale może gdyby udało jej się zaprowadzić go do Yensena i Febe, może oni by coś zdziałali w tej sprawie. Tak, to brzmiało jak plan. Zrobiła krok w tył, zdejmując maskę, kiedy zaczął do niej podchodzić. Nie byłaby sobą, gdyby nie umiała rozpoznać cudzej wrogości. To jak szedł, ten uśmiech. Facet coś kombinował.
    — Ty? Z taką postawą? — zaczepiła go, sięgając do swojej kabury. Szła cały czas do tyłu, balansując, gdyby musiała nagle odskoczyć. Odbezpieczyła swoją kuszę. Jasna cholera. Ciężko walczyć z kimś kto chce Cię zabić, jeśli ona nie chce tego zrobić. Przynajmniej wybrał kosę. Mało finezyjna broń. — A może ja odeślę Ciebie? Prawdziwy Gave wtedy wróci, duchu? — zapytała go, podchodząc do desek, przysunęła jedną nogą do siebie i kopnęła w jego stronę, w tym czasie zmieniając szybko pozycję. Wystrzeliła bełt w kij od kosy. Na początek chciała sprawdzić jak dobrze w ogóle to coś potrafi walczyć w jego ciele.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  114. Była przyzwyczajona do takiej reakcji na widok swojej pełnej twarzy. Ona zaczęła się już sama uważać za ładną, więc nie ruszyło jej to, zwłaszcza, że te zęby mogłyby się jej jeszcze przydać. Problemem było to, że nie widziała tych pieprzonych duchów. Poczuła jedynie, że coś ją popycha. Na szczęście to nie było jej pierwsze rodeo. Odbiła się od drzewa i sięgnęła do gałęzi, żeby się schować w koronie drzew. Nie pośle ducha tam, gdzie go nie widzi, prawda? Wzięła głęboki wdech. Musiała być spokojna. Słuchała co ma do powiedzenia, ale starała się nie emocjonować za bardzo jego słowami. Nie podobało jej się to co słyszała, ale nie mogła pozwolić sobie na lekkomyślny atak. Był bratem, tak? Cholera jasna. Nie powinna go krzywdzić w takim razie, tak? Ale to on jej groził. Nie interesowało jej to gdzie pójdzie po śmierci. Życie miała dobre, ale nie zostawi teraz Maryl, Rokary i Rishy, skoro taki szaleniec paradował w ciele Gava. Przecież mógł skrzywdzić jeszcze dziewczynki. Postanowiła na razie się nie odzywać, tylko bezszelestnie przejść z jednej gałęzi na drugą. Potrzebowała czasu, żeby rozeznać się w sytuacji.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  115. Odsunęła twarz, gdy wyciągnął do niej rękę, ale była w trakcie zakładania usztywnienia, więc nie dała rady odsunąć jej dostatecznie daleko i włosy mimo wszystko wylądowały za uchem.
    - Nie zrobił tych dzieci sam, a raniliśmy się oboje - spojrzała mu w oczy. - Najbardziej sama się raniłam, Gave ma w tym jedynie współudział - odparła i odpowiedziała mu równie chłodnym uśmiechem. - Ma do kogo wracać i wróci, choćbyś się zesrał i to do góry nogami, wróci. Obiecał córkom (hurra!), obiecywał mi. Wiem, że wróci - zapewniła, a kiedy skończyła z ręką, odsunęła się od Gavina i zmierzwiła sobie włosy, tak jak były wcześniej. Zatrzymała go dłonią, przytrzymując ją przy torsie chłopaka, nie pozwoliła by cokolwiek szeptał na ucho.
    - Goń się - posłała mu lekki uśmiech. - On już doskonale wie, że czeka, a właściwie czekają i to nie tylko dziewczynki. Bez obaw, zdaję sobie sprawę, że nie rozumiesz, w końcu sam nie znasz tego uczucia - odpowiedziała odprowadzając go wzrokiem do łazienki. - Wylej tylko wodę, nie chcę Twojej pomocy, na nic mi ona - podsumowała, a sama wróciła do małych na kocyk.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  116. Miała zamiar siedzieć na tym drzewie. Zwłaszcza, że sam jej nie zaatakował. Nie miała zamiaru ryzykwować w takiej głupocie swojego własnego życia. Musiała jednak zastanowić się co ma zrobić, skoro w Argarze czyhał teraz taki morderca - przecież musiała jakoś chronić dziewczynki.
    W ostatnim czasie powiedziała Yensowi co myślała o tym, że nie raczył jej ostrzec przed tym wariatem. Musiała trzymać się na dystans i chronić swoich własnych bliskich, żeby w ogóle mogli trafić do Azylu. Odejść z Argaru też żadna z rodziny nie chciała, bo miały zamiar poczekać na Gava, bo przecież wróci. O ile sama w to nie wątpiła, nie podobało jej się, że miały zamiar ryzykować życiem. Wracała z Maryl i Rokarą z targu. Uparły się, że chcą iść zrobić zakupy, nie mogła ich powstrzymać, więc szła z nimi na wszelki wypadek. Kiedy zobaczyła Gavina, miała zamiar szybko pójść w drugą stronę. Szkoda, że Rokara miała równie spostrzegawcze oko, bo wyrwała się Onyx i popędziła w stronę bruneta.
    — Czemu nie oddasz Gava, co?! Złodziej! — krzyknęła do niego, kopiąc go w kolano. Nyx nie zdążyła jej zatrzymać.
    — Zostań proszę — poleciła Maryl, po czym rzuciła się za Rokarą. Złapała ją, kiedy dalej krzyczała na Gavina i zasłoniła ją własnym ciałem. Spojrzała na Gavina.
    — Nawet nie myśl, żeby robić jej jakąś krzywdę — poinformowała go.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  117. - Właśnie tak zamierzam zrobić, uważać co chcę - odparła krótko.
    Zabawiała małe, ale widząc, że te trą powoli oczka zamierzała dać im jeszcze z pięć minut i ruszyć ułożyć je na drzemkę. Emocje robiły swoje, a wujaszek od siedmiu boleści na pewno zapewnił ich całkiem sporo. Na wychodzącego z łazienki Gavina nie zwróciła specjalnie uwagi, ale kiedy wspomniał o propozycji obejrzała się na niego by zaraz unieść wysoko brwi. Seks? Aż podniosła się do siadu. Nieźle mu się musiało poprzestawiać w głowie... Uśmiechnęła się delikatnie i powoli podniosła, jej bluzka już odsłaniała ramiona, ale zsunęła ją jeszcze odrobinkę niżej, powoli podchodząc do Gavina.
    - Tylko tyle? - wsunęła mu palce we włosy i delikatnie usiadła na kolanko by drugą dłonią posmyrać go po torsie. Ostentacyjnie oblizała usta i spojrzała mu prosto w oczy, by po chwili boleśnie zacisnąć dłoń na jego włosach, a rękę z torsu przesunąć na szyję.
    - Jeszcze jedna taka propozycja to wlezę Ci w ten Twój głupi łeb i wyciągnę wspomnienia o wszystkich możliwych bólach na raz, o albo jeszcze lepiej, podzielę się tym moim, z porodu! - wstała gwałtownie i złapała córeczki w ramiona. Co za, kurwa mać, palant.
    - Wszystko dobrze, jest dobrze, mami położy na drzemkę - zwróciła się do małych i ruszyła z nimi w stronę pokoju, chcąc je tam ululać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  118. Ta, nikomu nie zrobi krzywdy. Dlatego próbował ją zabić tą kosą, tak? Była pewna, że gdyby nie byli w Argarze to ich pierwsze spotkanie mogłoby się całkiem inaczej skończyć. Nie miała zamiaru go prowokować, ale na zaufanie w tej kwestii też nie miał co liczyć.
    — Robisz krzywdę im teraz, zabrałeś im Gava — odpowiedziała mu, biorąc Rokarę i szybko zasłaniając też Maryl, gdyby jednak zmienił zdanie w kwestii krzywdzenia dzieci.
    — Chuj, złodziej i chuj! — Rokara splunęła mu pod nogi.
    — Rokara! Nie prowokuj go — szepnęła, biorąc obie dziewczynki w objęcia. — Ale jestem z was dumna, wojowniczki — powtórzyła szept jeszcze ciszej, tak, żeby nie trafił do jego uszu. Nie mogła ukryć domy z tego, że tak twardo walczyły o swoje. Przytuliła je jeszcze, po czym wyprostowała się oddzielając je od Gavina swoim własnym ciałem.
    — Nie możesz ich winić. Nie wiem jakie Ty masz zdanie o Gavie, ale on ma wiele osób, które na niego czekają. A Ty chyba niespecjalnie. Nie wiem co sobie myślałeś, zajmując jego ciało, ale liczę, że szybko wrócisz tam skąd przybyłeś — odpowiedziała do niego. Rokara w tym czasie próbowała sięgnąć sama po drewniany miecz. Nyx westchnęła, sama go zabrała i uniosła do góry. Tam jeszcze orczyca nie sięgała. Chociaż za parę miesięcy nie będzie to pewnie dla niej problem.
    — Doceniam waszą waleczność, ale jeśli zrobicie mu zbyt dużą krzywdę to Gave nie wróci — zwróciła się do nich. — A ten tutaj nie ma zbyt dużej odporności, musicie być delikatne i grzeczne, dobrze?
    — Dobrze. De todos os xeitos non paga a pena loitar polos covardes (tchórze i tak nie są warci walki) — mruknęła orczyca, zakładając dłonie na klatce piersiowej. Chociaż naprawdę miała ochotę zrobić mu krzywdę. Onyx nigdy im nie śpiewała, a Gave obiecał im, że zaśpiewa im po terrańsku waleczną balladę. Spiorunowała bruneta wzrokiem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  119. Zakołysała się z nimi.
    - Czasami trzeba trochę poudawać moje drogie, by wpierdol miał lepszy efekt, jeszcze Was mama tego nauczy - ucałowała ich czoła, chociaż musiała przyznać, że lekko ją zaskoczyła ich reakcja. Nie zauważyła by małe miały problem, gdy chodziło o Gava, a tu odpaliły się błyskawicznie.
    - Po prostu się szanuję, ale o czymś takim pewnie też nie słyszałeś - odpowiedziała mu, znikając za drzwiami. - Wiedzą co dobre - odparła na komentarz o małych i bujała się z nimi dalej, chodząc po sypialni.
    - Kiedy spałyście, miałam chwileczkę... - zaczęła śpiewać im kołysankę - się uśmiechałam Wam nad łóżeczkiem. Przychylę nieba moje dzieciny, gdy będzie trzeba, ja będę blisko. Nie bójcie nocy, będę latarnią, gdy przyjdą burze, będę Wam skałą. Gdy wyfruniecie w dwoje skrzydełka, będę wciąż dmuchać, nawet z daleka - ułożyła przysypiające brzdące do łóżeczek i wisiała jeszcze nad nimi, lekko głaszcząc po buźkach. - Wielką mi czynicie radość, w życiu moim, moje drogie dziecineczki, tym istnieniem swoim - zakończyła z lekkim uśmiechem i dopiero po chwili wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
    - Teraz jakbyś nie skrzeczał, to będę wdzięczna - upomniała chłopaka, sama ruszając do kuchni, zamierzała przygotować jedzenie dla małych, gdy wstaną na pewno będą głodne.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  120. Spojrzała po posprzątanych zabawkach, jednak nie skomentowała tego jakoś wielce. Westchnęła ciężko, wyciągając ze spiżarni dwa słoiczki, które powinny odstać.
    - Po to tu przylazłeś? - obejrzała się na Gavina. - Przypomnę, że to ja z nim zerwałam, nikt mnie w dupę nie kopał, a Twoja paplanina niczemu nie służy. Nie jesteś kimś kto mógłby coś u mnie zmienić w jego temacie - oznajmiła i sięgnęła po warzywa, by zacząć je obierać i kroić.
    - Mi odpowiada, raz lepiej, raz gorzej... - odpowiedziała dość krótko. - Jak takie koszmarne to co tu robisz? - spojrzała w jego stronę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  121. Gave? Poddał? Zaśmiała się pod nosem.
    — Gave ma Fasole i nas! Nie poddałby się! Język Ci uschnie od kłamania — Rokara nie dawała za wygraną, jeśli chodziło o uszczypliwości. Nie dziwiło ją to. Gdyby ich tutaj nie było, sama pewnie wdałaby się z nim przynajmniej w słowną kłótnie. Na razie po prostu, uśmiechnęła się na tyle ile umiała do Rokary i spojrzała na nią.
    — Nie musisz go tak zaczepiać, jak mu uschnie język, to już więcej go nie usłyszysz, a to Argar, jak Gave wróci to z pewnością coś wykombinują, żeby mu odrósł, tak? – wyjaśniła jej, po czym wróciła z równie chłodnym spojrzeniem co Gavin do niego. Zacisnęła dłoń w pięść, kiedy napomknął o lochu.
    — I to powód do dumy? Zamknąć brata w lochu? Myślisz, że komukolwiek zaimponujesz znęcaniem się nad bratem? Współczuję Ci — odpowiedziała sarkastycznie. Współczucie to akurat ostatnia rzecz jaką mogłaby go obdarzyć. — To jest Argar. Uważaj, bo ktoś Ci uwierzy, że robisz mu przysługę. Mógł wrócić i poczekać tutaj na ojca. Chcesz po prostu ukraść mu życie, bo mu zazdrościsz. Ale on nie będzie siedział wiecznie w tym lochu. W końcu odzyska to ciało — spojrzała mu prosto w oczy. — A jak kiedyś spotkamy się w piekle, gwarantuje Ci, że gorzko pożałujesz, że ruszyłeś mojego towarzysza. A ja bogów się nie boję, na Twoim miejscu szukałabym odkupienia. Możesz zacząć od oddania ciała bratu — zaproponowała mu, po czym wróciła wzrokiem do dziewczynek. Zasłoniła Rokarze buzię, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć i zmierzwiła jej włosy.
    — Jak będziesz grzeczna to potrenujemy dzisiaj z prawdziwą bronią — obiecała jej.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  122. - No tak, cieszysz i pewnie dlatego tak ciągle o nim nawijasz - doprawdy był monotematyczny gdy chodziło o brata. Wszystko be, wszystko źle, wszystko nie tak, ewidentnie przemawiała przez niego zazdrość. Nie żeby jakoś specjalnie to Akane dziwiło. Miała okazję widzieć życie w zaświatach i nie specjalnie było ono dla niej ciekawe. Kroiła warzywa, słuchając tego co miał do powiedzenia, ale zaraz przestała i odłożyła nóż na bok z głośnym westchnieniem. Odwróciła się do chłopaka przodem, opierając się o szafki.
    - Masz jakieś nowiny, czy tak po prostu go zabrano i nara? - zapytała i zaraz spojrzała po nim wymownie. - Może jakbyś się zabrał za robotę, którą Ci dano, a nie próbował utrudnić życie brata to nie byłoby aż tak nudno i nie miałbyś czasu na tak durne pomysły... - wróciła do krojenia warzyw, kręcąc przy tym głową.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  123. Czyli o to chodziło... Akane zacisnęła lekko usta. Można było przypuszczać, że te wszystkie ingerencji będą miały swoją cenę. Nic za darmo. Dziewczyna westchnęła ciężko, miała nadzieję, że chociaż na Gava nie spadną jakieś większe konsekwencje. Gavina słuchała jednym uchem, ale wróciła na ziemię widząc kosę, poczuła nieprzyjemnych dreszcz na widok tego specyficznego ostrza... Prześlizgnęła wzrokiem po broni po czym przeskoczyła spojrzeniem na chłopaka i skrzyżowała ręce pod biustem.
    - Musisz za każdym razem wciągać w to Gava? Bojkotuj sobie, tylko dlaczego jego kosztem...? - pokręciła głową i wsypała pokrojone warzywa do miseczek. Złapała jeszcze szklankę wody i lekko masując skroń, ruszyła usiąść na kanapie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  124. Spojrzała po nim wyraźnie marszcząc czoło.
    - Kpisz sobie? - przez chwilę musiała się zastanowić czy on serio jest aż tak głupi, czy tylko udaje. - Prawie umarł w Polszańskich lochach, znęcano się tam nad nim i go torturowano ... A Ty geniuszu wpadłeś na pomysł by wpakować go za kraty i zakuć w kajdany? - zacisnęła zęby patrząc mu prosto w oczy. - Jakie ścierwo tak robi, hm?! Gdybyś nie miał jego ciała to zapewniam, osobiście urwała bym Ci łeb - zaznaczyła ostro.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  125. Teraz spojrzała po nim z politowaniem, czekała aż powie wszystko co miał w tej swojej dziwnie myślącej głowie, a gdy skończył, westchnęła i zbliżyła się do niego by zgarnąć mu z czoła kilka niesfornych kosmków włosów.
    - Przestało być Twoje, gdy dobrowolnie je oddałeś - stwierdziła, a korzystając z faktu, że ma dłonie przy jego czole, nakreśliła na nim symbol odpowiadający za umysł. Spojrzała chłopakowi prosto w oczy.
    - Masz chwilę albo dwie, przypomnij sobie wszystko co bolało cię - szepnęła zaklęcie i poklepała tors dwa razy, po czym ruszyła odstawić szklankę do kuchni.
    - Skoro tak bardzo lubisz terapię szokową... - zdążyła tylko powiedzieć a umysł chłopaka zacząć zalewać go wspomnieniami bólu. Akane ruszyła w międzyczasie do pokoju dziewczynek, stawiała, że może zrobić się głośno i wolała przy nich być.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  126. Zacisnęła zęby, gdy złapał jej dłoń i przyciągnął, pozwoliła się objąć w pierwszej chwili stojąc dość sztywno, ale zaraz sama objęła go w pasie, wprawiając w ruch drobiny za jego plecami i słuchając co ma do powiedzenia.
    - No właśnie, nie ma... A to tamten Gavin jakkolwiek się dla mnie liczył - drobiny zatańczyły przy ich twarzach, a An skupiła się na bolesnych emocjach. - Trzeba było mnie nie wkurwiać - intencja się nie zmieniła, jedynie sposób. Weszła do głowy chłopaka wyciągając na wierzch bolesne wspomnienia, sama uwalniając się z uścisku.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  127. Nie wgapiała się w Gavina, piasek robił swoje, ona poszła odłożyć szklankę i zerknęła jeszcze do dziewczynek, tylko kuknęła czy wszystko u nich dobrze, a zaraz spojrzała po chłopaku.
    - Och, coś nie tak? Przecież to dla Twojego dobra. Terapia szokowa dla wzmocnienia nerwów - zatrzepotała teatralnie rzęsami i zaraz prychnęła cichym śmiechem. - Powinieneś czasami pogadać z własnym odbiciem... Teraz Ci przeszkadza, tak? Niesamowite, miałeś przed chwilą identyczny argument i był jak najbardziej odpowiedni - udała zaskoczoną i pokręciła zaraz głową. - Nie jesteś zły, podejmujesz złe wybory, ale to nie znaczy, że będę biernie stała i się z Tobą tuliła wiedząc, że ranisz kogoś, kogo kocham - patrzyła po nim twardo. - I schowaj ten patyk, nie boję się ciebie. Jestem u siebie, mam kogo bronić. Walczyłeś kiedyś z matką pilnującą dzieci? Zmuś mnie, a skopie ci dupę - dodała hardo.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  128. Obserwowała go uważnie, nie spuszczając wzroku, nawet gdy podszedł, wyczuła jednak intencje i w porę się odchyliła, gdy próbował wymierzyć policzek. Spojrzała po nim z politowaniem i obserwowała go, gdy prawie turlał się ze śmiechu. Przekręciła tylko lekko głowę na bok, był jej zbyt obojętny by czymkolwiek się tu przejąć. Dopiero na ostatnie zdanie kącik jej ust uniósł się delikatnie.
    - Gavin i jego mrzonki, jednak za wiele się nie zmieniłeś - rozbawiona pokręciła głową i ruszyła po prostu do kuchni, dokończyć szykowanie jedzenia dla małych.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  129. Zrażenie Gavina do siebie zdawało się dużo łatwiejsze niż kiedyś. Chętnie pozbyłaby się tego jego uczucia do swojej osoby, może chociaż wtedy odpuściłby trochę Gavovi.
    Widząc jak wchodzi do małych, sama ruszyła do pokoju, ale nic nie powiedziała. Odprowadziła go wzrokiem i zamknęła za nim drzwi. Nie wierzyła by był aż tak pojebany by je skrzywdzić, jednak nie miała ochoty spędzać z nim czasu i została w pokoju z dziewczynkami.
    Wyszła z nimi dopiero, gdy się obudziły i ruszyła wsadzić je do krzesełek. Podgrzała przygotowane zupki po czym zaczęła karmić córeczki, nie specjalnie zwracając uwagę na śpiącego Gavina.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  130. Tym razem nawiązanie kontaktu było inne, bo nie w domu Febe, a w domu Fasolek. Kobieta przygotowała wszystko co trzeba i zaprosiła do kręgu Akane, wraz z małymi. Wszystkie cztery siedziały na ziemi, An trzymała na kolanach Malikę i Raje, sama czując lekkie napięcie. Meduza ją już ze trzy razy uspokajała, ale na niewiele to się zdało.
    - Gave, słyszysz mnie? - zapytała Febe, drugi raz z kolei, czuła jego obecność, ale nie było odpowiedzi. - Gave? Dziś nie jestem sama - zdradziła.
    - To tatuś, tam jest tata - szepnęła An do małych.
    - Tata! - krzyknęła Raja. - Ta-ta - powtórzyła zaraz za nią Malika.

