Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Where there's a will, there's a way - but is my will strong enough?


Gave

18 LAT (02.02) | MEDIUM | ARGAR / TERRA | SYN ŚMIERCI | 178 cm

"Gave" w kilku słowach (jak często o sobie myśli):
- arogancki;
- niezrozumiany;
- zagubiony we własnych myślach;
- nie potrafiący zrozumieć, że ktoś może chcieć się o niego troszczyć;
- wszelkie objawy "dobroci" w stosunku do jego osoby bierze z przymrużeniem oka, najczęściej odsuwając się od nich;
- nie wie co myśleć o Argarze;
- najlepiej czuje się wśród obcych;
- chce kochać, ale nie wie jak i boi się że to spieprzy, więc trzyma to uczucie na dystans;
- kiedy może pomaga potrzebującym, zazwyczaj poprzez mord oprawcy takiej jednostki;
- nie ma pojęcia gdzie i czy w ogóle chce się osiedlić;
- "dom" to dla niego pojęcie abstrakcyjne, którego nie rozumie i szczerze wątpi, że kiedykolwiek je zrozumie;
- nie znosi pokazywać swych słabości, niezależnie od tego jak blisko jest z daną osobą;
- relację z Akane komentuje słowami "to skomplikowane";
- relacje z Tonym natomiast - "my bestie"
- a o Ryu stara się za dużo nie myśleć, choć porównywanie się do chłopaka weszło mu już w nawyk;
- niedługo ma zostać ojcem co podwójnie go przeraża - bo pragnie być lepszym ojcem niż jego własny, ale przebywanie 24 na dobę / 365 dni w roku z Akane pod jednym dachem wydaje się mu awykonalne...

POPRZEDNIA KARTA 

DRUGA KARTA 

TRZECIA KARTA 

CZWARTA KARTA 

[Kontakt poprzez e-mail: btc.natsu@gmail.com;
Wszystkie wątki przyjmie!]

200 komentarzy:

  1. Wan uśmiechnął się kącikiem ust do chłopaka.
    - Skoro jestem zdolny do przetrzymywania goblinki na siłę, to nie byłbym zdolny poszerzyć zarazy dla własnego zysku? - spojrzał na niego poruszając zabawnie brwiami i zaraz wzruszył ramionami. - Zapewniam Cię, że mam swoje sposoby i gdy zechcę się Ciebie pozbyć z mojej chaty, to się pozbędę - przyznał luźno, zalewając zioła ciepłą wodą. - No i kto powiedział, że leczę ją proszkami? Rozejrzyj się mój drogi, moje leczenie to przede wszystkim zioła - zauważył, a co jak co, ale w pokoju Grimy stało co najmniej jedno naczynko po naparze. Zaśmiał się po chwili.
    - Proszek to jej pomysł, przyznaję, ta katapulta nawet mnie rozbawiła. Uznała, że przygotuje pułapki w razie gdyby ktoś chciał ją zajść z niespodziewanie. Jesteś już drugi, który wpadł w pułapkę, więc najwyraźniej miała nosa - przyznał rozbawiony i usiadł w swoim fotelu, niedaleko chłopaka.
    - Och, lecą zapewne, ale szczerze wątpię, że czują się jak ktoś wyjątkowy w Twoim towarzystwie, a... Jak to nazwałeś... Laski... Hm, ja tam wolę kobiety, tak, kobiety lubią czuć się wyjątkowe - zauważył z łagodnym uśmiechem, sam sobie przytaknął głową i postawił swoje zioła na stoliczek. - No, ale skoro Tobie starczy, że lecą to Twoja strata - dodał opierając się wygodnie w fotelu i sięgnął po swoją zdobioną fletnię, schowaną pod stołem. Zaczął w spokoju oglądać jej zdobienia.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyglądał się chłopakowi uważnie. Musiał przyznać, że Grima znalazła sobie dość ciekawego znajomego. Chyba zdążyła się już nieco na nim poznać, skoro tak pospiesznie zwiała. Pewnie wiedziała, że chłopak nie odpuści. Mimo to samiec westchnął ciężko.
    - Śmiem twierdzić, że Twoja wiedza na temat chorób jest dość... znikoma - zauważył tylko. Och, ileż mógłby mu wymienić zaraźliwych chorób, których wcale nie widać na pierwszy rzut oka i po których wcale nie jest się ospałym czy otumanionym.
    - No cóż, czekać Ci nie zabronię, bylebyś nie stał się w tym zbyt upierdliwy - schwał swój instrument i zdjął gliniany talerzyk ze swojego naczynia, by powąchać świeżutki napar.
    - Hm? - spojrzał na chłopaka. - Każda potwora znajdzie swego amatora. Myślę, że po prostu warto wiedzieć co i jak gdy już się trafi na kogoś, na kim nam zależy - wzruszył ramionami, a na pytanie o towarzyszkę posłał Gavovi lekki uśmiech i upił łuk płynu.
    - Mój gatunek rządzi się trochę innymi prawami niż ludzki. Nie wiem jak u Was, Argarczyków, ale Anguli dojrzewają dopiero w setne urodziny, więc poważne szukanie partnerów zaczynamy dość późno... Tak czy siak, mnie się jeszcze nie spieszy - spojrzał na swoją herbatkę i chrząknął. - Najważniejsze, że wiem jak się zachowywać by... Gdy już nadarzy się okazja, wykorzystać swoją wiedzę dla tej konkretnej wybranki - to już rzekł bardziej do naczynia i siebie, niż do chłopaka, ale ostatecznie wrócił wzrokiem do oczu swojego pacjenta.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  3. Klara na dzień dobry odpowiedziała chłopakowi lekkim uśmiechem i już miała robić krok ku beczce piwa, gdy padło pytanie o wybór dań.
    - Hm... Szczerze? Do piwa polecałabym jednak potrawkę, smakowo świetnie się uzupełniają. Zupa jest pyszna, ale... - spojrzała po nim. - Wyglądasz na dość zmęczonego. Mogę zaproponować nocleg i zupkę przed spaniem, coś ciepłego na sen, a przy okazji spróbujesz obu potraw w dość rozsądnym odstępie czasowym - posłała mu kolejny uśmiech, a zaraz w tle zabrzmiał dźwięk fortepianu. Klara zaraz uśmiechnęła się szerzej.
    - Idealnie trafiłeś... - kiwnęła głową w stronę źródła melodii. Ostatnio w ich karczmarskich występach, poza Akane, uczestniczył nowy pracownik i stare rodzinne pianino.
    - Tyle było dni... - zabrzmiał głos fiołkowookiej i ta wyszła zza rogu... - do utraty sił... - zaczęła przechadzać się między stolikami, nawiązując z gośćmi kontakt wzrokowy - do utraty tchu, tyle było chwil - powolnym spacerkiem szła w stronę pianina, by ostatecznie przysiąść na jego brzegu, wymienić uśmiechy z Cedem - pianistą i znowu spojrzeć w tłum.
    - Że ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy... - kontynuowała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  4. Klara zaśmiała się, udając rozbawienie tą wyraźną sugestią.
    - Nie, tutaj, w Karczmie. Mamy wolne pokoje, jednoosobowe się znajdą. Towarzystwa na noc możesz poszukać wśród zebranych, może Ci się poszczęści - odpowiedziała najgrzeczniej jak umiała. Nie powinna w końcu obrażać klientów, prawda? Poza tym, tutaj dość często szło usłyszeć takie propozycje. Dla odmiany teraz słyszała ją od przystojnego młodzieńca, a nie pijanego starca. Nie była niestety tak pyskata jak jej koleżanka zza lady, więc wolała brać to wszystko na śmiech.
    Polała piwo brunetowi i krzyknęła do ojca o potrawkę, by zaraz znowu usłyszeć propozycję. Spaliła buraka słysząc, że ten chyba rzeczywiście się zastanawia. Dlaczego An musiała akurat śpiewać?
    - P-przepraszam, ale noc mam zajętą - wybąkała, próbując chociaż w połowie brzmieć na niewzruszoną. An w tym czasie zajęła się kolejną zwrotką i refrenem, odbiła się pośladkami od fortepianu i znowu ruszyła wędrować między stolikami, racząc zebranych zarówno śpiewem, jak i uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiwnęła głową, nadal z lekkim uśmiechem, ale zaraz zacisnęła usta, wyraźnie speszona.
    - Em... - miała piętnaście lat i co prawda rodzice powoli nagabywali ją na szukanie ciekawej partii, ale ona była romantyczką i wierzyła w prawdziwą miłość. - Ja... Jeszcze nikogo takiego nie poznałam... - czuła jak jej poliki płoną, gospodarcza pewność siebie znika i chociaż chłopak mówił o znaniu własnej wartości, co uważała za słuszne to jakoś tak nie czuła się w tej sytuacji zbyt pewnie. Pytanie o pocałunek wyraźnie ją zaskoczył, otworzyła szeroko oczy.
    - Nie! - uniosła się lekko. - Nie potrzebuję pomocy - zapewniła, przełknęła głośno ślinę i wyprostowała się. "Pierś do przodu, nie bój się im patrzeć w oczy" przypomniała sobie słowa Akane, widząc jak ta kończy występ i powoli idzie w stronę baru.
    - Nie mam chłopaka, ale tak, znam swoją cenę i nie zamieram spędzać z Tobą nocy, ani się całować! - wypaliła stanowczo, podniesiona obecnością koleżanki, która doskonale wszystko słyszała. Dojrzała Gava już jakiś czas temu, w odruchu miała zerkać w stronę baru, z automatu otoczyła córkę gospodarzy troską i czuwała, nawet w trakcie występów.
    - Szukasz alternatyw? - rzuciła za plecami chłopaka i weszła zza bar, by skrzyżować wzrok z Gavem. Cieszyła się, bardzo się cieszyła, że jest cały, że żyje i że tutaj przyszedł, ale liczyła na trochę inne powitanie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy on był zazdrosny o ten uśmiech ze sceny? Spojrzała na Ceda, znowu na Gava i prychnęła cichym śmiechem pod nosem.
    - Doprawdy, jesteś uroczy - skwitowała. Nie uważała, że zachowała się tam jakoś niepoprawnie.
    - Znacie się?! - Klara zdała się jeszcze bardziej speszona. - Hej! Nie prawda! Nie taki nocleg! To Karczma, tu się nocuje! - oburzyła się lekko i zaraz spojrzała na Akane. - Ja go wcale nie... - An zatkała jej usta dłonią.
    - Wyluzuj, zajmij się klientami na sali, ja przejmę bar - poleciła jej spokojnie. Co jak co, ale Klara i dwuznaczne propozycje... Hah, to zdecydowanie odpadało. Młoda nie oponowała, ruszyła z tacą w stronę sali, a An westchnęła ciężko.
    - Dość często Ci się coś odmienia - zauważyła, patrząc mu w oczy. Oparła się o blat i lekko pochyliła w stronę chłopaka. - Cześć Gave, miło Cię widzieć w jednym kawałku. Chętnie bym Cię pocałowała czy chociaż objęła na dzień dobry, ale przecież Tobie się odmieniło, więc nie będę się narzucać - puściła mu oko i zerknęła na klienta obok, by zaraz ruszyć polać mu piwa.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  7. Podała kufel klientowi i zerknęła na Gava oraz jego piwo. Kolejne kiedy jeszcze pierwszego nie obalił? Odwróciła się w stronę beczki, ale przy kolejnym komentarzu wróciła do niego wzrokiem.
    - Mogę dopiero zacząć flirtować z klientami, jak tak bardzo tego chcesz - uniosła lekko jedną brew. Nie miała w zwyczaju serwować tu drinków.
    - To nie bar, nie mam tu rozmaitych trunków, jest piwo, wódka i jakiś burbon - pokazała mu beczkę i butelki, o których wspomniała. - Osobiście jednak proponuję nie mieszać - dodała, patrząc wymownie na jego kufel.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  8. Założyła ręce na torsie i spojrzała po chłopaku.
    - Gave, serio? Nie potrafisz określić kim właściwie dla Ciebie jestem, zachowujesz się jakbym była dla Ciebie ostatnio jakaś trędowata, a kiedy przychodzisz w odwiedziny to masz muchy w nosie, bo się do kogoś uśmiechnęłam? - postawiła przed nim tą butelkę i zabrała pieniądze z lady.
    - Do czego Ty znowu pijesz? Co takiego zaczynam? - rozłożyła ręce, bo serio nie wiedziała o co chodzi. - Czasami serio się zastanawiam, które z nas jest w ciąży, masz gorsze humory ode mnie... - dodała, zamykając na chwilę oczy i masując sobie skronie. Zaraz je jednak otworzyła i uśmiechnęła się lekko do pary przy barze, by i ich szybko obsłużyć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  9. - A co miałam pomyśleć, gdy na dzień dobry słyszę o sugestiach skierowanych do mojej koleżanki z pracy? Próbowałeś kiedyś wejść w moje buty? Jesteś zły o zwykły uśmiech... Co by było gdybym to ja wyskoczyła do kogoś z sugestią pocałunków czy wspólnej nocy? Dlaczego suszysz mi głowę o takie pierdoły, a sam czujesz się nietykalny, co? Nic nie zrobiłam, nie było nawet maślanych oczek, które tak uparcie udajesz, to nawet nie była miłosna ballada, piosenka o życiu, o nadziei, o tym żebym się mimo wszystko nie poddawała - jej głos lekko się załamał. - Dlaczego w Twoich oczach, wszystko co robię, robię źle? - odwróciła głowę na bok i przymknęła lekko oczy, a kiedy podszedł spojrzała na niego zaszklonym wzrokiem.
    - Nie zrobiłam tak, nie robiłam tak, po prostu się uśmiechnęłam - przez te głupie hormony częściej roniła łzy, złość, smutek, radość, prawie wszystko ostatnio opłakiwała, ale patrzyła w oczy Gava uparcie, nie da sobie wmówić.
    - Prosiłam byś się postarał, nie zakazałam Ci, tylko poprosiłam - przypomniała mu i przetarła policzki wolną ręką, nie ruszając tej, przy której trzymał swoje palce. Na wieści o Grimie zerknęła lekko w bok i kiwnęła głową, jakoś w danej chwili guzik ją to obchodziło.
    - Dzięki, że przekazałeś... - wróciła do niego wzrokiem. Najważniejsze, że goblinka w ogóle żyje.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  10. - Długie - przytaknął mu. - Aczkolwiek nie narzekam - przyznał z lekkim uśmiechem, a na pytanie zaśmiał się krótko.
    - Nie mam jednego przepisu, ale na pewno ich słucham, czasem nawet nie trzeba odpowiadać, zauważyłem, że niekiedy zwykłe wygadanie się sprawia im przyjemność, czasem ulgę. No i jak tak ich słucham, to wtedy zauważam pewne rzeczy. Jedne lubią drobne czułości jak objęcie czy chwycenie za rękę, inne wolą się pośmiać, potańczyć, a są i takie z którymi po prostu dobrze się gada, możesz i ty i ona powiedzieć o wszystkim. Dać sobie wsparcie, pocieszyć gdy trzeba, strzelić w łeb gdy trzeba, uronić łzę lub otrzeć jej policzek - ponownie wzruszył ramionami. - Nie ma jednej, jedynej właściwej metody. Chociaż obserwacja, to kiedy się uśmiech, co daje jej przyjemność, a co ją razi, myślę, że to podstawa. Jak dobrze zaobserwujesz to metoda sama się znajduje - podsumował i upił kolejnego łyka naparu.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  11. - Ja nie zamierzam lać ani jej, ani Ciebie... Nie w takiej sytuacji, co innego jakby rzeczywiście się przystawiała, ale nie w takiej... - westchnęła i pokręciła głową.
    - Jesteś okropnym zazdrośnikiem. Wygląd Klary nie ma tu nic do rzeczy. Jakbyś przy mnie rwał owrzodziałą staruszkę to czułabym się chyba jeszcze gorzej niż przy tej młodej. Trochę by to było obleśne, ale... - aż się nieco skrzywiła. Słysząc o scenie spojrzała po nim trochę łagodniej.
    - Gave, to tylko scena, czasem się uśmiecham, czasem smucę, czasami porwę kogoś do tańca, ale to wciąż tylko scena, teatr, show, gra. Wkurzaj się do woli, że znowu to mówię, proszę bardzo, ale to co do Ciebie czuję nie jest częścią jakiegoś przedstawienia, jest prawdziwe, jest moje. Tym mogę się dzielić z innymi gdy wchodzą miłosne przyśpiewki, ale wtedy klimat jest zupełnie inny. Mniejsza, nie będę Ci o tym truć, nie lubisz, wiem... - westchnęła i zbliżyła się do niego.
    - Źle się zrozumieliście. Mamy proponować podróżnikom noclegi, Karczma się rozwija, chcą ją rozbudować i stworzyć gospodę... Co nie zmienia faktu, że gdyby powiedziała "tak" to pewnie byś coś zrobił i to tylko po to by utrzeć mi nosa - znowu skrzyżowała z nim wzrok. - To cholernie nieprzyjemne uczucie - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  12. - Jesteś - odparła krótko i zaraz spojrzała w sufit, kręcąc przy tym głową. - No co za miłosierdzie, nie przeleciałby... - wyminęła go i obsłużyła kolejnego klienta, by zaraz oprzeć się bokiem o bar i znowu spojrzeć na Gava.
    - Doskonale wiem po co byś to zrobił, ale zastanawiam się dlaczego. Hm? - znowu się do niego zbliżyła, spojrzała prosto w oczy. - Dlaczego chcesz żebym była o Ciebie zazdrosna? Dlaczego Twoją pierwszą prośbą w temacie mojej podróży tutaj było to bym nie całowała się z Ryu? Dlaczego "Eres fermosa e inusual" pada tak, bym nie zrozumiała? - w ostatnim przytoczyła słowa, które kiedyś do niej rzucił po terrańsku, a ona wbiła sobie w łeb, by dowiedzieć się co znaczy. No i dowiedziała się.
    - Nie migdalę się, nawet w ramach występów... - dodała i nawet nie czekała na odpowiedzi co do swoich "dlaczego". Ruszyła odsłużyć kolejną dwójkę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  13. No i wpadł we własne sidła.
    - Oko za oko... No to jesteś zazdrosny, czy nie, bo się gubię... - zatrzepotała teatralnie rzęsami. Jasne, że był, akurat na to odpowiedzi nie potrzebowała. Po obsłużeniu klientów spojrzała w stronę kuchni, potrawka Gava była gotowa, więc podeszła po porcję, by położyć ją mu przed nosem.
    - Ty to tak wszystko musisz na około - przyznała z cichym śmiechem pod nosem. Nie mógł po prostu powiedzieć, że przecież tak uważa, nie powie jej wprost komplementu, musiał go jakoś ubarwić by nie był zbyt bezpośredni, cały Gave. Znowu oparła się łokciami o blat i pokręciła głową.
    - Nie wracamy, nie pytam o jego jako jego... Raczej o sam fakt takiej prośby... Przecież nie jesteś zazdrosny, o nie, więc skąd w ogóle taka prośba... - udała, że się zastanawia, pukając palcem o brodę, by zaraz znowu spojrzeć mu w oczy.
    - Z Tobą? A tak, zdarzyło się kilka razy... - przytaknęła głową, gdy znowu rzucił o tym migdaleniu, a kiedy przyznał, że mu zależy poczuła przyjemne ciepło przy sercu.
    - Wiemy, widzimy, ale czasami miło po prostu o tym usłyszeć - przyznała. - Nam też na Tobie zależy - dodała i delikatnie przygryzła wargę. - Na jak długo zostajesz? - zapytała. Może wpadł tylko na chwilę? Może zaraz zniknie? Wolała wiedzieć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  14. Uśmiechnęła się już pod nosem, nie idąc w to dalej. Nie musiał jej tego przyznawać, nie czuła takiej potrzeby, akurat na tym jej nie zależało by kiedykolwiek usłyszeć.
    - Ja? Ależ ja się nie dziwię, ja znam odpowiedź, a tym co mówisz tylko ją potwierdzasz, mi nic więcej nie potrzeba - przyznała. Sam kiedyś do tego dojdzie, w swoim własnym tempie, miała tylko nadzieję, że nie za późno. Kiwnęła głową, gdy wspomniał o nocy, a na wzmiankę o oknie uśmiechnęła się pod nosem.
    - Może Cię zaskoczę, ale mam drzwi, w które spokojnie się zmieścisz chojraku, nie musisz dewastować parapetów i okna - rzuciła odrobinę rozbawiona. - A jak tam Maryl i Terra? Dziwię się, że mała w ogóle Cię samego puściła. O ile puściła... - znowu uśmiechnęła się pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  15. Uśmiechnęła się delikatnie. Fajnie, że mała nie była aż tak zaborcza, to by raczej nie wróżyło nic dobrego dla Fasolki... czy Fasolek.
    - Coś czuję, że to zasiedzenie będzie Twoim zwyczajem - przyznała z delikatnym śmiechem i obsłużyła kilku następnych klientów. Zainteresowana spojrzała na rękę chłopaka, ale gdy zaczął rozwijać bandaż automatycznie zacisnęła usta w wąską kreskę. Mogła jednak wziąć ten zapas od Acaira (ach jak tematycznie xD), od razu dałaby chłopakowi cały słoiczek. Z drugiej strony, jeszcze by zaczął podchodzić do tego okaleczania z jeszcze mniejszym dystansem. Skrzywiła się na widok ciecia.
    - Czekaj... Twój ojciec? - trochę się zdziwiła. - Co chciał? - zapytała, jednocześnie szukając swojego podręcznego tobołka pod ladą, a kiedy go znalazła, wyciągnęła trzy różne słoiczki i odnalazła w nich właściwy.
    - Trzy, cztery dni i będzie o wiele lepiej, świetna sprawa, Aci jest w te klocki genialny - przyznała, delikatnie chwytając dłoń Gava i ostrożnie rozsmarowując mu pastę po ranie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  16. Przytaknęła głową, nadal z lekkim uśmiechem na buzi. Trudniejsza, łatwiejsza, An miała wrażenie, że u Gava zawsze znajdzie się powód by latać po świecie nieco dłużej niż planuje. A to komuś pomóc, a to jeszcze dorwać innego łotra, bo się napatoczy przy okazji. Tak, widziała to bardzo wyraźnie.
    Wysłuchała o wojnie i wyjaśnieniach co do roboty. Odsyłanie w zaświaty... Zamyśliła się na kilka sekund, zerkając w stronę brzucha. Czy je też to czekało? Cięcie po rękach dla odsyłania dusz? Wróciła na ziemię i posłała chłopakowi lekki uśmiech.
    - Rozumiem, wojna rządzi się swoimi prawami - przyznała, mimo wszystko odrobinę zmartwiona, ale zaraz przytaknęła mu głową.
    - Tak, przypomina mi trochę aloes, ale ma silniejsze działanie. Nawet zapach jest całkiem przyjemny, no i nie ma tych grudek - odwzajemniła jego uśmiech po czym zerknęła w stronę kuchni. Przygryzła lekko wargę, ostatecznie ruszając do drzwi pomieszczenia i uchylając je.
    - Miro, pójdę na zaplecze, dam Ceda za ladę - rzuciła, a gdy mężczyzna skinął głową na znak zgody, wróciła do Gava i przywołała niebieskoskórego gestem dłoni.
    - Zjedz sobie spokojnie i zaraz mi pomożesz - skrzyżowała wzrok z brunetem.
    - Co jest Słowiku? - zapytał współpracownik, meldując się obok.
    - Wskakuj za bar, ja ogarnę zaplecze - wskazała miejsce obok siebie.
    - Sama?! Chyba kpisz... - prychnął chłopak.
    - Nie sama, mam pomagiera - skinęła głową w stronę Gava, a Ced zmierzył go wzrokiem.
    - Nowy pracownik? Kolejny? - wyraźnie się zdziwił.
    - Nie, ale mi pomoże, prawda? - tu znowu spojrzała w oczy Gava.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  17. Uśmiechnął się pod nosem.
    - Jakoś nie specjalnie mnie to dziwi - przyznał rozbawiony. - Tak czy siak, jesteś dość młody, dziwne gdybyś umiał je perfekcyjnie odczytywać. Z czasem samo przychodzi, no, chyba, że ktoś się przed tym broni wszystkimi kończynami - stwierdził luźno i wypił swój napar do końca.
    - Poza tym, warto wiedzieć czego od takiej chcemy. Inaczej podchodzi się do panny na jedną noc, a inaczej do kogoś kogo by się chciało mieć na co dzień - wzruszył ramionami i wstał z fotela. - Dobra, dość pogaduszek, znikam. Jutro też jest dzień, a Ty... - spojrzał po chłopaku. - No cóż, miłego czekania - rzucił, kierując się w stronę własnej sypialni.
    Szelest w pokoju Grimy i jej cichy powrót dało się zarejestrować dobre dwie godziny później. Oczywiście wcześniej długo węszyła przy oknie, co by stwierdzić czy nikogo nie ma w pokoju. Dopiero gdy była już pewna, wślizgnęła się cichaczem do środka i od razu schowała pod pledem rozłożonym na łóżku.

    WanRi
    [Jak chcesz możemy do Grimy KP przeskoczyć]

    OdpowiedzUsuń
  18. Akane uśmiechnęła się pod nosem na pytanie o "zapłatę".
    - Jestem otwarta na propozycje - rzuciła. - Ale na pewno darmowy nocleg wchodzi w wycenę - puściła mu oko i złapała jego butelkę wódki by odstawić ją pod ladę. - Zapłacone, nie tykaj, jasne? - spojrzała po niebieskoskórym, a ten kiwnął głową by zaraz ponownie zerknąć na przyjemniaczka przy barze. Posłał mu szeroki uśmiech.
    - Chciałbyś żebym miał, co? - poruszył zabawnie brwiami. - Tylko nie pomróź nam towaru tym swoim chłodem - udał, że telepie się z zimna po czym odszedł, jak gdyby nigdy nic, obsłużyć nowych klientów. Akane uśmiechnęła się pod nosem i wróciła wzrokiem do Gava.
    - Butelka pod ladą, zawsze możesz zabrać w plecak jak jej nie obalisz. Może się przydać na ewentualne przekupki - przyznała pogodniej i złapała kawałek mięsa z talerza chłopaka by wsunąć do buzi i oblizać palce od sosu.
    - Dziękuję - dodała jeszcze, posyłając mu ciepły uśmiech i czekając aż spokojnie zje. Przyda mu się spokój, zdecydowanie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  19. Poczuła, że nadchodzi, ale nawet nie podjęła próby ucieczki. Już widziała te jego dziwne sztuczki, a wolała nie zacząć nagle unosić się w powietrzu. Za duże ryzyko. Siedziała na łóżku okryta pledem, a jedyne co było jej widać to oczy.
    - Idź sobie Gavie Golasie! - burknęła, kiedy pojawił się już w środku.

    Ri xD

    OdpowiedzUsuń
  20. - Hmm... Racja, nie darmowy, a z najlepszymi udogodnieniami, słuszna uwaga. Sugerujesz, że to odpowiednia cena za pomoc... No dobrze, skoro tak uważasz - posłała mu zaczepny uśmiech. Na alkoholowe zapewnienia wzruszyła ramionami.
    - Nie martwię, ale lepiej się zastanów. Po pijaku przebijasz moje bablanie razy dziesięć - zatrzepotała teatralnie rzęsami i skubnęła jeszcze kawałek potrawki. W dialog między chłopakami nawet się nie wtrącała, zakończyli go równie szybko jak zaczęli, więc nie widziała sensu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  21. Naburmuszyła się pod kocem, słysząc ten jawny sprzeciw i odwróciła wzrok, wydymając usta na wzmiankę o zachowaniu.
    - Phi... A kto tak powiedział? Ledwo mnie znasz, może tak często się zachowuję - bąknęła. Słysząc kolejne słowa zastrzygła uchem i spojrzała kątem oka na Gava, lekko mrużąc oczy. Martwił się o nią? Zdjęła materiał z głowy, jednak resztę ciała wciąż ukrywała.
    - Czyś Ty oszalał?! Walwan coś zrobić?! Tak! Pomógł mi i nadal pomaga! Nikogo nie trzeba lać Golasku... - jej warga wygięła się lekko w podkówkę i goblinka odwróciła się do Gava plecami, wtulając w róg łóżka.
    - Źle się czuję, dobra? Proszę byś sobie poszedł. Walwan się mną opiekuje, a ja nie chcę oglądać waszych buź - wtuliła się w koc jeszcze mocniej. Widok Argarczyków w danej chwili dodawał jej tylko stresów.

    Ri

    OdpowiedzUsuń
  22. [i ten też... 20 dni mnie nie ma i nowa KP?! xD]

