18 LAT (02.02) | MEDIUM | ARGAR / TERRA | SYN i ADEPT ŚMIERCI | 178 cm
"Gave" w kilku słowach (jak często o sobie myśli):
- arogancki;
- niezrozumiany;
- zagubiony we własnych myślach;
- stara się zniwelować swą alergię na objawy dobroci jakie dostaje od innych;
- powoli przekonuje się do Argaru;
- znów jest "sam";
- najlepiej czuje się wśród obcych;
- kiedy może pomaga potrzebującym, zazwyczaj poprzez mord oprawcy takiej jednostki;
- nie ma pojęcia gdzie i czy w ogóle chce się osiedlić;
- "dom" to dla niego pojęcie abstrakcyjne, którego nie rozumie i szczerze wątpi, że kiedykolwiek je zrozumie;
- uczy się okazywać swe słabości;
- niedawno został ojcem i pokochał całym sercem;
- na pewien czas uwięziony między niebem a ziemią;
- szykuje się na wojnę;
- żyje i terminuje u Śmierci, by po swej własnej - zaopiekować się duszami Mathyr
- chce spędzać każdą wolną chwilę z Fasolkami.
UWAGA! NOWOŚĆ!
TO JUŻ BYŁO:
[Kontakt poprzez e-mail: btc.natsu@gmail.com; Wszystkie wątki przyjmie!]
Tego dnia Febe była sama w domu i właśnie szykowała sobie śniadanie. Yensen zabrał dzieciaki na polowanie, a ich planowy powrót wypadał w okolicach godzin obiadowych, więc kobieta miała pustą chatę. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby wykorzystała ten czas na leniuchowanie, oj nie... Febe między przygotowywaniem śniadania, szykowała też zaprawy. Miała już na blacie kilka zalanych w occie grzybów, kilka powideł i sosów własnej roboty. Teraz zabrała się za kompot z Argarskich owoców tropikalnych, dostała też ciekawy przepis od Rei, na słodki syrop, tym też zamierzała się dziś zająć.
OdpowiedzUsuńFebe
Wypad do gospody zdecydowanie jej się przydał, był to dobry sposób na odstresowanie, a i humor miała nieco lepszy po śpiewanym wyzwaniu i kilku drinkach. Z zadowoleniem musiała przyznać, że w obliczu nadchodzącej wojny, Argar trzymał się całkiem nieźle. Jasne, nikt nie skakał z radości pod sufit, ale większość żyła dalej, szykując się, nastawiając, ale żyli.
OdpowiedzUsuńDo domu wróciła dosyć późno, miała mokre włosy, odrobinę mokre ubrania, a buty trzymała w dłoni. Weszła, cichutko nucąc coś pod nosem, odstawiła buty na miejsce i zamierzała ruszyć do łazienki, by się nieco ogarnąć.
Akane
- Otwarte! - zawołała, gdy tylko usłyszała pukanie, dodała kilka składników do kompotu i już miała patrzeć kto przyszedł, ale znajomy głos ją uprzedził. Uniosła wysoko oczy i odwróciła się przodem do chłopaka, by od razu rozłożyć ramiona.
OdpowiedzUsuń- Gave! - uściskała go mocno przymykając oczy. - No w końcu - dodała odrobinę wzruszona i jeszcze raz mocniej go zdusiła. Puściła chłopaka dopiero po chwili, a gdy to zrobiła zaraz prześlizgnęła po nim wzrokiem.
- Jak się czujesz? Kiedy wróciłeś? - zapytała pokazując mu miejsce przy stole. - Zjesz ze mną śniadanie - oznajmiła, sięgając po drugi talerz i zabrała się za dokrajanie składników.
Febe
Zatrzymała się widząc ruch na kanapie i zamknęła usta by zaraz po słowach chłopaka krótko się zaśmiać.
OdpowiedzUsuń- Tak, nie narzekam - przyznała, zbliżając się nieco i przytakując głową. - Ma się całkiem dobrze, chociaż klienci tęsknili za występami. Jak to stwierdził Damon, kobiety nie narzekały, gdy mnie zastąpił, ale robił to sporadycznie, więc i tak pojawiło się sporo zawiedzionych głosów - odpowiedziała patrząc po nim. - A Ty czemu nie u siebie? Dzień udany? - zapytała.
Akane
Uśmiechnęła się szeroko.
OdpowiedzUsuń- Dziewczyny pewnie prze szczęśliwe - właściwie to stwierdziła, dołożyła nieco twarogu do miseczki, dała kilka plastrów wędliny więcej, pomidory, dwa liście sałaty. Postawiła półmiski na stole i zaczęła szykować mu herbatę.
- Nic dziwnego, odłączenie od duszy jest bardzo wyczerpujące, szczególnie gdy mówimy o kilku dniach. Szok, że jeszcze nie odsypiasz - przyznała patrząc po nim ze spokojem w oczach. - Teraz i ja w pełni spokojnie pośpię - dodała zadowolona. Kiedy wspomniał o lęku zajęła miejsce obok niego i spojrzała mu w oczy. - Wydaje mi się, że przede wszystkim potrzebujesz czasu. Ciężko będzie nad tym pracować, w końcu największy strach bierze się z tego, że się czegoś nie spodziewamy - stwierdziła i zaraz uśmiechnęła się szerzej.
- Teraz? Wspaniale - przyznała wesoło i machnęła ręką. - Daj spokój, było warto, mimo wszystko spałam dzięki temu spokojniej. Wiedziałam chociaż, że żyjesz, a wiedząc o tym miałam pewność, że wrócisz - poklepała lekko dłoń Gava.
Febe
Uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Robi, siada na brzegu sceny i rzępoli dla wpatrzonych w niego niewiast - zaśmiała się pod nosem. - Skoro tak to będę musiała zgłosić stałą rezerwację stolika, co by było gdzie tyłek posadzić jak się weźmiecie za konkurencję... - rzuciła żartobliwie. - Swoją drogą, Darcy ostrzegła mnie, że to syn Życia... Miała obawy co do dziewczynek, nie wiem czy słuszne, ale cholera wie jak będziecie na siebie oddziaływać - zaznaczyła.
Słysząc o darach leśnych zerknęła w stronę kuchni z uśmiech.
- Super! - uwielbiała owoce, zaraz jednak zamrugała oczyma. - Przetwory? - obejrzała się na niego z zadziornym uśmiechem. - A skąd pomysł, że ja umiem? - zaśmiała się lekko i przytaknęła mu głową. - Zagadam z Febe albo Shi czy Rei, zawsze mogę się nauczyć. W sumie to byłoby całkiem fajne, wypełnić spiżarkę własnymi wyrobami - stwierdziła zbliżając się do kosza i wyjadając z niego kilka owocków. Spojrzała zaraz po sobie, na chwilę zapomniała, że jeszcze jest trochę mokra. - Napijesz się herbaty? Bo będę sobie robić, tylko się przebiorę - ruszyła do swojego pokoju, rozwiązując po drodze spódnicę i rzemyki z pierdołami przy pasie. Zdjęła wilgotne ubrania i wciągnęła na siebie za dużą koszulę, w której zwykle spała by zaraz wrócić do kuchni.
Akane
— Tak, ale jakby mu się bardziej powmawiało to mógłby więcej i dłużej nam pośpiewać. Tak myślałam, żeby spędził z nami więcej czasu! Tyyle go nie było! — wyjaśniła jeszcze na swoją obronę. Onyx z Rishą prychnęły delikatnie. Ależ z niej było zachłanne dziecko. Orczyca przytuliła się mocniej do Maryl. — Siostry na zawsze! — powiedziała jeszcze, przytulając ją jeszcze przez chwilę. Odsunęła się wtedy i usiadła przy Gavie na podłodze.
OdpowiedzUsuń— Opowiadaj jak było! Wszystko ze szczegółami! Poza podglądaniem! To było nieładne! — pogroziła mu palcem na ostatnie słowa, po czym oparła głowę o policzki i oczekiwała na historię. Zresztą jak chyba każdy tutaj.
Onyx i spółka
Uśmiechnęła się.
OdpowiedzUsuń- To dobrze, nie zabieraj sobie tego, niewyspany organizm potrafi płatać niezłe figle - pogroziła mu jeszcze palcem. - Malika i Raja na pewno ucinają sobie popołudniowe drzemki, zawsze możesz do nich dołączyć w tym czasie - zaproponowała. Słysząc o roku wzruszyła ramionami.
- Zdziwiłabym się, gdyby rok starczył, to nie było chwilowe zamknięcie w szafie przez głupich kolegów. To było prawdziwe zagrożenie, nic dziwnego, że organizm tak reaguje, że umysł szaleje w obliczu podobnego zagrożenia. Trauma to ciężki temat - przyznała. Na gest z dłonią posłała mu ciepły uśmiech.
- Mam nadzieję, że trochę tu z nami teraz posiedzisz, tęskniłam - przyznała.
Febe
— Próbuję być przebiegła po prostu — odpowiedziała na swoje usprawiedliwienie. Chociaż faktycznie Rokarze przebiegłość nie wychodziła zbyt dobrze. Była zbyt prostolinijna, a i kłamcą nie była też zbyt dobrym. — Postaram się tak nie komplikować! — dodała jeszcze na zakończenie. Kiedy Gave o wszystkich opowiadał do domu przyszedł list wysłany przez Ashana, że dzisiaj Darcy na noc nie wraca, chciała spędzić trochę czasu z ciotką póki miała na to okazję, ale Gave ma szykować się i na jej napaść w niedługim czasie. Risha przygotowała wszystkim coś do jedzenia, a Onyx słuchała razem z dziewczynkami, pomagając co jakiś czas ich matce w kuchni. Kiedy Gave zaczął grać, również był otoczony przez dziewczynki.
OdpowiedzUsuń— Cieszę się, że wróciłeś do nas — poinformowała w końcu Risha, odkładając wszystko do zlewu. — Wszyscy za Tobą tęskniliśmy. Zostaniemy tutaj do wyjazdu do Phyonix, to znaczy skoro już jest bezpiecznie przeniesiemy się do gospody, nie chcę młodej pannie miejsca zajmować, zwłaszcza, że kawalera tu ma, nie wypada — wyjaśniła wszystko, obejmując swoje córki. — A wy moje dzielne wojmatki, czas do łóżka powoli, kąpać się i spać, tak? Jutro mamy długi dzień — przypomniała im.
— Ach, tak! Możemy jutro przyjść do Fasolek! Bardzo je lubimy! — Rokara poprosiła. Nyx w czasie ich małych negocjacji wyjęła z szafki czerwone waciki i schowała je do kieszeni. Podeszła w końcu do Gava. — I wtedy też coś zagrasz? — dodała jeszcze po prośbie Rokara, zanim Onyx zdążyła się odezwać.
— No, Gave, późno się robi, mam nadzieję, że masz siłę, aby wrócić do domu o własnych nogach — napomknęła mu, celowo nie mówiąc o obiecanych negliżach. Dalej liczyła, że jedynie próbował ją zawstydzić.
Onyx i spółka
- Co Ty tak ostatnio mi roboty szukasz? Będę chciała to przerwę obsługę i sobie popatrzę - rzuciła z lekkim rozbawieniem w głosie i pokazała mu język. Słysząc jego teorię co do zwalczania się, wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Możliwe, nie wiem, nie zauważyłam by istoty o ognistych zdolnościach źle wpływały na wodne tylko przez egzystowanie w swoim pobliżu, ale może rzeczywiście u Was będzie to nieco bardziej skomplikowane - rzuciła luźno. Pewnie i tak wszystko się okaże w praniu. Wyjrzała z pokoju, gdy wspomniał o dziewczynkach. - A jak mnie z nimi spotka przypadkowo to z jaką prędkością mam uciekać? - zapytała z lekkim przekąsem w głosie. - Daj spokój, nie zamierzam zabierać do niego małych, ale nie dajmy się zwariować - puściła mu oko. - Może sobie sprawi, kto wie - dodała na wzmiankę o dzieciach. - Może już sprawił - rzuciła wychodząc z pokoju. - Gumijagody były wtedy gotowym składnikiem, ale bez obaw, chętnie się nauczę, na pewno zbiory się nie zmarnują - zapewniła, wchodząc do kuchni. Zaczęła szykować herbatę.
- Wrzucić Ci kilka owoców do niej? - zapytała kukając z kuchni, odruchowo patrząc co też tam robi. - Jak palce? - padło pytanie na widok wykonywanych przez niego ćwiczeń.
Akane
Przytaknęła mu głową, nie mieląc już dalej tego tematu. Słysząc o Gavinie westchnęła lekko.
OdpowiedzUsuń- Cóż, miło, że przepraszasz, ale szczerze wątpię by ktokolwiek oczekiwał takich przeprosin od Ciebie. No ale jeżeli czujesz taką potrzebę, to pewnie - posłała mu lekki uśmiech. Zacisnęła lekko usta, a na pytanie ponownie westchnęła.
- Zapytaj Natana, z tego co mi wiadomo Akane i Ryu pomogli mu przejść przez jego traume. Jeżeli pytasz o taką metodę, którą byłbyś w stanie przepracować sam, to nie, nie ma... Do rozwiązywania tego typu problemów potrzebujemy osób trzecich - wyznała. - O terapełtę raczej tu trudno - dodała. Słysząc o ranach wstała z krzesła i objęła Gava ramionami od tyłu, by cmoknąć go jeszcze w czubek głowy.
- Mówią, że jak coś działa to nie jest głupie, ale moglibyśmy popracować u Ciebie nad lepszym wyszukiwaniem sposobów - stwierdziła.
Febe
— To się podzielicie kosztami z Onyx, ona też już stanowczo zabroniła mi płacić, ale nie powiem, mój drogi, to będzie chyba najdroższy przepis jaki sprzedałam — zaśmiała się, klepiąc go po ramieniu. — Nauczę Cię z wielką chęcią, nic trudnego, sekretem jest mój autorski przepis na sosiwo, ale nikomu ani mru mru o nim, to rodzinna tajemnica — ostrzegła go jeszcze, samej grożąc mu palcem. Dziewczynki ucieszyły się na zgodę Gava, więc łatwiej było zaciągnąć je do kąpieli.
OdpowiedzUsuń— Aha? — wymsknęło się Onyx. Cholera jasna, pamiętał. Westchnęła. No przecież nie zachowa się teraz jak rasowy kurczak. Będzie w to szła, nie odpuści mu, dopóki sam się nie podda. Pomogła uszykować małe do snu, sama poprawiła lekko swój wygląd, w końcu była kobietą i ruszyła na tą zachodnią plażę, zamykając za sobą drzwi. Dotarła na nią jakiś czas po nim, ale nie widziała chłopaka, czuła jedynie jego zapas. Może teraz faktycznie go ma?
—- Och… co się stało, Koteczku? Stchórzyliśmy? — zapytała zaczepnie, siadając na jednej ze skałek.
Onyx
Skoro się nie martwił to nie widziała sensu by kontynuować temat i tylko przytaknęła mu głową. Słysząc jednak słowa o zazdrości uniosła lekko brwi.
OdpowiedzUsuń- Gave... Jesteś ich jedynym tatą... Niby dlaczego ktokolwiek miałby Cię w tej roli zastąpić? - spojrzała po nim pytająco.
Wrzuciła do swojego kubka kilka owoców, jego zostawiając z samą mieszanką ziół i spojrzała po dłoni, gdy do niej podszedł. Obserwowała ćwiczenie i ruch palców i zaraz delikatnie przygryzła wargę, ponawiając jego ćwiczenie własną dłonią, trzymając ją w powietrzu. - A może by tak wpleść zbliżone ćwiczenia do życia codziennego? No wiesz, jak głowa będzie zajęta czymś innym, nie tak skupiona na samym ruchu to może efekt byłby lepszy? - zaproponowała. - Chociażby ugniatanie ciasta na chleb czy inne wypieki - rzuciła pierwsze lepsze skojarzenie i zaraz spojrzała na niego z szerszym uśmiechem. Tyknęła go jednorazowo w czubek nosa. - Jasne, że będzie lepiej - zgodziła się.
Akane
Spojrzała za siebie i uważnie obserwowała każdy jego ruch. Odwróciła na chwilę wzrok do góry na rozgwieżdżone niebo, kiedy zaczął rozpinać koszulę. Przecież to nie tak, że chciała koniecznie widzieć go nago. Niby nie wstydziła się nagości, ale przy nim mimo wszystko zdawało się to być bardziej skomplikowane. Nie, nie mogła tak myśleć, bo zaraz z nim przegra. Wróciła do niego wzrokiem, wpatrując się jak pozbywa się skrupulatnie swojego odzienia.
OdpowiedzUsuń— Bardzo honorowy jesteś — odpowiedziała na jego słowa. — Czemu miałabym nie być chętna? — odpowiedziała zaczepnie, nachylając się do przodu, jakby chciała jeszcze lepiej na niego patrzeć. — Od dłuższego czasu jest na czym zawiesić oko — dodała najbardziej uroczym tonem jakim potrafiła.
— Opatrunek zostaje, przecież chodzi o kondycję ręki, aż taka okrutna nie jestem — zapewniła go. Zagwizdała nawet z podziwem na widok jego nagiej klatki. Tego nie mogła mu odmówić. Naprawdę wypracował sobie całkiem niezłe ciało.
Onyx XD
Milczała chwilę, patrząc po nim.
OdpowiedzUsuń- Raczej się nie zapowiada, więc nie masz co się martwić na zapas - odwróciła się do niego tyłem i skupiła na powoli wrzącej wodzie w garnku. Przytaknęła lekko głową na kolejne słowa, a gdy wspomniał o ćwiczeniach znowu lekko mu przytaknęła.
- Jasne, nie rezygnuj, zawsze możesz robić jedno i drugie - zalała im herbaty, podała mu kubek, a ze swoim ruszyła na kanapę by na niej usiąść.
Akane
Akane została na kanapie, a gdy Gave zniknął w sypialni odstawiła kubek na stół i po prostu zamknęła oczy, palcami lekko masując się po czole, skroniach i policzkach. To było trudne, cholernie trudne. Skupiła się na własnym oddechu. Gave zdawał się bez problemu odnajdywać w "nowej" rzeczywistości, pora była wbić to sobie do głowy, nawet jeżeli dla jej własnej nie było to takie proste. Złapała kubek i umoczyła usta w naparze. No to chyba tyle by było z dobrego humoru.
OdpowiedzUsuńAkane
OdpowiedzUsuńSama się zaśmiała.
— Może nie walczysz zawsze honorowo, ale słowa dotrzymujesz, jakaś forma honoru to chyba jednak jest, chociaż podglądanie przyjaciółek w kąpieli przez zaświaty faktycznie może wykreślić Cię z tej listy — zastanowiła się przez chwilę. Patrzyła jak ściąga spodnie. W zasadzie dopiero teraz zaczynało się robić dla niej “niezwykle” w końcu jego nagi tors widziała już niejednokrotnie. Teraz pozbywał się spodni. Przyjrzała się mięśniom na łydkach. Z pewnością nie kłamał, gdy mówił o swoich treningach. Był to miły widok dla oka.
— Bo chcę żeby było sprawiedliwie? Bo jestem wredna i zła i lubię patrzeć na ładne osoby? Bo Ci nie odpuszczę? — zaczęła wymieniać powody z błyskiem w oku. — Może podoba mi się ten widok i w końcu zaspokajam swoją ciekawość? Wybierz sobie — dodała na sam koniec, po czym bezczelnie zniżyła wzrok za jego dłońmi, które zaczęły ściągać bokserki.
Onyx
OdpowiedzUsuń— Wątpisz w moją złośliwość? — odpowiedziała, unosząc brodę do góry, jakby była obrażona. Wróciła zaraz do niego wzrokiem i pokręciła głową. — Uważaj, bo jeszcze wywołasz wilka z lasu – cmoknęła w delikatnej groźbie. Chociaż nie sądziła, że znajdzie teraz coś co mogłoby bo zgiąć. Zaśmiała się, kręcąc z niedowierzaniem głową, kiedy zrobił helikopter.
— Wiesz jak podniecić kobietę — nie mogła powstrzymać się od komentarza. Obejrzała jeszcze jego pośladki. Uśmiechnęła się na swój sposób, kiedy usiadł obok niej. Myślała, że będzie bardziej skrępowana, ale sam zadbał o to, że czuła się całkiem swobodnie przez jego zachowanie. Pokręciła głową na jego pytanie. Wstała z miejsca, aby nachylić się lepiej nad nim, złapała go za ramię jedną ręką, a drugą na podróbek, żeby nakierować jego spojrzenie na siebie.
— Nie… jeszcze sobie chyba chcę popatrzeć — powiedziała, po czym puściła go, aby zacząć go okrążać, żeby faktycznie dalej go oglądać z każdej strony. Nie da mu wygrać w tej grze. Niedoczekanie.
Onyx
Spojrzała na niego, gdy pojawił się przy kanapie, nadal trzymała kubek, więc gdy wpakował się na jej kolana starała się ze wszystkich sił, by go nie oblać.
OdpowiedzUsuń- Dawno chyba mokry nie byłeś - bąknęła, udało się, na szczęście wypiła dość sporo, a sama herbata nie była już gorąca. Spojrzała mu w oczy i wzruszyła ramionami by zaraz westchnąć ciężko. - Mam bujną wyobraźnie i dobrą pamięć... - zerknęła na chwilę w bok. - Pamiętasz jak po mojej amnezji zdradziłam Ci swoją wizję? Ty bawiący się z Fasolką, ja przychodząca w odwiedziny... Jakaś inna baba przy Twoim boku... - wróciła spojrzeniem do jego oczu. - Nie lubię tej wizji cały czas równie mocno - wyznała i zamknęła oczy by wziąć głębszy oddech. - Nie przejmuj się, pewnie kiedyś mi przejdzie - spojrzała na niego i mimo wszystko bardzo lekko się uśmiechnęła.
Akane
— Patrzę, nie martw się — odpowiedziała mu nie przerywając sobie. — Już przecież mówiłam, jest na czym oko zawiesić, mówiłam już kilka razy, że jesteś przystojny. Muszę się powtarzać? — zapytała w końcu samej siadając obok niego. Sama się położyła i przymknęła na chwilę oczy. To przeżycie było dziwne? Nie czuła się skrępowana czy zawstydzona, podobał się jej ten widok, ale nie czuła też, że musi się zaraz na niego rzucić. A więc między nimi było chyba całkiem dobrze, tak? Miała rację, nie flirtowali bezczelnie na każdym kroku, prawda? Otworzyła oczy, kiedy zaczął się ubierać. Zaśmiała się.
OdpowiedzUsuń— Oj, zaraz mi się przykro zrobi, takich widok pozbawiać, okrutne — zachichotała cicho. Nie oczekiwała oczywiście, że przestanie, ale liczyła, że może jednak sam się w końcu zarumieni. Sam zresztą wystawiał się jak na tacy. Uśmiechnęła się na swój sposób, który było najbardziej widać po oczach.
— Och, Koteczku, a może już to zrobiłeś? — zapytała z przekąsem.
Onyx
Zaśmiała się ponownie. Naprawdę lubił śpiewać. Nie umiała tego pojąć, ale zdawał się szczęśliwy, gdy to robił. Bardzo różnili się w tej kwestii.
OdpowiedzUsuń— Zauważyłam, artysto — odpowiedziała mu. Nie miała zamiaru odbierać mu przyjemności z tej czynności. Aż taka okrutna przecież nie była. Pokręciła głową na kolejne słowa.
— Cóż, jest zimno, mam grubą bieliznę — powiedziała, nie przejmując się komentarzem. — Poza tym widziałeś mnie w kąpieli, a nie w innych sytuacjach, tak? Nie wiesz kiedy się podniecam — przypomniała mu, odsuwając się na dwa kroki. Odwróciła się do niego tyłem i poprawiła włosy. Westchnęła cicho. Spojrzała po sobie. Tak, wszystko wyglądało dobrze. Po prawdzie było całkiem chłodno, więc sama była ubrana nieco cieplej.
Onyx
Uśmiechnęła się lekko pod nosem.
OdpowiedzUsuń- No w końcu nie tylko mnie naznaczyła - odpowiedziała, zaraz jednak poważniejąc. Zacisnęła lekko usta na jego słowa i oparła własną głowę o tą jego.
- Mój bok chronią moje własne uczucia Gave, nie znikną na pstryknięcie palca, a ja... Starczy mi, że zraniłam Ryu, nie chcę wchodzić w głębsze relacje z jednym, a drugiego mieć w głowie... - przyznała spokojnie. - Chciałabym po prostu żebyś był szczęśliwy - dodała, a gdy wspomniał o dobrym odetchnęła lekko. - Prawdę mówiąc w danej chwili mam to gdzieś... Chociaż odrobinę zaczynasz mi ciążyć... - przyznała nad jego uchem.
Akane
Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- To, że Ci na mnie zależy nie stanowi przeszkody by poczuć coś więcej do kogoś innego. To i tylko to chcę powiedzieć, wiem, że Ci zależy - przyznała i wzięła jeszcze jeden spokojny oddech by zaraz posłać mu nieco szerszy uśmiech.
- No dobrze, skoro tak nalegasz to... ewentualnie pozwalam - uśmiechnęła się pod nosem by zaraz pokręcić nim na to pstryknięcie i oddać zaczepkę, gdy ułożył jej się na kolanach. - Składam rezerwację, kolejny wieczór na kanapie to ja trzymam głowę na Twoich kolanach - mruknęła po czym standardowo powędrowała dłonią do jego pleców, a sama przymknęła oczy, pozwalając sobie zamknąć oczy.
Akane
Zmarszczyła brwi. Akurat takiego pukania w czoło nie lubiła. Byli oboje dorośli a ten gest kojarzył jej się z dziećmi. Westchnęła i wzruszyła ramionami. Nie będzie mu robić o to awantury.
OdpowiedzUsuń— Tak, masz mnie. Byłeś zbyt delikatny w pokazywaniu swojej nagości — odpowiedziała mu. — Tylko nie próbuj sobie przez to umniejszać w kwestii wyglądu, czy coś — sama puknęła go palcem. Kolejne pytanie nie było już takie miłe. Spuściła wzrok na ziemię.
— Nie sądzę, aby był to dobry pomysł, abym szła z nimi. Akane dosyć jasno się wyraziła co o mnie myśli, zwłaszcza w Twoim towarzystwie. A ja nie mam zamiaru ryzykować, że ktoś będzie mi znowu wmawiał uczucia i emocje, o których nie chcę myśleć czy zrozumieć. Przyprowadzę je, albo same trafią — wyjaśniła.
Onyx
Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Nie, nie chodzi o parę przykrych słów. Chociaż fakt, że uważam ją za hipokrytę. Nie boje się tego co powie. Pokazała mi już jak niewiele dla niej znaczę. Nie podoba mi się, że przy każdym spotkaniu odkąd uznała, że jesteś jej miłością życia lustruje moją głowę i wmawia mi co ja czuję na podstawie tego co wyczyta bez mojej zgody — poczuła jak przechodzi ją nieprzyjemny dreszcz. Nienawidziła takiego naruszenia prywatności. Zaczynała się bać, że po tym niedługo ktoś znowu przejmie władzę nad jej ciałem. Objęła się mimowolnie w ramionach.
— Moja głowa, moje myśli, moje uczucia są moje. Nie chce aby ktoś mi w tym latał. Nawet jeśli to Twoja była dziewczyna. Nie chce dać sobą komuś kontrolować, a ona wmawia mi, że Cię kocham. Zaraz powiesz mi, że Akane nie przejmie nade mną kontroli, a mi strach i brak pewności i tak zostanie. Dla mnie jest to przerażające... — zakończyła. Zamknęła oczy, siadając na trawie. Nie mogła pozbyć się teraz z głowy wspomnienia, gdy Pius na skinienie palca kazał jej przyłożyć sobie zimną stal do gardła. Tak łatwo było stracić nad sobą kontrolę. Musiała unikać takich ludzi. Nie chciała znowu być cudzym niewolnikiem.
Onyx
Przytaknęła mu lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, wiem, nie zamykam się na taką myśl, po prostu w danej chwili jest dla mnie mało prawdopodobna, ale nie nierealna - dodała jeszcze. Temat był zbyt świeży, może z czasem rzeczywiście pojawi się ktoś kto przysłoni uczucie do Gava, a może się nigdy nikt taki nie zjawi. Brała pod uwagę obie te opcje. Uchyliła powieki i spojrzała po nim z krótkim śmiechem.
- Dobrze, zapamiętam, mam nadzieję, że kiedyś przez tą zasadę nie porozbijamy sobie głów na kanapie - odpowiedziała rozbawiona po czym pochyliła się własną twarzą nad tą jego. - W takim razie ja wprowadzam nieregulowane limity - szepnęła z figlarnym błyskiem w oku i wysunęła się spod jego głowy po czym wstała. - Wybacz, dziś wolę zasypiać na leżąco - pokazała mu język i złapała swój kubek herbaty, by ruszyć z nim wesoło w stronę swojego pokoju. - Dobranoc Słodziaku - rzuciła jeszcze, śląc buziaczka w jego stronę.
Akane
Uspokoiła się słysząc słowa Gava. W zasadzie nie tyle co się uspokoiła co lęk zamienił się w inne uczucie. Pokręciła głową z niedowierzaniem i zaśmiała się.
OdpowiedzUsuń— Chodzi o moją prywatność. Doskonale wiedziała, że mój były chciał zmusić mnie do samobójstwa, a jednak uznała, że idealnym sposobem na wyjaśnienie mi tego jak zdradliwa i fałszywa jestem będzie grzebanie mi w głowie i szukanie moich myśli o Tobie. Mogłam ją zawieść jako przyjaciółka, chociaż nie rozumiem jak powiedzenie Tobie, że jesteś moją ulubioną osobą bez żadnego podtekstu jest złe — wzruszyła ramionami. — Ważne, że na Ciebie nie jest zła, hej, może jeszcze wrócicie do siebie — nie mogła powstrzymać się przed tym komentarzem. Kiedy wspomniał o trenowaniu leków zmarszczyła brwi. Wstała na równe nogi.
— Jak mam trenować lęk przed zamknięciem mnie w kolejnej klatce? Dać się opętać? Oddać komuś kontrolę nad ciałem? Nie dam z własnej woli nikomu po dobroci nawet na chwilę władzy nas sobą i moją głową, zapomnij. Wolę znaleźć drugą runę do wyżłobienia w plecach żeby pozbyć się problemu. Są traumy i leki, których nie powinni się trenować — wyjaśniła. Wzięła głęboki wdech i wydech. Zamknęła oczy i upewniła się, że sama może ruszać każdą częścią swojego ciała. Uśmiechnęła się w duchu, kiedy była pewna, że dalej jest wolna.
Onyx
Pytanie wyraźnie ją zaskoczyło.
OdpowiedzUsuń- Ja? - odsunęła twarz od jego głowy i zaraz wróciła na miejsce obok, by znowu lekko chwycić dłoń chłopaka. - Obawiam się, że jestem z Tobą zbyt emocjonalnie związana. Terapeuta powinien patrzeć z boku na sytuację, jako osoba trzecia, wtedy jego perspektywa nie jest zakrzywiona. Dla mnie jesteś zbyt ważny i w pewnych tematach pojawić by się mogły zbędne emocje. Na pewno zawsze chętnie Cię wysłucham, powiem co myślę, schowam w ramionach, gdy będziesz tego potrzebował, ale do terapii powinniśmy Ci znaleźć kogoś innego - uśmiechnęła się do niego delikatnie.
- Z tym na pewno pomogę - przyznała w sprawie lepszych sposobów, a gdy wspomniał o byciu Śmiercią spojrzała po nim pytająco. Niby nie powinno jej to aż tak szokować, w końcu Śmierć to jego ojciec, ale mimo wszystko... Spojrzała po runie i wysłuchała całej historii, by na jej koniec siąść trochę głębiej w krześle. Musiała przetrawić kilka informacji.
- Ta opcja rzeczywiście nie brzmi jakoś źle - przyznała. - Mam tylko nadzieję, że te treningi Cię nie wykończą i mimo wszystko Twoje tendencję do wpadania w tarapaty nie przyspieszą nadania tej nowej roli - spojrzała po nim dość wymownie i pogroziła mu palcem.
Febe
W trakcie snu poczuła ten pocałunek, ale był trochę jak jawa. Poczuła coś na podobieństwo pożegnania i ciepło przy czole, jednak się nie obudziła.
OdpowiedzUsuń***
Jak na dość późne wylądowanie w łóżku, An wstała wcześnie, zaraz usłyszała Fasolki i gdy weszła do salonu, zobaczyła małe bawiące się na kocu. Posłała im szeroki uśmiech i zaczęła się skradać, by porwać Raję w górę.
- Dzień dobry - podniosła ją wysoko i pocałowała w policzek by zaraz odstawić i w ten sam sposób powitać Malikę. Mała uczepiła się jeszcze jej szyi, więc została na rękach An, gdy ta spojrzała po ciekawej konstrukcji z klocków.
- A co to za poranne dzieło, hm? Budujecie twierdzę? - zagadała do małych.
Akane
— Ja… — nie wiedziała co w pierwszej chwili powiedzieć. Wzięła wdech. Nie ułatwiał jej tej sytuacji, z pewnością. Próbowała nie myśleć o powodzie, dla którego to robi. — Uważałam, że tak tego nie odbierzesz? Nie wiem. Zrobiłam to na co miałam ochotę, też nie zdawałeś się zły o to, potem mnie pocałowałeś i przypomniałam sobie, że to jednak nie jest takie proste. Nie jestem zbyt dobra w myśleniu, jakbyś nie zauważył, nie umiem też dobrze przypisać swoich uczuć. Nikt mnie tego nie uczył. Tak, to nie jest wymówka. Ale nie umiem trzymać rąk przy sobie w twoim towarzystwie. A dlaczego? Nie wiem — wyjaśniła w końcu, odwracając od niego wzrok. — O uczuciach nauczyłam się najwięcej od mężczyzny, który chciał mnie zabić. Myślisz, że dla mnie to jest proste? Ty robisz to z premedytacją, wiesz co robisz, ja w całym swoim życiu nie miałam zbyt wiele czasu nie ciepłe emocje — poczuła się naprawdę zraniona. Miała wrażenie, że naprawdę nikt w życiu jej nie zrozumie. Ta cała niepewność kłębiąca się w myślach. Nie chciała ranić niczyich uczuć, a znowu to robiła. Znowu była zła. Odsunęła się na kilka kroków, czując nieprzyjemny ścisk w brzuchu i łzy, które uparcie chciały wypłynąć z jej oczu.
OdpowiedzUsuń— Nie wiem czy ja chcę, żebyście wrócili do siebie — mruknęła, odwracając głowę w bok. — Chcę żebyś był szczęśliwy —- dodała. Zacisnęła dłonie w pięść. — Sam nigdy nie chciałeś ze mną rozmawiać o swoich uczuciach — zauważyła. — Nie chciałeś ze mną o nich rozmawiać, a ja nie umiem tego rozpoznać. Nie mówiłeś mi co się dzieje u Ciebie w środku. Odcinałeś mnie od tego skrupulatnie, bo raz powiedziałam, że nie musisz być zbyt wściekły na swoją byłą, skoro wszystko wyszło dobrze. Postawiłeś przede mną ścianę, kiedy ja chciałam Ci jakoś pomóc. Nie chcę sprawiać Ci bólu, ale nie wiem co mam zrobić, żeby tego nie robić! Też mam postawić ścianę? To może sam przestań mnie podglądać swoimi mocami! Czego Ty chcesz ode mnie, co? — sama czuła narastającą wściekłość, która przeplatała się ze smutkiem. Co niby miała mu powiedzieć? Lubiła jego towarzystwo, być może bardziej niż powinna, ale co miała zrobić z tym, że przy nim wszystko wychodziło łatwiej, zdawało się dziwnie właściwe niezależnie od tego co robiła. Nie umiała tego przypisać do miłości. Każde jej zauroczenie nie opierało się na tym co miała z Gavem, więc jak miała to normalnie nazwać? Wyszła z zamyślenia, dopiero kiedy uderzył ją w nos. Sama zacisnęła dłonie, ale powstrzymała się przed uderzeniem go. Być może faktycznie na to zasłużyła.
