Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

You said I was a piece of art

I felt like dead flowers in a vase
Which somebody forgot to throw away
Still standing here on public display
All wilted and decayed

Orianna Wiśniowiecka
nadworny uzdrowiciel i alchemik | wysoko urodzona hybryda | Polsza | | 170cm | 23 lata - 04.12 |
Szlachcianka, córka jednego z najpotężniejszych lordów Polszy o czarnych jak smoła paznokciach i pustych oczach, w których nigdy nie można dostrzec sprzeciwu. Od urodzenia skazana na polszańską indoktrynację, gdy matka umarła przy porodzie, uznana dla wygody, chociaż powinna być bękartem. Ptaszek zamknięty w złotej klatce. To wszystko było dla jej dobra, oczywiście, że kochał jej matkę, inaczej przecież by się nie narodziła, to Fjelldod skazało zakazaną miłość na straty, wszyscy poza granicami są źli, zepsuci, okrutni. Wszyscy marzą tylko o jednym. Wszyscy chcą ją spalić za to jaka się urodziła, wszyscy poza rodziną i królem. Nigdy nie zadawała zbędnych pytań, uczyła się ze starych ksiąg, od najmłodszych lat uczona propagandy, okłamywana, aby wiernie służyć bez słowa większemu dobru. Sprzedana w zamian za kolejne zaszczyty największemu okrutnikowi jaki chodzi po tej ziemi, wierząc że robi coś dobrego. Słucha i nie zadaje pytań, patrzy pustym wzrokiem po wszystkich, okazując ślepe uwielbienie ojcu, braciom i Perunowi. Na wpół żywa, na wpół martwa w każdym znaczeniu, nigdy nie zaznała wolności, nigdy nie miała własnego zdania. Niczego nie szuka, na nic nie czeka, biernie egzystuje każdego dnia, ślepa na prawdziwe zagrożenia. Złamana zanim w ogóle zdążyła wykuć własne przeznaczenie. Spełnia fanaberie katów, nie zdając sobie sprawy, iż dla tych, których darzy prawdziwą, szczerą miłością jest tylko narzędziem.

POWIĄZANIA/DODATKOWE


________________________________
cytat i tytuł: Blackbriar - Beautiful Delirium
zapraszam do wątkowania! :)

81 komentarzy:

  1. Liczyła dni od poprzedniego cyklu miesiączkowego. Liczyła kilkakrotnie, chcąc mieć stuprocentową pewność, że jednak się nie pomyliła. Szlag by to. Ten nie nadchodził. Nie chciał nadejść. Serce jej zamarło. Czyżby...? Czyżby nosiła pod sercem dziecko tego brutala? To nie mogło się wydarzyć. Nie mogło wyjść na jaw, ale musiała mieć pewność co do tego. Stuprocentową. Udała się więc do jedynej osoby, która w tej chwili mogła ją zbadać. Nie dbała o to czy wyda ją Perunowi czy nie. W tej kwestii mogła zadecydować sama, a ona nie chciała dziecka. Zdecydowanie go nie chciała. Nie mogła go urodzić. Pół Argarczyk i pół Mathyrczyk... Perun byłby pijany z radości, gdyby mógł wykorzystać swoje własne dziecko do pieprzonych celów. Nie, nie mogła mu na to pozwolić.
    Zapukała do jej komnaty i weszła do środka.
    - Witaj - posłała dziewczynie słaby uśmiech, podchodząc do okna i wyglądając przez nie. Zastanawiała się czy powinna jej cokolwiek mówić. Biła się z myślami, rozważała wszelkie za i przeciw. W najgorszym wypadku Perun poprawi swoje... ewentualnie zamknie ją w lochu, nie pozwalając na żadne ruchy. Czuła, że jednak by się jej nie pozbył. Mimo wszystko miała nadzieję, że Orianna zachowa to co teraz powie dla siebie.
    - Mogę zająć ci chwilę? - zapytała, skubiąc nerwowo koniuszek własnej koszuli. - Jak ci mija dzień? - zagadnęła trochę nieporadnie.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  2. Popijał sobie coś co miało przypominać kawę w popularnym miejscu w samym sercu Polszy. Przysiadł tu w samo południe, bo to wtedy zazwyczaj Polszanki z długimi jęzorami wychodziły z nowymi ploteczkami. Czasem dało się tu wyłowić sporo informacji. Sączył spokojnie czarną rurę, gdy jego oczom ukazała się białowłosa piękność o pustych oczach. Przyglądał się jej uważnie, widząc również poruszenie wśród innych pań. Ciekawa istota. Podniósł się ze swojego miejsca i uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
    - Panienka się dosiądzie. Drugie krzesło jest wolne, a stolika wystarczy dla nas obojga - stwierdził krótko. - Tylko nie polecam czarnej lury... - wskazał na swój kubek i zrobił minę zbitego kota. - Straszliwy niewypał...

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  3. Spojrzał na swoją kawę, kiedy się do niej odniosła i opadł na swoje miejsce jakby pokonany. Nosz gdyby wcześniej o tym wiedział to nie traciłby tyle hajsu na coś tak mało przyjemnego w smaku.
    - Nie mogłaś wcześniej się tu przypałętać - jęknął żałośnie, opierając brodę o stół i wpatrując się w jej oczy swoimi własnymi patrzałkami. - Gdybym wcześniej wiedział o syropie lawendowym i miodem... - westchnął i zerknął gdzieś w bok na kobiety szepczące między sobą i zerkające na nich z ukosa. Wyprostował się automatycznie posyłając im szelmowski uśmiech. - A kwoki gdakają, gda, gda, gda - zrobił ramionami ruch skrzydeł i puścił w ich stronę oczko, a te automatycznie zajęły się swoimi sprawami wyraźnie speszone. - Jestem Satoru, a zaprosiłem cię bo wpadłaś mi w oko. Uznałem, że przyda ci się chwila odsapnięcia. Wydawałaś się potrzebować towarzystwa i... słodkiego zapomnienia. Mają tutaj naprawdę dobre ciacho. Jednak ja polecam różane babeczki z dodatkiem słonego karmelu. Palce lizać - poinformował ją.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  4. - I narazić się na plotki z ust tych kwok? - obrzucił ją rozbawionym spojrzeniem, po czym zrobił minę zbitego psa, uderzając lekko głową o blat stołu. - Byłem w patowej sytuacji... - wymamrotał ukradkiem tylko przyglądając się jej herbowi oraz temu pokazowi siły. Zapamiętał go i wrócił głową na blat stołu. - Naprawdę, te kobitki mnie tu dobijają - wyprostował się wreszcie i spojrzał jej prosto w oczy.
    - Moja mateczka miała niecodzienne poczucie humoru... wzięła Sa od Stanisłowawa, To od Tomasza i Ru od Radosława.... - pokiwał głową z miną znawcy. - A muszę tu dodać, że lubiła sobie popić, oj lubiła - zacmokał upijając łyk swojej lury. - Stąd moje niecodzienne imię - puścił do niej oczko. - I nie pytaj... nie wiem jak pojawiło się to "u"... chyba po prostu brzmiało jej lepiej niż "a" - dorzucił jeszcze. - Ale to musiałabyś dopytać mojej matuli, a ta niestety wącha już kwiatki od spodu. Zapiła się bidula... - zachlipał i wytarł koniuszki swych oczu z wyimaginowanych łez, po czym uśmiechnął się do niej lekko. - Ale dość tych ckliwych historyjek - pokręcił lekko głową i zaraz zachichotał.
    - Och panienko ma, nie sądziłem, że ty tak od razu chciałabyś przejść do konkretów - klasnął w dłonie. - Oczywiście, pójdę poprosić o twą rękę twego ojczulka szanownego, ale wyobraź sobie że postanowiłem najpierw poznać cię osobiście. Uważam, że bez tego nie ma co lecieć... bo co jeżeliż okazałabyś się zołzą wielgachną? - zrobił przerażoną minę i złapał się teatralnie za serducho, po czym udał że nie może nabrać oddechu kilka razy z rzędu. - Och co ja biedny bym wtedy począł, straszliwy mój los - zacmokał. Sam poprosił o drugą lurę tylko tym razem z syropem lawendowym i miodem oraz dwie różane babeczki.
    - Ja jednak nalegam - spojrzał na nią proszącymi ślepkami. - Posmakujesz tylko, bo uwierz mi na słowo... nie wiesz co tracisz. Tosz to niebo w gębie, rozpływa się od pierwszego gryzu, przenosi do niebiańskich krain - zachwycił się. - Jak ci nie zasmakuje, ja chętnie zjem i twoje. Ja stawiam - oświadczył z szelmowskim uśmiechem.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zamierzała jej przeszkadzać. Usiadła tylko na wolnym krześle i wpatrywała się w kwiaty, leżące tuż przed dziewczyną. Obserwowała jej pracę, to jak dobiera do siebie kolory, jak się zastanawia i próbuje. Milczała, nie mając pojęcia co mogłaby powiedzieć i czy to coś byłoby w ogóle mile widziane czy słyszane. Nie znała się na składaniu bukietów. Nie znała się na tym, więc po pierwsze nie była pewna jak długo jej to zajmie i po drugie... kolory które jej pokazywała mogły być tu uznawane za piękne. Dla niej ten bukiet wyglądał dość nijako.
    - Są w porządku - odpowiedziała krótko, przesuwając wzrok od kwiatów do Orianny. - Nie mają uroku, są bezbarwne, nijakie - dodała po chwili wahania. Nie zamierzała jej dobijać, ale nie leżało jej w geście by milczeć, gdy miała odmienne zdanie co Orianna. - Kolor, kolor ożywi ten bukiet - dodała jeszcze i przymknęła lekko oczy. - Często układasz bukiety?

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  6. - O to, to! - pokiwał głową wskazując na nią palcem. - Masz stuprocentową rację. Dokładnie tak - zaklaskał jej i nawet zrobił wiwat, gwiżdżąc na dwóch palcach, by wyszczerzyć się do "chamstwa i zawiści" i pokiwać im lekko ręką. - Tak trzymaj - uśmiechnął się do niej delikatnie, zaraz odchylając trochę na swym krześle. Pokręcił lekko głową słysząc o kościele w Slavit. Choćby mógł tam pozyskać całkiem nowe informacje to akurat co do tego miał jedną zasadę. Jego stopa nie przekraczała "świętego" domu dłużej niż to faktycznie było potrzebne. Oj nie, nie będzie się korzył przed bożkami Mathyrskimi ani żadnymi innymi.
    - To bardzo hojna oferta z twojej strony - zaczął jeszcze trochę pochlipując. - Ale już niemal udało mi się wszystko poukładać w głowie. Wolałbym nie rozgrzebywać tego od nowa - przyznał cicho. - No i... dobrze jest mi jak jest - zapewnił ją siląc się na delikatny uśmiech. Skinął głową. Tak, śmierć od alkoholu była niezwykle przykra i tragiczna, a jednocześnie zasłużona. Niestety nie odczuwał większej sympatii do ofiar tego "narkotyku". Same siebie w to wpędzały. Splunął w dół swoją czarną lurą słysząc od niej o mezaliansie.
    - Cios prosto w moje serducho - jęknął, znów opadając na stół głową i chowając ją w swych ramionach. - A już myślałem, że uda mi się założyć rodzinę... byłaś idealną kandydatką - jęknął przeciągle. - Młoda, w kwiecie wieku, inteligentna, władcza... idealna - pociągnął nosem kilka razy i podniósł się by spojrzeć jej prosto w oczy. Zmarszczył czoło słysząc ten ciekawy komentarz. - A mięso ma być wytrawne - skomentował. - I co? Też nie jesz? - zainteresował się tak z czystej ciekawości. - Słodycze mają być smaczne... ale jeśli w ogóle ich nie lubisz to nigdy smaczne nie będą - zauważył jeszcze wesoło cmokając. - Po prostu spróbuj i potem wydawaj opinie - rzucił z uśmiechem.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  7. Milczała, słuchając jej wywodów na temat bukietu kwiatów. Patrzyła na nie dość beznamiętnie. Nie rozumiała jej, chociaż pokiwała lekko głową, gdy ta wspomniała o kolorach. Bukiety, jakie kiedykolwiek widziała, były zwykle kolorowe. Tętniły życiem, przez co zachwycały, ale uschnięte... stawały się bezbarwnymi badylami. Odetchnęła głęboko i wzruszyła ramionami.
    - Przyjemność po mojej stronie - odparła na jej podziękowania. Nie sądziła, żeby sobie na nie zasłużyła, ale nie mogła zostawić ich bez odpowiedzi. Dobre wychowanie jej na to nie pozwoliło. Biła się z myślami, gdy usłyszała pytanie o jej własną sprawę. Ostrożnie dotknęła palcami swego brzucha i zacisnęła mocno wargi. Milczała, długo, bo chociaż była zdecydowana to trudno jej to było teraz powiedzieć na głos. W końcu jednak zdobyła się na odwagę.
    - Jestem w ciąży - szepnęła. - To dziecko... nie może się urodzić - spojrzała jej prosto w oczy.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  8. Frida ostrożnie skinęła głową. Nie była pewna co Orianna chce zrobić i odrobinę się spięła kiedy zaobserwowała jaśniejące paznokcie dziewczyny. Rozluźniła się jednak, gdy ta opowiedziała jej o tym co chce osiągnąć.
    - Nie jestem w stanie ci powiedzieć który to tydzień - odparła cicho. - Może być 10 lub 12? - zaproponowała. Przynajmniej na to wskazywały jej symptomy. - Ale nie jestem w stanie dokładnie to określić - szepnęła, by zamknąć na chwilę oczy. - Twoja magia... - zaczęła cicho. - Na czym polega? - była tym tematem szczerze zainteresowana.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio trafiał dość pechowo. Najpierw Ennis i to całe "ochroniarstwo", potem Nylian z jakąś małą potworzycą na rękach (i choć zarzekał się, że nie chce oddać małej to Sato wiedział swoje), a teraz kiedy wreszcie miał chwilę wolnego ktoś go zaczepił podczas wyboru najważniejszej rzeczy na świecie na targu w Polszy. No ludzie doprawdy nie mieli żadnego wyczucia.
    - Witaj Orianno - przywitał się z nią, biorąc jej dłoń w swoje i muskając ustami jej grzbiet. - Oczywiście, że możemy porozmawiać, ale najpierw... - zerknął na pieczywo nad którym się zastanawiał już od 10 minut. - Która bagietka będzie smakować najlepiej ze świeżym masłem, pomodorem i cudowną szyncią prosto z własnej wędzarni? - zapytał jej licząc na to, że ta wreszcie ściągnie z niego ten ciężar wyboru. - Oczywiście zapraszam na tę kanapkę. Będziemy mogli spokojnie porozmawiać - uśmiechnął się do niej przyjaźnie.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  10. Frida skinęła głową. Dwunasty... sukinsyn... zacisnęła mocno wargi i docisnęła dłonie do swojego brzucha. Kilka godzin i po wszystkim? To mogło się udać, a mimo to poczuła delikatne ukłucie w brzuchu. Naprawdę chciała pozbyć się niewinnego dziecka? Zacisnęła wargi zastanawiając się nad tym trochę. Obserwowała Oriannę, jej ruchy. Śledziła ją wzrokiem, czując pewne wątpliwości.
    - Cholera... - mruknęła w końcu wstając i podchodząc do okna, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. - Jestem głupia - stwierdziła bardziej do siebie niż do niej. - Nie chcę tego dziecka, ale coś mnie ściska na myśl, że je zabiję - uderzyła pięścią w parapet. - Uhm... ale nie myśl, że się wycofuję - poprosiła zaraz. - Chcę się go pozbyć... - szepnęła cicho. Nie mogła go mieć. Nie mogła mieć nic co mogłoby Perunowi ułatwić życie. Nie chciała by to dziecko stało się jego zakładnikiem. Jego kartą przetargową. Wzięła głęboki wdech i wsłuchała się w słowa dziewczyny o jej magicznym potencjale.
    - Właściwie jedno... - spojrzała po niej. - Co by się stało, gdybyś na przykład wyciągnęła magię z Argarczyka? - zapytała jej zbliżając się do niej i podając jej swoją dłoń. - Ze mnie? Próbowałaś kiedyś? Chciałabyś spróbować? - zapytała jej jeszcze, a jako że sama była ciekawa to nawet miała ochotę pozwolić dziewczynie być jej królikiem doświadczalnym.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyjrzał się wybranej przez dziewczynę bagietce i zmarszczył nieco nos. Nie był co do niej przekonany. Co prawda ze składnikami mogła smakować niesamowicie dobrze to sama bagietka wiała nudą. Jeszcze moment zezował ją wzrokiem, zanim przeniósł go na dziewczynę.
    - W porządku, zdam się na twój gust i ci zaufam - stwierdził po chwili błyskając do niej zębami. Podał parę monet sprzedającemu i odebrał pieczywo, po czym wskazał dłonią odpowiedni kierunek, by wyprowadzić Oriannę z tłumu.
    - To o czym tak bardzo chciałabyś porozmawiać? - zainteresował się prowadząc ją w stronę swojego miejsca zamieszkania. Był niezwykle ciekawy tematów, które Orianna mogła zarzucić, a fakt że sama wyszła z inicjatywą nieco go zaskoczył. Do tej pory widzieli się przecież jedynie raz i to w dość ciekawych okolicznościach.
    - Czyżby twój ojciec wreszcie pozwolił nam na małżeństwo? - spojrzał na nią z błyskiem w oczach. - Och Orianno! To niesamowita wiadomość! - dodał konkretnie podekscytowany. - Me serce już skacze z radości - zapewnił ją. - Będę cię miłował do końca mych dni. Niczego ci przy mnie nie zabraknie.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  12. Skoro nie chciała z nim rozmawiać przy ludziach to znaczyło, że sprawa musiała być poważna. Pokiwał głową w zrozumieniu. Nie widział problemu jednak w tym aby poprowadzić tak zwany "small talk" w drodze do jego mieszkania.
    - Swoją drogą, zauważyłaś że nasze spotkania zawsze są w tematyce jedzenia? To już drugie takie... - poklepał bagietkę pieszczotliwie. - Jeszcze jedno a przestanę uważać je za przypadek - uśmiechnął się do niej lekko. - Może nawet uznam to za przeznaczenie? - zadumał się i poruszał przy tym zabawnie brwiami. - Co ty o tym sądzisz? - zainteresował się prowadząc ją dalej. Westchnął przeciągle kiedy wspomniała o nie straszeniu jej.
    - No dobrze... - bąknął. - Ale ja tego nie robię specjalnie przecież. Nie taki miałem plan - posmutniał na wieść o tym, że jednak nie będzie miał żonsi.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  13. Słuchał jej z zainteresowaniem. Cóż przytoczone przez nią przykłady rozumiał i wiedział, że takie istnieją, ale zdecydowanie wolał swoją wersję. Tę, która mówiła o przypadku i przeznaczeniu.
    - Za dużo analizujesz - stwierdził i poczochrał ją po włosach. - Zamiast tyle patrzeć na to co pomyśli ktoś inny, zapytaj siebie co ty o tym sądzisz - rzucił swobodnie. - Bo to co ty sądzisz to właśnie będzie twoja opinia na ten temat - pokiwał lekko głową, po czym złapał się za serducho. - Och naprawdę? No to czuję się zaszczycony! Bardzo się cieszę, że mogę być jednym z tych niewielu osób co to cię męczą pytaniami - zaśmiał się serdecznie. - Jesteśmy już niedaleko. Jeszcze dwa zakręty i będziemy u mnie - dodał szybko, po czym zmarszczył lekko brwi.
    - Ależ co ty opowiadasz? - oburzył się. - Jakie aranżowane małżeństwo? Ja tu z prawdziwej miłości dla ciebie. Serce ci całe oddaję - pociągnął nosem jakby zaraz miał się rozpłakać. - A ty mnie odrzucasz? Tak od razu? - znów pociągnął nosem. - Okrutnico ty...

