ACAIR
21 lat | pochodzi z Fag Baile | Lerodas (terminuje u Walwana) | 178 cm
Acair przyszedł na świat 20 lat temu w Fasach. W małej, biednej (jak wszyscy mieszkańcy Fag Baile), ale za to kochającej się rodzinie. Jego matka należała do Poszukiwaczy, którzy niemal każdego dnia narażali swoje życia, żeby przynieść trochę jedzenia czy odkryć kolejne źródełko wody. Ojciec - walczył o ich przetrwanie wraz z zamieszkującymi tę krainę - Liubhairami. Natomiast jego starsza siostra - Aila - szybko okazała się mieć talent do leczenia. Została wybrana na uczennicę jednego z wyżej postawionych Uzdrowicieli. Szczęście ją wtedy rozpierało.
On sam nie należał do najbardziej przydatnych osobników płci męskiej. Miał dwie lewe ręce - więc za walkę się nie zabierał, potrafił zgubić się w drodze z jednego tunelu do drugiego, a kiedy próbował utworzyć lek - przypadkowo zatruł wszystkich swoich rówieśników. Przywarła do niego łatka nieogarniętego gówniarza, któremu lepiej nie dawać żadnego poważnego zadania.
Acair wstydzi się swojej niemocy do tego stopnia, że nie zauważa swych dobrych punktów. Bo co z tego, że jego wzrok jest lepszy niż niejednego Wojownika, włada biegle większością języków używanych w Mathyr i co z tego, że potrafi chodzić tak bezszelestnie, że żaden Liubhair nigdy go nie wywęszył - a jeden wyłonił mu się pod stopami i zostawił w spokoju (chłopak uznał to po prostu za łut szczęścia), jeśli we wszystkich innych dziedzinach był beznadziejny?
Jego rodzice, dopóki żyli, bronili go przed wyrzuceniem z Fag Baile, ale kiedy zabrała ich śmierć, Mędrcy nie pozostawili mu złudzeń. Nawet Aila się za nim nie wstawiła. Został wypędzony z Fag Baile, bo jedyne co robił to szkodził swojej rasie. Aila odprowadziła go na skraj pustyni, dając mu jedynie tobołek z najpotrzebniejszymi rzeczami - kilka ciuchów, trochę jedzenia i parę złotych monet. Pożegnała go słowami:
Wróć jak zmężniejesz.
I tak Acair znalazł się w zupełnie innym świecie, zmuszony porzucić to co doskonale znał. Mimo swojego wyjątkowo ciapowatego charakteru udało mu się sobie zjednać kilka wspaniałych istot - Onyx, Walwan, Pius, Grima czy Akane i Ennis to tylko niektóre z nich. Uważa ich za swoich przyjaciół i nie zamieniłby ich na innych. Wraz z przyjaciółmi przyszła i większa pewność siebie - choć ta nie jest jeszcze na najwyższym poziomie. Pracuje nad sobą i powoli mężnieje.
POWIĄZANIA / DODATKOWE
[Na powiązania i dodatkowe info przyjdzie czas, a dziś ląduje tu z kolejnym chłopem. Kontakt - hangout i e-mail: btc.natsu@gmail.com ]
Na cios wyraźnie zdębiała i zaraz pomasowała miejsce, w które ją trzepnął. Poczuła się jak skarcona, mała dziewczynka... Nie raz widziała podobne gesty kierowane w stronę niesfornych dzieci. Uśmiechnęła się mimo to pod nosem i nawet prychnęła cichym śmiechem na ten objaw oburzenia.
OdpowiedzUsuń- Przypominam, że to też Twój wychodek, a po moich seksualnych doświadczeniach zastanowiłabym się na Twoim miejscu do jak obrzydliwych rzeczy jestem zdolna - kłapneła zębami przed jego palcem i uśmiechnęła się znacząco. W końcu kto powiedział, że wybierze stosowne miejsce na tego typu wypróżnianie?
Obserwowała poczynania chłopaka z lekkim uśmiechem, a słysząc pytanie zaśmiała się krótko.
- Ja i pustynia? Raczej unikałam miejsc, w których ciężko o wodę. Teraz nie mam z tym takiego problemu, ale wcześniej zależało od niej moje życie - przyznała, bo chociaż zwiedziła wiele miejsc, to w takie rejony się nie zapuszczała. - A co? Chcesz mnie przedstawić rodzinie? - zapytała z lekkim przekąsem w głosie i zatrzepotała teatralnie rzęsami. - Idealna narzeczona, nie ma co - rzuciła żartobliwie.
Ennis
Przewróciła oczyma zaraz, gdy wspomniał o jej stanie, a rękę którą skierował do brzucha odtrąciła, marszcząc przy tym czoło.
OdpowiedzUsuń- Świetnie, to może jednak poproszę tej mikstury, problem byłby szybciej z głowy - bąknęła. - Niestety odwodnienie mi raczej nie grozi... - dodała, wzruszając ramionami i wyciągnęła w stronę chłopaka swoje przedramię, na którym skraplały się kropelki wody. - Pobieram wilgoć z powietrza - przyznała. Aci w końcu lubił takie nowinki.
Słysząc o rodzinie przekręciła głowę, tak, coś jej tam kiedyś wspominał.
- A na co Ci jej zachwyt? - zapytała unosząc jedną z brwi i zaraz wzruszyła ramionami. - Jak chcesz to mogę się dowiedzieć co tam się dzieje - zerknęła na patelnię i przejechała palcem po wierzchu dania by go zaraz posmakować. Pachniało naprawdę dobrze.
Ennis
Walwan zaśmiał się krótko na jego stwierdzenie.
OdpowiedzUsuń- Drogi Acairze, nigdy nie przestanę ich parzyć, nawet gdy jakimś cudem przerośniesz mnie w tym temacie - puścił mu oko. - Ale dziękuję, chociaż nie ukrywam, wielką przyjemność sprawiłoby mi wyedukować godnego siebie następce - przyznał z uśmiechem. Nie miał parcia by być najlepszym, kiedyś w końcu przyjdzie jego czas, prędzej lub później, a on chciał by ta wiedza nie uleciała w przestworza.
Słysząc decyzję chłopaka kiwnął głową, to było jego odkrycie, więc i jego decyzja, nie zamierzał się z tym sprzeczać. Jedynie na obawy położył dłoń na ramieniu chłopaka.
- Po świecie chodzą istoty, które zabijają za nic, nie warto trapić się takimi myślami Acairze. Wina będzie Twoja, gdy to Ty zabijesz, gdy naślesz kogoś, by to zrobił. Słowo nie zabija, nie takie, ale rozumiem obawy. Ja nic nie powiem, Twoja tajemnica jest u mnie bezpieczna - podzielił się swoją teorią i zaraz uśmiechnął nieco zaczepnie. - O mnie się nie obawiasz? Dobrze, że nie mam dzieci, inaczej ominęłaby mnie tak intrygująca nowina - zaśmiał się krótko.
Wan
Patrzyła po nim bez zmian wyrazu twarzy, gdy ten raczył ją szczenięcym wzrokiem. Nic na to nie poradzi, że nie chce tego, ani żadnego innego dziecka. Nie było jej nawet przykro z tego powodu. Całe szczęście Acair nie wszedł w temat, a skupił się na skraplanej wodzie. En rozluźniła się, gdy chłopak przesunął palcem po skórze. Uśmiechnęła się kącikiem ust.
OdpowiedzUsuń- Tak, nie są, chociaż nawet mnie ciekawi jak by to było przy wysiłku. Nie miałam czasu i warunków by się temu lepiej przyjrzeć - przyznała, a na stwierdzenie o pragnieniu prychnęła cicho śmiechem. - O ile ten ktoś nie brzydziłby się zlizywaniem wody z mojej skóry, chociaż przy ryzyku odwodnienia to pewnie nikt by nie oponował - rzuciła rozbawiona. Lekko zmarszczyła czoło na jego wspomnienie o wędrówce.
- Do Fasach? - trochę się zdziwiła, jednak zaraz zerknęła na talerz i kiwnęła głową. - Dzięki i... wzajemnie - sięgnęła po naczynie, odprowadzając chłopaka wzrokiem. Nie zamierzała dopytywać, ale po chłopak miałby tam iść? Tu wydawał się jakiś taki o wiele pogodniejszy, taki "na miejscu".
Walwan przyjął talerz od Acaira i podziękował. Zrobił sobie przerwę, przysiadając na pieńku i zajadając. Uśmiechnął się do chłopaka tajemniczo, ten miał dość ciekawych znajomych. Czuł, że będzie o czym rozmawiać w zaplanowanej wędrówce.
Ennis
Pierwsze kęsy jajecznicy wzięła do ust, gdy Acaira przy niej nie było, a gdy wrócił ruszyła za nim do pokoju. Rozejrzała się po pomieszczeniu podjadając jajka, a gdy chłopak zaczął mówić o wyprawie, spojrzała na niego i usadowiła tyłek na łóżku. Zmrużyła lekko oczy i przekręciła głowę na bok, słysząc o swoim świecie, a gdy Aci zaczął gubić się we własnych wyjaśnieniach, zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Jeszcze nikt mi nigdy nie powiedział, że jestem pięknym robalem - posłała mu zadziorny uśmiech. - Tak, chcę Ci pokazać coś z... mojego świata. Lubisz te wszystkie zgadywanki i tajemnice, więc nieco Cię wykorzystam, jak to na mnie przystało - dodała ze specyficznym błyskiem w oku. Wsunęła jeszcze dwa widelce jajecznicy i położyła talerz na najbliższy blat, krzyżując spojrzenie z Acim.
- Nie zamierzam robić Ci krzywdy, bez obaw - uznała, że może lepiej warto to zaznaczyć, chociaż wiedziała, że uchodzi raczej za mało wiarygodną.
Ennis
Uśmiechnęła się nieco szerzej na jego reakcję, bywał doprawdy uroczy. Zaśmiala się krótko na wzmiankę o bólu.
OdpowiedzUsuń- Czy ja wiem, z tego co pamiętam ból zadawany przeze mnie znosiłeś całkiem dzielnie - przypomniała mu, nadal z tym samym uśmiechem. Pokręciła głową na jego pytanie. - Nic nie musisz brać, a dowiesz się jak już będziemy na miejscu. Nie będę nic opisywać, to może zmienić odbiór zjawiska - stwierdziła krótko i pochyliła się jeszcze do jajecznicy, by skubnąć jeszcze kawałek.
- Dobra - wydała werdykt. - Teraz bez obaw zjem przygotowaną przez Ciebie rybę - dodała z przekąsem.
Ennis
Uśmiechnęła się pod nosem i lekko zaśmiała, przytakując mu głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, inny, zdecydowanie - przyznała. Ona akurat rozumiała, poznała w swoim życiu co najmniej kilka różnych rodzajów bólu.
Na wzmiankę o rybie spojrzała po Acim i posłała mu niewinny uśmieszek.
- Bez obaw, zajmę się ich oczami na własną rękę - teatralnie zatrzepotała rzęsami. - Mi nie przeszkadzają, chociaż może dlatego, że mało kiedy w ogóle zdążę im w oczy spojrzeć - zachichotała i zadowolona rozłożyła się na łóżku, przywierając do niego plecami. Jedynie głowę miała zwróconą w stronę Aciego.
- To na rzecz tego miejsca odpuściłeś Zamtuz? - zapytała z subtelnym uśmiechem.
Ennis
Walwan zaśmiał się gardłowo.
OdpowiedzUsuń- Acairze... Chodzę po tym świecie już wystarczająco długo i mam na tyle sporą wiedzę, że jeżeli zechcą to mogą mnie złapać z set różnych innych powodów - zauważył rozbawiony jego przerażeniem. Nie specjalnie przejął się emocjonalną reakcją Aciego, po prostu rozstawił przygotowane zioła i sam zajął swoje miejsce przy stole, by zaraz zacząć spokojnie jeść.
- Dobrze, poproś, ale pod jednym warunkiem... - spojrzał na chłopaka z przenikliwym spojrzeniem i wgryzł się w swoje pieczywo. - Jak chcesz mi wymazywać pamięć, to mają mi z niej wymazać i Ciebie - zaznaczył po przeżuciu chleba.
Walwan
Spojrzała po nim z kpiącym uśmieszkiem.
OdpowiedzUsuń- Nie byłam Ci tam do niczego potrzebna... Ze mną czy beze mnie zarobiłbyś tyle samo, no... - zaśmiała się krótko - ... może troszkę więcej - rozciągnęła się na łóżku i mruknęła zadowolona. Ułożyła się na brzuchu z dłońmi pod głową i przymknęła oczy zaraz po słowach o tutejszych mieszkańcach. - Ludzi... Istot... czy raczej jakiejś konkretnej istoty? - uchyliła powiekę zerkając na chłopaka i jego rumiane policzki. Co jak co, ale takie gesty błyskawicznie zauważała.
Ennis
Wygięła się lekko w łuk, gdy ją dźgnął i zaraz spojrzała po nim nieco pochmurniej. Słysząc znowu coś o przyjaciołach zmarszczyła czoło, a kiedy zabrał poduszkę zacisnęła tylko usta w wąską kreskę. Odwróciła się na bok i oparła głowę na zgiętej dłoni.
OdpowiedzUsuń- Nie ogarniam - przyznała, ale nie wyglądała na taką co by się tym przejęła. - To właściwie jak robią przyjaciele? - zapytała lekko unosząc brew. Słuchała dalej, ale gdy wspomniał o Piusie lekko przewróciła oczyma i przekręciła się na plecy, przymykając przy tym oczy. Uśmiechnęła się nikle, gdy wspomniał tutejszego gospodarza i uniosła powieki by spojrzeć po chłopaku.
- Czyli jednak nie kłamali, gdy mówili, że to widać, gdy ktoś znajdzie swoje miejsce - stwierdziła. - Po Tobie widać - uśmiechnęła się do niego lekko.
Ennis
Znowu po nim spojrzała.
OdpowiedzUsuń- Nie kojarzę byś kiedykolwiek meldował mi, że wybywasz z Zamtuzu, nawet kiedy tam pracowałam - zauważyła, a gdy wspomniał o byciu obok poczuła dziwne ciarki przy plecach. "Nie zawsze"? To całe przyjacielowanie brzmiało w jego ustach dość poważnie. Westchnęła ciężko na wspomnienie jej poczynań.
