Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

You said I was a piece of art

I felt like dead flowers in a vase
Which somebody forgot to throw away
Still standing here on public display
All wilted and decayed

Orianna Wiśniowiecka
nadworny uzdrowiciel i alchemik | wysoko urodzona hybryda | Polsza | | 170cm | 23 lata - 04.12 |
Szlachcianka, córka jednego z najpotężniejszych lordów Polszy o czarnych jak smoła paznokciach i pustych oczach, w których nigdy nie można dostrzec sprzeciwu. Od urodzenia skazana na polszańską indoktrynację, gdy matka umarła przy porodzie, uznana dla wygody, chociaż powinna być bękartem. Ptaszek zamknięty w złotej klatce. To wszystko było dla jej dobra, oczywiście, że kochał jej matkę, inaczej przecież by się nie narodziła, to Fjelldod skazało zakazaną miłość na straty, wszyscy poza granicami są źli, zepsuci, okrutni. Wszyscy marzą tylko o jednym. Wszyscy chcą ją spalić za to jaka się urodziła, wszyscy poza rodziną i królem. Nigdy nie zadawała zbędnych pytań, uczyła się ze starych ksiąg, od najmłodszych lat uczona propagandy, okłamywana, aby wiernie służyć bez słowa większemu dobru. Sprzedana w zamian za kolejne zaszczyty największemu okrutnikowi jaki chodzi po tej ziemi, wierząc że robi coś dobrego. Słucha i nie zadaje pytań, patrzy pustym wzrokiem po wszystkich, okazując ślepe uwielbienie ojcu, braciom i Perunowi. Na wpół żywa, na wpół martwa w każdym znaczeniu, nigdy nie zaznała wolności, nigdy nie miała własnego zdania. Niczego nie szuka, na nic nie czeka, biernie egzystuje każdego dnia, ślepa na prawdziwe zagrożenia. Złamana zanim w ogóle zdążyła wykuć własne przeznaczenie. Spełnia fanaberie katów, nie zdając sobie sprawy, iż dla tych, których darzy prawdziwą, szczerą miłością jest tylko narzędziem.

POWIĄZANIA/DODATKOWE


________________________________
cytat i tytuł: Blackbriar - Beautiful Delirium
zapraszam do wątkowania! :)

200 komentarzy:

  1. Liczyła dni od poprzedniego cyklu miesiączkowego. Liczyła kilkakrotnie, chcąc mieć stuprocentową pewność, że jednak się nie pomyliła. Szlag by to. Ten nie nadchodził. Nie chciał nadejść. Serce jej zamarło. Czyżby...? Czyżby nosiła pod sercem dziecko tego brutala? To nie mogło się wydarzyć. Nie mogło wyjść na jaw, ale musiała mieć pewność co do tego. Stuprocentową. Udała się więc do jedynej osoby, która w tej chwili mogła ją zbadać. Nie dbała o to czy wyda ją Perunowi czy nie. W tej kwestii mogła zadecydować sama, a ona nie chciała dziecka. Zdecydowanie go nie chciała. Nie mogła go urodzić. Pół Argarczyk i pół Mathyrczyk... Perun byłby pijany z radości, gdyby mógł wykorzystać swoje własne dziecko do pieprzonych celów. Nie, nie mogła mu na to pozwolić.
    Zapukała do jej komnaty i weszła do środka.
    - Witaj - posłała dziewczynie słaby uśmiech, podchodząc do okna i wyglądając przez nie. Zastanawiała się czy powinna jej cokolwiek mówić. Biła się z myślami, rozważała wszelkie za i przeciw. W najgorszym wypadku Perun poprawi swoje... ewentualnie zamknie ją w lochu, nie pozwalając na żadne ruchy. Czuła, że jednak by się jej nie pozbył. Mimo wszystko miała nadzieję, że Orianna zachowa to co teraz powie dla siebie.
    - Mogę zająć ci chwilę? - zapytała, skubiąc nerwowo koniuszek własnej koszuli. - Jak ci mija dzień? - zagadnęła trochę nieporadnie.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  2. Popijał sobie coś co miało przypominać kawę w popularnym miejscu w samym sercu Polszy. Przysiadł tu w samo południe, bo to wtedy zazwyczaj Polszanki z długimi jęzorami wychodziły z nowymi ploteczkami. Czasem dało się tu wyłowić sporo informacji. Sączył spokojnie czarną rurę, gdy jego oczom ukazała się białowłosa piękność o pustych oczach. Przyglądał się jej uważnie, widząc również poruszenie wśród innych pań. Ciekawa istota. Podniósł się ze swojego miejsca i uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
    - Panienka się dosiądzie. Drugie krzesło jest wolne, a stolika wystarczy dla nas obojga - stwierdził krótko. - Tylko nie polecam czarnej lury... - wskazał na swój kubek i zrobił minę zbitego kota. - Straszliwy niewypał...

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  3. Spojrzał na swoją kawę, kiedy się do niej odniosła i opadł na swoje miejsce jakby pokonany. Nosz gdyby wcześniej o tym wiedział to nie traciłby tyle hajsu na coś tak mało przyjemnego w smaku.
    - Nie mogłaś wcześniej się tu przypałętać - jęknął żałośnie, opierając brodę o stół i wpatrując się w jej oczy swoimi własnymi patrzałkami. - Gdybym wcześniej wiedział o syropie lawendowym i miodem... - westchnął i zerknął gdzieś w bok na kobiety szepczące między sobą i zerkające na nich z ukosa. Wyprostował się automatycznie posyłając im szelmowski uśmiech. - A kwoki gdakają, gda, gda, gda - zrobił ramionami ruch skrzydeł i puścił w ich stronę oczko, a te automatycznie zajęły się swoimi sprawami wyraźnie speszone. - Jestem Satoru, a zaprosiłem cię bo wpadłaś mi w oko. Uznałem, że przyda ci się chwila odsapnięcia. Wydawałaś się potrzebować towarzystwa i... słodkiego zapomnienia. Mają tutaj naprawdę dobre ciacho. Jednak ja polecam różane babeczki z dodatkiem słonego karmelu. Palce lizać - poinformował ją.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  4. - I narazić się na plotki z ust tych kwok? - obrzucił ją rozbawionym spojrzeniem, po czym zrobił minę zbitego psa, uderzając lekko głową o blat stołu. - Byłem w patowej sytuacji... - wymamrotał ukradkiem tylko przyglądając się jej herbowi oraz temu pokazowi siły. Zapamiętał go i wrócił głową na blat stołu. - Naprawdę, te kobitki mnie tu dobijają - wyprostował się wreszcie i spojrzał jej prosto w oczy.
    - Moja mateczka miała niecodzienne poczucie humoru... wzięła Sa od Stanisłowawa, To od Tomasza i Ru od Radosława.... - pokiwał głową z miną znawcy. - A muszę tu dodać, że lubiła sobie popić, oj lubiła - zacmokał upijając łyk swojej lury. - Stąd moje niecodzienne imię - puścił do niej oczko. - I nie pytaj... nie wiem jak pojawiło się to "u"... chyba po prostu brzmiało jej lepiej niż "a" - dorzucił jeszcze. - Ale to musiałabyś dopytać mojej matuli, a ta niestety wącha już kwiatki od spodu. Zapiła się bidula... - zachlipał i wytarł koniuszki swych oczu z wyimaginowanych łez, po czym uśmiechnął się do niej lekko. - Ale dość tych ckliwych historyjek - pokręcił lekko głową i zaraz zachichotał.
    - Och panienko ma, nie sądziłem, że ty tak od razu chciałabyś przejść do konkretów - klasnął w dłonie. - Oczywiście, pójdę poprosić o twą rękę twego ojczulka szanownego, ale wyobraź sobie że postanowiłem najpierw poznać cię osobiście. Uważam, że bez tego nie ma co lecieć... bo co jeżeliż okazałabyś się zołzą wielgachną? - zrobił przerażoną minę i złapał się teatralnie za serducho, po czym udał że nie może nabrać oddechu kilka razy z rzędu. - Och co ja biedny bym wtedy począł, straszliwy mój los - zacmokał. Sam poprosił o drugą lurę tylko tym razem z syropem lawendowym i miodem oraz dwie różane babeczki.
    - Ja jednak nalegam - spojrzał na nią proszącymi ślepkami. - Posmakujesz tylko, bo uwierz mi na słowo... nie wiesz co tracisz. Tosz to niebo w gębie, rozpływa się od pierwszego gryzu, przenosi do niebiańskich krain - zachwycił się. - Jak ci nie zasmakuje, ja chętnie zjem i twoje. Ja stawiam - oświadczył z szelmowskim uśmiechem.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zamierzała jej przeszkadzać. Usiadła tylko na wolnym krześle i wpatrywała się w kwiaty, leżące tuż przed dziewczyną. Obserwowała jej pracę, to jak dobiera do siebie kolory, jak się zastanawia i próbuje. Milczała, nie mając pojęcia co mogłaby powiedzieć i czy to coś byłoby w ogóle mile widziane czy słyszane. Nie znała się na składaniu bukietów. Nie znała się na tym, więc po pierwsze nie była pewna jak długo jej to zajmie i po drugie... kolory które jej pokazywała mogły być tu uznawane za piękne. Dla niej ten bukiet wyglądał dość nijako.
    - Są w porządku - odpowiedziała krótko, przesuwając wzrok od kwiatów do Orianny. - Nie mają uroku, są bezbarwne, nijakie - dodała po chwili wahania. Nie zamierzała jej dobijać, ale nie leżało jej w geście by milczeć, gdy miała odmienne zdanie co Orianna. - Kolor, kolor ożywi ten bukiet - dodała jeszcze i przymknęła lekko oczy. - Często układasz bukiety?

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  6. - O to, to! - pokiwał głową wskazując na nią palcem. - Masz stuprocentową rację. Dokładnie tak - zaklaskał jej i nawet zrobił wiwat, gwiżdżąc na dwóch palcach, by wyszczerzyć się do "chamstwa i zawiści" i pokiwać im lekko ręką. - Tak trzymaj - uśmiechnął się do niej delikatnie, zaraz odchylając trochę na swym krześle. Pokręcił lekko głową słysząc o kościele w Slavit. Choćby mógł tam pozyskać całkiem nowe informacje to akurat co do tego miał jedną zasadę. Jego stopa nie przekraczała "świętego" domu dłużej niż to faktycznie było potrzebne. Oj nie, nie będzie się korzył przed bożkami Mathyrskimi ani żadnymi innymi.
    - To bardzo hojna oferta z twojej strony - zaczął jeszcze trochę pochlipując. - Ale już niemal udało mi się wszystko poukładać w głowie. Wolałbym nie rozgrzebywać tego od nowa - przyznał cicho. - No i... dobrze jest mi jak jest - zapewnił ją siląc się na delikatny uśmiech. Skinął głową. Tak, śmierć od alkoholu była niezwykle przykra i tragiczna, a jednocześnie zasłużona. Niestety nie odczuwał większej sympatii do ofiar tego "narkotyku". Same siebie w to wpędzały. Splunął w dół swoją czarną lurą słysząc od niej o mezaliansie.
    - Cios prosto w moje serducho - jęknął, znów opadając na stół głową i chowając ją w swych ramionach. - A już myślałem, że uda mi się założyć rodzinę... byłaś idealną kandydatką - jęknął przeciągle. - Młoda, w kwiecie wieku, inteligentna, władcza... idealna - pociągnął nosem kilka razy i podniósł się by spojrzeć jej prosto w oczy. Zmarszczył czoło słysząc ten ciekawy komentarz. - A mięso ma być wytrawne - skomentował. - I co? Też nie jesz? - zainteresował się tak z czystej ciekawości. - Słodycze mają być smaczne... ale jeśli w ogóle ich nie lubisz to nigdy smaczne nie będą - zauważył jeszcze wesoło cmokając. - Po prostu spróbuj i potem wydawaj opinie - rzucił z uśmiechem.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  7. Milczała, słuchając jej wywodów na temat bukietu kwiatów. Patrzyła na nie dość beznamiętnie. Nie rozumiała jej, chociaż pokiwała lekko głową, gdy ta wspomniała o kolorach. Bukiety, jakie kiedykolwiek widziała, były zwykle kolorowe. Tętniły życiem, przez co zachwycały, ale uschnięte... stawały się bezbarwnymi badylami. Odetchnęła głęboko i wzruszyła ramionami.
    - Przyjemność po mojej stronie - odparła na jej podziękowania. Nie sądziła, żeby sobie na nie zasłużyła, ale nie mogła zostawić ich bez odpowiedzi. Dobre wychowanie jej na to nie pozwoliło. Biła się z myślami, gdy usłyszała pytanie o jej własną sprawę. Ostrożnie dotknęła palcami swego brzucha i zacisnęła mocno wargi. Milczała, długo, bo chociaż była zdecydowana to trudno jej to było teraz powiedzieć na głos. W końcu jednak zdobyła się na odwagę.
    - Jestem w ciąży - szepnęła. - To dziecko... nie może się urodzić - spojrzała jej prosto w oczy.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  8. Frida ostrożnie skinęła głową. Nie była pewna co Orianna chce zrobić i odrobinę się spięła kiedy zaobserwowała jaśniejące paznokcie dziewczyny. Rozluźniła się jednak, gdy ta opowiedziała jej o tym co chce osiągnąć.
    - Nie jestem w stanie ci powiedzieć który to tydzień - odparła cicho. - Może być 10 lub 12? - zaproponowała. Przynajmniej na to wskazywały jej symptomy. - Ale nie jestem w stanie dokładnie to określić - szepnęła, by zamknąć na chwilę oczy. - Twoja magia... - zaczęła cicho. - Na czym polega? - była tym tematem szczerze zainteresowana.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio trafiał dość pechowo. Najpierw Ennis i to całe "ochroniarstwo", potem Nylian z jakąś małą potworzycą na rękach (i choć zarzekał się, że nie chce oddać małej to Sato wiedział swoje), a teraz kiedy wreszcie miał chwilę wolnego ktoś go zaczepił podczas wyboru najważniejszej rzeczy na świecie na targu w Polszy. No ludzie doprawdy nie mieli żadnego wyczucia.
    - Witaj Orianno - przywitał się z nią, biorąc jej dłoń w swoje i muskając ustami jej grzbiet. - Oczywiście, że możemy porozmawiać, ale najpierw... - zerknął na pieczywo nad którym się zastanawiał już od 10 minut. - Która bagietka będzie smakować najlepiej ze świeżym masłem, pomodorem i cudowną szyncią prosto z własnej wędzarni? - zapytał jej licząc na to, że ta wreszcie ściągnie z niego ten ciężar wyboru. - Oczywiście zapraszam na tę kanapkę. Będziemy mogli spokojnie porozmawiać - uśmiechnął się do niej przyjaźnie.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  10. Frida skinęła głową. Dwunasty... sukinsyn... zacisnęła mocno wargi i docisnęła dłonie do swojego brzucha. Kilka godzin i po wszystkim? To mogło się udać, a mimo to poczuła delikatne ukłucie w brzuchu. Naprawdę chciała pozbyć się niewinnego dziecka? Zacisnęła wargi zastanawiając się nad tym trochę. Obserwowała Oriannę, jej ruchy. Śledziła ją wzrokiem, czując pewne wątpliwości.
    - Cholera... - mruknęła w końcu wstając i podchodząc do okna, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. - Jestem głupia - stwierdziła bardziej do siebie niż do niej. - Nie chcę tego dziecka, ale coś mnie ściska na myśl, że je zabiję - uderzyła pięścią w parapet. - Uhm... ale nie myśl, że się wycofuję - poprosiła zaraz. - Chcę się go pozbyć... - szepnęła cicho. Nie mogła go mieć. Nie mogła mieć nic co mogłoby Perunowi ułatwić życie. Nie chciała by to dziecko stało się jego zakładnikiem. Jego kartą przetargową. Wzięła głęboki wdech i wsłuchała się w słowa dziewczyny o jej magicznym potencjale.
    - Właściwie jedno... - spojrzała po niej. - Co by się stało, gdybyś na przykład wyciągnęła magię z Argarczyka? - zapytała jej zbliżając się do niej i podając jej swoją dłoń. - Ze mnie? Próbowałaś kiedyś? Chciałabyś spróbować? - zapytała jej jeszcze, a jako że sama była ciekawa to nawet miała ochotę pozwolić dziewczynie być jej królikiem doświadczalnym.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyjrzał się wybranej przez dziewczynę bagietce i zmarszczył nieco nos. Nie był co do niej przekonany. Co prawda ze składnikami mogła smakować niesamowicie dobrze to sama bagietka wiała nudą. Jeszcze moment zezował ją wzrokiem, zanim przeniósł go na dziewczynę.
    - W porządku, zdam się na twój gust i ci zaufam - stwierdził po chwili błyskając do niej zębami. Podał parę monet sprzedającemu i odebrał pieczywo, po czym wskazał dłonią odpowiedni kierunek, by wyprowadzić Oriannę z tłumu.
    - To o czym tak bardzo chciałabyś porozmawiać? - zainteresował się prowadząc ją w stronę swojego miejsca zamieszkania. Był niezwykle ciekawy tematów, które Orianna mogła zarzucić, a fakt że sama wyszła z inicjatywą nieco go zaskoczył. Do tej pory widzieli się przecież jedynie raz i to w dość ciekawych okolicznościach.
    - Czyżby twój ojciec wreszcie pozwolił nam na małżeństwo? - spojrzał na nią z błyskiem w oczach. - Och Orianno! To niesamowita wiadomość! - dodał konkretnie podekscytowany. - Me serce już skacze z radości - zapewnił ją. - Będę cię miłował do końca mych dni. Niczego ci przy mnie nie zabraknie.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  12. Skoro nie chciała z nim rozmawiać przy ludziach to znaczyło, że sprawa musiała być poważna. Pokiwał głową w zrozumieniu. Nie widział problemu jednak w tym aby poprowadzić tak zwany "small talk" w drodze do jego mieszkania.
    - Swoją drogą, zauważyłaś że nasze spotkania zawsze są w tematyce jedzenia? To już drugie takie... - poklepał bagietkę pieszczotliwie. - Jeszcze jedno a przestanę uważać je za przypadek - uśmiechnął się do niej lekko. - Może nawet uznam to za przeznaczenie? - zadumał się i poruszał przy tym zabawnie brwiami. - Co ty o tym sądzisz? - zainteresował się prowadząc ją dalej. Westchnął przeciągle kiedy wspomniała o nie straszeniu jej.
    - No dobrze... - bąknął. - Ale ja tego nie robię specjalnie przecież. Nie taki miałem plan - posmutniał na wieść o tym, że jednak nie będzie miał żonsi.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  13. Słuchał jej z zainteresowaniem. Cóż przytoczone przez nią przykłady rozumiał i wiedział, że takie istnieją, ale zdecydowanie wolał swoją wersję. Tę, która mówiła o przypadku i przeznaczeniu.
    - Za dużo analizujesz - stwierdził i poczochrał ją po włosach. - Zamiast tyle patrzeć na to co pomyśli ktoś inny, zapytaj siebie co ty o tym sądzisz - rzucił swobodnie. - Bo to co ty sądzisz to właśnie będzie twoja opinia na ten temat - pokiwał lekko głową, po czym złapał się za serducho. - Och naprawdę? No to czuję się zaszczycony! Bardzo się cieszę, że mogę być jednym z tych niewielu osób co to cię męczą pytaniami - zaśmiał się serdecznie. - Jesteśmy już niedaleko. Jeszcze dwa zakręty i będziemy u mnie - dodał szybko, po czym zmarszczył lekko brwi.
    - Ależ co ty opowiadasz? - oburzył się. - Jakie aranżowane małżeństwo? Ja tu z prawdziwej miłości dla ciebie. Serce ci całe oddaję - pociągnął nosem jakby zaraz miał się rozpłakać. - A ty mnie odrzucasz? Tak od razu? - znów pociągnął nosem. - Okrutnico ty...

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  14. Pokręciła głową.
    - Nie - odparła. - Nie szukam pocieszenia - spojrzała po niej. - To czego szukałam już mi dałaś... obiecałaś pomóc - posłała jej słaby uśmiech. - Jestem pewna, że chcę to zrobić... mam tylko małe wątpliwości, głupie myśli, ale zdania nie zmieniłam - zapewniła ją spokojnie. Ona już nie wiedziała co to jest pocieszenie. Nie była też dobra w te klocki. Nie zamierzała udawać, że jest inaczej.
    - Co? - zamrugała kilkakrotnie. - Nie - pokręciła głową. - Nie myślałam o całkowitym usunięciu - spojrzała po niej. - Zastanawiałam się czy mogłabym się nimi z tobą podzielić - spojrzała jej prosto w oczy. - Na chwilę czy dwie - wzruszyła ramionami. - Nie myślałam o usuwaniu ich całkowitym. Perun nie ma z tym nic wspólnego - mruknęła odsuwając się od niej. - Nikt mnie do ciebie nie wysyłał. To była tylko myśl... po tym co mi powiedziałaś - wyjaśniła. - Pomyślałam, że może byłabyś w stanie pożyczyć sobie część mocy Argarczyka... wykorzystać to do czynienia dobra czy... - nachyliła się do niej. - Uwolnienia się... - szepnęła cicho.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  15. Przez moment milczał. Zgłupiał. Nie wiedział co odpowiedzieć. On nie wiedział co odpowiedzieć?! Orianna tak to wszystko zagmatwała, że patrzył na nią i mrugał starając się wyciągnąć z jej słów cokolwiek co miałoby jakiś sens.
    - Każdy człowiek ma swoją własną opinię - odparł prosto z mostu. - Weźmy na to tę bagietkę... - pokazał jej bagietkę, którą przed chwilą wybrała. - Dlaczego to akurat ją wzięłaś? Czemu na nią postawiłaś? - zapytał jej. - To jest właśnie twoja opinia... wzięłaś ją bo wydała ci się najbardziej pasować do tego o czym ci wcześniej mówiłem. Żadna inna by tak ci nie smakowała. Twój wybór, na podstawie twoich własnych preferencji. Twoja opinia - wyjaśnił jej prosto z mostu. - A to tylko bagietka... na pewno masz więcej takich preferencji, co? Na przykład na naszym poprzednim spotkaniu... wolałaś inne desery, inną kawę. Smakowało ci co innego - uśmiechnął się do niej. - Równie dobrze możesz mieć opinię o poważniejszych sprawach... a dlaczego? Bo możesz, bo to fajne, bo możesz wtedy przeprowadzić ciekawe rozmowy, bo jesteś sobą - wyjaśnił jej trochę łopatologicznie.
    - Sprecyzować mówisz... - spojrzał po niej i uklęknął przed nią na jedno kolano. - Orianno nikt inny jak ty nie wprowadza mnie w stan pustki w głowie, nikt inny nie potrafi sprawić bym zapomniał języka w gardle na dłużej niż 3 sekundy. Tyś jest kobieta idealna. Czy wyjdziesz za mnie? - sprecyzował.

    Sato xD

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie miała pojęcia jak działa jej magia. Wysnuła swoją własną teorię. Błędną jak się okazywało. Przytaknęła jej więc szybko głową.
    - Rozumiem, po prostu myślałam, że może jest to do zrobienia, ale jak masz od tego umrzeć to nie było tematu - pokręciła szybko głową. Nie chciała by dziewczyna umierała. Nie, kiedy już zaczynała darzyć ją sympatią. Jej kolejne słowa trochę nią wstrząsnęły. No tak, Polsza też miała tych dobrych, którzy będą potrzebowali pomocy.
    - Uważasz, że to co chce zrobić Perun jest dobre? - zapytała jej spokojnie. - Wywołanie wojny jest dobre? - spojrzała po niej i odetchnęła głęboko. Wiele razy już tu zdradziła. Gdyby ktoś usłyszał jej słowa, gdyby Orianna puściła parę... jej życie zakończyłoby się. Liczyła jednak na to, że jakoś odwlecze swą śmierć.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  17. Miał wrażenie, jakby rozmawiał z Tonym, który jeszcze nie odkrył co to są uczucia. Słuchał tych wynurzeń na temat tego czemu wybór bagietki nie mógł być jej opinią. Uniósł wysoko brew kiwając przy tym lekko głową. Tak, tak, niech sobie myśli co chce. Zwłaszcza, że właśnie wypowiadała własną opinię na temat braku opinii. O zgrozo, cóż za paradoks.
    - Aha, w porządku - uniósł dłonie w górę. - W takim razie co teraz zrobiłaś? Czyż to nie była twoja opinia? Rozumiem, że chciałaś mi wyjaśnić jak bardzo pomyliłem się wysnuwając me wcześniejsze wnioski. Chciałaś wyjaśnić te niuanse, bo inaczej nie mogłabyś ze spokojną głową spać... - szepnął. - Czyż to nie piękne, jak te opinie mimo wszystko rodzą się w tobie i wychodzą na powierzchnię w najmniej oczekiwanym przez ciebie momencie? - uśmiechnął się szeroko, po czym kiedy już klękał musiał się bardzo pilnować by nie posłać w jej stronę uśmiechu. Pięknie go odrzucała to trzeba było jej oddać. Zrobił nawet zdruzgotaną minę i schował twarz w swych dłoniach, szlochając cicho.
    - Szanuję twoją opinię, twoje zdanie... - zachlipał jeszcze pociągając przy tym nosem. - Dziękuję, że mi ją powiedziałaś... - dotknął jej twarzy swoimi dłońmi i przyjrzał się błyszczącymi od łez oczyma jej obliczu. - Jeszcze kiedyś mnie pokochasz... - wyszeptał zbliżając się ustami do jej twarzy, aby cmoknąć ją w policzek, zanim wstał i otarł łzy z twarzy, kiwając lekko głową.
    - W porządku, chodźmy... - rzucił swobodnym tonem, prowadząc ją dalej uliczkami miasta, aby w końcu stanąć przed małym domem, wciśniętym pomiędzy dwa inne i wyciągnąć klucz zza pazuchy. - Zapraszam w me skromne progi - zaprosił dziewczę do środka.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  18. Słuchała jej w milczeniu. Zaciskając delikatnie pięści. Mhm, tak Polsza się broniła. Po prostu broniła. Zagryzła wargi patrząc jej prosto w oczy.
    - Zapomnij, że poruszałam ten temat. Masz rację, tylko się bronimy - wycofała się ze swojego stanowiska. Przecież nie musiała jej mówić o tych wszystkich niewinnych stworzeniach, które Perun łapał i torturował. Nic mu nie zrobiły, a on i tak to robił.
    - Tak - potwierdziła szybko, może zbyt szybko i nerwowym gestem założyła kosmyk swych rudych włosów za ucho. - Jestem tu z własnej woli, służę Perunowi i nie kwestionuje jego wyborów - mruknęła, siadając z powrotem na stołku i chowając twarz w dłonie. - Zapomnij, Orianna. Nic mi nie jest, to tylko hormony...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  19. Rudowłosa obrzuciła ją chłodnym spojrzeniem i pokręciła szybko głową.
    - Nie drąż Orianna - poprosiła ją. - Po prostu nie drąż, bo i tak mi nie uwierzysz. Jak sama mówisz... Perun wie lepiej i tego się trzymajmy - mruknęła. - On działa dla naszego dobra - dodała jeszcze, zgrzytając lekko zębami. Zdecydowanie nie potrafiła zdobyć się na szczerość. Nie mogła z nią rozmawiać o polityce. Orianna nie była na to gotowa, a przynajmniej nie sprawiała wrażenia gotowości.
    - Dobrze - odetchnęła głęboko i dotknęła flakonika od niej, aby powoli wypić jego zawartość i rozejrzeć się dookoła. Kanapa wyglądała dobrze. Miała się położyć i nie chciała zostawać z tym sama.
    - Opowiedz mi o swoim dzieciństwie - poprosiła, chcąc jednak czymś zająć myśli. - Proszę...

