Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Gavin



Gavin Scully

16 LAT (02.02) | MEDIUM | HEIMURINN | SYN ŚMIERCI

Gavin to najmłodszy członek rodziny Scully, która charakteryzuje się tym, że nikt się sobą nie przejmował. Chłopak uchodził w swojej rodzinie za czarną owcę. Nikogo nie interesowało co robi, a czego nie. Gavin większość swojego życia był sam, starając się zasłużyć na uwagę swej matki. 

W wieku 12 lat utknął wraz z przyjaciółmi w innym wymiarze, gdzie walczył o swoje życie - i to nie raz. Podczas tego pobytu jego osobowość podzieliła się na dwie części. Gavin - pierdoła, który posiada w sobie zero taktu, zawsze mówi co popadnie i do niczego się nie nadaje. Ciągle próbuje, ale nigdy nie wychodzi. Mroczny Gavin - odznacza się chłodnym podejściem do wszystkiego, sarkastyczny, zimny, nie liczy się z niczym. Jego motto to po trupach do celu - dosłownie.  Gavin dalej walczy, by połączyć je w jedną całość.

W wyniku wojny domowej, wpadł w portal i spadł z nieba wprost do wody, gdzie został wyłowiony poprzez mieszkańców Heimurinn i wzięty do niewoli. Szczęśliwie, nie jest w niej sam! Jego obiekt westchnień jest tuż obok niego.
~.~

Chłopak odziedziczył całkiem bezużyteczną umiejętność - widzi duchy, rozmawia z nimi i pomaga im odnaleźć spokój jeśli tylko jest w stanie to zrobić. Potrafi je zmusić do posłuszeństwa, chociaż woli poprosić je o pomoc niż siłą narzucać swą wolę. Jest również w stanie zwrócić duszę do ciała, jeśli ta jeszcze zbyt daleko się od niego nie oddaliła.



[Kontakt poprzez e-mail: btc.natsu@gmail.com;
Wszystkie wątki przyjmie!]

215 komentarzy:

  1. On naprawdę ją coraz bardziej irytował... Nie lubiła tej jego pewności siebie, Mroczny Gavin był przeciwieństwem jej przyjaciela. Kpiące uśmieszki, beznamiętne spojrzenie, łeh... Dupek i tyle. Jak by mało teraz mieli problemów. Wojna domowa mu nie starczyła?
    - Możesz przestać?! Udajesz takiego idiotę, czy serio nim jesteś?! - warknęła stając naprzeciw chłopaka. Nie usłyszała nawet co jej odpowiedział, nagle coś mocno ją oślepiło, usłyszała krzyki, swoje i cudze, a grunt zapadł się pod nogami.
    Wylądowała boleśnie, przeturlała się po wilgotnym gruncie, poczuła ciepłe krople deszczu na swoim ciele, a kiedy otworzyła oczy dojrzała palmy huśtające się na silnym wietrze. Włosy dziewczyny wpadały w usta i oczy, jednak ona miała to teraz gdzieś. Deszcz mocno zacinał, sylwetka Gavina narysowała się gdzieś w okolicy.
    - Coś Ty zrobił?! - warknęła na niego. - Bawi Cię to?! - spiorunowała go wzrokiem. - Dawno nikogo nie wpakowałeś do swojego wymiaru?! Zabieraj mnie stąd!

    OdpowiedzUsuń
  2. Akane zacisnęła zęby i wstała na równe nogi, ruszyła w jego stronę, ale i on się zbliżył. Kiedy dotknął jej brody i rzucił coś o skarbeńku trzasnęła go w rękę, a po tym odepchnęła od siebie, napierając obiema dłońmi na klatkę piersiową chłopaka.
    - Trzymaj łapy przy sobie - warknęła, a pyłek w jej oczach zawirował. Piasek pod nogami dziewczyny uniósł się delikatnie, emocje robiły swoje.
    - Jeżeli coś im się stanie... - w oczach An aż kipiała złość, zrobiła krok w stronę Mrocznego, patrzyła mu prosto w oczy. - Zapewnię Ci najbardziej irytujący świat - syknęła. - Ty sobie tu zostań, proszę bardzo, ale mnie masz odesłać - znowu go pchnęła. Miała ochotę mu strzelić w twarz, budził w niej tak skrajne emocje, że sama tego nie rozumiała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Akane złapała ten jego palec, którym puknął ją w czoło, odwzajemniła kpiący uśmiech.
    - Racja... Dla urozmaicenia czasu uznam, że już coś się stało - wolną dłonią złapała drugi nadgarstek chłopaka i wbiła mu swoje kolano prosto w brzuch. . To był pierwszy raz gdy rzeczywiście go zaatakowała, zwykle kończyło się na słownych przytykach, ale teraz miarka się przebrała. Odepchnęła go od siebie i zamierzała wyminąć. Miała nadzieję, że był jakiś sposób aby samodzielnie się stąd wydostać. Nie zamierzała przebywać w obecności tego idioty.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyna przeklinała pod nosem oddalając się coraz bardziej od specyficznego towarzysza. Dobre chociaż to, że nie lazł za nią i nie męczył ucha.
    Nad głową nadal wiało, palmy uginały się pod silnym wiatrem, a Akane spokojnie zaczęła rozglądać się dookoła. Krajobraz nie bardzo pasował jej na świat duchów... Szła spokojnie dalej, a zapoznając się z nowym obszarem mogła spokojnie uznać, że zdecydowanie nie są w wymiarze Gavina. Może nawet odkryłaby więcej, ale... Cóż, strzałka wbijająca się w szyje i uczucie senności popsuło te plany.

    Kiedy się obudziła leżała pod jakąś skałą, tak to przynajmniej wyglądało z początku. Głowa mocno ją bolała, szczególnie w okolicach czoła, gdzieś między brwiami. Strasznie piekło... Mruknęła cicho, oparła się plecami o wilgotną, kamienną ścianę i przejechała palcami po obolałym miejscu. Zapiekło jeszcze mocniej,a na opuszkach odznaczył się delikatnie tusz. Dziewczyna zamrugała zaskoczona. O co chodziło? Gdzie była? Podniosła wzrok i rozejrzała się powoli. Obraz przed oczyma powoli się wyostrzył, dojrzała kraty... Była w jakiejś grocie, w wilgotnej jaskini, za kratami.
    - Co jest?! - syknęła i podniosła się do czworaków, by ruszyć w stronę grubych prętów. Jakieś 200 metrów od jej celi znajdowało się źródło wody, bardzo czystej wody. W kamiennym suficie nad taflą wody widać było wielki otwór, dzięki niemu wpadało tu światło i najwyraźniej naturalne "okno" było jedynym jego źródłem. An zmarszczyła czoło... O co chodziło? Już miała się nad tym zastanawiać, kiedy w oddali usłyszała kroki, a już zaraz dojrzała znajomą gębę. Prowadzili go prosto w jej stronę.
    - To chyba jakiś żart... - syknęła, jednak widok istot, które prowadziły Gavina zaskoczył ją na tyle, że przez chwilę zapomniała o złości. Takich stworzeń jeszcze nie widziała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  5. Akane pokazała mu środkowy palec i posłała sztuczny uśmiech, nic nawet nie odpowiadała.
    - Nie może dostać innej celi? - zapytała wstając i łapiąc kraty spojrzała prosząco na nieznajome istoty. Te szepnęły coś do siebie, ukłoniły się nisko i powoli wycofały, bez słowa znikając im z oczu. Akane zamrugała szybciej powiekami na tą reakcję.
    - Co tu się dzieje do cholery? Kolejne Lustro?! - spojrzała na Gavina, zaraz jednak prychnęła pod nosem. - Tobie to nawet na rękę... Jak byś nie mógł raz, a dobrze zniknąć, mniej problemów - mruknęła pod nosem i usiadła przy kratach. Oparła o nie swoje obolałe czoło, znowu dotknęła piekące miejsce palcami. Ktoś coś jej wyrysował na czole? Zacisnęła usta w wąską kreskę. Gdzie była reszta? Westchnęła ciężko. Ciekawe czy kiedyś jej życie będzie przez dłuższy czas spokojne i stabilne...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  6. Słysząc jak chłopak z kimś rozmawia, zerknęła na niego kątem oka, szybko jednak odwróciła wzrok i pokręciła głową. Chlupnięcie telefonu skupiło spojrzenie An na tafli wody. Sama sięgnęła po swój telefon i westchnęła głośno widząc brak zasięgu... Gdzie oni trafili? Przymknęła oczy szukając jakiejś odpowiedzi, ale jej przemyślenia przerwał znajomy głos. Spojrzała na Gavina z kpiącym uśmiechem.
    - Wow, dziwka? Poznałeś nowe słowo? Naucz się go jeszcze używać - prychnęła pod nosem. - Zabaw się lepiej z tym swoim duszkiem, siedź grzecznie w kąciku jak na marną imitację Gavina przystało i nie klep do mnie ozorem, bo się jeszcze biedaku zmęczysz od myślenia co powiedzieć - przewróciła oczyma i odwróciła się do chłopaka plecami, nadal opierając głowę o kraty. Czyli jednak miała na czole jakiś tatuaż... Przynajmniej czegoś się już dowiedziała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  7. Znowu się zaśmiała.
    - Słusznie, "pieprzoną" nie jestem - zarzuciła lekko włosami i posłała mu dumny uśmiech, nie wdając się dalej w tą durną dyskusję. Na wzmiankę o rodzinie nic nie odpowiedziała, trochę zmartwiona spojrzała w otwór w suficie. Miała nadzieję, że wszyscy byli cali, że nikomu nic się nie stało. Na kolejne słowa Gavina zacisnęła zęby i spojrzała co ten wyczynia. Litości... Kraty były wykonane z jakiegoś dziwnego tworzywa i dziewczyną wątpiła by Mroczny naruszył jakoś znacznie ich konstrukcję. Patrzyła na niego z politowaniem ,trwało to jednak tylko kilkanaście sekund, po tym czasie poczuła lekkie ciarki na plecach i wstała z kamiennej ziemi. Strasznie mieli tu mokro... W celi było dość ciemno, nie docierało tu wiele światła więc An zaczęła badać ściany więzienia. Kto wie, może mieli tu schowane coś ciekawego? Hałas uderzanego zamka z każdym uderzeniem coraz bardziej ją irytował.
    - Możesz przestać?! Co Ty właściwie tu robisz? Wlazłeś do tej celi jak potulny baranek, nie posiedziałeś nawet pięć minut i już chcesz wyjść! Po cholerę dałeś się tu zaciągnąć?! - fuknęła na chłopaka zirytowana.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  8. - A obchodzi! - warknęła robiąc krok w stronę Gavina. Otworzyła usta by kontynuować, ale zamknęła je szybko, nie chcąc powiedzieć za wiele. Jasna cholera... Jak ona nie znosiła tej jego mrocznej wersji. Odwróciła się na pięcie, spojrzała w sufit i wypuściła powoli powietrze. O stokroć wolałaby spędzić ten czas z Duszkiem, prawdziwym Duszkiem... Zasłoniła na sekundę oczy dłońmi, w oczach zebrały się łzy, ale zanim uciekły spod powiek An przetarła powieki i wróciła na ziemię. Chciałaby mieć teraz przy sobie Ryu... Ojca, brata... Chciała mieć tu wszystkich. Pokręciła głową. Musiała pamiętać z kim jest teraz w celi. Zacisnęła zęby. Wróciła spojrzeniem do krat i poczuła wodę przy stopach. Dobra, miał rację. Dziewczyna oceniła, że prawdopodobieństwo iż zaleje całą ich cele jest dość spore, jaskinia, w której przebywali wyglądała na podziemną jamę, więc poziom wody zdecydowanie mógł to miejsce zalewać. Wzięła głęboki wdech i zacisnęła usta, bez słowa ruszyła w stronę zamka.
    - Suń się - rzuciła do chłopaka. Kto jak kto, ale w ich ekipie to ona najczęściej otwierała zamki, Mroczny musiał to pamiętać. W końcu ojciec dziewczyny uchodził za genialnego włamywacza, nikt nigdy go nie złapał na gorącym uczynku, a swoje umiejętności przekazał dalej.
    An pochyliła się do zamka. Tutaj sprawa wyglądała na bardziej skomplikowaną niż zwykle, to była jakaś stara technologia. Dziewczynie od razu zaświtało w głowie... Brak zasięgu, dziwny ubiór tubylców, stare zamki.
    - Nieźle... Musieliśmy cofnąć się do ery kamienia łupanego... - mruknęła, i tak dość ciepłym tonem, biorąc pod uwagę niechęć do swojego towarzysza. Woda podniosła się już nad kostki, An przyglądała się kratom, a gdy dojrzała zawiasy wpadła na pewien pomysł. Obejrzała się na Gavina.
    - Daj koszulkę - wyciągnęła do niego rękę. - Chcesz wyjść to nie komentuj, daj koszulę i mnie podnieś - palcem pokazała szczyt krat. - Przełożymy tam materiał i pod wpływem naszego ciężaru podniesiemy wrota tych wodnych piekieł. Zawiasy są krótkie, montowane z góry, powinno się udać - wyjaśniła mu na szybko, czekając aż odda swoje wdzianko. Ona się przy nim rozbierać nie będzie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  9. An zmarszczyła lekko czoło kiedy chłopak się zbliżył.
    - Daruj sobie - złapała w obie dłonie materiał jego koszulki i szybkim ruchem rozdarła fragment. - Skoro chcesz... Sama ją ściągnę. Akurat części tego ciała widziałam o kilka razy za dużo - rzuciła nie przejmując się teraz klepaniem po głowie. Trzeba było się wydostać, a skoro nie chciał współpracować, trudno...
    - Dalej sam sobie poradzisz czy mam dokończyć? - zapytała z zadziornym uśmiechem na twarzy, patrząc mu prosto w oczy już od momentu, w którym zmniejszył ich dystans.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  10. Spodziewała się tego, nie bez powodu zawiesiła spojrzenie w oczach chłopaka. Kiedy tylko zamachnął się w stronę jej koszulki, ona wkradła mu się do głowy i dojrzała kilka przwodnich myśli chłopaka. Jego plan był mało ambitny... Nie pozwoliła by tak łatwo zszarpał z niej koszulkę, nie obyło się bez popychanek, z których pozostał jej fragment bluzki przytrzymany rękoma przy biuście dziewczyny. Spiorunowała Gavina wzrokiem, by ostatecznie cisnąć w nim resztką koszulki.
    - To Twój pomysł geniuszu?! - ruszyła na niego i zabrała oba kawałki koszulki. Trudno, będzie paradować w staniku... Nie da mu tej satysfakcji, chciał ją zirytować, dojrzała to w jego głowie. Związała fragmenty ze sobą, przeklinając pod nosem i szybko wróciła do krat. Jasna cholera... Dlaczego była taka niska?! Obejrzała się na Mrocznego.
    - Podsadź mnie albo sam to zrób! - fuknęła na niego i zaraz spojrzała pod nogi. Woda podchodziła już do połowy jej łydek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziewczyna przewróciła oczyma na te jego uśmiechy.
    - Dzięki... - bąknęła pod nosem, by zaraz wylądować na ramionach Gavina i zacisnąć mocno usta. Czasami z tym swoim drobnym ciałkiem czuła się jak lalka... Przy Mrocznym jak pomiatana lalka, a to nie było fajne. Ciężko się z nim współpracowało, ale schowała dumę do kieszeni i już zaraz złapała się mocniej jego ciała, aby przypadkiem nie spaść podczas wyważania. Nie ufała mu na tyle, by wierzyć, że mocno ją trzyma.
    - Pięknie! - krzyknęła zadowolona, automatycznie unosząc ręce wysoko w ramach okazania zwycięstwa. Zmierzwiła włosy towarzysza.
    - Nie jesteś aż taki bezużyteczny - stwierdziła bez ogródek i zaraz dojrzała jak z kilku korytarzy wychodzą te dziwne stworzenia. Wyszli z celi, by trafić prosto na nich... Masakra.
    Istoty otoczyły ich, pozostawiając wolną jedynie drogę do celi, nie wyglądali na zbyt przyjaźnie nastawionych. Nagle z grupy wysunęła się przedstawicielka płci żeńskiej.
    - Całkiem pomysłowe - zaczęła w ich języku i prześlizgnęła wzrokiem po ciałach nieznajomych. - Jak ruszasz piaskiem? Posiadasz kryształ? - zapytała patrząc prosto na Akane. - Współpracuj z nami, a Ty i Twój wierzchowiec... - tu spojrzała na Gavina, ale szybko wróciła wzrokiem do dziewczyny. - ... dostaniecie własną komnatę - dokończyła. An zamrugała szybciej oczyma. Kryształy? Wierzchowiec? Współpraca? O co tu chodziło...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  12. Akane odruchowo złapała Mrocznego za włosy, a później za koszulkę, co znacznie złagodziło jej upadek. Sytuacja jednak na tyle ją zszokowała, że nawet nie zareagowała złością, po prostu zebrała się na równe nogi i zaraz zobaczyła jak jej towarzysz ciska kobietą w inne istoty. Spiorunowała go wzrokiem.
    - Gavin! - fuknęła na niego, jednak zanim się obejrzała przy ich szyjach roiło się od włóczni, a dookoła zadudniło od wściekłych słów wypowiadanych w obcym języku. Kapłance pomogli wstać, a ta z dumą poprawiła swoje szaty. Spojrzała po swoich sprzymierzeńcach, rzuciła w ich stronę jakieś polecenie i wróciła wzrokiem do Gavina.
    - Znikniesz, owszem - przyznała mu, a woda pod ich nogami zaczęła się zdecydowanie szybciej spiętrzać. Akane poczuła jak serce wali jej szybko w piersi.
    - Ty kurwa idioto... - syknęła wściekle patrząc na Mrocznego. Zginie przez tego kretyna, utopią ją...
    Kapłanka zniknęła im z oczu, a jej wyznawcy zaciskali ostrza broni na ciałach intruzów. Im woda nie przeszkadzała, czuli się wyśmienicie i pilnowali swojej zdobyczy tak długo, aż ich głowy znalazły się pod wodą. An nabrała powietrza, próbowała jakoś przebić się przez bandę wodnych stworzeń, Ci nie robili jej krzywdy, a jednoczesnie nie pozwalali wypłynąć na powierzchnie. Czuła ciśnienie rozsadzające głowę, życie dosłownie przeleciało jej przed oczyma i zaczęła panikować. Walczyła o życie, nawet nie zauważyła jak w tym czasie prowadzona jest w jakieś bardziej ustronne miejsce. W ciemny, podwodny tunel. Ona i Gavin, wzięli ich razem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  13. An trzymała dłoń przy swojej szyi, miała wrażenie, że zaraz odpłynie i nie łączyła faktów. nagle jednak usłyszała głos Mrocznego... Odpiernicza? Zaraz... Byli pod wodą... Spojrzała na niego i odruchowo nabrała powietrza, a widząc jak kilka bąbelków wypływa z jej ust zamrugała szybciej oczyma.
    - Jak Ty gadasz? - zapytała i sama znowu dotknęła swojej szyi. Czy miała skrzela? Szukała czegokolwiek, nie zdając sobie sprawy, że znak na jej czole lśni delikatnie. Dopiero widząc skrzący się symbol na ramieniu towarzysza, przestała szukać. Palcem dotknęła naznaczoną skórę Gavina.
    - Ja... Chyba już nic nie rozumiem - przyznała wyraźnie zdezorientowana. Jeszcze większego szoku doznała widząc podwodne budowle... Zaparło jej dech w piersi i czuła się niczym pijana, aż kręciło się w głowie od nadmiaru emocji. Świadomość wróciła dopiero, gdy wepchnięto ich razem do jakiejś celi, a kraty zatrzaśnięto za plecami. An rozejrzała się dookoła, dopiero teraz analizując wszystko co tutaj zaszło. Chodzili pod wodą, oddychali normalnie i jeszcze ich przetrzymywano.
    - Porozmawiamy jak trochę ochłoniecie - usłyszała głos kobiety, która Gavin nazwał kapłanką, odprowadziła ją wzrokiem i zaraz zatrzymała spojrzenie na twarzy Mrocznego.
    - Dobra, co wiesz o tym miejscu, bo wiesz na pewno - skrzyżowała ręce pod biustem.
    - Odziejcie dziewczynę! - usłyszała jeszcze i zaraz przez kraty została podana jej jakaś jasna szata. No tak... Nadal była w staniku. Nie zamierzała oponować, złapała ciuch i wciągnęła na siebie... Dziwne, mimo podwodnych warunków, to nawet nie kleiło się do ciała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  14. An uniosła tylko jedną z brwi na pytanie o wynagrodzenie. Na usta cisnęło się krótkie "gówno", ale dziewczyna zacisnęła mocno wargi, powstrzymując się od komentarza. Sztuczny uśmiech zawitał na jej twarzy, gdy sam zaraz znalazł powód do podziękowania. Szok, że w ogóle znał ten zwyczaj... Słysząc o świecie, w którym przebywali złość trochę z niej schodziła, zaraz założyła dłonie na biodra, a po chwili zmarszczyła czoło i osunęła się na ziemię, oparta plecami o jedną ze ścian. Skrzywiła się.
    - Dziewice mają przejebane... - mruknęła do samej siebie i westchnęła głośno, opierając głowę i przymykając oczy. Musiała to przetrawić. Dlaczego wpadli akurat tutaj? Uchyliła powieki słysząc o długu.
    - No i świetnie, jesteśmy na czysto, bez obaw, wyjdziemy stąd i każde idzie w swoją stronę... - zerknęła za kraty. - Teraz tylko dowiedzieć się czego chcą... Z jakiegoś powodu nas tu trzymają. Z Ciebie kapłanki raczej nie zrobią, a jednak żyjesz... Muszą coś chcieć - zauważyła z ciężkim westchnięciem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  15. An rzuciła Mrocznemu pogardliwe spojrzenie, pokazała mu jeszcze środkowy palec.
    - Skup się na stanie swojego penisa, bo w tym temacie większa z Ciebie Pierdoła niż Gavin - syknęła. Sam prosił się o nieprzyjemną atmosferę. Pokręciła głową. Czasami niedowierzała w buractwo tego osobnika. Podciągnęła nogi do klatki piersiowej i zerknęła ukradkiem na strażników. Tym razem postanowiono ich pilnować... Zacisnęła usta i wróciła spojrzeniem do towarzysza, gdy ten zaczął gdybać.
    - Raczej nasze. Zainteresowali się Tobą kiedy zdmuchnąłeś ich kapłankę. Tylko nie bardzo rozumiem o co chodzi z kryształem... Jaki kryształ miałabym mieć? To jakiś slang? Zapytaj może tych swoich umarłych. Żyli tu, niech coś powiedzą - wzruszyła ramionami i zaraz podniosła palec do góry. - I nie zaczynaj o zapłacie, wiesz o co grasz. Wyjdziesz i nie będziesz musiał już oglądać mojej buzi - dodała z surowym wyrazem twarzy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  16. An już nawet nie przejmowała się tym całym księżniczkowaniem. Mroczny był nudny, tyle razy jej to wytykał, że dziewczyna uznawała to za normę.
    - Bolą, to znaczy, że są. Wiem, obce Ci uczucie - posłała mu kpiący uśmieszek. Mogła się tak bawić całą noc.
    Kiedy wyjaśnił dokładniej o co chodzi z kryształami dziewczyna zmarszczyła czoło, wstała i objęła kraty dłońmi, by spojrzeć na wspomnianego strażnika.
    - No jasne... Pewnie mamy je zdobyć... Te kryształy - pomyślała na głos i prychnęła pod nosem na jego komentarz.
    - Ja braku Twojego męstwa nie komentuję, więc sobie daruj - ruszyła w jego stronę i tyknęła mocno palcem w klatkę piersiową. - Trzeba było pomyśleć Panie szara komórko i przebić sobie uszko czy dwa, miałbyś własne błyskotki - odwróciła się do niego plecami i skrzyżowała ręce pod biustem, znowu patrząc na strażnika. Musiała chwilę pomyśleć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  17. An machnęła jedynie ręką na jego odpowiedź.
    - Kogoś tu boli, że Pierdoła innych chociaż obchodził - zauważyła krótko, by zaraz skupić uwagę na kobiecie, która znowu u nich zawitała. Przewróciła oczyma na piękny wstęp Mrocznego. Nie miała pojęcia skąd ten spadł, ale musiało być wysoko. Po pytaniach chłopaka w jego stronę poleciał sztylet z dużego zęba rekina. Akcja była błyskawiczna, broń musnęła skórę Mrocznego, a zza pleców kapłanki wysunął się jeden z jej strażników. Tutejsi mieszkańcy nie lubili, gdy do tak ważnej persony zwracano się bez szacunku. Do tego wcześniejszy atak na kobietę sprawił, że Gavin przysporzył tu sobie wielu wrogów. An spojrzała za ostrzem, które świsnęło niedaleko jej osoby. Zacisnęła zaraz zęby i wróciła wzrokiem do kapłanki.
    - Jest niereformowalny, brak kultury i obycia. Myśli, że zjadł wszystkie rozumy - zbliżyła się do krat i znowu objęła je dłońmi. - Mam więcej oleju w głowie - zapewniła wpatrując się w oczy kobiety, pyłek w jej źrenicach kręcił się powoli. Hipnotyzował, przyciągał wzrok. - Chodzi o kryształy, prawda? Musicie czegoś od nas chcieć... - mówiła łagodnie, kontynuując swoją sztuczkę.
    - Co jej robisz?! - strażnik, który wcześniej rzucił nożem zauważył, że kapłanka dziwnie wpatruje się w oczy dziewczyny, milczy zaskakująco długo. Osłonił kobietę, a ta szybko potrząsnęła głową. Złapała kilka głębszych oddechów. An zmarszczyła czoło i spojrzała w oczy mężczyzny.
    - Chcesz sprawdzić? - syknęła podirytowana. Niech mówią o co im chodzi... Kapłanka krzyknęła coś niezrozumiale do wszystkich zebranych tu istot, odsunęła strażnika od krat i znowu stanęła naprzeciw Akane.
    - Jesteście potężni, nie wiem co próbowałaś zrobić... Ale zapamiętam to i przemyślę - rzuciła by obrócić się na pięcie i pospiesznie oddalić. An odprowadziła ją wzrokiem, odwróciła się zaraz w stronę Gavina i skrzyżowała ręce pod biustem.
    - Sztylet już mamy - rzuciła bez większych emocji. - Nie chodzi o kryształy, nie do końca... Nie rozumieją skąd czerpiemy moc, jesteśmy dla nich jak broń. To jakiś większy wyścig, chodzi o ... Polsze? Chcą ją pobić, myśli, że z nami uda się to znacznie szybciej - szepnęła, powoli do niego podchodząc. Nie wiedziała kto tu zna ich język, wolała więc nie mówić zbyt głośno, by nie wyszło na jaw co już wiedzą.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  18. Głośno nigdy by tego nie przyznała, ale Mroczny miał swoje plusy. Dobrze kombinował i szybko łapał takie cwane zagrania, a to znacznie ułatwiało zastawienie pułapki. Słysząc jego propozycję zacisnęła usta. O niebiosa... Co się stało, że ona w ogóle brała pod uwagę jego pomysł? Zerknęła na chłopaka z lekkim grymasem na twarzy.
    - Teraz nie... Mogłabym dopaść kogoś... Strażnicy na przykład... Sprowadzić ich myśli na odpowiednie tory. Główne wyjście? Mogłabym wtedy chociaż mniej więcej zobaczyć trasę... Jak teraz się wypuścimy to prędzej nas dorwą niż przez przypadek znajdziemy wyjście. To jakiś pieprzony podwodny moloch... - klapnęła na skale, ciężko przy tm wzdychając.
    - Zdobywanie zaufania nie brzmi tak źle - przyznała by zaraz skrzyżować z nim wzrok. - Tylko nie bądź takim burakiem, zniechęcanie ich do siebie nic tutaj nie da... Już lepiej wykorzystaj te swoje... - chrząknęła - ... wdzięki - przeskoczyła wzrokiem gdzie indziej i zatrzymała go na ciekawskich oczach. Kilka istot zerkało tutaj ukradkiem, niby przepływali w pobliżu. An czuła się teraz jak jakaś atrakcja w cyrku.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  19. - Aż tak gościu, aż tak, nie mówię, że masz się nagle zmienić w anioła - odparła równie oschle i zaraz zmarszczyła czoło, obserwując co ten wyczynia. Pokręciła głową i uśmiechnęła się pod nosem, gdy Gavinowi się nieco oberwało.
    - Mówiłam, zero taktu, w oborze się wychował - wstała i wyminęła się z chłopakiem, gdy ten wracał na swoje miejsce. Tym razem ona zbliżyła się do krat.
    - Naprawdę muszę z nim przebywać? - zapytała robiąc zmartwiony wyraz twarzy i łapiąc kontakt wzrokowy ze stworem. Ten jednak błyskawicznie odwrócił wzrok. Cholera...
    - Wybacz, ale musisz - odpowiedział tonem pełnym szacunku. Tutaj płeć piękna miała znaczne ulgi. An w geście ostatniej nadziei wyciągnęła dłoń przez kraty i musnęła palcami rękę stwora.
    - Powiedź chociaż czy jestem tu bezpieczna, nie utonę? - zapytała zmartwiona. Skrzelak spiął się lekko, złapał jej nadgarstek i odsunął od siebie.
    - Nie możesz - szepnął wyraźnie zaskoczony gestem dziewczyny. - Nie utoniesz - rzucił, na chwilę krzyżując z nią wzrok, zaraz jednak cofnął się gwałtownie i wrócił na wcześniejsze miejsce. Akane zacisnęła lekko zęby, ale mimo wszystko posłała lekki uśmiech i kiwnęła głową w ramach podziękowań. Znowu odwróciła się przodem do Gavina, plecy oparła o kraty i przymknęła oczy. Zebrali kolejne informacje, ale szopka musiała trwać. Uniosła powieki i zawiesiła wzrok na twarzy Mrocznego.
    - Załamujesz mnie... Gdybym od początku to ja z nimi rozmawiała to już dawno byśmy się dogadali - mruknęła dla pozoru. - Powiedzieliby o co chodzi i zamiast wrogów znalazłoby się kilku przyjaciół, ale nie, Ty i Twoje "bebe ja" jak zwykle wszystko komplikują - westchnęła i po raz kolejny ciężko opadła na posadzkę. Pokręciła głową.
    - Masakra - dodała cicho. Skoro miała zdobyć zaufanie to musiało to wszystko wyglądać w miarę logicznie. Spięcia z niereformowalnym współwięźniem mogły tutaj pomóc.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  20. - Jesteś naprawdę mocno ograniczony, wiesz? Nawet mi Ciebie żal - westchnęła ciężko i uśmiechnęła się do własnych myśli. Odwróciła wzrok od towarzysza, zaraz jednak zerknęła na niego pytająco, a gdy wspomniał o spaniu i wypuścił prawdziwego Gavina na światło dzienne, An poczuła jakąś taką dziwną ulgę. Mimo irytujących pytań chłopaka, ona uśmiechnęła się szeroko i przytuliła Duszka na powitanie. Objęła go mocno wtulając głowę w jego obojczyk. Wciągnęła głośno powietrze.
    - Tęskniłam za Tobą... - przyznała cicho, całkowicie lekceważąc cały zestaw pytań. Podniosła zaraz oczy do źrenic przyjaciela. - Zaraz Ci wszystko na spokojnie wyjaśnię - dodała z szerokim uśmiechem. Naprawdę dawno się nie widzieli, a dupek, który go zastępował był na tyle irytujący, że An nawet nie musiała udawać radości. W sytuacji, w której się znaleźli prawdziwy Gavin był w stanie oderwać ją od nieprzyjemnych myśli. Pociągnęła go pod ścianę i usiadła, klepiąc miejsce obok siebie, tam zaczęła mu wszystko wyjaśniać jak krowie na rowie, łopatologicznie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  21. An otworzyła usta by odpowiedzieć na jego pytania, jednak w porę przypomniała sobie, że teraz ma do czynienia z prawdziwym Duszkiem i lepiej dla nich obu, aby nie znał szczegółów... Zaraz by coś wypaplał. Posłała chłopakowi lekki uśmiech. Dziwnie było czuć ulgę w jego towarzystwie. Cały czas pamiętała co zrobił, pamiętała co próbował i korciło by zadać pewne pytania, ale... To nie był odpowiedni czas.
    - Nie mam pojęcia co z innymi... - przyznała ciężko wzdychając, a palce jej dłoni zacisnęły się mimowolnie. - Ale żyją... Jestem pewna, no bo... Sam popatrz. Mój tata, mój brat, mój Łosiek, a nawet Tony... - prychnęła pod nosem i machnęła ręką. - Po śmierci zaraz by wisieli mi nad głową i truli o moim bezpieczeństwie - rzuciła żartobliwie, siląc się na nieco szerszy uśmiech. W głębi serca sama próbowała się teraz pocieszyć. Nie wiedziała nawet czy inni tutaj trafili, a co dopiero czy żyją. Zamyślona spojrzała w oczy Gavina, gdy ten zadał to pytanie. Jakoś tak mimochodem wzruszyła ramionami.
    - Ty też jesteś waleczny, tylko zapominasz o tym na rzecz histerii - poklepała go po głowie. - On niech tam sobie siedzi, nie potrzebuję tu teraz jego oschłego tonu i chamskich komentarzy - przewróciła oczyma czując lekką irytację na samo wspomnienie Mrocznego. Kretyn jeden...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  22. [ Dzięki, słońce! Będę w taki razie czekała z niecierpliwością! ]

    Þórdís

    OdpowiedzUsuń
  23. To “staliby” z ust Gavina było niezwykle podnoszące na duchu. Czyli ich nie było… Kto jak kto, ale on wiedziałby to najlepiej. Słysząc o walnięciu uniosła brew wysoko.
    - Z grzeczności nie zaprzeczę - dodała żartobliwie, jednak nie dane jej było cokolwiek dalej dodać, bo zaraz przy kratach ponownie zawitała kapłanka. An poczuła mocny uścisk Duszka, a na stwierdzenie chłopaka rozchyliła delikatnie usta z niedowierzania. Zasłoniła oczy zażenowana tym komentarzem i pokręciła głową.
    Kobieta zmarszczyła czoło. Balony? Nie zrozumiała co chłopak miał na myśli. Znała polski, jednak w tych rejonach nikt nigdy nie określał w ten sposób biustu. Może i lepiej.
    - Wszystko jest w Waszych rękach Dhá aghaidh - spojrzała prosto w oczy chłopaka. Akane zerknęła na Gavina pytająco. Dhá aghaidh? Nie miała pojęcia co to znaczy, ale chyba było w tubylczym języku. - Współpracujcie, a może wyjdziecie - przyglądała się im. Na usta An już pchało się, że jasne, że ściema… Jeżeli Mroczny mówił prawdę to przecież będą ich tu trzymać do usranej śmierci. Dziewczyna wyplątała się z uścisku Gavina i zbliżyła do krat, zaraz jednak w jej stronę powędrowała długa włócznia strażnika.
    - Nie próbuj swoich sztuczek. Słyszeliśmy o potężnych mędrcach, jednak nigdy nie wiedzieliśmy, że mogą skryć się w ciele tak drobnej istoty - rzuciła kapłanka, jakby była niezwykle dumna z odkrycia kim jest rzekoma nieznajoma. An zacisnęła usta. Mędrzec? No nieźle… Robili z niej jakiegoś osowiałego starucha, który ma magiczne zdolności. Cóż, skoro już miała się podlizać, to wypadało iść w tą bajkę. Granatowowłosa uśmiechnęła się pod nosem i lekko schyliła głowę.
    - Najwyraźniej plotki o waszych bystrych umysłach nie są wyssane z palca… - rzuciła z tajemniczym wyrazem twarzy. - Po co Ci jesteśmy? O jaką współpracę chodzi? - zapytała i zbliżyła się tak bardzo, że grot włóczni lekko kaleczył jej ciało.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  24. An na pytanie Gavina powędrowała powoli w jego stronę swoim morderczym wzrokiem. "Srakie plotki" cisnęło się na usta, ale dziewczyna posłała mu jedynie uśmiech godny samego Kuby Rozpruwacza. (No tak, zazdrościsz Niklausowi tego piachu w źrenicach, wszystko jasne xD)
    Kapłanka uśmiechnęła się nikle, już zdążyli zarejestrować, że towarzysz młodej dziewczyny cierpi na coś w stylu rozdwojenia jaźni, czuła się coraz dumniejsza, że tak szybko rozszyfrowuje obcych. W rzeczywistości jednak nie zdawała sobie sprawy na kogo trafiła. Akane powędrowała wzrokiem za Mrocznym, a słysząc o niedorobionym mędrcu ledwo powstrzymała się od komentarza. To jednak był dopiero początek... Jej cie4rpliwość już po chwili została wystawiona na ogromną próbę. Służy?! Dziewczyna odruchowo zacisnęła palce w pięści i gdyby nie gwałtowne szarpnięcie za włócznię to pewnie by coś po prostu odszczekała, ale... Gra trwała dalej. Widząc strażnika uderzającego w kraty udała większe zaskoczenie niż było jej rzeczywiste... Ja pierdolę... Przeklęła w myślach, wiedziała co zrobi i już pluła sobie w brodę.
    - Mistrzu! - rzuciła karcąco w stronę Mrocznego i przejęta doskoczyła do nieco oszołomionego strażnika, by mimo dzielących krat udać niepokój oraz dokładnie sprawdzić czy nic się biedakowi nie stało. Kapłanka zbulwersowana tym ruchem zrobiła krok w tył i rzuciła chłopakowi kpiący uśmieszek.
    - Grozisz mi pod wodą? - zapytała dając znak innym strażnikom, aby nie podchodzili, zaraz jednak wykonała dziwny gest tą samą ręką, a Gavin mógł poczuć dyskomfort przy oddychaniu. Zupełnie jakby powoli kończył mu się tlen. W tym samym czasie Akane przeszukiwała umysł strażnika, skupiła swoje myśli na wyjściu z tajemniczego, podwodnego miasta i szukała drogi, nie mogła jednak przesadzać z troską, przecież zaraz by coś podpadło. Zacisnęła zęby widząc, że coś jest nie tak z Mrocznym, wstała od krat i skoczyła do niego.
    - Mistrzu, przestań! Pamiętasz? Lekcja pokory, czwarta... Zawsze trzeba wiedzieć kiedy odpuścić! - tu spojrzała na Kapłankę. - Zrobimy co trzeba! - rzuciła, w głębi serca niechętnie przyznając, że potrzebuje tej wrednej szui.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  25. Akane poczuła dziwny dreszcz słysząc Mrocznego... Dziwnie było słyszeć z jego ust takie słowa, nawet z tym jakże uroczym tytułem służki było to po prostu dziwne. Dziewczyna doskonale wiedziała, że łgał, sam chętnie powyrywałby jej włosy i to puklami, ale w odróżnieniu od Gavina był dobrym aktorem. To chyba jedyna zaleta jaką w nim widziała. Całe szczęście ta sama zaleta mogła być ogromną wadą.
    Kapłanka spojrzała po nich z dumą na twarzy.
    - Cóż za poświęcenie, jak na służkę i kadetkę sporo musi dla Ciebie znaczyć - dodała jakby z lekką kpiną w głosie.
    - Jutro zapoznam Was z zadaniem, teraz odpocznijcie - zatrzymała wzrok na Akane i lekko skinęła jej głową, by zaraz odwrócić się na pięcie i nie zwracać już uwagi na jakiekolwiek zaczepki - Wpuśćcie rekiny, tak w razie gdyby naszym gościom zachciało się znowu uciekać - obejrzała się na nastolatków po raz ostatni i zniknęła. An zacisnęła palce w pięści, odprowadzając kobietę wzrokiem.
    - No super, grzeczny Mroczny - rzuciła patrząc na chłopaka z ponurym wyrazem twarzy, zaraz uniosła dumnie brodę i skrzyżowała ręce pod biustem. - A teraz oddaj mi Gavina - dodała nakazującym tonem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  26. "Serce nie sługa"... Uch, Akane prawie wzdrygnęła na te słowa, udało jej się jednak utrzymać pozory i speszona zamrugała szybciej oczyma, zerkając gdzieś na bok, gdy Mroczny raczył ją tym całym buziakiem. Chyba nigdy w życiu nie miała w głowie tyle przekleństw na raz.
    Na słowa o doborowym towarzystwie przewróciła oczyma, a owe "kochanie" wywołało grymas na jej twarzy.
    - Zaraz rzygnę od tej słodyczy - dodała cynicznie i zacisnęła zęby w reakcji na puknięcie. Chętnie by mu go złamała, ale nawet zwykłe odtrącenie było ryzykowne. Wątpiła, że nie są obserwowani, dlatego w odwecie dźgnęła go pod żebrem i uśmiechnęła się zadziornie.
    - Zobaczymy jak długo ze mną wytrzymasz słodziaczku - zatrzepotała rzęsami, by zaraz obrócić się na pięcie i ruszyć do krat. Obserwowała rekiny milcząc te parę sekund.
    - Nawet się nie napalaj, nic Ci nie powiem, głupia nie jestem - odwróciła głowę w jego stronę, znowu z tym swoim zadziornym uśmieszkiem. - Mapa do wyjścia jest u mnie, bezpieczna - dodała by znowu wrócić spojrzeniem do rekinów. Wiele osób się ich bało, dla Akane jednak były fascynujące. Uśmiechnęła się nawet delikatnie, mogąc obserwować te stworzenia.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  27. - Chyba nie zdajesz sobie sprawy z kim mieszkałam - prychnęła. Zdrowie psychiczne? Dobre sobie. Pokręciła głową rozbawiona tą "groźbą" po czym skupiła się na rekinach.
    Kapłanka zatrzymała się słysząc o martwym mężu, obróciła głowę i posłała delikatny uśmiech w stronę tajemniczych "dwóch twarzy", jak nazwano tu Gavina.
    - Widzisz zmarłych, uroczo - powiedziała niezwykle opanowana jak na odkrycie czegoś takiego. - Wysil więc język, śmiało, ode mnie i tak dowiesz się wszystkiego w moim czasie. Nie Ty stawiasz warunki - posłała mu subtelny uśmiech i zniknęła.
    - Brawo - Akane spojrzała na niego krzywo. - Od razu jej wyłóż wszystkie nasze karty - warknęła. - Co to niby miało być?! Przyrost ego? Skręca Cię, że jesteś na kogoś skazany? Świetnie, w końcu jakieś w miarę ludzkie odruchy... Po prostu niesamowite... - irytacja całą tą sytuacją wzięła górę. - Co Ty w ogóle tu kurwa robisz?! Spieprzaj do tej swojej krainy śmierci, znajdź sobie jakiegoś trupa, przejmij sobie jego ciało, zostaw Gavina i po prostu spieprzaj! - fuknęła. - Zawołaj sobie tatusia wredna pokrako, masz potencjał na bezuczociowego pana śmierci, wyciągnie Cię raz, dwa z tego świata! - dodała. Sama obecność tej pustej istoty irytowała An, a teraz, gdy było tak wiele niewiadomych drażnił ją jeszcze bardziej.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  28. An drgnęła lekko, gdy ją objął, zaraz jednak odwróciła twarz w drugą stronę i skrzywiła się lekko. Mimo wszystko na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech, kącik ust podniósł się mimowolnie na wieść, że Mroczny nie jest jakimś tam demonem. W końcu to powiedział, są jednością, a Akane znała już jedną istotę, która musiała poradzić sobie ze swoim mrocznym alter ego. To dawało nadzieję i skutecznie rozproszyło myśli o teraźniejszości, w efekcie nawet nie poczuła jak wsuwka znika z jej głowy. Dopiero kiedy niesforny kosmyk zasłonił oko, ona odwróciła twarz w stronę Mrocznego i delikatnie zmarszczyła czoło. Co on znowu wymyślił?
    Kapłanka, która teraz pospiesznie oddalała się do swoich towarzyszek, w rzeczywistości jedynie zgrywała spokojną. Mężczyzna towarzyszący tajemniczej, magicznej dziewczynie, okazał się równie magiczny. Tutaj coś takiego nie było normalne, musiały to wykorzystać. Inne Kapłanki już od dobrych kilku minut dyskutowały o tym, co zrobić z niesamowitymi przybyszami...
    W tym samym czasie An obróciła się tyłem do krat, rekiny jak rekiny, teraz wolała mień na oku Mrocznego. Podciągnęła nogi pod brodę i obserwowała go w ciszy, zdawał się dość spokojny. An podświadomie zaczęła analizować jakim cudem jedno ciało mieści w sobie dwa tak odmienne charaktery, przygryzła nawet delikatnie dolną wargę, ot taki odruch gdy się nad czymś głowiła.
    Odwróciła wzrok od towarzysza dopiero, gdy zobaczyła oddalających się strażników. Wstała zaniepokojona tym faktem, to chyba nie było zbyt normalne... Mroczny zdawał się jednak czekać na tą chwilę. An spojrzała na niego, po raz kolejny marszcząc czoło.
    - Gavin... Czy to nie za łatwe? - zapytała, podchodząc do niego, gdy kraty puściły. Nawet to jego "słoneczko" nie kuło aż tak w uszy, jednak szarmancki ukłon był totalnie nie w stylu i An jedynie przewróciła oczyma. Pytanie o oczekiwanie zlekceważyła, ruszyła za nim.
    - W razie co wal w nos, są po prostu ciekawe. Płyń spokojnie, nie uciekaj to nie będą gonić - poleciła rozglądając się dookoła. Walić, łatwe czy też nie, miała dość klatki i wody. Czuła jak jej skóra woła o odrobinę słońca. Obejrzała się na Gavina.
    - W sumie i tak zrobisz po swojemu - dodała, po czym obejrzała swoje ręce. Niby mogli iść po dnie, ale... Spojrzała w korytarz, którym powinni dopłynąć do wyjścia. Droga była daleka, jednak Akane miała pewność, że to tam zaczyna się odpowiednia trasa. Podskoczyła wysoko, czując jak opuszcza ją podwodna grawitacja. Pływając w wodzie czuła się znacznie pewniej, do tego w końcu była przyzwyczajona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  29. Fascynacja otaczającym ich światem, rysująca się na twarzy Mrocznego była dość... intrygująca. Czyżby jednak miał jakieś w miarę "ludzkie" odruchy?
    An, chociaż podobało jej się to, co dookoła widziała, nie lubiła być rozproszona. Już sobie co nieco pooglądała zza krat, teraz wolała skupić uwagę na rozpoznawaniu drogi z umysłu strażnika. Widząc chłopaka przy swoim boku zawiesiła na nim wzrok, zaraz marszcząc czoło.
    - Oglądałeś się kiedyś w lustrze? Bez mięśni i tak zwracacie uwagę... - rzuciła bezceremonialnie - Poza tym przyjaźń nie na tym polega. Nie na zmuszaniu do czegokolwiek, co najwyżej motywowaniu, kiedy ktoś ma chęci ale brak siły lub gdy lenistwo bierze górę... No i na opierdalaniu, gdy przyjaciel robi coś durnego - tu spojrzała na towarzysza dość wymownie. - Nie bez powodu ciągle się na Ciebie drę - dodała z nieco zadziornym uśmiechem. Prychnęła zaraz pod nosem i pokręciła głową.
    - Dlaczego to robisz? - zapytała, zwracając się całkowicie w jego stronę i zatrzymując w wodzie. - Starasz się być cholernie nieprzyjemny, a później szukasz pomocy tam gdzie jej nie masz. Doskonale wiesz, że nawet gdyby tu byli to by Ci nie pomogli, osobiście się postarałeś żeby tak było - mówiła to bardziej z niedowierzaniem w głosie niż z agresją, pokręciła głową po raz kolejny i ledwo ruszyła, gdy Mroczny złapał ją i pociągnął w stronę skały.
    - Jasna ... - nie dokończyła swojego drobnego przekleństwa, podniosła oczy do oczu chłopaka. - Przestaniesz? Nie jestem Twoją szmacianą lalką... - burknęła szeptem, spięta i niezadowolona. Nie lubiła gdy tak gwałtownie zmniejszał ich dystans. To był już wyuczony odruch, Gavin często odwalał w takich sytuacjach coś dziwnego i dziewczyna automatycznie chciała uwolnić nadgarstek z uścisku. Zerknęła zaraz zza skały na mieszkańca podwodnej krainy.
    - Chyba nas nie zauważył - szepnęła, znowu spoglądając na Mrocznego. - Sorry, wiem, chciałeś mnie schować, czasem rzucam coś impulsywnie - mruknęła niezadowolona, że w ogóle mu to tłumaczy. Walić, nie będzie przecież teraz z nim drzeć kotów.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  30. Akane pokręciła głową.
    - Chyba niewiele pamiętasz... Nie pomogliby, nie po tym co zrobiłeś. Przybyliby, owszem, po mnie, ale ja... cóż, w tym temacie to Ty potrzebujesz mnie, nie ja Ciebie - przyznała i wcale nie kłamała. Kiedyś, owszem, pilnowałaby pierdołowatego Gavina, teraz po prostu byli na siebie skazani.
    - Teraz nawet wolę to ponure oblicze, większe prawdopodobieństwo, że chłopak znajdzie sobie inny obiekt westchnień... A przyjaciele, byli by Twoi, gdybyś im na to pozwolił. Nie taki diabeł straszny jak go malują, chociaż w Twoim przypadku sam się taki malujesz - dodała i zaraz wzruszyła ramionami, gdy wytknął jej częstotliwość komentarzy.
    - Co w rodzinie to nie zginie - posłała mu cyniczny uśmiech, on jak i temperament dziewczyny odziedziczony był po tatusiu. Rodzina... No właśnie. An zacisnęła zęby. Chętnie by zobaczyła teraz Natana, mógłby stać na końcu korytarza i po prostu czekać. Jej brat był chyba najspokojniejszym członkiem ich rodziny. Ojciec, Shi, ona sama. Ciekawe jakie będzie przyszłe rodzeństwo. Zamyśliła się na chwilę, jednak idąc wolno korytarzem coś zwróciło jej uwagę. Zatrzymała się i spojrzała na duże wrota na samym końcu korytarza.
    - To coś... - szepnęła. Pamiętała je, często pojawiały się w wspomnieniach strażnika, zakłócały przeszukiwanie jego umysłu. Musiały być ważne... Obejrzała się na Gavina. Cholera, z jednej strony wyjście kusiło, z drugiej, jeżeli to coś ważnego, mogliby mieć kartę przetargową... mogłaby znaczy się. Zacisnęła usta i nie mówiąc nic, ruszyła w stronę wrót, by otworzyć je z impetem i wylecieć przez wodną ścianę prosto do pomieszczenia wolnego od wody. Zupełnie jakby nagle znalazła się na powierzchni ziemi. Zaskoczona brakiem parcia poczuła jak jej nogi zmieniają się w watę, upadła na czworaka i zaczęła zachłannie nabierać powietrza, tak, jakby przed chwilą miało jej go brakować. Dookoła zapanował chaos, kapłanki wstały gwałtownie ze swoich miejsc, nie tu spodziewały się dostrzec swoich więźniów! Kilka z nich krzyknęło, inne zaczęły szeptać, wszystkie jednak z przerażeniem patrzyły i czekały co stanie się dalej. Ich święte miejsce zostało naruszone!

