Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

Never shall we die... (II)

 


Luna - do tej pory przeżyła 285 pełni księżyca - 170 cm - ur. 26.07 - 

- córka króla piratów Ervina Czarnobrodego



Urodzona podczas jednej z pełni księżyca, na pirackim statku w samym środku wzburzonego morza. Jej ojciec często powtarzał jej, że przyszła na świat podczas sztormu stulecia - ale nie daje tej informacji wiary.

Dzieciństwo spędziła na łajbie swojego ojca, przygotowując się do pirackiego życia. Uwielbiała grabić, napadać i zdobywać skarby, ale najbardziej cieszyła ją intryga. Przygotowywanie, analizowanie map morskich i zabawa w kotka i myszkę z potencjalną ofiarą. Całe życie konkurowała ze swoimi 5-cioma braćmi. Jako jedyna dziewczyna, nie miała łatwo w tej rodzinie, co jednak nie przeszkodziło jej zostać oczkiem w głowie braci i własnego ojca, który długo nie chciał jej wypuścić na "swoje". 

Dziś ma własny statek, który ochrzciła "Pirania". Jej załoga składa się z różnorodnych stworzeń. Jej najlepsza przyjaciółka jest jej prawą ręką i Drakonem przy okazji, majtkowie składają się z Terran oraz osobników pochodzących z Lerodas. Na jej pokładzie znalazło się też miejsce dla osobnika z Fjelldod. Luna nie stawia na czystą krew tylko na lojalność i umiejętności, a tych jej załodze nie brakuje. 

Obecnie cumuje w rozbudowującym się porcie Argardzkim i poznaje nową rasę, a także okolicę. Szczury lądowe również mają wiele do zaoferowania, a raz na jakiś czas warto zejść na ląd i rozeznać się w sytuacji politycznej. 


[Zapraszam do wątków :) i przepraszam za kiepskie wątki... to mój pierwszy raz.
Mail do kontaktu - chat już mi działa - blueberrygoda@gmail.com ]

25 komentarzy:

  1. Rozebrał się do końca, odkładając ubrania na stołek i wszedł do wanny. Woda była nieco za zimna jak dla niego. Osobiście wolał cieplejesze kąpiele. Wziął olejki od Esme i umył się dosyć szybko, razem z włosami, których było mu wyjątkowo żal. Stracił nieco z własnego uroku z krótszymi włosami.
    — Ashan — odpowiedział zdawkowo na pytanie o imię. Wyszedł z wanny wytarł się za pomocą ręcznika. — Czarny Diaboł ma złote serce, ale jestem zdecydowanie lepszym grajkiem — poinformował ją, kończąc się ubierać w nowe ubrania. Zostały mu tyłków jego własne skórzane buty.Kto wie, może dzięki temu i jego uszy odpoczną od nie skromnego talentu strażnika jego celi.

    Ashan

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że każą mu szorować pokład. Spojrzał po Syriuszu beznamiętnie. Naprawdę uroczo się uśmiechał. Nie miał ochoty tego robić, nie trzeba było geniuszem, żeby się tego domyślić. Ale nie będzie wszczynał z tego powodu awantury. Po prostu sam się do niego uśmiechnął.
    — Rozumiem, porywasz sprzątaczki. Kreatywne — odparł, przechylając delikatnie głowę w bok. Wziął od niego bandanę i związał sobie. Chociaż pewnie wyglądał w tym komicznie. No i te jasne ubrania. Czuł się jakby był teraz jakąś odpaloną świeczką. W ogóle nie trafił w jego gusta. Poza tym słońce raczej by mu nie zaszkodziło, wychowywał się na pustyni i ognistych krainach. Kilka promieni na głowę akurat nie mogło zwalić go z nóg. Wziął wiadro z wodą i ścierami.
    — Mogę wyjść czy już chcesz mnie skuć? Chociaż w kajdankach nie spodziewaj się, że wyszoruje Ci statek zbyt dobrze — posłał mu kolejny uśmiech.

    Ashan

    OdpowiedzUsuń
  3. — Yhym — mruknął, słysząc o ekonomiczności. Jego zdaniem najbardziej ekonomicznie byłoby po prostu go nie porywać i nie marnować niczyjego czasu. Nawet jeśli teraz Pan kapitan był aż nazbyt milusi, dalej nie wiedział dokąd zmierzają, ani jak wróci i czy nie będzie musiał zająć się innymi feniksami. Nie było sensu się wychylać za bardzo przed szereg. Na swój sposób pozbiera jakieś informacje. To prawda, faktycznie byli na pokładzie. Musiał gdzieś myślami odlecieć w stronę Luny, ponieważ umknął mu szczegół pomiędzy wyjściem z łazienki a dotarciem na pokład. Uśmiechnął się przez to, akurat gdy Syriusz klepnął go i powiedział coś o trzymającym się humorze.
    — Racja — odparł zadowolony. — To dobrze, może mnie pomylisz z załogą — odpowiedział mu na komentarz odnośnie ubrań. Dalej były obrzydliwie jasne. Takie barwy pasowały zdecydowanie komuś innemu. Wziął się za sprzątanie pokładu. Nie był może zawodową sprzątaczką, ale patrzył, żeby deski na oko zdawały się czyste. Książęce życie może i nie rozpieściło go zanadto, ale jednak były rzeczy, których nigdy nie robił.


