Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Iskra życia płonie w huczącym ogniu tego świata. A przecież ogień spala całe życie, pozostawiając po nim ledwie garstkę popiołu


theme





Patrzy prosto w słońce
Nieśmiertelny
Ogień w dłoniach ma
Blizny na mojej twarzy
Uczą mnie życia
Blizny mojej duszy
Umacniają mnie
Feomathar
wtopiony w ciało varastettu kristalli | Lentävä Tuli z klanu Vidhu
strażnik z misją odnalezienia Urny Świętych Prochów | 97 lat 17.02 | 201cm


Ból to tylko kwestia siły woli. Tego pamiętnego dnia myślał, że jego wola jest słabsza od ludzkiego noworodka, gdy czuł jak kryształ wżera się w jego ciało, rozrywając tkanki, naginając pierwotną duszę, łamiąc każdą kość, modyfikując ją, pomniejszając, tworząc z niego byle słabeusza, pozbawiając pięknego, dumnego oblicza, zostawiając po sobie jedynie paskudną twarz, którą bracia i siostry z klanu tak bardzo się brzydzili. Znał ryzyko, ale jak sam wcześniej mówił, cel uświęca środki. Nie mógł przemknąć się do ludzkich krain, wyglądając jak wróg. Teraz jednak i tak tego nie zrobi. Kryształ odebrał mu wszystko, nie pozostawiając nic w zamian. Nawet matka nie mogła teraz spojrzeć mu w oczy, przepraszając ze łzami w oczach. Vidhu zostali bez Urny Świętych Prochów, kryształu, a ich najbardziej utalentowany wojownik wyglądał iście żałośnie. Nie mając już nic do stracenia, nie posiadając już tak naprawdę domu, wyruszył i tak na misję, licząc, że jakimś cudem odnajdzie święte relikwie poza Polszą. Nikt za nim nie tęskni, nikt na niego nie czeka. Honor może odzyskać tylko wtedy, gdy ofiara jaką poniósł przyniesie zamierzony rezultat.




Tytuł zapożyczony z gry Gothic
Cytat: NOFF - Blizny
Theme: Rammstein - Sonne
Po najechaniu na arcik pojawia się cytat, powiązania i dodatkowe są gotowe do przeglądania, tradycyjnie zapraszam na wątki, jeno litościwie

14 komentarzy:

  1. Chociaż początkowo była bardzo sceptycznie nastawiona do dołączenia do Feomathara i wspólnej wędrówki, musiała przyznać, że z czasem zaczęło jej się to podobać. Wciąż była niepewna i ostrożna, a jej tęsknota za domem wcale nie zmalała, to jednak towarzystwo Drakona zaczynało pomagać jej zapomnieć. Zrozumiała już, że nie może wrócić do swojego świata, chociaż… do czego miałaby tam nawet wracać? Znów do ukrywania się i mieszkania w jaskiniach? Nie czekała jej tam żadna przyszłość. Zaczęła nawet myśleć, że cokolwiek stało się podczas jej skoku z klifu i przeniosło ją tutaj, wcale nie było czymś złym.
    Wciąż miała jednak problemy ze snem. Było już grubo po północy, ona jednak wciąż siedziała oparta o drzewo, wpatrując się w księżyc, który tej nocy ukazał się w swojej pełnej okazałości, jego światło prześwitywało przez korony drzew. Przeniosła w pewnym momencie spojrzenie na śpiącego Feomathara, przed którym parę godzin temu udawała, że śpi. Nie chciała znowu słuchać o tym, jak to chce jej usługiwać, czy brednie o byciu jakąś boginią z przepowiedni, więc udawała, że wszystko jest w porządku. Zatrzymali się na niewielkiej polance, jednak ona sama trzymała się z dala od otwartego terenu, zwłaszcza kiedy noc była tak jasna. Dzięki Drakonowi zaczęła nawet powoli przyswajać panujący w Mathyr wspólny język, aby móc się porozumiewać z innymi. Chociaż, na widok kogokolwiek, nawet innego podróżującego, dotąd po prostu ukrywała się – czy to za Feomatharem, który był dość wysoki, aby ją w pełni zasłonić, czy to po prostu chowała się do lasu.
    Podniosła się, starając się być cicho i odeszła kawałek od ich małego obozu. Na jej plecach wyrosły czarne, łuskowate skrzydła o wręcz przezroczystych membranach, na których uniosła się w powietrze, choć wciąż robiła to dość niezgrabnie. Przez ostatnie tygodnie podróży jadała lepiej niż przez poprzednie miesiące, więc zaczęła powoli nabierać masy i siły – powoli znikały odznaczające się pod skórą kości. Nawet mięśnie na jej skrzydłach wydawały się nieco masywniejsze. Wzbiła się wyżej w powietrze, pozwalając sobie na chwilę zapomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Im częściej mogła pozwolić sobie na tak swobodne spędzanie czasu, tym coraz bardziej przekonywała się w duchu, że los naprawdę dał jej drugą szansę. Nawet w Kropperionie nie mogła wylecieć poza Vendeen, górę, która była siedzibą jej rodziny. Po wygnaniu… sama zmiana w smoka, a co dopiero wzbicie się w powietrze było dla niej niebezpieczne. Jeśli ktoś by ją zobaczył, pewnie teraz tkwiłaby w klatce, nie na wolności w zupełnie innym świecie. Jak jakieś zwierzę.
