Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

Całkiem, całkiem


Yensen
emerytowany wiedźmin || 1385 lat || członek Rady || cieśla, myśliwy, trener, ojciec || 186cm

Zanim trafił do Mathyr był członkiem Gildii, która pozwalała mu zastać w fachu, gdy nie umiał zająć się niczym innym. W Argarze znalazł żonę i dwójkę dzieci, które pokochał jak swoje. Febe, Ines i Rahim to najważniejsze osoby w jego życiu, za które gotów jest oddać wszystko. Meduza rozkochała go w sobie bardzo szybko, ale nigdy tego nie żałował, dzięki niej mógł się ustatkować, dała mu dwójkę cudownych pociech, których sam nigdy nie mógł mieć. Kiedy tylko w magiczny sposób znalazł się w tym świecie zaczął ich szukać, a gdy odnalazł, założyli nowy dom. Nie tęskni za technologią, bo nigdy nie był z nią przesadnie blisko. Przeszedł na emeryturę jako wiedźmin, poluje bardziej okazyjnie, na co dzień zajmuje się stolarstwem czy pędzeniem alkoholu, nie odmawia też nikomu porządnego treningu w wiedźmińskim stylu. Dalej nie wie czemu został członkiem argarskiej Rady, z drugiej strony to w pobliżu jego domu wszyscy zaczęli się osiedlać. Dalej jest tym samym cynicznym, niepoważnym facetem, który z chęcią trzyma się swojej żonki oraz jej pomysłów. Dni przygód są już dawno za nim, ale nie byłoby dnia, aby żałował swojego ślubu i ustatkowania się z miłością życia w spokojnej, pełnej ciepła chacie z kobietą, która spojrzeniem potrafi zamienić w kamień. Teraz ma też swojego ulubieńca, któregolubi dręczyć na wybudowanej specjalnie dla niego Mordowni. Tworzy od czasu do czasu wiedźmińskie specjały i amulety, tak na wszelki wypadek, czasami ruszy na polowanie na groźnego zwierza, ale zazwyczaj stara się spędzać swoje dni dosyć leniwie. Jak to mówi, jest już za stary na szaleństwa inne niż z żonką.  






70 komentarzy:

  1. Po akcji z pożarem, przez kłębiące się w głowie myśli i całą tą wojenną otoczkę An nie miała ochoty na śpiewanie. Odstawiła występy na bok i szukała nowych zajęć. Oczywiście poza swoim macierzyństwem. Znowu sięgnęła szkicownik i tworzyła w nim swoje pokraczne rysunki, mało czasu spędzała w domu ojca i dużo trenowała. Raz, w trakcie swojej przebieżki dotarła pod sale treningową Yensena i stwierdziła, że czemu by nie? Umówiła się z okhotnikiem, że wpadnie kolejnego dnia z rana, po treningu będzie miała blisko do dziewczynek i może porwie je na plażę albo jakiś inny spacer?
    Tak jak zapowiadała, pojawiła się pod drzwiami Febe i zapukała, nie za głośno co by nie pobudzić domowników, szczególnie Fasol, które pewnie nie dałyby jej teraz tak po prostu odejść. Yensena powitała lekkim uśmiechem.
    - Cześć. Jestem zwarta i gotowa, możemy działać - rzuciła na dzień dobry.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapytała o broń dotknęła dwie krótkie pochwy przy pasku i przytaknęła głową, najwygodniej walczyło się jej sztyletami, był jeszcze nóż, ale ten stosowała "w razie w".
    - Tak, chociaż sztylety ogarniam z Morganą - przyznała, idąc dwa kroki za nim. - Oczywiście jestem otwarta na rady i w tym temacie, jeżeli jakieś będziesz miał - przyznała, a słysząc pytanie o swój ulubiony styl, musiała się chwilę zastanowić. - To jest chyba problem, a może i zaleta. Tata nigdy nie uczył mnie konkretnego stylu, raczej wychodzenia z opresji, radzenia sobie z większym i silniejszym przeciwnikiem, te wszystkie przeciwwagi, gdzie są słabe punkty, wykorzystania terenu na swoją korzyść, walki by przeżyć za wszelką cenę. Sztylety i nóż to tylko dodatki. Mor z kolei uczy mnie jak się z tą bronią poruszać, jak łapać by zadać ten czy inni cios... Jak bronić się przed mieczem, jak przed włócznią... Myślę, że przydałaby mi się ogólnie poprawa koordynacji? Nie wiem... Nie ma jakiś testów, które pozwoliłyby określić moje mocne i słabe strony? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  3. Często przesiadywał w Mordowni. Nawet bez samego Yensena. Przychodził tam pomyśleć. Czasem zabierał tam nawet Meliodasa, bo przecież trenowanie z jednym nauczycielem to było za mało. Teraz, kiedy Akane zajmowała się dziećmi, a on po prostu nie chciał z nią przebywać, wybierał trening w zamian. Tego dnia zmaterializował sobie kosę i pracował nad przerobieniem jej na dwa miecze. W skupieniu i powoli rozdwajał ją na dwa, dostosowywał kształt ale to wszystko padło, w chwili, gdy Yensen pojawił się tuż przed nim. Koncentracja poszła w pizdu, a kosa wróciła do swojego kształtu. Rozczarowany uniósł znad niej wzrok i spojrzał po mężczyźnie.
    - Nie mogłeś przyjść pięć minut później? - zapytał go z delikatnym wyrzutem w głosie, po czym nabrał głębokiego oddechu w płuca i popatrzył po nim ostrożnie. - Dzisiaj poproszę o konkretny wycisk - rzucił z lekkim uśmiechem. - Ale nie pozostanę dłużny - zapewnił, choć nie umawiał się z nim na trening. Założył, że mężczyzna jednak wpadł popatrzeć i dać mu kolejną nauczkę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  4. - I nie zaniedbuję ich - odparł chłopak, po czym pokiwał głową. Okay, skoro tak to nie było wyjścia. Ponownie zmaterializował kosę, by zacząć nad nią pracować. Nadawanie jej kształtu wymagało precyzji i mimo że ten miał swoje dwa miecze przed oczyma to kosa jakoś nie chciała dać się przekonać, że lepiej jej będzie w innej formie. Przez dłuższą chwilę milczał, autentycznie wysilając się nad swoim zadaniem, a gdy w końcu kosa poddała się jego woli... w jego obu dłoniach spoczęły czarne miecze. Wzorowane jego własną bronią. Odetchnął głęboko, zadowolony że wyszło. Ciężar też miały odpowiedni... jedynie co, długo mu to zajęło. 
    - Będę musiał popracować nad czasem - stwierdził głośno, robiąc nimi kilka zamachów i ciosów. Pokiwał głową zadowolony. Wyszły idealne. - Wcale nie tak cienko... dopiero zaczynam się przyzwyczajać do moich nowych mocy - przyznał uśmiechając się do niego szeroko. - To co dziś ćwiczymy?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiechnęła się pod nosem na słowa o sztyletach i zaraz przytaknęła mu głową.
    - Jak dla mnie to nawet inna perspektywa to coś z czego mogę wyciągnąć jakieś lekcje - przyznała. Nawet jeżeli techniki Yensena byłyby inne, to umiał walczyć i na pewno szło coś od niego podpatrzeć. Wysłuchała mężczyzny, gdy mówił o stylu, przytakując lekko głową na jego nauki.
    - Właściwie to chciałabym też i nad tym popracować. Mieszanie walki bronią z używaniem swojej magii czy zdolności. Uwzględnienie takich ataków, bym miała czas na nakreślenie runy... To nowe umiejętności i czuję, że mogłabym się w tym pogubić - wyznała. - Nie wiem tylko czy Ty... No czy jesteś odpowiednią osobą do ćwiczenia magii. Chyba będę musiała to rozłożyć na kilka osób, bo chodzi tu zarówno o pewnego rodzaju ulepszenia, jak i magię żywiołów. Nie chciałabym Cię... zamrozić na przykład - przyznała. Z zaciekawieniem patrzyła jak wykonuje swój znak, z czystej ciekawości patrząc czy mógł jej cokolwiek zdradzić. Miała już w głowie kilka run i ostatnio bardziej zwracała uwagę na takie rzeczy. Słysząc o teście zaśmiała się krótko i pokręciła głową, sięgając po broń i łapiąc oba sztylety w dłonie.
    - Jabłka zamiast malin... - zacmokała. - Ta zniewaga krwi wymaga - raczej cieżko było zachować w tym powagę więc kącik jej ust uniósł się wyraźnie. Kiwnęła głową, zaatakuj jakbyś chciała zabić. Spoważniała odrobinę, skupiła się na całej posturze Yensena, wzięła głęboki wdech. Koncentracja... Słuchaj swojego ciała, zaufaj przeczuciu. Ruszyła wprost na mężczyznę, by wyprowadzić pierwszy, prosty cios, nic skomplikowanego, cięcie ostrzami od prawej strony. Najpierw zamierzała zorientować się w sposobie Yensena. Pójdzie jedynie w obronę, czy sam również zaatakuje? Jej głowa pracowała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  6. - Zaraz fizyczny - chłopak uśmiechnął się do niego słodko. - Raczej taki łączony - wzruszył ramionami. - Nudno jest trenować samą moc bez dodatkowego partnera czy coś - mruknął jeszcze, po czym jeszcze obrócił oba miecze w dłoniach.
    - Wiesz nie wiem czy będę z nich korzystał na co dzień - przyznał. - Wolę te moje - wskazał na swoje plecy. - Te są do ścinania duchów, odseparowywania ich ciał od duszy i tak dalej, zrobił krok w jego stronę, jakby chciał go trafić, ale odsunął miecz w bok po chwili. Obserwował to co robi Yensen i zmarszczył lekko brwi. Odskoczył dwa kroki nie do końca wiedząc jak to ma działać. Miecz Yensena trafił w jedno z jego ostrzy i... to rozpłynęło się w powietrzu.
    - No bez jaj - odskoczył znów i posłał w niego dwa duchy co by go uniosły nad ziemię zanim do niego doskoczył próbując go trafić mieczem.
    - Onyx bardzo nie spodobało się doznanie latania obok w postaci duszy... miałeś okazję coś takiego robić? - wyszczerzył się do niego. 

    Gave 

    OdpowiedzUsuń
  7. Przytaknęła mu głową. Tak, miał rację, przy szybkiej wymianie ciosów wprowadzenie run byłoby ciężkie, będzie musiała brać pod uwagę odskoki i uniki, ale te mogły być trudniejsze gdy chodziło o starcie z wieloma przeciwnikami.
    - Tak, będę musiała tu trochę pomyśleć - przyznała, a słysząc propozycję co do pokazania jego metod, uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową. - Bardzo chętnie to zobaczę - w takich tematach podpowiedzi nigdy wiele. Kiedy wyjaśnił jej sprawę magii, chrząknęła krótko. Opatrzyć blizny, tak? Teraz to tak nazywali?
    - Postaram się więc nie zarysować miejsc istotnych dla tego całego rozbierania - uśmiechnęła się pod nosem, szczerze rozbawiona. Co za zboczuchy. Zaśmiała się krótko na słowa o radości, całkiem urocze zboczuchy. Na pierwsze uwagi zacisnęła lekko zęby. Szybciej przechodzić, ugiąć nogi, jasne. Zniżyła odrobinę chód i skrzyżowała ze sobą ostrza sztyletów, cofnęła się chroniąc bok bronią i sama cięła nią krzyżowo w stronę Yensena, krok w przód i kolejne cięcie, jednym ostrzem, w stronę brody, a po tym gwałtownie w dół by z obrotem celować w nogi i wykorzystać pęd obrotu do niskiego odskoczenia w bok.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  8. Tu musiał przyznać mu rację. Im więcej pracy z mocą tym lepsze pojmowanie jej. Tak samo było z mięśniami oraz własnym ciałem czy nawet pracą z własnym ciałem. Złapał jego całusa w powietrzu i przytulił do siebie robiąc przy tym rozmarzoną minę, po czym pospieszył do niego, samemu też wchodząc w powietrzne sfery. Próbował go znokautować. Przebić mieczem, ale ten całkiem nieźle poradził sobie z jego duchami. Nie szkodzi. Miał ich jeszcze kilka w zanadrzu, zaczął pracę nad materializowaniem drugiego miecza, zanim ten pierwszy został trafiony przez Yensena i jego postać zachwiała się, ale tym razem nie rozpadła. Chłopak zamrugał zaskoczony i opadł na ziemię, by znów ruszyć na Yensena. Tym razem wykorzystał pracę swych nóg, miecz służył mu jako zmyłka. Próbował go trafić z prawdziwą intencją, ale równocześnie kombinował. W końcu podrzucił miecz do góry i sam zrobił ślizg, by znaleźć się za plecami Yensena. I wszystko byłoby wspaniałe, gdyby drugi miecz nie spóźnił się z materializacją.
    - Shit - wymsknęło mu się. Co prawda mógłby sięgnąć do tych dwóch prawdziwych ale to byłoby nie fair. W trakcie danego treningu oczywiście. Toteż zamiast tego wskoczył mu na plecy i zaczął go podduszać. (o ile mu się uda... a jak nie to uznajmy że próbuje to zrobić)