    Akane i Febe

    OdpowiedzUsuń
  131. Ciężko było nie wyczuć, że Gave nie był szczery, sam ton głosu dość wiele zdradzał, mimo, że chłopak się starał. Akane szepnęła coś do ucha dziewczynek.
    - Ciam tata - ich wyznanie miłosne jeszcze odrobinę kulało, ale i tak było urocze.
    - Tak, pięknie Mali, pięknie Raja... Kochacie tatę i czekacie grzecznie, tak? - Akane zagadywała malutkie i zaraz mocno je uściskała, bo obie zrobiły podkówki. Tęskniły. Tego jednak An nie mówiła. - Codziennie robią laurkę, dzisiaj będzie stópkowa, prawda? Moczymy stopy w barwnikach i tworzymy arcydzieła - zdradziła jeszcze plany na dzisiejszy dzień i wymieniła się z Febe spojrzeniami, nie były pewne czy nie powinny kończyć. - One też są całe i zdrowe - zapewniła go jeszcze An.
    - Siedzą bezpiecznie w domu, Gavin jako tako sprząta - dodała Febe w ramach przekazania jakichkolwiek innych informacji.

    Akane i Febe

    OdpowiedzUsuń
  132. An sama czuła wilgoć przy oczach, nie płakała tylko ze względu na dziewczynki, nie chciała by i one się tu rozkleiły. Zacisnęła lekko zęby i uśmiechnęła się delikatnie na słowa Gava.
    - Będzie niebieska - zapewniła i tym razem dała Febe jasny znak, że muszą kończyć. Nie mogła tak po prostu wyjść z kręgu, razem zaczęły to razem muszą to wszystko pozamykać by nic innego nie wpełzło tu do ich świata. Dziewczyna odruchowo przytaknęła głową, gdy wspomniał o pośpiechu.
    - Poczekamy ile będzie trzeba - zaznaczyła jeszcze tylko, tuląc malutkie uspokajająco. Dla nich to też było dziwne, tata był, ale go nie było.
    - Dasz radę - szepnęła Febe. - Chcesz... Chcesz coś jeszcze wiedzieć? - zapytała meduza.

    Akane i Febe

    OdpowiedzUsuń
  133. - Przygadał kocioł... - bąknęła pod nosem. Nie specjalnie widziała związek w tym, że jest bliska płaczu z tym, że zerwali, że ona zerwała... Zacisnęła jednak mocniej zęby i zaraz prychnęła pod nosem. - Z domu raczej ciężko, szczególnie z dwójką dzieci... wypatruję czasem z okna, co nieco by się znalazło, jak wrócisz to pójdę - odpowiedziała odrobinkę luźniej, ale zdawało się to tylko komplikować sprawę. Żarty średnio wychodziły w tak emocjonalnych momentach. Fakt, że ledwo się ruszał tym bardziej drażnił, najchętniej by tam poszła i go wyciągnęła, ale nie mogła.
    - Spróbuj je przekierować... Wyłączyć może być ciężko - odpowiedziała Febe. - Może planuj? Planuj co zrobisz jak już wyjdziesz - zaproponowała.

    Akane i Febe

    OdpowiedzUsuń
  134. Co prawda mówiła o płaczu, ale to drobne nieporozumienie nawet wyszło zabawnie.
    - Już Ty byś sobie poradził - zapewniła go, chociaż wizja nie była przyjemna i An lekko się skrzywiła, przygryzając wargę. Febe tylko uniosła wzrok do sufitu... Chyba powoli zaczynała im przeszkadzać swoją obecnością.
    - Na dzieci? Miałam okazję już poznać jakie są bojowe te nasze małe Fasolki, szczególnie Raja, więc przy nich mi raczej nic owocnego nie grozi - przyznała z lekkim uśmiechem.
    - To wymyślaj, nie musisz przecież spełniać tych planów, wymyślaj co będziesz robić. Pójdę tu, pójdę tam, temu pomogę, tamtemu przywalę, pomogę bo, przywalę bo... Zabiorę Fasolki tu i tam... Wymyślaj, planuj... Myśl o przyszłości, nawet tej nierealnej - siedzenie we wspomnieniach mogło mu wyjść średnio, więc Romka wyjaśniła swój pomysł.
    - Śnieżynka? - zapytała Febe, w końcu ona nie znała tej historii.
    - Psina Gava z zaświatów - wyjaśniła An, a meduza prychnęła. - To Twój pies i jeszcze nie umie takich rzeczy? Jestem doprawdy w szoku... - skoro już szli w żarty to i ona dorzuciła coś od siebie.

    Akane i Febe

    OdpowiedzUsuń
  135. Mimowolnie lekko się zaśmiała na słowa o umarłych i zaraz spojrzała po córce, która zdawała się teraz dumna jak paw.
    - Tak... Chyba wie - tyknęła małą w nos i powtórzyła gest u Maliki, uśmiechając się jakoś cieplej. Miło było go po prostu usłyszeć.
    Febe westchnęła lekko.
    - W danej chwili nic chyba lepszego nie przychodzi mi do głowy - wyznała, a zaraz w kole zawitał ich ukochany gość. Akane zmarszczyła lekko czoło na słowa o małych.
    - Zaraz Tobie urośnie i to guz na czole... - bąknęła w stronę Gavina, a na wyznanie miłości pokręciła lekko głową. Trzymała małe na kolanach, więc przy dźgnięciu tylko lekko się wygięła, a na kopniaka w tyłek westchnęła głośno.
    - Sio! Sio pan! - Raja zaraz zaczęła odpychać Gavina od mamy.
    - Nie przejmuj się nim, radzimy sobie - rzuciła Akane do Gava, a Fabe spojrzała po Gavinie ostrzegawczo.
    - Słyszałeś co powiedział?

    Akane i Febe

    OdpowiedzUsuń
  136. Akane skupiła się na Raji i uspokojeniu jej, nawet nie próbowała się teraz odsuwać od Gavina, nie powinna opuszczać kręgu, a on i tak by się pewnie co krok przysuwał. Febe jako łącznik też niewiele mogła, jeżeli chciała utrzymać kontakt, a widząc, że An lekceważy zaczepki nie czuła w danej chwili ku temu potrzeby.
    Akane słysząc o kochance zamknęła na chwilę oczy, głupota Gavina naprawdę mocno przytłaczała. Spojrzała na niego surowo.
    - Wara od Onyx - zaznaczyła twardo. Jeszcze tego brakowało by ona była wciągana w te zabawy Gavina. Febe skupiła się na słowach Gava, Akane z resztą też, obie spojrzały na Gavina jak na obłąkanego, gdy się zaśmiał i tylko wymieniły się spojrzeniami.
    - To mamy konflikt interesów, ja nie chcę byś znosił to sam... Gave nie zostawię Cię, nawet przy takim koszcie - oznajmiła Febe. - Mogę wypuścić Akane z dziewczynkami jeżeli Ci to ulży, ale nie chcę byś został sam - dodała.
    - Tylko słowo Gave i pójdę, nie chcę, ale pójdę jeżeli to jakkolwiek pomoże - Akane nie zamierzała mu tego utrudniać.

