Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Soul keeps burning bright through the coldest nights

Surrender is no option for me now
Bless those souls I send to hell
If you dare just look into my eyes
My steel is warm my face is stained with blood
Ashan

Parabellum
księże | fenalis | szmaragdowe oczy | 201cm | 04.08 | 24 lata | Phyonix-Argar
Konsekwencje to też zabawna rzecz, bo przecież można wierzyć, że robi się coś dobrego, a potem skończyć z wypalonym sercem pod rynsztokiem. Wszystko jest ulotne, każdy troszczy się sam o siebie i własne wartości. Życie zawsze będzie okrutne na swój sposób, przed tym nie ma ucieczki - można tylko wybrać sposób w jaki sposób stawi się czoło temu co czyha za rogiem. Nigdy nie wiadomo czy przypadkiem nie naraziło się pokręconemu księciu, dla którego wartości moralne są pisane palcem na piasku w trakcie sztormu. Ashan nigdy nie był specjalnie wygadany. Ze wszystkich dzieci pary Parabellum najbardziej wdał się fizycznie w matkę, jednak charakterem jest czystym odbiciem ojca, co zapewne można przypisać dekadzie jaką spędził z nim w odosobnieniu wśród piekielnych płomieni, trenując kontrolę nad demoniczną klątwą, którą odziedziczył w całości. Nigdy nie okazuje zbyt wielu emocji, jest spokojny, rozważny, rzadko podejmuje działanie, stara się być bierny, nie prowokować nikogo do niepotrzebnej rywalizacji, dopóki sam nie zostanie sprowokowany. Z pewnością niejedna osoba może okrzyknąć go mianem potwora bez serca. Nie śmie protestować, ponieważ doskonale zdaje sobie sprawę z własnego sadyzmu, na który pozwala sobie, kiedy tylko uzna, że ktoś na to zasłużył. Wyruszył w podróż po Mathyr, bo jak twierdzi, raz w życiu trzeba zwiedzić świat, w którym się żyje. Jaki leży za tym prawdziwy cel? Nie powiedział nikomu. Jest pokręcony, małomówny, gburowaty i wiecznie znudzony, ale potrafi znaleźć sympatię nie tylko dla członków własnej rodziny. Nienawidzi szufladkowania na dobre i złe strony - jego zdaniem wszystko jest tylko kwestią perspektywy, z której się patrzy.

POWIĄZANIA/DODATKOWE


 _____________________________________________________________________
cytat: Dream Evil - In Flames You Burn
tytuł: HalaCG feat. LEECHY! - Cremate your life
art przedstawiający postać pewnie będzie wielokrotnie zmieniany, ale tego chyba każdy się spodziewa, po moim marudzeniu :) 

79 komentarzy:

  1. [To ja chcem wątek xD Kogo sobie wybierzesz tym przybędę]

    OdpowiedzUsuń
  2. Zadowolona dreptała sobie w stronę domu Darcy. Naszła ją ochota na bitą śmietanę z owocami, którą dziewczyna ostatnio jej podała, a że w domu Rei było małe zamieszanie z dzieciakami, to nie chciała kobiecie zawracać głowy. Tony też nie zamierzał, więc razem udali się na spacer ze swoją córką, a gdy Ri zdradziła plan na swoje smaki blondas puścił ją do przyjaciółki samą, zostając z Kevą i dając Grimie nieco odetchnąć od małej.
    - Darcy! - goblinka wskoczyła na parapet przy otwartym oknie, od razu uśmiechając się szeroko. W końcu Felcia sama mówiła, że można do niej przyjść w każdej chwili. Zielonoskóra spodziewała się wielu rzeczy, ale nie jakiegoś typa z czerwonym łbem na środku pokoju! Od razu zrobiła jedną ze swoich "bojowych" min, złapała ogon w łapę i zaczęła nim kręcić niczym lassem, a wolnym palcem pokazała na obcego. - Ale dostaniesz wciry jak gospodyni wróci! Szykuj się na starcie z gamortą i fe... fen... i Felcią! - krzyknęła pełna werwy.

    groźna Grima xD

    OdpowiedzUsuń
  3. To miało być zwykłe rozeznanie terenu. Spacer ze zbiorem leśnych owoców i ziół, o które poprosiła pokładowa kucharka - Heidi. Dziewczyna nieziemsko gotowała. Nawet będąc na morzu wymyślała wykwintne dania. Rozbudzała magię w kubkach smakowych każdej członkini "Piranii". Heidi miała tylko jedną wadę. Nie znosiła schodzić z pokładu. Kiedy nie musiała po prostu na nim zostawała. "Pirania" była jej życiem, ale to nie przeszkadzało Lunie w żaden sposób. Sama lubiła poznawać nowe miejsca. Lubiła zbierać owoce, zioła, warzywa, grzyby. Uwielbiała nowych ludzi. Dlatego nie widziała niczego złego w zachowaniu kuchareczki. Szła dziarskim krokiem, śpiewając sobie pod nosem szanty i zbierając gumijagody, kiedy dostrzegła szamoczącą się rudą kulkę i dwa przerośnięte psy, które z nim tańcowały. Od razu wsunęła do buzi garść gumijagód i zaczęła je przeżuwać. Coś w tym Argarze miała szczęście do rudych. Podeszła bliżej, aby lepiej rozeznać się w sytuacji. Skrzywiła się, gdy rudzielec zrobił deskę. Cóż było to imponujące, ale wyjście z niej do ataku to już inna para kaloszy. Jemu jednak się udało. Nawet rzucił jakieś przekleństwo pod nosem, co wywnioskowała z tonu wypowiedzi, ale Luna go nie rozpoznała. - Hej laleczko! - wysunęła się zza krzaków wsuwając kolejną garść gumijagód do buzi. - Celuj w pysk - zaproponowała. - Nie potrzebujesz pomocy? - uznała, że jednak zapyta w razie gdyby jednak jej oczekiwał. Wytarła dłonie o swoje spodnie i wyciągnęła swoją szablę, by dołączyć do walki. Wzięła sobie za cel tego nie zranionego. Nie będzie rudej kulce zabierać jego własnej zdobyczy, skoro wreszcie udało mu się go zranić.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  4. Przełknęła ostatnią porcję gumijagód i poprawiła włosy, po czym zaczęła nacierać na swojego Arcemona, śpiewając sobie pod nosem.
    - Hey, hey i zaraz wstanie, hey, hey, się nam obudzi... - skakała to w jedną stronę a to w drugą, unikając łap potworzyska i śmiejąc się mu w twarz. Czekała na moment aż ten rzuci się na nią, a wtedy zrobiła ślizg i przesunęła szablą po brzuchu zwierza. Niestety zbyt płytko. Drasnęła go jedynie i splunęła w bok niezadowolona ze swojego występu. Kątem oka widziała te krwiste szramy na barkach rudej kulki. Skrzywiła się nieco, ale przecież później mogła się tym zająć. Wyczekiwała więc na kolejny atak Arcemona, by rzucić mu w oczy piachem i obiec go dookoła, żeby wspiąć się na niego i objąć ramionami jego szyję.
    - Hola, hola, byczku... - zaśmiała się, czując wszystkie swoje mięśnie. Naprawdę nieźle się rozgrzały. Szabla wypadła jej z dłoni, ale nie przejęła się tym, bo musiała walczyć o utrzymanie się na zwierzęciu. To wierzgało wściekle, skakało na wszystkie strony, starając się zrzucić z siebie intruza. Nie miała nawet czasu by sprawdzać co u rudego. Wyczekała na odpowiedni moment, kiedy zwierz przestał aż tak się wierzgać i puściła jedną dłoń, aby sięgnąć do pasa, gdzie miała jeszcze sztylety oraz nóż kuchenny, który kupiła na targu dla Heidi. To na niego teraz postawiła. Wyciągnęła go i z całej siły wbiła w szyję zwierzęcia, po czym puściła się i spadła na ziemię, turlając po niej kawałek. Zwierzę skowyło, lecz ona już biegła po swoją szablę. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  5. Luna również nie traciła czasu. Dokończyła swojego dzieła wsadzając szablę prosto w rozwarty paszczę, dobijając tym samym zwierzę. Patrzyła jeszcze jak to umiera, oddychając ciężko. Dopiero gdy zwierzę wydało ostatnie tchnienie, wyciągnęła nóż kuchenny i wytarła go o swoje spodnie. To samo zrobiła z szablą, pozwalając by obie bronie wróciły na swoje miejsce. Obróciła się wówczas do rudego, który również śpiewająco poradził sobie ze swoim przeciwnikiem. Zmierzyła go długim spojrzeniem, by ostatecznie do niego podejść.
    - No, no, laleczko, niezła robota - pochwaliła go. - Gratulacje, a teraz siadaj - rzuciła dość rozkazującym tonem. - Trzeba cię opatrzyć, zanim wda się zakażenie - dodała, ręką robiąc ruch w stronę jego pleców. Widziała przecież te jego rany. - Nawet nie próbuj protestować - dodała zaraz dość surowym tonem. - Luna - przedstawiła mu się mimochodem, zrywając rękaw swej koszuli, by zrobić z niego płaty na opatrunki. Poszperała również w swojej torbie, by wyciągnąć z niej butelkę rumu. Nada się do odkażenia ran. - Wisisz mi porządną strawę i duży kufel piwa - spojrzała w te jego niesamowite tęczówki, czekając aż ten wreszcie usiądzie i da sobie pomóc.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  6. Uniosła wysoko brwi w wyrazie zaskoczenia, kiedy jego rany zaczęły się goić i aż odkorkowała butelkę rumu, żeby wziąć z niej porządny łyk. Takich rzeczy nie widywała codziennie. Poklepała go po tych plecach co by upewnić się, że na pewno się zagoiły.
    - Ciekawa sztuczka - skomentowała znów upijając łyk rumu i podsuwając mu butelkę pod nos, w razie gdyby też miał ochotę. - W takim razie... wisisz mi też koszulę - dorzuciła do swoich żądań za pomoc, którą od niej otrzymał. Bezceremonialnie oderwała jeszcze drugi rękaw, aby przynajmniej ten jej nie wadził. Schowała materiał do swojej torby i upewniła się, że ma przy sobie wszystkie leśne dary, po które przyszła. Uniosła znów do niego wzrok. Zdziwiła się na stwierdzenie o niezbyt wielkich wymaganiach i wzruszyła ramionami.
    - Jeśli tego sobie życzysz to mogę popłynąć, ale wątpię byś mógł mi się wtedy wypłacić - stwierdziła ruszając razem z nim w stronę wspomnianej karczmy. - Byłeś na tyle głupi aby polować na oba wilczki na raz i przeceniłeś swoje możliwości czy czymś się im naraziłeś? - zainteresowała się. Skinieniem głowy przyjęła jego przedstawienie się. Ashan. Zapamięta.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  7. Prychnęła pod nosem i odebrała mu swą butelkę zbawiennego płynu. Nie potrafił docenić gestu i jeszcze się z niej śmiał.- Trzeba było krzyczeć wcześniej, że masz te swoje czary mary, laleczko - pokręciła lekko głową i znów pociągnęła łyk swojego cudownego napoju. Ćwiczyła picie od dziecka. Głowę miała niczym stal. Nie do zdarcia, choć niektórzy mogliby rzec, że staje się zbyt nieprzewidywalna, gdy tych procentów w żyłach kręci się więcej. - Następnym razem pozwolę ci tam zdechnąć - uśmiechnęła się do niego promiennie. Żeby jeszcze musiała domyślać się, której pomocy chce a której nie chce. Wariat. 
    - One polowały na ciebie? - zdziwiła się, przystając, aby przysiąść sobie na truchle jednego ze zwierząt. Obserwowała go uważnie. Wydawał się spokojny, wręcz zbyt spokojny. - W takim wypadku musiałeś im porządnie na odcisk nadepnąć - stwierdziła. Nie znała wszystkich gatunków zwierząt lądowych. Co innego, gdy mowa była o tych morskich. Otworzyła swoją torbę i zaczęła ją przeszukiwać, aby w końcu pokręcić przecząco głową. Zaraz jednak uniosła jeden palec w górę. No przecież!
    - Mam przecież płaty... - wyciągnęła porwane płaty koszuli. - Zaraz zrobimy z nich linę - stwierdziła uśmiechając się do niego promiennie. Grunt to dobry humor i głowa pełna pomysłów. Z niczego była w stanie zrobić coś. - Czy życzysz sobie otrzymać linę stworzoną z resztek mej koszuli? - zadała pytanie zanim zaczęła wyplatać takową. Sam jej zaznaczył, że zbyt wyrywa z pomocą, więc postanowiła upewnić się, czy w tym wypadku jej chce czy jednak nie. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogła się kłócić tam gdzie miał rację, więc posłała mu tylko zawadiacki uśmiech, jakby chciała powiedzieć "trzeba było się domyślić". W rozbawieniu pokiwała głową. Mogła to śmiało uznać za swego rodzaju podziękowanie. 
    - Zgadza się - przytaknęła mu, zakładając nogę na nogę i przeciągając się lekko. Nie była stąd. Nie ukrywała tego. Nie widziała sensu takiego działania. Prędzej czy później i tak by wyszło szydło z worka. Arcemony... pogłaskała truchło na którym siedziała pieszczotliwym gestem. Oho znowu czekała ją rewelacja. Oj nie dane jej było chowanie butelki. Znów upiła łyk rumu i wstała by do niego podejść.
    - Chcesz mi powiedzieć, że jesteś takim dzieckiem demona? - spojrzała po nim i obeszła go dookoła szukając ogona czy innych kłów, które wedle podań powinny być charakterystyczne dla demona. - Mhm... trudno mi w to uwierzyć - przyznała. Nie twierdziła przy tym, że Ashan kłamie. Mówiła jedynie o swoich odczuciach.
    - Nie ma za co - posłała mu pogodny uśmiech na kolejne słowa. - Przyjemność po mojej stronie, laleczko. Zaczynało mi brakować dreszczyku adrenaliny, a ty... naładowałeś mnie na kilka dni - wyszczerzyła do niego zęby, wracając na swoje miejsce do swojego Arcemonka. 
    - Powinna dać radę z dźwignią pochyłą jaką zrobimy by je na niej przewieźć lub z twoimi demonicznymi siłami - w jej oczach pojawił się delikatny błysk. Chciała zobaczyć te jego demoniczne moce. - Tonącego utrzymała - dodała, zabierając się za skręcanie materiału i plecenie z niego liny, a właściwie dwóch, bo skoro już je zabierali to swojego chciała sprzedać. Należało się jej.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawą musiał mieć rodzinę. Być może nawet porównywalnie pokręconą co jej własna. Nie do końca rozumiała tej całej rasy i czym to się objawiać miało, ale tym razem nie dopytała. Chyba za dużo rewelacji jak na jeden dzień. Musiała to wszystko sobie spokojnie przetrawić. Spojrzała na swoją butelkę i pomachała nią lekko. Było w niej jeszcze całkiem sporo rumu.
    - Zaopatrzyłam się na tę podróż. To nie jest moja jedyna - poinformowała go rzeczowym tonem i zaraz posłała w jego stronę słodki uśmiech. Swoją głową niespecjalnie się przejmowała. Znała swe możliwości i wciąż była daleka od stanu upojenia.
    - W końcu przestaną mnie dziwić te wasze dziwy - zaważyła jeszcze unosząc lekko brew na ten jego mały żarcik i zmrużyła zaraz lekko oczy, aby pokręcić z niedowierzaniem głową.
    - To ja nie chcę fortuny za pomoc, a ty mi obiadu chcesz odmówić? - zacmokała z udawanym oburzeniem. - Wstydziłbyś się, laleczko. Dżentelmen z ciebie taki jak z koziej dupy trąbka - dodała rozbawionym tonem. - Topielec ważył dużo za dużo... - odparła mimochodem.
    Nie do końca wiedziała ile, ale morska woda, prądy i nasiąknięte ubrania robiły swoje. Dodawały ciężaru. Była pewna swoich lin. Nie dodawała nic więcej tylko skupiła się na plecionce. Kiedy płaty z rękawów jej się skończyły, a lina wciąż nie była wystarczająco długa, ściągnęła pozostałą część koszuli. Nie przejmowała się pokazywaniem swojego ciała. Piersi miała zasłonięte czymś w rodzaju bandaża, a reszty nie musiała ukrywać. Bez wahania porwała resztę koszuli i wróciła do pracy. Kątem oka obserwowała jego własną pracę. Sprawnie szło mu z drewnem. Mimo fatalnego wyglądu konstrukcji, okazała się ona dość stabilna i wytrzymała. Luna pokiwała z uznaniem głową, po czym wstała, żeby podać mu przygotowaną linę, samej gramoląc się na ciało jednego z Arcemonów.
    - To co? Czas pokazać te swoje demoniczne siły - rzuciła wesoło, układając sobie głowę Arcemona między nogi. - Będę twoimi oczyma - stwierdziła swobodnie. Lubiła dyrygować ludźmi i teraz to z niej wychodziło.
    - Tylko przypnij ją porządnie. Umiesz ty w ogóle wiązać liny? - zeskoczyła ze zwierzęcia, żeby przyjrzeć się jego pracy i powstającym węzłom. Pociągnęła linę dla pewności. - Niech ci będzie, wygląda znośnie - klepnęła go w plecy, zanim wróciła na wózek.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  10. - Czyżbyś zapraszał mnie na schadzkę? - zatrzepotała zalotnie rzęsami. Tak jej wypominał ten powód do wdzięczności, że myśli same popłynęły w tę stronę. Co prawda te rejony były jej mało znane, ponieważ z piratami wychodziło to po prostu naturalnie. Kilka głębszych na rozwiązanie języków i szło się w tango. Flirty były na porządku dziennym, ale schadzki? Nigdy chyba na żadnej nie była. Trochę się teraz nawet zestresowała tą myślą. Jak powinna się na takiej zachować? Pokręciła lekko głową, żeby wybić sobie z głowy te głupie myśli. 
    - Z przyjemnością zaproszę cię na schadzkę z dobrym jedzeniem - oznajmiła w końcu. - Tylko będzie na moich zasadach - dodała zaraz, co by sobie za dużo nie pomyślał. Jak już miała jakąś organizować to zrobi to z przytupem i wielką pompą. Tak w stylu "PIranii". 
    - Na co dzień nie obracam się wśród dżentelmenów - odparła wymijająco. - Miło byłoby kiedyś na jednego trafić - dodała. Mogło to być dość orzeźwiające doświadczenie. - Ależ laleczko, ja nie proszę o noszenie na rękach, ja jestem na nich noszona kiedy mam na to ochotę - puściła do niego oczko. Kiedy tak bezczelnie ją poprawił, pokiwała lekko głową.
    - Dobrze pół demonie i pół feniksie - pokiwała lekko głową. - Zamiast tyle mielić ozorkiem to pokaż siłę drzemiącą w tych rękach - klasnęła w dłonie. Nie znała drogi do rzeźnika, ale do Argaru już tak. Rozsiadła się wygodniej na przyczepce i chociaż nią telepało wcale nie marudziła. Mało tego śmiała się przy tym radośnie. 
    - Nieźle ci idzie! - krzyknęła gdzieś w połowie drogi. - Czyżbyś opadał z sił? - zapytała po kilku kolejnych metrach, dodatkowo co jakiś czas sprawdzała linę, ale ta dobrze się trzymała. Znała swoje umiejętności, ale przezorny zawsze był ubezpieczony. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  11. Otworzyła usta i zamknęła je. Następnie znów otworzyła, robiąc przysłowiową rybę. Teraz to zupełnie ją z tropu zbił. Jego słowa ewidentnie wskazywały na to, że ma ochotę kontynuować tę znajomość, a teraz kompletnie nie rozumiała. Zmarszczyła nieco brwi i skrzyżowała ręce na piersiach.
    - To czego mi brakuje, że nie próbujesz mnie podrywać, laleczko? - zapytała go autentycznie ciekawa odpowiedzi, choć jej głos zdawał się nieco sarkastyczny. - Zbyt małe piersi jak na twój gust? Zbyt duże ego do poskromienia? - dopytywała dalej. - Toż to potwarz - pokręciła głową i westchnęła przeciągle. Wywróciła oczyma na kolejne stwierdzenie. Co za typ! Wszystko chciałby wiedzieć od zaraz.
    - Już ty się nie martw, poznasz je w mig - uśmiechnęła się do swoich myśli. Już ona mu taką schadzkę strzeli, że zapamięta ją do końca swojego życia, jakby długie ono nie było. Będzie wspominać dzień, w którym NIE próbował podrywać kapitana statku "Pirania". Aż uśmiechnęła się do swojego niecnego planu.
    - Och ale ty sam powiedziałeś, że dżentelmenem nie jesteś - zauważyła. - Teraz to gubisz się w zeznaniach, laleczko - rzuciła rozbawiona tym jego oburzeniem. Śmiała się jeszcze długo pod nosem, dopóki nie trafili na jakiś wystający kamień. Aż ją wybiło lekko w powietrze, ale odratowała się rozpaczliwie łapiąc się zaraz przyczepki. Spiorunowała go wzrokiem.
    - Wiesz ty co... ja wszystko rozumiem, ale żeby nawet pod nogi nie patrzeć? - pokręciła głową z niedowierzaniem. - Bla, bla, bla... och nie, trzeba będzie naprawić koło - zeskoczyła z przyczepki, ale gdy tylko się do niej zbliżył, ponownie na nią wskoczyła ciekawa co też znowu wymyślił. Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego. Aż krzyknęła zaskoczona, kiedy wraz z przyczepką znalazła się na pewnej wysokości.
    - Uważaj co by ci te mięśnie nie pękły - rzuciła nie mogąc się powstrzymać, po czym zacisnęła mocno wargi. - Ale jak ci będzie za ciężko to powiedz, ja zejdę... - dodała zaraz trochę się reflektując.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  12. Musiała mu oddać, że potrafił nieźle łechtać ego kobiety. Wybronił się wręcz śpiewająco. Nie mogła mu też odmówić uroku na tym polu. Nawet "laleczkę" puściła mimo uszu, a w końcu była zarezerwowana tylko dla niego. Posłała mu buziaka w powietrzu, gdy wspomniał, że niewiele o niej wie. Nie pytał, a ona nie kwapiła się z odpowiedziami.
    - W swoim czasie wszystkiego się dowiesz, jeśli jest to nam pisane w gwiazdach - rzuciła z zawadiackim uśmiechem. Nie lubiła mówić o sobie, zwłaszcza gdy ktoś nie zadawał pytań. Uznawała to za straszliwie egocentryczne zachowanie, kiedy paplało się o samym sobie, a rozmówca nawet nie był zainteresowany. Należała do tych osób, które często wyrażały zainteresowanie drugą osobą, ale jeśli tamta jednostka nie okazywała tego samego to nie czuła potrzeby w uzewnętrznianiu się.
    - Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić cię na schadzkę przy kolejnej pełni... za trzy dni - poinformowała go swobodnym tonem. Tyle jeszcze będzie miała do zaplanowania. To przecież musiała być niezapomniana noc, jak każda pełnia księżyca. Zwykle w taką noc biesiadowała ze swoją załogą, ale przecież wybaczą jej ten jeden raz. Phi, nie będą miały wyboru. Była kapitanem tej łajby. Upomniała się w myślach, bo czasem zdawała się jeszcze o tym zapominać.
    - Czyżbyś składał mi tu niepisaną obietnicę? - znów zalotnie pomachała rzęsami i roześmiała się serdecznie. - Trzymam cię za słowo, laleczko - puściła do niego oczko.
    Nie dał jej powodów by mogła go podejrzewać o kłamstwo dotyczące pękania mięśni, choć jego oddech pozostawiał wiele do życzenia. Wspaniałomyślnie postanowiła tego nie komentować, tylko cieszyć się podróżą i widokami z góry. Nie należała do najwyższych dziewczyn, toteż taka wysokość w zupełności jej odpowiadała. Nie było to co prawda bocianie gniazdo, ale całkiem niezła jego namiastka. Po dotarciu na miejsce, zgrabnie wygramoliła się z przyczepki i rozciągnęła zastałe kości.
    - Niesamowity tron mi sprawiłeś, acz wygodą nie grzeszył - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. - Zwracam honor twoim mięśniom - dodała, dając mu kuksańca pod żebra. - To co? Połowa łupów jest moja, to chyba oczywiste - błysnęła zębami.

