Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

A życie? Jakie życie? Poprzerywana linia na dłoni...

 

Damon - 21 lat - 170 cm - ur. 03.03 - 

- Syn Życia - obecnie: Argar

Całe swoje życie ma pecha. Urodził się w Argarze, gdzie wychowywał się ze swoim ojcem, matki nigdy nie poznał. Tylko z opowieści ojca wiedział, że to ważna i niemalże nieśmiertelna persona. Świetnie, szkoda tylko że nigdy nie zadała sobie tyle trudu aby poznać swoją Latarośl. W szkole pełnił funkcję jej przewodniczącego, pomagał dzieciakom ile się dało, ale nigdy specjalnie nie angażował się w żadne związki. Ot pozwalał by życie (o zgrozo) przelatywało mu przez palce.

Podczas wojny domowej o Argar, wpadł do portalu i przedostał się do Phyonix, gdzie... został na dłużej. Znalazł sobie nawet robotę przy obsługiwaniu wiecznie spragnionych i wygłodniałych Feniksów. Zaprzyjaźnił się z księciem i księżniczką tego miejsca, ale w końcu czegoś zaczęło mu brakować. To wtedy zdecydował się na podróż. Nie sądził jednak, że będzie musiał to robić sam. Diego - książe Phyonix - okrutnie sobie z niego zakpił, przez co w samym Mathyr spędził już 3 tygodnie, błąkając się po nim i próbując odnaleźć drogę do upragnionego Argaru.

Przedłuża czyjeś życie swym własnym dotykiem; potrafi zasklepiać rany kiedy te zagrażają czyjemuś życiu; trudno jest go zabić; sam również ma trudności z odebraniem sobie życia - a testował to wielokrotnie, nigdy nie wyszło; zaraża uśmiechem i pogodą ducha; lubi przytulać, śpiewać, tańczyć i przebywać wśród ludzi; kompletnie nie radzi sobie z orientacją w terenie; czasem potrafi zgubić się na prostej drodze; roślinki przy nim nie więdną, a raczej rozkwitają.


[Zapraszam do wątków :) i przepraszam za kiepskie wątki... to mój pierwszy raz.
Mail do kontaktu - chat już mi działa - blueberrygoda@gmail.com ]


145 komentarzy:

  1. Dziem dobry. ^^
    To ja bardzo chętnie przyjmę wąteczek.
    Postać zapowiada się bardzo ciekawie. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No to witam również Ramona! Sama z chęcią przyjmę jakieś wątki! Życzę także samych przyjemnych relacji oraz konspiracji! Niech Ci się nim wspaniale pisze!

    OdpowiedzUsuń
  3. To całe zamieszanie z Gavinem i Gavem dosyć solidnie dało jej w kość i Akane czuła potrzebę zwykłego wyluzowania. Fasolki zostawiła z utęsknionym ojcem, a sama ruszyła do Pisków Czasu na zwykłego drinka. Jakoś nie specjalnie ciągnęło ją teraz na scenę, repertuar w głowie należał do tych nieco bardziej przytłaczających, a w obliczu nadchodzącej wojny wolała słuchaczom nie dokładać. Teraz, gdy znała trochę mniej wylewny sposób na emocje, śpiew odszedł odrobinę na bok.
    Wchodząc do gospody zwróciła uwagę na chłopaka przy scenie, przypadkowo złapała jego wzrok i delikatnie się uśmiechnęła, ale ruszyła mimo wszystko w stronę baru. Damon, z tego co pamiętała, syn Życia... Prawdę mówiąc nie sądziła, że kiedykolwiek spotka kogoś takiego. W barze zamówiła jeden ze swoich ulubionych drinków po czym z naczynkiem w ręce, zainteresowana występem, zbliżyła się do sceny by podeprzeć jeden z filarów i posłuchać ballady. Lubiła ten kawałek i miło było go posłuchać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  4. Widząc jak idzie w jej stronę stawiała, że może chcieć o coś zapytać i zaraz odepchnęła się ramieniem od filara by złapać jego dłoń, swoją wolną.
    - Tam, pamiętam - przyznała z lekkim uśmiechem. - Akane - również się przedstawiła i zaraz zaśmiała krótko pokazując małą przerwę między palcami.
    - Odrobinkę. Zwykle na dzień dobry mało się spoufalam, ale bez obaw, znam takich co o wiele bardziej przesadzają - przyznała dość pogodnie. Kiwnęła głową na jego wyjaśnienia, a słysząc propozycję wzruszyła ramionami.
    - Jasne, jeżeli tylko Ci nie szkoda uroczych spojrzeń tych zawiedzionych dziewcząt to możemy pogadać - zażartowała i ruszyła do pierwszego lepszego, wolnego stolika.
    - Co masz na myśli "wreszcie udało"? Jakieś komplikacje po drodze? - niby Darcy coś wspominała o żarcie Diego, ale przecież mogła usłyszeć tą historię z pierwszej ręki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  5. An uśmiechnęła się lekko pod nosem na wyznanie co do brata Darcy. Czyli jednak to rzeczywiście było to.
    - No proszę, słyszałam, że lubi wykręcać takie numery - przyznała i zaraz lekko przekręciła głowę. Problemy z orientacją w terenie? To rzeczywiście brzmiało jak duże utrudnienie. Uniosła brwi zaskoczona, że aż tyle powtórzeń trasy potrzebował i podziękowała sobie w duchu, bo sama nie miała podobnych problemów. - Trzy miesiące?! - no to było już duże "na około". - Zobaczyłeś chociaż coś ciekawego w tym czasie? - zainteresowała się. Może ta cała wędrówka przyniosła chociaż trochę pozytywów? Zerknęła na mapę, którą wyciągnął i uśmiechnęła się delikatnie.
    - Całkiem ładnie wyszła - stwierdziła, szukając na niej jakiś orientacyjnych punktów i zaraz skrzyżowała z nim wzrok, śląc lekki uśmiech. - Nie myślałeś o takich typowo harcerskich naukach? Dużo podpowiada nam samo otoczenie - zauważyła. - Nie gniewam się, bez obaw - zapewniła go jeszcze i zaraz sama głośno wypuściła powietrze. - Musiałam ogarnąć to i owo - puściła mu oko i zerknęła na scenę. - Jestem pewna, że dumnie mnie zastępowałeś, z resztą pewnie nie tylko Ty - rzuciła luźno. - Chwilowo mam w głowie dość smętny repertuar, a nie chcę klientów zamulać - wyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  6. - Zawsze jakieś dodatkowe doświadczenie, nawet jeżeli nie zawsze przyjemne - posłała mu jeszcze jeden delikatny uśmiech. Zaśmiała się na słowa o Mathyr.
    - Że niby u nas tak nie było? Też szło się zgubić. Dla wprawionego oka różnice w drzewach idzie dojrzeć, ale tak na szybcika to raczej ciężko, podobnie ze ścieżkami... No nie wiem, ja tam zapamiętuje jakieś szczegóły na drodze, chociaż to też bywa mylne, bo zdarza się, że i głazy ktoś przesunie - przyznała nieco rozbawiona. - Chyba nie mam dobrej rady na takie nauki. Może zapytaj Mohe? Nie wiem czy jeszcze się gdzieś tu kręci, ale chłopak gustuje w koczowniczym trybie życia więc pewnie zna naście sposobów na wybranie odpowiedniej drogi - zaproponowała. - Łatwo go poznać, długie, mnogie warkocze na głowie, cały wytatuowany, taki Indianin - opisała go najszybciej jak umiała. Cmoknęła zaraz na słowa o występach i upiła łyk drinka.
    - No już nie bądź taki skromny. Skoro wianuszek fanek zdążył się uzbierać to zapewne szło Ci całkiem nieźle - posłała mu szerszy uśmiech i zaraz przytaknęła mu głową. - Kwestia dnia, dwóch, muszę po prostu co nieco poukładać w głowie i powoli będę wracać do formy - wzięła głębszy wdech. - Z drugiej strony w obliczu nadchodzącej wojny ciężko stwierdzić czy lepiej żyć normalnie, tak po prostu, czy się nastawiać i szykować - skrzywiła się delikatnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzisiejszy dzień Morgana była odrobinę nerwowa. Natan wybrał się na krótkie zwiady z kilkoma innymi osobami. Trzeba było patrolować teren od kiedy wieści o wojnie roznosiły się coraz szybciej. Ona została w domu z Eljasem, później zamierzała odwiedzić z małym Shiye i pomóc nieco przy dzieciach. Podobno Rei też już tam u niej była. Musiały jeszcze dogadać kilka szczegółów w sprawie podróży dzieci do azylu, a i zwykła pomoc przy maluchach była po prostu mile widziana. W końcu Niklaus też ruszył na zwiady.
    Właśnie szykowała dla Eljasa kaszkę, mały spał i niedługo powinien się obudzić, a zwykle po pobudce od razu chciał jeść, więc Mor wolała być przygotowana. Nagle wyczuła ciepło w okolicach domu, ktoś zbliżał się do drzwi wejściowych. Nie za bardzo była w stanie poznać tą energię, ale gdzieś już czuła coś podobnego, więc mimo wszystko nie stawiała na nieproszonego gościa. Ledwo ktoś zapukał do drzwi, a te zaraz się otworzyły. Chłopaka już gdzieś widziała... Może na koncercie? Miała wrażenie, że mignął jej gdzieś jeszcze. Phyonix? W trakcie jej rehabilitacji po odnalezieniu w Fjelldod, tak... Kojarzyła, że biegał gdzieś z Darcy i Diego, kiedy ona dochodziła do siebie czy trenowała. Nie miała nigdy okazji, a raczej ochoty, go poznawać. Trochę już czasu od tamtych dni minęło, ale w Phyonix włosy inne niż czerwone dość łatwo szło zapamiętać.
    - Zgubiłeś? - spojrzała na niego nie do końca wierząc o wyjrzała zza drzwi. - Diego znowu wymyślił jakiś dowcip? Wchodzi mi właśnie do domu przez okno? - odruchowo ruszyła sprawdzić, czy młodszy brat rzeczywiście się tutaj nie kręci. Zostawiła otwarte drzwi wejściowe i rozglądała się po pokojach by ostatecznie spojrzeć na blondyna. - Nie... wyczułabym go - w porę sobie przypomniała.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  8. Zastanowiła się chwilę.
    - Racja... - przyznała. - Na pewno było więcej wyróżniających się elementów krajobrazu - musiała się zgodzić, nie było co w tym temacie dyskutować. Uśmiechnęła się lekko na jego słowa. - Ogarniesz, kwestia wprawy. Ciężko być dobrym podróżnikiem kiedy ma się za sobą dopiero jedną samodzielną podróż - puściła mu oko. Zaśmiała się, gdy wspomniał o żeńskiej publiczności.
    - Wypraszam sobie, kobiece serca też ujmuję - rzuciła pół żartem, pół serio. W końcu miała na koncie dziewczynę, której kiedyś wpadła w oko. Z powagą słuchała jego wypowiedzi w temacie wojny, ostatecznie lekko przytakując mu głową.
    - Tak, chyba masz rację. Skoro już mamy walczyć to warto pamiętać o co i warto żyć z całych sił tak długo jak się da - stwierdziła i zaraz uśmiechnęła się do niego kącikiem ust. - To skoro tak lubisz śpiewać, to może małe wyzwanie? Muzyczne skojarzenia... Rzucam słowo, a Ty musisz zaśpiewać coś co Ci się z nim kojarzy, a później zamiana - zaproponowała ze specyficznym błyskiem w oku.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  9. Morgana popatrzyła jeszcze do Damonie podejrzanie, tak, Damon, tyle pamiętała. Zaraz jednak uznała, że jego mina mówi sama za siebie i westchnęła lekko.
    - Wejdź - zaprosiła go, widząc jak wyciąga mapę. Na stole na pewno będzie widać wszystko lepiej. Poklepała blat by zaraz rzucić okiem na własnoręczny twór. Popatrzyła po chłopaku.
    - Nic dziwnego, że nie możesz się odnaleźć, kiedy mapa nie jest kompletna, a Ty jesteś beznadziejny w drogi - zauważyła pochylając się nad papierem. Palcami mniej więcej zaczęła wymierzać skalę i odległości. Śmiać? Zerknęła po nim pytająco. Nie bardzo wiedziała gdzie tu powód do śmiechu.
    - Raczej mnie nie bawią tego typu ułomności - przyznała szczerze i wskazała na mapie puste miejsce. - Jesteś mniej więcej tutaj, musiałeś skręcić nie w tę stronę na rozwidleniu. Po drodze masz cztery. Jak chcesz dojść tu - popukała miejsce, które wcześniej jej pokazał - to musisz się cofnąć i wtedy w lewo, przy kolejnym w prawo i dwa następne w lewo... Na ostatnim skrzyżowaniu są trzy rozwidlenia, skręcasz skrajnie w lewo - wyjaśniła i oparła łokieć o mapę, a na dłoni ułożyła brodę po czym spojrzała na chłopaka. Patrzyła po nim chwilę aż w końcu wyciągnęła rękę.
    - Morgana - przedstawiła mu się trochę bardziej oficjalnie.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  10. Trochę żałowała, że nie mogła liczyć na zbyt dużą prywatność, ale przynajmniej Argar zdawał się bardzo ojczysty, kiedy ciągle ktoś się kręcił. Starała się szukać pozytywów w tej sytuacji. No i zawsze warto było mieć obok siebie jakiegoś przyjaciela - mogła częściej śmiać się z kimś. To akurat lubiła, całkiem mocno. Dzisiaj wróciła do domu dopiero na wieczór. Miała dzisiaj bardzo dużo lekcji, poza tym obiecała zagrać przez jakiś czas w gospodzie, żeby goście się nie nudzili, kiedy Akane była zajęta swoimi sprawami, przyszywanej kuzynce też należał się w końcu urlop oraz czas z Fasolkami. Mimo wszystko zdążyła się zmęczyć. Wróciła wyraźnie wypompowana z energii. Była ubrana w długą sukienkę na szerokich ramiączkach i swoją tradycyjną biżuterię. Przetarła palec, który się zagioł i uśmiechnęła się delikatnie na widok Damona.
    — Lekcje pisania, lekcje innych języków, polowanie z Abyss i kilka godzin grania dla gości w Piaskach Czasu… czuję się, jakbym znowu była księżniczką, obowiązku od świtu do zmierzchu… Przynajmniej Rei dała mi pyszną kolację dzisiaj, bo bym chyba padła z głodu — odpowiedziała, siadając na kanapie. I tak, słyszałam już, chwalili się, cieszę się. Podobno masz już tabun fanek, nie będziesz się nudzić, co? — zaśmiała się delikatnie. — I jak Ci idzie mapowanie? Kierunków ze swoją orientacją w terenie nie mylisz? — zapytała, spoglądając na niego z uśmiechem.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  11. Z zainteresowaniem wysłuchała wniosków wyciągniętych z obserwacji Damona i zaraz lekko uniosła brwi.
    - Inaczej oddziaływać na mężczyzn? Myślę, że to zbyt indywidualna sprawa - stwierdziła. - Lubię mimo wszystko odgrywać jakieś role w trakcie śpiewania. Nie wyobrażam sobie stać sztywno na scenie i uważać by ten czy tamten za dużo nie pomyślał - przyznała i wzruszyła ramionami. - Raczej zostanę przy swoich muzycznym flircikach, stosuję je zarówno do kobiet jak i mężczyzn. Poza tym zapewne u obu płci wyobraźnia po prostu czasami za mocno galopuje. Niektóre babki dopatrują się czegoś więcej, a niektórych chłopów ponosi fantazja nawet w "grzecznych" występach - podsumowała z uśmiechem i poruszyła zabawnie brwiami.
    - Tu i teraz - spojrzała na scenę. - W sumie, jak ktoś będzie chciał to może wyskoczyć na scenę, ale w zupełności wystarczy przystolikowa przyśpiewka, fragment piosenki - wróciła do niego wzrokiem i zatarła ręce, gdy się zgodził. - To zaczynam, uwaga... Owoc - rzuciła pierwsze słowo.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  12. Odrobinę ją rozbawił gest z podnoszeniem dłoni, zaraz też przytaknęła chłopakowi głową.
    - Dzięki, taki mam plan - przyznała z krótkim śmiechem. - Ale doceniam obserwacje - dodała, śląc jeszcze jeden uśmiech.
    Nadstawiła ucha, ciekawa co też chłopak wybierze, a słysząc znajomą melodię zaczęła lekko się bujać w jej rytm. Złapała się za serce na jego żałosną minę i sama zrobiła taką, jakby bardzo przejął ją jego los, a kiedy skończył zaklaskała lekko.
    - Brawo, dobry wybór - przyznała pogodnie i zaraz uniosła brwi. - Szynka? - zaśmiała się. - No dobra... Sam chciałeś... - poruszyła zabawnie brwiami.
    - Lua! - wydała okrzyk i siedząc na krześle zaczęła się energicznie bujać. - Jeśli masz ochotę dziś na wieprzowiny kęs - pokazała na Damona - zjedź mojego kumpla, bo nie znajdziesz lepszych mięs. Od ohydnych stroń, wtop się w schabu woń. Więc nie czekaj go kolejki gooń! - wstała z krzesła i wykonała w miejscu kilka ruchów z tańca hula. - Ugryź krzynkę, jap, jap, tłustej szynki jap, jap, ale prosie jap, jap ma cię bracie w nosie, ma cię! - zakończyła "taniec hula" z Króla Lwa wyrzucając ręce w górę i zaraz wróciła tyłkiem na miejsce, śmiejąc się z własnego występu i śląc chłopakowi szerszy uśmiech. - To teraz dawaj... Płomienie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  13. Musiała przyznać, że ta zabawa mocno poprawiła jej humor i uśmiech nie znikał z twarzy. Słysząc jaką wybrał piosenkę lekko zmarszczyła czoło. Gdzie on tam miał "płomienie"? W pierwszej chwili nie mogła skojarzyć, ale przeleciała sobie w myśli na szybko tekst i zaraz mu przytaknęła głową. Miała wrażenie, że na tą jego grę aktorską zareagowała zdecydowana większość gospody, zerkając co też się przy ich stoliku wyprawia. Sama zaśmiała się delikatnie i pokręciła głową rozbawiona, gdy smarował wyimaginowany chleb. Na gest z serduszkiem odpowiedziała tym samym i udała rozmarzone spojrzenie z głośnym westchnięciem.
    - Ależ się wczuł - zaśmiała się, klaszcząc i patrząc po nim jak stoi na środku stołu. No przecież nie wypadało wypaść gorzej. Wstała z krzesła.
    - Na, na, na, na... - zaczęła, wskakując na krzesło. - Piszesz mi w liście, że kiedy pada, kiedy nasturcje na deszczu mokną. Siadasz przy stole, wyjmujesz farby
    i kolorowe otwierasz okno - zaśpiewała prosto do niego i zeskoczyła z krzesła, by wirując dookoła ich stolika, śpiewać dalej. - Trawy i drzewa są takie szare,
    barwę popiołu przybrały nieba. W ciszy tak smutno, szepce zegarek o czasie, co mi go nie potrzeba - wysunęła do niego dłonie. - Więc chodź, pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko, niech na niebie stanie tęcza malowana twoją kredką. Więc chodź, pomaluj mi życie, niech świat mój się zarumieni, niech mi zalśni w pełnym słońcu, kolorami całej ziemi! - na ostatnie słowo wróciła na krzesło i przyjęła brawa, które zaczęły pojedynczo rozbrzmiewać wśród innych klientów. - No dobra, ostatnie, bo zaraz nam wyjdzie kolejna impreza - zażartowała. - Hmm... Jedzenie - uśmiechnęła się szeroko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  14. Spojrzała po nim lekko mrużąc oczy.
    - Więc skąd zdziwienie, że nawet z nią nie jesteś w stanie się odnaleźć? - jakoś tak mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem. - Bardziej w tę stronę droga - popukała miejsce na mapie, gdy wrysowywał swoje poprawki i pokazała mu placem o jaki ruch chodzi, by mapa była bardziej wiarygodna. - Jak dobrze pójdzie to jako pierwszy będziesz w posiadaniu dokładnej mapy Argaru - spojrzała po nim poważnie. - Lepiej się tym nie chwal - zaznaczyła. - Napijesz się czegoś? - zapytała schodząc z tego ponurego tonu i zaraz odsunęła się od stołu, słysząc, że synek się obudził.
    - Bohaterkę? - zapytała wyraźnie zaskoczona, wychodząc z pokoju, z Eljasem na rękach. Chłopiec był lekko zapłakany, ale widząc gościa od razu się rozchmurzył. - Oho, Eljas w swoim żywiole, uwielbia gości - cmoknęła małego w policzek i postawiła go na podłodze, sama ruszając w stronę kuchni. - Uważaj bo Darcy i Ashan go niesamowicie rozpieścili więc może próbować wejść Ci na głowę, dosłownie i w przenośni - zaznaczyła, sięgając po kaszkę dla syna by zaraz wrócić do stołu i usiąść. Bohaterka Darcy... Do posiadania rodzeństwa już przywykła, ale nadal mierzyła się z rolą starszej siostry i nie do końca ją rozumiała.
    - Pewnie trochę koloryzowała - podsumowała ostatecznie. Dar lubiła o wszystkim opowiadać w ten swój artystyczny sposób. - W jej ustach zwykłe przygotowanie herbaty potrafi brzmieć dostojnie - zauważyła uśmiechając się ciepło na myśl o siostrze.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  15. Złapała książkę, którą w nią rzucił. Chociaż użył trochę za dużo siły. Okładka uderzyła ją w nos, na co zaklęła pod nosem. Ma za swoje za trzymanie opasłych tomiszczy na widoku. Zaśmiała się zaraz na jego komentarz i pokręciła głową.
    — Skoro tak uważasz, pomoc pewnie się przyda. Chociaż wolałabym, aby do ataku miasta nie doszło. Argar to wyspa, można by pozbyć się ewentualnego ataku zanim postawią swoje durne stopy na brzegu. Ale gdy dojdzie co do czego, z pewnością trzeba będzie kogoś ukryć — odpowiedziała mu. Zwłaszcza gdyby zaatakowali przed wyjazdem wszystkich koniecznych osób do Azylu. Uśmiechnęła się do niego.
    — Mnie już dwie pytały, kiedy ten przystojniak będzie znowu grać, bo się doczekać nie mogą — zatrzepotała teatralnie rzęsami. Spojrzała w stronę kuchni.
    — Najwyżej zjem jutro na śniadanie, nie lubię się przejadać — wyjaśniła. Chociaż pewnie i tak o tym pamiętał, w końcu nie proponował jej żadnego jedzenia.
    — Oczywiście, że pierwsza klasa. Lepszej w całym Mathyr nie znajdziesz — puściła mu oczko z wyraźnym rozbawieniem. Położyła się na kanapie, tak, aby oglądać przyjaciela do góry nogami.
    — Co mi zagrasz? — zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  16. Uśmiechnęła się lekko, gdy dołączył do jej tańca, lubiła gdy "scenki" pasowały do jej występów, nawet te drobne. Pozwoliła więc się okręcić i zaraz również była na swoim miejscu. Poczuła się odrobinkę nakręcona i nawet miała ochotę na sceniczny występ. Przytaknęła mu głową.
    - Ostatni będzie najlepszy - zaśmiała się i została z szerszym uśmiechem na twarzy, gdy zaczął szeptać piosenkę. Lekko zabujała się do rytmu i przyjęła jego dłoń, dając się porwać na scenę, a kiedy przygrywał melodię na pianinie, ona bujała się na boki i podrygiwała w tańcu. Dołączyła do śpiewu przy drugiej zwrotce i razem z nim zaśpiewała refren, a słysząc słowo dla siebie uśmiechnęła się pod nosem. Pierwsze skojarzenie miała z Gavem i jego uroczą przyśpiewką, ale chciała by została ona "jego" i nie zamierzała jej tu teraz śpiewać, drugie skojarzenie z kolei było na pewno "jej". Zatarła dłonie i puściła oko Damonowi. - To uważaj - zawirowała by znaleźć się na środku sceny, a gdy tam stanęła, zaczęła wystukiwać rytm butem i nucić melodię, by w końcu wyciągnąć ręce na boki i zacząć śpiewać, poruszając się przy tym trochę bardziej kobieco.
    - Słodkie żywioły we mnie śpią, mogę lawiną runąć złą, żarem pustyni spalam cię, fatamorganą staję się - dużo poruszała tu dłońmi, wirowała nimi w powietrzu czy przesuwała po własnym ciele. - Czasem jak odpływ zwalam z nóg, czasem jak przypływ sięgam ust, a gdy pogodna chwilę masz... - zeskoczyła ze sceny by spojrzeć jednemu z widzów głęboko w oczy - Spadam jak mgła - prawie, że szepnęła i zaraz się odwróciła by znowu wejść na scenę i rozłożyć ręce na boki - Spadam jak mgła - przedłużyła ostatnie słowo i zaczęła sunąć w stronę Damona. - Jestem kobietą, wodą, ogniem, burzą, perłą na dnie - zaczęła wirować dookoła pianina, tańcząc trochę jak Latrala, przy swoich paleniskach, gdy u nich była. - Wolna jak rzeka, nigdy nie poddam się! ... - kontynuowała swój występ, kończąc go tam, gdzie zaczęła, na środku sceny. Posłała zaraz uśmiechy do klaszczących i samego Damona. - Wrzuciłeś mi do głowy pewien wokalny pomysł i chyba go niedługo zorganizuję - przyznała pogodnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  17. Akane uśmiechnęła się do niego pogodnie.
    - Dzięki - ukłoniła się lekko. - Muszę przyznać, że i Ty wiesz jak się dobrze bawić - pochwaliła go,nbo rzeczywiście umiar rozruszać towarzystwo. - Będę pamiętać - przyznała. Stawiała, że sam chętnie weźmie nieraz udział w duetowych wieczorach. Wróciła na miejsce by dokończyć swojego drinka, a słysząc o spacerze lekko kiwnęła głową. - A chętnie, przy okazji skorzystam z ostatnich dni ładnej pogody i może jeszcze wskoczę do wody przed powrotem do domu - postanowiła. W końcu po drodze do Darcy zarówno plaża jak i jezioro były niedaleko.