    Ashan

    OdpowiedzUsuń
  4. Sprzątanie było dosyć męczące. Tego odmówić nie mógł. Ale czegóż innego miał się spodziewać po szorowaniu pokładu całkiem pokaźnego statku. Spojrzał po Czarnym Diabole i przytaknął mu głową.
    — No zabraliście mi szorujące dziewictwo — odpowiedział mu, wzruszając ramionami. Miał mizerny uśmiech na ustach. Żalu o to nie miał. Przynajmniej zręcznie unikał jakichkolwiek konfliktów. Poszedł ze mężczyzną pod pokład i rozejrzał się po całej zgrai. W zasadzie niewiele różniło się to od koszar w Phyonix, w których lubił spędzać czas. Banda wojaków, która lubiła dobrze spędzić czas po ciężkim dniu. Usiadł już obok kompana, na którego został już chyba skazany do końca swoich marnych dni. Jedzenie pachniało całkiem przyzwoicie, wziął trochę, bo nie wiedział kiedy znowu dostanie coś do jedzenia. Słuchał planów kapitana, uśmiechając się delikatnie. A więc chodziło o pozbycie się łowców niewolników a nie bawienie się w nich. Tego mógł akurat posłuchać z chęcią. Przyjrzał się wybranym wojownikom. Miał nadzieję, że jego “przyjaciel” walczył lepiej niż grał, bo inaczej był zgubiony, Szczerbatek był dziwnie do kogoś podobny, ale nie pamiętał do kogo z kolei Czerwony Kruk mówił sam za siebie. Interesujący plan. Chyba nawet widział, że sam będzie ogrywał tam jakąś rolę, skoro mieli się zakraść. Dzięki temu mógł jakoś usprawiedliwić zbrodnię, którą było pozbawienie go jego królewskich fal na włosach. Przynęta na niewolnika? Całkiem możliwe, albo sobie wymyśla. Czerpał tyle przyjemności ile się dało, dopóki Diaboł nie dobył lutni. Oni naprawdę tego słuchali? Spojrzał po nich z niedowierzaniem. Miał wrażenie, że nigdy nie słyszeli prawdziwej muzyki na oczy. Wstał na równe nogi i podszedł do Diaboła.
    — Pozwól Szczurowi Lądowemu zagrać piratom w podzięce za zacny posiłek — uśmiechnął się do towarzysza. Wziął lutnie i sam zaczął grać na niej inną melodię, z początku delikatną, spokojną. Postawił jedną nogę na swoim siedzisku, po czym spojrzał po całej bandzie. Skoro tych piratów pozbawiło się prawdziwej muzyki to chociaż tyle może dla nich zrobić.
    — Bu hu hu oni idą po ciebie Widzę trzech piratów na oceanie Bu hu hu oni idą po ciebie
    Widzę trzech piratów na oceanie — przejechał wzrokiem jeszcze raz po wszystkich, zabierając nogę z krzesła. Podszedł z początku do Czerwonego Kruka. — Pierwszy z nich stracił oko — zaśpiewał, bo nosił opaskę na oko. Potem wrócił do Czarnego Diaboła i uśmiechnął się do niego uroczo. — Drugi stracił rozum — zaintonował czysto, poszerzając swój uśmiech, zaraz jednak spoważniał, podchodząc do Szczerbatka. Skłonił się przed nim delikatnie, te zęby mimo wszystko robiły wrażenie. — Trzeci z nich nie okaże żadnych emocji — dokończył, po czym znowu zaczął grać melodię, która zdawała się przybierać na grozie. Następnie się wyprostował i odsunął tak, aby patrzeć na wszystkich zgromadzonych piratów. — Jo ho ho idziemy po ciebie Jesteśmy piratami Burzliwej Damy Jo ho ho idziemy po ciebie Nie ma gdzie się ukryć, zginiesz dzisiaj — urwał na chwilę melodię, na sekundę zapadła cisza, a potem zaczął grać od nowa, tym razem o wiele bardziej żwawo. —- Jo ho ho idziemy po ciebie Jesteśmy piratami Burzliwej Damy Jo ho ho idziemy po ciebie Nie ma gdzie się ukryć, zginiesz dzisiaj — powtórzył żywo, idąc w stronę kapitana. Trzymał dystans, ale spojrzał po nim oraz Esme. Uśmiechnął się delikatnie. — Idź pocałować swoją biżuterię, żegnaj moja droga Idź schować swoje hultajstwa, nie przydadzą się w walce — odsunął się od nich i przeszedł na pusty środek pomieszczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Dublony i pesos, wszystkie odejdą, obawiam się Opuść to miejsce póki słońce świeci Ich celem jest grabież, a krzyż jest tutaj Nie zostawią żadnych łupów, kiedy odpływają Nie ma czasu na żałobę, więc oszczędź łez Gdyż martwi nie pozostawiają opowieść — uderzył nogą w podłogę, nie przestając grać na lutni, rytm coraz bardziej przyspieszał. — Jo ho ho idziemy po ciebie Jesteśmy piratami Burzliwej Damy Jo ho ho idziemy po ciebie Nie ma gdzie się ukryć, zginiesz dzisiaj — tym razem podszedł do ściany i spojrzał nostalgicznie przez okno. Jeśli jesteś bogaty, znajdą ciebie pierwszego Wywąchają swoją drogę do kufra ze złotem — zaśpiewał, idąc szybko w stronę stołu, na którym stała butelka z rumem. Umiał się popisywać jeśli chciał. Był pieprzonym Parabellum, a po matce wszyscy potrafili zrobić niezłe show w każdej dziedzinie jaką sobie upodobali. Nachylił się do butelki. — Jeśli masz rum, ugaszą swoje pragnienie — urwał na chwilę, bo chwycił gwint w usta, upił spory łyk i postawił butlę z powrotem na stole — Ech, I nie zostaw ćwiartki, tak mi mówili Słyszę szanty zza morza — znowu tupnął nogą w podłogę. — Słyszę armaty, są blisko mój chłopcze Więc uciekaj me serduszko, nie ma tu miejsca by być I powiedz do widzenia mamie i tacie — znowu spojrzał w stronę okna. — Jo ho ho idziemy po ciebie Jesteśmy piratami Burzliwej Damy Jo ho ho idziemy po ciebie Nie ma gdzie się ukryć, zginiesz dzisiaj — wyśpiewał refren, idąc w stronę jednego z odosobnionych krzeseł. Usiadł na nim wygodnie, zakładając nogę na nogę. Nie przestawał jeszcze grać. Widzę ogień, dotarli do naszego wybrzeża Słyszę krzyki, klamry i miecze Nie Ma nas, nie zamykamy drzwi
      Bo jeśli nie umrzesz zabiorą cię na pokład — tupał nogą do rytmu muzyki. Potem wstał i odśpiewał jeszcze raz refren idąc w stronę Czarnego Diaboła. — Jo ho ho idziemy po ciebie Jesteśmy piratami Burzliwej Damy Jo ho ho idziemy po ciebie Nie ma gdzie się ukryć, zginiesz dzisiaj — zakończył grać wraz z ostatnim słowem shanty i oddał lutnię Diabołowi. — A tak grają Szczury Lądowe — odparł, uśmiechając się do niego nieskromnie.