    Luna xD

    OdpowiedzUsuń
  13. Trudne pytania zadawał ten jegomość. Miejsce spotkania zdawało się oczywistą informacją do podania i przyklepania schadzki. Problem pojawiał się wtedy, kiedy nie znało się okolicy. Znalazła się w kropce, ale uznała, że najlepszą taktyką będzie podać to miejsce, które było jej najbliższe. Do portu co prawda nie chciała go ciągnąć, ale plaża to inna sprawa, co nawet zrodziło w jej głowie plan na doskonałą schadzkę, o której tak mu nawijała. Skoro już tak się zareklamowała to teraz musiała wywiązać się z zadania. 
    - Północna plaża - odparła spokojnie. - Tam, gdzie te dziwne umocnienia w wodzie powstały. Ciekawa pozycja dla ochrony linii brzegowej - przyznała po chwili. Nigdy czegoś takiego nie widziała, ale potrafiła docenić zastosowanie tej konstrukcji. Nawet odnotowała ją w swoim dzienniku pokładowym z dokładnym rysunkiem, bo wiedziała że coś takie wzbudzi zainteresowanie jej ojca.
    - O zachodzie słońca - dodała jeszcze porę. - Będę tam na ciebie czekała - posłała mu promienny uśmiech. Nie potrzebowała większych zapewnień co do obietnicy, a jego "być może" było wystarczające. Odniosła wrażenie, że chłopak ma swoistego rodzaju opory przed wypowiadaniem swoich uczuć, za to w gierki był niezwykle dobry. Nie przeszkadzało jej to w żadnym calu.
    Wskazała palcem na brak koła, kiedy to wspominał że przyczepa dotrwała do tego miejsca i uniosła wysoko brew.
    - Nie całkiem - skomentowała z wyraźnym rozbawieniem w głosie. - Ciało mnie nie interesuje - przyznała. - Skóra to co innego - posłała mu niewinny uśmiech. Zdecydowanie mogła jej się przydać. Jeśli nie jako okrycie wierzchnie czy narzuta na łoże to przy pewnych modyfikacjach mogła nawet wpleść ją w swój żagiel. Eksperymentalnie oczywiście bo mogło się okazać, że skóra będzie zbyt ciężka aby to zrobić... ale nikt nie miałby takiego żagla... kusząca opcja. 
    - Tylko mi tu nie zapominaj, że dziś stawiasz mi strawę i trunki - przypomniała mu, gdyby tak zapomniał, myślami wędrując już do kolejnej pełni. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  14. Przytaknęła mu tylko kiwając głową. Doprawdy biedne koło. Zostało osamotnione gdzieś na drodze do Argaru. Pewnie teraz z żalem myślało o misternej konstrukcji laleczki i o swym niesprawiedliwym losie. Nie zamierzała mu dłużej prawić o tej jawnej niesprawiedliwości. Zastrzygła uszyma, kiedy tylko nawinął się temat skóry. Pragnęła jej i wcale tego nie ukrywała.
    - Jak długo będę musiała na nie czekać? - zapytała go chcąc oszacować czas i upewnić się, że jeszcze będzie wtedy w Argarze. Nie była tutejsza i wiedziała że nie spędzi tu kilku miesięcy. Miała swoje obowiązki, a te goniły ją nieubłagalnie.
    - Ach koszula... - spojrzała po sobie przypominając sobie że właściwie biega teraz niemal roznegliżowana. Choć niespecjalnie ją to krępowała, postanowiła nie wypowiadać tych słów na głos. Zamiast tego popatrzyła po jego własnej i zacmokała z niezadowoleniem. - Przygarnęłabym tę twoją, ale jest w strzępach - zauważyła delikatnie poklepując go po plecach i śmiejąc się przy tym. Wcale nie obraziłaby się gdyby jej zaproponował jedną ze swoich własnych koszul. Zdawały się być uszyte z dobrego materiału. Skrojone niemalże na miarę, ale przecież nie przyjmie takiej podartej. Aż tak nisko nie upadła.
    - Gospoda brzmi dobrze - zgodziła się z nią. - Chociaż najchętniej posmakowałabym czegoś pieczonego na wolnym ogniu, najlepiej wychodzącego spod twojej ręki - puściła do niego oczka. - Chyba nie chcesz powiedzieć, że nie potrafisz nic ugotować, hm? Taki potężny pół demon pół feniks na pewno zna się i na kucharzeniu - podpuściła go trochę. Była ciekawa czy pójdzie w tę stronę, czy jednak zdecyduje się wybrać tę łatwą i bezpieczną opcję. Na wieści od rzeźnika pokręciła trochę noskiem, ale ostatecznie prychnęła tylko cicho.
    - Co za szuja... oskubać z ostatnich monet - mlasnęła z niezadowoleniem, gdy znaleźli się już poza zasięgiem słuch mężczyzny. - Droga ta twoja przechowalnia - skomentowała. - Wiesz ile dostałbyś pieniędzy na czarnym rynku? Wystarczy dobrze zareklamować, a wszyscy ci, którzy mają ochotę na badania nad tym zwierzęciem zlecieliby się w mig - zauważyła. - Sam mówiłeś, że ten zwierz poluje na demony - dodała na potwierdzenie swych słów.

    Luna (sorki jeśli jakoś słabo, ale taka godzinka... a ja chciałam przed wyjazdem jeszcze Ci odpisać :) )

    OdpowiedzUsuń
  15. Zmarszczyła brwi, kiedy wspomniał o polowym kucharzu. Czyli byłby w stanie upichcić mięsko na wolnym ogniu. Przyprawianie takiego nie powinno sprawić mu większego problemu. Pokiwała w odpowiedzi głową, gdy wyczuła tą lekką niepewność w jego głosie. Subtelną niepewność do swych własnych umiejętności kucharskich. Powzięła sobie za cel, by kiedyś namówić go do zrobienia jej takiego dania.
    - W porządku, gospoda też brzmi nieźle - posłała delikatny uśmiech w jego stronę. Za chwilę znów zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc dlaczego zawraca i dlaczego zabiera ze sobą Arcemony. Ona jedynie zadała mu pytanie co do tego jak długo zajmie mu skórowanie. Nie kazała mu ich teraz zabierać.
    - Czemu je zabieramy? - zdziwiła się i spojrzała na niego nie rozumiejąc. Słuchała jego słów dotyczących badań nad Arcemonami. Rozumiała jego obawy, ale on zdawał się nie rozumieć drugiej strony. Jej własnego punktu widzenia. Nie wyjaśniła mu go, więc mogła o to winić tylko samą siebie. Zanim jednak odpowiedziała, pokręciła głową co do tronu. Tym razem pójdzie pieszo, u jego boku, ruszyła za nim. Pół kroku za nim. 
    - Rozumiem, że wiele Argardzkich demonów miałoby przechlapane przez takie badania. Rozumiem, że chciałbyś temu przeszkodzić. Jednak prędzej czy później ktoś wpadnie na taki pomysł - zauważyła spokojnie. - Bo jeśli natknęła bym się na takiego demona, który chciałby mnie skrzywdzić to wolałabym mieć skuteczną broń przy sobie - spojrzała mu prosto w te czerwone oczy, które zdążyła zaobserwować. Najwyraźniej musiało to być związane z silnymi emocjami chłopaka.
    - Nie uważasz, że to trochę nie w porządku, że jeden twój cios mógłby pozbawić mnie życia? - uniosła lekko brew i pokręciła lekko głową i westchnęła ciężko. - To gdzie sprzedam i komu sprzedam moją część łupu, będzie zależało tylko ode mnie - poinformowała go rzeczowym tonem. - Najwyraźniej będziesz musiał czaić się w krzakach by wyłapać niebezpieczeństwo, o ile takie w ogóle w tym wypadku będzie - dokończyła, posyłając w jego stronę znaczący uśmiech. - Wiesz, kij zawsze ma dwa końce... - dokończyła. Tam gdzie pływała miała swoich zaufanych badaczy oraz kupców. Nie musiał wszystkiego wiedzieć od samego początku.
    Luna

    OdpowiedzUsuń
  16. Spojrzała na swe obandażowane piersi i posłała mu zawadiacki uśmiech, wyprzedzając go na chwilę i obracając się dookoła własnej osi. Nie sądziła, że ten jej specyficzny ubiór będzie go aż tak mierził w oczy. Nie mniej nie zamierzała się z nim sprzeczać. Zamiast tego dygnęła przed nim z uśmiechem na twarzy.
    - Dzięki, że dbasz o mój honor, laleczko - posłała mu buziaka w powietrzu, by zaraz cmoknąć z nieudawanym podziwem. - No, no... skórować umie, bić się umie, popisywać się umie... ale w kucharzeniu jest noga - wyliczyła informacje, które już o nim zebrała. - Nieźle - rzuciła. Sama nigdy nie próbowała skórować, choć wiele razy przyglądała się temu procesowi z fascynacją. Teraz również nie miała zamiaru przepuścić tej okazji. Zwłaszcza, że miała do czynienia z nowym zwierzęciem i z nowym mężczyzną. Z nowym gatunkiem.
    - To się jeszcze okaże, gdzie otrzymam najlepsze ceny - uśmiechnęła się do niego. Nie znała dobrze Argaru, a w samym Mathyr miała kilka dobrych miejsc, gdzie mogła otrzymać sowitą zapłatę. Mimo to planowała je zabrać ze sobą poza granice Mathyr. Tam również mieli prawo wiedzieć o dziwnych stworzeniach. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, gdy znów powrócił do zagorzałej obrony Argarczyków.
    - Ależ czy ja kiedykolwiek powiedziałam, że Argarczycy mi przeszkadzają? Czy zaznaczyłam, że któryś podniósł na kogoś rękę? - wzięła się pod boki i zrobiła w jego stronę dwa kroki, aby klepnąć go w pierś. - Laleczko, twoja obrona Argarczyków jest doprawdy urocza, ale nie wierzę, że wszyscy są tak niewinni jak to ich kreujesz - odparła. Co za chłop... uparł się na wybielaniu całego narodu Argardzkiego z demonami na czole.
    - A kto powiedział, że to na ciebie potrzebuję tej broni? - zapytała unosząc lekko brew i wytrzymując jego spojrzenie. - Z tobą sobie poradzę - puściła do niego oczko. - Och nie martw się, moja finezja i wyobraźnia gdy chodzi o zabijanie, nie zna granic - przesunęła dłoń po jego piersi.
    - Laleczko, ja to bym chciała, żeby na świecie nie było żadnych wojen. Chciałabym również, żeby moi przyjaciele i ja mieli zapewnioną rozrywkę do końca życia. Chciałabym się również nie starzeć, ale mądrzeć w miarę upływu czasu... wielu rzeczy bym chciała, ale nie jest mi dane tego osiągnąć - westchnęła przeciągle. -  To niestety mrzonki - zrobiła smutną minkę, po czym ruszyła dalej kręcąc przy tym lekko głową. - Nikt mi nie groził, Ash. Nikt mi krzywdy nie zrobił, a ja powtórzę raz jeszcze, nie na ciebie chcę tej broni - obróciła się do niego. W samym Argarze była nowa, więc nie mogła mieć stu procentowej pewności, że zza rogu nie wyskoczy rozwścieczony demon i nie będzie próbował jej zabić dla zabawy.
    - Tak samo jak mówisz o tych wszystkich okropnych i okrutnych ludziach, ja mogę natknąć się kiedyś na okrutne i okropne demony - rzuciła równie chłodnym tonem co on. - A wtedy lepiej być ubezpieczonym. Nie zabijam bez powodu, a ty póki co możesz spać spokojnie - uśmiechnęła się szeroko, by następnie obserwować te kolejne czary. Nabrała powietrza w płuca i popatrzyła na sztylet, który pojawił się w miejscu Ashana. Ukucnęła nawet obok by niepewnie dotknąć go palcem.
    - Ej... nie chowaj się tak... - postukała go kilkakrotnie, aby przewrócić się na cztery litery, gdy mężczyzna powrócił. - Na kości umarlaka... - mruknęła odsuwając się od niego i wstając na nogi, żeby się otrzepać i spojrzeć po nim spode łba. To już doprawdy nie można było wejść normalnie? Nawet wejście do domu musiało być takie spektakularne? Zerknęła na wybrane przez niego koszulę, biorąc pierwszą z brzegu, by zacząć ją w milczeniu ubierać.
    - Jak na tak spektakularne stworzenie, laleczko, masz zaskakująco... nudną garderobą - puściła do niego oczko, gdy udało jej się już pozbierać z ziemi szczękę i nie wypić kolejnego łyka rumu. Zawsze to jakiś plus. Związała sobie koszulę pod biustem, aby dopasować ją trochę do swojej postury. Postawiła kołnierzyk do góry i podciągnęła rękawy, po czym przysiadła przy stoisku do skórowania. - To zajęcie cię odpręża? - zapytała go.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten nikły uśmieszek obcego wcale jej nie bawił, zmarszczyła gniewnie czoło i już nabrała powietrza, aby mu co nieco przemówić do rozsądku, ale wtedy dotarło do niej co właściwie powiedział.
    - Si… siostra?! – jej wyraz twarzy uległ drastycznej zmianie. Źrenice rozszerzyły się tak bardzo, że zajęły prawie całą tęczówkę, a uszy ułożyły się w pozycji „na sztorc”. – O jacie! – Ri wyskoczyła wysoko w powietrze by jednym, solidnym susem znaleźć się na skrzyni z ubraniami i wyprostować nogi, patrząc czerwonowłosemu prosto w twarz. Zachichotała. – Nie jesteś tak ładny jak ona, ale ujdzie – stwierdziła okrążając chłopaka i dokładnie go lustrując. – No nie wiem, nie wiem… Macie coś w ogóle podobnego? – przekręciła głowę, na pierwszy rzut oka nie dostrzegając podobieństwa. – Z Morganą było o wieeeele łatwiej! – stwierdziła i zaraz kątem oka dojrzała obrazek z całą rodziną Darcy. Głośne westchnięcie zachwytu wydobyło się z jej ust i już zaraz była przy ramce, trzymając ją w łapkach i uważnie oglądając. Uszy rozłożyła na boku, wyraźnie rozczulona. – Cała rodzina – szepnęła zachwycona widokiem i automatycznie dotknęła swojego brzuszka, głaszcząc go lekko. Jeszcze niewiele było widać, ale ona już wiedziała, że jej rodzinka niedługo się powiększy. Obejrzała się na brata Darcy z błyskiem w oku. – Ja też takie chce! Powiem Tonemu! – oznajmiła wesoło i zaraz przymknęła oko porównując chłopaka do pozostałych na zdjęciu. Przybliżała zdjęcie i oddalała, jakby chciała złapać lepszy kąt. – No dobra, możesz rzeczywiście być jej bratem, po prostu buzie masz po tacie, a kolory mamowe, ona ma buzie mamową – stwierdziła ostatecznie i odłożyła obrazek by wyciągnąć do chłopaka łapkę. – Grima! Jestem przyjaciółką Felci! – przedstawiła się wyraźnie dumna ze swojego tytułu.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [O żesz... na 3 się nie skończy? xD Biedny Tony... xD]