— Nie wiem czego chcę! Myślisz, że to jest proste? Ten strach? Od dziecka byłam zamykana w klatkach. Widziałeś moje blizny, tak? Jak mam z tym walczyć, co? Byłam w klatce umysłu, byłam w prawdziwej klatce, to… to jest takie… kiedy tylko przestałam myśleć o jednej niewoli, ktoś zamknął mnie do drugiej. Chcę być wolna, chcę mieć pewność, że nikt nigdy nie zrobi ze mnie więcej bezmyślnego stworzenia! Nie chcę znowu walczyć o życie, nie chcę być bezbronna. Myślisz, że to takie proste? Nie mam magicznych mocy, jestem zdana tylko na siebie, a jemu wystarczyła jedna cholerna myśl i mogłam zginąć — nie wytrzymała, popłakała się. Ręce zaczęły się jej trząść, złapała się nimi za szyję, jakby próbowała ją ochronić z siłą łapiąc oddech.
— Jak mam bronić się przed czymś przed czym nie umiem się bronić? Myślisz, że nie wyrywano mi zębów? Większość życia spędziłam walcząć o każdy oddech, próbowałam zabić każdego kto napatoczył mi się w ręce, jadłam ludzi, orków, wszystkie rozumne stworzenia, a gdy w końcu myślałam, że w końcu jestem wolna od swojej przeszłości on zabrał mi to w ułamku sekundy. Bo wygrałam pieprzony sparing! A potem Ty wyjąłeś moją duszę, potem Akane czyta mi w myślach… Jak mam się bronić przed tym wszystkim, skoro jestem kompletnie bezbronna w takiej sytuacji? Jak mam nie dać się złamać, skoro wtedy nie liczy się moja silna wola? Po prostu magia odbiera mi znowu moją własną niezależność. Magiczna klatka, prawdziwa klatka… w prawdziwej klatce mogę przynajmniej napluć na swojego oprawcę, pokazać, że mnie nie złamią. A kontrola umysłu? Nie chcę umierać nie mogąc samej kontrolować własnego ciała!
UsuńOnyx
Zerknęła w stronę kuchni, gdy usłyszała w niej ruch, a widząc Victora przytaknęła głową.
OdpowiedzUsuń- Poproszę - odpowiedziała na pytanie i zaraz sama posadziła Mali w krzesełku po czym zajęła miejsce i rozejrzała się. - A Gave nie je? - zapytała podając łyżeczkę małej i asekurując ją w razie potrzeby pomocy. Ponownie kiwnęła głową.
- Dobrze, chociaż dziwnie tak sama w pokoju - przyznała z lekkim uśmiechem. Przywykła, że zwykle dzieli sypialnię chociaż z dziewczynkami. - A Tobie? Nie dziwnie tak w gościnie? - zagadnęła. - Ach, wybacz, że dopiero, ale dziękuję za te pieluszki, bardzo nam się przydadzą - uśmiechnęła się lekko.
Akane
- Huhu, aż dziesięć? - uśmiechnęła się do niego zaczepnie. - Chyba muszę zaprosić tu tego Twojego tatę na kieliszka - dodała z lekkim śmiechem. - Może uda się nam coś wykombinować, by chociaż tą dyszkę z Ciebie jeszcze wyciągnąć - dodała. Spoważniała jednak przy słowach o śmierci małych.
OdpowiedzUsuń- Gave, udało się, nie zrobili tego - odpowiedziała i zaraz prychnęła cicho na kolejne słowa. - Biorąc pod uwagę, że śmierć ze starości mi nie grozi, to nie wiem czy byłabym tam u nich cennym negocjatorem - przyznała. - Tyle przy Was roboty, że nie mam czasu co by się sama jakoś uszkodzić czy dać uszkodzić innym - dodała z przekąsem.
Febe
Spojrzała na drzwi jego sypialni i uśmiechnęła się ciepło by zaraz wrócić do posiłku.
OdpowiedzUsuń- No tak, rozumiem - w sumie nic dziwnego. Jego dusza była oddzielona od ciała przez kilka dni, dziwne, gdyby nie miało to swoich efektów ubocznych.
- On... - spojrzała na Victora. - Będzie bezpieczny na tych treningach? - zapytała by zaraz spojrzeć na Raję z lekkim uśmiechem. Zdecydowanie większa była z niej samosia niż z Maliki, przynajmniej w tej chwili.
- Dzięki - kiwnęła jeszcze raz głową. - No tak, będziecie się nosić jak prawdziwe gwiazdy, w zaświatowych pieluchach - rzuciła do dziewczynek i zgarnęła owsiankę z brody Maliki, wieść o pieluchach zdawała się rozbawić dziewczynki.
Akane
Zaśmiała się.
OdpowiedzUsuń- No nie wiem, nie wiem, będziemy musieli oszacować mniej więcej jaka liczba przyniesie więcej korzyści niż strat, wtedy może coś postanowimy - odparła w żartobliwym tonie i sama nałożyła sobie twarożek oraz odrobinę pomidorów, a chleb obłożyła wędliną po czym zaczęła jeść. Teraz to ona ponownie posłała mu wymowne spojrzenie.
- Ha, ha, bardzo śmieszne - pokręciła głową. - Zobaczymy czy będzie Ci tak do śmiechu jak to przy Twojej pryczy się przekręcę z tych nerwów czy żalu - uśmiechnęła się pod nosem. - Ostrzegam, nie dam się łatwo, więc będziesz musiał wymyślić coś naprawdę dobrego - dodała.
Febe
OdpowiedzUsuń— Tak, umiem też każdego z was ranić praktycznie na pstryknięcie palca. Znikam bez słowa jak mój ojciec — westchnęła. — Dla mnie to nie jest takie proste, nie mówię, że to wymówka, zakładam, że Ty miałeś gorzej, zgadzam się z tym. Ale emocjonalnie nie jestem taka silna jak Ty. Za każdym razem, kiedy myślę, że już znalazłam swoje miejsce, że wiem kim chcę być dla kogoś robię coś głupiego i się cofam w rozwoju — pokręciła głową, smutniejąc w oczach. — Kocham Mankrika, ale nie nauczył mnie zbyt wielu rzeczy o emocjach. Dał mi maskę, za którą miałam się schować, dał mi broń do walki, nauczył zabijać i zostawił, żebym sama rozgrywała ludzkie emocje. Wrócił do mnie dopiero, gdy kompletnie się rozsypałam. Wtedy też chciałeś mi mówić o swoich uczuciach chyba, kiedy ja… nie byłam w dobrym miejscu w swojej własnej głowie. A gdy zabiłam rodzonego ojca, zostałam egzekutorką, Mankrik, ork, który mnie adoptował znowu zniknął. Byłam jakiś czas temu w Norach. Jego nie było, nie ma i nie wiem czy znowu go spotkam. Mam tylko Ciebie, Acaira, Rokarę, Maryl i Rishę, tak bardzo boję się was stracić, że nie wiem co mam robić — oparła się o jego klatkę, nie mogąc się za bardzo powstrzymać. Wzięła głęboki wdech. — Nie chcę tracić żadnego z was, czuję takie przyjemne ciepło w środku, jest tak swojsko, bezpiecznie wtedy, ale przecież wiesz, że nie umiem wam się dobrze odpłacić — odpowiedziała, zamykając na chwilę oczy. Zaśmiała się cicho kręcąc głową. — Nie mówię, że moja przeszłość mnie jakkolwiek usprawiedliwia przed każdą złą rzeczą, którą robię, ale nie jestem zbyt dobra w nauce o uczuciach, więc jestem w tyle za Tobą, za to ja nigdy nie łapałam zatrutej broni w gołej ręce, jestem bardziej fizyczna — zażartowała delikatnie. Może nie był to najlepszy moment, mimo wszystko łatwiej było jej myśleć, kiedy nie próbowała być aż tak poważna.
— Nie chcę się rozsypać znowu. Raz się rozsypałam, musiałam zniknąć na rok, żeby się pozbierać. Nie chcę żeby to się powtórzyło, zraniłam wtedy zbyt dużo osób… — odpowiedziała na tę propozycję. Naprawdę bała się popełniać te same błędy. Problemem było to, że już przecież niejednokrotnie walczyła ze swoimi emocjami, układała je, rozsypywała i tak od początku. A potem robiła jakąś głupotę i znowu zaczynała swoją podróż od początku. To było naprawdę męczące. Nie lubiła samej siebie za to.
— Mieszania z błotem, wybacz, ale naprawdę nie pamiętam. Mogło to być, gdy sama zabiłam Vivekę i nie myślałam wtedy o niczym za bardzo, przepraszam. Za Akane… nie miałam na myśli, że może robić co chce. Po prostu… to były jej konsekwencje, jakoś wam wyszło i nie chciałam, aby jedno czy drugie cierpiało za przeszłość. Tak, odsunęłam się trochę od Ciebie skoro byłeś z Akane, bo… — urwała na chwilę, zagryzając wargę. Przymknęła oczy
— Bo nie chcę znaleźć odpowiedzi na pytanie czy coś do Ciebie czuję czy nie. W mojej głowie są takie możliwości: albo jest to jednostronne i będzie słabo, albo jest odwzajemnione i jest ryzyko, że kiedyś całkiem się rozstaniemy, a skoro Ty i tak nie masz tego teraz w głowie — przypomniała mu. — A wcześniej i tak byłeś zajęty, więc nie, nie chciałam o tym myśleć, jeszcze bym całkowicie straciła Cię z życia, a to wizja najbardziej mi się nie podobała. Dopiero co Cię odzyskałam — wytłumaczyła mu. Cholera jasna, czy ktoś ją poczęstował jakąś herbatką na prawdomówność? Nie była to rzecz, którą koniecznie chciała mu teraz zdradzić.
Usuń— Chcę słuchać o Twoich problemach, ale nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie chciałam wejść między was, zajmować stanowiska. Chciałam mieć za przyjaciół waszą dwójkę, chociaż od początku powinnam wybrać tylko i wyłącznie Ciebie — sama odsunęła się od niego. — Przepraszam — szepnęła cicho. Nie miała pojęcia czy usłyszy, ale powinna to powiedzieć. Nigdy nie powinna próbować układać sobie relacji jego kosztem. Uczucia Gava powinny być dla niej najważniejsze w tej sytuacji. Akane przecież i tak nie miała zamiaru nigdy jej zrozumieć.
Blefował? Zamrugała kilkakrotnie oczami. Czyli tak po prostu rozebrał się przed nią mimo że kłamał? Dlaczego? Poczuła dreszcz na plecach. Cholerny kawalarz. Zakryła swoje uszy odruchowo.
— Ale Ty jesteś niemożliwy! — wstała za nim, żeby trzepnąć go w ramię, a potem przytulić do siebie. — Nie znam się na waszych mocach, tak? Cholera jasna… Bałam się, że nie wrócisz, że umrzesz z Fasolkami, a potem słyszę, że urządzałeś sobie zboczone zabawy, byłam zła, chciałam się zemścić za Twoją głupotę z tym rozbieraniem! Nie rób tak więcej! — poprosiła, przytulając go jeszcze przez chwilę. Odsunęła się w końcu i spojrzała po nim. Bogowie, żeby tylko i jemu teraz kolejny głupie gry nie przychodziły do głowy, teraz czy kiedyś. — Nie żartuj tak więcej! Jak jesteś w takiej sytuacji, chcę mieć pewność, że masz faktycznie ważne priorytety — przypomniała mu jeszcze. — Cieszę się, że przeszedłeś ten test. Jak było? Zakładam, że lochy były traumatyczne, ale wróciłeś, jesteście wszyscy żywi, więc zdałeś, tak? — zainteresowała się. Opowiadał to wcześniej już kilka godzin temu, ale domyślała się, że pominął kilka szczegółów przez obecność dzieci.
Wysłuchała jego rad w sprawie kontroli umysłu. Uspokoiła się naprawdę bardzo szybko.
— Czyli przed tym można się bronić? — zapytała z niedowierzaniem. Zacisnęła dłonie w pięści. — Ten głupi chuj… mówił, że to nie ma znaczenia, że po prostu… jeśli mogę się sama przed tym bronić, tak! Będę musiała go poprosić — ucieszyła się. Zdecydowanie wolała ufać własnej sile w tej sprawie niż magicznym runom od kogoś kto sam pewnie mógłby zawładnąć jej umysłem.
— Mówiłam, że nie wiem czy ją mam w przenośni. Od jakiegoś czasu bardzo często śni mi się moje dzieciństwo, a wtedy byłam jak zwierzę. Zastanawiałam się co odróżnia mnie od bestii, a Ty, Ty uświadomiłeś mi to w bardzo inwazyjny sposób. Tak, wiem. Pamiętam. Mam nie umierać w Twojej obecności — uśmiechnęła się na swój sposób. — Tak, zapytam Ryu. Dziękuję, naprawdę dziękuję. Nie czuję się taka bezbronna. Przed niektórymi z was — powiedziała na koniec.
UsuńOnyx
Uśmiechnęła się na zapewnienie co do powrotu chłopaka do normy. Odetchnęła z ulgą, gdy wyznał, że Gave tam nie zginie i wdzięcznie kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Rany są do zniesienia - przyznała, akurat to z góry zakładała, w końcu chodziło o trening. Oberwała po chwili owsianką.
- Aj! - zdążyła lekko krzyknąć i zaraz wypuściła powoli powietrze z buzi. - Mali - pogroziła jej palcem. - Tak nie robimy. Dobrze, że mami nie jest jeszcze ubrana. Nie bawimy się jedzeniem - upomniała małą, a wtedy w jej buzię została wsadzona łyżeczka. No co za mała srajda... Akane sama pokręciła głową z lekkim rozbawieniem, które mimo wszystko starała się ukryć. - Dobrze, już jem, am, pyszne - pomasowała się po brzuszku i pozwoliła jej jeść samodzielnie, zajmując się swoją porcją i od czasu do czasu zjadając łyżeczkę podaną przez córkę.
- Tak wiem, dziewczynki są całym jego światem - przytaknęła Victorowi głową. - Pewnie, zapraszamy... Przydasz się zarówno w ich, jak i jego życiu - przyznała.
Akane
Posłała Victorowi jeszcze jeden uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Tak, zadbamy tu o niego - odpowiedziała czując przy tym przyjemne ciepło przy sercu. Zaraz uniosła odrobinę zaskoczona brwi.
- Do lasu? - zapytała w odruchu, ale słysząc o planach zaśmiała się lekko. - Brzmi świetnie - przyznała i przytaknęła głową, nie widząc problemu w tym drobnym porwaniu. Wstała i zaczęła sprzątać po śniadaniu. - Dzięki za owsiankę - rzuciła jeszcze w stronę Victora na odchodne i gdy on ubierał małe, ona pomyła gary. Ruszyła jeszcze dać całusa Fasolkom i pomachała im na do widzenia, by zaraz obrócić się w stronę Gava.
- No hej - również się powitała. Zamierzał jeść na kanapie, no cóż... Zbliżyła się i również zajęła mebel, kładąc mu głowę na udzie.
- Smacznego - posłała szeroki uśmiech i zaraz zerknęła przed siebie, lekko wzruszając ramionami. - Właśnie nam uprowadzono dzieci, więc nie wiem... Może skoczę popływać? Ostatnie cieplejsze dni nim się serio rozpada... Może skoczę do Piasków, wyciągnę kogoś na soczek albo po prostu pośpiewam - założyła łydkę na kolano i lekko pomachała nogą. - O i wejdę do Febe po przepis na te owoce, zobaczę co tam dla mnie znajdzie, wrócę do domu coś zacznę szykować - wymyśliła na poczekaniu i zaraz spojrzała na niego z uśmiechem. - Kiedy wpadnie do Fasolek? Onyx wspominała, że chciała je odwiedzić z Rokarą. Sama bym chętnie zobaczyła tą małą - przyznała.
Akane
- Ej - dźgnęła go lekko w bok i pogroziła palcem. - Kto pierwszy ten lepszy - przypomniała mu, a gdy owsianka na niej wylądowała, ściągnęła usta po czym złapała jego koszulkę i starła nią z siebie jedzenie, ale zaraz po tym podniosła się do siadu. - Maliki się nie wyprzesz, zrobiła dziś praktycznie dokładnie to samo - strzeliła go jeszcze pstryczkiem w ucho. - Ale spoko, dotarło, limity - oparła się ręką o grzbiet oparcia kanapy i posłała mu niewinny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Tak, zobaczymy czy równie świetnie wyjdzie - zaśmiała się krótko i zaraz mu przytaknęła. - Nie no, jasne, przecież nie mówię, że masz ją tu zaraz przytarmosić. Spędźcie trochę czasu we dwójkę, możesz ją zabrać na targ, ostatnio rozstawiła się tam taka nowa babeczka, robi domowej produkcji słodycze, żelki i cukierki z naturalnych składników, ma bardzo kolorowy stragan. Może jej coś przypadnie do gustu. Wiem, że ma mały upominek dla Fasolek, dobrze by było też jej coś sprezentować, no i Rokarze, oby dwie coś przyszykowały - wiedziała co, ale tą informację zostawiła już do przekazania przez same dziewczynki, na pewno się ucieszą, gdy będą mogły same się pochwalić.
Akane
- Była, ale się zmyła jak postawiłeś swój warunek - pokazała mu język, a słysząc o zaproszeniu przytaknęła głową. - Jasne, nie widzę problemu - przyznała przytakując mu głową i wstała z kanapy. - Dobrze, jak mi coś wpadnie w oko to kupię. Ewentualnie można jeszcze Fasolki skusić na stworzenie laurek albo jakiś medali dla swoich małych ciotek. Lubią się babrać w farbkach - dodała i ruszyła do pokoju, by złapać swoją koszulę z odsłoniętymi ramionami, spódnicę z rozcięciem przy nodze oraz inne bibeloty.
OdpowiedzUsuń- Idę się ogarnąć po tym waszym mlecznym naznaczeniu - zaśmiała się i weszła do łazienki by tam przemyć twarz oraz się ubrać.
Akane
- Lubię dochodzić - puściła mu oko - do różnych ciekawych wniosków - zaśmiała się pod nosem nim jeszcze zniknęła w łazience.
OdpowiedzUsuńDygnęła przed nim delikatnie na komplement i zakręciła się dookoła własnej osi by ostatecznie posłać mu ciepły uśmiech.
- Dziękuję - sama prześlizgnęła po nim wzrokiem. - Dobrze się czuję - przyznała pogodnie, jakoś tak lżej jej było dzięki tej wczorajszej rozmowie. Zbliżyła się do niego i pociągnęła bluzę tak, by wyglądał trochę bardziej niechlujnie. Spojrzała w oczy. - No, teraz jak na prawdziwego drania przystało - poruszyła zabawnie brwiami - Zmierzwiłabym Ci jeszcze bardziej włosy, ale wolę nie ryzykować, że mnie ugryziesz - rzuciła z przekąsem i złapała torbę z wieszaka, by jeszcze wcisnąć do niej, w razie co, cieplejszą narzutkę i ręcznik.
- Mhm, no to chodźmy - nie miała nic przeciwko by przejść się jeszcze razem.
Akane
Słuchała go, chociaż musiała przyznać, że nie lubiła być po tej drugiej stronie, kiedy na nią spadał ciągły ochrzan. Mimo wszystko sobie zasłużyła, zwłaszcza za ostatnie myśli. Zastanowiła się chwilę nad jego słowami. Nie miała zamiaru nic na to odpowiadać. Powiedział wszystko co było ważne, dalsza kłótnia w tym temacie nie miała sensu. Przytaknęła mu głową. Po prostu będzie dalej nad sobą pracować. Zastanowiła się nad odpowiedzią. Spojrzała po nim. Nie miała pojęcia, że on kiedyś chciał wejść z nią w związek. Wybrał sobie na to chyba najgorszy moment w jej życiu.
OdpowiedzUsuń— Wiem kim dla mnie jesteś, wiem ile dla mnie znaczysz i jak swobodnie się przy Tobie czuję, ale nie uważam, że jestem teraz gotowa na jakikolwiek związek. Przede wszystkim najpierw muszę być lepszą przyjaciółką, a poza tym, moi wcześniejsi partnerzy obrzydzili mi na ten moment jakiekolwiek wiązanie się z kimkolwiek. Nawet gdyby to było obustronne, nie wiem czy nie zaczęłabym sobie wmawiać, że zaraz mnie nie zdradzisz. Jeśli kiedyś będę chciała skraść Ci serce, powiem Ci o tym. Na razie, chcę dojrzeć w innych kategoriach — wyjaśniła. — Nie chcę teraz nic w naszej relacji zmieniać, poza większym trzymaniem Twojej strony, jeśli będę miała ku temu okazję — dodała na zakończenie. Tak, tak chyba będzie najlepiej. Przynajmniej dla niej.
O wiele bardziej zmartwiły ją słowa względem Akane. Przytaknęła mu.
— Tak, byłam zafiksowana na jej punkcie. To prawda. Nie oczekuję, że mi to wybaczysz, czy zaufasz teraz, gdy powiem, że nie pozwolę na przyszłość, aby chęć zdobycia kobiety przyjaciółki przysłoniła mi Ciebie. Obyś po prostu kiedyś to zobaczył — zakończyła ten temat. Nie udowodni mu teraz, że chce się zmienić w tej kwestii. Nie ma jak, a kwestia trzymania strony Akane i tak jest chyba na stałe zamknięta. Sama zdążyła się przekonać, że granatowłosa nigdy nie widziała jej w ten sam sposób.
Odsunęła się od niego i spojrzała po nim z niedowierzaniem.
— Skąd miałam wiedzieć, że blefujesz? Mam blizny i pieprzyki, a po Tobie można się wszystkiego spodziewać — przypomniała mu, śmiejąc się lekko. Naprawdę była pewna, że znalazł sobie sposób na zajęcie czasu. Najgłupszy możliwy. Mogła się tego po nim spodziewać, chociaż uważała to za totalną głupotę. Zaśmiała się. — Twój pokaz był w ramach zemsty — przypomniała mu. Przeżywał takie piekło? Tym bardziej nienawidziła jego brata. Jak można było postawić kogoś w takiej sytuacji? Żałowała trochę, że jednak nie przyłożyła mu porządnie. Podeszła do niego i przytuliła go na chwilę, krótką, żeby zaraz się od niego odsunąć.
— Wiem jakie to uczucie. I tak, powinieneś znaleźć pomoc, coś co pomoże zapomnieć Ci o tym lęku. Nie wiem, czy Tobie to pomoże, mi pomogło obiecanie sobie, że nigdy więcej nie dam się tak złamać, traktować jak cudza zabawka. W Lerodas są też tak zwane uzdrowicielki ducha, może one będą w stanie Ci pomóc? Słyną z tego, że leczą każdego z ich lęków, pomagają przejść przez największe trudy życia, a może tutaj znajdziesz kogoś takiego — zaproponowała. Zaśmiała się i pokręciła głową na groźbę o byciu pokojówką.
— Najpierw będziesz musiał mnie do tego zmusić — sama poklepała go po ramieniu, puszczając mu oczko. Nie miała pojęcia jak wyglądało w zaświatach, ale sam mówił o ciężkich do kontroli duchach. Liczyła, że sama takim będzie.
— Nie wiedziałam, że można. Pius powiedział mi, że nie mogę się przed tym bronić, mogę jedynie słuchać kogoś takiego, więc przerażało mnie to. Ale jeśli mogę się przed tym sama bronić… albo po prostu wyrwać — uśmiechnęła się zawadiacko. Musi tylko się tego nauczyć i sama będzie mogła zgotować najgorszy możliwy los każdemu, komu znowu przyjdzie do głowy próba kontroli jej samej. — Będę pytać o pomoc, jeśli też będziesz mógł coś zrobić na pewno się odezwę — przytaknęła mu. Odeszła od niego na dwa kroki.
— Żebym nie wyszła na hipokrytkę. Oko za oko, negliż za negliż — poinformowała go, po czym zaczęła rozwiązywać górę swojej bluzki. Szybko się z tym uporała i została w samym staniku. Wtedy wzięła się za zdejmowanie rękawiczek, butów i innych mniejszych części garderoby.
Onyx
Spojrzała po nim zaciekawiona, zdawał się jakiś inny. Zero ciętej odpowiedzi? Trochę jakby mocno się starał trzymać język za zębami. Może wstał lewą nogą? Nie chciała wyciągać pochopnych wniosków, więc nie pytała i szła spokojnie obok niego, zerkając od czasu do czasu w stronę chłopaka. Chciał ją odprowadzać w ciszy? Czuła jego ulgę i mimo wszystko lekko się uśmiechnęła. No tak, przecież w końcu miał spokój na zewnątrz. Słysząc pytanie przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Taki mam plan - przyznała i zaraz zaśmiała się lekko. - Bez obaw, w razie co wrócę na pokój do taty, chociaż nie planuję jakiś niesamowitych kąpieli i biegania po plaży w negliżu, więc raczej mnie nie sieknie - odpowiedziała i spojrzała mu w oczy. - Na pewno jest w porządku Gave? - zapytała spokojnie.
Akane
Patrzyła po nim.
OdpowiedzUsuń- Racja, może rzeczywiście sobie pobiegam na golasa - odpowiedziała równie spokojnie i przytaknęła na te słowa głową. - Mhm, nie chciałabym ich zarazić, Ciebie z resztą też nie - przyznała, a słysząc odpowiedź zatrzymała się, łapiąc jego zdrową dłoń i próbując nieco obrócić w swoja stronę.
- Poza tym, że gadasz jakbyś miał kija w tyłku? - spojrzała na niego wymownie. - Nie potrzeba moich zdolności by zobaczyć, że coś jest nie tak, nie musisz mi mówić jak nie chcesz, ale chociaż nie udawaj. Rzuć, że masz gorszy dzień czy coś, nie będę naciskać na wyznania - poprosiła spokojnie i posłała mu ciepły uśmiech.
Akane
No tak. Cholerna wojna. Wszystko psuła.
OdpowiedzUsuń— Wydaje mi się, że w Norach powinna być taka, jak chcesz mogę zasięgnąć języka — zaproponowała jeszcze. Jeśli zależało mu na szybkim rozwiązaniu tego problemu, mogłaby spróbować coś wykombinować. Albo po prostu przyprowadzić jedną do Argaru jeśli się zgodzi. Jak już odprowadzi małe do Azylu.
Naprawdę był niemożliwy. Pokręciła głową.
— Koteczku, nie wiem jak to wygląda w zaświatach, ale podobno trafię do piekła. Powodzenia w ujarzmieniu mojej duszy. Będę najgorszą pokojówką jaką możesz sobie wymarzyć — zapewniła go, puszczając mu oczko. Mógł sobie jedynie pomarzyć, że po śmierci będzie na każde jego pstryknięcie palca.
Onyx mogła się pochwalić całkiem niezłą figurą okupioną latami treningów. Na brzuchu czy każdej innej części ciała były widoczne mięśnie, miała swoje blizny i pieprzyki, właśnie przez to uwierzyła mu w pierwszym momencie. Miał straszne szczęście, trafić ze wszystkim. Zaśmiała się cicho, zdejmując spodnie.
— Kiedyś? To lepiej szybko zapamiętaj gdzie są, nie planuję znowu się przed Tobą rozbierać — poinformowała go, zdejmując stanik. Potem zdjęła dolną część bielizny i odwróciła się do niego tyłem. Jedyne pieprzyki miała z boku biodra i dwa symetryczne na pośladkach. Mogła go w zasadzie od początku zapytać gdzie co ma dla pewności. Odchyliła głowę w jego stronę.
— Wiem, jest na co popatrzeć — zgodziła się z nim puszczając mu oczko. — Napatrzony? – zapytała jeszcze, sięgając po własną bieliznę.
Onyx
Uniosła lekko brew słysząc o jego postanowieniach. Skrzyżowała ręce pod biustem.
OdpowiedzUsuń- I to jest Twój sposób? Bardziej mnie to martwi niż od Ciebie dystansuje - zauważyła i westchnęła lekko, a widząc wystawioną rękę... cóż... ona się nie powstrzymywała, po prostu wybuchła śmiechem i zbiła z nim piąteczkę by zaraz pokręcić głową i ruszyć dalej.
- Nie musisz mnie dalej odprowadzać, to w końcu wbrew trzymania dystansu. Leć do Maryl, ona na pewno poprawi Ci humor - obejrzała się jeszcze na niego z lekkim uśmiechem. - A ja, cóż, skoro naprawdę tak bardzo nie lubisz tego jak wyglądamy, to postaram się ograniczyć moją bliskość do minimum, tylko proszę... Nie udawaj kogoś kim nie jesteś... - dodała i puściła mu oko by zaraz wrócić twarzą do kierunku swojej wędrówki.
Akane
- Nadzieja nie zniknie nawet gdy przestaniesz do mnie mówić, to w końcu nadzieja... Nie mam nad nią kontroli. Jedynie z czasem może zniknąć albo gdy rzeczywiście poznam kogoś, kto przysłoni uczucie do Ciebie - stwierdziła na podsumowanie tematu, a gdy odbił życzyła mu jeszcze udanego dnia.
OdpowiedzUsuń***
Akane zdążyła położyć małe i ogarnąć salon, a kiedy Gave wszedł do domu, kuknęła z kuchni by posłać mu uśmiech. Zabrała się za te całe przetwory i właśnie zakręcała słoiki, ale widząc wzrok chłopaka spojrzała po nim pytająco. Odstawiła słoik, coś czuła, że nie chodzi o głupi żart.
- Coś się stało? - usiadła na kanapie patrząc po nim odrobinę zaniepokojona. Słysząc pierwsze pytanie ściągnęła brwi, a przy kolejnych wcale nie było lepiej.
- Poczekaj, poczekaj... że co? - pokręciła głową. - Nikomu nic nie zabraniałam, przecież sama wyraziłam zgodę, gdy mi powiedziała, że Maryl z Rokarą chcą zobaczyć Fasolki. Gavin jej groził i poszłam zobaczyć czy jest wszystko w porządku, zaoferowałam runę podobną do tej co mają Fasolki, by mogła mnie wezwać w razie niebezpieczeństwa... Nie chciała, ale wspomniała o dziewczynkach, miały przyjść wszystkie cztery, razem z mamą małych co bym je naznaczyła - wyjaśniła. - Raz Gave, raz weszłam do głowy, gdy mi wyznałeś co zaszło, emocje zrobiły swoje, po prostu to poczułam, kilka klatek związanych z Tobą i mną, ale nigdy więcej - zapewniła twardo. - I jakie kocha? Porąbało ją?! Powiedziałam, że coś ją do Ciebie ciągnie i że ja to czuję, że może jest to dla niej podświadome, ale jest i że nie mogłabym w takiej sytuacji udawać jej przyjaciółki - patrzyła mu prosto w oczy. - Nigdy nie wspomniałam o miłości - zaprzeczyła głową. - Wyznałam jej co czuję Gave, co do Ciebie czuję, a ona po tym wyznaniu poszła gdzieś z Tobą i doszło do tego cholernego całusa, a nie spadł on z nieba. Razem zawaliliście, Ty jako chłopak, ona jako przyjaciółka, za którą powoli zaczęłam ją uważać. Mój błąd - wyrzuciła z siebie.
Akane
— Jasne — przytaknęła mu. Na kolejne słowa pokręciła głową. — Byłam, kiedyś. Ale mi spokojne rozmowy nie bardzo pomogły. Potrzebowałam czegoś bardziej fizycznego, więc zaczęłam walczyć z przeszłością. Nie mówię też, że to będzie idealny sposób. Każdy musi znaleźć własną metodę — wyjaśniła. Tyle zapamiętała z tych lekcji. — I ona nie szpera w głowie, rozmawia z Tobą, pomaga Ci uporać się z tym co w Tobie siedzi, bez naruszania prywatności — dodała jeszcze, żeby nie pomyślał, że jest hipokrytką.
OdpowiedzUsuń— Przekonamy się po śmierci — zapewniła go. O tym akurat nie było sensu teraz teoretyzować. Zaczęła się dalej ubierać, kiedy dalej nie protestować. Wzięła od niego koszulkę i zawiązała ją.
— Pod piersiami dorobiłam się tego dnia, gdy Mankrik mnie kupił. Oszluzg mnie ugryzł. Brzydka, bo trucizny późno pozbyto się z organizmu. A na brzuchu mam po Mankriku. Próbował mnie oswajać i tłumaczyć o Bractwie, ledwo rozumiałam co mówi, widziałam jak wyciąga miecz, rzuciłam się na niego, a on ciął na tyle głęboko, że zaczęłam się zwijać z bólu i byłam już spokojniejsza — wyjaśniła.
Onyx
— Kogoś komu ufasz? Może Febe? Też zajmuje się uzdrawianiem? — zaproponowała jeszcze. — Nic innego na razie mi nie przychodzi do głowy. I tak, takie uzdrowicielki nie są dla każdego. Po prostu słyszałam, że niektórym pomagają — uśmiechnęła się na swój sposób. — Tak, wiem. Przemoc to nie zawsze jest metoda. Mam nadzieję, że wkrótce swoją znajdziesz — dodała jeszcze na koniec.
OdpowiedzUsuńWzruszyła ramionami na jego kolejne słowa.
— Nie mam innego rodzica — przypomniała mu. — Byłam dzieckiem, które nie rozumiało ludzkiej mowy tylko kilka słów w terrańskim, robiłam pod siebie, syczałam, warczyłam i atakowałam wszystko co wyglądało jak dobry kawałek mięsa. Gdyby nie ten straszny ork dalej siedziałabym w terrańskich klatkach, albo już bym nie żyła. Nie mówię, że jest idealny. Odkąd zaczęłam pracować bez opiekuna widziałam go raz, gdy miałam stracić życie, a teraz znowu go nie ma — wyjaśniła. Może dlatego była taka pokręcona? Ech, nie chciała się teraz nad tym zastanawiać.
Onyx
— Cokolwiek Tobie pomoże, będzie dobre dla Ciebie — skwitowała ten temat. I tak nie miała zamiaru przecież go zmuszać do szukania pomocy gdzieś, gdzie nie był pewny rezultatów. Sprawa Mankrika z kolei była po prostu skomplikowana. Sama miała do niego pretensje, że po prostu ją tak zostawiał zanim zdążył w czymkolwiek poza pracą realnie jej pomóc.
OdpowiedzUsuń— Pewnie mógł. Ale akurat o tą bliznę nie umiem się na niego gniewać. Sama nie mam zamiaru nigdy traktować tak małych dzieci, ale jakoś jednak mnie oswoił i zrobił ze mnie człowieka. Jak dziwnie by mu to nie wyszło — odpowiedziała.
— Z pewnością tęsknią za tatą. Dobrej nocy — sama się z nim pożegnała i ruszyła w swoją stronę.
Onyx
Darcy sama znalazła tego dnia Gava, gdy szedł w stronę jej domu. Niesamowity zbieg okoliczności. Uśmiechnęła się do niego i pomachała mu przyspieszając kroku.
OdpowiedzUsuń— No w końcu wróciłeś do żywych! — przywitała się z nim krótkim przytuleniem. Zasłużył w końcu za wszystko co przeszedł. Sama zdążyła dowiedzieć się wszystkiego od ciotki, więc jej nie musiał wszystkiego od początku opowiadać.
— Wisisz mi za naprawę drzwi oczywiście — poinformowała go jeszcze z uśmiechem na ustach, wyciągając z kieszeni niewielkie pudełeczko. — A tutaj masz klucze, żebyś drzwi mi więcej nie rozwalał — zakomunikowała jeszcze. W środku znajdowała się oczywiście fiolka z jej krwią i strzępki materiału, żeby mógł je nasączać do otwierania. Swojego aktualnego zamka i tak nie miała zamiaru się pozbyć. Wystarczyło jej nieproszonych gości na jakiś czas.
— Brakowało tutaj Ciebie i Twoich szalonych pomysłów, przyszła Śmiercio — dodała na sam koniec.