    - Nie jestem dobra w aluzje - odparła cierpko i uśmiechnęła się szeroko do Maryl. - Poza tym jak można być tak okropnym, żeby tej słodkiej istotce nie zrobić dnia - dorzuciła radośnie, biorąc dłoń dziewczynki. - Prowadź do swojego ulubionego sklepu - poprosiła ją, a Gava obrzuciła dość chłodnym spojrzeniem.
    - A pan Maruda dziś ma zakaz mówienia "nie" - dodała. - Oczywiście na tle zakupowym - dorzuciła jeszcze, co by mała za dużo sobie nie pomyślała. Przecież mogła wpaść na głupie pomysły.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  23. Spojrzała na niego rozbawiona.
    - I tak mam - podsumowała, bo szczerze to nie widziała tego jako problem. Zaśmiała się, kręcąc przy tym głową.
    - Specjalnie dla Ciebie postaram się stworzyć dzisiejszej nocy najbardziej drażliwy akompaniament chrapania - posłała mu buziaczka, a widząc gest z podsunięciem potrawki zaczęła ją śmielej podjadać mu z talerza.
    - Muszę wypakować towar i poukładać na półkach, przyjadą po zwrot, wiesz, tutaj każdy kosz jest cenny, nie zostawiają ich u klienta - wyjaśniła. - Jest trochę dźwigania i takie tam... - zamoczyła palec w sosie i oblizała go, a po tym zaczepnie tyknęła nos chłopaka, z figlarnym błyskiem w oku. Chciała z nim też pogadać, a zaplecze było bardziej dogodne niż bar i tłumy ciekawskich uszu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  24. Zamknęła oczy nieco próbując uspokoić oddech, miała skoki temperatury, raz zimno, raz gorąco, teraz padło na to drugie.
    - Jak ktoś się źle czuje to mu brak żywotności Gave - pouczyła go, oglądając się na niego i rzucając wymowne spojrzenie. Zaraz znowu wtuliła się w kąt.
    - Bo się źle czuję! Co tu rozumieć! Idź sobie, idź! - krzyknęła zaciskając mocno powieki i zarzucając na nowo koc, na głowę. - Proszę Cię, idź. Wan mnie wyleczy to przyjdę i się spotkamy, nie martw się, proszę - dodała cicho.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  25. - Kwaterę? - zapytała zerkając po nim. Jeszcze przed chwilą wspominał, że zamierza przenocować u niej. - Wiesz, nie potrzebujesz do tego Klary, mogę zająć Ci pokój albo poprosić by to zrobiła w wolnej chwili - oświadczyła, widząc jak się rozgląda. - Takie rzeczy też potrafię - pokazała mu czubek języka i złapała talerz z potrawką, by odstawić go na zwrot naczyń, po drodze jeszcze zgarniając trzy kęsy. Sama skierowała kroki za chłopakiem, a kiedy dotarli na miejsce zamknęła za nimi drzwi i uchyliła te prowadzące za budynek, stało tam kilka koszy do rozpakowania, a przy nich siedziała Vexa, reagując radośnie na ich obecność.
    - Hej niunia - Akane kucnęła przy niej i pomiziała ją za uchem i zaraz spojrzała na Gava, a psina już kręciła mu się przy nogach, uważnie go obwąchując. - Zostały suche produkty, zioła i... O, tam są worki mąki - pokazała kierunek chłopakowi. - Mógłbyś? Ja ogarnę mniejsze rzeczy - zaproponowała z łagodnym uśmiechem. - Tylko nie byle gdzie! Tam jeszcze stoi kilka worków, dołóż te świeże do nich - poprosiła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  26. Zacisnęła zęby słysząc fuknięcie, wkleiła się jak najbardziej w kąt łóżka i siedziała cicho, zasłonięta betami pod same oczy. Nie zamierzała mu się tłumaczyć. Zerknęła tylko w stronę chłopaka, czując jak opiera się o łóżko, jej reakcją było lekki położenie uszu i wtulenie się mocniej w pielesze.
    - Ja mu ufam, Ty nie musisz - skwitowała na słowa o Walwanie i oparła głowę o ścianę, jednak słysząc wyznanie jej ucho samo z siebie zastrzygło, a goblinka zmarszczyła lekko czoło i spojrzała na ciemną czuprynę przy łóżku. Nie wie jak to się robi? Phi... Już on doskonale wie jak zostaje się tatą... Naburmuszyła się odrobinę, ale słowa o strachu zniwelowały to gniewnie kiełkujące ziarenko.
    - Bo za dużo myślisz... - bąknęła. - Nie masz myśleć, masz ją po prostu kochać, nie ważne jaka się stanie, jaka będzie i jak ją ocenią. Fasolka, groszek czy marchewka, nie ważne, masz ją kochać - spojrzała na niego zawzięcie, pewna swego. - Jak będziesz ją po prostu kochać to nawet jak się kiedyś pogniewa, to później się odgniewa i zawsze będzie chciała Cię znać - dodała i znowu wtuliła się w róg łóżka.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  27. Wzruszyła ramionami, lekko uśmiechając się pod nosem i kręcąc głową.
    - Obok mnie jest zajęty, zajmuję cześć pracowniczą, a jak zauważyłeś mamy nowego - zatrzepotała teatralnie rzęsami. - Ale spoko, Klarcia coś Ci znajdzie, co prawda chwilowo pokoi nie ma za wiele, planują dopiero rozbudowę... - łapała koszyki po kolei i rozkładała produkty na pułkach - Chwilowo nie ma zbyt wielu nocujących gości więc może nawet będziesz miał z dwa pokoje do wyboru - dodała z lekkim uśmiechem i obejrzała się na chłopaka po czym na chwilę zawiesiła na nim wzrok i zmrużyła oczy jakby nie rozumiała co mówi, mimo, że ten nie mówił nic. Z twarzy zniknął uśmiech, a pojawiło się lekkie przejęcie, pyłek w tęczówce zaczął poruszać się w hipnotyzujący sposób. Koszyk, który akurat trzymała spadł na ziemie i pozostałe w nim dwie paczuszki ziół rozsypały się po podłodze, ale An nawet na to nie zareagowała, patrzyła na Gava, a on sam mógł dojrzeć dwie małe dziewczynki, duszyczki wyglądające zza Akane, przyglądające mu się uważnie, jednocześnie chowające za nogami dziewczyny.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  28. Siedziała skulona słuchając go w milczeniu.
    - Golasku... Skoro chcesz, to co stoi na przeszkodzie? - obejrzała się na niego. - Rozumiem gdybyś nie chciał, ale sam mówisz, że chcesz... Może najpierw spróbuj i zobacz jak to jest zrobić to co się chce, a dopiero później wystawiaj opinię, hm? - zaproponowała wyraźnie zmęczonym głosem. - Też nie znam rodzinnego szczęścia, ale... Jak będę mieć kiedyś dziecko to zrobię wszystko by nigdy nie czuło się tak jak ja - przyznała cicho, wręcz smętnie.
    - Teoretycznie to musisz po prostu wybrać między maluszkiem, a sobą samym. Samemu będzie Ci na pewno wygodniej, pytanie czy szczęśliwiej - dodała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  29. Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko pod nosem.
    - Przyzwyczaj się, zamierzam wszystkie peszyć - przyznała bez ogródek nim jeszcze zawiesiła wzrok na chłopaku.
    Milczała gdy padały jego pytania, patrzyła jedynie na niego, a kiedy podszedł skrzyżowała z nim wzrok. Gave mógł poczuć pewnego rodzaju zawieszenie, jakby nie mógł przerwać ich kontaktu wzrokowego. An delikatnie przysunęła dłoń do jego polika i lekko musnęła opuszkami palców.
    - Czasami wolisz być zupełnie sam, niezdarnie tańczyć na granicy zła i nawet stoczyć się na samo dno, czasami wolisz to niż czułość naszych obcych rąk - dziewczyna była trochę jak w transie, zarażając nim jednocześnie Gava. - Posiadasz wiarę w niemożliwą moc, potrafisz jeśli chcesz rozświetlić mrok, możesz poruszyć nas na kilka chwil, tylko zrozummy kiedy zechcesz znowu sobą być - z ich przestrzeni zniknęły wszystkie obiekty, znaleźli się w pustym białym pokoju. - Na pewno czułeś kiedyś wielki strach, że oto mija Twój najlepszy czas, bezradność zniosła Cię na drugi plan, czekanie sprawia, że gorzknieje cała słodycz w nas - teraz nawet An nie musiała ruszać ustami, melodia i jej głos jakby samoistnie niosły się w eter, a w głowie Gava zamigotały urywki wspomnień, chronologicznie, to jak trafił do podświadomości brata, jak rosły w nim negatywne emocje, to gdy pierwszy raz "wyszedł" na światło dzienne... - Ogromny zgrzyt znieczula nas na szept, tak trudno znaleźć drogę w ciepły sen, słowa zlewają się w fałszywy ton gdy nadwrażliwość jest jak bilet w jedną stronę stąd... - chłopak widział te wszystkie sytuacje z dzieciństwa niczym migawki, rodzicielskie niesprawiedliwości i źle odczytane intencje.
    - Okłamali Cię z nadzieją, że, uwierzyłeś i przestałeś chcieć, musisz leczyć się na ból i strach... - w tej chwili obrazy diametralnie się zmieniły i Gave miał okazję zobaczyć te wszystkie mniejsze i większe przyjemności jakie doświadczył ze strony swoich teraźniejszych znajomych. - Gdzie jest człowiek, który z siebie sam pokaże Ci jak? - padło i ich połączenie nagle się zerwało, a An ugięła się na nogach, automatycznie łapiąc za koszulkę Gava, aby nie upaść na ziemię i ciężko dychając, panicznie wręcz.
    - Przepraszam, ja nie... - zadrżała lekko i jednak osunęła się na podłogę, zakrywając twarz dłońmi i starając się uspokoić oddech. - Nie chciałam, nie chciałam... - powtarzała, kręcąc przy tym głową.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  30. Siedziała na podłodze za schowanymi dłońmi, czując łzy napływające do oczu. Nie potrafiła ogarnąć własnych zdolności, nie umiała ogarnąć samej siebie... Jak miała niby sobie poradzić z dzieckiem... z dziećmi. Zacisnęła zęby kiedy Gave ją wyminął, ale nie czekała ani na niego, ani na Klarę, podniosła się powoli i wyszła z Karczmy tylnym wejściem, tyle dobrego, że Vexa mruknęła nerwowo i ruszyła za panią, czując, że ta nie jest teraz w dobrej formie.
    - Hm? - Klara spojrzała po chłopaku nie rozumiejąc w pierwszej chwili. - Tak, jasne - nie wnikała w szczegóły. - Gdzie jest? - rozejrzała się, szukając wzrokiem dziewczyny, ale jej nigdzie nie było. Poszła w stronę swojego miejsca nad strumieniem, tak, rzeczywiście potrzebowała spokoju.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  31. Siedziała z Vexą na swoim głazie, głaszcząc suczkę ułożoną przy nogach, gdy dołączyła do niej milcząca Klara. Skubana wiedziała gdzie dziewczyna ucieka, gdy ma gorsze momenty, zarówno ona jak i Ced zdążyli już ją rozszyfrować w tym temacie. Dziewczyny nie pogadały zbyt wiele, ale sama obecność pomogła Akane się nieco uspokoić, poza tym, zamieniły kilka zdań, a to też robiło swoje. Klara nie należała do wścibskich, nigdy nie pytała o szczegóły i umiała słuchać, a tego An bardzo brakowało, zwykłego wysłuchania, bez kazań, rad i innych pierdoletów. Podziękowała młódce i objęła ją lekko, a ta dojrzała w tym momencie Gava stojącego nieopodal. Pogłaskała An po głowie, przetarła jej mokry policzek, założyła włos za ucho i wstała z kamienia, by ruszyć w stronę chłopaka.
    - Przypilnowana i cała, reszta to już nie moja broszka - stwierdziła z bladym uśmiechem i powoli skierowała kroki w stronę Karczmy, biedny Ced został tam sam.
    An siedziała na kamlocie z gołymi stopami, były jeszcze lekko mokre, ale nie czuła chłodu, a może po prostu nie zwracała uwagi. Cały czas głaskała psinę, ale w końcu zwróciła uwagę na jej postawione uszy i pysk skierowany w stronę Gava, sama więc spojrzała w jego stronę by zaraz po tym odwrócić wzrok i sięgnąć po swoje skarpety oraz buty, zaczęła je po kolei ubierać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  32. Ubrała na spokojnie skarpety, wciągnęła na nie buty i zsunęła nogi z kamienia, obracając się do Gava bokiem. Drgnęła lekko na jego głośne chrząknięcie, prawdę mówiąc w danej chwili spodziewała się już wszystkiego, że zacznie się drzeć, rugać ją lub powie coś zupełnie od czapy lub w sensem, co ostatecznie się stało. Westchnęła zerkając na niego ukradkiem.
    - Nie wiem Gave, nie mam pewności, ale... Tak, czuję, że tak... Rahim chyba się pomylił - przyznała cicho i spojrzała na swoje buty. - Biorąc pod uwagę, że sam masz bliźniaka to nawet bardzo prawdopodobne - dodała w tym swoim analitycznym stylu. - Przepraszam - znowu na niego spojrzała. - To przez ciążę, wchodzą ze mną z dziwne fuzje, doświadczam ostatnio... Specyficznych rzeczy, takich, których sama nie rozumiem, nie panuję... - zacisnęła usta w wąską kreskę i znowu spojrzała w ziemię, podciągnęła nosem. - Chciałam Ci powiedzieć, normalnie, jakoś normalnie, ale Twoje córki piszą swoje własne scenariusze i... - zadrżała nerwowo i zjechała tyłkiem pod głaz by tam znowu schować twarz w dłoniach. - Wiem, że jestem problemem, wiem, że nie tak miało być, ta cała głupia ciąża, ja się nie nadaję, wiem, że tego nie chcesz... A teraz jeszcze dwie... - poczuła jak łzy płyną jej po policzkach i skuliła się w sobie, nie mając w danej chwili siły na całą tą sytuację, na ukrywanie emocji i właściwie to na cokolwiek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  33. Zwalać? Poczuła jak ciepło rozchodzi się po jej ciele, zacisnęła pięści, a smutek jaki czuła szybko ewoluował w złość.
    - Zwalać?! - podniosła do niego wkurzone spojrzenie. - Ty chyba teraz sobie żartujesz... Może chcesz się zamienić i je trochę ponosić co?! - warknęła. - Biegasz sobie po świecie jak poparzony i jedyne co Ci doskwiera to myślenica! - wstała z ziemi podirytowana. - Nie Twoje ciało się zmienia, nie Ty nosisz je pod sercem, nie na Twojej głowie będzie poród czy sam fakt donoszenia ciąży! Nie Ty doświadczasz umiejętności, których nigdy wcześniej nie znałeś! Nie Ty mnie wspierasz! - to ostatnie wykrzyczała najgłośniej. - Pojawiasz się u mnie i na dzień dobry masz pretensje o jakieś durny uśmiech posłany do jakiegoś typa, zero chociażby odrobiny ciepłego słowa, a teraz jeszcze będziesz mi prawić morały jak to źle przechodzę ciążę?! Naprawdę myślisz, że nie mam co robić tylko hop, pstrykam palcami i z własnej woli oddaję im kontrolę?! - był serio niemożliwy, odwróciła się do niego plecami i zamknęła oczy by nabrać kilka głębszych wdechów.
    - Gdybym nie była w ciąży to byłbyś prze szczęśliwy i miał mnie głęboko w dupie, może tak właśnie powinno być... - obejrzała się na niego. - Nie chcę Cię tu na siłę, jeżeli nie chcesz tu być to po prostu odejdź, zostaw mnie w spokoju i przestań robić złudne nadzieje. Dowiesz się jak urodzę i będziesz sobie mógł je odwiedzać po swojemu... To one Cię obchodzą, nie ja... Dobitnie mi to pokazujesz już od dłuższego czasu, a fakt, że nie skrzywdziłeś mnie dziś tylko ze względu na ciąże wyraźnie to potwierdza - podsumowała smętnie, otulając się ramionami i ponownie siadając na kamieniu, plecami do Gava.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  34. Pokręciła głową.
    - Skrót myślowy, po prostu to co nowe wiąże się z ich obecnością, nie wiem, wiem, że Rei przeżywała coś podobnego z Galanem, na okres ciąży miała problem z kontrolą i udzielał jej się demoniczny symbol Meliodasa... - mruknęła. - Wiem, że one tego nie planują, ale ja też nie, a Ty mówisz to tak jakbym traktowała je jako wymówki. Drugi raz to się dopiero zdarzyło, to jakby uczyć się kontrolować coś nowego, co wypada w losowych chwilach, nie jest łatwo - dodała smętnie i zerknęła na niego kątem oka, gdy wspomniał o chęci zamiany. Co jak co, ale tego akurat się nie spodziewała, nie samej chęci, a raczej takiego wyznania. Jego spokój dodatkowo sprawiał, że sama się uspokajała i nawet odwróciła ciało bardziej w stronę Gava, siedziała do niego bokiem.
    - Dzięki... - szepnęła. - Wiem, że w danej chwili to awykonalne, ale sam fakt, że... No po prostu pomaga... - przyznała znowu lokując spojrzenie w butach. Miała okropne wahania nastroju, czuła się jakby wróciły czasy Lotty, jedno słowo, jeden gest potrafiły wszystko zmienić. Sama uśmiechnęła się delikatnie na wizje znalezienia sposobu i widok Gava z brzuchem, ale zaraz prychnęła pod nosem.
    - Gave, zaproponowałeś jej seks, gdybym ja zrobiła coś takiego to nawet nie dziwiłaby mnie Twoja zazdrość, poza tym jeszcze to Twoje durne udawanie, że wcale jej nie ma, że nie jesteś zazdrosny - spojrzała na niego wymownie i wypuściła spokojnie powietrze. - Tak, powinnam przejąc kontrolę, ale nie bardzo mam tu na kim ćwiczyć... Nikt nie mówił, że przybycie tu wiąże się tylko z plusami, a ludzkie umysły są o wiele bardziej kruche niż te nadprzyrodzone, no i sam fakt, że jestem pod murami Polszy, sam mówiłeś, że mam się nie wychylać i nie ryzykować, nie chcę ujawniać zbyt wiele swoich zdolności, do tej pory nikt tu nie wie co właściwie potrafię - przyznała i podniosła do niego wzrok. - Przepraszam, po prostu wszystko we mnie buzuje, raz jest dobrze, zaraz wszystko mnie wkurza, a później płaczę jak bóbr... Nie chcę się kłócić, nie chcę nic Ci wciskać, ale bywa po prostu ciężko - wyznała wzruszając ramionami. - Chęć wolności nie ma nic wspólnego z dawaniem wsparcia, poza tym to od Argaru chciałam wolności, od przesadnej troski dorosłych, nie od Ciebie - spojrzała mu pewnie w oczy. - No i jestem, jestem samodzielna, ale nigdy nie powiedziałam, że nie chcę wsparcia. Nie chcę dmuchania na mnie jak na jajko, tego nie chcę, ale jakieś ciepłe słowo czy gest... Tego nigdy nie piętnowałam. Fakt, że Ty czy inni okażą mi trochę ciepła nie sprawi, że zmienię się w nieporadną kluskę, to dwa osobne tematy - zauważyła. Opuściła głowę i zaczęła skubać swoje palce gdy zeszło na temat gdybania.
    - Ja po prostu nie rozumiem Gave... - znowu na niego spojrzała. - W Argarze zorganizowałeś randkę i było dobrze, zgodziłam się tam na celibat, ale myślałam, że mówimy o seksie, a Ty zacząłeś mnie traktować jak trędowatą... Nie liczyłam na jakieś wielkie czułości, ale myślałam, że będę mogła Cię chociaż czasem potrzymać za rękę... i nie kiedy konasz na stole, tak po prostu, kiedy jesteśmy razem... Liczyłam, że chociaż mnie przytulisz na pożegnanie, a czułam się jak po jakimś sztywnym spotkaniu biznesowym. Nagle odciąłeś wszystko, chcesz mojej bliskości tylko gdy nie jesteś w pełni świadomy, tylko wtedy się z tym nie kryjesz... Dzisiaj jestem w stanie zrozumieć, weszłam Ci do głowy i trzymasz dystans, ale to trwa od początku wizyty, nie tylko teraz - przetarła oczy, w których zbierały się łzy. - Po prostu się gubię, nie rozumiem, tyle razy siedziałeś obok, przed ciążą, w jej trakcie, tyle razy nic się nie działo, a na badaniu nagle nie chcesz się zbliżać, jasne, rozumiem emocje, ale to wszystko jest jakieś dziwne. Zrobiłeś się taki nagle, nie wiem czy coś zrobiłam, czy Ty coś sobie próbujesz udowodnić, ale czuję się z tym źle. Te Twoje grymasy, gdy Cię przytulam... - podciągnęła nosem. - Dąsy gdy ja się uśmiecham... Nie wiem, czuję się jak zbędny element układanki - dodała cicho.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  35. Nie komentowała już sprawy córek, wyjaśniła co miała na myśli, a on dalej mielił temat, jak grochem o ścianę, cokolwiek by próbowała wyjaśnić on i tak by się czepiał. Westchnęła ciężko i pokręciła głową.
    - No tak panie poukładany, bo przecież jak wybrałam to miejsce to wiedziałam, że będę miała z powodu ciąży problemy z kontrolą, wybacz, zapomniałam, że jestem taka idealną - wstała z kamienia i otrzepała tyłek. - Skoro rozumiesz, że nie mam na kim ćwiczyć to powinieneś również rozumieć, że nie mam jak. Do tego rodzaju ćwiczeń potrzebuję żywych istot - rzuciła dość logicznie. Zbliżyła się do niego na kilka kroków, spojrzała w oczy smutno.
    - Super, naprawdę miło, że jesteś i że się interesujesz, że się na mnie nie drzesz, ale ... Czy ja zarzucam Ci brak zainteresowania moim stanem? Nie. Skoro nie rozumiesz czego mi brakuje, gdy mówię wprost, że chodzi o drobne czułości, to ja już nie wiem jak jaśniej mam się wysłowić - wzruszyła ramionami i spojrzała po nim lekko marszczą czoło. - A jestem zajęta? Nigdy mi się z tym nie określiłeś Gave, wręcz przeciwnie, przepraszałeś za nazwanie swoją dziewczyną... Ja nawet nie wiem na czym stoję, nie wiem jak widzisz przyszłość gdy Fasolki będą już na świecie. Wiem, że ich nie zostawisz, ale ja... Ja jestem na doczepkę - nie przerywała kontaktu wzrokowego, mówiła spokojnie, wręcz trochę zmęczonym głosem. Zaśmiała się krótko na wzmiankę o draniu.
    - Właśnie o to chodzi Gave, że nie jesteś, a usilnie to sobie wmawiasz. Nie jesteś. Zrobiłeś się taki nagle. Wcześniej Ci jakoś inni w otoczeniu nie przeszkadzali, cieszył Cię zwykły pocałunek na dzień dobry... - wzruszyła ramionami. - Nic nie wymyślam, nawet moją radość na dobre proroctwa po badaniu przyjąłeś z chłodem - przypomniała mu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  36. - Gave, ale to nie tak! Ten pierwszy był dobry, tak, jasne, nie miałam nad tym kontroli, nie do końca, ale... Ale on naprawdę był dobry... Twoje... Nasze... Nasze córki pomogły pożegnać się ojcu z dziećmi, które stracił! - zaznaczyła stanowczo, ale zaraz westchnęła ciężko. - Nie sądziłam, że to tak będzie eskalować, nie wiedziałam, że z Tobą wyjdzie inaczej... - przyznała zła na samą siebie. - Nie myślałam, że mogę do tego stopnia namieszać. Gdybyś widział tego mężczyznę to byś zrozumiał... - spojrzała w ziemię, a słysząc o Argarze zerknęła w bok by zaraz znowu spojrzeć na chłopaka. - Przecież jestem bezpieczna, cała i zdrowa... Jak sam doświadczyłeś prędzej ja stanowię niebezpieczeństwo. Gdyby zdarzyło się coś, cokolwiek co by mnie naraziło to bym się nie zastanawiała, od razu bym tam wróciła i zniosła tą przesadną troskę. To co zaszło dzisiaj jest niepokojące i może rzeczywiście będę musiała rozważyć taką decyzję, ale nie wiem. Nie wiem czy w Twoim przypadku, ze względu na powiązanie z nimi... Może dlatego to wyszło aż tak intensywnie... Nie sądzę by taki był cel, to wciąż małe Fasolki - pogłaskała się po brzuchu delikatnie. - Miałam wrażenie, że chcą Ci pokazać co potrafią... Jak te wszystkie maluszki co dumnie pokazują swoje twory... - szepnęła cicho. - Tyle, że nie wyszło... Pewnie i masz rację, moja wina... Nie byłam zbyt czujna, pierwszy lightowy raz uśmierzył moją czujność. Gdybym stanowczo to zatrzymała... Ech... Nie ważne, stało się - znowu spojrzała mu w oczy. - Mogę tylko przeprosić - przyznała spokojnie. - Nie zamierzam na Tobie ćwiczyć, ani na Ryu, ani na Klarze - pokręciła głową. - Ona nie wie, a jest tylko człowiekiem. Wy z kolei macie zbyt wiele skrajnych emocji związanych z moją osobą. Jak będę ćwiczyć to ze sprawdzonymi "manekinami" - stwierdziła, a na odbicie piłeczki spojrzała po nim pytająco.
    - Gave, ja się określiłam, dość jasno i wyraźnie powiedziałam Ci co do Ciebie czuję. Poprosiłam, owszem, ale czy to na prawdę dziwne skoro Cię kocham? - walić, już miała po dziurki w nosie to zacinanie się i maskowania uczucia dla jego wygody. Jak nie chce tego słuchać to niech spada. - Nie chcę byś flirtował z innymi, nie chcę byś chodził z nimi do łóżka, nie chcę, ale się tego nie wstydzę. Tak, jestem o Ciebie zazdrosna, chciałabym Cię mieć tylko dla siebie, ale nie na siłę! Nie jeżeli to jest z łaski, nie dlatego, że Fasolki, jedna, dwie czy trzy, nie ważne... - odwróciła się do niego plecami i przymknęła na chwilę oczy, uspokajając oddech, nie chciała mu tu się rozryczeć.
    - Nie mówię o tym, że masz czuć radość tak samo jak ja, ale kiedy się cieszę i z tej radości Cię przytulam, to miło by było gdybyś chociaż odwzajemnił ten gest, ewentualnie powiedział, że sobie takich czułości nie życzysz. Jak jednego dnia nie masz problemu z dotykiem, a nagle zaczynasz go mieć to ciężko wysnuć teorię, że jest wszystko w porządku i do głowy pchają się durne myśli. Nie ułatwiasz tego... raz prawie dobierasz mi się do majtek na festiwalowym stole, a dziś rzucasz, że Ci klienci przeszkadzają w zwykłym złapaniu mnie za rękę - stała ciągle do niego tyłem, ale teraz się obróciła by spojrzeć po nim wymownie. - A mówisz, że to ja jestem skomplikowana... Dajesz bardzo sprzeczne sygnały - podsumowała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  37. - Pierwszy raz z Fasolkami był wcześniej, inaczej... - odparł cicho. - Już wtedy alarmował, że lekko nie będzie, kiedy to zawiesiły cię u góry i nie chciały puścić, kiedy odrzuciły mnie na drzwi... już wtedy wiedziałaś... że nie będzie lekko - przypomniał jej. Pokręcił lekko głową. Jeśli było tak jak mówiła to zdecydowanie nie powinien tu więcej przychodzić. Nie powinien tego robić.
    - Wygląda na to, że nie ty, tylko ja tu winię - odparł cicho. - Skoro takie rzeczy dzieją się tylko przy mnie to ja jestem tym toksycznym - zacisnął mocno wargi. - Może powinienem odpuścić... może będzie im lepiej bez takiego ojca - odetchnął głęboko, robiąc krok w tył. Źle się stało że tu przyszedł.
    - No i to jest nie w porządku Akane - rzucił krótko. - Nie wiem dlaczego mnie kochasz. Nie wiem jak możesz mnie kochać. Za co? Za ciągły seks? Za namieszanie ci w głowie? Za zrobienie ci dziecka, którego nie chciałaś? Za zaplątanie cię w emocjonalną huśtawkę? Za co ty mnie tak właściwie kochasz, hm? - zapytał jej zaciskając mocno wargi. - Rozumiem, że czujesz przywiązanie, bo byliśmy razem w niewoli... bo przeżyliśmy sporo z twoimi duchami i Lottą. Bo byliśmy u ciebie i u mnie w umyśle... okay... rozumiem - odchrząknął. - Rozumiem, że lubisz pieszczoty i inne czułości, jasne, ale to tylko fizyczność. Ją możesz mieć z każdym innym - wyrzucił z siebie na jednym oddechu. - Nas nic poza fizycznością i Fasolkami nie łączy. Nic. Zero - pokręcił lekko głową. - A jak próbuję coś znaleźć to ty ciągniesz tylko do tej fizyczności... - mruknął. - Nie tak powinno być...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  38. Zacisnęła usta i lekko zmarszczyła czoło. Tak, miał rację, problemy były, ale sporadyczne i właściwie związane tylko z jego osobą. Nigdy nie miała podobnych problemów przy innych, to przy nim Fasolki dawały w palnik. Może rzeczywiście był przyczyną przesadnych zachowań? Przecież tam przy tym mężczyźnie jej trans nie był aż tak silny. Zamyśliła się na chwilę, ale słysząc o toksyku prychnęła śmiechem. Mimo wszystko pojedyncza łza słynęła jej po policzku, ale starła ją i spojrzała w oczy Gava.
    - Tak, toksyczny, przecież to nie może być nic innego, dookoła Gava w końcu krążą tylko negatywne emocje, wcielone z niego zło - podsumowała. Nie miała sił na tą walkę z wiatrakami. W temacie uczucia odwróciła się do niego przodem i patrzyła lekko marszcząc czoło.
    - A jakie to ma znaczenie co? - teraz to ona się cofnęła. - Skoro dla Ciebie to i tak tylko fizyczność i Fasolki to moja odpowiedź nie ma tu znaczenia Gave. Myślałam o zwykłym objęciu na pożegnanie, o przytrzymaniu za rękę dla dodania otuchy, o zwykłych ciepłych gestach jakimi raczą się nawet przyjaciele... - spojrzała po nim smętnie. - Ty próbujesz znaleźć? Nie rozśmieszaj mnie... Chociażby ryzyko, adrenalina, wspólne podróże, gdy tylko naświetliłam temat zaraz mnie zgasiłeś, że nie bierzesz tego w ogóle pod uwagę, bo ciąża, sranie w banie... Z Tobą czy bez Ciebie, nie zamierzam rezygnować ze swoich planów i to na przykład nas łączy! - warknęła i go wyminęła. - A teraz spadaj panie fizyczność, mam Cię po dziurki w nosie. Smęć na swój los jaki to jesteś zły i okropny - odwróciła się jeszcze do niego. - Biegaj i baw się do woli, ja wychowam te dzieci po swojemu! To czy będziesz ojcem czy jedynie dawcą nasienia to już Twoja sprawa! - ruszyła w stronę karczmy. - Pierdolenie... - zaklnęła pod nosem. - Lubisz pieszczoty - udała cieniutki głosik do samej siebie. - Kolejka stoi! Idę ich powyobracać! - krzyknęła jeszcze w stronę chłopaka i dalej klnąc nie zmieniała kursu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  39. Znowu spojrzała na Gava i uznała, że chyba jednak skupi na nim wzrok. Ewidentnie miał w głowie dziwne myśli. Grima słuchała o tej całej matce. Czułość, deklaracja, bezpieczeństwo... Brzmiało dość racjonalnie, normalnie, jak coś co powinno być w każdym związku. Skrzywiła się słysząc o skończonych pajacach.
    - W takim razie jest was całkiem wielu, tych pajaców - podsumowała. Chłopak gadał jakby był odosobnionym przypadkiem, a przecież odbijanie cudzych partnerek było codziennością, przynajmniej w tym świecie. Podrapała się po głowie na te wszystkie porównania.
    - Jesteś jakiś dziwny... - zamrugała szybciej. - Grima też nigdy nie miała ciepła rodzinnego, ale ceni to, że ktoś obcy chce mi je dać i to praktycznie za darmo... Golasek wybrzydza - zrobiła młynek palcem przy skroni, sugerując, że ten ma nie pokolei. Dla niej ciepło jakiego doświadczała u Wana było czymś niesamowitym, nie rozumiała z czego chłopak robi problem.
    - Nic kompletnie nic? To jak w ogóle doszło do kopulacji? To jakaś kurtyzana? - zapytała, bo tej sytuacji też nie rozumiała. Nawet ją i Tonego coś połączyło, a przecież znali się zaledwie kilka godzin gdy doszło do płodzenia maleństwa z jej brzucha. - Najgorsze? Martwisz się o nią? To naprawdę dziwne... - patrzyła na niego podejrzliwie. Może był pijany? Nie czuła od niego alkoholu, ale kto wie...

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  40. - Musi być tak! Ale może po prostu im Ciebie brakuje! Może chcą jakoś zwrócić Twoją uwagę, może to szybsze bicie mojego serca, gdy Cię widzę wywołuje ten stan! Opcji jest w chuj wiele, ale Ty widzisz tylko to, że jesteś toksyczny! - sama wyrwała nadgarstek z jego uścisku i cofnęła się o krok, patrząc po nim wkurzona.
    - Skoro nie widzisz tego jak wiszę nad Tobą gdy konasz na tych pieprzonych leżankach, nie widzisz uśmiechu jakim Cię darzę, wygłupów w wodzie czy na brzegu, skoro to dla Ciebie jedynie fizyczność i ja nic więcej nie pokazuję to się wal, po prostu się wal! - warknęła. - Och, niesamowite, teraz nagle bierzesz pod uwagę taką opcję? - prychnęła pod nosem i pokręciła głową, ale zaraz obróciła się na pięcie by nabrać głębokiego oddechu i spróbować się uspokoić. To co mówił miało sens, ale jedna sprawa nie miała. Spojrzała na chłopaka.
    - Rozumiem obawy, ale dlaczego musi wybuchać taki dym byś łaskawie powiedział mi z czym masz problem, dlaczego nie mówisz takich rzeczy od razu? Dlaczego zostawiasz mnie z durnym odburknięciem, zamiast po prostu powiedzieć to co mówisz teraz?! - nadal miała lekko podniesiony głos, bo tego akurat nie rozumiała. Pomasowała swoje skronie.
    - Właśnie o tym mówię, na strat się przekreślasz, stałeś się nagle dla mnie zimny bo Ty jesteś draniem, Fasolki tak reagują bo Ty jesteś toksyczny, Ty myślisz, że Ty nie umiesz im dać bezpieczeństwa. To nie ja generalizuję, to Twoje słowa. Każdą moją próbę pokazania Ci, że nie tylko Ty masz obawy, że powód nie musi leżeć w Tobie, że nie jesteś taki zły, Ty dusisz w zarodku. A teraz, kiedy słyszysz z moich ust odwrotną opinię robisz dokładnie to samo. Burzysz się, że wciskam Ci coś w usta. Cokolwiek robię Gave, w Twoich oczach robię źle, cały pieprzony czas, w kółko i w kółko. Jestem samodzielna, źle, bo wybrałam Polsze, co z tego, że czuję się tu bezpiecznie, nie, jest źle, bo jest ryzyko. Proszę o odrobinę ciepła, nie, źle, bo przecież sama wybrałam to miejsce. Opiekuję się Tobą gdy leżysz konający, źle, bo przecież mam dbać o siebie, nie o Ciebie, ach, nie... Czekaj, źle, bo przecież ja nic więcej poza fizycznością nie pokazuję - popukała się w głowę. - No tak, zapomniałam - zaśmiała się krótko by zaraz po tym spoważnieć i spojrzeć po nim, pokręcić głową i rozłożyć bezradnie ręce.
    - Jasne, nie ma problemu, będę się bawić jak tylko mnie najdzie - rzuciła obojętnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  41. Westchnęła ciężko.
    - Nie wiem czy już zauważyłeś, ale życie nie często bywa logiczne, szczególnie gdy chodzi o tak niezbadane sprawy jak ciąża z zarodkami, które już teraz są w stanie kontrolować duchy i wskakiwać do cudzych umysłów - przymknęła oczy wypluwając te słowa na jednym oddechu. Rzeczywiście ciężko było cokolwiek zakładać. - Dla mnie logiczna jest tęsknota, nie wiem, może za bardzo ufam swoim przeczuciom, może moja dodatkowo im się udziela, może tworzę z nimi wybuchową mieszankę. Nie wiem, ale na pewno nie patrzę na to logicznie - przyznała otwierając oczy i znowu na niego patrząc. Chyba stał bliżej. Nadal lekko nadąsana słuchała o jego wdzięczności, zerknęła w bok lekko podirytowana. Głupia... Dlaczego starczyło tak niewiele by przestała się o ten aspekt gniewać?
    - Tak, mógłbyś zapytać - przyznała i skrzyżowała z nim wzrok. - Wtedy bym Ci odpowiedziała, że uważałam ten temat za narzucający się. Chciałam dać Ci przestrzeń, czas na przemyślenia, o który prosiłeś. A kiedy już dałam czas i zaproponowałam wędrówkę to Twoja reakcja skutecznie mnie zniechęciła do kontynuacji tematu. A moje obawy...? Nie oszukuj Gave, mówiłam Ci wprost, że się boję, płakałam przy Tobie i zdradzałam swoje obawy. To Ty obrałeś ścieżkę gruboskórnego, który nie chce okazywać słabości, teram mi jej nie przyklejaj - sama zrobiła krok w jego stronę. - Nie jestem lepsza, bywam o wiele gorsza, czasami paskudna... - zacisnęła zęby patrząc po nim niepewnie, a kiedy złapał jej nadgarstek zerknęła w bok. - Strasznie szorstka ta opinia - szepnęła, ale pozwoliła by ją do siebie przysunął. Spojrzała mu w oczy. - Nie mam pretensji, że zwracasz mi uwagę, ale serio mógłbyś odrobinę popracować nad sposobem przekazywania takich opinii, nikt nie lubi krytyki, a gdy wylewasz ją wiadrami to ciężko racjonalnie podejść do tematu - zaznaczyła spokojnie z lekkim wyrzutem w głosie. Również westchnęła po czym delikatnie przysunęła dłoń do jego policzka.
    - Dobrze Gave, rozumiem, ale ja też mam prawo do swojej opinii. Widziałam Cię z Maryl, z małą Terranką w kłopotach, którą zajmujesz się bez oporów. Słyszałam rozmowy z Ines, z Rahimem... Nie uwierzę, że do własnych dzieci Twoje podejście będzie skrajnie inne. Będzie inne, jasne, że tak, ale nie wierzę, że złe. Tak, nie zawsze poprawne, pełne błędów, potknięć... ale moje będzie dokładnie takie samo. Ja się nie widzę świetnie w tej roli, mam masę obaw, i jeszcze niedawno śmiało mogłam się nimi z Tobą dzielić. Twój racjonalizm mi przy nich pomagał. Mój płacz Cię nie peszył, moja złość nie była dość wystarczająca byś machnął na mnie ręką, a dobrze wiemy, że i Twoja, i moja złość to potężny odstraszacz... - znowu zerknęła w bok, a na myśl o bajecznych przygodach lekko się uśmiechnęła, tak, to byłoby całkiem miłe uczucie.
    - Hej! - szturchnęła go zaraz lekko w bok na to klepnięci i pogroziła palcem, rzucając wymowne spojrzenie. Prychając cicho. - Spadaj... - uśmiechnęła się pod nosem. - Dla barmana mam zarezerwowane uśmiechy - dodała przysuwając się lekko i szepcząc mu prosto w usta.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  42. Goblince aż wirowało w głowie na myśl o tych wszystkich obawach chłopaka. Nawet poprawiła się na łóżku, by usiąść nieco pewniej, dalej uparcie pokazując jedynie buzię. Czuła się jakby właśnie czytała książkę, ale taką wyciągniętą prosto przed nos. Czuła się jak bohaterka jakiejś ważnej chwili. Golasek przyszedł się wygadać? Do niej? Niesamowite, że ktoś w ogóle na to wpadł!
    - Poczekaj... - jego historia miłosna musiała być fascynująca! - Czyli myślisz, że Twój brat był dla niej kiedyś ważny i tylko dlatego się w Tobie zakochała? - aż przekręciła głowę na bok w niedowierzaniu. - Dlaczego więc jej po prostu nie spytasz? Przecież sam mi mówiłeś, mi i Fiołkowi, tam w Terrze... że jesteśmy głupie i zamiast wyjaśnić swoje obawy to się głupio boimy... - spojrzała po nim podejrzanie. - Głowy lubią płatać psikusy! - przyznała dumnie unosząc brodę i palec wskazujący ku górze, jakby zdradzała jakąś życiową mądrość. Wydęła jeszcze lekko usta i zamrugała szybciej oczyma.
    - Chwila, gesty, uśmiechy, flirty... - wyliczyła na palcach. - Jeszcze mówisz, że było super... nie raz i nie dwa... Wiesz, że niektórzy się hajtają nie mogąc wymienić nawet połowy z tych określeń? - zachichotała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  43. Zamrugała szybciej, intrygująca sytuacja, doprawdy!
    - Skąd wiesz, że z tym innym związek był super? Może i on i Twój brat okazali się mniej super niż Ty? - zaproponowała, bo to zdawało się najbardziej logiczne w jej mniemaniu. Podrapała się po głowie. - Golasku, nawet u słodkich par czasem ktoś robi siup. Wyglądają jak z bajki, a później coś okazuje się nie tak i koniec. Każdy może zrobić siup. Trzeba dbać by nie chciał po prostu tego robić - stwierdziła krótko i zachichotała na jego stwierdzenie.
    - Nie są pewni tylko przypisani. Aranżowane małżeństwa, nie zawsze wychodzą źle, ale ich powodem nie są uczucia. Czasami uczucia się pojawiają w trakcie, a czasami to po prostu dobry interes - wyjaśniła o czym mówi. - Ciężko być pewnym zawsze i wszędzie, trzeba ufać, jak na dzień dobry nie ufasz to pupa blada. Ty nie jesteś dla wszystkich taki sam, prawda? Nie kochamy wszystkich tak samo. Jednych mocno, drugich mało, innych wcale. To jak z lubieniem, Grima nie lubi tak samo, nie kocha tak samo...