      Usuń
  18. Nie mogła się z nim nie zgodzić. Sama widziała w sobie masę wad. Być może miała ich nawet więcej niż on sam. Może nawet więcej niż myślała że ma. To wszystko również zależało od punktu widzenia. Zgodziła się też z nim co do punktu widzenia. Zdecydowanie zależał od punktu siedzenia. Wzruszyła ramionami. Na polu badań nad potencjalną bronią z pewnością w tej chwili się nie zgodzą. Jakkolwiek by się zgadzała z jego chęcią obrony swej własnej rodziny to ona sama dążyła właściwie do tego samego. Pragnęła obronić samą siebie i swą małą rodzinę, istoty na których jej zależało. Im więcej asów w rękawie tym lepiej. Pokiwała przy tym tylko głową i odetchnęła głęboko.
    - Perspektywa zmienia się, gdy inaczej na to spojrzysz - zgodziła się z nim. - Ty pragniesz bronić swoich, a ja swoich. To naturalne, że w tej kwestii nie będziemy się ze sobą zgadzali - odparła spokojnie. To było smutne, ale prawdziwe i nie wiedziała czy kiedykolwiek mogło się zmienić. Zwłaszcza, że widząc jak silny był, a była przekonana że ma jeszcze masę innych umiejętności, mogła spodziewać się że pełnokrwisty demon miał tej siły zdecydowanie więcej. 
    - Mhm a drzwi wejściowe są dla picu - rzuciła z przekąsem. Podejrzewała, że ten wybitny pół demon i pół feniks po prostu zapomniał klucza do swojego wejścia. Mogła mu zaproponować otwarcie drzwi wytrychem, ale uznała że takie atrakcje zostawi na trzecią randkę. Zamiast tego uważnie przyglądała się jego technice skórowania zwierzęcia. Pokręciła zaraz głową, kiedy rzucił coś o kupowaniu jej fantazyjnej koszuli na targu.
    - Dziękuję, ale ta zdecydowanie wystarczy - zapewniła go z delikatnym uśmiechem. Nie widziała potrzeby w poszerzaniu swej własnej garderoby o kolejną, nową szmatkę, zwłaszcza że po swoich małych poprawkach uważała tę czarną za całkiem niczego sobie. - Widać, że masz do tego dryg - rzuciła, wracając do obserwacji skórowania. - Musiałeś robić to już wielokrotnie - spojrzała mu prosto w oczy. Nie uszło jej uwadze iż związał swoje włosy, uwydatniając przy tym swe kości policzkowe. Dzięki temu zabiegowi zdawał się być poważniejszy, może nawet przystojniejszy.
    - Nigdy nie skórowałam, ale lubię obserwować ten proces - rzuciła jeszcze, ujawniając chyba po raz pierwszy jakąkolwiek informację o samej sobie. Poza imieniem oczywiście. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  19. Oj mielił ten temat i mielił. Zaraz znalazł jej kolejny sposób, byle tylko odpuściła swój własny. Zacisnęła mocno wargi i spojrzała mu prosto w oczy.
    - Doceniam twoją troskę - zapewniła go spokojnym głosem. - Chętnie poznam twojego Yensena, może nawet poproszę go o taki amulet, ale to nie zmienia postaci rzeczy - odparła szczerze. - Myślę, że nawet ty nie jesteś w stanie znać każdego demona, który się tu znajduje. Nie możesz mieć pewności, że ci których znasz to jedyni - wyjaśniła o co jej chodzi. - Dlatego chętnie utnę sobie pogawędkę z tym całym Yensenem, ale to nie wszystko co zrobię - wyjaśniła krótko i na temat. Spojrzała po drzwiach z powątpiewaniem i dźgnęła go palcem w bok kręcąc głową ze śmiechem.
    - Nie kuś mnie, Ash, nie kuś... - poprosiła go. - Tę atrakcję zaplanowałam na nasze trzecie spotkanie. Proszę mi tu nie zaburzać kolei rzeczy - puściła do niego oczko, cały czas śmiejąc się głośno. Drzwi dla picu bo ładnie wyglądały. To dopiero dobry dowcip. Spojrzała z powrotem po jego koszuli, która dumnie się na niej prezentowała i zwróciła na niego swe duże, piwne oczy.
    - Zwrócę ci ją w jednym kawałku - obiecała poważnie. - Wypiorę i oddam - pokiwała głową. - Nic się nie martw, jedną koszulę straciłeś podczas walki, więc ta wróci do ciebie w jednym kawałku. Zrobiło się jej trochę głupio, że podebrała mu koszulę. Mógł nie mieć ich zbyt wielu. Nie znała jego finansowej sytuacji, a mógł tylko pozować na takiego, który pieniędzy nie liczy. Albo, co gorsza, być cholernym samarytaninem, który oddaje biedniejszym od siebie. Jakaż ona była głupia, że o tym nie pomyślała!
    Odebrała od niego wiaderko z pazurami i kłami i ściągnęła dwa rzemyki ze swojej dłoni. Rzemyki, które nosiła przy sobie zawsze, w razie gdyby musiała mocniej spinać swoje włosy. Odsunęła się od niego, żeby nabrać trochę drewna i rozpoczęła rozpalanie małego ogniska. Zaraz potem wystrugała sobie ostry patyk i zaczęła przebijać kły i pazury ognistym patykiem, aby ponawlekać je na rzemyki. Przyjrzała się efekcie swojej pracy, po czym jeden z nich założyła sobie na rękę niczym bransoletę a z drugim podeszła do Ashana. Złapała go za dłoń, by i jemu zawiązać swoistego rodzaju bransoletę.
    - To pamiątka po zabitym Arcemonie, który prawie cię dopadł - spojrzała mu prosto w oczy, po czym skinęła głową. - Dobrze, przyjdę po resztę później, jak już wszystko przeschnie - zgodziła się z nim i kiedy przebrał koszulę, pozwoliła mu poprowadzić się do gospody.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  20. Tego wieczoru miał swoją zmianę w "Piaskach Czasu". Stał za barem serwując drinki i zagadując klientów. Morgana została z Eljasem i miała zrobić sobie wieczorem z Darcy, więc nie widział problemu w tym by pomóc w gospodzie. Uniósł wzrok na wchodzącego do środka fenalisa. Ostatnio zaroiło się tu od nich. Miał nawet wrażenie, że niedługo cała rodzina Mor im się wepchnie do Argaru. Każdy w tym samym czasie chciał poznawać świat i bawić się w nim doskonale. Spojrzał po Ashanie i skinął mu głową, pokazując miejsce przy barze.
    - Coś mocnego na początek? Twoja głowa pewnie i tak to szybko strawi przez waszą temperaturę - zauważył stawiając przed nim szklaneczkę i mieszając kilka mocnych alkoholi z kwaskowatym sokiem z cytryn oraz lekką słodyczą gumijagód. Zaraz całą miksturę wlał do szklaneczki i pochylił się trochę do niego. - Pierwszy na mój koszt, za resztę trzeba zapłacić - poinformował go łagodnie. - Jak ci się Argar podoba?