Darcy
— Wstawiaj tam co chcesz, Ty płacisz w końcu — zaśmiała się szczerze. — Tata opowiadał kiedyś o Judaszu, nie sądziłam, że nazwaliście tak dziury w drzwiach. Nie wiem jak Ciebie, ale mnie to bawi. Pan Zdradziecki Judasz będzie mnie chronić przed intruzami. Dobrze, że to tylko przedmiot, bo by każdemu drzwi za srebrniki otwierał — zaśmiała się jeszcze raz na swój żart. Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Będę wiedziała czy mam się ubrać czy piżamka wystarczy, tak? Przydatne całkiem. W takim razie nie gniewam się o rozwalenie — uśmiechnęła się jeszcze do niego. Nie żeby naprawdę była zła. Spodziewała się, że zrobi coś z drzwiami, a że jego przyjaciółka była uczulona na Gavina mogła uznać, że mogła się przecież tego spodziewać. Nigdy nie chciała brać ze sobą “klucza” na wypadek śmierci. Przewrażliwione i uparte dziewczę.
— Jasne, Gave. Mimo wszystko gratulacje. Słyszałam od ciotki, że nieźle ją zaskoczyłeś. W każdym razie, dziewczyny wszystkie u mnie były bezpieczne. Maryl chciała mnie dziergania nauczyć, urocza strasznie, umówiła mi nawet kalendarz lekcji, będę jej płacić smakołykami i graniem, ale mam pamiętać, że to Ty jesteś najlepszym muzykiem. Rokara zakochała się w Abyss, jeździ już pierwsza klasa, Risha nie chciała mi zdradzić przepisu na roladki, mówiła, że to rodzinna tajemnica. Jakbyś mógł od niej skombinować parę sztuk, będę wdzięczna. A Onyx była strasznie przewrażliwiona większość czasu i rozdrażniona, ciągle mi w oknie stróżowała, wiesz jak ciężko ją było uspokoić? Ale za to straszna też z niej sroka. Zrobiłam nam raz wieczór z przebierankami… szkoda, że u nas nie ma tych… Zdjęć! Zrobiłabym i Ci pokazała — zaczęła mu opowiadać o tym jak spędziły ostatnie dni. — No, także dziękuję, mam kolejne dzieci do opieki. Obiecałam im też przynieść kilka smakołyków z moich stron. No i jak się wybierzemy do Azylu to chcą na targ iść ze mną, żebym je ubrała jak księżniczki. Chcesz wstąpić do mnie na herbatkę? — zaproponowała jeszcze na koniec.
Darcy
— Mój prywatny zdrajca. Brzmi nieźle — skwitowała. Zaśmiała się na jego opowieść o cioci. Tak, brzmiało jak ona. Urocze nazwy, nieudany sarkazm. Jeszcze brakowało, aby na mieczu były jakieś kolorowe motylki. Pokręciła głową na jego kolejne słowa.
OdpowiedzUsuń— Może i test jako tako był przez dług, ale ciotka ma obsesję na punkcie duchów. Nie sądzę, aby stanęła po Twojej stronie, gdyby zobaczyła, że możesz źle traktować te biedne, bezbronne, martwe, zdane na pastwę losu dusze — sama teraz naśladowała jej ton głosu, przykładając dłonie do serca. — Żebyś to ją w akcji widział. Sama broni nie użyje, nawet na te wredne, tylko magia, pogłaskać, porozmawiać, wesprzeć. Ona z umarłymi ma lepszy kontakt niż z żywymi, jestem zaskoczona, że ma męża w ogóle. Więc nie uważam, że powinieneś sobie tak umniejszać — zapewniła go z lekkim uśmiechem na ustach. Zaśmiała się.
— Nie martw się, Ty masz za szerokie ramiona na moje sukienki. Herbatka i jedzonko muszą Ci wystarczyć — puściła mu oczko, po czym zawróciła w stronę swojego domu.
Darcy
Przysunęła się na brzeg kanapy i spojrzała mu prosto w oczy, gdy na nią spojrzał.
OdpowiedzUsuń- Raz, tylko wtedy i tylko pod wpływem emocji. Teraz to kontroluję, musiałabym być bardzo rozchwiana by wejść komukolwiek do głowy przez przypadek - przyznała i pokręciła głową. - Nie zamierzam, chyba, że da mi powód, prawdziwy powód... Zawiodła mnie i uważam ją za fałszywą, tylko tyle i aż tyle. Nie będę z takich powodów robić jej sieczki w głowie - westchnęła ciężko i zaraz wzruszyła ramionami. - Jeżeli Ci to nie przeszkadza to chciałabym być - odpowiedziała na pytanie o kolację i wsunęła się głębiej w kanapę, wciągając na nią też stopy.
- Gave... żeby była jasność... Nie zamierzam iść z Onyx na noże, jasne nie mam ochoty oglądać Twoich ewentualnych mizianek z kimkolwiek, tak, zawiodła mnie jako potencjalna przyjaciółka, ale nie będę robić scen ani jej, ani Tobie jak tu sobie po prostu przyjdzie. Nie przepadam za nią, ale nie będę jej utrudniać życia - oznajmiła spokojnie.
Akane
Przytaknęła mu głową, gdy wspomniał o jedzeniu i sama na chwilę zamknęła oczy. Na potwierdzenie, że Onyx nie będzie uniosła powieki i jeszcze raz kiwnęła głową. Nie zamierzała nic więcej mówić w tym temacie, a na to całe przedrzeźnianie uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Powinieneś zapuścić włosy dla lepszego efektu - oznajmiła z nutką zadziorności, a na pytanie o życie wzruszyła ramionami. - Nie jestem chyba najlepszą osobą to udzielenia Ci odpowiedzi - przyznała z krótkim śmiechem. - Wiem tyle, że sporą część sami sobie utrudniamy - posłała mu lekki uśmiech, a na słowa o związek postawiła stopy na podłodze i pochyliła się w stronę Gava.
- Zrozumiałam już za pierwszym razem - szepnęła konspiracyjnie i również cmoknęła ustami w jego stronę by zaraz wstać i ruszyć do kuchni dokończyć robotę ze słoikami.
Akane
- Ty? Nie żartuj, zaraz by Cię po nich wszyscy tarmosili, już widzę tą irytację na na Twojej twarzy - odpowiedziała z nutką rozbawienia. Nie odpowiedziała już na jego komentarz co do powstrzymywania się. Zakręciła kilka ostatnich słoików i dopiero po chwili wróciła do salonu. Na pytanie o dzień oparła łokcie na górnej krawędzi oparcia kanapy i zerknęła w dół, na leżącego Gava.
OdpowiedzUsuń- Nie narzekam, popływałam, pośpiewałam, porobiłam dżemy. Będziesz mógł jutro posmakować - odpowiedziała i posłała mu lekki uśmiech. - Ten jej magiczny zamek na krew czy całe drzwi? - zapytała i spojrzała po nim trochę cieplej. - Fasolki nie są już takie małe, będziesz mógł z nimi podróżować do Maryl, ona też będzie mogła wpadać do nas na dłużej, oczywiście jak jej mama nie będzie miała nic przeciwko. Chociaż równie dobrze mogą wpadać całą rodzinką - posłała mu jeszcze jeden krótki uśmiech i spojrzała na jego nogi. - Suń się trochę - pogoniła go ręką, sama miała ochotę usiąść.
Akane
— Nie wiem co to sejm i senat — odpowiedziała mu i zaśmiała się cicho. — Ty i Twoja samoocena, ech, ech — pokręciła głową, patrząc na niego. — I tak będziesz trenować dalej, więc jeszcze nie raz się przekonasz czy dostałeś fory, czy faktycznie jest tak jak mówią — puściła mu oczko. Przecież sama nie będzie mu tłumaczyć jaki był w tym fantastyczny. Sama nie posiadała takich zdolności, mogła powtarzać jedynie słowa osoby, która i tak już była u niego w tej kwestii spalona.
OdpowiedzUsuń— To zapraszam — ponagliła go ruchem dłoni, zamykając się na chwilę. Nuciła sobie pod nosem piosenkę, której nauczyła jej Rokara, jak się okazało orczyca bardzo lubiła sama takie rzeczy, całkiem sprawnie też szło jej na lutni. Niedługo znaleźli się przed drzwiami od jej domu. Dziura na ten moment była zaklejona przez jej magię, więc była widoczna czerwona wyrwa. Uznała, że nie ma sensu niszczyć dalej drzwi na razie i wbijać kolejnych gwoździ jak może sobie sama poradzić. Otworzyła drzwi, dźgając się w igiełkę i zaprosiła go do środka.
— Możesz się też przywitać z Państwem Niepraszalskimi, może i to tylko roślinki, ale podobno też mają uczucia — zaśmiała się, podchodząc do kuchenki. Postawiła czajnik na ręce i szybko zagotowała wodę i zalała im herbatki z nutką orzechów. Wyjęła do tego ciasto piaskowe z owocami i postawiła wszystko przy stoliku na kanapie.
— Ależ tu wyjątkowo cicho i spokojnie — mruknęła, siadając na kanapie.
Darcy
Mlasnęła udając niezadowolenia.
OdpowiedzUsuń- Jaki agresywny. Musiałbyś jeszcze tych wszystkich trafić - zauważyła, puszczając mu oko. Zaśmiała się krótko, gdy wspomniał o judaszu. - Rozumiem, na żłobienia i nadawanie kształtu jesteście umówieni w innym terminie - uśmiechnęła się pod nosem. - No i super. To po co ten nos zwieszony na kwintę? Jakoś to sobie wszystko rozplanujemy - stwierdziła i zaraz prychnęła pod nosem. - Dobrze wiesz, że Ci na nich usiądę jak mnie nie wpuścisz - sama uniosła brew i zaraz zgrabnie przeskoczyła przez oparcie, by usiąść na miejscu, które jej zrobił. - Dziękuję - usiadła bokiem i podwinęła nogi pod siebie, łokieć opierając na oparciu kanapy. - Spotkanie z Maryl udane? - zagadnęła.
Akane
- Nie kuś - odpowiedziała mu śmiechem, a gdy wspomniał o ich drzwiach spojrzała na nie odruchowo. - O nie, nie, jak masz zamiar zabrać się za nasze to ja od razu poproszę usługę profesjonalną, bez prowizorki, wtedy nie widzę przeszkód - rzuciła z nutką rozbawienia w głosie. - Cóż, właśnie przepadła Ci niesamowita okazja, ale się jeszcze zastanowię i może jednak usiądę - prześlizgnęła wzrokiem po jego nogach - aż mnie ciekawość zżera co za niewygodę dla mnie przyszykowałeś - wróciła spojrzeniem do jego twarzy i pokazała mu język.
OdpowiedzUsuńSłuchała o spotkaniu z uśmiechem na twarzy.
- No tak, prawdziwy tam babiniec, biedny Rodzynku. Co to będzie jak jeszcze Fasole bardziej podrosną i do nich dołączą - pokręciła głową. - A spacer sam na sam na pewno się Wam przyda - przyznała, przytakując mu głową.
Akane
Spojrzała po nim z uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- To już sama ocenię - odpowiedziała, a gdy ją kopnął, złapała go lekko za stopę i uszczypnęła by zaraz pogrozić mu palcem. - Oj, oj - zwróciła się do niego jak do córek i posłała jeszcze jeden zadziorny uśmiech, nie odpowiadając nic więcej na jego komentarz. Słysząc o zakazie sama spojrzała na niego z rozbawieniem.
- Naprawdę wierzysz, że nasze córki będą się stosować do takiego zakazu? Biorąc pod uwagę jak wiele dzieciaków będzie tu w zbliżonym wieku, to czwórka na raz brzmi jak pikuś - zauważyła. - Jak już to trzeba je nauczyć, że pewnego rodzaju zabawy zostawiamy na poza domem, na przykład te nad wyraz głośne czy energiczne - stwierdziła spokojnie.
Akane
— Zgaduję, że ten popis małych dzieci, to była grupa dorosłych, tak? Brzmi okropnie. W tym aspekcie chyba wolę swoje Phyonix i nie mówię tego dlatego, że jestem księżniczką — odpowiedziała mu.
OdpowiedzUsuń— Ano odżyły, bardziej pamiętam o podlewaniu, mam też ciągle jakiegoś lokatora, który mi o nich przypomina, więc wyglądają coraz lepiej — wyjaśniła. Usiadła kawałek od niego i sama sięgnęła sobie po herbatę. Akurat jej poparzenie nie groziła. Upiła łyk.
— To znaczy? Lubię towarzystwo, ale Damon i czwórka dziewczyn na chacie to jednak ciasnota i hałas. Poza tym w ciągu ostatnich dni każdy był zestresowany, przejęty, wiadomo, chce się im pomóc, bo to zrozumiałe i nie ich wina, ale dobrze mieć trochę prywatności, zająć się sobą i treningami. Szkolenie moich ognistych i krwistych zdolności nie jest zbyt dobrym pomysłem w tak dużej grupie — wyjaśniła. Uśmiechnęła się delikatnie. — Ale samo towarzystwo było całkiem miłe. Nie kazałam im się wyprowadzać, mówiłam, że mogą zostać. Risha uznała, że wygodniej im będzie w gospodzie, wiesz więcej miejsca i bliżej do Ciebie — puściła mu oczko.
Darcy
W drugą stopę również go uszczypnęła i jeszcze dodatkowo dźgnęła palcem ze trzy razy jego łydkę, oczywiście nie jakoś mocno i ze śmiechem na ustach.
OdpowiedzUsuń- Na kimś mama musi się wyżyć - dodała rozbawiona i zaraz uspokoiła się nieco by spokojnie wypuścić powietrze ustami. Zastanowiła się chwilę.
- No dobra, ale na czym dokładniej miałby ten zakaz polegać? Bo to co wspomniałeś brzmiało dość ogólnie - zauważyła, a wolałaby poznać konkrety. Skoro już razem wychowywali dzieci, to wypadało wymienić się swoimi teoriami czy oczekiwaniami. Przytaknęła mu na słowa o większej liczbie rodziców.
- Akurat ja miałam na myśli już starsze dzieciaki, ale gdy mowa o maluchach to tak, jak najbardziej - przytaknęła głową. Uśmiechnęła się do niego, gdy wspomniał o przedszkolankach.
- Wiesz, że Febe prowadziła przedszkole? - zapytała luźno, tak jakoś jej się teraz o tym przypomniało. - Mają co robić, racja - przyznała. Na pytanie o gliny przygryzła lekko wargę i wzruszyła ramionami. - A musimy to dzielić? Nie lepiej by było razem trzymać front? Jak przyjdą do Ciebie ze sprawą, to Ty przychodzisz do mnie i razem decydujemy co z tym fantem zrobić, dopiero wtedy dostają odpowiedź, no i odwrotnie to samo - zaproponowała. - Jak będziemy w pojedynkę to decyzję podejmie ten kto będzie z Fasolkami, no chyba, że chodziłoby o coś większego, wtedy krótka piłka "poczekamy na tatę" czy "na mamę i wrócimy do tematu" - odpowiedziała mu równie poważnie.
Akane
Uśmiechnęła się i przytaknęła.
OdpowiedzUsuń— Wiem jak wyglądają narady i spotkania politycznie w Phyonix, uważam że tam mówią bardzo konkretnie, wiadomo, że nie jest idealnie, nigdy nie jest idealnie, ale nie porównałabym tego do kłótni małych dzieci, tak mi się wydaje — odpowiedziała. Uśmiechnęła się szerzej na komplement względem ciasta. Sama nałożyła sobie kawałek.
— Dziękuję, możesz dziękować Febe, pożyczyła mi swój zeszyt z przepisami żebym mogła niektóre podkraść — pochwaliła się. Nie spodziewała się, że tak bardzo oburzy się z powodu Damona. Z drugiej strony nie miała mu jeszcze okazji o nim opowiedzieć nic a nic. Pokręciła głową i zaśmiała się lekko.
— Akane zachwycona... W zasadzie do przewidzenia. Damon wie jak zawojować scenę. A obcy dla mnie nie jest. Wylądował w Phyonix, tak jak Natan. Złapał kontakt ze mną i Diego, a że mój kochany bliźniak to samozwańczy król żartów, to zrobił mu dość okrutny żart. Myślał, że go zaprowadzę z Vidhu do Argaru, a zamiast tego tułał się trzy miesiące po Mathyr aż tutaj trafił. Mieszka u mnie dopóki się nie odbije finansowo i nie znajdzie własnego lokum — wyjaśniła pokazując palcem na kalendarz, gdzie były skreślane dni. — Ma nawet liczone dni — dodała.— Większość czasu i tak jest poza domem. Tylko nie wiem czy sam będziesz miał okazję go poznać. To Syn Życia, nie wiem czy nie będziecie mieszanką wybuchową obok siebie — napomknęła mu jak to miała zamiar już od dawna. Nie chciała, aby stała mu się przecież jakaś krzywda. — Dla mnie obcy nie jest, nie musisz być zazdrosny — zaśmiała się jeszcze pokazując mu język. Zaśmiała się też kolejny raz.
— W końcu są tutaj dla Ciebie nie dla mnie, co nie? Nic dziwnego, że chcą mieć krótszą drogę.
Darcy
Przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Trochę zabrzmiało jakby chodziło Ci o jakiś konkretny rodzaj zabawy - wyjaśniła skąd pytanie, ale zrozumiała i już nie ciągnęła tematu. Na słowa o rozróbę również lekko się zaśmiała i kiwnęła głową. Na kolejną teorię lekko zmrużyła oczy. - A dlaczego jedno krzyczy, drugie głaszcze? Jak coś odwalą to powinny dostać opieprz i od Ciebie i ode mnie, tak samo jedno i drugie powinno pamiętać o głaskaniu. Tak mi się przynajmniej zdaję... Dać jasny znak, że zrobiły źle, a jednocześnie zapewnić, że błędy się zdarzają i że zawsze mogą na nas liczyć - poprawiła nieco pozycję, dalej patrząc spokojnie po Gavie. - Jaki jest sens bym ja opieprzała, a Ty głaskał? Czy tam odwrotnie... Biorę pod uwagę, że będziemy mieć inne zdania, ale w takich przypadkach to samoistnie wyjdzie kto bardziej rozumie sytuację i będzie głaskał, a kto jest bardziej wzburzony i będzie zły - stwierdziła, wzruszając ramionami.
Akane
Ułożyła brodę na dłoni i słuchała jego wyjaśnień, lekko kiwając głową od czasu do czasu.
OdpowiedzUsuń- Nie no, w takiej sytuacji to oczywiście, że jestem za tym aby właśnie tak to wyglądało. Jeżeli już któraś przyjdzie do Ciebie czy do mnie się wypłakać, to tak, jestem za Twoją metodą. Mi bardziej chodziło o sytuacje gdzie na przykład jesteśmy wezwani na dywanik lub ktoś je przyprowadza i mówi co zbroiły, no wiesz, gdy jesteśmy razem. Wtedy uważam, że razem powinniśmy przeprowadzić z nimi rozmowę na wspólnym froncie. Albo gdy pytają czy mogą iść tu czy tam, to chciałabym byśmy razem ustalali czy mogą, a nie, że tata mówi tak, mama nie i chodzą do tego, który zawsze mówi "tak", a drugi rodzic gówno ma do powiedzenia. Tego chciałabym uniknąć - wyjaśniła z lekkim uśmiechem.
Akane
— Może kiedyś zobaczysz, kto wie — sama pokazała mu język. Nie obiecała niczego konkretnego. Sama przez pobyt w Argarze było trochę odsunięta od polityki, nie miała pojęcia jak rodzice zareagują na propozycję zaproszenia innych na taką naradę. Zwłaszcza biorąc pod uwagę Bellhardzką opozycję. Zaśmiała się, gdy robił wyrzuty o Febe i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Myślisz, że kto opiekuje się ich dziećmi, jak Febe i Yensen chcą pójść na randkę, albo mieć upojny wieczór? Tyle razy mnie częstowała, że pytam ją o przepisy, częścią się dzieli, częścią nie, bo są tylko jej. Jej najważniejsze przepisy to i tak słodka i poufna tajemnica, więc się nie przejmuj, u mnie jej pieczonego drobiu w sosie własnym nie posmakujesz — zapewniła go.
— A Ty nigdy nie mówiłeś nic o Onyx specjalnie — odbiła piłeczkę. — Nie mówiłam o nim, bo to po prostu dobry kolega, któremu za bardzo podobało się siedzenie w Phyonix, a ja chciałam wyjść z Phyonix (no i Jagoda wpadła nam na bloga XD <3 ) — zaśmiała się na jego groźbę. — Jesteś niemożliwy czasami, wiesz? Dodasz tak każdą kobietą, którą poznałeś pierwszy, a on sprawił, że się uśmiechnęły do listy? To obij mu zęby jeszcze za Maryl, Rokarę, Rishę i Onyx. A najlepiej go nie obijaj, mimo wszystko to mój kolega. Już starczy, że Diego go życia uczył — uśmiechnęła się przepraszająco. — Mój brat obiecał mu, że wyśle list do mnie szybko, bo w końcu “mamy swoje sposoby na zawrotnie szybką komunikację” — zacytowała, gestykulując palcami cudzysłów — a potem dał mu moją odpowiedź, o której ja nie miałam pojęcia. Idealnie odtworzył mój charakter pisma, podpis, styl pisania, ba rozpisał się nawet jak ja i nawet spryskał kartkę moją perfumą. Myślę, że dostał już spore manto za chęć odwiedzenia chociażby mnie — podsumowała.
Darcy
Przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Może być i tak - stwierdziła. Zbyt wiele losowości było w takich sytuacjach by twardo ustalać zasady postępowania. Prześlizgnęła po nim wzrokiem, gdy usiadł, a kiedy wspomniał o sytuacji podniosła głowę z dłoni by delikatnie ją przekręcić z zaciekawieniem. Westchnęła cicho, gdy wspomniał o emocjach Onyx.
- Gave... A Tobie ktoś z tymi emocjami był w stanie coś pomóc? Części nadal nie ogarniasz... Chcesz jej pomóc to skup się na sobie, do pewnych spostrzeżeń czy emocji każdy musi dojść w swoim własnym tempie. Czasami robi to za późno, ale to również jest jakaś lekcja - wzruszyła ramionami, ale również mówiła spokojnie. Przytaknęła na słowa o wojnie i wychodzeniu. - Tak, też zamierzam je odprowadzić, możliwe nawet, że zostanę chwilę w Phyonix, ale to będzie zależeć od ogólnej sytuacji w Argarze - wyznała, a słysząc o Maryl i Rokarze uśmiechnęła się lekko. - To może niech po prostu u nas na trochę zostaną? Ja też nie planuję nigdzie dalej wychodzić, ich mama ma pokój w Gospodzie, więc gdybym ja nie mogła to ona może przy nich pomóc. Chcesz zrobić tą kolację jutro, jak dla mnie to nie problem by zostały dłużej... Będziesz miał Fasolki, a z nimi nadrobisz chociaż trochę czasu - zaproponowała. Wyprostowała się nieco na wieści o planie. - Czyli po prostu musisz sobie usiąść i nieco zaplanować do przodu. Dajmy na to jutro jesz z nami śniadanie, a po ja mam małe, Ty lecisz ogarnąć duchy, wracasz, bierzesz małe, ja mykam na trochę do gospody, ogarniamy obiad, Ty szykujesz kolację... To tylko przykłady, ale przecież możemy na spokojnie ustalać takie rzeczy do przodu. Jasne, jak coś się wydarzy to się plany pozmienia, ale myślę, że większość jest do ogarnięcia - posłała mu lekki uśmiech, a słysząc o sobie przekręciła delikatnie głowę w drugą stronę.
- Wyraziłeś się dość jasno. Nie chcesz się z nikim teraz wiązać i chcesz trzymać dystans. Nie mogę Ci powiedzieć Gave, że jesteś dla mnie tylko przyjacielem, bo nie jesteś. Nie mogę obiecać, że nie będę zazdrosna, bo będę. Nie będę udawać, że Twoje ewentualne flirty z innymi czy inne zabawy są mi obojętne, ale nie będę Ci z ich powodu suszyć głowy. Nie jesteśmy razem... - spojrzała mu w oczy. - Z moimi emocjami czy uczuciami muszę się uporać sama, tak samo Ty... Przyjdzie kiedyś taki dzień, gdzie śmiało stwierdzisz, że kochasz kogoś w ten romantyczny sposób, może to będę ja, a może kto inny... W danej chwili jesteś ojcem moich dzieci, przyjacielem i kimś dla mnie bardzo ważnym. Nie zamierzam obiecać, że nie będę Cię zaczepiać czy z Tobą flirtować, bo to czasem wychodzi samoistnie, ale... Seks, pocałunki czy ten bardziej sugestywny dotyk przeznaczam dla kogoś, kto zechce ze mną naprawdę być. Może kiedyś to będziesz Ty... a może kto inny - spojrzała na swoje dłonie, mówiła to wszystko spokojnie, ale ciężko westchnęła na zakończenie.
Akane
- Mhm i guzik z tego wyszło, po czasie dopiero zauważyłam, że jedyne co mogę to zapewniać Cię, że to co czujesz w tej czy tamtej chwili nie jest jakieś popieprzone. Nie mówię, że masz ją kopnąć w dupę, jak masz okazję to tłumacz, pokaż inną perspektywę, ale nie skupiaj się na tym, po prostu nie szukaj okazji na siłę i pozwól by sama doszła do pewnych wniosków - poradziła, delikatnie dotykając jego ramię. Z uśmiechem kiwnęła mu głową, dziewczynki na pewno będą szczęśliwe, że pójdą wszyscy razem.
OdpowiedzUsuń- Jasne, decyzję pozostawiam Wam, po prostu chcę żebyś wiedział, że nie mam nic przeciwko aby tu z nami zostały na trochę - odpowiedziała mu uśmiechem. - Nie ma problemu - odparła na podziękowania i zaraz uśmiechnęła się do niego pod nosem.
- Wydaje mi się, że jednak w sprawie seksu czy pocałunku mam też co nieco do powiedzenia... Poza tym już się tak nie zgrywaj... Jakbyś Ty nie kusił - spojrzała na niego wymownie. - Sam nie raz prowokujesz sytuację... - pogroziła mu palcem przed nosem. - Czasami aż się prosisz by zamknąć Ci usta własnymi. Bez obaw, jedziemy na podobnym wózku, też się często powstrzymuję - zatrzepotała teatralnie rzęsami.
Akane
Wzruszyła ramionami i wróciła do niego wzrokiem.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, może i racja, w sprawie pocałunku byłoby trudniej zaoponować - przyznała, a słysząc o różnicach między nimi popatrzyła po nim unosząc lekko brew. - Przeszkadza Ci, że chwilami wyglądamy jak para, a nie przeszkadzałoby Ci, że się całujemy i uprawiamy seks? Kim ja właściwie dla Ciebie jestem Gave? Jak szukasz niezobowiązującego bzykanka to wybacz, ale nie tutaj... - pokręciła głową i rozłożyła ręce, krzyżując z nim wzrok. - To czym Cię tak kuszę, hm? Co miałabym niby przestać robić? - zapytała wprost.
Akane
Wysłuchała go i spuściła głowę zamykając na chwilę oczy. Uniosła na niego spojrzenie dopiero po chwili.
OdpowiedzUsuń- Nie sądziłam, że prowokuje Cię mój zwykły dotyk... Przyjaciół też dotykam, przytulam czy z nimi tańczę... - spojrzała po nim smutno i przetarła oczy. - Po prostu tęsknię i ciężko to powstrzymać... - wstała z kanapy i przytaknęła głową. - Postaram się więcej Cię nie prowokować - ruszyła w stronę kuchni, trzeba było jeszcze pochować przetwory do spiżarki.
Akane
— Nie potrzebują opiekunki, ale czasami nie powinni wracać do domu o określonej porze jak Yensen coś planuje z Febe, wiesz, to nie jest tak, że ja się nimi opiekuje, po prostu rodzice idą na randkę a oni dalej są w takim wieku, że w środku nocy sami być nie powinni — wyjaśniła. — Nie mówię, też że zajmuje się nimi często, parę razy mi się zdarzyło, częściej sama prosiłam Febe o przepisy, więc może po prostu uległa mojemu urokowi? — dodała jeszcze, po czym zaśmiała się. Dla niej i tak nie ważne było co sprawiło, że Febe pomogła jej w nauce gotowania. Po prostu było jej niezmiernie miło, że nie miała nic przeciwko podzielenia się kilkoma sztuczkami, gdy jej mamy nie było akurat pod ręką.
OdpowiedzUsuń— No to mieliśmy inne powody — przyznała spokojnie. — Wybacz, jeśli Cię to uraziło, że nigdy o nim nie wspominałam, nie chciałam urazić Twoich uczuć — dodała. Zaśmiała się na jego kolejne słowa. Nie miała pojęcia co Damon mu zrobił, ale naprawdę miała wrażenie, że przesadza. Przecież każdy miał prawo rozmawiać z innymi.
— Myślę, że polubisz Diego, ale uważaj, żeby Ciebie nie wziął na kolejną ofiarę — puściła mu oczko. Uśmiechnęła się szerzej na jego propozycję, gryząc się w język, policzki, byleby tylko nie wybuchnąć śmiechem, kiedy on był taki poważny. Wypuściła głośno powietrze nosem.
— Przepraszam… — szepnęła odwracając się od niej. Wzięła kilka wdechów. — Damon to nie jest zboczeniec, przynajmniej na tyle ile go znam. Ale jak mi nie wierzysz to proszę bardzo, zamieszkaj sobie i zobacz na własne oczy, ale jeśli nagle za Tobą przyjdzie armia Twoich dziewczyn — miała tutaj na myśli Fasolki, Akane, Rokarę, Maryl, Rishę i być może Onyx — to sam będziesz im wnosił łóżka dodatkowe, to nie jest pałac w Phyonix — przypomniała mu.
Darcy
Zatrzymała się w połowie drogi do kuchni i obejrzała na Gava.
OdpowiedzUsuń- Zerwałam z Tobą bo się przy mnie dusiłeś... Moje wyznania były problemem, nie sprawiały Ci żadnej radości, nie byłeś szczęśliwy, a to ostatnie czego Ci życzę - wyznała spokojnie. - To czego chcę w danej chwili jest nieosiągalne. Nie chcę się z Tobą całować, nie chcę uprawiać seksu bo tylko jeszcze bardziej się wkręcę, a nie chcę tego, gdy Ty tak swobodnie mówisz o kimś innym przy swoim boku. Kiedy Ty nie chcesz mieć przy boku nikogo konkretnego. Ja chcę... ale sam mówiłeś, nie zawsze mamy co chcemy... Nie dziw się jednak, że w takiej sytuacji ciało mówi jedno, a usta drugie... I bez obaw, liczę się z faktem, że może mi to przejdzie - wzruszyła ramionami.
Akane
- Wiem, już to omówiliśmy i wiem co było nie w porządku - odpowiedziała krótko. Nie zamierzała wracać do tamtego tematu, dla niej został już obgadany.
OdpowiedzUsuń- Tak, mam, już to sama powiedziałam kilka minut temu. To mój problem - powtórzyła i westchnęła ciężko, stojąc spokojnie tam gdzie stała. - Też ją dopuszczam, na kiedyś tam, na pewno nie na teraz - odpowiedziała, a gdy wstał uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Ciebie... ale całego... nie samo ciało - przyznała i mimo wszystko ruszyła do tej kuchni, pochować słoiczki.
Akane
Chowała na spokojnie słoiczki.
OdpowiedzUsuń- Tak, wiem, już wystarczająco razy zaznaczyłeś, że widok kogoś innego przy moim boku to dla Ciebie nie problem - odparła, gdy schowała już wszystko do spiżarki, a po tym ruszyła do swojego pokoju. - Dobranoc Gave - rzuciła cicho zamykając za sobą drzwi i opierając je chwilę plecami. Dopiero teraz pozwoliła sobie na łzy, a później ruszyła w stronę łóżka.
Akane
Udała wielce obrażoną na jego słowa. Złapała się za serce i położyła na kanapie, jakby właśnie przebił jej serce. Dotknęła jeszcze wierzchem dłoni czoła, obracając się na obie strony, udając, że płacze, kiedy mówił te wszystkie “wredne” rzeczy. Wróciła do siadu i pokazała mu język.
OdpowiedzUsuń— Taka irytująca ze mnie papla, ale drzwi to mi niszczysz jakby to był Twój najgorszy wróg i roślinki mi wstawiasz. Mogę Cię wkurzać gadaniem, ale dalej masz mnie za przyjaciółkę, katarynka, pfy, jak trzeba to trzymam buzię na kłódkę — znowu pokazała mu język, po czym zamknęła oczy i uniosła dumnie brodę do góry, po tym jak puknął ją w czoło. Westchnęła.
— Wbrew pozorom mój pokój nie jest aż taki duży, cztery to by się już mogły trochę cisnąć na łóżku. Co nie znaczy, że zaraz masz mi tutaj przyprowadzać, każdego kogo Ci się żywnie nie podoba — dodała jeszcze, zanim zaczął zbyt dużo sobie planować.
Darcy
Nim zniknęła w pokoju pokręciła głową i posłała mu słaby uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Sobie wciskam... Tak łatwiej pewne sprawy przetrawić - odparła jedynie, bo rzeczywiście, jeżeli miała o nim zapomnieć, to łatwiej było myśleć, że mu taka kolej rzeczy nie przeszkadza.
***
Długo wypłakiwała łzy w poduszkę, a co za tym szło, późno zasnęła i nie specjalnie miała ochotę wcześnie wstawać, więc gdy Gave wpadł gwałtownie do jej pokoju, ledwo otworzyła oczy, ale potrząsanie stosownie ją wybudziło. Nawet się nie przebrała w piżamę, tak jak weszła do pokoju wczoraj wieczorem, tam właśnie wstała.
- Co?! - wiadomość była co najmniej niepokojąca. An zerwała się szybko z łóżka i ruszyła za Gavem do pokoju dziewczynek. Dopadła szybko do jednej z nich, by wyciągnąć ją z łóżeczka. - Atakują?! - zapytała tylko, nie miała pojęcia czego się spodziewać na zewnątrz. Czy ogień był jedynym zagrożeniem?!
Akane
Las? Cholera... Mieszkali w samym jego środku! Złapała kilka przypadkowych ciuszków dziewczynek i wcisnęła je w swoją sakwę by zaraz złapać przygotowane dla nich butelki wody. Chciała być gotowa w razie gdyby trzeba było przenieść dzieci przez ogień. Złapała zaraz Raję, a słysząc, że nie dadzą rady przełknęła głośno ślinę. - Biegniemy do wioski, tam na pewno już ktoś działa, poza piaskiem mam runę, w razie co będę otwierać nam drogę - rzuciła stanowczo i wcisnęła mu w kieszeń dwa dziecięce kubraczki. - W razie dymu, moczysz i zakrywasz jej i swoje usta - poleciła jeszcze po czym ruszyła z Gavem do wyjścia, a widząc co się dzieje na zewnątrz poczuła nieprzyjemny dreszcz na plecach.
OdpowiedzUsuń- Szlag... - już na dzień dobry przyszło nakreślić runę na własnej skórze. - Potrzebuję chłodu, daj mi moc lodu - szepnęła zaklęcie, by prysnąć jednorazowo wiązką lodu w tworzące się płomienie i dać im drogę ucieczki.
Akane
Przytaknęła mu głową, trzymając się go jak najbliżej. Czuła narastający niepokój dzieci i sama zakołysała lekko Raję w ramionach. Trzeba było jak najszybciej się ewakuować. - Już, już, zobacz, wszyscy są - szepnęła do małej. - Słyszysz tatę? Wyjdziemy z tego - dodała po jego słowach, a gdy wspomniał o ścieżce, kiwnęła głową. - Jasne - okoliczny piasek uniósł się w powietrze i zagarnął część płomieni by stworzyć ścieżkę, o którą prosił chłopak. Spojrzała po Vexie, która prędko przebierała łapami, kto jak kto, ale ona wyjątkowo nie lubiła ognia, uwielbiała wodę i wyczuwała ją z niesamowitych wręcz odległości. - Dobra psina - rzuciła wbiegając na ścieżkę, a słysząc nuconą piosenkę spojrzała po Gavie, mimo wszystko nikle się uśmiechając.
OdpowiedzUsuń- O rycerstwie spod kresowych stanic... - kontynuowała. - O obrońcach naszych argarskich granic... - piosenki wyjątkowo uspokajały małe Fasolki. - A ponad nami wiatr szumny wieje i dębowy huczy las... - ją też uspokajały.
