Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

29
cze
2020

"Don't be surprised I will still rise"

Niklaus Grandsand

Piaskowy Dziadek || ciało 32-latka (17.05) || 186cm || Założyciel Argaru

Narcyz, buntownik, babiarz, podrywacz, cham, dupek... To tylko kilka z epitetów, którymi większa część mieszkańców poprzedniego wymiaru określała jego osobę. On sam nie przejmuje się opinią praktycznie nikogo. Ma grupę znajomych, z którymi utrzymuje kontakt, ma czwórkę dzieci, dla których jest w stanie poświęcić praktycznie wszystko, ma kobietę, którą kocha. Ma dni lepsze i gorsze, ma swoje radości i smutki, jest dość normalny w tej całej nienormalności. Ciężko uznać go za istotę zdrową na umyśle, jednak po tym co przeszedł równie ciężko oczekiwać od niego, aby był pogodnym promyczkiem nadziei. Jeżeli chodzi o dobór towarzystwa, jest bardzo wybiórczy, "nie pierdoli się w tańcu", wyraża swoje opinie zawsze i wszędzie, nawet w najmniej stosownych momentach. Jest w stanie zaatakować w najczulsze punkty, nawet przyjaciela, ba, szczególnie przyjaciela. Sprawia wrażenie nieczułej gnidy, jednak dla wybranych osób potrafi być równie czuły co bezczelny, wystarczy wysilić wzrok i dojrzeć te drobne gesty, którymi daje znać, że jednak mu na Tobie zależy. To co? Chcesz spróbować?

Jeszcze niedawno ogrom ran i poparzeń, zdeformowana twarz i łysa głowa - teraz? Złote włosy, złote oczy, w których przesypują się ziarna piasku, nadal ma blizny, jednak dzięki krwi swojego syna zdołał wyrwać się z pułapki czasowej, w jaką wpadł mieszkając w poprzednim wymiarze. Największe rany zniknęły, a on znowu może swobodnie patrzeć na swoje własne odbicie. Nie żeby było mu to jakoś wielce do szczęścia potrzebne, ale... Zajebistości nigdy za wiele.








 

Zapraszamy do wątków!
Wizu: Leon S. Kennedy (Resident Evil)
Tytuł: Katy Perry "Rise"

122 komentarze:

  1. [Z racji tego, że wole wątki damsko-męskie przychodzę do Niklausa, choć nie wiem, jakby ich tutaj połączyć... może Ty masz jakiś pomysł?]

    Othilia

    OdpowiedzUsuń
  2. Zikreon dalej w lekkim szoku, opuścił prawe ramię i przyglądał się tatuażom na swoich przedramionach. Próbował zrozumieć co dokładnie się stało, co się dzieje i co powinien zrobić. Niestety był niezwykle rozkojarzony, nie potrafił się w ogóle skupić.
    Zacisnął dłonie w pięści, zamknął szczelnie powieki, i z wysiłkiem wymalowanym na twarzy próbował sobie cokolwiek przypomnieć w poprawności chronologicznej, wówczas usłyszał głośny dźwięk. Chłopak otworzył natychmiast oczy i pokierował wzrok na źródło zamieszania. Bestia której wcześniej pogruchotał czaszkę wciąż żyła, wyła w tym momencie z całych sił.
    - Wzywa posiłki...! - Zikreon pomyślał natychmiast, po tym rozważając czy aby na pewno ta pokraka właśnie to robiła. Jego zwątpienie została rozwiane gdy usłyszał szelesty i warknięcia w oddali.
    - Cholera! Kolejni sodomici! - klnął pod nosem uniesionym tonem, zaczynając biec w kierunku który uważał za najbezpieczniejszy. Jako że po drodze mijał konającą bestię z wcześniej, która wciąż wyła, kopnął ją w tył głowy - Leżeć! - po czym kontynuował bieg.
    Przedzierając się przez gęstą roślinność puszczy w której wylądował, przy okazji unikając rosnących wokół drzew, podejrzewał że nie da rady uciec i prędzej czy później będzie musiał walczyć. Wówczas niczym spełnione życzenie, z krzaków po prawej wyskoczyła na niego kolejna bestia. Zikreon instynktownie uchylił się w przeciwnym kierunku, jednak stworzenie i tak zdołało ranić go w ramię. Zanim jeszcze upadł na ziemię, w trakcie piruetu który zaczął wykonywać przy uniku, kopnął zwierza pokrytą poświatą nogą. Po wylądowaniu na kolanach, błyskawicznie się podniósł i zaczął biec dalej, widząc że zaraz dogonią go dwie następne poczwary.
    Te będąc szybsze zaczęły go doganiać. Zikreon pocąc się nie tylko z wysiłku fizycznego, czując że zaraz coś wgryzie mu się w plecy, przypomniał sobie pewną sztuczkę. Pokrył swoje prawe przedramię poświatą i zamachnął się przed sobą, tworząc taki portal jak wcześniej. Tym razem sam do niego wbiegł, a ten zaraz po tym zniknął. Bestie, tak jak Zikreon przeczuł, rzuciły się zaraz po tym na niego lecz przeniknęły przez jego niematerialne ciało. Po zyskaniu odrobiny dystansu, chłopak wiedział że musi zrobić coś nieprzemyślanego żeby zgubić pogoń. Tak więc rzucił się w pobliską stromą skarpę, nie wiedząc że bestie dalej będą go tropić.

    > Zikreon

    OdpowiedzUsuń
  3. Ślizgając się w niekontrolowany sposób wzdłuż skarpy poobijał oraz porozcinał sobie ciało, jak i poszarpał swoje ubranie. Gdy w końcu znalazł się na samym dole, wylądował na swoim boku, zasłaniając głowę ramionami. Po wzięciu głębszego wdechu podniósł się na nogi w chwiejny sposób, łapiąc lewą dłonią za prawe ramie które miał poszarpane w większej mierze przez pazury. Tyle co zdążył się rozejrzeć nim polujące na niego bestie zaczęły go powoli otaczać.
    Wymieniając spojrzenie z drapieżnikami, Zik usłyszał szelest podobny do tego który słyszał gdy sam ześlizgiwał się ze skarpy. Nie spuszczając spojrzenia z zagrożenia, stanął bokiem w stronę dzwięku na wypadek gdyby były to kolejne psiaki. Widząc że jest to przypominający człowieka mężczyzna, pokierował na niego swoje pozbawione źrenic, fioletowe, matowe oczy. Słysząc jego słowa, na jego ustach pojawił się arogancki uśmieszek.
    - Wyglądam ci na druida? - rzucił żartobliwie, otwierając nieznacznie swoje ramiona jakby chcąc pokazać swój ubiór. Ma niskie czarne buty na stopach, przylegające do ciała czarne spodnie, purpurową koszulkę z krótkim rękawem oraz ciemną kamizelkę z podwiniętymi rękawami. Przez szyję ozdobioną dużą blizną ma przewieszony naszyjnik z małymi kryształkami.
    Moment podzielonej uwagi Zikreona wykorzystał bestia na samym skraju jego wzroku, która rzuciła się w jego stronę z wyciągniętymi pazurami. Zik czując dziwny impuls wymierzył dynamicznie prawy sierpowy w napastnika. Jego przedramię znowu pokryła jasnofioletowa powłoka, a bestia odleciała na parę metrów po odgłosie miażdżonego ciała.
    - Zikreon. Miło i w ogóle, ale zgaduję że possanie ci nie spłoszy tych kundli? - rzucił w stronę blondyna, wracając do pozycji defensywnej, skupiając wzrok już tylko na napastnikach.

    >Zikreon

    OdpowiedzUsuń
  4. - Może nie lubią trudnej zwierzyny. - Zikreon odpowiedział na zdziwienie blondyna, gdy bestie zaczęły od nich uciekać.
    Nie były głupie, ale zapach krwi którą upuściły mu jak i jego towarzyszowi powinien doprowadzać je do szału. Nie powinny sobie tak po prostu odpuścić polowania na nich, jednak właśnie to zrobiły. Gdy zniknęły już Zikreonowi z pola widzenia, ten ponownie pokierował swoją dłoń na ranne ramię, wydając pojedynczy syk znowu zwracając uwagę na ból. Wtedy pokierował wzrok na Niklausa który zaczął wylewać wiadro pytań. Miał na nie zamiar odpowiedzieć, nabrał już nawet powietrza by zacząć mówić, ale rozległ się krzyk kobiety. Zikreon wówczas instynktownie powiódł spojrzeniem po najbliższej okolicy, nasłuchując skąd mógł dobiec.
    - Co...? - Zik pokierował wzrok na Niklausa który zaczął powtarzać słowo, zaraz po tym rzucając coś o pomocy i biegnąc za drapieżnikami. Powiódł za nim spojrzeniem przez sekundę, biegnąc zaraz za nim po wzruszeniu ramionami.
    Zatrzymał się widząc źródło krzyku, zrównując najpierw krok z blondynem.
    - Zjadają? - powiedział sam do siebie, przyglądając się dokładniej sytuacji, potem wracając spojrzeniem na Nika który najwyraźniej brał się do roboty.
    - Ok, jestem ciekaw czy to zadziała... - zaczął biec w stronę otoczonej przez bestie kobiety chcąc wypróbować swoją moc.
    W trakcie biegu skupił się i naprężył mięśnie. Jego ramiona oraz nogi otoczyła jasnofioletowa łuna. Zaraz po tym z wyskoku wbił się z pięty w plecy jednego z wilków, który były zajęte unikaniem cienistych kolców. Po usłyszeniu satysfakcjonującego odgłosu gruchotanego ciała, Zikreon wykorzystał swoje momentum by użyć ciała bestii jako deski surfingowej. Doślizgał się w ten sposób bliżej Rei. Jednak tarcie było zbyt duże, Zik stracił równowagę i wylądował na brzuchu tuż pod jej nogami. Będąc na tyle blisko, złapał ją za nogę. Jego ramię znowu otoczyła łuna, a następnie postać Zika jak i ciemnowłosej stała się bardziej przeźroczysta a ich kontury zdawały się rozmywać.
    - Nie więcej niż minuta - wykrztusił Zikreon, podnosząc się na kolano, trzymając się w tym czasie za brzuch.

    >Zikreon

    OdpowiedzUsuń
  5. Wylądowała w samym środku Polszy i mimo, że przecież chwilę wcześniej stała ramię w ramię z Niklausem - nigdzie go nie znalazła. Przez kilka tygodniu szukała znajomych twarzy, szukała w obrębie swojego nowego miejsca pobytu, jednocześnie zdobywając tyle informacji ile się dało. Dobrze było mieć doświadczenie w wydobywaniu informacji od pijanych mężczyzn. W razie potrzeby zawsze mogła cofnąć czas, chociaż starała się tego unikać. Ciąża powoli rodziła w niej matczyne odruchy. Nie była pewna jak oddziaływanie jej umiejętności może wpłynąć na rosnącą w jej łonie istotę (chyba nie wie, że jest w bliźniaczej, nie?). Na Satoru wpadła przypadkiem, kiedy ten awanturował się z ulicznym sprzedawcą broni. Omal nie wybuchnęła płaczem, głównie z powodów szalejących w niej hormonów. Znajoma twarz dawała nadzieję. Nadzieję na to, że pozostali też przeżyli ten dziwny upadek.
    Od tamtej chwili wraz z Yamaneko rozpoczęli swoje własne poszukiwania. Ona zbierała informacje, on jeździł je sprawdzać. W jej maleńkim pokoiku, który wynajmowała na poddaszu karczmy - w której nawiasem mówiąc pracowała - zamienił się w prawdziwy pokój śledczy. Mapa zjawisk nadprzyrodzonych, łudząco przypominających mieszkańców Argaru, rozrastała się w zastraszającym tempie, a Satoru raz po raz wykreślał ślepe zaułki. Nie traciła nadziei.
    To wtedy, pewnej ciepłej nocy szwendając się po ulicach Polszy zobaczyła Rei. Musiała kilka razy przetrzeć oczy, zanim zaatakowała przyjaciółkę, wpadając jej w ramiona. Szczęśliwie nie zszokowała jej na tyle, by zostać potraktowaną z jej mocy. Przegadały całą noc, a słysząc o Niklausie zrobiła wielkie oczy. Choć Rei zapewniała ją, że do spotkania dojdzie i kiedy nadejdzie ten czas to ją do niego zaprowadzi... Shiya nie potrafiła usiedzieć dłużej na tyłku.
    Wyruszyła z samego rana, uzbrojona w łuk i kilka strzał. Przed podróżą zapakowała jeszcze do torby trochę prowiantu i wody, a samej Rei obiecała na siebie uważać. W miarę możliwości oczywiście. Nie należała do tych narzekających na trudy podróży, a mocno bijące serce samo podpowiadało jej kierunek. Postawiła sobie za cel, że go odnajdzie i opierniczy za poranne mdłości. Niech sobie nie myśli, że tak łatwo mu odpuści.
    Wbrew pozorom wędrówka nie była męcząca. Shiya zdążyła rozeznać się w najbardziej popularnych rodzajach zwierząt i roślin tej dziwnej krainy. Te mniej znane... musiała zostawić na później. Gdzieś w okolicach późnego popołudnia skończyła jej się woda, więc skręciła w stronę odgłosu płynącego strumienia. Napełniwszy bukłak, rozejrzała się uważnie dookoła. W oddali spostrzegła łunę nikłego światła. Ktoś rozpalił ognisko i planował biesiadować. Przez myśl przeszedł jej Meliodas, ale zaraz pokręciła lekko głową. Tu takie ogniska nie były aż tak niespotykane. Mimo to ruszyła w tym kierunku, poruszając się tak cicho jak tylko potrafiła. Uważnie stawiała swe kroki, jednocześnie trzymając łuk w pogotowiu. Cholera jedna wiedziała co to za jedni.
    Będąc na tyle blisko, by móc dostrzec siedzącą przy ogniu postać, wstrzymała na chwilę oddech. To nie mogło być aż tak proste, prawda? Postać gabarytowo przypominała jej Niklausa, ale z drugiej strony... w ciemnościach trudno mieć pewność. Nieuważnie stanęła na gałązce, a głośny trzask poniósł się po okolicy. Szlag! Z łowcy miała stać się zwierzyną. Przycisnęła łuk do piersi i w jednej chwili schowała się za drzewem. A diabli wiedzą, czy ten cały facet nie ma gdzieś zakamuflowanych kumpli.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  6. Skrzywiła się słysząc ten ostry ton głosu. Gdzieś w głowie pojawiła się myśl, że znała ten dźwięk. Znajome ciepło zaczęło wkradać się do jej serca, ale zaraz je stłamsiła. Nie, to nie mogło być aż tak proste. Nic w tym świecie nie było tak łatwe. Nabrała głębokiego oddechu i pokręciła lekko głową, jakby siedzący przy ognisku mógł ją zobaczyć.
    - Sam tu chodź jak ci tak zależy - odparła twardo, przygotowując łuk do wystrzału. Wystrzeli tak, by nie zrobić krzywdy, dla odwrócenia uwagi.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  7. Dmuchnęła sobie w grzywkę słysząc jego kroki. Naciągnęła cięciwę i gdy znalazł się za blisko, wypuściła strzałę. Mężczyzna stanął, a ona zawahała się przy naciąganiu drugiej. Uniosła wzrok i napotkała te jego nietypowe tęczówki. Rozdziawiła lekko usta, zaskoczona. Czyżby coś jednak mogło pójść tak prosto? Zamrugała kilkakrotnie, a Niklaus znalazł się tuż przed nią. Wyrwał jej strzałę z dłoni, a gdy dobrał się do łuku, pozwoliła mu na to. Stał tuż przed nią. Miała go na wyciągnięcie rąk. Jego słodkie usta zaraz znalazły się tuż na jej. Zamknęła oczy smakując pocałunek i uśmiechnęła się przez łzy. Łzy szczęścia. Objęła go mocno ramionami, przytulając do siebie.
    - Mhm nic nam nie jest - zapewniła go, głaszcząc po plecach. Nie chciała go wypuszczać z ramion. Nie teraz kiedy stał tuż obok, ale... przypomniała sobie w jakim celu przyszła i co sobie obiecała. - Masz pojęcie jak to jest nosić w sobie nasze dziecko? - zapytała go próbując przybrać słowa chłodnym tonem, ale przez te diabelne łzy nie była w stanie. - Jak to jest codziennie zwracać zawartość żołądka? - zwinęła jedną dłoń w pięść i dała mu nią kuksańca wprost w brzuch. - Okropny z ciebie tatuś - pogroziła mu palcem przed nosem, po czym ponownie wpiła się w jego usta.
    - Razem z Satoru pracowaliśmy nad odnalezieniem naszych - mruknęła nagle przypominając sobie ten drugi cel. Miała przecież przy sobie mapę. - Rei naniosła nowe dane... pokażę ci co już mamy sprawdzone - wyjaśniła rzeczowym tonem, odsuwając się wreszcie od niego. zsunęła kaptur z głowy i swoim zwyczajem upięła włosy w niedbały kucyk.
    - Znasz mnie, do ratowania świata jestem pierwsza - puściła do niego oczko.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie. Jakoś wcześniej nie zwróciła na to uwagi, ale miał rację. Powitanie, mimo tak długiej rozłąki, nie trwało długo, bo zaraz przeszła do interesów. Głupia. Przez moment poczuła palące ją ze wstydu policzki i zamierzała mu się nawet wytłumaczyć, że przecież teraz to już nie ma zmiłuj i jeśli będzie trzeba to będzie na smyczy go prowadzić, co by się nie zgubił przypadkiem, ale on miał inne plany.
    Uniosła wzrok patrząc mu znów w te jego wciągające tęczówki. Padło pierwsze pytanie i musiała kilkakrotnie zamrugać starając się upewnić, że dobrze go zrozumiała. Wtedy to opadł na kolano i powtórzył pytanie, wyciągając pudełeczko po niezłych przejściach. Powiodła wzrokiem od pudełeczka do niego i z powrotem, po czym pokręciła przecząco głową.
    - No nie wiem - wypaliła podpierając się pod boki, przez moment przedłużając tę chwilę. Miała mętlik w głowie. Kompletnie nie wiedziała co zrobić, co mu odpowiedzieć. Jedno krótkie "tak" rozbrzmiewało jej w umyśle. Dzwoniło wręcz i huczało, ale nie chciało przejść przez gardło. Dlatego wreszcie padła na kolana tuż przed nim i objęła go mocno ramionami za szyję, by wpić się w jego usta.
    - Tak - szepnęła niemal niedosłyszalnie, bo odjęło jej mowę. - Tak, tak... tak - powtórzyła kilkakrotnie, kiedy głos powoli wracał do swojego normalnego tonu. Podała mu zaraz swoją dłoń, co by mógł udekorować ją tym skromnym pierścionkiem i wpatrzyła się w niego jak w malowany obrazek. Jak gdyby nie był realny. Łzy pojawiły się w jej tęczówkach, ale szybko je starła na powrót przylegając do Niklausa.
    - Okay, pójdę na kompromis dzisiaj - szepnęła. - Zero rozmów o robocie, tylko ty i ja - dodała cicho. - No i może trochę mdłości, bo to małe kopie jak szalone - nakierowała jego dłoń na swój brzuch, coby mógł poczuć choć odrobinę tego co ona sama.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie zaprzeczyła, kiedy wspominał o nauce ciosów i kopniaków. Jej dziecko nie miało innego wyjścia. Musiało potrafić sobie w życiu radzić, a ona zamierzała tego dopilnować. Dobrze było mieć przy boku kogoś, kto myślał dokładnie tak samo. Nikt nie będzie w kaszę dmuchał jej rodzinie. Zakręconej i pogmatwanej, ale JEJ.
    Wtuliła się w niego mocno, gdy znalazła się na jego rękach i pozwoliła mu zanieść się do ogniska, które jeszcze się tliło. Chłód nocy w tej chwili nawet jej nie przeszkadzał. Wreszcie czuła się bezpiecznie. Była dokładnie w tym miejscu, w którym być powinna.
    - Tęskniłam - szepnęła mu do ucha. - Tak bardzo się o ciebie martwiłam... o ciebie, o Akane i Natana... - dodała, badając palcami jego twarz. Delikatnie, jakby chcąc nauczyć się jej na pamięć, mimo że przecież już ją znała. - Chciałabym zatrzymać czas - zaśmiała się lekko, puszczając mimo uszu te jego komplementy, chociaż lekko zaróżowione policzki zdradziły, że bardzo się jej podobały. - Tę chwilę... ale - zatrzymała wzrok na jego tęczówkach i delikatnie ucałowała jego usta. - Ale za bardzo ciekawi mnie co będzie dalej - dodała za śmiechem. Była zachłanna i rozdarta. Z jednej strony zatrzymanie czasu i wieczne trwanie w tym jednym momencie wydawało się jej teraz idealne, ale z drugiej... zdecydowanie za bardzo lubiła czerpać radość z normalnego życia, by go namawiać na taką sztuczkę.
    - Jesteśmy w Mathyr... i wiesz co? To jeszcze bardziej zakręcony świat niż nasz - przesunęła dłonią po swych włosach i poprawiła kucyk. - Więc tytuł najpiękniejszej jeszcze bardziej mi tu schlebia - posłała mu zadziorny uśmiech, zanim znów utonęła w jego ramionach. - Wybacz, ale za szybko cię dziś nie puszczę... za długo cię nie było - pogłaskała go po włosach.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  10. - Na twoim miejscu martwiłabym się bardziej o Natana - odparła z lekkim uśmiechem na twarzy. - Akane w tym całym lustrze sporo już przeszła i sporo widziała. Na pewno sobie tu poradzi - zapewniła go spokojnie, głaszcząc delikatnie jego policzek. - Zresztą... masz ogarnięte dzieciaki. W końcu po kimś to mają - puściła mu oczko i zaraz pogładziła lekko swój brzuch, licząc na to, że rozwijający się w nim brzdąc weźmie ten sam olej od ojca i od matki (nie schlebiając sobie oczywiście).
    Słysząc docinkę o zmarszczkach, zmrużyła niebezpiecznie oczy i pacnęła go lekko po nosie.
    - Oj, oj - pogroziła mu, ale nie potrafiła długo utrzymać powagi. Zaraz wybuchła gromkim śmiechem. - Ja to chyba na pierwszą zmarszczkę wyprawię imprezę dla całego sąsiedztwa - wyznała. - Będziesz mnie pijaną z ziemi zbierał - rzuciła wesoło. - Ach i wtedy dziecko jest na twojej głowie, mamusia opija zmarszczki - puściła do niego oczko i pozwoliła mu na tę delikatną pieszczotę, kiedy tak z namysłem wpatrywał się w jej pierścionek. Ucałowała go zaraz lekko w usta.
    - Och o nie się nie martwię. Ufam ci - szepnęła. - No, chyba że znajdziesz jakąś wyjątkowo seksi rogatą. Wtedy kijem ją pogonię - zapewniła.
    - W Polszy są sami normalsi... tzn poza przejezdnymi. Tam trafiłam - odparła krótko. - No wiesz... szukałam was, ale... nie oddalałam się daleko od miasta - znów pogładziła lekko swój brzuch. W końcu miała na swojej głowie nie tylko swoje życie. Zbyt wiele do stracenia.
    - Trochę uwodziłam, kokietowałam... znasz mnie - pokazała mu język. - Potrafię się ustawić - zapewniła. - Oczywiście, że wiem... Rei mieszka na moim poddaszu, a Satoru zbiera informacje poza miastem. Swoją sieć poszukiwawczą mam - uniosła dumnie głowę i zaraz ucałowała jego usta. - Stąd moja mapa... no i... wiesz, Rei wspomniała, że się tu blisko kręcisz... nie wytrzymałam - przyznała szczerze. - Musiałam cię zobaczyć - musnęła jego policzek.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie oddychał.
    Zgarbił się mocniej dotykając palcami śladów w piachu, skupiając zmysły. Gdzieś w oddali usłyszał trzask gałęzi i zapach ognia, który wzbudził w nim nagłe drżenie półnagiego ciała. Kręgosłup zagrzechotał nieprzyjemnie, gdy po znacznym pochyleniu się ruszył na przód stawiając kroki w kierunku źródła dymu. Noc rozbrzmiewała w pełni; zwierzęta odgrywały nocny akompaniament zagłuszając kroki mężczyzny, na tyle by mógł skradać się niezauważony. Zastygł przy powalonym drzewie, zza rozłożystych krzewów tak, aby mężczyzna nie dostrzegł szarawej postury. Poznał go od razu odkąd dostrzegł go tylko w zabudowie i węsząc trop ruszył od razu, nie chcąc stracić okazji. Pierwszy trop od tygodni. Po plecach przeszedł dreszcz ekscytacji.
    Wziął pierwszy od kilku minut oddech, a serce zwolniło jeszcze bardziej dając mężczyźnie tylko jedną oznakę jego obecności. Oczy, krwiste i jarzące się w mroku puszczy, które mógł doskonale znać z przeszłości jako źródło problemów i trudnych wspomnień z jakimi z pewnością blondyn mógł się mierzyć. Nie był sam. Kuro wyszczerzył zębiska, gdy ułamki wspomnień przebiły się do świadomości, a z gardła wydobył się głęboki chichot. Pamiętał. Pili wtedy w jego mieszkaniu. On, Niklaus, Meliodas i Ona. Zmienił się, postarzał.
    Kuro oblizał zęby prostując się wyraźnie, nie kryjąc już ze swoją obecnością.. Nie lubił go, nienawidził wręcz za to jak bardzo Yumi był w niego zapatrzony, miał do niego uraz, lecz w zaistniałych okolicznościach...
    — Ten wymiar ci nie służy — wyszedł zza krzewów ukazując się w całej okazałości.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedyś przejąłby się takim tonem i obojętnością w jego kierunku, lecz teraz? Większość rzeczy się zmieniła, on się zmienił i nie miał czasu na rozszyfrowywanie blondyna. Podszedł bliżej pozwalając sobie na to, by zasiąść na powalonym pniu niedaleko Niklausa wpatrując się w ogień przez dłuższą chwilę. W końcu przetarł twarz dłonią, wrócił krwistym spojrzeniem do piaskowego dziadka i westchnął ciężko.