- Gdybym wiedziała, że tak to wszystko wyjdzie to listu by nie było - wzruszyła ramionami z miną bez wyrazu. - Więc chyba jednak nie miałam takiego fuksa - dodała. Intencje były inne, ale plan nie wyszedł, cóż, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz zjebała jakąś relację. Znowu westchnęła i spojrzała na Acaira.
- Jasne, postaram się, ale nic nie obiecuję... Moje plany bywają dość... Spontaniczne. Nie zawsze będzie mi się opłacało nadrabiać drogi, by o czymś Ci powiedzieć - stwierdziła bez ogródek i zaraz podniosła się do siadu i przekręciła głowę. - Ewentualnie stosuję taką jedną metodę z... no innymi znajomymi - posłała mu tajemniczy uśmiech. - Mamy wyznaczonych kilka miejsc i zostawiamy tam sobie informacje, wymieniamy się nimi gdy nie możemy się spotkać. Jak chcesz to... Ym... - znowu wzruszyła ramionami. - No możemy sobie takie miejsce znaleźć - wypuściła głośniej powietrze. - Tak w razie co... Gdybym przepadła czy... Ty - lekki grymas zawitał na jej twarzy, zamyśliła się, ale szybko wróciła na ziemię. Co to znaczy?
- A skąd ja mam wiedzieć? - prychnęła cicho śmiechem. - W teorii to podobno miejsce, gdzie czujesz się... chciany? Kochany? Potrzebny? Przydatny? Gdzie Ci po prostu dobrze... W teorii można mieć kilka takich miejsc... albo ani jednego - klapła plecami na pryczy i ponownie przymknęła oczy.
Ennis
Nawet nie ukrywała zaskoczenia. Zostawiał karteczki? Chyba nigdy na żadną nie trafiła, ale... Co tu kryć, nigdy się nie spodziewała... Otrzymywała głównie liściki od klientów, a te mało ją obchodziły. Nie miała przyjaciół więc...
OdpowiedzUsuńPatrzyła w sufit.
- Pewnie je zwiało... Czy coś... - podsumowała i przekręciła głowę by znowu utkwić spojrzenie w Acairze. Na jego uśmiech odpowiedziała własnym, delikatniejszym. Tak, wie dokąd, ale miło, że nawet mu się spodobał pomysł z miejscówką. Super tajna... aż uśmiechnęła się trochę szerzej. Trochę jakby serio cofnęła się w czasie i była beztroskim bachorem, który chowa badziewne wisiorki po kątach wraz z przyjacielem. Znowu spojrzała w sufit. Można mieć kilka?
- Nie wiem Aci... Ale... To chyba brzmi dobrze, nie? Świat jest tak wielki, że chyba lepiej mieć kilka takich miejsc. Jedno jedyne brzmi dość... ograniczająco. Nie wiem jak Ty, ale ja lubię wolność i jak najmniej ograniczeń - znowu na niego spojrzała i słabo się uśmiechnęła.
Ennis
Zmrużyła lekko oczy, gdy wspomniał o logicznych i normalnych zasadach. Czy ona kiedykolwiek otaczała się wśród takich. Które właściwie można było uznać za właściwe? A te logiczne? Zachichotała pod nosem. Śniadanie... Nigdy nie miała okazji doświadczyć takich zasad.
OdpowiedzUsuń- Chodzi o to do czego jesteś potrzebny - stwierdziła by znowu spojrzeć w sufit. Pozwoliła by się do niej przytulił, ale zaraz zmieniła pozycję, lądując na Acairze okrakiem. Zawisła nad jego twarzą, prawie stykając się z nim nosem i patrząc prosto w oczy. - Mnie potrzebowali do zaspokajania własnych potrzeb. Różnych... - szepnęła uśmiechając się pod nosem. - Podziękuję za taką przydatność i pomoc - dodała tuż nad jego uchem.
Ennis
Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
OdpowiedzUsuń- W idealnym świecie może i tak. Kiedy od małego Cię tresują, cóż, wtedy nie jest to już tak oczywiste - stwierdziła głaszcząc lekko policzek Aciego. - Ale nie przejmuj się, nawet się cieszę, że tego nie wiesz. Wystarczy, że ja wiem - przyznała, a gdy wspomniał o decyzjach zaśmiała się krótko. - Teraz już decyduję, kosztowało mnie to jedynie dwadzieścia osiem lat i śmierć. Jak dobrze pójdzie to niedługo w pełni poczuję smak wolności. Stworzę własne zasady, których będę przestrzegać po swojemu lub nie stworzę wcale - posłała mu tajemniczy uśmiech i sama delikatnie musnęła usta chłopaka, by zaraz po tym ułożyć policzek na jego torsie. - Bez obaw, to nic zobowiązującego, potraktuj tego całusa jak symboliczną obietnicę - dodała cicho z delikatnym uśmiechem.
Ennis
Przytaknął mu.
OdpowiedzUsuń- Owszem, ale nowe nie znaczy takie same. To co już wspólnie przeszliśmy przepadnie. Jeżeli taka cena Ci odpowiada to nasza znajomość zakończy się prędzej lub później - stwierdził spokojnie i zmierzwił mu włosy. Zabrał się za swoje śniadanie i tylko czekał na jakiś błyskotliwy komentarz chłopaka, a gdy zeszło na obietnicę zaśmiał się krótko.
- Życie mi miłe, gdy uznam, że jest taka potrzeba, będę uciekał - przyznał i posłał mu pogodny uśmiech. - Troszcz się, będzie mi miło, ale skoro już tak myślisz o mnie, to troszcz się na moich zasadach, nie na własnych. Wtedy troszczyłbyś się o siebie, nie o mnie - popukał palcem wskazującym swój nos i puścił chłopakowi oko, po czym ze smakiem wgryzł się w kanapkę.
Walwan
Wróciła spojrzeniem do oczu Aciego.
OdpowiedzUsuń- Wybacz, ale wolałabym być porzucona niż... - nigdy w sumie o tym nie mówiła. - Mniejsza, to już za mną, nie zamierzam patrzeć w przeszłość - stwierdziła. - Twoja rodzina jest po prostu głupia i ślepa. Patrzy stereotypowo. Słaby? - prychnęła cichym śmiechem. - Gdybyś był słaby to już dawno żarłbyś piach od spodu, a Ty żyjesz i masz się dobrze - podniosła jedną dłoń do jego włosów i mu je przeczesała. - Ale tak, coś tam liznąłeś - posłała mu zadziorny uśmiech, a na pochwałę pomysłu przytaknęła głową. Dopiero przy kolejnych słowach spojrzała na niego jakby spadł z wysoka.
- Wykorzystałeś? - zaśmiała się. - Poprosiłeś, a to różnica. Mogłam odmówić, a poza tym... To wcale nie było okropne - wzruszyła ramionami. - Nawet mi się podobało - szepnęła, śląc mu kolejny uśmieszek i palcem głaszcząc jego policzek. - Nie myślę Aci, po Tobie nie spodziewam się żadnej krzywdy. Przykrość tak, to możesz mi sprawić, to może się zdarzyć... ale wykorzystanie? Prędzej to ja wykorzystam Ciebie - wzruszyła lekko ramionami. - Prędzej mnie znienawidzisz niż wykorzystasz - dodała cicho, dalej rysując palcem po jego poliku.
Ennis
— Wejść! — rozbrzmiał głos białowłosego, dopiero w środku Aci dostrzegł, że Pius nie wyszedł do niego, nie spotkał się z nim, nie wprowadził go przez próg, bo stał przed mapą bitewną. Figurki, żołnieżyki, punkty zainteresowania, stały na mapie, a Pius co chwila przesuwał jedną w drugą stronę, drugą w drugą... Po czym wracał nimi do poprzedniej pozycji. Sprawdzał logistykę przedsięwzięć, mierzył ilu ludzi mogłoby reprezentować jego gwardię przyboczną... Miał prostą koszulę na sobie, lecz w jego włosy wpleciony został dziwny diadem, wykonany z gałęzi, wplecionymi we włosy białowłosego. W końcu był jednym z lordów Lerodas, co też stało się niespodziewanie.
OdpowiedzUsuń— Acair... Dawnośmy się nie widzieli. Co tam u Walwana? Co tam u Onyx? Jakie wieści niesiesz z pogodnej karczmy? — spytał, nawet nie podnosząc wzroku na chłopaka.
Pius
Odchylił nieco głowę, by piąstka Acaira uderzyła w policzek. Co do nosa, może i by go wystawił, tylko po co miałby się zajmować złamaniem, ważniejsze rzeczy po głowie mu chodziły.
OdpowiedzUsuń— Masz mnie. — odparł, pocierając policzek. — Następnym razem przesuń kciuk na środek palcy. Nie połamiesz sobie niczego w ten sposób. A tak... Duma zrujnowana. — odparł, spoglądając mu w oczy. — Wybacz, jeżeli chodzi o łamanie serc, jestem nieco uzależniony. Siostra opowiedziała ci, jak prawie popełniła samobójstwo? Wsadziła sobie sztylet w gardziel. — westchnął, nie mogąc się już skupić. — Cieszy mnie to. Kto znowu zaciążył? Niech zgadnę, dziecko jest moje... — parsknął, po czym zasiadł na krześle. — Jeśli masz jakieś słowa mądrości, czy poezje, lub inne moralizatorskie treści co do Onyx... Daruj sobie. Zjebałem po całości, nawet nie będę zaprzeczał. Po prostu Ennis w nowym ciele jest zbyt kusząca... I Gabi w starym... I... A może już zamknę mordę.
Pius
— Nieeeee... Coś ty. Z Gabrielą się zabezpieczaliśmy. Jej dziecko jest... — tutaj ugryzł się w język, zanim za dużo słów wyjdzie z jadaczki. — Nie moje. Nie, nie nie. Z Gabielą i z Ennis jedynie... W sumie dziecko Ennis jest moje, ale pewnie ona straci je specjalnie, więc... Nie, na razie nie ma dzieci. Idzie się w tym wszystkim pogubić, wiesz? — przerzucił figurkę jeźdca na południową część mapy, na Fasach. — Powiedz mi, Acairze o swoim domu. Jak jest w Fasach? Są tam jakieś armie? Jakaś frakcja wojowników? Jak bardzo nie lubią Polszy? Są religijni? Da się ich przekonać do swoich racji? Co musiałbym zrobić, by poszli za mną na wojnę?
OdpowiedzUsuńPius
— Niech zgadnę. Lubhairy produkują nimh, który ułatwia ludziom pustyni życie, wzmacnia ich, posiada także narkotyczne zdolności? — spytał, spoglądając na oczy Acaira. — Ładne masz te onyksy. Jak cię poznałem, wtedy, w lesie, myślałem że jesteś ślepy. — dodał, przesuwając włosy w tył. — Potrzebowałbym posła, który mógłby z nimi pomówić. Najlepiej kogoś z Lerodas. Z całym szacunkiem, ale bycie Argarczykiem nie bardzo zaskarbia zaufanie. Poza tym. — wystawił pionek na ziemię niczyją. — Musimy zaprzestać wycince lasu i pożarom. Nie rozdwoję się, znaczy, nie rozdwoję swej produktywności. Czy muszę wiedzieć coś więcej o Fasach? Chcę zaatakować... — tutaj wystawił pionek na Argar, Terrę, Oclair, Fasach, Lerodas... Co ciekawe, pominął Fjelddod i Siivet. — W ten sposób, Polsza upadnie, Acairze. A prawowita królowa, Gabriela zaprowadzi pokój na kontynencie.
OdpowiedzUsuńPius
Ponownie się zaśmiała.
OdpowiedzUsuń- Mówisz tak jakbyś miał tylko jedną cechę. Jasne, fajtłapa i pierdoła, a jednak żyjesz - stwierdziła krótko, a gdy ją przytulił westchnęła ciężko po czym przymknęła na chwilę oczy.
- Mam nadzieję Aci, że rzeczywiście nie jesteś w stanie - przyznała cicho ze słabym uśmiechem, a gdy ją puścił i się ułożył, ponownie położyła policzek przy jego torsie. Wcale nie miała dość tej bliskości, wydawała się zupełnie inna niż ta, której doświadczała dotychczas. Mieć kogoś kto nigdy znienawidzi? Brzmiało aż za dobrze.
- Zabijam, okaleczam, kłamię, oszukuję, wykorzystuję... - oparła brodę o mostek chłopaka i spojrzała mu w oczy. - Lubię smak krwi, czasami wgryzam się z cudzą szyję tylko dlatego, że "mam ochotę". Udaję, że coś mnie bawi, udaję radość, podniecenie, strach... Zdecydowaną większość mam po prostu gdzieś... Patrz, sprzedałam nawet własne dziecko - prychnęła śmiechem rozbawiona i podniosła się do siadu. - Nawet gdy chcę dobrze, robię źle... - mruknęła kręcąc głową, siadając w siadzie skrzyżnym, plecami do Aciego. - Nawet nie jest mi z tym jakoś źle - wzruszyła ramionami i zerknęła na chłopaka. - Nie nastawiaj się raczej na owocną przyjaźń - dodała dość obojętnie.
Ennis
- Mhm, może i trzeba tam takim być, ale nie trzeba tam być, przynajmniej z tego co widzę - uśmiechnęła się pod nosem. - Skoro Tobie te cechy odpowiadają to najważniejsze, innym nie muszą - dodała tylko, a na wzmiankę o jej własnych zaśmiała się i padła obok niego, plecami do pryczy. Spojrzała Acairowi w oczy.
OdpowiedzUsuń- A kto powiedział, że uważam je za paskudne? Odpowiadają mi, przynajmniej większość. Jeszcze poznaję swoje nowe wydanie, planuję wprowadzić kilka ulepszeń, ale chyba mogę powiedzieć, że się lubię - stwierdziła by zaraz posłać mu tajemniczy uśmiech. - Zdecydowanie nie jako dziecko, chociaż biorąc pod uwagę moje szczęście jest to bardziej prawdopodobne niż to, że przyjaźń ze mną wyjdzie Ci na dobre - zachichotała. - Właśnie dlatego, że lubię to jaka jestem, dlatego uważam, że nie jestem dobrym materiałem na przyjaciółkę. Przyjaciele podobno dbają o siebie wzajemnie, a ja dbam głównie o siebie... - obróciła się na bok i teraz zaczęła jeździć palcem po brzuchu i boku Acaira. - Chociaż o Ciebie mogłabym zadbać, to mi się po prostu opłaca - posłała mu kolejny uśmieszek.