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  9. Na pochwałę uśmiechnęła się kącikiem ust i odrobinę uregulowała oddech, mimo wszystko takie szybkie ataki zabierały nieco więcej energii. Nie dała mu za wiele czasu na reakcję, a tym bardziej na zwiększenie dystansu. Ruszyła na niego, na ugiętych nogach, przeskakując z prawej na lewą, by dwa kroki przed wyprowadzeniem ciosu uskoczyć dwa razy pod rząd w lewo i zgiąć się w pół, by ciąć w stronę boku, wymijając Yensena i odbijając zaraz za jego plecami w prawo, ponownie tnąc w obrocie, teraz po plecach, cofnęła się do poprzedniego miejsca, jeszcze raz tnąc po plecach i odskakując zaraz w tył.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  10. Z duchami sobie poradził, przywołując po prostu kolejne. Akurat tą częścią mocy mógł się chwalić, przynajmniej dopóki nie zabraknie mu energii. Skrzywił się widząc jak drugi miecz rozpada się w powietrzu, ale próba podduszenia poszła na marne. Yensen nagle poleciał w dół, a on w ostatniej chwili zdołał puścić go i opaść szybciej na plecy, by w ułamku sekundy przeturlać się i nie zostać zgnieconym przez wiedźmina. Pokiwał głową na wieść, że rady zostały zakodowane i wreszcie złapał miecz, który materializował się przez pewien czas. Już teraz rozpoczął proces materializowania drugiego z nich, czując że jest to jednak wyczerpujące. Wstał na równe nogi i znów doskoczył do mężczyzny, krzyżując z nim miecz. Oddychał nieco ciężej niż normalnie. Przywołał kolejnego ducha tym razem próbując innej sztuczki. Zbliżył się do Yensena nagryzając sobie palec i spróbował narysować mu runę na ręce.
    - Duszku dobry, duszku zły, ofiaruję ciało ci - zarymował, odskakując od Yensena. Oczywiście mężczyzna najprawdopodobniej sobie z tym poradzi, nie miał złudzeń że ta sztuczka na niego podziała, ale jemu chodziło o chwilę oddechu. Tracił zdecydowanie za dużo energii. Musiał zmniejszyć jej upływ. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  11. Tym razem nie "zraniła" go ani razu, ale sam fakt, że Yensen zaczął się bronić był dość budujący. Musiała przyznać, że ruszał się dość żwawo, ale po sparingach z ojcem nie specjalnie ją dziwiły umiejętności staruszków. Wyczulone zmysłu pomogły przewidzieć kilka ciosów, jednak dwóch z nich nie dała rady uniknąć. Yensen trafił w nadgarstek od wewnętrznej strony, gdy niechcący odsłoniła go za mocno przy próbie odbicia ataku. Draśnięcie, ale jednak. Drugie trafienie padło, gdy nieco zachwiała się w trakcie cofnięcia i poczuła rozcięcie przy drugiej ręce, lekko powyżej nadgarstka od zewnętrznej strony. Na gest z ciśnięciem czegoś w ziemię, odskoczyła drugi raz i zaraz po tym kucnęła, zakrywając usta przedramieniem, tak w razie co. Kurz? An uśmiechnęła się pod nosem i jednym ruchem dłoni zebrała cały pył, by wystrzelić gwałtownie w stronę Yensena i cisnąć drobinami prosto w niego. Kruszywo wirowało mu przy twarzy i całym ciele, a Akane ponowiła swoje ataki, bok, odskok, doskok na niskich nogach, cięcie przy kolanach, przewrót w przód i ponowny atak skierowany w ścięgno Achillesa, a po tym odskok w bok i przeturlanie się dla zyskania dystansu. Szybkie lądowanie na kuckach, przodem do przeciwnika, by być gotowym na ewentualną kontrę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  12. Od feralnego zdarzenia na ulicach Argaru minęło trochę czasu. Ona w tym czasie nie chowała się po kątach, ale i starała się zawsze mieć jakieś towarzystwo. Szukała również sposobu na zdobycie nowych umiejętności walki. To ta chęć przywiodła ją w końcu pod dom Febe i Yensena. Słyszała o niesamowitym wojowniku, który chętnie daje lekcje młodym ludziom. Postanowiła skorzystać z tej szansy. Zapukała do drzwi i nerwowo przestąpiła z nogi na nogę. Kiedy otworzył jej rosły mężczyzna, odruchowo cofnęła się o krok.
    - Ahoj kamracie - przywitała się z nim, salutując mu przy tym szabelką, po czym schowała ją na swoje miejsce. - Chciałabym u ciebie terminować - wypaliła od razu. - Jeśli jesteś Yensenem oczywiście - dodała nieco zmieszana. - Nazywam się Luna i... zapłacę za pomoc - powiedziała szybko, bo przecież nie wierzyła, że ten będzie na tyle szczodry by dać jej kilka lekcji za darmo. Świat tak nie działał niestety. Spojrzała po nim wyczekująco i jednocześnie nieco błagalnie.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  13. Gave zamrugał kilkakrotnie. Czy Yensen naprawdę uważał, że on jest taki kiepski jeśli chodzi o swoje moce? Zacisnął mocno wargi. To że ich nie ćwiczył, nie znaczyło że jest w nich noga. Ogarniał wszystko co trzeba było ogarnąć. Potrafił przywoływać odpowiednie duchy. Nigdy nie zrobiłby takiej maniany. Miał to wszystko na końcu języka, ale zacisnął zęby i pokręcił tylko głową.
    - Nie przysłałem - odparł automatycznie odskakując w bok, gdy Yensen zaczynał go odsuwać. - Przysłałem innego, ten po prostu tu przylazł - zacisnął mocno wargi. Aha, odeślił. Łatwo było powiedzieć. Najpierw trzeba było go spacyfikować, a ostatnim razem kiedy robił coś takiego prawie przypłacił to życiem. Nie mniej zabrał się do pracy. Automatycznie nawet specjalnie długo o tym nie myśląc przywołał do siebie oba miecze, które zalśniły i gwizdnął na zjawę.
    - Hej ty tam... mnie szukasz, jego zostaw - rzucił puszczając do zjawy oczko i robiąc pierwsze kilka uników, by w szaleńczym acz skoordynowanym tańcu zacząć ciąć zjawę, raz, drugi i trzeci. Widział jak ta staje się coraz bardziej rozwścieczona. Musiał teraz przywołać łańcuchy ale z nią na karku nie szło tego zrobić. Wycofał się o kilka kroków, kątem oka lokalizując Yensena.
    - Zagramy w kotka i myszkę? My kotek, ona myszka - rzucił szybko, biegnąc w jego stronę. - Przejmij na chwilę poprosił, chowając się za jego plecami, by zjawa zmieniła na moment swój cel. Zaczął pracować nad runą, na podłodze, korzystając ze swojej krwi jako materiału do rysowania, a kiedy łańcuchy były gotowe, oplotły jego nadgarstki. Odetchnął głęboko. No dobrze, teraz powinno się udać. W teorii oczywiście. Spęta ją, po czym jeszcze będzie trzeba podejść i odesłać. Najpierw spętanie potem reszta.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  14. Pokiwał głową na wieść o przeklętym miejscu. Co prawda on ich tak nie nazywał, ale rozumiał o co chodzi. Przynajmniej w tej chwili. 
    - Spętam go i odeślę do góry - powiedział w miarę spokojnie, bo w takich sytuacjach należało zachować zimną krew. Zwłaszcza w takich wypadkach. Kiedy materializował sobie łańcuchy, obserwował walkę Yensena. Ten jego bitewny marsz zdawał się być całkiem niezłą taktyką. Nawet przez moment kusiło go aby po prostu dać mu zrobić wszystko. No bo skoro się tak dobre bawił, a do tego miał doświadczenie, to mógłby sobie po prostu popatrzeć. Nie mniej zrezygnował z tego dość szybko, kiedy duch naskoczył mocniej na mężczyznę. Wyłonił się wówczas zza jego pleców, biorąc w zdrową dłoń miecz (wiem, wiem... ciągle zapominam że on jedną ma niesprawną), na drugiej mając owinięty łańcuch. 
    - Hm? - zdziwił się trochę na pochwałę i uchylił się przed ciosem zjawy, by samemu zaatakować. Ciął ją po nogach, okręcał to w prawo to w lewo. Podskakiwał, odskakiwał. Robił uniki, jednocześnie tnąc raz za razem to w ramię to w bok. Wypuszczał też w między czasie łańcuch, a kiedy zjawa znalazła się w samym jego środku, a on sam był zlany potem i otrzymał również kilka ciosów od samego ducha, odrzucił miecz, by przyklęknąć i położyć dłonie na łańcuchu. Liczył na to, że w razie czego Yensen ją przytrzyma. Wymamrotał intencję, w myślach ją podbijając, a łańcuchy ruszyły by spętać ducha. Chłopak zacisnął mocno wargi, bo zjawa zdawała się być cholernie silna. Trzymał łańcuchy, które ją oplatały, pętały i nie chciały puścić, ale musiał również przebić ją mieczem jeśli pragnął odesłać ją do góry. Ostatnio to ojciec zabrał ją ostatecznie do siebie. Szlag. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  15. Akane dopiero po chwili zauważyła, że rany, które czuła były tylko wyimaginowane. Yensen nałożył na nią swoją tarczę, ale dziewczyna nigdy nie miała na sobie czegoś podobnego. Nie wiedziała jak działa magia wiedźmina, ale może to była kwestia przyzwyczajenia? Musiała przyznać, że zamiana drobinek w szkło wyglądała naprawdę zjawiskowo, chociaż ona, zamiast na wizualnych aspektach tego ruchu wolała skupić się na ostrych odłamkach, uważając by się po nich nie przeturlać w trakcie swoich ruchów. Pozycja na ugiętych nogach z pochyloną lekko głową w przód utrudniła Yensenowi celne trafienie w tors, An musiałaby być ślepa by nie zauważyć tego ruchu i zgrabnie wykonała przed nim unik. Dziewczyna była drobna i młoda, miała dość krzepy by wstawanie z kucek nie było dla niej problemem, więc gdy zauważyła ostrze skierowane w tył kolana, pochyliła się mocniej w przód, oparła dłonie o ziemię i zrobiła gwiazdę w przód, by zaraz stanąć przodem do Yensena, w gotowości na odparcie ataku. Zdmuchnęła niesforny kosmyk włosów z oczy i posłała mu lekki uśmiech.
    - Może dla starych, ciężkich wiedźminów to rzeczywiście czasochłonne, ja tak tego nie widzę - przyznała zaczepnie. Rada mogła być dla niektórych trafna, jednak ona nie czuła by chodziła na nogach za nisko, no i w tym przypadku zmiana pozycji nie stanowiła dla niej problemu. Do tego wszystkiego sztylety były poręczne i lekkie, więc nie utrudniały ewentualnych wygibasów. No ale dobra, miała go w końcu "zabić", więc nie zamierzała stać i czekać. Ponownie ruszyła na Yensena, jednak przed atakiem uniosła w górę piach pod jego stopami, a zaraz po tym nakreśliła łatwą runę na ręce.
    - Potrzebuję chłodu, daj mi moc lodu - szepnęła pod nosem i kucnęła gwałtownie, by dotknąć ziemi i zmrozić grunt pod stopami wiedźmina. Zaraz po tym doskoczyła do niego z kolejnymi atakami, teraz bardziej napierając od frontu oboma sztyletami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  16. Uśmiechnęła się do niego delikatnie. Dobrze, że chociaż trafiła pod dobry adres. Przez moment obserwowała całą jego posturę. Co prawda nie bardzo rozumiała to całe wiedźminowanie, ale to musiało być coś strikte argardzkiego. Czasem lepiej było pozostać w błogiej niewiedzy. Odruchowo zerknęła na swą torbę, w której wdzięcznie spoczywała jej przyjaciółka, butelka rumu. Lepiej było nie wiedzieć. Skinęła głową kilka razy, zanim znów spojrzała mu w oczy.- Chcę stać się silniejsza - wypaliła prosto z mostu.
    - Chcę uczyć się u Argarczyka, by mieć trochę szans z Argarczykami - odchrząknęła. - Chcę umieć obronić się lepiej niż dotychczas i... nauczyć się walczyć bez szabli - wyjaśniła. - Chociaż jedna lekcja... proszę? - szepnęła jeszcze zaciskając mocno pięści. - Słyszałam, że jesteś dobrym nauczycielem i lubisz to robić i przyjmujesz uczniów - wyjaśniła swoje przyjście. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  17. Prychnął pod nosem na tę całą reprymendę, ale skinął głową. Przecież nie zamierzał stracić tu życia. To by dopiero było! Walczył przecież o to by móc żyć. Nie chciał tego zaprzepaścić zaraz po odzyskaniu go. Zwłaszcza, że jego ojciec dawał mu tylko 10 lat... jeszcze on mu pokaże, że da radę przeżyć znacznie dłużej! Zszedł z linii ognia, kiedy zjawa znów skupiła się na Yensenie. Sam wymamrotał kilka słów, by umocnić barierę Yensena i odetchnął kilka razy, by spętać zjawę łańcuchami, kiedy wiedźmin wyraźnie ją osłabił. Zacisnął je na niej mocno, drugą dłonią chwytając pewniej miecz. Teraz wystarczyło ją tylko przebić. Niby proste, ale w ferworze walki zdołał stracić sporo energii. Używanie jednocześnie duchów, run i tych cholernych łańcuchów robiło swoje. Mimo to zagryzł mocno wargi i zgrzytnął zębami. Teraz albo nigdy. Rzucił się na zjawę. Ta była nieruchoma dzięki wszystkim zabezpieczeniom, ale i tak ryknęła potężnie, piorunując go wzrokiem.