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  14. Pokręciła głową.
    - Nie - odparła. - Nie szukam pocieszenia - spojrzała po niej. - To czego szukałam już mi dałaś... obiecałaś pomóc - posłała jej słaby uśmiech. - Jestem pewna, że chcę to zrobić... mam tylko małe wątpliwości, głupie myśli, ale zdania nie zmieniłam - zapewniła ją spokojnie. Ona już nie wiedziała co to jest pocieszenie. Nie była też dobra w te klocki. Nie zamierzała udawać, że jest inaczej.
    - Co? - zamrugała kilkakrotnie. - Nie - pokręciła głową. - Nie myślałam o całkowitym usunięciu - spojrzała po niej. - Zastanawiałam się czy mogłabym się nimi z tobą podzielić - spojrzała jej prosto w oczy. - Na chwilę czy dwie - wzruszyła ramionami. - Nie myślałam o usuwaniu ich całkowitym. Perun nie ma z tym nic wspólnego - mruknęła odsuwając się od niej. - Nikt mnie do ciebie nie wysyłał. To była tylko myśl... po tym co mi powiedziałaś - wyjaśniła. - Pomyślałam, że może byłabyś w stanie pożyczyć sobie część mocy Argarczyka... wykorzystać to do czynienia dobra czy... - nachyliła się do niej. - Uwolnienia się... - szepnęła cicho.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  15. Przez moment milczał. Zgłupiał. Nie wiedział co odpowiedzieć. On nie wiedział co odpowiedzieć?! Orianna tak to wszystko zagmatwała, że patrzył na nią i mrugał starając się wyciągnąć z jej słów cokolwiek co miałoby jakiś sens.
    - Każdy człowiek ma swoją własną opinię - odparł prosto z mostu. - Weźmy na to tę bagietkę... - pokazał jej bagietkę, którą przed chwilą wybrała. - Dlaczego to akurat ją wzięłaś? Czemu na nią postawiłaś? - zapytał jej. - To jest właśnie twoja opinia... wzięłaś ją bo wydała ci się najbardziej pasować do tego o czym ci wcześniej mówiłem. Żadna inna by tak ci nie smakowała. Twój wybór, na podstawie twoich własnych preferencji. Twoja opinia - wyjaśnił jej prosto z mostu. - A to tylko bagietka... na pewno masz więcej takich preferencji, co? Na przykład na naszym poprzednim spotkaniu... wolałaś inne desery, inną kawę. Smakowało ci co innego - uśmiechnął się do niej. - Równie dobrze możesz mieć opinię o poważniejszych sprawach... a dlaczego? Bo możesz, bo to fajne, bo możesz wtedy przeprowadzić ciekawe rozmowy, bo jesteś sobą - wyjaśnił jej trochę łopatologicznie.
    - Sprecyzować mówisz... - spojrzał po niej i uklęknął przed nią na jedno kolano. - Orianno nikt inny jak ty nie wprowadza mnie w stan pustki w głowie, nikt inny nie potrafi sprawić bym zapomniał języka w gardle na dłużej niż 3 sekundy. Tyś jest kobieta idealna. Czy wyjdziesz za mnie? - sprecyzował.

    Sato xD

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie miała pojęcia jak działa jej magia. Wysnuła swoją własną teorię. Błędną jak się okazywało. Przytaknęła jej więc szybko głową.
    - Rozumiem, po prostu myślałam, że może jest to do zrobienia, ale jak masz od tego umrzeć to nie było tematu - pokręciła szybko głową. Nie chciała by dziewczyna umierała. Nie, kiedy już zaczynała darzyć ją sympatią. Jej kolejne słowa trochę nią wstrząsnęły. No tak, Polsza też miała tych dobrych, którzy będą potrzebowali pomocy.
    - Uważasz, że to co chce zrobić Perun jest dobre? - zapytała jej spokojnie. - Wywołanie wojny jest dobre? - spojrzała po niej i odetchnęła głęboko. Wiele razy już tu zdradziła. Gdyby ktoś usłyszał jej słowa, gdyby Orianna puściła parę... jej życie zakończyłoby się. Liczyła jednak na to, że jakoś odwlecze swą śmierć.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  17. Miał wrażenie, jakby rozmawiał z Tonym, który jeszcze nie odkrył co to są uczucia. Słuchał tych wynurzeń na temat tego czemu wybór bagietki nie mógł być jej opinią. Uniósł wysoko brew kiwając przy tym lekko głową. Tak, tak, niech sobie myśli co chce. Zwłaszcza, że właśnie wypowiadała własną opinię na temat braku opinii. O zgrozo, cóż za paradoks.
    - Aha, w porządku - uniósł dłonie w górę. - W takim razie co teraz zrobiłaś? Czyż to nie była twoja opinia? Rozumiem, że chciałaś mi wyjaśnić jak bardzo pomyliłem się wysnuwając me wcześniejsze wnioski. Chciałaś wyjaśnić te niuanse, bo inaczej nie mogłabyś ze spokojną głową spać... - szepnął. - Czyż to nie piękne, jak te opinie mimo wszystko rodzą się w tobie i wychodzą na powierzchnię w najmniej oczekiwanym przez ciebie momencie? - uśmiechnął się szeroko, po czym kiedy już klękał musiał się bardzo pilnować by nie posłać w jej stronę uśmiechu. Pięknie go odrzucała to trzeba było jej oddać. Zrobił nawet zdruzgotaną minę i schował twarz w swych dłoniach, szlochając cicho.
    - Szanuję twoją opinię, twoje zdanie... - zachlipał jeszcze pociągając przy tym nosem. - Dziękuję, że mi ją powiedziałaś... - dotknął jej twarzy swoimi dłońmi i przyjrzał się błyszczącymi od łez oczyma jej obliczu. - Jeszcze kiedyś mnie pokochasz... - wyszeptał zbliżając się ustami do jej twarzy, aby cmoknąć ją w policzek, zanim wstał i otarł łzy z twarzy, kiwając lekko głową.
    - W porządku, chodźmy... - rzucił swobodnym tonem, prowadząc ją dalej uliczkami miasta, aby w końcu stanąć przed małym domem, wciśniętym pomiędzy dwa inne i wyciągnąć klucz zza pazuchy. - Zapraszam w me skromne progi - zaprosił dziewczę do środka.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  18. Słuchała jej w milczeniu. Zaciskając delikatnie pięści. Mhm, tak Polsza się broniła. Po prostu broniła. Zagryzła wargi patrząc jej prosto w oczy.
    - Zapomnij, że poruszałam ten temat. Masz rację, tylko się bronimy - wycofała się ze swojego stanowiska. Przecież nie musiała jej mówić o tych wszystkich niewinnych stworzeniach, które Perun łapał i torturował. Nic mu nie zrobiły, a on i tak to robił.
    - Tak - potwierdziła szybko, może zbyt szybko i nerwowym gestem założyła kosmyk swych rudych włosów za ucho. - Jestem tu z własnej woli, służę Perunowi i nie kwestionuje jego wyborów - mruknęła, siadając z powrotem na stołku i chowając twarz w dłonie. - Zapomnij, Orianna. Nic mi nie jest, to tylko hormony...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  19. Rudowłosa obrzuciła ją chłodnym spojrzeniem i pokręciła szybko głową.
    - Nie drąż Orianna - poprosiła ją. - Po prostu nie drąż, bo i tak mi nie uwierzysz. Jak sama mówisz... Perun wie lepiej i tego się trzymajmy - mruknęła. - On działa dla naszego dobra - dodała jeszcze, zgrzytając lekko zębami. Zdecydowanie nie potrafiła zdobyć się na szczerość. Nie mogła z nią rozmawiać o polityce. Orianna nie była na to gotowa, a przynajmniej nie sprawiała wrażenia gotowości.
    - Dobrze - odetchnęła głęboko i dotknęła flakonika od niej, aby powoli wypić jego zawartość i rozejrzeć się dookoła. Kanapa wyglądała dobrze. Miała się położyć i nie chciała zostawać z tym sama.
    - Opowiedz mi o swoim dzieciństwie - poprosiła, chcąc jednak czymś zająć myśli. - Proszę...

