18 LAT (02.02) | MEDIUM | ARGAR / TERRA | SYN ŚMIERCI | 178 cm
"Gave" w kilku słowach (jak często o sobie myśli):
- arogancki;
- niezrozumiany;
- zagubiony we własnych myślach;
- nie potrafiący zrozumieć, że ktoś może chcieć się o niego troszczyć;
- stara się zniwelować swą alergię na objawy dobroci jakie dostaje od innych;
- powoli przekonuje się do Argaru;
- najlepiej czuje się wśród obcych;
- chce kochać, ale nie wie jak i boi się że to spieprzy, więc trzyma to uczucie na dystans;
- kiedy może pomaga potrzebującym, zazwyczaj poprzez mord oprawcy takiej jednostki;
- nie ma pojęcia gdzie i czy w ogóle chce się osiedlić;
- "dom" to dla niego pojęcie abstrakcyjne, którego nie rozumie i szczerze wątpi, że kiedykolwiek je zrozumie;
- nie znosi pokazywać swych słabości, niezależnie od tego jak blisko jest z daną osobą;
- niedawno został ojcem i pokochał całym sercem;
- na pewien czas został "uwięziony" w Argarze;
- dochodzi do siebie po torturach jakich doświadczył w Polszy;
- chce spędzać każdą wolną chwilę z Fasolkami.
UWAGA! NOWOŚĆ!
TO JUŻ BYŁO:
[Kontakt poprzez e-mail: btc.natsu@gmail.com; Wszystkie wątki przyjmie!]
— Ale nie lubisz, luz — skomentowała. Przecież nie będzie wchodzić mu na głowę jak tego nie chce, i tak przyjęła do wiadomości to co miała przyjąć, nie było sensu go dalej dręczyć. Ją też denerwowało w końcu wiele rzeczy, ciężko by było wymienić. Uśmiechnęła się.
OdpowiedzUsuń— Już mi tak nie schlebiaj, bo kły mi się zarumienią — zaśmiała się na jego komentarz. Następny trunek jaki dostała, był zwykłym piwem. Co by dalej nie testować tych eksperymentalnych bimbrów. — Nie chcę Ci wchodzić na łeb — zaczęła, trochę z czapy, trochę nawiązując do jego własnych słów — Ale czemu tak ciężko Ci powiedzieć, że chociażby kontynent to Twoje miejsce? Masz inny świat do życia, że nie jesteś zdecydowany? — zapytała. Alkohol całkiem pobudzał jej ciekawość.
— O, no to całkiem nieźle. Chcesz się nauczyć każdego języka? Jak tak lecisz z kolejnym…
Onyx
Słuchała go, pamiętając gdzie robił błędy, które przede wszystkim wynikały z uszkodzonego ciała. Mistrzostwa na pianinie mimo wszystko nie dało się osiągnąć bez sprawnych, nieuszkodzonych dłoni.
OdpowiedzUsuń— Potencjał myślę spory, wiadomo, masz wolniejszy rytm i naciskasz czasami po dwa, ale to trzeba po prostu wyćwiczyć, im będziesz zdrowszy, tym lepiej też będzie Ci szło, bo to jednak dosyć wymagający instrument dla palców. Ale przede wszystkim pytanie, czy Tobie się podoba? Jak nie, mam też książki dla zabicia czasu, mogę Ci pożyczyć, jak chcesz — wyjaśniła oraz zaproponowała. — Pytanie też czego chcesz się uczyć, śmiesznych, do tańca, ballad, utworów z Twojego świata, ale tutaj już znam tylko wyższą półkę raczej, bo to tylko z tego co tata zabrał zanim tu przyszli z mamą, może jakieś kołysanki dla Fasolek, chociaż tutaj też, kołysanek też nie znam zbyt wesołych — zaśmiała się, pstrykając go w nos. Postanowiła, że będzie oddawać mu każdego jebanego pstryczka. Dopóki któregoś z nich nie popierdoli do reszty.
Onyx
- Ja... - Akane jeszcze raz spojrzała po dziewczynkach, zacisnęła lekko wargi i przeniosła spojrzenie na Gava, głośno wypuszczając powietrze. - Tak, wpadniemy później - spojrzała na ojca, który już totalnie ją olewał. Pokręciła głową z niedowierzaniem.
OdpowiedzUsuń- Co za... - prychnęła pod nosem i zaraz pstryknęła w nos Gava. - Widzę, widzę - skrzywiła się lekko i troszkę mocniej zacisnęła palce na jego dłoni. Przytaknęła mu głową. - Tak, w dobrych rękach - przyznała cicho. Wiedziała to, ale serce i tak waliło w piersi. Znowu przytaknęła chłopakowi głową. - Mhm, odprężyć. Cholera... - przymknęła na chwilę oczy, a kiedy brunet usiadł na wózek, spojrzała po jego transporcie.
- Popchnąć Cię? - radził już sobie z tym sam, ale An miała wrażenie, że jak znajdzie zajęcie dla rąk to jakoś łatwiej jej pójdzie.
Akane
— Tak, bo po tym piwie kończę chlanie, luz. Dwa mnie nie zetną, ale czymś ten wybryk trzeba zapić — zaśmiała się. — A jeśli już skończę z kacem, to trudno. Jakoś przeżyję — dodała jeszcze, delektując się kolejną potrawą. Zaraz jednak spoważniała. No tak, wracamy do rozważań filozoficznych odnośnie Gavovskiej przynależności.
OdpowiedzUsuń— Bo dom, to ludzie prawda. Ale Twoje miejsce, to nie dom, po prostu miejsce skąd jesteś, gdzie jesteś, gdzie będziesz, chyba, według mnie przynajmniej. Ja nie mam jednego miejsca na przykład, jest nim całe Mathyr, ale dom mam tam gdzie jest Bractwo, Acair, Mankrik, Rokara, Ty — wyjaśniła, wyliczając na palcach, aby na końcu wskazać na niego. Tak, elfy potrafiły być męczące, z tym się mogła zgodzić. Za spokojnie jakoś tam było jak na jej klimaty.
— Wszędzie się dogadasz, tylko do Fasach nie polecam, skurwiałe miejsce — odpowiedziała.
Onyx
Zaśmiała się lekko.
OdpowiedzUsuń— Nie mam tylko nudnych książek, wiesz? No ale, co kto woli. Sen też Ci nie zaszkodzi — pokazała mu język, po czym wstała na chwilę od pianina, aby przynieść tu dzbanek z wodą i szklanki. Nalała mu i podała, żeby przypadkiem się jej tutaj nie odwodnił. Spojrzała na niego pytająco.
— Kto to Onyx? — zainteresowała się, bo w zasadzie nie miała pojęcia o kim mówi. Tonego znała całkiem dobrze, ale Onyx? Jakaś przyjaciółka z Mathyr? Spędziła tu sporo czasu, ale rzekomej Onyx nigdy nie widziała. Chociaż nie, raz na ognisku, ale słowa razem nie zamieniły. Ciekawe czy mogła jej ufać? Skoro Gave się z nią przyjaźnił, to może tak.
— Wiesz, ja lubię czytać, ale powieści, z nauką gorzej. Chociaż teraz do nauki też muszę przysiąść, żeby się nauczyć kontrolować nowe moce, kurwa mogłam nie ignorować taty, jak chciał wyjaśniać zasady swoich mocy. Pewnie byłoby teraz łatwiej. Na razie wiem, że uspokaja mnie rodzina i pianino i Ty. Ciebie czy Mor przykleić do siebie nie mogę, pianina nosić ze sobą też nie dam rady, to mam trochę przesrane, nie? — wyjaśniła, po czym pstryknęła go w nos, trzymając się swojego postanowienia.
— Nowych kawałków, tak? Masz jakiś konkretny utwór, którego chcesz się nauczyć? Poza tym do kwestii kołysanek, łatwiej się uczyć śpiewać przy muzyce, bardziej pilnujesz rytmu, bo masz melodie. Szkoda, że ja Cię nie nauczę żadnej kołysanki, moje ulubione raczej by Ci się nie spodobały — zaśmiała się, samej upijając łyk wody.
Darcy
Spojrzał po Maryl, spojrzał po zwierzaku. No tak, to też była rodzina, Mohe przytaknął głową. - A ktoś starszy? Ktoś kto mógłby Cię czegoś nauczyć? - zapytał, bo konkretnie takie osoby miał na myśli. W tym składzie to raczej Gave był nauczycielem, głową rodziny, a przecież był młody.
OdpowiedzUsuńWidząc przyprawy od razu zatarł ręce, uważnie słuchał wyjaśnień chłopaka, ale głównie skupił się na ich zapachu. Kiwał głową w zrozumieniu i odkładał przy swoim boku, te które zamierzał użyć. Nie wybrał ich zbyt wiele, może z cztery, zaraz zabrał się za wcieranie w mięso soli, dokładnie ją rozprowadzał i wklepywał w swój kawał mięsa. Rozejrzał się jeszcze dookoła.
- Ten... Winter? Kradnie, czy mogę być spokojny o swój kawałek? - zapytał, zerkając z zadziornym uśmiechem na psiaka. Ileż to razy przez nieuwagę stracił obiad. Wolał się dopytać.
Mohe
Nagły napad przyjęła z wyraźnym drgnięciem i jednorazowym krzykiem.
OdpowiedzUsuń- Gave! - spojrzała na niego wymownie. No co za dziad, miał odpoczywać! - Ale ja wiem, wiem, że masz rację, wiem to wszystko, co nie znaczy, że pewne reakcje i niepewności zostają. Nie ogarnę tego w jeden dzień, ale wiem... Odstaw mnie, proszę... - nie widziała już duchów, więc sytuacja była nawet dziwniejsza niż przed ciążą, w jej trakcie zdążyła się przyzwyczaić do ich obecności, a teraz znowu jej nie doświadczała.
- Cholero przebrzydła - baknęła na to całe telepanie, a gdy w końcy była wolna westchnęła ciężko i chwilę poświęciła na przywrócenie do normy błędnika. Pokręciła głową i zbliżyła się do wózka. - Oj już ja Cię popcham - zagroziła energicznie łapiąc rączki i udając odgłos odpalanego silnika. - Wjedziesz tym powozem prosto w odmęty oceanu - pokazała mu język i ruszyła gwałtownie, ale zaraz nieco się uspokoiła i prowadziła go już normalnie. - Nie znasz dnia, ani godziny - szepnęła mu nad uchem i zaśmiała się lekko.
Akane
Czyli nie miał rodziny. Mohe nie wchodził w szczegóły, po prostu kiwnął głową na znak, że rozumie. Sam szykował swoje mięsko, zerkając na to jak działa Gave, również interesowała go cudza kuchnia, tym bardziej, że wędrując po lasach mało kiedy takiej doświadczał. Na odpowiedź co do psiaka sam zaśmiał się krótko.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem przesłanie, wierna psina pozbywa się rywalizacji - dodał rozbawiony i wstał by jednak odłożyć mięso poza zasięgiem psiaka. Ruszył do pobliskiej rośliny by pogrzebać chwilę w ziemi i wyciągnąć jej bulwę oraz zerwać pokaźny liść. Gdy wrócił zawinął swój płat mięsa w liść i zostawił tylko uchylony wierzch by zaraz wkroić do środka bulwę. Zaplótł liść przy pomocy jego długiego ogonka tak, by ten w miarę szczelnie okalał mięso po czym pokazał chłopakowi swoje zawiniątko.
- To jak? Gotowy? Pieczemy? - poruszył zabawnie brwiami i dopadł jeszcze kilka patyków by spleść je w mały ruszt.
Mohe
Zaśmiała się na jego uwagę. W sumie racja, to musiałoby być coś serio dobrego.
OdpowiedzUsuń- Dwa razy nie mów - zawtórowała mu śmiechem i wciągnęła głośniej powietrze, zaczynając powoli odczuwać przyjemność związaną z brakiem dzieci obok. Zaraz zmarszczyła lekko czoło i nastawiła ucha.
- Głupotę? - powtórzyła po nim. Zacisnęła usta słysząc o truchciku i westchnęła głośno. - To akurat rozumiem... Sama tak miewam, leżenie w łóżku cholernie wkurw... wkurwia no... - przyznała uśmiechając się pod nosem. Ileż to razy ona truchtała, gdy nie powinna. - Ale wiesz... Prawda jest taka, że im więcej takich numerów tym dalej do sprawności - przyznała z niechęcią w głosie. - Wiem, irytująca sprawa, ale chyba czasem mimo wszystko warto zacisnąć zęby i swoje odczekać - wzruszyła ramionami. - Nawet nie wiesz jak mi tęskno za swobodnymi przebieżkami... - zaśmiała się lekko. - Ale wspomnij o czymś takim moim mlecznym piersią, trochę więcej ruchu i zaraz przeciekam, kondycja też nie ta, szlak mnie czasem trafia - wyznała. - Pewnie Ci Yensen nagadał, co? - wróciła do tematu jego osoby. Już słyszała to ględzenie staruszka.
Akane
Kiwnęła głową, a na wzmiankę o Yensenie nieco zaskoczona uniosła brwi.
OdpowiedzUsuń- No proszę, będziesz mi musiał pokazać ten rodzaj treningu, w razie gdybym to ja wpadła w tarapaty - posłała mu zaczepny uśmiech. Nie zamierzała informować Febe, udała tylko, że zaklucza usta. Słysząc o piersiach sama spaliła lekkiego buraka i od razu spojrzała na swój biust, chcąc sprawdzić czy i teraz nie przecieka. Piersi lubiła czasem robić jej takie numery. Seksowne? Poczuła jeszcze mocniejsze pieczenie przy buzi. Co jak co, ale zdecydowanie nie czuła się ostatnio seksownie.
- Dzięki - mimo wszystko uśmiechnęła się odrobinę zawstydzona i zaraz zaśmiała krótko. - Tak, napatrz się, napatrz bo jak mi je Fasole wyssą to ich jędrność pójdzie w zapomnienie - rzuciła żartobliwie i wjechała z nim na ścieżkę prowadzącą do plaży. Pochyliła się jeszcze do ucha chłopaka i lekko je cmoknęła. - Ale naprawdę dziękuję, nie czuję się ostatnio zbyt... seksi - przyznała, delikatnie wzruszając ramionami. - Wiem, wiem, sama to w sumie sobie zagwarantowałam, ale cóż, zbieram żniwo - dodała.
Akane
Pokiwała porozumiewawczo głową. Nie chciał książek, na siłę do rąk mu ich przecież nie wepchnie. I tak by ich nie przyjął, a ona nie lubiła za bardzo zmuszać innych do robienia czegoś na co nie mieli ochoty. Zaśmiała się lekko na jego słowa.
OdpowiedzUsuń— Dobrze, dobrze. W takim razie bez żadnych książek. Ale gdyby coś innego Cię u mnie zainteresowało to mów. Zawsze możemy poćwiczyć Twoje moce związane z duchami, gdybyś umierał z nudów i chciał coś poćwiczyć, znam trochę teorii przez ciocię — zaproponowała luźno. Wiedziała przecież, że musi w środku go skręcać, kiedy każdy zabraniał mu przemęczania się. Wysłuchała opowieści o Onyx i cmoknęła, śmiejąc się przy tym lekko.
— Ach, feministyczne wspieranie kobiet — skomentowała nieznajomą — albo jest zakochana i czeka na zrobienie odpowiedniego ruchu. Tylko wtedy pytanie jak dobra jest z niej przyjaciółka, jeśli czai się na An, kiedy was coś łączy, skomplikowanego, bo skomplikowanego, ale jednak — zaśmiała się lekko, pstrykając go w nos. — Powiedz jej też, że jeśli się przyjaźnicie powinna być bardziej po Twojej stronie, Akane głupoty też przecież robi niejednokrotnie, jak każdy z nas. Wiesz, uparta banda gówniarzy, geniuszami zbrodni nie zawsze można nas nazwać — dodała jeszcze, pukając się delikatnie w czuprynę. Zaraz jednak uśmiechnęła się złośliwie, spoglądając na niego. Zabrała mu rękę ze swojego policzka.
— Już mnie tak nie upupiaj, taka młoda nie jestem, żeby mnie miziać po policzkach — zaczęła — I uważaj, bo dam Ci wygrać. Ja się nie poddam, dopóki nie przyznasz się do porażki — zakończyła, sprzedając mu kolejnego pstryczka.
Zastanowiła się przez chwilę, tak bariera językowa mogła być tutaj problemem. — Chyba, że nauczę się tego angielskiego, trudniejszy od martwych języków chyba nie będzie, co? — zapytała, odsuwając się od niego, aby rozsiąść się wygodniej na kanapie. — No z instrumentami też możesz mieć problem póki paznokcie Ci nie odrosną — dotknęła jego dłoni, aby przyjrzeć się obrażeniom. Teoretycznie mogłaby spróbować przyspieszyć ten proces swoją krwią. Teraz, kiedy wiedziała, że działa też na innych. Poczuła jak przeszył ją nieprzyjemny dreszcz na tę myśl. Nie. O ile uwielbiała Gava, tak nie chciała się z nikim dzielić swoją krwią. Przynajmniej nie teraz. Nie chciała, żeby kiedyś uznała go za złodzieja, to by się źle mogło skończyć. Uśmiechnęła się na myśl o kołysance. Zaśmiała się lekko.
— Słuchaj, moje kołysanki usypiały mnie jak byłam mała, ale wątpię, żeby inni też tak myśleli, wiesz, moja rodzinka lubi mroczniejsze klimaty, posłuchaj — nabrała powietrza do płuc mrużąc oczy. Zaczęła śpiewać.
— Wiatr kołysze w locie ćmy, Wilki śpią mocno, że aż strach ,I tylko ty nie śpisz Duszko ma, Boisz się nocnic, złych wietrzyc i zjaw, Twą laleczkę zmorzył już ten sen Którym w samotności zaczyna drżeć Przyjdzie wiedźmin, mu serca brak Przez złotych monet smak Pojawi się, odejdzie wnet, zostawi tylko ból, tylko ból Ptaki cichną w nocy czerń Bydło zasypia gdy zapada zmierzch I tylko ty nie śpisz, Duszko ma Boisz się nocnic, złych wietrzyc i zjaw Ma laleczko zamknij oczka swe Cicho leż gdy krzyki dosięgną cię Jako wiedźmin mężny tak Za złotych monet smak Posieka cię, już nie broń się Prócz truchła nie ma nic, nie ma nic — skończyła, po czym zaśmiała się lekko. — Wiem, że Yensen jest wiedźminem, to kołysanka z Argaru, uwielbiałam jak rodzice nam ją śpiewali. Tata grał na pianinie, siedziałam z Diego między rodzicami, a mama śpiewała, a my zasypialiśmy im na kolanach. Jaki normalny trzylatek przy tym zaśnie, co? — zapytała, znowu lekko się śmiejąc.
Darcy
— Och, zmarnujesz tylko czas, po takiej dawce kaca mieć nie będę, zaraz też wytrzeźwieje — zaśmiała się, kończąc piwo, po czym zamówiła zwykłą wodę, żeby nie czuł się taki osamotniony w swoich posiłkach. Do tego zamówiła też talerz pieczonych warzyw i mięs, tak, żeby faktycznie się już najeść. Jutro będzie musiała sporo potrenować, żeby spalić to wszystko, ale nie przeszkadzało jej to. Liczyła na dobry pretekst do wykańczającego treningu.
OdpowiedzUsuń— Siivet Lasku jest piękne, okrutne na swój sposób, spodobałoby Ci się. Jak wydobrzejesz, może Ci nawet pokażę klan ojca, przydałoby się ich jeszcze trochę nastraszyć — zaśmiała się zaraz na tę myśl. Odeszła stamtąd jako zwycięzca, ale w sumie mogłaby się jeszcze trochę nad nimi poznęcać. Zawsze to jakaś ciekawa rozrywka. Uśmiechnęła się też, kiedy powiedział, że jest Mathyrczykiem. Pokiwała głową.
— Ważne żebyś się dobrze czuł tam gdzie jesteś, a to gdzie to będzie — wzruszyła ramionami — Nie ma znaczenia. Ja zwiedziłam trochę więcej świata, ale ja jestem tu dłużej, ale zapewniam, że widoki Cię zachwycą — dokończyła. Gdy mówił o kłach, zaśmiała się lekko, kręcąc głową. Otworzyła usta, aby przejechać językiem po kłach, na pokaz. Teraz naprawdę je lubiła.
— Żeby Ci takie cacka wyrosły, to musiałbyć tam mieszkać ponad sto lat, biała też zmieniają się bardzo późno. Nimh to powolna trucizna. Ja mam takie kły od urodzenia, bo mam je od tarkatan, przypominają te od potworów z Fasach, ale to najpewniej mutacja z nimh, człowieka i tarkatan. Zabójczo piękna mieszanka — odpowiedziała. — Także nie podniecaj się tak na taką szczękę, jest wyjątkowa.
Onyx
Prychnęła pod nosem.
OdpowiedzUsuń- No wiesz Ty co, a ja już prawie wyciągałam kartkę i... - zaśmiała się pod nosem. - No nie, na pewno nie długopis. To by dopiero było... - uśmiechnęła się kącikiem ust. - O proszę, myślisz, że aż tak szybko Cię bym wyprzedziła? Całkiem nieźle się rozwinąłeś z kondycją - przyznała. Przecież pamiętała jak wyglądał na samym początku, a raczej jak wyglądał jego brat. Na stwierdzenie chłopaka tylko wzruszyła ramionami, a słysząc o "niektórych" lekko zmarszczyła czoło. - Chyba mówisz powiedzieć "niektórym", że dorośli też popełniają głupie błędy - zaśmiała się lekko, a gdy przeprosił pokręciła głową. - Nie musisz Gave, byłam głupia, tak, wtedy myślałam, że robię dobrze, ale w ostatecznym rachunku tak nie uważam. Myślę, że właśnie tak robią dorośli, przyznają się do wtop i starają nie popełniać podobnych. Zobaczymy jak mi wyjdzie - również posłała mu szerszy uśmiech i zatrzymała się, bo właśnie dotarli w bardziej piaszczyste rejony. - No drogi Panie, przyznam, że wolałabym Cię asekurować ten kawałek niż pchać to cudo po piachu, Mój chudy tyłek może nie dać tym razem rady - rzuciła żartobliwie. Jakby była w formie to pewnie, ale teraz średnio jej się widziały zakwasy i dźwiganie dziewczynek w jednym.
Akane
OdpowiedzUsuńPokiwała porozumiewawczo głową na jego słowa. Faktycznie niewiele mogła dla niego zrobić w takim razie. Po prostu siedzieć i wspierać, tak? Nie była z tego jakoś specjalnie zadowolona, wolałaby być w stanie zrobić dla niego coś więcej. Westchnęła, dmuchając sobie w niesforny kosmyk włosów, wracając do niego wzrokiem.
— A to faktycznie, macie przejebane, życzę, by rozum jej wrócił — odpowiedziała z uśmiechem. A gdy znowu zaczął bawić się jej policzkami, skrzywiła się, samej łapiąc go za policzki i tarmosząc je, lekko oczywiście, tak długo aż on nie przestał. Oboje mogli się w to bawić.
— Tylko dwa lata, buhuu, wielka różnica… — odpowiedziała przekornie. Chciała podejść z nim do pianina, ale nie było ku temu okazji. Patrzyła jak Gave zaczął sam robić sobie krzywdę. Ugryzła się w policzek, bo chciała coś zrobić. Podeszła do niego i patrzyła. Wyciągnęła delikatnie rękę w jego stronę, ale nie wiedziała, czy powinna go teraz dotykać, czy się bardziej nie złamie. Westchnęła ponownie, patrząc na niego smutno.
— Gave… przepraszam. Nie powinnam — powiedziała cicho, delikatnie łapiąc go za koszulkę. Chciałaby powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze, ale po co, skoro sama nie była pewna czy to prawda? Nie jej decydować o tym, jak chciał przechodzić przez własną traumę, zwłaszcza, że on i tak znosił ją lepiej niż ona. Ona w końcu niejednokrotnie zdemolowała już ten dom. Kilka ciosów w ścianę niczego nie zmieni. Miała gdzieś tą ścianę, po prostu nie chciała, żeby sam się kaleczył. Stała tak w ciszy, czekając aż skończy. A gdy już to zrobił, przytuliła go najdelikatniej jak potrafiła, tak jak on zrobił to jeszcze niedawno z nią i pogłaskała delikatnie. — Nie traktuje Cię jak dziecko… po prostu mi to pomogło niedawno — wyjaśniła.
Wysłuchała jego kołysanki i zaśmiała się lekko, czując się lepiej, kiedy on sam wydobrzał.
— Rozumiem, moi rodzice mieli fiksacje mordercze, Twoi seksualne, tak? — zapytała.
Darcy
— Nie dziękuję, nie odbiorę Ci od gardła. I już się paskudnych rzeczy przez ostatni rok najadłam — odpowiedziała, spoglądając mu prosto w oczy, aby potem wziąć spory kawałek pieczonego mięsa do ust, ot, aby go lekko rozdrażnić. Miała ochotę spojrzeć na niego, jak na głupca, ale zaraz przypomniał sobie o czym mu opowiadała i zaśmiała się.
OdpowiedzUsuń— To i parę innych rzeczy, uwierz, przyda im się raz na jakiś czas zesrać w gacie ze strachu… —- powiedziała, delektując się posiłkiem, jakby nigdy w życiu nic lepszego nie jadła. Oczywiście jadła smaczniejsze rzeczy, swoje ulubione cieniostwory, ale po takiej przerwie, wszystko było po prostu wybitne.
— Z przyjemnością skorzystam z Twojej pomocy, niech się boją niełuskowatych — zaśmiała się, po czym spojrzała na swoje ramiona. — Mam nadzieję, że mi z wiekiem nie wyrosną. Nie chciałabym wyglądać na starość jak oni… nikogo do zabawy nie znajdę — zaśmiała się lekko, czując, że alkohol jeszcze z niej nie uszedł.
— Od razu nie, ale osobiście uważam, że i tak nie ma po co tam iść, ale zrobisz jak chcesz. Tylko ludzie paskudni, sprzedają dzieci i wyrzucają je na pustynię, jak się krzywo spojrzą…
Onyx
Chłopak zaśmiał się na jego pytanie.
OdpowiedzUsuń- Może będę łaskawy i odrobinę przypalę, co by Ci nie było smutno - odgryzł się rozbawiony, po czym sam ułożył zawiniątko nad paleniskiem. Spotkanie mijało dość ciekawie, mała Maryl tańcowała zadowolona z uczty, a i psiak parki wyglądał na zadowolonego. Mohe z przyjemnością przysłuchiwał się dialogom rodzeństwa. Musiał przyznać, że mięso przygotowane przez chłopaka wyjątkowo mu smakowało. Później przyszło mu dokończyć oprawianie skóry i wraz z Gavem udał się do wioski, obdarować wieśniaków. Tam ich drogi się rozeszły, ale Mohe szczerze życzył im powodzenia w podróży.
Mohe
Przytuliła go mocniej, kiedy tak “rzucił” się w jej objęcia, gładząc delikatnie jego plecy. Powoli przeniosła się z nim do siadu, a później położyła, żeby nie nadwyrężał swoich mięśni. Uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę.
OdpowiedzUsuń— Nie przepraszaj, ja też się przy Tobie załamuje — zapewniła go cicho. No tak, ona jakis sposób już znalazła, ale on od jej alternatyw był odcięty. Uwielbiał też aktywności, na które nie mógł sobie pozwolić. — Masz coś co Cię trzyma w ryzach? Poza ranieniem się? Wspomnienie, którego możesz się złapać w takich chwilach? Podobno pomaga… —- zapytała wolną ręką sięgając po poduszkę, aby podstawić mu ją pod głowę.
Darcy
Spojrzała na niego pytająco, kiedy zaczął śpiewać. Wywróciła oczyma, uśmiechając się pobłażliwie. Naprawdę musiał zacząć śpiewać? Może faktycznie za mocno go nacisnęła. Gdy skończył, zaśmiała się lekko.
OdpowiedzUsuń— Jestem przestępcą, czego oczekiwałeś? Pieszczot, tulasków, serenad i kwiatków? — znowu się zaśmiała, przeczesując włosy. Tak, nie miał co liczyć na takie traktowanie od niej. Była kim była, nie zamierzała się zmieniać.
— Tylko mi nie intonuj kolejnej pieśni, bo zasnę — dodała jeszcze, grożąc mu widelcem, na którym tym razem nie znajdowało się żadne jedzenie.
— Łuski, takie jak u tarkatan, nieważne — odpowiedziała, stukając się w ramię, aby być pewną, że pod palcami ma jedynie swoją skórę. Odetchnęła z ulgą.
— Nie bronię Ci tam iść, po prostu, jedna osoba Ci odradza, druga zachwala, Ty też sam sobie wyrobisz opinię. Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia, nie?
Onyx
Prychnęła rozbawiona i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, a więc poczekam i dopiero jak dojdziesz do siebie postaram się przegonić - pokazała mu język.
Kiedy już wstał i podał jej torbę oraz koc, a potem za to przeprosił uśmiechnęła się do niego.
- Nosiłam dwie Fasole w brzuchu, powinnam sobie poradzić z tym małym pakunkiem na ten kawałek - rzuciła żartobliwie i sama się nie spieszyła, szła obok Gava, w razie co gotowa go złapać. Na kolejne "wybacz" pokręciła głową.
- Wybaczam, nigdzie się nie spieszymy - przyznała, a gdy w końcu dotarli w jakieś fajniejsze miejsce, rozłożyła koc i odłożyła torbę po czym spojrzała na Gava. - Pomóc Ci usiąść? - poklepała lekko swój brzuch. - Bez mięśni brzucha będzie Ci ciężko, Ty mój flaczku - uśmiechnęła się pod nosem.
Akane
Dla Darcy jego reakcja nie była komiczna. Przede wszystkim mu współczuła, czuła smutek, że musiał przez to wszystko przejść w okresie, kiedy powinien być szczęśliwy z narodzin swoich małych, kochanych dzieci. Westchnęła tylko cicho, zastanawiając się chwilę nad czymś. O zemście nie chciała myśleć. On zresztą też. Wkurwiłaby tylko ich oboje.
OdpowiedzUsuń— Nie gówno prawda… Ty mi pomogłeś jak się posypałam przed chwilą — zaznaczyła, po czym znowu westchnęła. — Pewnie wszystko co powiem będzie głupie, albo bez znaczenia, bo… ciężko zapomnieć o takich rzeczach, poskładać się do kupy, ale… najważniejsze jest to, że wróciłeś, jesteś bezpieczny, a gdy wydobrzejesz, będziesz mógł na nowo przeżywać przygody, będziesz silniejszy, roztropniejszy, jeszcze nie raz zaznasz smaku przygody, odwiedzić Maryl, będziesz przy swoich Fasolach… a to co było, to tylko złe, skurwiałe wspomnienie tego, że ten świat jest po prostu zjebany. Ale w każdym tak jest, nie? A co do sposobu… czy jest coś, co lubisz robić i nie wymaga od Ciebie nadwyrężenia ciała? Nie wiem, opowiadanie czegoś, gry słowne, jakieś śpiewanie? Nie wiem, chcesz pogłaskać Abyss? Jest bardzo mięciutka po kąpieli, będzie milusio — odpowiedziała potokiem słów. Jeśli nie znajdzie dobrego sposobu, może chociaż zajmie go jakąś rozmową?
Darcy
Nie mogła odmówić mu racji. Uśmiechnęła się nawet lekko, kiedy wdał się z nią w dyskusję. Przynajmniej zajął się czymś innym niż kopanie swojej własnej psychiki.
OdpowiedzUsuń— Masz rację, kłamałam. Jest piękne, potrafi być okrutne, ale ten świat jest wyjątkowy na swój sposób. Do tego wszędzie jest tyle różnych widoków, można się łatwo zakochać, co? — zaśmiała się lekko. Wysłuchała go dalej. Lubił śpiewać, dobrze, to akurat też była w stanie całkiem nieźle wykorzystać Chociaż raczej nie teraz, skoro zdawał się nie mieć na to ochoty. Gotowanie, tak? Rozszerzyła delikatnie swój uśmiech, wstając powoli na równe nogi.
— Nie, nie, powiedziałeś, że lubisz gotować. Normalnie nie jest to proste, ale… — podeszła do jednej z niższych skrzyń, która sięgała jej ledwo do bioder, a przecież była od niego trochę niższa — Gdyby to przerobić, miałbyś stół, gdzie mógłbyś wszystko przygotować, w otwartej części kuchni mam palenisko, możesz coś ugotować jak chcesz… Może nauczysz mnie jakiegoś nowego przepisu, hm? — zaproponowała, stukając otwartą dłonią o skrzynię. Wystarczyło tylko wyrzucić z niej graty, otworzyć i miałby idealny podjazd, żeby było ku komfortowo.
Darcy
Zaśmiała się. Nie pogardziłby? Jego problem. Uśmiechnęła się tylko rozczulająco, gdy tak sobie z niej żartował. Pokiwała głową.
OdpowiedzUsuń— Tak, tak, jestem najgorsza, Acair ma wyłączność, kiedyś też miłostki, ale to cóż, nie miałam ostatnio za bardzo czasu na randkowanie — stwierdziła z lekkim zadowoleniem. Drugą sprawą było też to, że faktycznie jej przygody miłosne zazwyczaj nie kończyły się zbyt dobrze. Nie była pewna czy po prostu miała pecha w życiu uczuciowym, czy może to ona jednak była problemem.
Kiedy zaczął śpiewać, skrzywiła się wyraźnie. Naprawdę? Teraz on musiał ją dręczyć. Westchnęła wyraźnie nieprzejęta jego występem. Zrobiła tak jak zapowiedziała, no może nie do końca. Położyła głowę, chowając ją w ramionach, kiedy zaczął śpiewać i zaczęła głośno oddychać, imitując głęboki sen spowodowany jego występem artystycznym.
— Mhm… — mruknęła, gdy zapytał o to czy śpi. Została jeszcze przez jakiś czas w tej pozycji, bo na dobrą sprawę było to zadziwiająco wygodne. Dopiero, gdy wstał z miejsca, żeby oglądać jej ramiona, uniosła się delikatnie.
— Tarkatan, to ta rasa, do której należał mój ojciec. Jaszczuroludzie ze szczęką bestii, o twardych jak kamień łuskach, okrutni, agresywni kanibale, którzy jedzą dosłownie każdego. Spędziłam u nich ostatni rok, mówiłam przecież — wyjaśniła, po czym zaśmiała się na fakt, że tak szybko zapomniał o tym.
Onyx
Zaraz poczuła jak wewnętrznie się irytuje. No tak, Pan Nie Mogę Usiedzieć W Spokoju Na Dupie, nigdy nie mógł znaleźć sobie spokojnego zajęcia, nawet jeśli od tego zależało jego zdrowie.
OdpowiedzUsuń— Chętnie się nauczę robić cieniostwory, słyszałam, że to rarytas w niektórych kulturach — skomentowała, wracając do niego, aby usiąść po turecku obok. Skoro już chciał być przykuty do podłogi, to już go przecież samego nie zostawi w tej rozpaczy i leżeniu na jakże wygodnej podłodze.
— Po prostu jesteś powsinoga, co? Jasne, leż sobie. Deski mam nadzieję, że wygodne, bo Yensenowi serce pęknie — wyjaśniła, łapiąc się za pierś teatralnie, po czym zaśmiała się lekko. Zaraz pokiwała głową, uspokajając się już.
— Yhym, parę miesięcy. Na kilka najważniejszych świąt, zwiedzałam świątynie, kopalnie teatry… Są trochę podobni do feniksów pod względem zamiłowania do sztuki, ale jakby na odwrót. My lubimy ciepło, słońce, ogień, a oni wolą takie zimne kolory, noc, ciężko się było przestawić, bo funkcjonują tylko nocą. Ale pięknie tam było. Uczyłam się też trochę w ich akademii bardów, napisałam parę piosenek, jakby… dla kogoś kto uwielbia sztukę, to było naprawdę wręcz wyzwalające, że gdzieś jeszcze są takie świry jak ja na tym punkcie, wiesz? Tylko są strasznie religijni, to trochę wkurwiało, co drugi elf musiał w każdej rozmowie wspomnieć coś o tej ich Selemene, a że tam są bardzo wyczuleni na obrazę uczuć religijnych, to co chwilę trzeba było gryźć się w język, wiesz? — zaczęła mu opowiadać wszystko ze szczegółami jak najęta, byleby tylko zająć mu czymś głowę.
Darcy
Nie nalegała, po prostu zajęła miejsce i przyciągnęła torbę chłopaka by zerknąć do środka co też tam zostało zapakowane. Czując głowę Gava na udach skupiła wzrok na jego twarzy, zostawiając tobołek i zgarniając bu z buzi kilka włosów.
OdpowiedzUsuń- Mhm, mogłam o wiele więcej - uśmiechnęła się do niego kącikiem ust i poruszyła zabawnie brwiami. - Ale musisz ćwiczyć nogi, jeszcze mi się przydadzą, a taki piach to dobry materiał na trening, miękko w razie wywrotki - podsumowała śląc mu niewinny uśmiech. Prychnęła na "oponkę" i zaśmiała się ,gdy ją dźgnął.
- Pfy, ta oponka to pozostałość po Twoich dzieciach, a nie fałda tłuszczu, daj mi chwilę, jak wrócę do formy to dokładnie Cię obejrzę i wyliczę każdą zmarszczę czy sflaczałe mięśnie - pstryknęła go w nos. Kiwnęła głową, gdy wspomniał o stawaniu na nogi i wymiany wózka na kule, lekko muskała palcem jego policzek. - Oby Cię nie przekarmiły te wszystkie troskliwe gospodynie - zaznaczyła z nutką żartu, a na uwagi co do diety pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Bez obaw, mam dietetyków i strażników przyrostu mej masy w jednym. Febe przygotowała mi mieszankę witamin, łykam je codziennie. Dostałam też porady czego unikać, co wykluczyć, a co w diecie zwiększyć. Dała mi nawet przepis na okłady, gdyby mnie piersi bolały od karmienia... Fasole doprawdy nie mają czasem wyczucia jak się do nich dobiorą - prychnęła pod nosem. - Więc bez obaw, dbam o siebie, sama chcę wrócić w miarę szybko do formy więc po prostu mi zależy. Nie planuję się głodzić, przez jakiś czas będzie mnie odrobinę więcej, ale małe wszystko ze mnie wyssą - pokazała mu język.
Akane
Uśmiechnęła się do niego pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Mhm, już słyszę te Twoje jęki, gdy pomagam, wtedy byłbyś tym urażony - zaśmiała się delikatnie. - Jeszcze bym zebrała opierdol - dodała rozbawiona. Na wzmiankę o masażu sama wzruszyła ramionami. - Jak dla mnie nie problem, mogę zrobić - poruszyła palcami nad jego twarzą, imitując masowanie i spojrzała po nim pytająco, gdy jednak zrezygnował, i schował buzię w jej brzuchu. Dotknęła mimo wszystko jego ramię i zaczęła przesuwać po nim palcami, delikatnie je rozmasowując. Dłoń na skórze wyraźnie ją zaskoczyła, a kiedy zaczął wsuwać ją pod stanik na chwilę się zapowietrzyła. Naprawdę lubiła jego dotyk, ale zatrzymała jego dłoń, patrząc na niego trochę niepewnie.