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  44. - Mogłam - przyznała, przytakując mu głową. - Postaram się lepiej trafiać w ramy czasowe i mówić tu i teraz - zacisnęła lekko usta, to brzmiało dość rozsądnie.
    - Nie obruszam, znaczy... czasami po prostu się boję. Gdzieś z tyłu głowy nadal potrafi zamajaczyć Gave, który reaguje alergicznie gdy chcę okazać mu wsparcie czy ciepło. Czasami to odruch, od razu nastawiam się bojowo... Wiem, jestem strasznie pamiętliwa, pewne słowa mocno wrysowały się w mojej głowę i dochodzi do jakiegoś zwarcia, gdy rzucasz coś sprzecznego - przyznała lekko się krzywiąc. - Zdaję sobie sprawę z tych moich głupich skaz, właśnie dlatego dostaję szału, gdy ktoś mnie idealizuje, nie ważne czy prześmiewczo, czy poważnie, durne wiem... - westchnęła ciężko, a kiedy jasno postawił sprawę swojej opinii wzruszyła ramionami.
    - Wiesz, nie mam na myśli owijania w bawełnę, lubię Twoją bezpośredniość, po prostu czasami jest strasznie negatywnie napiętnowana, nad tym mógłbyś popracować - wyjaśniła i ruszyła tyłek, zrównując z nim krok. Zostawiła temat barmana. - Z drugiej strony kiedy wiem, że to opinia, a nie opierdol to łatwiej będzie nie odbierać tego negatywnie - pomyślała na głos i kiwnęła głową. - Ja dokończę na zapleczu, został chyba jeszcze jeden koszyk, no i to co się wysypało... Wątpię, że w tym tłoku znaleźli czas by to ogarnąć - stwierdziła spokojnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  45. Ona również skupiła się na swoim zadaniu, a gdy ogarnęła zaplecze wróciła do obsługi gości by ostatecznie zgłosić się do zamykającego sprzątania, a po nim ruszyć do swojego pokoju. Dzień był dość emocjonujący i męczący, weszła do środka, zdjęła koszulkę i pół naga padła plecami na swoje łóżku, wzdychając z ulgą. Nawet lekko przymknęła oko, ale zerwała się do siadu gwałtownie, gdy ktoś nagle zapukał i otworzył drzwi.
    - Hej! - zaczęła, od razu zasłaniając biust rękoma, a widząc, że to Gave pokręciła głową, by wymacać swoją koszulkę i szybko znowu ją założyć. - Ha, ha, to by dostał wpierdol - podsumowała dość krótko. - Jednak coś Cię łączy z bratem, zboczuchu - dodała, lekko masując brzuch, bo nagły zryw dał się we znaki, gdy chodziło o jego mięśnie. Oparła stopy i podłogę i spojrzała na chłopaka pytająco. Zanim wrócił zdążyła wstać i nalać do kubków wody, dwie porcje, jakby go naszło. Sama wzięła łyka i zaciekawiona spojrzała na paczuszki, zaraz odstawiła naczynko i przyjęła prezenty zaciekawiona. Nie musiała jednak rozpakowywać, gdyż zaraz przyszła zapowiedź tego co tam zobaczy. Uniosła brwi wysoko i zaśmiała się cicho. - Zrobiłeś chociaż swój odlew, jakaś dedykacja czy to uniwersalny rozmiar? - zapytała rozbawiona i zaczęła rozpakowywać wspomniany pakunek, a widząc, że wcale nie żartował ponownie się zaśmiała, cupając tyłkiem na łóżku. - Nie no, ciekawy, ciekawy - pomachała dildosem by sprawdzić jego elastyczność. - Skoro zaspokaja Terrańskie kobiety to zdecydowanie będzie trzeba go wypróbować - uznała zachowując powagę, chociaż wewnętrznie nie dowierzała, że dostała akurat coś takiego. Jasne, wspominali, że fajnie byłoby coś takiego użyć, ale przy wspólnych pieszczotach, nie sądziła, że wręczy jej coś takiego przy ustalonym celibacie. Z drugiej strony zawsze to jakieś rozwiązanie w razie chcicy. Drugi pakunek rozpakowała z wyraźną czułością w oczach. - Och, serio? Są aż tak niedobre? - rzuciła żartobliwie, bo po pierwszym prezencie humor nadal się jej trzymał. - Nie no, jest kochana, naprawdę - wstała z łóżka. - Oboje jesteście, dziękuje - zbliżyła się by cmoknąć go lekko w policzek i ruszyć w stronę szafy. - Też coś dla Ciebie mam, prosiłeś o pamiątkę z wyprawy, magnesów nie mieli, ale... - puściła mu oko, grzebiąc w jednej z toreb. - To mi się spodobało, pomyślałam o Tobie - wyciągnęła trzy małe fiolki z czarnym proszkiem i znowu podeszła by mu je pokazać, rozłożone na dłoni. - Pył krzemienny, rozdrobniony na mączkę, byliśmy przy jednej kopalni i tam można było kupić. Ma bardzo ostrą fakturę, pomyślałam, że w razie niebezpieczeństwa, no wiesz, nawet sypnąć komuś w oczy. Trochę jakbyś skruszył szkło, zawsze jakiś sposób na zaskoczenie przeciwnika, czy... No myślę, że spokojnie znajdziesz zastosowanie - uśmiechnęła się lekko do chłopaka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  46. Nawet ją zaintrygował tym jak poważnie podszedł do tematu, wysłuchała go ze specyficznym uśmieszkiem na buzi, ale wdzięczna, że przynajmniej nie sprezentował jej jakiegoś chłamu. Jeszcze raz spojrzała po prezencie gdy go tak dokładnie opisywał.
    - Hm, ciekawe, że też mają tu aż tak urozmaicone zabawki. Widać seks stanowi dość powszechny temat - stwierdziła już bardziej poważnie, odkładając upominki na szafkę przy łóżku. Nieźle prezentowały się obok siebie, zupełnie jakby dziewczyna używała słodyczy dla lepszego poślizgu. - Tak, Krugla - przyznała i spojrzała po Gavie zaciekawiona. - Czytałeś o tym? - zainteresowała się.
    - Ou, serio? - od razu wróciła do swojej szafki i postanowiła posmakować obu słodkości. Na pierwszy rzut poszła nutella, An umoczyła w niej palec.
    - Jasne, nie ma sprawy - rzuciła, zadowolona, że upominek przypadł mu do gustu. Oblizała zaraz palec i spojrzała na Gava pytająco.
    - Wejdziesz, czy... Przyszedłeś dać tylko upominki? - zapytała, bo stał jak ten ciołek w progu. - Mm... Naprawdę dobre, idealnie się nada, mam czasem takie rzuty na słodkie... - przyznała oblizując się i otwierając krem śniadaniowy, już miała go smakować, ale zaraz się powstrzymała. - Czekaj... Jakie pobudzenie masz na myśli? Dodaje energii czy... Stawiam na to pierwsze, skoro to od Maryl, ale... - odstawiła słoiczek. - W sumie lepiej ten zostawię na rano, nie chciałabym tu zacząć chodzić po ścianach - przyznała z lekkim rozbawieniem w głosie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  47. Dziewczyna nie mogła powstrzymać śmiechu na widok miny Gava. Nawet dla podbicia atmosfery, przyłożyła różowy materiał do jego piersi i potem ten fioletowy i cmoknęła jakby faktycznie się zastanawiała.
    - Twarzowo by ci w nich było - uśmiechnęła się do niego, po czym podała oba materiały Maryl. - Te bierzemy na sukienkę dla małej - postanowiła mu wyjaśnić zanim ten zdoła wybuchnąć na cały sklep robiąc im tu obciachu. - Dla ciebie już coś wybrałyśmy, chociaż... to ten mały czort wybierał - uśmiechnęła się do goblinki. - Więc na twoim miejscu zastanowiłabym się 5 razy czy na pewno chcesz zrezygnować z fioletu - puściła do niego oczko.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  48. - Ach, rozumiem - przytaknęła mu głową. Jakoś jej nawet nie dziwił fakt, że jego brat tak szybko wziął się za analizowanie podobnych lektur.
    - Super! - poklepała śniadaniowy słoiczek po wieczku. - Będzie idealny na start, rozgrzewka głosu, ustawianie stolików - zadowolona usiadła wygodniej na łóżku. Tak, rano zawsze schodziło sporo energii na przygotowania karczmy.
    - Zam... - zaczęła, gdy przeszedł przez próg, ale nie zdążyła nawet dokończyć, a drzwi same się zamknęły, no, nie tyle same co z duchową pomocą - ...kniesz...? - zamrugała oczyma trochę zaskoczona. To ona, małe, czy wstrzeliła się w polecenie Gava? Mniejsza, potrząsnęła głową i rozejrzała się dookoła.
    - Hm? - spojrzała w oczy Gava i zaśmiała się lekko. - Ty jesteś gościem, goście zawsze mają lepsze pokoje - zauważyła i udała gest zarzucania włosów w tył. - Ha! Widzisz co potrafią zdziałać znajomości z mua? - poruszyła zabawnie brwiami i posłała mu zadziorny uśmiech.
    - Przecież masz tam kozę, trzeba sobie napalić jak chcesz mieć ciepło. Nafta w lampce na pewno jest, ale centralnego nie uraczysz - dodała. - Chcesz, to mogę się podzielić kocami. Mam tu tyle futer i skór, że oficjalnie mogę stawiać pełnoprawne tipi na środku pokoju. Obłożyłabym nimi całą rodzinę - przyznała kciukiem pokazując na posagową skrzynie, która stała przy szafie. - Nalałam Ci wody - kiwnęła głową w stronę kubka. - Ale jak chcesz to mogę przygotować coś ciepłego - zaproponowała. U niej koza była rozgrzana, nie raz robiła sobie na niej herbatę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  49. - Słabszego? Nie rozumiem... Raczej jest odwrotnie, wybieramy tego, do którego najmocniej coś czujemy... - podrapała się po głowie. Golasek strasznie to wszystko komplikował. Jego głowa to znaczy, nie Golasek, głowa Golaska. Zastrzygła uchem, gdy wspomniał o wyrastaniu.
    - Normalnie, jak z miłości to ulubionego patyka czy innej zabawki. Rośniemy, inne rzeczy stają się dla nas ważne, jeszcze inne dostrzegamy, priorytety się zmieniają, dorastamy... - wydęła lekko usta. - Dziwnie byłoby się nie zmieniać uczuciowo. Inaczej kochamy mamę jak jesteśmy maluszkami, inaczej jak jesteśmy starsi. Inaczej się zakochujemy jak jesteśmy młodzi, inaczej jak dorastamy - porównując pokazywała na przemian raz jedną, raz drugą łapę. Jeju, słysząc kolejne słowa spoważniała, jego rozterki chyba były bardzo poważne.
    - Golasku... - lekko się przysunęła i poklepała go delikatnie po głowie. - Popatrz tu i teraz, nie do przodu. Może i rzeczywiście pokochasz bardziej jakiegoś Shrekusia, ale co jak nie pokochasz, a ona zmęczona czekaniem trafi do innego? Podobno lepiej żałować, że się spróbowało niż żałować, że się nie spróbowało - wzruszyła ramionami i oparła się o ścianę z głośnym sapnięciem. - Strasznie bolą głowę te Twoje myśli... I to moją głowę - przyznała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  50. - Ach! - zaśmiała się na swój błąd, cóż nutella najwyraźniej za bardzo ją wciągnęła. - To tak, masz rację. Tylko wiesz, to karczma, interes się kręci i planują rozbudowę, ma powstać gospoda i wtedy rzeczywiście pokoje będą miały większe znaczenie. W danej chwili to chwilówki. Chcą się pomigdalić to bam, sio do pokoju, przynajmniej tak nie zajmują zaplecza i nie gorszą innych klientów - uśmiechnęła się pod nosem. - Podobnie jak się jakaś zguba schleje, dajemy go wtedy do pokoju, co by z rana nie zalegał pod drzwiami - wyjaśniła mu poruszając zabawnie brwiami i wstała z łóżka by ruszyć przygotować herbatę. - Tak więc wiesz, dwa razy bym się zastanowiła nad znaczeniem "najlepszy pokój" - spojrzała na Gava zaczepnie i zaśmiała się pod nosem. Wyciągnęła domowej roboty saszetki Febe, wlała wody do rondla i ustawiła na piecu. - Klara ma dryg do domowych bibelotów, jest mega nakręcona na ten planowany remont. Nie wierzę, że pozwoli by przyszłe pokoje były aż tak chłodne, a biorą sobie jej opinię do serca. Młodsi nie będą, od razu widać, że chcą ją przeszkolić do prowadzenia interesu - zarzuciła jakimś luźnym tematem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  51. - Teraz? - spojrzała na chłopaka i pokręciła głową. - Nie ma szans. Sporo nauki przed nią, ale rozumiem jej rodziców, ma się piąć po szczeblach, od zmywaka po kierownictwo. Jak by od razu dostała władzę to by na pewno jej odbiło, a tak jak zasmakuje każdej funkcji to będzie miała większy szacunek do przyszłych pracowników - wróciła na łóżko lekko na nie wskakując i opierając się o ścianę plecami, czekała, aż woda zacznie wrzeć. Na pytanie pokręciła lekko głową.
    - Nie... Wracam tu w to konkretne miejsce, bo tu mam gwarancję powrotu, wiem, że mnie chcą, wiem, że po porodzie będę musiała przesiedzieć jakiś czas w miarę stałym miejscu... Trochę próbuję się do tego przyzwyczajać, ale... Szczerze? Przyszłościowo chyba wolałabym być taką obiegową artystką? Raz tu, raz tam. Knajpka w Slavit, festyn w Lerodas, występ w Terrze... - nawet lekko się uśmiechnęła na tą wizję. - Od czasu do czasu wrócić do Argaru, czy to na czyjeś wesele, czy to na święta... - dodała i zaraz wróciła do niego spojrzeniem. - Własny lokal zobowiązuje, to kilka dobrych lat zapierdzielania, nawet jak trafi się ekipa, której zaufasz i zostawisz im na chwilę przybytek to z tyłu głowy ciągle wisi myśl, czy wszystko tam działa i czy na pewno jest dobrze - stwierdziła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  52. Wyłapała ten lekki grymas, nawet czekała na jakiś jego komentarz co do jej planów, ale gdy zabrał głos lekko się uśmiechnęła.
    - Tak, brzmi... Zobaczymy jak wyjdzie w praktyce, heh - założyła włosy za ucho i przesunęła się tyłkiem do brzegu łóżka. Trochę zaskoczona podniosła wzrok do oczu Gava, gdy rzucił swoją opinię i zaraz odwzajemniła jego uśmiech. - Na pewno się postaram - przyznała wstając, a na komplement poczuła lekkie pieczenie przy policzku. - Dziękuję, to... No po prostu miło mi, że Ci się podoba - przyznała uśmiechając się do niego szerzej, a idąc w stronę pieca zahaczyła jego czuprynę, by wsunąć w nią palce i lekko zmierzwić włosy.
    - Chociaż muszę przyznać, że mam w Tobie srogą konkurencję - rzuciła z przekąsem i zaśmiała się delikatnie. - Myślałeś już co zaśpiewamy na Polszewskiej scenie? - zapytała żartobliwie, owijając dłoń ścierką i łapiąc rozgrzany rondel, zalała przygotowane herbaty.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  53. - Bez podbicia? - zapytała nie do końca rozumiejąc. Chodziło o to jak mówi, a nie śpiewa? W końcu śpiewała swoim naturalnym głosem, jedynie chłonęła cudze emocje, lub zarażała własnymi w trakcie całego występu. Uśmiechnęła się pod nosem na jego wyznanie. - No taką mam nadzieję - przyznała. Rzesza fanek pod jego sceną na pewno nie byłaby przyjemnym widokiem. Odwróciła się przodem do Gava, mieszając ich herbatki i przytaknęła mu głową.
    - Tak, zależy, wolałabym nie iść tam w ciąży, ani nie zabierać Fasolek ze sobą. Ten cały Perun za bardzo mi śmierdzi - przyznała patrząc po chłopaku z delikatnym uśmiechem, a gdy zaintonował melodię ten poszerzył się nieco. Później poszła kolejna propozycja i jeszcze jedna, i następna. An patrzyła po nim lekko zaciskając usta, a na "dziewczynę z warkoczami" zaśmiała się krótko, by z szerokim uśmiechem podziwiać następne występy. Gave był niemożliwy, doprawdy, uwielbiała takie momenty, to kiedy się wygłupiał, śmiał, gdy jego głowy nie trapiły problemy. Rapem zmiótł ją już totalnie, a gdy przyszło do choreografii poczuła łzy przy oczach z rozbawienia. Z trudem powstrzymała się by nie podejść i nie skraść mu pocałunku, ale kiedy wrócił na swoje miejsce rozbawiona pokręciła głową, wciąż lekko się śmiejąc.
    - Nie mam... Poza tym... - zachichotała przecierając oczy. - Nigdzie nie jedziemy, zgłaszam sprzeciw, nie dopcham się do Ciebie po takim występie - stwierdziła już nieco się uspokajając i złapała kubki, podała jeden z nich chłopakowi, a sama znowu usiadła na łóżku, wciąż z szerokim uśmiechem rozciągającym jej buzię. Musiała nawet rozmasować jeden z policzków, bo chyba aż skurcz ją złapał.
    - Zdecydowanie masz talent - przyznała patrząc na niego, jej oczy aż skrzyły od rozbawienia. - Muszę pomyśleć o jakimś wakacie dla Ciebie na mojej scenie - dodała żartobliwie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  54. Przytaknęła mu głową, tak sama widziała to ogłoszenie, tu też je porozwieszali.
    - Mhm, jakoś mnie to nawet nie dziwi - przyznała. Miała nawet wrażenie, że dane im było spotkać tą księżniczkę. Poznając Gabi od razu zauważyła te jej maniery, później młódka sama zaczęła o sobie opowiadać i gdy pewnego razu An dojrzała ogłoszenie, ciężko było nie połączyć kropek. Siedziała te kilka sekund zamyślona, to były tylko przypuszczenia, nie miała pewności, ale... - Myślisz? - zapytała, gdy wspomniał o karcie przetargowej. - Zbuntowana księżniczka? Obawiam się, że to tylko gra pozorów, żywa im się raczej już za bardzo nie przyda... - stwierdziła dość gładko. Nawet Gabi mówiła, że za swoją ucieczkę, w najlepszym przypadku wylądowałaby zamknięta na cztery spusty.
    Również upiła swojej herbaty i dobrze, że zaraz odstawiła kubek na stoliczek obok, bo Gave ewidentnie zamierzał zostawić ją tutaj z bolącą buzią i brzuchem od śmiechu. Pokręciła głową rozbawiona i zacmokała.
    - Bardzo mi przykro, ale śmiało mogę powiedzieć, że totalnie nie nadajesz się na tło, tło powinno mnie podkreślać, a nie odbierać ode mnie uwagę - popukała się palcem po nosie i pokazała chłopakowi język. Na kolejne słowa pokiwała głową.
    - Tak, o to akurat jestem spokojna - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  55. Również wzruszyła ramionami.
    - Jeżeli planuje rebelię to wydanie za mąż raczej nie wchodzi w grę. Cholera wie na kogo trafi, ale jest prawdopodobieństwo, że może go sobie owinąć dookoła palca, a z facetem u boku dużo więcej załatwi w tym świecie - rzuciła luźno. - Najpewniej skończyłoby się na zniewoleniu, jakiejś intrydze lub niespodziewanej śmierci. Już słyszę te plotki... "Zwrócili ją Argarczycy, ale wcześniej otruli! Zmarła nam w ramionach! Oszukali nas!" - udała skanowanie monarchy, oczywiście ściszonym tonem. - Tak, Perun byłby do tego zdolny - podsumowała i posłała mu uśmiech. - Ja tym bardziej nie zamierzam, chyba nie miałabym serca by ją oddać, wiedząc jaki los ją po tym czeka - przyznała i zaraz uśmiechnęła się pod nosem.
    - Wierzę w szczere intencję, ale mam oczy, widzę jak wyglądasz - zatrzepotała teatralnie rzęsami, a kiedy padł na kolana zasłoniła je na chwilę jedną ręką. - Gave... - zaśmiała się pod nosem i wyjrzała zza palców na jego wygłupy, paląc przy tym buraka.
    - Po takim przekazaniu pałeczki to mnie by zatkało, a tłum by zaczął skandować, zapewniam Cię - zaśmiała się raz jeszcze. - Wybuczeliby mnie, gdybyś tylko odsunął się na krok - dodała. Widownia wielbiła ckliwe chwile.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  56. Na pytania skrzywiła się lekko. W danej chwili jej spojrzenie na Tonego drastycznie się zmieniło, był zagrożeniem, uroczym i przystojnym, ale zagrożeniem.
    - Nie mam - odparła, bez wchodzenia w szczegóły i zaraz pokręciła głową. - Nie da, zawsze czegoś żałujemy. Walcio mówi, że lepiej uczyć się na błędach niż ich żałować. Uczyć i starać się nie popełniać tych samych... Żal nam niewiele da, z żalu ciężko coś wycisnąć, no, chyba, że smęcenie i przystanek rozwojowy - podsumowała wesoło i kiwnęła głową. - Tak, wierzę, dziwne, że Ci nie urosła i nie przelewa się uszami - zwinięta w rulon zajrzała mu do ucha. - No, ale Ci powiem, zbiera się, oj zbiera... - zachichotała mimo wszystko.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  57. Przytaknęła mu głową.
    - Na pewno nie jest... - stwierdziła, przypisując już tym samym Gabrieli rolę wspomnianej księżniczki. Zbyt wiele się zgadzało by to był przypadek. - Czyli po prostu jak ją dorwą to będzie miała przesrane, cokolwiek zrobi - podsumowała lekko drapiąc się po głowie. Zaraz jednak posłała mu uroczy uśmiech.
    - Ou, te występy, które do tej pory masz na kącie ani trochę mi nie przeszkadzają, przynajmniej te, których byłam świadkiem - przyznała z zadowolonym uśmiechem. Na kolejne słowa poruszyła zabawnie brwiami. - Pozbędziesz się wszystkich potencjalnych konkurentów? - lekko pochyliła się w jego stronę z zadziornym uśmieszkiem. Wiedziała, że mówił o sobie, ale rzeczywiście mogło to zabrzmieć jak deklaracja.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  58. Dalej ciężko jej było uwierzyć w to jak ten chłopak się zmieniał pod wpływem małej Maryl. Za każdym razem. Tu fukał, tam się złościł, ale gdy chodziło o dobro małej, stawał na wysokości zadania i robił się po prostu milusim misiakiem. Uśmiechnęła się szeroko na propozycję czegoś zielonego i pokiwała głową.
    - Owszem, ale nie będzie jedynie zieleni - rzuciła wesoło i podeszła do sprzedającej kobietki, aby za wszystko zapłacić. Kiedy już wszystko mieli zadowolona złapała Maryl za łapkę.
    - To co? Idziemy szyć? - zapytała jej.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  59. Dziewczyna parsknęła cichym śmiechem słysząc o kryjówce i chociaż bardzo chciała ją poznać to zgadzała się co do jej przeznaczenia z Gavem. Pogłaskała więc Maryl po łebku i posłała w jej stronę delikatnym uśmiech.
    - Kryjówkę zostaw dla siebie i Zgredka - rzuciła do niej. - A my... wystarczy nam przyjemna polana - dodała weselej, po czym zerknęła na Gava i oceniła jego budowę ciała krótkim spojrzeniem. - Mhm myślę, że damy radę wyciągnąć drugą z tych materiałów... ale jesteś pewien? Przecież tak się broniłeś przed tą bluzą - zdziwiła się trochę.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  60. Uśmiechnęła się do niego pod nosem.
    - Gave, żartuję - zaśmiała się lekko. - Po prostu tak to trochę zabrzmiało, "nie dam Cię przyćmić" - puściła mu oko i upiła spory łyk swojej herbaty by zaraz odłożył kubek i położyć się wygodnie na łóżku. Zaczęła delikatnie głaskać swój brzuch.
    - Myślałeś nad imieniem? - zagadnęła, obracając do niego głowę. - Fasolka, Fasolką, ale chyba jej tak nie nazwiemy, co? - uśmiechnęła się pod nosem. - Tym bardziej, jeżeli są dwie... Jedna Fas, druga Olka - prychnęła cicho śmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  61. Akane westchnęła lekko i z delikatnym uśmiechem wróciła spojrzeniem do brzucha.
    - Może Ty, ja im jeszcze jestem potrzebna - zauważyła z lekkim przekąsem w głosie, ale została wzrokiem w tym samym miejscu. Przymknęła po chwili powieki.
    - Mi tam się już kilka podoba, ale skoro wolisz po porodzie - podsumowała spokojnie. Dla niej termin nie miał większego znaczenia. - Podobno tak czasami jest, że uprzesz się na jakieś, a po urodzeniu i tak zmieniasz, bo Ci to wybrane jednak nie pasuje do dziecka - rzuciła luźno podwijając koszulkę i kreśląc palcem po skórze na wypukłości brzucha. Uśmiechała się przy tym z wyraźnym ciepłem w oczach.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  62. - Kopernikami? - uniosła wyżej brwi, nie bardzo wiedząc skąd w jego głowie zrodził się taki pomysł. - Pijesz do Lotka? - zaśmiała się lekko, bo wśród ich znajomych chyba tylko on miał tak oryginalne pełne imię. Przekręciła lekko głowę na bok, gdy wspomniał o swoim imieniu i mimo wszystko uśmiechnęła się pod nosem. - Zabawne... moje ma dwa znaczenia i jak teraz o tym wspomniałeś to... - zaśmiała się krótko, bo jedno ze znaczeń było zaskakująco trafne. - Jestem marzaną, taką rośliną lub jasnym czy lśniącym dźwiękiem - wyznała z uśmiechem i zaraz prychnęła pod nosem.
    - Taa, już chciałam wołać, że nie widzę byś dał mi w tym wolną rękę - przyznała rozbawiona i zaraz znowu spojrzała w sufit, przymknęła oczy i z delikatnym uśmiechem głaskała brzuszek. - Mieczysława? - otworzyła jedno oko i spojrzała po chłopaku, zaciskając usta, by nie prychnąć śmiechem. - To takie dumne imię... - dodała z udawaną powagą w głosie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  63. Spojrzała po chłopaku i zaśmiała się na ten specyficzny slang. No proszę, Gave i Star Wars? Posłała mu szeroki uśmiech.
    - Nie, nie, zapewniam, że tu mam bardziej praktyczne podejście. Wolałabym nie łamać sobie języka, przy wołaniu dzieci na obiad - przyznała, wciąż rozbawionym tonem. Prychnęła pod nosem na wzmiankę o zajebistości.
    - Halo, to nie ja dodaję! Takie jest znaczenie! - wydęła lekko usta, a słysząc o skrzeczącej żabie złapała poduszkę spod głowy i cisnęła nią w chłopaka.
    - Spadaj glucie! - zaśmiała się. - Już ja Ci poskrzeczę, wyląduj tylko na szpitalnej pryczy, a będę jak ta śpiewająca mewa z Małej Syrenki - zapewniła z zadziornym uśmieszkiem. Oparła dłonie za plecami gdy wstał, prześlizgnęła po nim wzrokiem i lekko wzruszyła ramionami.
    - Dlaczego od razu skrzywdzić? Jest przecież wiele ładnych znaczeń, nie nazwiemy ich od wychodka czy nienawiści, ale na przykład... kwiaty, czy z angielskiego Hope, nadzieja - rzuciła pierwsze co wpadło do głowy i uśmiechnęła się do chłopaka delikatnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  64. Wzruszyła ramionami i odmierzyła palcami jakiś centymetr w powietrzu.
    - Tak po prawdzie to odrobinkę jestem szczęściarą - przyznała. - Tyle, tyle, o... - przysunęła palce bliżej Gava, co by lepiej widział i zaraz energicznie pokręciła głową. - Trochę inny to już nie ten sam - poprawiła go. - A nawet jak popełnisz ten sam, to co z tego? Lepiej zamknąć się w klatce na cztery spusty, leżeć, nic nie robić i czekać na śmierć? To ja już wolę źle śpiewać, źle tańczyć i źle żyć, ale żyć - przyznała dumnie i zaśmiała się pod nosem na komentarz co do Walwana, a zmierzwienie włosów wywołało kolejny krótki śmiech.
    - Zbiera, zbiera, jak każdemu - przytaknęła sobie głową.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  65. Wizja wystawania na ganku i takiego wołania bardzo ją rozbawiła i nie zamierzała tego ukrywać.
    - Przepraszam bardzo, nie moja wina, że matka była szurniętą Latrala, przynajmniej imię nadała mi jakieś ciekawe, muzyczne... - poruszyła zabawnie brwiami i zaraz posłała mu swoje wojownicze spojrzenie po czym wstała z łóżka i capnęła poduszkę, którą trzymał. - O nie, nie, tak łatwo jej nie oddam - poruszyła zabawnie brwiami, a na pomysły co do znaczeń zaśmiała się jeszcze raz.
    - W sumie, to w końcu nasze małe, zadziorne królewny - przyznała, bo nawet jej się spodobała ta cała wizja.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  66. Znowu pokręciła głową.
    - Nie mówię, że to zrobisz przecież. Po prostu uważam, że popełnianie błędów wcale nie jest takie złe - przyznała, wzruszając ramionami. Słysząc o propozycji pomocy przekręciła głowę na bok, zastrzygła uchem i po chwili uśmiechnęła się lekko do chłopaka.
    - Dziękuję Golasku, ale naprawdę nic mi tu nie grozi, nie musisz nikogo zostawiać - zapewniła. To nawet miłe, że się o nią martwił. - Zostaw tą troskę dla dzidzi i mamusi, im na pewno się przyda - przytaknęła sobie głową.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  67. - Hej! - dziewczyna mimo wszystko próbowała złapać poduszkę, nadal z zadziornym uśmiechem, zaprzestała prób dopiero, gdy Gave zbliżył się do niej. Oblizała usta.
    - Jakby było mi to straszne - rzuciła rozbawiona. Przeszli Lustro, byli u jego ojca, w krainie Latrala, Piekło zdawało się przy tym jedynie kolejnym z przystanków. Przy pierwszym pchnięciu się nie poddała, ale nim cokolwiek odpowiedziała znowu to zrobił i tym razem gibła się plecami na łóżko z cichym prychnięciem. - No wiesz... Brutal, zabrał poduszkę, a teraz goni spać - posłała mu kolejne rozbawione spojrzenie, a widząc jak siada obok obróciła się do niego bokiem i podparła głowę na łokciu. Uniosła lekko brwi na wzmiankę o kołysance, a kiedy chłopak zaczął An raz jeszcze cicho zachichotała. Ułożyła jednak głowę na swojej ręce i przymknęła oczy, słuchając z uśmiechem tej specyficznej kołysanki. Od czasu do czasu uchylała powiekę by po prostu popatrzeć na Gava, a kiedy skończył miała otwarte oboje oczu.
    - Nie podoba mi się ta bajka... Żaba nikogo nie zjadła... - udała lekkie naburmuszenie i zaraz delikatnie przeczesała mu włosy swoimi palcami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  68. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy poprawił włosy i rzucił o jeszcze jednej kołysance.
    - Poproszę... - szepnęła by zaraz znowu przymknąć oczy i słuchać go z uśmiechem na buzi. Mogłaby polubić te jego bajko kołysanki, właściwie to mógłby nawet teraz po prostu opowiadać o jakiś pierdołach, a i tak było by o wiele przyjemniej zasypiać. Otworzyła oczy dopiero na tyknięcie w nos, a kiedy wstał odruchowo złapała materiał jego koszulki, spodni, cholera wie, pierwsze co sięgnęła.
    - Zostaniesz? - wypaliła zaciskając jeszcze przez chwilę palce na materiale odzieży. Trochę niepewnie spojrzała mu w oczy. - Ty i poduszka? - szepnęła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  69. Miała nadzieję, że jednak zostanie trochę dłużej, ale w danej chwili nawet to co zaproponował było zadowalające. Spojrzała po nim ciepło z wdzięcznym uśmiechem. Na wzmiankę o poranku kiwnęła głową.
    - Jasne, rozumiem, chociaż miło by było gdybyś się chociaż pożegnał przed wyjściem - przyznała nieco sennym głosem. Podniosła się jeszcze i lekko cmoknęła go w policzek. - Tak w razie co... Na powodzenia - dodała po czym znowu położyła głowę, ale palce zahaczyła o koszulkę chłopaka i ponownie uśmiechnęła się delikatnie.
    - Najwyżej zaczniesz je przerabiać po swojemu, zawsze trochę inaczej... - mruknęła z cichym, sennym śmiechem, patrząc po nim i zamykając oczy na tych kilka pierwszych słów.
    - Mhm, okropna... Najpierw eliminacja utworów, a później dobrodusznie sama podsunę Ci kilka co by się do czegoś przydać... - rzuciła żartobliwie uchylając jedno oko. Miała ochotę przedłużyć tą chwilę, ale czuła jak zmęczenie powoli bierze górę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  70. Samotne wędrówki były o wiele przyjemniejsze niż zakładali rodzice chłopaka. Dali mu miesiąc i chociaż Mohe miał za sobą dopiero lekko ponad tydzień wędrówki, to szczerze wątpił by zatęsknił za wioską. Szczególnie nie w tak krótkim czasie.
    Warunki w jakich się wychował znacznie ułatwiały samotne funkcjonowanie w lesie, zdążył się też zorientować, że szlak, którym podąża wiedzie go ku Lerodas, ale miał do niego jeszcze spory kawałek drogi. Tego popołudnia zdążył już rozbić swoje małe tipi, przygotował też palenisko, a teraz przemierzał okolice w poszukiwaniu kolacji. Zapasy powoli się kończyły, no i zamierzał upolować coś większego, co by mieć w zapasie nieco skór. Po ostatniej wichurze musiał zszywać jeden z płatów i w razie deszczu tipi groziło zalanie, a tego wolał uniknąć. Cichaczem przyczaił się w niewielkim zagajniku, doprowadził go do niego trop żabodzika, który właśnie gasił pragnienie przy wodopoju. Jego szczecina była bardzo przydatna, twarda, tłusta, idealna na deszcze. Mięso jadał już lepsze, ale suszone i tak smakowało podobnie do innych. Widząc, że zwierz ugasił pragnienie chłopak napiął łuk, wystarczyła odpowiednia chwila, tak... Dojrzał oko i raz, strzała przecięła powietrze.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  71. Pudło? Mohe zmarszczył brwi widząc jak strzała delikatnie schodzi z toru. Niedoczekanie! Wstał energicznie i spojrzał na boki szukając źródła tego chybienia. Nie pamiętał kiedy ostatnio nie trafił do celu, od lat piłował łucznictwo, dostał nawet wśród swoich przydomek od swej celności! Źródła tajemniczej sytuacji nie musiał szukać długo, nie dość, że chłopak na pałę wyleciał w stronę zwierza to teraz wykrzykiwał w jego stronę jakieś słowa. Mohe wyszedł z ukrycia i ruszył w stronę obcego pewnym krokiem, minę miał niemrawą, ale to był jego standardowy wyraz twarzy. Zatrzymał się tuż przed chłopakiem, zmierzył go od stóp do głowy i splunął obok. Dla ludzi z jego klanu był to symbol na przyjęcie wyzwania.
    - Nie widzę go martwego u Twego boku - podsumował pewnym, spokojnym tonem i zbliżył się do wodopoju, by kucnąć przy tropie i powęszyć w powietrzu. Czuł mocz, zwierz popuścił czyli będzie długo biegł.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  72. Spojrzał po chłopaku.
    - A pytał kto? - zagaił. Przecież doskonale widział, gdzie zwierz uciekł, nie musiał nawet patrzeć na gałązki. Mohe wstał, otrzepał dłonie i ruszył ku zwierzakowi, nie biegł jednak, spojrzał tylko po swoim przeciwniku.
    - Zapewne będzie - przyznał, mimo wszystko słysząc komentarz i ruszył swoją własną drogą, nasłuchując odgłosów lasu i obserwując ruch w koronach drzew. Spłoszony żabodzik wywoływał reakcje u różnych innych zwierząt, a ich obserwacja i czytanie zachowań to coś co Mohe ćwiczył od małego. Nie tracił własnej energii i nie biegł, ale szedł dość żwawym krokiem aby nie zgubić tropu. Tylko czasami krzyżował swe kroki ze ścieżką, którą obrał tajemniczy rywal, ale nie skupiał na nim zbyt wielkiej uwagi. Jego bieg był dość głośny, jak dobrze pójdzie to wypłoszy zwierza i zwabi ku przełęczy, w której stronę szedł młodzik. Od drugiej strony las się przerzedzał i zmierzał w stronę brzegu oraz plaży, Mohe wątpił by zwierzak nie znał własnego rewiru i by uciekał właśnie tam.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  73. Musiał przyznać, że takiego obrotu sprawy się nie spodziewał. Honor nie był chyba zbyt dobrze znanym pojęciem poza jego rodzimymi stronami. Zmienił zdanie? A to ciekawe... Mohe nie zmienił, zamierzał zjeść, nie zabić. Uniósł jedną rękę w pokojowym geście, drugą trzymał przy toporku, gdyby jednak dane było mu walczyć o życie, ale jedyne co to unikał ciosów przeciwnika, nie atakował.
    - Nie szukam zwady - zaznaczył z nieco pochmurnym wyrazem twarzy. - Żabodzika starczy dla obu, chyba nie jesteś aż tak łakomy, nie wyglądasz na grubasa - zauważył zwinnie unikając ciosów. Mógł się podzielić ofiarą, przecież za kilka dni znowu i tak ruszy na łowy, najwyżej zrobi to szybciej niż gdyby całe mięso poszło dla niego.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  74. Grima zachichotała cicho.
    - Naprawdę jesteś dziwny Golasku - stwierdziła. Angażował się w tajne ochranianie dziewczyny na odległość i serio nie widział, że to wykraczało nieco pod zwykłe "po prostu mi zależy"? - Chronisz ją ze względu na dziecko, tak? - zapytała, a gdy zdradził, że nie odpuści po prostu westchnęła i kiwnęła głową.
    - Dobrze, będę wzywać w razie potrzeby - zapewniła śląc mu lekki uśmiech. Pewnie i tak by to zrobił, nawet bez jej zgody. Miała jedynie nadzieję, że ten cały strażnik nie doniesie mu o brzuchu, chociaż z drugiej strony, jakoś nie specjalnie czuła obawę w tym temacie, gdy chodziło o Golaska. Bardziej bała się, że zaraz by przeszukał całe Mathyr by odnaleźć ojca i próbowałby na wszystkie możliwe sposoby dowiedzieć się kto nim jest, a tego wolała uniknąć.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  75. Plując pod nogi? Nie ukrywał zaskoczenia słysząc te słowa.
    - A to jakaś ujma? - zainteresował się, bo tak to właśnie wyglądało, ale mimo pogawędki nie przerywał uników tak długo, aż nie ustały ataki. Wtedy dopiero odsunął ręke od toporka i trzymał w górze obie dłonie. Nisko, na wysokości ramion, gdyby jednak chłopakowi się odwidziało... Znowu.
    - Hm? Rzuciłeś mi wyzwanie... - zaczął lekko marszcząc czoło. Czyżby ten zwyczaj również tu nie obowiązywał. - Przyjąłem Twoje wyzwanie, tak się robi w moich stronach - z automatu przyłożył jedną z dłoni do swojego torsu. Powoli rozświetlało mu się w głowie... Czyżby to właśnie z tego powodu doświadczył już tak wielu nieprzyjemnych zachowań? Podrapał się po głowie. Cóż... Może rady o doedukowaniu się przed odejściem wcale nie były takie głupie? "Czy Ty w ogóle wiesz jak tam trzeba się zachować?!" słowa matki aż zabębniły mu w uszach, a on uśmiechnął się pod nosem.
    - Stara prukwa byłaby teraz zadowolona - zaśmiał się krótko.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  76. Kiedy wspólnymi siłami doprowadzili gospodę do porządku po wcześniejszym baby shower, An zbliżyła się do Gava i oparła tyłek o stół, stając przy boku chłopaka.
    - Jaki macie plan? Ty i Maryl? Rozmawiałam z tatą... - zaczęła już na dzień dobry wpatrując się w niego proszącym wzrokiem. - Zaprasza na mały poczęstunek, nic wielkiego, nie po tej wystawnej imprezie - zaśmiała się lekko. - Może jakaś nalewka, oczywiście nie dla mnie i nie dla małej, ale... - wzruszyła ramionami i lekko zagryzła wargę. - Pomyślałam, że moglibyśmy iść do Febe, a później, no wiesz... Iść powiedzieć?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  77. Zastrzygła uchem na jego słowa i zaraz zachichotała ponownie.
    - Czyli jednak masz przyjaciół - zauważyła wesoło. Kojarzyła, że jeszcze niedawno bardzo bronił się przed podobnymi stwierdzeniami. Przytaknęła mu głową gdy wyznał swoje intencje.
    - Jak dla mnie to najważniejsze, że nie jest Ci obojętna, ani ona, ani dzidziuś. Reszta przyjdzie z czasem, wcale niekoniecznie miłość, może coś innego, ale jak zależy to łatwiej się dogadać - stwierdziła z lekkim uśmiechem, a na słowa o radości wzięła głęboki wdech i cofnęła się do ściany, by oprzeć o nią swoje plecy. Cieszył się.
    - Chyba boisz się cieszyć, co? Wiesz Golasku, Twoja radość nie wysyła innych na zatracenie, to że ich cenisz, że lubisz, że kochasz... To ani ich nie ochroni, ani nie narazi. Może zdołować lub dać siłę, w zależności od potrzeb czy sytuacji - spojrzała w sufit i okryła się mocniej swoim kocem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  78. Mohe przytaknął mu lekko głową. No tak, pluli pod nogi. Cóż, ewidentnie było z tym gestem coś nie tak, skoro wywoływał taką reakcję. Słysząc co oznaczał dla ludzi jego pokroju zmrużył oczy i obserwował chłopaka podejrzliwie. Ujma? Gapił się chwilę na chłopaka i nagle prychnął śmiechem.
    - Teraz wszystko zdaje się tak jasne - rzucił rozbawiony i pokręcił głową, przysłaniając lekko oczy z zażenowania swoją własną osobą. Nawet skronie sobie pomasował. - To się zbłaźniłem - stwierdził i znowu spojrzał na nieznajomego. - Wybacz, nawet Cię nie znam, nie wpadłbym na to by Tobą gardzić - przyznał i zaraz wzruszył ramionami. - Dla mnie to brzmiało jak wyzwanie... Poza tym, też go potrzebuję... - spojrzał na niebo. Było już trochę późno na tropienie nowego, pewnie dałby radę, ale gorzej z oporządzaniem. Po ciemku nie szło to zbyt dobrze, a musiało być dobrze wykonane by rzeczywiście ochronić tipi przed przeciekaniem. - Głównie chodzi mi o skórę, mięsa nie potrzebuję zbyt wiele - przyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  79. Nadal patrzyła na niego proszącym wzrokiem, dając chłopakowi chwilę do namysłu. Słysząc odpowiedź uśmiechnęła się do niego szeroko.
    - Tak jest, Febe, Maryl i Grandsandy - przytaknęła mu głową, czując pewnego rodzaju ulgę i radość. Jakoś tak automatycznie zmierzwiła lekko jego czuprynę, gdy ten bawił się figurką, po czym uśmiechnęła się ciepło.
    - Ja też, prawdziwy emocjonalny rollercoaster, ale w pozytywnym znaczeniu - przyznała pogodnie. - Musze przyznać, że naprawdę dobrze odgrywałeś rolę przyszłego Natana tam na scenie - rzuciła z zadziornym uśmieszkiem. - No i te pieluszkowe pląsy - zaśmiała się delikatnie. - Fajny dzień, świetna organizacja więc musiało wyjść dobrze - dodała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  80. Uśmiechnął się pod nosem.
    - Aż tak lubisz rywalizację? - bardziej stwierdził niż zapytał. Chłopak wyglądał na dość zadziornego, więc nawet mu to do niego pasowało. - Nie jesteś w tym sam, zapewniam - dodał, bo i on lubił zdrowo konkurować.
    Kiedy usłyszał po co mu zwierz zmrużył lekko oczy przyglądając się chłopakowi jakby ten był jakiś zaczarowany. Milczał chwilę wyraźnie analizując własne myśli w głowie. Niby mógł zastanawiać się nad rzuconą propozycją, ale nie. Zacisnął na chwilę zęby i pokręcił głową.
    - Dużo ich? W tej wiosce? Nie chcę porcji... Mam jeszcze zapas, mam zdrowe ręce i nogi, jutro zapoluję. Oddaj im to zwierze, może nawet skóry się przydadzą. Mogę je im obczyścić, dobrze spisują się na deszczu, nie przeciekają, zawsze to jakieś okrycie... - mówiąc to był odrobinę zamyślony, ale pewien swego lekko przytakiwał sobie głową.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  81. Uśmiechnęła się pod nosem.
    - Znasz mnie w gorszych wydaniach - stwierdziła luźno z lekkim uśmiechem, bo rzeczywiście mieli już okazję solidnie się pokąsać. Na widok uścisku Maryl, An uśmiechnęła się cieplej, ale zaraz poczuła delikatne poruszenie pod sercem, pierwszy raz, ale odruchowo przyłożyła dłoń do brzucha. Oho, odezwały się małe zazdrośnice. Dziewczyna uniosła brwi i wskazała na siebie palcem, udając zaskoczenie.
    - Ja? Ależ oczywiście, będzie mi bardzo miło - posłała dziewczynce uśmiech, a czując dłoń Gava spojrzała po ich dłoniach z jakimś takim błogim uśmiechem. - Nic się nie... - chciała zatrzymać jego rękę, ale schował ją w kieszeń. An lekko przygryzła dolną wargę po czym przełożyła rękę przez łokieć chłopaka. - A tak mogę? - zapytała patrząc na niego z ciepłym uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  82. Słysząc o przechylaniu skali spojrzał po chłopaku z zainteresowaniem. Posłał mu nieco zadziorny uśmiech.
    - Jak dla mnie to skoro zdajesz sobie z tego sprawę to po prostu lubisz przeginać. Lubisz adrenalinę - stwierdził dość luźno. Akurat to był w stanie zrozumieć, sam miał na swoim kącie tak zwane granie komuś na nosie, właściwie to w swoich stronach osiągnął nawet mistrzostwo tej dziedziny. Na odpowiedź co do liczby mieszkańców zaczął coś sobie na spokojnie analizować i kreślić patykiem na ziemi. Lady Szpon? Uniósł lekko brew patrząc po Gavie z powątpiewaniem w oczach. Zmrużył oczy i słuchał o tej kobiecie ze spokojem na twarzy. Miał wrażenie, że oczy chłopaka aż się skrzą od irytacji.
    - Hmm... Coś czuję w kościach, że okropny los czeka Lady Szpon... - uśmiechnął się pod nosem lokując spojrzenie w swoich bohomazach i zerkając w stronę towarzysza. Kiwnął zaraz głową, zapewniając o powadze swoich słów, a na gest z dłonią lekko się uśmiechnął.
    - Tak, ten gest akurat znam, chociaż u nas na coś takiego trzeba sobie zasłużyć, no przynajmniej gdy chodzi o wodza czy szamana - wyznał, jednak bez oporu uścisnął dłoń chłopaka. - Bez obaw, ja jestem szaraczkiem, mnie to nie koli w oczy - dodał. - Mohe - również się przedstawił. - Powinno pójść dość sprawnie - kiwnął głową i prześlizgnął wzrokiem po chłopaku. - Właściwie czym polujesz? - zagadnął, bo nie widział przy nim broni, która kojarzyła mu się w typowymi łowami. - Warto by obmyślić plan polowania - wyjaśnił swoje pytanie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  83. Mimo braku odpowiedzi nie przerwała gestu i szła z pogodnym uśmiechem na ustach. Dzień był tak dobry, że coś takiego nie było w stanie popsuć jej humoru.
    - Hej, hej! - rzuciła entuzjastycznie i pomachała do domowników by z uśmiechem odprowadzić Maryl. Ines najwyraźniej bardzo dobrze się z nią dogadywała, bo obie wydawały się w skowronkach, nawet Rahim mimo ponurej miny nie uciekał od towarzystwa, jedynie od niej stronił. An uśmiechnęła się na te wszystkie dziecięce relacje. Ciekawe jak to będzie z Fasolkami... Dogadają się z innymi? Spojrzała po Febe i uściskała ją zaraz na dzień dobry.
    - Jeszcze raz dzięki za prezenty - wtrąciła nim Gave wspomniał o bliźniaczkach.
    - Och, a ja za Wasz występ, nieźle się uśmiałam - przyznała pogodnie i zaraz spojrzała po brzuszku An, a na zasłyszane wieści zmarszczyła czoło. - Dwie? - nie ukrywała zaskoczenia, chociaż jakby tak głębiej się zastanowić to rzeczywiście przy badaniu Akane wychodziły różne dziwne komplikacje. - Jasne, chodźcie - zaprosiła ich do gabinetu. - Rahim! - zawołała jeszcze syna.
    An z kolei uśmiechnęła się lekko pod nosem i wzruszyła ramionami, czując lekkie wypieki na policzkach. Już gdy zapytano ją o Groszka wcale nie poczuła się jakoś źle z tą myślą... Jasne, sześcioraczki byłyby przesadą, ale mimo wszystko. Prychnęła cicho pod nosem.
    - Nie przesadzaj, wiesz co by się tam działo przy sześciu sztukach? Mój brzuch fasowałby jak morze w trakcie sztormu - rzuciła żartobliwie i usiadła na kozetce, a już zaraz dołączyła do nich Febe i Rahim.
    - No cześć - bąknął młodzik.
    - Składam reklamację - An spojrzała wymownie na dzieciaka, a ten skrzyżował ręce na torsie.
    - No młody, tym razem się skup, a nie koleżanki w głowie, Saphira nie ucieknie, a ja muszę wiedzieć na jaki poród się szykować - Febe trzepnęła młodzika przez ucho i sama zaczęła szykować się do badania, odkazić ręce, umyć. Rahim westchnął i przewrócił oczyma, masując się po uchu.
    - Tak spuchłaś to na pewno będą dwie - rzucił zbliżając się do dziewczyny.
    - Rahim! - Febe spojrzała po nim gniewnie, a An spojrzała po dzieciaku mrużąc lekko oczy, wtedy też jedno z krzeseł uniosło się wysoko, jakby ktoś je złapał i chciał cisnąć w chłopaka.
    - Matko, Gave! - An wyraźnie się przestraszyła i zeskoczyła z kozetki, osłaniając Rahima w razie co, ale zaraz syknęła, bo przez gwałtowny ruch poczuła skurcz w okolicach brzucha, mimo to udało jej się zasłonić dzieciaka.