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  31. Akane podniosła się powoli na równe nogi i w skupieniu obserwowała tłum kobiet. "Nie tu mieli trafić!", "To jej wina!" słyszała te i podobne uwagi.
    - Spokój! - krzyknęła najwyżej usadowiona kapłanka. W oddali można było usłyszeć nadbiegającą grupę strażników.
    - Żartujesz sobie?! Mieliśmy ich schwytać przy wyjściu, nie tutaj! - warknęła w jej stronę inna i zaraz po raz kolejny zapanował chaos, jednak język używany do teraźniejszych rozmów był dla An nieznany. Stała rozglądając się i czuła jak emocje narastają, serce biło coraz mocniej. "Nie mogą teraz wyjść!", "Nie wypuścimy ich!" dudniło w jej uszach i sprawiało, że czuła się jak w transie. Na ziemię dopiero sprowadził ją kolejny krzyk.
    - Mężczyzna! - zawrzało na widok Gavina, jego głos sprawił, że Akane zwróciła wzrok do twarzy chłopaka, wydawała się jednak jakaś inna, nieobecna... Miałą puste spojrzenie.
    - Jestem - przyznała i znowu rozejrzała się dookoła. - Wychodzi na to, że i on ma czasem rację... Musisz go czasami słuchać, razem musicie się lepiej słuchać - tu znowu spojrzała Gavinowi w oczy. - Musicie się dogadywać - patrzyła na niego jakby tęsknym wzrokiem, uśmiechnęła się blado i sprawiała wrażenie niezwykle spokojnej. Nawet nie zauważyła, że gwar ucichł. Dopiero widok strażników otaczających ich ciasno pozwolił dziewczynie na nowo odnaleźć się w sytuacji.
    - Nigdy stąd nie wyjdą! - padło nagle w ciszy, a wzrok An skupił się na właścicielce śmiałej teorii. Parka poznała lokalizację świętego miejsca tutejszych mieszkańców. Strach przed rozniesieniem tej informacji narastał. Przecież to miał być odwieczny sekret... Dla An jednak to nie było istotne... Nie, nie utknie w tej dziurze, nie straci szansy na odnalezienie rodziny, nie straci przyjaciół, nie pozwoli by znowu ktoś jej dyktował warunki. Powietrze w jej pobliżu zaczęło przybierać lekko fioletową barwę, oczy zalśniły wyraźnie. Dziewczyna po raz kolejny spojrzała na Gavina.
    - Musicie się lepiej dogadywać - powtórzyła dość niepokojącym tonem i nagle "eksplodowała". Tutaj nie byli pod wodą i fioletowy pyłek rozniósł się dookoła. Nie oszczędziła nikogo, kapłanki, strażnicy, nawet Gavin, wraz z krzykiem granatowowłosej wszyscy ujrzeli nieprzyjemne obrazy, a ona sama, jak gdyby nigdy nic zaczęła wymijać zdezorientowane istoty i już zaraz zniknęła za bramą wody, z której jeszcze niedawno wypadła.

    Starała się dotrzeć do wyjścia, jednak jej zdolność dopadła jedynie istoty z tajemniczej komnaty. Zanim znalazła wyjście, została ponownie pojmana. Gavina również nie oszczędzono, jednak tym razem zamknięto ich w totalnie osobnych miejscach. W ramach zabezpieczenia nowe cele nie miały dostępu do wodnego miasta, a An trafiła do klatki, którą w każdej chwili można było zamoczyć w wodzie. Postanowiono rozdzielić tą dwójkę, spotkać mieli się dopiero po czasie, jednak w specjalnie przygotowanych warunkach.

    An nie miała pojęcia ile czasu minęło, była sama, regularnie ktoś jej pilnował i każda próba użycia mocy kończyła się podtopieniem. Woda neutralizowała atak, który kończył się bezsensowną utratą energii. W końcu zaprzestała, czekała, licząc na pomoc z zewnątrz. Nawet nie spodziewała się tego co miało nadejść. Nie miała pojęcia co stało się z Gavinem. Uciekł? Wątpiła i właściwie nie poświęcała na tą myśl zbyt wiele czasu, zdecydowanie częściej zastanawiała się co robi Niklaus, jak czuje się Shi i czy z Ryu nic się nie stało. Czasami wyobrażała sobie sielskie życie w ich starym Argarze i chociaż starała się nie wymiękać to długie, samotne dni przyprawiały o dziwne myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu jednak nadszedł ten dzień. Dziewczyna, zamiast obudzić się w swojej klatce, otworzyła oczy, czując się bardzo dziwnie. Zupełnie jakby nałykała się jakiś usypiających proszków. Rozmazany obraz powoli wracał do normy. Siedziała naprzeciw celi Gavina, wtedy jeszcze o tym nie wiedziała... Spróbowała poruszyć rękoma, ale poczuła dziwny opór. Okazało się, że jej dłonie wciśnięte są w szczeliny koralowca, a ona sama zajmuje miejsce na czymś mającym przypominać krzesło. Mruknęła czując obolałe ciało.
      - Co jest? - szepnęła, powoli rozbudzając się ze swojej "śpiączki". Dopiero po chwili dojrzała sylwetkę morskiej istoty, krzątał się po pomieszczeniu i układał jakieś słoiczki na prowizorycznym stole.
      - Spokojnie, dowiemy się kim jesteście. Poznajesz swoją... Czekaj, jak to nazwałeś? Serce nie sługa? - rzucił w stronę celi. - Nie chcesz odpowiadać na pytania dobrowolnie, to załatwimy to inaczej - dodał i złapał słoik z jakąś meduzą. - Ich parzydełka mają niesamowite działanie, ale spokojnie. Twoja... - tu obejrzał się na Akane. - Och! Wstałaś, świetnie! - rzucił i ruszył w jej stronę, po czym poklepał policzek dziewczyny swoją płetwą. - Już niedługo się dowiesz - rzucił ciepłym tonem, z lekkim uśmiechem na twarzy, po czym bezceremonialnie opuścił salę.

      Akane

      Usuń
  32. (Poprawię jedynie, Akane siedzi, nie leży xD)

    Dziewczyna dopiero po chwili zlokalizowała Gavina. Spojrzała na niego bez większego wyrazu na twarzy, a na przytyk jedynie przewróciła oczyma.
    - Jesteś już nudny, wymyśl coś oryginalnego - rzuciła. Nie miała ochoty na szopki, nie chciało jej się odgrywać żadnych scen, miała zamiar się wydostać i jeżeli ceną było wkopanie w coś chłopaka, trudno.
    - Zdradziła, zabawne... - prychnęła pod nosem. - Teraz Cię to dotknęło? Próbujesz zabić Ryu z jakiś egoistycznych powódek i czujesz się urażony, gdy zostawiam Cię w tyle? - zaśmiała się kpiąco. - Prawda jest taka, że masz osrane gacie. Teraz już wiesz, że bez problemu zostawię Was na pożarcie, uratuję własną dupę, a jak ja tego nie zrobię to ktoś zrobi to za mnie... Ty tu zgnijesz sam, bo jesteś zbyt dumny i zbyt głupi by stworzyć z kimś prawdziwą więź. Zapatrzony w siebie kretyn i to w obu przypadkach, mój narcyzm to nic w porównaniu z Tobą - syknęła i zaraz znowu w pomieszczeniu pojawił się skrzelak.
    - Hola, hola... Co to? Wojna kochanków?
    - A weź spierdalaj - szarpnęła się. - Myślisz, że mnie to rusza? Nic a nic. Wkurwia mnie jedynie, że straciłam tyle czasu poświęcając mu uwagę. Mogłam go olać, ale zachciało mi się pomagać, idiotka... - warknęła patrząc gdzieś w bok i zaraz prychnęła pod nosem.
    - Możesz sobie darować te rybki... Chcesz coś o nim wiedzieć, proszę bardzo! Jest praktycznie niezniszczalny, zero uczuć, zero skrupułów, wyszkolony przez najlepszych, takie tortury miał od małego! - patrzyła prosto w oczy wodnego stwora. - Zamknięcie dla niego? Pestka! Przetrzymywany latami w najbardziej popieprzonym miejscu na Świecie! Wiesz gdzie? Podejdź... To Ci powiem - syknęła z zadziornym uśmieszkiem na twarzy. Skrzelak unikał patrzenia w oczy An, otworzył jedynie słoik i wypuścił meduzę, a ta podpłynęła do dziewczyny, dotykając jej skóry parzydełkami. Akane przywarła mocno do oparcia swojego prowizorycznego krzesła i poczuła jakby to było podłączone do prądu. Zacisnęła mocno zęby czując impuls przechodzący przez całe ciało, zabolała ją klatka piersiowa i dopiero po chwili uczucie odeszło. Strużka łez spłynęła po policzkach dziewczyny, płynęły mimowolnie. Ona odetchnęła ciężko, oparła głowę i zaśmiała się ledwo słyszalnie.
    - Tylko na tyle Cię stać? - zapytała chcąc skupić jak największą uwagę na sobie. Po Gavinie było widać, że jest torturowany już dłużej niż ona.
    - Coś jeszcze Ci o nim opowiedzieć, czy to za dużo na Twój staroświecki umysł? - zapytała, dalej prowokując.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  33. - Drugie ja, pierwsze ja! Co za różnica?! Ciągle tylko Ty Ci w głowie! Ryu, tak, mi w głowie Ryu i dobrze mi z tym! Bez obaw, wiem, że tego nie rozumiesz, gówno wiesz o miłości, jeszcze mniej o przyjaźni! Dla Ciebie to słabość, a prawda jest taka, że to Ty jesteś największą słabością Gavina! - warknęła i zaraz sama się zaśmiała.
    - A co mnie to obchodzi, że nie słucha? Od razu widać, że jest zbyt tępy by cokolwiek pojąć. Jesteśmy za bardzo do przodu by ta ciemna masa cokolwiek dobrze zrozumiała! Chociaż coś Was łączy... - rzuciła i zaraz poczuła kolejny wstrząs, znacznie silniejszy niż poprzedni. Serce mocno ją zabolało i dziewczyna zaczynała podejrzewać, że podobne odczucia mają osoby przed zawałem. Musiała złapać kilka głębszych oddechów, gdy Mroczny tak chętnie ją opisywał. Skupiła wzrok na skrzelaku, gdy ten został odepchnięty na skały. No tak, umarli... Zaraz przeniosła nieco zaskoczony wzrok na swojego współwięźnia. Uczy się stawiać siebie na pierwszym miejscu? Miała przez chwilę wrażenie, że Mroczny pcha ją do tego, jakby chciał właśnie tego nauczyć, jednak wątpiła by robił to świadomie. Zacisnęła zęby słysząc znowu o Ryu.
    - Gdyby on był na Twoim miejscu dawno byłabym wolna. Jesteś słaby, nie dorastasz mu do pięt, nie musiałabym nic zrobić, współpraca byłaby odruchowa, niewymuszona, bez szopki. Bali by się nas ze względu na przebiegłość, a nie, tak jak Ciebie, ze względu na chore rozdwojenie jaźni. Rozbroilibyśmy ich od wewnątrz i to z palcem w dupie, nie martwiąc się, że jedno zaraz drugiemu wbije nóż w plecy! - wyrzuciła z siebie i chociaż wierzyła w swoje słowa, specjalnie podkręciła ton, patrząc kpiąco na Mrocznego.
    - Spójrz na siebie... Mi boją się spojrzeć w oczy, tworzą specjalne zabezpieczenia, a Ty, jesteś dla nich zwykłą płotką, chory psychicznie słabeusz - prychnęła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  34. - Widać, że jesteś albo ślepy, albo głupi - skomentowała tekst o koralowcu. Dłonie miała zakleszczone, wydostanie ich wymagało pewnego poświęcenia, które bez użycia drugiej ręki było praktycznie awykonalne. Nic więcej nie mówiła w tym temacie, bo niby po co? Nawet przez chwilę nie ubolewała, więc jedynie uniosła jedną z brwi słysząc te przytyki.
    - Stwierdzam fakty, mylisz znaczenia Słonko - mruknęła pod nosem, przewracając oczyma. Pocieszyć, ech, kolejna dawka durnych tekstów. Wróciła do niego wzrokiem słysząc o przyjaciołach. Po co jej teraz o tym wspomniał?
    - Ja i bez tego mam po co żyć - zmarszczyła czoło, Mroczny walnął tekst jakby byli na jakiejś terapii dla samobójców, przez co dziewczyna przyglądała mu się dłużej. Zaraz jej wzrok wylądował na przyduszonym strażniku, a kącik ust drgnął delikatnie. No w końcu! Chciała spróbować z kciukiem, wydostać dłonie i prawdę mówiąc było blisko. Poczuła jak ostre krawędzie koralowca rozcinają jej skórę, skupiła się na sobie, lekceważąc na chwilę Gavina. Kiedy już prawie wydostała jedną z dłoni, meduza znowu podpłynęła i tym razem poraziła An zdecydowanie mocniej niż poprzednio. Dziewczyna na kilka sekund straciła świadomość, dopiero słowa chłopaka sprawiły, że powoli wróciła na ziemię. Porażenie meduzy wywołało też skurcz całego ciała, jednocześnie uwalniając jedną z dłoni, ta była co prawda mocno pocięta i zakrwawiona, ale zawsze krok bliżej do wolności.
    Słysząc te całe przytyki uśmiechnęła się delikatnie, dłoń którą złapał jej podbródek odruchowo sama lekko chwyciła wolną ręką.
    - Cieszę się, że jesteś - szepnęła półprzytomnym głosem. - Wiejcie zanim się obudzi, po mnie i tak przyjdą - dodała czując coraz cięższą głowę, ale zaraz nią potrząsnęła, starając się nie paść.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  35. Akane miała wrażenie, że jej głowa wystawiana jest ostatnio na jakąś wielką próbę, znowu. Akcja ze skrzelakami, ratunek, poród... i to konkretny. Chyba nikt nie spodziewał się bliźniaków, An była teraz starszą siostrą, miała brata i siostrę. Musiała przyznać, to było dziwne uczucie. Kochała te małe kluski, ale najbardziej kiedy spały. Sama chciała odpocząć po tych wszystkich akcjach, pełno myśli krążyło po jej głowie, a wśród płaczu maluchów ciężko było skupić się na czymkolwiek.
    Nie wiedziała czemu nogi zaniosły ją akurat na plażę, ale to właśnie tam usiadła późnym wieczorem, pozwalając sobie na chwilę zapomnienia i głębokie zamyślenie. Dopiero znajomy głos sprowadził ją na ziemię. Nawet nie wiedziała ile tu już siedzi, ale pierwsze co poczuła po ocknięciu to gęsia skórka. Drgnęła lekko i zerknęła w stronę Gavina. Pierwsze pytanie przemilczała, jednak przy drugim westchnęła ciężko.
    - Co nie? - przyznała i przejechała wzrokiem po całej posturze ciała chłopaka. Nawet stał zbyt pewnie jak na Gavina, a już pomijała słownictwo i ton głosu. Spędziła z nimi tyle czasu, że ciężko było nie zauważyć zmiany. Nie potrafiła jednak określić co takiego się zmieniło. Mogłaby... mogłaby po prostu użyć pyłu, ale miała wrażenie, że to tylko jeszcze bardziej namieszałoby w jej własnej głowie.
    - Chociaż Twoje wysokie C mogłoby się z tym równać - dodała z nieco zadziornym uśmiechem. - O i te spazmy czy przesadna panika... Kurde, wychodzi na to, że chyba muszę Ci podziękować. Przygotowałeś mnie do rodzicielstwa - prychnęła lekko śmiechem i pokręciła głową. Znowu zawiesiła wzrok w tafli wody.
    - A Ty? Też wyczekujesz swoich wodnych oprawców? - zapytała znowu na niego zerkając. Stał się bardziej zagadkowy niż zwykle, pewnie nawet nie był tego świadom.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  36. Dziewczyna uniosła jedną brew i zaraz zmrużyła oczy, nic jednak nie powiedziała, posłała Gavinowi lekki uśmiech, który zbladł na wspomnienie o byciu dziewczyną.
    - Znowu to? Proszę, nie zaczynaj, dobrze wiesz, że jestem z Ryu - zauważyła karcącym tonem, skupiając automatycznie wzrok na jego oczach. Nie chciało jej się wierzyć, że po tych wszystkich przebojach nadal naprawdę chciałby z nią być. Kiedy uciekł wzrokiem ona nadal bacznie go obserwowała, zdawał się mniej podejrzany, ale... Nadal coś tu śmierdziało.
    - Przecież macie to samo ciało, co za różnica? Jak on jest przy władzy to Ciebie nie boli? - zapytała zaciekawiona. Na wzmiankę o propozycji Rei kiwnęła głową, wiedziała o niej.
    - No wiesz... - zaczęła i nagle coś ją tknęło - ... zawsze możemy zamieszkać razem w jakimś ciasnym tipi, ja będę miała spokój od płaczu, a Ty nie będziesz musiał oglądać amorów Rei i Meliodasa - poruszyła brwiami, śląc mu nieco kokieteryjny uśmieszek. Czas na zemstę, za te wszystkie penisy na wierzchu i inne prowokacyjne zachowania!

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  37. An zacisnęła zęby, tak samo i dłonie w pięści. Tak zawdzięczała mu życie, jego ciału właściwie, ale teraz, na tą chwilę powstrzymywała się by nie dostał w zęby. Przemilczała te komentarze, drgnęła jedynie na pocałunek w policzek i czekała, po prostu miała nadzieję, że ciśnienie samo z niej zejdzie. Na szczęście odpowiedz o grubym kocu całkiem ją zainteresowała i mogła sobie pozwolić na swój kabaret. Kabaret, którego szybko pożałowała. Już w pierwszym odruchu chciała się odsunąć, ale została złapana w uścisk.
    - Gavin... - burknęła, jednak przerwał jej wykrzykując swoje teorie. - Przestań do cholery! - cały ten czas się kręciła i próbowała wygrzebać z uścisku.
    - Żartowałam! - warknęła i wyswobodziła się, upadając na piasek. - Nie ważne, że go nie ma! - wcześniejsze nerwy dały o sobie znać.
    - Nie ma żadnej opcji A i B, tata i brat nie mają tu nic do rzeczy! - rzuciła w niego zmiętą kupką piasku.
    - Miałam nadzieję, że Ci przeszło, że ja Ci przeszłam! - przyznała. Nie... Nie umiała, na samą myśl, że Ryu przepadł łzy napłynęły jej do oczu. Teraz to ona odwróciła wzrok, nawet nie siadała, po prostu obróciła się na brzuch i oparła głowę na dłoniach.
    - Przepraszam, to było głupie, nie powinnam tak żartować. Lubię Cię okey? Obie wersje... - przyznała szeptem, wzruszając ramionami. Wzięła głęboki wdech i dopiero teraz spojrzała na chłopaka.
    - Ines widziała - znowu szepnęła trochę poważniej i dotknęła palcem wskazującym czoła chłopaka. - Coś tu się działo, coś jest inaczej, nie wiem co, a Ty wiesz, że mogę zobaczyć, ale nie chcę - przyznała, wróciła do siadu i podciągnęła nogi pod brodę, znowu spojrzała w wodę.
    - Masz rację Gavin, wcale nie jesteś taki zły - dodała z westchnięciem, właściwie pomyślała na głos i dopiero po chwili się zorientowała. Zacisnęła usta w wąską kreskę... Cholera, czy znowu znajdzie w tym zdaniu jakąś iskierkę nadziei?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  38. Spojrzała na niego jakby nie rozumiała. Żartuje? Nie sądziła, jednak dziwniejsze było, że on tak sądził. To świdrujące spojrzenie było dość niepokojące, a wybuch gniewu, ton i argumenty... Prawdę mówiąc An chyba po raz pierwszy poczuła strach w jego towarzystwie. Krępował ją wiele razy, wkurwiał na ogromną skalę, wywołał ten cholerny wypadek, ale to właśnie teraz wyglądał jakby był w niekontrolowanym amoku. Patrzyła na niego marszcząc czoło, analizując wzrokiem każdy gest.
    - Fakt, że mnie uratował to jedna wielka niewiadoma, a nie powód do polubienia Gavin - fuknęła na niego. - Nie mam żadnego syndromu idioto! Może po prostu widzę coś, czego Ty nie jesteś w stanie zobaczyć, stoję obok, a nie... Tak jak Ty... - przewróciła oczyma i już miała odwracać wzrok, ale wtedy zabrzmiał ten znajomy chłodny ton i groźba. W odruchu złapała chłopaka za poły koszuli, ale na szczęście w porę się powstrzymała i jedynie zacisnęła palce na materiale jego odzieży, nie odrywając od niego wzroku. Uśmiechnęła się delikatnie, powoli luzując zacisk zębów. W co on grał? Pełno dziwnych myśli zakłębiło się w jej głowie, jednak płaczliwy głos zadziałał jak wiadro zimnej wody. An poluzowała uścisk. Podejrzliwość narosła, ale użycie siły nie było żadnym rozwiązaniem. Usiadł przy boku Gavina i po raz kolejny głośno westchnęła.
    - Jasne, mnie też czasami ponosi - przyznała. - W sumie to zdziwiłabym się gdyby nasza relacja przestałą być aż tak włoska - oparła lekko swoje ramię o ramię Gavina.
    - Wszyscy jesteśmy niezrównoważenie popierdoleni, nie bądź dla siebie taki ostry, dla niego też nie. Popatrz na mnie, czasami z byle powodu chodzę wkurwiona, co to by było gdyby mnie zamknęli w moim własnym alter ego - pokręciła głową gestykulując wybuch przy swojej głowie.
    - tak by mogło wyglądać piekło - podsumowała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  39. Odepchnięta lekko oparła się jedną dłonią o piasek i spojrzała pytająco na Gavina. Winna? Słysząc stwierdzenie uniosła wysoko brwi.
    - Mam być dla Ciebie wredną małpą? Wtedy Ci przejdzie? - zapytała z troską w głosie. Miał smutne oczy - To tak nie działa - zauważyła. - Poza tym, nie lubię udawać, nie umiem chyba - dodała patrząc w tą samą stronę co on. Kiwnęła głową na ostatnie stwierdzenie. Tak, ona również nikomu by tego nie życzyła i właśnie dlatego nie była w stanie skreślić Gavina, mimo wielu przykrości miała z nim pełno fajnych wspomnień.
    - Pamiętasz dach na szkole? - uśmiechnęła się mimowolnie i spojrzała na niego wesoło. - Siedzieliśmy tam tak jak teraz i gapiliśmy się na okolicę. Zawsze z kanapkami i kocem piknikowym - zaśmiała się delikatnie.
    - Mogliśmy sobie wszystko powiedzieć, a problemy były takie... Błahe - spojrzała w niebo i po chwili wylądowała plecami na piasku.
    - Duszku... - szepnęła na wspomnienie starej ksywki. Nigdy by nie przypuszczała, że będzie aż tak trafna. Zerknęła na Gavina. Zdecydowanie było inaczej, ani zbyt wybuchowo, ani zbyt krępująco, dziwne uczucie, zupełnie jakby wisiała pomiędzy. Dziwne, ale przyjemne. Poczuła się trochę jak na tym szkolnym dachu, brakowało jedynie koca piknikowego i kanapek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  40. Słuchała go patrząc w niebo, dzisiaj było czyste i gwiazdy lśniły wyraźnie. Tu światła miast nie zagłuszały ich blasku. Wróciła wzrokiem do Gavina, gdy wspomniał o dorosłości, znowu zaczęła mu się baczniej przyglądać. Miała wrażenie, że chłopak o wiele plastyczniej lawiruje między swoimi dwoma twarzami. W jednej wypowiedzi potrafił połączyć obie te osoby, a zwykle coś takiego się nie zdarzało. Gavin był po prostu skrajny, ale nie teraz. An postanowiła jednak przemilczeć to spostrzeżenie.
    - Jak już to spieprzyliśmy - poprawiła go. - Jednak uważam, że to niczego nie przekreśla. Tata ciągle mi tłucze do głowy, że nie ma ideałów, a błędy popełnia każdy. Jest tego żywym dowodem. Ma krew na rękach i wiele więcej przewinień na sumieniu. Jakby tego było mało to ma przyjaciół i rodzinę, która zna jego najgorsze przewinienia. Wiem co robił, wiem co zrobił, ale dla mnie i tak jest świetny - uśmiechnęła się kącikiem ust obserwując horyzont.
    - Czasami po prostu dajemy się ponieść emocjom i mówimy lub robimy coś totalnie idiotycznego, ale... No nie wiem... Po prostu pojedyncze czyny nie określają człowieka - stwierdziła i zamilkła na chwilę.
    - Dlatego nie dziw się i nie oczekuj, że będę w stosunku do Ciebie wredną pipą. Czasem będę, a i owszem, ale czasami Ci odpuszczę - tu spojrzała na niego z nieco szerszym uśmiechem i pokazała małą przerwę między opuszkiem kciuka, a palca wskazującego.
    - Tak, o, odrobinkę odpuszczę - dodała już trochę weselszym tonem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  41. Przemilczała to całe wyliczanie, sama się nad tym zastanawiając. Cóż, ona tak tego nie widziała, ale jakoś nie miała ochoty o tym dyskutować.
    - Lustro to bardziej wina moja i Ryu, w końcu to my uwolniliśmy wiedźmę, nieświadomie, ale my, więc nie przypisuj sobie naszych zasług - rzuciła wzruszając ramionami, odrobinę żartobliwym tonem. Gavin zawsze miał tendencję do dramatyzowania. Spojrzała na chłopaka gdy wstał i obserwowała co robi. Siedziała na dupie patrząc co robi z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zmarszczyła czoło i wstała z głośnym westchnięciem.
    - Zapomniałeś o wysokim C w trakcie tego majestatycznego pędu - burknęła trochę bardziej do siebie, zdjęła wierzchnie ciuchy idąc powoli w stronę fal i przeklinając pod nosem. Próbowała go wypatrzeć i szła pewnie przed siebie, badając przy tym grunt.
    - Zaraz i mnie będziesz miał na sumieniu - krzyknęła wśród fal oceanu i sama dała nura.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  42. Czując dotyk na ciele drgnęła lekko, pierwsze skojarzenie było mało przyjemne, przed oczyma mignęły jej tortury i An wycofała się odrobinę. Szybko jednak wrócił trzeźwy umysł.
    - Co za... - zaczęła i nagle została wciągnięta pod wodę. Szybko wynurzyła się na zewnątrz i zaczerpnęła powietrza.
    - No debil - rzuciła opróżniając usta, sama się zaśmiała, chociaż odrobinę nerwowo. Przetarła oczy i ponownie go zaatakowała by zaraz złapać pływającą po wierzchu kupkę glonów.
    - Ach tak? Wiesz co jeszcze ujędrnia skórę? - skoczyła w jego stronę i rzuciła swoim znaleziskiem, celując w twarz. - Algi! - zaśmiała się rozbawiona. - No chodź, chodź, zadbamy o Twoje urocze lico - posłała mu łobuzerski uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  43. Akane prychnęła pod nosem i skrzyżowała ręce na torsie gdy ten nad nią zagórował. Reakcją na klepnięcie było wymowne spojrzenie.
    - Och no tak, zapomniałam Ty nasz amancie - udała to całe trzepotanie rzęsami i ledwo powstrzymywała zadziorny uśmiech. "ko-cha...Żabo" tak? Znowu zlustrowała go spojrzeniem.
    - Co by jeszcze bardziej Ci odwaliło? Nie, podziękuję, zostanę przy mojej ko-cha Żabo twarzy - pokazała mu koniec języka i odbiła się od niego lekko nogami, gdy ją popchnął. Zanurzyła twarz, tak, że widać było ją jedynie od nosa w górę.
    - Hmm... - zastanowiła się głośno i odbiła od dna by zacząć dryfować na plecach. W jej głowie pojawiła się pewna myśl i delikatny uśmiech zawitał na twarzy.
    - Tak - odpowiedziała by znowu opuścić nogi wgłąb oceanu i spojrzeć na Gavina, opływając go dookoła. - To najcieplejsza kobieta jaką znam, a Melio jest wyluzowany, nie pieprzy trzy po trzy jak większość dorosłych. Ewentualnie pogadaj z Febe, w sensie gdyby się nie układało z Tonym to mógłbyś zapytać czy Febe będzie takim planem B, ale to tylko luźna propozycja - odpowiedziała szczerze. Miała wrażenie, że chłopakowi dobrze zrobi rodzinna atmosfera, a chyba nikt nie zapewni lepszej niż kobieta, która była w stanie stworzyć dom dla sierot i potrzebujących dzieciaków.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  44. Dziewczyna aż się zatrzymała z wrażenia i prychnęła śmiechem.
    - Mój brachol jak tylko o tym usłyszy to nigdy się nie wyniesie - pokręciła głową i wróciła do okrążania Gavina.
    - Nadal pamięta jak się na mnie zamachnąłeś i krótko rzecz ujmując jest gorszy niż tata, gdy słyszy o jakichś naszych spotkaniach - przyznała spokojnym tonem po czym wróciła do dryfowania na plecach i przymknęła oczy.
    - Mi by to nie przeszkadzało, mieszkaliśmy już razem i to w różnych warunkach... - dodała z lekkim uśmiechem na twarzy. Jeny, czuła się jak piórko, woda była taka przyjemna. - Myślę, że dziki seks tatuśka, płacz bliźnią i zbyt częste widywanie mojej żabiej osoby to dobry powód by jednak uznać ten pomysł za plan C - zerknęła na chłopaka nieco rozbawiona. Już to widziała, armagedon w czterech ścianach.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  45. Na wspomnienie Ryu westchnęła ciężko, otworzyła oczy i opuściła nogi ku dnu.
    - Gavin, nie wyprzedzaj wydarzeń, nie wiadomo co będzie z Ryu, poza tym słyszałam, że jest plan postawić z jeden czy dwa domki na zapas - wzruszyła ramionami i spojrzała w niebo. Przewróciła oczyma na wzmiankę o Natanie i tym całym sajgonie.
    - Nawet jeżeli będzie miał dziecko to jestem pewna, że nie zostałby w domu, a zbudował swój... Poza tym, Duszku, jestem siostrą, a byłabym dodatkowo ciocią, nie rodzicem. Mogę pomóc, ale nie będę szarańczy wychowywać, mam jeszcze na to czas - wyszczerzyła się do niego. - No i tak czy siak planuję mieszkać osobno, gdzieś w pobliżu, ale osobno - dodała luźno i sama zanurkowała, by wynurzyć się niedaleko czarnowłosego.
    - No i proszę Cię... Ty i wspomagacz przy dzieciach? - uniosła lekko brew. - Już widzę tą panikę gdy płaczą albo trzeba im zmienić pieluchę... Wiesz, tu jest jak w średniowieczu, nie mamy wygodnych pampersików i tych wszystkich udogodnień - poruszyła zabawnie brwiami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  46. An mlasnęła niezadowolona.
    - No przecież nie mówię o tu i teraz, a poza tym, niech się powoli przyzwyczajają, mają nowe pokolenie na głowie. Chodziło mi raczej o czas kiedy brat rzeczywiście będzie miał już dziecko albo będzie się go spodziewać - wzruszyła ramionami i zaraz chlapnęła w jego stronę wodą.
    - A żebyś wiedział, że będę marzyć - spojrzała na niego spod przymróżonych oczu. - Ty o niczym nie marzysz? - zagaiła przekrzywiając głowę na bok. Znowu to kochanie, czyli jej się nie zdawało... Tak... teraz miała pewność, że coś zadziało się z Gavinem, ale kompletnie nie wiedziała co. Zbyt łatwo przechodził z jednego zachowania w drugie, brakowało skrajności, trochę jakby wyśrodkował swoje dwie natury. Gdy skomentował te całe pieluszki i pomaganie, An przyjrzała mu się uważnie w milczeniu. Zabrzmiał dość poważnie, jakby rzeczywiście oferował tego rodzaju pomoc. Chciała coś powiedzieć, ale ugryzła się w język by ostatecznie posłać chłopakowi subtelny uśmiech.
    - W takim razie panie pomagier, jak mnie będą wołać o pomoc to się przypomnę - odpowiedziała całkiem poważnie.
    - Nie musimy do tego razem mieszkać - dodała puszczając mu oko i powoli zaczęła dryfować w stronę brzegu, twarzą zwrócona do towarzysza.
    - To co? O czym marzy nasz Gavin? - zainteresowana wróciła do tematu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  47. Już pierwsze zdanie mocno ją zaintrygowało, ale kiedy chłopak dalej gadał, ona miała wrażenie, że robi się ciężka jak kamień. Dobrze, że miała grunt pod nogami bo szybko postawiła na nim stopy. Co? Zmarszczyła czoło... O zauroczeniu i fakcie, że jedynym powodem było to całe wyciągnięcie ręki wiedziała już dawno. Przecież właśnie dlatego nigdy nie brała Gavina zbyt poważnie. Jednak sposób mówienia tego wszystkiego był... Niepokojący.
    - Ostatnich chwil? - szepnęła zupełnie nie rozumiejąc. Jakich kurwa ostatnich chwil?! An zacisnęła dłonie w pięści i uparcie wpatrywała się w chłopaka. Czy ona musi mieć w takich sprawach rację?! Pierdolony wykrywacz kłamstw na dwóch nogach! Od początku nic jej nie pasowało. Poczuła jak mocno zaczyna boleć ją głowa i aż zachwiała się lekko. Widząc jak rusza do brzegu sama obrała ten sam kierunek, przeklinając siebie w myślach. Dopadła do swoich ciuchów i zdążyła założyć jedynie koszulkę, gdy została wskazana palcem. Od razu pokręciła głową.
    - Zapominasz kim jestem?! - fuknęła na niego. - Przecież to widać! - w odruchu cisnęła ciuchami trzymanymi w dłoniach o piasek i olewając jego warki, ruszyła w jego stronę.
    - Widać, że coś jest inaczej! - rzuciła, czując jak serce jej wali. Zatrzymała się w pewnej odległości - Nie pytam! - dodała, a wargi lekko jej zadrżały. Dlaczego miała wrażenie, że stało się coś złego? Spojrzała na swoje stopy i przymknęła oczy, oplatając się ramionami. Cholera, przecież się przed nim nie rozklei...
    - Nie pytam... - dodała już ciszej i obróciła się do niego plecami, starając uspokoić. nadal jednak zaciskała pięści. Wzięła głębszy oddech.
    - Po prostu tu jestem i... - odruchowo przetarła twarz ręką. - Jakbyś potrzebował - prawie szepnęła i chociaż było to dla niej ciężkie powoli ruszyła w stronę porzuconych ciuchów. Wiedziała jak irytujące potrafią być zbyt dociekliwe pytania, wiedziała, że nikogo na siłę nie zmusi do zwierzeń. Niestety wiedziała też, że w jakimś stopniu przywiązała się do Gavina i niewiedza, w tej danej chwili, była dobijająca. W głowie dziewczyny rysowały się okropne scenariusze... W połowie drogi do spodni i butów po prostu kucnęła, objęła się jeszcze mocniej ramionami. Musiała się uspokoić, a sądząc, że Gavin czmychnął przerażony zdemaskowaniem, cupła znowu na piasku i schowała twarz w dłoniach. Nie płakała, po prostu musiała uspokoić myśli. Może Mroczny tradycyjnie się nią bawi?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  48. An drgnęła słysząc głos chłopaka. Jednak nie uciekł? Oderwała dłonie od twarzy i obejrzała się na niego. Zmarszczyła czoło. Zatruwali? Zaskoczona, ale i zainteresowana obróciła się trochę bardziej ku Gavinowi, chcąc okazać swoje zainteresowanie. Nie sądziła, że cokolwiek jej powie... Ich relacja była... No cóż, ciężka do określenia. Słuchała w ciszy, bacznie obserwując towarzysza, zwracała uwagę na wszystko, gesty, mimikę, jednak najbardziej na słowa. Gavin nie dopuszczał? Automatycznie zacisnęła usta w wąską kreskę i zmięła piasek pod dłonią. "On odszedł" zabrzmiało w jej uszach i dziewczyna poczuła się jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody. - Zaraz... Co? - szepnęła skacząc wzrokiem po twarzy Gavina. Nie rozumiała, nie chciała tego zrozumieć. Serce zaczęło mocniej bić w piersi, a oczy, mimo, że starała się z całych sił, zaszły mgłą. Wargi zadrżały i An spuściła głowę by pozwolić kilku łzom spłynąć po policzkach. Nie był to rzewny płacz, ale kilka kropel spadło na piasek, zanim granatowowłosa przetarła twarz. Podciągnęła nosem i wróciła spojrzeniem do Gavina, jakby czekała na dalszą wypowiedz. Widząc reakcję chłopaka zacisnęła zęby. Cholera... Co on musiał teraz przeżywać... Powoli przysuwała się w jego stronę lekceważąc te wszystkie krzyki i fakt, że sam po sobie ciśnie. Milczała chwilę gdy wspomniał o odejściu, ale zaraz wyciągnęła delikatnie dłoń, by lekko dotknąć jego pięści wciśniętej w piasek. - Nikt się ode mnie nie dowie - powiedziała cicho, trochę łamiącym głosem. - To... To Twoja decyzja komu powiesz i ile - spuściła wzrok, a do oczu napłynęły łzy. - Jest mi tak cholernie przykro - szlochnęła jednorazowo, by zaraz spojrzeć na niego mokrymi oczyma. - Żałosny? Oszalałeś? Jak mogłabym coś takiego powiedzieć? Gav, cholera... Straciłeś... - musiała zamknąć oczy i uspokoić oddech. - To tak jakbyś stracił brata, członka rodziny - znowu na niego spojrzała. - Bycie sam na sam jest ok, ale tylko na krótką chwilę... Nie musisz odchodzić - dodała odwracając wzrok w stronę oceanu. Miała wrażenie, że serce rozpadło jej się na milion kawałków. Gavin poświęcający się dla Mrocznego... To brzmiało jak scenariusz jakiegoś nierealnego dramatu. An pomasowała skronie. Z jednej strony Gavina nie było, a z drugiej, siedział tuż obok... Nawet nie była pewna czy w tej sytuacji może mówić o żałobie po przyjacielu. - Proszę Cię tylko o jedno... - dodała smętnie, nadal patrząc na wodę. Dopiero po chwili wróciła spojrzeniem do chłopaka. - Przestań go udawać... To - pokręciła głową. - To tylko utrudnia sprawę, a Tobie niepotrzebnie miesza w głowie - zabrała dłoń i przyciągnęła kolana pod brodę, oplatając się ramionami. Miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze jak dziecko. - Mimo wszystko... - podniosła twarz do chłopaka i nawet nie próbowała już ukryć kolejnych pojedynczych łez. - Dziękuję, że mi powiedziałeś - posłała mu delikatny uśmiech. Szczerze mu współczuła. - Wiem, że jestem dla Ciebie nikim i pewnie to nic nie znaczy, ale... Jak będziesz czegoś potrzebował, nawet zwykłego milczenia w czyimś towarzystwie, to śmiało wal - dopiero teraz starła ostatnie łzy z twarzy, by zaraz po tym ułożyć brodę na kolanach i zawiesić spojrzenie w falach oceanu. Potrzebowała czasu, musiała to wszystko na spokojnie przetrawić.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  49. Niespokojny oddech chłopaka odrobinę ją zaniepokoił, zerkała na niego niby od niechcenia, ale każda kolejna reakcja potwierdzała ją w przekonaniu, że miało "Mrocznego" to była zwykła łatka.
    - Matko, Gav, przestań - rzuciła łamiącym się głosem i szybko objęła chłopaka. - Krzycz, płacz, rzucaj się po piasku, cokolwiek, ale nie duś tych emocji - prosiła drżącym głosem czując jak łzy płyną ciurkiem po buzi. Tego nie dało się nie zauważyć, próbował z całych sił grać tego skurwiela jakim potrafił być, poza tym... Ona chyba też tego potrzebowała, czuła się trochę jakby właśnie żegnała Duszka, a witała Gav'a. Teraz nie miało znaczenia czy ją odepchnie, czy wyszarpie się z jej uścisku z krzykiem. Nie miało znaczenia co zrobi, ona po prostu nie mogła patrzeć jak czarnowłosy dusi w sobie to wszystko.
    - Poświecił się dla Ciebie, nie marnuj tego przez głupie ego, bądź szczery z samym sobą, chociaż spróbuj, dla niego... - szepnęła. - Może to chociaż trochę ukoi ból, może... Może nie będzie tu aż tak cicho - podniosła wzrok do jego twarzy i sama dotknęła palcami skroni chłopaka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  50. Pozwoliła by ją od siebie odsunął, jednak nie oddaliła się ani odrobinę bardziej. Gdyby chciał to wylądowałaby dobry metr przed nim. Słysząc przypomnienie, delikatnie kiwnęła głową, a zaraz zaparła się lekko nogą czując uderzenie. Automatycznie zacisnęła zęby, była przygotowana na o wiele gorszą reakcję, więc to teraz nazwałaby zwykłym kuksańcem. Tym bardziej, że kolejny cios był znacznie słabszy. Objęła go mocniej widząc jak bezwładnie opuszcza dłonie.
    - Może źle się wyraziłam... - szepnęła. - Po prostu nie udawaj - sprostowała swoją radę i pogłaskała go delikatnie po plecach.
    - Teraz tak Ci się wydaje, ale... Nawet jeżeli go nie usłyszysz, to zaraz pojawią się Twoje własne myśli i wspomnienia - zapewniła spokojnym tonem. - Gwarantuję Ci, nie będzie cicho - uśmiechnęła się delikatnie do samej siebie.
    - Mógł - odpowiedziała rzeczowo nadal go obejmując. - Jednak podjął własną decyzję. Teraz jest za wcześnie by ocenić czy była słuszna - odsunęła się delikatnie i spojrzała mu w oczy.
    - Dlaczego nie Ty? - zapytała zaciekawiona czy w ogóle ma odpowiedź na to pytanie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  51. Słuchała go w skupieniu. Nie znała tej historii. Duszek nie uraczył jej szczegółami co do swojego rozdwojenia jaźni, dziewczyna miała tylko przypuszczenia. Nie winiła przyjaciela, prawdopodobnie sam nie wiedział albo dowiedział się, gdy ich relacja stała pod znakiem zapytania. Słysząc przypuszczenie pokręciła przecząco głową.
    - Nie spodziewałam się żadnej historii, tym bardziej ckliwej - przyznała bez ogródek.
    - Najwyraźniej Gavin stwierdził, że pora dać Ci szansę. Nie Ty zdecydowałeś o czynie waszej matki, to nie był Twój wybór. Duszek pewnie uznał, że zwróci Ci to co zostało w brutalny sposób zabrane. Owszem, mógł zapytać, mógł zrobić wiele rzeczy inaczej, ale zrobił to co uważał za słuszne i nie widzę sensu by teraz się nad tym rozdrabniać i biczować - westchnęła ciężko i spojrzała na swoje porzucone ciuchy. Dopiero teraz zaczęła czuć chłód własnego ciała. Wróciła wzrokiem do chłopaka.
    - Nie wiem jak Ty, ale ja straciłam właśnie przyjaciela i chciałabym pożegnać go tak jak należy - przyznała po czym ruszyła bezceremonialnie ku swoim spodniom. Wciągnęła je na tyłek, a koszulkę wcisnęła w środek.
    - Na spacerze z Tonym znaleźliśmy ładną polanę, pójdę tam jutro z jakąś upamiętniającą tabliczką. Przynajmniej będzie komu popsioczyć w trudnych okolicznościach... Pokrzyczeć na niego, czy coś... - dodała ze smutnym uśmiechem. Zdawała się zmęczona, miała niemrawy wyraz twarzy.
    - Nie naciskam, ale czuj się zaproszony - raz jeszcze na niego spojrzała. - I Gav... Nigdy nie będę w stanie zrozumieć przez co teraz przechodzisz, ale w razie co, serio, służę ramieniem czy samą obecnością - zapewniła przenosząc wzrok ku gwiazdom.
    - Jesteś przecież synem śmierci, więc chyba wiesz jak wyglądają wszystkie etapy żałoby - znowu na niego spojrzała. - Wątpię, że Cię ominą.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  52. An spojrzała na chłopaka wymownie.
    - Gav, więziły nas jakieś wodne stwory, Tony mieszkał z smoko ludźmi, ja jestem w stanie wejść Ci do głowy, a Ty potrafisz na przykład gadać z duchami - prychnęła pod nosem. - Wynaturzenia to dla nas chleb powszedni - stwierdziła bez większych emocji w głosie. Słysząc propozycję popukała się palcem po brodzie.
    - Ciekawa propozycja, ale... - cmoknęła głośno i pokręciła głową. - Myślę, że jeszcze przyjdzie na to czas - dodała. Teraz jeszcze by się rozryczała na widok jego ducha.
    - Myślę, że można to zrobić po śniadaniu. Każdy wtedy idzie do swoich obowiązków i nie szuka zbędnych sensacji - rzuciła obserwując jak się zbliża. - Po ósmej powinnam mieć czas - skonkretyzowała śląc mu delikatny uśmiech. Ruszyła z chłopakiem przy boku w stronę domku Febe, czuła drapiący piasek na skórze, od środka natomiast kuło ją lekkie poczucie winy. Fakt, że Duszka nie było już wśród nich... To po prostu dziwne. Dziwnie dołujące.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  53. Akane w trakcie śniadania zwróciła uwagę na Gav'a tylko przez chwilę, widać było, że ten nie przywykł do tak rodzinnych posiłków, ale trudno się było temu dziwić. Sama tego dnia nie była aż tak rozmowna... Fakt, że zaraz miała iść pożegnać przyjaciela nadal ją przytłaczał, jednak nie zamierzała psuć atmosfery. Z uśmiechem na twarzy obserwowała wszystkich, od czasu do czasu zabierając głos. Miała jednak wrażenie, że część obecnych i tak dostrzegła jej średni nastrój.
    Przed dom wyszła odrobinę spóźniona, a słysząc komentarz rozłożyła bezradnie ręce.
    - Ten co mi pomoc oferował zaszył się, o tutaj, więc czuj się współwinny - rzuciła w odpowiedzi i wyminęła go, pospieszając ruchem głowy.
    - Przygotowałam prowizoryczną tabliczkę, mam też dłutko, będzie... Będzie można coś wyskrobać... - zerknęła kątem oka na chłopaka i westchnęła ciężko. - Ja zamierzam - sprostowała, co by nie czuł się do tego zmuszony. - Fajnie, że... przyszedłeś - dodała dość neutralnie i wyjęła schowaną wcześniej tabliczkę.
    - No dobra, możemy iść - oznajmiła i ruszyła przodem, by zaraz zrównać się z towarzyszem.
    - Znalazłeś coś ciekawego na nocnym spacerze? - zagadnęła. Sama nie mogła spać i widziała jak wraca, kiedy sama kończyła szykować tą całą tabliczkę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  54. Dziewczyna kiwnęła głową na znak, że rozumie. Patrzenie w niebo zawsze ją uspokajało więc nawet nie specjalnie się zdziwiła. Słysząc o tych samych konstelacjach zmarszczyła czoło i jakoś tak automatycznie zerknęła w górę.
    - Serio? - nie udawała zaskoczenia. - To może nie jesteśmy aż tak zgubieni... To wcale nie taka bezsensowna wiedza, przynajmniej łatwiej określić odpowiedni kierunek podróży czy poszukiwań - wzruszyła ramionami i zaraz prychnęła cicho pod nosem. - Podryw na gwiazdy też nie zawsze działa - dodała dość poważnie jak na siebie. Zrobiło jej się jakoś dziwnie... Zacisnęła usta w wąską kreskę. Cholera... Miała przed oczyma wiele wspomnień.
    - Szlag by to... Zawsze tak jest. Pożegnania są do dupy - rzuciła lekko zirytowana. Dlaczego w takich chwilach do głowy pchało się to co dobre. Przecież łatwiej by było rozpamiętywać złe chwile, smutek automatycznie byłby mniejszy. An potrząsnęła głową, jakby chciała pozbyć się z niej natrętnych myśli.
    - Tak więc wiesz... Poszukaj plusów tej całej wiedzy, może się przydać, tym bardziej, że to dość zacofany świat. Jestem pewna, że zaćmienie czy spadające gwiazdy mają tutaj swoje własne znaczenia - rzuciła nie chcąc sprawiać wrażenie jeszcze bardziej smętnej.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  55. Ostatnie zabójstwo nie było największym wyzwaniem z jakim przyszło jej się mierzyć. Jednakowoż musiała przyznać, iż zlekceważyła swojego przeciwnika. Nigdy nie przypuszczałaby, że ktoś z rodziną potrafił się bronić. Mężczyźnie co prawda udało się jedynie zerwać jej maskę zanim w ogóle zadał jej jakiekolwiek rany. To jednak sprawiło, że w Onyx obudziła się bestia. Wskoczyła na niego, dźgając bez pamięci póki nie był cały podziurawiony, a podłoga stodoły, w której akurat się znajdował, nie zaczęła zdobić się jedną wielką plamą jego krwi. Pozwoliła sobie na koniec nawet oderwać kawałki mięsa z jego ciała, skoro już miała odsłonięte usta. Smakował o wiele lepiej niż większość stworzeń, które wcześniej przeszły przez jej kubki smakowe. Po udanym zabójstwie i odebraniu nagrody wycofała się z wioski, szukając schronienia w lesie. Spędziła w nim kilka dni polując na okoliczną zwierzyną. Nie musiała bawić się w rozpalanie żadnych ognisk, gdyż surowo mięso jeszcze nigdy jej nie zaszkodziło. Dzisiejszą noc spędziła tak samo jak wiele innych, na gałęzi drzewa, racząc się swoją surową kolacją. Ścisnęła kawałek mięsa w dłoniach, pozwalając, aby krew zwierzęcia napłynęła do spragnionego gardła dziewczyny. Zachowywała się dosyć beztrosko, dopóki nie usłyszała cudzych kroków. Szybko założyła maskę, lecz zanim zdążyła wskoczyć na wyższe gałęzie, które dałyby jej lepsze schronie, poczuła jak coś przyciska jej gardło do twardej kory. Syknęła dziko, szukając jakiejkolwiek postury przed nią. Nie widziała niczego, nikogo, zimny uścisk jednak czuła bardzo realnie. Zamachnęła się z całej siły nogą, aby kopnąć przeciwnika w miejsce, w którym wnioskując z uścisku powinna znajdować się głowa. Zamiast tego noga z impetem uderzyła w część drzewa znajdującą się tuż nad jej głową.
    – Co?! - warknęła, próbując się wyrwać. Gdy tylko poczuła ulgę, odskoczyła na wyższą gałąź, a następnie zaczęła skakać na inne drzewa, obserwując posturę chłopaka na ziemi. Słuchała każdego jego słowa. Garret? Tak, to jej ostatnia ofiara, ale on był martwy. Czyżby potrafił przyzywać duchy. Gdy tylko skupił się na rozmowie z drugą, nie widoczną, zeskoczyła z drzewa, lądując tuż za nim.
    – Ja nie lubię twoich metod - powiedziała, łapiąc go za nadgarstki. - każ mu przestać mnie atakować, bo ja zaatakuje Ciebie - dodała. Następnie odskoczyła szybko w cień, chowając się przed jakimkolwiek wzrokiem. Wolała nie ryzykować wszczynania tej walki. Nie była w stanie zlokalizować drugiego przeciwnika, nie była w stanie zabić wszystkich, więc wolała unikać nierównej dla niej walki. Jednak jeśli chodziło tylko o wyjaśnienia… Tak, z tym też było trudno. Nie mogła ot tak opowiadać o Bractwie. To było dla niej zakazane. Szybko zastanowiła się nad tym, co mogłaby zdradzić przybyszom.
    – Ktoś bardzo głośno szeptał różne prośby o śmierć Garreta - odrzekła, po czym zmieniła miejsce swojego pobytu, wskakując na gałęzie drzew. Przeskoczyła na kilka metrów w bok, łapiąc się bezszelestnie gałęzi. - Może zazdrosny kochanek, może jakiś stary wróg, może ktoś kto zazdrościł mu życia - kolejny skok. Nie chciała zdradzić im swojej pozycji przez głupią rozmowę. Równie dobrze mogli chcieć ją zabić. - Ty tłumaczysz swojemu mieczowi dlaczego go używasz? - zapytała chłopaka, którego cały czas bacznie obserwowała.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  56. - Twój problem - szepnęła do siebie. Mogła go zabić, widziała jak porusza się niezdarnie po drzewie. Czuła, że jeśli pozbędzie się jego, duch mimowolnie da jej spokój. Żadna inna martwa dusza nigdy nie zaatakowała dziewczyny, więc wszystko musiało być sprawką czarnowłosego. Czuła w kościach, iż wszystko jest jego zasługą. Dlatego też nie wahała się wskoczyć na gałąź drzewa, na której przebywał. W ręku miała już przygotowane sai, lądując na drzewie zrobiła szybki krok w jego stronę celując prosto w serce chłopaka, gdy nagle poczuła uścisk na gardle, nie mogąc przesunąć się dalej. Zmarszczyła brwi, patrząc wściekle na chłopaka. A więc tak chce się bawić. Słoneczko? Co to miało znaczyć. Mówił miłe rzeczy, a wyraźnie czuła od niego wszystko co najgorsze. Przyglądała mu się uważnie, nie walcząc z uściskiem. Nie widziała w tym sensu, łapała więc jak najwięcej powietrza, póki mogła, nie mówiąc ani słowa. Czekała na jego błąd. Nie wyglądał na doświadczonego wojownika. Dalej mogła wygrać. Gdy tylko wstał, zamachnęła się nogą, podcinając go, gdy stracił równowagę, wykorzystała mocny uścisk ducha jako podporę. Nogami złapał opadający tors Gavina, przysuwając go do siebie. Następnie oplotła go udami wokół szyi, zaciskając swój uścisk równie mocno, jak trzymający ją Garret. Zakaszlała po skończonym manewru. Ledwo mogła oddychać.
    - Albo twój duch mnie puści i pogadamy na spokojnie, albo zobaczymy kto pierwszy się udusi, Słoneczko - syknęła, przytykając sai do jego pleców, do których udało jej się sięgnąć. Była zwinna, więc nie był to problem wygiąć się odpowiednio. Tak długo jak była wstanie złapać oddech i go wstrzymywać miała szansę. Wolałaby jednak rozwiązać to w pokojowy sposób. Oboje by przeżyli, a ona nie musiałaby ryzykować uduszeniem się.
    - Nie znam imienia zleceniodawcy, bo to nie moja rola, ale wiem, gdzie położyłam dowód na wykonanie zlecenia - dodała, na wydechu, po czym łapczywie zaczerpnęła kolejnej dawki powietrza, by następnie trzymać się jej tak długo póki mogła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  57. Tym razem to An wzruszyła ramionami.
    - Trzeba było mu to zasugerować mniej inwazyjnie niż masz w zwyczaju - stwierdziła dość obojętnie. Pewnie miał rację, bo Duszek rzeczywiście sprawiał wrażenie jakby się bał swoich zdolności niż chciał je rozwijać. Z drugiej strony wiele razy powtarzał, że jest bezużyteczny więc w sumie, tradycyjnie, był jedną wielką sprzecznością. Zerknęła na niego dość wymownie i lekko zmrużyła oczy. Warknięcie zdawało się do niej nie dotrzeć, zamyślona gapiła się jakby na ucho chłopaka. Zaraz jednak tekst o ochronie sprowadził ją na ziemię. Prychnęła cichym śmiechem. mroczny jej bodyguardem, ha!
    - Dobre sobie - nieco rozbawiona pokręciła głową i posłała Gavowi lekki uśmiech. Tego jeszcze nie było, jednak nie miała zamiaru się nad tym rozdrabniać. Uwagę o żałowaniu puściła mimo uszu, kiwnęła tylko głową i zaraz złapała kosmyk swoich włosów, a ruchem głowy wskazała na towarzysza.
    - Od kiedy to masz? Pasmo białych włosów - sprostowała, nadal idąc przed siebie. Nie kojarzyła by widziała coś takiego wcześniej. Nigdy w sumie aż tak mu się nie przyglądała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  58. Od razu? To on zaatakował ją pierwszy. Cholerny czarodziej! Gdyby nie fakt, że nie mogła zaatakować tych duchów byłby już dawno martwy, a ten cały Garret zdechłby drugi raz, tym razem w bardziej bolesny sposób niż wcześniej. Warknęła na jego propozycję. Miała ochotę go zabić, mogła to zrobić dalej na cztery różne sposoby, każdy bardziej wymyślny od poprzedniego. Tylko czy przy takiej ilości powietrza dałaby radę sama wyjść zwycięsko z tej sytuacji? Musiałaby zaraz po zwolnieniu wszystkich uścisków złapać się gałęzi, od której znajdowałaby się przynajmniej pół metra dalej. A to oznacza zmianę kierunku lotu i wycelowanie broni w odpowiedni punkt gałęzi, aby ta się nie oderwała. Inaczej skręci sobie kark. Musiała odpuścić. Nie miała jednak zamiaru tak po prostu się poddać. Musiała dać mu do zrozumienia, że to ona jest lepsza od niego. Jakby nie patrzeć chodziło tutaj o zabijanie. Nie spędziła całego swojego istnienia na walce o przetrwanie i szkoleniu tylko po to, by ktoś kto nie potrafi się normalnie wspiąć na drzewo dyktował jej warunki. W tej chwili znienawidziła magię i bezsensowną przewagę jaką dawała. Tym bardziej potrzebowała kryształu, aby się wzmocnić.
    – Puścić? - zapytała z zachrypniętym głosem. Skoro tego chcesz. Nogą którą zakleszczyła uścisk kopnęła go z całej siły jaką mogła włożyć w siebie nie rozluźniając uścisku, prosto w brzuch, wykręcając przy tym biodra, a chłopak mógł albo zsunąć się z gałęzi, albo złapać równowagę i utrzymać się dalej na miejscu. Po chwili znowu ruszyła biodrami z całej siły, aby wprowadzić go na środek sporej gałęzi, po czym zamachnęła się uwalniając uścisk. Czy da radę coś z tym zrobić, czy walnie o korę pnia, miała to gdzieś. Ona go puściła teraz była jego kolej. Gdyby miał zamiar ją oszukać, po prostu jednym celnym rzutem sai przebije mu serce.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  59. Chcąc nie chcąc skrzywiła się lekko. Mógł mieć rację... Pewnie nawet jej by w tym temacie nie posłuchał. Słysząc "tam pod wodą" jakoś tak automatycznie odwróciła wzrok i zawiesiła go w przestrzeni przed sobą.
    - Ja... - zaczęła. - Nie wiem czy już mówiłam, ale... - zerknęła na niego niepewnie by po chwili chrząknąć i zajść mu drogę. - Dzięki, nie? Po prostu dziękuję. Nie musiałeś mnie wtedy wyciągać, doceniam - zacisnęła usta w wąską kreskę zerkając gdzieś w bok. - Tak, tak, wiem, nie istotne - rzuciła zanim cokolwiek powiedział i obróciła się na pięcie by znowu ruszyć przodem. Milczała przez chwilę, jednak zaraz znowu chrząknęła.
    - Jeden z? Dużo ich jest? - zapytała zaciekawiona. Sama zastanawiała się z jakimi skutkami przyjdzie jej walczyć.
    - O, jest, zaraz za tym zakrętem - wskazała kiwnięciem głowy i jakoś tak automatycznie posłała mu szerszy uśmiech, jednocześnie przyspieszając kroku. Polana urzekła ją już za pierwszym razem. Nie wiedzieć czemu, ale była idealna zarówno na ćwiczenia jak i relaks.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  60. Zaczerpnęła szybko powietrza, gdy tylko uścisk na jej szyi się zwolnił. Oddychała niespokojnie przez chwilę, dopóki nie unormowała oddechu. Nie puścił, więc nie miała zamiaru mówić mu nic istotnego. Poza tym teraz była w stanie uwolnić się o własnych siłach. Chociaż powinna odpuścić, tak jak uczył ją Mankrik. Zawsze mogła udawać bezbronną, a później zwyczajnie go zabić, gdy już pozbędzie się wszystkich duchów. Onyx nie myślała jednak, aby tutaj chodziło o walkę na śmierć i życie, a o dominację. Nie ma zamiaru się teraz poddać. Pokazała już mu kilkukrotnie, że jest od niego lepsza. Nie potrzebuje jego łaski. Zmrużyła oczy. To zaboli. Jedną ręką zdjęła swoją maskę, odsłaniając wszystkie kły zdobiące jej twarz. Drugą ręką podrzuciła swoje sai, by zaraz złapać je w usta, póki jeszcze miała czucie.
    –Pierdol się - mruknęła, po czym zaczęła machać dolną częścią ciała. Szybko złapała odpowiedni rozmach. Uniosła nogi do góry, napięła odpowiednie mięśnie i szarpnęła własnym ciałem, wybijając swoje stawy barkowe, wydając z siebie bolesny krzyk, przez co jej ręce bezwładnie wysunęły się z objęć duchów. Zaczęła spadać. Zakręciła się w powietrzu, zawieszając się nogami o cienką gałąź. Kolejny zamach i saltem wylądowała na ziemi w przykucu. Spojrzała na chłopaka, wypluwając broń pod swoje stopy.
    – Mogę zejść sama - powiedziała jakby z triumfem w głosie. Nie mogła teraz ruszać rękoma. Usiadła po turecku na podłodze, opierając jedną rękę o ziemię. Lekko uniosła biodra i szybko nastawiła bark na powrót krzycząc przy tym z bólu. - Kurwa mać - syknęła. Poruszyła palcami prawej ręki. Działa. Złapała nią lewy bark i nastawiła bez większych problemów. Syknęła jedynie, ale już o wiele ciszej. Zdążyła się przyzwyczaić do bólu.
    – Nie znam imienia zleceniodawcy. Należę do Szepczącego Bractwa - powiedziała w końcu, zakładając na powrót maskę na usta. - Wiem tylko gdzie miałam zostawić krwawy kwiat na dowód wykonania zadania. Mogę pokazać wam chatę, ba, mogę nawet zabić zleceniodawcę, jeśli jest na tyle głupi, że nie zasadził kwiatu dla ochrony - dodała wyjaśniając. Naprawdę nie rozumiała dlaczego od początku nie byli się w stanie domyślić, że była tylko wykonawcą w całym tym zabójstwie. Jakby pierwszy raz słyszeli o Bractwie. Może nie należeli do najpopularniejszych organizacji, ale legendy o ich sposobie działania podobno krążyły po Mathyr od pokoleń. W końcu byli uważani za najlepszych w swoim fachu. I fanatyków, czczących wymyśloną postać dla zaspokojenia własnych pokręconych żądz zabijania.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  61. Automatycznie cofnęła lekko głowę na te jego "czułości", jednak nie na tyle by całkowicie ich uniknąć.
    - O tak, tego akurat się spodziewam, rzecz jasna w najmniej odpowiednim momencie - mruknęła i skrzywiła się na to całe klepnięcie w policzek. Pogłaskała się po nim delikatnie i cicho westchnęła. Nie zamierzała drążyć tematu więc po prostu kiwnęła głową.
    Na polanie uśmiechnęła się kącikiem ust, słysząc komentarz, zaraz też usiadła niedaleko czarnowłosego i spojrzała na niego rozbawiona.
    - Nie Twoje klimaty, co? Wolałbyś żeby wszyscy darli ze sobą koty? - prychnęła pod nosem i pokręciła głową. - Jeszcze Ci nas zabraknie - spojrzała mu prosto w oczy z dumą na twarzy, zaraz jednak wróciła wzrokiem do tabliczki, a z torby wyciągnęła dłutko. Kilka wspomnień przemknęło jej przed oczyma.
    - Jak byś go opisał? Tak, no wiesz, z Twojej perspektywy? - zapytała zerkając na Gava znad kamienia. Powoli zaczęła wydrapywać literki, tu marszczyła czoło, zaraz nos, czasem lekko przygryzała lub wydymała usta. Zdawała się dość skupiona, jednak od czasu do czasu spoglądała na chłopaka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń


  62. Chłopak zdawał się mieć zerowe pojęcie o Bractwie. Skąd on pochodził, że nie znał ani jednej historii. Pamiętała, że na pustyni straszyło się nimi innych, albo grozili. Fakt, faktem, większość osób bała się korzystać z ich usług, ze względu na cóż, zabójczą sławę. Westchnęła cicho. Naprawdę przegrywała z takim idiotą. Jak on mógł zostać magiem.
    – To i tak nie będzie trudne - napomknęła, gdy zaczął z uśmiechem opowiadać o zabijaniu tej osoby. - Myślisz, że jakiś dobry wojownik korzystałby z usług zabójcy? - dodała. Nie zamierzała siadać, przynajmniej na razie. Nie czuła się wykończona i wolała pozostać w pozycji, która była dla niej bezpieczniejsza. Podniosła swoją broń z ziemi i jedynie podeszła do czarnowłosego, aby w razie kolejnego ataku móc się na niego bez problemu rzucić. Nie ufała mu. Nie miała zamiaru. Już raz ją okłamał, gdy zdecydowała się z nim negocjować.
    – Z twoimi umiejętnościami? - zapytała patrząc na niego z góry. Znała standardy i została w nich przeszkolona. Większość dostawała się za propozycją z uwagi na umiejętności. Duchy chłopaka były faktycznie problematyczne, ale nie wydawało jej się, aby mogły zabić dostatecznie szybko. - Zależy od tego jak szybko zabijasz. Co zrobisz jak ofiara twoich duchów zacznie wrzeszczeć jak opętana? Znajdą Cię, zawalisz zadanie, zginiesz i popsujesz nam opinię - dodała, jakby z pogardą. - Najpierw zobacz czy dacie radę zabić tego nieszczęśnika, potem Ci powiem jakie masz szansę - zaproponowała. Była ciekawa jego umiejętności w starciu z kimś słabszym. Ona jakby nie patrzeć została wyszkolona przez jednego z najlepszych zabójców Bractwa. Poprzeczkę miała ustawioną dość wysoko. Pozostawało jeszcze jedno pytanie. Czy poradzi sobie psychicznie. Oni naprawdę zabijali niewinnych i nie mieli przed tym żadnych skrupułów. Onyx nie miała problemu z tym faktem, zabijanie to jedne z jej pierwszych wspomnień. Urodziła się, żeby zabijać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  63. Zacisnęła dłoń na broni na wieść, że nie mogła dać mu rady. Mogła go zabić w momencie gdy złapała go za nadgarstki. Skręcić kark. wyrwać krtań, przegryźć aortę, wbić ostrze w serce, rdzeń kręgowy, mózg, jakąkolwiek tętnicę. To ona nie chciała zabić jego. Gdy ten jego Garret złapał ją za pierwszym razem wyrwała się z uścisku. Miała ochotę mu o tym przypomnieć od razu. Ale z tyłu głowy odezwały się słowa Mankrika. Dobry zabójca sie tym nie chełpi. Zacisnęła zęby i jakoś przebolała tą urazę. Na ten czas. Jednak gdy usłyszała znowu to słoneczko coś w niej pękło. Rzuciła się na chłopaka powalając go na ziemię, przystawiając mu do gardła swoje ostrze. Zbliżyła swoją twarz do jego.
    – Miałam wiele okazji żeby Cię zabić, zanim twój duch zdążyłby zrobić mi cokolwiek - wbiła lekko ostrze, by delikatnie przebić skórę, z której popłynęła delikatna strużka krwi. Zdjęła maskę i zlizała to. - Gdy ty mogłeś mnie zabić, dalej mogłam zrobić tobie to samo. Twój duch musiałby zmienić uścisk do skręcenia mi karku czy wyrwania mi gardła - wstała i założyła maskę. - W tym czasie ty byłbyś już martwy - wyjaśniła. - Oczywiście ja nie jestem wyzwaniem przy doświadczonych zabójcach Bractwa, przy nich nie zdążyłbyś przywołać żadnego ducha przed swoją śmiercią - zaznaczyła. Znała swoją pozycję w szeregu. Nie mogła jednak zdzierżyć jego wzniosłego tonu i zadziornego uśmiechu. Może dlatego, że jego buźka była taka ładna w porównaniu z jej twarzą pokrytą kłami. Przeczesała swoje włosy. Szanse miał. Musiał tylko nauczyć się kontrolować silne duchy i wzmocnić własne ciało.
    – Staraj się zabić go szybko i bez świadków - dodała, po czym ruszyła w stronę wioski.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  64. Widziała jak sięga do kieszeni, nie czuła jednak, żeby to była jakaś broń, którą mógłby ją skaleczyć, dlatego też nie czuła żadnego strachu. Chciała mu tylko udowodnić w ten sposób, że gdyby chciała, nie zdążyłby sobie nawet uświadomić, że jest martwy. Musiała przyznać sama przed sobą, iż jako zabójca popełniła sporo błędów sama. Przede wszystkim, powinna zabić go przy pierwszej możliwej okazji, zamiast bawić się z nim i patrzeć co zrobi. Nie wykorzystała żadnej okazji, a teraz jeszcze zgodziła się sprawdzić, czy nadaje się na zabójcę. Ona! Jakie jej słowo mogło mieć znaczenie. Gdyby Mankrik docenił jego zdolności, to co innego. Onyx czuła się dalej nikim więcej jak uczniem. Cholernie dobrym uczniem, ale do mistrza było jej jeszcze daleko. Dziewczynie nie podobało się też, jak dotykał jej zębów. Słyszała jego komentarz, więc nic z tym nie zrobiła. Nie lubiła jednak, gdy ktokolwiek o nich mówił. Zazwyczaj zaraz zaczynałay się porównania do tego jaką to potworzycą nie jest. Tak niewiele osób widziało w tym broń. Potrafiła nimi zabijać i dzięki nim przetrwała przez połowę swojego życia. Jakby nie wyglądały, były częścią niej.
    – Nie nie doceniam Cię - zauważyła, gdy jej to zarzucił. - Po prostu uważam, że nie dałbyś rady wykorzystać każdej okazji do zabicia, a gdyby nie fakt, że dzisiaj zrobiłam to samo, byłabym przez to wyżej od Ciebie. Tak jak kiedy przyłożyłam Ci sai do gardła. Mogłam je od razu wbić i Cię zabić. Zamiast tego bawię się w jakieś okazywanie dominacji nad magiem, którego zdolności nie rozumiem. Każdy inny by to wykorzystał i mnie zabił… więc oboje zjebaliśmy - wyrzuciła z siebie, chcąc skończyć na ten moment przekomarzanki. Musiała zacząć zachowywać się jak prawdziwy członek Bractwa. Musiała w końcu przestać chwalić się bez potrzeby swoją siłą. Przecież zna swoją wartość. Ile razy zabijała, gdy przeciwnik miał przewagę liczebną? Jest wystarczająca. Tym bardziej nie musiała popisywać się przed kimś, kto ewidentnie posiada mniejsze umiejętności od jej własnych. Popisywać to ona się może przed faktycznymi elitami wśród morderców, aby Ci ją docenili.
    – Bez świadków. Jak ktoś Cię zobaczy, zamordujesz bez potrzeby ludzi, którzy mogą później potrzebować naszych usług, nie będziesz mógł tam wrócić, na wypadek gdybyś musiał - czemu on musi być taki nieznośny. I czym jest ten cały fun?!. Mówił to z uśmiechem na ustach, więc musiało być to pozytywnego. Czyżby lubił zabijać? To dopiero zabawne, biorąc pod uwagę jego słabe ciało. – Spodoba Ci się jak go zabijesz po prostu, możesz też się poznęcać, jak nikt nie widzi, dobry zabójca wie kiedy może sobie na coś pozwolić - ona sama lubiła czasami przekąsić co jakiś czas jedną ze swoich ofiar. Mieli zaskakujące smaczne mięso, w porównaniu z surowym żylastym mięsem zwierząt.
    Znowu to cholerne słoneczko. Przymknęła oczy, próbując się opanować.
    – Onyx - wyjaśniła krótko, nie pytając go o jego imię. Jeśli zaraz zginie i tak nie byłoby potrzeby go zapamiętywać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  65. Zakutego łba? Może i miała zakuty łeb, ale przynajmniej przydatnymi informacjami. On był za to zwyczajnie głupi. Idąc na miejsce, zatrzymała się jeszcze pod jednym z drzew i wspięła się na nie, aby zabrać z niego swój niewielki plecak, w którym trzymała kilka przydatnych rzeczy. Założyła go na plecy, po czym pomasowała swoje barki. Pewnie będą ją jeszcze jakiś czas boleć. Nie miała jednak zamiaru tego w jaki sposób okazać, zwłaszcza że ten ból nijak nie wpływał na jej umiejętności. Przyśpieszyła odrobinę kroku, by jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Nie rozumiała tego chłopaka i chciała mieć to wszystko jak najszybciej za sobą.
    – Sam musisz zdecydować, nie? Zależy od warunków i co z nim zrobisz - odpowiedziała, po czym sama go wyprzedziła, nie spoglądając nawet w jego stronę. Skoro chciał się bawić w zabójcę musiał sam wiedzieć kiedy ma czas się pobawić, a kiedy należy wykonać robotę szybko. Mógł też wyciągnąć mężczyznę do lasu. Wszystko zależało od niego. Nie miała zamiaru mu pomagać.
    –Pasuje? - szepnęła bardziej do siebie. Imię jak imię. Potrzebowała jakiegoś, gdy została przygarnięta przez Mankrika. Inni musieli się do niej jakoś zwracać, poza tym każdy jakieś imię posiadał. To nie tak, że opiekun dziewczyny myślał nie wiadomo jak długo nad imieniem. Po prostu po tym jak ją zabrał, stwierdził, iż od teraz będzie mieć na imię Onyx.
    Po kilkunastu minutach marszu znaleźli się już w wiosce, z której pochodził Garret. Czarnowłosa rozejrzała się szybko po terenie. Było tak późno, że każdy już spał, znikąd nie było widać palącego się światła. Mimo wszystko posiadali dość dobrą widoczność, dzięki gwieździstemu niebu. Poprowadziła ich do wnętrza wioski, do odpowiedniej chatki.
    – Arogancki idiota - Onyx szepnęła do siebie, obserwując prób drzwi. Wystarczyłoby posmarować klamkę krwią i nic by się nieszczęśnikowi dzisiaj nie stało, byłaby do tego zobowiązana. A tak? Niech ginie. Dotknęła delikatnie mosiężnej klamki. Zamknięte. Uśmiechnęła się pod nosem. No, czas zobaczyć popisy tego chłopaka.
    – Drzwi są zamknięte, jak się tam dostaniesz? - zapytała, opierając się o ścianę domu. W plecaku posiadała wytrychy, gdyby zapytał, mogłaby mu nawet pożyczyć, musiałby jednak wiedzieć jak otwierać zamki. Zawsze mógł też jakiś ostrzem podważyć okno i wejść przez nie. Mężczyzna w chacie ewidentnie spał. Wystarczyłoby być dostatecznie cicho i mogliby zrobić z nim dosłownie wszystko.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  66. Akane było żal chłopaka. Nie zazdrościła mu sytuacji, w której się znalazł. Doskonale pamiętała jak jej świat rozsypał się na drobne kawałki, gdy na jaw wyszło wielkie rodzinne kłamstwo i ojcostwo Niklausa. Już wtedy dostała konkretnego chlapa od życia, a mimo wszystko chodziła po ziemi w pełnej świadomości. Gave był częścią, niechcianą, praktycznie zapomnianą częścią kogoś innego, a teraz musiał z dnia na dzień zderzyć się z... Po prostu byciem, byciem w pełni, byciem z samym sobą. Nie komentowała jego wypowiedzi, po prostu posłała delikatny uśmiech na znak, że rozumie albo chociaż szanuje. Ciężko żeby tak szybko poznał co lubi, a czego nie.
    - Będę się starać z całych sił - zapewniła z szerokim uśmiechem, na wzmiankę o truciu tyłka. Zatrzymała na nim spojrzenie i w ciszy dalej skrobała. Spokojnie czekała skupiając się na swoim zadaniu. Przestała jednak skrobać na pierwsze "Gavin był słaby", An zawiesiła wzrok w pustej przestrzeni i chciała po prostu posłuchać. Ciągle beczał, heh, aż uniosła kącik ust. Pokręciła głową i powoli wróciła do żłobienia, nadal słuchając słów chłopaka. Opiekunka, no tak, pamiętała jej ciasteczka, sprawiała wrażenie bardzo sympatycznej. Do tej myśli An również się uśmiechnęła. Na pochwałę bliźniaka dziewczyna zatrzymała wzrok na samym Gav'ie. Cholera, on za nim tęsknił. Wiedziała, że tego nie usłyszy, wiedziała, że to nie była taka tęsknota pełna braterskiej miłości, ale na swój sposób tęsknił.
    Kiedy skrzyżował z nią spojrzenie, nie uciekła, uśmiechnęła się delikatnie.
    - Przecież ja nie pytam po to żeby o tym napisać Sło-necz-ko - teraz to ona puściła mu oko i z pogodnym uśmiechem obróciła tabliczkę, by zobaczył co naskrobała. "Tęsknimy Duszku zboczuszku" - Nie pozwolę by jeszcze bardziej smęcił w tych całych zaświatach - skomentowała krótko i zaśmiała się cicho, trochę przez łzy. Jej warga delikatnie zadrżała, ale uśmiech nadal gościł na twarzy. Nie chciała myśleć o jego śmierci jak o wielkiej tragedii.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  67. Nie odzywała się,gdy chłopak mówił i znalazł klucz pod doniczką. Wytrychy byłyby bardziej klimatyczne, pomyślała tylko. Musiała jednak pochwalić go za praktyczność, a także szczęście. Nie każdy trzymał klucze w takim miejscu w obawie, że byle włóczęga włamał mu się do domu i obrabuje. Weszła za czarnowłosym, a następnie spojrzała na parkę w łóżku. Jakiż słodki widok. Znalazła sobie krzesło, które przesunęła pod okno. Usiadła na nim wygodnie, zdejmując swój plecak i kładąc go pod nogami.
    – A jak myślisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Nie miała zamiaru mu na razie wszystkiego ułatwiać. Na ten moment po prostu miała ochotę sprawdzić umiejętności chłopaka, a także do czego był w stanie się posunąć jego psychikę. Musiała przyznać, że podobał się jej błysk w oku, jaki miał gdy proponował zamordowanie dwójki. Wydawał się lubić zabijanie. Tym bardziej nie rozumiała, dlaczego nie próbował zabić jej. Oczywiście mógł sobie pozwolić na zamordowanie tej dwójki tak długo jak nie narobi żadnego rabanu, albo ktoś ich tutaj nie znajdzie. Drzwi zamknęła za sobą gdy wchodziła. Nie zapalała też żadnej świecy. Doskonale widziała przez nikłe światło wdzierające się z okien chałupy. Gdyby ktokolwiek miał ich tutaj znaleźć, miała idealną drogę ucieczki przez okno. Teraz pozostawało po prostu obserwować co zrobi mag.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  68. Oglądała całe przedstawienie. Nie wzbudzało na niej większego wrażenia. Zabójstwo jak zabójstwo. Z pewnością sprawiało o niemałą przyjemność. Dobra cecha dla zabójcy, ale jego technika. Musiał popracować nad prędkością i siłą. Podcięciem gardła powinien ją zabić. Wszystko było teraz we krwi. Zabrała plecak, gdy czerwona struga dopłynęła do jej nóg. Za dużo syfu. To też na szczęście było do wyszkolenia. Wszystko przebiegło dosyć dobrze jak na żółtodzioba. Jego magia była rzeczywiście bardzo przydatna. Z pewnością mógłby dzięki niej stworzyć oryginalny styl. Jednakże gdy tylko zaczął tracić równowagę westchnęła lekko z rozczarowaniem. Czyli to była zabawa na krótko. Niedobrze.
    – Ta twoja magia jest zawodna… - mruknęła cicho, gdy zapytał ją o ocenę. - Po skończonej robocie powinieneś mieć dość sił, żeby zniknąć niezauważony, a ty się słaniałeś. Masz na razie za słabe ciało, Słoneczko - dokończyła, wstając cicho z krzesła. Podeszła do martwej kobiety i powąchała ją. Przez tą woń krwi zrobiła się bardzo głodna, chociaż na dobrą sprawę niedawno jadła. Zastanowiła się chwilę. Nie powinna raczej jeść ludzi, przy kimś kogo dopiero co poznała. Zazwyczaj krzywo na to patrzą zanim nie przywykną do jej wyglądu. Darowała sobie. Aczkolwiek z pewnością będzie chciała coś upolować, albo zatrzymać się w jakiejś karczmie. Cholera, czemu tak często musiała czuć głód. Następnie udała się do mebli, które zaczęła przeszukiwać. Powyciągała zewsząd wszystkie złoto jakie znajdowało się w izbie. Do tego zabrała kilka co droższych przedmiotów. Rzuciła jeden mieszek żółtodziobowi.
    – Potraktuj to jako pierwszą wypłatę - powiedziała, po czym zaczęła nasłuchiwać, czy nikt się nie zbliża. Czystko. Cholernik miał niesamowite szczęście. - To zależy od zlecenia, tutaj raczej nie ma potrzeby. Im szybciej się dowiedzą, że dzieci zostały osierocone tym lepiej dla nich - dodała, po czym uchyliła drzwi wyjściowe. - A teraz lepiej zabierajmy się stąd, zanim ktoś jednak coś zauważy - nie miała zamiaru nadużywać jego szczęścia. Wyszła pierwsza, po czym od razu skierowała się w stronę lasu. Gdy znajdowali się wystarczająco daleko, zatrzymała się jeszcze.
    – I nie mów na nas ‘’Szeptacze’’, jeśli nie chcesz się nikomu narazić - wyjaśniła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  69. - Ueee... - Akane poczuła ciarki na plecach i zaśmiała się delikatnie, oczywiście koloryzując swoją reakcję. Zaraz prychnęła pod nosem na to całe mierzwienie włosów, słowa jednak sprawiły, że oczy delikatnie zaszły mgłą.
    - Gap się puki możesz, będziesz miał się z czego nabijać jak już mi minie - tyknęła go palcem w czoło, lekko popychając w tył. Na wzmiankę o romansowaniu odwróciła wzrok i uśmiechnęła się pocieszająco do samej siebie.
    - Na tą chwilę mi nie grozi - przyznała. Przecież Ryu tutaj nie było... Zaraz odepchnęła tą myśl od siebie i wróciła wzrokiem do Gav'a.
    - Oo... Jaki uroczy, na Ciebie to zawsze można liczyć - prychnęła kręcąc głową i rzucając w niego kępką wyrwanej trawy.
    - To co? Gdzie wbijamy? - zapytała z delikatnym uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń

  70. –Aktualnie kocięta są bardziej wytrzymałe niż ty - odburknęła sarkastycznie. Jeśli chciał się bawić w te wszystkie przyzwiska nie miała zamiaru być dla niego miła, bo niby za co? Ona oferowała mu pomóc w dołączeniu do Bractwa, a ten się z niej nabijał? Idiota. Idiota, który chce umrzeć. Pomyślała, gdy usłyszała, że najwyżej go zadźgają.. Skoro ma ochotę umrzeć, ona nie będzie go przed tym powstrzymywać. Ktoś w końcu wepchnie mu sztylet w żebra i skończy być taki wyniosły. Słabe osoby nie powinny się wywyższać, bo mogą źle skończyć. Nie to, żeby on był najsłabszy, po prostu nie należał też do najsilniejszych osób, jakie w życiu poznała. Jej współbracia byli naprawdę silni. Ale o tym może się przecież sam przekonać.
    – Głodna, ale nie mamy czego jeść. Za lasem jest karczma, będzie szybciej niż szukać zwierzyny do polowania - odpowiedziała, dalej idąc przed siebie. Wynajmie sobie mały pokój i tam w spokoju się naje. Przynajmniej na jakiś czas.
    – Jak w ogóle się nazywasz? - zapytała. Jeśli mieli dalej spędzać razem czas, przydałoby się w końcu poznać jego imię. Może dzięki temu pozna go lepiej, kto wie może będzie należał do jakiegoś rodu, o którym słyszała. Ale taka przybłęda… Nie, to raczej nie to. Bardzo chciała zapytać go o źródło tych niezwykłych zdolności, nie miała jednak pojęcia jak to zrobić. Jeszcze pomyśli, że jest nim zainteresowana, co byłoby co najmniej nadużyciem w tym wypadku.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  71. –Silniejsza niż ty - odparła krótko, urywając temat. Tak, zachowała się przy nim narwanie i głupio, ale zawsze to był jakiś nowy dreszczyk emocji. Szczerze mówiąc, ta całe życie według zasad idealnego skrytobójcy potrafiło być nużące. Chciała zaznać też trochę emocji, a może zwyczajnie była jeszcze młoda i zachowywała się jak szczeniak. Nigdy nie miała za bardzo okazji doświadczyć zbyt wiele. Na jego kolejne słowa stanęła jak wryta. Skąd on się urwał, że nie posiadał takiej wiedzy. Spojrzała na niego zaskoczona.
    – Skąd ty w ogóle pochodzisz? - zapytała wyraźnie osłupiała. - Tak, można. To momenty. Zapłacisz nimi wszędzie… - nawet ona o tym wiedziała. Już jako dziecko widziała jak różne osoby płaciły monetami. To są rzeczy, które po prostu się wie. Dziwna magia, brak wiedzy o podstawowych prawach Mathyr… Czyżby był jakimś podróżnikiem z innego świata? O co w tym wszystkim tutaj właściwie chodziło.
    – Myślałam, że ja jestem odmieńcem - mruknęła bardziej do siebie, po czym ruszyła w stronę gospody. Chciała coś zjeść, wypić. Czuła jak w brzuchu coraz bardziej jej burczy, a momentami miała problemy z kontrolowaniem własnego głodu. Wolała nie rzucać się na nieznanego magika z kłami. Z drugiej strony, jakby pozbawiła go jakiejś ręki byłby o wiele mniej problematyczny. Tylko czy warto? Wiedziała, że jej kanibalizm nie jest czymś dobrym. Nawet jeśli jadła innych ludzi, czuła później wyrzuty sumienia. Czasami. Nie była w końcu jakimś potworem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  72. Pozory nie pozory, on był odmieńcem ze względu na pochodzenie, ona przez swoje geny. Gave mógł przynajmniej się z tym ukrywać, gdyby nauczył się więcej na świecie. Chociaż nie wyglądał na kogoś, kto miałby się przejmować cudzymi uwagami. Z nią i tak ciągle wdawał się w kłótnie. Po kilkunastu minutach marszu dotarli do karczmy, a zapachy od razu uderzyły ich nozdrza. Onyx nie czuła się tym specjalnie przejęta. Ot, zwyczajny przybytek z jedzeniem. I tak nigdy nie przesiadywała w publicznej przestrzeni. Jak miałaby zjeść w tłumie ludzi? Nie ma mowy. Podeszła szybkim krokiem do karczmarza. Spojrzała na ich ofertę. Nic wyjątkowo. Typowa oferta, jak wszędzie.
    – Izbę na noc, z wanną i wodą - od tego zaczęła swoje zamówienie - i zanieście mi tam dwa befsztyki, gulasz i dobre piwo - złożyła zamówienie, wyciągając mieszek ze złotem. Cena nie była wygórowana, więc nie targowała się. Bo i po co. Gdy mężczyzna za ladą zobaczył stojącego ze nią chłopaka uśmiechnął się wesoło.
    – Nocleg dla młodej pary? - zapytał, dając klucz dziewczynie.
    – Nie. Znajomy. Sam za siebie zamówi - wyjaśniła krótko. - Gdzie znajdę swój pokój? - dopytała jeszcze.
    – Ostatnie drzwi na piętrze - dobrze. Nie miała zamiaru siedzieć w tym tłumie gapiów. Brakowało jej tylko awantur i wyzwisk pijanych ludzi. Nie ukrywała też niechęci do nazwania ich parą. Jeszcze czego. Zdecydowała się pomóc Gave dołączyć do Bractwa. To wszystko. Nie miała nawet pewności, czy faktycznie dotrzyma słowa. W tym momencie nie mogła za bardzo myśleć racjonalnie. Musiała zjeść. Wszystkie zapachy naprawdę ją pobudzały. Wszystkie zadrapania, jakie niektórzy posiadali, pachniały teraz jak najlepszy afrodyzjak na tym małym świecie. Mogłaby pożreć ich wszystkich, byleby tylko jej żołądek dał jej spokój.
    – Kurwa mać… - mruknęła, po czym szybko udała się do wynajętego pokoju. Weszła do środka i dosłownie podbiegła do okna, otwierając je na oścież, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. - Nie bądź zwierzęciem, Onyx - mruknęła do siebie. Nie mogła być dzikim dzieckiem jak kiedyś. Nie po to dostała szansę od Mankrika na normalne życie, by teraz zmarnować ją jedząc wszystko co się rusza.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  73. Po kilku chwilach odsunęła się od okna, aby otworzyć drugie. Świeże, zimne powietrze jej nie zaszkodzi. Położyła plecak na łóżku, znajdujące się w rogu pokoju. Nie miała zamiaru brać teraz żadnej kąpieli. Przynajmniej nie w tym momencie. Na razie czekała w spokoju na jedzenie. Jej zamówienie przyniósł jej syn karczmarza. Odebrała je, informując, że później sama wszystko odniesienie. Gdy zamknęła drzwi, uśmiechnęła się do siebie. Nareszcie sama. Trzymając tacę, udała się zadowolona do niewielkiego stolika. Położyła tam jedzenie, a sama usiadła na niewielkim taborecie, zdejmując od razu maskę. Od dwóch tygodni nie miała normalnego jedzenia w ustach. Uśmiechnęła się szeroko, kosztując na początek piwa. Było naprawdę dobre. Westchnęła zadowolona, biorąc sztućce do rąk. Zaczęła od jedzenie befsztyków. Odkrajała sobie spore kawałki, zajadając się mięsem w najlepsze. Przygotowane jedzenie było naprawdę przepyszne. Zmrużyła oczy delektując się lekko pikantnym smakiem mięsa. Było takie delikatne, dosłownie rozpływało się w ustach. To była jej chwila. Porządny posiłek w samotności. Do czasu. Gdy usłyszała pukanie zaklęła pod nosem.
    – Nie można! - krzyknęła, chcąc zjeść w spokoju. Instynktownie założyła maskę, chociaż już miał okazję widzieć ją bez niej. Cóż, co innego widzieć jej twarz, co innego oglądać jak je. Gdy usłyszała jak zaczyna otwierać drzwi, wyjęła swoje sai i rzuciła nim w stronę chłopaka. Celowa w ścianę tuż obok drzwi. Nie miała zamiaru go zranić, to bardziej zaszkodziłoby Onyx, która była już wystarczająco czuła na zapach krwi. Chciała po prostu zaakcentować, że nie wchodzi się bez pozwolenia. Spojrzała na niego spod byka.
    – Co byś zrobił gdybym się akurat kąpała?! - warknęła - Tam skąd pochodzić nie uczą kultury osobistej? - cholerny idiota. Pewnie i tak chuja sobie zrobi z jej upomnienia. Szlag trafił jej spokojną ucztę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  74. Czy on właśnie wziął sobie jej broń? No tak, nie rzucaj swoją bronią, chyba że chcesz się jej pozbyć. Cudownie. Tak długo nie popełniała żadnych błędów, a teraz? Mankrik z pewnością nie byłby z niej dumny. Spojrzała ze smutkiem na zabraną broń. Nie będzie o nią teraz walczyć. Zrobi to tak jak trzeba, jeśli sam jej nie odda. Zacisnęła dłoń w pięść. Cierpliwości. Wystarczyło, że Gave przeszkadzał dziewczynie w jedzeniu.
    – Nie lubię jeść w towarzystwie - skwitowała na jego komentarz. Od lat chowała się po kątach byleby tylko nikt nie musiał zbyt długo oglądać jej twarzy. To nie tak, że nie istniał nikt, kto nie akceptował wyglądu czarnowłosej. Po prostu gdy stała się bardziej cywilizowana, oglądając ludzi z Bractwa, zaczęła im zazdrość wyglądu. Ona nigdy nie będzie taka piękna jak niektóre napotkane kobiety, nie przez jej zęby. Taka mała trauma, przez którą wolała nie chodzić bez maski zbyt długo w czyimś towarzystwie. Ba, nawet w samotności praktycznie nigdy nie odsłaniała swojej twarzy, udając że jest piękną, młodą kobietą. Pomarzyć każdy może. Oparła plecy o drewnianą ścianę.
    – Po prostu chcę się tutaj w spokoju ogarnąć, później mam inne rzeczy do załatwienia - odpowiedziała, patrząc w bok. Jakoś nie miała ochoty oglądać, jak chłopak zajada się w najlepsze, podczas gdy jej burczący brzuch domagał się strawy. Znowu z nią poszaleć? Co?
    – Na początek popracuj nad tężyzną i zwinnością, musisz też wiedzieć w jaki sposób chcesz walczyć, nożownik na razie z Ciebie przeciętny - objaśniła. Skoro miał taką ochotę mordować razem z nią, musiał naprawdę nad sobą popracować. Onyx nie miała zamiaru już nigdy więcej zachowywać się nieprofesjonalnie. Pochyliła się lekko w jego stronę, sięgając po jego sztylet - po pierwsze musisz go stabilniej trzymać - przełożyła jednym zwinnym ruchem sztylet w odpowiednią pozycję. - Trzymasz go jak nóż kuchenny, a musisz na odwrót - dodała, po czym dla prezentacji wykonała parę szybszych cięć. – Zastanów się do jutra jakim zabójcą chcesz być, poczekam do przedpołudnia pod karczmą i wyjaśnię Ci co będziesz musiał trenować, później jakoś na siebie trafimy - zakończyła, po czym położyła broń na stole, aby mógł ją z powrotem zabrać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  75. – Dobrze dla Ciebie, nie daj się złapać i zabić to będziesz miał szansę w tym fachu - odparła, spoglądając przez okno. No tak, Ci wszyscy parający się magią…W Bractwie posiadali kilka osób, które miały kryształy. Byli przez to niezwykle potężni, Onyx prawdopodobnie zginęłaby w starciu, z którymkolwiek z nich. Gave najwidoczniej chciał aspirować do podobnego poziomu. Jeśli tak, musiała się sama wziąć ostro za siebie, aby kiedyś pokazać swojemu mentorowi, że jest najlepszą z najlepszych, że opłaciło mu się w nią inwestować. Słuchała jak zajada się swoim posiłkiem, popijając wszystko piwem. Przymknęła oczy, zaciskając zęby. Była taka głodna…Uchyliła jedno oko, kątem zerkając na to ile mu zostało. Gdy tylko skończył wstała z krzesła. Podeszła do niego, po czym szybko złapała na nadgarstki, ciągnąc do góry.
    – Zajebiście, że się najadłeś - powiedziała, odwracając go tyłem do siebie, zakładając mu ręce za plecy. Zaczęła prowadzić go w stronę wyjścia. - A teraz możesz już sobie iść, prawda? - dodała. Nogą sięgnęła do klamki drzwi, po czym otworzyła ją obcasem. Pchnęła go za wyjście, łapiąc szybko uchwyt swojego sai. Gdy znalazł się za framugą drzwi, zamknęła z impetem drzwi, a następnie zakluczyła je, aby już więcej nie wchodził. Wróciła na spokojnie do stołu, by w końcu w samotności zjeść.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  76. Siedziała spokojnie na dachu, trzymając w jednej ręce dziennik, w którym notowała ważne dla siebie rzeczy odnośnie ostatniej pracy, a także swoje inne ważne przemyślenia. Kilka dni temu postanowiła dodać do swojego arsenału nową broń, toteż rzetelnie zapisywała wszystkie interesujące ją szczegóły. Dalej oczywiście miała zamiar posługiwać się przede wszystkim bronią podarowaną jej przez mentora. Mimo wszystko chciała stać się bardziej zabójcza. W slumsach zawsze było wystarczająco ciemno, więc nie obawiała się niczego, znajdując się na końcu jednej z mniej uczęszczanych uliczek. Miała tutaj spokój od różnych gapiów, rzadko kiedy ktoś zapuszczał się w te okolice, więc była mniej uważna niż zazwyczaj. Do czasu, gdy usłyszała dudnienie stóp po dachu. Szybko schowała swoje dobra do plecaka i już miała wstawać, gdy poczuła jak coś ją przygwoździło. Gave?! Już miała zacząć krzyczeć, gdy ten zatkał jej usta. Jak on śmiał?! Miała ochotę rozerwać mu gardło. Jednak uspokoiła się trochę, kiedy usłyszała tupot innych stóp. Pościg? Naprawdę? Czy tak miało wyglądać to jego polepszanie umiejętności? Gdy tylko poluzował uścisk, oplotła jego biodra swoimi biodrami, zamieniając ich miejscami. Złapała nadgarstki, które przycisnęła do dachówek z całej siły. Wzrok Onyx wyraźnie nie podzielał jego entuzjazmu. Jak on mógł sprowadzić służby porządkowe do tej dzielnicy?! Dlaczego? Przyjrzała mu się uważnie. Nie zauważyła, aby wcześniej dzierżył miecz, z kolei śladów krwi nigdzie nie było na nim widać.
    – Zabawa w złodzieja Ci nie wyszła? - zapytała, po czym zręcznym przewrotem zeszła z niego. Nie zakładała, że dał się złapać na jakimś zabójstwie. Gdyby tak było musiałby mieć po sobie jakieś ślady. Inaczej nikt nie mógłby go o nic posądzić. Chyba że sam się przyznał. Przykucnęła odchodząc bardziej w cień, przyglądając się całej scenerii. Teraz będą go szukać po całej dzielnicy. – Ja pierdole z Tobą… - mruknęła, łapiąc go za koszulkę. Udała się w przeciwną stronę. Musieli rozwiązać ten problem w miarę szybko. Jeśli faktycznie ukradł broń to mógł miecz przejebane. Aktualny komendant straży potrafił być niezłym chujem. – Idziemy w bezpieczne miejsce - dodała, a następnie zeskoczyła z dachu, by zaraz potem zacząć iść w kręte uliczki slumsów.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  77. –Ty zacząłeś pierwszy - odpowiedziała ze spokojem w ustach na jego zaczepkę. Gdyby sam jej nie łapał, ona nie czułaby potrzeby zemsty. Poza tym, naprawdę? Uciszać ją? Jest profesjonalnym zabójcą w przeciwieństwie do niektórych.
    Była wyraźnie zaskoczona, gdy przyciągnął ją do siebie. Nie miała tym gestem na myśli nic złego. Po prostu chciała szybko zaprowadzić go w bezpieczne miejsce. Ot, odruch. Miała wrażenie, że chłopak się zmienił. Był bardziej agresywny niż tego dnia, kiedy go poznała. Ciekawe czy coś zmieniło się w jego życiu. Zacisnęła zęby. Ciekawość na bok. Na razie nie mogła dać mu się złamać.
    – Przecież mówiłam - odparła tylko, nie odpowiadając na kolejną zaczepkę. Uznała że czego by nie powiedziała, obrócił by to w coś innego, a dyskusja nie miałaby końca. Dotykanie go nie należało wcale do żadnych przyjemności. I to było przecież gołym okiem widać. Nie musiała przecież niczego mówić. Udali się na drugą stronę ulicy, do jednego z przybytków. Wskazała żeby wszedł za nią. Udała się do barmana, po czym położyła na ladzie charakterystyczną monetę.
    – Pokój z widokiem na sad - powiedziała krótko, po czym mężczyzna za ladą podał jej klucz. Onyx odwróciła się do Gave. – Chodź za mną, zabawimy się - powiedziała spokojnie, po czym otworzyła jedne z drzwi na parterze. Szybkim krokiem podeszła do komendy. Pogrzebała przy niej chwilę, a regał na książki znajdujący się naprzeciwko nich otworzył się.
    – Witaj w jednej z kryjówek półświatka - odrzekła wymijając go. Weszła przez przejście, pośpieszając czarnowłosego, zanim komoda się z powrotem zasunie. Zeszli wąskim przejściem w podziemia, a jego oczom ukazał się ogromny, umeblowany kompleks jaskiń, w którym poza nimi znajdowały się inne kreatury spod ciemnej gwiazdy. Pod jedną ze ścian znajdował się bar, przy innej stoisko passerskie i wiele innych stoisk przydatnych dla ludzi, którzy mieli zamiar zarabiać na życie w niekoniecznie legalny sposób. To było jedno z pierwszych miejsc jakie pokazał jej Mankrik, gdy tylko zakończyła swoje szkolenie.
    – Przeczekamy tutaj chwilę, dopóki nie będziemy miec pewności, że straż się zmyła. Zazwyczaj bardzo agresywnie zachowują się, gdy szukają kogoś w slumsach, a tutaj nigdy Cię nie znajdą. Przy okazji możesz mi opowiedzieć jak to się stało, że udało w ogóle zaczęła gonić Cię straż - dodała, udając się na pobocze. Usiadła na jednej z kanap, spoglądając na Gave.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  78. Obejrzała miecz, nie dotykając go na razie. Wyglądał porządnie. Wzięła go na chwilę do ręki, po czym odłożyła z powrotem na miejsce, żeby Gave nie zaczął się burzyć bez powodu.
    – Nie jest mistrzowsko wyważony, ale to kawał dobrej roboty, powienien Ci służyć - powiedziała, a następnie zaśmiała się na fakt, iż za jabłko zapłacił. - Naprawdę? A za jabłko czemu? - zapytała zaciekawiona. Onyx nie bała przebywać się w tej Norze. Nie dochodziło tutaj do zbyt częstych bójek, poza tym jeśli ktoś się o nie nie prosił, to nie działa mu się krzywda. Ot, taka speluna żeby przeczekać, gdy na mieście jest gorąco, albo ktoś po prostu ma ochotę wypocząć wśród ludzi podobnych do siebie. Rozłożyła się wygodniej na kanapie, rozglądając się dookoła siebie. Kto wie, może uda się jej spotkać Mankrika. Jak dotąd nie udało się dziewczynie spotkać od roku. Czyżby unikał swojej podopiecznej. Kolejne zlecenie?
    – Tak w sumie tak, ale to przed miastem bardziej. Nic ciekawego w sumie - odpowiedziała spokojnie. Faktycznie nie było to nic specjalnego. Ot, zabiła jedną z okolicznych łowczyń. Jak zwykle, nie wiedziała dlaczego. Nie było to potrzebne, nie musiała się bawić w żadne ‘’specjalne okoliczności zgonu’’, więc po prostu pchnęła ją, gdy ta celowała do dziczyzny. Dzięki temu sama sama upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu. Zabiła ją i dzika, którego później zjadła na surowo. Do Polszy przybyła sprzedać różne fanty, które znalazła po drodze, żeby uzupełnić zapas gotówki. Chciała też przy okazji złożyć zamówienie na broń. A skoro są już w Norze, to pewnie niedługo się za to weźmie.
    – A ty co robisz w stolicy reżimu? - zapytała. Skoro on pytał ją o powody pobytu, też miała do tego prawo.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  79. Ona pewnie zrobiłaby zamieszanie inaczej, niż po prostu płacąc za jabłko. No ale, grunt że udało mu się dokonać zamierzonego celu. Każdy ma swój własny styl życia. Tak to przynajmniej wyglądało. Nie miała zamiaru ubliżać mu za zrobienie czegoś, co ostatecznie poskutkowało.
    – Czego zazdrościsz? - zapytała lekko zaskoczona. On jej czegoś zazdrościł? Ten wyniosły facet z uciążliwymi duchami? Zaśmiała się lekko. – Większość tych zleceń jest nudna, najlepsze dostają starsi stażem - westchnęła lekko rozczarowana. Bardzo chciałaby wykonywać już zlecenia na wyższym poziomie. Poczuć jakieś wyzwanie. Nawet ten smok był do niczego. Nawet jej nie drasnął. Widocznie musiała się bardziej starać, aby zostać bardziej docenioną. Chociaż w sumie… Ostatnio słyszała od Irys, że szykowała się dla niej niezła robótka w ramach porozumienia organizacji. Musiała tylko zgłosić się do odpowiednich osób.
    – To jak w ogóle zarabiasz na życie? - zapytała zdziwiona. Czyżby jego jedynym źródłem dochodu była ta jednak sakiewka od niej. Dosyć słabo. Może dlatego tak bardzo chciał dołączyć do Bractwa. Z powodu biedy.
    – Można tak powiedzieć - powiedziała, nie będąc pewna, czy chce wprowadzać go w szczegóły. Gdyby coś spieprzył, ona poniosłaby największe konsekwencje. W końcu chodziło o układy. A skoro ona została wyznaczona, zapewne szykowali dla niej pewnie swojego rodzaju test umiejętności. – O ile się poprawiłeś? - zapytała, chcąc mieć pewność.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  80. Rei miała ostatnio wrażenie, że los mocno utrudniał jej życie. Wylądowała w obcym świecie, poszukiwała rodziny, a gdy wszystko się udało i znaleźli swoje miejsce na ziemi to przyszło kobiecie zmierzyć się z niesfornymi nastolatkami. Sama nie wiedziała co gorsze, ale chyba wolałaby raz jeszcze szukać przyjaciół.
    Siedziała w salonie, od czasu do czasu zerkając w stronę drzwi wejściowych. Czuwanie przerwało jej dziecko, które kręciło się w brzuchu jak szalone.
    - Chcesz mi dać znać, że też będziesz tak dokazywać? - zagaiła łapiąc głębszy wdech i wolno wypuszczając powietrze. Zaraz usłyszała znajome skrzypnięcie, a wyraz jej twarzy zmienił się odrobinę. Ciężko było stwierdzić czy jest zmęczona czy po prostu znudzona. Widząc jak Gavin próbuje cicho przemknąć do pokoju, chrząknęła wyraźnie, czekając co ten ma do powiedzenia. Czasami miała wrażenie, że nadal jest zbyt miękka, ale akurat tego chłopca rozumiała lepiej niż ktokolwiek z ich wesołej szajki. ich sytuacje było chociaż odrobinę do siebie zbliżone. Co prawda Rei nigdy nie poznała powodów dwojakiej natury czarnowłosego, ale przecież sama prowadziła podobną wojenkę jeszcze jakiś czas temu. Poczucie czasu, ha, typowa zagrywka. Kobieta uniosła wysoko obie brwi i wstała z krzesła by ruszyć w jego stronę.
    - Też bym straciła biorąc udział w... - tu złapała w dwa palce skrawek jego koszulki i uniosła lekko - jakiejś rzeźni - dokończyła ciężko wzdychając. Nawet nie zmył krwi, nie próbował zatuszować swoich czynów. Puściła skrawek materiału i gestem dłoni zaprosiła Gavina do stołu.
    - Wczoraj Akane, dzisiaj Ty, zmówiliście się? - spytała retorycznie i sama zajęła poprzednie miejsce. Znowu zacisnęła zęby po czym poprawiła się na krześle. Mały skubaniec urządzał chyba jakąś imprezę.
    - To słucham - mimo wszystko posłała chłopakowi delikatny uśmiech.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  81. - O! Tutaj! - padło dosłownie sekundę po jego wzmiance o kobiecym zmyśle. Cholera jedna wie czy An w ogóle wzięłaby opinię Gavina pod uwagę. Pogoniła go ręką i ruszyła w wskazanym kierunku.
    - No Gave, to użyj teraz swoich sflaczałych mięśni i wbij ją, o tutaj - posłała mu sarkastyczny uśmieszek i teatralnie zatrzepotała rzęsami. - No chyba, że ja mam to zrobić - udała napięcie bicepsa i poruszyła brwiami. Może i była chudziutka, ale dzięki treningom z ojcem nie narzekała na brak siły, więc zrobiłaby to bez problemu, jednak odrobinę musiała się podroczyć. Wiedziała przecież, że ten pracuje nad swoją kondycją.
    - Hmm... - pewien pomysł wpadł jej do głowy. - Jak chcesz możemy czasami poćwiczyć. Wiem, że Melio Cię szkoli, ale jego poziom umiejętności a nasz to spora różnica. Jakieś wyścigi, tor przeszkód, czasem sparing. Wkurwiasz bardziej niż Tony to i łatwiej Ci przypierdzielić - to ostatnie zdanie rzuciła bardzo żartobliwym tonem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  82. Rei przekrzywiła lekko głowę gdy zaczął o mieszkaniu. Czyli nie zamierzał nic więcej powiedzieć o dzisiejszym wieczorze. Kobieta lekko zmarszczyła czoło. Najwyraźniej musiało to być coś istotnego. Kiwnęła więc delikatnie głową na znak, że go słucha i po prostu zamilkła nastawiając uszu. Na wzmiankę o pozbyciu się dziecka zacisnęła mocniej palce. Co za suka... Komentarz pchał się na usta, ale nie chciała przerywać dzieciakowi. Przełknęła głośno ślinę i po raz kolejny kiwnęła głową. Przyszycie duszy? Kobieta wzięła głęboki wdech i zamrugała szybciej oczyma, zrobiło jej się odrobinę słabo na samą myśl. Niby chodziło o ratunek, ale przecież konsekwencje tego były praktycznie oczywiste. Dlaczego w późniejszych latach nikt nie zadbał o rozdzielenie chłopców na dwa ciała?!
    Rei poluźniła mięśnie i przyjrzała się Gavinowi z czułością w oczach. Co ten dzieciak musiał przeżywać... Ta sprawa wiele wyjaśniała, chociażby zamach na Ryu, to właściwie tak jakby obcy, nabuzowany nastolatek wyskoczył do jej syna z pięściami. Sęk w tym, że zamiast pięści zostały użyte zdolności, a to w ich przypadku nie było dziwne. Wspomnienie o skrzelakach znowu podniosło kobiecie ciśnienie, poczuła nieprzyjemny skurcz w podbrzuszu. Ostatnio miała huśtawki emocjonalne i to głównie z powodu wydarzeń, wcale nie hormonów.
    Na załamanie głosu wstała ze swojego miejsce, złapała krzesło i przysunęła do tego obok chłopaka, siadając obok i łapiąc delikatnie jego dłoń w swoją.
    - Hej... - zaczęła dość pogodnie. - No już - dodała uspokajająco by zaraz pozwolić mu dokończyć.
    - A Ty? On nie chce, a Ty chcesz tu być? No i... Pasuje Ci ten Gave? Bo dla mnie osobiście to nie istotne, Gavin, Gave, w całej tej historii nie widzę powodu dla którego moje zaproszenie miałoby przepaść. Doceniam gest, naprawdę cieszę się, że znam powód tych skrajnych zachowań - odsunęła się odrobinę, by go czasem nie osaczyć, położyła jednak dłoń na ramieniu chłopaka.
    - Wiem, że nowe sytuacje, szczególnie tak skrajne bywają przerażające, ale pomyśl. Naprawdę nie chcesz poznać tego świata? Poznać co Ci smakuje, jaki jest Twój ulubiony zapach czy... Jak lepiej maskować zbrodnie i jaką bronią najbardziej lubisz walczyć? - tu uśmiechnęła się odrobinę zadziorniej. Drgnęła zaraz delikatnie, czując kolejnego kopniaka, znowu musiała wypuścić głośniej powietrze, ale zaraz jej przeszło.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  83. Dopiero uczy się tego świata? Cóż, ona w zasadzie też. Przynajmniej na własnej skórze. Wcześniej zasady życia wpajał jej Mankrik. Teraz miała pewność, że musiał przybyć z innego miejsca, które nie należało do Mathyr. Może inny kontynent? Tylko jak? Przyjrzała mu się uważniej. Szczerze nie miała ochoty wszczynać tutaj żadnej bójki. Poza tym walka między nimi była bezcelowa, dopóki nie mieli zamiaru zabić. Mogła się siłować z jego duchami w nieskończoność. Takie miała przynajmniej zdanie. Zamyśliła się na chwilę. Musiała też dopełnić wszystkich formalności.
    – A jest sens żeby w nieskończoność się siłować? - zapytała. Może mała bójka w norze to nie był taki zły pomysł, tylko gdyby sobie coś złamał byłby całkowicie bezużyteczny. Jak można być tak niepewnym własnych umiejętności? – Najpierw i tak muszę się dowiedzieć o co chodzi - dodała. Wstała z miejsca, a następnie ruszyła przed siebie. – Chcesz dalej poznawać ten świat to chodź ze mną - zaproponowała, po czym zgrabnie ruszyła do miejscowej paserki. Przywitała się z nią, a następnie dała wszystkie przedmioty, które przez ostatni miesiąc wpadły w ręce Onyx. Dostała za nie niezłą sumką, na co uśmiechnęła się zadowolona. Teraz powinno było ją stać na zamówienie broni.
    – W sprawie porozumienia z waszą gildią - zagaiła jeszcze, chowając pieniądze do kieszeni – co z waszą zasadą, że nie zabijacie? I jakie są szczegóły? - dodała.
    – My nie zabijamy, dlatego zwracamy się do was. Kroll stwierdził, że zacznie działać na własną rękę, odebrał nam paru klientów, a także blokuje kilka traktów. Spiknął się ze zwykłymi bandytami, nie zachowuje się jak złodziej, a poza tym zarąbał parę rzeczy naszym chłopcom. Nie podoba mi się, że z tak ważnej dla nas sprawy robią dla was szansę na awans. Mimo wszystko mam nadzieję, że się ich pozbędziesz młoda, tak? - wyjaśniła wysoka kobieta o ciemnej karnacji.
    – Możesz uznać ich za martwych, daj mi tylko namiary. Pamiętaj kto mnie uczył - odpowiedziała, lekko marszcząc brwi. Nie lubiła, bardzo nie lubiła kiedy ktoś ubliżał jej zdolnościom.
    – Jasne, tutaj masz mapę. Namierzyliśmy ich już jakiś czas temu, ale nie mamy zamiaru tracić własnych rąk do pracy. Tak poza tym, kim jest twój znajomy? - zapytała, podając młodej dziewczynie zwitek papieru.
    –Myślę, że może mówić sam za siebie - odparła Onyx, po czym wzięła się za przeglądanie mapy. Znajdowali się dzień drogi stąd. Grupa bandytów i doświadczony złodziej. To faktycznie było wyzwanie, ale miała zamiar temu sprostać.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  84. Chłodny ton chłopaka tylko jeszcze bardziej ją rozbawił, a na odrzucenie propozycji wzruszyła ramionami.
    - No cóż, może innym razem - odpowiedziała dość pogodnie by zaraz podejść obok Gave'a i kucnąć obok. Objęła kolana ramionami i posłała tabliczce smutny uśmiech.
    - Jasne, jakoś wytrzymam - szturchnęła go delikatnie ramieniem w ramię i wzięła głęboki oddech. Tabliczka może i nie była jakaś wymowna, ale spełniała swoje przeznaczenie. Wzrok jej towarzysza był tego dowodem. Przecież nie postawiła jej tutaj tylko dla siebie. Słysząc o Melio uniosła kącik ust delikatnie.
    - Ma podobne metody co tata, myślałam, że go zabiję gdy w kółko robiłam to samo... Przynajmniej do czasu - przyznała ze śmiechem na ustach. - Dobry trening psychiczny - dodała. Prychnęła pod nosem na jego propozycję, spojrzała mu w oczy z zadziornym wyrazem twarzy, a w oczach aż zaskrzyło.
    - Aż tak bardzo chcesz mnie wykończyć? Ja tam mogę przyjść, zobaczymy komu będzie bardziej do śmiechu - przetarła dłonie robiąc przy tym jakąś głupią minę.
    - Biedny Melio, chyba by z nami oszalał - zaśmiała się na wyobrażenie tego treningu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń

  85. Passerka zaśmiała się głucho na jego salut. Tutaj takie gesty uchodziły za co najmniej komiczne. Onyx nie odpowiedziała nic, po prostu przyglądała się mapie, szukając najlepszego miejsca, z którego mogliby uderzyć, od razu myśląc nad taktyką.
    – Właśnie, masz chyba jakiś plan,Młoda? - zawtórowała kobieta. Zabójczyni westchnęła. Zachowywał się nieprofesjonalnie. Musiała go z tego z pewnością oduczyć, bo w tym momencie szargał jej opinię.
    – Mam, nie martw się, niedługo wrócę do Ciebie ze wszystkim co wam zabrał - odpowiedziała. Powstrzymała się od uszczypliwych komentarzy, aby przypadkiem nie zaszkodzić Bractwu. Zwinęła mapę, a następnie ją schowała. Spojrzała na Gave.
    – Kolego idziemy stąd - zakomunikowała, po czym udała sie w głąb Nory. Weszła do jednego z pokoi, po czym usiadła na łóżko, na powrót wyjmując mapę. Zaznaczyła na niej wszystkie punkty, z których mogliby wkraść się niepostrzeżenie.
    – To była przedstawicielka gildii złodziei. Maja monopol w Mathyr na to co robią. Nikt nie kradnie nic cennego bez ich wiedzy - wyjaśniła, gdy chłopak zajął swoje miejsce. – My dostajemy u nich dobre ceny za wszystko co mamy, a także pomagają nam na inne sposoby, a my nie zabijamy ich ludzi, nawet jeśli ktoś tego bardzo chce. Uczciwy układ, co? - wyjaśniła – Będziemy mierzyć się z opancerzoną bandą, która potrafi walczyć. Będę chciała zdjąć jak najwięcej z łuku, zanim zaatakujemy. Później przejść na drugą flankę ich obozu i stamtąd przystąpić do faktycznego ataku. Oczywiście atakujemy w nocy, kiedy będą się tego najmniej spodziewać. Polecam Ci ich obezwładniać duchami, a mieczem przecinać punkty witalne. Ja biorę Krolla. Boisz się, że zginiesz? - zapytała po tym jak zakończyła cały swój słowotok. Była bardzo podekscytowana tym zleceniem. Nareszcie miała okazję do tego żeby faktycznie rozkręcić się na polu bitwy. Spojrzała na niego.
    – Mogę z Tobą walczyć bez broni i dać Ci jakieś rady potem co do naszego starcia. Mam zamiar wyruszyć w nocy, a później w dzień odpoczniemy przed atakiem - dodała spokojnym tonem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  86. Japonka zacisnęła usta słysząc stwierdzenie dotyczące ciała. Osobiście musiała bronić swojego własnego przed próbą przejęcia go więc sytuacja była odwrotna, ale w głowie pojawił się ojciec kobiety. Pokręciła głową.
    - To nie jest kwestia prawa Gave. Czasami los wciska nas w naprawdę skomplikowane sytuacje, które z czasem przynoszą pozytywne efekty. Nie wiem i nie powiem Ci jak będzie w Twoim przypadku, ale... Skoro Gavin nie chce wrócić to chyba znak, że mu dobrze tam gdzie teraz jest. Może i ciało nie jest Twoje, ale... Tam Twój dom, gdzie serce Twoje, ciało to tylko powłoka i można nad nim popracować, zmieniać. Zacząłeś już treningi, super, ale możesz pójść i dalej. Teraz masz okazję, Ty prowadzisz, trzymasz stery i Ty decydujesz. Wiem, to ogromna zmiana, nie musisz się pchać na siłę i walczyć o marne pięć minut, wiem, sama przechodziłam coś podobnego i nie będę Ci ściemniać. Wszystko przyjdzie z czasem, ale najważniejsze w tym jest próbować odnaleźć samego siebie, chociaż spróbować - przerwała by na chwilę odetchnąć. - Jeżeli nie chcesz z nami mieszkać, zrozumiem, nic na siłę, postaramy się znaleźć i na to rozwiązanie, ale wiedź, że jesteś mile widziany pod naszym dachem, a zaproszenie wciąż jest aktualne - zapewniła z łagodnym uśmiechem. Na wzmiankę o spaniu zaśmiała się bardzo cicho.
    - Nie ze mną te numery, oka bym nie zamknęła gdybyś nie wrócił - przyznała zgodnie z prawdą. Zawsze była troskliwa, ale ciąża nasiliła instynkt macierzyński. Prędzej wyszłaby go szukać niż poszła spać, taka już była. Na wieść o zaświatach kiwnęła głową.
    - To miłe z Twojej strony. Żyliśmy i... najwyraźniej dalej żyjemy, w czasach gdzie zabijanie nie jest tematem tabu. Praktycznie każdy w tym domu ma krew na rękach i może to nie jest poprawne pedagogicznie, ale jesteśmy o Was spokojniejsi, wiedząc, że umiecie się bronić. Fakt, że okazałeś im łaskę jest dodatkowo podnoszący na duchu - podsumowała, od czasu do czasu przerywając by zaczerpnąć powietrza.
    - Huh... - poczuła lekki skurcz i zaśmiała się cicho. - Chyba mu po prostu huśtawka emocji nie służy, ale spokojnie... Zapewniam, że jak urodzę w przeciągu 24 godzin to Ty i Akane będziecie chrzestnymi - zażartowała, uspokajająco głaskając się po brzuchu. - Wtedy już się nie wywiniesz... - dodała, nadal żartobliwym tonem.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  87. – Nie powiedziała nam. Zakładam, że nie więcej niż czterdzieści osób. Mimo wszystko działa od niedawna – odpowiedziała, chowając rzeczy do swojego plecaka. Wiedziała już wszystko co musiała. Teraz pozostało się przygotować. Ten pokój należał do jednych z jej kryjówek w Polszy. Miała takie dwie na tym terytorium. Wstała i podeszła do regału, nie reagując na uszczypliwości chłopaka. Skoro jest taki hardy, niech walczy po swojemu. Najwyżej zginie, a ona ma to gdzieś. Wyjęła krótki łuk, a także kołczan, w którym znajdowało się kilkanaście strzał. Następnie wyjęła nową parę butów, ozdobionych ostrymi, stalowymi zakończeniami, zdolnymi rozciąć ludzkie ciało. Szybko zmieniła swoje obuwie na te bardziej robocze. Wstała biorąc swoje rzeczy, a następnie odryglowała drzwi. Na cholerę w ogóle to zrobił. Pewnie dlatego, że nie wiedział, że to miejsce niejako należy do niej. Cóż, do niej i jej mentora. Mógł zobaczyć, że w pomieszczeniu znajdują się dwa łóżka, stolik, a także sporo pozamykanych na najlepsze dostępne w Mathyr zamki.
    -Ruszamy - zakomunikowała, po czym wyszła z pokoju, udając się do barmana. Kupiła od niego dodatkową butelkę wody i rację żywnościową. Następnie przyjrzała się herbowi, znajdującemu się na górze. Herb miał ciemny czerwony kolor, a na środku znajdowała się czarna ręka trzymająca broń. Oznaczało to, że musieli poczekać dopóki sytuacja się nie uspokoi. Spojrzała na Gave.
    - Jednak czekamy. Na górze jest gorąco - wyjaśniła, zajmując na powrót miejsce przy jednym ze stolików. Miała zamiar poczekać, dopóki sytuacja się nie uspokoi, a następnie czym prędzej wyjść. Czas naglił.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  88. Milczała obserwując tabliczkę i pozwalając sobie na lekkie odpłynięcie, widziała, że i Gave był teraz w własnym świecie i nie chciała mu przeszkadzać. Zamrugała szybciej słysząc o zamianie.
    - Co?! - wypaliła marszcząc czoło. Jak to zamieni? - upadła aż na tyłek z wrażenia i bacznie obserwowała twarz czarnowłosego. Powiedział to tonem nie znającym sprzeciwu. - Ale... - zaczęła wyraźnie skołowana. - To chyba tak nie działa, to... - zabrakło jej słów w gębie.
    - Niby jak chcesz to zrobić?! - wypaliła wyraźnie zdezorientowana. Z jednej strony nieco zirytował ją ten pomysł, z drugiej chciała poznać zamiary chłopaka, nawet z czystej ciekawości. Patrzyła na niego zawzięcie. Chociaż w kombinowaniu Gaviny były do siebie podobne.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  89. –Ma kilka wyjść, ale aktualnie po prostu jest gorąco w Polszy. Nie tylko Ty coś wywinąłeś, więc teraz lepiej przeczekać. Nie będę wychodzić poza miasto, bo tak czy siak zejdzie nam dłużej, niż przeczekać tutaj jeszcze chwilę - wyjaśniła, wpatrując się w znak, jakby próbowała go zaczarować, aby jak najszybciej zmienił swój symbol. Chciała mieć to już wszystko za sobą. To całe zlecenie, Gave, ten dzień. To niesamowite, jak jedna osoba potrafiła bardzo napsuć jej krwi.
    – Nie słuchałeś? - zapytała zdziwiona jego pytaniem. Dla Onyx to było równie oczywiste jak fakt, że po nocy jest dzień. – Jest ich byłym członkiem, a przyłączył się do zwykłej bandy opryszków, czyli żadnych zasad, żadnych standardów, po prostu nic. Zwyczajnie mordujesz kto się napatoczy i okradasz go. I zanim porównasz go do mnie. Ja wykonuje zlecenia, Kroll wcześniej przysięgał nie mordować, dopóki nie będzie zależeć od tego jego życie. Złodziejom takie rzeczy bardziej szkodzą niż pomagają. Poza tym zablokował ich główny trakt z Terrą. Utrudnia całej organizacji pracę. Wkurwił zbyt wiele osób i musi zginąć. Reszta też, bo robi dokładnie to samo. Wygrywasz, albo przegrywasz. Takie prawa rządzą tym światem. Ale spokojnie, to nie tak, że to są niewinni ludzie. To zwykła zbójecka banda. Zabiliby Cię tylko po to, żeby zdobyć twoje buty - wyjaśniła spokojnie wszystko. Mówiąc to miała spokojny wzrok, niewyrażający żadnych emocji. Na dobrą sprawę, dziewczyny nie obchodził żaden motyw ani powód. Po prostu ktoś chciał ich śmierci, więc ona się tym zajmie. Jeśli nie ona to ktoś inny, w ten sposób przynajmniej to ONA na tym zyska.
    – Powiedz co byś zrobił, gdyby Bractwo zleciłoby Ci zabójstwo dobrodusznej matki kilkorga małych dzieci? Odmówiłbyś? - zapytała zaciekawiona. Chciała wiedzieć, jak bardzo interesowała go profesja dziewczyny. Czy był mocny tylko w słowach. Czy może zwyczajnie ciężar takiego życia go przytłacza. Zawsze istniało ryzyko śmierci. Zawsze też istniało ryzyko, że będziesz musiał pozbawiać życia niewinnych.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  90. –Da się. To nie jest wyrok - stwierdziła spokojnie. – Ale co innego jest odejść z gildii, a co innego jest z niej uciec i zacząć szkodzić wszystkim dookoła. Zwłaszcza im. Oni nie zabiją, Kroll tak. Gildie nie są po to, żeby nas skrzywdzić. Większość osób, które tutaj widzisz nie miały różowej przeszłości, ja zresztą też nie. Te wszystkie gildie dały każdemu dom i powód do życia. Ten świat nie jest czarno-biały. Sprawiedliwość nie istnieje i nie ma sensu się w nią bawić. Nie wiem skąd pochodzić, nie wiem jak wyglądał twój świat, czy było tam miło, sprawiedliwie i przyjaźnie dla każdego, ale tutaj rządzą okrutne prawa - odpowiedziała. Chłopak coraz bardziej ją irytował. Przyszedł nie wiadomo skąd, podważając każdą prawdę w jakiej żyli. Nie wiedziała nawet czemu. Z początku myślała, że faktycznie mógł być do niej podobny, acz irytujący. Teraz coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że był po prostu kolejnym zagrożeniem dla niej, dla jej małego świata, w którym w końcu mogła przestać każdego dnia walczyć o życie. Nie pokazała jednak żadnych emocji. Po prostu przymknęła oczy, uspokajając każdy swój nerw. Najzwyczajniej w świecie zaczęła liczyć, że niedługo zginie, a problem rozwiąże się sam. Jednak następne słowa zwyczajnie ją przeraziły. To nie on był od wybierania kogo zabić. Było zlecenie, zabijasz, dostajesz pieniądze. Westchnęła.
    – Tyle że nie dostaniesz pieniędzy tak długo jak nie wykonasz zlecenia. To po pierwsze. Po drugie nie jesteś od tego żeby znać powód, bo właśnie wtedy zaczynasz bawić się w jakiegoś cholernego obrońcę niewinnych. I po co? Jak się w takim razie czujesz z tym, że zamordowałeś żonę tego Garreta? Zdradziła męża, pewnie nawet nie wiedziała, że jej kochanek modlił się o śmierć jej męża. Stworzyłeś małe sieroty, które teraz pewnie śpią w szopie i ledwo mają co jeść. A widziałam jak bardzo podobało Ci się mordowanie jej. Tu nie chodzi o ślepe podążanie za rozkazami. Nikt nie każe Ci nic robić, Gave. W ten sposób po prostu ktoś inny ma szansę przeżyć, albo dostaje szansę przeżycia w ten sposób. Nie oceniaj nas, dlatego, że ty masz inną perspektywę - w tym momencie była naprawdę wściekła. Każdym centymetrem swojego ciała próbowała to ukryć. Gdyby nie Bractwo pewnie dalej nie potrafiłaby nawet mówić. Oni nie są potworami. Każdy z nich ma uczucia. Każdy wybiera swoją drogę życia. Drażnił ją fakt, że z jego wypowiedzi wszystko brzmiało w taki sposób, jakby tylko i wyłącznie jego droga życia była słuszna.
    – Przynajmniej ja nigdy nie pytam o powód, bo mnie to nie obchodzi - sprostowała. Znała przecież osoby, które same bardzo chciały wiedzieć wszystko o swoim celu i powodach dla jakich ktoś wydał na nich wyrok. Onyx po prostu cieszyła się tym, że dzięki temu ma powód żeby przeżyć do następnego świtu. Nigdy nie kwestionowała tych metod, bo nie widziała powodu. Lubiła zabijać, jak dziwnie by to nie brzmiało. Gdy tylko znak się zmienił wstała z miejsca.
    – Ruszamy, sam ocenisz jaki jest poszkodowany, bo chciał odejść - odpowiedziała, po czym ruszyła w inny korytarz. Przeszli przez mosiężne drzwi i udali się do podmiejskich kanałów. Zewsząd było czuć stęchlizną, ale była to najkrótsza droga, aby wyjść jak najbliżej bram miasta. – Wcześniej nie mogliśmy tędy iść, bo drzwi były zablokowane. Każdy zamek automatycznie się blokuje za każdym razem, gdy w danej dzielnicy odpowiednia osoba dostanie cynk, że zrobiło się gorąco. Dzięki temu nawet jak ktoś znajdzie jedno wejście, zostanie w jakiś sposób zablokowany - dodała od razu, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Naprawdę nie miała zamiaru słuchać kolejnych jego uwag. Doskonale wiedziała jak poruszać się po kanałach, więc szybko przeprowadziła ich przez różne korytarze i inne ukryte przejścia. – Te drzwi też mają zamontowane te zamki, w zależności od zagrożenia blokuje się coraz więcej różnych przejść - dodała, gdy otwierała ostatnie z nich, by zaraz znaleźć się przed średniej wielkości kratą, która sygnalizowała, że zaraz znajdą się na powierzchni.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  91. Był hipokrytą. Po prostu. Decydował za innych kto miał prawo do życia, odmawiając tego zleceniodawcom. W jej oczach nie różniło się to niczym od tego co robił każdy inny, pragnący ich usług. Nie zamierzała się jednak więcej kłócić. Ten człowiek był po prostu do reszty przesiąknięty swoją dziwną filozofią życia, a jakakolwiek rozmowa z nim działała dziewczynie na nerwy.
    Z miasta wyszli główną bramą, a następnie udali się traktem na wschód. Po dwóch godzinach marszu skręciła w las, szukając dogodnego miejsca, w którym mogliby spędzić noc resztę dnia na odpoczynku. Znajdowali się niecały kilometr od bandy, nie zamierzała natknąć się na żaden patrol. Po chwili znalazła ogromne drzewo z grubymi gałęziami, na których możnaby spokojnie się rozsiąść.
    –Dasz radę na nie wejść? - zapytała, pamiętając jego poprzednie popisy akrobacji. Po tym miała zamiar udać się na mały zwiad, a wieczorem zgodnie z planem zaatakować. Wcześniej jednak musiała dokładnie określić ich pozycję, a także to w jaki sposób się zabarykadowali, aby atak z zaskoczenia dawał faktycznie jak największą przewagę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  92. Szybko wdrapała się na drzewo, bez jakichkolwiek problemów. Była zwinna i szybka, więc oczywistym było, że dla niej nie stanowiło to wyzwania. Usiadła wygodnie na gałęzi, przyglądając się niezgrabnym poczynaniom chłopaka. Ba, nawet się zaśmiała, widząc jak ten pan, który raczył pozjadać wszystkie rozumy nie był w stanie wdrapać się na głupie drzewo. Rozsiadła się wygodnie czekając dłuższą chwilę na niego. Gdy tylko wszedł, zdjęła wszystkie niepotrzebne rzeczy, chowając jednak mapę oraz pieniądze do kieszeni swoich spodni. Nie mogła ich przy nim zostawić. Bez łuku jeszcze sobie jakoś poradzi. Swój majątek postanowiła jednak zatrzymać. Spojrzała na niego.
    – Ważne, że się starasz Słoneczko - odpowiedziała z zadziornym uśmiechem na twarzy, którego jednak nie było widać przez maskę Onyx. – Mimo wszystko musisz przyznać, że to zabawne. Za kilka godzin będziesz mordować bandytów, a głupie drzewo stanowi dla Ciebie tyle trudności. Dla mnie to zabawne, tyle - stwierdziła, po czym wstała z gracją. – Idą na szybki zwiad. Wrócę za godzinę albo dwie, muszę ustalić ich pozycję. Ty zostań, ze względu na fakt, że dopiero budujesz mięśnie, będę skakać po drzewach, nie chcemy żeby nas teraz odkryli - wyjaśniła. Następnie zaczęła skakać między drzewami, przeskakując między gałęziami i koronami drzew z łatwością. Po chwili zniknęła chłopakowi z oczu. Obóz Krolla znalazła po krótkiej chwili. Zaczaiła się w najbardziej niedostępnym miejscu, uważnie obserwując konstrukcję. Nic specjalnego. Byli odgrodzeni palami po środku polany. W obozie zauważyła trzynastu ludzi, biorąc pod uwagę, że część poszła zająć się swoimi sprawami, stwierdziła, że ich liczbę powinna oszacować na trzydziestu. Więcej nie zmieściłoby się w ich obozie, był za mały, nie było też tyle miejsc. Przyglądała im się dość długo, badając ich zachowanie. Banda amatorów, aczkolwiek najlepszych pewnie tutaj nie było. Faktycznie dobrzy wojownicy nie przyłączyliby się do złodzieja. Logiczne. Ich jedyną przewagą były liczby, z tymi mogła sobie jednak poradzić z mniejszymi lub większymi trudnościami. Gdy uznała, że wie już wystarczająco dużo, wróciła do miejsca gdzie zostawiła Gave.
    – Samotny? – zapytała lądując tuż przed nim. – Będzie ich około trzydziestki. Poziom umiejętności raczej średni, z wysokości powystrzelam połowę, następnie zeskoczę i przejdę na walkę na bliski dystans. Jak masz zamiar się dostosować? - zapytała. – Musisz też wiedzieć, że jeśli zaatakujesz ich, gdy ja będę strzelać, będziesz musiał uważać nie tylko na nich, ale też na to, żeby nie wejść w linię strzału. Nie będę do Ciebie celować, ale gdy wystrzelę, nie zmienię trajektorii lotu. Możesz zaczekać i poczekać aż zagwizdam i ruszyć ze mną do ataku - dodała, w międzyczasie wyjmując z plecaka węgielek oraz zwitek papieru, na którym rozrysowała mu cały obóz oraz wszystkie wejścia. Wskazała mu z których punktów ma zamiar strzelać, a później potencjalne miejsca, z których najlepiej będzie zacząć nacierać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  93. – Że będzie miał kontrolę nad jakimś żywiołem - odpowiedziała beznamiętnie. Miała zamiar zabić każdego, użytkownika kryształu czy nie. Bardziej zirytował ją fakt, że puścił za nią ducha. Nigdy nie powinna była wchodzić z nim w jakiekolwiek dyskusje. Nie zabicie go przy pierwszej okazji stało się dla dziewczyny czymś czego faktycznie żałowała. On nie był kimś z kim chciała mieć cokolwiek wspólnego. Obrażał Bractwo, do którego należała, ale sam był z nich wszystkich najgorszym potworem. Hipokrytą.
    – Jeśli chcemy się kaleczyć za to, że ktoś jest wkurzający powinnam odciąć Ci język – mruknęła, marszcząc brwi. – Próbuję z Tobą współpracować, więc daruj sobie te swoje groźby, bo nie boję się Ciebie – dodała, po czym schowała mapę. Wzięła swój sprzęt. Przyczepiła kołczan do uda, zamykając go wieczkiem, aby żadna ze strzał nie wypadła. Zaczęła się szykować.
    – Na starcie są najłatwiejszymi celami. Unieruchamiając ich tylko ściągniesz ich uwagę, że coś się dzieje. Bez sensu. Skup się na samodzielnym zabijaniu. Ja sobie poradzę - odpowiedziała, patrząc na niego. Miał dobre intencje czy nie, nie chciała jego pomocy. Nie chodziło nawet o fakt, że to naprawdę było niepraktyczne. Zdradzanie swojej przewagi podczas ataku z zaskoczenia…Jak głupim trzeba być, żeby wpaść na coś tak absurdalnego?! Mimo wszystko bardziej chodziło o narastające obrzydzenie, jakim darzyła Gave. – Chcesz walczyć od początku to zacznij ich zabijać. A teraz złaź z drzewa i ruszamy – odparła, po czym sama zeskoczyła. Jeszcze trochę i ich drogi rozejdą się na zawsze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  94. –Nie uważam, że zabiję wszystkich piętnastu. Głównym celem jest pozbycie się ich strzelców z pola walki, zanim w ogóle nas zauważą i zasianie paniki. Nie traktuj mnie jak amatora, który nie ma pojęcia o zabijaniu - odpowiedziała zirytowanym tonem. Nie pochodził z tego świata, nie miał pojęcia o panujących tutaj zasadach, kwestionował wszystko, uważając się za niewiadomo jak silnego, tylko dlatego, że urodził się z jakąś niezrozumiałą dla niej mocą. Za kogo on się miał? Poza tymi duchami, nie było w nic imponującego. Nie potrafił dobrze walczyć, był słaby i niezgrabny w walce. Cholerny amator z przerostem ego. Nie doceniał jej. Nie zostałaby wysłana na taką misję, gdyby ktoś miał wątpliwości do tego, czy uda się jej pokonać tych ludzi. Jest silna. Nie posiada boskich mocy, ale jest silna. Uważała się za przeciwieństwo chłopaka.
    Gdy dotarli na miejsce było już ciemno. Onyx wdrapała się na drzewo, rozglądając się po okolicy. Cisza spokój, wiele przestrzeni do manewrowania. Zdjęła maskę, a następnie dobyła łuku. Dwunastu łuczników. Wszyscy w lekkich, skórzanych zbrojach. Dobrze wystrzelona strzała powinna bez problemu przeszyć ich praktycznie na wylot. Namierzyła pierwszego z nich, wymierzyła i wystrzeliła, zanim strzała doleciała, dwie kolejne również powędrowały do swoich celów. Jedna ze strzał wylądowała w prawym oku, druga trafiła stojącego do niej tyłem prosto w potylicę. Ostatnia wylądowała prosto w sercu. Szybko przeskoczyła na flankę, gdy bandyci zaczynali szukać skąd dobiegały strzały. Następne dwa trupy. Zsunęła się z gałęzi unikając strzału, zapierając się nogami. Rozkołysała się, zrobiła salto. Wystrzeliła w locie w swojego napastnika, zabijając go. Trafiła na wyższą gałąź, jednak natychmiast zabrała się za zmianę pozycji. Robiła morderczy okrąg wokół obozu, spudłowała tylko raz, trafiając w brzuch. Strzał nie był śmiertelny, ale wystarczający, by wyłączyć kobietę z walki. Łatwizna. Uśmiechnęła się widząc, jak nikt nie mógł jej faktycznie namierzyć. Gdy wyczerpały się dziewczynie strzały, ruszyła na pale. Wtedy zobaczyła użytkownika kryształu. Dzierżył ciężki młot. Jedno uderzenie, a ziemia się zatrzęsła. Wykonała skok, lądując na jednym ze stołów. Ludzie zamknięci w klatkach, zakołysali się od uderzenia. Ruszyła na przeciwnika, jednak drogę zagrodziło jej dwóch innych bandytów. Wykonała ślizg, unikając ostrzy ich mieczy. Szybko znalazła się za nimi, wstając na równe nogi. Wgryzła się jednemu w szyję, drugiemu wbijając sai od tyłu, mierząc w serce. Wyjęła broń, odgryzając drugiemu głowę. Wykonała skok do tyłu, słysząc krzyk napierającego na nią przeciwnika. Wypluła szczątki bandziora.
    – Zatańczmy – krzyknęła z uśmiechem na ustach, rzucając się w wir walki.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  95. Nie chciała bawić się z użytkownikiem kryształy. Rosły zielonoskóry stanął na jej drodze, trzęsąc ziemią i zmieniając jej kształt. Onyx była przez to trochę spowolniona, nie znajdowała się w jednak takiej sytuacji, aby zostać faktycznie odciętą od walki. Podbiegła sprintem do niego, skoczyła unikając ciosu młotem, wycelowanego prosto w żebra. Uderzyła szybko w jego oczy, a ostrza zamontowane na butach rozcięły mu oczy. Wykonała obrót w powietrzu, po czym uderzyła wyprostowaną nogą w czubek głowy. Napastnik stracił równowagę, lecąc na ziemię. Swoim sai przebiła mu czaszkę, po czym szybko ruszyła za uciekającym jej Krollem, eliminując w międzyczasie innych, którzy akurat napatoczyli się jej po drodze. Miała już rzucić się na byłego złodzieja, gdy poczuła jak coś zagrodziło jej drogę.
    – Ty idioto! – wrzasnęła, po czym schyliła się unikając cięcia. Świetnie. Odciął się z głównym celem dziewczyny, zostawiając same płotki. Poza tym, czy dobrze widziała, że on był ranny? Cholerny debil.
    Kroll nie odpowiedział nic, przyglądając się jak jakiś młodzik zagradza mu drogę. Za kogo on go miał? Miał pokazać mu na co go stać? Dobył błyskawicznie miecza, a drugą ręką wyjął coś z kieszen. Rzucił małymi brązowymi kulkami przed chłopaka. Gdy te tylko zderzyły się z czymkolwiek wypuściły duszący dym, robiąc przy tym niewielkie wybuchy. Złodziej nie przejmował się gazem, miał założoną maskę, zasłaniającą mu całą twarz. Korzystając z małego zamieszania, jakie spowodował, ciął zraniony już bok Gavina, a następnie wykonał zręczną fintę wokół niego, tnąc lekko aczkolwiek celnie. Może i zajmował się okradaniem ludzi, ale potrafił dość dobrze walczyć. Nie miał też skrupułów w zabijaniu. Właśnie przez jego ciągoty do pozbawiania innych życia, jego dawna Gildia nie była w stanie go zaakceptować.
    – Gave, bariera, kurwa zdejmij ją! – wrzasnęła waląc z całej siły w twardą ścianę. Ja pierdole! Dlaczego?! Przecież mówiła, że to jej cel. Nie mógł zająć się kurwa kimkolwiek innym?! Kurwa, kurwa, kurwa! Mogła oszczędzić tego faceta, który kontrolował ziemię. Może wtedy mogłaby go jakoś zmusić do tego, żeby stworzył jakieś przejście pod ziemią, a tak musiała patrzeć, jak Kroll dodaje mu nowych ran, raz po raz unikając jego ciosów.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  96. Onyx trafiła prosto w uścisk jakiegoś mężczyzny, wyrwała się szybko, wbiając swoje kły w jego rękę. Oderwała ją, wyrywając z niej broń, którą wbiła w szyję. Wyjęła ją i rzuciła na ziemię. Bryzgająca krew z aorty zostawiła na niej sporo śladów. Trudno. Czuła w sobie teraz tak dużo wzbierającej złości, że najzwyczajniej w świecie ignorowała wzbierający w niej głód. Zjadła jedynie kawałek odgryzionej ręki w biegu, wracając pod barierę. Co za debil. Przyglądała się walce. To miał być jej cel. Jej walka. Dlaczego musiał jej to zniszczyć?! Dlaczego rujnował życiową szansę dziewczyny?! Dlaczego mu zaufała?! W oczach Onyx wzbierały łzy, które zaczęły ciurkiem spływać po brudnych od kurzu, piachu i krwi policzkach. Nienawidziła go. Całym sercem go nienawidziła. Powinna była go zabić na samym początku, a jednak miała skrupuły. Była taka głupia. Poza tą trójką nie było już nikogo żywego, poza paroma schwytanymi osobami w klatkach. Upadła na kolana, patrząc jak jej ofiara jest szlachtowana. Wiedziała, że Kroll jest słaby. Wiedziała, że to nie będzie wyzwanie, ale to ona miała z nim walczyć, a później pozbawić życia. Takie otrzymała polecenie. Teraz to wszystko zostało zniszczone. Pękło jak bańka mydlana. Przynajmniej w oczach dziewczyny. Zlecenie tak czy siak zostało wykonane, ale ona czuła się jakby przegrała. Co z tego, że wymordowała samodzielnie większość tych osób. To nie miało znaczenia. To nie miało tak być.
    – Ufałam Ci, zdrajco – powiedziała załamanym głosem, gdy ten stwierdził, że jeszcze żyje. I co z tego. Był na skraju śmierci. Podniosła się chwiejnym krokiem, idąc w stronę złodzieja. Rzuciła swoim sai odruchowo w jego stopy, aby nie mógł się podnieść. Uklękła przy nim.
    – To nie miało tak być, Kroll - szepnęła smutna. Otarła łzy, złodziej jednak nie marnował czasu, ręką, która mu została wyjąć szybko sztylet, który wymierzył w jej serce. Złapała go machinalnie, wykręcając mu rękę. Wzięła sztylet. Coś nie pasowało jej w kolorze ostrza. – Zatrute, prawda? Ten chłopak będzie umierać w konwulsjach, a ty chciałeś bezpiecznie ode mnie uciec, co? I tak zginiesz. Ale nie zginiesz jako śmieć, którym byłeś, tylko jako wojownik. Podziękuj mu potem. Zniszczył wszystko – dokończyła, po czym szybkim ruchem wbiła mu sztylet w serce. Nawet jeśli coś mówił, nie słuchała. To nie było ważne. Już nic nie było ważne. Pociągnęła nosem, a następnie sięgnęła po jego miecz, oglądając go uważnie. Głupie Gave. Przeszukała ciało trupa. Wyjęła z niego pęk kluczy, a także małą buteleczkę z płynem. Otworzyła i powąchała. Odtrutka. Wstała, chowając rzeczy do kieszeni spodni. Założyła maskę na usta. Później się umyje. Zabrała broń. Podeszła do rannego chłopaka. Wyjęła miksturę.
    – Jego broń była zatruta – wyjaśniła. Położyła mu przedmiot na brzuch. – Wypij albo umrzesz – dodała, a następnie odeszła od niego. Zajęła się przeszukiwaniem ciał i układaniem ich w stożek. Musiała je spać, albo będą źródłem zarazy. Później zastanowi się co zrobić z grupką zakładników. Nie miała zamiaru ich zabić, ale uwalniać ich w środku nocy, żeby zaraz coś ich napadło też nie zdawało się być najmądrzejszą wizją. Z drugiej strony kogo to obchodziło?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  97. Gdy skończyła układać ciała do paleniska, odgrodziła okrąg kamieniami, a następnie wszystko podpaliła. Wypuściła więźniów, każąc przeczekać im do rana. W dzień będą mogli bezpiecznie wrócić do domów. Usiadła później spokojnie na jednym z krzeseł, przyglądając się temu wszystkiemu. Może i zareagowała zbyt emocjonalnie, pokazując swoją słabość. Z drugiej strony, zależało jej na tym, aby osobiście wykończyć Krolla. Teraz czuła się tak, jakby to nie ona wykonała zlecenie, a skoro o tym mowa. Westchnęła ciężko, gdy do niej podszedł. Wyjęła sakiewkę ze złotem. Odsypała z niej sporą kupkę, połowę tego co uzbierała, po czym zwinęła w materiał, który akurat znajdował się pod ręką.
    – Twoja działka – mruknęła, podając mu zwitek. Położyła głowę na drewnianym stole. Mógł sobie iść w cholerę. Nie obchodziło ją już nic. Chciała się uspokoić, później pewnie wpadnie w szał głodowy, jak zwykle przy podobnych masakrach. Będzie musiała zająć się sobą. Nie potrzebowała w tym momencie Gave. Poza tym istniała szansa, że jego rany się otworzą, albo są źle zawiązane i wykrwawi się, zanim odejdzie w bezpieczne miejsce. Tylko czy na pewno tego chciała? Przymknęła oczy. Był tępym idiotą, który mało nie zginął, bo chciał się zabawić. Zdradził jej zaufanie, bo zaatakował Krolla. Tylko czy ona faktycznie dała mu okazję zabawić się z kimś innym, kto stanowiłby jakiekolwiek wyzwanie? Gave ewidentnie uwielbiał ten dreszczyk emocji podczas walki. U niej to zanikało ze względu na brak dobrych przeciwników, ale sama kiedyś zachowywała się podobnie. Czy to nie czyniło z niej hipokrtyki? Za hipokryzję nienawidziła jego. Nie mogła stać się czymś czego nienawidzi. Zacisnęła zęby. Czemu ona to sobie robiła. Kurwa mać.
    – Gave, poczekaj – powiedziała, ruszając w jego stronę. – Po pierwsze przepraszam za mój wybuch płaczu. Nieprofesjonalne po całości, bo podczas starcia nigdy nic nie idzie w pełni zgodnie z planem – w tym momencie schowała całą swoją dumę. Ale wszystko, aby nienawidzić się przez kogoś takiego jak on. – Ale byłeś też nierozważny walcząc z nim. Wiem, że dałbyś radę go zabić i to mnie najbardziej przeraziło. Że zabierzesz mi coś, co chcialam zrobić sama. I tak odebrałeś mi możliwość zabicia go, raniąc się przy tym, więc dalej mam o to żal. Mogłeś się skupić na innych celach… Tak czy siak, jesteś ranny w wielu miejscach, a twoje opatrunki są prowizoryczne. W namiotach powinien być sprzęt medyczny. Zajmę się twoimi ranami, żebyś się nie wykrwawił zanim dojdziesz w bezpieczne miejsce, w takim stanie nie wpuszczą Cię do miasta – zakończyła całą swoją wypowiedź, po czym spojrzała gdzieś w przestrzeń, na wypadek gdyby chciał ją wyśmiać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  98. -Mogłeś powiedzieć, że chcesz z nim walczyć. Byłam zainteresowana tylko Krollem, reszta zabójstwo była torowaniem sobie drogi do niego. A co do mojej nieuwagi na pole walki - tutaj urwała na chwilę, zaciskając zęby. Nawet kiedy próbowała być dla niego miła, on musiał sprzedać jej kolejny policzek. Może i nie była niezwyciężona, ale to tutaj co teraz przeszli, to stracie było dziecinną igraszką. - Po prostu każdy ma inne zdanie. Nie mam siły się z Tobą kłócić. To nigdy nie ma sensu - dodała. Onyx nie była już nawet zainteresowana w jaki sposób to zinterpretuje. Gdyby jeszcze bardziej się na niego zdenerwowała mogłaby faktycznie spróbować go zjeść, a nie miała na to najmniejszej ochoty. Nie chodziło nawet o to, że został trafiony zatrutym ostrzem. Po prostu taki zakuty łeb nie mógł być zbyt smaczny.
    Gdy tylko weszła do namiotu medycznego, od razu wzięła wszystkie potrzebne rzeczy, dodatkowo jeden nasączony spirytusem materiał, wkładając sobie pod maskę. Teraz czuła tylko i wyłącznie ostry zapach alkoholu. To była metoda Onyx na radzenie sobie ze zbyt mocnym zapachem krwi. Chciała w końcu pomóc Gave, a nie pogorszyć jego stan, to samo tyczyło sie przerażonych więźniów Krolla.
    -Oprzyj się o ścianę - poleciła, gdy usiadł. Podała mu zwinięty ręcznik, aby włożył sobie do ust. Zaczęła oczyszczać mu rany z brudu i resztek trucizny. Gdy tylko rany były już czyste, zabrała się za to, aby je zaszyć. Nie były to może i rany śmiertelne, ale jeśli zaczną się otwierać, mogą się takimi stać. Zasmarowala szwy specjalną maścią, która przyspieszała proces regeneracji oraz łagodziła ból. Na koniec użyła bandaży. Nie była może doświadczonym medykiem, ale tak proste zabiegi uczyła się przeprowadzać na samej sobie. Mankrik chciał, aby była gotowa na każdą ewentualność.
    -Po tygodniu zdejmij szwy, bandaże zmieniaj przynajmniej raz dziennie. Wszystko powinno być dobrze, ale jeśli coś się stanie szukaj medyka. Przy okazji przy zmianie bandaży używaj tej maści, jak Ci się skończy kupisz u każdego kto zna się na ziołach - wyjaśniła, podając mu należący do bandytów pakunek. Teraz i tak już go nie potrzebowali, a ten hipokryta przeżyje kolejny dzień. Nie miała pojęcia czy miał kogoś kto się nim zajmie, więc wolała na wszelki wypadek zaopatrzyć go w niezbędny sprzęt. Zaczęła myć narzędzia, których używała.
    -Na razie zajmę się ciałami, pozbieram rzeczy który ukradł Gildii i zajmę się tymi ludźmi. Jeśli jakieś drapieżniki tu przyjdą to zginą, a nie muszą ginąć bez sensu - odpowiedziała na jego pytanie, skupiając swój wzrok na zakrwawionym sprzęcie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  99. Była zadowolona słysząc jego duszone jęki bólu. Jak wredne by to nie było, czuła satysfakcję z faktu, iż w końcu widziała go w jakiejś dla niej naturalnej sytuacji. Nie śmiała się jednak ani słowem nie skomentowała sytuacji w jakiej się znajdował. Doskonale wiedziała jaki to ból, a i znieczulić nie miała go czym.
    -Uczyłam się na sobie, zszywanie kogoś przy tym to jak spacerek - wyjaśniła skąd pochodziła precyzja dziewczyny. Poza tym jako zabójca tak szy siak musiała być niezwykle dokładna i zręczna. Trochę to było dla niej zabawane, że precyzja była konieczna zarówno w odbieraniu jak i ratowaniu życia. Była zajęta sobą, gdy nagle usłyszała nieregularny ruch mebla. Odwróciła się w stronę Gave. Rzuciła się w jego stronę, aby go złapać. Ledwo zdążyła zanim jego głową boleśnie zderzyła się z twardym podłożem.
    -Nooo... Kurwa - zgodziła się z nim. Przyjrzała się twarzy czarnowłosego. Za dużo bodźców naraz. Pewnie organizm nie wytrzymał z bólu i zemdlał. Cóż, nie był najsilniejszy na świecie. Mimo wszystko, musiała przyznać, że i tak sporo zniósł nie mdlejąc w trakcie zabiegu. Delikatnie podniosła go i przeniosła na łóżko polowe. Okryła go pościelą, układając na łóżku. Zrobiła mu zimny okład na głowę, gdyby dostał jakiejś szokowej gorączki. Dała mu też werbeny na uspokojenie nerwów. Sama sięgnęła sobie po butelkę ze spirytusem. Zdjęła maskę oraz szmate z twarzy. Wzięła spory łyk, a następnie znowu zaklęła siarczyście.
    -Który raz pomagam Ci utrzymać się przy życiu... A tak mnie wkurzasz - mruknęła do siebie. Wstała i wyszła z namiotu. Zajęła się małą grupą ludzi w obozie. Oddala im ich należności, pousadawiala w namiotach i rozdzieliła pozostałe jedzenie. Wzięła trochę dla siebie i Gave na wypadek gdyby się obudził i zaniosła do namiotu medycznego, biorąc przy okazji miłą niespodziankę, którą udało się znaleźć jej po drodze. Wróciła do namiotu, sprawdzając czy się obudzi. Zjadła szybko wszytko co miała, a później korzystając z tego, że dalej nie ma na sobie maski, która znowu zdjęła do jedzenia, zapaliła skręt bagiennego ziela, popijając spirytusem. Jezusie, jakież to było odprężające... Umilając sobie czas zmyła powoli krew z odkrytej skóry na jej ciele. Czuła się dobrze. Kontaktowała, ale była niezwykle spokojna oraz zadowolona. Pewnie była to sprawka tego, że zamiast pójść spać, postanowiła pozbyć się zapasów skrętów z obozu. Im więcej palisz, tym bardziej Cie bierze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  100. Praktycznie całą noc spędziła na drugim końcu sporego namiotu, bawiąc się w najlepsze sama ze sowimi myślami. Zjadła sporo, próbując pozbyć się smaku czystego spirytusu z ust. Był paskudny i na dobrą sprawę nie miała pojęcia dlaczego w ogóle wypiła całą butelkę. Przynajmniej była teraz w iście szampańskim nastroju. Rozsiadła się wygodnie na krześle, nogi kładąc na drugi. Kołysała się w tej pozycji, co jakiś czas paląc skręta czy spoglądając na Gave. Pamiętała gdzieś tam, że powinna się nim zaopiekować, zaczynała zapominać czemu, co faktycznie mu się stało. Śmiała się pod nosem myśląc o swoich różnych przygodach, czy też o cudzych opowieściach. Przede wszystkim bawiło ją to, że ludzie ginęli. Nie była pewna, wszystko zdawało się przebiegać przez jej głowę jak przez jakąś mgłę. Była zaskoczona świtem, promienie słońca zaatakowały jej oczy. Zamknęła je, niezdarnie machając ręka, jakby próbowała odpędzić światło. Chyba powinna niedługo pójść gdzieś spać, chociaż wcześniej przydałaby się jej może jakaś zimna kąpiel w jeziorze...
    Z zamyślenia wyrwał ją Gave. Dziękował jej? No proszę.
    -HA! Nie wierzę - zaczęła ze śmiechem. Spojrzała na niego, wyginając się delikatnie. - Gave dziękuję mi... Mi! - dodała z prychnięciem. Wiedziała, że należały się jej podziękowania, ale cholera i tak brzmiało to po prostu nienaturalnie. Zaciągnęła się bagiennym zielem. Wypuściła dym z ust.
    -Obok na stoliku masz jedzenie. Hah... Masz uroczy tors przy okazji - dodała po czym wybuchła śmiechem. Uroczy! Tak właśnie myślała. Nie był perfekcyjny, ani beznadziejny. - Taki pośrodku, taki uroczy - pomyślała na głos.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  101. - Ej, zostaw! Co robisz?! - krzyknęła, niezdrnie próbując złapać skręta, którego jej zabrał. Gdy zobaczyła jak rozgniata go na ziemi zrobiła minę podobną do tej, które robią małe dzieci, kiedy ktoś odbiera im ulubioną zabawkę.
    -Kutas - mruknęła pod nosem, po czym spojrzała na niego obrażona. Jak on mógł?! Przecież to nie było jego. Tyle dobrego, że i tak była już kompletnie wstawiona, więc to czy dopali tego blanta czy nie, nie robiło Onyx większej różnicy. Zaśmiała się zwycięsko.
    - Chuj Ci w dupe i na imię i tak jestem porobiona - stwierdziła wesoło, po czym zakołysała się mocniej na krześle, bawiąc się przy okazji swoim naramiennikiem. Wróciła do niego wzrokiem, gdy wspomniał o torsie. Machnęła ręką, po czym znowu zaczęła się bujać.
    - Mój jest fajniejszy do zabawy i jest mój. Cudzych się nie dotyka - wyjaśniła mu całkowicie poważnym tonem. Wyprostowała się nawet. Mimo swojej profesji była niezwykle zielona jeśli chodziło o sprawy damsko męskie. Nie widziała też w tym żadnej seksualnosci. Wyjęła sai i zaprezentowała je chłopakowi - no chyba że tym, nie? Bo inaczej to po co - dokończyła, po czym wybuchła gromkim śmiechem. Zaczęła zastanawiać się, czy te wszystkie ciała zdążyły się już spalić, czy może jeszcze jednak nie. Czy ludzie już sobie poszli. Co powiedzą w Bractwie na to w jaki sposób wykonała zadanie. Pewnie ją wyśmieją, za to że jakis laik ukradł jej najważniejszy cel. Nie. Stop. Złapała się za głowę i uderzyła kilka razy wierzchem dłoni. Wszystko jest w porządku. Wszystko jest w porządku. Skupiła wszystkie swoje myśli i przeszła nimi do jedzenia. Przynajmniej dopóki czarnowłosy nie zadał jej kolejnego pytania.
    - Nie musiałam, tylko chciałam - sprostowała. To nie tak, że była przytłoczona tymi wszystkimi myślami, bądź stresem. Po prostu miała ochotę uciec myślami od jednego z gorszych wieczorów, jakiego ostatnio doświadczyła. - A chciałam, bo nie chciałam myśleć o wszystkim co się stało. Ty jesteś wredny i ranny i powinnam Cie zostawić w cholere, a zamiast tego chuj dupa i kamieni kupa, ten głupi Kroll nie umarł jak chciałam, Ci ludzie są przerażeni moją twarzą, ale szukają we mnie jakiegoś jebanego nie wiem czego, bo zabiłam paru ludzi, a no i mamy na dworze jebitny stos, Mankrik pewnie zrobiłby to wszystko lepiej. A ze mnie jest pizda, a nie doskonały zabójca. Ale z Ciebie też jest pizda. Oboje jesteśmy pizdy - powiedziała wszystko szybko, praktycznie na jednym wydechu, po czym popchnęła krzesło tak, aby upaść na ziemię. Jęknęła z bólu, ponieważ nie udało się jej dobrze za amortyzować upadku. Chciała się czymś zająć, ale nie wiedziała czym, więc zaczęła patrzeć na górę namiotu. Wyglądał nijako. Ale może był jakoś wyjątkowo nijaki... Coś nad czym można się zastanowić.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  102. Jego słowa odbijały się w głowie Onyx jak jakieś echo, zmuszając do trzeźwego myślenia. Westchnęła cicho, zrezygnowana. To nie tak, że nie wiedziała żadnej z tych rzeczy. Po prostu była zmęczona tym wszystkim. Pracowała nad utrzymaniem poziomu, który sobie sama wyznaczyła. Chciała być jak Mankrik i nie da sobie odebrać tych marzeń. Nie da się jednak odmówić, iż ogólnie było to ciężkie zadanie, a ona jako nastolatka świeżo wypuszczona na świat podświadomie próbowała zakosztować różnych aspektów życia zanim umrze. Było to nierozsądne, ale każdy musiał czasami zrobić coś głupiego, a skoro ona zrobiła już parę głupot to nie zaszkodziło zakończyć całej tej serii w wielkim stylu. Zaśmiała się delikatnie, masując obolałą głowę.
    - Nigdy więcej. Miało być śmiesznie, a teraz jak mówisz jest chujowo - wymamrotała, odwracając wzrok z sufitu na bok, zmrużyła oczy, to był błąd. Słońce od razu podrażniło zmęczone oczy Onyx. Zamknęła oczy, klnąc pod nosem. Kiedy złapał ją za brodę, bardzo zaskoczył tym dziewczynę.
    -Co?! - jęknęła łapiąc jego dłoń. Niezdrnie zabrała rękę chłopaka, odsuwając się przez co, ponownie boleśnie wylądowała głową na podłodze. - Aua! Dystans! - wymamrotała zwijając się w pozycje embrionalna, czekając aż sobie pójdzie, albo zrobi cokolwiek innego. Zamknęła oczy, próbując poukładać w głowie wszystkie myśli.
    -Skup się - szepnęła. Sięgnęła po butelkę wody. Napiła się łapczywie, oblewając się przy tym. Nie dbała o to. Wylała odrobinę na twarz, a to co zostało dopila. Poczuła się odrobinę lepiej. Coraz lepiej kontaktowała z rzeczywistością. Wstała z podłogi, rozglądając się za jakąś miską wody. Nie musi być świeża i zimna, byleby była czysta.
    -Bingo! - zaśmiała się, podchodząc do jednej z misek. Zaczęła myć swoją twarz, a na koniec wylała zawartość miski na siebie. Cóż, to było otrzeźwiające. Była cała mokra, ale przynajmniej bardziej trzeźwa.
    -O chuj... - westchnęła. Zawiązała włosy w kok, a następnie założyła swoją ukochaną maskę. Znowu się zaśmiała. Mimo wszystko dalej była pod wpływem różnych substancji. Na szczęście to małe otrzeźwienie sprawiło, że znowu trzeźwo myślała. Wyszła z namiotu, po czym udała się w stronę wierzchowców. Nie było ich zbyt dużo, musiała pomyśleć co z nimi zrobić. Ilu było ludzi ostatecznie? Jeśli dobrze pamiętała to piątka. Przed sobą miała jednego transportowego woła i dwa lżejsze konie. Jeden z pewnością przydałby się Gave, w końcu jest ranny. Jakby to rozwiązać....