    Alane

    OdpowiedzUsuń
  18. Uśmiechnęła się do niego.
    — Wiem, ciężko nie zauważyć, w Phyonix w końcu świetnie się bawiłeś przy różnych zabawach — odpowiedziała mu spokojnie. — Nie znam — odpowiedziała, gdy powiedział co jej zagra. Przymknęła oczy, żeby wsłuchać się w słowa piosenki. Była bardzo spokojna, miła i miała wrażenie, że miała napełnić nadzieją. Strach, oszukiwanie siebie. Nie wiedziała dlaczego, ale miała wrażenie, jakby miała to być delikatna szpileczka w jej stronę i niechęci do własnych zdolności. Mimo wszystko delikatna, jakby ktoś mówił, że wszystko i tak było dobrze. Nuciła z nim refren, gdy wpadł już do głowy, kołysząc kolanami i głową w rytm muzyki. Gdy skończył otworzyła oczy, żeby spojrzeć na niego. Uśmiechnęła się lekko.
    — Bardzo mathyrskie jak na argarską piosenkę — zauważyła. — Ale żeby nie było, to nie jest żadna pretensja, podoba mi się — dodała zaraz. — Cieszę się, że odnajdujesz się w Argarze, byłoby szkoda, gdybyś przyszedł tutaj tylko po to, żeby zaraz chcieć wracać — powiedziała jeszcze do niego.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  19. Również wstała z miejsca i ruszyła z nim w stronę wyjścia.
    - Hm? - spojrzała po nim, gdy wspomniał o planie. - Byłeś już nad jeziorem lub morzem? - zagadnęła. - Jak chcesz to mogę Ci dzisiaj pokazać trasy w te miejsca. Nie kojarzę ich na Twojej mapie, ale może nie zwróciłam uwagi - rzuciła z uśmiechem i zaraz zaśmiała się lekko. - Jasne, że nie będę miała nic przeciwko. Pytanie tylko czy umiesz pływać, bo jak mam Cię ewentualnie ratować to jednak wolę jezioro, zawsze woda chociaż spokojniejsza - przyznała z nutką żartu w głosie. Szła spokojnie przy jego boku, od czasu do czasu kiwając głową w stronę tego czy tamtego mieszkańca, a słysząc stwierdzenie, posłała Damonowi lekki uśmiech i wzruszyła ramionami.
    - Wiesz jak to mówią, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Jak mieszkaliśmy tam to chwilami miałam ochotę cofnąć się do takich czasów, pełno lasów i pięknych widoków naokoło, a jak jestem tu, to tęsknię za głupim telefonem komórkowym - przyznała z rozbawieniem. - Tak więc tak, myślę, że już przywykłam do tych czasów, ale chwilami brakuje mi technologicznych urozmaiceń. Plus jest taki, że wiedzy nam nie ubyło i zawsze możemy dążyć do prototypów tego co mieliśmy tam - posłała kolejny uśmiech. - Mój przyjaciel na przykład ma już na kącie prototyp prysznica... Bajka, mówię Ci! - przytaknęła sobie głową.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  20. Tak, piosenka naprawdę jej się podobała. Była bardzo przyjemna, spokojna i napełniała ją samymi przyjemnymi uczuciami. Uśmiechnęła się do Damona, kiedy wrócił do niej wzrokiem. Kiwnęła mu głową.
    — To chyba całkiem normalne. Nie wiem dokładnie jak wyglądało życie w Argarze, znam tylko opowieści, ale myślę, że każdy niezależnie od miejsca może być przytłoczony przez strach. Tak samo rodzice wprowadzili Opas do Phyonix właśnie w myśl argarskich… terapeutów? Tak chyba na nich mówiliście, żeby feniksy lepiej sobie radziły po wojnie — wyjaśniła, wracając do siadu. Wróciła do niego wzrokiem, odwracając się oczywiście do niego.
    — Wyglądasz na całkiem zadowolonego, dlatego założyłam, że podoba Ci się tutaj — odpowiedziała. Zmartwiła się trochę na ten różny skutek. Nachyliła się lekko w jego stronę, aby lepiej mu się przyjżeć. — To znaczy? Ktoś był nieprzyjemny wobec Ciebie? Ktoś Ci groził? — dopytała wyraźnie zmartwiona.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  21. Spojrzała po chłopaku pytająco.
    - Pomóc... Zającowi? - prześlizgnęła po nim wzrokiem. Czegoś takiego jeszcze nie słyszała. Zadowolona kiwnęła głową, gdy Damon przyznał, że nie zamierza upowszechniać mapki, przynajmniej nie teraz.
    Nim wróciła do stołu z kaszką skierowała dłoń w stronę garnka z wodą i błyskawicznie podgrzała ją do temperatury wrzenia. Z kaszką wróciła do Damona i wcisnęła mu ją w dłonie.
    - Tak pół łyżeczki na raz i niech je powoli, kolejna dopiero jak połknie wszystko co ma w buzi - poleciła mu, a sama wróciła do kuchni by przygotować herbatę. Słuchała o Darcy i tym całym swoim bohaterstwie. - Zdecydowanie koloryzuje. Nie ze wszystkim, a już na pewno nie sama - stwierdziła, wzruszając ramionami. Ściągnęła usta na wzmiankę o czasie. - Tak, sporo go straciłyśmy - przyznała. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy przyznał jej rację, a słysząc o tęsknocie westchnęła lekko.
    - Tak wiem... Dla mnie to też nie jest łatwe, ale... Ciężko tęsknić za czymś, czego się nie zna. Ja dopiero teraz zaczynam zauważać co właściwie mnie ominęło i co straciłam. Gdy zniknęłam Darcy i Diego nie było jeszcze na świecie - wróciła do stołu z zalanymi herbatami i wyciągnęła dłonie po miseczkę, w razie gdyby Damon miał dość karmienia małego.
    - Gdy wróciłam wojna trwała w najlepsze, wybiegałam wiekiem od rodzeństwa, Ashan był nawet młodszy ode mnie, koniec wojny, narodziny bliźniaków, później Argar, kolejny nowy wymiar, teraz Mathyr i nagle mam młodsze rodzeństwo, no i starsze, bo przynajmniej czasowo wróciło to na dobre tory - pokręciła głową. - Pojebana akcja, ale cóż... Powoli się przyzwyczajam - przyznała.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  22. Spojrzała po nim.
    - Ou, słaba orientacja? - zapytała i zaśmiała się krótko. - I Ty byłeś przewodniczącym w naszej szkole? Nie gubiłeś się w tym labiryncie korytarzy? - zagadnęła lekko rozbawiona. Przecież ta szkoła była ogromna! Kiwnęła głową na słowa o Darcy. - Cóż, zawsze mogę ją trochę wyręczyć w tym całym oprowadzaniu - stwierdziła luźno z lekkim uśmiechem. Słysząc o certyfikacie kiwnęła głową z uznaniem w oczach. - No proszę, postaram się mimo wszystko nie sprawdzać Twoich umiejętności w tym temacie, ale dobrze wiedzieć - przytaknęła głową. - Czy ja wiem, czy tak mało istotne. Sam certyfikat na pewno, ale umiejętność jak najbardziej przydatna - zauważyła. Pomyślała chwilę, gdy zadał pytanie. - Hm... Jakąś tam wiedzę podstawową mam, ale nigdy nie miałam okazji ćwiczyć na żywym organizmie. Jedynie te śmieszne wizualizacje szkolne, no wiesz, co wrzucali nas w trudne sytuacje i trzeba było sobie poradzić czy kogoś uratować. Mimo wszystko każdy wiedział, że to ściema i emocje były inne niż przy rzeczywistym ratowaniu przyjaciół... czy nawet obcych - wspomniała lekcję Zaradności Życiowej. Zaśmiała się widząc ten błysk w oku i przytaknęła mu głową.
    - Poważnie, ale chwilowo to prototyp i stoi tylko u Tonego, chce go jeszcze ulepszyć i dopiero wtedy upowszechnić - wyjaśniła. - Kto wie, może jak do niego zagadasz i przyniesiesz jakąś ciekawą książkę to pozwoli Ci skorzystać? - poruszyła zabawnie brwiami. Spoważniała, gdy wspomniał o bliskich.
    - Nic o nich nie wiesz? Wpadli chociaż do portalu? Mamy tu taką tablicę poszukiwanych, możesz tam zgłosić swoich krewnych. Jak ktoś coś o nich wie to może się do Ciebie zgłosić, niektórzy zostawiają informacje anonimowo pod samym ogłoszeniem - zaproponowała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  23. Zaczęła się martwić na krótką chwilę, że jednak ktoś miał zamiar zrobić mu jakąś krzywdę. Nie wybaczyłaby sobie tego. Z drugiej strony, ona nawet nie wiedziała nawet, że tutaj przyjdzie a co dopiero zwali jej się na kwadrat. Diego powinien chociaż ją poinformować, że ma taki żart na myśli. Tylko to się nałożyło na czas, kiedy każdy miał trochę inne rzeczy na głowie. Cholerny żart.
    — Nie mówię, że nie umiesz o siebie zadbać, żeby nie było — zaczęła, bo odniosła wrażenie, że ostatnio każdy jakoś opacznie ją rozumiał, kiedy coś mówiła. — Bardziej bałam się, że bez przewodnika się zgubisz w jakieś miejsce, nic ponad to, żeby nie było — wytłumaczyła co miała na myśli. — Albo że klimat Ci się nie spodoba i uznasz, że te parę miesięcy były jak o kant dupy rozbić, bo Argar jednak nie jest taki fajny i wolałbyś zostać w Phyonix — dodała na sam koniec. Wypuściła powietrze z ust. Tak, strach o rodzinę była w stanie bardzo dobrze zrozumieć.
    — Wiesz czy trafili do tego świata? Będziesz chciał ich poszukać? — zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie uważała, że pomoc zwierzakowi jest zła, jedynie zdziwił ją powód jaki jej podał, ale słysząc wyjaśnienie kiwnęła głową.
    - Musisz mieć dar do zwierząt skoro dziki zająć dał Ci się tak szybko uspokoić - stwierdziła. Co jak co, ale o zwierzętach wiedziała dość sporo. Spojrzała po nim, gdy wspomniał o nadrabianiu czasu i pokręciła głową.
    - Nie sądzę, pewnych rzeczy się nie da. Dzieci inaczej budują więź niż dorośli, widzę chociażby po Eljasie. Nie nadrobimy wspólnego dorastania, ale nie przekreśla to stworzenia więzi - stwierdziła, a na pytanie przytaknęła mu głową. - Jedynie słyszała - przyznała. Uśmiechnęła się lekko, gdy Damon pozostał przy karmieniu malca, nie miała nic przeciwko więc zabrała dłonie.
    - Dlaczego nie możesz? - zapytała, gdy wspomniał o bliskich.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  25. Uśmiechnęła się nieco szerzej.
    - Serio? Ja miałam wrażenie, że ta szkoła żyje i co chwila pojawiają się w niej nowe korytarze - przyznała nadal z lekkim rozbawieniem. Słysząc o mapie kiwnęła głową. - Tak, rzeczywiście działamy dość prężnie, tata chce zrobić ile się da bez tych całych kryształów. Tak już będziemy mieć solidną podstawę to skupimy się na większym rozwoju - przyznała, przytakując słowa na swoje słowa. - Więc jeszcze trochę i na chwilę się zatrzymamy. Może wtedy łatwiej się tu odnajdziesz - dodała. Na słowa o stresie również przytaknęła.
    - Dzięki, też mam taką nadzieję - przyznała. Ona sama nie była aż tak pewna, czy rzeczywiście by sobie poradziła, ale miłe słowo zawsze było przyjemnie usłyszeć.
    An nie miała nic przeciwko dokończenia zmiany, te dwadzieścia minut poświęciła nawet na małą pomoc, tu zgarnęła coś ze stolika, tu kogoś obsłużyła, czas więc minął dość szybko.
    - Tylko pamiętaj o jakiejś ciekawej książce - pokiwała palcem i uśmiechnęła się pod nosem. - Tony to nasze ciekawskie jajo, chętnie pozna różne nowinki, jak mu dasz ku temu możliwość to zaraz lepiej współpracuje - przyznała ze śmiechem na ustach. Za przepuszczenie w drzwiach wdzięcznie kiwnęła głową i już zaraz szła z Damonem w stronę pobliskiej plaży, słuchając co miał do powiedzenia. Poklepała delikatnie jego ramię, gdy powiedział więcej o bliskich.
    - A kogo właściwie szukasz? Rodzice, rodzeństwo, dziadkowie? - zainteresowała się.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  26. Patrzyła po nim, gdy mówił o tym nadrabianiu czasu.
    - Nadrabianiem bym tego nie nazwała, ale na pewno nasza przeszłość nie stanowi problemu do nawiązania dobrej, silnej więzi - stwierdziła, przytakując mu głową i obserwując jak synek je. Na wieść o rodzinie delikatnie zacisnęła usta.
    - Przykro mi - odpowiedziała po czym raz jeszcze kiwnęła głową. - Tak, rozumiem, sama długo czułam podobną pustkę. Trochę mi czasu zajęło by ją uzupełnić. Może Tobie pójdzie łatwiej - zdawał się dużo bardziej pozytywny niż ona te kilka lat wstecz, więc rzeczywiście mógł łatwiej się odnaleźć.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  27. Ściągnęła lekko brwi, słysząc, że nie ma pewności co do pozostania w Argarze.
    - Jesteś pewien, że wisząca w powietrzu wojna to dobry czas na samodzielne zwiedzanie Mathyr? - zapytała. Co prawda sama miała ochotę wyskoczyć w kilka dalszych miejsc, ale jednak obawa, że tu, przy dzieciach, wydarzy się coś, a jej akurat nie będzie w pobliżu, była zbyt wielka. - Jak z Phyonix to lepiej zagadaj z Darcy, kojarzę, że już u niej co nieco wyżebrał z tamtejszej biblioteki - przyznała z lekkim śmiechem. - Jak dobrze trafisz i umiesz się targować to kto wie, może i dziesięć kąpieli się uda - puściła mu oko. Słuchała dalej o jego rodzinie i sama lekko zacisnęła usta na wzmiankę o relacji z mamą. Cóż, skomplikowane relacje rodzinne były jej dość dobrze znane. - Hm... Ciężka sytuacja. Próbowałeś porozmawiać z Lexi w tym temacie? Pamiętam, że z naszego starego świata do Phyonix prowadził ukryty portal... Może dałoby się jakoś sprawdzić czy Twoja rodzina gdzieś tam jest? - zaproponowała. Słysząc o tęsknocie spojrzała po nim cieplej.
    - Rozumiem. Na pocieszenie mogę jedynie powiedzieć, że to całe zakładanie rodzin to nie taka prosta sprawa - stwierdziła i zatrzymała się by zsunąć buty ze stóp, bo właśnie przekraczali granicę plaży. Obuwie zostawiła na piachu i ruszyła głębiej by lekko przymknąć oczy i zawirować trzy razy dookoła własnej osi, z rozstawionymi rękoma na boki. Zaraz znowu się zatrzymała i wciągnęła głośno powietrze by po tym spojrzeć na fale. Obejrzała się na Damona z uśmiechem. - Jak mnie coś uderza to lubię tu przychodzić. No bo zobacz, fale w ten brzeg napieprzają cały czas, a on dalej stoi - naszło ją na te całe analizy. Uśmiechnęła się pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  28. - Ach, rozumiem - przytaknęła głową. - Myślałam, że mówisz o najbliższych planach - przyznała, bo rzeczywiście tak zrozumiała jego wypowiedź. Spojrzała po nim zaciekawiona, gdy mówił o powrocie do Phyonix i uśmiechnęła się delikatnie. - Ciepłolubny z Ciebie gość, tak? Ja bym chyba nie mogła funkcjonować w wiecznym lecie. Tu na wyspie też jest ciepło, ale pora deszczowa ma swój urok - przyznała. Nie kontynuowała już tematu książki dla Tonego, skoro Damon coś wymyśli, to niech wymyśla, przytaknęła mu tylko głową. Przy temacie Lexi również kiwnęła głową. - Tak, na pewno ma kupę roboty, ale różnie z nią bywa. Do mojego taty czasem wpada na luźne pogawędki. Może jak będę odprowadzać małe do Azylu i ją złapię to zapytam o ten portal - rzuciła luźno. Na słowa o rodzinie sama zaśmiała się krótko i przytaknęła mu głową. - Zdecydowanie nie łatwe, szczególnie jak obie są charakterne - przyznała lekko kręcąc przy tym głową, pozwalając sobie na chwilę zamyślenia. Na słowa o brzegu spojrzała po Damonie z zadziornym uśmiechem.
    - Technicznie niekoniecznie - wstała by pokazać na nadchodzącą falę. - Każda taka fala, owszem, zabiera nieco brzegu, ale jednocześnie nanosi nową warstwę piachu. Fala nie jest w końcu czystą wodą, czasem zniesie muszle, kamyki, czasem inne żyjątka. Poza tym spójrz na częstotliwość. Nie uwierzę, że ktokolwiek obrywa od życia tak często jak brzeg obrywa od morza... Ustępuje, tak, ale biorąc pod uwagę natężenie ciosów to robi to wręcz niesamowicie wolno - spojrzała na fale uśmiechając się pod nosem i złapała swoją bluzkę by ją z siebie ściągnąć. Zaraz po niej zsunęła buty oraz spodnie, zostając jedynie w majtkach i bandażu owiniętym przy piersiach, robiącym za coś w stylu stanika sportowego. Obejrzała się na chłopaka.
    - Raz, raz, bo Ci fale uciekną - zaśmiała się krótko po czym sama ruszyła biegiem, by wskoczyć w nadchodzącego bałwana i dać nura pod wodę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  29. Kiwnęła mu głową.
    - No tak, rok to kupa czasu dla organizmu i można się przyzwyczaić - przyznała. W temacie portalu tylko odwzajemniła uśmiech, więcej będzie mogła powiedzieć gdy zdobędzie jakieś informacje. Na słowa o brzegu pokręciła głową.
    - No właśnie nie wciąż, raz się cofa, raz go przybywa - również nie dała za wygraną. - Przypływ, odpływ, różnice bywają ogromne - dodała i zaraz sama uśmiechnęła się pod nosem. - A co za różnica czy atakuje morze, czy brzeg? Koniec końców efekt jest ten sam, raz brzeg się cofa, raz go przybywa - pokazała chłopakowi język nim jeszcze wskoczyła w falę. Kiedy wypłynęła na powierzchnię, Damon był już w wodzie i dryfował na plecach, zrobiła to samo, uśmiechając się przy tym delikatnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  30. Morgana ze spokojem obserwowała Damona i jego gesty wobec Eljasa. Na słowa o sercu kiwnęła lekko głową.
    - Wierzę - odpowiedziała i zaraz sama lekko się uśmiechnęła, dalej patrząc po synku. - Lepiej uważaj, po jedzeniu lepiej dać dziecku chwilę. Takie okręcanie może skończyć się bełtem, a Eli wyjątkowo ich nie lubi - zaznaczyła. Na szczęście Damon skończył na jednym obrocie. Mor wstała w międzyczasie by sprzątnąć miseczkę po maluchu i zaraz wróciła do gościa, po drodze skradając buziaka synkowi i pozwalając mu ruszyć w stronę zabawek. Spojrzała po Damonie.
    - Równie wiele jest tu tych niepełnych rodzin. Nie każdemu udało się trafić w to miejsce, sporo jednostek dalej szuka bliskich. Nie jesteś w tym sam... - normalnie na tym by skończyła, ale... - ale... No... Tak, rzeczywiście dość często widok szczęśliwych rodzin potrafi nasilić ten nasz własny ból - przyznała. W końcu i ona miała swój czas, gdy patrzyła na inne rodziny z zazdrością. - Zdajesz się jednak dość... Pozytywny? Całkiem niedawno usłyszałam, że jeżeli ktoś jest dla nas ważny to nie ma znaczenia czy istniał naprawdę, czy tylko w naszej wyobraźni. Ważna jest pamięć o tym kimś... Myślę, że w przypadku Twojego problemu może być to dość pomocna myśl. Mi pomogła - trochę to wszystko wydukała, ale ostatecznie przytaknęła sama sobie głową i nawet się lekko uśmiechnęła.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  31. Grima dość sporo czasu spędzała na ganku domu Rei i Meliodasa, Keva lubiła bawić się tam między szczeblami balustrady i czasami urządzała sobie wspinaczkę po drewnianych kolumnach, a Ri zawsze jej przy tym bacznie pilnowała. Dzisiaj dla odmiany siedziała na balustradzie sama, bo Tony zabrał małą na lekcje latania, a goblinka przez gorsze samopoczucie dziś im w tym nie towarzyszyła.
    Widząc chłopaka, zbliżającego się do domu, stała się trochę bardziej czujna, jego twarz gdzieś tam już jej mignęła, ale mimo wszystko był obcy. Ri zaczęła węszyć w powietrzu, gdy jasnowłosy zbliżał się coraz bardziej, wyraźnie czuła od niego zapach Felci, a i on sam sprawiał wrażenie całkiem sympatycznego, przez co goblinka zaufała mu szybciej niż typowemu nieznajomemu.
    - Cześć - odpowiedziała na jego powitanie, zaciekawiona zerkając w stronę koszyka, przyjęła go ochoczo i już zaraz zeskoczyła z barierki by postawić podarek na gankowej ławce. Od razu zaczęła go przeglądać.
    - Ojej, dziękuję! - doskoczyła do Damona i objęła go ochoczo by zaraz znowu wrócić do przeglądania upominków, bardzo dokładnego. Łapała ciuszki i z zainteresowaniem oglądała je z każdej strony, a jej oczy aż lśniły z radości. W pierwszej chwili nie zarejestrowała nawet wyciągniętej dłoni chłopaka, ale gdy dojrzała ją kątem oka, gwałtownie porzuciła przeglądanie by złapać dłoń obiema swoimi i nieco zbyt energicznie nią potrząsnąć. - A ja Grima! - uśmiechnęła się szeroko, by zaraz zastrzyc uchem i przekręcić głowę w bok. Wszędzie pełno? Żwawa? Wesoła? Och, jak miło było słyszeć coś takiego! Jakoś tak od razu przeszły jej wszystkie dolegliwości, przysunęła swój nos bliżej twarzy chłopaka i spojrzała na niego swoimi wielkimi oczyskami.
    - Poćwiczyć? Ale co? Będziemy robić coś szalonego? Tylko wiesz... - złapała się pod boki i zaraz jedną ręką poklepała swój zaokrąglony brzuszek. - Ja nie mogę przesadzać. Mam tam maleństwo, ale bez obaw, nie zjadłam go - zapewniła w pełni poważnie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  32. Zaśmiała się krótko słysząc o przebojach z gorącem.
    - Wiesz, myślę, że jednak przez swoją naturę dla nich ten klimat jest całkiem standardowy - przyznała z lekkim rozbawieniem. Na stwierdzenie co do morza wzruszyła ramionami. - Tyle, że mi nie chodzi o fakt ustępowania, a o jego wytrzymałość. Nawet jeżeli ustępuje to zajmuje to ogrom czasu, nieporównywalny do czasu życia większości istot - stwierdziła z uśmiechem. Kiedy wspomniał o ludziach uśmiechnęła się pod nosem. - To tym bardziej pasuje do mojej aluzji, w końcu w wielu przypadkach to inne istoty sprawiają, że mimo wszystko się nie poddajemy, pomagają nam z nierówną walką - stwierdziła i zawirowała lekko między falami. - Cóż, ja z kolei pozostaje przy brzegu - stwierdziła, jednak z pogodnym tonem, w końcu każdy miał swoje wizje i zdania. Dryfowała chwilę w ciszy, a słysząc podziękowania dotknęła stopami gruntu i posłała Damonowi lekki uśmiech. - Sama się dopiero tego uczę, więc nie ma za co - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  33. Mężczyzna z bliznami na twarzy zasiadał po turecku, ubrany w prostą, brązową szatę, przypominającą mnicha... Jedynie kosmyki białych włosów i te gadzie, dwurakie oczy zdradzały że był argarczykiem przez duże A...
    Namiot wzmocniony drewnianymi podporami, kilka futer porozkładanych na podłożu, jak i ognisko, w którego blasku się odbijał, tyle z tego obozowiska można było dostrzec...
