Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

I am who I am... I go where I go...

 


FRIDA (EMMA) | 20 LAT | ARGAR| 168 cm

Pierwsze co pamięta to zderzenie z kamienną posadzką i wszechogarniający ból całego ciała. Usłyszała krzyk, swój własny. Następnie czyjeś ręce uniosły ją do góry, czyjeś usta zapewniły, że wszystko będzie w porządku. Ktoś inny krzyknął coś o śmierci intruza. Ogień strawił ich wszystkich. Potem zapanowały już tylko ciemności. 

Kiedy przebudziła się po raz kolejny, była skuta żelaznymi kajdanami, a żelazny pręt raz po raz przebijał jej ciało. Jej oprawcy pragnęli wiedzieć skąd pochodzi i jak się tu znalazła. Nie mogła im odpowiedzieć, nie chciała. Długo walczyła, ale nawet ta ostatnia część, która pozostawała jej w końcu zniknęła. Ogień, który był jej przyjacielem przestał przychodzić. Chciała umrzeć, ale jej nie pozwolono. Targnęła się na swoje własne życie kilkakrotnie, ale zawsze wyszła z tego cało. Ostatecznie poddała się, przestała walczyć. Pozwoliła im zrobić ze sobą wszystko. Po poprzednim życiu zostały jej tylko obrzydliwe blizny zdobiące ciało. Blizny po przeżytych torturach.

Dziś znana jest pod imieniem "Frida". Imieniem, które nadał jej władca Polszy. Pracuje dla niego, wykonując najbardziej ryzykowne rozkazy. Nigdy nie pozostaje sama. Ktoś zawsze dzierży w dłoniach jej smycz. Jej prawy przegub zdobi żelazna bransoleta, która utrzymuje w ryzach jej ogień. Stara się poukładać swe nowe życie. Nie liczy na cud. Nie pozwala sobie na kwestionowanie nowych zasad. Ślepo podąża za Polszańskim władcą, aby tylko nie wrócić do sali tortur. 

Obecnie:

- odbywa karę w Argarze

- terminuje u Yensena

- powoli odkrywa życie na nowo

- znalazła sobie kilkoro przyjaciół

POPRZEDNIA KP


101 komentarzy:

  1. — To nic. Serio. Jest dobrze. — odparł, klepiąc ją po dłoni z uśmiechem. — W większości tak. Brałem udział w wojnie, paru posłałem do piachu. Ale pustka w sercu pozostała. Nie ważne ile krzywdy się zadziało, ma rodzina już do mnie nie wróci. Takie jest już życie. — odparł, a słysząc o tym, że rodzinę można stworzyć, poprawił ją. — Założyć. I tak... Można. Ale to ciężkie, gdy całe życie myśli się o zemście. — dodał, przechylając głowę w bok, patrząc na nią niezrozumiale, gdy wspomniała o tworzeniu wspomnienia. Nie rozumiał jej, może przez alkohol...
    — To rasistowski komentarz, ale to prawda, gram na lirze i lutni... — pokazał jej język, w ramach żartu, zgadzając się na propozycję tańca, od razu praktycznie obejmując jej bok i dłoń, prowadząc ją do skocznego i żwawego tańca...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  2. — Zemsta to niekończąca się spirala nienawiści. Ci Bellhartowie którzy zawinili mojej rodzinie gryzą ziemię, albo chowają się po dziurach, jak szczury... Ja swój pokój mam... Ale nie wiem co dalej. Z rodziną... Z czymkolwiek. Nie mam nikogo, mówiąc szczerze. — dodał, stojąc przy niej, podrygując w rytm jakże niedopasowanej do tematu muzyki. — A ty? Masz kogokolwiek?

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  3. Widząc jej minę miała wrażenie, że o kimś zapomniała i lekko zmrużyła oczy, mocniej się nad tym zastanawiając. Pytała o "nas", a przecież w Lustrze było ich więcej.
    - Wybacz, zapomniałam o Michelle... - przyznała lekko się krzywiąc. - Michelle znaleźliśmy całkiem niedawno, ale jesteśmy bardziej na "cześć" i w sumie poza tym, że uczy się u Febe na medyka to nie wiem za wiele - dodała zgodnie z prawdą. Na kolejne pytanie dziewczyny lekko się zaśmiała. - Wiesz, niestety nie wszystko w życiu udaje się zaplanować. Powiedźmy, że Fasolki po prostu uparcie wepchnęły się na ten świat. Najwyraźniej były mi i Gavovi pisane - puściła dziewczynie oko. - Też myślałam, że to za szybko - przyznała, mając na uwadze to co przeszła sama Emma, nie chciała jej sprawić przykrości. - Tylko inaczej się patrzy na to w mojej sytuacji, a inaczej w Twojej. Wszystko wygląda inaczej, gdy kochasz ojca noszonego pod sercem malucha, czy maluszków, jak w moim przypadku - uśmiechnęła się do niej lekko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  4. Cmoknęła w jej stronę na to wymowne spojrzenie. Oczywiście, że nie brała jej odpowiedzi za prawdę, ale uwielbiała się z nią droczyć.
    Kiedy zobaczyła szkic, jej buzia rozciągnęła się w przyjemnym uśmiechu. Tak! Musiała przyznać, że Emma miała talent. Właśnie o coś takiego chodziło, jej pierwsza samodzielnie wymyślona kreacja. Brzmiało pięknie.
    - Idealnie - przyznała i kiwnęła głową, gdy dziewczyna wspomniała o kolejnych wymiarach, a po tym pozwoliła się pomierzyć. Słysząc jak ją wygania uśmiechnęła się pod nosem. - Jasne - odparła by się odwrócić i ruszysz w stronę plaży. - Daj znać jak skończysz! - rzuciła jeszcze na odchodne.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  5. Rei uśmiechnęła się delikatnie.
    - A więc nie masz się o co martwić - stwierdziła, nie potwierdzając, ani nie zaprzeczając jej słowom. Z zaciekawieniem spojrzała po materiale, a słysząc pytanie uniosła brwi zaskoczona. - Nauczyć tak? - zerknęła na szkic i gwizdnęła lekko. - No nieźle, całkiem ciekawy projekt - przyznała, dokładniej się wszystkiemu przyglądając. Wyglądało na to, że rzeczywiście Emma miała wszystkie potrzebne materiały. Słysząc historię o wkopaniu się w szycie sukienki zaśmiała się delikatnie. - Nie chcemy zawieść Twojej klientki, dobrze, chodź... Pomogę Ci ją uszyć - zgodziła się, zapraszając dziewczynę do swojej małej pracowni. Sama miała tu już kilka sukienek rozwieszonych na manekinach. Wszystkie miały już swój zarys, ale brakowało jeszcze szczegółów czy zdobień.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  6. To jak pod nim jęczała było bardzo pobudzające, do tego przygryzanie wargi i paznokcie, które wyraźnie czuł na swoim ciele. Nie musiała prosić dwa razy. Oderwał się od jej piersi i złapał mocno za biodra Emmy, by zacząć w nią wchodzić po same jądra. Sam warknął przy tym gardłowo czując jak obija się nimi o jej mokre pośladki. Zarzucił sobie jej łydki na ramiona i posuwał biodrami, sam czuł, że zaraz tryśnie, ale otulała go swoim wnętrzem tak przyjemnie ciasno, że nie zamierzał wychodzić. Wziął ją jeszcze kilka razy mocno i jęknął głośno zaciskając dłonie na jej nogach, zalewając jej środek z wyraźnym zadowoleniem na twarzy.
    - O tak... - sapnął, zostając w niej jeszcze chwilę i opadając nad nią. Ułożył łokcie po bokach jej głowy i ciężko dyszał nad jej wargami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  7. — Każdy zasługuje na trochę bliskości, Emmo. Szczerze mówiąc, to myślałem tak jak ty... Parę lat temu. Dlatego rzuciłem się w wir walki, by zapomnieć o jednej prawdzie, jaką mamy w życiu... — rzekł, zbliżając się do jej ucha, by szepnąć. — Co jest cenniejsze? Urodzić się dobrym, w bogactwie, w dobrobycie, w honorze i wszystkim co dobre na świecie... Czy może poprzez pokonanie swej natury, odparcowanie swych złych uczynków, osiągnąć dobro, dać komuś serce? Ponyśl o tym. Nic co dobre, nie wyrasta z ziemi jak grzyb po deszczu. Trzeba zapracować... Dać od siebie. Rozumiesz? Bo według mnie, zasługujesz na wszystko co najlepsze. — odparł, a słysząc o przyjaciółce, uśmiechnął się. — Dobry start. Możecie się wzajemnie wspierać. To co się liczy, jest dopiero przed wami.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  8. Słysząc pytanie dziewczyny lekko się uśmiechnęła, ale przy kolejnych pytaniach zaśmiała się i pokręciła głową.
    - Nie, nie... Zostaw... Nikogo nie kop - uspokoiła ją gestami dłoni. Dziewczynki z kolei spojrzały po niej ponuro.
    - Moja tata! - krzyknęły jednocześnie, a Akane przygarnęła je do siebie i ucałowała ich policzki.
    - Proszę wyłączyć tryb bojowy, nikt nie będzie nikomu nic palił ani kopał - zaznaczyła stanowczo, acz spokojnie i zaraz spojrzała po Emmie. - Uczucie to nie wszystko Em, mamy dość ciężkie charaktery i często się ścinamy... na pewno często ścinaliśmy... Musieliśmy zerwać, bo robiło się między nami toksycznie. Było sporo fajnym momentów, ale gdy przychodziło do tych złych to... No wychodził istny emocjonalny armagedon - westchnęła ciężko i puściła małe, jeszcze raz cmokając ich policzki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  9. — Daję. Po prostu ciężko zacząć nowy rozdział w życiu. Tyle i aż tyle. — odparł, wracając powoli do baru, łapiąc lager i dopijając kufel do końca.
    — Nie musisz. To była metafora na robienie tego co ci się podoba, z ludźmi którymi ci się podobają, z rzeczami które sprawiają ci przyjemność. Nic się nie zmieni, jeśli się nic nie zmieni, Emmo.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  10. — Pół roku? Więcej? — stwierdził, drapiąc się po gładkiej twarzy. — Pracuję nad tym, żeby mieć takich ludzi. Nie wiem... Może jeszcze pogadam z przeszłą znajomą... Zobaczymy. A tak to poświęcam się filozofii, treningom... Czasem ktoś wpadnie się czegoś ode mnie nauczyć. Z dnia na dzień, Emmo. Na pewno jest lepiej niż na początku mojej drogi. Czas leczy rany.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  11. Nawet nie poczuła się urażona, po prostu jej przytaknęła głową.
    - Tak, jestem mistrzem irytacji. Potrafię wyprowadzić z równowagi nawet Ryu i Tonego – przyznała uśmiechając się pod nosem. – Ale odrobinkę nad tym pracuję – pokazała jej przerwę między palcami i uśmiechnęła się niewinnie. – Oj tak, uparty i to bardzo, a do tego mówi co mu ślina na język przyniesie. Taka zadziorna menda. Wygarnie dosłownie wszystko i nie zadba o delikatność przekazu. Chyba, że będziesz mu obojętna, wtedy po prostu taką osobę oleje… Ale jak mu zależy… O Panie… Wtedy się nasłuchasz – przytaknęła sobie głową i zaśmiała się lekko na zapewnienie dziewczynek. Dopiero teraz ich wzrok zelżał i wróciły do beztroskiej zabawy w piasku. Tym razem jednak oszczędziły stopy Emmy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  12. Uśmiechnęła się do Emmy kącikiem ust i zaraz obejrzała się na ścieżkę za nimi. - To co? Wracamy? - zapytała po czym spojrzała po małych. - Zbliża się czas drzemki, będę musiała je położyć - zebrała się z piasku i ruszyła jeszcze w stronę wody, co by się nieco obmyć. Po tym ruszyła wciągnąć na siebie ciuchy oraz ubrać Malike. Raja jej zwiała nim zdążyła zdjąć jej cokolwiek, więc chociaż teraz było mniej do zrobienia. - Jak chcesz to możemy się umówić na następne zwiedzanie, chociaż stawiam, że sama znajdziesz tu kilka uroczych, zacisznych miejscówek - puściła jej oko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  13. Sam musiał przymknąć na chwilę oczy, czuł jak pot powoli spływa z ciała i kiedy uchylił powieki Emma akurat podnosiła się po całusa. Przyjął go z cichym pomrukiem i lekko wsunął jedną dłoń pod jej głowę, by przytrzymać ją przy sobie i przedłużyć pocałunek. Odsunął się od niej zadowolony i posłał lekki uśmiech.
    - Mhm, Ty też byłaś całkiem smaczna - odparł wychodząc z niej i muskając jeszcze ustami jej nagie ciało, znaczył ścieżkę od samego mostka po pępek Emmy i zaraz ułożył się obok niej, dłonią wędrując przy jej kościach biodrowych. - Śliczna jesteś - przyznał, patrząc po niej, leżąc na boku i podpierając na łokciu własną głowę. - Zależy co uważasz za często - uśmiechnął się pod nosem. - Ale chyba nie. Na pewno mniej niż kiedyś - przyznał, bacznie ją obserwując i przesuwając dłoń na jej wzgórek łonowy. Sam lekko zagryzł wargę i delikatnie wsunął dwa palce nieco dalej, tak by mieć między nimi jej łechtaczkę. Pieścił ją tam powoli i obserwował jej buzię.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  14. Wyjątkowo mu się podobały rumieńce na tak bladej skórze, aż mruknął zadowolony na ich widok. Równie zadowolony był z tego jak drżała pod wpływem jego dłoni, a ten cichy jęk sprawił, że sam sapnął. Cholera... Jego przyrodzenie drgnęło. Uśmiechnął się gdy podała skalę. - Zależy od miesiąca - rzucił z nutką żartu w głosie. - Ale mniej... - dodał nie spuszczając wzroku z jej oczu i nie przestawała ruszać palcami. Dopiero jej pocałunek i zmiana pozycji sprawiły, że przestał ją tam pieścić. Nawet nie oponował, gdy pchnęła go na skóry, oparł się po prostu na łokciach i oddawał pocałunki.
    - Twoja - odparł, pozwalając jej działać. Zadowolony przymknął oczy gdy go obcałowywała, a kiedy dotknęła prącia sapnął z przyjemności. Nie musiała wcale dużo robić, by ten zaczął twardnieć. Kiedy zaczęła sunąć w dół, otworzył oczy i uważnie ją obserwował, sam widok jak zmierza ku penisowi pobudził go jeszcze bardziej i zagryzł lekko wargę. Przy liźnięciu drgnął lekko, nie przerywał kontakt wzrokowego, ale gdy wsunęła go do buzi jęknął zadowolony po czym pchnął ją w gardło i odruchowo przytrzymał Emme za głowę by wejść głębiej.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  15. Uśmiechnęła się do niej, gdy wspomniała o swojej znajomej.
    - Brzmi świetnie - przyznała. Nawet ją cieszyło, że Emma tu kogoś poznała, a słysząc, że i dziewczyna uczy się życia kiwnęła głową. - W takim razie jednej i drugiej pozostaje życzyć powodzenia - uśmiechnęła się cieplej i zaraz się lekko zaśmiała. - A pewnie, może nawet przygotuję jakiś ciekawy utwór w sam raz dla Ciebie - puściła jej oko. - Już się nie mogę doczekać opinii - rzuciła rozbawiona i złapała córeczki za rączki, co by całą czwórką ruszyć w drogę powrotną. - A ze zwiedzaniem daj po prostu wcześniej znać, może następnym razem przejdziemy się gdzieś bez małych - weszła z nimi na drogę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  16. Rei widząc ten błysk w oku Emmy uśmiechnęła się pod nosem. Kto wie, może wyrośnie z niej niesamowita krawcowa, szyjąca suknie dla największych Mathyrskich szych?
    - Tak, na Fiery. Podobają Ci się? Co byś dodała od siebie? - zapytała z czystej ciekawości, układając jej szkic na stół. - Wszystkie potrzebne - przyznała, pokazując jej palcem kilka zbędnych pomiarek. - Te nie są aż tak potrzebne, ale dla Ciebie, jako uczącej się, lepiej za dużo niż za mało. Z czasem, o ile będziesz chciała poszerzać wiedzę w tym temacie, nauczysz się, że te wymiary można wyczytać z innych - puściła jej oko i wskazała jeden z wygodnych foteli. - Siadaj. Tam na podłokietniku masz kawałek materiału. Nadziej nić na igłę i pokaż mi wszystkie rodzaje szwu jakie są Ci znane - poleciła, a sama zaczęła szykować przyniesiony przez nią materiał pod wycinkę odpowiednich kawałków. - Jak bardzo chcesz samodzielnie się tym zająć? To dość trudny projekt - przyznała.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  17. Mohe miał lekkie wrażenie, że coś się zmieniło, Emma rzuciła jedno drapieżnie podniecające spojrzenie, oblizała swoje usta, a później totalnie się dostosowała. Chłopak sapną lekko, przywykł raczej do drobnej walki w takich chwilach, próby usidlenia, Iska zawsze rzucała mu wyzwanie. Koniec końców stawała się uległa, ale doprowadzało do tego wiele podniecających przekomarzanek. Emma po prostu odpuściła i Mohe, mimo przyjemności jaką odczuwał, odrobinę stracił zapał. Jego członek z kolei nie narzekał i sterczał na baczność, gdy Emma się odsuwała. Indianin spojrzał po niej lekko oblizując usta. Bała się? Nie... Chodziło o coś innego... Pewnie normalnie by zapytał, ale podniecenie robiło swoje. Uśmiechnął się do niej nikle, gdy zaczęła się na niego wspinać, a kiedy wsunęła się na przyrodzenie sapnął głośno, zadowolony. Znowu przejęła kontrolę i ... Tym razem Mohe spojrzał na nią pytająco. Jej kontrola trwała dosłownie kilka sekund i znowu się oddawała. To było dość dziwne doświadczenie i Mohe podniósł się na łokciach.
    - Emma... Co jest? - zapytał z ciężkim oddechem. Nadal na nim siedziała, nadal miał w nią wsunięte przyrodzenie i było to cholernie przyjemne, ale coś mu się po prostu nie zgadzało. Podbił ją lekko biodrami i zaraz usiadł obejmując ją w talii. - Miałem nadzieję, że mnie trochę poujeżdżasz. Nie lubisz? - zapytał. Może to pozycja jej nie odpowiadała? Chociaż sama ją zainicjowała, ale... Wolał zapytać. Miało być przecież przyjemnie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  18. Widząc łzy w jej oczach już wiedział, że chodzi o coś poważniejszego, a na przeprosiny otworzył szerzej oczy. Podniecenie szybko minęło. Objął Emme delikatnie ramionami, wsunął jej palce we włosy i po prostu przy sobie trzymał. On? Czy mówiła o Perunie. Kurwa mać... Odruchowo zacisnął zęby. Przy każdym kolejnym "on" miał wrażenie, że zajebałby typa gołymi rękoma. O ile lubienie kontroli był w stanie zrozumieć, o tyle informacja co do karania za sprzeciwy sprawiła, że dłonie Mohe zamieniły się w pięści. Pierdolony zwyrol... Teraz jeszcze bardziej miał ochotę wziąć czynny udział w tej wojnie. Przyczynić się do upadku Peruna. Mohe złapał ją odrobinkę mocniej i podniósł, co by wysunąć z niej przyrodzenie. Zmienił pozycję, co by schować jej ciało między nogami, a jej głowę ukryć w ramionach.
    - Nie gniewam się - zapewnił na samym początku. - Nie na Ciebie, a na niego. To co robił... Chętnie bym Ci go rzucił pod stopy, związanego i zakneblowanego... Co byś mogła mu zrobić co tylko zechcesz. Ostrzyłbym Ci noże i podawał baty. Nigdy nie powinnaś przez coś takiego przechodzić, a ten robak powinien zdechnąć - oznajmił bez skrupułów.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  19. Orianna w tym czasie skupiała się na dość długiej rozmowie ze staruszką. Tłumaczyła jej, że należy szanować cudzą przestrzeń osobistą, zwłaszcza nowo poznanych osób, nawet jak chcą udzielić pomocy. Mówiła o tym jak spokój pomaga w takich sytuacjach, jak jej to pomogło i teraz ma możliwość razem z Em się jej odwdzięczyć. Dowiedziala się też, że kobieta nazywa się Anna. Kilkanaście minut później Emma była już na miejscu, a Orianna z Anną miały przygotowane wszystko do naprawy straganu - tutaj po prostu poukładały, aby zręcznie dokonać wszystkich napraw, a reszta była podzielona na przedmioty wymagające naprawy, jedzenie do utylizacji, jedzenie zdatne do spożycia i funkcjonalne naczynia. Uśmiechnęła się na widok rudowsłowej i podeszła w jej stronę.
    — Oczywiście — przytaknęła jej ruchem głowy, wyciągając odpowiednią fiolkę ze swojej sakiewki. — Melissa z mieszanką innych ziół, delikatne na uspokojenie, z pewnością Ci nie zaszkodzi — wyjaśniła. Anna w tym czasie opanowała swoje przytulaśne zapędy i skupiła się na pilnowaniu swoich ciast przed innymi szalonymi klientami. Orianna podała Emmie fiokę. — Jeden mały łyk i za chwilę powinno być Ci lepiej, chcesz zrobić sobie przerwę? — dopytała jej jeszcze dla pewności.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  20. Łzy moczące skórę nie przeszkadzały Mohe ani trochę. Objął po prostu Emme mocniej i spokojnie przy niej trwał, chowając w ramionach. Na pytanie uśmiechnął się do niej delikatnie.
    - Naprawdę - przytaknął głową i zgarnął jej włosy z twarzy, bo przez płacz poprzyklejały jej się do buzi. Lubił patrzeć na jej buzię. - Nie ma sprawy - odpowiedział, uśmiechając się lekko na tego jej buziaka w skórę. Skrzyżował z nią wzrok. Oczy Emmy też lubił. Na kolejne "dziękuję" zbliżył się by cmoknąć ją w czoło. - Jasne, że możesz. Ile tylko chcesz - nie widział w tym problemu. Miał w ramionach śliczną, nagą dziewczynę. Mógł z nią tak leżeć na tyle długo, na ile jakaś potrzeba go nie zmorzy. Ułożył się z nią po prostu wygodnie i przytulał. - Tu nic złego Ci nie grozi - zapewnił ją jeszcze.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  21. Mohe leżał i po prostu w milczeniu głaskał ją delikatnie, nic nie mówił, uznając, że to Emma powinna wyjść z ewentualną inicjatywą, jeżeli tego zechce. W końcu zadała swoje pytanie, a on pomyślał chwilkę. Spojrzał zaraz w dół, w jej oczy i uśmiechnął się lekko.
    - Myślę, że tak, ale myślę, że jeszcze trochę czasu może ten strach Cię prześladować. Czasami może przyjść niespodziewanie, mimo, że będziesz sama myślała, że jest dobrze. Czasami reagujemy odruchowo i nie bardzo możemy coś z tym zrobić. Dlatego cieszę się, że się przede mną otworzyłaś, bo teraz będę wiedział co się dzieje, gdyby sytuacja znowu miała miejsce. Gdybym nie wiedział to mógłbym pomyśleć, że to ja zrobiłem coś nie tak, że ja jestem powodem – wyjaśnił jej.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  22. — Kwestia wprawy. — odparł Laz, mrużąc oczy, gdy poczuł jak alkohol spływa do jego gardzieli, wprost do brzucha, powodując gorąco. — Nie wiem czy moje metody ci pomogą, ja głównie zajmuję się dyscypliną i kontrolą nad emocjami.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  23. Rei zerknęła na sukienkę, w której poleciła coś błyszczącego i pomyślała chwilę.
    - Ogólnie nie byłoby źle, ale efekt błyszczenia odwracał by uwagę od całej sukni, więc takie sztuczki warto robić jeżeli klientce zależy na przykład na uwydatnieniu biustu czy innych części ciała. Wtedy jak najbardziej, ale w tym konkretnym przypadku nie o taki efekt chodzi – wyjaśniła z uśmiechem, a patrząc po sukience, któ®ej Emma dodałaby falbanę kiwnęła głową. – Świetnie, tak właściwie to będę jej dorabiać falbany, więc tu mogę się w pełni zgodzić – pochwaliła ją. Miała zmysł do tego typu spraw, więc było już dobrze.
    Kiedy wspomniała o ciele i pokazała szwy to kiwnęła głową.
    - Skoro tylko ciało to i tak dobrze. Weź teraz ten drugi kawałek materiału i „na brudno” poćwicz sobie łączenie skrawka ze skrawkiem, spróbuj każdego rodzaju szwów jakie naniosłaś tutaj – pokazała fragment, gdzie Emma miała swoje wzory. Złapała zaraz przykładowo zszyte szmatki i pokazała dziewczynie. – Chodzi w tym zadaniu o to, byś sobie sprawdziła, którym szwem będziesz szyła najbardziej po linii prostej – rozciągnęła zszyte szmatki i pokazała łączenie, które nawet po rozciągnięciu trzymało równo linię. – Widzisz… Chodzi o to by się nauczyć, aby materiał się brzydko nie uginał i nie wyginał na bokach. Jeżeli uznamy, że żaden z Tobie znanych szwów nie wychodzi chociaż trochę dobrze to pokażę Ci takie, które ja używam – wyjaśniła, a słysząc o pomocy uśmiechnęła się szerzej. – Świetnie, najważniejsze więc, że o nią umiesz poprosić – puściła jej oko. – W takim razie ja zacznę szykować suknię, a Ty na razie poćwicz to o czym mówiłam. Jak sprawdzimy na jakim poziomie umiejętności jesteś to ustalimy czym zajmę się ja, a czym Ty – postanowiła.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  24. — Mamy inne źródła mocy. Tylko tyle wiem. — odparł, spoglądając jej w oczy, gdy już się szykowała do wyjścia. — Jedno w cale nie wyklucza drugie, panując nad ciałem i umysłem zwykle lepiej kontroluje się swe zdolności. — stwierdził, mrużąc oczy, gdy ucałowała go w policzek. — To tylko trening, czy próbujesz mnie zaciągnąć do łóżka?