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  103. An zacisnęła usta w wąską kreskę.
    - Plan doskonały - mruknęła unosząc brew do góry. Genialnie, jeszcze tego brakowało żeby ten utknął gdzieś pomiędzy światami! Cholera... Czy ona się przejmowała? Głupia się chyba nigdy nie nauczy.
    - Pewien jesteś? Może zrobił to w przypływie silnych emocji... Poza tym, jakie by miał z tego korzyści? To przecież śmierć - wstała do przykucu. - To nie jest taki tam zwykły tatuś gotowy zrobić wszystko dla swoich pociech. Gdyby miał interes w rozdzieleniu was to już dawno by to zrobił - zauważyła może odrobinę zbyt zimnym tonem. Nie lubiła typa... Bo niby za co? Przewróciła oczyma i westchnęła głośno.
    - Totalnie mnie nie kupuje ten pomysł... - przyznała krzywiąc się wyraźnie. - Ale... Sama bym kombinowała jak koń pod górkę, więc... - zamknęła oczy i znowu zacisnęła mocno usta. Otworzyła je delikatnie po chwili, patrząc na chłopaka obojętnie.
    - Mogę jakoś pomóc? Przydać się... Nie wiem, zmniejszyć ryzyko czy coś? - mruknęła nie do końca wierząc we własne słowa. Przecież ten i tak to zrobi, a ona miała już wystarczający mętlik w głowie by dodawać kolejne troski.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  104. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  105. Zaśmiała się zwycięsko, gdy tylko wpadła na idealny plan. Wróciła do grupy ludzi. Zaczęła z nimi rozmowę, skupiając się, aby nie śmiać się zbytnio. I tak byli wystarczająco skrępowani obecnością dziewczyny. Pochodzili z wioski nieopodal, a mężczyźni wyglądali na dość rosłych. Zaopatrzyła ich w miecze, które zostały po bandytach, pomogła umocować resztę dóbr, które im się należały, bo w końcu były ich, a później wyjaśniła, którą trasą powinni się udać. Odprowadziła ich kawałek, aby mieć pewność, że idą w dobrą stronę. Nie zadawali zbędnych pytań o jej uzębienie, ani też o fakt czemu jest mokra. Gdy tylko rozeszli się, wróciła szybko po swój plecak, który dzień wcześniej zostawiła bezpieczny w koronie drzew. Wróciła do obozu, aby upewnić się, że nie zostało juz ani jedno ciało. Nawet jeśli straż miała przyjść tutaj, aby wszystko uprzątnąć, bo nie wierzyła aby Ci wieśniacy nie zgłosili się do nich, wolała pozbyć się ryzyka epidemii. Wolała zabijać zdrowych ludzi, zamiast tych gnijących żywcem.
    - Tylko popiół i smród - zaśmiała się wesoło, patrząc na bezludny krajobraz. Ah, cóż za uroczy widok. Niestety była w błędzie co do samotności. Zobaczyła jak Gave wychodzi z namiotu. Czyli jeszcze tutaj był. No tak. Westchnęła cicho. Była wykończona i najchętniej położyłaby się spać. Z drugiej strony najpierw wolałby chyba wziąć coś bardziej zbliżonego do kąpieli niż wylanie na siebie wiadra wody. Zmrużyła oczy na wspomnienie o koteczku. Zacisnęła wargi, a następnie zaśmiała się.
    - Liczysz, że kiedyś zacznę miauczeć? - zapytała, po czym wybuchnęła śmiechem. Przynajmniej nie myślała o rozszarpaniu go żywcem, jak to miała w zwyczaju. Musiała podjąć jakąś decyzję. Skoro on był tutaj, ona powinna zabrać się w inne miejsce. Weszła do jednego z namiotów. Zabrała ze sobą koc. Wyszła, starając się iść w miarę równo, co momentami było trudne biorąc pod uwagę jej aktualny stan zmęczenia. Mimo wszystko miała zamiar najpierw wziąć zimną kąpiel.
    - Zostawiam Ci konia, mam nadzieję, że umiesz nim jeździć, ja spierdalam o tym - wskazała palcem w przeciwną chłopakowi strine, po czym poszła w całkiem innym kierunku. Powstrzymała się od śmiechu, chociaż nieznaczny chichot wyrwał się z jej gardła. Po kilku minutach marszu dotarła nad potok. Położyła koc pod nogami, zdjęła ubranie, które dokładnie wycisnęła z wody i powiesiła je na gałęziach drzewa, a sama weszła do wody, zanużając się po szyję. Zanurkowała i poszukała pod wodą odpowiedniego miejsca dla siebie. Przepłynęła kawałek, po czym usiadła na jednym z kamieni, wygodnie opierając plecy. Woda zakrywala całe jej ciało. Przymknęła oczy mając ochotę się trochę rozluźnić. Swoje saj oczywiście zabrała ze sobą, jak dziwnie by to nie wyglądało. Trzymała je mocno w obu dłoniach. W końcu lepiej dmuchać na zimne. Mogła być naga, ale nie musiała wcale być bezbronna. Nawet jeśli dalej pozostawała pod wpływem. Tym bardziej musiała mieć czym się bronić! Posiedziała tak z dobre pół godziny, może mniej, może więcej. Przemyła całe swoje ciało zimną wodą, a następnie wyszła ze zbiornika. Wytarła swoje ciało kocem, a następnie założyła nowe, świeże ubranie, w które zwykła przebrać się na noce spędzane w karczmach czy kryjówkach. Walnęła się na ziemię, by znowu oddać się słodkiemu lenistwu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  106. Dała się zakuć w kajdanki, zaraz po odebraniu jej broni. Przyglądała się uważnie mężczyznom, którzy trzęsącymi się dłońmi obwiązywali łańcuchami jej nogi. Nie ruszała się. Wolała nie wzbudzać podejrzeń. Mieli jedynie doprowadzić ją do cel więźniennych, będąc na tyle głupim, aby zabrać ze sobą jej błyskotki.
    - Powinno wystarczyć - powiedział jeden z nich, po czym pociągnął ją z całej siły na łańcuch. Spuściła głowę w dół, nie patrząc na nich. Usłyszała jak biorą coś stalowego. Dobrze. Wyprostowali ją siłą, po czym sami pokazali dziewczynie broń.
    - Na co takiemu świrowi broń!? - zapytali ze śmiechem, wiedząc że nie odpowie, po tym jak obkuli jej twarz i zamknęli za żelazną maską. Wszystko to tylko po to, by móc bezpiecznie zaprowadzić ją do więzienia Barona. Żaden z tych idiotow nie miał w sobie krzty honoru. Związali Onyx jak zwierzę, a gdy czyli że nic im nie zrobi zaczęli szarpać. Uśmiechnęła się jedynie sama do siebie. Gdyby tylko wiedzieli, jakie są prawdziwe zamiary czarnowłosej z pewnością srali by teraz pod siebie. Zaprowadzili ją do lochów w akompaniamencie wyzwisk i przepychanek, dając młodej zabójczyni kilka siniaków. Zniosła to, zaciskając wszystkie zęby. Wiedziała że tak to będzie wyglądać, jednak nienawidziła gdy tak nią pogardzano. Mogła zabić ich w mgnieniu oka. Przełknęła jednak swoją dumę. Musiała jeszcze trochę wytrzymać. Tu chodziło o osobiste powody. W końcu dotarli na miejsce. Jeden z mężczyzn został przy stole, chowając jej broń do sporej szafy. Świetnie. Drugi zaprowadził ją w głąb. Zaczęła rozglądać się po celach. Większość była pustych. Jednak w jednej z nich znajdowala się kobieta w średnim wieku. 'Mam Cie, kurwo.' Pomyślała, przyglądając się jej przez chwilę. Kolejne rozeznanie. Młody czarnowłosy chłopak, nic specjalnego. Zaraz czy to był... Gave!? Próbowała powiedzieć coś zaskoczona, ale przez wieży wydała z siebie jedynie jakieś niezrozumiale jęki. Myślała, że uwolniła się od tego idioty!
    - No, szmato. Mam nadzieję, że spodoba Ci się twój nowy dom - warknął strażnik, po czym szarpnął ramię, chcąc wepchnąć ją do celi. Przewróciła oczyma, zahaczając nogą o jedną z krat. Bez słowa złapała równowagę na kratach, po czym wskoczyła mu na plecy, zmieniając swoją pozycję. Kajdanki krępujące ręce Onyx, dusiły teraz niedoszłego oprawcę. Szarpnęła mocno, wbijając mu krtań do gardła. Przewróciła go na ziemię, wbila mu obcas w oko. Zgon na miejscu. Drugi strażnik złapał jej łańcuch. Pociągnęła go w swoją stronę z całej siły. Stracił równowagę. Nie tracąc czasu złapała jego ramiona i zaczęła walić jego głową w ścianę dopóki nie stracił przytomności. Dobrze. Teraz mogła się skupić.
    - Pomóż mi! - usłyszała kobiecy głos. Miała ochotę powiedzieć jej, aby spierdalała. Nie mogła jednak dalej odezwać się słowem. Jeszcze tego brakowało, żeby ją stamtąd wyprowadzać. Jakby nie wiedziała, że ta suka specjalnie ukrywa się tutaj przed Bractwem. Znalazła pęk kluczy przy jednym ze strażników. Rozkuła wszystkie swoje więzy, po czym poszła do zamkniętej kobiety. Uśmiechnęła się szeroko, po czym weszła do niej. Po niecałej minucie wyszła z jej celi z zakrwawioną twarzą. Spojrzała na Gave.
    - Potrzebujesz pomocy czy siedzisz u tego świra dla rozrywki? - zapytała jakby od niechcenia po czym udała się odebrać swoją broń. Założyła swoje niedawno wykonane rękawice, które służyły jej za niezniszczalne pazury. Były praktyczne, twarde i lekkie. Świetne do samoobrony czy torturowania. Sai schowała do kabur. Wytarła twarz jakąś szmatą.
    - No Koteczku, jak złapali kogoś tak niezniszczalnego jak Ciebie, co? - zapytała w przekąsem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  107. – Za Tobą? Żartujesz? Najlepsze miesiące w moim życiu – odpowiedziała spokojnie. Jak mogłaby za nim tęsknić? Nikt nie działał Onyx na nerwy tak bardzo jak ten niemożliwy chłopak. Nie przejmowała się zabranymi kluczami. Czuła, że zostały jej zabrane, mimo wszystko nie potrzebowała ich już do niczego skoro była wolna od kajdan. Miała broń, a skoro on chciał uwolnić się na własną rękę, cóż, dobrze dla niego, że uczył się samodzielności. Nie odpowiedziała nic, po prostu wróciła do stolika i zaczęła w nim grzebać. Przeczytała pobieżnie dziennik, znalazła plany zamku. Nie różniły się niczym od tych, które studiowała wcześniej, zanim tutaj trafiła. Teraz wystarczyło tylko się stąd wydostać. Musiała zdecydować, którą drogę obrać. Zastanowiła się chwilę, po czym doszła do wniosku, iż najlepszym sposobem będzie wykorzystanie przez jakiś czas Gave. W razie kłopotów, ściągnie na siebie większość uwagi, a ona zniknie w cieniu. Plan idealny. Przecież on nie potrafił usiedzieć cicho. Pozostawała tylko kwestia przyłączenia się do niego, tak aby darował sobie zbędne komentarze. Będzie po prostu wymyślać na bieżąco. Wróciła do niego, przyglądając się jak używa kolejno kluczy. Naprawdę nie zdążył zapamiętać, który służy do jego celi? Prychnęła pod nosem. Nadal był amatorem. Zbyt roztrzepany.
    – Słyszałam, że oferują za nie niezłą sumkę – odpowiedziała. Gdyby sprzedał je Gildii Złodziei pewnie dostałby dwa razy więcej. Znali się na podbijaniu ceny. Postanowiła jednak o tym nie mówić. Nie widziało się jej prowadzenie go do nich, za długo musiałaby znosić jego towarzystwo. Zdecydowanie wystarczy jej to, że są tutaj tu i teraz. I tak powoli zaczynał ją irytować. Tak jak teraz. Uśmiechnęła się jednak niewinnie, hamując wzbierającą irytację.
    – Nie wybijam całej wioski. To nie tak, że nie mamy prawa zabić nikogo poza zleceniami. Po prostu nie wolno nam działać jak jakiś pierdolony seryjny morderca. Każde zabójstwo powinno mieć cel. Poza tym ten jeden dalej żyje - wskazała na faceta, którego głową waliła o ścianę – Po prostu jest nieprzytomny i ze wstrząsem mózgu. A ona – tutaj palec powędrował na celę, w której znajdował się cel dziewczyny – To były sprawy czysto osobiste. Nie dostanę za nią ani grosza – wyjaśniła, po czym przeciągnęła się, otwierając przy tym szczękę. Cholera, czuła się nieswojo bez swojej maski. Miała ich naprawdę sporo, ale nie lubiła tracić swoich rzeczy. Poza tym, ta konkretną, którą zabrał jej Baron należała do jednej z jej ulubionych. Była obszyta pozłacanymi nićmi i idealnie pasowała do jej różowo-czarnej tuniki, którą właśnie miała na sobie.
    – Poza tym my nie mamy kodeksu, tylko zasady. Tylko Słuchacze przestrzegają przykazań - dodała. Mógł się pierdolić ze swoimi mądrościami. W ogóle ich nie rozumiał, a się wymądrzał. Gdyby chociaż raz jej nie przerywał, pewnie dokładnie wyjaśniłaby mu na czym polega ich stowarzyszenie. A tak? Jego strata. Udała się do wyjścia, za chłopakiem.
    – Muszę znaleźć maskę – wyjaśniła, gdy zorientował się, że idzie za nim.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  108. – Był zainteresowany moją szczęką i innymi rzeczami. Zaryzykuję i poszukam. Podobno lubi badać różne rzeczy - odpowiedziała, po czym go wyprzedziła. Jeszcze tego brakowało, żeby mówił jej gdzie ma iść. Spojrzało hardo w przestrzeń. Nikt poza Bractwem nie będzie jej rozkazywać ani nic sugerować. Już na pewno nie on. – Rusz się z tymi duchami, zanim ktoś Cię znajdzie! - dodała, bo nie miała za bardzo pojęcia dokąd teraz. Nie miała planów tej części zamku, więc czuła się trochę jak dziecko we mgle. Oczywiście mogłaby zacząć szukać na własną rękę swojej zguby, ale gdyby źle skręciła pewnie zaraz by jej to wypomniał, a na to nie mogła sobie pozwolić. Rozejrzała się po okolicy. Paskudne miejsce. Miała wrażenie, że śmierdzi tutaj gorzej niż w kanał. Ohyda. Krajobraz zdecydowanie pasował do starego pierdziela.
    – Tobie co robił? – zapytała jakby od niechcenia, jednak mimo wszystko w środku była naprawdę ciekawa. Cóż, przy innych Argarczykach nie ukrywała swojego zainteresowania nimi oraz ich niezwykłymi umiejętnościami. Jemu jednak nie mogła dać tej satysfakcji.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  109. – Ładna rana – stwierdziła, przyglądając się. – Po poprzednich nie zostały blizny? – zapytała z przekąsem. Tym razem szła już równo za chłopakiem. Patrzyła jak otwierał drzwi, po czym obrzydliwy zapach stęchlizny. Zaklęła pod nosem. Nie należała do świętych, ale to? Kurwa mać, tam były dzieci. Momentalnie zapomniała o masce. Trzymane w klatce, zagłodzone poranione.
    – Skurwysyn, kurwa mać, zajebie go – syknęła, biorąc się za otwieranie wszystkich klatek. Użyła do tego swoich sai, które o dziwo doskonale pełniły rolę wytrychów, o ile zamki były wystarczająco duże. Wypuciła wszystkich ludzi, nie przejmując się ich reakcją na jej twarz. Spojrzała na zbiorowisko.
    – Wyprowadzimy was stąd, obiecuję. Będziecie bezpieczni. Macie gdzie wrócić? – zapytała. Część z nich pokiwała głową, reszta, cóż. Rozumiała o co chodzi. Cholera, później coś wymyśli. Na razie musi się skupić na zwróceniu im wolności. Podeszła do Gave. Rozejrzała się po stole. Miał rację, nigdzie nie było jej maski. Naprawdę zabrał ją dla siebie? Dobrze. Zadba o to, aby umierał jeszcze boleśniej. Zacisnęła pięści.
    – Czego szukasz? – zapytała, zaczynając przeglądając dokumenty, których on sam jeszcze nie zdążył przejrzeć. – Mam zamiar go zabić. Ich ukryć, więc trzeba będzie też przebić się do podziemnego wyjścia – dodała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  110. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  111. Zaśmiała się na jego komentarz. Pamiętała co wtedy powiedziała. Było to co najmniej upokarzające. Westchnęła cicho na znak upokorzenia.
    – Uroczy nie miał być komplementem. I o ile pamiętam ty bardziej byłeś skory do dotkania niż ja – zauważyła, próbując w jakiś sposób odbić piłeczkę.
    Gdy zwrócił jej uwagę na uwolnienie więźniów, spojrzała na niego wściekle.
    – Nie, nie mogłam. Tam były dzieci. Wiem, że są przerażone. Zaraz ich wyprowadzę, potem poczekam na Barona – odpowiedziała. Widziała zbyt dużo przerażonych dzieciaków w swoim życiu. Też na nich eksperymentowano, próbowano zrobić jakąś popierdoloną broń. Może i to co zrobiła było głupie, ale nie mogła tak po prostu na nich patrzeć i nie zrobić nic. To było silniejsze od niej.
    – Znam lokalizację przejścia. Nawet kilku, ale skorzystamy z najbliższego. Nie znałam tylko tej jego komnaty, bo nikt nigdy nie był w stanie tego chuja na tyle dobrze poznać, zanim mógł bezpiecznie uciec. Nie wiedzieli też o niewolnikach – dodała. Wzięła jeden z papierów, przeczytała go, po czym rozdarła. Gwałcił te dzieci, żeby wyhodować nowe hybrydy. – Strażników mogę później na spokojnie zdjąć, zajmij się podpalaniem tego…czegoś – dodała. Słuchała go dalej uważnie. Momentami dalej nie mogła uwierzyć, że ktoś ta dwójka przyjaźniła się. Ktoś tak gburowaty naprawdę nie pasował jej do kogoś tak dobrego i silnego jak An. Cóż, Argarczycy musieli być z pewnością naprawdę dziwni, ale ufała granatowłosej. Ufała, że nie stanie im się żadna krzywda.
    – Nie mam. Z Argaru będzie lżej odprowadzić tych, którzy mają do czego wracać. Ufam Akane, ty też wydajesz się być w porządku. Przynajmniej w tej sprawie– powiedziała całkowicie szczerze. Nie miała zamiaru teraz się z nim wykłócać. Miała zamiar zmieść to miejsce z powierzchni ziemi. Sama, albo z nim. Reszta w tym momencie ją nie obchodziła. Mogła przewidzieć, że skoro ta szmata tutaj była, mógł porywać jakieś dzieciaki. W końcu to za jej sprawą te małe niewinne istoty lądowały w chorych laboratoriach Terry. Łącznie z nią. Widocznie znalazła nowego kupca, gdy zrobiło się gorąco. Myśleli, że byli bezpieczni. Duży błąd. Ta sprawa była dla Onyx wyjątkowo osobista i nie miała zamiaru stać bezczynnie.
    – Zaprowadzę ich w bezpieczne miejsce. Rozumiem, że znajdę Cię po zapachu ognia, tak? – zapytała. Poczekała aż odpowie, a następnie zebrała grupę ze sobą i udała się w głąb rezydencji. Nie było jej może z godzinę. W tym czasie zdążyła zaprowadzić ludzi do tunelu, który prowadził na zewnątrz. Wyszli na powierzchnię. Obiecali czekać w wyznaczonym miejscu. Nic im tutaj nie groziło. Dała im mapę terenu i wskazała najbezpieczniejsze miejsce, w które mogli się udać. Następnie wróciła do rezydencji i zaczęła szukać Gave. Wiedziała, że ta grupa nic nie zrobi. Trzymali się blisko przejścia, aby w razie zagrożenia schować się w tunelach. Te nie miały prawa zająć się ogniem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  112. An wzruszyła jedynie ramionami. Może i nie był, na niej nie zrobił pozytywnego wrażenia. Słysząc o wchodzeniu do tego całego świata pożałowała swojego pytania. Zacisnęła usta w wąską kreskę, patrząc na chłopaka wymownie.
    - Czekaj, tak w gwoli ścisłości... Tam czas płynie inaczej, tak? Bo jak mam siedzieć nad Tobą dwa dni to jednak wolałabym znaleźć jakieś, no nie wiem, przytulniejsze miejsce... - przyznała, szukając w głowie pozytywów tej całej sytuacji. Dobrze, że chociaż buźkę miał spoko, powbija mu najwyżej kilka patyków we włosy czy zaplecie warkocze. Zaśmiała się w duchu na ten pomysł, to by było dobre.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  113. – Pasuje. Idziemy na polowanie, jesteś zmęczony? – zapytała, po czym spojrzała przed siebie. To będzie kolejna długa noc. – Mam nas prowadzić w głąb? Czy chcesz zaufać swoim duchom? – dodała. Wolała ustalić dokładny plan działania zanim wezmą się za robotę. Mieli w zwyczaju zbyt często się sprzeczać, później plany szły się pierdolić. Nie miała zamiaru teraz do tego dopuścić. Chciał zająć się użytkownikiem kryształu? W porządku. Miała go gdzieś. Zabije jednego mniej czy więcej, to nie miało znaczenia. Zależało jej przede wszystkim na Baronie i tym, aby umierał jak najdłużej.
    – Komnata Barona i tak jest na górze - wyjaśniła.
    Gdy tylko mieli wszystko obgadane, ruszyla przed siebie, nie bacząc na element zaskoczenia. Gdy kogoś widziała, zabijała go, tak długo jak widziała, że nie był to użytkownik kryształu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  114. Weszła do jego sypialni, po czym zaczęła rozglądać się za swoją maską. Znalazła ją przy stoliku nocnym. Brudną i sztywną.
    – Ta ochrona mu nie pomoże. Urżnę mu jaja za to – pokazała mu ospermioną maskę. Jak miała ją niby teraz założyć? Nawet jeśli ją upierze, nie zrobi tego. W życiu. Po czymś takim? Już do końca życia ten cudowny kawałek materiału będzie się kojarzyć Onyx z niewyżytym, skretyniałym potwoerem. Naprawdę, jak bardzo popierdolonym można być żeby robić tyle pojebanych rzeczy na raz. Poza tym – Kiedy on miał czas żeby sobie zwalić w moją ulubioną maskę?! - pomyślała na głos, nie wiedząc co z nią zrobić. Rzuciła ją na łóżko. Nie chciała mieć jej w dłoniach. Własnie, o dłoniach mówiąc. Podeszła do niewielkiej toaletki. Mydło, woda. Zaczęła szorować własne dłonie. Wolała splamić je jego środkami czystości niż ejakulacją. Do tego bolał ją brak jakiejkolwiek zasłony na usta. Czuła się nieswojo z odkrytą twarzą. To nie był styl do jakiego przywykła. Chwyciła do ręki zasłonę. Odcięła jej część swoim sai, a następnie zaczęła przyłożyła do nosa. Nie. Śmierdziało. Przynajmniej w jej głowie. Wszystko teraz kojarzyło się Onyx z tłustym knurem dogadzającym sobie.
    – Ja pierdolę – mruknęła zrezygnowana. Mogła przeboleć wiele. Nie była jakimś pedantem. Ale takie sponiewieranie jej maski to było po prostu za wiele. Czuła się naga. Zignorowała jego słowa. Jej nie było tak do końca miło. Chociaż dzięki niemu mogła uratować przynajmniej garstkę dzieci. Może później mu za to podziękuje. Może.
    – Nie boisz się siedzieć na tym łóżku? Na nim sobie pewnie dogadzał – zauważyła, stojąc. Nie miała zamiaru siadać tutaj na czymkolwiek. Dla zwykłego spokoju ducha. – Możemy spalić ten pokój? – zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  115. – Przynajmniej jest tolerancyjny jeśli chodzi o seks - zauważyła, gdy wspomniał, że do niczego nie doszło. Widziała po jego minie, że Baron z pewnością miał ochotę na coś więcej. Ciekawy przypadek. Naprawdę była ciekawa jak zachowa się podczas tortur. Przeczesała swoje włosy, po czym dotknęła dłońmi swoich kłów. Przynajmniej tak je na ten czas zasłoni.
    – Do świtania jeszcze parę godzin, jak chcesz to się prześpij, ja Cię nie zgwałcę – zaproponowała mu. Cóż dzięki temu będzie mogła przede wszystkich poczuć się lepiej z własną twarzą. Nikt nie będzie musiał jej oglądać. Zawsze to jakiś plus dla niej. Ucieszyła się jednak, gdy przestał na propozycję spalenia tej sypialni. Należało się to dziewczynie. Za jej ulubioną, najładniejszą maskę. Kosztowała majątek.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  116. - A żeś się przyczepił tego uroczego - westchnęła. Zwłaszcza że nie miał to być komplement. O ile dobrze pamiętała, śmiała się wtedy z niego. Poza tym teraz i tak przypakował. Więc zamiast uroczym, nazwałaby go średnim. Może wtedy przestałby traktować to jako coś pozytywnego. Wzięła materiał od niego i obwiązała sobie twarz. Prowizoryczna maska nie pachniała najlepiej. Ciężko o to w momencie, gdy pchaniala chłopakiem oraz przynajmniej jakimiś dwoma tygodniami bez porządnego prania. Mimo wszystko nie była to sperma tego Barona. Zawsze jakiś progres.
    - Dzięki - powiedziała. Przynajmniej rozumiał jej kompleksy. Albo przynajmniej akceptował.
    Stała cicho. Nie czuła specjalnego zmęczenia czy irytacji ciszą. Lata treningu przyzwyczaiły ją do tego. Pytanie jednak odrobinę ją zaskoczyło.
    - Nie bawię się w żadnego zbawce. Po prostu chciałam zabić kobietę, która sprzedawała dzieci w niewolę. W tym mnie. Przestraszyła się, gdy usłyszała, że przyjęli mnie do Bractwa, więc schowała się tutaj, a ja miałam ochotę ją zabić - wyjaśniła. Nie była żadnym bohaterem, tylko zabójcą. Nie miała zamiaru zaklinać rzeczywistości. Ale co robiła w wolnym czasie? - Nie wiem. Chyba po prostu zwiedzam Mathyr. A ty? Dręczysz sobą innych poza mną? Czy starcza Ci towarzystwo Argarczykow?

