Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Long live the king...

Perun I Angelerii

Król Polszy | Człowiek | 36 lat 



Najstarszy syn króla Sigismunda II z dynastii Angelerii, od najmłodszych lat był szkolony na władcę. Wielokrotnie podróżował po Mathyr, by zaznajomić się z każdą kulturą. Podróże po świecie nauczyły go wiele, przede wszystkim zaznajomił się z wrogami Królestwa, poznał historię, sztukę, jak i wiele maść ras z całego znanego świata. Gdy wrócił do Polszy, podjął się nauki sztuk militarnych, jak i polityki. Natura handlu i koegzystencji ze światem wydawała się kuszącą sprawą, współpraca z miastami, wioskami… Dopóki Król Sigismund nie zamknął Polszy przed nieludźmi.  Strach, nieznajomość innych kultur, jak i zaścianek w polityce ojca raził go przez większość życia. Z początku miał ambicję, by wyeliminować rasizm poprzez edukację, po koronacji, dopóki nie okazało się, że król nie cierpi na chorobę zwaną długowiecznością.

Izolacja od świata zewnętrznego oraz śmierć matki po ataku krwiożerczego Argarczyka jedynie spowodowały, że zaczął podzielać poglądy ojca, co do czystości idealnej rasy ludzkiej. Poza tym, nastroje w państwie jedynie sprzyjały prowadzenie polityki opartej na strachu, najbardziej zjednoczona nacja, to ta, która ma wspólnego wroga. Dziel i rządź. Minęło wiele lat, wiele poświęceń, intryg, przekupstw, by to on stał się głową państwa, szara eminencja jego osoby ciągnęła za sznurki, z powodu braku kompetencji ojca. Usprawnił wiele rzeczy w państwie, stworzył akademię wojskową, gdzie szkoleni są oficerowie i generalicja. Wybudował drogi podchodzące do granic z każdym państwem/miastem. Fascynacja kryształami jedynie napędzała rozwój techniki, pierwsze eksperymenty użycia kryształów były zlecone przez niego. Dopiero ciężka choroba króla, spowodowała, że został nazwany mianowany królewskim namiestnikiem. Piastuje tą funkcję do momentu, aż król nie wyzdrowieje, lub nie umrze. W wypadku śmierci Króla Sigismunda, Perun zostaje oficjalnie koronowany na króla Polszy. Pierwszymi postulatami namiestnika, były otwarcie nowych szlaków handlowych poprzez otwarcie kanałów lądowych, pozwalających na przepływ towarów z całego Mathyr. Jedynym problem jest fakt, że wyspa, na której planował zbudować port, aktualnie okupowana jest przez Argar. Widmo niebezpieczeństwa z zachodu spowodowało, że mobilizowana armia powoli formuje się pod banerami generałów, a eksperymenty na aktywnych kryształach są pchane coraz dalej, w celu stworzenia magicznych istot, zdolnych do stanięcia w szranki z Argarczykami. Przybysze z innego świata coraz mocniej ingerują w państwo. Czas pokoju się kończy. Polsza szykuje się na wojnę.

51 komentarzy:

  1. To jak masz ochotę to zapraszam do swoich

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja witam się tak oficjalnie, a wątki dogadamy na priv ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta podróż była dla Akane jedną z najważniejszych w życiu. Właściwie sama w sobie była istotna, dla samego Argaru, a fakt, że ojciec wybrał ją, jako towarzyszkę, był w oczach młódki sporym wyróżnieniem. Jasne, papcio chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, przyjął zaproszenie do Polszy i jednocześnie zamierzał sprawdzić zachowanie swojej latorośli. Przecież jeżeli nastolatka poradzi sobie w tak uprzedzonym towarzystwie, to puszczenie jej samodzielnie w Świat nie będzie aż tak ryzykowne.
    Całe szczęście Niklaus nie miał zbyt wiele okazji dzielenia się z tym światem swoimi umiejętnościami, więc prawdopodobieństwo wpadnięcia w pułapkę było znikome, mimo wszystko przygotował i siebie, i wioskę, i samą Akane na ewentualne niepowodzenie misji dyplomatycznej.
    - Byłeś za murami? - fiołkowooka zapytała zaciekawiona, gdy byli już prawie na miejscu. Nik pokręcił głową.
    - Satoru dostarcza informacje, moje oczy... - tu spojrzał na tęczówki córki, bo ta, chociaż miała ich inny kolor niż on, to odziedziczyła pyłki w niej wirujące, u Blondyna drobinki co prawda były większy i bardziej przypominały piasek, ale młoda Grandsand też wyróżniało spojrzenie. - ... nasze oczy, przykuwają wzrok, nie zamierzałem ryzykować - puścił dziewczynie oko, a ta posłała mu delikatny uśmiech i kiwnęła głową. Spojrzała zaraz na wysokie mury i zacisnęła palce na pasku swojej skórzanej torby, stresowała się, ale Niklausa wcale to nie dziwiło. Objął młódkę ramieniem i wraz z nią zatrzymał się pod bramą.
    - Zobaczymy jak to będzie - rzucił spokojnie i walnął w wrota trzy razy dłonią. - Niklaus i Akane z Argaru, przybywamy na zaproszenie Peruna I - poinformował donośnym głosem, a kiedy klapa drzwi otworzyła się, pokazał stosowny papirus. Pierwsze co rzuciło się im w oczy to spore wojsko rozstawione po bokach głównej alei i ciekawskie oczy mieszkańców, zwrócone w ich stronę. Cholera wiedziała, czy uzbrojona armia miała eskortować ich w podróży do zamku, czy też raczej chronić innych przed nimi. Grandsandowie spojrzeli po sobie i wymienili się nikłymi uśmieszkami, raczej stawiali na to drugie.

    Grand band xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Zarówno Nik, jak i An słyszeli o przepychu Polszy, część z ich ekipy miała możliwość spędzić w Sercu pierwsze miesiące po niespodziewanym przybyciu. Porównując to miejsce z Argarem, cóż, czekała ich jeszcze długa droga, jeżeli chodziło o rozwój wioski.
    Niklaus przyglądał się nadchodzącemu mężczyźnie z stoickim spokojem i obojętnością wyrysowaną na twarzy, nigdy nie był zbyt emocjonalny gdy chodziło o nowe znajomości, nawet z wysoko postawionymi jegomościami. Jego córka sprawiała wrażenie trochę pozytywniej nastawionej, chociaż świdrowała Peruna wzrokiem, bacznie obserwując każdy jego ruch. Jedno i drugie skinęło głową na powitanie, a An wzruszyła ramionami słysząc o dokonaniach.
    - Zależy kto opowiada i kto słucha, niektórzy są mniej zafascynowani - zauważyła, gdy ojciec krzyżował wzrok z młodym władcą. Blondyn uśmiechnął się kącikiem ust.
    - Cóż, trzeba przyznać, skromność to pierwsze co pcha się do głowy na widok Twojej Polszy... Również witamy, nasze progi są jeszcze skromniejsze, ale może będzie okazja by samodzielnie się przekonać - zaczął z nutką zadziorności w głosie i sam spojrzał ku bastionowi. An tylko posłała uśmiech, poświęcając nieco więcej uwagi na rozejrzenie się po okolicy.