    - Szczeźnij - wycedził przez zęby, w końcu przebijając się przez miejsce, gdzie powinna mieć serce i kiedy zjawa rozpłynęła się w powietrzu ulatując do zaświatów, on opadł na jedno kolano, nabierając kilka szybkich oddechów. Pozwolił mieczom zniknąć i łańcuchom też, dopiero wtedy odwracając się do Yensena. Uśmiechnął się do niego lekko i skoczył w jego stronę znienacka. W końcu pojedynek jeszcze trwał. Mimo że nie miał przy sobie mieczy, postanowił nie dawać za wygraną.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  18. Zmęczenie powoli dawało jej się we znaki, w ataki i uniki wkładało się w końcu nie mało energii, szczególnie gdy były wymyślne i gdy robiło się kilka rzeczy na raz. Czekała w pogotowiu, by wyprowadzić swój główny cios, a gdy Yensen w końcu zeskoczył poza zamrożoną powierzchnię, mógł poczuć jak stopa zapada mu się po samą kostkę, a zaraz po tym drobiny mocno zacisnęły się na nodze mężczyzny, blokując mu większe ruchy. Nie bez powodu zmieniła taktykę i skończyła z odskakiwaniem. Chciała mieć go blisko, gdy wpadnie w pułapkę, sięgnęła do niego ostrzami sztyletów, by zadać "śmiertelny cios" prosto w tętnicę udową unieruchomionej nogi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  19. - Podobno uczysz nie tylko Argarczyków - rzuciła w odpowiedzi na zarzucenie młodzieży kłamstwa. Obiło jej się o uszy, że Yensen trenuje nie tylko swoich, ale również Mathyrczyków. Dlatego właśnie go wybrała. Uznała, że nie będzie miał żadnych uprzedzeń. Że potraktuje ją tak jak traktuje każdego innego. Bez taryfy ulgowej, oczywiście mówiąc o umiejętnościach walki, bo gdyby zaczął używać na niej swego czary mary podczas treningu to faktycznie mógłby być niesprawiedliwy.
    - Nie mam zamiaru atakować bezbronnych - powiedziała dość chłodno. - Nie jestem aż taka straszna - zauważyła. Nie była też głupia. Prędzej by poległa niż udałoby się jej zabić zbyt wielu Argarczyków. Co jak co, ale tego akurat była pewna. Po pierwsze nie miała powodu by ich atakować, a po drugie uznawała głupawe mordy za zwyczajną stratę czasu. Zdecydowanie lepiej było zacząć poszukiwania nowego skarbu niż najeżdżać na naród mocarzy. Westchnęła ciężko na jego kolejne słowa. - Szanowny Panie Wiedźminie, to że jestem Mathyrką a do tego kobietą, nie oznacza że jestem na tyle naiwna by nie zdawać sobie sprawy z tego iż jeden sposób nie zadziała. Poza tym nie jestem też żółtodziobem. Coś tam już potrafię - stwierdziła spokojnie. - Po prostu chcę... potrenować z Argarczykiem. Tamten mnie zaskoczył, władał stalą - spojrzała na swoją szablę. - Nie miałam z nim żadnych szans - mruknęła zaciskając mocno wargi. - Chcę zwiększyć zero do chociaż paru procent.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  20. Gave uśmiechnął się do niego słodko. Co prawda nie walczył już mieczami, bo te zostały odesłane do zaświatów, a swoje własne na razie odpuścił, to aktualnie miał w dłoniach swe noże. Jeden odbił się od tarczy Yensena, a gdy ten rzucił swoje aardu dla spowolnienia go, chłopak przystanął, czekając aż zaklęcie z niego zejdzie. W głowie szukał odpowiedniej runy, a gdy taką znalazł wyobraził ją sobie i zrobił w powietrzu, by złamać zaklęcie. Niestety w trakcie tego procesu Yensen zdołał się wzmocnić i sam do niego dopadł. Uskoczył przed kilkoma ciosami, kolejne przyjmując na swe noże. Kierował przeciwnika w stronę swoich mieczy. Mieczy, których ostatnio rzadko kiedy używał ze względu na swoje palce. Nie były aż tak łagodne jak te z zaświatów. Uchylił się przed kolejnym ciosem i opadł na ziemię, by przeturlać się kilka metrów dalej i wyciągnąć dłoń. Chwycił jeden ze swych mieczy i zasłonił się nim dokładnie w chwili gdy Yensen ciął od góry. Odetchnął głęboko kilka razy. Trzymał miecz pewnie, choć nie wiodącą ręką. Ta zaczęła mu się nieco trząść i wtedy chwycił ziemię drugą dłonią by sypnąć ją wprost w oczy Yensena, a następnie wstać na równe nogi i kopnąć go w jego ostrze. Naprał na niego, dalej zawzięcie z nim walcząc. Mimo wyraźnego zmęczenia, tego że non stop dyszał, regulował swój oddech. Nie zamierzał się poddawać. Nie będzie pierwszy. Cholera no! Dziadek był ponad tysiącletni... nie mógł mieć tyle werwy co on...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  21. Skubany brał sobie dopalacze. Działał niezbyt czysto i choć Gave też mógł to zrobić, otworzyć bramę zaświatów i czerpać z niej energię... to nie zrobił tego. Nie chciał potem umierać trzech dni z wycieńczeni organizmu. Uznał, że poradzi sobie z nim bez tego. Najwyżej przegra. To żadna ujma skoro Yensen był na dopalaczach. Uchylił się przed piruetem i czując klepnięcie w plecy wystawił nogę w tył celując mężczyznę prosto w piszczel. A co tam. Zaraz też uskoczył, zrobił przewrót na ziemi i zaszedł go od tyłu, atakując jego plecy. Stal oczywiście uderzyła o stal Yensena. Sparował jednak cios i wskoczył mu na plecy zakładając na gardle duszący manewr, jednak nie zamierzał go udusić. Ot poddusić odrobinę.
    - Do boju - sapnął nieco już będąc zmęczonym.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  22. Jęknął głośno, kiedy Yensen przerzucił go przez siebie, ale gdy wylądował na ławce nie protestował. Pochylił się na niej, oddychając ciężko. Skinął głową. Remin, pierdolony remis. Znowu. Zgrzytnął zębami, nabierając raz po raz oddechy, jeden po drugim. - Nie chciałem cię pozbawiać życia - mruknął tylko na wieść o sztyletach. Co prawda mógł przyłożyć mu tępy czubek do gardła ale nie chciał tego robić. Oparł głowę o ramię Yensena dalej nabierając głębokich oddechów. Dopiero teraz poczuł jak bardzo zmęczony był. Szlag. Adrenalina jednak robiła z niego potwora. - Po prostu mam mętlik w głowie, a to... pomaga przynajmniej złość wyrzucić z siebie - przyznał cicho.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  23. An zdążyła się jedynie solidnie zamachnąć i nagle została zdmuchnięta, niczym pionek z planszy. Wylądowała kawałek dalej i poturlała się po ziemi z głuchym jękiem. Gdyby nie tarcza Yensena to pewnie skończyło by się na chociażby drobnym krwawieniu, ale była w tym temacie zabezpieczona. Podniosła głowę, która przez pot, oblepiona była teraz piachem, przetarła buzię i rzuciła mężczyźnie harde spojrzenie. Zostało więc jeszcze jedno, na to miała siły. Wyciągnęła dłoń w jego stronę i zacisnęła w pieść, a piach zaczął wspinać się po ciele wiedźmina i oblepiać go, zaciskać się już nie tylko na nodze. Piaskowa trumna, której nauczył ją ojciec. An leżąc na ziemi łapała ciężkie oddechy, ale pilnowała by drobiny nieustannie wspinały się coraz wyżej.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  24. - Nie, dzięki - pokręcił przecząco głową. - Wolę tego nie robić - pokręcił lekko głową. - Wiesz, wolę nie robić niż zrobić i mieć wyrzuty sumienia jeśli jakimś przypadkiem się mi to uda - westchnął ciężko, po czym wzruszył ramionami. - Praktykuję. Nie tylko z tobą - rzucił luźno. - Sam też i z Meliodasem. To pomaga na głowę, na gniew, na złość - wyjaśnił. - Na owsiki w dupie też... na to że mnie nosi - mruknął jeszcze, po czym odetchnął głęboko i pokiwał głową. - Tak, mętlik. Z jednej strony wiem, że robię dobrze. Patrzę na siebie i robię tak jak powinienem, ale z drugiej widzę że ranię i ech no po prostu mam wrażenie, że lepiej jest ranić siebie samego. Ale nie chcę do tego wracać. Ciężko jest to przegryźć...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  25. Z dumą patrzyła jak Yensen znika za skorupą z piachu, jednak kiedy ta eksplodowała jęknęła głucho i opuściła głowę tak, że czoło stykało się z ziemią.
    - Pass, mam dość uparty pierdzielu - podniosła głowę, gdy się zbliżył. Nie zmieniała swojej pozycji i dalej głośno oddychała. Skrzyżowała wzrok z mężczyzną. - Czekam już tylko na werdykt - przyznała, nawet nie ukrywała zmęczenia.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  26. - No właśnie, oszukista - dźgnął go palcem w pierś. - Sam mogłem otworzyć bramę i czerpać z większej siły ojca - skomentował. - Ale potem bym nie wstał z łóżka przez kolejne dwa do trzech dni - mruknął jeszcze. - Więc wolałem uczciwie do tego podejść, a ty? - pogroził mu palcem przed oczyma. - Dopalacze stosuje - cmoknął z niezadowoleniem. - Oszukista jak nic... - mruknął jeszcze, po czym odetchnął głęboko. Jasne, że ćwiczył. Łatwo to przychodziło z takim głupim łbem. Podczas ćwiczeń chociaż nie myślał tyle o niepotrzebnych bajerach. 
    - Bo jak ranię sam siebie to nikogo dookoła nie ranię - wyjaśnił prosto z mostu. - Mówię tu o ranieniu psychicznym a nie fizycznym... - mruknął. - Dbam o komfort moich dzieci - zacisnął mocno wargi. Słuchał go dalej i ech może coś w tym było. Może faktycznie w pewnej chwili znów by wybuchł. - Mhm mam - zgodził się. - Ale co to za życie? Jak mam zrobić by było dobre? Jak mam to zrobić, jak nie wiem co to znaczy? Jak nie wiem co znaczy dobre życie... - spojrzał po nim, bo choć jego żart zrozumiał to w tej chwili nie było mu za bardzo do żartowania. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  27. Gave popatrzył na niego z niedowierzaniem.
    - Aha, dopalacze jak nic - dźgnął go palcem w ramię. - Ty się nie usprawiedliwiaj wielkimi groźnymi potworami... dzięki, swoją drogą. Doceniam komplement - uśmiechnął się krzywo. - Po prostu nie dajesz rady bez wspomagania - pokazał mu język i zaśmiał się cicho, ale kiedy wspomniał o tym, że to jego zrani popatrzył na niego z niedowierzaniem. - A niby jak cię zranię? - zdziwił się. - Przecież mówimy tylko o mojej psychice - burknął. - Nawet nie będziesz wiedział, że to robię... - zauważył cicho i odetchnął gdy Yensen stwierdził, że jednak widać iż dba o swoje dzieci. - Ich szczęście jest dla mnie ważne - poinformował go, po czym zacisnął mocno wargi. - No dobra, ale skąd ja mam wiedzieć czy to podróże czy samotna wieża są dla mnie? Skąd mam wiedzieć, że to jest to? - spojrzał po nim. - Przecież... tego się nie da tak o zdecydować - burknął wzdychając przy tym ciężko. Kolejne słowa przyjął w milczeniu i pokręcił głową. - Nie myślałem - odparł szczerze. - Mam zostać cholerną Śmiercią, nie mam zbyt wielkiego wyboru - zauważył cierpko. - Kiedy jest mi najlepiej? Kiedy... bawię się z maluszkami - wzruszył ramionami. - Patrzę na ich uśmiech i widzę jak rosną - mruknął. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  28. Gave już nie powiedział nic więcej w sprawie dopalaczy. Uśmiechnął się tylko pod nosem. Słuchał, kiedy mówił o tym jak wszyscy będą nieszczęśliwi bo będzie widać że się męczy. O Fasolkach i o tych próbach znalezienia czegoś dla siebie. Nie odzywał się w tym temacie, tylko słuchał. Nie odzywał się, bo nie był pewien co takiego powinien powiedzieć. Przecież mu nie powie, że będzie próbował, jak nie wiedział czy będzie to robił. Na tę chwilę po prostu musiał sobie wszystko w głowie poukładać. Włącznie z faktem, że za moment dziewczynki będą w Azylu a on wróci na pole bitwy. Może tam będzie łatwiej? Może życie na wojnie na bitwie będzie łatwiejsze? Wszystkie chwyty dozwolone, byle przeżyć.
    - Mhm jestem z dziećmi, lubię trenować, lubię śpiewać w tej cholernej gospodzie i robić show, lubię też... no wiesz wykonywać zlecenia, ale aktualnie spasowałem. Bo Azyl się zbliża i chciałem spędzić z małymi jak najwięcej czasu - skomentował. - Mhm no nie wiem czy będą szczęśliwi... - mruknął jeszcze i wstał. - Dzięki, jutro też skupię ci dupę. Jutro stawiamy na to materializowanie obu mieczy. Widziałeś to? Jak mam zmaterializować przy zwykłym treningu to dupa, a w adrenalinie wychodzi... i super, tylko lepiej jakby wychodziło zawsze...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  29. - To wpadnij kiedyś do gospody, kiedy nie będzie w niej Akane a ja będę miał swą zmianę to zrobię dla ciebie show. Gacie ci spadną z tyłka - wyszczerzył się do niego i skinął głową już nie odnosząc się do tej tandetnej mantry..
    Gave popatrzył po nim i wzruszył ramionami. Wiedział, że swoje pobożne życzenie powiedział trochę nad wyraz, ale grunt to afirmacja. Może jak mu zwinie te eliksiry to mu się to uda. Pokiwał głową. Tak, to był już jakiś plan. 
    - Może na golasa to ty mnie nie ucz - zaśmiał się cicho. - Jeszcze źle trafię i zagrożę twojemu życiu seksualnemu z Febe - gwizdnął i ruszył za nim do domu Febe. Chciał się jeszcze odświeżyć przed swoją zmianą w gospodzie.
     