    OdpowiedzUsuń
  117. Czyli w skrócie był po prostu irytujący jak zwykle. Przynajmniej w jej oczach. Współczuła trochę Akane, że musiała go znosić. Z drugiej strony znali się od bardzo dawna. Zapewne całą grupę łączyły jakieś bliższe więzi. Z pewnością to było bardzo przyjemne, mieć kogoś na kim można polegać zawsze ze względu na łączące was relacje, a nie interesy. Aczkolwiek osobiście uważała, że wspólne korzyści partnerów biznesowych były mocniejszą linią porozumienia. Nikt nie wcinał się ze swoimi moralnymi napomnieniami, bo nikogo nie obchodziły twoje motywacje. Na jego kolejne słowa parsknęła. Wisienką na torcie?
    – Jesteś pijany czy ze zmęczenia bredzisz? Jeśli liczysz na jakieś towarzystwo na tym łóżku, to musisz popracować nad swoimi zdolnościami obliczeniowymi – odpowiedziała, chcąc odbić piłeczkę. Nie traktowała tych słów jako nic innego jak zwykłą zaczepkę. Zwykłą próbę manipulacji, aby później mógł ją wyśmiać. Nie miała o nim najlepszego zdania i nie zamirzeła go zmieniać w najbliższym czasie.
    – Mam znajomych w moim kręgu, ale w moim świecie nie jesteśmy do siebie tacy ciepli jak w Argarze - miała tutaj na myśli półświatek. Ci ludzie się wspierali. Nawet bardzo, ale nie okazywano sobie zbyt wielu uczuć. Przy tym czym się zajmowali, ciężko było tak po prostu umówić się z kimś na jakieś spotkanie, aby wspólnie coś poświętować. Wpadali na siebie co jakiś czas, zamieniali kilka słów, albo zajmowali się interesami. Praca była ich życiem. Nic szczególnego

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  118. – Po prostu jesteś zbyt miły. Zakładam, że nie po to, aby mnie potem zabić, bo i tak jesteś wykończony duchami, a nie wiem jak regenerujesz energię – odpowiedziała pół żartem, pół serio. Nie ufała mu za grosz, znała niejednego kasanowę, który próbował swoich sił, tylko po to żeby zaliczyć jej ciało. Zostawi maskę i będzie znośnie. Nawet jeżeli Gave nie miał podobnych intencji, wolała postawić sprawę jasno. Nie miała ochoty na żadne amory. Chciała po prostu, aby to było jasne. Sprzedać kielichy złodziejom. Zaśmiała się delikatnie.
    – Najpierw musiałbyś mieć odpowiedni kontakt – przypomniała mu. Mógł oczywiście próbować dostać się do Nor samodzielnie. Aczkolwiek było to niewykonalne. Każdy nowy wizytor otrzymywał specjalną monetą, inne osoby musiały potwierdzić, iż ma prawo wstępu na stałe. Byli naprawdę ostrożni. Nikt nie chciał wpuścić nikogo, kto mógłby zaszkodzić interesom czy bezpieczeństwu. Można powiedzieć, iż wszyscy byli tam jedną, wielką dysfunkcyjną rodziną. Musiałby też otrzymać własne klucze, a Argarczykom nie ufali jeszcze na tyle, aby dopuścić ich na stałe do swojego środowiska. Musiałby skontaktować się z kimś na zewnątrz. Onyx już dostała repremendę za sprowadzanie nieznajomych. Ona mogła im ufać, ale reszta? Z pewnością nie. Nie wiedzieli co planują nowi ludzie w krainie. Dopóki nie będą pewni, nikt z nich nie zostanie dopuszczony do ich sanktuarium. Musieli mieć pewność, że nie zostaną wydani władzom. Jakby nie patrzeć Argar budował się na kolejną oficjalną siłę Mathyr. Dla półświatka nie było to zbyt korzystne. – Łatwiej Ci poszukać kogoś na zewnątrz. Nie mogę zabrać Cię już więcej do Nor – dodała. I dobrze. Przynajmniej miala tam swój antygavinowy azyl. Następne pytanie było dosyć osobiste, jednak nie miała z tym większych problemów. Nie wstydziła się swojego pochodzenia tylko wyglądu.
    – Z tego co kojarzę wykupił mnie, gdy byłam jednym z testów dla tych ich specjalnie hodowanych zwierząt. Zabrał mnie do Bractwa i nauczył dosłownie wszystkie. Od mówienia po walkę. Był niesamowity. Najlepszy w swoim fachu – uśmiechnęła się pod nosem, wspominając Mankrika oraz ich wszystkie lekcje. Po chwili jednak posmutniała. Nie znała dokładnego powodu. Nie rozumiała dlaczego. – Powiedział, że mam nauczyć się żyć po swojemu, być wolna. Nie wiem. Nigdy dokładnie tego nie wyjaśnił. Może to jeden z testów, których nie mogę przejść. Po prostu mam nadzieję, że kiedyś znowu go spotkam.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  119. "Krócej"? No super... Dziewczyna zamrugała szybciej. Niewiele jej to mówiło i nawet uniosła lekko palec, chcąc coś wtrącić, ale ostatecznie wypuściła głośno powietrze i machnęła ręką. Gave zaczął już mamrotać i wolała mu nie przerywać, cholera wie czy przez to czegoś nie spieprzy. Nawet nie zdążyła sobie dobrze na niego poprzeklinać w myślach, bo zaraz jego ciało zaczęło osuwać się na ziemię, a w samej An obudził się instynkt i wystrzeliła z przykucu, by złapać "truchło". Upadła na trawę razem z ciałem i głośno wypuściła powietrze.
    - No debil... - skomentowała poprawiając się nieco, by ostatecznie usiąść pod drzewem i oprzeć się o nie wygodnie, a głowę Gavina usadzić na swoich kolanach. Przymknęła oczy czekając, od czasu do czasu śledząc wzrokiem ptaki na niebie. Te jakoś tak od razu skojarzyły jej się z Tonym i ich ostatnim lataniem. Dziewczyna pozwoliła sobie na odskocznie i utknęła w własnych myślach, z których wyrwało ją dopiero wyraźne drganie pilnowanego ciała.
    - Co jest... ?! - jej oczy otworzyły się szeroko, a ona szybko zmieniła pozycję, by zawisnąć nad Gavem i przytrzymać jego głowę. - Nie, nie, nie...! Co Ty tam odpierdalasz! Wracaj tu i bez umierania! - warknęła zirytowana by zaraz włożyć ma palce do buzi i zobaczyć czy idiota czegoś nie wsadził do gęby zanim padł. Wyglądał jakby się krztusił, jednak wszystko nagle ustało, a An zesztywniała, by zaraz wyjąć mu palce z ust i sprawdzić tętno.
    - Zabiję Cię, normalnie zabiję jak nie żyjesz... - przyłożyła ucho do klatki piersiowej chłopaka i odetchnęła spokojnie, słysząc, że jednak jest ok. Posadziła ponownie pośladki na trawie, jednak nie wróciła już do drzewa, siedziała obok Gave i obserwowała go uważnie. Wolała nie przegapić jakiegoś mniej wyraźnego sygnału. Cała ta obserwacja była na tyle nużąca, że An ostatecznie oparła się lekko o leżącego towarzysza i zaczęła gadać trzy po trzy, cicho pod nosem. Czas mimo to dalej się dłużył i dziewczyna legła obok niego na plecach, wracając do obserwowania nieba.
    - Jak się jakaś mewa na Ciebie zesra to dopiero będzie, ja to chociaż wykonam unik i nie, nie, nie, na mnie nie licz, to zflaczałe ciało może i łatwo przesunąć, ale bez przesady - kontynuowała swoje gadanie do ściany.
    Minęło trochę czasu zanim oczy Gava ponownie się otworzyły, An jednak nadal czuwała i podniosła się gwałtownie do pół siadu.
    - Hej, hej, spokojnie - obróciła się by przy nim uklęknąć i pomóc w razie czego, jednak widząc jakie ma problemy z nabraniem oddechu przesunęła się za głowę chłopaka i lekko ją podniosła, podstawiając pod nią własne kolana. Na płasko zawsze było trudniej nabrać powietrza.
    - Yhm... - rzuciła nie bardzo tymi pozdrowieniami zainteresowana, teraz raczej skupiła się na oddechu chłopaka. Uniosła jedynie jedną z brwi, słysząc o tabliczce, automatycznie zerkając w jej stronę.
    - Przywitał Cię z penisem na wierzchu? - zagaiła z dziwnym grymasem na twarzy, jednak widząc łzy w kącikach oczu czarnowłosego westchnęła tylko cicho.
    - Nieważne - szepnęła, jakoś tak automatycznie lekko głaszcząc jego ramię, w ramach dodania otuchy. - Spójrz na to tak... W końcu ten świat jest dla nas wszystkich obcy, to... Taki trochę nowy start - dodała spokojnie z lekkim uśmiechem na ustach.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  120. - Wszystko w swoim czasie. Poza tym chcesz mi powiedzieć, że gdyby taka zamiana miała miejsce w Argarze to nie podjął byś treningów? - zapytała, szczerze wątpiąc, że tak by właśnie było. Rei kiwnęła głową.
    - No i na razie egzystuj, reszta przyjdzie z czasem. Po prostu go sobie daj, nic więcej - poleciła i zaraz zaśmiała się w duchu. Pokręciła głową i posłała czarnowłosemu subtelny uśmiech.
    - Myślisz, że z takim podejściem założyłabym sierociniec? Ryu też był kiedyś obcy, tak samo Tony. Owszem, dałeś czadu i tak, był moment, w którym chciałam Cię zabić, ale widzisz, umiem patrzeć szerzej niż większość. Szufladkowano mnie nie raz, też robiłam okropne rzeczy i nikt, kompletnie nikt poza mną nie znał powodów takiego czy innego zachowania. Poznawali je, bo ja tak chciałam, bo im powiedziałam, bo czułam taką potrzebę. Nauczyło mnie to, że nie ma dwóch takich samych historii Gave, a to co się wydaje mało kiedy jest tym co rzeczywiste - wzruszyła ramionami. - Tylko sobie za dużo nie wyobrażaj, nie jestem aż nadto tolerancyjna i gdy zajdzie taka potrzeba to Ci łeb ukręcę - puściła mu oko z zadziwiająco stoickim wyrazem twarzy.
    - Najwyżej odmówisz... - zaczęła, ale nagle dotknęła brzucha robiąc większe oczy. Poczuła jak jej bielizna wilgotnieje, a zaraz z krzesła spłynęła stróżka wody.
    - Na litość... Wody mi odeszły! Rodzę... - spanikowana wróciła spojrzeniem do chłopaka. - Budź Febe! - poleciła, sama starając się uspokoić oddech. - Nie, nie... - nagle złapała go za nadgarstek. - Nie zostawiaj mnie, cholera... - jej oddech drastycznie przyspieszył.
    - Rodzę! - krzyknęła, alarmując śpiący dom.

    Rei

    OdpowiedzUsuń
  121. Jeśli nie miał tutaj nikogo inteligentnego do rozmowy, pomyślała, to z pewnością musiał się tutaj z każdym wyjątkowo dobrze dogadywać. Zaśmiała się na tę myśl. Uwierzyła mu jednak, że chce po prostu porozmawiać. Dziwny człowiek. Jego moce były niezwykle niepraktyczne, jeśli pozostawiały go w takim stanie. Według Onyx najlpiej dla Gave byłoby zrezygnowanie z korzystanie z czegoś, co wystawia na tak łatwy cel. Jak on chciał w tym stanie walczyć z użytkownikiem kryształu. Pewnie znowu skończy poobijany i pokaleczony. ‘’Debil’’, pomyślała, po czym zaczęła przeszukiwać paskudną komnatę Barona w poszukiwaniu jakiś bandaży czy maści. Na potem. Otwierała rozmaite szafki aż do skutku. Nie myliła się. Tak zepsuty człowiek musiał być zabezpieczony na każdą okazję. Wyjęła wszystkie przedmioty do świadczenia szybkiej pierwszej pomocy. Zawiązała wszystko w materiał, a następnie drugą linką przywiązała do swoich pleców. Miał pomóc Onyx dotrzeć do Argaru. Musiał być sprawny, żeby razem z nią poprowadzić tą trzydziestkę przerażonych ludzi.
    – Na wypadek gdybyś znowu został ranny. Pomożesz mi potem zaprowadzić tamtych ludzi do Argaru ranny czy nie. W końcu już zaproponowałeś - wyjaśniła, a następnie wróciła do przeglądania jego sypialni. Skoro miał pierwszą pomoc, może miał jeszcze jakieś narzędzia tortur. Przyprowadził tutaj w końcu czarnowłosego, logicznym więc byłoby gdyby robił to samo z innymi ofiarami.
    – Bingo – szepnęła wyciągając liny, kilka różnych ostrzy służących do bolesnego zadawania ran oraz sól. No proszę, jej spotkanie z Baronem z pewnością nie będzie nudne. Wszystkie te rzeczy również zapakowała, obwiązała je sobie przy biodrze, a line założyła na ramię. – To jest zestaw do zabawy z Baronem. Skoro lubi ostrą jazdę, dam mu taką, której nigdy nie zapomni – wyjaśniła z szerokim uśmiechem na ustach, którego jednak nie widział. Mógł jednak zauważyć błysk podniecenia w oczach Onyx na myśl o znęcaniu się nad szlachcicem. Może i była nienormalna, ale kto w tych czasach był przy zdrowych zmysłach. Humor dziewczyny szybko jednak został popsuty w momencie, kiedy Gave zaczął swoją gadkę o wolności. Zmarszczyła brwi. Miała nie czuć się urażona? To nie było złośliwe? Ona nie kopiowała życia swojego mentora. Po prostu mieli identyczny zawód, to on ją uczył, więc pewnie ich style walki były momentami podobne, ale naprawdę?!
    – A jednak czuję się jakbyś mnie właśnie obrażał – powiedziała, odwracając się od niego. – To jest moje życie. Tak właśnie chcę żyć. Zabijać dla pieniędzy, w samotności. Nie jestem już pierdolonym zwierzątkiem w klatce, ale nie będę udawać, że jestem czymś więcej niż zabójcą! Niby jak kopiuje jego życie?! Bo robię coś co umiem i lubię?! Bo obracam się w towarzystwie, które nie nienawidzi mnie za moją odrażającą twarz? Co mam niby zrobić, według Ciebie? Zatrudnić się na roli, albo założyć piekarnię?! Jestem tym kim jestem – zdarła materiał ze swojej twarzy. W końcu należał do tego cholernego hipokryty. Sam bawił się w jakiegoś zabójcę. Ciekawe po co. – Jestem pieprzonym potworem. Mogę nienawidzić swojej twarzy, swojej natury, ale zabijać lubię. To jest moja droga życia. Nikt mi niczego nie narzucił. Bractwo dało mi wybór, a ja nie żałuje swoich decyzji. To że ktoś coś Ci zleca nie oznacza zaraz, że odbierają mi zdolność samodzielnego myślenia. To że teraz jestem to moja decyzja. Każde to zabójstwo to moja prywatna zemsta! A zresztą… To nie twoja sprawa – zakończyła, po czym odeszła kilka kroków. Po co ona w ogóle mu się tłumaczyła? Idiota. – A ty jesteś wolny sam ze sobą, co? – zapytała. Chciała dodać parę jeszcze innych rzeczy, aby wbić mu szpile w serce, ale darowała sobie. Musieli znowu znosić siebie przez jakiś czas. Kurwa znowu. Dlaczego ona zawsze się na to godziła?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  122. Lubiła swoją ścieżkę. Zresztą nie miała zbyt dużego wyboru. Nie mogła zajmować się niczym innym. Nie potrafiła. Nie chciała udawać przed innymi kogoś kim nie jest. Jeśli coś co robi dobrze było dla niej przyjemne dlaczego miała z tego rezygnować? Uwielbiała poczucie siły jakie dawało zabijanie. Uczucie bycia prawdziwym drapieżnikiem. Była wolna. Zabijała z własnej woli. Nie robiła tego po to żeby walczyć o swoje życie. Robiła to, bo za każdym razem podejmowała ku temu świadomą decyzję. Była też na tyle silna, żeby samodzielnie zadecydować kim chce być, co będzie jeść, gdzie pójdzie spać. Siła była wolnością. Ona ją posiadała. Niewielu było w stanie wygrać z nią prawdziwą walkę, potrafiła kłamać, oszukiwać, mamić, jeżeli miała ku temu chęć. Co prawda robiła to tylko jeśli musiała kogoś zabić, ale w tym tkwi całe sedno. Wszystkie parszywe rzeczy, których się dopuszczała, każdy grzech, każda uncja krwi, wszystko to było świadomym wyborem Onyx. Była wolna. Była szczęśliwa z tego faktu i nie żałowała ani jednej chwili swojego życia. Żadnej walki o życie w klatce, bo to wszystko zaprowadziło ją Mankrika. Mężczyzny, który nadał sens marnemu życiu przerażonego zwierzątka. Jeśli mentor dziewczyny był niezadowolony z tego jaką drogę obrała, cóż, kiedyś i tak doprowadzi do konfrontacji z nim. Powie mu, jak bardzo się mylił chcąc dla niej innego życia. Bo właśnie w tej roli spełniała się najlepiej. Bezwględna zabójczyni, która przy okazji nie pozwoli skrzywdzić więcej żadnego dziecka. Tak, taki miała cel. Po to zdobędzie kryształ by się wzmocnić. Po to otrzymała wszystkie swoje zdolności. Słabi nie mieli prawa do decydowania o swoim życiu, ciągle ktoś im je odbierał. Ona dobrowolnie im je zwróci. Pozwoli zająć się przyziemnymi, prostymi pracami. Wychować się w słodkiej niewiedzy o okrucieństwach świata, o kruchości życia. Nieważne jak bardzo rozwdojona przez to będzie, takie właśnie życie wybrała. Była pewna swojego celu w swoim życiu. Ta wyniosłość była oczywiście podszyta całą gamą pragnień oraz emocji zwykłej nastolatki, którą pozostawiono w samotności pośród świata. Chęć bycia piękną, poważaną, chciała mieć kiedyś swój własny dom, skryty gdzieś pośród głuszy, miejsce tylko dla siebie. Mogła też być sobą, wyrażać swoje emocje, a także być profesjonalistką. Gave z kolei potrafił jedynie gadać. Mówić o różnych rzeczach, jakby pozjadał wszystkie rozumy. Umoralniać ją, pokazując jaki to on jest wspaniały, a jednak był dosyć słaby. Przytłoczony własną mocą, która wykańczała jego ciało, słaba szermierka, a do tego niewiele przydatnych umiejętności. W oczach Onyx osiągał swoje cele poprzez irytowanie tych silnych, którym nie chciało się mu go zabić, bo po co pozbywać się każdej brzęczącej muchy? Nie byłoby to sprawiedliwe, a i uszczupliłoby to świat z pewnych zabawnych jego aspektów. Żył dzięki litości. Oczywiście, że nie był wolny. Nie mógł udowodnić swojego prawa do życia. Nie miał jak. Był zdany na cudzą pomoc. Chciała mu to wszystko powiedzieć, ale po co? Ich świat był w jej oczach o wiele mniej zabójczy. A może to ona znała najgorszą stronę tego świata i nie miała porównań do innych. W każdym razie postanowiła go niepotrzebnie nie ranić. Bo i po co? Przyjemniejsze było się śmianie z bardziej przyziemnych porażek, niż udowadnianie jak bardzo mało znaczący był dla niej.
    – Kiedyś będziesz – odpowiedziała miłym tonem. Jeśli mieli współpracować, musiała okazać mu chociaż odrobinę serca. Dla Akane. Akane zależało na chłopaku, w końcu w pewnym sensie byli rodziną. – Lubię myśleć, że silnym osobom nikt wolności nie odbierze, wiesz? Ty cały czas robisz postępy. Jeśli będziesz na tyle silny, aby pokonać swoje przeszkody, nikt nie zabroni wybrać Ci twojej własnej drogi. Poza tym, czy to nie ty przez dwa tygodnie dla zabawy nie udawałeś przed Baronem, że jesteś bezbronny? – zapytała na koniec.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  123. – Siła to nie tylko to ile osób jesteś w stanie zabić bez zadrapania. Inaczej u władzy staliby sami bezwzględni wojownicy. Za kogo Ty mnie masz? Prawdziwa siła człowieka polega na radzeniu sobie z przeciwnościami, zdobywaniu wszystkich potrzebnych rzeczy do tego, aby osiągnąć swój cel. Mój półświatek nie jest wcale taki ograniczony – odpowiedziała z lekką frustracją w głosie. Za kogo on ją miał? To że ona do swoich celów dochodziła przemocą, co oznaczało, że każdy musiał. Jej informatorzy dla przykładu zostaliby z łatwością zabici nawet przez niego, ale nikt nigdy nie podniósłby na nich ręki ze względu na posiadaną przez nich wiedzę. Nikt ich nie ruszał, bo byli w stanie załatwić sobie odpowiednią ochronę. Świat był o wiele bardziej skomplikowany niż życie na zasadzie kto kogo szybciej zabije. Po prostu słabi mają najmniejsze prawo do decydowaniu o samym sobie. Jakiż on musiał być ograniczony. Na kolejne słowa Gave, miała ochotę po prostu poderżnąć mu gardło. Jakim prawem śmiał twierdzić, że zna jej myśli?! Zmarszczyła brwi, podchodząc do niego.
    – Posłuchaj, nie zakładam, że wiem o Tobie cokolwiek i mało mnie to w tym momencie. Tak, lubię Tonego i Akane. Nimi się interesuje. Dla Ciebie po prostu staram się być miła, ale Ty masz takie klapki na oczach, że mogłabym klękać przed Tobą z kwiatami, a Ty byś uznał, że Cię obrażam! – odpowiedziała. Wyminęła go szybkim krokiem, zatrzymując się przy jednej ze ścian. Tajne przejście, które prowadziło na podwórze powinno być uruchamiane przez przełącznik zamontowany w obrazie po prawej. Zaczęła go szukać. Jeśli zauważą Barona, będą musieli jak najszybciej dostać się na sam dół. Najlepiej zrobić to schodami. Wyjdą od tyłu budynku. Dostaną się na plecy przeciwnika i każdy zajmie się sobą. Przynajmniej ona. Gave mógł robić co chce. Miała dosyć przejmowania się tym zakutym łbem. Zaczęła dotykać ram, aż w końcu usłyszała charakterystyczny dźwięk, a ściana zaczęła się przesuwać, odsłaniając wąskie przejście. Rychło w czas. Wszystko to stało się w tym samym momencie, w którym czarnowłosy poinformował, że ich cele nadchodzą.
    – Mam zamiar zajść ich od tyłu. Chodź ze mną, albo powitaj ich od frontu. Twój wybór – powiedziała, po czym ruszyła na schody.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  124. Gdy tylko złapał ją na nadgarstek wykręciła mu rękę, odsuwając się do niego do ściany. Biorąc pod uwagę jego umiejętności nie było może to zbyt mądre posunięcie biorąc pod uwagę jego zdolności, ale ufała, że mimo wszystko nie zaatakuje jej swoimi duchami skoro mieli współpracować. Jakież było jej zdziwione, gdy znowu postanowił zdeptać tą niewielką dozę zaufania jaką go darzyła. Oparła nogi o kamienną ścianę, w razie gdyby postanowił podejść za blisko, jeden fałszywy ruch i sama zacznie go ranić. Skurwysyn. Ona hipokrytką? Może i tak, ale ona nie była teraz dla niego wredna. Cholera jasna, próbowała być dla niego miła, a ten jak zwykle swoje. Jak zwykle musiał pokazywać, ile to on nie potrafi tak? Sama robiła dokładnie to samo, ale przynajmniej potrafiła odpuścić. Gdy tylko splunął pod jej nogi nie wytrzymała, rzuciła się do przodu, została jednak przytrzymana przez ducha. Otworzyła szeroko paszczę w akcie gniewu.
    – Przynajmniej staram się Ciebie szanować – syknęła. Mogłaby teraz użyć całej swojej siły, wyszarpać się i rzucić na niego rozszarpując jego ciało, a później zjeść. Dla świętego spokoju. Akane jednak by z pewnością by nie wybaczyła tego Onyx. Nienawidziła też mordować ludzi, którzy nie muszę ginąć. Jak bardzo podły oraz parszywy nie byłby Gave, potrafiła tak po prostu pozbawić go życia, zwłaszcza że i tak by się tym nie przejął, nie szanując własnego losu. Za to nienawidziła go chyba jeszcze bardziej. Setki osób chętnie wróciłoby do życia, gdyby mogło. Ich nikt nie pytał o to czy chcą zginąć. On żył, chociaż miał to gdzieś. Nie mogła znieść tej niesprawiedliwości, mimo że powtarzała sobie, żeby nie mieszać sie emocjonalnie. Nie potrafiła. Też była hipokrytką. To prawda. Ale skoro już nią była, nie mógł odebrać jej tego prawa do nienawiści. Darowała sobie wyrywanie się z jego uścisku. Po prostu poczekała, aż duch sam sobie pójdzie. Nie chciała tracić niepotrzebnie energii. Odpuściła. A gdy wyszedł, pozwoliła żeby łza spłynęła po jej twarz. Przecież nie chciała powiedzieć nic złego. To on odbierał wszystko jako atak. Naprawdę próbowała mieć z nim przyjazne stosunki. Zacisnęła zęby i oczy, a uścisk w końcu się poluźnił. Ruszyła szybko na schody, a następnie na spotkanie z Baronem. Nie minęło dziesięć minut, a już miała przed oczami powóz, którym jechali do rezydencji. Miała zamiar go stamtąd porwać. Niestety, czarnowłosy zdążył się już wmieszać. Jak zwykle rujnował każdy plan. Zdjęła z ramienia linę. Obwiązała ją w lasso. Gdy zobaczyła jak gruby mężczyzna biegnie wystarczająco blisko, zakręciła nim i rzuciła. Złapała go w szyi. Zaciśniła uścisk, aby go zatrzymać. Nie miała zamiaru go jednak teraz zabić. Podeszła do niego. Uśmiechnęła się, na widok jego przerażonej miny.
    – Nie wiem co powiedział Ci tamten chłopak, ale pewnie kłamał. Zawsze kłamie – zakomunikowała. Przeskoczyła na jego plecy. Ugryzła go w szyję delikatnie, aby po prostu wywołać ból. Gdy uniósł ręce w jej stronę, złapała je i przyciągnęła do siebie, wybijając je silnym ruchem ze stawów. Cholera był ciężki. Nie przeniesie go samodzielnie. Na szczęście wpadła na inny pomysł. Związała mu ręce. Następnie rozerwała swoją tunikę, aby zakneblować mu usta. Sai wbiła mu w kolana, aby nie mógł się ruszyć. Następnie lina na brzuch. Wdrapała się z drugim końcem liny na drzewo, słuchając pojękiwań mężczyzny. Zanim to zrobiła oczywiście zabrała na powrót swoją broń. Podeszła na gałąź, z której zrobiła swoje dźwignię i podciągnęła Barona w górę, sama przy tym zatrzymując się na jego wysokości.Zawiązała linę na swojej kostce, aby mieć większą swobodę ruchu. Dotknęła jego ubrań, po czym zaczęła je rozrywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Poszperałam trochę po Twoim domu, wiesz? Jesteś jeszcze gorszym człowiekiem ode mnie. Powiedz, jak to jest być po tej drugiej stronie? – zapytała, po czym zaczęła wodzić dłońmi po jego ciele, zostawiając za sobą krwawe szramy. Zaczął się szarpać. – Ojoj, czyżby bolało? Ciekawe. Jak robiłeś to innym to też płakałeś? – złapała jego przyrodzenie, wbijając pazury. – Jak to było spuścić się na moją maskę? Jak to było gdy gwałciłeś innych? Co dawało Ci poczucie, że masz do tego prawo? Pieniądze? – oderwała mu członka, po czym zrobiła to samo z jądrami. Wyjęła sól z pakunku, po czym zaczęła nia sypać po ranach. – Nie krzycz tak. Gdyby zależało Ci na życiu zatrudniłbyś lepszą ochronę. Byłeś zbyt spasiony władzą, na którą nie zasługujesz i popatrz… Teraz jesteś skazany na mnie! Czy to nie śmieszne jak ktoś, kto dręczył innych sam teraz zwija się z bólu? – przysunęła się do niego, po czym odgryzła kawałek jego torsu i zjadła. Wtarła sól w ranę, przegryzając surowe mięso. – Było warto? Przez te wszystkie lata dla tej chwili? – pokręcił przecząco głową. – Chciałeś odkryć takiego potwora jak ja? A może chciałeś sprawić, żeby tamten był pod twoją kontrolą? Może całkiem nowa hybryda? – zjadła kolejny kawałek. – Jak to jest być zjadanym żywcem? – wgryzła się jego policzek.

      Onyx

      Usuń
  125. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  126. Bawiła się jeszcze jakiś czas z Baronem. Poza zjadaniem go żywcem pozwoliła sobie go jeszcze trochę pociąć. Zdjęła mu knebel. Zadawała mu ból tak długo, aż w końcu nie umarł od ran oraz utraconej krwi z szeroko otwartymi oczami. Uśmiechnęła się na widok swojego dzieła. W niektórych miejscach był wyżarty do kości, ostre rany, cięte i kłute. Cały ubabrany we krwi, z brakującymi kawałkami ciała. Wyglądał obrzydliwie wspalanie. Adekwatna kara za wszystko czego dopuścił się w swoim życiu. Zdjęła go z drzewa, po czym zaczęła ciągnąć w stronę posiadłości. Pozostawiła jego truchło przed bramą do wejścia. Niech wszyscy wiedzą jak kończą takie osoby. Gdy skończyła, wyjęła bandaż, którym wytarła krew z twarzy. Nie dało to jednak zbyt wiele. Była co prawda sucha, mimo wszystko dalej większość twarzy Onyx zdobił szkarłat. Obwiązała twarz tym samym bandażem. Brzydziła się trochę jego krwi, ale postanowiła zostawić opatrunki na wypadek, gdyby ktoś ich potrzebował. Udała się do zbiorowiska byłych ofiar Barona.
    – Jesteście już bezpieczni. Nie damy was skrzywdzić – powiedziała do grupy. Przeczuwała, że zaufają Gave bardziej niż jej. Wyglądał o wiele lepiej od niej. Po pierwsze, wiedzieli, że ma normalną twarz. Jej szczękę już widzieli, teraz na dodatek była umazana we krwi. Dlatego też nie spodziewała się tego, że jedna z dziewczynek złapała ją za nogę, przytulając do siebie.
    – Duży Pan już nie wróci? – zapytała niewinnie. Onyx była zaskoczona tym, że ktokolwiek w ogóle odważył się do niej podejść, zwłaszcza dziecko. Nie wiedziała jak ma się zachować. Postanowiła jednak nie robić nic. Po prostu spojrzała na nią.
    – Nie wróci już. Duży Pan nikogo już nie będzie w stanie schwytać – odpowiedziała jej spokojnie. Pozwoliła sobie delikatnie dotknąć jej głowy i pogładzić ją po niej. Miała zieloną skórę, zupełnie jak Mankrik. Musiała więc pochodzić z Terry.
    – Możemy ruszać? – zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  127. Onyx rozumiała wszystkich bez problemu, znała w końcu każdy dialekt. Jednak nie widziała na razie sensu robienia za tłumacza skoro Gave zdawał się rozumieć dziecko.
    – Znam, ale zakładam, że Ty znasz lepiej – zakomunikowała. Było ich sporo, musieli pomyśleć nad jak najlepszym sposobem transportu…Zaraz, wóz!
    – Gave, poczekasz jeszcze chwilę z nimi? Możemy wykorzystać powóz, dzieci i najsłabsi się na nim usadowią, będzie szybciej i wygodniej – powiedziała szybko, po czym nie dając mu zbyt wiele czasu, ruszyła szybko na powrót pod rezydencję. Konie nie odsunęły się zbytnio od posesji, dzięki klapom na oczach. Było co prawda spanikowane przez zapach dymu, ale szybko udało się je uspokoić. Zaprowadziła je do grupy. Może i na powozie nie znajdowało się zbyt wiele przydatnych rzeczy, ale zawsze było to sporo ułatwienie transportu. Poklepała wierzchowce, po czym wróciła do grupy.
    – Rozsiądźcie się proszę. Nie będziemy jechać szybko, aby każdy mógł nadążyć – odparła, a następnie pomogła dzieciom wdrapać się na drewniany pojazd. Jedna z osób usiadła przy lejcach. Prowadzenie koni nie było zbyt skomplikowane, poza tym w razie problemów ktoś inny, nawet ona, mogłaby go zastąpić.
    – Wolisz być na tyłach, czy prowadzić? Jeśli znasz szybszą drogę, powinieneś być na przedzie, ale nie będę się z Tobą wykłócać – odpowiedziała mu. Nie miała ani siły, ani ochoty na żadne kolejne sprzeczki czy wyzwiska. Musieli zająć się byłymi więźniami. Nie będzie przedkładać ich poczucia bezpieczeństwa nad rozwydrzonego chłopaczka z przerostem ego.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  128. –Nie musisz prowadzić. Baily powiedział, że potrafi i mówi we wspólnym – zabrała odruchowo swój nadgarstek. Nie chciała, aby jej dotykał. Lekko czy nie, uważała go za szuje i chciała trzymać dystans. – Gdyby mówili coś czego nie rozumiesz, poproś mnie to Ci przetłumaczę. Umiem mniej więcej każdy dialekt. Po prostu mów dokąd mamy jechać i gdzie się zatrzymać. Jeśli coś nam będzie grozić od innej strony dam znać. Oczywiście walczymy tylko Ty i ja. Bez narażania nikogo – wytłumaczyła wszystko. Dała jeszcze ludziom bandaże, aby mogli się mniej więcej opatrzyć jeśli posiadali jakieś rany. Przypilnowała, aby każdy zajął odpowiednie miejsce, po czym sama zajęła pozycję dwa metry za powozem. Słyszała stamtąd bardzo dobrze to co dzieje się dookoła, a także innych, gdyby czegoś potrzebowali. Była gotowa do drogi. Gave musiał tylko kazać temu drugiemu wyruszać.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  129. – Jest wskazany. Inaczej zaczną padać ze zmęczenia – zgodziła się. Była pewna, że żaden z nich nie narzekał, bo uciekali od tyrana, a poza tym dalej mogli się ich bać. W końcu nie przypominali żadnych zbawców. Przystanek przy rzece był jak najbardziej wskazany. Będą mogli w końcu się czegoś napić i przemyć jakkolwiek. Jedzenie było trudniejszą kwestią. Nie mogli jeść surowego mięsa jak ona. Trzeba by poświęcić sporo czasu, na przygotowanie zdatnego do spożycia posiłku. Było to jednak jak najbardziej wykonalne.
    – W lasach zawsze znajdzie się zwierzyna, ale trzeba przygotować palenisko z drewna oraz rożen. Nie chcę kazać im tego robić, więc najlepiej gdyby jedno z nas zajęło się polowaniem, a drugie przygotowało wszystko do ogarnięcia zwierzyny. Tylko nie wystarczy nam jeden dzik. Mamy na to za dużo osób. Czym wolisz się zająć? – zapytała. Nie miała pojęcia jak wiele umiejętności posiadał Gave. Onyx z kolei mogła zająć się czymkolwiek. Przetrwanie na łonie natury to dla niej nie pierwszyzna. Najpierw uczyła się wszystkiego pod czujnym okiem Mankrika, a później miała już ponad rok na szkolenie tych umiejętności.
    – Gdybyś miał jakiś problem przyślij po mnie ducha. Raczej z nim nie pogadam, więc niech zacznie mnie szarpać, to przyjdę – dodała, gdy dokonał wyboru. Cieszyła się, że pozabierała kilka rzeczy z posiadłości Barona. Dodając rzeczy na powozie byli w stanie rozłożyć prymitywne obozowisko. Najgorzej było ze sporządzeniem jakiś miejsc do spania. Powinni dać im czas na sen, tylko na czym mieli spać? Z pewnością nie na gołej podłodze. Mogliby zrobić szałasy, ale to z kolei kolejne obowiązki, którymi nie chciała obarczać wykończonych ludzi. Cholera, powinni przetrzepać posiadłość tego drania, zanim puścili ją z dymem. Byli zbyt głupi i narwani.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  130. Pokiwała głową. Była zaskoczona, że wybrał tą spokojniejszą pracę. Raczej spodziewała się po nim, iż będzie się wykłócał na temat swoich zdolność i tego jak to ona go nie lekceważy. Ruszyła w głąb lasu na poszukiwanie zwierzyny. Zdjęła maskę, aby lepiej czuć wszystkie zapachy. Polowanie na zwierzęta było bądź co bądź trudniejsze od polowania na ludzi. Znalazła stado dzików. Po jakimś czasie udało się pozbawić życia całej grupy. Obwiązała je wszystkie, po czym zagwizdała o pomoc. Nie dałaby rady sama ich wszystkich, potrzebowała pomocy.
    Gdy dotarła do obozu od razu wzięła się za oprawianie mięsa. Mała zielonoskóra dziewczyna szybko podeszła, aby jej pomóc. Widocznie też chciała jakoś pomóc.
    – Jesteście bohaterami? Czemu nam tak pomagacie? – zapytała odbierając kawałki mięsa. Szybko zanosiła je do paleniska, a potem wracała do Onyx. Uśmiechnęła się pod nosem na te słowa.
    – Ja nie. Chciałam dać nauczkę komuś, kto krzywdził innych. Nie myślałam, że was tam znajdę, ale trzeba pomagać wiesz. Tak jak Ty teraz. Jak się nazywasz?
    – Rokara
    – Ślicznie. Kto dał Ci tak na imię?
    – Mama, ciekawe czy mnie pamięta. Dawno jej nie widziałam – odparła smutno. Czarnowłosa oparła swoją brodę o jej głowę. Inaczej nie mogła jej przytulić przez krew.
    – Na pewno czeka na Ciebie. Pomogę Ci do niej wrócić, dobrze?
    – Dziękuję Pani! A Pani jak się nazywa?
    – Onyx. Nie mów do mnie Pani, dobrze? Nie jestem aż taka starsza od Ciebie, a teraz leć i daj Gave resztę mięsa, odpoczniemy tutaj trochę – zakomunikowała odsuwając się od niej. Kiedy skończyła przygotowywać mięso, ruszyła do rzeki aby przemyć broń, rękawice, oraz zakrwawioną twarz. Myślała o szałasach. Wyglądały na solidne. Podeszła do chłopaka.
    – Powinniśmy dać im przenocować. Stanę na czatach, gdy dotrzemy do Argaru odpocznę. Jak Twoja ręka? – już jakiś czas temu zauważyła, że nie opatrzył jej najlepiej. Pewnie nawet nie przemył zbytnio rany. Jeśli nie będzie się nią dobrze zajmował może dostac gangrenę i całkowicie ją stracić.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  131. Nie miała zamiaru go budzić. Potrafiła wytrzymać dobę bez snu. Odpocznie później. Liczyła na to, że znajdzie sobie jakieś miejsce do spania w Argarze. Przyjrzała się swoim bandażom, które zdjęła z twarzy. Większość była czysta, więc ktoś mógł je jeszcze wykorzystać. Była zdziwiona, gdy Gave ponownie do niej podszedł. Czyżby jednak chciał znowu wszcząć jakąś awanturę? Zaskoczył ją swoimi słowami. Nie spodziewał się, że jednak przyjdzie prosić ją o pomoc. Przyjrzała się uważnie ranie no boku.
    – Jeśli ją spalimy, będziesz miał paskudną bliznę, poza tym jest cała brudna. Z tego co wiem alkohol został. Daj mi chwilę, zaraz wrócę – powiedziała. Wróciła do obozu. Zabrała linę, igłę, a także spirytus. W drodzę zaczęła rodzielać wiązania liny, aż otrzymała cienkie nici. Musiała to tylko prowizorycznie załatać. W Argarze mieli dobrą uzdrowicielkę, więc nie miała zamiaru go tym razem zszywać. Chciała po prostu mocno zawiązać bandaż, aby krwawienie nie postępowało. Doszła do rzeki i wzięła się za przemywanie narzędzi, aby nie złapał przez przypadek żadnego syfu.
    – Moje bandaże są czyste. Na razie Cię opatrzymy, a później udasz się do waszej uzdrowicielki…Febe, dobrze pamiętam, tak? – zapytała, po czym zebrała sporą garść babki lekarskiej. Była dobra do powstrzymania krwawienia. Czekała na jego reakcje. Czy nie ma nic przeciwko. Miała zamiar po prostu opatrzyć mu rany, a później udać się na warte.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  132. – Ale ja nie będę Cię kłóć teraz igłą – zakomunikowała krótko, jakby mówił nieprawdę. Owszem, lubiła kiedy odczuwał ból, ale było to spowodowane osobistą niechęcią do chłopaka. Rozerwała delikatnie zioła, aby puściły leczniczy sok. Nałożyła je na czyste bandaże, a później ciasno obwiązała zraniony bok, tak aby rana nie krwawiła. Zaszyła wszystko igłą, a później w podobny sposób zajęła się jego dłonią.
    – Jeśli ktoś uczy Cię walki, to powinien popracować nad twoim nawykiem nie unikania ciosów. Chyba że chcesz żyć bez ręki – powiedziała, gdy zakończyła swoją pracę. Odsunęła się od niego.
    – Wyśpij się – dodała, po czym udała się od obozu. Wdrapała się na jedno z drzew i czuwała do rana. Gdy tylko wzeszło słońca, zeskoczyła z drzewa i poszła obudzić Gave, a później całą resztę. Nie czyhało na nich żadne niebezpieczeństwo. Kilka zwierząt podeszło co prawda, ale nie na tyle, aby musiała z nimi walczyć.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  133. Słyszac odpowiedź An skrzywiła się lekko. Ich ojciec zawsze był mało dyskretny. Pewnie sam wymyślił ten idiotyczny patent z całowaniem, dla zwrócenia duszy. Jakby nie można było wykonać jakiegoś fikuśnego gestu zamiast tego.
    - No cóż, przynajmniej coś łączy Gavina z ojcem - przyznała, nie wnikając głębiej w temat. Jakoś nie specjalnie chciała wiedzieć jakim zboczeniom oddaje się jej martwy przyjaciel. Zmrużyła lekko oczy, obserwując to mozolne siadanie chłopaka.
    - Wszystko dobrze? Drżą Ci ręce - zauważyła dokładnie lustrując go wzrokiem. Nie musiał odpowiadać, widać było, że nie jest ok, cała jego "aura" aż o tym krzyczała. Granatowowłosa nie do końca rozumiała jak to widzi, ale miała ostatnio wrażenie, że zmieniło się w niej więcej niż przypuszczała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  134. An jedynie pokręciła głową. No tak, spacer do zaświatów nie mógł być przecież aż tak prosty. Westchnęła głośno i wstała powoli.
    - No, no, posiedzisz ale w domu. Świt Cię tu dopadnie, ledwo palcem ruszasz - zauważyła ze spokojem w głosie, by zaraz obejść Gav'a dookoła. Nie było opcji by służyć mu za podparcie. Chłopak musiałby mieć chociaż odrobinę siły, aby iść, a ten ledwo co dukał słowa.
    - Zrobimy nosze i nie, zanim zaczniesz mruczeć, to nie będą standardowe nosze - wyjaśniła obserwując pobliskie palmy. - Położymy Cię na liściach bananowca, jak Cię wezmę czysto w piasek to Ci wlezie w... - zamilkła po czym chrząknęła. - Tam gdzie nie trzeba - dodała z lekkim uśmiechem, po czym kucnęła przy stopach czarnowłosego.
    - Chwycę nogi do kolan, to dodatkowo pomoże zatargać Cię na miejsce - wyjaśniła i wstała, by zatrzeć ręce. Musiała jeszcze wdrapać się po liść.
    - I nie, nie pytam o pozwolenie - dodała śląc chłopakowi łobuzerski uśmiech po czym zaczęła swoją wspinaczkę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  135. Złapała jego sztylet, gdy tylko poczuła jak zbliża się do jej szyi, ostrze było jednak na tyle szybkie, że ruch Onyx sprawił, że naciął delikatnie jej skórę, a krew delikatnie spłynęła po szyi dziewczyny. Zapach własnej krwi uderzył w czułe nozdrza młodej zabójczyni. Była niezwykle zaskoczona. Nie spodziewała się wcześniej, aby Gave był w stanie drasnąć ją bez pomocy duchów. Nawet jeśli sama mu pomogła w tej konkretnej sytuacji, jego reakcja była godna podziwu. Sama pewnie zrobiłaby dokładnie to samo. Nie spodziewała się w końcu, że śpi tak czujnie.
    -Nic się nie stało - odparła tylko, aby nie powiedzieć bez potrzeby czegoś miłego na jego temat. Nie lubiła go na tyle, aby chwalić go za cokolwiek. Zwłaszcza po tym jak łapał ją za gardło. Był to też powód, dla którego nie miała zamiaru wziąć od niego pucharu. Nie potrzebowała jego litości, zwłaszcza, że osobno były o wiele mniej warte.
    - Zatrzymaj go - odpowiedziała, po czym wstała na równe nogi. Poprawiła swoje ubranie, które było dosyć poturbowane przez ostatnie wydarzenia, a mimo wszystko lubiła wyglądać dobrze.
    - Obudźmy resztę, nie warto przedłużać - dodała, po czym zabrała się za rozbudzanie reszty obozowiczów. Powyjmowała mięso z wykopanej dziury, a następnie zaczęła rozdawać. Sama nie jadła, aby innym na pewno starczyło. Udała się na chwilę nad jezioro napić się wody. Zmęczenie coraz bardziej w nią uderzało. Zanurzyła głowę w zimnej tafli wody, aby sie rozbudzić. Wyjęła ją po chwili i przetarła oczy. Tak, to powinno na jakiś czas wystarczyć.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  136. Nie było mu w smak poszukiwanie syna Śmierci, ale dostał jasne instrukcje złączone z ostrzeżeniem. Musiał przyjąć te zadanie nie bacząc na to co sam uważał. Był jak pies na smyczy, na łasce swojego właściciela, który skrzętnie pilnował wszystkiego. Czuł, że jego prezencja czai się gdzieś niedaleko i obserwuje zza maski obojętności jaką przyodziewał na obłudną twarz. Nie miał wyboru. Porzucając własną sprawę, odnalazł dzieciaka obserwując go od kilku godzin z jakimś przekąsem na twarzy stwierdzając, że został przydzielony do tego jako niańka. Tak się czuł. A przecież nie lubił dzieci.
    Właściwie nastolatka, patrząc po wyglądzie jaki przyjął chłopak, bo ciężko było mu go określić jakimiś innymi słowami. Jak inaczej mógł patrzeć na kogoś tak młodszego od siebie? Sam miał setki lat..
    Przechadzał się powoli za mężczyzną skradając się na tyle, by nie usłyszał jego kroków. Westchnął ciężko.

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  137. On miał prowadzić?! Pokręciła głową.
    - Ty jesteś ranny, ja po prostu zmęczona. W razie zagrożenia adrenalina mnie rozbudzi, a Tobie ran nie zasklepi. Nielogiczny pomysł - zaprotestowała. Nie widziała sensu w tym, aby to Gave ubezpieczał tyły. Był zbyt słabo wyszkolony. Jeśli już chciał zająć się zawiadami, powinien skorzystać ze swoich duchów. Onyx nie miała zamiaru jednak pokazywać mu swojej słabości. Już miała zacząć kłócić się, iż nie ma zamiaru ustąpić, odwróciła się jednak na chwilę i zobaczyła małą Rokare, która zajadała się kawałkiem mięsa. No tak, ona nie była najważniejsza . Wzięła głęboki wdech, po czym wypuściła powietrze. Przeniosła swój wzrok na grunt. Poczuła jak policzki ją pieką. Szybko rozdarła swoje ubranie, aby obwiązać swoją twarz.
    -Niech twoje duchy pilnują tyłów, oboje będziemy prowadzić - powiedziała cicho, jednakże na tyle głośno, aby Gave ją usłyszał. Czuła się upokorzona, w pozycji, w której wymagali użycia jego mocy. Jakby ktoś palił ją żywym ogniem. Nie mówiła też nic więcej. Znała mniej więcej drogę do Argaru, po jego wyjaśnieniach tym bardziej nie wydawała się skomplikowana. Nie myślała też teraz nad tym jak ktokolwiek z ojczyzny tego zadufanego nastolatka na nią zareaguje. Była zbyt wściekła na własną słabość. Wzięła od czarnowłosego jednego konia, gdy był już oporządzony. Szybkim krokiem udała się do powozu, aby na powrót zaczepić wierzchowca do powozu. Pomogła wejść najmłodszym oraz najsłabszym, a później sama zajęła swoje miejsce.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  138. Przetłumaczyła słowa Gave na każdy wymagany dialekt z lepszą lub gorszą gramatyką. Nie była jeszcze idealną poliglotką, ale im więcej podróżowała między krainami, tym lepiej jej szło. Oczywiście nie pchała się na stanowisko eksperta w kwestii języków. Była wystarczająco zadowolona z samego braku barier językowych oraz swobody mówienia gdziekolwiek się nie znajdowała. Oparła się delikatnie o belkę powozu, a Rokara przytuliła się do niej, zamykając oczy. Onyx gładziła delikatnie włosy dziewczynki, jakby starając się zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. Podróż przebiegła bez większych problemów. Starali się wymieniać tych na powozie z idącymi obok niego, aby nikt nie był zbyt wykończony podróżą. Pod koniec, sama dziewczyna zostawiła Rokarę, ustępując swojego miejsca. Mogła przejść się ostatnią godzinę. Była w lepszej kondycji, niż, cóż, każdy znajdujący się tutaj osobnik. Ona po prostu nie spała, reszta była poraniona i wykończona tygodniami niewoli. Gdy dotarli pod granice Argaru, wycofała sie delikatnie, aby nie siać niepotrzebnego fermentu, pozwalając Gave załatwić wszystkie formalności. Mała zielonoskóra zaraz wyskoczyła za swoją towarzyszką.
    – Nie zostawiaj nas! – zaprotestowała, myśląc że zabójczyni chce ich opuścić w dziwnym, obcym miejscu. Miała zabrać ją do Terry, a to z pewnością nie była jej ojczyzna. Onyx spojrzała na nią.
    – Nie zostawiam. Po prostu Gave tutaj zajmuje się rozmową – wyjaśniła spokojnie, po czym nachyliła się nad nią. Ukucnęła i opowiedziała jej mniej więcej dlaczego tutaj dotarli, a później jeszcze raz obiecała, że osobiście odprowadzi ją do matki.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  139. Nie chciała się tyle ukryć, co dać Gave pierwszeństwo. W Argarze nie była u siebie, więc nie chciała sprawiać wrażenia, jakby to ona wymusiła przybycie całej tej sporej grupy do miasta. Bała się, że wtedy ich nie przyjmą. Dalej nie ufała wszystkim tutaj, gdyby trafił na nich ktoś, kto również nie ufa obcym,lepiej było zostawić wszystko czarnowłosemu. Przytuliła do siebie Rokarę, gdy tylko zobaczyła niskiego mężczyznę. Jego wzrost może i mógł być mylący, ale Onyx widziała jego broń, a także postawę. Był doświadczonym wojownikiem, nie miała ku temu najmniejszych wątpliwości. Dodając do tego fakt, że Argarczycy poza tym byli obdarzeni niezwykłymi mocami, tak, bała się go. Gdyby mieli walczyć na śmierć i życie, z pewnością prędzej czy później padłaby martwa. Wstała na równe nogi, zasłaniając swoim ciałem małą dziewczynkę, gdy ten tylko do nich podszedł. Nie zamierzała walczyć, instynktownie jednak starała się chronić dziecko. Nie znała zbyt dobrze małej, ale czuła, iż nie pozwoli zrobić jej żadnej krzywdy. Ciekawe czy Mankrik czuł coś podobnego wobec niej? Szybko wyrzuciła te myśli z głowy i skupiła się na Meliodasie. Nie wydawał się mieć morderczych intencji, ale lepiej było dmuchać na zimne. Mimo wszystko czuła się zaskoczona jego słowami. I tym, że bez problemu zgodził się przyjąć uciekinierów, jak i tym, że uznał, iż wprowadza zamieszanie. Ona? Ale jak? Zaraz spojrzała wściekle na Gave. Pewnie to on coś nagadał o niej, tylko po to, aby utrudnić kontakty z Akane. Wredna, samolubna szuja. Zaraz jednak uspokoiła się szybko, aby nie mierzić niepotrzebnie blondyna. Musiała zrobić dobre wrażenie. Nie tylko ze względu na fascynację granatowłosą, ale też tych wszystkich ludzi. Nie mogła pozwolić, aby ze względu na osobistą niechęć do Gave coś im się stało.
    – Gave zaproponował, aby zatrzymać się tutaj z nimi. Potrzebują pomocy, ale zapłacę za wszystko. Odpocznę chwilę i zacznę odprowadzać ich do domów. Ci którzy nie mają dokąd wracać… ja opłacę ich pobyt dopóki nie znajdą jakiegoś zajęcia! Po prostu nie mogliśmy ich zostawić tam, gdzie ich znaleźliśmy – wyjaśniła sytuację. Miała przy sobie dość dużą sumkę złota. Odłożyła w ciągu ostatnich miesięcy. Nie wydawała na siebie zbyt dużo. Sama najwyżej pomieszka na łonie natury, dopóki na nowo nie odbije się finansowo. Domyślała się, że to co ma przy sobie nie wystarczy, będzie musiała także użyć oszczędności z banku. Nie miała jednak z tym najmniejszego problemu. Ona może kupić sobie nowe, ładne ubrania kiedy indziej, oni wszyscy potrzebowali ratunku teraz i tutaj. Płatna zabójczyni czy nie, miała uczucia. Sama kiedyś była niewolnikiem. Nie mogła znieść widoku każdego kto dzielił podobny los.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  140. Pokiwała głową porozumiewawczo. Polowanie to betka. Z łatwością może im w tym pomóc. Jednakże budowanie domów? Nie miała o tym najmniejszego pojęcia. Potrafiła się do nich co najwyżej włamywać. Nie uświadamiała jednak Meliodasa na ten temat. Jeszcze zmieniłby zdanie odnośnie pomocy tym ludziom. Ewidentnie chciał odebrać zapłatę w formie pracy fizycznej. Dosyć logiczne jak rozwijającą się społeczność. Złoto było mniej ważne dopóki się nie ustatkują.
    – Dziękuję za pomoc – dodała także, gdy zaproponował, że odprowadzi lud pustyni. Sama miała najmniejszą ochotę tam iść. Nie miała żalu za to, że się jej pozbyli. Mimo wszystko wewnętrzna niechęć pozostawała. Nawet jeśli prawdopodobnie by tam zginęła ze względu na truciznę. Tam był jej dom, wyrzucenie ze społeczności było czymś co nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń. Zwłaszcza dla małego dziecka, nierozumiejącego dlaczego jest wywożone wbrew swojej woli w siną dal.
    Odprowadziła Rokarę do kwatery. Pozwoliła obu dziewczynkom wygodnie się usadowić na łóżku. Nie wyglądały na specjalnie zmęczone, w przeciwieństwie do Onyx.
    – Nie trzeba. Zaraz znajdę sobie jakiś kąt – odpowiedziała na słowa chłopaka. Opowiedziała dziewczynką wymyśloną baśń, którą kiedyś opowiadał jej Mankrik. O wojowniczej księżniczce z krainy, która ratowała wszystkich swoich poddanych w pięknym i wdzięcznym stylu. Następnie wyszła z chaty, aby pójść przespać się na jednym z drzew. Nie chciała nikomu sobą zawadzać.