    Pius uniósł wzrok na wędrowca.
    — Witaj. — rzekł, unosząc lico bardziej, ukazując swą twarz, skrytą w bieli włosów i burgundzie głębokich blizn. — Damon, eh? Nie widziałem cię wcześniej w wiosce. Nowyś, co? Dopiero cię wypluło z portalu? — przechylił głowę na bok, a jego złote oko delikatnie rozbłysło... — Za diabła... Cóż, słaby dobór słownictwa. Jestem Imperius. Ale proszę, mów mi Pius. Herbaty? Strawy? Dokądkolwiek wędrujesz, chyba na noc cię tam nie zabraknie?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  34. - Jeżeli ustąpienie brzegu przypiszemy śmierci, to możemy porównywać. Prędzej czy później każdy w jakiś sposób przed nią... albo nim... ustępuje - posłała mu nieco szerszy uśmiech. Spojrzała po chłopaku z lekkim zamyśleniem, gdy mówił samodzielnej obronie. - Hm... W takim razie tym bardziej przypominamy taki brzeg. On również sam z siebie nie jest w stanie nic więcej zrobić, może liczyć jedynie na istoty, które przyczynią się do przedłużenia jego żywota - oddała mu chlapnięcie, uśmiechając się pod nosem. - Ou, taki z Ciebie dręczyciel? - zapytała z przekąsem w głosie i zaśmiała się krótko. - Chyba najlepiej raz być brzegiem, raz oceanem - stwierdziła i spojrzała jak Damon znika pod wodą. Odwróciła się do niego przodem, walcząc z utrzymaniem równowagi, a widząc jego szeroki uśmiech ruszyła dłonią tak, by posłać w stronę chłopaka małą falę. Zachwiała się na podwodny atak, ale rozłożyła ręce na boki, kładąc się na wodzie.
    - Patrząc pod kątem ja-ocean, brzeg-problem to zdecydowanie lepiej być oceanem - wyciągnęła nogi na powierzchnię i zafundowała Damonowi solidny wodny gejzer.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  35. Przechylił głowę na tą kryptyczną odpowiedź, lecz wolał nie dopytywać. Ot, nie każdy miał tak dobre wspomnienia z przejściem między światami, w tym sam Pius.
    — I łazisz po Argardzkim lesie, gdy wioska jest ledwo kilka kilometrów stąd? — westchnął ze zdziwieniem, po czym sięgnął ramieniem do namiotu, wyciągając kawałek uwędzonej dziczyzny, ściśniętej w sznurku, jak i mały imbryk z czarnej porcelany... Po czym po prostu wsadził go wraz z ręką do ogniska, czekając, aż woda się zagotuje.
    — Wybacz, nie piję za dużo. Jestem... Cóż. Najbardziej ciekawą istotą jaką spotkałeś. A tak na serio, odszumiam się po wojnie na północy. Duże zbiorowiska mi na razie nie służą, nieważne jak małe. Powiedzmy, że też się leczę. — dodał, odsuwając rękaw, ukazując jeszcze więcej blizn po broni białej. — A ty? Często gubisz się w miejscu, gdzie psy dupami szczekają?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  36. Zaśmiała się wesoło na to lekkie objęcie, jednak nim zdążyła okazać radość, padło pytanie, na które Ri zmarszczyła gniewnie czoło i wydęła usta.
    - Oczywiście, że się cieszę! - zaznaczyła, zakładając ręce na biodra, ale zaraz się rozchmurzyła i wyszczerzyła do Damona by wyciągnąć dłoń i podsunąć mu ją pod nos. Na palcu miała pierścionek ręcznie robiony.
    - Jestem... za-rę-czo-na - wydukała sylabami - z moim... na-rze-czo-nym! - dokończyła i podskoczyła jednorazowo, klaszcząc w dłonie. - Mamy już Kevusie, teraz kolejne maleństwo - przytaknęła głową machając wesoło ogonem na boki. - Tak więc dziękujemy! - teraz to ona go objęła, jednak słysząc o nauczycielce odsunęła się i spojrzała po nim podejrzanie. - Że niby ja mam Ci w tym pomóc? Ja się nie gubię w drodze, ale tak w sumie to nawet nie wiem jak to robię. Po prostu czasem sobie idę i okazuje się, że w dobrą stronę - przyznała bez ogródek, chichocząc przy tym lekko.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  37. — Zważając, że nie szedłeś w stronę wioski, gdy tu przyszedłeś... I jaką ulgą było dla ciebie to, że mam jedzenie, pozwolę sobie sądzić inaczej, Damonie. Ale jest w twoich słowach prawda. — rzekł, podając mu mięso do ręki, by się częstował. — Wodę, herbatę. Póki co spirytus tylko doraźnie. — rzekł, zdejmując kaptur, ukazując pokieryszowaną twarz, pręgi po linie na szyi, mocne przebarwienia spowodowane bliznami... I czarne tatuaże zaczynające się od linii barków.
    — Mniemanie mam adekwatne. Zmarłem i wróciłem z martwych, przeszedłem piekło i wróciłem... Co tam jeszcze było. Przez przypadek spowodowałem wojnę światową, prowadziłem wojsko, dostałem tak srogi wpierdol, że musiałem się regenerować od nowa... Dziękuję za propozycję, lecz ja leczę dumę i psychikę. Natura mnie relaksuje. Chociaż wódz Argaru zaproponował, bym się przeprowadził. Może skorzystam z jego oferty... Nie wiem.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  38. Wzruszył brwiami gdy zasugerował bycia urażonym.
    — Dopóki nie wsadziłeś mi rozgrzanego pręta w dupę, albo nie rozdarłeś mojej klatki piersiowej na pół, to mnie nie urazisz. Poprzeczka jest wysoko zawieszona. — dodał, półśmiechem, by wyjąć zagotowaną wodę z ognia... A jego ręka była tylko delikatnie zaczerwieniona, bez śladu poparzenia. Od razu zalał kubek, po czym sięgnął po ziółka z bandoliera, wsypując je, tworząc herbatkę.
    — Znałem już jednego fajtłapę, jesteście całkiem podobni, jeśli mam być szczery. Ale tamten był z tego świada i pochodził z pustyni... — dodał, a na zarzut ochrzeniania pokręcił tylko głową. — Młodzi, durni, ahhh. Przynajmniej jedno się w tym świecie nie zmienia. Nic ci nie zarzucam, mociumpanie, proponuję, że cię odprowadzę do wioski później. Żebyś się na prostej drodze nie zgubił. — zarechotał, pokazując mu język. — Gusta, guściki. Żywe truposze w ciałach demonów rzadko siedzą w lesie i piją herbatę, nie uważasz?
    Na jego pomoc westchnął, machając ręką.
    — Mam stres pourazowy, głównie po fakcie że moi ludzie płonęli, lasy które broniłem płonęły, straciłem oko, bark, siedem żeber, pół ręki... Masz na to lekarstwo?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  39. — Normalni ludzie tak. — wtedy spojrzał na niego figlarnym wzrokiem dwurakich ślepi, trochę jakby czuł, że jest pomylony. — Ale ja człowiekiem nawet w tamtym żywocie nie byłem, dasz wiarę? — ukiwał głową na komplement o herbacie, po czym odetchnął, kiedy młodzik się plątał. — Tak, tak... Po prostu znam podobną fajtłapę nadrzędnej rangi. Zakolegowalibyście się, myślę. — dodał, odkładając swój kubek herbaty, by naciągnąć kaptur na głowę, ponownie ukrywając swój łeb. Jak się okazało, był wysoki, do tego wydawało się, że szerokością dorównuje szafie dwudrzwiowej. — Odrodziłem się w nowym ciele. Żywym ciele... Cóż. W definicji żywym. Demon to demon. A Przeszłość... Jak tylko zamknę oczy, widzę to. A ci którzy mnie kochają... Mam tendencję do rujnowania takich relacji. Niestety, Damonie. Nie dla wszystkich pisane jest szczęśliwe zakończenie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  40. Spojrzała po Damonie z lekko uniesionym kącikiem ust. Pokusa, tak? Rozbawiona pokręciła głową.
    - Myślę, że aluzji do tego obrazka przypisać można naprawdę wiele, ale tak, ta Twoja też jest całkiem, całkiem - rzuciła z lekkim śmiechem. - To dlatego wolisz być oceanem, co? - dodała żartobliwie. - Mimo wszystko nadal zostaję przy brzegu, odpuszczanie nie zawsze oznacza przegraną, czasami jest wręcz przeciwnie - stwierdziła. - Chyba źle zrozumiałeś, powiedziałam to samo, że w przypadku problemu lepiej być oceanem i pokonać przeszkodę, nawet jeżeli miałoby to zająć sporo czasu. Po prostu uważam, że warto płynnie przechodzić między brzegiem, a oceanem, w zależności od sytuacji. Raz być jednym, raz drugim - sprostowała i prychnęła pod nosem. - Komu jak komu, ale mi nie musisz mówić o goniących nas problemach - przyznała rozbawiona i zaśmiała się, kiedy złapał jej stopę i zaczął ich okręcać. Starała się utrzymać głowę nad powierzchnią. - To zostań oceanem, ja będę bardziej elastyczna - pokazała mu jeszcze język i lekko chlapnęła w jego stronę wolną stopą.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  41. Zauroczona spojrzała po błyskotce, gdy chłopak wyraził swoją opinię i wzruszona przytaknęła mu głową. Ta błyskotka była dla niej bardzo ważna i w danej chwili nie miała nawet słów by opisać jak bardzo jest szczęśliwa, gdy może się nią komukolwiek pochwalić. Skandowanie chłopaka wyraźnie rozbawiło goblinkę, a pozytywne nastawienie zdawało się jeszcze bardziej ją naładować.
    - Oczywiście! Będzie dużo miejsca! - zapewniła wesoło podkskaując, ale zaraz nieco jej się zakręciło w głowie i musiała przysiąść na ławce. - Ojej... - obraz jej zawirował i zasłoniła usta na uczucie mdłości. - No właśnie... Figle muszę ograniczać - zaczęła miarowo oddychać i skupiła się na twarzy Damona. - Nos, nos, patrz na nos - powtarzała sobie, jednak widząc jak pada na kolana postawiła uszy na sztorc. - Chociaż ja? A dlaczego ja? - przekręciła głowę na bok. - Argarczycy chyba lepiej się znają na tych takich sztuczkach podróżowniczych, ciągle gdzieś łażą... jakby robale w tyłkach mieli - zauważyła.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  42. - Cóż, nie musi, przynajmniej ciekawiej się dyskutuje jak spojrzenia są różne - stwierdziła. - Ja tam lubię poznawać inne punkty widzenia - przyznała i zaraz zaśmiała się krótko. - W takim razie życzę byś rzeczywiście jak ten ocean ścierał przeszkody ze swojej drogi - poruszyła zabawnie brwiami i przytaknęła mu głową. - Tak, może i ja kiedyś poczuję się bardziej oceanicznie - dodała. Punkt widzenia często w końcu zależał od punktu siedzenia, a ona siedziała już w przeróżnych dziwnych pozycjach i czasem miała bardzo skrajne spostrzeżenia. - Och dziękuję, mogę? - zaśmiała się, ale widząc jego rzut sama dała nura pod wodę, uciekając przed jego "atakiem" i dźgając go pod żebro palcem, oczywiście dalej będąc zanurzona. Odpłynęła kawałek i dopiero wtedy się wynurzyła. - No proszę jaki zaczepny, oszczędzaj lepiej siły bo Ci ich nie starczy na podróż do jeziora - zaśmiała się jeszcze.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  43. Zaśmiała się.
    - Droga długa przed Tobą jest młody padawanie - odpowiedziała żartobliwym tonem. - Jak dobrze się wkręcisz w ten ocean to i gubienie się przestanie stanowić problem. Zamiast chodzić utartymi szlakami zaczniesz tworzyć własne - dodała z pogodnym uśmiechem. - Och, spokojnie, akurat o to się nie lękam. Mam stosowne znajomości w przypadku pozagrobowego nawiedzania - zbliżyła się by chlapnąć go jeszcze kilka razy. - Poznaj moją dobroć, skoro już zaoferowałam swoje przewodnikowe usługi to się chociaż z nich wywiążę - dodała. - To co? Ruszamy dalej?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  44. Uśmiechnęła się pod nosem na jego słowa i wzruszyła ramionami.
    - Cóż, te szybsze bywają równie mocno wyboiste, jak nie bardziej - odpowiedziała z krótkim śmiechem. Spojrzała po nim pewna swego. - Zapewniam, że dla mamusi zrobią wiele - odparła i przymknęła oczy, gdy ją ochlapał, również zaraz po tym ruszając na brzeg. Złapała swoje ciuchy i buty w ręce, narzuciła na siebie jedynie przydługą koszulę, a po tym ruszyła z Damonem ku ścieżce prowadzącej do domu Darcy. Jezioro było po drodze. Pytanie odrobinę ją zaskoczyło. Trudności? Musiała chwilę pomyśleć. Kiedy wspomniał o jej problemach zawiesiła na nim spojrzenie i lekko zacisnęła zęby. - Co konkretnie masz na myśli? - zapytała wprost, trochę oschlejszym tonem. Zaraz pokręciła głową i spojrzała przed siebie. - Mniejsza - dodała, zanim cokolwiek odpowiedział, automatycznie odrobinę przyspieszając krok, ale tylko odrobinę. - Wspinaczka... Za dużo analizuję i zamiast iść w górę stoję w miejscu, szukając potencjalnie najlepszej drogi. Wspinaczka sprawia mi trudność - odpowiedziała na jego wcześniejsze pytanie, ale dalej patrzyła przed siebie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  45. Pokręciła głową i zaśmiała się pod nosem.
    - Ach, nie wszystkim plotkom... To rzeczywiście spoko - obejrzała się na niego z wymownym wyrazem twarzy i zaraz lekko zmrużyła oczy. - Ten typ tak ma - odparła na pytanie o oschłość, odpowiedziała jednak spokojnie i zaraz wróciła wzrokiem do kierunku ich wędrówki. Znowu na niego spojrzała, kiedy tłumaczył to wszystko. - Szóstka z plusem za spostrzegawczość, ale skoro już wiesz, że nie będziemy na ten temat rozmawiać to go po prostu zakończmy - uśmiechnęła się krótko. Nie lubiła plotek, ewoluowały czasami w naprawdę dziwne teorie, a ona miała ostatnio dość słuchania o sobie i o tym jak wiele zrobiła źle. Skupiła myśli przy wspinaczce, wdzięczna w głębi serca, że Damon odpuścił.
    - Taa... Niby ryzyko nie jest mi obce i pewnie w przypływie emocji działałabym odruchowo, ale kiedy za dupą mi się nie pali to potrafię się zastanawiać za długo. Plus chociaż taki, że nie jest to do przesady, nie ślęczę nad każdym ruchem, ale dylematy zdarzają się dość często. Staram się najpierw obadać skałę czy gałęzie i wybrać najlepiej, ale... - wzruszyła ramionami. - Wychodzi różnie - podsumowała i westchnęła lekko, zwalniając kroku. - Nie lubię plotek, szczególnie, gdy dotyczą spraw dziejących się za cudzymi drzwiami - spojrzała mu w oczy. - Czuję więcej niż inni, czuję cudze emocje, niechęć, pogardę, współczucie, zazdrość... Wiem jak na mnie patrzą. Jestem bardzo wylewna i wkurza mnie jak wielu się zgrywa, jak udają, jak kulą ogon, gdy mam odwagę spojrzeć im w oczy i powiedzieć co naprawdę myślę. Nienawidzę, gdy ktoś próbuje mi wmówić, że wie lepiej co i jak ja czuję... Co powinnam czuć, a czego nie. Zamiast pytać wprost to otworzą durne historie. Stąd ta oschłość. Fakt, że dajesz wiarę jakimkolwiek plotkom na mój temat po prostu mnie drażni, ale bez obaw, to chwilowe. Większość plotkujących nie jest dla mnie na tyle istotna by jakkolwiek mocno mnie to obeszło, mimo to chwilowe irytacje bywają, przyznaję - wzruszyła ramionami, skręcając w jeden z mniej widocznych wydeptów. - To całkiem ładny skrót, przejdziemy przez dużą polanę, w porze deszczowej przepięknie kwitnie - pokazała dłonią pas drzew, za którym kryło się wspomniane miejsce.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  46. Uniosła lekko brew, patrząc po nim.
    - Polecam lepiej się rozeznać w definicjach używanych słów, bo te poprawne najwyraźniej są Ci obce - podsumowała. Na ten jego wywód wyraz jej twarzy się nie zmienił. - Wplotłeś w naszą rozmowę informację o tym, że wiesz o moich innych problemach i przypomniałeś, że właściwie wszyscy wiedzą, tylko po to by zaznaczyć, że nie chcesz rozmawiać na głębsze tematy? No nieźle... Zostanę więc przy tym, że jednak lepiej go zakończyć - stwierdziła spokojnie, lekko przy tym kręcąc głową. Zatrzymała się, gdy wspomniał o zapamiętywaniu charakterystycznego punktu. - Szukaj więc, nie wiem co dla Ciebie może być charakterystyczne - zauważyła, sama rozglądając się po otoczeniu. Każdy zwracał uwagę na nieco inne rzeczy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  47. — Ktoś na pewno jest normalny w tym pierdolniku, zwanym życiem. — odparł, przez chwilę zastanawiając się, czy młodzik zagaduje go z ciekawości, czy chce może po prostu pomóc... Wizja kolejnej zrujnowanej relacji przeleciała mu przed oczyma.
    — Cóż, mam potrzeby, rządze, nad którymi nie panuję. Nie umiem, nie chcę... Widzę, że mnie zjadają, widzę jak ta druga osoba to przeżywa... I cóż. Boję się czasem. Że znowu kogoś zranię. Przychodzi mi to łatwo. Niecelowo... Ale łatwo. Mam inną gamę moralności. Nie wiem czy to ma sens. Bardziej przejmuję się tym, jak to ludzie odbierają, niż tym co robię.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  48. — Według mnie, to ktoś bez traum, ktoś kto zaznał miłości w życiu, przyjmuje problemy na chłodno, nie zadręcza się przeszłością, nie widzi trupów w szafie, nie wstydzi się patrzeć sobie samemu w oczy. — dodał, ponownie zasiadając na futrze, patrząc w ogień, gdy mówił.
    — Chcę, ale na swój sposób... I wiem. To się wyklucza. Po prostu ludzie mają oczekiwania co do relacji, a ja mam swoje oczekiwania. Widziałem wielkich pisarzy, malarzy... Ludzie z miłością w sercu, pasją, zaangażowaniem... I wiesz co? Takie potwory jak ja gotowały ich w kotle. Nie chcę krzywdzić moich przyjaciół... Nieważne jak seksualna jest to przyjaźń. Po prostu powiedzmy, że mam pojemne serce.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  49. — Ideał to ideał. Zapewne gdzieś chodzi, no ale. Daleko mi od tego. Bliżej piekła, przyznam szczerze. — odparł, w ciszy przesłuchując jego opinię na temat relacji. — No właśnie. Bardzo mało osób jest w stanie żyć jak ja... I boję się, że to ich rani. Tych bliższych. Przyjaciół mam paru, znajomych... Czasami nie mogę się odpędzić od ludzi w życiu. — zarechotał, wzdychając z cieniem satysfakcji. — Pytasz mnie, a ja sam nie wiem, jak chcę to wszystko rozegrać. Wolałbym się nie ograniczać, mówiąc szczerze. Żyć w zgodzie z samym sobą.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  50. — Dla mnie to jest ten mityczny ideał normalności. Ideał, to już w ogóle, altruista, człowiek uśmiechu, wielki, pobożny... No ale. — westchnął, wyciągając plecy w tył, by złapać za swoją szatę, powoli zaczynając ją zdejmować.
    — Tak, tak... Po prostu brakuje mi piątej klepki i moja rozwiązłość seksualna mnie satysfakcjonuje. Nie wiem co mam z tym zrobić, partnerzy i partnerki wyraźnie mają z tym problem. Widzę o czym mówisz, ale byłem jużw podobnej sytuacji... I popadłem w poligamię tak czy siak. — odparł, spoglądając w jego oczy. — A ty? Co byś zrobił w takiej sytuacji? Że twój partner kogoś dyma, ale mimo wszystko chce być blisko ciebie?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  51. — Na Belzebuba, sam sobie potwierdzasz retorykę. Normalność do jakiej dążę, to takie coś, co określiłeś ideałem, a ja nie. — zarechotał, zdejmując z siebie szatę kompletnie, zostając w samych spodniach. Był wydziarany praktycznie wszędzie, a niektóre tatuaże nawet komponowały się z bliznami.
    — Albo kochałem poligamicznie, lecz ta druga osoba miała oczekiwania monogamiczne. Kwestia punktu siedzenia, słodziaku. — rzekł, popijając herbatę, nie odrywając wzroku. — Nie masz na to teorii? Spróbuj sobie chociaż wyobrazić.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  52. — No to był początek relacji, ale no nie przetrwała tej próby i się zabiła i ze mną zerwała. Ale spoko, odratowałem ją. — dodał, jakby to było coś najnormalniejszego do wyznania. — No właśnie tylko ja mam po prostu piedestał na którym może stać kilka osób. Tak to widzę. A twoja propozycja nie jest głupia, nawet wielokąty wtedy wchodzą w grę. Marzenie... Oj marzenie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  53. — Dokładnie. Całkowita równość. A jakbym miał w pakiecie... O zgrozo, co to by było. Chyba tego mi potrzeba, wiesz? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. — dodał, drapiąc się po głowie, a przydługie białe włosy zaszły mu za oczy. — Nie byłem jeszcze. Nie wiem szczerze. Miałem sytuacje, że byłem z trzema kobietami w ciągu tygodnia... I fajnie było, tyle że nikomu tego nie zdradziłem. No z jedną mam nadal kontakt, ale jej jakby nie przeszkadza moja rozwiązłość...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  54. — No no... Zależy. Wątpię, bym się dowiedział czegoś nowego. I wątpię, by się tak ziściło. Ograniczanie się do jednej osoby mi po prostu nie leży. Nie wiem jak ci to wytłumaczyć, Damon. — dodał, poczynając robić taniec mięśni brzucha, gdy tak się w niego wpatrywał. — No mam. I jest fajnie. Po prostu mi odpierdala i myślę dalej o tym, czego nie zaznałem. Dziwna sprawa. Albo normalna. Kwestia punktu siedzenia.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  55. Podniósł brwi, nie do końca wiedząc co się dzieje. Nagle młodzian zaczął naskakiwać, siadł na kolana... Nie rozumiał za bardzo tej reakcji, ale czując jak dobiera się do jego spodni, po prostu rozsiadł się, dłońmi opierając się w tył, patrząc mu w oczy.
    — Zdecydowałem? Nie rozumiem o czym mówisz. Bardziej dewaguję fakty dokonane... Może i zdecydowałem, ale mówię ci o tym z perspektywy obcego... — gdy mówił dalej, Pius się skrxywił. — Może... A co to ma do rzeczy? Nie mogę z tobą podyskutować? Chociażby o tym co czuję? Nie rozumiem cię Damon.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  56. — Ja się z tobą zgadzam. — odparł, całkowicie opierając się na dłoniach za plecami, po czym spojrzał mu prosto w oczy.
    — Brawo. Rozgryzłeś mnie. Jestem chujowy. Lepiej ci? — przekręcił głowę w bok, by odetchnąć. — Wiem jak jest. Po prostu...Po prostu chciałem się wygadać. Wojna mnie sponiewierała. I tyle. Masz mnie. — rzekł, patrząc mu prosto w oczy z błyskiem łez.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  57. Spojrzała po chłopaku.