Ennis
Walwan uśmiechnął się do chłopaka, ale pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Wybacz Acairze, ale w temacie mojej głowy i mojej pamięci nie masz prawa głosu. Nie zgadzam się na tego typu troskę i tyle. To nie podlega dyskusji - stwierdził spokojnie, a gdy przyszło do wyznań spojrzał po chłopaku odrobinę zaskoczony. Zastrzygł nawet uchem, co nie zdarzało mu się zbyt często. Patrzył po dzieciaku w milczeniu, trwało to nawet dłuższą chwilę, ale w końcu chrząknął.
- Zapewniam, że mam wiele sposobów na wiele tajemniczych rzeczy. Jeżeli poprosisz kogokolwiek by wymazał mi pamięć, wtedy stracisz mnie na pewno. Nawet troska ma swoje granice, miło mi, że jestem dla Ciebie ważny, ale tej granicy nie pozwolę Ci przekroczyć - oznajmił dość poważnie jak na siebie, a zaraz po tym posłał chłopakowi swój pogodny uśmiech i wrócił do posiłku.
Walwan
— Nie zgadłem, cholera... — westchnął, z perlistym uśmiechem, przyglądając się Acairowi bliżej. — W ciemności, w burzy piaskowej... Twoje ciało dostosowało się też do pustyni. Pogadaj z nimi. Mimo to, ciekawi mnie, po co zapędzacie się tak daleko z Walwanem? Będziecie musieli przejechać przez Argar, jeśli chcecie ominąć Polszę. Wątpię, żeby w czasie wojny chcieli przepuścić Walwika przez mury... A ciebie, to już na pewno. — przesunął palcami po swoich włosach, by założyć je na tył, odsłaniając przy tym swe dwurakie oczęta. — Gabryśka będzie dobrym królem Polszy, według mnie. Idealny wasal pod moimi rządami...
OdpowiedzUsuńPius
Odchylił się na krześle, wzruszając brwiami.
OdpowiedzUsuń— Okej... — odparł, wyraźnie ze zdziwieniem, insynuacja grzebania w głowie trochę go... Uraziła. — Dlaczego miałbym grzebać ci w głowie? Acairze... Czy ktoś ci już kiedyś grzebał w głowie i teraz projektujesz na mnie swą traumę, z tego względu że posiadam zdolności psioniczne? — słowo to mogło być dla Acaira nowe, lecz wyraźnie opisywało kontrolę umysłu w sposób książkowy, Pius miewał tendencję do wyskakiwania z wiedzy, o której zwykły mathyrczyk nie miał pojęcia. — Tyle mi wystarczy. Robisz tam swoje interesy, nic mi do tego. — ponownie zmrużył oczy, z cieniem podejrzenia. — Dlaczego miałbym grzebać w głowie kogoś, kogo uznaję za przyjaciela? Ile lat się już znamy, Aci? Rok? Dwa? Kradliśmy razem, piliśmy razem, spaliśmy razem. Nie widzę powodu do wchodzenia do twojej głowy tak samo, jak ty nie widzisz powodu, by przystawić mi nóż do gardła. Aż tak mi nie odjebało... Jeszcze. — tajemniczy uśmiech rozwiał się, gdy tylko zadał to pytanie i wspomniał o Gabryśce. — Jest uparta, ale ma dobre serce. Poznała życie od podszewki, nie ukrywam, trochę to też moja wina. To ja sprowadziłem ją na złą ścieżkę... Albo i ścieżki. Rządzić Mathyr? Nie. Osądzać niesprawiedliwości, rozliczać władców, dbać o ludność i o stabilność? Tak. Władza absolutna mnie nie interesuje, interesuje mnie nie powtarzanie błędów naszych rodziców, tyranów, uzurpatorów. Jeśli trzeba zasiąść na tronie by do tego nie dopuścić... Cóż, jestem w stanie zapłacić tą cenę, dla dobra ogółu.
Pius
Pius z politowaniem zerknął w oczy Acaira, wzdychając ciężko.
OdpowiedzUsuń— No już, bo mi tu zaraz się rozryczysz. Stawiaj granice gdzie chcesz. — dodał, podnosząc brew do góry, gdy tylko obszedł jego krzesło. Pius wyraźnie po tych latach zmężniał, nie dodając jeszcze faktu, że zmienił ciało... Ale blizny zdobiły jego lico, tatuaże uciekały spod koszuli... Nosił te piętna z dumą, ostry i precyzyjny wzrok wbijał się zabójczo gdziekolwiek tylko Pius koncentrował swą wolę. Westchnął jedynie, odwracając się z krzesłem, by posadzić Acaira na kolanie, objąć go... Objęcie nie było z tych przyjacielskich, był w nim dotyk... Namiętności, czułości, bliskości większej niż przyjaźń. A gadali o rysowaniu granic...
— Wiem, Aci. Ale... To nie jest zależne ode mnie. Nie mam wyboru. Mój... Dziadek zmusił mnie do zdobycia tego świata... — westchnął, szepcząc cały czas. Zaraz miał się dowiedzieć dlaczego... — Myślisz że te demony to moje ziomki? Że ich obecność tutaj jest moją wolą? Aci... Albo zdobędę ten świat, albo Mephistopheles rzuci się na wszystkich mi bliskich... Ty, Onyx, Grima, Gabi... Nawet Enn... Nie mogę do tego dopuścić. — westchnął, chowając głowę na klacie chłopaka. — Tak strasznie się kurwa boję... — szepnął, z pojedynczym, stłumionym szlochem strzaskanej brawury, jaką dzierżył, niczym pancerz...
Pius
— Wiem... Ale kto mi pomoże? Jestem tu sam, moje demony to moi strażnicy... Ale i łańcuchy, jakie założył mi na gardło Mefisto. Jak mam was ochronić, Aci? To zaszło już za daleko... Ludzie Lerodas mnie potrzebują. Wojna już tu zawitała.
OdpowiedzUsuńPius
Słowa prozaiczne, nieskomplikowane, jednak uderzyły Piusa niczym imadło. Całe życie uciekał, podejmował skrajne decyzje, był pod ścianą. Zmarł. Wrócił... A to wszystko miało się skończyć, bo odmówił komuś, kogo nienawidził?
OdpowiedzUsuń— Jak na gamonia i fajtłapę, twoje słowa mają za dużo sensu i za bardzo mnie kuszą... — uśmiechnął się, sięgając w stronę jelca swojej broni... Złamany miecz Piusa, coś, co Onyx zasugerowała przekuć, coś co wydawało się nadzbyt bezużyteczne... Ale Pius widział w mieczu coś więcej. Dysbalans, złamanie, pęknięcie rdzenia, obiektywna bezużyteczność... A jednak posiadał najostrzejszą klingę, jaką Pius widział w życiu. Definicja jego samego. Złamany, poturbowany, zniszczony, stłamszony... Dysbalans, ale i siła...
— Aci, ja... — westchnął, po czym wypowiedział magiczne słowa...
"Masz rację."
Po czym wpił się w jego wargi, mrucząc przy tym jak drapieżnik.
Pius
Starli się zatem w namiętnym pocałunku, palce Piusa wplotły się w rdzawe włosy chłopaka, dyszał z każdym jednym liźnięciem języka chłopaka, by oderwać się, zostawiając nić ślinki między nimi.
OdpowiedzUsuń— Aci ja... Podnieciłem się.
Pius
— Nie dowie się... Podjęła swój wybór. Ja nalegałem, żeby została... Po prostu nie zgraliśmy się. I tyle. — westchnął, zaczynając całować jego szyję, powoli dłońmi eksplorując jego klatkę piersiową. — Nie zmuszam. Ale widzę, że ty też się podnieciłeś... — szepnął, mu do ucha.
OdpowiedzUsuńPius
— Trudno. Z trzecią nogą będzie się śmiesznie walczyło. — dodał, cmokając go w szyję, po czym oparł czoło o jego czoło. — A chcesz popatrzeć jak wyrzynam te jebane demony? Czy Fasach woła cię już teraz?
OdpowiedzUsuńPius
— Zadziwia mnie, jak wytrzymujesz z nimfomanem z talentem do morderstwa z twoim charakterem, Aciś.— rzekł, po czym złapał go za szczękę, całując czule w usta... Po chwili spojrzał mu w oczy czule, by ściągnąć koszulę z klatki piersiowej. Chwycił złamany miecz z czarnej stali, po czym spojrzał w oczy chłopakowi? — Zaraz wrócę. Nie patrz lepiej. I wiesz... Opierdalanie petardy to nie seks. Ja bym na twoim miejscu dobrze się zastanowił, czy celibat jest wart świeczki... — rzekł, nie zdając sobie sprawy, że to mogły być jego ostatnie słowa... A mimo to je wypowiedział. Wyszedł z domu, a po chwili krwawa pieśń zawyła z miecza demona. Krwawa jatka, krzyki, wrzaski, mokre bulgotanie, zapach brudnej krwii w powietrzu... Pius bawił się nadzwyczaj dobrze.
OdpowiedzUsuńPius
Cóż, krwawe szczęknięcia, ostatni krzyk.
OdpowiedzUsuńCisza.
Pius nagle wparował do domu, cały w jusze, z krwią na ustach, podbródku, spocony, chaotyczny, efemeryczny.
Podszedł do stołu, złapał butlę alkohol, biorąc kilka grzdyli, kończąc przy tym butelkę.
— Nic mi nie jest. — uprzedził pytanie Acaira, jedynie wrzucił zakrwawiony miecz do palącego się kominka. — I jak? Namyśliłeś się? — zarechotał, padając na krzesło, z wyraźnym zmęczeniem. Żadnej rany na ciele... Tylko krew na jego ustach... Nie była jego.
Pius
Pozwoliła by zmienił ich pozycję, uśmiechając się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Tego akurat pewien być nie możesz - zachichotała. Aci był nad wyraz ufny, to trzeba było przyznać. - To, że je lubię nie znaczy, że wszystkie wobec wszystkich stosuję - dodała z szerszym uśmiechem, a na wzmiankę o dziecku znowu się zaśmiała by zaraz oprzeć głowę na ręce i popatrzeć na jego drobne macanki w rozbawieniu. Milczała, słuchając go, a jej buzia nie zdradzała właściwie nic poza tym rozbawieniem.
- Złościć? - pokręciła głową i położyła się na plecy, twarz mając cały czas zwróconą w stronę chłopaka. - Jest w ogóle jakaś kobieta, która Ci się podoba? Pociąga Cię w ten fizyczny sposób? Bo mężczyźni są na pewno - uśmiechnęła się do niego tajemniczo i dotknęła palcem jego końcówki nosa.
- Już lubię, dlatego mi się opłaca Aci... Jesteś jak serce, którego nie czuję, ciepło, którego mi brakuje - wyznała bez ogródek, znowu lekko głaszcząc jego policzek.
Ennis
Starała się dotrzymać danego Acairowi słowa, szukała okazji, aby móc go jak najczęściej odwiedzać, rozmawiać z nim o uczuciach, być dla niego taką rodzina o jaką faktycznie prosił. Nie zawsze jej się to udawało, mimo wszystko Onyx się starała, co można było zauważyć. Troszczyła się o swojego brata. Nawet jeśli teraz naprawdę nie lubiła kręcić się wokół Lerodas, dalej do niego przychodziła, omijając demoniczne zastępy swojego byłego partnera. Nie była już dłużej nieszczęśliwa, zdążyła szybko pozbierać złamane serce. Zrozumiała, że ten mężczyzna, w którym kiedyś się zakochała już dawno umarł, o ile w ogóle nie był tylko iluzją, stworzoną tylko po to, żeby Pius mógł wziąć sobie coś co chciał. Nie miała zamiaru cierpieć przez kogoś, kto świadomie próbował odebrać jej wolność, kontrolować umysł, czy łamać dane obietnice. Nie miała też zamiaru się mścić, każdy miał prawo podejmować swoje własne decyzje życiowe.
OdpowiedzUsuńWeszła do chatki Walwana, przestała już pukać, bo anguli sam zdawał się przyzwyczaić do reguralnych wizyt zabójczyni. Wskazał jej tylko, w którym pomieszczeniu był Acair, a Nyx ruszyła w tamtą stronę.
— Cześć, mam coś dla Ciebie z Heim tym razem i nie są to żadne kości — przywitała się z rudzielcem pokazując śnieżnobiałe kły.
Onyx
— Twoja strata. — odparł Pius, padając na krzesło. Czuł jak krew spływa z jego rzęs, brwi, czuł jak przysycha we włosach... — Pewnie zaproponowałbym ci zjedzenie czegoś, ale mistrz kuchni właśnie rozsypał się na ganku. Podsumujmy, przychodzisz do mnie, potępiasz zachowanie wobec Onyx... Mówisz że idziesz w podróż do Fasach, lecz nie chcesz powiedzieć w jakim celu... Teraz siedzisz jakbyś zobaczył ducha. Ponury, niepewny. Chciałbym cię zapytać o to, co się stało, że się tak zdystansowałeś. Czy ktoś wyrządził ci krzywdę? Czy ktoś ci czytał w głowie? Co się działo Acairze w tej naszej... "Przerwie"? Mam dziwne przeczucie, że trzymasz coś w sobie, coś co cię bardzo boli. — zmrużył oczy, odkorkowując butelkę wina, z którego zaciągnął mocny grzdyl. Upił się, nieczęste zdarzenie w jego życiorysie.
OdpowiedzUsuńPius
Gdy usłyszała, że zajmuje się pacjentem, założyła maskę. O ile nie wstydziła się już swojej twarzy, wiedziała jak bardzo potrafi jej szczęka niektórych zaskoczyć, a skoro Acair właśnie zajmował się składaniem kogoś do kupy, nie warto było im fundować nagłych skoków zaskoczenia i ewentualnych niepożądanych komplikacji. Weszła z zasłoniętą twarzą, po czym oparła się o ścianę, aby obserwować poczynania Acaira. Uniosła ręce do góry, jakby właśnie się poddawała.
OdpowiedzUsuń— Nigdzie się nie wybieram, jestem przecież słowna. W miarę, wobec niektórych, ale Ty przecież do nich należy — odpowiedziała, po czym obniżyła ręce i skrzyżywoła je pod biustem. Zaraz pożegnała wzrokiem pacjenta i skupiła się na rudowłosym.
