Luna - do tej pory przeżyła 285 pełni księżyca - 170 cm - ur. 26.07 -
- córka króla piratów Ervina Czarnobrodego -
Urodzona podczas jednej z pełni księżyca, na pirackim statku w samym środku wzburzonego morza. Jej ojciec często powtarzał jej, że przyszła na świat podczas sztormu stulecia - ale nie daje tej informacji wiary.
Dzieciństwo spędziła na łajbie swojego ojca, przygotowując się do pirackiego życia. Uwielbiała grabić, napadać i zdobywać skarby, ale najbardziej cieszyła ją intryga. Przygotowywanie, analizowanie map morskich i zabawa w kotka i myszkę z potencjalną ofiarą. Całe życie konkurowała ze swoimi 5-cioma braćmi. Jako jedyna dziewczyna, nie miała łatwo w tej rodzinie, co jednak nie przeszkodziło jej zostać oczkiem w głowie braci i własnego ojca, który długo nie chciał jej wypuścić na "swoje".
Dziś ma własny statek, który ochrzciła "Pirania". Jej załoga składa się z różnorodnych stworzeń. Jej najlepsza przyjaciółka jest jej prawą ręką i Drakonem przy okazji, majtkowie składają się z Terran oraz osobników pochodzących z Lerodas. Na jej pokładzie znalazło się też miejsce dla osobnika z Fjelldod. Luna nie stawia na czystą krew tylko na lojalność i umiejętności, a tych jej załodze nie brakuje.
Obecnie cumuje w rozbudowującym się porcie Argardzkim i poznaje nową rasę, a także okolicę. Szczury lądowe również mają wiele do zaoferowania, a raz na jakiś czas warto zejść na ląd i rozeznać się w sytuacji politycznej.
[Zapraszam do wątków :) i przepraszam za kiepskie wątki... to mój pierwszy raz.
Mail do kontaktu - chat już mi działa - blueberrygoda@gmail.com ]
Rozebrał się do końca, odkładając ubrania na stołek i wszedł do wanny. Woda była nieco za zimna jak dla niego. Osobiście wolał cieplejesze kąpiele. Wziął olejki od Esme i umył się dosyć szybko, razem z włosami, których było mu wyjątkowo żal. Stracił nieco z własnego uroku z krótszymi włosami.
OdpowiedzUsuń— Ashan — odpowiedział zdawkowo na pytanie o imię. Wyszedł z wanny wytarł się za pomocą ręcznika. — Czarny Diaboł ma złote serce, ale jestem zdecydowanie lepszym grajkiem — poinformował ją, kończąc się ubierać w nowe ubrania. Zostały mu tyłków jego własne skórzane buty.Kto wie, może dzięki temu i jego uszy odpoczną od nie skromnego talentu strażnika jego celi.
Ashan
Oczywiście, że każą mu szorować pokład. Spojrzał po Syriuszu beznamiętnie. Naprawdę uroczo się uśmiechał. Nie miał ochoty tego robić, nie trzeba było geniuszem, żeby się tego domyślić. Ale nie będzie wszczynał z tego powodu awantury. Po prostu sam się do niego uśmiechnął.
OdpowiedzUsuń— Rozumiem, porywasz sprzątaczki. Kreatywne — odparł, przechylając delikatnie głowę w bok. Wziął od niego bandanę i związał sobie. Chociaż pewnie wyglądał w tym komicznie. No i te jasne ubrania. Czuł się jakby był teraz jakąś odpaloną świeczką. W ogóle nie trafił w jego gusta. Poza tym słońce raczej by mu nie zaszkodziło, wychowywał się na pustyni i ognistych krainach. Kilka promieni na głowę akurat nie mogło zwalić go z nóg. Wziął wiadro z wodą i ścierami.
— Mogę wyjść czy już chcesz mnie skuć? Chociaż w kajdankach nie spodziewaj się, że wyszoruje Ci statek zbyt dobrze — posłał mu kolejny uśmiech.