    Akane i gniewna Fasola xD

    OdpowiedzUsuń
  84. Rahim wyraźnie zdziwił się na to specyficzne zjawisko, nawet Febe przerwała swoje rytuały na widok krzesła. Akcja była tak szybka, że meduza jedyne co to rozchyliła usta, a chłopaka sparaliżował strach. Tkwił chwilę w bezruchu, gdy Gave pomagał Akane wstać, a uwaga o dokuczaniu Fasolką buczała w uszach. An oddychała trochę ciężej, ale przy pomocy chłopaka udało jej się spokojnie usiąść i zaraz zaczęła masować brzuch.
    - Bez przesady, to tylko głupia uwaga, nie mogą za coś takiego naparzać innych krzesłem... Krzeseł nie starczy na tym świecie - stwierdziła i zaśmiała się krótko, ale zaraz przestała, bo skurcz ciągle się utrzymywał. - Zaraz przejdzie... - posłała chłopakowi wdzięczny uśmiech i delikatnie pogłaskała jego policzek. Oczy jej się odrobinę szkliły, takie skurcze nie były przyjemne, ale na szczęście nie trwały długo.
    - Rahim... - Febe spojrzała wyczekująco po synu, a ten wstał z podłogi i otrzepał się, po czym chrząknął.
    - Przepraszam... To był niepotrzebny komentarz - przyznał szczerze. Jego matka zaraz go wyminęła, kręcąc głową i podchodząc do An.
    - Połóż się skarbie, skurcz trzeba rozciągnąć, mało przyjemne ale najbardziej skuteczne, nogi maksymalnie prosto, naciągamy mięśnie - poleciła. - A Ty do roboty - rzuciła do syna. Już ona sobie z nim później porozmawia. Rahim zacisnął lekko usta, chyba zdawał sobie sprawę ze swoich kłopotów, milcząc kiwnął głową i w skupieniu zaczął obserwować brzuch Akane.
    - Co za... - wypalił nagle, ale szybko ugryzł się w język - ... urocze Fasolki... - chrząknął zerkając po Gavie i matce. - No... Tak... Jak byk dwie, ale... No... Jedna prawie nachodzi na drugą, teraz jak są większe to widzę wyraźnie... Malutkie, ale dwie - wydał osąd i nawet zbliżył się, jakby chciał lepiej zaobserwować źródło ciepła. Czy one...? Niee, to musiał być przypadek. Miał wrażenie, że ich głowy są zwrócone w jego stronę, dosłownie uczucie jakby ktoś się w niego intensywnie wpatrywał.

    Akane xDD

    OdpowiedzUsuń
  85. Kiedy tylko Gave zwrócił się do brzuszka, An poczuła w nim poruszenie, a Rahim wyraźnie je dostrzegł. Dziewczyna syknęła lekko.
    - Oh, no jasne, mów im tak dalej to kolejne krzesło poleci w Maryl - spojrzała wymownie na chłopaka. - Są o nią zazdrosne, aj... - spojrzała po brzuchu i pogłaskała lekko - ... no już, już... Zaraz mi tam siniaków narobicie - zganiła delikatnie brykające maluszki, ale wszystko z nutką śmiechu w głosie. - Zazdrosne małpiszony - wzięła głęboki wdech i przymknęła oczy, pozwalając by Febe obejrzała ją dokładnie.
    - Nie wiesz jak to jest? - Febe uśmiechnęła się pod nosem do An. - Tatusiowie zawsze rozpuszczają córeczki - meduza zerknęła na Gava. Tak, zdecydowanie widziała go w roli rozpuszczającego rodzica.
    - No to rzeczywiście pięknie - sama An spojrzała na Gava z zadziornym uśmiechem. Już po Maryl mogła zobaczyć, że to rzeczywiście bardzo prawdopodobne.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  86. Kiwnął głową na znak, że rozumie. Zaraz jednak coś sobie uświadomił.
    - A właściwie to gdzie są "Twoje strony"? - zapytał zerkając po nim trochę podejrzliwie. Kojarzył mu się jedynie z Polszaninem, ale jakoś nie bardzo pasował, coś było w nim inne. Wymijająca odpowiedź tym bardziej wzbudziła podejrzenia Mohe, przyglądał się dłuższą chwilę chłopakowi, bacznie go lustrował.
    - Nagonisz... - powtórzył po czym wzruszył ramionami. - No dobra, to Ty naganiasz, ja strzelam - zgodził się bez większych problemów. Śmiał przypuszczać, że jeżeli czegokolwiek ma się w życiu dowiedzieć to prędzej czy później i tak się dowie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  87. Brzmiał w tym wszystkim tak beztrosko... W uszach aż jej zabrzęczało popularne w ich świecie "nie kop pana, bo się spocisz". Tak, w danej chwili te słowa idealnie pasowały do Gava i jego podejścia do wychowania Fasolek. An uśmiechnęła się głupkowato na tą wizję, a całus przyjemnie ją zaskoczył. Podniosła się na łokciach, obserwując jak głaszcze jej brzuch i słuchając tych wszystkich wyjaśnień. Prychnęła pod nosem.
    - Mój tata? Oj, wysoko sobie postawiłeś poprzeczkę - zaśmiała się lekko i pokazała chłopakowi język. Badania na szczęście były krótkie, a informacja, że wszystko dobrze wprawiła An w jeszcze lepszy humor.
    - O, co to, to nie! - rzuciła za Gavem. - Idę z Tobą, to moją piosenkę sobie zażyczyła Gavie chytrusie, dziś musisz się podzielić swoją małą przyjaciółką - pogroziła palcem w jego stronę i zebrała się z kozetki, by podziękować Febe i dołączyć do chłopaka. - Mrugnąć nie można bo już się wymykasz - zacmokała i pokręciła głową, ale w żartobliwym tonie, posłała mu łobuzerski uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  88. Czyli też wędrował. Mohe kiwnął głową, najwyraźniej wiele istot wybierało wędrowny tryb życia lub byli po prostu ostrożni i dawkowali informacje.
    Widząc jak chłopak się oddala rozruszał ramiona, przygotował łuk i powoli zajął stosowne miejsce. Wspiął się na jedno z drzew, nie za wysoko, nie za nisko. Strzał pod odpowiednim kątem zapewniał zwierzęciu szybką śmierć, a przecież o taką właśnie chodziło. Chłopak musiał jednak dobrze widzieć i słyszeć. Nie znał umiejętności Gava i nie był pewien, z której strony żabodzik przybiegnie. Słysząc niedalekie poruszenie przygotował się do wystrzału, napiął łuk i namierzał cel, gdy ten tylko pojawił się na widoku. W lesie było wiele przeszkód, więc Mohe nie stawiał na popisy, strzał miał być po prostu czysty.
    - Gleba! - rzucił nim wystrzelił. Chciał dać jakikolwiek znak, że strzała leci, co by chłopak nie wszedł z linię strzału. Zaraz las przeciął krótki, żałosny kwik i zwierzę padło na ziemię już martwe. Idealnie! Chłopak zeskoczył zwinnie z drzewa po czym ruszył ku ofierze z dumnym uśmiechem. - Ciekawa technika, chociaż nazwałbym to wabieniem, nie zaganianiem - przyznał mijając chłopaka. To drugie bardziej kojarzyło mu się z gonieniem ofiary, nie uciekaniem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  89. Westchnęła tylko kręcąc głową i odwzajemniła jego uśmiech by zaraz puścić oko do Maryl i ruszyć z nimi do jej łóżka. Nie rozumiała co tam między sobą gadali, ale na władczy ton Gava spojrzała po nim wymownie i prychnęła pod nosem.
    - Pan się chyba pomylił, to nie Panu przyszłam śpiewać - pstryknęła go w nos. - Milcz i tul, ewentualnie tłumacz, to Twoje zadanie - posłała mu nikły uśmieszek. - Highway to hell czy wolisz coś innego? Mogę też sama wybrać jak nie masz pomysłu - zaproponowała dziewczynce, licząc, że chociaż większość zrozumiała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  90. No proszę, Gave i normalne kołysanki? Spojrzała po chłopaku uśmiechając się lekko pod nosem. A ją zawsze uciszał jak chciała zaśpiewać mu coś spokojnego. Obserwowała te ich ustalenia z uśmiechem na buzi, lubiła na nich patrzeć. Poprawiła się po chwili, Fasolki znowu zaczęły nieco wierzgać i pozycja była mniej wygodna, ale w końcu znalazła odpowiednią.
    - Dwie? No nieźle... - udała, że się zastanawia. - Chyba dam radę... - zaśmiała się lekko i chrząknęła cicho, rozgrzewając gardło. Zaczęła od żywszej piosenki, co by ta spokojniejsza chociaż trochę znużyła dziewczynkę.
    - Livin' easy, lovin' free, season ticket on a one way ride... - wystukiwała nogą rytm melodii.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  91. Akane uśmiechnęła się, gdy Gave do niej dołączył i nawet zaśmiała lekko w trakcie, na tego kuksańca. Maryla doprawdy była udana. Dziewczyna dokończyła piosenkę w trakcie bujając się jeszcze do rytmu.
    - I jak? Znośnie? - poruszyła zabawnie brwiami i tyknęła palcem czubek nosa Małej. - Teraz musisz go mocno przytulić, nie lubi jak śpiewam kołysanki i może próbować uciec - rzuciła żartobliwie i pokazała Gavovi język.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  92. Mohe kiwnął głową na pochwałę.
    - Dzięki - odpowiedział krótko, od razu oglądając truchło i oceniając mniej więcej wartość skóry. Przyda się, na pewno, była dość zadbana, jedynie przy nodze poszarpana po starej ranie. To wyjaśniało dlaczego żabodzik kręcił się sam. Słysząc pytanie oderwał wzrok od zwierza i spojrzał po chłopaku.
    - Ja? - zastanowił się chwilę. - Noo... Będzie już z piętnaście lat... - tak mu wyszło z obliczeń. Pierwszy raz trzymał łuk jako czterolatek, a jak już go dopadł to praktycznie się z nim nie rozstawał. - Nie każdy się nadaje, ale... - nawet nie dokończył, bo chłopak nagle przeklął i zerwał się na równe nogi. Mohe zmarszczył czoło. Coś się stało? Wstał i spojrzał za Gavem, a kiedy krzyk dziecka przeciął okolicę chłopak na chwilę zamarł. Ciarki przeszły mu przez plecy, nieprzyjemne wspomnienia wróciły. Walczył ze sobą chwilę, ale w końcu zacisnął zęby i ruszył biegiem za Gavem, wyciągnął jeszcze swój nóż i nacinał każde pominięte drzewo.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  93. An stwierdziła, że chyba najwyższy czas trochę bardziej przyłożyć się do języka Terrańskiego. Jasne, gdy miała okazję pytała o pewne zwroty, ale teraz miała na myśli prawdziwą naukę.
    - Bardzo mi miło - przyznała, gdy "wyrok" został wydany i zaśmiała się delikatnie.
    - Sen to zdrowie ko-cha-nie - poruszyła zabawnie brwiami - a Ty co chwilę się w coś pakujesz (ekhem... -.-') więc dużo Ci się go przyda - rzuciła pół żartem, pół serio, a gdy dziewczynka była już gotowa zaczęła drugą piosenkę.
    - W górze tyle gwiazd, w dole tyle miast, gwiazdy miastom dają znać, że dzieci muszą spać... - padły pierwsze słowa spokojnej melodii.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  94. Obserwowała ich jeszcze chwilę z błogim uśmiechem na twarzy, a kiedy padło hasło lekko przygryzła dolną wargę i pokiwała głową, wstając. Spojrzała na dłoń Gava i ujęła ją delikatnie, nie chciała naciskać, a brała pod uwagę, że znowu ją zabierze, ale nie. Sama pewniej go chwyciła i posłała delikatny uśmiech.
    - Bądź po prostu sobą... No, może odrobinę mniej pyskaty - pokazała przerwę między palcami, śmiejąc się przy tym krótko. Na wzmiankę o prezencie spojrzała po Gavie zainteresowana i zaraz kącik jej ust uniósł się delikatnie.
    - Chyba mocno się wkręciła, co? Na to całe ciociowanie - automatycznie obejrzała się na domek Febe, ale zaraz wróciła wzrokiem do chłopaka. - Urocza jest, mam nadzieję, że Fasolki to docenią, bo na tą chwilę strasznie tam gulgoczą, wredne zazdrośnice - pokręciła głową, rozbawiona tymi dzisiejszymi kopniakami i wierzgnięciami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  95. Mohe nauczył się w swoim życiu wielu rzeczy, jedną z nich był fakt, że efekt zaskoczenia potrafił zdziałać cuda. Kiedy dotarli na miejsce nie wbiegał na polanę, czmychnął bokiem, schował nóż i złapał łuk, cichaczem wskakując za niedalekie drzewo. Dojrzał dziewczynkę w ramionach rosłego Polszanina i przeklął pod nosem. Widział co prawda gorsze obrazy, ale jego osobiście napadanie młodszych i słabszych po prostu gorszyło.
    Kiedy facet dyskutował, Mohe zakradł się od jego boku i obserwował. Usłyszał jak Gave zmienia język, a jego mała przyjaciółka zasłoniła uszy, uznał, że to idealny moment. Wycelował i wypuścił strzałę wprost w skroń oprawcy, a gdy ta tylko dosięgnęła celu w okolicy rozniósł się standardowy okrzyk plemienia Nhulu.
    - Ajajajajajaj! - Polszanie dobrze go znali, jednak do tej pory słyszeli jedynie po wtargnięciu na tereny dzikusów, a te były znacznie oddalone. Mohe to jednak nie przeszkadzało, wypadł z krzaków uzbrojony w toporek i od razu natarł na przeciwnika, drapieżnie przy tym wystawiając zęby. Akurat straszenie i atakowanie miał solidnie opracowane.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  96. - Przynieść? - powtórzyła po nim. W sumie... Nawet o tym nie pomyślała, a nie był to taki głupi pomysł. Z tego co kojarzyło to tak nawet wypada. - Hm... - sama zaczęła się rozglądać, ale zaraz usłyszała propozycję Gava i spojrzała po nim nieco rozbawiona. - Chcesz dać mojemu tacie kwiaty? - uniosła lekko jedna z brwi i zaśmiała się delikatnie. Jasne, że zapewne miał na myśli Shiye, ale jakoś tak ta wizja ją rozbawiła.
    Przytaknęła mu głową. - Tak, pozytywnie, widać to gołym okiem - przyznała, bo ani razu nie poczuła by Maryl była zła ze względu na przyszłe dzieci Gava. - Pytanie kogo będziemy przez to kolano przekładać - pogroziła mu palcem i pokazała język. Uśmiechnęła się lekko na kolejne słowa i znowu lekko wzruszyła ramionami.
    - Możesz przytulić brzuch, możesz go głaskać... One... Lubią to, ja też to lubię - przyznała trochę niepewnie. - Śpiewanie również - dodała już z szerszym uśmiechem i dała pociągnąć się do ogródka. - Rei Cię nie zamorduje? Może lepiej zebrać takie polne? Shiya je lubi... Bezpieczniej by było nie pakować jej do wazonu jakiś specjalnie hodowanych roślinek - szepnęła mu nad uchem, odrobinę rozbawiona tym rabunkiem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  97. No głupek! Zacisnęła lekko usta co by nie prychnąć śmiechem, ale zaraz go lekko szturchnęła i spojrzała z figlarnymi iskierkami w oczach. - Zemszczę się w najmniej odpowiednim momencie - zagroziła mu cicho i sama poruszyła zabawnie brwiami.
    Na stwierdzenie co do pachty musiała przyznać, że ten drobny dreszczyk emocji był cholernie przyjemny. Uśmiechnęła się pod nosem, skradając się wraz z chłopakiem, a kiedy rzucił o piwnicy uniosła zaskoczona brwi.
    - Co? - spojrzała w stronę wskazanego miejsce i pokręciła głową z niedowierzania. Czuła się jak mała dziewczynka i nawet musiała przysłonić usta co by się nie zacząć chichrać. Nieco schylona przemknęła przez podwórko prosto pod drzwi piwniczki i już zaraz majstrowała przy drzwiach co by dostać się do środka. Humor bardzo jej w tym wszystkim dopisywał.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  98. W temacie walki wręcz, nożem, toporkiem czy łukiem Mohe miał wprawę, zabijanie również nie było mu obce. Jeżeli już atakował to w jednym celu, szczególnie gdy chodziło o takie okazje. Przecież po to się wyrwał, prawda?
    Przeciwnik, z którym walczył dobrze posługiwał się swoim mieczem, ale był odrobinę ociężały w swoich ruchach i chyba zbyt pewny siebie. Rzucał dość jasne aluzje, umniejszając "dzikusowi", ale po dłuższej wymianie ciosów padł od mnogich małych dźgnięć, zadanych w odpowiednie miejsca. Mohe oparł zakrwawione dłonie o własne kolana i uspokajał oddech, odrobinę się zziajał tym pojedynkiem, jednak szybko wyprostował sylwetkę i ruszył w stronę Gava. Krew wytarł w ciuchy, obserwując dziwną pogadankę chłopaka. Czyżby odprawiał jakieś rytuały? Patrzył po nim, po dotykanych trupach.
    - Co robisz? - zapytał. Słyszał o oddawaniu czci zwierzętom w ramach podziękowania za posiłek, ale tu...? Kiwnął głową na podziękowanie i zaraz obejrzał się na dziewczynkę, gdy ta wybiegła z kryjówki, nie chciał jej straszyć, więc ułożył dłoń na torsie i skłonił się nisko, niczym do prawdziwej księżniczki.
    - Kłaniam się królewno Maryl - nim jeszcze się wyprostował spojrzał na małą i puścił jej oko by dopiero wtedy wrócić do normalnej postawy. - Byłaś bardzo dzielna - dodał spokojnie i zerknął po ciałach. Czego chcieli od samotnego dziecka? Jak bardzo świat spoza mgły był spaczony?

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  99. Dziewczyna zawzięcie pracowała nad kłódką, a kiedy Gave do niej dołączył zerknęła na specyficzny bukiecik i uśmiechnęła się pod nosem, przyjmując kwiatuszka.
    - Już prawie mam... Co ten Melio? Niepoważny jakiś... Jak mu się młodsi tu zaczną wkradać to sobie jeszcze krzywdę zrobią - zacmokała cicho z dezaprobatą i poczuła cyknięcie pod palcami. Udało się! - No już, już mam! - bąknęła. - Kwiatków Ci nikt do ziemi nie poprzylepiał - śmiała zauważyć i zaraz weszła do środka, od razu dopadając jedną z butelek. Dojrzała jak za plecami Gava przebiega jakiś cień i aż poczuła ciarki na plecach. - Wiejemy! Mają nas! - rzuciła szybko wybiegając ze spiżarki i popychając Gava co by się ruszył.

    Akane xD

    OdpowiedzUsuń
  100. Biegła ile sił w nogach trzymając mocno flaszkę i dłoń chłopaka. Kiedy wybiegli już z podwórka zaniosła się śmiechem i śmiała się dalej kiedy już przystanęli.
    - Tak, świetna - przyznała rozbawiona i przysunęła się do niego odruchowo chcąc pocałować, jednak zatrzymała się chwilę przed i po prostu jeszcze raz krótko zaśmiała, odrobinę nerwowo. - Sorki - rzuciła zerkając na alkohol i kwiaty, kiwnęła jeszcze głową. - Na pewno wystarczy, pewnie się nawet nie spodziewają, że coś dostaną - przyznała z lekkim uśmiechem zerkając w stronę domu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  101. Z zainteresowaniem słuchał o jego wierzeniach, brzmiało to dość interesująco.
    - To Twoja modlitwa? Brzmisz jak szaman, odpuszczasz co złe i uwalniasz w Zaświaty - zauważył, ale coś mu tu nie pasowało. Czyżby każdy w tych stronach miał chody u Istoty Stworzenia? U niego taką rolę odgrywały konkretne jednostki, jednak zdążył już zauważyć, że jest wiele różnic między jego plemieniem, a tutejszymi istotami.
    "Pan" dziwnie zabrzęczało mu w uszach, chyba pierwszy raz ktoś zwrócił się do niego w ten sposób, cofnął nawet lekko głowę i pokręcił głową.
    - Niee, nie mam żadnych włości, Mohe, nie Pan, po prostu Mohe - wyjaśnił odrobinę skrępowany, podrapał się nawet po głowie. Jasne, słyszał jak inni wymieniali się takimi zwrotami, ale głównie w większych wsiach czy miasteczkach. Na energiczny zeskok dziewczynki cofnął się o krok, by zrobić miejsce na jej pokaz. Uśmiechnął się zaraz pod nosem, patrząc na małą z założonymi przy piersi rękoma. Zachowywała się bardzo podobnie do dzieci z jego stron, te również naśladowały wojenne ruchy, jednak u niego nie chodziło o zabawę, a broń nie była drewniana. Skrzywił się lekko na swoje wspomnienie i zaraz spojrzał na Gava.
    - Pocieszna - rzucił z lekkim sentymentem w głosie, zmierzwił nawet włosy Maryl i odwrócił się na pięcie. - Pójdę po mięso, może go jeszcze nikt nie zwędził... - rzucił odrobinę zamyślony i jak zrobił, tak powiedział. Szedł za nacięciami, które sam wykonał na pniach drzew.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  102. Mohe uśmiechnął się do dziewczynki.
    - Maryl - powtórzył po niej i kiwnął głową. Na pewno zapamięta.
    Słysząc pytanie odwrócił tylko głowę. - Wrócę - zapewnił spokojnie i zmierzwił jej jeszcze raz włosy, śląc przy tym delikatny uśmiech.
    Wrócił po kilkunastu minutach z żabodzikiem przerzuconym przez szyję, trzymając po dwie nogi w dłoniach, co by mięso sie nie osunęło. Posłał kolejny uśmiech Maryl, gdy ta tak entuzjastycznie go powitała, a na pytanie o łuk zaśmiał się krótko.
    - Słuchaj brata, najpierw jedzenie, trzeba mieć dużo sił by naciągnąć cięciwę - polecił jej. Jakoś tak dość swobodnie przyszło mu skojarzyć ich z rodzeństwem, przyszywanym oczywiście, bo sam ich wygląd świadczył o innych rodzicach.
    Chłopak położył truchło przy palenisku, wyciągnął nóż i od razu zaczął skalpować ofiarę, wtedy też usłyszał coś o "takich" i poczuł zaczepkę przy warkoczu.
    - Wzory? - zaciekawiony spojrzał po małej. - Podobają Ci się? - dopytał, dzieci raczej bały się go z ich powodu, przynajmniej te tutejsze maluchy. - A jakie byś chciała, hm? - zapytał, będąc na kuckach i tyknął ją lekko w czubek nosa, co prawda rękę miał zakrwawioną, ale u niego to akurat była codzienność.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  103. Drzwi od głównej izby Grandsandów otworzyły się gwałtownie.
    - O nie moja droga, nie ma opcji, ubieraj ten czepek i nie marudź, Raja siedziała w tym paskudnym szalu wczoraj, Ty byłaś na rączkach, teraz zamiana i nie ma dyskusji - Akane rzuciła w progu, przytrzymując drzwi plecami i naciągając na głowę jednej z córek małą czapeczkę. Malika przewiązana była ciasno przy jej klatce piersiowej, a jej siostra leżała w beciku na ramieniu dziewczyny. - Dziś tylko kawałek, więc nawdychajcie się tlenu bo... - ruszyła w stronę schodów, ale zatrzymała się gwałtownie widząc kto siedzi na jednym ze stopni.
    - Gave... - spoważniała jak na pstryknięcie palca. Spojrzała po nim i lekko zacisnęła usta, sparaliżowało ją na pierwsze kilka sekund. Nie spodziewała się go tu tak szybko, na pewno nie na następny dzień. Może i nie wyglądał na konającego, ale okropnie wyszczuplał, a na odsłoniętych fragmentach ciała wciąż widniały siniaki. An zacisnęła mocno zęby... Oglądanie go w takim stanie było... Ciężkie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  104. Dźwięk jego głosu rozbrzmiewał w uszach, stała jeszcze chwilę niczym słup, a słowa jakie wymawiał docierały bardzo powoli.
    - Gave... - powtórzyła niczym ułomna i ruszyła w jego stronę by kucnąć przy nim i objąć delikatnie, razem z maluszkami. - Żyjesz... - szepnęła, jakby dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Dopiero teraz dopuściła do głowy tę myśl. Usiadła zaraz obok, uwalniając go z objęć i patrząc po nim lekko szklącymi się oczyma, uśmiechała się mimo to szeroko.
    - Głupi... Co za pytanie, jasne, że możesz - zaśmiała się krótko i podciągnęła nosem, z automatu pokazując mu córkę w beciku. - Raja... - szepnęła. - Raja i Malika - odsłoniła chustę by mógł również zobaczyć drugą małą. - Księżniczki... Nasze... Znaczenie imion to jest... Królestwo, księżniczka... - przełknęła głośno ślinę. - Nie wiem czy Ci odpowiada, ale... musiałam jakoś do nich, a Fasolki... - rzucała trochę nerwowo, niepewnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  105. Patrzyła czule po chłopaku, a kiedy przyszło o podziękowania westchnęła trochę głośniej i kiwnęła głową.
    - Zawsze przyjdziemy - zapewniła cicho, dając mu przetrawić te emocje, w niech one również buzowały, ale kiedy tylko wydał opinię niepokój zniknął. Zaśmiała się lekko na wspomnienie ksywek.
    - Och nie myśl, że ja o nich zapomnę, małe Fasole potrafią dać w palnik, poza tym, to już weszło w nawyk - przyznała, a kiedy chciał wziąć małą na ręce zacisnęła lekko usta i przytaknęła głową, podsuwając mu ją ostrożnie.
    - Spokojnie, nigdzie się nie spieszymy - zapewniła. - Może... Chcesz ją potrzymać? Mogłabym wtedy poprowadzić Twój wózek... - zaproponowała. Z dwójką dzieci przy sobie było to mało komfortowe. - No, chyba, że chcesz poćwiczyć... Nie jest za wcześnie? - zapytała jeszcze. Jak dla niej to powinien odpoczywać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  106. An patrzyła na nich rozczulona, kołysząc lekko małą Malike. Na wspomnienie trzech tygodni lekko zacisnęła usta i pogłaskała ramię chłopaka delikatnie.
    - No to jesteśmy na dworze - posłała mu lekki uśmiech i wstała ze schodka. Skrzyżowała z nim wzrok i przytaknęła głową, miło, że chociaż raz zamierzał przestrzegać zaleceń.
    - Cała Febe... Raz, dwa postawi Cię na nogi - uśmiechnęła się nieco szerzej, a na zaproszenie lekko uniosła brwi. Przyjść i zaśpiewać? Zaśmiała się krótko.
    - Bardzo chętnie - przyznała, chociaż była zaskoczona. - Pomóc Ci z wsiadaniem? - zaproponowała. Z małą na rękach na pewno będzie to trudniejsze, a coś czuła, że Gave nie za szybko będzie chciał ją wypuścić z dłoni. - Lepiej odliczaj czas, zapewniam, że Malika zaraz się upomni o swoje, wredne Fasole działają jak w zegarku. Trzy minuty jedna? Ani sekundy krócej druga - rzuciła z lekkim śmiechem na ustach i spojrzała po chłopaku czule. Pech i szczęście w jednym, bo An czuła więź ojca z małymi, ale czuła też to jak bardzo się bały gdy był... tam.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  107. Pomogła mu usiąść na wózku z delikatnym uśmiechem, jak na uparciucha to dość szybko się zgodził. Kiedy siedział już wygodnie ruszyła z nim powoli w stronę gospody.
    - Heh, wiesz... U nich to chyba nie do końca tak działa - przyznała. - Mam wrażenie, że przez połączenie z światem duchowym nasze córki są... Trochę bardziej świadome niż dzieci w ich wieku? - wyznała to co przyszło jej do głowy już jakiś czas temu. Na przeprosiny lekko uniosła brwi i zatrzymała wózek, stała chwilę przy jego rączkach, ale przy kolejnych słowach przeszła na przód i kucnęła przy Gavie by lekko dotknąć jego policzka dłonią.
    - Wiem - szepnęła, jej oczy również były lekko załzawione. - Nie muszę sprawdzać - przyznała i podniosła się lekko by pocałować go w czoło, a po tym posłała chłopakowi subtelny uśmiech. - Teraz jesteś - spojrzała mu w oczy. - Pozwól mi się tym cieszyć, póki jesteś... Póki w ogóle Cię mam - jeszcze raz przejechała dłonią po jego policzku.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  108. Nie oczekiwała nawet odpowiedzi, chciała mu jedynie dać znać co zaobserwowała przez te dwa tygodnie. Uśmiechnęła się na to jedno, proste słowo, w danej chwili zupełnie jej wystarczało. Wstała i wróciła do prowadzenia wózka, a słysząc o pozostaniu na miejscu prychnęła pod nosem.
    - Mi to mówisz? Minie trochę czasu nim będę mogła swobodnie je stąd zabrać, stawiam, że mimo wszystko Tobie uda się szybciej gdzieś prysnąć - przyznała i zerknęła na Raje, a później Malike.
    - Akurat im to będzie bardzo odpowiadać, mam nadzieję, że Cię nie połamią co byś został dłużej - uśmiechnęła się pod nosem do własnych myśli.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  109. - Ja? Gdzie tam, ja będę grozić im ojcem, jak na stereotypową matkę przystało, mi nic nie grozi - odparła, nadal z zadziornym uśmiechem. Nie zgadywała, gdy milczał, sama cieszyła się spokojem, ostatnio bardziej niż zwykle.
    Pchanie wózka może i do najłatwiejszych nie należało, szczególnie, że teren pod stopami nie był utwardzony, ale ścieżki miały odpowiednie wymiary więc szło jakoś normalnie jechać.
    - Hm... - zerknęła na gospodę, bo właśnie do niej dojeżdżali. - Właściwie to nic konkretnego, wczoraj byłam tu pierwszy raz od porodu. Mają nowy nabytek, pianino, więc czasem sobie pośpiewam, pogram, czasem pomogę, ale wiesz... karmienie co trzy godziny, raz jedna, raz druga, w danej chwili nie przewiduję stałych prac - przyznała wprowadzając wózek do środka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  110. Zaśmiała się zerkając na chłopaka. On i piwowarny nierób?
    - Prędzej ja stanę się stereotypową matką niż Ty takim nierobem - stwierdziła rozbawiona. Pokręciła głową na wzmiankę o jedzeniu. - Odezwał się łakomczuch, akurat w tym temacie nie biorą z nas przykładu... - tu zerknęła na Malike - i bardzo dobrze - posłała jej buziaka, a później cmoknęła i do Raji.
    Poczuła zaraz dreszcze przechodzące przez plecy i delikatne zimno, znała to uczucie i drgnęła lekko.
    - Ugh, co to będzie jak skoczą Wam dwa miesiące - zaśmiała się krótko, chociaż wizja mogła być nieco przytłaczające. Skoro już w brzuchu potrafiły odwalać niezłe numery, teraz raczej nie było co spodziewać się drobniejszych wyskoków.
    Sama An rozejrzała się po przybytku z uśmiechem, ale zaraz zmarszczyła czoło czując, że z Gavem jest coś nie tak. Spojrzała na niego odrobinę przejęta. Zatrzymała wózek i powoli go obeszła, by znowu przykucnąć przy chłopaku.
    - Hej... Hej - spojrzała mu w oczy ze spokojem. - Jesteśmy przy Tobie, wszystkie trzy - dotknęła delikatnie jego dłoni, głaszcząc jej wierzch. - Jesteśmy tu bezpieczni, wszyscy - zapewniła. Malika wyjrzała zza chusty i zerkając na tatę zagaworzyła coś krótko, Raja z kolei wpatrywała się w niego ze spokojem. - Jedno słowo Gave i możemy wyjść, chcesz? - dała mu mimo wszystko wybór, temat był zbyt świeży by cokolwiek tu teraz wymagać. Miał czas, a An nie zamierzała go poganiać, nie było ku temu powodów.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  111. Mohe zaśmiał się lekko.
    - Ach, fryzura - uśmiechnął się do dziewczynki szeroko i zerknął na Gava, a widząc, że ten oddycha z ulgą jeszcze bardziej się rozbawił. - Nie umie? - udawał, że nie dowierza i pokręcił głową z dezaprobatą. - To go musimy nauczyć - uśmiechnął się pod nosem do chłopaka. - W końcu ktoś Ci musi robić warkocze, gdy mnie przy Was nie będzie - dodał i był bardzo rozbawiony, ale gdy usłyszał "Mo" odrobinę spoważniał. Musiała akurat tak na niego powiedzieć? Jakby już mało mu ją przypominała... Oczy chłopaka zaszkliły się lekko, ale ten zaraz zaśmiał się krótko i kiwnął głową, odganiając myśli.
    - Zrobię - przytaknął głową z trochę mniej szerokim uśmiechem i sam usiadł za plecami małej. - A Ty patrz i się ucz - tu zerknął w stronę chłopaka i kuknął na Maryl zza jej ramienia. - Takie od czoła czy luźne jak mam ja? - zapytał, palcami delikatnie rozczesując jej włosy i zaczął działać, gdy tylko odpowiedziała.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  112. Przerabiała już coś podobnego z Tonym i to całkiem niedawno, więc, nie, dla niej to wcale nie było irracjonalne.
    - Ciało reaguje instynktownie, nie wrzucaj sobie na głowę, wdech i wydech, wdech i wydech... - poleciła mu spokojnie i zamilkła, dając mu chwilę na uspokojenie nerwów. Kiwnęła głową, gdy postanowił zostać i przejęła córkę gdy tylko poprosił. Kucała wciąż przy nim, trzymając za rękę i obserwując raz jego, raz małe. Spojrzała po nim na przeprosiny i pokręciła głową.
    - Daj spokój, każdy czasem przechodzi gorszy czas - zapewniła i podniosła się powoli. - To co siadamy? Zjesz coś? Wypijesz? Zaraz wypakuję Malikę, musisz odbębnić swoje, bo biednej nikt nie tknie nim nie trafi w Twoje ręce - uśmiechnęła się pod nosem. Teraz ten grymas wydawał się szurnięty, ale Akane jakoś nie bardzo to obchodziło.