    Gave

    OdpowiedzUsuń
  30. Przytaknęła głową i uśmiechnęła się pod nosem.
    - To Ty nie wiesz, że młodzi tak okazują podziw? Uparty Pierdziel to całkiem niezły tytuł w młodych oczach - zaśmiała się krótko, nadal z ciężkim oddechem. Słuchając opinii przytakiwała od czasu do czasu głową. Uśmiechnęła się na ten werdykt i rozejrzała jeszcze po mordowni. Tak, kondycję zdecydowanie musiała dopracować, ciąża jednak robiła swoje. Kiedy wspomniał o inkantacjach wróciła do niego wzrokiem.
    - Kamienie runiczne jak najbardziej, wiem, że Latrala je praktykują, musiałabym tylko opracować zaklęcie do każdej runy, tych też dopiero się uczę więc nie mam jakiegoś mnogiego asortymentu. No, ale masz rację, to zbędna strata czasu, warto by to przyspieszyć - przyznała, podnosząc się do siadu i nieco otrzepując z piachu. Z uśmiechem przyjęła bukłak i ugasiła pragnienie. - Tylko jak to właściwie działa? Widziałam, że Latrala noszą przy pasie woreczki, tam mają kamyki z runami i dotykają samego worka, gdy chcą rzucić zaklęcie. Mey mówiła mi, że na naukę tego jeszcze przyjdzie czas, że na razie mam się skupić na takim sposobie działania co by sobie dobrze wbić zaklęcia i runy w głowę - wyjaśniła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  31. Gave nie sądził, że zobaczy Wiedźmina tak szybko. Podejrzewał, że ten przyjdzie może za kilka dni, ale nie tego samego. Obsługiwał właśnie kolejnego klienta, gdy go dostrzegł i podszedł do niego z uśmiechem.
    - Coś ci podać, czy piwo wystarczy? Dzisiaj daniem głównym jest gulasz z gorry. - rzucił od niechcenia. - Jest całkiem smaczny - dodał zaraz i uśmiechnął szeroko. - A do gulaszu proponuję show - puścił oczko. - Przyjmuję napiwki - pokazał mu język czekając na decyzję Yensena.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  32. Luna przyjrzała się mu uważnie.
    - Chcesz mi powiedzieć, że wcale dobrze nie walczysz? - zapytała go, by gwałtownie wyciągnąć swą szablę zza pasa i jednocześnie rzucić w niego sztyletem. Trudno najwyżej zmieni biednego staruszka, ale skoro ten miał taką opinię na mieście to nie mógł być aż takim fatalnym w te klocki. Musiała się jednak upewnić, skoro on sam twierdził że sprawa została rozdmuchana. - Nie uważam - odparła zgodnie z prawdą. - Skoro jesteś niesamowitym nauczycielem, to przecież nie musisz mnie znać, żeby dać parę lekcji - zauważyła spokojnie, uśmiechając się przy tym do niego, ale jednocześnie będąc czujną. W razie gdyby chciał się zemścić za jej wcześniejszą próbę ognia na nim.
    - Nie chcę się nauczyć całego bestiariusza. Wiem, że każdy walczy trochę inaczej, ale Argarczycy tak samo jak my... też mają swój styl walki. Styl, którego jeszcze nie znam - szepnęła. - Jestem tu już od ponad miesiąca. Nie zamierzam mordować niewinnych - westchnęła. - Nie jestem też głupia, każdy naród ma bardziej lub mniej odrażające okazy - uśmiechnęła się lekko. - I dla tych okazów... - spojrzała na swoją szablę. - ...chcę pobrać u ciebie parę lekcji - wyjaśniła ostatecznie. Spojrzała po nim kiedy wspomniał o barterze. - Nie - odparła krótko. - Nie wam, tobie - poprawiła go. - To umowa między tobą a mną, a nie całym narodem Argarczyków - wyciągnęła do niego dłoń. - Pomogę ci w potrzebie - zapewniła go z delikatnym uśmiechem na twarzy.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  33. Wieczór spędziła na rozkładaniu swego namiotu. Nie zdawała sobie jeszcze wtedy sprawy, że stawiając namiot obok tipi Mohe, stawia go w pobliżu miejsca zamieszkania Yensena. Razem z Mohe przegadała pół nocy, a z samego rana wstała i ruszyła w poszukiwaniu swojego miejsca pracy. Chciała pokazać, że bierze na poważnie szansę jaką od nich wszystkich dostała. Dopytała więc przechodniów o pracownię Yensena i dość szybko do niej dotarła. Przysiadła przed budyneczkiem, bo mężczyzny jeszcze nie było. Upiła łyk wody, którą ze sobą zabrała i gdy tylko go zobaczyła wstała. Otrzepała swe spodnie i skłoniła się mu.
    - Przepraszam, nie wiedziałam o której powinnam się pojawić - powiedziała cicho, trochę nerwowo zakładając kosmyk włosów za ucho. - Ja uhm nigdy nie robiłam żadnych mebli - poinformowała go. - Mogę być kompletną niezdarą... ale postaram się - obiecała mu szybko.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  34. - Wybacz, ale tak umniejszasz swym umiejętnościom, że musiałam je sprawdzić - odparła tylko obserwując go uważnie, gdy chował jej sztylet do buta. Jeszcze kiedyś go odzyska, ale w tej chwili nie zamierzała się o niego upominać. Uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami. - Jeśli tylko będzie to pomoc tobie to nie mam z tym problemu - odparła spokojnie. Chciała, by wiedział że nie zamierza zadłużać się u całego Argaru. Skinęła głową słysząc jego potrzebę i uścisnęła jego dłoń. - Nie widzę problemu w rejsie z twoją rodziną. Muszę tylko zaznaczyć, że mężczyźni na mym statku są często wykorzystywani do prac pokładowych - uśmiechnęła się delikatnie. - Mycie pokładu może cię nie ominąć - rzuciła swobodnie ruszając z nim w stronę jego własnego placyku treningowego.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  35. Gave wzruszył ramionami.
    - Ja tu tylko zbieram zamówienia - usprawiedliwił mu się i uśmiechnął zawadiacko. - No bez przesady. Przecież to był mój prezent na powrót do zdrowia to sobie z niego korzystam. Bardzo udany jest - puścił do niego oczko i zaraz wskoczył na scenę, by uśmiechnąć się do zgromadzonych. - Kochani, dzisiaj przybył tu do nas szanowny pan Wiedźmin. Specjalnie dla niego mam przygotowane dwa utwory. Pierwszy z nich mówi o jego hobbistycznym zajęciu... dręczeniu biednej młodzieży - puścił oczko do Yensena i zapodał nutę muzykom. Zeskoczył z niej niemal od razu i gdy Yensen uniósł kielich piwa do ust, uderzył dłońmi o jego stół. - Brać się do roboty... - zaczął i wyprowadził kilka kopnięć i ciosów w powietrzu. - Wroga bić, już czas! - dorzucił, zachodząc mężczyznę od tyłu i rozejrzał się po stolikach, przykładając do swych oczu pięści i robiąc z nich lornetkę. - Widzę zamiast mężczyzn... mnóstwo bab wśród was - wskazał na kilkoro siedzących facetów przy innych stolikach. - Takiej bandy nikt nie zlęknie się... - zrobił zdegustowaną minę przechodząc tanecznym krokiem między te "baby" i tym którzy ze śmiechem się dawali pomacał bicki. - Zadrżyjcie więc na dźwięk tych słów... - przemaszerował na scenę i zrobił sobie na niej ślizg, a co tam. - Mężczyzn z was wkrótce sam zrobię znów!

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  36. Odetchnęła z wyraźną ulgą, kiedy powiedział, że da radę nauczyć się tego co trzeba i że może przychodzić po spokojnym śniadanku. Podziękowała mu skinieniem głowy, gdy tylko przepuścił ją w progu i weszła do środka rozglądając się z zaciekawieniem. Szła w krok za nim, przyglądając się każdemu urządzeniu z zaciekawieniem i zainteresowaniem.
    - A miecze też robisz? - zapytała zaciekawiona. - Bo moje... no nie są najlepsze... - przyznała szczerze, po czym pokręciła głową. Nie zdążyła zjeść śniadania, bo nie bardzo miała jak za nie zapłacić, a i czasu na wyjście do lasu i pozbieranie darów natury nie miała. - Ja chciałam przeprosić... z tą niemoralną propozycję wczoraj - zacisnęła mocno wargi i odsunęła się od niego o krok. - Po prostu ja... uhm nie wiem - pokręciła głową. Nie wiedziała jak to nazwać. Tak była nauczona i trudno było się powstrzymać.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  37. Akane prychnęła pod nosem i wstała powoli na równe nogi.
    - Och nie ma problemu, mogę zacząć Ci siedzieć w głowie i sprawdzać kiedy masz wolne terminy, ale osobiście uważam, że bardziej by Ci się przydał po prostu grafik. Rzuć tu gdzieś na ścianę jakąś tablicę do zapisów, sam sobie z góry ustal czy treningi chcesz codziennie czy z dniami przerwy i będziesz miał z głowy... Przynajmniej niektórych - uśmiechnęła się pod nosem. Doskonale wiedziała, że miał co najmniej jednego ucznia, który średnio by się dostosował do takich ustaleń.
    Przywołana ruchem głowy, ruszyła za Yensenem, a gdy pokazał jej kamienie, delikatnie dotknęła jednego z nich, sunąc po żłobieniu opuszkiem palca i słuchając mężczyzny. Rytuał, tak... Widziała ich co najmniej kilka, gdy była u Latrala. Spojrzała Yensenowi w oczy. - Myślisz, że przy stosownym rytuale i ja mogłabym mieć takie kamienie? Gdybym chciała taki odprawić... Byłbyś w stanie jakoś zapewnić mi bezpieczeństwo? No wiesz... Odciąć moją magię czy... no jakoś go przerwać, gdyby coś poszło nie tak? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma opcji xD Znowu jakieś paskudztwo wyjdzie... przegnie w tę drugą stronę no :P Ja tu bronię Akane!