    Grand band

    OdpowiedzUsuń
  5. Niklaus spojrzał po twarzy mężczyzny marszcząc czoło.
    - Chcecie powiedzieć, że Wy bierzecie odpowiedzialność za wszystkie krzywdy jakie wyrządzają ludzie? Niestety, wysypało nas tu z różnych stron, a ja biorę odpowiedzialność tylko za tych, którzy rzeczywiście mieszkają w mojej wiosce. Nie kojarzę by ktoś z moich zabijał szlachciców, chociaż tak, wiem, że mamy krew na rękach, jak każdy - podsumował, idąc spokojnie za gospodarzem, a słysząc o bogatej Polszy i tych różnicach kulturowych uśmiechnął się pod nosem.
    - Skoro już poruszamy temat kultury, to nie, to miasto nie robi na nas wrażenia, chociaż trzeba przyznać, że wyróżnia się na tle innych - wyjaśnił, bo przecież nie zapomnieli o swoim poprzednim wymiarze, a sam Nik doświadczył w życiu tak wiele, że Serce było dla niego po prostu kolejnym punktem na mapie.
    - Po prostu przepych nie kojarzy nam się zbyt pozytywnie - Akane również dodała swoje trzy grosze, śląc subtelny uśmiech w stronę tutejszego władcy. - Chociaż na mnie, na pewno Polsza robi większe wrażenie niż na tacie - stwierdziła, była młodsza, dużo młodsza, ciekawska i często wsadzała nos tam gdzie nie trzeba, no ale cóż, taka była.

    Grand band

    OdpowiedzUsuń
  6. Niklaus wzruszył ramionami.
    - Nie będę wieszać i mordować swoich ludzi ze względu na przypuszczenia kogokolwiek, chociażby gówno z nieba leciało, bez dowodów nie ma kary, nie u mnie - wyjaśnił swój punkt widzenia, nadal z neutralnym wyrazem twarzy. Uczenia nawet nie komentował, bo nie mówił tego w celu nauki, jedynie stwierdzał fakt.
    - Domy na palach tak dla ścisłości, wiemy, że to tereny zalewowe - Akane sprostowała wypowiedź Peruna. - Jesteśmy przygotowani na takie sytuacje, ale dziękujemy za troskę - młódka spojrzała w oczy władcy, szła przy boku ojca.
    - Naszej osady, bez obaw, z czasem stanie się wioską, a później miastem, co najmniej - Nik posłał mężczyźnie nikły uśmieszek. - Jestem wodzem, lecz otaczam się zaufanymi doradcami, pilnują by woda sodowa nie uderzyła mi do głowy, taka czkawka władzy, jeżeli wiesz o co chodzi. Decyzje staramy się podejmować demokratycznie, robię bardziej za przedstawiciela, interesuje mnie opinia mieszkańców - wyjaśnił, spojrzał po wojsku i zaraz wrócił wzrokiem do Peruna. - Cóż, szczerze... Przypadek - odparł.
    - Nadal jesteśmy w trakcie ustalania co takiego zaszło w naszym poprzednim wymiarze i dlaczego trafiliśmy akurat tutaj. Na tą chwilę mamy jedynie pewne przypuszczenia - tym razem głos zabrała Akane.

    Grand band

    OdpowiedzUsuń
  7. Akane i Niklaus wymienili się jedynie porozumiewawczymi spojrzeniami, starszy Grandsand chrząknął po czym kiwnął głową.
    - Racja, konflikt to ostatnie do czego dążymy, w danej chwili naszym głównym celem jest rozwój i załagodzenie już powstałych sporów - przyznał, nie wchodząc już w temat poprzedniego wymiaru. To akurat nie powinno władcy interesować. Perun sprawiał wrażenie osoby, która ma ich osadę za dość nieudolną, ale ani Nik, ani Akane nie widzieli potrzeby by zmieniać jego mniemanie, w końcu nie docenianie przeciwnika to jeden z największych błędów jakie można poczynić.
    - To dlatego nas wezwałeś? Chodzi o port? - An wyłapała krótką wzmiankę, a Nik przyglądał się rozmówcy spokojnie. Tartak już mieli, w najbliższym czasie miała powstać również gospoda dla ewentualnych gości, tych w końcu przybywało coraz więcej. Statki rzeczywiście mógł być dobrą inwestycją, ale przecież musiał poznać szczegóły i rozmówić się ze swoją radą.

    Grand band

    OdpowiedzUsuń
  8. - Nie lubię się powtarzać, ale zrobię wyjątek... - Nik spojrzał wymownie na Peruna. - Nie odpowiadam za wszystkie obce Wam istoty, a jedynie za mieszkańców mojej osady, za mieszkańców Argaru, nie bywalców, mieszkańców. W moich szeregach nie ma żadnego białowłosego z krzyczącym mieczem, a Twoi możnowładcy nie są dla nas żadnym interesującym łupem. Najwyraźniej komuś podpadli, tyle i aż tyle, będę wdzięczny jak przestaniesz łączyć z tym moich ludzi - zaznaczył stanowczo.
    - Przybyliśmy w pokojowych zamiarach, to już od Pana gościnności zależy z jakimi zamiarami dotrzemy na wieczerzę i z jakimi opuścimy Polsze - dodała Akane, odwzajemniając delikatny uśmiech władcy. Nik uśmiechnął się pod nosem, córka pozytywnie go zaskakiwała, przynajmniej na tą chwilę.

    Grand band

    OdpowiedzUsuń
  9. Niklaus posłał Perunowi nikły uśmieszek.
    - My się kontrolujemy - odpowiedział jedynie, bo skoro nie rozumiał, że Grandsand nie jest odpowiedzialny za wszystkie istoty, które temu są obce, to nie było sensu dyskutować. Najwyraźniej możni tego świata byli bardziej ograniczeni niż szło przypuszczać, tego jednak nie zamierzał mówić na głos. Słowa o zachciankach puścili mimo uszu, aż dziw, że duma Angelerii jeszcze ich nie zjadła. Akurat te rzeczy zależały od obu stron, ale w tym również nie zamierzali uświadamiać władcy. Może dla pozoru zgrywał mniej ogarniętego niż jest w rzeczywistości? Słysząc o domach z drewna Niklaus wymienił porozumiewawcze spojrzenia z córką i zaśmiał się delikatnie pod nosem.
    - Stawiam, że już dawno to przemyślano, inaczej nas by tu nie było - zauważył, a An przytaknęła ojcu głową.
    - Pragnę zauważyć, że liczne chaty, tartak i gospoda powstały w przeciągu niecałego roku, przy pomocy tylko kilku rąk. Poza wiedzą i umiejętnościami jakie posiadamy pochwalić możemy się również dobrym trunkiem i, jak sam władca zauważył, terenem idealnym pod port - odezwała się młódka, śląc mężczyźnie subtelny uśmiech.
    - Zaczynamy od zleceń, możni władco, mój lud ma wiele do zaoferowania, od pomocy w polu, poprzez najemnictwo do walki z samymi żywiołami. Nie chaty z drewna decydują o sile, zapewniam - dodał już sam Niklaus.

    Grand band

    OdpowiedzUsuń
  10. Niklaus spojrzał na mężczyznę tak, jakby urwał się z choinki.
    - Pewnie i byśmy byli w stanie, ale nie zamierzamy tego robić. Jeżeli w Argarze pojawią się istoty, które postanowią tam osiąść, zaczną wędrować i broić, wtedy będę ingerować, bo wtedy będzie to mój człowiek. Jednak jeżeli po świecie chodzi ktoś, kto Waszym zdaniem jest jednym z nas i broi, to jest to Wasze zdanie i Wasza sprawa. Znam wszystkich swoich mieszkańców i do Twojego opisu nie pasuje żaden - oznajmił bez większych emocji. Z takim samym stoickim spokojem spojrzał na wystrzeloną w niebo kulę. Czas na popisy? Zaśmiał się delikatnie i skrzyżował wzrok z Perunem. Nabyta kontrola ognia miałaby się równać chociażby z feniksem? Całkiem zabawny tok myślenia, ale Nik pokiwał głową.
    - Całkiem niezła sztuczka - oznajmił odrobinę rozbawiony. An z kolei przystanęła na chwilę, śledząc wzrokiem kulę ognia, kącik jej ust uniósł się delikatnie, zaraz bez słowa dogoniła gospodarza i ojca, przemyślenia zostawiła na później.
    - Ryb jest sporo, szczególnie od północno-zachodniej strony, sąsiedztwo Heimurinn tu sporo wyjaśnia, zwierzyna łowna również występuje, to dżungla, zwierzęta mają tam pokaźne rozmiary - odpowiedział, słuchając dalszych słów. Wszedł do środka, puszczając córkę przodem, spojrzał na uzbrojonych strażników i mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Ta ochrona wcale nie była przesadzona, nieznajome zawsze wzbudzało strach. Obejrzał się na mężczyznę.
    - Port powstanie tak czy siak, sami mieliśmy to w planach, powiedź lepiej dlaczego chcesz trzymać nad tym pieczę. Czego oczekujesz i co gwarantujesz w przypadku udziału? Bo korzyści to my już znamy - zauważył.