    - Pod uwagę to Ty weź lepiej własne życie, a moje zostaw mi - stwierdziła luźno. Serio miał tupet, ledwo ją znał, a bawił się w jakieś teorie. Słuchała tych jego wyjaśnień i westchnęła ciężko na ich koniec. - Głupotą natomiast nie byłoby zastąpienie tej personalnej wypowiedzi zwykłym "nie pytam o głębsze problemy, bo te wszyscy mamy". Koniec. Nie wpadłeś na to, że gdy ktoś jest na językach to nie specjalnie lubi gdy mu się przypomina, że rzekomo wszyscy wiedzą o jego problemach? Ledwo mnie znasz gościu i rzucasz czymś takim. Część dnia spędziliśmy śmiejąc się w gospodzie i wygłupiając na plaży, a Ty na podstawie jednego wybuchu irytacji tworzysz jakieś durne teorie... Naprawdę, daruj sobie - zaznaczyła twardo, patrząc po nim dość wymownie. Prowadziła go cały ten czas w stronę jeziora i już po chwili drzewa zaczęły się przerzedzać, a ich oczom ukazała się urocza polana, przynajmniej w oczach Akane było to urocze miejsce.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  58. - No i przy nim pozostań - odparła krótko, a słysząc o roztrząsaniu słów spojrzała na niego jakby spadł z choinki. Jakie roztrząsanie? Odpowiadała jedynie na to co sam jej zarzucał. Machnęła już ręką na jego kolejne słowa. Skoro dla niego krzywe spojrzenie to były już awantury to jeszcze wiele razy się zdziwi.
    - Poprawka, wyciągasz wnioski z jednego konkretnego zachowania. Przed chwilą uznałeś, że zbyt poważnie podchodzę do życia, mimo, że pół dnia cieszyliśmy mordy - zauważyła, śląc mu kolejne spojrzenie. - Gdybyś rzeczywiście wyciągał wnioski z tego co widzisz, to brałbyś pod uwagę ogół, a nie chwilę, w której się zirytowałam. Nie żeby mnie te Twoje wnioski jakoś obchodziły, po prostu tak to wygląda z mojego puntu widzenia - wzruszyła ramionami. - Tak, jak już wspomniałam wcześniej, jestem bardzo wylewna, jak mnie coś wkurza to się odpalam od razu, jak smuci to się rozklejam, a jak cieszy to się śmieje. Tak jak również wcześniej wspomniałam, ten typ tak ma - dodała by zaraz przystanąć i nacieszyć oczy widokami. Uśmiechnęła się lekko, patrząc na te wszystkie soczyste kolory kwiatów. - Chociaż w czymś się zgadzamy - rzuciła, gdy porównał krajobraz do cudu. Sama odłożyła swoje rzeczy i wsunęła stopy do wody, nie szła na razie głębiej, wodę miała na wysokości kostek, a i koszuli jeszcze nie ściągnęła. Po prostu obserwowała otoczenie z delikatnym uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  59. Spojrzała na chłopaka wdzięcznie i oddychała razem z nim, a po tym odwzajemniła jego szeroki uśmiech. - Dziękuję! - zachichotała. Przekręciła głowę, gdy wspomniał o tym co mówiła o niej Darcy, zastrzygła uchem i szeroko otworzyła oczy. - Naprawdę tak o mnie mówiła? - nie ukrywała zaskoczenia. - Kiedy ja znam tylko Terre, Lerodas, Argar i drogę do Polszy. Nigdzie więcej nigdy nie byłam - przyznała trochę smutna. Położyła po sobie uszy. Kiedy zaczął wymieniać Argarczyków, wsłuchała się uważnie. - Ale Grima też się wspina wysoko i patrzy dookoła... Czasem pyta drzewów albo patrzy co na nich rosną - zdradziła te swoje wielkie sekrety wędrówek. Przekręciła głowę w drugą stronę i patrzyła na niego uważnie. - Nie masz takich umiejek? To dlaczego jesteś Argarczykiem? - zainteresowała się. Przecież tutaj wszyscy mieli jakieś niesamowite zdolności. - Och! Nie mów tak! - trzepnęła go w ucho, lekko, ale jednak. - Zaraz coś wymyślimy! Zobaczysz! Będziesz super, duper oprowadzaczem! - wyskoczyła w górę i wylądowała stopami na ławce, szczerząc się do niego wesoło.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  60. Uśmiechnęła się pod nosem.
    - No tak, to że potrafię cieszyć gębę jak nie ma wielkich tematów nie oznacza, że podchodzę do życia na luzie, ale to, że zirytowało mnie jedno z Twoich zdań to już jest wystarczający wyznacznik, by stwierdzić, że biorę życie zbyt poważnie - prychnęła śmiechem. - Rzeczywiście logiczne - pokręciła głową, teraz już po prostu rozbawiona. - Nie wiem czy zauważyłeś, ale nie roztrząsamy plotek samych w sobie. Raczej podejście do nich. Przynajmniej ja mówię o tych Twoich snuciach, że są mocno przesadzone, biorąc pod uwagę na jakich informacjach je opierasz. Lubię dyskutować, ale to nie znaczy, że jakkolwiek biorę do siebie Twoje słowa - zauważyła. - No i dobrze, pochwalam... Może i rodzi to częściej konflikty, ale przynajmniej nie ma zbędnych złudzeń - stwierdziła, gdy przyznał, że sam nie ukrywa tego co czuje. Spojrzała w niebo przy tych słowach, pozwalając sobie na lekkie zamyślenia, a kiedy wspomniał o zachodzie słońca, spojrzała na niego i uśmiechnęła się delikatnie. - Jest, koniecznie musisz to zobaczyć, szczególnie o tej porze roku - przytaknęła mu głową i zdjęła z siebie koszulę, by cisnąć ją na brzeg i wejść głębiej do wody. - Albo gdy pada i świeci słońce, zwykła tęcza wygląda tu bardzo zjawiskowo - dodała. - Mało tego jest kilka kwiatów, nie wiem co to za cholery, ale... otwierają się o wschodzie, wędrują łepkami za słońcem i zamykają o zachodzie - stwierdziła, że i o tym warto wspomnieć. - Ciekawie się ogląda ten proces, oczywiście jeżeli lubisz takie klimaty.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  61. - Bywam - wzruszyła ramionami. - Vice versa, sam kręcisz śrubę, więc popraw slipki - dodała z lekkim przekąsem w głosie. - Akurat to co wymieniasz wynika głównie z podkręcania tematu. Można go było uciąć już na wstępie, zarówno z mojej jak i Twojej strony. Najwyraźniej do szajki wyszczekanych dyskutantów dołączył kolejny członek. Uznaj to spięcie za powitalne fanfary - rzuciła luźno i zaraz westchnęła ciężko. - Cóż, Ty i Twoje "wiem o Twoich problemach bo wszyscy już o nich gadają" było najwyraźniej na tyle nietaktowne, że wyszła ze mnie przewrażliwiona na swoim punkcie dziewuszka. Fakt, że nie umiesz nawet przyznać, że to było nie na miejscu dodaje swoje - rozłożyła bezradnie ręce. - Nie musi mi się podobać, ale mogę głośno mówić, że mi się nie podoba, tak jak i Ty możesz - dodała. Weszła na tyle głęboko by swobodnie odbić się od dna i kawałek popłynąć. Skrzyżowała spojrzenie z chłopakiem, gdy mówił o naturze i sama lekko przytaknęła mu głową. - Tak, to rzeczywiście fascynujące jak piękna i destrukcyjna potrafi być jednocześnie - przyznała, powoli zataczając szerokim łukiem koła dookoła Damona. - Mathyr jest miejscem, w którym jej zmienność jest chyba jeszcze bardziej widoczna - stwierdziła, zerkając w niebo.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  62. Spojrzała po jego slipkach i zaraz skrzyżowała z nim wzrok, uśmiechając się pod nosem.
    - No proszę, jak o gacie chodzi to jaki chętny na współpracę - rzuciła z rozbawieniem. - Jak wspomniałam, Ty również mogłeś go zakończyć, w dowolnym momencie, więc nie ja, a my go ciągnęliśmy - sprostowała. - Twoje wyjaśnianie brzmiało raczej jak próba usprawiedliwienia, że to co powiedziałeś wcale nie było nietaktowne. Wystarczyłoby zwykłe, "dobra, mogłem to ubrać w lepsze słowa" - wzruszyła ramionami. - No mam nadzieję, że nie otrzymam, to byłoby już żałosne - stwierdziła i położyła się na wodzie, spokojnie dryfując.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  63. - Gdybanko? Gdybyś od razu ujął to w taktowny sposób to tematu w ogóle by nie było - teatralnie zatrzepotała rzęsami i złapała się za serce. - Uff, całe szczęście, że lepszego nie potrzebuję - przetarła wyimaginowany pot z czoła i sama puściła mu oko, by zaraz dać nura i przepłynąć pod wodą spory kawałek. Dopłynęła do wysokiego brzegu jeziora, by wskoczyć na niego i zostawiając nogi po kolana w wodzie, wystawić buzię do słońca. Przymknęła oczy i ze spokojem słuchała otoczenia oraz melodii, którą nucił chłopak. Na pytanie uniosła powieki, ale dalej patrzyła w niebo.
    - Nie - przyznała. Akurat jej życie i osób z jej otoczenia mało kiedy było spokojne. - Pewnie dlatego, że co chwilę coś się dzieje, chociaż w takich chwilach jak ta... - spojrzała na Damona i wzruszyła ramionami. - No w sumie, może jednak mimo wszystko zauważyłam, tak odrobinę - pokazała wąską przerwę między kciukiem, a palcem wskazującym. - Mam przyjaciółkę Polszankę, uważa, że Argarczycy ciągle gdzieś pędzą... W sumie coś w tym jest, w tym naszym świecie wielu chciało wszystko mieć szybciej. Tyle się działo, że byliśmy przebodźcowani. Zwykłe wyjście na miasto... Pamiętasz ile przy tym było hałasów? Tu wyjdziesz na targ i po prostu słyszysz rozmowy innych czy turkoczące po ścieżkach wózki. Nie musisz aż tak uważać, bo co najwyżej wpadniesz na kogoś lub na coś, a tam... szło zginąć przy przejściu na drugą stronę ulicy - uśmiechnęła się pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  64. Nic więcej już nie dodawała, uznała, że podsumowanie co do normalnej relacji było jak najbardziej odpowiednim momentem, by rzeczywiście zakończyć temat. W odpowiedzi posłała Damonowi po prostu nieco zadziorny uśmiech. Kiwnęła głową na pierwsze stwierdzenie, przy drugim powtórzyła gest.
    - Akurat za tym nie tęsknię, za tym zgiełkiem, hukiem, smrodem... Wcześniej bym nie powiedziała, że jakoś specjalnie tam śmierdziało, ale jak hasasz sobie po polach i lasach to jednak czujesz różnicę - zaśmiała się krótko. Podciągnęła zaraz kolana pod brodę i objęła nogi ramionami. - Miałeś jakieś takie "swoje" miejsca w szkole? - zapytała. - Mi czasem się śni drzewo na tyłach budynku, tam na tym opuszczonym holu... Miałam tam bazę z przyjaciółmi - uśmiechnęła się pogodnie na to wspomnienie, ale zaraz jej uśmiech nieco zbladł, potrząsnęła jednak głową, szybko wracając na ziemię. - Ach te sny - rzuciła mimochodem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  65. — Nie wiem. Zachowujesz się jak osoba, która ma zawsze rację. Ja ci wyznaję moją hipokryzję, wiem z czym się to wiąże. Serio, nie musisz mi tego punktować. Nie postradałem jeszcze zmysłów do końca. Chyba. — westchnął, samemu pijąc herbatę, sycząc pod nosem. — Już nic. Odechciało mi się gadać, Damon. Odprowadzić cię do wioski, czy wystarczy ci pokazać kierunek, w którym masz iść?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  66. — I mam zamiar być w niej zamknięty, dzięki za potwierdzenie tego. Nie wszyscy muszą się zmieniać na lepsze. Nie wszyscy chcą, nie wszyscy potrafią. Może potrzebuję czasu, by sobie to poukładać. Dziękuję za dyskusję, a teraz spierdalaj do Argaru, póki mam cierpliwość. Tam. — wskazał zachód, po czym wstał, wszedł do namiotu, po czym wziął ręcznik i ubrania na zmianę, by iść i się wykąpać.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  67. — Niech będzie destrukcyjny. Najwyżej umrę. Nie po raz pierwszy. — rzekł, idąc powoli do jednego z mniejszych stawów, by zacząć się rozbierać do kąpieli. — A ty co tak stoisz jak księgowy w gównie? Pokazałem ci gdzie jest Argar.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  68. — Dokładnie tak. A ty zamiast pogodzić się z faktem mojej nienormalności, idziesz za mną, gdy się będę kąpał. — odparł, zsuwając spodnie, wraz z bielizną, pokazując cały swój spory sprzęt. — A ty w co pogrywasz, chłoptasiu? — spytał, wchodząc do wody.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  69. Kiwnęła głową, gdy stwierdził swoje co do chorób.
    - Tak, pewnie racja - przyznała i zaraz uśmiechnęła się lekko, słysząc o dachu. - Ach, czyli to były Wasze leżaki - ponownie się zaśmiała. Nie bywała często na dachu, ale miała z nim kilka ciekawych wspomnień. Na pytanie o sny wzruszyła ramionami i zeskoczyła z brzegu do wody, by zaraz dać szybkiego nura i powoli ruszyć wpław bliżej swoich ciuchów. - Nic specjalnego, po prostu to drzewo... Właśnie sobie uświadomiłam jak wiele w moim życiu zmieniło. Od niego zaczęła się akcja z lustrem i tak się zastanawiam, czy moja podświadomość coś mi próbuje przekazać, czy drzewo śni mi się bez większego powodu - przyznała, poprawiając włosy i wychodząc na brzeg, by tym razem wygodnie klapnąć sobie niedaleko swoich rzeczy. Położyła się płasko na ziemi i lekko przeciągnęła. Trzeba było korzystać z ostatnich promieni słonecznych, jak pora deszczowa się rozkręci to nie będzie go zbyt wiele.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  70. Musiała się chwilę zastanowić, ale ostatecznie wzruszyła ramionami.
    - Nie wiem. Chyba to zależy od jednostki... Chociaż rzeczywiście łatwiej skupić się na tym czego nie mamy niż docenić co mamy - stwierdziła dość sucho. - Przynajmniej mi zawsze to łatwiej wychodziło - dodała, bo przecież on mógł mieć inaczej. Chociaż z tego co mówił to raczej nie miał. Ten jego głęboki oddech przed szerokim uśmiechem wydał jej się trochę dziwny, jakby zbierał siły na uśmiech. Podrapała się lekko po szyi, słuchając co miał do powiedzenia. Zacisnęła usta, znowu się zastanawiając. Nie było dobra w takie rozmowy, powtórzyła właściwie to co sama usłyszała i co pozwoliło jej zmienić myślenie o swoich przeżyciach na to bardziej pozytywne.
    - No nie wiem... Moi przyjaciele nie umarli... Po prostu nie wiem co się z nimi stało i czy w ogóle istnieli, czy byli moim wymysłem... Mi myśl o tym, że nawet jeżeli nie istnieli, to wnieśli coś istotnego do mego życia i warto o nich pamiętać po prostu pomogła przebrnąć przez... problem z ... zaklimatyzowaniem się - wyjaśniła dość mozolnie. Patrzyła po nim z wyraźną konsternacją na twarzy, to o czym mówił było bardzo podobne do tego co sama przeżywała i prawdę mówiąc odrobinę zwątpiła czy aby na pewno nie powinna szukać tamtych przyjaciół. Sama westchnęła ciężko, a na komplement zaskoczona uniosła brwi. - Ee... Aha - odpowiedziała krótko. - Dzięki? - dodała, bo chyba wypadało.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  71. Akane patrzyła chwilę w niebo, później jednak przekręciła się na brzuch i spojrzała po Damonie, unosząc łydki w górę. Machała nimi delikatnie, podpierając głowę na łokciach.
    - Ciężko stwierdzić... Ale jest dziwnie spokojne. Obraz powoli się do niego zbliża, jego liście delikatnie powiewają na wietrze. Zwykle, gdy mam problem z zaśnięciem... Gdy już mi się uda i budzę się rano to pamiętam ten obraz. Jakbym powoli je obchodziła, to drzewo znaczy... ale nie z ziemi, jakbym miała oczy na wysokości korony, ona jest w centrum mojego widoku - przyznała, a słysząc o tęsknocie odłożyła stopy, a zaraz za nimi ułożyła dłonie na ziemi i oparła o nie brodę. - Może... Może mimo wszystko mój zryty beret odbiera tamte czasy jako spokojniejsze - Damon mógł mieć rację. Westchnęła ciężko. - Mniejsza, takie coś można by analizować na wiele różnych sposobów. Jedno wiem na pewno, ten sen mnie uspokaja - przyznała i posłała chłopakowi lekki uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  72. Ponownie chwilę dumała nad jego słowami, ostatecznie przytakując głową.
    - Tak, chyba coś w tym jest - przyznała z lekkim uśmiechem i powoli podniosła się do siadu, co by strzepać z siebie drobinki ziemi. Odrobinę poszerzyła uśmiech na stwierdzenie co do uspokajania i ponownie kiwnęła delikatnie głową. Tak... Chociaż śpiewanie chyba uspokajało ją jeszcze bardziej. To jednak nie było zbyt dobrym pomysłem przed spaniem. Prędzej nucenie. Oparła się na jednej dłoni i popatrzyła po Damonie, gdy mówił o swoich metodach na osiągnięcie spokoju. Brzmiało dość standardowo, miała wrażenie, że natura uspokajała wiele istot. Zawtórowała mu śmiechem, gdy wspomniał o swoim braku orientacji. - Na pewno nie zaszkodzi spróbować - przyznała na jego pomysł. - Wyspa jest o tyle w tym temacie wygodna, że ma ograniczony obszar. Właściwie jak znajdziesz jakikolwiek ciek wodny, to gdzieś Cię poprowadzi. Nie mamy tu jezior wolnostojących. Wszystko jest elementem jednej rzeki, a nią dotrzesz zarówno do wioski jak i do samego morza - poinformowała go z uśmiechem, znowu wystawiając twarz na promienie słoneczne. - Kto wie, może czeka Cię w tym całym wędrowaniu jakaś ciekawa przygoda - poruszyła zabawne brwiami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  73. Słysząc o innych umiejkach zaciekawiona zastrzygła uchem.
    - Inne? - zapytała, patrząc jak schodzi z werandy i zmierza ku pobliskiej roślince. Wstała aż ze swojego miejsca by lepiej widzieć co też chłopak zamierza, a kiedy jego dłoń zalśniła, zachwycona otworzyła szeroko oczy. - Ależ to piękne! - ogłosiła entuzjastycznie i aż podskoczyła, klaszcząc w dłonie, a kiedy się zbliżył, objęła go mocno, śmiejąc się przy tym radośnie. Zaraz się odsunęła, patrząc na Damona skrzącymi się z radości oczyma. - Żartujesz? Oczywiście, że Ci się uda! - zapewniła go, a gdy pocałował jej dłoń, zachichotała. Zaraz złapała go za rękę i ruszyła z nim w stronę lasu. - Umiesz ratować roślinki, a te są bardzo wdzięczne. Wiesz, że Grima czyta im czasami bajki? A one czasem pomagają Grimie. Jak Ty będziesz im pomagał, to i one pomogą Tobie, gdy się zgubisz. Zobaczysz! Jestem pewna, musisz tylko umnąć ich słuchać - przytaknęła sama sobie głową, dalej go prowadząc. - Grima Ci pokaże kilka sztuczek i naumie jak słuchać. Masz dobry zapach, słuch lub ok? - zatrzymała się nagle, odwracając do niego przodem i wpatrując się z miną wyczekującą na odpowiedź.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  74. — Ten kot ma ogon z przodu. — zarechotał, po czym zanurzył się do bioder w wodzie, poczynając się myć. — Jaki masz zatem przepis? Mam satysfakcję z robienia sobie szkody. Masochizm? Tak to się nazywa? Co według ciebie powinienem zrobić? Wysłucham cię, o ile dołączysz do mnie. Śmierdzisz. — rzekł, bawiąc się mydłem w dłoni, patrząc mu w oczy z uśmiechem.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  75. Zaśmiała się.
    - Panie Pesymisto, wyziębienie czy udar to też jakiś tam rodzaj przygody - rzuciła rozbawiona i sama zaczęła się zbierać. Złapała swoje ciuchy i powoli narzucała je na siebie. - Ruszamy - przytaknęła głową. - Dziś? Z tego co kojarzę to został nam już tylko dom Darcy. Chyba, że chcesz zboczyć z drogi, to może jeszcze z jeden ciekawy punkt nam znajdę - wciągnęła buty i prowizorycznie otrzepała ciuchy, już zaraz była gotowa do dalszej drogi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  76. - To się negatywnie nie nastawiaj - puściła mu oko. - Udar jest na pewno mniej prawdopodobny niż spotkanie kogoś zajebistego po drodze, a wyziębienie, cóż, zawsze warto dopakować dodatkowe pary galotów w razie co - stwierdziła z uśmiechem i ruszyła w stronę domu czarnowłosej. Zaśmiała się krótko na jego stwierdzenie co do kolejnej miejscówki. - Jeśli i Ty będziesz miał ochotę na moje to nie ma problemu - odparła. Na podziękowania kiwnęła głową. - Zawsze to jakieś urozmaicenie codzienności, więc przyjemność i po mojej stronie - uśmiechnęła się do niego lekko, a gdy dom Darcy pojawił się na widoku, wskazała na niego dłonią. - Tadam! Proszę bardzo, jesteśmy - ukłoniła się teatralnie i posłała mu jeszcze jeden uśmiech. - To do zobaczenia! - pożegnała się.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  77. Uśmiechnęła się szeroko.
    - Tak, wiem, to dziwne, bo Terra i Lerodas się nie lubią, ale ja... No ja nie lubię Terry. Często uciekałam do Lerodas na drzewa i tam sobie czytałam, aż kiedyś pyk, pyk - tu dźgnęła Damona lekko w bok - zaczepiła mnie jedna gałązka i bęc. Postanowiłam czytać głośno, a drzewa zadowolone aż się prostowały i nie były tak garbate! - opowiedziała z wyraźnym entuzjazmem. Ponownie przytaknęła. - Dają znaki! Sam zobaczysz! - zachichotała zadowolona. - Oczywiście jeżeli spodobasz się drzewom, bo jak nie spodobasz to Ci nie pomogą - wyjaśniła. - A Tobie... Hmm... No mogę poczytać bajki, ale później - przytaknęła sobie głową. Słysząc o jego zmysłach uśmiechnęła się szeroko. - Idealnie, słuch i oczy przydają się najbardziej! - rzuciła i zatrzymała się gdzieś między drzewami. - To teraz patrz - upomniała go i sama spojrzała na rozgałęziony pniak. - Co tam słuchać? - zapytała drzewa, ostrożnie zaczynając się wspinać. - Ten brzusio strasznie wszystko utrudnia wiesz, ale jeszcze trochę i przyjdę do Ciebie z Kevusią. Tym razem poczytamy coś z Phyonix... - mówiła do drzewa powoli się wspinając wyżej. Idąc ku górze miewała drobne problemy by sięgnąć tu czy tam, zwykle chodziło o milimetry i sprawne oko mogło zauważyć, że drzewo rzeczywiście jakby pochylało do Grimy gałązki, by swobodnie mogła je złapać i wejść wyżej. Były to jednak naprawdę delikatne ruchy, ale dzięki temu wspinaczka szła jej znacznie sprawniej, a kiedy dotarła do celu, usiadła nieco zdyszana i pogłaskała gałąź na której usiadła.
    - Dziękuję Acaci - ponownie zwróciła się do drzewa. - Bez Ciebie byłoby ciężko - przyznała i spojrzała w dół na Damona. - I co? Widziałeś?!