    Zrobiła kilka manewrów w powietrzu, ciesząc się wiatrem uderzającym w jej twarz, napełniającym jej błony na skrzydłach. Uwolniła też swój ogon, który wyrósł z dołu jej pleców, aby pomógł jej trzymać równowagę w locie. Dla niektórych mogłaby wyglądać komicznie, patrząc na to, że jej skrzydła i ogon były dużo większe od jej drobnej pół-ludzkiej postury. Skupiona na locie i własnych myślach, nie usłyszała jak Feomathar dogania ją. Dopiero kiedy dotarł do niej jego szept, krzyknęła i obróciła się w powietrzu o 180 stopni, równocześnie kopiąc w jego klatkę piersiową, aby odbić się i zrobić dystans.
    - Ja pieprzę… - Odetchnęła z ulgą, mówiąc nieco łamanym polskim. Wciąż bardzo dziwnie akcentowała słowa ale nauka szła jej całkiem dobrze. Zwłaszcza przekleństw. Brzmiały jakoś lepiej niż w smoczym języku. – Nie strasz mnie tak, błagam. – Odgarnęła włosy z twarzy z lekkim przerażeniem w oczach ale uśmiechnęła się i tak, trochę mimowolnie. Czasami nie rozumiała swoich reakcji na jego widok. – …dziękuję. – Dodała po chwili z delikatnym rumieńcem. Po chwili jednak zmrużyła oczy i złożyła ręce na klatce piersiowej, przyglądając mu się z nagle poważną miną. – Czemu nie śpisz? Mam nadzieję, że nie przyleciałeś tutaj prawić mi znowu morałów na temat tego jak sen jest ważny i jak to muszę się wysypiać, żeby mieć siłę? Bo jeśli tak… - Zaczęła powoli, po czym uśmiechnęła się szeroko i wręcz wystrzeliła w powietrze, po czym zanurkowała najszybciej jak potrafiła w stronę lasu. - …najpierw musisz mnie złapać! – Krzyknęła za siebie, oddalając się z dużą prędkością i w pewnym momencie wskakując między drzewa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zatoczyła kilka kółek dookoła szerokich pniaków, celowo ocierając się momentami o nie, aby zostawić ślady. Rozglądała się równocześnie dookoła, szukając dobrego miejsca na kryjówkę – w końcu nie mogła dać mu się tak łatwo złapać. Była to z jednej strony zabawa i przyjemność, z drugiej – dobry sposób na trening swoich mocy. Odkąd przybyła do Mathyr, czuła różnicę w powietrzu. Ten świat, ta kraina miała zupełnie inny rodzaj magii – nie potrafiła tego inaczej nazwać. Uczucie było zupełnie inne niż w Kropperionie. Przyjemniejsze. Z jednej strony czuła swobodniejszy przepływ magii w żyłach, póki co jednak nie zmieniło to wiele w używaniu jej mocy, chociaż robiła drobne postępy w kontrolowaniu jej, choćby na chwilę. Chociażby potrafiła na kilkanaście minut już sprawić, aby jej łuski przybladły, dzięki czemu nie odbijało się w nich światło tak rażąco, jak dotąd. Niestety, udawało jej się to tylko w formie hybrydy ale był to już jakiś sukces.
    Starała się lecieć bezszelestnie, co jakiś czas zostawiając celowo trop w różnych miejscach jako zmyłkę, aby utrudnić mu zadanie jeszcze bardziej. W pewnym momencie coś przykuło jej uwagę – szum wody w oddali. Wodospad? Uśmiechnęła się pod nosem sama do siebie i skręciła w tamtym kierunku, przyspieszając raptownie. Manewrowała między drzewami, lecąc w kierunku nasilającego się dźwięku, aż dostrzegła między drzewami niewielką polanę pełną gęstwiny oraz dość sporą sadzawkę, do której hucznie spływała woda z wodospadu. Gdyby nie fakt, że miała pewnego Drakona na ogonie, przysiadłaby na brzegu, żeby popatrzeć lub popływać. Jednak… podleciała do wodospadu, czując jak woda opryskuje ją z każdej strony, rozglądając się pospiesznie. Nie chciała dać mu się tak łatwo złapać. Wzięła głęboki wdech i zaryzykowała wejście pod silny strumień wody – i miała szczęście. Ściana wody ukrywała niewielką jamę, do której weszła szybko. Nie mogła tutaj rozłożyć skrzydeł, więc w paru długich skokach dotarła do tylnej ściany, pod którą usiadła z założonymi rękoma. Po krótkiej chwili jej całe ciało pokryły czarne łuski, zakrywając każdy skrawek bladej skóry. Walczyła ze sobą wewnątrz, starając się wymusić, aby wtopiły się w kamień i ukryły ją przed wzrokiem Feomathara, który, jak się spodziewała, tak czy siak z czasem ją znajdzie. Niezbyt jej to wychodziło ale przynajmniej nie jarzyła się jak jedna wielka świeczka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeszukując sadzawkę pod wodospadem, dał jej wystarczająco dużo czasu, aby mogła w końcu zmusić swoją moc do wtopienia jej tło. Nie sprawiało to niestety, że była całkowicie niewidoczna dla oczu, jednak zakamuflowała się na tyle dobrze, że nie było szans, aby dostrzegł ją, zwłaszcza w tej ciemności. Zanim wszedł do jaskini, zdążyła schować skrzydła i ogon, których wielkość w obecnej sytuacji była zbyt wielkim utrapieniem. Wystarczyłoby wtedy, że przeszedłby parę metrów i natrafiłby na jej skrzydła lub ogon. Nawet jej oczy posłusznie zrobiły się czarne niczym noc, dzięki czemu jej nie zdradziły. Przycisnęła mocno ciało do ściany tak nisko jak mogła, równocześnie starając się mieć dobrą pozycję do ewentualnej ucieczki.