    Grand band

    OdpowiedzUsuń
  11. Niklaus uśmiechnął się triumfalnie, ze spokojem patrząc na twarz namiestnika.
    - Jak to po co? Sprawdzić ofertę... - rzucił - no... i jeszcze parę innych rzeczy - dodał z cynicznym uśmiechem, rozglądając się po majestatycznej budowli. Skrzyżował wzrok z mężczyzną i wzruszył ramionami.
    - Znam o wiele ciekawsze sztuczki - ton i sam wyraz twarzy Niklausa wyraźnie zdradzał, że wcale nie jest zafascynowany tym miejscem tak bardzo jak sam gospodarz. Eksplozja przykuła uwagę zarówno An jak i Niklausa, rozejrzeli się zainteresowani dookoła, jednak słysząc rechot Peruna spojrzeli po sobie. Pyłek wzniesiony przez wstrząs zaszedł nagle fioletową aurą, a tęczówki Akane rozbłysły delikatnie, poza fiołkową łuną nic więcej się nie działo, ale dymek wciąż wirował w powietrzu, a drobinki nie opadały. Nik natomiast spojrzał w oczy władcy i uśmiechnął się kącikiem ust.
    - Próbujesz nam zaimponować, czy nas wystraszyć? - zapytał nieco rozbawiony. - Ile Ty masz lat Perunie? 34? 30-paroletni władca, do zmanipulowania na pstryknięcie palca, puszący się z powodu byle pierda, okazujący pogardę wobec mojej osady. Przypisujesz mordowanie mojej społeczności, nie przedstawiasz dowodów, masz jedynie domysły i przerośnięte ego, które pozwala Ci myśleć, że pokornie przyjmę Twoją sugestię. Stawiasz na popisy, a nie zauważasz takiego banału jak fakt iż na nasza dwójkę wystawiłeś tuziny swoich pachołków do obrony. To jakaś parodia? Przyszedłem tu rozmawiać z władcą, a nie jakimś gryzipiórkiem. Irytują Cię takie błahostki, a masz zamiar rządzić tą krainą? Może najwyższy czas wytrzeć gile spod nosa i wyjść z piaskownicy, którą się otoczyłeś, bo na daną chwilę nie prezentujesz się jako interesujący sojusznik. Phyonix w tej roli, w zupełności nam wystarcza - mówił to wszystko rzeczowym tonem, a na koniec posłał Perunowi nikły uśmieszek. An grzecznie się przyglądała, kontrolując unoszące się pyłki.

    Grand band

    OdpowiedzUsuń
  12. Zarówno Akane jak i Niklaus byli przygotowani na taką ewentualność, czekali na ruch strażników w pogotowiu, ale na szczęście nie trzeba było interweniować. Młodsza Grandsand oblizała usta, emocje mimo wszystko się jej udzielały, Nik jednak stał z kamienną twarzą, jedynie w środku poczuł lekki niepokój, nie dało się jednak tego po nim poznać. Ojciec obserwował jak władca zbliża się do An, sama dziewczyna wbiła w niego swoje spojrzenie i nie przerywała kontaktu wzrokowego. Czuła utrudnienie i szybko zlokalizowała jego źródło, jednak nie cofnęła się ani odrobinę, zachowując spokój.
    - Bez urazy, ale Twoje warunki to zwykły samosąd i unoszenie się dumą - tym razem to młódka zabrała głos. - Ty pierwszy okazałeś zniewagę naszej społeczności, przypisując jej bezpodstawny atak i mord swoich poddanych. Ty przez ten cały czas zaznaczasz naszą słabość, opierając się o drewniane chaty. Ty już na samym początku odsłoniłeś karty, gardzisz Argarczykami dla samej zasady. Widzisz najeźdźców zamiast potencjału. To dość wąskie myślenie, tym bardziej, że nie wybraliśmy tych terenów z własnego widzi mi się, trafiliśmy tu przez przypadek i stworzyliśmy miejsce, w którym chcemy żyć. Oskarżenia i groźby na nic tu się nie zdadzą. Pieprzysz o błędach w niedocenianiu przeciwnika, samemu się przy tym pusząc. Nie znasz taktyki, którą stosuje mój ojciec, świat z którego pochodzimy Was określiłby mianem niedouczonej hołoty. Technologia, wiedza, to co tu masz przy tym co znamy jest stertą ładnie ułożonych kamieni. Mam wrażenie, że wiesz co tracisz, a jednocześnie usilnie trzymasz się wpojonych racji. Doświadczyłeś czegoś, co zmyło wszelką niepewność, wybrałeś łatwiejszą drogę i kontynuujesz coś, co doprowadzi do waszej własnej klęski. Odgrodziłeś się od ludu, a nie o niego dbasz - mówiła to wszystko patrząc mu w oczy przez cały czas, ton jej głosu był bardzo hipnotyzujący, uspokajający wręcz. - Nic nam nie chciałeś wydzierżawić, chciałeś położyć łapy na tamtej ziemi i gdyby nie fakt, że nasza osada powstała właśnie tam, to do dziś zbierałbyś co najwyżej jakieś tam informacje na nasz temat - podsumowała i spojrzała na ojca. - Z ostatnim się zgodzę, bez udziałów w budowie portu jest szansa, że zacznie palić te ziemie. Jeżeli nie będą jego, będą niczyje - tu zerknęła w oczy Peruna, później na jego naszyjnik. - Ładna błyskotka - skomentowała i wyminęła go, by stanąć przy boku ojca.
    - Dostaliśmy więcej informacji niż byśmy mogli przypuszczać... Radzę jednak przemyśleć to całe palenie i nabijanie na pal. Najwyraźniej nie znasz potencjału i możliwości własnych sojuszników, a co dopiero naszych. Racja, jesteście potężni, racja, stworzyliście silną nację, ale zjada Was własna duma. Wystarczy być równie dumnym i pysznym by podnieść ciśnienie mości pana. Nie świadczy to zbyt dobrze o tak ważnej osobistości. Wiesz, nie wiem jak tu, ale u nas mawiało się, że każda kosa trafi na kamień. Ja biorę to pod uwagę, Ty jesteś tak skupiony na swoich racjach, że nawet do tej pory, nie dociera do Ciebie, że za swoich ludzi biorę odpowiedzialność, a typ, którego szukasz nie jest mój. Wojna bo "on się ze mnie zaśmiał", to dopiero brzmi poważnie - położył dłoń na ramieniu córki. - Wypuścisz nas chociaż czy mamy się przebijać dla lepszego efektu? - zapytał unosząc lekko jedną z brwi.