      Usuń
  38. - Uhm... to nie - pokręciła lekko głową. Nie mogła przecież opuszczać Argaru a podróż do "Wolnych Marchwi" po pierwsze złamałaby przykaz jaki dostała, a po drugie zajęłaby za dużo czasu. Nie mogła sobie na to pozwolić. A gdyby ktoś poszedł jej załatwić miecz? To też nie wchodziło w grę, bo ona chciała go najpierw potrzymać w dłoni i sprawdzić czy jest dobrze wyważony do jej osoby i jej preferencji.
    - Może... może kiedyś spróbujemy jakiś wyrobić - zaproponowała tylko, po czym poczerwieniała na twarzy, gdy wspomniał o pustym żołądku i zagryzła mocno wargi. Pokręciła szybko głową. - Nie, nie... nie trzeba - zapewniła. - Już i tak dużo dla mnie robisz, ja nie muszę jeść. Potrafię pracować bez jedzenia 4 czy 5 dni i wszystko gra - zapewniła. - Nawet tydzień czasem, ale potem to już coś trzeba zjeść - przyznała cicho. - Uhm to za dużo... - cofnęła się o krok i wyciągnęła bukłak z wodą, by upić porządny jej łyk. - Ja nie mogę tyle przyjmować... - bąknęła jeszcze czując jak jej ręce drżą. Przecież zrobiła tyle złego. Nie zasłużyła na coś takiego. Na takie traktowanie. Powinni ją wychłostać, powiesić na palu... a nie... częstować tartą, która tak pysznie pachniała. Zaraz jednak nieco się uspokoiła gdy powiedział co zrobią. - Może taki mały stolik? - zaproponowała cicho. - Będę miała jak pokroić warzywa czy na czym zjeść... - wymamrotała jeszcze, co do samego ognia tylko zapalając swą dłoń i spoglądając na kapryśną księżniczkę. - Mogę jej pomóc. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  39. - Gdybym umiała tylko czytać w myślach to może rzeczywiście miałabym dosyć - przyznała, mimo wszystko z nieco zadziornym uśmiechem. Jej umiejętności wykraczały dużo dalej, umiała wejść we wspomnienia oraz wrzucić własne do czyjejś głowy, tak by dana jednostka myślała, że przeżywa to co ona. - "Jeszcze" to dobre słowo, coś czuję - zaśmiała się. Wcale by się nie zdziwiła gdyby uzbierał za jakiś czas klasę chętnych do treningu. Zacmokała i pokręciła głową na jego słowa o przyjemnościach. - No wiesz, Febe by nie była zadowolona z takiego stwierdzenia - udała lekkie oburzenie, ale spoważniała gdy zeszło na temat rytuału. Przytaknęła mu głowa.
    - Tak wiem, nie chcę powielać Twoich rytuałów, wiem, że muszę zrobić własny. Po prostu wolałabym byś robił za pewnego rodzaju zabezpieczenie. Musiałabym jeszcze dowiedzieć się paru rzeczy, popytać kilka osób, bo na pewno bym ich potrzebowała - przytaknęła głową samej sobie. - W teorii wiem o nich całkiem sporo, widziałam kilka, ale nie praktykowałam. Dlatego muszę jeszcze zrobić rozeznanie, ale na pewno chciałabym w tym spróbować - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  40. Dokończył utwór jeszcze kilka razy zagrzewając salę do śpiewu z nim, po czym zeskoczył ze sceny i podszedł do Yensena. 
    - Mam jeszcze drugą dla ciebie, ale to za chwilę - stwierdził z uśmiechem i przysiadł się do jego stolika. Przerwa mu się chwilowo należała. Przez moment milczał nie mówiąc specjalnie nic, po czym zerknął na jego piwo. - Dobre jest? - zainteresował się. Sam niewiele ostatnio pił, bo przy dzieciach chciał być czysty, ale to mu zapachniało, nawet z odległości. - Nie chciałbyś iść ze mną do Ardei? Dostałem cynk, że tam szaleje skorumpowana dusza i należy ją złapać i odesłać - odetchnął głęboko. - Tylko ostatnim razem, bez no wiesz większej mocy... prawie przy tym zdechłem, więc uhm przydałby mi się ktoś kto pomoże w razie czego - szepnął będąc po prostu szczerym. Mierzył swe siły na zamiary i nie wydurniał się, że ze wszystkim sobie sam poradzi. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  41. Chłopak złapał kufel i upił łyk piwa miodowego Yensena. To smakowało całkiem nieźle. Miało w sobie nutkę słodyczy, która wspaniale współgrała z goryczką. Oddał mu zaraz kufel.
    - Okay, taki napiwek przyjmuję - uśmiechnął się lekko i zanim mu odpowiedział, poszedł do baru i poprosił o jeszcze jedno na rachunek Yensena. Wraz ze swoim kuflem przysiadł z powrotem do mężczyzny. Odetchnął z wyraźną ulgą słysząc, że ten jest chętny do pomocy. - Dziękuję - rzucił wdzięcznie. Mimo wszystko wolał być przygotowany na wszelkie ewentualności. Stuknął się z nim swoim kuflem, spijając trochę pianki z niego. Pokiwał głową na wieść o śledztwie. - Ja też tak działam - szepnął. - Kiedy poluję na taką duszę to najpierw zbieram informację. Sprawa ma się inaczej jak taka dusza po prostu nagle się pojawia i mnie atakuje - dodał zaraz. - Mam już ich trochę zebranych - przyznał. - W domu ci pokażę - dorzucił jeszcze. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  42. - No jakieś tam mam - zgodził się. - Lubię słodkie - dodał śmiejąc się pod nosem. - Naprawdę lubię słodkie... - mruknął jeszcze, jakby samemu sobie to uświadamiając. Czasami nie było łatwo uświadomić sobie takich rzeczy. Roześmiał się serdecznie i napiął bicki kręcąc przy tym lekko głową. - Bliżej mi do niego już niż dalej - zauważył i pokręcił głową na wieść o odsyłaniu. - Nie, takie dusze są trudne do odesłania. One tego nie chcą. Atakują innych żywych, wchodzą w ich ciała. Trzeba je spętać łańcuchami a i to czasem nie pomaga - mruknął. - To jest... aktualnie może i będzie mi łatwiej, przez to że... no dostałem trochę więcej mocy - przyznał szczerze. - Ale wcześniej? To była orka na ugorze - westchnął i pokiwał głową. - Wiem... niby masz gorzej, a jak przychodzi co do czego to masz wachlarz takich dopalaczy, że głowa mała.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie odpowiedziała na wyjaśnienie co do przechwałek. Oczywiście było to zrozumiałe, ale nie zmieniało faktu, że jeszcze przed chwilą twierdził, że nie jest specjalnym trenerem. Ma ot kilkoro uczniów. Uznała że nie ma sensu dalej kontynuować tego tematu. Zwłaszcza że wszystko zostało już wyjaśnione. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy zaczął się wymigiwać przed robotą. 
    - Wakacje będą - zapewniła go. - Ale wakacje to i mycie pokładu - dorzuciła po krótkiej chwili milczenia. - Żadnego innego, tylko ty - wskazała na niego palcem i uśmiechnęła się pod nosem by zaraz pokręcić głową. - Żadnego Gava - mruknęła. Nawet nie do końca wiedziała o kogo mu chodzi. Nie zamierzała przyjmować na swój pokład kogoś kogo nawet nie kojarzyła. Zwłaszcza teraz. Inną sprawą byłaby pomoc w ewakuacji, ale nie podczas wakacji. Spojrzała na wahadło (nie do końca wiem o co chodzi xD). Wyglądało imponująco i faktycznie mogło być wymagające. Pokiwała delikatnie głową.- Coś tam potrafię - zgodziła się z nim dotykając dłonią drewnianej belki. - Związane oczy? Chcesz mi związać oczy? - spojrzała po nim nieco niepewnie. - Mogę chociaż chwilę zapoznać się z tym urządzeniem z otwartymi? - zapytała go zaraz.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  44. Zaśmiała się szczerze rozbawiona.
    - Dostajesz dodatkowe punkty za oryginalność, żoną mi jeszcze nikt nie groził - przyznała, dalej ze śmiechem na ustach. Słysząc o karze zatkała uszy palcami, z "la la la" na ustach i zaraz uderzyła lekko ramię wiedźmina. - Oszczędź szczegółów dobry człowieku - rzuciła, kręcąc w rozbawieniu głową. Co za stare zboczeńce, chyba też im zacznie sugerować opowiadania o swoich zbliżeniach... Chociaż w danej chwili to akurat nie bardzo miałaby co opowiadać. Dla odepchnięcia tej myśli skupiła się na oglądaniu magicznych artefaktów. - No dobra, w takim razie dam znać jak dowiem się więcej - zapewniła. Na propozycję pokręciła głową. - Nie, nie trzeba... Już i tak sporo czasu Ci zabrałam, a Ty, z tego co słyszałam, bardzo tęsknisz za żoną - uśmiechnęła się mimo wszystko pod nosem. Tak po prawdzie to im nieco zazdrościła, wyglądali na naprawdę szczęśliwych, przyjemnie patrzyło się na nich z boku. Posłała Yensenowi jeszcze jeden uśmiech. - Dzięki za tą całą opinię, pewnie spotkamy się jak tu sobie wpadnę, no i za jakiś czas chętnie powtórzę sparing - przyznała, przytakując samej sobie głową.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  45. Shi skoczyła do domu na krótką chwilę, by jeszcze pożegnać się ze swoimi pędrakami. Kochała ich wszystkich, ale ceniła sobie też swój własny czas. Swój i Niklausaa. Wypiła drugą kawę, tym razem tę którą robił jej ukochany.  Spędziła sobie z nimi miły czas, zanim ruszyła na miejsce zbiórki z Yensenem. Uśmiechnęła się szeroko machając do niego, gdy ten pojawił się na horyzoncie i poklepała swój kosz, który wzięła ze sobą.
    - Ty dzielisz się alkoholem, ja przynoszę zagrychę - uchyliła trochę ręcznik, by pokazać mu pokrojoną wiejską kiełbasę, chleb ze smalcem i ogórki kiszone, które o dziwo (co musiała przyznać) Meliodas zakisił niesamowicie dobrze. Ech no żesz... coś tam mu jednak wychodziło. - Oczywiście, że jestem - zapewniła go. - Tylko jak zaznaczałam... nie piłam szmat czasu... mogę szybko odpaść - przyznała ze śmiechem.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  46. Zanim w ogóle pojawiła się u Yensena miała całkiem sporo rzeczy do dowiedzenia się, a później przygotowania. Nie była pewna czy powinna odprawiać ten rytuał, ale nie byłaby sobą, gdyby akcja nie miała chociaż odrobiny ryzyka. Już i tak fakt poproszenia Yensena o czuwanie nad rytuałem było całkiem niezłym postępem. Kiedy zdobyła już stosowne składniki i miała przygotowane miejsce pod rytuał, to pozostało jeszcze poprosić inne osoby o pomoc. Mohe oraz kilku innych grajków mieli robić za tło muzyczne, a miejscem rytuału był duży plac przed gospodą - serce Argaru, gdzie w dużym okręgu uszykowała palenisko. Przez chwilę miała myśl, by jednak nie iść po Yena, ale ostatecznie zacisnęła zęby i wieczorną porą pojawiła się przed jego domem. Zapukała do drzwi, a te jak zwykle otworzyła Febe i wpuściła ją do środka.
    - Hej... - przywitała się z wiedźminem. - Mam wszystko... Mówiłam, że dam znać, ale jeżeli jesteś zajęty to...
    - Nie ma bata, idzie i będzie Cię pilnował - zaznaczyła meduza. Akane spojrzała na nią i ściągnęła usta w wąską kreskę. Febe z kolei podeszła do męża i ucałowała jego policzek. - Jak będziesz próbował się wywinąć to... - tu szepnęła mu na ucho jakich to niegrzecznych zabaw nie doświadczy przez dobry miesiąc. An spojrzała po nich wymownie, nie słyszała słów, ale czuła pismo nosem. Stare zboki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  47. Roześmiała się serdecznie na ten jego komentarz.
    - Wiesz, przygotowuję swoją słabą głowę do picia. Po ciąży ciężko do tego wrócić - stwierdziła. - Poważnie, jak kiedyś mogłam pić niemal do oporu i nic, tak teraz obawiam się tych twoich specjałów - zaśmiała się lekko. Grunt to potrafić śmiać się z samego siebie, co nie? Spojrzała na ten jego wynalazek i powąchała trochę nieufnie zanim pokiwała głową.
    - Pachnie całkiem nieźle - pochwaliła go. - Czuć tu nutę jabłka, ale i jagody - skomentowała upijając wreszcie łyk i ważąc ciecz na swym języku. - Mhm... tak, całkiem niezłe - przełknęła i sięgnęła sobie po kawałek chleba ze smalcem. - Oho gorzej, jak to ty odpadniesz - zaśmiała się lekko. - Ale nie martw się, w takim wypadku cofnę czas - poinformowała go. - I powiem ci jak przebiegł wieczór i będę pilnowała byś nie wypił za dużo drugim razem - klepnęła go przyjaźnie w udo.