Ashan
— Yhym — mruknął, słysząc o ekonomiczności. Jego zdaniem najbardziej ekonomicznie byłoby po prostu go nie porywać i nie marnować niczyjego czasu. Nawet jeśli teraz Pan kapitan był aż nazbyt milusi, dalej nie wiedział dokąd zmierzają, ani jak wróci i czy nie będzie musiał zająć się innymi feniksami. Nie było sensu się wychylać za bardzo przed szereg. Na swój sposób pozbiera jakieś informacje. To prawda, faktycznie byli na pokładzie. Musiał gdzieś myślami odlecieć w stronę Luny, ponieważ umknął mu szczegół pomiędzy wyjściem z łazienki a dotarciem na pokład. Uśmiechnął się przez to, akurat gdy Syriusz klepnął go i powiedział coś o trzymającym się humorze.
OdpowiedzUsuń— Racja — odparł zadowolony. — To dobrze, może mnie pomylisz z załogą — odpowiedział mu na komentarz odnośnie ubrań. Dalej były obrzydliwie jasne. Takie barwy pasowały zdecydowanie komuś innemu. Wziął się za sprzątanie pokładu. Nie był może zawodową sprzątaczką, ale patrzył, żeby deski na oko zdawały się czyste. Książęce życie może i nie rozpieściło go zanadto, ale jednak były rzeczy, których nigdy nie robił.
Ashan
Sprzątanie było dosyć męczące. Tego odmówić nie mógł. Ale czegóż innego miał się spodziewać po szorowaniu pokładu całkiem pokaźnego statku. Spojrzał po Czarnym Diabole i przytaknął mu głową.
OdpowiedzUsuń— No zabraliście mi szorujące dziewictwo — odpowiedział mu, wzruszając ramionami. Miał mizerny uśmiech na ustach. Żalu o to nie miał. Przynajmniej zręcznie unikał jakichkolwiek konfliktów. Poszedł ze mężczyzną pod pokład i rozejrzał się po całej zgrai. W zasadzie niewiele różniło się to od koszar w Phyonix, w których lubił spędzać czas. Banda wojaków, która lubiła dobrze spędzić czas po ciężkim dniu. Usiadł już obok kompana, na którego został już chyba skazany do końca swoich marnych dni. Jedzenie pachniało całkiem przyzwoicie, wziął trochę, bo nie wiedział kiedy znowu dostanie coś do jedzenia. Słuchał planów kapitana, uśmiechając się delikatnie. A więc chodziło o pozbycie się łowców niewolników a nie bawienie się w nich. Tego mógł akurat posłuchać z chęcią. Przyjrzał się wybranym wojownikom. Miał nadzieję, że jego “przyjaciel” walczył lepiej niż grał, bo inaczej był zgubiony, Szczerbatek był dziwnie do kogoś podobny, ale nie pamiętał do kogo z kolei Czerwony Kruk mówił sam za siebie. Interesujący plan. Chyba nawet widział, że sam będzie ogrywał tam jakąś rolę, skoro mieli się zakraść. Dzięki temu mógł jakoś usprawiedliwić zbrodnię, którą było pozbawienie go jego królewskich fal na włosach. Przynęta na niewolnika? Całkiem możliwe, albo sobie wymyśla. Czerpał tyle przyjemności ile się dało, dopóki Diaboł nie dobył lutni. Oni naprawdę tego słuchali? Spojrzał po nich z niedowierzaniem. Miał wrażenie, że nigdy nie słyszeli prawdziwej muzyki na oczy. Wstał na równe nogi i podszedł do Diaboła.
— Pozwól Szczurowi Lądowemu zagrać piratom w podzięce za zacny posiłek — uśmiechnął się do towarzysza. Wziął lutnie i sam zaczął grać na niej inną melodię, z początku delikatną, spokojną. Postawił jedną nogę na swoim siedzisku, po czym spojrzał po całej bandzie. Skoro tych piratów pozbawiło się prawdziwej muzyki to chociaż tyle może dla nich zrobić.