Akane
— A Ty jesteś moim pierwszym przyjacielem, dlatego nie trzymam przy Tobie tak buzi, wydaje mi się, że mogę być sobą — odpowiedziała mu z delikatnym uśmiechem. — Staram się czasami kontrolować z gadaniem, ale lubię gadać, po prostu — dodała jeszcze wzruszając ramionami. Wysłuchała go. Westchnęła. On naprawdę myślał o przeprowadzeniu się tutaj? No naprawdę, chwili spokoju nie mogła mieć we własnym domu. I to ona była ta ekstrawertyczna, dobre sobie. Zaśmiała się cicho na tę myśl.
OdpowiedzUsuń— A czemu nie przyjdzie? Ciężko mi ją sobie wyobrazić tak, aby odstąpiła Maryl i Rokarę na krok, chociaż może to być przez to, że była przewrażliwiona na punkcie Twojego brata i zawsze była obok, a jak już gdzieś szła, to klucza nie weźmie, też na wszelki wypadek — westchnęła. Męczącą momentami miał tą przyjaciółkę. Pokręciła głową. — Przede wszystkim zapraszam Ciebie, jeśli chcesz, nie wyrzucę nikogo, ale fajnie by było, gdybym miała trochę prywatności i unikała wkurzania się. Czasami tracę kontrolę nad swoją transformacją, stąd ten zamek, taka piratka chciała mi się włamać i ostatecznie skończyło się na moim dość mocnym wybuchu złości, puściłam z dymem łąkę, a dopiero co odrastać zaczęła — wyjaśniła mi. Jakby miała wybierać, nie chciałaby znowu ryzykować spaleniem czegokolwiek w pobliżu.
Darcy
Ledwo wyhamowała i prawie wpadła na Gava, ale dała radę, a widząc, że naciera na nich żołnierz, zruszyła piach pod jego stopami. Nie miała teraz wolnej dłoni by zrobić cokolwiek więcej, cały czas kontrolowała piasek, a w drugiej trzymała córkę. Gave jednak dość szybko pozbył się przeszkody, a ona w międzyczasie kontynuowała piosenkę, uspokajając dalej dziewczynki. Kiedy padła prośba, nie czekała długo, skierowała piach tak, by stworzył im tarczę, a zaraz zamachnęła się nogą na lądującego Meliodasa. W porę zatrzymała ruch, by jednak mu nie przywalić i odetchnęła z lekką ulgą.
OdpowiedzUsuń- Dzięki! - spojrzała po nim wdzięcznie, ale mierzwienia włosów specjalnie nie zakodowała, chciała jak najszybciej przetransportować małe w bezpieczne miejsce. Ruszyła z Gavem w stronę gospody.
Akane
- Gave! - Febe od razu go namierzyła i objęła mocno, gdy tylko wpadł w jej ramiona. - Wszystko dobrze?! - obejrzała go pobieżnie i od razu przeskoczyła wzrokiem na małą. - Jasne, daj mi chwilę i odebrała od niego Malikę by odejść na bok i sprawdzić, czy na pewno wszystko w porządku.
OdpowiedzUsuńNik skończył akurat ściskać Akane, sam prześlizgnął wzrokiem po Gavie, a nie widząc żadnych ran pokazał tylko córce Febe, a ta pognała do niej z Rają. Blondyn ruszył dalej szukać ewentualnych pokrzywdzonych. An czuwała przy meduzie w trakcie badania, sama delikatnie drżąc na ciele.
- Wyglądają dobrze, Malika ma odrobinę przytępione spojrzenie, ale reaguje poprawnie, to bardziej szok niż jakiś większy problem - Febe ją nieco uspokoiła.
Akane
Kiwała głową na wszystkie te słowa, ale potrzebowała chwili by i z niej zeszło. Kiedy ja objął oparła lekko głowę o jego ciało.
OdpowiedzUsuń- Całe szczęście, że byłeś na zewnątrz - przyznała uspokajając oddech. Cholera wie jakby sprawa się potoczyła, gdyby razem pozostali w domu. Podniosła głowę i posłała mu lekki uśmiech na komentarz. - Tak, poszło całkiem sprawnie - musiała się z tym zgodzić. Odsunęła się od niego zaraz i złapała Raje w objęcia. - Dziękuję - powtórzyła zaraz po Gavie, a Febe lekko się im ukłoniła i ruszyła pomagać innym. Akane tuliła córkę, przytakując Gavovi głową. - Mam nadzieję, że zasną... a i zjem coś chętnie - przyznała, znajdując dla dziewczynek dogodne miejsce. - Choć w oddali grzmi, Ty się nie bój nic. Drzewa rosną, niech się boją tylko ludzie źli... - zaśpiewała cichutko.
Akane
- Choć powodzie łez Ty się nie bój przejść, psy niech tropią, łzy zatopią tylko miejsca złe... - kontynuowała ten spokojny utwór patrząc po małych czule, zerkając i na Gava, który oporządzał malutkie, dobrze, że zabrał te przytulanki. Kiedy małe zasnęły ucałowała ich czoła zaraz po chłopaku, wzięła jeszcze jeden uspokajający oddech, przytaknęła mu głową i skorzystała z jego pomocy przy wstawaniu.
OdpowiedzUsuń- Tak, tu się o nie aż tak nie martwię - przyznała cicho, jednak ze smutkiem w oczach. - Zaczynałam lubić ten dom... - westchnęła ciężko. - Nawet nie posmakowałeś dżemu... - wyrwało jej się na głos. Niby drobnostka, ale jakoś tak ją tchnęło.
Akane
Ściągnęła lekko brwi, na wieść, że posmakował. Taka głupotka, a w danej chwili cieszyła.
OdpowiedzUsuń- I jak? Nie za słodki? - spojrzała po nim i zaraz znowu lekko oparła głowę. Uśmiechnęła się delikatnie na wizję lepszej budowli. Posłała mu nieco szerszy uśmiech. - Coś mi mówi, że jeszcze będzie żałować tej decyzji - przyznała odrobinę weselej. - Coli? Pójdziesz na trening to się jej spokojnie u taty napijesz - przypomniała mu skąd ją ma i zajęła miejsce by zaraz spojrzeć po nim z lekkim rozbawieniem. - Jajecznicę ze strusich jaj, wstrząśniętych, nie zmieszanych - oparła się o blat baru i uśmiechnęła pod nosem. - jajecznica brzmi dobrze - przyznała już poważniej po czym obejrzała się na zebranych mieszkańców i lekko ściągnęła usta. - Mam nadzieję, że nie ma ofiar... - przyznała, wracając do niego spojrzeniem.
Akane
Kiwnęła głową, kolejną partię spróbuje zrobić słodszą. Sama miała problem by wyczuć czy słodyczy nie było za mało, wiec podpowiedź chętnie przyjęła. Uśmiechnęła się lekko na jego pochwałę.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - odpowiedziała z lekkim uśmiechem i zaśmiała się krótko. - Jestem pewna, że dostaniesz spokojnie chociaż zgrzewkę do przyniesienia tutaj - przyznała i obserwowała go przy pracy, mimo wszystko zerkając czy ktoś w pobliżu nie potrzebuje pomocy. Nim Gave zrobił jajecznicę, ona zdązyła pomóc jednej kobiecie przy dziecku, malec miał poparzoną rękę i matka nie mogła go uspokoić. Sama była dość nerwowa i fiołkowooka po prostu pomogła im się uspokoić. Kiedy wróciła na miejsce, Gave postawił przed nią talerz. Ściągnęła brwi.
- Zrobiłeś mi porcję jak dla słonia - zauważyła zerkając na jego wróblową rację. - Albo mi z tym pomożesz albo można spokojnie przełożyć część na talerz dla kogoś jeszcze - oznajmiła. Nie było szans, że tyle w siebie wciśnie.
Akane
Spojrzała po nim wymownie i złapała za widelec, by wsunąć do ust pierwszy kęs.
OdpowiedzUsuń- Bardzo dobra - pochwaliła, była głodna, adrenalina dodatkowo zrobiła swoje, ale nadal nie sądziła, że gdzieś to wciśnie. Westchnęła cicho. - Nabrać sił, a nie turlać się jak ulęgałka, gdy przyjdzie gdzieś pobiec - bąknęła pod nosem, ale jadła. Zerknęła za nim jednorazowo, zaraz wracając spojrzeniem do talerza. Jego jajecznica szybko się rozeszła, więc gdy An dojrzała chłopca, który ewidentnie zerkał czy coś zostało, sama wskoczyła za bar i zgarnęła ze swojego talerza co nieco dla młodego.
- Proszę bardzo, ale masz szczęście, specjalnie na Ciebie czekała ostatnia porcyjka - uśmiechnęła się do dzieciaka, a temu aż oczy zabłysnęły na widok ciepłego jedzonka.
- Dziękuję! - złapał talerz uradowany i ruszył pałaszować. Akane zostawiła co nieco dla siebie na talerzu, ale widząc zapotrzebowanie sama zaczęła szykować coś do jedzenia, podjadając przy okazji jajecznicę Gava.
Akane
An nie starała się wydziwiać, jajko dobrze weszło, było ciepłe i pożywne, więc po prostu kontynuowała jajecznicę, rozdając ją wszystkim chętnym. Sama rozglądała się za znajomymi buziami, większość dostrzegała i mocno ją tu uspokajało, ale dalej szukała Tonego i Grimy. Kto jak kto, ale jej zielona przyjaciółka dość łatwo rzucała się w oczy i to nawet gdy nie było jej widać. Widząc, że Gave do niej zmierza skubnęła kolejny kęs jajecznicy i uśmiechnęła się niewinnie. - Żaba, Słowik, teraz słonica... Prawdziwy ze mnie zwierz - rzuciła w odpowiedzi i wzruszyła ramionami. - A po co masz jeść zimną, skoro ciepła się szykuje? Musiałam dobrze dosmakować, co by moja równie pięknie pachniała - dodała i pokazała mu język, bo rzeczywiście jadła raz ze swojego, raz z jego talerza. Właściwie to swoje już zjadła. - Jak tam ranni? - zapytała i zaraz uniosła wzrok do drzwi, bo zobaczyła, że ojciec wchodzi przez nie dość pospiesznie. Zmarszczyła czoło, niósł na rękach Grimę.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie, nie... - Akane w odruchu zdjęła gar z pieca i wystrzeliła w ich stronę by zobaczyć co się stało. Nik szedł od razu do Febe, a widząc córkę uspokoił ją gestem dłoni. - Tony pomaga przy gaszeniu, ale Keva wyskoczyła za nim w płomienie, Grima jest mocno roztrzęsiona, ma małą w ramionach, jest dobrze, nic się nikomu nie stało tylko musi się uspokoić - wyjaśnił, sadzając drżącą goblinkę na jednym ze stołów.
- Grima - Akane szybko ją uściskała i zaraz spojrzała po osmolonej Kevusi. - Zobacz, jest cała, cała i zdrowa - szepnęła spokojnie.
- Nie mogłam nic zrobić, nie mogłam nic zrobić... - Grima powtarzała jak zacięta płyta, a łzy spływały jej po twarzy.
Akane
Grima w pierwszej chwili nie chciała oddać małej, ale gdy spojrzała kto po nią sięga, trochę poluźniła uścisk, Akane w tej chwili objęła ją ramieniem i cmoknęła w skroń, co dodatkowo ją uspokoiło i ostatecznie oddała małą, kiwając głową i wtulając się w przyjaciółkę.
OdpowiedzUsuń- No już, jesteście bezpieczni - szepnęła, masując jej ramię i delikatnie się z nią bujając na boki. Na propozycję jedzenia pokręciła głową, patrzyła po córeczce i była dość milcząca jak na siebie.
- Tatuś wytłumaczył, mówił, że tak nie wolno... Nie wolno Kevusiu, pamiętaj, nie wolno... - przełknęła jeszcze kilka łez, a mała uczepiła się łapkami Gava i schowała w jego koszuli buźkę. Jej ogonek strzelił nerwowo po bokach, czuła, że wystraszyła mamę, poza tym Tony rzeczywiście sporo jej do głowy natłukł.
- No już, już Grima, ona wie, że to nie było fajne. Ważne, że jesteście całe - An dalej ją kołysała, goblinka wtuliła się trochę mocniej i przytaknęła głową.
- Tak, to najważne - odsunęła się trochę od An i wyciągneła ręce po małą, na co Keva od razu zareagowała i zaczęła się rwać do mamy. - Bardzo Cię kocham kruszynko - goblinka mocno ją przytuliła, ale wyglądała na wycieńczoną, w końcu miała jeszcze w brzuchu kolejne dzieciątko.
- Może się położycie, co? - zaproponowała Akane, a Ri uśmiechnęła się do niej i do Gava, przytakując głową. - Nie martw się, jak tylko Tony przyjdzie to zaraz mu damy znać, gdzie jesteście - zapewniła fiołkowooka.
- Dziękuję - Grima ruszyła z córeczką w miejsce, gdzie spały inne dzieciaczki i tam sama się ułożyła, by trochę odetchnąć. An wypuściła głośno powietrze.
- Myślałam, że mi serce wyskoczy jak ją zobaczyłam na rękach taty - przyznała, teraz sama łapiąc się za serce i lekko opierając głowę o ramię Gava. Zamknęła na chwile oczy i wzięła głębszy wdech. - Damy radę - odsunęła głowę i posłała mu lekki uśmiech. - Większość jest cała, a domy na spokojnie odbudujemy - poparła jego wcześniejsze słowa.
Akane
Yensen nie miał problemu w tym, aby pomóc Gavovi w treningu. Był nawet zadowolony, że teraz faktycznie mogli poćwiczyć bardziej na poważnie, w końcu okrążające go z każdej strony duchy, które nie były tak po prostu przeklęte były problematyczne i dla niego. Używając yrden wokół siebie potrafił widzieć te duszki, ale tylko w ograniczonych miejscach. Zagwizdał zadowolony.
OdpowiedzUsuń— No, no, tak Ci się będzie ciężko dobrać do dupy — pochwalił go, sam wykonując w tym czasie fintę wokół swój własnych przeciwników, wtedy wskoczył na palę obok Gava, żeby szturchnąć go w ramię, niespecjalnie mocno, ot tyle, aby sprawdzić jak trzyma równowagę. Tylko teraz nie widział czy i na niego coś nie idzie. A tam, przecież to i tak był tylko trening, a sam nie chciał nadużywać swoich wiedźmińskich znaków i męczyć się bez potrzeby, najwyżej dostanie po pysku. Skończyli i spojrzał po nim. Sam uniósł rękę na powitanie w stronę podchodzącej Onyx. Dziewczyna kiwnęła im głową, widziała, że większość przestrzeni nie jest zajęta.
— Cześć, dzięki, przyda się — odpowiedziała im. Sama podeszła do ruchomego manekina, który miał zamontowane wiele kijków, przestawek i drewnianych mieczy, aby mógł się ruszać, gdy tylko wprawiło się go w ruch. Idealny do samotnego treningu, a nie widziała, aby teraz mógł ktokolwiek zająć jej czas. Potrzebowała dać upust swoim emocjom, ciągle coś się kłębiło w jej głowie i była zmęczona tym, że za każdym razem jak znalazła komfort, musiała go sobie sama rozpieprzać. A przemoc to jedyna metoda jaką znała.
— Widzę, widzę — wiedźmin przyznał, kucając przy nim, oglądając jak zachowują się jego mięśnie na dłoni. — Tak, jeszcze trochę i będziesz mógł nią porządnie łapać. Jak Ci idą ćwiczenia? Masz coś poza piłeczką? Jak nabierzesz więcej siły można dwa drewienka połączyć na sprężynkę i zrobić z tego, cholera, myśmy na to po prostu dyngs mówili – wyjaśnił. — A moce, jak się z mocami czujesz? — dopytał jeszcze. O Onyx się nie martwił, nie prosiła o naukę, chociaż nie mógł znieść tego jak pokracznie wykonywała piruet. Miała przynajmniej trzy otwarcia wtedy. Nie, jednak nie mógł się powstrzymać.
— Zaraz w dupie będziesz miała ten miecz, patrz na te piruety, masz mało miejsca, to nie jest rewia mody, co to za buty!? — odkrzyknął do niej, po czym wrócił do Gava. Tak, tych szpilek też znieść nie mógł. Już widziałam jak sobie zaraz wbije obcas w manekin i potem trzeba będzie ją wyciągać.
— Chcesz się napić? — zapytał Gava, sięgając po swoją menzurkę, w której była czysta, pitna woda.
Yensen i Onyx
— Możesz mi przerwać i powiedzieć, że mam zwolnić, albo powtórzyć, jeśli chciałbyś na to odpowiedzieć — zaproponowała. Poczekała chwilę, zanim coś znowu powiedziała. Ćwiczyła to już z Mohe. Trochę gadania, trochę czekania i ograniczanie informacji. Wzięła wdech.
OdpowiedzUsuń— Wiesz, nie obrażę się o to, a mi też pomaga pracować nad słowotokiem, mój tata i większość rodzeństwa to milczki, dlatego tak nie czuję mojego gadania — dodała w końcu, żeby wyjaśnić, że nie zawsze kontrolowała swój potok słów, a osób do treningu w tej kwestii nie miała zbyt dużo. Na kolejne słowa pokręciła głową.
— Paplam, ale nie paplam o takich rzeczach. Jak mówię komuś o Tobie, to powiem, że jesteś moim przyjacielem, że mieliśmy jakąś śmieszną przygodę czy dręczysz moje drzwi, ale nie mówię nikomu o niczym co mi mówi o sobie konkretnie, czy się zwierza, czy mówi mi jakiś sekret. Nie jestem głupia i umiem szanować cudzą prywatność — zatrzymała się na chwilę, patrząc na jego reakcję. Uśmiechnęła się delikatnie. — Chyba, że mówienie o takich rzeczach też dla Ciebie narusza prywatność, to mogę przestać — dodała jeszcze. — Ale nigdy nie próbowałam z kimś rozmawiać o rzeczach, o których Ty mi mówiłeś, były skierowane do mnie, a jeśli mają być skierowane do kogoś innego, to Ty sam wybierzesz do kogo, to nie moja sprawa — wyjaśniła na sam koniec, po czym popiła herbatkę. Zastanowiła się nad jego kolejnymi słowami. Spotkania we trójkę? To był jakiś trójkąt miłosny czy co takiego? Nie wnikała.
— Onyx by mi nie przeszkadzała, ale to co teraz mówisz, nie wiem czy chciałabym oglądać jakieś dramaty z waszą trójką — odpowiedziała w końcu. — W każdym razie, puenta jest taka, że moje drzwi są dla Ciebie zawsze otwarte, przy innych lokatorach się zastanowię, a Damonowi już obiecałam łóżko, więc go wyrzucać nie będę, mogę go wygonić kilka razy na cały dzień i noc, jak go bardzo nie lubisz, czy trzymać z daleka od naszych pogaduszek, ale jego też lubię. Zanim wydasz oficjalny osąd to chociaż go poznaj — zaproponowała z uśmiechem.
— Nie uważam, abym była zbyt surowa, tak judasz się przyda — zaśmiała się — ale chcę też mieć czas nad tym poćwiczyć. Nie chcę tego robić przy dzieciach czy kogoś kogo nie znam zbyt dobrze, bo wyglądam wtedy specyficznie, nie chcę kogoś przestraszyć ogniem i krwią — zaśmiała się.
Darcy
Powiodła spojrzeniem za chłopakiem i zaraz przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Jasne - zerknęła w stronę baru, widziała, że Rei razem z Shi przejęły pałeczkę, jeżeli chodziło o wystawkę, więc zdecydowanie nie była tam potrzebna. Spojrzała po Gavie, gdy rzucił swoją propozycję i szturchnęła go w ramię, prychając pod nosem. - Ciebie szyć nie będę, więc obejdzie się bez dowodów - również pokazała mu język i ponownie przytaknęła głową. - Pomogę - ruszyła wraz z nim w stronę potrzebujących i rzeczywiście wzięła się za zszywanie powierzchownych ran, od czasu do czasu słuchając poprawek lub rad Febe. Po pewnym czasie spojrzała na Gava.
- Gdzie my właściwie... wrócimy? Zostaniemy w gospodzie, z małymi? - zagadnęła, patrząc po nim odrobinę zmartwiona.
Akane
Odprowadziła wzrokiem kolejnego pacjenta, miała chwilę spokoju, więc zaczęła szykować przybory na kolejnego pacjenta, jednocześnie słuchając odpowiedzi. Przyszczypnęła lekko dolną wargę, odkażając igłę. Wcale nie miała ochoty wracać na pokój. Milczała chwilę, by dopiero po czasie spojrzeć na chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Pamiętaj, że masz Fasolki... Dobrze by było znaleźć miejsce, które na spokojnie pomieści całą trójkę... - westchnęła cicho. Wcale jej się to nie uśmiechało i nawet tego nie ukrywała, krzywiąc się lekko.
Akane
Przytaknęła mu głową, tak u Febe rzeczywiście było dość miejsca, no i u niej An mogłaby być spokojna o małe. Uśmiechnęła się mimo wszystko na wizję Fasolek u Febe.
OdpowiedzUsuń- Już widzę jak im babciuje - zaśmiała się krótko i zaraz spojrzała po nim. - Dobrze się czujesz? Może chwila przerwy? Nie pomożesz jak zaraz sam padniesz - zauważyła i zaraz wzruszyła ramionami. - Jasne, że będę, ale wiesz... Zdążyłam się już nieco przyzwyczaić i... podobało mi się - przyznała, dalej po nim zerkając. Nie wołała jeszcze kolejnej osoby, nie chciałaby przerywać szycia w połowie, gdyby jednak Gave sam potrzebował pomocy.
Akane
- U Rei jest teraz dość tłoczno... Tony nadal tworzy ten dom, a po dziś... No nie wiem czy przypadkiem nie będzie musiał sporo nadrobić - przypomniała mu. - Ich czwórka, Tony z rodzinką, a i nie wiadomo kiedy Ryu wróci - wyliczyła. - Febe to chyba jednak lepszy wybór - stwierdziła, wołając jednak pacjenta i biorąc się za szycie. - Febe? - zawołała meduzę odruchowo, a na słowa o domu kiwnęła głową. - Na spokojnie, nie zawracaj sobie tym teraz głowy - poprosiła, a meduza spojrzała po Gavie. Wymusiła na nim by usiadł i obejrzała mu oczy na spokojnie.
OdpowiedzUsuń- Na zewnątrz nie ma co wychodzić, dym nadal gryzie w nos i oczy - spojrzała na Akane, która była blisko końca szycia. - Tu jest tłoczno i duszno, przejdźcie się do jakiegoś pustego pokoju - poprosiła i spojrzała na Gava. - Wypij trochę wody, byle nie zbyt łapczywie, musisz dotlenić głowę, a tutaj będzie z tym ciężko. Odpocznijcie chwilkę już i tak sporo pomogliście, teraz innych kolej - poklepała ich po ramieniu i zaraz zawołała kogoś na zastępstwo dla tej dwójki. An zbliżyła się do bruneta.
- Febe ma rację, chwila odpoczynku się przyda - przyznała, gotowa pomóc mu, gdyby w głowie kręciło się za mocno.
Akane
— Postaram się mówić wolniej, po kolei, będę nad tym pracować — odpowiedziała spokojnie. Uśmiechnęła się do niego. — Czasami i tak jesteś niegrzeczny, a na to akurat daję Ci przyzwolenie — odpowiedziała, patrząc wymownie po swoich drzwiach. Westchnęła, poprawiając się na kanapie, kiedy dawał jej wykład względem Damona. Kiedy skończył spojrzała na niego z powagą.
OdpowiedzUsuń— Bo jesteś moim przyjacielem i martwię się, że przez to jacy jesteście możecie na siebie negatywnie oddziaływać, zrobić sobie krzywdę, czytałam w woluminie jednym od taty, że są przeciwieństwa, które nie mogą w pobliżu istnieć, martwię się, że możecie zrobić sobie krzywdę po prostu będąc obok siebie, czy jeśli Fasole będą obok. Nie mówię, że tak będzie na pewno, ale martwię się — wyjaśniła, po czym zrobiła przerwę, żeby nie zgubił się w jej potoku słów. — Ja myślałam, że gdybyś tutaj przyszedł z Fasolkami i nagle cała wasza trójka by zaniemogła, zemdlała i była w złym stanie, bo spełniłby się najgorszy scenariusz, to wtedy miałbyś powód do złości, że nie ostrzegłam Cię o potencjalnej krzywdzie w domu przyjaciółki, której prywatności nie szanujesz — dodała kolejne wyjaśnienia. Popiła herbaty. — Nie mówiłam Damonowi, kim jesteś, uznałam też, że on łatwiej by mi wybaczył chęć troski. Jeśli nie wybaczy, cóż, mi będzie przykro — odłożyła kubek, odwrając wzrok od niego.
— Dziękuję za troskę i dyskrecję, ale nie uważam, że jest to coś co powinno się trzymać w tajemnicy tutaj — wzięła wdech. — Tak, w Phyonix nie byłby to zły pomysł, ale nie chcę zrobić nikomu krzywdy, bo myśli, że u mnie jest kolorowo. Jestem stabilna, ale tyle się dzieje, że nie mam kiedy zbadać swoich własnych możliwości. Prawię zrobiłam krzywdę Lunie, nie chcę tego powtórzyć — wypowiedziała swoje zdanie. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy ją objął.
— Nie jestem surowa, ale wiem, że coś jest dalej nie tak, czuję to w środku — zagryzła wargę. — Zanim Ashan przyszedł odwiedził mnie jakiś demon, zaatakował Abyss, a ja wtedy miałam taki dziwny moment, czułam jakbym się pogodziła sama ze sobą, ale potem zrobiłam bardzo okrutne rzeczy, zemdlałam i znowu straciłam pamięć na kilka dni z tamtego wydarzenia, nie od razu, na drugi dzień. Ashan mi musiał przypomnieć — znowu się zatrzymała w swoim potoku słów. — Więc potrzebuję też czasu dla siebie, żeby to badać, odpowiedź jest gdzieś, ale nie będę jej szukać, jak mogę zrobić komuś krzywdę. I nie wiem czy Abyss na pewno jest zdrowa po tym wydarzeniu — skończyła i wypuściła powietrze z ust. Na razie miała dosyć gadania.
Darcy
Prowadziła go tyle ile tego potrzebował, a gdy jednak postanowił iść sam, ona skoczyła szybko po wodę, by zaraz dogonić go na schodach i wejść za nim do pokoju, który od razu przymknęła. Uśmiechnęła się lekko na jego komentarz i usiadła na skraju łóżka, podając mu naczynie.
OdpowiedzUsuń- Powoli - przypomniała. - Hej, jak dla mnie to progres, sam zareagowałeś i nie trzeba Cię było zbierać z podłogi - uśmiechnęła się do niego kącikiem ust. Słysząc o domu na klifie zaśmiała się krótko. - Co by nam sztormy co raz zabierały grunt spod nóg? Chyba mimo wszystko stawiałbym raczej na jakąś polankę w okolicach jeziora lub rzeki? W razie pożaru blisko woda, ale nie na tyle blisko by zmyła nam chałupę w razie silniejszych opadów? - zaproponowała. - Może jakieś małe wzniesienie? - dodała i zaraz westchnęła ciężko. - Cholera... ciekawe czy coś zostało... Czy spłonęło wszystko z domu... - zacisnęła lekko usta. Naprawdę było jej przykro.
Akane
Równowagę miał. Dobrze. Uśmiechnął się. Robił postępy jak burza po tych wszystkich przeżyciach. No i miło było widzieć, że w końcu trochę życia do niego wróciło. Kiedy poczuł dotyk na nogach, szybko uskoczył, rzucając pod nogi Yrden, aby móc odkopać od siebie ducha. Zrobił dwa kroki więcej niż chciał, żeby wrócić do postawy, ale przynajmniej świadczyło to o tym, że Gave faktycznie staje się wymagającym przeciwnikiem, coraz bardziej każdego dnia. A walka kilku na jednego i tak była z góry niesprawiedliwa. Postanowił się na niego zamachnąć tępą częścią miecza. Ugiął nogi w kolanach i wyskoczył w jego stronę w zgrabnym, idealnym, takim jak papcio Vesemir uczył swego czasu, aby się nie odsłaniać, piruecie. Nie spodziewał się, że wyląduje przez to na podłodze. Uśmiechnął się do siebie. Stary czy nie, ten wiedźmin jeszcze potrafił o siebie zadbać i poradzić sobie z jednym czy drugim smarkiem. Zeskoczył do niego.
OdpowiedzUsuń— Tanio skóry nie sprzedam — uśmiechnął się do niego. Pokiwał głową i słuchał go, gdy opowiadał o treningach. — Bo jest, biorąc pod uwagę co z tą łapą zrobiłeś — zgodził się ze swoją żoną. — Dobre alternatywy, więcej delikatnych ćwiczeń, to szybciej się zrehabilitujesz — odpowiedział mu. Sam wrócił na chwilę spojrzeniem do Onyx, która teraz zdawała się być w innym świecie. Wpadł mu do głowy pomysł, ale jego realizacją zajmie się za chwilę. Pokiwał głową.
— Walka wręcz jest ważna, zwłaszcza jak chcesz machać tymi mieczami, ale nie wyprzesz się swoich mocy, prawda. Ze mną możesz zawsze potestować postępy. A to z tą kosą, ciekawa sztuczka, dobrze walczyć bronią, którą znasz — zgodził się z nim. Prychnął cicho pod nosem.
— Tak, już jej to mówiłem. Wytłumaczyła mi, że to dodatkowa broń. Chcesz ją wkurwić po kolejnej rundce? — zaproponował. Jeśli się nie zgodzi to po prostu zrobi to sam. — Dobra, ale teraz chodź na wahadło, przyda Ci się tor przeszkód, chce zobaczyć jak sobie radzisz z tymi kłodami — błysnął mu zębami, po czym Ardem wprawił mechanizm w ruch. Sam wskoczył na nie, wyciągając na powrót miecz. Omijał zręcznie nadlatujące kłody, zapraszając Gava ruchem dłoni do siebie. W ten sposób oboje będą mieli trudniej i ciekawej.
Yensen i gdzieś tam Onyx XD
Uśmiechnęła się delikatnie, gdy dalej mówił o klifie.
OdpowiedzUsuń- Masz już to w głowie, co? - zaśmiała się krótko i uśmiechnęła szerzej na jego wizję. - Dobrze, jeżeli rzeczywiście znajdziemy taki klif, który przypadnie mi do gustu, to mogę się zgodzić na takie rozwiązanie - musiała przyznać, że możliwość skakania do wody i tajemnicza jaskinia mocno do niej przemawiały. Przytaknęła mu głową, gdy wspomniał o sprawdzeniu zgliszczy i złapała lekko jego palec, przytrzymując dłoń przy swojej, a zaraz po tym dość gwałtownie wtuliła buzie w jego tors, przymykając oczy.
- Przepraszam Gave, ja nie potrafię... Tak cholernie się bałam... Nawet nie wiesz jak... Że wyszliśmy z tego cali, że małym nic nie jest, że... - zacisnęła zęby.
Akane
- Chętnie go zobaczę - przyznała.
OdpowiedzUsuńKiedy zapytał o co się bała, mimowolnie zaśmiała się jednorazowo pod nosem.
- Nie, za to jestem wdzięczna - przyznała układając buzię tak, by spojrzeć mu w oczy. Przymknęła swoje, gdy cmoknął jej czoło, ale zaraz je otworzyła by posłać mu delikatny uśmiech. - Tak, wyszło nam to wszystko całkiem sprawnie - przyznała oddychając nieco spokojniej i wtuliła się w niego troszkę mocniej.
- Wolę poczekać i mieć pewność, że to tylko te błędniki - przyznała cicho.
Akane
To jak pewny był swoich słów przynosiło przyjemne ukojenie. Uśmiechnęła się na jego podsumowanie. - Ou, co to, to nie, niech lepiej nikt z nimi nie zadziera, nawet żywioły - dodała mrużąc oczy i marszcząc nos na to targanie włosów by zaraz zaśmiać się krótko, gdy osłonił swoją głowę. - Normalnie uszyję Ci czepek na te kudły - rzuciła żartobliwie, układając się przy jego boku nieco wygodniej. Przytaknęła mu delikatnie głową, a gdy wspomniał o wdychaniu dymu ponownie podniosła oczy do jego twarzy, zaraz jednak zmarszczyła czoło i oparła się na łokciu, by nieco nad chłopakiem zawisnąć buzią.
OdpowiedzUsuń- Żartujesz, prawda? - spojrzała po nim, ostatecznie lokując spojrzenie w jego oczach. - Gdybyś mnie gwałtownie nie obudził to wyjście byłoby znacznie trudniejsze. Płomienie praktycznie wdzierały się do środka, w ostatniej chwili dopadliśmy do drzwi, a oknami nie poszłoby tak sprawnie - zauważyła i lekko dotknęła jego policzka. - Nie mam Ci czego wybaczać, przeciwnie, jestem ogromnie wdzięczna - dodała, pewna swego.
Akane
Pokręcił dłonią, gdy widział jak wyciąga dwa miecze. To nie był teraz dobry pomysł. Miał jedną sprawną rękę, na niej powinien się skupić. Trzymanie broni niesprawną broni powodowało niepotrzebny ból i rozproszenie od przeciwnika. Sam walczył jednym mieczem, jak to miał w zwyczaju. Każdy po prostu służył do czegoś innego, a w kryzysowych sytuacjach, cóż wtedy musiał używać dwóch, ale teraz tylko trenowali. Odsunął się, kiedy zamachnął się na niego, sparował cios prostym ruchem miecza, ścierając z nim stal, która wydała teraz charakterystyczny pisk. Przejechał ostrzem w górę, po czym ciął, ale przerwał, gdy tylko usłyszał, że kłoda do nich wraca. Uskoczył w drugą stronę, unosząc wyżej miecz. Pół sekundy później sam wykonał fintę, palcami na tej samej pali co Gave, chwycił go za ramię, obracając ich wokół i zamieniając miejscami. Przygotował się na cios, gdyby musiał się bronić, a potem pociągnął go bliżej siebie, żeby zaraz pociągnąć go za sobą, kiedy kłoda znowu do nich wracała. Kiedy oboje byli bezpieczni, odepchnął go od siebie.
OdpowiedzUsuń— No to sam ją powkurzam — odpowiedział zadowolony z siebie. — Czemu bez sparingu? Boisz się? — zaśmiał się, odskakując przed kolejną kłodą w stronę Gava, zamachnął się na niego, po czym wrócił na swoje miejsce. — Z duchami i tym jak niezdarnie dzisiaj walczy wygraną masz w kieszeni — gwizdnął do niego, ostrzegając przed kolejnym atakiem, który wyprowadził. Tym razem zeskoczył w bok, złapał się za ćwiek na kłodzie, wyprowadzając kopnięcie w jego stronę, nadając sobie imptetu, dzięki któremu zgrabnie go wyminął gdy puścił ćwiek. Stał za nim i wyprowadził cios od tyłu.
— Yhym, niedługo zobaczysz jaka to zajebista broń z tych obcasów — uśmiechnął się tajemniczo.
— Ja was słyszę! — krzyknęła dziewczyna, sama kopiąc w tym czasie w głowę manekina, przez ten komentarz się zdenerwowała, użyła zbyt dużo siły, więc obcas wbił się w sam środek drewnianej głowy do samej podeszwy buta. Wyjąć nie było go jak, a pale manekina leciały na nią, przez co cała się zaklinowała między palami, kiedy kończyny niezdarnie powchodziły w szpary między nimi. Obrkęciła się z całą konstrukcją parę razy.
— No i masz minę — Yensen uśmiechnął się szeroko. — Teraz tak siedź, póki nie skończymy, więcej nie będziesz nosić tych durnych szpilek — powiedział o wiele bardziej poważnie, po czym wrócił wzrokiem do Gava. — A Ty nawet nie próbuj jej jakkolwiek pomagać, z niektórymi trzeba po złości — poinformował go, po czym znowu na niego ruszył.
Yensen i Onyx
- Zdecydowanie uszyję... Ubiorę Ci go nocą, gdy będziesz smacznie spał - widząc jak dalej chroni włosy nie mogła się powstrzymać przed tym komentarzem.