— Byłam w Heim, robota, odbyłam oczyszczającą podróż po zerwaniu można powiedzieć, ale tutaj raczej nie chcesz znać szczegółów, bo nie chodziło o sprawy łóżkowe, wzięłam udział w turnieju na arenie w Ściętej Harpii w Slaviit, toteż patrzysz na nowego mistrza areny — na ostatnie słowa wypięła dumnie pierś, zadowolona, że wygrała kolejne zawody, których główną ideą była przemoc. Wyjęła z kieszeni pakunek. — Tym razem masz tutaj zielnik heimerunskich kapłanek, a także kilka suszów z ichniejszych najdroższych ziół — podarowała mu zawinięty w różowy materiał prezent. Wolała jednak, aby nie pytał skąd wzięła księgę, ponieważ nie chciała słuchać morałów odnośnie tego, że kradzież jest zła. Zwłaszcza, że okradanie martwych to tak naprawdę nie kradzież.
Onyx
— Dobra, skończ już z tym seksem, temat zamknięty... — warknął z irytacji, zabierając jego dłoń, gdy chciał go wyczyszcić. — Weź ty już idź do domu, nie mam humoru na zgadywanie i niedomawianie. I tak muszę się umyć. — stwierdził, wskazując Acairowi drzwi.
OdpowiedzUsuńPius
Zaraz wzięła sobie kawałek ciasta. Słodycze może nie należały do jej ulubionych, ale dalej uwielbiała jeść, toteż miała zamiar skorzystać z poczęstunku.
OdpowiedzUsuń— Tak, zdradził. Mówił jedno, robił drugie. Cóż, słowa nic nie znaczą, mogłam o tym przy nim nie zapominać. Liczą się czyny. Mam wrażenie, że w ogóle siada mu na ten demoniczny łeb. Władza, dzieci, armia demonów. Nawet się cieszę, że mam każdy możliwy powód, aby trzymać się od niego z daleka. I zanim mi powiesz, że powinnam się tego spodziewać, Acair. Deklarował chęć monogamii każdemu. Dobrze o tym wiesz. Mi najwięcej. Nie zmuszałam go do niczego. Powiedziałam tylko, że nie mam zamiaru z nim być, jeśli chce spać z innymi poza mną. On dokonał wyboru, żeby mnie okłamać, wykorzystać, zdradzić, ale wiesz co? To nie to mnie najbardziej boli. Wiesz co boli najbardziej? Pokłócił się ze mną, gdy prosił o trening, gdy doszedł do siebie po walce z feniksem. Ostrzegłam go, że będę to robić tak jak uczono mnie. Obraził się, że to kurewsko okrutne, krzyczał na mnie, a później zawładnął moim umysłem i przyłożył mi moje własne sai do gardła, jakby chciał okazać pierdoloną dominację — zaśmiała się smutno. — Jakby chciał udowodnić, że jako ktoś z mocami po prostu jest silniejszy, gdyby chciał mnie zabić, zaznaczyć swoją dominację, gdy nigdy nie okazałam mu morderczych intencji. Jakbym nie była dla niego kimś kogo traktuje na równi. Gdy to do mnie dotarło, po prostu wszystko prysło, jakbym nigdy go nie kochała. Może teraz go nienawidzę, nie wiem, nie widziałam go, nie mam zamiaru, więc też nie odpowiem na to dokładnie — wyjaśniła, aby wziąć zaraz spokojnego łyka herbaty. Zakrztusiła się jednak na wybuch rudowłosego. Wypluła wszystko z powrotem do szklanki.
—- Nie byłam w ciąży. Oczyszczająca podróż na pozbycie się niepotrzebnych emocji i przywiązania. A nawet jeśli, jakie oddać? Acair, nie jestem inkubatorem. Jeśli zajdę w ciąże, której nie będę chciała, to to dziecko się nie urodzi. To jest moje ciało, mam do niego pełne prawo. Nie można tak po prostu od kogoś wymagać, aby na prawie cały rok zmienił całe swoje życie. A potem poród. Wiesz, że można umrzeć w trakcie porodu? Nie mam zamiaru nawet o tym myśleć, nie proponuj tego więcej. Jak chcesz dziecko, znajdź kogoś kto będzie Ci je chciał urodzić i donosić — wyjaśniła, wyjątkowo twardo. Nie miała zamiaru wdawać się na ten temat w żadne dyskusje odnośnie prawa do życia. Dla niej przede wszystkim ona miała prawo do życia we własnym ciele w taki sposób jaki uzna za stosowny. Na szczęście Acair też nie drążył tego wszystkiego zbyt długo. Zaraz przeszli na te bardziej przyjemne tematy. Uśmiechnęła się do niego na swój sposób, wracając do popijania herbaty.
— Dziękuję i dziękuję, że stajesz w mojej obronie. To bardzo miłe z Twojej strony. Chociaż wątpię by do niego trafiło — odpowiedziała. Druga sprawa jednak bardziej ją zainteresowała. — W jakimś konkretnym celu?
Onyx
Zerknęła po nim nieco podejrzliwie, ale zaraz uśmiechnęła się pod nosem i przymknęła oczy.
OdpowiedzUsuń- Może, a może nie znajdziesz i zakochasz się w facecie - stwierdziła bez ogródek. - Nawet bym się nie zdziwiła - przyznała znowu po nim patrząc. - Lub nie zakochasz się wcale i będziesz do usranej śmierci chował cudze, niechciane dzieci - zachichotała, nawet rozbawiona tą wizją. - Dobra, kładź się spać. Skoro mamy ruszyć jutro z rana to wolałabym się wyspać. Zmęczona bywam niesamowicie drażliwa - ostrzegła go i przeturlała się na przeciwny brzeg łóżka by zacząć je nieco mościć. Kiedy już ułożyła się wygodnie po prostu zamknęła oczy, twarz kierując do sufitu.
- Dobranoc - rzuciła, a jej oddech praktycznie od razu się pogłębił, dosłownie jakby zasnęła w przeciągu kilku sekund.
Ennis
Walwan zamknął na chwilę oczy i odetchnął cicho.
OdpowiedzUsuń- Twoje słowa nie do końca o tym świadczyły - zauważył tylko i ponownie spojrzał na chłopaka. - Ale dobrze, że jednak dotarło - uznał i wrócił do posiłku. Zainteresowany spojrzał po Acairze, gdy wspomniał o swojej rodzinnej wiosce. Ciężko było nie zauważyć jego niepewności, jakby walczył sam z sobą. Trochę go zaskoczyły te wyznania, zarówno o wojnie jak i siostrze.
- Nie będę stał Ci na drodze. Czeka nas długa droga, będziesz miał mnóstwo czasu aby się zastanowić, czy rzeczywiście tego chcesz - stwierdził. Wizja wojny rzeczywiście zdawała się coraz bardziej rzeczywista, Walwan spojrzał po swojej chałupie jakoś tak bardziej z sentymentem, wyraźnie zamyślony. Zaraz spojrzał na chłopaka, dalej z nieco nieobecnym wzrokiem, jakby coś analizował. Dopiero po chwili wrócił na ziemię i posłał dzieciakowi słaby uśmiech.
- Jak widzisz tą pomoc, hm? Co takiego może zrobić Fasach? - zapytał.
Walwan
Oddała jego czułość. Bardziej dla jego satysfakcji. Sama nie czuła już żadnego żalu, smutku. Uczucia do Piusa po prostu wygasły, a ona znowu była wolna, niezwiązana żadnymi ograniczeniami, już nic jej nie dusiło w środku. Cała ta przygoda po prostu nauczyła jej, że związki, przynajmniej te oficjalnie nie są dla niej. Perspektywa oddania cząstki siebie dla dobra drugiej osoby za bardzo kojarzyła jej się z niewolnictwem.
OdpowiedzUsuńMiała ochotę zaśmiać się na jego stwierdzenie. Przecież zabiła już niejedną niewinną istotę. Po prostu byli dorośli. Pozbycie się niechcianej ciąży to akt miłosierdzia, dla kogoś kogo nie mogłaby kochać i jej własnego ciała, które mogłoby już nigdy nie być takie same. Zamknięcie się na własne życie, tylko po to, aby oddać niechcianą istotę? Przecież to było okrutne dla obu stron.
— Nie sądzisz, że to samolubne z Twojej strony, Acair? — zapytała nieco poważniej. — Ja mogę się zabezpieczać, ale co jeśli ktoś to zneutralizuje? Takie specyfiki też podobno istnieją. Wtedy to nie będzie moja wina. Po drugie, ja używam mojego ciała, żeby zarobić na życie. Przez taką ciąże na długo musiałabym pozbawić się możliwości zarabiania na życie, albo narazić siebie i takie dziecko na śmierć, a jeśli ktoś by po prostu przebił mi brzuch? I na świecie jest wiele sierot. Zamiast tworzyć kolejne, może warto spróbować ocalić te, które już są? W tym wszystkim jest tak wiele niewiadomych, że nie będę teraz więcej nad niczym rozmyślać, dopóki nie przyjdzie na to czas — odpowiedziała, może nawet zbyt chłodno, ale teraz jej własny brat brzmiał, jakby chciał nadużyć jej uczuć, wykorzystać.
Onyx
Prychnęła pod nosem i pokręciła tylko głową.
OdpowiedzUsuń- Doprawdy jesteś dziwny - oznajmiła nie wchodząc bardziej w szczegóły. Ona nie wyobrażała sobie rezygnować z wolności na rzecz bachorów, swoich bachorów, a tym bardziej cudzych. Nie wątpiła jednak, że Acair był kimś kto zapewni takim smrodom dużo miłości, że da im dom i ciepło, którego ona w sobie samej nie czuła. Z tą myślą zasnęła, upewniając się tylko, że nie powinna być matką.
Spała smacznie, właściwie dawno nie miała aż tak spokojnego snu, chata rzeczywiście emanowała dziwnego rodzaju gościnnością. Można tu było poczuć się bezpiecznym i... tu akurat udział miał Acair, ale... po prostu chcianym. Obudziła się sama z siebie, tak po prostu, wyspana, leżała jednak jeszcze chwilę, a oczy otworzyła dopiero, słysząc bąknięcia Acaira. Przeciągnęła się i obróciła na boku w stronę chłopaka.
- Nie wiem - odparła, miętoląc jeszcze chwilę poduszkę. - Nie mam pojęcia co ktoś taki jak Ty bierze na plażę. Będzie dużo wody, popłyniemy tratwą, zaczynamy w rzece, kończymy na morzu. Na pewno będziesz mokry, więc jak dla mnie to możesz płynąć nawet nagi - uśmiechnęła się pod nosem. - Może coś w razie skaleczeń? Obronię Cię, gdy będzie trzeba, ale nie daję gwarancji, że gdzieś czymś nie przywalisz - dodała i dopiero wtedy podniosła się do siadu i jeszcze raz przeciągnęła. Wstała i podeszła do Aciego by pochylić się nad torbą. O losie, dobrze, że jej w podróży starczyły dwie sakwy przy bokach. Objęła chłopaka od tyłu za szyję po czym cmoknęła w polik, a po tym ruszyła do wyjścia z pokoju i w stronę kuchni, próbując zwęszyć coś smacznego.
Ennis
Kiedy Acair wszedł do kuchni, ona zaciekawiona zerkała po pułkach, patrząc co też Walwan na nich chowa. Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie przepadam za ciepłymi napojami, chyba, że marznę - oznajmiła i wskoczyła na blat, siadając sobie na nim wygodnie. Obserwowała chłopaka z nieco uniesionym kącikiem ust. Przekręciła głowę, gdy wspomniał o śmiechu i prześlizgnęła wzrokiem po jego odsłoniętym brzuchu. - A co tu jest do śmiania? Ciało to ciało... - zerknęła za okno w kuchni, gospodarz właśnie zmierzał do domu. Ennis spojrzała po Acairze. - Ceń je... Jak Ty nie będziesz to nikt za Ciebie tego nie zrobi - poleciła. - Jak Ci jego stan nie odpowiada to zawsze możesz nad nim popracować - wzruszyła ramionami i zerknęła ku framudze, bo w progu pojawił się Walwan i bardzo przyjemnie pachniał. Samiec wszedł głębiej, układając na blacie świeżo złowione ryby.
- Dzień dobry - przywitał się, pokazując Ennis swoje trofea. - Dwie są dla Ciebie, wybieraj, resztę muszę oporządzić - oznajmił, na co białowłosa posłała mu szeroki uśmiech i już zaraz była obok, lekko dotykając ramienia samca. - Dwie? Co za gościna, nic dziwnego, że Acair się tutaj zadomowił - od razu capnęła jedną i zjadła jej głowę. - Może i ja się tutaj zadomowię, nie zajmuje dużo miejsca - rzuciła zaczepnie, śląc Walwanowi kokieteryjny uśmieszek. Ten spojrzał po niej i bezceremonialnie starł spod ust dziewczyny stróżkę rybiego tłuszczu po czym oblizał palec.
- Musiałbym się mocno zastanowić - odparł z tajemniczym uśmiechem i obejrzał się na Acaira. - Przygotuj mi proszę paczkę ziół dla Simona, ta co zawsze, muszę go zaraz odwiedzić - rzucił, zabierając ryby i wyszedł przyszykować je na zewnątrz. En odprowadziła go wzrokiem, uśmiechając się specyficznie po jego geście i sama spojrzała na Aciego chichocząc. - Lubię go - poruszyła zabawnie brwiami, dalej konsumując rybę, druga leżała dalej na blacie.
Ennis
Nie mogła zrozumieć jego poglądu i nie miała zamiaru wchodzić z nim w dalszą dyskusję na ten temat. On miał swoje zdanie, ona swoje, żadno nie było w stanie przekonać drugiego, a i tak mówili o czysto teoretycznej sytuacji, więc po co było to dalej ciągnąć? Po prostu uśmiechnęła się, gdy na końcu przyznał, że zaakceptuje każdą decyzję. Jej rolą było nie doprowadzić do takiej sytuacji. Tyle w temacie.
OdpowiedzUsuń— Jak coś dobrego? A to nie jest zwykła trucizna? Przy okazji najgroźniejsza w Mathyr? Cichy zabójca bez antidotum? — zapytała, gdy w końcu zdradził cel swojej podróży. O Fasach wiedziała naprawdę niewiele, w końcu szybko ją stamtąd zabrano. Jedyne co wiedziała o nimh to to, że prędzej czy później zabije każdego. A Acair sam utwierdził ją w tym mniemaniu, gdy w kilka sekund pozbył się orka berserka, z którym sama ledwo dawała sobie radę.