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  78. Słysząc te wszystkie pochwały Grima nadęła usta i zaraz jęknęła niezadowolona, strzelając zirytowana ogonem po swoich bokach.
    - Och nie! Nie na mnie miałeś patrzeć! - zrugała chłopaka trochę zbyt intensywnie gestykulując, przez co odchyliła się za mocno w tył. - Ojoj... - w pierwszej chwili wydawało się, że zaraz spadnie i gruchnie o ziemię, ale po pierwsze, w porę owinęła ogon dookoła gałęzi i jedynie zawisła do góry nogami, a po drugie, jedna z gałęzi drzewa wygięła się zdecydowanie bardziej widocznie, jakby chciała stworzyć dla niej poduszkę ratunkową. Grima zachichotała patrząc na "pomocną dłoń", a później na Damona.
    - A teraz widziałeś? - zapytała tak jakby zupełnie zapomniała, że właśnie prawie spadła z wysoka.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  79. Grima w pierwszej chwili bezwładnie opuściła ręce, przez co bimbała z dłońmi zwieszonymi do ziemi. Wydęła usta... No co za ślepak z niego.
    - Ple, ple, ple... - bąknęła i puściła się gałęzi, by zgrabnie wylądować na innej i powoli zacząć schodzić. - Twoje oczowy wcale nie są takie dobre - stwierdziła obruszona, gdy była już na wysokości twarzy Damona, założyła wtedy ręce na biodra i patrzyła po nim wymownie. Skrzyżowała ręce na torsie. - Z takimi nie zobaczysz jak Ci drzewo pokazuje gdzie iść - pokręciła głową. - Trzeba wymyślić coś innego - stwierdziła i zaraz posłała mu szeroki uśmiech, samej sobie przytakując głową.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  80. Wydęła usta i zmarszczyła czoło.
    - No ale inaczej Ci tego nie pokarzę, przecież jak się zgubię na niby to mi drzewo nie pomoże! - burknęła. - Musi być trochę groźnie co byś w ogóle zauważył te drobne zmiany - dalej się dąsała. Drgnęła na te jego dźgnięcia. - Ej! - sama oddała mu dźgnięcia. - Nie zginę, aż tak głupia nie jestem - skrzyżowała ręce i ostentacyjnie odwróciła głowę od Damona i zamknęła oczy. Zaraz jednak uchyliła jedną powiekę. - Miało być - mruknęła. - Drzewa nie pomagają jak udajesz - dodała dalej ze swoją urażoną minką.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  81. Położyła po sobie uszy.
    - Przecież nie chciałam żebyś się zmartwił - warga jej delikatnie zadrżała, wyglądała jakby się miała zaraz rozpłakać. Kiedy wspomniał o dzidzi, cóż, warga zadrżała jeszcze mocniej. - Już nosiłam dzidzię! Wiem kiedy muszę uważać! - chlipnęła. - Przepraszam, nie chciałam zrobić źle - jej uszy mocno były przyklejona do głowy, a ona sama schowała buzię za dłońmi lekko przy tym płacząc.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  82. — Nie mam celu. Droga jest szeroka. Cel jest tam, gdzie wyląduję. Wiesz, jak przychodziłem do tego wymiaru, byłem lekarzem. Teraz jestem zabijaką, kurwiarzem. Kto wie, czy za trzy lata nie będę malarzem? Albo Bogiem-Imperatorem Mathyr? W życiu nic nie jest wiadome, Damonie. — odwrócił się do niego na ten bardzo niefortunny dobór słów chłopaka. — Oj nie bój się. Z pewnością dojdę... Ale musiałbyś mi w tym pomóc...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  83. Szlochnęła jednorazowo, a kiedy do niej doskoczył i objął, oparła czoło o jego tors i wytarła twarz o koszulkę chłopaka. Bąknęła coś pod nosem na pierwsze słowa, ale gdy wspomniał o pomocy to podniosła głowę by spojrzeć na niego swoimi wielkimi oczyma. - Nie jestem dobra w wyjaśniania - przetarła buzię dłonią i ułożyła wargę w podkówkę. - Ale się na mnie nie wściekasz, prawda? - zapytała ze swoją smutną minką i zzezowała na palec przy swoim czole, by zaraz krótko zachichotać.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  84. Wyraźnie odzyskała humor, gdy przyznał, że nie jest zły. Postawiła zadowolona uszy i objęła go mocno.
    - Grima rozumie! Tylko, że ja tego wcale, a wcale nie planowałam... - uśmiechnęła się do niego szeroko. - Planowałam się wspiąć, nie spadać - przyznała, bo to rzeczywiście był po prostu wypadek. Na pytanie o wspinaczkę wzruszyła ramionami.
    - Często musiałam uciekać, w Terrze mnie nie lubili, nie lubili też Lerodas, więc uciekałam tam, na drzewa, wysoko. Im wyżej tym bardziej nie mogli mnie złapać bo większość jest głupimi, spasionymi mięśniaczkami. Czasami trzeba było wiać z drzewa na drzewo bo je przewracali, trzeba było wchodzić naprawdę wysoko i szybko kiedy na mnie polowali - wyjaśniła, przytakując sobie głową.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  85. Morgana uśmiechnęła się bardzo delikatnie na jego słowa.
    - Może – odpowiedziała. Nie była przekonana czy na dobre by wyszło, gdyby starzy znajomi nagle kazali się być w tym samym wymierzę. Z niektórymi relacje miała bardziej skomplikowaną niż tego chciała. Chociażby Haku… Czy jego pojawienie mogłoby jakkolwiek zaburzyć związek z Natanem? Wypchnęła myśl z głowy, to był dziwny okres jej życia i nie uważała, że jest sens o tym rozmyślać. Po prostu będzie ich pamiętać, ich i to co wnieśli do jej życia.
    Wzruszyła ramionami na słowa o prawdzie, kwestia gustu jak na jej rozum, ale może rzeczywiście dobrze wyglądała z uśmiechem. Nie zamierzała się z tym kłócić. Na pytanie o klimatyzowanie przytaknęła głową.
    - Trudno, ale trochę na własne życzenie – przyznała. – Znacznie łatwiej poszło, gdy przestałam się na wszystkich jeżyć. Chociaż tak po prawdzie to dopiero od niedawna próbuję bardziej wejść w ten cały… klimat. W pierwszym wymiarze byłam dziewięć lat i dość mocno na mnie wpłynął fakt, że gdy wróciłam do domu to… Zniknęli wszyscy którzy coś dla mnie znaczyli. W zamian dostałam wspomnienia moich rodziców i świadomość, że mam rodzinę, ale… Wgrać się w to było ciężko – przyznała.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  86. Patrzył na Damona z podniesioną brwią, szczególnie kiedy zaczął się bawić jego kutasem tak po prostu, chyba by go podjudzić? Podniecić? Zdecydowanie dostałby punkty stylu za technikę, ale ujemne.
    — Takim miętoszeniem wora możesz conajmniej jarzyny zbierać, a nie zaspokajać faceta. — dodał, opadając do wody... Po prostu położył się na dnie jeziorka, przestając oddychać. Jako diabeł nie musiał właściwie w cale oddychać, po prostu siedział na dnie, chcąc zaniepokoić chłopaka.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  87. Zachichotała na jego stwierdzenie.
    - Chyba niewiele wiesz o Terrze. Tam liczy się siła, ceni się wojowników, nie małe, słodkie ciekawskie jajka, które mają miliony pytań - posłała mu szeroki uśmiech. - Darmozjad, który się do niczego nie przyda, a tylko zawraca głowę i jeszcze irytuje bo dobrze ucieka i ciężko ją palnąć w łeb - tu dla pokazu sama ciulnęła się w głowę, oczywiście lekko i wystawiła język, parodiując trupa. Zaraz jednak zamrugała szybciej oczyma. Ruszyła się by obejść chłopaka i spojrzała uważnie na jego kuper, który zaraz dotknęła, jakby czegoś tam szukała.
    - Ależ Ty nie masz ogona! - tu sama pokazała swój kuper i machnęła elegancko swoją kitą. - Bez ogona nigdy nie pójdzie Ci równie sprawnie co mi! - rzuciła jakby to było oczywiste. - Ale skoro chcesz to coś tam coś niecoś mogę Cię nauczyć - przytaknęła sobie głową i zaraz zatarła ręce. - Już mogę? Patrzasz? - zbliżyła się do jednego z drzew i obejrzała na Damona.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  88. Wyłonił się spod tafli nagle, aż wziął dech, zarzucając włosami w tył. Podszedł do młodzieńca, by złapać go za kostkę i sprawić, by nogawki, spodnie całkowicie się zanurzyły.
    — No to co, chłoptasiu, rozbierasz się, czy nie? — spytał zawadiacko, przygryzając przy tym wargę.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  89. Zarechotał, czując jak sunie palcami po jego ciele, jak zbliża się... I kusi, lecz nic nie obiecuje.
    — Ahh... No tak. Widzisz, w teorii zanurzyłem soę pod wodą, nie widziałeś mnie chwilę... To już nasze drugie spotkanie... — szepnął, zjeżdżając palcem po jego spodniach, po kroczu, by przygryźć jego płatek ucha. — Strach obleciał, chłopcze? Tak myślałem...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  90. — Twoja strata. — szepnął, przechylając głowę tak, by ta strzyknęła dwukrotnie. Wrócił do szorowania się mydłem, by westchnąć. — Ciekawi mniw jedynie dlaczego tu zaczekałeś, zamiast odejść i dać mi spokój... Chciałeś coś mi powiedzieć? Coś obgadać? Czy mam cię odprowadzić za rączkę do domu, Damusiu? — spytał, z cieniem przekąsu w głosie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  91. — Dobrze, księżniczko, już cię odprowadzę. — rząchnął wychodząc z wody, a wokół diabła nagle buchnęła para, gdy osuszył się w niemal oka gnieniu, poprzez swoją temperaturę ciała. — Emocje, tak. Boli mnie wszystko. Rozpadam się. Jestem kurwa chodzącym trupem. Ale nie na długo. Mam sposób poprawienia swojego bólu. Nie wiem czy zadziała. — rzekł, odwracając się, gdy zsunął spodnie. Może i był zboczuchem, ale miał granice. Cóż. W końcu kiedyś był lekarzem. — Zajdziemy jeszcze do mojego obozu. Odwdzięczę się za wysłuchanie mojego pierdolenia. Pozwól, że podaruję ci kilka smacznych kąsków na śniadanie. Marynowałem królika jakiś czas, jest pyszny.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  92. To nie tak, że nie spodziewała się odzewu co do randki, o której wspomniał Damon, ale zdecydowanie nie spodziewała się, że chłopak zapuka do jej drzwi niespodziewanie, zamiast ustalić jakąś datę. Akurat rysowała, gdy postanowił ją odwiedzić, była nieco umazana wędlem, szczególnie dłonie, ale i na twarzy miała kilka śladów swojej twórczości, ot maźnięcia po podrapaniu policzka czy poprawieniu niesfornego kosmka włosa. Ubrana też nie była wyjściowo, luźna męska koszula i dopasowane do ciała spodnie. Otworzyła mu na bosaka i zaskoczona zamrugała szybciej oczyma. Spojrzała po kwiatach i delikatnie ściągnęła brwi na powitanie. Czepialska?
    - Huh, właściwie to nie przepadam za ciętymi kwiatami, ale... - wzruszyła ramionami i skrzyżowała ręce pod biustem - ... no dzięki za gest, to... miłe - stwierdziła i z lekkim westchnieniem przyjęła bukiet. Posłała Damonowi specyficzny uśmieszek. Skoro już miała być taka czepialska... Na bułeczki uśmiechnęła się o wiele bardziej zadowolona i zaprosiła go do środka. - Wejdź, muszę chociaż przemyć ręce bo wyglądam jak kocmołuch - nie zamierzała częstować się jedzeniem przy tak upierdolonych dłoniach. - Obiecywałam randkę, a nie randkę niespodziewajkę, myślałam, że się normalnie umówisz, no ale... - ruszyła do swojej łazienki by umyć ręce w wiadrze z wodą. - Cóż, wstrzeliłeś się, nie mam dziś małych więc możemy gdzieś iść, daj mi tylko kilka minut, zmyję ten wyngiel, wdzieję jakieś bambosze i możemy ruszać - rzuciła luźno.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  93. Zaśmiała się krótko.
    - Brzmi lepiej, w formie wianka wygląda ładnie nawet ususzony - stwierdziła. - Zobaczymy jak Twoje wiankowe talenty, szykuj się na czepialską opinię - dorzuciła z przekąsem w głosie i kiedy zmyła węgiel z dłoni, przemyła jeszcze twarz. Skoro już miała chwilę to sięgnęła jeszcze do szuflady po kilka pierdołów. Ostatnio nie było zbyt wiele okazji by ubrać lepsze ciuchy, więc tą zamierzała wykorzystać. Uśmiechnęła się pod nosem na słowa o swojej osobie.
    - No już bez przesady, większość czasu jestem chociaż na terenie Wioski więc wiadomo gdzie ewentualnie szukać - rzuciła w odpowiedzi. Do pokoju wróciła w swojej długiej, jasno fioletowej spódnicy z rozporkiem na jedną nogę i bluzce odkrywającej ramiona. Pas i talię zdobił szeroki skórzany pas. Akane uśmiechnęła się kącikiem ust, gdy zapytał o rysunek. - Ostatnio lubię przelewać sny na papier, więc śmiało, próbuj, aż jestem ciekawa tej interpretacji - odpowiedziała sięgając po buty i wciągając je na nogi. - Gotowa - oznajmiła, poprawiając jeszcze roztargane włosy. Ich nie planowała jakoś specjalnie doprowadzać do ładu. Spojrzała jeszcze na jego dzieło. - Już? Gotowy na lincz? - uśmiechnęła się pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  94. Zaśmiała się.
    - No tak, zapomniałam - przyznała, nie przywykła do osób z kiepską orientacją w terenie. Na słowa co do snów wzruszyła ramionami i sama podeszła do obrazka, opierając dłonie o blat spojrzała po rysunku. - Miewam, chociaż stawiam, że to moja kreska nadaje ten mroczny klimat, ale lubię ją, podoba mi się - posłała mu kolejny uśmiech. Zamyśliła się na te jego analizy i utkwiła wzrok w rysunku. Jej wzrok trochę przygasł przy wzmiance o miłości, ale zaraz wróciła na ziemię i wzruszyła ramionami. - Tak, ta pierwsza wydaje się najbardziej prawdopodobna - stwierdziła i spojrzała na Damona, unosząc lekko kącik ust. - Ewentualnie przewiduję jakiś świt żywych trupów - puściła mu oko i zaśmiała się krótko, by zaraz przyjąć wianek. Kolorystycznie wstrzelił się jak mało kto. Akane zaśmiała się, gdy chłopak wyciągnął chusteczkę i zaraz zrobiła nadętą minę, patrząc krytycznie po jego tworze. - Och! Wykręcona gałązka?! Ty brutalu! A gdyby to tak Tobie ktoś wykręcił nogę i splótł z innymi ludźmi?! Nie oglądałeś "Ludzkiej stonogi"?! - udała spazmy, a po chwili posłała mu szerszy uśmiech i włożyła wianek na głowę. Zaśmiała się jeszcze krótko. - Wyszedł Ci naprawdę ładnie, muszę przyznać, że się nie spodziewałam. Jak nie zginie w trakcie naszych bojów to chętnie go sobie ususzę - stwierdziła pogodnie i zbliżyła się do drzwi by je otworzyć. - To co? Ruszamy? Właściwie to gdzie idziemy? - zagadnęła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  95. Akurat ten wyraz twarzy nie był dla niej niczym nowym, ale pytanie sprawiło, że usta Mor wygięły się w nieprzyjemnym grymasie.
    - Właściwie to w pierwszej chwili po prostu straciłam przytomność... Natłok myśli w głowie... mnie przerósł... - odruchowo pomasowała skronie na wspomnienie tego co tam się działo. - Taa... Widziałam dużo, za dużo - przyznała. - Tyle, że to było jak jednorazowy film, przeleciało mi to wszystko przed oczyma, część utkwiła w pamięci, część nie, ale mogłam to skleić do kupy i stwierdzić gdzie jestem, co się stało i kim właściwie jestem... - wyjaśniła. Na kolejne pytania chłopaka musiała wziąć głęboki wdech, spojrzała po nim niepewnie. Dziwnie mówiło się o takich sprawach komuś takiemu jak... on. - Akurat to czy byli zadowoleni, czy nie, sami mi naświetlili, ale tak... Zgadzało się to z tym co wrzucono mi do głowy - przytaknęła i skrzywiła się ponownie, poprawiając pozycję na krześle i strzelając ramionami. - Em... No... Były - odpowiedziała dość rzeczowo.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  96. - Ja w sumie też nie - przyznała na wzmiankę o "Ludzkiej stonodze". - Dość się nasłuchałam od innych i przyznaję, też bym to zaliczyła do wątpliwych przyjemności - zaśmiała się krótko. Na drobny komplement kiwnęła wdzięcznie głową. - Dzięki - odwzajemniła uśmiech, a słysząc o siostrach zaciekawiona nadstawiła ucha. Zaśmiała się krótko. - Nie wiem jak to jest posiadać chociażby jedną siostrę, ale wierzę na słowo - dygnęła lekko na przepuszczenie w drzwiach i prychnęła pod nosem, masując pstryknięte ucho i śląc mu zadziorny uśmiech. - Przeceniasz moją dobroć, nie zamierzam dziś kiwnąć palcem w temacie atrakcji. Najwyżej jedną z nich będzie obserwowanie jak próbujesz nas nie zgubić - posłała mu szerszy uśmiech i poruszyła zabawnie brwiami. - Brzmi ciekawie - przyznała, gdy zdradził plan działania i zrównała z nim krok, by przypadkiem nie dawać podpowiedzi co do odpowiedniej ścieżki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  97. Prychnęła cicho na ten jego sekret.
    - Mówisz tak jakby wszystkie siostry były takie same. Pamiętaj, że rozmawiasz z cudzą młodszą siostrą - pogroziła mu palcem, uśmiechając się pod nosem. Pokręciła głową na słowa o braku dobroci, ale już tego nie komentowała, po prostu rozejrzała się po okolicy. - Zobaczymy w praniu - odpowiedziała na jego zapewnienie, a widząc klify uśmiechnęła się szerzej. Ukłon nieco ją rozbawił, więc się zaśmiała, a słysząc kolejne słowa uniosła jedną z brwi. - Czas? Wyliczyłeś nam rozrywki co do minuty, czy po prostu na coś czekamy? - zainteresowała się i ponownie rozejrzała. Czasami pora dnia była istotna gdy chodziło o zjawiska przyrodnicze. An zaczęła szukać wzrokiem czegoś nietypowego, zbliżając się jednocześnie do krawędzi klifu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  98. — I tak. I nie. Muszę się zreinkarnować. Umrzeć i odrodzić się ponownie. Zdarza się, raz na dwa lata. Taki już los. — dodał, rozciągając obolałe mięśnie. Narzucił bluzkę i spodnie, by poprowadzić go z powrotem do obozowiska. — Teraz i tak nie jest mocno najebane, kiedyś miałem dwie osoby w głowie, pod kopułą. — dodał, spoglądając mu w oczy. — Królik to moja sekretna receptura. Za darmo jej nie oddam. — mruknął, zbierając kąski z rożna.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  99. Zastrzygła uchem, gdy na jego słowa i nadstawiła głowę na targanie włosów niczym jakiś psiak. Tutaj to był bardzo częsty gest i Grima zaczęła odbierać go jako coś naprawdę pozytywnego.
    - Och, oczywiście, że każdy ma, ale w Terrze takich jak ja lubią tylko, gdy mają potentant magiczny... - wyznała i na chwilę zmarszczyła czoło. Czy to na pewno było dobre słowo? Nie miała pewności, ale machnęła ręką. - A Grima nie ma, więc powinna wojować, a nie darmozjadować - wyjaśniła jak to wygląda w jej rodzimych stronach. - Nie wszyscy, ale duża znaczność tak ma i nie przemówisz do nich - przyznała, wzruszając ramionami i zaraz zaczęła swój pokaz wspinaczkowy.
    - Ważne ile ważysz na oko, patrzać musisz i oceniać czy tu można, czy nie można. Łapać tylko gibkie gałązki, nie łamliwe. No i pęknięcia pomagają, łatwiej stópkę wsadzić i stać stabilnie. Jak kora łatwo odejdzie to i stopa łatwo odejdzie, szukać trzeba i widzieć dobrze. No i hyc, hyc, hyc - wspinała się coraz wyżej.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  100. Morgana tylko lekko wzruszyła ramionami. Nie była zła na Damona, ale nie zamierzała ciągnąć tematu. Wcale się nie pogniewała na wycofanie chłopaka. Przytaknęła mu po prostu głową na stwierdzenie co do zgadzania się obu wersji.
    - Przynajmniej od razu słychać, że jesteś z Argaru - stwierdziła na jego ponowne przeprosiny. Większość osób jakie tu znała była równie bezpośrednia. Słysząc kolejne pytanie uniosła brwi lekko i zaraz je zmarszczyła gniewnie. - Natan nie jest świetny, jest najlepszy - zaznaczyła twardo. - Przebojowy w najlepszy dla mnie sposób, nic nie narzuca i kocha mnie mimo moich ułomności. Nie losowałam palcem, nie wybrałam go, po prostu go pokochałam. Dobrze Ci radzę, nie umniejszaj mu w moim towarzystwie - odpowiedziała spokojnym, jednak bardzo stanowczym tonem.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  101. - No masz szczęście - rzuciła, nadal w żartobliwym tonie. Przestała się rozglądać, gdy wyznał, że na nic nie czekają i z lekkim uśmiechem kiwnęła głową. Sama zaśmiała się dopiero na słowa o gubieniu się. - No proszę, czyli jednak bierzesz to pod uwagę - uśmiechnęła się do niego pod nosem. Jeszcze przed chwilą zapewniał, że nigdzie się nie zgubią. Spojrzała po nim, gdy zaczął się rozbierać i zaraz znowu zerknęła w dół. Czy on zamierzał skakać? Zadziorny uśmieszek namalował się na jej twarzy i również zaczęła zdejmować ciuchy. Poszło jej to całkiem sprawnie, chociaż dzisiaj zamiast bandaża miała na sobie normalny stanik, ten lepiej prezentował się przy wybranej na wyjście kreacji. - Pytasz wilka czy sra w lesie? Jasne, że skaczemy! - uśmiechnęła się szeroko i cofnęła się kilka kroków w tył, by wziąć dobry rozbieg i gdy tylko Damon był gotowy, ruszyła by wyskoczyć z klifu i z głośnym, jednorazowym okrzykiem polecieć w dół. W powietrzu podciągnęła nogi i przecięła toń skokiem na bombę. Wynurzyła się kawałek dalej, z szczerym śmiechem na ustach.
    - O matko, tego mi było trzeba! - przyznała, śmiejąc się.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  102. Grima usłyszała jak odrywa się kawałek gałęzi i szybko spojrzała w stronę Damona, by zaraz szeroko otworzyć oczy.
    - Uważaj! - krzyknęła, po czym zwinnie zaczęła zeskakiwać w dół, by zaraz znaleźć się obok niego. - No czy Ty oszalnołeś?! - fuknęła na niego, by zaraz z troskliwym spojrzeniem sprawdzić co z nim dokładniej "nie tak". - Możesz się ruszać? Coś Cię boli bardziej mocno? - całkowicie zlekceważyła jego ton. - Nie martw się, poradzimy sobie, a w razie co zawołnam pomoc - przytaknęła sobie energicznie głową.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  103. Spojrzała po nim dalej mrużąc oczy.
    - Och, nie? Że niby zestawienie go z "tyloma świetnymi facetami" nie sugeruje, że on nie jest świetny? Powiedziałeś to tak jakby jego mało przebojowość była jakąś ujmą, wadą... A nie jest - zaznaczyła, dalej stanowczym tonem. Komentarz o wystarczaniu pozostawiła bez swój, spojrzała tylko na Damona dość znacząco. - Tak, tu się mogę zgodzić - odparła na ostatnie stwierdzenie chłopaka. Najważniejsze był to co czuła ona i sam Natan. - Swoją drogą bardzo dziwne te Twoje mniej krępujące pytania - zauważyła i wstała od stołu, by zacząć zbierać naczynia w celu odniesienia ich do kuchni.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  104. Uśmiechnęła się pod nosem na to wyznanie, no proszę, a jeszcze przed chwilą był taki pewien, że nie zbłądzi. Zaśmiała się krótko.
    - Zobaczymy więc co tam jeszcze wymyśliłeś - rzuciła przed skokiem.
    Będąc już w wodzie wciągnęła głęboko powietrze i odwzajemniła uśmiech Damona. Na pytanie przytaknęła głową.
    - Brakuje mi tego, w ciąży musiałam myśleć już nie tylko o sobie więc zrezygnowałam z wielu ryzykownych działać, a jak małe już się urodziły to priorytety uległy zmianie, ale tak... Lubię i często mi tego brakuje - spojrzała na szczyt klifu i wzruszyła ramionami. - Może nie codzienność, ale fajna odskocznia. Zależy o jakie szaleństwo pytasz - wróciła do niego spojrzeniem. - Lubię sportową adrenalinę, coś co kojarzy się ze sportem ekstremalnym, jakieś wyzwania w stylu kto zje najwięcej najostrzejszej papryczki świata do mnie nie przemawiają. Jakiś trudny tor przeszkód do pokonania, skoki z wysoka, ryzykowny lot z przyjacielem - tu uśmiechnęła się na myśl o Tonym. - Nawet walka, wymiana ciosów... No, tak, to lubię - przyznała. - A Ty? Co dla Ciebie jest szalone? - zainteresowała się, naskakując lekko na tworzące się fale.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  105. - Spadać to trzeba potrafić, Złamasie Ty! - dodała, dalej gniewnie. Wyglądało na to, że on nie potrafił, opuchlizna już wychodziła, a to nie był dobry znak. Grima kucnęła przy kostce chłopaka i szybkim ruchem rozdarła mu pazurem buta, by uwolnić stopę. Obuwie cisnęła gdzieś za siebie i spojrzała na Damona. - Jak nic skręcona albo zwichnięta - pokazała palcem na rękę. - W najlepszym przypadku mocno naciągnięta - pokręciła głową. - Załamujesz mnie - stwierdziła i rozejrzała się dookoła. - Mogę iść po pomoc albo znaleźć Ci kija do opierania. Nie zaniosę Cię, jesteś za dużym Złamaskiem - wydęła usta i skrzyżowała ręce pod biustem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  106. - Tylko pytanie to też forma przekazu - zauważyła. Można było nim przecież zarówno kogoś wkurzyć jak i sprawić przykrość czy wpędzić w zadumę. Dobrze zadanie pytanie było kluczem do otrzymania odpowiedzi i dalszej konwersacji w przyjemnym tonie, to jednak zostawiła dla siebie, nie była Akane, która zaraz wytaczała działa w takiej rozmowie. Uśmiechnęła się do siebie na to skojarzenie, cieszyło ją, że zaczęła łapać takie rzeczy, zauważać i zapamiętywać. Patrzyła po Damonie, gdy tłumaczył co też osiągnął tym jednym pytaniem.
    - Nie sądzę by były to informacje, które warto zdobyć, pozostawiając po sobie niesmak rozmowy, ale rozumiem, nie każdy zna techniki wyciągania informacji. Wybaczam - kiwnęła głową.
    Wróciła do stołu dopiero po chwili, postawiła na jego środku dzbanek z wodą i dwie szklanki, w razie gdyby Damon chciał się poczęstować. Pytania o kolory czy jedzenie rzeczywiście brzmiały dość sztywno, nawet jak na nią, ale na pewno byłyby lepszym wstępem niż rzucona wcześniej aluzja. Uśmiechnęła się trochę pod nosem na jego kolejne pytania. Czuła się trochę jak w tych wszystkich programach w stylu "rozmowa z ciekawą osobą". W pierwszym odruchu wzruszyła ramionami.
    - Do pewnych rzeczy cały czas się przyzwyczajam, a i tak co chwila pojawiają się nowe, bo mały cały czas się zmienia... - przyznała. - A zmienia się wszystko... Właściwie jak tylko trafił w moje ręce, tam w jaskini... Cały świat jakby zawirował i zdałam sobie sprawę, że teraz ten malec będzie w jego centrum. Centrum mojego świata - spojrzała na synka. - Myślę, że tego się nie da wytłumaczyć, ani w pełni zrozumieć - stwierdziła.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  107. Słuchała go. Odetchnęła też nawet z ulgą. Niektórzy drakoni lubili utrzymywać dietę z myślących istot. Dobrze, że chociaż na takich nie trafił. Ten to miał dużo szczęścia w tym swoim nieszczęściu. Zacisnęła delikatnie dłonie, gdy wspomniał o nieumarłych. Spojrzała też po nim nieco uważniej. Szukała czy nie ma na sobie żadnych poważniejszych ran. Racjonalnie wiedziała, że teraz nic mu nie jest i nawet jeśli wcześniej coś mu się działo, teraz nie będzie tego widać. Mimo wszystko jej własne traumy wzięły na chwilę górę. Stres związany z pobytem w tamtym miejscu bardzo szybko wracał. Naprawdę nie chciała, aby ktokolwiek musiał przez to samodzielnie przechodzić. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy zaczął mówić o Argarze. Wstała z miejsca i jeszcze raz go obejrzała. Tak dla pewności. A potem usiadła niedaleko niego. Zaśmiała się lekko.
