Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Poczwarka cz. II

Po spotkaniu z Kapłankami, z Heimurinn i decyzji o sojuszu Ennis jeszcze dwa dni spędziła w Argarze. Przyszła tu z drobnym bagażem, a wyszła lżejsza w głowie i po kieszeni. W podróż nie wzięła zbyt wiele, kilka istotnych przedmiotów, które pochowała po sakwach zawieszonych przy pasie, ten stanowił jej jedyne odzianie. Kierunek? Slavit. Miała tam pewne sprawy do załatwienia.
Jakże miłym zaskoczeniem było dla białowłosej spotkać po drodze swojego starego znajomego. Jeszcze milej oglądało się go na klęczkach, gdy po drobnej sprzeczce wołał za swoim wierzchowcem. Dobre chociaż tyle, że kobieta oszczędziła odrobinę czasu dzięki jego podwózce. Fakt, nie dogadali się w jej trakcie, trudno. Kolejny plus takiego obrotu wydarzeń? Kruchy Mieszko nie musiał uczestniczyć w jej małych rozbojach, zawsze to mniej świadków, a przecież taka szkoda byłoby go zabijać. Niech no przysłuży się jeszcze jakimś anusom i waginom.
Do Slavit weszła z pełniejszą sakiewką, nie zamierzała tu jednak długo pobyć, już sama podróż zajęła tyle czasu, że wolała się pospieszyć. Jeszcze chwila i będzie widać zaokrąglenie brzucha, a plotek tego typu wolała uniknąć. Pozostało odwiedzić Zamtuz i tam pozałatwiać ostatnie sprawy.
Na podróż do Fjelldod En musiała przygotować się o wiele bardziej, niż na zwiedzanie innych krain. Temperatura w jej przypadku miała większe znaczenie, wilgotna łuska średnio sprawdziłaby się w tak mroźnym regionie. Trzeba było załatwić ciuchy, czekało ją jeszcze trochę zakupów, ale w końcu ogarnęła temat. Dobrze, że miała Slavit, w końcu jakieś korzyści z pracy w Zamtuzie.
Podróż nie była ciężka, chociaż kobieta musiała przyznać, że przyzwyczaiła się do swobody jaką zapewniał brak odzieży, ale cóż, wolała odrobinę niewygody niż zmarznięcie na kość.
Kiedy znalazła się przy granicy, od razu uniosła ręce do góry, ostatnio była tu na balu organizowanym przez van Helgę, teraz był to zwyczajny dzień i nie miała co liczyć na tą samą gościnność.
- Przychodzę do van Helgi - rzuciła w eter w rodzimym języku Fjelldodsów. Powoli sięgnęła po mieszek zawieszony przy pasie i zaszeleściła nim, sugerując, że ma zapłatę. Zza krzaka wysunął się niski jegomość z wyraźnie przestawioną szczęką, ta nienaturalnie przechylała się na boki, gdy mężczyzna zmniejszał dystans.
- Co niesiesz? - zapytał, a Ennis rozłożyła dłoń, by wysypać z woreczka różnego rodzaju zęby. Miała w zanadrzu zarówno kilka zwierzęcych, jak i ludzkie, jeszcze z świeżą krwią.
- Wieści. Zatrzymam się w “Głowie Fiorda”, przekaż najwyższej, że przybyła Ennis, ma wieści o czerwonowłosym Klausie… i nie tylko - dodała nutkę tajemniczości, wsypując zęby w rozłożoną dłoń zwiadowcy. Ten kiwnął tylko głową i przyłożył usta do rogu, który nosił przy boku, by nadać jakiś sygnał. Spojrzał po białowłosej.
- Teraz przejdziesz, ale nie wiem czy wyjdziesz - zarechotał, oddalając się w stronę swojej kryjówki. Ennis uśmiechnęła się pod nosem. Cóż, kto powiedział, że w ogóle chce wychodzić? Sama ruszyła w stronę wcześniej wspomnianego przybytku, wiedziała, że nikt nie będzie biegł z jej informacją, musi poczekać aż van Helga w ogóle zechce ją przyjąć. Przynajmniej zdąży się rozejrzeć nieco więcej po rodzimej krainie, już teraz w głowie miała kilka ciekawych miejsc, które chętnie zobaczyłaby dorosłymi oczyma.
Do van Helgi została zaproszona po 15 dniach. Ubrała jedną ze swoich lepszych kreacji i spojrzała po delikatnym zaokrągleniu na brzuchu. Skrzywiła się nieprzyjemnie.