    — Wiem, że nasza znajomość nie owocowała w przyjaźń i powiem więcej, nie lubię cię. Nienawidzę wręcz.. Ale wiem, że przez jakiś czas byłeś z kimś blisko. Z rodziną, której teraz szukam — dodał, odwracając zezwierzęcone spojrzenie gdzieś w las. — Szukam swoich dzieci, a ja mam wrażenie że wiesz gdzie one są.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pokręcił głową nie patrząc w kierunku Niklausa. Nie rozumiał, ale czego mógł się spodziewać? Blondyn nie zdawał sobie sprawy z tego co naprawdę było ważne, a on nie miał prawa mu tego tłumaczyć. Nie chciał. Pragnął żyć do kurwy. Ale jakoś musiał ich znaleźć, przebadać teren, sprawdzić czy wszystko jest w porządku i że wszyscy żyją. Musieli żyć.

    — Szukam Yumiego. Jest tu, w tym wymiarze i czuje go — odparł, marszcząc dosyć wyraźnie nos zupełnie tak jakby wąchał zwierzynę. — Wiem, że będzie ich szukał. Ines i Rahima, że znajdzie Akane, ale muszę zrobić to szybciej.. Byłeś z nim kiedyś blisko, a jeśli trafił do tego wymairu.. On przyjdzie po pomoc. Nie wydostanie się stąd sam, musi znaleźć kogoś by mu pomogli.

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  14. Kuro prychnął pod nosem łapiąc się za przegub w nosie, czując nieprzyjemne uczucie zawodu. Czy Niklaus zawsze musiał komentować to jak wychowuje własne dzieci? Wychowywał właściwie.. Nie był najlepszym ojcem i wiedział to, ale nikt nie musiał mu to przypominać na każdym kroku dodając do jego głowy kolejne niespokojne myśli. Nie mógł cofnąć czasu, nie naprawi krzywd wyrządzonych przez siebie, ale mógł naprawić te przyszłe.
    Westchnął ciężko.
    — Jesteś jeszcze bardziej chujowy niż zapamiętałem, a uwierz, miałem kilka lat spędzonych tylko na rozmyślaniach. Pieprzony skurwysyn — skomentował, wstając z pnia. — Więc nie wiesz gdzie są? Christopher, Yumi?

    OdpowiedzUsuń
  15. Warknął cicho patrząc w oczy blondyna z jakimś nieprzyjemnym grymasem. Zgrywał się, prawda? Może zaprawdę ich nie pamiętał, ale to przecież było niemożliwe skoro znał jego.
    — Naprawdę nie pamiętasz? Tak, Yumi to mój syn, a Christopher jest od Mela.. Skoro mi nie pomożesz, to na chuj jeszcze ze mną rozmawiasz? Tracę tylko pieprzony czas zamiast znaleźć swoje dzieci, kurwa mać! — krzyknął, łapiąc się delikatnie za głowę. — Musisz być aż takim skurwysynem?

    Kurwo

    OdpowiedzUsuń
  16. Kuro mruknął coś niezrozumiale pod nosem.

    — Szukam rodziny, mam do zrobienia jedną rzecz i potrzebuje wiedzieć gdzie są, rozumiesz? Powinni tu być, Yumi, Chris, Melanie. Więc jeśli nie wiesz gdzie są, nie wiem czy powinienem tracić swój czas zamiast ich szukać.

    Kurwo

    OdpowiedzUsuń
  17. Sądził, że Yumi pójdzie do Niklausa jako pierwszy gdyby tylko znalazł się w tym świecie. Był przecież tylko dzieciakiem, potrzebował kogoś dorosłego by zafunkcjonować, zwłaszcza w nowym świecie. Nie widział go od lat, ale nie mógł przecież zmienić się aż tak bardzo.

    — Sądziłem, że Yumi ruszył do ciebie — odparł, coraz mocniej marszcząc brwi. Nie spodziewał się takiego splotu wydarzeń, nie sądził że do tego dojdzie.. Że spotka go na nowo. Prawdę mówiąc pogrzebał dawne życie nie zamierzając do niego wracać, ale czuł że coś jest na rzeczy. Westchnął. — Pomożesz mi? Potrzebuje ich znaleźć jak najszybciej.. Powiedziałbym, że to kwestia życia i śmierci.

    kuro

    OdpowiedzUsuń
  18. Słysząc, że mu pomoże kiwnął głową, a na twarzy mężczyzny zaraz pojawił się niesforny uśmiech. Nie spodziewał się pomocy, zwłaszcza jeśli chodzi o poszukiwania, ale coś podejrzewał że pomocy tej rodzinie on rzadko odmawiał. Ciekawe dlaczego?
    — Dzięki — odparł. — Jeśli ich znajdziesz.. spotkamy się tutaj, w tym lesie. Będę czekał.

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  19. Woda skraplała się po zaczerwienionej twarzy, spływała po policzkach i pełnych ustach, gdy obmywała obolałą skórę osaczoną kilkoma ranami i sińcami, jakie pyszniły się w promieniach wschodzącego słońca. Oparła się dłońmi o zanurzony w wodzie kamień i z ciężkim westchnięciem opadła na półnagie pośladki szybko wyciągając dłoń po kawałek materiału, którym wytarła nieco poskręcane przez wodę, wilgotne włosy. Ciemnymi, paciorkowatymi oczyma przesunęła po ramieniu obserwując je z zagryzionymi wargami, czując niepokój spowodowany powolnym gojeniem się rany i lekkiej opuchlizny wokół, lecz szybko odrzuciła tę myśl patrząc w stronę połyskującej wody. Poszukiwała cichego miejsca, odpoczynku od nowej towarzyszki i niepewnej sytuacji, która spędzała sen z powiek. Już od dawna nie czuła czegoś podobnego i najwyraźniej nie była do tego aż tak przyzwyczajona jak kiedyś. Ciężko było wrócić do pełnego zdrowia w miejscu, które było tak oddalone od piekła i nieba, które nie oferowała czarów i technologii jaka mogłaby pomóc z większością problemów. Podparła się ramionami o skalną półkę wystawiając blade ciało na działanie prażącego słońca, pozostawiając obolałe stopy w chłodnawej wodzie, nie mając zamiaru wracać do miejsca w którym czuła się przetrzymywana. Spokój, cisza.. i czyjeś bicie serca niedaleko? Czuła niedaleko czyjąś sylwetkę.
    Oblizała usta od razu sięgając po spodnie i buty na wyższym obcasie, które czym prędzej założyła na siebie zerkając tylko w kierunku suszącej się koszuli i zgrabnie zeskoczyła z kilku większych kamieni. Nie oczekiwała tutaj nikogo, sądziła, że odnalazła spokojne dla siebie miejsce i na myśl, że przybył ktoś niespodziewany zmarszczyła zadarty nos zdmuchnąwszy grzywkę z oczu spojrzała na barczystą sylwetkę w oddali.
    — Mam nadzieję, że sprawa z którą przychodzisz jest na tyle ważna, aby mi przeszkadzać. Bo jeśli nie.. — ucięła, widząc złote włosy.


    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  20. Na widok znajomych, złotych oczu kobieta poczuła jak miękną jej nogi, jak serce przyspiesza, a na twarzy mimowolnie znika zdziwienie na rzecz szerszego uśmiechu, który Niklaus mógł pamiętać z końca ich specyficznej relacji.. Nie zmienił się aż tak bardzo jak myślała, w kącikach oczu pojawiły się kurze łapki, przy nosie osiadły delikatne zmarszczki, które dodały mu wyłącznie przyjemnie dojrzałego wyglądu, którego kobieta się nie spodziewała. Zatrzymała się w miejscu biorąc w w płuca oddech, wyczuwając dobrze sobie znany zapach wyczuwając nutkę potu i męskich perfum, czymś słodkim i bardzo... pierwotnym? Przesunęła wzrokiem po koszuli, unosząc brodę wysoko, by bezpardonowo zatrzymać ciemne spojrzenie na złotych tęczówkach, które taksowały ją od początku spotkania. Niklaus. Naprawdę do końca nie wierzyła, że go tu spotka, kiedykolwiek właściwie ale nieoczekiwane spotkanie miało przyjemny wydźwięk. Przynajmniej dla niej. Zrobiła ku niemu krok, poruszając się pewnie i kobieco, sama zakładając ręce na piersi i powstrzymując z twarzy uśmiech, którym miała ochotę go obdarować.
    — A Ty zawsze twardy i szorstki? — odparła, a oczy kobiety zalśniły w charakterystycznym, zadziornym geście, który pojawił się chwilę przed zniknięciem. Oblizała pełne wargi.
    — Czyżbyś miał zaniki pamięci staruszku? Kuro nie żyje, pamiętasz i.. Cholera jasna.. Dobrze cię widzieć Nik — mruknęła, robiąc ku niemu jeszcze kilka kroków, by po prostu objąć go mocno, jakby starała się go unieść kompletnie nie przejmując się ubiorem i faktem, że jest mokra. — Tyle lat, nie wierzę...

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie odsuwała się od Niklausa nadal tkwiąc w jego ramionach, oddychając coraz ciężej jakby napawała się znajomą bliskością w tym ciężkim i stresującym dla niej czasie. Chciała zostać tak jeszcze na chwilę, krótki moment, lecz on znów wspomniał o Kuro i.. Spojrzała mu w oczy, nieco poważniej niż wcześniej i odsunęła się na krok przeczesując długie włosy, które tak bardzo odrosły od ich ostatniego spotkania. Zaśmiała się cicho przesuwając dłonią po twarzy, łapiąc się zaraz za ranę przy ramieniu, którą mógł tak doskonale dostrzec przez strój jaki na sobie miała.
    — Skurwiel pierdolony — rzuciła, biorąc w płuca głośny haust powietrza. — Wiedziałam, że coś będzie z nim nie tak po zagubieniu.. — wzięła jeszcze kilka kolejnych oddechów. — Nie musisz się martwić, nawet jeśli ich znajdzie.. Kiedy go widziałeś? — spytała, patrząc ku niemu poważnie, łapiąc go za przedramiona zupełnie tak jakby się uspokoił chociaż to ona była nieco poddenerwowana. Nie spodziewała się, że ktoś wezwie duszę Kuro, że ktoś wrzuci go w jakieś ciało, ale nie powinna się dziwić. Wszystkie środki dozwolone.. Ciało Czarnulki zadrżało wyraźnie.
    — Nie pomogłeś mu, prawda? Powiedz, że nie ma tu Yumiego i Chrisa..

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  22. Odsunęła się całkowicie od ciała mężczyzny wgryzając się znacząco w dolną wargę zastanawiając się wyraźnie nad zaistniałą sytuacją, co doskonale widać było na twarzy kobiety. Usta skrzywiły się w grymasie, zadarty nosek zmarszczył się, a na buzi pojawił się mroczny cień niezadowolenia nie pasujący do ogólnej prezencji kobiety. Daleko było jej do kogoś, kto jednym spojrzeniem mógł uciszyć tłumy, wyglądała raczej bezbronnie jednak pozory mogły mylić. W ciemnych paciorkach objawił się mrok i niezadowolenie, który zniknął wraz z kolejnymi słowami Niklausa. Przez chwilę przepłynął przez nią potok silnych emocji drażniących zszargane nerwy Czarnulki, lecz ostatecznie wybrzmiał w niej spokój, a usta rozchyliły się w zadziornym uśmiechu.
    — Nie, próbuję po prostu to wszystko zrozumieć. Łatwiej mi się myśli kiedy nie patrzysz na mnie jakbym upadła z nieba — odparła, odrzucając twarz w stronę rozpościerającej się wody. — Tylko dlaczego teraz? — mruknęła, jakby sama do siebie. — Portal był najwyraźniej na tyle niestabilny, że musiało przenieść nas nie tylko w różne miejsca, ale i w różnym czasie. Oby tylko do jednego wymiaru — westchnęła, opierając dłonie na biodrach. Zmarszczyła nos w nieco bardziej uroczym geście. — Dziękuję, że się nim zajęliście. Doceniam to Niklaus i jestem wdzięczna za to, że mi to mówisz.
    Klepnięta w ramię przechyliła głowę w bok przyglądając się uważnie, a oczy kobiety rozbłysły blaskiem zadowolenia i jakiejś dzikości, której jeszcze wcześniej mógł nie dostrzegać. Owszem, poznał jej początki w momencie, gdy wyszła z bagna, ale teraz wyraźnie lśniła w swoim jestestwie.
    — Uroczo — skomentowała, widząc jak przewraca oczami. Uśmiechnęła się szerzej pokazując szereg, białych zębów wydzierających się zza pełnych warg. — I mówisz, że Darcy jak mnie określiła? Po czym mnie poznałeś? Ciekawi mnie, że dalej tak dobrze pamiętasz moje jestestwo.

    Melanie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Wzruszyła wątłymi ramionami sama odwracając wzrok od blondyna, czując ukłucie w sercu, gdy wspomniał o wojnie w rodzinnym świecie. Sytuacja w tamtej części wszechświata ubodła ją na tyle mocno, że często urywała temat nie chcąc przypominać sobie udręki i tak wiele negatywnych emocji, gdy zaczęła się wojna. W końcu jednak musiała to z kimś skonfrontować, a Niklaus był dobrym kompanem do tego, by omawiać trudne kwestie. Ciężko jej rozmawiało się o wojnie z samą wojną, dlatego z Abbadonem o tych rzeczach nie rozmawiała. Miał co do tego spaczony wygląd.
    — Nie uczestniczyłam — odparła, zakładając ręce na pierś przenosząc wzrok z morza na blondyna z lekkim, nostalgicznym uśmiechu. — Dzieciaki były na to za młode, a ja.. Nie byłam na to gotowa, po prostu. To z pewnością nie był ten sam portal, który was przeniósł. Ten został specjalnie stworzony dla nas — dodała, wgryzając się delikatnie w dolną wargę. — Nie zmierzaliśmy tu również specjalnie, wpadliśmy tu omyłkowo. Wybacz, że zakłóciliśmy wam spokojne życie — mruknęła, mimowolnie patrząc na dłonie mężczyzny. Nie widziała obrączki i chyba przez o poczuła.. ulgę? Życie najwyraźniej nie zmieniło się tak bardzo. Poczuła się przez to wyraźnie lepiej.
    Otarła kciukiem złoty pierścionek na prawej dłoni, dość prostym i delikatnym, z małym onyksem na środku.
    — Nadal nie wierzę, że spotykamy się prawie po dwudziestu latach... Szkoda, że wcześniej nie było do tego okazji. Czasem tęskniłam — przyznała się.

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  24. Posmutniała wyraźnie, gdy wspomniał o dzieciach z Shi. Cóż, nawet im się udało, a przecież w perspektywie czasu widziała to jako ich przygodę. Cóż, życzyła im szczęścia, ale poniekąd zazdrościła im takiego obrotu spraw. Sama chciałaby być na jej miejscu, ale nie mogła nic zrobić. Wszystko przepadło. Odwróciła od niego wzrok, gdy nie obszedł się z jej wyznaniem nie zamierzając pogłębiać jakiejś nostalgii, która spadła na nią uderzając w sam środek czaszki, gdy klatka piersiowa zacisnęła się w wyraźnym bólu. Spodziewała się zupełnie czegoś innego, ale przecież to był Niklaus.. Powinna się przyzwyczaić do tego, że relacja jaką mieli nie była prosta.. O ile jakąkolwiek mieli. Może byli tylko nostalgią z dawnych lat, której ona uczepiła się jak bata żywiąc nadzieję, że kiedyś do tego wrócą. Może zbyt mocno się łudziła. Coraz ciężej się o tym myślało i sprawiało wyraźny ból, zawód. Łudziła się na rzeczy, które najwyraźniej nigdy nie istniały.
    —Gratuluje, że wam się udało — kiwnęła ku niemu głową, sama zasiadając w pobliżu. Założyła nogę na nogę, zarzuciła w tył przydługimi włosami, które wróciły do pierwotnej długości i oblizała dolną wargę. — Mniej więcej dwadzieścia, może mniej. Może więcej. Nie wiem. W wymiarze w którym żyłam czas płynął inaczej, ale tak. Jestem coraz bliżej czterdziestki — wzruszyła ramieniem, uśmiechając się do niego ciepło, szczerze. Spojrzała w kierunku obrączki. — Szczerze? Nie wiem. Rozdzieliło nas po przejściu przez portal i muszę.. — zmarszczyła brwi. — Muszę go znaleźć.

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  25. Uniosła wzrok na błękitne niebo mrużąc oczy, wgryzając się we własne wargi z przeciągłym westchnięciem zupełnie tak, jakby przepracowywała w głowie ciężką dla niej kwestię. Słysząc o bujaniu się w nim spojrzała na niego wpierw marszcząc nosek, a zaraz po tym roześmiała się radośnie chichocząc pod koniec, a zaraz ostatecznie na usta wkradł się zadziorny uśmieszek. Obróciła się ku niemu przechylając głowę w bok i z zagryzioną dolną wargą marszcząc zadarty nos i pochyliła się ku niemu.
    — A co jeśli tak? — spytała prowokacyjnie, pstrykając go nagle w nos, ale szybko uspokoiła się wracając do poprzedniej pozycji. — Po prostu wam zazdroszczę — przyznała, wzruszając półnagim ramieniem. — Nie mówię o byciu w jej miejscu ze względu na ciebie, po prostu ta perspektywa jest mocno kusząca w momencie, gdy jesteś bliżej trzydziestki.
    Objęta ramieniem szturchnęła go przyjacielsko, śmiejąc się rozkosznie.
    — Wiem, że się nieźle trzymam. Wyglądam lepiej niż zawsze, nie musisz mnie w tym upewniać — odparła, teatralnie machając rzęsami wracając po chwili do spokojnej miny. Najwyraźniej bardzo dobrze pobudowała swoją pewność siebie w przeciągu tych kilku lat. Promieniała. — Hm.. Abbadon. Wygląda jak mokry sen aryjczyków. Dwumetrowy i postawnie zbudowany.. — kontynuowała, odwracając wzrok od Niklausa. — Jak zaczyna mówić, to masz ochotę popełnić masowy mord na narodowości Żydowskiej.. — uśmiechnęła się, z lekkiego, niezbyt poważnego żarciku. — Tak na serio. Wyższy demon. Łatwo można go poznać. Widziałeś go może? Rozdzieliliśmy się przy przeskoczeniu do wymiaru i omyłkowo przeniosło mnie tutaj.

    Mel

    OdpowiedzUsuń
  26. Spojrzała ku niemu zaskoczona słysząc o Abbadonie, o tym jak spotkał Akane, o tym jak napotkał ich sztorm oddzielając ją tym samym od ukochanego. Tęskniła za nim, martwiła się każdą cząsteczką ciała, która nie mogła egzystować bez jego obecności. Chciała go mieć przy sobie na wyciągnięcie ręki, uspokoić myśli i sięgnąć dłońmi do jego twarzy układając na czole kilka czułych pocałunków. Wzrok dziewczyny zrobił się uległy, stęskniony, a ona sama odetchnęła ciężko oblizując dolną wargę.
    — Pójdę po niego z tobą — odparła, wpatrując się w morze przez długą chwilę, by po tym bezpardonowo ułożyć głowę na ramieniu byłego przyjaciela z ciężkim westchnięciem. Czuła kolejny ciężar na ramionach, chęć do tego by po raz kolejny podzielić się tym ciężarem i żyć jak wcześniej, spokojnie. Zamiast tego zmrużyła oczy obejmując lekko ramię Niklausa, przylegając do bicepsu policzkiem i zamknęła oczy.

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  27. Posłała mu ciepły uśmiech zakładając włosy za ucho, podpierając podbródek na kolanie przenosząc ciemne oczy w kierunku wody pozostając w tamtym miejscu do końca. Gdyby nie fakt, że Niklaus miał swoje obowiązki, rodzinę, ważniejsze sprawy niż zajmowanie się dawną znajomą, z chęcią wyruszyłaby od razu byleby tylko zrzucić z barków niepewność rozłąki jaka rzucała cień na najważniejsze osoby. Czuła się niepewnie nie mając wpływu na to co się z nimi dzieje, czy są bezpieczni, czy żyją. Było to potwornie męczące mimo, iż nie sprawiała takiego wrażenia. Uśmiechnęła się lekko słysząc o tym, że potencjalnie mogłaby znaleźć to o czym marzyła, mimo iż nie było to do spełnienia. Bycie idealistką było ciężkim kawałkiem chleba. Poklepała go tylko po ramieniu ofiarowując ostatni fizyczny kontakt.
    — Dzięki, za wszystko — spojrzała mu w oczy z jakimś ciepłym spojrzeniem, opuszając go po chwili i wróciła wzrokiem do morza.