    Grand band

    OdpowiedzUsuń
  13. - Chcesz wiedzieć dlaczego? - An skrzyżowała z nim spojrzenie. - Bo przez takich jak Ty naszego domu już nie ma. Wpadliśmy do tego świata i widzimy te same błędy, nieodpowiednich ludzi przy władzy, kolejna pogoń, jak nie za bogactwem to za siłą i potęgą. I po co? Co zrobisz jak już wszystkich będziesz miał pod butem? - założyła ręce na biodra i dopiero na wzmiankę o strachu zmieniła postawę na mniej bojową. Spojrzała jednak na mężczyznę z wyraźnym grymasem.
    - Nas się boją? Twoi żołnierze potrafią najechać karczmy Twoich biedaków i stłuc pomagające im w pracy istoty tylko dlatego, że nie są ludźmi. Twoja banda panoszy się po tym świecie i napada pomniejsze wioski, roszcząc sobie prawa do nie swoich kobiet, nie swoich dzieci i nie swoich ziem. Twoja rodzina sprawiła, że lud został podzielony, zamykają się w wąskim gronie i czują strach gdy poczują nić sympatii do kogoś o odmiennej rasie. Więc nie pieprz, że przez jakiegoś typa z łuską i krzyczącym mieczem matka nie puszcza dziecka by kopało piłkę, bo powodów by to robić od dawien dawna ma wiele... I tak - twardo spojrzała mu w oczy. - Myślę o tych, którzy mają gorzej i dlatego siedzę w drewnianej chatce, by zobaczyli, że jesteśmy równi, że jak najdzie potrzeba to im pomogę, ale to nie znaczy, że zawsze zamknę gębę i dam sobą pomiatać - skwitowała.
    - Ty chronisz swoich, my swoich. - dodał Niklaus. - Nie znaczy to, że pozwalam na samowolkę i gdyby sprawa dotyczyła kogoś z mojej osady, zostałby pociągnięty do odpowiedzialności. Nie pociągnę jednak do odpowiedzialności wyimaginowanego stwora, tym bardziej gdy jedynym dowodem jest słowo Polszanina, który jak sam zaznaczyłeś, nienawidzi odmieńców. Przy okazji, nie umywaj rąk, Twoja rodzina to zaczęła, a ty sam kontynuujesz tą mowę nienawiści. Nic dziwnego, że aż tak się boją - zauważył Niklaus i spojrzał na córkę, gdy namiestnik wspomniał o chęci dogadania. Razem kiwnęli do niego głową, po czym odprowadzili wzrokiem i zaczęli po cichu szeptać między sobą. W tym czasie fioletowy pyłek jaki krążył dookoła przygasł i zaczął opadać. An złapała spojrzenie władcy, wyraz jej twarzy był dość nieugięty, zaraz jednak wróciła wzrokiem do ojca i po chwili ruszyli w stronę Peruna. Zatrzymali się w stosownej odległości.
    - Również chcemy się dogadać. Naszym celem nie jest wybijanie Twoich ludzi i ze swojej strony mogę co najwyżej zaoferować głębsze rozeznanie się w temacie oskarżeń i samego sprawcy. W danej chwili nikt konkretny nie przychodzi mi do głowy. Nawet gdybym chciał, nie mam wśród swoich osobnika pasującego do opisu. W Argarze prowadzimy spis osadników i za tych osadników jestem odpowiedzialny. Nie jestem przedstawicielem wszystkich obcych Wam nacji, jestem wodzem konkretnej osady i to o dobro tej osady się troszkę. Jednocześnie mogę zapewnić, że w przypadku naruszenia praw przez mojego osadnika, zostanie on pociągnięty do odpowiedzialności. Nie będę jednak psem na posyłki i nie będę gonić za wszystkim co wam obce. Jeżeli chodzi o dzierżawę, z tego co nam wiadomo zajęliśmy tereny niczyje. Polsza ma swój skrawek, tak jak Terra, Lerodas i każde inne miasto, ta wyspa nie jest waszą własnością więc nie możecie nam jej wydzierżawić. Nie zmienia to jednak faktu, że jesteśmy zainteresowani zbudowaniem tam portu i prowadzeniem handlu z Polszninami jak i innymi nacjami. Chętnie zaprosimy w nasze skromne progi, damy posmakować naszej kuchni, naszego trunku, damy poznać nasze zwyczaje. Będziemy otwarci nawet w kontekście czysto krajoznawczym. Nie przybyliśmy tu grabić i łupić, chcemy tu osiąść i koegzystować - zakończył, patrząc w oczy Peruna.

    Grand band

    OdpowiedzUsuń
  14. - Nie mam, tak samo jak nie masz Ty, a i tak domagasz się swojego - posłała mu triumfalny uśmiech, bo właśnie sam strzelił sobie w kolano. Kolejnej wypowiedzi nawet nie komentowała, szkoda było słów. Nie miał takiej władzy, by zabronić im osiedlić się na wyspie.
    Nik na kolejną groźbę wzruszył tylko ramionami.
    - Phyonix przyjdzie, mówiłem już, że to nam w zupełności wystarczy. Doskonale wiesz, że ich armia spokojnie dorównuje Twojej. Daruj sobie, może i jesteśmy obcy, ale rozeznani w sytuacji, najwyraźniej bardziej niż Ty sam. Nigdzie się nie ruszymy i na tym zakończymy rozmowy. Dziękujemy za pokaz, ubawiliśmy się do łez - podsumował zażenowany tym cyrkiem, po czym nie czekając na nic więcej ruszył z córka w stronę wyjścia.