OdpowiedzUsuń- No i Ci się udało, jesteśmy bezpieczni, to najważniejsze, brutalność pobudki nie ma w tym dla mnie znaczenia - zapewniła go. - W takich chwilach nawet plaskacz byłby usprawiedliwiony, gdyby ktoś serio mocno spał - stwierdziła, a na wzmiankę o piwnicy lekko się uśmiechnęła. - Było by miło, jednak co nieco już nam się tam udało uzbierać - przytaknęła mu głową, patrząc po nim, gdy się podniósł do siadu i zaraz układając głowę przy jego ramieniu. - Coś szczególnego masz w tej piwnicy, czy po prostu liczysz, że cokolwiek ocalało? - zapytała.
Akane
— Mówisz tak, jakbym ogłosiła każdemu wszem i wobec kim jest — odpowiedziała mu, lekko się unosząc. — Powiedziałam Akane, bo Ciebie nie było, a potem Tobie i nie powiedziałam tego od razu, myślałam nad tym i myślę co powiedzieć Damonowi w tej sprawie — wzięła wdech. — Jeśli ktoś zacząłby go atakować tylko dlatego, że tutaj przyszedł, to wspaniale to świadczy o nim w takim razie — mruknęła zirytowana. Tak, miała go zamiar bronić w takiej sytuacji, była dla niej realna, to prawda, ale gdyby nie mogła mu pomóc? Poczuła się wściekła na samą siebie. Skóra na chwilę zmieniła jej kolor, ale szybko minęło, na szczęście. Spojrzała po nim. — Nie mam go gdzieś, po prostu logicznie rzecz biorąc Tobie łatwiej zejść… zresztą nieważne — wypuściła powietrze nosem. Nie podobało jej się to. Miała wrażenie, że ona nie mogła się troszczyć o nikogo w jakikolwiek sposób czy robić głupot. Umoralniał ją teraz a sam chciał go wcześniej wyrzucić z domu, nie pytając ją o zdanie.
OdpowiedzUsuń— Może następnym razem ktoś zapyta mnie o zdanie zanim wejdzie mi na kwadrat albo dobierze się do drzwi, nie pytając czy mogę przyjąć kogoś pod swój dach — mruknęła bardziej do siebie. Zaśmiała się cicho.
— Gave, ja nie boję się, że ktoś zrobi mi krzywdę, umiem sobie poradzić, nie jestem słaba i bezbronna i niech nikt mnie tak nie traktuje, nie potrzebuje żadnego strażnika, brata, czy innych zatroskanych oczu. Potrzebuję mieć pewność, że nie zrobię nikomu krzywdy, ja. Nie mówię, że jestem niepokonana, ale zamknięto mnie w lochu na parę miesięcy, a ja dałam radę się uwolnić, a potem wrócić z Abyss do domu. Nie boję się tego co się ze mną stanie, tylko co ja mogę komuś zrobić — wyjaśniła. Nie wtulała się mocniej w niego, kiedy objął ją mocniej. W zasadzie pierwszy raz zrobił coś takiego, więc była tym bardziej zaskoczona, poza tym nie była w nastroju na czułości. — Nie mówię też, że chce sobie radzić ze wszystkim sama, ale mam dość słuchania, że mój zamek w drzwiach to przesada, czy będzie dobrze, bla bla bla. Wiem, że będzie dobrze i jestem w dobrej pozycji psychicznie, prawie. Ale męczy mnie już to bagatelizowanie mojego zdania na wszystko co się wokół mnie dzieje. Tylko Ty mnie zapytałeś, czy możesz u mnie zamieszkać, Ashan też, ale on musiał sprowadzić mi do domu piratkę, która zaczęła mi opowiadać, jakby to łatwo było mnie okraść, gdybym chciała, więc poleciał. A reszta? — zapytała go na końcu. — Nikt mnie nie zapytał czy podoba mi się kara i opieka Lazarusa, wszyscy zakładali, że to on jest poszkodowany, bo ma mnie na głowie — powiedziała w końcu.
Darcy
Zaśmiała się krótko na wieści o coli.
OdpowiedzUsuń- Jesteś doprawdy niemożliwy - przyznała i zaraz uniosła wysoko brwi. - Album? - tu akurat ją zaskoczył. - I nigdy mi go nie pokazałeś? No wiesz... - dźgnęła go lekko w bok, a gdy się odwrócił tyłem podpełzła nieco co by zerknąć na niego zza ramienia. - Teraz to i ja niesamowicie liczę, że piwnica przetrwała - ułożyła brodę na jego ramieniu. - Zazdroszczę... Ja nie mam takiego albumu - przyznała lekko przygryzając wargę. - Tak, fajnie jakby coś przetrwało, chociaż przy naszej rodzinie to i tak zaraz ich nowy pokój będzie pełny nowych pierdołek - przyznała z lekkim uśmiechem i zastanowiła się chwilę. Czy znosiła coś specjalnego do piwnicy? Pokręciła głową. - Nie, chyba nie... Te cenniejsze drobiazgi staram się nosić przy sobie - przyznała by znowu na niego zerknąć z cieplejszym uśmiechem.
Akane
- Dziecinne? Sentymentalne owszem, ale co w tym złego? Chętnie bym zobaczyła ten album - przyznała, a gdy poprosił o dystans, odsunęła się. - Jasne, sorki - wróciła do pozycji, w której opierała głowę na łokciu. Patrzyła po nim. - Jeden głęboki i powoli wypuszczaj, jak chcesz więcej wody, to mów, skoczę - sama odetchnęła głęboko, nabierając dużo powietrza w płuca i uśmiechnęła się na wyznanie. - Tak, najcenniejsi przetrwali - przytaknęła mu po czym uśmiechnęła się nieco szerzej. - Dobrze, że je złapałeś, bez nich pewnie nadal byśmy je lulali - rzuciła z nutką żartu w głosie.
OdpowiedzUsuńAkane
Tak długo jak kontry Gava polegału na kuksańcach w żebra czy stawaniu na stopach nie było to specjalnie groźne dla samego Yensena, ot trochę niekomfortowe, ale dalej znośnie.
OdpowiedzUsuń— Jak będziesz miał sprawną rękę, to atakuj w takich sytuacjach — odpowiedział jedynie, poprawiając nieco stopę, na której przed chwilą mu stanął. I wtedy Gave wyprowadził ten kończący cios. Dotarło to do niego dopiero, gdy był na tej kłodzie. Dał się złapać jak dziecko. Cholerne dziecko.
— O nie, nie, nie… — zaczął, odsuwając się od kolejnej kłody, bo tylko o tym pamiętał. — Jak mi tu przyjdziecie za jakiś czas zapytać o ciąże, to nie do Febe, słyszysz? — odwrócił się do Onyx tym razem. — Będziecie szukać innego lekarza — poinformował ostro. — Ja też chcę mieć czas na seks z żoną — uniósł się, wyraźnie zirytowany. Jak trwoga to do Febe, treningi u niego, a potem wieczorem strach dobierać się do żony, bo Rahim, jego kochany syn, musi mieć podczerwień w oczach. Zero prywatności. Dostał w twarz, potem odbił się od kłody, zdążył zablokować miecz i odsunąć się od chłopaka. Wziął wdech. — Zabezpieczyliście się, tak? — dopytał jeszcze. Cholera jasna. Nie ma. Nie wpuści ich tutaj jak będzie trzeba prowadzić kolejną ciąże. Zamknie dom na klucz, założy quen, nie ma.
Onyx myślała, że spali się ze wstydu. Do niczego nie doszło. A nawet jakby doszło, czego nie przewidywała, to przecież była ciągle na ziołach, na wszelki wypadek. Przecież Acair by ją zostawił na amen, gdyby pozbyła się dziecka w taki sposób.
— Ja stamtąd kiedyś wyjdę i tak, to nie będzie sparing! Oboje — odkrzyknęła im, próbując sięgnąć do którejś z pali, aby próbować się uwolnić, bezskutecznie. Miała za krótkie rączki(XD).
Yensen uchylił się przed mieczem.
— No to sobie znalazłeś. Współczuję — odpowiedział mu, odzyskując trochę humor i skupienie. Przyjął teraz postawę bojową, uginając się nisko na kolanach, miecz był tuż obok jego nosa. Spojrzał uważnie po Gavie, obserwując uważnie każdy jego ruch. Zaczął go atakować systematycznie, wyprowadzał cięcia, kręcił piruety, wszedł w rytm walki. Skoro sobie z niego zadrwili, oboje musieli dostać manto.
Yensen i Onyx
- Byłoby mi miło - posłała mu szerszy uśmiech na wizję zobaczenia albumu, a gdy przytaknął na wodę, wstała z łóżka by zaraz jeszcze zerknąć na Gava i uśmiechnąć się lekko. - Tak, rzeczywiście szybko je to uspokaja... A gdyby nie otoczka to pewnie nawet sama bym się zaśmiała z tej śpiewanej walki - przyznała i ruszyła po wodę. Kiedy wróciła i zobaczyła Gava na ziemi, podeszła do niego szybciej, podając szklankę. Czuła tą złość na samego siebie.
OdpowiedzUsuń- Hej... popatrz na mnie - poprosiła. - To nic nie da... Słyszysz? Nie wrzucaj sobie na głowę, zrobiłeś już naprawdę dużo. Pomogłeś mi, pomogłeś naszym córeczkom, pomogłeś z jajecznicą, z rannymi, z uspokajaniem Grimy. Wdech, wydech... Daj sobie odetchnąć, odetchnij - mówiła spokojnie i sama odetchnęła powoli, by łatwiej mu było naśladować.
Akane
Nie zabezpieczali się, no chyba sobie żartował teraz z niego. Czy nikt tutaj nie uczył się na tych wszystkich ciążach? Odnosił wrażenie, że oni naprawdę chcieli po prostu zrobić tutaj małą armię tuptających Argarczyków. Nie mógł się przez to skupić. Dopiero co pamiętał jak Gave jest cały w emocjach po zerwaniu z Akane, przeżywa kryzysy egzystencjalne, a teraz poszedł w tango z Onyx. No przecież to mu się kupy dupy nie trzymało. Nie mógł przez to się skupić, więc dostał za swoje.
OdpowiedzUsuń— Nie zabronię jej, to wolna kobieta — zgodził się. Przecież nie będzie jej na klucz zamykać, nawet gdyby chciał, a nie chciał, prędzej by go w kamień zamieniła. Dostał za swoje przez to rozproszenie. Na szczęście udało mu się wrócić do rytmu walki, musiał dać mu nauczkę za taką nieodpowiedzialność. Przyspieszał cały czas, wchodził w swój trans bitewny, miał zamiar przygwodzić chłopaka trochę do mur, chociaż w tym wypadku była to kłoda. Uśmiechnął się, gdy powiedział, że do niczego nie doszło. Zaśmiał się jednak.
— Aha, czyli okazję na takie przyjemności marnujesz, ale starego wiedźmina to straszysz — odpowiedział mu, wyprowadzając kolejne ciosy. Walczył tępą stroną miecza, więc krzywdy mu co prawda nie zrobił, ale chyba popchnął go trochę zbyt mocno. Jasna cholera.
— Na dół, zanim nam głowę Febe urwie — poinformował go, samemu zeskoczył z pal, odpychając kłodę, używając Ardu na mechanizmie, aby kłody się zatrzymały. Spodziewał się, że urywanie głowy i tak będzie tylko w przenośni i jeśli już to tylko jemu, że go za bardzo przycisnął na treningu, kiedy ręka dalej wymagała rehabilitacji. Pomógł Gavovi z upadkiem, złapał go, aby nie uderzył przypadkiem ręką o podłoże. Zaraz obejrzał jego rękę.
— Że boli to wiem, ale poza tym? — zapytał go, musieli się tym szybko zająć.
Yensen
Obejrzał dokładnie rękę, kiedy mu ją pokazał. Nie wyglądało źle, nic nie zostało naruszone, musiało po prostu boleć. Kiwnął głową na jego słowa. Nie założył mu na powrót usztywnienia, ale podszedł do klapy, którą miał w ziemi i wyjął z niego zimną butelkę alkoholu, podał ją Gavovi.
OdpowiedzUsuń— Na razie to sobie przyłóż — powiedział, po czym spojrzał na Onyx podszedł do niej i uśmiechnął się w jej stronę.
— Mówiłem, że tak się skończy — padło z jego ust.
— Czy możesz mnie wyjąć? — poprosiła zrezygnowana, sama w końcu nie miała jak się uwolnić.
— Nie, muszę pójść po mięso zimne dla Gava i mnie ciśnie, proś swojego — spojrzał wymownie po Gavie. — Możesz jej pomóc wyjść, tylko dzieci sobie nie róbcie pod gołym niebem i z tą Twoją ręką, ja wrócę niedługo — dodał jeszcze, wstając na równe nogi i ruszył w stronę domu.
Onyx i Yensen
Zaśmiał się na jego słowa, pokręcił głową i poklepał go po ramieniu. Akurat za swoją bezpłodność był swoim mutacjom wdzięcznym.
OdpowiedzUsuń— Tylko mnie tak więcej nie strasz — poprosił go. Zniknął też zaraz w domu, żeby przez chwilę zająć swoimi sprawami.
Onyx spojrzała po Gavie zirytowana. Poruszyła energicznie, z całej siły nogą, nic to nie dało.
— Nie da rady, a zdjąć buta nie zdejmę, nie sięgam do zapięć, a bez odblokowania ich nie zdejmę buta — wyjaśniła. Jeszcze raz spróbowała się odblokować, nie to nie dało. Zaklęła pod nosem. Spojrzała po Gavie błagalnie.
— Pomożesz mi? Proszę... — powiedziała zrezygnowana. Miała ochotę przywalić mu za te wszystkie rozmowy z Yensenem, a jedyne co mogła zrobić to prosić go o pomoc.
Onyx i Yensen
Ileż ona by dała, żeby teraz zetrzeć mu ten uśmiech z twarzy. Naprawdę tak go to bawiło? Poruszyła się na manekinie, szarpnęła w jego stronę. Syknęła wściekła z własnej niemocy. Była zdana na niego. Zajebiście niefortunnie.
OdpowiedzUsuń— Nie wiem czy obije, po waszych rozmowach powinnam inaczej się chyba zemścić, co? — odpowiedziała mu marszcząc brwi. — Po prostu proszę wyjmij mnie stąd, jest niewygodnie
Onyz
Czy on próbował ją teraz zawstydzić? Powiedziała mu ostatnio za dużo i miała teraz za swoje, tak? Czy o co mu teraz chodziło. Naprawdę tak chciał się bawić? Zacisnęła usta. Jeżeli mogła coś o sobie powiedzieć to to, że nienawidziła przegrywać. Oboje mogli grać w tą grę. Spojrzała po nim pewniej.
OdpowiedzUsuń— Och, tak? No widzisz to jest nas dwóch, też nie mogę przestać myśleć o Tobie bez ubrań — odpowiedziała mu. Odetchnęła z ulgą, gdy w końcu zaczął ją uwalniać. Powoli, ale mogła coraz bardziej się ruszać.
— On założył, Ty mu się pochwaliłes, oboje mieliście ubaw, co? — odparła, samej sięgając po kolejne pale, kiedy miała już wolną rękę. — Nie wiem, nie widzę się teraz jako matki, a nie umiem wybiegać tak w przyszłość. Wiem, że Acair byłby uradowany, gdyby zostałby wujkiem dla mojego dziecka. Pewnie nie usunęłabym, gdybym zaszła, ale mi też wystarczy teraz bycie ciocią — odpowiedziała mu.
Onyx
Była pewna, że miała czerwone uszy jak jakiś głupi pomidor. Nie była pewna czy przeżyje normalnie kolejną serię rozbieranek. Raz zrobił z tego po prostu żart, ale kto wie czy nie będzie chciał czegoś więcej potem, a ona nie wiedziała czy się powstrzymać. Sama przecież była na suchym uroku od kilku miesięcy. Westchnęła.
OdpowiedzUsuń— Uważaj, bo nie tylko ręką nie będziesz mógł ruszać jak się znowu pozbędziesz ubrań jak tak Ci się to wszystko podoba— odpowiedziała zaczepnie, patrząc po nim wymownie. Pokręciła głową. Spojrzała po nim.
— A co Cię tak wzięło na zawstydzanie mnie, he? — dopytała go. Wyszła w końcu z tych cholernych pali. Stanęła na jednej nodze i zaczęła zdejmować zapięcia od buta.
— Nie wyglądasz jakbyś żałował, że są — odpowiedziała mu, stając na obu nogach. Teraz źle się jej stało. Zdjęła kolejny but i zaczęła siłować się z manekinem, aby odzyskać ten uwięziony. — Zawsze ciepło o nich mówisz, są urocze, kochane i nie wyobrażam sobie, żebyś był teraz bez nich. Ale tak samo nie wyobrażam sobie, żebym ja była matką — wyjaśniła, dalej próbując wyszarpać swój but.
Onyx
Trwała przy nim spokojnie i słuchała wszystkiego co miał do powiedzenia.
OdpowiedzUsuń- Gave... - szepnęła cicho. - Błędnik nie lubi zawirowań. Skup się na jednym punkcie, patrz przed siebie, nie na boki, nie w górę, nie w dół. Nie zamykaj mocno oczu, bo ciemność jaką wtedy widzisz jest mało stabilnym obrazem. Skup się na jednym punkcie, spokojnie mrugaj, spokojnie oddychaj... Ustabilizuj sobie obraz - poradziła. Wrzucał sobie, mimo, że uparcie zaprzeczał.
- Hey Jude, don't make it bad, take a sad song and make it better... - posłała mu lekki uśmiech i lekko pomasowała ramiona. - And anytime you feel the pain. Hey Jude, refrain. Don't carry the world upon your shoulders, for well you know that it's a fool who plays it cool by making his world a little colder - przeskoczyła kilka wersów i zaśpiewała mu to co uważała za najbardziej istotne.
Akane
Trochę ją rozbawił wybór chłopaka, mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem ale nie oponowała. Zaśmiała się krótko na jego stwierdzenie.
OdpowiedzUsuń- Mhm, bardzo chętnie się z Tobą pouczę, pokażesz mi jak układać język i te sprawy - rzuciła w odpowiedzi i posłała mu ciepły uśmiech, gdy na nią spojrzał. Przytaknęła mu głową, gdy wspomniał o dole i pocałowała delikatnie jego czoło by zaraz wstać. - Jakbyś długo nie schodził to przyjdę sprawdzić co i jak - oznajmiła i ruszyła w stronę wyjścia, by rzeczywiście zejść na dół i pomoc przy poszkodowanych.
Akane
Nie odpuszczał, tak? Najwidoczniej jeszcze się nie nauczył, że była idealnym przykładem upartości i robienia głupot. Sama go objęła przez szyję jedną ręką, drugą rękę położyła na jego policzku, dotykając kciukiem kącika jest ust. Spojrzała mu prosto w oczy, po czym stanęła na palcach, aby przybliżyć się do jego ucha.
OdpowiedzUsuń— Ostrzeżenie, nie kuś — szepnęła mu cicho, przesunęła nosem za jego uchem i odsunęła się od niego. Teraz musiała w końcu wyjąć ten cholerny but. Złapała go mocno, zaparła się nogą o manekin i pociągnęła z całej siły. W końcu wyszedł. Uśmiechnęła się. Ale nie zakładała ich na razie. Yensen pewnie i tak niedługo wróci, skoro mieli walczyć, to nie miała zamiaru dawać mu kolejnej okazji do wypominania jej szpilek. I tak nie miała teraz innych butów, więc nie miała zamiaru słuchać jego wykładów. Poza tym, gdyby to było zwykłe mięso, miałaby tutaj denata. Wróciła wzrokiem do Gava. Usiadła naprzeciwko niego i przytaknęła mu głową. Zastanowiła się chwilę nad jego słowami.
— To prawda — odpowiedziała. — Ja nie z dziećmi, ale Ty, Acair, Risha, Maryl, Rokara, Ji’zzargo, nie myślałam, że was potrzebuję, a życia bez was sobie nie wyobrażam — odpowiedziała mu szczerze. Zaśmiała się lekko. — Ty mnie nie namawiasz, ale mój brat tylko czeka. Opowiadał mi już, że ja nie muszę nawet wychować, mogę mu oddać. I tak nie mam okazji do zajścia w ciąże, ale zabezpieczam się na wszelki wypadek. Muszę być w formie teraz — wyjaśniła.
Onyx
Gave sprowokował ją słowami, niczym innym. Chociaż samo przytulenie było całkiem miłe. Nie chciała mu tego też jednak za bardzo pokazać. Bardziej niż ostatnio, miała wrażenie, że i tak wychodzi to całkiem mocno na wierzch. Aż bała się reakcji Acaira na to, gdy sama będzie chciała przytulić się do brata. Teraz ważna jednak była próba doprowadzenia Gava do zawstydzenia. Skrzyżowała ręce na piersi i przyjrzała mu się uważnie.
OdpowiedzUsuń— Nagrodą? — zapytała unosząc brew do góry. Zachichotała delikatnie. — Musisz być bardzo spragniony drugiego ciała, skoro uważasz, że to — wskazała palcem na siebie — byłaby nagroda — zakończyła. Wzięła od niego alkohol i upiła niewielki łyk. Nie planowała się upić jakoś specjalnie, chociaż trunek, którym poczęstował ją Gave nie należał do delikatnych.
— Bardzo nieprzewidywalne rzyganie po skoku z wahadła z pewnością go zaskoczy — odpowiedziała, samej się śmiejąc. Przytaknęła w temacie Acaira. Sama uważała, że mógł sam znaleźć, albo sprawić sobie dziecko, jeśli tak bardzo chciał, ona nie było mu do tego akurat potrzebna. Za chwilę jednak pokręciła głową.
— Nie, nie chce być nieobecnym rodzicem, nie chcę nie kochać czy nienawidzić swojego dziecka — zaprzeczyła.
Onyx
Akane była pełna podziwu dla porządku jaki utrzymywały w gospodzie Febe, Shiya i Rei, wszystkie herbatki były stosownie podpisane, co znacznie ułatwiało robotę przy zaparzaniu naparu dla chętnych. Większość na szczęście nie wydziwiała, więc paczuszek An nie wyciągała zbyt wiele, ale jedną wyciągnęła na zaś, dla siebie. Kiedy wydała już herbaty innym, zaczęła szykować zioła dla siebie. Zioła antykoncepcyjne. Nie zamierzała udawać... Jeżeli przyjdzie jej wylewać łzy w przyszłości, to je wyleje, ale teraz, cóż, w danej chwili nie umiała zrezygnować z bliskości Gava, a nie chciała już więcej wylewać łez, tylko dlatego, że nie może go dotknąć.
OdpowiedzUsuńWidząc jak chłopak siada przy barze uśmiechnęła się lekko, zapytała czy i dla niego coś przyszykować, ale nie chciał, więc dokończyła swoją herbatę i oparła się o bar po przeciwnej stronie do Gava.
- Mor i Natan? - ściągnęła lekko brwi. - Widziałeś ich kiedyś w treningu? Przerzucają sobie młodego między sobą... Morgana wychowała się na arenie, ma nieco inne podejście do takich spraw, a Natanowi to wyraźnie pasuje. Mimo wszystko mają bąbla na oku, a Eljas cieszy się jak mało kto... Heh... Wątpię, że akurat oni potrzebują pomocy. Młody urodził się w płomieniach, więc te mu raczej nie są straszne... Poza tym... Nie puszczę Cię samego - spojrzała po nim wymownie i upiła swojej herbaty. - Możemy się przejść, zobaczyć czy nie jest potrzebna pomoc, ale... Najpierw chciałabym coś wyjaśnić... - chrząknęła i wzięła głębszy wdech, by zaraz spokojnie wypuścić powietrze i spojrzeć mu w oczy. - Bardzo ostatnio polubiłam życie w zgodzie z samą sobą i wszelkie udawanie jest dla mnie... Po prostu chujowe... - skrzywiła się, ale zaraz znowu na niego spojrzała. - Nie umiem i nie chcę Cię odcinać. Lubię to co mamy i... Nie mam zamiaru się powstrzymywać, będę Cię dotykać... Jestem w tych gestach szczera, szczera sama ze sobą, szczera z Tobą i jeżeli dotyk ma doprowadzić do tego, że wylądujemy w łóżku czy na jakimkolwiek innym... czymś... To... to nawet nie mogę powiedzieć, że "trudno", bo szczerze wątpię, że bym tego żałowała - wyznała. - Jednak... Nadal nie zamierzam być jedną z wielu i jeżeli ktoś lub coś sprawi, że nie będę mogła lub nie będę już chciała tego dotyku, to wtedy... Wtedy tak, wtedy się odsunę, niezależnie od tego co Ty w tym temacie postanowisz - chciała postawić sprawę jasno.
Akane
Spojrzała po nim lekko marszcząc czoło.
OdpowiedzUsuń- A kto powiedział, że zamierzam to robić wbrew Tobie? Nie zamierzam wpychać się w Ciebie na siłę, ale nie zamierzam traktować Cię tak jakbyś parzył - stwierdziła krótko. - Nie Gave, mówię o tym, że dopuszczam myśl, że rzeczywiście w tym łóżku wylądujemy i że w danej chwili ta myśl mi nie przeszkadza, ale nie mam zamiaru dopuszczać do sytuacji w której ja jestem na dziś, a inna na jutro. Wyznaczam granicę, która właśnie sprawi, że Cię nie znienawidzę. Jeżeli będziesz chciał iść do innej to czego miałbyś niby szukać u mnie? Nie mówię o stawianiu na Tobie krzyżyka, mówię o tych bardziej znaczących zbliżeniach, to utnę, jeżeli rzeczywiście będziesz miał takie potrzeby. Właśnie po to by Cię nie znienawidzić - westchnęła ciężko. - Do niczego Cię nie zmuszam, po prostu mówię jak to wygląda z mojej strony - odparła dopijając herbatę.
Akane
— Myślisz, że tylko Ty masz potrzeby? — odpowiedziała kręcąc głową. Nigdy nie opowiadała mu w końcu o tym jak ona widzi takie sprawy. W zasadzie nigdy nie było okazji, a teraz, teraz też miała wrażenie, że jakoś to nie na miejscu mówić mu o swoich preferencjach. — Gave, też mnie nosi, uwierz, już tyle okazji mi przeszło koło nosa, że aż serce się kraja — tym razem zażartowała, aby mimo wszystko podtrzymać grę. Miała zamiar mieć tutaj ostatnie słowo. Nie da mu się zawstydzić takimi rzeczami. Miała się nie przejmować, przestać zmieniać co chwilę zdanie. Ale ta rozmowa tego nie ułatwiała. Upiła większy łyk i spojrzała w bok. Pięknie opisywał obu jej ojców.
OdpowiedzUsuń— Nie chcę być matką, bo się boję, że moja miłość będzie warunkowa, mnie nikt nigdy bezwarunkowo nie kochał, nie chcę dać tego samego niewinnej istocie, która nic złego nie zrobiła, albo co gorsza, patrzeć jak i ona stawia mi warunki do miłości — prychnęła cicho i chciała znowu się napić.
— Jeszcze jeden łyk i zaraz będziesz mnie miziać zamiast stal krzyżować — usłyszeli głos Yensena z oddali. Dziewczyna zmarszczyła brwi patrząc na wiedźmina. Nie miała zamiaru przyjmować rozkazów w tym czasie. Wzięła jeszcze większy łyk niż planowała i wstała na równe nogi. W głowie jej się nie kręciło, chociaż faktycznie czuła się trochę inaczej. Nie miała pojęcia co teraz pili. Yensen podszedł do Gava i podał mu surowe mięso.
— Tego już lepiej nie konsumuj, bo sam spędzisz pół godziny na sraniu — powiedział, klepiąc go po ramieniu. — Usiądź wygodnie, teraz bierzemy się za smutną pannę — dodał, wracając wzrokiem do Onyx. Syknęła.
— Nie jestem smutna — sięgnęła po swoje sai. Spojrzała na nie. Czuła się dziwnie obco w tej chwili trzymając je w rękach. — Ale mogę pożyczyć Twój miecz? — zapytała jeszcze, chowając z powrotem broń. Wiedźmin nie skomentował tego. Po prostu wyjął drugi miecz zza pleców i rzucił go w stronę Onyx. Złapała go, oboje przyjęli identyczną postawą na środku placu.
— Graj muzyko — szepnęli niemal jednocześnie.
Onyx i Yensen
— Jest nie w porządku, tak wiem. Wiem co robiłam, nie spodziewałam się tylko, że Ty ze wszystkich osób będziesz mi o tym przypominać — odpowiedziała, biorąc wdech. Zaczynała coraz bardziej martwić się o Damona przez jego słowa. Nie, nie mogła przecież pozwolić, żeby coś mu się stało. Będzie musiała go ostrzec. Jaki Gave był momentami bez wyczucia. Nie mogła tak po prostu słuchać jego teorii, przemieniła się mimowolnie i spojrzała na niego wściekle.
OdpowiedzUsuń—- Nic mu nie zrobisz, nie będziesz nic próbował, to też jest bliska mi osoba — powiedziała. Zaraz odsunęła się od niego, obejmując się rękami. Będzie dobrze. Gave nie zrobi mu krzywdy. Akane i Gave nikomu nic nie opowiedzą, nie zrobią mu krzywdy. Wróciła do niego wzrokiem. Teraz nie było w nich wściekłości tylko zwykły, ludzki strach. Zaczynała wrócić do normalności.
— Nie opowiadaj o tym nikomu, proszę. Wiem, że muszę mu się przyznać, ale nie próbuj robić teraz z tego większego zagrożenia i nie mów mi co mógłbyś mu zrobić, nie podoba mi się to — wyjaśniła mu.
Zaśmiała się cicho i wzruszyła ramionami.
— Łatwiej martwić mi się o innych niż o siebie — odpowiedziała mu. — Nie mówię, że to nie jest głupie, pewnie jest. Każdy ma jakąś głupią cechę, z którą musi walczyć. Dzięki, że przypominasz — uśmiechnęła się delikatnie wracając do normalności. Gave był jej przyjacielem, żadna krzywda jej przy nim nie mogła się stać. Musiała się bardziej pomartwić o Damona. Zaśmiała się na jego propozycję i zaprzeczyła głową.
— Dziękuję za propozycję, ale masz Fasolki na głowie, nie tylko je i własne treningi. Nie brakuje mi osób, które mogę poprosić o wkurzenie mnie, Ciebie też mam na liście, ale planuję się tym zająć, gdy będę mogła się skupić tylko na sobie — zapewniła go, że nie miała zamiaru olewać swoich własnych problemów. Te były dla niej ważne, ale nie chciała otwierać swojej puszki pandory, kiedy z każdej strony widziała inne niebezpieczeństwo. Nie będzie rozpoczynać wojny z samą sobą w takiej sytuacji.
— Tak, Ty mnie zapytałeś. Poza tym Onyx i ferajna nie były aż takim ciężarem, to znaczy jedyny ciężar to było rozmieszczenie każdego wygodnie, a poza tym było naprawdę miło — zapewniła go. — A z Lazarusem miałam taki problem, że tak, rozumiałam, że to moja kara, miał mnie pilnować, ale dużo osób pytało jak on ze mną wytrzymuje, nie na odwrót. A on nie był normalny, teraz przynajmniej wszyscy z rodziny to widzą, próbowałam go traktować jak przyjaciela, ale odkąd tutaj przybył traktował mnie jakbym faktycznie była złą, leniwą, rozpieszczoną, głupią smarkulą, która nic nie potrafi poza ładnym wyglądaniem — odpowiedziała.
Darcy
Spojrzała po nim lekko zaciskając usta, dokończyła herbatę i wstała z miejsca by za nim ruszyć. Dołączyła do jego boku.
OdpowiedzUsuń- Co niby nie jest w moim stylu? Powstrzymywanie się na siłę uważasz za mój styl? Wmawianie sobie na siłę, że niby czegoś nie chcę? Nie chcę tego pieprzonego uczucia w piersi Gave, nie chcę pluć sobie w brodę, że w tej czy tamtej chwili nie mogłam Cię przytulić i to tylko dlatego, że, ojej, jeszcze by doszło do seksu. Chcę normalnie funkcjonować, nie działasz na mnie jak afrodyzjak i nie rzucę się na Ciebie tylko dlatego, że mnie pocałujesz w czółko. Dopuszczam myśl, że kiedyś może rzeczywiście dojść do seksu, ale to nie znaczy, że zamierzam do tych chwil w każdym możliwym momencie doprowadzać. Jak wyjdzie, to wyjdzie, jak nie, to nie... Proste - oznajmiła. - Fakt, że pójdziesz do innej i tak mnie zaboli, nie chcę sobie zabierać tej bliskości tylko dlatego, że może doprowadzić do większej... - dodała i zaczęła rozglądać się za ewentualnymi poszkodowanymi.
Akane
Zatrzymała się i spojrzała po nim.
OdpowiedzUsuń- Ty robisz z siebie złego, nie ja... Dla mnie to jedynie granica, której nie chcę przekroczyć - zacisnęła lekko pięści. - To Ty stawiasz mi pieprzone ultimatum, rzucasz durne wóz albo przewóz! Albo mogę Cię dotykać albo mam spierdalać! - warknęła na niego. - Sam mi wytykasz, że mam się liczyć z konsekwencjami, a kiedy mówię, że będę się z nimi liczyć to masz pretensje! - pchnęła go gwałtownie. - Dlaczego wszystko jest w porządku jak to Ty stawiasz ultimatum, co?! - wyminęła go i poszła dalej. - Nie Ty decydujesz kto jest dla mnie odpowiedni - fuknęła pod nosem oddalając się od niego, ale słysząc ostatnie słowa zatrzymała się i spojrzała po nim. - Brak szacunku do siebie, bo wyznaczam granicę? Czyli co, jak bym po prostu rzuciła, ze mnie bierz jak chcesz to spoko, ale jak podkreślam kiedy będzie dla mnie za dużo to już się nie szanuję? - pokręciła głową. - I to moja logika nie jest logiczna... - odwróciła się na pięcie i ruszyła dalej przeszukiwać las.
Akane
Zatrzymała się i obróciła w jego stronę.
OdpowiedzUsuń- To bardzo mi przykro, ale będziesz słyszał jak płaczę w sypialni i będziesz oglądał moje zapłakane oczy, bo stawiasz mi ultimatum, którego nie potrafię wytrzymać! Nie umiem się w danej chwili całkowicie od Ciebie odciąć i nie wypłakiwać łez w poduszkę! - poczuła mimo wszystko pieczenie oczu. - Nie umiem! - powtórzyła patrząc mu w oczy zawzięcie. - Nie będziesz mnie brał jak chcesz! Jeżeli jeszcze kiedykolwiek mnie weźmiesz to tylko wtedy kiedy ja zechcę! - nie krzyczała, ale mówiła stanowczo. - Biorę po prostu pod uwagę fakt, że przyjdzie dzień, w którym zechcę! Bo jeżeli mam wybierać między przekreślaniem takiej opcji i brakiem jakiejkolwiek bliskości, a bliskością i akceptacją konsekwencji to wybieram to drugie! Skoro to Twoim zdaniem jest brak szacunku do samej siebie to już Twój problem! Branie pod uwagę nie jest jednoznaczne z dopuszczeniem. Sobie nie dodawaj pieprzony Adonisie - skrzyżowała ręce na torsie i spojrzała po nim.
Akane
— Hah, teraz brzmisz jakbyś chciał zaspokoić nasze wspólne potrzeby wspólnie — spojrzała na niego wymownie i wzruszyła ramionami. Złapała się za serce na odsłoniętym dekolcie i zaśmiała się. — Tak, dokładaj, dokładaj, zaraz zamiast rumieńców zawstydzenia inne zobaczysz — nie mogła powstrzymać sarkastycznego komentarza. Odchrząknęła zaraz, nieco poważniejąc. Nawet gdyby chciała, gdyby się zastanowiła mogła dojść do wniosku, że faktycznie by chciała, nie miała teraz czasu na takie rzeczy. Zbyt wiele miała na głowie, żeby szukać uciechy w seksie.