    Zastygła w miejscu niczym posąg, kiedy dostrzegła ruch w wodzie. Wiedziała, że to była tylko kwestia czasu. Nie miała czasu przygotować dobrej zmyłki, aby nie szukał jej w tym miejscu. Zdradziła się tym, że urwała trop przy wodospadzie, była tego świadoma. Obserwowała go uważnie, starając się przegnać wszystkie niepotrzebne myśli i skupić na tym, by nie dać mu się złapać. Ostatnimi czasy zbyt często przyłapywała się na tym, że go podglądała, wręcz momentami zachwycała się jego muskulaturą i tym jak przystojny był. Zbyt dużo dziwnych myśli krążyło jej po głowie przez ostatnie parę tygodni, których nie rozumiała i teraz przede wszystkim nie mogła się na nich skupiać. Chociaż widok jego mokrego ciała nawet w ciemności był dziwnie przyjemny dla oka.
    Widziała jak się zbliża, miała bardzo mało czasu na reakcję, zanim ją znajdzie. Jama jednak była zbyt mała, aby mogła obok niego przemknąć. Może i była kameleonem ale znając swoje szczęście, prędzej poślizgnęłaby się na mokrym kamieniu zanim dotarłaby do wyjścia. Albo po prostu ją złapie zanim dobiegnie. Obie opcje były bardziej prawdopodobne.
    Przeszedł ją delikatny dreszcz w odpowiedzi na jego słowa. Zacisnęła mocno wargi. Próbował ją zachęcić do ujawnienia się ale jej duma była zbyt wielka, aby tak po prostu się poddać. Nie chciała mu ułatwiać tego zadania, chociaż wiedziała, że tak czy inaczej niedługo ją znajdzie. Po prostu dalej czekała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miała zbyt mało czasu na decyzję czy lepiej próbować przemknąć się i uciec, czy zostać i dać się złapać. Kamuflaż nie był idealny, czuła też jak jej nacisk na moce zaczyna zwalniać i lada moment będzie w pełni widoczna. Podjęła szybką decyzję, aby zaryzykować wymknięciem się, jednak był już zbyt blisko. Próbowała przesuwać się bezgłośnie przy ścianie, starając się poruszać tyko wtedy, kiedy robił to on, aby zagłuszyć dźwięki. To jednak nie było wystarczające, tym bardziej że utrzymanie kamuflażu w ryzach było dla niej bardzo męczące. Uwolniła ją w końcu, zanim dostałaby zadyszki i już, już miała zrobić sus do przodu, zanim całkowicie zostałaby odkryta, kiedy jego ręka zagrodziła jej drogę. Zastygła w miejscu, znów na niego patrząc. Jeszcze przez moment była ledwo widoczna, jednak po paru sekundach jej łuski zaczęły przybierać swój naturalny czarny kolor i delikatnie zamigotały w świetle, które docierało do nich zza lejącej się wody za plecami Feomathara.
    — Czuję się złapana. – Odpowiedziała, uśmiechając się lekko, starając się nie myśleć o tym, jak blisko niej właśnie się znalazł. Nie czuła już co prawda strachu przed taką bliskością, jednak wciąż nie rozumiała, dlaczego bicie jej serca przyspieszało tak bardzo. Nie rozumiała też, dlaczego na jej policzkach pokazały się rumieńce, które uwidoczniły się kiedy tylko jej łuski na twarzy zaczęła zastępować blada skóra. Nigdy z nikim nie była tak blisko, smoki raczej trzymały między sobą dystans, zwłaszcza wobec rodziny z jej rodu. W końcu docelowo miała utrzymać czystość, aż nie zostałby wybrany dla niej właściwy partner. – Ale trochę ci to zajęło. – Dodała, szczerząc zaczepnie kły. Zdusiła te wszystkie dziwne uczucia, starając się nie pokazać mu jak na nią wpływał. Jej głos nawet nie zadrżał. – Lepsze pytanie: czy to się liczy, jeśli właściwie sama dałam się zapędzić w sytuację bez wyjścia, kiedy tu weszłam? – Zapytała, przybliżając swoją twarz bliżej jego tak, że stykali się prawie nosami. – Ciekawe ile by ci zajęło złapanie mnie, gdybym dalej uciekała i próbowała cię mamić w lesie. Nie byłeś zbyt cicho, cały czas wiedziałam gdzie jesteś. – Dodała, krzyżując ręce na klatce piersiowej z perfidnym uśmieszkiem na twarzy. Nie wiedziała czemu ale droczenie się z nim było niezwykle przyjemne.