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  25. Orianna sama przytuliła Emmę ciepło i uśmiechnęła się do niej delikatnie. Przytaknęła jej głową.
    — Oczywiście, gdybyś potrzebowała pomocy to mów proszę — powiedziała jeszcze, po czym sama zaczęła zbierać do koszyczków rzeczy, które miały naprawić już z daleka od przytulaśnej staruszki. Po kilku chwilach Orianna zakończyła już swoją część pracy. Wszystkie elementy były delikatnie ułożone, tak aby można je było bezpiecznie przenieść. Wtedy wróciła do Emmy i kucnęła obok niej.
    — Mogę Ci jakoś pomóc? — zapytała.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  26. Mohe lekko kiwnął głową.
    - Wiem, teraz już wiem - przyznał i lekko się uśmiechnął na tą jej próbę złapania pośladka. Nie komentował jej jednak, po prostu przytulił Emme mocno do siebie. Kiedy na niego spojrzała, skrzyżował z nią wzrok i przyjął całusa.
    - Trzymam za słowo - odparł z uśmiechem, a gdy zaproponowała jezioro to kiwnął ochoczo głową, podnosząc się z nią powoli. - Bardzo chętnie, trzeba przyznać, że dość gorąca z Ciebie babka - uśmiechnął się pod nosem. - Dawno się tak nie upociłem - dodał nieco żartobliwie i wciągnął na siebie jedynie swoją przepaskę, a słysząc o tym, że nie chce iść sama po prostu podszedł i cmoknął ją w skroń. - Bardzo chętnie Ci potowarzyszę - przyznał gotowy do wyjścia.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  27. Rei pokręciła głową.
    - Przepraszasz za dobry pomysł? Daj spokój, nie znałaś przecież wytycznych klientki - zauważyła luźno. Widziała, że dziewczyna miała problem, ale nie pochylała się nad nim by jej jakoś specjalnie nie peszyć.
    Rei nie przerywała swoich zajęć do czasu aż Emma do niej podeszła, oderwała się wtedy od sukni i spojrzała na szew. - Ok, jest całkiem nieźle, spróbuj jeszcze ten czwarty rodzaj i wtedy będziemy podejmiemy decyzję. Ten wyszedł najlepiej ze wszystkich, ale czasami warto sprawdzić wszystkie możliwe opcje. Może się okazać, że ostatni wyjdzie jeszcze lepiej - puściła jej oko. - Słuszna uwaga - przyznała, gdy wspomniała o marszczącym się materiale. - Szew powinien być dość elastyczny, więc lepiej nie zaciskać za mocno, co by panna, która w to wejdzie nie czuła się jak sardynka i by mogła swobodnie tańczyć nawet do tych energicznych rytmów - wyjaśniła z uśmiechem.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  28. Uśmiechnął się zadowolony, widząc te jej rumieńce i przytaknął na słowa o ogniście gorącej, a przy kolejnym wyznaniu zaśmiał się krótko.
    - Jak dla mnie to była bardzo ciekawa sugestia - nie pozwolił jej ruszyć do przodu, bo złapał jej nadgarstek i przyciągnął do siebie tak, by stała przodem do niego. Spojrzał Emmie w oczy. - Sam chętnie się z Tobą jeszcze trochę wypocę - przyznał lekko zachrypniętym głosem i uśmiechnął się do niej szarmancko. Dopiero wtedy ją puścił, ale szedł tuż obok. - Hah - zaśmiał się lekko na pytanie. - Ostatnio często odpowiadam na to pytanie - zauważył z uśmiechem. - Dalej twierdzę, że po prostu sami Argarczycy. To jak otwarci jesteście. To co potraficie robi wielkie wrażenie, to jak samowystarczalnie i prężnie rozwijacie tą wyspę - przyznał, przytakując głową. - Ale nawet to nie robi takiego wrażenia jak umiejętność okazywania wyrozumiałości na wiele spraw. Ostatnio na przykład poznałem pewnego Oclarczyka, który unika alkoholu i sam powiedział, że tu nawet w gospodzie czuje się komfortowo, bo wystarczyła jedna informacja i zaraz mu przedstawiono propozycję bezalkoholowych napoi. W Mathyr taka otwartość jest dość znikoma. Sama reakcja na moją osobę, patrzy się na mnie z ciekawością, nie z niechęcią czy jakimiś uprzedzeniami. Mathyrczycy potrafią podejść i po prostu zapytać o coś co ich interesuje, nie macie tego "ojej, nie wypada" i mało tu "tak nie zrobię, bo ktoś sobie coś złego o mnie pomyśli". Oczywiście są i wyjątki od reguły, ale jest tu po prostu bardzo przyjemny klimat - puścił jej oko. - A Tobie coś już się tu podoba tak najbardziej? W końcu sama jesteś tu nowa...