    Akane i Febe

    OdpowiedzUsuń
  137. Pozwoliła zmierzwić te włosy i tylko zdmuchnęła kilka kosmków z twarzy, gdy na nią naleciały.
    - Standardowo, w Twoich snach - odpowiedziała mu na wzmiankę o Onyx, a na słowa o torturach pokręciła głową.
    - Nie dodawaj sobie, zwykły środek usypiający - odparła Febe by zaraz spokojnym głosem zacząć uspokajać Gava. Akane niewiele zdążyła powiedzieć bo zaraz zwróciła uwagę na spojrzenie córek, tak złych ich chyba jeszcze nie widziała, łezki kręciły się im w oczach, ale spojrzenie kipiało złością, one same w sobie nią emanowały, wżerały się oczyma w Gavina, a że An nie znała jeszcze ich potencjału to wystraszyła się nie na żarty.
    - Hej, hej... To tylko głupi pan - rzuciła do nich i gestem pogoniła Febe, aby jednak je z tej rozmowy wykluczyła. Meduza widziała małe i jak na dzieci czy swój standardowy wygląd, teraz naprawdę wyglądały nieprzyjemnie, unosiła się przy nich dziwnego rodzaju aura.
    - Przepraszam Gave, przypilnuję Gavina i będziemy czekać, tyle ile trzeba - pożegnała go pospiesznie po czym poczuła uwolnienie i wstała z małymi, by wyprowadzić je z kręgu, obie posadziła na kanapie, a one nadal jak zaczarowane, nie spuszczały z oczy Gavina.
    Febe została.
    - Poszły, spokojnie, oddychaj, razem ze mną - poleciła cicho i rzeczywiście zaczęła głośno oddychać. - Nie jesteś sam - przypomniała mu.

    Akane i Febe

    OdpowiedzUsuń
  138. Spieprzał przed małymi? Tak to trochę wyglądało. Akane odprowadziła go wzrokiem, jednak Gavin chyba zapomniał, że poza domem nie koniecznie musi być bezpieczny. Ledwo wyszedł z domu, a mógł zobaczyć dwa duchy małych dziewczynek, które świdrowały go wzrokiem tak samo jak Fasolki. Nie robiły nic więcej, ale nie spuszczały go z oczu. Raz stały z prawej, raz z lewej, raz za nim, raz przed. Po prostu stały i się gapiły, nie szły, przeskakiwały z miejsca na miejsce.
    Małe patrzyły jeszcze chwilę w drzwi, które zamknęły się za chłopakiem, ale zaraz wróciła spojrzeniem do mamy.
    - Tata tuli - Malika przypełzła do niej by się przytulić.
    - Tata Was utuli, tak, jak tylko wróci to utuli - zapewniła całując je w czoło.
    Febe sama odetchnęła ciężko i pokręciła w odruchu głową.
    - Naprawdę myślisz, że nie czujemy tej bezsilności mimo wszystko? To pomaga Gave, to, że Cie słyszymy pomaga - wyznała. - Nawet, gdy jest źle, nawet kiedy bardzo źle... Nami się nie przejmuj, poradzimy sobie. Masz teraz patrzeć na siebie. Jeżeli naprawdę nie chcesz bym przy Tobie była, uszanuję to... - odpowiedziała.

    Akane i Febe

    OdpowiedzUsuń
  139. Duchy zniknęły zaraz po pytaniu, ale nie na długo, obserwowały dalej, jednak z odległości.

    Akane poczuła pieczenie przy oczach.
    - Nie może już, bardzo by chciał Słońce, ale nie może... Jak tylko wróci będzie Was tulił cały dzień i całą noc - szepnęła jej na ucho i schowała mocno w ramionach. - Musimy jeszcze trochę poczekać, jeszcze troszkę - obiecała, ale małe tęskniły i teraz, gdy nie czuły już zagrożenia po prostu się rozpłakały. Akane usiadła na kanapie, tuląc je mocno do siebie i kołysząc uspokajająco nuciła cichą melodię.

    Febe czekała na odpowiedź, a kiedy ta przyszła kobieta westchnęła cicho.
    - Rozumiem Gave, naprawdę rozumiem... - przyznała cicho. - Ja też przepraszam, przepraszam, że nie mogę więcej - dodała. - Tylko nie zapomnij, będziemy czekać - przypomniała mu jeszcze i zaczęła kończyć połączenie. Spojrzała jeszcze na Akane i pokręciła głową. Nie musiała nic więcej mówić... An poczuła łzę przy policzku, ale wtuliła się mocniej w córki.
    - Jeszcze trochę i do nas wróci - szepnęła pewna swego, dalej uspokajając maluszki.