- Pierdolone poświęcenia… - mruknęła. Kobiecie ten stan w ogóle nie odpowiadał, tym bardziej, że walczyła dość często z mdłościami, a momentami czuła nieprzyjemne skoki temperatury. Miała w ciele ognistego bachora. Jasne, nie musiał przejawiać w pełni cech po ojcu, ale sam fakt, że nosi coś takiego w brzuchu był mało komfortowy. Trudno…
Weszła spokojnie do komnaty van Helgi, skinęła jej głową by po tym nawiązać kontakt wzrokowy.
- Pamiętasz mnie chociaż, czy muszę się na nowo przedstawiać? - zapytała. Gdy tylko pojawiła się tuż przed nią, van Helga zlustrowała ją chłodnym acz uważnym spojrzeniem. Nie sposób było nie zauważyć jej zaokrąglonego brzucha.
- Moja droga, moja pamięć jeszcze mi nie szwankuje - wskazała jej fotel naprzeciwko niej i rozsiadła się wygodnie. - Jakież to wieści mi przynosisz? - zagaiła. Ennis uśmiechnęła się delikatnie do kobiety i zajęła wskazane miejsce.
- Chciałaby ponowić moją propozycję - przyznała. - Wtedy wspomniałaś o Klausie. Jestem skłonna urozmaicić swoją ofertę. Będziesz mnie uczyć, a w zamian oddam jego dziecko - spojrzała na swój brzuch jednorazowo i zaraz znowu na kobietę. - Zrobisz z nim co zechcesz, zwabisz feniksa na bachora, wychowasz je, to już mnie nie obchodzi - uśmiechnęła się lekko. - Jedyne czego chce to by przyszło na świat, na moich zasadach. Chcę nauki i odpowiedzi na pytanie… może pytania… - wyjaśniła. Helga uniosła wysoko brew, obserwując ją przez moment, po czym straciła zainteresowanie. Sięgnęła po swój kieliszek, mocząc usta w procentowym płynie.
- Nie mam żadnej gwarancji, że bachor którego nosisz pod sercem należy do feniksa - powiedziała w końcu. - Poddamy cię testom, jeśli okaże się że mówisz prawdę… - znów wbiła w nią swe spojrzenie. - Będziesz mogła się tu uczyć - stwierdziła, ale zaraz pokręciła lekko głową. - Do rozwiązania. Jeśli osiągniesz odpowiedni poziom to dołączysz do mych uczennic. Nie myśl sobie, że będę robiła wyjątki dla kogoś takiego jak ty - prychnęła. Ennis obserwowała kobietę ze spokojem na twarzy, a słysząc o testach kiwnęła głową. Nawet nie liczyła, że Helga uwierzy jej na słowo. Akurat o wynik testu się nie obawiała, dla odmiany Klaus był ostatnio jej jedynym partnerem, nikt inny nie wchodził w grę.
- Do rozwiązania - przytaknęła głową. Miała niecałe pół roku. W obliczu ostatnich wydarzeń było to dość sporo.
- Miałaś mi przyprowadzić feniksa, a nie jego dziecko - przypomniała jej chłodno gospodyni.
- Dobrze wiesz, że nie jest głupi, nie przyszedłby tu z byle powodu - zauważyła, rozglądając się po pomieszczeniu. - Co do rozwiązania… - znowu skrzyżowała z nią wzrok i sięgnęła po papirusy ze swoimi zapiskami. - Cesarskie cięcie coś Ci mówi? Znalazłam tę metodę w zapiskach Argarczyków - położyła przed kobietą notatki. - Możesz nie wierzyć, ale ja wiem, że jest ognisty. Niech się już rozwija ile trzeba by urodził się zdrowy, ale później możecie to ze mnie wyciągnąć… - skrzywiła się lekko. Helga spojrzała po niej uważnie i zaraz zerknęła na notatki, ponownie upijając swojego trunku. Nic nie szkodziło w poznaniu nowej metody, szczególnie jeżeli została dobrze opisana.
- A co do pytania... Moja matka - Ennis skrzyżowała z nią wzrok. - Zostawiła coś po sobie? Masz cokolwiek co do niej należało? - zapytała, a nieumarła spojrzała po niej z nikłym uśmiechem.
- Zobaczymy jak sprawdzisz się na kilku pierwszych lekcjach, może wtedy Ci powiem - postanowiła. Tak! Miała to... Będzie się uczyć u najwyżej postawionej nieumarłej. Ta informacja starczyła by przyćmić fakt ugranej ciąży.