OdpowiedzUsuń— Nie jest, to prawda, więc lepiej się nie kusić nawzajem, Koteczku — dodała na zakończenie. Ich gra teraz i tak nie miała większego sensu. Musiała pogodzić opiekę nad trzema kobietami i poszukiwaniem Ji’zzargo. I tak miała zbyt nasrane w głowie, żeby dodać do tego kolejne rzeczy.
Yensen spojrzał po Gavie podejrzliwie i pokręcił głową.
— Ty i te Twoje podteksty, drugi raz się nie nabiorę — odpowiedział, wracając wzrokiem do Onyx.
— To nie podtekst, mam bliznę, zjadł kawałek mięsa i skóry — odpowiedziała poważnie, przysuwając miecz do twarzy. Dawno nie walczyła zwykłą klingą. Musiała przyzwyczaić się do większego ciężaru broni.
— Mm… kanibalistycznie, urocza młodzież — zaśmiał się, idąc powoli w jej stronę po łuku. Oboje okrążali się przez chwilę. Żadne nie chciało zaatakować pierwsze, bojąc się, że dobrą kontrą zdobędzie przewagę. W końcu Onyx zaczęła przyśpieszać w jego stronę, zrobiła piruet, zamahując się tępą stroną miecza w jego stronę, w tym czasie wiedźmin uderzył ją w bok rękojeścią.
— Odsłaniasz się, zły początek! — krzyknął, wolnąc ręką łapiąc jej ramię, rzucił nią za siebie. Onyx wylądowała zręcznym przewrotem, podniosła się na nogi, szybko odwracając się w stronę staruszka, już był kilka centymetrów przed nią, wykonując kolejne cięcie, zablokowała je mieczem, cofnęła się w bok, pozwalając, aby impet poprowadził go dalej przed siebie. Kopnęła, nie trafiła, bo Yensen już wykonał piruet, a ona musiała znowu blokować. Jasna cholera, strasznie ją przytłoczył. Zamachnął się od dołu, tylko po to, żeby przejść w fintę, miecz w mgnieniu oka celował jej w brodę, a gdy się odchyliła dostała Aardem i wylądowała tuż obok wahadła. Spojrzała po nim wściekła.
— Walczymy na poważnie, jesteś na tyle dorosła, żeby pić przed treningiem, to traktuj to poważnie — usłyszała. Nie dawał jej się skupić na niczym innym. Musiała walczyć. Po prostu walczyć i przechytrzyć jakoś tego starego wygę. Wskoczyła na wahadło, przeszła szybko przez palę, podskoczyła przed kolejnym cięciem w stopy, złapała ćwiek od kłody. Yensen sam dołączyć na wahadło, uruchomił je, aby dziewczynie było ciężej utrzymać równowagę. Sam lawirował między kłodami, kiedy Onyx weszła na górę całego mechanizmu. Nie miał zamiaru dać jej tam zbyt długo zabawić, kolejny Aard był skierowany tuż nad nią, przechyliła się na desce i zleciała prosto w jego stronę, wykonała obrót dla impetu i siły cięcia, zablokował to ostrzem, oboje spadli z wahadła, odsuwając się od siebie, oboje wykonali fikołek w przeciwne strony, aby nie skręcić przy okazji karku.
Tym razem Yensen na nią ruszył, pokazał jej perfekcyjny piruet, który podkręcił dla lepszego ataku fintą, zablokowała ostrze, ale kopnięcia w brzuch już nie zablokowała. Nie zrobił na niej oczekiwanego wrażenia, złapała go za kostkę, przysuwając do siebie, celowała rękojeścią w głowę, sam uderzył w nadgarstek dziewczyny uchwytem miecza, a wolną ręką zaatakował, tą którą go trzymała, wyswobodził się, oboje wykonali obrót, a wokół co chwilę było słychać dźwięk stali. Walczyła pożyczoną bronią, może i sprawiała małe problemy, ale to nie był ten sam sparing, kiedy walczyła z nim swoją ulubioną bronią. Kiedy znowu krzyżowali blisko siebie stal, ziewnął zwyczajnie po chamsku aby ją sprowokować. Dała się złapać jak ryba na przynętę, zaśmiał się szczerze, kiedy odepchnęła go tylko po to, aby ruszyć na niego z całą prędkością i siłą. Znowu się siłowali. Szybko przestał używać siły, pozwolił, żeby na niego naparła, uchylił się w bok, podstawił jej nogę, a kiedy chciała złapać równowagę, tyknął ją końcówką ostrza. Zatrzymała się na kolanach i przeklęła pod nosem. Yensen pokręcił głową.
Usuń— Masz ranę, żyjesz, walcz — odpowiedział. Dziewczyna szybko się odwróciła, zamachnęła się znowu na niego, sama tym razem wykonała fintę, myślał, że celuje w górę, ale ostrze błyskawicznie przeszło na jego ramię, też trafiła.
— Żyjesz, tańczymy dalej — zaśmiała się. Przejęła kolejną inicjatywę. Złapała ranne ramię, przechodząc za jego plecy. Wskoczyła mu na ramiona. Już miała wyprowadzić kolejny cios, kiedy broń odbiła się od quen wykonanego w ostatniej chwili. Złapał na łydkę Nyx, zrzucił ją z siebie. Wykonała salto, wylądowała na ugiętej dłoni, żeby wskoczyć na głowę manekina. Wycelowała w niego dłoń. Zastanowił się przez chwilę, a później usłyszał przeładowywanie kuszy. Sprytne. Rzucił Aard, odskoczyła, lądując na kolejnym manekinie, tym razem bełt poleciał w jego stronę. A więc teraz dystans był głupim pomysłem. Odbił strzałę ostrzem. Odetchnął. Nie robił tego z 50 lat. Na szczęście dalej miał to w sobie. Obserwował uważnie każdy jej ruch, kiedy przeskakiwała po placu treningowym, gonił za nią, a kiedy zablokował 6 z bełtów Onyx sama zeskoczyła z manekina. Odsunął się, całe szczęście, bo już wykonywała czyste cięcie z dołu, Nyx wykorzystała impet, prześlizgnęła się po podłożu, celując w jego kolana, też bezskutecznie. Odwróciła się szybko, kiedy Yensen nie pozostawiał zbyt wiele czasu na namysł. Wycelował końcówką ostrza prosto w odsłonięty brzuch. Dziewczyna zablokowała to, przechodząc do gardy z mieczem. Wiedźmin przesunął się bliżej, wykonał piruet, wyswobadzając swój miecz, wylądował za Onyx i ciął prosto przez jej plecy tępą częścią miecza. Bolało i upadła na kolana, ale żadna krzywda jej się nie stała. Położyła się na plecach i uniosła ręce do góry, puszczając miecz.
— Przegrałam.
— Przegrałaś, ale ładnie jak na alkohol i pożyczoną broń — odpowiedział, ciężko oddychając. Podszedł do Gava i zabrał mu trunek. Sam upił duży łyk. Zmęczył się tą walką, zresztą od rana siedział z Gavem na placu, na dzisiaj miał już chyba dosyć trenowania młodych.
Yensen i Onyx
Spojrzała po nim i wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Jasne Gave, Ty się powstrzymuj i nie bądź sobą, na pewno tym sobie wcale nie namieszasz w głowie - zbliżyła się do niego o krok. - Ja nie zamierzam tego robić i tak jak Ty wiele razy nie stosowałeś się do moich postanowień, tak i ja nie zamierzam stosować się do Twojego - oznajmiła. - Pieprzysz od rzeczy i niepotrzebnie to wszystko komplikujesz, tyle powiem. Dopuszczam myśl, że pójdziesz z inną, tak, Ty sam dopuszczasz takie myśli do swojej głowy, gdy chodzi o mnie. Czyżbyś się przez to nie szanował? Jakim prawem dopuszczasz do siebie takie myśli, jednocześnie chcąc mnie całować czy się ze mną przespać? - udała oburzoną minę. - No nieprawdopodobne! Jak to możliwe! - przewróciła oczyma i wróciła do przeszukiwania lasu, ale teraz nie uciekała od Gava, szła w pobliżu. - Wybacz Gave, ale w moich oczach to Ty jesteś wyjątkowy. Mam nadzieję, że kiedyś to minie i pozbędziesz się mnie jako problemu, ale w danej chwili raczej bym się nie nastawiała - przyznała. - A skoro osobne mieszkanie uważasz za rozwiązanie, to masz ku temu idealną okazję, proszę bardzo, nasz dom spłonął, buduj sobie własny na Twoim wymarzonym klifie - dodała smutno i wzruszyła ramionami. - Daruj sobie te rady, nie siedzisz w moich butach... Zrywaj sobie plastry i rób co tam uważasz, ale nie narzucaj mi bym robiła to samo... I skończ z tym moim zerwaniem, doskonale wiesz, że zerwałam nie dlatego, że przestałam coś do Ciebie czuć, po prostu nie mogłam patrzeć jak się przy mnie męczysz... Za każdym razem gadasz tak jakby zerwanie miało mi coś ułatwić. Nie ułatwiło mi nic - przyznała patrząc po popalonej ziemi.
Akane
Pstryknęła go w czoło, może trochę mocniej niż powinna za ten jego komentarz i pokręciła głową. Nie bawił ją ten komentarz.
OdpowiedzUsuń— Ty naprawdę jesteś czasami strasznie wredny — odpowiedziała mu. Nie miała zamiaru dalej tego komentować. Przynajmniej dopóki się nie uspokoi. Zmarszczyła nos na kolejny komentarz. Wybrał sobie idealne teksty na odwiedziny. Pokręciła głową.
— Uważaj, bo zacznę żałować, że tak szybko wróciłeś — pokazała mu język. Przytuliła go na chwilę, odsunęła się zaraz i usiadła na swoim miejscu. — Nie no, to prawda, jestem, ale bez przesady po prostu. Mam też zalety i tyle. Nie jestem znowu taka najgorsza — urwała na chwilę. — Nie powiem nikomu o naszych dzisiejszych rozmowach, żebyś sobie nie myślał. Jeśli ktoś zapyta, to powiem, że byłeś na herbatce i jak zwykle mi trochę dokuczyłeś. Jak tam Twoja gitara?
Darcy
Spojrzała po nim bez wyrazu, a po policzkach spłynęło kilka łez.
OdpowiedzUsuń- W końcu raz, a porządnie się określiłeś... - przetarła oczy, gdy wspomniał o końcu i cofnęła się o kilka kroków. - Nie będę się naprzykrzać - poczuła znowu kolejne łzy, ale zaraz je przetarła. - Ale nie pozwolę Ci zabrać dziewczynek, na pewno nie daleko ode mnie - pokręciła głową. - Na to nie wyrażam zgody - oznajmiła krótko.
Akane
Onyx pokręciła głową. Przetarła skronie i chwyciła swoje sai, żeby jeszcze raz im się uważnie przyjrzeć i znowu je schowała. Była zła, że znowu była taka niezdecydowana.
OdpowiedzUsuń— Nie byłam niezła, byłam za bardzo rozchwiana — odpowiedziała spokojnie, chociaż było słychać irytację w jej głosie, głównie na samą siebie. — Byłam za wolna, zbyt otwarta, to był chyba mój najgorszy sparing od dawna — dodała jeszcze, siadając na ziemi. Sama musiała chwilę odpocząć. Yensen pokręcił głową.
— Zaraz tam najgorszy, raz odpadłaś w pierwsze pięć sekund, młoda — zaśmiał się, puszczając jej oczko. Spojrzał zaraz na rękę Gava i pokiwał z uznaniem.
— Ładnie, nie ma to jak świeży stek — zaśmiał się, popijając alkohol. — Jeszcze chwila i możesz wrócić do treningu — dodał jeszcze. Rozłożył się w tym czasie wygodniej na ławce, zabierając trunek w zasadzie już tylko dla siebie, przecież młodzieży tutaj teraz rozpijać nie będzie, nie wypadało.
— A i oddycham ciężko, bo ćwiczymy od rana, poza tym ta kusza, ciekawa sztuczka, od dawna nie blokowałem strzałów mieczem, uff… dobrze, że w witalne nie celowałaś — zaśmiał się.
— Na treningu nie będę próbować Cię przecież zabić — sama zaśmiała się lekko i położyła, przymykając oczy.
Yensen i Onyx
— Czasami aż za bardzo — zgodziła się z nim i zaśmiała lekko. — Ale nie martw się, masz też zalety, mimo tej swojej wredoty, Ty mój przyjacielu — dodała, aby nie pomyślał sobie, że ma go zaraz za jakiegoś najgorszego. Dalej zajmował całkiem ważne miejsce w jej sercu. Uśmiechnęła się, gdy wymienił jej zalety. To akurat było całkiem miło usłyszeć.
OdpowiedzUsuń— Ty też całkiem znośnie śpiewasz, grasz na pianinie bardzo dobrze, troszczysz się o przyjaciół, na pewno w moich oczach i masz rozbrajające poczucie humoru — odbiła piłeczkę. Pokręciła głową.
— Dzisiaj nie, to prawda. Ale mówiłeś dzisiaj, że nie mówisz mi wszystkiego, bo boisz się, że wypaplam, więc pomyślałam, że jeśli Ci powiem, co mogę powiedzieć po jakimś naszym spotkaniu to bardziej mi zaufasz, że szanuję Twoją prywatność — wyjaśniła jaki był cel jej wcześniejszej wypowiedzi. — Nie mówię, że musisz od razu mówić mi o każdej swojej bolączce też, ale ja Ci mówię co mnie boli, Ty też możesz kiedyś zacząć — dokończyła. — Tak, ciocia mnie odwiedziła, jak wróciłeś. Faktycznie głupie pytanie, są ważniejsze sprawy niż gitarka — zgodziła się z nim ze śmiechem.
Darcy
Ostatni raz przetarła twarz dłonią.
OdpowiedzUsuń- Tak jak wspomniałam, nie będę się naprzykrzać. Wrócę do taty na pokój i będę odwiedzać dziewczynki, a gdy przyjdzie czas odprowadzę je do Phyonix - oznajmiła i w końcu się ruszyła, by dalej patrolować teren. - Jeśli przeżyjemy - powtórzyła po nim. To, że ranił ją celowo bolało w tym wszystkim najbardziej.
- Szczerze zazdroszczę, ze Tobie tylko zależy - rzuciła cicho, gdy go wymijała, ale szła dalej. Niewiele miała tu już do powiedzenia.
Akane
Przytaknęła głową, gdy wspomniał o Febe. Nie komentowała już słów o zazdrości, zazdrościła mimo wszystko. Może gdyby nie czuła tego co czuje to wszystko byłoby łatwiejsze? Szła przed siebie, a kłębiący się dym wyraźnie lekceważyła, rozglądała się też "na odpieprz", po prostu nie była chwilowo zbyt obecna. Dopiero kiedy ją złapał i powiedział swoje, zacisnęła lekko zęby i spojrzała po nim.
OdpowiedzUsuń- Jasne... Rozumiem - przytaknęła głową. - Nie było - przyznała i dotknęła jego dłoni na swoim ramieniu, by lekko ją poklepać, a później po prostu zdjąć z ramienia i posłać mu słaby uśmiech. - Tak łatwo Cię nie znienawidzę, chociaż wkładasz dość dużo wysiłku by wyjść wiarygodnie. Rozumiem intencję i pewnie za jakiś czas się z nią zgodzę - przytaknęła i popukała miejsce, w którym miała serce. - Ale teraz boli, a ja mam zamiar przetrawić ten ból po swojemu - przyznała. - I nie, nie będę w to ingerować czarami, ale nie będę też udawać wesołej iskierki - wyznała.
Akane
Akane również szła w milczeniu, trawiła własne myśli, które w danej chwili nie były przyjemne. Była beznadziejna w kochaniu, Fasolki, Gave... Kochała zbyt intensywnie. Małe były całym jej światem, piętą achillesową, przez którą była w stanie odpuścić wszelkie swoje postanowienia. Gave, cóż, dosłownie przed chwilą, gdy dotknął jej ramienia, miała ochotę po prostu się w niego wtulić. Miłość zdecydowanie jej nie wychodziła. Zatrzymała się i spojrzała po chłopaku zawiedziona.
OdpowiedzUsuń- Wybacz Gave, ale wracam do Fasolek - oznajmiła smutno. Chciała z nimi pobyć, póki były blisko. - Dałeś jasno znać, że jak się nie dostosuję to zabierzesz je daleko ode mnie, a w danej chwili mam zbyt dużą ochotę by się do kogoś przytulić, więc... Tu się nie przydam - oznajmiła, ruszając w drogę powrotną.
Akane
Akane patrzyła smutno przed siebie i westchnęła ciężko, gdy zaczął wyjaśniać swoje słowa. Spojrzała po nim, dalej bez większego wyrazu.
OdpowiedzUsuń- Dotarło to, że się w końcu jasno określiłeś, nie wiem czy zauważyłeś, ale wcześniej nie specjalnie dawałeś po sobie poznać, że to rzeczywiście koniec - zauważyła. - Mówię o wcześniejszych rozmowach i zachowaniach, nie o wcześniej w tej rozmowie... - dodała i przymknęła oczy na chwilę. - A więc udowodniłeś, sugerując, że jak się nie dostosuję to je zabierzesz - podniosła powieki znowu po nim patrząc. - Brawo, tak, masz rację, dostosowuję się pod Twoje widzimi się - przyznała. Spuściła głowę na kolejne słowa. Tak, nie był w porządku, wiedziała, że ona też nie powinna, ale ciężko przerwać coś takiego, gdy druga stroną również w to brnie i gdy żywi się do tej strony tak silne uczucia. Podniosła do niego wzrok dopiero gdy się zbliżył. Pokręciła głową.
- Nie było mi "za mało". Wiem, że zerwaliśmy i mimo wszystko nie obierałam tego jako coś znaczącego więcej, nie te objęcia... Było po prostu przyjemnie - mimo wszystko uśmiechnęła się kącikiem ust, ale bardzo słabo. - Ale były gesty, które rzeczywiście sprawiały, że sama nie wiedziałam na czym stoję - przyznała i odetchnęła ciężko.
- Stanąć na nogi... - powtórzyła po nim. - Wybacz ale nie bardzo wiem co przez to rozumiesz i dlaczego w ogóle Ty miałbyś mieć pojęcie kiedy rzeczywiście na nich stanę... Nie potrafisz nawet pojąć, że głównym powodem zerwania był fakt, że Ci ciążę. Mówisz o zerwaniu tak jakby było po prostu zerwaniem, jakby jego powód nie miał znaczenia, a ma. Bo jest różnica Gave, gdy ktoś zrywa bo ma dość tej drugiej osoby, a gdy ktoś zrywa bo widzi, że to ta druga osoba ma dość. Kiedy zrywasz z kimś bo widzisz, że ten ktoś ma Cię dość, a po zerwaniu ta osoba pokazuje, że wcale nie ma... - wzruszyła ramionami. - To tak, wtedy pojawiają się wątpliwości co do decyzji o zerwaniu i wtedy nasila się nadzieja na coś więcej tu i teraz, nadzieja którą podtrzymywałeś, a w tej jednej rozmowie gwałtownie zdusiłeś - zacisnęła lekko zęby. - Nie mówię, że to źle, zerwałeś szybko plaster i Tobie się pewnie przysłuży, ale ja... Czuję jakby mi się serce rozsypało, a to co dodałeś o naszych córeczkach... - łzy znowu popłynęły po policzkach. - Jakbyś mi te reszki dodatkowo podeptał... - podciągnęła nosem. - Dotarło Gave, rozumiem, mogę liczyć co najwyżej na przyjaźń... Po prostu rozegrałeś to tak, jakby miało mnie zaboleć najmocniej jak tylko mogło... - pozwoliła się przyciągnąć i objąć, ale sama jedynie oparła czoło o jego tors i przymknęła oczy, jej ręce bezwładnie wisiały wzdłuż ciała.
- Kiedy do Ciebie w końcu dotrze, że nie zrobisz tego na pstryknięcie palca? - podniosła do niego oczy. - Jak nie rozumiesz miłości to pomyśl o dziewczynkach. Przestałbyś je kochać tak po prostu po czymś takim? Przestał byś tylko dlatego, że zachowały się nie tak jak powinny, że powiedziały coś co zaboli? Że poszłyby w pizdu? Większość ciąży Cię przy mnie nie było, nie było Cię obok wiele razy i co? Naprawdę myślisz, że coś takiego sprawi, że będę kochała mniej? To, że się odetniesz w niczym tu nie pomoże... - znowu oparła o niego czoło. - To, że będziemy na stopie przyjacielskiej, prędzej... To nie zabierze mi możliwości tworzenia fajnych wspomnień, to pozwoli patrzeć na Ciebie pod tym przyjacielskim kontem, ale do tego też potrzeba czasu. To nie stanie się nagle Gave... - przyznała cicho.
Akane
Spojrzała po nim pytająco. To miał być komplement? Za takie rozchwianie w walce. Pokręciła głową. Zastanowiła się przez chwilę.
OdpowiedzUsuń— Przyjmuję, że mogło to być niezłe, ale nie podoba mi się dalej co pokazałam — odpowiedziała spokojnie. Nie uważała, aby nie było to nie-przyjmowanie komplementu. — Sam wymieniłeś mi błędy, uważam, że one wykluczają bycie niezłą —- dodała jeszcze, nabierając powietrza w płuca.
— Baw się dobrze z dziećmi, ja podręczę Onyx jeszcze, za kilkanaście minut. Zawołaj mnie tylko jak moje dzieci wrócą — Yensen odezwał się do Gava. — Zwłaszcza, że nie podoba mi się to odchodzenie od Twoich sai, musimy Cię bardziej wymęczyć — dziewczyna odwróciła wzrok. Czuła się jakby kolejna osoba próbowała ją wychowywać. Nie wiedziała czy te wszystkie dobre rady jej się podobały. Zagryzła wargę.
— Nie łatwo mi trenować na poważnie, walcząc z Yensenem albo z Tobą, Gave, gdybym była zmuszona do próby zabicia, próbowałabym użyć też swojej szczęki, a te zęby… nie chcę nikomu zrobić krzywdy — wyjaśniła.
— Pierdolenie… — tak, te słowa jej nie pomagały. Być może pierdolenie, ale bała się. Była niezdecydowana. Wróciła wzrokiem do Gava. Podeszła jeszcze do niego na chwilę, zanim zdążył sobie pójść.
— Byłeś zły na moje znikanie bez słowa, tak? Ja… będę musiała pójść na kilka dni. Nie mogę znaleźć mojego informatora i chyba przyjaciela, muszę go poszukać, nie będzie mnie w Argarze przez jakiś czas — powiedziała. Chciała być szczera, to na pewno. Chciała też unikać sytuacji, w których rani swoich bliskich.
Onyx i Yensen
- Nigdzie nie powiedziałam, że moje zachowanie było bez skazy - stwierdziła krótko i westchnęła ciężko. - Przestań mi wmawiać co było powodem, zapewniam Cię, że lepiej od Ciebie wiem, dlaczego zerwałam. Nie był to jedyny powód, nigdy tak nie mówiłam, to był główny powód, nie jedyny, a główny. Wiem, że są inne, równie ważne i nawet ważniejsze, ale to właśnie ta jedna sprawa popchnęła mnie do podjęcia takiej decyzji. Cała reszta przyszła już po, gdy zaczęłam na chłodno analizować czy zrobiłam dobrze - odparła zgodnie z prawdą. - Teraz już mam pewność, że zrobiłam dobrze. Po prostu w to zwątpiłam przez te Twoje sugestie, te o całowaniu, o seksie... Przez tą cholerną herbatę gdzie rzuciłeś jak bardzo Ci się podobam... To nie było przyjacielskie - spojrzała mu w oczy. - To sprawiło, że granica przestawała wydawać się potrzebna i stwierdziłam, że mogę w to iść. Ale nie jako pewnik, że od teraz wszystko Ci wolno, nie zamierzałam nagle Ci na wszystko pozwalać ani celowo dążyć by rzeczywiście doszło do seksu. Nie powinno dochodzić, tak, wiem i tego zamierzam się trzymać, przynajmniej w danej chwili - wzruszyła ramionami. Znowu po nim spojrzała. - Gave, mamy dzieci... Chcesz tego czy nie, ale nie pozwolę na brak kontaktu. Są za małe by samodzielnie się ze mną kontaktować. Poza tym tak jak wspomniałam, brak kontaktu niczego nie ułatwia i na to się nie zgadzam. Nie zgadzam się by dziewczynki były daleko ode mnie i to się w danej chwili nie zmieni. Tak jak mówiłeś, idzie wojna, a one będą w Phyonix. Jak zginę to rób co chcesz, ale póki żyję nie wyrażę zgody by mieszkały daleko - oznajmiła twardo i spojrzała po nim wymownie. - Poza buziakami? Uważasz, że mówienie o tym jak to byś mnie brał czy chętnie całował albo że jesteś chętny na seks, że to jest przyjacielskie? Zbliżanie swoich ust do moich, wpatrywanie się w oczy z jednoczesnym głaskaniem twarzy? Onyx złapała Cię za brodę i poflirtowała i już uznałeś to za przyzwolenie do całowania, a w moim przypadku to działa inaczej? - tego akurat nie rozumiała. - Nie mieszkanie razem, tak, tu mogę przyznać, że to rzeczywiście może mi pomóc, ale nie odcięcie, a tym bardziej nie odcięcie od małych i wymaganie ode mnie bym musiała sobie organizować wyprawę by w ogóle je zobaczyć. I nie miałyby dwóch domów, bo sam powiedziałeś że mi ich nie dasz, moja jedyna opcja by je zobaczyć leżałaby w odwiedzinach i dlatego nie zamierzam się zgadzać na to aby mieszkały daleko. Tego zdania nie zmienię - pokręciła głową.
OdpowiedzUsuńAkane
— Dzięki, chociaż jedno przynajmniej tak to widzi — powiedziała. Nie mogła uważać, aby ta walka w jakimkolwiek stopniu była godna pochwały. Chociaż nie. To też brzmiało źle. Walka nie poszła jej beznadziejnie, ale zazwyczaj po prostu była o wiele lepsza.
OdpowiedzUsuń— Próbowanie innej broni nie jest złe, problem mam w tym rozchwianiu — odpowiedział Yensen. Nie miał zamiaru teraz się rozdrabniać na swoje podejrzenia. Nie był ich w końcu pewny, a skoro i tak zostanie zaraz sam na sam z Onyx to przy treningu i tak pewnie dowie się najwięcej.
— Powodzenie się przyda. Przytul ode mnie Fasolki — pożegnała się jeszcze z Gavem na dzisiaj, po czym wróciła wzrokiem do Yensena. Potrzebowała dobrego treningu. Przytaknęli sobie, a wiedźmin zaraz zaczął ją rozstawiać po kątach na placu treningowym.
~*~
W miarę szybko przygotowała się do wyprawy po Ji’zzargo. Nie zabierała ze sobą zbyt wiele, w końcu nie potrzebowała za dużo. To miał być tylko zwiad. Spora część zaczęła szukać Kota. Lepiej później niż wcale. Tak długo nie dawał znaku życia, że naprawdę było już to podejrzane. Znikanie na dłuższy czas było normalne, nawet wśród informatorów, ale oni zazwyczaj co jakiś czas dawali informacje, a tutaj od dwóch miesięcy cisza. Pożegnała już się z Rishą i dziewczynkami, chciała jeszcze pożegnać się z Gavem. Poinformowała już go co prawda, że zniknie, ale skoro zdobyła się na ten krok, a i tak byli w jednym miejscu nie zaszkodzi po prostu dać mu ostatni znak, że jej nie będzie. Spotkała go niedaleko chaty Yensena. Pomachała mu, poprawiając swoją kaburę.
— Cześć, niedługo ruszam. Chciałam żebyś wiedział. I chciałam wiedzieć co u Ciebie. Nie rozmawiamy ostatnio zbyt dużo, pewnie moja wina — przywitała się, podchodząc bliżej niego.
Onyx i Yensen
— Mam pójść? — zapytała dla pewności. Nie wiedziała czy powinna w takim razie kręcić się wokół niego. Skoro nie miał ochoty z nikim rozmawiać, a mętlik z Akane, tak mówił jej, że ma się nie czuć winna, pytanie jak miała to zrobić. Miała wrażenie, że nie mogli zostać sami na pięć minut, żeby nie palnąć jakiejś głupoty. Ta, ona nie zawiniła. Dobre sobie. Gdyby wtedy tak się do niego nie zbliżyła, pewnie dalej byliby razem. Teraz wyglądał na nieszczęśliwego. Okropna przyjaciółka.
OdpowiedzUsuń— Wiem, że ze mną też nie chcesz o tym rozmawiać i mi nie ufasz w tej kwestii — powiedziała po chwili ciszy, poprawiając włosy. Chciała go za to przeprosić. To była jej wina. Zagryzła wargę. Pewnie by się o to pokłócili. — Gdybyś znał jakiś sposób na pomoc, nie muszę iść od razu szukać Ji’zzargo, wiesz, nie musisz mi się zwierzać, po prostu… wiem, że zła ze mnie przyjaciółka, ale może mogę coś zrobić — dodała na sam koniec, nie będąc w ogóle pewną czy te słowa miały jakikolwiek sens.
Onyx
- Razem robiliśmy źle - podsumowała, bo akurat tego nie dało się ukryć. Kiedy na nią krzyknął, przymknęła oczy i cofnęła się o dwa kroki. Nie odpowiedziała nic na te krzyki, otworzyła oczy dopiero gdy Gave przypomniał, że była to ewentualność.
OdpowiedzUsuń- Alleluja - powtórzyła za nim i skrzyżowała z nim wzrok. - Oczywiście, że się zbliżałam i oczywiście, że z tego samego powodu co Ty do mnie. Bo mi się podobasz i szczerze, nie nie sądziłam, że mieszam Ci tym w głowie, bo od początku patrzysz na mnie inaczej niż ja na Ciebie. Mało tego, sam rzucasz teksty sugerujące, że dla Ciebie to jak gra, kto kogo pierwszy pocałuje, kto kogo bardziej zawstydzi, kto pierwszy odwróci wzrok... - zrobiła krok w jego stronę. - Nie sądziłam przez to, że jakkolwiek mieszam Ci w głowie... Przepraszam jeżeli było inaczej - westchnęła lekko. - Nie mam pretensji o pociąg i nie oczekuję że ten zniknie, nawet tego nie zakładam, bo nie przestaniemy się sobie nagle podobać. Też chcę by ta relacja była zdrowa, ale żeby była to nie możemy zachowywać się tak jakbyśmy chcieli się sobie dobrać do majtek. Nie mówię o skrajnościach i braku jakichkolwiek gestów czy dotyku bo to rodzi tylko dodatkowe napięcie, ale po prostu powinniśmy się ograniczyć do tego bardziej przyjacielskiego funkcjonowania, przyjacielskiego bez profitów - wzruszyła ramionami.
Akane
Mogła zostać, tak? Usiadła obok niego i zobaczyła na nieszczęście struganego pieska. Nie wyglądał zaraz tak koszmarnie, przynajmniej w jej oczach. Był całkiem uroczy. Zaczęła go słuchać. Strata domu z pewnością była bolesna. Cholera, nie mówiła mu, że mu współczuje wcześniej. Teraz chyba już nie wypadało. Wzięła wdech. I tak zaraz poszedł dalej z myślami. Powinna mu teraz odpowiedzieć? Zagryzła wargę po raz kolejny. Nie chciała zrobić sobie z niego wroga. Na razie chyba najlepiej byłoby się zamknąć, prawda?
OdpowiedzUsuń— Chyba milczenie będzie najlepsze, nie wiem co Ci powiedzieć — westchnęła. Spojrzała po nim czulej i troskliwiej. Nie zazdrościła mu rozterek. Miała co prawda swoje własne, ale na jego własnych problemach też jej przecież zależało.
— Tak, ćwiczysz go. Jak się teraz czujesz z trzymaniem rzeczy tą ręką? Boli dalej? — postanowiła bardziej tym tematem się zainteresować.
Onyx
Nie widziała siebie jako odpowiedniej osoby do wchodzenia w te wszystkie szczegóły. Po pierwsze sam zaznaczyć, że nie ufa jej w tym temacie, a po drugie, sama dalej uważała, że popsuła im ten związek. Nie mogła wyrzucić sobie tego z głowy. Po prostu już tak myślała. Tylko głupi nie miałby takiego spostrzeżenia. Dlatego milczenie zdawało się jej teraz najlepsze. Przynajmniej w tym temacie. Spojrzała na jego rękę, kiedy ją jej pokazał. Nie wyglądała idealnie, ale na pewno było o wiele lepiej niż kiedy pokazał ją już jakiś czas temu, gdy ciągle ją sobie ranił. Naprawdę nie rozumiała tego jego nawyku. Był głupi, tak, to była jego metoda i jego czary, ale naprawdę nie mieli prostszych metod na używanie swoich zdolności? Ciągle tylko słyszała o jakiś dziwnych malowanych runach.
OdpowiedzUsuń— Nie poddawaj się, każdą ranę da się zagoić — zgodziła się z nim. — W tym roku miałam złamane żebra, a teraz nie ma już śladu — sama popukała się w miejsce, które jakiś czas temu złamał jej ork, kiedy ratowała Acaira. — Jest postęp, duży, jeszcze trochę pracy i znowu będziesz mógł trzymać w niej miecz — dodała na koniec uśmiechając się na swój sposób. Zaśmiała się kiedy podał jej wyrytego pieska z podpisem. Przyjrzała mu się. Położyła go sobie na kolanach.
— To prezent? — dopytała dla pewności, zakrywając uszy włosami. Nie spodziewała się takiego gestu. Raz w życiu coś dostała. Teraz był drugi, nie wiedziała co zrobić, jak się zachować. — Nie! — zaprzeczyła, kiedy wspomniał o następnej figurce. — Chcę tą, jest idealna, dziwna, zachowam ją sobie — odpowiedziała, biorąc ją znowu do ręki. — Dziękuję — uśmiechnęła się o wiele widoczniej.
Onyx
Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nigdy nie powiedziałam, że gorsze. Po prostu patrzysz inaczej, ale inaczej nie znaczy, że gorzej czy słabiej. Nie wciskaj mi w usta czegoś takiego - poprosiła spokojnie, bo akurat nie to miała na myśli. Skrzyżowała z nim wzrok.
A więc razem namieszaliśmy - stwierdziła z cichym westchnięciem. Nie zamierzała się kłócić o grę, tak, też czasami grała, to akurat była racja. Spojrzała w ziemię, gdy mówił o izolacji.
- Skoro Ty tego potrzebujesz to będę przychodzić do dziewczynek, nie do Was. Będę zabierać je z domu Febe lub zostawać, gdy Ty będziesz wychodzić. Później je po prostu odprowadzę czy wrócę do siebie jak już wrócisz - stwierdziła. Tak jak mówiła, nie zamierzała się naprzykrzać.
Akane
- Nie miało... Wielu nie rozumie moich uczuć, część im umniejsza. Wiem jakie to chujowe, więc nie, nie mam na myśli, że Twoje są w jakikolwiek sposób gorsze - wyjaśniła, kręcąc głową. Uśmiechnęła się słabo na stwierdzenie o jej gesty czy odruchy.
OdpowiedzUsuń- Wolałeś sprawić bym Cię znienawidziła niż otworzyła się na opcję z seksem - spojrzał mu w oczy. - To daje do myślenia, daje pewnego rodzaju siłę... ale nie, dla mnie to nie jest jak na pstryknięcie palca - przyznała. - Po prostu zamierzam uszanować Twoją potrzebę dystansu, ale ochota na objęcie nie mija - pokręciła głową, a słysząc o jego propozycji przytaknęła głową. - Tak, to też wchodzi w grę, myślę, że będziemy to po prostu ustalać na bieżąco - uśmiechnęła się delikatnie, chociaż oczy nadal miała smutne, przygaszone.
Akane
OdpowiedzUsuń— Yensen potrafi przycisnąć przy treningu. Jeszcze trochę i z Tobą też przegram sparing — zaśmiała się. Chociaż dla niej nie była to jakoś specjalnie przyjemna wizja. Zawsze to ona była tą silniejszą. Chyba wolałaby, żeby to jednak zostało na jej karcie. Będzie musiała się bardziej przyłożyć, żeby i on zaraz nie zmusił jej do poddania się w trakcie jakiejś walki.