    Grand band

    OdpowiedzUsuń
  15. Starała się unikać Peruna. Unikać spotkań z nim. Nie lubiła się przed nim korzyć ani rozmawiać z tym zadufanym w sobie człowieku. Bała się go. Tak po ludzku się go bała, ale teraz... teraz uważała że zrobiła dla niego wystarczająco dużo. Dała mu Argardzkie ścierwo, przekazała w jego ręce jego syna. Robiła wszystko by zaskarbić sobie jego przychylność. Jedyne czego jej się nie udało to odnaleźć Gabrieli, ale przecież odpokutowała to.
    Zebrała wszystkie resztki swej odwagi i ruszyła do komnat władcy Polszy. Tam też poddała się upokarzającej procedurze. Sprawdzano wszystko. Pozbawiano jej wszystkich ukrytych broni. Musiała rozebrać się do rosołu, a wszystko to dlatego, że była cholerną Argarką. Znosiła to jednak tak często, że ból duszy był zdecydowanie mniejszy niż na początku. W końcu mogła ubrać się z powrotem i boso zapukała do komnat władcy. Wsunęła się do środka, gdy tylko usłyszała pozwolenie. Zamknęła za sobą drzwi i uklękła na jedno kolano.
    - Mój władco - pozdrowiła go. - Wybacz mi mą śmiałość - zacisnęła mocno wargi. - Chciałabym cię o coś prosić.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  16. Ostrożnie uniosła na niego wzrok, obserwując to co robi, ale nie odważyła się wstać ze swoich kolan. Zacisnęła mocniej pięści, zastanawiając się jak ubrać to wszystko w zdania. Miała pustkę w głowie, strach obleciał ją całą. Poczuła zimny dreszcz przechodzący jej przez kręgosłup. To się nie uda. Mimo iż był w dobrym nastroju, czuła podskórnie że nie uda się.
    - Panie, dziękuję za twe słowa - szepnęła pamiętając o etykiecie. - Twój syn ma w sobie ogień - potwierdziła, bo miała okazję spędzić z nim trochę czasu. Może niewiele, ale wystarczająco by poznać go odrobinę. - Ma iskrę... - szepnęła. - Czy w takim razie... mógłbyś zwrócić mi wolność? - znów uniosła na niego spojrzenie. - Błagam panie, zwróć mi wolność... poluzuj mi smycz... nie zagrożę ci... nigdy ci nie zagrożę.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  17. Spuściła wzrok, gdy tylko wstał. Obawiała się, że uzna ją za zbyt krnąbrną. Zadrżała widząc jego bose stopy tuż przed sobą, a moment później była zmuszona do uniesiona wzroku. Patrzyła w te jego puste, przerażające oczy i słuchała jego słów ze zgrozą rosnącą w sercu. Nie puści jej, wiedziała od początku. Mocny policzek sprawił, że splunęła krwią w bok, ale jej oczy nie zaszkliły się. Oj nie, nie była aż tak słaba. Pobladła dopiero na wiadomość o batach i kolejnych torturach.
    - Panie, przyprowadziłam ci również Argarczyka... - przypomniała mu. - Zabijałam dla ciebie, znalazłam twojego syna... zrobiłam wystarczająco dużo, by zasłużyć na wolność - powiedziała drżącym głosem.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  18. - To nie mój brak wiary - podniosła na niego głos, zanim zdołała się powstrzymać. - Nie brak wiary. Chcę po prostu żyć, swobodnie, bez zobowiązań, bez morderstw, bez... - zadrżała dalej patrząc w jego oczy i kiedy powiedział o tym co zrobi, gdy tylko będzie wolna zagryzła mocno wargi. Nie mogła powiedzieć, że nie, ale podejrzewała że w tej chwili nie jest tam mile widziana. Nie chcieli by przyjąć jej w swoje progi. Potrząsnęła głową, gdy kazał jej otworzyć usta i zacisnęła je jeszcze mocniej.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  19. Frida patrzyła na niego nie wierząc w to co słyszy.
    - Dom? Rodzinę? - powtórzyła po nim. - Biłeś mnie, torturowałeś, badałeś, nie chciałeś przestać - jęknęła. - To jest ta rodzina?! - wrzasnęła na niego, by zaraz zacisnąć mocno zęby. - Słucham?! Był żywy i prawdziwy! Trzy tygodnie go torturowałeś wraz ze swoimi ludźmi. Trzy tygodnie! - uniosła dłoń żeby osłonić się przed ciosem, ale ten i tak dotarł i zamroczył ją na moment. Szlag! Poczuła jak jej nos dostaje za swoje i krzyknęła krótko. - Nie moja wina, że jesteś tak nieudolny, że nie potrafiłeś powstrzymać nędznej akcji odbicia więźnia! - dołożyła jeszcze do kotła i szarpnęła się, gdy pociągnął ją za włosy na swoje łoże. Próbowała go powstrzymać. Drapała go wściekle po ręku i próbowała się wyrwać, ale nie mogła się wyrwać.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  20. - Nikt nie jest moim królem - wyszeptała drżąc pod jego spojrzeniem. - Nie! - krzyknęła. - Nie, nie, nie! - rzuciła się na łóżku próbując mu zwiać, ale złapał ją za gardło, mocno. Odciął jej dopływ powietrza tak, że spojrzała na nie z wyraźnym przerażeniem w oczach. Chory człowiek! Perun był chorym człowiekiem. Szarpnięciem ściągnął z niej spodnie i już zaraz poczuła jego dłoń na swojej bieliźnie. W ostatnich podrygach buntu, zaczęła go kopać po tej cholernej ręce. Próbowała chociaż trochę go zranić, ale słabła bo to wszystko wymagało większego oddechu niż ten, na który mogła sobie pozwolić.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  21. Łzy stanęły jej w oczach przy kolejnym uderzeniu. Pobladła na twarzy słysząc jego groźbę. Nie chciała umierać. Patrzyła w jego wkurzone oblicze, a jej wargi cicho powtarzały.
    - Nie, proszę, nie...
    Krzyknęła niczym rozdzierany człowiek, przy pierwszym zanurzeniu. Każde kolejne bolało tak samo jak poprzednie, a może nawet bardziej. Sięgnęła do jego dłoni wciąż zaciskającej się na jej gardle. Wbiła w nią swe paznokcie, drapała dalej, nabierając słabe oddechy w płuca. Łzy rzewnie spływały jej po policzkach. Bolało. Bolało. On nie chciał dać przyjemności. Nie jej. On chciał tylko wziąć to co swoje. Pragnął by przyznała jego władzę, zaakceptowała ją. Pokłoniła się i przeprosiła, a ona... ona nie była na to gotowa. Płakała z bólu, skupiając się przy tym na swym oddechu. Przy mocniejszych ruchach krzyczała głośno, ale nie przeprosiła. Nie ukorzyła się. Nie, chociaż odbierał jej godność. Mocno i boleśnie. Wydzierał kawałek duszy. Traktował jak zwykłą kurwę, może nawet gorzej. Swojego zwierzaczka.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie odpowiedziała, spojrzała gdzieś w bok nie mogąc na niego patrzeć. Bolało. Czuła się po prostu obolała. Potem zadał kolejne pytanie, a ona zacisnęła mocno usta. Nie chciała tego powiedzieć. Rozpłakała się na wieść o strażnikach, ale z nimi mogła sobie poradzić... ich nie chroniły głupie kryształy. Przeszło jej przez myśl, że to lepsza opcja, ale kolejny mocniejszy ruch Peruna, sprawił że zawyła z bólu. Oddychała szybko i miarowo. Powoli spojrzała mu w oczy.
    - Nikt... - wymamrotała, starając się zostawić sobie ostatnie resztki godności. Nie chciała tego powiedzieć. Nie chciała przyznać. Jęknęła głośno, chowając twarz w swoich drżących dłoniach. - Nie, proszę...

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  23. - Nie! - krzyknęła przerażona widząc otwierające się drzwi. Widzieli ją taką. Do połowy nagą. Perun miał nad nią teraz całkowitą władzę. Przez moment wodziła od mężczyzn do władcy wzrokiem, by zaraz skupić się tylko na nim. Przyspieszył ruchy. Pieprzył ją mocno, regularnie, boleśnie. Nie czuła przyjemności. Ot rytmiczne uderzanie jego bioder o jej własne pośladki. Nienawidziła go za to z całego serca. Za to, że wszyscy ją teraz widzieli. Upokorzył ją, ale zagryzła mocno wargi, skupiając się na swym oddechu. Póki była pod nim, pozornie była bezpieczna.

    Frida xD

    OdpowiedzUsuń
  24. Jęknęła głośno, kiedy ją ogłuszył. Nie zdążyła zareagować odpowiednio szybko, a jeden ze strażników już pieprzył ją w gardło, drugi dobierał się do jej analnej dziurki. Nie miała jak krzyknąć, ale przy zmianie, zacisnęła zęby na tym, który właśnie tryskał do jej gardła i sturlała się z posłania by podpełznąć do Peruna, sapiąc ciężko. Padła do jego stóp, opierając swe czoło o podłogę.
    - Przepraszam, przepraszam - szepnęła, nienawidząc się za to. - Ty jesteś moim królem, moim władcą... ty i tylko ty... - powiedziała. - Ty jesteś moim królem - płakała wypowiadając te słowa. - Wychłoszcz mnie, skurwij mnie... zrób co chcesz, ale mnie im nie dawaj... błagam. Proszę.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  25. Drżała, kiedy mówił co z nią zrobi. Wierzyła mu. Wierzyła, że właśnie tak będzie. Patrzyła w te jego puste oczy i wierzyła. Poczuła strach. Nie chciała zamieniać się w kurwę. Nie chciała by każdy miał do niej swobodny dostęp. Nie tego chciała. Dwie łzy spłynęły jej po policzku. Skuliła się, gdy rzucił coś o odejściu i chciała się dźwignąć, ale przytrzymał ją w miejscu. Siedziała przed nim na kolanach, obserwując jak mężczyźni zbierają się w popłochu do wyjścia. Padło kolejne polecenie a ona chwilę patrzyła na niego bez zrozumienia, zanim drżącymi dłońmi rozpięła swą koszulę i pozbawiła się jej oraz pasa przytrzymującego piersi. Odrzuciła to wszystko na bok, po czym ze wstrętem zerknęła na jego penisa, by wsunąć go do ust. Nie, Peruna nie gryzła. Wiedziała lepiej, by tego nie robić.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  26. "Do kolejnej pyskówki" dopowiedziała sobie w myślach, bo właśnie to jej obiecał. Że zrobi z niej dziurę dla całego garnizonu. Da im z niej korzystać do woli. Będzie przywiązana do słupa i... znów zadrżała, ale jego łagodny dotyk na włosach sprawił, że się uspokoiła. Spojrzała w jego oczy, unosząc swe własne i skinęła głową, po czym wzięła go na pełne gardło. Raz, drugi, trzeci. Starała się go zaspokoić tak jak tylko to umiała najlepiej. Masowała go swymi dłońmi, ściskała mocno, językiem pieściła go po całości, raz po raz biorąc go głębiej i nieco się na nim krztusząc, a potem zaczęła rytmicznie wsuwać go i wysuwać z siebie. Miała nadzieję, że takie zaspokojenie mu wystarczy.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  27. Spojrzała po nim, jeszcze raz biorąc go na głębokie gardło, a potem odsuwając się. Skrzywiła się wyraźnie, kiedy wspomniał o tym że długo ją wychowywał. Ona nazwałaby to raczej tresurą. Weszła na jego fotel rozkraczając się nad nim i nakierowała jego fiuta na swoje wnętrze.
    - Dwa lata - szepnęła, nie mogąc powstrzymać języka. Zaczęła go ujeżdżać tak jak sobie tego życzył. Rytmicznie i mocno, chociaż jej cipka ją bolała po poprzednim gwałcie, starała się jak mogła nie dać tego po sobie znać. Wchodziła głęboko, choć nie była tego w stanie zrobić tak mocno jak Perun. Ni była w stanie dobić do samego końca. Za bardzo bolało.
    - No to ładnie traktujesz swoje córki - sarknęła przy kolejnym opuszczeniu się na niego. - Nie ma co...