    Akane i Febe

    OdpowiedzUsuń
  140. — Zrań moich bliskich, a po mojej śmierci żadne zaświaty mnie nie powstrzymają — odpowiedziała spokojnie. Nie bała się Argarczyków, przynajmniej dopóki nie kontrolowali jej własnego ciała. Śmierć nie zdawała się zbyt straszna, o ile dotyczyła jej. Poprosiła dziewczynki, żeby pobiegły do Darcy, która właśnie wracała z Abyss i wróciła wzrokiem do Gavina. Zlustrowała go zimnym spojrzeniem. Podeszła do niego i złapała go delikatnie za brodę, przysuwając jego twarz do swojej.
    — Zazdrocisz? Już Ci się podobają moje zęby? — zapytała z delikatnym chichotem, przysuwając swoje kły do jego szyi. Polizała go i odsunęła się od niego. — Nie podrywałam go. Po prostu jestem szumowiną, nie dopowiadajcie sobie — odpowiedziała, pokazując mu szereg białych zębów jakby chciała się do niego uśmiechnąć.
    — Nie zabijasz dzieci tak? Jeśli stawiam tylko moje życie na szali, chętnie zrujnuje Ci kolejny dzień — poklepała go po ramieniu. — Tak, trzymaj sie tchórzu — sama dopowiedziała mu pożegnanie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  141. Być więźniem we własnym domu? Nie, nie patrzyła tak na to, chodziło w końcu o bezpieczeństwo Fasolek i jedyne co jej przeszkadzało, to obecność Gavina. Mógł sobie swobodnie wyjść, a później wrócić by dalej pieprzyć swoje farmazony. Tego jej brakowało, wychodzenia, nawet z małymi. Chciałaby pomoczyć im stopy w morzu, pobawić się w piasku czy po prostu zabrać na spacer. Niestety nie mogła. Liczyła chociaż na to, że Gave szybko wykaraska się w problemów, nadal szukając sposobu jak by go z tych lochów wyciągnąć.
    Właśnie ułożyła małe na drzemkę i zaczęła zbierać ich zabawki, by ostatecznie zebrać kolejne dwie laurki do kolekcji i spojrzeć po nich z czułością. Wszystkie prace czekały na powrót Gava, dziś za dekoracje robiły suche produkty spożywcze i chociaż były to zwykłe esy floresy, to An czuła przyjemne ciepło patrząc na twory. Odłożyła je na komodę by obeschły.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  142. Kiedy Gavin wszedł do domu, zerknęła tylko po nim i odprowadziła wzrokiem do kuchni. Nie miała zamiaru wchodzić w żadne dyskusje, lekceważenie go było tu bardzo skuteczną metodą na utrzymanie spokoju. Skończyła właśnie ogarniać salon, złożyła koc i rzuciła go na kanapę, gdy nagle brunet wrzasnął i upuścił kubek. Zmarszczyła czoło patrząc po nim pytająco. Już chciała rzucić kąśliwy żarcik, że wrzątek leje się do naczynia, a nie po nim, ale Gavin znalazł się przy niej bardzo szybko, a jego dłoń miała na sobie ślad cięcia. Złapała jego nadgarstek i delikatnie dotknęła rany, by zaraz spojrzeć mu w oczy.
    - To nie ja - mimowolnie delikatny uśmiech wkradł się na jej buzię. Skoro nie ona to kto? ... Gave? Wydostał się? Serce zabiło szybciej. Skąd to cięcie? Jest cały? Na chwilę odpłynęła myślami, zaraz jednak wróciła wzrokiem do Gavina.
    - Nie drzyj się, to płytkie cięcie, a małe śpią - oznajmiła i ruszyła do kuchni, sięgnąć po opatrunki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  143. Wzruszyła ramionami.
    - Tak, bywam okropna, Ty za to jesteś tak cudownie uroczy - sarknęła, zerkając po nim i zaraz zajęła się jego ręką, lekko przy tym przygryzając dolną wargę. Wyraźnie zastanawiała się co jest grane i była przy opatrywaniu bardzo milcząca. Kiedy skończyła oparła się o szafki i obserwowała Gavina uważnie. Miała swoje przypuszczenia, ale nie koniecznie chciała się nimi dzielić.
    - Skąd mam wiedzieć? - uniosła lekko brew. - Podpadłeś kilku osobom, może znaleźli jakieś lalki voodoo i Cię teraz dźgają... - rzuciła pierwsze lepsze wyjaśnienie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  144. - Nie jestem wszystko wiedząca, umiem określić Twoje emocje czy intencje, nie Twojej rany, ani osoby, która je zadała - odparła spokojnie, a na pytanie o herbatę przytaknęła tylko głową. Miała wrażenie, że Gavinowi nie zostało zbyt wiele czasu w ich świecie. Wzruszyła ramionami na stwierdzenie o wrogów.
    - Co innego podpaść komuś osobiście, a co innego podpaść raniąc bliskie mu osoby. To drugie zwykle odpala żywych dwa razy bardziej, mnie na pewno - przyznała i wskoczyła tyłkiem na blat z cichym westchnieniem. - Gdybyś tylko zrobił to inaczej Gavin... To nawet chętnie bym z Tobą te kilka dni pogadała - zerknęła za kuchenne okno i zaraz spojrzała mu w oczy, wzruszając ramionami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  145. Wzruszyła ramionami raz jeszcze.
    - Wierzę - przyznała luźno. - Nie uważam jednak, że byłby to cud. Płytko sięgasz wzrokiem, nie znasz go - podsumowała, przyjmując kubek i dmuchając lekko po cieczy by ją schłodzić. - No nie wiem czy "nie tak dawno". Sporo zdążyło się od tamtego czasu wydarzyć - zauważyła. - Jedni lubią go bardziej, inni mniej, ale tak właśnie wygląda życie - przypomniała mu i zaraz pokręciła głową, uśmiechając się kącikiem usta. - Nie masz pojęcia o co chodziło z tym rozstaniem - nawet się krótko zaśmiała i zaraz upiła swojej herbatki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  146. - Nawet gdybyś chciał, to bym Ci nie powiedziała. Nie twoja sprawa - odpowiedziała luźno, również z uśmiechem. - Tak, tak, że zerwaliśmy... - weszła mu w słowo, ale zaraz zmarszczyła czoło i sama odstawiła kubek na bok by zeskoczyć z blatu i kucnąć przy Gavinie. Odrobinę zaniepokojona spojrzała na jego brzuch i podwinęła mu koszulkę by przejechać palcami po ranie i rozetrzeć krew w palcach. Gave... To musiał być on. Nie bardzo wiedziała czy powinna się cieszyć, czy panikować, ale znowu to poczuła, nadzieja, pozytywne przeczucie. Spojrzała chłopakowi w oczy.
    - Nie ja, ale coś czuję, że na tym się nie skończy - przyznała wstając i podając mu rękę. - Wstawaj i zdejmij koszulkę, nie wiem co jest grane, ale trzeba to opatrzyć - oddychała spokojnie, ale nadal czuła jak serce wali w piersi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  147. Akane podsunęła mu krzesło by usiadł, a Gavin, ledwo to zrobił, zaraz wykorzystał fakt, że trzymają się za ręce i przyciągnął ją do siebie gwałtownie.
    - Cholera by Cię... - zacisnęła usta. Średnio jej pasowało to całe wtulanie więc sięgnęła dłonią do jego rany. - W tej pozycji Cię nie opatrzę - rzuciła tykając go w obolałe miejsce i postarała się uwolnić z uścisku. - Trzeba było się zastanowić wcześniej i rozegrać to tak jak należało... - podsumowała. - No to po co Gavin? Po co tu właściwie przylazłeś, hm?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  148. Kiedy w końcu ją puścił, złapała potrzebne przybory, dobrze, że ich nie pochowała. Sama zdjęła mu koszulę i kucnęły by zająć się raną. Spojrzała na niego wymownie na pierwsze wyjaśnienie, a przy kolejnych pokręciła głową.
    - Nie dość, że egoista to jeszcze głupi... - westchnęła ciężko. - Mogłeś mu powiedzieć, normalnie powiedzieć, że czujesz się samotny. Nie wiem czy by Cię tu puścił, ale na pewno by coś wymyślił, razem byście coś wymyślili, a i tutaj byłbyś milej widziany. Teraz już nie ważne, po ptakach... - stwierdziła. - Masz rację, nie rozumiem - spojrzała mu w oczy. - Przestałam się już łudzić, że mam coś z egoisty, nie mam i dobrze mi z tym - wyznała i wróciła do rany. Cięcie nie było szarpane, bardziej jak od ostrza. Czyżby Gave z kimś walczył? Wzięło głęboki wdech. Cholera... Zaczęła się trochę bardziej o niego niepokoić.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  149. - Miałeś kilka okazji by poznać, ale zamiast je wykorzystać wolisz rozpamiętywać czasy, gdy siedział w Twojej głowie - wytknęła mu. - Jakbym siedziała w łepetynie swojej siostry bliźniaczki to też by mi odwalało - dodała. To dopiero by było. Pokręciła głową na samą myśl i zaraz zamrugała szybciej oczyma i podniosła wzrok do twarzy Gavina. Co to była za dziwna intencja? W pierwszej chwili szło pomyśleć, że to do niej, ten "szkielet" często za nią chodził, gdy jej kiedyś wytykano jak bardzo jest chuda, ale coś było w tym dziwnego, tym bardziej, że chłopak wypaplał to jak mantrę, a jego oczy zmieniły wyraz. Akane prychnęła krótkim śmiechem, co mogło wypaść dość dziwnie przy zarzutach jakie zaraz wyciągnął Gavin. Uśmiechnęła się szerzej mimo wszystko. Wracał... Chyba naprawdę wracał... Przez to wszystko puściła mimo uszu uwagi na temat swojego zachowania.
    - Tak, ma, też mnie to cieszy - przyznała dość pogodnie i zaczęła mu owijać brzuch bandażem by zaraz posłać promienny uśmiech i lekko poklepać te całe mięśnie, do których Gavin wyraźnie nie przywykł. Wstała, złapała swój kubek i upiła herbaty wyraźnie zadowolona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  150. - Nie wiem, ale i Tobie odbiło w samotni, stawiam, że większość by tak zareagowała - podsumowała by zaraz znowu baczniej się mu przypatrzeć. Uniosła lekko brew na jego pytanie, wzięła kolejny łyk i wzruszyła ramionami.
    - Chcę jak najwięcej czasu spędzić z małymi, ale w jakiś bardziej kreatywny sposób niż tu, zamknięta w domu. Może mały wypad do Adrei nim ruszą do Azylu. A jak pytasz tak o mnie, o mnie, to runy, nauka... Magia Latrala mnie dość mocno zafascynowała, chcę ją lepiej poznać, ale tak po swojemu, bez tych wszystkich gapiów i ich dziwnych oczu - aż się lekko wzdrygnęła na samo wspomnienie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  151. Długo się zbierała, żeby zrobić to co chciała. Na początku nie chciała uwierzyć Onyx, fakt, że Gave miałby stracić ciało na rzecz swojego bliźniaka - nie wydawało się to może niemożliwe, ale brzmiało bardzo podejrzanie. Mimo wszystko po kilku rozmowach nie tylko z zabójczynią zdążyła się przekonać, że mówi prawdę. Cholera jasna, cudowne spotkanie rodzinne. Miała ochotę pozbyć się całego życia z chłopaka, tak aby została jedynie pusta skorupa, która czekałaby na prawowitego właściciela (przynajmniej w oczach Darcy). Udało jej się uspokoić i przygotować coś dla chłopaka. Wyruszyła w jego poszukiwaniu zostawiając Abyss i swoje własne zaklęcia na straży domu. Gavina znalazła na jednej z polan, przy której szczęśliwie znajdowała się ławeczka. Usiadła obok niego, nie przejmując się za bardzo jego początkową reakcją.
    — Zanim wydam na Tobie swój osąd, chcę Cię poznać — zaczęła, spoglądając na niego. — Ja jestem Darcy, przyjaciółka Twojego brata. Sama mam bliźniaka i nie rozumiem jak możecie się oboje tak czy inaczej traktować, ale wy to wy a ja i Diego to my. Nie znam Cię też, nie wiem co się stało, a nikt inny poza Tobą o tym nie opowie — zaczęła zalewać go potokiem słów, sięgając do swojej torby, z której wyjęła warzywne poduszeczki w cieście i kawałek babki, a także dwie szklanki i menzurkę z herbatą. — Z pustymi rękami się nie przychodzi, więc masz tutaj coś na przekąszenie — wyjaśniła, uśmiechając się lekko, chociaż w środku dosłownie wrzawała. Nie rozumiała jak można było tak bardzo skrzywdzić swojego własnego brata. Okropny człowiek - tyle zdążyła już sobie o nim wyobrazić. A mimo to wyglądał przecież jak jej przyjaciel.
    — Częstuj się i opowiadaj — dodała na sam koniec.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  152. Uśmiechnęła się lekko.
    - Te o których mówię nie mieszczą się w przedziale "małych spacerów". Poza tym, obiecałam Gavovi, a już dość zawiodłam jego zaufanie. Te kilka dni wytrzymają kręcąc się jedynie w okolicach domu, później sobie odbijemy - tyle czasu były poza domem, że te pięć dni nie stanowiło dla nich problemu, nie wydawały się przynajmniej znudzone. Spojrzała zaraz po nim z przenikliwym uśmiechem. - Właśnie dlatego zamierzam w nie wnikać, aby nie użyć ich w niewłaściwy sposób - przyznała odrobinę rozbawiona i spojrzał po dłoni, po czym pokręciła głową. - U mnie to działa nieco inaczej, nie muszę masakrować sobie ręki czy innych części ciała, ale bez obaw, zamierzam uważać - posłała mu lekki uśmiech. - Jest zaradny, uparty i zawzięty, bez obaw, poradzi sobie - zapewniła chłopaka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  153. Sama spojrzała na swoja dłoń, nadal miała na niej blizny, jedna w miarę świeża.
    - Ale długotrwałe, jedna starczy na długo, nie muszę jej poprawiać, tak jak Gave. Gdyby mógł nanieść jedną runę to ręka by tak nie wyglądała... To po prostu efekt powtarzania symbolu, jeden na drugi i tak w kółko... - przejechała palcem po swojej runie. - On okaleczył ciało, ja umysł... Więc koniec końców większy ze mnie debil... Ale nie planuję powtarzać tego błędu - dodała pewnym tonem i upiła kolejny łyk.
    - Nie byłbyś taki zły, gdyby nie ta twoja mściwość, nawet jeżeli zupełnie inny od niego - stwierdziła szczerze i zaśmiała się pod nosem. - Ja tam lubię jego język - ponowiła śmiech i opróżniła kubek, by zaraz ruszyć do miski i go przemyć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  154. Drgnęła wyraźnie gdy kątem oka dojrzała kosę. Zaraz usłyszała swoje imię i spojrzała po Gavinie.
    - Co jest?! - odłożyła mycie kubka na później i zbliżyła się do niego szybko. Wyglądał jakby dostał jakiegoś napadu, a mimo to An nie czuła niepokoju, nie o niego. Złapała rękę chłopaka, widząc, że coś ewidentnie się na niej tworzy.
    - Wraca... - szepnęła głosem pełnym nadziei, ale zaraz zmieniła pozycję by usztywnić głowę Gavina. Mimo wszystko wolała by bardziej tego ciała nie uszkodził. - Masz babo placek, mówiłam, że to nie będzie przyjemne - zwróciła mu uwagę, usztywniając mu głowę i zerkając jeszcze w stronę pokoju, gdzie spały dziewczynki. Wrzaski zdawały się chwilowo im nie przeszkadzać w drzemce.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  155. Akane patrząc na znak miała zupełnie inne odczucia, nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu, który wkradał się na buzię, dlatego na słowa Gavina zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc.
    - Co Ty bredzisz? - rzuciła. Przyjdą? Zgładzą? Chłopak zdawał się naprawdę w to wierzyć. Akane miała konflikt wewnętrzny, ufała swojemu przeczuciu o wiele bardziej niż Gavinowi, ale ostatecznie, mimo to, wygrał instynkt macierzyński. Zostawiła chłopaka by pobiec do dzieci, jednak widząc jak małe spokojnie stoją w łóżeczkach i bujają pupami wyraźnie zniecierpliwione, jeszcze bardziej zwątpiła w słowa ich wujaszka.
    - Też to czujecie, prawda? - szepnęła do nich i ucałowała im głowy, by zaraz wsadzić je do jednej z kołysek razem. Wolała mimo wszystko przy nich zostać. Nie widziała sensu uciekać przed Śmiercią, a to była jedyna istota, która mogłaby z tamtąd przyjść i jakoś zaszkodzić Fasolkom.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  156. Sama wzięła warzywną poduszeczkę, żeby zagryźć ją, kiedy słuchała jego wyrzutów. Nie miała zamiaru robić mu krzywdy - przynajmniej teraz. To zdążyła już sama ze sobą ustalić.