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  20. Wsłuchała się w jej głos, przymykając oczy. Oddychała delikatnie, miarowo. Jak widać miała szczęście do wysoko urodzonych. Non stop któryś taki się przewijał. Prychnęła tylko śmiechem na wieść, że Perun miał zapobiec morderstwom mieszanym. Taką ją to rozbawiło, że aż zwinęła się w kłębek chichocząc cicho.
    - Wybacz - jęknęła. - Słyszałaś pewnie o tym Argardzkim chłopaku, którego straciliśmy? - spojrzała po niej. - On nie zrobił niczego, został pochwycony tylko dlatego, że nie był Polszaninem, a jego moc warto było zbadać, przetestować, sprawdzić granice wytrzymałości - odetchnęła głęboko. - Torturował go, robił mu okrutne rzeczy... - objęła się ramionami, bo przecież sama przeżyła dokładnie to samo, jak nie gorsze katusze. Dłużej, mocniej, do złamania silnej woli.
    - Perun pragnie czystości krwi, Orianno. Każdą anomalię próbuje zgładzić, usunąć - zacisnęła mocno wargi. - A przy tym chce być najpotężniejszym i najsilniejszym ze wszystkich - odchrząknęła. - Dąży po trupie do celu - mruknęła zaciskając nieco powieki, kiedy poczuła ból w swym podbrzuszu. Nabrała kilka głębokich oddechów. Oddychała szybko, ale miarowo. - Ale tak lojalność przede wszystkim. Póki robisz to czego on sobie życzy... wszystko będzie w porządku - posłała jej delikatny uśmiech, słaby uśmiech.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie wracał już do tematu opinii czy odrzuconych zaręczyn. Zamiast tego zaprosił ją do kuchni i odsunął krzesło od stołu, a gdy na nim usiadła zabrał się za przygotowywanie wspomnianych kanapek, rozpalając ogień w kominku w celu opieczenia bagietki oraz zagotowania wody na herbatę. Słuchał jej przy tym uważnie, raz po raz kiwając lekko przy tym głową, a gdy skończyła obrócił się do niej i spojrzał jej prosto w oczy.
    - Mhm... czy jesteś pewna, że Perun cię okłamywał? - zapytał jej nie wchodząc na razie w żadne szczegóły. - Co podpowiada ci serce? Co powinnaś w takiej sytuacji zrobić? Co chciałabyś zrobić? - nie dawał jej gotowych odpowiedzi, zadawał tylko pytania. Chciał żeby sama wypowiadała swe myśli na głos. Aby sama dotarła do swojej prawdy. Skoro rozpoczęła swój proces, raczkowała w nim dopiero to on nie zamierzał za dużo jej podawać na tacy. To nie o to w tym wszystkim chodziło. Jeszcze chwilę obserwował ją uważnie, po czym wrócił do kanapek.
    - Wolisz pikantne czy łagodne? - zadał jej kolejne pytanie, tym razem o preferencje.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  22. Pokiwał delikatnie głową słuchając jej domysłów. Słuchając jej opinii dotyczącej samego Peruna i jego sposobu na prowadzenie swego państwa. Kłamcy i obłudnika. Nie odpowiedział nic na to inaczej niż milczeniem. Był cicho samemu analizując pewne sprawy. Nie chciał za bardzo wtrącać się w dwór Polszy. Mógł za wiele stracić, a jednocześnie kusiła go pomoc dziewczynie.
    - Nie, dzisiaj nie pytamy o moje preferencje - spojrzał po niej odnośnie bagietki. - Zrobię więc i taką i taką, a ty zdecydujesz która podchodzi ci bardziej - oświadczył po prostu wracając do pichcenia.
    - Najpierw będziecie musiały coś zrobić na tę jej bransoletkę - stwierdził krótko. - A potem... chyba nie jest tak źle, Orianno, skoro możesz wychodzić wolna z zamku - spojrzał po niej poważnie. - Nie widziałem, żeby ktoś specjalnie mocno cię pilnował - dodał, krojąc bagietkę na cztery części. - Może poza tymi dwoma strażnikami, którzy teraz co jakiś czas przechodzą pod mym oknem - dodał po krótkiej chwili milczenia. - Jestem pewien, że dałabyś radę ich zmylić - spojrzał na nią, a kiedy wspomniała o jego pochodzeniu, pokręcił lekko głową i uśmiechnął się szeroko.
    - Ależ miałaś opinię wyrażać, a nie domyślać się i dopowiadać jakieś niestworzone rzeczy - poklepał ją lekko po głowie. - Moje pochodzenie zostaw na razie w spokoju - mruknął, kończąc z bagietkami i nakładając jej dwie porcje na talerz. Jedną łagodną, drugą pikantną. - Smacznego.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  23. - Naprawdę? Przecież to była głośna sprawa... całe miasto tym wrzało - zdziwiła się, że dziewczyna pod aż tak wielkim kloszem siedziała. Dziewczyna szybko schowała dłoń z bransoletą, obserwując Oriannę uważniej. Mimo delikatnego bólu, bo na razie czuła się jak podczas okresu (xDDD mam okazję oglądać ^^), nie chciała jej wszystkiego pokazywać. Nie ufała jej na tylko.
    - Nie potrzebuję ochrony - odparła krótko. - Już wprowadzam swój plan w życie - dodała. - Powoli - uśmiechnęła się do niej smutno. - Ale jeśli... chcesz to... mogę cię nim objął - zacisnęła mocno wargi, patrząc jej prosto w oczy.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  24. Pokręcił lekko głową i machnął ręką na te jej przeprosiny, po czym wręczył jej talerz z jedzeniem i zaprosił do stołu. Sobie też nałożył jedzenie a wszystko to podał z parującą czarną kawę.
    - Nawet jeśli w Argarze miałaby czuć się źle, może warto przekonać ją do tego miejsca? - zaproponował wgryzając się w swoją bagietkę. - Tam nie ma lochów, nie ma niewolników - zerknął na nią, po czym uśmiechnął się do niej znacząco. - Orianno, zapominasz o tym, że twoja towarzyszka jest Argarką. Ona na pewno walczyć umie - zauważył tylko. Nawet jeśli sama Orianna tego robić nie umiała, nie musiałaby, gdyby przekonała do swojego pomysłu swą towarzyszkę.
    - Cóż, nasz król, choćby nie wiadomo jak niesprawiedliwy był, nie jest głupi - odparł krótko. - On nie ufa nikomu, sprawdza swoich podwładnych, a ty... - spojrzał na nią. - Niczego jeszcze nie zrobiłaś, prawda? Nie zdradziłaś - uśmiechnął się. - Spotkałaś się tylko na schadzkę ze swoim chłopakiem - wskazał na siebie. - I po spotkaniu wrócisz rozpromieniona na dwór - dodał spokojnie. - Z tego co mi wiadomo, jestem Polszaninem z krwi i kości - puścił do niej oczko. - A gdybym nie był to mógłbym ci pomóc wydostać się z dworu i poprowadzić do bezpiecznego miejsca.

    Satoru

    OdpowiedzUsuń
  25. - Orianno, nie ma takiej możliwości - powiedziała jej szybko. - Ja już mam plan, wprowadzam go w życie od jakiegoś czasu - jęknęła, zwijając się w kłębek. Boże, jak to bolało. Łzy stanęły jej w oczach i aż jej wargi zadrżały. Zaszlochała cicho, łapiąc rękę dziewczyny.
    - Nie idź... - poprosiła. Najbardziej na świecie nie chciała teraz zostać sama. Właśnie traciła dziecko potwora. Dziecko, które nie miało prawa się narodzić, ale jednocześnie dziecko, które nikomu i niczemu nie zawiniło. - Po prostu mnie nie zostawiaj teraz...

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  26. Satoru spojrzał po niej słuchając wszystkiego co ma do powiedzenia. Uśmiechnął się delikatnie.
    - Troszczysz się o nią, to zrozumiałe - zapewnił ją. - Pozwól jednak jej zadecydować czy będzie chciała walczyć czy nie - zbliżył się do jej ucha, kiedy jeden ze strażników z ciekawością zaczął wpatrywać się w okno przy którym dalej urzędowali. Przyciągnął ją do siebie i ucałował po szyi. - Wybacz, musimy popracować nad twoją przykrywką - szepnął, pociągając ją w głąb mieszkania, aby stać się niedostępnymi dla oczu postronnych.
    - Nie możesz jej zamknąć w swoich opiekuńczych ramionach. Jeszcze źle cię zrozumie i znienawidzi - kontynuował wcinając swoją bagietkę. - Współpracujcie razem, słuchajcie się nawzajem - rzucił jeszcze. Zaśmiał się cicho słysząc jej opinię. - Zgoda - przyznał szczerze. - Atakowanie Lerodas jest głupie - potwierdził. - Ale nie wiesz co ten szaleniec jeszcze wykombinuje - stwierdził, obejmując ją łagodnie ramionami by pocieszyć odrobinę. - Cieszę się, że to mówisz - mruknął gdy chodziło o zdradę. Nadal nie do końca jej ufał. Była zabawką Peruna. Trzymaną w wysokiej wieży zielarką. Pokręcił lekko głową.
    - Pracuj po cichu, wewnątrz... zbieraj informację, ile jest strażników, którego da się przekupić, kiedy robią zmiany, kiedy jest ich najmniej - rzucił krótko. - Zdobywaj przyjaciół... sprzątaczki, kucharki, niewolnice... służące - wyliczył na palcach. - Oni będą twoją siłą. Oni znają sposoby na wprowadzenie i wyprowadzenie kogoś z zamku - spojrzał jej prosto w oczy. - Spotkajmy się za tydzień, w gospodzie "Pod Modrym Wilkobikiem" - zaproponował. - Mają niesamowitą roladę mięsną i do tego lemoniada... - na moment zboczył myślami z całej akcji. - Ty i ja... z informacjami, wtedy zadecyduję czy w to wchodzę - stwierdził krótko. - O proszę - podsunął jej łagodniejszą. - To świetnie bo ja wolę ostrzejszą - roześmiał się serdecznie.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  27. Argar był... wesoły. Zbyt wesoły jeśli chodziło o nią. Miała wrażenie, że mimo zbliżającej się wojny tu wszędzie gra muzyka, ludzie beztrosko rozmawiają i nikt, ale to nikt się wojną nie przejmuje. To przytłaczało. Ta radość przytłaczała. Przygładziła swą długą spódnicę, bo tym razem postanowiła się w nią wbić i poprawiła swe włosy ruszając uliczkami Argaru do portu. Tam usiadła na pomoście, machając nogami i czekając na Oriannę. Kiedy ją zobaczyła, wstała i podbiegła do niej, biorąc ją w objęcia i mocno ją przytulając.
    - Jak ci się tu podoba? Jak ci się żyje? - chciała wiedzieć. - Sato cię nie gwałci, prawda? - upewniła się jeszcze zaciskając mocno wargi, po czym przyjrzała się jej uważnie. - Na pewno nie - odetchnęła odsuwając się trochę od niej, by uważnie się jej przyjrzeć. - Znalazłaś już jakieś ciekawe miejsca? - zainteresowała się.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  28. Kiedy przyszła i zapytała czy może u niego pomieszkać, nie miał serca jej odmówić. Sam, jako że przebywał w Argarze dość rzadko, pomieszkiwał zwykle w gospodzie, albo u Morgany jak już chciał z nią spędzić trochę czasu. Teraz jednak zamierzał zostać na trochę dłużej, więc wynajął sobie mały domek. Ot dwie sypialnie, kuchnia, łazienka i wychodek... oraz ogródek. Całkiem przyjemny domek, w dość dobrej okolicy. Tuż obok małej piekarni, z której zapachy wprost urzekały.
    Zrobił właśnie dobre śniadanko i czekał aż panna się przebudzi. Uznał, że powinna spokojnie się wyspać. Zwłaszcza po tych wszystkich ekscesach, które przeżyła w przeciągu ostatnich 2 tygodni. Popijał swą życiodajną kawę, przeglądając papiery, które otrzymał od Niklausa. Złożył mu swój raport, ochrzanił za Akane i zgłosił chęć pomocy. Toteż teraz przeglądał wszystkie informacje dotyczące wojny, które zebrał Nik i dopisywał swoje własne, lub poprawiał te, które były po prostu wyssane z palca. Przynajmniej na tyle na ile był pewien. Uniósł wzrok znad papierów, dopiero, gdy usłyszał kroki dziewczyny.
    - Witam przepiękną białogłowę - uśmiechnął się do niej. - Kawa już zaparzona, a na śniadanie mam kolorowe kanapeczki - podsunął jej talerz pod nos. - Jak się spało?