- Gave, sam mówiłeś... Celibat dopóki nie rozświetli się nam w głowie. To co próbujesz... Przepraszam, ale ja nadal nie wiem na czym stoję - pokręciła głową z wyraźnym rumieńcem. - Zniosę myśl, że nie czujesz tego co ja, ale nie zniosę złudnej nadziei - wyciągnęła jego rękę spod swojej koszulki i znowu pokręciła głową. Tęskniła za bliskością, jasne, ale złamane serce to ostatnie czego teraz potrzebowała. Widziała, że mu zależy, pokazywał to wyraźnie, ale nadal nie potrafił jej nic konkretnego powiedzieć. Uśmiechnęła się lekko na wzmiankę o Febe.
- Wiem, widziałam, też mnie wtajemniczyła w to menu - przyznała. Meduza wzięła sobie do serca opiekę nad Gavem, miło, że miał wśród dorosłych kogoś takiego.
Akane
Pomocy w siadaniu nie chciał, więc jednak co nieco jeszcze walczył o swoje. Posłała mu tylko uśmiech, nie ciągnąc już tematu. Na pytanie o karmienie odrobinę zdębiała, cholera, głupi Gave, poczuła jak policzki ją pieką.
OdpowiedzUsuń- Pomagałam Ci jeść nie raz... u Febe... - odparła chcąc zepchnąć myśli na inny tor.
- Drobnych czułości, masowanie piersi jest... Trochę nadto podniecające, przynajmniej dla mnie - przyznała i westchnęła lekko patrząc mu w oczy przez chwile, ale zaraz skierowała spojrzenie na morze. Standard, ona mówi o piersiach, a on całkowicie się odsuwa. Nie kojarzyła by mówiła o masażu piersi, ale ten na pewno nie byłby wskazany w całej sytuacji. Nie odparła już nic w temacie dotykania, sięgnęła po prostu jakieś jedzenie i zaczęła spokojnie jeść.
Akane
Miała wrażenie, że spłonie z zażenowania, była okropnym zboczuchem.
OdpowiedzUsuń- Moje? - chrząknęła, chcąc mimo wszystko brzmieć w miarę normalnie. - Możesz przyjść nawet jutro. Podobno gotuję lepiej niż kiedyś, no ale nie mi oceniać - przyznała. Ryu i Tony nadal nie zamierzali smakować jej specyfików, a pod czujnym okiem Shi naprawdę mocno się w kuchni poprawiła. "U Klementyny" też zrobiło swoje. Nadal nie czuła się jakaś super w te klocki, ale przynajmniej lepiej szło przyprawianie. Drobna czułość... może dla niego, nie zdążyła jednak nic powiedzieć bo zaraz zatkał jej usta. Skrzyżowała z nim wzrok i rzuciła wymowne spojrzenie. Rumieniec nie znikał i chociaż nie uciekała wzrokiem to Gave nie ułatwiał sprawy. Odetchnęła głośniej i przymknęła oczy na to całe "zasysanie". Kiedy je otworzyła znowu nadszedł atak kanapkowy i An przełknęła kęsy szybciej by zaraz osłonić usta.
- Chyba zbyt dosłownie wziąłeś sobie to całe moje gadanie o odchudzaniu - zauważyła. - Nie wiem jak Ty, ale ja ostatnio uprawiałam seks z Tobą, czyli dość dawno. Nie trzeba dużo by narobić mi ochoty... Podobasz mi się i lubię Twój dotyk, zwykłe palce we włosach sprawiłyby mi przyjemność. Oczywiście nie taką jak te na moim biuście, ale... Jasne, rozumiem, mój dotyk tak na Ciebie nie działa, możesz nie rozumieć o co chodzi, ale Twój na mnie tak wpływa. Nawet gdybyś rzeczywiście nie chciał mnie podniecić to dotyk w miejscach intymnych dla mnie jest pobudzający. Nie jest drobny, nie dla mnie i nie przy Tobie - wzruszyła ramionami i zerknęła w bok. Gdyby jeszcze chodziło o kogoś innego, ale nie chodziło, nie teraz.
Akane
Jutro. Zrobiło jej się miło, że ktoś jednak zamierzał skosztować jej dań, chociaż pojawiła się lekka presja. Shiya mówiła, że czasem nie warto się starać, wziąć na luz i szykować wszystko jak dla siebie, nie dla gości. Podobno w tej drugiej sytuacji często coś się wtedy pieprzyło. No nic, zobaczy jak to wyjdzie jutro. Na słowa o tuczeniu uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową, chociaż i to sprawiło przyjemność. Nie czuła potrzeby by pozbywać się do cna tłuszczu z ciała, chciała jedynie wrócić do treningów.
OdpowiedzUsuń- Bez obaw, może kilka fałdek zostawię - odparła odrobinę bardziej rozchmurzona, a gdy wspomniał o puszczaniu, wzruszyła ramionami. Nie sądziła by to robił, ale przecież go nie śledziła. - Nie wiem, nie słałam za Tobą duszkowych strażników i nie miałam kogo zapytać tak w razie co - wystawiła czubek języka, nie mówiła tego z pretensją, przecież wiedziała, że nie po ten duch za nimi chodził. Chociaż nie sądziła by z kimś jeszcze sypiał, to wiadomość bezpośrednio z jego ust przyjęła z lekką ulgą. Na wzmiankę o myślach lekko przygryzła wargę.
- Nie, to ja przepraszam, po prostu... - westchnęła ciężko. - Rozumiem Gave, dochodzisz do siebie, nie oczekuję, że będziesz się ślinił na mój widok, po prostu... Myślałam, że Cię stracę, a nie chcę. Chciałabym cieszyć się takimi chwilami, po prostu kiedy jesteś... Moja głowa najwyraźniej trochę próbuje podkręcić te chwile, ale tak jak jest jest fajnie - przyznała i posłała mu uśmiech. Na słowa o ulżeniu lekko przygryzła wargę. Co za paskudny dobrodziej. Sięgnęła do jego buzi dłonią, by nakierować ją na własną.
- Chciał mnie pomasować po piersiach, no złoty człowiek - uśmiechnęła się pod nosem odrobinkę rozbawiona. - Działania godne poświęcenia - dodała z cichym, krótkim śmiechem. - Dobrze, delikatny masaż dla ulgi, jeżeli nadal masz ochotę, chętnie, ale tylko masowanie - zaznaczyła z uśmiechem.
Akane
Z uśmiechem przyjęła jego wyjaśnienia, tym bardziej, że Gave, pokrętnie, ale właśnie przez takie gesty okazywał troskę.
OdpowiedzUsuń- Wiem Gave, też bym się martwiła - przyznała. Gdyby miała podobne umiejętności na pewno zrobiłaby podobnie. Lekko zacisnęła usta na jego wyznania, niby nic przyjemnego "fajnie, że ciebie nie było", ale w tym kontekście brzmiało zupełnie inaczej. Doprawdy, nie umiał mówić wprost i nie miała pojęcia czy kiedykolwiek od niego usłyszy, że rzeczywiście coś do niej czuje, ale obawy jakby powoli się rozpływały. Posłała mu czuły uśmiech, tak, sama zamierzała być obecna w ich życiu, nawet gdyby go zabrakło. Przecież ktoś musiałby o nim opowiadać, a osobiście uważała, że o jego ciepłej stronie mogła powiedzieć najwięcej lub po prostu mówiła o niej chętniej niż inni. Zaśmiała się szczerze na jego błyskawiczną reakcję i tylko spojrzała za koszulką, która zniknęła z niej w błyskawicznym tempie. Wzięła głębszy wdech i oparła się o niego, gdy już za nią usiadł. Przymknęła nawet oczy, chcąc w pełni wyluzować. Czuła ciarki przy karku za każdym razem, gdy muskał ją ustami, a masaż był naprawdę przyjemny.
- Gave... - mruknęła, odrobinkę mocniej ściskając uda, gdy pierwszy raz podrażnił sutki. Mógł zauważyć jak od czasu do czasu pojawia się przy karku gęsia skórka, a An chociaż próbowała spokojnie oddychać czuła jak zdradza ją własne ciało. Morska bryza również przyczyniała się do ciarek czy twardszych sutków, ale jednak główny prowodyr siedział za jej plecami. Cholera, dobrze, że siedziała do niego tyłem, przynajmniej nie miała aż tyle pokus czy manewrów.
Akane
Co on z nią robił? Przygryzła delikatnie wargę i otworzyła oczy by zaraz oblizać wyschnięte usta. Sam widok jego dłoni na piersiach, to jak je pieścił, nabrała powietrza i powolutku zaczęła je wypuszczać. W dole? Spięła się lekko i uniosła głowę by na niego spojrzeć. Cholerny... błąd. Tylko nabrała ochoty na te pieszczoty.
OdpowiedzUsuń- Bardzo, bardzo spięta - szepnęła i przełknęła głośniej ślinę, by zaraz śledzić wzrokiem jego dłoń, to jak wsuwa się w jej bieliznę. Przygryzła wargę i oparła głowę pewniej o jego tors. Oj tak, zamierzała się zrelaksować. Uśmiechnęła się lekko na jego buziaka. Poczuła jego palce i znowu przymknęła oczy. Mruknęła zadowolona, gdy znaczył jej szyję.
- Podniecający oszust... - szepnęła z wyraźnym zadowoleniem na twarzy. A niech ją szlag, uwielbiała gdy się tak nie słuchał, nawet nie planowała udawać, że jest inaczej.
Akane
Nie reagowała na jego śpiew. Po prostu piła to co miała pod ręką, przyjmując w myślach, że jeśli mu nie okaże żadnej reakcji, to zwyczajnie odpuści z nudów. Przynajmniej skończyła też już jeść w tym czasie.
OdpowiedzUsuń— Nie jest też zbyt prosta, nazwa w sensie — odpowiedziała, gdy ją przepraszał. Wzruszyła na to ramionami. Jakoś nie specjalnie bolał ją fakt, że nie pamiętał nazwy. Nic wyjątkowego, ciężko to było wymówić a i rasa nie była zbyt popularna, bo zazwyczaj nie opuszczali swoich pustkowi. Uśmiechnęła się na jego zapewnienia, a gdy się zarumienił, zaśmiała się lekko. Przysunęła się do niego i poczochrała go po włosach.
— Też tęskniłam za Twoim upartym i nieznośnym charakterem, wiesz? — powiedziała, odsuwając się już od niego. — W porządku, Ty ode mnie też nie. To będzie nasza tajemnica, co?
Onyx
Oddała mu delikatny pocałunek i znowu cicho mruknęła. Miała wrażenie, że zaraz się rozpłynie, dawno nie była tak rozluźniona, ale kiedy złapał sutek jęknęła troszkę głośniej, odrobinę tym zaskoczona. Spojrzała po Gavie z zadziornym uśmiechem, jednak zaraz zacisnęła zęby i oparła skroń o mostek chłopaka, łapiąc głębsze oddechy. Wykręciła w tym wszystkim lekko górną część ciała, a kiedy drażnił jej wejście palcem odrobinkę podniosła biodra, mimowolnie domagając się tych wszystkich pieszczot. Kolejne komentarze przyjęła z błogim uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- Mhm, koniecznie musisz zadbać o moje zdrowie - sapnęła znowu podnosząc do niego wzrok, a dłońmi przesunęła po jego nogach, hacząc palcami materiał nogawek.
Akane
Ha, w końcu czuł, jak to jest, kiedy ktoś narusza jego przestrzeń personalną. Uśmiechnęła się. Mimo, że jemu nie było teraz do śmiechu, ona w końcu poczuła, że mogła się trochę zemścić za to, kiedy on tak bezczelnie testował jej limity.
OdpowiedzUsuń— Teraz też masz artystyczny nieład, z nutką wspaniałych rączek Onyx — odpowiedziała przekornie. Gdy ją przytulił, westchnęła lekko.
— Już się tak nie przyzwyczajaj do tych czułości, bo Ci tak na zawsze zostanie — zauważyła, klepiąc go lekko po ramieniu, na znak, że czas już się odkleić. Miał już swoją partnerkę do przytulania, raz, że nie chciała mieć awantury od Akane, jeśli jakoś magicznie cokolwiek wyczuje, a dwa tylko Acairowi dawała się tak bezczelnie przytulać.
— Nie musisz już uciekać do Febe i Yensena? Późno się chyba robi — zauważyła, wyglądając przez okno.
Onyx
Spojrzała po nim robiąc smutną minę, gdy przestał, a zaraz sapnęła, przygryzając dolną wargę, gdy dostała reprymendę. Syknęła na klepnięcia, ale były to przyjemne klepnięcia.
OdpowiedzUsuń- Nic nie obiecuję - mruknęła z uśmiechem, smakując jego ust, ale uspokoiła biodra i oddychała ciężej. Odchyliła nieco głowę by mógł lepiej sięgnąć do szyi, miał takie ciepłe usta, to jak znaczył jej skórę było naprawdę przyjemne. Tam na dole robiła się coraz bardziej mokra, ciężko było utrzymać ręce przy sobie, więc zaciskała palce odrobinę mocniej na jego spodniach, czuła przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Teraz to ona spojrzała po nim wymownie i celowo poruszyła biodrami, nacierając na jego palce. Zadziorny uśmiech ozdobił jej buzię.
Akane
Okropny, sapnęła, gdy oblizał palce. Ciężki oddech nie dawał spokoju, ale prawdę mówiąc tym razem nie było jej przykro, że przestał, sama miała ochotę znacznie przedłużyć tę chwilę. Podniosła się do siadu i obejrzała na niego z łobuzerskim błyskiem w oku, jej buzia już teraz była rumiana, a gdy wspomniał o tym, że chce widzieć ją nagą poczuła kolejne przyjemne dreszcze. Szepty przy uchu, muskanie go wargami, wszystko dodatkowo nakręcało. W pierwszej chwili wstała, ale jedynie na kolana, odwróciła się do niego przodem i lekko zmarszczyła nos na to zaczepne pstryknięcie.
OdpowiedzUsuń- Muszę zacząć częściej narzekać na obolałe piersi - mruknęła, a na chwyt przy sutku delikatnie się wygięła, napierając ostrożnie na Gava, tak, by go nie przewrócić. Skradła mu zaraz buziaka i wykorzystała chwilę by wstać na równe nogi. Celowo ustawiła się tak, by miał jej krok bliziutko twarzy, a zaraz po tym mozolnie zaczęła ściągać z siebie spodnie, lekko bujając przy tym biodrami i patrząc na niego z góry. Ależ on ją kręcił, widać to było po jej rozpalonych oczach.
Akane
Oddychała ciężko, wpatrując się w jego oczy, a gdy w końcu zdjęła spodnie i usłyszała jego prośbę znowu poczuła znajomy dreszcz. Miała ogromna ochotę się do niego dobrać, a jednocześnie kręcił ją fakt, że to ona stoi przed nim naga. Rozszerzyła nogi, tak jak poprosił, a na komplement spojrzenie wyraźnie się rozczuliło, pożądanie jednak nie zmalało, wręcz przeciwnie, An złapała jego twarz w objęcia i kucnęła by namiętnie go pocałować. Cholera, nawet nie wiedział jak dobrze się teraz czuła, nie miał pojęcia, ale dziewczyna próbowała oddać to właśnie w tym pocałunku.
OdpowiedzUsuńAkane
— Niech będzie, wiem, że nie będziesz mi chciał podać, ale obietnica na paluszek — zaśmiała się pokazując mu język. Patrzyła z zadowoleniem jak jego humor w końcu mu się poprawia. Nareszcie coś dobrego i dla niego wyszło z ich małego spotkania. Zaśmiała się na jego komentarz.
OdpowiedzUsuń— Uważaj, bo znając Yensena sam Ci każe je wyrównać jak mu akurat na odcisk nadepniesz, a jak będzie miał dobry humor, to mnie pewnie do tego zagoni, to już nie wiem co gorsze — pogroziła mu palcem. Miała mu zaśpiewać coś swojego, tak? Westchnęła, zastanawiając się przez chwilę co mogłaby mu ładnego zaśpiewać, szukając przy tym odpowiedniego instrumentu. W końcu podeszła do swojej lutni, nastroiła ją delikatnie i spojrzała na bruneta.
— Dobra, to napisałam dla taty jak byłam młodsza, ale myślę, że może Ci się spodobać, jak nie, to krzycz — ostrzegła go, po czym zaczęła wygrywać melodię, a potem śpiewać, patrząc na niego z lekkim, spokojnym uśmiechem.
— Dręczony przez swą przeszłość, tych, którzy przyszli wcześniej,Koszmary rządzą twoją nocą, strachem, że przyjdą znów, Ścigany przez wspomnienia
postaci w mroku, Przebiegając pazurami przez twój umysł zostawiły swój znak, Oh lwie, mój lwie, twój ogłuszający ryk Znów będzie tak głośny, jak kiedyś był, Walczymy przez koszmary, cienie i pustkę Do czasu, gdy wojna zostanie wygrana, a fale się zakołyszą, Miecza i tarczy w dłoni żadna dusza nie może zobaczyć, Za tymi czarnymi oczami Leży ciche błaganie, Cierpiąc w ciszy to brzemię musisz nieść Gubiąc się w głębinach swojej rozpaczy, Oh lwie, mój lwie, twój ogłuszający ryk Znów będzie tak głośny, jak kiedyś był, Walczymy przez koszmary, cienie i pustkę Do czasu, gdy wojna zostanie wygrana, a fale się zakołyszą, Ułóż swą przeszłość do snu, pozwól swemu strachowi ustąpić, Nieważne, jak zagubiony jesteś, nie musisz się ukrywać, Wojowniku na kolanach walczący o swą wolność, Powstań na nowo, jako mężczyzna, Którym miałeś być, Oh lwie, mój lwie, twój ogłuszający ryk Znów będzie tak głośny, jak kiedyś był, Walczymy przez koszmary, cienie i pustkę Do czasu, gdy wojna zostanie wygrana, a fale się zakołyszą — zakończyła, wygrywając ostatnią nutę na lirze. Zaśmiała się zaraz.
— W Oclarri nie wieszają obcych, wypędzają ich — pokazała mu język — Ale tak, jak ktoś się nie gryzie, to szybko musiał zbierać manatki — jeszcze mu przytaknęła.
Darcy
https://youtu.be/-oA-OvP3vME
To w jaki sposób na nią patrzył dodatkowo pobudzało, czuła się w jego oczach naprawdę piękna. Zmęczona ostatnimi wydarzeniami, a jednak piękna.
OdpowiedzUsuńOderwała się od niego z naprawdę ciężkim oddechem, a na pociągnięcie za włosy odruchowo jęknęła. Rozchyliła usta z tajemniczym uśmieszkiem na buzi, a gdy wspomniał o niecierpliwości wysunęła język by liznąć jednorazowo przez środek jego wargi.
- Okropnie - przyznała, a uwolniona z chwytu przygryzła usta, czując lekkiego klapsa. Mruknęła zadowolona w trakcie pocałunku, a gdy uderzył po raz drugi zaśmiała się krótko, wyraźnie nakręcona i rumiana na buzi.
- Och, na pewno wszyscy chętnie porównają jak bardzo udało Ci się ujednolicić te dwa miejsca - posłała mu łobuzerski uśmieszek i zerknęła na jego uda. Przyjdzie czas by się z nim bardziej w tych sprawach posiłować, dzisiaj mogła być odrobinkę grzeczniejsza. Ułożyła się na jego nogach, chętnie wypinając pupę.
- Już nigdy, ale to nigdy więcej nie poruszę bioderkami - zerknęła jeszcze na Gava teatralnie trzepiąc rzęsami, udała przejęty ton i skrzyżowała palce. - Obiecuję - szepnęła ze specyficznym błyskiem w oku i już po chwili złamała "obietnicę" lekko kręcąc mu pośladkami.
Akane
Wyciągnęła się nieco, zadowolona na jego dłoń przy pośladkach i zerknęła w jej stronę delikatnie przygryzając wargę. Cholera, jeszcze chwila i będzie z nich krwawiła jak nie przestanie ich tak skubać. Skrzyżowała z nim wzrok, gdy rzucił swój komentarz i odpowiedziała tym samym wzrokiem.
OdpowiedzUsuń- Uważaj, bo jeszcze ja Ciebie podsumuję - odparła z zaczepnym uśmiechem i zawtórowała mu śmiechem, ale zaraz otworzyła szerzej oczy.
- Dwadzie... - nie dokończyła, syknęła zamiast tego, czując pieczenie na tyłku. No co za... Jęknęła cicho, gdy dodatkowo chwycił jej pas i wsunęła palce jednej ręki w piasek, drugiej zacisnęła na kocu. Nawet palce stóp ścisnęła mocniej. Miała wytrzymać 25 klapsów? Coś czuła, że dojdzie mu już w połowie. Policzki piekły ją z czerwoności, a krew szalała w żyłach podnosząc temperaturę ciała. Oj, niech no tylko przyjdzie rewanż. Uśmiechnęła się błogo na tę myśl i na kolejnego klapsa. Opuściła głowę próbując uspokoić oddech. Wilgoć zbierała się przy jej wejściu, a dotyk chłopaka tylko nasilał tą reakcję.
Akane
Zaśmiała się tylko cicho na jego słowa, tak, ona też już nie mogła się doczekać. Teraz jednak skupiła się na konkretnych odczuciach, było cholernie przyjemnie. Mruknęła i drgnęła wyraźnie na kolejne klapsy, czuła jak uda zaczynają drżeć. Przy podwójnym uderzeniu wygięła odrobinę plecy w łuk i wypuściła głośno, rozgrzane powietrze. Wypuściła z ust jęk przyjemności na palec przy swojej kobiecości. Ależ ona miała teraz ochotę poczuć go w sobie. Zaciskając zęby przekręciła lekko głowę tak, by mieć na widoku Gava, od jej własnego ciała w górę. Spojrzała na jego twarz i uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Nawet nie przeproszę - szepnęła i przymknęła oczy, czując jak soki ponownie się po niej rozlewają. Osiemnaście... A ona już czuła wyraźne pulsowanie w podbrzuszu. Przesunęła dłoń na jego nogę, a co jej tam, niech sobie nie myśli, dotarła palcami do pachwiny chłopaka i przesunęła ją dalej, przesuwając nimi po wyraźnym zgrubieniu na spodniach. Mhm, najwyraźniej i jemu bardzo się podobało.
- Szkoda, ale starczy mi to jak dobrze się czuję - przyznała z łobuzerskim błyskiem w oku.
Akane
Zaśmiała się. Pokręciła głową z niedowierzaniem, odkładając na razie już lutnię, dopóki nie poprosi ewentualnie o inne utwory.
OdpowiedzUsuń— No tak, zapomniałam, że oszukujesz i masz taryfy ulgowe u niego — odpowiedziała z przekąsem. Zaraz uklęknęła i przesunęła palcem po deskach. Cóż, teraz była już czysta, chociaż faktycznie dosyć długo musiała tutaj doprowadzać wszystko do porządku. Zajęło jej to też pewnie więcej czasu niż innym, nie była przyzwyczajona do takich generalnych porządków. — Najwyżej skłamię, że była sprzątana, może się jakoś wymigam — zażartowała, po czym wstała i ukłoniła mu się teatralnie, trochę do przesady, bo i jego aplauz był dla niej sporo przesadzony, przecież nie była na żadnej scenie, tylko spełniała zachciankę przyjaciela.
— A dziękuję, dziękuję, może stworzę nawet jakiś duecik z Akane jak się da namówić — odpowiedziała z uśmiechem. — Albo z Tobą, gdybyś chciał — pokazała mu język, ot tak dla żartów, po czym wróciła na swoje miejsce.
Darcy
Zaśmiała się na jego reakcję i znowu przygryzła wargę, a na stanowcze "nie" poczuła jak dreszcz przechodzi wzdłuż kręgosłupa. Gdy wygiął jej rękę jęknęła głucho.
OdpowiedzUsuń- Mmm - mruknęła - chyba troszkę za bardzo mi się to podoba - szepnęła z cichym śmiechem, a kolejnego klapsa i palce w swoim wnętrzu przyjęła z błogim uśmiechem. Nie ma szans, ciało drżało coraz to intensywniej, a kolejne uderzenie sprawiło, że była naprawdę blisko.
- Ja... - ciężko oddychała i przełykała głośno ślinę, nie kontrolowała drżenia w żadnym stopniu, oparła czoło o koc czując to specyficzne spięcie mięśni, zmoczyła mu palce, intensywnie dochodząc. Miała wyraźnie rozchylone usta, ale trzymała jęk rozkoszy w sobie, zdradzał ją jednak przyspieszony oddech i szybkie bicie serca, nie wspominając już o sokach ściekających z ud.
Akane
Czując jak znowu wsuwa w nią palce i pieści tak intensywnie nie wytrzymała, jęknęła głośniej po czym tracąc panowanie nad nogami po prostu opadła bezwładnie na koc. Przekręciła głowę na bok, by łapać ciężko oddech, pocałunki przy łopatkach wywoływały kolejne dreszcze, czuła jak pot spływa po ciele, morski wiatr delikatnie ją obwiewał, a ona zerkała w stronę Gava wyraźnie spełniona. Posłała zadziorny uśmiech, gdy rzucił o dobrej woli.
OdpowiedzUsuń- Inny raz brzmi naprawdę dobrze - przyznała. Zdecydowanie bardziej wolała dochodzić między klapsami niż dostać je już po. Na masaż przymknęła lekko oczy, ale słysząc o swojej kolejce otworzyła je szybko i podniosła się na łokcie. Sama spojrzała na jego krocze, a później w oczy chłopakowi. Podciągnęła się powoli i oblizała usta, by zaraz znaleźć się twarzą w twarz do niego. Rozsunęła mu nawet nogi, by usiąść między nimi.
- No w końcu - mruknęła delikatnie muskając jego usta i przesuwając dłonią po udzie Gava. Nie pamiętała już kiedy ostatnio miała okazję sprawdzić mu podobną przyjemność. Nie przeszła od razu do akcji, na początku trochę się z nim droczyła, wędrowała palcami w okolicy przyrodzenia, przy jednej pachwinie, drugiej. Przejechała czubkiem nosa po żuchwie chłopaka, musnęła ustami jego policzek, nos, usta. Zaczepiła paznokciem o kraniec spodni i strzelała nim delikatnie, jakby bawiła się gitarową struną. Przyjemny uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Akane
Uśmiechnęła się, gdy przystał na jej propozycję. Zawsze to jakaś rozrywka dla nich obojga. Zaraz jednak zastanowiła się przez chwilę.
OdpowiedzUsuń— Po fińsku, tak? — dopytała go, myśląc przez chwilę co w takim razie powinna wybrać do wspólnego śpiewania. Miała tak duży wybór jeśli chodziło o jej ojczysty język. W końcu wpadła na pomysł. Sięgnęła po kartkę papieru i zaczęła pisać po fińsku i polsku tekst, żeby faktycznie wszystko zrozumiał.
— To daj mi chwilę. Oczywiście, że zgoda! — rzuciła tylko, gdy była w połowie zadania. Zaraz po tym wstała i podeszła do niego, aby przy nim przykucnąć. Podała mu tekst.
— No, to tutaj masz tekst, co prawda nie zagram na wszystkich instrumentach, ale na razie i tak się pouczymy na sucho, a rytm idzie tak… — zaczęła śpiewać w ojczystym języku kawałek, po czym urwała i zerknęła na niego. — Jak Ci się podoba? — zapytała ze szczerą ciekawością w oczach.
Darcy
Zaśmiała się cicho na jego komentarz.
OdpowiedzUsuń- Następnym razem zaczniemy od Ciebie - szepnęła i lekko przygryzła skórę na jego szyi. - Albo dostaniesz bacik by mnie popędzać - dodała patrząc mu prosto w oczy i szepcząc centralnie w usta. Wsunęła zaraz rękę w jego bieliznę i zjechała nią do samych jąder by przejechać po nich palcami i wspiąć się opuszkami na sam czubek. Wyjęła rękę pewniej łapiąc kraniec spodni i zaczęła mu je zdejmować. Zsunęła z niego wszystko, a gdy wracała, zaczęła znaczyć ścieżkę drobnymi pocałunkami, zaczęła od kolan, przeszła na uda. Jednorazowo przejechała po penisie językiem i przez brzuch przeszła do torsu i szyi, a kiedy tam doszła, złapała ponownie prącie po czym zacisnęła na nim dłoń i zaczęła masować, chuchając mu ciepłym powietrzem w usta.
Akane
Jasne, że dla niej rany nie miały znaczenia, ale wiedziała, że dla niego miały. Teraz chciała dać mu po prostu przyjemność. Uśmiechnęła się na jego czuły wzrok i to nieme podziękowanie, kontynuowała pocałunki, przesuwając się z każdym kolejnym tylko odrobinę wyżej. Na komentarz o baciku mruknęła i kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Dlaczego mam wrażenie, że mocno byś go nadużywał - zachichotała, oczyma wyobraźni widząc jak czasem budzi ją przy pomocy takiego bacika. Cholera, nawet ją ta wizja nieco bardziej nakręciła. Jęknęła przyjemnie, gdy tak zaatakował jej usta, odruchowo zacisnęła palce mocniej na jego przyrodzeniu i ocierając się o nie brzuchem. Oddawała pocałunki wcale nie zmniejszając ich intensywności, a jednocześnie pracowała ręką by zaraz przywrzeć do boku chłopaka całym swoim ciałem i kolano wsunąć między jego nogi, dotykając nim jąder Gava. Przyspieszyła ruchy ręki, zaciskając ją mocniej, gdy była przy główce, czuła jak znowu wilgotnieje, niesamowicie podniecały ją jego reakcje.
Akane
Uśmiechnęła się wyraźnie zadowolona, najwyraźniej i jego ponosiła właśnie wyobraźnia. Zaśmiała się krótko na "zboczucha".
OdpowiedzUsuń- Oj jestem... - szepnęła. Przy nim rzeczywiście puszczała wodze fantazji, nawet tych seksualnych. Wpiła się w jego usta nie zmieniając rytmu masowania prącia, czuła jak to rośnie jej w dłoniach. Przyciągnięta jęknęła cicho, był coraz bliżej, a gdy wtulił się w jej ramie, An wykorzystała fakt, że ma tak blisko ucho chłopaka, pocałowała je lekko i zaczęła oblizywać w rytm poruszającej się ręki na przyrodzeniu, ostatecznie przygryzła delikatnie jego małżowinę.
- Gave... - szepnęła rozkosznie jego imię, oblizała usta i przymknęła oczy, wiedziała, że na długo zapamięta tą chwilę.
Akane
Sama musiała odrobinę uspokoić oddech, gdy jej wytrysnął. Ułożyła wtedy swoją głowę na jego i łapała wydechy spokojnie, uśmiechając się przy tym delikatnie. Dopiero po chwili puściła jego przyrodzenie i delikatnie przetarła rękę o własne ciało. Pocałunek przyjęła z ochotą, a zaraz po nim uraczyła Gava szczerym uśmiechem. Pogłaskała delikatnie jego policzek mrucząc zadowolona na komplement.
OdpowiedzUsuń- Czasami mi wychodzi - rzuciła z lekkim przekąsem i sama skradła mu całusa. - Ja też dziękuję - szepnęła. Czuła się przy nim o wiele lżejsza.
Widząc, że zaczyna się ubierać sama sięgnęła dłonią po swoje ciuchy, ale nim cokolwiek na siebie wciągnęła, przyciągnął ją do siebie. An zaśmiała się delikatnie, a na sugestię odrobinkę zarumieniła. Przygryzła wargę delikatnie.
- Mhm... A jak ktoś przyjdzie? - zagadnęła z zadziornym uśmiechem. Była w stanie się zgodzić, chociaż wizja, że kto inny ją taką ogląda dość mocno krępowała. W czterech ścianach byłoby to jednak coś innego. - Już słyszę te plotki o nudystach w Argarze, zaczną do nas przybywać tłumy - zażartowała.
Akane
Uśmiechnęła się wyraźnie zadowolona odpowiedzią.
OdpowiedzUsuń- Teraz to nawet chcę by ktoś przyszedł - rzuciła z cichym śmiechem i sama założyła mu rękę na kark, dłonią muskając mu tam skórę. Zaśmiała się na propozycję wymówi. - Och tak, bardzo przekonywująca - odparła rozbawiona i zaraz lekko wtuliła głowę w tors chłopaka, dłoń z karku przeniosła niżej, by ułożyć mu ją przy brzuchu i delikatnie smyrać okolice żeber palcami.
- Mogę? Nie boli, gdy tak robię? - wolała zapytać. Podniosła też lekko głowę by spojrzeć mu w oczy. Te jej skrzyły się wyraźnie.
- Dziękuję... To moje najlepsze luzowanie od dawien dawna - przyznała z szerokim uśmiechem.
Akane
Wyłapała to drgnięcie i delikatnie zacisnęła usta, miała ochotę go mocno przytulić, jakby to miało zagwarantować bezpieczeństwo. Spojrzała na niego spokojnie. Ona sama długo śniła o jego torturach, o tym urywku, który widziała... On musiał przechodzić istne męczarnie. Nie oponowała gdy splótł palce, a na pokazane szwy lekko uniosła głowę i zerknęła. Zaraz spojrzała mu w oczy i ponownie się wtuliła, chciałaby mu ulżyć, ale nie bardzo wiedziała jak. Wtedy ich obrócił i po prostu się wtulił, a ona schowała jego głowę w ramionach.
OdpowiedzUsuń- Zapewne jeszcze wiele razy przyjdzie - szepnęła cicho. - Chciałabym przy Tobie wtedy być... - cmoknęła go w czubek głowy. - Zawsze mógłbyś się wtedy chociaż przytulić. Może i to z czasem samo by przyszło? No wiesz, kojące przytulanie - na dzieci działało, prawda? Bardzo często spały z pluszakami by w razie co odgonić przy ich pomocy swoje lęki. - Taka... pluszowa Akane - uśmiechnęła się pod nosem na wizję samej siebie w roli przytulanki.
Zawtórowała mu śmiechem.
- Oj tak, jesteś w tym najlepszy - przyznała tuląc policzkiem jego głowę - jedyny - dodała cicho, dalej go przy sobie trzymając.
Akane
Pokręciła tylko głową, gdy przeprosił, przesunęła dłoń na jego plecy i głaskała go delikatnie w milczeniu. Ponownie ucałowała czubek jego głowy, nie przerywała głaskania nawet gdy mocniej drżał. Widziała jak go to boli, jak chowa się przed wyimaginowanymi dźwiękami, serce aż ją zabolało, gdy na to patrzyła, ale nie odsunęła się ani odrobinę. Odruchowo zaczęła nucić spokojną melodię, zupełnie jak wtedy, gdy ich Fasolki nie mogły się uspokoić. Po chwili padła prośba o piosenkę, ale zaraz po niej Gave rzucił jeszcze inne słowa, a Akane mocno go do siebie przytuliła.
OdpowiedzUsuń- Chcę przy Tobie być nawet w takich chwilach, słyszysz? Nie zostawię Cię - zapewniła, szepcząc mu do ucha. - Zawsze chciałam mieć swój kąt, taki w którym mogła bym zwolnić bieg, kiedy chcę. Teraz mam swój własny dom, razem z Tobą mieszkam w nim, zmieniać dziś nie chcę nic. Możesz zostać ile chcesz, obmyśliłam dla nas dobry plan, razem zestarzejmy się, wciąż tak mało jest dobranych par. Nie ma sensu szukać już, z nikim wcześniej nam nie było tak, szansę mógł nam dać sam Bóg, ostatni raz... - zaśpiewała to co pierwsze wpadło jej do głowy.
Akane
Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, chociaż raz miała przy nim swoje solo. Fakt, że nie znał piosenki ani trochę jej nie przeszkadzał, chciała po prostu zająć czymś jego głowę. Kiedy się odsunął posłała mu lekki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Okropna egoistka, czasami lubię mieć scenę tylko dla siebie - odparła przesuwając palcami po jego policzku i patrząc mu ciepło w oczy. Przyjęła bukłak i z chęcią napiła się wody, a kiedy zaczął przepraszać pokręciła głową.
- Nie uważam, żebyś musiał stosować jakiekolwiek usprawiedliwienie. Nie widzę w tym nic złego Gave. Dla mnie to cenne... Sama nie lubię okazywać słabości, ale przy niektórych potrafię i czuję się lepiej, gdy mogę sobie na takie słabości pozwolić. Mam nadzieję, że i Ty dojdziesz kiedyś do takiego poziomu, że znajdzie się chociaż jedna osoba przy której będziesz czuł tą ulgę. Nie wiem czy będę to ja, chciałabym, jasne, ale ważniejsze jest dla mnie by ktokolwiek taki się znalazł - przyznała uśmiechając się do niego delikatnie i teraz to ona wpakowała mu głowę na uda, układając się na plecach, chociaż ciałem bardziej zwrócona w jego stronę.
Akane
Akane przymknęła oczy czując przyjemny masaż skóry głowy, a na słowa chłopaka uchyliła powieki i spojrzała mu w oczy uśmiechając się szerzej. Zaśmiała się lekko nim wgryzła w kanapkę i zaraz po przełknięciu przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Nie myśl, że mi to przeszkadza - zaznaczyła. - Lubię jak tak się czasem wpierdzielisz - przyznała z błogim uśmiechem i znowu przymknęła oczy, zadowolona. Ona uwielbiała takie pieszczoty, bardzo ją to relaksowało. Zaraz jednak ponownie otworzyła oczy i złapała rękę chłopaka, by skraść jeszcze jednego gryza kanapki. - Dobre, nie taka zła ta Twoja dieta. Jest coś czego w niej nie lubisz? Albo w ogóle... Masz jakieś ulubione smaki i te co Ci nie podchodzą? - zagadnęła. Miała w końcu jutro przygotować obiad, dobrze by było wiedzieć czego nie robić.
Akane
O proszę, czyli czekał ich wegetariański posiłek, An nie widziała w tym problemu, ale uśmiechnęła się pod nosem na niezadowolony wyraz twarzy chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Jeżeli będziesz chciał mogę obiecać Ci giga grilla, gdy tylko wrócisz do formy - rzuciła z uśmiechem by zaraz wysłuchać co też takiego trafiało w jego kubki smakowe. Przytaknęła mu głową i zaśmiała się delikatnie.
- Spokojnie, myślę, że na miano "ekstra" długo mi jeszcze przyjdzie pracować, zjadliwe to zapewne jedyne słuszne określenie - pokazała mu język. - Aczkolwiek zobaczymy, będziesz moim prywatnym testerem - dodała pogodnie i wtuliła lekko policzek w jego brzuch. - Mogłabym już tak zostać - przyznała cicho, jakoś tak mimowolnie. Poczuła jak lekko pieką ją oczy i wtuliła się w niego mocniej. Miała dziwne wrażenie, że jest jakoś za dobrze, że zaraz znowu coś pierdolnie, powstrzymała jednak tą głupią myślenicę i odsunęła na chwilę twarz od Gava, by spojrzeć mu w oczy z czułym uśmiechem.
- Naprawdę dziękuję...
Akane
Zaśmiała się lekko na jego pieszczoty i słowa.