— Bu hu hu oni idą po ciebie Widzę trzech piratów na oceanie Bu hu hu oni idą po ciebie
Widzę trzech piratów na oceanie — przejechał wzrokiem jeszcze raz po wszystkich, zabierając nogę z krzesła. Podszedł z początku do Czerwonego Kruka. — Pierwszy z nich stracił oko — zaśpiewał, bo nosił opaskę na oko. Potem wrócił do Czarnego Diaboła i uśmiechnął się do niego uroczo. — Drugi stracił rozum — zaintonował czysto, poszerzając swój uśmiech, zaraz jednak spoważniał, podchodząc do Szczerbatka. Skłonił się przed nim delikatnie, te zęby mimo wszystko robiły wrażenie. — Trzeci z nich nie okaże żadnych emocji — dokończył, po czym znowu zaczął grać melodię, która zdawała się przybierać na grozie. Następnie się wyprostował i odsunął tak, aby patrzeć na wszystkich zgromadzonych piratów. — Jo ho ho idziemy po ciebie Jesteśmy piratami Burzliwej Damy Jo ho ho idziemy po ciebie Nie ma gdzie się ukryć, zginiesz dzisiaj — urwał na chwilę melodię, na sekundę zapadła cisza, a potem zaczął grać od nowa, tym razem o wiele bardziej żwawo. —- Jo ho ho idziemy po ciebie Jesteśmy piratami Burzliwej Damy Jo ho ho idziemy po ciebie Nie ma gdzie się ukryć, zginiesz dzisiaj — powtórzył żywo, idąc w stronę kapitana. Trzymał dystans, ale spojrzał po nim oraz Esme. Uśmiechnął się delikatnie. — Idź pocałować swoją biżuterię, żegnaj moja droga Idź schować swoje hultajstwa, nie przydadzą się w walce — odsunął się od nich i przeszedł na pusty środek pomieszczenia.
— Dublony i pesos, wszystkie odejdą, obawiam się Opuść to miejsce póki słońce świeci Ich celem jest grabież, a krzyż jest tutaj Nie zostawią żadnych łupów, kiedy odpływają Nie ma czasu na żałobę, więc oszczędź łez Gdyż martwi nie pozostawiają opowieść — uderzył nogą w podłogę, nie przestając grać na lutni, rytm coraz bardziej przyspieszał. — Jo ho ho idziemy po ciebie Jesteśmy piratami Burzliwej Damy Jo ho ho idziemy po ciebie Nie ma gdzie się ukryć, zginiesz dzisiaj — tym razem podszedł do ściany i spojrzał nostalgicznie przez okno. Jeśli jesteś bogaty, znajdą ciebie pierwszego Wywąchają swoją drogę do kufra ze złotem — zaśpiewał, idąc szybko w stronę stołu, na którym stała butelka z rumem. Umiał się popisywać jeśli chciał. Był pieprzonym Parabellum, a po matce wszyscy potrafili zrobić niezłe show w każdej dziedzinie jaką sobie upodobali. Nachylił się do butelki. — Jeśli masz rum, ugaszą swoje pragnienie — urwał na chwilę, bo chwycił gwint w usta, upił spory łyk i postawił butlę z powrotem na stole — Ech, I nie zostaw ćwiartki, tak mi mówili Słyszę szanty zza morza — znowu tupnął nogą w podłogę. — Słyszę armaty, są blisko mój chłopcze Więc uciekaj me serduszko, nie ma tu miejsca by być I powiedz do widzenia mamie i tacie — znowu spojrzał w stronę okna. — Jo ho ho idziemy po ciebie Jesteśmy piratami Burzliwej Damy Jo ho ho idziemy po ciebie Nie ma gdzie się ukryć, zginiesz dzisiaj — wyśpiewał refren, idąc w stronę jednego z odosobnionych krzeseł. Usiadł na nim wygodnie, zakładając nogę na nogę. Nie przestawał jeszcze grać. Widzę ogień, dotarli do naszego wybrzeża Słyszę krzyki, klamry i miecze Nie Ma nas, nie zamykamy drzwi
UsuńBo jeśli nie umrzesz zabiorą cię na pokład — tupał nogą do rytmu muzyki. Potem wstał i odśpiewał jeszcze raz refren idąc w stronę Czarnego Diaboła. — Jo ho ho idziemy po ciebie Jesteśmy piratami Burzliwej Damy Jo ho ho idziemy po ciebie Nie ma gdzie się ukryć, zginiesz dzisiaj — zakończył grać wraz z ostatnim słowem shanty i oddał lutnię Diabołowi. — A tak grają Szczury Lądowe — odparł, uśmiechając się do niego nieskromnie.