      Ashan artysta i showmen XD

      Usuń
  5. Nie umknęła mu reakcja Diaboła, więc gdy odszedł od reszty z lutnią, on chwycił pokaźną butelkę rumu i poszedł za nim. Cholerne skrupuły. Miał mu pokazać dobry występ a nie łamać serce. Bądź co bądź on mu te serce pokazał pierwszy. Przykucnął delikatnie przy nim, zakładając sobie rękę na jego ramię. Upił spory łyk rumu i spojrzał po mężczyźnie.
    — Stracić rozum można na wiele sposób, na lądzie mamy berserków, którzy w walce są przez to nieokiełznani, Diabole — uśmiechnął się do niego słuchając jak gra. Melodii sporo brakowało, ale zaczął tupać nią do rytmu. — No już, już… — zaczął nucąc powoli. — Ty druha we mnie masz Ty druha we mnie masz — zaczął mu śpiewać tak, aby jego śpiew wpisywał się do gry Diaboła. Popijał przy tym rum i podsuwał mu do ust. — Kiedy szukasz gdzie twój kąt A przytulna kajuta jest wiele mil stąd Nie zapomnij, bo popełnisz błąd Że Ty druha we mnie masz
    Tak, Ty druha we mnie masz — nucił. — Ale poważnie, okazałeś mi serce, wiesz? — pozwolił sobie na małą improwizację — Ty druha we mnie masz Ty druha we mnie masz Kiedy masz kłopot, chuj z nim Pomocy trzeba Ci - wal jak w dym Razem trzymajmy się, przekonasz się Że Ty druha we mnie masz Ty druha we mnie masz — teraz zbliżył się do jego ucha, po kolejnym sporym łuku. Może faktycznie i sam się nieco wstawił, ale co tam. Nie pierwszy raz po pijaku coś odwalał. — Niektórym wydaje się, że są dużo lepsi, silniejsi, i tak dalej. Może Lecz żaden z nich na pewno nie ma pojęcia, że ja — poklepał go delikatnie po ramieniu, które dalej uparcie trzymał — Ja kocham Cię, wiesz? — zaśmiał się delikatnie, cmokając go w powietrzu i znowu napił się rumu. — Z biegiem zim i lat Ta przyjaźń bez przerwy trwa Gdzie ja, tam Ty, w złe i dobre dni Ty druha we mnie masz — zakończył swoją piosenkę na przeprosiny.
    Kiedy Syriusz ich zebrał był już w miarę skupiony, aby słuchać jego planu. No tak, przynęta, a cóż by innego? Innego logicznego stanowiska raczej w tej roli dla niego nie było. Będzie miał potem wymówkę dla Luny co do porwania pewnie, bo nawet nie wiedział czy podał jej jakikolwiek powód i czy mu na to w ogóle pozwoliła. Oczarowanie panien? Pokręcił głową i spojrzał po Syriuszu z delikatnym uśmiechem. — Jak ładnie poprosisz to oczaruje nawet panów — odpowiedział mu, poprawiając włosy. Kurwa, chyba spędzał zbyt dużo czasu z Darcy ostatnio, bo zdecydowanie udzielało mu się po alkoholu. — Chcę, mam nadzieję, że zobaczysz Argar ze mną, kapitanie — dalej uśmiechał się do kapitana. Ściął mu włosy, więc może nawet sam nie będzie musiał się mścić, tylko podstawić go pod siostry i Lunę. To by było dopiero zacne widowisko. Poszerzył swój uśmiech delikatnie na tę myśl.