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  28. [Jako że mnie ten wątek męczy od paru dni to sobie zacznę xD]

    Phyonix odcisnęło na nim piętno. Obudziło stare demony, które teraz męczyły go na niemal każdym kroku. Pobyt w niewoli u Drakonów nie polepszył sprawy. Mimo to, starał się nie pokazywać swojej chwilowej (miał taką nadzieję) niemocy. W obliczu tego co się działo - dzieci w rodzinie, siostra po dużych przejściach - nie chciał ojcu dokładać swoich własnych zmartwień. Ten i tak miał dużo na głowie.
    Ale koszmary budziły go w nocy. Podkrążonych oczu nie dało się w nieskończoność ukrywać czy zbijać komentarzami, że musi przyzwyczaić się do nowego miejsca. W ciągu dni zajmował swe myśli pracą. Był pierwszym chętnym do budowy domów, czy rysowaniu map okolicy. Nawet do Yensena poszedł pomóc przy wyrabianiu nowej wanny, po tym jak jego kochana siostrzyczka postanowiła przy niej romansować i zepsuć ją koncertowo. Robił wszystko co się dało, często zapominając o tym że wypadałoby coś zjeść. Trzymały go przy tym tylko codzienne wspólne śniadania.
    Tej nocy, znów obudził się z krzykiem zamierającym w piersi i z westchnieniem, wstał z łóżka, by po cichu wyjść z domu. Musiał się przewietrzyć. Upewnić sam siebie, że nic się nie dzieje. Usiadł na ganku, wdychając chłodne, nocne powietrze. Trochę bezmyślnie wpatrywał się przed siebie, uspokajając walące w piersi serce. Był w trakcie kolejnej próby zamknięcia koszmaru w najciemniejszym odcieniu swego umysłu, gdy drzwi za jego plecami skrzypnęły. Cholera... czyżby kogoś obudził? Zerknął za siebie i odetchnął z wyraźną ulgą widząc w nich swojego ojca.
    - Ciężka noc? - zapytał go, bo bliźniaki wyraźnie dawały im w kość i miał jeszcze resztki nadziei, że to one obudziły starszego Grandsanda. - Gwiazdy tutaj są niesamowite, u nas tego nie było... no może u Shi - mruknął, jakoś tak czując potrzebę usprawiedliwienia swojej obecności w tym miejscu.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  29. Odetchnął z wyraźną ulgą słysząc odpowiedzi ojca. Pomyślał nawet, że to nawet lepiej. Przynajmniej nie będzie mu problemów dorzucał, skoro nie były absolutnie potrzebne.
    - Tak - odparł na rzucone mu pytanie, ale zaraz zwrócił wzrok do mężczyzny. - To znaczy... lekko nie będzie - poprawił się. - Przynajmniej niektórym... na przykład mnie - uśmiechnął się krzywo. - Należę do tych nielicznych, którzy prysznice i lodówki mieli od zawsze - przypomniał śmiejąc się lekko. - Nie ukrywam... to dość męczące ciągle zagrzewać sobie wodę i korzystać z wanny. Tyle czasu zjada - mruknął. - Ale myślę, że damy radę. Poza tym jesteśmy raczej nastawieni pokojowo do reszty, no nie? Nie przewidujesz chyba żadnych najazdów na inny lud, hm? - zainteresował się, spoglądając teraz przed siebie. Nabrał głębokiego powietrza w płuca, żeby znów się do niego odwrócić.
    - Najważniejsze, że jesteśmy razem, tato... mi nic więcej... - zacisnął mocno wargi. - No dobra, prawie nic więcej... nie trzeba. Muszę tylko jakiś kompromis wypracować z Siarczkiem... co byśmy mogli mieć kontakt i z wami i z jej zakręconą rodzinką. Wtedy będzie idealnie - zapewnił go uśmiechając się do niego szeroko.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  30. Jakoś nie widział tutaj rozwoju kanalizacji i zanieczyszczania tych wód. To by zakrywało o całkiem pokaźne wypowiedzenie wojny skrzelakom, a przecież tego chcieli uniknąć. Prąd już szybciej... hm może coś w tym było.
    - Trzeba było porządnie się edukować w szkole - zaśmiał się cicho. - A nie... przechodzić z klasy do klasy, ale kto myślał o tym, że kiedyś będziemy w takiej sytuacji? - wywrócił oczyma i odetchnął głęboko.
    - Zazdroszczę ci tego trochę. Tobie, Meliodasowi i nawet Shi... i Febe i Yensenowi... dla was to dużo większy szok - uśmiechnął się lekko, po czym westchnął ciężko. - Wiesz tato, zdaję sobie z tego sprawę - spojrzał mu prosto w oczy. - Skrzelaki polują na Akane i chcą dostać głowę Gava, Drakony najchętniej by mnie zamordowały a Tonego z powrotem do siebie przyjęły. A u Fjeldosów szaleliśmy z ciotką Lexi, kiedy ratowaliśmy Morganę - wymienił kilka potencjalnych zagrożeń. - Wiem, że lekko nie będzie... ale przecież się nie poddamy - uśmiechnął się lekko. - I masz zawsze Shi... ona cię kopnie jak będziesz za mocno negocjował i prowadził do wojny - zaśmiał się cicho, przeciągając znów i klepiąc miejsce obok siebie. No przecież ojciec nie będzie siedział. Przecież widział, że jest zmęczony.
    - Nie - pokręcił przecząco głową. - Po prostu pomyślałem, że ech no gdyby... gdybym miał się związać z Morganą do końca życia - zacisnął mocno wargi, bo przecież ją kochał, ale wiedział że życie jest długie i wyboiste. - To ona ma rodzinę w Phyonix... a ja tutaj... i nie uśmiecha mi się życie tam, a jej... no nie wiem - wyjaśnił cicho. - Dlatego trzeba tak wykombinować, żeby pasowało i jej i mi... ech bo przecież dopiero ich odzyskała - spojrzał na niego poważnie. - Ale ja też... dopiero was odzyskałem. Chciałbym się wreszcie móc wami nacieszyć - spojrzał gdzieś w bok z lekkim zażenowaniem.
    - A jej rodzina... jest dziwna - mruknął tylko. - Zupełnie inna niż nasza i tato... ale nie mów mi proszę o tym, że to normalne, bo zamek, inne zwyczaje... ja to wiem. Ogarniam to, serio - zapewnił go szybko. - Po prostu... nie czuć tam takiego spokoju, swobody. Nie czuć... - uśmiechnął się krzywo. - Sangius mnie polubił - mruknął jeszcze. - No nie na początku... na początku ochrzaniłem jego umiejętności rodzicielskie - żachnął się. - Ale tato... jak ktoś do dzieci rzuca kurwami to mi się scyzoryk otwiera w kieszeni - usprawiedliwił się. - Lexi też ochrzaniłem... w ogóle pierwsze wrażenie zrobiłem raczej mierne.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  31. Chłopak westchnął ciężko. Jasne, że to wiedział. Wiedział, że każda rodzina ma swój sposób bycia i on nie był w żaden sposób doświadczony, żeby mógł dawać rady dotyczące wychowania innym dorosłym. A jednak i tak to zrobił, bo nóż otwierał mu się w kieszeni od czasu do czasu.
    - Nie martwię się o teściów tato - odparł szczerze, po czym spojrzał w gwiazdy, żeby nie patrzeć mu w oczy. - Bo widzisz, u ciotki to i tak jestem już spalony - rzucił krótko, rozcierając swoje chłodne dłonie. - A już na pewno nie martwię się o to, że nie będę miał od ciebie wsparcia - dodał zaraz, patrząc mu prosto w oczy. - Sangius gubił się w zeznaniach. Najpierw mnie nie lubił, bo bardzo przypominałem ciebie, a jak już mnie polubił to stwierdził, że przecież on cię lubi - wzruszył ramionami. - Dziwny z niego demon - pomasował sobie skronie. - Nawet z nim raz trenowałem - uśmiechnął się słabo. - A Lexi... - zacisnął mocno wargi. - Nie przypomina tego twojego promyczka, straszna z niej krętaczka - mruknął. - Nie znosi mnie chyba dla samej zasady nie znoszenia - wzruszył ramionami, ale głos mu zadrżał kiedy nieznośne wspomnienia zaatakowały głowę, a on bezwiednie zaczął powoli, ale za to z uporem maniaka, drapać swą lewą dłoń. W końcu i tak zaraz się zaleczy. Nie chciał mu się tu rozklejać. Miał wrażenie, że rozdrapywanie ran, poruszanie tego samego tematu, sprawi, że Niklaus niepotrzebnie będzie się martwił ponownie. Jeszcze tego mu brakowało.
    - Wiem, że nie musimy... - mruknął starając się powoli oderwać od tych nieznośnych wspomnień, skierować myśli w inną stronę. - Tato, nawet nie wiem czy my no wiesz... będziemy razem do końca życia. Skąd mam to wiedzieć? Kocham ją, wiesz, ale skąd mam wiedzieć czy jej uczucie lub moje własne jest na tyle mocne by przetrwać... 50 lat? Albo i dłużej? - zerknął na niego z lekkim zaciekawieniem.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  32. Słuchał go uważnie, patrząc prosto w jego oczy. Zamierzał mu nawet coś odpowiedzieć, ale wtedy ojciec złapał go za nadgarstek, sygnalizując tym samym, że wie iż coś jest na rzeczy. Cholera! Gdyby tylko był ostrożniejszy i tego nie robił... ale przecież ten gest był silniejszy od niego. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że znów uparcie drapie się po ręce. Patrzył na niego jeszcze przez dłuższą chwilę szukając w głowie dobrej wymówki, gładkiego kłamstwa. Nie chciał mu dokładać problemów.
    - To nic... uporam się z tym - zapewnił go szybko. - Nic takiego... - dodał jeszcze, ale wzrok ojca był nieugięty, a i on nie znosił być w jego obecności nie szczerym.
    - Na początku w Phyonix... poza Mor nie było nikogo, kto by patrzył na mnie przychylnie. Wiesz, byłem tym obcym, który gada od rzeczy i nawet nie chce ich zrozumieć. Było w tym trochę mojej winy, bo faktycznie... porównywałem nasze rodziny - zacisnął mocno wargi. - Ale oni nawet śniadań ze sobą razem nie jedli... wszystko było przynoszone do komnat - wymamrotał, czując nagle że ten palący wzrok ojca przyprawia go o dreszcze. Spuścił spojrzenie, wbijając je w jego klatkę piersiową. - Poznałem tam wtedy Nal. Była służącą na dworze przypisaną do mnie. Rozmawialiśmy dużo i pozwoliła mi samemu korzystać z kuchni pałacowej. Naprawdę myślałem, że znalazłem przyjazną twarz. Taką jedną... ale potem... - zagryzł mocno wargi. - Ona chciała seksu. Obudziła mnie pocałunkiem, była naga, siedziała na mnie - oddech mu trochę przyspieszył i poczuł, że krew odpływa mu z twarzy. - To... - wyrwał nadgarstek z uścisku ojca i uderzył się dość mocno w skroń ręką. - ...obudziło wspomnienia. Ja myślałem, że już się z tym uporałem tato. Myślałem, że mam to pod kontrolą... a teraz znów mam ataki paniki, znów się duszę i źle mi wśród ludzi, a co noc śni mi się to samo... Nie wiem jak to zatrzymać - zagryzł wargi czując jak oddech mu przyspiesza a serce ściska boleśnie. No właśnie, o tym mu przed chwilą powiedział. Nadchodził pieprzony atak paniki, a on nie wiedział jak to powstrzymać. Skupił się na oddechu, licząc w myślach. Rozwiązując proste działania matematyczne. Starał się opóźnić nieuniknione.
    - Ja ją poddusiłem. Chciałem ją zabić... nie byłaby pierwszą, ale Mor mi nie pozwoliła - szepnął pomiędzy urywanymi oddechami. - A potem... potem okazało się, że ciotka ją na mnie nasłała. Wtedy na początku... poleciła jej mnie uwieźć... - spojrzał mu znów w oczy. - Cofnęła rozkaz później, ale Nal i tak to zrobiła... - zakończył zamykając oczy i krzywiąc się przy kolejnym bólu. Dłonią odnalazł drugą wracając do upartego drapania. Chciał w ten sposób odegnać atak, ale wiedział że to nie sposób na dłuższą metę. Może na chwilę, ale nie na zawsze.
    - Nie wiem jak sobie z tym poradzić - wydusił z siebie. - Ale nie chcę żebyś się martwił taką pierdołą... masz inne problemy, większej rangi niż stara rana syna - zauważył. - Dlatego jakoś dam radę. Dojdę do siebie.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  33. Chłopak już swoim zwyczajem zaczął go naśladować. Nabierał powolne oddechy, trzymał powietrze chwilę w płucach i wypuszczał. Obrazy powoli odchodziły a dodatkowe silne ramiona ojca, w których na moment mógł znaleźć ukojenie, zdziałały mały cud. Bicie serca wróciło do swojego stałego rytmu, a on nareszcie nabrał spokojnie kolejny oddech i jeszcze jeden.
    - To nie tak - jęknął słysząc o tym, że gada głupoty. - Nie umniejszam swojej ważności - zaprzeczył mu szybko. - Po prostu... tato, ja wiem, że jestem tu bezpieczny. Wiem, że nie muszę się martwić. Ja to wiem i rozumiem, ale moja głowa robi mi chore psikusy - zgrzytnął zębami. - Wkurza mnie to - dodał zaraz patrząc gdzieś w bok. - Wkurza... bo kiedy to wraca czuję się bezbronny, a przecież nie jestem. Nie pozwoliłem Nal na to by kontynuowała. Sam sobie poradziłem, nie tak jak wtedy... mimo tego, że w tamtej chwili czułem że się zapadam. Strach mnie zaczął kontrolować - zacisnął mocno wargi. - Poradziłem sobie, okay? Nie dałem jej... do niczego nie doszło - zapewnił go szybko. - A to i tak... nie wiem czemu... to po prostu uruchomiło te cholerne wspomnienia - uderzył pięścią o schodek, na którym siedział i nabrał kolejny oddech.
    - Co? - spojrzał na niego jakby nie rozumiejąc. Miał jej jeszcze raz pokazywać te spojrzenia? Mało tego... dzielić się nimi z jeszcze jednym małolatem? Zacisnął mocno wargi i potrząsnął głową, czując jakiś taki ciężar na sercu. - Nie, ja... nie... - zaprzeczył choć bez większego przekonania. - Ja chyba nie dam rady. Akane ma swoje na głowie... a to... to tylko głupie wspomnienia...

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  34. Chłopak zacisnął mocno wargi zastanawiając się głębiej nad propozycją ojca. Przepracowanie wspomnienia brzmiało przerażająco. Musiałby powtarzać to samo zdarzenie kilkakrotnie, a przynajmniej takie odniósł wrażenie. Pobladł na samą myśl i odruchowo, jak mały bachor, obrócił się do ojca. Znienacka objął go ramionami, chowając twarz w jego piersi. Wdychał jego zapach uspokajając się, ale drżenie ramion zdradzało, że wcale lekko mu nie jest.
    - A co... jeśli będę to musiał robić kilka razy? Trochę się boję, że wtedy zupełnie się rozsypię. Na dodatek przy Akane... ja wiem, że ona śmiać się nie będzie, nie jest taka. Wiem, że nie powinienem mieć oporów, ale chciałbym być dla niej oparciem... no wiesz tato... takim prawdziwym starszym bratem, a nie wrakiem płaczącym po każdej nieudanej próbie - zacisnął mocno wargi. - Tak, gadam głupoty... - zgodził się z nim zanim Niklaus zdołał cokolwiek mu powiedzieć. - Gadam głupoty. Pogrzało mnie - zaśmiał się cicho, cały czas się do niego przytulając. - Po prostu szlag mnie trafia... bo wreszcie jesteśmy prawie w komplecie... jest dobrze, a ja tu wymyślam problemy.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  35. - Oj tato... - zaśmiał się cicho, kręcąc przy tym lekko głową i odsuwając się wreszcie od niego. - To za duża odpowiedzialność. To twoja działka - zwinął dłoń w pięść i puknął nią w ramię mężczyzny, lekko. Dając mu tylko kuksańca. - Zastanowię się nad tym okay? Nie mówię nie... tylko daj mi trochę czasu - poprosił cicho. - Ja tam miałem aż nadto kobiecych wzorców - puścił do niego oczko. - Najwyraźniej co za dużo to nie zdrowo... i tak czy siak padło na twój charakter w niektórych momentach - zauważył jeszcze trochę lżej, po czym odetchnął głęboko. Z jakąś taką ulgą, że już nie jest sam z tym całym problemem. To, o dziwo, przynosiło mu bardzo wiele komfortu psychicznego.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  36. Natan nabrał głębokiego oddechu w płuca, jeszcze raz mocno ojca obejmując i przymykając oczy, kiedy i ten po prostu go do siebie przygarnął. Doszedł do wniosku, że bardzo mu tego brakowało, gdy był dzieckiem, ale nie wypowiedział tych myśli na głos. Przecież Niklaus zdecydowanie zdawał sobie z tego sprawę.
    - Cieszę się, że cię mam tato... że was wszystkich mam. Ciebie, Akane... nawet Shi i maluchy - uśmiechnął się do niego lekko. - Dziękuję... że jesteś - mruknął jeszcze, ostatecznie zamykając oczy. Zmęczenie właśnie zaczynało mu się dawać we znaki. Spowodowane brakiem snu, bo przecież starał się spać jak najmniej żeby nie męczyć się z koszmarami. Przy Niklausie mógł sobie choć pozwolić na zamknięcie oczy. Na chwilę rzecz jasna. Nie długo.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  37. Odetchnęła ciężko czując rozszalałe bicie serca, gdy oczami wyobraźni dostrzegła w kącie namiotu wężowe oczy spoglądające wprost na nich. Oddech Abbadona plątał się w jej włosach, a szerokie ramię przyciągało ku sobie nagie ciałko Czarnulki, która delikatnie wysunęła się z jego uścisku narzucając na siebie luźną koszulę. Dłonie drżały niekontrolowanie, a serce ścisnęło się w panice mając wrażenie, że obecność nie odchodzi. Duchota namiotu i zapach bliskości wzbudził w niej mdłości, dlatego czym prędzej chwyciła za paczkę niebieskich Cameli i zakładając buty sięgające za kolana wyszła przed namiot. Odeszła od obozowiska ich rodziny czując jak strach odpuszcza, jak namacalna wręcz obecność znika pozostawiając ją samą sobie. Zastała wieś pogrążoną w głębokim śnie, gdzieś w oddali czuła nienasycone sobą ciała, szybciej buzującą krew między udami i szybko stłumiła moce skupiając się na własnym ciele. Przetarła czoło odklejając od niego splątane włoski i powoli ruszyła w stronę tartaku zastanawiając się, czy Abbadon idąc starym zwyczajem schował tam mocniejszy trunek. Zawsze miał w ich poprzednim domu... Tak, dla ukojenia nerwów.

    Melanie A teraz tego potrzebowała.

    OdpowiedzUsuń
  38. Wokół drobnej sylwetki roznosiła się nuta mchu, konwalii i grejfrutów, skwitowana kuszących zapachem feromonów i erotyzmu, jakim prężył się w rozszerzonych żyłach. Dziewczęca buzia oblana była wyraźnym rumieniem, którego nie zamierzała ukrywać od razu kierując twarzyczkę w kierunku Blondyna ukazując całą swoją posturę. Ciemne oczy mieniły się blaskiem, który Niklaus kiedyś mógł poznać, wtedy w pokoju Akane gdy po raz pierwszy wydusili z siebie wzajemnie przeciągły jęk. Teraz było to bardziej wyraźne, wybrzmiewające z każdego jej ruchu, a nawet nieco zadziornego uśmiechu, gdy spojrzała mu głęboko w oczy przez które po plecach mógł przesunąć się dreszcz. Zaciągnęła się mocniej papierosem prostując wyraźnie, nawet nie poprawiając zbyt dużej koszuli kochanka, która mogła pokazać więcej niż chciałby zobaczyć.

    — Niedługo podejdziemy do trzeciej rundy, więc jeśli chcesz to Abbadon z chęcią Cię przyjmie. Z Shi chętnie zajmiemy się sobą, jeśli będziecie grzeczni to może dołączymy.. może — odparła, uśmiechając się zadziornie i zupełnie szczerze, ukazując odurzająco uroczy uśmiech. Czasem bywała rozbrajająca. Zwłaszcza po dobrym orgazmie.. kilku orgazmach. Do tego dochodziła bezkompromisowa szczerość.. i perwersja, która mogła być dla niego nowością w jej wykonaniu. Najwyraźniej dużo się zmieniło.

    — Mam zapasową paczkę w torbie podróżnej, a że akurat tę miałam pod ręką kiedy uciekaliśmy.. Miałam, bo ta jest ostatnia — spojrzała na wargi Niklausa oblizując usta na widok tego jak zaciąga się dymem. Wyciągnęła ku niemu wypielęgnowaną dłoń, zabierając mu z warg raka. — Nie widziałam cię w wiosce — przyznała, zakładając nogę na nogę i wsunęła do ust papierosa, w międzyczasie wiążąc buty przy kolanie z jakimś grymasem na buzi, czując pulsujący ból w ramieniu. Rana dawała o sobie znać. — Jak minęła podróż?

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie wymuszała na sobie takich zachowań, dla niej było to po prostu naturalne, więc nawet nie zauważyła czy na blondyna działa to w jakiś sposób czy nie. Ważne, że działało na innego, który teraz wylegiwał się beztrosko w prowizorycznym namiocie nieopodal tartaku. Uśmiechnęła się do własnych myśli podskubując dolną wargę, lecz szybko wróciła myślami do Niklausa posyłając mu delikatny uśmiech. Zaciągnęła się jeszcze papierosem.
    — Czy ja kiedykolwiek miałam Cię dosyć? — zmarszczyła nosem patrząc na niego z jakimś błyskiem w oku. — Nie... To ty miałeś dosyć mnie, ale to już inna kwestia — kiwnęła głową słysząc o rozbudowie. – Abbadon pewnie wam pomoże, ale ja się do tego nie nadaję. Co najwyżej mogę potrzymać latarkę — zażartowała delikatnie, wyciągnęła w jego kierunku na wpół skończonego papierosa oblizując usta. — U nas? Cóż.. — zmarszczyła delikatnie brwi. — Jesteśmy tu od tygodnia i jak na razie bez większych rewelacji.. Oprócz faktu, że Legion mnie znalazł.. i zostawił pamiątkę. — odsunęła delikatnie koszulę ukazując ranę w ramieniu. Wbity sztylet bolał jak diabli, a rana jak na złość się nie goiła. — Perwersyjny skurwiel.
    Ucięła szybko. Zupełnie zapomniała o fakcie, że Niklaus nie był we wszystko wtajemniczony, bo dla niej ta wiedza była już naturalna. Żyła z nią dwadzieścia lat i weszło jej to w krew, niebezpieczeństwo i... zabawianie się w boga. Odetchnęła głośno unosząc wzrok ku niebu.
    — Nie pojawiliśmy się tu przypadkowo.. Miałam ci o tym powiedzieć, ale nie było ku temu okazji. Ten wymiar nie był tym w który celowaliśmy, ale piekło prawdopodobnie wysłało jakieś zakłucenia w trakcie naszej ucieczki. Szatan nas ściga — przyznała mu się. — Od razu powiem, że nie musisz martwić się ani o swoją rodzinę, ani tym bardziej o wioskę. Jesteście bezpieczni i mogę wam zagwarantować to, że skurwysyn was nie dorwie. Pewnie i tak ma was gdzieś — dodała, jakby sama od siebie. Założyła włosy za ucho zakładając nogę na nogę i założyła włosy za ucho. — Nie wiem ile mogę ci powiedzieć.. — spojrzała mu w oczy, głęboko. Można wręcz rzec, że w sam środek duszy.