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  21. Posłała w jego stronę słodki uśmiech i przyłożyła dłonie do buzi, aby przekazać swą mimiką twarzy przekoloryzowane zaskoczenia.
    - Ależ jak to... - wydukała, podchodząc do niego bliżej i przyglądając mu się uważniej. - Byłam pewna, że już uzgodniliśmy, że nasza schadzka będzie tą legendarną, o której nie będziesz mógł zapomnieć - przypomniała mu. - Co oznacza, że kolejne spotkania pojawią się po prostu naturalnie - okręciła się wokół własnej osi i wzięła się pod boki z wielkim uśmiechem na twarzy. - Nie martw się, w odpowiednim czasie na pewno dowiesz się o trzecim, czwartym a nawet i dziesiątym - posłała mu buziaka w powietrzu, kiwając lekko głową co do kolejnej koszuli, którą by od niego miała dostać. Już postanowiła, że tę mu zwróci, a w tej chwili była ciekawa kolejnej, którą byłby w stanie jej sprezentować. Mogła śmiało założyć, że będzie ona czarna. Kolor miała jak w banku, a czarny lubiła. Nie był jej ulubionym kolorem, ale był tym, który pasował do wielu kreacji. 
    - Dziękuję - podziękowała mu za komplement. - To taki mój zwyczaj. Lubię nosić biżuterię stworzoną własnoręcznie z moich zdobyczy - wyjaśniła mu unosząc lekko dłoń do góry i spojrzała na obie bransoletki. - Pasująca - zgodziła się z nim. - W końcu zrobiona z tych samych elementów, bo oboje ubiliśmy ten sam typ zwierza - zauważyła swobodnie idąc za nim do gospody. W tej wrzało. Głosów było wiele, a muzyka zachęcała już od progu do tańca. Uśmiech sam rozjaśnił jej twarz.
    - Och koniecznie będziemy musieli zatańczyć - okręciła się znów wokół własnej osi. - Ale to po jedzeniu. Najpierw strawa. Co polecasz laleczko? Chciałabym coś niezwykle Argardzkiego... - poinformowała go wesoło.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  22. Natan zaśmiał się cicho na wieść o drinkach Darcy i Diego. Co jak co, ale mocnych drinków po tej pierwszej się nie spodziewał, ale jak widać cicha woda brzegi rwie. Koniecznie będzie musiał ich spróbować, chociaż raz w życiu. Warto było rozszerzać swą ofertę drinków o nowe horyzonty. Spojrzał na mieszankę, którą podał Ashanowi i wzruszył ramionami.
    - Nie wymyśliłem mu jeszcze nazwy, ale "Pogromca Parabellum" brzmi nieźle, co myślisz? - rzucił z lekkim przekąsem. Zwykle po prostu patrzył na klienta i proponował mu coś swojego. Czasem, gdy drink stawał się popularny, zapisywał go do karty. Kątem oka zerknął na srebrniki i skinął głową. Nawet posłał w jego stronę zainteresowane spojrzenie, gdy wypowiadał się o Argarze.
    - Ocho, gości mamy uroczych? - uniósł wysoko brew. - A któż taki cię na schadzkę zaprosił, co? - zapytał chcąc poznać trochę szczegółów. - Tylko się nie rozpędzaj, bo jeszcze od małych fenalisów nam się tu zaroi - rzucił ze śmiechem na ustach.
    - Ostatnio stajemy się nieco bardziej popularni. Wiesz, trzeba poznać nowych przybyszów - wzruszył ramionami. To nie było złe, ale gospoda często pękała w szwach. Nawet zastanawiał się czy nie wypadałoby komuś szepnąć słówko o otwarciu nowego lokalu, ale zostawił to sobie na później.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  23. Oczy rzeczywiście mieli równie szmaragdowe. Najwyraźniej gen ich matki był w tym temacie silniejszy, bo jak tak popatrzeć po zdjęciu, to tylko jedna córka zielonych oczu nie posiadała. Hm… Będzie musiała poruszyć ten temat z Tonym! Może uda im się mniej więcej trafić z wyglądem rosnącego z brzuszku maluszka? Ależ to by było ciekawe!! Gust kolorystyczny nie przeszedł, nie u niej. Prychnęła pod nosem.
    - Taki gust to ma większość społeczeństwa, to nic nie znaczy – wytknęła mu i pokazała język. Z drugiej strony, może sympatia do czarnego wynikała z jakiegoś wspólnego przodka? Ha! Tyle ciekawości do zbadania! Na uwagę o ostrożność zachichotała i odłożyła ramkę. – Bez obaw, nie zamierzam nim żonglować, przecież wiem, że jest cenny – uśmiechnęła się szeroko, a na wieści o Rei klasnęła w dłonie, po czym zeskoczyła ze skrzyni, robiąc przy tym salto.
    - Tak! Mieszkam u Rei! Jak tylko wrócę to … Och… To najpierw porozmawiam z Tonym, nie wiem czy on też takie chce… Tak, tak, a jak chce to zaraz poproszę Rei! – przytaknęła sobie głową wyraźnie zadowolona. Zastrzygła uchem na tytuł jaki otrzymała i spojrzała po Ashanie otwierając szeroko oczy. – Honorowym? – zapytała, a oczy aż jej świeciły. – To chcę zobaczyć biżuterię Felci! I Abyss… Abyss jest w domku czy Darcy ją zabrała? A gdzie jest właściwie Darcy? – doskoczyła do niego i przy każdym kolejnym pytaniu przeskakiwała z prawej nogi na lewą i odwrotnie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  24. Zagwizdała słysząc jego zaczepkę i zatrzymała się, żeby do niego podejść i przesunąć dłonią po jego klatce piersiowej, nawinąć sobie kosmyk jego włosów na palec i przyjrzeć się uważniej jego twarzy. 
    - Hm... - udała, że się zastanawia. - Fizycznie nie jesteś najbrzydszy - poinformowała go rzeczowym tonem. - A charakter... dopiero co poznaję. Zapytaj mnie po kilku spotkaniach, może powiem ci coś więcej - rzuciła puszczając mu oczko i śmiejąc się radośnie zadowolona ze swojej wypowiedzi. - Ależ oczywiście - pokiwała głową.
    - Nie masz prawa głosu w tym temacie - zażartowała. Pewnie, że mógł odmówić. Co prawda poczuła by wtedy bolesny cios w serduszko, ale zrozumiała by go. Nie każdy musiał ją przecież lubić. Nie każdy musiał chcieć z nią spędzać czas. Zamiast wchodzić w te szczegóły, po prostu z nieodgadnionym uśmiechem na twarzy ruszyła dalej, kiwając lekko głową w podzięce za komplement. Jeszcze raz zerknęła na swoją biżuterię, po czym zgięła kilka razy swe palce i rozprostowała je. 
    - Nie narzekam na nie - przyznała spokojnie i pokręciła lekko głową na pytanie o szanty. - A skąd - spojrzała na niego. - Jedynie zasłyszana w porcie przyśpiewka, udoskonalona by pasowała do sytuacji - pokiwała lekko głową. Nie była dobra w wymyślaniu własnych szant a i nie do końca miała ochotę zdradzać o sobie wszystkiego. Musiał się zadowolić zdawkowymi informacjami. On jej przecież do swojego domu nie wpuścił, więc i ona nie czuła potrzeby wpuszczania go do swego świata. Jeszcze nie. 
    - Zazwyczaj jest dobrym znakiem - spojrzała po nim z wesołymi chochlikami w oczach. - Zazwyczaj nie oznacza nigdy - dodała po chwili milczenia. Przyjęła do wiadomości jego niewiedzę dotyczącą potraw Argardzkich i zdała się na jego gust jeśli chodzi o zamówienie, po czym pociągnęła go do stolika, który stał w pobliżu sceny acz troszeczkę na uboczu. Gdyby naszła ją ochota na tańce to nie będzie musiała daleko go wyciągać. Strategia przede wszystkim.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  25. Gest z założeniem jej kosmyka włosa za ucho przyjęła z delikatnym rumieńcem na twarzy. Często nie zdawała sobie sprawy, że flirtuje, a gdy ktoś dołączał do zabawy rumieniła się jak zwykła, nie przyzwyczajona do tego nastolatka. Nie trzeba było wiele aby zobaczyć jej rumianą twarz. Szczęśliwie tym razem szybko zmienili temat przez co nie musiała za długo przeżywać swych rumieńców. 
    - W tym? - zaśmiała się z niedowierzaniem i pokręciła lekko głową. - To jeszcze nie jest port. Tylko jego zalążek. Tu jeszcze nie ma szant, śpiewów ani podpitych gardeł - rzuciła, kręcąc lekko głową. - Została zasłyszana w innym porcie, znacznie bardziej rozwiniętym - sprostowała go i wzruszyła ramionami na te jego urocze domysły co do jej osoby. Niespecjalnie kryła się ze swoim pochodzeniem, więc i teraz wzruszyła jedynie ramionami. - Jeśli zasłużysz to może nawet poznam cię z moją kapitan - rzuciła swobodnie. Dostrzegła również gest z otwarciem dla niej drzwi, gdy wchodzili do gospody, ale uznała że zwykły ciepły uśmiech wystarczy w podzięce. 
    - Zazwyczaj znaczy, że nie musisz lubić tego robić, ale możesz czasami nagrodzić damę - wskazała na siebie. - ...pląsem swych zwinnych nóg - dorzuciła figlarnie, dziękując mu za trunek i upijając porządny łyk już na samym początku. Odetchnęła zadowolona, kiedy złoty, chłodny płyn łagodnie spłynął jej do gardła.
    - Mhm dobre - spojrzała mu prosto w oczy i uniosła kielich do góry. - Wypijmy za spotkanie - zaproponowała, słuchając muzyki barda i kiwając do taktu głową. - Powiedz, co jeszcze ze mnie wyczytałeś - zapytała, opierając swe łokcie o blat stołu i układając na dłoniach swą głowę, wpatrując się w te jego szmaragdowe tęczówki intensywnie.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  26. Figlarny uśmiech nie schodził jej z twarzy. Powoli pokręciła przecząco głową, robiąc przy tym dziubek z ust i dłońmi ocierając wyimaginowane łzy z oczu.
    - Nagradzasz? - spojrzała po nim wzdychając ciężko i opierając się wygodniej o oparcie swego krzesła. - W tej chwili spłacasz dług wdzięczności - zauważyła. - Wisiałeś mi kolację i piwo - dodała z delikatnym uśmieszkiem na twarzy. - Nie myl tego z nagradzaniem - poprosiła go i znów zaszczyciła go nieco nieodgadnionym wyrazem twarzy. Musiała przyznać, że sporo z jego wniosków się zgadzało. Może nie wszystkie, ale obserwatorem był całkiem niezłym. Nie zamierzała jednak ani potwierdzać ani zaprzeczać. Wzruszyła jedynie ramionami i upiła kolejny łyk swojego piwa. Wszystko w swoim czasie. Nie musiała mu się spowiadać z całego swojego życia.
    - Moja kolej - stwierdziła. - Ty za to nie pochodzisz stąd. Nie wiem skąd, ale Argar to młody lud, a ty zdajesz się wiedzieć o tej krainie więcej i dogłębniej. Poruszasz się również jakbyś był tu u siebie, a jednocześnie gdzieś w twych ruchach jest niepewność - powiedziała. - Świetnie walczysz, jesteś silny i niesamowicie przywiązany do swych bliskich i swej rodziny. Zdarza ci się szybko wpadać w szał, kiedy nie podoba ci się czyjeś zdanie - wskazała dłońmi na swoje oczy. Tęczówki, które przez moment były czerwone nie uszły jej uwadze. - Masz arogancki styl bycia, a jednocześnie... - wstała i podeszła do niego, by położyć swe dłonie na jego biodrach i pochylić się do niego. - ...miękka z ciebie buła - szepnęła pokazując mu język. - No i oczywiście jesteś demonalisem - dokończyła kiwając głową. - I laleczką - dorzuciła do wszystkiego. - Z beznadziejnie nudnym koszulowym gustem - zaśmiała się cicho. - Ach i masz rację, ciekawy z ciebie przypadek. Na tyle ciekawy, że chcę poznać cię bardziej.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  27. Ależ on był wypominalski. Wyprostowała się na moment i rozpoczęła rozwiązywanie jego koszuli, odpinając jeden guziczek po drugim i kompletnie nie przejmując się że znajdowali się w tawernie i każdy mógł na nich patrzeć.- Skoro ta koszula tak cię boli to już ci ją zwracam, laleczko - uśmiechnęła się do niego z przekąsem, odpinając powoli kolejny jej guzik.
    - Chciwa? - uniosła wysoko brew, zabierając się za kolejny guzik. - Ponieważ planuję namówić cię na jeden taniec? - zacmokała z dezaprobatą dochodząc do ostatniego guzika i rozwierając koszulę całkowicie aby powoli, mozolnie wręcz boleśnie zsuwać ją ze swoich ramion. - Nie naciągam cię na niepotrzebne koszta - zauważyła spokojnie. - Tylko na wrażenia kulturowe, na zabawę, na chwilę zapomnienia - zsunęła koszulę do swych łokci i ugięła je delikatnie by jej nie spadła do końca. - Gdzież tu chciwość, moja laleczko? - przesunęła palcem po jego wyraźnie zarysowanej szczęce. Wsłuchała się w jego głos, gdy opowiedział jej trochę o sobie. A więc jednak, nie pochodził stąd. Tylko z kraju do którego statkiem nie dopłynie. Szkoda. Wielka szkoda. Może gdyby dopłynęła to byłaby w stanie poznać jego kulturę odrobinę bardziej? Westchnęła zawiedziona tą informacją, ale zaraz figlarny chochlik wrócił do jej oczu.
    - Miękka buła potrzebuje silnego charakteru, który tę miękką bułę rozrusza - uśmiechnęła się do niego zawadiacko, kątem oka zerkając na jedzenie i ostatecznie opuszczając koszulę do samego końca, by mu ją podać. Ach ten facet. Obróciła się wówczas na pięcie i powiodła władczym spojrzeniem po śliniących się mężczyznach.
    - A cóż to? Panowie nigdy nie widzieli kobiecych cycków? - prychnęła. - Przykro mi psuć panom zabawę, ale dziś też ich widoku nie uświadczycie! - pochyliła się do przodu kłaniając wszystkim gapiom, po czym usiadła dumnie na swym miejscu i zanurzyła sztućce w swej potrawie.- Smacznego - wyszczerzyła się do Ashana.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  28. Zdecydowanie należał do tych mało zdecydowanych i kręcących się w zeznaniach. O pomoc oczywiście nie prosił, pomimo że dokładnie pamiętała odpowiedź na swoje pytanie. Koszulę miała zatrzymać, chociaż chwilę temu marudził że mógł jej niczego nie dawać. Nie odpowiedziała mu co do własnego ekshibicjonizmu. Zamiast tego posłała w jego stronę znaczący uśmiech. Nie uważała się za ekshibicjonistkę, ale nie miała problemu w paradowaniu z odkrytym brzuchem i ramionami przed śliniącymi się mężczyznami. Nie zwróciła uwagi na jego brak reakcji. Zrobiła po prostu to czego chciała, zaznaczyła mu że nie potrzebuje jego koszuli. Skoro ta miała oznaczać jej chciwość, bo przecież tańca nią nie mogła nazwać, to niech sobie ją zatrzyma. Prychnęła, kiedy ten jednak zwrócił jej koszulę i wywróciła lekko oczyma, zerkając kątem oka na to jak zaznacza swą obecność, upewniając się że każdy mężczyzna obecny w tej knajpie będzie wiedział kogo nie powinien dzisiaj ruszyć. Pokręciła z niedowierzaniem głową, wracając do swojej potrawy. W końcu sama sobie z nimi doskonale poradziła, a gdyby któryś się sadził zawsze mogła użyć szabelki. Wystarczyło celnie celować w klejnoty panów, aby więcej nie próbowali swojego szczęścia. 
    - Trudno powiedzieć - odparła, wsuwając kolejny kęs mięska i przeżuwając go delikatnie. - Sos jest pikantny, przyjemnie parzy na języku. Mhm do tego czuję trochę goryczki i jakiegoś odświeżającego smaku... - pokiwała głową. - Ale sama gorra... - przyjrzała się kawałku mięska z bliska i zmarszczyła lekko brwi. - Trudno wyczuć, bo sos zabija jej smak - zauważyła i uśmiechnęła się do niego lekko. - Na pewno jest dobrze ugotowana bo rozpływa się w ustach - zakończyła swój wywód i upiła łyk alkoholu. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  29. - Kiedyś posmakuję twojego dania to ocenię czy faktycznie gotujesz niewiele gorzej - skomentowała. Sam mówił, że potrafi co nieco upichcić ale górnych lotów to, to nie jest. Mimo wszystko była ciekawa jego kuchni, jego umiejętności, ale nie zamierzała w tej chwili zaznaczać, że to plan na 4 schadzkę. Bo na trzeciej będzie zabawa z wytrychami rzecz jasna. Pokręciła głową, odrzucając swe myśli i wróciła do jedzenia zerkając raz po raz na skocznych muzyków. Wsłuchała się w melodię, na moment tracąc zainteresowanie swym towarzyszem. Uśmiech sam pchał się na jej usta widząc jak kilka par zaczyna kręcić się na parkiecie i wyginać w rytm muzyki. Zwróciła głowę z powrotem do Ashana, przypominając sobie o jego obecności.
    - Skoro nie taniec to co innego lubisz robić? - zapytała go, wracając do rozmowy. Wypiła kolejny łyk swojego piwa i założyła koszulę tak jak to zrobiła wcześniej. - Skórowanie to zajęcie, które cię relaksuje, to już wiem - pokiwała głową. - A co takiego sprawia, że uśmiech pcha ci się na twarz i masz ochotę śmiać się od ucha do ucha? Co takiego sprawia ci radość? - zainteresowała się.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  30. - Będziemy musieli to zmienić - stwierdziła bez ogródek. - Tę twoją sztywność - dodała, żeby lepiej ją zrozumiał. Nie uważała go za nudnego, a jednak martwił ją ten jego brak uśmiechu. Życie bez uśmiechu mijało się z celem. Tak szybko przemijało, więc należało czerpać z niego garściami. Zarażać pogodą ducha każdego napotkanego na swej drodze. Pokiwała lekko głową słysząc o tym co lubił robił. Tytoń, alkohol, polowania, treningi i czas z rodziną. Niezwykle rodzinny z niego był typ. Pozostałe rzeczy nie zdziwiły jej ani trochę. Faktycznie wpisywały się w jego osobę.
    - Nie jesteś nudny - zaprzeczyła. - Tylko mało pogodny - dodała. - Wiesz to wszystko co lubisz robić... no może poza tytoniem i alkoholem... jest fascynujące. Można o tym opowiadać i opowiadać - pokiwała lekko głową. - Ale brakuje ci tego delikatnego uśmiechu. Pogody ducha, radości... - rozłożyła lekko ręce. - Życie jest za krótkie, żeby ciągle się denerwować, wkurzać i udawać obojętnego - pokazała mu język, po czym roześmiała się serdecznie. 
    - Niepoważna - rzuciła odpowiadając na jego pytanie. - Uwielbiam się śmiać, tańczyć, figlować. Skakać, walczyć, wypatrywać zagrożeń, śpiewać i zarażać humorem wszystkich dookoła. Lubię przekraczać granice, stawiać przed sobą wyzwania. Lubię żyć - rozwinęła swą wypowiedź. - Och no i oczywiście, zapomniałabym o najważniejszym, lubię rozkazywać - puściła do niego oczko.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie do końca ją zrozumiał, albo to ona źle wyjaśniła co miała na myśli mówiąc o zmianie. Uniosła lekko dłonie w górę w geście poddania się, po czym opuściła je spokojnie na stół słuchając go ze spokojem. Pokręciła lekko głową.
    - Źle mnie zrozumiałeś, nie chodziło mi o to, żeby całkowicie cię zmienić - odparła swobodnie. - Tylko o te niektóre niuansy... czasem warto posłać drugiej osobie uśmiech, albo pokazać że jest się zdenerwowanym. To takie ludzkie - oznajmiła. - Wtedy jest mniej nieporozumień, niż kiedy siedzisz kompletnie z tych emocji wyprany... - wyjaśniła o co jej chodzi. - Aha to przykład był, nie chodzi mi o to, że tak całkiem jesteś ich pozbawiony - westchnęła ciężko. Trudno było przekazać o co chodzi, kiedy druga strona rozumie twoje słowa opacznie. Zastanowiła się chwilę.
    - Wiesz, że uśmiech ma wielką siłę - rzuciła. - Możesz nim sprawić przyjemność nawet nieznajomemu, po prostu się do niego uśmiechając, ale możesz również przekazać nim wiele innych emocji... na przykład uśmiech może być złośliwy, flirciarski, radosny - wzruszyła ramionami. - Po prostu chodzi mi o to, że czasem warto na dobrą zabawę się otworzyć - zakończyła unosząc lekko brew kiedy wstał i do niej podszedł. Spojrzała po nim kompletnie zaskoczona.
    - Och Ash, potrafisz pozytywnie zaskoczyć... - skomentowała, ale nie zamierzała protestować. Uznała również że zgryźliwe komentarze w tym wypadku były kompletnie niepotrzebne, więc ugryzła się w język. Zamiast tego postanowiła świetnie się bawić. Wsunęła dłoń w jego własną i wstała z miejsca z wielkim uśmiechem na twarzy. Nie sądziła, że sam wykona ten ruch, ale bardzo jej się to spodobało. Pozwoliła mu nawet się poprowadzić na parkiet. Dygnęła przed nim zanim nie rozpoczęła tańca. Przyjemna, skoczna muzyka bardzo jej odpowiadała.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  32. Bez zbędnych słów zrobił mu powtórkę z rozrywki zmieniając tylko odrobinę proporcje, aby wzmocnić "Pogromcę", a jednocześnie zachować dobry smak. Nikt nie lubił czuć samych procentów, jeśli nie piło się samej czystej.
    - Mhm... to ile tych schadzek przewidujesz, zanim zaczniesz ją podrywać? - oparł się o blat zerkając wprost w oczy Ashana. - Może już zacząłeś i nie chcesz się do tego przyznać - rzucił z przekąsem. - W moim wypadku to nawet nie wiem kiedy zacząłem podrywać twoją siostrę - dodał ze śmiechem. - Może nigdy nie zacząłem... - zastanowił się, bo jakoś nie potrafił sobie tego przypomnieć. Westchnął ciężko i sięgnął sobie po szklankę wody. Nie przepadał za piciem w pracy, więc pozostał mu tylko sok z gumijagód lub woda. - Zluzuj majty stary... jeszcze się jej nie oświadczyłem - puknął go palcem w czoło. - Zresztą... nie śpieszy się nam do tego - mruknął. W obliczu ostatnich spięć i rozluźnień... nie myślał o oświadczynach czy ożenku.
    - Też o tym pomyślałem - zgodził się z nim. - Ale nie zamierzam prowadzić własnej karczmy... - dodał zaraz. - A ojciec ma na głowie bliźniaki i drugie na wylocie... więc i Shi raczej takiej nie poprowadzi - zauważył. - Szepnę słówko staruszkowi to może się pochyli nad tą propozycją... zresztą fajnie by było gdyby ta druga knajpa była na przykład prowadzona przez kogoś kto Argarczykiem nie jest. Tak aby otworzyć się na innych, spopularyzować nas, pokazać że nie taki diabeł straszny jak go malują - dodał jeszcze.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  33. Widziała en jego delikatny uśmiech. Bardzo podobał się jej w tym wydaniu. Dodawał mu uroku. Nie wspomniała o tym i nie dała po sobie tego poznać, ponieważ uznała że gburek mógłby przestać się uśmiechać. Jeszcze mocno zacząłby się kontrolować aby przypadkiem żaden kącik ust nie powędrował mu wyżej. Wzruszyła ramionami, kiedy wspomniał o uśmiechaniu się w jej towarzystwie.
    - Niezmiernie mi miło, laleczko, że byłam w stanie doprowadzić cię do uśmiechu - odparła szczerze, zachowując przy tym pełną powagę. Trudno było zwalczyć nawyk uśmiechania się, ale dzielnie z nim walczyła. Chcąc samej spróbować tej innej mimiki twarzy na co dzień. Pewnie, że nie zawsze była uśmiechnięta. Pewnie, że potrafiła zachowywać powagę. Przy wydawaniu rozkazów chociażby czy w wypadku gdy któreś z jej załogi zostawało ranne. Powaga była potrzebna, ale coś w jej usposobieniu sprawiało, że buzia po prostu chciała się śmiać, kiedy tylko mogła sobie na to pozwolić. Na jego uśmiech odpowiedziała jednak uśmiechem i tyle było z jej prób pozostania poważną na co dzień. Pozwoliła mu prowadzić co wcale nie było takie łatwe. Na początku przez dobrą chwilę walczyła ze swoimi odruchami prowadzenia nawet tu w tańcu, ale stłamsiła je w sobie. Pozwoliła aby przejął kontrolę nad tańcem i po prostu dostosowała się do jego rytmu. Pozwoliła aby muzyka nią kierowała wraz z Ashanem i było jej z tego powodu niezwykle dobrze. Zaśmiała się radośnie, gdy znalazła się w powietrzu na chwilę, po czym spojrzała mu prosto w oczy, gdy kontynuowali taniec.
    - Znasz się na rzeczy - zauważyła. Mówił jej przecież że tańczyć umie, ale tego nie lubi. Zastanawiała się dlaczego więc nie lubi tego robić? Wychodziło mu to doskonale. Kiedy melodia dobiegła końca, dygnęła przed nim dziękując za wspólny taniec, a muzycy zaczęli grać coś smętnego. Typowego przytulańca. Przez chwilę na niego patrzyła jakby chciała go zaprosić, ale zrezygnowała. Zamiast tego wskazując stolik.
    - Druga kolejka jest na mnie - wspięła się na palce żeby dotrzeć do jego ucha i mu to powiedzieć, po czym ruszyła do baru zamówić to co wcześniej i z dwoma kuflami wróciła do stolika. 
    - Tańczysz świetnie. Czemu tego nie lubisz robić? - zainteresowała się czując że ten temat spędzi jej sen z powiek. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  34. Chłopak skinął głową. To brzmiało jak sensownie. Przynajmniej dla niego, bo bez sprawdzenia w którą stronę się dąży i zerkania na to jak rozwinie się relacja - uważał że nie było sensu nawet prób wchodzenia w to głębiej. Uniósł kciuki w górę i na moment zajął się nowym klientem zanim do niego wrócił.
    - No to już ich problem, a nie mój - zauważył krótko. - Morgana może być księżniczką, może być też cesarzową... albo wiedźmą przebrzydłą - uśmiechnął się do niego lekko. - Ale dla mnie jest po prostu Morganą i nie będę niczego przyspieszał, bo społeczeństwo Phyonix ma jakieś tam oczekiwania - pokręcił lekko głową. - Jeśli dojdziemy z Siarczkiem do wniosku, że może by fajnie było sfinalizować związek, złożyć sobie oficjalne przysięgi to to zrobimy. Jeśli nie... - pokręcił głową. - ...no to nie - wzruszył ramionami.
    Dla niego to było proste. Niezależnie od polityki jednego czy drugiego kraju... i niezależnie od pozycji jaką w tych miejscach mieli... nie zamierzał uginać się pod presją. 
    - Mhm... uciążliwe? - spojrzał po nim. - A może zwyczajnie za bardzo przejmujesz się ich opinią? Ja wiem, jesteś księciem, masz błękitną krew - zrobił ruch dłońmi jakby rozpraszając magię nad nim. - Masz pewne obowiązki, musisz się do tego stosować, ale Ashan jesteś zwykłym chłopem. Niczym więcej. Nie jesteś lepszy od zwykłego poddanego Phyonix. Różnica między wami jest taka, że ty miałeś szansę urodzić się w rodzinie rządzącej, a ten chłop nie - wzruszył ramionami. - Pierdol ich opinie. Rób co chcesz. Jezu jak mnie wkurza takie wywyższanie innych na piedestał przez społeczeństwo ale i wśród tych wysoko urodzonych też - dmuchnął sobie w grzywkę i sięgnął po szklankę Ashana żeby upić mały łyk alkoholu. Zaraz też się zreflektował.
    - Zrobię ci kolejnego na własny koszt - odchrząknął, wracając do swojej wody. - To nie do końca karczma Grandsandów - odparł krótko. - Gotuje w niej Febe, zajmują się nią Rei, Shi i Febe w głównej mierze - spojrzał po nim. - A ja z ojcem wymieniamy się za barem - wzruszył ramionami. - Meliodas też czasem wpada. Taki tam wspólny biznes rady Argaru. Zwał jak zwał - pokręcił lekko głową i machnął ręką. Kolejne pytanie było dość ciekawym, a Nat nie do końca miał na nie odpowiedź.
    - To zależy od jednostki - odchrząknął. - Jedni piją, inni mdleją, a inni po prostu chłoną całym sobą chcąc zobaczyć więcej - zaśmiał się cicho. - Ale wiesz... ja ich rozumiem. Trudno jest oswoić się z tymi dziwami...
    Nat