    Shi

    OdpowiedzUsuń
  48. Emma pokręciła przecząco głową.
    - Nie - odparła cicho. - Ja nie umiem tak... chciałabym być przy wyrobie mojego miecza i móc poprzymierzać czy coś - rzuciła cicho, zerkając nieco nieśmiało w jego oczy. - Okay, niczego nie będę oczekiwała, ale uhm spróbujemy - ucieszyła się, kiedy powiedział że być może było to możliwe. Przelotnie obejrzała jego rękojeść i skinęła głową. Dobra robota, musiała to przyznać, ale wciąż... to nie było to samo co być obecnym przy procesie. Pokazać kowalowi o co ci chodzi. Tego chciała, a nie jakiegoś opisu i idź i mi załatw, a potem wielkiego rozczarowania bo to co przyszło nie było tym za co zapłaciła. Nie, na to nie mogła sobie pozwolić. Odsunęła się, gdy wstał i znów pokręciła głową.
    - Naprawdę nie trzeba - zapewniła go szybko, ale kiedy położył kawałek i sobie, nieco nieśmiało podeszła do stolika i sięgnęła po kawałek, smakując go powoli. Był niesamowity. Rozpływał w ustach. Powoli ukroiła sobie drugi rumieniąc się mocno.
    - Ja nie chcę takiej gościnności, nie zasłużyłam na tyle dobroci - wymamrotała cicho. - Srać akurat pójdę, żeby tu nie nasrać... bo jak nasram to dopiero będzie ci przykro - odchrząknęła mimowolnie, nie mogąc powstrzymać języka za zębami. Znów wsunęła kawałek ciasta do buzi.
    - Ach o człowieka chodziło - szepnęła zawstydzona, bo ona wzięła żelazną piękność za tą księżniczkę, o której wspominał Yensen. - No nie wiem... chyba wolałabym nie zaczepiać księżniczek... - rzuciła robiąc przy głowie gest świrnięcia palcem. - ...z reguły mają nie po kolei w głowie...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  49. Wzdrygnął się na samą myśl o tabunie adoratorek.
    - Rany to może jednak sam już będę trenował? - zaproponował z lekkim uśmiechem. - Ten tłum adoratorek jakoś mi nie po drodze - przyznał upijając łyk już teraz swojego piwa. - No wiesz... fajnie, że się im podobam, ale... nie szukam aktualnie nikogo - mruknął, po czym zacisnął mocno wargi. - Z drugiej strony tak ci odpuścić torturowania mnie? Ne... bez tego to nie przejdzie - zaśmiał się cicho, po czym odetchnął głęboko i pokręcił lekko głową. - Odwoływanie wszystkich na zawołanie brzmi jak marzenie - przyznał. - Trenuję, staram się - przypomniał mu. - A i tak jak odeślę 100 duszyczek to jestem wykończony - uśmiechnął się lekko. - I to jest okay... nie jestem wszechmocny i nigdy nie będę i to też jest okay - uśmiechnął się do niego. - Upierdliwie wkurzające, ale okay...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  50. Powiodła po nim spojrzeniem i uśmiechnęła się pod nosem czując jak ten debatuje ze sobą czy powinien przyjąć jej propozycję czy też odmówić. Nie skomentowała tego jednak ani jednym słowem, tylko wskoczyła pewnie na wahadło i zrobiła sobie na nim piruet, zanim nie wylądowała na równych nogach, łapiąc w dłoń swą szablę. Nie była pewna czy ta się jej nie przyda. Usłyszała świst powietrza i odruchowo podskoczyła, lądując na wyższym szczeblu. Fiu, fiu... całkiem niezły ubaw. Przykucnęła przy kolejnym świście, pozwalając belce przelecieć tuż nad nią, a do kolejnego chwyciła się uchwytu i zgrabnie wylądowała na początkowym podeście.
    - Rany! - wyszczerzyła się do Yensena. - Niezła zabawa - przyznała wesoło uskakując przed kolejnymi przeszkodami. To było trochę jak na bujającym statku. Należało wyczuć w którą stronę bujnie by zachować równowagę. No a bujanie się na linach z żagli miała po prostu opanowane do perfekcji. Uwielbiała to.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  51. Gave spojrzał po nim krytycznie i postanowił nie wyprowadzać go z błędu co do przystojności. Może dla panien 30+ był przystojny ale dla niższej klienteli? Szczerze w to wątpił. Uśmiechnął się na wieść, że im odmówi i pokręcił lekko głową. Sam wolałby jednak takiego łańcuszka nie mieć. Nie wiadomo co im jeszcze strzeliłoby do głowy. Ciężko byłoby też z takim pozostawać niezauważalnym, jeśli się tego chciało. Tu w Argarze było to niemal nie do zrobienia po akcjach które już wyprawiał. Bujał się też z córką wodza i zrobił jej dzieci, więc był na językach. Społeczeństwo plotkowało, a rodzina "królewska" była ich ulubionym tematem. To nic, że już się od nich wymiksował. Teraz ciężko było wtopić się w tłum. 
    - Zdecydowanie za lekko - powiedział poważnie. - Stać mnie na więcej - zapewnił go z uśmiechem. - Ale rozumiem - dodał zaraz machając ręką niedomagającą przed oczyma. - Przez nią nie możesz mi wprowadzić takich poważnych tortur - stwierdził. Nie skomentował bardziej przykładającej się do ćwiczeń Onyx, poza wzruszeniem ramion. - No ostatnio je ugodziłem podczas małego sparingu - wyjaśnił jej pociąg do ćwiczeń. - Nie chce ze mną przegrać - wzruszył ramionami. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  52. Skinął głową. Na taki układ mógł przystać. Tortury jak już dojdzie do siebie, choć nie był pewien kiedy faktycznie do siebie dojdzie. Mimo to nie zamierzał tu teraz marudzić. Zaśmiał się cicho.
    - Bo oszukujesz - poinformował go znowu. - Bez tego eliksiru bym cię miał - pogroził mu palcem przed nosem, sięgając po jedną frytkę i wsuwając ją ze smakiem. - No wiesz, nie jesteś jakimś tam podrzędnym starym pierdzielem. Jesteś Yensen, wiedźmin nad wiedźminy, długoletnia istota - poinformował go poważnie. - Z mojej perspektywy to zaszczyt móc trenować pod kimś takim i... jeszcze prawie skopać mu dupę. To jak medal normalnie. Mistrzostwo - wyszczerzył się do niego.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  53. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy jednak powiedział, że spróbują dla niej ten miecz wykuć. To wiele dla niej znaczyło. Może to będzie jej powołaniem? Może nauczy się wykuwać miecze jak najlepszy z mistrzów? Potrząsnęła lekko głową. Za daleko poszła w swych wyobrażeniach swej zajebistości. Zdecydowanie zajebista nie była. Zabrała się za jedzenie, trochę niepewnie. Głównie dla niego, ale smak tarty był niesamowity. Rozpływał się wręcz w ustach. Uśmiech sam pojawił się na jej twarzy i skinęła lekko głową.
    - Dziękuję - szepnęła, co do zbrodni już się nie odzywając. Jego słowa, choć mile, nie bardzo do niej trafiały. Miała wrażenie, że tu wszyscy chcą ją chronić a ona sama... no zdecydowanie uważała, że jednak robiła to wszystko z własnej woli. Dążyła do uwolnienia. Chciała odzyskać swoje życie i teraz logicznym dla niej było, że powinna za to odpokutować. Za wszystkie swoje błędy.
    - Mhm jest taki Moher - stwierdziła cicho. - Nawet mieszkamy obok siebie - uśmiechnęła się delikatnie i założyła kosmyk swych rudych włosów za ucho. - I Ennis dalej tu się kręci... to znajoma ale tak... paru mam - przyznała cicho.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  54. Febe uśmiechnęła się wyraźnie zadowolona na te szepty i nawet zachichotała niczym małolata na szeptane przy uchu sprośności. Klepnęła jeszcze męża w tyłek, gdy się odsunął, a Akane po prostu odwróciła się do nich plecami, gotowa do ewakuacji. Obejrzała się jednak na Yensena, gdy wspomniał o Marchwiach.
    - Akurat na misje to bym się nawet nie obraziła, ale po Azylu - uśmiechnęła się nieco szerzej. W danej chwili priorytetem mimo wszystko był czas spędzony z dziewczynkami. Zadowolona kiwnęła głową, gdy stwierdził, że idzie i nie czekając ruszyła w stronę centrum Argaru, nawet się nie oglądając i nie wnikając w pożegnanie małżonków.
    Febe oczywiście odwzajemniła soczystego całusa i gdy Yensen się odsunął, odprowadziła go wzrokiem, by zaraz wrócić do swoich obowiązków.
    Akane spojrzała po Yensenie dopiero, gdy ten był już niedaleko jej. Nic dziwnego, że do głowy Gava łatwo było wepchnąć szalony pomysł co do sposobu na posłanie jej do Azylu, skoro mieszkał z dwójką strach zboków. Nawet ją ta myśl rozbawiła i uśmiechnęła się pod nosem. Chrząknęła, wracając do niego spojrzeniem.
    - A więc poznasz Mey, moją opiekunkę z Latrala. Możesz też widzieć... Trochę dziwne rzeczy. W rytuale uczestniczą przodkowie, duchy... Będą śpiewać i tańczyć, tak więc nie dziw się na jakieś szepty. W sumie jak masz jakąś sztuczkę co by widzieć duchy to może Ci się przydać - wyjaśniła mu na wstępie. - Wszystko będzie się odbywać przy palenisku, odśpiewane zostaną cztery pieśni, będą mnie naznaczać runami no i... w obszarze rytuału pogoda może się nieco zmieniać. Nie chcę wywoływać przesadnego zamieszania i zamknęłam ten obszar runami, inaczej pogoda mogłaby zmieniać się ogólnie w całej okolicy, a po co przesadnie zwracać na siebie uwagę, nie? - uśmiechnęła się do mężczyzny delikatnie, idąc zwartym krokiem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  55. Zmieniony ruch kłód odrobinę ją zaskoczył ale nie na tyle by spaść. Wczuła się w ruch nowych "fal" i wróciła do swojego tańca, starając się nie przyzwyczajać do niego za bardzo. Słuchała wiedźmina kiwając przy tym głową.- To nie są popisy - odparła po krótkiej chwili milczenia. Działała tak, jak działała na morzu. Jeśli to były popisy to nie wiedziała jak to zniwelować? No może używała nieco za dużo ruchów jak na warunki. Morze rządziło się swoimi prawami. Tam mimo wszystko więcej mięśni było zaangażowanych, tu... mogła ograniczyć ich liczbę. Odetchnęła głęboko, skupiając się na jego głosie. Proste, szybkie i krótkie przejścia. Spróbowała się do nich dostosować i zaczęła machać szablą tak jak polecił, tylko zapomniała, że dalej wahadło jest w ruchu i poczuła uderzenie wprost w brzuch. Jęknęła głucho, na moment przyklękując i zaraz wzięła się za siebie. - O tak nie będzie - pogroziła wahadle szabelką. - Jeszcze raz, a mnie popamiętasz - zapewniła.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  56. - Kwasku? - powtórzyła po nim i wzięła jeszcze jeden mały łyk degustując jego wytwór. Pokiwała delikatnie głową. - Tak, jest posmak kwasku. Masz rację, to on sprawia, że trunek nie jest aż taki słodki - zgodziła się z nim i roześmiała na jego zszokowaną minę co do jej własnej dobroci. - No, no... już tak się nie rozpędzaj byczku - pogroziła mu palcem przed oczyma. - Jak cofnę za długo to mój chłop przybiegnie tu na skrzydłach miłości wiedziony poczuciem że coś się dzieje niedobrego. Mamy ustalone znaki - przyznała szczerze, po czym odetchnęła głęboko. - Dzięki nim udało wam się mnie odratować, wtedy przy powodzi - rzuciła jeszcze, parskając śmiechem na wyobrażenie samej siebie ujeżdżającej wierzchowiec zwany Yensenem. Pokręciła lekko głową, gdy wspomniał o tym że musi trzymać renomę przed młodzieżą. - Wiesz na twoim miejscu zmieniłabym miejsce... tu zostawiłabym jakieś ochłapy - szepnęła. - Żeby za szybko się nie zorientowali, a resztę... tych lepszych zabunkrowałabym gdzie indziej - puściła do niego oczko. - Pomnij me słowa, młodzież trzeba przechytrzyć ot co!