OdpowiedzUsuń- Mam nadzieję, że zapamiętujesz - przyznała, z zadowolonym uśmiechem przyjmując pocałunek. Na słowa o obietnicy Onyx i wracaniu do formy przytaknęła mu głową. - Koniecznie, inaczej będziemy musiały grillować tego cieniostwora tylko dla siebie - skosztowała jego ust i oddała pocałunek, nim jeszcze naszły ją nieprzyjemne myśli.
Kiedy ją przytulił wkleiła się w niego mocniej i zaraz lekko podniosła do półsiadu by jeszcze raz go pocałować.
- Przepraszam, tak, jest dobrze. Po prostu czasem mam wrażenie, że mrugnę oczyma zbyt wiele razy i to wszystko pryśnie - przyznała, ale zaraz uśmiechnęła się do niego czule i ponownie go pocałowała, delikatnie na niego napierając. Podniosła się lekko, zmieniła pozycję i przełożyła przez niego nogę, siadając na Gava okrakiem, nie przerywając przy tym swoich czułości.
Akane
OdpowiedzUsuńCzuła się lepiej po rozmowie z Akane, porozmawiały o uczuciach, po plotkowały, takie typowe przyjacielskie zajęcie w jej towarzystwie były naprawdę przyjemne, musiała to przyznać. Poprawiła włosy zadowolona z siebie, z tego jak otwiera się na innych, po czym zaczęła zmierzać do gospody, aby zająć sobie jeszcze pokój na czas kolejnego pobytu w Argarze. Wycieczkę jednak przerwał jej Gave. Uśmiechnęła się lekko w jego stronę.
— Cześć — odpowiedziała mu, po czym zaśmiała się lekko. Była nieco zaskoczona, aczkolwiek pozytywnie, że w końcu chodził już o własnych nogach. — Tak, miałam do obgadania z nią pewne babskie sprawy, wiesz? Nic dla męskich uszu — zaśmiała się, posyłając mu zadziorny uśmiech. Nie miała zamiaru tłumaczyć mu, że potrzebowała pomocy w nazwaniu własnych uczuć. I znowu się zaśmiała. Dlaczego ta para myślała, że przychodzi tutaj tylko dla sparingów? To nie tak, że i tak miała zamiar ponownie zawalczyć z Yensen, ale naprawdę? Walka z kimś kto dalej nie domagał to było zwykłe kopanie leżącego, a ona wolała jednak jakieś wyzwanie.
— Sparing zrobimy jak już faktycznie uznasz, że wrócisz do formy, a gołym okiem widać, że nie masz jeszcze co walczyć z kimś bardziej doświadczonym — zgodziła się z nim. — Nie ma problemu. To idziemy znowu do gospody — dodała jeszcze, po czym ruszyła z nim w swoją stronę. Cmoknęła ustami na jego kolejne pytanie. Cóż, działo się sporo.
— W sumie to tak. Zabiłam rywala z młodości, zaczął bawić się w łowcę niewolników. Cholernie zwinny, ścigałam go chyba przez całe Lerrodas, aż w końcu zaczęliśmy się bić w koronach drzew. Prawie mnie zabił, upadłam na dużą gałąź, skoczył na mnie z mieczem, ale udało mi się w porę podnieść, odbić saltem i wbiłam mu sai w rdzeń, ale szczerze? To była jedna z bardziej fartownych akrobacji w moim życiu. Jeden błąd i nie byłoby mnie tutaj — zaśmiała się wesoło, jakby opowiadała o zwykłym dniu w pracy, jakby nie patrzeć, dla niej tak właśnie było. — Dzieci akurat nie, ale uratowałam Acaira od jego łowców, ork złamał mi żebro, na szczęście już się wszystko zrosło, spędziłam trochę czasu u niego i jego nauczyciela, jest tam też Tony, ma nieznośną dziewczynę no i sama znalazłam partnera. A co u Ciebie? Poza tym, że trzymasz się ewidentnie lepiej — odbiła na koniec piłeczkę.
Onyx
Miałaby go nauczyć języka? Cóż, nigdy tego nie robiła. Powinna pewnie zacząć tak jak ona uczyła się każdego języka, chociaż nie, Gave nie był raczej typem, który lubił się uczyć w tradycyjny sposób.
OdpowiedzUsuń— Dzięki, też ją bardzo lubię — odpowiedziała, patrząc na niego, po czym zaraz wróciła do piosenki i tłumaczenia. Popukała palcem parę razy w kartkę.
— Jak śpiewam to wymawiam poprawnie, chyba, że mam Ci po prostu przeczytać parę razy, jak wolisz. Wymowa jest troszkę ciężka faktycznie, ale mogę też Ci zapisać fonetycznie, a gdybyś się chciał nauczyć języka tak po prostu… to jak lubisz się uczyć? — zapytała na koniec, wracając do niego wzrokiem z promiennym uśmiechem na ustach.
Darcy
OdpowiedzUsuńWysłuchała jego wyjaśnień, a jej mina gwałtownie zrzedła. No tak, przecież nie mógł jej tego ułatwić. Wybrał sobie najgorszą metodę nauki jaką mógł, oczywiście dla niej, bo będzie musiała co chwilę kombinować, a przebywanie z osobami mówiącymi po fińsku? Zaśmiała się. To sobie kurwa znalazł idealne miejsce. Na pewno będzie miał do kogo gębę otworzyć.
— Houra — mruknęła w ojczystym języku, wstając na równe nogi. — To znaczy “kurwa” — wyjaśniła mu zaraz. — Nie lubisz ułatwiać innym zadań, co? No dobra, zacznijmy od piosenki, a potem Ci ponazywam parę rzeczy, na ile będziesz w stanie dzisiaj sobie przyswoić — zaproponowała. Gdy się zgodził, zaczęła mu śpiewać do rytmu piosenkę, palcem pokazując słowa, które akurat śpiewała.
— I jak się czujesz z wymową? — zapytała, gdy już skończyła.
Darcy
Męską perspektywę? Nie, raczej nie potrzebowała męskiego punktu widzenia na tę sprawę. Chociaż, może kiedyś? Wolała nie mieszać sobie bardziej w głowie, kiedy sama miała spory mętlik przez swojego głupiego demona. Wzruszyła ramionami, nie zdradzając mu swoich myśli. Jeśli zechce, to przecież to zrobi, prawda? Zaraz spojrzała na niego pytająco.
OdpowiedzUsuń— Mieliśmy zapolować na niego razem jak pamiętam, z Ryu, a co, chcesz, żebym Ci po prostu mięsa przyniosła? — zapytała, bo wcześniej chyba jednak nie zrozumieli się zbyt dobrze. Była pewna, że przecież chciał wybrać się z nią na polowanie jak tylko faktycznie będzie w formie. Aczkolwiek nie mogła powiedzieć, że nie rozumiała jego niecierpliwości, w końcu to było najlepsze mięso w całym Mathyr, można było nie móc się doczekać tak smakowitego kąska. Zanim opuści Argar, może faktycznie zapoluje mu na jakiegoś smakowitego cieniostwora.
— Tony trzyma się całkiem dobrze — odparła wracając myślami do blondyna. — Migdalii się z Grimą, wynajduje różne rzeczy i czyta, przechodzi też przez swoje traumy, wydaje mi się, że teraz jest całkiem szczęśliwy — dodała jeszcze, aby nieco bardziej rozjaśnić mu sytuację przyjaciela. Zaraz jednak wrócili do mniej przyjemnego tematu. Westchnęła, drapiąc się w tył głowy.
— Chyba jestem, traktuje mnie dobrze, aż za dobrze, mówi dużo mocnych słów, bardzo się deklaruje, jakby wszystko pędziło, a są też inne rzeczy w nim… to skomplikowane. Naprawdę nie chce mi się drugi raz o tym gadać, za dużo, rozumiesz? — postarała się urwać ten temat w miarę szybko, bo naprawdę nie sądziła, aby było o czym rozmawiać. Nie warte zachodu rozterki miłosne, które i tak musiała samodzielnie uporządkować. Ucieszyła się szczerze, kiedy zaczął opowiadać o sobie i dał sobie spokój z nią. Chociaż faktycznie on też nie miał czym się chwalić. Szlaban na zostanie w jednym miejscu, tak to musiała być katorga.
— Nie jest to głupie, masz dosyć rozpoznawalną twarz, w Polszy jest pełno Twoich portretów, dobrze by było gdybyś się nie wychylał przez jakiś czas, czasami nawet Nory Ci nie pomogą… a mówiąc o Norach… — wyjęła z kieszeni złotą monetę, którą mu podała. — Zmienił się rewers, tak abyś miał na wszelki wypadek — posłała mu delikatny uśmiech.
Onyx
Zaśmiała się cicho na jego "groźby", a na pociągnięcie sutków mruknęła głucho.
OdpowiedzUsuń- Oj tak, bez Ciebie to nie to samo - szepnęła, przyjmując do wiadomości kolejne słowa. Tak, zamartwianie się na zapas zamierzała porzucić na rzecz o wiele przyjemniejszych czynności. Poczuła przyjemne ciarki na całym ciele, gdy śpiewał znajomą piosenkę tuż przy uchu i gdy pieścił ją dodatkowo.
- Gave... - sapnęła głośniej kładąc dłoń na jego torsie i spojrzała mu w oczy. - Jeszcze chwila a ściągnę z Ciebie te spodnie i zapomnę o Twojej lichej kondycji, więc lepiej uważaj co mówisz czy śpiewasz - uśmiechnęła się do niego pod nosem, a w oczach tańczyły figlarne iskierki.
Akane
Złapała się go mocniej i zaśmiała, czując jak ląduje na kocu.
OdpowiedzUsuń- Jesteś... - jęknęła rozkosznie na tak gwałtownie pieszczoty. Cholera... Rozłożyła ręce na boki i zacisnęła palce na kocu, podniosła jednak lekko głowę i obserwowała jego poczynania, zagryzając wargę. Ależ on ją kręcił, gdy tak robił. Uśmiechnęła się zalotnie na jego oczko, a słowa wywołały kolejne dreszcze. Złapała jego wzrok, ale zaraz przymknęła oczy z zadowolonym uśmiechem.
- Mhm, najważniejsze... że jesteś - rzuciła przerywane słowa. Tak, zdecydowania lubiła go czuć, lubiła patrzeć jak się do niej dobierał. Spojrzała na niego.
- No chodź - sama oblizała usta, patrząc na te jego, miała ogromna ochotę go pocałować.
Akane
Sama poczuła drżenie ciała, gdy w nią wchodził. Dawno nie uprawiała seksu i sapnęła głośno przyjmując go całego. Kiedy tylko znalazła się w zasięgu skradła mu pocałunek i uśmiechnęła lekko na komentarz. Tak, czuła jak wyraźnie się na nim zaciska.
OdpowiedzUsuń- Mhm... Niesamowicie to się teraz czuję - przyznała i jeszcze raz go pocałowała, przenosząc dłonie na jego koszulkę. Sunęła po materiale i fragmentach odsłoniętej skóry palcami, oplotła go lekko nogami i łapała cięższe oddechy. Wyraźnie czuła każdy ruch bruneta, uwielbiała tonąć w jego objęciach, ciarki właściwie nie opuszczały jej ciała ani na chwilę.
Akane
Przyjemny dreszcz nie opuszczał jej ciała, jęknęła cicho na pewniejsze ruchy chłopaka, a ciepły oddech przy uchu przyjęła z delikatnym pomrukiem. Przygryzła wargę słysząc o Fasolkach, zaśmiała się nawet krótko i spojrzała na Gava z łobuzerskim błyskiem w oczach.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, że mam spodnie - sapnęła. Już widziała te jego wędrujące nogi pod stołem, gdy będą "grzecznie" siedzieć u ojca na herbatce. Przyjęła jego pocałunek, przedłużyła odrobinę czułość przygryzając na jej koniec usta dolną wargę chłopaka.
- Plan idealny - szepnęła nie odsuwając się po pocałunku i zaraz ponownie posmakowała jego ust. Przyjemne mrowienie w podbrzuszu narastało, dziewczyna złapała koszulkę Gava po bokach i zacisnęła na niej palce, czując nadchodzący orgazm.
Akane
Uwielbiała te jego pewne ruchy i intensywne pocałunki. Kiedy padł obok, ona przymknęła oczy ciężko dysząc i zaśmiała się krótko na ten iście skromny komentarz.
OdpowiedzUsuń- Mhm - mruknęła powoli odwracając się na bok i cmoknęła ramię chłopaka, a raczej materiał koszulki w tamtym miejscu. Przeszła czułościami nieco wyżej i doszła do ucha, które również pocałowała.
- Jest jeden warunek - szepnęła. - Majtek nie schowam, a będą ostentacyjnie zwisać z Twojej kieszeni - dodała z łobuzerskim uśmiechem na ustach i lekko przygryzła małżowinę Gava by po tym ułożyć buzię na kocu, centralnie przed jego twarzą. W oczach nadal tańcowały figlarne iskierki.
Akane
- Poważnie - przyznała, a słysząc o Fasolach zaśmiała się pod nosem. - Akurat o to się nie martwię - przyznała odwzajemniając uśmiech i przyjmując pocałunek, przedłużyła go jeszcze chwilę i zaraz podniosła się do siadu strzelając dłonią w pośladki Gava. Spojrzała na niego poruszając zabawnie brwiami.
OdpowiedzUsuń- To co? Wspominałeś coś o nagiej kąpieli. Dasz radę czy idę sama? - zapytała. - Po niej możemy powoli się zbierać do domu - dodała z uśmiechem.
Akane
Pochyliła się do niego gdy stwierdził, że nie da rady i lekko musnęła usta chłopaka. - Nic nie szkodzi, plaża nam nie ucieknie - przyznała. Mieli ją przecież pod nosem, a sama wolałaby by wszedł do wody w pełni sił. Ten żywioł bywał bardzo zdradziecki. Wtuliła się jeszcze w chłopaka na chwilę i uśmiechnęła delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Trzymam za słowo - spojrzała mu w oczy i posłała kolejny uśmiech by jeszcze raz skraść mu całusa, a po tym wstać dość gwałtownie. Ruszyła w stronę wody, a przed wejściem do niej odwróciła się do Gava i posłała mu buziaka po czym z szerokim uśmiechem wbiegła w falę i dała na chwilę nura pod wodę. Ależ to było przyjemne. Wynurzyła się mając wodę do połowy piersi, spłukała piach z włosów, wystawiła buzię na przyjemną morską bryzę i kiedy opłukała ciało ruszyła powoli w stronę koca, śląc chłopakowi szczery, szczęśliwy uśmiech.
- Idealnie - rzuciła by na kocu przejść do czworaków i zawisnąć nad Gavem. - Co za ciekawie wysmażona foka na mnie tu czeka - dodała żartobliwie i pocałowała go rozbawiona.
Akane
An uśmiechnęła się do niego nieco szerzej.
OdpowiedzUsuń- Taki mam plan - przyznała, bo rzeczywiście wizja długich włosów coraz bardziej jej się podobała. Sama zaczęła się ogarniać, po czym poprawiła gacie z kieszeni tak, by bardziej wystawały, a po tym posłała Gavovi zadziorny uśmieszek. Jego prośba odrobinę ją zaskoczyła, spojrzała po włosach chłopaka i zaraz przytaknęła głową.
- Jasne - przyjęła buziaka, a po kolejnych słowach zaśmiała się lekko. - Bez obaw, skina z Ciebie nie zrobię - puściła mu oko. Przy słowach o zaufaniu poczuła jego lekką niepewność, ale mimo wszystko wyznanie było miłe. Wstała z koca by wciągnąć na siebie spodnie, bez bielizny, pokręciła przy tym głową.
- Strach pomyśleć co też tam wymyśliłeś - przyznała z lekkim rozbawieniem i skrzyżowała z nim wzrok. - Gotowa - poinformowała pomagając mu uporać się z tobołkami i ruszyć w stronę wózka.
Akane
Odpowiedziała uśmiechem na buziaka i chociaż ciekawość ją zżerała, to tak, była pewna, że wytrzyma i poczeka.
OdpowiedzUsuńFakt jak wiele radości dawało chłopakowi przejście do wózka sprawiał, że i jej uśmiech nie opuszczał. Cmoknęła czubek głowy Gava, zerkając na jego drżące nogi.
- Tylko ich nie przesil, po tym niesamowicie przyjemnym seksie masz bana na nogi, do końca dnia odpoczywają - zaśmiała się lekko podając tobołki i przytakując głową.
- Jasne, że poprowadzę - odparła tak, jakby było to dla niej oczywiste. - Czuję się jakoś tak... lżej, wiesz? Jakby mi ubyło ze dwa kilo - przyznała z szerszym uśmiechem. - Chociaż przyznaję, teraz w głowie prześcigają mi się pytania czy wszystko dobrze u małych... - przygryzła delikatnie wargę. Chwila odskoczni była bardzo przyjemna, plus taki, że dopiero gdy przyszło o powrót małe Fasole zaczęły bębnić jej w głowie.
Akane
Uśmiechnęła się lekko na jego słowa. Dobre chociaż to. Nadal jeszcze przywykała do faktu, że nie wykłócał się o takie rzeczy, ale do tego akurat mogłaby przywyknąć, bardzo chętnie.
OdpowiedzUsuń- Zdrowo? - jakoś tak automatycznie spojrzała po sobie. No dobra, biorąc pod uwagę ciążę nie wyglądała jakoś tragicznie, nie zamierzała też wracać do swojej wychudzonej sylwetki, pewnie i tak byłoby ciężko. Zaśmiała się krótko.
- Bez obaw, ciąża zmienia dość sporo w ciele, o wychudzoną Akane musiałabym się naprawdę mocno postarać, a nie planuję - przyznała, a na wzmiankę o małych zawtórowała mu śmiechem. - Biorąc pod uwagę tego konkretnego dziadka to możesz mieć rację - przyznała uśmiechając się pod nosem. - Ale dzięki, rzeczywiście trochę nam zleciało - dodała nawet czując lekką dumę, że jednak dała radę nie przejmować się nadto brakiem dziewczynek.
Akane
Uśmiechnęła się pod nosem na jego małe groźby, a fakt, że on sam przybiera na wadze sprawił, że jej uśmiech dodatkowo się poszerzył.
OdpowiedzUsuń- Och, chętnie przyłożę rękę do tego Twojego tycia, nawet obie - przyznała zadowolona. Pierwsza część "programu" już jutro. - Ale bez obaw, nie planuję wypychać Cię po brzegi, ma być zdrowy przyrost, a nie co byś rzygał po kątach - stwierdziła luźno. Na słowa o dzieciach przytaknęła głową.
- Pewnie masz rację - wcale by się nie zdziwiła. Dziadek Niklaus nie miał jeszcze okazji spędzić z nimi sam na sam tyle czasu, więc na pewno nawymyślał im atrakcji. Przytaknęła głową raz jeszcze i już zaraz wprowadzała wózek Gava po platformie do chaty ojca.
- Hej, hej, jesteśmy - zawołała od progu. Papcio wychylił się wtedy z kuchni i uważnie spojrzał po młodych.
- No, no, jacy wypoczęci - uśmiechnął się pod nosem, zapraszając wgłąb chaty gestem dłoni. - Macie nosa akurat szykuję przekąskę dla Shi i parzę herbatę - dodał.
- Małe gdzie? - Akane rozejrzała się dookoła.
- Jak tylko wioska usłyszała, że są bez mamuśki to się wszyscy zlecieli i je wykradli - rzucił, ale widząc jak An szeroko otwiera oczy zbliżył się do niej i czule zmierzwił jej włos. - Wpadli na chwilę i umęczyli Wam dzieci, śpią od dobrych piętnastu minut, nie martw się - puścił jej oko po czym spojrzał po Gavie. - Też mi ją umęczyłeś? - rzucił z zawadiackim uśmieszkiem, patrząc po chłopaku uważnie, z powagą w oczach.
Grandsandy
Akane spojrzała na Gava z nikłym uśmieszkiem, gdy opowiadał o jej niespożytej energii.
OdpowiedzUsuń- Ty się lepiej zastanów czy na pewno chcesz ze mną iść do tego pokoju - rzuciła żartobliwie, grożąc mu palcem.
- Ej, ej, bez seksualnych podtekstów przy mojej zacnej osobie - Niklaus powtórzył gest córki, jednak to jej grożąc palcem. An prychnęła cicho pod nosem i westchnęła.
- Spokojnie, aż tak szalona nie jestem by budzić śpiące dzieci - przyznała ruszając do kuchni, zamierzała przygotować herbatę. Nik wzruszył tylko ramionami, skoro go chciała wyręczyć, to proszę bardzo. Zajął miejsce przy stole i spojrzał po Gavie.
- I co? Ustaliliście już co dalej? - zapytał od razu.
- Tato... Z tego co kojarzę mieliśmy odpocząć... Porozmawiamy, bez obaw - rzuciła ojcu wymowne spojrzenie. Nik zerknął na nią, ale zaraz wrócił spojrzeniem do Gava.
- Mam nadzieję, że wiecie, że pora na takie rozmowy nigdy nie jest odpowiednia, a nie ukrywam, martwię się... - przyznał, bo rzeczywiście nie miał pojęcia na czym właściwie córka stoi. Nie miał nawet pewności czy ona sama wie.
Grandsandy
Akane zajęła się herbatą, zaraz i tak przecież dołączy do rozmowy, no i już nieco się nasłuchała, teraz pora by i Gave przeszedł tą "inicjację".
OdpowiedzUsuń- Hm, tego nigdy nie wiadomo "przed", takie rzeczy wychodzą dopiero "po", a i tak nigdy nie ma pewności czy nie można było zrobić lepiej - stwierdził Niklaus. - Myślę jednak, że jesteście w stanie ustalić jakieś priorytety i działać na ich zasadach. Najlepsze rozwiązanie to szczera wizja przyszłości, zarówno Twoja, jak i Akane. Musicie je skonfrontować i ustalić kompromisy, oczekiwania... Inaczej wyjdzie, gdy zechcesz być jedynie ojcem, a inaczej, gdy zarówno ojcem i partnerem - stwierdził bez ogródek.
Zaraz obok pojawiła się An z zalaną herbatą. Usiadła obok Gava i spojrzała po tacie.
- Jak już obgadamy temat to na pewno się dowiesz co i jak - zapewniła. Niklaus prześlizgnął po niej wzrokiem.
- Po prostu nie chcę byś wiecznie to odstawiała w czasie - zaznaczył. Zawsze pojawiało się usprawiedliwienie, to niespodziewana ciąża, to nie chce się narzucać, to Gava nie, to go porwali, a później dochodził do siebie... - Całą ciążę nie zdążyliście obgadać sprawy, teraz dzieci są już na świecie... Mam nadzieję, że zdążycie do ich osiemnastki - spojrzał po nich wymownie i upił łyk herbatki.
Grandsandy
Pewne zwyczaje były w nim mocniej zakorzenione niż przypuszczał. Właśnie z ich powodu odprowadził Darcy jedynie do granic argarskiej wioski, nie wszedł do środka, a został na obrzeżach. Kręcił się jedynie w okolicy, obserwował kto tam wchodzi, kto wychodzi. Zrobił nawet małe rozeznanie w terenie i stwierdził, że mnogość obcych mu tu roślin jest niezwykle przybijająca. Klimat zdawał się zupełnie inni niż w innych rejonach. Co prawda słyszał, że okolice Heimmurinn są niczym inny świat, ale nie spodziewał się aż takiej różnicy i różnorodności.
OdpowiedzUsuńJuż prawie był przekonany, że teren jest bezpieczny i nawet powoli przekonywał się, że warto przekroczyć granicę wioski, ale wtedy z ukrycia dojrzał znajomą twarz. Gave? No proszę... Wyglądał odrobinę mizerniej niż gdy spotkali się ostatnio, ale tak, to zdecydowanie był on. On i jego pies, bo tego również rozpoznał. Teraz już był przekonany, że warto odwiedzić wioskę, ale nim to postanowił odrobinkę podroczyć się ze znajomym. Kryjąc się za roślinnością zaczął iść za nim.
Uśmiechnął się pod nosem na komentarz o energii i sam spojrzał po zwierzaku, ten rzeczywiście wyglądał na szczęśliwego. Mohe wrócił spojrzeniem do Gava, to był idealny moment, napiął łuk. Kącik ust drgnął, gdy chłopak się zorientował, miał wyczucie, nie ma co. Dzikus przeszedł szybko zza jednego drzewa do drugiego i przywarł plecami do pnia, gdy nóż trafił w jego drugą stronę, sam sekundę później puścił strzałę by ta śmignęła nad głową Gava i również wbiła się w pień.
- No wiesz... A ja Ci swoje przepisy zdradziłem - rzucił rozbawiony i kuknął zza pnia, szczerząc się niewinnie.
Mohe
[Ciekawe ile jeszcze razy Akane będzie musiała powiedzieć i pokazać, że nie chodzi o 24h/dobę aż do Gava dotrze xDD]
OdpowiedzUsuńNiklaus spojrzał po Gavie.
- W tym świecie mój drogi to nie wiek decyduje, przynajmniej nie w przypadku dziewcząt... Pierwszy okres określa ich dojrzałość, więc nawet 12-latki i młodsze sprzedaje się za mąż - przypomniał mu z dość wymowną miną.
- Z skrócie rzecz ujmując, tato... - Akane weszła w słowo. - Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie - podsumowała i upiła herbaty. Blondyn uniósł tylko ręce w geście poddania się, nie zamierzał naciskać, zbyt dobrze wiedział, że to niczemu się nie przysłuży. Szczerze wierzył, że jego własna córka byłaby w stanie odsuwać temat w czasie tylko ze względu na jego ponaglania.
- Dobrze. W takim razie pozostaje mi przekazać, że macie urocze córeczki, chociaż rzeczywiście, jak kiedyś wspomniałaś, można mieć wrażenie, że rozumieją więcej niż standardowe maluchy - rzucił w stronę An, a później spojrzał na Gava. - Dobrze by było porozmawiać z Victorem, to w końcu wnuczki śmierci... Nie zdziwię się jak pewnego dnia samoistnie wpadną do dziadka, a my jak pojebani będziemy ich szukać... - przyznał z zadziornym uśmiechem.
- Tak, sama myślałam o odwiedzinach Twojego taty, ale... Pogadamy o tym u mnie - przyznała fiołkowooka, patrząc Gavovi w oczy. Miała pewien plan, ale nie chciała go realizować bez wcześniejszej rozmowy.
Grandsandy
Niklaus pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Nie mówię, że tu i teraz, po prostu byłoby dobrze, jak już się sprawa z jego niemocą wyjaśni - przyznał, a An przytaknęła głową.
- Jak odzyskasz siły to ubijesz jakiegoś Barona Trytytków czy innych Pąkli i może się uda - uśmiechnęła się pod nosem. - Ewentualnie możemy zagadać z Febe? Ty zdajesz się kontrolować tych chodzących po ziemi, ona łapie kontakt z tymi po drugiej stronie... No i jest jeszcze Gavin. Może przez niego uda się czegoś dowiedzieć? Coś wymyślimy - uśmiechnęła się do Gava lekko, jakoś tak automatycznie kładąc dłoń na jego dłoni. Może i nie lubił tego okazywać, ale na pewno chciał by ojciec się pojawił, nawet dla zwykłego sporu. Na wzmiankę o seksie dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, a Nik nieco rozbawiony pokręcił głową.
- Przy takiej płodności nie o świadomość dzieci bym się martwił - rzucił z zadziornym uśmiechem i wypił swoją herbatkę do końca. Wstał zaraz i zebrał puste naczynia, by wynieść do kuchni.
- A właśnie. Jutro ja robię obiad, Gave do nas przychodzi - Akane sprawnie zmieniła temat.
- Jutro? - Niklaus wyjrzał na nią zza rogu. - Jutro moja droga to zrobisz Wam obiad. Ja zabieram Shi na relaks, dzieciaki idą do Melio i Rei. Będziecie mogli pobawić się w domek - puścił im oko, a An uniosła lekko brwi.
- Ouu... No dobra, zawsze mniej gotowania - uśmiechnęła się zadowolona, a po chwili usłyszała ciche pomruki jednej z córek, które świadczyły o wybudzaniu.
- Drzemka zaliczona - rzuciła, od razu ruszając w stronę dzieci. Niklaus spojrzał za nią i pokręcił lekko głową, z lekkim uśmiechem na buzi. Akane mocno się wkręciła w to całe mamowanie.
Grandsandy
An wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- No właśnie, był... Może nie teraz, ale z czasem pewnie pojawi się inny - stwierdziła krótko. Czuła jego niepewność, a jednak nie wierzyła, że diametralnie zmieni swoje życie. Coś na pewno ulegnie zmianie, ale raczej nie niesienie innym pomocy. Słysząc to "no wiesz" rzuciła mu wymowne spojrzenie i prychnęła cicho pod nosem.
- Bez obaw, będziemy sami, w razie co kibelek będziesz miał na własny użytek - poruszyła zabawnie brwiami.
- Byle by był również "po" do użytku i... Będę wdzięczny za nierozwalanie wanien oraz innych takich - teraz to Niklaus spojrzał po nich ze specyficznym wyrazem twarzy. Akane na odchodne pokazała ojcu jedynie język, a po niecałej minutce była z powrotem, z małą Maliką na rękach. Zbliżyła się do Gava, kołysząc córeczkę.
- Raja też się powoli wybudza. Wypijesz herbatę i będziemy się zbierać, co? - zaproponowała.
Grandsandy
Akane patrzyła na córkę jak zaczarowana, a słysząc pytanie lekko wzruszyła ramionami, przenosząc spojrzenie na Gava.
OdpowiedzUsuń- Trochę... Lubię je obserwować - przyznała po czym wróciła oczyma do dziecka i uśmiechnęła się lekko na jego kolejne słowa. - Dała by radę i dziesięć - stwierdziła. W końcu nie wzięła małej bo musiała, a dlatego, że chciała.
Niklaus zbliżył się do An i tyknął wnuczkę w nos, a po tym spojrzał na Gava. - Och, jaki miły. Czyli zrobisz nam nowe? Kochanie! Słyszysz?! - skierował kroki w stronę sypialni. - Gave od jutra zaczyna renowację naszego łóżka! - rzucił i znowu skrzyżował wzrok z chłopakiem. - Mam nadzieję, że nie zawiedziesz ciężarnej. Uch, lepiej nie, Shiya w tej ciąży ma doprawdy solidny prawy sierpowy - blondyn poruszył zabawnie brwiami.
Akane z kolei pokręciła głową i prychnęła cichym śmiechem, podając Gavovi córkę.
- Idę po Raje, teraz to już na pewno nie śpi - oznajmiła, nie wtryniając się w te słowne przepychanki.
Grandsandy
Mohe roześmiał się gardłowo.
OdpowiedzUsuń- Może ze mnie jest drań z krwi i kości - oparł się ramieniem o drzewo i poruszył zabawnie brwiami. - Hej, celowo spudłowałem, to prawie jak komplement - dodał z szerokim uśmiechem i prześlizgnął po chłopaku wzrokiem. Wyglądał jakoś słabo, nie najgorzej, ale kiedy ostatnio się widzieli sprawiał wrażenie "większego".
- Żadnego? Cholera, a miałem nadzieję, że mnie tam wprowadzisz... - mlasnął niezadowolony i podrapał się po głowie. Na pytanie rozłożył bezradnie ręce.
- Ciekawość? Kobieta? Obie te opcje? Trochę się o tym miejscu nasłuchałem, chciałem je zobaczyć na własne oczy, a po drodze napotkałem taką jedną śliczną buźkę, co to szła w te strony. Odprowadziłem ją do granic, ale... - zaśmiał się krótko. - Przyzwyczajenia zostają... Obserwuję wioskę już jakiś czas, upewniam się czy jest bezpieczna... Niby jest niewielka, ale... - pomasował szyję z odrobinką zakłopotania na twarzy. - Jak dla mnie to i tak sporo tam się dzieje, nie lubię zbyt tłocznych miejsc - wyznał ponownie rozkładając ręce.
Mohe
- Zapłodniłem - uśmiechnął się pod nosem i ponownie poruszył brwiami. Tak, doskonale pamiętał cios kobiety, gdy okazało się, że ta jest w ciąży i to bliźniaczej... znowu. Aż cicho prychnął na to wspomnienie, dobrze że chociaż teraz Shiya lepiej znosiła myśl o kolejnych dzieciach.
OdpowiedzUsuńAkane wróciła z Rają na rękach i zbliżyła się do ojca by go lekko objąć.
- Dziękuję, że się nimi zająłeś - uśmiechnęła się. Nik odwzajemnił uścisk oraz uśmiech.
- Dla mnie to nie problem, chętnie je ugoszczę częściej, ładnie mi zajmują Aidena i Aishe - rzucił nieco żartobliwie. An spojrzała na Gava.
- Teraz? Na pewno nie, dopiero co spały. Pobrykają trochę i zaraz znowu sobie utną drzemkę. W tym wieku na szczęście nie robią jeszcze zbyt wiele - teraz zbliżyła się do niego i tyknęła go w nos. - Sprawdzimy Twoje metody usypiania. Na start łatwy poziom, miejsce które dziewczynki najlepiej znają - mój pokój. Z czasem podniesiemy poprzeczkę - pokazała mu język i pomogła nieco z wózkiem, co by Gave mógł swobodnie wyjechać.
Akane
Mohe uśmiechnął się nikle.
OdpowiedzUsuń- No mam nadzieję, inaczej kiepsko by to świadczyło o Twojej celności - rzucił zaczepnie, śląc chłopakowi zawadiacki uśmieszek. Ten zaraz zniknął i zastąpił go lekki grymas.
- Robiłem rozpoznanie terenu, nie mam w zwyczaju pchać się na pałę w miejsca owiane tak wieloma tajemniczymi zjawiskami - stwierdził. - Ty natomiast zdajesz się czuć tu jak w domu - spojrzał po nim, a słysząc kolejne słowa nabrał przekonania, że Gave był po prostu Argarczykiem.
- U Febe? - zapytał. - Raczej... podziękuję. Na pewno znajdzie się jakiś skrawek terenu pod moje tipi - stwierdził klepiąc swój tobołek i zaraz posłał do ciemnowłosego perlisty uśmiech.
- Ha! Nic specjalnego? Może dla Ciebie - zaśmiał się klepiąc go lekko w ramię. - Prowadź więc, Twój lud na pewno przychylniej na mnie spojrzy, gdy będziesz przy moim boku - przytaknął sam sobie głową. On osobiście nie odważyłby się sprowadzić jakichkolwiek znajomych w swoje rodzime strony.
Mohe
Akane ruszyła z Gavem do wyjścia i zaśmiała się cicho na jego stwierdzenie.
OdpowiedzUsuń- Mam dziwne wrażenie, że i bez mojego chciejstwa będziesz często je usypiał - rzuciła lekko rozbawiona. Patrzył na te małe jak zaczarowany. - Jeszcze będę musiała walczyć o kilka minut z nimi - dodała żartując i zatrzymała wózek przed swoim pokojem, by podejść i otworzyć drzwi, a po tym wprowadzić chłopaka do środka. Sama ucałowała głowę córki po czym wsadziła ją do łóżeczka, to miała zaraz przy łóżku, więc klapła sobie wygodnie na nim. Spojrzała po chłopaku i drugiej córce, a uśmiech samoistnie namalował się na jej twarzy.
- Lubię na Was patrzeć - pomyślała na głos, czuła w środku bardzo przyjemny spokój.
Akane
[Przypomnę tylko, że w Argarze jest sporo "dziwnych" zjawisk. xD Sama rozbudowa wioski czy stawianie nowych budynków w znacznej mierze wykonywane jest przy pomocy umiejętności mieszkańców. :P]
OdpowiedzUsuńMohe podrapał się po karku i spojrzał po Gavie z nikłym uśmiechem.
- Rozumiem, że dla Ciebie, jako Argarczyka może to być codzienność, ale ja, nawet z granic wioski widziałem już wiele dziwów... Chociażby to jak powstaje wasza stocznia... - otworzył szeroko oczy i pokręcił głową wypuszczając głośno powietrze. Na samo wspomnienie czuł dziwny niepokój. W jego wiosce wszystko robiło się ręcznie, a tutejszy lud był w stanie bez dotyku manewrować przedmiotami. Dla Mohe nawet Mathyrskie rasy były dość "nowe", nie spotykał ich zbyt często za czasów życia z Nhulu więc widok "ludzi" z takimi talentami dodatkowo zaskakiwał.
Kiedy chłopak ruszył, on został w miejscu i już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale Gave w porę sam się zorientował co jest grane. Mohe zaśmiał się lekko.
- Tak, chciałem to samo zaproponować - przyznał po czym ruchem ręki zaprosił kumpla do krótkiej wędrówki. - We dwójkę pójdzie szybciej - stwierdził, gdy dotarli na miejsce i od razu zabrał się za zdjęcie skór ze stelaża tipi. - Są jakieś zwyczaje, które powinienem znać? Poza tym, że plucie pod nogi to obraza? - zagadnął jeszcze. Czuł dziwny ucisk w okolicach klatki piersiowej. Stresik? Ciekawe.
Mohe
An odruchowo złapała jedną z zabawek dziewczynek i zaczęła nią lekko "zaczepiać" drugą Fasole, tak by ta skupiała uwagę na zabawce i odrobinę się zmęczyła. Do Gava posłała lekki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Wiem, tak tylko żartowałam - zaznaczyła zatrzymując wzrok przy jego twarzy. Nic takiego? Spojrzała na małą w jego dłoniach. - Nie dla mnie. Jak kogoś kocham to samo patrzenie sprawia mi przyjemność, szczególnie gdy te ktosie są uśmiechnięte, wesołe... szczęśliwe - wzruszyła ramionami wracając spojrzeniem do jego oczu. - Może kiedyś zrozumiesz, a może... Może po prostu masz inaczej - wypuściła powietrze głośno, ale spokojnie, by zaraz zerknąć na córkę w łóżeczku i lekko pogłaskać jej głowę. Były takie malutkie, a jednocześnie miała wrażenie, że rosną jak na drożdżach.
Akane
Nadal lekko się uśmiechała, ale przestała głaskać małą i spojrzała na chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Wiem, ale ich nie oczekuję... Reakcji. Nie jakiś konkretnych. Nie mówię tego by coś od Ciebie dostać w zamian. Mówię bo tak czuję. Wystarczy zwykłe "rozumiem" czy "ok". Może z czasem "ta dobra" sama Ci się wymsknie, a może nie - wzruszyła ramionami. - Znam Cię na tyle by wiedzieć, że nie zasypiesz mnie poematami, wierszami czy morzem komplementów i czułości. Jest dobrze, to w Tobie lubię. Te Twoje wielkie i drobne gesty... Większość chwali za pierdoły, Ty chwalisz te istotniejsze momenty - stwierdziła śląc mu lekki uśmiech. - Po prostu, gdy wyznaję Ci co czuję jest mi lżej, tak w środku - popukała się po mostku. - To mój sposób, by nie trzymać w sobie emocji, ale jest mój. Nie czuj się zobowiązany postępować tak samo - dodała proszącym głosem.
Akane
Westchnęła głośno i pokręciła głową w odpowiedzi, nie dążyła. Nie miała nawet pojęcia, w którym momencie ją tak odebrał.