Ashan artysta i showmen XD
Nie umknęła mu reakcja Diaboła, więc gdy odszedł od reszty z lutnią, on chwycił pokaźną butelkę rumu i poszedł za nim. Cholerne skrupuły. Miał mu pokazać dobry występ a nie łamać serce. Bądź co bądź on mu te serce pokazał pierwszy. Przykucnął delikatnie przy nim, zakładając sobie rękę na jego ramię. Upił spory łyk rumu i spojrzał po mężczyźnie.
OdpowiedzUsuń— Stracić rozum można na wiele sposób, na lądzie mamy berserków, którzy w walce są przez to nieokiełznani, Diabole — uśmiechnął się do niego słuchając jak gra. Melodii sporo brakowało, ale zaczął tupać nią do rytmu. — No już, już… — zaczął nucąc powoli. — Ty druha we mnie masz Ty druha we mnie masz — zaczął mu śpiewać tak, aby jego śpiew wpisywał się do gry Diaboła. Popijał przy tym rum i podsuwał mu do ust. — Kiedy szukasz gdzie twój kąt A przytulna kajuta jest wiele mil stąd Nie zapomnij, bo popełnisz błąd Że Ty druha we mnie masz
Tak, Ty druha we mnie masz — nucił. — Ale poważnie, okazałeś mi serce, wiesz? — pozwolił sobie na małą improwizację — Ty druha we mnie masz Ty druha we mnie masz Kiedy masz kłopot, chuj z nim Pomocy trzeba Ci - wal jak w dym Razem trzymajmy się, przekonasz się Że Ty druha we mnie masz Ty druha we mnie masz — teraz zbliżył się do jego ucha, po kolejnym sporym łuku. Może faktycznie i sam się nieco wstawił, ale co tam. Nie pierwszy raz po pijaku coś odwalał. — Niektórym wydaje się, że są dużo lepsi, silniejsi, i tak dalej. Może Lecz żaden z nich na pewno nie ma pojęcia, że ja — poklepał go delikatnie po ramieniu, które dalej uparcie trzymał — Ja kocham Cię, wiesz? — zaśmiał się delikatnie, cmokając go w powietrzu i znowu napił się rumu. — Z biegiem zim i lat Ta przyjaźń bez przerwy trwa Gdzie ja, tam Ty, w złe i dobre dni Ty druha we mnie masz — zakończył swoją piosenkę na przeprosiny.
Kiedy Syriusz ich zebrał był już w miarę skupiony, aby słuchać jego planu. No tak, przynęta, a cóż by innego? Innego logicznego stanowiska raczej w tej roli dla niego nie było. Będzie miał potem wymówkę dla Luny co do porwania pewnie, bo nawet nie wiedział czy podał jej jakikolwiek powód i czy mu na to w ogóle pozwoliła. Oczarowanie panien? Pokręcił głową i spojrzał po Syriuszu z delikatnym uśmiechem. — Jak ładnie poprosisz to oczaruje nawet panów — odpowiedział mu, poprawiając włosy. Kurwa, chyba spędzał zbyt dużo czasu z Darcy ostatnio, bo zdecydowanie udzielało mu się po alkoholu. — Chcę, mam nadzieję, że zobaczysz Argar ze mną, kapitanie — dalej uśmiechał się do kapitana. Ściął mu włosy, więc może nawet sam nie będzie musiał się mścić, tylko podstawić go pod siostry i Lunę. To by było dopiero zacne widowisko. Poszerzył swój uśmiech delikatnie na tę myśl.
Ashan
Nie oponował, gdy się wtuliła, objął ją nawet delikatnie ramionami i kojąco po nich pogłaskał. To skakanie z jednego zachowania w drugie jasno sugerowało, że coś było nie tak. Mohe nie naciskał na zwierzenia, skoro potrzebowała przytulenia to po prostu jej go dał. Kiedy się odsunęła i spojrzała mu w oczy, uśmiechnął się lekko.