    Shi

    OdpowiedzUsuń
  57. - Ale ja nie muszę pić eliksirów żeby tymi duchami się posługiwać, więc w sumie nie jest to oszukiwanie - zauważył spoglądając na niego. - Poza tym nie używałem zbyt wielu duchów, kiedy walczę z tobą mieczem... staram się korzystać tylko z umiejętności walki. Duchami ratuję się w ostateczności - odparł swobodnie. - Sam mówiłeś, że powinienem z nich korzystać. Ze wszystkich moich możliwości - mruknął jeszcze i widząc jego zaskoczoną minę, wzruszył ramionami. - Pochwalisz źle, powiesz źle o dziadydze też źle. Co ty wiedźmin z okresem? - zapytał śmiejąc się pod nosem. - Stary dziadyga z okresem. Dobrze panie wiedźminie, umniejszajmy sobie - pogroził mu palcem przed nosem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  58. Emma pokręcił lekko głową.
    - Piwo nie jest gorzkie, jak pijesz je samotnie - spojrzała mu prosto w oczy. - To zależy czego od niego oczekujesz. Jak chcesz po prostu spokoju i relaksu to nie jest gorzkie - powtórzyła i uśmiechnęła się nieco nieśmiało do mężczyzny. Wielokrotnie takie piła i uważała ten "rytuał" za całkiem przyjemny. Bo mogła nie patrzyć na te wredne mordy z Armii Peruna, a to wystarczyło, aby piwo smak słodki nabrało. Obserwowała go jak je samej starając się dość szybko zjeść swój kawałek. Miała wrażenie, że przez nią mają opóźnienie w pracy. Przez to że musiał z nią usiąść i zjeść.
    - Przepraszam - wymamrotała. - Już kończę - dodała szybko, odkładając połowę swojego kawałka na później. - Dziękuję, było pyszne - uśmiechnęła się do niego.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  59. Prychnęła pod nosem na jego komentarz i rozbawiona pokręciła głową.
    - No dziad, prawdziwy dziad po prostu - odpowiedziała ze śmiechem. An zostawiła temat misji, do "po Azylu" było jeszcze całkiem sporo czasu i wolała nie wybiegać w przyszłość tak daleko. Nie było pewności jak ta cała wyprawa się skończy, prawda? Słysząc, że ją popiera i się przygotował, zadowolona kiwnęła głową. - Świetnie, w takim razie zapraszam na salony - wyszła na główny plac i ruszyła w stronę przygotowanego paleniska. Obok niego stała Mey, był też kamienny stolik i dwie miseczki na nim. W jednej przezroczysta maź przypominająca w konsystencji wazelinę. Druga była o wiele bardziej udekorowana i przykryta pokrywką. An w pierwszej kolejności podeszła do Mey.
    - Mey, Yensen - przedstawiła ich sobie i zaraz wypuściła głośno powietrze, trochę się stresowała.
    - Damy radę, będzie dobrze - czerwonowłosa posłała Akane uśmiech, a dopiero później spojrzała po wiedźminie z dość nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Miło poznać - rzuciła tylko by zaraz wrócić wzrokiem do An. - Gotowa? - zapytała.
    - Gotowa - potwierdziła fiołkowooka i sięgnęła po tą bardziej zdobną miseczkę. Upewniła się jeszcze, że ma przy pasku swój woreczek z wcześniej przygotowanymi kamykami i ponownie przytaknęła głową. Mey złapała pozostawioną na kamiennym stole miskę i kiedy Akane zajęła pozycję przy palenisku, ona stanęła po drugiej stronie. Yensen po wypiciu swojego eliksiru, mógł zobaczyć, że przy palenisku stoją jeszcze dwa duchy, staruszka oraz starszy wojak. Jedno i drugie trzymało ręce nad ogniem, cała czwórka stała przy ogniu od strony każdego bieguna. Północ, południe, wschód, zachód. Akane jako jedyna usiadła przy ogniu na ugiętych nogach, spojrzała jeszcze na Mohe i obecnych przy nim grajków, a kiedy dała im znać, to dookoła rozbrzmiała muzyka. Razem z muzyką przyszły te trochę bardziej magiczne dźwięki, świadczące o połączeniu z zaświatami. Akane odłożyła zdobną miskę przed kolana po czym powoli i ze spokojem zaczęła wyciągać kamyki ze swojej sakwy. Każdy po kolei układała na skraju paleniska, od jego wewnętrznej strony. Ogień palił się dość spokojnie. Kiedy już rozłożyła kamyki to przymknęła oczy i puściła ręce luźno wzdłuż ciała, układając dłonie wierzchem do ziemi. Mey spojrzała na dziewczynę przez płomienie, a dwa duchy stały przy ogniu w tej samej wciąż pozycji.
    - Tańcz wiedźmo tańcz, do ognia w ogniu znak pokaże prawdę, drogę wskaże znak - zaczęła Mey, razem z Akane. - Tańcz wiedźmo tańcz, do ognia w ogniu znak. Tańcz wiedźmo tańcz... - kontynuowały, a Mey przesunęła się za jednego z duchów, by w nowym miejscu odśpiewać tą samą formułkę. Po tej powtórce przesunęła się za An, nabrała na palce mazi. Akane rozłożyła wtedy ręce na boki, a czerwonowłosa zaczęła kreślić na jej ciele różne runy.
    - Cza... Ro... Do... Ro - szeptała Mey w takcie kreślenia wzorów. Powtarzała to jak mantrę, a gdy skończyła to odłożyła miskę przy boku granatowowłosej i uniosła dłonie nad jej głową. - Tańcz... tańcz... - szeptała. Wtedy też Yen mógł zobaczyć jak dookoła paleniska pojawia się więcej duchów, powoli, etapami, nie za wiele, ale z dziesięć mógł ich naliczyć. Poruszały się w rytm melodii, powolne, dokładne ruchy dłoni, głowy, całego ciała. Akane milczała, siedząc w skupieniu. Mey zaraz przesunęła się dalej, za drugiego ducha i tam wraz z An po raz kolejny odśpiewała formułkę. - Tańcz wiedźmo, tańcz... - przy kolejnym powtórzeniu Mey wróciła na swoje miejsce, na przeciw Akane i już tam pozostała, również zamykając oczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzyka dalej grała, aż w końcu ponownie wróciły szepty czystokrwistej. - Tańcz... tańcz... tańcz... - padało z ust, a runy na ciele Akane powoli zaczęły zachodzić fioletową łuną, każdy po kolei. Podobnie działo się z kamykami, dopiero teraz można było zauważyć, że i na nich nakreślone zostały runy, które lśniły z ten sam sposób co znaki na skórze An. Dziewczyna powoli wstała, nadal miała zamknięte oczy, jednak chwilę przed tym jak muzyka przyspieszyła, otworzyła je i skrzyżowała spojrzenie z Mey. - Cza... Ro... Do... Ro... - zaczęły razem, obracając się dookoła własnej osi. Rękoma poruszały w rytm muzyki i zaraz jednocześnie przesunęły się w prawo, idąc po okręgu. Obie stały za duchami i powtórzyły ruchy oraz słowa. Na każde takie powtórzenie zmieniały miejsce i tym sposobem wykonały trzy pełne obroty dookoła paleniska, ostatecznie znajdując się na swoich pierwotnych miejscach. Symbole na ciele Akane połyskiwały teraz w pełni, tak samo symbole kamieniu ułożonych w palenisku. Obie kobiety wysunęły ręce nad ogień.
      - Tańcz... - szeptały, otwierając tym samym rytuał.