Onyx
- No więc nie ma nad czym pracować - stwierdziła bez ogródek, skoro mu się podobał to było najistotniejsze. Z zaciekawieniem podeszła do Aciego, gdy ten szykował wspomniane mieszanki, dalej jedząc swoją rybę, szło jej jednak to dość szybko. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy mówił o Walwanie. - Mhm, zdecydowanie możesz z niego brać przykład - zachichotała cicho, stawiając, że Acair jednak nie będzie miał pojęcia co też ona ma konkretnie na myśli. Kiedy chłopak zapytał o ryby, ona obgryzała akurat ostatni mięsa z płetwy ogonowej i zaraz położyła ją na stół, by złapać drugą rybę. Dwie w zupełności zaspokoją jej apetyt. Na pierwsze pytanie jedynie przytaknęła głową, a przy drugim zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Po prostu mi smakują, lubię czuć pod zębami ich kruche szkieleciki. Po obróbce smak się zmienia, też są dobre, ale surowe najbardziej mi odpowiadają. Ten ich soczysty tłuszczyk - mruknęła zadowolona i odgryzła kolejną kolejną głowę. - Te są idealne, wolę słodkowodne niż morskie... Może to kwestia genów... Przy morskich to trochę tak jakbym żarła sąsiadów - uśmiechnęła się pod nosem, a zaraz zachichotała.
Ennis
- Skoro lubisz jak jest to pozostaje praca nad utrzymaniem takiej formy - przyznała, bo to rzeczywiście również wymagało pracy. Psia mać... Ależ ona bywała przy nim elokwentna, aż ją to chwilami wkurwiało.
OdpowiedzUsuńZaśmiała się na określenie kogokolwiek "swoimi".
- Morskich, po prostu morskich - tym razem to ona go poprawiła. Najwyraźniej za dużo sobie pomyślał, gdy rzuciła o sąsiadach. Zapamięta. Wbrew przekonania większości En nie utożsamiała się z Heimrosami, przymykała oko na to rasowe określenie. Może z czasem zacznie innych upominać i jawnie ogłaszać się mieszańcem, ale jeszcze nie teraz. Białowłosa ruszyła za chłopakiem, zatrzymując się tuż za nim, gdy zagadywał gospodarza.
- Dziękuję - rzucił Wan i spojrzał po chłopaku, śmiejąc się rubasznie. - No tak, cały Ty. Później jak Ciebie zbraknie i nie dorzucę tych dodatków to będą się pewnie upominać - zauważył rozbawiony i zmierzwił włosy Acaira. - Na pewno... Dałem rade te 103 lata to i chyba teraz wytrzymam, co? - puścił mu oko i spojrzał po Ennis. - A Ty... - wstał, przetarł dłonie z rybich resztek i sięgnął po przygotowane sakwy. Solidnie wykonane, idealne do podróżowania. Podał je dziewczynie. - Zdaje się, że odzież Cię gryzie, weź, przydadzą Wam się, a ja mam jeszcze kilka w zapasie - wyznał. En spojrzała zaskoczona po podarku, ale nie oponowała. Przyjęła prezent by zaraz przewiązać go sobie w pasie.
- 103 lata... Kto by powiedział. Nieźle się trzymasz dziadku - spojrzała po nim z zadziornym wyrazem twarzy, a Wan tylko się zaśmiał.
- Idzie już - pogonił ich dłonią, a sam wrócił do oprawiania ryb.
- Dzięki - białowłosa nie zamierzała wychodzić na aż tak nieprzyjemną, poklepała sakwy i ruszyła w stronę rzeki. - Płynąłeś kiedyś tratwą? - zapytała Acaira ze specyficznym uśmieszkiem na twarzy.
Ennis
Był pierwszym? Nie miała pojęcia. Niewiele wiedziała o tej truciźnie. Brzydziła się Fasach, więc chciała wiedzieć zawsze jak najmniej o tym miejscu, ale skoro on się tym interesował, swoje uprzedzenia mogła odłożyć, zwłaszcza, że z czasem i nienawiść do pustyni zwyczajnie zanikała. Jak to mówią, czas leczy rany.
OdpowiedzUsuń— Ja się na tym nie znam, nie jestem alchemikiem. Nie umiem jednak sobie wyobrazić, aby trucizna taka jak nimh miała zacząć leczyć. Widziałam co potrafi. Z drugiej strony… — urwała na chwilę, myślała co mogłaby powiedzieć. — Ty to Ty, wymyślasz różne rzeczy. Bylebyś uważał przy tym na własne bezpieczeństwo. I nikt Ci nie każe nikogo zabijać, pamiętaj. Jesteś sobą i za to cenię swojego brata, tak? — przypomniała mu. Ugryzła się w język, zanim mu powiedziała, że przecież to ona może być od zabijania, zanim się na nią obrazi, że znowu myśli o nim jak o nieudaczniki. To było dalekie od prawdy. Po prostu byli ekspertami w całkiem odmiennych dziedzinach.
Onyx
Walwan zerkną jeszcze raz na Acaira. Po jego minie od razu było widać, że chłopak ma obawy i wątpliwości. Teraz nie widział sensu by wchodzić głębiej w temat. Do Fasach długa droga, jeszcze nie raz zdążą porozmawiać. Na pytanie o Argar uśmiechnął się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Nie ukrywam, taki miałem plan. Odwiedziłbym Febe, a i Grimę z małą chętnie zobaczę - przyznał po czym wysłuchał przypuszczeń młodzika.
- Z tego co mi wiadomo nikt jeszcze dobrze nie opanował technik oswajania Liubhairów. Ich użycie grozi stratami po obu stronach, wątpię, by sprawdzały kto trafia do ich paszczy - przyznał. - Jest też kwestia samej pustyni. Połacie pustej przestrzeni, żar z nieba i piach pod stopami. Każdy normalny strateg unikałby starcia w takim miejscu - te całe pogadanki ojca jednak czasami wychodziły na wierzch, Wan machnął ręką. - Nie moja bajka, masz dużo czasu by się zastanowić. Moi Twoi przyjaciele pomogę Ci podjąć odpowiednią decyzję, a może sam dojdziesz do jakiś wniosków w trakcie wędrówki. Zapewniam, że chwil na przemyślenia będziemy mieli bez liku.
Walwan
Przytaknęła mu ruchem głowy. Przynajmniej nie chciał siebie poświęcać w badaniach.
OdpowiedzUsuń— Byłabym wdzięczna — odparła. Nie chciała tracić jeszcze brata. Był tą częścią rodziny, przyszywaną co prawda, którą wolałaby zatrzymać przy sobie na dłużej. Nie układało jej się tylko z faktycznymi krewniakami, ale i ten rozdział życia, krótki, miała już za sobą.
— Być może — odpowiedziała. Chociaż skrzywiła się, gdy usłyszała o Grimie. Tylko nie ona, nie zniesie spokojnie kolejnych ataków na swoją osobę. Nie miała zamiaru wiecznie trzymać rąk przy sobie. Wolała nie trafić na tą nieznośną kobietę.
— Jaką wiadomość? Może przekaże, jak już będę na miejscu? — zaproponowała. Dalej mu nie powiedziała kogo okrzyknięto tym mianem. Cała ta sprawa Dwójki Mścicieli była dla niej niedorzeczna, nie lubiła tego stwierdzenia, ale Acair zdawał się być ich fanem, jej fanem, co lekko grzało serce, a i mogła mu przez to pomagać na swój sposób bez jego wiedzy i czepialstwa. A ich tożsamość, mścicieli w sensie, miała zostać tajemnicą z woli tłumu, by żaden zły król, baron czy inne ścierwo nigdy ich nie złapało. Była ciekawa jaką misję mógł mieć dla niej rodzony brat.
Onyx
No właśnie ona chyba wiedziała. Lepiej niż ktokolwiek inny. Nasłuchała się już tyle opowieści, że miała pewność, że chodzi o nią oraz o Gava. Zastanawiała się jeszcze, czy powinna zdradzic ten sekret Acairowi. Ale mogło być już na to za późno. Powinna to zrobić tak, aby się na nią nie obraził, a mimo wszystko uczucia miał dość łatwe do zranienia.
OdpowiedzUsuń— Mam sporo informatorów, wiesz? Oni znają różne sposoby — odparła na początek, patrząc jak sięga na pergamin. Zerknęła mu przez ramię, gdy pisał. Tak, czytać akurat potrafiła całkiem płynnie, także nie miała problemu z rozczytaniem się.
— Poza tym, wydaje mi się, że wiem kim są Ci mściciele, naszło mnie właśnie, że ich przygody, wyzwolenia, pokrywają się aż za dobrze ze wszystkimi zleceniami, które wykonywałam z Gavem, znasz go prawda? Ale ta część o ratowaniu niewinnych i sprowadzaniu sprawiedliwości dla uciśnionego ludu mi nie pasuje. Na przykład Krwawy Baron, on trzymał kobietę, która sprzedała mnie do niewoli, chciałam się zemścić, Gave był tam przypadkiem, ludzi z więzienia ocaliliśmy, bo chcieliśmy spalić jego dom z czystej złośliwości za to co nam zrobił w trakcie. Iorweth Szybkonóg był celem Gildii Złodziei, wynajęli mnie, a Gave się do mnie przyczepił. Gildia chciała go martwego, bo zaczął łamać trakty i handlować ludźmi, a prawdziwy złodziej nie handluje żywym towarem, Baltazar Gąbka… cóż wtedy nie chciałam żebyś przegrał zakład, a nie chciałam, żeby Twoje pieniądze były zależne od tego czy ktoś obcy pójdzie tam, gdzie przewidujesz. A potem tej drugiej wiedźmy, o której nikt nie mówił, nikt się nie pozbył, jak zaczęłam o tym teraz myśleć, to chyba właśnie Twoja siostra jest Mścicielem, albo przypisali sobie kilka moich i Gava osiągnięć, bo to nie my zabiliśmy Ryszarda Hyżego — wyjaśniła, po czym przymknęła oczy, czekając aż na nią nakrzyczy.
Onyx
Ennis szła spokojnie przy jego boku, a słysząc o ciężarnej uśmiechnęła się pod nosem. - Najwyraźniej masz jakiegoś farta do pływania na tratwach z ciężarnymi - rzuciła żartobliwie. - Właściwie to możemy wybrać, planowałam ruszyć wpław, ale skoro już Ciebie spotkałam to... Możemy skorzystać z przyrzecznego tartaku. Podobno las jakiś czas temu dopadła choroba i trzeba było ściąć kilka egzemplarzy z pylącymi zarodnikami, co by choroba nie poszła dalej. Wiesz jak to tutaj, nawet takie drzewo musi się do czegoś przydać, a że w wodzie zarodnik nie pyli to sprzedają drewno na budowanie statków i łodzi. Mają kilka gotowych tratw, ale jak chcesz możemy zrobić własną, wysiłek fizyczny bardzo mi się teraz przyda - uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała całkiem sporo jak na kogoś, kto tu nie mieszkał.
OdpowiedzUsuńEnnis
Naprawdę i tak się na nią obraził. Westchnęła. Naprawdę potrafił być niemożliwy. Zaszła mu drogę, zanim zdążył wrzucić pergamin do ognia.
OdpowiedzUsuń— Powiedziałam, że nie mam pewności. Niektóre moje przygody się pokrywają. Zabiorę ten list do Ji’zzargo, mojego informatora, najlepszego w Slavit a on pociągnie za odpowiednie sznurki, co Ty na to? — zaproponowała. Domyślała się, że jeśli ona tego nie zrobi, Acair się narazie. A wszystkie “bohaterskie czyny” Mścicieli zakrawały o rzeczy, które mogły zwyczajnie zabić jej brata. Na to pozwolić nie mogła.
— Sam przecież nie pójdziesz, musisz się udać do Fasach. Acair nawet nie próbuj mi narażać swojego życia trudnymi misjami. Jesteś kompetentny, ale nie we wszystkim, tak? — spojrzała na niego nieco poważniej.
— Jesteśmy rodzeństwem, pomagamy sobie. Co to za straszna misja, na którą puściłbyś jakieś mityczne osoby, ale nie chcesz puścić mnie? Jeśli dałam radę zrobić coś, co podobno zrobili Mściciele, dlaczego bym sobie nie miała poradzić z tym? Co Ci chodzi po głowie? — tym razem to ona zaczęła gadać jak najęta, wyraźnie emocjonalna. I to ona podobno myślała o nim jako o kimś gorszym. Cholera, zarabiała na życie narażeniem własnego życia. Dlaczego nie mógł tego zrozumieć. Była silna, zwinna, szybka, byłaby idealnym prawdziwym Mścicielem, nie trzeba było jej traktować jak biedne jajko, które zaraz się zbije.
Onyx
- Skoro odpada płynięcie wpław, to tratwa stanowi najciekawszą alternatywę. Przy wartkim nurcie jest na niej najciekawiej - zachichotała, a w jej oczach zatańczyły figlarne iskierki. Tratwa w końcu nie miała burty i gdy miotał nią prąd, można było doprawdy świetnie się bawić. Uśmiechnęła się triumfalnie.
OdpowiedzUsuń- A więc nieodwołalnie robimy swoją - powtórzyła. W ciąży w końcu takie prace nie były wskazane, idealnie! - Ile jesteś w stanie wyłożyć na materiał? Ja nie mam chwilowo zbyt wiele, zdążyłam okraść jedynie przybrzeżnych myśliwych, a tacy groszem nie śmierdzą - przyznała. Swojej małej fortuny nie nosiła przecież ze sobą. Patrzyła po chłopaku z lekkim rozbawieniem, cieszył się jak dziecko.
- Z palcem w dupie, nic trudnego - wzruszyła ramionami, odpowiadając na pytanie o poradzenie sobie z budową. - Głowę masz na karku, wystarczy, że będziesz się stosować do tego co mówię i pójdzie raz, dwa. Walwan na szczęście mieszkał dość blisko rzeki, więc dotarcie do niej nie zajęło dużo czasu, jeszcze tylko kawałek do przejścia w górę cieku i już zaraz widać było tartak, o którym mówiła białowłosa.