    OdpowiedzUsuń
  6. W głowie jej się kotłowało. Jej myśli stały się jednym wielkim mętlikiem, kiedy czuła go tak blisko i wsłuchiwała się w tembr jego głosu. Mimo, że noc była chłodna, była rozgrzana w środku. Nie była pewna czy to z powodu jego bliskości, czy był ku temu jakiś inny powód. Słyszała jak pod naporem jego dłoni kamienie po obu stronach jej głowy się kruszą. Nagle zapragnęła, aby te silne dłonie ją dotknęły i ta nagła myśl, która pojawiła się w jej głowie wystarczyła, aby jej twarz rozpaliła się jeszcze mocniej. Próbowała zdusić te wszystkie uczucia, których nie rozumiała, próbowała zignorować wszystkie dziwne myśli, które zaczęły ją nachodzić, jednak poległa z kretesem, zwłaszcza kiedy zbliżył się jeszcze mocniej.
    Cała jej pewność siebie zniknęła w mgnieniu oka, zbyt mocno namieszał jej w głowie. Próbowała coś odpowiedzieć przez moment ale z jej ust wydobyły się tylko pojedyncze sylaby, jąkała się jakby była niespełna rozumu. I miała wrażenie, że tak na ten moment było. Od samego początku, od ich pierwszego spotkania czuła do niego niezwykłe przyciąganie, jednak te wszystkie uczucia zbyt mocno ją przerażały, były jedną wielką dla niej nieznaną i z tego też powodu próbowała trzymać się z dala od niego. Nawet jeśli noce były mroźne i miała świadomość, że wystarczyłoby się do niego delikatnie przysunąć, aby się ogrzać. Serce waliło jej jak głupie, momentami tracąc rytm, kiedy wpatrywała się w jego złote oczy jak zahipnotyzowana.
    Trwała tak jeszcze długą chwilę, czerwona, wstrzymując oddech przez większość czasu. Próbowała się uspokoić ale to było zbyt trudne. Coraz bardziej miała ochotę poddać się tym wszystkim uczuciom, odłożyć strach na bok i błagać, żeby ją dotknął, trzymał w ramionach jak za pierwszym razem. Dodatkowo, brzmienie jej imienia w jego ustach było okropnie przyjemnie i miała wrażenie w pewnym momencie, że właśnie z tego powodu coś w niej pękło. Jej wzrok na ułamek sekundy padł na jego usta i to wystarczyło, żeby straciła resztkę panowania i pocałowała go. To był szybki, niepewny pocałunek, po którym spanikowała raz jeszcze ale odzyskała nagle władzę nad swoim ciałem. Zaraz po tym spróbowała przemknąć pod jego ramieniem w stronę wyjścia z jaskini.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wykorzystała ten moment zaskoczenia, który u niego spowodowała pocałunkiem i uciekła, wyskakując przez wodospad wprost do sadzawki. Trochę nieporadnie wyciągnęła skrzydła, aby wylecieć z niej. Była zbyt rozproszona jednak, aby dolecieć dalej niż do brzegu. Wylądowała, niemal potykając się o własne nogi i schowała skrzydła z powrotem, ruszając biegiem przed siebie. Zdołała jeszcze usłyszeć jego słowa, zanim wybiegła i miała wrażenie, że one coś w niej obudziły. Miała z jednej strony ochotę zawrócić. Czuła, jakby ucieczka była niewłaściwym wyborem i te uczucie wzbierało w niej, usiłując zmusić ją do zatrzymania się. Była jednak zbyt uparta, poczuła delikatne zagrożenie i podekscytowanie ucieczką, chociaż strach zaczął się wzmagać. Wiedziała, że zabawa się skończyła. Zaczęło się polowanie. Na nią.
    Próbowała opanować myśli ale wracała nimi ciągle do pocałunku, do wspomnienia jego warg na swoich. To była ledwie chwila ale pragnęła więcej. Wręcz chciała, żeby jak najszybciej ją złapał. Jej ciało odmawiało współpracy i brakowało jej tym razem tej samej pewności siebie i zręczności, którą wykazywała się wcześniej podczas ucieczki. Jej ruchy były tym razem nieskoordynowane, chaotyczne, nawet nie myślała o zostawianiu śladów do zmyłki. Nie mogła też skupić się na tyle, aby znów przywołać skrzydła lub wywołać wymianę, więc musiała polegać na własnych nogach, które obecnie nie były godne zaufania. Nawet nie wiedziała do końca gdzie biegnie, chociaż liczyła na to, że przynajmniej odnajdzie obóz. Możliwe, że była na dobrej drodze, bo gdzieniegdzie udało jej się dostrzec ślady na korze drzew, które wcześniej zostawiali. Nasłuchiwała tylko, kiedy usłyszy go za sobą. To była tylko kwestia czasu, zanim ją złapie. Tym razem będzie to pewnie dużo szybsze, chyba że będzie wolał się z nią pobawić.

    OdpowiedzUsuń
  8. W momencie, w którym usłyszała jak zbliża się do niej szybkim tempem, jej ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa i zwolniła, dysząc lekko i czekając, wręcz zniecierpliwiona. Jej umysł próbował wciąż uparcie walczyć z sercem i ciałem, jednak było to zbyt trudne. Czuła wobec niego coś, czego nie mogła pojąć, nie potrafiła wciąż zrozumieć tych uczuć, które czuła od samego początku. Było w tym coś… archaicznego. To przyciąganie, te uczucia. Kocham go. Ta myśl właściwie zatrzymała ją w miejscu, chwilę przed tym jak ją złapał. Nie, nie. Znaczy, to była prawda. Jednak w głębi coś jej wciąż nie pasowało, czuła, że to było coś więcej niż nawet miłość i wręcz histerycznie usiłowała zrozumieć, przypomnieć sobie co to jest.