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  20. Wsłuchała się w jej głos, przymykając oczy. Oddychała delikatnie, miarowo. Jak widać miała szczęście do wysoko urodzonych. Non stop któryś taki się przewijał. Prychnęła tylko śmiechem na wieść, że Perun miał zapobiec morderstwom mieszanym. Taką ją to rozbawiło, że aż zwinęła się w kłębek chichocząc cicho.
    - Wybacz - jęknęła. - Słyszałaś pewnie o tym Argardzkim chłopaku, którego straciliśmy? - spojrzała po niej. - On nie zrobił niczego, został pochwycony tylko dlatego, że nie był Polszaninem, a jego moc warto było zbadać, przetestować, sprawdzić granice wytrzymałości - odetchnęła głęboko. - Torturował go, robił mu okrutne rzeczy... - objęła się ramionami, bo przecież sama przeżyła dokładnie to samo, jak nie gorsze katusze. Dłużej, mocniej, do złamania silnej woli.
    - Perun pragnie czystości krwi, Orianno. Każdą anomalię próbuje zgładzić, usunąć - zacisnęła mocno wargi. - A przy tym chce być najpotężniejszym i najsilniejszym ze wszystkich - odchrząknęła. - Dąży po trupie do celu - mruknęła zaciskając nieco powieki, kiedy poczuła ból w swym podbrzuszu. Nabrała kilka głębokich oddechów. Oddychała szybko, ale miarowo. - Ale tak lojalność przede wszystkim. Póki robisz to czego on sobie życzy... wszystko będzie w porządku - posłała jej delikatny uśmiech, słaby uśmiech.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie wracał już do tematu opinii czy odrzuconych zaręczyn. Zamiast tego zaprosił ją do kuchni i odsunął krzesło od stołu, a gdy na nim usiadła zabrał się za przygotowywanie wspomnianych kanapek, rozpalając ogień w kominku w celu opieczenia bagietki oraz zagotowania wody na herbatę. Słuchał jej przy tym uważnie, raz po raz kiwając lekko przy tym głową, a gdy skończyła obrócił się do niej i spojrzał jej prosto w oczy.
    - Mhm... czy jesteś pewna, że Perun cię okłamywał? - zapytał jej nie wchodząc na razie w żadne szczegóły. - Co podpowiada ci serce? Co powinnaś w takiej sytuacji zrobić? Co chciałabyś zrobić? - nie dawał jej gotowych odpowiedzi, zadawał tylko pytania. Chciał żeby sama wypowiadała swe myśli na głos. Aby sama dotarła do swojej prawdy. Skoro rozpoczęła swój proces, raczkowała w nim dopiero to on nie zamierzał za dużo jej podawać na tacy. To nie o to w tym wszystkim chodziło. Jeszcze chwilę obserwował ją uważnie, po czym wrócił do kanapek.
    - Wolisz pikantne czy łagodne? - zadał jej kolejne pytanie, tym razem o preferencje.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  22. Pokiwał delikatnie głową słuchając jej domysłów. Słuchając jej opinii dotyczącej samego Peruna i jego sposobu na prowadzenie swego państwa. Kłamcy i obłudnika. Nie odpowiedział nic na to inaczej niż milczeniem. Był cicho samemu analizując pewne sprawy. Nie chciał za bardzo wtrącać się w dwór Polszy. Mógł za wiele stracić, a jednocześnie kusiła go pomoc dziewczynie.
    - Nie, dzisiaj nie pytamy o moje preferencje - spojrzał po niej odnośnie bagietki. - Zrobię więc i taką i taką, a ty zdecydujesz która podchodzi ci bardziej - oświadczył po prostu wracając do pichcenia.
    - Najpierw będziecie musiały coś zrobić na tę jej bransoletkę - stwierdził krótko. - A potem... chyba nie jest tak źle, Orianno, skoro możesz wychodzić wolna z zamku - spojrzał po niej poważnie. - Nie widziałem, żeby ktoś specjalnie mocno cię pilnował - dodał, krojąc bagietkę na cztery części. - Może poza tymi dwoma strażnikami, którzy teraz co jakiś czas przechodzą pod mym oknem - dodał po krótkiej chwili milczenia. - Jestem pewien, że dałabyś radę ich zmylić - spojrzał na nią, a kiedy wspomniała o jego pochodzeniu, pokręcił lekko głową i uśmiechnął się szeroko.
    - Ależ miałaś opinię wyrażać, a nie domyślać się i dopowiadać jakieś niestworzone rzeczy - poklepał ją lekko po głowie. - Moje pochodzenie zostaw na razie w spokoju - mruknął, kończąc z bagietkami i nakładając jej dwie porcje na talerz. Jedną łagodną, drugą pikantną. - Smacznego.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  23. - Naprawdę? Przecież to była głośna sprawa... całe miasto tym wrzało - zdziwiła się, że dziewczyna pod aż tak wielkim kloszem siedziała. Dziewczyna szybko schowała dłoń z bransoletą, obserwując Oriannę uważniej. Mimo delikatnego bólu, bo na razie czuła się jak podczas okresu (xDDD mam okazję oglądać ^^), nie chciała jej wszystkiego pokazywać. Nie ufała jej na tylko.
    - Nie potrzebuję ochrony - odparła krótko. - Już wprowadzam swój plan w życie - dodała. - Powoli - uśmiechnęła się do niej smutno. - Ale jeśli... chcesz to... mogę cię nim objął - zacisnęła mocno wargi, patrząc jej prosto w oczy.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  24. Pokręcił lekko głową i machnął ręką na te jej przeprosiny, po czym wręczył jej talerz z jedzeniem i zaprosił do stołu. Sobie też nałożył jedzenie a wszystko to podał z parującą czarną kawę.
    - Nawet jeśli w Argarze miałaby czuć się źle, może warto przekonać ją do tego miejsca? - zaproponował wgryzając się w swoją bagietkę. - Tam nie ma lochów, nie ma niewolników - zerknął na nią, po czym uśmiechnął się do niej znacząco. - Orianno, zapominasz o tym, że twoja towarzyszka jest Argarką. Ona na pewno walczyć umie - zauważył tylko. Nawet jeśli sama Orianna tego robić nie umiała, nie musiałaby, gdyby przekonała do swojego pomysłu swą towarzyszkę.
    - Cóż, nasz król, choćby nie wiadomo jak niesprawiedliwy był, nie jest głupi - odparł krótko. - On nie ufa nikomu, sprawdza swoich podwładnych, a ty... - spojrzał na nią. - Niczego jeszcze nie zrobiłaś, prawda? Nie zdradziłaś - uśmiechnął się. - Spotkałaś się tylko na schadzkę ze swoim chłopakiem - wskazał na siebie. - I po spotkaniu wrócisz rozpromieniona na dwór - dodał spokojnie. - Z tego co mi wiadomo, jestem Polszaninem z krwi i kości - puścił do niej oczko. - A gdybym nie był to mógłbym ci pomóc wydostać się z dworu i poprowadzić do bezpiecznego miejsca.

    Satoru

    OdpowiedzUsuń
  25. - Orianno, nie ma takiej możliwości - powiedziała jej szybko. - Ja już mam plan, wprowadzam go w życie od jakiegoś czasu - jęknęła, zwijając się w kłębek. Boże, jak to bolało. Łzy stanęły jej w oczach i aż jej wargi zadrżały. Zaszlochała cicho, łapiąc rękę dziewczyny.
    - Nie idź... - poprosiła. Najbardziej na świecie nie chciała teraz zostać sama. Właśnie traciła dziecko potwora. Dziecko, które nie miało prawa się narodzić, ale jednocześnie dziecko, które nikomu i niczemu nie zawiniło. - Po prostu mnie nie zostawiaj teraz...

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  26. Satoru spojrzał po niej słuchając wszystkiego co ma do powiedzenia. Uśmiechnął się delikatnie.
    - Troszczysz się o nią, to zrozumiałe - zapewnił ją. - Pozwól jednak jej zadecydować czy będzie chciała walczyć czy nie - zbliżył się do jej ucha, kiedy jeden ze strażników z ciekawością zaczął wpatrywać się w okno przy którym dalej urzędowali. Przyciągnął ją do siebie i ucałował po szyi. - Wybacz, musimy popracować nad twoją przykrywką - szepnął, pociągając ją w głąb mieszkania, aby stać się niedostępnymi dla oczu postronnych.
    - Nie możesz jej zamknąć w swoich opiekuńczych ramionach. Jeszcze źle cię zrozumie i znienawidzi - kontynuował wcinając swoją bagietkę. - Współpracujcie razem, słuchajcie się nawzajem - rzucił jeszcze. Zaśmiał się cicho słysząc jej opinię. - Zgoda - przyznał szczerze. - Atakowanie Lerodas jest głupie - potwierdził. - Ale nie wiesz co ten szaleniec jeszcze wykombinuje - stwierdził, obejmując ją łagodnie ramionami by pocieszyć odrobinę. - Cieszę się, że to mówisz - mruknął gdy chodziło o zdradę. Nadal nie do końca jej ufał. Była zabawką Peruna. Trzymaną w wysokiej wieży zielarką. Pokręcił lekko głową.
    - Pracuj po cichu, wewnątrz... zbieraj informację, ile jest strażników, którego da się przekupić, kiedy robią zmiany, kiedy jest ich najmniej - rzucił krótko. - Zdobywaj przyjaciół... sprzątaczki, kucharki, niewolnice... służące - wyliczył na palcach. - Oni będą twoją siłą. Oni znają sposoby na wprowadzenie i wyprowadzenie kogoś z zamku - spojrzał jej prosto w oczy. - Spotkajmy się za tydzień, w gospodzie "Pod Modrym Wilkobikiem" - zaproponował. - Mają niesamowitą roladę mięsną i do tego lemoniada... - na moment zboczył myślami z całej akcji. - Ty i ja... z informacjami, wtedy zadecyduję czy w to wchodzę - stwierdził krótko. - O proszę - podsunął jej łagodniejszą. - To świetnie bo ja wolę ostrzejszą - roześmiał się serdecznie.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  27. Argar był... wesoły. Zbyt wesoły jeśli chodziło o nią. Miała wrażenie, że mimo zbliżającej się wojny tu wszędzie gra muzyka, ludzie beztrosko rozmawiają i nikt, ale to nikt się wojną nie przejmuje. To przytłaczało. Ta radość przytłaczała. Przygładziła swą długą spódnicę, bo tym razem postanowiła się w nią wbić i poprawiła swe włosy ruszając uliczkami Argaru do portu. Tam usiadła na pomoście, machając nogami i czekając na Oriannę. Kiedy ją zobaczyła, wstała i podbiegła do niej, biorąc ją w objęcia i mocno ją przytulając.
    - Jak ci się tu podoba? Jak ci się żyje? - chciała wiedzieć. - Sato cię nie gwałci, prawda? - upewniła się jeszcze zaciskając mocno wargi, po czym przyjrzała się jej uważnie. - Na pewno nie - odetchnęła odsuwając się trochę od niej, by uważnie się jej przyjrzeć. - Znalazłaś już jakieś ciekawe miejsca? - zainteresowała się.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  28. Kiedy przyszła i zapytała czy może u niego pomieszkać, nie miał serca jej odmówić. Sam, jako że przebywał w Argarze dość rzadko, pomieszkiwał zwykle w gospodzie, albo u Morgany jak już chciał z nią spędzić trochę czasu. Teraz jednak zamierzał zostać na trochę dłużej, więc wynajął sobie mały domek. Ot dwie sypialnie, kuchnia, łazienka i wychodek... oraz ogródek. Całkiem przyjemny domek, w dość dobrej okolicy. Tuż obok małej piekarni, z której zapachy wprost urzekały.
    Zrobił właśnie dobre śniadanko i czekał aż panna się przebudzi. Uznał, że powinna spokojnie się wyspać. Zwłaszcza po tych wszystkich ekscesach, które przeżyła w przeciągu ostatnich 2 tygodni. Popijał swą życiodajną kawę, przeglądając papiery, które otrzymał od Niklausa. Złożył mu swój raport, ochrzanił za Akane i zgłosił chęć pomocy. Toteż teraz przeglądał wszystkie informacje dotyczące wojny, które zebrał Nik i dopisywał swoje własne, lub poprawiał te, które były po prostu wyssane z palca. Przynajmniej na tyle na ile był pewien. Uniósł wzrok znad papierów, dopiero, gdy usłyszał kroki dziewczyny.
    - Witam przepiękną białogłowę - uśmiechnął się do niej. - Kawa już zaparzona, a na śniadanie mam kolorowe kanapeczki - podsunął jej talerz pod nos. - Jak się spało?

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  29. Sato powiódł wzrokiem do szafki i pokiwał delikatnie głową.
    - Ależ nie musiałaś - powiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy, po czym zrobił zawiedzioną minkę. - Jak to nie wiesz? - pociągnął noskiem, ostatecznie odkładając papiery na bok. - Mogłabyś przyjąć mą ofertę zostania mą narzeczoną na przykład - zauważył znów pociagając nosem i wstając z miejsca by podejść do szafki i sięgnąć sobie po czekoladkę. Wsunął ją sobie do ust powoli przeżuwając i popijając ją przy tym kawką. - Jakie plany na popołudnie masz? - zainteresował się. - Zamierzam dzisiaj nawiedzić Yensena i wyzwać go na pojedynek - rzucił swobodnie. Dobrze byłoby rozruszać stare kości. - A po południu... może skoczymy nad jeziorko? - zaproponował. - Popływamy w chłodnej wodzie i zjemy coś pysznego? - dorzucił i wskazał na swoją buzię. - Pyszota.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  30. Emma jeszcze chwilę przyglądała się jej sceptycznie, ale w końcu pokiwała głową.
    - Niechby tylko spróbował bez twojej zgody coś robić - powiedziała poważnie. - Dopadnę go wtedy - obiecała jej. - Ale skoro jest grzeczny to w porządku - rozluźniła się trochę i uśmiechnęła delikatnie, słuchając o jej planach na wynajęcie mieszkania. Pokiwała głową. - Sama też się dołożę - obiecała. - W kuźni Yensena jest całkiem fajnie, dużo rozmawiamy, uczy mnie przekuwać stal i no wczoraj udało mi się prowizoryczny mały stolik zrobić. Mam go teraz w namiocie - pokazała jej jak mały jest. Idealny by postawić parę szpargałów w swoim niewielkim namiociku. - Och to super. Pewnie dużo się uczysz od Febe - uśmiechnęła się szeroko. - Nie jest za trudno? - zainteresowała się ruszając z nią na spacer wzdłuż portu. - Haha prędzej pokradną książki niż je zabiorą mieszkańcom - zaśmiała się szczerze. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  31. Słuchała tych wszystkich superlatywów o Satoru i zaciskała mocno pięści. Jakże ona chciała ją przed nim uchronić. Przecież ten facet się nią bawił. Może nie aż tak, skoro był taki miły i słodki, ale Emma się obawiała że Orianna go pokocha, a potem zostanie porzucona. Tak okrutnie i drastycznie. 
    - To zrób mu kolację - mruknęła, zanim ugryzła się w język. Nie powinna jej pomagać. - Skoro nie możesz przed nim wstać a to cię męczy to zrób kolację - rozwinęła trochę swą myśl, po czym splunęła w bok. - I napluj mu do kawy... albo lepiej dodaj te swoje ziółka i niech ma potem kaca - dodała, żeby jakoś te swoje rady zamaskować. Wypadek przy pracy ot co. Uśmiechnęła się, kiedy przyjaciółka powiedziała o urządzaniu domu i o tym co słyszała. Nie chciała jej teraz mówić, że przecież mieszka sobie w namiocie, więc nie ma potrzeby by miała jakieś osobiste meble. Zamiast tego, poszperała trochę w swojej torbie i wyciągnęła z niej drewnianą podstawkę na książkę, na biurko. Nieco niedoszlifowaną i może nie najlepszej jakości, ale pierwszą jaką zrobiła. Wręczyła ją Oriannie.- To prezent na nowe... mieszkanie - wydusiła z siebie. - Znaczy uhm to taki zwyczaj u nas. Przychodziło się na imprezkę... znaczy spotkanie ze znajomymi i tak, no... dla ciebie - bąknęła czerwieniejąc na twarzy. Robiła się zdecydowanie zbyt sentymentalna. Ot i cała historia. - Cieszę się, że tak ci się podoba u Febe - uśmiechnęła się do niej jeszcze delikatnie, a na te książki już nic nie dodała. Nic poza podrapaniem się po głowie. - Może ktoś parę podaruje - zaproponowała. - Albo odkupią od kogoś? - zaproponowała jeszcze.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  32. Satoru pokręcił lekko głową.
    - Przepracowuję? - spojrzał po niej. - Och kochana, ja tu odpoczywam - uśmiechnął się szeroko. - Po prostu lubię wstawać skoro świt, a czasem i przed świtem. Ta godzina przed, kiedy świat jeszcze śpi ale już powoli się przejaśnia jest niezwykle piękna. Spokojna, cicha. Kawa wchodzi wtedy idealnie a i żołądek ma czas by przypomnieć sobie o głodzie - dorzucił, biorąc do ust jeszcze jedną czekoladkę. Lubił tego jej buraka i czasem miał ochotę oglądać go częściej, ale w tej chwili pokiwał tylko głową.- Rozumiem - powiedział po prostu. - Myślę, że Emma docenia twoje starania. Na pewno niedługo będziecie miały lepszy kąt niż zapyziały pokój u mnie w domciu i jej namiot - rzucił lekko i zaraz pociągnął nosem. - Tylko co ja potem pocznę, taki samotny... tu w tym ogromniastym domu - otarł wyimaginowane łzy z kącików oczu i upił znów trochę swej kawy. - Aha, taki przyjacielski - przyznał szczerze. - Wiesz czasem dobrze jest rozruszać swoje zapyziałe kości - uśmiechnął się, bo przecież widziała go w akcji. Wiedziała, że potrafi walczyć. Że nie tylko pięknie gada i zachowuje jak postrzeleniec.
    - No to jesteśmy umówieni. Przyjdę po ciebie do Febe - zapewnił z uśmiechem na twarzy, po czym zbliżył się do niej i przysiadł obok niej przy stole. - Mogłabyś tylko sprawdzić mę ranę na nodze? - zapytał. - Tak wiesz, czy wszystko gra - dorzucił, bo skoro chciała mu pomóc i jakoś się odwdzięczyć to w ten sposób mógł jej to umożliwić. - Przyda się jej nowy opatrunek - uśmiechnął się, choć mógł to zrobić sam. Miał wrażenie, że i Orianna potrzebuje czegoś by czuć się potrzebną.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  33. Orianna jakiś czas temu mogła zarejestrować brak jednej ze swoich sukienek. Ennis ją sobie przywłaszczyła, gdy wpadła tu pewnego dnia na samodzielne zwiady, dziś z kolei przyszła oddać kieckę. Okazało się, że jednak sukienkę uszyje jej Emma, więc nie musiała ratować się cudzą garderobą. Orinna była naturalnym wyborem, miały podobną budowę ciała, a En była jedynie o pięć centymetrów wyższa, pech chciał, że styl ubioru jednej i drugiej różnił się... bardzo. Pomijając fakt, że En praktycznie ciuchów nie nosiła. Teraz jednak chodziło o Fiery, a tam chciała pokazać się w ubraniach i to nie byle jakich. Pod pokojem Orianny pojawiła się niespodziewanie i idealnie w punkt, bo gdy otworzyła drzwi, to dziewczyna była świeżo po porannej toalecie, stojąc jeszcze w swojej bieliźnie. Miała się właśnie ubierać. Nie żeby to był przypadek, że En trafiła akurat w taki moment. Od dobrych trzech dni obserwowała poranne rytuały białowłosej, a klucz do ich domu dostała od Sato, więc weszła do niego swobodnie. Nikogo poza nimi nie było akurat w chałupie.
    - Ja to mam nosa - rzuciła z zadziornym uśmieszkiem i rzuciła sukienkę w stronę Orianny, a sama wskoczyła jej na łóżko, by się na nim rozłożyć. - Przymierzaj... Trochę Ci ją przerobiłam, zobaczymy jak będziesz wyglądać - spojrzała po niej, sama układając się bokiem na łóżku i opierając głowę na łokciu. - Raz, raz, nie ma tragedii, w Zamtuzie często same sobie szyłyśmy suknie, ja byłam od ostatecznych poprawek. Ferety nie uszyję, ale umiem co nieco poprawić - przyznała zadowolona. Kreacje Orianny były tak nudne, że musiała co nieco te dodać by w ogóle brać pod uwagę jej ubranie. Tym oto sposobem Or dorobiła się w sukience dwóch rozporków po obu stronach, sięgających do połowy uda. Materiał dołu sukni dzięki temu ładniej się teraz układał. Pufki z rękawów zostały zerwane i ten stał się krótszy. W obu rękawach również były rozcięcia, co by przy odpowiednich ruchach rąk materiał delikatnie odsłaniał ramiona. Oczywiście En poprawiła i dekolt, wywalając materiał spod wiązania, co również odsłaniało skórę, a jednocześnie nie było przesadnie wulgarne.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  34. Ennis prychnęła śmiechem, gdy Orianna wspomniała o proszeniu.
    - Prosi to się świnia... Poza tym, w takim proszeniu nic zabawnego - odparła bez ogródek i zmieniła pozycję, by teraz usiąść w siadzie skrzyżnym i obserwować wkładanie sukienki, a gdy Or zbliżyła się do lustra, Ennis wstała z pryczy by stanąć kawałek za dziewczyną i również popatrzyć w jej odbicie. Uśmiechnęła się zadowolona z efektu i podeszła jeszcze bliżej, by stanąć tuż za Orianną, z głową nad jej ramieniem.
    - Zamierzałam ją ubrać, a tamta była cholernie nudna. Teraz jednak ubiorę inną, więc ta może być dla Ciebie - oznajmiła by zaraz obejść dziewczynę dookoła i jeszcze się nieco przypatrzeć kreacji. - Jak to po co? - spojrzała po niej, odwróciła ją do lustra i nacisnęła na jej kręgosłup tak, by jeszcze mocniej się wyprostowała. - By czuć się pięknie - uśmiechnęła się pod nosem. - W razie jak kiedyś o tym zapomnisz lub zwątpisz... albo jak będziesz chciała czuć się lepiej niż zwykle - dodała i zaraz się zaśmiała, by wrócić na łóżko i znowu się na nim walnąć. - Jakbym jej potrzebowała, to bym ją miała. Nie pieprz... Lepiej się obróć dookoła własnej osi - poleciła, kręcąc przy tym palcem. - Zobaczymy jak wiruje - oznajmiła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  35. En uśmiechnęła się pod nosem, gdy dziewczyna zaznaczyła jasno granicę.
    - Ależ oczywiście jaśnie panno - ukłoniła jej się grzecznie, chociaż nadal miała rozbawione spojrzenie.
    - Nie, po prostu była nuda... - nie bardzo rozumiała co tu trudnego do zrozumienia. - Zwykła... Na niczym nie szło dobrze skupić uwagi. Nudna - powtórzyła, obróciła się na plecy, zakładając ręce za głowę i układając łydkę na swoim kolanie. - Mhm, nie ma sprawy - rzuciła na podziękowania, machając sobie stopą i obserwując jej pokój z leżącej pozycji. Na kolejne podziękowania zatrzymała wzrok na dziewczynie i podniosła się do siadu. - Ale Ty chwilami smęcisz... - przewróciła oczyma. - Dasz radę, zapewniam - oznajmiła by zaraz podnieść nieco głowę, patrząc w oczy podchodzącej Orianie. - Wiesz, tak się składa, że sprawianie przykrości nie jest mi raczej obce - posłała jej krótki uśmiech. Fach jakim się niedawno zajmowała dość często niósł za sobą sprawienie komuś przykrości. Nie zawsze udawało się wyjść od klienta obronną ręką. - Bez obaw, nic już sobie nie pożyczę, jak pewnie zauważyłaś, nie noszę za często ciuchów - rzuciła z przekąsem w głosie. - To miało być na wyjątkową okazję, ale jak wspomniała, już nieaktualne. Twoje ciuchy nie są w moim guście, więc nie musisz się już tak obawiać - oznajmiła, obserwując jak się przebiera.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  36. Radość na twarzy Orianny z tak błahego powodu zdawała się Ennis dość zabawna. Równie łatwo szło ją zasmucić... Przerażające. Słysząc o sobie w ten sposób uniosła lekko brew. Każda suknia na niej nudna? Żadna nie pokarze w pełni jak jest wyjątkowa? Prychnęła śmiechem.
    - Całe szczęście, jestem wyjątkowa w dość specyficznych dziedzinach i chyba nawet bym wolała by żadna sukienka tego nie oddawała - przyznała z wyszczerzem, celowo umniejszając słowa Orianny. Czy ona wygrała jakiś pieprzony talon na cudze wylewności? Patrzyła po dziewczynie, a słysząc o przykrości i zabijaniu ponownie uśmiechnęła się szerzej. - Oj tak, dobre zabijanie to całkiem przyjemna odskocznia - przyznała zadowolona i zaraz znowu spojrzała na dziewczynę przewracając oczyma. Wstała z łóżka by zbliżyć się do niej i objąć ramieniem.
    - Pewnie dlatego, że życie w większości jest przykre i warto nauczyć się znieczulić - szepnęła jej na ucho po czym zachichotała. Czy ona serio miała ślad po łzie na policzku? Ennis pokręciła głową. - Jeszcze przed Tobą sporo nauki - stwierdziła, zabierając rękę z jej ramienia i układając dłonie na swoich biodrach. Zatrzepotała zaraz rzęsami i opuszkami dotknęła fragmentu ciała nad swoim mostkiem. - Wybacz, ale gdybym ja od kilku dni kisiła się w Argarze i gdybym posiadała coś takiego jak garderoba, to już dawno bym ją sobie wymieniła na rzecz rzeczy, które MI się podobają - udała jej ton głosu i znowu zatrzepotała rzęsami. - Tak, tak, wiem, uczysz się - machnęła ręką i znowu się zaśmiała, a na propozycję rozciągnęła buzię w szerokim uśmiechu, pokazując rząd swoich ostrych zębów. - No widzisz, i od razu gadasz do rzeczy - zarzuciła dumnie włosy na plecy. - To o której Cię odebrać? - zakupy z Orianną brzmiały całkiem zabawnie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  37. Słuchała tej całej opinii z dość niemym wyrazem twarzy. Czy właśnie o to jej chodziło z tą wyjątkowością? Wzruszyła ramionami, cóż, tak, zdecydowanie czuła się jak zwycięzca.
    - Świetnie, teraz już obydwie wiemy jak niesamowita jestem. Wydaje mi się, że i bez świecidełek wystarczająco się z tym obnoszę, ale… Może sprawdzę kiedyś Twoją teorię i obłożę się złotem – zachichotała i zaraz poklepała ją po ramieniu. – Bez obaw, żartuję, co najwyżej nieco się nim obwieszę – ponownie szepnęła jej na ucho. – A paplaj sobie, akurat niesłuchanie mam opracowane do perfekcji, jak zechcę to się wyłączę, a Ty nawet nie zauważysz – przyznała, dalej w rozbawieniu.
    Na pytanie o żart uśmiechnęła się do Orianny szeroko i zatrzepotała rzęsami.
    - Ależ oczywiście, że żart – powtórzyła swoje trzepotanie, robiąc przy tym niewinną minkę. Reakcja Orianny na dotyk była dość specyficzna, ale En nie specjalnie przeszkadzał ten rumieniec i spięte ciało. Skoro chciała się uczyć życia, to niech się uczy. Och jej, no tak, życie takie miłe, aż dziwne, że białowłosa nie skakała entuzjastycznie po pokoju i nie rozsypywała naokoło siebie świecącego pyłku. Ubierała się jak na pogrzeb, a miała w sobie dziwne pokłady nadziei. – W doświadczaniu gwałtów, poniżania i niewoli też dostrzegasz coś miłego? – zapytała, lekko unosząc jedną z brwi. Pytała czysto teoretycznie, nie było po niej widać jakiś większych emocji. Na podziękowania wzruszyła ramionami, a słysząc o miejscu spotkania i czasie kiwnęła głową. Prychnęła z kolei śmiechem na propozycję zostania.
    - Nie, dzięki, jego gacie też już przejrzałam, a mam co robić poza Waszym domem – przyznała, jednak nie wyszła razem z Orianną, a ruszyła w stronę jej sypialnianego okna. – Widzimy się później – rzuciła chwilę przed wyskoczeniem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  38. Nie dodawała już nic do odpowiedzi Orianny. Te co do wymazywania złych rzeczy były dość zabawne, białowłosa brzmiała tak, jakby myślała, że ktokolwiek jest w stanie zniszczyć te wszystkie "okrucieństwa". Ennis nigdy w coś takiego nie wierzyła. Nawet do okrucieństwa można było się przyzwyczaić.