    Ashan

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie oponował, gdy się wtuliła, objął ją nawet delikatnie ramionami i kojąco po nich pogłaskał. To skakanie z jednego zachowania w drugie jasno sugerowało, że coś było nie tak. Mohe nie naciskał na zwierzenia, skoro potrzebowała przytulenia to po prostu jej go dał. Kiedy się odsunęła i spojrzała mu w oczy, uśmiechnął się lekko.
    - Nic się nie stało – zapewnił. – Mi nic. Nie mam pewności co do Ciebie, ale wiedź, że z mojej strony nic Ci nie grozi – dodał i zaraz uśmiechnął się szerzej. – Zdecydowanie nie miałem na myśli czystego sposobu – przyznał. – Jestem cierpliwy, mogę poczekać na czasy aż ułożysz sobie to co masz w głowie, wtedy znowu spróbujemy – wyjaśnił o co mu chodziło i tak jak już kiedyś, lekko cmoknął ją w środek czoła. – Chociaż taki totalnie czysty też wchodzi w grę – dodał, puszczając jej oko i uśmiechając się pod nosem. – To co? Trochę nalewki na rozgrzanie, czy znowu rozstaniemy się w wodzie? – zapytał z przekąsem w głosie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  7. Szybko awansował z tymi tytułami z Ptaszyny w Czarusia, a nie był tutaj nawet jeszcze pełnej doby. Jak dalej pójdzie to nie będzie musiał uciekać jako więzień tylko członek załogi, bo za bardzo się do niego przywiążą. Chociaż ulżyło mu nieco, że Diaboł zdawał się już nie być taki zły. Jego zdaniem o głupi występ nie było co się obrażać. Groźny pirat, a jedna piosenka na śmierć obrażała? Może powinien kiedyś popracować nad ego nowego przyjaciela. Szczerbatek wegetarianin? Biorąc pod uwagę wszystko co dzisiaj widział jego wegetarianizm odnosił się raczej do niejedzenia myśląc osób niż samego mięsa, no ale oceniać nie miał zamiaru. Marnowanie takich kłów w walce dla niego było raczej nieco głupie i zdecydowanie mniej widowiskowe. Chętnie by na to popatrzył, bo z pewnością potrafił zabawić oko tym jak walczył. Zresztą zapewne każdy z tutaj obecnych piratów mógł to zrobić. Żaden z nich nie wyglądał na jakiegoś podlotka. Nie protestował, kiedy znowu zakuto go w kajdany. Poprawił nieco ręce jedynie, bo było mu niewygodnie. Spojrzał na kapitana. A on co zaczynał się o niego troszczyć?Zaraz zrobi mu się ciepło w sercu. Pokręcił głową i uśmiechnął się do niego.
    — Kapitanie, porwałeś mnie za oczarowanie najtwardszej damy na tym świecie, nudne, żałosne baby, które szukają szczęścia na targu niewolników nie będą problemem, a jak zginę, to nie będzie już mój problemem. Załogi nie narażę — odpowiedział, nie dodał jednak, że jeśli umrze, to pewnie będzie czekać samego Syriusza niezbyt przyjemna rozmowa z Luną. Tą fantazję zostawił już dla siebie.

    Ashan

    OdpowiedzUsuń
  8. Uśmiechnął się do niej i puścił oko.
    - Nie ma sprawy – nim się odsunęła jeszcze lekko pomasował jej ramię. Uśmiechnął się krótko na jej stwierdzenie co do nie dawania rady. – No wiem, ciężko przy mnie trzymać ręce przy sobie – rzucił żartobliwie i poruszył zabawnie brwiami. Kiedy ruszyła w stronę brzegu, poszedł za nią.
    - No wiesz Ty co… Oczywiście, że chcę poczęstować. Nie rzucam słów na wiatr – rzucił i zaczepnie szturchnął ją w ramię, zrównując krok. Sam złapał swoje spodnie i wciągnął je na siebie, by zaraz poprowadzić Lunę do swojego obozu. – Owocowa czy z trawy pampasowej? – zapytał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiedział jej uśmiechem, a gdy podjęła decyzję co do nalewki, ruszył po wspomnianą.
    - Tajna receptura pewnej babuni, która była na tyle miła, że się ze mną podzieliła przepisem. Kumpel namawia mnie to masowej produkcji, ale chce mnie oskubać, więc sobie poczekam aż ruszy do tego Azylu i zacznę coś kombinować - zaśmiał się krótko. Usiadł na pieńku obok niej i polał im do, standardowych już, kamiennych kubeczków. - Kompankę - poruszył zabawnie brwiami. - Najwyraźniej musi we mnie coś być przyciągającego - rzucił żartobliwym tonem i sam się nieco rozejrzał. - Jak dla mnie idealny punkt obserwacyjny. U tej ich medyczki to ciągle coś się dzieje. Nic dziwnego w obliczu wojny. Tak czy siak obóz jest na tyle daleko od ścieżki, że te częste wycieczki niespecjalnie mi przeszkadzają. A i Febe czasem uraczy jakąś ciekawą potrawą czy napitkiem - uśmiechnął się szeroko.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  10. Ashan wszedł w swoją rolę nieszczęśliwego schywatanego niewolnika, gdy tylko dyskusja względem omówienia planu się zakończyła. Nie miał nic do powiedzenia w kwestii planowania ataku czy uzgadniania szczegółów, nie był kapitanem, nie sądził, aby ktokolwiek liczył się, że zdaniem więźnia Syriusza, a nawet jeśli, to nie znał tych ludzi ani możliwości ewentualnych przeciwników. Poza tym strategia i tak zdawała się rozsądna. W ciszy dotarł do tajemniczego serca handlu niewolnikami. Wyszedł z szalupy ciągnięty przez Diaboła. Zbiorowisko już im się przypatrywało, więc wypowiedział kilka słów po fińsku, w których zarzekał się, że nie wezmą go żywcem, a potem spojrzał w stronę tego całego Heimera z żalem w oczach. Słuchał całej rozmowy, nie mając żadnego lepszego zajęcia. Skoro byli na lądzie, teoretycznie miałby jakąś szansę na ucieczkę, gdyby nie fakt, że dalej nie wiedział, gdzie się znajduje. Poza tym sam nigdy nie pogardzi możliwością pozbycia się kilku łowców niewolników, nikt w końcu nie będzie miał pretensji o taki rozlew krwi. Spojrzał na rzeczoną złotą klatkę na chwilę przybierając głupi, zaskoczony wyraz twarzy. Klatka faktycznie była ze złota, co więcej pieprzona świeciła brokatem w pełnym słońcu, a na zamku znajdowały się rubiny.
    — Ekhem…— chciał coś powiedzieć, ale w porę ugryzł się w język. Handlarze zdecydowanie byli pierdolnięci. Za to coś spokojnie można było kupić przynajmniej ze dwie wsie. Jasna cholera. Z tego wszystkiego ledwo poczuł jak Syriusz wsadza mu sztylet do buta. Nie był fanem takiej broni, ale zawsze coś. Wszedł do tego całego cholerstwa i dał się zawieźć w głąb jaskini, która jak można było się spodziewać sama była bogato urządzona, wszędzie roiło się od złotych przedmiotów, bogato ubranych kupców i wystawnych ornamentów na ścianach z najdroższych materiałów. Szczerze niedobrze robiło mu się na ten widok. Złapał się krat i przyjrzał się bliżej kobietom, które miał oczarować. Te już zdawały się zainteresowane. Uśmiechnął się do nich nieznacznie.
    — Pomocy — szepnął w ich stronę, żeby zaraz kątem oka zajrzeć na innych niewolników, których tutaj zebrano. Najlepsze towary znajdowały się podobnych wystawnych klatkach, reszta była po prostu spięta łańcuchami. Obrzydliwy widok. Miał tylko nadzieję, że uda im się wszystkich wyciągnąć bez większych problemów. Strażników zdążył się naliczyć na ten moment z tuzin. Zapewne w innych, ciemniejszych zakamarkach czaili się jeszcze inni, do tego załoga Syriusza, która według Heimera miała stanowić dodatkowe wsparcie. Jak widać nie był aż tak głupi, bo o ochronę faktycznie zadbał.