      Akane

      Usuń
  60. Spiorunowała go wzrokiem. Ewidentnie się z niej nabijał. Zmrużyła lekko brwi, dalej balansując na wahadle. Przeskoczyła na jedną latającą kłodę, potem drugą. Przytrzymała się szpikulca i zrobiła wymach w jego stronę szabelką, wiedząc że go nie dorwie. Tak o! Dla zaznaczenia że i jemu może zaraz grozić.
    - Ty stary pryku, szczurze lądowy, baryłko alkoholowa! - fuknęła na niego. - Uważaj sobie, bo mnie nie tak łatwo zgnieść! - zasalutowała mu wracając na główną oś wahadła. Przykucała, parowała, uskakiwała, przeskakiwała. Równała oddech, ale czuła że ten trening jest całkiem porządny. Czuła swoje mięśnie. Z każdą chwilą coraz bardziej. Spróbowała te same rzeczy robić tyłem, kiedy już się przyzwyczaiła i jeszcze raz tyłem a raz przodem w zależności od sytuacji. Walczyła z niewidzialnym przeciwnikiem. - Brzuch, aorta, głowa, ha! Nie masz łapy - zarechotała. - I jak teraz szablę przytrzymasz - wymachiwała szablą nad głową, by w pewnej chwili stracić równowagę. Rozłożyła ramiona i obróciła się w locie na plecy by paść do "wody" właśnie tak. Ugh! Uderzenie odebrało jej dech w piersiach. - Cholera no! Zapomniałam, że to nie morze - wstała i otrząsnęła się patrząc na Yensena. - Kiepsko, kiepsko. Wiem. Nie patrz tak - wywróciła oczyma. - Poprawię się.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  61. - Nie zamierzam ich pić - potrząsnął głową. - One nie są dla mnie, nie jestem kimś kto będzie ci coś takiego podbierał. Jeśli będę potrzebował więcej mocy to ech wezmę jej więcej z zaświatów, ale to ma swoją cenę, więc wolę ćwiczyć, żeby w ten sposób się wzmocnić - przyznał szczerze, absolutnie mu nie kłamiąc w tym aspekcie. Westchnął ciężko słysząc to usprawiedliwienie i spojrzał na moment w bok. - Jasne, w ostateczności - mruknął, bo nie sądził, żeby naprawdę doprowadził mężczyznę do ostateczności. Ciężko mu było w to uwierzyć i przyjąć komplement na klatę tym bardziej. Odetchnął głęboko. - Jakoś trudno mi w to uwierzyć - powiedział sięgając sobie po frytkę i zapijając ją piwem. - Nie jestem na tyle silny, by doprowadzić cię do ostateczności. Przecież często nawet nie mogę cię trafić... - dorzucił. - Okay, ostatnio udaje się to częściej, ale wciąż... daleko mi do tego by cię pokonać - skomentował, po czym parsknął śmiechem. - Aha już w to wierzę, dobry bajer z tym okresem, ale jeśli masz taki naprawdę... - pochylił się do niego. - To sprzedaj mi jakąś działkę, zapłacę słono, co by Ryu lub Tonemu dolać do herbatki - puścił do niego oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  62. Po otwarciu przyszedł czas na skoczniejszą melodię, ten etap miał zapewnić energię i siłę, był najbardziej "popisowym" elementem rytuału. Duchy zebrane w pobliżu paleniska teraz ustawiły się w okręgu jako drugi rząd. Pierwszy stanowiła czwórka przy samym ogniu. Płomień wzniecił się nieco wyżej, a jego ogniste języki poruszyły się niczym chłośnięte wietrznym biczem. Niebo nad wyznaczonym fragmentem placu powoli zaczęło się chmurzyć. Stary wojak i staruszka dalej stali w swoich pozycjach, ale Mey i Akane złapały się pod boki i zaczęły bujać w rytm melodii.
    - Woda, rzeka, słońca dary... - zaśpiewały i złapały swoje spódnice by skoczyć w lewo, za duchy, i tam bujać się w rytm dalej - ...lasu cisza, ziemi czary, wiatru siła, ognia żary... - ponowny skok. - Zew plemienia wzywa ziemia, wolnych serc słowiańskich brzmienia, tam gdzie plemię moja się siemia - tu duchy w drugim rzędzie zaczęły swoje skoczne tańce, a Mey i An, zostając w swoim rzędzie, nie szczędziły sobie skoków, wyskoków, śmiechu i obrotów przez cały czas grania muzyki. Symbole na ciele Akane oraz na kamieniach cały czas połyskiwały.
    - W dotyk chłodu idą żniwa, struga wody mnie obywa, rodu wiedza we mnie żywa. Gdzie rodzima rodzi gleba, wiem że jestem tu gdzie trzeba, sięgam dłońmi toni nieba - tym razem śpiewała sama Akane i na koniec wyciągnęła ręce w stronię nieba, które było już ciemne. Zagrzmiało nad głowami i zaraz błyskawica przecięła chmury, a w dół lunął deszcz, jednak padał jedynie na obszarze wcześniej wyznaczonym przez An. Mey zaśmiała się czując jak duże krople deszczu spadają na jej ciało, zaraz wystawiła twarz na ich dotyk i język, by i na niego padała woda. Fiołkowooka z kolei zakręciła się radośnie i razem ze swoją towarzyszką zaczęły dalej tańcować wkoło płomienia, który mimo ulewy nie przygasł ani odrobinę.
    - Grom rozbłyska, naraz łączy niebo z ziemią, woła ludzi w jedno, z duchem rodu wrócić czas w bór w las - zaśpiewały razem, dalej energicznie tańcując. Zaraz wjechała druga zwrotka i motyw oraz zachowania się powtarzały, oczywiście nie było odtwarzane jeden do jednego, ale ogół wyglądał bardzo podobnie. Jedynie pod koniec dziewczyny nagle się zatrzymały i uniosły dłonie nad ogniem, a deszcz powoli przestawał padać. - Ognisty ptak z popiołów się rodzi, przyzywa do obfitości, płomieniem plemiennej jedności.
    Odwiecznie jesteśmy spleceni, więzami pradawnych korzeni - wyszeptały bez śpiewu, ale zaraz wróciły do skocznych tańców, powtarzając dwa razy refren i kończąc go wróciły na swoje pierwotne miejsca, a Akane sięgnęła po zdobną misę, która cały czas stała przy palenisku. Wtedy też po raz pierwszy dwa duchy, stojące przy ogniu od strony wschodu i zachodu, otworzyły oczy i cała czwórka spojrzała po sobie spokojnie, porozumiewawczo kiwając głową.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  63. Chwyciła pewnie jego dłoń i podniosła się, oddychając przy tym szybko. Sięgnęła sobie do manierki z wodą i pociągnęła duży łyk, po czym pokiwała głową.
    - Zwykle walczę na statkach to głupi nawyk, którego próbuję się oduczyć - przyznała. - Wiesz, jak spadasz do wody to uhm... masz szansę na to że się nie połamiesz - skomentowała wzdychając przy tym ciężko. - Ale wiem, że to nawyk i muszę z nim walczyć... staram się korzystać z terenu, ale czasem... no ech chyba po prostu lubię trzymać się tego co znam i wiem że robię dobrze - skrzywiła się. Oj będzie trzeba dużo popracować. Spojrzała po nim. - Dziękuję - powiedziała jeszcze, bo przecież pochwalił jej postawę i ciosy. Uśmiechnęła się nawet na to szeroko i spojrzała po wahadle. - A ty jak walczysz na tym wahadle? - zainteresowała się, znów wracając do niego wzrokiem. - Pokażesz?

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  64. Luna przytaknęła mu na to.
    - Tak, tylko w zwykłej walce zwracam uwagę na więcej rzeczy - przyznała. - A to wahadło bardzo przypomniało mi statek i stąd... tak myślę ten nawyk - mruknęła. - Zwłaszcza ze spadaniem - zaśmiała się cicho z własnej głupoty. Grunt to zauważać problem, akceptować go i starać się coś z nim zrobić, prawda? Zbliżyła się do wahadła, gdy ten zręcznie na nie wskoczył, jeszcze wcześniej zakładając na oczy chustę. Niczego nie widział, a przechodził je perfekcyjnie. Nie wahał się ani chwili i wyprowadzał proste, acz mocne ciosy. Zacisnęła mocno wargi obserwując to, a gdy zszedł z popisowym saltem, zasalutowała mu szablą.
    - Jesteś niesamowity - powiedziała ze zdrowym podziwem odbijającym się w głosie. - Oj boli - zgodziła się, masując delikatnie swój brzuch. Raz oberwała, ale za to jak porządnie.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  65. Chłopak słuchał tych wszystkich składników i z każdym kolejnym unosił brew nieco wyżej. Oho nieźle sobie staruszek powymyślał. Nie sądził, by jakiekolwiek z tych składników naprawdę tworzyły eliksir. No może kilka, ale na pewno nie wszystkie. Zresztą nawet jeśli eliksir miałby okazać się prawdziwy, w co szczerze wątpił, to było to wiele zachodu o jeden, głupi dowcip. Pokręcił lekko głową.
    - Nah, za dużo z tym zachodu - machnął ręką i pochylił się do niego. - I coś mało chciałeś pomóc - dodał jeszcze. - A przecież jak wspomniałeś sam miałbyś w tym interes. Tony dobrał się do twej spiżarni jako pierwszy - zamrugał zalotnie rzęskami. - A może jakiś na wieczną biegunkę? - rzucił zastanawiając się nad takim. - Ale nie, zaraz mi powiesz, że będę musiał latać za żabodzikiem i zbierać jego odchody o konkretnych porach dnia, jeśli chcę żeby ten eliksir powstał, a potem jeszcze pomodlić się o powodzenie procesu w dzień przesilenia wiosny i lata - żachnął się. - Nie, nie, nie. Żadnych dowcipów nie robię - odchrząknął, by upić znów trochę swojego piwa. - Ale skoro już jesteśmy przy tym bólu okresowym... to naprawdę tak boli? Tak jak powiadają? - zapytał go. - Skoro sam to przeżyłeś to chyba wiesz, nie? W skali od 1 do 10... jak bardzo boli?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  66. Mimowolnie uśmiechnęła się delikatnie słysząc o perypetiach Yensena związanych z przyjaciółmi i alkoholem. Lubiła pić z kimś przy swoim boku, ale czasem wolała robić to samo. Alkohol smakował inaczej w obu tych przypadkach, ale nigdy nie był nieprzyjemny. Zawsze spełniał swą rolę. Wzdrygnęła się nieco przerażona pytaniem za co przeprasza? Może w ogóle nie powinna przepraszać? Znów coś źle zrobiła.
    - Przepraszam - powtórzyła odruchowo blednąc nieco na twarzy. - Przepraszam, za to że musisz czekać aż zjem - spojrzała z powrotem na swoją tartę, którą odłożyła na później. - Ja już naprawdę jestem najedzona - zapewniła go i upiła trochę wody. - Później zjem więcej... właśnie dlatego że takie pyszne. Lepiej dawkować przyjemność...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  67. Shi posłała mu słodki uśmiech i wypiła porządny łyk wina i spojrzała mu prosto w oczy.
    - Wolałabym jednak nie wymiotować przy pierwszym większym powrocie do alkoholu - przyznała dość wesoło. - Ale jeśli ty masz ochotę to zapewniam, że absolutnie mnie to nie brzydzi - rzuciła wesoło. Zgodziła się z nim w kwestii dawania znaków. Jasne, że dobrze się dobrali i to nie tylko pod kątem zdolności, choć te były przydatne. Nikt inny poza nimi nie wiedział, nie miał prawa znać tych znaków. Nawet nie wiedział, że są wydawane, a to znacznie ułatwiało sprawę. Spojrzała po nim uważnie i uniosła lekko brew.- To ja nie wiem czym ty się młodzieży naraziłeś - poklepała go współczująco po plecach. - Nasz alkohol, domowy, ma się całkiem dobrze i nikt go nie podkrada - dorzuciła. - Słuchaj a może to po prostu ta skrytka? Może nie sam alkohol ich ciągnie tylko możliwość odnalezienia skrytki i znów pokazania swej wyższości? - zaproponowała. - Spróbuj cały swój alkohol przechowywać we własnym domu - rzuciła luźno wgryzając się w chleb ze smalcem. - I zobacz co się stanie.

    Shi

    OdpowiedzUsuń
  68. [Proszę się uspokoić, ja z tych co patrzą na jakość, nie ilość, a pod tym kątem z odpisem jest wszystko cacy. xD]

    Po wymienieniu się spojrzeniami, Akane złapała misę pod pachę i wraz z pozostałą czwórką obróciła się prawym bokiem do paleniska. Razem wystawili swoje prawe dłonie w bok, nad ogień, palcami skierowanymi na osobę po przeciwnej stronie. Muzyka już rozbrzmiewała, przyszedł czas na zwieńczenie rytuały, jak to mówili Latrala "zawiązanie supła".
    - Świetlików blask, ognia moc, w środku nas, krótka noc... - zaśpiewali we czwórkę, a duchy tworzące rząd za nimi, kręciły się w lewą stronę, wirując do rytmu. Oni z kolei szli w prawo, krok, przystanek, dociągnięcie nogi do nogi, krok, przystanek, dociągnięcie nogi do nogi.
    - Świetlików blasku, ognia moc, w środku nas, świetlików blask - tu zatrzymali się, obrócili w przeciwną stronę, Akane przełożyła miskę i teraz szli w lewo, a rząd za nimi zaczął się kręcić w prawo. - Kręci się bo tak chce, pośród gór, mórz i lasów, pól i rzek - na ostatnie słowo cała czwórka przystanęła, a fiołkowooka stanęła przodem do paleniska, otworzyła wieko miseczki i wrzuciła do ognia cztery różne włosy. - Wieczna podróż trwa, w głębi nieba trwa - wyszeptała w trakcie wrzucania. Ona została do ognia frontem, misę trzymała w dłoniach, ale pozostała trójka nie zmieniała pozycji. Ponownie ruszyli w prawo, a rząd za nimi w lewo.
    - Ognia daj, obudź gaj, w cyklu pór odwieczny czasie trwaj - ziemia przy palenisku lekko popękała i na wierzch wyszły korzenie drzew. Na ostatnie słowo znowu przystanęli i An ponowiła ruch z wrzucaniem czegoś do ognia. - Wieczna podróż trwa, w głębi nieba trwa - tym razem w płomienie trafiła dość spora, pojedyncza łuska, wylana fiolka morskiej wody, wylana fiolka wody słodkiej oraz jeszcze jedna zawartość fiolki. Odrobina przezroczystego płynu, który Akane dostała od Febe. Dosłownie dwie krople łez feniksa. Znowu ruszyli, w lewo i szli dostawnym krokiem, jednak gdy muzyka lekko przyspieszyła, Akane dołożyła obrót do swoich kroków i jako jedyna wirowała w towarzystwie. Motyw został zapętlony, taniec wrócił do kroków dostawnych, gdy znowu rozbrzmiały słowa o świetlikach. Akane zatrzymała się przy ogniu jeszcze dwa razy, za pierwszym w płomienie trafiły kolejne włosy, jednak tylko dwa. Z kolei przy drugim postoju płomienie strawiły tylko jeden włos. Kiedy rozbrzmiał ostatni wers o świetlikach, ogień jakby delikatnie zaczął przygasać, An wróciła na swoje docelowe miejsce i usiadła tam na zgiętych nogach. Spojrzała na kamienie, których blask bardzo powoli zanikał, podobnie jak ten z symboli na jej ciele. Ustawiła dłonie nad kamieniami.
    - Świetlików blask, ognia moc, w środku nas, świetlików blask - zaśpiewała sama po czym przymknęła oczy i luźno zwiesiła ręce wzdłuż ciała, układając dłonie wierzchem do ziemi. Trójka jej towarzyszy również stała na swoich pierwotnych miejscach, wyciągnęli dłonie nad palenisko i przymknęli oczy, milknąć w pełni skupienia. Zbliżał się ostatni etap.

    Akane

    OdpowiedzUsuń

^