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  28. Starała się dotrzymać mu rytmu, pomagała mu jak tylko mogła. Znów pobladła i dotknęła swojego obolałego policzka. Popatrzyła na niego z niemym błaganiem w oczach.
    - Nie... proszę, wszystko tylko nie to - poprosiła go. - Proszę... mój królu... - szepnęła mu do ucha, dostając trochę więcej werwy i jeszcze przyspieszając na jego fiucie. Wchodziła mocniej, głębiej. - Proszę... wszystko, zrób ze mną wszystko, tylko nie karz mnie w ten sposób. Przepraszam, ja nie... ja nie pomyślałam - zagryzła swoją wargę.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  29. Pokiwała głową na znak, że rozumie i pozbierała szybko swoje rzeczy. Narzuciła na siebie koszulę i w popłochu wybiegła z jego komnat. Łzy szczypały ją w oczy. Wkopała się, konkretnie. Na dodatek musiała go odwiedzić dnia kolejnego. No i jeszcze ten stosunek. Przełykała gorzkie łzy i potykając się szła do łaźni, żeby się chociaż na moment w niej wymoczyć.
    >.<
    Cały kolejny dzień chodziła markotna. Była obolała. Wszystko ją bolało, a policzek spuchł. Nos również wołał "litości". O swoim łonie nawet nie wspominała. Nie wiedziała jak się wykaraskać z sytuacji, w której była. Rozważała odmówienie przyjścia do komnat Peruna, wymówienie się słabym zdrowiem czy czymś innym, ale widmo pozostania kurwą dla garnizonu, nie zachwycało. Dlatego, gdy nadeszła odpowiednia godzina, odetchnęła głęboko i udała się do jego komnat. Jak zwykle dała się przeszukać, ale tym razem towarzyszyły temu komentarze, że właściwie nie powinna się już ubierać, bo tego nie potrzebuje. Zrobiła się cała czerwona na twarzy i wściekła przywaliła strażnikowi w twarz z pięści.
    - Uważaj, żebym ci czegoś nie ucięła - warknęła na niego. - Czegoś co ci już nie będzie potrzebne - spojrzała sugestywnie na jego krocze, po czym zapukała do komnaty Peruna i weszła do środka. Miała być w lepszym nastroju, tak? Okay, mogła spróbować. Podeszła nieco bliżej niż dnia poprzedniego i uklękła przed nim. - Mój królu - pozdrowiła go. - Jestem jak rozkazałeś...

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  30. Szczerze mówiąc nie była pewna odpowiedzi. Nieśmiało uniosła wzrok by na niego spojrzeć.
    - Tak, mój królu - odparła drżącym głosem. - Wczoraj postąpiłam pochopnie. Zbyt wiele od ciebie oczekiwałam. Potem obraziłam cię, mój władco. Twierdziłam, że nie mam króla - zacisnęła mocno wargi i zrobiła tu dłuższą pauzę bijąc się z myślami. Dalej tak uważała, ale Perun nie musiał tego wiedzieć. - Wiem już, że się myliłam - szepnęła. - Jestem twoją własnością. Jesteś moim królem... - skinęła głową. - Przepraszam, zasłużyłam... zasłużyłam, byś mnie ukarał za moje zachowanie - zacisnęła mocno wargi. Wiedziała, że bez tego mężczyzna może uznać że wcale nie przemyślała sprawy. Liczyła na to, że postąpi z nią łagodnie. Wczoraj... wczoraj była dyscyplina, dziś czekała ją konsekwencja swoich krnąbrnych myśli po dniu przemyślenia.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  31. Rzeczywiście była roztrzęsiona. Te dwie propozycje jej się nie podobały. Jej brzoskwinka bolała po wczorajszych wybrykach. Cele rozrodcze? Nie chciała nosić jego dzieciaka w swoim łonie, a chłosta? Podał 15 batów... jeśli ją wybierze to uzna, że idzie po najmniejszej linii oporu i uznaje swój błąd za niezbyt ważny.
    - Panie mój... - wargi jej zadrżały i wyraźnie pobladła na twarzy. - Powinnam otrzymać chłostę, a potem zaspokoić mojego króla w celach rozrodczych... Zawiniłam i chcę ponieść tego wszelkie konsekwencje - spojrzała mu prosto w ozy.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  32. Widziała jak sięga po bat i poczuła jak dłonie niewyobrażalnie jej drżą. Obawiała się tej tortury. Perun nigdy nie był dla niej litościwy. Kiedy już bił to potężnie. Nie pierdolił się w tańcu. Zacmokał, a ona zwilżyła swe spierzchnięte wargi językiem i zaczęła się przed nim rozbierać. Całkowicie. Nie wiedziała, którą część ciała będzie chciał potraktować swym batem tym razem. Stanęła więc tak jak ją tego uczył w małym rozkroku z dłońmi na głowie, starając się za bardzo nie dygotać. Obawiała się, że bez związania nie da rady, ale kimże była by o tym przypominać swojemu królowi.
    - Mój panie, czy mam liczyć razy? - zapytała cicho.