Ennis
- Wybacz Acairze, ale tylko głupiec obrałby pustynie Fasach za dobre pole walki. Szczerze wątpię, by Perun zamierzał puścić tam swoje wojska. Z drugiej strony, patrząc na jego działania ciężko stwierdzić czy rzeczywiście jest głupcem, czy też geniuszem - wyznał co myśli. Nie widział sensu w działaniach władcy, najwyraźniej ten zgubił gdzieś po drodze rozum, ewentualnie chciał uchodzić za nierozumnego, a jego plan sięgał wiele dalej. - Równie mało prawdopodobne jest to, że inne rasy tam ruszą, nimh stosownie ich odstrasza. Po co ruszać na wojnę i dodatkowo ryzykować? Już sama śmierć w starciu jest bardzo prawdopodobna, obecność nimh i strach przed jego działaniem skutecznie obniżyłaby morale naszych sojuszników. Osobiście uważam, że Fasach to fatalny wybór - odparł spokojnie i zaraz lekko zacisnął zęby. Przyzwyczajenia bywały silniejsze, a rozmowy z ojcem i Barossem wypływały na wierzch, no cóż, Acair był dość zaufany by poznać jego opinię. Walwan starał się być apolityczny, jednak w sytuacji pewnej wojny, ciężko było nie objąć stanowiska.
OdpowiedzUsuńNa słowa o czasie samiec zaśmiał się rubasznie.
- Och, jeżeli zemdlejesz to sam Cię tam zaniosę, udając podróżnika, który to znalazł nieprzytomnego mieszkańca - uśmiechnął się pod nosem i zaśmiał raz jeszcze. - Żartuję, spokojnie, sam podejmiesz tę decyzję. Nie przejmuj się na zapas - puścił mu oko. - Lepszy tchórzliwy niż nader pyszny - odparł krótko. - Dość mi takich, którym co chwila trzeba ucierać nosek. Tylko głupiec się nie boi Acairze. Tobie co prawda aż nadto tego strachu, ale jest to do wypracowania - spojrzał po nim z zawadiackim uśmiechem, kończąc swój posiłek. - Kiedy więc możemy ruszać? - zapytał.
Walwan
Westchnęła. Zabrała obślinioną kartę z jego ust, przetarła o materiałową część swojej zbroi i schowała w biust. Teraz jej nie wyciągnie. Byli rodzeństwem. Szukanie jej tam było obrzydliwe. Tym razem wygrała. Przynajmniej co do informacji.
OdpowiedzUsuń— Acair a znasz kogoś innego kto mógłby ujść z tej misji z życiem, jeśli nie ja? — odbiła piłeczkę. Ta jego troska była naprawdę męcząca. O ile nie chodziło o samotne wybicie jakiejś armii, była w stanie sobie z tym poradzić, chociażby i sama. Była profesjonalistką, idealistką, ba, artystą we własnej branży. Ciężko było znaleźć kogoś równie dobrego co ona. Sam awans na egzekutorkę powinien być tego dowodem. Takich jak ona było zaledwie kilku.
— Nie pójdziesz tam sam w ostateczności. Skoro boisz się o moje życie, czemu nie boisz się o swoje? Acair… — westchnęła, szarpiąc swoje własne włosy. Dlaczego rozmawianie musiało być takie trudne. Trzepnęła go lekko w głowę otwartą dłonią.
— Ty znasz się na alchemii, ja bym pewnie wybuchła robiąc krem na blizny, to jest fakt, Ty robisz mi takie na pstryknięcie palcem. Ja włamuje się, asasynuje, wygrywam walki z komandami na pstryknięcie palcem. Jestem profesjonalistami w swoich dziedzinach, więc jak masz zlecenie wymagające ciężkiej, cichej pracy to jest to zlecenie dla mnie — wyjaśniła, znowu szarpiąc się we włosy, bo nie mogła wytrzymać, że teraz on nie akceptował jej profesji. — I to kurwa, że jesteś moim bratem, nie chce żebyś bez sensu umarł, skoro ja jestem pewna, że ujdę z życiem, najwyżej się wycofam, ja pierdole czemu nie chcesz dać mi pracować w czymś w czym jestem dobra!? Moje najwyżej umieranie to żadne ryzyko. To moja profesja, znam się na tym. Jest większa szansa, że umrę próbując naśladować Twoje wyczyny przy stole laboratoryjnym rozumiesz analogie?
Onyx
Ennis przewróciła tylko oczyma, nawet nie planowała dyskutować. Najpierw zamierzała porozmawiać z Piusem nim zacznie cokolwiek robić z "tematem".
OdpowiedzUsuń- Wiązanie najistotniejsze, jak już masz budować tratwę to i tego musisz się nauczyć - stwierdziła. - Więc sobie nie myśl, że nic w tym temacie nie zrobisz - uśmiechnęła się do niego pod nosem. Kiwnęła głową na widok srebrników, a gdy wspomniał o targowaniu prychnęła śmiechem. - No jasne, z moim lśniącym zadem wszystko się da załatwić - rzuciła z przekąsem i wyszczerzyła się do chłopaka. - W przypadku opornego targu użyję zębów, będzie mi oczywiście bardzo przykro jeżeli do tego dojdzie - teatralnie zatrzepotała rzęsami. Powiedziała to rzecz jasna tak, by sprzedający usłyszał i zaraz spojrzała mu w oczy. Zaczęła grzecznie, z szerokim uśmiechem, a gdy pokazano im dostępny materiał zwróciła uwagę na kilka dość istotnych uszczerbków. - Ktoś je mieczem ciął, czy jak? Jeden rzut w bok, jedna toporna skała i pozamiatane. Przecież ten sęk to ja widzę z daleka - przeszła z właścicielem przy pniakach, pokazując palcem co jej się nie podoba i dość sprawnie utargowała niższą cenę.
- No Słodziaku, możemy działać - wróciła do niego, puszczając oczko. - Zapłać panu i zaczynamy - stanęła dumnie zakładając dłonie na biodra i patrząc na załatwiony towar.
Ennis
Złapała jego dłonie, zanim zdążył wsunąć tam ręce. Może i on nie miał z tym problemu, ale ona już tak. Skoro tak, wolała już mu oddać sama ten papier. Byli rodzeństwem, to było obrzydliwe.
OdpowiedzUsuń— Nie sięgnę, jesteś obrzydliwy, wiesz? — powiedziała, krzywiąc się, widząc, że sam papuguje jej metodę. Cóż, u niego przynajmniej jest skuteczna.
— Oni nie są zawodowcami, masz zawodowca — przypomniała mu. Naprawdę ją wkurzał. Miał przed sobą kogoś tak zdolnego a i tak wolał narażać siebie, kiedy z pewnością nie potrafił dobrze walczyć, wspinać się… była idealnym wyborem, była pod ręką. Cholerna, niepotrzebna troska.
— Moje ryzyko zawodowe to co innego. Mnie tak wychowano, Ty jesteś mądry. Tak naprawdę Twoje życie ma większe znaczenie — wzruszyła ramionami. To on potrafił oddzielić nimh, on tworzył różne niesamowite rzeczy. Ona była po prostu zabójcą. Cholernie dobrym, ale dalej, jej talenty można było zastąpić, jego niekoniecznie. W końcu dokonał przełomu w nauce.
— Siebie też nie poślesz — zażądała. Podeszła do niego. — Jeśli boisz się o mnie, nie pójdziesz tam, jasne? Będę Cię śledzić, zobaczysz. Nie pozwolę Ci się narażać w czymś co i tak chciałeś komuś oddelegować — dodała. Skoro ona nie mogła nigdzie iść, on tym bardziej nie miał prawa. Nawet niech nie próbuje być hipokrytą, a to jego zlecenie… coś tam przeczytać zdążyła, znała też mądrzejsze od siebie osoby. Jeszcze się dowie o co chodziło. Najwyżej znowu się pokłócą, ale ona mu nie odpuści. Nie zamierza tracić brata.
— To Ty zrozum, że ja też nie chcę żebyś się narażał skoro masz wybór! — sama krzyknęła. — Jesteś moim pieprzonym bratem, jak mam spać spokojnie jak chcesz iść gdzieś nie wiadomo po co, gdzie dla mnie może być zbyt niebezpiecznie?!
Onyx
Ennis stała krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Patrzyła na Acaira i to jak się męczy, z uniesionym kącikiem ust. Skoro da radę, to da radę, nie zamierzała mu się wcinać. Trochę zajęło nim przytargał dwie pierwsze kłody, więc En na spokojnie przygotowała sznurek i dopiero po chwili zaczęła robić swoje. Spokojnie przeplatała wiązania i łączyła bele ze sobą, raz z jednej, raz z drugiej strony. Nie spieszyła się, nie wtrącała w pomysłu chłopaka, jedynie przytaknęła głową, gdy wspomniał o dźwigni. Kiedy młodzik skończył swoje noszenie, przywołała go do siebie gestem dłoni.
OdpowiedzUsuń- A Ty co tam się wylegujesz? Miałeś się nauczyć wiązać. Ruszaj dupę, trzy ostatnie łączenia są Twoje - posłała mu zadziorny uśmiech, a gdy przyszedł pokazała mu raz o co chodzi i oparła się o drzewo, spokojnie obserwując jak ten sobie radzi.
Ennis
OdpowiedzUsuń— Ślina to ślina. Obmacywanie rodzeństwa jest obrzydliwe nieważne od jakiej płci Ci staje — wzruszyła ramionami. Ona czuła pociąg do obu płci i szczerze nie miało dla niej znaczenia, jakiej orientacji był Acair. To było po prostu dziwne i tyle. Zaraz jednak zmarszczyła brwi. Słuchała jego wyrzutów. Naprawdę tak to widział? Westchnęła. Zacisnęła dłonie w pięści. Nienawidziła rozmawiać. Wolała mu teraz przywalić. Przemocą wszystko rozwiązywało się o wiele łatwiej. I nie pozostawiało to żadnych niedomówień, a tak? Kręcili się w kółko, a ona czuła się tylko gorzej i gorzej.
— Nie jestem — zaczęła, patrząc mu w oczy. — Powiedziałam, żebyś badań, które mogą jednoznacznie zabić nie robił na sobie, widziałam co zrobiłeś z orkiem… Nie powiedziałam żebyś w ogóle się tym nie zajmował, to jest pieprzona różnica, wiesz? Sam jesteś hipokrytą, wmawiasz mi, że ja mam patrzeć na Twoje próby pozbawienia się życia i każesz nic z tym nie robić. Kto jest hipokrytą? Zresztą… mam dość tej rozmowy. I tak zawsze uznasz, że Cię degraduje, jestem okrutna i tak dalej… — odwróciła się od niego i ruszyła w stronę drzwi. Musiała się przewietrzyć.
Onyx
Ślina była bardziej obrzydliwa dla niego. Mieli zwyczajnie inne skale. Ona babrała się w gorszych rzeczach. Brzydziły ją inne rzeczy, no ale nie zamierzała się o nic kłócić. W zasadzie nie zamierzała się o nic kłócić. Dlatego też spacer tak dobrze jej zrobił. Wyżyła się na kilku okolicznych drzewach i krzakach, wykrzyczała, uspokoiła. Teraz mogła znowu normalnie myśleć. Wróciła do Acaira, gdy był już po śniadaniu. Oparła się o framugę drzwi.
OdpowiedzUsuń— Przepraszam… — mruknęła, spoglądając w jego stronę. — Nie będę się dowiadywać niczego na siłę, Twoja prywatność, Twoje sprawy — dodała zaraz, żeby jej przypadkiem sam nie zaatakował.
Onyx
Zachichotała. Pyskujący Acair nawet ją bawił. Podeszła do niego by się nachylić i zacmokać. - Oj, biedna dzidzia jest zmęczona? - zapytała przesłodzonym głosem i teatralnie zatrzepotała rzęsami. - Poczekam, nauka wiązania Cię nie ominie - zapewniła, dumnie wracając do tratwy. Położyła się na gotowym już fragmencie i patrzyła sobie w chmury i szczyty drzew.
OdpowiedzUsuń- Mhm - mruknęła cicho na jego prośbę o sprawdzenie wiązania i dopiero gdy był blisko końca, obróciła się na brzuch i przesunęła do jego miejsca pracy, by sprawdzić jak mu poszło. Kilka miejsc musiała mocniej zacisnąć, ale poza tym wiązania wyglądały solidnie.
- Znośnie - spojrzała na chłopaka zaczepnie i kulnęła się w jego stronę by zaraz ułożyć mu głowę na udzie. - Odpocznij maleństwo, przed nami długa, pełna atrakcji droga - ponownie zatrzepotała rzęsami.
Ennis
Spojrzała na kanapki. Wyglądały kusząco, raz, że po prostu miały w sobie pełno dodatków, w tym chyba jakaś świeżą wędzoną szynkę, dwa było ich tak dużo, że nie mogła oderwać wzroku z podziwu. Poczuła, że cieknie jej ślina. Dosłownie. Przetarła rękawem własne kąciki ust. Faktycznie zapomniała zjeść czegoś porządnego. Wzięła od niego talerz, patrząc rozmarzona na wszystkie pyszne kanapki.
OdpowiedzUsuń— Bardzo chętnie — powiedziała wyraźnie zadowolna. Usiadła przy stole i zaraz zabrała się za jedzenie. — Dziękuję — dodała, połykając praktycznie w całości. Gołym okiem było widać, że jej smakowało.
Spojrzała na niego, kiedy ją przeprosił, mając w ręce już połowę drugiej kanapki. Przełknęła to co miała w ustach i kiwnęła głową.
— Po prostu... Brzydzą nas różne rzeczy, wolę żeby brat mnie nie dotykał, tam, gdzie wolę być dotykana jak mnie nosi na seks. Zwłaszcza po ostatnim... Wiesz o czym mówię — odpowiedziała. Sama nie była pewna czy nie chciała w ogóle sobie zrobić przerwy od życia seksualnego i romantycznego. Może powinna na jakiś czas zacząć nosić normalne zbroje? Zakryć więcej ciała, też żeby nikt nie patrzył i niepotrzebnie nie kusił.
Onyx
Została w swojej pozycji i ułożyła nogę na nogę, machając przy tym stopami.