    — Wiesz, mój brat też siedzi mi w głowie, to znaczy jesteśmy telepatycznie połączeni, ciężko to porównać do jednego ciała, ale nasze myśli kiedyś nam się mieszały — odpowiedziała w końcu. — Czemu psuł? Nie widzę, aby teraz ktoś go nienawidził, a Ty jednak zachowałeś się dość okropnie względem brata. To mimo wszystko Twój bliźniak, nie? Gave ma sporo za uszami, ale jest całkiem troskliwy, jeśli wie się jak do niego podejść, szkoda, że wy do siebie nigdy dobrze nie podeszliście, chociaż on chyba jednak ma do Ciebie ciepłe uczucia — miała tutaj na myśli chociażby postawienie mu grobu.
    — Ja znam tylko jego mathyrską wersję, ze mną się zaprzyjaźnił, a Ciebie w ogóle nie znam. Próbuję zrozumieć dlaczego ukradłeś mu ciało w takiej chwili i doprowadziłeś do tego, że Twoje bratanice nie mogą spokojnie wyjść z domu. Każdy ma swoje powody, chcę znać Twoje zanim ocenię czy jesteś kutasem, czy jednak powinnam Ci współczuć — wyjaśniła. Nie uśmiechała się jakoś specjalnie. Była poważna. Chciała wyciągnąć z niego najwięcej jak się dało.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  157. Akane długo czekała i nasłuchiwała odgłosów z pokoju obok, ale po kilkunastu minutach usiadła na łóżku, mimo wszystko czuwając nad dziećmi. Podała Malice i Raji zabawki do łóżeczka, wolała by jednak siedziały w jednym miejscu, tak w razie co. Dziewczynki wydawały się bardzo spokojne, a to dodatkowo uspokajało i ją samą. An położyła się na brzuchu i właściwie całą godzinę spędziła na obserwowaniu pociech i zabawianiu ich od czasu do czasu. Właśnie śpiewała im krótką piosenkę, siedząc na ziemi z twarzą przy szczebelkach, gdy usłyszała Gavina. Tato? Uniosła wysoko brew i zebrała się z podłogi, a wtedy drzwi się otworzyły. Victor...
    - Rany, chyba nigdy tak się nie cieszyłam na widok Śmierci! - Akane wypuściła głośno oddech, złapała to coś, co wciśnięto jej w dłoń, s druga przyłożyła do serca. - Gave? Wszystko z nim dobrze? - zapytała od razu, nie blokując mu przejścia do małych. Właściwie dopiero gdy odstawił tobołek, zorientowała się co też właściwie przyniósł. - Cola? - spojrzała po puszce, zaraz po pampersach, aż w końcu na samego dziadka małych. Jakoś tak rozczuliło ją to wszystko.
    - Lepiej późno niż wcale - odpowiedziała z uśmiechem i spojrzała na córki. - Dziadek do Was przyszedł - zaśmiała się krótko - ale pewnie już o tym wiecie - dodała widząc jak małe wpatrują się w Victora. Na słowa do Gavina odetchnęła ciężko, odłożyła puszkę i złapała Raję na ręce, lekko ją kołysząc. Nic nie dodawała, to była ich sprawa. Pomogła jeszcze Malice wyjść z łóżeczka i pogłaskała córeczkę po głowie, gdy ta wtulała się w jej nogę. Obie obserwowały sytuację.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  158. Przy pierwszym stwierdzeniu krótko się zaśmiała, ten to się umie ustawić, jeszcze na nią zgonił. Nawet chciała coś odpowiedzieć, ale zaraz poczuła się jakby ktoś mocno przywalił jej w łeb. Przestała bujać Raję, a z buzi zniknął uśmiech. Co? Nie, nie, nie... Spojrzała na Victora jakby informacja do niej nie docierała. Jak to "nie żyje"? Jak to "nie wróci"? Coś było nie tak... Umysł wypierał informację, nie czuła tego, to nie mogła być prawda. Ciało jednak reagowało odruchowo i Akane klapła na łóżko, mocno wtulając w siebie dziewczynki. Cała reszta rozmowy Victora i Gavina brzmiała dla niej jak jakiś bełkot w tle. Głowę zalała fala myśli... Nie, nie, nie. Nie wierzyła, że umarł, słowa Victora były jakieś takie... Nie. Po prostu nie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  159. Siedziała na łóżku tuląc małe do piersi. Dziewczynki czuły jej niepokój i po prostu chciały się przytulić, nie rozumiejąc co się właściwie dzieje. Kiedy Victor wrócił do pokoju, An starła z buzi pojedynczą łzę, która mimowolnie uciekła z oka. Nadal nie wierzyła, ale nie miała kontroli nad odruchami ciała. Słysząc słowa pokręciła głową w niedowierzaniu. Jeszcze gdyby poprosiła ojca by nie mówił, wtedy zrozumiałaby takie zagranie, gdyby chociaż małych przy tym nie było. Spojrzała po nim z wyraźną dezaprobatą w oczach.
    - Brawo, upadłeś niżej niż on - odpowiedziała bez większego wyrazu na twarzy. Chwilowo sympatia jaką czuła do Victora zniknęła, wstała z łóżka i wyszła z niego, trzymając dziewczynki na rękach. Ruszyła z nimi do kuchni i dopiero tam posadziła na podłodze. Poczuła się źle, trochę jak zbędny gratis do małych. Dobrze, że chociaż one zasługiwały na szczerą odpowiedź. Zajęła się ogarnięciem kuchni.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  160. Spojrzała po mężczyźnie, gdy rzucił swoje. Dobrze, że chociaż powiedział "proszę".
    - Jakieś preferencje? Meliska na uspokojenie? - posłała mu krótki uśmieszek. - Mamy jeszcze kilka owocowych - dodała, a gdy odpowiedział, wyciągnęła konkretne mieszanki i zaraz przyszykowała wody. Dwa dni? Znowu na niego spojrzała, tym razem zaskoczona. - To nie będzie problem dla tych u góry? - zapytała. Zwykle nie mógł tak wiele czasu poświęcać na przebywanie tutaj, przynajmniej tak uważał. Przygotowała kubki i oparła się o blat tyłkiem, patrząc jak daleko siada. Dziewczynki przyglądały mu się z zaciekawieniem, ale jakby czuły ten cały dystans.
    - Nie gryzą... - Akane podeszła do małych i wzięła Malikę na ręce, a Raję za rączkę by zbliżyć się powoli z nimi do Victora. - Dziadek Vikuś, macie Nikusia i Vikusia - uśmiechnęła się kącikiem ust. - Możesz je potrzymać, lubią gości, tylko czują więcej przez co mogą się zdawać nieco zdystansowane - wyjaśniła ich zachowanie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  161. Nie ukrywała zaskoczenia. Góra pozwoliła? Spojrzała po Victorze niepewnie.
    - Mam nadzieję, że nie za jakąś kosmiczną cenę - przyznała. Na sarkazm uśmiechnęła się pod nosem. - Bez obaw, to się zmienia, gdy im ktoś podpadnie - zapewniła i uśmiechnęła się cieplej widząc jak Raja bada dziadka. - Jestem pewna, że czują, że nie ma się czego bać - odpowiedziała. Mógł bywać gnojkiem, ale nie dało się nie zauważyć, że był kolejnym, który przepadł na rzeczy tych małych. Obserwował je? Zaciekawiona prześlizgnęła wzrokiem po Victorze. - Mogłeś pomimo tego całego... zatrzymania? - zainteresowała się i wzięła na ręce Malike, która upominała się o podejście do dziadka, ale ewidentnie chciała to zrobić w towarzystwie mamy. An nie oponowała i podeszła z małą do kocyka by usiąść przy nim i pozwolić małej obserwować siostrę oraz Victora. Sama spojrzała po ciele ułożonym na kanapie, a w oczach zawitała troska.
    - Co z Gavinem? Czy on... Będzie mógł znowu mu to zrobić? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  162. Zacisnęła lekko zęby.
    - Tak, bezradność i niemoc są okropne... - przyznała, sama ciężko przy tym wzdychając. Zamknęła na chwilę oczy, a kiedy je otworzyła spojrzała po córkach i uśmiechnęła się lekko. Przeskoczyła wzrokiem do twarzy Victora.
    - Skoro tak uważasz - odparła. Nie widziała powodu by tu teraz o tym dyskutować. Posłała jeszcze jedno troskliwe spojrzenie w stronę ciała Gava, a słysząc o Gavinie skrzyżowała wzrok ze Śmiercią. Pokręciła głową.
    - Wcale mu tego nie życzę i nie nienawidzę go. Zrobił głupstwo, ale kto ich nie robi... Jego decyzje co prawda miały o wiele bardziej destrukcyjne skutki niż przeciętny błąd, ale samotność potrafi wepchnąć z najmroczniejsze sfery własnego umysłu - przyznała, a widząc, że Malika również się ośmieliła, puściła ją z kolan, by przydreptała po klocka od dziadka. Uśmiechnęła się na ten widok i wstała z koca by ruszyć do kuchni, zalać herbaty. Wróciła z kubkami i postawiła na stole, sama zajmując zaraz miejsce na krześle.
    - Nienawidzę tego co zrobił Gavovi - wyjaśniła. - To mnie akurat cieszy, że nie będzie mógł tego powtórzyć - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  163. Akane popijała herbatę, obserwując raz ciało na kanapie, raz bawiące się z dziadkiem dziewczynki. Musiała przyznać, że był to miły obrazek. Szkoda tylko, że tak rzadki.
    - Masz tylko te dwa dni? Później co? Będziesz równie nieobecny co byłeś czy coś się w tej kwestii zmieniło na lepsze? - pytała nie tylko ze względu na córki. Gave go potrzebował, czasami po prostu sam potrzebował ojca.
    Na wzmiankę o wybaczeniu kiwnęła głową.
    - To akurat mnie nie dziwi - przyznała z lekkim uśmiechem i spojrzała na Gava. Miał w sobie ogromne pokłady ciepła, a Gavinowi mimo wszystko zawdzięczał życie. - Tak, między nimi... Nie zamierzam się wtrącać w ich relację... Chociaż przykro mi, że Gavin nie dał mu szans - przyznała. Miło by było zobaczyć ich kiedyś razem, tak po prostu, przy rodzinnym stole opowiadających sobie co tam działo się u jednego, co u drugiego. Wróciła spojrzeniem do Victora i zaśmiała się krótko.
    - Chyba wiem kto je dzisiaj myje i usypia - rzuciła pół żartem, pół serio.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  164. Znowu popatrzyła po Gavie i spokojnie wypuściła powietrze, przytakując Victorowi głową. Może rzeczywiście miał rację. To w końcu była sprawa po stronie Gava. Uśmiechnęła się mocniej na te ich zabawy i sugestię co do przyszłych odwiedzin po czym drgnęła wyraźnie, gdy znak na ciele chłopaka zalśnił. Mimowolnie uśmiechnęła się odrobinę szerzej.
    - Myślę, że tej przyjemności nawet by Ci nie oddał - przyznała wpatrując się w bruneta. - Tak, tak, dobrze... - informację o rozmowie z ojcem średnio zarejestrowała, przełknęła jeszcze głośno ślinę skacząc wzrokiem po Gavie, a gdy ten zerwał się tak gwałtownie ona również się zerwała z miejsca i zaraz była obok.
    - Gave! - oczy aż się jej zaskrzyły i przytuliła go jednorazowo. - Żyjesz... - wypowiedziała to jedno słowo z ogromną ulgą i zaraz się odsunęła. - Sorki - wstała z miejsca i cofnęła się jeszcze, sama nabierając uspokajających oddechów.
    - Tata! - Malika od razu zerwała się w jego stronę, a Raja szybko do niej dołączyła skandując wesoło to jedno słowo. Akane czuwała niedaleko, w razie gdyby chłopak potrzebował jeszcze chwili nim Fasolki go obkleją.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  165. Akane po prostu ich obserwowała z czułym uśmiechem i lekko szklącym się wzrokiem. Jego powrót bardzo ją cieszył, hamowała się odrobinę by tego przesadnie nie okazywać. Zaśmiała się krótko widząc jak małe się w niego wtulają i przetarła oczy nie chcąc by pomyślały, że stało się coś złego i mama płacze. Zacisnęła lekko usta na wyznanie co do tęsknoty, ale uśmiechnęła się po chwili delikatnie.
    - Też tęskniły - przyznała. Jej osobiście zdecydowanie nie raził ten widok, a tym bardziej samo wyznanie. Pokręciła głową na jego przeprosiny.
    - Ważne, że jesteś - odpowiedziała i jeszcze raz przetarła oczy by zaraz ruszyć w stronę kuchni. - Zrobię... Zrobię Ci coś do picia - wyszła z salonu, dając im chwilę sam na sam, a sama skupiła się na przygotowaniu napoju, przecierając od czasu do czasu buzię. Emocje musiały znaleźć ujście.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  166. Przygotowanie herbaty nie zajęło jej dużo czasu, więc wróciła do salonu chwilę po tym jak Victor opuścił ich dom. Rozmowa z Dziadem? Zapowiadało się ciekawie... Miała nadzieję, że nie będzie ich aż tutaj słychać.
    Postawiła kubek dla Gava na stołku blisko kanapy, a sama usiadła na krześle, przysłuchując się opowiadanej bajce. Spojrzała po tej całej coli i uśmiechnęła się słabo.
    - Mówiłam, że znajdziesz - stwierdziła cicho, opierając ręce na oparciu krzesła, a na nich opierając głowę i po prostu patrząc po całej trójce z delikatnym uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  167. Widziała Gavina zza okna już jakiś czas temu. Nic się nie zmieniło. Nie ufała mu. Nie wierzyła, że nie skrzywdzi dziewczynek. Gdyby mówił prawdę, nigdy by przecież nie wybierałby się w tę stronę. Wymknęła się przez tylne okno, kiedy zauważyła chłopaka z oddali. Dziewczynkom kazała się schować w pokoju Darcy i zamknąć na cztery spusty, na wszelki wypadek. Sama w tym czasie bezszelestnie przekradła się po dachu, aby niepostrzeżenie go obserwować. Nie potrafił otworzyć tych drzwi, tak? Kolejny znak, że jest Gavinem. Gave z pewnością znalazłby na to jakiś sensowny sposób. A ten idiota po prostu przyglądał się drzwiom. Idealnie. Wzięła wdech i zeskoczyła z dachu, lądując przy nim w przykucu, nie marnując czasu, złapała jego nogę i wywróciła go na ziemię, usiadła na nim w mgnieniu oka, przykładając mu sai do szyi. Przysunęła twarz do niego, patrząc na niego wściekle, pewnie.
    — Ty cholerny kłamco, spróbuj się do nich zbliżyć, a żaden duch Cię nie uchroni, wyrwę Ci każdą pieprzoną kość! — syknęła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  168. Akane spojrzała na zapas napoju i uśmiechnęła się lekko.
    - Chyba sporo było tam tych lodówek - stwierdziła, a widząc, że małe przysypiają wstała z miejsca, by podać Gavovi koc. Przytaknęła mu głową i złapała kubek by mu go podać. Kucnęła jeszcze na chwilę obok i zgarnęła włoski z czoła Maliki po czym spojrzała na Gava.
    - Mam coś dla Ciebie - wstała by ruszyć po koszyk z laurkami, zgarnęła jeszcze z komody te dzisiejsze, razem było ich dziesięć, od każdej córki po jednej na dzień. Usiadła obok by zacząć mu pokazywać twory małych.
    - Proszę bardzo, farbki rączkami, farbki nóżkami, suchy prowiant ze spiżarni, węgielki... nie pytaj jak później wyglądała łazienka... - zamrugała szybciej oczyma i pokręciła głową na wspomnienie sprzątania - no i kamyczki z muszelkami - posłała mu kolejny uśmiech. - Wszystko ładnie podpisane, która od której, M od Mali, R od Raji - pokazała palcem koślawe znaczki, które pomogła nakreślić Fasolkom.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  169. — A co Ty taki wesoły? — zapytała podejrzliwie, zaciskając uścisk na sai. Nie miała zamiaru spuszczać gardy. Każdy mógłby pomyśleć, aby zacząć udawać Gava tylko po to, aby dotrzeć do nich. Nie miała zamiaru dać się nabrać. — I ja mam Ci uwierzyć? Za kogo Ty mnie masz? — syknęła, łapiąc jego zdrową, rękę, aby nie próbował niczego głupiego. Przyglądała się uważnie jego reakcji. Gavin mimo wszystko nie potrafił ukryć obrzydzenia na widok jej twarzy. To mogłaby być dobra forma zaczepienia. Zaraz znalazła drugą. Nie spuszczała z niego swojego wzroku. Poprawiła rozkładany ciężar, aby przypadkiem nie próbował niczego głupiego.
    — Którą bliznę mam po Tobie? Gave by wiedział — zapytała zaraz. Na widoku miała jedynie niewielką bliznę na ustach, te o które jej się rozchodziło były pod ubraniami, tylko prawdziwy Gave mógłby to wiedzieć. Chyba, chyba, że przeczytał mu w myślach. — Powiedz coś co tylko Gave o mnie wie — dodała jeszcze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  170. Sama lekko się zaśmiała i zaraz kiwnęła głową.