    OdpowiedzUsuń
  35. Zagryzła delikatnie dolną wargę, wpatrując się w jego szmaragdowe oczy. Widziała w nich te wesołe chochliki. Zdawał się naprawdę czerpać radość z jej towarzystwa. Z tego małego tańca, a był naprawdę dobrym tancerzem. Nawet teraz, kiedy wspominał o tych wszystkich ograniczeniach, o tym czemu nie tańczy, mówił z jakąś taką swobodą, radością. Miała wrażenie, że delikatnie się przed nią otwiera. Zarumieniła się nawet lekko, gdy się do niej przybliżył. Nie odsunęła się jednak, tylko wyciągnęła dłoń w jego stronę i niby przypadkiem musnęła jego palce swoimi.
    - Nie wiedziałam, czy miałbyś na to ochotę - przyznała szczerze. Przecież jeszcze chwilę temu w ogóle nie chciał z nią tańczyć, potem mile ją zaskoczył ale wolała nie przeciągać struny. - Przy kolejnym wolniejszym tańcu wracamy na parkiet - posłała w jego stronę uroczy uśmiech. No przecież, że mu nie odmówi. Należało kuć żelazo póki gorące. Zwłaszcza, że sama miała na to diabelską wręcz ochotę. - Skoro już mowa o kobietach - odchrząknęła. - Jaki typ kobiet lubisz? - zainteresowała się. Jego strony zdawały się być interesujące, a jednocześnie strasznie nudne. Kobiety, które go nie interesowały bo za mocno się nim interesowały... upiła łyk piwa. Ciekawe co oznaczało zbyt mocne zainteresowanie. Przecież ona co chwilę go o coś pytała i zmuszała wręcz do niektórych odpowiedzi. Wolną dłonią założyła niesforny kosmyk włosów za ucho i odetchnęła głęboko.
    - W moich stronach taniec jest powszechną formą radości po wygranej walce czy po prostu powrocie do domu - powiedziała zdradzając mu kolejny fragment siebie. - Uwielbiam tańczyć czy z partnerem czy też sama - pokiwała lekko głową. - Zbyt przystojny powiadasz...? - uniosła delikatnie brew i przybliżyła się do niego, lustrując uważnie jego twarz. - Masz mocno zarysowaną szczękę, wyraźne kości policzkowe i piękne oczy. Można w nich utonąć - pokiwała lekko głową. - Jestem w stanie zrozumieć, czemu niektóre szaleją na twym punkcie - zgodziła się z nim. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  36. Natan zmarszczył lekko brwi.- Właściwie dlaczego "księżniczką"? - zapytał go. - Byłem przekonany, że w Phyonix nie ma ustroju cesarstwa. Lexi jest tam kapłanką, co nie? Kapłanka nie jest równoznaczna z królową - podrapał się po głowie. Może w tej chwili się czepiał trochę za bardzo, a może po prostu reszta społeczeństwa Phyonix upraszczała sobie sprawę myśląc w ten a nie inny sposób.
    - Mhm miałeś pecha koleś - skomentował. - Fatalnie trafiałeś - pokręcił z niedowierzaniem głową. Mógł zrozumieć, że Ashan był dobrą partią. Wysoko postawiony, niczego sobie... więc nic dziwnego, że zwyczajnie kobiety chciały go usidlić, ale żeby aż tak? Mogła chociaż poczekać. Uwodzić go dalej, dopóki po prostu by nie przepadł. A gdyby już przepadł miałaby go w garści. Cóż, niektórzy wykazywali się zwyczajnym brakiem cierpliwości. 
    - Lepiej nie wspominaj o tym Mor... - szepnął konspiracyjnym szeptem a propo sosu z gorry. - Bardzo się starała zastąpić Febe w kuchni... - dodał cicho. - Dała z siebie wszystko, strasznie zdenerwowana była powierzonym jej zadaniem - pokiwał lekko głową. - Wiesz, zawsze daje z siebie sto procent... ale faktycznie coś tam nie wyszło. Nie było aż takie tragiczne, całkiem zjadliwe - wyszczerzył się do niego. 
    - Nie, tacy tu nie mają wstępu - rzucił chłodno. - I na razie zdają sobie z tego sprawę - dodał jeszcze.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  37. Miał rację. Niepotrzebnie mu tak szybko odpuściła, ale nie chciała go do niczego zmuszać ani psuć atmosfery jaka między nimi panowała. Zwłaszcza, że ta była niezwykle dobra. Czuła się przy nim wyjątkowo, a te wszystkie półsłówka, którymi się wymieniali, informacje które z siebie wyczytywali - to wszystko niezwykle ją kręciło. Chciała go poznać bardziej, dogłębniej, ale jednocześnie nie potrzebowała tego na już i na teraz. Miała wrażenie, że laleczka z czasem będzie smakowała jeszcze lepiej. Zdziwiła się trochę, co do jego niechęci do kobiet z jego stron, ale pokiwała tylko lekko głową. Być może za bardzo go naciskały, albo chciały wszystko za szybko? 
    - Wiesz, kobiety czasem takie są... - stwierdziła. - Jak wyczują niezły łup to chcą go od razu dla siebie zagarnąć - zaśmiała się cicho. - A ty wydajesz się być całkiem niezłym skarbem - pokiwała lekko głową, po czym uśmiechnęła się do niego słodko, kiedy był tak blisko niej i skomplementował ją. 
    - Dziękuję - podziękowała za komplement, zarzucając przy tym włosy na swoje plecy. - To kwestia pochodzenia, a moje... jest wyjątkowo dobre - wyszczerzyła się do niego i wstała, aby do niego podejść. Znów się przy nim nachyliła obserwując te jego tęczówki. - Twoje też wcale nie zgorsze - skomentowała, łapiąc go za rękę i pociągając lekko do góry. - Chciałabym z tobą zatańczyć - uśmiechnęła się do niego, słysząc pierwsze takty jakiejś ballady. Pociągnęła go na parkiet i objęła ramionami za szyję, przylegając delikatnie do niego swoim ciałem.
    - Wiesz co lubię w tych wolnych tańcach? - zapytała go cicho, powoli wirując z nim na parkiecie. - Tę bliskość drugiej osoby... - szepnęła.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  38. - Moim zdaniem szybki ożenek to głupota - powiedziała, kiedy wspomniał o prawie tych kobiet. Zgadzała się z nim. Owszem miały co do tego prawo, ale nie do końca to rozumiała. - To jak kupowanie kota w worku - stwierdziła po krótkiej chwili milczenia. - Nawet nie zdążysz dobrze poznać partnera, nie wiesz czy cię przypadkiem nie zabije we śnie - oczy jej lekko zabłyszczały kiedy o tym wspomniała. - Ani jaki będzie w łóżku - puściła do niego oczko. - A przecież najgorsze co może się zdarzyć to brak kompatybilności na wielu polach, ale i w sprawach łóżkowych - zauważyła z delikatnym uśmiechem na twarzy, po czym roześmiała się serdecznie.
    - Ach moją profesję... - zarzuciła włosami i spojrzała mu prosto w oczy. - Na twoim miejscu bardziej martwiłabym się morskimi głębinami niż odludną wyspą - puściła do niego oczko, po czym uniosła wysoko brew kiedy zadał jej to osobiste pytanie. - Nie stąd - odparła i uśmiechnęła się do niego słodko. - Urodziłam się na statku - wyszczerzyła się do niego, pozwalając mu prowadzić i wyczyniać z nią cuda w tańcu. Podobało się jej to, że nie musi prowadzić chociaż w tym względzie. Zwłaszcza, że ten potrafił to robić. - Moim domem jest morze - poinformowała go. Nie byli jeszcze na takiej stopie znajomości, aby mogła powiedzieć coś więcej. Zamiast tego zaśmiała się serdecznie, kiedy przechylił ją do tyłu i stanęła na palce żeby cmoknąć go w policzek, gdy już kontynuowali taniec.
    - Tylko z tą właściwą osobą - zgodziła się z nim.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  39. Grima westchnęła głośno i pokręciła głową.
    - Och bracie Felci, ale do podobnego gustu nie trzeba być rodziną. Rodzinowe podobności na myśli miałam - zaznaczyła, nadal kręcąc głową z dezaprobatą. - Chyba nie jesteś zbyt rozumny, co? - spojrzała po nim troskliwiej i zaraz zachichotała. - Nie martw się, ja też bywam mniej rozumna - machnęła ręką i zakołysała się lekko w rytm muzyczki w swojej głowie.
    - Zapytam! - zapewniła jeszcze z entuzjazmem. Rodzinna pamiątka brzmiała na prawdę dobrze! Oczy jej się zaświeciły, gdy została nazwana NAJLEPSZĄ przyjaciółką i aż uściskała swoje własne dłonie, a zaraz doskoczyła do czerwonowłosego obejmując go w pasie i tuląc głowę do żebra. - Jesteś całkiem milutki - stwierdziła by zaraz go puścić i odskoczyć w tył. Pogroziła mu palcem. - Tylko sobie nie myśl, lubię przyjacielskie tulaski, kocham Tonego więc łapy trzymaj przy sobie! - zaznaczyła stanowczo i zaraz posłała mu kolejny szeroki uśmiech. - Taaak! Najpierw biżuteria! - zakręciła się dookoła własnej osi i zaczęła przeskakiwać z nogi na nogę, czekając aż zobaczy błyskotki. - A co je na deser? - spoważniała nagle i spojrzała po chłopaku. - Chyba jej nie dałeś pobitej śmietany z owocami, prawda? - wpatrywała się w niego, czekając na odpowiedź.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  40. Spojrzała po nim z niewinnym uśmiechem na twarzy.
    - Nie wiem skąd taki wniosek, laleczko - puściła do niego oczko. - Moi partnerzy się na mnie nigdy nie skarżyli - rzuciła delikatnie przesuwając palcem po jego policzku. - Ale jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć... - zrobiła pauzę i pokiwała lekko głową. - ...tak, pierwszy lepszy mnie nie interesuje - zapewniła go. - Mój partner musi mieć w sobie charyzmę, musi mieć się czym pochwalić, mieć ciekawą osobowość i... - postukała się palcem po ustach. - ...nie możemy zapomnieć o dżentelmenie - poruszała zabawnie brwiami.  Jego ruchów tanecznych nie dało się skopiować. Był niesamowity. Świetnie prowadził, a ona pozwalała mu na wiele, dostosowując się do niego. Sama nie była najgorsza jeśli chodziło o tańce, więc z radością dotrzymywała mu kroku. Kiedy obrócił ją do tyłu i złapał za biodro, ona sięgnęła dłońmi za jego kark i przesunęła po nim delikatnie.
    - A jak myślisz? - odparła pytaniem na pytanie, poddając się jego kolejnym ruchem. Przetańczyli tak i przegadali jeszcze pół nocy, po czym oboje się pożegnali, dziękując sobie za wspaniały dzień.
    ~.~
    Trzy dni minęły jak z bicza strzelił. Luna w tym czasie zdążyła poznać drugiego feniksa, odwiedzić Darcy i wziąć ją za żonę, podrażnić Klarę i spędzić miło czas z Mohe. Przy tym wszystkim nie zapomniała o umówionej schadzce. Strasznie się nią denerwowała. Przygotowywała się pół dnia, przerzucając swą pokładową szafę i prezentując się w coraz to dziwniejszych strojach swej przyjaciólce, pierwszej oficer - Hailey. W końcu wybór padł na białą koronkową koszulę odsłaniającą ramiona, z długimi bufiastymi rękawami, czarny gorset wraz z równie czarną spódnicą, którą Luna sama skróciła tak, żeby było jej wygodniej. Odsłaniała jej kolana i połowę uda, a z tyłu była długa do kostek. Do tego ubrała swoje długie czarne buty i założyła swoje zwyczajowe łańcuszki, z którymi nigdy się nie rozstawała. Tak przygotowana zapakowała jeszcze szalupę i spuściła się z nią na wodę. Resztę miała już na miejscu. Ruszyła na wodzie do miejsca docelowego. Dotarła chwilę przed zachodem słońca i widząc go na plaży, zręcznie zeskoczyła do wody, po czym podciągnęła łódkę na brzeg.
    - Ahoj, kamracie - zasalutowała mu i dygnęła przed nim, po czym ruszyła do niego biegiem, żeby wskoczyć mu w ramiona i wyszczerzyć się szeroko. - Gotowy na przygodę? Zabieram cię dziś do pewnego miejsca, ale będziesz musiał mi zaufać na wodzie - rzuciła poważnie.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  41. Musiała przyznać, że wystroił się niezwykle. Ta czerń dzisiaj wyjątkowo mu pasowała. Podkreślała urodę i te płomienne włosy świetnie się na jej tle odznaczały. Do tego te fantazyjne hafty. Wyglądał naprawdę dobrze. Aż przez dłuższą chwilę tylko wpatrywała się w niego z delikatnym uśmiechem błądzącym po jej ustach.
    - Mogę obiecać, że się postaram - puściła do niego oczko i gestem zaprosiła go do zajęcia miejsca na pokładzie swojej łódki, a kiedy to zrobił zepchnęła ją do wody, trochę przy tym zaciskając zęby. Nie ważył specjalnie dużo, ale ona nie była demonem z demoniczną siłą. W końcu sama wsiadła do łódki i złapała za wiosła, powoli kierując się w tylko sobie znanym kierunku.
    - Byłam u ciebie w domu - zauważyła uznając, że nie będzie owijała w bawełnę. - Oddałam ci koszulę, dostałeś ją? - zapytała go, żeby zagadać w trakcie spokojnego rejsu w stronę jaskini. - Masz uroczą siostrę, sporo mi o tobie powiedziała - posłała mu delikatny uśmiech. - Mój książe - dodała, jeszcze delikatnie się przed nim kłaniając na samej łódce. - Pozwolisz, że nie będę cię tak tytułowała... naprawdę wolę swoją laleczkę - przyznała spokojnie, dopływając w końcu do jaskini i odpalając pochodnię, by podać mu ją do trzymania. Wpłynęli w mrok. Powoli prowadziła łódkę dalej, aż dotarli do skalnej, dość szerokiej półki. To tu zacumowała i wysiadła, podając mu dłoń aby pomóc mu wyjść. Na brzegu mógł zobaczyć przygotowaną skrzynię z pachnącym jedzeniem, koc i poduszki obok niego a także rum, kilka butelek w razie potrzeby. A to wszystko okraszone blaskiem światła z pochodni, oraz wznoszącą się pełnią księżyca. Bo z tego miejsca, można było w małym okienku jaskini obserwować niebo.
    - Dziś świętujemy 273 pełnię księżyca - poinformowała go z delikatnym uśmiechem na twarzy. - To moje 273 urodziny - puściła do niego oczko.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  42. Posłała mu zawadiacki uśmiech.
    - Wiem, ale zamierzałam ci pokazać, że drzwiami też do twojego domu można się dostać - zaśmiała się cicho i pokiwała lekko głową. - Z przyjemnością przyjmę tę inną - zapewniła go jeszcze. - W czerni mi do twarzy, z czernią u boku też - szepnęła jeszcze, po czym zgodziła się z nim niemo w sprawie nie zamykającego się języka Darcy i machnęła na to lekko ręką.
    - Och ale przekonałam twoją siostrę, że sama chcę cię lepiej poznawać i potem trzymała buzię na kłódkę jak temat schodził na twoją osobę - dorzuciła jeszcze, co by może trochę wyratować młódkę. Może i buzia się jej nie zamykała ale była wierna swojej rodzinie i mówiła o niej w samej superlatywie.
    - To dobrze - pochyliła się trochę do przodu do niego. - Bo nie chciałabym ci tu teraz książować. Dla mnie jesteś Ash, Laleczka, demonalis, niedoszłe jedzonko Arcemonów - wyliczyła z promiennym uśmiechem na twarzy, a kiedy stwierdził że traktuje go jak księżniczkę wybuchnęła lekkim śmiechem.
    - Wybacz mi, wychowywałam się z pięcioma braćmi. Nie znam innego traktowania - założyła niesforny kosmyk rozpuszczonych włosów za ucho. - Nie zamierzałam cię urazić tym traktowaniem - złapała go za dłoń i poprowadziła do kocyka, gdzie usiadła razem z nim i podała mu butelkę rumu. - Dziś pijemy z gwinta, tak żebyś się zbyt wielką księżniczką nie czuł - pokazała mu język. Na komentarz co do liczenia lat pokiwała głową i odchyliła się do tyłu, spoglądając w pełnię.
    - Tak - odparła spokojnie. - Wiesz, smutno jest tak mówić przeżyłem 20 lat... - rzuciła w gwoli wyjaśnienia. - A co jeśli umrzesz dzień przed 21 urodzinami? Wszyscy będą twierdzić, że zginąłeś mając 20 lat... a ty miałeś ich prawie 21 - spojrzała na niego. - Pełnie księżyca są dokładniejsze. Urodziłam się w taką pełnię i uważam że wynik 273 pełni księżyca to już niezły wyczyn - spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem błądzącym jej po twarzy. - Dziękuję - zarumieniła się nieco na ten jego pocałunek.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  43. W pewnym stopniu rozumiał zawiłości związane z dworem i tymi wszystkimi dworskimi dziwami, ale podporządkowywanie swojego życia pod sukcesję, jeśli się jej nie chciało, wydawało mu się po prostu głupotą.
    - Zawsze można się zbuntować - rzucił krótko. - Znajdzie się wtedy ktoś inny na kapłankę - spojrzał po Ashanie i wzruszył ramionami. - Wiem, nie jest to takie proste... ale znowu nie jest też niemożliwe do wykonania - zauważył. - Ta cała sukcesja... to straszny wrzód na dupie - dokończył upijając łyk wody i przez moment obsługując innego klienta, zanim wrócił do Ashana.
    - Mhm mówisz? - uniósł lekko brew. - Ja tam nie wiem. Przepadłem za tą pół-Phyonixą - zauważył ze śmiechem. - Nie mnie stwierdzać, czy są inne kobiety poza jej krajem - wyszczerzył się do niego. - Ale skoro tobie pasuje taki tryb to jak najbardziej jest to zrozumiałe. Tak trzymaj - puścił do niego oczko, a widząc zaraz zmieszanie na twarzy Ashana, kiedy dowiedział się o wkładzie siostry w potrawę, wybuchnął śmiechem.
    - No bez przesady. Daję ci idealny pretekst by jej pstryknąć w nos, a ty taki boidudek? - prychnął pod nosem, pochylając się zaraz do niego i wpatrując się w te szmaragdowe oczy. - Nie martw się. Ona zdaje sobie z tego sprawę - zapewnił go jeszcze i pokręcił lekko głową. - Nie wiem, nastroje w Mathyr są bardzo napięte. Wojna zdecydowanie się zbliża...