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  29. Sato powiódł wzrokiem do szafki i pokiwał delikatnie głową.
    - Ależ nie musiałaś - powiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy, po czym zrobił zawiedzioną minkę. - Jak to nie wiesz? - pociągnął noskiem, ostatecznie odkładając papiery na bok. - Mogłabyś przyjąć mą ofertę zostania mą narzeczoną na przykład - zauważył znów pociagając nosem i wstając z miejsca by podejść do szafki i sięgnąć sobie po czekoladkę. Wsunął ją sobie do ust powoli przeżuwając i popijając ją przy tym kawką. - Jakie plany na popołudnie masz? - zainteresował się. - Zamierzam dzisiaj nawiedzić Yensena i wyzwać go na pojedynek - rzucił swobodnie. Dobrze byłoby rozruszać stare kości. - A po południu... może skoczymy nad jeziorko? - zaproponował. - Popływamy w chłodnej wodzie i zjemy coś pysznego? - dorzucił i wskazał na swoją buzię. - Pyszota.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  30. Emma jeszcze chwilę przyglądała się jej sceptycznie, ale w końcu pokiwała głową.
    - Niechby tylko spróbował bez twojej zgody coś robić - powiedziała poważnie. - Dopadnę go wtedy - obiecała jej. - Ale skoro jest grzeczny to w porządku - rozluźniła się trochę i uśmiechnęła delikatnie, słuchając o jej planach na wynajęcie mieszkania. Pokiwała głową. - Sama też się dołożę - obiecała. - W kuźni Yensena jest całkiem fajnie, dużo rozmawiamy, uczy mnie przekuwać stal i no wczoraj udało mi się prowizoryczny mały stolik zrobić. Mam go teraz w namiocie - pokazała jej jak mały jest. Idealny by postawić parę szpargałów w swoim niewielkim namiociku. - Och to super. Pewnie dużo się uczysz od Febe - uśmiechnęła się szeroko. - Nie jest za trudno? - zainteresowała się ruszając z nią na spacer wzdłuż portu. - Haha prędzej pokradną książki niż je zabiorą mieszkańcom - zaśmiała się szczerze. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  31. Słuchała tych wszystkich superlatywów o Satoru i zaciskała mocno pięści. Jakże ona chciała ją przed nim uchronić. Przecież ten facet się nią bawił. Może nie aż tak, skoro był taki miły i słodki, ale Emma się obawiała że Orianna go pokocha, a potem zostanie porzucona. Tak okrutnie i drastycznie. 
    - To zrób mu kolację - mruknęła, zanim ugryzła się w język. Nie powinna jej pomagać. - Skoro nie możesz przed nim wstać a to cię męczy to zrób kolację - rozwinęła trochę swą myśl, po czym splunęła w bok. - I napluj mu do kawy... albo lepiej dodaj te swoje ziółka i niech ma potem kaca - dodała, żeby jakoś te swoje rady zamaskować. Wypadek przy pracy ot co. Uśmiechnęła się, kiedy przyjaciółka powiedziała o urządzaniu domu i o tym co słyszała. Nie chciała jej teraz mówić, że przecież mieszka sobie w namiocie, więc nie ma potrzeby by miała jakieś osobiste meble. Zamiast tego, poszperała trochę w swojej torbie i wyciągnęła z niej drewnianą podstawkę na książkę, na biurko. Nieco niedoszlifowaną i może nie najlepszej jakości, ale pierwszą jaką zrobiła. Wręczyła ją Oriannie.- To prezent na nowe... mieszkanie - wydusiła z siebie. - Znaczy uhm to taki zwyczaj u nas. Przychodziło się na imprezkę... znaczy spotkanie ze znajomymi i tak, no... dla ciebie - bąknęła czerwieniejąc na twarzy. Robiła się zdecydowanie zbyt sentymentalna. Ot i cała historia. - Cieszę się, że tak ci się podoba u Febe - uśmiechnęła się do niej jeszcze delikatnie, a na te książki już nic nie dodała. Nic poza podrapaniem się po głowie. - Może ktoś parę podaruje - zaproponowała. - Albo odkupią od kogoś? - zaproponowała jeszcze.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  32. Satoru pokręcił lekko głową.
    - Przepracowuję? - spojrzał po niej. - Och kochana, ja tu odpoczywam - uśmiechnął się szeroko. - Po prostu lubię wstawać skoro świt, a czasem i przed świtem. Ta godzina przed, kiedy świat jeszcze śpi ale już powoli się przejaśnia jest niezwykle piękna. Spokojna, cicha. Kawa wchodzi wtedy idealnie a i żołądek ma czas by przypomnieć sobie o głodzie - dorzucił, biorąc do ust jeszcze jedną czekoladkę. Lubił tego jej buraka i czasem miał ochotę oglądać go częściej, ale w tej chwili pokiwał tylko głową.- Rozumiem - powiedział po prostu. - Myślę, że Emma docenia twoje starania. Na pewno niedługo będziecie miały lepszy kąt niż zapyziały pokój u mnie w domciu i jej namiot - rzucił lekko i zaraz pociągnął nosem. - Tylko co ja potem pocznę, taki samotny... tu w tym ogromniastym domu - otarł wyimaginowane łzy z kącików oczu i upił znów trochę swej kawy. - Aha, taki przyjacielski - przyznał szczerze. - Wiesz czasem dobrze jest rozruszać swoje zapyziałe kości - uśmiechnął się, bo przecież widziała go w akcji. Wiedziała, że potrafi walczyć. Że nie tylko pięknie gada i zachowuje jak postrzeleniec.
    - No to jesteśmy umówieni. Przyjdę po ciebie do Febe - zapewnił z uśmiechem na twarzy, po czym zbliżył się do niej i przysiadł obok niej przy stole. - Mogłabyś tylko sprawdzić mę ranę na nodze? - zapytał. - Tak wiesz, czy wszystko gra - dorzucił, bo skoro chciała mu pomóc i jakoś się odwdzięczyć to w ten sposób mógł jej to umożliwić. - Przyda się jej nowy opatrunek - uśmiechnął się, choć mógł to zrobić sam. Miał wrażenie, że i Orianna potrzebuje czegoś by czuć się potrzebną.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  33. Orianna jakiś czas temu mogła zarejestrować brak jednej ze swoich sukienek. Ennis ją sobie przywłaszczyła, gdy wpadła tu pewnego dnia na samodzielne zwiady, dziś z kolei przyszła oddać kieckę. Okazało się, że jednak sukienkę uszyje jej Emma, więc nie musiała ratować się cudzą garderobą. Orinna była naturalnym wyborem, miały podobną budowę ciała, a En była jedynie o pięć centymetrów wyższa, pech chciał, że styl ubioru jednej i drugiej różnił się... bardzo. Pomijając fakt, że En praktycznie ciuchów nie nosiła. Teraz jednak chodziło o Fiery, a tam chciała pokazać się w ubraniach i to nie byle jakich. Pod pokojem Orianny pojawiła się niespodziewanie i idealnie w punkt, bo gdy otworzyła drzwi, to dziewczyna była świeżo po porannej toalecie, stojąc jeszcze w swojej bieliźnie. Miała się właśnie ubierać. Nie żeby to był przypadek, że En trafiła akurat w taki moment. Od dobrych trzech dni obserwowała poranne rytuały białowłosej, a klucz do ich domu dostała od Sato, więc weszła do niego swobodnie. Nikogo poza nimi nie było akurat w chałupie.
    - Ja to mam nosa - rzuciła z zadziornym uśmieszkiem i rzuciła sukienkę w stronę Orianny, a sama wskoczyła jej na łóżko, by się na nim rozłożyć. - Przymierzaj... Trochę Ci ją przerobiłam, zobaczymy jak będziesz wyglądać - spojrzała po niej, sama układając się bokiem na łóżku i opierając głowę na łokciu. - Raz, raz, nie ma tragedii, w Zamtuzie często same sobie szyłyśmy suknie, ja byłam od ostatecznych poprawek. Ferety nie uszyję, ale umiem co nieco poprawić - przyznała zadowolona. Kreacje Orianny były tak nudne, że musiała co nieco te dodać by w ogóle brać pod uwagę jej ubranie. Tym oto sposobem Or dorobiła się w sukience dwóch rozporków po obu stronach, sięgających do połowy uda. Materiał dołu sukni dzięki temu ładniej się teraz układał. Pufki z rękawów zostały zerwane i ten stał się krótszy. W obu rękawach również były rozcięcia, co by przy odpowiednich ruchach rąk materiał delikatnie odsłaniał ramiona. Oczywiście En poprawiła i dekolt, wywalając materiał spod wiązania, co również odsłaniało skórę, a jednocześnie nie było przesadnie wulgarne.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  34. Ennis prychnęła śmiechem, gdy Orianna wspomniała o proszeniu.
    - Prosi to się świnia... Poza tym, w takim proszeniu nic zabawnego - odparła bez ogródek i zmieniła pozycję, by teraz usiąść w siadzie skrzyżnym i obserwować wkładanie sukienki, a gdy Or zbliżyła się do lustra, Ennis wstała z pryczy by stanąć kawałek za dziewczyną i również popatrzyć w jej odbicie. Uśmiechnęła się zadowolona z efektu i podeszła jeszcze bliżej, by stanąć tuż za Orianną, z głową nad jej ramieniem.
    - Zamierzałam ją ubrać, a tamta była cholernie nudna. Teraz jednak ubiorę inną, więc ta może być dla Ciebie - oznajmiła by zaraz obejść dziewczynę dookoła i jeszcze się nieco przypatrzeć kreacji. - Jak to po co? - spojrzała po niej, odwróciła ją do lustra i nacisnęła na jej kręgosłup tak, by jeszcze mocniej się wyprostowała. - By czuć się pięknie - uśmiechnęła się pod nosem. - W razie jak kiedyś o tym zapomnisz lub zwątpisz... albo jak będziesz chciała czuć się lepiej niż zwykle - dodała i zaraz się zaśmiała, by wrócić na łóżko i znowu się na nim walnąć. - Jakbym jej potrzebowała, to bym ją miała. Nie pieprz... Lepiej się obróć dookoła własnej osi - poleciła, kręcąc przy tym palcem. - Zobaczymy jak wiruje - oznajmiła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  35. En uśmiechnęła się pod nosem, gdy dziewczyna zaznaczyła jasno granicę.
    - Ależ oczywiście jaśnie panno - ukłoniła jej się grzecznie, chociaż nadal miała rozbawione spojrzenie.
    - Nie, po prostu była nuda... - nie bardzo rozumiała co tu trudnego do zrozumienia. - Zwykła... Na niczym nie szło dobrze skupić uwagi. Nudna - powtórzyła, obróciła się na plecy, zakładając ręce za głowę i układając łydkę na swoim kolanie. - Mhm, nie ma sprawy - rzuciła na podziękowania, machając sobie stopą i obserwując jej pokój z leżącej pozycji. Na kolejne podziękowania zatrzymała wzrok na dziewczynie i podniosła się do siadu. - Ale Ty chwilami smęcisz... - przewróciła oczyma. - Dasz radę, zapewniam - oznajmiła by zaraz podnieść nieco głowę, patrząc w oczy podchodzącej Orianie. - Wiesz, tak się składa, że sprawianie przykrości nie jest mi raczej obce - posłała jej krótki uśmiech. Fach jakim się niedawno zajmowała dość często niósł za sobą sprawienie komuś przykrości. Nie zawsze udawało się wyjść od klienta obronną ręką. - Bez obaw, nic już sobie nie pożyczę, jak pewnie zauważyłaś, nie noszę za często ciuchów - rzuciła z przekąsem w głosie. - To miało być na wyjątkową okazję, ale jak wspomniała, już nieaktualne. Twoje ciuchy nie są w moim guście, więc nie musisz się już tak obawiać - oznajmiła, obserwując jak się przebiera.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  36. Radość na twarzy Orianny z tak błahego powodu zdawała się Ennis dość zabawna. Równie łatwo szło ją zasmucić... Przerażające. Słysząc o sobie w ten sposób uniosła lekko brew. Każda suknia na niej nudna? Żadna nie pokarze w pełni jak jest wyjątkowa? Prychnęła śmiechem.
    - Całe szczęście, jestem wyjątkowa w dość specyficznych dziedzinach i chyba nawet bym wolała by żadna sukienka tego nie oddawała - przyznała z wyszczerzem, celowo umniejszając słowa Orianny. Czy ona wygrała jakiś pieprzony talon na cudze wylewności? Patrzyła po dziewczynie, a słysząc o przykrości i zabijaniu ponownie uśmiechnęła się szerzej. - Oj tak, dobre zabijanie to całkiem przyjemna odskocznia - przyznała zadowolona i zaraz znowu spojrzała na dziewczynę przewracając oczyma. Wstała z łóżka by zbliżyć się do niej i objąć ramieniem.
    - Pewnie dlatego, że życie w większości jest przykre i warto nauczyć się znieczulić - szepnęła jej na ucho po czym zachichotała. Czy ona serio miała ślad po łzie na policzku? Ennis pokręciła głową. - Jeszcze przed Tobą sporo nauki - stwierdziła, zabierając rękę z jej ramienia i układając dłonie na swoich biodrach. Zatrzepotała zaraz rzęsami i opuszkami dotknęła fragmentu ciała nad swoim mostkiem. - Wybacz, ale gdybym ja od kilku dni kisiła się w Argarze i gdybym posiadała coś takiego jak garderoba, to już dawno bym ją sobie wymieniła na rzecz rzeczy, które MI się podobają - udała jej ton głosu i znowu zatrzepotała rzęsami. - Tak, tak, wiem, uczysz się - machnęła ręką i znowu się zaśmiała, a na propozycję rozciągnęła buzię w szerokim uśmiechu, pokazując rząd swoich ostrych zębów. - No widzisz, i od razu gadasz do rzeczy - zarzuciła dumnie włosy na plecy. - To o której Cię odebrać? - zakupy z Orianną brzmiały całkiem zabawnie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  37. Słuchała tej całej opinii z dość niemym wyrazem twarzy. Czy właśnie o to jej chodziło z tą wyjątkowością? Wzruszyła ramionami, cóż, tak, zdecydowanie czuła się jak zwycięzca.
    - Świetnie, teraz już obydwie wiemy jak niesamowita jestem. Wydaje mi się, że i bez świecidełek wystarczająco się z tym obnoszę, ale… Może sprawdzę kiedyś Twoją teorię i obłożę się złotem – zachichotała i zaraz poklepała ją po ramieniu. – Bez obaw, żartuję, co najwyżej nieco się nim obwieszę – ponownie szepnęła jej na ucho. – A paplaj sobie, akurat niesłuchanie mam opracowane do perfekcji, jak zechcę to się wyłączę, a Ty nawet nie zauważysz – przyznała, dalej w rozbawieniu.
    Na pytanie o żart uśmiechnęła się do Orianny szeroko i zatrzepotała rzęsami.
    - Ależ oczywiście, że żart – powtórzyła swoje trzepotanie, robiąc przy tym niewinną minkę. Reakcja Orianny na dotyk była dość specyficzna, ale En nie specjalnie przeszkadzał ten rumieniec i spięte ciało. Skoro chciała się uczyć życia, to niech się uczy. Och jej, no tak, życie takie miłe, aż dziwne, że białowłosa nie skakała entuzjastycznie po pokoju i nie rozsypywała naokoło siebie świecącego pyłku. Ubierała się jak na pogrzeb, a miała w sobie dziwne pokłady nadziei. – W doświadczaniu gwałtów, poniżania i niewoli też dostrzegasz coś miłego? – zapytała, lekko unosząc jedną z brwi. Pytała czysto teoretycznie, nie było po niej widać jakiś większych emocji. Na podziękowania wzruszyła ramionami, a słysząc o miejscu spotkania i czasie kiwnęła głową. Prychnęła z kolei śmiechem na propozycję zostania.
    - Nie, dzięki, jego gacie też już przejrzałam, a mam co robić poza Waszym domem – przyznała, jednak nie wyszła razem z Orianną, a ruszyła w stronę jej sypialnianego okna. – Widzimy się później – rzuciła chwilę przed wyskoczeniem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  38. Nie dodawała już nic do odpowiedzi Orianny. Te co do wymazywania złych rzeczy były dość zabawne, białowłosa brzmiała tak, jakby myślała, że ktokolwiek jest w stanie zniszczyć te wszystkie "okrucieństwa". Ennis nigdy w coś takiego nie wierzyła. Nawet do okrucieństwa można było się przyzwyczaić.

    W okolicach południa pojawiła się na targu i przemierzała go, obserwując tutejszą społeczność. Lubiła obserwować Argarczyków, robiła to już przy pierwszej wizycie, ale wcale jej się nie znudziło. Tu zawsze ktoś lub coś zapewniał rozrywki. Oriannę dostrzegła dość szybko, stała z tą swoją nietęgą miną i wypatrywała jej wzrokiem. En obserwowała ją chwilę, nie wychodząc z tłumu. Ależ ona była nudna... Prawie nic jej nie odróżniało od posągu. Kobieta ruszyła się w końcu, a widząc rozpromienioną buzię dziewczyny prychnęła śmiechem. - Zdecydowanie musiałaś spaść z wysoka - stwierdziła z zadziornym uśmiechem. - Tak, tak, miło - odparła obojętnie i rozejrzała się dookoła. - To czego tam szukasz? Sukienki? Czyżbyś zamierzała iść na Fiery? - zapytała z nutką przekąsu w głosie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  39. En nie zamierzała jej wyjaśniać o co chodzi, a jedynie zaśmiała się pod nosem. - Popytaj, to może ktoś Ci wyjaśni - posłała dziewczynie szeroki uśmiech. Zawsze to jakiś pomysł na rozpoczęcie konwersacji z obcymi. Już widziała te krzywe, rozbawione i zaskoczone miny pytanych.
    - Mówiłam - przyznała by zaraz kiwnąć głową i puścić dziewczynę przodem, co by zaczęła poszukiwania. W końcu to jej miały się podobać nowe ciuchy. Słysząc o chlebie spojrzała po niej dziwnie. - Jak można tego nie wiedzieć? Nigdy wcześniej go nie jadłaś, czy co? - zapytała. Ekscytowanie się jedzeniem chleba... No nieźle, nic dziwnego, że jej ubrania były nudne, skoro coś takiego mogło ją wprawić w ekscytację. Miała wrażenie, że Orianna leży po totalnie przeciwnej do niej stronie. En mało co wprawiało w zachwyt, a ta się cieszyła pieprzonym chlebem. - Możesz chociaż przez chwilę pomówić tylko o sobie? Jak coś znajdę to znajdę, jesteśmy na Twoich zakupach - zauważyła patrząc po niej wymownie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  40. Słysząc o kleiku i wodzie uniosła lekko jedną z brwi. Nie znała szczegółów pracy Orianny dla Peruna, ale najwyraźniej ta niewiele różniła się od zwykłego niewolnictwa.
    - I co? Nigdy nie widziałaś, nie czułaś innego żarcia? Nie wpadłaś na to by samemu coś innego posmakować? – patrzyła po niej z pożałowaniem. Jak w ogóle można było być aż tak od kogokolwiek zależnym? Nawet nie pomyśleć, że jest inaczej niż nam wmawiają? Sama miała na swoim koncie podobny etap w życiu, ale ten wynikał z czegoś zupełnie innego. Z czegoś na co nie miała wpływu, bo nie wiedziała. Mimo to, nawet wtedy coś ją pchnęło do działania i stała tu gdzie teraz stoi. – Jesteś niekompletna? – zapytała. Dość popularne pytanie w Fjelldod, bo tam rzeczywiście istoty potrafiły funkcjonować bez serca czy innych organów. – Oddałaś serce w jakimś rytuale? – puknęła ją palcem w środek czoła. – Czy po prostu masz jakiś niedorozwój? – prychnęła pod nosem i pokręciła głową. – Potrzebowałaś Satoru by spróbować czegoś tak prostego, żałosne – stwierdziła i aż poczuła nieprzyjemny dreszcz. Dla niej takie ograniczenia umysłu były odrażające.
    Słuchała o tych wspólnych korzyściach i kwiatach, rozglądając się dookoła. Zachichotała.
    - Bez obaw, jak będę chciała to już ja cos sobie z nich wyniosę – rzuciła rozbawiona, oczywiście mówiąc o kradzieży. – Skup się na sobie, bo jeszcze koniec będzie taki, że to ja wyjdę z czymś, a Ty bez niczego – podsumowała. Dobrze, że chociaż miała jakiś wzór upatrzony w głowie. Spojrzała po wystawie, przy której Orianna się zatrzymała.
    - No to właź – pokazała jej wejście, nie do końca wiedząc na co też ona czeka. – Kiecki same do Ciebie nie wyjdą – zauważyła, poganiając ją ruchem dłoni. – Pozachwycasz się w środku – dodała, ruszając za nią. Zerknęła pobieżnie na to co tu wisiało. Zapowiadało się ciekawie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  41. Słuchała o tych jej doświadczeniach z niemym wyrazem twarzy. Nigdy nie była w podobnej sytuacji, nie była w stanie sobie wyobrazić takiej sytuacji. Nigdy jej nic nie zapachniało jakoś przyjemniej? Nigdy nie zobaczyła za oknem czegoś, co wzbudziłoby ciekawość? Nie usłyszała durnej plotki czy zwykłej rozmowy, która wzbudziłaby ciekawość? Z tą dziewczyną po prostu musiało być coś nie tak, ale w sumie... En miała ewidentnie słabość do cudzych ułomności.
    - Zwierzę? - spojrzała po niej unosząc brew. - Nawet zwierzęta często próbują uciec z niewoli, to się nazywa instynkt. Musisz być srogo pojebana skoro go nie masz. Ale cóż, ja też jestem - stwierdziła ostatecznie i posłała jej szerszy uśmiech. Ten zaraz zniknął i kobieta pomasowała swoje skronie. Będzie musiała zgłosić się do Satoru i uświadomić mu, że wisi jej znacznie więcej niż drinki. Chłop się kurwa nie wypłaci. Też im grupę skleił... Spojrzała po Oriannie wymownie. - Jesteś pewna, że Ci je zdjęto? - zapytała, bo chwilami gadała od czapy. Pokręciła głową i prychnęła śmiechem. Niepoprawna optymistka, nie ma co... Nie powiedziała nic, po prostu zaczęła patrzeć po straganach, skupiając się na własnych myślach.
    Spojrzała po Oriannie, gdy ta rzuciła o umiejętnościach Argarczyków. No nieźle, nawet uśmiechnęła się pod nosem na wizję paradujących po ulicach sukienek. Przekroczyła próg zaraz po dziewczynie, ale jej uwagę zwróciły bardziej stonowane kolory, chłodne odcienie. Właśnie do tych kreacji podeszła i zaczęła patrzeć po nich spokojnie. Chłód wydawał jej się bardzo kojący.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  42. Z tym się mogła zgodzić, często to nie zawsze, od niechcenia kiwnęła głową. Zabawa z Orianną zaczynała robić się nudna. Skoro już wiedziała, że była i nadal bywa głupia to średni sens ciągle jej o tym przypominać. Do tego dziewczyna schodziła coraz bardziej na głębsze tematy, a za tymi Ennis nie przepadała. Coraz bardziej skupiała się na otoczeniu, nie na rozmówczyni. Spojrzała po niej jak po jakiejś zdrowo pukniętej. Przy herbacie albo czymś mocniejszym? Jakoś niespecjalnie widziała się na przyjacielskiej kawce z... kimkolwiek. Nawet się lekko skrzywiła na tą wizję, nie zwracając w ogóle uwagi na żart sytuacyjny Orianny. Kurwa... Nawet klapki na oczach musiała "zdrowo analizować", dobrze, że chociaż dała ten durny przykład, bo było się z czego pośmiać. En prychnęła śmiechem. - A bym miała narzeczonych - zachichotała. - Nawet narzeczone by się znalazły - dodała rozbawiona, a na puknięcie w czoło ponownie prychnęła. Głupia Orianna. Ennis pokręciła głową i "starła" z czoła ślad po puknięciu po czym skupiła się na przeglądaniu sukien. W końcu jednak skończył się asortyment ciekawy dla jej oka, a białowłosa skupiła wzrok na dziewczynie, patrząc jak ta wertuje sukienki. Kiedy podeszła do niej z tą konkretną, En prześlizgnęła po kreacji krytycznym wzrokiem.
    - Znośna... Ale musisz ubrać, na ciele zawsze inaczej się prezentuje - poleciła, krzyżując ręce przy klatce piersiowej. Czy ona serio właśnie jest na zakupach ze... znajomą? Uniosła wzrok w górę i lekko pokręciła głową. Co tu się stało?