    - Właściwie to z jadalni było co nieco widać - odpowiedziała wspominając to specyficzne śniadanie w zaświatach. Mlasnęła zaraz i uniosła lekko dłoń w geście niezadowolenia. - Pampersy... Zapomniałam podziękować... - machnęła zaraz ręką. - Nadrobię - dodała szybko. - Zdecydowanie się przydadzą. Jak dobrze pójdzie to może rozkręcimy papmersowo colowy biznes - rzuciła żartobliwie.
    Widząc jego reakcję na laurki poczuła przyjemne ciepło przy sercu. Sama zgarnęła mu kilka włosów z twarzy, taki odruch.
    - Jak się obudzą to na pewno chętnie Ci opowiedzą co namalowały, buzia im się przy tworzeniu nie zamykała - przyznała, sama odrobinę wzruszona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  171. Wzruszyła ramionami.
    - Wiem, że nie robi, ale krzywda się nikomu nie stanie jak je usłyszy - stwierdziła. Cofnęła dłoń na to trzepnięcie, ale nic nie powiedziała, po prostu zebrała laurki i wstała z podłogi, by odłożyć koszyk na stoliku obok. Uśmiechnęła się lekko na jego zapewnienia. - Tak, wiem - odpowiedziała krótko, a na kolejne słowa westchnęła ciężko. - Nie wiem czy będzie aż tyle czasu, ale rozumiem - również spojrzała po córkach i jednorazowo zerknęła na Gava. - Tak, też się cieszę - przyznała uśmiechając się ciepło. - Daj znać jak będziesz potrzebował pomocy by je przenieść czy coś... - ruszyła w stronę sypialni. Skoro mieli mieć gościa na 48 godzin to wypadało co nieco przygotować w domu, a nie chciała już Gavovi przeszkadzać, na pewno był zmęczony.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  172. Chciała zebrać kilka swoich rzeczy, przygotować pokój dla jego ojca, przenieść się do dodatkowej sypialni. Mimo wszystko pamiętała o regułach jakie ustaliła z Gavem i stawiała, że teraz to on zajmie Fasolkowom sypialnie. Na pewno będzie chciał nadrobić te stracone noce, a ona nie widziała w tym problemu, będzie w końcu pokój dalej, gdyby coś się działo. Zatrzymała swoje szykowanie słysząc jak coś mówi i lekko ściągnęła usta.
    - Wolę teraz niż przy Twoim tacie... - odpowiedziała równie cicho, nie zamykała drzwi od sypialni więc mógł ją usłyszeć. Na czar mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem i podeszła do framugi by oprzeć się o nią ramieniem.
    - Nie dam się nabrać, że znowu chodzi o kitki - rzuciła i ruszyła w jego stronę z cichym westchnieniem. Spojrzała po nich, Gave wyglądał jakby spadł z kanapy i nie miał sił by na nią wrócić. - Zaraz wszystko Cię będzie bolało - zwróciła mu uwagę, siadając na podłodze, przy jego nogach.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  173. Uśmiechnęła się lekko.
    - No, zobaczymy czy jednorazowa - odparła z zadziornym uśmiechem i wzruszyła lekko ramionami. Skoro dla niego to nie był problem.
    Na pytanie o Gavina spojrzała mu w oczy.
    - Nic wyszukanego, próba dobrania się do majtek i kilka obelg, gróźb czy wyśmiewania. Nie cały czas, miał po prostu gorsze momenty, ale tylko wobec mnie. O dziewczynki się nie bałam, miał nawet odruch by je chronić - wyznała. - W większości się lekceważyliśmy, było może nawet kilka zdań normalnie wymienionych - dodała. - A Ty? - spojrzała po nim. - Udało się wszystko wyjaśnić?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  174. Zaśmiała się lekko.
    - Tak coś czułam w kościach - rzuciła na zakończenie tematu fryzur i zaraz wysunęła dłonie przed siebie by na nich się oprzeć, nadstawiając ucha. Uniosła brwi na pierwsze stwierdzenie, a kiedy wyjaśnił zmarszczyła czoło.
    - Czyli jednak to o to chodziło... - sama się skrzywiła. Uroki bycia Śmiercią. Słysząc o sabacie wyraźnie się zainteresowała, a po opisie kącik jej ust uniósł się lekko. - Standardowy sabat mający sporo władzy, rozumiem - zaczynała przypuszczać, że władza rzeczywiście robiła z głowy sieczkę, nie sądziła jednak, że dotyczy to też tak wysoko postawionych bytów, a tu proszę.
    - Co? - zamrugała szybciej oczyma. Wymazanie? Aż ją dreszcz przeszedł, gdy to powiedział. Gavin przecież rzucił coś podobnego... Zmartwiona spojrzała na małe. - Słucham? Chcieli je... Was... - jakoś w głowie się jej to nie mieściło. - I co, że tak po prostu bo, bo co? Bo Twój ojciec jest ojcem i wtrącał się w Twoje życie?! Co za bzdura...! - obruszyła się i chociaż ton miała podniosły to mimo wszystko pamiętała o dzieciach i nie krzyczała. Musiała natomiast zmienić pozycję, odchylić się w tył i głębiej odetchnąć. Czuła jak krew jej buzuje w żyłach, a w głowie od razu pojawiła się myśl by zacząć szukać sposobu by zablokować taką ewentualność w przyszłości.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  175. Zacisnęła palce i zęby słysząc o tym całym "dawnym starcie".
    - Są tacy potężni to niech się kastrują i sterylizują jak im płodzenie dzieci przeszkadza - bąknęła, mimo wszystko podirytowana. Zamknęła na chwilę oczy by wziąć jeszcze kilka oddechów. - Tak, kodeks... srodeks... - mruknęła pod nosem nabierając jeszcze jeden wdech. - Jasne, rozumiem, mieli swoje powody, głupie, ale mieli - podsumowała ostatecznie, a słysząc o innej opcji sama spojrzała mu w oczy niepewnie. Serce zabiło niespokojnie jeszcze zanim powiedział co zrobił. - Nie, nie, nie - już zaczęła kręcić głową. Nie kłamał, zgodził się, mówił prawdę... - Nie zostawisz ich, nie wierzę, nie zrobisz tego - cały czas kręciła głową, łapiąc płytkie oddechy i wstała pospiesznie by je uregulować, podpierając się ręką o stół.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  176. Zamknęła oczy, dalej uparcie kręcąc głową i zaraz kucnęła, stwierdzając, że jednak nie ustoi. Schowała twarz w kolanach i objęła nogi ramionami. A już się cieszyła, cieszyła, że się udało... Poczuła jak oczy ją pieką, ale zaraz podniosła głowę i obejrzała się na niego. Co trzy miesiące? Na tydzień? Nie rozumiała, ale kilka łez zdążyło popłynąć po twarzy, starła je zaraz i klapła na tyłek by znowu schować głowę.
    - Najpierw Twój ojciec, teraz Ty... Jeżeli Was to bawi, to macie dziwne poczucie humoru - przetarła buzię i spojrzała po Gavie. - Nie wpadłeś na to by od tego zacząć?! - uniosła się lekko. - Powiedziałeś to tak jakbyś miał zaraz odejść! - mimo złości, głos jej się załamał, a ona wróciła czołem na kolana, pukając nim o nie kilka razy i uspokajając oddech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  177. Spojrzała na niego nadal z lekką irytacją na twarzy.
    - Wpadłam na to, że zrobiłbyś wszystko, by nikt ich nie wymazał, wszystko - zaznaczyła i ostatecznie przetarła buzię, bo udało jej się już znacznie uspokoić. Uniosła głowę do sufitu i przymknęła jeszcze na chwilę oczy, dudniące serce w końcu odrobinę zwolniło. - Wybacz, że nie skaczę z radości na wizję Twojego poświęcenia - dodała cicho i wróciła do niego wzrokiem. Uśmiechnęła się słabo na wzmiankę o próbie. - Czyżby chodziło o ten szkielet? - zapyta. - Gavina odcięło w pewnej chwili i rzucił krótką rymowankę - wyjaśniła uśmiechając się kącikiem ust. Spojrzała po nim cieplej i przystanęła głową, powoli zmieniając pozycję i wracając na miejsce przy nogach chłopaka.
    - To zdecydowanie najlepszy fragment całej tej historii - przyznała śląc mu lekki uśmiech. Nabrała jeszcze jednego głębokiego wdechu. - Czyli co... Będziesz znikał na treningi i szkolił się na przyszłą Śmierć, tak? A ta runa? To jakieś naznaczenie? - zapytała jeszcze, porządkując sobie wszystko w głowie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  178. Słuchała go. Tak, to musiał być on. Tylko on mógł wiedzieć wszystkie te rzeczy i przy okazji mówić o nich z takim spokojem i głupawym uśmiechem na ustach. Mięśnie dziewczyny mimowolnie się rozluźniły. Puściła go i odsunęła broń od jego gardła. Patrzyła przez chwilę na niego, uśmiechając się na swój sposób. Walczyła trochę z odruchem bezwarunkowym, ale w końcu nie mogła się powstrzymać i przytuliła się do niego.
    — Jesteś niemożliwy, wredny. Ty i ten Twój brat i całe te wszystkie czary — westchnęła, odsuwając się od niego. Wstała na równe nogi i zaśmiała się cicho, podając mu rękę, aby pomóc mu wstać.
    — Przy okazji to ostatnie było zbędne, Twój uroczy brat chciał mnie przez to już ściąć — zaśmiała się. Tym razem ona podeszła do drzwi i przyjrzała się zamkowi. Był jeden problem. Nie miała przy sobie nic co mogłoby te drzwi otworzyć. Okno zamknęła za sobą, nie spodziewała się, że Gave nie będzie już Gavinem, a w takiej sytuacji nie chciała przecież, aby zabrał "klucz" z jej martwego ciała. Westchnęła. Musi jakoś inaczej się tutaj dostać, ale zdążyła już usłyszeć co Darcy myśli na temat włamywania się.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  179. Nie zareagowała, kiedy pogłębił czułość. Być może sam się martwił. Chociaż tęsknienie w jego przypadku za kimkolwiek więcej niż dziećmi w jej oczach było po prostu głupie. Powinien martwić się o siebie i rodzinę i nikogo więcej w takiej sytuacji. Wzruszyła ramionami na wspomnienie o jego bracie.
    — Przyzwyczaiłam się do ludzi grożących mi śmiercią, miał tą przewagę, że nie chciałam zabijać Ci ciała czy ryzykować bezpieczeństwa dziewczynek, inaczej… — znowu wzruszyła ramionami. Nie chciała mówić, że zabiłaby mu brata. Nie chciała też mówić, że ona by umarła. Był strasznie przewrażliwiony na tym punkcie. — Ważne, że nie ruszył żadnej Fasolki czy Maryl albo Rokary. Nie obchodzi mnie jego rozgoryczenie i zaczepki — zapewniła go.
    — Nie mam, to nie jest na wytrych tylko krew. Masz dziwną przyjaciółkę — wyjaśniła, wracając do niego wzrokiem, kiedy była pewna, że inaczej tych drzwi się nie sforuje.
    — Albo… poprosimy dwie zielonoskóre, tęskniące za Tobą dziewuszki, żeby otworzyły od środka — zaproponowała, łapiąc go za nadgarstek ręki, w której trzymał miecz. — Skoro to Twoja przyjaciółka, która nas ugościła, to nie rozwalaj jej tych drzwi — rzuciła, spoglądając tym razem na dach. Wystarczyło dostać się na parapet i zapukać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  180. Sama by to zrobiła, gdyby nie było innej opcji, więc nie zamierzała go za takie podejście winić.
    Na stwierdzenie co do poezji zaśmiała się krótko.
    - Nie obraź się, ale dla mnie to nic nowego - przyznała bez ogródek, pokazując mu język. Na kolejne słowa spoważniała i pokiwała mu głową. - No ja myślę, masz jeszcze dużo do zrobienia w tym życiu, kupa pampersów do przewinięcia, miliony fryzur do zrobienia, miliardy irytujących gestów wobec tego czy tamtej - rzuciła żartobliwie, ale posłała mu ciepły uśmiech. Słuchała o tych treningach z zainteresowaniem, kiedy znała najważniejszą, przynajmniej dla niej, zasadę, łatwiej było o tym spokojnie słuchać.
    - Co właściwie wtedy się stanie z Twoim ojcem? - zainteresowała się. - Będzie emerytowaną Śmiercią czy... no nie wiem... wyparuje...? - nie miała pojęcia jak to jest w przypadku takich bytów. Spojrzała po kosie, gdy ją zmaterializował i uśmiechnęła się lekko pod nosem. Dopiero teraz, gdy to Gave ją trzymał, zwróciła uwagę, że chłopak prezentuje się z nią bardzo fajnie. - Pasuje Ci - rzuciła mimochodem. - Można powiedzieć, że wskoczyłeś poziom wyżej, oficjalnie naznaczony następca. To w sumie byłoby dość logiczne, gdyby skoczył też poziom Twoich umiejętności - stwierdziła odwzajemniając jego uśmiech i złapała poduszkę by ułożyć się na brzuchu, a puszystą podporę dać pod łokcie na których się opierała. - Wiedza też przyszła z tą siłą czy będziesz dopiero sprawdzał co właściwie więcej potrafisz? - zainteresowała się.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  181. Zaśmiała się na wspomnienie tego czaru i zaraz dalej go słuchała. Miecz miłosierdzia? Prychnęła śmiechem.
    - Powinieneś to powiedzieć w pustym pokoju, wtedy dostojniej zaniosło by się echem - rzuciła żartobliwie po czym zmarszczyła lekko czoło. Wychodziło na to, że nie tylko u Latrala wyjaśnianie nie było zbyt modne.
    - Może coś w tym jest? Wiesz to całe wewnętrzne "ja", które wie co powinno robić? - zaproponowała. - Chociaż może po prostu bardziej ich interesowało to Twoje kombinowanie, jak do tego w ogóle podejdziesz, jak ugryziesz temat... Dla nich to pewnie niezła forma rozrywki, popatrzeć sobie jak się śmiertelnik męczy - uśmiechnęła się pod nosem, a gdy wspomniał o ojcu, sama cicho westchnęła. - Skoro on już tak robi to pewnie rzeczywiście Cię szykuje, przyjdzie Ci pewnie na tych treningach rozwiązywać dużo podobnych zagadek - wysnuła własną teorię. Uśmiechnęła się na wieść o emeryturze Victora, brzmiało całkiem sympatycznie. - Będziesz miał w razie co kogo słać do Fasolek, kiedy nas już przy nich nie będzie - zawsze to jakieś pocieszenie, gdyby rzeczywiście jej zabrakło. Oblicze nadchodzącej wojny wpychało jej chwilami specyficzne myśli do głowy.
    - Najstarszy? Litości... To ja chyba nie chcę wiedzieć jakie są te inne Śmierci. Twój tata potrafi zachowywać się jak dzieciak, to co dopiero młodsze byty... - prychnęła pod nosem. - Ale nie wątpię, że zasłużył. Mimo wszystko sama jestem mu wdzięczna za kilka spraw - przyznała. Zaśmiała się troszkę głośniej, gdy oburzył się na kosę.
    - Nie no, z mieczami to nie ma porównania - odpowiedziała rozbawiona. - Jeżeli w nazwy jesteś tak samo dobry jak w poezję, to może lepiej im ich po prostu nie nadawaj - dodała dalej się cicho śmiejąc. Spojrzała po nim, gdy również się położył i posłała uśmiech. - Gdybyś potrzebował pomocy w tym sprawdzaniu to ja bardzo chętnie - zaoferowała się dalej po nim patrząc. - Naprawdę się cieszę, że jesteś - dodała z uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  182. Tak, były inne sposoby. Chociaż faktycznie dziewczyna skrupulatnie zabezpieczała każde możliwe miejsce, jakby miała jakąś obsesję. Wróciła wzrokiem do Gava, który uparcie dobijał się przez drzwi. W zasadzie mogła zrozumieć, że w takiej sytuacji można było mieć obsesję na punkcie prywatności.
    — Lubisz ją wkurzać, co? — zapytała. Sama nie miała zamiaru przykładać do tego ręki. Zajęła się nią, dziewczynkami, Rishą, była naprawdę życzliwa, więc chociaż tyle mogła dla niej zrobić. Zamiast tego usiadła na balustradzie i spojrzała na okno, z którego wyjrzały dziewczynki. Pomachała im, a te zaraz zniknęły. Nie minęła minuta, a drzwi od domu Darcy się otworzyły, a obie wyskoczyły na niego. Rokara poleciała pierwsza łapiąc za rękojeść miecza.
    — Oddawaj Onyx, opętałeś ją, tak?! Tchórz i kłamca! — krzyknęła, potykając się o próg, przez co upadła tuż obok niego. Nie zatrzymało jej to jednak przed tym, aby w stylu swojej starszej siostry ugryźć go w nogę. Nyx nie zareagowała w pierwszej chwili, zaśmiała się cicho.
    — Roakara, niee… to Gave… — powiedziała wyjątkowo wolno, jakby w ogóle nie śpieszyła się przed bronieniem chłopaka. Zeszła jednak i podeszła do niej. Orczyca puściła nogę i spojrzała po nich nieufnie.
    — To by powiedział ten wrzód!