OdpowiedzUsuń- Nic się nie stało – zapewnił. – Mi nic. Nie mam pewności co do Ciebie, ale wiedź, że z mojej strony nic Ci nie grozi – dodał i zaraz uśmiechnął się szerzej. – Zdecydowanie nie miałem na myśli czystego sposobu – przyznał. – Jestem cierpliwy, mogę poczekać na czasy aż ułożysz sobie to co masz w głowie, wtedy znowu spróbujemy – wyjaśnił o co mu chodziło i tak jak już kiedyś, lekko cmoknął ją w środek czoła. – Chociaż taki totalnie czysty też wchodzi w grę – dodał, puszczając jej oko i uśmiechając się pod nosem. – To co? Trochę nalewki na rozgrzanie, czy znowu rozstaniemy się w wodzie? – zapytał z przekąsem w głosie.
Mohe
Szybko awansował z tymi tytułami z Ptaszyny w Czarusia, a nie był tutaj nawet jeszcze pełnej doby. Jak dalej pójdzie to nie będzie musiał uciekać jako więzień tylko członek załogi, bo za bardzo się do niego przywiążą. Chociaż ulżyło mu nieco, że Diaboł zdawał się już nie być taki zły. Jego zdaniem o głupi występ nie było co się obrażać. Groźny pirat, a jedna piosenka na śmierć obrażała? Może powinien kiedyś popracować nad ego nowego przyjaciela. Szczerbatek wegetarianin? Biorąc pod uwagę wszystko co dzisiaj widział jego wegetarianizm odnosił się raczej do niejedzenia myśląc osób niż samego mięsa, no ale oceniać nie miał zamiaru. Marnowanie takich kłów w walce dla niego było raczej nieco głupie i zdecydowanie mniej widowiskowe. Chętnie by na to popatrzył, bo z pewnością potrafił zabawić oko tym jak walczył. Zresztą zapewne każdy z tutaj obecnych piratów mógł to zrobić. Żaden z nich nie wyglądał na jakiegoś podlotka. Nie protestował, kiedy znowu zakuto go w kajdany. Poprawił nieco ręce jedynie, bo było mu niewygodnie. Spojrzał na kapitana. A on co zaczynał się o niego troszczyć?Zaraz zrobi mu się ciepło w sercu. Pokręcił głową i uśmiechnął się do niego.
OdpowiedzUsuń— Kapitanie, porwałeś mnie za oczarowanie najtwardszej damy na tym świecie, nudne, żałosne baby, które szukają szczęścia na targu niewolników nie będą problemem, a jak zginę, to nie będzie już mój problemem. Załogi nie narażę — odpowiedział, nie dodał jednak, że jeśli umrze, to pewnie będzie czekać samego Syriusza niezbyt przyjemna rozmowa z Luną. Tą fantazję zostawił już dla siebie.
Ashan
Uśmiechnął się do niej i puścił oko.
OdpowiedzUsuń- Nie ma sprawy – nim się odsunęła jeszcze lekko pomasował jej ramię. Uśmiechnął się krótko na jej stwierdzenie co do nie dawania rady. – No wiem, ciężko przy mnie trzymać ręce przy sobie – rzucił żartobliwie i poruszył zabawnie brwiami. Kiedy ruszyła w stronę brzegu, poszedł za nią.
- No wiesz Ty co… Oczywiście, że chcę poczęstować. Nie rzucam słów na wiatr – rzucił i zaczepnie szturchnął ją w ramię, zrównując krok. Sam złapał swoje spodnie i wciągnął je na siebie, by zaraz poprowadzić Lunę do swojego obozu. – Owocowa czy z trawy pampasowej? – zapytał.
Mohe
Odpowiedział jej uśmiechem, a gdy podjęła decyzję co do nalewki, ruszył po wspomnianą.