    An

    OdpowiedzUsuń
  113. - Ou, rozumiem... - no tak, to całkiem logiczne. Poobijali go tak solidnie, że pewnie i żołądek nieźle oberwał, pomijając głodówkę i inne... tortury. Lekko zacisnęła usta na wspomnienie obrazu ze snu. Obraz z telewizora, który pokazał jej Victor... Nie raz wracał do niej i przerywał sen.
    Słysząc o wodzie z cytryną kiwnęła głową z lekkim uśmiechem, jednak na jego surowe spojrzenie i uwagę zacisnęła odrobinę zęby. Poczuła lekkie ukłucie w serduchu, przecież kompletnie nie o to jej chodziło, raczej o marudzenie Mali, że mniej jej poświęca się czasu. Podała mu jednak córkę w milczeniu.
    - Jasne - odpowiedziała neutralnie i uśmiechnęła się słabo na teatralnego focha. Uśmiech trochę się poszerzył na widok tego jak tuli małą. Dobrze, że chociaż dla nich miał tak ciepły ton. Przyciągnęła do wózka Gava mały drewniany fotelik na nóżkach, w który włożyła Raje. - Zaraz wrócę, pilnujcie taty - tyknęła jedną i drugą w nos, śląc im wesoły uśmiech i obróciła się na pięcie, by ruszyć do kuchni. Tam podjadła kilka szykowanych smakołyków, nie zamierzała jeść przy Gavie i robić mu niepotrzebnie smaka. Przyszykowała też wodę z odrobiną liści Lippi, która imitowała cytrynowy posmak. Po kilku minutach wróciła do chłopaka i dzieci, stawiając na stole wodę dla siebie i lemoniadę dla niego.
    - Nie cytryna, ale bardzo podobna w smaku - usiadła obok, tak by siedzieć przodem do Gava, a bokiem do Raji. Podała jej swoją dłoń do zabawy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  114. - Hm? - Mohe spojrzał na Gava. - Wystarczy, że przytrzymasz włosy przy górze, o tak - pokazał mu - albo lekko uniesiesz i wtedy zapleciesz- również pokazał. - Wtedy nie ciągniesz. Podobnie przy rozczesywaniu, jak się coś skudli to trzeba złapać wyżej, wtedy możesz kudła szarpać i rozplątać - wyjaśnił mu spokojnie i posłał niewinny uśmiech po czym dalej tworzył. Na włosach Maryl można było dość wiele stworzyć, u niego w wiosce zdecydowana większość kobiet nosiła plecione fryzury i chociaż zdawało się to monotonne, to każda z tych fryzur wyglądała inaczej.
    - Proszę bardzo księżniczko Maryl - rzucił pogodnie, gdy skończył ją czesać, a na pytanie Gava zaśmiał się szczerze rozbawiony. - Nie umiem czytać po waszemu, jeżeli Cię to pocieszy, no i jest jeszcze kilka obcych mi tematów - przyznał, mimo wszystko z uśmiechem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  115. Akane na jego wyjaśnienie uśmiechnęła się lekko.
    - Tak Gave, wiem, że nie są - przyznała po czym lekko pokręciła głową. - Zwykły zwrot, też tak czasem mówię i pewnie nie raz jeszcze powiem, że "moje". Nie zraniłeś mnie tym, po prostu nie lubię tej Twojej pogardy w głosie - wyznała co tak dokładnie ją "dotknęło", wzruszając przy tym ramionami.
    - Na pewno? - zapytała zerkając po nim trochę niepewnie. Mógł nie do końca wiedzieć na co się pisze, ale skoro chciał. Kiwnęła głową. - W razie co przybędę z pomocą - wstała z miejsca i zaśmiała się lekko. - Tylko się nie przestrasz, bo te małe to usłyszę nawet w kuchni - ostrzegła go lekko rozbawiona, obie miały wysokie C.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  116. Onyx wracała ze swojej uzdrawiającej podróży. W Norach pewnie czekały na nią już nowe zlecenia po awansie w szeregach Bractwa, a życie nigdy nie wydawało się piekniejsze, kiedy w końcu dokładnie wiedziała kim jest, jaka jest i dlaczego taka jest. Niczego nie żałowała. No może poza tym, że jej przyjaciele, zasługiwali na lepsze wyjaśnienia odnośnie jej nagłej decyzji odnośnie zniknięcia. Cóż, teraz mogła im wszystko wyjaśnić. Weszła do miasta, które w rok zdążyło się bardzo rozwinąć. Zdecydowanie nie próżnowali z rozwojem. Dobrze, może tym razem nie będzie musiała spać na podłodze u Yensena i Febe. Gdy była na głównym rynku, zauważyła znajomą czuprynę, tylko, że zamiast stać, był obok jakiegoś dziwnego krzesła, którego nigdy wcześniej nie widziała na oczy. Jeśli dobrze kojarzyła, był to tak zwany wózek dla bogatych kalek. Westchnęła, zdejmując maskę. Przyśpieszyła kroku i schowała materiał do kieszeni. Gdy była już u stóp chłopaka nachyliła się nad nim oraz podała mu rękę.
    Myślałam, że Twoje duchy mogą Cię nosić? - zapytała uśmiechając się do niego zadziornie. Przypomniała sobie rzeczy, które kiedyś do niego mówiła. - Wiesz, zachęcałam Cię do niekorzystania z nich, ale teraz chyba powinieneś, zwłaszcza, że jesteś wśród swoich, nie? - dodała. Jeśli chciał, mogła pomóc mu wstać i usadowić się wygodnie na siedzeniu.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  117. Uśmiechnął się na tą drobną czułość małej, miał nawet odruch by chwilę ją przy sobie przytrzymać, ale w porę zrezygnował.
    - Hm... - zastanowił się chwilę na jego propozycję. - Jak kiedyś uznam to za niezbędne to wtedy zacznę kogoś szukać - przyznał, bo w danej chwili nie widział takiej potrzeby. Spojrzał zaraz zaciekawiony po Gavie. - A pod jakim kątem się nadajesz? - zapytał po czym sam kucnął przy truchle. - Jasne - złapał za swój myśliwski nóż ręcznej roboty. - Zaczynamy od rozcięcia brzucha i wyjęcia wnętrzności, truchło jest wtedy lżejsze i łatwiej nim lawirować przy skalpowaniu... - zaczął wyjaśniać, jednocześnie pokazując jak się do tego wszystkiego zabrać.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  118. Nieprzytomny? Czyżby wcześniej się przeciążył? Przyjrzała się dokładniej jego ciału, wyglądał prawie jak trup, cały pokieroszowany, ktoś ewidentnie się z nim nie szczędził. Nie miała pojęcia, że siła fizyczna wpływa na te ich magiczne zdolności. Widziała jak stoi, więc złapała go pod ramię, a nogą postawiła mu krzesło, była dosyć silna i zwinna, więc bez problemu zrobiła to tak, aby stabilnie, nie psując wózka. Pomogła mu usiąść.
    - Co i kto Ci to zrobił - wskazała palcem, cóż na całego jego. Na komentarz o twarzy zaśmiała się lekko. - Dalej lubię maski, są ładne i pasują do mojej profesji, ale te zęby - otworzyła na chwilę usta teatralnie, językiem przejeżdżając po kłach, które teraz wydawały się nieco większe niż ostatnio. - To, że przestałam się ich wstydzić zaczęło bardzo wkurwiać moich krewnych, więc miło mi się je eksponuje - uśmiechnęła się radośnie.
    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  119. Nie słyszała. Osada, w której się znajdowała była dość mocna odcięta od wiadomości ze świata zewnętrznego, więc dopiero teraz miała okazję nadrabiać zaległości. Warknęła mimowolnie na wieść o Polszy. Nachyliła się lekko nad nim.
    — Chcesz się jakoś zemścić? Kto był odpowiedzialny za tortury? Mogę zaaranżować nieszczęśliwy wypadek - zaproponowała od razu. W pewnym sensie to był jej sposób na przeproszenie za to, że nie było jej, gdy został złapany, pomóc go wyrwać. Może nie miała nadprzyrodzonych mocy, ale z pewnością mogła się przydać ze swoimi umiejętnościami.
    – Wszyscy jesteśmy niewinni, gdy nas złapią – posłała mu delikatny uśmiech. Nie chciała go uszczypnąć, po prostu takie powiedzenie krążyło w jej przestępczych kręgach. – Dlatego dla Polszy tyle jest winnych. Skurwiały kraj. Dziwne, że cię złapali, nie wyróżniasz się przecież - wyjęła maskę z kieszeni. – Może pomoże Ci się chować – puściła do niego oczko. Gdy chłopak zakończył swój wywód, wiedziała już, że nawet jeśli nie zgodzi się na zemstę, i tak coś wymyśli. Dla własnego spokoju. Kurwie syny nie mogą przecież spać spokojnie po czymś takim. Westchnęła. No tak, teraz była jej kolej.
    – Chciałam wam powiedzieć dlaczego idę, ale cóż, pokłóciliśmy się, mi zabrakło już czasu, musiałam ruszać w drogę… do ojczyzny ojca, nie nie ojca. Dawcy spermy. Mankrik jest moim ojcem - zaczęła, po czym kucnęła, żeby nawiązać lepszy kontakt wzrokowy z chłopakiem. — Tata wyśledził w końcu skąd są moje korzenie. Jak się urodziłam, dlaczego, dlaczego nie miałam rodziców i cóż. Okazało się, że matka mnie chyba kochała. Ukryła na końcu świata, gdzie ludzie i tak zmieniają się w potwory, miałam się wpasować, nie wyszło, ale trafiłam do Bractwa, więc zrobiła dobrze. W połowie pochodzę z plemienia Tarkata, bardzo agresywnych jaszczuroludzi kanibali. Miałam syndrom odrzucenia przez Mankrika, nie mogłam się odnaleźć i zaczęłam przechodzić dorastanie, więc zostaliśmy tam, żeby rozgryźć co zrobić z moimi atakami agresji. Przechodziłam ich rytuał przejścia i o ile Tarkata są najgorsi ich próby naprawdę mi pomogły – zakończony, po czym wypuściła powietrze ustami. – Ale więcej wolałabym opowiedzieć gdzieś, gdzie ludzie nie będą się na nas gapić. Wiesz, moja definicja dobrze i miło spędzonego czasu nie jest za bardzo społecznie akceptowalna, wiesz rozróba, krew, mordy — przechyliła głowę na bok.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  120. Cóż, to że on nie chciał się zemścić, niekoniecznie interesowało Onyx. I tak zrobi swoje, prędzej czy później, jakoś będzie musiała odpłacić pięknym za nadobne. Przyjaciele by tak postąpili, prawda? Może zacznie od tej rudowłosej? Niewiele informacji, ale coś może jeszcze wykombinuje. Poklepała go po głowie.
    — Następnym razem będziesz miał wtyki w Norach, po prostu zorganizujemy ucieczkę. Może trochę późno, bo już masz traumy, coś o tym wiem, ale postaram się żebyś był bezpieczniejszy, na razie dojdź fizycznie do siebie. Myślami można zająć się potem – mogła nauczyć go lepiej radzić sobie z bólem. Ona znieczuliła swoje receptory, zawsze to jakaś pomoc, może coś jeszcze uda się wykombinować.
    — Dzieci?! — zapytała całkowicie osłupiona. Dobra, teraz faktycznie dużo ją ominęło. Przecież jak ostatnio go widziała mówił, że dalej nie był z nikim w łóżku, a teraz jest już ojcem. – Jak coś robisz, to od razu na pełnej, tak? – zaśmiała się. – Ja pierdole, gratulacje szczęśliwemu ojcu. Tylko nie ucz Fasolek łapania dłonią – dodała. – Z kim?
    Drugi temat był już mniej przyjemny.
    – Musiałam ruszać, gdybyśmy wyruszyli później moglibyśmy się w ogóle tam nie dostać a u Tarkat… cóż, powiedzmy, że oni nie potrafią czytać czy pisać. Nie miałam jak się z kimkolwiek skontaktować. Pozostało mi liczyć na to, że Acair może przekaże, że nie będzie mnie dłużej ze względu na wszystko co się działo w mojej głowie. Musiałam coś ze sobą zrobić. Przestałam wiedzieć kim jestem. Chciałam każdego zabić, część zabijał, części nie, po wszystkim zaczynałam płakać, nie wiedziałam czemu, aż w końcu się ze wszystkim pogodziłam i zaakceptowałam własny mrok w sercu, polubiłam go jeszcze bardziej. W sensie… miałam chujowe dzieciństwo, ale dzięki niemu jestem tu gdzie jestem, jestem jaka jestem, jestem dobrym wojownikiem i nie zmieniłabym tego życia. No i nie żałuje zabijania. Po prostu chce walczyć o życie każdego dnia. Tak, mogę przez to zginąć, ale przynajmniej umrę z uśmiechem na zabójczo ponętnej twarzy – westchnęła. — Dziękuję za opiekę nad Rokarą. Jak sobie radzi? Dalej chce się nauczyć szału bitewnego? – zapytała, cóż, uwielbiała obie dziewczynki, ale to Rokara chciała niebezpiecznie szybko wzrosnąć w siłę.
    — Mogę Ci pomóc odesrać tą głowę? – zapytała.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  121. Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
    - Chodziło mi o Mali, że czas odbimbać czas i z nią, co by nie marudziła mała zazdrośnica - przyznała. - Ale ok, może rzeczywiście nie tak to zabrzmiało - dodała. Na jego wzmiankę o wysokim C również się zaśmiała, po czym całą trójkę cmoknęła w czoło i ruszyła pomóc nieco w kuchni. Podobno dziś jakaś młódka miała urodziny i trzeba było dokończyć ostatnie przekąski.
    Właśnie niosła półmiski na jeden ze stolików, gdy Gave wyraźnie śpiewał coś dziewczyną. Akane uśmiechnęła się ciepło na ten widok i odstawiła naczynia. Nagle jednak jeden z gości złapał ją lekko za rękę, dziewczyna drgnęła nieco zaskoczona, ale schyliła się odrobinę w jego stronę, gdy poprosił o to gestem. Krótka wymiana zdań zakończyła się przytaknięciem dziewczyny i krótkim uśmiechem, ruszyła zaraz w stronę posilających się grajków. Oni również byli tu zaproszeni ze względu na małą imprezę. Z nimi również wymieniła kilka zdań i zaraz zbliżyła się do Gava.
    - No, no, czyli jednak robisz mi konkurencję - rzuciła żartobliwie, bo przecież i ona dość często śpiewała córką. - Burleski się zachciało, dostałam urodzinowe zlecenie więc Wam trochę zaraz pofałszuję - dodała biorąc "wolną" córkę na ręce i lekko się okręcając z nią dookoła własnej osi, ostatecznie cmokając jej policzek z zaczepnym pierdnięciem, co wyraźnie młodą rozbawiło. Akane uśmiechnęła się do niej szeroko i jeszcze raz spojrzała na Gava.
    - Jak będziesz miał dość to mów, ja i tak bywam tu z doskoku, dam z dwa występy, może coś jeszcze ponoszę, ale w każdej chwili mogę wyjść - zapewniła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  122. Uniosła ręce do góry na znak, że odpuszcza. Westchnęła.
    — Nie zabije, nie pobije i nie będę się znęcać nad nikim dopóki nie uznasz, że można się tym zająć. Nikomu nie spadnie włos z głowy przez moje działania czy zachęty znajomych po fachu. Może być? — podała mu rękę na zgodę odnośnie tej małej umowy. Specjalnie powiedziała, że nie wypyta odpowiednich osób o jakies informacje. Jeśli jednak będzie chciał coś zrobić, wolała być przygotowana, będzie mogła też śledzić czy przypadkiem nie dojdzie do jakiegoś szczęśliwego dla niej wypadku. A więc zabolała go głowa i serce. Tak, coś o tym wiedziała. Może nie przez cudze tortury, ale też zmagała się z pewnymi traumami przez długi czas.
    — Mówiłeś, że nie wiesz czy tu pasujesz i czy Argar to Twój dom kiedyś, może nie dosłownie tak, ale w tym stylu, nie? — zaczęła, przysiadając obok niego. – A jednak byłeś gotowy dla nich umrzeć, masz tutaj dzieci. Gave, broniłeś domu, rodziny. Myśle, że poza tym całym gównem, możesz być dumnym, bo wybrałeś to miejsce i go broniłeś tak jak mogłeś. To była Twoja decyzja. I nie zszedłeś z tej ścieżki do samego końca. A to jak kiedyś sobie z tym poradzisz, teraz wiesz na co możesz być przygotowany. Przygotujesz się. Mogę Cię podszkolić też co nieco jak wydobrzejesz — zaproponowała na koniec. Gdy wspomniał o mieczu uśmiechnęła się cieplej. To była w stanie zapewnić.
    — A ile masz złota? Znam kilku świetnych kowali. Jeden zrobił mi nawet takie cacko — zdjęła ochraniacz z rękawicy, aby pokazać mu podręczną kuszę. — Świetny w kryzysowych sytuacjach jak umiesz się posługiwać kuszą. Powiedz czego potrzebujesz na ile Cię stać i umówimy Cię z odpowiednim fachowcem — skwitowała. Przy pytaniu o czytanie i pisanie nieco się skrzywiła.
    — Czytać umiem. Może nie tak szybko jak mądre głowy, ale umiem. Z pisaniem gorzej. Umiem na tyle ile potrzebuje, ale Tarkacie nie czytają i nie piszą. Nie miałam papieru i tuszu. Wzięłam skórę i próbowałam krwią napisać — wyjęła z torby jeden z paru skórzanych zielonych skrawków. Lepiej żeby nie pytał do kogo należała ta skóra. Mógł zobaczyć napisane koślawo “jezdem rzywa, biorem ódźiał w ryt. wchodze w doros. wruce.” — Napisałam taki dla Ciebie, Acaira, Ji’zargo i Rokary, ale nie miałam jak tego wysłać. Żaden kurier się tam nie zapuszczał, zwierzęta pocztowe też nie. A jak już wracałam, to i tak jestem tu szybciej niż byłby jakikolwiek kurier. Dlatego nie dawałam znaku życia. Ale te skóry zatrzymałam, wiesz jako dowód, że myślałam o was, nie? — wyjaśniła. Skórę mógł sobie zatrzymać. I tak nie była jej już potrzebna. Teraz wieści wolała dostarczyć osobiście. Zaśmiała się lekko na historie o Rokarze. Uparta dziewucha. Na samych naukach Onyx daleko nie zajdzie.
    — Następnym razem muszę jej lepiej wyjaśnić, że ucząc się od jednego wojownika nigdy nie nauczy się dobrze walczyć. Wiesz, mnie tata też uczył w większości, ale najlepszy kunszt wyrabiasz sobie szkoląc się u różnych wojowników, wyrabiasz technikę, różne style walki, jesteś bezpieczniejszy, bo wiesz jaki typ popełnia jakie błędy i jakie Ty sam robisz. Na przykład ja za często się odsłaniam a w walce grupowej za bardzo lawiruje między przeciwnikami.
    Nie miała pojęcia, że Gave może pokazywać wspomnienia, jednakowoż bardzo ją to zainteresowało. Podniosła się na równe nogi i stanęła przed nim.
    — Jeśli potrafisz, chętnie zobaczę więzienie w Polszy. Jeśli kiedyś mnie zamkną może znajdę jakąś lukę do ucieczki — uśmiechnęła się zadziornie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  123. - Podobają mi się te bonusy, im najwyraźniej też - posłała mu jeszcze jeden ciepły uśmiech i przytaknęła głową na pytanie o występy. - Dwa, jeden żywszy, drugi w sam raz do spania, więc postaraj się nie usnąć - puściła mu oko i spojrzała na córkę. - Ciebie to panienko nie dotyczy, możesz spać jak suseł - tyknęła jej malutki nosem czubkiem swojego nosa i zerknęła na Malikę. Wpatrywała się w Gava jak w obrazek, An już widziała w niej córeczkę tatusia.
    - Jak dla mnie to możesz im śpiewać cały czas - stwierdziła, goście chyba nic nie mieli do jego piosenek, przynajmniej nic takiego nie usłyszała. Słysząc o lekach spojrzała po chłopaku trochę troskliwiej i odłożyła Raje do fotelika.
    - Na pewno wytrzymasz? Mogę teraz rzucić coś skocznego, a na wolniejszy wrócę później. Solenizantka po prostu je lubi, ale nie muszą być jeden po drugim - wyznała i zaraz spojrzała na chłopaka odrobinę rozbawiona po czym pochyliła się, opierając dłonie o podłokietniki wózka i patrząc mu w oczy.
    - Chcę Cię odprowadzić. Bardzo - wyznała. - Nawet rozkojarzonego - dodała patrząc po nim czule, zerknęła jeszcze na Malikę. - Z resztą z tego co widzę, nie tylko ja mam ochotę na więcej twojego towarzystwa - uśmiechnęła się pod nosem i pogłaskała główkę małej. Zaraz zobaczyła jak muzycy podnoszą się od stołu, oho, czas na show.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  124. Udała powagę i przyłożyła dłoń do serca.
    - Obiecuję - powiedziała wręcz dostojnym tonem i zaraz zaśmiała się krótko. Oj tak, w ich wspólne wysokie C nie wątpiła, aż ją ciarki przeszły na samą myśl. To by dopiero było, wszystkie ptaki by spłoszyli z wyspy. Na sugestię co do pozbywania się rywalizacji poruszyła zabawnie brwiami, a na zapewnienie kiwnęła wdzięcznie głową. Miała jakieś dziwne wrażenie, że jest w tym bardzo szczery. Wyczuła też jego chwilowy lęk, ale została w swojej pozycji, a kiedy musnął jej usta spojrzała po jego oczach, na każde z osobna. Dawno tego nie robił, ograniczał się do policzków czy czoła. Patrzyła na niego chwilę, nawet jej języka zabrakło i na życzenie powodzenia, uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi oraz przytaknęła głową. Da czadu.
    Ruszyła na scenę, a tam poczekała na pierwsze nuty, a gdy te rozbrzmiały od razu zaczęła energicznie huśtać biodrami na boki.
    - Centralnie i dobitnie uderzył mi do głowy, ten pomysł fantastyczny, bezbłędny wręcz filmowy... Jedynie szkoda trochę, że reżyserem głównym został kto inny - zeskoczyła ze sceny między stoliki i wskazała na siebie - a nie ja... - posmutniała na sekundę, wczuwając się w odgrywaną rolę. - Lecz bez zastanowienia, czy tego mi potrzeba, ruszyłam w drogę jasną by stać się gwiazdą z nieba. Orkiestra wyjątkowa bo tylko mi zagrała tak więc żałuję tylko ja... - śpiewała tańcząc przy tym i energicznie wijąc się między stolikami, poruszała biodrami i ramionami w rytm muzyki, wirowała, a gdy muzyka nieco zwalniała sunęła udając, że się skrada. Zaglądała gościom przez ramię, była nawet trochę wobec nich zaczepna.
    - I może trochę głupio zaczęło się lecz dokąd teraz iść nie spytam więcej!
    Na cztery pory roku, na każdy dzień, nie umiem czekać dziś i czekać nie chcę! Wystarczy już tych wróżek zza siedmiu gór i nieomylnych rad - puściła oko do jubilatki - mam swoje oczy. Trochę za mało zysku, za mało snu, trochę za wiele strat na cały mój świat...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  125. Zaśmiała się, kiedy założył jej maskę. Czarny zdecydowanie pasował bardziej mu niż jej. Teraz widziała jak niekobieca jest ta maska, gdy ktoś inny miał ją na twarzy. Róże zdecydowanie były jej odcieniami.
    — Dom to nie miasto, dom to ludzie, do których możesz wrócić. Przynajmniej ja tak stwierdziłam przez ten rok. Przeżyłam, bo miałam do kogo wrócić, bo ktoś tu czy tam na mnie czekał, więc dla mnie całe Mathyr to dom. Nie zginę za Slavit, czy Nory, ale mogę postawić życie na szali dla ludzi, którzy tam ze mną są, czy tutaj w Argarze czy tam gdzie będzie chciała pójść Rokara czy Acair. Umieranie dla kawałka ziemi jest głupie, no chyba, że to kawałek ziemi, gdzie mieszka ktoś kogo kochasz — skwitowała jego słowa.
    — Wiesz, skoro dorobiłeś się z Akane dzieci musieliście baraszkować całkiem sporo, jak się postarasz to można też zawalczyć. Mój pierwszy raz to były bardziej przepychanki i zapasy niż seks — puściła mu oczko i posłała zadziorny uśmieszek. — Ale jak wydobrzejesz chętnie z Tobą zawalczę. A co do moim porad, bardziej mi chodziło o to, że walczyłam z żołnierką Polszy parę razy. Mam parę sprawdzonych ciosów, których nie potrafią zablokować — dodała zaraz. Nie chciała żeby odebrał szczerą ofertę pomocy w walce na przyszłość jako wywyższanie się. Jednak zaraz skrzywiła się, gdy zaproponował jej nauki u Tonego. Pokręciła głową.
    — Nie jestem myślicielem, nie muszę dobrze pisać. Ważne żeby przekaz był jasny. Umiem zabić piórem do pisania, nie muszę pisać nim ładnych poematów. Marnowanie czasu. Jak nie chcesz mojej wiadomości to możesz oddać — oczywiście wypowiedź była bardziej żartobliwa, chociaż Onyx poczuła się urażona jego komentarzem. Przecież mało kto potrafił pisać. To, że ona sama potrafiła kleić ze sobą zdania na papierze i tak było wyjątkowym osiągnięciem. — Poza tym to Tony, jak poproszę żeby nauczył mnie pisać lepiej, to zabraknie papieru na wiadomości, które każe mi pisać. — skwitowała. Nie chciała siedzieć przy księgach tylko po to, żeby nauczyć się ładniej pisać. O wiele bardziej wolała aktywności fizyczne. Zanim podała mu kuszę zdjęła ją z rękawicy, odpięła wszystkie mechanizmy, a gdy się tym zajmowała wyjaśnił dlaczego nie mógł pokazać jej jednak wspomnień. Wzruszyła ramionami. — Jak nie będą mieli nic przeciwko można, a jak wolisz opowiadać kiedyś tam też może być. Nie chce dokładać Tobie i Akane do kotła. Przekazy ustne są bardziej i tak w moim stylu — odpowiedziała. — A wracając do kuszy, sama się przeładowuje, zajebista sprawa, bo mogę nią strzelać w trakcie walki po odblokowaniu, tylko trzeba liczyć bełty i czas między przeładowaniami. Strzelaj z ręki w sensie, pokaże jak ją założyć i odblokować do strzelania, ale najpierw — założyła mu na rękę jej rękawice. Ta już miała na sobie wyraźnie różowe elementy. — Musisz ją mieć, bo kusza Cię zrani, zabezpieczenie A teraz musisz ją tak oblokować, a później celujesz i strzelasz. Przeładowuje się przez sześć sekund — tłumaczyła mu dokładnie pokazując co i jak ma robić.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  126. Odwiedzić Gava poszedł już drugiego dnia od powrotu wiedząc, że ten już jest na nogach. Wszystkie ptaszki na niebie śpiewały mu, że właśnie tak było. Wystarczył jeden dzień by pojawił się w gospodzie. Wcale mu się nie dziwił, nie mniej dał mu odsapnąć. Wziął ze sobą tylko Wintera, którego znalazł "U Klementyny" i zabrał ze sobą, gdy wspólnie wracali do Argaru. Przeszło mu przez myśl, że Gave może nawet o nim nie myśleć w tej chwili, ale wieść, że ten tu jest powinna go ucieszyć. Przynajmniej w teorii. Już z daleka widział chłopaka odpoczywającego na werandzie. Winter wyrwał się do niego pędem i wskoczył na kolana, zanim Ryu zdołał podejść do schodów.
    - Przyprowadzam twoją zgubę - przywitał go, podsuwając sobie krzesło i stawiając naprzeciw Gava. - Wyglądasz jak... żywy trup - poinformował go na wstępie. - Rolę w horrorze dostałbyś z palcem w dupie - uśmiechnął się do niego lekko. W porównaniu z tym co widział na samym początku to z chłopakiem było o niebo lepiej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  127. Dla dzieci i zwierząt Gave miał niezwykłe pokłady łagodności. Wydawał się być zupełnie innym człowiekiem. Piorunujące wrażenie. Do tego stopnia, że nawet komentarz o jego oku wcale go nie obruszył. Dopiero na podziękowania, pokręcił lekko głową. Nie zamierzał teraz mu rzucać komentarzy typu "niemożliwe, wielki Gave mi dziękuje", bo tylko by tym go rozjuszył.
    - Przestań - mruknął w odpowiedzi. - Zrobiłbyś dla mnie to samo - dodał po chwili milczenia. - Poza tym... umówmy się, jak już ktoś ma cię zabić to tylko ja - wskazał na siebie palcem i odchylił na krześle, przez dłuższą chwilę milcząc. - Jak ty to w ogóle zrobiłeś Gave? Dałeś się jej podejść - spojrzał mu prosto w oczy. Doskonale wiedział, że na ten temat może być jeszcze za szybko, ale żeby mieć co do tego pewność, musiał wybadać grunt. Chwilę później uśmiechnął się do niego szeroko. - Masz dwie, piękne córki. Gratulacje - rzucił szczerze. - Teraz tylko szybko dojdź do siebie - poklepał go lekko po kolanie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  128. Akane pomimo występu zerkała ukradkiem w stronę Gava. Wyraźnie widziała, że wstał z wózka i odrobinę ją to zaniepokoiło, nie przerywała jednak, a tylko kukała jak sobie radzi i czy przypadkiem nie potrzebuje pomocy. Na szczęście została jej do zaśpiewania jeszcze jedna zwrotka i refren, gdy dojrzała jak niesamowita konstrukcja z wózka, ich córek i samego Gava jedzie w stronę zaplecza. Chociaż nie było to zaplanowane, zaśmiała się krótko w trakcie śpiewu, a oczy lekko zaszły mgłą na widok tej cudacznej formy. Wzruszyła się, no cóż... Wiedziała, że chłopak podejdzie do ojcostwa poważnie, ale teraz widziała to na własne oczy.
    Kiedy oni dotarli na zaplecze, ona kończyła właśnie śpiewać, skłoniła się publice i potruchtała do swojej małej rodzinki, by dorwać Gava przy przewijaku i bezceremonialnie pocałować. Nie był to jakiś długi pocałunek, krótki, soczysty całus prosto w usta.
    - Jesteś najlepszy - szepnęła z szerokim uśmiechem i zaraz zerknęła na córkę, i znowu na Gava. - No dalej, dalej tatuśku, przewijaj pieluchę, zobaczymy co dały te całe konkursy - rzuciła z przekąsem i lekko pokręciła głową. - Dasz radę? - wzięła drugą małą na ręce, co by Gave w razie co mógł swobodnie usiąść i nie martwił się, że bąbel spadnie, gdy on przewija drugą Fasolę. - W razie wątpliwości śmiało pytaj - stała obok, huśtając Raje delikatnie w ramionach.