    W okolicach południa pojawiła się na targu i przemierzała go, obserwując tutejszą społeczność. Lubiła obserwować Argarczyków, robiła to już przy pierwszej wizycie, ale wcale jej się nie znudziło. Tu zawsze ktoś lub coś zapewniał rozrywki. Oriannę dostrzegła dość szybko, stała z tą swoją nietęgą miną i wypatrywała jej wzrokiem. En obserwowała ją chwilę, nie wychodząc z tłumu. Ależ ona była nudna... Prawie nic jej nie odróżniało od posągu. Kobieta ruszyła się w końcu, a widząc rozpromienioną buzię dziewczyny prychnęła śmiechem. - Zdecydowanie musiałaś spaść z wysoka - stwierdziła z zadziornym uśmiechem. - Tak, tak, miło - odparła obojętnie i rozejrzała się dookoła. - To czego tam szukasz? Sukienki? Czyżbyś zamierzała iść na Fiery? - zapytała z nutką przekąsu w głosie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  39. En nie zamierzała jej wyjaśniać o co chodzi, a jedynie zaśmiała się pod nosem. - Popytaj, to może ktoś Ci wyjaśni - posłała dziewczynie szeroki uśmiech. Zawsze to jakiś pomysł na rozpoczęcie konwersacji z obcymi. Już widziała te krzywe, rozbawione i zaskoczone miny pytanych.
    - Mówiłam - przyznała by zaraz kiwnąć głową i puścić dziewczynę przodem, co by zaczęła poszukiwania. W końcu to jej miały się podobać nowe ciuchy. Słysząc o chlebie spojrzała po niej dziwnie. - Jak można tego nie wiedzieć? Nigdy wcześniej go nie jadłaś, czy co? - zapytała. Ekscytowanie się jedzeniem chleba... No nieźle, nic dziwnego, że jej ubrania były nudne, skoro coś takiego mogło ją wprawić w ekscytację. Miała wrażenie, że Orianna leży po totalnie przeciwnej do niej stronie. En mało co wprawiało w zachwyt, a ta się cieszyła pieprzonym chlebem. - Możesz chociaż przez chwilę pomówić tylko o sobie? Jak coś znajdę to znajdę, jesteśmy na Twoich zakupach - zauważyła patrząc po niej wymownie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  40. Słysząc o kleiku i wodzie uniosła lekko jedną z brwi. Nie znała szczegółów pracy Orianny dla Peruna, ale najwyraźniej ta niewiele różniła się od zwykłego niewolnictwa.
    - I co? Nigdy nie widziałaś, nie czułaś innego żarcia? Nie wpadłaś na to by samemu coś innego posmakować? – patrzyła po niej z pożałowaniem. Jak w ogóle można było być aż tak od kogokolwiek zależnym? Nawet nie pomyśleć, że jest inaczej niż nam wmawiają? Sama miała na swoim koncie podobny etap w życiu, ale ten wynikał z czegoś zupełnie innego. Z czegoś na co nie miała wpływu, bo nie wiedziała. Mimo to, nawet wtedy coś ją pchnęło do działania i stała tu gdzie teraz stoi. – Jesteś niekompletna? – zapytała. Dość popularne pytanie w Fjelldod, bo tam rzeczywiście istoty potrafiły funkcjonować bez serca czy innych organów. – Oddałaś serce w jakimś rytuale? – puknęła ją palcem w środek czoła. – Czy po prostu masz jakiś niedorozwój? – prychnęła pod nosem i pokręciła głową. – Potrzebowałaś Satoru by spróbować czegoś tak prostego, żałosne – stwierdziła i aż poczuła nieprzyjemny dreszcz. Dla niej takie ograniczenia umysłu były odrażające.
    Słuchała o tych wspólnych korzyściach i kwiatach, rozglądając się dookoła. Zachichotała.
    - Bez obaw, jak będę chciała to już ja cos sobie z nich wyniosę – rzuciła rozbawiona, oczywiście mówiąc o kradzieży. – Skup się na sobie, bo jeszcze koniec będzie taki, że to ja wyjdę z czymś, a Ty bez niczego – podsumowała. Dobrze, że chociaż miała jakiś wzór upatrzony w głowie. Spojrzała po wystawie, przy której Orianna się zatrzymała.
    - No to właź – pokazała jej wejście, nie do końca wiedząc na co też ona czeka. – Kiecki same do Ciebie nie wyjdą – zauważyła, poganiając ją ruchem dłoni. – Pozachwycasz się w środku – dodała, ruszając za nią. Zerknęła pobieżnie na to co tu wisiało. Zapowiadało się ciekawie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  41. Słuchała o tych jej doświadczeniach z niemym wyrazem twarzy. Nigdy nie była w podobnej sytuacji, nie była w stanie sobie wyobrazić takiej sytuacji. Nigdy jej nic nie zapachniało jakoś przyjemniej? Nigdy nie zobaczyła za oknem czegoś, co wzbudziłoby ciekawość? Nie usłyszała durnej plotki czy zwykłej rozmowy, która wzbudziłaby ciekawość? Z tą dziewczyną po prostu musiało być coś nie tak, ale w sumie... En miała ewidentnie słabość do cudzych ułomności.
    - Zwierzę? - spojrzała po niej unosząc brew. - Nawet zwierzęta często próbują uciec z niewoli, to się nazywa instynkt. Musisz być srogo pojebana skoro go nie masz. Ale cóż, ja też jestem - stwierdziła ostatecznie i posłała jej szerszy uśmiech. Ten zaraz zniknął i kobieta pomasowała swoje skronie. Będzie musiała zgłosić się do Satoru i uświadomić mu, że wisi jej znacznie więcej niż drinki. Chłop się kurwa nie wypłaci. Też im grupę skleił... Spojrzała po Oriannie wymownie. - Jesteś pewna, że Ci je zdjęto? - zapytała, bo chwilami gadała od czapy. Pokręciła głową i prychnęła śmiechem. Niepoprawna optymistka, nie ma co... Nie powiedziała nic, po prostu zaczęła patrzeć po straganach, skupiając się na własnych myślach.
    Spojrzała po Oriannie, gdy ta rzuciła o umiejętnościach Argarczyków. No nieźle, nawet uśmiechnęła się pod nosem na wizję paradujących po ulicach sukienek. Przekroczyła próg zaraz po dziewczynie, ale jej uwagę zwróciły bardziej stonowane kolory, chłodne odcienie. Właśnie do tych kreacji podeszła i zaczęła patrzeć po nich spokojnie. Chłód wydawał jej się bardzo kojący.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  42. Z tym się mogła zgodzić, często to nie zawsze, od niechcenia kiwnęła głową. Zabawa z Orianną zaczynała robić się nudna. Skoro już wiedziała, że była i nadal bywa głupia to średni sens ciągle jej o tym przypominać. Do tego dziewczyna schodziła coraz bardziej na głębsze tematy, a za tymi Ennis nie przepadała. Coraz bardziej skupiała się na otoczeniu, nie na rozmówczyni. Spojrzała po niej jak po jakiejś zdrowo pukniętej. Przy herbacie albo czymś mocniejszym? Jakoś niespecjalnie widziała się na przyjacielskiej kawce z... kimkolwiek. Nawet się lekko skrzywiła na tą wizję, nie zwracając w ogóle uwagi na żart sytuacyjny Orianny. Kurwa... Nawet klapki na oczach musiała "zdrowo analizować", dobrze, że chociaż dała ten durny przykład, bo było się z czego pośmiać. En prychnęła śmiechem. - A bym miała narzeczonych - zachichotała. - Nawet narzeczone by się znalazły - dodała rozbawiona, a na puknięcie w czoło ponownie prychnęła. Głupia Orianna. Ennis pokręciła głową i "starła" z czoła ślad po puknięciu po czym skupiła się na przeglądaniu sukien. W końcu jednak skończył się asortyment ciekawy dla jej oka, a białowłosa skupiła wzrok na dziewczynie, patrząc jak ta wertuje sukienki. Kiedy podeszła do niej z tą konkretną, En prześlizgnęła po kreacji krytycznym wzrokiem.
    - Znośna... Ale musisz ubrać, na ciele zawsze inaczej się prezentuje - poleciła, krzyżując ręce przy klatce piersiowej. Czy ona serio właśnie jest na zakupach ze... znajomą? Uniosła wzrok w górę i lekko pokręciła głową. Co tu się stało?

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  43. En uśmiechnęła się pod nosem.
    - O mnie? – ponownie się zaśmiała. – Nie byliby – odpowiedziała pewna swego. Ją mógł mieć praktycznie każdy, wielu już miało, nie była typem osoby przed którą się klękało, ona była „na chwilę”. Nawet gdyby miała narzeczonych i narzeczone to ci pewnie braliby na to poprawkę. Na komplement prychnęła pod nosem. – No mam – zgodziła się i wyszczerzyła do dziewczyny. – Już się tak nie gap, bo się jeszcze zakochasz – poruszyła zabawnie brwiami. Pogoniła ją ruchem dłoni i patrzyła jak ogląda sukienkę. Kreacja była znośna, ale ona osobiście nie widziała Orianny w tych kolorach… Już teraz mogła to ocenić, jednak stwierdziła, że dziewczyna sama powinna sprawdzić jak się czuje w tego typu sukience. Na pytanie o suknie pokiwała głową na boki. – Jest na czym oko zawiesić, ale dla mnie suknia już się szyje – oznajmiła i gdy ona ruszyła do przymierzalni, En sama zaczęła szukać sukienek, które jej zdaniem pasowałyby Oriannie.
    Kiedy dziewczyna wyszła z przymierzalni, En stała już z dwoma kreacjami dla białowłosej. Spojrzała po niej i skrzywiła się wyraźnie.
    - Bledniesz w tym, w ogóle nie widać Ciebie tylko ta fereta… Nie. Zdejmuj to, to nie dla Ciebie. Od razu widać po Twojej minie, że to nie Twoja kieca – oznajmiła i wcisnęła w jej dłonie to co sama znalazła. – Zobacz te – poleciła i znowu ją pogoniła ruchem ręki.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  44. Ennis zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową na to jej tłumaczenie.
    - Żart nie jest najgorszy, po prostu nie ma odniesienia do mojej osoby i mi podobnych - oznajmiła chichocząc. Śmiała się dalej, gdy Orianna kontynuowała coś o jej narzeczeństwie i gdy wymieniała powody, dla których mógłby ktoś w ogóle chcieć o niej pomyśleć w kontekście żony. Śmiech jednak ustał, gdy białowłosa wspomniała o "wielu", którzy chcieliby ją usidlić. Skrzywiła się wyraźnie. - Och nie, jakie złe? Chęć usidlenia to właśnie to co wielu by chciało zrobić - oznajmiła sucho i przewróciła oczyma na pospieszne przeprosiny dziewczyny. Nic więcej w tym temacie nie powiedziała. Prychnęła jednak pod nosem na wizję, którą przedstawiła jej Orianna, a widząc to jak próbuje naśladować jej minę pokręciła głową, śmiejąc się rozbawiona. - Zdecydowanie masz nie po kolei - przyznała. Na pytanie o projekt pokręciła głową. - Pomysł, już go przedstawiłam. Sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie - przyznała uśmiechając się pod nosem. - Nic nie powiem. Moją najprędzej zobaczysz na samym balu - dodała, bo właśnie taki miała plan. Pokazać się w tej kreacji dopiero tam. Kiwnęła głową, gdy Or ruszyła przymierzać kolejne suknie. W obu wyglądała znacznie lepiej niż w tej pierwszej, czego złotooka nie zamierzała ukrywać. Nie przesadzała jednak z opiniami, ciekawa przemyśleń Orianny, a kiedy w końcu je usłyszała cmoknęła wyraźnie niezadowolona. - No wiesz... Jeszcze niedawno wspominałaś, że będziesz przede mną klękać... - dotknęła swojego serca i zrobiła minę jakby rzeczywiście ją to ruszyło.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  45. Słysząc o zakochaniu prychnęła śmiechem i pokręciła głową.
    - W takich jak ja się nie zakochują. Nie wątpię, że mogłam wpaść komuś w oko, ale nic więcej. Ja jestem tylko na chwilę, czasem dłuższą, czasem krótszą, ale chwilę - oznajmiła z zadziornym uśmiechem. - Zakochują się w takich jak Ty. Ty jesteś łatwa, zachwycasz się zwykłym chlebem, już teraz patrzysz na Satoru jak na jakiegoś niesamowitego zbawiciela. Kilka dobrych ruchów i byś się rozpływała na myśl o nim. Czuła, urocza, naiwna, słodka... Idealny materiał na lata. Ja... cóż... - wzruszyła ramionami. - Mnie jedzenie chlebka nie zachwyca - posłała jej zadziorny uśmiech i puściła dziewczynie oko. - Nie poznałam jeszcze nikogo kogo chciałabym mieć przy sobie na stałe, tak po prostu. Nikogo, kto chciałby mieć mnie... Zawsze coś jest do zmiany, do poprawy - ponownie prychnęła śmiechem. - No dobra, mam Acaira, on jest mój, ale tak po prawdzie to nawet dobrze mnie nie zna, kwestia czasu aż to czy tamto i jemu zacznie przeszkadzać - stwierdziła. Na pytanie o sukienkę pokręciła głową.
    - Nie, wiem jak będzie wyglądać, po prostu rysunek nie jest w moim posiadaniu - zaśmiała się krótko. - Tak, tak, wiem, oglądanie mnie w sukience to rzeczywiście może być niezwykle ciekawy widok. Nie zdziwię się jak zawitasz na balu tylko po to by mnie zobaczyć - zachichotała. Na przeprosiny starała się utrzymać powagę, ale gdy Orianna sama wysnuła teorię o robieniu sobie żartów, En zaśmiała się. - Jak już będziesz kiedykolwiek przede mną klękać to w sukience, której nie pomagam Ci wybrać, prosiłabym o zachowanie chociaż odrobinki tajemniczości - kontynuowała ze śmiechem. Patrzyła po dziewczynie, gdy ta zaczęła przeszukiwać kolejne kreacje. Wyglądała teraz na nieco bardziej zawziętą w swoich poszukiwaniach i En uśmiechnęła się pod nosem. Na wyciągniętą kieckę nie powiedziała nic, po prostu prześlizgnęła wzrokiem po kreacji, słuchając co też mówi Orianna. Sam fakt, że opisała w ten sposób sukienkę już co nieco zdradzał i En tylko pokazała jej miejsce, w którym przymierzała wcześniejsze stroje. Białowłosa uśmiechnęła się na widok wychodzącej dziewczyny.
    - Czerwona szminka i będzie idealnie - podsumowała. Wyraz twarzy Orianny mówił wszystko. Zbliżyła się do dziewczyny i stanęła za jej plecami, gdy ta oglądała się w lustrze. Przejechała dłońmi po talii Orianny i zatrzymała je w pasie dziewczyny. - Żaden symbol nie jest głupi - szepnęła jej nad uchem i wychyliła głowę nad ramię Or, sama patrząc w odbicie. - Mnie nie pytaj, popatrz tam - wskazała odbicie - Jeżeli podoba Ci się to co widzisz, to odpowiedź powinna być oczywista - dodała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  46. Sato również powiódł wzrokiem po papierach i sprzątnął je spokojnie, by zanieść do swej sypialni.
    - Uwierz, jestem daleki od bagatelizowania tego co robię, kochana - powiedział łagodnie. - Po prostu mam taki styl bycia, ciężko czasem ze mną żyć. Aż dziw, że tobie się to udaje - uśmiechnął się do niej nieco zawadiacko, po czym pociągnął nosem jeszcze kilkakrotnie i otarł łezki z oczu by spojrzeć jej w oczy. - Dobrze wiesz, że Emma mnie nie lubi - powiedział prosto z mostu. - Nie sądzę by mieszkanie w trójkę miało nam pomóc zatopić ten dziwny topór wojenny - dodał jeszcze, zakładając kosmyk jej włosów za ucho. - Jakoś to przełknę, choć samotne wieczory będą dość dołujące - stwierdził, po czym kiedy poszła po opatrunki, on podwinął nogawkę spodni i usiadł tak, by nogę z raną postawić na krześle. Nie chciał przecież by Orianna musiała przed nim kucać.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie podzielała jej optymizmu co do swej własnej genialności. Jeśli o jej własną opinię chodziło to uważała, że zdecydowanie podsunęła jej za dużo głupich pomysłów. Kompletnie niepotrzebnie działała na korzyść Satoru. Ugh. Wzdrygnęła się aż z tej całej realizacji, ale nie powiedziała nic w tym temacie. Orianna sama przejrzy na oczy, sama się przekona, a wtedy ona... po prostu usmaży gościa z dystansu oczywiście.
    - Tak, bardzo okrutne - uśmiechnęła się krzywo pod nosem. - Ori, ale jesteś pewna że on tak się zaręcza z miłości do ciebie? Że wcale nie robi tego dla zabawy? Aby zobaczyć twój rumieniec na twarzy czy twoje zakłopotanie? - zapytała jej, po czym dmuchnęła sobie w grzywkę. - Ach po co ja w ogóle to mówię... przecież ty widzisz w nim Anioła. Cud człowieka - westchnęła. Zarumieniła się, kiedy Oriannie spodobał się jej podarek i spojrzała gdzieś w bok, miętosząc swą koszulę w dłoniach.
    - Uhm lubisz czytać, a nie mogłaś zabrać ze sobą... - zauważyła. - No i do twoich wywarów, czasem warto otworzyć księgę - dodała zaraz. - Tak po prostu... - nasunęła sobie włosy na palec i spojrzała po niej. - Cieszę się, że ci się podoba - bąknęła, po czym pokiwała głową na wieść, że i owszem mają takie biesiady. - Pewnie, że warto! Tu ludzie uwielbiają imprezowanie - zapewniła ją z uśmiechem na twarzy.
    - Heh może - zgodziła się z nią, tuż przed straganem pełnym pyszności. - Mhm to co? Idziemy na pyszne lody czy na chłodną lemoniadę? - zapytała jej zaraz, przeliczając kilka drobnych które miała w kieszeni.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  48. Nie do końca jej wierzyła, bo przecież widziała jej czerwieniące się policzki i te ufne oczy w niego wpatrzone. Może nie zdawała sobie z tego sprawy, ale wyglądała tak jakby wpadła po uszy. 
    - Był moim nauczycielem. Nie do końca... normalnym - westchnęła. - No wiesz tu wskoczył na biurko, tu zapiał jak kur, a zaraz stał i przystawiał ci broń do pleców jak tylko ściągałeś - odchrząknęła. - Wiedzieliśmy że nie zrobi nam nic złego, ale... - wzruszyła ramionami. - Ufałam mu bardzo - przyznała. - I patrzenie jak on flirtuje sobie z tobą... - wzdrygnęła się. - Ugh to straszne no - burknęła w wyjaśnieniu, wtulając się w nią kiedy i ta ją przytuliła. Pokiwała głową zadowolona że prezent chociaż udany był i wyszczerzyła się do niej. - Pomogę ci ustroić dom i zaprosić parę osób? - zaproponowała. - No wiesz takich no znajomych... Yensena na przykład i Febe i Mohe? - zaproponowała z uśmiechem na twarzy. - Lemoniada i placek brzmią świetnie - zgodziła się wbiegając wraz z nią między stragany.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  49. Sato spojrzał po niej i przekrzywił lekko głowę raz w prawo, a raz w lewo, obserwując ją uważnie, po czym wzruszył ramionami i wyszczerzył się do niej.- A jak mam cię traktować, hm? - zdziwił się i puknął ją palcem w nosek. - Jesteś delikatna, owszem, ale jesteś wspaniałą istotą którą można drażnić, podburzać  i śmiać się razem z nią - uściskał ją w przypływie chwili, po czym odsunął się od niej i zarechotał na wieść, że go nie zaatakowała. - I nie zaatakuje - zapewnił ją. - Nie tak na poważnie - dodał jeszcze, delektując się dotykiem jej delikatnych palców na swym policzku. Nawet zamruczał przy tym jak zadowolony kociak. - Będę bardzo zdołowany - zapewnił ją łasząc się trochę do niej i noskiem ocierając się o jej szyję, zanim usiadł na to krzesło. Obserwował jej starania i to jak zajmuje się jego nogą. Pokręcił lekko głową. - Rankiem czasem trochę pobolewa, ale tak jest nówka nie śmigana - uśmiechnął się do niej. - A ślad... mam ich mnóstwo - zapewnił ją. - Dziękuję pani doktor za to, że tak cudownie mnie poskładałaś - puścił w jej stronę całusa.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  50. Sato odetchnął głęboko.
    - Nie przejmuj się tak, Orianno - poprosił ją spokojnie. - Nie było w niej chęci mordu, gdy zaatakowała mnie sztyletem - spojrzał jej prosto w oczy. - To było czuć - uśmiechnął się i przeciągnął, a gdy podała mu te ziołowe kropelki przyjrzał się im podejrzliwie. - A to nie wystarczy zagryźć zębów i w końcu przejdzie? Ból nie jest aż tak dokuczliwy - skomentował, mimo wszystko chowając kropelki do swojej torby. - Zostawię sobie na jakąś czarną godzinę - puścił do niej oczko i wstał. - No dobrze to dziękuję pani bardzo - ukłonił się przed nią, biorąc jej dłoń w swoje i muskając jej wierzch ustami. - Widzimy się po południu pod domem Febe. Ubierz wygodne ciuszki - rzucił jeszcze i pokiwał jej wychodząc z domu z piosenką na ustach. - "Hej, ho, hej ho, Nikita wzywa mnie... sru tu tu tu tu tu tu tu tu hej ho, hej ho!"

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  51. Sato bujał się na swoich nogach od palców po stopy stojąc na ganku u Febe. Co prawda kusiło go wejście do środka i wrzucenie czegoś na ruszt, bo zapachy był wręcz niesamowite. O jakżeby zjadł taką zupę pomodorową z miękkiego mięska zajęcatego robioną. Rozmarzył się na moment i przeciągnął, gdy poczuł coś na swych plecach. Pomachał sobie głową to w prawo to w lewo i pokręcił nią unosząc ręce w górę.
    - Ori, kochanie ty moje najlepsze - zaczął spokojnie. - Jeśli chcesz kogoś nastraszyć to włóż w swoje czyny intencje, bo ja nie czuję tej żądzy mordu ani niczego - obrócił się do niej przodem i zerknął na butelkę, teraz dotykającą jego brzucha. - I zmień narzędzie na jakiś nóż... oj będziemy musieli nad tym poćwiczyć - poklepał ją po głowie ręką. - Gotowa na przygodę?