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  29. Orianna przytaknęła ruchem głowy na słowa Emmy. Skoro nie chciała pomocy, nie będzie się przecież narzucać Emmie swojej skromnej, niekompetentnej osoby, nieważne jak bardzo chciałaby pomóc.
    — Dobrze — odpowiedziała się do niej delikatnie — Ale gdybyś jednak potrzebowała pomocy, to daj mi proszę znać, nie chciałabym, żebyś się przemęczała, to miał być w końcu rekreacyjny spacer — przypomniała jej jeszcze. Zaraz jednak wstała na równe nogi i zasłoniła sobą Emmę przed babuszką.
    — Och Słoneczko, niebiosa mi zesłały Ciebie doprawdy, tyle lat na taką dobrą duszę czekałam — zaczęła wychwalać rudowłosą pod niebiosa. Ori złapała babcię w ramiona i sama ją przytuliła.
    — To prawda, Emma jest wyjątkowa, ale takie osoby też potrzebują przestrzeni osobistej — uśmiechnęła się do niej. — A teraz najmocniej przepraszam, ale skoro stragan jest już sprawny, to my udamy się naprawić inne rzeczy. Wie Pani, gdzie znaleźć Pana Yensena? — dopytała ją jeszcze, nie pozwalając się zbliżyć do Emmy.
    — Tak, Skarbeńku, wiem. Dobrze, macie dożywotnią zniżkę na moje wypieki! — powiedziała jeszcze.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  30. Klara czuła się ostatnio znacznie lepiej. Bardzo często przesiadywała na przydomowej ławeczce i obserwowała otoczenia. Ostatnio nawet zrobiła sobie mały spacer dookoła chaty Febe i była naprawdę dumna, że tylko kilka razy musiała podeprzeć się o ścianę budynku.
    Dzisiaj postanowiła sobie pokontemplować odrobinę na zewnątrz. Zbliżała się tajna impreza dla Akane i Gava, a po niej miała umówioną kolację z Nylianem, na którą bardzo się cieszyła. Nie spodziewała się dziś gości, a tym bardziej poznawania nowej twarzy, ale w Argarze to czasem niektórzy spadali niczym z nieba, więc zdążyła się już nieco przyzwyczaić.
    - Och, witaj Emmo – uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny i uścisnęła jej dłoń. Widywała ją kątem oka, najwyraźniej rozbiła się przy obozie Mohe, bo to tam najczęściej szło dostrzec jej rude włosy. – Ciebie również – przyznała co do miłego poznania, zaraz jednak spojrzała po dziewczynie pytająco. Pytanie i sprawę? Do niej? Zamrugała szybciej, gdy tak bezczelnie sięgnęła sobie po jej napar. No pięknie… Zaczynała wątpić czy rzeczywiście poznanie będzie miłe. Zmarszczyła lekko czoło na stwierdzenie co do przyjaźni. – Wybacz, ale ja się w ten sposób nie zaprzyjaźniam. To co zrobiłaś było bardzo niekulturalne i ze mną tak przyjaźni nie zawrzesz – oznajmiła i wstała z miejsca. – Wybacz, ale możesz sobie wypić tą herbatę. Na przyszłość wystarczyłoby poprosić o filiżankę – pouczyła ją i sama wstała, by wejść do domu Febe po nową filiżankę dla siebie. Weszła do kuchni by nalać sobie nową porcję naparu i tym razem nie zamierzała jej ostawiać. Wróciła na zewnątrz, trzymając naczynko w rękach. Usiadła i uniosła wysoko brwi, słysząc o prośbie. Flirtować?!
    - Wybacz… Nie bardzo rozumiem… - jej policzki lekko się zarumieniły. – Pocić? Cóż to znaczy? Nie bardzo rozumiem jaką miałaś intencję mówiąc coś takiego… Poza tym… Nie sądzę bym była w stanie jakkolwiek Ci pomóc. Daleka jestem do popularnych tu flirtów. Te z mojego świata są o wiele bardziej subtelne. Właściwie to Argardzki flirt nie bardzo mi odpowiada. Wątpię, że jestem w stanie Ci pomóc – przyznała. – Skąd w ogóle pomysł, że ja wiem takie rzeczy? – zdziwiła się nie na żarty. Jasne, był Nylian, tak, wiedziała, że podoba się i Ryu, ale nie sądziła by miała jakkolwiek kogoś nauczać w temacie flirtu.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  31. Klara pokręciła głową.
    - Dobrze, że chociaż mi tam nie naplułaś dla lepszej więzi - chrząknęła, po Argarczykach to zaprawdę można było się wszystkiego spodziewać. - Zaciśnianie więzi wymaga czasu, a nie wymiany śliny... - dodała, dalej lekko obruszona. Zamrugała znowu szybciej. Napocił? - Przepraszam... Czy Ty mówisz o zbliżeniu? - zapytała niepewnie. Stan policzków Emmy zdawał się sam odpowiadać na to pytanie, ale Klara również się speszyła. - Tym bardziej nie pomogę - pokręciła głową. - Zbliżenie uważam za bardzo intymny temat. Każdy ma w nim swój język, który tworzy z... w moim przypadku, z mężem. Jestem osobą, która zamierza współżyć jedynie z mężem, więc nie powiem Ci co mówić w takich chwilach - postawiła sprawę dość jasno. - Mojego? Gdyby był z mojego i myślał podobnie do mnie to zapewne byście się nie... pocili razem... - pokręciła głową. - Nawet jeżeli jest z Mathyr to nie znaczy, że przemawiałby do niego mój flirt. Wybacz, ale szczerze wątpię, że mamy podobne upodobania co do mężczyzn. Dodatkowo nie uważam, że jest jeden rodzaj flirtu, każdemu podoba się co innego. Wydaje mi się, że musisz po prostu być sobą i jeżeli komuś to się spodoba, to znaczy, że można myśleć o dalszym flircie. Osobiście jednak zbliżenia nie uznaję za flirt... Flirt to raczej słowa i drobne gesty, a nie... konsumpcja... - chrząknęła, wyraźnie zawstydzona. Uniosła zaraz brwi zaskoczona. - Wybacz, o ile Nylian i Ryu rzeczywiście są blisko to... Gave? Och... Nigdy w życiu! Jest bardzo pomocny, ale w życiu nie spojrzałabym na niego jak na kogoś z kim chciałabym flirtować. To tylko i wyłącznie przyjaciel, nikt więcej - przyznała.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  32. Klara pokręciła głową.
    - Z całym szacunkiem, ale nie mi - oznajmiła. Nie miała pojęcia jak to niby miało zacieśniać więzi. To tak jakby wystarczyło komuś napluć do buzi i koniec, już, przyjaźń gotowa. Słuchała o tym całym flircie, nie flircie z dość rumianą buzią. Pokręciła ponownie głową. - Emmo, nie mówisz tak jak ja i nie zachowujesz się tak jak ja... Powinnaś mieć własne zachowania, a nie naśladować cudze. Skoro chcesz znaleźć kogoś dla siebie to powinnaś być sobą... - nie bardzo ją przekonywały jej słowa, tym bardziej, że ona sama nie kontrolowała jakoś specjalnie swoich gestów. Po prostu taka była. - Ja nie umiem tego uczyć, taka jestem. Nie mogę nauczyć Cię być mną... - dodała trochę smutno. Słysząc o tym co niby uważa zmarszczyła lekko czoło. - Słucham? - poczuła się urażona. - Powiedziałam jedynie, że zapewne mamy inne upodobania co do mężczyzn. Nie wciskaj w moje usta nie moich słów - zaznaczyła trochę ostrzej. Ta rozmowa zaczynała być dla niej bardzo niekomfortowa i Klara spięła się wyraźnie. - Co Ty gadasz za głupoty?! Skąd niby bym miała wiedzieć cokolwiek o Tobie i Perunie!? - fuknęła na nią. O nie, nie zamierzała pozwolić sobie wmawiać, że kimkolwiek gardzi! - Gave mi się ani trochę nie podoba, więc czas nie ma tu większego znaczenia - zaznaczyła twardo.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  33. Klara była tylko jeszcze bardziej spięta.
    - Wybacz, ale nie czuję się przy Tobie komfortowo... Dopiero Cię poznałam, a Ty od razu oczekujesz, że nauczę Cię etykiety. Jesteś namolna, a dama umie przyjmować odmowę. Do tego nie rozumiem Twojego sposobu myślenia i bardzo mi przykro, ale wątpię, że jestem w stanie Ci w danej chwili pomóc. Nie wiem dlaczego uważasz, że tylko dama zasługuje na miłość - przyznała wyraźnie skrępowana zachowaniem Emmy. To zdecydowanie nie należało do normalnych, nawet jak na tutejsze standardy. Wspomnienie Akane przyjęła z głośnym przełknięciem śliny. - Nie widzę związku - pokręciła głową. - Bo jestem łagodna, a Ty tu wpadasz jak do siebie, zabierasz mój napar, oznajmiasz, że od teraz się przyjaźnimy i tak po prostu sobie czegoś oczekujesz... Najwyraźniej się pomyliłaś, bo takiego zachowania nie rozumiem - dalej kręciła głową. - Do tego wmawiasz mi jakieś dziwne rzeczy... Wybacz Emmo, przerażasz mnie, zachowujesz się jak chora na umyśle... - wstała ze swojego miejsca i zaczęła się wycofywać w stronę domu Febe, czując nieprzyjemny dreszcz na całym ciele.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  34. Jej zawstydzenie wywołało lekki uśmiech na jego twarzy.
    - Może w wodzie, zobaczymy - puścił jej oko i zaraz lekko się zaśmiał. - W słownych gierkach? Właściwie to mi się podoba Twoja bezpośredniość - przyznał. - Na upiększanie przyjdzie i pora - dodał z uśmiechem. Gest z dłonią trochę go zaskoczył, tego akurat nie znał za dobrze, ale widywał, że niektóre pary w Argarze spacerowały w ten sposób. Spojrzał po Emmie lustrując ją wzrokiem i sam poczuł delikatne speszenie. Kobiety, z którymi miał tu do czynienia zwykle skupiały się na gestach sugerujących seks, Emma z kolei zachowywała się jakby chciała trochę większej bliskości. Mohe nie zabrał ręki, szedł spokojnie, opowiadając swoje, ale baczniej zaczął obserwować rudowłosą. - Tobie przeszkadza? - aż się lekko zaśmiał. - Zdajesz się jedną z najbardziej bezpośrednich osób, przynajmniej dla mnie - przyznał i zerknął po niej zaciekawiony. - No to czego takiego dzisiaj Ci wstyd, hm? - zapytał. - Mówisz o zawstydzeniu czy zażenowaniu? Bo to różnica... Wstydzisz się bardzo urokliwie - stwierdził, śląc jej szelmowski uśmiech. - Flaki są bardzo odżywcze - puścił jej oko i objął ramieniem, by przyciągnąć do siebie i cmoknąć w skroń jednorazowo. Zaraz strzelił jej lekkiego klapsa i wskazał wodę. - Wskakuj - polecił, sam kierując się do zbiornika. - Czekam więc na pierwszą ocenę - przytaknął jej głową.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  35. Jej zaskoczenie nawet lekko go rozbawiło, ale zaraz na spokojnie jej wysłuchał.
    - Chyba jesteś dla siebie trochę za bardzo krytyczna - stwierdził. - Jeżeli naprawdę chcesz umieć upiększać słowa to po prostu pomyśl co Tobie byłoby miło usłyszeć i próbuj na tym pracować - polecił z lekkim uśmiechem, a słuchając jej dalej przytaknął głową. - Wszystkiego można się nauczyć, ale nie warto przesadzać w takich sprawach. Nasz język, to jak mówimy powinno brzmieć naturalnie. Gdybym ja tu zaczął mówić do Ciebie wierszem, to moje własne uszy by się chyba przekręciły - przyznał z zadziornym uśmiechem. Nie miał nic przeciwko temu jak się wtuliła. - Skoro czujesz zażenowanie, to możemy razem nad tym popracować - stwierdził, a słysząc, że czaruje, nie ukrywał zaskoczenia. Może rzeczywiście trochę czarował? Obserwował jak Emma znika pod wodą, sam zsuwając przepaskę i wchodząc do wody od razu po sam tors. Uśmiechnął się do dziewczyny, gdy tylko wyłoniła głowę i spojrzała w jego stronę. Sam dał jednorazowego nura i wypłynął blisko Emmy, by zaraz złapać ją w talii i przyciągnąć do siebie. - Skoro tak czaruję, to ucz się na moich własnych słowach i próbuj dodać coś swojego, zmienić je trochę bardziej pod siebie - spojrzał jej w oczy. - Trochę Ci już dziś komplementów rzuciłem, zobaczmy co zapamiętałaś - poruszył zabawnie brwiami i zaczął wędrować palcami od jej kolana ku udzie. - No, dajesz, nagroda czeka... - rzucił nieco żartobliwym tonem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  36. Tak, sam sobie nie wyobrażał siebie w roli wierszoklety.
    Kiedy już był przy niej i usłyszał pierwszy z komplementów, to zaśmiał się krótko.
    - Zabrzmiało bardzo drapieżnie - poruszył zabawnie brwiami i zbliżył swoje usta do warg Emmy. - Mam nadzieję, że mi ich nie planujesz wyżreć - szepnął, obserwując ją uważnie i mrucząc zadowolony, gdy wsunęła palce we włosy. - Lepiej, chociaż z tego co zauważyłem, to mężczyźni nie bardzo lubią określenie "uroczo". Jakoś tak zdecydowanie bardziej pasuje do was, kobiet - zauważył i przesunął rękę bliżej jej pachwiny. - Mi z kolei podobają się Twoje włosy, pasują do Ciebie. Nie musisz z nimi nic robić, nawet takie puszczone luzem i rozwiane czy mokre ślicznie z Tobą współgrają - odpowiedział.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  37. - Piękne brzmi lepiej niż urocze. Znajdziesz w końcu stosowne słowa. Nie można przecież ciągle mówić jedynie o przystojnym - rzucił lekko i zaśmiał się krótko. Spojrzał po niej, po tym jak drży. Reagowała na niego wyjątkowo intensywnie. Wsunął palce w jej włosy, gdy oparła czoło o jego tors, a na kolejny komplement uśmiechnął się delikatnie. Te kolejne słowa z kolei trochę go zaniepokoiły. O ile fakt, że lubi jego uśmiech i oczy był tylko lekko sugestywny, tak stwierdzenie, że tonie i spada brzmiało już dużo poważniej. Chciała więcej oczu i uśmiechu? Spojrzał po Emmie, złapał jej brodę i zmusił by spojrzała na niego. - Więcej w jakim znaczeniu? - zapytał spokojnie, łagodnie po niej patrząc. Nie ukrywał, że nie raz o niej myślał, po tym jak ich drogi się rozeszły. Dzisiejsze spotkanie również było cholernie przyjemne, ale Em brzmiała dość poważnie w swoich wyznaniach, a przecież dopiero co się na nowo spotkali.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń

  38. Zaśmiał się lekko i pokręcił głową. Ależ ona go przepraszała. Za każdym razem niepotrzebnie. Naprawdę szkoda mu było tej dziewczyny. Chciał jej bardziej pomóc, ale po prawdzie niewiele mógł dla niej zrobić.
    — Ale to Ty czekasz aż ja zjem — zauważył, nie przerywając sobie swojego posiłku. — Nie przejmuj się tak. Jak czymś mnie urazisz to zauważysz po moim fochu — wyjaśnił jeszcze. Pokiwał głową, gdy powiedziała, że zje później więcej. Dokończył jeszcze swoją tartę i wstał na równe nogi. — Dobrze, pamiętaj, że jak chcesz pić to woda też jest — powiedział jeszcze, zanim powiedział czym się zajmą. Wolał się upewnić, że z odwodnienia mu przypadkiem tutaj nie padnie.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  39. - Tłumaczę Ci przecież, że nie jestem w stanie Ci pomóc. Nie zamierzam Cię uczyć bycia mną. Mogę Ci powiedzieć co w mojej kulturze wypada, a czego nie wypada, ale nie zamierzam uczyć Cię mówić jak ja - pokręciła głową. Słysząc przeprosiny spojrzała po Emmie niepewnie. - To bardzo źle pomyślałaś. Nie wiem skąd taki pomysł w ogóle narodził się z Twojej głowie. Nawet tutaj nie zauważyłam by coś takiego starczyło do nawiązania przyjaźni. Ja takich zachowań nie zamierzam akceptować i o ile nie planuję Ci tego jakoś wielce wytykać, tak proszę byś zapamiętała, że ze mną tak przyjaźni nie zacieśnisz. - Wmawiasz Emmo, wmawiasz okropne rzeczy i mało tego sugerujesz kary cielesne. Bardzo to niestosowne - pokręciła głową i cofnęła się jeszcze o krok. Dziewczyna zdecydowanie była jakaś zaburzona. - Brałaś jakieś dziwne specyfiki? Mogę zawołać Febe, ona prędzej pomoże, jest medyczką, a zdaje się, że potrzebujesz pomocy medyka, nie mojej - dodała.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  40. Klara rzuciła krótkie "proszę" i podniosła wzrok znad książki, gdy Emma weszła do jej pokoju. Dziewczyna odrobinę się spięła na jej widok. Ich pierwsze spotkanie zdecydowanie nie należało do udanych. Miała nadzieję, że rudowłosa nie zacznie jej prześladować, słyszała, że obłąkani czasami robili takie rzeczy.
    - Cz-cześć - odpowiedziała. Niby zapowiadała swoje wizyty, ale nie brzmiały one zbyt dobrze. Jak ona się czuje? Huh, Klara uniosła brwi nieco zaskoczona. - Uhm... No... Lepiej - odpowiedziała i delikatnie zacisnęła zęby, gdy Emma klepała stopę. - Ale tak nie rób - poprosiła. Stopa była mocno zmasakrowana i chociaż dotyk nie sprawiał już bólu, to w głowie Klary obawy o kończynę dopiero powoli mijały. Chrząknęła na prośbę dziewczyny.
    - No... No dobrze... - odłożyła ostrożnie książkę i poprawiła pozycję siedzącą by zerknął po Emmie. - Masz coś do pisania? Nie chcę być niegrzeczna, ale szczerze wątpię, że jesteś w stanie to wszystko zapamiętać - wyznała. - Jakie tematy najbardziej Cię interesują? Te damsko-męskie, tak? - wolała dopytać.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  41. Klara nie była pewna czy ta zapowiedź dziewczyny ją cieszy. Chyba najwyższy czas było rozejrzeć się na pokojem w gospodzie.
    - Wolałabym byś się ze mną umawiała, a nie stawiała przed faktem dokonanym. Mam też innych znajomych i swoje plany. Nie będę Cię przyjmować dzień w dzień - zaznaczyła. Zaraz spąsowiała na twarzy. - Dama to przede wszystkim nie pyta co powinna mówić po zbliżeniu - bąknęła. - Nie pomogę Ci z tym, nigdy nie dopuściłam do zbliżenia, nie mam doświadczenia w tym temacie i nie wiem co powinnaś powiedzieć - oznajmiła. Skąd niby miała wiedzieć takie rzeczy?! Nigdy nie nasłuchiwała kochanków po baraszkowaniu! W książkach, które czytała również nie było nic o tego typu deklaracjach. Poza tym, nawet gdyby miała jakieś pomysły to zdecydowanie Emma nie była kimś przed kim by się z nimi otworzyła.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  42. Orianna szła już z Emmą w inną stronę po pożegnaniu ze staruszką. Nie chciała bardziej stresować rudowłosej a i emerytka chyba w końcu spuściła z tonu, a wtedy warto było wykorzystać okazję i po prostu prysnąć. Chwytanie okazji - to Ennis jej tego nauczyła razem z Satoru. Dobrze było stosować takie nauki w codziennym życiu. Uśmiechnęła się do niej, na podziękowania i zachichotała delikatnie na jej pytanie, uśmiechając się szerzej.
    — Och, rozumiem, że Ty nie chcesz się przytulać, rozumiem to jak bardzo ona chce Ci podziękwoać, a mi bliskość i przytulenia nie przeszkadzają dzięki Satoru — wyjaśniła spokojnie, poprawiając włosy. — Także nie mam nic przeciwko zasłonienia Cię przed taką staruszką, to nawet przyjemność, móc Ci w końcu jakoś realnie pomóc — wyznała, rumieniąc się delikatnie. Tak naprawdę dopiero teraz miała okazję zrobić coś dla Emmy.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  43. - To nie jest umawianie się - zauważyła. - Nie zgłosiłam też zgody, milczenie to nie potwierdzenie - dodała. Dalej patrzyła po niej, a przy kolejnym pytaniu zmarszczyła czoło. - Doprawdy uważam, że Twoja obecność tu jest bez sensu. Ile razy mam Ci powtarzać, że po prostu jestem sobą? Skąd mam wiedzieć czym konkretnie kogo zauroczyłam. Jak chcesz wiedzieć to powinnaś zapytać Ryu czy Nyliana. Nie robię przy nich niczego konkretnego, po prostu lubią mnie taką jaka jestem. Wiem tyle, że Nylian bardzo lubi moje oczy i wiele cech mojego charakteru. Wiem, że podobam się fizycznie Ryu, i że on również ceni sobie mój sposób bycia, aczkolwiek ma mi również co nieco do zarzucenia. Ani jednego, ani drugiego nie postanowiłam zauroczyć, to po prostu się stało - westchnęła ciężko.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  44. — Lubię się po prostu delektować smakiem, trzeba docenić dobry posiłek — odpowiedział, kończąc swoją tartę, odłożył talerz i wstał na równe nogi. Nalał sobie jeszcze wody, popił i odetchnął zadowolony. No, może głodny nie był, ale zawsze dobrze było sobie przekąsić coś smacznego.
    — Dzisiaj robimy części do mebli, do kilku zamówień na jutro no i do Twojego stolika, trochę żelastwa jest nam potrzebne, zaczniemy od części do stolika, żeby szybko ostygły, a potem wylejmy większe części, które będą nam stygły do jutra — wyjaśnił, prowadząc Emmę do pieca hutniczego. Wyjął kilka forem, do których będą przelewać żelazno, do tego wyciągnął rudę.
    — A więc, zaczniemy od tego, że ja będę rzucać rudę do pieca, a Ty będziesz go podgrzewać, słyszałem, że jesteś ekspertką, więc powinno nam sprawnie pójść — uśmiechnął się do niej. — Stań tam i zacznij grzać i dorzucać drewna, jak poczujesz, że Ci kurewsko gorąco to z drewnem stopuj, termometru nie mamy, ale będziesz przez okienko widzieć jak się topią sztabki, to będę Ci mówił, kiedy dobrze wyglądają i się nadają do stopu, gotowa? — zapytał jeszcze, zanim sam zabrał się do pracy.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  45. Mohe słuchał słów Emmy ze spokojem na twarzy, ale sam czuł lekko narastające obawy. Sam lubił to co robili, lubił z nią przebywać, ale nie mógł pozbyć się wrażenia, że w ustach Emmy brzmi to jakoś tak… Bardzo poważnie. Pogłaskał ją po plecach, dalej słuchając. Tak, nie oceniał, to mógł przyznać, chociaż nie wiedział czy był jedyny, który tego nie robi.
    - Myślę, że akurat tutaj spotkasz dość wiele nieoceniających pochopnie osób – przyznał, bo przecież sam poznał co najmniej kilka. Emma była tu dopiero od chwili, więc liczył się z tym, że może nie uwierzyć. Trochę się uspokoił, gdy wspomniała po prostu o lepszym poznawaniu. Uśmiechnął się wtedy do niej i dotknął lekko jej nosa.
    - Też chętnie lepiej Cię poznam… Ale skoro już jesteśmy przy poznawaniu i doszło między nami do seksu, to… Chciałbym wiedzieć jak go odbierasz. Nie w sensie ocenienia, ale… Czy seks to dla Ciebie tylko seks, czy… coś więcej? – zapytał. Trochę się już nasiedział z Akane i wiedział, że z tym akurat bywa bardzo różnie. Zwykle trafiał na kobiety, których nie musiał o to pytać, ale z Emmą wolał się upewnić. Nie chciał jej jakkolwiek zranić.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  46. Rei słysząc opinię co do sardynek uśmiechnęła się pod nosem.
    - Tak, lubią, ale wtedy tym bardziej szew powinien być bardziej elastyczny. Co by pracował razem z ciałem i nie pękł jakiejś sardynkowej damie na tyłku, gdy ta postanowi usiąść - zaśmiała się lekko. - U nas były już lepsze nici na takie okazje, tu musimy posługiwać się tym co mamy, tutejsze nici są sztywniejsze, dlatego tak ważne jest byś znalazła skuteczną metodę szycia - wyjaśniła jej i zaraz spojrzała na szew. Przytaknęła głową. - Widzisz? W szyciu lepiej robić coś wolniej, a dokładniej. Jak dobrze się nauczysz to ciuchy spod Twojej ręki będą na lata, a nie na jedno wyjście - puściła jej oko i podała dwa płaty z sukienki, którą Emma zamierzała uszyć dla swojej znajomej. - A więc to będzie Twoje zadanie, połącz mi te dwa fragmenty, tym ostatnim szwem - pokazała na ten, który wyszedł najlepiej. - O tutaj... - pokazała palcem, gdzie powinna iść nić. - W ten sposób, by mi się tak składały i nachodziły na siebie - dodała. - W razie jakichkolwiek pytań, pytaj śmiało - posłała jej jeszcze ciepły uśmiech.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  47. - Ale to co mówię teraz nią jest. Nie mam ochoty spotykać się z Tobą dzień w dzień na tego typu rozmowach - oznajmiła. - A Ty możesz zacząć w końcu słuchać? - nadęła policzki. - Mówię Ci, że nie robię nic specjalnego by ich w sobie zauroczyć. Po prostu jestem sobą i nie wiem co konkretnie ich we mnie urzeka. Jak niby mam Cię uczyć co robić, skoro nie wiem czym w rzeczywistości zwróciłam na siebie ich uwagę? Może to były moje bajkowe opowieści, może moje rozmarzone spojrzenie czy po prostu fakt bycia marzycielką. Nie wiem do jasnej anielki... Ich o takie rzeczy pytaj, a nie mnie - obruszyła się wyraźnie i skrzyżowała ręce na torsie, na tyle, na ile mogła. - Och, no nie możliwe, upierdliwa Argarka, niesłychane... - bąknęła z sarkazmem w głosie. - Nic Ci tu po upierdliwości skoro nie znam odpowiedzi na to co Cię interesuje - oznajmiła. Spojrzała po niej zniesmaczona, gdy mówiła o tym co proponowała Ryu. - No dama zdecydowanie nie rzuca takich propozycji. Dama pilnuje wianka, a nie wkupuje się nim w cudze łaski... Nawet kiedy z jakiś powodów wianka już nie ma. Uciechy cielesne powinny być przeznaczone na wyjątkowe relacje - przyznała wyraźnie speszona. - A co w tym dziwnego? Każdy patrzy na potencjalną sympatię najpierw powierzchownie, bo to może ocenić od razu. Dopiero później, gdy się zdecyduje, zaczyna oceniać wnętrze, o ile druga strona mu je chce pokazać - nie rozumiała zaskoczenia tym, że i Ryu zwraca uwagę na wygląd. Pokręciła zaraz głową. - Nigdzie nie wspomniałam, że go znam, wiem co mi powiedział i to Ci przekazuję - oznajmiła, bo przecież nie mówiła w kontekście chłopaka tylko o fizycznych aspektach. Na słowa o Akane spojrzała po niej ponownie zniesmaczona. - Nie zgadzam się z Twoją opinią, gdyby miała rację bytu, to przy Akane nie kręciłoby się tyle osób i to obu płci - wydała swój werdykt. - Wyjątkowo urodziwe osoby też potrafią mieć równie piękne wnętrze, jedno drugiego nie wyklucza. Dla Ryu wnętrze na pewno ma znaczenie, jak dla każdego kto myśli o partnerstwie na poważnie, co nie znaczy, że pewne dziewczyny mogą mu się podobać bardziej, a inne mniej - dodała. Na pytanie o to jak wyszło zmarszczyła czoło. Nie rozumiała o co chodzi. Zamknęła jednak powieki na poprawione pytanie. Nie miała już pojęcia jak odpowiadać na takie pytania, do tej dziewuchy nic nie docierało.
    - Strasznie mnie męczysz Emmo, idź już lepiej, bo mnie naprawdę zaczyna boleć głowa - wsunęła się głębiej pod kołdrę i odwróciła do dziewczyny plecami.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  48. - Nie Emmo, będziesz ze mną na bieżąco ustalać czy możesz przyjść danego dnia, czy nie możesz. To ile dni w tygodniu będziesz mnie obserwować mnie nie interesuje, ale jeżeli sposób Twoich obserwacji będzie mi sprawiał dyskomfort, to również poproszę byś ich zaprzestała lub zmieniła technikę - zaznaczyła. Nie będzie jej nikt z góry ustalał z kim i ile razy ma się spotykać. Westchnęła ciężko na słowa o życiu, współczuła Emmie, bo ta najwyraźniej wiele złego przeżyła, ale Klara nie miała ochoty wchodzić w szczegóły. W danej chwili miała dość złych przeżyć, zarówno cudzych jak i swoich. - Cieszę się więc, że słyszę z Twoich usta takie słowa. Mam nadzieję, że rzeczywiście będziesz się ich trzymać - przyznała. Na pytanie o damy zastanowiła się chwilę. - Dama powinna być dość subtelna w okazywaniu ewentualnych czułości, przynajmniej w miejscach publicznych. Sam na sam z ukochanym można sobie pozwolić na bardziej frywolne zachowania. Delikatne czułości są dopuszczalne, aczkolwiek lepiej widziane w odniesieniu do mężczyzny, który jest damie pisany, gdy są sobie narzeczeni - podała przykład. - Ordynarne i nieodpowiednie jest przesadne obnoszenie się ze swoją seksualnością. Ta powinna zostać w domu dla oczu męża - dodała. - Nie zauważyłam - odpowiedziała w temacie tego, że to za nią biega więcej chłopaków. - Twoja opinia w temacie wyglądu Akane nie ma dla mnie żadnego znaczenia Emmo, nie widzę powodu dla którego miałabym Cię namawiać na zmianę zdania - przyznała szczerze. - Zrozumiałam już za pierwszym razem - dodała, gdy powtórzyła słowa o An. Nie lubiła takiego obgadywania, Akane była jej przyjaciółką, ocenianie za kim biega więcej chłopaków było nie na miejscu. Dla niej nie miało to żadnego znaczenia. Słysząc o ziołach zamknęła tylko oczy i pokręciła głową. Miała wyjść, a nie przynosić leki. Jeszcze niepotrzebnie zawracała głowę Febe. Kiedy Emma wróciła do gabinetu, Klara dalej leżała zwrócona do niej plecami. - Mhm - mruknęła tylko w odpowiedzi i dalej leżała z zamkniętymi oczyma.