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  43. En uśmiechnęła się pod nosem.
    - O mnie? – ponownie się zaśmiała. – Nie byliby – odpowiedziała pewna swego. Ją mógł mieć praktycznie każdy, wielu już miało, nie była typem osoby przed którą się klękało, ona była „na chwilę”. Nawet gdyby miała narzeczonych i narzeczone to ci pewnie braliby na to poprawkę. Na komplement prychnęła pod nosem. – No mam – zgodziła się i wyszczerzyła do dziewczyny. – Już się tak nie gap, bo się jeszcze zakochasz – poruszyła zabawnie brwiami. Pogoniła ją ruchem dłoni i patrzyła jak ogląda sukienkę. Kreacja była znośna, ale ona osobiście nie widziała Orianny w tych kolorach… Już teraz mogła to ocenić, jednak stwierdziła, że dziewczyna sama powinna sprawdzić jak się czuje w tego typu sukience. Na pytanie o suknie pokiwała głową na boki. – Jest na czym oko zawiesić, ale dla mnie suknia już się szyje – oznajmiła i gdy ona ruszyła do przymierzalni, En sama zaczęła szukać sukienek, które jej zdaniem pasowałyby Oriannie.
    Kiedy dziewczyna wyszła z przymierzalni, En stała już z dwoma kreacjami dla białowłosej. Spojrzała po niej i skrzywiła się wyraźnie.
    - Bledniesz w tym, w ogóle nie widać Ciebie tylko ta fereta… Nie. Zdejmuj to, to nie dla Ciebie. Od razu widać po Twojej minie, że to nie Twoja kieca – oznajmiła i wcisnęła w jej dłonie to co sama znalazła. – Zobacz te – poleciła i znowu ją pogoniła ruchem ręki.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  44. Ennis zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową na to jej tłumaczenie.
    - Żart nie jest najgorszy, po prostu nie ma odniesienia do mojej osoby i mi podobnych - oznajmiła chichocząc. Śmiała się dalej, gdy Orianna kontynuowała coś o jej narzeczeństwie i gdy wymieniała powody, dla których mógłby ktoś w ogóle chcieć o niej pomyśleć w kontekście żony. Śmiech jednak ustał, gdy białowłosa wspomniała o "wielu", którzy chcieliby ją usidlić. Skrzywiła się wyraźnie. - Och nie, jakie złe? Chęć usidlenia to właśnie to co wielu by chciało zrobić - oznajmiła sucho i przewróciła oczyma na pospieszne przeprosiny dziewczyny. Nic więcej w tym temacie nie powiedziała. Prychnęła jednak pod nosem na wizję, którą przedstawiła jej Orianna, a widząc to jak próbuje naśladować jej minę pokręciła głową, śmiejąc się rozbawiona. - Zdecydowanie masz nie po kolei - przyznała. Na pytanie o projekt pokręciła głową. - Pomysł, już go przedstawiłam. Sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie - przyznała uśmiechając się pod nosem. - Nic nie powiem. Moją najprędzej zobaczysz na samym balu - dodała, bo właśnie taki miała plan. Pokazać się w tej kreacji dopiero tam. Kiwnęła głową, gdy Or ruszyła przymierzać kolejne suknie. W obu wyglądała znacznie lepiej niż w tej pierwszej, czego złotooka nie zamierzała ukrywać. Nie przesadzała jednak z opiniami, ciekawa przemyśleń Orianny, a kiedy w końcu je usłyszała cmoknęła wyraźnie niezadowolona. - No wiesz... Jeszcze niedawno wspominałaś, że będziesz przede mną klękać... - dotknęła swojego serca i zrobiła minę jakby rzeczywiście ją to ruszyło.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  45. Słysząc o zakochaniu prychnęła śmiechem i pokręciła głową.
    - W takich jak ja się nie zakochują. Nie wątpię, że mogłam wpaść komuś w oko, ale nic więcej. Ja jestem tylko na chwilę, czasem dłuższą, czasem krótszą, ale chwilę - oznajmiła z zadziornym uśmiechem. - Zakochują się w takich jak Ty. Ty jesteś łatwa, zachwycasz się zwykłym chlebem, już teraz patrzysz na Satoru jak na jakiegoś niesamowitego zbawiciela. Kilka dobrych ruchów i byś się rozpływała na myśl o nim. Czuła, urocza, naiwna, słodka... Idealny materiał na lata. Ja... cóż... - wzruszyła ramionami. - Mnie jedzenie chlebka nie zachwyca - posłała jej zadziorny uśmiech i puściła dziewczynie oko. - Nie poznałam jeszcze nikogo kogo chciałabym mieć przy sobie na stałe, tak po prostu. Nikogo, kto chciałby mieć mnie... Zawsze coś jest do zmiany, do poprawy - ponownie prychnęła śmiechem. - No dobra, mam Acaira, on jest mój, ale tak po prawdzie to nawet dobrze mnie nie zna, kwestia czasu aż to czy tamto i jemu zacznie przeszkadzać - stwierdziła. Na pytanie o sukienkę pokręciła głową.
    - Nie, wiem jak będzie wyglądać, po prostu rysunek nie jest w moim posiadaniu - zaśmiała się krótko. - Tak, tak, wiem, oglądanie mnie w sukience to rzeczywiście może być niezwykle ciekawy widok. Nie zdziwię się jak zawitasz na balu tylko po to by mnie zobaczyć - zachichotała. Na przeprosiny starała się utrzymać powagę, ale gdy Orianna sama wysnuła teorię o robieniu sobie żartów, En zaśmiała się. - Jak już będziesz kiedykolwiek przede mną klękać to w sukience, której nie pomagam Ci wybrać, prosiłabym o zachowanie chociaż odrobinki tajemniczości - kontynuowała ze śmiechem. Patrzyła po dziewczynie, gdy ta zaczęła przeszukiwać kolejne kreacje. Wyglądała teraz na nieco bardziej zawziętą w swoich poszukiwaniach i En uśmiechnęła się pod nosem. Na wyciągniętą kieckę nie powiedziała nic, po prostu prześlizgnęła wzrokiem po kreacji, słuchając co też mówi Orianna. Sam fakt, że opisała w ten sposób sukienkę już co nieco zdradzał i En tylko pokazała jej miejsce, w którym przymierzała wcześniejsze stroje. Białowłosa uśmiechnęła się na widok wychodzącej dziewczyny.
    - Czerwona szminka i będzie idealnie - podsumowała. Wyraz twarzy Orianny mówił wszystko. Zbliżyła się do dziewczyny i stanęła za jej plecami, gdy ta oglądała się w lustrze. Przejechała dłońmi po talii Orianny i zatrzymała je w pasie dziewczyny. - Żaden symbol nie jest głupi - szepnęła jej nad uchem i wychyliła głowę nad ramię Or, sama patrząc w odbicie. - Mnie nie pytaj, popatrz tam - wskazała odbicie - Jeżeli podoba Ci się to co widzisz, to odpowiedź powinna być oczywista - dodała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  46. Sato również powiódł wzrokiem po papierach i sprzątnął je spokojnie, by zanieść do swej sypialni.
    - Uwierz, jestem daleki od bagatelizowania tego co robię, kochana - powiedział łagodnie. - Po prostu mam taki styl bycia, ciężko czasem ze mną żyć. Aż dziw, że tobie się to udaje - uśmiechnął się do niej nieco zawadiacko, po czym pociągnął nosem jeszcze kilkakrotnie i otarł łezki z oczu by spojrzeć jej w oczy. - Dobrze wiesz, że Emma mnie nie lubi - powiedział prosto z mostu. - Nie sądzę by mieszkanie w trójkę miało nam pomóc zatopić ten dziwny topór wojenny - dodał jeszcze, zakładając kosmyk jej włosów za ucho. - Jakoś to przełknę, choć samotne wieczory będą dość dołujące - stwierdził, po czym kiedy poszła po opatrunki, on podwinął nogawkę spodni i usiadł tak, by nogę z raną postawić na krześle. Nie chciał przecież by Orianna musiała przed nim kucać.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie podzielała jej optymizmu co do swej własnej genialności. Jeśli o jej własną opinię chodziło to uważała, że zdecydowanie podsunęła jej za dużo głupich pomysłów. Kompletnie niepotrzebnie działała na korzyść Satoru. Ugh. Wzdrygnęła się aż z tej całej realizacji, ale nie powiedziała nic w tym temacie. Orianna sama przejrzy na oczy, sama się przekona, a wtedy ona... po prostu usmaży gościa z dystansu oczywiście.
    - Tak, bardzo okrutne - uśmiechnęła się krzywo pod nosem. - Ori, ale jesteś pewna że on tak się zaręcza z miłości do ciebie? Że wcale nie robi tego dla zabawy? Aby zobaczyć twój rumieniec na twarzy czy twoje zakłopotanie? - zapytała jej, po czym dmuchnęła sobie w grzywkę. - Ach po co ja w ogóle to mówię... przecież ty widzisz w nim Anioła. Cud człowieka - westchnęła. Zarumieniła się, kiedy Oriannie spodobał się jej podarek i spojrzała gdzieś w bok, miętosząc swą koszulę w dłoniach.
    - Uhm lubisz czytać, a nie mogłaś zabrać ze sobą... - zauważyła. - No i do twoich wywarów, czasem warto otworzyć księgę - dodała zaraz. - Tak po prostu... - nasunęła sobie włosy na palec i spojrzała po niej. - Cieszę się, że ci się podoba - bąknęła, po czym pokiwała głową na wieść, że i owszem mają takie biesiady. - Pewnie, że warto! Tu ludzie uwielbiają imprezowanie - zapewniła ją z uśmiechem na twarzy.
    - Heh może - zgodziła się z nią, tuż przed straganem pełnym pyszności. - Mhm to co? Idziemy na pyszne lody czy na chłodną lemoniadę? - zapytała jej zaraz, przeliczając kilka drobnych które miała w kieszeni.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  48. Nie do końca jej wierzyła, bo przecież widziała jej czerwieniące się policzki i te ufne oczy w niego wpatrzone. Może nie zdawała sobie z tego sprawy, ale wyglądała tak jakby wpadła po uszy. 
    - Był moim nauczycielem. Nie do końca... normalnym - westchnęła. - No wiesz tu wskoczył na biurko, tu zapiał jak kur, a zaraz stał i przystawiał ci broń do pleców jak tylko ściągałeś - odchrząknęła. - Wiedzieliśmy że nie zrobi nam nic złego, ale... - wzruszyła ramionami. - Ufałam mu bardzo - przyznała. - I patrzenie jak on flirtuje sobie z tobą... - wzdrygnęła się. - Ugh to straszne no - burknęła w wyjaśnieniu, wtulając się w nią kiedy i ta ją przytuliła. Pokiwała głową zadowolona że prezent chociaż udany był i wyszczerzyła się do niej. - Pomogę ci ustroić dom i zaprosić parę osób? - zaproponowała. - No wiesz takich no znajomych... Yensena na przykład i Febe i Mohe? - zaproponowała z uśmiechem na twarzy. - Lemoniada i placek brzmią świetnie - zgodziła się wbiegając wraz z nią między stragany.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  49. Sato spojrzał po niej i przekrzywił lekko głowę raz w prawo, a raz w lewo, obserwując ją uważnie, po czym wzruszył ramionami i wyszczerzył się do niej.- A jak mam cię traktować, hm? - zdziwił się i puknął ją palcem w nosek. - Jesteś delikatna, owszem, ale jesteś wspaniałą istotą którą można drażnić, podburzać  i śmiać się razem z nią - uściskał ją w przypływie chwili, po czym odsunął się od niej i zarechotał na wieść, że go nie zaatakowała. - I nie zaatakuje - zapewnił ją. - Nie tak na poważnie - dodał jeszcze, delektując się dotykiem jej delikatnych palców na swym policzku. Nawet zamruczał przy tym jak zadowolony kociak. - Będę bardzo zdołowany - zapewnił ją łasząc się trochę do niej i noskiem ocierając się o jej szyję, zanim usiadł na to krzesło. Obserwował jej starania i to jak zajmuje się jego nogą. Pokręcił lekko głową. - Rankiem czasem trochę pobolewa, ale tak jest nówka nie śmigana - uśmiechnął się do niej. - A ślad... mam ich mnóstwo - zapewnił ją. - Dziękuję pani doktor za to, że tak cudownie mnie poskładałaś - puścił w jej stronę całusa.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  50. Sato odetchnął głęboko.
    - Nie przejmuj się tak, Orianno - poprosił ją spokojnie. - Nie było w niej chęci mordu, gdy zaatakowała mnie sztyletem - spojrzał jej prosto w oczy. - To było czuć - uśmiechnął się i przeciągnął, a gdy podała mu te ziołowe kropelki przyjrzał się im podejrzliwie. - A to nie wystarczy zagryźć zębów i w końcu przejdzie? Ból nie jest aż tak dokuczliwy - skomentował, mimo wszystko chowając kropelki do swojej torby. - Zostawię sobie na jakąś czarną godzinę - puścił do niej oczko i wstał. - No dobrze to dziękuję pani bardzo - ukłonił się przed nią, biorąc jej dłoń w swoje i muskając jej wierzch ustami. - Widzimy się po południu pod domem Febe. Ubierz wygodne ciuszki - rzucił jeszcze i pokiwał jej wychodząc z domu z piosenką na ustach. - "Hej, ho, hej ho, Nikita wzywa mnie... sru tu tu tu tu tu tu tu tu hej ho, hej ho!"