    Ashan

    OdpowiedzUsuń
  11. Mohe uśmiechnął się rozbawiony, gdy Luna tak zawzięcie rzuciła o odcinaniu rąk i zaczęła swój pokaz. Musiał przyznać, że miło się na nią patrzyło, nawet go kręciła w takim wydaniu.
    - Rób tak dalej, a zacznę się skarżyć na wyimaginowane problemy, co by zobaczyć Cię w akcji - rzucił żartobliwie i przyjął od niej rum, przykładając dłoń do torsu i kiwając głową wdzięcznie. Wziął łyka prosto z butelki i poczuł przyjemne ciepło rozlewające się po gardle, aż lekko nim wstrząsnęło. - Łoh, dobre - przyznał zadowolony i zaraz się zaśmiał, gdy podała swoją cenę. - No i taki układ to ja rozumiem. Dostaniesz nawet trzy od czasu do czasu - poruszył zabawnie brwiami. - O ile produkcja ruszy - dodał, śląc jej zawadiacki uśmiech.Na to wymowne spojrzenie uśmiechnął się tylko szerzej i wzruszył ramionami. Przyjął ją na kolana i lekko objął ramieniem za plecami, co by mogła wygodnie się oprzeć. Nawet mu się spodobało to nowe miano. Spojrzał po Lunie pogodnie. - Dziki Wiatr niezmiernie się cieszy, że zajmuje tak zaszczytne miejsce w Twym sercu - tu dotknął jej piersi delikatnie, przy sercu - że nawet troskasz się o jego członka - uśmiechnął się pod nosem i sam mocniej objął ramieniem. Luna była naprawdę świetną dziewczyną. Słysząc opinię co do siebie zastanowił się chwilę. - Tak sądzisz? - uśmiechnął się zadowolony. To podsumowanie też jak najbardziej mu odpowiadało. Pociągnął sobie jeszcze łyka rumu i podał jej butelkę. - Tobie więc zostawiam wody, a sobie przywłaszczam pola. Twój sposób bycia też jest bardzo przyciągający - przyznał krzyżując z nią wzrok i szczerze się uśmiechając.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  12. Faktycznie Ashan całkiem nieźle operował swoim językiem.zdawał sobie też sprawę ze swojego uroku osobistego. Złapanie coraz większej ilości chętnych na zakup go kobiet wcale nie było takie trudne. Wystarczyło wyciągnąć rękę w ich stronę przez kraty, zmusić się do kilku łez. Ponucił im kilka smutnych piosenek o trudnej niewoli, torturach i samotności, o tym jak bardzo chciałby się przytulić, a bogate damy zaczęły się przekrzykiwać cenami, tylko po to, żeby zdobyć Ptaszynę tylko dla siebie. Skupiał na sobie całą uwagę większości tłumów. W międzyczasie mężczyźni, którzy przybyli z kobietami zrobili się zazdrośni, zaczęli z nimi dyskutować, więc całe szczęście nikt nie patrzył na dywersję. Nawet Ashan, nie chciał żeby odkryto ich tylko dlatego, że on chce sprawdzić jak im idzie. Skoro tak skrzętnie zaplanowali ten napad, musieli być kompetentni. Poza tym, jego ego by ucierpiało, gdyby dał się porwać jakimś żółtodziobom. Ashan dał się zabrać na scenę. Uklęknął bez słowa, na nowo przyjmując smutną minę, bo na chwilę było mu wszystko jedno. Spojrzał po widowni. Ależ on się cholernie brzydził każdym z tu obecnych. Najgorsze ściera ludzkości.
    — 3, 300! — padła pierwsza propozycja.
    — 3, 400!
    — 4! — krzyki cały czas było słychać. Ptaszyna nic już nie mówiła, bo najwidoczniej spełnił swoją część roboty. Uwaga była skupiona na nim, więc nie było sensu dalej wydziwiać, dopóki nikt go o to nie prosił. Skupiał się na tym, aby utrzymywać swoją mimikę w tym parszywym miejscu. Spoglądał na coraz to hojniejsze Panie, które obdarzał smutnym, acz pełnym nadziei uśmiechem, tylko po to, żeby kolejna niewyżyta stara baba zrobiła się zazdrosna i zaczęła przekrzykiwać dalej. Najwidoczniej bardzo im czegoś brakowało w życiu. Mogliby się już pośpieszyć, bo zaraz któraś w końcu go kupi.
    — 5,900! — niska staruszka odziana w złotą suknię wybiła się z tłumu, oblizując wargi na jego widok. Kurwa mać. Gdyby wiedzieli, ile to go teraz kosztowało, aby po prostu nie skrzywić się na jej widok i nie kazać jej wypierdalać - zasługiwał na cały zapas ich rumu i korki na uszy, żeby nie słyszeć śpiewy Diaboła.