    ~*~

    Od pamiętnego ratunku ludności z lochów Krwawego Barona minęło już dobrych parę tygodni. W tym czasie Onyx udało się wykonać zamierzone cele. Odprowadziła wszystkich na ich ziemię. Postarała się, aby czuli się jak najlepiej w Argarze. Dała im też nieco grosza, aby mieli na lepszy start. Ba, zjawiła się nawet parę razy, aby pomóc nie tylko w polowaniach, ale budowie chat. Nie była jednak najlepszym pomocnikiem w tej sprawie. Brakowało jej odpowiedniej wyobraźni czy umiejętności czytania ich planów. Jedyne co mogła robić to chodzić za innymi, wykonując ich polecenia.
    Jednakże nie dzisiaj.
    Dzisiaj siedziała na farmie na terenach Terry, zaplatając koszyki razem z dziewczynkami, które tutaj przyprowadziła. Matka Rokary okazała się właścicielką majątku ziemskiego, która wystawiła nagrodę za odnalezienie dziecka. Przyjęła Maryl pod swój dach, a Gave i Onyx próbowała wcisnąć pieniądze, dziewczyna jednak nie mogła ich przyjąć. Zdążyła już zżyć się z malutką dziewczynką. Dowiedziała się też, że to ojciec małej ją oddał w niewolę, aby zrobić na złość byłej żonie, która postanowiła go rzucić. Pieprzony chuj. Znalazła go i zabiła. Dla własnego poczucia sprawiedliwości. Oczywiście nigdy tego nie przyznała. Nie mówiła też do jakiej grupy należy. Jedynie Dima, matka Rokary, domyślała się, że czarnowłosa nie należy do żadnej legalnej organizacji. Nie mieszała się jednak w to. W końcu ocaliła jej dziecko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Onyx nie tak! Musisz zacząć na odwrót, bo będzie wyglądać jak teraz – Rokara się zaśmiała, patrząc jak jej bohaterka niezdarnie wykonuje coś, co dla niej było niezwykle proste.
      – To pokaż mi jeszcze raz, dobrze? – zaproponowała, delikatnie odplatając materiały. Nie robiły ich na sprzedaż czy do pracy. Jak zdążyła się dowiedzieć, Rokara po prostu bardzo lubiła bawić się w różne robótki ręczne. Zabójczyni mogła dzięki temu poduczyć się różnych nowych prac, które dodatkowo szkoliły zręczność dłoni, a tego w jej profesji nigdy za wiele. Sielankę przerwał jej jednak znajomy głos. Spojrzała przed siebie, w oddali widziała Gave, zmierzającego w ich stronę. No tak, bardzo zaprzyjaźnili się z Maryl. Nie miała ku temu nic przeciwko. Nie jej sprawa. Ale fakt, że znowu na siebie trafili. Skrzywiła się momentalnie, kląc pod nosem.
      – Hahaha…lubisz chyba te kurwy, co? – usłyszała radosny głos dziewczynki.
      – Rokara, Tobie nie wolno! Jesteś jeszcze za mała na takie słownictwo! Twoja mama nam obu głowy ukręci!
      – Mnie zostawi, a za Tobą się wstawię. No kurwa mam rację?
      – Rokara! Proszę – miała ochotę teraz poprzeklinać na samą siebie. Jak zwykle nie była najlepszym przykładem. Nie spodziewała się jednak, że dzieci tak bardzo lubią naśladować starszych.

      Onyx

      Usuń
  141. Gdy tylko zobaczyli jak Gave zbliża się w ich stronę, sami na dobre dali sobie spokój z wyplataniem. Rokara zdążyła już podłapać bojowy nastrój od Onyx, chociaż ona traktowała to raczej żartobliwie, przedrzeźniając starszą koleżankę. Uniosła ręce do gardy, patrząc na hybrydę.
    – Będziecie się bić? Jak coś to pomogę! – czarnowłosa dotknęła czubka jej głowy, po czym delikatnie nią potrząsnęła.
    – A po co? – zapytała.
    – Każdy w Terrze powinien być sprawnym wojownikiem. Chodzi o honor!
    – To by chyba nie byłoby zbyt honorowe walczyć dwa na jednego.
    – A sama mogę?
    – Jak się nauczysz.
    – To mnie naucz!
    – Nie – odpowiedziała twardo. Rokara wzięła bułeczkę od Gave, a następnie popędziła do swojej mamy ze swoim chytrym planem. Jeśli ją przekona, to Nyx nie będzie mogła odmówić jej treningów. Czarnowłosa za to spojrzała po prostu na znajomego. Naprawdę musiała być urodzona pod jakąś pechową gwiazdą, skoro znowu musiała na niego wpaść. Nie przyjęła od niego jedzenia.
    – Nie jadam w towarzystwie – przypomniała. Jak dotąd przemogła się tylko do tego, aby jeść w towarzystwie Mankrika bądź Akane. A tutaj nie było żadnego z nich, więc kompleksy na punkcie własnej twarzy wzięły górę. Spojrzała na swój tragiczny koszyk. Wróciła do rozplatania go, by później zacząć wszystko pleść w odpowiedniej kolejności. Jak to jest, że nigdy nie mogła przypadkiem wpaść na Akane? Zawsze tak bardzo się starała, a zamiast tego zawsze pojawiał się on. Prześladowca. A skoro mowa o fiołkowookiej…
    – Wiesz może co słychać u Akane? – zapytała, nie spoglądając na chłopaka. Była ciekawa, bardzo ciekawa. Zarumieniła się nawet na myśl o pięknej dziewczynie, a żółte oczy Onyx przybrały rozmarzone oblicze. Może ona też za nią tęskniła?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  142. Powiedziała coś w niezrozumiałym dla nich dialekcie, aby nikt tego nie skomentował. Znaczyło to ‘’ Pierdol się’’. Wzięła jednak smakołyk i odłożyła go obok siebie. Zignorowała rozmowę Gave z Maryl. Nie chciała mieszać się w ich sprawy. Zwłaszcza, że sam Gave nie bardzo ją interesował. Kryształowy las też odszedł na boczne tory, gdy zaczął opowiadać jej o tym całym przyjacielu Akane. Nie interesowało jej to, że ten jegomość był hybrydą. Akane też nią było. Ważniejsze dla niej było coś o wiele innego.
    – Jak się nim opiekuje? Są blisko? – zapytała od razu. Zdążyła też znienawidzić tego chłopaka w myślach. Widziała w nim konkurencje. Starała się ukrywać swoje uczucia względem granatowłosej, chciała jednak mieć ją dla siebie w jak największym stopniu. Sam fakt, iż było to praktycznie niemożliwe łamał jej serce. Teraz jeszcze to. Poczuła gulę w gardle. Spojrzała na czarnowłosego z większym zainteresowaniem, ale też i strachem. Czekała na odpowiedź.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  143. Wyjątkowo nie ruszyła się, gdy się do niej przybliżył. Chciała wiedzieć wszystko o tym co łączyło jej Akane z tym dziwnym jegomościem. Musiała znać swoje ewentualne szanse. Gdy zaczął mówić, poczuła jakby ktoś powoli rozrywał ją od środka. Dlaczego? Czym było to uczucie? Granatowłosa była jej bardzo bliska. Była też pewna, że zauryczyła się w pięknej nastolatce, ale zdawała sobie sprawę ze swojej pozycji. Mimo wszystko jednak to wszystko… to bolało. Odsunęła się od czarnowłosego, po czym sama się położyła, odwracając się od niego. Przymknęła oczy, z których poleciało kilka łez. Szybko je przetarła. A więc to tak.
    – Jej chłopak – szepnęła do siebie, obejmując samą siebie. Miłość. Czyżby tak czuła się osoba odrzucana. Zabawne. Nawet jej tutaj nie było, a ona już dostała od niej kosza. – To dobrze, że jest szczęśliwa – dodała, po czym zacisnęła wargi. Przegryzła dolną do krwi, aby powstrzymać własny płacz. Ona nie płakała. Nigdy nie czuła takiej potrzeby, a teraz? Ledwo się powstrzymywała. Miłość rzeczywiście była wyjątkowo okrutna.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  144. Nie miała zamiaru płakać. Nigdy tego nie robiła - jako niechciane dziecko czy niewolnik. Nie zmieni tego tylko dlatego, że ktoś kim się zauroczyła ma kogoś innego. Akane była szczęśliwa z kimś innym. To bolało, ale miała do tego pełne prawo. Nigdy i tak nie była nią zainteresowana. Nie chciała jej też nikomu zabierać. Jakie miała niby do tego prawo? Granatowłosa wybrała swoją sympatię. Z tego co rozumiała byli ze sobą od dawna, a teraz się odnaleźli. Dlaczego niszczyć cudzą bajkę? I kto? Ona? Była zwykłym potworem. Nie tylko z wyglądu, ale też wyboru. Płatna zabójczyni. Członkini sekty. Nie. Nie zrobi tego. Wzięła głęboki wdech, policzyła do dziesięciu w myślach, a następnie wypuściła powietrze.
    – Nie chcę płakać. Gdy zobaczyła moją twarz byłam dla niej wyjątkowa i piękna. Wtedy poczułam się naprawdę wyjątkowa. Chciałam żeby była przy mnie na zawsze, bo czułam się śliczna. Nareszcie po tych wszystkich latach. Nie będę niszczyć jej czegoś co ma, dlatego, że była dla mnie dobra. I nie komentuj, że to bez sensu. Masz śliczną buźkę. Nie zrozumiesz dziewczyny, która chce poczuć się śliczna, a ma odrażającą twarz, ludojadki – powiedziała w miarę spokojnie, po czym odsunęła się jeszcze kawałek. Położyła się na brzuchu, wyciągając przed siebie ręce. Wyrywała po jednym źdźble trawy, zastanawiając się co dalej. Fiołkowooka była szczęśliwie zakochana. Zajmowała się swoim partnerem. Nie były sobie pisane, a życie toczy się dalej. Była w stanie dalej funkcjonować, chociaż czuła się jak ostatni frajer na tym świecie. Czy to uczucie kiedyś minie? Mogła nigdy nie spotykać tych ludzi. Byłoby jej o wiele łatwiej. Nie odkrywałaby tych wszystkich trudnych emocji, nic teraz by nie bolało. Byłaby bezwzględnym mordercą, który co jakiś czas przypominałby sobie, że musi też żyć dla siebie. Teraz próba życia dla siebie dała jedynie poczucie pustki i samotności. Nikt nigdy nie będzie siedział, gdy ta będzie ciężko ranna. Nikt nigdy jej nie pocałuje, nigdy nie będzie miała nikogo do kogo mogłaby się wtulić, by podziwiać słoneczny czy gwieździste niebo. Była samotna. Nie miała nikogo. Nawet rodziców. Tak też pewnie umrze. Nie znająć prawdziwego ciepła w sercu, z daleka od cudzych oczu, dokona żywota, a świat o niej zapomni szybciej niż o topniejącym śniegu. Brzydka, niechciana Onyx. Tak, tym właśnie była.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  145. Nie ukazał się w pierwszej chwili, dopiero po tym wyłonił się zza drzew wchodząc pewnie na ścieżkę, stając przed mężczyzną w pełnej okazałości. Półnagi, wyłącznie w prostych, ciemnych spodniach z grymasem na ustach, który nie mógł wróżyć nic innego, niż kłopoty.

    — Nie musisz się mnie obawiać. Przyszedłem, aby sprawdzić jak się miewasz — odparł, unosząc w górę kącik ust, zakładając ręce na szerokiej, nagiej piersi. Dopiero po kilku minutach wziął głębszy oddech. — Przysyła mnie Twój ojciec.

    OdpowiedzUsuń
  146. Nie oczekiwał niczego, był od tego daleki znając już doskonale znak zawodu, gdy chciał od życia czegoś więcej. Spowolnił nadając temu wszystkiemu wolnego tempa, także relacją z ludźmi i nie żałował. Podejście jakie reprezentował ni było dla niego niczym nowym, sam pamiętał o tym, że był do niego podobny. Wszędzie widząc potencjalne niebezpieczeństwo. Zmęczyło go to, odpuścił. Wiedza ta przyszła z wiekiem, właściwie głównie po zmartwychwstaniu więc nie winił mężczyzny. Wyglądał na zbyt żywego, by mógł to zrozumieć.

    — Opuść broń, nic ci nie zrobię — odparł, odsuwając się od niego na krok. — Spójrz. Nie mam żadnej broni, nie jestem dla ciebie potencjalnym zagrożeniem, więc uspokój się narwańcu. Postaraj się reprezentować ojca jak należy.

    OdpowiedzUsuń
  147. Nie musiał rozumieć jej problemów. Na dobrą sprawę nie miała nikogo, kto faktycznie by ją zrozumiał. Bo kto jeszcze na tym świecie urodził się jako abominacja? Nawet rodzice zostawili dziewczynę na pastwę morderczej pustyni.
    Prychnęła, gdy została porównana do szczeniaka.
    – A Ty często ujadasz jak te psy co nigdy nie rosną duże, a myślą, że mogą każdego rozszarpać – mruknęła, sama odsuwając się od niego większy kawałek. Nie miała zamiaru czekać, aż znowu zostanie zaatakowana, bo powiedziała do niego cokolwiek. Nie chciało się już jej nawet liczyć jak często nawzajem skakali sobie do gardła. Dystans był dla nich zwyczajnie wskazany. Zamknęła oczy w geście zirytowania, gdy zaczął prawić morały.
    – Po pierwsze nie wiesz jaki mam styl, po drugie Akane już jest zakochana w kimś innym. To nie mój styl rozpierdalać jej coś, tylko dlatego, że jest dla mnie miła i uważam ją za ładną – dodała, wracając do klęczków. Spojrzała na czyste niebo. Słońce dzisiaj naprawdę dokazywała. Walnęła się zaraz na plecy, aby oglądać złotą kulę na niebie. Nie była pewna czy kochała Akane, czy była nią zwyczajnie zafascynowana. Nie miała zamiaru podejmować ryzyka, jeśli nie była pewna uczuć. Zwłaszcza iż granatowłosa i tak mogła ją odrzucić, a potem znienawidzić.
    – To nie w moim stylu niszczyć rzeczy, które są dobre. A miłość dwóch osób, które się o siebie troszczą jest dobra – wyjaśniła. Wyciągnęła rękę ku słońcu. Zamknęła ją, jakby chciała je złapać. – Poza tym lepiej, że nie będę się łudzić, że ktoś mnie pokocha – zakończyła swój wywód znacznie ciszej. Chyba po prostu nie miała ochoty, żeby temu też zaprzeczał. Uwielbiał negować każdą rzecz, którą wypowiadała. A w tym momencie próbowała chyba radzić sobie jakoś z aktualną sytuacją. Nie znajdzie odpowiedzi tu i teraz. Wszystko wymagało czasu. Czy dalej będzie myśleć o fiołkowookiej śliczności z cienia, zapomni o niej, czy może faktycznie uda im się połączyć.Wszystko mogło się jeszcze zdarzyć. Tyle zdążyła się już w życiu nauczyć. Znała też wagę cierpliwości. Działanie bez zastanowienia nigdy nie było dobre. Nie chciała cały czas zachowywać się jak gorąca głowa. Zaśmiała się, gdy zaczął ją komplementować.
    – Próbujesz poprawić mi humor? – zapytała. To były miłe słowa. Zwłaszcza z jego ust. Rzadko kiedy słyszała komplementy, więc za każdym razem czuła się wtedy naprawdę dobrze. Zarumieniła się nawet mimowolnie. Nie było to oczywiście to samo, co przy Akane. Gave zdążył już wyrobić sobie całkiem inny obraz w oczach Nyx. Mimo wszystko to było bardzo… przyjemne?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  148. - Tak, tak - machnęła lekceważąco głową, zeskakując z palmy. Zaczęła realizować swój plan powoli. - Sam powiedziałeś, jestem Ci dłużna, przecież nie zostawię Cię na pastwę losu, a tak chociaż w jakiejś części spłacę swój dług - posłała mu kpiący uśmieszek i poruszyła zabawnie brwiami, by już zaraz skupić się na wspomnianym transporcie.
    - Nie marudź za dużo, bo Cię zapcham piachem - dodała by ostatecznie zabrać się za rzeczywisty transport. Nie zamierzała przejmować się spazmami chłopaka, po prostu zabrała go pod chatę Febe, a tam poprosiła, by kto inny pomógł z wejściem do środka. Nie miała zamiaru ryzykować, jeszcze by ją ugryzł czy co, wykorzystując ostatki sił. (xD)
    ___________________________________
    Dzień, w którym poznała Onyx był dość nietypowy. Kiedy już pożegnała znajomą, a dorośli posuszyli jej głowę, An udała się do swojego pokoju. Nie mogła jednak spokojnie wysiedzieć. Nie rozumiała co się działo tam na plaży, nie miała pojęcia, że przy jej boku czuwa tajemniczy duch, niziutka staruszka z pogodnym wyrazem twarzy. Jedyne czego była pewna, to że czuła się inaczej i trudno jej to było wyjaśnić... Trochę jakby jej dusza... Właśnie... Dusza! W głowie dziewczyny zrodził się szalony plan. Resztę wieczora spedziła na czatowaniu. Kiedy przyszła odpowiedni godzina zaczęła ukradkowo zerkać na drzwi łazienki. Przy tak licznej rodzince ustalili mniej więcej kto kiedy idzie się ogarnąć, a kiedy przyszła kolej na Gava, An wystrzeliła z pokoju i wepchnęła go do łazienki, zamykając za nimi drzwi.
    - Zabierz mnie tam - rzuciła wyraźnie czymś nakręcona, patrząc zawzięcie, prosto w oczy chłopaka. - Do Twojego ojca - dodała po chwili.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  149. — Nie masz pewności, chyba że podejdziesz i sprawdzisz mi puls — odparł, przykładając sobie palce do szyi w poszukiwaniu tętnicy. Dotknął jej mocniej i zaśmiał się wyraźnie, gdy nie poczuł niczego wyraźnego.
    — Nie gorączkuj się, Twój ojciec urwie mi łeb jeśli cię dotknę.

    OdpowiedzUsuń
  150. Nie zareagował na dotyk, stał w miejscu wpatrując się beznamiętnie w chłopaka, pozwalając sobie dopiero na krótki oddech gdy odszedł. Nie lubił swojego fizycznego stanu, tego że funkcje życiowe i metabolizm były spowolnione i istniały wyłącznie po to, by podtrzymać śmiertelne ciało. Cieszył się, że chłopak nie uznawał go za zagrożenie i patrzył w jego kierunku już mniej podejrzliwie.
    — Jak mówiłem, przesyła mnie Twój ojciec. Śmierć zrobiła się ostatnio.. nieco sentymentalna, dlatego kazał przybyć.

    Kuro

    OdpowiedzUsuń


  151. — Nie, nie będę twoją niańką. Sprawdzam tylko co się z tobą dzieję, bo takie mam polecenie i nic ponad to. Nie wtrącę się w twoje życie, przynajmniej na razie, bo nie dostałem takich poleceń dzieciaku — skwitował, z cichym warknięciem pod nosem. — Nie możesz mnie zwolnić, nie masz takiego prawa.

    Kuro

    OdpowiedzUsuń
  152. Wzruszył ramionami przez cały czas wpatrując się w chłopaka. Naprawdę myślał, że ma taką moc, by go uwolnić ze służby? Że może porównywać się z cholerną Śmiercią? Z jedną z najpotężniejszych istot we wszystkich wymiarach? Chłopak musiał mieć dosyć mocne mniemanie o sobie, lecz nie zamierzał to komentować w żaden sposób. Sam kiedyś był podobny, dlatego nie oceniał. Byłby całkowitym hipokrytą.
    — Nie będę Twoją niańką, dzieciaku. Nie rozumiesz? Tylko sprawdzam, bo takie dostałem zadanie.

    OdpowiedzUsuń
  153. - Litości - przewróciła oczyma na te jego insynuacje. - Palcówka by sprawiła więcej przyjemności - podsumowała również robiąc krok w jego stronę i patrząc prosto w oczy, oparła nawet dłoń o ścianę, którą ten miał najbliżej i lustrowała jego twarz wzrokiem. Chyba nie myślał, że ona nie umie się tak bawić? W sumie An nawet sama była nieco zaskoczona, że wcale jej ta sytuacja nie przeszkadza, nawet ją bawi.
    - Samą, nie musisz ze mną iść - dodała nie odpuszczając, jednak na wzmiankę o duchu mimowolnie się odwróciła, jakby chciała zobaczyć wspomnianą duszyczkę. Zacisnęła usta. No tak... Takich umiejętności nie miała. Wróciła wzrokiem do chłopaka.
    - Mówi coś? Coś chce? - zapytała odrobinę zirytowana. Staruszka jedynie przyglądała się dziewczynie z jakimś takim błogim uśmiechem, zaraz jednak wykonała gest, jakby chciała dziewczynę pogłaskać po głowie. An znowu zerknęła za siebie, tym razem jednak jakby centralnie na ducha. Nic nie widziała, ale poczuła przyjemne ciepło, jakby to otulało całą jej postać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  154. An zmięła przekleństwo w ustach i zaraz uderzyła lekko pięścią w podpieraną ścianę. Zamyśliła się na chwilę.
    - Co? - zapytała jakby się dopiero obudziła, nawet nie zwróciła uwagi na ten biedny striptiz, ale chwyt zdecydowanie ją wybudził. Odruchowo krzyknęła i chciała go złapać w ramach oparcia, jednak dorwała tylko powietrze, by po tym gruchnąć w drewnianej wannie i poczuć chłodną wodę.
    - Ja z Tobą czy Ty ze mną bo się chyba gubię! - warknęła na niego, patrząc spod byka i łapiąc pierwsze co jej się napatoczy pod rękę. Trafiła na prowizoryczne mydło, a to poleciało w stronę Gava. Cholera... Była cała mokra, a włosy oblepiały jej twarz. Niereformowalny typ... Idiota... Poczuła się jakoś dziwnie i mruknęła pod nosem coś do siebie, by zaraz spróbować mało pokracznie wyleźć z tej pieprzonej wanny. Zdążyła oprzeć dłonie o jej krawędź, gdy starsza kobieta zawitała przed jej twarzą. Zamrugała szybciej oczyma i na chwilę zapomniała gdzie jest. Usiadła na pośladkach.
    - Dzień... dobry? - zaczęła.
    - Och Akane, nie martw się, zadbamy o Ciebie - zapewniła pogodnie i... Nagle wniknęła w dziewczynę, znikając tak szybko jak się pojawiła. Granatowowłosą aż odrzuciło na drugi brzeg wanny, poczuła dziwny ucisk klatki piersiowej i nabrała kilka szybszych wdechów. Wyglądała na mocno zdezorientowaną.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  155. – Zakładam tak, bo jest mi przez to w tym momencie łatwiej, okey?! – syknęła na jego wywody. Na cholerę ją pocieszał? To nie była sytuacja, w której wystarczyło powiedzieć coś miłego, a wszystkie smutki znikały. Dlaczego on myślał, że wszystko jest takie proste. Pstryknie palcami i wszyscy będą się kochać. Czy on sam przypadkiem nie miał własnych problemów, które nie były takie proste? Jebany hipokryta. Jak zwykle. Wysłuchała go do końca. Oczywiście nie mogła odmówić mu racji. Kiedyś może spotka kogoś, kto jest jej pisany. Przy kim będzie mogła być sobą, czując jednocześnie słodki dreszcz na całym ciele. Teraz jednak to nie istniało. Teraz musiała odegnać ból serca, zastąpić go czymś innym. Obietnice spotkania kogoś innego w nieokreślonym czasie nie skutkowały jakoś specjalnie dobrze. Wypuściła powietrze z ust. Dlaczego on był taki miły? Sama już nie wiedziała czy woli, kiedy jest wrednym skurwysynem czy tą odsłonę Gave. Ta pierwsza z pewnością była bardziej znana, też zabawniejsza gdy zawsze kończył ciężko ranny po byle bojach. Walczył jak dziecko.
    – Ty też masz swoje zalety i wady. Pewnie to, że jesteś teraz miły można dać Ci do zalet, ale wiesz i tak jesteś takim samym głupim hipokrytą jak ja – odpowiedziała mu, nie ruszając się z miejsca. Byli od siebie oddaleni, ale mogli spokojnie rozmawiać. Czuła się dość dobrze. Pokręciła głową.
    – A ja uważam, że głupio. Rumieńce i kły zamiast twarzy nie idą w parze. Tylko weź się nie kłóć – odpowiedziała. Mieli przejść na inny dialekt. Co miałaby niby powiedzieć. Zastanowiła się przez chwilę.
    – Śmierdzisz gamortskim łajnem – powiedziała w języku terra, śmiejąc się pod nosem. Była ciekawa jak bardzo opanował ich język.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  156. Stało się. Dotarła do Argaru, została przyjęta et cetera. Szybko udało się jej otrzymać pozwolenie na wyruszenie w głąb Mathyr. Tutaj też nikt nie robił problemów z tym, aby ulokowała się za rozbudowywanym miastem. Nie psuła im planów, była blisko siostry i czekała na te wszystkie ludzkie dramaty, z którym mogłaby się pośmiać. Chociaż z Diego byłoby o wiele weselej. Nie była specjalnie zadowolona z tego, że nie wyruszył z nią, no ale musieli też żyć sami. Przecież nie będą spędzać ze sobą każdej minuty życia. Pożyczyła na jeden dzień kilka sztuk najróżniejszych przyrządów budowlanych. Oczywiście nie miała zamiaru pracować sama. Siedziała wygodnie na swoim kocie, który zajadał się wcześniej upolowaną zwierzyną. Sama oglądała jak spora grupa nieumarłych właśnie robi meble do chaty, którą postawili. Nikt nie zabroni jej używać swoich mocy do tworzenia bezpłatnej siły roboczej. Poza tym dzięki temu zajmowała narzędzia tylko ten jeden dzień. Była już noc, a ona czekała, aż wszystko będzie skończone. Zaklaskała w dłonie.
    – Szybciej, szybciej moje miniony! – rozkazała, po czym oddała im więcej swojej magicznej energii, aby faktycznie zwiększyli tempo swojej pracy. Chciała położyć się spać zanim wzejdzie słońce. Zasłużyła w końcu na długi odpoczynek, po tak wyczerpującym dniu. Co prawda, nie zużyła wcale dużych pokładów swojej mocy. Miała tak dobre geny, że było ją stać na o wiele więcej. Tylko dlaczego miałaby się męczyć, skoro mogła osiągnąć coś bez najmniejszego wysiłku.
    Sielankę przerwał jej dziwny impuls. Wyczuła kogoś, kto zbliżał się do niej. Nie miała nawet zamiaru wstawać. Po prostu spojrzała w stronę, z której dochodziły do niej nikłe pulsy magicznej energii. Poprawiła swoją biżuterię. Zdawał się być podobny do niej czy też cioci Arii. Z pewnością był powiązany ze światem martwych. Nie słyszała go, nie widziała, ale nie czuła się w żaden sposób zagrożona. Nawet jeśli zrobi jej krzywdę, gorzko tego pożałuje.
    – Zgubiłeś się?! – zapytała głośno, aby na pewno ją usłyszał. Wiedziała, że nie pochodził z Mathyr. W końcu emanował magią. Musiał przybyć tutaj tak jak reszta. Ciekawe czego chciał? Przywitać się? Oddać jej cześć, gdy tylko usłyszał, że kolejna księżniczka zaszczyciła tę wiochę swoją obecnością.
    – A wy dalej pracować, nie kazałam wam przerywać! – zwróciła się do swoich sług. Cholera, chyba faktycznie będzie musiała popracować nad całkowitym pozbawianiem ich wolnej woli. Mieli meblować jej dom, a nie sprawdzać czy jest bezpieczna.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  157. Z początku była tak zamroczona, że nie zarejestrowała wskakującego do wanny chłopaka, po chwili jednak woda znowu chlusnęła, a An wypluła delikatnie jej nadmiar z ust. Zakaszlała łapiąc się jednocześnie za głowę.
    - Co Ty... - szepnęła czując jego dłoń na sobie, nie zdążyła jednak zrobić nic więcej bo zaraz oślepił ją jasny blask i znowu coś odepchnęło ją w tył. Czuła się jakby ktoś ją właśnie konkretnie skopał. Co to miało być?!
    Dziewczyna oparła się dłonią o ramię Gav'a. Miała mroczki przed oczyma i dopiero po chwili była w stanie podnieść wzrok do jego oczu.
    - Dziwnie to... Ty jej kazałeś? Aż tak mnie nie lubisz? - gadała trochę od czapy i zaraz zasłoniła usta, jakby chroniąc się przed torsjami, był to jednak zwykły odruch i An zaraz pokręciła głową.
    - Nie ważne, słabo mi, zaraz przejdzie, już przechodzi - przyznała przymykając oczy i biorąc głębszy wydech.
    - Co tu się do licha... - drzwi łazienki nagle otworzyły się. - Woda kapię, mordujecie się czy... - a w drzwiach stanął ojciec Akane. Zastygł widząc córkę i pół nagiego Gavina przy niej. Do tego łazienka... Wanna... Czy oni...?!
    - Co tu się kurwa dzieje!?! - mężczyzna od razu przeszedł w tryb bojowy, a An miała wrażenie, że szybciutko zaczyna jej wszystko przechodzić.
    - Tato, tato, to nie tak! - rzuciła pośpiesznie nie chcąc kolejnej awantury. Dopiero co dostała burę, a teraz to.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  158. An serio gubiła się coraz bardziej w tej całej relacji, miała wrażenie, że głowa jej puchnie od przemyśleń w tym temacie.
    - Sorki... - zdążyła jedynie szepnąć, zanim pojawił się ojciec.
    - Co, coo?! - od razu w niej zawrzało. - To Ty mnie wrzuciłeś do wanny i oblałeś wodą! Nie dodawaj sobie! - pchnęła go wkurzona. - Zamierzałam wyjść Ty... - puknęła go mocno palcem w klatkę piersiową i krzyknęła zaraz. Nik widząc tą scenę założył ręce na klatce piersiowej, miał wrażenie, że coś mu ta sytuacja przypomina... Tak czy siak złość uleciała szybko, nie widział opcji by rzeczywiście do czegoś tu doszło, po prostu się przyglądał.
    - To chyba oczywiste! Do tego musiałbyś nie mieć spodni, ale przecież skąd to możesz wiedzieć! - warknęła piorunując go wzrokiem.
    - Cisza! - Nik pozwolił się im nieco wyszumieć i dopiero po chwili zabrał głos. - Macie to wszystko posprzątać, później zejdziecie do salonu wytrzeć i tam podłogę, a wanna... Na waszych głowach spoczywa dostarczenie materiału na nową... - poinformował stanowczo i zamknął ich w łazience, chwilę jeszcze stał pod drzwiami, ostatecznie jednak uspokoił walące w piersi serce. Przez chwilę miał brutalną wizję w głowie, a fakt, że An naprawdę dorasta przyprawiał go o mdłości. Jasna dupa... Zaczynał cieszyć się, że jest charakterna, to dość często odstrasza byle fagasa.

    Akane z tatusiem xD

    OdpowiedzUsuń
  159. An powstrzymała się ostatkiem sił, niewiele brakowało i jedynie głośny ton ojca sprawił, że po prostu zacisnęła pięści. Zrobiła to jednak mocno, poczuła aż własne paznokcie na skórze. Zaciskała zęby i w milczeniu czekała, patrząc prosto w oczy Gavina, a kiedy tylko ojciec wyszedł jej dłoń wystrzeliła bardzo szybko, sprzedając chłopakowi siarczystego liścia... No... Prawie, bo ten zdążył zareagować i złapał jej dłoń, na co dziewczyna szarpnęła się.
    - Nie pozwalaj sobie! Nie życzę sobie takich uwag w moją stronę! - warknęła. Co jak co, ale tracenie dziewictwa było w jej mniemaniu delikatną sprawą i Gav przekroczył pewną niewidzialną granicę. Znowu naszło ją to dziwne uczucie, uczucie za które była wściekła coraz bardziej na samą siebie.
    - Puszczaj! - szarpnęła się raz jeszcze. Co za głupota...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  160. Miał na myśli tę garstkę nieumarlaków? Nawet się nie zmęczyła, ale była wdzięczna za komplement.
    – Dziękuję – nareszcie znalazł się ktoś kto faktycznie doceniał jej umiejętności, a nie tylko narzekał że powinna wziąć się za treningi. Pogłaskała swojego wierzchowca, a następnie delikatnie ucałowała jego pysk. Zaśmiała się delikatnie, gdy wspomniał o podobieństwie do Morgany. Podeszła do niego, aby mógł bliżej się przyjrzeć.
    – Może dlatego, że to moja starsza siostra – powiedziała, a następnie odsunęła się od niego. Przyjrzała się swojemu domowi. No prawie skończone. Brakowało pościeli na łóżku oraz paru ozdób, które zabrała ze sobą. Nie będzie przecież mieszkać bez wygód. Rozwijająca podróż czy nie, miała swoje standardy. Poza tym, byli zadowoleni, że była zmuszona używać swoich mocy podczas podróży.
    – Darcy – również się przedstawiła, a następnie sięgnęła do skrzyni po wino. – Masz ochotę mnie przywitać w nowym miejscu i napić się? – zapytała prezentując mu trunek.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  161. An spięła się mocno lądując tak blisko chłopaka, zastygła na chwilę chcąc zebrać więcej sił.
    - Przestań! - rzuciła na to całe szeptanie do ucha i zgrała się z nim w czasie, szarpnęła kiedy ten ja popchnął przez co prawie się wywaliła, jednak ostatecznie dała radę utrzymać równowagę.
    - Przygadał kocioł garnkowi - burknęła odwracając się do niego plecami i kucnęła, również biorąc się za zbieranie wszystkich elementów wanny. Czuła dziwny ucisk w mostku i już sama nie wiedziała czy to przez tajemniczego ducha, przepychanki z Gav'em czy jeszcze coś innego. Ubranie miała całe mokre, z włosów kapało, a jedna z dłoni lekko krwawiła. Cholera, głupie pazury... An złapała jedno z pustych wiader i sięgnęła jeszcze szmatę po czym w ciszy zaczęła zbierać rozlaną wodę. W głowie kłębiło się wiele myśli i praktycznie wszystkie irytowały. Dla ukojenia myśli zaczęła sobie cicho nucić pod nosem, w sumie nie bardzo kojarzyła melodię, ale... Skoro była teraz w jej głowie...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  162. Zaśmiała się, gdy zrozumiał. Miał rację, Maryl naprawdę zdawała się uczyć go wszystkiego po swojemu. Przynajmniej wiedział, kiedy ktoś jest dla niego wredny.
    – Ważne, że rozumiesz, terranie nie słyną z ciepłych powitań – odpowiedziała, jednak w dialekcie. Skoro mieli trenować jego mowę, nie zamierzała mu teraz odpuszczać. Była ciekawa jak wiele zrozumie.
    – Wczoraj byłam na małej wycieczce krajoznawczej, dotarłam tutaj, zrobiłam małe zakupy, zajrzałam na swoje zlecenia i inne pierdoły. Ty co robiłeś? – odbiła piłeczkę. Niespecjalnie przeszkadzały jej jego błędy gramatyczne. Sama mówiła niewiele lepiej w innych językach. Ważne, że rozumiał co się do niego mówiło i sam potrafił coś powiedzieć.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  163. Dziewczyna przerwała nucenie, gdy ten przy niej kucnął. Co tym razem? Uniosła spojrzenie do jego twarzy i w pierwszym odruchu chciała cofnąć dłoń, ale widząc opatrunki przestała się opierać.
    - Nie musisz... - zaczęła ale zaraz zacisnęła usta w wąską kreskę. - Dziękuję - powiedziała cicho. Zrobiło jej się głupio. - I przepraszam, nie powinnam ale... Masz talent do poruszania drażliwych tematów - przyznała z głośnym westchnięciem. W całej tej sytuacji to ona zachowała się nie fair. Gav serio chciał pomóc, ale pryzmat przeszłości i głupie myślenie przysłaniały racjonalny osąd.
    - Sama ogarnę tego ducha, nie czuj się zobowiązany - dodała kiedy skończył zakładać opatrunek i zaraz wróciła do sprzątania. Zostało już niewiele, An wstała z podłogi, zamierzała zejść do salonu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  164. Weszła do chaty i rozsiadła się na jednym z krzeseł. Osobiście uważała, że mimo wszystko zostawiały wiele do życzenia, w porównaniu do tych z rodzinnego pałacu. Aczkolwiek i tak usiadła na nim wygodnie, a jednemu ze szkieletów rozkazała przynieść szklanki, bo nie miała jeszcze odpowiednich kieliszków. Nalała im wina, po czym od razu napisała się.
    – Po prostu Morgana wróciła silna i niesamowita, jeszcze bardziej niż pamiętałam. Chciałam zobaczyć jak to jest po tej drugiej stronie. No i nudziłam się trochę, jak sobie poszła z tym Natanem – powiedziała, nie martwiąc się za bardzo czy mówi coś niestosownego. Najwyżej rozpuści jedną plotkę, albo dwie.
    – Na zdrowie przy okazji. Ty jesteś od kogo? Niklaus raczej odpada, chyba że faktycznie zrobili sobie dziecko z ciotką, a my nic nie wiemy, co? – zapytała, uśmiechając się przy tym zadziornie.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  165. — Nie muszą, ale mogą — zaśmiała się, po czym rozejrzała po chacie. Jeszcze chwile. Pracowali niezwykle wolno. Czuła się tym trochę zirytowana. Musieli jeszcze dokończyć meblowanie piętra. Przewróciła oczami, a następnie dała im więcej energii, aby zaczęli żwawiej się ruszać. Musiała przyznać, że nie podobał się jej sposób w jaki na nią patrzył. Nie było w nim nic, co zazwyczaj spotykała w rodzinnej krainie. Cóż, to było inne miejsce, a skoro oni przybyli tutaj, to nie mogła oczekiwać jakiejkolwiek czci. Jeszcze.
    Zboczony ojciec? Zaśmiała się.
    — To tak jak mój — odparła, mając na myśli to, jak bardzo jej rodzice są do siebie przyklejeni. Na dodatek te ich komentarze. Nie było sensu nawet próbować zwracać im uwagi czy żartować, bo to zazwyczaj nie oni kończyli zawstydzeni. — Nie znam Akane, więc nie mam pojęcia jak wielkie mogłoby być to cierpienie — wyciągnęła się wygodniej na swoim krześle. Będzie musiała chyba poprosić o wykonanie foteli, albo nakupować sobie więcej poduszek. Wszystko zdecydowanie wymagało jeszcze sporej pracy, zanim to coś zacznie choć trochę przypominać dom na godnym poziomie.
    — Możesz mi opowiedzieć o niej więcej, skoro już mam tutaj być, byłoby dobrze poznać swoje kuzynostwo, nieprawdaż? A i możesz przy mnie kląć, jeśli nie jesteśmy na oficjalnych spotkaniach to dajemy jebanie o kulturę słownictwa… wiesz po moim uroczym tatusiu — dodała jeszcze, po czym znowu napiła się wina. Przydałyby się do tego jakieś przekąski. Pstryknęła palcami, a obok nich pojawił się szkielet.
    — Skrój nam owoce, są w małej skrzyni z jedzeniem — poleciła, a posłaniec zabrał się do pracy. Nie czuła się źle z tym ,że używała swoich mocy w ten sposób. Oni wszyscy i tak byli pozbawieni duszy. Puste naczynia nasączone energią.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  166. — Zabawki dla dziewczynek, głównie Maryl, bo Rokara miała już tutaj swoje miejsce. Chciałam żeby nawiązały przyjaźń w lepszym miejscu niż lochy Brona — odpowiedziała dosyć powoli, aby mógł wszystko jak najlepiej zrozumieć. Następnie wysłuchała uważnie jego słów. Miał wyraźne problemy przy złożonych zdaniach.
    — Ręką? Goi się, czy przestajesz nią łapać cudzą broń? — zapytała. Na dobrą sprawę mogło chodzić o obie te rzeczy. W końcu został ranny tam przez swój głupi nawyk.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  167. A więc chciał bawić się w ten sposób, tak? Do tej pory była dla niego miła. Miała ochotę zabić go tu i teraz. Pozbyć się całej jego krwi, a później zrobić osobistego sługę, zostawiając marną duszę tylko po to, by na wieki pamiętał, że obraził JĄ. Bardzo chciało. Nie mogła sobie jednak na to pozwolić. Morgana zapewne wpadłaby w szał, gdyby dowiedziała się, że na starcie pozbawiła życia jednego z tych ludzi. Westchnęła, a następnie uśmiechnęła się delikatnie. Musi po prostu go znieść. Z drugiej strony miał charakter, jeśli trochę wyczekać, może okaże się całkiem znośny.
    — Szanowna Pani daje tym pustym naczyniom własną energię życiową, więc możesz uznać, że ruszam do wszystkiego tutaj moje cztery litery — odpowiedziała bardzo spokojnie. — Jakbyś się też przejmował, że to ktoś biedny to nie musisz. Przez przysięgę mojej mistrzyni mogę przywołać jedynie powłoki grzeszników — znowu napiła się wina. Odebrała talerz pełen owoców i wzięła kawałek jednego z nich, aby zaraz zjeść.
    — Nie pozwoliłam Ci do cholery kląć, tak przy okazji. Po prostu wydawałeś się hamować swoje słownictwo, więc powiedziałam Ci żebyś tego nie robił. Przepraszam jeśli wyrzyguje Ci mój status społeczny, ale weź poprawkę, że jestem pierwszy raz poza Phyonix i przyzwyczajam się do nie bycia pępkiem świata — zakończyła swój wywód. Nalała sobie wina, do pustej szklanki.
    — Nie musisz na mnie naskakiwać, nic Ci przecież nie robię.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  168. — Jest dobrze, ile się uczysz języka? Nie musisz od razu władać nim płynnie — zauważyła. Nie widziała sensu, aby mówić cokolwiek jeszcze. Nie zależało jej na nim do tego stopnia. Nie umiała też pocieszać. Nie wychowano jej w ten sposób. Poza tym, zaczynała powoli martwić się o dzieci, jednak szybko się uspokoiła, gdy zobaczyła jak biegną, ciągnąc dorosłą orczycę za rękę. Wyprostowała się. Rokara puściła matkę, po czym przyśpieszyła, zatrzymując się tuż przed Onyx.
    — Mama mówi, że masz mnie uczyć walki! Nie masz wyboru! — powiedziała zadowolona, by zaraz pokazać jej z dumą swój język. Czarnowłosa spojrzała zaskoczona na kobietę.
    — Powiedziałam, że ją poproszę! — sprostowała. Gdy znajdowała się wystarczająco blisko, uśmiechnęła się przepraszająco w jej stronę.
    — Zrobisz to? Ma tyle energii, sama też będę spokojniejsza jeśli nauczy się bronić — rzekła. Zabójczyni spojrzała na nią zaskoczona. Ona nie była wojownikiem, tylko skrytobójcą, poza tym miały całkiem inną anatomię. Jak mogłaby to zrobić? Przypomniała sobie Mankrika. Sam był orkiem, a jednak wyszkolił ją wystarczająco dobrze. Zaklęła w nieznanym języku. Może to i dobrze, że młoda nauczy się bronić. Spojrzała na Maryl.
    — Też będziesz chciała, czy wolisz uczyć się od Gave? — zapytała. — Tak czy siak, musimy zrobić wam broń do treningów. Pójdę po narzędzie i drewno — dodała, po czym przekuła swoje słowa w czyn.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  169. Grima już od kilku dobrych dni słyszała o jakiś tajemniczych gościach w Terze. Osobiście nie bardzo ją oni obchodzili, do czasu aż nie padła wzmianka o człowieku. Czyżby Polsza planowała coś dziwnego? Odrobinę zaniepokojona postanowiła zbadać tą sytuację i zaczerpnąć informacji w Świątyni Wielkiego Metteo.
    Niestety pech chciał, że zamiast Tulusa, który jako jeden z niewielu rozmawiał z nią normalnie, spotkała jego wywyższającego się braciszka i w trakcie swojego niezapowiedzianego gmerania po stosach ksiąg, została przyłapana po czym z impetem wyrzucona, dosłownie...
    Z głośnymi dźwiękami, udającymi turlanie i nadającymi komizmu całej sytuacji, zrobiła kilka fiflaków, by ostatecznie cała potargana zarzucić nogi za głowę i wylądować na łydkach, twarzą zwrócona do wejścia Świątyni.
    - Oswaldzie, dziś o metr dalej! - krzyknęła uśmiechając się szeroko do swojego "oprawcy". - Dziękuję za pomoc! - dodała machając niczym do najlepszego przyjaciela. Zaraz podniosła się na równe nogi i otrzepała brudne dłonie, by obrócić się na pięcie.
    - Stary piernik - mruknęła do siebie, po czym wyciągnęła z pomiędzy biustu jakiś skrawek papieru. Potargana, brudna, ale szczęśliwa ruszyła w podskokach przed siebie. Miała zamiar wleźć gdzieś wysoko na skały i poszukać istotnych informacji, jednak kątem oka dojrzała tego całego człowieka. Naprawdę tu był! Tęczówka golbinki rozciągnęła się na całe oko, zasłaniając białka, a ona na chwilę zapomniała gdzie jest i zahaczyła o kawałek korzenia, po czym runęła na ziemię, aż kępa kurzu uniosła się wysoko w powietrze. Kiedy opadła, zdawać by się mogło, że oczom świadków ukaże się grymas boleści, zamiast tego Grima obserwowała już jakiś kamyk.
    - Jestem dozgonnie wdzięczna, mogłeś przecież leżeć o tutaj, matka by się wkurzyła... Chyba już nie mamy bandaży - zagadała do skały. Dookoła było słychać kpiące komentarze i śmiechy, jednak te nie docierały do uszu zielonoskórej.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  170. - Znajdę kogoś kto mi pomoże, trudno, najwyżej zaciągnę inny dług wdzięczności. Dobrze wiesz, że nie odpuszczę. Chcę wiedzieć co mi jest - zapewniła go i zaraz spojrzała wymownie.
    - Tak, masz racje, kobieta jest wielofunkcyjna. Ty być facet, Ty nie rozumieć - rzuciła kręcąc przy tym głową. Wstała zaraz z podłogi i złapała sprzęt, by zejść na dół i posprzątać w salonie. - Widzisz chłopczyku, tak to się robi, nic trudnego - korzystając z tego, że przechodził obok, poklepała go po głowie niczym małe dziecko. - Jak już będziesz duży to może Cię nauczę - dodała kpiąc sobie. Dorośli byli świadkami całej tej sytuacji, w końcu siedzieli w salonie i rzucali sobie porozumiewawcze spojrzenia.
    - Przepraszam... Przepraszamy za tą wannę. Osobiście polecam zbudowanie dodatkowego pomieszczenia, jakaś klatka czy izolatka, tak w razie co - rzuciła wydymając przy tym usta.
    - Akane... - Niklaus spojrzał na nią z głośnym westchnięciem, ale nie dane mu było dokończyć.
    - Sam słyszałeś, jestem nieobliczalna, niebezpieczna i napalona... Jeszcze zacznę wszystkich po kolei rozdziewiczać. Szkoda by było tej pięknej szafy... - spojrzała na mebel i westchnęła rozmarzona, by ostatecznie posłać wszystkim cyniczny uśmieszek, oczywiście wzrok zatrzymała na Gavinie i ostentacyjnie oblizała usta.
    - Strzeż się - szepnęła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  171. Czuł się nad wyraz swobodnie w jej obecności. Dobrze. Zawsze jakaś odmiana od tego co było w domu. W końcu jakiś nowy dreszczyk emocji. Jeśli myślał, że złamie ją chamskim zachowaniem, nie miał chyba pojęcia z kim ma do czynienia. Zaśmiała się delikatnie. Nie szyderczo. Po prostu cieszyła się, że ma do czynienia z kimś charakternym. Na wszystkie demony piekieł, jak dawno nie miała okazji żeby faktycznie się zabawić. Miała ochotę za to go wyśmiać, gdy wspomniał o oddawaniu energii życiowej. Czyżby on nie miał najmniejszego pojęcia o nekromacji? Powstrzymała się od szydzenia z niego. Nie mogła przecież złamać mu serca, gdy nie minęła nawet godzina odkąd się poznali. Patrzyła jak chodzi po jeszcze niewykończonej chałupie. Oczywiście, że mogłaby zrobić to samo, ale po co? Nie musiała. Poza tym, jedyne co potrafiła zrobić z nożami to używać ich do swojej magii krwi, a i za tym nie przepadała. Łatwiej było zranić się pierścionkiem czy złotym szponem, które zawsze nosiła na dwóch pierwszych palcach rąk. Wyglądała wtedy mniej groźnie, niż jakby miała mieć przyczepione sztylety do swoich delikatnych sukienek.
    – Chyba nie wiesz za bardzo na czym polega przekazywanie energii życiowej – zauważyła spokojnie, biorąc jedno z jabłek, które przyniósł do stołu. – Kontrolowanie jej to w zasadzie podstawa nekromancji. Zdawało mi się, że masz podobne zdolności, ale może się pomyliłam. W każdym razie masz bardzo podobną aurę do mojej cioci. Mój błąd – dodała spokojnie, zajadając się owocem. Były naprawdę bardzo soczyste.
    – To są onery – wyjaśniła. Smakiem przypominały jakby ktoś jadł na raz jagodę z orzechem, jednak był bardzo soczysty, miał bardzo miękki miąższ mimo stosunkowo twardej skórki. Wzięła jednego, a następnie obrała jednym ze złotych szponów, aby zaraz potem mu podać. – Masz ochotę? – zapytała. – Czy nie przejdzie Ci przez gardło podane cokolwiek z moich leniwych rąk? – dodała z lekko zadziornym uśmiechem. Była ciekawa co go prowokuje. Gdzie powinna nacisnąć, aby wywołać konkretną emocję. Zaśmiała się głośno, gdy wspomniał o porażeniu urokiem. Aż łezka spłynęła jej po policzku. Otarła ją delikatnie.
    – Zdecydowanie czuję się Tobą zauroczona. Jesteś naprawdę ciekawy i świeży – powiedziała z uśmiechem na ustach. Odwołała część szkieletów. Zostały już tylko te na piętrze, które zajmowały się układaniem pościeli oraz różnych ozdób. Reszta była już skończona. Mógł zauważyć jak jej oczy zaświeciły się delikatnie na zielono, a po umarlakach, które zniknęły nie zostało zupełnie nic.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  172. Niklaus obserwował przedstawienie w ciszy, a Febe i Rei ledwo powstrzymywały wybuch śmiechu, już nie mogły się doczekać, aż uświadomią przyjaciela jak bardzo córka się w niego wdała. Jakby tego było mało Gave również dawał w palnik, dla obu kobiet to było niczym starcie dwóch Niklausów i ciężko było zachować powagę.
    An tym razem nie zamierzała odpuścić, niech sobie głupek nie myśli, że tylko on umie grać w tę grę.
    - Och, a co? Zawstydziłeś się? - ona również zrobiła krok w przód i przekręciła lekko głowę nie spuszczając wzroku z twarzy chłopaka. Drgnęła lekko na ten cały gest z plecami i przymknęła oczy, by po chwili znowu spojrzeć w tęczówki Gavina.
    - Uważaj, bo się nakręcę - szepnęła.
    - An! - Niklaus zmarszczył czoło i wstał z kanapy. dziewczyna mimo to nie spuściła wzroku z Gava, jednak to on się odsunął i ruszył po wodę.
    - Biedaczek, zrobiło mu się gorąco - rzuciła niby do siebie i zaraz spojrzała na ojca.
    - Spokojnie tato, dobrze to przedyskutujcie, tą klatkę. Ach to moje zajebiste ego! - posłała Gavinowi kolejny łobuzerski uśmiech po czym ruszyła w stronę piętra.
    - Odniosę wiadro, wszystko posprzątane, jutro pomogę z wanną - dodała jakby nigdy nic i jak powiedziała tak zrobiła. W łazience przemyła jeszcze twarz wodą, dobrze, że chociaż ich prowizoryczna umywalka nie została uszkodzona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  173. Była już w trakcie wybierania odpowiednich desek, gdy Gave ją dogonił. Przytaknęła.
    – Tak, muszą nauczyć się najpierw odpowiedniej postawy, trening siłowy i wytrzymałościowy też oczywiście będą musiały przerobić, ale najpierw muszą w ogóle nauczyć się jak trzymać miecz — wyjaśniła biorąc dwie deski do ręki. Przeszła z nimi do otwartego warsztatu z narzędziami, gdzie Rokara naszykowała już wszystkie potrzebne z nich. Wydawała się być taka podekscytowana. Nie miała pojęcia czy być dumna, czy też nie. Orkowie słynęli ze swojej niezrównanej woli walki oraz determinacji. Mimo wszystko nie była pewna gdzie to wszystko ją zaprowadzi. Jak zareaguje jej matka? Dziewczynka już raz przeszło przez piekło. Właśnie dlatego musi być silna. Tak. Jeśli chciała mieć pewność, że nikt już nigdy jej nie zagrozi, nauczy ją wszystkiego co wie, a później sama rozkwitnie. Czuła to w kościach. Zaczęła ciąć materiały, aby wykonać z nich treningową broń.
    — Jeśli chcesz być wojowniczką, to zacznij teraz biegać. Jak się zmęczysz będziesz lepiej czuła jak to jest w prawdziwej walce – powiedziała do małej.
    — A co to ma wspólnego z walką? – zapytała. Tak wiele pytań…
    — A co zrobisz, gdy będziesz uczestniczyć w długiej nużącej walce? Poza tym zmęczenie pomaga mięśniom lepiej zapamiętać podstawy.
    — Chcesz się mnie pozbyć?
    — Nie. Stosuję się do nauk mojego mistrza. Też orka.
    — Oooo… Uczył Cię ork? To jesteś jakby moją starszą siostrą! — zaśmiały się. Obie. Tak, można było tak powiedzieć. Chociaż bardzo mijało się to z prawdą.
    — Tak, a teraz słuchaj siostry i do roboty! – poleciła, a mała ruszyła. Onyx w tym czasie wróciła do pracy.
    – Gave pomóż mi, rób to co ja z drugą deską — poleciła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  174. Naprawdę chciał teraz słuchać wykładów z magii tajemnej. Jaka nuda! Westchnęła, myśląc jakby ująć to najprościej w słowa.
    — No więc, dzielisz się swoją energią życiową, aby móc odbudować szkielet, bo nie wolno używać cudzych dusz. Wiesz, mają spoczywać na wieczność, są oczywiście wyjątki, ale to całkiem inny dział, więc na razie sobie daruje. Energia życiowa, którą masz można w zasadzie podzielić na dwie części. Ta, która Cię nie osłabia w samej kwestii utrzymania się przy życiu. Korzystasz z niej, kiedy używasz zaklęć. Ma swój limit i gdy go przekroczysz, czujesz się coraz słabiej, aż umrzesz, bo zaczniesz korzystać z tej, która trzyma Cię przy życiu. Te limity można oczywiście zwiększać poprzez odpowiedni trening, każdy też rodzi się z innymi limitami. To co robię teraz nie jest dla mnie wyczerpujące, ale gdybym przyzwała ich jeszcze więcej, byłabym słaba. Mogę też zwrócić sobie tą energię, tak długo jak ożywieniec jest aktywny. Jeśli coś go zniszczy, moja energia już nie wróci i będzie musiała się odnowić. Dopóki tego nie zrobi, mam zmniejszony limit. Nie możesz też przekazać swojej energii życiowej żywej osobie, przynajmniej nie nekromanta. Zależy od dziedziny magii, w której się szkolisz — wyjaśniła. Gdy tylko odwołała duchy, wróciła do tłumaczeń. — A teraz ta energia do mnie wróciła. Więc ja nie ucierpiałam w żaden sposób, a skorupy zniknęły na powrót do… hmm… takiego pustego wymiaru. Czegoś gdzie nie ma ani żywych, ani martwych dusz. Rozumiesz? — musiała przyznać, iż nie czuła takiego znużenia jakiego się spodziewała. Była bardziej zadowolona, że tyle pamiętała z tych wszystkich lekcji. Po prawdzie nigdy się do nich zbytnio nie przykładała przez naturalny talent, który posiadała, ale co się dziwić? Z takimi genami? Miała niesamowitych rodziców, więc sama też musiała być niesamowita.
    — Mówiłam Ci, że było nudno! — przytaknęła z radością. — Przekomarzanie się z rodzeństwem to jedno, można trochę i jest zabawnie, ale poza tym? Jako księżniczka nie wypada być chamskim dla feniksów. Może i jestem rozpieszczonym pół demonem, ale nie potworem. Szanuję co dla nas robią, więc jestem dla nich miła. Ale mam też swoje potrzeby! No i rodzice uznali, że taka wycieczka mnie trochę utemperuje, bo wiesz… Jestem tym rozpieszczonym dzieciakiem, co to niczego nie chce się uczyć — dodała, po czym sama wzięła sobie onera. Uwielbiała je. Zabrała ich chyba całą skrzyknę z Phyonix zanim wyruszyła.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  175. Grima podniosła oczy do czarnowłosego człowieka, a jej żółte źrenice automatycznie przysłoniły całe białka, zaśmiała się na pytanie chłopaka.
    - Co za pytanie. Wszyscy ludzie są tacy bystrzy? - zapytała biorąc jego słowo zbyt dosłownie. Przecież nie wyglądała na martwą... A tutaj nikt nigdy się nie przejmował jej kalectwem, upadła to zaraz wstawała i szła dalej. Zanim chłopak wyciągnął bandaż, ona zdążyła już wstać i się otrzepać, złapała nawet papirus zwinięty w rulon, który udało jej się wykraść i zaraz zastrzygła uchem. Chciał jej dać tak po prostu bandaż? Zamrugała szybciej oczyma jakby nie rozumiała.
    - Nie mam nic w zamian, nie chcę - rzuciła luźno, po czym zaczęła go obchodzić dookoła. W pewnej chwili drastycznie zmniejszyła dystans i obwąchała nieznajomego.
    - Stresujesz się? - zapytała wyraźnie nim zainteresowana. Schowała swój papirus między biust i zerknęła na kartkę trzymaną w dłoni nieznajomego.
    - Już tak dobrze znasz nasz język? - zapytała zaintrygowana. Przecież przychodził tu od niedawna, a na liście wyraźnie widziała zapis produktów do kupienia. Czyżby jednak rzeczywiście ludzie byli na tyle bystrzy by przyswoić nowy język w mowie i piśmie aż tak szybko?