    Onyx XDD

    OdpowiedzUsuń
  183. — Przez Ciebie nie mogę go zapytać — zauważyła wzruszając ramionami. — A nikt się nie chwali takimi rzeczami. — Wiesz, z naszej perspektywy ukradłeś. Nie robisz sobie też dobrej reklamy. Możesz nie lubić jego nowych przyjaciół czy goblinki i orczycy, ale on się o nich troszczy, grożenie im śmiercią nie jest zbyt rozsądne, nawet na niby. Chociaż jeśli zrobisz im krzywdę, to obiecuję, że będziesz tego żałować, obiecałam się nimi opiekować, a nie tylko wy macie potężne geny — zaśmiała się lekko, a oczy Darcy na chwilę zmieniły kolor.
    — Samotność jest do bani, z tym się zgadzam, też nienawidzę być sama. Mimo wszystko uważam, że wybrałeś najgorszą możliwą metodę. Większośc może nie uczy, że rodzinę trzeba szanować, ale wiesz… Gave naprawdę miał wyrzuty, że zajął Twoje miejsce. Mogliście się jakoś pogodzić, mogliście jakoś zdobyć drugie ciało i nie mów mi, że to niemożliwe, bo jest możliwe, zawsze można coś wymyślić. Twój brat pewnie i tak w końcu wróci, a każdy będzie na Ciebie zły. Smutne, że bliźniacy się tak traktują. Dla mnie to jest niepojęte, ale to wy. Może kiedyś znajdziecie wspólny język, ale teraz nie sądze, aby ktokolwiek chciał uwolnić Cię od tej samotności, miałeś cholernie głupi pomysł — dodała jeszcze na sam koniec.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  184. - Może być i tak - przytaknęła głową, a na kolejne słowa zaśmiała się w odpowiedzi. W tego typu "przyjemności" akurat nie wątpiła. Uśmiechnęła się pod nosem na wzmiankę o wsparciu.
    - To chyba u Was rodzinne, to okazywanie wsparcia na swój indywidualny sposób - stwierdziła nieco zaczepnie. - Wiem, że nie jest zły, wpakował się mimo wszystko w niezłe bagno dla swoich dzieci. Fasolki też obserwuje... wpadł po uszy - posłała Gavovi ciepły uśmiech. - Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze może być i... Szczerze? Nawet się trochę cieszę, że będziesz go regularnie widywał na tych treningach. To w końcu Twój tata, w końcu będziesz go miał trochę bardziej - przyznała patrząc po nim odrobinę czulej.
    - Chyba każdy się czasem tak zachowuje... Mój staruszek też świeżością nie pachnie, a czasem gorzej z nim niż z przedszkolakiem - wzruszyła ramionami.
    - Skoro już ćwiczysz z mieczami to rzeczywiście będzie wygodniej zamienić. W końcu to zupełnie inna technika, nawet przy zwykłym machaniu - przyznała mu rację, a na samodzielne próby tylko kiwnęła głową. Rozumiała to aż nadto, sama miała w planach samodzielne próby swoich nowych umiejętności. Zaśmiała się krótko na informację o strażniku i rozbawiona spojrzała po Gavie.
    - No nie wiem, nie wiem, chętnie na nim poćwiczę i zobaczymy czy rzeczywiście będzie tak ciężko - pokazała chłopakowi język i lekko dźgnęła go w bok. - Nie zamierzam się go pozbywać. Nie puściłam naszych rozmów mimo uszu, ale rozumiem, przezorny ubezpieczony. Jak dla mnie możesz go nawet do mnie przykuć, byle nie było to inwazyjne i przeszkadzające w codziennym funkcjonowaniu - puściła mu oko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  185. Rokara miała już w oczach wściekłe łzy, przez to, że zasadzka jej nie wyszła tak jak planowała.
    — Nie jestem młoda! Dorosła prawie jestem! — oburzyła się wstając na równe nogi. Chciała się znowu na niego rzucić, ale poczuła na sobie dezaprobujące spojrzenie Onyx. Już słyszała w myślach te wykłady na temat bezmyślnego rzucania się na przeciwnika, narażając się na niepotrzebne obrażenia. Cóż, kolana i łokcie faktycznie od upadku całkiem mocno ją bolały. Ugięła nogi w kolanach, unosząc gardę do góry. Zaczęła iść powoli w stronę Gava, nie dając mu za wygraną. Musi trafić chociaż raz! Jak ma chronić matkę, jeśli nie mogła sobie poradzić z prostą walką.
    — Może jesteś Gavem, tamten był beznadziejny, ale oddaj Onyx! — rzuciła wściekle, chwytając za swoją rękawice i rzuciła nią w niego, żeby spróbować odwrócić jego uwagę, a potem spróbowała wyprowadzić na nim serię ciosów.

    Rokara XD

    OdpowiedzUsuń
  186. Uniosła wysoko brwi. Przenosić się przez zaświaty? Wydęła lekko usta i pomasowała swoje czoło.
    - No pięknie, to się teraz tak łatwo przed Tobą nie ukryję - rzuciła z lekkim przekąsem w głosie. - Czyli jak? Możesz w dowolnej chwili tam wejść i sobie iść... do innego wymiaru? Nie masz jakiś ograniczeń? Nie będzie konsekwencji? - szczerze ją to interesowało. Uśmiechnęła się pod nosem.
    - Wiem Gave, nie podejrzewam Cię o manię prześladowczą - przyznała rozbawiona i również wstała, kiwając głową. Podniosła delikatnie Raję i ruszyła wraz z Gavem do pokoju dziewczynek.
    - Pewnie długo pośpią i w końcu spokojniej - spojrzała po małych czulej i sięgnęła do policzka Maliki by go leciutko pogłaskać. - Lubią, gdy jesteśmy razem, zaraz inaczej oddychają i nie biegają tak wzrokiem, nie szukają... - dodała, bo kiedy Gava nie było to rzeczywiście oczy miały bardzo rozbiegane.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  187. Na początku myślała, że chce po prostu zasłonić się nią przed Rokarą, co nie byłoby najlepszym pomysłem, w końcu orczyca nie bała się zaatakować żadnego z nich. Uwielbiała z nimi trenować, nie bała się małej przemocy tu i tam. Ale kiedy zrozumiała o co mu chodziło, zaśmiała się cicho, idąc w stronę Rokary, gdy ją pchnął. Objęła ją w ramiona i przytuliła na chwilę do siebie.
    — Ładnie kombinujesz, ale Gave jest trochę za mądry na takie rzeczy — szepnęła jej na ucho. — Jak nie będzie podsłuchiwać to Ci zdradzę coś dobrego, tak? —- zaproponowała jeszcze odsuwając się od niej. Rokara wypuściła powietrze nosem, kręcąc nim. Wolała już teraz usłyszeć tą taktykę. Zaraz mała chciała się rzucić w jego stronę, kiedy usłyszała groźbę w stronę Maryl, ale zatrzymała się, kiedy siostra go przytuliła.
    — Wisisz nam prezent na przeprosiny! — powiedziała, idąc w jego stronę. Nie przytuliła go, ale stała bardzo blisko niego, krzyżując ręce za plecami. Onyx pokręciła głową. Złapała Rokarę za nadgarski i przytuliła jej rękoma Gava.
    — No już, już, uparcichu, wiem, że chcesz, już tak się nie pusz — powiedziała jej, samej przytulając się do pleców orczycy.
    — To głupie… — mruknęła. — Może też tęskniłam. Ale ja się nie bałam!

    Onyx i Rokara XD

    OdpowiedzUsuń
  188. Słuchała go z zainteresowaniem, od czasu do czasu kiwając głową. Racja, to na pewno pochłaniało sporo energii życiowej, no i nie po to dostał taką możliwość by się teraz nią bawić.
    - Jasne, rozumiem, taka opcja na krytyczne momenty. Dobrze coś takiego mieć - przyznała z uśmiechem, a gdy wspomniał o Febe sama się lekko zaśmiała. - Już słyszę ten jej opierdol, gdy robisz coś takiego. "Gdzie mi tu zza pleców?! Nie masz co robić! Ta moc to nie zabawka!" - udała meduzę i zaśmiała się krótko. - Kto jak kto, ale ona doskonale zrozumie, że ten pierwszy dzień spędzasz z Fasolkami. Wprosisz się jutro na śniadanie, na pewno się ucieszy - zaproponowała pogodnie. - To już wiem dlaczego tak inaczej wyglądała, widać było, że jej ulżyło, gdy była tu na chwilę popilnować małych, ale już nie wnikałam - przyznała, bo rzeczywiście tego dnia Febe przyszła do niej jakaś taka "lżejsza".
    Ruszyła z nim do salonu i usiadła obok, gdy sam to zaproponował.
    - Och no bardzo śmieszne - rzuciła gdy się tak ułożył. Jedną z dłoni położyła mu luźno na torsie, a drugą obok siebie, na kanapie. - A potem krzyczy, że mu włosy dotykam - pokręciła głową z zadziornym uśmiechem. Spojrzała na niego pytająco, a słysząc pytanie pstryknęła go w nos.
    - Oczywiście, że się zaopiekuję - patrzyła mu w oczy. - Dogadamy na pewno, to dość stały termin, więc w razie spontanicznych wypadów będę wiedziała kiedy mogę sobie na takie pozwolić - uspokoiła go.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  189. — A jak dobre jedzonko? — Rokara dopytała go jeszcze zanim sama się zgodziła. Akurat ona nie była aż tak łatwo w sprawie negocjacji. Musiał naprawdę zaproponować coś smacznego, aby na to przystała.
    — Wiesz, zniosę to dla tych dzielnych, odważnych dziewczyn — odpowiedziała, odrywając się od całej trójki. Spojrzała czule po dziewczynkach. Naprawdę była z nich dumna za to jak wytrzymały ostatnie dni. — Zasłużyły na pełen pakiet od Ciebie, a mi dodasz dobry bimber z piwnicy Yensena i tym bardziej będziemy kwita. Wtedy nawet ja będę w nastroju na Twoje występy — dodała jeszcze, przyglądając się z widocznym zadowoleniem na tą scenę. Naprawdę brakowało im tego faceta. Dobrze, że już wrócił.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  190. — Może wymyśla, na pewno się boi. Spójrz na to z jej perspektywy, wiesz, że sama jest dosyć szemrana, więc pewnie dla niej wizja zabicia dziecka nie jest niczym niezwykłym, a o te konkretne sama się troszczy. Kwestia perspektywy — wyjaśniła, nie przejmując się tym, że się od niej odsuwa. Przecież sama nie pałała do niego ciepłymi uczuciami. Chciała go poznać i zobaczyć jakim jest człowiekiem. Nie zamierzała błagać o wybaczenie, zwłaszcza skoro tak łatwo unosił się gniewem.
    — Od Ciebie też nie jestem lepsza, w końcu sam jesteś dość wyrywny w groźbach podobno — odpowiedziała mu. — Chcesz to się broń, ja Cię nie zaatakowałam i nie zamierzam dopóki sam nie podniesiesz na kogoś znowu ręki — dodała. W końcu już raz próbował zabić Onyx. W jej oczach święty nie był. Powinien się spodziewać, że każdy będzie do niego wrogo podchodzić. Najwidoczniej nie mógł pojąć, że każdy czyn ma swoje konsekwencje.
    — A ja nie mówiłam o wskrzeszeniu, Twoja dusza jakoś jednak się wkradła do tego ciała. Zresztą, to była tylko propozycja, zrobisz co chcesz, to Twoje życie po śmierci — na jego kolejne słowa westchnęła.
    — Nie jestem hipokrytką. Mówię dużo i nie kryję własnych myśli. Sama jeszcze nie wiem jakim konkretnie facetem jestem, na razie oceniam na podstawie tego co słyszałam i mówię Ci jakie jest przez to moje zdanie. Jak chcesz możesz próbować to zmieniać, jak nie chcesz to nie. Z mojej perspektywy zachowałeś się chujowo i jest to fakt, twój brat jest moim przyjacielem, normalne, że mam uprzedzenia względem Ciebie, ale nie zaatakowałam Cię poza kilkoma zwróceniami uwagi na coś, co wiesz, że jest złe. I dla Ciebie ta Paszcza to pewnie głupia szmata, rozbiła związek brata z dziewczyną, którą sam kochałeś, najgorsze ścierwo. A dla innych to przestraszona dziewczyna, jest przerażona, normalne, że niektórym załącza się kompleks rycerza. Ale mam już chyba jedno zdanie na Twój temat. Bardzo delikatne masz ego moim zdaniem i jesteś w gorącej wodzie kąpany, nie żeby to drugie było złe, ciepło jest całkiem fajne i milusie, ale teraz moim zdaniem reagujesz zbyt agresywnie.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  191. Zamyśliła się na chwilę.
    - Racja, mógłby zacząć bardziej dokazywać lub szykować jakiś rodzaj obrony - przyznała, a na słowa o opcję odpowiedziała jedynie uśmiechem. Pokręciła nosem, gdy ją pstryknął i zaraz prychnęła pod nosem. - Ach tak? Jaka szkoda, że ze mnie takie ciekawskie jajo - dotknęła jego włosy palcem wskazującym, ale nic więcej nie robiła, no poza przestraszoną miną. - Nie mogłam się powstrzymać, to co zakazane niesamowicie przyciąga - udała łamiący się głos.
    Na wątpliwości chłopaka spojrzała po nim.
    - Nie jestem pewna, czy jest jakaś lepsza opcja - przyznała, wzruszając ramionami. - Będziesz tu z nami przez większość czasu, znikniesz sporadycznie, ale przynajmniej będzie wiadomo w jakim celu. Trening sam w sobie Cię wzmocni, a ostatecznie... Ostatecznie zapewnisz sobie wieczność. Jesteś w nieco lepszej pozycji co Twój ojciec, bo z tego co mówisz, to nie będziesz sam. Mam tylko nadzieję, że życie rzeczywiście uda Ci się dobrze przeżyć, że będziesz naprawdę szczęśliwy, a kiedy przyjdzie czas, dumnie zajmiesz przeznaczone Ci stanowisko... - uśmiechnęła się lekko. - Może brzmi naiwnie, ale liczę, że właśnie tak będzie - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  192. — A co zazdrościsz tym nieznajomym widoków? — zapytała zaczepnie, poprawiając swoje włosy. Wywróciła też oczami. Ta, jasne, bo da sobie odebrać dostęp do alkoholu. — Poza tym, teraz mam ochotę alkoholizować się jeszcze bardziej — puściła do niego oczko. — I to nie był alkohol, tylko jakiś skręt od piratki, łamacz serc — wyjaśniła. Mówiła szczerze. Jeśli on nie załatwi jej bimbru, sama to zrobi i się upije. Jeszcze tego brakowało, żeby po takim zniknęciu i emocjach zabierał jej możliwość stosownego uspokojenia się. Za ten cały stres zasłużyła na kaca mordercę po porządnym piciu.
    — Chcę! Ale chcę zjeść coś dobrego! Dużo mięsa, duuużo! — poprosiła go, nie puszczając go, skoro już go przytulała. Puściła go dopiero, gdy mama wróciła pod dom. Risha sama stanęła z niedowierzaniem w miejscu. Przytulali go, a więc wrócił. Wrócił ten normalny. Odetchnęła z ulgą samej idąc prędko w jego stronę. Przytuliła go mocno do siebie.
    — Nic się nie stało… Wszyscy są bezpieczni, to najważniejsze. Mieliśmy wielu obrońców dzięki Tobie, dziękuję, że tak zadbałeś o wszystko — powiedziała.