    Klara

    OdpowiedzUsuń

  49. Orianna usłyszała co prawda pukanie, ale była w trakcie przelewania swoich własnych mikstur i nie mogła tego przerwać, zwłaszcza, że kończyła już rozlewać ostatnie fiolki. Uśmiechnęła się dumna z samej siebie, zakręcając je, umyła dokładnie ręce, a potem poszła w stronę drzwi. Uśmiechnęła się na widok Emmy. Przytuliła ją do siebie na powitanie.
    — Witaj, miło Cię widzieć — przywitała się z nią, a następnie odsunęła. Zaprosiła ją, aby usiadła sobie wygodnie na kanapie. Sama podeszła jeszcze, aby nastawić wody na herbatę, po czym wróciła do Emmy, bo nie będzie przecież czekać aż woda się zagotuje. Nie znała jeszcze metody błyskawicznego podgrzewania wody, a gdyby wymyśliła, wątpiła, aby Sato się spodobał, w końcu był przeciwny używaniu zbyt dużej ilości magii. Uśmiechnęła się do rudowłosej.
    — To prawda, był dziwny, ale mimo wszystko całkiem interesujący, tak mi się wydaje. Poznanie waszych zwyczajów zawsze jest całkiem ciekawe — wyjaśniła. Zastanowiła się chwilę nad kolejnym pytaniem. — Każdy był na swój sposób ciekawy. Najbardziej zapoznałam się chyba z Luną i Gabriellą, chciałabym je lepiej poznać. Chociaż Gabi mam wrażenie, powinna trzymać się z daleka od Twojego ciasteczka. Właśnie, jak Tobie minął ten wieczór u boku Mohe? — sama się zainteresowała, a na wzmiankę o tańcach zarumieniła się delikatnie, machnęła ręką i pokręciła głową. — Ja tam uważam, że przede wszystkim dziwnie. Więcej nie idę sama na takie konkursy. To było przerażające. A jeszcze ten Gave i ta piosenka… całkiem mnie nią zbił z tropu — opowiedziała jej.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  50. — Jeszcze nie jest Twój, ale przecież może być. Uśmiechał się ładnie i chyba czule do Ciebie — odpowiedziała Emmie. — Poza tym prawie cały wieczór z Tobą spędził i nie wydaje mi się, aby wyglądał na niezadowolonego tym faktem, myślę, że nawet wręcz przeciwnie, a jeśli jeszcze rozumie Twoje zaloty… to tym bardziej! — klasnęła w dłonie zadowolona. — Życzę wam, aby się udało, będę kibicować takiemu obrotowi wydarzeń — zapewniła ją jeszcze z uśmiechem na ustach. Spojrzała na mikstury i pokręciła głową. — Nie, nie, te mam przygotowane. Masz jeszcze swoją pierwszą dawkę tak? Nową powinnaś otrzymać za dwa tygodnie, świeżą. Dzisiaj robiłam środki na potencję, kilku mężczyzn zamówiło, są tam, a teraz zrobiłam jeszcze zapas do lecznicy eliksirów na przeziębienie. Nazywają się Różyczkami od czerwonego kolory, pomagają na infekcje, chciałam odciążyć Febe od pracy, ma tyle na głowie, że ja mogę zająć się sporządzaniem mikstur — wyjaśniła z uśmiechem. Akurat woda się zagatowała, więc zalała lawendowo-jaśminiową herbatkę do imbryczka i przyniosła zastawę na tacce razem z zakupionym ciastem od staruszki, której niedawno pomogły. Zaśmiała się delikatnie widząc popisy Emmy. Przytaknęła jej głową, siadając z powrotem na swoim miejscu.
    — No nie wiem czy były takie super… — nie zgodziła się. — W każdym razie cieszę się, że w Twoim imieniu nie zajęłam ostatniego miejsca. Na coś przydały się jednak te tańce z Satoru — dodała jeszcze z delikatnym śmiechem.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  51. Sam fakt, że Emma jej nie odpowiedziała w temacie spotkań dawał już Klarze wiele do myślenia. Argarczycy często tak działali, milczeli i później rzucali to swoje "nie powiedziałem ani tak, ani nie". Klara spojrzała po dziewczynie surowo.
    - Ja Cię tylko ostrzegam, że jak się będziesz tymi wizytami naprzykrzać, to zdecydowanie się nie polubimy - zaznaczyła twardo. Dobrze, że chociaż z obserwacjami nie zamierzała być przesadnie inwazyjna. Przynajmniej w teorii. Kiedy Emma wróciła z naparem Klara dalej leżała plecami do niej. Milczała, a słysząc, że rudowłosa dalej nie wychodzi obejrzała się na nią przez ramię.
    - Czy możesz już sobie iść? Chcę się zdrzemnąć. Mam tu odpowiednią opiekę i nie potrzebuję obserwatora mego snu - oznajmiła.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  52. — Zapeszyć? — zapytała nieco zmartwiona, zasłaniając usta dłonią. Och, ależ tego zdecydowanie nie miała zamiaru robić. Przytaknęła jej szybko ruchem głowy, odsłaniając buzię. — Dobrze, dobrze. Nie będę, nie będę niczego zapeszać, och szkoda by przecież było. Zasłużyłaś przecież na szczęście — odparła, wyraźnie się stresując. Miała nadzieję, że jej wcześniejsze kibicowanie niczego nie zapeszy. Byłaby na siebie bardzo zła, gdyby właśnie przez to Emmie i Mohe nic by się nie ułożyło. Jej zdaniem bardzo do siebie pasowali. Uroczo się uśmiechali w swojej obecności.
    — Moje mikstury są ważne tak długo dopóki jej nie otworzysz, po otwarciu jednak masz trzy miesiące i wywar zacznie tracić swoje właściwości aż stanie się po prostu niesmacznym płynem — wyjaśniła, kiedy schowała sobie jeden z nich do kieszeni. — Jeśli chcesz mogę dać Ci miesięczną terapię, będzie łatwiej brać, jeśli chcesz oczywiście. Ale jest za to bardzo niesmaczny — wyjaśniła. Zaraz jednak ponownie się zmartwiła, kiedy wspomniała o braku miesiączki. Wysłuchała jej. Przytaknęła głową. — Ile Ci się spóźnia? — zapytała jeszcze dla pewności. — Nie przeprowadzę wiarygodnego egzaminu jeśli nie miną dwa tygodnie od dnia, kiedy powinnaś krwawić — wyjaśniła jej. — Ale to możliwe? Robiłaś to zanim wzięłaś mikstury? Dałam Ci je zbyt późno? — zapytała jeszcze. Och, najdroższy Boże. Mogła dać jej od razu jak tylko przyszły do Argaru. Zarumieniła się na jej zarzuty.
    — Spokojnie, tańczył ze mną na balu, nauczył mnie. Mamy przecież dwa osobne pokoje — zarumieniła się jeszcze bardziej. Nie mówiła jej, że raz spali na jednym łóżku, bo nie chciała ściągać gniewu Emmy na Satoru bez potrzeby.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  53. Mohe uśmiechnął się lekko.
    - Jestem pewien, że z czasem się dowiesz, tylko go sobie daj, ten czas – spojrzał po niej przyjaźnie. Puścił ją, kiedy postanowiła się odsunąć. Fakt, że nie wie brzmiał dość poważnie, ale chociaż nie widziała w tym z jego strony czegoś więcej. Przytaknął. – Tak, dla mnie to tylko seks. Jesteś śliczna, ale za mało Cię znam by uznać to za… coś więcej – wolał postawić sprawę jasno. Obserwował ją spokojnie i sam wszedł głębiej, powoli zanurzając się po samą szyję. Podpłynął do Emmy i spojrzał jej w oczy. – Możesz mi coś obiecać? – zapytał. – Powiesz mi, gdyby zaczynało to dla Ciebie znaczyć coś więcej? – sam zamierzał ją w tym temacie uważniej obserwować i chyba na tą chwilę jednak nie chylił się ku powtórce ze zbliżenia, chociaż Emma była tak nieprzewidywalna, że wolał nic nie zakładać.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  54. Rei skupiła się w pierwszej kolejności na nadaniu podstawowego kształtu kreacji. Nie zakładała, że dziś uda się im zrobić więcej, bo jednak praca z igłą i nićmi robiła swoje, szczególnie, gdy chodziło o palce. Dobrze, że Emma pracowała chociaż na cienkim materiale, to nie musiała się aż tak wysilać przy swoim szyciu. Dziewczyna zdawała się dość kumata i szybko łapała, więc praca z nią mijała przyjemnie. Na stwierdzenie rudej, przytaknęła głową.
    - Tak, rzeczywiście zaczyna nabierać kształtów, ale to dopiero spód, przyjdzie na to jeszcze warstwa wierzchnia - wyjaśniła. - Co powiesz na przerwę, jakieś ciastka i trochę herbaty? - zaproponowała. - Nie wiem jak Ty, ale ja mam ochotę trochę odpocząć - puściła jej oko i ruszyła w stronę kuchni niespecjalnie czekając na odpowiedź Emmy.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  55. Yensen za to czuł kurewskie ciepło. Ale on chodzącą pochodnią nie był, więc chcąc nie chcąc, pot na ciele zaczął mu się pojawiać. To była jego najmniej ulubiona część tej roboty i naprawdę lubił do tego wykorzystywać do tego innych. Może z czasem znajdzie jeszcze jakiegoś pomocnika Emmie i to będzie miał z głowy. Najlepiej za darmo. W sumie dawno nikt mu bimberku nie ukradł. Wystawi kilka na przynętę i cyk - plan idealny. Uśmiechnął się pod nosem. Ależ on był genialny. Zajmował się pracą, knując sobie w głowie swoje własne, staruszkowe intrygi.
    — Tak, wszystko na takiej samej zasadzie, do wszystkiego mamy formy. Potem zahartujemy w zimnej wodzie i mucha nie siada — wyjaśnił. — Zresztą zaraz zobaczysz, bo je też robimy — wyjaśnił, wymieniając formy i puszczając jeszcze raz odlewnię.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  56. Klara spojrzała po dziewczynie.
    - Na pewno nie zrobiłaś dobrego pierwszego wrażenia, a ja nie mam w zwyczaju lubić kogoś tylko dlatego, że ktoś chce. Nie mam też w zwyczaju zmieniać o kimś zdania na podstawie kilku wymienionych zdań. W moim mniemaniu do takich rzeczy potrzeba czasu i chęci obu stron, a w danej chwili czuję się przez Ciebie osaczana. Jakbyś wymagała, że mam Cię lubić, bo tak. To tak nie działa, nie u mnie - poinformowała Emme. Zacisnęła usta na wspomnienie ścigania, tak, to też robiło swoje i ciężko było jej tak po prostu zaufać. - Wybaczam, ale to nie znaczy, że nagle obawy i potrzeba dystansu zniknie, może z czasem, ale na pewno nie po takiej rozmowie - przyznała. - Nie winię Cię, że starałaś się przeżyć i wierzę, że przeszłaś wiele złego, ale to wszystko nie daje Ci prawa z góry oczekiwać, że wszystkim Twój sposób bycia będzie odpowiadał - dodała. - Emmo, jesteś natarczywa. Nie czuję się dobrze w Twojej obecności, szczególnie gdy tak się zachowujesz. Ile razy trzeba Ci powtarzać byś zrozumiała? Wolałabym byś jednak zostawiła mnie samą - przyznała.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  57. Mohe uniósł wysoko brwi, gdy wyznała, że nie może, a kiedy mówiła dalej, to zdziwienie wcale nie malało. Cholera... Kiedy ostatnio się widzieli Emma sprawiała wrażenie dziewczyny ciężkiej do zdobycia, takiej, która będzie udawać, że jej się coś nie podoba, nawet gdy jest inaczej. Teraz jednak zdawała się bardzo wylewna.
    - Emmo, trochę już to mówisz, właśnie teraz... - sięgnął po jej rękę i złapał ją delikatnie, by przyciągnąć bliżej do siebie. Spojrzał po niej trochę troskliwiej. - Wytłumacz mi, bo nie rozumiem. Wiesz, że dla mnie to tylko seks i Ci to nie przeszkadza? Mimo to chcesz być blisko? Nie chcę Cię ranić, a przecież blisko można być na wiele różnych sposobów. Nie zacznę Cię mniej lubić, tylko dlatego, że nie będziemy uprawiać seksu. Nie odsunę się z takiego powodu - wyznał. Dla niego to był przyjemny gratis, ale przecież nie oczekiwał go przy wszystkich relacjach. Przyciągnął ją lekko do siebie i schował w ramionach. Musiała być naprawdę mocno skrzywdzona.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  58. Nie rozumiała skąd dziewczyna brała w ogóle takie pomysły, ale przez takie gadanie czuła tylko większy niepokój, przebywając w towarzystwie Emmy. Obejrzała się i patrzyła na Emmę jak na jakąś nawiedzoną.
    - To są Twoje słowa, nie moje – oznajmiła tylko i zaraz pokręciła głową. – Zamykam na to co mi nie odpowiada i nie czuję się źle z tego powodu. Twoje zachowanie, Twoja obecność, Twoje słowa i wypowiadane myśli, mnie osobiście przyprawiają o dyskomfort i nie zamierzam udawać, że jest inaczej. Skoro Ci to nie odpowiada to tym bardziej nie rozumiem po co zawracasz mi głowę. Poszukaj kogoś kogo takie zachowania i taki sposób bycia nie mierzi. Z łaski swej nie baw się w znawcę mojej osoby, bo to tym bardziej zniechęca do próby poznania Cię. Zaczęłaś w bardzo nieprzyjemny dla mnie sposób, więc teraz nie wiń mnie za moje reakcje – podsumowała i kiedy dziewczyna wyszła, to Klara po prostu odetchnęła z ulgi i wróciła do swojej w pełni leżącej pozycji, z twarzą skierowaną do ściany. Przymknęła oczy, czując jak jej ciało się luzuje. W końcu trochę spokoju. Czuła się naprawdę zmęczona tymi odwiedzinami i wymianą zdań. Jeszcze nigdy nie przeżyła próby wmówienia przyjaźni, to było bardzo nieprzyjemne i dziwne doświadczenie.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  59. Klara spojrzała tylko po Emmie trochę dziwnie, ale nic jej nie odpowiedziała, dziewczyna tylko udowadniała, że nie jest kimś z kim Klara miałaby ochotę przebywać. Przyszła tu jak do siebie, wmawiała jej jakieś dziwne sposoby nawiązywania przyjaźni, w ogóle nie szanowała zdania Klary w temacie ustalania spotkań, gadała o jakimś unicestwieniu i zasługiwaniu na karę... Dziwna osoba. Jeszcze te słowa i ideale. Emma najwyraźniej miała jakieś poważne urojenia. Może słyszała głosy w głowie? Kasztanowłosa nie kojarzyła by gdziekolwiek wspominała o byciu idealną. Wzruszyła tylko ramionami, tak, oceniała pierwsze wrażenie, jak każdy normalny człowiek.
    - To Ty nie umiesz zaakceptować prawdy, że po prostu w danej chwili przebywanie z Tobą sprawia mi dyskomfort. Patrząc na to jak reagujesz na cudze skrępowanie, to raczej nie zakładam, że Twoja obecność w najbliższym czasie sprawi mi jakąkolwiek przyjemność - tylko w tym temacie zabrała głos i zaraz dalej układała się do drzemki.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  60. Nie naciskał na dotyk i sam odsunął się od niej na dwa kroki, szczególnie, gdy zaczęła mówić. Zmarszczył trochę czoło. Nie rozumiał, naprawdę nie rozumiał. Westchnął ciężko i pokręcił głową.
    - Nie Emmo, nie będzie więc więcej seksu, na pewno nie skoro tak na to patrzysz - oznajmił. - Nie mam nic przeciwko byśmy razem gdzieś chodzili, robili coś wspólnie i ze sobą przebywali, ale seksu już nie będzie - zaznaczył stanowczo. To co mówiła było po prostu złe. - Nie jesteś kukłą do zaspokajania męskich rządz, może dla Peruna byłaś, ale ja kurwa nie jestem Perunem... - trochę go dotknęło to w jakie słowa ubrała to wszystko. - Nie mam zamiaru się od Ciebie odsuwać, nie z takiego powodu - zaznaczył.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  61. To jak się kuliła nie oznaczało nic dobrego, znowu coś sobie wrzuciła na głowę. Zacisnął lekko pięści, gdy wyrzuciła z siebie swoje słowa.
    - A ja nie chcę Cię tylko podniecać! - nie krzyczał, ale miał stanowczy ton. - Nie chcę na Ciebie patrzeć jak na kukłę do ruchania! - dodał pewnie. - Nie chcę byś tworzyła w swojej głowie jakieś durne wizje, że trzymam z Tobą jedynie dla seksu! Ty mnie interesujesz, Ty jako osoba, może nie w temacie miłosnym, na pewno nie teraz, ale chciałbym poznać Ciebie, poznać, a nie tylko obracać! - spojrzał po niej odrobinę wkurzony. - Przykro mi, że muszę Ci coś takiego wyjaśniać, ale nie winie, nie Ciebie... Po tym co przeszłaś... Nie winię Cię... Tylko, kurwa mać, nie karz mi tego za jakiś czas znowu powtarzać...