    Westchnęła, kiedy poczuła jego dłonie na sobie. Jej oczy zaszkliły się łzami, kiedy poczuła znów jego wargi na swoich. Przestała z tym walczyć, była zmęczona uciekaniem przed tym, przed swoimi uczuciami wobec niego. Objęła go rękoma za szyję, nogami dookoła bioder i zachłannie przycisnęła swoje ciało do jego, odwzajemniając łapczywie pocałunek. Jego dotyk palił przyjemnie, rozgrzewał ją, był taki… właściwy. Czuła, jakby jakaś układanka w jej głowie zaczynała składać się w całość, przybliżając ją do właściwej odpowiedzi, chociaż dalej była dla niej nieosiągalna.
    Niechętnie w końcu oderwała swoje usta od jego, aby nabrać powietrza w płuca. Z jej oka spłynęła pojedyncza łza, serce waliło jak oszalałe, jakby uradowane obrotem spraw, a na jej twarzy pokazał się delikatny uśmiech, kiedy mogła z tak bliska przyjrzeć się jego twarzy. Ostatnim razem była tak blisko niego tylko tego pierwszego dnia, który wydawał się tak odległy, jakby to było wieki temu. Mógł dostrzec jak jej oczy przybrały delikatnie złoty odcień, przypominający jego oczy.

    OdpowiedzUsuń
  9. — Nie wiem… - Szepnęła w odpowiedzi na jego pytanie. Barwa jej tęczówek wciąż lawirowała między jego złotą a swoją oryginalną, purpurową, kiedy obserwowała go nieco zamglonym od łez spojrzeniem. Mówiła szczerze, nie miała pojęcia dlaczego płakała. Nie była nieszczęśliwa, wręcz przeciwnie. Tyle lat żyła samotnie, nie pasując nigdzie, dla każdego będąc tylko kulą u nogi i niczym więcej. Nikomu na niej nie zależało, nieważne jak starała się chociażby zdobyć przyjaciół. Potem jej życie wywróciło się do góry nogami raz. Rok później po raz kolejny. Była zagubiona, wielokrotnie próbowała się poddać ale los ewidentnie miał dla niej inne plany. W jej głowie coraz więcej fragmentów tej nieszczęsnej, skomplikowanej układanki wpadało na swoje miejsce, wpasowując się idealnie. Rozpamiętywała różne wspomnienia, szukała tych ostatnich części, których jej brakowało, równocześnie napawając się jego dotykiem, jego pocałunkami. Zastygła praktycznie nieruchomo, obserwując go bez przerwy, wpatrując się w jego oczy, równocześnie myślami będąc nie do końca z nim.
    Nagle uśmiech na jej twarzy zaczął się poszerzać, jej oczy delikatnie rozszerzać, wciąż zmieniając barwy jakby nie mogły się zdecydować, którą przybrać na ten moment. Między nimi było coś więcej. Coś równie lub nawet bardziej starożytnego co magia w jej żyłach. Oparła swoje czoło o jego, czując błogie zrozumienie, nie odrywając swojego spojrzenia od jego oczu. Nie mogła tego ubrać dobrze w słowa, musiała mu pokazać to niezwykłe połączenie. Dotknęła obiema dłońmi jego twarzy, zmuszając szumiącą w jej żyłach magię, aby wpłynęła na niego, aby też ją poczuł. Mogłaby przysiąc, że dosłownie zaiskrzyło między nimi i w tym samym momencie jej ciało zaczęło pokrywać się czarnymi łuskami. Nie minie chwila, zanim nie będzie w stanie jej utrzymać. Odnalazła wewnątrz i pociągnęła ostrożnie za cienką nić między nimi, napierając na niego zarówno mentalnie, jak i swoją magią. Napierała na kryształ w nim, korzystając również z siły ich połączenia. W głowie zaczęło jej niewyraźnie szumieć, kiedy jej myśli zmieszały się z jego.
    Kaveri. Jesteś moją bratnią duszą. – Szepnęła w jego umyśle, całując go znowu, zanim jej twarz zaczęła zmieniać kształt.

    OdpowiedzUsuń
  10. To było coś tak niezwykłego i rzadkiego, że nie mogła w ogóle uwierzyć, że to była prawda. Czuła się, jakby właśnie zakończyła jakąś okropnie długą partię pokera z przeznaczeniem. Myślała, że ma je w garści, jednak to ona miała ostatecznie zdanie, odsłaniając ostatniego asa z rękawa i królewskiego pokera. Nawet nie brała pod uwagę, że to co jest między nimi może być tym, o czym mu na samym początku opowiadała. Mówiła mu o tym, przypomniała sobie w międzyczasie. Smoki nie łączą się z miłości w Kropperionie, a jeśli to robią, jest to spowodowane najsilniejszą więź wśród smoków, jaką znała. Przypomniała sobie historie o zaledwie pojedynczych parach, będących Kaveri w jej rodzimych stronach w ciągu ostatnich dekad. To była potężna więź, która wiązała ich życia na zawsze, jeśli została zaakceptowana. Ona zrobiła to, wzmacniając nić między nimi swoją magią, naciągając ją do granic możliwości, aby również mógł ją poczuć.