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  40. Spojrzała jak układa dłoń na ramieniu; na długie, kościste palce okryte w bliznach, z drobnymi ranami, które rezonowały ku niej kusząc słodkim smakiem posoki. Dotyk był szorstki, przyjemny, jednak szybko odsunęła od siebie te myśl patrząc na dawnego przyjaciela z lekkim grymasem, mimowolnie zerkając na szyję i pulsujący do niej punkt, tak bardzo wyczuwalny. Niklaus już raz mógł widzieć ten wzrok, mniej pierwotny.. Podczas ich pierwszego spotkanie i Melanie na samą myśl mimowolnie oblizała wargę, szybko unosząc wzrok na niebo. Był zupełnie inny od Abbadona, przynajmniej pod względem wyglądu.. Miała słabość do blondynów.. Zwłaszcza do cholernych recydywistów i do ich krwi. A jego krew była specyficzna i gdzieś w otchłani pamięci miała jej barwę, tak jak jego szybko przesypującego się piasku w oczach.
    — Po prostu nie chcę, by komuś stała się przeze mnie krzywda — szepnęła, niby do siebie, aby następnie westchnąć ociężale. Przesunęła dłoń do dłoni Niklausa, delikatnie chwytając za nadgarstek.. — Prawdę mówiąc.. Mógłbyś przyspieszyć, minimalne — odparła, odwracając twarz w drugą stronę odsłaniając ranę spowodowaną piekielnym ostrzem. Zaraz po tym uśmiechnęła się do niego ciepło.
    — Dzięki blondyneczko — rzuciła ku niemu z zadziornym uśmiechem używając określenia, którego używała wobec niego kiedyś, gdy zaczęli się ze sobą droczyć. Podała mu papierosa trącając go jeszcze lekko w bok, tak dla zaczepki. — Zawsze wiedziałeś jak mnie powalić na kolana — sięgnęła do obszernej kieszeni ubrania jakie miała na sobie wyciągając piersiówkę. Pomachała nią delikatnie.
    — Tak naprawdę.. szybciej by się to zregenerowało, gdybym mogła wypić krew z silną aurą. Próbowałam tej Abbadona, ale Szatan to kawał skurwysyna i zmienił go w znacznym stopniu w człowieka.. niewiele pomaga — zerknęła ku niemu marszcząc nosek. — Cóż.. Potrzebuje krwi. Najchętniej twojej.

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  41. Blondyn mógł dostrzec coś na kształt smugi krwi tlącej się w ciemnej tęczówce, to jak hipnotyzująco, powoli wypełnia ciemny kolor pozostawiając ją w lejącej konsystencji rubinu. Zagryzła malinowe usta przechylając głowę w bok, z uwagą obserwując to jak rana powoli zmierza do gojenia, mimo wszystko nie do końca uzdrawiając. Uśmiechnęła się dotykając delikatnie opuszkami miejsca, które nadal pulsowało gorącem, przecierając wierzchem dłoni pot jaki skroplił się na ramionach.
    — Dziękuję — odparła, prostując się ostatecznie, poruszając zwinnie ramionami chcąc sprawdzić na ile rana została uleczona. Posłała mu zadziorny uśmiech słysząc dawną ksywkę, trącając go dodatkowo w bok, zatrzymując się nagle z jakimś błyskiem w krwistych tęczówkach. — Oh, widzę że dobrze go zapamietałeś Nik — szepnęła, mrużąc lekko oczy, gdy powoli zbliżała się do jego szyi na dosyć niebezpieczną odległość. Spojrzała na to najbardziej kuszące miejsce, to jak cienka skóra unosi się wraz z pompowaną krwią i aż odetchnęła ciężko co doskonale mógł poczuć w tamtym miejscu. Zachichotała perliście dmuchając w tamto miejsce, po czym szybko odwróciła głowę.
    — Rozumiem, nie zmuszę cię przecież.. chociaż żałuje, bardzo — spojrzała na niego wymownie z uśmieszkiem, psotliwym a równocześnie dość znacząco perwersyjnym. Usiadła okrakiem na kłodzie opierając się plecami o tartak. — Właściwie jak to się stało, że straciłeś formę?

    Mel

    OdpowiedzUsuń
  42. Zachichotała uroczo, gdy zmierzwił jej włosy, posyłając mu na nowo zadziorny uśmiech doprawiony szturchnięciem w bok. Doskonale zdawała sobie sprawę z tych wszystkich wydarzeń o których mówił, przynajmniej w większości i cieszyła się, że to wszystko potoczyło się tak a nie inaczej. Pomogła mu tyle, na ile potrafiła i mimo, że nigdy nie byli szczególnie blisko jakieś ciepło rozniosło się po jej sercu na widok tego jak ułożył sobie życie. Od zawsze miała do niego jakąś słabość, ale nigdy jej nie sprecyzowała i raczej nie chciała uświadamiać sobie tego na jakiej płaszczyźnie. Tak po prostu było lepiej dla nich wszystkich.
    — Jesteś zajebisty i przy tym skromny, przyznaję — odparła. Nie zamierzała naciskać na krew, mimo że teraz jeszcze bardziej jej potrzebowała, doskonale zdając sobie sprawę z tego jak działa to na inne istoty. Było to przyjemne owszem, ale nie chciała robić tego na siłę. Teraz przynajmniej nad tym panowała. Zamyśliła się na chwilę, gdy zadał pytanie o to co zaszło.
    — Cóż.. dużo się zmieniło od czasu, gdy byliśmy przyjaciółmi — spojrzała mu w oczy z jakąś nostalgią, oczyma sunąc od oczu, prostu nos i usta. Przy nich pozostała na dłużej, ale i tak odwróciła wzrok. — Po tym jak zabiłam Kuro.. Niebo zrozumiało, że nasza rasa jest zbyt niestabilna, by utrzymywać nas przy życiu. Bóg nałożył dekret, by nas zabić i wyznaczył nawet nagrodę dla tego, kto zgładzi nas najwięcej. Bo wiesz.. Większość z nas oszalała po setkach lat życia, moc jaką mamy doprowadza nas do nierównowagi. Odpierdala nam, krótko mówiąc — wzruszyła ramionami zakładając ręce na piersiach. — Polowali na nas, a nasi rzucali się na siebie wzajemnie, by tylko zdobyć większą moc. By mieć większe szanse na przeżycie, a wtedy wydawałam się najlepszym celem. Zabiłam ich wtedy.. około dwudziestu, nie chcę pamiętać — pokręciła głową marszcząc nosek. — Myślałam, że już wszystko się uspokoiło.. Zaczęłam układać sobie życie, poradziłam sobie ze stratą Lux, poznałam Abbadona.. Wszystko było na dobrej drodze, ale wtedy Bóg wezwał mnie do siebie — zaśmiała się ponuro, znów wracając do niego wzrokiem. — Pozbyłam się ich najwięcej, tych ze swojej rasy.. Wynagrodził mnie. Nie złotem, nie wieczną chwałą, ale wiedzą. Przekazał mi informację jak zniszczyć duszę, coś zakazanego.. Coś co sprowadziło na mnie i na moją rodzinę wyrok śmierci, dlatego zniknęłam. Zdobyłam wtedy prawdziwą formę i przeszłam do innego wymiaru gdzie nie mogli mnie znaleźć, żeby tylko przetrwać. Szatan wściekł się, kiedy dowiedział się, że wiem jak to zrobić i zaczął na mnie polować.. Zwłaszcza po tym, gdy Abbadon, cholerny niszczyciel światów zbuntował się, żeby ze mną żyć. Dlatego na nas polują i dlatego szukam sojuszników, żeby przekazać im te wiedzę którą ja mam. Gdyby nie to Szatan już dawno by mnie zabił, a tak obawia się, że światy się dowiedzą.. Że moja śmierć sprowadzi apokalipsę, a balans między niebem, piekłem i czyśćcem zostanie zachwiany, gdy dusze przestaną spływać pod moje dyktando.

    Mel

    OdpowiedzUsuń
  43. Kobietka uśmiechnęła się na stwierdzenie o romantyczności wzruszając ramionami; poniekąd ich historia była romantyczna bowiem usidliła samego jeźdźca apokalipsy, który odłożył topór niszczyciela światów tylko po to, by z nią osiadł i założył rodzinę. Cała reszta była tragedią z którą musiała sobie radzić, bo gdyby poddała się temu wszystkiemu pamięć o niej, ona sama zostałaby zmieciona z wszechświata, a dusza byłaby uwięziona na wieki ku uciesze Gwiazdy Zarannej. Szatan był do tego zdolny, więc musiała działać.
    — Bardziej romantyczne było, gdy pieprzyliśmy się na ołtarzu, niż to wszystko — odparła, ze sprośnym uśmiechem sama trącając go stopą w bok. Jakieś ciepło rozlało się, gdy wypowiedział jej imię, a ona sama spojrzała na niego łagodniej, z jakąś nostalgią.. Mela..
    — Wiem Nik.. — szepnęła, słysząc o ogromnej odpowiedzialności jaką miała.. jaką mieli jako rodzina. — Prawdopodobnie po to, aby Abbadon do niego wrócił. Nie zabije mnie, tego przynajmniej jestem pewna, ale mógłby robić ze mnie wieczną służkę, trzymać mnie jak cholerny medal na pokaz swojej siły.. Nie dotknie mojej rodziny, bo oni wszyscy też wiedzą. Yumi, Chris.. Jeśli niebo albo piekło ruszy mój kontakt to maszyna się nakręci i zdają sobie sprawę jak to się skończy. Ta wiedza wyląduje w największych uniwersytetach na świecie, w pubach i burdelach, matki będą o tym szeptały dzieciom do snu, a pijani ojcowie wykrzyczą to na ulicach. To będzie dla nich koniec — pokręciła głową, a ciemne włosy kobiety rozlały się po wąskich ramionach. Spojrzała na niego dłużej z rumieńcem na buzi, gdy wspomniał o rodzinie. — Chris wie, Yumi podobnie, a reszta nie żyje. Moją matkę mogą zabić, śmiało. Mam sukę gdzieś. Ophelia.. Znaczy moja młodsza siostra jest nieumarłą w rękach samej Śmierci, więc jeśli ją tkną to ten byt się wkurwi. Nie bez powodu nazywają go szalonym.. Jedyne co mogą zrobić to straszyć, tak jak zrobił to Legion — spojrzała w kierunku rannego wcześniej ramienia, odsłaniając skórę w tym miejscu. — Namierzył mnie jeden z wielu.. To on mówił o tym, że albo mu się oddam, albo będę patrzeć na śmierć syna — zmarszczyła brwi. — Inni nie upadli tak nisko, by mnie gwałcić. Nie bez powodu przez to wszystko mam opinię szalonej..— odparła, palcami delikatnie przesuwając po jego ramieniu wgryzając się w dolną wargę. — Nie dotkną ich, to mogę ci zagwarantować.. — odparła, uśmiechając się ku niemu niewinnie i dość urokliwie. — Dlatego wam zazdroszczę, tego prostego życia. Sama bym tak chciała, osiąść gdzieś z Abbadonem i w końcu, po tych dwóch dekadach doczekać się dziecka, wziąć ślub i trwać. Cieszyć się życiem.. pić najlepsze wino, pieprzyć się, śmiać, bawić, patrzeć na to jak Chris zakłada swoją rodzinę, jak Yumi w końcu zdrowieje.. Bez świadomości tego, że to wszystko zaraz może zniknąć. Że ja mogę zniknąć — szepnęła, z jakimś smutkiem, zsuwając palce wzdłuż jego ramienia.

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Tatko... naprawdę? - wzdycha zza krzaka Natan, który został wrobiony w opiekę nad bobasami. - Wracaj do chałupy do dzieci xD

      Usuń
  44. Miał pomóc Abbadonowi stawiać dom. Miał przy tym po prostu odpocząć. Aktywnie, bo aktywnie, ale odpocząć. Zamiast tego został sprowadzony do parteru, właściwie dlatego że wyraził swoje zdanie. Jedynym wyjściem było po prostu opuszczenie tego padołka złośliwości i choć czuł się przy tym jak jakiś pieprzony tchórz, uznał że tak będzie najlepiej. Niech sobie myślą co chcą. Ostatnie komentarze dobiegły jego uszu, przez co paznokcie wbił wprost w skórę i odruchowo przebił ją sobie.
    - Oddychaj - mruknął do siebie starając się uspokoić, ale coś nie działało. Najchętniej porozwalałby wszystko na swej drodze, albo po prostu posłał ich wszystkich w zaświaty. Dosłownie. Cholera! Ta myśl tak kusiła jak jeszcze nic!
    Zamiast tego, nogi poniosły go pod dom Akane. Mając w pamięci, że ta odpoczywała, a przynajmniej mogła nie mieć teraz sił na pogaduszki zapukał do głównego domostwa i odetchnął głęboko wchodząc do środka. Zastał tam Niklausa przy kubku czarnego, parującego płynu. Najprawdopodobniej kolejna próba odnalezienia kawy.
    - Do Akane jeszcze nie można, nie? - zapytał zaciskając przy tym mocno pięści. Zwykle nie dawał się aż tak wyprowadzić z równowagi i miał wrażenie, że to pierwszy raz jak coś takiego mu się przytrafiło.
    - Cholera... - wymamrotał jeszcze kręcąc przy tym głową i wycofując się poza dom Niklausa. Już Tony im rozsadził co nieco. Wolał nie powtarzać tego błędu. Szlag by to wszystko wzięło.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  45. Odpoczywała. To dobrze, wiedział że tego potrzebuje i przecież nie będzie teraz się pieklił o coś takiego. Skinął tylko głową przyjmując to do wiadomości i nabrał głębokiego oddechu żeby się uspokoić. Jeden, dwa... naprawdę tego nie rozumiał. Dlaczego aż tak się wkurzył o coś tak banalnego? Podziękowania Niklausa przez chwilę nawet do niego nie dotarły. Musiała minąć dobra chwila zanim ponownie nieznacznie skinął głową.
    - To nic takiego - odparł starając się nie brzmieć jak nabuzowany nastolatek. - Tak się chyba robi, nie? Dla przyjaciół? To znaczy bo Akane jest chyba moją przyjaciółką, tak myślę... ale nie wiem czy... nie wiem. To po prostu trudne - rzucił cicho, a kiedy padło pytanie o budowę, zawrzało w nim tak, że miał ochotę krzyczeć.
    - Miałem i byłem tam, ale nie jestem mile widziany więc usunąłem problem sprzed ich oczu - fuknął. - I nie wrócę tam. Możesz mnie zwyzywać, zbić... a nawet użyć siły, ale ja tam nie wracam - zgrzytnął zębami. - Nie ma takiej opcji - wreszcie spojrzał Niklausowi prosto w oczy, rzucając mu wyzwanie tym spojrzeniem. - Prędzej dam się zabić - dodał jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  46. Wzdrygnął się, słysząc Niklausa tuż za swoimi plecami. Wiedział, że ten ma tę irytującą zdolność, a i tak dał się podejść jak dziecko. Zacisnął mocno wargi i przytaknął mu tylko, bo przecież nie rzucał słów na wiatr.
    - Nie wiem czy to dobry pomysł - odparł idąc jednak za nim do domu. - Boję się, że coś tu wysadzę... - wyjaśnił mu dziękując za szklankę soku i upijając z niej łyk. - Właściwie to nie wiem, chyba swoją zajebistością - wywrócił oczyma. - Wyraziłem swoje zdanie... a oni na mnie najechali, więc im oddałem, a potem jeszcze wtrącił się ten pierdoła Yumi to już w ogóle się odpaliłem... - zgrzytnął zębami, zaciskając mocno dłonie na kubku. - No bo chowa się za plecami tatuśka jak ciotka mu nagle wstaje i podchodzi, trzęsie portkami, a potem nagle zaczyna być wielkim psem obronnym co do tatuśka - mruknął trzęsąc się od niepohamowanej złości. - A potem kończą się im argumenty to zaczynają bawić się zdolnościami i pić coś z dupy o moim bracie. Kompletnie tego nie zrozumiałem... - wymamrotał. - To było jak no nie wiem jak przedszkole! - wybuchnął, ale zaraz nabrał głębokiego oddechu jeden, drugi... trzeci. - Przepraszam - bąknął, bo przecież byli w domu Niklausa, a bliźniaki pewnie dopiero co poszły spać. - Postaram się być cicho - szepnął zażenowany, że w ogóle pozwolił sobie na taki wybuch.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  47. Zaśmiała się uroczo słysząc o drabinach, rumieniąc się nawet, gdy wspomniał o tym że zbiera drabiny, którymi zajmował się wcześniej Abbadon. Cóż mogła powiedzieć? Oboje z narzeczonym mieli wyobraźnie i to bardzo bogatą, wykraczającą poza ludzkie.. i nieludzkie rozumowanie, i wykorzystywali ją bardzo skrzętnie we wszelakie sposoby. Włożyła włosy za ucho patrząc na niego wymownie, podgryzając przy tym dolną wargę z błyskiem w oczach, jakąś dozą psotliwości jakiej nie powstydziłby się sam sukkub.
    — Wiesz dobrze, że seks w plenerze jest lepszy, niż ten w sypialni. A że nas podglądasz to znajdujesz te drabiny, to już nie nasza wina — puściła mu oczko. — Przyglądaj się ile chcesz, może w końcu też jedną złamiesz, jeśli nabierzesz wystarczająco taktyki — zachichotała, zbliżając się do niego i spoważniała, gdy poklepał ją po kolanie. Pstryknęła mu w nos, marszcząc rozkosznie swój własny. Cóż.. Miroki mówiąca o publicznym seksie to było coś nowego, jakoby za czasów ich spotykania się preferowała ten pod kołderką, albo w ciepłym i wygodnym miejscu, gdzie nie dosięgały oczy innych. Teoretycznie.
    Spojrzała mu w oczy, uśmiechając się czule, gdy wspomniał o tworzeniu wymiaru, gdy zapewnił o pomocy przez co serce Czarnulki zabiło szybciej czując gdzieś tam w środku ciepło, którego nie czuła od dawna. Wyciągnęła ku niemu dłoń czochrając blond włosy, kosmyk wsuwając za ucho..
    — Tęskniłam za twoim upartym charakterem — przyznała się, nieco ściszając głos. — Dziękuje Nik, to naprawdę wiele dla mnie znaczy — dodała, wstając powoli, by nagle podsunąć się do niego. Mógł poczuć nęcący zapach konwalii i grejfruta, miękki dotyk przy policzku, gdy musnęła go delikatnie ustami i zrobiła krok w tył, czym prędzej posyłając mu zadziorny uśmieszek.
    — I za twoją krwią też się stęskniłam, przyznaję — ułożyła ręce z tyłu, przechylając głowę w bok niczym zainteresowane kocię.