OdpowiedzUsuń- Nie, ja nie dążę... Właśnie Ci powiedziałam, że lubię te Twoje gesty, większe i mniejsze, występy, piosenki... że lubię w Tobie to, że nie słodzisz mi na każdym kroku... - spojrzała po nim. - Nie wiem gdzie widzisz w tym powody do kłótni - dodała odrobinę zrezygnowana, a słysząc o generalizowaniu zerknęła tylko na swoje palce. Nic już nie dodawała, po prostu wzięła małą na ręce i posłała jej lekki uśmiech, szykując się do karmienia.
Akane
- A ja mówiłam, że mi nie przeszkadzają Twoje odpowiedzi czy ich brak - spojrzała mu w oczy. - Nie mam o to pretensji, nie oczekuję, że na każde moje wyznanie oddasz swoje. Nie w takim celu cokolwiek Ci wyznaję, robię to dla siebie, mówię co czuję, gdy mam taką potrzebę - sięgnęła do jego policzka dłonią i lekko go pogłaskała. - Można by - posłała mu lekki uśmiech. - Niektórzy słodzą na co dzień. O jak pięknie wyglądasz, Ty to jesteś zawsze piękna, we wszystkim Ci do twarzy... ble, ble, ble - odsunęła dłoń od Gava i ułożyła małą odsłaniąc pierś delikatnie. - Bardziej takie słodzenie miałam na myśli, nie przepadam za czymś takim - przyznała, a słysząc pytanie spojrzała po ciemnowłosym z nieco zadziornym uśmiechem. - Ciebie się nie wstydzę, ale jeżeli Ty czujesz się niekomfortowo to bez obaw, nie obrażę się jak wyjdziesz - pomogła córce trafić na pierś, a gdy ta się przyssła An skrzywiła się lekko. - Ależ to... - wypuściła głośno powietrze - dziwne uczucie...
OdpowiedzUsuńAkane
- Ja... - nabrała powietrza by coś powiedzieć, ale zaraz przymknęła oczy i po prostu lekko się uśmiechnęła, kręcąc przy tym głową. Gave był doprawdy niemożliwy. Otworzyła oczy i na niego spojrzała.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - odpowiedziała wracając spojrzeniem do małej i zaśmiała się lekko na porównanie. - Oj tak, pijawka bez wyczucia. Zdecydowanie mniej przyjemne od Twoich malinek - rzuciła zaczepnie. - Chociaż bardziej urocze - dodała. Na kolejny komplement spojrzała po nim czule, wyraźnie powstrzymując rozbawienie. Nic nie powiedziała, jedynie patrzyła, ale gdy rzucił o spojrzeniu zachichotała cicho.
- Jesteś niereformowalny, doprawdy - zaśmiała się. - Ale to też uwielbiam - dodała, uspokajając małą, której ewidentnie nie odpowiadały teraz rozbawione podrygiwania mamuśki. An spoważniała, gdy zeszło na temat domu, wysłuchała chłopaka, a słysząc o rysunku uniosła zaskoczona brwi i zaraz spojrzała na pergamin zaciekawiona. Skakała wzrokiem po rozrysowanych pomieszczeniach, a uśmiech sam wkradł się na usta.
- Podoba mi się - przyznała. - Układ domu. Później ewentualnie będzie można dobudować drugą łazienkę, tu lub tu - pokazała palcem. - No wiesz, jak Fasole podrosną to z jedną może być ciasno - uśmiechnęła się do niego łagodnie, ale zaraz lekko przygryzła wargę. - Zgadzam się, że powinny mieć dom, taki swój, gdzie bywają najczęściej, ale... - kłóciła się z własnymi myślami. - Masz rację... Tu byłoby po prostu najbezpieczniej, tu byłoby sporo innych dzieci, a jednak... Boję się... - trochę zmartwiona spojrzała na małą przy piersi i zaraz na jej siostrę. - O siebie się boję... - zerknęła na Gava niepewnie. - Że dam ciała, nie znajdę zdrowej granicy... będę za... za zła, za dobra... To takie idiotyczne - przymknęła oczy i zacisnęła usta.
Akane
- Racja - przyznała z nieco rozbawionym uśmiechem. Już słyszała te wojny córek... W kontekście tej wizji bolesne karmienie piersią zdawało się błahe.
OdpowiedzUsuńNa pytanie o strach zacisnęła mocniej usta, ale słysząc rozwiązania jakie przestawił spojrzała po nim wdzięcznie.
- Wiesz jaka jest moja rodzina... Tata zaraz będzie miał na głowie czwórkę dzieci, dodawanie im jeszcze naszych Fasol... Boję się, że... to nie ja je wychowam... że będą chcieli tak bardzo pomóc, że zaczną mnie wyręczać, a ja... ja nawet nie zauważę i... - wzięła głęboki wdech i pogłaskała lekko głowę córki przy swojej piersi. - Będę jak moja matka... jak jej zakłamana rodzina... ja nigdy nie miałam... mamy i... Boję się, że gdy coś mnie przerośnie, że... że ucieknę... że fakt, że są tutaj, bezpieczne... mi to ułatwi - spojrzała czule na córkę, oczy jej się lekko zaszkliły. - Wiem, to głupie, ale po prostu się boję, że nie dam rady.
Akane
Spojrzała na niego niepewnie, ale na słowa o tacie odwzajemniła słaby uśmiech. Tak, nie byli z tych, chociaż czasami miała wrażenie, że gdy chodzi o jej osobę to nie znają umiaru. Mieli ogromne serducha, wada wrodzona, chociaż na szczęście miała i swoje plusy. Na wzmiankę o tym, że ją znajdzie spojrzała po nim, czując pewnego rodzaju ulgę, a kolejne zdania tylko nasiliły przyjemne uczucie. Spojrzała na niego wdzięcznie. Niby to wiedziała, ale czasami chyba potrzebowała przypomnienia.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję... Ja... po prostu dzięki - uśmiechnęła się do niego. Na słowa o Zosi samosi uśmiechnęła się lekko pod nosem.
- Postaram się nad tym popracować - szepnęła i poprawiła małą. Trochę jej już ciążyła, a druga córka czekała w kolejce, miło, że chociaż mało marudnie. Spojrzała Gavovi w oczy. - Mógłbyś... - poklepała miejsce za swoimi plecami - usiąść za mną i... Mnie przytulić?
Akane
[ Gave to wiem, tak rzuciłam, bo odpis można było zrozumieć, jakby tam serio nic się specjalnego nie działo xD ]
OdpowiedzUsuńMohe uśmiechnął się lekko pod nosem.
- To tym bardziej zdradza, że jesteś jednym z nich. Ja też dopiero poza plemieniem zacząłem serio zauważać, jak bardzo inny był mój świat - stwierdził luźno, a na słowa o przywykaniu przytaknął głową. - Z czasem zapewne tak - przyznał.
Zwijanie obozu z pomocą Gava szło dość sprawnie, szczególnie, że Mohe zwykle robił to sam, a ciemnowłosy nie należał do tych co mają dwie lewe ręce. Spojrzał po nim, gdy przyszło do tłumaczenia co i jak.
- Witać? Macie jakieś własne pozdrowienia? - zainteresował się. Prawdę mówiąc Argar był jego trzecim przystankiem w bardziej zatłoczonym miejscu, a w dwóch poprzednich nie wyłapał by ktokolwiek raczył innych miłym słowem tak na "dzień dobry". W jego plemieniu stosowano więcej gestów niż słów, ale mieli swoje powitanie. - Nie gapić... - teraz to on podrapał się po głowie. Miał tendencję do uważnych obserwacji, tego go uczono, mowa ciała potrafiła wiele zdradzić... Gdy widział co działo się w wiosce, nie raz obserwował szukając mechanizmu, patentu i wyjaśnienia na "jak oni to robią", tylko wtedy był w ukryciu.
- Cóż... - posłał Gavovi swój urokliwy uśmieszek. - Bywam niegrzeczny - rzucił mało skromnie i zaśmiał się pod nosem. Zaczesał luźne włosy palcami i zarzucił swoje toboły na plecy. - U moich ludzi popisy i prowokacje były dość powszechne, ale rozumiem, my nie lataliśmy innych rzeczy, co najwyżej ktoś oberwał czy umarł, większych szkód nie było - stwierdził bez ogródek. - Postaram się nie być prowokujący - zapewnił ostatecznie, chociaż nie miał pojęcia jak to wyjdzie. Sam fakt przebywania w tłumie ludzi budził w nim skrajne emocje.
Mohe
Odpowiedział chłopakowi tym samym uśmiechem. Tak, zdecydowanie nie było co tu teraz kręcić, nie uwierzyłby w zaprzeczenie.
OdpowiedzUsuńKiedy przyznał, że pozdrowienie istnieje, Mohe wyprostował się i z uwagą zaczął obserwować. Podpadł mu już szelmowski uśmieszek Gava, a kiedy zobaczył ruchy był już praktycznie pewien, że chłopak go wkręca. W końcu trochę czasu spędził na obserwacjach i nie widział ani razu podobnych zachowań, ale...
- Interesujące. Jak na tak rozwiniętą rasę pozdrowienie to zdaje się dość... prymitywne - stwierdził i przećwiczył ruchy. No skoro Gave chce już w to iść. - Postaram się zapamiętać, chociaż nie obiecuję, że czegoś nie pomylę - dodał. Słysząc o jakiejś Akane nastawił zaciekawiony ucha. Jej ojciec szefem? No nieźle... Miał poznać wodza i jego córkę tak na dzień dobry?
- Ale to nie jakieś aranżowane małżeństwo, co? - zagadnął. Gave zdawał się być typem, który lubił wkręcać innych w niecodzienne sytuacje. Mohe zdecydowanie mógł mu takie sytuacje zapewnić, aż się uśmiechnął w duchu, sam do siebie.
- W takim razie prowadź - ruszył za znajomym i nabrał głębokiego wdechu.
Mohe xD
Uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie o dzisiaj, tak, był to pierwszy krok. Bardzo przyjemny krok.
OdpowiedzUsuńKiedy usiadł za nią, lekko oparła się na nim i przymknęła oczy, głośno wzdychając. Tak, zdecydowanie poproszą, nie było potrzeby martwić się na zapas.
- Uroki Latrala... - szepnęła. - Nasze zdolności emocjonalne to dar i zmora w jednym - obejrzała się na Gava i posłała mu lekki uśmiech, marszcząc nos na zmierzwienie włosów. - Czasami mam wrażenie jakbym przeżywała nie tylko swoje troski, jakbym wyłapywała je od innych. Analizuję i widzę, że to czy tamto nie ma sensu, że to głupie myślenie, a zaraz przychodzi coś innego i... - westchnęła ciężko po czym lekko się podniosła poprawiając małą, bo ta właśnie kończyła posiłek. Akane ucałowała jej czoło po czym posłała uśmiech. - No pięknie dziś jadłaś, bez fikania i dokazywania - pochwaliła małą, na co zaraz odezwała się druga, wierzgając nogami w łóżeczku. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem. - Tak, tak, już wyczułaś, że Twoja kolej co? Zawsze tak robią - spojrzała na Gava odrobinę rozbawiona. - Czasami są mniej cierpliwe, ale jak już jedną odsunę to zaraz druga mnie pogania - wyjaśniła, zakrywając pierś i szykując drugą, dla drugiej córki. Słuchała jednocześnie jego wyjaśnień, a na wzmiankę o trosce spojrzała po nim czule.
- Wiesz... Chyba mi trochę ten upór przechodzi... Przed porodem... No... Po prostu teraz, gdy małe są na świecie ich bezpieczeństwo jest dla mnie jednym z priorytetów. Jeżeli fakt, że zamieszkamy tutaj zapewni i Tobie jakąś dozę spokoju to... Dobrze. Możemy wybudować dom tutaj. Masz rację, zaczynając od licznego towarzystwa jakie im się porodziło do samego bezpieczeństwa czy lepszych możliwości w temacie naszych podróży - przyznała. - Tylko może gdzieś bardziej na skraju? Jak Morgana i Natan? - zaproponowała.
Akane
Zachlani Argarczycy? Jakoś tak odruchowo zacisnął zęby. Nie miał zbyt dobrych doświadczeń z pijanymi ludźmi, ale posłał chłopakowi zadziorny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Czyli mówisz, że po piciu zachowujesz się niczym zwierz, tak? - w końcu Gave też był Argarczykiem. Kiwnął głową na informację o wyrozumiałości, dobrze, tym bardziej będzie mógł trochę popajacować. Otworzył szerzej oczy na wzmiankę o gniewie Akane.
- To jakaś solidna babka, tak? Ta córka wodza... - aż zaczęło go bardziej intrygować z kim też przyjdzie mu się spotkać. Miłość i inne bzdety? Mohe ponownie uśmiechnął się pod nosem. - Brzmisz jakbyś tego nie kupował - zauważył jego zmieszanie i lekko szturchnął kumpla w ramię. - Sęk w tym, że w aranżowanych to nie Ty wybierasz, więc w razie co jest na kogo zwalać - poruszył zabawnie brwiami po czym zaśmiał się krótko. - Ale co ja tam wiem, mi na szczęście nikogo nie wybrali, a co spotykam to ładniejsza. Samo patrzenie sprawia przyjemność - nawet nie ukrywał łobuzerskiego uśmieszku. Nawet lekko się zamyślił, ale gwizdnięcie sprowadziło go na ziemię, a zaraz po nim padło pytanie. Chłopak spojrzał po zwierzaku Gava i kiwnął głową. - Trochę. Odprowadziłem niejaką Darcy do wioski i tak tu się kręcę po cichu. Całkiem przyjemna wyspa, zwiedziłem kilka rejonów, wioskę zostawiłem na koniec - przyznał z uśmieszkiem.
Mohe
Przygryzła lekko wargę i trochę mocniej się o niego oparła. Westchnęła głośno.
OdpowiedzUsuń- Sęk w tym, że nie chce tego pieprzyć... Chcę... Chciałabym tam wrócić - przyznała cicho. - Chciałabym dowiedzieć się więcej o tej części mnie. Chciałabym być w razie co przygotowana gdyby dziewczynki... - zerknęła na Gava. - Nie mamy pewności co odziedziczyły Fasolki, a ja chciałabym znać swoje własne możliwości, raz dla samej siebie, a dwa, żeby w razie co wiedzieć jak małym pomóc - wyjaśniła z lekkim strapieniem na twarzy. Uśmiechnęła się zaraz pod nosem na wzmiankę o butelkach.
- Bardzo chętnie przyjmę pomoc, jedna to jeszcze, ale po karmieniu dwóch jestem czasami wykończona - przyznała. - Ale wytrzymam, jeszcze trochę musisz poczekać - cmoknęła policzek chłopaka i poprawiła się odrobinę w jego uścisku. Zawtórowała mu lekkim śmiechem.
- Racja, jeszcze trochę i centrum nam się przeniesie - rzuciła rozbawiona. - Całe szczęście na tą chwilę mamy tu dość spory fragment ubocz do wyboru - dodała z uśmiechem.
Akane
Nie oczekiwała, że zrozumie, ciężko było to przetłumaczyć komuś mało empatycznemu, komuś kogo zdolności nie opierają się na emocjach.
OdpowiedzUsuń- Mhm, postaram się nauczyć - stwierdziła krótko po czym przytaknęła głową na jego zapewnienie. - Właściwie to... - zerknęła kątem oka na chłopaka. - Chcesz z nami mieszkać tak na stałe czy...? Czy po prostu stawiamy dom dla naszych córek? - zapytała wprost. - Nie zrozum mnie źle, chcę po prostu wiedzieć bo, cóż, prawdę mówiąc nadal nie do końca rozumiem naszą relację. Mamy dzieci, to wiem, jednak wolałabym zaznaczyć, że dla mnie nie jest to jednoznaczne z jakimiś konkretnymi deklaracjami, przynajmniej nie takimi wobec mnie. Wiem, że się o mnie troszczysz i że Ci na mnie zależy, jednak skoro już rozmawiamy o tym co jak widzimy i czego oczekujemy to... Ja na pewno nie chcę być jedną z wielu. Jeżeli zdecydujesz się spróbować ze mną, jeżeli chcesz mojej bliskości to nie chcę byś szukał jej u innych. Jak chcesz poszaleć i sobie smakować innych to... Ok...Twoja wola, ale wtedy nie szukaj tego u mnie. Flirty inna sprawa, bo te się mimowolnie czasami zdarzają, ciężko chwilami je wyłapać, ale bliskość, dotyk... ten sugestywny, czuły... Nad tym nie trudno zapanować - wzruszyła ramionami.
Akane
Przytaknęła głową.
OdpowiedzUsuń- Ok, chciałam się tylko upewnić czy rozumiemy to tak samo, bo bywa różnie, ale rozumiemy - stwierdziła, nie drążąc więcej kwestii domu, wszystko było jasne. Pokręciła jednak głową, gdy wspomniał o gwarancji.
- Gave, nie pytam o przyszłość bo ta może przynieść wiele. Ja też nikim innym w danej chwili nie jestem zainteresowana i też nie jestem w stanie zapewnić, że to nigdy się nie zmieni. Jednak gdyby się zmieniło... Z mojej czy Twojej strony... To... Po prostu chciałabym byśmy się nie oszukiwali. Nie chciałabym byś dowiedział się o czymś takich gdzieś po kątach i sama też nie chciałabym tego dla siebie - przyznała spokojnie, poprawiając małą i zmieniając lekko pozycję, by nie napierać tak na chłopaka. Posłała mu lekki uśmiech.
Akane
Spojrzała na niego unosząc lekko brwi.
OdpowiedzUsuń- Ty chyba sobie teraz kpisz... - prychnęła śmiechem i pokręciła głową, po czym pozwoliła skończyć małej jeść i wstała z łóżka, by włożyć ją do kołyski.
- Od kiedy dowiedziałeś się o ciąży nie potrafiłeś określić kim właściwie dla Ciebie jestem - spojrzała Gavovi w oczy. - Za każdym razem uciekałeś od odpowiedzi lub rzucałeś to swoje durne "nie wiem". Poprosiłeś o czas i go dostałeś... Dostałeś w cholerę dużo czasu i nawet nie kiwnąłeś palcem by zainicjować podobną do tej rozmowę! Pierwszy raz mówisz mi wprost na czym stoję, więc się do cholery nie dziw, ze ciągle pytałam! - uniosła się lekko i zmarszczyła czoło. - Teraz jeszcze masz pretensje, że ja chcę wiedzieć... Nie no, rzeczywiście to ze mną jest coś nie halo. Dostaję odpowiedź, dobre sobie - pokręciła głową i zajęła się układaniem ciuchów dziewczynek.
Akane
- Jasne, Ty mi będziesz mówić czego ja potrzebuję... Ja mówię jedno, a Ty drugie. Standard. Przed chwilą jakoś potrafiłeś się określić, teraz uważasz, że tego nie potrafisz. To jak z tą zazdrością co to jesteś, ale nie jesteś zazdrosny - złożyła kilka ciuchów i znowu na niego spojrzała. - Wiesz co, wyraziłam się dość jasno. Jedyne o co poprosiłam to określenie jak widzisz dom i naszą relację. Teraz, a nie za rok czy dwa lata. Teraz... Dostałam odpowiedź, w końcu się doczekałam, więc zapewniam, więcej nie zapytam - machnęła ręką i kontynuowała składanie ciuszków.
OdpowiedzUsuńAkane
Zatrzymała na nim wzrok.
OdpowiedzUsuń- Właśnie o tym mówię. Od samego początku miałam na myśli "teraz" a nie przyszłość. To Ty wyskoczyłeś z problemem i wspaniałomyślnie stwierdziłeś, że wcale nie pytam o teraz, tylko, że chcę deklaracji. No i oczywiście to ja słyszę, że przekręcam Twoje słowa... - wzruszyła ramionami. - Gave, "na tę chwilę nie ma innej" to też określenie... Nie rozumiem po jaką cholerę Ty to tak wszystko utrudniasz. Nie wiem co Ci daje to wykłócanie się ze mną, czy to o zazdrość, czy o to, że wcale nie złożyłeś deklaracji. Nie mam już na to sił, ani ochoty. Powiedziałam swoje, nie mam nic więcej do dodania - stwierdziła odkładając ułożone ciuchy na szafkę.
- Jasne, idź. Sama je ukołyszę - nie żeby to było dla niej czymś nowym. Zbliżyła się do kołyski i wyciągnęła z niej wcześniej nakarmioną córkę by lekko pokołysać w ramionach.
Akane
Zaśmiał się krótko.
OdpowiedzUsuń- W moim plemieniu były święta, w których zażywano konkretne substancje, nawet trucizny by wprowadzić się w taki zwierzęcy, rytualny stan więc dla mnie procentowy trunek wydaje mi się dość lekki. Nie zdarzyło mi się jeszcze po nim cierpieć dnia następnego - przyznał z lekkim rozbawieniem. Słysząc podsumowanie tej całej Akane kiwnął głową.
- Silna kluska, brzmi interesująco. Teraz ciekawi mnie jeszcze bardziej - stwierdził, słuchając dalej. Uśmiechnął się pod nosem, gdy wspomniał o głupich przekonaniach i jedynie przytaknął głową. Słuchał dalej, ale słysząc stwierdzenie co do miłości spojrzał po chłopaku wątpliwie i podrapał się po głowie.
- A to tak w temacie głupich przekonań? - prychnął śmiechem. - Brzmisz jakby uczucia były stałe i niezmienne... że niby jak już raz kogoś polubisz, to nie możesz go później znienawidzić? No nie... więc dlaczego miłość miałaby tu być wyjątkiem? - popukał się po skroni. Dlaczego większość osób traktowała miłość jako odmienne uczucie? Jakby nie należała do emocji. Nie rozumiał tego. Na kolejne słowa znowu prychnął śmiechem. - Jakbyśmy mieli mówić tylko to czego jesteśmy pewni to gęby by nam się nie otwierały - przyznał rozbawiony. - Dziwne masz teorie, przyznaję. Nic nie jest pewne, a najgorsze, że doceniamy po stracie - poprawił tobołek na plecach, a gdy Gave wspomniał o Darcy, Mohe popatrzył po nim pytająco.
- Fatalnie? Moje oczy nie narzekały, a ślubu z nią nie planuję, więc jak dla mnie wyszło mi to na plus - poruszył zabawnie brwiami.
Mohe
Uśmiechnął się pod nosem, oczyma wyobraźni starając się zobaczyć Gava i te jego zwierzęce zachowania. Prychnął śmiechem na swoją wizję, ale zaraz nadstawił ucha, zaciekawiony kolejnymi informacjami co do tej całej córki wodza. Kącik jego ust uniósł się delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Coś Was łączy, czy masz w zwyczaju chęć by kogoś przytulać i dusić? - zagadnął, śląc mu szeroki uśmiech i zabawnie poruszył brwiami. Wspomnienie o tuleniu i irytowaniu jednocześnie bywało dość specyficzną mieszanką i dawało wiele do myślenia.
- No i? Co z tego, że mniejsze, skoro działa tak samo? Intensywność uczucia nie wyklucza jego wygaśnięcia. Jak jesteś kutas to nawet Ci co kochają potrafią się odwrócić. Jedni nadal kochają, ale usuwają się dla własnego dobra, innym z kolei zmienia się uczucie wobec Pana kutasa i mogą go nawet znienawidzić. Płynna sprawa, jak rzeka. Gdyby jedno kocham starczyło na całe życie to o relację nie trzeba by było się starać - wzruszył ramionami i zaraz spojrzał po nim z błyskiem w oku. - No wiesz Ty co... a ja liczyłem na łzawe wyznania - rzucił z kpiącym uśmieszkiem. - Może po prostu jeszcze nigdy nie kochałeś - zaproponował. - Może Ci się tylko wydaje, że to miłość - dodał luźno. - Nie kojarzę, by ktokolwiek opisywał mi to uczucie jako "wyrok". Nie brzmi to dobrze, a przy miłości podobno wizja wspólnej przyszłości jest... przyjemna dla obu stron - poprawił tobołek na plecach.
- Cóż, przy spotkaniu ze mną była dość poturbowana i raczej wstrzemięźliwa w wypowiedziach, więc nie zdążyłem poznać tej jej irytującej strony - przyznał, śląc mu kolejny uśmieszek, jednak na pytanie o ideał przekręcił lekko głowę na bok, a sugestia z mężczyznami wywołała na jego buzi grymas.
- Zdecydowanie kobiety - zapewnił. - Na co mi facet? Dziecka nie urodzi, nie? - prychnął i aż się wzdrygnął na myśl o zbliżeniu z własną płcią. - Ideał... Hm... Nie jestem chyba zbyt wymagający. Chciałbym się po prostu dobrze przy jakiejś czuć, swobodnie - stwierdził. - Coś by musiało mnie w niej przyciągać. Nie tylko w wyglądzie, po prostu w niej. - A Twój ideał? - oddał pytanie.
Mohe
Onyx doskonale pamiętała, jak obiecała Gavowi, że gdy dojdzie już do siebie, pójdą polować wspólnie na cieniostwory, aby posmakować najlepszej, jej zdaniem, kuchni, związanej właśnie z mięsem tego drapieżnika. Po prawdzie sama czekała, aby zaznać trochę dreszczyku emocji, który towarzyszył zawsze przy polowaniu na te zwierzęta. Poza tym dawno nie robiłam z chłopakiem niczego niebezpiecznego, a mimo wszystko to była ulubiona forma spędzenia czasu z nim. Przygotowała się do całej wyprawy, miała ze sobą swój standardowy zestaw broni, wygodne ubranie i mapę, na której zaznaczyła miejsca, gdzie mogą znajdować się takowe stwory. Czekała na przyjaciela przy wyjściu z Argaru, sprawdzając w międzyczasie mapę, myśląc, w którą stronę mogliby udać się w pierwszej kolejności.
OdpowiedzUsuńOnyx
Przekręcił głowę zaciekawiony i uśmiechnął się pod nosem na wzmiankę o duszeniu. Mógł to zrozumieć. Skupił się na słuchaniu, szedł cały czas obok, zerkając na chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Hm, jak Ci po prostu zależy to znak, że po prostu jest istotna w Twoim życiu, ale nie musi to oznaczać, że ją kochasz - stwierdził. Dla niego oczywista oczywistość, ale przecież nie dla wszystkich. Słuchał dalej, a im głębiej w las tym bardziej czuł zawroty głowy. Gave ewidentnie miał mętlik w swojej.
- Wiesz... Mówisz to wszystko bardzo skrajnie, jakbyś Ty robił wszystko, a ona nic, a to mi podpowiada, że sprawa jest głębsza. Może jak poznam jej stronę, wtedy będę mógł coś podpowiedzieć. Lubię mieć dobre rozeznanie nim zacznę paplać konkrety - wzruszył ramionami. - Swoją drogą, nie wiedziałem, że masz dzieci. Z Maryl bardziej przypominaliście rodzeństwo - przyznał z lekkim uśmiechem. Na przeprosiny machnął ręką.
- Nie Ty pierwszy, nie ostatni. Przynajmniej będę miał do kogo walić jak i moje serce będzie w tarapatach - zaśmiał się krótko, jednak słysząc o przejściach Darcy odrobinę spoważniał. Tak, co nieco wiedział o jej przejściach, miał nadzieję, że wszystko u niej teraz dobrze, mimo to zaśmiał się na insynuację.
- Nie zrozum mnie źle, ale... Mam wrażenie, że mnie odbierze lepiej niż Ciebie - przyznał z szelmowskim uśmieszkiem. Na odpowiedź co do kobiety poklepał go po ramieniu. - No to mamy podobny wzorzec, aż strach się bać - poruszył zabawnie brwiami. Konkurencja o kobietę? Heh, już to przerabiał.
Mohe
Powrót do Argaru nie był trudny, ale łatwy też nie. Mimo całej swej pogody ducha, trochę obawiał się reakcji Rei na wieści. Drugie dziecko w drodze, a jeszcze pierwszego nie poznała. W pierwszej kolejności, zaraz po zaprowadzeniu Ryu do Febe, poszedł właśnie do niej, przedstawić jej Grimę, Kevę i poinformować o rosnącym w brzuchu Grimci dzieciątku. Tej rozmowy trochę się bał, ale Rei ciepło przyjęła obie dziewczyny, jego wyściskała a po wiadomości o drugim dzieciątku, stwierdziła, że wszyscy wspólnie sobie poradzą. Odetchnął z wyraźną ulgą na tę wieść. Odwiedził też Akane i miło spędził z nią czas, a tego dnia to Grima miała "wychodne". Poszła w odwiedziny do Akane i Darcy, a on został z Kevą. Został pozytywnie zaskoczony, kiedy Gave pojawił się w jego pokoju. Mimo to przywitał go ciepłym uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- Cześć - odparł, pozwalając mu na swobodne powitanie z Kevą. Mała chwyciła go za nos i zaśmiała się radośnie. - Tak, poszła na pogaduchy - odparł na jego pytanie, po czym postawił mu szklankę lemoniady na małym stoliku. - Właściwie... świetnie że jesteś - dodał po krótkiej chwili. - Bo ja mam prośbę... - odchrząknął. - Wiesz, chciałbym... chciałbym się oświadczyć Grimie - mruknął patrząc gdzieś w bok. - Myślisz, że na tej całej imprezie... będzie w porządku?
Tony
Blondyn spojrzał po nim uważniej i wzruszył lekko ramionami.
OdpowiedzUsuń- No ja nie wiem czy na całe życie, ale chcę jej pokazać, że jestem poważny, traktuję ją poważnie. Wiem, że jej zależy na rodzinie, bo sama swojej nigdy takiej fajnej nie miała... bardzo się cieszyła, że Keva będzie miała babcię i ciotki... - pokiwał lekko głową. - Po prostu chcę z nią być i no stworzyć z nią rodzinę - bąknął czerwieniąc się mocno. - Głupie, nie? Ale no tak czuję... a ty nie chcesz tworzyć rodziny z Akane? Przecież macie córki i bardzo je kochasz. Wiem, że do Akane też coś czujesz... - zauważył. - No to o co chodzi? Co ci szkodzi? Przecież to nie musi być na całe życie. Tak wiesz... jak nie spróbujesz to się nie dowiesz, a rodzina to nowe doświadczenie.
Tony
- Gave, nie obraź się, ale gdybym myślał tak jak ty... gdyby wszyscy tak myśleli to nikt by się ze sobą nie porozumiał. Życie... jest tak skonstruowane, że ryzyko jest w nim obecne. Bardzo często. Nawet jeśli będziesz pewien na sto procent, że chcesz z kimś być to i tak coś po drodze może się nie udać i skończycie osobno - zauważył biorąc od niego małą i obejmując ją lekko, by zacząć kołysać. Nadchodziła pora drzemki Kevy.
OdpowiedzUsuń- Jeszcze nie jeden raz kogoś zranisz albo ktoś zrani ciebie. Świat byłby prostszy, gdyby był zero-jedynkowy ale niestety tak to nie działa - westchnął ciężko. - Uwierz mi też nie jest łatwo w tym emocjonalnym zgiełku, ale... zamiast tak wszystkim się przejmować czasem trzeba wskoczyć na wysoką wodę i przekonać się czy to dla ciebie - wyjaśnił. - Poza tym sam nie miałem wielkich wzorców rodzinnych - zauważył jeszcze. - To nie znaczy, że nie mogę spróbować - uśmiechnął się do niego szeroko. - A z Grimą chcę spróbować - pokiwał lekko głową. - I dlatego no... na tej imprezie... chciałbym żebyś zaśpiewał "All you need is love" - poprosił go szybko. - I tak żeby no część była po terrańsku... - bąknął. - Zrobisz to? No jak ja... no wiesz klęknę?
Tony
Nie zauważyła nawet spóźnienia. Zdążyła już zaplanować, według niej, najbardziej optymalną trasę. Słyszała, że niedługo będą robić wielką imprezę dla Tonego i Grimy. Zapas porządnego mięsa przyda się w Argarze. Pewnie i tak go mieli, ale w takim wypadku od przybytku raczej głowa nie zaboli. W najgorszym wypadku po prostu sama zrobi sobie ucztę życia. Gdy jednak już Gave przyszedł, odłożyła mapę i spojrzała na bruneta. Kiwnęła głową. Uśmiechnęła się, chociaż przez anatomię jej szczęki najbardziej było to widać tradycyjnie po oczach.
OdpowiedzUsuń— Dziwisz się? Masz rękę nawet do nie swoich dzieci, a co dopiero własnych latorośli. Jak się trzymają? — odpowiedziała. Mimo wszystko Fasole ją interesowały. Sama dała im kilka prezentów, przynajmniej przekazała przez jednego czy drugiego rodzica i myślała o sobie jako o tej fajnej cioci, która kiedyś będzie robić z nimi głupoty. W końcu sama matką nie miała zamiaru nigdy zostać. — Gamora przesyła pozdrowienia. Myślę, że za kilka miesięcy zabiorę ją do Argaru, żeby poznała wasze Słodziaki i całą resztę tego starszego towarzystwa. Byle na Grimę nie trafiła — dodała jeszcze. — A u mnie? Życie singielki mi służy. Praca, kasa, przemoc, same pozytywy, mam też więcej czasu dla Acaira. Mój były zbiera armię demonów w Lerodas, a Polsza szykuje się do wojny, o czym pewnie już wiecie, prawda? A u Ciebie?
Onyx
Wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem, strasznie to komplikujesz. "Wyższy poziom zależenia" czy "na niej bardziej niż na innych" brzmi równie poważnie co "kocham". Nie wiem nawet czy nie poważniej - stwierdził krótko. - Nie wiem też co twierdzisz, oceniam tylko dane wypowiedzi, ale rozumiem. Zdecydowanie łatwiej zjechać jakieś zachowanie niż docenić inne. Niezależnie od rasy krytyka przychodzi nam łatwiej - rzucił luźno. Na wyjaśnienie relacji z Maryl uniusł lekko brwi. - Ach, czyli chodzi o inne dzieci - wyłapał i zaraz zaśmiał się na pytanie o braki.
- Cóż... W sumie to tak - poruszył zabawnie brwiami. - Wątpię, ale dzięki. Przyznam, że nie mam wobec niej jakiś większych planów, ale kto wie co to będzie za znajomość - stwierdził rozbawiony.
Mohe
Rozumiał go. Wbrew pozorom rozumiał dobrze, ale sytuacja w jakiej się przez to stawiał sprawiła, iż ranił nie tylko sam siebie ale i Akane. To nie była zdrowa rzecz. Zdecydowanie do takich nie należała.
OdpowiedzUsuń- Gave, masz prawo się bać. Masz prawo czuć niepokój. Masz prawo nie wiedzieć co dalej - powiedział prosto z mostu. - Postępując tak jak do tej pory... ty ją stracisz - oznajmił. - Skończy się jej cierpliwość. Poza tym ta twoja niepewność... chłopie rozwaliliście jej jeden związek, macie ze sobą dzieci... a ty dalej się boisz - spojrzał mu prosto w oczy. - Ten strach będzie się tylko pogłębiał, jeśli nic z nim nie zrobisz - mruknął. - Tylko, że ja mam wrażenie, że ty jej nie mówisz o tym strachu. Nie mówisz, pozostawiasz ją w zawieszeniu. Jak się boisz zaangażować to jej to powiedz. Wypuść ją ze swoich objęć. Daj jej żyć - zerknął na niego. - Może kiedyś, po czasie znów do niej podbijesz. Jak już się upewnisz, że wszystko wiesz, a może nie... zastanów się co będzie dobre dla ciebie - spojrzał mu prosto w oczy. - Nie wierzę, że to mówię, ale nie patrz na nią. Jasne, może ją to zaboleć. Zaboli na pewno, ale... ona się pozbiera. Pozbiera się szybciej niż po takim długoletnim zawieszeniu - skomentował.
- Pewnie, że poważnie - obruszył się. - To dobra piosenka... pasuje mi do sytuacji - zaczerwienił się nieco, a gdy Gave się zgodził to go po prostu uściskał. - Dzięki.
Tony
Mohe pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Po prostu to, że jest dla Ciebie ciekawa i masz ją czasem ochotę przytulić wypada kiepsko w kontekście pozostałych określeń. Nie dość, że Cię irytuje, to jeszcze niedocenia, tak to przynajmniej brzmi - podsumował. Nie miał innego źródła informacji, mógł jedynie co nieco przypuszczać. - Ale bez obaw, wczoraj się nie urodziłem, zdaję sobie sprawę, że nie jest aż tak źle - przyznał, puszczając mu oko i zaśmiał się na wzmiankę o warkoczach. - Raczej nie wygląd miałem na myśli, ale tak, możesz uznać, że włosy to mój tajny składnik udanych konwersacji - uśmiechnął się pod nosem. Kiedy weszli na ścieżkę przy wodzie spojrzał w stronę morza. - Nigdy nie sądziłem, że woda zrobi na mnie aż takie wrażenie. Całkiem niedawno zobaczyłem morze po raz pierwszy, jedną noc spędziłem nawet na drzewie, kryjąc się przed... - musiał chwilę pomyśleć - ... sztormem - przypomniał sobie. - Salali byłaby zachwycona - dodał, wciąż wpatrzony w fale.
Mohe
Mohe zerknął po Gavie lekko mrużąc oczy.
OdpowiedzUsuń- Powiedziałeś, że jej pokazujesz, że Ci zależy, że chciałeś razem mieszkać, zajmować się dziećmi, dawać wolny czas i służyć pomocą, i że to nadal dla niej za mało, bo nie mówisz "kocham". Dla mnie brzmi to jak niedocenianie. Może coś źle rozumiem, ale dla mnie to poważne propozycje, bardzo poważne. Odrzucenie przez kobietę czegoś takiego w moich rejonach nigdy się nie zdążyło, nawet gdy dostawała mniej. Może masz inaczej, ale dla mnie jest to wystarczająco odrzucające, nie lubię gdy ktoś nie docenia moich gestów - wzruszył ramionami. Nie rozumiał jego irytacji, mówił po prostu jak to widzi, a nie jak jest w rzeczywistości. Przecież nawet zaznaczył to na samym początku. "To nie wystarcza" w ustach Gava wywołało na twarzy Mohe konsternację. - A "nie wystarczy" to nie to samo co niedocenianie? - aż się podrapał po głowie. Może coś źle pamiętał? Na prośbę o zapomnienie wzruszył tylko ramionami i już nic nie powiedział.
- Jasne - odparł tylko na ostrzeżenie co do drzew i szedł dłużej w milczeniu.
Mohe
Słuchał zainteresowany.
OdpowiedzUsuń- Nie jestem najlepszym rozmówcą w takich sprawach. Mówiłem, że wolę mieć rozeznanie w terenie, w temacie znaczy... Inaczej oceniam dość pobieżnie - przyznał. - Nie znałem tej różnicy. Czyli ceni Cię, ale dajesz jej za mało - pomasował sobie skronie. - Wybacz, chyba trochę mi zajmie nim to zrozumiem... U mnie było prosto. Mówiłem co chciałem i dostawałem lub nie. Jak nie mówiłem, to nie dostawałem. Odwrotnie działało tak samo, ale... U mnie nie było uczucia więc... - wzruszył ramionami. - Mhm, brzmi skomplikowanie, nie mówmy więc jak nie chcesz - stwierdził. Przecież nie miał na celu nikogo tu teraz drażnić.
Mohe
Słuchała z zaciekawieniem, może nie do końca widocznym na twarzy, ale jednak, jak opowiada o swoich dzieciach. Cieszyła się, że małe miały rodziców, które szczerze je kochały. Mimo wszystko świat miał zbyt dużo sierot.