    — Skoro już jedną drogę znasz na pamięć, to niedługo wszędzie będziesz chodzić z zamkniętymi oczami — odpowiedziała mu. — Co jest nawet sporym wyczynem, ja sobie bym nie zaufała, żeby z łóżka do szafy podejść na ślepo, jeszcze bym się potknęła i rozwaliła nos, albo gorzej… mały palec, a jak się złamie, to żadna obietnica na paluszek by ważna już nie była. No ale w każdym razie, zaraz się okaże, że to ja Ciebie będę pytać o drogę — puściła mu oczko.
    — Wiesz, zawsze możesz się na Diego zemścić za ten żart, skoro Ciebie nie bawił. Niedługo będziesz miał nawet okazję przecież — zaproponowała. Ją co prawda to bawiło. Z początku. Dopóki nie trafił do Fjelodd, a w zasadzie dopóki się nie dowiedziała, że tam trafił. Mimo wszystko nie miała nic przeciwko, aby utrzeć bratu nosa.
    Objęła delikatnie Damona w ramionach.
    — Nigdy nie wiadomo czy jest sens, możesz spróbować. A jeśli nie znajdziesz ich w tej krainie, może nigdy nie trafili do portalu? Jesteśmy w Argarze, prędzej czy później znajdziemy sposób, aby się tego dowiedzieć — powiedziała, starając się dodać mu otuchy.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  108. Przytaknęła mu i zaczęła powoli pływać dookoła niego, słuchając odpowiedzi. Uniosła brwi, gdy wyznał co daje mu najwięcej adrenaliny. Poznawanie ludzi? Uśmiechnęła się pod nosem.
    - Gdyby coś takiego dawało mi adrenalinę to zdecydowanie byłabym przebodźcowana - przyznała ze śmiechem. Pod sceną i w samej wiosce dość często poznawała kogoś nowego, nosiła miano "córki przywódcy", a do tego występowała na scenie więc była dość rozpoznawalna. Do tego wszystkiego często pomagała tu czy tam, bo taka po prostu była. Zawieranie nowych znajomości wychodziło jej bardzo naturalnie. Nie były to co prawda jakieś bardzo znaczące relacje, chociaż przyjaciół też miała wielu. - Brzmisz trochę jakby dla Ciebie to była jakaś gra na punkty - przyznała, ale nie w negatywnym tonie, takie luźne spostrzeżenie. - Ja osobiście patrzę na to luźniej, dopiero po czasie, jak uda mi się z kimś znaleźć jakąś głębszą nić porozumienia, wtedy zaczynają się schody, wtedy zaczyna bardziej zależeć i bywa trudniej. Tak na co dzień to raczej bym nie powiedziała, że daje mi to adrenalinę - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  109. - Kary cielesne to kwestia sporna - stwierdził uśmiechając się do niej lekko. - Nie mówię tu o jakimś mocnym biciu - dodał zaraz. - Ale czasem dziecko zagraża swojemu własnemu zdrowiu i życiu, a słowa nie pomagają. Jeden porządny klaps może wtedy zdziałać cuda - powiedział spoglądając na nią. - No, ale ty dzieckiem nie jesteś to wiadomo, że jeden klaps nic tu nie pomoże - zaśmiał się cicho, oczywiście żartując z tą karą cielesną dla samej Darcy. - Wiem, że nie powiedziałaś. Zabezpieczam się w razie, gdybyś jednak chciała powiedzieć. Odbieram ci argument - odchrząknął upijając trochę swej herbaty i kończąc kanapkę, by usiąść na dywanie obok Groszka i powoli zacząć go karmić jedną z kanapeczek. Skrzywił się, kiedy wspomniała o odbudowywaniu. - Tylko ja nie chcę odbudowywać - spojrzał po niej. - W tej chwili nie chcę związku, a już na pewno nie tego z Akane - dodał dmuchając sobie w grzywkę. - Nie wiem, Dar, czy za rok, dwa, osiem mi się to nie odmieni i czy może zapragnę ją ponownie zdobyć, ale na tę chwilę nie chcę - wyjaśnił.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  110. Wzruszyła ramionami.
    - Przyznaję, poznawanie jest super, chociaż nadal nie przypisałabym temu adrenaliny. Mnogość emocji, tak, skrajne emocje również, ale adrenalina jednak kojarzy mi się inaczej - przyznała. - Wspólne przeżywanie ekstremalnych rzeczy, to uważam za bardzo ciekawe doświadczenie, ale dalej tą adrenalinę przypisałabym raczej do sytuacji, a nie do osoby - stwierdziła luźno. Kiedy dał nura odruchowo powędrowała za nim wzrokiem, a czując zaczepkę przy nogę prychnęła krótkim śmiechem. Odwróciła się do niego przodem i chlapnęła go lekko, gdy się wynurzył, tak w ramach odwetu. Słysząc opinię w swoim temacie uśmiechnęła się lekko i przytaknęła głową. - Tak, jestem - z tym akurat w pełni się zgadzała. Przymrużyła jednak oczy, gdy wspomniał o sobie i uważniej po nim spojrzała. - Hmm... No rozumiem, w takiej sytuacji to nawet dość logiczne, że traktujesz nawiązywanie z kimś więzi jak pewnego rodzaju wyzwanie, a wyzwania kojarzą się z adrenaliną - stwierdziła i obejrzała się na wspomnianą skałę, by zaraz wrócić do niego spojrzeniem i uśmiechnąć się pod nosem. Wyścigi? Nie miała nic przeciwko. Zaraz zniknęła pod wodą i ruszyła w stronę skały. Wynurzała się tylko dla nabrania powietrza, gdyż fale spowalniały pływanie i jej osobiście szybciej pokonywało się odległości pod nimi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  111. Zaśmiała się cicho. Tak, Phyonix było wyjątkowe, niepowtarzalne wręcz, może i myślała trochę samolubnie, w końcu to była jej ojczyzna, ale piękniejszego miejsca nie znała. Zwłaszcza, kiedy cała rodzina była tam w tym samym czasie. Wtedy ten kraj przypominał nawet swego rodzaju raj.
    — Bez przesady, drzewa też się trochę różnią, na jednym Abyss zdarła trochę kory, na innym jest aż za dużo mchu, ale faktycznie o wiele łatwiej to pomylić niż ulice w Phyonix. Mimo wszystko sam mówiłeś, że jest coraz lepiej, a biorąc pod uwagę Twoją makówkę — sama puknęła się delikatnie w swoją głowę — to kto wie co będzie za jakiś czas. Już się tak nie nie doceniaj — skwitowała.
    — Na inne paluszki to nie to samo. Od serca mały paluszek to król składania obietnic, na prawej ręce to jopek, a na stopach chodzisz, to jeszcze zdepta się dane słowo i tyle z tego będzie — zaśmiała się.
    — Czekaj aż się doczekasz — odpowiedziała w kwestii pytania o drogę.
    Cóż, rozumiała dlaczego akurat Damon był tak bardzo wściekły na Diego. To była jego decyzja jak planował rozwiązać tą sprawę.
    — Ja Cię do niczego nie zmuszę, to co zrobił było skrajnie ekstremalne, nie będę temu zaprzeczać — zgodziła się z nim. Mimo wszystko w duchu liczyła, że dojdą do jakiegoś porozumienia i pogodzą się. Ona nie zamierzała też w żaden sposób karać za to swojego bliźniaka, tak samo jak nie zamierzała wybielić jakoś sytuacji słabymi żartami. Damon sam sugerował, że przeszedł zbyt dużo, aby obracać tę sytuację w żart. Martwiło ją przez co mógł przejść. Nie wyglądał, jakby miał zamiar teraz ze wszystkiego się wyspowiadać, a ona z doświadczenia wiedziała, że nie o wszystkim jest się gotowym mówić od razu. Postanowiła trzymać swoją ciekawość i troskę na wodzy. Uśmiechnęła się delikatnie do niego, gdy wspomniał o bezpieczeństwie rodziny.
    — Myślę, że jak będziemy wystarczająco uparci i dociekliwi, to w końcu uda Ci się dotrzeć do tych informacji. I myślę, że będą pozytywne — odpowiedziała mu, nie odsuwając się na razie. Jego komfort był teraz ważniejszy niż jej tiki, a i ona przypomniała swojemu organizmowi, że Damon jest przecież swojski i nic złego się nie stanie.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  112. — To nie jest zasada, po prostu tak wyszło, że raz na dwa lata. — odparł z cieniem uśmiechu, bo mimo wszystko opowiadał o tym jak o zjedzeniu kanapki... Cień dawnej normalności Piusa uśmiechnął się na tą ideę, całkowicie odklejoną od ram normalności.
    — Wartość? Tam gdzie ty ją znajdziesz. Kiedyś moją wartością było ratowanie ludzi... Potem, mordowanie ich za pieniądze. A potem zdobycie władzy. A teraz? Sam kurwa nie wiem. Jestem trochę w limbie, kotle wszystkiego co się wydarzyło przez ostatnie pięć lat. Albo osiem lat? Czas w moim wymiarze nie jest linearny, równie dobrze mogła minąć dekada. A ty? Gdzie widzisz wartość, Damonie? W kuszeniu diabłów cielesnością, czy w odnalezieniu swojej drogi jak większość gówniarzy w twoim wieku? — dopytał z cieniem jadu, po czym westchnął. — Robię też dobre szaszłyki, jeśli cię to zainteresuje. Zabawne, kiedy byłem w najgorszej dziurze, najczarniejszym miejscu... Noga diabła smakowała jak delicje... A świeża dziczyzna? Kurwa. Więcej przypraw i jesteś w niebie...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  113. — Mówi mi to, że lubisz ryzyko. Co mnie w końcu powstrzymuje od rozerwania twojej gardzieli i rzuceniu cię na moczary? Moralność? U diabła? Dobre...
    Wysłuchał chłopaka do końca, po czym pokiwał głową.
    — Dobrze że ten świat nie pojebało do końca i są takie osoby jak ty, by wysłuchać chociaż pojebanego szatana pośrodku niczego, na krańcu świata. — na komentarz o robieniu loda, przewrócił oczami. — Tak, tak. Teraz tak mówisz cwaniaku. Znajdę zioła, upieczę świniaka z cukinią i będziesz błagać, by twa gołosłowność nie istniała, gdy sam zjem wszystkie szaszłyki. — puścił mu oczko.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  114. - Taktu, brak Ci taktu - przytaknęła mu głową. - Fakt, że o tym wiesz i nic z tym nie robisz nie świadczy o Tobie najlepiej - dodała. - Sama mam problemy z gadaniem, ale... No staram się nad tym pracować - przyznała. Na jego stwierdzenie wzruszyła ramionami. - To czy się sprawdzam oceni sam Eljas, ale tak, kocham go nad życie - przytaknęła mu głową i uśmiechnęła się, gdy synek do niej podbiegł. Wzięła go na kolana i uściskała by zaraz ucałować w czubek głowy. Uśmiechnęła się do Damona lekko, gdy pochwalił jej rodzinę, a na pytanie o tęsknotę kiwnęła głową. - Za zleceniami. Nie są mi co prawda potrzebne do życia, ale stanowiły zawsze jego urozmaicenie - stwierdziła.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  115. — Rzeczywiście, naiwniak z ciebie. — dodał, spoglądając na niego z przymrużonymi oczyma. — A no tak. Króliczek. Marynowałem go już trochę, powinien być idealny... — dodał, wyciągając mięsko ze słoika, nadział go na patyk i pstryknięciem palca nasycił ognisko, przez co to zapłonęło jasną łuną, gdy układał nad nim mięsko. — Powinno być pyszniutkie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  116. - Zdecydowanie nie masz pojęcia o estetyce spadowywania! - zrugała go jeszcze i prychnęła na to jego "zjawiskowo". - Zjawiskowo wielkie to będziesz miał siniaki po tym upadku - bąknęła pod nosem i naburmuszona zaczęła szukać dla niego odpowiedniego kija. - To najwyższy czas już przestać - dodała jeszcze, gdy wspomniał, że sam się załamuje. Przyniosła mu zaraz solidną podporę i przekręciła głowę. - Sercówką? A co to jest Sercówka? - zastrzygła uchem, nie rozumiejąc o co mu chodzi.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  117. - Ha! - Akane jako pierwsza dotknęła skały i od razu obejrzała się na Damona by posłać mu triumfalny uśmiech. - Wiem już nawet jakie dostaniesz zadanie - zaśmiała się i poruszyła zabawnie brwiami. Zarejestrowała dotyk przy dłoni i prychnęła zaraz na jego komplement. - Mam nadzieję, że chociaż uczysz się na błędach - rzuciła luźno w odpowiedzi. Skorzystała w jego pomocy przy wychodzeniu. - Dzięki - rzuciła, będąc już na skale. W pierwszej kolejności rozejrzała się dookoła, podziwiając widoki, dopiero po chwili spojrzała na kosz i jedzenie, ostatecznie na samego Damona. Uśmiechnęła się lekko i przyjęła od niego kubek wina, po czym stuknęła ten jego i zaraz udała zaskoczenie.
    - Och, to Twoja pierwsza randka? - zapytała w żartobliwym tonie i usiadła na kocu. Wzięła pierwszego łyka. - Dobre - przytaknęła mu głową po czym spojrzała na ciasto. - Sam piekłeś? Ostatnio też się uczę...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  118. Nie odpowiadała mu już nic w temacie popełniania błędów, po prostu podziwiała widoki i kiwnęła głową na jego stwierdzenie, jednak gdy wspomniał o sztormie, ona uśmiechnęła się kącikiem ust.
    - A ja bym chciała... - przyznała. - Albo chociaż w trakcie ulewy czy burzy - spojrzała w niebo i nawet na chwilę przymknęła oczy, wyobrażając sobie jak oblewają ją strugi deszczu. Jak woda wściekle uderza w skały pod stopami. Poczuła przyjemny dreszcz i aż głośniej zaciągnęła się powietrzem by zaraz otworzyć oczy i spojrzeć po Damonie. - Ach, aż poczułam ten specyficzny, unoszący się w powietrzu zapach jodu - przyznała ze śmiechem, a na słowa o randce zastanowiła się chwilę. - Randka to w sumie dość duże słowo - stwierdziła luźno. - Kojarzy mi się raczej z jakimiś romantycznymi gestami, a dziwnie by było takie z Tobą wymieniać - dodała i upiła kolejny łyk wina. - Ja bym to raczej nazwała jakimś wspólnym wypadem, no ale cóż, wiem, że to całe słowo "randka" nabrało już nieco innego znaczenia - sięgnęła sobie po kawałek jego placka, ale jeszcze nie gryzła. Przytaknęła głową, gdy zapytał o jej wypieki.
    - Hmm... Ostatnio udało mi się nie zrobić zakalca i podobno wyszło całkiem nieźle - zaśmiała się lekko i zaraz spojrzała po nim z miną typu "o czym Ty do mnie mówisz?" - Chłopie... Po moich kuchennych rewolucjach to uwierz, nic, ale to nic nie jest mi już w stanie zaszkodzić - ponownie się zaśmiała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  119. — Wiesz teoretycznie te drzewa na drodze od domu to Argaru to jest jakaś alejka albo park, część miasteczka to jest — poruszyła brwiami. Nie mogła się zgodzić z kolejnym stwierdzeniem. Zaśmiała się delikatnie i spojrzała po nim, udając powagę. Pogroziła mu palcem.
    — No nie ma takiego samego, bo już tłumaczyłam, najważniejsza i najlepsza jest ta od palca od serca. Palce też mają swoją hierarchię. Obrączki na stopę też przecież nie założyć. Z obietnicami jest podobnie, jak dla mnie to oczywiste — wyjaśniła. Uśmiechnęła się do niego ciepło na podziękowania i przytaknęła głową. Będą musieli jakoś znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania.
    — Ognisko? — dopytała, wstając na równe nogi. — Mówisz, masz! — pstryknęła. — To ja ogarnę nam ogień, a Ty dawaj do spiżarki po składniki. Byłam na targu, to są same świeżaki w środku — puściła mu oczko i sama poleciała na podwórko, zająć się przygotowaniem grilla.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  120. Morgana spojrzała po nim wymownie.
    - Zapytał ślepy, ślepego… Nie wiem. Może… - musiała się chwilę zastanowić. – Nie wiem. Ja co prawda mam nieco inny problem, ale na pewno nie jestem kimś kto powinien odpowiadać na takie pytania – stwierdziła prosto. Wzruszyła ramionami na stwierdzenie co do konwersacji, która do czegoś prowadziła. – Mówisz tak jakby zwykła, miło prowadzona rozmowa do niczego nie prowadziła. Nie zauważyłam by ktokolwiek z kim rozmawiałam miał zawsze identyczne zdanie co ja, nawet we wspólnym ogóle łatwo dostrzec inne szczegóły i mimo wszystko coś wyciągnąć – wypuściła głośno powietrze. Jeny, to była długa wypowiedź.
    Na chwilę skupiła się na synku, by dopiero po chwili wrócić spojrzeniem do Damona i posłać mu bardzo lekki uśmiech.
    - Niespodziewane. Ryzyko, adrenalina i po prostu poważna wymiana ciosów. Treningi są fajne, ale to nie to samo co prawdziwa walka, mimo wszystko lepiej się powstrzymywać bo… - tu wspomniała walkę z Lazarusem. – No… mogą się na Ciebie wkurwić jak polecisz za mocno i im coś zrobisz. W prawdziwej walce właśnie o to chodzi by coś zrobić – podsumowała.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  121. Pius zastanowił się dłużej nad odpowiedzią, gdy obkręcał króliczka na szaszłyku, drapiąc się po głowie.
    — Wolny duch. Zbyt wolny, by zostać w jednym miejscu, zbyt nieuchwytliwy, by ktokolwiek mógł mnie pojąć. I może tak jest lepiej... Zrobiłem wiele gównianych rzeczy, Damonie. — odparł, podając mu bukłak wody do ręki. — Pij. Bo ślina ci cała wycieknie, tak się wpatrujesz w to mięso... — zarechotał.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  122. Grima dumnie wypięła pierś.
    - Ja spadowywuję jak kotek! Mik, fik i nic mi nie jest – oznajmiła wesoło bujając się na boki, ale zaraz posmutniała i posłała mu kolejne troskliwe spojrzenie. – No już, już… Będzie dobrze… - pogłaskała delikatnie ramię Damona i stanęła przy boku, którego nie opierał na kiju. W razie co będzie go łapać jakby miał się wywalić. Słysząc o swoim sercu spojrzała w dół i dotknęła swojego mostka. – Mam? – zapytała nieco zaskoczona. – Ale to nic chorobowego, tak? – wolała się upewnić i zaraz zachichotała, bo gdy powiedział co ma na myśli to zrozumiała o czym mówił. To była jej nowa ksywka! Grima zachichotała radośnie. – Tak, mogę być Sercówka, ładnie to tak – przytaknęła mu głową, idąc zadowolona. – Grima ma duże serduszko, bo wie jak to smutno, gdy nikt nie ma do ciebie serduszka. Grima nie lubi, gdy jest smutno – stwierdziła idąc dumnie z wysoko uniesioną brodą.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  123. — Nom. Toczy. A ja toczę się w stronę spierdolenia sobie życia. — stwierdził Pius, kręcąc głową, by po chwili zdjąć króliczki z ognia, zsuwając je na papirus. — Dobra, te są gotowe, możesz zjeść. Ja lubię przeciągnięte, ale to dlatego, że spalenizna przypomina mi o moim domu.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  124. — Chciałbym. Ale mi to nie wychodzi... Takie mam wrażenie. Nie jestem dobry w emocje, niestety. A komunikowanie emocji jest kolejną dyscypliną, które mieszając się w kotle spierdolenia... Jakoś trują mi życie. — dodał, uśmiechając się. Widocznie nie tylko on lubił przeciągać mięso nad ogniem. — Wiesz, nie jestem prosto z piekieł. Urodziłem się w wymiarze, gdzie magya nie była ograniczona do kryształu. Była praktycznie wszędzie, w trawie, w wodzie... Bogowie tam są bardzo zaangażowani w wydarzenia na świecie, największe miasto z którego pochodzę, jest rozmiaru kontynentu, złączone w unii tak zwanej metropolii. Masz tam latające miasto, które samoistnie jest zawieszone w czasie i przestrzeni, dostać się można tam tylko magicznymi drzwiami, które cię teleportują. Dodatkowo, rasa elfów zawiesiła meteoryt, który miał zniszczyć planetę, w czasie. Przez co zawsze przypomina o tym, jak kruche jest życie... A najśmieszniejsze jest to, że zrobili w tym meteorycie więzienie. — zarechotał, po czym kontynuował. — A piekło... Cóż. Ciężko to opisać. To jest płonący wymiar, do którego nie ma wejścia, są same wyjścia, lecz nikt tak na prawdę wyjść nie może. Słońce jest zawieszone w czasie, zawsze świeci nad jałowym krajobrazem. W centrum stoi wieża, wieża w której jeszcze w innym wymiarze, bogowie ukarali śmiertelników za to, że mieli ego, by chcieć dosięgnąć bogów... Masz tam istoty straszliwe, potępieńców z wielu wymiarów... Ale tacy jak ja są na porządku dziennym. Jak się tak zastanowię, to ani w moim domu, ani w piekle, nie jestem nikim specjalnym...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  125. — Może. Ciężko znaleźć kogoś cierpliwego, by zrozumiał, że walczę sam z sobą. — odparł, po czym wyszczerzył się. — Byłem. Kiedyś służyłem jako duchowny. Nie dość, że pozwiedzałem w trakcie pielgrzymek, to i jako oddanie sakramentu namaszczenia chorych i spowiedzi. Więzienie było... Dziwne. — dodał, spoglądając na chłopaka. — Masz wiele racji, po prostu ciężko mi w znalezieniu osoby której zaufam doszczętnie... Z jed ą próbowałem, to niało prawa się udać. Drugą zawiodłem, a trzecia musi zbawić świat...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  126. — Może... A może i nie. Zobaczymy. — dodał, mrużąc oczy, gdy Damon sam się do niego przysunął. Instynkt samozachowawczy śmiertelników zawsze go fascynował... A raczej jego brak.
    — Nie wpadłem na to. Nie wiedziałem... Znaczy... Jestem synem diaboła i anioła. I... Jak byłem mały, widziałem ich śmierć. A raczej... Ich zabójstwo. Nie za dużo z tego pamiętam. Tylko to, że uciekłem, z łaski oprawców mojej rodziny. Nie miałem gdzie spać, więc spałem na schodach katedry... A z tamtąd... Zakon Światła mnie zaadoptował. Przyuczałem się na księdza, byłem bratem zakonnym. Przeznaczenie tak chciało. O swojej diaboliczności, dowiedziałem się stosunkowo niedawno.
    Rozwiązania Daemona brzmiały dobrze... Dopóki nie zaaplikował ich w prawdziwą sytuację.
    — Tą co zawiodłem, zdradziłem z tą, z którą szans nawet nie miałem. A ta, co ratuje świat... Cóż. Myślę, że zasługuje na kogoś ułożonego. W końcu ma być królową polszy, nie? — zarechotał, obejmując plecy Damona. — A przyjaciół za dużo nie mam. Jeszcze.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  127. Akane wzruszyła ramionami.
    - Mi tam się podoba - stwierdziła i uśmiechnęła się krótko, gdy wspomniał muzyczkę. Nadal miała ochotę przyjść tu w trakcie burzy czy sztormu, wizja Damona nie specjalnie ją do tego zniechęciła.
    Kiedy zbliżył się gwałtownie, ona uniosła jedną z brwi. Obyły jej się już podobne gesty. Gave zasypywał ją podobnymi wiele razy. Mało znaczącymi, jak się okazuje. Zerknęła lekko w bok i odrobinę posmutniała. Spojrzała po Damonie dopiero, gdy ten założył jej włosy za ucho.
    - Nie jest - oznajmiła krótko i sama się nieco odsunęła, by zaraz poprawić, poprawione przez niego, włosy za uchem. - Zwykłe zaczepki, po których można co najwyżej stwierdzić, że albo podobam Ci się w fizycznym znaczeniu, albo po prostu próbujesz mnie speszyć - wzruszyła ramionami i zaraz prześlizgnęła wzrokiem po jego brzuchu. - Jak idziesz na plażę to widzisz masę pół nagich ciał, sam fakt siedzenia w bieliźnie jest co najwyżej intymny, nie romantyczny - dodała. - Skoro Ciebie satysfakcjonuje, to spoko, dla mnie jednak to zwykłe spotkanie - również puściła mu oko i wzięła pierwszy kęs ciasta, a na słowa Damona prychnęła cichym śmiechem. Połknęła spokojnie kawałek i nieco rozbawiona pokręciła głową. - Szkoda, że to tak nie działa - rzuciła. - Chociaż wiesz, zawsze możesz sprawdzić swoją teorię i wziąć udział w plackowym konkursie, kto wie, może Twoje ciasteczko jednak kogoś skusi do głębszego poznania - i ona poruszyła zabawnie brwiami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  128. Akane spojrzała w niebo i sama westchnęła głęboko. Nie powinna wszystkich oceniać jedną miarą, zdawała sobie z tego sprawę, ale nic nie mogła na to, że wolałaby być na tej randce z kimś innym. Wróciła spojrzeniem do Damona i uśmiechnęła się pod nosem. - Twoje szczęście, jeszcze bym Ci je niechcący połamała - rzuciła pół żartem, pół serio, gdy wspomniał o obłapywaniu. - Randka zapoznawcza brzmi spoko - przytaknęła mu głową. Słysząc opinię co do zaczepek trudno było się nie zgodzić, spojrzała po placku i lekko kiwnęła głową. Sama sięgnęła po kieliszek wina, nie bardzo chciała tu cokolwiek dodawać, temat był dla niej dość ciężki. Upiła większy łyk trunku i zaraz jeszcze raz zaśmiała się pogodniej. - Moje? Przykro mi, ale moją to będziesz konkurencją - poruszyła zabawnie brwiami. - Teraz już przynajmniej wiem mniej więcej czym dysponuje mój przeciwnik - uśmiechnęła się szerzej.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  129. — Racja. Po prostu... Po prostu nie mam wpływu na jej decyzję i chyba to mnie dobija. — rzekł, obejmując go bliżej, tak by Damon położył głowę na jego klatce piersiowej. — Prawda. A ciebie skąd przywiało? Domyślam się, że gubienie się w lasach to nie jest twoja mantra życiowa. Masz rodzinę? Co lubisz robić? Masz jakieś marzenie? Usmażyć ci szaszłyki? — spytał, ostatnie pytanie zadając szeptem, do jego ucha, gdy palcami zaczął przesuwać po barku chłopaka.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  130. Zaśmiała się krótko.
    - No mam tylko nadzieję, że pozytywnie - pokazała mu język, odzyskując trochę humoru. - Ha! Akurat to co planuję opracowała do perfekcji, aż Ci się uszy zatrzęsą jak posmakujesz - zapewniła ze śmiechem, a na toast powtórzyła gest chłopaka. - Za zdrową rywalizację - upiła łyka i podstawiła mu szkło, dalej wcinając placek. - No dobra, ale jak zapoznawcza, to zapoznawcza. Powinieneś co nieco o sobie powiedzieć. To co właściwie lubisz robić? Polećmy stereotypowo... Jaki jest Twój ulubiony kolor? - trochę zmodulowała głos, co by wydał się cieńszy, bardziej komiczny i dołożyła do tego trzepotanie rzęsami, ot co, dla zwykłych wygłupów.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  131. — Chyba tak... — odparł, gładząc go po ramionach, gdy pożerał królika. Uważnie słuchał jego historii, uśmiechając się blado.. Młodość, chęć osiągnięcia szczęścia... Jak bardzo ważne szczęście było dla każdego, kogo spotkał... Poza Enn, jej to nigdy kurwa nie rozumiał. Jednocześnie mruknął.
    — Na pewno ich odnajdziesz. Wierzę w to. Ale może najpierw... Weź mapę. Rozrysuj ją dobrze. A jeśli będziesz chciał podróżować między wymiarami... Mogę w tym pomóc. — stwierdził, po czym wsunął palce w jego włosy, dając mu powolny, relaksujący masaż skóry głowy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  132. Darcy zdążyła już ułożyć wszystko na kamiennym grillu i odpalić go dłonią dzięki swoim mocom. W tym czasie Damon przyniósł szaszłyki. Wzięła je od niego z uśmiechem na ustach.
    — Jasne, to ja już je wstawię, żeby nie tracić czasu — wyjaśniła i zaśmiała się na grę. Grała w to niedawno z Mohe. Niesamowity zbieg okoliczności. Najwidoczniej wielkie umysły myślały podobnie. Zaśmiała się na tę myśl. Kiedy Damon wrócił z lemoniadą ona już siedziała na ławce i wpatrywała się w grillujące się smakołyki.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  133. [ Ja tam pretensji nie mam. Śmiesznie po prostu, że się z tego taki fajny łańcuszek zrobił XD ]