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  51. Sato bujał się na swoich nogach od palców po stopy stojąc na ganku u Febe. Co prawda kusiło go wejście do środka i wrzucenie czegoś na ruszt, bo zapachy był wręcz niesamowite. O jakżeby zjadł taką zupę pomodorową z miękkiego mięska zajęcatego robioną. Rozmarzył się na moment i przeciągnął, gdy poczuł coś na swych plecach. Pomachał sobie głową to w prawo to w lewo i pokręcił nią unosząc ręce w górę.
    - Ori, kochanie ty moje najlepsze - zaczął spokojnie. - Jeśli chcesz kogoś nastraszyć to włóż w swoje czyny intencje, bo ja nie czuję tej żądzy mordu ani niczego - obrócił się do niej przodem i zerknął na butelkę, teraz dotykającą jego brzucha. - I zmień narzędzie na jakiś nóż... oj będziemy musieli nad tym poćwiczyć - poklepał ją po głowie ręką. - Gotowa na przygodę?

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  52. Uniósł wysoko brew słysząc jej groźbę i pochylił się nieco do niej.
    - Moja kochana Orianno, mój najpiękniejszy ptaku kolorowy, ty niewinna dziewico aspirująca o miano najlepszej uzdrowicielki w tym kraju... - zaczął patrząc jej prosto w oczy. - Z młodzieżą nie obcuję odkąd ma stopa postawiła swe pierwsze kroki tu w Mathyr - poinformował ją, zawijając sobie kosmyk jej jasnych włosów na palec. - Ale... me metody nauki pozostaną tylko moimi metodami pracy z dziećmi i jeśli uznam, że taka groźba przysłuży się mym potencjalnym uczniom to z całą pewnością znów jej użyję - pogłaskał delikatnie jej policzek i odsunął się od niej. - Och ale ma rusałko kochana nie musisz się martwić - zapewnił z uśmiechem na twarzy. - Nie zamierzam pracować z dziećmi i młodzieżą. Ta praca, choć bardzo wynagradzająca, jest strasznie męcząca - westchnął przeciągle. - Ależ oczywiście, nie chcesz się tego uczyć, ja nie będę cię do tego zmuszał - zapewnił, opierając się lekko o drewniany pal na ganku. - Mhm piknik brzmi niezwykle pociągająco, ale nie wiem czy chcę na niego iść z kimś kto jeszcze chwilę temu mi groził, kiedy ja... rusałko ma... nigdy nie groziłem tobie - zachlipiał i przykucnął by "rozbeczeć" się na poważnie.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  53. Satoru wywrócił oczyma i pomachał dłońmi.
    - W moich oczach jesteś rusałką, kolorowym ptakiem i dziewicą, która aspiruje na miano najlepszej uzdrowicielki. Proszę moich wyobrażeń nie psuć wedle swojego własnego widzimisia - pogroził jej palcem przed oczyma i  westchnął ciężko. - Ależ o jakim strachu my mówimy? - zapytał patrząc jej prosto w oczy. - Moja kochana klasa. Liczyła sobie 8 osób. Osiem pokrzywdzonych dzieci, którym ciekły 3 lata życia. Ośmioro dzieci, które nie potrafiły zaufać dorosłym. Liczyły tylko na siebie i tworzyły zgraną paczkę. Dzieci, którym bardzo trudno było wyjaśnić, że warto prosić o pomoc. O silnych charakterach, twardo wyrażających swoje opinie - uśmiechnął się lekko. - I ja... - wskazał na siebie. - Nieco szalony profesorek - zaśmiał się cicho. - Profesorek, który właściwie niewiele miał wspólnego z nauczaniem - zaśmiał się na to wspomnienie. - Dużo rozmawiliśmy, pomagałem im rozwiązywać wiele spraw w szkole czy i w domu - wzruszył ramionami. - Oni mi zaufali, ja zaufałem im - uśmiechnął się delikatnie. - Wszyscy wiedzieliśmy że nasze żarty są tylko żartami - spojrzał jej prosto w oczy. - Ale dlaczego rozgrzebujesz mą przeszłość, rusałko ma? - zapytał jej spokojnie. - Czy ja komentuję twoją? Czy pytam o twoje losy kiedy byłaś jeszcze u ojca? Czy chcę wiedzieć do czego namawiał cię Perun? - zadał kilka tych pytań, kiedy już zaczęła go tulić. Chlipiał jeszcze trochę. - Dlaczego patrzysz na mnie przez pryzmat mej przeszłości? - pociągnął jeszcze nosem, chowając twarz w jej zagłębieniu przy szyi.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  54. Emma uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową, po czym ucałowała jej czoło.
    - Ale my się tego nie baliśmy - zapewniła ją spokojnie. - To tylko szokowało i wyrywało z rytmu. Chciało się go pobić za takie wybryki - zaśmiała się lekko. Pokręciła jednak głową. Nie musiał przepraszać. Nie widziała w tym żadnego sensu. Spojrzała po niej na wyjaśnienie rumianych policzków i pokręciła głową. - Oj nie, przy nim rumienisz się inaczej - stwierdziła. - Ale... - wzruszyła ramionami. - ...sama do tego dojdziesz - dodała jeszcze, bo przecież gdyby ktoś jej usilnie wmawiał uczucie do kogoś to też by nie uwierzyła. Pokiwała głową, kiedy Orianna zapytała o Mohe.- Oh Moherek to mój kolega z namiotu obok - uśmiechnęła się lekko. - Kiedyś razem spędziliśmy parę dni... i całowaliśmy się w jeziorze - szepnęła konspiracyjnym szeptem. - Lubi dobrze się zabawić, sporo wypić i absolutnie nie umie czytać, a jego przywarą są wyzwania. Kocha wyzwania - pokiwała głową wyjaśniając to i owo. Przystanęła wraz z Orianną obserwując te pyszne wypieki. Powąchała kilka z nich z uznaniem kiwając głową. - Może ten? - zaproponowała taki co to wydawał się poza owocami mieć w sobie czekoladę... albo coś podobnego do czekolady.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  55. - Oceniałaś - odparł cicho, oddychając już spokojnie i wdychając sobie swobodnie jej zapach. - Nie podobał ci się gest, o którym usłyszałaś... nie zobaczyłaś go na własne oczy - zauważył cicho, odsuwając się nieco od niej by spojrzeć jej w oczy. - Czasami możemy natknąć się na okropne plotki, a innym razem na półprawdy. Sztuką jest nauczyć się dochodzić do tego co naprawdę się wydarzyło - szepnął, kręcąc lekko głową. - Oj ale aż tak to mnie nie zachwalaj. Ja nie jestem dobrym człowiekiem - powtórzył jak zdarta płyta. - Jeszcze nie raz cię zranię - skomentował jeszcze wstając. Pokręcił przecząco głową. Nie chciał słuchać o jej przeszłości. Nie, kiedy sama nie zamierzała opowiadać. - Wolę poznawać cię taką jaką jesteś i może kiedyś mi o swej przeszłości opowiesz - uśmiechnął się do niej szarmańsko i podał jej dłoń by sprowadzić po schodkach niczym damę, a potem pozwolić jej chwycić się pod ramię. - Czas na wycieczkę - uśmiechnął się do niej lekko, prowadząc ją w dół nad ocean i opowiadając o pięknych widokach, wyjaśniając czym jest falochron i prowadząc ją dalej.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  56. Ennis zaśmiała się pod nosem.
    - Znudzić? Żartujesz sobie? Jesteś idealną kandydatką do łechtania ego, a wielu to lubi. Jesteś nieporadna, a panowie uwielbiają być rycerzami na białych koniach, służyć pomocą i się przydawać. Idealna co by się taką zaopiekować - stwierdziła prosto i zaraz uniosła jedną z brwi. - Teraz się tym zachwycasz, ale z czasem Ci się znudzi. To jak z tym chlebem, teraz już nie jest tak zachwycający jak za pierwszym razem - wzruszyła ramionami. Nie próbowała nawet zrozumieć tych całych pochwał, dystans był dla niej o wiele wygodniejszy. Na wzmiankę o przyjaciółce zmarszczyła lekko czoło. - No i niby po co Ci taka przyjaciółka na stałe? - zapytała. Nie rozumiała tej całej koncepcji przyjaźni. Z relacji czerpało się korzyści, nic nie było bezinteresowne. - Wyciągnęłaś ze mnie bachora, wiszę Ci przysługę, pomoc w wyborze sukienki zdaje się dobrym początkiem. Nie lubię mieć długów, dlatego jestem z Tobą na tych zakupach. Jak uznam, że dług spłacony to pójdę w cholerę i tyle - oznajmiła. Spojrzała na to jak łapie jej dłoń i zaraz skrzyżowała wzrok z dziewczyną. - Nawet Acair jest tylko na chwilę, jak jest, to jest mój, a jak go nie ma, to go nie ma. Jak się dowiem, że gdzieś padł, to trudno... - patrzyła Oriannie prosto w oczy i zaraz uniosła kącik ust - ... ale jak go ktoś przy mnie spróbuje tknąć nie tak jak trzeba, to temu komuś urwę łeb - uśmiechnęła się szerzej na samą myśl o takiej sytuacji.
    Na słowa o balu wzruszyła ramionami, no cóż, tak jak wspomniała, zdawała sobie sprawę, że może intrygować, szczególnie swoim wyglądem, więc skoro miała być powodem, dla którego Orianna chętniej wybierze się na bal, to niech tak będzie.
    - Skoro tak uważasz - rzuciła na jej słowa o symbolach i zadowolona odsunęła się od niej nieco i kiwnęła głową na podziękowania. Kiedy Orianna wyszła i zapytała o jeszcze jeden sklep En kiwnęła głową. - Zawsze mniejszy dług - stwierdziła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  57. Emma nie miała nic przeciwko rozmowie Orianny z Sato. Ba, nawet była ciekawa jej rezultatu jak i samej miny wspomnianego mężczyzny. Parsknęła śmiechem na swe wyobrażenie o niej i uśmiechnęła się lekko.
    - Myślisz? - spojrzała po niej i zerknęła na siebie, po czym pokręciła lekko głową. - Nie wierzę w to - powiedziała. - Może po prostu znasz mnie dłużej i już tak cię nie peszę? - zaproponowała tylko, a na pytanie o coś na wszelki wypadek to ona spaliła buraka. - Uhm no, chyba chcę - przyznała cicho. - On jest naprawdę ciacho - przyznała cicho, po czym przyłożyła ręce do gorejących policzków. Jeny, zachowywała się jak głupia nastolatka. - Mhm dobrze się mieszka. Wieczorami sobie rozmawiamy - powiedziała cicho i już zaczęła wyciągać parę monet za placek, gdy do straganu wpadła siekierkowa kobietka. Odruchowo osłoniła Oriannę samą sobą.
    - Proszę się uspokoić. Agresja jest nie potrzebna - powiedziała chłodnym, dość opanowanym, wręcz żołnierskim tonem. - Na pewno znajdziemy rozwiązanie tej sytuacji...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  58. Zdecydował się nie odpowiedzieć już na to całe ocenianie. Posłał w jej stronę tylko lekki uśmiech, a na wieść że jest dobrym człowiekiem aż się wzdrygnął.
    - Orianno, martwi mnie, że tak mnie odbierasz - powiedział nadając swojej wypowiedzi śmiertelnie poważny ton. - Bo kiedy już cię skrzywdzę chcący bądź nie chcący, twój upadek zaboli zdecydowanie bardziej niż gdybyś uznawała mnie za niegodnego swej osoby - dorzucił. Przyjął ten delikatny pocałunek, który był niczym otulający kocyk w deszczowe dni (xD) i musnął ustami jej własne wargi w ramach podzięki za jej własną czułość.
    - Masz zaskakująco miękkie wargi i zdecydowanie nie są popękane - przesunął po nich palcem. - Jak doprowadzasz je do takiego stanu? - zapytał z zawadiackim uśmiechem, kiedy już zagłębiali się w uliczki Argaru. Przystanął przy jednym z niewielkich domóstw. - Tutaj rano podają niesamowite wypieki, o z tego okienka - pokazał odpowiednie okno. - Uśmiechnięta Esmeralda wydaje je za drobną opłatą, ale jeśli jesteś głodna, spragniona i nie masz przy sobie monet, ona i tak pozwoli ci się najeść - rzucił. - A za moment wejdziemy na fiołkową aleję. Nie wiem czy panie domu się umówiły czy to czysty przypadek, ale dzięki ich kwiatom masz wrażenie, jakbyś zanurzał się w soczystą łąkę. Pną się wszędzie - rzucił prowadząc ją dalej.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  59. Nie była pewna jak ma zdefiniować "ciacho" w kontekście mężczyzny, więc przez moment milczała, wbijając spojrzenie w swoje buty.
    - To uhm ktoś, kto jest bardzo przystojny, a przy tym cię pociąga i uhm słodki też jest do ciebie, dla dziewczyn... - spróbowała w taki sposób. - Taki trochę ideał? Ale, ale tylko według ciebie - spojrzała po niej. - Znaczy mnie, znaczy... no według osoby która mówi "ciacho" - poinformowała ją speszona. - O dla ciebie na przykład Sato to ciacho - zaproponowała jej takie rozwiązanie. - Albo Ennis - dorzuciła jeszcze. Potem rozległa się awaria z matką i dzieckiem. Orianna niepotrzebnie ją broniła. Musiała o tym z nią porozmawiać. Wszystko, ale akurat gdy chodziło o siłę fizyczną ona nie miała sobie nic do zarzucenia. Tego nie chciała oddawać nikomu. Zaskoczona spojrzała na Oriannę, która stanęła między kobietą a straganem i pokręciła szybko głową blednąc na twarzy. Nie powinny się aż tak wychylać. Pobiegła do nich i złapała matkę za ręką, a potem za rękojeść drewnianą, którą nagrzała tak, że kobieta wrzasnęła upuszczając siekierkę na ziemię.
    - Jak ty się zachowujesz? Już naprawdę na głowę ci padło? Zabieraj swoje cztery litery stąd - fuknęła wkurzona, przystając pomiędzy kobietą a Orianną.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  60. Emma skinęła delikatnie głową. Nie zamierzała jej przekonywać. Może faktycznie nie miała swojego ciacha, a może po prostu nie zdawała sobie z tego sprawy. Jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy. Postanowiła że będzie czekać na ten dzień z utęsknieniem i jeśli już się go doczeka to z przyjemnością wysłucha Orianny i będzie się z nią cieszyła jej własnym ciachem. Stanęła odruchowo oddzielając staruszkę i Oriannę od odgrażającej się matki i pokręciła lekko głową.
    - Pozdrów ode mnie Sebę - rzuciła kobiecie na odchodnym. - A niech przychodzi i pokazuje - pokiwała jej jeszcze, zanim przykucnęła by ocenić straty. Część wypieków nie nadawało się już do zjedzenia, ale większość udało się uratować, przez co odetchnęła głęboko. Zerknęła na podrąbane nogi stołu. - Będzie trzeba wymienić - zauważyła. - Może... może pomogę? - zaproponowała dość nieśmiało. - Uczę się dopiero, ale... uhm mogłabym spróbować... gorzej raczej nie będzie - spojrzała na kobietę i przesunęła wzrok na Oriannę. - Uhm chyba nie będzie gorzej - poprawiła się by pozostać prawdomówną.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  61. - Widzę, podziwiam - zrobił wokół niej kółeczko, przybliżając się do niej i wąchając ją niczym najlepszy okaz, by objąć ją od tyłu i ucałować jej szyję. - I zachwycam się... nie tylko pięknością ciała, ale i duszy - szepnął jej do ucha i znów wypuścił z objęć, aby obserwować jej zafascynowaną minę, gdy chodziło o Fiołkową Aleję. Przez moment pożałował, że nie ma przy sobie aparatu fotograficznego, że ten jeszcze nie zaistniał... ale potem pokręcił głową. Takie wspomnienia najlepiej przechowywało się na dysku twardym własnej głowy, więc zapisał je konkretnie. Z każdym uśmiechem jakiego użyła.