***

Nauka szła jej całkiem nieźle, kryształ i obchodzenie się z nim było naprawdę fascynujące. Miała wrażenie, że w obecności tych świecidełek czuje się jakoś tak... inaczej? Helga, mimo tej całej chłodnej aury, rzeczywiście dotrzymała słowa i po kilku tygodniach Ennis otrzymała księgę z zapiskami jej rodzicielki. Oczywiście najbardziej intrygująca była ostatnia strona, ta zawierała zakodowaną treść i podobnie jak notatka z Heim, miała swój własny podpis "dla Ennis". Gospodyni nie omieszkała próbować dowiedzieć się, czy Ennis cokolwiek z tego pisma rozumie, ale białogłowa udawała głupszą niż była w rzeczywistości. Słowem nie wspomniała o fragmencie papirusa, a w wolnej chwili analizowała, raz jeden tekst, raz drugi. Fart chciał, że pewnego dnia, trzymała w dłoni skrawek tekst, a drugą otworzyła książkę, a wtedy przed oczami błysnął jej obraz. Obraz z dzieciństwa i ta cholerna zabawa, którą męczyła ją matka.
"No Ennis... Co tu jest napisane?" zahuczało w głowie. "Mamo, no..." usłyszała. "Chcesz wyjść się pobawić? To siadaj i rób zadanie. Jeszcze jeden jęk, a zadam dodatkowe dziesięć!" Białowłosa zamrugała szybciej oczyma. Litości... Czyżby jej się udało? Spojrzała jeszcze raz na tekst i po raz pierwszy zrozumiała jego treść. Zaśmiała się gardłowo.
- Mamo... Jesteś genialna - szepnęła i zaraz syknęła z bólu, z grymasem patrząc na brzuch. Cholerny bachor... Te skoki temperatury były okropne. Ruszyła w stronę niewielkiej sadzawki, musiała unormować temperaturę, młode Klausa było okropne w noszeniu. Całe szczęście jeszcze tylko trochę, jeszcze chwila i... Właśnie sobie coś uświadomiła... Naturalny poród wcale nie wyszedłby tak źle, biorąc pod uwagę inkantację... Z drugiej strony... van Helga mignęła jej właśnie przed oczyma. Nie, ta kobieta nie mogła jej zawieść, nie w tym temacie.