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  48. - Ale oni właśnie nie byli wcale tak wygadani - westchnął przeciągle Gave, opierając się o stół i spoglądając na Nika. - Był tam ten nowy i ten rudzielec taki z bezbiałkowymi oczyma - wyjaśnił mu spokojnie. - No i rudy mówi do nowego, że nie rozumie dlaczego ten nie zabił Abbiego, skoro Abbi zabił jego rodziców. Przyznałem mu rację. Powiedziałem, że faktycznie najpierw powinien wziąć informacje i załatwić prowodyra a potem sprzątnąć i wykonawcę... - wzruszył ramionami i wydmuchał powietrze. - No i się zaczęło... - wywrócił oczyma zirytowany. - Ech bo nie rozumiem, okay? Nie rozumiem jak można tak łatwo wybaczyć mordercy swoich rodziców - wyjaśnił po chwili namysłu upijając łyk soku. - A ten nowy bronił ich wszystkich zajadle... i jeszcze coś tam pod nosem burczał o moim bracie... więc się usunąłem. Nie chciałem tego więcej ciągnąć, ale... - zgrzytnął zębami. - No nie wiem, Abbadon potem rzucił coś o mojej matce... no wiem, nie była najlepsza. Zabiła mnie - westchnął ciężko. - Ale jakoś nie o niej pomyślałem jak usłyszałem o alkoholu w jej cip... - zacisnął mocno wargi, patrząc na Niklausa i bardzo starając się uspokoić. - To było po prostu słabe. Niesmaczne... i od dorosłego? Nie wiem, nawet jak myślę o swoim ojcu... to nie widzę u niego takich tekstów - przyznał szczerze, bawiąc się teraz przez chwilę szklanką. Przesuwał palcem po jej krawędzi. - Tylko nie odpowiedziałem na to. Zresztą... tylko tchórz rzuca coś takiego do pleców "przeciwnika" - zauważył jeszcze, mimo zapewnień Niklausa starając się mówić racjonalnie normalnym głosem, ani nie specjalnie zawyżonym ani też ściszonym.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  49. Chłopak zgrzytnął zębami i zacisnął mocno pięści słysząc o tym jakie sprawia wrażenie wśród innych. Nie wszystkich rzecz jasna, ale w tej chwili jakoś tak bardzo go to uderzyło.
    - A co w tym złego, że wyrażam swoją opinię i za nią nie przepraszam? - westchnął ciężko. - Nie będę przepraszać za to jaki jestem - burknął, zaciskając przy tym szczękę, ale nie patrząc na Niklausa. Nie zamierzał zmieniać samego siebie dla jakichś postronnych ludzi, z którymi właściwie nic go nie łączyło.
    - Dobrych intencji? - spojrzał na niego zgrzytając przy tym zębami. - To ja już wolę, żeby rzucili się w wir walki - fuknął, uderzając pięścią w stół i zaraz ją sobie rozmasowując. - Mogliby mnie nawet zabić. Nawet lepiej, łatwiej byłoby ich wówczas pokonać - rzucił butnie, dopijając sok i biorąc głęboki wdech, żeby chociaż trochę zniwelować gniew, który niebezpiecznie szybko ogarniał go całego.
    - Ech... ale ja nie byłem całkowicie fair... bo jak zaczęli mnie atakować słownie to powiedziałem co myślę już bez jakichkolwiek hamulców. Zanim odszedłem to jest - przyznał z lekkim westchnieniem, a na pytanie o to kogo miał na myśli spojrzał na Niklausa i wzruszył ramionami.
    - Sam nie wiem - przyznał cicho, bębniąc palcami o blat stołu. - Czy to dziwne, że mimo iż ta kobieta chciała mnie zabić to ja... - zacisnął mocno wargi. - ...to ja nie mogę jej nienawidzić? Nie chcę o niej źle myśleć i mnie dotykają takie słowa? - patrzył intensywnie jakby od tej jednej odpowiedzi zależało całe jego jestestwo. - A jeśli myślałem o kimś innym... to czemu teraz nie mogę sobie przypomnieć o kim? - westchnął ciężko, masując sobie skronie i odetchnął głęboko raz jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  50. Kompletnie nie zwrócił uwagi na porównanie do dziewczyny, bo też podobieństw między nimi nie widział. Zacisnął mocniej wargi, po czym nabrał kilka głębokich oddechów, żeby zacząć się powoli uspokajać. Nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo go ta cała sytuacja gdzieś tam rozzłościła i zwyczajnie podburzyła.
    - Tak, ale to zależy od rozwoju sytuacji - Gave spojrzał Niklausowi prosto w oczy. - Tam co chwilę ktoś się odzywał, żeby po mnie pojechać i kiedy już ich olałem, uznając "a chuj, jakoś to będzie" to odpalił się Yumi - prychnął pod nosem. - A wcześniej chował się za Abbim trzęsąc portkami przed swoją ciotunią. No proszę... i taki gość ma do mnie pretensje? - uniósł wysoko brew i pokręcił lekko głową. - To puściły mi wtedy hamulce i powiedziałem im wszystkim co o nich myślę. To wszystko. I jasne, może i powinienem przeprosić, ale... chyba tylko za ton którego użyłem - zgrzytnął zębami, patrząc dalej na Niklausa. - Przecież mam prawo sądzić, że ten cały nowy uczeń Abbiego jest idiotą, nie? No bo kto normalny idzie po nauki do mordercy swoich rodziców? Nawet jeśli to tylko pachołek kogoś ważniejszego? No kto? - podrapał się lekko po głowie. - Znaczy rozumiem, że najpierw chce z nim współpracować w celu zemsty na tym całym zleceniodawcy, ale... no nie wiem, ja bym potem sprzątnął i pachołka - odchrząknął krótko. - I tylko tyle, albo aż tyle powiedziałem i jakoś wielkie halo się z tego zrobiło - zamknął na moment oczy i pomasował sobie skronie, po czym nabrał jeden głęboki wdech, spoglądając teraz gdzieś ponad Niklausa.
    - Mhm pewnie tak - zgodził się z mężczyzną co do spraw z emocjami i wspomnieniami, czy z podświadomością, a wyraźnie mu ulżyło, gdy usłyszał jego opinię o matce czy ojcu.
    - Może... chciałby pan rozruszać kości? - zapytał po dłuższej chwili milczenia. - Już trochę naprawiłem to ciało i coraz lepiej mi wychodzi to i owo, ale... no Meliodasa potrafię w tej chwili dotknąć z częstotliwością 1 do 25... a on przecież i tak nie idzie na sto procent... gdyby poszedł, to pewnie już dawno by mnie tu nie było - przyznał cicho. Jakoś tak automatycznie się ciesząc, że akurat u Meliodasa czy Niklausa nie ma wrogów.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  51. Gave pokręcił przecząco głową. Dobra, może i trochę zaleciał hipokrytą, ale nie zrobił tego specjalnie. Bo to wszystko zaczęło się od małego nieporozumienia. Został źle odebrany i rozpoczęła się nagonka. Owszem, każdy miał prawo do swojego zdania - a jego miało prawo wkurzać, że ktoś myśli inaczej od niego - ale... no przecież nie skrytykował. Dobra, trochę tak.
    - Ech... - zacisnął mocno wargi patrząc prosto w oczy Niklausa. - Zgoda - mruknął niechętnie, chowając gdzieś swoją dumę do kieszeni. - Ma prawo do swojego zdania tak jak i ja - zgodził się z nim w końcu. - Może źle ubrałem to wszystko w słowa, tylko... - skrzywił się lekko. - ...ja już taki jestem. Jak ktoś mnie bezpodstawnie podburza... a na samym początku tak było... to idę w zaparte - wzruszył ramionami. - Trudno mi nad tym zapanować. Zresztą... dopiero się siebie uczę - zacisnął mocno wargi. - Pan się siebie nie uczy? Już wszystko o sobie wie? Mi się to wydaje niemożliwe... tzn mam wrażenie, że tak naprawdę nigdy nie poznam siebie w stu procentach - podrapał się po głowie, kończąc swoją lemoniadę i wyszczerzając się do niego, gdy ten zgodził się na mały trening.
    - A skąd... to znaczy... - wzniósł oczy do nieba, zastanawiając się jak to ubrać w słowa. - No może trochę - zgodził się w końcu z Niklausem, patrząc na niego przepraszająco. - Ale żeby to sprawdzić, musiałby pan dostosować swój poziom mocy do poziomu mocy Meliodasa... tego z którym ze mną ćwiczy a to teraz niemożliwe - wzruszył ramionami. - Chyba, że po niego pójdziemy... tylko dzisiaj jest jego dzień z Galanem - odchrząknął. - Rei ma wychodne... - wyjaśnił krótko. - Poszła szukać kakao... - rzucił jeszcze, samemu rozpoczynając rozgrzewać swoje nadgarstki i kilka razy kręcąc głową, aby skończyć na paru przysiadach, podskokach i rozciągnięciu się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  52. Nie skomentował już tych jego słów o egoizmie. Przyjął je do wiadomości i jedynie skinął lekko głową na znak, że się z nimi zgadza. Jeszcze chwilę się rozciągał słuchając dalszych słów Niklausa.
    - Nigdy? Serio? - spojrzał na niego zaskoczony. - Może to i lepiej... jeszcze jeden drugiego by w proch rozniósł i nie byłoby ostatecznej linii obrony Argaru - zauważył pół żartem pół serio, przeciągając się mocno.
    - Jesteśmy w Mathyr - zauważył zaraz, odkładając na bok swój miecz jeszcze na chwilę. - Zaświaty używam w ostateczności, no albo dla szpanu - odchrząknął. - Kiedy już wiem, że wygram... lepiej tu się nie obnosić aż tak z tym co potrafimy - dodał i niemal od razu rzucił się w stronę Niklausa, chcąc mu zadać kilka pierwszych ciosów. Celował w brzuch i w barki, ale raczej starał się przewidzieć w którą stronę odskoczy mężczyzna i tak zamarkować cios, co by można było w niego trafić. Choćby i raz na 10.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  53. Faktycznie zapomniał o swoich nogach i kiedy zorientował się co chce zrobić Niklaus było już za późno. Jak skończony lamus spróbował uskoczyć co tylko pogorszyło sprawę i runął jak długi. Jęknął przeciągle, gdy tylko tak się stało, ale zaraz zmusił swoje ciało do posłuszeństwa. Wstał z miejsca i odetchnął głęboko.
    - Następnym razem nie będzie "prawie" tylko "na pewno" - burknął niezadowolony ze swojego pierwszego podejścia. Dał się zrobić jak jakieś małe dziecko, a przecież tyle już umiał. Nie był aż tak niewyćwiczony. Szlag by to wszystko. Znów przeklął w myślach swojego brata, że ten nic absolutnie nic nie ćwiczył i zaczął obserwować Niklausa. Okay, spokojnie. Co powiedział mu tamten "atak"? Hm mężczyzna myślał, był zwinny i reagował z nadludzką wręcz prędkością. Łatwo nie będzie. Zerknął na swoje nogi i znów wrócił spojrzeniem do Niklausa. Opuścił gardę i odetchnął głęboko.
    - Potwór z pana - wymsknęło mu się, raczej w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zaraz również ruszył na niego ponownie. Tym razem zwracając uwagę na swoje nogi, a jednocześnie dalej próbując działać rękoma. Odskoczył w bok, spróbował go podciąć, jednocześnie celując rękoma tam, gdzie miał nadzieję znaleźć Niklausa kiedy ten zacznie unikać podcięcia.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  54. Trafił do celu! Co prawda Niklaus zdołał się zasłonić, ale jednak. Uniknął nawet jednej kontry, ale na prawego sierpowego nie zdołał się przygotować. Wypuścił powietrze z płuc po uderzeniu, szczerze ciesząc się, że jednak poprawił trochę swoje mizerne ciało.
    - Taa, ale najczęściej mówią w językach których nie znam - rzucił w odpowiedzi na radę. - To nie ma czym się denerwować - odchrząknął, odkasłując jeszcze ze dwa razy. Jezu! Niklaus miał żelazne pięści... aż strach się bać co by było gdyby użył całej swej siły. Jeden cios a on sam już by nie wstał z ziemi. Odetchnął jeszcze kilka razy, po czym rzucił się na mężczyznę z całej siły. Odskoczył jednak w ostatniej chwili zachodząc go od tyłu i wskoczył mu na plecy, chcąc zaraz zakliszczyć go w swoich ramionach. Oplótł go nogami w pasie i zaczął lokować ramiona w odpowiednich miejscach. Podpatrzył ten ruch od Onyx i teraz próbował na żywo go zrealizować.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  55. Miał nadzieję, że tak właśnie będzie. Szybko załapie i będzie w stanie porozumiewać się razem z innymi mieszkańcami Mathyr bez konieczności używania wspólnego języka. Pokiwał szybko głową.
    - Już się trochę uczę. Terrańskiego to znaczy - rzucił tylko. Nawet chciał coś jeszcze dodać w tym temacie, ale Niklaus zrobił gwałtowny ruch i cały plan podduszenia poszedł na marne. Jęknął głośno za pierwszym razem, a za drugim spróbował złapać równowagę i wczepił się dłońmi we włosy mężczyzny, ciągnąc je może trochę za mocno.
    - Okay, faktycznie teren temu nie sprzyjał... ale to do dupy ruch w takim razie - wywrócił oczyma, dysząc ciężko i przez chwilę po prostu odpoczywając. Strzepnął sobie z palców część blond kosmyków Niklausa. - Tu wszędzie są lasy... nie ma sensu czegoś takiego próbować, chyba że... chyba że byłbym szybszy od przeciwnika - przeanalizował sobie całą sytuację na głos. Z Niklausem czy Meliodasem nie miał szans, ale z taką Akane, czy takim Ryu może byłby w stanie ugrać swoje. Zacisnął mocno pięści i zaraz rozprostował palce, odchylając się do tyłu.
    - Dobra... kumam, mam słabe pomysły - zgodził się z nim wreszcie, tym razem okrążając mężczyznę powoli, z uwagą śledząc każdy jego ruch i wreszcie skacząc do przodu w stronę Niklausa, a mimo to celując gdzie indziej. Odbił się od pala domostwa Grandsandów, wymierzając cios z łokcia w plecy mężczyzny [ty decyduj czy dotarł] i odskakując szybko zanim ten zdołał zrobić kontrę.
    - Ale można z otoczenia korzystać, nie? - zapytał go cicho.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  56. Teraz to dopiero miał mętlik w głowie. Zdołał uniknąć kilku ciosów, a przed ostatnim odskoczyć na tyle by zmniejszyć siłę uderzenia. To i tak pchnęło go na kolana. Kompletnie nie rozumiał już jak powinien się zachowywać. Korzystać z otoczenia, ale nie za bardzo, lepiej lecieć na pałę i liczyć na cud? Ech te wszystkie rady zdawały się trochę do kitu, więc ostatecznie przycisnął dłonie do ziemi i z krzykiem ruszył na Niklausa. Wiedział już, że mężczyzna uniknie zwłaszcza takiego szarżowania, no chyba że będzie oszukiwał. I to właśnie zamierzał zrobić.
    Zbliżając się do niego i widząc jak Niklaus rusza do uniku, przywołał dwa duchy, które na chwilę tylko unieruchomiły mężczyznę. Na chwilę, idealnie długą, by on zdołał wyprowadzić dwa ciosy w brzuch, w momencie wymierzania kopnięcia odwołał duchy i odskoczył od niego, zgrzytając przy tym lekko zębami.
    - Gubię się w tych pana radach - burknął. - Otoczenie tak, ale nie... bo lepiej nie, ruch tak, ale nie... bo nie w takim otoczeniu. Trudno cokolwiek ogarnąć - wymamrotał, układając dłonie na swoich kolanach i nabierając kilka oddechów. - Mógłby się pan zdecydować... - mruknął jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  57. Zagryzł wargę niemalże do krwi, żeby zatuszować wydzierający się mu z gardła jęk bólu. Runął jak długi po raz kolejny i uderzył wściekle dłonią o podłoże.
    - Spoko, Meliodas nie jest tak łagodny - żachnął się. - Często chodzę z rozwalonym nadgarstkiem - burknął. - Bo mam tendencje zatrzymywania ostrza ręką i Meliodas... no ma tendencje do karania mnie za to - wymamrotał niezadowolony, że teraz i bolącą kostkę w nodze miał. Podniósł się niezgrabnie z ziemi i otarł krew z kącika ust, nabierając kilka głębszych oddechów.
    - Uderzać bardziej wskazującym i środkowym...? - nie za bardzo zrozumiał o co chodzi, więc zbliżył się do Niklausa, wcześniej gestem pokazując "czas". - To jak zacisnąć pięść, żeby ten cios miał większą siłę rażenia? - zapytał go po prostu, na początek zaciskając pięść naturalnie, a zaraz potem układając środkowy palec i wskazujący trochę wyżej od pozostałych. - Które z nich? No i jak niby w ferworze walki mam zwracać uwagę na to którymi kostkami mocniej leję? - zapytał go z wyraźnym powątpiewaniem, czy to w ogóle jest do zrobienia. - Hm... ale jak walczę na śmierć i życie to wszystkie chwyty są dozwolone, prawda? - upewnił się szybko. - Więc w ostateczności duch przejmie kontrolę nad moim przeciwnikiem... a jak to nie wyjdzie to wejdzie w randoma i też zadziała... - zacisnął mocno wargi. - ...ale staram się mniej korzystać z takich bajerów.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  58. Gave skrzywił się lekko.
    - Wiem, ja to wiem... ale ręka sama się pcha gdzie nie trzeba w obliczu zagrożenia - wymamrotał beznadziejnie, a faktu łamania nie skomentował. Miał już złamany nadgarstek i to dzięki demonowi, więc dobrze wiedział z czym to się je i jak boli. - Już jest z tym lepiej... - dodał zaraz, patrząc na mężczyznę spode łba, ale zaraz rozchmurzając się trochę na te wszystkie wskazówki. Poćwiczył ułożenie kciuka, wyprowadził kilka ciosów w powietrze z takim ułożeniem i uśmiechnął się lekko. Pozycja była wygodna i możliwe że faktycznie mógł zadać silniejszy cios dzięki tej podpórce w postaci kciuka w środku.
    - Nie zapominam - zapewnił go cicho. - Dlatego trenuję ciało... żeby mieć większą siłę rażenia nie tylko w walce mieczem czy na pięści, ale i moimi duchami. Po prostu potrzebuję lepszej kondycji żeby dłużej się nie męczyć używając moich duchów - odparł zgodnie z prawdą. - Ale do tego trzeba czasu... już i tak jest lepiej - zapewnił go zaraz, jeszcze raz chowając kciuk za palce i znienacka wyprowadzając cios wprost w otwartą dłoń Niklausa. - O kurczę... - spojrzał zafascynowany na swoją dłoń. - Faktycznie jest mocniejszy - wyszczerzył się do niego. - Dzięki.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  59. Chłopak skorzystał z okazji i wyprowadził kilka celnych ciosów, w każdy wkładając coraz więcej siły i prędkości. Zauważył, że z każdym ułożenie pięści staje się dla niego bardziej naturalne i wręcz machinalne. Jeszcze o nim myślał i od czasu do czasu poprawiał, co by było mu wygodniej ale dość szybko weszło mu to w krew.
    Dlatego, gdy Niklaus na moment się zdekoncentrował z powodu Akane, jemu z trudem udało się powstrzymać ostatni cios, zanim dotarł do celu. Przykucnął wówczas i odetchnął głęboko, nie zawracając sobie głowy dziewczyną za bardzo. Zerknął tylko na nią przelotnie i na komentarz o presji, prychnął pod nosem.
    - Jakiej presji? - zapytał Niklausa, unosząc lekko kącik ust w dość sarkastycznym uśmieszkiem. - Z całym szacunkiem, ale Panna Idealna to żadna presja - zapewnił go swobodnie. - Dobrze wiem, że w walce wręcz nie mam z nią szans - zauważył jeszcze, wracając do ćwiczeń. - Znam swoje słabości.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  60. Od pewnego czasu narastała w niej niewypowiedziana frustracja. Jasne, kochała to gdzie właśnie się znajdowała. Miała rodzinę, kogoś do kogo mogła wracać, śmiać się z nimi i płakać. Kochała też swoje dwa wymagające brzdące. Lubiła z nimi spędzać czas, ale gdzieś w głębi zaczynało jej brakować czegoś więcej. Szczerze zazdrościła Rei, że ta tak wspaniale weszła w rolę matki. Była wręcz urodzoną mamą i niczego jej nie brakowało. Przynajmniej takie wrażenie sprawiała, a przecież była młodą kobietą, która miała przed sobą cały nowy świat. Niestety nie była Rei czy Febe. Była po prostu sobą i kiedy dzieci wreszcie zasnęły, a dzień dawno schował się za horyzontem, Shi wreszcie zaparzyła sobie i Niklausowi kawę - którą ten wreszcie opracował do poziomu znośnego i wpakowała się mu na kolana, przytulając do jego piersi.
    - Nie chcę cię martwić - szepnęła, głaszcząc lekko jego pierś. - Ale kiepska ze mnie mama - dodała, wyrzucając z siebie pierwsze myśli. - Bo jaka mama ucieka myślami gdzieś poza pieluchy? - spojrzała mu prosto w oczy. - Powinnam się cieszyć tym co mam, nie? I tak jest... tylko - westchnęła ciężko. - Patrząc na to co robisz... jak się angażujesz, jak wychodzisz od czasu do czasu i działasz na arenie politycznej czy po prostu poznajesz te wszystkie miejsca tu... - skrzywiła się. - Czuję obrzydliwą zazdrość - zaśmiała się cicho. Stan Akane chyba zaczynał się udzielać w otoczeniu. Aż pokręciła głową z niedowierzaniem. - Mam dość ciągłych pieluch... - przygryzła dolną wargę. - Nie zrozum mnie źle. Kocham nasze maluchy nad życie, kocham ciebie nad życie, kocham Akane i Natana... i nie podejrzewam się o depresję, bo broń boże nie chcę im robić krzywdy, a jak ktoś miałby im ją zrobić to byłabym pierwsza do skrócenia go o głowę - uśmiechnęła się do niego szeroko. - Po prostu brakuje mi moich spodni, okay? Od kiedy tu dotarliśmy noszę typową spódnicę i wchodzę w rolę mamy i gosposi, a brakuje mi dwóch nogawek i tej trochę bardziej męskiej strony - zakończyła upijając porządny łyk swojej kawy.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  61. Wzruszyła ramionami i założyła niesforny kosmyk włosów za ucho.
    - Na pewno nie - zgodziła się z nim. - Chociaż mam tu takie dwa wzory, że moje umiejętności wołają o pomstę do nieba - przyznała szczerze i ucałowała go lekko w policzek. - Wiem - szepnęła, gdy wspomniał, że gdyby mógł to by się z nią zamienił. - I nie mam ci tego za złe. Trudno to ująć - przyznała. - Nie mam ci nic za złe - zapewniła go słuchając dalej i pokiwała lekko głową uśmiechając się do niego szeroko. - Przepraszam, że cię tymi myślami obarczam, ale chciałam być z tobą szczera. Myślę że tak jest lepiej, bo potem nie ma niepotrzebnych kłótni o nic - musnęła jego wargi swoimi, przytulając się do niego mocniej. - Ale wózek to mógłbyś mi zrobić, wiesz? Z dwójką dzieci byłoby łatwiej - dodała zaraz śmiejąc się przy tym pod nosem. - Wizja ratowania świata tylko we dwoje... - oblizała sugestywnie wargi i wcisnęła się w niego mocniej. - Brzmi świetnie. To chyba jedna z najlepszych obietnicy, jakie mi teraz składasz - przyznała szczerze, ciesząc się jednocześnie że Niklaus chce być razem z nimi. Chce uczestniczyć w wychowywaniu dzieci i myśli o byciu ojcem z prawdziwego zdarzenia. Ona sama nie miała nic przeciwko tym jego wypadom i rzeczom, którymi musiał się zajmować. Absolutnie. Po prostu gdzieś w kąciku serca mu zazdrościła.
    - Dam radę - zapewniła go cicho. - Pod warunkiem... - tu spojrzała mu prosto w oczy. - ...że zabierzesz mnie na jakąś fajną kolację w karczmie, z twojego własnego polecenia i to nie za miesiąc czy dwa... hm w tym tygodniu. Dzieci dadzą radę te dwie, trzy godzinki beze mnie - puściła mu oczko.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  62. [Myślę, że odpiszę Ci tutaj i będziemy powoli kończyć, co nie?]

    Gave uśmiechnął się do niego krzywo. Naprawdę myślał, że osoba Akane będzie mu przeszkadzała? W tej chwili był stu procentowo skoncentrowany na treningu. Pragnął z niego wyciągnąć tyle ile się dało. Słuchał uwag Niklausa, dostosowywał się do nich z większym lub mniejszym powodzeniem. Ugiął nogi, przyspieszył ich pracę i dalej atakował. Przez dobrą chwilę po prostu wirowali w tym specyficznym tańcu, ale w końcu chłopak odskoczył od mężczyzny, zgiął się w pół i rozkasłał, ciężko przy tym oddychając. Jego stan zdrowia, chociaż znacznie lepszy niż po samym powrocie z zaświatów, dalej domagał się odpoczynku. Teraz dawał mu wyraźnie znać, że ten czas właśnie nadszedł. Oddychał chrapliwie, opierając dłonie na drżących kolanach. Usiadł w końcu na ziemi poddając się konkretnie.
    - Więcej z siebie nie wykrzeszę - przyznał szczerze, bez żadnego zażenowania. - W sytuacji zagrożenia życia tak, ale teraz nie... - dodał zaraz, odchylając się trochę do tyłu i nabierając głębokiego oddechu. - Dziękuję - dodał jeszcze, bo dzięki temu treningowi emocje ostatecznie z niego zeszły. Te złe poszły gdzieś w niepamięć. Wyładował się i mógł wreszcie spokojnie oddychać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  63. Miał rację. Porównywanie się do innych nigdy nie przynosiło niczego dobrego. Czasem jednak trudno było tego nie robić. Zwłaszcza, gdy zostało się rzuconym na nowy grunt. Robiło się coś co wychodziło poza komfort psychiczny. Trochę tak to traktowało, choć z każdą chwilą było jej łatwiej. Uśmiechnęła się do niego delikatnie na te jego zapewnienia, a gdy wspomniał o byciu lekiem na całe zło, poczuła jak policzki delikatnie ją szczypią.
    - Kocham cię - poczochrała go po włosach i zaśmiała na wspomnienie początków z Akane. Mimo tego jakie były nie uznawała ich za bardzo złe. Dziewczyna podchodziła do niej z rezerwą, ale ona nigdy nie widziała w tym nic złego. W końcu to właśnie ona wchodziła z buciorami w ich rodzinę a nie na odwrót. Teraz, mimo wszystko, cieszyła się, że Akane ją polubiła. Wreszcie zaczęła traktować ją jak swoją rodzinę, a przynajmniej tak jej się wydawało. Tak czuła, a to było wspaniałe uczucie.
    - No, no - cmoknęła z udawanym oburzeniem. - Nie wiem jak mogłeś na to nie wpaść - dała mu kuksańca w bok i zaśmiała cicho. Tak naprawdę doskonale wiedziała czemu. Tyle się działo, że taki wypad był dla niego czymś kompletnie niepotrzebnym i nieistotnym w ferworze walki. Sama przecież czekała aż sprawy się uspokoją zanim cokolwiek powiedziała. Rozumiała go i potrafiła dzielić sprawy na ważne i ważniejsze, ale teraz... teraz po prostu go potrzebowała.
    - W porządku, poczekam - zapewniła go swobodnie, muskając palcami jego przedramię, cały czas będąc w niego wtuloną. - Tylko teraz już o tym nie zapominaj, bo zaraz znów będzie się coś działo i zmuszeni zostaniemy do odłożenia w czasie tej małej randki - roześmiała się serdecznie. - A jeszcze ci ucieknę i co wtedy? - dodała ze śmiechem na ustach.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  64. Wieczór przedstawiał się iście uroczo; krzewy wydzielały intensywny zapach słodyczy złączony ze świeżo skroplonej ziemi i futra, bowiem teren wokół ich domu przez ten cały czas nieobecności zrobił się nieco dziki. Kilka zwierząt urządziło wokół swój dom, ale najwyraźniej powrót rodziny nie przeszkadzał im na tyle, by pozostać. Małżeństwu również. Kobieta wyraźnie rozkoszowała się powrotem, z tęsknotą przyglądając się zaniedbanemu ogrodowi, oczami wyobraźni widząc to co można z niego stworzyć. Drzewka owocowe po północnej stronie, mały ogród zaraz przy nim, w oddali widok tartaku, ścieżynki po których mogłaby ganiać para małych stópek. Uśmiechnęła się na te myśl. Wzięła w pierś głęboki oddech gasząc świecę przy oknie wychodząc na zewnątrz, ubrała buty w akompaniamencie śpiewu zwierząt, z uśmiechem schodząc ze schodów w kierunku wsi. Ile czasu minęło? Kroki jakoś same poniosły ją do jednego z najstarszych domów na wsi, gdzie przystanęła na werandzie i cicho zapukała do drzwi.

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  65. Kobieta uśmiechnęła się szeroko, gdy w drzwiach dostrzegła Niklausa, zaraz poprawiając niesforny kosmyk włosów za ucho.
    — Cześć — przywitała się, po czym weszła do środka przy wejściu zostawiając wysokie buty, rozbierając się też z płaszcza. — Tak, wczoraj. Chciałam pożyczyć szklanki — odparła, zaraz zerkając na maluchy. — Hej szkraby.. Urosły — odparła do mężczyzny, po czym przyklęknęła uśmiechając się wesoło. — Uroda po mamusi — przyznała, zerkając przelotnie na Nika z zadziornym uśmiechem.