    Miała ochotę śmiać się, czuła się lekko, równocześnie miała ochotę splunąć na przeznaczenie, które ją ograło za to, jak sobie z nią pogrywało. Myślała, że to niemożliwe, może jednak smocza krew w ich żyłach wcale tak bardzo się od siebie nie różniła. Może ta więź była tylko w niej, a jej pozwolono wyciągnąć ją w jego kierunku, aby dokonał wyboru. Nie wiedziała. To była skomplikowana gra, która właśnie dobiegła końca. Chociaż, czy aby na pewno? Może to było dopiero pierwsza runda? Może był ku temu wszystkiemu jeszcze inny, większy cel niż tylko połączenie dwóch samotnych dusz z innych światów?
    Starała się delikatnie wycofać z jego umysłu, kiedy nawał ich myśli i uczuć zaczynał napierać zbyt mocno, zbyt chaotycznie. Utrzymała delikatne połączenie, aby słyszeć tylko to, co przekazywał jej sam w tej chwili. Nie czuła się dobrze zresztą, w pewnym sensie pogwałcała w tej chwili jego prywatność wystarczająco mocno.
    Stanęła na twardym gruncie już jako smok, jej oczy przybrały dwa różne kolory – lewe purpurę, prawe złoto. Nie kontrolowała tego zupełnie. Zniżyła łeb, aby być na równi z nim, oprzeć łeb o jego czoło. Z jej gardła wydostał się niemrawy pomruk, szpony wbiła głęboko w ziemię, starając się utrzymać stabilnie na nogach. W głowie jej wirowało, jednak uparcie stała, przyglądając mu się w jego prawdziwej formie, próbując nacieszyć się i zapamiętać ten widok najlepiej jak mogła.
    — To nie powinno być możliwe. — Zaśmiała się w jego umyśle, mógł jednak wyczuć, że nawet podczas tej formy komunikacji jej głos był słaby, jakby wymęczony. — Los jest nieprzewidywalny. Może dlatego, nigdy nigdzie nie pasowałam, bo od początku powinnam znaleźć się tutaj. — Dodała, z każdym słowem jej głos stawał się coraz cichszym szeptem, coraz bardziej mimowolnie wycofywała się z jego umysłu.
    Powieki zaczęły jej ciążyć, delikatnie opadać. Zamrugała, jej oczy znów purpurowe. Cofnęła się parę kroków od niego, idąc chwiejnie i niepewnie, chciała zobaczyć go w pełnej okazałości, kiedy księżyc szczęśliwie dla niej wyłonił się zza chmur i rozjaśnił jego posturę. Uśmiechnęła się słabo, po czym wpadła na drzewo za sobą i upadła na ziemię z głuchym łoskotem. Łuski zaczęły znikać z jej ciała, aż w końcu leżała już przed nim w swojej mniej okazałej formie, dysząc ciężko, aż pochłonęła ją ciemność i straciła przytomność.

    OdpowiedzUsuń
  11. Śniła o Kropperionie. Smocze wyspy były przepięknym miejscem. Nawet jeżeli całe jej życie w tym miejscu było żałosne, wspomnienie przepięknych pasm górskich przesłanianych nisko położonymi obłokami, ogromnych przełęczy pełnych życia, zwierząt. Obecna tu magia sprawiała, że nigdy nie brakowało pożywienia, wiosna nigdy nie przemijała. Z największej góry w paśmie Vendeen, który należał tylko i wyłącznie do jej rodu, widok był najlepszy. Jedna wyspa potrafiła rozciągać się na setki kilometrów i ciężko było dostrzec granicę. Niektóre z wysp potrafiły być oddalone od siebie o kilometry, niektóre łączyły się w wielu miejscach naturalnymi mostami. Ta wyspa, jej dom, największa ze wszystkich, była w samym sercu i tak też była nazywana – Sercem Kropperionu. Widok ze szczytu tej góry był jej jednym z nielicznych dobrych wspomnień z tego miejsca. Za tym właśnie tęskniła.
    Zaraz potem jej sen się zmienił. Matka stała obok niej, pchała ją w stronę torturowanego człowieka, który już i tak wyglądał, jakby zaraz miał paść martwy. Kazała jej wysunąć szpony. Wyrwać mu serce. Nie potrafiła. Płakała, upadła na kolana, patrząc na niego, słysząc gniew i rozczarowanie w głosie matki. Próbowała powiedzieć jej przez łzy, że ten człowiek nie jest niczemu winny, że nie potrafi skrzywdzić niewinnej osoby. Wzięli w końcu przypadkowego chłopa z ulicy, zabrali go od rodziny i wzięli do zabawy. Rodzice mówili jej, że każdy pod wyspami jest gorszy i winny cierpieniu smoków. Nie potrafiła w to uwierzyć, widząc jak torturują pierwsze lepsze istoty, nie tylko ludzi, których porywali na wyspy.
    Następnie słuchała znów odczytywany przez jej ojca list od matki, którego słowa znała już praktycznie na pamięć. Nawet nie przyszła jej pożegnać. Miała ją gdzieś. Łatwiej było jej się pozbyć. Ojciec nawet na nią nie spojrzał, kiedy rzucił jej zwinięty pergamin pod nogi i odszedł, pozwalając dwóm wartownikom za nią wysłać ją na śmierć w obcej krainie, z dala od jej ukochanych wysp.
    Przespała cały kolejny dzień, dalej śniąc na zmianę koszmary i dobre sny. Raz trzęsła się i płakała przez sen, aby po chwili uspokoić się i uśmiechać. Zużyła za dużo mocy, pozwoliła sobie na zbyt wiele, jej kruche ciało było wciąż zbyt słabe na to. Nawet jeśli jej ciało regenerowało się szybciej niż chociażby zwykłego człowieka, nadużycie magii bardzo mocno się na nim odbijało.