    Słuchała jak zaczął przygrywać i zaczęła nucić do melodii. Cholera, mogła wziąć od razu lutnię na podwórko, skoro i tak nic nie miała w rękach jak szła odpalać grilla. Zaśmiała się, kiedy pytał o to kto zaczyna.
    — Ja mogę, ale masz rację, alkohol się przyda, to w końcu w zasadach gry — przytaknęła mu. Sama z nim wstała. — To ja wezmę lutnię, jakbyśmy jeszcze chcieli też pośpiewać — dodała i sama popędziła do swojego pokoju, żeby wrócić z nastrojonym instrumentem. Zajęła swoje pierwotne miejsce i poczekała, aż Damon poleje im do szklanek. Spojrzała na nalewkę.
    — No, no, no. Też zarąbałeś Yensenowi? — zapytała, bo na pierwszy rzut oka wyglądała jak jeden z jego wynalazków. — I wracając do gry… — zastanowiła się przez chwilę. — Nigdy w życiu nie oblałam egzaminu w szkole — zaczęła dosyć spokojnie. Z tego co kojarzyła Damon też złym uczniem nie był.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  134. Zaśmiała się na samo wyobrażenie padania na kolana przed plackiem.
    - Muszę przyznać, fetysze to Ty masz dziwne - rzuciła dalej w rozbawieniu. Zaraz została już tylko z szerszym uśmiechem na twarzy i zjadła swój kawałek ciasta, by zaraz sięgnąć kieliszek i popijając drobnymi łykami jego zawartość, wysłuchać odpowiedzi oraz padających pytań. Sama usiadła przy tym wygodniej, opierając jedną z dłoni za plecami. Uśmiechnęła się na odpowiedź co do kolorów.
    - Tak, kolor morza rzeczywiście jest dość wyjątkowy, zmienia się w zależności od pory roku czy kąta padania światła - przyznała z uśmiechem. Na pierwsze pytanie odpowiedź była prosta. - Zdecydowanie słone - przyznała. - Ze słodkich to chyba właśnie ciasta najbardziej mi smakują. Czasem jest chęć na coś jeszcze, ale częściej mam smaka na słone przekąski - sprecyzowała. Przy drugim pytaniu musiała się zastanowić. - Hm... Nie wiem czy mam jedną ulubioną. Uwielbiam Gavovą pieczeń z żabodzika, Grimowy gulasz z Alka i popisową zupę krem Shi... To chyba takie moje podium - kiwnęła głową. - A hobby? Co lubisz robić? Oczywiście poza śpiewaniem - uśmiechnęła się pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  135. Nie było co z tym stwierdzeniem dyskutować, więc po prostu zaśmiała się krótko i przytaknęła mu głową.
    - Na zupę Shi czasem możesz trafić w Piaskach Czasu, polecam - poinformowała. Zawsze mógł spróbować na nią trafić. - Co do reszty dań to musiałbyś je sobie załatwiać na własną rękę - dodała z pogodnym uśmiechem. Sączyła sobie winko, gdy Damon opowiadał o swoich zainteresowaniach, słysząc o własnych tekstach nadstawiła ucha i zaraz uniosła lekko kącik ust.
    - Rozumiem. Sama co prawda tekstów nie piszę, ale ostatnio lubię pośpiewać dla samej siebie, tak trochę bardziej wylewnie i od serca. Nie koniecznie mi zależy by akurat te emocje widzieli inni - przyznała. - O, serio? - nawet ją zaskoczyły te winyle. - Ciekawe... Zawsze się zastanawiałam czy chodzi w tym o wygląd płyt czy samych wykonawców. Miałeś jakiś przedział kolekcjonowanych artystów czy cokolwiek co było na winylu mogłoby trafić do Twojej kolekcji? - zainteresowała się. Skrzyżowała z nim wzrok i przytaknęła głową. - No tak, wbrew pozorom jesteś w Mathyr od niedawna - nic dziwnego, że jeszcze nie znalazł swojego "konika". Słysząc o medycynie lekko ściągnęła brwi. - Brzmi dość wszechstronnie - przyznała, tu muzyka, tu medycyna. - W tym temacie to się możesz zgłosić do Febe, na pewno by się nie pogniewała na pomoc - puściła mu oko. Meduza miała w końcu dość często ręce pełne roboty, dosłownie. Na pytanie uśmiechnęła się jakoś cieplej, to akurat było proste. - Chyba bardziej bym powiedziała, że to kariera sceniczna zdecydowała się na mnie - przyznała lekko rozbawiona. - Wiesz, zaczęło się dość niewinnie, ot zwykłe śpiewanie przy sprzątaniu karczmy. Usłyszał mnie właściciel i zaproponował występ publiczny, a ja... - wzruszyła ramionami. - Zgodziłam się, chciałam gdzieś skupić wtedy myśli i występ zdawał się dobrym pomysłem. Dość szybko zaczęłam zauważać ile takie śpiewanie potrafi dać innym. Zauważyłam, że nie tylko ja chcę "gdzieś indziej" skupić myśli. Jak widzisz mężczyznę, który od tygodni smętnie siada w karczmie przy tym samym stoliku, je ciągle to samo i smutno patrzy w przestrzeń, a potem śpiewasz i widzisz jakąś taką iskrę w oczach tego mężczyzny... No mnie to po prostu... uskrzydla? Czuję się przydatna - przyznała. Mówiła o tym z pasją, uśmiechnęła się lekko do samej siebie i przechyliła szkło, by wyzerować kieliszek, a później wróciła do niego wzrokiem. - Skoro już jesteśmy przy karierze, myślałeś już o swojej? Jest coś co chciałbyś w życiu robić?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  136. Grima spojrzała po nim niepewnie i zaczęła trochę dokładniej oglądać i odmierzać "na oko" jego ciało.
    - No nie wiem... - stwierdziła po chwili tych pomiarek. - Jesteś... Mało przystosowany do giętkości i jakiś taki... za strzelisty - stwierdziła by zaraz wysłuchać o sercówce. Uśmiechnęła się promiennie na ten opis, naprawdę cieszyła się, że właśnie tak ją widzi, to było bardzo przyjemne. Zaraz jednak spojrzała po nim pytająco i wyraźnie przekręciła głowę.
    - Przydało miejsca w Sercówce? Ale Ty przecież jesteś za duży! No i po co w ogóle miałbyś we mnie wchodzić?! - zmarszczyła lekko czoło nie rozumiejąc.