    wytresowana sunia Frida

    OdpowiedzUsuń
  33. Wrzasnęła już przy pierwszym razie. Dawno jej nie biczował. Zapomniała o tym co to za bój. Zadrżała utrzymując jednak swoją pozycję. Drugi chlast zabolał jeszcze mocniej, przy piątym przełykała słone łzy płacząc. Ósmy był na tyle mocny, że aż załkała głośno, przy dziesiątej omal nie popuściła z bólu. Samą siłą woli powstrzymywała się przed tym. Ostatnie pięć było lżejsze, ale na te mocno już poranione plecy bolały po stokroć mocniej. Po ostatnim kolana się pod nią ugięły i upadła na nie cicho łkając. Nie zapomniała jednak o tym czego uczył jej Perun. Obróciła się zaraz do niego i podpełzła do niego niczym zwierzątko, by "ucałować" jego stopy i spojrzeć mu w oczy.
    - Dziękuję panie, zasłużyłam sobie - powiedziała przełykając słone łzy.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  34. Skinęła powoli głową, siadając na swoich stopach i pozwalając mu na te mało szkodliwe gesty. Kiedy był łagodny nie wiedziała, czy powinna być ostrożna czy przyjmować te gesty ze spokojem. Zaczerwieniła się mocno, gdy zapytał o to co ją podnieca.
    - Spalone ciała ludzkie... - odparła patrząc mu prosto w oczy, choć nie o takie podniecenie mu chodziło. - ...wolno... uhm - ugryzła się w język, żeby nie powiedzieć za dużo. - Nie wiem, mój królu. Nigdy się ze sobą nie zabawiałam - odparła cicho.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  35. Patrzyła na jego przyrodzenie przełykając głośno ślinę, czując że niedługo ten znów ją rozepchnie. Znów zada jej ból. Zacisnęła mocno pięści i drgnęła, kiedy jego dłoń sięgnęła do jej łechtaczki. Odruchowo cofnęła się przed niechcianym dotykiem i potem zadygotała, szybko łapiąc się na swoim błędzie. Odetchnęła głęboko, zbliżając się do niego i otwierając przed nim swe uda. Patrzyła na jego palce oczekując bólu, ale... ten dotyk był delikatny. Zdziwiła się. To było naprawdę inne, dziwne, ale nie nieprzyjemne.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  36. Obserwowała jego ruchy, nie rozumiejąc. Czemu on teraz pragnął by było jej przyjemnie? Czy to nie miała być dla niej kara? O co mu teraz chodziło? Spojrzała na niego przelotnie kompletnie w tym wszystkim się gubiąc. Pokręciła lekko głową. Chciała przecież mieć to wszystko szybko za sobą, ale jego palec sprawiał, że lekko zadygotała i... złapała jego dłoń. Nie chciała tego czuć. Zbliżyła się do niego i żeby zamaskować swoje nieposłuszeństwo wsunęła sobie jego penisa w usta. Zaczęła go obciągać.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  37. Naprawdę nie chciała go mieć między nogami. Nie chciała czuć się wilgotna, ale mimo wszystko taka się robiła. Facet wiedział gdzie nacisnąć i gdzie podrażnić, by lekko ją podniecić. Lekko, bo o orgazmie to mógł sobie zapomnieć. Nie zamierzała z nim takich rzeczy przeżywać. Pracowała dalej nad jego przyrodzeniem, licząc na to, że szybko będzie usatysfakcjonowany.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  38. Cieszyla się, że już po wszystkim. Pokiwała lekko głową i odsunęła się od niego.
    - Mogę już udać się do swojej... komnaty? - zapytała go spokojnie, nie chcąc robić czegokolwiek przeciw niemu w tej chwili.

    Frytka

    OdpowiedzUsuń
  39. Wróciła do koszar w paskudnym nastroju. Niby powinna się cieszyć. Chłopak obiecał jej pomóc, ale niestety nie chciał tego zrobić od razu. Rozumiała, pewnie że rozumiała. Doskonale wiedziała, że tego nie da się zrobić od tak. Sama przecież niezwykle bała się podpaść Perunowi. Wiedziała że Ryu nie ma tyle władzy ani mocy, żeby mu się przeciwstawić sam. Potrzebował pomocy, a ona mogła tylko czekać. Ta bezczynność już teraz ją dobijała, a co dopiero gdyby to miało ciągnąć się miesiącami. Musiała wziąć się w garść.
    Z tym postanowieniem ruszyła w stronę swojej "komnaty", ale nie oddaliła się zbyt daleko. Na jej drodze pojawił się Fanrik. Patrzył na nią pogardliwie i zanim zaczął cokolwiek mówił splunął jej w twarzy.
    - Pogięło cię?! - warknęła na niego, zaczynając strzepywać z siebie jego ślinę, ale Fanrik nie wyjaśnił swego postępowania, tylko uderzył ją mocno w twarz i złapał za włosy w silnym chwycie, ciągnąc przez korytarz. Frida kopnęła go mocno w łydkę i zacisnęła dłonie na jego nadgarstku wyrywając się mu. - Przestań - żachnęła się, w pobliżu komnat Peruna. - Co jest? Co cię znowu ugryzło?
    - Mnie?! - spojrzał na nią chłodno. - To ty bluzgasz na naszego króla! Ty wydajesz jego tajemnice! Spotykasz się z podejrzanymi typami i opowiadasz o jego planach - ponownie splunął jej w twarz. - Naprawdę sądziłaś, że to ci ujdzie na sucho?!
    - Bujdy opowiadasz! - dziewczyna pobladła na twarzy, ale postanowiła trzymać się swojej wersji. - Niczego takiego nie zrobiłam - warknęła. - To, że jestem Argarką, nie oznacza że się z nimi identyfikuję. Nie oznacza, że do nich należę. Służę naszemu królowi i tylko jemu - fuknęła, obracając się na pięcie z zamiarem oddalenia się.
    - W takim razie dajmy mu wydać osąd - Fanrik zarechotał złowrogo i czekał na jej decyzję. - A może jednak masz coś do ukrycia?
    Rudowłosa zatrzymała się w pół kroku i przełknęła głośno ślinę. Przez moment milczała, kalkulując swe opcje. Gdyby się oddaliła, przyznałaby się do winy. Jednak przeszywający ją wzrok Peruna mógł sprawić, że wszystko ładnie mu wypapla, a wtedy narobi sobie jeszcze większych problemów. Miała jednak szansę. Nadzieję, na to że Perun jeszcze nie usłyszał o jej spotkaniu od kogoś innego. Mogła spróbować się wybronić. Nabrała głębokiego oddechu w płuca i odrzuciła wszystkie swe bronie, by podejść pewnie do Fanrika.
    - W porządku - wycedziła przez zaciśnięte zęby i weszła wraz z nim do komnat władcy. Mężczyzna skłonił się przed nim, a ona upadła na jedno kolano. Swoim już zwyczajem.
    - Panie, przyłapałem Fridę na wydawaniu informacji niezidentyfikowanemu chłopakowi. Na oko w jej wieku, młodzik. Bluźniła. Opowiedziała o twym łańcuchu...
    - Kłamiesz - warknęła dziewczyna, podnosząc się z kolan. - Mój królu, Fanrikowi coś się pomyliło. Pewnie znów wsadzał swojego penisa nie do tej dziury co trzeba - splunęła mężczyźnie pod nogi piorunując go wzrokiem.