    Ashan

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaśmiał się na jej dźgnięcie i roześmiał nieco głośniej na groźbę.
    - Chyba będę musiał sprawdzić jakość tej Twojej konfrontacji, brzmi całkiem ciekawie – rzucił żartobliwie. Kiwnął głową, gdy wspomniała o rozgrzewającym działaniu alkoholu i zaraz posłał jej szerszy uśmiech. – Cholera, muszę się chyba pospieszyć z produkcją, bo mi tu pomocników przybywa, a butelek ubywa – stwierdził. – Postaram się co nieco przygotować i pewnie dostaniesz pierwszą zgrzewkę jak ponownie przybijesz tu do portu – uśmiechnął się do niej szeroko. Na dotyk przy sercu i słowa uśmiechnął się pod nosem. – Doprawdy niecodzienna troska, prawdziwa z Ciebie przyjaciółka – stwierdził rozbawiony. – Mam nadzieję, że i Twoja pochwa nie będzie się nudzić – puścił jej oczko. Na pytanie o styl bycia pochylił się lekko w jej stronę. – Mam na myśli, że przyciągasz. Przyjemnie spędza się czas w Twoim towarzystwie i chce się go spędzać więcej. Rozstania są znośne, ale buzia sama się cieszy, gdy dochodzi do kolejnego spotkania. Jesteś dość zadziorna i zaczepna, a jednocześnie bezpośrednia co sprawia, że ciężko z Tobą o nudne tematy. Dziś pokazałaś mi, że mimo ogólnej pogody ducha masz i gorsze okresy, dałaś się wesprzeć, co sprawia, że nawet w takich chwilach chce się z Tobą przebywać – wyjaśnił jej bez większego problemu.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  14. Mohe uśmiechnął się pod nosem.
    - No gdzie tam, szkoda mi takiej znajomości, aż tak ciekawski nie jestem by sprawdzać na samym sobie - zaśmiał się. Zaraz pokręcił głową. - Trzy flaszki ze zgrzewki będziesz miała na własny użytek, reszta na sprzedaż i do rozreklamowania trunku - poruszył zabawnie brwiami i przyjął jej uścisk. - Na tą chwilę jedynie trzy mogę Ci ofiarować, ale jak ponownie przybijesz do portu to zgrzewka powinna już czekać - wyjaśnił dodatkowo. Ponownie lekko się zaśmiał i kiwnął głową. - Nie ma problemu, akurat mieszanki mam pod dostatkiem, a i dość łatwo o składniki do niej - przyznał. Uśmiechnął się widząc jej rumieniec, musiał przyznać, że lubił je u kobiet, szczególnie ładnych. Kiwnął głową. - Nawet jak Cię jeszcze kiedyś najdzie na ryczenie, to się przed tym nie broń, czasami po prostu trzeba - stwierdził i objął ją ramieniem. Na jej podziękowanie kiwnął głową. To co o nim mówiła mocno łechtało jego ego, zbliżył więc palce do swojego mostka i ponownie kiwnął głową. - Wdzięczny jestem za te słowa - przyznał by zaraz spojrzeć po jej obojczyku. Przejechał delikatnie palcem po skórze dziewczyny, skrzyżował z nią wzrok i lekko się uśmiechnął. - Jasne, że zrobię. Tylko musisz dać mi chwilę bym wszystko przygotował - dodał i wstał ze swojego miejsca, co by ruszyć po potrzebne przybory.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  15. Yensen słuchał Luny i kiwał porozumiewawczo głową. Niestety nawyki były trudną rzeczą do przeskoczenia. Nawet jak człowiek wiedział, że ma czegoś nie robić, to ciało reagowało samoistnie.
    — Jeśli chcesz to poprawić musisz trenować, najlepiej za każdym razem w trochę innym miejscu podobna sytuacja, aż w końcu ciało zacznie reagować do otoczenia — zaproponował. Następnie zaprezentował Lunie w jaki sposób on sam poruszał się na wahadle. Dla niego ta konstrukcja akurat nie sprawiała większych problemów, ale wiele tutaj robiło doświadczenie. Wychowywał się z identycznym cholerstwem. Za dzieciaka pospadał już z niego wystarczającą ilość razy.
    — Jestem doświadczony w fachu po prostu — odpowiedział, być może nieco za skromnie, ale co tam. Czasami nawet i on nie chciał się w piórka za bardzo ubierać. — Ale tak, w kwestii wyzwisk, jak się na mnie wkurzyłaś, ja mówiłem szczerze, że to dobry pomysł. Dużo przeciwników ma kruche ego i zaraz popełnia błędy przy dobrym wyzwisku — wyjaśnił.


    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  16. Już pierwszy zasłyszany wybuch dał Ashanowi znać, że pora kończyć tą szopkę, ale Syriusz nie dał mu nawet zareagować, a już pokazał się w roli jego anioła stróża, który przybył mu na ratunek. Nie mógł specjalnie narzekać, przynajmniej nic nie musiał robić. Uśmiechnął się zadowolony na widok krwi Heimera i staruszki. Oczy błysnęły mu na chwilę czerwienią z przyjemności, że ta dwójka totalnego, najgorszego ścierwa ludzkości właśnie gryzie piach.
    — Dzięki — odpowiedział mu, masując się po nadgarstkach. Dookoła zaczął się rozprzestrzeniać coraz większy chaos, walka wrała w najlepsze, a on miał zamiar dołączyć chociaż jeszcze na chwilę i upewnić się, że sam coś jeszcze dostanie z tej krwawej jatki. Kiwnął głową, gdy Syriusz wspomniał o czterech wybuchach, a potem złapał biegnącego pod sceną strażnika za głowę. Wbił mu kciuki w oczodoły i rozszerzył swój uśmiech. Nareszcie jakaś okazja, żeby sobie ulżyć za pozbawienie go jego pięknych, długich włosów. Pociągnął jego głowę, aby uderzyć nią z całej siły o drewnianą posadzkę i w ten sposób pozbył się strażnika. Posadził go sobie jeszcze na podłodze, aby wyjąć mu z pochwy miecz, a następnie samemu pobiegł w stronę próbujących uciekać niewolników, żeby wspomóc ich próby, przedzierając się pomiędzy strażnikami.