OdpowiedzUsuń— Cieszę się. A jak podobają im się maskotki, które ostatnio im dałam? — zapytała, uznając, że to będzie najlepszy sposób na okazanie zainteresowania.
— Już to zrobiłam, to znaczy, powiedziałam, że sam ją z pewnością pozdrowisz. Ucieszyła się już mocno. Chce poznać Argarczyków i waszą kulturę, sposoby walki, wiesz mała wojowniczka dorasta — wyjaśniła. Mina Onyx zaraz jednak szybko zrzedła. Naprawdę muszą rozmawiać o Grimie? Nie minęło dużo czasu, a dziewczyna się uniosła.
— Nie podpasowała? A co miałam zrobić? Przyszłam z połamanymi żebrami, mając przy sobie rannego Acaira w nowe miejsce. Walwan zajmował się moimi złamaniami, a wiesz co oni robią? Aci przynosi mi małe dziecko, pokazuje, jakby to była jakimś zwierzęciem na wystawie i to ja dostaje od tej goblinki zjeby na dzień dobry, jakbym chciała ją zjeść. Grima nienawidzi mnie tylko i wyłącznie dlatego, że mam twarz taką jaką mam i byłam z Piusem. Jakby to Pius był ofiarą, jakbym to ja miała go skrzywdzić! Gdzie to ten upojony fantazją o podbojach idiota mnie zdradził. Nic nikomu nie zrobiłam. Nie będę szukała sposobów na uprzedzone osoby, nieważne kim by były. Nie muszę z nią rozmawiać, nie muszę z nią przebywać, nic. Jeśli już, to wy możecie szukać sposobu na to, aby ona mnie przeprosiła. Warknęłam na nią tylko dlatego, że sama wyskoczyła na mnie z agresją. Jestem niewinna w tej sprawie — naprostowała szybko całą sytuację. Gdyby Tony nie był z Grimą, dostałby od niej porządne lanie za rozprowadzanie kłamstw. Tak nie miała zamiaru mieszać się w cudzą sielankę. Nie jej życie, nie jej sprawa. Byleby nie zmuszali jej do bycia miłym wobec kogoś tak uprzedzonego.
Wysłuchała kolejnych relacji. Zaśmiała się nawet na porównanie do przerośniętego smerfa. Nie miała pojęcia kim była Emma, a Ryu się nie przejmowała, skoro bełty były w ramieniu, z pewnością przeżyje.
— Na szczęście mam zawodowy zakaz mieszania się w politykę. Niech se robią co chcą. To co mnie tam interesuje i tak przetrwa. Nory istnieją podobno dłużej niż cała ta ich jebnięta dynastia — skwitowała. Uśmiechnęła się, gdy wspomniał, że wraca do formy. Dobrze dla niego.
— Po pierwsze, nie Nyxia, Nyx, mój były mówił w tej pierwszej formie jako jedyny, nie naśladuj proszę. Po drugie. Raz powiedziałam coś w jej obronie Tobie. Ogólnie nie chcę się mieszać w waszą relację. Przyjaźnię się z obojgiem, nie chcę dostać za rady, które później się komuś nie spodobają. Więc nic się nie stało. Gotowy do drogi?
Onyx
Nie robiła akurat nic wyjątkowego. Kończyła właśnie chowanie oprawionych steków dla Abyss do zaklętej spiżarki. Wszedł do jej domu, akurat gdy myła ręce. Zaśmiała się. Nawet gdyby zamknęła drzwi na klucz i tak pewnie by wszedł. Więc przestała to robić, gdy była w domu. Nie musiał marnować wytrychów skoro i tak był mile widziany.
OdpowiedzUsuń— Ciebie też miło widzieć Gave, cześć — przywitała się z nim, obracając się w jego stronę. Sprawa była chyba pilna, skoro zaczął tak prosto z mostu. Wsłuchiwała się w rytm piosenki, idąc w międzyczasie po swój śpiewnik, w którym zaczęła zapisywać nuty na pięciolinii. Melodia na szczęście skomplikowana nie była.
— Nauczę, ale na czym i dla kogo ta pieśń? Chcę znać szczegóły, zanim cokolwiek zrobię — ostrzegła go, wymierzając pióro w jego stronę, jakby właśnie mu groziła.
Darcy
Pianino? No, to nie będą się uczyć od podstaw. Spojrzała jeszcze raz na nuty. Teraz musiała to tylko przełożyć pod pianino. Westchnęła.
OdpowiedzUsuń— A na kiedy jest Ci to potrzebne? — dopytała jeszcze, wracając do szykowania odpowiedniego zapisu nutowego. Wolała nie zostawiać sobie czy jemu zbyt wiele miejsca na improwizacje, skoro melodia miała być do muzyki, którą Argarczycy z pewnością dobrze znali. Przerwała jednak szybko. Przekreśliła znak na ramieniu na znak przysięgi.
— No, przysięgam — odpowiedziała, popędzając go ruchem ręki. Uwielbiała ploteczki. Musiał jej to w końcu zdradzić.
— COOO!? NAPRAWDĘ?! — wstała na równe nogi i klasnęła w dłonie. — O ja pierdole! Jak dobrze dla nich! Kurwa mogłam nie pytać, nie powiem, spokojnie, ale kurwa mać! Jak się cieszę — podeszła do Gava zadowolona i poklepała go po ramionach wyraźnie zadowolona z tej informacji. — Musisz to zagrać perfekcyjnie, jasne? Grima musi mieć dojebane zaręczyny. Postanowione. Kto śpiewa? Ty, tak? Jak Tony będzie wygłaszać przemowę. Ale śpiewasz po polszańsku czy terrańsku? Po angielsku odpada. Klimacik popsuje, terrański byłby najlepszy. Macie to dogadane? Mogę dodać do tego skrzypce, możemy zrobić orkiestrę, jeśli Tony chce. Oczywiście nauczę Cię. Nie graj tak, tylko siadaj do kurwy. Mamy mało czasu, a Ty musisz to opanować. Zagram Ci raz na pianinie, potem będziesz powtarzać do skutku, rozumiemy się? — zakończyła całą swoją litanię, sadzając jego i siebie przy pianinie, a następnie zaczęła grać utwór z zapisanych nut.
Darcy
Zmęczona, tak, była zdecydowanie zmęczona. Tej nocy rodzicielstwo dało jej ponownie poznać z tej mało przyjemnej strony, a i dzień nie był lepszy, bo niewyspane Fasole to marudzące Fasole. Dobre chociaż to, że reszta rodzinki wybyła dziś rano z domu, więc ten miała cały dla siebie i małych. Mogła robić co chciała i jak chciała. Teraz akurat drzemała w głównej izbie na kanapie, odsypiając nockę, córki dały się ułożyć i spały od dobrej godziny, więc i ona skorzystała z okazji, jednak na lekkim czuwaniu. Lepszy rydz niż nic, podobno. Powoli nadchodziła pora obiadowa, An jednak nie spodziewała się gości więc nie spieszno jej było z przygotowaniami.
OdpowiedzUsuńAkane
— Są małe, ciężko żeby robiły coś więcej. Jeśli coś robią, raczej dobrze wybrałam. Przynajmniej tyle. Ręki do takich małych nie mam, więc chociaż tyle mogę zrobić — odpowiedziała. Nie umiała inaczej wyrazić tego, że chciała być dobrą ciotką dla Fasolek. Nie potrafiła zajmować się tak małymi dziećmi. Na dobrą sprawę, poza Rokarą z żadnym młodzikiem nie złapała za bardzo wspólnego języka. Często była zbyt ostra, albo za mało wylewna i tak jakoś wychodziło, że mimo słabości do dzieci, które nie należały do niej, częściej te chowały się za kimś za nim chociażby się do niej uśmiechnąć.
OdpowiedzUsuńByła zadowolna, że odpuścił temat Grimy. Zdawała sobie sprawę, że goblinka utorowała sobie jakimś cudem drogę do cudzych serc. Nie miała zamiaru się w to mieszać własną niechęcią co do dziewczyny. A raczej ignorancją. Rzucać się przecież z łapami czy bronią na nią nie zamierzała. Mogły koegzystować we wspólnym gronie bliskich osób. Przynajmniej ona tak uważała.
— Fiut to ma zamiast mózgu. Nie przejmuję. Już nie — odpowiedziała, uśmiechając się delikatnie na jego kolejne zapewnienia. Pokiwała głową. Zdawała sobie sprawę ze swojej niesamowitości. Była wolna. Nie zamierzała podporządkowywać się nikomu. Zwłaszcza mężczyźnie. Zmieniać samej siebie dla głupiej bliskości cielesnej. Poczucie niezależności, bycia samą sobą było zdecydowanie o wiele ważniejsze.
— Znajdę, nie znajdę, ważne, żebym sama czuła się wolna, nieskrępowana. Wątpie, żebym nadawała się do głębszych relacji. Już wcześniej budził wątpliwości, mówił o przeprowadzkach, stagnacji, życiu w jednym miejscu, dzieciach, a ja nigdy taka nie będę — urwała na chwilę, wzięła głęboki wdech. — Miałam wyrażać swoje emocje. Daj mi chwile. Chcę to powiedzieć, dobra? — zerknęła na niego. Była przez chwilę cicho, zbierając kolejne myśli. — Teraz czuję ignorancję wobec niego, ale widzę tą relacje jako próbę zniewolenia mnie. Już raz trzymano mnie w klatce, w jednym miejscu, bez żadnej drogi ucieczki. Jego wybujałe ego, potrzeba kontroli, rozmnażania się, zatrzymania przy sobie… on mnie dusił a ja na to pozwalałam. Chciał ode mnie wszystkiego poza wyłączności na seks. Jeśli znowu poczuje zauroczenie kimś, to musi być ktoś przy kim mogę oddychać, kto nie zacznie planować imion dzieci, których nigdy nie będzie, kogoś kto nie będzie szukał domu, którego nie potrzebuje. Chce być wolna i chce to jasno komunikować. I chciałam to powiedzieć na głos. Chyba żeby dotarło bardziej do mnie, niż do Ciebie. Dzięki — zakończyła swój wywód. Teraz przyszła kolej na jego wylewność, toteż momentalnie zamieniła się w słuch. Chociaż nie musiała długo tego robić. Zastanowiła się przez chwilę nad jego słowami. Wzruszyła ramionami.
— Nie jesteś najgorszy. Jesteś Gave. Oboje wiedzieliście z kim się wiążecie, ale — urwała na chwilę, zbliżają się ustami do jego ucha. — Nie wiesz tego ode mnie, ale mi jeszcze jakiś czas temu mówiła, że widzi Twoje uczucia w czynach, że Ci zależy. I sama wolałabym, żeby ktoś mi to pokazał, zamiast mówił i mówił piękne słowa, które potem będą puste — odsunęła się od niego i odchrząknęła. — To nie było, żebyście się kłócili, czy mieszali. Ale Ty też wyrażasz się równie dobrze co ja — uniosła głowę, dumnie, patrząc z politowaniem, jakby właśnie śmiała się z nich obojga. — Jeśli wam zależy, jakoś się ułoży – zakończyła swój wywód. Nie chciała go męczyć, skoro już był zmęczony rozmowami z partnerką, po co było go dalej prowokować. Mieli cieniostwory do ubicia, na tym było najlepiej się skupić na ten czas. Wstała i ruszyła w kierunku ich pierwszej ofiary. A raczej tropu.
— Dobrze, czas na polowanie zatem. W drogę! — zgodziła się z nim, idąc już w odpowiednim kierunku. Założyła maskę, póki byli na szlaku, aby nie niepokoić przypadkowych przechodniów.
Onyx
Westchnęła. Za kogo on ją miał. Uniosła podbródek do góry.
OdpowiedzUsuń— Za kogo mnie masz? Nie powiem nikomu. Umiem zachować sekret. Lubię gadać, ale bez przesady, że w taki sposób, żeby cudze tajemnice na lewo i prawo rozpowiadać. Plotki też są fajne, ale nie takie. To ma być niespodzianka, a nie jakaś drama, o której warto z kimś pogadać. Oczywiście Grima i Tony są warci uwagi, ale ma być zaskoczona tak? To też moi przyjaciele, nie powiem nikomu niczego. Po prostu nie mogę się doczekać aż już to zrobi. Jestem przeszczęśliwa, że chce to zrobić. Będę patrzeć z uwagą jak już to robi. Ba, pewnie się popłaczę ze wzruszenia, ale będę milczeć jak grób. Weź mi tu kurwa nie insynuuj proszę, bo marnujesz czas na naukę. Masz w chuj mało czasu, damy radę co prawda, ale już mnie tak nie obrażaj — pokazała mu język. Zaśmiała się delikatnie. Można było faktycznie lekko się stresować przez jej gadulstwo. Mimo wszystko miała zamiar dotrzymać danego słowa.
— To będzie najbardziej zajebista niespodzianka tego sezonu, tak im to zagrasz, że z samego wzruszenia Grimcia się zgodzi — dodała pewnie, klepiąc miejsce obok siebie na pianinie. Ustawiła lepiej zapis nutowy na stelażu. Domyślała się, że Gave był raczej wzrokowcem i słuchowcem, nuty mu potrzebne nie były, ale sama ich potrzebowała, żeby dobrze wszystko przenieść na instrument.
— No to będziemy ćwiczyć. Też znam terrański, więc nie będzie problemu z nauką grania. Angielski już gorzej, dopiero lecę w podstawach, wiesz? Ja zagram raz czy dwa na pianinie, żeby mieć pewność, że mamy dobrą ścieżkę instrumentalną, tylko chce dobrze rozumieć utwór. Możesz na razie śpiewać mi terrańsku? Chce dobrze oddać przekaz słów w melodii zanim pokaże Ci jak to zagrać. Wiesz, to Grima i Tony, musimy się postarać, żeby było idealnie — wyjaśniła, kładąc ręce na klawiszach.
— Zagraj przed oświadczynami po angielsku, a potem po oświadczynach po terrańsku, wiesz, najpierw będzie klimacik oryginałem, potem Tony z oświadczynami, może pierdyknie też ładną przemowę do tego, a potem po terrańsku, tak by Grima zrozumiała, bo zakładam, że piosenka ma oddawać jego uczucia do Grimy w jakiś sposób. Jakie to będzie kurwa pojebanie romantyczne…
Darcy
Kiedy usłyszała pukanie do drzwi, zebrała się powoli, nadal owinięta kocem i nieco poczochrana. Kogo tu niosło? Miała nadzieję, że to nie jakiś mieszkaniec ze sprawami "dla wodza". Otworzyła drzwi, a widząc za nimi Gava automatycznie odrobinę się wyprostowała i przeczesała swoje kudły palcami, upuszczając przez to koc na podłogę. - Gave? - nie ukrywała zaskoczenia. Pamiętała o zaproszeniu na obiad, ale nie sądziła, że chłopak przyjdzie, nie po tym jak się rozstali. - Ja... - zerknęła w głąb domu, ale zaraz wypuściła głośno powietrze i zaprosiła go do środka. - Nie sądziłam, że przyjdziesz - przyznała. - Małe odsypiają, ale... - skrzyżowała z nim wzrok. - Skoczyłabym na targ, bo nie mam wszystkich składników. Powinny jeszcze z pół godzinki pospać, mógłbyś je... przypilnować - sama posłała mu słaby uśmiech i szybko kucnęła, by podnieść koc. - Coś na to zaradzimy - zapewniła troszkę pogodniej, gdy wspomniał o głodzie wilka. - Wejdź, śmiało, siadaj... - ruszyła w stronę kuchni. - Zrobić Ci coś do picia? - zapytała, przy okazji szykując sobie koszyk na zakupy. Całe szczęście targ był tuż za rogiem.
OdpowiedzUsuńAkane
Nie wytrzymała i zaśmiała się, gdy ją przedrzeźniał.
OdpowiedzUsuń— Tak, lubię paplać, ale nie o sekretach. Spokojnie. Nikomu nie pisnę słówka, tak jak mówiłam. Nie śmiałabym zepsuć niespodzianki, nad którą teraz i tak sama pracuje — wyjaśniła. Zerknęła na niego, gdy przeglądał nuty.
— Nie przejmuj się. Są dla mnie. Ciebie nauczę po twojemu, tylko sama się upewnię, że gram dobrze — zapewniła go. — Ale to też Twój występ, jeśli chcesz coś zmienić to też daj znać, dobra? — dodała jeszcze. Na kolejne słowa znowu się zaśmiała.
— Spokojnie, Panie Zajebisty, to jedna piosenka. Nie trzeba być mistrzem, żeby nauczyć się utworu i nie będziemy z tego robić żadnego popisu zdolności, tylko stworzymy nastrój — zaczęła grać do jego śpiewu, patrząc na nuty, dostosowując wszystko do prostej wersji, którą można było szybko się wyuczyć. Powtórzyła jeszcze raz i była pewna, że melodia będzie idealnie pasować w rytm w obu językach. Teraz zostało go tylko nauczyć.
— Myślę, że tak będzie najbardziej klimatycznie. Wprawi się ich w romantyczny nastrój, to będzie łatwiej się oświadczyć. Dobra, melodia jest obcykana, to teraz Cię uczymy. Powtarzaj za moimi dłońmi i zobaczymy jak Ci idzie, spróbuj śpiewać od razu, jak nie wyjdzie to spróbujemy po paru razach — zaczęła mu wszystko tłumaczyć i pokazywać, skoro już sama była obeznana z piosenką.
Darcy
— Nie mam do dzieci w tym wieku. Nie wiem co z nimi robić, przecież nie dam im sztyletu do ręki i nie zacznę uczyć walki, nie? Ale miło się na nie patrzy — odpowiedziała. Była pewna, że do dzieci w tak młodym wieku nie miała podejścia, bo zwyczajnie wymagały czułości, której jej brakowało. — Ale to nie znaczy, że ich nie lubię — dodała, żeby zaraz sobie nie dopowiedział za nią czegoś, czego w ogóle nie miała na myśli. Im będą starsze, tym łatwiej będzie złapać im jakąś nić porozumienia. O strach przed jej wyglądem się nie bała. Obie zdążyły już się nie popłakać te kilka razy, kiedy im się pokazywała.
OdpowiedzUsuń— Nie zamykam. Nie wyobrażam sobie tego teraz i nie patrzę w przyszłość. Co będzie kiedyś, będzie kiedyś — przypomniała mu swoją życiową domenę. Teraz nie umiała wyobrazić sobie siebie w roli matki i nie ciągnęło jej do zmieniania tego stanu rzeczy.
— To nie rozmawiajmy. I tak jestem raczej złym doradcą związkowym — zgodziła się z nim. — Ale rozumiem. Też nie umiem powiedzieć tego słowa. W każdym razie, cieniostwory powinny być na wschód stąd, droga powinna nam zejść akurat do zmierzchu, zapolujemy chwilę zanim sie rozbudzą, na osowiałe będzie łatwiej — zmieniła temat. Nie będzie przecież go ciągnąć za język. Nie chciała się mieszać, zwłaszcza że i jego temat wyraźnie męczył.
— Różnie? — spojrzała na niego. — Na ile w siebie wierzysz? Tylko bez kozaczenia. Ja w pełnej formie jestem ledwo szybsza od rozbudzonego, musimy ustalić Ci dobry plan, żebyś mi tu nogi nie stracił — poinformowała go. Cieniostwór, jak pyszny by nie był, dalej był piekielnie niebezpieczną bestią. Nie miała zamiaru testować jego limitów, kiedy mógł zwyczajnie zginąć.
Onyx
Kącik jej ust uniósł się lekko. No tak, jedzenie.
OdpowiedzUsuń- Dobra, to daj mi z dziesięć, piętnaście minut. Zaraz powinnam być z powrotem... - zaczęła i sięgnęła po sakiewkę oraz przygotowany koszyk, wyszła z kuchni by stanąć przy kanapie, na której usiadł. - W razie co Mali ma w łóżeczku kocyk, jest w nim zakochana, ale czasem tak się kręci, że ten wypada, jakby się zbudziła z głośnym płaczem to na dziewięćdziesiąt procent to jest powód. Wystarczy go jej dać i powinno być dobrze - przytaknęła sobie głową. - Z Rają bywa różnie, ale przytulas potrafi zdziałać cuda i... - spojrzała po nim i wzięła głęboki wdech, śmiejąc się krótko z samej siebie. - Poradzisz sobie - stwierdziła ostatecznie po czym ruszyła do wyjścia. Musiała przyznać, że ostatnio bardziej polubiła zakupy, szczególnie samotne. Mogła swobodnie obserwować mieszkańców i prawie zawsze wciągano ją w jakieś krótkie rozmowy. Oczywiście, gdy szła z dziewczynkami również nie brakowało "zaczepek", ale wtedy te bardziej skupiały się na małych, a nie na codzienności tutejszych mieszkańców.
Do Gava wróciła po około dwudziestu minutach, ten siedział już oczywiście z obiema Fasolami i An uśmiechnęła się na ten widok już w progu. - Jestem - rzuciła. Nawet nie wnikała, czy małe zbudziły się same, czy tatuś nieco im w tym pomógł, spragniony ich towarzystwa. Akane odstawiła koszyk w kuchni i zbliżyła się do całej trójki by cmoknąć w czoło obie córeczki. - No jakie szczęśliwe - rzuciła, sama uśmiechając się szerzej. Spojrzała czulej po Gavie i chociaż odrobinę kusiło, odpuściła sobie jakieś większe czułości wobec niego. - To się biorę do roboty - zmierzwiła włosy dziewczynek na odchodne, a sama dopadła koszyk by wszystko na spokojnie wypakować i podzielić sobie na partie. Miała dość uporządkowany system gotowania, co by nic z niczym nie pomylić. Na jednej kupce warzywa gotujące się szybciej, na drugiej te, które powinno się wrzucić jako pierwsze do wody. Mięso mieli w spiżarni, to było peklowane, dla utrzymania świeżości, wystarczyło skroić i wrzucić do gara w odpowiedniej chwili. Planowała podać gulasz. Zaczęła wszystko po kolei szykować.
- Jak tam u Febe? - rzuciła w pewnej chwili. - Nie matkuje Ci aż nadto? - zapytała z lekkim uśmiechem. Pod nosem mruczała sobie co powinna teraz zrobić, szukając w pamięci, czy na pewno o niczym nie zapomniała.
Akane
Prychnęła cicho pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Bez obaw kuśtykający tatuśku. Dojdź do siebie w pełni, a będziesz je miał tylko dla siebie znacznie dłużej - zapewniła, dumnie znikając w kuchni. Już miała co najmniej jedno zaplanowane wyjście. Skupiona na gotowaniu i pewna, że nie musi doglądać córek czuła znaczniejszą swobodę, nawet zaczęła sobie nieco podrygiwać w trakcie szykowania składników. Uśmiechnęła się na odpowiedź co do Febe, tak to bardzo pasowało do kobiety. Lubiła to jaką relację udało się meduzie stworzyć z chłopakiem.
- To super, zawsze trochę swobody - przyznała. - A jak treningi z Yensenem? Nogi zdają się wyglądać zdecydowanie lepiej - chodzenie o kulach było w końcu nie lada postępem. Ruszyła po mięso, spiżarnia była tuż obok kuchni, ale wchodziło się do niej przez główną izbę, więc gdy tylko pojawiła się na widoku dziewczynek, posłała im jedną z zaczepnych minek, by zaraz wrócić do gotowania. Wstawiła wodę, przyszykowała kaszę i dalej bujała się z rytm wyimaginowanej melodii, słuchając przy tym Gava.
Akane
— Non stop nie, ale dobrze by było, gdyby profesjonalista zweryfikował czy idzie Ci dobrze, gdy robisz dwie rzeczy naraz. Niektórzy się gubią, jak zaczynają grać i śpiewać — powiedziała. A później pokręciła głową. No tak, równie dobrze mógł tu sobie zamieszkać. I tak ciągle wchodził nieproszony i robił co chciał.
OdpowiedzUsuń— Hej! Nie flirtuje z Ryu, to nie jest flirt, przekomarzanki, ale nie flirt — uniosła się. Przecież nie robili niczego nieodpowiedniego. No poza pocałunkami, ale on je zaczął i już mu wyjaśniła, że ich sobie nie życzy. — Z mojej strony, ja się z nim dopiero zaprzyjaźniam. Tak samo z Mohe, nie dopowiadaj sobie proszę — dodała jeszcze. O reszcie nie wspominała, bo tam prawdziwości odmówić nie mogła. No może poza tym, że Lazarusem planowała nieco te treningi ograniczyć. Przede wszystkim dlatego, że bardzo naciskał na przemianę, której najzwyczajniej w świecie się bała.
— I tak byś wszedł niepytany, nawet gdyby nie rodzinka Niepraszalskich — zauważyła z uśmiechem. Tak, nazwała rośliny, które przyniósł tutaj bez pytania. Słuchała jak gra, a gdy popełniał jakiś błąd, albo ręka szła mu za wolno, to po prostu mu pomagała delikatnie, aby wracał do rytmu.
Darcy
Nie musiała, ale inaczej nie miała pojęcia co robić. Była bardziej pasywna przy dzieciach. Lubiła, gdy są szczęśliwe, wolne, kochane, ale sama była raczej kimś, kto nie czuł się w pełni komfortowo przy tak kruchych istotach. Przecież mogłaby je jakoś zranić, zrobić im krzywdę, przypadkiem zabić. Wolała tego unikać. Patrzeć na maluchy, gdy ktoś mimo wszystko sprawował nad nimi główną pieczę i czekać aż dorosną.
OdpowiedzUsuń— Po prostu wolę nie zostawać z nimi sama, lepiej się czuję, jak obserwuje je przy kimś, przy kim wiem, że są na pewno bezpieczne. Nie trzymam się z dala, ale nie pcham się na pierwszy plan, czy do roli opiekunki. To zwyczajnie nie dla mnie — odpowiedziała mu. Taka przecież była prawda.
Wysłuchała tego co miał do powiedzenia w kwestii swojej sprawności fizycznej. Cóż, szczerze myślała, że będzie chciał iść na to polowanie, gdy będzie już w pełni sprawny. To rodziło pewne problemy co do tego jak sprawnie pójdzie im polowanie. A jeśli coś mu się stanie, to ona też dostanie po głowie od kilku osób w Argarze. No po prostu cudownie.
— Jeśli ma się zrobić gorąco, to ich użyj. Cieniostwory atakują tak, aby zabić od razu. Mięso mają dosyć miękkie w wielu miejscach, ale to przez ich sierść i twarde części. Są cholernie silne, pamiętaj. Ja będę przynętą, a Ty spróbuj zadać kończący cios, jak bestia będzie skupiona na mnie, co Ty na to? — zaproponowała. W razie czego, była na tyle szybka, że jakoś sobie poradzi, nawet, gdyby zaczął uciekać. No i ją mogły zranić. Za to nikt nie dostanie opieprzu.
Onyx
Kiwnął wdzięcznie głową, mimo wszystko nie przepadał za wpierdzielaniem się w cudze relacje. Bywał zbyt prostolinijny... Nie raz dostał za to w dziób, ale w domu to co innego. Tu wolał nie robić sobie wrogów.
OdpowiedzUsuńIm bliżej centrum tych chłopak zdawał się bardziej wycofany, starał się spokojnie oddychać, przez co było go mocniej słychać i odrobinę się wycofał, idąc krok za Gavem, nie obok. Bacznie obserwował teren, szukając ewentualnych zagrożeń i chociaż te nie nadchodziły zdawał się dość spięty. Na wzmiankę o gospodzie oraz soku zacisnął lekko zęby, nie bał się, ale czuł niepokój, jak w każdym nowym, zaludnionym miejscu. - Jasne - odparł mimo wszystko w miarę pewnie, ale zaraz po tym chrząknął. - Tylko wolałbym jakieś miejsce przy ścianie - przyznał. Skoro już miał wejść do zamkniętego pomieszczenia to wolał mieć osłonięte plecy.
Mohe
Słuchała go z uśmiechem na twarzy, a gdy wspomniał o intencjach Yensena prychnęła śmiechem.
OdpowiedzUsuń- Myślisz? Jak dla mnie to typ, któremu niczyja obecność w chędożeniu nie przeszkadza - zaśmiała się zdradzając swoją opinię. Kiwnęła głową, gdy wspomniał i Meliodasa. No tak, trzeba było przyznać, że chłopak treningami był dość mocno obstawiony. Słysząc o koszmarach przerwała na chwilę pracę i utkwiła spojrzenie w Gavie.
- Zioła Febe nie pomagają? - zainteresowała się. Sama miała koszmary po porodzie, właściwie ciągle śniła o torturach Gava co znacznie utrudniało zdrowe funkcjonowanie. Po ziołach meduzy było trochę lepiej, ale nie idealnie, uspokoiło się dopiero, gdy chłopak był już w wiosce, bezpieczny. An wróciła do szykowania, wstawiła gary, wrzuciła warzywa z pierwszej kupki i naszykowała mięso. Miała chwilę luzu więc stanęła w progu między salonem, a kuchnią, opierając się ramieniem o ścianę.
- Wiesz jak to z nim, ma wyczucie, ale czasami ględzi za dużo - przyznała z lekkim śmiechem. - Stresuje się, udaje, że nie, ale jak go Shiya trzepnie ścierą to przestaje pajacować. Dzieciaki w każdej chwili mogę się urodzić, więc chodzi trochę jak na szpilkach - odpowiedziała, spokojnie sobie po całej trójce patrząc. - Właściwie to... Natan bardziej bywa tutaj, ale słuszna uwaga, muszę w końcu ruszyć do niego tyłek. Mieli jakieś spięcia z Morganą, więc nie chciałam im wchodzić w paradę - przyznała i obejrzała się na garnki, by wrócić do nich i wrzucić kolejną kupkę warzyw, doprawiła je co nieco po czym przemieszała wywar, a po tym sięgnęła po mąkę i pojemnik z przykrywką. Wlała tam wody, wsypała trochę maki i zamknęła by zacząć trząść pojemnikiem. Mieszanka powinna dobrze się połączyć, co by nie było glutów. Wróciła na wcześniej zajęty próg.
- A Ines i Rahim? - wypadało już zapytać o wszystkich. - Dają Ci żyć? - uśmiechnęła się pod nosem. Ines nie ukrywała sympatii do Gava, Rahim był mniej wylewny, ale też go lubił. - Lubisz gorące czy w pokojowej temperaturze? - zapytała jeszcze w kontekście obiadu.
Akane
— Przecież już trzymałam je przy Akane, po prostu to stresujące. Ona są takie małe, delikatne i niewinne, a ja wręcz przeciwnie, więcej ciotecznej miłości w mojej wersji dostaną jak podrosną, teraz małymi krokami — odpowiedziała. Po prostu bała się robić cokolwiek więcej przy takich maluszkach. Nie warto ryzykować zrobienia im krzywdy. Nawet jak zdjęła swoje wszystkie bronie, dalej pozostawały twarde paznokcie, którymi mogła je zranić, bliżej im w końcu było do szponów.
OdpowiedzUsuń— Moja głowa uważa, że lepiej nie ryzykować z przesadzaniem — dodała jeszcze, gdy zaczął dalej ciągnąć temat.
— Przynęta powinna być szybsza — zauważyła. A potem wysłuchała co miał do powiedzenia. Decyzja na podstawie walki? No, teraz mówił w jej języku. W ten sposób oboje będą mogli ocenić na ile go stać fizycznie. O ile nie miała nic przeciwko, żeby używał mocy do samego polowania dla własnego bezpieczeństwa, teraz to byłoby oszukiwanie. Sama nie miała zamiaru próbować go zabić, czy po prostu walczyć w sposób, który dawałby jej największą przewagę.
— Chętna — odpowiedziała od razu stając do postawy bojowej. Po co było to przedłużać? — Gotowy?
Onyx
— Jasne, jasne, po prostu nie zostaniesz jeszcze sam na sam z moimi roślinkami, to potem — pokazała mu język. Komentarza odnośnie flirtu więcej nie komentowała. Ona uważała inaczej. A z Gavem nie było sensu dyskutować na takie tematy. W Argarze mieli trochę inne tradycje odnośnie związków damsko-męskich. Nie chciała się o to wykłócać. Ona najlepiej wiedziała, jak wyglądają te relacje z jej strony. Czuła się bezpiecznie, przecież nikt nie widział jej i tak jako potencjalnej partnerki, a ona po prostu zaprzyjaźniła się z nowymi osobami. Co będzie dalej? Nikt tego nie wiedział. Przecież nie była zakonnicą, gdyby miała się nagle zakochać, to też trudno. Słuchała jak śpiewał, podśmiechując się, kiedy dodawał swoje wstawki.
OdpowiedzUsuń— Gave skup się, gubisz nuty — sama się dołączyła — tutaj nie na C tylko na Eeee… właśnie tak, coraz leepiej — kontynuowała. Skoro sam się rozpraszał, dlaczego ona by nie miała?
Darcy
Zaśmiała się na jego słowa o Yensenie, tak, w to mogła zdecydowanie uwierzyć. Słysząc jego teorię co do koszmarów kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Ach, miałam podobnie - przyznała, przytakując mu głową. - Pewnie masz rację, ale... Po prostu daj jej znać jak dłużej nie będzie przechodzić - poprosiła cicho, wzruszając ramionami. Czas nie zawsze był w stanie wszystko zaleczyć. Słysząc o maluchach uśmiechnęła się ciepło.
- Myślę, że oni na spokojnie ze wszystkim sobie poradzą - przyznała, sprawdzając garnki i dodając swoją mączną zawiesinę do wywaru, co sprawiło, ze ten się zagęścił. Zadowolona mieszała składniki. - W razie co mają wiele rąk do pomocy, wspierają samych siebie... Słyszałam nawet, że żarty o czymś w rodzaju przedszkola powoli przestają być żartami - dodała z lekkim śmiechem. - Sam fakt, że otwarcie mówią o pomaganiu przy Fasolkach, czwórka własnych i jeszcze wnuczki... Jak się Natan dorzuci z Eljasem to ten dom przesiąknie zapachem pieluszek - rzuciła z przekąsem. - O ile w ogóle wytrzyma takie zamieszanie. Teraz jest w miare spokój, ale co to będzie jak zaczną pojawiać się zdolności i kłótnie - aż zrobiła duże oczy na wyobrażenie tego haosu. Dodała mięso do potrawy i zostawiła na ogniu, by teraz skupić się na kaszy. Słuchała dalej, a na porównanie Rahima do samego siebie ponownie lekko się zaśmiała.
- Ciągnie swój do swego - zauważyła zaczepnie, bo rzeczywiście jak się bardziej przyjrzeć to bywali podobni. Na odpowiedź co do posiłku kiwnęła głową, osobiście wolała nieco ostudzone, z tego samego powodu. Wrzątek był zbyt goracy by wyrzuła smak, ale to nie stanowiło problemu, sobie nałoży wcześniej i nim Gave dostanie swoje, jej porcja ostygnie. Pytanie o Darcy trochę ją zaskoczyło, ale słysząc kontynuację również lekko się zaśmiała.
- Tak, daje, jest bardzo sympatyczna tylko... No wiesz, ja potrzebuję nieco czasu. Dla niej fakt, że jesteśmy przyszywanymi kuzynkami już sam w sobie wiele znaczy. U mnie to działa na nieco innych zasadach. Ojciec dość często tłukł mi do głowy, że więzy krwi czy pokrewieństwa nie są tak istotne jak konkretna jednostka... Matka, babka czy siostra... cytując "jak ktoś się chujem urodził to skowronkiem nie umrze" i czasem lepiej się odciąć. Tak więc tak... Darcy na szczęście chujem nie jest, ale muszę się nieco do niej przyzwyczaić - przyznała i weszła do salonu, by rozłożyć na stole talerze oraz sztućce.
- Będzie gulasz. Chcesz coś do niego, do picia? - zapytała jeszcze.
Akane
Sama nie miała przy sobie nic na tyle dużego, że musiałaby to odkładać. Do pasa miała przyczepioną średniej wielkości sakwę, która idealnie mieściła jej ekwipunek, nie krępując przy okazji ruchów. Przyglądała się brunetowi. Miała mu nie pobłażać. Dobrze. Podparła się dłońmi o podłoże. Potrafiła walczyć jak dzikie zwierzę, a na takie przyjdzie im zapolować, postanowiła dostosować swój styl do tego, z czym mógłby się mierzyć jako przynęta. Napięła wszystkie mięśnie, a potem ruszyła na niego z wyskoku, zaatakowała go ręką, celując w klatkę piersiową, przy okazji przeskakując za plecy. Złapała pęd i tym razem spróbowała złapać go za szyję, powalić na ziemię. Liczyła się szybkość, czas jego reakcji.
OdpowiedzUsuńOnyx
Wstała, kiedy zarządził przerwę i sama rozprostować kości.
OdpowiedzUsuń— Dręczą, ale to wiesz, nie tak, że wcześniej ich nie miałam, teraz po prostu mają więcej scenariuszy — odpowiedziała spokojnie. Odebrano jej za młodu siostrę, ją też próbowano porwać, o tych rzeczach też często śniła i budziła się z krzykiem. Demony przeszłości mogą nawiedzać przez całe życie.
— To są Twoje pierwsze? To znaczy odkąd wróciłeś po tym wszystkim? Koszmarne wspomnienia? — zainteresowała się tematem, skoro zaczął, coś musiało być na rzeczy.
— Poproszę — zgodziła się, zerkając jeszcze raz na nuty, upewniając się, że uczą się grać dobrą melodię, inaczej byłaby niezła wtopa. Na szczęście wszystko było idealnie. Pod względem nutowym.
Darcy
Zaśmiała się rozbawiona wizją Gava.
OdpowiedzUsuń- O matko... Jak tak teraz o tym wspomniałeś... - znowu się zaśmiała. - Teraz sobie wyobraź taki tekst od tych młodszych, jeszcze sepleniących - tak, zdecydowanie zapowiadało się zabawnie. Miała szczerą nadzieję, że więcej będzie przy tym śmiechu niż problemów. W takiej bandzie tarcia były nieuniknione. Uśmiechnęła się szeroko widząc jak tyka ich nosy i zapewnia o stosownych naukach.
- Oho, jak tata was weźmie w obroty to od razu zaczniemy pracować nad samoobroną. Przy takiej dawce temperamentu jaki mogłyście odziedziczyć mleczaki mogą pogubić się szybciutko - rzuciła zaczepnie, wracając do kuchni. - Wiesz, ja tam nigdy nie miałam z nią problemu, ale też nie rozmawiałyśmy zbyt wiele. Teraz wydaje się na pewno pogodniejsza... Odrobinkę przypomina Lexi zza młodu, przynajmniej z tego co opowiadał tata... Ja z kolei odrobinę przypominam ojca, podobno... - wzruszyła ramionami. - Trochę lepiej rozumiem co miał na myśli, mówiąc że przy ciotce czasami bolała go głowa - wykonała gest gadającej dłoni i zaśmiała się lekko by zaraz pstryknąć Gava w ucho.