    Frytka

    OdpowiedzUsuń
  40. Przeszył ją zimny dreszcz, od tego jego spojrzenia. Poczuła się przy nim malutka. Przez moment zgubiła myśli i słowa, ale zaraz potrząsnęła lekko głową. Nikt nie wspomniał "Argarczyka" wcześniej. Była mowa o chłopaku... w takim wypadku, albo Perun ją testował albo wiedział coś więcej. Postanowiła iść w pierwszą opcję. Fanrik nie mógł wiedzieć, że Ryu był Argarczykiem. Nie używał swoich mocy, a wygląd... ech no wygląd mógł go trochę zdradzać. W Mathyr nie było Azjatów. Nie mniej, nie widziała Fanrika w pobliżu siebie. Musiał siedzieć kawałek dalej. Istniała szansa, że nie zobaczył jego twarzy.
    - To prawda. Rozmawiałam z chłopakiem - powiedziała ostrożnie. - Zapytał czy może się dosiąść na piwo. Rozmawialiśmy chwilę o Slavit i o pogodzie. Takie tam nieistotne rozmowy - westchnęła. - Ale nie był Argarczykiem - dodała zaraz, patrząc na Fanrika wyczekująco.
    - Słyszałem ją osobiście - odparł mężczyzna. - Przechodziłem obok, w drodze do wychodka - spojrzał po niej uśmiechając się krzywo.
    - Ach no pewnie... za pęcherzem szedłeś i akurat miałeś czas na takie podchody - warknęła.
    - Prosiła go o pomoc - dorzucił, spoglądając na Peruna.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  41. Dziewczyna spojrzała na Fanrika z nutką satysfakcji. Perun nie wydawał się być zadowolony z tych oskarżeń, a mężczyzna zawahał się, ale ostatecznie pokiwał głową i skłonił się przed swym królem opuszczając komnatę. Miała zrobić to samo, gdy Perun kazał jej zostać. Popatrzyła na niego nie rozumiejąc. To w końcu ją bronił i jej ufał czy czymś się wydała? Przecież nie powiedziała nic co mogłoby zmusić go do takiego myślenia. Zaczęła analizować swoje słowa, ale do niczego nie doszła.
    - Mój królu? - spojrzała na niego niezbyt rozumiejąc. - Nie mam ci żadnego raportu do złożenia - dodała, stojąc dalej na swym miejscu. - Powiedziałam już wszystko.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  42. Zadrżała pod wpływem jego spojrzenia i jego słów. Patrzyła na niego nie rozumiejąc, ale w końcu zawrzała w niej również złość. Obrzuciła Peruna chłodnym spojrzeniem i wskazała na drzwi.
    - Przy nim miałam się rzucać?! Przy nim miałam krzyczeć?! - fuknęła na niego. - Od razu stwierdziłbyś że mijam się z prawdą! Po co mam krzyczeć, skoro mówię prawdę?! - zapytała nieco podniesionym głosem, ale dalej starając się utrzymać swój głos na miarę spokojnym poziomie. - Po co? - zadała jeszcze jedno pytanie. - Spotkałam się z chłopakiem, przypadkowym, przy kuflu piwa... rozmawialiśmy o niczym - pokręciła głową. - Nic więcej.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  43. - Nie spotkałam się z żadnym Argarczykiem - wycedziła przez zęby. - To był tylko zwykły chłopak - zacisnęła mocno pięści. - Chyba tyle mi wolno, nie? Spotykać się z kim chcę, gdy mam chwilę wolnego od pracy dla ciebie, królu - zauważyła pozornie spokojnie, chociaż wewnętrznie cała się trzęsła. Nie była pewna jak długo jeszcze wytrzyma pod naporem jego spojrzenia. Na dodatek zerwał się krzyk, nieludzki wręcz i sprawił, że pobladła na twarzy.

    Frytka

    OdpowiedzUsuń
  44. - Nie będę narażała niewinnego na twoje pytania - skrzyżowała ręce na swoich piersiach i spojrzała po nim groźnie. - Już ja znam twoje pytania. Będziesz mu wiercił dziurę w głowie tak długo, że wyśpiewa ci wszystko co chcesz wiedzieć. Tak go zmanipulujesz, że z przyjemnością dla ciebie skłamie, a potem go zamordujesz - burknęła. - Poza tym nawet gdybym chciała... to nie mam pojęcia gdzie mogę go znaleźć - pokręciła lekko głową, cofając się trochę w stronę drzwi. Nie chciała żeby ją złamał.

    Frytka

    OdpowiedzUsuń
  45. Zadrżała, ale z drugiej strony śmierć zaczynała ją kusić. Skoro nie mogła odzyskać wolności to śmierć jawiła się niczym druga wolność.
    - Skoro nie poczuję to nie moje bębenki będą wybuchać od tego wrzasku - rzuciła tylko, po czym podeszła do niego i uklękła przed nim by spojrzeć mu w oczy. - Mój królu, nie chcę go narażać na nieprzyjemności - szepnęła, zmieniając trochę swój ton i robiąc proszącą minę. - Proszę...

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  46. - Tak - potwierdziła jego słowa, przełykając głośno ślinę. Nóż przy gardle nie był przyjemnym wrażeniem. Jego dłoń przy jej szczęce też nie. Słuchała tych gróźb zastanawiając się jak może go udobruchać. Chociaż trochę. Dlatego, gdy powiedział, że ma otworzyć usta, najpierw odruchowo je zacisnęła, ale po krótkiej walce z sobą rozchyliła je mocno. Szczęka lekko jej zadrżała. Krzyk mężczyzny, a właściwie jego rytm przyprawił ją o nieprzyjemne dreszcze.
    - Musiałeś tak potraktować swojego syna? - zapytała na moment zapominając o poleceniu, ale zaraz znów otworzyła usta, czekając na to co chciał jej zrobić.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  47. Patrzyła w jego oczy nie wiedząc jak się zachować. Przełknęła ślinę słysząc o tym bezwzględnym kłamstwie. Zacisnęła mocno pięści. Przecież tu żaden argarczyk niczego mu nie zrobił. Pokręciła lekko głową.
    - Nie uwierzą ci - odważyła się powiedzieć i spojrzała na jego opadające spodnie, posłusznie wyciągając język. Już wiedziała, że przed tym nie ucieknie.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  48. To wszystko było tak grubą nicią szyte, że nie była pewna czy Perun nie postradał przypadkiem wszystkich swoich zmysłów, gdy tylko wprowadził ten plan. Skrzywiła się czując jego fiuta na swym języku, ale wytrzymała to, nie ruszając się ani o milimetr. Gdy zaczął się nim bawić, polizała go lekko. Nie mogła mu odpowiedzieć, ale patrzyła na niego sceptycznie. Dopiero po dłuższej chwili odważyła się na moment odsunąć od jego przyrodzenia.
    - Królu... nie sądzę, by Mathyr podążyło za nim - odparła zgodnie z prawdą. - Już teraz twa władza jest... poddawana ocenie... nie wszyscy są zadowoleni z tego o robisz... - mruknęła, jednocześnie kuląc się nieco w obawie przed jego wybuchem złości.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  49. Chciała mu odpowiedzieć, ale nie dał jej dojść do słowa. Zachłystnęła się. Czuła go w sobie mocno, gwałtownie. Nie mogła nawet dobrze zamknąć buzi. Bała się, że połamie jej zęby. Trzymała ją więc w tej samej pozycji, otwartą, czując łzy napływające jej do oczu. Gwałcił ją, a ona mogła tylko walczyć o każdy oddech. Krztusić się i... czekać aż ten przestanie. Odsunęła się gwałtownie gdy nie mogła już wytrzymać bez powietrza. Opadła na cztery przed nim kaszląc i wypluwając na podłogę ślinę. Nabierała szybkie oddechy.
    - Marzenia masz piękne, królu - rzuciła ledwie co mogąc cokolwiek powiedzieć. - Gorzej z przekonaniem swojego państwa...

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  50. Krzyknęła, gdy chwycił ją za włosy i szarpnęła się, a padając pod nogi wartowników niemal od razu wstała i obrzuciła ich chłodnym spojrzeniem.
    - Tylko spróbuj mnie dotknąć - warknęła do nich, patrząc również wyzywająco na swojego króla. - Tylko on może mną pomiatać - oznajmiła chłodno, przygotowana do walki. Nie podda się bez tego. Rzuciła się do pierwszego z nich i założyła mu chwyt na szyję, podduszając go.
    - Mam prawo do swojego zdania, nie byłam ci nieposłuszna - powiedziała twardo.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  51. Powiedzieć, że była wkurzona to powiedzieć za mało. Krzyczała i próbowała ich kopać, ale nic jej to nie dało. Zacisnęła mocno wargi czując ogarniającą ją bezsilność. Cholera, a wystarczyło trzymać język za zębami. Przyjąć jego humory na klatę i nic nie mówić. Czuła ciężkie okowy na swoich nogach, a chwilę później i na nadgarstkach. Wspomnienia z pierwszych dni w tym miejscu wróciły. Na domiar złego miała przed sobą wspaniały widok na Mieszka, który... już nie wyglądał tak jak kiedyś. Był wyniszczony psychicznie i fizycznie, a to wszystko było jej winą. Jej pierdoloną winą. Gdyby wtedy nie patrzyła tak bardzo na swoją skórę to może chłopak nie zostałby pojmany.
    - Przepraszam - szepnęła właściwie tylko do siebie. - Jestem cholernym tchórzem...

    Frida

    OdpowiedzUsuń

^