***

W końcu nadszedł ten konkretny czas... Miała pozbyć się małego pasożyta ze swojego ciała. Dzieciak był już na tyle duży by zdrowo rozwijać się bez potrzeby zajmowania jej łożyska.
Ennis leżała na stole, gotowa do tego specyficznego zabiegu. Czuła się tak jakby naszprycowali ją lekami o końskiej dawce. Niby nieziemski lot, ale ona chciała mieć to już po prostu za sobą. Miała dość ciąży, miała ambitne plany, zaszła już tak daleko, ze zwykłej kurwy do podopiecznej samej Helgi. Może i kobieta nie nauczyła jej zbyt wiele przez te kilka miesięcy, ale wiedziała więcej niż kiedykolwiek było jej dane, a to... Cholera... Poczuła cięcie i jęknęła przeciągle. To chyba nie był najlepszy czas na rozmyślenia... Mieć to za sobą, mieć to za sobą, mieć to... Usłyszała płacz dziecka i zaraz poczuła palce na swoich policzkach. Uchyliła przyćpane powieki, to van Helga, stała nad nią i trzymała mocno jej żuchwę.
- Umowy dotrzymałam, a teraz wybacz, ale mam plany na tego dzieciaka, nie chcielibyśmy by Twoje matczyne instynkty cokolwiek nam pokrzyżowały - szepnęła jej do ucha i klepnęła w policzek.
Zaraz... Co? Mat... co? Matczyne instynkty?! Ennis szarpnęła się lekko, ale miała świeżo rozcięty brzuch, rana była otwarta, a środki, które na niej zastosowano mogły działać jeszcze przez najbliższe kilka godzin. Zaśmiała się niemrawo rozbawiona swoją pozycją, tak, wiedziała, że na van Helgę zawsze było można liczyć...
Przepadła... Ciśnięta w toń mroźnej, rwącej rzeki, naga, z rozprutym bebechem, krwawiąca i naszprycowana dziwnymi specyfikami. Lodowata woda wlewała się ustami, a wartki nurt szarpał jej ciało na wszystkie strony. Nie czuła nawet uderzeń o skały... W pewnej chwili nie czuła już nic. Przed oczyma zaczęły migać obrazy. To jej życie? Wspomnienia? Czy tak wyglądała śmierć?

***

- Chodź, musimy się pospieszyć - białowłosa kobieta spojrzała po córce i westchnęła głośno. - Słyszysz do cholery? Co Ty tam znowu kreślisz?!
- Zostawiłam Ci zagadkę mamusiu - dziewczynka uśmiechnęła się do kobiety i posłusznie podeszła, by złapać jej dłoń. Kobieta westchnęła ciężko.
- Zawsze nie w czas te Twoje zabawy - mruknęła, wychodząc z domu i kierując się pospiesznie w stronę klifów.
- Gdzie tak biegniemy? - zapytała mała.
- Już Ci mówiłam, idziesz na małą wycieczkę, niedługo Cię odbiorę - odparła jej matka nie patrząc na dziecko i nie zwalniając kroku.
- A jak będę tęskniła? - dziewczynka odrobinę posmutniała, wtedy matka zatrzymała się i obróciła w jej stronę, by kucnąć i zawinąć dookoła nadgarstka tajemniczy woreczek.
- Ennis, sercem będę przy Tobie - uśmiechnęła się nikle do dziecka. Uśmiech był trochę dziwny, a worek dość ciężki. Młódka spojrzała po nim, a gdy znowu podniosła wzrok do oczu matki, te zerkały za jej plecy.
- Szybko! - kobieta wstała i pociągnęła dziecko za sobą.
- Nie zwiejesz wiedźmo! - męski gardłowy głoś przeciął powietrze za ich plecami. Dziewczynka zerknęła kątem oka w tył, ktoś ich gonił, jakiś mężczyzna! Przestraszona potknęła się i przewróciła.
- Ennis do diaska! - matka była naprawdę zdenerwowana, złapała córkę i wzięła na ręce, straciły jednak przy tym sporo czasu i obcy pojawił się niebezpiecznie blisko. Nie trzeba było długo czekać, by między dorosłymi doszło do szarpaniny. Cała akcja przeniosła się nad klify. Matka puściła córkę by ta skryła się za kamieniami. Dziewczynka posłusznie wykonała polecenie i z paniką w oczach obserwowała starcie. Jakże wielka była jej radość, gdy matce udało się wywinąć z uścisku i pędem ruszyła w jej stronę.
- Mamo! - krzyknęła, rozkładając swoje ramionka, ale kobieta zbliżyła się i cięła ostrym sztyletem jej brzuch. Pozioma kreska na sukience zaczęła zabarwiać się posoką, a mała zesztywniała, nie wiedząc co się dzieje.
- Że niby to ma mnie udobruchać? - mężczyzna złapał kurczowo platynowe włosy jej matki, a dziecko pchnął solidnym kopnięciem tak mocno, że to osunęło się z klifu i runęło prosto do wody. W uszach szumiał na przemian odgłos fal rozbijanych o skalne brzegi i krzyki matki, która znosiła właśnie swoje własne katusze... Lodowata woda wlewała się ustami, a fale szarpały jej ciało na wszystkie strony. Nie czuła nawet uderzeń o skały... W pewnej chwili nie czuła już nic. Przed oczyma zaczęły migać obrazy. To jej życie? Wspomnienia? Czy tak wyglądała śmierć?