    - A w samym sercu tej alei znajduje się romantyczna kawiarenka - przystanął przy odpowiednich drzwiach. - Czy życzy sobie waćpanna kawkę i słodkie co nieco? Zapraszam - ponaglił ją gestem, by usiadła weszła do środka, a sam podszedł do lady by zagadać z pracownicami tego przybytku. Z uśmiechem wytargował im doskonałą cenę i zaraz przyniósł do stołu dwie kawy oraz deser, którym okazało się ciasto z jadalnymi fiołkami w środku. - Smacznego.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  62. - To chociaż jakaś dobra nowina - rzuciła Ennis ze swoim kpiącym uśmieszkiem. Nie zamierzała Orianny odwodzić od tego pomysłu. Osobiście wolała te bardziej zaradne kobiety i pewnie nawet chętnie by zobaczyła jak białowłosa przechodzi swoją przemianę. Może nie tak dzień w dzień, ale wizja spotkania za jakiś czas i porównania zachowań nie była znowu taka odpychająca.
    Spojrzała po dziewczynie, gdy ta mówiła o chlebie i spędzaniu czasu, ostatecznie wzruszając po prostu ramionami. - Zawsze to kolejna zachwycona istotka w mojej kolekcji - podsumowała. Na słowa o pomocy zachichotała.
    - Przykro mi ale już dawno przestałam wierzyć w bezinteresowność Skarbie. Jak już się kiedyś upomnisz o swoje to przynajmniej dług będzie mniejszy lub spłacony całkowicie - wyszczerzyła się do niej po czym ruszyła za nią w stronę jubilera.
    Wchodząc do środka rozejrzała się po błyskotkach. Orianna chyba serio wzięła na poważnie ten bal i planowała konkretnie się odstawić. - Wydaje mi się, że przy Twojej sukience sprawdziłoby się coś mniej krzykliwego... - zaczęła, a słysząc, że to dla niej będą coś wybierać, zmarszczyła lekko czoło. Trochę nie rozumiała tej całej sytuacji. Jasne, prezenty nie były jej obce, dostawała ich swojego czasu bardzo wiele, ale teraz... Spojrzała po białowłosej trochę uważniej, obserwowała ją w milczeniu, a kiedy bransolety znalazły się na ladzie, spojrzała i po nich. Uśmiechnęła się pod nosem.
    - Ach... że taka bransoletka na mojej dłoni to Twoje widzimisie, tak? - nawet ją to lekko rozbawiło. Podeszła do lady już znaczniej mniej zaskoczona. Pochyliła się na błyskotkami i zaczęła je dokładniej oglądać. Tak, na bal rzeczywiście mogłaby sobie sprawić coś takiego, a skoro Orianna chciała ją w tym wyręczyć. Złapała dwie bransoletki, które jej się spodobały, najpierw ubrała jedną i popatrzyła po dłoni.
    - Hmm... - zdjęła ją i ubrała drugą... Zmrużyła oczy i przyglądała się trochę dłużej. - Nie - stwierdziła krótko. - Ta pierwsza - pokazała konkretnie o jaką chodzi i uśmiechnęła się szeroko do dziewczyny.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  63. Sam usiadł naprzeciw niej, przez chwilę tylko ją obserwując zanim upił łyk kawy. W tej kawiarni robili, jego skromny zdaniem, najlepszą kawę, ale dalej jeszcze ich nie ugadał na tyle by zdradziły skąd biorą ziarna. Przykro było stwierdzać ten fakt, ale Nikita i jego lura do tej kawiarenki absolutnie nie miała podjazdu. Aż się wzdrygnął na wspomnienie kawy Grandsanda. Ostra, mocna i umarłego by obudziła a tego co jeszcze dycha do grobu wpędziła. Nie, nie. Tutejsza kawa zdecydowanie odznaczała się smakiem na tle pozostałych.
    - Hm... - zastanowił się nad jej pytaniem, wracając do rzeczywistości i uśmiechnął się do niej delikatnie. - Pozwalam się sobie zgubić - powiedział szczerze. - Chodzę bez celu i skręcam raz w prawo a raz w lewo. To naprawdę interesujące ile fajnych miejsc możesz odkryć, gdy po prostu się gubisz - wyjaśnił jej. - Spróbuj tego następnym razem. Argar jest na tyle mały, że z twojego zgubienia na pewno szybko wybrniesz, a... możesz znaleźć naprawdę niesamowite miejsca - wyjaśnił spokojnie. - Jak na przykład miejsce, w którym okoliczni portowi grajkowie urządzają sobie koncerty nieodpłatne. Bitwy na głosy - uśmiechnął się delikatnie. - Albo taka niepozorna spelunka w piwnicy jednego z domóstw. Zdaje ci się, że będzie tam szemrane towarzystwo, a wchodzisz i dowiadujesz się, że to elegancka spelunka dla kulturalnych ludzi, w której możesz porozmawiać, wypić dobry alkohol, a obsłużą cię kelnerzy ubrani na czarno i biało - rzucił jeszcze. - Nie bój się zgubić i nie bój się próbować nowych rzeczy a na pewno znajdziesz nie tylko miejsca, ale również przyjaciół.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  64. Dziewczyna pokiwała delikatnie głową, gdy staruszka się ucieszyła, a potem zmarszczyła lekko brwi i pokręciła ostatecznie głową.
    - Możemy umówić się na wymianę - zaproponowała cicho. - Ja naprawię stragan, a pani mi trzy razy da jakieś dobre jedzonko w zamian - uśmiechnęła się delikatnie, bo chociaż mogła to zrobić za darmo to czasem ludzie czuli straszne wyrzuty sumienia z tego powodu. Lepiej było dać kobiecie możliwość odwdzięczenia się za pomoc, po czym spojrzała po Oriannie. - Tak dzbanki też możemy posklejać - pokiwała głową, bo przecież mogła nawet spróbować zrobić to swoim ogniem. Wstała zaraz i odstawiła jeden z tych dzbanków, które przeżyły w bezpieczne miejsce. - Tylko do tego potrzebuję narzędzi - szepnęła, zerkając na Oriannę. - Muszę po nie skoczyć - rzuciła jeszcze czekając aż jedna lub droga wydadzą jej na to pozwolenie. Nie chciała przecież zostawiać Ori samej.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  65. Kiwnęła tylko głową na informacje w temacie zaplanowanych dodatków. Nie oponowała na ten prezent. Jak jej się znudzi lub już nie przyda to najwyżej sama sprzeda bransoletkę. Obserwowała transakcję by ostatecznie przyjąć pakunek.
    - Dzięki - odpowiedziała patrząc po paczuszce. Nadal było trochę dziwnie, ale szło się przyzwyczaić. Do tej pory dostawała tego typu prezenty jedynie od zadowolonych klientów, a z Orianną nawet się nie przelizała, nie zmacała... nic. Nie bardzo umiała określić co właściwie czuje z tego powodu, więc po prostu odwróciła się na pięcie i wyszła od jubilera. Wychodząc spojrzała w prawo, spojrzała w lewo i... zauważyła dość ciekawy stragan. - Przedłużymy sobie te nasze zakupy - uśmiechnęła się pod nosem i złapała nadgarstek Orianny by pociągnąć ją w stronę stoiska z bronią. Na drewnianym stole rozłożone były sztylety i różne noże, z dachu zwisały baty i krótkie miecze, na ścianach umocowano młoty, długie miecze i ogólnie cięższy asortyment. Ennis uśmiechnęła się pod nosem. - Potrzymaj - podała Or zakapowaną bransoletkę, a sama zaczęła oglądanie sztyletów i reszty broni.
    - W czymś pomóc? - zapytał sprzedawca, a białowłosa podniosła na niego wzrok i... tak, wtedy go zobaczyła. Teleskopowy kij z wysuniętym kolcem stał tuż za mężczyzną, oparty o ścianę. Oczy En zabłyszczały a płetwa na jej plecach nastroszyła się lekko. Kolce zwieńczające płetwę wyglądały na naprawdę ostre. Zwykle nie rzucały się w oczy bo luźno zwisały, niczym złożony wachlarz. Teraz jednak "wachlarz" się rozłożył. - Piękny... - uwielbiała tą broń, to z nią najwięcej trenowała w trakcie swojego, dość specyficznego szkolenia w Heim. Pamiętała, że nawet w Zamtuzie często wykorzystywała w tańcach kroki z tych treningów. Sprzedawca trochę niepewnie spojrzał po płetwie dziewczyny i zaraz na kij.
    - No... Powiem Pani, że wyjątkowo mi do Pani psuje - sięgnął broń i podał zainteresowanej. - Lekki, acz wytrzymały. Teleskopowa budowa ułatwia poruszanie się z nim, a do tego ten piękny kolec jest chowany i to z obu stron - zaczął swoją typowa gadkę. - Skórzany uchwyt sprawia, że broń przyjemnie leży w rękach... - kontynuował.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  66. Dziewczyna cała zesztywniała w ramionach kobiety. Czuła się osaczona. Bardzo osaczona. Wiedziała, że ta nie ma złych zamiarów, ale jej ciało po prostu trwało w swym spięciu. Nabierała szybszych oddechów, kiedy Orianna próbowała ją wyratować.
    - Ja nie.. - pokręciła głową. - Nie jestem taka dobra - delikatnie się od niej odsunęła. Położyła dłoń na jej piersi nie chcąc kolejnego przytulaska. - Pójdę po narzędzia - dodała szybko i zanim ktoś ją powstrzymał puściła się biegiem w stronę pracowni Yensena. Szlag by to. Nie czuła się dobrze słysząc takie pochwały. Dobrze wiedziała, że nie jest ani aż tak dobroduszna ani tym bardziej po prostu dobra. Zacisnęła mocno wargi przystając przy pracowni wiedźmina. Sięgnęła po wsuwkę i otworzyła nią sobie zamek. Później mu się wytłumaczy i poprosi o chłostę za swoje zachowanie, ale na razie... chciała już mieć za sobą naprawę u kobieciny.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  67. Widział jej zafascynowanie tematem, jego słowaniem. Oczy wręcz się jej świeciły radośnie przez co sam lekko się uśmiechnął, by upić nieco swojej kawy. Słuchał o tym czego sobie nie wyobraża. Słuchał o tym, że ona sama nie bardzo wyobrażała sobie zgubienie i przekręcił przy tym lekko głowę.
    - A dlaczego nie? - zapytał jej spokojnie. - Zaraz cię zgubimy w gąszczu alejek Argaru - dodał po krótkiej chwili namysłu. - Będziemy polegać tylko na tobie i może odkryjesz coś interesującego? - zaproponował coś na kształt bezpiecznego zgubienia się. On przecież będzie tuż obok niej, ale da jej prowadzić, chyba że miałoby się stać coś zgubnego dla jej lub jego życia.
    - Ale ty już się zmieniłaś - stwierdził Satoru, patrząc jej prosto w oczy. - Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? W kawiarni? - zapytał jej spokojnie. - Byłaś tam zupełnie inna - zauważył. - Czy w takim razie potencjalny przyjaciel w mojej postaci lub w postaci Em... dalej nim został? - zadał jej kolejne pytanie.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  68. Ennis słuchała zbrojmistrza, a kiedy ten podał jej broń, od razy wykonała nią kilka obrotów w dłoni. Czuła, że będzie musiała trochę poćwiczyć przed poważnymi potyczkami, ale umysł sporo pamiętał. Zaczęła okrążać Orianne, traktując ją trochę niczym manekina treningowego i "zadała" jej kilka ciosów, oczywiście nawet jej nie dotykając. W ostatnim ruchu przysunęła kij blisko jej twarzy i wysunęła ukryty kolec, a ten prawie ranił policzek Or.
    - Ha! Biorę! - Ennis odsunęła broń od twarzy towarzyszki i zwróciła się do właściciela stoiska. - I ten też - pokazała krótki miecz wiszący niedaleko.
    - Ten? A może ten? - zaproponował sprzedawca. - Jest lżejszy, a Pani zdaje się dość zwinna. Szkoda by było sobie zabierać ten atut - zauważył. Ennis spojrzała po nim z zadowolonym uśmiechem.
    - Bystrość Pana umysłu mnie przekonała - zachichotała. - Biorę - kiwnęła głową i wyciągnęła z sakwy monety. Spojrzała po Oriannie. - A Ty? Zamierzasz czymś walczyć czy będziesz liczyć na to, że całą wojnę nikt Cię nie dopadnie? - poruszyła zabawnie brwiami.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  69. Satoru pokręcił głową.- Nie będę pomagał - powiedział kładąc swą rękę na sercu i uśmiechając się do niej łagodnie. - Ani trochę, no chyba że nasze życia będą zagrożone. Wtedy pomogę - zaznaczył, bo mimo wszystko chciał trochę pożyć i nie uśmiechała mu się śmierć, bo po prostu pozwolił Oriannie się zgubić. O nie, nie, nie. Swoją śmierć to on wybierze sobie sam. Słuchał jej dalej pijąc spokojnie kawkę. Uniósł wysoko brew na te jej skandaliczne wnioski.- No wiesz co? Teraz to się obrażam - poinformował ją. - Moja droga, ty chwyciłaś mnie za serducho właśnie tą swoją obojętnością. Byłaś ciekawostką. Kimś niezbadanym, nowym i ciekawym człowiekiem - rzucił patrząc jej w oczy. - Dla mnie już się zmieniłaś i to sporo a jednak dalej tu jestem - rozłożył lekko ręce. - Jakoś tak boli mnie w serduszku, że myślisz iż mógłbym zrezygnować z naszej miłości - zacmokał. - No chyba że ty sama z niej postanowisz zrezygnować. Wtedy... będę cię opłakiwał przez 1000 dni i 1000 nocy, a potem spróbuję stanąć na nogi.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  70. - Wątpię, żebyś kiedykolwiek mi się znudziła - powiedział z uśmiechem na twarzy. Jej dłoń zakrył za to swoją dłonią i delikatnie ją po niej pogładził. - Cieszę się, że na razie nie chcesz ze mnie rezygnować - spojrzał jej głęboko w oczy. Gdy wyszli z kawiarni i założyła na siebie swą opaskę, on chwycił ją za ramiona. - Mam lepszy pomysł - szepnął jej do ucha. - Poprowadzę cię teraz do innej uliczki, skołuję cię i otworzymy ci wówczas oczy - szepnął, głaszcząc ją lekko po ramieniu. - W takim wypadku na nikogo nie wpadniesz, nie będziesz wiedziała gdzie jesteś i stamtąd zaczniemy zwiedzanie na twych zgubionych warunkach - uśmiechnął się szeroko i jak powiedział tak zrobił. Dla zmyłki nawet skręcał kilka razy to w lewo a to w prawo, by w końcu zdjąć z niej chusteczkę. Znajdowali się w dość wąskiej alejce, w której niewiele osób chodziło. To tu założył ręce za głowę i zrównał z nią krok. - Prowadź, Orianno - wyszczerzył się do niej.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  71. Strach dziewczyny akurat ani trochę jej nie przeszkadzał, nie przerywała swoje tańca, a jej szybko bijące serce wyraźnie słyszała. Nawet się uśmiechnęła lekko pod nosem, gdy dokonywała transakcji.