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  44. Spojrzała po nim z figlarnym uśmiechem na twarzy i pokręciła delikatnie głową.
    - Nie tak znowu dużo - odparła ze śmiechem na ustach. - Poczekaj jeszcze trochę, a dopiero wtedy będzie dużo - tyknęła go palcem w nos, aby roześmiać się serdecznie.
    - Ja miałabym się brzydzić? - spojrzała po nim. - Nie żartuj - otworzyła butelkę rumu i upiła z niej łyk, dopiero wówczas mu ją podając. - Dla mnie to codzienność - stwierdziła, śmiejąc się cicho z tego niezbyt królewskiego traktowania. Oj akurat w tym temacie mogła śmiało powiedzieć, że zdecydowanie dochodziła do poziomu mistrzowskiego.
    Obserwowała jak się kładzie i obserwuje pełnie. Sama za to wodziła po nim wzrokiem. W tej poświacie, z tym zamyślonym wzrokiem, który utkwił w niebie wyglądał tak niewinnie, tak dobrze. Zwilżyła swe wargi językiem i położyła się obok niego, wpatrując się w pełnię, dopóki znów się do niej nie odezwał. Wówczas odwróciła do niego głowę, by spojrzeć mu w oczy. Serce jej odrobinę przyspieszyło, gdy zauważyła że ich nosy niemal się stykają a jego szmaragdowe oczy są tak blisko niej. Zagryzła na moment dolną wargę.
    - Myślisz? - wodziła po nim wzrokiem, nie odsuwając się jednak ani o milimetr. - Ileż pełni sobie liczysz? - zapytała szeptem, by potwierdzić skinieniem głowy sprawę pełni. - Można by rzec, że co miesiąc świętuję takie mini urodziny... - uśmiechnęła się. - Bo wiesz, każda okazja jest dobra do świętowania, do zabawy, do tańca... - wyjaśniła. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  45. - Tego też nie widać na pierwszy rzut oka - pokazała mu język i zachichotała. - Ale nie martw się, to nie ma znaczenia, ważne, że się kochacie - uśmiechnęła się szeroko, widząc, że czerwonowłosego chyba gryzie ten brak podobieństwa. Kiedy zaczął wymieniać czego to nie robi, przekręciła głowę w bok i zamrugała szybciej oczyma.
    - Nie podrywasz przyjaciół rodzeństwa? nawet jak mają bardzo, ale to bardzo w Twoim guście? Czemu tak robisz? - zainteresowała się. Nie słyszała jeszcze takiej zasady, nawet nie widziała co do niej stosownych argumentów. Reszta wyjaśnień do niej przemawiała na tyle by nie musieć o nie pytać.
    Zadowolona wskoczyła do pokoju i od razu zaczęła przeglądać świecidełka Darcy. Podobały jej się praktycznie wszystkie! Na uwagę co do kradzieży spojrzała po Ashanie z przymrużonym wzrokiem i nadętymi policzkami. - Nie kradnie się przyjaciół! - burknęła nieco urażona. Lubiła błyskotki, ale przecież od Darcy mogła pożyczać bez problemu więc nie było sensu zabierać i wywoływać brzydkich kłótni. Jej buzia złagodniała, gdy wyznał co dostaje Abbys. - No! Dobrze... Trzeba Cię pilnować, jeszcze nie jesteś sprawdzony - oznajmiła, wesoło podrygując i dalej grzebiąc w biżuterii, przestała jednak, gdy usłyszała o ciasteczkach. Pobitą śmietanę już znała, ale ciasteczka?!
    - Och, chcę! - zostawiła błyskotki i skoczyła w stronę chłopaka, by spojrzeć w górę swoim szczenięcym wzrokiem, prosto w oczy Ashana. - Ja poproszę, chcę - zamrugała oczkami. - Ciasteczka... - sprostowała wgapiając się w niego cały czas.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  46. Nie kontynuował rozmowy o sukcesji na tle kapłańskim w Phyonix. Musiał jednak przyznać, że nawet cieszył się, że Darcy mimo wszystko miała wybór. Nic w sumie dziwnego. Jej rodzice przez pewien czas wychowywali się w Argarze.
    - Tak - zgodził się co do życia po swojemu. Zrobił sobie bezalkoholowego drinka, bo nie przepadał za piciem w pracy. Zwłaszcza, kiedy w domu był Eljas. Nie chciał mu śmierdzieć alkoholem. Ani jemu ani Morganie, chociaż ta druga pewnie nie miałaby nic przeciwko gdyby czasem sobie chlapnął jednego.
    - Szukaj swojego szczęścia zamiast tylko się naszym cieszyć - stuknął swoją szklaneczką o jego i parsknął śmiechem na wyjaśnienia co do sosu Morgany. - Łajza - stwierdził tylko dalej się śmiejąc. - Jak moją młodszą siostrunię kocham, tak uwielbiam jej dogryzać kiedy coś jej nie wyjdzie. Podenerwuje się, pokrzyczy, rzuci sarkazmem jednym lub pięcioma i po sprawie - wyjaśnił wesoło. - Z Mor to samo... - dorzucił. - Przecież samym słodzeniem człowiek nie żyje - zauważył jeszcze śmiejąc się z tego całego prania na kwaśne jabłko. - No tak... - spoważniał, chociaż oczy dalej mu się świeciły radośnie. - ... straszliwa z niej starsza siostra - pokręcił lekko głową. - Strach się bać... ale zobacz, jakoś żyję, a twoją siostrę na początku naszej znajomości wyzwałem od dziwek - odchrząknął jeszcze i odsunął się asekuracyjnie od baru. Nigdy nie wiadomo co strzeli do głowy wielkiemu, starszemu bratu.
    - Mhm, obawiam się że tak - przytaknął w temacie wojny. Nie bardzo mu się to podobało. Jedna wojna sprawiła że spadli do Mathyr, a ofiar i tak było już wiele. Nie chciałby żeby zostali rozdzieleni i tym razem. O śmierci nawet nie wspominał. Wierzył, że nikt z nich nie polegnie. - Damy radę.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  47. Po całym zajściu z Lezarusem i Kovą do domu osobiście eskortowała ją matka ze swoimi strażnikami. Całe szczęście Niklaus i Natan dostali wcześniej znać co zaszło i gdy Morgana dotarła na miejsce Eljas był już u dziadków, a ona miała czas by porozmawiać z Natanem. Lex nie zamierzała im przeszkadzać, przy okazji wpadając do starszych Grandsandów. Nie zapomniała również odwiedzić Darcy i Ashana, im również przekazując przykrą nowinę. Dla czarnookiej śmierć pupila była bardzo bolesna, ale fakt, że jej nie osaczono, a dano chwilę by nabrać oddech ceniła w tej sytuacji najbardziej. Chociaż... Miała wrażenie, że teraz ceniła o wiele więcej.
    Często przesiadywała w stajni, Tuuli też zdawała się mniej energiczna po stracie, a była cielna, więc Mor wolała ją doglądać. Moserty łączyły się w pary na całe życie, dobrze chociaż, że był Koli. Pierwszy cielak parki teraz robił za jedynego zwierzęcego towarzysza samicy, ale jeszcze tylko przez chwilę.
    Słysząc pukanie Mor przerwała swoje rozmyślenia, obejrzała się w stronę wejścia i uśmiechnęła słabo. Przeczesała sierść Tuuli i klepnęła ją w zad, by ta poszła się paść na wybiegu, a sama zwróciła się przodem do rodzeństwa. Kiwnęła głową na słowa brata, miło było go tutaj zobaczyć. Spojrzała jak trzyma Darcy, jak ją puszcza... Doskonale zdawała sobie sprawę, że siostrę aż nosi. Podniosła wzrok do jej oczu, a później znowu do oczu Ashana. Uśmiechnęła się raz jeszcze na kolejne słowa i zaraz przymknęła oczy, ciężko wydychając powietrze, a gdy podniosła powieki, wzruszyła ramionami.
    - Możecie mnie po prostu przytulić? - zapytała, sama lekko rozkładając ramiona, gotowa objąć ich jednocześnie. Naprawdę miała na to ochotę, już dość, już starczy tych wątpliwości... Byli tu, jej rodzina, jej ukochany, jej syn, bliscy, potencjalni przyjaciele. Byli do diaska! Pieprzyć Hiell... Pieprzyć obawy, że zaraz wszystko znowu zniknie. Nic nie zniknie, nie pozwoli, nie tym razem. Nie straci tego co w końcu udało jej się zyskać.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  48. Położyła mu palec na ustach.
    - Już zapominasz - zacmokała z niezadowoleniem. - Ash, laleczko, Ash - pokazała mu język. Przytaknęła mu tylko głową. Starała się każdego traktować normalnie. W jej definicji tego słowa oczywiście. Nie znała innego normalnego traktowania, ale wychodziła z założenia, że każda istota jest sobie równa, niezależnie od pochodzenia. Dopiero jej czyny ją definiują, ale Ashana nie znała jeszcze na tyle dobrze by mówić w superlatywach o jego czynach. Co prawda sama już nieco zauważyła, potrafił być dżentelmenem kiedy chciał, dbał o jej dobro, kochał swą rodzinę i uwielbiał walczyć. Do tego całkiem dobrze tańczył i miał uroczy uśmiech, gdy ten dotykał też jego tęczówek. Nie mniej to wciąż było za mało. Informacje o jego pochodzeniu nie zdziwiły jej specjalnie. Zwłaszcza ta królewska krew. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, gdy założył za ucho kosmyk jej włosów. W pierwszym odruchu faktycznie chciała się od niego odsunąć, ale jego ruchy były na tyle delikatne, nieinwazyjne że poczuła się przy nim bezpiecznie. Przynajmniej w tym momencie. Sama przesunęła dłonią po jego ramieniu w nieco zaczepnym geście.
    - Mhm odrobinę się pomyliłeś... 297... mniej więcej, chociaż nie wiem kiedy masz urodziny, więc dokładnych pełni ci nie podam... - stwierdziła cicho, zaraz uśmiechając się do niego szeroko. - Ależ ta też na swój sposób jest wyjątkowa - szepnęła. - Mam przecież w planach rozebranie cię do samych bokserek - puściła do niego oczko. - I popływania z tobą w blasku księżyca - dodała po chwili. - Ale to później - musnęła palcami jego nos. - Na razie... cieszę się twą obecnością.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  49. Roześmiała się serdecznie. Przy nim nie potrafiła zbyt długo utrzymywać powagi. Zwłaszcza, kiedy tak pięknie udawał swój brak pamięci. Pokręciła lekko głową i pstryknęła go w nos.
    - Zastanowię się nad tym, ale niczego nie obiecuję - rzuciła wesoło, po czym wsłuchała się w jego słowa o urodzinach. - 297 powtórzyła, sierpień to piękny miesiąc. Rozpieszcza pogodą, ale potrafi też porządnie zaleźć za skórę, bo ta niestety zmienną bywa - zauważyła. - Gdybyś miał się opisać jako pogodę, to jaką byś był? - zainteresowała się zaraz, spoglądając po nim z zainteresowaniem wypisanym na twarzy. - Hm sama byłabym burzą - stwierdziła. - Nadchodzącą szybko, siejącą spustoszenie, ale i szybko przemijającą - powiedziała w zadumie. - Taką z którą możesz zatańczyć, przeżyć niezapomniane chwilę... ale i taką nieuchwytną - postukała się delikatnie po brodzie, zagryzając swą dolną wargę.
    - Czasem lubię być niegrzeczna - stwierdziła puszczając do niego oczko. - Czasem... trzeba mnie utemperować - dodała, wciąż się od niego nie odsuwając. Obróciła się tylko na bok, żeby móc lepiej na niego patrzyć. - Czasem uwielbiam przekraczać czyjeś granice - dodała uśmiechając się do niego delikatnie i zaraz pogłaskała go lekko po policzku. - Nie martw się, Szczurze Lądowy. Nie utopisz się - zapewniła go. - Nie zamierzam zabierać cię pod wodę, tylko pluskać się z tobą tuż obok naszego małego obozowiska - zapewniła go spokojnie. Zastanowiła się nad jego kolejnym pytaniem. - Hm... to chyba pozostanie mą słodką tajemnicą laleczko - szepnęła ostatecznie.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie zamierzał go swatać. To było jego życie i mógł sobie robić co tylko żywnie mu się z nim podobało, a co do maluchów machnął lekko ręką. Wystarczył mu jego własny maluch. Więcej ich na tę chwilę nie potrzebował. Słuchał jego perypetii z mieszkaniem i z tą całą jego piratką. Coś czuł po kościach, że nawet nie będzie trzeba swatać. On się sam z nią zeswata.
    - Stary chłop, a z siostrzyczką mieszka - pokręcił lekko głową. - Weź sobie jakąś chatkę postaw. Ile ci to zajmie? Trzy dni? Może tydzień? - zaproponował. - Postaw sobie chatkę i będzie po problemie. Dwa pokoje... salon i sypialnia, jakaś kuchnia, hol... i wychodek. Nic więcej ci nie potrzeba - zauważył lekkim tonem, bo skoro Ashan i tak był w ciągłym ruchu to większy dom byłby po prostu dla niego za duży. Marnotractwo miejsca. - Zaraz zmówi - pokręcił lekko głową. - Po prostu spędź z nią trochę czasu, naucz się humorku Morgany i ją trochę poskub - rzucił wesoło, upijając trochę swojego bezalkoholowego drinka. - Nie masz za co - stwierdził spokojnie Natan, kiedy ten go przeprosił. Zaskoczył go tym, zwłaszcza że on sam nie był pewien za co go Ashan przepraszał. Za śmierć Kovy? Głupota. Nie mógł nic z tym zrobić. Nie mógł wiedzieć co by się stało, gdyby pojechał za Morganę. Za swoje zachowanie przy ich pierwszym poznaniu? To już dawno poszło w niepamięć.- Skoro tak ładnie przepraszasz to jakiś napiwek by się przydał - rzucił ze śmiechem na ustach.
     
    Nat

    OdpowiedzUsuń
  51. - Upalny dzień - powtórzyła po nim. Mogła przyznać, że było to trafne określenie. Ona co prawda nie miała nic przeciwko upałowi, kiedy siedziała na statku a przyjemny wiatr mierzwił jej włosy. Natomiast na lądzie... czasem miała dość upalnych dni. Pokiwała głową na znak, że rozumie.
    - A ty? Przejmujesz się tym co ktoś o tobie pomyśli? - dopytała go. Nie wydawał się na kogoś, kto brałby do siebie czyjeś głupie myśli czy słowa. Jednocześnie mogło to być złudne i mylne wrażenie. Pozory lubiły mylić, a ona nie raz łapała się na tym, jak trudno jest kogoś poznać dogłębnie. Zamknęła oczy, kiedy dotknął swoimi ustami jej policzka. Miał cudowne wargi, takie delikatne i jego czułość po prostu dobrze przyjęła. Przesunęła dłonią po jego policzku głaszcząc go kciukiem i odwzajemniła spojrzenie, patrząc wprost w jego szmaragdowe oczy.
    - Tu poproszę - pokazała palcem na swoje usta. - Dzisiaj są moje urodziny - przypomniała. - A to... - znów postukała palcem swe usta. - ...to moje urodzinowe życzenie - uśmiechnęła się do niego zawadiacko. Chciała poczuć te jego usta, zobaczyć czy są tak samo upalne jak jego wyobrażenie o własnym charakterze, własnej osobie. Zaśmiała się pod nosem na wieść o ratowaniu go.
    - Oj nie martw się - pstryknęła go palcami w nos. - Jeszcze nie raz cię uratuję - złożyła mu tę słodką obietnicę, unosząc zaraz lekko brew do góry.
    - Jak sobie życzysz. Możemy najpierw się wykąpać, a potem zjeść - zgodziła się, powoli i trochę niechętnie siadając, aby zacząć rozsznurowywać swoją koszulę, aby powoli i nieco kokieteryjnie zsunąć ją ze swych ramion. Nieco się przy tym zarumieniła. Czym innym był pokaz w gospodzie, gdzie robiła to z czystą premedytacją, aby utrzeć mu nosa, a czym innym pokaz tylko w jego obecności. Czuła to jego spojrzenie na sobie i faktycznie nieco mniej pewna się poczuła.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  52. To co mówił nie było głupie. Wynajęcie magika do postawienia domu i osiedlenie się choćby na chwilę w Argarze, brzmiało całkiem sensownie. Nie każdy musiał budować dom samemu. Zaśmiał się cicho słysząc znów o uroczej piratce. Oj tak, tu musiał się zgodzić. Ashan miał problem z nadopiekuńczością. Mógł to zauważyć, gdy chłopak zajmował się Eljasem. - Przyjemność po mojej stronie - stwierdził, zostawiając go na chwilę, aby obsłużyć innych klientów. Chwilę sobie z nimi też pokonwersował, zanim wrócił do Ashana. - O żesz cholera, daj spokój - pokręcił głową. - Żadnych napiwków mi nie potrzeba. Zajmiesz się Eljasem, kiedy będziemy chcieli skopać z Mor kilka tyłków - rzucił zaraz. - Taką formę napiwku chętnie przyjmę - zaśmiał się cicho. Słoiczek na napiwki faktycznie miał już w środku całkiem niezłe zbiory, ale Nat niespecjalnie robił to wszystko dla nich. Po prostu lubił zamienić parę słów ze swoimi klientami. Można powiedzieć, że czasem robił to co Akane. Służył radą i pocieszeniem, tylko ona ubierała to w melodię i słowa piosenki, a on... korzystał ze swojego naturalnego uroku. - Jakieś konkretne plany na przyszłe dni masz? - zapytał go zaraz. - Może wpadniesz kiedyś na obiad? - rzucił od niechcenia.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  53. Jego pocałunek był delikatny, krótki ale i emocjonalny. Czuła jego wargi na swoich własnych, przez moment badała ich strukturę i kształt próbując zapamiętać je na jak najdłużej.Zamknęła nawet oczy, a kiedy się odsunął jedynie podziękowała mu uśmiechem. Nie czuła aby musiała cokolwiek w tym temacie mówić. Wróciła więc do rozbierania, a czując jego wzrok na sobie nieco się krępowała. Dlatego kiedy się odwrócił, zsunęła do końca swój gorset, uwolniła się z bluzki, butów i złapała pewniej jego dłoń.
    - Dziękuję - uśmiechnęła się do niego, pozbywając się jeszcze spódnicy, zanim nie stanęła przed nim w samej bieliźnie. Czarnej (xD) bieliźnie. Zagryzła delikatnie swą wargę, przesuwając po nim wzrokiem. Po jego umięśnionej klacie, którą już widziała i znała, po jego twarzy i tych piekielnie pociągających szmaragdowych oczach i po rozwianych czerwonych włosach. Położyła dłoń na jego piersi i wspięła się na palce by ucałować go w policzek. - To co? Kąpiel? - uśmiechnęła się do niego, wymijając go i skacząc do wody na główkę. Jej chłodna tafla pozwoliła na moment zniwelować te czerwone policzki. Przez moment płynęła pod wodą, zanim wypłynęła na powierzchnię, patrząc na niego zachęcająco. - Chodź, woda jest niesamowita...