OdpowiedzUsuń- Tajna receptura pewnej babuni, która była na tyle miła, że się ze mną podzieliła przepisem. Kumpel namawia mnie to masowej produkcji, ale chce mnie oskubać, więc sobie poczekam aż ruszy do tego Azylu i zacznę coś kombinować - zaśmiał się krótko. Usiadł na pieńku obok niej i polał im do, standardowych już, kamiennych kubeczków. - Kompankę - poruszył zabawnie brwiami. - Najwyraźniej musi we mnie coś być przyciągającego - rzucił żartobliwym tonem i sam się nieco rozejrzał. - Jak dla mnie idealny punkt obserwacyjny. U tej ich medyczki to ciągle coś się dzieje. Nic dziwnego w obliczu wojny. Tak czy siak obóz jest na tyle daleko od ścieżki, że te częste wycieczki niespecjalnie mi przeszkadzają. A i Febe czasem uraczy jakąś ciekawą potrawą czy napitkiem - uśmiechnął się szeroko.
Mohe
Ashan wszedł w swoją rolę nieszczęśliwego schywatanego niewolnika, gdy tylko dyskusja względem omówienia planu się zakończyła. Nie miał nic do powiedzenia w kwestii planowania ataku czy uzgadniania szczegółów, nie był kapitanem, nie sądził, aby ktokolwiek liczył się, że zdaniem więźnia Syriusza, a nawet jeśli, to nie znał tych ludzi ani możliwości ewentualnych przeciwników. Poza tym strategia i tak zdawała się rozsądna. W ciszy dotarł do tajemniczego serca handlu niewolnikami. Wyszedł z szalupy ciągnięty przez Diaboła. Zbiorowisko już im się przypatrywało, więc wypowiedział kilka słów po fińsku, w których zarzekał się, że nie wezmą go żywcem, a potem spojrzał w stronę tego całego Heimera z żalem w oczach. Słuchał całej rozmowy, nie mając żadnego lepszego zajęcia. Skoro byli na lądzie, teoretycznie miałby jakąś szansę na ucieczkę, gdyby nie fakt, że dalej nie wiedział, gdzie się znajduje. Poza tym sam nigdy nie pogardzi możliwością pozbycia się kilku łowców niewolników, nikt w końcu nie będzie miał pretensji o taki rozlew krwi. Spojrzał na rzeczoną złotą klatkę na chwilę przybierając głupi, zaskoczony wyraz twarzy. Klatka faktycznie była ze złota, co więcej pieprzona świeciła brokatem w pełnym słońcu, a na zamku znajdowały się rubiny.
OdpowiedzUsuń— Ekhem…— chciał coś powiedzieć, ale w porę ugryzł się w język. Handlarze zdecydowanie byli pierdolnięci. Za to coś spokojnie można było kupić przynajmniej ze dwie wsie. Jasna cholera. Z tego wszystkiego ledwo poczuł jak Syriusz wsadza mu sztylet do buta. Nie był fanem takiej broni, ale zawsze coś. Wszedł do tego całego cholerstwa i dał się zawieźć w głąb jaskini, która jak można było się spodziewać sama była bogato urządzona, wszędzie roiło się od złotych przedmiotów, bogato ubranych kupców i wystawnych ornamentów na ścianach z najdroższych materiałów. Szczerze niedobrze robiło mu się na ten widok. Złapał się krat i przyjrzał się bliżej kobietom, które miał oczarować. Te już zdawały się zainteresowane. Uśmiechnął się do nich nieznacznie.
— Pomocy — szepnął w ich stronę, żeby zaraz kątem oka zajrzeć na innych niewolników, których tutaj zebrano. Najlepsze towary znajdowały się podobnych wystawnych klatkach, reszta była po prostu spięta łańcuchami. Obrzydliwy widok. Miał tylko nadzieję, że uda im się wszystkich wyciągnąć bez większych problemów. Strażników zdążył się naliczyć na ten moment z tuzin. Zapewne w innych, ciemniejszych zakamarkach czaili się jeszcze inni, do tego załoga Syriusza, która według Heimera miała stanowić dodatkowe wsparcie. Jak widać nie był aż tak głupi, bo o ochronę faktycznie zadbał.
Ashan