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  62. Mohe stał chwilę w miejscu, gdy go wyminęła. Miał ochotę dać jej odejść, olać sprawę i sam nieco nabrać oddechu, ale siostra praktycznie od razu pojawiła się w jego głowie, ona i to jej zawiedzione spojrzenie.
    - Kurwa... - syknął pod nosem, po czym sam ruszył za Emmą nieco szybciej. Tym razem nie zważał na jej ewentualne sprzeciwy, po prostu ją złapał i odwrócił twarzą do siebie. - Przestań - polecił. - Za co Ty mnie przepraszasz i niby gdzie się wybierasz? Nie tak kończy się rozmowy - upomniał ją. - Chcesz żebym był to mi do cholery nie uciekaj - dodał z nieco gniewną miną.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  63. Przytrzymał ją mimo szarpnięcia, sił mu nie brakowało, więc nie miał z tym większego problemu. Patrzył jej w oczy, mimo, że ona unikała spojrzenia. Zmarszczył czoło na odpowiedź dziewczyny.
    - O czym Ty gadasz Emmo? Nie miałaś nawet okazji mnie zawieść, co do Twojej beznadziejności najwyraźniej mamy zupełnie inne zdania, a dogadzanie...? Nie jesteś moją niewolnicą i nie masz obowiązku mi dogadzać... - puścił jej ramiona i skrzyżował swoje, na swoim torsie. - Nie chcę żebyś szła do namiotu, nie tak. Nie chcę tak kończyć tej rozmowy, ale nie zatrzymam Cię jeżeli teraz pójdziesz - oznajmił.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  64. Przybrał taką pozę bardziej z powodu odczuwanej pewności co do własnych słów, nie sądził, że dziewczyna będzie jakoś bardziej zwracać na coś takiego uwagę, ale cóż, najwyraźniej się pomylił i niestety nic o tym nie wiedział. Jeszcze bardziej zmarszczył czoło, gdy krzyczała w jego stronę.
    - Poczułem się do niego porównany, nie jak on. Tak, to nie było w porządku z Twojej strony, ale żeby od razu mówić o ranieniu? Nie, nie zraniłaś, to nie jest coś niewybaczalnego, zwykłe nieporozumienie. Przecież sama mówiłaś, że nie takie miałaś intencje, a to one mnie w ostateczności obchodzą najbardziej - kiedy ona bardziej się darła, on zdawał się mówić spokojniej. - Ale w czym dogodzić? W seksie, czy w czym? Przecież w seksie mi dogodziłaś... - nie rozumiał o czym ona teraz mówi, ale miał wrażenie, że coraz bardziej emanuje ciepłem i to tym mało przyjemnym. Pokazuje, że nie chce rozmawiać? Ściągnął brwi zaskoczony, a ręce mu dosłownie opadły. - Stałbym tu, gdybym nie chciał? - zapytał, dalej spokojnym tonem. Wtedy się zaczęło, obrzucała się gównem i to solidnie. Nie widział sensu by cokolwiek tu mówić, dziewczyna była zbyt nakręcona więc... No cóż, Mohe po prostu ją wyminął i ruszył w stronę ich obozu, by tam wciągnąć na siebie spodnie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  65. Mohe po prostu za nią spojrzał, a kiedy weszła do swojego namiotu, ruszył zaraz za nią. Wpakował się do środka i usiadł, patrząc na dziewczynę.
    - Rozmawiać, nie krzyczeć - wolał przerwać to jej nakręcanie zwykłym odejściem, co by chociaż trochę odetchnęła. - To jak się opisujesz, ja Cię tak nie widzę. Ty się tak widzisz i to nie jest dobre, bo to jak Ty się widzisz powinno być dla Ciebie najważniejsze. Ja widzę Cię inaczej, nie zgadzam się z Twoim opisem i nie przyznam Ci w nim racji. Mam nadzieję, że z czasem i Ty sama zobaczysz jak wiele się nie zgadza w Twoich własnych słowach - mówił spokojnie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  66. - Nikt – odparł Mohe. – O, to jednak jesteś kobietą i czegoś przy Tobie nie wypada? Zwątpiłem po Twoim ostatnim opisie swojej osoby – rzucił z powagą na twarzy. Patrzył na jej plecy, nie specjalnie się przejmując faktem, że musi je oglądać. – Tak, mam rację, sęk w tym, że nigdzie nie powiedziałem, że nie warto, ale tak, to co rzeczywiście powiedziałem jest racją – kiwnął głową. – Skończysz to durne pierdolenie? Gdyby wszyscy ginęli z takich powodów to już dawno byśmy wymarli. Nie zachowuj się jakbyś była jedyną na tym świecie pokiereszowaną przez życie i popełniającą błędy, bo nie jesteś – oznajmił twardo. – Skoro nie chcesz umierać to żyj, jak przyjdzie Twój czas, to przyjdzie, nie Tobie decydować czy to powinno być teraz, czy kiedy indziej – dodał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  67. Mohe wzruszył ramionami.
    - Marna z Ciebie szmata, a jeszcze marniejsze ścierwo - oznajmił. - Takimi określeniami można nazwać kogoś kto dla swojego własnego "chcę" zachowuje się chujowo, a nie kogoś kogo do krzywych akcji przymuszają, tak więc sobie daruj te urocze epitety - spojrzał po niej poważnie. Przynajmniej przestała spazmować. - Może i nie twierdzisz, ale właśnie tak się zachowujesz, tak jakbyś była jedyną, która coś zjebała. Zachowanie nie zawsze idzie w parze ze słowami i jesteś tego idealnym przykładem. Niby wiesz, że każdy czasem podejmuje złe decyzje, że popełniają błędy, a jednak to siebie gnoisz jako jedyną. Czemu nie zaczniesz biegać i wykrzykiwać innym w twarz, że powinni zdechnąć za swoje błędy? - dalej po niej patrzył. Tego całego Edka i Brianka nawet nie komentował. - Technicznie to mogłabyś tylko spróbować umrzeć, próba nie musiałaby być udana, więc nie, nie Ty wybierasz - zauważył. - Chociaż coś dobrego. Skoro chcesz to nie rozumiem jednego. To jest ta Twoja droga, którą wybrałaś do życia? Ciśnięcie po sobie jaka to jesteś nieudolna i zbędna? No... to życzę powodzenia, normalnie świetlista droga przed Tobą... - pokręcił głową z niedowierzaniem. - Dostałaś szansę by żyć inaczej, a zamiast to docenić to biadolisz z byle powodu. Jestem tu, siedzę w Twoim namiocie, a Ty i tak dalej w głowie wciskasz sobie, że Cię odepchnę. Wmawiaj to sobie dalej, wtedy rzeczywiście Cię odepchnę, bo co jak co, ale nie będę czekał, aż łaskawie zobaczysz, że jednak tu jestem - oznajmił.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  68. Rei spojrzała po dziewczynie trochę zaskoczona.
    - A co to, sklep? Jesteś u mnie w domu, nie każę płacić gościom za napoje czy jedzenie - zaśmiała się lekko. To by dopiero było. Już widziała tą puszkę przy kuchni z dopiskiem "płać za żyr". - Jak będę w potrzebie to i Ty mi pomożesz, to jedyna zapłata jakiej oczekuję - puściła młodej oko. Słysząc o wodzie złapała jednego cytrusa i zaczęła go skrajać, podsunęła też Emmie talerz z ciastkami i przyszykowała im do naczyń wodę, a kawałki owoców wyłożyła na mały talerzyk i również podsunęła pod nos dziewczyny. Usiadła przy stole, oczywiście wcześniej zapraszając do niego Emme. - Czemu właściwie nie przyznałaś się tej znajomej, że miałaś na myśli inne szycie? - zainteresowała się.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  69. Pokręcił głową.
    - Nie, nie pasują, bo nadal robiłaś to by się uwolnić, a nie dla własnej przyjemności - zaznaczył dość istotną różnicę. Na słowa o odbieraniu wzruszył ramionami. - Skoro ktoś Cię tak odbiera to jakieś ziarno prawdy w tym zachowaniu najwyraźniej jest - stwierdził. - Nie Em, w momencie kiedy rzucasz przy mnie takie słowa i sugerujesz mi jakieś zachowania, to już nie chodzi tylko o samą Ciebie. Gadaj sobie swoje monologi i nazywaj się w nich jak tylko chcesz, ale nie oczekuj, że grzecznie będę przytakiwać słysząc takie pieprzenie. Jasne, niech każdy decyduje za siebie, piękne słowa. Więc dlaczego decydujesz za mnie? Dlaczego słyszę od Ciebie co zrobię w danej sytuacji? - zapytał, patrząc po niej, dalej z powagą. Nie komentował już sprawy wybierania śmierci, bo nadal nie ona tu decydowała. Kiedy spróbowała uderzyć go w nos, złapał jej rękę i spojrzał nieprzyjemnie. - Nie radzę - ostrzegł. Coś jej się ewidentnie pomyliło. Puścił jej dłoń, ale nie zamierzał pozwalać się uderzyć. Chciał się "bawić"? Zmarszczył czoło i pokręcił głową. - Skoro tak, to nie mam nic więcej do dodania. Tak jak wspomniałem, jestem chętny na kontakt, ale nie ten seksualny - oznajmił, powoli wstając i zbierając się do wyjścia z jej namiotu.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  70. Mohe spojrzał wymownie po Emmie.
    - Mhm i lekceważysz to co ja Ci odpowiadam, dalej określając mnie jako tego, który się odsunie... Ja mówię, że nie, a Ty dalej swoje... - westchnął. - Nie wiem, może dlatego, że gadam jak do ściany? - zaproponował, nie wchodząc głębiej w dyskusję. Ruszył do wyjścia i już za nią nie patrzył. - Pożyczę - oznajmił tylko i skierował kroki do swojego tipi, by wyciągnąć z niego pled i podać dziewczynie. Po tym wrócił do swojego obozu, złapał łuk i wyszedł na polowanie. Jak już miał nadmiar energii to dobrze go mógł chociaż wykorzystać.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  71. Tego ranka Mohe zajmował się obrabianiem upolowanego zwierza. Powoli kończyły się jego zapasy jedzenia, więc nadszedł czas na nową dostawę. Najpierw zabrał się za skalpowanie ofiary, skóry dość ładnie tu schodziły, zawsze znalazł się jakiś chętny do kupna lub wymiany. Na targu miał już spore rozeznanie i wiedział, które stoiska są mniej lub bardziej warte uwagi. Szykował mu się dzień pełen załatwiania spraw. Musiał przecież zdobyć jeszcze kilka składników na kolejną partię "Łapy", więc i mięso postanowił podzielić na takie do zjedzenia, do ususzenia, do zamarynowania i do sprzedania.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  72. Emma mogła leżeć cicho jak mysz pod miotłą, a Mohe i tak wiedział, że siedziała w namiocie. Nie widział przy jej małym dobytku jakichkolwiek oznak czy śladów dzisiejszej aktywności, więc po prostu uznał, że nigdzie nie wybyła.
    Kiedy postanowiła wyjść, spojrzał w jej stronę i lekko się uśmiechnął.
    - Dobry - odparł. - Jak polowanie udane to musi być dobry - dodał i zaraz spojrzał po niej pytająco. Zaśmiał się lekko. - Nie musisz mi go oddawać, mam ich kilka, dbam by mieć zawsze zapas. W podróży to dość istotne - przyznał. - Poza tym, zawsze mogę ze skór zrobić sobie nowy, więc spokojnie możesz go u siebie trzymać - zapewnił. Zerknął na ten cały chlebek, który dziewczyna mu proponowała i z zaciekawieniem oglądał jak go przypieka na dłoni. Uśmiechnął się przy tym kącikiem ust. - Tak, mam ochotę, ale będę wdzięczny jak mi go podasz do ust, bo ja... - pokazał swoje ręce uwalone w krwi - mam chwilowo dość brudną robotę - wyjaśnił, dalej wszystko na spokojnie porcjując i wycinając.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  73. Rei uśmiechnęła się do dziewczyny ciepło.
    - Pozwól, że sama uznam kiedy będzie "za dużo". Nie martw się, umiem wyznaczać granice, nawet w swojej dobroci - puściła jej oko i spojrzała zaciekawiona po Emmie, gdy mówiła o swojej znajomej. - No cóż, skoro mimo wszystko ją lubisz to chyba jednak nie jest aż tak źle - uśmiechnęła się nieco pogodniej.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  74. Mohe kiwnął głową na jej podziękowania i zaraz uśmiechnął się pod nosem.
    - Nie mów hop. Zobaczymy w jakim stanie będzie ten cały koc, gdy już swojego się dorobisz - rzucił żartobliwie, a gdy podeszła wziął solidny kęs zapiekanego chleba. Pomielił go chwilę w buzi i kiwnął głową. - Dobry, mógłby ciekawie smakować z jakimiś ziołami - stwierdził. Słysząc pytanie spojrzał po zwierzynie. - Lubię - przyznał. - Chociaż czasami mi brakuje tych prawdziwych łownych wypraw. Samemu to nie to samo, ciężko o ten specyficzny klimat - dodał, śląc jej lekki uśmiech i lustrując jej buzię wzrokiem. Kącik jego ust drgnął odrobinę. Lubił na nią patrzeć, w jego oczach była wyjątkowo urodziwa.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  75. Mohe uśmiechnął się pod nosem na tą jej specyficzną minę.
    - Ale wiesz, że skór się nie pierze, prawda? – spojrzał po niej wyraźnie rozbawiony i przygryzał chleb, za każdym razem, gdy mu go podsuwała. – Chleb zapiekany w jajku? Brzmi ciekawie. Zawsze możesz mi kiedyś przygotować coś takiego na śniadanie – spojrzał po niej i poruszył zabawnie brwiami. – Jak? Hm… - spojrzał na chwilę w niebo. – W moich stronach to był obrzęd, w którym uczestniczyło wiele osób – zaczął wyjaśniać. – Był wyznaczony dzień wymarszu, dzień przed odbywały się dwa rytuały, jeden na życzenie powodzenia, drugi na pożegnanie. Wstawaliśmy wcześnie rano, nasz szaman naznaczał każdego ochotnika i ruszaliśmy tropić zwierzynę. Takie polowania trwały czasami wiele dni. Tropiliśmy zwierzynę, dzieliliśmy łup na taki dla nas i taki, który niesiemy do wioski. Kiedy wracaliśmy to odbywały się tańce, witano nas bardzo ciepło i przystępowaliśmy do kolejnego rytuału, na podziękowanie za udane łowy, ewentualnie gdy ktoś zginął, to dodatkowo odprawialiśmy jeszcze jeden rytuał ku pamięci ofiar – spojrzał na Emme i uśmiechnął się lekko. – Dużo się działo na takich wielkich łowach – przyznał. Spojrzał po niej pytająco. – Dla potrzeby? Ale potrzeby czego? Polowanie jak najbardziej jest dla potrzeby, ale zaspokojenia głodu. Przede wszystkim, bo oczywiście nie marnowaliśmy ani skór, ani kości. Zastosowań mieliśmy wiele by nie marnować darów, jakie nam oddała natura – wyjaśnił. Zaśmiał się krótko, gdy wyznała swój „problem”. – W to akurat mogę uwierzyć na słowo – uśmiechnął się do niej zaczepnie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  76. Orianna spojrzała smutno po Emmie.
    — Oczywiście, że zasługujesz na szczęście, zwłaszcza Ty na nie zasługujesz — zapewniła ją, obejmując delikatnie jej dłoń. Posłała jej delikatny uśmiech, zmieniając wyraz twarzy na bardziej ciepły, chcąc zapewnić Em o szczerości swoich słów. — Jestem pewna, że jeszcze je poczujesz — dodała jeszcze, lekko gładząc jej dłoń. Puściła ją zaraz, oglądając jak podchodzi po jej mikstury. Uśmiechnęła się szerzej na pytanie rudowłosej i przytaknęła ruchem głowy.
    — Nie krępuj się — rzuciła zanim młoda kobieta schowała sobie fiolkę do siebie. I tak w Argarze robiła zawsze kilka sztuk na zapas w obawie, że jakaś ulegnie zniszczeniu przez niespotykaną magię mieszkańców. Słuchała o spóźniającym się cyklu, a na twarzy blondynki pojawiło się delikatnie zmartwienie. Zaraz też sama się zarumieniła, zasłaniając usta dłońmi, gdy wspomniała jak szybko skończyła z Mohe w przysłowiowej alkowie. Wzięła wdech, odsuwając ręce od twarzy.
    — To prawda, może się spóźniać, ale jeśli chcesz mogę to sprawdzić z taką… 60 procentową dokładnością — zaproponowała. Lepiej było dmuchać na zimne. — Tak, ale ja i Satoru jednak się tych osobnych pokoi trzymamy — zauważyła, uśmiechając się delikatnie do Emmy.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  77. Mohe zaśmiał się lekko i przytaknął jej głową.
    - Wierzę, że będziesz o te skóry dbała - przyznał pogodnie. Nie chciał jej znowu przesadnie peszyć. Złapał zaraz jej nos w dwa palce i jednorazowo zacisnął. - Nauczysz się, jeszcze przed Tobą wiele nowinek, ale przede mną też. Jestem pewien, że i Ty nie raz zaskoczysz mnie czymś czego nie wiem. Możemy się od siebie uczyć, a jak dla mnie to bardzo ciekawa opcja poznawania kogoś lepiej - przyznał. Miał pewność, że Emma posiada sporo wiedzy, która dla niego jest tajemnicą. Na stwierdzenie co do polowania ponownie jej przytaknął. - Tak, ci którym udało się wrócić mocno zyskali w oczach i umacniali swoją pozycję w plemieniu, byli przydatni, a my lubimy czuć się potrzebni - udało mu się oporządzić zwierza i zaczął teraz oprawiać skórę. Zdejmował resztki mięsa i oczyszczał ją na spokojnie. - Czy ja wiem, czy takie różne. W obu chodzi o zdobycie pożywienia. W mojej opowieści chodzi jedynie o pożywienie na większą skalę, o wyżywienie plemienia, a nie jednego człowieka. Oczywiste jest, że dla wyżywienia plemienia mięsa potrzeba więcej, a i trzeba je jakoś przetransportować, więc i silnych ramion jest potrzebnych wiele. W takich wyprawach mało kto szedł sobie tak po prostu, każdy miał jakieś role do wykonania - wyjaśnił jej. - Różnicę głównie z tego wychodzą, z ilości potrzebnego pożywienia, ale zamysł jest ten sam - dodał. Kiedy go pacnęła udał oburzoną minę i złapał się za uderzone miejsce. - No wiesz! - pokręcił głową, ale oczy i usta jasno mówiły, że go to bawi. - Och, oczywiście, że umiesz - wyszczerzył się do niej. - Po prostu mało kiedy widzisz ku temu potrzebę - zaśmiał się. - Ale mi to ani trochę nie przeszkadza, nawet wolę gdy mówisz, masz bardzo przyjemny głos - stwierdził i wrócił wzrokiem do skóry, którą jeszcze musiał trochę wyczyścić.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  78. Orianna odwzajemniła jej uśmiech oraz czułość. Spojrzała po niej z troską.
    — Tak, wiem. Mimo wszystko pozwól to sobie powtarzać, gdy nadarzy się ku temu okazja — poprosiła ciepło. Zarumieniła się, gdy Emma wyskoczyła ze swoim następnym pytaniem. Rudowłosa nie dała jej nawet czasu na odpowiedź i już sama to zrobiła. Dziewczyna spuściła wzrok, nie wiedząc co ma powiedzieć. Wzięła głęboki wdech.
    — Nie mów tak proszę, ja na nic nie czekam — wyjaśniła spokojnie, odwracając wzrok. — Nie zakochuje się i nie chcę wskakiwać mu bezczelnie do łóżka. I tak serce mi pęka, gdy odmawiam mu jego oświadczyn na niby — dodała. Przytknęła Emmie, gdy powiedziała, że chce poczekać ze sprawdzaniem. — No dobrze, w takim razie zrobimy to za tydzień, dobrze? — zaproponowała.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  79. Mohe posłał jej uśmiech.
    - W tej chwili nie musi, nigdzie się nie rozstajemy - zauważył i puścił jej oko. Z zaciekawieniem słuchał o tym jej świecie. Polowanie dla... zabawy? Na jego twarzy widać było konsternację. - A jednak szybko Ci przyszło powiedzieć coś ciekawego... - zauważył. - A cóż zabawnego było w polowaniach, w Twoim świecie? - zapytał. Skoro "dla zabawy" to chyba o zabawę chodziło, tak? Wyszczerzył się do niej, gdy wspomniała, że to przy nim tyle gada. - Cóż, tak już działam na kobiety - również poruszył brwiami i zaśmiał się. - Chociaż w sumie po prostu na ludzi, na większość - dodał z uśmiechem. Przytaknął jej głową. - Tak, przy niektórych czasem po prostu nie warto - przyznał. W końcu i tacy chodzili po tym padole.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  80. Mohe słysząc o farmach otworzył szeroko oczy. Hodowanie zwierząt nie było mu obce, ale to co Emma mówiła dalej nie bardzo mieściło się w jego głowie.
    - Dziwny zwyczaj, dobry zwierz do ubicia to taki, który miał dobre życie, mięso zaraz inaczej smakuje jak warunki życia są złe... - zauważył. Ciekawe, czyli polowanie stało się w ich świecie formą rozrywki. - Hmm... No, skoro to dla adrenaliny to rozumiem... Ale co potem robili z tym upolowanym zwierzem? - zainteresował się. Polować tylko po to by zabić? Mocno mu się to kojarzyło z polowaniem na śmiałków przychodzących do Nhulu, ale nawet to zabijanie miało na celu odstraszanie kolejnych kandydatów. Mohe podrapał się po głowie. Dla poroża... - A mięso, skóry? - przecież to było najważniejsze w łowach, przynajmniej w jego mniemaniu. - Rozumiem, że mieliście chyba za dużo jedzenia... - zauważył. Najwyraźniej Emma sama nie pochwalała tego zwyczaju, więc nie pytał więcej, w końcu skąd miała wiedzieć dlaczego aż tak bardzo ludzie to lubili. Spojrzał po niej, gdy prychnęła pod nosem i uśmiechnął się kącikiem ust. - Bez przesady, nie tak codziennie - rzucił nieco rozbawiony. - Może co drugi dzień - zaczepnie szturchnął ją w ramię i się zaśmiał. - Korzystam, nie tylko poprzez seks - odpowiedział z szerszym uśmiechem i zaraz uniósł lekko obie brwi. Zaśmiał się delikatnie. - Masz jakąś konkretną na myśli? - spojrzał po niej z zawadiackim uśmiechem i zaraz pokręcił głową. - Nigdy nie mówiłem, że nie wybiorę tej jedynej. Do tej pory zdarzał mi się raczej przygodny seks, nie zauważyłem by te dziewczyny szukały u mnie czegoś więcej. Poza Tobą oczywiście - odparł jej szczerze.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  81. Mohe ponownie podrapał się po głowie, ale zaraz wzruszył ramionami.
    - To musiał być bardzo dziwny świat. Polowano dla zabawy ale posiadanie czegoś ze skór zwierza było czymś złym… Mieliście inne materiały, które zastępowały Wam skóry? – zapytał. – Hm? Według tamtego świata moje polowanie to złe traktowanie? Czy to polowanie dla zabawy? – jednak pojawiło się więcej pytań. Kiedy wspomniała o jedzeniu i pieniądzach, kiwnął głową. – No tak, każdy patrzy do swojego koryta – tą zasadę akurat znał bardzo dobrze. – Nie pochwalam – przyznał. Na dłuższą metę ciężko się tak żyło, przynajmniej w jego mniemaniu. – Jak dla mnie to jednak więcej korzyści płynie z współpracy i wzajemnej pomocy – stwierdził z lekkim uśmiechem. Zjadł ostatni kawałek tosta i sam kończył powoli swoje oczyszczanie skóry. Wstał jeszcze by iść przemyć ręce w misce z wodą. Uśmiechnął się pod nosem na tą całą skromność. – Wcale nie było ich tak wiele – przyznał w temacie dziewczyn. – Chociaż to już zależy od osoby, dla niektórych dwie to już dużo – wzruszył ramionami i wrócił na swoje miejsce by strzepać skórę i zawiesić na jednej z gałęzi. Spojrzał po Emmie i patrzył na nią przez chwilę w milczeniu. Uśmiechnął się lekko po jej odpowiedzi po czym ruszył na pieniek obok niej i na nim usiadł. – Nie będę kłamał, podobasz mi się, bardzo. Mam jednak już za sobą relację z kobietą, która mi się po prostu podobała i … Nie chcę już czegoś takiego. Nie chcę pocieszać się jedynie Twoim wyglądem, dlatego wolę Cię poznać, w te lepsze i te gorsze dni. Chcę żebyś Ty mnie poznała. Ja też mam złe dni i bywam wtedy okropny – przyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  82. Mohe zaczął mrugać trochę wolniej, gdy Emma opowiadała o tym wszystkim. Ich świat był zdecydowanie zupełnie inny.
    - Jestem w szoku, że tak sprawnie się tu zaaklimatyzowaliście - przyznał. - To co mówisz brzmi dla mnie bardzo... No nie wiem czy ja bym umiał żyć w takim świecie - stwierdził.
    Widząc jej rumiane policzki nie mógł się powstrzymać od ledwo widocznego uśmiechu, jednak gest z skradzionym uśmiechem powstrzymał, zatrzymując Emme poprzez przytrzymanie jej ramion. Pokręcił głową. - Em... Chcę być wobec Ciebie w porządku. Takie gesty znacznie mi to utrudniają... - chrząknął wyraźnie. - Bardzo chętnie zostanę Twoim przyjacielem, ale... Przyjaciele się nie całują... - nie wiedział jak to lepiej ująć. Zwykle nie miał problemu z taką relacją, jednak w przypadku Emmy czuł, że robiłby coś złego, że by ją wykorzystywał, a tego zdecydowanie nie chciał. Uśmiechnął się pod nosem na jej stwierdzenie. - To się dobrze składa, bo w sumie to zdecydowanie bardziej wolę dziwaków - przyznał z lekkim śmiechem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  83. Mohe przekręcił lekko głowę, gdy mówiła o tej całej grupie. Zdawała się od niej oddzielać grubą kreską. Ciekawsza od tego spostrzeżenia była jednak sama treść wypowiedzi. Łatwość w aklimatyzacji i długowieczne istoty rzeczywiście brzmiały nieźle. - Skoro tak, to nic dziwnego, że niektórzy mają Argarczyków za idealnych najeźdźców. Jedyne czego Wam w tym brakuje to napadania na inne nacje - rzucił nieco żartobliwie. Kiwnął głową, zadowolony, że dziewczyna rozumie jego intencje. Po słowach Gava o trudnościach rozmawiania z kobietami na takie tematy stawiał, że może tu dojść do nieporozumienia, a najwyraźniej wystarczyło być po prostu szczerym i mówić wprost. Dobrze, bo akurat taką formę przekazu Mohe stosował na co dzień.
    - To jakie masz na dzisiaj plany? - zainteresował się, patrząc po Emmie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  84. Mohe lekko przekręcił głową. Tak, Emma zdecydowanie się odgraniczała od innych Argarczyków, ale biorąc pod uwagę jej historię nie czuł by było to jakieś dziwne. Nie komentował, po prostu zwrócił na to uwagę.
    - Myślę, że na tą chwilę i w danych okolicznościach nikt nie wpadnie na tak genialny pomysł. Całemu Mathyr starczy już jeden srogo pierdolnięty możnowładca - przyznał z lekką kpiną w głosie. Na wieści o pracy uśmiechnął się do Emmy. - Wiesz już co będziesz robić czy dopiero dziś się dowiesz? - zapytał. - Jak chcesz, to możemy popołudniu się wybrać na klify, opowiesz jak tam Ci minął pierwszy dzień pracy. Nigdy u nikogo nie pracowałem, to musi byc ciekawe doświadczenie, więc chętnie posłucham - przyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  85. Mohe wzruszył ramionami.
    - Wiesz, w sumie to właśnie danie im władzy jest formą dobrego testu. Usłyszałem raz, że po prostu zdjęcie z tronu powinno być łatwiejsze, wtedy taki władca, który się nie sprawdza traciłby swój tytuł i szukano by nowego. Jak się nad tym zastanowić, to na moje brzmi dość rozsądnie - przyznał. - Jakby taki bat wisiał nad władcami, to może by ten tron aż tak ich nie zmieniał - rozłożył ręce. - Może kiedyś przyjdą takie czasy, że dane nam będzie sprawdzić tą teorię - uśmiechnął się lekko do dziewczyny. Tworzenie mebli brzmiało ciekawie, Mohe kiwnął głową z aprobatą. - No nieźle, z Twoimi umiejętnościami to mogą być ciekawe i dość oryginalne twory. Tu czy tam lekko zadymione czy poprzypalane - poruszył zabawnie brwiami. - Hmm... Może być i po zmroku, ale wtedy nie proponuję klifów. Skakanie z nich na czuja to nie jest do końca dobry pomysł - zaśmiał się lekko.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  86. Słuchaj o tym ich prezydencie z zainteresowaniem.
    - Hm, czyli jak był dobrym władcą to go później znowu wybierali, a jak był złym to wybierali innego? - zapytał. - Cztery lata to dość długo - stwierdził. Zaraz też wzruszył ramionami. - Jak dla mnie test bez tego elementu jest mało wiarygodny. Sama wspomniałaś, że to właśnie władza zmienia, więc jak nie dasz władzy takiemu, to nie zobaczysz czy go zmieni, ani jak. Właśnie w tym zamyśle o to chodzi, że dajesz władze, ale jak typowi odpierdala to nie jest trudno go zdjąć. To tylko zamysł, trzeba by wymyślić coś by to tak działało, a to rzeczywiście łatwe nie jest - przytaknął jej głową. Uśmiechnął się na wzmiankę o chwaleniu się. - No mam nadzieję - przyznał i zaraz zaśmiał się lekko. - Czyli muszę zapamiętać, że meble od Ciebie będą tylko na ozdobę, nie do korzystania z nich - poruszył zabawnie brwiami. Słysząc propozycję chwilę się zastanowił. - Hmmm... Port raczej odpada, nie lubię zatłoczonych miejsc, a co za tym idzie kiepsko u mnie z oprowadzaniem po Argarze. Wiem gdzie są dane miejsca, ale o samych miejscach mam raczej wiedzę praktyczną, nie teoretyczną - wyjaśnił. - Chyba jednak to ognisko i klify najbardziej do mnie przemawiają - przyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  87. Zastanowił się chwilę. Tylko dwie kadencje, no tak, brzmiało sensownie. Przytaknął Emmie głową, na znak, że rozumie. Odwzajemnił jej uśmiech i zaraz ponownie przytaknął.
    - Tak, musiałoby, ale to tylko pożyczona myśl i prawdę mówiąc nie mam zamiaru zajmować sobie głowy tym jakby tą sprawę załatwić - przyznał, puszczając jej oko. - Zostawię to innym - dodał. Słuchając o idealnym świecie kiwnął głową, a kiedy padło pytanie musiał się chwilę zastanowić. - Nie do końca jestem pewien czy w ogóle mam wizję idealnego świata... Ten, w którym żyje mi odpowiada. Jasne, nie wszystko, ale moim zdaniem te wszystkie nieidealne sytuacje, które się nam trafiają, hartują ducha. Nadają nam dość oryginalnych cech. Mam wrażenie, że taki idealny świat byłby pozbawiony tej oryginalności. No wiesz, wszyscy by byli na jedno kopyto, a ja lubię różnorodność, nawet jak mnie czasem wkurwia, to ogólnie ją lubię... - stwierdził. - A Ty masz swoją wizję? - zainteresował się. Na propozycję polowania uśmiechnął się nieco szerzej. - Jasne, że mogę, ale jak idziemy w taki układ to musisz dla mnie zarezerwować więcej czasu, nie nauczę Cię polować na jednym spotkaniu - poruszył zabawnie brwiami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  88. — Postaram się gryźć w język i nie dzielić w takim razie każdą swoją myślą o Tobie, ale mojej opinii nie możesz kazać mi zmienić. Jest tylko moja, sama ją sobie wyrobiłam i nie oddam jej nikomu, nawet Tobie — uśmiechnęła się czule i ciepło do Emmy. Była dumna z tego jak wyrabiała sobie swoje zdanie o innych. — Nie będę Ci nic wmawiać i vice versa, dobrze? — dodała jeszcze na zakończenie tematu. Zarumieniła się na kolejne słowa Emmy. Do czego ona właśnie ją zachęcała? Przecież to było bardzo nie na miejscu.
    — Nie mówiłam, że rwie mi do niego serce. Lubię jego towarzystwo, ale przecież Satoru z pewnością znajdzie sobie inną, bardziej odpowiednią do siebie partnerkę. Nie mogę traktować jego oświadczyn na poważnie. Po prostu bardzo dobrze gra w tych swoich żartach i robi taką smutną minę, że aż serce krwawi na widok tych smutnych oczu — wyjaśniła.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  89. Spojrzała nieco zmartwiona po Emmie. Dalej nie mogła rozgryźć dlaczego trzymała względem Satoru tyle nienawiści. Pokręciła głową, stając przed nią.
    — Przecież obie wiemy, że to żarty, nie są groźne i nie robi nikomu krzywdy, dlaczego jesteś taka zła, za to, że jest po prostu sobą? — zainteresowała się. Jeśli miała spróbować zmienić jej zdanie, to powinna wiedzieć skąd dokładnie się wzięło. Zaraz jednak zarumieniła się jak dojrzały pomidor, kiedy znowu usłyszała, że go kocha.
    — Dlaczego to niby dowód? Po prostu nie lubię jak jest smutny, nie lubię też jak Ty jesteś smutna! — zauważyła. — Nie jest… brzydki, ale przecież to nie jest miłość, po prostu się lubimy, tak jak na przykład my się lubimy — przedstawiła swoją perspektywę.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  90. — Nie, nie wiem, wiem że uczył matematyki, a teraz nie wiem — wyznała, nie bardzo rozumiejąc dlaczego to takie złe. Miała wrażenie, że nie mógł za bardzo o tym mówić, albo po prostu nie chciał i nie widziała w tym nic złego. Szybko sama zaczęła się jeszcze bardziej czerwienić, kiedy Emma zaczęła ją obejmować. Spojrzała po niej zaskoczona, tracąc na chwilę głos. I co ona miała teraz zrobić? Na bogów, toż to było takie stresujące.
    — Ja…. — zaczęła cicho, próbując się delikatnie odsunąć od Emmy. — Ja myślę, że Ty jesteś dla mnie jak siostra… kocham Cię jak siostrę — powiedziała cicho, mając nadzieję, że to się zaraz skończy. Miała wrażenie, że serce jej zaraz w piersi wyskoczy.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  91. Szczerze nie miała pojęcia czym to się różni i czy mogłaby nazwać swoje uczucia do Satoru miłością. Emma w tym momencie zadawała bardzo trudne pytania, a ona nie wiedziała co ma z tym wszystkim zrobić. Aż się jej w głowie zakręciło od natłoku myśli. Usiadła na krześle i wzięła kilka głębszych wdechów.
    — Ja też mam nadzieję, że jesteśmy przyjaciółkami — odpowiedziała po dłuższej chwili. — I cieszę się, że się interesujesz Mohe w taki sposób. Ale ja nie wiem co ja mam myśleć, dla mnie to nie jest takie proste, to znaczy… Z jednej strony może i to by było interesujące, ciekawe, poznać te wszystkie doświadczenia, ale z drugiej strony przecież Satoru może nie chcieć, może chcieć na poważnie mieć kogoś wyjątkowego, a ja… no ja przecież mogę doświadczać sobie kiedy faktycznie będę pewna, że chcę, znajdując jakąś inną opcję — wyjaśniła, chociaż mówiła to wyjątkowo długo.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  92. — Emmo, dlaczego Satoru miałby złamać mi serce? — zapytała. Przecież sama wcześniej mówiła, że sama nie wie jak miałaby określić swoje uczucia do niego. Nie sądziła jednak, aby była smutna, gdyby znalazł miłość w kimś innym. Może jej fascynacja była po prostu bardziej ciekawością? Chęcią poznania czegoś nowego? Zastanowiła się chwilę z rumianymi policzkami na twarzy. — Po prostu myślę, że nie miałabym nic przeciwko, sprawdzić kilku rzeczy akurat z nim — wyjaśniła jej. Zarumieniła się mocniej, kiedy zaczęła jej wymieniać innych mieszkańców Argaru. — Ależ Emmo! Ja ich praktycznie nie znam! Poza tym atrakcyjność to nie wszystko! I proszę nie mów mi, gdzie mam szukać miejsca dla swojego serca, ono pójdzie tam, gdzie samo uzna za stosowne, a na razie nie wie gdzie iść, więc nie musisz nikogo bić ani nikogo mi podrzucać proszę. Skup się lepiej na trzymaniu Mohe przy sobie. Myślę, że też jest atrakcyjny, niejedna może spróbować Ci go ukraść — próbowała odwrócić temat od siebie na swój nieudolny sposób.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  93. Pokręciła głową na słowa Emmy, ale i tak się zarumieniła i uśmiechnęła do niej ciepło. Przytuliła delikatnie rudowłosą.
    — Dziękuję, ale w takim razie ja tak samo zrobię z Mohe — postawiła warunek, patrząc na nią. Oczywiście tym razem nie miała nawet zamiaru oczekiwać na zgodę. Po prostu tak będzie i tyle. Jeśli jej nikt nie może skrzywdzić, bo będzie miał Em na głowie, to w drugą stronę będzie tak samo. Też chciała przecież bronić swoich bliskich. — Ty jesteś bardzo troskliwa na swój sposób i bardzo to w Tobie lubię. Dbasz o tych, na których Ci zależy i nie będe więcej nic mówić, bo obiecałam — odparła spokojnie.
    — Dziękuję Ci, ale jak mówiłam, nie myślę, abym potrzebowała na ten moment żadnych innych opcji dobrze? — poprosiła ją. Zmarszczyła brwi, gdy usłyszała o Mohe. — A Tobie to nie łamie serca? – zapytała.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  94. Pokręciła głową, patrząc po Emmie.
    — Nie myślałam o tak bezpośrednim podejściu, nie sądzę, abym w ogóle w taki sposób dała sobie radę, ale jeśli kiedyś skończy z kilkudniowym rozwolnieniem i halucynacjami, to możesz się domyślać czyja to będzie wina — wyjaśniła jej spokojnie. Nie potrafiła walczyć, a widziała przecież już Mohe na własne oczy. Jeśli miała się mścić za Emmę wolałaby to zrobić w taki sposób, który by z pewnością zadziałał.
    — W Argarze jest chyba więcej mężczyzn prawda? — zauważyła spokojnie, pijąc swoją herbatę. — Chodzi mi o to, że każda z nas ma swoją własną wolę. Jeśli czegoś będziemy chcieć, to nikt nie powinien nas zmuszać do innych rzeczy. Poza tym najlepiej się uczyć doświadczając na własnej skórze — dodała jeszcze, rumieniąc się delikatnie.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  95. — Miałam na myśli, że tutaj w tym mieście jest wielu innych mężczyzn, chciałabym, żebyś była z kimś kto da Ci szczęście, niezależnie od tego kim jest i skąd jest, jeśli to będzie Mohe, też będę szczęśliwa. Zwłaszcza, biorąc pod uwagę jak pięknie na niego patrzysz — odpowiedziała jej, pozostawiając swój uśmiech na ustach.
    — Emmo, doceniam Twoją troskę, naprawdę i jestem Ci wdzięczna, ale ja nie widzę Satoru w taki sposób jak Ty, bardzo lubię jego towarzystwo i nawet nie wiem dokładnie co do niego czuję, kiedy tak mnie zasypujesz informacjami. Chciałabym się sama przekonać, więc proszę pozwól mi — dodała na sam koniec.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  96. — A ja dalej powtarzam, że jeśli potrzebuję potrzebę partnera to rozważe swoje opcje, a na razie po prostu nie zgadzam się z założeniem, że Satoru bez wątpienia złamie mi serce niezależnie od tego co się stanie. Lubię jego towarzystwo, ale to nie znaczy, że chcę zostawać jego żoną — wyjaśniła swój punkt widzenia. — Nie wiem dlaczego widzisz go jako tak złego człowieka, kiedy on za każdym razem jest taki miły, kiedy na was patrzę — wyznała nieco zatroskana. — I proszę nie mów, że to przez to co może mi zrobić, bo znamy się już jakiś czas i nie zrobił mi nic złego — przypomniała jej jeszcze, zanim usłyszała to czego się najpewniej spodziewała. Zarumieniła się cała, kiedy wspomniała o pierwszym razie i zasłoniła twarz ze wstydu. — Ja nawet o tym nie myślałam! — pisnęła zawstydzona.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  97. Kobieta jeszcze bardziej się zaczerwieniła, jakby to w ogóle było możliwe.
    — Ja naprawdę nie chce z nim współżyć na tę chwilę Emmo, to krępujące, przestań proszę — poprosiła, czując, że zaraz zapadnie się pod ziemię. Do tego czasu jej najśmielszą myślą związaną z Sato było przytulenie jej. A rudowłosa nie mogła przestać wrzucać jej do głowy niestosownych myśli. Tak jakby jej współlokator kiedykolwiek i tak by to zrobił.