OdpowiedzUsuń- Idealnie się składa, pierwsze dziesięć minut płyniemy spokojnie, dopiero później zaczyna się akcja. Przygotowałam dla Ciebie kilka uchwytów, dodatkowe wiązania. Liny, których możesz się złapać w razie silniejszego prądu czy jakbyś miał wypaść - mówiła spokojnie z przymkniętymi oczyma. Nie bardzo miała się czym zmęczyć, bo dżentelmen Acair zabronił jej nosić, ale nie widziała problemu by chłopak trochę odpoczął. Uchyliła powiekę i zerknęła na niego. - Ile Ci trzeba na regenerację? - zapytała.
Ennis
Nie miała zamiaru sobie żałować, ale otworzyła szerzej usta z zadowolenia na widok kolejnych kanapek. Spodziewała się, że wszystkie są dla niej, w końcu Acair po sobie już zdążył pozmywać, a jej apetyt był powszechnie znany.
OdpowiedzUsuń— Już więcej tak nie zrobię, w sensie nie schowam, żebyś paluchami mi tam nie grzebał, ale jak mi kiedyś zabierzesz ostatni kęs z talerza, to nie obiecuję, że Ci sama łap do ust nie wepchnę — zaśmiała się, bo to miał być żart. Może niezbyt miły, ale starała się być teraz zabawna.
— Rodzeństwo tak chyba ma, nie? — skomentowała na komentarz o denerwowaniu. — Po prostu muszę czasami odreagować, jestem dosyć agresywna — dodała jeszcze. Zdawała sobie, że w niektórych wypadkach to zły nawyk, ale nie umiała nad tym panować. Przez większość życia właśnie ta agresja była najlepszym systemem obronnym. Inaczej dawno już by umarła.
— Między nami zgoda? — zapytała jeszcze, aby mieć stuprocentową pewność.
Onyx
Walwan zaśmiał się gardłowo na słowa chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Bez obaw, będę wiedział co zrobić - zapewnił i dalej słuchał go ze specyficznym uśmiechem na ustach. Przytakiwał mu z miną jakby dawał niesamowicie trafne uwagi, widać było, że przeżywał już teraz nadchodzącą wędrówkę.
- Acairze... - Walwan w końcu sięgnął do jego ramienia i spojrzał po nim pobłażliwie. - Może nigdy nie wspomniałem, ale mam 103 lata. Naprawdę myślisz, że nigdy wcześniej nie byłem w Fasach? - uśmiechnął się do niego nikle i zaraz znowu zaśmiał. - Zanudziłbym się tu na śmierć chłopcze. Nie wyssałem swojej wiedzy z mlekiem matki, zwiedziłem już praktycznie całe Mathyr, pozostały jedynie miejsca ukryte dla większości, te trudno dostępne. Mam nawet stosowne odzianie na tą naszą podróż - przyznał w trakcie sprzątania po śniadaniu, a gdy skończyli sięgnął swój tobołek.
- Dobrze, możemy poćwiczyć, aczkolwiek Twoja technika chodzenia nie jest mi obca, ba usłyszałem pewnego razu, że dzięki swojej anatomii wychodzi mi lepiej niż człowiekowi. Mam szersze stopy i ciężar lepiej się rozkłada... Z drugiej strony, opowiadała to dziewoja, która ewidentnie miłowała stopy, więc mogła chcieć się tylko przypodobać... - zaczął swoje opowieści, wstawił drzwi w framugę i ruszyli.
Walwan
Zaśmiała się krótko na tą jego odpowiedz i zaraz obróciła na brzuch, opierając brodę na dłoniach ułożonych przy ziemi. Nogi zgięła z kolanach i machała sobie nimi lekko, patrząc po chłopaku.
OdpowiedzUsuń- Wiem, właśnie widzę, słabiaku - uśmiechnęła się pod nosem. Cóż, gdy chodziło o regenerację był bardzo kiepski. - W morzy nie przeżyłbyś dnia z taką kondycją - zauważyła, a na pytanie uśmiechnęła się nieco szerzej. - Woda to najlepsze źródło treningu, kiedy pływasz to nie dość, że pot nie spływa Ci po dupie, to jeszcze pracują wszystkie mięśnie w ciele. Do tego jestem drapieżnikiem, poluję by przeżyć, gonię ofiary i muszę mieć dobrą kondycję, inaczej ich nie złapię i będę zmuszona jeść coś za czym nie przepadam - wyjaśniła po czym zerknęła po swoim ciele. - No i jestem po prostu niesamowicie wyjątkowa - zachichotała i wstała z miejsca by zacząć spychać tratwę w stronę rzeki. - Siedemnaście minut to dużo za dużo, musimy pojawić się na czas bym pokazała to co planuję więc się rusz albo płynę sama - oznajmiła, dalej pchając tratwę.
Ennis
Spojrzała po Acim lekko unosząc brew.
OdpowiedzUsuń- Że niby na pustyni kondycja nie jest potrzebna? - zapytała. Jakoś nie specjalnie chciało jej się w to wierzyć. Mógł mieć umiejętności, ale na co mu one, gdy zbraknie sił? Słysząc o wodzie westchnęła ciężko. No nie... kolejny... Przerwała na chwilę spychanie trakty w stronę wody i spojrzała na chłopaka dość obojętnie.
- Nie ma mowy - oznajmiła. - Nie mam cierpliwości do takich nauk. Mogę Cię co najwyżej wyrzucić na głębinę, zapewniam, że odpowiedni skok adrenaliny i raz, dwa nauczysz się pływać - uśmiechnęła się pod nosem po czym znowu usiadła na tratwie. - Osiem minut, później ruszam sama - postanowiła.
Ennis
Spojrzała po nim z nikłym uśmieszkiem.
OdpowiedzUsuń- To kiedy niby ją masz? Bo odporność na słońce czy umiejętność dzielenia racji zdecydowanie nie jest wyznacznikiem kondycji - zaśmiała się lekko, a na słowa o pływaniu wzruszyła ramionami. - Może się kiedyś sam nauczysz - uznała krótko i zaraz pokręciła głową. - A kto powiedział, że tak sądzę? W kondycji chodzi o zmęczenie, jesteś w stanie robić coś mimo zmęczenia. Ktoś z dobrą kondycją reguluje oddech, musi odpocząć po mocnym wysiłku, ale nie zdycha tak jak Ty teraz, a już na pewno nie tak długo - posłała mu niewinny uśmieszek. - Możesz mieć lepszą kondycję, gdy chodzi o dalekodystansowe spacerki, ale gdybyś ten sam dystans miał przebiec to byś padł i wtedy można by stwierdzić, że kondycji u Ciebie brak - dodała.
Ennis
Zaśmiała się pod nosem na te jego słowa.
OdpowiedzUsuń- Kiedy i gdzie Ty się tak nauczyłeś pyskować? - rzuciła rozbawiona i prychnęła pod nosem. - Twoje niedoczekanie - odparła na wzmiankę o jej zdychaniu. - Och, ależ Ty dosłowny - znowu się zaśmiała. - Oczywiście, że nikt nie każe, to było hipotetyczne stwierdzenie - oznajmiła luźno. - Lepiej poszłoby Ci wyzwanie polegające na jak najdalszym dojściu, niż gdyby chodziło o bieg, tylko tyle i aż tyle - przytaknęła głową i uśmiechnęła się pod nosem, pomagając mu w zwodowaniu tratwy. Wskoczyła na nią chwilę przed tym jak znalazła się w wodzie, a gdy Acair o niej dołączył złapała pal i odbiła się nim od brzegu.
- Właściwie to mamy jeszcze całkiem spory zapas czasu - spojrzała na Aciego trzepocząc rzęsami i uśmiechając się do niego niewinnie.
Ennis
Podróż tratwą przebiegła dość spokojnie, przynajmniej, gdy chodziło o pokład, bo tam w dużej mierze panowała cisza. Rzeka z kolei nie była tak spokojna i wywinęła parce kilka psotnych numerów, na które Ennis aż się świeciły oczy. Uwielbiała, gdy nurt znacznie przyspieszał lub gdy woda pokazywała swoją siłę, miotając tratwą na boki. Często wtedy chichotała zadowolona, przystępując do walki z żywiołem i mimo wszystko wyprowadzając ich z ewentualnych opresji. Tych niestety nie było zbyt wiele, ale z dwie, trzy miały miejsce. W końcu jednak udało im się spłynąć do samego morza, a tam En zaczęła kierować tratwę do brzegu.
OdpowiedzUsuń- I jak? - spojrzała na Acaira z zadziornym uśmiechem po czym wskoczyła do wody, gdy ta sięgała jej lekko za pas i pomocą fal przybiła ich transport do brzegu. Zadowolona wciągnęła zapach morskiej wody. Jej łuska w kontakcie z słoną wodą zdawała się nieco bardziej skrzyć niż na co dzień.
Ennis
Nie ukrywała rozbawienia widząc stan chłopaka. Porównanie jedynie spotęgowało rozbawienie.
OdpowiedzUsuń- No popatrz, a podobno tak Ci się podobały te całe zabawy ze spływami - uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała po tratwie. - Zrobimy z niej schronienie, ale najpierw odpocznij - poleciła, pokazując chłopako plażę na której byli. Sama z kolei ruszyła ponownie w stronę wody, ale weszła do niej mocząc jedynie stopy. Wzięła głęboki wdech, wciągając przyjemne morskie powietrze. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się delikatnie do samej siebie. - Jak złapiesz oddech to daj znać - rzuciła nie zmieniając swojej pozycji, chociaż lekko nadstawiła ucha w stronę głębin, jakby czegoś słuchała.
Ennis
Ennis uśmiechnęła się tylko pod nosem, Acair dość często wspominał o znajomych, najwyraźniej miał ich całkiem sporo.
OdpowiedzUsuń- Tratwa się już nie przyda, w górę rzeki nie popłyniemy. Nie wiem jak uczył Cię ten cały Mohe, ale mnie uczono by budować tratwę tak, aby później móc ją sprawnie rozebrać i wykorzystać do czegoś innego - wyjaśniła. - Zobaczymy te Twoje umiejętności - obejrzała się na Aciego z nikłym uśmieszkiem. Wróciła zaraz spojrzeniem do morza, a słysząc pytanie lekko zmarszczyła czoło. Też se znalazł osobę na takie pytania. - Nie - odparła i dopiero po chwili odwróciła się w stronę chłopaka i ruszyła w jego stronę, by usiąść obok. - Jedynie zaczęłam widzieć nikłą nadzieje. W obu przypadkach była złudna. Nie jestem dobra w te klocki - zaśmiała się krótko i prześlizgnęła po nim wzrokiem by zaraz zawisnąć mu nad twarzą z dłońmi ułożonymi przy jej obu bokach. - A co? Jesteś zakochany?
Ennis
En dalej miała na buzi swój uśmieszek.
OdpowiedzUsuń- A więc odrobinę uzupełnię Twoją wiedzę - rzuciła luźno. - Może wyjdzie z tego jednak jakaś wspólna korzyść - w końcu i on mógł wnieść jakieś istotne informacje skoro miał w tym temacie nauczyciela. W pierwszej chwili, gdy zadał pytania, pożałowała swojej odpowiedzi. Westchnęła i wróciła do zwykłej, siedzącej pozycji. - Do tego, że gdzieś oduczę się udawać - spojrzała Aciemu w oczy i uśmiechnęła się rozbawiona. - Że by przetrwać nie będę musiała zakładać jednej z wielu masek - sama położyła się obok niego, ale na boku, z podparta wysoko głową. - Ale Świat lubi maski, a inni lubią to jak się do nich dostosowuję - odparła i zaraz znowu się zaśmiała, klapła płasko na piachu i spojrzała w niebo. - Patrząc na to co inni są w stanie zrobić dla miłości stwierdzam, że to jedno z najgorszych możliwych uczuć - stwierdziła, a kącik jej ust drgnął lekko.
Ennis
Leżąc płasko obróciła tylko twarz w stronę Acaira.
OdpowiedzUsuń- Nie każdy. Każdy ma wiele twarzy, ale nie każdy nosi maski - posłała mu łagodny uśmiech. Prychnęła śmiechem na stwierdzenie co do miłości i ten jego szeroki wyszczerz. Podniosła się sprawnie i wyciągnęła do niego rękę.
- Ja na szczęście jeszcze dobrze nie trafiłam - stwierdziła, odwzajemniając jego wyszczerz i pokazując w pełnej okazałości swoje rekinie zęby. - Chodź - pogoniła go. - Miałam Ci coś pokazać, nie? - uśmiechnęła się pod nosem.
Ennis
Wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- To już zależy jak rozumiesz noszenie maski - stwierdziła krótko. Ruszyła z nim w stronę morza i weszła do wody na wysokość pasa. Wzięła głęboki wdech, spokojnie wypuściła powietrze i przymknęła na chwilę oczy. Łuski na jej ciele lśniły mocniej, gdy padały na nią promienie słoneczne. Ennis otworzyła oczy i wyciągnęła dłoń w stronę Acaira. - Złap mnie za rękę - poleciła, a kiedy chłopak to zrobił zaczął słyszeć "mowę oceanu". Przypominało to pieśń, dla niego dźwięki nie były zrozumiałe, ale En doskonale wiedziała o czym mówią wodne żyjątka. Aci mógł to słyszeć tylko wtedy, gdy dotykał Ennis, wystarczyło ją puścić, a pieśń ucichała.
Ennis
Dłuższy czas sama milczała, ale w pewnej chwili morskie ryby zaczęły pływać w pobliżu ich nóg.
OdpowiedzUsuń- Nie ruszaj się i patrz - poleciła chłopakowi. Mógł dostrzec, że niektóre ruchy zwierząt pokrywają się z tym co słyszy, ciężko jednak było stwierdzić czy to zbieg okoliczności czy coś więcej. - Tam - pokazała Ennis w stronę horyzontu. - Trzy... Dwa... Jeden - szepnęła i zaraz wodę przecięło ogromne zwierzę, było dość daleko by nic im się nie stało, a zarazem dość blisko by zrobić wrażenie. Zwierz wyskoczył z wody by ogłuszyć ryby na które polował, padł ociężałym cielskiem na wodę i powoli zaczął pod nią znikać. En uśmiechnęła się pod nosem. - Dziś się naje - rzuciła z lekkim śmiechem i złapała mocniej dłoń Acaira. - Uważaj, nadpływa fala, którą stworzył - wolną dłonią pokazała bałwana, ale nie wyglądała jakby chciała przed nią uciekać. Spojrzała na Aciego ze specyficznym błyskiem w oku. - To ufasz mi? - zapytała, zamierzała skoczyć z nim w fale i podryfować na niej do brzegu, ale gdyby Acair zrezygnował to była gotowa puścić jego dłoń.