- A Pan gdzie? - pogroziła mu palcem na ten jawny napad garnka i sama wsunęła palec do potrawy, by posmakować jak wyszło. Nawet nie ukrywała swojego uśmiechu, stwierdzając, że serio jest dobre. - Ha! Nauki nie poszły w las! - rzuciła dumnie, gasząc ogień i jeszcze raz przemieszała kaszę, odstawiając ją na bok. - Świetnie Pani analityk, a po jakie licho zaniosłaś naczynia na stół? - zapytała samą siebie, prychając cichym śmiechem. - Polej nam wody i możesz siadać, już podaję - poleciła jeszcze, cofając się do stołu po talerze i zaraz wróciła. Nie było sensu przekładać dania do osobnych misek, gdy gotowało się dla dwóch osób. Zaczęła od porcji dla siebie, kasza z wierzchu była nieco chłodniejsza, dla Gava wygrzebała tą ze spodu. Dolała sosu i już zaraz niosła obiad do stołu.
- Jak byś chciał więcej sosu to śmiało sobie dokładaj, jeszcze spokojnie z dwie solidne porcje będą - uśmiechnęła się lekko i zajęła miejsce. - Smacznego - złapała łyżkę, ale w pierwszej chwili zerknęła na chłopaka, czekając aż weźmie pierwsze kęsy, chciała zobaczyć chociaż minę, ciekawa czy rzeczywiście danie mu podchodzi.
Akane
Uniknęła podcięcia, unosząc nogi do góry, przenosząc cały ciężar na dłonie, odskoczyła wtedy tak jak planowała, nie spuszczając go z oczu. Uśmiechnęła się, kiedy kolejny cios nie trawił. Z pewnością poprawił swój czas reakcji. Będzie musiała się bardziej postarać, jeśli będzie chciała wygrać tę przyjacielską walkę. Przysunęła rękę do siebie, gdy próbował ją złapać, potem, znowu podniosła nogi i wykonała kolejny skok. Normalnie wylądowała by na plecach oponenta, ale nie chciała go teraz męczyć swoim ciężarem, więc odbiła się tylko ręką od jego pleców, lądując tuż za nim. Wylądowała na rękach, trzymając nogi w górze, zrobiła szybki szpagat w powietrzu, który umożliwił jej wyprowadzenie serii szybkich kopnięć.
OdpowiedzUsuńOnyx
— Tak — potwierdziła. Nie chodziło jej o wspomnienia, takich pewnie miał już za sobą pewną, mniejszą lub większa liczbę, każdy miał. Ale nie każde objawiały się w snach. To chyba bardziej zależało od tego kiedy sam człowiek miał już dość dręczonych go wspomnień. Albo sam chciał się nimi dręczyć. Nie wiadomo. Podświadomość była bardzo ciekawą, acz niewdzięczną sferą, mało zbadaną na tym świecie mimo wszystko.
OdpowiedzUsuń— Albo nie odcisnęły się tak na Tobie — dodała swoje trzy grosze do jego wypowiedzi. Słuchała go, ale nie dał jej dojść do słowa, zanim nie zaproponował śpiewania
— Chcę — odpowiedziała. Wysłuchała go do samego końca. Piosenka była całkiem ciekawa. Sam zdawał się też mocno z nią utożsamiać. Usiadła koło niego, słuchając całości. Kiedy skończył, uśmiechnęła się delikatnie.
— Kiedyś byłeś Ty kontra koszmarne wspomnienia i ewentualnie ktoś komu się zwierzysz, teraz miałeś dzieci w drodze, sytuacja bez wyjścia, byłeś najbardziej sam, prawda? A przynajmniej tak Ci się wydaje. Ale nigdy nie jesteś sam. Też mam piosenkę. Chcesz posłuchać? — zaproponowała, układając dłonie na pianinie. Zaczęła wygrywać powolną melodię.
— Budzi cię mój głos A w nim jej wołanie Oswój w sobie strach Znów otwórz umysł przed nocą
Zamknij oczy Zaufaj mi I porzuć światło Nigdy nie jesteś sam Na czas wyziębienia, szukasz wsparcia cienia Nigdy nie jesteś sam Niech działa trucizna Poczujesz jej żar Zamknij oczy
Zaufaj mi I porzuć światło Nigdy nie jesteś sam Na czas wyziębienia, szukasz wsparcia cienia
Nigdy nie jesteś sam A żyjąc wewnątrz, znasz już sny Jestem z tobą, nie jesteś sam
Wkrótce już uwolnisz się Od kajdan co pętały cię Nigdy nie jesteś sam A żyjąc wewnątrz, znasz już sny Jestem z tobą, nie jesteś sam — zakończyła i spojrzała na niego. — Jak bardzo byś sobie nie wmawiał, wszedłeś już do serc tak wielu osób i rozpakowałeś się tam na dobre, że nieważne jak wiele koszmarów będziesz śnił, jak często obudzą Cię w środku nocy, rano zawsze spotkasz kogoś, kto może Cię z nich wyrwać, jak dasz mu szansę — tym razem już po prostu to powiedziała, posyłając mu delikatny uśmiech.
Darcy
- No wiesz, jeszcze zębów nie mają, a Ty już byś chciał na nich przyoszczędzić - rzuciła rozbawiona.
OdpowiedzUsuńWidząc jak smacznie zajada uśmiechnęła się mimowolnie i sama wzięła pierwszą łyżkę. Nie był to może gulasz spod ręki Shi, ale nieco przerobiła jego skład, by bardziej dopasować danie pod siebie, więc cieszyła się z efektu końcowego. - Cieszę się, że Ci smakuje - przyznała. - Może niedługo odzyskam swój utracony, kucharski honor - uśmiechnęła się pod nosem. - Chociaż te przesolone ziemniaki to był tak wielki cios, że nie wiem czy kiedykolwiek podniosę się z kolan... - wspomniała gar, na którym sól dosłownie osiadła, gdy pewnego dnia w Lustrze przyszło jej gotować. Rozbawiona przytaknęła głową. - Gulasz do powtórzenia, chociaż pewnie następnym razem przygotuję coś innego, tak dla porównania - rzuciła luźno. Nie zamierzała przecież karmić go jedynie gulaszem.
Akane
Uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Ou, no tak... Będzie na waciki - zaśmiała się krótko i zaraz prychnęła pod nosem, patrząc po nim przenikliwie. - Ach daleka droga. Następnym razem Ty gotujesz kochanieńki, zobaczymy w jakim stanie będzie Twój honor - pokazała mu język, nadal lekko się przy tym śmiejąc. Zaraz przytaknęła głową.
- No ja myślę, żadnego lizusostwa, muszę wiedzieć nad czym popracować, gdyby jakieś danie nie wyszło - dodała z uśmiechem. W danej chwili nie miała w swoim "menu" zbyt wiele potraw, ale przecież zawsze szło je urozmaicić. Na wieści o Tonym uśmiechnęła się pogodniej. - Tak, też dostałam list. Już nie mogę się ich doczekać. Ciekawe jak tam Keva, no i Grima... O Tonego mniej się martwię, wyglądał na zadowolonego, gdy ich opuszczałam. Mam nadzieję, że nic się nie zmieniło, a jak zmieniło to na lepsze - przyznała, wcinając gulasz.
Akane
W końcu trafiła. Dobrze dla niej. Jednak cios najwidoczniej nie zrobił na nim większego wrażenia. Dalej trzymał się na nogach. Wracał do formy, był wytrzymalszy, jeszcze parę tygodni temu po czymś takim pewnie już by leżał pokonany na ziemii. Gdy widziała, że zmienia pozycję, sama wstała na równe nogi. Prosta, czysta szarża, tego łatwo było uniknąć. Zawsze skakał w prawo, więc przesunęła nogę w lewo. Zaśmiała się. Nareszcie, rezygnował z nawyków, atakował z różnych stron. Trafił ją za pierwszym razem w żebro, wykorzystała impet, żeby przesunąć się w przeciwną stronę.
OdpowiedzUsuń— Ładnie! — dodała dalej ze śmiechem na ustach, marszcząc brwi. Zaczynała się bardziej skupiać na samej walce. Uniosła rękę do góry i gestem dłoni zaprosiła go do kolejnego ataku. Chciała zobaczyć czy da się sprowokować, jeśli tak, miała kontrę, która byłaby w stanie powalić go już teraz, jeśli nie, to walka, adrenalina, będzie improwizować. Zdecydowanie jej się to podobało.
Onyx
Przytaknęła mu głową, bo doskonale o tym pamiętała.
OdpowiedzUsuń- Jadłam, ale na tyle dawno, że w trosce o Twoją pamięć muszę sprawdzić czy nie zapomniałeś co jest pięć - zrobiła w jego stronę jakąś głupią minę i zadowolona wzięła kolejnego kęsa. - Chętnie się ugoszczę, musisz mi tylko jeszcze nakreślić mapę do Twojej kuchni - poruszyła zabawnie brwiami. Urzędował w kilku więc lepiej było się upewnić. Spojrzała po nim z lekkim uśmiechem, gdy wspomniał o świecie, była pewna, że sam chętnie by się o tym dowiedział na własną rękę. - Z perspektywy Tonego to mogą być dość ciekawe spostrzeżenia - przyznała rozbawiona i ponownie mu przytaknęła głową. - Myślę, że skoro już namówił Grimę by tu przyszła to planują razem osiąść. Ri zawsze marzył się ciepły, rodzinny kąt... Już widzę jak Tony stawia im jakiś fantazyjny domek na wysokościach - uśmiechnęła się przymykając przy tym lekko oczy, zaraz je otworzyła by spojrzeć na Gava z uśmiechem. - O ile Rei ich w ogóle wypuści, akurat u niej ciepła im nie zabraknie - przyznała rozbawiona.
Akane
Ogłuszenie a nie zabicie przeciwnika? Brzmiało bardzo w jego stylu. Dla niej było bezsensowne. Jeśli coś miało truć, to powinno truć skutecznie, zabić raz i porządnie, a nie zwyczajnie osłabiać potencjalną ofiarę, no ale to była ona. On sam wybierze sobie swoją ścieżkę, nie miała zamiaru narzucać mu swoich przekonań. Nie chciałaby tego od niego, więc musiała uszanować poglądy Acaira.
OdpowiedzUsuń— Ale może nie testuj na sobie, co? Masz do tego tendencje — przypomniała mu tylko. Co jak co, ale nimhem nie powinien bawić się na sobie. I tak był już podruty latami spędzonymi w Fasach, nie warto było dodać więcej, kiedy nie znał dokładnego efektu.
— Nic specjalnego, wybieram się do Slavit do informatora, a potem do Argaru. Aktualnie jako egzekutor nie mam żadnych zleceń, chyba, że coś się zmieniło, a jeszcze o tym nie wiem. Aktualnie chcę wiedzieć jak tam nastroje w Polszy w geście naszych nadprzyrodzonych znajomych, żeby znowu nie wpadli przypadkiem w jakąś pułapkę — wyjaśniła cel swojej podróży. Tutaj, do Lerodas i tak zaszła tylko po to, albo aż po to, żeby spotkać się z bratem.
Onyx
Wiedział, ale chyba jednak czasami zapominał, zwłaszcza w nocy.
OdpowiedzUsuń— Ale koszmary dalej Cię nawiedzają, jeśli Cię to pocieszy, też się budzę często z krzykiem, ale… mam Abyss, mogę do niej wyjść, zobaczyć, że dalej jest ze mną, żywa, cała, to pomaga. Myślę, że Yensen i Febe też mogliby Cię zapewnić, albo Fasolki, albo Akane, albo ktokolwiek, do kogo możesz się zakraść w nocy, zobaczyć, że śpi bezpiecznie i mimo wszystkich złych rzeczy, dalej wszyscy są tutaj bezpieczni i szczęśliwi — powiedziała jeszcze, bo nie potrafiła akurat tego zatrzymać. Gave często mówił, że niczego nie potrzebuje, że sobie poradzi, że nie chce nikomu wchodzić na głowę, nawet jeśli ktoś chciał i czekać, aż mu na tą głowę w końcu wejdzie. Zaraz jednak urwała. Jeśli sam tego nie zaakceptuje, to ona go nie namówi. Zaśmiała się i wygrała początek melodii przygotowanej na imprezę dla Tonego.
— No to dawaj, zachwyć mnie, żebyś zakochaną parę też zachwycił, wirtuozie! — odpowiedziała i zaczęła znowu monitorować jak idzie mu praca.
Darcy
Ucieszył go brak sprzeciwu chłopaka, chociaż radości na twarzy raczej ciężko było u niego teraz szukać. Spiął się, gdy Gave otworzył drzwi, czuł serce walące w piersi, ale ostrożnie wsunął się do środka. Najpierw głowa, co by upewnić się, że nic nie wyskoczy zza skrzydła. Propozycja o alkoholu brzmiała teraz w jego uszach bardziej jak "ble ble ble"... Najpierw musiał dotrzeć do celu... Stolik... Bacznie obserwował otoczenie, wsuwając się głębiej i w końcu usiadł. Siedział sztywno.
OdpowiedzUsuń- Co mówiłeś? - zapytał towarzysza i poprosił o coś mocnego, gdy ten powtórzył swoje pytanie. Nie było najgorzej, plecy miał bezpieczne, a ludzie z tych stron jakoś nie specjalnie zwracali na niego uwagę. Kiedy Gave wrócił z ich zamówieniem, Mohe od razu umoczył usta i głośno odetchnął.
- Huh... Dobrze jest, tak, dobrze jest... - potarł dłonie o uda, chcąc dodać sobie otuchy, ale nagle drgnął, widząc jak na wyróżniony piedestał wskakuje drobna, granatowowłosa dziewczyna.
- Hej, hej! - Akane przywitała się z pogodnym uśmiechem. - Piosenkę, którą teraz zaśpiewam proszę traktować z dystansem, nie jest zwrócona do nikogo personalnie, chociaż postaram się byście odnieśli inne wrażenie - zapowiedziała z lekkim śmiechem i dała znać grajką, że mogą zaczynać.
An stojąc na środku sceny zaczęła wytupywać nogą rytm melodii.
- Oni myślą, że mnie znają lepiej niż ja - pokazała na siebie. - Rozmawiali ze mną raz, a może dwa - wyliczyła na palcach. - Ja sama dobrze nawet nie wiem ile warstw i sprzeczności w sobie mam - rozłożyła powoli ręce i wzruszyła ramionami. Spojrzała na widownie z zadziornym uśmiechem pod nosem, powoli zbliżając się do krawędzi sceny.
- Słyszę jak mówią ciągle, że jestem za - zarzuciła włosami - za mądra, za głupia, za dobra, zła... - znowu spojrzała po klientach siedzących najbliżej sceny. - Nie wiem, po co słuchać Was mam, po co słuchać Was mam, skoro i tak... - zakręciła się dookoła własnej osi i zeskoczyła na podłogę. - Nigdy nie wystarczę Wam... - skandowała z rozbawieniem na twarzy, tańcząc między stolikami. Ton śpiewanej piosenki nie był pretensjonalny, raczej bardziej trafiał w "mam to gdzieś" niż cokolwiek innego. Dziewczyna zatrzymała się przy ścianie i oparła o nią barkiem.
- Raz chcę być sama, stoję po boku - pokazała palcem na swoje stopy i zaraz wysunęła się bliżej środka sali by zakręcić lekko biodrami, tańcząc w miejscu - Raz wolę wśród ludzi i tańczyć na środku - posłała szybki uśmiech najbliższym klientom i dalej ruszyła między stolikami, jednak tym razem w stronę sceny. - Raz zaplanuję, raz zmienię trasę - wyliczała dalej na palcach i gestykulowała tak, by słowa pasowały do jej ruchów. - Dziś się pogubię i jutro odnajdę - zbliżyła się do jednego mężczyzny i poprawiła mu kołnierzyk przy koszuli -Przy Tobie grzeczna - pokazała kciukiem na losowego typa za sobą - a przy nim psotnik - odsunęła się by ruszyć dalej. - Ciężko pracuję, robię głupoty - wróciła na scenę i przyłożyła dłoń do serca. - Jestem spokojem - spojrzała zadziornie po zebranych - mogę być ogniem. Życie na speedzie - zwolniła kroki - dzisiaj chcę wolniej - stanęła na środku sceny, dalej wyliczając. - Słyszę jak mówią ciągle, że jestem za, za mądra, za głupia, za dobra, zła... - odśpiewała refren, wędrując po scenie i zaraz zakończyła, by z szerokim uśmiechem się pokłonić. - Zaraz do Was wracam - rzuciła po czym ruszyła w stronę baru by ugasić pragnienie i zebrać kilka opinii co do występu.
Mohe patrzył na ten pokaz trochę jak zaczarowany, nigdy nie widział czegoś podobnego, a jako człowiek był bardziej podatny na nadprzyrodzone zdolności. To całe "mam to gdzieś" było dla niego tak zaraźliwe, że poczuł się o wiele swobodniej w tym miejscu i tłum znacznie mniej mu przeszkadzał.
- Wow, to było kurewsko ciekawe! - przyznał i klepnął się w udo by zaraz spojrzeć po Gavie. - Tobie też się podobało? - zapytał, Miał znacznie lepszy humor niż na wejściu do gospody.
Mohe i An
Mohe ponownie zmoczył usta w trunku i zaraz uniósł wysoko brwi.
OdpowiedzUsuń- Ou... Córka wodza i... - nie dokończył bo w sumie nie miał pojęcia jakby mógł ją nazwać względem samego Gava. Czaruje głosem? Nie ukrywał zaskoczenia, a z drugiej strony, tak, czuł się zaczarowany. - A myślałem, że kontrola żywiołu to już dużo - przyznał. Najwyraźniej w tym miejscu można było się spodziewać o wiele więcej niż ktokolwiek przypuszczał. Aż poczuł ciarki na plecach, gdy Gave wspomniał o rozruszaniu umarlaka. Czyżby dziewczyna ożywiała zmarłych tym swoim głosem? Już chciał o to pytać, ale zobaczył, że Akane wraca na scenę i zainteresowany nadstawił ucha. Czyżby jeszcze jeden występ?
- Dobra, dobra Sven, żeby nie było za wesoło, specjalnie dla panów z czwartego stolika damy coś smętniejszego. Krótka nuta, z krótkim przesłaniem. Każdy z nas ma w końcu czasem gorsze dni, prawda? - An rzuciła w tłum i wymieniła kilka zdań z grajkami, by poinformować co chce zaśpiewać. Pierwsza poszła melodia.
- Gdybyś był, a nie bywał... - doszły słowa. Tym razem dziewczyna stała spokojnie, wczuwając się w rolę. Odegranie jej nie sprawiało aż nadto problemu, sama miała swoje sercowe wątpliwości i chociaż tekst nie pokrywał się z nimi w pełni, to widziała pewne podobieństwa. - Raz na jakiś czas... Byłabym wreszcie czyjaś, nie bezpańska aż tak... - zaczęła lekko się kołysać w rytm melodii. Bezpańska... Brzmiało strasznie, ale w kontekście usłyszanej historii, pasowało jak ulał. - Jesień trwa rdzawych liści czas, kaloszy peleryn i mgły. Jesień trwa, szpetnej aury czas, pod płaszcze się pcha, wyziębia nam serca... wiatr - uśmiechnęła się kącikiem ust. Wiatr był dla niej tu dość symboliczny, w końcu Tony władał tym żywiołem. - Gdybyś miał, a nie miewał... - to już mogła odnieść do własnych odczuć - ... czas i chęć, i gest... Byłabym na wyłączność, a nie ogólnie dostępna... Jesień trwa... - zaśpiewała do końca, spokojnie kołysząc się do melodii i wędrując po scenie, ale bez większych atrakcji.
- Ale przeskok... Niesamowite, ale ona umie się wczuć, ha! - Mohe zdawał się zachwycony występem. - Na co dzień też tak raz przeskakuje? Raz roztańczona, a zaraz smutna? - zapytał zainteresowany, a An podziękowała za występ, informując, że na dziś kończy tym "do kieliszka" występem.
Mohe i Akane
Burza emocji? No nieźle... Już chciał zadać kolejne pytanie, ale chłopak wstał nagle i... Wskoczył na scenę? Mohe zamrugał oczyma wyraźnie zaskoczony. Już sama zapowiedź utworu była dość intrygująca, a piosenka... Indianin wziął po prostu sporego łyka swojego trunku.
OdpowiedzUsuńAkane z kolei stała przy barze, podeszła do Svena, jednego z mieszkańców, który sam poprosił ją o ten utwór, bo właśnie zalewał smutki i skoczne nuty nie były mu zbyt w smak. Zdążyła go jednak jedynie klepnąć w ramię i rzucić jakiś pocieszający tekst, gdy usłyszała Gava i odwróciła się gwałtownie w stronę sceny. Był tutaj? Dzisiaj w gospodzie było dość tłoczno, najwyraźniej go nie zauważyła. Och nie... Oparła się łokciem o blat baru, zaciekawiona co też chłopak zaśpiewa, praktycznie pewna, że będzie to miało z nią jakiś związek. Nie spuszczała go z wzroku, upijając tylko od czasu do czasu sok ze swojego naczynia. Kiedy na koniec i on na nią spojrzał, uśmiechnęła się delikatnie do własnych myśli. Głupek... Kiedy chłopak zszedł ze sceny, ona odwróciła się przodem do baru, jednak na jej buzi rozciągał się tajemniczy uśmieszek. Poprosiła dolewkę i po chwili ruszyła w stronę Gava i... Teraz widziała, że siedzi z jakimś chłopakiem.
Nim Akane podeszła Mohe spojrzał po Gavie z lekką konsternacją w oczach.
- Em... Jasne... Ale... Ty nie czarujesz głosem, co nie? - wolał się upewnić. Nie był do końca przekonany czego tu przed chwilą doświadczył, ale czuł dziwny niepokój. Chrząknął zaraz, widząc jak Akane nadchodzi, chciał dać jakiś znak przyjacielowi.
- Hej, nie zauważyłam Cię wcześniej, wybacz - zaczęła dziewczyna, patrząc po Gavie. - Ładny występ - uśmiechnęła się pod nosem i zaraz spojrzała na nieznajomego. - Miło poznać - wyciągnęła do Mohe dłoń, a on siedział chwilę jak słup soli by zaraz wstać i uścisnąć rękę.
- Ooo, tak, mi też - wstał dość gwałtownie i uśmiechnął się szarmancko po czym lekko ukłonił, dotykając dłonią swojego mostka. - Ach, znaczy... - spojrzał po Gavie. - Jak to tam było z tym waszym powitalnym tańcem? - zapytał, mimo, że doskonale pamiętał.
- Powitalny taniec? - Akane spojrzała po Gavie zaskoczona, a Mohe poruszył do niego zabawnie brwiami.
Mohe i An
Czy on ją właśnie małpował? Panie przodem, tak? Najwidoczniej nie dał się złapać w pułapkę. Szkoda. Mogła wygrać i mieliby już ten pojedynek z głowy. Wolała nie robić z niego przynęty mimo wszystko. Była bezpieczniejszym wyborem. Postawili jednak oboje na zakład, więc aby wyszło na jej, musiała wywalczyć sobie to zwycięstwo. I dobrze. Taka forma dyskusji najbardziej do niej przemawiała. Prosta, czyny wyrażały wszystko, a słowa były zbędne. Zaśmiała się na to zaproszenie. Oczami wodząc po okolicy, byli na dobrą sprawę na otwartym polu, łąki i drogi, żadnego terenu, który można by wykorzystać poza piaskiem. Skoro nie chciał po dobroci, musiała po złości. Rozpędziła się w jego stronę i skoczyła tuż przed nim, łapiąc go za materiał ubrania. Pociągnęła go za sobą w trakcie lądowania, żeby rzucić nim o ziemię. Były sposoby, żeby się z tego wyrwać, były sposoby, żeby uciekł jej przed lądowaniem, ale w trakcie walki i tak mu ich nie zdradzi.
OdpowiedzUsuńOnyx
Tego się nie spodziewała. Nie tylko zatrzymał ją w miejscu, zatrzymał impet, który chciała wykorzystać do przeskoczenia przez niego. Nie miała zamiaru wylądować na ziemii. Tężyzna fizyczna mu wracała. Meliodas z Yensenem z pewnością nauczyli go też całkiem niezłego taktycznego myślenia. Gdyby walczyli na śmierć i życie, w takiej sytuacji, miałby naprawdę łatwą drogę do pozbawienia jej dalszych przygód. Nieźle. Gdy ją pstryknął, nie mogła sobie pozwolić zostać na dole, zamieniła ich szybko pozycjami. Mimo wszystko była zbyt dumna, żeby zaakceptować zwycięstwo w tak żałosny sposób. To nie była wygrana. Zmarszczyła brwi.
OdpowiedzUsuń— Remis — rzuciła do niego, wstając z chłopaka. Nie wygrała z nim. Nie w taki poniżający sposób, kiedy sam oddał zwycięstwo. Będzie musiała więcej trenować sama, bo inaczej wygra z nią pojedynek, gdy będą walczyć, gdy wróci już do pełnej formy.
— Nie tylko ubezpieczasz tyły. Ja będę zajmować bestię, a Ty musisz ją dobić — zaczęła wyjmując z kabury portret zwierza — Musisz celować w jedno z tych miejsc — wskazała mu palcem — Tylko tam ma zwykłą skórę zamiast kamienia i tam można go przebić, albo w oczy do mózgu. Nie będziesz tylko stać i patrzeć, spokojnie — dodała jeszcze, dając mu czas na zapoznanie się ze szkicem. Później ruszyła z nim w dalszą drogę, żeby zdążyli sami go wybudzić, a nie czekać aż sam będzie czekać na nich wyspany i pełny energii.
Onyx
Prychnęła cichym śmiechem.
OdpowiedzUsuń- No mam nadzieję, dobrze by było mieć chociaż trzy popisowe dania z zanadrzu – przyznała ze śmiechem. Słysząc o pieczonym żabodziku przytaknęła głową z aprobatą na twarzy. – Tak, brzmi kusząco, tego na pewno chętnie posmakuję – stwierdziła z uśmiechem, który nieco się poszerzył na wzmiankę o odpowiedniej chmurce. Przytaknęła mu już tylko głową. Spojrzała po chłopaku nieco cieplej, to jak mówił o Tonym samo w sobie świadczyło, że i on za nim tęskni, a komentarz o wspólnej budowie domu wcale nie brzmiał jak marudzenie. An zaśmiała się krótko.
- Jestem pewna, że i on pomoże, gdy rzeczywiście przyjdzie i nam stawiać domek – stwierdziła i lekko uniosła brwi przy kolejnym pytaniu. – Tony i Grima? Hm… Myślę, że tak na poważnie to już są. Pasują mi do siebie, uzupełniają się. Widzę to szczególnie po tych przejściach Tonego. Ri jest bardzo czuła ale i niesamowicie żywotna oraz radosna. Ciężko przy niej mieć kiepski humor. Jestem pewna, że nasz blondasek otrzymał od niej zarówno wsparcie, jak i wiele powodów do uśmiechu. Myślę, że będą mieli kilka tematów do dopracowania, ale w danej chwili widzę ich razem, wspólnie postrzelonych – przyznała z lekkim uśmiechem. – Tony wleje w jej głowę odrobinę zdrowego rozsądku, jako jeden z niewielu jest w stanie odpowiedzieć na jej wszystkie pytania, a nawet jak nie zna odpowiedzi to poszukają jej razem, tak więc jedno i drugie wyciąga z tej relacji coś dobrego dla siebie, jednocześnie dając coś od siebie – stwierdziła ostatecznie. – Jak dla mnie brzmi to dobrze i przyszłościowo. Chociaż zobaczymy, równie to może wyjść.
Akane
Miło było usłyszeć taki komentarz, An uśmiechnęła się do Gava.
OdpowiedzUsuń- Dzięki, uznajmy więc, że co najmniej trzy - przyznała z lekkim śmiechem i przystała na ich ustalenia. Świeżo upolowany żabodzik rzeczywiście mógł być nie lada atrakcją. - Jak będziesz chciał to możemy go upolować razem, co nieco byś mi pokazał - zaproponowała, bo w tym temacie Gave zdecydowanie miał lepsze doświadczenie. Na stwierdzenie co do wspólnej budowy zaśmiała się. - Oczywiście, że pożremy, jak to zwykle mam w zwyczaju z Tonym, ale chwilę później będzie już dobrze, a ostatecznie będziemy się śmiać z własnej głupoty - stwierdziła rozbawiona. Zaraz jednak pokręciła głową. - No co Ty, ona przecież nie jest taka cały czas. Wędrowałam z nią do Terry i... - zaśmiała się - ... no dobra, jest trochę męcząca - przyznała. - Ale ma też dużo trafnych uwag - dodała i spojrzała po doskakującym Gavie, uśmiechając się pod nosem. - Hej! - drgnęła zaskoczona, gdy złapał jej piersi i spaliła buraka, nadal jednak rozbawiona, prychnęła cichym śmiechem na tego pstryczka w nos, a gdy skrzyżował ich wzrok uśmiechnęła się zadziornie. - No nie wiem, nie wiem, w Twoim wykonaniu wyszło to całkiem znośnie - przyznała, jednak nie oponowała, gdy się odsunął. Poprawiła tylko włosy i wzięła kilka ostatnich łyżek gulaszu. - Tak właściwie to tylko moje przypuszczenia, myślę, że Tony sam ochoczo zdradzi swoje teorie. Czasami bywa zaskakująco prosty - stwierdziła z lekkim uśmiechem. - Chcesz dokładki czy najedzony? - zapytała.
Akane
Sfera umarłych? Spojrzał po chłopaku marszcząc brwi, a gdy nagle przy ich stoliku pojawił się duch, drgnął tak wyraźnie, że aż razem z krzesłem wpadł w ścianę. – O żesz kurwa! – huknął, skupiając na sobie kilka spojrzeń, ale nawet to nie sprawiło by czuł się w konieczności zmieniać pozycję. Jakoś tak nie przywykł do takich widoków… Jeżeli szamani rzeczywiście widzieli takie cuda na co dzień to nawet rozumiał skąd ich obłąkanie. Gave najwyraźniej też miał coś w sobie z szamana… Mohe wziął głęboki wdech i spokojny wydech, dobrze, że zmora dość szybko zniknęła. Kiedy tylko to się stało chłop złapał naczynie i wyzerował swój trunek. Skoro to było „normalne” to wolał nie wiedzieć cóż takiego argarczycy uważali za niesamowite.
OdpowiedzUsuńNa podpowiedzi Gava nie oponował, skoro już ktoś miał się z nim wydurniać to mógł powtórzyć te ruchy, stanął w rozkroku, klepnął trzy razy dłońmi o uda i…
- Eee… Mogę ucałować Twoją rękę? – rzucił inny tekst, który słyszał kiedyś w cudzym dialogu, bo zapomniał co też za tekst polecił mu Gave. Oblizał się po tym sugestywnie, a Akane powstrzymywała śmiech na te całe przeboje.
- Muszę przyznać Mohe, że w Twoim stroju te całe ruchy wychodzą o wiele lepiej, chyba będę musiała poprosić ojca by wprowadził podobne na ten niesamowicie ważny powitalny taniec – przytaknęła głową i nawet wysunęła rękę.
- W ramach wdzięczności za ten piękny gest, tak, możesz ucałować rękę – odparła, a Mohe posłała Gavovi uroczy uśmiech i pochylił się do dłoni by ją cmoknąć, a po tym spojrzeć Akane w oczy.
- Takie powitania to ja lubię – przyznał.
- Nie zapędzaj się, bo za pyszność odcinamy język – odparła nad wyraz poważnie by ostatecznie w końcu się zaśmiać i skupić uwagę na Gavie. – Nie będę przeszkadzać, idę do Fasolek. Wpadniesz dziś do nas w wolnej chwili? – zapytała, a biedny Mohe stał nieco skonfundowany.
Mohe i An
Uśmiechnęła się zadziornie, chociaż policzki wciąż były rumiane. Patrzyła po nim, gdy tak zaczepnie dotykał jej kończyn, a słysząc puentę, zaśmiała się i pokręciła głową. Oparła ją na dłoni, a łokieć na stole, sama lekko pochylając się w stronę Gava. - Uważaj bo może się okazać, że to te sflaczałe rączki są głównym składnikiem tego pysznego gulaszu - wstała od stołu i schyliła się do ucha chłopaka. - A na zasiedziałe nóżki, na plaży nie narzekałeś - rzuciła z przekąsem po czym zebrała talerze i pokazała mu język, ruszając w stronę kuchni. Zaśmiała się na stwierdzenie o cierpliwości.
OdpowiedzUsuń- Zdecydowanie Twoja osoba ma w tym największy udział - przyznała rozbawiona, przepłukując talerze. - W razie co zostawiam przy garze talerz, tak co byś mógł poćwiczyć te swoje sflaczałe kończyny i sam się obsłużyć, jak Cię najdzie ochota - rzuciła zaczepnie.
Akane
— Remis. Taka wygrana to żadna wygrana. Zmierzymy się poważniej z większą siłą jak będziesz w pełni sił. I Gave, nigdy nie będę z Tobą walczyć na poważnie. Jestem zabójcą, gdybym chciała z Tobą walczyć na poważnie, celowałabym w martwy punkt, żeby odgryźć Ci tyle mięsa, żebyś się wykrwawił. Mogę dać z siebie wszystko w przyjacielskim pojedynku, ale nie zawalczę z Tobą jak zabójca — wyjaśniła. Taka była prawda. Tutaj mogła go przetrzymać na wymęczenie. Co zresztą się stało. Szybciej niż myślała, ale najwidoczniej to adrenalina za bardzo jej podskoczyła w trakcie walki. Mimo wszystko nigdy nie walczyła z kimś znajomym na poważnie, musiałaby wtedy naprawdę próbować kogoś zabić. Argarczyka trzeba było zabić bez honoru. Szybko, skutecznie, zanim użyje swoich mocy. W realnej walce tylko tak miałaby z nim szanse, gdyby sam zaczął używać swoich duchów, walka byłaby długa niesprawiedliwa, a ona nie miałaby jak zmniejszyć sobie drogi, walcząc z nim i z kimś kogo nie mogła trafić.
OdpowiedzUsuń— Pamiętaj, że pod oczami ma pysk, ale jakoś damy radę. Desorda i do przodu! — zaśmiała się, podając mu rycinę, gdyby chciał się bardziej przyjżeć i ruszyła w dalsza drogę. Musieli w końcu dotrzeć do jaskiń, gdzie spały te przepyszne monstra.
Onyx
— Tak, dlatego poważna poważna walka nie ma sensu. Uczciwie pewnie Ty byś wygrał, nie stanęłabym raczej z Tobą do otwartej walki — przyznała. W jej mniemaniu był to komplement. W końcu właśnie mu powiedziała, że gdyby oboje byli poważni, nie mogłaby z nim walczyć z honorem, gdyby chciała ujść z życiem. Bez elementu zaskoczenia walka byłaby przynajmniej trudna i niebezpieczna. Z pewnością ciekawa, ale gdyby miała zlecenie na jego głowę, zrobiłaby to po cichu, tak, aby nawet nie wiedział, że czai się na niego w pobliżu.
OdpowiedzUsuń— Mniej więcej na poważnie — odpowiedziała. W szczerą walkę wolała z nim nie wchodzić. On nie używał swoich mocy, więc ona nie miała zamiaru iść przy nim na całość. Chciała być uczciwa, skoro on się ograniczał, ona też powinna.
— Przyrządzę, ale nawet ja nie zjem całego od razu, część się pewnie zabierze do Argaru — wyjaśniła mu. Cieniostwory były sporych rozmiarów, nawet jak na jej apetyt. Nie mówiła, że dużo zostanie, ale zawsze czymś będzie można jeszcze z kimś się podzielić. Nie znała osoby, której cieniostwór by nie posmakował, przynajmniej te jadalne części.
Dyskusje przyspieszyły czas wystarczająco, że znajdowali się już w pożądanej okolicy. Onyx przystanęła na chwilę, przykucnęła i zaczęła wypatrywać śladów. Powąchała pobliskie drzewo i skrzywiła się.
— Dobra, są halle — mruknęła. Ulubiona zagryzka tych zwierząt, a to oznaczało, że któraś z tych jaskiń musiała mieć w sobie tego pysznego cieniostwora.
Onyx
Zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Czy ja wiem, czy taki inny. Osobiście śmiało mogłabym stwierdzić, że udało mi się upolować całkiem niezłego byka - rzuciła przez śmiech i sama poruszyła zabawnie brwiami. Na propozycję treningu uśmiechnęła się zadowolona. - Dzięki, jak tylko pozbędziesz się kul to bardzo chętnie skorzystam z zaproszenia - przyznała. Ostatnio trenowała głównie w samotności, czasem ktoś się napatoczył, ale miło będzie trochę urozmaicić ruch. Może nawet podpatrzy coś od chłopaka i doda do własnych treningów? Po ogarnięciu talerzy przyniosła wodę by dolać do ich naczyń i sama ruszyła na kanapę, obok Gava, kładąc kubki na pobliski stołek.
- Właściwie to... Mam kilka prób przed powitalnym koncertem, małe co prawda nie przeszkadzają, bo pół gospody nad nimi lata, jak nie dziadek to ciotki i wujki, więc nie ma potrzeby tutaj, ale... - lekko przygryzła swoją wargę. - Możesz je oczywiście zabrać na ten czas, ale fajnie jakbyś zabrał je jutro tak... jakoś po południu do wieczora? Chciałabym przejrzeć kilka ksiąg, szukam wszelkich wzmianek o Latrala i mam kilka pozycji do sprawdzenia. Przydałaby się cisza i spokój - przyznała.
Akane
Prychnęła.
OdpowiedzUsuń— Niewielka część to zostanie z tego cieniostwora, lubię jeść, pamiętasz? — odpowiedziała mu. Nie wszystko z tego zwierza i tak było jadalne, to co się nadawało, cóż, może i całego z nim nie pochłonie na raz, ale to co zostanie, nie była pewna czy nadawałoby się do oddawania głodującym, a samej sobie też nie zamierzała od gardła odbierać. W końcu sama głodowała, niezupełnie, ale potrafiła zjeść tak dużo na raz, że równie dobrze możnaby ją uznać za biedną, głodującą damę, przynajmniej jeśli chodziło o targowanie się o większą porcję cieniostwora, jej ulubiony rarytas.
— Tak, halle znaczą teren moczem i odchodami, śmierdzi skurwysyńsko — skomentowała. Zobaczyła jak wspina się na drzewo. Dobrze, całkiem niezły punkt do obserwacji. Sama zaczęła szukać jaskini, czy jakiegoś ciemnego miejsca, gdzie potencjalna ofiara mogłaby się znajdować. Szybko znalazła trop po kępie sierści, a później ruszyła za kolejnym obrzydliwym zapachem. W końcu dotarła do śpiącego zwierza. Jeszcze się nie obudził. Mogłaby teoretycznie zabić go teraz z kuszy, a przynajmniej spróbować wycelować w oko. Pytanie czy dźwięk by go nie obudził, a wtedy by spudłowała, bełt, mógłby polecić i zahaczyć o coś innego, co też rzuciłoby się na nich. Wzruszyła ramionami. Nie celowała w oczy, ale w łapy, tors, żeby mimo wszystko trafić na pewno w zwierza i go odciągnąć. Cieniostwór zareagował od razu, w przeciągu kilku minut Gave mógł zobaczyć jak Onyx biegnie ile sił w nogach, a tuż za nią była bestia. Cholernie blisko. Gdy byli już dostatecznie blisko, wyjęła bełt z kieszeni, kładąc się szybko na ziemi, obróciła się i wbiła mu stał w łapę, jakby chciała przytwierdzić go do podłoża. Próbował ją ugryźć, złapała dłońmi szczękę i zaczęli się siłować. Dobrze, że miała na sobie zbroję, przynajmniej na rękach i ramionach, inaczej pewnie pożegnały by już te kończyny.