    Akane xDD

    OdpowiedzUsuń
  129. — Dla Rokary już mam, nie wiem co dać Maryl, mam nadzieję, że coś doradzisz, ale dla Rokary mam to — wyciągnęła naszyjnik z różnymi kłami i zębami. — Każdy kieł to pamiątka po bestii z moich prób, a ten pośrodku – wskazała na najdłuższy, ostry z nich — to po moim biologicznym ojcu. Talizman siły dla małej wojowniczki. Powinien jej się spodobać, jak już przestanie się dąsać — wyjaśniła, po czym schowała prezent z powrotem do torby. Raz wystarczył? Czyli co, raz przespał się z Akane, zrobił jej dzieci i tyle? Wzięła głęboki wdech. Nie chciała porównywać go do swojego dawcy nasienia, ale szczerze ją tym zawiódł. Teraz był obecny przy dzieciach, miała tylko nadzieję, że ich nie porzuci, że nie porzuci Akane. Cała trójka nie zasługiwała na coś takiego.
    — Możesz zapytać An czy ma ochotę na takie zabawy przecież — odpowiedziała, puszczając mu oczko. Zaraz jednak mina ponownie jej zrzedła. Zabrała jego rękę i spojrzała na niego wyraźnie urażona.
    — Nie, naprawdę, jak tak Cię razi mój styl pisania możesz oddać. Nie chcę się uczyć, po prostu. Nie jestem umysłowcem i tyle. To nie moja profesja. Jak będę chciała napisać ładny list to poproszę jakiegoś skrybę o to. Jak ktoś nie chce kogoś zabić, a chce żeby był martwy to idzie do Bractwa. Nie będę robić konkurencji mądrym głowom — skwitowała tylko, wyraźnie kończąc ten temat. Wolała skupić się na bardziej przyjemnych tematach.
    — Spotkałam, po tym jak powaliłam jego wojów. Na początku chcieli zabić mnie i Mankrika, wywalczyliśmy sobie prawo do życia — zaczęła — był głową jednego z klanów. Zabił moją matkę, więc ja zabiłam jego żony, jego wojowników. Zostawiłam tylko dzieci. Wtedy dopuścili mnie do rytuału przejścia i wyjaśnili co się ze mną dzieje, że wiesz, przechodzę okres dorastania. Przez kilka miesięcy byłam w samotnej podróży, zbierając trofea, wypełniając próby, a ostatnią z nich był pojedynek na śmierć i życie z moim ojcem. Najbardziej satysfakcjonujące zabójstwo w moim życiu i najtrudniejsze. On próbował mnie zabić i zjeść, ale się udało. Wyrwałam mu jeszcze bijące serce i zjadłam, żeby przejąć jego siłę. Był złym człowiekiem, ale niesamowitym wojownikiem, a fakt, że to ja przejmę jego umiejętności, mam nadzieję, że przewraca się w grobie. Nazywał mnie brudną. Opowiadał jak to żałował, że nie udało mu mnie zabić, jak byłam jeszcze niemowlęciem. I jego strata, byłam jego zgubą — uśmiechnęła się dumnie. — Ale był mi potrzebny, na początku, żeby Mankrik mnie adoptował, a potem do zabicia — zakończyła wywód, uśmiechając się już szeroka, a w oczach było widać zaspokojoną rządzę krwi.
    — Na początku trenuj odbijanie strzał z łuku, są lżejsze, będzie łatwiej zacząć – zaproponowała.
    — Chcę chwilę wypocząć po podróży, odwiedzić każdego, sprawdzić się z Yensenem, a potem ruszam za Acairem i do Rokary.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  130. Nauka walki i doprawianie mięsa? Całkiem pokaźny rozstrzał. Jak nie potrzebował tego pierwszego, to drugie nawet go zaintrygowało.
    - Przygotujmy więc dwa osobne płaty mięsa, jedno zrobisz po swojemu, drugie ja przyprawię. Chętnie skosztuję innej kuchni - przyznał, a na wspomnienie książek uśmiechnął się nikle. - Nudzą Cię, to jasne, za mało akcji - zaśmiał się lekko. Wspomnienie o przyjacielu, któemu przydałaby się rozmowa zaciekawiła chłopaka. - Dobrze by zrobiła? Myślałem, że to ja miałbym skorzystać... - w końcu chyba chodziło o naukę czytania.
    Pokazywał chłopakowi jak należy nacinać skórę, by jej nie zniszczyć.
    - Nie ma co tak do czysta ciąć od razu, zawsze jakieś fragmenty ciała zostają, tym zajmujemy się później - zdradził, prawie już kończąc. - Dobrze jest skórę lekko namoczyć i oczyścić z resztek, później jeszcze piaskowanie i suszenie - dodał odcinając skórę od dwóch przednich racic, tylne zostawił dla Gava. - Im więcej wprawy, tym łatwiej idzie, ja na początku strasznie kaleczyłem, jak nie mięso to skórę - przyznał z wyraźnym rozbawieniem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  131. Przeczekał ten jego atak paniki. Obserwował go uważnie, ale nie zrobił żadnego ruchu w stronę chłopaka. Sam chyba nie chciałby, żeby Gave go przytulał czy pocieszał w jakikolwiek inny sposób. Nie skomentował też tej paniki. Rozumiał ją. Naprawdę był w stanie to zrozumieć. Nie raz... ten siedzący przed nim chłopak... gotował mu taką samą panikę. Nie raz doświadczał takiego stanu.
    - Nie - pokręcił przecząco głową. - To są twoje wspomnienia Gave. Twoje lęki, twoje myśli - spojrzał mu prosto w oczy. - Nic mi do tego. Jeśli kiedyś będziesz chciał się nimi podzielić i będziesz w stanie o tym rozmawiać spokojnie to wtedy wysłucham cię - dodał cicho. - Jeśli będziesz potrzebował pomocy z uporządkowaniem myśli i moja iluzja mogłaby ci w tym pomóc, to pomogę - zapewnił go. - Ale nie będę wyciągał na wierzch twoich koszmarów dla własnego zaspokojenia ciekawości - stwierdził spokojnie, zaraz przechodząc na lżejsze tematy.
    - To która jest twoją ulubioną? Która mocniej chwyciła cię za serducho? - zaciekawił się. - Ale nie pierdziel, że żadna. Kochasz je równo mocno to na pewno, ale na pewno masz faworytkę - wyszczerzył się do niego.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń

  132. Była zadowolona, że upewnił ją co do trafności prezentu dla Rokary. Tym bardziej chciała jej to dać, jak tylko się spotkają. Co do Maryl coś jeszcze wymyśli. Na targu w Slavit na pewno coś znajdzie, albo w Lerodas. Będzie musiała tylko uważniej przemyśleć co dokładnie. Nie skomentowała sprawy częstych stosunków. Nie chciała za bardzo mieszać się w sprawy Gave i Akane. Powinni sami sobie wszystko ułożyć, a skoro mówił, że teraz jest dobrze, miała tylko nadzieję, że An myśli tak samo. Temat z pisaniem po prostu urwała. Była wystarczająco zadowolona ze swojej umysłowej edukacji, nie widziała sensu w pogłębianiu jej.
    — W Norach też nic by nie wysłali. Ja nikomu nie mówiłam, że znikam. Mankrik może przekazał, albo Ji’zargo wyszpiegował, ale tak, to cóż, po prostu się urwałam. Dałam tylko znać Bractwu, ale Bractwo ma swoich obserwatorów, więc pewnie byli najlepiej poinformowani, ale wiesz, informacje poufne — wyjaśniła, żeby przypadkiem nie miał do siebie pretensji.
    — Wiesz, było ciężko, zginęłam parę razy, ale lubię takie życie. Wygrywać ze śmiercią, kiedy sama się proszę. Po prostu jestem teraz zbyt szczęśliwa z tego co dokonałam niż z tego, że było mi ciężko. To było dobre uczucie, kiedy w końcu wiedziałam gdzie i jak skierować swój gniew, w jaki sposób chce walczyć i żyć. Pokazać tej bandzie dzikusów, że jestem od nich lepszym zabójcą, chociaż oni powinni być maszynami do zabijania, że moje kły, chociaż podobno upośledzone, były twardsze, szybsze silniejsze. No i wiem też skąd mam swoje piękne kły. Nie jestem przeklęta przez bogów, po prostu sierota mieszaniec, tylko tyle i aż tyle. Życie w końcu nabrało sensu — wyjaśniła trochę lepiej swoje emocje, chociaż dalej, nie była mistrzynią w ich wyrażaniu, a może po prostu dalej miała inny system wartości czy sposoby na okazywanie szczęścia. Trudno, takie życie jej odpowiadało.
    — Gospoda, zdecydowanie. Nie ma sensu wciskać się komuś do domu, jak mogę wynająć własny pokój.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  133. - Mhm, jasne - ruszyła z córką do pomieszczenia obok, by przynieść bukłak wody i miskę, którą niosła pod pachą. Prychnęła cichym śmiechem na to wypomnienie.
    - Byłam pewna, że uczysz się z samych obserwacji - pokazała mu język i ustawiła wszystko obok przewijaka. - Oho, synchroniczne sranko, całe Fasole, zrobiły to samo na swoim pierwszym spacerze, to dopiero była akcja - pokręciła głową po czym pokazała Gavovi pojemniczek na jeden z półeczek przewijaka.
    - Tak, tam jest... Przy tutejszych pieluszkach wolę nie ryzykować, o wiele łatwiej o obtarcia - wyjaśniła i posłała mu uśmiech. - Chcesz przewinąć obie czy mam zająć się Rają? - zapytała. Mogła to zrobić, ale sama pierwsze przewijanie traktowała prawie jak rytuał, więc wolała zapytać chłopaka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  134. Nie wiedział jak się zachować. Nie był pewien co odpowiedzieć. Nie chciał mu grzebać we wspomnieniach. Nie teraz, kiedy ten był tak świeżo po. Jednak jego słowa, desperacja w głosie, sprawiła, że zaczął się zastanawiać nad swoją decyzją. Zagryzł wargi i chwilę motał się we własnych myślach, by ostatecznie pokręcić głową i ostrożnie dotknąć jego dłoni.
    - Gave, spójrz na mnie - poprosił, a gdy chłopak wykonał ten gest, obserwował go chwilę w milczeniu. - Nie poddałeś się - powiedział mocno. - Nie poddałeś się, walczyłeś do samego końca - dodał, pewien swoich słów. Przecież go widział. Widział w jakim stanie był. Widział to co z nim zrobili. Sam pewnie by miał takie same myśli. Podejrzewał, że również chciałby tam umrzeć. - Wytrzymałeś i wróciłeś do nas. Do Fasolek - uśmiechnął się do niego łagodnie. - Twoje myśli... - pokręcił lekko głową. - Spróbuj spojrzeć na to inaczej. W tamtej chwili śmierć wydała ci się najlepsza, bo chciałeś zapewnić bezpieczeństwo swojej małej rodzinie - szepnął. - Nikt cię za to nie potępi i ty sam też nie powinieneś się katować... - pokręcił lekko głową. - Wiem, łatwiej powiedzieć niż zrobić. Uwierz, wiem. Po prostu... - westchnął, po czym stwierdził, że walić etykietę i pociągnął chłopaka do siebie, obejmując go lekko ramionami. - Patrz na tu i teraz. Jesteś z nami, jesteś bezpieczny. Masz swoje maluszki i wracasz do zdrowia. Jasne, pewnie zajmie ci to trochę czasu, ale przetrwałeś piekło... i staniesz się silniejszy - mruknął jeszcze, uspokajająco klepiąc go po plecach.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  135. Akane zaśmiała się lekko na jego reakcję.
    - To? To tylko mleko po przetrawieniu, zobaczysz jaki będzie kosmos, gdy wprowadzimy pokarmy stałe - ponownie się zaśmiała. - Tata z Shi to czasami musieli wietrzyć mieszkanie - dodała wciąż rozbawiona. Humor najwyraźniej udzielił się i Malice, gdy ta postanowiła obsikać ojca. An zacisnęła lekko usta, nawet jej się to jeszcze nie zdarzyło.
    - Ewidentnie znaczy teren - zachichotała pod nosem, ale zaraz przytaknęła chłopakowi i zaczęła go instruować, jednak nadal z wyraźnym rozbawieniem na twarzy. - Shiya pokazała mi ten sposób, ja dodatkowo troszkę naciągam jeden koniec, później wystarczy tylko odpowiednio go złapać i sam odskakuje na prawo, przy dwójce to sporo ułatwia - pokazała mu co i jak.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  136. — Wiesz, nie wiem czy cokolwiek by Ci powiedzieli, masz wejście do Nor, ale Bractwo to mimo wszystko odrębna organizacja. Nie mieszają się w nasze powiązania, póki nie są niebezpieczne, ale to nie znaczy, że każdemu ufają. I jak mówiłam, mogli mieć informacje, ale nie musieli. Z nimi też się nie kontaktowałam, wiedzieli tyle co Acair — wyjaśniła. Nie kazała mu przystępować do Bractwa, nie wiedziała nawet czy zostałby przyjęty. O ile potrafił coś tam walczyć, byli dość elitarną grupą zabójców, ich usługi były drogie, ale gwarantowały bezproblemowe załatwianie swoich zleceń. Ciężko było dostać się w ich szeregi bez koneksji, a oni prawie nigdy nie wychodzili z propozycją pierwsi. Zaśmiała się lekko.
    — Uważaj żeby Ciebie nie posiekały — zażartowała. Przyjęła jego rękę, ale wstała bardziej o własnych siłach, nie chcąc go przeciążać. I tak ledwo stał, a ona potrafiła wstać bez niczyjej pomocy a bardziej niewygodnych pozycji. — Tym bardziej nie będę Febe i Yensenowi zajmować miejsca. Dwójka dzieci i pacjent wystarczy. I w gospodzie nikogo nie objem. A rok nie jadłam niczego porządnego. Wiesz, że musiałam się z nimi zabijać o przyprawy do mięsa? W końcu postawili na straży małe dzieci. A dziecka dla lepszego smaku nie zabije — skwitowała, udając się w stronę gospody.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  137. Rozmowa miała być korzyścią? Czyżby wspomniany znajomy cierpiał na samotność? Czy wtedy jako przyjaciel Gave nie powinien przy nim trwać?
    - Ty już mu się znudziłeś? Rozmowa z Tobą? - zainteresował się. Nie słyszał jeszcze o takim rodzaju "płatności" za nauki. Uśmiechnął się zaraz na wyjaśnienie co do książek, właściwie miał to samo na myśli, ale rzeczywiście można było zrozumieć to jakoby mówił o treści książek. Kiwnął tylko głową, na znak, że rozumie.
    - Całkiem nieźle, próbowałeś już tego? - zapytał, bo jak na pierwszy raz to chłopakowi poszło nad wyraz sprawnie. Odciął zaraz dwa ładne płaty mięsa i podał Gavovi. - Te mogą być dla nas, resztę podziału zostawiam Tobie, a ja... - złapał skórę. - Muszę ją wyprawić, jeżeli ma się przydać w wiosce - zaznaczył i rozłożył skórę wierzchem w dół, by oczyścić z resztek mięsa.
    - Nie macie psa? - zapytał, jakoś tak ta czynność kojarzyła mu się z obecnością czworonogów. W Nhulu dostawały zeskrobane resztki, więc zawsze kręciły się w okolicy, gdy skóry były oprawiane.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  138. Był przygotowany na krzyk, uderzanie pięściami, na płacz, na wszystko... a mimo to zdziwił się, gdy Gave tak mocno się w niego wcisnął. Nie oponował jednak. Trzymał go pewnie w objęciach, pozwalając mu się wypłakać i wypuścić z siebie te wszystkie złe emocje. Przytulał go mocno, głaskał po plecach i czekał. Bez niepotrzebnych słów. Czekał, długo... ale się doczekał. Gave wreszcie się od niego odsunął i usilnie próbował na niego nie patrzeć. Zaśmiał się cicho w myślach na ten widok, ale niczego nie powiedział.
    - Jasne - rzucił tylko, gdy Gave mu podziękował i pokręcił lekko głową. Naprawdę nie czuł by zrobił aż tak wiele, by zasłużyć na podziękowania, ale nie zamierzał tego mówić na głos. Zaraz też posłuchał jego słów o Emmie i westchnął ciężko.
    - Tak, też mi o tym wspominała - przytaknął mu i westchnął ciężko. - Nie pomyśleliśmy, ale czy my zawsze musimy myśleć o wszystkich? Czy ona nie mogła pomyśleć o nas? - odbił piłeczkę i pomasował sobie skronie. Na wiadomość, że Emma mogła przechodzić przez to co Gave, nieprzyjemne dreszcze przeszły mu przez plecy.
    - Oddychaj Gave, wdech i wydech.Powoli - poradził mu szybko. - Ech... obiecałem jej, że po nią wrócę. Że do niej wrócę... pójdę rozeznać się w sytuacji - mruknął patrząc mu prosto w oczy. Nie chciał tego robić, gdyby Gave miał problem z tą dziewczyną. Mimo wszystko to ona wepchnęła go do tej cholernej sytuacji.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  139. Zaśmiała się na jego słowa. Zdjęła rękawice i rzuciła mu na kolana, aby nie musiał się po nią schylać.
    — W takim razie wyzywam Cię na pojedynek, gdy już wydobrzejesz — zaproponowała nachylając się lekko nad nim. W oczach było widać zachętę do podjęcia wyzwania. Nie miała złych intencji. Po prostu była ciekawa czego nauczył się przez ten rok, a w języku Onyx ta propozycja oznaczała jedynie życzenie powodzenia na cały proces jego leczenia. Musiał dobrze się wykurować, żeby miał okazję podjąć się uczciwej walki. Następnie odsunęła się od niego.
    — Tutaj nie jestem brudnym mutantem, który nie powinien się narodzić. Macie może to całe sushi? Tony mówił, że jest pyszne. Możemy zjeść razem, ja stawiam Nie jestem taka zmęczona, żeby iść jeszcze spać — wyjaśniła. — I jeszcze nie znikam, zostanę tu na jakiś czas, spokojnie. Ale wiesz, że muszę też spieszyć się za Acairem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  140. Zaśmiała się na ten oryginalny podział obowiązków i pokręciła głową rozbawiona. Wymienili się córkami i teraz to Malika dostała pierdziochem w brzuch, An zerkała jak Gave sobie radzi i w razie potrzeby służyła pomocą, bujając jednocześnie małą w objęciach.
    - Całkiem nieźle, już po jednym dniu idzie lepiej, przy dwójce szybko wejdziesz w wprawę - posłała mu szerszy uśmiech i zaraz pokręciła lekko nosem. - No dobra, niech Ci będzie, trója może być - uniosła kącik ust. Widząc, że coś jest nie tak złapała wózek chłopaka i trochę go podtrzymała, by ten nie odjechał gwałtownie w tył, gdy Gave na nim siadał.
    - Dobra... Wracamy do Febe, występ nie ucieknie - postanowiła, a słysząc prośbę uniosła brwi, trochę zaskoczona. Westchnęła zaraz ciężko.
    - Gave... Proszę, tylko nie Ty... - spojrzała po nim. - Wszyscy, tylko nie Ty, nie traktuj mnie jak jajko... Nigdy tego nie robiłeś - kucnęła przy nim i delikatnie dotknęła jego ręki. - Chcę Ci pomagać w takich chwilach, chcę byś i Ty mi pomógł, gdy będę poobijana. Ja... Ja widziałam co Ci tam robili i... i wiem, że jest źle, ale... Proszę, chcę Ci pomóc...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  141. Uniósł wysoko brew i pokręcił lekko głową.
    - Proszę cię... doskonale wiem co mam do stracenia i uwierz mi, nie będę próbował niczego niebezpiecznego. Za bardzo cenię sobie swoje życie - odparł tylko. - Ale dzięki za troskę - rzucił jeszcze, po czym pokiwał głową. - Nie zamierzałem jej tu przyprowadzać. Chcę z nią tylko porozmawiać. Dać jej znać, że nie zapomnieliśmy i spróbujemy jej pomóc... - wyjaśnił, w myślach dodając "no chyba że mnie wkurzy...". Przeciągnął się mocno. - Masz ochotę na spacer? - zaproponował gotów popchać jego wózek tam, gdzie Gave sobie wymarzy.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  142. Krzyżując z nim spojrzenie uniosła lekko brwi, gdy wyznał kogo tu uznaje za jajko. Słuchała go uważnie, sama czując lekkie pieczenie oczu. Tak, ona też chciała mu dużo powiedzieć, ale przede wszystkim chciała wysłuchać. Spojrzała na niego czule, gdy wspomniał o tym jakim chce być tatą, ostatecznie delikatnie przytakując mu głową, godząc się by pobył jeszcze w swojej skorupce. Przysunęła się do niego i czule musnęła policzek Gava.
    - Dobrze, ale... Pamiętaj tylko, że fajny tata to też taki, który umie pokazać słabości... Pokazać, że one mimo wszystko są i... że świat się przez nie nie kończy - pogłaskała jego drugi policzek i uśmiechnęła się lekko. - Przyszykuję dziewczynki, zmień koszulkę i jedziemy - wstała od jego wózka i tak jak prosił odwróciła wzrok, skupiając się na dzieciach, na założeniu chusty. Ułożyła Raje przy piersi, opatuliła małą Malike, zagadując maluszki, gdy Gave robił swoje, a kiedy chłopak był już gotowy, spojrzała w jego stronę.
    - Weźmiesz Mali? Jeszcze nie jechała tak ekskluzywnym wózkiem i w tak ekskluzywnych ramionach - poruszyła zabawnie brwiami. Wiedziała, że leki powoli przestawały działać, ale prowadzenie wózka i trzymanie dwójki dzieci byłoby dość ciężkie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  143. An nawet nie odpowiedziała, jedynie zaśmiała się krótko pod nosem i złapała rączki wózka, by ruszyć z chłopakiem w stronę wyjścia z gospody, a tam ku chatce Febe. Szła spokojnie, Raja odrobinę wierzgała nogami i wychylała głowę zza chusty, jakby chciała wszystko lepiej widzieć co nawet bawiło An, ale gdy usłyszała pytanie trochę ją wmurowało.
    - Gave... - naprawdę jego głowa była aż tak pełna obaw? Nie zdążyła nawet nic więcej powiedzieć, bo zaraz przeprosił, a jej wyraźnie ulżyło. Pochyliła się jednak i sama cmoknęła go w czubek głowy.
    - Oczywiście, że tak, możemy odwiedzać Cię codziennie, nawet na dziesięć minut co by się tylko pokazać. No, chyba, że je coś dopadnie, jakieś przeziębienie czy coś podobnego, wtedy będziemy musiały sobie odpuścić - wyjaśniła, uśmiechając się do niego delikatnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  144. Uśmiechnęła się w duchu. Czuła, że jakoś udało się jej chociaż trochę zmienić jego stan. Może niewiele, ale zawsze jednak. Przynajmniej miał kolejny powód poza Akane i bliźniakami, dla którego musiał stanąć na nogi.
    — Shi to matka Akane, tak? Możesz mieć większe szanse niż ja. Dzięki — podziękowała mu, bo naprawdę była ciekawa tych argarskich specjałów. Zwłaszcza teraz. Wysłuchała go, po czym strzeliła karkiem.
    — Postaram się nie śmiać, mogę obiecać, że skopię tego, kto będzie się śmiał i nie będzie mną — odpowiedziała. Cóż, dawno się z nikim nie biła. Ostatnia jej walka była z ojcem. Chętnie rozrusza kości po małej przerwie. Nie widziała też w tym nic złego, w Norach czy Bractwie takie bójki były na porządku dziennym. Nikt nigdy nie kończył ze zbyt dużą urazą. Tak została wychowana, a teraz, kiedy nie wstydziła się jeść przy wszystkich, tym bardziej nie mogła się doczekać nowych wyzwań.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  145. An przywitała się z Febe i pomogła chłopakowi, meduza w ten czas przejęła Malikę i zaczęła kołysać w ramionach.
    - No w końcu! - spojrzała wymownie na Akane. - Uparte dziewczę - rzuciła z przekąsem w głosie i rozczulona tyknęła nosek Maliki. - Nikomu ich nie pozwalała dotykać - poskarżyła się z nutką rozbawienia w głosie. Akane wzruszyła jedynie ramionami.
    - Przynajmniej czerpiecie teraz z tego więcej radości - odparła i posłała Gavovi uśmiech. - Oczywiście, że przyjdziemy - zapewniła. - Zaśpiewam - dodała czule po nim patrząc i pochyliła się jeszcze by delikatnie go cmoknąć w usta. - Tak, sen dobrze Ci zrobi - przytaknęła mu po czym spojrzała na Febe i wyciągnęła ręce po Mali. Kobieta westchnęła średnio zadowolona, ale miała co robić przy Gavie.
    - Bez obaw, jak tu wrócimy to obie będziesz mogła wyściskać - rzuciła Akane, wyraźnie rozbawiona reakcją kobiety.
    - Trzymam za słowo - Febe pogroziła jej palcem przed nosem i odprowadziła wzrokiem. An ruszyła w stronę gospody. Tam odśpiewała jeszcze jeden utwór, nakarmiła córki i sama również coś zjadła, by nie przyjść do Gava z burczącym brzuchem. Weszła do niego pod wieczór, jednak tym razem Raja i Malika leżały w wózku.
    - Hej, hej - przywitała się cicho, zerkając w stronę Gava, czy aby na pewno już nie śpi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  146. Wysłuchała jego wyjaśnień, spoglądając na niego.
    — W Mathyr to są macochy, przejmują rolę matki, czasami są wyrodne, ale Shi wygląda na dobrą kobietę, myślałam, że ich relacja jest nieco inna, nic to, trudno — odpowiedziała. Nie chciała za bardzo wchodzić w ten temat. W końcu to nie była jej sprawa. Nigdy też nie widziała, aby obie darzyły się jakimikolwiek negatywnymi uczuciami. Zaśmiała się na jego kolejne słowa.
    — Tak, możesz użyć swojej przepustki dla mnie, chętnie skorzystam — puściła mu oczko. Westchnęła.
    — Nie chcę zranić Twojej głowy, środka głowy. Jesteś ranny, rozumiem. Nie będę się nad Tobą znęcać, ale nie umiem też się pieścić z uczuciami, więc wiesz… jakbym mówiła coś nie tak to powiedz. Empatia to nie moja mocna strona — wyjaśniła, bo przecież nie mogła przewidzieć jakiej reakcji po niej oczekiwał, a nie chciała chodzić przy nim na szpilkach, tylko w miarę możliwości traktować jak równego. Nie zawsze umiała to zrobić. Uśmiechnęła się zadziornie na jego zapewnienie.
    — To dobrze, dobra bójka trenuje ciało i ducha — skomentowała, wchodząc za nim. Zaraz uderzły ją mocne zapachy przypraw. Poczuła jak burczy jej w brzuchu. Nie mogła już się doczekać uczty. — Jakie macie specjały? — zapytała go, w drodze do szynkwasu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  147. Za bardzo przymilał się do Shi? Cóż, to zdanie wydawało się jej wyjątkowo dziwne. Przecież zdawało jej się, że był w związku z Akane. Nie chciała w to wnikać, w końcu to nie była jej sprawa jak inni układają swoje relacje. Po prostu szła obok niego, rozglądając się nieco po Argarze. Dopiero teraz zauważyła, jak przez rok to miejsce faktycznie się rozwinęło. Naprawdę mieli rozmach. Spojrzała na niego, gdy zatrzymał się przed wejściem do karczmy.
    — Byliśmy razem w gorszych miejscach, nie zawiodę towarzysza broni, nieważne jaką walkę ma przed sobą — powiedziała, posyłając mu lekki uśmiech. Ucieszyła się, gdy mimo wszystko lekko się rozweselił. Poszła za nim. Chciała wziąć ze sobą jakąś gorzałkę do stołu, no i zabrać to co byli w stanie wziąć od razu, zapłacić. Nie mogła przecież zrzucać tego wszystkiego na rannego.
    — A ja po alkohol, mają tutaj wyroby Yensena? — dopytała jeszcze, trzymając się z boku chłopaka.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  148. — Też znam jego skrytkę i dwie zapasowe, ale nie ma co kraść jak jeszcze nie możesz — puściła mu oczko, po czym rozejrzała się po całym przybytku. Całkiem ładnie tu mieli. Zaraz jednak westchnęła. — Pamiętasz ile jem? Żebyś nie zbankrutował. Pamiętaj, że od roku nie jadłam nic porządnego — odpowiedziała na jego propozycję. Wolała zapłacić chociaż za swoje jedzenie. Była pewna, że zostawi tu całkiem sporo monet. Jedzenie zbyt dobrze pachniało. — Poza tym sushi dajcie jeszcze proszę gulasz i tę pieczeń z żabodzika, dobrze przyprawiony i jakieś warzywa na boku, na początek. Cieniostwory macie tutaj? — zalała karczmarza tabunem pytań, planując mniej więcej w głowie swoją ucztę. Nie zamierzała odejść od stołu, dopóki nie będzie w stanie z niego ledwo wstać. Nie po tak długim poście.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  149. — Tak, ale masz inne wydatki, czyż nie? — odpowiedziała zaczepnie, mając oczywiście na myśli jego małe pociechy. Nie wiedziała ile dokładnie kosztuje utrzymanie niemowląt, ale wolała nie odbierać im od gardła swoim apetytem.
    — Jestem pewna, że zjem jeszcze więcej, ale jeszcze nie wiem co — zapowiedziała się, biorąc do ręki alkohol. Poczekała jeszcze, aż podadzą im pierwsze dania. — Chcesz siedzieć tutaj czy gdzieś indziej? — zapytała jeszcze, bo nie była pewna, czy mogła zacząć już jeść, czy wolał usunąć się w bardziej ustronną część karczmy.
    — Zobaczymy jak będzie rachunek, jak ich zostawię bez zapasów, to Ciebie wolę nie zostawiać bez złota. Mam trochę po moim kochanym ojcu nieboszczku, za jego też możemy się najeść — zaproponowała. Oczywiście większość majątku miała w banku w Slavit. Ze sobą miała tylko to co zabrała przed podróżą i to co zabrała odchodząc z plemienia Tarkatan.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  150. — Skoro tak mówisz — odpowiedziała. Zaśmiała się, zaraz jednak na chwilę zmarktoniała. Uśmiech zastąpił zastanawiający się grymas. — A jakie zabawki daje się takim dzieciom? Co im kupić? — zapytała zupełnie szczerze. Ona nigdy żadnych zabawek nie dostawała jako dziecko, a gdy została przygarnięta przez Mankrika, cóż prezenty zabójcy raczej nie należały do standardowych prezentów dla dorastających dziewczynek, a i Argarczycy mogli mieć całkiem inne tradycje. Coś z pewnością tym szkrabom kupi, tylko musiała wiedzieć co.
    Co do rachunku, na razie postanowiła się z nim nie kłócić. Zobaczy przy rachunku ile będzie w stanie dać sobie zasponsorować. Przytaknęła mu za to, gdy chciał się przenieść.
    — To idziemy — zarzuciła biorąc wszystko co już zdążyli im podać na tacę. — Karczmarzu, resztę proszę do stolika — poleciła jeszcze i ruszyła na miejsce, aby mogli wygodnie usiąść.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  151. — Wątpie żeby utrzymały je w tym wieku, a jak podrosną na tyle to mogę równie dobrze dać im prawdziwe — puściła do niego oczko, po czym upiła spory łyk gorzałki. Westchnęła zadowolona. Tego jej brakowało. Porządne jadło i dobry alkohol. Nareszcie, po roku postu. — Może zapytam Akane czego potrzebują, albo na rynku w Slavit. Coś się znajdzie – zaśmiała się. — Masek i prawdziwej broni im nie kupię. Nie mam ręki do dzieci. Rokara i Maryl też się często
    na mnie obrażają pamiętaj — dodała jeszcze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  152. Szykowała się do przeprowadzki. Nikomu jeszcze za bardzo o tym nie mówiła, ale i tak się domyślała, że albo wróci do Phyonix, albo znajdzie sobie kąt bliżej Morgany. Jeszcze nie rozmawiała z rodzicami, ale gdy tylko do tego dojdzie. Cóż, będzie musiała być gotowa, żeby walczyć o prawo pozostania w Argarze po swoim małym wypadzie. Zresztą, sama nie chciała mieszkać tak daleko. Nie czuła się bezpiecznie ze swoimi mocami sam na sam. Pakowała wszystkie księgi do skrzyń, gdy usłyszała pukanie. Westchnęła. Podeszła do drzwi, po czym je otworzyła. Gave już chodził? Szybko dochodził do siebie. Sama myślała, żeby sprawdzić co u niego, ale później. Gdy już poukłada sobie wszystko u siebie.
    — Samoleczenie, pamiętasz? — odpowiedziała, uśmiechając się nikło. Była pewna, że to był główny powód dlaczego w ogóle została porwana. — Ty też nieźle się trzymasz, słyszałam, że było z Tobą krucho. Usiądź — zaproponowała mu, pokazując mu na jedyną ocalałą kanapę. Poszła po dzban z wodą i szklanki. Postawiła przed nim i nalała do obu, aby mógł się czegoś napić.
    — Zostawiłeś, a potem wróciłam. Jedno z drugim nie miało nic wspólnego — zaczęła. — Musieliśmy się mijać, zwiedzałam trochę Mathyr, ale porwali mnie, kurwa nie pamiętam. W każdym razie nie miałeś z tym nic wspólnego. To była moja wina. Nikt nie zdążył zacząć mnie szukać. Szmata obudziła we mnie coś czego wolałaby nie budzić. Nie jestem pewna czy nie wracałam dłużej, niż mnie nie było. Mam dziury w pamięci — wyjaśniła wszystko pokrótce, ale na tyle, żeby nie czuł się winny. — Nie jesteś moją nianią, żeby za mną chodzić. Twoją logiką, ja też powinnam być przy Tobie kiedy Cię porwali, więc oboje zjebaliśmy. A biorąc pod uwagę to jak każde z nas skończyło, to ja bardziej zjebałam — usiadła i zaśmiała się smutno. Tak, może gdyby wtedy była, Morgana i Natan tak bardzo by się nie kłócili. Może byłaby w stanie komukolwiek pomóc, a nie czekać na zbawienie jak bezużyteczny śmieć.