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  66. Gdy Nik zostawił bliźniaki na podłodze, ta uklękła przy nich zaczynając pokazywać im sztuczki ze swoją krwią, tworząc z nich małe wzory i zwierzątka, które mogłyby zainteresować maluchy. Dzieci były mieszanką ich dwójki, owszem, ale to był tylko przytyk wobec przezwiska "Brzydala", jakim kiedyś go obdarzała.
    — Dwie. Abbadon pędzi bimber i chcemy popróbować — przyznała. — Udało się, jest świetnie. Zwiedziliśmy trochę świata i postanowiliśmy powrócić, mamy też trochę informacji, ale to innego dnia — odparła, a gdy wrócił zwierzątka zniknęły, a ona sama posłała mu uśmiech.
    — Jak mogłabym zapomnieć — oblizała lekko wargi, patrząc w kierunku miejsca zadziornie. — Chętnie — sięgnęła zaraz do torby jaką miała przy pasie, po czym wstała i podała mu buteleczkę trunku. — To w prezencie — odebrała od niego szkło, patrząc mu w oczy. — Jak u ciebie?

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  67. Czarnulka zaśmiała się cicho słysząc o konkurencji. 

    — Podobno to Polska receptura, jeszcze sprzed drugiej wojny, także może być to ciekawe — odparła, zakładając nogę na nogę, obserwując jak maluchy bawią się ze sobą. Słysząc o dziadku spojrzała na niego, nieco zaskoczona, ale uśmiech wrócił na nowo.. — No, to gratuluję. Z której strony? — zapytała, patrząc mu w oczy. Wiele się zmieniło odkąd widywali się za kurtyną, była wyraźnie weselsza, pewna siebie. Uporządkowała najwyraźniej wszystkie przykrości.

    — My wzięliśmy ślub.. Skromny i szybki, ale po dziewiętnastu latach narzyczeństwa już głupio było bez niego. Zamierzamy osiąść tu na stałe — przyznała. — Ale chcemy też pomóc, znaleźć sojuszników, coś co pomoże zabezpieczyć to miejsce. Słyszeliśmy różne rzeczy w niektórych państwach.

    OdpowiedzUsuń
  68. Słysząc, że Akane jest w podobnej sytuacji co ona uśmiech zmalał nieco. Wiedziała jak to jest o wiele za dobrze, ale Akane miała w tym wiele przewagi. Niklaus i Rei z pewnością nie zostawią jej na pastwę losu, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że dziadzio Nik jest cholernie opiekuńczy. Widziała jak traktuje swoje maluchy. 
    — Ma w tym wszystkim ciebie, Shi i Rey, Melio też pewnie chętnie pomoże. Jeśli będzie potrzebowała też chętnie się zaoferuje. Poza tym, jest twoją córką. Da sobie ze wszystkim radę, wierzę w to — powiedziała, układając rękę na ramieniu mężczyzny. Nie dopytywywała kto jest ojcem, chociaż pewnie należał mu się niezły wpierdol za to, że nie wspierał Akane tak jak powinien. Jeszcze z pewnością go dostanie. 
    Odsunęła dłoń. 
    — Jeśli potrzebowalibyście pomocy, możecie śmiało o nią prosić. Czy w pomocy przy bliźniakach, czy w politycznych sprawach. Zresztą, nawet jak chcielibyście pogadać o czymkolwiek, to my z przyjemnością. 

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  69. Dobrze wiedziała, że Akane ma charakter po Niku, tak samo zadziorna, silna osobowość, która musiała ze wszystkim radzić sobie sama. Po części widziała w niej siebie, gdy była w jej wieku i sądziła, że sama poradzi sobie ze wszystkim. Ale czas weryfikuje wszystko. 
    — Rozdzieliliśmy się jakiś czas temu. Chris ruszył do Polszy studiować wasze kryształy, chcąc stworzyć coś co mogłoby je zastąpić, a Yumi.. Cóż — wzruszyła ramieniem. — Stwierdził, że chce sam na siebie zarobić i dołączył do jakiejś grupy. Nie zagłębialiśmy się za mocno, ale wiemy to, że szukają jakiś skarbów. Typowi awanturnicy — skwitowała, uśmiechając się szeroko. — Na razie jesteśmy sami, liczymy że chłopaki niedługo wrócą, ale na razie cieszymy się stanem narzyczeństwa. Abbadon wykorzystuje ten fakt i liczy na to, że zostanie ojcem. Jakby małżeństwo miało coś zmienić — to ostatnie dodała już ciszej, zerkając na bliźniaki. 

    Mrla

    OdpowiedzUsuń
  70. — Myślę, że jeśli pokaże im swoje wynalazki i umiejętności inżynierii to nie byłoby z tym żadnego problemu. Chłopak ma łeb na karku i wierzę, że mu się uda. A kontakt z innymi Argarczykami mu się przyda, chociaż niezbyt kojarze Satoru — przyznała. Widząc jego powagę na chwilę odwróciła nieco wzrok, rumieniąc się delikatnie, od koniuszka nosa aż po końcówki uszu. Odchrząknęła, nieco w nerwowym geście poprawiając guziki w rękawach koszuli, gdy ułożył dłoń na ramieniu.
    O dziecko starali się już.. piętnaście lat? Nieco ponad to, a jedynym rezultatem była lekka frustracja z tym związana, ale nie poddawali się. Jakby to nie brzmiało. Byli dobrej myśli, chociaż Mel bała się, że przez Dante mogło się to nie spełnić. Mieli już nawet surogatkę, w tamtym świecie, ale zaatakowali ich. Życie rodzinne jakoś im nie sprzyjało w tej kwestii..
    — Czasem myślę, że to jakaś kara za te moje związki. Albo jakiś głupi urok. — przyznała.

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  71. Uśmiechnęła się do niego ciepło zaraz marszcząc nos, w ten charakterystyczny, zadziorny dla siebie sposób. Gdy nie zdjął ręki z jej ramienia przyjrzała mu się, głęboko w złote oczy starając się usilnie przypomnieć czas, gdy miał je niebieskie. Za czasów szkolnych nie zwracała na to uwagi, ale dopiero później, gdy pojawiła się nagle Akane była to ciekawa rozrywka. Porównywanie czym się różnią, a miała dużo czasu na oglądanie jego oczu. Złote widywała rzadko, tylko pod wpływem silnych emocji, a fakt że ten piasek wirował przez cały czas był.. nowym doświadczeniem.
    — Dziękuje, doceniam to — odparła, klepiąc go po dłoni. — Chrisowi podpasuje takie towarzystwo. Kto wie, może skontruje coś podobnego do radia — uśmiechnęła się szeroko, aż w policzkach pojawiły się dołeczki. Oblizała lekko różowe wargi, po czym zachichotała jeszcze. — Nie mów, że w tym świecie nie wynaleźli prezerwatyw.. Skoro parają się takimi sztuczkami.

    Mel

    OdpowiedzUsuń
  72. Reakcja związana z obserwacją jego oczy dotyczyła zupełnie innych spraw niż cofanie się w czasie, a zupełnie czymś innym. Niklaus był jakąś częścią przeszłości, która była czymś o czym nie mogła zapomnieć, nie tylko ze względu na śmierć Kuro. Prychnęła z szerokim uśmiechem.
    — Z chęcią — odparła, po czym wstała z miejsca patrząc na to jak układa maluchy na miejsca. — Pomóc ci z nimi? — spytała, opierając się łokciami o blat, obserwując to jak gotuje. Założyła włosy za ucho zaczynając bawić się czymś pod ręką.

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  73. Zachichotała przyjemnie dla ucha biorąc miskę w dłoń, po czym przysiadła przy Aide'nie zanurzając małą łyżeczkę w zupie. 

    — Oj nie kuś, różowy to taki seksowny kolor — spojrzała po nim prowokująco, po czym zbliżyła łyżkę do ust malucha zaczynając go w spokoju karmić. Na pierwszy rzut oka było widać, że sprawia jej to radość i nie męczy ją opieka nad małoletnimi. Niklaus mógł pamiętać, że lubiła dzieci, w miarę się z nimi dogadywała i była bardzo opiekuńcza. Tak jak na załączonym obrazku. 

    — Jeśli chcesz, mogę położyć je spać. Będziesz miał trochę czasu dla siebie, może pogadamy jeszcze o sprawach.. Abbadon zajął się bimbrownictwem tak bardzo, że od wczoraj nie wychodzi z kuchni. 



    Mela

    OdpowiedzUsuń
  74. Sytuacja z Lux nadal rzucała cień na tę rodzinę, dziewczynka nie została porzucona w zapomnienie, bowiem pamiętali wszyscy. Mimo, że Abbadon nie miał okazji poznać jej osobiście, to zawsze w rozmowach była przytaczana jako "nasza córka". To było w jakiś sposób pocieszające. Mela uśmiechnęła się ciepło słysząc o rytułałach, rozumiała to dobrze i nie zamierzała się w to wtrącać, dawać rad jak kiedyś. Wyzbyła się odruchu pomocy dla wszystkiego i wszystkich. 
    — Ciesze się — przyznała, wracając do karmienia maluchów. — Podczas podróży nie znaleźliśmy nikogo z gamtego świata.. Wiesz co stało się z resztą? Z tego co wiem z Abbadonem to na tamtym świecie wybuchł prawdziwy pogrom.. W pewnym momencie nawet strzelali do naszych.

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  75. Słuchała, smutniejąc nieco na całą opowieść. Cieszyła się, że Akela przeżyła, wraz z rodziną, ale reszta poświęciła za to życie. Pamiętała, jak jej znajomi chodzili na marsze, jak organizowali pomniejsze powstania, jak jej rok na studiach wzniósł bunt i tylko fakt, że nie miała z kim pozostawić chłopców uratował ją przez kulką głowę. Dobrze znała ten strach, to jak w pośpiechu uciekali z tego wymiaru.
    — My mieliśmy okazję wybrać sobie wymiar, przeszliśmy przez niego bez niespodzianek, dlatego nie trafiliśmy tutaj.. A wcześniej wszyscy zniknęliście. Szukałam was, ciebie i dzieciaków i już się bałam, że was dopadli — odparła, czując jak serce zaciska się jej w mocnym żalu.

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  76. Więc zrobiła tak jak polecił, nakarmiła go do czasu, aż nie chciał, po czym przetarła mu usta zaraz biorąc go na ręce mając nadzieję że nie zwróci.. Zachichotała, gdy pocałował swój biceps idąc zaraz za nim.

    — Chris z Yumim byli jeszcze mali, więc nie rozumieli za wiele. Dopiero z czasem.. — ucięła, słysząc nagłe gaworzenie malucha i to jak nagle coś ciepłego cieknie jej po koszuli.. – Nik.. proszę.. — pisnęła, sztywniejąc w miejscu. — Na bogów.. Moja ostatnia koszula. 



    Mela

    OdpowiedzUsuń
  77. Sztywno stała w miejscu wpatrując się w Nika tak, jakby zaraz miała się o niego wytrzeć, pofarbować mu włosy na rudo.. W końcu gdy odebrał od niech malca, pokazała mu tylko język i westchnęła teatralnie.
    — Widać, że synek tatusia! — rzuciła, w głąb domu, po czym ruszyła do łazienki patrząc na pięknego pawia. No kurwa. Za tym to nie tęskniła..

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  78. Spróbowała sprać to na sobie, ale najwyraźniej szło jej to mocno średnio.. Gdy Niklaus podał jej ubranie, w dodatku o wiele za duże, pstryknęła go tylko mokrą ręką w nos. 
    — Dzięki blondyneczko — odparła. Zaczęła rozpinać koszulę nawet nie czekając na to aż wyjdzie. — Nie mogłeś jakoś drobniej pokroić tej marchwi? Zrobiłeś to specjalnie, żeby napawać się widokiem — posłała mu zadzioeny uśmiech, zanim wyszedł. Odwróciła się plecami, a mimo to jakiś srebrny blask odbił się od jej sutków, a koszulę wrzuciła do miski nieopodal. 
    — To było zaplanowane. Ciotka miała nakarmić, zająć i zebrać to żniwo na plecach. 


    Melka

    OdpowiedzUsuń
  79. Zaśmiała się cicho nie zdradzając prawdy o uzależnieniu, lubiła się drażnić i Abbadon pielęgnował to w niej; zresztą lubiła to i preferowała to od dawna, odkąd właściwie tylko się znali. Lubiła mu pograć na nosie, podrażnić i zobaczyć co się wydarzy. Tak jak teraz. Ale najwyraźniej Niklaus złagodniał i już nie groził jej wycieczką pod umywalkę z zimną wodą, jak to robił kiedyś. Wzruszyła ramionami.
    — W końcu, gdzie lepiej jak u ciotki? Wierzę, że to nie pierwszy raz kiedy to robi. Już oczyma wyobraźni widzę jak już będzie większym gówniarzem i będę trzymała mu włosy podczas upojeń alkoholowych — usiadła na krześle przy Niklausie, już ubrana w męską koszulę, zapiętą niedbale, ukazując drobne srebrne i złote wisiorki na szczupłej szyi. Odchrząknęła.
    — Generalnie.. Przebyliśmy kilka krain i spostrzegliśmy niezbyt pozytywne nastawienie do naszych — to ostatnie odparła z lekkim grymasem na buzi. — A jest jedna sprawa, którą potrzebuje z tobą omówić, a nie chcę działać w samopas, aby nie pogorszyć kruchej sytuacji na świecie. Jeśli chodzi o nasze zasoby, w większości są one spełniane, a jednak są osoby które potrzebują czegoś więcej niż zwykłe pożywienie.. — zerknęła na jego aortę u szyi, ale zaraz wróciła wzrokiem do jego oczu.

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  80. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, gdy w międzyczasie pożerała kolejne partie zupy, którą w końcu skończyła. Na końcu dała mu okejkę, wskazując mu jeszcze zupę.
    — Nieumarli są niesmaczni i niezbyt pożywni — przyznała. — Mam nadzieję, że Chris nie wyżre połowy tamtego społeczeństwa. Gorzej, gdy przybędzie do domu — wzruszyła ramionami zakładając ręce na piersi. — Poza tym, z chęcią przyjrzę się tym pertraktacją jeśli istnieje taka możliwość.

    OdpowiedzUsuń
  81. Nigdy nie słyszała, aby trupy żywiły się krwią. Najwyraźniej w tym świecie wiele rzeczy funkcjonowało zupełnie inaczej i nadal nie mogła się do tego przyzwyczaić, ale nie komentowała. Wzruszyła tylko ramieniem opierając się o krzesło i założyła nogę na nogę bawiąc się włosami.
    — Z tego co wiem nie zdarzało mu się — uśmiechnęła się ciepło, serdecznie słuchając dalej. Słysząc jednak o Ennis.. Znała skądś to imię, chociaż bardziej pamiętała scenę, w której się z nią zapoznała i słodki jęk kobietki, gdy dochodziła. Uśmiechnęła się zadziornie.
    — Poznałyśmy się przelotem.. O ile mówimy o tej samej Ennis, to chyba wiem o czym mówisz. Nieumarła, prawda? — spytała, oblizując lekko dolną wargę z delikatnym rumieńcem na buzi. 
    — Co do wyprania koszuli nie mam żadnych, ale.. Wiesz, suszy. 

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  82. Zaczęła bawić się swoją cieniutką bransoletką na nadgarstku uśmiechając się dalej zadziornie. Cóż, jej ostatnie spotkanie z Ennis przebyło w dziwnych okolicznościach, lecz po tym się nie spotkały. Nie miały ku temu okazji. Chociaż dalej miała przed oczami jej słodkie usta wygięte w słodkich spazmach orgazmu jakie jej dała. Na bogów.. Lekko zarumieniona wstała z miejsca wzruszając ramionami. 
    — Może wino? Prawdę mówiąc.. mam dosyć bimbru, próbowałam chyba czternaście podejść — zachichotała, figlarnie marszcząc nosek. — A ploteczki? Cóż.. Lepiej opowiadaj mi ploteczki od was, co się działo w Argarze. Jakieś nowe miłości? Zdrady? Nowi mieszkańcy? U nas jest po staremu, chociaż z wyłączeniem drabin. 

    Mel

    OdpowiedzUsuń
  83. Słuchała uważnie czekając, aż poleje trunku i usiadła wygodniej, bardziej po turecku opierając się wygodnie o krzesło. Dziwnie było pić bez Abbadona, bo głównie robiła to z nim. 
    — Być może jakiejś postronnej osobie — wzruszyła ramionami śmiejąc się delikatnie, zakładając włosy za ucho. — Nieźle.. Sporo nas ominęło w takim razie. Może Abbadon dogada się z Melio i rozpoczną własną produkcję, oboje są demonami, więc być może się dogadają. My tylko pozwiedzaliśmy świat i zbadaliśmy nastroje, po drodze wzięliśmy ślub i sam wiesz.. Musieliśmy się odkuć po tym małym.. rozstaniu — uśmiechnęła się ciepło, wspominając niską blondynkę, która wskoczyła do łóżka Abbadona. 
    Napiła się spory łyk wina poruszając zabawnie brwiami, bawiąc się jednym ze sznureczków przy koszuli. 
    — Miło widzieć cię z ogarniętym życiem. Woesz.. po tym wszystkim co przeszedłeś — spojrzała mu w oczy. — Po tych wszystkich rewelacjach, nieudanych romantycznych relacjach. 

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  84. — Bo jest otwarty, uważamy że niewinny flirt niczego nie zmieni, a wręcz dodaje pikanterii. Skoro co rusz jest się zazdrosny, to oznaka braku zaufania. Jemu ufam bardziej niż komukolwiek innemu — uśmiechnęła się ciepło, wracając myślami do tego jak się poznali. — Poznaliśmy się w ciężkich warunkach, niedawno po skończeniu żałoby po Lux i.. Gdyby nie on.. — westchnęła ciężko.  — Zresztą, jest demonem, wręcz maszynką do niszczenia światów, wojen, gwałtów.. Nie interesują go proste, zwykłe relacje jak w tych słodziutkich filmach romantycznych. Zresztą to też nie dla mnie, lubię widzieć jak inne myślą, że go wezmą, rozkochają w sobie.. To też przez niego wyszłam poza swój komfort, wydostałam się z psychologicznej pułapki toksycznych facetów. Wiesz o czym mówię.. Yami, Dante — machnęła ręką, poruszając zabawnie brwiami, patrząc mu w dekolt. 

    Mel

    OdpowiedzUsuń
  85. Zachichotała cicho słysząc docinkę o piersiach czując, że nieco się rumieni, ale najwyraźniej nie speszyła się tak jak działo się to kiedyś. Zacmokała cicho. 
    — Im większe tym bliżej ziemii, zresztą.. Kiedyś nie narzekałeś, więc nie pajacuj — odparła. — Tak, masz rację. Niklaus był z nich wszystkich najgorszy, nie zostawił po sobie nawet niesmaku, nie mówiąc już o śniadaniu do łóżka. Inni chociaż wycierali chuja w firankę, a on? — zacmokała znów, kręfąc głową. — Jak go poznałam był bardzo.. Rozrywkowy, powiedziałabym. Nie planowaliśmy nic ponad piątkowe bzykanie się, zresztą nazizm i powiązania z piekłem nie były podstawą do szczęśliwej, ciepłej i wspierającej relacji. A teraz proszę, nie tylko wyciera chuja w firankę, ale nawet przygotuje posiłek.. 

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  86.  Słysząc zadziorność w głosie Niklausa sama zaśmiała się uroczo, przy tym trącając go stopą pod stołem w ramach wyraźnej zaczepki. Zawsze lubiła to robić, lecz teraz wyraźne to było jak na dłoni.
    — Szkoda. Odbierasz jej najlepszą noc w życiu jaką mogła sobie wyobrazić. Seks z kobietą to dar, wielokrotne orgazmy i długodystansowość, ale seks z moją rasą to zupełnie inna sprawa.. Podniesienie ciśnienia krwi w całym ciele, przez co wyczulają co się zmysły, wydłużają orgazmy, a mężczyźni są gotowi do działania nawet kilka razy z rzędu — puściła mu oczko. — Odbierasz jej najlepszą przygodę w życiu, wiesz?

    Mela

    OdpowiedzUsuń
  87. Zasiadła wygodnie po turecku uśmiechając się na drobną kąśliwość.
    — Spektakularne — oświadczyła, zakładając pasmo ciemnych włosów za ucho, zaraz splatając dłonie na piersi patrząc na niego z wyraźnie dobrym humorem. — Jest pierwszym z którym nie muszę używać tych sztuczek, chociaż stary z niego dziad..
    Cóż, Abbadon był idealnym partnerem, a fakt że w jakiś pokręcony sposób był jej.. wujem, nie zmieniał niczego. Może nawet dodawało szczególnej pikanterii, bowiem czasem przypominali sobie o tym fakcie i wymieniali żarty względem tej sytuacji, bywało również tak że blondyn przypominał sobie także o tym w łóżku.. Byli zgraną parą, to mogła zapewnić.
    — Jedynym zmartwieniem jest brak nowoczesnych par w niedalekiej okolicy, ale to też niedługo może być rozwiązane. Zresztą, inne miasta nie są tak oddalone. Chociaż strach ostatnio mówić o Argarze, bo krążą dziwne plotki..