    Onyx i spółka

    OdpowiedzUsuń
  193. — Więc może ktoś mnie okłamał? — odpowiedziała mu pytaniem. Nie uważała, aby tylko się bronił. Ale nie miała zamiaru wdawać się z nim w dalsze dyskusje. Nie uważała go za kogoś wartego poznania. Miał zakuty łeb, bardziej niż Gave i w ogóle nie rozumiał jak inni mogli patrzeć na niego i z jakich powodów. Nie uważała tego za dobrą cechę, nawet w samym przyjacielu.
    — A według mnie, wobec mnie też zacząłeś, odebrałeś i skrzywdziłeś mi przyjaciela, też mam prawo się mścić. Tak samo jak Ty na Szczerbatku. Powitaj konsekwencje swoich czynów, chujowe rzeczy, gonią chujowe rzeczy. Rób co chcesz, ja idę pierdolić od rzeczy komuś kto mnie ma kija w dupie. Jedzenia nie zatrułam, więc smacznego — odpowiedziała na sam koniec, wstając ze swojego miejsca i poszła w swoją stronę. Nie miała zamiaru marnować na niego więcej czasu. Był stracony, a ona zaraz może przestać się kontrolować.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  194. W pierwszej chwili prychnęła śmiechem na tą jego minę, ale zaraz zaczęła go naśladować i również udawać płacz.
    - A dlaczego Ty innym pozwalasz, a mi nie? To takie niesprawiedliwe - zaciągała i udawała podciąganie nosem by zaraz pokręcić głową i zaśmiać się krótko. - Głupek - podsumowała z równie zadziornym uśmiechem.
    - Dziwne gdybyś teraz miał ochotę, skoro sam wywalczyłeś dla siebie życie - zauważyła. - Może jak już do tego dojdzie to znajdziesz w tym jakieś większe korzyści, ale tak, teraz nie masz co sobie tym specjalnie zawracać głowy - przytaknęła mu i zaraz ściągnęła brwi. - Striptizerka? - zaśmiała się. - Ale Ci wprowadzę zasady, zero dotykania, będziesz mógł sobie jedynie patrzeć - pokazała mu język. - Teraz to dałeś, będę uparcie walczyła o każde życie co by umrzeć taka stara z obwieszonymi cyckami i tyłkiem - dodała poruszając zabawnie brwiami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  195. Szczerze bawiło ją to jego beczenie i nawet tego nie ukrywała, a kiedy pociągnął jej włosy, ona z jego zrobiła to samo. - Prosisz się o solidny włosowy wpierdol - rzuciła zaczepnie i uśmiechnęła się pod nosem, gdy wspomniał o wizualizacji.
    - Cwaniaczek. Pozostaje jeszcze solidnie nagrzeszyć co by trafić w inne miejsce - również pokazała mu język. - Ach, nie mam? Rozumiem, że wszystkim znajomym przypisałeś już fuchy... Aż strach pomyśleć co czeka innych - przyznała z krótkim śmiechem, a kiedy dotknął jej policzka uśmiechnęła się odrobinkę czulej. Dotknęła jego dłoni własną i chwilę przytrzymała tą jego przy swojej twarzy, zamknęła oczy i ledwo widocznie przytaknęła głową, by zaraz unieść powieki i spojrzeć mu w oczy.
    - Tak, wiem, Fasolki mnie potrzebują - powtórzyła po nim z lekkim westchnięciem. - Bez obaw, nie spieszno mi na tamtą stronę - dodała uśmiechając się nieco pogodniej.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  196. Naoglądał się jej? Spojrzała po nim podejrzliwie.
    — Jeśli marnowałeś czas na oglądanie mnie w kąpieli zamiast wydostanie się stamtąd to jesteś… głupi — odpowiedziała mu. Że niby zmusi ją do wstydu? Tutaj też mógł jedynie sobie pomarzyć. Wystarczająco się o niego martwiła przez ostatnie dni, żeby teraz się chować tylko i wyłącznie dlatego, że widział ją nago. — Wiem, że jest niezłe, przynajmniej teraz już sobie nie pooglądasz bez zaproszenia — odpowiedziała mu po prostu na te uwagi. Nagość nie była dla niej specjalnie wstydliwa. Oczywiście nie chciała, aby każdy oglądał jej w pełnej krasie, ale była wojowniczką, umiała nie przejmować się takimi rzeczami. Tak często widziano ją nago chociażby przy zszywaniu ran, że peszyć to się może jak nie będzie chciała sama mu utrzeć nosa.
    — Teraz sam wisisz mi negliż, bezczelny podglądaczu — rzuciła jeszcze.
    — Dobrze to się zgadzam. I piosenkę też masz nam ładną zagrać! Nam! Mi i Maryl! W pierwszej kolejności, jesteśmy małe, więc zasługujemy na najwięcej uwagi po Twoich Fasolkach — wyjaśniła mu dumnie, zapominając jak przed chwilą krzyczała o tym, jaka to dorosła nie jest.
    Risha uśmiechnęła się do Gava.
    — Oczywiście, że jesteś naszą rodziną — przytaknęła mu, odsuwając go od siebie, schyliła się do niego, żeby spojrzeć mu prosto w oczy. — Straciłam córkę przez byłego męża, a Ty przyprowadziłeś mi dwie. Oddałeś sens mojemu życiu, zawsze będziesz mile widzany w moim domu i zawsze będziesz naszą rodziną. Spójrz na moje córki, nie wyobrażają sobie życia bez Ciebie, ja też nie. Więc nie przejmuj się, najważniejsze jest, że wszystko się ułożyło. Moi przodkowie są z Ciebie dumni — przytuliła go jeszcze raz.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  197. - Oszukista - uśmiechnęła się do niego kącikiem ust i lekko potarła nos palcami, bo po zaczepce najnormalniej w świecie ją zaswędział. - Cóż, skoro piszesz się na to bym dręczyła Cię swoją osobą nawet po śmierci, to śmiało mogę uznać, że chyba jednak nie jest ze mną aż tak źle - zaśmiała się krótko. Pokręciła głową.
    - Nie chcę - przyznała szczerze, nie specjalnie miała teraz ochotę słuchać o niektórych. Na stwierdzenie uśmiechnęła się lekko i odrobinkę zjechała plecami w dół, co by wygodniej się oprzeć o kanapę.
    - Jasne, odpocznij - przesunęła palcem delikatnie po jego policzku, gdy wtulił twarz w jej brzuch i sama przymknęła oczy, dłoń przenosząc w okolice karku chłopaka, odruchowo lekko go smyrała opuszkami między karkiem a łopatkami, samej pozwalając sobie na krótką drzemkę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  198. Po tym jak się zachowuje mogła wysnuć tylko jedną teorię - gra, czeka tylko, aż zrezgnuje, zakryje uszy i będzie miał z niej ubaw. Nie mogła przecież tak po prostu dać mu tej satysfakcji. Nie wierzyła, że w ogóle był jakkolwiek poważny w tym co mówił. Wystarczyło samemu się nie wycofać i wygrana będzie należeć do niej.
    — Dzisiaj wieczorem — odpowiedziała mu, samej patrząc po nim zaczepnie, założyła dłonie za plecy i nachyliła się delikatnie w jego stronę. Jeśli sobie myślał, że tak łatwo z nią wygra, chyba jej nie znał.
    Rokara odwróciła wzrok od Gava, rumieniąc się lekko.
    — No Maryl jest mała, a my idziemy w pakiecie, więc obie mamy przywileje małych. Nie kłamałam — wyjaśniła, wracając wzrokiem. Tak, dobrze to wymyśliła, więc założyła dumnie ręce na klatce piersiowej i przytaknęła sobie, dumnie unosząc brodę. Rokara z Maryl poszły zadowolone do salonu, ciągnąc przy tym mamę za rękę.
    — Walczyłam już prawdziwymi toporami! Pomagamy mamie na farmie bardzo dużo, to dobrze robi na tężyznę, wiesz? Niedługo będę duuużo silniejsza niż Ty! — zaśmiała się, samej pokazując na niego palcem. — Umiem pisać. Naprawdę sto lat nas nie widziałeś. Sam mnie uczyłeś przecież waszej ortografi, chociaż jest głupia te wszystkie u i rzety są niepotrzebne — wyjaśniła, po czym spojrzała po Maryl, żeby też mogła wszystko opowiedzieć. Risha usiadła z dziewczynkami. Onyx z kolei stanęła bardziej w progu i przyjrzała się lepiej dziurze w drzwiach, którą zrobił Gave nasłuchując wszystkich opowieści. Zaśmiała się cicho, zadowolona, że małe w końcu złapały więcej życia.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  199. Czy on naprawdę nie wiedział kiedy się poddać? Nie mogła mu przecież odpuścić. Nie dość, że próbował ją zawstydzić, to sam bezczelnie się przyznał, że marnował czas na podglądanie. Nie da mu kolejnej satysfakcji.
    — Będę. Zobaczymy ile zostało Ci z tego uroczego torsu — skwitowała wszystko. Skoro chciał wojny, dostanie ją.
    Rokara spojrzała na Maryl z pretensjami w oczach.
    — Ale Ty nie możesz rodzić dzieci i mieć męża jeszcze, więc jesteś mała! A mnie inna mama mógłby już chcieć z domu wyrzucić! — oburzyła się, łapiąc za swoją kostkę. Nie bolała ją kostka, tylko serduszko. Zabolało jeszcze bardziej na kolejny przytyk Maryl. Zagryzła wargi w wąską kreskę, aż w końcu powiedziała naburmuszona:
    — Ale Ty nie będziesz berseskiem, to musisz walczyć jak mądra głowa, a ja nie! Jesteś wredna bardzo! — krzyknęła po czym wstała i pobiegła do pokoju, w którym spały.
    — Porozmawiam z nią — Onyx poinformowała, szybko idąc za swoją zieloną siostrą.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  200. — Ach, no tak. Zapomniałam. Nie przejmuj się, liczą się ruchy fal, a nie rozmiar masztu. Przystojna buzia też Ci nadrobi — odpowiedziała mu, w zasadzie naprawdę bezczelnie. Zwłaszcza, że sama podeszła do niego, aby poklepać go pocieszająco po ramieniu.
    — Nie chcę! Ale mogę już mieć, więc jestem jak dorosła! — wyjaśniła Rokara. Maryl nie dawała za wygraną, a ona nie chciała mówić więcej nieprzyjemnych rzeczy. A nawet i gdyby chciała to i tak przy mamie tego nie zrobi.
    — Nie jestem głupia... — dziewczynka powiedziała prawie przez łzy, zanim zniknęła na drzwiami. Onyx podeszła do niej i usiadła obok orczycy na podłodze.
    — Wiesz, że zaczęłaś prawda?
    — Ale ja chciałam tylko nam więcej czasu z Gavem ugrać, a ona się obraziła i teraz ciągle mnie obraża, a ja raz tylko coś powiedziałam. Maryl zawsze jest taka wredna. Ja jedną rzecz a potem na ona cały dzień. I nie jest głupia wcale, jestem mądra przecież — zaczęła wyjaśniać, przecierając pięściami policzki z łez. Nyx przytuliła ją do siebie.
    — Tak, Maryl się broni. Zaczęłaś. Może Maryl i przesadziła w Twojej reakcji, ale Ty też musisz nauczyć się trzymać język za zębami, tak? Czasami jak coś powiesz to sama sprawiasz przykrość, tak? Maryl też nie chce być mała i bezbronna przecież, a jako taką ją przedstawiasz — porozmawiały jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu obie wyszły z pokoju. Rokara podeszła do Maryl i wyciągnęła rękę w jej stronę.
    — Nie uważam, że jesteś mała, brzydka, bezbronna i te wszystkie brzydkie słowa. Jesteś moją kochaną siostrą. Ale chciałam Gava zmanipulować na słodkie oczka i mówienie o małych, bo w bajkach to zawsze działa. A Ty masz najsłodsze oczka jakie znam — powiedziała z rumieńcami na twarzy. — Przepraszam, tak naprawdę to uważam, że jesteś dojrzała i super mądra i super silna...

    Onyx i Rokara

    OdpowiedzUsuń

^