— Czeekaam! — przypomniała się kompanowi.
Onyx
Widząc jak zsuwa z siebie spodnie złapała pobliską poduchę i rzuciła nim w chłopaka, śmiejąc się przy tym głośno.
OdpowiedzUsuń- Jak chcesz mi naprawiać wspomnienia to chociaż wcześniej uprzedź! - rzuciła rozbawiona. No co za chłop! Jednak co w rodzinie to nie zginie. - Głupek - podsumowała, wciąż się śmiejąc i kręcąc głową. - Ale przyznaję, jest całkiem niezły - dodała nadal z uśmiechem. Na pytanie o znalezisko spoważniała odrobinę i pokręciła głową. - Różne nazwy i jedynie wzmianki, ale... Nie nastawiam się na nic więcej. Wiesz... Wtedy, tam... Zanim Vievienne umarła i wpuściła mnie do głowy, wtedy zdradziła więcej niż potrzebowaliśmy. Nie zamierzałam tego rozkopywać, ale teraz... - lekko zagryzła zęby i zerknęła w stronę dziewczynek. - Dla samej siebie, dla nich, po prostu chciałabym wiedzieć na co właściwie mnie stać. W końcu to ona jako osoba dała ciała, ona i jej rodzina, jej rodzice właściwie... - oparła się o kanapę głową. - Chociażby ze względu na Veronę chcę spróbować lepiej poznać Latrala, chciałabym tam wrócić Gave, do ich świata. Tylko tam znajdę odpowiedzi na swoje pytania. Właśnie dlatego przydałby mi się Twój ojciec - wyznała na spokojnie. - Ale bez obaw, to plan, na pewno nie zerwę się nagle i nie ruszę bez wcześniejszych ustaleń - dodała.
Akane
Zaśmiała się.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, masz mnie - przyznała. To rzeczywiście wychodziłoby dość sztucznie.
Posłała mu lekki uśmiech, gdy przyznał rację co do korzeni, a na słowa o ojcu lekko zacisnęła usta. - A... - zaczęła, jednak lekko przygryzła wargę i dopiero po chwili spojrzała Gavovi w oczy. - A próbowałeś z Gavinem? - zapytała. - Tak ostatnio myślałam... Mamy ten nagrobek, wiem, że go tam nie ma, ale jest symboliczny. Czytałam, że symbole mają czasem ogromną moc... Może udałoby się chociaż brata jakoś... złapać? Zawołać? Nie wiem jak to dobrze nazwać - przyznała. - Już nawet nie chodzi o moją sprawę, ale tak po prostu... Co byś wiedział co tam u nich - dodała i zaraz zmarszczyła lekko nos, gdy go dotknął. Uśmiechnęła się delikatnie i zjechała głową po oparciu kanapy tak, by oprzeć ją o ramię Gava.
- Bez obaw, w pewnych sprawach już mi się trochę odechciało bycia samosią - przyznała z lekkim westchnieniem. - A może on to robi celowo? - naszła ją nagła myśl i lekko podniosła oczy do twarzy Gava. - Victor... Ma dość dziwne metody wychowawcze. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby to milczenie przeszło w jakąś prowokację - dodała cicho, głośno myśląc.
Akane
Mohe stał tylko sztywno, nadal zdezorientowany, podrapał się nawet po szyi i wrócił na swoje miejsce, zerkając do pustego naczynia. Cholera... Na komentarz Gava uśmiechnął się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Taa, jak czapka stanie - powtórzył i nawet z ulgą przyjął to pokrzepiające klepnięcie, a trunek przyjął z zadowolonym uśmiechem. Od razu zamoczył w nim ust i sam spojrzał za Akane, a potem na Gave. - Usypiacie fasole? To jakieś hasło? - zapytał, bo miał wrażenie, że teraz wie jeszcze mniej niż przed poznaniem dziewczyny.
Mohe
— To nie jest dobry kompan do zabawy..! — krzyknęła, dalej szarpiąc się ze zwierzem. Kiedy Gave się pojawił, udało mu się go zdezorientować na tyle, że złapała rękawicą za tchawicę i wyrwała mu część mięsa, do tętnicy nie trafiła niestety. Za szybko, za płytko, ale bestia odskoczyła. Gave też został rzucony. Wstała na równe nogi szybko i przyjęła pozycję bojową. Broni nie wyciągała. Była zbyt finezyjna do takiego starcia. Powinna walczyć bardziej brutalnie. Uśmiechnęła się lekko. Mieli problem, słyszała jak ziemia drży pod jej stopami, coś jeszcze się do nich zbliżało. Nie spuszczała oczu z aktualnego przeciwnika.
OdpowiedzUsuń— Gave, będziemy mieć towarzystwo — poinformowała go, patrząc jak cieniostwór wyskakuje na nią z rozpędu. Złapała jedną ręką za róg, a drugą za dolną część paszczy, wskoczyła na jego grzbiet, zmieniając tor biegu. Puściła paszczę i wbiła mu stalowe pazury w gałki oczne, pozbawiając tym samym wzroku, nastpnie naparła całą swoją siłą w dół. Zatrzymali się pod nogami bruneta. Zaśmiała się delikatnie, trzymając bestię na tyle na ile mogła w jednym miejscu. Mogła teraz ją zabić, oczywiście, że tak.
— Miałeś zadać kończący cios, ja jestem tylko przynętą — przypomniała mu z uśmiechem na ustach. Na tyle na ile mogła się uśmiechnąć z kłami zamiast policzków.
Onyx
Radziła sobie o wiele lepiej niż on chociażby. Po prostu nie chciała go zabijać, on miał to zrobić, ona pełniła rolę przynęty. Pamiętała jak się na nią obrażał za każdym razem, gdy sama kończyła żywot jakiegoś przeciwnika, którego sobie upatrzył. Wolała zapobiec temu póki miała okazję. Zeskoczyła ze zwierza, kiedy tylko Gave zadał kończący cios.
OdpowiedzUsuń— Już tak nie dźgaj go, bo popsujesz mięso, szyjkę ma całkiem smaczną — powiedziała. Miała jeszcze chwilę, zanim zaatakuje ich kolejne zwierzę, więc urwała sobie kawałek surowego mięsa na przekąskę, żeby szybko je połknąć. Potem chciała sama zwrócić uwagę kolejnej pysznej bestii. Westchnęła. Gdyby Meliodas albo Yensen go teraz widzieli pewnie dostałaby srogi wykład za głupie decyzje podczas walki. Bestia była w trakcie szarży na chłopaka. Onyx szybko się rozpędziła, aby zaraz zejść na ziemię, żeby wykonać szybki poślizg prosto pod tułów bestii. Zaparła się wtedy nogami, w tym samym czasie łapiąc jego łapę. Czuła się teraz trochę jak małe dziecko. Złapała impet w nogach i przeciągnęła bestię w bok z całej siły, aby stracił równowagę. Planowała go odciągać od zabijania towarzysza, siebie oczywiście też, ale jego też nie miała zamiaru osobiście pozbawiać życia.
Onyx
Lata niewoli w Terrze czasami faktycznie się przydawały. Z niektórymi bestiami było łatwiej walczyć bez żadnej broni, rzucając się na nie szybko, wykorzystując ich własną siłę, a tego żaden skrytobójca nie nauczy. Zaśmiała się, wykręcając łeb zwierzęcia, tak aby Gave miał lepszy kąt do wbicia mu miecza w oczy. Gdy kolejny padł już martwy, odetchnęła, strzelając karkiem. To było naprawdę ekscytujące kilka minut. Warto to kiedyś powtórzyć. Spojrzała na niego z zadowoleniem i rozbawieniem w oczach.
OdpowiedzUsuń— Będzie ciężko — zaśmiała się. — Ale nie mówię — dodała unosząc dłonie w górę w geście obronnym. Mimo wszystko jego zachowanie było co najmniej lekkomyślne. Akane by jej głowę urwała, gdyby coś mu się stało.
— Polecam każdemu — skomentowała na wspomnienie na adrenalinie. — Na początek zabrałabym je w inne miejsce, kto wie czy nie ma czegoś gorszego w krzakach, a jak zabijemy pół lasu, to nawet miasto nie zje takiej ilości mięsa, zanim się nie zepsuje — zauważyła, sięgając do swojej kabury. Związała truchła.
— Przenieśmy je w jakieś spokojniejsze miejsce i oprawimy — zaproponowała. — To ja je ciągne a potem odpocznę, a Ty będziesz skórować, za trofea dostaniemy niezłą sumkę — wyjaśniła, zakładając na powrót swoją maskę. Czuła zapach krwi zwierząt, przez co zaczynała już się ślinić, a surowego nie zacznie teraz jeść.
Onyx
Spojrzała po nim milcząc. Nadal miał wyrzuty sumienia? Kiwnęła głową, na znak, że rozumie i po prostu ułożyła głowę na jego ramieniu. Sama chętnie cofnęłaby czas i pewne sprawy załatwiła inaczej, ale w ostatecznym rachunku wcale nie czuła się źle, będąc tu i teraz. Uśmiechnęła się lekko na śmiech Gava i wróciła do niego spojrzeniem.
OdpowiedzUsuń- Kto to wie jak wpłynął na niego pierdol argarskich staruszków - rzuciła z nutka żartu w głosie, ale zaraz ponownie mu przytaknęła głową.
- Tak, racja, dziwnie to wszystko wygląda. Dobrze by było to sprawdzić - przyznała i zaraz uśmiechnęła się pod nosem, wtulając w niego i krzyżując wzrok.
- Niedowiarek. Jak dla mnie to po prostu szukasz argumentu by samemu rozeznać się w sprawie z ojcem - pokazała mu język. - Chociaż przyznaję, mogę mieć jeszcze pewne odruchy, ale... - ułożyła głowę przy jego obojczyku. - Mam za wiele do stracenia i szkoda mi po prostu czasu na popełnianie tych samych błędów - dodała. - Poza tym samosiowanie nigdy nie kończy się samosiowaniem, nie gdy masz taką rodzinę i bandę przyjaciół - spojrzała mu w oczy i zaśmiała się lekko.
Akane
— Na to liczę — odpowiedziała, gdy wspomniał o lepszej kondycji. — Yhym — dodała jeszcze, kończyć sznurować cieniostwory. Daleko nie szli, więc nie było większego problemu, aby przenieść te truchła. Poza tym, co z niej byłby za łasuch, gdyby nie poradziła sobie z przeniesieniem własnego obiadu. Gdy byli już na miejscu, odłożyła i rozwiązała ciała.
OdpowiedzUsuń— Lubię jeść, nic na to nie poradzę — zaśmiała się delikatnie, odkrajając sobie całkiem spory kawałek, potem zdjęła maskę i zaczęła jeść, nie odsuwając się jeszcze za bardzo od ciała. Fakt, jeśli chodziło o apetyt nigdy się nie zmieni. Zwłaszcza w kwestii mięsa. Uwielbiała soczyste steki, żeberka, golonki, po prostu wszystko. I właśnie poczuła jeszcze większy. Odkroiła sobie jeszcze jeden kawał, który dosłownie połknęła na raz, wzdychając przy tym z zadowolenia.
— Przygotuje ognisko i resztę, żeby je szybko wstawić — rzuciła, odchodząc w końcu od cienioswtorów, bo zaraz zje wszystko sama na surowo. A przecież on też miał coś z tego jeszcze spróbować. Z nią obok tych smakowitych zwierzaków raczej mógł zacząć się z tym powoli żegnać, powinna się wycofać.
— Przekażę, chciałam zabrać Rokarę do Argaru, trzyma już swój pierwszy topór, chce się pochwalić — odpowiedziała mu wesołym tonem. Była dumna ze swojej uczennicy. Tak szybko dorastała. Wróciła do niego wzrokiem, gdy wspomniał o listach. Akurat odpalała już ognisko.
— Piszesz do kogo jest. Jeśli chcesz wysłać do Maryl to piszesz Terra, córka Lashy z farmy z Bagiennej Puszczy i idziesz do najbliższego punktu pocztowego, kruk leci do Terry a stamtąd list dostarcza kurier, to taka międzynarodowa forma. Nazwy ulic są, ale nie w Terrze, tam masz po prostu wioski, klany i takie tam, ulice i numery domów są chociażby w Polszy czy Oclarii — wyjaśniła. — Ale na przykład Nory kontaktują się już inaczej, przez informatorów, żeby było bezpieczniej, może też powinieneś, skoro Polsza Cię szuka? — zaproponowała. — Jak idzie? — zapytała jeszcze, ciekawa, czy może zacząć już piec cokolwiek.
Onyx
Nie ukrywał zaskoczenia, gdy wyszło na jaw kim są Fasole.
OdpowiedzUsuń- Słyszałem już wiele określeń, ale to jest mi obce - przyznał lekko masując swoją szyję. Chyba musiał powoli przyzwyczajać się do takiej kolei rzeczy, tu raczej ciężko było nie być zaskoczonym. Uśmiechnął się lekko słuchając o dziewczynkach. Serce go lekko zakuło, Salali co prawda była dużo starsza niż te całe Fasole, ale mimo wszystko jej buzia stanęła mu przed oczyma, a uśmiech nieco pobladł. Na wzmiankę o poznaniu ściągnął brwi.
- Mnie? - pomyślał chwilę, miał wrażenie, że dla Gava to coś normalnego, z kolei on uważał to za dość znaczące wydarzenie. Potomstwa nie przedstawiało się byle komu, do tego było to potomstwo córki tutejszego wodza. W jego stronach byłby to zaszczyt. - U Was to coś normalnego? - wolał zapytać. - U Nhulu poznać takie dzieci mogli tylko wybrani - wyjaśnił. Wolał wiedzieć jak to wyglądało tutaj. - Odwiedziny równały się z podarkami... Czy u Was też to tak wygląda? Co wręczacie na takie zapoznanie? Bo chyba nie odstawiacie kolejnego tańca, co? - uśmiechnął się do niego pod nosem.
Mohe
Złapała jego dłoń, gdy dźgnął ją palcem. Przytrzymała ją przez chwilę.
OdpowiedzUsuń— Ostatni już, nie zjem wszystkiego, wiem — odpowiedziała i puściła go. — Serce by Ci pękło, gdybyś nie spróbował tych pyszności, nie zrobię Ci tego — dodała, po czym prychnęła delikatnie ze śmiechu. Od kiedy tak bardzo troszczyła się o innych? Chyba dobrze, że zniknęła na ten rok. Zdawało się jej, że lepiej rozumie innych ludzi, ich własne zachcianki, była mniej samolubna.
— Nie ma sprawy, tylko zaraz znowu musisz ją wymienić — poinformowała go. Mimo wszystko monety co jakiś czas traciły ważność, a ona za niego nie będzie przecież cały czas tych monet załatwiać, musiał się w końcu ruszyć z Argaru. Nie chodziło nawet o nią, a fakt, że w Norach też będą chcieli go sprawdzić. Bezpieczeństwo przede wszystkim jak to mawiali.
— Nie jestem informatorem, ale list dostarczę, Maryl czytać już potrafi? — zainteresowała się. Rokara dla przykładu nie potrafiła, nie paliła się do nauki, a Onyx sama nie potrafiła jej nauczyć, to była już akurat rola jej matki. Może coś się zmieniło od ostatniego czasu? Pisać nie musiała umieć, Onyx ledwo potrafiła to robić, ale czytanie akurat było naprawdę było przydatną umiejętnością.
Skończyła rozpalać ognisko, przygotowała kamienie, na których miały piec się steki i zabrała pierwszą porcję, którą przyprawiła, a potem położyła, aby mogły zacząć się w końcu przypiekać. Powąchała.
— Jasne. Jak silny żołądek masz? Nie wiem jak je wypiec, żebyś się nie rozchorował — zapytała.
Onyx
— Ależ Ty pełen gróźb dzisiaj… przecież już nie ruszam — odpowiedziała. Spojrzała jeszcze raz na mięso cieniostwora. Teraz miała ochotę po prostu na złość wziąć kolejny kawałek. Grożenie tym, że się na nią obrazi bo była głodna? Mogłaby je zjeść, ale przecież mu zostawi. Po prostu była głodna. Nie przejmowała się tym jednak za bardzo. Rozumiała go. A ucierania mu nosa postanowiła zostawić na jakąś okazję, kiedy będzie w lepszym humorze. Teraz chyba zaczął się czymś przejmować. Powinna jakoś zareagować czy znowu naciśnie na zły temat?
OdpowiedzUsuń— Jeśli chcesz, mam kilka nowych zleceń, jedno jest niedaleko Ardei — zaproponowała. Nie miała pojęcia jak bardzo czuł się na siłach, ale robota powinna być raczej prosta. W razie czego mogła nadrobić za ich dwójkę, w końcu i tak pierwotnie miała zająć się tym sama. Zainteresowała się, gdy wspomniał o bujaniu Rokary.
— Nie rozumiem dlaczego… mówiłam, że to ważna umiejętność, liczyłam, że się pochwali. Zrobiłam coś nie tak, poza moim zniknięciem? — zapytała. Nie rozumiała za bardzo dziecięcych motywacji.
— Jeśli zwieje, to ją znajdę i przyprowadzę w bezpieczne miejsce — zapewniła go. — A odpisać możesz, a list może przecież czekać w Argarze zanim go wezmę do dostarczenia — dodała jeszcze. Akurat dostarczenie listu nie było problemem. I tak planowała przecież wybrać się do Terry i odwiedzić dziewczynki.
Pokiwała głową, gdy wspomniał o mocnym wysmażeniu. Sobie zdjęła wcześniej, gdy były jeszcze krwiste, a jego jeszcze trochę przypiekła. Zaśmiała się na wzmiankę o żołądku.
— Wiesz, mój też jest twardszy, pół życia jadłam surowe mięso, na mnie wrażenia nie robi, ale ludzie z zasady mają delikatniejsze, nie? — odpowidziała mu. — Jak już skończyłeś, to pierwszą partię można jeść. Poczekam na Ciebie.
Onyx
Nadawali ksywki swojemu potomstwu, tak, to brzmiało sensownie. Nim jeszcze pobladł, przytaknął głową na znak, że rozumie. Z zamyślenia wyrwał go ruch Gava i podawana szklanka wody, którą w odruchu przyjął.
OdpowiedzUsuń- Tak, tak, dobrze, ja... - wzruszył ramionami i zerknął na wodę w naczyniu. Na tym zakończył wypowiedź i zaczął słuchać odpowiedzi. Czyli w tym miejscu hierarchia nie była aż tak istotna jak w jego rodzimych stronach, ciekawe. Uśmiechnął się, gdy Gave wyznał, że tańców się nie odstawia, miło, że tym razem nie planował go w nic wkręcać.
- Coś? - pomyślał chwilę. Coś od siebie, drobiazg... Miał w sumie ze sobą kilka drobiazgów, uśmiechnął się na tą myśl i spojrzał po chłopaku, kiwając głową.
- W takim razie chętnie przyjdę z drobiazgami - zapowiedział i na raz wypił całą wodę, jaką dostał. - Daj mi tylko znać kiedy i gdzie mogę przybyć. A teraz... chciałbym znaleźć jakieś dobre miejsce na obóz. Jest tu ciekawie, ale dość tłoczno - przyznał zerkając na boki. - Nie przywykłem, potrzebuję trochę czasu - przyznał i wstał ze swojego miejsca, gotowy do wyjścia. - Czym tu płacicie? - zagadnął, chciał wiedzieć na jakie wydatki musi się nastawić.
Mohe
Akane wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- No na przykład kiedyś w gospodzie... Twój ojciec zebrał solidny opierdol od Febe, od mojego ojca... - wyjaśniła o jakiej sytuacji mówiła. Na kolejne słowa lekko przytaknęła głową. to akurat była w stanie zrozumieć.
- Nie miałam na myśli by ktoś szedł z Tobą, chodziło mi właśnie o jakieś zabezpieczenie, byś nie robił tego gdzieś sam po kątach, by ktoś czuwał w razie co - przyznała, gdy sam wspomniał o obecności Febe. Zmarszczyła nos na pstryknięcie i posłała chłopakowi uśmiech, a po tym ziewnęła lekko.
- Oj tak... Mam... - przymknęła oczy i zaraz uniosła się lekko by cmoknąć Gava w polik. - Jestem padnięta... Chciałabym się zdrzemnąć. Zostaniesz z nimi? - zapytała.
Akane
— Wiem, ale lubię się z Tobą droczyć — odpowiedziała, posyłając mu wesołe spojrzenie. Lubiła, kiedy oboje sobie dogryzali. Nie mówiła mu tego jeszcze nigdy, a miała przecież bardziej akcentować własne uczucia i emocje. To było strasznie trudne - pamiętanie o mówieniu rzeczy. Wysłuchała jego słów odnośnie odrzucenia. Pokiwała głową.
OdpowiedzUsuń— Jeśli chodzi o strach… to proste zlecenie, gdybyś się bał, czy chciał zdezerterować, umiem bronić siebie i innych, dalibyśmy radę, dawaliśmy radę w gorszym stanie, ale zrozumiem jak nie chcesz, nie naciskam. Ale jeśli chcesz wrócić po takiej przerwie, warto mieć kogoś zaufanego pod ręką, gdyby miało się Tobie coś stać, warto mieć kogoś, kto będzie obok i pomoże, żebyś nie skończył źle — wyjaśniła swój punkt widzenia. Rozumiała jego perspektywę, tak naprawdę zawsze wystarczył jeden błąd i nawet najlepszy mógł się potknąć i wylądować o kamień, który go zabije. Życie zawsze wiązało się z ryzykiem. Ona lubiła je podejmować, ale nie zamierzała zmuszać do niego innych. Lubiła jak każdy miał swoją własną swobodę wyboru. Mimo wszystko jeśli na pierwszym miejscu stawiał siebie, najlepiej, żeby miał ze sobą wsparcie. Przynajmniej ona tak uważała. Samemu nie zawsze dało się uciec w razie problemów.
— Powiedziałam jej, że zniknę — zauważyła. Nie przerywała mu tylko dalej tego słuchała. Tak, nie mogła zrozumieć tego punktu widzenia. Westchnęła.
— Myślenie o tym jest trudne, nie rozumiem tego. Powiedziałam jej, że idę i mogę nie wrócić, ale tego potrzebuje, pożegnałyśmy się… Może to przez to, że ja nie miałam… ech, a miałam być bardziej empatyczna. Powinnam ją jeszcze raz przeprosić? Rokara nie mówi za dużo o emocjach, zazwyczaj wszystko rozwiązujemy walką — odpowiedziała mu. Za to też lubiła tą dziewczynę tak bardzo, miała ducha walki, nie można było jej złamać, była uparta. Nie mogła się doczekać, aby zobaczyć jaka kobieta z niej wyrośnie. Była pewna już teraz, że będzie pękać z dumy.
— Nie powinna, jest bardzo dojrzała jak na swój wiek, myślę że zrozumie, na pewno lepiej niż ja bym zrozumiała — zaśmiała się. Wzięła list i schowała do swojej torby. Nie miała zamiaru go czytać. To była wiadomość dla kogoś innego w końcu.
— Mogę zabrać dziewczynki do Argaru na jakiś czas, może jej to wybije z głowy uciekanie. I tak chciałam wziąć Rokarę, co Ty na to? — zaproponowała jeszcze, skoro tak bardzo się martwił. Sama swój stek dosłownie połknęła. Była jeszcze zbyt głodna, żeby delektować się smakiem. Może przy następnej porcji. Mięsa z pewnością im nie zabraknie.
— Tak, cieniostwory to prawdziwe delicje… — westchnęła, przełykając ostatni kawałek. — Dobra, mogę robić na Twoich, to prosty przepis, już mogę, czy masz jeszcze jakieś plany?
Onyx
— Dopiero teraz? — spojrzała na niego zaczepnie.
OdpowiedzUsuńWidziała jak cała sprawa pierwszego zlecenia po rzekomym powrocie do formy go stresuje. Nie chciała robić mu przykrości. Może w ogóle nie powinna tego proponować? Pokręciła głową. Bez przesady. Gave nie był z porcelany, musiał stawiać czoła takim rzeczom, ale sam zrobi sobie jakiś durny klosz i tyle będzie z jego przygód na całe życie. Zrobiło jej się naprawdę miło, gdy wspomniał, że nie chce, aby widziała go w takim stanie. Bardzo rycerskie. I cholernie głupie.
— Ty się nienawidzisz. Dla mnie jesteś ulubioną osobą — odpowiedziała spokojnie, wracając do niego wzrokiem. — Słuchaj, widziałam Cię po truciźnie, Ty mnie też widziałeś z ranami. Jestem zabójcą, ale nawet zabójcy trzymają się razem w pierwszej kolejności. Zrobisz jak uważasz, ale w razie czego, ja zawsze będę po Twojej stronie, w walce, wiem, że z opiniami nie zawsze się zgadzamy — zaśmiała się delikatnie. Z opiniami akurat bardzo często się nie zgadzali i reagowali na to naprawdę różnie. Ale uwielbiała, że zawsze znajdowali jakąś nić porozumienia i oboje mogli być sobą w swoim towarzystwie w każdej możliwej sytuacji.
— Ale ja uważam, że powinieneś mieć kogoś, kto Ci pomoże w razie kryzysu. Mnie uczono, że każdy musi czasami wyciągnąć do kogoś rękę. Ja próbowałam być silna i samodzielna, pamiętasz rok temu jak ciągle krzyczałam i uciekałam? Gdyby Mankrik nie wyciągnął do mnie ręki, już by mnie nie było. Wiem, że gadam od rzeczy, ale bycie chwilowo słabym to nie ujma, każdy czasami upada i musi dojść do siebie. Mi zajęło to rok — puściła mu oczko na koniec wypowiedzi. Więcej rad dla niego mimo wszystko nie miała. Ale może ta jedna jakoś mu pomoże, żeby nie zamykać się tak na innych z własnymi słabościami. Wolała go jeszcze kiedyś w życiu zobaczyć. Skupiła się na słuchaniu jego rad odnośnie Rokary. Tak, mała, silna orczyca. Zaśmiała się.
— To sobie znalazła wzór — nie mogła powstrzymać się od komentarza. Nie widziała jej w roli zabójcy. O wiele bardziej nadawała się na berserka, silną wojowniczkę, która walczyła zawsze z honorem. Ona nie zawsze mogła sobie na to pozwolić, żeby przeżyć. A jednak czuła ogromną dumę, gdy to słyszała.
— Jak powiem Maryl, że ją zabieram do Ciebie i Fasolek, to myślę, że nie będzie mogła się powstrzymać. I jak przeczyta Twój list. Tęskni za Tobą, a ze mną na pewno ją puszczą. Jest sprytna i uwielbia kombinować, ale myślę, że będzie wolała pójść za zgodą, żeby nikogo nie stresować i nie naśladować mnie — wyjaśniła mu swoją perspektywę odnośnie Maryl. Zaśmiała się, gdy wspomniał o Rokarze.
— To brzmi jak Rokara. Niech zgadnę, powiedziała, że za kilka lat, to ona będzie Cię prowadzić, jak już Cię przerośnie, tak? Na Rokarę akurat mam sposób przez tą Mordownię u Yensena — odpowiedziała wesoło. Akurat tą orczycę trzeba było srogo podejść, żeby do czegoś przekonać. Będzie musiała załatwić też ochronę dla matki, bo inaczej farmerki samej nie zostawi, już się rządziła, a dopiero zaczynała dorastać.
— Dobra — zaczęła, kiedy się do niej zbliżył. Podała mu stek i przyprawy w woreczku — Tutaj mamy suszone zioła terrańskie, dostaniesz wszędzie na targu, do tego oliwa z czosnkiem i ostrą papryką, obtaczasz tak mięso — pokazywała mu wszystko co robi. — A na kamieniu masz kawałki cebuli dla smaku. Wymyślne jak u szlachcica na dworze, ale cieniostwory zasługują na najlepsze traktowanie jak chodzi o jedzenie — wyjaśniła. Przyprawiła szybko pierwszy stek i wzięła się za kolejne, stawiając je tak, żeby sam mógł zamarynować więcej, gdyby miał ochotę.
Onyx
Zaśmiała się na jego stwierdzenie i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Zaraz się nauczę rumienić — odpowiedziała szelmowsko. Gave faktycznie był jej ulubioną osobą. Przede wszystkim przy nim nigdy nie musiała niczego hamować, niczego udawać, była po prostu sobą, a on brał to na klatę. Lubiła jego towarzystwo niezależnie od sytuacji. Acaira kochała, ale wiedziała, że musiała wielokrotnie się stopować chociażby z przemocą, a Gave sam jej przy tym pomagał.
— Nie widziałam, co to zmienia? — nie rozumiała jego logiki. A potem pokazał jej jak na zawołanie. No to faktycznie był całkiem solidny atak paniki. Przyglądała się jego reakcjom, ale nie uciekała. Nie odrzucał jej, jeśli to miał na myśli. Po prostu miał słabszy moment. Próbowała wyrwać mu sztylet z dłoni, ale była zbyt daleko i zanim zdążyła go złapać za rękę, już zdążył zrobić sobie ranę.
— kurwa NIE! — krzyknęła, próbując nadaremnie do niego dosięgnąć. Mimo wszystko i tak doskoczyła do niego i zabrała mu ostrze z dłoni. Spojrzała na niego, łapiąc jego dłoń. Zaśmiała się lekko. — Przepraszam, po prostu, lubisz to robić chyba — odpowiedziała, przecierając strużkę krwi z jego ręki. — Powinniśmy to opatrzyć, będzie jak za starych czasów — mruknęła, sięgając po bandaże. Wróciła do niego wzrokiem. — O ile nie będziesz mnie dźgać w swoim ataku, to zawsze Cię przeniosę do bezpiecznego miejsca. I teraz widziałam. Nie ma się czego wstydzić, miałeś problemy, musisz je przepracować — dodała jeszcze. Bandażować go nie zaczynała, dopóki się nie zgodził. Nie chciała go teraz drażnić jak dopiero co się uspokoił.
Gave
— Nie przepraszaj, mnie bawi, a nie powinno — odpowiedziała, znowu przez chwilę podśmiechując się pod nosem. — Oczywiście tylko ta część z ranieniem ręki — naprostowała zaraz, aby nie pomyślał, że jego atak paniki ją bawił. To akurat było dalekie od prawdy. Chętnie by mu pomogła, ale nie bardzo znała się na pocieszaniu. Brak czułej strony czasami zbyt mocno z niej wychodził. Pokiwała głową i czekała aż się uspokoi. A kiedy się o nią oparł, nie wiedziała za bardzo co zrobić. Nie lubił dotykania włosów. Dotknęła dłońmi jego ramion, próbując w ten sposób go zapewnić, że wszystko jest dobrze.
OdpowiedzUsuń— Yhym, widzę, dlatego po mojemu warto mieć wsparcie — odpowiedziała. Gdyby sam dostał ataku paniki, kto wie czy nie skończyłby w jeszcze większym gównie. Zwłaszcza, że w samej walce atak mógł sobie wywołać w krytycznym momencie, zamiast szukać jakiegoś ratunku.
— To był żart, jak mnie dźgniesz, to potem Ci oddam, jak już się uspokoisz — zapewniła go. Zaczęła opatrywać mu dłoń i czyścić, aby przypadkiem nie wdało się żadne zakażenie. Nie rozumiała co jego duchy miały do robienia jej krzywdy. Według niej to był głupi pomysł.
— Mogę się wycofać, ale jeśli zrobi się naprawdę źle i będziesz przegrywać, to Cię nie zostawię. Nie mogę Ci obiecać, że zostawię Cię na pewną śmierć — odpowiedziała mu twardo, kończąc opatrunek. Zacisnęła mocno bandaż i przyjrzała się swoimi dziełu. — Słuchaj, wiem, że Ci ciężko, chcesz mieć pewność, że mnie nie skrzywdzisz, miło, ale jak mam do wyboru parę lat, czy loch do uciekania a Twoją śmierć, to z lochów już uciekaliśmy, nie oczekuj, że dam Ci umrzeć, jasne?
Onyx
Pokręciła głową z jakąś taką nostalgią, gdy zaczął wpatrywać się na ten bandaż. Czy naprawdę znali się aż tak długo, żeby takie wspominki były aż tak rozczulające? Uszczypnęła go w nadgarstek skaleczonej ręki.
OdpowiedzUsuń— Za mną też mógłbyś tęsknić — wypomniała mu, siadając z powrotem obok niego, a nie przed nim. Naprawdę czuła się jakby była trochę młodsza. Zaraz znowu będą się awanturować. Czy on nie mógł się po prostu czasami zamknąć? Spojrzała zaskoczona na pojawiające się obok niej duchy, ba podskoczyła delikatnie, kiedy myślała, że nie czeka ją już żadna niespodzianka, a tutaj zaczęła szykować się do walki. Zanim zdążyła wystrzelić z kuszy duch zniknął. Zabezpieczyła ją na powrót i skupiła się na słuchaniu o jego mocach.
— Tak słyszałam, dalej nie rozumiem czemu będąc z innego świata kontrolujesz te dusze…. — wyrwało się jej, jakby nie mogła przeboleć tego faktu. Oparła głowę o drzewo, myśląc chwilę nad tą jego durną troską o swój brak kontroli. — No dobra, ale to przez to, że jesteś obok mogą dotknąć? Czemu martwy duch ma mieć mnie zabić? Jest martwy. Duchy przypadkiem nie były te no… eteryczne czy coś? — westchnęła. — Mogę obiecać, że nie zbliże się do Ciebie i Twoich duchów, ale nie oczekuj, że ucieknę z pola bitwy czy coś takiego, mogę się wycofać, przegrupować. Tak żebym ja mogła nie bać się, że zrobisz mi krzywdę, ale móc przy okazji strzelić czy coś w ten deseń do żywych zagrożeń — zaproponowała taki kompromis. Jeśli ma zamiar dalej ją zmuszać do ucieczki, bo on dostanie ataku paniki, to już wolała chyba nigdzie nie jest. To byłby wstyd, gdyby porzuciła zlecenie i zostawiła towarzysza. Nie mogłaby sobie w oczy spojrzeć w lustrze.
Onyx
To co mówił było dla niej zwyczajnie niezrozumiałe. Była mu jednak wdzięczna, że nie przechwalał się swoją wszechpotężnością. Słuchała go, może nie było widać po niej zbyt wielkiego zainteresowania, ale to bardziej przez to, że próbowała sobie poukładać to wszystko jeszcze raz w głowie. Pamiętała, że miał swoje duchy, przy pierwszej walce miała wrażenie, że trzymają je ludzkie ręce, ale mimo wszystko kiedy mogła, próbowała nie myśleć o takich rzeczach.
OdpowiedzUsuń— No dobra… jesteś synem Śmierci…można powiedzieć, że jesteś kimś ważnym, tak? — zaczęła. — Ale dalej nie rozumiem. Jesteś Argarczykiem, z innego świata, masz władze nad duszami z tego świata? Gdzie te dusze idą? Jak każda dusza z każdego świata idzie w jedno miejsce, to nie ma tam… przeludnienia? I czemu mogą opętać? Nigdy nie widziałam osoby, kontrolowanej przez ducha. Może to przez Twoją obecność? Widziałam wiele kultur Mathyr, każda wierzy, że ich duch idzie w inne miejsce. Myślałam, że to bajki. Z drugiej strony wszystko u was brzmi jak bajka — wzięła głębszy wdech. — To nie tak, że mnie to nie interesuje. Nie rozumiem tego. Wiesz dla mnie jesteście wszyscy dziwnie magiczni, macie swoje czary mary, szara bara i ciężko się w tym połapać. Łatwiej tego doświadczyć niż próbować zrozumieć teorie. Ale nie chcę żeby mnie cokolwiek opętało, wystarczy mi demon, ale kurwa mać… czy jakiś duch może mnie opętać? Zdajesz sobie sprawę, że to kurewsko straszne? Stracić znowu własną wolność? — przechyliła się delikatnie w jego stronę, żeby mu się lepiej przyjrzeć. Nie, dalej wyglądał jak zwykły człowiek na pierwszy rzut oko.
— Nie boję się — odparła, kiedy złapał ją za ramiona. Chociaż nie czuła się w pełni komfortowo, kiedy nagle ich uniósł. Skakanie czy wspinaczka to było jedno. Ale latanie - zdecydowanie było dziwne. — Cholernie nienaturalne, duch bierze nas na barana — mruknęła. Prychnęła. — Śmieszne — dodała jeszcze. Poczuła ulgę, kiedy byli już na dole. Taka zdolność była całkiem przydatna w walce. Przyjrzała mu się jeszcze raz, tym razem dokładniej.
— Pamiętam, że przy naszym pierwszym spotkaniu coś mnie ciągłe łapało, to były te duchy, tak? Musiałam sobie stawy wybić, żeby się uwolnić a potem nastawić — zaśmiała się. — To była bardzo interesująca walka — pozwoliła sobie na małą nostalgię. — Ufam Ci, ale nie ufam tym duchom, część pewnie chciałaby się na mnie zemścić. Można jakoś się bronić przed opętaniem? Ty to Ty, ale mówiłeś, że samowolne duchy mogą opętać, a wolę sama siebie kontrolować — zauważyła. Zaburczało jej w brzuchu. Myślenie zdecydowanie działało na apetyt.
— Mamy kompromis. Jak będziesz gotowy, wystarczy, że się odezwiesz — podsumowała temat nie pomagania mu na siłę. A potem wzięła steki. — A teraz umieram z głodu — wyjaśniła, przyprawiając porcję, zagryzając co nieco surowego mięsa w międzyczasie.
Onyx
— Ty nie, ale wiesz o co chodzi — odpowiedziała. Samoocena samooceną, ale akurat ten cały Syn Śmierci brzmiał dosyć poważnie. Nieważne jakby tego nie ujął. Dziedziczenie tytułów, podobne moce, ciężko było uznać to za coś mało istotnego. Naprawdę próbowała się skupić i ogarnąć wszystko co do niej mówił. Starała się. Mimo wszystko w paru miejscach się zgubiła, części rzeczy po prostu nie zrozumiała. Mogła robić na razie dobrą minę do złej gry. Część informacji i tak uznała dla siebie za zbędną. Nie bardzo ją interesowało co będzie po śmierci. Teraz była żywa, a jak kiedyś umrze, to wtedy się pomartwi tym gdzie trafi. Bardziej zainteresowały ją inne kwestie. Napuszyła się dumnie, dotykając swoich mięśni na ramionach, gdy wspomniał o tym, że jest silną kobietą. Tak, lubiła takie komplementy. Co prawda lubiła też słyszeć, że jest ładna, ale to nie było miejsce, czas i osoba na oczekiwanie takich rzeczy.
OdpowiedzUsuń— Wiem, dzięki — podziękowała mu zadowolona z siebie. W końcu poświęciła całe swoje życie dla swojej własnej siły i niezależności, nie miała zamiaru komukolwiek tego oddać. Kiedy usłyszała o strażniku spojrzała na niego nieco zaskoczona.