    Kolejną noc przespała już dużo spokojniej, praktycznie bez snów. Poczuła w pewnym momencie ciepłe promienie słońca na swojej skórze, kiedy słońce zaczęło wschodzić za horyzontem. Poruszyła odrętwiałymi palcami i wzięła głębszy wdech. Zaczęła powoli wracać do rzeczywistości, jednak nie odważyła się zrobić jeszcze żadnego większego ruchu, czując obok siebie znajome ciepło, które otulało ją jak koc. Poczuła i usłyszała znajome bicie serca obok siebie. Mimo wciąż lekkiego zamroczenia, instynktownie wiedziała już gdzie się znajduje i obok kogo. Odetchnęła z ulgą bezgłośnie, uświadamiając sobie, że to wszystko to był tylko dłużący jej sen. Powoli przypominała sobie wszystko co się stało, zanim straciła przytomność. Otworzyła w końcu oczy, mrużąc je od razu przez oślepiające słońce. Obróciła się nieco niezgrabnie w stronę Feomathara, napawając się jego bliskością i ciepłem. Nie mogła powstrzymać ulgi i uśmiechu na jego widok.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten nagły wybuch drakona zaskoczył ją, zwłaszcza że sama jeszcze w pełni nie doszła do siebie po długim śnie. Nie miała nawet pojęcia jak długo spała, chociaż wyspała się niesamowicie. Nie próbowała wcale uciec, nie oponowała, kiedy wciągnął ją na siebie i przytrzymał. Przez bardzo długą chwilę po prostu wpatrywała się w niego zszokowana, szukając właściwych słów.
    — Ja… kilka dni? — Zamrugała, zaczynając w końcu przetwarzać porządnie jego słowa w głowie. Szok na jej twarzy zmienił się po chwili w subtelny wstyd, jej policzki się zarumieniły ale po chwili i dość niespodziewanie poczuła irytację. — Hej, to nie tak, że sama wiem co się wydarzyło, myślisz że spodziewałam się tego, że chciałam zemdleć? — Odparła, usadawiając się na nim okrakiem i delikatnie unosząc się na dłoniach, które podparła na jego klatce piersiowej. Przymknęła na chwilę oczy i odetchnęła głęboko, po czym znów na niego spojrzała. — Przepraszam, że musiałeś się martwić ale nie miałam pojęcia ile to ze mnie wyciągnie. Zrobiłam to… sama nawet nie wiem jak i dlaczego, oprócz bajek z dzieciństwa nie wiem nic na temat tej więzi. — Odpowiedziała szczerze, wracając myślami do tamtego momentu. Szczerze mówiąc, jak teraz nad tym się zastanowiła, nie była nawet pewna czy w pełni kontrolowała to co robiła. — Jestem najwyraźniej zbyt słaba, aby utrzymać taką magię w ryzach. Korzystając z moich mocy, wykorzystuję swoje własne zasoby życiowe. Im słabsza jestem fizycznie, tym i one są słabsze, ciężej jest nad nimi panować. A magia nie daje nic za darmo. — Skrzywiła się lekko i westchnęła, wpatrując się w jego złote oczy. — Przepraszam. — Powtórzyła, jej oczy zalśniły wskazując, że naprawdę jest jej przykro. — Jak zaczęłam… nie bardzo mogłam to przerwać. Na ogół po użyciu magii potrzebuję czasu, żeby się zregenerować ale nigdy nie zdarzyło mi się, żeby to trwało tak długo, więc też jestem tym zaskoczona. Nie mam żadnej instrukcji obsługi. — Dodała, już z lekkim uśmiechem, próbując jakoś załagodzić atmosferę. — Po prostu zapamiętaj, że czasami będę potrzebowała dłuższej drzemki.
    Wyprostowała się i wyciągnęła ręce w górę, aby się przeciągnąć. Była wciąż nieco odrętwiała po tak długim leżeniu. Odgarnęła włosy z twarzy, wpatrując się przez moment w niebo. Czuła, jak słońce przyjemnie ogrzewa jej plecy.
    — Chyba przydałaby mi się kąpiel. Puścisz mnie, żebym mogła się trochę rozruszać i ogarnąć, czy będziesz mnie tak trzymać cały dzień? — Nie narzekałaby, gdyby ją do tego zmusił ale nie chciała mówić tego na głos. Poza tym, naprawdę musiała się obmyć i rozprostować kończyny. Miała ochotę wybrać się z powrotem do sadzawki z wodospadem i popływać.

    OdpowiedzUsuń
  13. — Dlatego jest mi przykro ale to nie moja wina. Nie wiedziałam co się wydarzy. — Westchnęła, wracając do niego spojrzeniem. Chcąc, nie chcąc słyszała jego myśli, próbowała stłumić to połączenie ale nie udało jej się tym razem. Zrobiła się jeszcze bardziej czerwona na twarzy, chociaż jej głos nie zdradzał niczego. Skrzywiła się lekko. — Nawet ja nie znam swojej magii zbyt dobrze, zwłaszcza tej, która łączy Kaveri.
    Oczywiście, że chciała zaprotestować, on jednak bezczelnie przeszkodził jej w tym pocałunkiem. Uśmiechnęła się delikatnie, odwzajemniając go, równocześnie uświadamiając sobie, że to go i tak od tego nie uratuje.