Zaczęła patrzeć na niego podejrzliwie, kiedy zaczął mówić o kiepskiej figurce. Odsunęła się od niego i złapała figurkę mocniej w rękach. Nie ma opcji, że ją teraz odda. Zdążyła już ją polubić.
— Nawet nie próbuj, to mój prezent! — uniosła się, przyciskając przedmiot do piersi. Zmarszczyła brwi, patrząc na niego ostrzegawczo. — Nie oddam tej, jest już moja — dodała, żeby na pewno przekaz do niego dotarł.
Onyx
- Gave - pokręciła głową. - Wiem, to nie był wyrzut, wiem, że zrobiłeś to... dla mnie, dla mojego dobra - przyznała. - Tak, ja potrzebuję silnej więzi do takich zbliżeń, niekoniecznie miłości ale naprawdę silnej więzi. Wtedy ta mnogość wspomnień, przeżyć, historia... Właśnie to zapewnia mi przyjemność - przytaknęła mu głową, a kiedy ją objął to tym razem odwzajemniła gest, lekko.
OdpowiedzUsuń- Ja też dziękuję - szepnęła. - Ktoś musiał to w końcu przerwać, mi pewnie zajęło by znacznie dłużej - przyznała. Nadal bolało, ale podobno jak boli to przynajmniej wiadomo, że coś tam w środku jest. Odsuwając się dotknęła jednorazowo jego policzka i kiwnęła głową. - Dobrze, ale jak nie migniesz mi gdzieś w gospodzie w przeciągu pół godziny to idę Cię szukać. Po takim czasie przynajmniej będzie jeszcze co ratować, gdybyś jednak gdzieś padł - zaznaczyła i rzeczywiście ruszyła w drogę powrotną.
Akane
— Poczekam. Jesteśmy umówieni na pojedynek w takim razie — przytaknęła mu, śmiejąc się cicho. Jak tylko znajdzie Ji’zzargo czeka ją ciężki trening. Nie da się pokonać tak łatwo. Jeśli było chociaż jedno pole, na którym mogła z nim wygrać, pozostając z siebie dumną, to właśnie była to walka. Może jeszcze alkohol i ilość zjedzonego jedzenia, ale pojedynki zdecydowanie bardziej ją interesowały.
OdpowiedzUsuńNie ufała mu jeszcze w sprawie figurki. Nie wypuszczała ani nie odsuwała jej od siebie.
— Podoba, to mój drugi prezent w życiu, zostanie ze mną na zawsze — odpowiedziała mu, jeszcze raz zerkając na figurkę. Może i nie była zbyt piękna, ale była jej. A to w zupełności wystarczyło. Zrobiło jej się przyjemnie ciepło na sercu od tego prostego gestu.
Onyx
— Tak — potwierdziła kiwnięciem głowy. Właśnie dlatego ta rzecz była dla niej taka wyjątkowa. Miała sobie pójść, a on dał jej coś zaraz przed pójściem. Nawet jeśli było to byle jakie i śmieć, który miał być wcześniej dla kogoś innego - to teraz dostała to ona.
OdpowiedzUsuń— Nie jest słaby — zaprotestowała. Nie miała zamiaru teraz tego oddawać, chciała to zatrzymać. Uśmiechnęła się na swój sposób, kiedy zaczął tłumaczyć o co chodziło z tą figurką. Przypominała ją? I to według niego był słaby prezent? Dla niej był idealny. Ktoś jednak o niej myślał.
— Jest idealny, nie oddam go, to już jest mój drugi, nie wymieniam — powtórzyła się, bo najwidoczniej nie chciało to do niego trafić.
— Wcześniej dostałam sai od taty, jak zaczął mnie trenować, dał mi żebym mogła się bronić i od tamtego czasu mam broń — wyjaśniła, chociaż pominęła jak ten pierwszy trening faktycznie wyglądał. Nie chciała żeby znowu mówił coś złego o Mankriku.
Onyx
- Akurat fakt, że jesteś przystojny może przynieść więcej strat niż korzyści - uśmiechnęła się do niego pod nosem i zaśmiała się krótko, widząc jego speszenie. Na wieść o przypisaniu do własnego ciała aż poczuła nieprzyjemny dreszcz przy plecach.
OdpowiedzUsuń- Nawet tak nie żartuj, mam na kącie kilka nieprzyjemnych historii z próbą wejścia do mojej głowy czy przejęcia ciała - wyznała. - Ale bez obaw, postaram się żyć jak najdłużej - zapewniła chwytając kubek w dłonie i mocząc usta w herbacie.
Febe
Podobał się jej, naprawdę. Była zachwycona. Nie umiała mu tak po prostu podziękować słowami. Spojrzała po nim, chowając figurkę do swojej kabury, aby była bezpieczna. Przytuliła się do Gava na dłuższą chwilę, łapiąc go w ramionach. Uznała, że dotykiem najłatwiej będzie mu podziękować. Rokara, Acair czy Maryl też niejednokrotnie w końcu dziękowali w taki sposób.
OdpowiedzUsuń— Jest ładny na swój sposób — odpowiedziała mu, odsuwając się od niego. — Jak ja, dla większości pokraka, ale lubię to na co patrzę — dodała jeszcze, po czym się zaśmiała. Nie chciała mimo wszystko, aby zrobiło się zbyt słodko w tej chwili. Spoważniała, gdy wspomniał o podróży. Pokręciła głową.
— Mam nadzieję, że nie. Chcę go znaleźć szybko, ale to sprytna sztuka, nie zostawia śladów, nie daje znaków życia od bardzo dawna. Muszę znaleźć cokolwiek, żeby mieć pewność, że żyje, nie planuje go szukać po całym Mathyr, w końcu dużo osób za nim szuka, ale jeśli mi się nie uda — spojrzała po nim, uśmiechając się na swój sposób. – Jeśli mi się nie uda, będę wdzięczna. Będę spokojniejsza. I przepraszam, że zrzucam je na Ciebie, chociaż masz swoje własne córki — dodała nieco smutniej. Nie była dumna, że zrzucała na ojca odpowiedzialność na kogoś jeszcze.
Onyx
Febe sama chwile temu wróciła do domu, zdążyła właściwie wyściskać męża i zaparzyć sobie herbaty, gdy Gave zapukał do drzwi. Otworzyła mu i uśmiechnęła się lekko, zapraszając do środka, od razu tykając obie Fasolki w czubek nosa.
OdpowiedzUsuń- No hej - odpowiedziała i zaraz spojrzała po chłopaku z troską. - Oczywiście, że możecie. Co za pytanie - westchnęła ciężko. - Tylko ktoś będzie musiał spać na kanapie albo w gabinecie, mamy tylko jeden dodatkowy pokój, a w czwórkę się tam możecie nie pomieścić - zauważyła. - Odpracujesz, tak? Hm, no dobrze, kelnerów w gospodzie nigdy za wiele - przytaknęła głową i zaraz po nim spojrzała. - Jak się czujesz? Byliście zobaczyć dom? Powinieneś porządnie odpocząć, sporo się nalatałeś - pomogła mu wypakować dziewczynki i zaraz ruszyła po koszyk zabawek, który miała przygotowany dla klientów z dziećmi. Podała go dziewczynkom.
Febe
Febe delikatnie ściągnęła brwi, słysząc o zastępstwie. - Ciebie? - zaśmiała się krótko, Gave sam tylko bywał na scenie więc zabrzmiało to dość zabawnie. Przytaknęła mu głową. - Jest Damon, całkiem nieźle mu idzie, ale tak między nami - pochyliła się do Gava. - Nie dorasta Ci do pięt - szepnęła, puszczając mu oko. - Dla obu znajdzie się miejsce, tym bardziej, że sama Akane bywa sporadycznie, ale to przecież wiesz - przytaknęła sobie głową by zaraz spojrzeć po nim trochę zaskoczona. - Ach... W trójkę - powtórzyła. Trochę ją to zaskoczyło, Gave zdawał się ostatnio dobrze z An dogadywać, ale z nimi bywało przecież różnie. - No to nie ma problemu, dostaniecie pokoik, tylko dla małych przygotujemy jakieś łóżeczka - uśmiechnęła się lekko. Spojrzała po nim z troską i zaraz objęła lekko ramieniem. - W razie gdyby ból wrócił, mów od razu, będziemy działać - zaznaczyła, by po słowach o mieszkaniu po prostu go di siebie przytulić. - Nie masz za co przepraszać. Nie spieszy się, jak będziesz potrzebował to mogę tam iść z Tobą, albo poprosisz jeszcze kogoś innego - zaproponowała. - Ale to nie teraz, chodź do kuchni, zrobię Ci coś do jedzenia. Na co masz ochotę? - ruszyła w stronę swojego królestwa, gotowa przyszykować mu coś pysznego.
OdpowiedzUsuńFebe
Przytulenia chyba i jemu się podobało. Nic dziwnego. Ta czułość była w końcu nad wyraz przyjemna, sama nie spodziewała się, że polubi ją aż tak bardzo. Oddała mu kuksańca w bok. Z przyzwyczajenia.
OdpowiedzUsuń— Tak, ale Ty jesteś też ojcem, masz swoją odpowiedzialność, mi byłoby łatwiej. Mam nadzieję, że zdążę — powtórzyła. Zaśmiała się cicho.
— Nie martw się o mnie. To tylko poszukiwania informatora, nie planuję napadać na żadne hanzy — zapewniła go. – A jak będę musiała, to cóż, nie z takich opresji wychodziło się żywym, nie? Ciało mam całkiem twarde, poza tym jest ten Twój głupi duch, będzie mógł Cię zapewnić, że wszystko jest w porządku — sama go zapewniła. Naprawdę nie spodziewała się żadnych przeszkód poza brakami śladów Ji’zzargo.
Onyx
Gave i Fasolki naprawdę nie ciążyły mu na duchu. Naprawdę. Chociaż nacieszył się spokojem we własnym domu jak indyk niedzielą. Ledwo się wyprowadził i już wrócił. Przynajmniej będzie miał szkolenie zanim Ines i Rahim jeszcze bardziej podrosną. Już snuli z Febe plany na różne ważne pogadanki. Spędził większość dnia ze swoją lubą i pociechami, pozmywał naczynia jak to miał w zwyczaju, w końcu skora żonka tak pysznie gotowała, to jakoś musiał ją odciążyć. Potem poszedł za Gavem na Mordownię. W zasadzie chciał skoczyć do swojej szopy i popracować trochę nad swoimi runami i petardami. Wojna wisiała im w powietrzu, a on nie umiał strzelać super mocami na pstryknięcie, musiał się przygotować. Nie byłby jednak sobą, gdyby jednak trochę chłopakowi nie przeszkadzał. Trenował nad mocami, a co to za trening jak wszystko szło spokojnie. W prawdziwym życiu spokojnie to się nie można było nawet wysrać. Uśmiechnął się do niego.
OdpowiedzUsuń— Mogłem, ale wtedy bym nie wiedział, że Ci cienko idzie — odpowiedział mu zaczepnie. Zaśmiał się. — Chcesz wycisk? To sobie te miecze zmaterializuj najpierw, miało nie być zaniedbywania mocy — przypomniał mu.
Yensen
OdpowiedzUsuńA może jednak powinien mieć tylko Fasolki w głowie? Miała dosyć nieobecnych ojców. Nie. Źle myślała. Jemu daleko było do ignorowania własnych dzieci. Znowu patrzyła na wszystko przez swój pryzmat. Zaśmiała się na pierwszy komentarz.
— No przy okazji jak się napatoczy to tak, przecież nie będę się cackać jak ktoś mnie zaczepi. Poza tym, beze mnie nie miałbyś na kim ćwiczyć te duchowe czary mary — puściła mu oczko. Gdy wspomniał o duchu wyraźnie się zirytowała.
— Co proszę? Ty znajdź może kogoś kto nie jest pieprzonym fetyszystą, co? Może jeszcze pójdzie za mną do sypialni jak mnie najdzie na zamtuz, hę? Trochę prywatności! — zaproponowała, rozglądając się za siebie, jakby chciała zobaczyć tego cholernego ducha. Pokazała środkowy palec w eter, aby zaznaczyć, że ceni sobie swoją prywatność.
— Nie stracisz mnie przez coś takiego, ale duchy dobieraj może inaczej, bo się obrażę — skwitowała.
Onyx
Spojrzała po nim trochę czulej, naprawdę życzyła mu jak najlepiej, ale młodość rządziła się swoimi prawami. Potrzeba separacji mogła wynikać z wielu powodów, ale Febe nie zamierzała wyciągać tych informacji.
OdpowiedzUsuń- Jakbyś miał potrzebę po prostu się wygadać, to jestem - wykonała gest z zakluczeniem ust. Nie musiała przecież nic doradzać, chyba, że sam poprosi. Niektórym pomagała sama możliwość wyrzucenia swoich myśli. Uśmiechnęła się zadowolona, że Gave nie przewiduje pogorszenia samopoczucia, przynajmniej tego związanego ze zdrowiem. Na słowa o odwiedzinach domu tylko kiwnęła głową i już zaraz wyciągała składniki do kanapek.
- Chleb mam co prawda wczorajszy, ale dobry, dziś będę piekła świeży - zaznaczyła i zaraz zaśmiała się krótko, sięgając jeszcze po twarożek. - A z tym akurat trafiłeś, niedawno ze ścierki ściągany - puściła mu oko i podstawiła pod nos pełną miseczkę, no... z śladami paluchów Rahima. Febe pokręciła głową widząc te ślady.
- Mały wredny jaszczur, szmatą w ucho dostanie jak nic... - skomentowała.
Febe
— Ta, ta, już mnie zobaczyłeś to już Ci się marzyć zaczął fizyczny trening — puścił mu oczko. Zaśmiał się. Oczywiście nie była to prawda, ale co mu szkodziło trochę się podroczyć. Będzie mu się trudniej skupić. Patrzył jak zamienia tą kosę na miecze. Powstrzymywał się przy tym przed komentarzem na temat samej kosy. Naprawdę nie mógł z tego wytrzymać. Dobrze, że to Gave go kiedyś powita po śmierci, a nie jakaś trzymająca kij w dupie Śmierć, bo wysłałaby go do piekła za same podśmiechujki z tych kos. Przyjrzał się mieczom. No i to wyglądało porządnie. Piękna robota. Tego też nie mógł odmówić. Umiał już je sobie wyobrażać.
OdpowiedzUsuń— Będziesz musiał jak chcesz z nich korzystać na co dzień — zgodził się z nim. W tym czasie każdy zdążyłby już go ściąć. W zasadzie to była myśl. Uśmiechnął się do niego szeroko.
— No to się do nich przyzwyczaisz — zakomunikował. Poszedł na chwilę do szopy. Nałożył dwa kamienie runiczne Yrden na swój miecz. Miał już plan. Wrócił do Gava z ostrzem, które wyglądało teraz nieco inaczej.
— Twoje moce. Ja Ci będę odsyłał miecze swoim, a Ty je będziesz przywoływać, dopóki Twoja moc nie przebije moich runów na mieczu — poinformował go, idąc w jego stronę, żeby zaraz ciąć przez jego miecze.
Yensen
Febe tylko kiwnęła głową. Skoro nie chciał to nie widziała powodu by ciągnąć temat. Sama zaśmiała się lekko na komentarz co do twarogu.
OdpowiedzUsuń- Tak, teraz jeszcze tylko go nauczyć, że dobre można jeść również łyżką czy widelcem - odparła i zaraz ułożyła na stole okład na kanapki, sama zajmując krzesło obok. - Z drugiej strony takie nabrane palcem smakuje inaczej - dodała żartobliwie, chociaż było w tym żarcie ziarno prawdy. Przytaknęła mu głową na wieść o Akane.
- Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej - przyznała, bo nie wierzyła, że dziewczyna odpuściłaby spotkania z córeczkami. Uniosła lekko brwi na słowa o jednoznacznym wychodnym Gava. Oparła zaraz łokcie o stolik, a gdy chłopak zaczął mówić więcej, słuchała. Dotknęła delikatnie ramienia Gava.
- Jasne, rozumiem. Czasami potrzebujemy czasu by odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Skoro czujesz, że jej bliskość cokolwiek utrudnia to warto spróbować tej metody - przyznała, delikatnie klepiąc jego ramię.
Febe
Ona obraziła tego głupiego ducha? To on był do niej uczepiony i nie dawał spokoju. Jakby sama myśl o tym była niekomfortowa. Naprawdę walczyła ze sobą, żeby nie kazać Gavovi odesłać tego durnego szpiega. Pokręciła głową. Złapała go za język, żeby pociągnąć go lekko w dół i zaraz puścić. Przetarła dłoń o trawę.
OdpowiedzUsuń— Uważaj, bo na duchu mścić się nie mogę, ale Tobie prywatności też mogę odebrać. Zobaczmy jak się będziesz czuł — odpowiedziała mu poważnie. Zaśmiała się zaraz na myśl, że sama będzie go oglądać w wychodku. Jeśli zemsta będzie tego wymagać - zrobi to. Spojrzała poważniej po jego ręce na kolejne pytanie. No to teraz dostanie. Przybliżyła się do niego.
— Tak, znam takie jedno — powiedziała, prostując delikatnie jego ranną dłoń. — Zginasz delikatnie wszystkie palce w pięść, powoli — tłumaczyła robiąc to samo z jego palcami, żeby dokładnie wiedział o co chodzi. — Teraz zaciskasz na tyle ile możesz, suniesz tak ręką powolutku — zaczęła prowadzić ją za jego plecy — i wsadzasz sobie głęboko między poślady — zakończyła niewinnie. Nie zrobiła już tego co prawda, ale zaśmiała się. — A tak poważnie, to są chwytaki ze sprężyną, żeby ćwiczyć zacisk, albo skoro już lekko chwytasz, to właśnie ciągłe ruszanie palcami, żeby mięśnie zaczynały pracować. Ja na przykład brałam igły i je w palcach przekładałam i chwytałam, żeby odzyskać motorykę, mam chyba nawet jedną jak chcesz — zaproponowała.
Onyx
— Jak się ładniej uśmiechniesz to Ci uwierzę — odpowiedział mu. Kiwnął głową na jego kolejne słowa.
OdpowiedzUsuń— Nie musisz korzystać, ale to też ćwiczy moce, ćwiczysz jedną, ćwiczysz każdą, im więcej pracujesz z mocą, tym lepiej ją rozumiesz — odpowiedział. No to teraz poleciał jak sam Vesemir. Kurwa mać, naprawdę był stary. Musi dać mu teraz popalić, bo inaczej o lasce zacznie chodzić.
Puścił mu całusa, kiedy jeden z jego duchowych mieczy zniknął. Po prawdzie nie spodziewał się, że tak szybko to zadziała, ale cóż, lepiej dla niego. Trening będzie śmieszniejszy. Kiedy znalazł się nad ziemą wzruszył ramionami.
— Umawiałem się kiedyś z czarodziejką, która lubiła seks w chmurach, dosłownie, uważaj bo mi dygnie i polecę trenować z Febe — skomentował jego zaczepkę. Akurat, że Onyx tego nie lubiła jakoś go nie dziwiło. Była dosyć przyziemna, jeśli można tak to ująć. Nie miał zamiaru dać się nosić duchom całe życie. Na takie istoty najlepsze było Yrden. Nałożył je sobie znakiem na buty, żeby stanąć na głowach duchów, teraz sam miał więcej kontroli nad duchami. Mógł je też ciąć, nie wróciłyby w zaświaty bez rytuału odesłania ze starej wiedźmińskiej szkoły, ale na parę minut by go już nie zaczepiały. Ale ta podniebna walka mu się spodobała. Ciął jeszcze raz w miecz Gava zeskakując z duchów, a potem odwrócił się w powietrzu, żeby wylądować na barku. Przewrotem wrócił na dwie nogi.
Yensen
- Ja niestety też, ale nigdy mu o tym nie mów - zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową rozbawiona, na słowa o dreszczyku emocji. Zaraz nadstawiła ucha, gdy mówił dalej w temacie Akane. Zmarszczyła lekko czoło, nie bardzo rozumiejąc słowa o patrzeniu.
OdpowiedzUsuń- Ciężko patrzeć? Boli Cię widok, gdy są razem? - zapytała, nie chciała tu nic źle zrozumieć. Febe odetchnęła ciężko. - Gave, ciężko mi zapewnić, bo nie do końca znam sytuację, ale wydaje mi się, że spróbować tej metody nie zaszkodzi. Jak uznasz, że ta jednak Ci nie pasuje to po prostu będzie trzeba poszukać innej. Aż do skutku... Proponuję po prostu byś nie fiksował na punkcie jednej, jedynej słusznej - posłała mu kolejny ciepły uśmiech. - To pozwoli Ci poznać samego siebie, tak przynajmniej myślę - przyznała.
Febe
— Myślisz, że mój nos nie jest przyzwyczajony do smrodu? Jak komuś przetniesz brzuch i flaki to jego gówno też wtedy wylatuje i śmierdzi o wiele gorzej. Bardziej bym się martwiła o Twój komfort w wychodku jak ktoś będzie się intensywnie patrzył i pytał czy dobrze Ci idzie — odpowiedziała spokojnie. Bawiło ją to trochę co prawda. Nie zareagowała, kiedy chwycił ją za nos. Do smrodu była przyzwyczajona, a jeśli sama mu mogła utrzeć za tego ducha to czemu nie?
OdpowiedzUsuńZaśmiała się lekko.
— Jestem mściwa, więc raczej tak — powiedziała, uśmiechając się lekko. — Ale nie miało boleć, więc wybacz — dodała jeszcze. Krzywdy faktycznie nie chciała mu sprawić. Nie sądziła, że się od tego popłacze. Przyjrzała się lepiej, gdy pokazywał w jakim stanie są jego palce. Chyba była trochę upośledzona pod tym względem przez Acaira i fjelodzkie metody. Zazwyczaj dosyć szybko dochodziła do siebie. Chociaż może to też były geny po ojcu.
— Więcej tak nie zrobię, przynajmniej chorą ręką — obiecała mu. Wyjęła igłę. Nie była zbyt duża, idealnie nadawała się do cichych zabójstw, na tyle cienka i długa, żeby przebić punkt witalny i wyjąć nie robiąc zbyt dużego bałaganu.
— Myślę, że tak, bierzesz ją o tak między palce i ruszasz delikatnie, na początku może być nieprzyjemnie, ale trenuje motorykę i nie musisz niczego ściskać — pokazała mu jak ona przesuwa ją zręcznie między palcami, po czym podała mu przedmiot, żeby sam mógł spróbować.
Onyx
Spodziewała się, że sprawa będzie skomplikowana, ale im dalej w las tym w głowie mocniej się mieszało. Wysłuchała wszystkiego i milczała chwilę patrząc po Gavie.
OdpowiedzUsuń- No dobrze... Bardzo to wszystko zawiłe, ale... mniejsza o Akane, teraz rozmawiam z Tobą i co nieco mnie zastanawia... Dlaczego nie umiesz przy niej zdrowo funkcjonować? Co w ogóle rozumiesz przez zdrowe funkcjonowanie? No i jak ograniczenie kontaktu ma tutaj Twoim zdaniem pomóc? - zapytała.
Febe
OdpowiedzUsuńCóż miał tą przewagę nad Gavem, że to nie były jego pierwsze skrzypce z duchami czy upiorami. Często zajmował się takimi sprawami w Argarze, za młodu, jeśli można było tak powiedzieć. Nie mógł jednak ukrywać, że przy chłopaku faktycznie kombinował. Walka z samymi duchami to nie była pierwszyzna, ale skakanie po nich czy dostosowywanie się do nagłego unoszenia? Było to swojego rodzaju wyzwanie. Ciął duchy, na których był Gave, kiedy jeszcze spadał. Nie miał zamiaru ułatwiać mu zadania. Cios miecza sparował, uderzając go swoim własnym, na którym była nałożona runa. Miecz nie zniknął, nie spodziewał się tego po tym jak zareagował po raz pierwszy. Wyrzucił sobie miecz? Ta, bo się da na to nabrać. Nie mógł przy nim się skupiać na łapaniu, więc właśnie pozbył się broni. O ile jej sobie nie zmaterializuje. Odsunął się od niego, gdy zrobił ślizg. Gave wskoczył mu na plecy, ale zanim zdążył go podduszać zablokował uchwyt rękoma, uniósł je na wysokość szyi, bardzo blisko, więc gdy tylko chciał go chwycić wykonał szybki ruch w dół, wytrącając mu impet. Skoro chciał mu siedzieć na plecach, to uśmiechnął się lekko i poleciał w dół, miał w końcu młodzika, który zaamortyzuje mu upadek.
— Zbyt szeroko próbujesz chwycić — wyjaśnił. — Szybko i precyzyjnie — dodał, żeby dać mu lepszy podgląd na przyszłość, gdyby znowu chciał tego spróbować.
Yensen
Popatrzyła po nim i lekko zmrużyła oczy. Na litość boską...
OdpowiedzUsuń- Ale zdajesz sobie sprawę, że to może zadziałać odwrotnie? Czysto hipotetycznie... Ograniczasz kontakt z dziewczyną, która Cię pociąga. Z czasem, czy to przez przypadek, czy to z Twojej własnej woli kontakt wraca i dochodzi do dotyku, którego nie miałeś... jakiś czas. Nie sądzisz, że to właśnie może Cię popchnąć do chęci nasilenia dotyku? - spojrzała po nim pytająco. - Nie lepiej by było ograniczyć same gesty? Przynajmniej do czasu aż nie rozświetli Wam się w głowach w temacie relacji w jakiej ostatecznie się widzicie? Ustalić, że objęcie tak, całusy nie, to tak, tamto nie...? Nie zrozum mnie źle, ale Akane zdaje się dla Ciebie dość istotna... Chcesz to zmienić? Bo jeżeli nie i rzeczywiście nie chcesz jej wykorzystać, to myślę, że jesteś w stanie znaleźć w sobie siłę by jednak jej nie kusić dla zabawy.
Febe
Febe westchnęła ciężko i znowu dotknęła jego ramienia.
OdpowiedzUsuń- Gave, nie możesz tego wiedzieć. Rozumiem, że masz wątpliwości, że nie masz pewności, ale ona nie spadnie na Ciebie nagle, nie spłynie z nieba. Aby udowodnić, że zdrowy kontakt jest mozliwy to trzeba ten zdrowy kontakt w ogóle spróbować wprowadzić. Tak jak wspomniałam, możesz spróbować swojej metody. Może rzeczywiście powolne zwiększanie kontaktu da Ci pewność, że ten zdrowy jest możliwy, nie mówię, że nie... - kiwnęła głową. - Spięcia, wybuchy i płacze to część życia. Jasne, nie powinno ich być zbyt wiele w relacji, ale są nieuniknione. Ważne by nauczyć się z takich sytuacji wychodzić. To ważna lekcja, nawet dla dzieci. Pozwolić sobie na złość, pozwolić na smutek, pozwolić na płacz... Pozwolić po prostu sobie, ale i innym na emocje. Umieć sobie z nimi poradzić, umieć przeprosić, przyznać się do winy. To bardzo ważne Gave - zaznaczyła.
Febe
Wysłuchała go na spokojnie i kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie miałam na myśli, że Twoja metoda jest zła. Tak jak mówiłam wcześniej, jeżeli widzisz w tej metodzie potencjał, próbuj. Jak nie wyjdzie, próbuj inaczej, jak się uda, świetnie - pogłaskała ramię chłopaka. - Rozumiem, po prostu granica została przekroczona, przerosło Cię to. Tak też się zdarza - uśmiechnęła się lekko. - Na spokojnie Gave, każdy w tych sprawach musi znaleźć swoje tempo. Cieszę się, że mi o tym mówisz. Pewnie nie raz zaprosiłabym Akane na jakiś obiad w trakcie odwiedzin, czy coś... A w takiej sytuacji postaram się tego unikać. Zostawiam to Tobie, w razie gdyby Cię naszło na tego typu zaproszenie to daj mi po prostu chociaż chwilę wcześniej znać, że będzie nas więcej - poprosiła jeszcze.
Febe
— Przekonamy. Możemy tego uniknąć, jeśli duch poszanuje moją prywatność, w końcu to byłoby bardzo niegrzeczne chodzić wszędzie za Tobą — odpowiedziała mu. Nie kryła się jakoś specjalnie z tym, że wizja siedzenia razem w wychodku nie należała do jej ulubionych. Po prostu chciała mieć pewność, że sama ma chociaż trochę prywatności na własne potrzeby i myśli.
OdpowiedzUsuń— Mimo wszystko nie chcę sprawiać Ci bólu — powiedziała. Naprawdę martwiło ją to w jaki sposób ręka chłopaka dochodzi do siebie. Może zranił ją ten jeden raz za dużo? Nie mogła tego tak jasno stwierdzić. Nie była w końcu medykiem. Patrzyła jak przekłada niezdarnie igłę. Chwyciła delikatnie jego chorą dłoń.
— Mogę Ci pomóc załapać rytm, rób to powoli, palce same w końcu zaczną się ruszać — szepnęła, pomagając mu przekładać igłę między palcami, delikatnie, nie zginała mu palców, nie ruszała nimi szybko, nie musiał tą igłą przecież teraz wywijać jak zawodowiec. chodziło o to, żeby kończyna była w ruchu.
Onyx
— Ale ja nie mogę z tym duchem rozmawiać — odpowiedziała. Zaraz przyłożyła mu palec do ust, zanim zdążył jej powiedzieć, że może jej tego ducha pokazać. — A dzisiaj i tak nie planuje Cię oglądać bez spodni, chciałam z Tobą spędzić czas zanim wyruszę — zaznaczyła zawczasu. Nie chciała marnować tego czasu na rozmowę z czymś czego i tak nie rozumiała.
OdpowiedzUsuńPomagała Gavovi z igłą dopóki nie miał dosyć. Kiedy się położył nachyliła się delikatnie nad nim. Przetarła mu pot z czoła ubraniem. Podała też mu igłę.
— Zatrzymaj ją, może jeszcze Ci się przyda — zaproponowała. Za chwilę sama się położyła obok niego i przymknęła oczy.
— Na przełęczach między Argarem a Siviet Lasku — odparła. Zastanowiła się chwilę nad kolejnymi słowami. Posmutniała trochę. — Nie wiem, myślę, że to nie jest do niego podobne. Na świecie dzieje się dużo, a jego nie ma. Zawsze lubił wiedzieć wszystko. Muszę chociaż spróbować — wyjaśniła.
Onyx
Również milczała, a gdy się przysunął, bez oporów schowała go w ramionach, ostatecznie śląc mu ciepły uśmiech. Słysząc jednak opcję z obiadem pokręciła głową. - Nie mój drogi, jak Akane będzie chciała zjeść obiad z dziewczynkami to może je zabrać do gospody, do brata, do ojca, do przyjaciół. U nas w domu przy stole jesteś Ty. Więc albo jesz z nami i pozwalasz by ona też jadła albo Akane z nami nie je - postawiła sprawę jasno i pochyliła się by cmoknąć Gava w czoło. - Zrobię Ci herbatę - stwierdziła, bo jakoś tak sucho mu do tych kanapek. Wstała by przygotować napar, sama upijając ten swój, już nieco chłodniejszy.
OdpowiedzUsuńFebe
— On mnie, ja jego nie. Nie lubię rozmawiać do czegoś co mi nie odpowiada — wzruszyła ramionami. Poza tym i tak ledwo godziła się na tego ducha. Zazwyczaj po prostu wolała zapominać, że w ogóle istnieje i kręci się w jej pobliżu. Kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń— Tak, w miarę blisko — zgodziła się z nim. Spojrzała na Słońce, aby mniej więcej określić godzinę. Powinna już ruszać, albo znowu przeciągnie to o kolejny dzień. Westchnęła. Odwróciła się w stronę Gava, aby przytulić go krótko, po czym wstała z miejsca.
— Idę — zaczęła, poprawiając ubranie. — Mam nadzieję, że zdążę, aby odprowadzić wszystkie 5 ślicznych dam do Azylu. Trzymaj się — pożegnała się gestem dłoni i ruszyła w swoją stronę.
Onyx
Kiedy Gave go puścił, sam po prostu zaparł się na stopach, żeby nie wylądować na ziemi. Wyglądał jakby właśnie walczył o mistrzostwo w lambadzie. Wrócił szybko na wyprostowane nogi. Runę Gave zdążył co prawda narysować. Ale naprawdę? Próba przejęcia ciała? Jego ciała? Medalion wiedźmina zadrżał od razu, informując o intencji, jakby sama rymowanka do tego nie wystarczyła. Zaśmiał się cicho. Przynajmniej dopóki jego oczom nie ukazał się prawdziwy upiór, zły duch, który bardzo chciał dobrać się mu do skóry. Odepchnął Gava od siebie, żeby nie dostał szponami zjawy, samemu tworząc wokół siebie okrąg z Yrden. Odsunął się od przeciwnika piruetem. Przydałby mu się teraz olej na upiory. Jasna cholera, mógł pomyśleć o tym wcześniej, w końcu trenował moce z synem śmierci. Ciął ducha, raz, drugi, trzeci. Widać było, że zjawie się to nie podoba, ale zniknąć nie chciała.
OdpowiedzUsuń— Nowy trening! Przysłałeś to cholerstwo to teraz je odeślij! — krzyknął do niego, samemu ściągając na siebie całą uwagę tego złego. W Argarze odsyłał czasami upiory to prawda, ale te upiory były silnie związane z jakimś przeklętym miejscem, musiał odprawiać cały rytuał, wiedzieć co się dzieje, a tak za bardzo niewiele mógł zrobić, może gdyby miał olej poza swoim Yrden to w końcu wymęczył by bestię, żeby ta odeszła, dopóki nie zbada lepiej sprawy. Miał jednak Gava pod ręką, a skoro to coś już się kręciło, to nie mogli pozwolić temu czemuś dostać się do ich własnych dzieci.
Yensen
Czy zabolały go jej słowa? Naprawdę powiedziała coś złego? Kiedy? Przecież mówiła o samych dobrych rzeczach z nim związanych. Jasna cholera, naprawdę ostatnio miała talent do mówienia nieumyślnie przykrych rzeczy. Co to miało być. Przetarła skronie.
OdpowiedzUsuń— Gave, powiedziałam coś nie tak? Nie chciałam. Przepraszam — powiedziała zawczasu, zanim pójdzie ze skwaszoną miną. Naprawdę musiała się gryźć częściej w język. Jak nie żart, to komplement. Czy ona zamieniała się w starszego brata ze swoim wyczuciem. Ja pierdole, miała przesrane. Westchnęła na kolejne słowa.
— Chyba musisz mi zaufać, nie wiem. Uznałam, że jeśli będę Ci mówić o takich rzeczach, to łatwiej będzie Ci mi zaufać. Wiem, że lubię gadać, dlatego pomyślałam, jak Ci zawczasu powiem o czym mogę powiedzieć, to inaczej na to spojrzysz — wzruszyła ramionami, patrząc na chwilę w inną stronę. — No ale bez zaufania to i tak nie ma sensu — skwitowała wracając do niego wzrokiem. W końcu była paplą, która nie umiała wyczuć sytuacji, prawda? Czemu ktoś miałby jej ufać. Uśmiechnęła się delikatnie do niego.
— Nie wiem co to cola, więc nie wiem czy chcę spróbować. Jeśli smakuje jak bimber to podziękuję — odpowiedziała i zaśmiała się cicho. Nie miała ochoty testować kolejnych niesmacznych alkoholi przez jakiś czas.
Darcy
Przylazł tutaj? Przez chwilę myślał, że Gave mógłby chcieć dać tutaj naprawdę skurwysyńskiego ducha, co by sprawić mu więcej problemów. Chociaż to, że sam się tutaj napatoczył - miało więcej sensu. Pożar, ludzie czuli się przybici, Argar miał bardzo dużo magii, nic dziwnego, że upiory się zbierały. W pobliżu musiały być jakieś przeklęte miejsca, a myślał, że wyczyścił wszystko, gdy się tutaj wprowadził. Będzie miał trochę roboty. Przynajmniej będzie miał kogoś zdolnego do pomocy. Zasłonił się przed ciosem, poprawił runy na mieczu i dalej siłował się z upiorem w zaciętej walce.