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  54. Słuchała jego wyjaśnień z zaciekawieniem, ale gdy zadał te pytania o przykrość i wybieranie stron, przekręciła głową i spojrzała po nim jakby urwał się z choinki.
    - Dlaczego miałabym się smucić? Raz przyszłaby do brata, raz do mnie, a innym razem do mnie i do brata… - nie rozumiała co w tym ciężkiego. – A w ich kłótnie bym się nie wtrącałą, przecież są ich, nie? Jakby mnie zapytali to bym powiedziała co myślę… Nie rozumiem jakie tu ma znaczenie czy ktoś jest moim bratem, czy nie jest… Jak źle robi to trzeba mu powiedzieć… Przyjacioły też tak robią, przynajmniej te dobre – przytaknęła sama sobie głową. Nie wiedziała czemu inni tak często utrudniali sobie życie cudzymi sprawami.
    Na uwagę co do kradzieży wydęła usta, ale gdy przytoczył przykład jej zachowania uśmiechnęła się szeroko.
    - No dobrze, mogę się tu z Tobą zgodzić, to było takie zapobiegawcze, rozumiem – pokiwała głową energicznie, a gdy tylko podał jej jedzonko, radośnie zwirowała i zajęła miejsce, od razu łapiąc ciastka w rękę, oba rodzaje na raz. Raz gryzła jedno, raz drugie, najwyraźniej oba jej smakowały.
    - Dziękuję! – posłała mu szeroki uśmiech. – To… Ty lubisz chłopaków? – zapytała. – Masz ten no… swój ideał w głowie? Lubisz jasne włoski? – zapytała, dalej zajadając.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  55. Morgana przymknęła oczy, czując przyjemne ciepło, zarówno od siostry, jak i brata. Nie czuła się przy tym źle, nie była spięta, wręcz przeciwnie, poczuła, że ma oparcie. Tak, jest Natan, ale nie tylko, w końcu zaczęła to dostrzegać.
    - Też się cieszę - przyznała cicho i nawet lekko uniosła kącik ust na słowa siostry, a na pytanie o ciszę i żarty o zakładniku, krótko się zaśmiała. - Zdecydowanie rozmawiać... Tylko... Może trochę bardziej o Was niż o... Zajściu? O tym już i tak dużo myślę, przydałaby się odskocznia - przyznała patrząc po nich smutno. - No i chciałabym w końcu chociaż raz pogadać normalnie z rodzeństwem... Dowiedzieć się co u nich - dodała i teraz to ona ich przytuliła. - Przepraszam... Tak długo mnie nie było, mam wrażenie, że dopiero na poważnie zaczynam do Was wracać - przyznała by zaraz pokazać im wyjście z stajni. - Chodźcie do domu... Napijecie się czegoś? - zapytała. Normalność zdawała się teraz niesamowitym lekarstwem.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  56. Zaczesała swe mokre włosy do tyłu i zaplotła na nich luźny warkocz, aby te nie wchodziły jej do buzi czy oczu kiedy tego sobie nie życzyła. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, obserwując te jego ostrożne ruchy. Od razu dało się poznać, że Ashan miał niewiele wspólnego z wilkiem morskim, ale mimo to powoli wchodził głębiej. Sama zbliżyła się do niego, tak by stać w wodzie zamoczona po łopatki. Nie chlapała go ani nie robiła gwałtownych ruchów. Nie chciała go przecież wystraszyć. Spokojnie czekała aż wejdzie nieco głębiej. Dopiero wtedy wyciągnęła do niego rękę i złapała jego rękę, splatając ich palce razem, aby pociągnąć go nieco głębiej. Tam gdzie ona nie miała już gruntu, ale on, mógł go odnaleźć pod stopami.
    - Spójrz w górę - poleciła samej zadzierając głowę do góry. Światło księżyca w pełni wpadało przez niewielki otwór w jaskini, oświetlając ich razem. - Magicznie, prawda? - zauważyła, drugą dłonią odszukując jego drugą rękę i również z nią splatając swe palce. Odsunęła się wówczas od niego na odległość ich ramion, przez moment wpatrując się w księżyc i przenosząc wzrok na Ashana. - Wierzę, że pełnia księżyca dodaje mi energii, chroni przed złem i zapowiada lepsze czasy - szepnęła, bo choć wojna tu zbliżała się wielkimi krokami, ona miała swój azyl. Jej ta wojna nie dotyczyła. Puściła jego dłonie i okręciła się dookoła, by znów na niego spojrzeć i tym razem podpłynąć bliżej, aby objąć go swoimi ramionami i wtulić głowę w jego pierś. Chwilę słuchała bicia jego silnego serca, kreśląc palcami wzory na jego plecach. - Od teraz i ciebie będzie chronił - szepnęła gdy skończyła malowanie rytualnych znaków na jego plecach. Rzecz jasna samą wodą i swoimi palcami. - Teraz i tobie będzie dodawał sił.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  57. Natan spojrzał mu prosto w oczy i pokręcił głową.
    - Pozwolisz, że sam zdecyduje o swoich zarobkach - odwdzięczył się pięknem za nadobne, posyłając w jego stronę znaczące spojrzenie. Tym razem zrobił mu znacznie mocniejszego drinka, którego Mathyrczycy nazywali "Zabójcą", choć on sam twierdził, że wszystko zależy od stopnia przepicia gardła. Postawił go przed nim. - Za tego możesz płacić - rzucił lekkim tonem, zanim nie polał mu jeszcze whiskey do szkła obok. Co by mógł też czystego alkoholu trochę popić. - No tak, w takim razie baw się dobrze na schadzce i zwiedzając północne tereny - rzucił spokojnie. Pokiwał tylko co do obiadu głową, po czym uśmiechnął się krzywo na kolejne pytanie. - Na tę chwilę moja kolej na wychodne - zauważył tylko krótko i nieco chłodniej. To oczywiście nie była wina Ashana, żadna z sytuacji jaka między nimi była, ale nie zamierzał Mor tego odpuścić, niezależnie od tego jakich sztuczek by nie próbowała. - A potem się zobaczy - dorzucił spokojnie. 

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  58. Powiedzieć, że była nim zachwycona to powiedzieć zbyt mało. Spoglądała mu w te szmaragdowe oczy i wtulała się w jego pierś. Słuchała bicia jego serca, ciesząc chwilą. Chwilą bliskości. Woda dodawała jej odwagi i sił w tym cudownym zbliżeniu. Przesunęła dłońmi na jego kark, obejmując go nimi i oplotła go nogami w pasie, aby twarz była na równi z jego ucałowała go w nosek z zadziornym uśmiechem na twarzy.
    - Nie ma za co - zapewniła go swobodnie. - Lubię obdarowywać istoty, które bardzo lubię - przeczesała jego włosy palcami i ukradkiem skradła mu buziaka rumieniąc się lekko przy tym. - Wierzę, że księżyc daje mi siłę i pomaga w trudnych chwilach - poinformowała go. - A ty? Masz jakieś swoje wierzenia? - zapytała, spoglądając na niego z uśmiechem ale i ciekawością wymalowaną na twarzy. - Czy wystarczy ci twoja siła i moc... nie potrzebujesz żadnych innych wierzeń? - zaproponowała takie rozwiązanie. To też byłoby w porządku. Nawet bardziej niż w porządku, ale jej ciekawość nie znała granic. Musiała zapytać.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  59. Nie przeszkadzał jej jego dotyk. Nawet spodobało się jej, że ją tak złapał więc pocałowała go delikatnie w szyję.
     - No nie wiem - pokręciła lekko głową z zawadiackim uśmiechem na ustach. - Ty mi powiedz co takiego jest we mnie sprytnego? - zaciekawiła się delikatnie masując jego kark swoimi dłońmi. Słuchała o jego wierzeniach, a właściwie ich braku i kiwała delikatnie głową. Jego wargi na swoich przyjęła z delikatnym westchnieniem. Zwilżyła zaraz swoje własne językiem i mocniej oplotła go nogami. - Teraz... akurat ci się udało - złapała go za nos i ścisnęła go lekko między paluchami. - Ale czasem na pewno po dupie dostaniesz - dodała kiwając lekko głową. - Tak jak każdy z nas - westchnęła ciężko, opierając czoło o jego pierś. - Czasem chciałabym, żeby nikt po dupie nie dostawał, ale wtedy... byłoby nudno - pokręciła głową. - Trudno się zdecydować - zaśmiała się cicho. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  60. Grima wcinała ciastka słuchając jego odpowiedzi i zaraz przekręciła głowę odrobinę na bok. - Tylko tyle? Pf... Tak, tak, charakter, charakter nie widać na pierwszy rzut oka! - zrugała go. - Coś musi Cię zainteresować zanim poznasz charakter! Przecież ten czasem poznajesz całe życie... - spojrzała po nim ponuro. - Nie jestem głupia! - pogroziła mu palcem, a gdy zapytał o jej ideał zatrzepotała rzęsami i uśmiechnęła się szeroko. - Lubie jasne włoski i... czerwone - zachichotała, patrząc na jego włosy. - Ale nie martw się, Ciebie nie zmacam - znowu zachichotała. - Lubię wysokich chłopaczków, ale jak nie mają dużo tych... muskułów... Nie lubię Terraz, ciemne włosy bleh... Nie, nie, nie. Tony jest śliczny - przytaknęła sobie głową i wsunęła do buzi ciastko na raz, a gdy je zjadła znowu spojrzała spod byka na Ashana. - Nie myśl, że mnie zbyjesz! - pokazała na niego palcem. - Na pewno jest w wyglądzie coś na co najbardziej patrzysz... Cycki na przykład - sama poklepała się po swoich i posłała mu kolejny szeroki uśmiech.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  61. Słysząc o bezdomności brata spojrzała pytająco po rodzeństwie, od razu było jasne, że stoi za tym jakaś historia.
    - Dziewczyna? - zainteresowała się. Ashan działał aż tak szybko, czy może z kimś tutaj już przybył? Uśmiechnęła się pod nosem słysząc, że to chyba jednak nie jego dziewczyna. Zaraz wpuściła ich przodem do domu i zamknęła drzwi, by ruszyć w stronę kuchni. - Siadajcie, kanapa, przy stole, gdzie wolicie - poleciła, a sama dotknęła garnka z wodą, by podgrzać ja własnym dotykiem. Już zaraz woda była zagotowana, wystarczyło dzbanek i herbatę by zaraz wrócić do swoich gości, razem z kubkami.
    - To musiały być ciekawe odwiedziny, skoro wyleciałeś przez nie z domu - spojrzała po Darcy odrobinę rozbawiona i zaraz przeniosła wzrok na Ashana. - To co teraz? Okupujesz gospodę czy planujesz wprosić się do nas? - zapytała.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  62. Roześmiała się serdecznie na to jego porównanie. Trudno było zaprzeczyć, gdy idealnie się z nim wstrzelił. Pokręciła lekko głową.
    - Genialnie to podsumowałeś - stwierdziła wesoło, czochrając go po włosach i zaraz obejmując go mocniej za szyję, żeby się do niego przytulić. - Uwielbiam takie wieczory jak dziś. Spokojne i bez szaleństw. Czasem się przydają - zauważyła odsuwając się wreszcie od niego i puszczając go. Położyła się na wodzie, aby podryfować trochę. - Chodź, dołącz do mnie - zaproponowała. - Nauczę cię, jeśli nie wiesz jak - zapewniła.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  63. - No tak... - chwyciła go za rękę i podprowadziła trochę bliżej brzegu. - To dziwne - przyznała szczerze. - Mnie ojciec na samym początku oswajał z wodą, uczył zamaczać głowę i nie bać się jej, a potem przyszła umiejętność dryfowania. Ona pomaga właśnie w nie utonięciu. Nie musisz umieć pływać, a jedynie dryfować. Zwiększa twoje szanse przeżycia. Odciąża mięśnie, sprawia że odpoczywasz - powiedziała delikatnie "głaszcząc" taflę wody palcami. Spojrzała po Ashanie i uśmiechnęła się do niego.
    - To co? Spróbujemy? - zapytała. - Ty się połóż, ja przytrzymam cię za... - spojrzała w wodę na jego pośladki i zarumieniła się delikatnie. - I powiem co dalej, ale spróbuj się całkowicie położyć, głowę też, wypchnij biodra do góry... - poinstruowała go.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  64. Spojrzała na niego jakby spadł z naprawdę wysoka.
    - No co Ty nie powiesz? Przecież gdyby był jeden to bym nie pytała... - zauważyła chichocząc. Brat Felci był doprawdy zabawny, szczególnie z tą swoją ponurą miną. Nawet spróbowała go przez chwilę naśladować i wyglądać bardziej ponuro, ale to też ją bawiło i śmiała się po każdej próbie. Uśmiechnęła się szeroko na jego "żart" co do łaskawości, a gdy w końcu zaczął mówić coś konkretniejszego, to nadstawiła ucha.
    - Aaaa... Taki... Zdobywca, że Ty ją poskromisz! - wypięła dumnie pierś i przytaknęła na kolejne słowa. - No tak, wyćwiczone uda przydają się do rodzenia małych felciowych bratowanków i wanek - wsunęła kilka ostatnich łyżek deseru, dalej przytakując mu głową. - Rozumiem, czyli mogę Cię wykreślić z listy - oznajmiła zadowolona i wsadziła jeszcze paluch do naczynka, by zebrać nim resztki pyszności i oblizać. - Możemy iść do Abys! - podniosła się na krześle wyprostowana niczym struna i zaraz zeskoczyła by zakręcić kilka bączków i znaleźć się tuż obok Ashana z szerokim uśmiechem i niewinnym spojrzeniem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  65. Morgana spojrzała po rodzeństwie z nikłym uśmiechem, a kiedy zaczęli mówić, jedno przez drugie, kącik jej ust drgnął delikatnie. Trochę żałowała, że nie mogła uczestniczyć w tych utarczkach słownych za dzieciaka, była wręcz przekonana, że teraz razem mogliby się z nich śmiać. Słysząc o tej całej Lunie zerknęła po braciszku. Śliniący się Ashan, to dopiero musiał być ciekawy widok.
    - Włamała? - o proszę, to musiała być rzeczywiście ciekawa osoba. Chociaż skoro się włamała to pytanie kto tu się na kogo bardziej ślinił. Słuchała ich z zainteresowaniem, a na wieść o domu uniosła trochę wyżej brwi.
    - Naprawdę? Planujesz zostać na dłużej? - zapytała. Pewnie miał na myśli coś jak domek letniskowy, mieć tu swój własny kąt, gdy wpada się na dłuższe odwiedziny. - Super, przybędzie nam miejsc do podrzucania Eljasa - spróbowała zażartować i nawet zaśmiała się krótko. - Mały na pewno się ucieszy, jest bardzo towarzyski, nie wiem tylko po kim - przyznała odrobinę rozbawiona i zaraz spojrzała na Darcy.
    - W życiu bym nie pomyślała, że Twojej rozgadanej buzi tak przeszkadza towarzystwo - przyznała. Zawsze widziała Darcy i Diego jako tą mniej introwertyczną cześć rodziny. Poszli bardziej w mamę, przynajmniej tak jej się zawsze wydawało.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  66. Tak, zrozumiała to. Pustynny klimat nie sprzyjał nauce pływania. Dobrze o tym wiedziała. Nie była przecież głupia. Pokręciła tylko lekko głową.- Nawet nie wiesz co straciłeś - uśmiechnęła się delikatnie, nie zwracając uwagi na ten delikatnie zirytowany ton chłopaka. Mimo wszystko dalej uważała, że oswojenie się z wodą powinno być jedną z umiejętności łapanych za dzieciaka. Nie tylko tam, gdzie ta woda była. Choć może i ona powinna bardziej obyć się z samą pustynią. Owszem miała pewne umiejętności i wiedziała o podstawowych zasadach przeżycia, ale ekspertką w tym temacie nie była. Oj daleko jej do ekspertki było. Słysząc czego uczył go jego ojciec, uznała że Argarczycy muszą mieć ciężko.
    - Wybacz, ale nie do końca rozumiem co masz na myśli mówiąc o wariowaniu od własnego ciała - przyznała szczerze, bo o ile od mocy i emocji nawet w jej wyobrażeniu dało się zwariować, tak nie rozumiała tego jednego. - Mhm to chyba normalne, że dla ciebie dziwną sprawą jest życie na morzu, a dla mnie na pustyni - zauważyła. - Oboje wychowywaliśmy się w innych warunkach - uśmiechnęła się do niego delikatnie i kiedy parsknął śmiechem na jej rumieńce, schowała się w wodzie po czubek nosa, strzelając gromami w jego stronę, z własnych oczu.- Nie omieszkam - burknęła, kiedy już wynurzyła się z wody i przystanęła tuż obok niego. Położyła jedną dłoń w okolicy jego krzyża, a drugą przesunęła pod pośladki. - Wypchnij mocniej biodra do góry, rozluźnij ciało - poradziła, patrząc łagodnie w jego oczy. - Oddychaj, spokojnie oddychaj - szepnęła uśmiechając się do niego z każdą chwilą szerzej. - Dobrze ci idzie - zapewniła go. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  67. Koncert był wspaniałą odskocznią. Poznała tam wielu cudownych ludzi i spędziła przepiękny czas. Dzień później była jednak zajęta. Prace nad naprawą statku trwały, a ona wyznawała zasadę, że jeśli sama nie dojrzy to nie będzie dobrze. Pochłonęło ją to do tego stopnia, że dopiero wieczorem udała się do gospody. Obiecała przecież jednemu Argarczykowi grę w karty. Wybrał pokera, a w tym była dobra. Nawet bardzo. Kantowanie to w końcu jej druga natura. Bez problemu więc ograła go. Nie zajęło jej to nawet dużo czasu, a gość był już spłukany. Kiedy chciał na szali postawić swój dom, pokręciła jednak głową.
    - Wystarczy – zapewniła go tylko i posłała mu słodki uśmiech. – Dziękuję za grę, Graywolf – ukłoniła mu się, zabierając swe łupy i wdzięcznie ruszając do wyjścia. Nie minęło wiele czasu, gdy usłyszała za sobą jego ciężkie kroki. Zmarszczyła lekko brwi i zerknęła przez ramię. Mężczyzna przyspieszył, a ona ruszyła biegiem przed siebie.
    - Nie uciekniesz mi, ty parszywa żmijo! – wrzasnął za nią. – Mój kolega wszystko widział! Oszukiwałaś! – wrzeszczał ruszając w pogoń. Był szybki to musiała mu oddać. Na jej niekorzyść działała też nieznajomość Argaru i kiedy znów skręciła zorientowała się, że znalazła się w ślepej uliczce. Cholera! Zaklęła pod nosem i obróciła do mężczyzny, wyciągając szablę zza pazuchy.
    - Nie radzę – rzuciła chłodno. – Zgodziłeś się na tę grę. Możesz winić tylko siebie – dodała i już miała rzucić się do walki, kiedy Graywolf machnął dłonią. Jej szabla wyrwała się z dłoni i wbiła w pobliski budynek, a ona sama poczuła zimną stal kajdanów na swych nadgarstkach i kostkach. Zdążyła tylko krzyknąć i przygmociła w ścianę. Głową, uderzając o nią mocno. Pociemniało jej przed oczyma.
    - Oj kochanie… odbiorę dług w naturze – zarechotał parszywy Argarczyk, podchodząc do niej i łapiąc ją za brodę. Wcisnął język do jej ust, ale Luna zagryzła na nim swe zęby. Mężczyzna warknął uderzając ją mocno w twarz. Dwukrotnie. Splunęła w dół krwią, kaszląc lekko. – Mogę wyrwać ci ten język, ślicznotko – ostrzegł rozrywając jej koszulę i uwalniając piersi spod niej. – Mhm… piękna z ciebie kobieta – dopadł do niej, dłoń wsuwając od razu w jej spodnie. – Jestem pewien, że i pięknie będziesz smakowała – dodał śmiejąc się radośnie. Łzy stanęły w oczach piratki, ale przełknęła je by spiorunować go spojrzeniem.
    - Jesteś najgorszym gatunkiem mężczyzny – wysyczała przez zęby, czując jego dłoń na swojej brzoskwince i drugą tarmoszącą mocno jej piersi. Przysunął swoje zęby do jednej z nich i zacisnął je mocno na sutku. Dziewczyna znów krzyknęła. Pieprzeni Argarczycy! Właśnie tego się obawiała… Tego, że Argarczyk nie da jej nawet szans na obronę.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  68. Dziewczyna w pierwszej chwili nie zrozumiała co się stało. W jednej chwili była uwiązana, w drugiej stała przed Ashanem drżąc na całym ciele. Owinął ją skórą, ale nawet tego nie zarejestrowała, ani szabli, która powróciła do jej dłoni. Kolana się pod nią ugięły i opadła na ziemię, drżąc tam dość mocno. Łapała szybkie oddechy, dopiero teraz czując potężny ból głowy. Nic dziwnego. Za pierwszym razem mocno nią przygmociła o mur. Sięgnęła dłonią do głowy, a kiedy poczuła na niej swą posokę, zrobiło jej się nieco słabo. Spojrzała na Ashana, kiedy ten przyparł do muru jej oprawcę. Podpalał swą dłoń przy tym, a jej zrobiło się od tego nie dobrze. Graywolf jęczał, ale nie był z tych którzy się poddają. Kontrolował stal, więc trzymających go łańcuchów pozbył się owijając je wokół kostek Ashana, by pociągnąć za nie. Wrzasnął przy ponownym przyparciu do muru i wzmocnił uścisk wokół kostek chłopaka. Mógł być Fenalisem, ale był też głupcem.
    - To moja dziunia - poinformował go słabo, między jednym bolesnym oddechem a drugim. - Zasłużyła sobie, cholerna Mathyrka - kopnął go w krocze, bo akurat tam dyndały jego nogi. Luna przełknęła głośno ślinę, zbierając się w końcu z ziemi i przeszła kilka kroków. Chciała się oddalić, ale jej organizm jej na to nie pozwalał. Zwymiotowała z boku, kawałek dalej. Czuła jak kręci się w jej głowie.
    - Ash, laleczko... - szepnęła. - Niedobrze mi... - poinformowała go, czując, że jeszcze chwila a po prostu mu tu padnie. To co przed momentem przeżyła, ból głowy, krew, walka dwojga Argarczyków, wszystko się na siebie nałożyło. W głowie jej pulsowało, kręciło się. Znów zwróciła część swojego żołądka. Chciała już tylko się stąd oddalić, zapomnieć.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  69. Nie chciała słyszeć zawodzenia mężczyzny. Zacisnęła dłonie na swych uszach i kiedy wszystko ucichło jeszcze przez moment drżała. Zesztywniała na moment, gdy Ashan do niej podbiegł. Zrobiła nawet niepewny krok w tył, ale ten ją objął i wziął na ręce. Zadrżała mu na nich, oddychając nieco szybciej.
    - A umiesz... opatrywać głowę? - zapytała, pokazując mu zakrwawioną rękę i znów dotykając tego miejsca, aby wiedział o co chodzi. W danej chwili trudno jej było zebrać myśli. Bała się. Po prostu się bała. Mimo to schowała twarz w jego pierś i pozwoliła sobie na kilka łez. Łkała cicho nie będąc pewną jak sobie poradzić z tymi emocjami. - Na statek nie... - szepnęła. Jej załoga nie musiała jej widzieć w takiej rozsypce. Zdecydowanie nie. - Ale...koszulę mi jednak pożyczysz... - dodała szeptem, bo przecież ten głupek ją pozbawił z jej własnej.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  70. Była mu wdzięczna za to, że trzymał ręce przy sobie. Nie kontrolowała swych łez. Cicho je przełykała, gdy łagodnie do niej przemawiał. Zarejestrowała, że weszli do jego mieszkania, a kiedy położył ją na kanapie, mocniej opatuliła się skórami, które na nią narzucił. Wiedziała, w duchu wiedziała, że Ash nie zrobi jej krzywdy, ale to było silniejsze od niej. Pokręciła lekko głową, kiedy wspomniał o łzach feniksa.
    - Przepraszam... ale nie chcę niczego takiego... nie chcę żadnej magii... - wydusiła z siebie. Nawet jeśli pochodziły z Mathyr to aktualnie się nią brzydziła. Nie chciała niczego co byłoby w jakiś sposób magiczne. - Przepraszam - powtórzyła, bo mógł poczuć się przez to urażony. Wiedziała, że chciał dobrze, ale w środku bolało ją serduszko. Ściskało nieprzyjemnie na samą myśl o czymś magicznym. Robiło się jej od tego niedobrze. Spojrzała po nim, kiedy wspomniał o kąpieli. - Mhm... chcę... - pokiwała lekko głową. Delikatnie. - Ale... nie zostawiaj mnie... nie wychodź z domu... nie chcę być sama - zagryzła mocno wargi. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  71. - Przecież nie jesteś do mnie uwiązany. Nie chodzimy na smyczy... nie mogłeś wiedzieć - szepnęła cicho, kiedy ją przeprosił. Nie chciała aby się zadręczał, w końcu to nie była jego wina. Nie miał obowiązku by przy niej być. Pogłaskała go lekko po ręce, po czym szybko schowała dłonie pod skórę. Kiedy wrócił z lekami, uniosła się ostrożnie, siadając. Zachwiała się przy tym ruchu, a łzy stanęły w jej oczach. Głowa bolała ją konkretnie. Każdy jej ruch, większy ruch, przyprawiał ją o mdłości. W pewnej chwili poleciała w jego stronę i wyciągnęła dłoń do przodu by podeprzeć się o jego klatkę piersiową. Drugą dłonią szybko zasłoniła swe piersi. Bluzki jeszcze nie ubierała. Chciała najpierw się umyć zanim ubierze pachnącą nim bluzkę.
    - Mhm... okay - zgodziła się cicho. - Będę mogła iść z tobą? Ja chyba... nie chcę być w Argarze sama - szepnęła, a jej serce podpowiedziało jej, że to jedna wielka prawda. Bała się tego diabelnego świata i choć widziała w nim wiele dobrego to jednak nie wszystko jej w nim pasowało. A dzisiaj? Dzisiaj miała prawo go nienawidzić. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  72. Ostrożnie skinęła głową, kiedy wiązał końce jej rozerwanej bluzki. Pozwoliła mu na to, samej nie mając nawet siły by myśleć o swym stanie. Mimo wszystko obserwowała bacznie jego ręce. Wiedziała, że chłopak nic jej nie zrobi, a jednak ziarno niepewności gdzieś głęboko w niej siedziało. 
    - Nie chciałam cię w nic wpakować... - szepnęła. - To była moja wina... ograłam go w karty, kantowałam - wymamrotała beznadziejnie. - Kantowałam, ale nie zabrałam mu domu, chociaż dawał w zastaw... - wargi jej zadrżały, a po policzkach spłynęły łzy. - ...nie zabrałam mu wszystkiego, a mogłam... - szepnęła drżąc na całym ciele. Zacisnęła pięści. To była jej wina. To wszystko była jej zasrana wina. - Tak - powiedziała cicho. - Tu - wskazała palcem naderwaną wargę. - Ale... to nic. To szybko zniknie... - uśmiechnęła się do niego przez łzy. - Strasznie boli mnie głowa...