    - Plan? No proszę - rzuciła z odrobinką rozbawienia w głosie. Przystanęła zaraz bliżej Or i śledziła wzrokiem to co ona sama obserwowała, a gdy jednak coś wybrała to Ennis uśmiechnęła się zadowolona. - Teraz jeszcze tylko musisz się nauczyć to obsługiwać, co by się nie pokaleczyć - poruszyła zabawnie brwiami. Słysząc o nieporadności objeła nową koleżankę ramieniem i zaśmiała się głośniej. - Trochę na to za późno Skarbie, ale zawsze możesz przestać taka być - oznajmiła z szerokim uśmiechem, by zaraz włąsne zakupy przyczepić do pasa przy swoich biodrach. Teraz poza dwoma sakwami miała przy nim również broń. - Co rozumiesz przez przypadkowe zabijanie? Jak ktoś Cię napadnie, a Ty go dziabniesz to co to jest? - zainteresowała się. - To jakiś tajny pomysł? - dopytała jeszcze.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  72. Emma usiadła trochę na stołku w pracowni Yensena i nabrała kilku głębokich wdechów. Musiała nieco uspokoić emocje. Już powoli przyzwyczajała się przecież do przytulanek osób które znała, ale to co zrobiła ta kobieta przekraczało jej obecne możliwości doznań. Nie była aż tak dobrą osobą, żeby ktoś się do niej tak łatwo zbliżał i przekonywał. Oddychała szybciej jeszcze kilka chwil. Dopiero wtedy zaczęła szukać odpowiednich narzędzi i przyborów do naprawy. Wzięła nawet parę na oko odpowiedniej długości desek przypominających nogi stołów. Potem przeprosi Yensena. Pokryje szkody, któe zrobiła. Poprosi by ją za to ukarał stosownie i zrozumie jeśli ją wyrzuci na zbity pysk.- Przepraszam - mruknęła jeszcze wychodząc z pracowni i ruszając z powrotem ze wszystkimi szpargałami. Zamek drzwi aby je zablokować zespawała ogniem. No przecież nie mogła pozwolić by ktoś się do niego włamał. Widząc z oddali stragan, poczuła dziwny ciężar w sercu, ale nie zawróciła. Nie uciekła. Tylko podeszła i odłożyła rzeczy. Poprosiła cicho Oriannę o posprzątanie wszystkiego z blatu, po czym położyła ten na ziemi i sama usiadła obok zniszczonych części, by zacząć go naprawiać.
    - Meliska by mi się przydała - szepnęła czując jak ten ciężąr nie chce odpuścić. Była niespokojna przez to całe mocne tulenie. Zerknęła na Oriannę. - Hej... Ori? Masz może coś na ukojenie nerwów? - zapytała jej spokojnie i uniosła lekko w górę dłoń, by pokazać jej jak się trzęsie. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  73. Zerknęła po dziewczynie.
    - Satoru i Emma jeszcze Ci tego nie zaproponowali? – uśmiechnęła się pod nosem. – Ach, no tak, wolą dzielnie bronić swojej kruchej księżniczki – skomentowała nim padła jakakolwiek odpowiedź. – Nie znam, ale w Argarze na pewno ktoś się znajdzie. Tu nawet dzieciaki są dość bojowe. Chyba żyli w jakiś ciężkich czasach, bo nawet smrodom dość swobodnie opowiadają o zabijaniu – przypomniała sobie tych kilka usłyszanych w gospodzie dialogów. Ona uczyć jej nie planowała, miała ciekawsze zajęcia do roboty.
    Słuchała zaraz o tym jej „nie zabijaniu” z dość wymownym wyrazem twarzy. Uniosła wysoko brwi słysząc o truciźnie i patrzyła po niej niepewnie by ostatecznie roześmiać się serdecznie. – Trucizna paraliżująca? Czekaj… i Ty mówisz, że nie chcesz zabijać? – znowu się roześmiała. – Ale wiesz, że każdy organizm może inaczej reagować na truciznę? Do tego taki paraliż bywa… bardzo morderczy – uśmiechnęła się do niej szeroko i zmierzwiła jej włosy. – Oj Orianko, jednak nie jest z Tobą tak źle, podświadomie masz w sobie dozę brutalności. Powolne męczarnie, o albo ta wizja, że ktoś na niego idzie z mieczem, a on nie może się ruszyć i wie, że zaraz ginie… Ach… - aż dotknęła swoje serca i spojrzała w niebo, jakby właśnie usłyszała jakiś piękny poemat.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  74. Szedł wraz z nią, dając się jej prowadzić. Czasem tylko coś komentował pokazując jej na ciekawszy obiekt, kiedy go mijali, ale pozwolił jej prowadzić nawet kiedy kręciła się jak mucha w smole i koniec końców wyprowadziła ich do buszu. Niezamieszkanego i niezbadanego jeszcze buszu. Spojrzał po niej i już miał mówić, że mogą zawrócić, kiedy ta puściła się w siną dal. Zamrugał kilkakrotnie, powoli ruszając za nią. Co też ona znowu wymyśliła? Poszukiwanie miejsca na piknik? Zaśmiał się pod nosem i nieco przyspieszył by powoli zacząć dotrzymywać jej tempa.
    - Jak idzie poszukiwanie? - zapytał.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  75. Nie wtrącała się bardziej w sprawę jej treningów, jedynie kiwnęła głową na jej podziękowania, a na jej strach zachichotała pod nosem. Uświadamianie jej bywało naprawdę zabawne.
    - Jak już będziesz testować tą truciznę to może mimo wszystko lepiej na wrogach - coś czuła, że Orianna jeszcze nie raz w życiu zabije. Tego jednak nie wiedziała, więc nie zamierzała dyskutować, poza tym... - O! - pokazała palcem na targowisko z ciuchami. - Chcę to... - oznajmiła zbliżając się do jednego z wystawionych kompletów i zaczęła uważniej oglądać. Patrzyła po zestawie złożonego z czterech elementów. Luźne spodnie z głębokimi kieszeniami, opięta koszulka bez rękawków z krótkim, postawionym kołnierzykiem i rozcięciem idącym od szczytu, w linii prostej w dół, do wysokości obojczyków. Do tego jeszcze krótkie spodenki i tunika w formie bezrękawnika, z paskiem owijanym przez talię naście razy. Do tego wszystkiego paski usztywniające na ręce i stopy.
    - Ubrana wyglądam bardziej niewinnie – zwróciła się do Orianny z zadziornym uśmiechem. – A umniejszanie przeciwnikowi to najczęstszy z popełnianych błędów. Przyda się na wojnę – stwierdziła z szerokim uśmiechem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  76. En spojrzała po niej niepewnie.
    - Ale miałaś zamiar w ogóle ją testować, tak? - Orianna wyglądała jakby właśnie sobie coś uświadomiła. - Polszanie i Fjelldodsi różnią się od siebie znacznie, a to oni będą stanowić Twoich przeciwników - przypomniała jej. O ile trucizna przy tych pierwszych mogła być dość pomocna, tak z tymi drugimi mogła kompletnie się nie sprawdzić.
    Oglądała ciuch dalej, jednym uchem słuchając tych przemyśleń dziewczyny. Zachichotała pod nosem, nawet zdążyła zawołać sprzedawczynię i poprosić o łaszki by zaraz zerknąć po Oriannie i pogłaskać jej policzek.
    - Słodziutka jesteś Skarbie - rzuciła ze swoim wyszczerzem. - Niedocenianie przeciwnika rzeczywiście jest głupie, ale debili nie sieją. Spora część wrogów będzie walczyć tylko dlatego, że im ktoś kazał, tylko po to by Perun czy Helga ich nie straciła za niewykonanie polecenia, będą walczyć tylko o ocalenie życia. Zupełnie inaczej się walczy za swoje własne przekonania, za to by nie "po prostu przeżyć", a żyć po swojemu - tyknęła czubek jej nosa i przytrzymała przy nim palec. - Niewielu ma odwagę żyć po swojemu, wielu jest natomiast tych pysznych, uważających się za niepokonanych, a co za tym idzie, stawiam, że wielu nie doceni takiej tam zwykłej Heimurinnki, szczególnie walczącej na tle Argarczyków - poruszyła zabawnie brwiami.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  77. Satoru widział jak ta wchodzi wprost w pułapkę i sam zatrzymał się odruchowo. Automatycznie wyciągnął sztylety ze swoich butów. Co prawda nie wziął dziś swej katany - bo i po co, skoro mieli po prostu sobie randkować - ale dwa tanto zawsze miał pod ręką. Lepiej było je nosić, aby w razie potrzeby móc się bronić. Przeskanował otoczenie spokojnym spojrzeniem, ale gdy wszystko zdawało się być w porządku dotarł do dziury, w którą wpadła Orianna i nasłuchiwał. Słyszał echo jej krzyku i kwik zwierzęcia, przez które zamierzała postawić swe życie na szali, a potem ciszę. I jakieś głosy. Zdecydowanie nie kobiece głosy. Szlag by to trafił. Wskoczył do dziury, gdy tylko do jego uszu dobiegł stukot kroków i zjechał na dupie na sam dół, by od razu skryć się w cieniu skał. Lepiej było się nie wychylać. O jak dobrze, że zwykle stroił się w zwykłe czarne ciuchy. Przynajmniej miał teraz dobre pole do popisu. Mógł się pochować odrobinę. Szedł więc po cichu za Orianną obserwując rozwój wydarzeń.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  78. Sato obserwował ją z ukrycia. Skrzywił się na pierwszy cios, który otrzymała, ale kąciki ust uniosły się, kiedy dziewczyna kopnęła jednego z napastników wprost w jajca. Niezłego kopa miała to trzeba było jej oddać... ale to tyle. Będzie musiał ją pouczyć trochę samoobrony to zdecydowanie. Nie ruszał się ze swojego miejsca przy kolejnych ciosach. Obiecał jej przecież, że nie da jej zginąć, ale póki co jej życie nie było zagrożone. Dopiero kiedy została przygwożdżona do ściany, a jeden z mężczyzn począł dobierać się do niej, wyszedł z ukrycia wygwizdując sobie przy tym melodię "Yesterday" The Beatles.
    - Panowie, prosiłbym, żebyście jednak zostawili moją kobietę w spokoju - przesunął wzrokiem od jednego do drugiego i stanął w lekkim rozkroku unosząc jedno ostrze nad swą głowę, a drugie trzymając w wyprostowanej dłoni. - Znajdujemy się na terenie Argaru. Tu gwałt i morderstwo podlega karze - zwilżył swe wargi językiem. - A morderstwo takich jak wy... - zacmokał. - Myślę, że przejdzie mi koło nosa - zaśmiał się przekręcając lekko głowę. - Bardzo uprzejmie więc proszę, zostawcie mą narzeczoną w spokoju - powtórzył.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  79. Ennis patrzyła po niej, w między czasie dokonując zakupu i czekając aż właścicielka straganu wszystko jej zapakuje.
    - Na przyszłość polecam najpierw plan przemyśleć – podsumowała. Ciekawe na jakim etapie tworzenia trucizny Orianna w ogóle by się zorientowała, że nie bardzo ma jak sprawdzić jej działanie. – Czyli tworzyłaś dla kogoś substancję i nigdy ich sama nie sprawdzałaś? – prychnęła śmiechem pod nosem. – Bardzo rozważnie – zakpiła sobie. – Zapewne masz już o wiele więcej ofiar na sumieniu Orianko – puściła jej oko. – No, ale czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal – uśmiechnęła się pod nosem.
    Widząc jej reakcje na dotyk przy policzku zaczęła się zastanawiać czy to ona sama w sobie tak działała na innych, czy po prostu trafiały jej się tak wrażliwe egzemplarze. Stwierdziła, że bardziej łechcąca ego jest pierwsza myśl, więc przy niej sobie została.
    Białowłosa przyjęła zakupione ciuchy i spojrzała po Orianie, słuchając jej kolejnych wywodów. Wzruszyła ramionami.
    - No jest, ale co z tego? – spojrzała po niej z nikłym uśmiechem. – Nikt Ci nie każe iść za Światem. Najwyżej umrzesz, ale przynajmniej na swoich własnych zasadach – stwierdziła. – Nie boję, nie boję się śmierci. Jak przyjdzie to przynajmniej będę wiedziała, że zrobiłam ile mogłam by żyć po swojemu. Pewnie będzie jakiś żal, że nie wszystko co chciałam było mi dane, ale koniec końców przecież próbowałam, a po prostu nie wyszło – ponownie wzruszyła ramionami i rozejrzała się dookoła. – To gdzie teraz? – zapytała dziewczyny. Ona już raczej więcej wydawać nie planowała, ale… Hmm… Chyba jednak będzie musiała wynająć jakiś pokoik. Ewentualnie wpakuje się Satoru i Oriannie pod dach. Będzie musiała to przemyśleć. Zaczynała powoli posiadać coraz więcej rzeczy, co było dość nietypowe.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  80. Sato nie odpuszczał sobie swojego zwyczajowego uśmieszku, kiedy mężczyzna się produkował. Mało tego, w tym samym czasie robił spokojne acz małe kroki w stronę mężczyzny, przekręcając czasem głowę i robiąc zszokowaną minę na jego słowa lub znów nieco mniej zdziwioną. Pewnie już by go miał w swoich łapach, gdyby Orianna nie postanowiła pokrzyżować mu planów, ciągnąc go za sobą w dół. Spojrzał po niej i westchnął przeciągle.
    - Kochanie... - szepnął. - Zajmij się swym bezpieczeństwem i o mnie się nie martw - pogłaskał ją delikatnie po głowie, po czym wstał gwałtownie z miejsca i znów spojrzał na mężczyznę. - Myślę, że mi się upiecze, Skarbeńku - powiedział ruszając na niego biegiem i lawirując wśród tego co miał. A tu fikołek, a tu podskok, a tu piruet niczym baletnica, a tu znowu jaskółeczka. Do tego śpiewał sobie pod nosem, a mężczyzna patrzył zaskoczony. Jego noże krążyły próbując dorwać Sato, ale ten sobie z nimi pogrywał, unikając ich zręcznie a jednocześnie powoli acz skutecznie zmniejszając dystans.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  81. Obudził się całkiem spocony z krzykiem na ustach. Przez chwilę nie kontaktował i nie miał pojęcia, gdzie się znajduje, ale zaraz potem do jego nozdrzy dobiegł zapach ziół i leków Febe. Był w Argarze. Bezpieczny. Nabrał kilku głębokich oddechów i poczuł, że ktoś zmienia mu okład na czole. Przesunął wzrokiem do tej osoby i przyjrzał się jej uważnie. Akurat Orianny to on jeszcze nie znał. Nie pamiętał by w ogóle kojarzył ją z Argaru.
    - Hej - zaczął zachrypniętym głosem. - Jestem Ryu, a ty? - zapytał jej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń

^