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  153. Szybko. To prawda. Ciekawe czy Rokara bardzo urosła w tym czasie. Będzie musiała poczekać, nie chciała o to pytać. Akurat tego wolała doświadczyć w pełni samodzielnie. I w pełni samodzielnie przygotować się na jej gniew.
    — A więc pieluszki i jakieś zabawki, tak? Zobaczymy co będzie na podorędziu. Coś na pewno dostaną od cioci — zapewniła go, dalej popijając. — Dwójka dzieci, to dopiero wyzwanie — zaśmiała się. — Nie wyobrażam sobie siebie jako matki. Siedzieć w jednym miejscu, zajmować się kompletnie bezbronnymi istotami. Zabijanie jest prostsze — dodała. Kelner w końcu podał im jedzenie, zupę, gulasz, sushi. Reszta jeszcze była szykowana. Onyx uśmiechnęła się wyraźnie na widok tej nowej potrawy.
    — Dobra, to jak to się je? — zapytała, pokazując na talerz z sushi.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  154. — Przynajmniej przydały się komuś wartościowemu — odpowiedziała. A następnie poczuła jak krew zaczyna się w niej gotować. Wstała, aby nie zrobić mu przypadkiem krzywdy. Nie kontrolowała przecież swoich przemian.
    — Ja pierdole — zaczęła, nie wiedząc czy chce się śmiać, czy jednak wrócić do niego i spuścić mu srogie lanie. — Jakby w Phyonix nigdy nikt nie próbował mnie porwać, to raz, dwa i co z tego, że jestem najmłodsza? To mnie od małego uczą walki i obrony, pamiętasz? Pieprzona księżniczka, nie? Skoro przekupiłam zwiadowców matki, naprawdę myślisz, że nie poradziłabym sobie przed spierdoleniem Tobie i ucieczce? Chciałam pójść w świat sama, jak reszta. Nie udało mi się kurwa, tak mam nauczkę, byłam słaba i bezbronna, ale nie traktujcie mnie jakbym była upośledzona. Nie zadręczaj się moim stanem! Mam prawo podejmować własne decyzje — zakończyła wywód, czując jak skóra jej szarzeje. Cholera. Wzięła głębszy wdech. — Nawet nie próbuj teraz wychodzić, kurwa — syknęła, patrząc wściekle na własne dłonie. Skóra nie zbladła, ale przemiana faktycznie się zatrzymała. Przynajmniej na ten czas. — Nie wracam do Phyonix, przynajmniej nie teraz. Rodzice przyjdą i wiem, że będę musiała być w bezpieczniejszym miejscu. Liczę, że jak będę faktycznie w mieście to mnie tu zostawią. I może zabezpieczą jakoś nowy dom przed spalaniem — wskazała palcem na wypalone miejsca w podłodze. — Nie pokaże się Phyonix jeśli nie kontroluje mocy, zaraz znajdzie się jakiś pieprzony Bellhard, który będzie chciał to wykorzystać — dodała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń

  155. — Pamiętam — odpowiedziała tylko. To jej rozpieszczenie wyszło jej przecież niedawno bokiem. Gdyby miała w sobie więcej pokory nigdy by do tego nie doszło. Westchnęła.
    — Nie mówiłam do Ciebie z wychodzeniem, do siebie. Drugiej siebie — wyjaśniła. — I Gave, nie zrozum mnie źle. Pewnie byłoby miło, ale mamy swoje życia. Ty masz swoich przyjaciół, bliskich, zajęcia, ja też chcę, chciałam mieć swoje. Nie przeszkadzało mi bycie samej. Nie mam do nikogo żalu poza sobą i nie chcę, żeby ktoś się martwił tym, że trzeba mnie pilnować. To kwestia tego, że ja powinnam być silniejsza. Kontrolować przemianę, mieć ją od lat, lepiej walczyć. Argar, Morgana, chciałam tu być, żeby stać się samodzielna, a nie pilnowana i ratowana przez innych — usiadła na skrzyni. No tak, on nie miał swoich rodziców, a tych, którzy chcieli mu zastąpić, próbował skrupulatnie odtrącać. To się dobrali. Zaśmiała się. — Tak, mam szczęście, że ich mam. Ale ich zawiodłam. Najpierw martwili się o Ashana, potem stracili Morganę, a teraz ja dałam się torturować — znowu się zaśmiała, czując jak łzy spływają jej po policzkach. — A Diego próbuje być tym złym dzieckiem, mimo, że jest taki ciepły w środku — mogła się w ogóle nie urodzić. Diego miałby wszystkie moce, nie czułby się źle, a ona nie dokładała by nikomu zmartwień.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  156. Z początku zacisnęła lekko usta, nie chciała go budzić, ale widząc jak wstaje uśmiechnęła się lekko, zbliżając się powoli. Ustawiła wózek tak, by dziewczynki były zwrócone do niego buźkami.
    - Tak? Nasze córki chyba tego nie doświadczają - również zaśmiała się delikatnie i cmoknęła policzek Gava na ponowne powitanie by zaraz usiąść na krańcu łóżka. Przytaknęła głową na pytania.
    - Podziękowali za chwilę nostalgii i wrzucili dwie złote monetki, będzie na pieluszki - uśmiechnęła się pod nosem. - A Ty jak? Na pewno nie chcesz jeszcze pospać? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  157. Zaśmiała się lekko.
    - No tak, gdzieś już słyszałam, że najgorsze pierwsze 30 lat, a później to już z górki - poruszyła zabawnie brwiami i jakoś tak spojrzała w stronę dziewczynek czulej. Podziękowała za zrobienie miejsca, a słysząc o dokładaniu się uniosła lekko brwi.
    - Gave, ale... - zaczęła, jednak przerwała widząc jak uparcie stara się wyciągnąć coś spod łóżka. Spojrzała na woreczek i uniosła ciepłe spojrzenie do chłopaka. - To by nie uciekło, ale dziękuję - przejęła "podarek" i zaraz odłożyła go na szafkę obok łóżka. - Może niech tu na razie zostanie? Moglibyśmy go przeznaczyć na wspólne zakupy... Nie wszystko oczywiście, ale jak już dojdziesz do siebie to może byśmy się wybrali do Ardei na przykład? - zaproponowała. Sprawę snu zostawiła kiwając tylko głową i zaraz usłyszała jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.
    - Czy ja mogę w końcu na trochę porwać te Wasze Fasole? - rzuciła Febe z nutką pretensji w głosie. Akane mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem.
    - Jak dla mnie śmiało, proszę się częstować - spojrzała wesoło w stronę meduzy, a ta już zaraz była przy wózku, przygotowała nawet ręce by złapać za rączkę, ale czekała jeszcze na pozwolenia Gava, patrząc na niego z wyczekiwaniem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  158. Akane posłała mu pobłażliwy uśmiech.
    - Gave, spokojnie, na tą chwile Fasolki są za małe na takie podróże i jeszcze trochę im to czasu zajmie - zapewniła, bo wcale nie myślała o zakupach w najbliższym czasie. Na tą chwilę nic nie potrzebowali, nie przy tym wysypie dzieci i akcesoriów, które po nich pozostały. Zaniepokoiła się odrobinę jego przyspieszonym oddechem i złapała delikatnie dłoń chłopaka.
    - Hej, spokojnie, jesteśmy - zapewniła krótko i patrząc na Gava zaczęła głośno, spokojnie oddychać. Niklaus często ich tak uspokajał, zarówno ją jak i Natana.
    Patrzyła spokojnie po Febe, gdy ta złapała rączkę wózka.
    - Spokojnie, zaraz je oddam - zapewniła. Przecież widziała wzrok Gava i słyszała ton głosu, wiedziała też jak bardzo pragnie obecności tych małych, więc nie zamierzała przetrzymywać ich zbyt długo. Akane z kolei lekko pogłaskała jego policzek.
    - Może jestem jakaś dziwna, ale nie lubię, gdy je zabierają. Rozumiem, ale nie lubię - przyznała chłopakowi z łagodnym uśmiechem, gdy Febe już wyszła. Jasne, dzieci dawały kopa, było przy nich mnóstwo roboty, a mimo to fiołkowooka uwielbiała mieć je przy sobie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  159. Szczerze to nawet nie wpadło jej to do głowy, że mogliby iść sami, trochę ją ten fakt zmartwił, ale skupiła się na oddychaniu, by po prostu uspokoić chłopaka. Zaraz lekko przygryzła wargę. Tak, uzależnienie to chyba było dobre określenie. Lekko zmarszczyła czoło i odruchowo zacisnęła odrobinę mocniej palce na dłoni Gava. Spojrzała na chwilę na te ich dłonie i poczuła jak mocno ściska ją serce, oczy zaszły mgłą.
    - Ja... - przełknęła ślinę i skrzyżowała z nim wzrok. - To mi pomagało się trzymać. Myśl, że mam zadanie, że Ty masz, że... że przeżyjesz by jako pierwszy je potrzymać, zaraz po mnie - przetarła jedno oko i zerknęła w bok. - Obowiązki przy nich, ich mnogość... Pozwalały przestać myśleć... Myśleć o tym, że przyniosą Cię tu tylko po to byś spoczął przy Gavinie... - przyznała cicho.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  160. — Może, jeśli ktoś faktycznie chce dziecka, to tak. Ważne, że wy się odnajdujecie w tych rolach — odpowiedziała mu. Nie umiała utożsamić się z ich sytuacją, więc mogła jedynie cieszyć się ich szczęściem. Przynajmniej przy zabijaniu posiadali podobne poglądy. Ale to akurat było wiadome już od dawna, w końcu niejednokrotnie razem pracowali. Skupiła się teraz na nowym daniu. Dwa drewienka tak? Wzięła je do ręki. Była zręczna, więc po kilku próbach wypracowała jak prawidłowo je trzymać. Wysłuchała jego wyjaśnień, po czym wzięła pierwszy kawałek dobierając do niego każdy dodatkowy składnik. Aż w końcu zjadła.
    —- Naprawdę dobre. Ciekawe w smaku jak na rybę i takie… świeże? — zaczęła zachwalać ichniejszą kuchnię. — Macie naprawdę dobrą kuchnię, ciekawe czy coś takiego można zrobić z mięsa na przykład cieniostwora… — zaczęła zaraz pochłaniać kolejne kawałeczki, jakby już nigdy więcej miała tego nie zjeść.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  161. Akane zacisnęła usta w wąską kreskę i przytaknęła głową.
    - Tak, właściwie to tak... - odparła cicho. Konkretnie jej wtedy odwaliło i zdawała sobie z tego sprawę, ale uczucie było silniejsze. Trzymanie się tej myśli, tej "misji" pozwalało mieć nadzieję. Dziewczyna splotła palce na własnych kolanach i wpatrywała się w nie, gdy Gave zwiększył dystans. Tak czuła, po prostu wtedy tak czuła.
    - Pamiętasz jajko? - spojrzała na niego smutno. - Nie chodziło o Ciebie Gave. To była moja misja, moja... Moje zadanie, głupie, może i tak, ale pomagało. Pomagało mi nabrać dystansu - wzruszyła ramionami. Podobno jak coś działa to nie jest głupie, podobno. Patrzyła mu w oczy i mimo, że krzyczał ona wyglądała na dość przygaszoną.
    - Już nie robię - przyznała, bo chociaż nadal wiele chciała robić przy Fasolkach, to nie była w tym aż tak zakręcona jak wtedy. Na pytania znowu spojrzała na ręce. - Wtedy bym straciła nadzieję i wszystkie chętne do pomocy ręce miałyby co robić, zarówno przy mnie jak i przy nich... - odparła by spojrzeć po nim smutno. Na wyzwiska warga lekko jej zadrżała, przymknęła oczy i poczuła jak łzy spływają po policzkach, a przyciągnięcie i objęcie tak ją zaskoczyło, że zupełnie przestała się powstrzymywać i wkleiła głowę w chłopaka, od czasu do czasu podciągając nosem. Zatrzęsła się delikatnie.
    - Wbrew pozorom nawet jedna Fasolka jest dość spora, gdy mówimy o rozmiarach mózgu... - zauważyła bąkając pod nosem, przecierając zapłakane oczy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  162. Milczała, po prostu milczała wtulona w Gava i starała się powoli uspokoić. Jego głęboki oddech ułatwiał jej wrócenie do swojego, spokojnego dychania. Otworzyła oczy słysząc porównanie. Tak, czasem każdemu się zdarzało i Gave sam był tego dobrym przykładem. Zacisnęła lekko usta.
    - Nie chodziło o przekór... To było silniejsze ode mnie, uczucie, że je zawiodę. One tak strasznie płakały... Cały pierwszy tydzień były nerwowe, a gdy ktoś przychodził to jeszcze bardziej się darły... Wiem, że mogłam na nie przenieść swoją niechęć do towarzystwa, ale czasu nie cofnę, to po prostu było silniejsze - przyznała. Na kolejne słowa westchnęła ciężko.
    - Gave, nie oczekuję, że zrozumiesz, na Ciebie tak wszyscy dookoła nie dmuchają. Fajnie, że patrzysz na mnie swoimi oczyma, ale spójrz na pewne sprawy z mojej perspektywy. Najpierw słucham, że dzieci to nie przelewki, a kiedy mam dzieci i rzeczywiście jest ciężko to słucham, że powinnam więcej odpoczywać. Odpoczywam z dziećmi przy sobie, pewne rodzaje mojego relaksu nie wykluczają ich obecności... Nie, to nie przechodzi. Kiepsko wyglądam, tak, moje ciało dostało po dupie w tych pierwszych tygodniach i nie dojdzie do siebie w dwa dni. Czuję komfort psychiczny i fizyczny, bo żyjesz, bo jesteś, nie uważam, że to dziwne, że się martwiłam z Twojego powodu. Twój tata... Cóż, zagwarantował mi taki pokaz, że raczej ciężko było zajadać się naleśnikami i robiłam to głównie ze względu na dzieci. Jestem silna, tak, wiem to, wiem też, że nie zawsze. Zdystansowana? Nie sądzę, czasem mi się udaje, ale też nie zawsze robię to dobrze. Teraz się nie udało, nie udało się - przyznała i podniosła wzrok do jego oczu. - Gave... To, że każdy kiedyś umrze nie ułatwia myślenia o cudzej śmierci. Fakt urodzenia dzieci narażonej osoby dodatkowo utrudnia racjonalne myślenie. Ty zdrowo byś funkcjonował, gdyby to życie dziewczynek stało na szali? Gdybyś musiał siedzieć i czekać na wieści, czy one w ogóle żyją?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  163. - Wiem dlaczego to robią Gave - to akurat było oczywiste. Miała wrażenie, że nie do końca słuchał. - Tak, prawda, co nie znaczy, że nie umiem odpoczywać, gdy mam małe przy sobie. Tak samo fakt, że przejawiałam takie czy inne zachowania nie znaczy, że uważam je za godne naśladowania. Nie musisz mi usilnie wbijać do głowy, że to głupie i złe, bo wiem, że mądre to nie było. Ty nigdy nie zrobiłeś czegoś cholernie głupiego? Mi to pomagało, po prostu pomagało, może co innego też by pomogło, ale tego chwyciłam się pierwszego i nie chciałam puścić. Nie planuję powielać tych zachowań - wyjaśniła i westchnęła. - Fakt, że ich zachowanie jest normalne nie znaczy, że nie może irytować. Ciebie też irytuje nadmierna troska - zauważyła wzruszając ramionami. - Przecież nie mam im tego za złe, nie toczę piany, ale nie będę teraz ich wołać z powodu byle pierda, jak mam pytania to pytam, jak poczuję potrzebę to poproszę o pomoc - dodała i zamilkła na dłuższą chwilę przy jego porównaniu i odpowiedzi.
    - Nie Gave, nie byłbyś na pierwszej linii, bo byś nie mógł, tak jak ja nie mogłam. Siedziałbyś i czekał hen daleko, nie wiedząc co się dzieje... Poza tym, porównanie wcale nie jest złe. Kochasz je całym sercem - odkleiła się od niego i lekko odsunęła krzyżując spojrzenia. - Nie wstydzisz się tego, nie masz wątpliwości, cieszy Cię sama myśl, że je zobaczysz - uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Mam tak samo, gdy chodzi o Ciebie, więc porównanie wcale nie jest takie złe - dodała cicho, znowu zerkając na swoje dłonie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  164. Spojrzała po nim wymownie. Tak jakby sam nie stosował podobnych argumentów w dyskusjach dotyczących jego głupich zachowań. Wzruszyła ramionami na jego stwierdzenie.
    - Tak się składa, że nie wszystkie sytuacje są zależne ode mnie. Każdy radzi sobie na swój własny sposób, Twoje metody też nie są idealne i też nie zawsze mi się podobają - wyznała i znowu ruszyła ramionami. - Zdrowy egoizm nie wyklucza się z niezdrowym sposobem na problem. Liczyło się moje "chcę", a że chciałam być z nimi sama to innych goniłam na różne sposoby. Nigdy nie planowałam stosować skrajnego egoizmu Gave. Nie wyłączę emocji i strachu o tych, których kocham. Może Ty umiesz usiąść i racjonalnie sobie ustalić swoje zachowanie w tak silnych emocjonalnie chwilach, ale ja nie umiem. Wizja tak wielkiego ryzyka śmierci Twojej, taty, Shi, Natana, moich bliskich... No nie, to mnie przerasta, szczególnie, gdy dowiaduję się o niej tak gwałtownie i gdy targają mną zarówno porodowe jak i po porodowe hormony - westchnęła.
    - W ciąży nie, ale są inne powody unieruchomienia, a skoro już mamy aż tak porównywać sytuację, to byłbyś uziemiony, tak jak i ja. Spojrzała mu w oczy i na chwilę zerknęła w sufit.
    - Nie Gave, nie jesteś mi niezbędny, co nie zmienia faktu, że Twoja śmierć byłaby dla mnie bolesna, bardzo. To nie jest uzależnienie, nie umarłabym bez Ciebie, ale byłoby mi źle, jak każdej normalnej osobie, dla której coś znaczysz.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  165. Przymknęła na chwilę oczy i zaraz otworzyła je by spojrzeć na chłopaka.
    - Gave, co jeszcze mam powiedzieć, żebyś mi przestał tłumaczyć, że to nie było dobre? - uniosła lekko jedną z brwi. - Wiem, nie było, mam tego świadomość. Nie cofnę czasu i wybacz, ale nie będę do tego też angażować Shi. Dodam tylko, że efekty trudnego porodu nie zawsze znikają zaraz po nim. Niektóre kobiety nawet odrzucają własne potomstwo bo im się przestawia w głowie. To były okropnie trudne emocje i nie życzę Ci byś kiedykolwiek musiał mierzyć się z podobnymi. Nie jestem zaprogramowana i nie wszystkie reakcje umiem przewidzieć. Fajnie się kogoś ocenia, gdy się nie było w jego skórze - stwierdziła. - Skoro mówimy już o zdrowych podejściach, to przerzucanie tej reakcji na każdą kolejną raczej nie jest jego objawem. Ty na wszystko reagujesz zawsze w ten sam sposób? Bo ja nie. Nigdy czegoś takiego wcześniej nie miałam, ale nigdy wcześniej też nie rodziłam z wizją Twoich tortur przed oczyma - zauważyła patrząc po nim dość wymownie. Wzruszyła ramionami na jego przypuszczenia.
    - Tak jak mówiłam, łatwo oceniać, gdy nie było się w konkretnej sytuacji. Może poradziłbyś sobie lepiej, na pewno inaczej, może nawet bardziej destrukcyjnie, a może mniej, to już jest gdybanie i nie widzę w tym sensu - przyznała.
    - Dla tych małych i przy takim wsparciu wstałabym na nogi, nie wiem po jakim czasie, ale wstałabym... Zdaję sobie sprawę Gave, że zarówno Ty jak i ja możemy wylądować w mogile. Każdy, jak sam wspomniałeś. Wiem, że moja reakcja była fatalna, nie jestem z niej dumna. Jedyne co mogę to postarać się by nigdy więcej nie dopuścić do takich zachowań.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  166. - Dobrze, może i nie oceniasz, ale radzisz i zakładasz swoje reakcje na podstawie domysłów. Nie wiesz co się wtedy działo w mojej głowie, nie wiesz jak byś się zachował w takiej samej sytuacji, po prostu zakładasz, że lepiej. Nie zrozum mnie źle, mam wielką nadzieję, że tak, że zachowałbyś się lepiej, ale nie będę teraz pluć sobie ciągle w brodę. Już powiedziałam, że nie jestem zadowolona z tego jak to wyszło, że postaram się by sytuacja nigdy więcej nie miała miejsca. Nic więcej nie jestem w stanie tu dodać - sprostowała. Na wzmiankę o kobietach mimo wszystko uśmiechnęła się lekko, ale gdy zaczął przepraszać znowu spoważniała. Kiwnęła delikatnie głową.
    - Wybaczam, tylko nie bądź dla ojca zbyt surowy... Nie zamierzał dotrzeć do mnie, chodziło o Niklausa, ale coś poszło nie tak. Prawdopodobnie po prostu powiązanie z Fasolkami było silniejsze i to do mojego snu się dostał. Nie było drugiej szansy, miał jednorazową opcję, więc z niej skorzystał, ale sam nie był z tego zadowolony. Próbował jak mógł pomóc Ci z zaświatów, darł na Ciebie zlecenia, a to na pewno dodatkowo dało do pieca. Uważają, że się za bardzo wtrąca i ingeruje w życia śmiertelników - wyjaśniła mu po czym westchnęła ciężko. - Skoro to uważasz za dobre rozwiązanie. Ja tam nie zamierzam nic przed Tobą utajniać - przyznała zgodnie z prawdą. Spojrzała mu w oczy, gdy nawiązał kontakt. Na łeb coś, co nie istnieje? Nie do końca rozumiała o co konkretnie chodzi brunetowi. Może o to wystawianie oceny? Wzruszyła ramionami.
    - Najwyraźniej moje przywary są tak samo idealne jak ja i ciężko je wyplenić. Długo nic sobie nie wrzucałam - stwierdziła bez ogródek.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  167. Przytaknęła mu.
    - Tak, robię, ale kiedy uparcie stoisz przy swoim, kiedy nie widzisz co było "złe" w danym zachowaniu, nie kiedy przyznajesz mi rację - zauważyła, a czując jego lekkie napięcie dotknęła delikatnie zwiniętej w pieść dłoni chłopaka. - Gave, jest ok, nie jestem o to zła. Po prostu mam wrażenie, że kręcimy się w kółko i powtarzam to samo. Żałuję, nie pochwalam, nie chcę tego powtarzać. Rozumiem, musisz to przetrawić i to jest normalne, ale ja w tym temacie nie mam po prostu nic więcej do dodania. Nie mam więcej argumentów i wiem, że te moje nie są najsilniejsze, nie upieram się, że zrobiłam dobrze, po prostu w danej chwili to jedno mi pomagało i wtedy uważałam to za słuszne - wyjaśniła. Milczała, gdy trawił informacje o ojcu, a kiedy znowu na nią spojrzał uśmiechnęła się lekko pod nosem.
    - To nie głowa podejmuje decyzje o czym powiedzieć, a co zataić, pomaga w ich podjęciu, ale ostatecznie robisz to Ty, ale zrobisz jak uważasz za słuszne. Nie zmuszę Cię do zaufania mi w tym, czy innym temacie - pokręciła lekko głową. Nie czuła tu parcia, nie musiała wiedzieć wszystkiego, aczkolwiek miło byłoby, gdyby jednak chłopak nie miał oporów w tym temacie. Sam nie zawsze dobrze reagował, a mimo to An informowała go o różnych rzeczach.
    Na jego gromki śmiech uśmiechnęła się pod nosem i uniosła jedną z brwi.
    - No ha, ha, ha... - założyła ręce pod biustem. - Odezwał się Pan Perfekcyjnie domyślny, Twoje myśli równie często spierdalają nie w tą stronę co trzeba, ale nikt Ci tego tak namiętnie nie wypomina - prychnęła cichym śmiechem i pokręciła głową rozbawiona. Mimo wszystko cieszył ją widok jego rozbawionej buzi, nawet kosztem jej własnej osoby.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  168. - Trochę popłynąłeś... Nikogo nie zabiłam swoim pomysłem, byłam nieprzyjemna w obyciu, dodałam innym trosk, owszem, ale nie mam nikogo na sumieniu - sprostowała, bo to porównanie było dość mocno oderwane. - Fakt posiadania rodziny nie gwarantuje nieomylności Gave. Ty również nie raz zamykałeś się na pomoc, czasami już tak wychodzi, pewne rzeczy doceniamy dopiero po czasie, gdy emocje opadną - przypomniała mu. Wzruszyła ramionami na wzmiankę o autodestrukcji, również patrząc mu w oczy.
    - Nie wiem Gave... Może fakt, że z tyłu głowy zawsze krąży myśl, że prędzej czy później ktoś z moich bliskich przywali mi w łeb? Może dlatego pozwalam sobie na takie odklejenie? Może to wewnętrzne przekonanie, że tutaj mogę? Nie umiem na to odpowiedzieć. Ty umiesz wyjaśnić wszystkie swoje głupie zachowania? Sobie może i umiesz, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto Twoich wyjaśnień nie kupi - stwierdziła bez ogródek i zmieniła pozycję, kładąc się bokiem obok niego, na skrawku łóżka.
    - Ja też się o Ciebie martwię, czasem bardziej, czasem mniej. To normalne, gdy nam na kimś zależy. Normalne, że gdy jedno odwala głupoty to drugie martwi się bardziej niż zwykle. Postaram się nie nasilać tych Twoich zmartwień, nie mogę Ci obiecać, ale się postaram - zapewniła patrząc spokojnie po jego buzi. Sprawy przemilczenia już nie komentowała, tak jak mówiła, on sam będzie w tym temacie podejmować decyzję. Słysząc o tym czego się boi podniosła się na łokciu i "weszła" mu w kard twarzą, zasłaniając sufit. Miał zaszklone oczy, czuła, że siedzi w nim coś ciężkiego.
    - Porównujesz moją reakcję na strach o Twoje życie do reakcji na słowa z pierwszej ręki? Przecież nie wyfrunę stąd jak poparzona i nie zacznę gryźć ludzi po pośladkach z powodu Twoich wyznań. Nie zacznę się z ich powodu głodzić czy odpychać innych, to nie miałoby najmniejszego sensu - wyznała i posłała mu ciepły uśmiech. - Sam nie, ale w fuzji z Tonym i Ryu bardzo często mi to wytykacie, zapominając, że robicie tak samo - tyknęła go palcem w środek czoła i odsłoniła mu sufit, by wrócić do poprzedniej pozycji.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  169. Skrzywiła się lekko na samo wyobrażenie wspólnego seksu i zaraz westchnęła ciężko.
    - Tak, wiem, masz rację... Przesadzam z tym, przepraszam - przyznała, bo rzeczywiście bardzo często wtrącała przykłady innych w takie sytuacje, a przecież inni nie mieli w tej chwili racji bytu.
    Pokręciła głową gdy zapytał o porównanie.
    - Nie wiem Gave, zgaduję, nie mówię, że tak jest, zapytałam przecież, nie stwierdziłam. Po prostu tak to wygląda, ze względu na wcześniejszy temat, stąd moje sugestie - przyznała, znowu układając głowę na poduszce i w spokoju go obserwując.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  170. - Najwyraźniej mam słaby dzień sugestii - stwierdziła tylko spokojnie. Kiedy milcząc wpatrywał się w sufit, ona milcząc po prostu go obserwowała, leżała obok przeskakując spojrzeniem to na jego nos, to na usta czy oczy. Widząc jak się obraca i wtula objęła jego głowę ramieniem i delikatnie pogłaskała po potylicy. Uśmiechnęła się odrobinę rozbawiona na pytanie o perfumy.
    - Mhm, ślina i ulewajki Fasolek - przyznała z odrobinką żartu w głosie. - Smaruję małe naturalną oliwką, ładnie pachnie, to pewnie ten zapach - dodała już bardziej prawdopodobne rozwiązanie. - Dzięki - mimo wszystko dobrze było wiedzieć, że chociaż wygląda na poturbowaną, to ładnie pachnie. Milczenie jakie nastało wcale jej nie przeszkadzało, miała go przy sobie, głaskała kojąco i nawet przymknęła oczy, czując prawdziwy spokój. Fasolki były w dobrych rękach, Gave żył i powoli do siebie dochodził, jej głowa w końcu się uspokajała, wszystko na spokojnie się układało.
    Otworzyła oczy, gdy padły pierwsze słowa. Nie przerywała mu, ale przestała głaskać głowę, słuchając. Kiwnęła głową i zaczęła przesuwać opuszkami po plecach chłopaka. Wracał, w to akurat nie wątpiła.
    - Tak, czytałam list Klary, podobno ruda furiatka wszystko bezpodstawnie przerwała - zdradziła co wie, delikatnie kiwając głową i lekko zaciskając zęby. Jakby nie mogła kiedy indziej się przypałętać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  171. Teraz jeszcze bardziej zaciekawił go ten cały znajomy.
    - Hm... W takim razie chętnie go poznam - przyznał, bo rzeczywiście nabrał nawet na to ochoty. Z zaciekawieniem słuchał o tej metodzie prób i błędów.
    - Nie masz rodziny? - zapytał wprost. W jego stronach, to właśnie rodzina uczyła tak podstawowych rzeczy. Brał pod uwagę, że Gave wychowywał się inaczej i skórowanie nie musiało być czymś co mógł wynieść z domu, a jednak miał wrażenie, że jego metoda prób i błędów jest często przez chłopaka powielana. Słysząc prpozycję spojrzał na skórę, musiał się chwilę zastanwoić, a w tym czasie do ich towarzystwa dołączyła "kulka szczęśliwości".
    - Winter? - powtórzył po Maryl i spojrzał na zabawne stworzenie. - Jest całkiem... uroczy - przyznał z szerszym uśmiechem. Psy, które on kojarzył wyglądały zdecydowanie inaczej, ale nie o wygląd tu teraz chodziło. Mohe podał zwierzakowi oskubane resztki i spojrzał zaraz na Gava.
    - Dobrze, zjemy i wtedy można działać dalej - skoro czas ich nie gonił to mógł zrobić sobie przerwę i przygotować swój płat. Zbliżył się do mięsa i spojrzał po chłopaku. Przecież nie miał przy sobie bagażu, ruszył na polowanie, obóz rozbijając kawałek dalej, tam zostawił swoje przyprawy. - Hm, chyba tym razem przyjdzie mi eksperymentować. Macie jakieś zioła, przyprawy? Swoje zostawiłem w obozie...

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  172. Na tą drobną czułość przy dekolcie poczuła lekki, przyjemny dreszcz przechodzący po plecach. Ostatnio jedyne co tam czuła to małe przyssane pijawki, więc dla ciała była to miła odmiana. Uśmiechnęła się nawet czulej i oparła policzek o czubek głowy Gava, by trochę mocniej go przy sobie przytrzymać. Ruda co to nie lubi Argarczyków... Biorąc pod uwagę, że Polsza stała za porwaniem to akurat w tym nie widziała nic dziwnego, ale czuła złość na myśl o tajemniczej nieznajomej. Teraz jednak odsunęła od niej myśli i skupiła się na tym co chciał jej powiedzieć Gave. Kiwnęła lekko głową na wyjaśnienia, no tak, wyczerpujące zlecenie i brak sił rozumiała bardzo dobrze. Rozumiała właściwie wszystko, powód osłabienia, potrzebę chronienia Klary czy całej "Klementyny", nawet granie na zwłokę. Nie rozumiała tylko dlaczego Gave w ogóle został zaatakowany, to jedno nie dawało spokoju. Przestało jednak mieć znaczenie, gdy słyszała jego próby uspokojenia oddechu, a gdy przeszedł do konkretów poczuła jak serducho mocno ją ściska. Pozwoliła mu mówić i chociaż sprawa była na prawdę ciężka, to sama prychnęła krótkim śmiechem na wizję żarłocznego jednorożca ze swoją głową. Zaraz po tym jednak pogłaskała głowę Gava i chociaż na usta pchało się krótkie "to musiał być koszmar", to nie chciała mu teraz przerywać. Gdy tylko się wtulał mocno go do siebie przytulała i tak jak on robił z nią, próbowała lekko kołysać w ramionach. Cmoknęła kilka razy jego głowę, gdy zapewniał, że nic nie wygadał.
    - Nic, nic nie wygadałeś - powtórzyła, jakby chcąc go w tym upewnić. Sama czuła wilgoć przy powiekach, fakt, że musiał znosić coś takiego był okropny, fakt, że czuł się osamotniony był w tym wszystkim jeszcze gorszy. Tuliła go mocno, ileż by dała by tam móc go przytulić, w tamtej chwili, chociaż na sekundę, dać znać, że po niego idą, że będą... Nie mogła, wiedziała, że nie mogła tego zrobić, ale chociaż teraz mogła przy nim trwać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  173. Od razu zauważyła, że Gave zaczyna panikować. Przestała jeść i spojrzała na niego. Cholera, nie była zbyt dobra w pocieszaniu, ale przecież spróbować musiała, prawda? Dotknęła delikatnie jego ramienia, spoglądając na niego. Chęć zejścia z tego świata? Tak, to było akurat coś z czym mogła się utożsamić.
    — Czasami, kiedy nie dajemy sobie rady z życiem, mamy takie myśli — zaczęła — oddychaj — doradziła jeszcze delikatnie, lekko masując mu ramię. — Byłeś o krok śmierci, bolało, wszystko było takie skomplikowane, a śmierć wydawała się prosta, ale nie poszedłeś tą drogą, wróciłeś tutaj, do swoich Fasolek, do Akane. Więc ostatecznie byłeś silny i dzielny. Nie poddałeś się niezależnie od przyczyn, a Akane — tutaj urwała na chwilę, aby drugą ręką nakierować jego podbródek w swoją stronę, aby spojrzał w jej oczy. — Gdybyś nie wrócił, tak, to byłoby głupie, mogłoby być jeszcze ciężej się z tym pogodzić, ale żyjesz, nie powinieneś się karać za to, że ktoś kto Cię kocha wybrał, aby na Ciebie poczekać. Nic nie jest Twoją winą, ani jej. Nie wybieramy ludzi, których kochamy. To po prostu się dzieje. Możemy wybrać jak się zachowamy, a Ty wybrałeś swoją rodzinę. Nie wiesz co zrobiłaby Akane, gdybyś nie wrócił, nigdy się nie dowiecie i dobrze. Nie musisz myśleć o konsekwencjach, które nigdy nie nadejdą. To nie ma sensu. Poza tym, jesteście w Argarze, poza Tobą nie ma tutaj nikogo, kto mógłby pozwolić Twojemu duchowi spotkać się z nimi? Żyj z konsekwencjami tego co się stało, a nie tego co mogło się stać. Nikt nie przeżyje ich za Ciebie — zakończyła, po czym odsunęła się od niego. Westchnęła ciężko. — Rok temu też chciałam umrzeć, byłam uparta, agresywna, zabiłam własną ukochaną, żałowałam, że nie dałam jej drugiej szansy, ale teraz wiem, że zrobiłam dobrze. Walczyłam, żeby mieć do kogo wrócić. Ty w pewnym sensie zrobiłeś to samo. Nie ma w tym nic tragicznego. To piękne, na swój dziwny sposób po prostu jest piękne — dodała jeszcze, po czym podsunęła mu jego delikatną potrawkę.
    — Tak, ja mam same pyszności, też zjedz, na osłodę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  174. Zmarszczyła brwi. Miota się w tym świecie? Odważne stwierdzenie na kogoś, kto dopiero tutaj zaczął jakkolwiek kontrolować ciało, w którym był. Zacisnęła dłonie, starając się nie wściekać jeszcze bardziej. Nie potrafiła kontrolować przemian, nie kontrolowała dobrze tego co kierowało jej naturą, więc nie chciała narażać bezbronnego chłopaka na jej gniew, nawet jeśli zasłużony. Zaśmiała się. Tak, jak psa akurat potrafił ją traktować..
    — Tak, byłam głupia i naiwna, ale nie tylko stara wiedźma to wykorzystywała, głupia myślałam, że mój przyjaciel nie włamie mi się do domu,żeby zabawiać się w jakiś dom rozkosz z moją kuzynką. Nawet nie posprzątaliście dobrze po sobie. Jak chcesz pluć sobie w brodę za to, że Cię ze mną nie było, może najpierw napluj sobie za to, że nie szanujesz własnych przyjaciół, co? Myślałeś, że nie poznam jak zostawiłam własny dom, czy nie wyczuje Twojej esencji? Żałujesz, że okazywałeś jej miłość zamiast zajmować się głupią rozpieszczoną księżniczką? Nie sądzę! — zaczęła, czując jak krew się w niej gotuje. Oczy Darcy zmieniły kolor. Wstała z miejsca i rzuciła krzesłem o ścianę. — Nawet gdybyście tylko tu rozmawiali, naprawdę Gave, włamać się do własnej przyjaciółki do domu? A gdyby po was się ktoś tu włamał? Wykradł moje księgi? Nie mówię o tym, ile tu jest drogich rzeczy, wiesz ile tu jest ksiąg o czarnej magii, o mojej ojczyźnie, moich pamiętników, piosenek. Czy muszę magicznie blokować drzwi, żeby jedyny złodziejaszek w Argarze nie włamywał się do swojej przyjaciółki? Nie mieliście innych miejsc? — zaśmiała się. — I nie interesują mnie inni, ich bycie uratowanym. Czy za wami stoi wściekły demon? Wiesz, co mój ojciec zrobił, gdy Morgana zniknęła w Hiel? Wymordował prawie wszystkich, prawie, bo paru zostawił dla Morgany. Poprzednia królowa Phyonix miała córkę, małą, a on ją zabił. Z zemsty. Żeby inni też cierpieli. Wiesz co zrobi tutaj jak się dowie, że znowu skrzywdzili jego dziecko? Jak zobaczy, że sobie nie radzę? Pomoże mi! Pomoże mi kontrolować moce, zajmie się mną, matka też. Ale myślisz, że ktoś ich zatrzyma przed zemstą? Rozlewem krwi? Bezsensownymi mordami? Tylko przez to, że ja byłam głupia i dałam się złapać. I jeszcze chce im pozwolić. Po części. Po części próbuje jakkolwiek sprawić, żeby myśleli, że sobie poradziłam, że nic mi nie jest, wyszłam z niewielkich tarapatów i mogę zostać w bezpiecznym miejscu. Ale nie w tym durnym miejscu, kurwa! — tym razem wywróciła jedną ze skrzyń. Odwróciła się do niego.
    — Gave, naprawdę, jeśli przyszedłeś przepraszać, albo użalać się nad sobą, bo zjebałeś parę spraw, to naprawdę trafiłeś na zły moment. Bo nie jestem zła o to czego nie zrobiłeś. Mam żal o to co zrobiłeś. Ale zdążyłam Ci wybaczyć. Bo tak robią przyjaciele kurwa, przebaczają. Ale to co zrobiła Ci Polsza, czas, który Ci zabrali. Dlaczego nie jesteś wkurwiony? Nie chcesz się zemścić? Nie było Cię przy narodzinach Twoich własnych dzieci. To Cię nie wkurwia? Czemu nie chcesz pogadać o tym? Wkurwić się? Za co masz mnie przepraszać? To Ty skończyłeś na wózku, nie ja! Dlaczego to ja Tobie nie pomogłam? Nie podmieniłam Twojego ciała jak leżałeś w lochu? Nie masz pretensji, że cierpiałeś tam sam? Że było Ci ciężko? Gdzie Twój gniew?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  175. Nie wiedziała jakie możliwości ma Gavin, nie wiedziała też czy ban jaki dostał Śmierć dotyczył jego, czy zarówno brata Gava. Nie miała pojęcia czy ten byłby w ogóle, w stanie pomóc jakoś bratu, ale fakt, że Gave nawet jego wzywał nie był dla niej czymś dziwnym. Nie przy takich torturach, nie, gdy życie wisiało na włosku. Przymknęła oczy, gdy mocniej się wtulił, zacisnęła dłoń na materiale jego koszulki... To "potem" dziwnie zabrzęczało w uszach... a wyznanie sprawiło, że na chwilę zapomniała o oddychaniu, zesztywniała... Tym razem ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz. Był w stanie umrzeć by im nie zaszkodzić. Umrzeć, by przerwać własne cierpienie. Szlochnęła krótko mu nad głową, chyba nawet lekko ośliniła mu włosy, kilka sporych łez spłynęło jej po policzkach i otuliła go jednym i drugim ramieniem.
    - Gave... - szepnęła, po wzięciu kilku uspokajających oddechach - Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała być tam przy Tobie, chociaż astralnie, naprawdę... Otrzeć łzę, dotknąć, przytulić, po protu trwać byś nie musiał tego znosić w samotności - przyznała. - Nie nadrobię tego, ale teraz jestem, jestem przy Tobie, zapewniam, że jestem - nadal szeptała. Nie wiedziała jak to jest "chcieć umrzeć", ale nie trzeba było być geniuszem by wiedzieć, że wyprucie z kogoś wszelkiej nadziei było po prostu barbarzyństwem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  176. Nie zaprzeczyła. Może rzeczywiście dobrze? Może obecność nic by nie ułatwiła, może ciężej byłoby mu znieść pewne momenty? Ciężko byłoby się dowiedzieć, ale wtedy Gave dodał to "tylko w formie astralnej" i Akane posłała mu delikatny uśmiech. Gdyby pojawiła się jakkolwiek inaczej to chłopak na pewno by umarł i to tylko dlatego, że użyłby wszystkich swoich sił by rozpieprzyć tamto miejsce i zapewnić jej bezpieczeństwo. Kiedy usiadł poprawiła się na łóżku i lekko zacisnęła wargi. Rozbierał się... An wzięła głęboki wdech i sama powoli usiadła, wiedziała, że nie zobaczy nic przyjemnego. Zagryzła zęby, gdy odsłonił sino brunatny tors... Żebra, mostek, trzy czwarte jego ciała było sine i oczy znowu jej się lekko zaszkliły. Spojrzała po bliznach, a gdy zaczął opowiadać o najgorszej, to na niej skupiła wzrok. Wkładali ręce?! Wyraźnie zmarszczyła czoło na takie informacje.
    - Gave... - pokręciła głową i odrobinę się do niego zbliżyła, by bardzo ostrożnie dotknąć dłonią jego mostka, powolutku zbliżała do niego rękę. - Nie masz za co przepraszać, nic złego nie zrobiłeś. W moich oczach nic to nie zmienia, nic z tego Ci nie umniejsza. Krzyk, koszmary, bezradność... Nic - zapewniła. - Wiem, że dla Ciebie to wygląda źle, nienawidzisz tego, ale nikt nie lubi w sobie tych chwil, nikt nie lubi swoich koszmarów, swoich gorszych momentów, tej pieprzonej bezradności. Nikt - przeniosła dłoń na jego policzek i spróbowała nakierować jego spojrzenie na swoje. - Dla mnie fakt, że mówisz mi o tych słabościach jest sam w sobie godny podziwu, wiem z doświadczenia, że to cholernie trudny etap... Wiem, że i Febe jest za to wdzięczna, bo wie co robić i sprawa budzenia nie ma dla niej znaczenia. Przypomnij sobie Tonego... jego nocne krzyki, jego lęki... Każda trauma zostawia ślad, nie jesteśmy w stanie tego przeskoczyć, do poradzenia sobie z nią jest potrzebny przede wszystkim czas - mówiła to wszystko dość cicho, spokojnie, ale była pewna swego.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  177. Ponownie mu przytaknęła, tak, nie ukrywał i to był ogromny sukces. Czuła jak to wszystko przeżywa, jak wiele sprawia mu trudności, więc kiedy tylko zapytał przytaknęła mu głową, pozwalając by samodzielnie się ubrał. Zaczął panikować, z jednej strony mówił o mdłościach, z drugiej sam chciał bliskości. Trudno, najwyżej ją obrzyga, została przy nim starając się uspokoić myśli, wsunęła lekko palce w jego włosy by spokojnie je przeczesać i zrobiła pierwsze co wpadło jej teraz do głowy.
    - And so I cry sometimes when I'm lying in bed just to get it all out what's in my head and I, I'm feeling a little peculiar. And so I wake in the morning and I step outside then I take a deep breath and I get real high. And I scream from the top of my lungs: "What's going on?" - zaśpiewała odrobinę wolniej niż w oryginale.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  178. Nie oczekiwała nawet, że się podłączy, chciała go po prostu tym uspokoić, chociaż na chwilę zająć jego głowę czymś innym, czymś mało istotnym. Oparła się na wyprostowanej ręce, siedząc obok, gdy on leżał, skończyła piosenkę i lekko się uśmiechnęła na jego słowa.
    - Uznałam, że tu lepiej się przyda... Poza tym... Nigdy nie byłam zbyt posłuszna, gdy chodziło o takie rzeczy - stwierdziła konspiracyjnym szeptem i zaraz kiwnęła głową. - Zombie? Da się zrobić - posłała mu ciepły uśmiech po czym spojrzała w stronę drzwi, słysząc pukanie.
    - Czy rodzice się stęsknili, czy jeszcze je trochę przetrzymać? - Febe zajrzała do środka, chcąc się nieco zorientować w sytuacji. Wiedziała, że młodzi mieli do pogadania, a obecność dzieci nie zawsze takie rozmowy ułatwiała, więc była gotowa jeszcze je trochę porozpieszczać, tak w razie co.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  179. Febe właściwie od razu wjechała z wózkiem do środka, gdy Gave wspomniał o sowich objawach, a An przytaknęła mu głową i sama wstała, by podprowadzić do łóżka małe.
    - Mamy dużo czasu na inne pogadanki, na dziś zdecydowanie wystarczy, musisz odpocząć - przyznała. Co za dużo to nie zdrowo, a przecież ani on, ani ona w najbliższych tygodniach nigdzie się dalej nie ruszali.
    Meduza przygotowała odpowiednie ampułki i podeszła to chłopaka by podać mu je wraz ze szklanką wody. Akane z kolei wyciągnęła Malikę i ucałowała jej głowę.
    - Co powiesz na okład z Fasolek? Zapewniam, że te małe pełzaki mają niesamowitą moc dawania uśmiechów - zaproponowała. Skoro już leżał, to przecież mogły poleżeć przy nim, oczywiście jeżeli tylko tego chciał.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  180. Dziewczyna z szerszym uśmiechem podała mu jedną i zaraz drugą dziewczynkę, a gdy wspomniał o niej samej zaśmiała się delikatnie.
    - Dwa razy nie mów... - nie miała nic przeciwko i zaraz wgramoliła się do łóżka by zalec w nim z całą swoją małą rodzinką. Objęła Gava z szybciej bijącym sercem. W danej chwili była naprawdę bardzo szczęśliwa. Nawet Febe rozczuliła się na ten obrazek, dała jeszcze wytyczne co do ewentualnej drugiej dawki leku, zapewniła, że w razie co jest obok i zostawiła czwórkę samych sobie. Dawno nie wychodziła z tego pokoju aż tak skocznie jak teraz.