    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  98. Zarumieniła się mocno, słysząc o zabezpieczeniach.
    — Ależ ja nie… ale — zastanowiła się przez chwilę, czerwieniąc się mocno przy tym. — Ale to jak to u Ciebie było? Planowałaś to? Jak to się stało? — dopytała. Może faktycznie warto by było się przygotować na taką okoliczność. Zagryzła delikatnie wargę. Myślała o naprawdę perwersyjnych rzeczach. — Czemu jesteś kiepska w uwodzeniu? — zainteresowała się.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  99. — Interesujące — mruknęła, słysząc wyznanie Emmy. Zarumieniła się lekko. Ależ to było takie… prymitywne, ale jednocześnie nie mogła mieć pretensji do Emmy. Nie wyglądała na niezadowoloną. Poza tym ludzie zdawali się bardzo lubić seks. Naprawdę był aż taki przyjemny? Zaczerwieniła się bardziej na tę myśl. Sama robiła się bardziej ciekawa i nie była pewna czy to dobrze czy źle. — Ode mnie? — pokręciła głową i zaśmiała się delikatnie. — Wątpię, abym była w stanie uwieść pijanego w zamtuzie, gdyby pomylił mnie z kurtyzaną — odparła spokojnie. Nie uważała się absolutnie za jakkolwiek atrakcyjną i pociągającą. — Ale Ennis mówiła, że mężczyźni lubią jak się ich wywyższa, stawia na piedestale i grzecznie słucha. Ale ja nie chciałabym kogoś, kto by się zakochał we mnie ze względu na posłuszeństwo, więc nie wiem czy to dobra rada — dodała jeszcze. — Powiedziała dlaczego nie chce Cię uczyć? — zapytała. Zdawało się jej to bardzo niegrzeczne. Jak można było Emmie odmówić?