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  52. Uniósł wysoko brew słysząc jej groźbę i pochylił się nieco do niej.
    - Moja kochana Orianno, mój najpiękniejszy ptaku kolorowy, ty niewinna dziewico aspirująca o miano najlepszej uzdrowicielki w tym kraju... - zaczął patrząc jej prosto w oczy. - Z młodzieżą nie obcuję odkąd ma stopa postawiła swe pierwsze kroki tu w Mathyr - poinformował ją, zawijając sobie kosmyk jej jasnych włosów na palec. - Ale... me metody nauki pozostaną tylko moimi metodami pracy z dziećmi i jeśli uznam, że taka groźba przysłuży się mym potencjalnym uczniom to z całą pewnością znów jej użyję - pogłaskał delikatnie jej policzek i odsunął się od niej. - Och ale ma rusałko kochana nie musisz się martwić - zapewnił z uśmiechem na twarzy. - Nie zamierzam pracować z dziećmi i młodzieżą. Ta praca, choć bardzo wynagradzająca, jest strasznie męcząca - westchnął przeciągle. - Ależ oczywiście, nie chcesz się tego uczyć, ja nie będę cię do tego zmuszał - zapewnił, opierając się lekko o drewniany pal na ganku. - Mhm piknik brzmi niezwykle pociągająco, ale nie wiem czy chcę na niego iść z kimś kto jeszcze chwilę temu mi groził, kiedy ja... rusałko ma... nigdy nie groziłem tobie - zachlipiał i przykucnął by "rozbeczeć" się na poważnie.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  53. Satoru wywrócił oczyma i pomachał dłońmi.
    - W moich oczach jesteś rusałką, kolorowym ptakiem i dziewicą, która aspiruje na miano najlepszej uzdrowicielki. Proszę moich wyobrażeń nie psuć wedle swojego własnego widzimisia - pogroził jej palcem przed oczyma i  westchnął ciężko. - Ależ o jakim strachu my mówimy? - zapytał patrząc jej prosto w oczy. - Moja kochana klasa. Liczyła sobie 8 osób. Osiem pokrzywdzonych dzieci, którym ciekły 3 lata życia. Ośmioro dzieci, które nie potrafiły zaufać dorosłym. Liczyły tylko na siebie i tworzyły zgraną paczkę. Dzieci, którym bardzo trudno było wyjaśnić, że warto prosić o pomoc. O silnych charakterach, twardo wyrażających swoje opinie - uśmiechnął się lekko. - I ja... - wskazał na siebie. - Nieco szalony profesorek - zaśmiał się cicho. - Profesorek, który właściwie niewiele miał wspólnego z nauczaniem - zaśmiał się na to wspomnienie. - Dużo rozmawiliśmy, pomagałem im rozwiązywać wiele spraw w szkole czy i w domu - wzruszył ramionami. - Oni mi zaufali, ja zaufałem im - uśmiechnął się delikatnie. - Wszyscy wiedzieliśmy że nasze żarty są tylko żartami - spojrzał jej prosto w oczy. - Ale dlaczego rozgrzebujesz mą przeszłość, rusałko ma? - zapytał jej spokojnie. - Czy ja komentuję twoją? Czy pytam o twoje losy kiedy byłaś jeszcze u ojca? Czy chcę wiedzieć do czego namawiał cię Perun? - zadał kilka tych pytań, kiedy już zaczęła go tulić. Chlipiał jeszcze trochę. - Dlaczego patrzysz na mnie przez pryzmat mej przeszłości? - pociągnął jeszcze nosem, chowając twarz w jej zagłębieniu przy szyi.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  54. Emma uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową, po czym ucałowała jej czoło.
    - Ale my się tego nie baliśmy - zapewniła ją spokojnie. - To tylko szokowało i wyrywało z rytmu. Chciało się go pobić za takie wybryki - zaśmiała się lekko. Pokręciła jednak głową. Nie musiał przepraszać. Nie widziała w tym żadnego sensu. Spojrzała po niej na wyjaśnienie rumianych policzków i pokręciła głową. - Oj nie, przy nim rumienisz się inaczej - stwierdziła. - Ale... - wzruszyła ramionami. - ...sama do tego dojdziesz - dodała jeszcze, bo przecież gdyby ktoś jej usilnie wmawiał uczucie do kogoś to też by nie uwierzyła. Pokiwała głową, kiedy Orianna zapytała o Mohe.- Oh Moherek to mój kolega z namiotu obok - uśmiechnęła się lekko. - Kiedyś razem spędziliśmy parę dni... i całowaliśmy się w jeziorze - szepnęła konspiracyjnym szeptem. - Lubi dobrze się zabawić, sporo wypić i absolutnie nie umie czytać, a jego przywarą są wyzwania. Kocha wyzwania - pokiwała głową wyjaśniając to i owo. Przystanęła wraz z Orianną obserwując te pyszne wypieki. Powąchała kilka z nich z uznaniem kiwając głową. - Może ten? - zaproponowała taki co to wydawał się poza owocami mieć w sobie czekoladę... albo coś podobnego do czekolady.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  55. - Oceniałaś - odparł cicho, oddychając już spokojnie i wdychając sobie swobodnie jej zapach. - Nie podobał ci się gest, o którym usłyszałaś... nie zobaczyłaś go na własne oczy - zauważył cicho, odsuwając się nieco od niej by spojrzeć jej w oczy. - Czasami możemy natknąć się na okropne plotki, a innym razem na półprawdy. Sztuką jest nauczyć się dochodzić do tego co naprawdę się wydarzyło - szepnął, kręcąc lekko głową. - Oj ale aż tak to mnie nie zachwalaj. Ja nie jestem dobrym człowiekiem - powtórzył jak zdarta płyta. - Jeszcze nie raz cię zranię - skomentował jeszcze wstając. Pokręcił przecząco głową. Nie chciał słuchać o jej przeszłości. Nie, kiedy sama nie zamierzała opowiadać. - Wolę poznawać cię taką jaką jesteś i może kiedyś mi o swej przeszłości opowiesz - uśmiechnął się do niej szarmańsko i podał jej dłoń by sprowadzić po schodkach niczym damę, a potem pozwolić jej chwycić się pod ramię. - Czas na wycieczkę - uśmiechnął się do niej lekko, prowadząc ją w dół nad ocean i opowiadając o pięknych widokach, wyjaśniając czym jest falochron i prowadząc ją dalej.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  56. Ennis zaśmiała się pod nosem.
    - Znudzić? Żartujesz sobie? Jesteś idealną kandydatką do łechtania ego, a wielu to lubi. Jesteś nieporadna, a panowie uwielbiają być rycerzami na białych koniach, służyć pomocą i się przydawać. Idealna co by się taką zaopiekować - stwierdziła prosto i zaraz uniosła jedną z brwi. - Teraz się tym zachwycasz, ale z czasem Ci się znudzi. To jak z tym chlebem, teraz już nie jest tak zachwycający jak za pierwszym razem - wzruszyła ramionami. Nie próbowała nawet zrozumieć tych całych pochwał, dystans był dla niej o wiele wygodniejszy. Na wzmiankę o przyjaciółce zmarszczyła lekko czoło. - No i niby po co Ci taka przyjaciółka na stałe? - zapytała. Nie rozumiała tej całej koncepcji przyjaźni. Z relacji czerpało się korzyści, nic nie było bezinteresowne. - Wyciągnęłaś ze mnie bachora, wiszę Ci przysługę, pomoc w wyborze sukienki zdaje się dobrym początkiem. Nie lubię mieć długów, dlatego jestem z Tobą na tych zakupach. Jak uznam, że dług spłacony to pójdę w cholerę i tyle - oznajmiła. Spojrzała na to jak łapie jej dłoń i zaraz skrzyżowała wzrok z dziewczyną. - Nawet Acair jest tylko na chwilę, jak jest, to jest mój, a jak go nie ma, to go nie ma. Jak się dowiem, że gdzieś padł, to trudno... - patrzyła Oriannie prosto w oczy i zaraz uniosła kącik ust - ... ale jak go ktoś przy mnie spróbuje tknąć nie tak jak trzeba, to temu komuś urwę łeb - uśmiechnęła się szerzej na samą myśl o takiej sytuacji.
    Na słowa o balu wzruszyła ramionami, no cóż, tak jak wspomniała, zdawała sobie sprawę, że może intrygować, szczególnie swoim wyglądem, więc skoro miała być powodem, dla którego Orianna chętniej wybierze się na bal, to niech tak będzie.
    - Skoro tak uważasz - rzuciła na jej słowa o symbolach i zadowolona odsunęła się od niej nieco i kiwnęła głową na podziękowania. Kiedy Orianna wyszła i zapytała o jeszcze jeden sklep En kiwnęła głową. - Zawsze mniejszy dług - stwierdziła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  57. Emma nie miała nic przeciwko rozmowie Orianny z Sato. Ba, nawet była ciekawa jej rezultatu jak i samej miny wspomnianego mężczyzny. Parsknęła śmiechem na swe wyobrażenie o niej i uśmiechnęła się lekko.
    - Myślisz? - spojrzała po niej i zerknęła na siebie, po czym pokręciła lekko głową. - Nie wierzę w to - powiedziała. - Może po prostu znasz mnie dłużej i już tak cię nie peszę? - zaproponowała tylko, a na pytanie o coś na wszelki wypadek to ona spaliła buraka. - Uhm no, chyba chcę - przyznała cicho. - On jest naprawdę ciacho - przyznała cicho, po czym przyłożyła ręce do gorejących policzków. Jeny, zachowywała się jak głupia nastolatka. - Mhm dobrze się mieszka. Wieczorami sobie rozmawiamy - powiedziała cicho i już zaczęła wyciągać parę monet za placek, gdy do straganu wpadła siekierkowa kobietka. Odruchowo osłoniła Oriannę samą sobą.
    - Proszę się uspokoić. Agresja jest nie potrzebna - powiedziała chłodnym, dość opanowanym, wręcz żołnierskim tonem. - Na pewno znajdziemy rozwiązanie tej sytuacji...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  58. Zdecydował się nie odpowiedzieć już na to całe ocenianie. Posłał w jej stronę tylko lekki uśmiech, a na wieść że jest dobrym człowiekiem aż się wzdrygnął.
    - Orianno, martwi mnie, że tak mnie odbierasz - powiedział nadając swojej wypowiedzi śmiertelnie poważny ton. - Bo kiedy już cię skrzywdzę chcący bądź nie chcący, twój upadek zaboli zdecydowanie bardziej niż gdybyś uznawała mnie za niegodnego swej osoby - dorzucił. Przyjął ten delikatny pocałunek, który był niczym otulający kocyk w deszczowe dni (xD) i musnął ustami jej własne wargi w ramach podzięki za jej własną czułość.
    - Masz zaskakująco miękkie wargi i zdecydowanie nie są popękane - przesunął po nich palcem. - Jak doprowadzasz je do takiego stanu? - zapytał z zawadiackim uśmiechem, kiedy już zagłębiali się w uliczki Argaru. Przystanął przy jednym z niewielkich domóstw. - Tutaj rano podają niesamowite wypieki, o z tego okienka - pokazał odpowiednie okno. - Uśmiechnięta Esmeralda wydaje je za drobną opłatą, ale jeśli jesteś głodna, spragniona i nie masz przy sobie monet, ona i tak pozwoli ci się najeść - rzucił. - A za moment wejdziemy na fiołkową aleję. Nie wiem czy panie domu się umówiły czy to czysty przypadek, ale dzięki ich kwiatom masz wrażenie, jakbyś zanurzał się w soczystą łąkę. Pną się wszędzie - rzucił prowadząc ją dalej.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  59. Nie była pewna jak ma zdefiniować "ciacho" w kontekście mężczyzny, więc przez moment milczała, wbijając spojrzenie w swoje buty.
    - To uhm ktoś, kto jest bardzo przystojny, a przy tym cię pociąga i uhm słodki też jest do ciebie, dla dziewczyn... - spróbowała w taki sposób. - Taki trochę ideał? Ale, ale tylko według ciebie - spojrzała po niej. - Znaczy mnie, znaczy... no według osoby która mówi "ciacho" - poinformowała ją speszona. - O dla ciebie na przykład Sato to ciacho - zaproponowała jej takie rozwiązanie. - Albo Ennis - dorzuciła jeszcze. Potem rozległa się awaria z matką i dzieckiem. Orianna niepotrzebnie ją broniła. Musiała o tym z nią porozmawiać. Wszystko, ale akurat gdy chodziło o siłę fizyczną ona nie miała sobie nic do zarzucenia. Tego nie chciała oddawać nikomu. Zaskoczona spojrzała na Oriannę, która stanęła między kobietą a straganem i pokręciła szybko głową blednąc na twarzy. Nie powinny się aż tak wychylać. Pobiegła do nich i złapała matkę za ręką, a potem za rękojeść drewnianą, którą nagrzała tak, że kobieta wrzasnęła upuszczając siekierkę na ziemię.
    - Jak ty się zachowujesz? Już naprawdę na głowę ci padło? Zabieraj swoje cztery litery stąd - fuknęła wkurzona, przystając pomiędzy kobietą a Orianną.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  60. Emma skinęła delikatnie głową. Nie zamierzała jej przekonywać. Może faktycznie nie miała swojego ciacha, a może po prostu nie zdawała sobie z tego sprawy. Jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy. Postanowiła że będzie czekać na ten dzień z utęsknieniem i jeśli już się go doczeka to z przyjemnością wysłucha Orianny i będzie się z nią cieszyła jej własnym ciachem. Stanęła odruchowo oddzielając staruszkę i Oriannę od odgrażającej się matki i pokręciła lekko głową.
    - Pozdrów ode mnie Sebę - rzuciła kobiecie na odchodnym. - A niech przychodzi i pokazuje - pokiwała jej jeszcze, zanim przykucnęła by ocenić straty. Część wypieków nie nadawało się już do zjedzenia, ale większość udało się uratować, przez co odetchnęła głęboko. Zerknęła na podrąbane nogi stołu. - Będzie trzeba wymienić - zauważyła. - Może... może pomogę? - zaproponowała dość nieśmiało. - Uczę się dopiero, ale... uhm mogłabym spróbować... gorzej raczej nie będzie - spojrzała na kobietę i przesunęła wzrok na Oriannę. - Uhm chyba nie będzie gorzej - poprawiła się by pozostać prawdomówną.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  61. - Widzę, podziwiam - zrobił wokół niej kółeczko, przybliżając się do niej i wąchając ją niczym najlepszy okaz, by objąć ją od tyłu i ucałować jej szyję. - I zachwycam się... nie tylko pięknością ciała, ale i duszy - szepnął jej do ucha i znów wypuścił z objęć, aby obserwować jej zafascynowaną minę, gdy chodziło o Fiołkową Aleję. Przez moment pożałował, że nie ma przy sobie aparatu fotograficznego, że ten jeszcze nie zaistniał... ale potem pokręcił głową. Takie wspomnienia najlepiej przechowywało się na dysku twardym własnej głowy, więc zapisał je konkretnie. Z każdym uśmiechem jakiego użyła.
    - A w samym sercu tej alei znajduje się romantyczna kawiarenka - przystanął przy odpowiednich drzwiach. - Czy życzy sobie waćpanna kawkę i słodkie co nieco? Zapraszam - ponaglił ją gestem, by usiadła weszła do środka, a sam podszedł do lady by zagadać z pracownicami tego przybytku. Z uśmiechem wytargował im doskonałą cenę i zaraz przyniósł do stołu dwie kawy oraz deser, którym okazało się ciasto z jadalnymi fiołkami w środku. - Smacznego.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  62. - To chociaż jakaś dobra nowina - rzuciła Ennis ze swoim kpiącym uśmieszkiem. Nie zamierzała Orianny odwodzić od tego pomysłu. Osobiście wolała te bardziej zaradne kobiety i pewnie nawet chętnie by zobaczyła jak białowłosa przechodzi swoją przemianę. Może nie tak dzień w dzień, ale wizja spotkania za jakiś czas i porównania zachowań nie była znowu taka odpychająca.
    Spojrzała po dziewczynie, gdy ta mówiła o chlebie i spędzaniu czasu, ostatecznie wzruszając po prostu ramionami. - Zawsze to kolejna zachwycona istotka w mojej kolekcji - podsumowała. Na słowa o pomocy zachichotała.
    - Przykro mi ale już dawno przestałam wierzyć w bezinteresowność Skarbie. Jak już się kiedyś upomnisz o swoje to przynajmniej dług będzie mniejszy lub spłacony całkowicie - wyszczerzyła się do niej po czym ruszyła za nią w stronę jubilera.
    Wchodząc do środka rozejrzała się po błyskotkach. Orianna chyba serio wzięła na poważnie ten bal i planowała konkretnie się odstawić. - Wydaje mi się, że przy Twojej sukience sprawdziłoby się coś mniej krzykliwego... - zaczęła, a słysząc, że to dla niej będą coś wybierać, zmarszczyła lekko czoło. Trochę nie rozumiała tej całej sytuacji. Jasne, prezenty nie były jej obce, dostawała ich swojego czasu bardzo wiele, ale teraz... Spojrzała po białowłosej trochę uważniej, obserwowała ją w milczeniu, a kiedy bransolety znalazły się na ladzie, spojrzała i po nich. Uśmiechnęła się pod nosem.
    - Ach... że taka bransoletka na mojej dłoni to Twoje widzimisie, tak? - nawet ją to lekko rozbawiło. Podeszła do lady już znaczniej mniej zaskoczona. Pochyliła się na błyskotkami i zaczęła je dokładniej oglądać. Tak, na bal rzeczywiście mogłaby sobie sprawić coś takiego, a skoro Orianna chciała ją w tym wyręczyć. Złapała dwie bransoletki, które jej się spodobały, najpierw ubrała jedną i popatrzyła po dłoni.
    - Hmm... - zdjęła ją i ubrała drugą... Zmrużyła oczy i przyglądała się trochę dłużej. - Nie - stwierdziła krótko. - Ta pierwsza - pokazała konkretnie o jaką chodzi i uśmiechnęła się szeroko do dziewczyny.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  63. Sam usiadł naprzeciw niej, przez chwilę tylko ją obserwując zanim upił łyk kawy. W tej kawiarni robili, jego skromny zdaniem, najlepszą kawę, ale dalej jeszcze ich nie ugadał na tyle by zdradziły skąd biorą ziarna. Przykro było stwierdzać ten fakt, ale Nikita i jego lura do tej kawiarenki absolutnie nie miała podjazdu. Aż się wzdrygnął na wspomnienie kawy Grandsanda. Ostra, mocna i umarłego by obudziła a tego co jeszcze dycha do grobu wpędziła. Nie, nie. Tutejsza kawa zdecydowanie odznaczała się smakiem na tle pozostałych.
    - Hm... - zastanowił się nad jej pytaniem, wracając do rzeczywistości i uśmiechnął się do niej delikatnie. - Pozwalam się sobie zgubić - powiedział szczerze. - Chodzę bez celu i skręcam raz w prawo a raz w lewo. To naprawdę interesujące ile fajnych miejsc możesz odkryć, gdy po prostu się gubisz - wyjaśnił jej. - Spróbuj tego następnym razem. Argar jest na tyle mały, że z twojego zgubienia na pewno szybko wybrniesz, a... możesz znaleźć naprawdę niesamowite miejsca - wyjaśnił spokojnie. - Jak na przykład miejsce, w którym okoliczni portowi grajkowie urządzają sobie koncerty nieodpłatne. Bitwy na głosy - uśmiechnął się delikatnie. - Albo taka niepozorna spelunka w piwnicy jednego z domóstw. Zdaje ci się, że będzie tam szemrane towarzystwo, a wchodzisz i dowiadujesz się, że to elegancka spelunka dla kulturalnych ludzi, w której możesz porozmawiać, wypić dobry alkohol, a obsłużą cię kelnerzy ubrani na czarno i biało - rzucił jeszcze. - Nie bój się zgubić i nie bój się próbować nowych rzeczy a na pewno znajdziesz nie tylko miejsca, ale również przyjaciół.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  64. Dziewczyna pokiwała delikatnie głową, gdy staruszka się ucieszyła, a potem zmarszczyła lekko brwi i pokręciła ostatecznie głową.
    - Możemy umówić się na wymianę - zaproponowała cicho. - Ja naprawię stragan, a pani mi trzy razy da jakieś dobre jedzonko w zamian - uśmiechnęła się delikatnie, bo chociaż mogła to zrobić za darmo to czasem ludzie czuli straszne wyrzuty sumienia z tego powodu. Lepiej było dać kobiecie możliwość odwdzięczenia się za pomoc, po czym spojrzała po Oriannie. - Tak dzbanki też możemy posklejać - pokiwała głową, bo przecież mogła nawet spróbować zrobić to swoim ogniem. Wstała zaraz i odstawiła jeden z tych dzbanków, które przeżyły w bezpieczne miejsce. - Tylko do tego potrzebuję narzędzi - szepnęła, zerkając na Oriannę. - Muszę po nie skoczyć - rzuciła jeszcze czekając aż jedna lub droga wydadzą jej na to pozwolenie. Nie chciała przecież zostawiać Ori samej.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  65. Kiwnęła tylko głową na informacje w temacie zaplanowanych dodatków. Nie oponowała na ten prezent. Jak jej się znudzi lub już nie przyda to najwyżej sama sprzeda bransoletkę. Obserwowała transakcję by ostatecznie przyjąć pakunek.
    - Dzięki - odpowiedziała patrząc po paczuszce. Nadal było trochę dziwnie, ale szło się przyzwyczaić. Do tej pory dostawała tego typu prezenty jedynie od zadowolonych klientów, a z Orianną nawet się nie przelizała, nie zmacała... nic. Nie bardzo umiała określić co właściwie czuje z tego powodu, więc po prostu odwróciła się na pięcie i wyszła od jubilera. Wychodząc spojrzała w prawo, spojrzała w lewo i... zauważyła dość ciekawy stragan. - Przedłużymy sobie te nasze zakupy - uśmiechnęła się pod nosem i złapała nadgarstek Orianny by pociągnąć ją w stronę stoiska z bronią. Na drewnianym stole rozłożone były sztylety i różne noże, z dachu zwisały baty i krótkie miecze, na ścianach umocowano młoty, długie miecze i ogólnie cięższy asortyment. Ennis uśmiechnęła się pod nosem. - Potrzymaj - podała Or zakapowaną bransoletkę, a sama zaczęła oglądanie sztyletów i reszty broni.
    - W czymś pomóc? - zapytał sprzedawca, a białowłosa podniosła na niego wzrok i... tak, wtedy go zobaczyła. Teleskopowy kij z wysuniętym kolcem stał tuż za mężczyzną, oparty o ścianę. Oczy En zabłyszczały a płetwa na jej plecach nastroszyła się lekko. Kolce zwieńczające płetwę wyglądały na naprawdę ostre. Zwykle nie rzucały się w oczy bo luźno zwisały, niczym złożony wachlarz. Teraz jednak "wachlarz" się rozłożył. - Piękny... - uwielbiała tą broń, to z nią najwięcej trenowała w trakcie swojego, dość specyficznego szkolenia w Heim. Pamiętała, że nawet w Zamtuzie często wykorzystywała w tańcach kroki z tych treningów. Sprzedawca trochę niepewnie spojrzał po płetwie dziewczyny i zaraz na kij.
    - No... Powiem Pani, że wyjątkowo mi do Pani psuje - sięgnął broń i podał zainteresowanej. - Lekki, acz wytrzymały. Teleskopowa budowa ułatwia poruszanie się z nim, a do tego ten piękny kolec jest chowany i to z obu stron - zaczął swoją typowa gadkę. - Skórzany uchwyt sprawia, że broń przyjemnie leży w rękach... - kontynuował.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  66. Dziewczyna cała zesztywniała w ramionach kobiety. Czuła się osaczona. Bardzo osaczona. Wiedziała, że ta nie ma złych zamiarów, ale jej ciało po prostu trwało w swym spięciu. Nabierała szybszych oddechów, kiedy Orianna próbowała ją wyratować.
    - Ja nie.. - pokręciła głową. - Nie jestem taka dobra - delikatnie się od niej odsunęła. Położyła dłoń na jej piersi nie chcąc kolejnego przytulaska. - Pójdę po narzędzia - dodała szybko i zanim ktoś ją powstrzymał puściła się biegiem w stronę pracowni Yensena. Szlag by to. Nie czuła się dobrze słysząc takie pochwały. Dobrze wiedziała, że nie jest ani aż tak dobroduszna ani tym bardziej po prostu dobra. Zacisnęła mocno wargi przystając przy pracowni wiedźmina. Sięgnęła po wsuwkę i otworzyła nią sobie zamek. Później mu się wytłumaczy i poprosi o chłostę za swoje zachowanie, ale na razie... chciała już mieć za sobą naprawę u kobieciny.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  67. Widział jej zafascynowanie tematem, jego słowaniem. Oczy wręcz się jej świeciły radośnie przez co sam lekko się uśmiechnął, by upić nieco swojej kawy. Słuchał o tym czego sobie nie wyobraża. Słuchał o tym, że ona sama nie bardzo wyobrażała sobie zgubienie i przekręcił przy tym lekko głowę.
    - A dlaczego nie? - zapytał jej spokojnie. - Zaraz cię zgubimy w gąszczu alejek Argaru - dodał po krótkiej chwili namysłu. - Będziemy polegać tylko na tobie i może odkryjesz coś interesującego? - zaproponował coś na kształt bezpiecznego zgubienia się. On przecież będzie tuż obok niej, ale da jej prowadzić, chyba że miałoby się stać coś zgubnego dla jej lub jego życia.
    - Ale ty już się zmieniłaś - stwierdził Satoru, patrząc jej prosto w oczy. - Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? W kawiarni? - zapytał jej spokojnie. - Byłaś tam zupełnie inna - zauważył. - Czy w takim razie potencjalny przyjaciel w mojej postaci lub w postaci Em... dalej nim został? - zadał jej kolejne pytanie.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  68. Ennis słuchała zbrojmistrza, a kiedy ten podał jej broń, od razy wykonała nią kilka obrotów w dłoni. Czuła, że będzie musiała trochę poćwiczyć przed poważnymi potyczkami, ale umysł sporo pamiętał. Zaczęła okrążać Orianne, traktując ją trochę niczym manekina treningowego i "zadała" jej kilka ciosów, oczywiście nawet jej nie dotykając. W ostatnim ruchu przysunęła kij blisko jej twarzy i wysunęła ukryty kolec, a ten prawie ranił policzek Or.
    - Ha! Biorę! - Ennis odsunęła broń od twarzy towarzyszki i zwróciła się do właściciela stoiska. - I ten też - pokazała krótki miecz wiszący niedaleko.
    - Ten? A może ten? - zaproponował sprzedawca. - Jest lżejszy, a Pani zdaje się dość zwinna. Szkoda by było sobie zabierać ten atut - zauważył. Ennis spojrzała po nim z zadowolonym uśmiechem.
    - Bystrość Pana umysłu mnie przekonała - zachichotała. - Biorę - kiwnęła głową i wyciągnęła z sakwy monety. Spojrzała po Oriannie. - A Ty? Zamierzasz czymś walczyć czy będziesz liczyć na to, że całą wojnę nikt Cię nie dopadnie? - poruszyła zabawnie brwiami.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  69. Satoru pokręcił głową.- Nie będę pomagał - powiedział kładąc swą rękę na sercu i uśmiechając się do niej łagodnie. - Ani trochę, no chyba że nasze życia będą zagrożone. Wtedy pomogę - zaznaczył, bo mimo wszystko chciał trochę pożyć i nie uśmiechała mu się śmierć, bo po prostu pozwolił Oriannie się zgubić. O nie, nie, nie. Swoją śmierć to on wybierze sobie sam. Słuchał jej dalej pijąc spokojnie kawkę. Uniósł wysoko brew na te jej skandaliczne wnioski.- No wiesz co? Teraz to się obrażam - poinformował ją. - Moja droga, ty chwyciłaś mnie za serducho właśnie tą swoją obojętnością. Byłaś ciekawostką. Kimś niezbadanym, nowym i ciekawym człowiekiem - rzucił patrząc jej w oczy. - Dla mnie już się zmieniłaś i to sporo a jednak dalej tu jestem - rozłożył lekko ręce. - Jakoś tak boli mnie w serduszku, że myślisz iż mógłbym zrezygnować z naszej miłości - zacmokał. - No chyba że ty sama z niej postanowisz zrezygnować. Wtedy... będę cię opłakiwał przez 1000 dni i 1000 nocy, a potem spróbuję stanąć na nogi.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  70. - Wątpię, żebyś kiedykolwiek mi się znudziła - powiedział z uśmiechem na twarzy. Jej dłoń zakrył za to swoją dłonią i delikatnie ją po niej pogładził. - Cieszę się, że na razie nie chcesz ze mnie rezygnować - spojrzał jej głęboko w oczy. Gdy wyszli z kawiarni i założyła na siebie swą opaskę, on chwycił ją za ramiona. - Mam lepszy pomysł - szepnął jej do ucha. - Poprowadzę cię teraz do innej uliczki, skołuję cię i otworzymy ci wówczas oczy - szepnął, głaszcząc ją lekko po ramieniu. - W takim wypadku na nikogo nie wpadniesz, nie będziesz wiedziała gdzie jesteś i stamtąd zaczniemy zwiedzanie na twych zgubionych warunkach - uśmiechnął się szeroko i jak powiedział tak zrobił. Dla zmyłki nawet skręcał kilka razy to w lewo a to w prawo, by w końcu zdjąć z niej chusteczkę. Znajdowali się w dość wąskiej alejce, w której niewiele osób chodziło. To tu założył ręce za głowę i zrównał z nią krok. - Prowadź, Orianno - wyszczerzył się do niej.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  71. Strach dziewczyny akurat ani trochę jej nie przeszkadzał, nie przerywała swoje tańca, a jej szybko bijące serce wyraźnie słyszała. Nawet się uśmiechnęła lekko pod nosem, gdy dokonywała transakcji.
    - Plan? No proszę - rzuciła z odrobinką rozbawienia w głosie. Przystanęła zaraz bliżej Or i śledziła wzrokiem to co ona sama obserwowała, a gdy jednak coś wybrała to Ennis uśmiechnęła się zadowolona. - Teraz jeszcze tylko musisz się nauczyć to obsługiwać, co by się nie pokaleczyć - poruszyła zabawnie brwiami. Słysząc o nieporadności objeła nową koleżankę ramieniem i zaśmiała się głośniej. - Trochę na to za późno Skarbie, ale zawsze możesz przestać taka być - oznajmiła z szerokim uśmiechem, by zaraz włąsne zakupy przyczepić do pasa przy swoich biodrach. Teraz poza dwoma sakwami miała przy nim również broń. - Co rozumiesz przez przypadkowe zabijanie? Jak ktoś Cię napadnie, a Ty go dziabniesz to co to jest? - zainteresowała się. - To jakiś tajny pomysł? - dopytała jeszcze.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  72. Emma usiadła trochę na stołku w pracowni Yensena i nabrała kilku głębokich wdechów. Musiała nieco uspokoić emocje. Już powoli przyzwyczajała się przecież do przytulanek osób które znała, ale to co zrobiła ta kobieta przekraczało jej obecne możliwości doznań. Nie była aż tak dobrą osobą, żeby ktoś się do niej tak łatwo zbliżał i przekonywał. Oddychała szybciej jeszcze kilka chwil. Dopiero wtedy zaczęła szukać odpowiednich narzędzi i przyborów do naprawy. Wzięła nawet parę na oko odpowiedniej długości desek przypominających nogi stołów. Potem przeprosi Yensena. Pokryje szkody, któe zrobiła. Poprosi by ją za to ukarał stosownie i zrozumie jeśli ją wyrzuci na zbity pysk.- Przepraszam - mruknęła jeszcze wychodząc z pracowni i ruszając z powrotem ze wszystkimi szpargałami. Zamek drzwi aby je zablokować zespawała ogniem. No przecież nie mogła pozwolić by ktoś się do niego włamał. Widząc z oddali stragan, poczuła dziwny ciężar w sercu, ale nie zawróciła. Nie uciekła. Tylko podeszła i odłożyła rzeczy. Poprosiła cicho Oriannę o posprzątanie wszystkiego z blatu, po czym położyła ten na ziemi i sama usiadła obok zniszczonych części, by zacząć go naprawiać.
    - Meliska by mi się przydała - szepnęła czując jak ten ciężąr nie chce odpuścić. Była niespokojna przez to całe mocne tulenie. Zerknęła na Oriannę. - Hej... Ori? Masz może coś na ukojenie nerwów? - zapytała jej spokojnie i uniosła lekko w górę dłoń, by pokazać jej jak się trzęsie. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  73. Zerknęła po dziewczynie.
    - Satoru i Emma jeszcze Ci tego nie zaproponowali? – uśmiechnęła się pod nosem. – Ach, no tak, wolą dzielnie bronić swojej kruchej księżniczki – skomentowała nim padła jakakolwiek odpowiedź. – Nie znam, ale w Argarze na pewno ktoś się znajdzie. Tu nawet dzieciaki są dość bojowe. Chyba żyli w jakiś ciężkich czasach, bo nawet smrodom dość swobodnie opowiadają o zabijaniu – przypomniała sobie tych kilka usłyszanych w gospodzie dialogów. Ona uczyć jej nie planowała, miała ciekawsze zajęcia do roboty.
    Słuchała zaraz o tym jej „nie zabijaniu” z dość wymownym wyrazem twarzy. Uniosła wysoko brwi słysząc o truciźnie i patrzyła po niej niepewnie by ostatecznie roześmiać się serdecznie. – Trucizna paraliżująca? Czekaj… i Ty mówisz, że nie chcesz zabijać? – znowu się roześmiała. – Ale wiesz, że każdy organizm może inaczej reagować na truciznę? Do tego taki paraliż bywa… bardzo morderczy – uśmiechnęła się do niej szeroko i zmierzwiła jej włosy. – Oj Orianko, jednak nie jest z Tobą tak źle, podświadomie masz w sobie dozę brutalności. Powolne męczarnie, o albo ta wizja, że ktoś na niego idzie z mieczem, a on nie może się ruszyć i wie, że zaraz ginie… Ach… - aż dotknęła swoje serca i spojrzała w niebo, jakby właśnie usłyszała jakiś piękny poemat.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  74. Szedł wraz z nią, dając się jej prowadzić. Czasem tylko coś komentował pokazując jej na ciekawszy obiekt, kiedy go mijali, ale pozwolił jej prowadzić nawet kiedy kręciła się jak mucha w smole i koniec końców wyprowadziła ich do buszu. Niezamieszkanego i niezbadanego jeszcze buszu. Spojrzał po niej i już miał mówić, że mogą zawrócić, kiedy ta puściła się w siną dal. Zamrugał kilkakrotnie, powoli ruszając za nią. Co też ona znowu wymyśliła? Poszukiwanie miejsca na piknik? Zaśmiał się pod nosem i nieco przyspieszył by powoli zacząć dotrzymywać jej tempa.
    - Jak idzie poszukiwanie? - zapytał.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  75. Nie wtrącała się bardziej w sprawę jej treningów, jedynie kiwnęła głową na jej podziękowania, a na jej strach zachichotała pod nosem. Uświadamianie jej bywało naprawdę zabawne.
    - Jak już będziesz testować tą truciznę to może mimo wszystko lepiej na wrogach - coś czuła, że Orianna jeszcze nie raz w życiu zabije. Tego jednak nie wiedziała, więc nie zamierzała dyskutować, poza tym... - O! - pokazała palcem na targowisko z ciuchami. - Chcę to... - oznajmiła zbliżając się do jednego z wystawionych kompletów i zaczęła uważniej oglądać. Patrzyła po zestawie złożonego z czterech elementów. Luźne spodnie z głębokimi kieszeniami, opięta koszulka bez rękawków z krótkim, postawionym kołnierzykiem i rozcięciem idącym od szczytu, w linii prostej w dół, do wysokości obojczyków. Do tego jeszcze krótkie spodenki i tunika w formie bezrękawnika, z paskiem owijanym przez talię naście razy. Do tego wszystkiego paski usztywniające na ręce i stopy.
    - Ubrana wyglądam bardziej niewinnie – zwróciła się do Orianny z zadziornym uśmiechem. – A umniejszanie przeciwnikowi to najczęstszy z popełnianych błędów. Przyda się na wojnę – stwierdziła z szerokim uśmiechem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  76. En spojrzała po niej niepewnie.
    - Ale miałaś zamiar w ogóle ją testować, tak? - Orianna wyglądała jakby właśnie sobie coś uświadomiła. - Polszanie i Fjelldodsi różnią się od siebie znacznie, a to oni będą stanowić Twoich przeciwników - przypomniała jej. O ile trucizna przy tych pierwszych mogła być dość pomocna, tak z tymi drugimi mogła kompletnie się nie sprawdzić.
    Oglądała ciuch dalej, jednym uchem słuchając tych przemyśleń dziewczyny. Zachichotała pod nosem, nawet zdążyła zawołać sprzedawczynię i poprosić o łaszki by zaraz zerknąć po Oriannie i pogłaskać jej policzek.
    - Słodziutka jesteś Skarbie - rzuciła ze swoim wyszczerzem. - Niedocenianie przeciwnika rzeczywiście jest głupie, ale debili nie sieją. Spora część wrogów będzie walczyć tylko dlatego, że im ktoś kazał, tylko po to by Perun czy Helga ich nie straciła za niewykonanie polecenia, będą walczyć tylko o ocalenie życia. Zupełnie inaczej się walczy za swoje własne przekonania, za to by nie "po prostu przeżyć", a żyć po swojemu - tyknęła czubek jej nosa i przytrzymała przy nim palec. - Niewielu ma odwagę żyć po swojemu, wielu jest natomiast tych pysznych, uważających się za niepokonanych, a co za tym idzie, stawiam, że wielu nie doceni takiej tam zwykłej Heimurinnki, szczególnie walczącej na tle Argarczyków - poruszyła zabawnie brwiami.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  77. Satoru widział jak ta wchodzi wprost w pułapkę i sam zatrzymał się odruchowo. Automatycznie wyciągnął sztylety ze swoich butów. Co prawda nie wziął dziś swej katany - bo i po co, skoro mieli po prostu sobie randkować - ale dwa tanto zawsze miał pod ręką. Lepiej było je nosić, aby w razie potrzeby móc się bronić. Przeskanował otoczenie spokojnym spojrzeniem, ale gdy wszystko zdawało się być w porządku dotarł do dziury, w którą wpadła Orianna i nasłuchiwał. Słyszał echo jej krzyku i kwik zwierzęcia, przez które zamierzała postawić swe życie na szali, a potem ciszę. I jakieś głosy. Zdecydowanie nie kobiece głosy. Szlag by to trafił. Wskoczył do dziury, gdy tylko do jego uszu dobiegł stukot kroków i zjechał na dupie na sam dół, by od razu skryć się w cieniu skał. Lepiej było się nie wychylać. O jak dobrze, że zwykle stroił się w zwykłe czarne ciuchy. Przynajmniej miał teraz dobre pole do popisu. Mógł się pochować odrobinę. Szedł więc po cichu za Orianną obserwując rozwój wydarzeń.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  78. Sato obserwował ją z ukrycia. Skrzywił się na pierwszy cios, który otrzymała, ale kąciki ust uniosły się, kiedy dziewczyna kopnęła jednego z napastników wprost w jajca. Niezłego kopa miała to trzeba było jej oddać... ale to tyle. Będzie musiał ją pouczyć trochę samoobrony to zdecydowanie. Nie ruszał się ze swojego miejsca przy kolejnych ciosach. Obiecał jej przecież, że nie da jej zginąć, ale póki co jej życie nie było zagrożone. Dopiero kiedy została przygwożdżona do ściany, a jeden z mężczyzn począł dobierać się do niej, wyszedł z ukrycia wygwizdując sobie przy tym melodię "Yesterday" The Beatles.
    - Panowie, prosiłbym, żebyście jednak zostawili moją kobietę w spokoju - przesunął wzrokiem od jednego do drugiego i stanął w lekkim rozkroku unosząc jedno ostrze nad swą głowę, a drugie trzymając w wyprostowanej dłoni. - Znajdujemy się na terenie Argaru. Tu gwałt i morderstwo podlega karze - zwilżył swe wargi językiem. - A morderstwo takich jak wy... - zacmokał. - Myślę, że przejdzie mi koło nosa - zaśmiał się przekręcając lekko głowę. - Bardzo uprzejmie więc proszę, zostawcie mą narzeczoną w spokoju - powtórzył.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  79. Ennis patrzyła po niej, w między czasie dokonując zakupu i czekając aż właścicielka straganu wszystko jej zapakuje.
    - Na przyszłość polecam najpierw plan przemyśleć – podsumowała. Ciekawe na jakim etapie tworzenia trucizny Orianna w ogóle by się zorientowała, że nie bardzo ma jak sprawdzić jej działanie. – Czyli tworzyłaś dla kogoś substancję i nigdy ich sama nie sprawdzałaś? – prychnęła śmiechem pod nosem. – Bardzo rozważnie – zakpiła sobie. – Zapewne masz już o wiele więcej ofiar na sumieniu Orianko – puściła jej oko. – No, ale czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal – uśmiechnęła się pod nosem.
    Widząc jej reakcje na dotyk przy policzku zaczęła się zastanawiać czy to ona sama w sobie tak działała na innych, czy po prostu trafiały jej się tak wrażliwe egzemplarze. Stwierdziła, że bardziej łechcąca ego jest pierwsza myśl, więc przy niej sobie została.
    Białowłosa przyjęła zakupione ciuchy i spojrzała po Orianie, słuchając jej kolejnych wywodów. Wzruszyła ramionami.
    - No jest, ale co z tego? – spojrzała po niej z nikłym uśmiechem. – Nikt Ci nie każe iść za Światem. Najwyżej umrzesz, ale przynajmniej na swoich własnych zasadach – stwierdziła. – Nie boję, nie boję się śmierci. Jak przyjdzie to przynajmniej będę wiedziała, że zrobiłam ile mogłam by żyć po swojemu. Pewnie będzie jakiś żal, że nie wszystko co chciałam było mi dane, ale koniec końców przecież próbowałam, a po prostu nie wyszło – ponownie wzruszyła ramionami i rozejrzała się dookoła. – To gdzie teraz? – zapytała dziewczyny. Ona już raczej więcej wydawać nie planowała, ale… Hmm… Chyba jednak będzie musiała wynająć jakiś pokoik. Ewentualnie wpakuje się Satoru i Oriannie pod dach. Będzie musiała to przemyśleć. Zaczynała powoli posiadać coraz więcej rzeczy, co było dość nietypowe.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  80. Sato nie odpuszczał sobie swojego zwyczajowego uśmieszku, kiedy mężczyzna się produkował. Mało tego, w tym samym czasie robił spokojne acz małe kroki w stronę mężczyzny, przekręcając czasem głowę i robiąc zszokowaną minę na jego słowa lub znów nieco mniej zdziwioną. Pewnie już by go miał w swoich łapach, gdyby Orianna nie postanowiła pokrzyżować mu planów, ciągnąc go za sobą w dół. Spojrzał po niej i westchnął przeciągle.
    - Kochanie... - szepnął. - Zajmij się swym bezpieczeństwem i o mnie się nie martw - pogłaskał ją delikatnie po głowie, po czym wstał gwałtownie z miejsca i znów spojrzał na mężczyznę. - Myślę, że mi się upiecze, Skarbeńku - powiedział ruszając na niego biegiem i lawirując wśród tego co miał. A tu fikołek, a tu podskok, a tu piruet niczym baletnica, a tu znowu jaskółeczka. Do tego śpiewał sobie pod nosem, a mężczyzna patrzył zaskoczony. Jego noże krążyły próbując dorwać Sato, ale ten sobie z nimi pogrywał, unikając ich zręcznie a jednocześnie powoli acz skutecznie zmniejszając dystans.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  81. Obudził się całkiem spocony z krzykiem na ustach. Przez chwilę nie kontaktował i nie miał pojęcia, gdzie się znajduje, ale zaraz potem do jego nozdrzy dobiegł zapach ziół i leków Febe. Był w Argarze. Bezpieczny. Nabrał kilku głębokich oddechów i poczuł, że ktoś zmienia mu okład na czole. Przesunął wzrokiem do tej osoby i przyjrzał się jej uważnie. Akurat Orianny to on jeszcze nie znał. Nie pamiętał by w ogóle kojarzył ją z Argaru.
    - Hej - zaczął zachrypniętym głosem. - Jestem Ryu, a ty? - zapytał jej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  82. Musiał przyznać, że była bardzo oficjalna w tym swoim przedstawianiu się. Skupił na niej wzrok słuchając, ale rozproszył się zaraz i przymknął oczy, masując sobie przy tym skronie.
    - Muszę cię ostrzec - powiedział nabierając głębokiego oddechu w płuca. - Należę do tej kategorii pacjentów, którzy są nieznośni i jednak uwielbiają się ruszać. Swą nadruchliwością często po prostu robią sobie krzywdę - spojrzał po niej i uśmiechnął się słabo. - Ale gorączki chętnie się pozbędę - przytaknął jej, krzywiąc się niemal przy każdym ruchu. - Mhm... a możemy nic nie jeść? Obawiam się, że zwrócę wszystko co w siebie wcisnę... ale chętnie napiję się wody - dodał jeszcze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  83. Ennis zachichotała lekko i w jakimś takim specyficznym odruchu objęła Orianne ramieniem.
    - Ou, ja tam całkiem lubię tego Twojego potwora - ponownie się zaśmiała i zaraz ją puściła. Na tle Orianny jej wewnętrzy potwór wypadał strasznie, ale Ennis ani trochę to nie przeszkadzało. Na wzmiankę o życiu wzruszyła ramionami. - Szybko byś o mnie zapomniała Orciu. Nie wnoszę nic wielce istotnego do Twojego życia - puściła jej oko. - Więc się nie przejmuj, jak umrę, to umrę - oznajmiła. - Żywa i uwięziona na pewno być nie zamierzam - dodała pewna swego. Sama również nie planowała więcej zakupów, nic też nie rzuciło jej się w oczy, a słysząc propozycję z jedzeniem już chciała kręcić głową, ale zainteresowały ją wymieniane składniki. - Sushi? - chyba nie miała okazji nigdy jeść czegoś takiego. Spojrzała na brzuch... Właściwie, czuła się dość głodna. - No dobra, to prowadź - postanowiła. Skoro już tutejszych trunków smakowała i były dobre, to może i ta surowa ryba jej podpasuje.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  84. Satoru uśmiechnął się szeroko, mrugając tylko do Orianny w odpowiedzi na jej przepraszam. Później jej pomarudzi o tym, że przepraszać nie miała za co, bo przecież jeśli nie będzie przeszkadzała to po prostu pomoże. Zajął się walką, gwiżdżąc sobie w rytm.
    - Skarbie... - spojrzał po nożowniku. - ...zmieniłbyś ten rytm noży - zacmokał z dezaprobatą. - Nudno tak, gdy dobrze wiadomo kiedy znajdą się w moim polu rażenia. Odskoczył od noży po raz kolejny i piruecików zrobił chyba ze trzy. Słysząc głos Ori dotyczący drugiego z mężczyzn, uchylił się, przykucając po prostu, a gdy ten zachwiał się bo cios trafił powietrze, Sato dotknął jego ręki swoją własną, odbierając mu jego zdolności teleportacji, a kiedy już tego nie było, wymierzył mu solidnego kopniaka w brzuch, aby zauważyć jak Orianna wbija noże w deskę. Zaśmiał się radośnie patrząc na drugiego.- Brawo ma luba! - rzucił do dziewczyny, żeby i z drugim zacząć walczyć na poważnie.