    An i Febe xD

    OdpowiedzUsuń
  181. Właśnie kończyła przewijać Raje, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
    - Momencik! - krzyknęła i włożyła malutką do kołyski, by otworzyć Gavovi, z zawiniętą pieluchą w ręce.
    - Hej! - przywitała go z szerokim uśmiechem i pochyliła się by skraść lekkiego całusa. Słysząc propozycję uniosła lekko brwi i obejrzała się na dziewczynki. Zostawić? Zapowietrzyła się na chwilę, nawet przygryzła wargę. Spojrzała po wózku i wiszącym, przygotowanym koszyku. Jasne, że miała ochotę, tylko... Nie, nie, nie... Wypuściła głośno powietrze.
    - Zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda? - spojrzała w oczy Gava, jakby szukając w nich potwierdzenia. - Mam, mam ogromną ochotę na piknik w Twoim towarzystwie, tylko Twoim - sprostowała. Po ich ostatniej rozmowie obiecała sobie, że gdy znajdzie się okazja, to z niej skorzysta, a to była idealna okazja. Zaprosiła go gestem do środka.
    - Wjedź, dopakuję im tylko co nieco, żeby tata nie musiał tu latać i... - zacisnęła lekko wargi i znowu spojrzała na chłopaka. - Spazmuję? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  182. Kolejne zapewnienia utwierdziły ją w słuszności tej decyzji, jeszcze raz przytaknęła mu głową, a na śmiech sama skrzywiła się lekko i pokręciła głową.
    - Tak, masz rację... - przyznała zbliżając się do Raji i również ją wyciągając. Jeny, miała wrażenie, że serce mocniej jej przyspiesza. Spojrzała na dziewczynki i lekko zacisnęła usta, ale słysząc o rozpieszczaniu poczuła odrobinę ulgi. Zaśmiała się krótko.
    - Już widzę jak się cieszy, gdy tarmoszą go za włosy - przyznała rozbawiona, ale zaraz spoważniała. - Ale gdyby był czymś bardzo zajęty, to wtedy je zabierzemy, tak? - wolała się upewnić. - Przepraszam... - pokręciła głową. - Oczywiste, że zabierzemy, gdyby nie mógł... - dodała zanim Gave cokolwiek odpowiedział. Złapała torbę, którą zawsze miała zapakowane na spacery z dziewczynkami i przewiesiła przez wózek, do którego zaraz włożyła jedną z córek.
    - No dobrze, możemy ruszać - wypuściła jeszcze głośno powietrze.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  183. Jeszcze raz głośno wypuściła powietrze na jego zapewnienie, a objęta ramionami przymknęła oczy i delikatnie oparła się o chłopaka.
    - Wiem Gave, wiem, że nie o to chodzi - zapewniła, bo nawet jej nie przeszło to przez głowę. Przytaknęła mu głową i podniosła powieki, poczuła przyjemne rozluźnienie na cmoknięcie przy karku i mruknęła cicho, odruchowo. Obejrzała się na Gava i pogłaskała jego policzek.
    - Nie, naprawdę nie musisz, tata jest... No są z nim bezpieczne - przyznała. Nie chciała by się nadwyrężał z takich powodów. Cmoknęła go w policzek. - Jeszcze nie raz Twoje duchy bardzo nam się przydadzą, ale jeżeli zamierzasz się później nimi zająć to też powinieneś tam wypocząć - uśmiechnęła się delikatnie. Jasne, czuła niepokój w sercu, w końcu to był jej pierwszy raz bez dzieciaków. - Jak ma być bez nich to zarówno dla mnie jak i dla Ciebie, dobrze? - zapytała proszącym głosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  184. — Na tym polegają tortury, chcą Cię złamać bólem — zaczęła spokojnie. — Ale tak czy siak się nie poddałeś. Więc wyszło dobrze. Nie on pierwszy próbował Cię złamać, im po prostu poszło wyjątkowo dobrze, bo prawie się udało, ale prawie to wielka różnica, nie? To powód do dumy, nie płaczu. A rany kiedyś się zagoją. Jak nie jutro, to za parę tygodni — dodała jeszcze. Słuchała go dalej, po czym westchnęła.
    — Głupie, nie głupie, ona też musiała odreagować. Skoro jest w Tobie zakochana, macie wspólne potomstwo, ona też musiała się czegoś chwycić, żeby nie zwariować. Poza tym to widzisz to jako szkodzenie sobie, a Akane jak to widziała? Jeśli dla niej to była jedyna słuszna droga, to taką podjęła. Pamiętasz jak poszedłeś kiedyś do Polszy, ukradłeś miecz i zacząłeś uciekać? Złapałeś mnie po drodze i to niby było mądre? Brudny mutant, przestępca u boku Argarczyka? Też mogliśmy źle skończyć przez Twój wybór, była szansa, że mi zaszkodził, ale tak się nie stało. Akane jest otoczona ludźmi, których nie skrzywdzi, fizycznie czy psychicznie. Po prostu jest uparta i będzie robić to co uważa za najlepsze, jest dorosła, kto jej zabroni? Nikt nie ma do tego prawa. To wasze życia. Możecie je łączyć, przeplatać, ale ostatecznie każdy ostatecznie wybiera własne decyzje i będzie nosić ich brzemię do końca życia. Można przez to płakać, albo pogodzić się i iść naprzód. I teraz uważaj, bo poleci kolejne głupie porównanie, ale słuchaj — przerwała na chwilę, aby wziąć nieco większy łyk gorzałki, musiała lepiej się przygotować na kolejne głupoty, jakie miała do powiedzenia. — Mogę być zła, że mój biologiczny ojciec zabił mi matkę, że matka oddała mnie do Fasach, że to było głupie, że głupio zamykać dziecko w klatce z dzikimi bestiami, ale wiesz co? Gdyby nie to, nie poznałabym Mankrika, nie byłabym zabójcą i nie poznałabym was. Ale widzisz, jedna osoba nie ma wpływu na tak wiele rzeczy, że nie może się nimi przejmować. Może jedynie odpowiadać na to co ją dotyka, iść do przodu. Jakoś to zawsze będzie. My musimy wybrać to co jest dla nas najlepsze. Nie powinieneś jej winić za to, że dla niej było najlepiej w taki czy inny sposób — zaśmiała się, kiedy ścisnął jej dłoń.
    — Gave, mi nie jest przykro. Było na początku, ale nie jest. Po prostu tak wyszło i nic już tego nie zmieni. Lepiej powiedz jak Ci smakuje Twoja zupa.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  185. Delikatnie zacisnęła usta, tak racja.
    - Chętnie bym to zmieniła, ale musisz jeszcze trochę dojść do siebie, no i musimy to na spokojnie obgadać - posłała mu lekki uśmiech. - Różnic znajdziemy jeszcze sporo, ale myślę, że jak już mamy odpoczywać to na takich samych zasadach - stwierdziła. Nie chodziło nawet o sprawiedliwy podział, bo w danej chwili ten był niemożliwy, chodziło po prostu o rzeczywiste wypoczywanie. Zadowolona uśmiechnęła się szerzej, gdy ją cmoknął i zgodził się nie wysyłać strażnika, a po tym ruszyła do głównej izby rodziców. Słysząc o stroju, a raczej jego braku poczuła przyjemne ciarki i zaśmiała się krótko. Naga kąpiel brzmiała w tej chwili bardzo relaksująco. - Oj, nie mów bo goła polecę na tą plażę - rzuciła rozbawiona i zapukała do drzwi, które zaraz otworzył Niklaus.
    - No proszę, proszę, kto to wpadł na niezapowiedzianą wizytę? - uśmiechnął się na widok rodzinki w komplecie.
    - Właściwie to... - An zaczęła, ale zabrakło jej języka w buzi jakby nie wiedziała jak dalej kontynuować.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  186. Westchnęła, przecierając skronie, nawet trochę za mocno, bo rozbolała ją głowa.
    — Tak, w pięknym miejscu, które jest własnością prywatną, mogłeś zapytać o zgodę, a nie włamywać mi się na chatę, żeby pójść na randkę. I pikniki robi się na zewnątrz, a nie wewnątrz — potem się zaśmiała, kręcąc głową. — Kwiatki, które sam tu dałeś, ja w życiu nie podlałam żadnej rośliny, żadnej nawet nie miałam. Więc dziękuję, że włamywałeś mi się potem dalej do domu, żeby podlewać prezent od siebie, bardzo przemyślane z Twojej strony — dodała jeszcze, nie wiedząc, czy ją to faktycznie bawiło, czy może jednak wkurwiało, może oba na raz. Westchnęła. — Zostawiłam pod dobrym zamkiem, nie trzeba było się włamywać. Poza tym Morgana miała klucze, mogłeś podejść zapytać. Dla mnie to nie jest głupota. Robisz coś za moimi plecami, jakby to było całkowicie normalne i nikt nie miał prawa się o to dojebać — zdawała sobie hipokryzję z tej sytuacji, bo sama będzie się w równie głupi sposób tłumaczyć rodzicom jak już nadejdzie ich pogadanka. Teraz jednak to ją nie interesowało, a fakt, że to on ją zdradził w jej oczach. Zdradził jako przyjaciel. Rozbił zaufanie jakim go darzyła na milion kawałeczków, które nie wiedziała, czy chce pozbierać.
    Uderzyła pięścią w stół.
    — Wiem, że nie zniknie, dobra! Wiem, kurwa, wiem! Ale to nie takie proste. Nie chcę tego chcieć, czuję się jakbym samą siebie opętała! — wstała na równe nogi, czując jak po policzkach płyną jej łzy. — I on niczego nie zwalił, ani matka, ani Diego, ani Mor, ani Ash, ani żaden zwiadowca, ani Ty, czy ktokolwiek inny. Ja sama to na siebie sprowadziłam. Pomyliłam księżyc na niebie z jego odbiciem w tafli wody. Przez chwilę zapomniałam, że świat jest skurwysynem, że trzeba się dostosować, ukrywać, że jest mało życzliwości. Zapomniałam w Oclarii jak wygląda prawdziwe życie, siedziałam w ich Akademii i zapomniałam. Nie ma w tym niczyjej innej winy niż moja — przerwała na chwilę swój potok, żeby nabrać powietrza do ust, bo nie miała już czym oddychać. — Wiem, że to moja wina, wiem, że się zemściłam już, ale nie pamiętam jak. I przebudziłam tą formę i nie poznaje samej siebie, nie mogę kontrolować własnych myśli i czynów. Jestem teraz kurwa szara, pośrodku i kurwa nie wiem co robić, jak wrócić… — usiadła na podłodze skulając się w pozycję embrionalną. Tak bardzo nie chciała, żeby ta wściekła cząstka znowu z niej wyszła. Już lepiej było płakać.
    — Nie wiem jak pomoże, po prostu ten głos, ja, chce żeby każdy był wściekły, niszczył — odpowiedziała, zakrywając twarz dłońmi. — Powinieneś teraz siedzieć z Fasolkami, cieszyć się każdą chwilą, jaką wywalczyłeś wracając tutaj.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  187. — Bronię jej, bo Ty mówisz tak, jakby zrobiła coś obiektywnie złego, gdzie nie widziałam po niej, żeby wyglądała na zbyt przemęczoną. Może przyszłam za późno, żeby to zobaczyć, ale nie rozumiem po co tak dmuchasz tę sprawę. Wiem, że Cię boli, jesteś zły, ale uważam, że przesadzasz — odpowiedziała, ale zaraz skrzywiła się na jego kolejne słowa. Odsunęła się od niego, czując jak coś ściska ją w żołądku. — Ale chcę, lubiłam spędzać z nią czas, chciałabym teraz robić to częściej — powiedziała ciszej. To nie tak, że odsunęła się od spotkań z Akane po tym, jak zaczął gadać na lewo i prawo o jej zauroczeniu, a ona się czuła niekomfortowo przez to wszystko, nawet kiedy już jej przeszło. Chciała się z nią bardziej zaprzyjaźnić, ale nie wiedziała jak się za to zabrać.
    — Nie można być dorosłym i dzieckiem na raz — zauważyła, bo dla niej to przecież było oczywiste. Albo jest się dorosłym i tak jest się traktowanym, albo jest się dzieckiem. Może w Argarze inaczej dorastali? Znowu zaczynali być niepotrzebnie skomplikowani.
    — Nie wiesz czy będzie autodestrukcyjna, o to mi chodzi. Nie wiesz jak się zachowa dopóki nie nadejdzie taki moment. Możesz ją na niego przygotowywać, albo skupić się na tym, żeby do takiego momentu więcej nie doszło. To drugie wydaje mi się rozsądniejsze. Po prostu — wyjaśniła, po czym wróciła do jedzenia swoich smakołyków.
    — Nie podzielę się z Tobą jak nie możesz. Wiesz w ogóle kiedy możesz zacząć je jeść na nowo?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  188. No tak, przecież nic nigdy nie było jego winą, o ile sam nie obwiniał się o jakieś głupoty. Jeśli faktycznie zrobił coś złego, to będzie tego bronił, jak jebany świętoszek. Tylko tego teraz potrzebowała. Słuchać jak obraża jej siostrę. Jakby sam nie pryskał jadem na innych, jakby teraz nie naskakiwał na nią zamiast po prostu przeprosić, za to, że ją zranił. Zazgrzytała zębami, czując niepohamowany gniew. Przemieniła się do końca. Na chwilę straciła kontrolę. Podniosła się z zawrotną prędkością, tworząc ostrze z krwi. Wycelowała w niego. Już miała wymierzyć cios, kiedy rozsądek w końcu do niej dotarł. Impet pozostał, ale opuściła rękę i zamiast ranić jego, raniła siebie. Uklękła, czując jak broń przemienia się w smugi krwi, po czym wróciła do jej ciała, zasklepiając rany. Pozostał jedynie ból fantomowy.
    Siedziała teraz, zwijając się w embrionalną pozycję. Płakała jak dziecko, mówiąc o wszystkich zapłakana.
    Nie chciała żeby się do niej przytulał, przecież jego teraz bardziej bolało niż ją. Cholera jasna.
    — Chciałam Cię skrzywdzić… — mruknęła cicho. — Myślisz, że dam radę się powstrzymywać dopóki nie minie? A jak kiedyś tego nie zrobię? — nie potrafiła pogodzić się z myślą, że pozostanie bez kontroli nad własną osobą na tak długo, że w końcu naprawdę zrobi coś złego. Była zbyt niebezpieczna. Może w ogóle nie powinna się przeprowadzać? Albo wrócić do domu? Tego prawdziwego domu?
    Westchnęła. Znowu jej nie zrozumiał. — Chodziło mi o to, że nie powinieneś się mścić, tylko, ech kurwa nieważne. Po prostu usiądź tak, żeby nie robić sobie krzywdy — powiedziała. Darowała sobie wyjaśnienia. I tak nie powie teraz nic z sensem, a naprawdę poczuła się już zmęczona tą kłótnią.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  189. — No to się dobraliście, też jesteś uparty i w dużej mierze robisz łaskawie innym na odwrót — odpowiedziała, opierając swoją głowę na dłonie. Westchnęła. — Rozumiem, że się o nią martwisz i dzieci. Ale skoro odreagowujesz teraz na mnie to źle się zabrałeś za wyjaśnienia z nią. Poza tym jak robi na odwrót, to jedna awantura o to za dużo i na pewno tak zrobi. Ja się staram postawić na jej miejscu i przemyśleć sprawę. Jak chcesz zabić kogoś groźnego to najpierw się do tego przygotowujesz, obserwujesz, dostosowujesz swoje ruchy w walce. Z kłótniami jest tak samo, nie? Jak nie możesz wygrać normalnie, to musisz improwizować — odpowiedziała. Dalej nie sądziła, że to co zrobiła było takie wielce straszne. Poradziła sobie. Była silną i niezależną kobietą. To nie tak, że codziennie tysiące innych kobiet przechodziły przez to samo, chcąc pomocy, ale jej nie miało. Nie zrobiłaby sobie tym krzywdy. Co najwyżej przemęczyła, a z przemęczenia można było się łatwo wyleczyć. Robił z igły widły, no ale skoro chciał ją przekonać, żeby zmieniła nastawienie, sam powinien spróbować podejść do niej inaczej, a nie żalić się, że robi sobie krzywdę. Jakby ona miała jakkolwiek pomóc. Oczekiwał pomocy ze sprawą? Skoro nie posłuchała Gave, jej tym bardziej nie posłucha, tylko obrazi i nici z jej tworzenia więzi. Nie miała zamiaru się w to bardziej mieszać. Zaraz wróciła do jedzenia i picia. Skończyła sushi i zabrała się za gulasz bez większych ceregieli.
    — No to nieźle Cię pokiereszowali, skoro masz takie restrykcje. Nie jeść mięsa… Masz zdrowo przesrane — powiedziała, delektując się smakiem kruchego, mocno doprawionego mięsa. — Daj znać to Ci przyniosę cieniostwora, najlepsze mięso w Mathyr — puściła mu oczko.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  190. An była wdzięczna za ten uścisk dłoni i przejęcie inicjatywy. Cholera, rzeczywiście miała problem skoro nawet w tak błahej sprawie brakowało jej języka w buzi. Przytaknęła głową na wzmiankę o herbacie, a Niklaus od razu zaprosił ich do środka.
    - Prośbę? - zainteresował się blondyn, a słysząc o co chodzi spojrzał po Akane z niemałym zaskoczeniem. Chcą zostawić małe?
    - Tato, proszę... Wiem, szok, ale, błagam... nie utrudniaj mi tego... - Akane wypuściła głośno powietrze i odrobinę nerwowo pomasowała swoją szyję.
    - Nie, jasne, jasne, rozumiem - Niklaus potrząsnął głową, nie chciał by córce coś się nagle odmieniło, wiedział, że w jej przypadku to mogły być sekundy. - Nie ma sprawy, ba, bardzo chętnie, nawet godzinę z poślizgiem - przyznał i kuknął na swoje wnuczki od razu śląc im uśmiechy. Cholera, sam miał zaraz znowu zostać ojcem, ale jednak coś w tym było, że na wnuki patrzyło się inaczej. - Dziadzio Wam pokaże super sztuczki - mężczyzna udał cichy chichot, a An mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem na reakcję ojca. Nik wyciągnął Raję z wózka i spojrzał po dwójce. - Serio chcecie herbatę? Ja tam bym nie tracił tej cennej godziny, co jak co, ale ogarnianie czasu mam dopracowane do perfekcji - poruszył zabawnie brwiami.
    - Tato, ale serio to nie problem? - Akane chciała się upewnić. - Jak Shiya...?
    - Won mi na plaże, raz, raz. Bez obaw, kiedyś i my Was zawalimy naszą skąpą czwóreczką - zapewnił z zadziornym uśmiechem. - Słyszysz kochanie?! Mamy już nianie na co najmniej jeden wieczór! - krzyknął do narzeczonej, która akurat brała sobie relaksująca kąpiel.

    Niklaus i Akane

    OdpowiedzUsuń
  191. — Bo jak my się kłóciliśmy, to myślałam o tym, żeby nie podciąć Ci gardła — zaśmiała się puszczając mu oczko, a palcem delikatnie przejeżdżając po szyi. — A tak serio, tak, kiedyś byłam mniej wyrozumiała. Może kiedyś spróbuję popatrzeć z Twojej perspektywy, jak my się pokłócimy — dodała jeszcze. Do kłótni też pewnie nie musieli długo czekać. Wystarczy, że będą chcieli pójść razem kogoś zabić. Dawała im co najwyżej kilka godzin, zanim skoczą sobie do gardeł. To już była nawet ich taka tradycja. Kłócić się o coś, byle głośniej, byle mocniej. Zaśmiała się.
    — Zakładam, że pośród wybawców, cyrulika nie mieliście, co? — zapytała, chociaż domyślała się odpowiedzi. — Masz, ale nie na zawsze, leczysz się w Argarze, nie wiem, czy gdzieś można wcześniej dojść do siebie. Dasz radę — poklepała go po ramieniu jedną ręką, a drugą kończąc swój gulasz. Zaraz dostała pieczeń z żabodzika, którą też zaczęła powoli jeść. — Oh, próbowałeś, już? Na jaki sposób i gdzie?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  192. A co jeśli jednak tego nie zrobi? Mówił tak, jakby w ogóle nie musiała się niczym martwić, bo odzyska kontrolę.
    — Tak, ale Ciebie znam, zależy mi na Tobie, a jak kiedyś tak wybuchnę przy kimś obcym? Nie mogę mieć pewności, że na pewno to opanuje, ale jakoś muszę, tylko kurwa nie wiem jak — westchnęła. Dobrze było poczuć, że ktoś znowu ją przytula. Otacza troską. W takich momentach nie czuła się kompletnie osamotniona w tym wszystkich. Przypominała sobie, że jednak ktoś jednak był w porządku na tym skurwysyńskim świecie. — Jak kiedyś tego nie zrobię, jak zaatakuje kogoś innego, a Ty będziesz w pobliżu, powstrzymaj mnie proszę, obiecaj. Ja… nie chcę nikogo zabić, dopóki nie powiem w pełni świadoma, że chcę go zabić, nie w gniewie, takim jak teraz, dobrze? — wyciągnęła w jego stronę mały palec na znak obietnicy, spojrzała na niego tak, aby zrozumiał, że nie akceptuje “nie” jako odpowiedzi. Nie wiedziała jak to zrobi, zwłaszcza w tym stanie, ale akurat od głupich pomysłów przecież miała też jego. Nie tylko ona wymyśliła dziwne rzeczy, prawda?
    — Nie, nie, tak mówiłam, ale to co powinieneś, bardziej kłóciłam się ze sobą niż z Tobą. Bo chciałam, żebyś chciał się mścić i wkurwić jak ja, ale ta prawdziwa ja, chce żebyś się cieszył z tego co masz teraz, z rodziny jaką masz, żebyś wydobrzał, a nie odpierdalał szajs jak ja. Jak słyszysz, nie ma to sensu, dlatego nie chciałam wyjaśniać w pierwszej kolejności — wypuściła powietrze z ust. Zaśmiała się lekko, czując jak łezki pojawiają się w jej oczach.
    — Już nie rób z siebie takiego dorosłego i dojrzałego, dużo starszy ode mnie nie jesteś. Nie chcesz usiąść jakoś wygodniej? Proszę?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń

  193. Wywróciła oczami.
    — Może trochę, lubię uparte kobiety, Ty nie? Przyjaźnisz się ze mną, z An masz dziecko, przyznaj, że masz swój typ —- zaśmiała się, starając się ignorując jego marudzenie. Naprawdę nie miała dzisiaj ochoty na kłótnie. Zdjęła rękawicę, pokazując mu sporą bliznę na nadgarstku, której nigdy się nie pozbyła, chociaż mogła. — Poza tym, Ty też jesteś uparty — nachyliła się nad nim konspiracyjnie — kanibalu — dodała, po czym zaśmiała się, upijając kolejny łyk gorzałki. Cmoknęła. — Ten bimber jest chyba trochę za mocny, Yensen chyba przyjął nową taktykę na nie podpierdalanie bimbru, hmmm — wzięła kufel do ręki, aby uważniej przyjrzeć się substancji. — Albo się boi, że w końcu przegra pojedynek — dodała ze śmiechem. Zaraz jednak spoważniała. Mafioza, brzmiało dosyć poważnie, chociaż nie wiedziała o co chodzi. Na organizacje typu mafia w Mathyr mówiło się kartele.
    — Tak, tak argarskie rzeczy, bardzo straszne. Operacja się udała, ale nie idealnie zakładam. Febe miała dużo roboty? Ale niech mu bóg błogosławi, że Cię nie zabił, serce by mi pękło, jakbym nie miała już się z kim kłócić — upiła kolejny łyk alkoholu, zajadając się pyszną pieczenią. — Gulasz?! — obruszyła się zaraz, wstając na równe nogi. — To zbrodnia. Zrobię Ci prawdziwego cieniostwora. Z ogniska, jak bóg przykazał. Czekaj… — wyjęła sai i rozcięła sobie delikatnie dłoń, po czym podała mu dłoń. — Przysięgam na swój honor, no przybij.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  194. Pokręciła głową, patrząc na niego poważniej.
    — Nie, po prostu powstrzymać, bo będziesz miał płaczącą Darcy na głowie — pogroziła mu, wyciągając mały palec bliżej niego — Obiecaj proszę, na paluszek. Na paluszek nie wolno złamać, tak samo jak na przysięgę krwi, ale na krew nie zawrzemy, bo mi odjebie — wyjaśniła, po czym popędziła go ruchem dłoni.
    Nie rozumiała o czym śpiewa. Nie do końca. Mama uczyła ją trochę tego języka, nazywał się chyba angielski? Ale nigdy nie ukończyła nauki, miała zbyt wiele innych zajęć, a do nauki czegoś, co jej i tak się nie przyda. Zaraz jednak się skrzywiła, kiedy dostała kolejnego pstryczka. Tym razem mu oddała, również w czoło.
    — Mógłbyś śpiewać po polsku? Ja Ci po fińsku nie śpiewam, wiesz… nie rozumiem — mruknęła.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  195. — Zaraz tam pecha, nie nudzisz się i masz na czym oko zawiesić — puściła mu oczko, a gdy kopnął ją pod stołem, zaśmiała się lekko. Oddała mu, ale lekko, na tyle, aby tylko poczuł, że go dotyka w ramach rewanżu. Nie będzie go przecież wysyłać na kolejną hospitalizację do Febe, gdy dalej ledwo stał na własnych nogach.
    — Piękna, prawda, dlatego się jej nie pozbyłam — przyznała podsuwając mu ją bardziej pod oczy, aby mógł się lepiej przyjrzeć, że faktycznie oddała mu całkiem spory kawałek siebie i nie zrobiła nic, aby jakoś o tym zapomnieć. — Chyba jestem pijana, serio, co on tam dodał? — dodała jeszcze, odsuwając dłoń. Jeszcze raz powąchała gorzałki. Gdyby Gave mógł pić, mogliby się przekonać, czy jej spadła odporność przez ten rok, czy ma alergie na jakiś ze składników, czy bimber jest po prostu zwyczajnie zbyt mocny. Będzie musiała potem wypytać o wszystko Yensena, jak już wytrzeźwieje, a potem się wyśpi.
    — Dobry człowiek, jego zdrowie — upiła kolejny łyk. Skoro była już pijana, czy naprawdę był sens przejmować się tym, że trunek jest zbyt mocny? Według niej było to totalnie bez sensu.
    — Aaa, czyli kartel, to mów po naszemu — odpowiedziała, gdy zaczął wyjaśniać czym jest mafia. — Tutaj też są, tylko musi sobie poszukać czy go przyjmą — dodała jeszcze.
    Uśmiechnęła się ciepło, kiedy przybił z nią braterstwo krwi.
    — Niech nas połączy, ku chwale, na honor Twój i mój — przysiędze stało się zadość, a ona usiadła na powrót na swoim miejscu, wracając do jedzenia i picia. — Oj, to już przegrałeś z kretesem, moja specjalność, nigdzie lepszego nie dostaniesz.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  196. Westchnęła, czyli będzie musiała znaleźć jeszcze jakiegoś obrońcę. Cholera, była trochę w dupie, bo była pewna, że Morgana powie dokładnie to samo, w zasadzie ktokolwiek z jej rodziny? Do kogo miała się w takim razie udać po pomoc? Jeszcze będzie musiała nad tym pomyśleć. Mimo wszystko przyjęła jego propozycję. Zawsze to coś.
    — No ja pierdole, przestań, bo znowu wybuchnę — powiedziała, gdy znowu ją pstryknął i nie wiedziała czy żartowała w tym momencie czy faktycznie mu groziła. — Jak przestaniesz pstrykać, to Ci nawet przysięgnę, że nie pisnę słówka — zaproponowała. Przyjęła jego zaproszenie do tańca, chociaż niespodziewane. Pozwoliła się prowadzić, czując się wyjątkowo spokojnie, dzięki artystycznej nucie, jaka była połączona z tą chwilą. Uśmiechnęła się lekko, czując jak gniew czy smutek po prostu odchodzą w dal, nie zajmując jej już głowy. Wysłuchała się w melodie, którą śpiewał, słowa, szybko podłapała rytm, więc gdy ją zostawił, aby usiąść, podeszła do pianina, aby zacząć wygrywać melodię do jego śpiewu, tworząc przy tym ciekawy, improwizowany akompaniament. Skóra dziewczyny po jakimś czasie wróciła do normy i mógł to zobaczyć, gdy na nią spojrzał. Gdy skończył, poklaskała mu w geście uznania. Szczerze mówiąc, nie wierzyła, że w ogóle na to przystanie. Uśmiechnęła się lekko w jego stronę.
    — Może nie jest idealnie czysto, ale przyjemnie się słuchało. Dziękuję, wróciła mi normalność — odpowiedziała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  197. Zaśmiała się, kiedy ją ugryzł.
    — Ta, chciałbyś, z tymi siekaczami nie masz szans, najpierw musisz sobie odciąć — odpowiedziała, upijając kolejny łyk. Przetarła rękę o spodnie, żeby mimo wszystko nie mieć wilgotnej.
    — Może, albo ktoś mu podjebał o jeden raz za dużo to robi na swoją modłe. Podobno wiedźmini są odporni na trucizny, to ma wyjebane, a jak każdy będzie po tym padać, to mniej będzie musiał tu oddawać — zastanowiła się przez chwilę. Uznała, że jeśli faktycznie dopuścił się tego, to postąpił naprawdę chujowo. Przecież teraz tutaj nawet nikt go nie chciał okraść, to bez sensu było tak robić.
    — A to dobrze dla niego — tym stwierdzeniem zakończyła temat Satoru i wróciła do popijania podejrzanej gorzałki.
    — No to zbierzemy sędziów i zobaczymy kto uczciwie lepiej się zna na mięsiwie, tylko uważaj, mam lata doświadczenia – puściła mu zaczepnie oczko. — Wierzę w swoje sekretne przyprawy i dopracowywanie formuły — zaśmiała się, po czym poklepała go po głowie. — Gratulacje, jeszcze trochę i będziesz Mathyrczykiem z krwi i kości. Serio, fajnie, że się uczysz nowych rzeczy, rozwija, co? — dodała jeszcze, zbijając z nim kolejny toast.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  198. — To Akane robi karierę muzyczną, kurwa, dużo mnie ominęło — odpowiedziała. Ciekawe jak jej szło. Może sama ją zapyta, jak już poczuje się pewniej ze swoimi transformacjami. — Pewnie, że chcę — zakomunikowała z entuzjazmem. — Jak chcesz mogę Cię też podszkolić, tata mnie uczył, zabrał ze sobą sporo nut z waszego świata, tego Bethovena i Mozarta czy Chopina mam w małym palcu, mogę być dobrym nauczycielem — zaśmiała się, po czym tym razem to ona pstryknęła go w nos.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  199. — Może jej kiedyś zaproponuje jakiś duecik, ale w Argarze — odpowiedziała. Posłuchała tego co grał, tego utworu akurat nie kojarzyła. Nie miała też skąd. — Jak nie będziesz chciał to mów, ale jak mówiłeś, zawsze jakieś zajęcie, jak nie masz nic lepszego do roboty, nie? Mnie pianino też uspokaja, same plusy — powiedziała, po czym zagrała mu początek skocznej, wesołej melodii, a następnie zaczęła wyjaśniać, jak samemu zagrać coś takiego.


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  200. — W sumie, pasuje do niego — mruknęła, wzruszając ramionami. — Po prostu następna kolejka będzie czymś innym — dodała jeszcze. Zastanowiła się trochę nad jego słowami. — No Yensen nie wygląda na typa, który lubiłby przegrywać z młodszymi w czymkolwiek, nie? — zaśmiała się.
    — I rozumiem, też wolę cieniostwory od człowieczyzny, o wiele lepszy bukiet smakowy — skomentowała. Uniosła ręce w geście obronnym, kiedy tak się uniósł. — Już, już, nie wiedziałam, że Ci tak zależy na prezencji, też rozumiem jak najbardziej, więc masz moje szczere przeprosiny — dodała. Przecież sama lubiła ładnie wyglądać, nie miała zamiaru pozbawiać go satysfakcji z wymarzonej prezencji, kiedy jej samej na tym wyjątkowo zależało.
    — Dalej nowe? Nie masz już żadnych znajomych rzeczy? Trochę tutaj jednak już jesteś, nie? No i tutaj, to jest to Twoje, Twoje miejsce, że jesteś na swoim? — w zasadzie nie wiedziała jak ugryźć ten temat. Nie bardzo rozumiała tej jego zamiany miejsc z bratem. Dla niej w tym ciele w końcu zawsze Gave to był Gave. Nie znała żadnego Gavina.
    — Najtrudniejszym językiem nie jest, ale sama nie jestem w nim zbyt biegła. Czasami z Ji’zargo rozmawiam po lerrodański, żeby nie wyjść z wprawy. — Co znasz?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

^