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  88. Po przybyciu do Polszy, Pius postanowił że odsunie się trochę od społeczności. Decyzję podjął ze względu swoich... Bliskich znajomości, które nawiązał w trakcie pobytu w Mathyr. Dziwnym trafem takich osób znalazło się tu wiele... Jedynym kontaktem z mieszkańcami było przynoszenie przez demona dziczyzny, na jaką polował, by zabić czymś myśli o Lerodas, o porażce jaką tam poniósł, o wszystkim co się stało... Wojna odcisnęła na nim piętno, teraz przez samo-banicję realizował się jako łowca, a mieszkał nieco głębiej w lesie, w namiocie. Spokój i cisza, teraz tylko tego potrzebował - a przynajmniej tak uważał.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  89. Pius odwrócił się w stronę jegomościa, jakoby nie poznał go po głosie. Przez swój czas w Argarze wiedział kim jest Niklaus...
    — Moja reputacja mnie wyprzedza, Panie Grandbandzie. — wtedy Nik mógł dostrzec lewą stronę twarzy Piusa, zmasakrowaną, z przekrwionym okiem połyskującym fioletową poświatą. — Wypoczywam. Lerodas upadnie. To tylko kwestia czasu. Póki co... Wylizuję rany. Czymże sobie zasłużyłem wizytę od osławionego lidera Argaru? — spytał, z cieniem swojej dawnej werwy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  90. — Nie rozumiesz... Nie było cię tam. Polszanie to nie zwykli... Ludzie w płytowych zbrojach, z bronią lepszą od każdej... To zwierzęta, fanatycy gotowi zatłuc cię swoją wyrwaną ręką w imię swojego króla... — syknął, spoglądając w jego oczy, dopiero teraz ściągając kaptur, ukazując swe przydługie białe włosy, skrywające tuzin blizn na szyi, przyblaknięte tatuaże, skórę przypaloną, zrośniętą... Wrak człowieka. A raczej osoba, która przeżyła za długo.
    — To bardzo zabawne, że w negocjacjach chciał mojej głowy... A wspomniał ci może, kto pomógł mu pozbyć się jego konkurencji na dworze? Co się stało z opozycją Peruna? — tutaj uśmiech ponownie zawitał na jego licu. — Informatorzy ci o tym nie wspomnieli, co? Wykorzystał mnie. A kilka miesięcy później... Objął tron. Ta wojna by się nie wydarzyła, gdybym... — tutaj przerwał, biorąc gorzałę z jego dłoni, spoglądając na zwierzynę. Pociągnął grzdyla, dwukolorowe oczy rozbłysły, kiedy skrzywił się od bimbru. — Ahh, kurwa. Dobre. Zatem co taka skromna osoba jak ja, może zaoferować tak potężnemu liderowi? Widzę twoją minę. Widzę też kim na prawdę jesteś. Powinieneś się przyzwyczajać do tego miana. Lerodas nie padło ze względu spięć politycznych. Polsza chce wykrwawić jakichkolwiek potencjalnych sojuszników Argaru. Pytaj o co chcesz. Postaram się odpowiedzieć wyczerpująco. O ile mnie potem nie zakujesz w dyby i nie oddasz temu pojebowi... Bo uwaga... Oszuka cię. To jedyny pewnik w tym pojebie zwanym królem.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  91. — Nie musisz mnie kąsać co do lojalności. Byłem tuż po zamknięciu drzwi do wymiaru Abbadona, bez kasy, bez planu. Nie wiedziałem dla kogo i dlaczego wykonuję te zlecenia. Gdybym wiedział to... Wolałbym czeznąć w rowie z głodu, niż pomóc temu zjebowi dojść do władzy. — westchnął, chcąc postawić sprawę jasno, jego lojalność leżała przy jego własnym tyłku.
    — Wiesz. Przez te pół roku w Lerodas widziałem prawie wszystko. Najpierw wysyłali kadetów, niedoświadczonych, ledwo opierzonych chłopaczków. Z moimi diabłami szybko sobie urządziliśmy rzeź, natomiast potem nastąpiły... Komplikacje. Linia frontu jest dla mnie i dla moich ziomków... Niedostępna. Dziwne istoty patrolują ten teren, nie ruszają ludzi, ale mnie... Cóż. — wtedy pokazał ranę na karku, w kształcie pazurów. — Zdziesiątkowały moje oddziały. Potem były fale. Dywersja, jacyś dziwni magowie z kryształami... Wiesz, ciężko walczyć za naturę, gdy ta płonie. Są zorganizowani. A pod koniec... Cóż. Widziałem paru nieumarłych. Jakkolwiek to nie zabrzmi. Nie myślałem, że w tym świecie istnieją takie rzeczy, ale... Widziałem na własne oczy. — dodał, po czym pokręcił głową. — Ciężko powiedzieć co zrobią. Jest symbolem kultu. Czasami po śmierci, fałszywi prorocy i święci... Zyskują większy posłuch i popularność. Nie żeby Perun był łatwy do zabicia. Rzuciłem w niego sztylet, ten odbił się, jak od ściany. Ma jakiś amulet ochronny... Nie przyjrzałem się, szczerze.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  92. — Więc tak się nazywają... — odparł, na informację o Arcemonach. Cóż, szkoda że nie skonsultował się z kimkolwiek na ten temat. — To by tłumaczyło co widziałem. Nie tyle co nas zaatakowały, co... Wysysały energię. Zwłoki moich diabląt były zdezelowane, jak rozbite skorupki... Co w sumie ma sens, jakoby ich ciała były całkowicie wytworzone z czarnej magii. — dodał, drapiąc się po podbródku.
    — Wiem też jedno. Mieszko... Ten nowy Namiestnik, Kanclerz, czy jak go teraz zwą... Był moim sługą wcześniej. Nie wiem co mu zrobili, wiem tylko od innej osoby, że jest zgoła pomóc... Jeśli oczywiście mam prawo jakkolwiek pomóc... Przełamanie władzy Peruna powinno być... Cóż. Kompletne. Teatralne. Ludzie muszą zobaczyć na własne oczy, jakim potworem się stał... Gabriela, moja towarzyszka, może w tym pomóc. — dodał, czując jakąś powinność, jakoby ta cała wojna nie wydarzyłaby się, gdyby tylko siedział na dupie i wpierdalał kartofle. — Mogę się przydać. W razie konfliktu... — w tamtym momencie, oczy demona rozbłysły, a zamiast poharatanego białowłosego, pojawił się on, Perun... Jego dokładny wizerunek, ograniczony jedynie szatą Piusa i jego oczami. — Powiedzmy, że mam talenty, które pozwoliłyby pomóc twojemu ludowi, Grandsandzie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  93. — Dlatego postaram się trzymać blisko wioski... Przynajmniej na czas, aż nie zasklepię ran. Wolę nie pokazywać się w takim stanie. Widziałem poza tym, że w wiosce jest Lazarus... Wolę póki co nie wchodzić mu w drogę. Walczyliśmy jakiś czas temu i... Nie przepadamy za sobą. — stwierdził Pius, przybierając swoją pierwotną postać. — Pomogę, jak tylko mogę. W obronie i ataku. — dodał, wyciągając dłoń do Niklausa.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  94. Przybycie do Argaru było pierwszą częścią planu jaki sobie założyła. Drugim miała być rozmowa z Niklausem Grandsandem i o ile samo umówienie się na nią nie stanowiło problemu to zmuszenie się, aby faktycznie na nią pójść - już tak. Zaczynała wątpić we wszystko co miała do powiedzenia. Wątpić w każdy swój plan w każdą myśl jaką posiadała. Wątpić w samą siebie. Ostatnią noc spędziła u Piusa marudząc mu na wszystko i na nic, a teraz stała przed lustrem w pokoju w gospodzie i nie mogła odnaleźć żadnej powagi w swojej własnej osobie. Nic. Zero. Była zwykłą, małą siksą, która nic nie znaczyła. Głupią dziewczyną z tysiącem pomysłów i żadnym, który byłaby w stanie wyegzekwować. Zacisnęła pięści. Nawet nie miała czego mu zaoferować. Tak do końca. Odetchnęła głęboko i zebrała się w sobie.
    - Dasz radę - mruknęła. - Najwyżej zgnijesz w ich lochu czy coś... to lepsze niż Polsza - dodała jeszcze i ruszyła na umówione miejsce spotkania, docierając tam nieco wcześniej. Krążyła odrobinę i czekała, a kiedy mężczyzna wreszcie się pojawił, dygnęła przed nim całkowicie odruchowo. - Dziękuję, że zechciał pan poświęcić mi chwilę swojego cennego czasu.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  95. Nie uszło jej uwadze, że spóźnił się na spotkanie, ale nie było to coś dziwnego. Zwykła taktyka, by osaczyć trochę potencjalnego wroga. Wyczuć go i sprawić by nie czuł się zbyt pewnie. Och gdyby wiedział jak niepewnie się czuła to by się nie spóźniał. To opóźnienie nie pogorszyło ani nie polepszyło jej stanu. Kiedy usiadł w tak nonszalancki sposób, ona zajęła miejsce naprzeciw niego, składając dłonie na swoich kolanach. Wygładziła nimi materiał swej spódnicy zanim uniosła wzrok i posłała w jego stronę delikatny uśmiech.
    - Wiele o panu słyszałam - zaczęła swobodnie. - O panu i o Argarze - dodała zaraz. - Miałam też okazję rozejrzeć się po okolicy dzięki pana uprzejmości - pokiwała głową. - Pański obserwator był niezwykle taktowny i uprzejmy, gdy potrzebowałam pomocy - zapewniła szybko. - Prężnie się rozwijacie. Aż ciężko uwierzyć, że zawitaliście w Mathyr dopiero dwa, trzy lata temu - zauważyła. - Przy tym wszystkim tak ciepło przyjmujecie innych, można się tu poczuć swobodnie - zacisnęła mocno wargi. - Jak pan to osiągnął? - zapytała go. - Jaki jest pana sekret?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  96. Spojrzała na ten nóż i westchnęła ciężko w duchu. Faceci. Gdyby nie to, że miała już do czyniania z Piusem to pewnie i by nią wstrząsnął, a tak stwierdziła w duchu, że faceci to jednak uwielbiali się popisywać. Na domiar złego sama siebie zaskoczyła swym spokojem. Jeszcze trzy lata temu pobladła by na twarzy i zaczęła jąkać, a teraz? Nie do końca wiedziała jakiej reakcji od niej ten mężczyzna oczekuje, więc wypróbowała kilka na raz. Najpierw zrobiła wielkie oczy, następnie skuliła się lekko w sobie, a potem usiadła wygodniej, wyciągając zza poły swej spódnicy swój własny nóż. Obróciła go w dłoniach, patrząc Niklausowi prosto w oczy. Też tak potrafiła.
    - To nie jest wywiad, tylko grzeczna wymiana uprzejmości - pouczyła go zanim zdołała ugryźć się w język. Cholera, może nie powinna być aż tak wyszczekana, skoro wcale nie miała dobrej pozycji. - Rozumiem - dodała zaraz na komentarz dotyczący przyjaciół. Nie była jego przyjaciółką i wiele musiałoby się wydarzyć by mogła aspirować choćby na miano dalekiej znajomej. Przyjęła do wiadomości tę aluzję. - W porządku. Moja sytuacja nie jest kolorowa. Można rzec, że wręcz tragiczna w swej prostocie - powiedziała prosto z mostu. - Chciałabym, żeby pan nie wkładał mnie do jednego wora wraz z moim bratem - dodała po krótkiej chwili milczenia. - To co robi Perun... - pokręciła głową. - ...to nie jest moja wizja Mathyr. To jest czyste barbarzyństwo - zacisnęła mocno wargi. - Na tę chwilę nie mogę też panu niczego wielkiego zaproponować w zamian za pomoc jaką chciałabym uzyskać - przyznała szczerze. Odłożyła swój nóż na bok, w widoczne miejsce, tak by Niklaus miał choć nikłą pewność, że nie ma złych zamiarów. Ciężko było z siebie wykrzesać choćby tych parę słów, w obliczu tego mężczyzny.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  97. Zmarszczyła lekko brwi, kiedy wysnuł wnioski o barze. Ewidentnie nie miał do czynienia z etykietą, ale czy to jeszcze powinno ją dziwić? Argar rządził się swoimi prawami i niekoniecznie wpisywał się w kanony Mathyrskie. Chcąc nie chcąc kiedyś będą musieli spróbować chociaż trochę się do tego dostosować, ale to nie był ten czas. Odetchnęła głęboko.
    - Wybacz, panie - skomentowała. - Nie przywykłam do rzucania tego co chcę od razu. Nie tak mnie uczono - odchrząknęła, zwilżając językiem swe wargi. - Moja wizja... - zacisnęła lekko wargi. - Obserwuję Mathyr od ponad roku, ukrywam się przed Perunem, ale jednocześnie staram się poznawać mieszkańców tej krainy. Słucham ich problemów, ich życzeń, ich wizji... - powiedziała cicho. - Chciałabym, żeby Mathyr stała się jednością, bez podziałów na lepszych i gorszych. Chciałabym, żeby rasy mogły się ze sobą mieszać, żeby nie bały się o swe pociechy jeśli te będą wyjątkowe - spojrzała mu prosto w oczy. - Do takiego kraju dążę - powiedziała. - Wiem, zdaję sobie sprawę z tego, że to nie będzie łatwy proces. Że to nie będzie łatwe zadanie. Że być może nie uda mi się zrobić tak jak to sobie wymarzyłam - uśmiechnęła się krzywo. - Wiem, że to naiwna wizja - zacisnęła mocno pięści. - Ale nawet jeśli uda się choćby w cząstce to już i tak będzie postęp - szepnęła, po czym umilkła na moment. Zaraz padło to najgorsze chyba pytanie dla niej. Wiedziała czego chce, ale nie była pewna jak to przekazać. - Chciałaby, żeby mnie pan poparł - wypaliła w końcu. - Jeśli panu ta wizja odpowiada - dodała zaraz. - Nie chcę, by szedł pan na wojnę i narażał swoich dla głupiej małolaty - dodała zaraz. - Tylko... jeśli uda mi się dotrzeć do Polszy, jeśli uda mi się przekonać część ludu do siebie i mojej wizji... to chciałabym żeby Argar nie stał mi na drodze - spojrzała mu prosto w oczy. - No i... jeśli mogłabym tu jeszcze chwilę zostać to będę wdzięczna....

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  98. - Mój własny lud już jest podzielony - odparła spokojnie. - Wielu nie zgadza się z tym co robi ich król - spojrzała po nim uważnie. - Będę starała się rozwiązać tę sprawę pokojowo. Nie zabiorę szlachcie swych tytułów, ale zburzę mur wokół Polszy. Polszanie nie są najsilniejszą nacją i myślę, że ta wojna niestety im to pokaże. W tej chwili nie mogłabym mieć dla nich nic wielkiego do zaproponowania. Ot zapewnienie o zostawieniu ich w porządku, pozostawię ich włości w spokoju. Nie stracą pozycji, nie stracą swego złota, co do samych przekonań... - westchnęła ciężko. - Niektórych na pewno nie uda się przekonać - uśmiechnęła się smutno. - Ale część... jestem pewna że poradzi sobie z nowym porządkiem. - Zamierzam dać Polszanom, ale nie tylko Polszanom, więcej władzy - spojrzała mu prosto w oczy. - Chciałabym nie być tym tyranem, głosem który będzie o wszystkim decydował sam. Chciałabym wspólnie z innymi decydować o losach kraju czy całego Mathyr - trochę się motała w wypowiedziach nie do końca wiedząc jak przekazać to co ma w sercu. Zwłaszcza gdy chodziło o tych zatwardziałych szlachciców. - Rozumiem - dodała zaraz, gdy powiedział że nie da jej jasnej deklaracji i odetchnęła głęboko. - Nie będę sprawiać problemów. W gospodzie potrzebne są ręce do pracy i... nie będę darmozjadem - zapewniła szybko.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  99. - Zgoda, ale jednocześnie wzrośnie liczba potencjalnych kupców i nabywców dóbr, które szlachcic może sprzedać. Pieniądze będą się zgadzały - skontrowała jego słowa. - Owszem grabieże są potencjalnym minusem, ale na każdy minus znajdzie się i plus. Wzrośnie liczba potencjalnych pracowników. Wzrośnie handel - rzuciła krótko. - A ty kim jesteś? Nie widzę żeby tytułowano cię królem - zauważyła. - Nie słyszałam abyś był władcą Argaru... nikt jakoś specjalnie głośno o tym nie mówi - zauważyła. - Chcę im dać więcej władzy, ale ktoś dalej to musi kontrolować. Mimo wszystko stać na straży porządku. Słuchać głosu ludu, ale i kierować tym całym zgiełkiem i pomysłami tak by działać z korzyścią dla dobra ogółu - zauważyła. Gdy znów zapytał o tych, którzy nie będą chcieli słuchać zagryzła swe wargi. - Spróbuję ich przekonać do swych racji, a jeśli to nie pomoże... - westchnęła ciężko. - Zastosuje bardziej bezwzględne środki... - mruknęła. - Nie chciałabym karać śmiercią, ani wielkimi lochami - przyznała. - Ale jeśli się komuś coś nie podoba to zawsze może szukać szczęścia gdzieś indziej - skomentowała. - Droga wolna, a jeśli nie będą chcieli iść... będą musieli się podporządkować. Jeśli ostatecznie będę musiała użyć siły to użyję... ale nie dopóki nie wykorzystam innych sposobów - patrzyła mu prosto w oczy.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  100. Gabriela pokręciła przecząco głową.
    - Nie prawda - odparła krótko. - Owszem jakiś handel się odbywa, ale kupców teraz będzie więcej, co wiąże się z zyskami. Konkurencyjnymi cenami - wzruszyła ramionami. - To jest ciekawa opcja - skomentowała, po czym westchnęła ciężko. - Będę szczerze. Wcale nie chcę siadać na tronie - spojrzała mu prosto w oczy. - Najchętniej schowałabym się gdzieś i przeczekała, żeby potem móc spokojnie żyć - dodała. - Tylko to tak nie działa. Widzę co się dzieje z Polszanami. Widzę tych innych graczy i... - pokręciła głową. - ...oni wcale nie będą działać z korzyścią dla Polszy - mruknęła. - Obawiam się, że jeśli Perun zostanie zdetronizowany, a do tego może dojść, to jego miejsce zajmie jeszcze większy tyran - zacisnęła mocno wargi. - I może mnie pan nazywać głupią, ale nie zamierzam dopuścić do całkowitej eliminacji Polszy - zacisnęła mocno wargi. - Tam żyją dobrzy ludzie. Tolerancyjni ludzie. Ci, którzy patrzą w przyszłość z nadzieją... nie wszyscy Polszanie są diabłami - burknęła. - Tak jak i nie każdy Argarczyk jest nieskazitelnie tolerancyjny - dodała. - Świat ma wiele barw, każda z krain ma ich tysiące... - uśmiechnęła się słabo. - Dlatego nie mogę schować głowy w piasek i dlatego chcę zająć ten diabelny tron, żeby wreszcie zacząć wprowadzać jakieś zmiany. Żeby ten tron już tak nie ciążył...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  101. Spojrzała po nim i odetchnęła głęboko, rozluźniając się trochę założyła nogę na nogę i spojrzała po nim.
    - Z całym szacunkiem, ale to Pan podsunął pomysł innych graczy - zauważyła krótko. - To Pan chciał o nich rozmawiać. Proszę mi wybaczyć me pieprzenie - uśmiechnęła się do niego dość cierpko. - Dobrze więc, co mam ja a czego nie mają inni - pokręciła lekko głową. - No to odwróćmy kota ogonem - stwierdziła cierpko. - Van Helga, pierwszy i najmocniejszy gracz aktualnie. Od zawsze miała chrapkę na tron Polszy. Co ona może im zaproponować? No cóż... wyrżnięcie, wybicie i jeśli będą szczęśliwcami to zamknięcie w lochach - rzuciła w eter. - Niezbyt ciekawa propozycja, czyż nie? - uniosła wysoko brew. - Następnie mamy Terrę. Brutalna nacja, dla której liczy się siła. Oczywiście nie dla każdego - skinęła lekko głową. - Poznałam wielu wspaniałych Terran, którzy chcą po prostu spokojnie żyć, ale umówmy się. Jeśli będą mieli ochotę - zmiotą Polszan z drogi. Mają przewagę fizyczną i psychiczną - mruknęła. - Co wówczas czeka wspaniałych Polszan? - zapytała go i wzruszyła ramionami. - W najlepszym wypadku wygnanie, bo raczej ani jedni ani drudzy nie będą chcieli ze sobą współegzystować. Mówimy oczywiście tylko o tych, którzy pójdą zdobywać Polszę, bo ci którzy zostaną... to właśnie ci wspaniali i ugodowi. Tylko, że o nich pan nie pyta - przypomniała mu zaraz, co by zabrać mu kolejny argument. - Kiepska perspektywa, czyż nie? - skomentowała jeszcze. - Dalej mamy Pana i pański Argar - odchrząknęła. - Zakładając oczywiście, że chciałoby się Panu ruszać. Z całym szacunkiem, ale osobiście uważam, że nie nadawałby się Pan na tron Polszy - wzruszyła ramionami. - Pański Argar funkcjonuje cudownie, ale pochodzicie nie z tego świata - zauważyła spokojnie. - Nie zna Pan naszych zasad, naszej polityki, naszych układów. Owszem pewnie byłby Pan w stanie zapanować nad Polszanami dzięki waszym niesamowitym umiejętnościom, o ile w ogóle Polszanom udałoby się przeżyć - uśmiechnęła się krzywo. - Mimo to uważam, że poniósłby pan wiele strat, strat na które nie może pan sobie pozwolić - dorzuciła do kotła. - Ufam, że chciałby Pan zaprowadzić tam porządek według swoich zasad. Zasad, które są znacznie inne niż te nasze - dodała. - I owszem, moje już są wielce niespotykane i wielce kłócące się z tym co teraz jest, ale mimo wszystko wasze są jeszcze bardziej nie do ogarnięcia przez zamknięte i wyprane przez Peruna umysły Polszańskiej szlachty - uśmiechnęła się krzywo i założyła pasmo luźnych włosów za ucho, aby wstać i przez moment przespacerować się po siedzibie. Sięgnęła do dzbanka z wodą i bezczelnie się nią poczęstowała, po czym przystanęła przy stole upijając łyk wody. - Oczywiście spekuluję tutaj i jak to pan śmiało stwierdził, uwielbiał pierdolić - rzuciła chłodno. - Uważam, że Argar jednak nie będzie chętny do podbojów, bo no ledwie Pan łączy koniec z końcem, a taka władza znaczyłaby mniej czasu rodzinnego, a to... - spojrzała po nim. - ...zdaje się nie być w pańskim stylu - uśmiechnęła się lekko i uniosła dłonie w górę. - Nie mówię, że to źle. Moim zdaniem rodzina powinna być na pierwszym miejscu. To się powinno chwalić - skinęła głową i przeciągnęła się lekko. - Mamy jeszcze panią Lexi z Phyonix. Niesamowita kobieta, mogłaby się pokusić o wstąpienie na tron Polszy, ale szczerze wątpię, by miała to w głowie. Po co jej jeszcze taka odpowiedzialność? - spojrzała po nim i odetchnęła głęboko. - Tak, ale pierdzielę to załóżmy że i ona wchodzi i zajmuje Polszę. I co? Co takiego zapewnia Polszanom? Swoich pobratymców na ulicach? Ma ona podobne podejście do Pana jeśli chodzi o rządy, choć nieco bardziej wpisuje się w kanony Mathyr - pokiwała głową. - Nie sądzę jednak, by Polszanie chętnie za nią poszli. Zwłaszcza, że niewielu z nich w ogóle ją kojarzy. Uroki ukrywania się tyle lat... ale nie mnie to oceniać. Sama ukrywam się już od dwóch lat - zauważyła.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Siivet Lasku. Drakony to dość potężny gracz. Jeśli ktoś nadepnie im na odcisk to nie ma zmiłuj się. Oni również mogliby chcieć wstąpić na tron... ale ich brutalność nie przekona do siebie Polszan. Zresztą nie wiem czy w ogóle jakiś Polszanin pozostałby przy życiu w obliczu ich najazdu - skomentowała, wracając powoli do swojego miejsca. Dopiła swą wodę i założyła z powrotem nogę na nogę. - Zatem co takiego pozostaje? Pozostaje Mieszko - pokiwała głową. - Syn Peruna, zamieniony w dziwadło, za co obarczany jest właśnie Pan - nachyliła się do niego. - Mieszko, który nie dał się poznać ludziom gdy był jeszcze pod postacią ludzką. Mieszko, który może wydawać się tym, który będzie rządził twardą ręką. Nic się nie zmieni. Będziemy mieli nowego Peruna - uśmiechnęła się krzywo. - Ot szlachcie może to się bardzo podobać, ale tu odwołam się do tych Polszan, których jest cała masa... tych którym rządy Peruna się nie podobają - rzuciła chłodno. - To oni w tym wypadku zadziałają. Ja nie mówię, że Mieszko będzie rządził tak jak jego ojciec. Oj nie. Mówię tylko jaką opinię publiczną aktualnie ma - odchrząknęła. - A dochodzi do tego spalenie Slavit... - zacisnęła mocno pięści. - Perun sam sobie doły kopie - splunęła w bok. - Więc niech mi Pan powie... co takiego mam ja czego nie ma ta cała reszta? Co takiego zyskają jeśli wybiorą mnie? - spojrzała mu prosto w oczy. - W obliczu pozostałej perspektywy? Myślę, że moje pierdolenie wystarczy.