    Orianna

    OdpowiedzUsuń
  100. Mohe kiwnął głową.
    - Wiem, ale pytałaś o ten mój – przypomniał jej z nieco rozbawionym wyrazem twarzy. Zamilkł, gdy zastanawiała się nad odpowiedzią, a później jej po prostu słuchał. Uśmiechnął się do Emmy. – Ładna wizja, podoba mi się – przyznał. – Jak dla mnie to już jest „dość wiele”, ten jeden punkt wiele by zmienił w naszym dzisiejszym świecie – dodał. Na słowa o polowaniu uśmiechnął się pod nosem. – Chyba będę musiał stworzyć jakąś małą klasę łowców, coraz więcej chętnych na nauki polowania mi się zbiera – przyznał z lekkim rozbawieniem. – Coś wymyślimy, jakoś to zorganizuję, ale musisz mi dać z dzień czy dwa na przygotowania. Na tą chwilę nie mam powodu by uzupełniać zapasy, a to jedna z podstawowych zasad, polujemy dla jedzenia i innych korzyści jakie z niego płyną, nie dla zabawy, jak to mówiłaś. Jeżeli spiżarka jest pełna to nie ma sensu tracić sił, ale trzeba również pamiętać by nie polować przy pustej spiżarni. Polowanie nie zawsze się udaje więc warto mieć jakiś zapas – posłał dziewczynie uśmiech.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  101. — Ja…. rozumiem Twoją troskę — powiedziała cicho, zawstydzona tym tematem. — Ja… nie wiem z kim bym chciała, to krępujące, po prostu…. — zasłoniła oczy. — Jestem ciekawa jakie to uczucie, nie mówię, że chcę żeby to była moja ukochana osoba. Tutaj tak robią, prawda? I w innych miejscach Mathyr, a ja nie chcę być polszańską lalką, szlachcianką — wyjaśniła, czując, że zaraz serce wyskoczy jej z piersi. Odsłoniła buzię i przytuliła Emmę do siebie. — A zasługiwałaś na wybór. Ja też chcę, żeby to było z mojej własnej woli, nie dam się skrzywdzić, przynajmniej póki jestem przytomna — obiecała jej. — I Ty też zawsze decyduj o swoich przyjemnościach proszę, jeśli masz okazję — poprosiła jeszcze, przytulając ją jeszcze przez chwilę. Zaśmiała się cicho na słowa o uwodzeniu. Zarumieniła się mocniej.
    — Szczerze wątpię, aby ktokolwiek myślał o mnie poważnie, w końcu nie odkryłam jeszcze kim jestem do końca — wyjaśniła jej. — Dlaczego uważasz, że czegoś nie udźwignę? Nie jestem przecież z porcelany — zapytała, czując lekki smutek na te słowa. — Nie jesteś! Klara musi być prymitywna i wulgarna, skoro tak Cię traktuje. Nie przejmuj się tym. Po prostu jest niewychowana, ot co! — oburzyła się.

    Orianna

    OdpowiedzUsuń

^