***

Otworzyła oczy zaciągając się gwałtownie nabranym powietrzem, zaczęła łapać oddechy, jakby dopiero co wyłoniła się spod wody, jakby ostatkami sił dotarła do jej granic i zaczerpnęła brakującego w płucach powietrza. Pierwsze co zobaczyła to jakaś dziwna mazista galareta rozciągnięta przed oczami, chwilę jej zajęło nim poczuła kończyny czy inne części ciała. Oddychała ciężko, a gdy w końcu udało ruszyć się ręką, ściągnęła z twarzy galaretowatą substancję, jednak drgnęła wyraźnie, gdy wraz z nią dojrzała na wpół zgniłą płetwę i zaostrzony fragment własnego ucha. Co jest...? Spojrzała po swojej dłoni... Cholera, była jakaś inna... Spróbowała się podnieść, ale ciało zdawało się odmawiać jej posłuszeństwa. Musiała się nieźle natrudzić, by przekręcić biodra na bok, a gdy już to zrobiła i dała radę podnieść też klatkę piersiową, poczuła jak nadciągają torsje. Zwymiotowała głośno, obficie wylewając z siebie jakąś galaretę. Wciśnięta między jakieś kamienie, leżąca na brzegu rzeki, dopiero teraz poczuła jak nurt lekko łaskocze jej stopy. Słodko... Znowu zwymiotowała i oparła głowę na pobliskim kamieniu. Kurwa mać... Miała wrażenie, że jej powieki wazą tonę. Cudem udało jej się podciągnąć na tym całym kamieniu, przyległa do niego niczym płaszczka do dna, chorobliwie chuda, sama skóra i kości, spory zanik mięśni dawał się właśnie we znaki. Puściła kolejnego pawia i dojrzała jakąś sylwetkę. Zaśmiała się pod nosem. Czy to...?
- Pierdole... - wysapała. - Z wszystkich istot chodzących po tym padole, musiało trafić akurat na Ciebie... - mruknęła niewyraźnie i zamknęła oczy, nie miała siły by dłużej trzymać je otwarte.

 

The End


UWAGA, UWAGA.
SZUKAM AUTORA CHĘTNEGO NA UMIESZCZENIE SWOJEJ POSTACI JAKO TEJ, KTÓRA ODNALAZŁA ENNIS. PRZEWIDUJĘ WĄTEK KRÓTKI PT. ZAWIEZIENIE DO MEDYKA/LECZNICY LUB DŁUGOTERMINOWY TJ. ZAOPIEKOWANIE SIĘ TĄ WREDNĄ BABĄ. XD
OCZYWIŚCIE JEŻELI NIE MA CHĘTNYCH TO BEZ OBAW, POSŁUŻĘ SIĘ SWOIMI POSTACIAMI.
DODATKOWO ZAZNACZĘ, ŻE ENNIS NIE MUSI ZNAĆ TEJ POSTACI (byłoby fajnie, ale...), MOŻE MIEĆ ZWYKLE ZWIDY, W JEJ STANIE TO AKURAT NIC DZIWNEGO. XD
CHĘTNI, JEŻELI SĄ, NIECH DADZĄ ZNAĆ POD OPOWIADANIEM. ^^

1 komentarz:

  1. A więc... Chcę ją przytulić. Nie ma serca, ale chciałabym je znaleźć. Firma Ratunkowa Nylian i Wóda S.A. zgłasza się wątek :3

    OdpowiedzUsuń

^