      Gabi

      Usuń
  102. Podała mu kilka przykładów, bo w danym momencie to te przykłady najbardziej zagrażały Polszy. Nie pozostali szlachcice którzy wejdą na tron po wojnie. Nie oni. Jej zdaniem, najwyraźniej naiwnym jak się okazywało, w danej chwili Polsza była zagrożona z każdej strony. Potrzebowała lidera, który ich poprowadzi. Lidera, który zatrzyma tę całą maszynę, albo chociaż zminimalizuje straty. Odetchnęła głęboko i pokręciła głową.
    - Nie puszę się - odparła krótko. - I nie uważam się za wysoko postawioną figurę na szachownicy. Jeśli chodzi o moje pierdolenie to ja tylko odpowiadam na pańskie pytania. To pan wystosował tych innych kandydatów, a osobiście uważam że jeśli chodzi o samych Polszan wchodzących na tron to sprawa na później, najpierw trzeba zatrzymać Peruna - dodała i ponownie wzięła głęboki wdech. Nawet jej ulżyło, gdy stwierdził że jej nie poprze. Nie nadawała się do zasiadania na tronie i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. W głębi duszy czuła, że tak będzie najlepiej. Może właśnie wreszcie uda jej się po prostu żyć i niczym nie przejmować. Uśmiechnęła się do niego lekko i skinęła głową. - Dziękuję, ja też bym siebie nie poparła - dorzuciła jeszcze i gdy otworzył drzwi, wyminęła go by prześlizgnąć się przez nie pierwsza. - Fajnie się z panem rozmawia - rzuciła jeszcze, dygając przed nim, bo tego nawyku za diabła nie umiała się oduczyć.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  103. Samotne picie było dla niego tak nienaturalne, że kiedy wreszcie stwierdził, że może jednak spróbuje to nawet nie wiedział jaki alkohol sobie wybrać. Ostatecznie zwinął z barku trzy różne i jedno szkło, a potem usiadł przy jednym z najbardziej oddalonych od baru stoliku. Wlał sobie trochę whiskey do szklaneczki i wpatrywał się w nią nieobecnym spojrzeniem. Nie pamiętał kiedy faktycznie po raz ostatni pił. Zwykle stał po prostu za barem, a będąc tam nie lubił pić. Obserwował więc tylko swoją szklaneczkę, od czasu do czasu ruszając ją by popatrzeć na bursztynowy w niej płyn. Odchylił się trochę na krześle i upił łyk. Gwar gospody nie ułatwiał zadania. Miał wrażenie, że jest tu po prostu nie na miejscu. Ech co go podkusiło?! Trzeba było nie dawać się podpuszczać młodej. Znów upił łyk. Przynajmniej teraz będzie wiedział, że takie picie nie jest dla niego.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  104. Dokończył jedną szklaneczkę i był w trakcie nalewania drugiej z tego samego trunku, gdy podszedł do niego ojciec. No tak, jeszcze jego tu brakowało. Posłał mu przelotne spojrzenie.
    - Nie sądziłem, że samotnie pić też mi nie wolno - skomentował jego pierwsze pytanie, po czym przesunął wzrokiem po butelkach i wzruszył ramionami. - Nie byłem pewien, który będę chciał chlać - zauważył, zakręcając whiskey i upijając kolejny jego łyk. - Lepiej mieć wybór - dodał po chwili milczenia, patrząc głównie na trunek, który trzymał w dłoni. Tragedia. To kompletnie nie był jego styl. Dmuchnął sobie w grzywkę zrezygnowany, odstawiając szklaneczkę i teraz wbijając spojrzenie w ojca. - A ty nie masz tu zmiany? Kolejka się ustawia - zauważył.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  105. Nat westchnął ciężko i pokręcił głową.
    - Nie, robię sobie samotną popijawę - stuknął pustą szklanką o szkło jednej butelek i odkręcił ją kiedy Niklaus zaczął mówić o wyborze. - Mam do ciebie żal, dobre sobie - mruknął krótko, kręcąc przy tym głową. - Powiedz jak to się stało tato, że jednym wybór dajesz, a innym go odbierasz hm? I to jeszcze jaki wybór - zaśmiał się cicho, upijając łyk złocistego płynu. - Nie mogłeś nawet wiedzieć czy wróci. Sranie w banie, pięć dni do tygodnia. Nie mogłeś mieć pewności że wróci - spojrzał po nim. - O i pozwoliłeś jej zostawić swoje dzieci - zaklaskał w dłonie. - Brawo - mruknął i odetchnął głęboko. - Fajnie, że jej wyszło i wszystko dobrze się skończyło - dorzucił po chwili. - No może poza dziećmi, bo teraz musi dostosować się pod ich ojca jeśli chodzi o spotkania z nimi - zauważył cierpko. - Ale jasne, super że dałeś jej wybór - uniósł kciuk w górę. - Chociaż komuś go dałeś.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  106. - Nie tato, konsekwencją tego nie jest tylko mój gniew, chyba że mówimy o twojej osobie. To wtedy tak, konsekwencją tego jest tylko mój gniew - zgodził się chłodno, dolewając sobie alkoholu. - Nie tato, nie poszedłbym. Wiedząc, że idzie z tobą Meliodas i wiedząc co o mnie sądzisz w tamtym momencie, nie było sensu iść za wami bo i tak bym was już nie dogonił - skomentował tylko, dopijając kolejną porcję alkoholu. Cholera, jak tak dalej pójdzie to tu się schleje. - Tak, jak każdy z nas tato. Jak każdy z nas. Akane nie jest wyjątkiem co do popieprzonego życia - mruknął, obserwując swoją szklaneczkę i machając nią delikatnie. - Nie poszedłem i wiesz co? Żałuję, że tego nie zrobiłem. Żałuję, że dałem ci się podporządkować i owszem nie zabierzesz mi wyboru bo ja już cię nie będę o niego pytał - rzucił chłodno. - O żaden wybór, co w gruncie rzeczy tylko wyjdzie ci na dobre. Jeden ciężar z barków.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  107. - Jasne, nie byłem potrzebny. Nigdy nie jestem ci potrzebny - prychnął pod nosem. - Lepiej było mnie tu zostawić, bo co? Bo Morgana byłaby zła? - zaśmiał się chłodno. - A sam poleciałeś, mimo że twoja kobieta była na wylocie - rzucił jeszcze zgrzytając zębami. -  No to masz to czego wolałeś - spojrzał po nim gniewnie i ze złością odstawił szklaneczkę mocno na stół. Przez moment debatował nad sobą czy warto dolewać sobie whiskey i czy jeśli to zrobi to będzie w stanie dotrzeć o własnych siłach do swojego domu. Odetchnął głęboko masując swe skronie. Miał pierdolić rozsądek. Na tym polegało wyluzowywanie, tak? Tak przynajmniej brzmiało w ustach Akane. Szalona popijawa. Odkręcił butelkę i pociagnął z niej porządny łyk. A chuj, najwyżej nie dotelepie się do domu. Wielka szkoda.
     - Ta, no jasne. Ogół mało cię obchodzi - zaśmiał się chłodno. - To po jaką cholerę zajmujesz tak wysokie stanowisko tu w Argarze? - spojrzał na niego i pokręcił lekko głową. - Gdyby nie ono to nie byłoby tylu pieprzonych problemów - dorzucił jeszcze. - Och nie, nie mówię ci tego, bo mam nadzieję, że sie pogniewasz - machnął lekceważąco ręką. - Mówię tylko to co czuję. Tak trudno w to uwierzyć, nie? - wywrócił oczyma. - Będziesz mógł próbować mnie zatrzymać - skomentował tylko, bo nie zamierzał mu cokolwiek ułatwiać w tym zadaniu. Oj nie, jeśli myślał, że do tej pory był trudnym przypadkiem, to się mylił. Aktualnie nie zamierzał pytać go o nic. Nawet jeśli będzie zamierzał zostawić swą rodzinę na chuj wie jak długo. Upił jeszcze trochę swego złotego płynu. 

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  108. - Aha, przy ratowaniu Shi też nie byłem ci potrzebny - rzucił krótko. Co prawda tam wcale nie pchał się na front, ale skoro już mowa była o całym życiu to warto było to zaznaczyć. - Nie, mówiliśmy o sytuacji zanim Meliodas się pojawił na horyzoncie - obrzucił go wściekłym spojrzeniem, pociągając kolejny łyk z butelki. - Nie było go, a ty i tak uznałeś, że na nic ci się nie przydam. Spróbowałbyś tak kiedyś Akane zrobić - prychnął pod nosem. - Wiesz jaką by ci za to awanturę zrobiła? - potrząsnął lekko głową i spojrzał w bok słuchając tych całych dyrdymałów. - Zawsze mogłeś się nie zgodzić - zauważył. - Ale jak zwykle musiało ci ego zadziałać. Trzeba być tym wyższym, lepszym - zgrzytnął zębami, upijając kolejny łyk alkoholu. Nie był tu sprawiedliwy. Ani trochę. Sam pewnie pierwszy przyjąłby takie stanowisko, gdyby wiedział, że mógłby pomóc innym. Ale w danej chwili nie miało to dla niego znaczenia. Alkohol przyjemnie zaczynał buzować w organizmie. - Będziesz mi wisiał za trunek - zauważył jeszcze, kiedy ojciec postanowił bezczelnie poczęstować się jego, zakupionym, whiskey. - Tak, przychodziłem. Masz rację - dmuchnął sobie w grzywkę. - Już nie przychodzę. Mam gdzieś rady, kiedy po nich czuję się tak jak aktualnie się czuję - kopnął wolne krzesło, szczęśliwie nie na tyle mocno by się przewróciło. Otarł szybko łzę kręcącą się mu w kącikach oczu. 

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  109. Nie skomentował już sygnału SOS. Jak i tego, że być może w obliczu wojny Niklaus dowie się tego jak zareaguje Akane na "nie". Wątpił by się dowiedział, bo siostra raczej nie zapyta. Ona to po prostu zrobi. Jak zwykle zresztą. W gorącej wodzie kąpana. Upił jeszcze jeden łyk ze swej butelki, zaraz też wpatrując się wprost w nią i machając nią delikatnie nad stołem, co by płyn w środku porządnie się ze sobą zmiksował.
    - Tak, bo co mi to dało? - spojrzał po nim. - Dwa tygodnie ze sobą nie gadaliśmy, bo za każdym razem jak japę otwieraliśmy to darliśmy ze sobą koty - warknął. - Dwa tygodnie, bo nie byłem w stanie jej wybaczyć, że powiedziała co powiedziała - zacisnął mocno wargi. - Dwa tygodnie, bo nie miałem jak z siebie tego cholerstwa wyrzucić - fuknął, znów kopiąc krzesło. - A potem jak już się w końcu udało dojść do jako takiego porozumienia to wiesz co zrobiła? - prychnął pod nosem. - Poszła sobie na misję. Ty patrz kurwa niebezpieczną, bo jej matka uważa ją za potrzebną i przydatną w przeciwieństwie do ciebie - zgrzytnął zębami. - Tak, odebrałem to personalnie, bo kurwa mać jesteś bardziej narwany ode mnie i ja nie wiem jak mogłeś pomyśleć że twoim kurwa genom w takim stanie najlepiej będzie zostać w stanie spoczynku!

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  110. - Nie tato, nie zażegnałoby - mruknął chłodno, bo tego akurat nie insynuował. - Chciałem tylko zaznaczyć, że zdążyłeś wrócić z odbijania Gava a my dalej do siebie japy nie otwieraliśmy. Wielka mi pomoc, dzięki wielkie - warknął na niego. - I nie, rezultat byłby ten sam, z tą różnicą że nie chodziłbym teraz cały po chuj wie jak długim czasie! - upił jeszcze jeden łyk, zerując ostatecznie pierwszą butelkę, by zabrać się za tą, której Niklaus nie polecał. Bo ta druga była zajęta przez ojca. Odkorkował ją sprawnie, krzywiąc się przy pierwszym łyku. W danej chwili alkohol smakował paskudnie, ale miał wrażenie, że każdy by tak smakował. - Nie, to ty mi kazałeś tu zostać - przypomniał mu chłodno. - Ty nie chciałeś, żebym szedł. Ty nie dałeś mi tej możliwości - warknął. - Nie zwalaj teraz winy na mnie! Myślisz że nie próbowałem?! Kurwa mać! - trzasnął pustą butelką o podłogę. - Posprzątam potem - burknął, a kiedy któryś z kelnerów podszedł wstał z miejsca na nieco chwiejnych nogach by wziąć od niego miotłę. - Posprzątam, sorry, nie będę ci przecież roboty dokładał - mruknął, zbierając się za sprzątanie rozpryśniętych kawałków szkła. - Próbowałem, polowałem, milczałem, chodziłem kurwa boksować jebane drzewka. I gówno mi to dało - warknął na niego. - Tak, macie inne podejście do rodzicielstwa - zgodził się z nim. - I nie zrozum mnie źle, masz wiele dobrych cech, ale ona potrafi docenić i zaufać dziecku - mruknął. - A ty? Ufasz, jasne, że tak... wtedy jak nic się nie dzieje - uśmiechnął się krzywo, kończąc ostatecznie sprzątanie i biorąc kawałek większego szkła w dłonie. Wrócił na swoje miejsca obracając ten kawałek przez moment w dłoniach. - Mhm dzięki - mruknął krótko. Miał dużo z Annie, dobrze o tym wiedział. - Po śmierci będę cię prześladował i groził ci w doborowy sposób - mruknął, bo przecież tak jego mateczka kochana robiła aktualnie. - No to sorry, że cię rozczaruję, ale te twoje geny też robią pierdolone głupoty.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  111. - Przykro mi, tato, ale wszystkie wady Eljasa to wina Twoja i Lexi - poinformował go śmiertelnie poważnie. - Już to sobie z Mor ustaliliśmy. Nie wywiniesz się tak lekko - pokiwał lekko głową. - Nie mogę - zgodził się z nim co do rezultatu. - Ale mogę śmiało twierdzić, że mógłby być lepszy albo podobny - prychnął pod nosem. - Jeden pies, nie było go, a ja dalej się z tym cholerstwem duszę - fuknął na niego. Nie oponował, gdy ojciec postanowił pomóc przy sprzątaniu cholernej butelki. Zmiótł wszystko na miotełkę, uważając na tyle na ile był w stanie by ojca nie zranić w procesie. Słuchał go dalej, nieco beznamiętnie obracając kawałek szkła w swych dłoniach. Przez moment badał opuszkami palców jego nierówne rogi i kiedy się zaciął wsunął palec do ust. Zassał się na nich na moment.
    - Nie jesteś - zgodził się z nim. - Daleko ci do ideału - dodał jeszcze. - Akane po prostu kochasz bardziej - mruknął wolną dłonią wracając do drugiej butelki, by upić z niej łyk. - Nic dziwnego, znasz ją dłużej, też ją straciłeś... może nie na długo z naszej perspektywy czasu, ale u niej minęło wiele czasu - wzruszył ramionami. - I jest dziewczyną, a choć mówisz, że traktujesz równo nie ważne od płci to jednak tak nie jest - pokręcił lekko głową. - Jest też młodsza i na więcej jej pozwalasz. Taka prawda - mruknął. - Przykra i bolesna - wzruszył ramionami, znów pijąc. - Lexi po prostu Morganie potrafi zaufać bardziej - westchnął. - Też nie jest idealna, ale pod tym względem mógłbyś się od niej uczyć - mruknął. - Ani razu jeszcze nie przyszedłeś do mnie z prośbą by coś tam zrobić - zgrzytnął zębami. - Ale nie mówię o Morganie i mnie, tylko o mnie. Bo że w pakiecie to jasne, przyszedłeś - pokiwał głową. - Ale właśnie traktujesz nas jak pakiet... - zacisnął mocno pięści. - I rozumiem... sami do tego doprowadziliśmy, ale ty nie jesteś osobą trzecią. Jesteś moim ojcem... i wkurza mnie to... nie to, że jesteś moim ojcem, tylko to, że widzisz nas jak pakiet i nic więcej - mruknął. - Mam ochotę ci wpierdolić... za każdym razem jak cię widzę - zgrzytnął zębami, wracając zaraz do studiowania swojego szkiełka, byle tylko na czymś skupić swą uwagę. Nabrał kilka oddechów i wziął porządny łyk alkoholu. Otarł szybko łzy z kącików oczu. 
    - Aha, nie ma problemu. Poproszę wtedy Gava co by cię siłą przypisał do mnie. Postraszę cię za swojego życia - mruknął jeszcze odnosząc się do wcześniejszej śmierci Niklausa. Trochę mu ulżyło na wieść, że geny nie rozczarowały Niklausa, ale nie dodał nic więcej w ich temacie.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  112. - Ale ja nie chcę tu ciągle siedzieć tato. Sam sobie siedź z tyłkiem w Argarze. Masz tyle lat, że już by wypadało - mruknął w odpowiedzi. - Nie muszę chodzić z tobą na zlecenia, boli mnie po prostu to, że ich nie dostaję od ciebie. Meliodasa wysyłasz, współpracujesz z Satoru, kuźwa nawet młodzież dostaje... a mnie w tym pomijasz - spojrzał po nim wymownie. - To gdzie tu mowa o zaufaniu? - pokręcił lekko głową. - A jak już się coś pojawia, na co chcę iść to masz to gdzieś - dmuchnął sobie w grzywkę. Nie skomentował jego słów dotyczących próby wpierdolu. Może i kiedyś spróbuje. Nie odsunął się też kiedy mężczyzna dotknął jego ramienia. Zacisnął mocno wargi słysząc jego dalsze słowa. - Chyba nie będzie to takie łatwe - zacisnął wargi. Nie był pewien czy będzie w stanie tak na pstryknięcie palcami zmienić swe myślenie. - Oj tatku... jak on się dowie po co ty mi, to z przyjemnością cię sprowadzi - zacmokał, chwytając za whisky by trochę jej sobie upić. - Zwłaszcza mając w pamięci twą ostatnią akcję. 

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  113. Natan spojrzał na niego poważnie i westchnął ciężko.
    - Przecież wiesz, że rzadko kiedy piję - skomentował, bo przez ten komentarz poczuł się urażony. Raz człowiek wypije więcej i już o alkoholu w krwi. - Jeden do dwóch drinków czy szklaneczka whiskey... zwykle nie pije - mruknął upijając jeszcze jeden łyk alkoholu. Swoje szkiełko odstawił na bok, po czym pokiwał głową. Na stwierdzenie co do tego, że warto próbować. To na pewno.
    - Weź mnie w końcu przytul - fuknął na niego. - Możesz od tego zacząć - burknął nie komentując już sprawy Gava. Nawet zatrzymał czas co by ojciec nie miał obciachu przez te przytulanki.

    Nat xD

    OdpowiedzUsuń
  114. - Bo jestem na ciebie zły i mam ochotę ci przywalić, to zdecydowanie bardziej wolę po prostu cię nie spotykać -przypomniał mu, po czym spojrzał po nim pobłażliwie. - Naprawdę myślisz, że przyjdę do ciebie jak mnie głowa przestanie boleć? Zwariowałeś? Przecież ja sobie w twarz nie będę potrafił spojrzeć, a co dopiero na ciebie - westchnął ciężko. Posunął się na dalsze krzesło by oprzeć głowę o niego, kiedy ten go przytulił i puścił czas, skoro jednak Niklaus nie wstydził się takich scen. - Lepiej będzie jak sam do mnie przyjdziesz... 

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  115. - Najpierw to ja pod te drzwi sam muszę trafić - mruknął śmiejąc się pod nosem. Coś czuł że tej nocy będzie spał pod chmurką, gdzieś w lesie, bo nie dotrze do domu o własnych siłach. - Nie każę, Eljas się ucieszy jak cię zobaczy... - zauważył cicho, bo chociaż kontaktu z dziadkiem mu nie bronił to przez to wszystko stał się on znacznie rzadszy. Przez jego własną i szanowną osobę. Westchnął upijając jeszcze łyk tej okropnej whiskey. - Fatalna jest... - pstryknął palcami butelkę. - Zastanów się czy w ogóle jest sens ją sprzedawać...

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  116. Natan spojrzał po nim i westchnął ciężko, upijając tego paskudnego whiskey. Sztuka dla sztuki.
    - Odprowadzisz mnie? - zapytał go z lekkim westchnieniem. - Pewnie w trakcie trochę wytrzeźwieję - stwierdził jeszcze i uśmiechnął się, kiedy twarz ojca złagodniała na myśl o Eljasie. Nie skomentował tego jednak, tylko odłożył ostatecznie butelkę Terrańskiej produkcji. - Szczurem może nie, ale coś jest nie tak... nawet jak już masz wlane to czujesz że coś nie gra - rzucił krzywiąc się lekko i sięgając po tę butelkę, którą chlał ojciec. Nalał mu pełną szklankę. - Do dna, nie mogę być jedynym aż tak podpitym - wymamrotał, samemu decydując się na kilka głębszych łyków.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  117. Zaśmiał się cicho na to stwierdzenie.
    - To działa tylko na wredne, młodsze siostry - poinformował go. - Szybko się ostudzają. Co prawda dalej próbują fikać, ale już z nieco inną werwą - zaśmiał się cicho i kiedy ojciec stuknął się z nim szklaneczką sam upił porządny łyk alkoholu z tej dobrej butelki. - No i to się nazywa dobre whiskey - wyszczerzył się do niego, czując palenie w gardle, acz nie aż takie jak myślał że poczuje. Cóż... gardło miał już nieźle przepite. - Odprowadzasz swoje maluchy do Azylu? - zapytał go spokojnie, bo gdzieś obiło mu się o uszy, że nie, ale wolał się upewnić. - A Shi? 

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  118. Zaśmiał się cicho na ten jego dumny uśmieszek.
    - Może dlatego tak smakuje, bo jest dostosowane do naszych kubków smakowych - rzucił luźno, po czym przytaknął. Powody, które ojciec podał były jak najbardziej zrozumiałe. Jedno i drugie mogło narazić misję na niepowodzenie, zwłaszcza że już byli rozpoznawalni. Dźgnął go jednak w bok. - Dwoje z nich nie byłoby piętą achillesową - zapewnił cicho. - Zajmiemy się nimi... Aishą, Aidenem, Sayuri i Shari (xD nie pamiętam ostatniego)... ale weź już nie płódź tylu dzieciorów, co? - poprosił go. - Czwóreczka małych ci wystarczy... - mruknął jeszcze.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  119. Zaśmiał się na to klepnięcie i pokręcił głową.
    - Takie podobne mają imiona, że się kręcą - uśmiechnął się krzywo. Alkohol nieźle musiał mu w głowie szumieć, że pomylił imiona swych własnych sióstr. Co prawda o wiele młodszych, ale jednak. - Będziesz miał babiniec u siebie w domu - mruknął, bo Aideen co prawda był iskierką nadziei to mimo wszystko... 4 babki na 2 facetów. Oczyma wyobraźni już widział, jak te rozstawiają swych "mężczyzn" po kątach. - Mhm... z odpowiednią kobietą na pewno, ale Mor i ja... chyba nie chcielibyśmy na razie więcej niż dwa - przyznał, trochę się wysprzęglając nieświadomie. Z drugiej strony nie aż tak bardzo. - Już z Eljasem jest trudno - mruknął. - Chodzi o tę całą zmianę życia przy nim... 

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  120. Ten cały Ananasss niezwykle go rozbawił i przez chwilę śmiał się tak dość głośno, a tym bardziej gdy ojciec wspomniał o swoim królem byciem. Pokręcił głową i otarł łzy z kąciku oczu.
    - Tak, jasne... król... - zaśmiał się cicho. - Oj tak... kawalerów odstraszasz jak natrętne muchy. Wiem, że już zacząłeś - skomentował tylko, przypominając sobie o sprawie Akane. - Mhm tak... dwa i koniec - poinformował go. - Jeszcze jedno i nic więcej - odetchnął głęboko. - Eljas jest super, bardzo go kochamy, ale wiesz co tato? Gdybym miał przechodzić przez to samo 4 razy czy osiem... nie - pokręcił głową. - To po prostu... patrząc na ciebie... no wykańczające bardzo - mruknął tylko i pokiwał w zamyśleniu głową na kolejne słowa ojca. - Może faktycznie - zgodził się.

    Nat

    OdpowiedzUsuń

^