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  176. Czy on chciał jej dać bandaż za odczytanie karteczki? Grima spojrzała na niego lekko zdezorientowana. Cóż za dziwne stworzenie. Czy ONA czyta?!
    - Ha! - zielonoskóra aż podskoczyła i wylądowała przed twarzą chłopaka, wlepiając w niego swoje duże oczy.
    - Najlepiej w całej wiosce, ale nikt Ci tego nie przyzna! - rzuciła po czym dumnie wypięła pierś do przodu i wyrwała mu karteczkę z dłoni.
    - Szykuje się gulasz! - zauważyła obchodząc chłopaka dookoła i robiąc miny, jakby czytała jakieś poważne fragmenty lektury. Zaraz znowu znalazła się przed nim i wcisnęła mu papierek w klatkę piersiową.
    - Chodź, znajdziemy najlepsze produkty! - złapała go za koszulę i pociągnęła jednorazowo w stronę małego ryneczku. - O tej godzinie jeszcze będzie w czym wybrać! - zapewniła prowadząc chłopaka w podskokach.
    - W Polszy brakuje jedzenia? Czemu po nas nie wysłali? U! Jesteś pewnie szpiegiem i tylko udajesz, że robisz zakupy. Standardzik. Jak Cię złapią to nabiją na pal - posłała mu szeroki uśmiech. - No bo po co inaczej Ci nasz język, to bez sensu, handlarze potrafią po Polsku, nawet ja umiem - machnęła ręką dumnie prowadząc tajemniczego gościa.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  177. — Możesz tak powiedzieć — mruknęła na jego komentarz. Ona jednak się z nim nie zgadzała. To tak jakby po prostu poszła na spacer. Oczywiście jeśli on miał tej energii bardzo mało, to z pewnością po czymś takim byłby wykończony. No cóż, może sama go kiedyś czegoś nauczy. Wtedy mógłby być jeszcze ciekawszy. Spojrzała na niego. Zauważyła jak bardzo posmakowały mu owoce. Zastanowiła się czy nie powinna by dać mu ich później, aby poczuł wobec niej wdzięczoność. Może wpadłaby do niej z wizytami? Zawsze jakieś dodatkowe zajęcie i emocje.
    — Wiesz, feniksy to nie są typowi poddani, traktujemy się wszyscy z szacunkiem, ale ja mam paskudny charakter. Nie chcę być ciągle dla wszystkich miła, pierdzielić się z tymi konwenansami, uśmiechać się, gdy nie mam humoru, tylko po to żeby nie zranić ich uczuć, w końcu tak bardzo się dla nas starają, więc nie. Nie mam przyjaciół poza moimi braćmi. Nawet siostry nie mam nacodzień, a z mamą nie pogadasz tak samo. Jest lipnie, z drugiej strony, kocham to co mam, ale byłam już taka znudzona za czymś nowym… — położyła się na blacie, ręką bawiąc się szklanką z trunkiem.
    — A Ty masz jakiś znajomych? Jesteś całkiem przystojny, więc chociaż dziewczynę powinieneś mieć, co nie? — zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  178. Grima parła dumnie na przód.
    - Hm? - zerknęła na chłopaka i zaraz zaczęła wyliczać na palcach - Resto de carne, cebola, vevermello, entadejada i ladelo - obejrzała się na niego z wesołym wyrazem twarzy.
    - Po waszemu to jakoś inaczej... Ym, na przykład jest cebula i papryka! - rzuciła entuzjastycznie w porę sobie przypominając te nazwy. Przez swój zgryz i zupełnie inny rodowy język miała specyficzny akcent. Szczególnie litera "r" brzmiała mocno w wypowiedziach goblinki.
    - Nie z Polszy? - zainteresowana zatrzymała się i zlustrowała go dokładnie. - Tylko tam są takie jasne golasy - złapała go za rękę i przyjrzała się jego palcom. - Ani pazurów, ani kłów - pewnie by mu zajrzała do buzi i nawet zamierzała, ale chłopak nie pozwolił. Grima mimo to zdawała się nie specjalnie tym przejmować. Odskoczyła jedynie w tył i zakręciła się dookoła własnej osi. - Gdzie jeszcze są tacy jak Ty, golasku? - zagadnęła i wbrew pozorom wcale nie zamierzała go obrazić swoją wypowiedzią czy specyficzną ksywką.
    - Nie nie musisz - odpowiedziała nadal w bajecznym nastroju i zaraz zamrugała szybciej ślepiami. Dlaczego jej się tłumaczył? Miał tu przyjaciółkę? No proszę, nawet ona nie miała.
    - U! jesteśmy! - uradowana poleciała do pierwszego stragany i wybrała z koszyka dwa warzywa. Od razu wcisnęła je w ręce nieznajomego.
    - Vevermello i cebola - papryka i cebula. Nie zdążyła dobrze ustać i zaraz była już na stoisku obok. - Ladelo! - krzyknęła machając mu garstką liści laurowych, które na całe szczęście spakowała właścicielka straganu, inaczej mogły wylądować rozrzucone niczym płatki kwiatków na ziemi. Grima oczywiście leciała dalej.
    - A tu entadeja i mięso! - przypomniała sobie nazwę dla rastos de carne, resztek mięsnych. Wybrała jakieś ładne kawałki i znowu przyniosła je chłopakowi, zaraz dwóch straganiarzy stało za plecami zielonoskórej z pretensją na twarzy.
    - Kto za to niby zapłaci? - zapytał jeden, na co goblinka grzecznie stanęła przy boku czarnowłosego i pokazała na niego.
    - Golasek - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  179. Gdy tylko wycięła odpowiednie fragmenty, zaczęła ścierać drewno, tak aby pozbyć się pozostałych nierówności oraz skaz, jakie pozostały po cięciu. Ułożyła je w odpowiedni sposób, aby wszystko tworzyło prowizoryczne ostrze oraz rękojeść. Nie była to skomplikowana praca, aczkolwiek była dosyć czasochłonna.
    — Gdzie? W Bractwie. Mankrik chciał żebym umiała coś poza samą walką. Kazał mi robić każdą broń treningową, zanim zacznę brać się za stal. Im więcej umiesz, tym większe szanse masz na przeżycie, jak to zwykł mawiać — odpowiedziała. — Zakładam, że w twoim świecie wszystko było pod ręką. Tony opowiadał, że mogliście rozmawiać i oglądać się z kimś oddalonym o setki kilometrów — dodała, po czym wzięła gwoździe, aby zbić wszystkie elementy ze sobą. Gdy skończyli, wzięła stalowe, zamknięte wiado, w którym znajdowała się bejca. Podała mu jeden pędzel i zaczęła smarować miecz. Nie chciała, aby dziewczyny wbiły sobie drzazgę. Niepotrzebne rozproszenie podczas treningu.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  180. "Shrekuś"? Nie znała tego słowa i prawdę mówiąc bardziej ją zainteresowała niż odpowiedź chłopaka. Ta była dość nudna. Tajemnica, ble, ble, ble.
    - Oklepane - skomentowała jedynie zanim jeszcze weszli między stragany.
    Na widok pieniędzy tęczówki Grimy rozciągnęły się mocno, zasłaniając prawie całe białka. Automatycznie naszła ją ochota na zabawę!
    - Ła! Pokażę Ci sztuczkę! - krzyknęła całkowicie lekceważąc nietypowe przezwisko jak i wzmiankę o braku przyjaciół. Zamiast tego błyskawicznie złapała jedną z monet trzymaną w dłoniach chłopaka i odskoczyła w tył.
    - La, la, la... moneta zniknie za Twoim uchem! - równie szybko machnęła ręką przy głowie nieznajomego i nagle wyrzuciła pieniążek wysoko w powietrze, pokazując puste dłonie. - Nie ma! - zaśmiała się i wyskoczyła w górę jak poparzona, by chwycić kasę zębami po czym prysnąć kilka dalekich susów przed siebie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  181. — Sama nie, jestem za młoda, więc zawsze idzie ze mną jeden albo drugi brat, bo się boją. Są trochę przewrażliwieni — powiedziała. To prawda, że może i mieli powody do tego, aby troszczyć się trochę bardziej, w końcu większość rodziny ma za sobą piekło, ale ona chciała żyć po swojemu. Chciała sama odkryć samą siebie. Nie mogła jednak tego powiedzieć im wprost. Za bardzo ich kochała. — Poza tym jak się z kimś faktycznie przyjaźnisz, to możesz się z nim droczyć, opowiadać plotki, wiesz mieć kogoś bliskiego jak w tych wszystkich książkach, że się wymykacie nocami żeby narozrabiać. I niby mogłabym namówić jakiegoś feniksa w moim wieku, ale wiem, że pewnie to by mu bardziej zaszkodziło niż my. Liczę, że tutaj będzie inaczej, bo idzie kurwa umrzeć z nudów. Tutaj jedna ceremonia, tam druga, a na koniec treningi… Mam szesnaście lat, chcę się bawić — dopiła swój napój. Nalała sobie na nowo, po czym zorientowała się, że butelka jest pusta. — Kurwa — mruknęła, po czym wstała, aby przynieść kolejną butelkę. Skrzynia z zapasami alkoholu i tak została już wniesiona. Wyjęła z niej wino oraz mocniejszy trunek. Był jasno pomarańczowy. W smaku przypominał whisky, jednak tak naprawdę był o wiele słodszy i tak naprawdę nie powinna go ze sobą brać, ale miała straszną ochotę w końcu tego spróbować. Nawet jeśli była za młoda. Postawiła obie na stole. Jeszcze się wstrzyma, ale później… kto wie?
    — Też masz paskudny charakter? — zapytała z uśmiechem, wyraźnie zainteresowana. — I tak wiem, dzielisz z nimi też smutki, wspierasz w trudnych chwilach, jesteś dla nich kiedy tego potrzebują. Fajnie byłoby mieć kogoś takiego — dodała, po czym wzięła kawałek pomarańczy.
    — Tak przystojny. I może, kto wie — odpowiedziała na jego pytanie, uśmiechając się zadziornie. Na ognie piekielne, kiedy ona ostatnio z kimś flirtowała? No tak. Nigdy. Zawsze jedynie wyobrażała sobie różne sytuacje, różnych chłopców. Feniksy za bardzo przypominały z wyglądu Ashana, aby czuła się przy nich wystarczająco swobodnie. Do chaty weszła gamorta, wyglądała na wyraźnie zadowoloną po swojej obfitej kolacji. Darcy zaraz ruszyła ze swojego miejsca, aby uściskać ogromnego kota.
    — Abyss, słoneczko, co smakował Ci ten stwór, co? Kto jest moim dzielnym, walecznym kociakiem? — głaskała ją, wtulając się w ogromne cielsko zwierzęcia. Złapała szybko za jakiś materiał, który leżał wystarczająco blisko, aby otrzeć ją z resztek jedzenia. — Gave, poznaj moją jedyną przyjaciółkę, Abyss — powiedziała, odwracając się do niego.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  182. Nie rozumiała co miał naprawdę na myśli. Po prostu pomyślała, że jest w Mathyr od niedawna i dopiero się przyzwyczaja się do nowego miejsca. Ona też długo się uczyła, że świat nie polega tylko na walce z dzikimi stworami, będąc zamkniętym w klatce. Jego świat zdawał się bardzo podobny, mimo historii o dziwnej technologii i magii. Konflikty, polityka, prawdziwe wojny. Jak widać istniały wszędzie. No cóż, ludzie chyba mają wszędzie taką samą naturę. Gdy wspomniał o Mankriku, rozmarzyła się, wspominając chwile spędzone ze swoim mistrzem.
    — Był najlepszy… — westchnęła — Ucywilizował mnie, nauczył mówić, czytać, pisać, walczyć, przetrwać… Nigdy nie myślałam, że ktoś mnie ocali, a co dopiero da siłę żeby walczyć o siebie. Był dla mnie jak rodzic — mówiła to wszystko z wyraźną radością w głosie, nawet uwielbieniem. Był dla niej wszystkim. Tak bardzo za nim tęskniła. Położyła miecz na skale, aby pomalowana część wyschła na słońcu. Dopiero potem był sens malować drugą stronę.
    — Gave jedna strona na raz, inaczej zaschnie z brudem — powiedziała do niego, aby przypadkiem nie zapędził się w swojej pracy. Spojrzała na biegające dziewczynki. Rokara wyglądała na wyraźnie zdeterminowaną. Prawdziwa wojowniczka.
    — Teraz spróbujcie zrobić parę pompek i znowu do biegu, potem mała przerwa i bierzemy się do roboty — krzyknęła do nich.
    — Dobrze — zielonoskóra odkrzyknęła, po czym stanęła w miejscu i szybko zaczęła wykonywać kolejne ćwiczenie. Nie wychodziło jej to najlepiej, ale dawała z siebie wszystko.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  183. — Jest zdeterminowana — poprawiła go, opierając się o ścianę. — Wiesz, że jej ojciec sprzedał ją w niewolę do tej kobiety, którą zabiłam wtedy w więzieniu? Ona oddała ją Baronowi, a Rokara przez rok cierpiała z dala od matki, wiedząc że to wszystko przez kogoś kto dał jej życie. Nie wie jeszcze, że zabiłam tego chuja, a nawet jeśli… — zatrzymała się na chwilę w swojej wypowiedzi. Znowu spojrzała na dziewczynkę, która tak bardzo starała się robić wszystko jak najlepiej. — Pewnie nie chce już więcej cierpieć czy skazywać na to matki. Ma silny charakter — dodała. Spojrzała na miecze. Podeszła do nich i powąchała, aby sprawdzić czy lakier już zasechł. Jeszcze chwila.
    — Chodź, pójdziemy dla nich po wodę. Tylko bez jedzenia, bo dostaną zadyszki — powiedziała, po czym ruszyła do studni.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  184. Nie udław? Grima zatrzymała się od razu, gdy tylko zauważyła, że nikt jej nie goni! Co to za beznadziejna zabawa?! Co to za dziwny człowiek?! Patrzyła za nim, gdy nagle naszła ją pewna myśl. Skoro nie goni za monetą to... To musi mieć ich całkiem sporo! Goblinka uśmiechnęła się szeroko i ruszyła pędem w stronę czarnowłosego, zaczęła skakać na różne przedmioty i przeskakiwać z jednego na drugi, kręcąc się tym samym dookoła chłopaka.
    - Jesteś bogaty! - zauważyła i ostatecznie wylądowała tuż przed jego twarzą. Wyciągnęła do niego dłoń ze skradzioną monetą. - Oddaję, ale... Obiecałeś mi bandaż - zauważyła robiąc do niego kocie oczy, a kiedy czarnowłosy sięgnął do torby po wspomniany przedmiot, ona targnęła się na worek z zakupami i wykradła jeden ze składników po czym z głośnym śmiechem ruszyła w stronę, którą chłopak wcześniej obrał.

    Brima [to było podchwytliwe pytanie xD]

    OdpowiedzUsuń
  185. Też chciałaby robić co jej się żywnie podoba. Teraz miała ku temu faktyczną okazję, kiedy wyrwała się z zamku. Żadnych obowiązków, żadnych lekcji…Chociaż lekcje niedługo wrócą do jej planu dnia, kiedy Aria stwierdzi, że jej mała przerwa będzie trwać zbyt długo. W końcu miała jeszcze wiele nauki przed sobą.
    — Piwa nie miałam jak przewieźć żeby się nie popsuło, a jak tutaj przybyłam to skupiłam się na proszeniu o narzędzia do budowy chaty. Yensen nie chciał się za bardzo zgodzić, bo mówił coś o tym, że ciągle ktoś mu niszczy meble, więc miałam tylko dwa dni — wyjaśniła mu. — Ale ten pomarańczowy podobno jest pyszny. Mój brat go uwielbia. Jak chcesz możemy tego spróbować, albo zostawić na inną okazję. Na przykład jak tam Ci znać, że jestem zainteresowana na poważnie, albo jak nie dam — zaśmiała się. Faktycznie fizycznie uznawała chłopaka za całkiem przystojnego. Mimo wszystko dopiero co tutaj przybyła, chciała bardziej rozeznać się w okolicy, zanim w ogóle zdecyduje się na to, czy warto wdawać się jakieś miłostki.
    — Nie jest. Ma takie nieskazitelnie czarne futro, jakby wyszła z najgorszych czeluści piekieł — zaczęła gładzić ją po głowie, po czym mocno ją przytuliła, gubiąc się trochę w całej okazałości gamorty. — No jest po prostu przepiękna. Tak, Ty jesteś najsłodsza na całym świecie — podrapała ją za uchem, a zwierzę zaczęło mruczeć zadowolone. Uśmiechnęła się wyraźnie szczęśliwa. Jakże ona ją kochała. — Wybacz porównanie, ojciec ze mnie wyłazi — dodała zaraz, gdy zorientowała się, że mogła brzmieć co najmniej dziwnie zachwycając się piekłem. Co prawda nie żyła w przyjaźni z demonami, ale bardzo lubiła ich świat. Był taki mroczny, okrutny, że aż piękny.
    — A gdzie zaszaleć? — zapytała wesoło, gdy usłyszała to magiczne słowo. — Co będziemy robić? Abyss może z nami, czy wolisz żeby została? Wiem, że nie każdy lubi gamorty, są specyficzne. Abyss a masz ochotę? — zwróciła się do swojego pupila, ale ona pokręciła łbem, rozkładając się wygodniej w chacie, jakby wolała pilnować swojego nowego terytorium — Dobrze, to Ty pilnujesz domu, a ja idę szaleć. — rzuciła z uśmiechem, po czym podbiegła do Gave, złapała go za rękę i pociągnęła za sobą. Wyprowadziła go szybko z chaty. — To gdzie idziemy? Masz plan czy idziemy na żywioł? — puściła go, po czym zakręciła sie wokół własnej osi. Na ognie piekielne! Właśniem miała swój nocny wypad! Tata by dał jej chyba szlaban na tysiąc lat, gdyby tylko się dowiedział.


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  186. — Oczywiście, że może mieć mi to za złość. Ja bym nigdy nie wybaczyła — zgodziła się z nim, idąc przed siebie. — Ale z drugiej strony, jak pomyślę, że mógłby je znowu skrzywdzić, to wolę żeby mnie znienawidziła i była bezpieczna, dopóki nie nauczy się bronić — dodała z wyraźną determinacją w głosie. Nie chciała, aby znowu musiała przechodzić przez piekło. Zdążyła przywiązać się do dziewczynki. Była dla niej zbyt ważna, aby znowu dowiadywać się o tym, że ktoś ponownie skrzywdził Rokarę. Gdy podeszła do studni zrzuciła do niej wiadro, a gdy usłyszała chlupnięcie, zaczęła je na powrót wyciągać.
    — Podaj mi proszę misę — wskazała na tę, którą miał pod nogami. Była odwrócona dnem, aby nie wpadły tam żadne nieczystości.
    — Rokara też mi nie mówiła, jej matka to zrobiła. Sama nigdy nie potrafiła walczyć, ale miała dosyć tamtego faceta, chciała się z nim rozstać, a on za karę sprzedał ich dziecko w niewolę — wlała wodę do misy, po czym zaczęła iść do chaty, aby przelać ją do dzbanów i wziąć szklanki. — Ale teraz są znowu razem, mają nowego członka rodziny, a ja upewnię się, że w tym kraju nic im już nie grozi. Szanuję większość Terran, ale niektórzy są zwykłymi potworami — dodała na koniec swojego wywodu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  187. Co?! Grima zatrzymała się gwałtownie. No tego jeszcze w życiu nie było! Przekrzywiła głowę obserwując jak ten sobie po prostu odchodzi... Wskoczyła na skałę i wgryzła się w skradzioną paprykę. Istota zaintrygowała ją o wiele bardziej niż dotychczas poznane stworzenia czy nawet księgi. Kiedy wracał z zakupów, spróbowała jeszcze raz, wróciła do swoich harców, jednak tylko przez chwilę. Warzywo i tak było już praktycznie zjedzone. Kiwanie było nieoczekiwanym gestem, przynajmniej w tej sytuacji i żółtooka czuła się dziwnie z tym nowym doświadczeniem. Zeskoczyła ze skały by zrównać krok z młodzieńcem. Zaczęła bacznie go obserwować, raz szła z prawej, raz z lewej, zaraz trochę zwalniała i patrzyła od tyłu.
    - Skąd jesteś - zapytała rzeczywiście zainteresowana. Zabawa nie miała już znaczenia, teraz liczyło się ciekawe odkrycie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  188. Popływać w morzu? Ale ona miała na sobie jedynie cienką suknię? Wszystko zaczęłoby prześwitywać, z drugiej strony mordowanie zdawało się niezwykle ciekawe. Mogłaby użyć swoim mocy do tortur. Dawno nie miała ku temu okazji. To mogłoby być zabawne. Ale piwa też nigdy nie piła i bardzo chciałaby go spróbować. Przechadzka nocą też brzmiała interesująco. Była w połowie demonem, kto wie kogo przyciągnie swoim zapachem. Zastanowiła się chwilę.
    — A może wszystko po trochu? Zaczniemy od piwa, później lasem pójdziemy na tą plażę i będziemy czekać na Skrzelaki. Tak w ogóle to kogo tak nazywacie? Chodzi o heimorsów? — zaproponowała, podchodząc do niego. W oczach świeciły jej dwa zielone ogniki, jakby rozpierała ją energia, a ekscytacja nie mogła znaleźć sobie wystarczająco dużo miejsca w ciele dziewczyny.
    — Szalonego to znaczy czegoś czego nie mogę robić. Poza winem nie mogę pić za bardzo innych alkoholi, bo jestem za młoda. W jednej książce ze świata, z którego tu przyślicie czytałam o obrzuceniu domów jajkami i papierem, ale nie ma co marnować tutejszego jedzenia i zasobów jak się budujecie dopiero. Ale możne możemy jakoś inaczej narozrabiać? Coś zakazanego, ale żeby nie dręczyć bez potrzeby biednych ludzi. Możemy złamać jakieś zasady? — zaproponowała, po czym znowu go złapała, aby pociągnąć go przed siebie.
    — Osada jest tam, prawda? — wskazała biegnąc przed siebie, co było dość zadziwiające, biorąc pod uwagę, że była na obcasach.


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  189. Ona nie piła wody. Nie czuła się specjalnie spragniona, poza tym dalej nie przepadała za odkrywaniem maski w cudzej obecności. Nawet jeśli oni wszyscy wiedzieli co się pod nią kryje. Starych nawyków było ciężko się oduczyć. Przytaknęła, gdy Gave polecił im dalej ćwiczyć. Rokara wypiła dwie szklanki wody, po czym uśmiechnęła się do niej.
    — Ale potem będziemy się uczyć! — zakomunikowała, po czym odłożyła szklankę i ruszyła przed siebie. Gdy znalazła się wystarczająco daleko, Onyx spojrzała na Gava.
    — Powiem jej, gdy podrośnie. Teraz jest jeszcze za młoda, nieważne jak dorosła chce być, nie chcę jej jeszcze bardziej niszczyć — powiedziała, po czym podeszła do mieczy. Były suche. Wzięła jeden z nich, którym zajmowała się wcześniej i pomalowała drugą stronę, aby wystawić ją na powrót na słońce.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  190. Podała miecz Rokarze, wcześniej sprawdzając, czy leży dobrze w ręce. Mimo że Rokara była od niej sporo młodsza, były praktycznie równego wzrostu. Następnie podała jej drewniany przedmiot, by następnie wysłuchać słów czarnowłosego.
    — Po pierwsze przejdźmy na bardziej otwarty teren, ale tak. Nogi zawsze muszą być ugięte, na prostych jesteście zbyt podatne na powalenie — zaczęła odchodząc kawałek od warsztatu. Stanęła przed nimi, bardziej skupiając się na Rokarze wzrokiem, skoro Maryl chciała uczyć się od Gave.
    — Pamiętajcie, że jedna noga powinna być zawsze wysunięta, szerszy rozkrok. Dobrze. Bardzo dobrze. Miecza nie trzymajcie w ten sposób, utrudnia wam to dobry zamach. Rękę trzymajcie blisko talii, a miecz niech leży zwrócony ku dołowi. Właśnie tak. Nie stójcie tak sztywno. Musicie być szybkie na polu bitwy — sama przyjęła podobną postawę do nich, pokazując wszystko co miały robić. — Dobrze, teraz popracujemy nad poruszaniem się. Krok w przód, razem z cięciem. Gave podaj mi proszę stalowy pręt — poprosiła, przerywając na razie swoje tłumaczenia. Wspomnienia do niej wróciły. Starała się być taka jak Mankrik. Stanowcza i lakoniczna w swoich lekcjach. Tylko potrzebne informacje, bez zbędnych dopowiedzeń.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  191. Westchnęła lekko rozczarowana.
    — Ale w takim razie będziesz musiał znosić rozpuszczoną księżniczkę częściej i będziesz mi pokazywać te wszystkie wasze zabawy! — zakomunikowała z wyraźną determinacją w głosie. Jeśli się nie zgodzi zrobi wszystko, aby go zmusić. Musiała, po prostu musiała zaznać jak najwięcej wolności. Słuchała jego wykładu z uwagą. Rozmarzyła się nawet. Tak, mogła się tym rozkoszować, do ostatniego dnia pobytu tutaj. Zatrzymała się, aby mógł ją dogonić. Nie chciała w końcu zgubić siebie czy jego. Prawdę mówiąc słabo znała tą okolicę, a bez Abyss tym bardziej nie była pewna czy trafi samotnie na miejsce. Nie znała się jeszcze zbyt dobrze na orientacji w terenie.
    Znowu musiała podjąć jakiś wybór? Zrobiła rozczarowaną minę.
    — Ależ Ty wszystkiego zabraniasz. Najpierw kusisz, a później dajesz różne kruczki. Zupełnie jak demon — skomentowała, podchodząc do niego bliżej. Obeszła go dookoła, po czym wróciła na pierwotne miejsce, na powrót z uśmiechem na ustach. — Dobrze zrobimy tylko bójkę albo kradzież, ale wybieram jak już napijemy się piwa. Zobaczę na co mam większą ochotę — powiedziała pewnie.
    — A w ogóle to prowadź nas, bo jej królewska mość nie zna jeszcze okolicy — dodała, przechodząc do jego pleców. Zaśmiała się po raz kolejny. Czuła się jakby właśnie popełniała jakąś największą zbrodnię na świecie, a przecież po prostu była poza domem w środku nocy. Sama. Z nowo poznanym chłopakiem, z którym wcześniej flirtowała!
    — Śpiewacie i tańczycie w swoich karczmach? — zapytała zainteresowana.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  192. Zaśmiała się, gdy zobaczyła ten zadziorny uśmiech. Bardzo dobrze. Nie był nudziarzem.
    — Jak będę chciała to się postaram jednak Cię znaleźć — odwzajemniła tę jego zadziorność. Mogła kazać Abyss go tropić, albo skorzystać z kilku magicznych środków czy zwyczajnego poproszenia wujka o pomoc. Możliwości było dużo, liczyła jednak, że po prostu będzie chciał szaleć z nią z własnej woli.
    — No to będę szła tuż przy Twoim boku, w świetle księżyca, tak książkowo poetycko — zaśmiała się, gdy podeszła bliżej niego. Rozglądała się po okolicy. Niby ją kojarzyła, jednak nie była pewna. Wszystkie drzewa wyglądały dla niej tak samo.
    — Morgana przeszła przez trochę inne dzieciństwo niż ja. Jest też piekielnie silna, poradzi sobie z każdym zagrożeniem jakie ją czeka. Żebyś Ty widział ją kiedyś w wirze walki… jest jak anioł śmierci. A ja uchodzę za najsłabszą, no i jestem najmłodsza, wychowana w pałacu. Teraz mam szansę się wykazać i pokazać, że nic mi się nie stanie. Wiesz nasza rodzinka ma trochę skomplikowaną przeszłość — wyjaśniła spokojnie. Oczywiście to że była najsłabsza pośród swojego rodzeństwa, wcale nie znaczyło, że nic nie potrafiła. Była dosyć silna. Po prostu sporo jej brakowało do poziomu jaki reprezentowała rodzina Parabellum.
    — No ale nie chcę smęcić tej nocy. Opowiedz mi lepiej coś ciekawego… O! Całowałeś się kiedyś? Macie tutaj jakieś regionalne potrawy? Dajecie naśladować kuchnie ze swojego starego świata? Tutaj musi to być chyba trudne. Rozwijacie się dopiero no i przyprawy są trochę inne, no i środki. O! Skąd masz ten swój miecz? Prezent? Kupiłeś u jakiegoś kowala? Ja Ci opowiadam o sobie, Ty też trochę powiedz. W końcu nie przystoi żebym ja Ci zdradziła wszystko o sobie nie wiedząc nic o Tobie. Damie nie przystoi — zaśmiała się.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  193. — Dziękuję — podziękowała, po czym wzięła pręt. Zaczęła nim pomagać sobie w gestykulacji podstawowych ruchów. Na początek cztery, które kazała powtrzać Rokarze. Dopiero po dłuższej chwili przeszły do zmieniania postawy. Nauki podstawowych reakcji w razie kontr przeciwnika. Uznała, że najważniejsze dla niej na razie będzie nauka bezpieczeństwa podczas walki. Znajdowanie okazji do wytworzenia sobie przewagi. Dopóki nie władała dobrze orężem, musiała być o wiele bardziej ostrożna niż zazwyczaj. Ćwiczyli dopóki słońce nie zaczęło chylić się ku zachodowi. Przynajmniej one dwie. Rokara i tak niechętnie przystała na koniec treningu, mimo tego że była cała spocona.
    — Ale ja mogę dalej!
    — Powoli. Nie przemęczaj mięśni, bo nie będziesz miała siły trenować kolejnego dnia.
    — Dam radę!
    — Taka silna jesteś? — zaśmiała się, podchodząc do niej. — Ale ja nie. Zmęczyłam się.
    — Ta jasne — powiedziała nie wierząc jej. — Nawet na tych głupich obcasach możesz stać godzinami na nogach, a teraz mi tu ściemniasz! — skrzywiła się, nie wypuszczając miecza z rąk.
    — A Tobie burczy w brzuchu — zauważyła, gdy usłyszała jak matka dziewczynek woła je na kolacje. — Chodźmy zjeść.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  194. Dała się przyciągnąć, a później zamarła, czując jak ją całuje. Czy on właśnie skradł jej pierwszy pocałunek?! Jej! Księżniczce. Nowo poznany chłopak, nieznanego stanu i pochodzenia. Zarumieniła się. Nigdy nie wyobrażała sobie tego w ten sposób. Zawsze myślała, że będzie to w bardziej romantycznej chwili, z kimś kogo lepiej zna. Może przy zachodzie słońca na jakimś klifie. Ale to? Spojrzała na niego dalej w szoku.
    — Właśnie ukradłeś MÓJ pierwszy pocałunek! — powiedziała, dalej nie wiedząc co myśleć. Stała jeszcze przez chwilę wryta w miejscu, po czym zaśmiała podbiegając do niego. Złapała jedną rękę jedno ramię, drugą z kolei za szczękę, przysuwając ją do siebie. Tym razem to ona go pocałowała. Szybko i delikatnie. — Ale było zabawnie. Co prawda to nie było spełnienie moich marzeń, ale O KURWA! Łamię zasady. Gdyby Ashan mnie teraz widział, albo tata… Dosłownie by wybuchnęli żywym ogniem — powiedziała, po czym się od niego odsunęła, nawiązując delikatny dystans. Pokazała mu język, po czym zrobiła zwinny obrót wokół własnej osi.
    — A teraz ja też Ci ukradłam pocałunek, więc jesteśmy prawie kwita. Pierwszy to jednak trochę większa zbrodnia niż drugi — zażartowała, spoglądając na niego. Ruszyła swobodnym krokiem.
    — Febe to żona Yensena, prawda? Widziałam ją jak prosiłam o narzędzia. Gdyby nie ona pewnie musiałabym prosić siostrę o miejsce do spania. A Rei to kto? Nie miałam jeszcze okazji jej poznać. Jaka jest? Ohh… a więc jesteś zawodowym złodziejem? Miecze i pocałunki? Co jeszcze kradniesz? — zapytała na nowo do niego podchodząc. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym gdy zobaczyła że zbliżają się do osady, popędziła przed siebie. Jak to pięknie wyglądało w nocy. Biednie w porównaniu z jej rodzinnym krajem, ale mimo wszystko pięknie. Tak egzotycznie.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  195. — Ja? — zapytała wyraźnie zaskoczona. Nie spodziewała się, że będzie musiała jeść w ich obecności.
    — Tak Ty! Mówiłam mamie o twoich zębach — Rokara dołączyła się do rozmowy, zrównując krok z czarnowłosą. Zaszła jej szybko drogę, po czym bezceremonialnie zdjęła jej maskę, samej prezentując swoje odstające kły, szczerząc się do niej. Zaśmiała się.
    — Rokara, oddaj — Onyx szybko chwyciła na powrót swoją maskę, zasłaniając swoją twarz.
    — Jesteś jak siostra krwi! Tylko kły masz nieco inne — powiedziała zadowolona. Zabójczyni spojrzała na nią zaskoczona. Siostra krwi? Naprawdę tak o niej myślała? To było wyjątkowo miłe. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym schowała maskę do kieszeni. Mogła przy nich sobie na razie odpuścić zakrywanie paskudnej twarzy. Mimo wszystko później na powrót ją założy. Wolała nie pokazywać tego w Terrze. Ze względu na przeszłość. Zasiadła przy stole obok Rokary.
    — Ależ tu wszystko dobrze pachnie — pochwaliła ich kuchnię. Nie mogła sie doczekać aż będzie mogła spróbować wszystkiego.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  196. Słuchała jak mówił o wszystkich rzeczach, które ukradł do polepszenia własnej sytuacji majątkowej. A więc ktoś taki skradł jej pierwszy raz. Uśmiechnęła się zadziornie.
    — Ależ Ty jesteś zły i niedobry — powiedziała zadowolona. — Przynajmniej wiem, że naprawdę będę się z Tobą dobrze bawić, Panie Złodzieju — dodała szczęśliwa. Ależ jego życie musiało być ciekawe. Naprawdę chciałaby przyczepić się do niego na dłużej. Teraz na dodatek musiał spłacić jej dług. Dopilnuje, aby odebrać to co swoje.
    — A więc byłam Twoim pierwszym pocałunkiem… Kto by się spodziewał — powiedziała, ale to już bardziej do siebie, bo znajdowała się już w wiosce, a on dopiero ją doganiał. Rozglądała się po słabo oświetlonych ulicach.
    — Oh, ich też będę musiała koniecznie poznać w takim razie. Ale spokojnie, nie powiem Rei o tym jak rozrabiasz — puściła do niego oczko, gdy już był obok niej.
    — Macie jakieś typowe piosenki, które śpiewacie? Ciekawe są? — zapytała, gdy powiedział o karczmie. Zaczęła iść w kierunku, z którego dochodziły do niej głosy, odwróciła się jednak w stronę chłopaka, aby upewnić się, że idzie w dobrą stronę.
    — Może złapiesz mnie za rękę żebym się nie zgubiła? — zaśmiała się, robiąc potem niewinną minę, jakby jakieś dziecko prosiło o cukierka. Zaraz jednak jej mina przybrała bardziej złośliwy wyraz twarz, kiedy zbliżyła się do niego. Nachyliła się delikatnie, patrząc na niego z dołu. — W końcu jestem tylko biedną, zagubioną dziewczynką w tym okrutnym świecie. A co gorsze słyszałam, że grasują tutaj różni złodzieje. Jeden już coś mi ukradł. Wiesz co takiego? — powiedziała bardzo cicho, patrząc na niego tak, jakby właśnie zdradzała mu największy, najbardziej zakazany sekret. Ależ ona uwielbiała tą wolność.


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  197. Wzięła odrobinę do ust. Poczuła jakby znalazła się w innym wymiarze. W raju. Nigdy w życiu nie jadła czegoś tak pysznego. Uśmiechnęła się, zamykając oczy.
    — Jakież to jest dobre… — westchnęła delektując się każdym kęsem. — Jeszcze nigdy w życiu nie jadłam tak dobrego bryłkowca. Nie wiedziałam, że można zrobić z nich takie pyszności! — dodała, zabierając się do dalszej konsumpcji. Kobieta podziękowała oboju wyraźnie zadowolona, że jej kuchnia tak dobrze się przyjęła.
    — Mama robi najlepsze mięso na świecie! — Rokara przytaknęła z dumą. — A pułapki na nie sama zrobiłam. Na bryłkowce w sensie. Jak już zostanę wojowniczką to będę polować na cieniostwory. Wtedy zrobimy sobie ucztę! — sama zaczęła jeść, po tym jak rzuciła z dumą swoją deklarację. Onyx prawie się zakrztusiła, a jej matka wypluła wodę, którą właśnie popijała.
    — Słucham?! — zapytały jednocześnie.
    — No przecież są najlepsze! A Onyx tak mnie nauczy walczyć, że nawet mnie nie drasną — rzuciła na swoją obronę, nie przejmując się specjalnie ich reakcją. Onyx z kolei zaklęła w języku pustyni, by zaraz popić swoje jedzenie.
    — To ja chyba zostanę na dłużej i będę częściej wpadać…. — mruknęła.
    —- Poproszę — odpowiedziała matka, która wyraźnie traciła cierpliwość do bojowego nastroju swojej córki. — Wczoraj opowiadała, że zostanie wodzem i przejmie wolę Mataa i zadba żeby nie porwano już więcej żadnego orka.
    — I tak zrobię!

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

^