OdpowiedzUsuń— Gdzieś musi być przeklęte miejsce, trzeba go wygnać stąd, a potem znaleźć tamto miejsce, chuj jeden wie, co może tutaj potem wyskoczyć — wyjaśnił pokrótce. Do tego zbliżał się ogromny konflikt, już widział najczarniejszy scenariusz z tworzącym się draugrem wojny. Kurwa mać. Nie mógł jednak się uśmiechnąć pod nosem, kiedy w takiej sytuacji Gave tak pięknie stworzył swoje miecze. Czyli presja była najlepszym nauczycielem, tak? Będzie musiał to wykorzystać. — Nieźle — pochwalił chłopaka, odsuwając się od upiora, aby ten zwrócił na niego uwagę. Patrzył przez chwilę biernie jak chłopak sam zajmuje się bestią. Musiał przyznać, że w takich sytuacjach był o wiele bardziej precyzyjny i finezyjny niż przy zwykłych treningach, bardziej skupiony. Dobrze to o nim świadczyło.
— Zagramy — zgodził się z nim. Zaatakował upiora z Igni, strzelając ognistym podmuchem, który szybko zwrócił jej uwagę. Zaczął z nią walczyć na nowo, tworząc raz po raz nowe okręgi z Yrden, kiedy wychodzili z nich w trakcie bitewnego marszu. Nie miał zamiaru ryzykować walczyć z bestią poza miejscami, gdzie faktycznie mógł ją zranić. — Ależ jesteś paskudna — uśmiechnął się krzywo do zjawy, jeszcze bardziej ją prowokując.
Yensen
Wieść o pożarze w Argarze rozniosła się dosyć szybko, szczególnie gdy chodziło o sąsiednią Ardeie. Informacja sprawiła, że plany Mohe uległy zmianie i chłopak zamiast ruszyć dalej, cofnął się na wyspy. Najwyraźniej wilki, które wyrzeźbił z kości, w trakcie swojej wędrówki, z myślą o nowych znajomych, nie były jedynym dowodem na to, że relacje znowu zaczęły mieć dla niego większe znaczenie.
OdpowiedzUsuńTeraz był już w Argarze i właśnie rozbijał swoje tipi, mniej więcej w tym samym miejscu co ostatnio, niedaleko domku tutejszej medyczki. Febe, jeżeli go pamięć nie myli. Rozwinął skóry na ziemi, by przygotować je do założenia na stelaż i wtedy dojrzał znajomą czuprynę, idącą w stronę domu medyczki. Przerwał zajęcie i wyprostował się by przyłożyć ręce do ust i wydać krótki okrzyk w typowo indiańskim stylu. Gave wyglądał na dość zmachanego, trochę jakby dopiero skończył jakiś trening. Indianin ruszył w jego stronę z szerokim uśmiechem.
- Miło Cię widzieć, przyjacielu - przywitał się swoim gestem. - Przykro mi z powodu domu - dodał. Przychodząc do Argaru spotkał Akane z Fasolami i zdążył się już co nieco dowiedzieć.
Mohe
Mohe uśmiechnął się lekko na to kumpelskie powitanie, a gdy Gave wspomniał o domu, kiwnął głową.
OdpowiedzUsuń- Jakbyś nie chciał iść sam to mogę ruszyć dupę - zapewnił, klepiąc jego ramię dwukrotnie. Strata domu nie była niczym przyjemnym, wiedział o tym całkiem sporo. Obejrzał się na swoje tipi i uśmiechnął pod nosem, gdy chłopak poprawił pytanie. - Jasne, w dwójkę pójdzie szybciej - przytaknął głową, ruszając z nim w stronę swojego obozu. - Poza tym mam coś dla Ciebie. Nic wielkiego, taka tam pierdoła, a... i poznałem Fasole - uśmiechnął się do niego szerzej. - Wspominałeś o prezentach na przywitanie, dostały wisiorki, ale to sam już zobaczysz, chyba, że Akane je gdzieś wyrzuci - wzruszył ramionami, nie znal dziewczyny na tyle by wiedzieć jak się zachowa. Kucnął przy swoich tobołkach, gdy dotarli do nich, zaczął szukać figurki, miał ich kilka. Wyciągnął wilka w pozycji zachęcającej do zabawy, później takiego siedzącego dumnie, z wypiętą piersią i w końcu tego dla Gava, w pozycji tropiącej. Schował dwie pozostałe figurki i wstał by podać odpowiednią chłopakowi. - Takie tam, robiłem jak nudziło mi się na postojach. W moich wierzeniach pies symbolizuje przyjaźń, a skoro już ze mnie taki dzikus to wilk wydawał się odpowiedniejszy. Ciebie poznałem na łowach i tak mi się skojarzyło - wyznał. Figurki nie były duże, rzeźbione z kości. Przytaknął głową, gdy wspomniał o wydarzeniach.
- Tak, co nieco słyszałem... ale nie pytam, jak będziesz chciał to sam powiesz - stwierdził i zaśmiał się krótko. - Właściwie to dopiero zacząłem planować wejście do Ardei, no wiesz, te moje wstępne obserwacje zajmują dość sporo czasu gdy nikogo tam nie znam - przyznał, drapiąc się w tył głowy. - Jedynie pobieżnie widziałem co nieco, ale gdy usłyszałem o pożarze to... No, obserwacje stały się mało istotne. Wolałem sprawdzić czy u Was w porządku - wzruszył ramionami.
Mohe
Uspokoiła się trochę, kiedy powiedział, że nie powiedziała niczego złego. Dalej jednak trochę się o niego martwiła. Przeszedł ostatnio całkiem sporo. Nie umiała postawić się w jego sytuacji? A może umiała? Była w końcu przyszłą kapłanką, to też jakaś odpowiedzialność. Tylko ona nie dowiedziała się o tym w zaświatach. Zagryzła delikatnie wargę.
OdpowiedzUsuń— Jak chcesz wyżalić się odnośnie odpowiedzialności, czy ponarzekać, że treningi są nudne i trudne, to mam w tym doświadczenie, mogę posłuchać — zaproponowała, uśmiechając się lekko w jego stronę. — A jeśli chodzi o inne problemy, też posłucham, tylko no… wiem, że macie problemy z Akane i zerwaliście, ale w tym raczej się nie wypowiem, na miłości się nie znam, więc nic nie podpowiem, najwyżej posłucham, o ile będziesz chciał — dodała jeszcze. Przytaknęła mu głową.
— Tak wiem, jak to wygląda i wiem, że ciężko połapać się z moim gadaniem, chociaż dla niektórych jest to możliwe — urwała na chwilę. — I rozumiem, że ciężko mi zaufać, nie jestem z waszej oryginalnej grupy też, ale próbuje dbać o swoich, nawet jak wychodzi mi to chujowo. Zmieńmy temat proszę — powiedziała, odsuwając na chwilę wzrok. Przymknęła oczy. Damon, będzie musiała mu powiedzieć i go przeprosić. Ale teraz cholernie się tego bała. Nie była przyzwyczajona do narażania się na czyjś gniew i tarapaty. Nie przemyślała tego co zrobiła. Teraz żałowała. Cieszyła się więc, że zaczęli rozmawiać o tej całej coli. Brzmiało ciekawie. Napój bez procentów. No czegoś takiego mogła skosztować.
— No to następnym razem spotykamy się z lutnią, gitarą i colą. Jak Ty bierzesz napoje, to mam zrobić jakieś konkretne jedzenie od razu do przekąszenia? — zapytała jeszcze.
Darcy
Kiwnął głową na jego słowa na znak, że rozumie i idą z jego planem. Co prawda nie bawił się dobrze. Jako wiedźmin nie lubił babrać się z upiorami. Były uciążliwie, niekoniecznie przez swoją siłę tylko to ile rytuałów i znaków musiał używać w międzyczasie. Mógł walczyć z tym strachem teraz, ale on co najwyżej mógł go teraz przegnać do innego miejsca. Dlatego wolał, żeby Gave dołączył do niego prędzej niż później. Obojgu będzie lepiej - jemu łatwiej, a Młody podszkoli się w swoich zdolnościach. W końcu praktyka czyni mistrzem.
OdpowiedzUsuń— Ale skup się! — krzyknął do niego z lekkim rozbawieniem, kiedy pochwała ewidentnie na chwilę zdekoncentrowała Gava. A tak pięknie już mu szło. Zaszedł zjawę od tyłu, kiedy skupiała się na chłopaku. Szczerze nie spodziewał się, że tak szybko zmieni cel. Rzucił w nią Igni, chociaż niewiele to zrobiło zjawie, ale odzyskał jej uwagę. Nałożył kilka kolejnych kręgów Yrden, kiedy Gave zaczął bardziej kombinować z własnymi runami i łańcuchami. Wykonał wtedy piruet, aby znaleźć się przed twarzą zjawy. Wbił jej srebrny miecz pokryty osłabiającymi runami w serce. Puścił na chwilę miecz, połączył znak Yrden oraz Quen, żeby zamknąć ich w barierze, z której tylko on mógł uciec. Potem chwycił z powrotem miecz i dalej ciął bestię. Zmniejszył barierę, aby skupiała się tylko na potworze, tak aby Gave mógł podejść i przebić ją łańcuchami. Bestia zaczęła szamotać się z wiedźminem, uderzając go pazurami w ciało. Otrzymał kilka ciosów, zniszczyła mu ulubioną, białą koszulę, ale rany na szczęście nie były zbyt głębokie. Gdyby nie fakt, że był zdany na plan Gava może zareagowałby inaczej, ale teraz najważniejsze było to, aby chłopak zajął się odesłaniem bestii. Nie miał jednak zamiaru przyjmować na darmo kolejnych ciosów. Wyjął drugi miecz z pochwy, którym zaczął blokować ciosy upiora, drugim dalej trzymając go w miejscu. Łańcuchy, srebro, runy - upiór nie mógł się ruszyć. Nie przy takich zabezpieczeniach.
Yensen
Skinął głową na tą wiadomość, nie widział problemu by chłopakowi towarzyszyć. Odetchnął z ulgą na wieść, że wisiorki na pewno nie zostały ciśnięte gdzieś w kąt. W sumie chyba sam nawet by się zdziwił, gdyby zostały. Mimo wszystko Akane wyglądała na zainteresowaną ich symboliką.
OdpowiedzUsuń- No to będziesz miał okazję zobaczyć. Wyjaśniłem też znaczenie, ale jakby nie pamiętała to śmiało możesz pytać - przyznał, a kiedy podał mu figurkę, przytaknął głową. - Nie ma sprawy - rzucił luźno i spojrzał po nim zaciekawiony. - Też rzeźbisz w kościach? - zainteresował się, a na stwierdzenie, że wolałby nie mówić po prostu nic nie odpowiedział. Skoro wolał nie mówić to nie było co dodawać. Poprawił stelaż i zaczął rozkładać tipi z Gavem, w międzyczasie zastanawiając się nad jego słowami.
- W sumie... - nawet nie zwrócił na to specjalnie uwagi, ale rzeczywiście obserwacje dość szybko uznał za wystarczająco rzetelne by wejść na obcy obszar. - Dzięki - uśmiechnął się do chłopaka. Kiwnął mu jeszcze wdzięcznie głową. - Ciebie również - przyznał. - To właściwie gdzie teraz mieszkasz? - zainteresował się.
Mohe
Mohe kiwnął głową, nie widział problemu by w razie co wytłumaczyć sprawę po raz drugi. Widząc figurkę w drewnie, złapał ją w palce u obejrzał uważnie, z lekkim śmiechem na ustach.
OdpowiedzUsuń- Drewno to zupełnie inna bajka, jest miękkie, nie każde, ale w większości dość łatwo rzeźbić. Kość to inna sprawa, jest twardsza, ale bardziej krucha więc to dwie różne sprawy. Jak ćwiczysz dłoń to lepiej zostać przy drewnie, przy uczeniu się pracy z kością to raczej byś ją sobie dodatkowo nadwyrężył. Chociaż nie wiem czy i drewnem palców nie nadwyrężasz - przyznał, oddając mu figurkę i patrząc po dłoniach Gava. Zaraz obejrzał się w stronę domu medyczki.
- O, to jesteśmy praktycznie sąsiadami - uśmiechnął się pod nosem. - Muszę uważać kogo do siebie spraszam - dodał żartobliwie. - Bo jeszcze się nasłucham kąśliwych uwag - poruszył zabawnie brwiami. Już słyszał te cięte tekściki w ustach chłopaka. Na słowa o własnym kącie wzruszył ramionami. - Witaj w moim świecie. Podobno dom Twój gdzie serce Twoje, a ja swoje mam przy sobie więc nie narzekam - przyznał pogodnie, narzucając ostatnią skórę na tipi i zaraz dumnie otrzepując ręce. - No, taka pomoc to ja rozumiem - przyznał i zaczął układać tobołki pod zadaszeniem.
Mohe
Jeszcze raz spojrzał po jego dłoni.
OdpowiedzUsuń- Może chcesz poćwiczyć napinanie łuku? Strzelać Ci nie dam, bo to lekkie drgnięcie i strzała leci nie tam gdzie trzeba, ale cięciwa z włosia jest na tyle elastyczna, że mógłbyś poćwiczyć. Zawsze to jakieś inne ruchy - stwierdził i wysłuchał go w sprawie dłubania w drewnie. Zaśmiał się zaraz krótko i pokręcił głową. - Nie, źle zrozumiałeś, ja też zaczynałem od drewna i w tym mogę Ci poradzić, po prostu nim dojdziesz do kości to minie trochę czasu, a skoro kiepsko u Ciebie z cierpliwością to możesz się znudzić w międzyczasie - stwierdził odrobinę rozbawiony. Zaśmiał się na spłoszenie panienki.
- Akurat o spłoszenie bym się nie martwił, nie zapraszam do siebie tych płochliwych - poruszył zabawnie brwiami, a gdy schował tobołki, wyszedł do Gava z średniej wielkości sakwą i usiadł obok swojego gościa. Wyciągnął z niej dwa kamienne naparstki i skórzany bukłak by zaraz polać jego zawartość.
- Posmakuj, to się dowiesz - podał mu kamienne naczynko i sam złapał swoje, posyłając chłopakowi szeroki uśmiech. - Domowy trunek z owoców leśnych, spotkałem pewną starowinkę, pomogłem jej nieco i mnie poczęstowała. Zdradziła nawet przepis, mówiła, że nie ma wnuków, a z oczu mi dobrze patrzy i nie chce by przepis przepadł - uśmiechnął się pod nosem. - Sympatyczna kobieta. Co prawda nigdy nie robiłem alkoholu, ale kto wie... Może spróbuję? Szkoda by było zmarnować taki przepis - wyznał.
Mohe
Wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Do samego napięcia wystarczy zgiąć palec, mógłbyś tak ćwiczyć, że próbujesz go napiąć każdym palcem z osobna - wyjaśnił i zaraz sięgnął po swój łuk, pokazując o co mu chodzi. - Z czasem ruch powinien być płynniejszy, a im szybciej to robisz, tym palce przybierają inną pozycję - również mu pokazał. Wyglądało to trochę jak gra na jednostrunowym instrumencie. - Specjalista ze mnie żaden, ale na moje oko wydaje się coś takiego pomocne - podał mu łuk, by sam spróbował. - Bez obaw, rozumiem, czasem najbardziej irytują takie rzeczy, które zwykle robimy odruchowo, a nagle nie możemy ich wykonać bo to czy tamto - przytaknął mu głową i zaraz sam się zaśmiał.
- A proszę bardzo, moje tipi stoi otworem, tylko raczej nie licz na dołączenie do zuchwalszych przytulanek, nie lubię się dzielić - posłał mu zawadiacki uśmiech. Słysząc o trunku nie ukrywał zaskoczenia.
- Myślisz? - zapytał i wystawił swoje naczynko by stuknąć w to jego, widział, że tutaj miewali taki zwyczaj i postanowił go teraz podłapać. Dziabnął zawartość na raz po czym oblizał usta i z uznaniem kiwnął głową. - Może... Przepis mam, ale pewnie jest wiele istotnych szczegółów, chociażby samo przetrzymywanie. Wiem ile, ale w czym? Gdzie? Musiałbym podpytać. Ciekawe czy przy takiej produkcji wchodzi w grę mój tryb życia. Dziś rozstawiam się tu, szykuję partyjkę, jak kończę to idę dalej... - zaczął się serio nad tym zastanawiać. - Fajnie tak chodzić po świecie, ale mieć stałe źródło dochodu też brzmi dobrze - przyznał z lekkim śmiechem.
Mohe
Mohe kiwnął głową i podał mu łuk, patrząc w jaki sposób próbuje podejść do sprawy. Uśmiechnął się lekko pod nosem, kończąc w międzyczasie układanie tobołków.
OdpowiedzUsuń- Ha! No i co jeszcze? Ja mam wkładać wysiłek w zwabienie ich tutaj, a Ty sobie będziesz korzystać? Ha! - pokręcił głową i posłał mu szeroki uśmiech. - Z dwoma na raz też sobie poradzę, więc odpada - rzucił z zaczepnym uśmiechem i zaśmiał się krótko. Spoważniał, gdy Gave omawiał temat trunków. Wyraźnie zastanawiał się nad słowami chłopaka. Takie rozwiązanie oznaczałoby potrzebę utworzenia "bazy". - Hmmm... - skubnął brodę kilka razy. - Będę się musiał nad tym zastanowić. W danej chwili chyba pozostanę przy trunkach na własny użytek - stwierdził. - Ale nie wykluczam, że kiedyś spróbuję na większą skalę - dodał. Jak już miał działać z klientami to wypadałoby chociaż trochę lepiej się czuć w tłumie.
Mohe
Mohe uśmiechnął się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Te, na które nie jest potrzebny chociażby znikomy wysiłek akurat średnio mnie interesują - przyznał, papugując jego gest z zabawnym poruszaniem brwiami. - A w czym tu pomagać, skoro sam powiedziałeś, że na taki okaz polecą bez problemu? - zaśmiał się i usiadł obok niego, kręcąc głową. - Czaj się więc, aż jestem ciekaw formy Twojej pomocy - przyznał rozbawiony.
- Ha! Ile wkładu, tyle zysku. Za sam pomysł to możesz 1 procent dostać - odpowiedział mu równie niewinnym uśmiechem.
Mohe
Zaśmiał się wraz z Gavem.
OdpowiedzUsuń- Poczekam więc - zapewnił rozbawiony. Widząc jego urażoną minę ponownie się zaśmiał. - Jak Ty mnie słuchasz? Kiepski jesteś do układów, zdecydowanie. Jeden procent za sam pomysł. Jak będziesz robił więcej to pogadamy o większej stawce - posłał mu swój zawadiacki uśmieszek. - O ho, ho, ho Ty mnie na pamięć nie chwytaj, pamiętam, że sam ich nie chowasz, stawka będzie do ustalenia, ale przy dobrej wizji zostanę przy dziesięciu. Jak współpraca pójdzie gładko to może co nieco skoczy - poruszył zabawnie brwiami.
Mohe
- Dziesięć, jak zobaczę, że Twoje polecajki rzeczywiście przynoszą zysk to będziemy mogli negocjować - uśmiechnął się do niego kącikiem ust. - Ty mówisz tak jakbyś był ich jedynym żywicielem i jakbyś nie miał innych dochodów - zaśmiał się. - Słodkie są, przyznaję. Będę je tu niedługo gościć, więc dołożę cegiełkę do wyżywienia, zawsze mniej wydatków dla Twojej kieszeni - kontynuował rozbawiony. Na propozycję sparingu spojrzał po nim nieco zaskoczony. - Z tą ręką? Nie mam żadnych super mocy, ze mną w grę wchodzi tylko walka wręcz, a to chyba nie najlepszy pomysł, gdy nie chcesz nadwyrężać kończyny - zauważył.
OdpowiedzUsuńMohe
Gave ewidentnie miał problem z rozumieniem żartobliwego tonu, ewentualnie temat był dla niego drażliwy, więc Mohe postanowił od niego odbić.
OdpowiedzUsuń- Na tą chwilę nie planuję i tak handlu - oznajmił, nie komentując już kwestii wychowania dziewczynek. Zeszło to na dziwne tory i Mohe tylko spojrzał po nim nie bardzo rozumiejąc. Zostawił swoje spostrzeżenia dla siebie i lekko uchylił się przed pstryknięciem w czoło.
- Te dwa palce będą obrywać przy każdym ciosie skupionym na rękach czy dłoniach - zauważył. W końcu nie były osobnym elementem i praktycznie zawsze za ruchem ręki palce również zmieniały pozycję. Westchnął ciężko.
- Nie obawiam się, że użyjesz mocy tylko, że Cię niepotrzebnie uszkodzę. Nie przywykłem do... przyjacielskich przepychanek - przyznał. - Nie jestem pewien czy to dobry pomysł - wzruszył ramionami i wstał z miejsca - ale jeżeli chcesz... - dodał. Nie pamiętał już czasów, gdy bił się "na niby", w jego klanie poważną rywalizację wprowadzano od małego.
Mohe
Grima nie spodziewała się dzisiaj gości, ale prawdę mówiąc mało kiedy się ich spodziewała, a i tak przychodzili. Kiedy otworzyła drzwi i zobaczyła Gava z córeczkami, nie ukrywała zaskoczenia.
OdpowiedzUsuń- Golas i Fasole? - spojrzała na niego lekko naburmuszona i zaraz założyła ręce pod biustem. - Cześć - odpowiedziała wydymając usta, ale zaraz zastrzygła uchem i słysząc o spacerze wyraźnie się rozchmurzyła. - O! Jasne, że chcę! - zachichotała wesoło i cofnęła się do środka domu, by porwać Keve i ucałować Tonego, informując go, że wychodzi z Golasem. - Keviii! Zobacz kto przysznął! - podrzuciła córeczkę i postawiła obok bliźniaczek. - Ależ ostatnio się nabrykały, Keva wlazła bardzo ale to baaardzo wysoko i nawet ja nie mogłam jej złapać z tym swoim bebzonem. Już myślałam, że będzie trzeba biec po Tonego, ale Fiołek mnie uniosła piaskiem i cyk! Malutka była w moich ramionach, a ja prawie latałam - zachichotała, wspominając spotkanie sprzed dobrego tygodnia. Spojrzała zaraz na Gava zamrugała szybciej oczyma. - A co to za szalone owocowe zbiory? - zainteresowała się. - Robisz deser z pobitą śmietaną? - aż się oblizała na samą myśl o tej pyszocie.
Grima
Mohe spojrzał po nim niepewnie. Gave sprawiał wrażenie dość rozstrojonego, chociaż chłopak musiał przyznać, że na wieść, że ten jednak nie chce się bić wyraźnie mu ulżyło. Na stwierdzenie co do kompana wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Każdemu się czasem zdarza gorszy czas - stwierdził, a na pytanie o zabawy zaśmiał się krótko. - Ach... Zabawy - sięgnął wspomnieniami wstecz, ale musiał się trochę zastanowić. - Chyba poszukiwania można by było podpiąć pod zabawę - przyznał. - Wysyłali nas grupami do lasu, musieliśmy znaleźć różne rzeczy, czasem jedzenie, czasem broń... Zawsze brakowało jednej sztuki lub porcji, więc trzeba było się pospieszyć by nie zostać gołym. Po poszukiwaniach dostawaliśmy inne zadanie, w którym fakt czy jesteś najedzony lub czy masz broń miał znaczenie, więc jak zostawałeś bez niej lub głodny to... - westchnął cicho. - No cóż, niektórzy umierali - przyznał. - A Ty? W co Ty się bawiłeś? - zapytał.
Mohe
Mohe widząc wzrok Gava wzruszył po prostu ramionami.
OdpowiedzUsuń- Przetrwają najsilniejsi. Jeszcze trochę i sami się powybijają, już od lat kiepsko tam z populacją, ale ich zdaniem liczy się jakość nie ilość – stwierdził z głośnym westchnieniem. To pokrzepiające objęcie wyraźnie go zaskoczyło, nawet ściągnął brwi zdziwiony, ale zaraz wdzięcznie kiwnął głową.
- Dzięki… Nawet ja bym ich tam nie posłał, a nie są moje – przyznał. Spojrzał po chłopaku pytająco, gdy rzucił, że się nie bawił. Nie bardzo rozumiał to co powiedział dalej.
- Eee… Dzieliłeś ciało? – cofnął lekko głowę. – Ale, że… Co? Czyje ciało? – zapytał.
Mohe
Mohe spojrzał na patyk i zaczął słuchać wyjaśnień w skupieniu. Raczej nie liczył na coś mało skomplikowanego. Zmarszczył czoło słysząc o morderczych skłonnościach. Bobas? Nie miał pojęcia jak wyglądał bobas przejawiający mordercze zapędy, ale od razu nie polubił matuli z opowieści. Gave niby był tym bobasem? Indianin nie ukrywał zaskoczenia. Czy ten lud zaraz po urodzeniu był skazany na jakieś chore akcje? Dwie dusze w jednym ciele? Przecież to jakaś mordęga! Jego klan sporo uczył o duszy, chłopak nie wyobrażał sobie by dwie dzieliły ciało... Niesamowite, że ciało w ogóle zdrowo funkcjonowało. Słysząc coś o demonstracji zdążył tylko ściągnąć brwi i zaraz zobaczył jak jego ciało pada na ziemię niczym martwe. Przez chwilę stał w osłupieniu, czuł się co najmniej dziwnie, trochę jak po jednej z silniejszych maczanek. Miał okazję spróbować kiedyś tej najsilniejszej, dla samych szamanów, tak... uczucie było podobne, też wtedy tak odleciał, ciało odleciało.
OdpowiedzUsuń- Ja pierdolę... - szepnął patrząc na swoje dłonie i znowu na swoje ciało. Teraz był świadomy tego co się dzieje, żadna używka nie mroczyła umysłu. Niby nie miał teraz krwi, ale uczucie gorąca jakie mu towarzyszyło przypominało stan upalenia i wzmocnienia pobudzenia. - Gdyby Nhulu to zobaczyli to właśnie stałbym się szamanem - rzucił pierwsze lepsze w przypływie szoku.
Mohe
Zadowolona pomiziała brzuch i wyszczerzyła się do chłopaka.
OdpowiedzUsuń- No wiem, ale nie chcę wpaść w samochwyt więc czasem mówię brzydziej - stwierdziła chichocząc. Zaciekawiona spojrzała na podarek dla Kevy, mała przyjęła prezent ale najpierw go obwąchała i to bardzo uważnie, później zbadała palcami i zdusiła jakby chciała ocenić czy to twarde, czy miękkie, ostatecznie delikatnie polizała i ponownie uważnie powąchała, mieląc przy tym ozorem, na którym pozostał słodki posmak. Na słowa o wzroście Keva przekręciła łepek, uważnie obserwując Gava i skrzygąc uchem. Grima ponownie zachichotała.
- No już się tak nie wstydź, przecież to Golas! - ośmieliła nieco małą.
- Chujek jojas - oznajmiła zadowolona Keva i wsadziła lizaka do buzi, a Grima zaśmiała się jeszcze mocniej.
- Chujek jedyny w swoim rodzaju - śmiała się chwilę rozbawiona, dopiero na wzmiankę o tworzeniu lizaków zaprzestała śmiechów. - Uuuu... Lizak? - złapała podany twór i w sumie zrobiła dokładnie to co Keva wcześniej, w tej samej kolejności. - Ależ to fajne! - rzuciła entuzjastycznie. - Taki mały słodycz zachciankowy! Jak to robisz? Będę mogła przyjść z Tonym popatrzeć? - zapytała od razu, wlepiając w niego swoje proszące patrzałki.
Grima
Słowa Gava brzmiały trochę jak zza grobu, pokręcił w odruchu głową i dalej oglądał własną duszę.
OdpowiedzUsuń- Nie martwię - przyznał. Prawdę mówiąc bardziej go to doświadczenie fascynowało, jakby właśnie wszedł w baśń, którą opowiadano mu latami przy każdym ognisku. Uśmiechnął się nawet kącikiem ust, a na propozycję z załatwieniem stanowiska spojrzał Gavovi w oczy. - Obejdzie się - nigdy nie zamierzał zajmować takiego stanowiska, zdecydowanie bardziej wolał używać maczanek w ramach zapewniania sobie rozrywek.
- Widzisz coś po takiej duszy? Jakieś aury? Wiesz kto jest zły, kto dobry? - zapytał. Zwykle nie pytał o wiele, ale ta sprawa była nad wyraz interesująca. Cały ten czas oglądał siebie, trochę jakby nie dowierzał w to co właśnie widzi.
- Ja? Hm... - ponownie spojrzał na ciało. - W moich stronach dużo mówi się o wędrówkach duszy, mamy stosowne środki by wprowadzić się w podobny stan, ale... Mniej w nas wtedy świadomości - przyznał i rozejrzał się, gdy chłopak o tym wspomniał. Rzeczywiście, nie byli sami. - Czy dusze płaczą? - zapytał, bo miał wrażenie, że łzy zbierają mu się pod powiekami. Jakby jakaś nadzieja, że gdzieś w tym małym tłumie kręci się Salali. Obejrzał się na Gava, a jego spojrzenie było bardziej zatroskane niż zwykle. - Pamiętasz wszystkich, których odesłałeś? - zainteresował się.
Mohe
Był pod wrażeniem, że chłopak był w stanie w ogóle wpłynąć na jego barierę. W całym swoim życiu, we wszystkich starciach z najróżniejszymi magami, demonami i innymi istotami nie doświadczył tego, aby ktoś mógł zadziałać cokolwiek względem tak pokracznej magii jaką była magia wiedźminów. Z drugiej strony skubany był synem Śmierci, można było się po nim spodziewać różnych niespodzianek. Obserwował jak wypędza zjawę. Medalion drżał. Upiór wydał z siebie ostatni ryk po czym rozpłynął się niczym mgła. Cały nacisk jaki kładł na trzymanie łajdaczyny w jednym miejscu teraz sprawił, że sam się zachwiał. Oparł się o rękojeść miecza, wbijając klingę w ziemię. Rozejrzał się po okolicy. Dalej coś mu w tym wszystkim nie pasowało. Uśmiechnął się jednak delikatnie do Gava. Wziął głębszy wdech, dotykając medalionu. Przeklęta energia dalej pulsowała. Czuł to po medalionie. Zjawa została odesłana, ale pozostawiła ślad. Będzie musiał odprawić rytuał o zachodzie słońca, a potem rozejrzeć się po okolicy, czy nigdzie nie ma żadnego niebezpiecznego miejsca. Nie miał zamiaru oglądać Argaru jako nowej stolicy dla upiorów.
OdpowiedzUsuń— Dobra robota — poinformował go, oddychając nieco ciężej. Trenowali od rana, a teraz jeszcze ta zjawa. Zdecydowanie był za stary na takie wygibasy bez żadnego wspomagania. Chyba nadeszła pora, żeby skorzystać ze swojego magazynu. Wojna zbierała swoje żniwo. — Ej, ej! — krzyknął, używając quen na sobie, kiedy chłopak go zaatakował. Klinga odbiła się od tarczy, bo nie zdążyła jeszcze przylgnąć do ciała. Użył jeszcze aardu, aby spowolnić młodzika, po czym sam susem doskoczył do pokrywy z ziemi, szarpnął z całej siły, żeby wyjąć z niej Puszczyka, znowu odskoczył, gdyby Gave chciał zaatakować i szybko wypił eliksir, aby odzyskać siły w najlepszy znany wiedźminom sposób. Twarz Yensena nieco się zmieniła, a kocie oczy zaświeciły na chwilę, pokazując, że eliksir zaczyna działać. Znowu poczuł się jakby był na szlaku. Gave złamał kolejne przekonanie mężczyzny - nie sądził, aby w trakcie treningu musiał uciekać się do całego swojego wachlarza zdolności. Brakuje tylko, żeby zmusił go jeszcze do używania swoich petard i będzie mógł zacząć nazywać go żartobliwie potworem. Tym razem to Yensen zaczął atakować swojego przeciwnika zwinną serią ciosów. Chciał dalszego treningu, to go dostanie. Przecież nie sprzeda tanio skóry jakiemuś podlotkowi, któremu nawet broda jeszcze nie zaczęła rosnąć.
Yensen
Zmarszczyła nochal i energicznie się po nim podrapała, gdy dostała pstryczka, zaraz jednak przestała i zastrzygła uchem. - Umniejszam? Przepraszam, nadal nie zawsze rozumiem kiedy to robię - zachichotała, a na słowa co do Golasa zamrugała szybciej oczyma, zaśmiała się jednak na kuksańca. - Ach! Ależ dlaczego? - zapytała, nie rozumiejąc. Prychnęła zaraz śmiechem na insynuacje chłopaka. - Nie, to chocie, chociećki - przyznała, a Keva od razu zaczęła się rozglądać za jakąś znajomą buzią. Grima pokręciła głową. - Nie, nie, nie ma ciotek, mama tylko o nich opowiada - wyjaśniła małej, śląc jej wesoły uśmiech. Keva spojrzała po niej z lekkim grymasem, ale zaraz olała matule na rzecz Fasolek. Grima z kolei wydęła usta i skrzyżowała ręce na torsie, stając przed Gavem. - To co niby znaczy, że będę grzeczna hm? To nie ja broję - zauważyła, dumnie wypinając pierś.
OdpowiedzUsuńGrima
Patrzył po Gavie w lekkim osłupieniu. Czyli jednak... Kiedy wspomniał o szarości jego duszy, jeszcze raz spojrzał po sobie. Najwyraźniej nawet zwykły człowiek był bardziej interesujący niż się powszechnie zdawało. Na dłoń przy czole drgnął lekko, a słysząc jęki zacisnął zęby, odruchowo lekko przysłaniając uszy. Nic przyjemnego... Wrócił wzrokiem do chłopaka. Przeżył armagedon? Brzmiało dość ciekawie, ale w sumie w danej chwili wszystko tak brzmiało. Zacisnął usta w wąską kreskę. Nie było szans, że pamięta Salali, umarła, gdy Argarczyków jeszcze tu nie było. Znowu spojrzał po duchach, a na pytanie westchnął ciężko.
OdpowiedzUsuń- Chciałbym zobaczyć siostrę, mieć pewność, że trafiła w lepsze miejsce, że nie cierpi - przyznał ponownie zaciskając zęby.
Mohe
Grima posłała mu zaczepny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Słysznęłam, że lubisz sobie pogolasić, więc najwyraźniej dobrze trafiłam - uśmiechnęła się szerzej i zaraz kiwnęła głową. - No ale dobrze, dobrze, mogę tak nie mównąć przy dziecku - zgodziła się. Zachichotała na jego kolejne stwierdzenie. - No tak, dla chłopca to zdecydowanie brzmi lepiej - zażartowała sobie i tyknęła jeszcze Keve w nos. - Nie słuchaj chujka, gada głupoty - puściła do małej oko i ponownie wyszczerzyła się do Gava. Spojrzała jeszcze po małych, cały czas mając je chociaż kątem oka na uwadze. - Hej, ja jej tego nie nauczyłam, sama tak zaczęła mówić. Normalnie ją poprawiamy, ale przy Tobie... Hmm... No Ty lubisz dokuczać, to jej nie poprawiałam - przyznała wesoło i zaraz lekko wydęła usta. - Pfy, powiem Tonemu i sami znajdziemy sposób by stworzyć własne - pokazała mu język i capnęła lizaka, zaraz chowając go do kieszeni.
Grima
- Nagadał? - zachichotała. - Ślepakiem nie jestem - pokazała swoje oczy. - Dużo zaczepiasz słowami, mnie i innych. Może i jestem mała i mnie nie widujesz zbyt wyraźnie, ale bywam na tych wielkich spędach i trochę słyszę jak rozmawiasz z innymi - stwierdziła, dumnie wypinając pierś do przodu. - Mam duuuże uszy - przypomniała mu. - Ach, nie przypominasz? A pamiętasz jak się poznaliśmy? Bo ja pamiętam Go... niący zające chłopcze - zachichotała. Udało się! Nie nazwała go Golasem! Zadowolona klasnęła w dłonie, a widząc jak Gave zaczepia małe zaśmiała się wesoło. Obserwowała tą zabawę głośno dopingując dziewczynki. - Pokażcie smokowi gdzie raki zimują! - szła za nimi skocznym krokiem, a uśmiech nie schodził jej z buzi.
OdpowiedzUsuńGrima