    Satoru

    OdpowiedzUsuń
  85. Emma spojrzała po fiolce i z wdzięcznością ją przyjęła. Wzięła lekki łyk, siadając spokojnie i czekając aż ten zadziała. Poczuła się niemal natychmiast znacznie lepiej. Mogła lepiej oddychać, a myśli tak nie szalały w głowie. Łzy otarła szybko z kącików oczy u spojrzała po Oriannie.
    - Dziękuję - szepnęła i pokręciła głową. - Nie, im szybciej to zrobię, tym szybciej pójdziemy z tego zatłoczonego miejsca - szepnęła, bo mimo wszystko poczuła się źle. Ten zgiełk i tłum nieco jej przeszkadzał. Odruchowo tylko lekko przytuliła Oriannę, wracając zaraz do machania młoteczkiem i naprawiania straganu starszej pani. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  86. Emma w tym czasie walczyła ze swoim zadaniem. Nie było to łatwe, bo przecież była nowa w tym całym meblowaniu. Mimo to wbicie kilku gwoździ w drewno nie powinno sprawić jej większego problemu. Kątem oka obserwowała to co robiła Orianna i kiedy ta przy niej ukucnęła pokręciła przecząco głową.
    - Chyba sobie poradzę - powiedziała swobodnie, uśmiechając się do niej delikatnie. - Zaraz dokończę - dodała do kobieciny i przyspieszyła swoją pracę, po czym wstała z miejsca i trochę schowała się za Orianną, by to ona otrzymała przytulasy gdyby kobieta znów tego chciała. - Uhm to już, jakby... jakby coś było nie tak... - odchrząknęła. - ...to ja pracuję u Yensena... więc tam można zajrzeć - zapewniła szybko. - Ja... w razie czego pomogę raz jeszcze... - zapewniła chowając się za Orianną jeszcze bardziej. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  87. - Skarbie ty moje, znajdź tam jakąś mocną linę i zabierz się za naszą pierwszą zdobycz - poprosił jej skupiając się teraz całkowicie na nożowniku. Przystanął  na moment i odetchnął głęboko, widząc co ten robi. To się porobiło. Sięgnął do pleców i wyciągnął z niej swą własną katanę, szykując się na całkiem niezły i taneczny pojedynek, bo chociaż był z Ori na randce to przezorny ubezpieczony. Lepiej było trzymać przy sobie te przydasie. Skoczył do przodu by dotknąć klingą klingi miecza nożownika.
    - Wlazł kotek, na płotek... i mruga - zaczął sobie śpiewać w rytm odbijanych ciosów. - Ładna to piosenka przydługa. Przykucnął a miecze świstnęły wprost nad jego głową i odkskoczył znów bawiąc się trochę, ale i uważając. Lepiej było losu nie kusić.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  88. Ennis spojrzała po Oriannie unosząc lekko jedną z brwi.
    - Istotnych aspektów? - nie rozumiała. Nie czuła się jakby wnosiła w jej życie cokolwiek istotnego. - Co na przykład? - zapytała z nieco zadziornym uśmiechem. Miała wrażenie, że dla tej dziewczyny istotne zdawały się jakieś błahostki. Na przytulenie pozwoliła, ale nie odwzajemniła go, po prostu sobie stojąc tak jak stała. Or zdecydowanie była specyficzną istotą. Dogadała by się z Acairem. Białowłosa szła sobie spokojnie za zadowoloną dziewczyną i obserwowała otoczenie. Lubiła tutejszy port, mimo, że ten był w ciągłej budowie, a ta chwilowo szła wolniej, bo w obliczu wojny były ważniejsze zadania do wykonania. Widząc niepozorny budynek, do którego zmierzały zaśmiała się pod nosem. Nawet by się nie zdziwiła, gdyby to była jakaś szemrana knajpka. Zapachy przy nim rzeczywiście były dość ciekawe, a podchodząc do lady zauważyć można było dość sporo surowych składników. Na kartę zerknęła dopiero, gdy Orianna zadała pytanie. Prześlizgnęła wzrokiem po nazwach i składnikach. Zmarszczyła lekko nos. No i na co tyle wpychać do pysznej rybki?
    - Sashimi sake, sakemaki i... nigiri unagi - wymieniła trzy, które w swoim składzie miały przede wszystkim rybę i wyszczerzyła się do Orianny. Mimo wszystko pozostawała wierna swoim kubkom smakowym.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  89. Uniosła lekko jedną z brwi, słysząc tą całą opinię na swój temat.
    - Całej to Ty mnie jeszcze nie znasz - zauważyła. Doskonale wiedziała, że potrafiła być okropna w obyciu, ale nie specjalnie jej to przeszkadzało. Wiedziała też, że do pewnych istot zaczynała przejawiać więcej troski i chociaż wyrażała ją w dość specyficzny sposób to najwyraźniej w nieco bardziej czytelny, bo zauważalny przez niektóre jednostki.
    Zajęła miejsce, które wybrała dla nich Orianna i zerknęła w stronę wody. Zaraz jednak rozejrzała się po knajpie raz jeszcze. Kiwnęła głową.
    - W Argrze praktycznie wszystko wydaje się ciekawe - stwierdziła. W końcu ona sama dość wiele czasu potrafiła poświęcić na zwykłą obserwację postępu budowy chat czy innych budynków. Równie wiele przesiadywała w "Piaskach Czasu" obserwując tutejsze zachowania. Znaczna część stała dla niej pod znakiem zapytania. Wiele zachowań mogłaby odtworzyć, udać... dostrzegała zależności w temacie ich powtarzalności, jednak większości nie rozumiała. Tutejsza bezinteresowność bywała trapiąca.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  90. Emma schowała się jeszcze bardziej za Orianną widząc co się święci. Oj nie była przytulaśną dziewczyną. Przynajmniej nie do obcych, bo przyjaciele mogli ją tulić ile chcieli, o ile chcieli. Zwykle nie chcieli. Zacisnęła mocno wargi, robiąc krok w tył, kiedy Ori ruszyła na babcię i zaczęła ją ściskać.
    - Nie jestem wyjątkowa - zaprzeczyła cicho, słysząc jednak że zaraz się zawiną ucieszyła się. Odetchnęła z wyraźną ulgą i zabrała rzeczy do naprawy ruszając szybko, byle tylko uciec przed szczęśliwą staruszką. - Dzięki - bąknęła do Orianny. - Jak ty tak potrafisz? - zapytała jej. - Bo ja... ja... ja zaczęłam rozumieć tamtą matkę - przyznała czerwieniejąc na twarzy. - Sama chętnie bym no wiesz... - wymamrotała niezbyt z tego dumna.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  91. Chłopak uśmiechnął się słabo, opadając z powrotem na poduszki i przymykając oczy.
    - Mhm... jestem - zgodził się z nią. - Pod tym względem jestem i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie - uśmiechnął się krzywo. - Ale próbowałaś kiedyś być przykutą do łóżka dłużej niż trzy dni? To jest katorga... wszyscy nad tobą skaczą, pytając o podać, czy coś chcesz... w czym pomóc, a ty czujesz się po prostu źle i bezsilnie, kiedy słyszysz te słowa. Czujesz wyrzuty sumienia, kiedy oni tak robią - rzucił pozwalają jej pomóc sobie usiąść. Skrzywił się przy tym z bólu i szybko otarł łzę z oczu. - Wiem - skinął lekko głową, po czym zerknął na nią i pokręcił lekko głową. - Nie wiem, zwykle... no wiesz ja... ja niewiele jem - westchnął. - Nie mam apetytu jak się tak czuję - mruknął, z wdzięcznością odbierając od niej wodę i upijając jej całkiem pokaźną ilość. - Sama wyglądasz na... filigranową - uśmiechnął się. - Dużo jesz?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  92. Sato obserwował Oriannę kątem oka, zadowolony, że dziewczyna sobie całkiem nieźle radzi. Aż skrzywił się, widząc jak piękny kopniak ląduje między nogami mężczyzny i zagwizdał z aprobatą, uchylając się przed kolejnym żelastwem, niektóre z nich odbijał mieczem, gdy nie krzyżował go z mężczyzną, przed innymi uciekał, skacząc sobie raz po raz to w bok, to w prawo to w lewo. To do góry. Jednak nie wszystko miał okazję uniknąć, dlatego czuł jak raz za razem jego ciało dostaje paru cięć czy siniaków. Krzywił się wówczas i poprawiał swe ruchy. W końcu jednak udało mu się przedrzeć przez obronę mężczyzny i złapał go za nadgarstek. Żelastwo opadło na ziemię, a Satoru odetchnął głęboko.
    - To teraz możemy zatańczyć - uśmiechnął się do niego szerzej ruszając do ataku. Nacierał na niego z siłą. Napierał i kazał mu się wycofywać wprost w kozi ruch. Przyjął na siebie kilka niegroźnych cięć i w końcu wyprowadził cios wprost w jego nos, tak by głowa mężczyzny odskoczyła i uderzyła o ścianę. To wyraźnie zamroczyło przeciwnika, a Sato skorzystał z okazji i wytrącił mu miecz z dłoni, przysuwając koniuszek katany do jego krtani. - Chętnie pozbawiłbym cię życia, ale... nie zasługujesz na tyle łaski - szepnął i ogłuszył mężczyznę, po czym sam opadł na kolana i odetchnął głęboko, rozkładając dłonie na boki. - Kochanie ty moje... będę mdlał - poinformował ją i łagodnie bujnął się do tyłu, tracąc przytomność.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  93. Satoru nie budził się przez dłuższy czas, odsypiając nieprzespane noce, walkę oraz używanie swej własnej mocy. Dopiero czując maść na stłuczonych żebrach obudził się i automatycznie złapał swego prześladowcę za nadgarstek. Trzymał dość mocno, skupiając na niej swój wzrok i dopiero gdy dotarło do niego że to Ori, puścił ją szybko.
    - Przepraszam - rzucił szybko. - Nic ci się nie stało? - spojrzał po nadgarstku. - Boli kochanie, boli jak tam dotykasz - przyznał szczerze, powoli wracając do świadomości. Leżał w swoim własnym łóżku, od pasa w górę roznegliżowany. Bandaże widniały na jego ramieniu i klatce piersiowej, a Ori patrzyła na niego tym swoim smutnym i przepraszającym wzrokiem. - Mogłaś mówić, że masz ochotę na małe co nieco - uśmiechnął się do niej szeroko i mrugnął do niej. - To bym z przyjemnością się przed tobą rozebrał - zapewnił wesoło. - Nawet taniec bym ci tu zaprezentował - dorzucił jeszcze.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  94. Ryu zacisnął mocno wargi. Czasem zapominał o tym, że istnieli też ci normalni ludzie, którzy nie rzucali się w wir walki. Żyli po prostu swobodnie i nie często lądowali z takimi obrażeniami. Skinął głową, kiedy wypowiadała te kolejne słowa i zmarszczył lekko brwi.
    - Narażał się dla innego człowieka? - spojrzał po niej zaskoczony tym doborem słów. Przecież jej o tym nie mówił, a wątpił aby i Febe coś jej rzuciła w tym temacie. Meduza zwykle zatrzymywała dla siebie wszelkie informacje. KIedy wspomniała o nodze, zacisnął mocno pięści. Ta była kłopotliwa. Mocno go ograniczy na kolejne tygodnie. To trochę go denerwowało, ale będzie musiał to jakoś przeżyć. Oddał jej szklankę z wodą i pokiwał głową. - Ja też tak jem... po to by żyć - mruknął. - Czasem dla przyjemności - przyznał szczerze, ale aktualnie było mu tak nie dobrze, że opadł na poduszki lekko się na nich trzęsąc. Nabrał kilku szybszych oddechów, czując łzy w kącikach oczu. Wszystko go po prostu tak bolało, że był niemal pewien iż jeszcze chwila a zwróci zawartość żołądka. Zwymiotuje samą żółcią. - Niewielkie - poprawił ją. - Ja nie jem dużo.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  95. - Dwoma - poprawił ją. - Nie jestem pieprzonym bohaterem - dodał dość twardo. - Nie jestem - pokręcił głową. - Widziałaś pozostałych dwoje. Wcale nie byłem w stanie ich obronić - skomentował. - Wcale nie udało się ich... - głos mu zadrżał. Szlag. Dlaczego każdy wmawiał mu to bohaterstwo? Nie był cholernym bohaterem. Nie czuł się nim i nie chciał nim być. Jedna, pojedyncza łza spłynęła mu po policzku. - Nic nie bagatelizujesz - pokręcił głową. - Wyolbrzymiasz... ja tylko starałem się aby wszyscy przeżyli. To wszystko, nic więcej,... nie ma tu bohaterstwa - wydusił dość słabo, a kiedy zapytała jak się czuje zamknął oczy, oddech miał już nieco przyspieszony. - Fatalnie... wszystko mnie boli - przyznał, niezbyt chętnie mówiąc o swoim stanie zdrowia, ale skoro Orianna była tu medyczką to chyba nie wypadało ukrywać. - Chyba będę wymiotował - dodał jeszcze. - Skręca mnie z bólu...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  96. Sato westchnął ciężko. Nie powinien jej tak łapać, ale... obudził go ból, więc jego organizm zareagował szybciej niż głowa. Odruchowo bronił się przed bólem. Dotknął dłonią jej dłoni, kiedy zaczęła gładzić go po policzku i przytrzymał tam ją swoją własną, jednocześnie obserwując ten jej nadgarstek. Był zaczerwieniony, ale nie powinna mieć sińca. Odetchnął z wyraźną ulgą.
    - Jesteś pewna? Żadnej magii? - zapytał jej jeszcze i uśmiechnął się na wyjaśnienia, kiwając lekko głową, a gdy się tak zarumieniła on rozłożył ręce i popatrzył po niej smutno. - Ja tu potrzebuję miłości, tulenia... tak mi źle... wszystko mnie boli... - zaszlochał i pociągnął nosem. - Zimno też jakoś... - dodał zaraz przeciągając trochę strunę. - I... i... bo widzisz... ja się najszybciej goję jak się mnie przytula - zdradził jej sekret, patrząc na nią błagalnie.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  97. Satoru pokiwał lekko głową.
    - Nie lubię, gdy jest używana na mnie - uśmiechnął się do niej lekko. - Lubię czuć, że boli - przyznał. - Lubię to, bo wiem wtedy, że się udało. Że wciąż żyję - doprecyzował swoje własne słowa, a kiedy położyła się obok niego, zaskoczony spojrzał po niej i zrobił minkę wielkiego oburzenia. - Tobie? - zamrugał. - Ja tobie nigdy nie kręcę - uśmiechnął się do niej, obejmując ją jedną dłonią i lekko przysuwając ją do siebie. Wsunął sobie rękę w jej włosy, nawijał sobie na palce jej kosmyki włosów. - O... zobacz, już mi lepiej - napiął mięśnie brzucha, czując jak ból w tym czasie mocno go atakuje i puścił je chwilę później. - Tulenie to najlepszy lek, kochanie - uśmiechnął się do niej i poczochrał ją po włosach. - A ty zdajesz się być zmęczona - dodał zaraz.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  98. Satoru pokręcił głową. Nie chciał aby ktoś zabierał mu swoje własne małe przyjemności. Ból po dobrej walce zapewniał go o życiu, tak samo jak i po tej przegranej. Chciał dalej móc go odczuwać, ale przecież nie bronił się przed lekami. Przyjmował je bez marudzenia, gdy nie miały w sobie magicznych właściwości.
    - Dziękuję, pozostanę przy swoich bólach - uśmiechnął się do niej lekko, a potem odsunął nieco swą dłoń i przymknął oczy. - Ja za to jestem zmęczony - zauważył. - I zamierzam sobie teraz zasnąć, korzystając z okładu dla polepszenia zdrowotności, który tu mi leży obok mnie - rzucił zerkając na nią z zawadiackim uśmiechem i zamknął oczy ponownie. - Wiesz co mi jeszcze polepsza zdrowotność? - zapytał jej cicho. - Kołysanka...

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  99. Już nie komentował tego bohaterstwa. Dla niego był to bardzo drażliwy temat. Włosy jeżyły mu się na głowie, gdy ktoś go jednym nazywał. Czuł się wówczas po prostu źle, bo przecież tyle pracował nad tym aby stać się nieco bardziej egoistycznym, a tu wciąż wytykano mu to bohaterstwo. Słowa Klary co chwilę rozbrzmiewały w jego głowie i chłopak z każdą chwilą po prostu czuł się gorzej. Zagryzł mocno wargi, kiedy ona dostawiała wiadro i chwilę ze sobą walczył, zanim z trudem obrócił się na bok, przy czym całą siłą woli powstrzymał krzyk bólu od tego dość gwałtownego ruchu. Jedyne co zdradziło ten ból było drżenie całego ciała i skroplony pot na czole. Wysunął się i zwymiotował samą żółcią. Wymiotował parę minut, bo co wydawało mu się że to już to nowa fala nadchodziła. W końcu jednak położył się na poduszkach zasłaniając oczy swym ramieniem.
    - Przepraszam - szepnął. - Przepraszam.

    Ori

    OdpowiedzUsuń
  100. Sato zsunął się trochę niżej i obrócił do Orianny bokiem, aby wtulić głowę w jej pierś. Objął ją ramionami i kiedy zaczęła mu śpiewać to po prostu pozwolił sobie na to by odpłynąć. Wcale nie czuł się źle, ale skoro dziewczyna tak chętnie wskakiwała mu w takim wypadku do łóżka to przecież nie byłby sobą gdyby tej okazji nie wykorzystał. Wybór kołysanki sprawił że parsknął cichym śmiechem, ale nie protestował i już chwilę później smacznie sobie spał.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  101. Chłopak jej nie odpowiedział. Miał inne zdanie. Dokładał jej pracy tym swoim stanem zdrowia. Nie dość że wyrzucała jego wymiociny to jeszcze musiała iść parzyć mu jakieś zioła, a przecież mógł po prostu powstrzymać się od zbędnych komentarzy. Głupi. Przecież dałby radę przetrzymać ten ból. Problem polegał tylko w tym, że bolało do tego stopnia iż każde otwarcie oczu przyprawiało go o kolejne dreszcze. Kręciło mu się po prostu w głowie i było mu po prostu słabo. Odetchnął z ulgą gdy Orianna wyszła, bo dopiero wtedy pozwolił sobie na faktyczną chwilę słabości. Przełykał po cichu swe łzy, lecz gdy tylko kobieta wróciła otarł je z policzków aby, dźwignąć się powoli do pozycji siedzącej.
    - Dobrze - tym razem postawił na starą śpiewkę. - Niedługo mi przejdzie - zapewnił ją.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  102. Chłopak nie oponował przed ziółkami. Powąchał je jednak zanim wziął od niej kubek w lekko drżące dłonie i upił łyk mikstury. Miał wrażenie, że Orianna nie da mu spokoju. Nawet jeśli już je wypije. Dlatego sączył je powoli. Głównie dlatego, że dłonie dość mocno mu się trzęsły, a on nie chciał ich wylać.- Lubisz to co robisz? - zainteresował się.
    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  103. Chłopak chciał zaoponować. Powiedzieć, że przecież może wypić i całą resztę, kiedy zabrała mu szklankę. No co za wredna kobieta. Co ona? Towarzystwa aż tyle potrzebowała? Opadł na poduszki i zasłonił swe oczy zdrowym ramieniem. Słuchał słów o pomocy. Pięknie brzmiały, ale co z tego? Odetchnął lekko.
    - Dobrze, a jest coś co lubisz robić dla samej siebie? - zadał jej kolejne pytanie, skupiając się tylko na oddechu. Nie bardzo rozumiał to, że taka była na niego cięta, skoro nawet nie wyszedł jej z łóżka. Grzecznie leżał.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  104. Satoru niespecjalnie spieszył się do domu. Przez te wszystkie nauki tańca na Fiery, które prowadził z Ennis, po prostu często potrzebował chwili oddechu po nich. Ludzie potrafili być bardzo męczacy, a on nie zamierzał przekładać swej frustracji na Oriannę. W końcu jednak przyszedł do domu i ziewnął wchodząc do środka. Zwykle Ori siedziała na kanapie sącząc swą herbatę z książką w dłoniach, ale dziś jej tam nie zlokalizował. Ruszył więc na poszukiwania. Nie musiał szukać daleko. Siedziała wyprostowana na krześle przy suto zastawionym stole. Przekręcił lekko głową.
    - Czekasz na kogoś? O jezu... masz schadzkę i nie przyszedł? - zapytał jej zaraz. - Hej... wszystko będzie dobrze - przykucnął przy niej i pogłaskał ją po kolanach. - Jak nie przyszedł, jego strata. Pajac z niego. Nie musisz się przejmować - zapewnił ją szybko. Boże... jak on teraz ma działać? Złamane serca kobiet były czarną magią...