    Ashan

    OdpowiedzUsuń
  17. - Z grzeczności nie zaprzeczę – rzucił z lekkim śmiechem, przyjmując jej całusa. – Cieszę się więc, że dam Wam nieco radości – dodał rozbawiony. Kiedy się wtulała, masował jej ramię delikatnie, kiwnął też głową, gdy wspomniała o przeryczeniu nocy. – Rozumiem. W razie jakbyś jeszcze chciała sobie poryczeć i nie być w tym sama, to wiesz gdzie mnie szukać – oznajmił by zaraz ruszyć po swoje przybory. – No raczej, że dziś. To nie jest znowu jakiś bardzo czasochłonny tatuaż – uśmiechnął się do niej szerzej i skupił na oczyszczaniu narzędzi. Zaśmiał się krótko na jej stwierdzenie. – Mówisz? Już tyle osób tu pobrudziłem, że zaczynam powoli myśleć o tym jak o hobby, a nie jedynie plemiennym zwyczaju – przyznał i przywołał ją do siebie ruchem dłoni. – Lepiej będzie jak się położysz – pokazał matę, która leżała na ziemi i sam usiadł obok, szykując jeszcze w miseczce barwnik. – Robić tylko zarys, czy chcesz kolory? – zapytał. – Dziś tak czy siak zrobię tylko zarys, a razie jakbyś chciała kolor to będziemy musieli powtórzyć wizytę – wyjaśnił.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  18. Zaśmiał się, gdy wspomniała o wyzwiskach i zaczęła je wymieniać. No takie podejście akurat lubił. Przyjął od niej rum i upił nieco większy łyk, po czym odetchnął zadowolony oddając jej butelkę.
    — Można poczuć morze w tym alkoholu — pochwalił trunek. Dawno nie pił tak dobrego rumu. Chyba jeszcze za czasów bariery, kiedy dostawali zapasy od tego Francuzika. Uśmiechnął się do piratki. — Godne pochwały hobby, podzielam Twój zapał — odparł. Zastanowił się chwilę na temat jej treningu. Chciała się poprawić, pomyślał chwilę. — No dobra. To dzisiaj poćwiczymy jeszcze na wahadle. Kumata jesteś, to myślę, że dzisiaj jeszcze to opanujesz, a w inne dni dam Ci parę innych lekcji, bardziej się przygotuję, żeby było bardziej argarsko — wyjaśnił, bo teraz po prawdzie nie miał zbyt dużego asortymentu. Był już nieco zmęczony po ostatnich treningach z Gavem, pokończyły mu się mikstury i runy, a musiał dać jej w kość, skoro chciała sobie dobrze radzić z różnymi jegomościami. Za parę dni zrobi jej tutaj Mordownie z prawdziwego zdarzenia, żeby się sama nieco spociła. A dzisiaj jeszcze na spokojnie.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń

  19. Ashan nasłuchiwał wybuchów, przedzierając się przez łowców niewolników. Nie oszczędzał też ich, jeśli miał okazję do szybkiego zabójstwa. Świat po nich zdecydowanie nie zapłacze, a z pewnością stanie się spokojniejszym miejscem. Poza tym miał dobre usprawiedliwienie, sam musiał w końcu walczyć o życie. W chaosie walki nie wiedzieć dlaczego przyczepił się do niego chłopiec, które nie miał zamiaru odpuścić. Ashan wziął go na ramię i uciekł, kiedy usłyszał trzeci wybuch. Znalazł się na łódce jeszcze przed Syriuszem i dobrze mu się przyjrzał. Dziecka nie zostawi i nie miał zamiaru z nikim dyskutować na ten temat. Nikt też chyba za bardzo nie próbował. Zmierzwił mu włosy i uśmiechnął się niewinnie do Syriusza, kiedy i ten wstąpił na statek. Na sygnał kapitana wszyscy odpłynęli w siną dal. Przynajmniej dla Ashana, bo o ile domyślał się, że wracają na statek, to ich położenie na mapie świata dalej było dla niego nieznane.

    Ashan

    OdpowiedzUsuń
  20. Mohe uśmiechnął się nieco pod nosem na jej pytanie.
    - Nie bardzo mam powody by ryczeć, ale jak mnie kiedyś najdzie i będziesz osiągalna to pewnie się zgłoszę – poruszył brwiami. Udawany płacz raczej go nie kręcił. – Będziesz musiała poczekać więc z tym zaspokojeniem ciekawości – zaśmiał się pod nosem i pstryknął ją lekko w ten jej. Poczekał aż się ułoży, ale nie omieszkał sobie popatrzeć po jej ciele, gdy zdjęła bluzkę. Uśmiechnął się zadowolony, zdecydowanie lubił tatuować kobiety. Na jej stwierdzenie zaśmiał się lekko. – Racja, jeszcze by ta Twoja kolorowa dusza wessała barwniki i wyglądałoby to nieciekawie – rzucił rozbawiony, by zaraz przetrzeć jej skórę na mokro. Najpierw oczyścił miejsce, gdzie miała wejść igła, a później zabrał się za lekki szkic cienkim węgielkiem, obrazek nanosił na skórę, kropkując skórę Luny. Ostatnio trochę poszerzył swoją wiedzę w zakresie tatuowania wszelkiego rodzaju wzorów, bo zamówienia miał dość często, a były naprawdę różne.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  21. Chłopiec, którego Ashan znalazł nie był specjalnie rozmowny, ale wiedział już, gdzie powinien go odprowadzić, aby dostarczyć go do rodziny. W międzyczasie nie był zbytnio nachalny, pomagał fenalisowi w obowiązkach tak jak mu kazano, był cicho i nie szukał z nikim zwady. Wszystko jakoś powoli szło do przodu. Czerwonowłosy nie wiedział, kiedy wrócą do domu, ale był pewny, że ten dzień w końcu nastąpi. Sprzątał pokład, wegetował sobie i czekał aż w końcu wróci do na ląd albo do Luny. To pierwsze nastąpiło wcześniej. Chociaż nie był to Argar, to cholera, jakże on tęsknił za pewnym, twardym gruntem pod stopami. Mimo wszystko nie był wychowany na morzu, a tak długa pierwsza podróż nie należała do najlepszych sposób na sprzedanie życia jako morski wilk. Poszedł za Syriuszem tam, gdzie mu kazał i rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie minęło wiele czasu, a znowu siedział związany. Uśmiechnął się pod nosem, patrząc na pirata. Nie mówił nic, bo nie było sensu wdawać się z nim w dyskusje. Zwłaszcza, że włosy zaczynały mu powoli odrastać i nie chciał stracić kolejnych kosmyków. Kilka docinek nie było tego wartych. Postanowił po prostu siedzieć cicho z zawiązanymi rękoma i czekać na dalszy rozwój wydarzeń.