— Masz na myśli ducha, tak? Coś ciągle za mną łazi? — dopytała go jeszcze. Zaśmiała się lekko. — To prawie jak prześladowanie — zauważyła w żartach. — Ale jak ma mnie chronić, to też dzięki, wolę sama decydować o tym na kogo jestem żądna krwi — poinformowała go. Gdy wspomniał o runie, odwróciła się do niego plecami i zdjęła górną część odzieży.
— No to wyryj, nie pierwsza blizna jaką będę miała z Twojej winy — rzuciła, czekając aż zabierze się do roboty. Jeśli to miało ją chronić, nie miała nic przeciwko. I tak lubiła zachowywać niektóre blizny. Zaśmiała się i pokręciła głową.
— Wykorzystywałeś to co miałeś w zanadrzu, jak się walczy o życie to wszystkie chwyty dozwolone, ja nie przepraszam jak odgryzę komuś rękę czy głowę —- powiedziała, kiedy miała już runę na sobie. Wrzuciła steki na ruszt i nie mogła się doczekać, aż będa już wypieczone.
Onyx
A więc miała szpiega na ogonie. Fantastycznie wręcz.
OdpowiedzUsuń— I pewnie jak poproszę to i tak go nie cofniesz, co? — zapytała dla pewności. Ciekawe jak długo to coś będzie jej siedziało na ogonie, czy będzie mogła go zgubić, gdyby chciała, albo kiedy miałaby ochotę być sama. — Mam nadzieję, że nie jest ze mną nawet w wychodku czy jak chce być sam na sam sama ze sobą — westchnęła. Teraz będzie musiała się dwa razy zastanowić zanim w ogóle pójdzie oddać potrzebę.
— Prześladowca — powtórzyła jeszcze raz, tylko ciszej.
Nie miała nic przeciwko miejscu, które wybrał. Syknęła lekko, gdy wbił za pierwszym razem sztylet. Cholerstwo było gorące, taki ból akurat nie był zbyt łatwy do zignorowania. Zdążyła się na szczęście szybko przyzwyczaić. Nie odzywała się, kiedy kreślił runę. Skupiała się na tym, żeby nie krzyczeć z bólu. O ile sama tego chciała, to sam proces nie był zbyt przyjemny. Kiedy skończył, założyła na powrót górną część swoich ubrań i odwróciła się do niego. Kiedy zaczął tłumaczyć przed czym chroni ją ten znak westchnęła i wzruszyła ramionami.
— Ufam, że Akane i Ryu mi namieszać w głowie nie będą chcieli, ważne, że nic mnie teraz nie opęta, ale na mojego byłego, gdybym go spotkała… coś by się chyba przydało — odpowiedziała, spoglądając w ogień. Zdjęła rękawice, która zasłaniała bliznę po tym, jak sama odcięła sobie kawałek skóry.
— Ta, kanibalistyczne zapędy, nie mam żalu raczej, sama się pokroiłam, nie? — mruknęła. Dotknęła jej palcem. Zatrzymała ją na pamiątkę po nim. W sumie dobrze, że to się stało. Po prostu nie rozumiała czemu tak bardzo chciał się wtedy do niej upodobnić. Wzięła alkohol i upiła niewielkiego łyka. Zdjęła też zaraz im steki i włożyła następne. Miała zamiar się dzisiaj najeść.
Onyx
Nie cofnie, tak? A o tym to się jeszcze przekonają. Mógł być jej ulubioną osobą w całym Mathyr. Nie zmieniało to faktu, że swoją prywatność miłowała jeszcze bardziej. Jeszcze coś wykombinuje, żeby ten cały duch sam się od niej odczepił i błagał o odesłanie. Nie byłaby sobą, gdyby nie spróbowała.
OdpowiedzUsuń— Jasne — odpowiedziała mu na razie. Nie zdradzała jeszcze swoich planów, bo zwyczajnie i tak nie miała jeszcze czego zdradzać. Co nie znaczy, że nic jeszcze w głowie się jej nie uroi. Nie zareagowała, kiedy ją objął. Po prostu nie ruszała się jakoś specjalnie. Skupiła się na słuchaniu jego rad.
— Ja go odwiedzać nie mam zamiaru, ale kij wie, czy go przy bracie kiedyś nie spotkam, albo gdzieś nie trafię przypadkiem, wolę mieć zabezpieczenie — wyjaśniła o co jej chodziło. Nie była przecież głupia, żeby sama się do niego pchać. I tak niespecjalnie miała ochotę go oglądać.
Zaśmiała się, kiedy wspomniał o sprowokowaniu. Teraz to ona sama objęła go ramieniem, a drugą ręką chwyciła go za podbródek przybliżając delikatnie do siebie.
— Mówisz tak, jakbyś sam był święty i wcale nie dolewał oliwy do ognia — mruknęła, po czym ugryzła mu kawałek steka i odsunęła się od niego, puszczając go wyraźnie zadowolona.
Onyx
— Ta, o ile nie przejmie nade mną kontroli to tak, nie wiem jakie są warunki, a z zabezpieczeniem będzie to akurat dziecinnie proste, nie będzie na co patrzeć — odpowiedziała z lekkim zadowoleniem. Mimo wszystko niektórzy Argarczycy bez możliwości skorzystania ze swoich mocy w walce nagle stawali się całkiem bezużyteczni. Nie miała jednak zamiaru po tym płakać. Ich problem, jeśli ktoś nie miał zamiaru trenować innych umiejętności. Ona potencjalnemu oprawcy nie miała zamiaru dawać forów. — Miałbyś bardzo słaby pokaz — dodała jeszcze, odwzajemniając jego spojrzenie.
OdpowiedzUsuńNa pocałunek, a raczej to całe krótkie cmoknięcie nie miała pojęcia jak zareagować. Dlatego ukradła mu część steka i skupiła się na przeżuwaniu. Kiedy przełknęła jeden kawałek wzięła kolejny. I co ona niby miała teraz zrobić? Czemu on musiał to do cholery zrobić. Była pieprzoną hipokrytką! Sama zerwała z facetem przez zdradę, a teraz co się działo? Miała wrażenie, że sama zachęcała do tego przyjaciela.
— Pierdole! — wyrwało się jej, gdy dokończyła steka. Szybkim ruchem chwyciła Gava za ramiona i popchnęła go do tyłu i spojrzała na niego wymownie. — Czy Ty zawsze musisz się wyrywać z takimi gestami? — zapytała, patrząc na niego wymownie.
Onyx
Miała na nim wylądować, ale zdążył się wyrwać, zanim sama go porządnie przygwoździła do podłoża, więc ona tym razem wylądowała na twardej ziemi, uderzając się przy w tym w szczękę. Ząb rozciął jej wargę. Przetarła strużkę krwi.
OdpowiedzUsuń— Zawsze Cię na coś nachodzi, co? — odpowiedziała, prostując się i wstając z ziemi. Przyjrzała się jak pociera rękę. Cholera jasna. Teraz to ona nabroiła. Sięgnęła do swojej kabury z tyłu pleców i wyjęła z niej małą gąbkę. Podeszła do Gava i usiadła obok niego. Wzięła ranną rękę i przyłożyła gąbkę do rany, nacisnęła i wysączył się z niej jasno zielony płyn.
— Nowy przeciwbólowy wynalazek — szepnęła. — Przepraszam — dodała jeszcze. Pokręciła głową.
— Nie wiem jak mam się przy Tobie zachowywać… jesteś moim ulubieńcem, ale…. no ale… — dodała jeszcze z ciężkim westchnieniem. Dlaczego to wszystko musiało być takie popieprzone.
Onyx
Podała mu gąbkę. Ona jej i tak nie potrzebowała, przynajmniej na ten moment. Wargę jeszcze raz przetarła.
OdpowiedzUsuń— Nie trzeba, zagoi się, rana jest płytka — poinformowała go. Nie przepraszał jej? Za co? Kurwa mać, znowu robiło się niezręcznie. Nienawidziła uczuć i słów, wszystko było zbyt skomplikowane. Położyła się na plecach, kiedy zaczął opowiadać o Akane. Nie umiał jej powiedzieć. Tak, słyszała, że mają problemy. A ona teraz sama sobą im nie pomagała tego rozwiązać.
— A ja Cię łapać za szczękę — mruknęła, patrząc gdzieś w eter. — Już chuj w moją zdradę, nie jestem ze szkła, nie o mnie mi chodzi… mój był starszym chujem — wyjaśniła. Była blisko? I co z tego. Nie pierwszy raz przecież była blisko niego.
— Ech, chcesz się pobić? Albo pobić kogoś innego? Albo zabić kolejnego cieniostwora? Albo cokolwiek? — zaproponowała. Nie widziała, aby mieli wyciągnąć cokolwiek z tej dyskusji, a przemoc? Przemoc zawsze była dobra.
Onyx
Nie chciał się bić. Zajebiście. To co miała teraz zrobić? Może jednak to ich coś napadnie. Miała ochotę żebyś jakieś cholerne bóstwo jednak coś tutaj zesłało.
OdpowiedzUsuń— Dla mnie przemoc rozwiązuje wiele problemów — odpowiedziała, próbując jakoś zażartować w całej tej sytuacji. Chociaż za bardzo z prawdą się to nie mijało. Nie zdarzyło się jej jeszcze w życiu, aby po dobrej bójce nie czuła, że wszystkie problemy schodzą na drugi plan.
— Nie musimy bić siebie, ale… dobra nieważne — powiedziała. — Tak, jesteśmy. Przynajmniej jesteśmy w tym dobrzy — dodała jeszcze. — Ech, nie chcę żeby było między nami niezręcznie.
Onyx
Spojrzał po chłopaku z lekkim rozbawieniem w oczach.
OdpowiedzUsuń- Wiesz jak jest, męska duma i te sprawy - odparł z krótkim śmiechem na ustach. Spojrzał po monetach zaciekawiony. Widział je już, ale nie posiadał własnych. Do tej pory stosował handel wymienny, gdy był zmuszony coś kupić, ale to zdażyło się może z dwa razy.
- Uregulowany? - spojrzał po Gavie i kiwnął wdzięcznie głową. - Nie musiałeś, ale dzięki - posłał mu uśmiech izatrzymał się przed gospodą. - Chętnie pozwiedzam na włąsną rękę, lubię odkrywać nowe miejsca po swojemu - wyznał. - Mógłbyś mi tylko jeszcze powiedzieć... Jak mogę zdobyć takie monety? Mogę w czymś pomóc czy coś...? - zainteresował się. Skoro już tu był to mógł przecież poznać i oferty oraz rodzaj uskutecznianej tu pracy.
Mohe
Usiadła, prostując się, kiedy spojrzał jej w oczy i zaczął tłumaczyć jak to przemoc nie jest najlepszym rozwiązaniem. Wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń— Niezupełnie. Dobra adrenalina, ryzyko oczyszczają umysł, wiesz na czym stoisz. Kiedy myślisz, że zaraz umrzesz i albo masz jakieś żałości, na przykład, że nie pożegnałeś się z kimś ostatni raz... Coś tam jednak rozwiązuje — odpowiedziała mu. Jej rok pełen walk i przemocy pozwolił sobie poukładać wiele spraw w życiu. Inna sprawa, że teraz znowu wszystko zaczęło się pierdzielić. Zaśmiała się lekko. Podeszła po steki. Musiała coś zjeść, utrzymać dystans.
— Ja przez rok zrozumiałam kto jest moim ulubieńcem w życiu i kogo chciałabym jeszcze raz spotkać na przykład, a to że teraz się pierdoli — zaśmiała się znowu. Miała być szczera, to próbowała być szczera. Nie sądziła, że będzie to takie nieprzyjemne. Upiła kolejny łyk alkoholu. — Może znowu zniknę na rok i też sobie poukładam? — spojrzała na niego. — To miał być żart, prawie. Mordobicia będę szukać prędzej czy później — rzuciła na sam koniec, wracając do swojego mięsa. Przynajmniej zaraz jedzenie się skończy i będą mogli stąd pójść.
Onyx
Przyswoił informację, no skoro chciał, Mohe nie zamierzał dyskutować. Wolał wysłuchać propozycji, jakie Gave miał dla niego w sprawie zarobku. Wszystkie właściwie brzmiały dość dobrze i chłopak podrapał się po brodzie.
OdpowiedzUsuń- No cóż... Zobaczę czy się zdecyduję, najpierw nieco pozwiedzam, a później będę decydował co dalej - przyznał. Może rzeczywiście odwiedzi Adreie? Skoro już i tak był nastawiony na zwiedzanie... Do tej pory radził sobie bez pracy, dobrze było mieć rozeznanie, ale nie miał w tym temacie parcia.
- Tak czy siak, dzięki za rady, w razie co będę Cię szukał, a teraz... Leć do tych swoich Fasol, a ja... sobie pozwiedzam - uśmiechnął się do niego lekko.
Mohe
Niezupełnie to miała na myśli. Chodziło jej o sytuację, kiedy samemu chciało się oczyścić umysł a nie przeżywało niewolę i tortury. Znowu się źle wyraziła. Cholera jasna. A Gave musiał być teraz niezwykle wylewny, nie zdążyła się odezwać, zanim nie wspomniał o zlaniu ciepłym moczem. Nie rozumiała tego. Chciała się pożegnać, mówiła, że musi zniknąć na dłuższy czas, a potem po prostu nie miała jak się z nikim skontaktować. A teraz brzmiał, jakby ona dała mu kosza, zanim zdążył jeszcze cokolwiek wyznać. A miał już teraz przecież Akane! Co to wszystko miało znaczyć? Sama znowu westchnęła i znowu położyła się plecami na ziemi.
OdpowiedzUsuń— Ze mną nic nie spieprzyłeś... — odpowiedziała w końcu. — Akane muszę powiedzieć co się stało, Ty też powinieneś i nie wiem czy oboje nas nie... Nawet nie wiem co robią wkurwione argarki... — podniosła się teraz do siadu i spojrzała na niego.
— W innej sytuacji mógłby być śmieszny — zauważyła, nachylając się w jego stronę. — Ale nie wiem co mam robić, nie chce Ci psuć związku, mieszać się w niego, miałam stać z boku, a pewnie będę powodem ciężkiej awantury. A o naszej niezręczności nie ma sensu rozmawiać. Ty masz dalej Akane, ja mam siebie, a między nami nic nie będzie, bo nie zrobię z mojej ulubionej osoby zdrajcy. Jestem mordercą nie hipokrytą — odpowiedziała mu, po czym odsunęła się od niego. Takie zbliżenia to był chyba jednak zły pomysł. Przynajmniej na dłuższy czas.
Onyx
Tego dnia wzięła się mocno do roboty, treningi przynosiły spore rezultaty. Mey miała dziwny sposób prowadzenia nauk, ale trafiał, trafiał do Akane, zamykał jej gębę i... po prostu działał? Tak, takie przynajmniej miała wrażenie sama dziewczyna, ale... Cóż, efekty miała poznać już zaraz... Znowu stała przed portalem, trening się odrobinę przedłużył, więc trafiła przed nie chwilę przed 22. Dała znać, że jest gotowa i... Już zaraz przy dziewczynkach powietrze delikatnie zadrżało, najpierw pojawiła się jej noga, a po chwili cała reszta ciała. Portal zamknął się jej tuż za plecami.
OdpowiedzUsuń- Hej - powiedziała w miarę cicho, nie chcąc po prostu przestraszyć ani Gava, ani małych. Jakoś tak odruchowo zacisnęła palce słoni na materiale swojej koszulki, przełknęła ślinę i wzięła głęboki wdech. Stała tyłem do małych, w końcu jednak się odważyła i na nie spojrzała. Najpierw odwróciła tylko głowę, widok szybko ją rozczulił i za głową poszła reszta ciała.
- Heej... - powtórzyła już znacznie czulej, zbliżając się powoli i zniżając na nogach, by zaraz porwać swoje małe skarby w ramiona i mocno do siebie przytulić.
Akane
W pierwszej chwili po prostu je tuliła, dopiero po sekundach do nosa dotarł ich zapach, a po kilku kolejnych ich radosny śmiech. Ależ ona za tym tęskniła! Spojrzała nawet na chwilę w sufit i odetchnęła z jakąś taką ulgą. Pocałowała Malikę w czoło, powtórzyła gest przy Raji.
OdpowiedzUsuń- Czy wy nie urosłyście? Tata was pewnie nieźle szprycuje - zwróciła się do nich zaczepnie i zerknęła kątek oka po chłopaku, a widząc co robi zatrzymała odruchowo przy nim wzrok. Nie zdążyła jednak o nic zapytać, bo sam zadał swoje pytanie. Uśmiechnęła się lekko, sadzając Raję na biodrze, a Mali trzymając pod pupą i obie lekko kołysząc.
- Skoro już proponujesz, zjem - odpowiedziała, patrząc jednak na dziewczynki, dopiero po chwili spojrzała na niego i na miseczki. - Oho, rarytasy, zupa mleczna - uśmiechnęła się do małych i sama się oblizała. Miała nawet smaka na tą prostą zupkę. W tym tańcu, bujańcu zbliżyła się do stołu. - Jak trasa? Dajesz radę? - zapytała, strojąc przy tym miny do dziewczynek.
Akane
Oddała mu córkę by sama posadzić drugą przy stole i zająć swoje miejsce. Zaczęła karmić małą, słuchając o podróży. Uśmiechnęła się delikatnie... O tym przecież marzyła, by z nimi wędrować, pokazywać świat, by mogły złapać liść jeden, drugi, trzeci... Spojrzała po córkach czule.
OdpowiedzUsuń- Miło to słyszeć - przyznała, a gdy wspomniał o wojnie westchnęła ciężko. - Tak, nawet u Latrala o tym gadają... - przytaknęła głową, teraz zerkając na małe z troską. - Zamierzasz... - spojrzała mu w oczy. - Morgana zabiera dzieci do Phyonix, ma robić za azyl... Byłabym spokojniejsza, gdyby małe... też tam były - przyznała i sama wsunęła łyżkę do buzi, gdy mała mamlała swojego kęsa. Kiwnęła głową na jego pytania.
- Jest... zaskakująco dobrze - odpowiedziała. - Vivienne dość mocno popsuła mi wizję tego klanu, ale... Mey zdaje się ta wizję naprawiać - dodała. - A Ty? - odruchowo pomachała do niego dłonią, na której również były wycięte runy, w dużej mierze już zagojone. - Twoja ręka - sprostowała co ma na myśli. - Duchy dają się we znaki?
Akane
Akane spojrzała po Raji, gdy ta tak domagała się jedzenia. Co za mała małpa.
OdpowiedzUsuń- Oho, czyli tata zdecydowanie futruje - uśmiechnęła się pod nosem na to całe parsknięcie Gava i podsunęła dziewczynce jedzonko, sama trochę tym rozbawiona. Wróciła wzrokiem do chłopaka wsuwając do buzi kolejną łyżkę. Nie wątpiła, że zadba o bezpieczeństwo małych, ale mimo wszystko miała pewne obawy... Przysunęła kilka kolejnych łyżek do ust córeczki, milknąc na chwilę.
- Może uda mi się załatwić ostatnią deskę ratunku, w razie gdyby Tobie się nie udało - odezwała się w końcu, musiała sprawdzić swoje możliwości. Będzie musiała porozmawiać z Mey. Na komentarz o Latrala uśmiechnęła się tylko lekko, a kiedy pokazał runę, odruchowo spojrzała po wnętrzu swojej dłoni. - Cóż... Moja jest długoterminowa... - przyznała by zaraz wrócić do niego wzrokiem i posłać lekki uśmiech. Przytaknęła mu głową, no tak, przy dzieciach ryzyko zawsze narastało. Skrzywiła się lekko, gdy wyznał, że duchów sporo przybyło, niby normalne, owszem, ale... Coś tu było nie tak... Fakt, że nie miał kontaktu tylko nasilił to dziwne uczucie jakie przeszło przez ciało, pozostawiając po sobie jedynie gęsią skórkę. Drgnęła lekko przy tym i odetchnęła, wracając do karmienia. Raja już praktycznie trzymała jej nadgarstek i próbowała jej ręką wycelować do swojej buzi.
- Mogłabym w sumie... - zaczęła Akane po kilku kolejnych łyżkach dla małej. - Trochę Cię wzmocnić... - dokończyła, lekko przy tym wzruszając ramionami. - Duchów raczej będzie jedynie przybywać, a wiem jak to jest mieć dwójkę dzieci na głowie...
Akane
An uśmiechnęła się lekko. Mimo wszystko czuła lekkie ukłucie zazdrości i może nawet nutkę goryczy, ale... Z drugiej strony, wiedziała co robi i czemu to robi. Jeszcze sobie odbije te podróże z małymi. O wiele bardziej cieszyła ją zaradność Gava w całej tej sytuacji, to było istotniejsze, szczególnie, że dla niego na pewno nie było łatwe. Na słowa o Latrala uśmiechnęła się kącikiem ust.
OdpowiedzUsuń- Linia czasowa jest tam taka sama, ale spokojnie, rozumiem... Mimo wszystko mam na myśli ostateczność, a w ostateczności, nie obraź się, ale będę miała gdzieś Twoje sprzeciwy i dąsy. Jak będzie trzeba to dostaniesz z gara i zaciągnę Was tam siłą - oznajmiła, sama lekko wzruszając ramionami. Na słowa o ojcu zastanowiła się chwilę, ale ostatecznie przytaknęła mu głową. - Tak, masz rację... - ojciec najwyżej wysłał by drugą turę, nawet, gdyby Fasolki były jedynymi dziećmi na jej "pokładzie". Raja oczywiście na widok łyżki w rękach Maliki, sama zaczęła sięgać po swoją z marudnym pojękiwaniem.
- No pięknie, od łyżek się zaczyna, a co następne, hm? - pokręciła głową, pomagając małej poprawnie złapać sztuciec. Już słyszała te kłótnie o zabawki, ciuchy czy znajomych... Wróciła wzrokiem do Gava, gdy jednak zgodził się na tą jej ewentualność.
- Tak, ostatnia deska ratunku - potwierdziła i zaraz uśmiechnęła się pod nosem mimowolnie. - Nie musiałby być na czole, ale dobrze, nie zmuszam - nie zamierzała go przekonywać, uważała jednak, że nie zaszkodzi by wiedział, że ma taką opcję. Nie koniecznie musiał ją wykorzystać teraz.
Akane
- Wczoraj się nie urodziłam - odpowiedziała patrząc po chłopaku. Tego akurat mogła być pewna, z nim mało kiedy szło łatwo. - Gave, nie zostawię Cię, jeżeli Twoje życie będzie zagrożone, ale bez obaw, jak będziesz w stanie jakkolwiek się sprzeciwić to wystarczy pokręcenie głową na "nie". Wtedy zabiorę tylko dziewczynki - wolała postawić sprawę jasno. - Jeżeli małe odziedziczyły chociaż połowę temperamentu po rodzicach to urwałyby mi w przyszłości głowę za pozostawienie ojca w agonalnym stanie - dodała jako argument patrząc po nim wymownie. - Bez głowy nie wyglądam już tak fajnie - dodała luźno, a na jego słowa sama krótko się zaśmiała. Tym razem to on "wszedł w jej głowę". - Ja już pomyślałam - rzuciła z lekkim śmiechem i zaraz przetarła Raji buźkę, co by mleko nie leciało jej po brodzie. Wstała z krzesła łapiąc jedną dziewczynkę, a drugą zaraz odebrała od Gava i przytaknęła do nich głową.
OdpowiedzUsuń- Będzie ubaw po pachy, poopowiadam wam ciekawe anegdotki z życia taty, będzie miał się z czego tłumaczyć przy śniadaniu - poruszyła zabawnie brwiami do dziewczynek i zerknęła na Gava lekko unosząc kącik ust. - Odpocznij - przytaknęła mu głową i ruszyła do łazienki, prychając tylko cichym śmiechem na pytanie o obrazę. - Poradzę sobie, bez obaw - dodała nim zniknęła w łazience. Tam posadziła dziewczynki w pustej wannie i wzięła jedno wiadro wody do kuchni, co by je przelać do misy i ustawić nad ogniem w celu zagrzania. Czekając zabawiała małe, a gdy wszystko już było gotowe, rozebrała dziewczynki i wlała jedno wiadro o pokojowej temperaturze i drugie, zagrzane. Czerpała radość z tych drobnych kroków, opieka nad małymi była czymś co ją uskrzydlało i nawet poczuła wdzięczność, że Gave wymusił na niej to spotkanie. Wykąpane szkraby wytarła porządnie i wtulone w nią przeniosła do łóżka. Oczywiście, że broiły w kąpieli, więc zmęczenie było po nich widać już gołym okiem, woda w końcu nieźle wyciągała energię. Ułożyła dziewczynki i usiadła na brzegu łóżka. - To co by wam tu dzisiaj opowiedzieć, hm? Może bajka o królewnie Lunie co to władała księżycem? - zagadnęła, po czym zaczęła opowiadać.
Akane
Opowiadała jeszcze chwilę po tym jak dziewczynki zamknęły oczy, później już zamilkła i po prostu je obserwowała. Kątem oka dojrzała ruch na kanapie, ale na Gava spojrzała dopiero, gdy się odezwał. Uśmiechnęła się trochę smutno na jego słowa. - Jeszcze tylko kilka dni - przyznała cicho i wstała z łóżka by przesiąść się na jego kanapę. - Ja dziękuję... To Twoje ultimatum... - spojrzała po nim wdzięcznie. - Pomogło - przyznała kiwając przy tym delikatnie głową. Zerknęła jeszcze po swojej dłoni, zastanawiając się chwilkę. - Co po tych dniach, Gave? - podniosła wzrok do jego oczu. - Zajmie mi to góra jeszcze pięć, a raczej mniej... Chcę je codziennie odwiedzać, gdy będę tam, ale gdy wrócę... Muszę zdecydować gdzie... Ten portal to ich twór, nie mój, gdy już wrócę nie będę mogła się nagle pojawić. Chciałabym wrócić do nich, gdziekolwiek będziecie... Ale... To już zostawiam Twojej decyzji - westchnęła ciężko.
OdpowiedzUsuńAkane
Posłała mu lekki uśmiech i zerknęła na małe czulej, kiwając przy tym lekko głową. Tak, sama czuła, że z dziewczynek spadł narastający powoli niepokój. W całej tej sytuacji było jej po prostu przykro, że powodem niepokoju było jej własne zachowanie. Wróciła wzrokiem do chłopaka, a gdy zapytał o runę spojrzała po wnętrzu dłoni. Wyciągnęła ją trochę w stronę Gava.
OdpowiedzUsuń- Właściwie to robią, to dwie runy - wyjaśnił i przesunęła swoim palcem po pierwszej, trzy kreski przypominające stolik z krótszą nóżką. - Uruz... wzmacnia silną wolę i wytrwałość na nowej drodze... - przejechała palcem po drugim symbolu, nałożone na siebie znaki mniejszości i większości - harmonia, miłość romantyczna... - podniosła spojrzenie do Gava. - Tak w skrócie to wzmacnia moją silną wolę, by miłość nie przysłaniała mi zdrowego rozsądku - wyznała i wzruszyła ramionami, uśmiechając się trochę smutno.
Kiedy przyznał, że nie jej obecność nie jest mu na rękę, zerknęła lekko w bok i przytaknęła głową. Wzięła głębszy wdech i na chwilę przymknęła oczy, by zaraz wrócić do Gava spojrzeniem i wysłuchać do go końca. Nadal bolało, ale była to w stanie zrozumieć... Poza tym, przecież już kiedyś ustalali, że czasami on będzie małe gdzieś zabierał, a ona zostanie sama, a czasami role się odwrócą. Na wzmiankę o jej planach posłała mu trochę pogodniejszy uśmiech.
- Będzie to dla mnie trudne, ale... - zacisnęła usta. Musiał być ten pierwszy raz... Nie miała jednak dość sił by powiedzieć to na głos i przytaknęła mu głową, na znak, że się zgadza. Nie pójdzie z nimi.
Akane
Skrzyżowała z nim wzrok.
OdpowiedzUsuń- Wtedy byłam pewna... Ale od pierwszego treningu z Mey już nie jestem... - wyznała. Na drugie pytanie lekko się uśmiechnęła, ale nim cokolwiek powiedziała dała mu jeszcze powiedzieć swoje.
- Już płacę cenę, ale... Radze sobie - przytaknęła mu głową. - To droga na skróty, ale nie zamierzam nią iść do końca życia... Właściwie to jak mi się uda, runa zniknie wraz z rytuałem wstąpienia, czyli do końca tego tygodnia - westchnęła ciężko. - Jak się nie uda to... Nie wiem... Jeszcze to sobie układam w głowie - przyznała zerkając w sufit. Zatrzymała tam wzrok na dłużej i wróciła wzrokiem do Gava dopiero gdy ten wspomniał o spóźnieniu. Uśmiechnęła się do niego lekko.
- Postaram się - odparła cicho i z głębszym oddechem wstała z kanapy. - Jasne... Wytrzymaj jeszcze te kilka dni, później będziesz miał ode mnie spokój... - dodała. - Będę się zbierać, a Ty... idź w końcu spać - poleciła, lekko kręcąc przy tym głową.
Akane
Akane nie mogła się już doczekać tej trzeciej nocki, dzisiejszy trening poszedł naprawdę dobrze i dla zwieńczenia dnia chciała już teraz tylko zobaczyć małe. Stała przed zwierciadłem, a gdy rytuał się zaczął i dojrzała Gava, który śpiewa im przy palenisku, mimowolnie uśmiechnęła się rozczulona.
OdpowiedzUsuń- Mhm... Widzę, że chłopak nie ułatwia sprawy - rzuciła Mey, uśmiechając się pod nosem.
- Prawda... Nie ułatwia - przyznała, kiwając przy tym głową i wciągnęła głośno powietrze. - Gotowa - dała znać, a portal się otworzył zaraz obok Gava, więc gdy Akane wyszła, pozostało tylko przykucnąć przy dziewczynkach.
- Dobry wieczór - uśmiechnęła się szeroko do dziewczynek i ucałowała ich czoła, by zaraz spojrzeć krótko po chłopaku i jeszcze raz zatrzymać wzrok na dziewczynkach. - Co to za urocze piosenki wam tata śpiewa? - nie kojarzyła tej piosenki, ale dla ucha była bardzo przyjemna.
Akane
Akane wtuliła dziewczynki w siebie i uśmiechnęła się błogo, przymykając przy tym delikatnie oczy. Wstała zaraz z małymi na rękach i lekko się z nimi zakręciła. Słysząc jego propozycję pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie przeszkadzasz mi - wyznała. - Poza tym, coś nam muzyka ucichła, a te małe damy uwielbiają tańczyć - spojrzała na chłopaka wymownie, z nieco zadziornym uśmieszkiem. - Kolejne nutki poproszę - zakręciła się z nimi raz jeszcze. - I od początku, w końcu co to za taniec od połowy - dodała z cichym śmiechem.
Akane
Prawdę mówiąc Akane nawet przez głowę nie przeszło by teraz w jakiejkolwiek piosence dopatrywać się czegokolwiek, ale kiedy Gave o tym wspomniał ciężko było totalnie nie zwrócić uwagi na słowa. Dziewczyna mimo wszystko skupiła się jednak na melodii i zaczęła bujać się z dziewczynkami do spokojnej melodii. W swoim tańcu krążyła dookoła paleniska, od czasu do czasu przechylając jedną czy drugą małą w tył, czy pocierając się z nimi noskami. W pewnym momencie po prostu mocno je przytuliła i kołysała się spokojnie, nucąc melodię do słów Gava. Takie spokojne melodie i kołysanie na pewno były dobre przed spaniem.
OdpowiedzUsuńAkane
Musiała przyznać, że po odtańczeniu trzech ballad z Fasolkami, sama czuła lekkie zmęczenie. Małe nie były już takie małe, a jednak za małe by tańczyć na własnych nóżkach bez niczyjej pomocy. Teraz co prawda wolała ich nie rozbudzać, więc skupiła się na bujaniu córek. Czuła aurę Gava, jego niepewność przeplatającą się z innymi myślami, jednak nie wchodziła w to głębiej. Wiedziała, że chłopak bardzo cenił swoją prywatność. Uśmiechnęła się pod nosem na jego pytanie.
OdpowiedzUsuń- Wypiję - odpowiedziała by jeszcze uśmiechnąć się do samej siebie i pokręcić lekko głową w rozbawieniu. Wtuliła jeszcze policzek w głowę jednej z córek, później w drugą. - Pójdę je tylko ułożyć - zaznaczyła ruszając w stronę namiotu. Nie chciała by małe zasnęły mocniej w takiej pozycji, by przy odkładaniu ewentualne rozbudzenie nie było zbyt gwałtowne. Posiedziała z nimi w środku jeszcze trochę, a gdy była pewna, że zasnęły, wróciła poza namiot. Odetchnęła z wyraźną ulgą i z lekkim uśmiechem zajęła miejsce blisko paleniska.
- Dziękuję Gave, naprawdę - spojrzała po nim nie zmieniając wyrazu twarzy, zaraz przeniosła wzrok na płomienie i wyciągnęła do nich dłoń, lawirując nią między ognistymi językami, oczywiście tak, by się nie poparzyć. - Wiem, że robisz to dla nich, ale i tak jestem wdzięczna. Te spotkania w połączeniu z treningiem serio dużo mi dają - przyznała.
Akane
Odsunęła dłoń od ognia, gdy podał jej kubek i przyjęła go, przysiadając na pieńku, kiwając wdzięcznie głową za napój. Uniosła wysoko brwi, słysząc o potworze. Dobrze, że nie wzięła planowanego łyka bo chyba by się opluła.
OdpowiedzUsuń- Potwora? - zapytała z szeroko otwartymi oczyma i upiła jednak ten łyk, kręcąc przy tym głową. - Bywasz głupszy ode mnie, naprawdę - nawet jej się to w głowie nie mieściło. Zamrugała szybciej oczyma, próbując nieco oczyścić umysł. - Jak Ty coś czasami walniesz to klękajcie narody - wypuściła jeszcze głośniej powietrze i zaraz nabrała spokojnie nowe. - Ukryć? - zerknęła na namiot. Tak, to by ją na pewno zabolało i mogło popchnąć do naprawdę nieprzyjemnego ruchu. Wróciła wzrokiem do twarzy Gava i chwilę obserwowała go w ciszy, dalej słuchając.
- Cieszę się, że nie zdążyłeś - stwierdziła ostatecznie, bo miała dziwne wrażenie, że tylko to ją uratowało, jej własny pośpiech, a dopiero później trzeźwe myślenie Gava. Po tym co dziś dowiedziała się od Mey, nawet nie chciała sobie wyobrażać do czego mogłoby dojść w obliczu ukrycia dziewczynek. Na wyznanie emocji uśmiechnęła się kącikiem ust, bardziej do siebie. Wściekły Gave dawno nie wyglądał tak spokojnie.
- Jakoś to przetrawię - przyznała cicho. - Kto wie, może jeszcze kiedyś mnie odrobinę polubisz - pokazała małą przerwę między palcami i upiła kolejny łyk kawy, znowu patrząc w płomienie.
- Tak właściwie to uczę się o runach i... emocjach. O swojej rasie, o... historii. Uczę się odpuszczać i... czuć. Nie wstydzić się swoich emocji, a jednocześnie nie obrzucać nimi wszystkich na około - spojrzała mu w oczy. - Chyba po prostu sobie z nimi radzić w tym świecie. Dla Latrala ten świat jest dość trudny do zdrowego funkcjonowania - wyznała. - Jesteśmy jak osoby o zwiększonej wrażliwości, ale jeszcze na speedzie. Nazywają takie przypadki "zaginionymi Latrala"... Bez stosownego treningu gubią się w tym świecie... Lotta była jednym z takich przypadków - dodała z głośniejszym westchnięciem.
Akane
Sama krótko się zaśmiała.
OdpowiedzUsuń- Dzięki, chociaż zdradzę Ci w sekrecie, że powoli staram się o drugie miejsce, jak dobrze pójdzie to po pięćdziesiątce zejdę z podium - uśmiechnęła się pod nosem i wysłuchała go na spokojnie, popijając kawę. Skrzywiła się lekko na wspomnienie słów o ranieniu. - No tak, talentu do prowokacji nie można mi odmówić - skwitowała. Nie pierwszy w końcu raz, sama prosi się o życiowy wpierdol. Na słowa o lubieniu wzruszyła ramionami.
- Wiem, ale miałam ochotę usłyszeć coś miłego - uśmiechnęła się do niego ukradkiem, a na kolejne słowa przytaknęła głową.
- Tak, właściwie to tak, po prostu żyjemy w tym i na nim skupiłam wyjaśnienia - przyznała na spokojnie i spojrzała po nim lekko zaciskając usta. Śledziła go wzrokiem w milczeniu, czując narastający niepokój. Spojrzała po nim z nutką troski w oczach.
- Chyba nie tylko mi... - odparła na wzmiankę o odpuszczaniu i zatrzymała wzrok na dłoni bruneta by zaraz wrócić spojrzeniem do jego oczu. - Martwię się o Ciebie, nie wyglądasz dobrze... ręka też nie... - przyznała.
Akane
Zawtórowała mu śmiechem.
OdpowiedzUsuń- Dzięki, przyda się - przyznała. Pół żartem, pół serio, ale zdawała sobie sprawę, że to akurat będzie dla niej bardzo trudne zadanie. Uśmiechnęła się na te jego pomruki, a zaraz po tym poczuła przyjemne ciepło przy sercu. Ten komplement był jeszcze bardziej trafiony. - Dziękuję - teraz była w pełni poważna, dużo to dla niej znaczyło. Pewnie dalej by promieniała, gdyby nie sytuacja jaka tu nastała. Kiedy zobaczyła duchy, prawie upuściła kubek... Już w ciąży doświadczała takich widzeń, ale nigdy nie miała okazji widzieć aż takiego tłoku. W odruchu wstała na równe nogi i spięła się odrobinę.
- Osz kurwa... - wymskło jej się. Obróciła się nawet dookoła własnej osi i miała wrażenie, że aż jej w głowie wiruje od mnogości twarzy. Kolejny dreszcz przeszył ciało, a w uszach aż dudniło od krzyków. Skrzyżowała z nim wzrok i zbliżyła się znacznie, by przykucnąć obok. - Chryste Gave, to jest jakiś armagedon - stwierdziła oczywiste, ale musiała to powiedzieć. Włos zdawał jej się jeżyć na głowie, ale nagle wszystko ucichło i aż opadła tyłkiem na ziemię, szybciej przy tym mrugając oczyma. W jednej dłoni trzymała kubek, drugą pomasowała sobie skroń. - I to tak cały czas? - spojrzała na niego i lekko zacisnęła usta, gdy wspomniał o zawracaniu. Utkwiła na chwilę spojrzenie w ziemi, zastanawiając się nad tą sytuacją. To zdecydowanie wymagała ingerencji, nie jej, bo ona niewiele była w stanie tu zrobić, ale... Wróciła do niego spojrzeniem i ponownie zacisnęła usta. Nie czuła się dobrze z myślą, że przez ich problemy niektórzy łypali po nim okiem, z drugiej strony wiedziała, że Gave sam dopatruje się tego łypania do przesady, ale mimo wszystko...
- Mogę... Mogę jakoś pomóc? Może chociaż zawiadomię ojca by posłał po Maryl? Mogę ja po nią iść, byś nie dokładał drogi - zaproponowała.
Akane