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  105. Ennis spojrzała po Oriannie, ale nic nie mówiła w temacie poznawania. Z kolei na pytanie wzruszyła ramionami. Nie czuła potrzeby wchodzić w szczegóły, ale chętnie wysłuchała historii o kobiecie. Zachichotała i oparła łokcie o blat stołu, zaciekawiona patrząc po białowłosej. - I co? Zabiłyście ją? - zapytała całkiem poważnie. - Oberwała chociaż za to? - dopytała z błyskiem w oku.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  106. Skupił na niej wzrok co w danej chwili nie było łatwe. Głowa strasznie go bolała, czego zwiastunem były łzy powoli spływające mu po policzkach. Nie było jeszcze tragedii, czasem bolała bardziej. Potrafił wytrzymywać dużo większy ból, więc po prostu się nie poskarżył.
    - Mhm to dobrze wybrałaś. Skoro lubisz to co robisz - posłał jej delikatny uśmiech. - Myślę, że satysfakcja z wykonywanej pracy jest jak najbardziej dobrym tropem - rzucił jeszcze. - Sam jeszcze nie wiem do czego jestem stworzony. Lubię podróżować, poznawać nowe smaki, nowych ludzi, lubię przygody... ale czasem brakuje mi takiego ciepła rodzinnego. Tylko mojego - szepnął. - Czasem myślę, że fajnie by było osiąść... tylko wiesz? Nie wiem tylko czy bym się nie zanudził - przyznał szczerze i westchnął ciężko przy tym.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  107. - Nie boli mnie aż tak tragicznie - zaoponował dość słabo, ze wstrętem patrząc na te głupie ziółka. Byłoby lepiej wypić je za pierwszym razem, a nie na dwa razy. Wcale nie smakowały za dobrze, ale tego akurat nie zamierzał jej mówić. Pamiętał stare porzekadło o tym, że gorzki lek sprawuje się najlepiej. Podciągnął się więc na łokciach i krzywiąc się nieznośnie pił te ziółka dalej. - Następnym razem je wypluję - stwierdził. - Nie boli aż tak - skomentował kładąc się z powrotem na łóżko i zakrywając głowę drugą poduszką. Jak to dlaczego jej to wszystko mówił? Zapytała go co o tym sądzi, więc powiedział jej wszystko. - Oczywiście że mam czas i mogę testować wiele rzeczy - stwierdził spokojnie. - Mhm masz rację. Trzeba wybrać coś co serce lubi - zgodził się z nią. - A ty jesteś pewna że właśnie to twoje serce lubi najbardziej? - zapytał jej zaraz i zaśmiał się cicho. - Oj to nie pierwszy raz, kiedy badam osiadły tryb życia... i za każdym razem mnie nosi. Powinienem je badać w pełni zdrowy, a nie przykuty do łóżka. Wiesz, bo w danej chwili to badanie to też frustracja, że niespecjalnie mogę zrobić to co bym chciał. - wyjaśnił jej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  108. Ennis z kolei znudzona przewróciła oczyma.
    - Chociaż... w sumie może dobrze, wolałabym to zobaczyć na własne oczy i bardzo bym żałowała, gdyby odbyło się coś takiego beze mnie - zachichotała. - Emma? Z kulturą? Nah... no to jednak żałuję, że nie widziałam - zaśmiała się. - Emma i kultura to zdecydowanie coś niecodziennego - chichotała, wyraźnie mając dobry humor. Na wzmiankę o odwadze dziewczyny wzruszyła ramionami. - Możliwe - odparła, wzruszając ramionami. Uśmiechnęła się pod nosem na słowa o środkach przeczyszczających. - Gorzej jak się z kimś tym ciastem podzieli - poruszyła zabawnie brwiami.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  109. Emma obiecała Oriannie pojawić się po imprezie urodzinowej na badania, ale i po prostu chciała sprawdzić jak dziewczyna się urządziła. Zapukała do drzwi jej domku i weszła do środka zanim usłyszała "proszę". Zaczęła od przejścia się po całym domu, w celu zlokalizowania Satoru, ale tego nie było, więc odetchnęła głęboko i weszła do pokoju Orianny rzucając się na jej łóżko.
    - Wczoraj był tak dziwny dzień - uśmiechnęła się do niej. - Poznałaś kogoś ciekawego? Tańczyłaś świetnie! - powtórzyła raz jeszcze

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  110. Ryu westchnął przeciągle.
    - Biorę leki jak tego potrzebuję - spojrzał po niej i pokręcił głową, bo zaczynało go wkurzać to pierdolenie o Szopenie, byle pierdolić. - Jak uważam, że potrzebuję to biorę. Febe mi je przypisała i zamierzam je brać tak jak ona to rozpisała - dodał jeszcze, opadając na poduszki. - Jak wypluję jakiś organ to będziesz miała niezły ubaw, co nie? Będzie można mnie otworzyć i popatrzeć sobie bezkarnie na moje organki - puścił do niej oczko i zaśmiał się pod nosem. - To dobrze, że nie musisz szukać niczego innego w życiu - przyznał szczerze. - Wybacz, ale... najprawdopodobniej będę nieznośnym pacjentem - powtórzył raz jeszcze swoją starą śpiewkę. - Przygotuj się na to psychicznie - poradził jej jeszcze ,przymykając oczy.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  111. Spojrzał po niej całkiem zaskoczony tym wyznaniem. Patrzył na nią ze swoim zwyczajowym uśmiechem i kiedy wspomniała że z nikim się nie widuje, dotknął palcem jej nosa.
    - Dla mnie? - spojrzał jej prosto w oczy. - Naprawdę? - zamrugał wstając i spoglądając na zastawiony stół. - Orianno... czy ty mi się oświadczasz? - zapytał jej a kąciki ust uniosły mu się w lekkim zadziornym uśmiechem. - Och po tych wszystkich odmowach wreszcie mi się oświadczasz? - powtórzył, przysiadajac na krześle naprzeciw kobiety. - To urocze - szepnął. - Ale... cóż... potrzeba więcej niż jednej kolacji aby zdobyć mój żołądek i serducho - puścił do niej oczko, smakując jej dania. - Mhm smaczne - pochwalił ją. - Nie masz za co mi dziękować - zapewnił ją. - Ja po prostu lubię wstawać wcześnie i robię sobie jedzenie to nie problem zrobić drugiej porcji - dodał zaraz.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  112. - Hm? - spojrzała po niej zaskoczona i pokręciła lekko głową. - Oj nie... nie powinna - odparła szczerze. - Wiesz... Mohe nie jest mój - uśmiechnęła się do niej smutno. - Bardzo go lubię, ale wątpię by on mnie lubił tak jak ja jego. Ma cudowne oczy, fajne poczucie humoru i rozumie moje dzikie zaloty... - przyznała szczerze i spojrzała po fiolkach Orianny. - Co takiego robiłaś? - zainteresowała się biorąc ostrożnie w dłonie jedną z nich. - To środek przeciwdzieciowy? - zainteresowała się, a na wspomnienie o piosence wybuchnęła cichym śmiechem. - Szły Pchły koło wody. Pchła pchłę pchła do wody... i ta pchła płakała, że ją tamtą pchła popchała - zaintonowała, kręcąc się dookoła własnej osi. - To była idealna piosenka! Pomogła ci, bo właśnie ludzie no wiesz... przynajmniej widzieli że jest śmieszna - uśmiechnęła się szeroko. - Ale twoje ruchy były super - poinformowała ją. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  113. Nadwyrężył nogę podczas urodzin Akane i Gava. Nadwyrężył ją konkretnie. Zdawał sobie z tego sprawę, bo kolejnego dnia bolała go do tego stopnia, że aż łzy wycisnęła. W końcu jednak przyzwyczaił się do bólu. Nie mniej uznał, że warto skoczyć do Febe, by sprawdziła jak tam jego noga się trzyma. Jak postanowił tak też zrobił i już 20 minut później pukał do jednego z gabinetów. Wjechał do środka i gdy tylko zobaczył tam białowłosą, skrzywił się. Nie przepadał za nią. Była strasznie upierdliwa gdy chodziło o leki.
    - Febe nie ma? - bardziej stwierdził niż zapytał i już zaczął wykierowywać wózek. - To przyjadę jutro. Nie będę ci głowy zawracał - posłał jej szeroki uśmiech.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  114. Ryu zgrzytnął lekko zębami, gdy go wyprzedziła. To już zakrywało o szantaż. Jeszcze te zamknięte drzwi. Dmuchnął sobie w grzywkę i spojrzał po dziewczynie z delikatnym uśmiechem na twarzy.
    - Oj ale ja dzisiaj przyszedłem pogadać o nowych ziółkach - poinformował ją zaraz wciskając szybki kit. Sam przecież się nimi interesował. - Znalazłem takie fajne, świetna herbata z nich wychodzi - dodał zaraz i sięgnął do tyłu na wiszącą torbę na wózku. - O zobacz - podał jej ziółka. - A noga to znośnie - powiedział siląc się na spokojny ton.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  115. Ryu nie był pewien jak to zioło się nazywa, więc nie potwierdził ani nie zaprzeczył. Zamiast tego po prostu wzruszył ramionami.
    - A jak ususzysz i wydobędziesz z nich zapach rozprzestrzeniając w powietrzu to przeciwnik dostaje całkiem ciekawych wizji - uśmiechnął się lekko. Wypróbował to z pomocą Tonego. Rei całkiem nieźle tańczyła i zaczęła nawet robić striptiz przed nimi, kiedy zobaczyła w nich Meliodasa. Chłopaki szybko zaniechali eksperymentu i zostawili ją w spokoju zanim doszło do ściągania bielizny. - Ciekawa sprawa z nim - rzucił i skrzywił się. - Słuchaj nie podobają mi się twoje metody leczenia i wolałbym, żebyś jednak nie ruszała mnie - odchrząknął, unosząc lekko nogawkę by mogła szybko spojrzeć, po czym opuścił ją na dół. - Widziałaś? Wszystko się jako tako goi.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  116. Emma zarumieniła się mocno, kiedy Orianna tak bezwstydnie mówiła o tym, że Mohe może być jej. Sama nie do końca w to wierzyła. Nie była też pewna czy Mohe faktycznie tak dobrze się z nią bawił na urodzinach ale nie powiedziała nic w tym temacie tylko zaczesała swe włosy do tyłu.
    - Uhm zobaczymy - szepnęła tylko i pokręciła głową. - Nie kibicuj! Nie kibicuj... bo uhm możesz zapeszyć - szepnęła cicho. Jeszcze chwilę popatrzyła na czerwoną fiolkę i wsunęła ją sobie do torby z zadziornym uśmiechem na twarzy. - Może się kiedyś przydać, prawda? - wyszczerzyła się do niej. - Ma jakąś datę ważności czy mogę jej użyć wtedy kiedy zachoruję? - zainteresowała się i znów pokiwała głową. - Mam, mam - potwierdziła. - Biorę je codziennie - rzuciła lekko, po czym zmarszczyła lekko brwi. - Ale wiesz... bo ja w sumie powinnam mieć już... no wiesz - zarumieniła się znowu i nachyliła do niej. - Miesięczne krwawienie - szepnęła jej do ucha. - Ale nic nie mam... - bąknęła. - Może się spóźniać - dorzuciła zaraz i usiadła na kanapie czekając na herbatkę. - Satoru cię uczył? - spojrzała po niej. - Ale zwykłego tańca a nie tańca łóżkowego, co nie? - zmarszczyła nieco brwi oczekując na odpowiedź.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  117. Sato uśmiechnął się do niej szeroko.
    - Bo moje serduszko krwawiło, kiedy odrzuciłaś me pierwsze oświadczyny - pociągnął nosem i wsunął znów trochę potrawy do buzi. - Krwawi dalej. Ten miecz, który tam wbiłaś utknął i nie chce wyjść, więc ja... zamierzam sprawić by i twoje tak krwawiło - spojrzał jej prosto w oczy. - Jeśli mi się oświadczasz to nie przyjmuję. Poczuj mój ból - zrobił tak żałosną minę jak tylko umiał i nawet łezka mu z oczu spłynęła, ale zaraz powrócił do swojego zwyczajowego uśmiechu. - Nie masz za co być wdzięczna. Gotowanie to czysta przyjemność- skomentował.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  118. Ennis zachichotała pod nosem.
    - W takim razie w moim towarzystwie mało kiedy chce - stwierdziła rozbawiona, a słysząc o idealnych proporcjach wzruszyła ramionami. - Nawet jakby nie były idealne, chętnie bym to zobaczyła - przyznała. - Ach tak? A gdybym to ja ukradła jej takie pyszne ciasteczko, hm? - uśmiechnęła się pod nosem. - Jak ktoś się chujem urodził, to skowronkiem nie umrze, przyznaję, ale to nie znaczy, że przystaje tylko ze złymi istotami - poruszyła zabawnie brwiami. Zaraz spojrzała na przyniesione sushi i kiedy Oriana oglądała je z zaciekawieniem, Ennis po prostu sięgnęła po swój kawałek i wsunęła do buzi. Wyraźnie się zaskoczyła. To było dobre, naprawdę dobre. Z zainteresowaniem spojrzała po przygotowanej potrawie i zerknęła jeszcze na dodatki. - A to? Sos? - zapytała. Zaraz pojawił się ktoś z obsługi i wyjaśnił czym jest sos sojowy oraz imbir i wasabi, które zostały im podane. Białowłosa posmakowała wszystkiego i wystawiła na chwilę język z ust, gdy dopadła wasabi. - Dobre - oznajmiła, mimo, ze piekło ją w język. - Przypomina hallu, jeden z wodorostów, ale to jest jeszcze bardziej ostre - stwierdziła, zajadając ze smakiem. Nawet spodobała jej się ta cała knajpka.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  119. Ryu pokiwał głową zgadzając się z nią co do tych wszystkich gramatur i zdradliwości zioła. Sprawdzili co nieco. Może nie stężenie 10 - 12 gram, ale pozostałe opcje to jak najbardziej. Kiedy kucnęła i powiedziała te swoje dyrdymały o byciu jej pacjentem, odsunął się od niej z wózkiem.
    - Nie jestem - powiedział spokojnie. - Przyjechałem zobaczyć się z Febe. Noga nie jest na tyle palącą sprawą, bym nie mógł na nią poczekać - powiedział uśmiechając się do niej lekko. - Nie lubię twoich metod leczenia - stwierdził. - Możemy wypić wspólnie herbatkę i pogadać, ale od nogi trzymaj się z daleka - dorzucił. - Jak ci się podobało wczoraj? Świetnie wywijałaś na parkiecie. Szczerze mówiąc to nie wiedziałem że aż tyle werwy w tobie drzemie - wyszczerzył się do niej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  120. - Och, czasem zdecydowanie znajdujemy język, ale mi do tego akurat kultura nie jest potrzebna - zachichotała. Na pytanie o suknię wzruszyła ramionami. - Pewnie się starała, ale coś mi mówi, że z reguły utrudniam innym zachowywanie się kulturalnie - poruszyła brwiami znacząco. Słysząc o tym, że i jej się przyda przeczyszczanie zaśmiała się szczerze rozbawiona. - Jak się zdarzy to przynajmniej już wiem na kim szukać zemsty - wyszczerzyła się do Ori, pokazując wszystkie swoje ostre ząbki. Kiedy ona spoważniała, Ennis uśmiechnęła się pod nosem. - Oczywiście, że jesteś, jak każdy. Kwestia tego jak często zostaniesz zmuszona by z okrucieństwa skorzystać - wzruszyła ramionami i zaraz spojrzała na dziewczynę z łobuzerskim uśmiechem. - No ja myślę, że jesteś - rzuciła tak, jakby była bardzo pewna swego. Reakcja Orianny na jedzenie była dość zabawna, szczególnie gdy miało się w pamięci jej inne reakcje na jakieś pierdoły. En pokręciła lekko głową w rozbawieniu, a kiedy doszło do smakowania wasabi i białowłosa zaczęła kaszleć, En zdążyła tylko podnieść rękę, chcąc ją zatrzymać przed popiciem. - Głupia pipa... - bąknęła. - Właśnie rozprowadziłaś sobie ten ostry smak po całej gębie. Powinnaś wypić coś tłustego - z dezaprobatą w oczach pokręciła głową, ale poza zwróceniem uwagi nie zrobiła nic więcej. Po prostu dalej jadła. - Możliwe, chociaż musieliby wtedy pokręcić czymś ostrość - oświadczyła. - Z tego co wiem, kilka znają ze swojego świata, ale jest też kilka totalnie dla nich nowych. Gumijagody dość mocno im weszły z owoców - zdążyła już zebrać kilka informacji w tym temacie. Spojrzała w oczy Orianny, gdy zapytała o hallu. - To zależy. Hallu jest łagodniejsze, ale dalej ostrawe. Średnio smakuje w pojedynkę, ale jest przydatnym składnikiem różnych dań. To bardziej przyprawa niż jedzenie samo w sobie - wyjaśniła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  121. Ryu spojrzał po niej uważnie, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoje "ale" co do jej metod. Odetchnął głęboko.
    - Nie podoba mi się, że mimo iż powiedziałem ci że przyszedłem do Febe i to nic specjalnie pilnego... mogę poczekać... ty dalej nalegasz na swoje - zaczął spokojnie. - Nie przepadam za nachalnym wręcz wciskaniem swoich własnych usług medycznych - mruknął spokojnie i westchnął gdy rzuciła o kompromisie. - Widzisz? O tym mówię... noga jest lekko opuchnięta. Nie ma w sobie żadnych dodatkowych obrażeń. Trochę boli ale nie jest to dokuczliwy ból - wyjaśnił. - A ty już chcesz szaleć - uśmiechnął się lekko i pokręcił lekko głową. - Naprawdę nie jest to potrzebne. Jak będzie... jak poczuję się naprawdę źle i nie będę mógł wytrzymać to chętnie... ale ty no chcesz żeby wszystko było po twojemu, ja też lubię jak jest po mojemu... i zapomnij że będę przychodził z małymi drobnostkami do ciebie... - mruknął. - No nie jestem obłożnie chory - stwierdził jeszcze, po czym uśmiechnął lekko na jej stwierdzenie. - A czemu nie? Dobrze wywijałaś na parkiecie - pochwalił ją, po czym zaśmiał się lekko. - No cóż... alkohol jest zdradliwy - przyznał. - Ja tam na trzeźwo noc spędziłem... tylko dwa łyki alkoholu wziąłem - przyznał jej. - A bawiłem się dobrze, całkiem nieźle. Trochę żałowałem że nie mogę tańczyć, ale trudno - wzruszył ramionami. - Z przyjemnością wypiję herbatę z tobą.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  122. Satoru spojrzał po niej uważniej i posłał w jej stronę jeden ze swych bardziej uroczych uśmiechów, po czym wyciągnął do niej rękę i pomachał małym paluszkiem.
    - Obiecujesz na mały paluszek? - zapytał jej i drugą dłonią pokazał jej jak się składa taką obietnicę. - U nas obietnicy na mały paluszek nie wolno było złamać - poinformował ją zaraz, obserwując uważnie jej tęczówki i rumiane policzki. Wystawił do niej mały palec dłoni czekając na jej ruch, a drugą dłonią wsunął do buzi kolejną porcję jedzenia, po czym wzruszył ramionami.
    - A bo zawsze zrobię za dużo jedzenia - puścił do niej oczko. - Ale cieszę się, że to lubisz - dodał jeszcze, dalej jedząc jej wyśmienite danie. - Jak ci dzisiaj minął dzień? Jakiś ciekawy przypadek w klinice się pojawił?

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  123. Pokiwała lekko głową i uścisnęła mocno Oriannę, kiedy ta obiecała, że troszeczkę wyluzuje ze sprawą z Mohe.
    - Nie wiem Ori, czy zasługuję na szczęście - spojrzała po niej poważnie. - Nie wiem... ale chciałabym... chciałabym kiedyś takie poczuć - uśmiechnęła się do niej delikatnie. Słuchała o jej miksturach z zainteresowaniem, kiwając przy tym lekko głową. - Czyli mogę sobie ten jeden na czarną godzinę skitrać - wyszczerzyła się do niej, po czym zastanowiła się nad odpowiedzią nad jej pytaniem. - Tak... no dwa tygodnie? Coś koło tego, mogę się mylić o dzień lub dwa - przyznała i skinęła głową. - Wzięłam twoje mikstury. Biorę je codziennie - zapewniła ją szybko, po czym zarumieniła się lekko. - Ale... ale... uhm ja tego dnia co przyszłyśmy do Argaru - spłonęła rumieńcem jeszcze mocniejszym. - Uhm z Mohe... my razem spaliśmy - szepnęła cicho, zakręcając sobie kosmyk włosów na palec. - To pewnie... to pewnie nic, może się spóźniać przez te wszystkie zmiany - dorzuciła jeszcze, a chwilę później już patrzyła na te jej rumieńce i usprawiedliwienia. - Dwa osobne pokoje jeszcze nic nie znaczą - powiedziała szczerze. - My też mamy dwa namioty... - bąknęła.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  124. Ryu pokręcił lekko głową, ale już jej nie odpowiedział. zamiast tego ruszył za nią w stronę kuchni. Zignorował informację o maści. Nie zamierzał kontynuować przepychanych dotyczących jego własnego zdrowia. Zamiast tego obserwował jak miesza ziółka ze sobą. Zaśmiał się nieco kiedy wspomniała, że to nie lek.
    - Nie podejrzewam cię o aż takie podstępy, ale skoro teraz o tym wspomniałaś... - obwąchał herbatkę z nieco sceptycznym spojrzeniem. Fakt że sama się jej napiła nie był żadnym usprawiedliwieniem. W końcu działanie przeciwbólowe w niewielkich ilościach nie musiało być szkodliwe. Nie mniej upił łyk ziółek i odstawił na bok czarkę. Na chwilę. - Kiedyś wróci - zgodził się z nią. - Ale wtedy będzie potrzebna do innych niż taniec rzeczy - stwierdził jeszcze i uśmiechnął się do niej lekko. - Jak ci się Argar podoba? - zagaił.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  125. Ryu posłał w jej stronę łagodny uśmiech.
    - Zgoda, ale na taniec to potrzeba odpowiedniego momentu, chwili i nastroju. To nie jest coś co uwielbiam robić - powiedział spokojnie. - Nie jest też czymś co pragnę szczególnie mocno, więc jeśli taka chwila i nastrój się znajdą to jasne, z pewnością zatańczę - wziął łyk herbaty, aby wysłuchać jej opinii co do samego Argaru. - Tak - zgodził się z nią. - Jeśli chodzi o okrucieństwo czy emocje to nie różnimy się za bardzo od innych ras - przyznał jej rację i zagryzł lekko wargę. - Dom? - spojrzał po niej uważnie. - Ja jeszcze nie znalazłem swojego domu - stwierdził oddychając głęboko. - Argar jest miejscem do którego chętnie wracam, bo mam tu swoich bliskich, ale... nie jestem pewien czy chcę nazywać go domem - stwierdził patrząc jej prosto w oczy. - A co o nim sądzę? Cóż... jest bardzo postępowy, ma wiele rzeczy mi znanych, a jednocześnie brakuje mu tej magii... tej historii, którą posiadają istoty w Mathyr... tak jakby był niekompletny.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  126. Sato uśmiechnął się delikatnie zaciskając nieco swój palec wraz z jej własnym. Słysząc pytanie Orianny i jej nieco nerwowy śmiech, spojrzał po niej zastanawiając się co też ta dziewczyna teraz próbowała. Ostatnio zaczynała wreszcie korzystać z życia, co niezwykle go cieszyło.
    - Od kiedy tu ze mną mieszkasz to i owszem - odparł uśmiechając się lekko i opierając głowę na swej dłoni by przechylić ją delikatnie i uważniej przypatrując się dziewczynie. - Lubisz sobie pospać, a na pusty żołądek do pracy nie warto ruszać, więc weszło mi to w nawyk - rzucił łagodnie zajadając dalej swą porcję. - Mhm dziękuję szanowna Pani. To naprawdę zaszczyt usłyszeć takie słowa z ust mej niedoszłej narzeczonej, pięknej białogłowy - dorzucił na temat wspólnie spędzanego czasu. - Naprawdę jedzonko wyszło ci pierwsza klasa - puścił do niej oczko i zamknął na chwilę by posłuchać o przypadku, którego doświadczyła. - Oj tak, alergie potrafią całkiem nieźle uprzykrzyć życie, a niektóre nawet zabić - zgodził się z nią. - Z jakim najciekawszym przypadkiem do tej pory musiałaś się mierzyć? - zainteresował się, by na pytanie o swój dzień wzruszyć lekko ramionami. - Bez żadnego szaleństwa. Nic godnego uwagi się nie zadziało. To był nudny dzień - wyszczerzył się do niej. - A przepraszam... nic poza tą kolacją - puścił do niej oczko. Nie sądził, by opowiadanie o swoich machlojstwach i infiltracji odpowiednich osób było dobrym pomysłem, a specjalnie kłamać tu jej nie chciał.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  127. Dziewczyna uśmiechnęła się i przytuliła i Oriannę do siebie.
    - Wiem, że ty tak sądzisz - zgodziła się z nią. - Dziękuję, ale muszę sama się do tego przekonać - dodała  i uśmiechnęła do niej delikatnie i zaraz jeszcze raz sprawdziła czy fiolka z lekiem na czarną godzinę ma się wygodnie w jej torbie. Miała w niej specjalne miejsca na nie. Będzie tylko musiała je wszystkie sobie opisać, co by na pewno nie zapomnieć która fiolka do czego jest. Emma spojrzała na zarumienioną twarz Orianny i podeszła do niej żeby spojrzeć jej prosto w oczy. Uśmiechnęła się do niej szeroko. - Ale chciałabyś żebyście się nie trzymali - dźgnęła ją w bok. - Ori! Ty świntuszko! - Emma wzięła ją w objęcia. - No to na co czekasz? - zapytała jej. - Och ale pamiętaj, żeby za szybko się nie zakochiwać, bo on... - zacisnęła lekko pięści. - On raczej nie z tych... jeden numerek i tyle - westchnęła przeciągle po czym skinęła głową. - Uhm to może... może jeszcze poczekam ze sprawdzaniem? - zaproponowała. - Tak by pewność na wykluczenie się zwiększyła? - zaproponowała jeszcze.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  128. Ryu machnął na to lekko ręką.
    - Nie mam ci czego wybaczać, miałaś prawo dojść do takich wniosków - stwierdził spokojnie. - Wiesz jak czasem jest... kiedy nie możesz robić czegoś to właśnie tego ci się chce - uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami. - Aktualnie nie mogę za bardzo chodzić i do tego właśnie mój organizm dąży najbardziej - parsknął lekkim śmiechem, po czym wziął jeszcze jednego łyka herbatki. - Hm... użyłaś w niej bławatek niebieski i pokrzywicę czterolistną? - zapytał bo tak coś kubki smakowe mu podpowiadały. - A spróbuj następnym razem dodać do tego jeszczcze kwaśny owoc. Sprawi, że herbatka pójdzie w jeszcze lepszą stronę - uśmiechnął się do niej. - Pyszna jest - dorzucił zaraz kiwając głową na znak zgody w temacie cech charakteru. Skrzywił się jednak na te dobre dusze co to przeważają. - Tu byłbym ostrożny w tym temacie - stwierdził zaraz. - Po prostu na tę chwilę dobrze trafiałaś, ale... Argarczycy potrafią być bardzo okropni - powiedział jeszcze i wzruszył ramionami. - Wiesz teoretycznie dom to ludzie - skomentował. - W danej chwili ci ludzie są tutaj - dodał. - I jest w tym sporo prawdy - dorzucił. - Jednak w praktyce chciałoby się mieć swoje własne cztery kąty. Takie miejsce, tylko dla siebie - uśmiechnął się. - Ja go jeszcze nie mam i nie wiem gdzie chciałbym je postawić - przyznał. - Wszędzie jestem tak po troszku gościem - spojrzał po niej i zaśmiał się kiedy i ona się roześmiała. - Cóż bo w pewnym sensie jesteśmy - wytworzył 6 motylków różnobarwnych i pozwolił im krążyć wokół Orianny przysiadając jej to na nosku a to na głowie. - I Argar wówczas jest magiczny, ale dla mnie Mathyr takie jest. Ma tyle miejsc niezbadanych, nieodkrytych... tyle miejsc wspaniałych, tyle cudownej natury, tyle różnorodności - uśmiechnął się. - Przecież wasi Drakoni to magia w czystej postaci, Fearie... skrzydlate... niesamowite, Heimrosi... mogący żyć pod wodą... majstersztyk - zaśmiał się. - Fjeldosi ze swoją odpornością na zimno i długowiecznością - uśmiechnął się lekko. - Jesteście niesamowici i magiczni.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  129. Emma oparła czoło o jej ramię i westchnęła ciężko.
    - Byle nie za często, bo przestanę cię odwiedzać - pogroziła jej
    palcem przed nosem. - Za częste powtarzanie tylko mnie zirytuje... bo
    ja w to nie wierzę i chociaż wiem, że no wiesz... może i tak jest to -
    odetchnęła głęboko. - To nie wierzę - bąknęła. - Więc irytuje mnie
    zbyt częste wmawianie mi czegoś takiego - dodała i odsunęła się od
    niej aby figlarnie się uśmiechnąć. - Och bardzo dobrze, że odrzucasz -
    poinformowała ją. - Niech się o ciebie powstara jak mu zależy -
    pomiziała ją po nosku. - Chociaż ja tam bym wolała, żebyś akurat
    Satoru sobie odpuściła... on jest śliski... on chachmęci, on... ugh
    strasznie irytujący typ - westchnęła. - Ale jak serduszko ci do niego
    rwie to... no wiesz nie czekaj tylko działaj - westchnęła ciężko i
    pokiwała głową co do sprawdzenia. - W porządku. Za tydzień - zgodziła
    się z nią.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  130. Satoru uśmiechnął się delikatnie gdy wspomniała o tym, że jest niezwykłym śpiochem. Pokręcił lekko głową i wzruszył ramionami.
    - Śpisz tak spokojnie i długo, bo wreszcie zaczynasz żyć - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Jest tu coś takiego spokojnego w tym miejscu, że spokojnie pozawala na relaks - spojrzał jej prosto w oczy i nie skomentował już aspektu jedzenia poza tym, że po prostu wsunął jeszcze trochę kolacji do buzi. To co mówiła dalej było oczywiście fascynujące, ale w pewnym sensie i przerażające. Jego myśli powędrowały do swojego własnego ja i jego umiejętności. Gdyby je potraktować jak alergię to z Orianny robiłaby się szalona pani naukowiec. Odetchnął głęboko zerkając po niej. Jakoś tak inaczej zanim pomasował sobie skronie.
    - Hm? Nie, nie okrutnie - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Tylko nie zamień się w szaloną lekarkę - puknął ją w czoło palcem, nie mogąc się powstrzymać. - Jesteś dobra jaka jesteś w tej chwili - uśmiechnął się do niej, po czym roześmiał się serdecznie.
    - Praca może być nudna, ale widzisz... bardzo łatwo zamienić to w coś ekscytującego. Zwłaszcza swoją osobą - pokazał jej język i pokręcił znów głową. - Nie jestem znudzony kolacją Ori... skąd taki pomysł?