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  73. Nie była wcale tego taka pewna. Gdyby w nic go nie wpakowała to nie musiałby zgłaszać tego ciała komukolwiek. Gdyby wszystko było tak jak należy nie byłby narażony na takie rzeczy. Mówił, że to wszystko nie było jej winą... to dlaczego czuła, że jest na odwrót? Dlaczego czuła, że powinna być silniejsza? Powinna móc sobie radzić z tymi sprawami z palcem w nosie. Dlaczego czuła, że wszystko jest nie tak... Zagryzła mocno drżące wargi. Chciała mu to wszystko wykrzyczeć, ale... wtedy pewnie tylko bardziej by mu zaszkodziła. Może nawet przegnała i zostawiłby ją tu samą. Odwróciła się od niego by mógł opatrzyć jej głowę. Krzywiła się przy tym lekko i syczała z bólu, ale na coś przeciwbólowego pokręciła lekko głową. Zasłużyła na ten ból. Była zbyt słaba na niego. Chociaż słowa Ashana niosły wiele prawdy, ona... jakoś w tej chwili jej nie dostrzegała.
    - Dziękuję - szepnęła, kiedy wspomniał o kąpieli. Odprowadziła go wzrokiem i wstała chwiejnie. Dalej czuła, że ma miękkie nogi. Czuła że źle się czuje, ale chciała już teraz zacząć ćwiczyć siłę woli. Zrobiła kilka kroków, zanim usiadła na podłodze. Ech kiepsko to widziała. Może faktycznie gdy odpocznie to będzie lepiej. Kiedy wyłonił się z łazienki, ponownie dźwignęła się na nogi. - A posiedzisz potem obok? Jak już będę miała te zioła? Pomilczysz ze mną? - zapytała go cicho. Nie musiał nic mówić. Chciała tylko żeby był obok. Żeby przez chwilę nie spuszczał z niej wzroku.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  74. Morgana miała ambitny plan by nieco bardziej otworzyć się na innych i więcej uczestniczyć w życiu rodzinnym, zarówno swojej jak i Natana rodziny. Teraz, gdy słuchała tych opowieści, miała wrażenie, że jeszcze trochę jej zejdzie by przywyknąć do tego rodzaju konwersacji, ale musiała przyznać, że słuchało się ich przyjemnie. Co prawda nie bardzo wiedziała co powinna mówić w tej czy innej chwili, więc głównie nie mówiła, a słuchała.
    - Krew? Jakakolwiek krew? - zamek akurat ją zaintrygował, więc wolała dopytać.
    - No proszę, musiał wyjść z Phyonix by spotkań ognistą kobietę, to dopiero zjawisko - rzuciła nieco żartobliwie w stronę brata. Na aniołkowanie Eljasa zaśmiała się lekko. - Daj mu trochę czasu, niech no się lepiej do Ciebie przyzwyczai - odparła. Ten mały rojber wiedział kiedy może sobie pozwolić. Gdy zeszło na temat towarzyskości przytaknęła siostrze głową.
    - Racja, sumując charaktery z obu rodzin introwertycy są w mniejszości - przyznała, bo rzeczywiście i od strony Natana on sam był najmniej towarzyski. Słuchała dalej, przytakując głową i uśmiechnęła się kącikiem ust na wspomniane powiedzonko mamy.
    - Dokładnie tak - też je lubiła. Spojrzała na Ashana.
    - Czyli jednak to Twoja dziewczyna...? - zapytała z nieco zaczepnym uśmiechem. Sam się podłożył.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  75. Krewnych? Morgana uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. No to Natan się ucieszy.
    Na wzmiankę o Eljasie i jego diabełkowaniu, Morgana zaśmiała się krótko.
    - No tak, coś z dziadka na pewno przeszło dalej - odpowiedziała. W końcu ojciec był demonem, więc żart mógł mieć podwójne znaczenie. Słysząc propozycję z naukami kiwnęła głową. - Jestem pewna, że nauczysz go równie ciekawych rzeczy co ja i Natan - przyznała z lekkim uśmiechem. Oczywiście, że jako rodzice mieli pierwszeństwo, ale była pewna, że wujkowie i ciotki co nieco wleją w tego malca sami z siebie. Romantyczny weekend, kącik ust drgnął jej na taką myśl. Planowali z Natem misję, ale może tak zwykły wypad sam na sam, bez zabijania, też miał jakiś sens? Będzie musiała to z nim przedyskutować.
    - Tym bardziej martwi mnie Twój wybór... kolejna bomba energii? - spojrzała na brata zaczepnie, a po słowach Darcy pokręciła jeszcze głową. - Przynajmniej będę wiedziała czyja to wina - posłała bratu nieco zadziorny uśmiech. Komentarz o rodzicach przyjęła z cichym śmiechem. No tak, czasami wystarczyło wyłapać to jak rodzice krzyżują ze sobą wzrok by wiedzieć, że warto się ewakuować.
    - Taak... Sama pamiętam jak trenowałam wspinaczkę po murach pałacu i trafiłam nie pod to okno co chciałam... - jej mina była dość znacząca. - Seks jest bardzo fajny, ale zdecydowanie wolę skupiać się na własnym, a nie oglądać cudzy - przyznała bez większej krępacji.
    Specyficzny wyraz twarzy brata ciężko było przegapić, w końcu mało kiedy widziała coś podobnego na jego buzi. Odrobinę to Morgane zaniepokoiło i spojrzała po Ashanie uważniej. Kobieta z Phyonix wiedziałaby chociaż, że nie warto zabawić się księciem, przy tej całej Lunie miała co do tego wątpliwości. Zaczynała rozumieć o co chodziło Natanowi z tą troską o Akane.
    - Uważaj, dobra? - była tu bardzo poważna.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  76. Poradziłaby sobie z dojściem do łazienki. Może zrobiłaby to po prostu wolniej, ale dałaby sobie radę. Zacisnęła delikatnie wargi, kiedy wziął ją na ręce. Wiedziała, że nie ma nic złego na myśli tym gestem, a jednocześnie poczuła się przez to taka bezsilna. Wzięła szybko głęboki wdech i kiedy usiadła na bali popatrzyła po nim. Obserwowała go całego w milczeniu. Przez dłuższą chwilę.
    - Poradzę sobie... - zapewniła go cicho. - Poradzę... a gdybym jednak nie dawała rady... to cię zawołam - szepnęła i rozchmurzyła się, gdy obiecał jej, że z nią pomilczy. Skinęła głową na wieść, że mu dziękuje, po czym odprowadziła go wzrokiem. Dopiero, gdy zamknął za sobą drzwi, zacżęła powoli zsuwać z siebie ubrania i wsunęła się do wody. Ciepła kąpiel przyjemnie rozluźniała jej zmęczone mięśnie. Widziała przed oczyma obrazy, jego wzrok, jego głos, jego cholerne ręce. Krzyknęła jednorazowo i uderzyła dłońmi w wodę, aby schować się całkowicie pod nią. Dopiero tam, gdy wstrzymywała oddech i skupiała się tylko na sobie... on zniknął. Jego twarz przed nią nie stała. Aż gdyby mogła oodetchnęłaby głęboko. Wysunęła się z wody dopiero, kiedy już naprawdę nie była w stanie wytrzymać. Zacisnęła delikatnie pięści, myjąc się powoli. Męczyła ją ta sprawa. Bolała. Serce jej krwawiło, a przecież do tej pory nie raz przeżyła gorsze rzeczy. Była głupia...W końcu woda zrobiła się znacznie mniej przyjemna, więc i ona ostrożnie z niej wyszła. Osuszyła się językiem, ubierając na siebie czystą koszulę Ashana i przez moment wdychając jej zapach. Dokończyła się ubierać i wyszła. Szła powoli w stronę kanapy, na której siedział. Usiadła mu na kolanach i objęła go ramionami wciskając głowę w jego klatkę piersiową. 
    - Tylko mnie tak trzymaj - poprosiła cicho. - Tylko tak trzymaj - szepnęła raz jeszcze.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  77. Te wszystkie kłębiące się w niej emocje teraz znajdowały swoje ujście. W jej cichych łzach, którymi moczyła koszulkę Ashana, w delikatnym drżeniu jej całego ciała, w cichych westchnieniach i szlochu, który wyrwał się z jej gardła, bo nie mogła go powstrzymać. Mazała się, bardziej niż powinna. Dobrze o tym wiedziała. Przecież ten mężczyzna nie dokończył tego co zaplanował. Nie zrobił jej aż tak wielkiej krzywdy... ale mógł. Mógł i to ją przerażało. Był Argarczykiem, którego nie była w stanie pokonać. Władał stalą. Złapał ją nią niczym szmacianą lalkę. Zadrżała na jego kolanach, nabierając kilku szybszych oddechów. Nienawidziła go. Nienawidziła całym sercem. Wtuliła się w Ashana nieco mocniej, nie przepraszając już za mokrą koszulkę. Dłonie zacisnęła delikatnie na materiale jego koszuli. Starała się uspokoić, ale to nie było takie łatwe. Chciała mu pokazać, że jest silna. Że potrafi, że to nic takiego ale aktualnie nie mogła. Nie była w stanie. 
    - Ash, jestem beznadziejnie słaba - stwierdziła cicho. - Dałam się pokonać takiemu pędrakowi... -  zacisnęła mocno zęby. - A teraz przeżywam to jak jakieś małe dziecko - zaśmiała się przez łzy. - Beznadziejna... - powtórzyła.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  78. Morgana uśmiechnęła się lekko na ich słowa, trzeba było przyznać, że mieli fioła na punkcie siostrzeńca, pozytywnego fioła. Słysząc o artystycznej opcji spojrzała na Darcy, a widząc jej drobne akrobacje uśmiechnęła się nieco szerzej. Zaśmiała się krótko na porównanie techniki walki.
    - Dzięki - taniec z bronią, tak, sama czasami tak się czuła, gdy walczyła. Uwielbiała to uczucie. - jak zobaczę to sama ocenię - odparła z uśmiechem i przytaknęła na słowa brata. - Chętnie nadrobię takie zaległości, aż mnie zaciekawił ten Twój pragmatyzm - uśmiechnęła się pod nosem. Słowa o Lunie przyjęła z kiwnięciem głowy, nie była z tych co przesadnie dmuchają na zimne, na pewno nie w takich sprawach. Poza tym raczej nie uważała się za specjalistkę do spraw sercowych.
    - Trening na ścianie od strony sypialni rodziców już mi zbrzydł - zażartowała i zaśmiała się krótko. - Jak nakryję ich w innym miejscu to już chyba po prostu wejdę by okazać swoje niezadowolenie - dodała po czym spojrzała na Ashana, a później na Darcy. - No nie wiem kto tu się prędzej zarumieni, starszy brat ze złości, że ktoś mu się kiedyś do siostry dobierze, czy ona na tą samą myśl - uniosła kącik ust, a na słowa uspokajające usiadła głębiej w krzesło i spojrzała wymownie po Ashanie.
    - Mhm... Gadka, szmatka. Może gdyby moja historia z Natanem wyglądała inaczej to jeszcze bym uwierzyła - przyznała by zaraz wrócić spojrzeniem do Darcy. - Muszę zapamiętać by na wasze urodziny wybywać w dalekie podróże - stwierdziła z pełną powagą. - Swoją drogą, Dar... Skoro już o urodzinach mowa - zaczęła. - Tuuli jest cielna, niedługo rodzi, ale z tego co sprawdzałam to będą bliźnięta. Pomyślałam... Może Ty i Diego? No chciałabym przeznaczyć cielaki dla Was. Wybralibyście imiona i dostali je pod opiekę, gdy już Tuuli je odchowa - zaproponowała.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń

^