    — Niezła próba ale tak mnie nie powstrzymasz od gadania. — Odezwała się w jego głowie, wpijając się łapczywie w jego usta, jakby chciała zachęcić go, aby się tak bardzo nie powstrzymywał. — Mówiąc, że jestem słaba, mam na myśli to, że moje ciało jest nadal kurewsko słabe. Nawet jeśli jest już lepiej to parę miesięcy nie jest wystarczające, żebym odzyskała w pełni siły po ponad rocznym głodowaniu. Moje ciało fizycznie sobie nie radzi z użyciem magii. Poza tym, nie do końca byłam pod kontrolą tego co się działo. — Nie dała mu szansy zbyt szybko odpowiedzieć, przynajmniej na głos, bo raz jeszcze zajęła mu usta, uśmiechając się przy tym. Niech słucha teraz jej zrzędzenia w głowie. — Nie masz o co się martwić. Nie nauczę się z dnia na dzień kontrolować starożytną magię.
    Oderwała się od jego ust dopiero, kiedy sama się zadowoliła wystarczająco. Przynajmniej na ten moment. Wiedziała przynajmniej, że on sam nie ma dostępu do jej głowy, w innym wypadku była pewna, że ich rozmowa wyglądałaby nieco inaczej. Zmrużyła oczy, dalej go obserwując, dalej z szerokim uśmiechem na ustach.
    — I znów zaczynasz mówić do mnie na każdy możliwy sposób, tylko nie po imieniu. — Wywróciła wymownie oczami, obejmując go rękoma dookoła szyi. — Wolę jak używasz mojego imienia, Feo. — Zadrżała delikatnie, czując ruch jego dłoni. Sama wtuliła się w niego, nie sprzeciwiając się jego prośbie. — W porządku. Ale nie przesadź. I tak mamy dla siebie mnóstwo czasu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czuła dziwnie błogą ulgę, kiedy po tygodniach unikania go, mogła bez ograniczeń upajać się jego dotykiem i pocałunkami. Ciężko było jej na ten moment stwierdzić nawet czy to sama w sobie więź sprawiała, że tak bardzo go pragnęła, czy gdzieś w międzyczasie sama nie zaczęła czuć do niego coś więcej. Przyciągał ją od początku do siebie, ale stawiała granice, walczyła z tym, obawiając się co to może oznaczać, chociaż było to trudne. Nie, uświadomiła sobie. To nie była tylko i wyłącznie zasługa więzi. Zaczęła się w nim zakochiwać, ona to tylko spotęgowała. Od początku mieli prawo odrzucić to połączenie, ale kiedy przyszło co do czego, oboje je zaakceptowali.
    Była tak cholernie niedoświadczona, czuła się beznadziejnie zawstydzona, zwłaszcza mając w głowie wszystkie jego myśli, splatające się z jej własnymi, których nie potrafiła w żaden sposób choćby stłumić. Jednak miała dość strachu, dość uciekania i chowania się przed nim z tak błahych powodów. Wiedziała, że mogła w tej chwili postawić granicę i to przerwać, ale nie potrafiła tego zrobić. Sama tego chciała.
    Wsunęła prawą dłoń w jego włosy, delektując się ich przyjemnym dotykiem. Już dawno chciała to zrobić, tak samo dotknąć jego ramion, mięśni, co zrobiła drugą dłonią, powoli przesuwając po jego silnej ręce, która ją trzymała. Jej twarz rozpaliła się po uszy, słysząc jego słowa.
    — J-jesteś… niemożliwy, wiesz? — Wymamrotała cicho w jego głowie. Nie chciała jednak przegrać tej gry. Nie mogła dać mu się tak łatwo podpuścić. Zebrała całą swoją pewność siebie, równocześnie wciąż delikatnie drżąc z przyjemności, kiedy zaczął poruszać się dłońmi po jej ciele. Robiło jej się coraz bardziej gorąco w środku, chociaż nie była to zasługa słońca. Poranek mimo wszystko był dość chłodny, ale jej to w tej chwili nie przeszkadzało, kiedy czuła jego rozgrzane ciało tak blisko. — To wyzwanie? — Spytała, jej głos tym razem pewniejszy, nawet nieco zadziorny. — Możemy się przekonać. — Dodała jeszcze ciszej, z delikatnym śmiechem.
    Wzięła głęboki wdech, kiedy przerwał pocałunek. Wbiła dłonie w jego ciało mocniej, czując jego oddech, jego pocałunki na szyi i zajęczała cicho, przymykając oczy, których barwy tak jak parę dni temu zaczęły lawirować między ich oryginalną purpurą do jego złotego odcienia. Zacisnęła zęby.
    — Jak ty potrafisz działać na nerwy. — Wyszeptała już na głos, prosto do jego ucha. — Pamiętaj, że w każdej chwili mogę się zmienić i wtedy ty będziesz musiał uciekać przede mną. — Dodała, dławiąc kolejny jęk. Pieprzony, upierdliwy drakon. Posłała do jego głowy kilka swoich własnych kosmatych myśli, aby się odwdzięczyć. Między innymi o tym, jak bardzo ciekawiło ją jak wyglądałby bez tych wszystkich ubrań. Jak chciałaby dotknąć każdego jego mięśnia w tej formie, a w przyszłości to samo powtórzyć w jego prawdziwej. Z zadziornym uśmiechem na ustach czekała na jego reakcję.

    OdpowiedzUsuń

^