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  131. - Spanie absolutnie nie jest nudne - odparł poważnie. - Spanie pomaga twojemu organizmowi wypocząć po ciężkim dniu, a także regeneruje twoje siły. Powinnaś spać tyle ile możesz... żeby w twojej pracy potem być wypoczętą i nie mylić się za bardzo - uśmiechnął się delikatnie i pokręcił lekko głową. - Oj, oj... ty już lepiej nie kombinuj - pogroził jej palcem przed nosem. - Jeśli chcesz wstać wcześniej, oczywiście ci tego nie bronię, ale ale... Kwiatuszku, najpierw upewnij się czego potrzebuje twoje ciałko i twoja duszyczka - wyszczerzył się do niej. Pokiwał głową na jej zapewnienie i to co dodała po nim i podrapał się po głowie. - To obserwuj tylko za dużo nie eksperymentuj - poradził jej. - A przynajmniej nie z życiem, Kwiatuszku - puścił jej buziaka w powietrzu. - Ja? Ciekawszy? - wybuchnął śmiechem wstając i obracając się wokół własnej osi, by ukłonić się przed nią. - Ach dziękuję, dziękuję. Połechtałaś me kruche ego - znów cmoknął ją w powietrzu. - Ach no widzisz... a ja w planach dziś miałem tę nudną czynność, którą jest spanie - roześmiał się serdecznie. - Miło tak otrzymać kolację i jeszcze móc z tobą pokonwersować. 

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  132. Ryu pokiwał lekko głową i zaraz skrzywił się nieco.
    - Oj na jaśminową to nie wpadnę - poinformował ją rzeczowym tonem. - Nie znoszę zapachu ani smaku tego - podrapał się po głowie. Mdliło go na samo wspomnienie o jaśminie, choć wiele osób uwielbiało tego typu wyroby. - Ale owocowymi nie pogardzę - dorzucił zaraz. - Owocowe pod każdą postacią uwielbiam, chyba że mówimy o truskawicy - znów się wzdrygnął. - Truskawicę lubię w postaci owocu, wszystko inne - wytknął język. Może i był czasami niejadkiem, ale taki już jego urok. Nie odezwał się już w temacie Argarczyków i Polszan, ale przytaknął jej głową. Tak, wszystko zależało oczywiście od jednostki.
    - Tak - potwierdził. - Wiesz... chodzi mi o taki dom w twoim sercu - powiedział cicho. - Bo pomyśl... co z tego, że wybudujesz sobie przepiękny dom i będziesz miała wszystko czego pragniesz... jeśli wokół nie będzie twych przyjaciół i innej rodziny. Wtedy dalej będziesz czuła się pusto i nie na miejscu - szepnął. - Tak przynajmniej mi się wydaje i tak uważam - pokiwał głową, po czym wzruszył ramionami. - Zaraz tam piękna... - westchnął. - Czasami piękna, a czasami przerażająca - dorzucił. - Mhm... mówisz? To jaka jest ta twoja magia? - zainteresował się.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  133. Satoru popatrzył na nią jakby ta się urwała z księżyca i wydął policzki.
    - Ależ co ty opowiadasz! - trzasnął lekko rękoma o stół i wstał by do niej podejść i porwać ją w objęcia. Uniósł ją w górę prowadząc do jej własnego pokoju. Postawił ją na ziemi i wskazał dłonią na łóżko. - Spanie to najwspanialsze hobby tego świata. Popatrz na swe łoże, na tę piękną różową podusię, która aż kusi by na niej położyć swój łepek. A do tego ten cudowny pled pozwalający się w nim zatopić i... senne marzenia - zwilżył językiem swe wargi. - To bardzo interesujące hobby. Nigdy nie bluźnij tak o spaniu - pogroził jej palcem przed oczyma, po czym uśmiechnął się lekko.- Och a z kim jesteś w życiu? - zainteresował się zaraz. - Któż jest tym szczęśliwcem? Ori... me serce już zaczyna krwawić i łamać się na pół - westchnął teatralnie. - Ale jak tylko pozwolisz mi go poznać i przejdzie test ognia na kandydata do twojego serducha... to wtedy będę mógł spać spokojnie - pokiwał lekko głową, co do alergii już nic nie komentując i kiedy tak się zarumieniła dotknął palcem jej policzków. Raz prawego a raz lewego. - Do twarzy ci z rumieńcami.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  134. Ryu przytaknął.
    - Mięta pasuje do wszystkiego - zgodził się. - O a porzeczki z pomarańczą chętnie bym spróbował - dorzucił po chwili milczenia. Słuchał jej uważnie i pokiwał głową. - Rodziny tak, nie każdy ją ma... ale przyjaciół? W to ciężko jest mi uwierzyć - spojrzał po Oriannie. - Przyjaciół, dobrych dusz, osób na których zależy takiej jednostce - doprecyzował. - Oczywiście są skrajne jednostki które nie mają ani jednego - mruknął. - Ale... myślę, że kogoś na kim im zależy mają - powiedział spokojnie i znów przytaknął. - Mhm tak, z tym się zgodzę. Dom może być w wielu miejscach na raz - zgodził się z nią. - Co do bezpiecznej ostoi... ja myślę, że my ją mamy od początku narodzin... i jest dla nas dostępna, ale z czasem ją tracimy - wyjaśnił cicho. - Bo dorastamy i zmieniają się nasze potrzeby - rzucił. - Tak przynajmniej mi się wydaje, ale mogę się mylić - uśmiechnął się delikatnie i z fascynacją słuchał o jej magii. - No i widzisz... ja bym taką przygarną, taką przydatną... a nie efektywną - dmuchnął sobie w grzywkę.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  135. - Moje marzenia senne? - zamrugał i roześmiał się serdecznie, po czym pochylił w jej stronę. - Ta-je-mni-ca - szepnął jej na ucho i zaraz odetchnął z wyraźną ulga, gdy tak się nieco uniosła i wspomniała o tym, że nie musi mu krwawić serduszko. Pokłonił się jej wówczas i odtańczył taniec szczęścia okręcając się wokół własnej osi i wyrzucając dłonie w górę raz za razem, a kiedy wyciągnęła dłoń i dotknęła jego policzka, odetchnął głęboko, patrząc jej prosto w oczy. - Bo ja się nie rumienię - powiedział tylko, poklepując ją po dłoni, którą miał na policzku. - Już nie potrafię.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  136. Emma pokiwała lekko głową.- Ale dyskutować sobie możemy - poczochrała Oriannę po włosach i usiadła sobie bezczelnie na stole, by pomachać nogami.- Oho... mi tam serce nie krwawi, tylko mam ochotę go mordować za każdym razem, kiedy stroi sobie te żarty - powiedziała zaciskając mocniej pięści. - Widzisz? To znak, że ty go kochasz - powiedziała dalej. - Albo przynajmniej strasznie ci się podoba... a jeśli tak... to ech... wolałabym żebyś tego nie robiła, bo obawiam się że on złamie ci serduszko... ale jeśli kochasz tak mocno to przecież... przecież trzeba mu to powiedzieć! Pokazać! - wyrzuciła ręce w górę. - O tak po prostu... powiedzieć, że on ci się podoba...

    Em

    OdpowiedzUsuń
  137. Emma jęknęła przeciągle i położyła się na stole, teatralnie zakrywając swe oczy swym ramieniem.
    - Robi krzywdę robi... w serduszku ci miesza - wymamrotała. - No właśnie jest sobą, a on będąc sobą jest szemrany... czy ty w ogóle wiesz czym on się zajmuje? - zapytała jej. - Jakie ma obowiązki? Z czego się utrzymuje? - zainteresowała się. - Po prostu nie trawię typa i tyle - fuknęła, po czym sama spaliła buraka. - I mnie też chcesz przytulać, kochać i całować? - zsunęła się ze stołu by do niej podejść i objąć ją w pasie. Oparła czoło o czoło Orianny patrząc jej prosto w oczy. - Mnie też tak chcesz muskać i smakować? - zwilżyła swe wargi językiem.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  138. Emma jeszcze chwilę trzymała ją w takich objęciach, obserwując jej oczy, po czym delikatnie się od niej odsunęła.- Mhm... to jego też kochasz jak brata? Czym się to różni? - zapytała jej swobodnie, przechodząc sobie teraz na kanapę i kładąc się na niej by trochę poodpoczywać. - Sama powiedziałaś, że tak jak mnie... to co? Jak to z nim jest? - spojrzała po niej machając sobie nóżkami. - Ja na przykład... - zaczerwieniła sę mocno. - Mohe bardzo lubię... ale nie tak jak ciebie, bo ty jesteś moją przyjaciółką... to znaczy mam nadzieję, że tak jest, a jego... no wiesz... chciałabym go całować i przytulać...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  139. Ryu pomasował sobie skronie i spojrzał po niej uważniej.- Zgoda - zgodził się z nią w sprawie skrajnych przypadków. Sam teoretycznie nie miał bezpiecznych czterech kątów od dziecka ale właśnie w tym rzecz. Dla niego to nie to się liczyło i szczerze mówiąc nie pamiętał co liczyło się dla niego za dzieciaka. - Ale wciąż myślę, że jak już jesteś świadomy... to masz coś co cię trzyma w jednym miejscu - dodał. - Niezależnie od tego jak źle jest to znajdujesz pozytywy sytuacji - wzruszył ramionami. - Może nie zdaje sobie wtedy sprawy z tego, że to nie jest to bezpieczne miejsce... a może nie chce zdawać sobie z tego sprawy - wzruszył ramionami. - Wiesz nie potępiam ludzi, którzy czasem musieli zabić kogoś w cudzej czy własnej obronie. Takie przypadki się zdarzają i nie uważam, że życie takich ludzi jest mniej ważne od takiego bezbronnego - przyznał szczerze. - Wszystko zależy od człowieka i od tego w którą strone pójdzie - stwierdził. - A to od wielu czynników wewnętrznych i zewnętrznych - uśmiechnął się lekko. - Hm... a ten ktoś kto urodził się niechciany... nie wiem Ori, myślę że ten ktoś i tak na początku jest związany ze swoimi rodzicami, nawet jak nie jest chciany. Próbuje im pokazać że się liczy, że istnieje... i może znajduje sobie innych ludzi - zauważył. - Jak już masz być narzędziem w ręku innych to myślę, że ten drugi ktoś może być dla ciebie ostoją. Pozorną bo pozorną, ale póki nie obudzisz się z tego snu... to myślisz że to jest to - spojrzał jej prosto w oczy. - Oj może nie tyle nie przydatna... bo przydaje się w walce na przykład, albo podczas opowiadania wielu historii czy po prostu - zacisnął mocno wargi. - Ale wolałbym coś co by mi pomogło pomóc innym. Coś bardziej przydatnego...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  140. Sato spojrzał jej prosto w oczy i przytrzymał jej kciuk przy swoim podbródku przez chwilę, by po niej odsunąć jej dłoń od siebie. Pokręcił lekko głową.
    - Nie - odparł szczerze. - Nie chciałbym znowu się rumienić - uśmiechnął się lekko. - Nie próbuj tego naprawiać, bo ja nie czuję się zepsuty przez brak rumieńców. Lubię w sobie tę cechę - poczochrał ją po włosach i przyciągnął do siebie, żeby ją przytulić. - Rumieńce są mi zbędne - powiedział jej jeszcze do ucha zanim odsunął się od niej i zabrał się za sprzątanie po kolacji. - To jakie plany na jutro masz? - zainteresował się chcąc rozmowę skierować na inne tory niż jego przeklęte rumieńce.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  141. - A widzisz... - podrapał się nieco po głowie. - Sam pochodzę z domu dziecka. Nie miałem rodziców, a ten dom nie był dobry, a mimo to miałem swoją bezpieczną ostoję, sam ją sobie stworzyłem - uśmiechnął się delikatnie. - Otoczyłem się ludźmi, których kocham do dzisiaj - pokiwał lekko głową. - Więc myślę, że każdy jest w stanie stworzyć swoją bezpieczną ostoję, ale ta może się zmieniać w przeciągu całego życia - mruknął. - Zgadzam sie z tobą, że strach to nie jest bezpieczna ostoja, ale fałsz... każdy z nas niekiedy trafia na fałszywe rzeczy - mruknął. - Fałsz nas otacza i póki z niego nie wyjdziemy możemy uważać to za bezpieczną ostoję - uśmiechnął się nieco krzywo. Przez moment umilkł zastanawiając się czy tak nie było z nim. W końcu las miał w sobie takie zakątki, które dawały mu niesamowitą satysfakcję, a jednocześnie przez pewien czas były fałszywe. Nie mniej potrafił i w nim odnaleźć taki bezpieczny kąt, bezpieczne miejsce. Samemu je sobie stworzyć. - Uważam, że historie potrafią pomóc ale one cóż uważam że nie mają aż tyle mocy co takie lecznicze sprawy - spojrzał jej prosto w oczy. - Choć mogą sporo namieszać - dorzucił. - Pomieszać w głowie - posłał jej nieco złośliwy uśmiech. - Wyciągnąć na wierzch najlepsze co mamy i zmienić w coś najgorszego - przybliżył do niej wózek i dotknął jej dłoni. - Mogą zniszczyć - mruknął. - I w tym są całkiem przydatne, jak i w usypianiu młodych ludzi - wyszczerzył się już nieco pogodniej, zabierając od niej swą dłoń i odsuwając się. 

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  142. - Nie masz mnie za co przepraszać. Nie gniewam się - zapewnił ją spokojnie zerkając na nią i unosząc jej brodę w górę by spojrzeć jej w oczy. - Daj spokój, to nie powód do takiego dołka - pociągnął ją za nosek i kiedy zastawiła mu drogę do zlewu, on zręcznie okręcił się wokół niej to z prawej to z lewej, by ostatecznie wyminąć ją na prawo. - Orianno, słońce ty moje, najpiękniejsza i najdelikatniejsza istoto tego świata... twoja fanaberia bardzo mi smakowała. Pozwól mi pomóc w sprzątaniu - zabrał się za zmywanie zanim zdążyła wnieść inne protesty.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  143. Satoru spojrzał po niej i pokręcił lekko głową.
    - Odpoczywam zmywając po posiłku - poinformował ją. - Orianno, przestań - popatrzył na nią spokojnie. - Nie sprawiłaś mi przykrości - dodał po krótkiej chwili i przymknął na moment oczy. - Napracowałaś się z przepyszną kolacją to ja po niej pozmywać - dorzucił swobodnie. - Naprawdę nie masz co się denerwować czy smucić. Wszystko jest w porządku - puścił do niej oczko, wracając do zmywania. - Pozmywam, a potem mi coś poczytasz - wyszczerzył się do niej. - Chętnie poodpoczywam na kanapie słuchając twojego głosu.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  144. Sato zaśmiał się cicho na to jej szybkie zapewnienie i pokiwał lekko głową.
    - Gotowanie może być przyjemnością i odpoczynkiem - zgodził się z nią, nawet nie protestując. - To ja zmywam, a ty mi doniesiesz resztę rzeczy ze stołu - puścił do niej oczko, po czym zabrał się już za zmywanie. - Hm... twoją ulubioną książkę - rzucił prosto z mostu. Chciał zobaczyć co takiego czyta Orianna, spróbować może nawet poznać coś nowego. Mathyrskie książki dalej były dla niego nowością.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  145. Sato przez chwilę milczał spokojnie kończąc zmywanie, po czym usiadł sobie swobodnie na kanapie. Podwinął nogi pod siebie obserwując ją uważnie. Pokręcił lekko głową.
    - Siadaj mi tu, ale już - ponaglił ją. - Nie jestem specjalnie zmęczony, a kanapa jest na tyle duża, że pomieści nas oboje - dorzucił jeszcze oddychając głęboko i przeciągając się przy tym lekko. - Ori, zdecydowanie brakuje ci pewności siebie - skomentował. - Czas nad nią popracować.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  146. Sato puknął ją palcem w czoło.
    - Nie przepraszaj - powtórzył jak zdart płyta i gdy zaczęła czytać, on ułożył się tak by głowa jego spoczęła na jej udach. Przymknął oczy słuchając jej głosu i słów, które wypowiadała. Historię wybrała dość ciekawą, choć może nawet trochę kontrowersyjną. Nie mniej skupił się głównie na jej głosie. Nie otwierał oczy nie chcąc jej peszyć. Orianna lubiła rumienić się nieziemsko.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  147. Ryu skinął głową.
    - No tak, ale kiedy jesteśmy nieświadomi to uznajemy to miejsce za bezpieczne. Później z perspektywy czasu możemy dojść do wniosku, że się myliliśmy - skomentował. - Więc z punktu widzenia takiego nieświadomego człowieka to będzie jego bezpieczna przystań - wyjaśnił. - A potem może jednak dojść do wniosku, że nie - mruknął jeszcze wzruszając ramionami. - Taki jestem dziwny w tych moich myślach - zaśmiał się lekko i upił jeszcze trochę jej ziółek. Roześmiał się jeszcze głośniej na tę jej groźbę i pokiwał głową. - Zacznę już dzisiaj - zasalutował jej. - Ale wiesz... wtedy ty sprawisz, że właśnie leczenie będzie taką naprawą duszy - pokazał jej język i wzruszył ramionami. - Przyjemne iluzje zostawiam dla dobrych ludzi.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  148. Sato spojrzał po niej, kiedy ta skończyła czytać.
    - Smutna historia - stwierdził cicho, patrząc jej prosto w oczy i przeciągając się, by usiąść gwałtownie. - Jutro drugi rozdział poproszę - rzucił jeszcze, po czym wstał z kanapy i zrobił kilka rozciągających ćwiczeń. - Mam propozycję nie do odrzucenia - wyszczerzył się do niej. - Na sen najlepsza jest przebieżka. Zwykle biegam rano i wieczorem. Może masz ochotę potruchtać ze mną? - zaproponował. - Zrobimy krótką trasę na pierwszy raz z przerwami - obiecał.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  149. - Bo wszystko zależy od sytuacji, najpierw trzeba się zmęczyć, a potem poprzytulać - puścił do niej oczko kiwając głową. - Spokojnie, będę truchtał powoli - zapewnił ją, bo przecież nie po to jej proponował, żeby teraz biegli osobno. Przecież to mijało się z celem. - Łohoho... ubierzesz spodnie? Będę mógł zobaczyć twe pociągające nóżki... nawet choćby trochę - zacmokał. - Od razu lepsza pora biegania - pokazał jej język.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  150. - To kwestia sporna - stwierdził. - Niekiedy lepiej jest żyć w nieświadomości. Wówczas czujemy się bezpiecznie, a kiedy świadomość nadejdzie, czar pryska i... - wzruszył ramionami. - ...wtedy przestajemy być bezpieczni. Nasze działania stają się niewygodne dla naszego otoczenia, nasze myśli i słowa kłują ich w uszy i oczy... czasem wiedza wcale nam nie pomaga. Co z tego, że robimy się świadomi, jeśli nie jesteśmy w stanie sami się z tego wyrwać? Myślę, że nie każdy jest w stanie sam się wyrwać. Do tego potrzeba często drugiej osoby - szepnął i podrapał się lekko po głowie. - Jak na to patrzymy? Hm... myślę że subiektywnie - spojrzał po niej. - Obiektywnie... nie wiem czy jestem w stanie spojrzeć obiektywnie, a może właśnie tak patrzę? Ty mi to powiedz - puścił do niej oczko i pokiwał głową. - Oj powoli zaczyna się, to prawda - zgodził się z nią wesoło. - Zacznę wyciągać złe rzeczy, żeby Twoje złote ręce i twoja medyczna pomoc okazała się wystarczającym ukojeniem dla duszy - powtórzył. - Ja - odpowiedział na jej kolejne pytanie i parsknął śmiechem. - Jeśli przymkniemy oczy na trupy na mym koncie to jest - dorzucił jeszcze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  151. - Ty mi powiesz, jak już przeżyjesz przebieżkę przed snem - uśmiechnął się do niej lekko i zaśmiał cicho widząc te jej rumieńce. - Do twarzy Ci, Pomidorku! - krzyknął za nią i gwiżdżąc sobie pod nosem poszedł tylko przebrać koszulę na coś znacznie mniej wyjściowego. Radośnie poczekał aż wróciła i zagwizdał z podziwem. - Fiu, fiu... powinnaś częściej ukazywać swe odziane w skórę nogi - poinformował ją poruszając przy tym zawadiacko brwiami. - Skoro gotowa to chodźmy - ruszył do drzwi i zatrzymał się tuż przed domostwem. - Na początek mała rozgrzewka - rzucił. - Nadgarstki hop, a teraz kosteczki to samo. Trzy przysiady, i z jednej nogi na drugą... rozciągamy... - wszystko co mówił to również pokazywał. - A na koniec kilka pajacyków - dokończył. - Czujesz się rozgrzana?

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  152. Emma zarumieniła się delikatnie i przytuliła mocno Oriannę do siebie.
    - Uhm... bo to nie jest proste, wcale a wcale... ale jak się w to nie wejdzie to się nie spróbuje... nawet...nawet jakby mieli serduszka złamać - bąknęła, odsuwając się od niej. - Ale jak Satoru złamie twoje to ja będę wiedziała, nawet jak nie powiesz i mu skopię te głupią dupę i pysk obiję - powiedziała zaraz. - Nie możesz spróbować z kimś innym? Czy to musi być Satoru? - westchnęła przeciągle. - Taki Gave jest wolny, albo... no Ryu jest wolny - podsunęła jej. - Na pewno któryś z nich jest równie atrakcyjny... matko czemu ty musisz iść w najbardziej dziwnego i skomplikowanego mężczyznę!

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  153. - Hm... interpretację zostawię tobie - rzucił śmiejąc się pod nosem, po czym zamrugał. - Ale czekaj... co mam się odwdzięczać? - zapytał. - Moje koślawe nogi ci pokazać? - uniósł wysoko brew. - Sama tego chciałaś - w jednej chwili tak jak stał zsunął z siebie spodnie i pomachał nimi nad głową, by zapozować jak prawdziwy model, konieczne z rączką na bioderku. Zrobił kilka seksownych min do tego i puścił do niej oko. - Wystarczy tego odwdzięczania się? - zainteresował się, zakładając portki z powrotem na dupsko i kiwając głową. - Jak najbardziej, Pomidorku. No to ruszamy! - klasnął w dłonie i ruszył tuż obok niej truchtając sobie spokojnie i prowadząc ją tym samym na klify.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  154. - Nie ma za co - Ryu uśmiechnął się do niej delikatnie, ale na tę "groźbę" nie wytrzymał. Wybuchnął gromkim śmiechem. - Powodzenia - puścił do niej oczko. - Będzie ci przy tym potrzebne, bo jak stanę na nogi to robię się nieuchwytny gdy chodzi o lekarzy - rzucił wciąż śmiejąc się radośnie. Aż otarł łzy z kącików oczu. Nie był pewien co miało na celu to pytanie, ale w połączeniu ze specyficznym uśmiechem przyprawiło go po prostu o dobry humor. - To ja ci dziękuję - zasalutował jej. - Za dobrze spędzony czas i doskonały humor - pokiwał głową, po czym wzruszył ramionami. - Czasem potrzeba trochę tej pewności siebie - szepnął.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  155. Emma spojrzała po niej uważnie.
    - Bo jesteś delikatną osóbką - powiedziała po prostu. - Uwielbiam to w tobie, tę twoją delikatność, to współczucie do innych i empatię - szepnęła. - Sprawdzaj sobie z nim co chcesz, ale jeśli wpadniesz po uszy, a on nie... a on cię wykorzysta... to twoje serduszko rozpadnie się na kawałki - zacisnęła mocno wargi. - I wtedy i dopiero wtedy... jeśli tak się stanie... to go stłukę - dodała za zaciętą miną. - Od tego mnie masz. Ty jesteś empatyczna, a ja... ja tego w sobie nie mam. Nie tak mocno jak ty - szepnęła. - Ja jestem kobietą czynów i pięści - zacisnęła mocno wargi. - Nie podrzucam ci nikogo tylko proponuję! - uniosła się trochę. - Proponuję inne opcje. Nie znasz... ale nie zaszkodzi poznać - zarumieniła się nieco i skinęła głową. - Mohe... Mohe nie wie czy chce próbować ze mną, więc na razie się przyjaźnimy - poinformowała ją. - Pewnie będzie jeszcze z wieloma kobietami.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  156. - Jasne, że należy. Jutro na śniadanie zrobię ci pomidorka, Pomidorku - puścił do niej oczko, śmiejąc się pod nosem. Pierwszą przerwę zrobił na samym szczycie klifów i złapał ją za nadgarstek by podprowadzić bliżej krawędzi. - Zaraz będzie cudowny zachód słońca - poinformował ją siadając na ziemi i ciągnąc ją razem ze sobą. - Serio... te zachody mają w sobie coś niesamowitego. Lubię tu przybiegać i je obserwować - przyznał jej.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  157. Sato dostosował swoje tempo biegu do Orianny. Dziś biegł dla towarzystwa a nie dla treningu. Od czasu do czasu zwalniał, kiedy zauważał, że dziewczyna tego potrzebuje. Kiedy usiedli obok siebie, przez chwilę się nie odzywał wpatrując w krajobraz rozpościerajacy się przed nimi.
    - Hm? - spojrzał po niej, kiedy uświadomił sobie że Orianna o coś go pyta. - Dość często... Średnio raz w tygodniu. Mam kilka tras biegowych. Zmieniam je sobie co by się nie przejadły - wyszczerzył się do niej. - A Ty? Chodzisz do Gębę tylko jedną trasą czy sobie je urozmaicasz?