    Ashan

    OdpowiedzUsuń
  22. Z początku był sam z Syriuszem w ciemnej komnacie, ale wraz z upływającym czasem przestrzeń zaczynała się rozjaśniać od światła padającego przez małe okiennice czy rozpalanych świec. Ludzi też z czasem przybywało. Słuchał różnych rozmów, trafiały bardziej lub mniej do jego ucha. Rozmawiali o Lunie, jej urodzinach, swoich ostatnich morskich podbojach. Ashan był przede wszystkim zadowolony, że nikt mu się nie naprzykrzał. Przynajmniej nie w jakiś zbyt nachalny sposób. Czas jednak się dłużył, kiedy był związany na krześle i nie mógł sobie pozwolić praktycznie na żadne ruchy. Czekał, nudził się i starał się zabić jakoś czas swoimi własnymi myślami. A myśli akurat miał sporo o konkretnej księżniczce piratów, której miał zostać podarowany. Nie wiedział co Syriusz miał na myśli, ale te wiązania i kokarda naprawdę działały na wyobraźnię. Uśmiechnął się, kiedy jubilatka wparowała do sali. Cholera jasna, zawsze wyglądała pociągająco. A on od tak dawna nie zdążył się na nią napatrzeć. Jak go nie unikała to został porwany i tak odbijał się ciągle od jakiejś przysłowiowej ściany. Syriusz musiał powiedzieć jej coś perwersyjnego, skoro oblizała wargi na jego widok. Spojrzał wtedy po szarmancko, samemu delikatnie oblizując wargę. Poczuł przyjemny dreszcz, kiedy się zbliżyła, jej zapach wręcz uderzył mu do nozdrzy. Mruknął zadowolony na masaż, przymykając oczy.
    — Twarzowo? — odparł cicho, odchylając głowę do tyłu, aby spojrzeć Lunie w oczy. — Dobrze słyszeć, serce by pękło, gdybyś przez to mnie zostawiła — dodał, nosem przejeżdżając po jej szyi. Zahaczył delikatnie zębami o skórę tuż obok jej szczęki i zaśmiał się przy tym cicho. Następnie złapał ją wolnymi rękami za ramiona i pociągnął sobie na kolana. Ucałował delikatnie ucho kobiety, nie przejmując się za bardzo, że cała jej rodzina teraz patrzy. —- Jeszcze nie, ale zaraz może będę musiał spierdalać w popłochu — szepnął do ucha, po czym je delikatnie przygryzł. — Tęskniłem… — dodał.


    Ashan

    OdpowiedzUsuń
  23. — A kto powiedział, że dam się tutaj porzucić, hm? — sam zapytał zaczepnie. Chociaż było w tym dużo prawdy. Nie miał zamiaru zostawać na wyspach dłużej niż to konieczne. Jeśli odpłynie bez niego, tym razem zacznie kombinować jak wrócić do domu. Poczuł jak robi mu się cieplej na plecach, kiedy usiadła przodem do niego. Chciał ją do siebie przybliżyć, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić zniknęła z jego objęć, a później porwała go na parkiet. Ach, ta kobieta… tyle ognia i pasji. Naprawdę ciężko było się przy niej kontrolować. Przysunął ją w tańcu bliżej do siebie.
    — Wiem, ciągle mi uciekasz i oszukujesz, gdy myślę, że już Cię mam w swoich objęciach — mruknął jej do ucha. — Ale dzięki temu polowanie jest bardziej ekscytujące — dodał, po czym przygryzł płatek jej ucha, aby zaraz potem, odsunąć się i obrócić ją wokół osi kobiety.

    Ashan

    OdpowiedzUsuń
  24. — Nie? — zapytał, uśmiechając się do niej zaczepnie. — Udało mi się Cię zaprosić na randkę i już mnie porwano, nawet nie dasz szansy się oczarować, dla mnie to brzmi jak oszukiwanie — szepnął jeszcze w trakcie tańca w jej usta, zbliżając się do niej na tyle blisko na ile mógł. Musiał jednak szybko ostudzić własne nerwy oraz zapędy co nie było takie proste, kiedy patrzył na nią. Zaklął kilka razy w myślach. Uśmiechnął się neutralnie acz przyjaźnie w stronę jej rodziny. Kojarzył opowieści o Erwinie dzięki kilku wycieczkom po wybrzeżach Mathyr, ale reszta imion nie zdążyła obić mu się o uszy. Nie żeby sam specjalnie szukał i pytał. Usiadł obok Luny, uśmiechając się szerzej, kiedy widział z jaką pasją opowiada o poszukiwaniu skarbów.
    — Miałem okazję skosztować tego szaleństwa — odparł przypominając się trochę. Oczywiście wcześniej skłonił głową na powitanie.

    Ashan

    OdpowiedzUsuń

^