    Grima xD

    OdpowiedzUsuń
  137. Zaśmiała się. Chyba pierwszy raz słyszała, żeby ktoś okradł konkretnie sam bar. Nie spodziewała się tego po Damonie. Oczywiście potrafił się dobrze bawić, ale w Phyonix nie kojarzyła, aby coś ukradł. Albo po prostu jej nie powiedział, bo jest księżniczką? Przecież tak też mogło się zdarzyć.
    — A chcesz się cofnąć dwa kroki? — zapytała uśmiechając się zadziornie. — Po prawdzie podpierdzielanie z piwniczki Yensena to już trochę taka tradycja w młodszym pokoleniu. Myślę, że można już to chrztem argarskim nazwać. Zainteresowany? Nie na dzisiaj, przynajmniej nie na teraz póki mamy grilla — wyjaśniła. Osobiście nie kojarzyła, aby ktoś z młodych nie dobrał mu się chociaż pośrednio do jego spiżarni.
    — A to jest jakaś różnica? U nas testy egzaminy były właśnie na zaliczenia przedmiotów, czyli poważne. A inne sprawdziany w trakcie to były po prostu sprawdziany wiedzy i za nie się dopuszczało do egzaminów. Ale w zasadzie sprawdzianu też nie oblałam. Więc może w takim razie wszystko — doprecyzowała i uśmiechnęła się do niego. Może nie wyglądała, ale mimo wszystko była wzorową uczennicą. Nauka przychodziła jej dość łatwo, a jako księżniczka nie wypadało uczyć się źle.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  138. — Zaznacz tam sobie przy okazji wzniesienia terenu i oczka wodne. Na bagnach tego pełno. Z tego co wiem, mapa Argaru istnieje, ale tylko zarys wyspy... Z resztą, nie chcielibyśmy, by wpadła w niepowołane ręce, bo wróg może sobie obejść cały trudny teren... — dodał, zaczynając iść palcami wzdłuż kręgosłupa, szukając jakichś splotów mięśni... Ale widocznie chłopak był po prostu spięty, co ułatwiło masaż... — Dobrze. W razie co... Chyba przeprowadzę się do wioski. Dostałem tą propozycję niedawno... I chyba skorzystam. Wolę być bliżej wydarzeń i mieć rękę na pulsie. Może się nie zgubisz w poszukiwaniu szaszłyków. — Pius zarechotał ciepło.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  139. Coś rzeczywiście było w tym jego spostrzeżeniu, chociaż nie do końca była przekonana.
    - Krok do przodu to będę jak zauważę nietakt u siebie. U kogoś widać o wiele wyraźniej, to ja się poczułam nieswojo, nie musiałam wchodzić w Twoje buty - zauważyła. Na pytanie o naukę wzruszyła ramionami. - Ja po prostu próbuję sama z siebie inicjować rozmowy, mój nietakt polega na niedostępności... Bywam przesadnie pragmatyczna. Tylko nie umiem jeszcze zlokalizować kiedy zaczynam, a kiedy przestaję - oznajmiła. - Jasne, poznać. Nie mam nic przeciwko, tylko może jakoś dawkuj to poznawanie? Zawsze na pierwszym spotkaniu pytasz o tak prywatne sprawy? Chyba powinieneś jednak pytania trochę bardziej dostosować pod relację - wytknęła mu.
    Nadal z uśmiechem przytaknęła mu głową.
    - Tak, to rzeczywiście fajne, dlatego tęsknię - przyznała.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  140. Przytaknęła mu głową, tak, czasem pewne wylewności chciało się zachować tylko dla siebie.
    Słysząc o płytach winylowych nadstawiała ucha zaciekawiona. Uśmiechnęła się nawet lekko, gdy wymieniał tak dobrze znajome jej zespoły. Przytakiwała delikatnie głową na znak, że go słucha, ależ on się rozgadał o tych płytach. Widać było, że to zdecydowanie jego hobby. Na pytanie co do słuchania przytaknęła mu głową.
    - Tata miał całą ścianę w salonie ozdobioną takimi płytami, lubił siadać w fotelu z szklaneczką whiskey i słuchał ich na adapterze. Zawsze to robił jak wracał ze zmiany w barze. Miałam okazję kilka razy mu w tym towarzyszyć lub po prostu akurat przechodzić obok – przyznała, uśmiechając się na to wspomnienie. Pewnie teraz bardzo by mu się przydał taki kącik odsłuchowy i te chwilę sam na sam z szklaneczką.
    Na stwierdzenie co do Febe ponownie kiwnęła głową. Meduza na pewno się ucieszy.
    Przy wyjaśnieniach wszechstronności zaśmiała się lekko. – No dobra, uznajmy, że kupuje mnie to wytłumaczenie – przyznała pogodnie. W tym co mówiła o samej sobie zdecydowanie było coś z „leczenia muzyką” więc nie było co tu się spierać. Nie wchodziła w szczegóły umiejętności chłopaka, jak będzie chciał to sam o nich opowie. Na podsumowanie jej słów przytaknęła głową. – Tak, lubię… Czasem nawet do przesady, ale… No nie wiem, chyba nawet zaczynam to w sobie lubić – wzruszyła ramionami. – Mogę mieć do kogoś okropny żal, ale jak jest w potrzebie to… No gorzej bym się czuła nie próbując pomóc – przyznała. Na wieści o pracy w radio uśmiechnęła się szerzej, jakoś tak wyjątkowo jej pasowała ta rola do chłopaka. Może też przez te winyle i to z jaką pasją o nich opowiadał? Słuchała z pogodnym wyrazem twarzy tych jego pomysłów na siebie. – Brzmi dobrze, sprawdzić i dopiero później zdecydować – to zdecydowanie był dobry plan. – Hmm… - zastanowiła się chwilę przygryzając swoją dolną wargę, ale zaraz pokręciła głową. – Nie ma takiego miejsca… Chciałabym zwiedzić je całe, uwielbiam wędrować i poznawać nowe kultury czy zwyczaje… No ale gdybym już musiała wybierać to byłoby to po prostu tam gdzie moi bliscy, moje córki, Gave… Tam gdzie moja rodzina – przytaknęła sobie głową i uśmiechnęła się do własnych myśli, troszkę do nich odpływając.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  141. Grima spojrzała po nim karcąco.
    - Uważaj! - uniosła się lekko. Chyba nawet ona nie była tak nieuważna! Co za Złamasek! Zastrzygła uchem, gdy zapytał o znaczenie słowa. - No za wysoki i taki chudy... - pokazała ręką wysoko w górę. - Strzelisty jak pnie drzew - pokazała na jedną z chudszych w okolicy palm, chcąc dokładniej wyjaśnić. Zaraz z zainteresowaniem patrzyła po jego rysunku, a kiedy i on wyjaśnił o co chodzi to goblinka zaśmiała się głośno. - Oj Złamasku! Chcesz być w serduszku, nie w Sercówce! Sercówka to ja, przecież sam powiedziałeś... - pokręciła głową, śmiejąc się przy tym, zaraz jednak spoważniała i spojrzała po nim lekko mrużąc oczy. - Ale nie podrywasz mnie, tak? Dlaczego niby tak bardzo chcesz tam być? - zapytała zainteresowana.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  142. Zaśmiała się i dotknęła palcem delikatnie jego czoła.
    — To Ty jesteś młodszym pokoleniem moją miarą — wyjaśniła zabierając rękę. — Są staruszkowie, nasi rodzice, Rada i tak dalej. Młodsze pokolenie, czyli my no i Grandszkolowa armia — wyjaśniła jaki podział pokoleniowy ona widziała w Argarze. Co prawda staruszkowie często wyglądali na ich rówieśników, ale to nie była jej wina, że nie mieli normalnego procesu starzenia się. Znowu się zaśmiała. — Ja Cię nie zmuszę, ale Yensen taki biedny nie jest, nie myślę też, żeby tak bardzo go to dotykało, ale wiesz, każdy jest sobie kowalem swojego losu, prawda? — odpowiedziała zadowolona. Wysłuchała jego wytłumaczenia.
    — Wydaje mi się, że w takim razie u mnie w szkole było mniej sprawdzianów — odparła. — Na zdrowie w takim razie — uśmiechnęła się jeszcze. Kiedy wspomniał o papierosach to ona upiła jeden, mały łyk. — Ukradłam kiedyś jednego Ashanowi na 16 urodziny, ale nie przypadł mi do gustu — wyjaśniła skąd u niej był pity alkohol, a później się zamyśliła nad swoim pytaniem. Podeszła jeszcze do szaszłyków, aby przewrócić je na grillu. — Nigdy w życiu… — wróciła do Damona i usiadła obok niego. — nie farbowałam włosów — odpowiedziała w końcu.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  143. Jedna słoń masowała dolny segment pleców, druga posunęła się w stronę karku, tam zataczając kółeczka.
    — Wiem... Kwestia czasu. Z resztą, jak będziesz chciał tłustych, ociekających przyprawami szaszłyków, to może ci zaznaczę na mapie gdzie mieszkam... Żebyś się bidulko nie zgubił. — zarechotał ciepło.

    Piis

    OdpowiedzUsuń
  144. — Myślisz? — spytał, zasiadając obok niego, wzdychając ciężko. Słowa chłopqka były naprawdę miłe...
    — Nie mam łez do wypłakania. Wiem że w większości to ja zjebałem dużo spraw w moim życiu. Nie muszę się nad sobą użalać. — dodał, a słysząc że wpadałby codziennie, przechylił głowę na bok, wzrokiem obserwując Damona od stóp do oczu. — Jeśli chcesz, zapraszam. Towarzystwa nigfy nie odmawiam.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  145. Uśmiechnęła się na jego słowa i przytaknęła mu głową. Tak, sama rozumiała ten stan, co prawda ostatnio dopadał ją coraz rzadziej, ale na początku tęskniła za wieloma rzeczami. Na żart co do życia uśmiechnęła się pod nosem, a kiedy zadał pytanie musiała się chwilę zastanowić.
    - Hmm... Pewnie by się znalazło całkiem sporo rzeczy, tych takich codziennego użytku, ale... Szczerze? Moje życie tu tak bardzo różni się od życia tam, że w sumie ciężko mi powiedzieć, czy czegoś tak mega mi brakuje. Tam byłam dziewczynką, tu jestem mamą, a to samo w sobie dużo zmienia. Jako rodzic zaczynasz trochę innymi kategoriami patrzeć na świat, ale... myślę, że muzyka to rzeczywiście coś czego mi brakuje... To jak przez muzykę inni mogli śmiało wyrażać samych siebie. Tu mocno widać te całe podziały, tak tańczyć wypada, tak nie wypada... U nas już tego nie było. Jeden tańczył hip-hop, inny balet, jeszcze inny break dance, a tam w rogu ktoś po prostu skakał niczym małpiszon i też był szczęśliwy. Wiem, że w Argarze dalej to zostaje, ale jak tylko wychylisz nosa dalej to aż czasem dreszcze po plecach przechodzą - lekko się skrzywiła, ale zaraz posłała mu kolejny uśmiech. - Pozostaje mieć nadzieję, że trochę rozluźnimy to sztywne towarzystwo - sama pokazała mu język. Na pytanie o największego wroga pokręciła głową. - Perunowi bym nie pomogła, ale to nie mój wróg, to już zagrożenie dla ogółu... a takiemu swojemu... Hmm... Chyba bym pomogła, chociaż zależy od sytuacji. Na pewno pomogłabym komuś kto sprawił mi przykrość czy mnie zranił, ale też nie tak, że we wszystkim. Mówię raczej o poważniejszych sytuacjach. Nie mogłabym przejść obojętnie obok rannego na przykład, nawet gdyby chwilę wcześniej zrobił mi jakieś świństwo. Pewnie byłabym nawet w stanie sama kogoś poturbować dla nauczki, a potem mu udzielić pomocy - zaśmiała się z samej siebie i pokręciła głową, upijając kolejnego łyka wina.
    Na wzmiankę o sercu uśmiechnęła się do niego i przytaknęła głową. - Dokładnie tak - przyznała i zaraz znowu mu przytaknęła. - Cóż, całkiem sporo we mnie z romantyczki - potwierdziła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń

^