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  158. - To zależy o czym mówimy - odparł szczerze. - Lubię urozmaicenia, ale nie wszędzie. Na przykład w ubiorze nie przepadam za zmianami. Mam swój styl i dobrze mi z nim. Ale jeśli chodzi o różne trasy czy jakieś szalone popołudnia to tak. Myślę że lubię zmiany. Raz domowo, raz w knajpie, innym razem na treningu czy jeszcze inaczej - wyjaśnił. - A ty? Lubisz zmiany? - zainteresował się. - Trochę chyba lubisz zważywszy na to jakie ostatnio poczyniłaś - poczochrał ją po włosach i skinął głową. Przymknął oczy ale zaraz jedno otworzył. - Tylko pospiesz się bo jestem bardzo niecierpliwym gościem - wyszczerzył się do niej ponownie zamykając oczy.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  159. - Hm, trudne pytania zadajesz. Nie, chyba nie nudzę się ludźmi, ale też zwykle to oni odchodzą pierwsi. Ciężko ze mną wytrzymać na dłuższą metę - uśmiechnął się do niej delikatnie, a potem czekał już na nieuniknione. Zdawał sobie sprawę z tego co chce zrobić Orianna i zanim go pocałowała, ułożył dwa palce na jej wargach, zatrzymując ja przy tym. Nie otwierał oczu.
    - Pomidorku, jesteś pewna że tego chcesz? Nie jestem pewien czy jestem dobrym kandydatem do poważnego związku - szepnął. - Wolał bym cię nie zranić - dorzucił. Trzymał się szybkich numerków. Przygód na raz lub dwa, nie wiązał się na dłużej bo nie chciał by ktoś był zagrożony przez jego dzialalnosc. A Orianne szanował i chciał ją chronić.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  160. Sato nie odpowiedział już nic w tym temacie. Tak, odchodzili bo on trzymał ich na dystans. Nie mógł pozwolić sobie na ciepłe uczucia. Nie mógł pozwolić sobie na utratę kontroli nad sobą. Nie chciał jednak teraz tego rozdrabniać. Trzymał długo zamknięte oczy i oddychał spokojnie słuchając jej, ale kiedy się uniosła uniósł powieki by spojrzeć jej w oczy i zbliżyć się do niej. Popchnął ją łagodnie na ziemię i wpił się w jej usta zmieniając pozycję tak by wisieć nad nią okrakiem. Znów spojrzał w jej oczy muskając dłonią jej policzek, szyję i przesuwając nią powoli na dekolt.
    - Tu nie chodzi o to czy ja cię skrzywdzę, Pomidorku. Tylko o to czy chcę sobie pozwolić na skrzywdzenie cię - szepnął w jej usta. - Ja się nie zakochuję. Nie pozwalam sobie na to.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  161. Sato pokręcił lekko głową.
    - Nie jestem co do tego przekonany - powiedział cicho patrząc jej w oczy i muskając znów jej wargi. Dłoń zsunął jeszcze niżej delikatnie palcami zahaczając o jej ubranie. Wsunął je za dekolt i zaczął łagodnie pieścić jej pierś.
    - Orianno, jesteś niewinnym, delikatnym kwiatem, a ja potworem z krwi i kości - szepnął jej do ucha. - Jesteś pewna że tego chcesz? - zapytał jej raz jeszcze, czując się w duchu skonfliktowanym. Z jednej strony tego chciał, z drugiej nie. Czuł że jeśli ją weźmie to ta straci do siebie cały szacunek. Będzie taka jak każda inna. Szybki numerek i po sprawie. Będzie musiał zniknąć. Przesunął ustami po jej szczęce i ucałował jej uszko, by zjechać wargami na jej szyję. Zostawił tam pokaźnego rozmiaru malinkę.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  162. - Ale z ciebie egoistką - spojrzał po niej unosząc lekko brwi w górę i na moment przestając słodkich gestów i miłosnych uniesień. - A pomyślałaś w tym wszystkim o mnie? - zapytał jej wyciągając dłoń z jej bluzki i powoli zsuwając jej spodnie by z powrotem wypić się w jej usta. - Może to ja boje się o siebie? Może nie chce cię tracić - rzucił głucho przygryzajac jej uszko. Kiedy dloń wsuwala się w jej bieliznę by masować jej brzoskwinkę. - Pomidorciu, może i jesteś okrutna... Ale to nie zmienia faktu że jesteś równie delikatna co okrutna - dmuchnął w jej grzywkę aby zająć się jej dekoltem. Całował jej szyję, starając się nie zostawić ani jednego miejsca wolnego.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  163. Widząc jej łzy na moment zatrzymał się. Właśnie o tym mówił. Sprawiał jej przykrość czy chciała się do tego przyznać czy też nie. Sprawiał dużą przykrość. Zlizał jej łzy z policzków muskając je zaraz ustami, kiedy jego palce masowały jej kobiecość.
    - Tylko potem nie marudź. Ostrzegałem. Wchodzisz w to na własną odpowiedzialność - szepnął jej do ucha, przy okazji wsuwając dwa palce w jej szparkę i delikatnie ją rozciagajac. Oczywiście że miał na nią ochotę. Kto by nie miał? Była piękna, delikatna i nieskalana. Słuchała i chciała być wysłuchiwana a on wiedział że nie jest dla niej odpowiednim partnerem. Dla żadnej nie był. Ucałował jej usta, mocno, wypijając się w jej wargi. Smakowała niesamowicie. Zawracała w głowie.
    - Orianno, zapytam raz jeszcze... Jesteś pewna? - szepnął znów patrząc w jej oczy.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  164. Sato pokręcił lekko głową.
    - Dziś może nie, ale później? - uśmiechnął się do niej słabo. Wątpił, że rzeczywiście jej nie zrani. Jednak podobało mu się to co się z nią działp pod wpływem jego pieszczot i dotyku. Oddychała szybciej. Czuł jaka mokra jest. Znów złączył ich usta razem ze sobą. Przytulił ją przy tym mocno, zanim ostatecznie zsunął z niej spodnie oraz jej bieliznę. Na moment wysunął z niej palce by zbliżyć usta do jej ociekającej szparki. Czuł że nie jest jeszcze gotowa na więcej o chciał najpierw dać jej przyjemność a potem dopiero skonsumować. Zaczął więc pieścić ją językiem.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  165. Sato popatrzył po niej z powątpiewaniem i pokręcił głową.
    - Oj Pomidorku, mnie nie tak łatwo zranić - uśmiechnął się do niej zawadiacko. Zbyt dużo przeżył i zbyt wiele miał na sumieniu by można go było od tak zranić. Prędzej sam siebie ranił niż pozwalał komukolwiek to robić. Uśmiechnął się lekko kiedy przyciągnęła go swymi nogami. Wsunął język jeszcze głębiej. Pracował tak przez chwilę, po czym sam sięgnął do swych spodni by wyciągnąć swego nabrzmiałego członka. Co zrobić. Ciągnęło go do niej. Chciał jej. Pragnął ją skonsumować.
    - Mogę? - zapytał jej spoglądając w jej oczy. - Postaram się być delikatny - dodał cicho.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  166. Bądź sobą. Zadźwięczało mu w uszach. Nie był pewien czy jeszcze potrafił to robić. Bo co znaczyło bycie sobą? Czy kiedykolwiek sobą był? Kim był? Ciężko to było stwierdzić. Wiedział tylko jedno, gdyby faktycznie miał przy niej być sobą...nie uniosłaby tego. Przynajmniej nie teraz, kiedy ewidentnie odczuwała to uniesienie po raz pierwszy. Wpił się w jej usta i nakierował swojego członka na jej szparkę.
    - Będę ostrożny -zaznaczył powoli zanurzając się w jej wnętrzu. Powoli odczuwając tę jej wąska przestrzeń. Otulała go w całości. Przyprawiała o dreszcze przyjemności. Zamruczał w jej usta i pchnął nieco mocniej. Zatrzymując się jednak w jej wnętrzu zanim ruszył. Obserwował ją. Całował. Ścierał łzy i czekał. Czekał aż się przyzwyczai. To miała być jej decyzja. Jej czas. Jej moment, ale była taka ciasna. Taka przyjemna. Zamruczał raz jeszcze wprost do jej uszka.
    - Powiedz kiedy będziesz gotowa - sapnął.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  167. Wiła się pod jego dotykiem aż miło. Świetnie było patrzeć na nią w takim stanie. Aż mu się gorąco robiło. Odkrywała świat seksu wraz z nim. Odkrywała go po swojemu. Swoimi wszystkimi zmysłami, a on nie był pewien czy chce żeby to robiła tak szybko. Toteż gdy usłyszał że jest gotowa, uśmiechnął się do niej zawadiacko i pchnął. Na początku robił krótkie, lekkie ruchy starając się wciąż nieco ja przyzwyczaić, ale gdy jej oddech znacząco przyspieszył, przestał się bawić. Jego własna przyjemność stała się równie ważna co jej. Zaczął wchodzić w nią mocno i gwałtownie, stopniowo zwiększając tempo. Oddychał coraz szybciej jednocześnie całując ją raz za razem.
    - Mhm... Jesteś taka słodka - szepnął jej do ucha. - Taka ciasna, mhm...

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  168. Emma objęła ją ramieniem i zaczęła ją targać po włosach.
    - Nie zrobisz - poinformowała ją. - Bo od takich akcji jestem ja - wyszczerzyła się do niej. - Ty mi nie odbieraj podium na tym polu. Przepraszam bardzo, ja w leki ci nie wchodzę. Możesz mu dosypać czegoś do drinka czy do wody, żeby potem trzy dni miał rozwolnienie, ale nie kop go ani nie tłucz... bo to jest moja domena. Ja tam nie umiem w te wszystkie leki, a nimi też przecież możesz nieźle życie uprzykrzyć - poruszała zabawnie brwiami i znów ją poczochrała. Westchnęła ciężko kiedy dziewczyna stwierdziła, że nie potrzebuje żadnych innych opcji. - Mhm... ale przecież warto poznać inne zanim wejdzie się w to szemrane - bąknęła. - I zanim powiesz, że ja ich też mogę brać... - pokręciła głową. - ...z jednym próbowałam, a drugi... no nasze charaktery kompletnie do siebie nie pasują.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  169. Zamruczał z przyjemności, gdy ugryzła go w szyję. Absolutnie mu to nie przeszkadzało. Mało tego przyspieszył jeszcze swe ruchy, czując niesamowitą błogość w jej wnętrzu. Oddychał coraz szybciej z każdą mijającą chwilą. Jedną dłonią ściskał jej piersi, raz za razem. Raz jedną a raz drugą, pieszcząc jej sutki przy tym. Nie przerywał również morza pocałunków. Polizał ją po szyi, sunąc językiem aż do dekoltu. Jej słodki głos i to jęczenie było melodią dla jego uszu. Puścił do niej oczko słysząc swe łamane imię i musnął lekko jej wargi.
    - Dojdź dla mnie - szepnął. - Oddaj się przyjemności. Pozwól sobie na upust - sapnął w jej usta i pchnął biodrami porządnie. Aż sam przy tym zadrżał. Zacisnął mocno wargi i ponowił ruch. Raz za razem wbijając się jeszcze głębiej.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  170. Czując jej przerażenie delikatnie pogłaskał ją po policzkach i zerknął w jej oczy.
    - To normalne... normalne - szepnął. - Dojdź dla mnie - powtórzył i gdy wygięła swe plecy w łuk, złapał ją mocniej, przyciągając do siebie, tak że siedziała na nim. Balansował biodrami cały czas ją penetrując. Spoglądał w jej oczy i całował. Muskał skórę raz po raz i wtedy, wreszcie nadeszła ta chwila. Poczuł jak jej soki zalewają go całego. Wówczas wystarczyło jeszcze kilka pchnięć by i on skończył. Skończył wprost w niej. Położył się wówczas z nią na ziemi i objął ją ramionami, głaszcząc po głowie delikatnie. Sapał i dyszał ciężko, więc i normował swój oddech powoli, nie puszczał jej jednak z objęć.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  171. - Większość mężczyzn jest zajęta, a i kto powiedział, że mnie do Argarczyków ciągnie? - spojrzała po niej i pokręciła głową. - Nie, nie do końca się z tobą zgadzam. Uważam że owszem, dobrze się uczy doświadczając, ale czasem warto odpuścić jeśli wszystkie znaki mówią ci że lepiej w to nie wchodzić. Satoru jest... no po prostu nie jest dobrą partią. Przynajmniej nie na początek - odsunęła się od niej. - Nie będę cię do tego namawiała, ale ja nie popieram tego - rzuciła krótko. - Bo no po prostu wiem, że on po prostu się bawi. Jeśli zabawa ci odpowiada, to jasne, ale jak masz się zakochiwać... to lepiej odpuść od razu.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  172. Emma spojrzała po niej z powątpiewaniem.
    - A ja ci powiedziałam, że wzięłam pod uwagę parę opcji - zauważyła spokojnie. - Wzięłam pod uwagę, w przeciwieństwie do ciebie. Tak jak mówisz, w tym mieście jest wielu innych mężczyzn - spojrzała po niej i westchnęła ciężko. - Ja cię po prostu ostrzegam. On nie jest wart twojej uwagi. Wykorzysta cię i zrani, a pierwszy raz... powinien być z kimś kogo kochasz - zacisnęła mocno pięści.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  173. On sam nie odzywał się w tej chwili w ogóle. Po prostu trzymał ją w ramionach, obserwując niebo. Trudno było cokolwiek powiedzieć. Nie był pewien czy cokolwiek teraz można było jej powiedzieć. Zwłaszcza, że i ona nie wiedziała co zrobić. Ostatecznie po dłuższej chwili, po prostu się ubrał i usiadł spokojnie, wypuszczając ją ze swych objęć.
    - To co? - zerknął na nią. - Chyba czas najwyższy się umyć - stwierdził i z nienacka wziął ją na ręce, a potem zrobił rozbieg i skoczył wraz z nią z klifów wprost w morskie fale.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  174. - Nie musisz zostawać jego żoną, żeby złamał ci serce - poinformowała ją spokojnie i pokręciła głową. - Nie mam go za złego człowieka. Mam go za szemranego człowieka. Takiego co to robi różne dziwne rzeczy, typ który robi wszystko pod swoje własne korzyści - zacisnęła mocno wargi. - Robi sobie jaja non stop, piękne słówka mówi, a ostatecznie i tak kopnie w dupę i pójdzie w pizdu - wyjaśniła patrząc jej prosto w oczy. - Nawet nie wiesz czym on się zajmuje - jęknęła przeciągle. - Po prostu uważam, że na pierwszy raz to nie powinien być on! - bąknęła.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  175. Nie odpowiedział jej na to pytanie, a na drugie puścił do niej oczko. Jemu to absolutnie nie przeszkadzało. Sam wynurzył się z wody chwilę po niej i położył na wodzie dryfując.
    - Niska jest na to szansa - poinformował ją. - Raczej się nie przeziębię. To nie moje pierwsze rodeo w ciuchach - zerknął na nią uśmiechając się do niej lekko. Woda łagodziła trochę ból i miał szczerą nadzieję, że pomoże to jej się zregenerować.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  176. Sato zerknął na nią i odetchnął głęboko. 
    - To się zobaczy - poklepał ją po dłoni, którą ta muskała jego policzek. - Zobaczymy, ale wątpie żebym ci się teraz rozłożył na łopatki - skomentował spokojnie spoglądając w jej oczy. - Złego licho nie bierze - dodał znów na moment się zanurzając. Nabrał nieco wody w usta by przy wynurzeniu wydmuchać ją wprost na Oriannę. - Przestań się tak martwić - puścił do niej oczko. 

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  177. Sato pokręcił lekko głową.
    - Nie rzucam obietnicami na prawo i lewo, Ori - odparł z łagodnym uśmiechem. - Bo obietnice są po to by ich dotrzymywać a nie łamać, a ja... w tym wypadku nie wiem czy jej bym nie złamał - wzruszył ramionami. - W takim razie mówię zobaczymy - powtórzył swobodnie. - Nie zabraniam ci się o mnie martwić - dorzucił. - Po prostu nie wierzę w to, że zachoruję - dokończył.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  178. Satoru popatrzył po niej poważnie i wzruszył ramionami.
    - Różne są wyroki boskie - uśmiechnął się do niej szerokie. - Przecież każdy czasem jest uparciuchem, który nie chce żadnej pomocy, a ja... jako że sam potrafię trochę leczyć tym bardziej takim uparciuchem jestem - przymknął oczy, gdy ucałowała lekko jego policzek. - Ori... nie powinnaś mi tak ufać - powiedział poważnie. - Nie jestem godny zaufania.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  179. - Ty mnie możesz oceniać jak tylko chcesz, ale ja oceniam siebie w taki a nie inny sposób i to się nie zmieni - odparł spokojnie powoli wychodząc z wody. - Przyniosę ci ubrania - rzucił zaraz, co by nie musiała nagusieńka lecieć z powrotem na klif. Jeszcze tego brakowało by ktoś ją zobaczył i chętkę sobie na nią zrobił. Oj do tego dopuścić nie mógł. - Przyniosę ci je i pójdziemy z powrotem do domu - dodał zaraz.

    Sato.

    OdpowiedzUsuń
  180. Wyprawa do Azylu ruszyła dwa dni temu, a on nagle posiadł wiele czasu do zabicia. I o ile chodził do Meliodasa i do Yensena zawracać im tyłki co do ćwiczeń, to nie samymi ćwiczeniami człowiek żył. Dlatego też kiedy zdołał podlać kwiatki u Darcy, ruszył do miasta, gdzie kupił gumijagodowe ciasto i wraz z nim skierował swe kroki do mieszkania Orianny. W końcu nie tak dawno temu zapraszała go na herbatę. Trzeba było wreszcie z zaproszenia skorzystać. Wyszczerzył się do niej, kiedy tylko otworzyła drzwi.
    - Cześć - przywitał się z nią. - Przynoszę ze sobą dar w postaci ciasta, ale brakuje mi do niego herbaty. Znajdzie się jakaś? - zapytał jej z uśmiechem na twarzy. - Masz chwilę czasu?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  181. Satoru wzruszył ramionami.
    - Co nie oznacza, że jestem dobrym człowiekiem, Orianno - odparł tylko. - Widzisz mnie tylko z jednej strony, z tej, z której chcę ci się pokazywać - poinformował ją. - A to tylko część mojej osoby - dorzucił i kiedy nie odnalazł jej ciuchów westchnął ciężko i zawrócił obserwując jak przygląda się kwiatkom. - Twoje ciuchy, seksowne zresztą, gdzieś się ulotniły - poinformował ją, zsuwając z siebie swą mokrą koszulę. - Proszę, ubierz ją. Wiem, że jest mokra, ale... no przecież nie będziesz naga do domu wracała - uśmiechnął się do niej delikatnie.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  182. Chłopak pokiwał lekko głową i wszedł za nią do kuchni. Przez moment chodził od słoiczka do słoiczka, wąchając ich zawartości, by ostatecznie stanęło na najbardziej cytrusowej herbatce. Podsunął jej słoiczek.
    - Co tam zmieszałaś? - zainteresował się. - Pachnie obłędnie - przyznał szczerze, skupiając się głównie na dziewczynie. - Ale na pewno ci nie przeszkadzam tak? Bo mogę przyjść później - zapewnił ją zaraz. - Ostatnio mam aż za dużo wolnego czasu - przyznał, opierając się nieco o blat stołu. - A no i właśnie... trochę boli mnie kość jak za długo się poruszam na nogach, co jest dość upierdliwe. Mogłabyś przy okazji zerknąć? - zaproponował. - Wiem, wiem... odpoczynek, ale w obecnych czasach wątpię bym miał czas na dłuższe odpoczynki - skomentował.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  183. Na to nie mógł jej odpowiedzieć. Przynajmniej nie teraz. Nie chciał by poznawała go całego. Nie chciał przed nią pokazywać swojego drugiego oblicza. Nie sądził by była w stanie to znieść, a widząc zawód w jej oczach sam poczułby się zraniony. Musiał stawiać na swoje kruche ego czasami. Nie skomentował więc już tego, pozostawiając jej słowa niczym złowieszczą wróżbę. Kiedy powrócił z ubraniami uśmiechnął się zawadiacko.
    - Nie przepraszaj, mam ich jeszcze z tuzin - zapewnił i parsknął śmiechem. - Jakie praktycznie nago? - zerknął po niej i poklepał się po biodrach. - Najważniejsze jest zakryte, a swą klatą przyciągnę wzrok tuzina panienek - rzucił śmiejąc się pod nosem i klepiąc ją jednorazowo po ledwie zakrytym tyłeczku. - Chodźmy do domu - rzucił lekko.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  184. - To są dumne ślady po cudownym uniesieniu, Pomidorku - zaśmiał się. - Popatrz na siebie, mokry, rozwiany włos. Prześwitujące przez koszulę piersi... wyraźny brak bilizny - oblizał lekko wargi. - Z nas dwojga, ty wyglądasz znacznie bardziej znacząco - poruszał zabawnie brwiami i gwiżdżąc wesoło zaczął ją spokojnie prowadzić  w stronę domu, raz po raz lekko dotykając jej pośladków przez bluzkę i ściskając to jeden a to drugi, kiedy akurat ktoś pojawiał się na horyzoncie. Ot tak, żeby zobaczyć jak Orianna na coś takiego zareaguje. Po prostu nie mógł się powstrzymać. - Ciepłej herbaty? - spojrzał po niej. - Zdecydowanie wolałbym lemoniadę - skomentował. - Lemoniadę pozwolę sobie zrobić - wyszczerzył się do niej. - Na herbatę nie bardzo mam ochotę.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  185. - Przyrzekam solennie, że nie wygryzę cię z biznesu, a herbatkę zostawię sobie dla własnego użytku. Nie planuję takowej sprzedawać, ale jeśli ty o czymś takim marzysz... to może zapoznam cię z Klarą? - zaproponował. - Ona marzy o otworzeniu swojej własnej gospody, gdzieś w przyszłości... mogłybyście nawiązać współpracę - uśmiechnął się delikatnie, siadając przy stole kiedy ta go tam poprowadziła. - Mhm ściągnąłem pod okiem Febe - zapewnił ją spokojnie. - Ona się tym zajmuję, ale skoro już jestem u ciebie to pomyślałem że mogę i ciebie zapytać - stwierdził, bo choć nie znosił sposobu opieki Orianny to w tym wypadku nie sądził że go specjalnie mocno zmęczy.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  186. Sato z kolei wygwizdywał sobie tylko znaną melodię kiedy tak maszerowali i salutował napotkanym ludziom, bo czemu by nie. Widząc, że Orianna wcale nie ma takiej reakcji jaką zakładał i nie daje mu w pysk, zaprzestał dotykania jej pośladków. Ta dziewczyna po prostu nie znała granic, a on akurat nie chciał jej wprowadzać w fałszywe braki granic. Najlepiej by było, gdyby nauczyła się szacunku do swojej osoby i ciała, ale jak niby miał to zrobić? Zacisnął mocno wargi i po prostu nie przyspieszył kroku kiedy ona to zrobiła. Wszedł do domu chwilę po niej i poszedł się przebrać, a będąc już w wygodnych, ciemnych, powyciąganych dresach, usiadł na krześle przy stole, jedną nogę stawiając na nim by oprzeć brodę na swoim kolanie.
    - Orianno, czy ty wiesz co to jest szacunek do samego siebie? Masz ten szacunek do siebie?

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  187. Ryu pokiwał głową. Jasne, zaufanie to była podstawa, ale być może do tego czasu sam wyłapie jaką mieszankę zrobiła, po prostu pijąc herbatkę co jakiś czas. Uśmiechnął się do swych myśli i pokiwał głową.
    - Jasne, że nie jest to taki zły pomysł. Ważne aby biznes się kręcił, a najlepiej się zaczyna kręcić jak występuje to tu to tam... takie gospody wykupujące od ciebie herbatki to dobra sprawa na początek - zauważył. - Możesz zacząć od Klary, a potem poszerzać swą działalność jeśli wszystko pójdzie dobrze - uśmiechnął się do niej i pokiwał głową. - Biorę... - odparł szczerze i wymienił jej co dokładnie bierze i na co zwraca uwagę. - Po prostu zbliża się wojna i trochę lipa jest, że mam ograniczoną mobilność...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  188. Pokiwał lekko głową. Domyślał się, że w danym momencie ciężko będzie o rozkręcanie biznesu, ale warto było zachować sobie pomysły na przyszłość.
    - Teraz to możesz chociażby próbować poić rannych swoimi herbatkami, może takimi ulepszonymi z jakimiś środkami przeciwbólowymi. O na przykład skrzeloziele - zaproponował. - Smaku nie ma praktycznie w ogóle a nieźle radzi sobie z bólem. Można dodać do herbatki i zobaczyć jak to zadziała - zaproponował swobodnie, po czym znów skinął głową i podrapał się po niej zaraz. - A jakie są skutki uboczne takiej soli? - zainteresował się. Zanim wejdzie w ten sposób to wolał się rozeznać z takimi sprawami.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  189. - To, że to niestosowne pozwalać by facet traktował cię jak maszynkę do seksu. Pokazywał swoją wyższość ściskając twoje pośladki czy coś w drodze powrotnej - popatrzył po niej stukając palcami o blat stołu. - A ty teraz mówisz, że wolałabyś nie być tak dotykana, a tam nie zaprotestowałaś ani razu - zerknął po niej. - Ty mi tam powinnaś w twarz zasadzić albo obrazę majestatu zrobić. Cokolwiek... a nie... - mruknął. - Wiem, że tutaj w Mathyr, to facet ma większą władzę ale... - pokręcił lekko głową. - Nie podoba mi się to, że ty jako kobieta nie robisz nic. Poddajesz się temu co sobie taki wymyśli - wyjaśnił. 

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  190. - Nie musiałabyś się wiercić. Wystarczyło na mnie nakrzyczeć - zauważył tylko, odbierając od niej szklankę i upijając całkiem pokaźny łyk lemoniady. - Pyszna - poinformował ją. - Wystarczyło spróbować - dodał. - Dlaczego zaraz zakładasz, że musiałabyś się wyrywać i wiercić? Zrobiłem coś co sprawia, że takie wrażenie przeze mnie otrzymujesz? - zainteresował się.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  191. - Gdybym o nich wiedział i wyraził na to zgodę to dlaczego nie? - spojrzał po niej. - Przecież nie mówimy o tym, żeby ukrywać leki pod postacią herbatek, tylko może właśnie na odwrót... dorzucaniu herbatki do leku? Dla polepszenia smaku leku? Myślę, że część pacjentów byłaby ci za to wdzięczna - stwierdził spokojnie. Uniósł lekko brew. - Chcesz mi powiedzieć, że jak będę kąpał się przez miesiąc w garściach soli to urosnę? W sensie kości urosną a ja zdobędę nowy poziom wysokości? - spojrzał po niej unosząc lekko brew. - To od razu poproszę tuzin kilogramów soli - zatarł ręce oczywiście trochę sobie żartując, choć nie pogardziłby paroma centymetrami więcej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  192. - Są, ale zazwyczaj po prostu niesmaczne - powiedział. - Przynajmniej te na które ja się nadziałem - dodał zaraz nieco wyjaśniając swe słowa. Zasalutował jej na te podziękowania i pokłonił się przed nią. - Ależ nie ma za co. Zawsze do usług. Kłaniam się uniżenie - posłał w jej stronę delikatny uśmiech. Zagwizdał słuchając o orkach. - Ohoho... ale to by trzeba mimo wszystko sprawdzić jak to działa na Argarczyków, bo niby jesteśmy ludźmi a jednak coś jeszcze tam w sobie mamy. Rozstępy to niewielka cena za kilka centymetrów wzrostu - puścił do niej oczko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  193. - Zgoda, ale wówczas nie nazwiesz tego herbatką - rzucił swobodnie. - A twoje herbatki będą zawsze polepszały smak lekarstwa. Nie muszą też być na wszystko - zauważył swobodnie i klepnął ją lekko w plecy. - Cieszę się, że mogłem pomóc rozwijać swą pasję - wyszczerzył się do niej, kiedy dziewczyna tak entuzjastycznie zareagowała na te pomysły. Aż jej oczy się zaświeciły co miło było zaobserwować. Parsknął śmiechem na to podsumowanie. - Żartowałem sobie - poinformował ją uznając że już dość długo przeciągnął sprawę. - Mój wzrost mi się całkiem podoba i chociaż tak, chętnie podrósłbym te pięć centymetrów to i bez nich całkiem niezły ze mnie aparat - stwierdził lekko. - Będę soli używał zgodnie z ich prawidłowym przeznaczeniem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  194. Ryu uniósł wysoko brwi i pochylił się w stronę Orianny.- Czy ty właśnie zmarkotniałaś? Czy ty szukasz królików doświadczalnych? - zaccisnął mocno pięści. - Właśnie dlatego... właśnie dlatego nie przepadam za twoim leczeniem... bo nie wiem czy nie zaczniesz jakichś chorych doświadczeń - jęknął odsuwając się od niej. Upił znów herbatki i pociągnął nosem. - Teraz to ewidentnie jest mi smutno - poinformował ją. - Bardzo, barddzo mi przykro...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  195. - Poinformowałaś i nie naciskasz, to prawda - zgodził się z nią. - Ale szczęśliwa też nie jesteś - dodał jeszcze, po czym odetchnął głęboko. - Po prostu nie lubię lekarzy, którzy chcą nade mną eksperymentować. Miałem taki przypadek w poprzednim świecie. Lekarze zabierali mi krew garściami i specjalnie osłabiali organizm żebym nie mógł wyjść do domu... jestem na tym punkcie trochę uprzedzony - spojrzał jej prosto w oczy.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  196. Emma spojrzała po Oriannie i pokiwała głową.
    - Mam taką nadzieję - szepnęła. - Ale jeśli byś chciała... to zabezpiecz się, bo uhm... ja tego nie zrobiłam i widzisz już drżę... - wymamrotała. - Jakoś te chłopy mają straszne te swoje plemniki... ciągle zapładniają - wzdrygnęła się. - O ale to warto nauczyć się uwodzić - pokiwała głową. - Ale to nie ode mnie, bo ja to jestem kiepska w te sprawy...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  197. - Nie powiedziałbym, że masz złą naturę... powiedziałbym że uhm no trochę źle się do tego zabierasz - stwierdził spokojnie. - Bo może gdybyś tak na spokojnie powiedziała jaki eksperyment cię interesuje, co chciałabyś odkryć i jakie są skutki uboczne lub też te dobre... a także jakie zabezpieczenia by nic się nikomu nie stało, lub żeby zminimalizować straty byś wzięła...to może znalazłabyś chętnych - stwierdził spokojnie. - Mówię "może", bo niektóre eksperymenty mogą nie być bezpieczne... jak w przypadku tej soli, podałaś przykład orków, którym kości rosły w bok... wiesz szczerze to nie chciałbym żeby mi też takie urosły - uśmiechnął się krzywo. - To by wyglądało komicznie dopiero - stwierdził lekkim tonem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  198. Emma zarumieniła się mocno.
    - Nie, ja nie planowałam - bąknęła. - To po prostu wyszło... tak sobie rozmawialiśmy i rozmawialiśmy i nagle zaczęliśmy się całować i tak wyszło - szepnęła czerwona jak pomidor. Całkowicie. Pokręciła lekko głową kiedy padło pytanie o uwodzenie. - Bo rzucam tekstami jak jakaś niedorozwinięta - jęknęła. - No wiesz nie że masz śliczne oczy, tylko na przykład twój penis jest jak cudownie wielka pała... - schowała twarz w dłoniach i niemal zapadła się ze wstydu. - Toż to porażka... uwodzenia to od ciebie mogę się uczyć. Od każdego właściwie... ale na przykład Klara nie chce mnie nauczyć...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  199. - Oczywiście, że nie wszystkie skutki uboczne da się przewidzieć, ale część tak - uśmiechnął się do niej. - I warto ostrzegać swoich chętnych przed nimi, żeby potem nie było pretensji - zauważył swobodnie i pokiwał głową, marszcząc przy tym lekko brwi. - Ale to... co? To by mnie nie bolało, że nagle w bok rośnie? No bo wyobraź sobie że moja kość zaczyna rosnąć w bok to wyobrażam sobie, że naciąga mi skórę w bok i zniekształca kształt mojej ręki czy nogi, czy gdzie tam by rosła - zauważył spokojnie. - Myślę, że po jakimś czasie stało by się to widoczne gołym okiem... - podrapał się po głowie i skrzywił. - Ale ja tam się nie znam, głupoty pewnie gadam - mruknął jeszcze i skinął głową na kolejne podsumowanie. - Ale dlaczego ta ciekawość ma być wadą? To jest i wada i zaleta. Twoją wadę można potraktować jako zaletę, bo dzięki niej możesz uzyskać świetne efekty w związku z lekami na różnego rodzaju choroby - uśmiechnął się delikatnie. - Ale tak, warto mieć to na uwadze i jednak gdzieś tam swoją ciekawość kontrolować.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  200. Satoru uniósł lekko brwi nie dowierzając tego co słyszał. Pokręcił lekko głową i z wielkim westchnieniem oparł czoło o blat stołu.
    - Aaaa - jęknął głośno. - No jasne... jasne że dlatego właśnie ściskałem twoje pośladki - pokręcił głową z niedowierzaniem. - Nic innego nie miałem na myśli... nic a nic - burknął wzdychając po raz kolejny. - Ori... proszę cię, żebyś szanowała siebie bardziej. Tylko tyle - wymamrotał. - Nie możesz tak pozwalać komuś podejmować za siebie decyzję... twoje ciało, twoja dusza, twój organizm... ty za to wszystko odpowiadasz, ty się tym powinnaś opiekować - popatrzył po niej poważnie. - Ty, bo później w głowie zrodzi się totalny chaos... większy niż dotychczas... chaos którego możesz już nie opanować.

    Sato

    OdpowiedzUsuń

^