Ennis
Walwan w trakcie wizyty zachowywał się w tradycyjny dla siebie sposób. Z uwagą słuchał ewentualnych opowieści i sam raczył innych swoimi. Pytał o głębsze znaczenia tych czy innych zachowań, a nawet o same rytuały. Z perspektywy osoby trzeciej był po prostu uprzejmym, ciekawskim turystą. Nie miał z zwyczaju brać do siebie jakiś słownych zgryźliwości, więc te ze spokojem lekceważył, a kiedy Acair stwierdził, że czas wracać, nie oponował. Najważniejsze przecież i tak już zrobili, mieli piasek, teraz trzeba było tylko go zacząć badać. Jego towarzysz zdawał się dość milczący w wędrówce.
OdpowiedzUsuń- Udało się coś załagodzić z siostrą? - zapytał dla zwykłego zagadania. - Chyba nie oberwało Ci się za sprowadzenie mnie do wioski? - wolał wiedzieć.
Walwik
Uśmiechnął się lekko, czując jak jego ego przyjemnie zostało połaskotane.
OdpowiedzUsuń- Spróbowaliby nie polubić - zarechotał, ale zaraz ponownie spojrzał po Acairze. Położył dłoń na jego ramieniu. - Skoro bycie w jej oczach nieudacznikiem jest pewnego rodzaju gwarancją bezpieczeństwa to zdecydowanie się opłaca - zapewnił i zaraz przytaknął mu głową. - Podobało, byłem już wiele razy w Fasach, ale nigdy nie miałem okazji gościć w samej wiosce. Niesamowite miejsce, trzeba przyznać. Zawsze mnie intrygował proces tej całej przemiany. Sam fakt, że ludzie jako gatunek posiedli taką zdolność pozwala przypuszczać, że są o wiele bardziej skomplikowani niż się wydają. No bo popatrz, Kryształowy Las i człowiek, który zżył się z nim tak bardzo, że sam stał się kryształem. Tu pustynia i znowu człowiek, który również zżył się z otoczeniem tak bardzo, że jest w stanie przybrać formę największego w okolicy drapieżnika. Jasne, w obu przypadkach jest to jednocześnie spore wyrzeczenie, ale ciekawi mnie ta zależność... - popukał się po brodzie.
Walwan
Ennis uśmiechnęła się pod nosem i zaśmiała krótko na jego odpowiedź.
OdpowiedzUsuń- Twój błąd - obejrzała się na Aciego ze specyficznym błyskiem w oku. Miała śliską łuskę, szarpnęła się, by wyrwać z jego uścisku krótko przed uderzeniem fali. Pozwoliła by woda trafiła w dzieciaka, sama rzecz jasna swobodnie wskakując w bałwana. Tam fiknęła w tył i dopadła do Aciego zgarniętego przez falę, by dopiero teraz złapać go mocno, wyciągnąć na grzbiet fali i podryfować do samego brzegu. Zamortyzowała uderzenie i puściła go, by samodzielnie opadł na piasek. - Lubię zabawy w skojarzenia, to była taka lekcja na przyszłość - rzuciła jak gdyby nigdy nic, uśmiechając się pod nosem i mimo wszystko czuwając, aby jej tu przypadkiem nie wyzionął ducha.
Ennis
Ennis kucnęła przy nim i dotknęła go palcem w nos.
OdpowiedzUsuń- Właśnie taka lekcja... - już w wodzie czuła, że jego ciało wcale nie było takie spięte jak u typowej osoby, która sądzi, że zaraz zginie. Naprawdę jej ufał. - Czasem może Ci się wydawać, że robię coś przeciwko Tobie, ale jesteś mój, jako pierwszy jesteś mój i nie pozwolę Ci utonąć - odsunęła palec i zaraz poczuła jak mocno ją obejmuje, klapła przez to na piasek tyłkiem i zaraz miała chłopaka na kolanach. Pozwoliła się przytulić, ale trochę zesztywniała na jego słowa. Poczuła pieczenie przy oczach... Sama objęła Acaira delikatnie. - Albo jestem kiepska w ostrzeganiu, albo oni kiepsko słuchają... Albo po prostu jeszcze nigdy nie trafiłam na przyjaciela - stwierdziła, by zaraz lekko się uśmiechnąć. - Prawda? Tak coś czułam, że akurat Tobie się spodoba - przyznała z zadziornym uśmiechem.
Ennis
Prychnęła krótkim śmiechem.
OdpowiedzUsuń- Mhm, a ja nie umiem dalej uczyć, więc nie znam odpowiedzi na to pytanie - oznajmiła unosząc kącik ust. - Nie złapiesz mnie na ładne oczka Słodziaku - puściła mu oko i zepchnęła ze swoich kolan. Dość już tych czułości. Wstała, otrzepując się nieco z piasku. - Ja to raczej nazywam przynależnością do stada, ale Twoje nazewnictwo mi nie przeszkadza - wzruszyła ramionami. Zachichotała na pytanie o śpiew. - Sporo morskich ryb ma teraz gody, podsłuchiwałeś cudze flirty zbereźniku - uśmiechnęła się pod nosem. - Ten wyskok, który widziałeś, typowy męski popis... Patrz jaki jestem przydatny, umiem dobrze polować, zapewnię Ci i naszym młodym bezpieczeństwo, jestem silny obronię Was - przy tym tłumaczeniu stroiła miny i pozy jakby sama właśnie z kimś flirtowała. - Tylko daaaj mi umoczyć - zatrzepotała teatralnie rzęsami i znowu się zaśmiała. - Oczywiście to wszystko w bardziej romantycznej wersji - wyszczerzyła się pokazując oba rzędy swoich zębów. - Ale ja wolę moją, jest bardziej wiarygodna - dodała z rozbawieniem.
Ennis
- Ale ja nie jestem cierpliwa... Mogę Cię co najwyżej wrzucić do głębokiej wody i patrzeć jak próbujesz się nie utopić. To przynajmniej byłoby jakieś zabawne - zachichotała. - Mogę zagwarantować, że jak już zaczniesz tonąć to Cię wyciągnę, ale nic więcej - stwierdziła, również trzepocząc rzęsami. Nie wojowała specjalnie długo z tym jego uściskiem, usiadła po prostu wygodniej i sama go objęła, przysuwając się bliżej twarzą do jego twarzy.
OdpowiedzUsuń- Ja? - zaśmiała się. - Nie jestem rybą - kącik jej ust drgnął lekko. - Chociaż taniec lubię - przyznała i ponownie się zaśmiała, kręcąc głową. - Seks też lubię, chociaż częściej ten mi coś po prostu ułatwia, raczej średnio go kojarzę z przyjemnością - wzruszyła ramionami. Nie owija w bawełnę... kącik jej ust drgnął. - Oj, zdarza mi się, ale wtedy robię to celowo - puściła mu oko. - Pewnie umoczył, trzeba przyznać, że odwalił niezły pokaz. Ogłuszył sporo soczystych rybek, na pewno co najmniej jedna samiczka się skusiła - nie przerywała ich kontaktu wzrokowego.
Ennis
Spojrzała po nim z nikłym uśmieszkiem. Nie żeby jej to jego postanowienie jakoś przeszkadzało, szczególnie gdy zobaczyła jak twarz mu blednie. Nawet zaczęło ją intrygować jak chłopak sobie poradzi.
OdpowiedzUsuń- Okay - powtórzyła po nim. - Ale w tej niezwykle intymnej pozycji będzie raczej ciężko to zrobić - zachichotała. - W bardzo nikłej części, wbrew pozorom - puściła mu oko. Nie wyprowadzała nigdy nikogo z tego błędnego myślenia, bo i po co? - W Heim jest dość różnorodna kultura jak o to pytasz. Wiele gatunków ma wewnętrzne zwyczaje, nawet na zaloty. Tam rzeczywiście możesz spotkać tańce godowe, ale mnie to nie dotyczy - przyznała. - Tak? Jednak mi wisisz? No co za zmiana - zaśmiała się krótko. - Akurat przy Tobie nie owijam, nigdy nie czułam takiej potrzeby, ale jak chcę to potrafię - tyknęła go czubkiem nosa w policzek. - Zdecydowanie zasłużył - zaśmiała się krótko.
Ennis
Mlasnęła udając niezadowolenie.
OdpowiedzUsuń- No wiesz Ty co... psujesz mi całą zabawę - pokręciła głową. - To oznacza romantyczny spacer z moją niesamowicie niesamowitą osobą - dotknęła własnego mostka i ponownie zatrzepotała rzęsami, a kiedy ją puścił, to elegancko wstała i otrzepała się z piasku. Zarzuciła jeszcze włosy za plecy i puściła oko Aciemu. - Bardzo nikłej - szepnęła w jego stronę i zaraz się zaśmiała. - Och, jesteś pewien, że zawsze chcesz ode mnie słyszeć prawdę i tylko prawdę? - uśmiechnęła się szeroko. - Zero wrednych kłamstw?
Ennis
Zaśmiała się szczerze rozbawiona.
OdpowiedzUsuń- Zwykle nikt z nich nie wychodzi żywy, ale dla Ciebie mogę zrobić wyjątek - posłała mu kolejny szeroki uśmiech i kiedy był gotowy, po prostu ruszyła w stronę najbliższego jeziora. Prześlizgnęła po nim wzrokiem, gdy wspomniał o najbrutalniejszej prawdzie i swojej wiedzy. - Wiesz z własnych przemyśleń czy cudzych? - zapytała ze specyficznym błyskiem w oku. - Da się zrobić - podsumowała. Nawet cudzy płacz czy złość nie były jej obce, a Aci nie był cudzy, był jej, a to robiło znaczenie.
Ennis
Prowadziła go spokojnym krokiem w stronę jeziora, a na wyszczerz odpowiedziała własnym wyszczerzem, nic jednak więcej w tym temacie nie dodała. - W takim razie nie różnisz się jakoś specjalnie od większości żyjątek - stwierdziła z rozbawieniem. - Zwykle sami jesteśmy swoimi największymi wrogami - dodała, a kiedy się do niej przylepił prychnęła śmiechem. - Czekał aż zacznę być szczera? - zaśmiała się. - A kto Ci powiedział, że tego nie lubię? - spojrzała po nim z zadziornym uśmiechem. - Lubię, po prostu mało kiedy wieżę, że taka lepkość jest szczera. Zwykle jest na chwilę lub po coś. Nie warto się przyzwyczajać - oświadczyła.
OdpowiedzUsuńEnnis
Ennis wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Wysyłam takie sygnały jakich potrzebuję by osiągnąć dany cel. Jak chcę by ktoś się odwalił i nie zawracał mi tyłka to robię się nieprzyjemna. Akurat na Ciebie nie poskutkowało... Chociaż muszę przyznać, że w złośliwości dla Ciebie nie wlewałam zbyt wiele jadu - zachichotała. - Jesteś mało szkodliwy - przyznała i zaśmiała się krótko. - A dlaczego ma być szczera? Spotkałam na swojej drodze niewiele istot z szczerymi intencjami... Większość chce coś w zamian, chce coś po coś. W świecie, w którym się wychowałam niewiele było miejsca na bezinteresowność - posłała mu uśmiech. - No widzisz, mi z reguły po prostu nie zależy. Przynajmniej zawód wtedy mniej uwiera pod żebrem - zachichotała. - Ou, w tym temacie akurat mogę być spokojna, mam wysokie mniemanie o sobie, gorzej z Tobą - puściła mu oko.
Ennis
Przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Każdy... Z tą różnicą, że Ty dajesz nawet gdy nie otrzymujesz w zamian. Chcesz czegoś, ale długo umiesz na to czekać. To mało spotykane, przynajmniej z mojego doświadczenia - stwierdziła i zaśmiała się. - No właśnie o tym mówię. Nie wiem, w którym momencie zaczęło Ci zależeć na mojej osobie, ale mam wrażenie, że dość szybko. Nie wiem nawet dlaczego Ci zależy, ale to mi akurat nie przeszkadza - przyznała z szerokim uśmiechem. - Czy Ty oczekujesz, że teraz Ci powiem szczerze co o Tobie myślę? - zapytała.
Ennis
- Hmm... Nie robiłam tego wszystkiego dla Ciebie Aci. Właściwie nie miałeś w tym większego znaczenia. Sam sobie wyciągnąłeś z tego "coś dobrego", w mojej intencji tego nie było. Może poza posmakowaniem jajecznicy, tu rzeczywiście posmakowałam jej dla świętego spokoju, no i z ciekawości - uśmiechnęła się pod nosem. - Dość łatwo Cię wykorzystać do konkretnych celów - przyznała. - Przydałeś mi się już na inne sposoby, akurat dla mnie to Twoje przytulanie to tylko przyjemny dodatek - posłała kolejny uśmieszek w jego stronę. Właściwie zaczęła już to całe wyrażanie swojej opinii w jego temacie, ale skoro chciał to mogła kontynuować. Prychnęła śmiechem na gest z materiałem. - Cóż... Pierwsze co zauważyłam to, że albo udajesz głupszego niż jesteś, albo robisz to nieświadomie. Jak dla mnie to za szybko przywiązujesz się do innych i masz co do nich przesadne pokłady wiary. Szukasz dobra nawet w złych uczynkach, to urocze, ale zgubne - spojrzała w stronę jeziora, które powoli wyłaniało się zza zakrętu. - Łatwo o sentyment do Twojej osoby, co w moim przypadku może zakończyć się dla Ciebie tragicznie - skrzyżowała z nim wzrok, uśmiechając się tajemniczo.
OdpowiedzUsuńEnnis
En ponownie się zaśmiała.
OdpowiedzUsuń- Nikt nie jest zły do szpiku kości, tego akurat nawet ja nie twierdzę - przyznała. Na słowa o skreślaniu wzruszyła ramionami. - Każdy ma tam jakieś swoje granice cierpliwości i podejścia. Ty mimo rozczarowania byłbyś w stanie dać kolejne szanse, nie każdy tak potrafi - stwierdziła i skoczyła przed niego, zachodząc mu drogę. - Możliwe, a może po prostu nie zauważasz w czym jesteś wykorzystywany i czerpiesz z tego faktu jedynie przyjemność. Czego oczy nie widzą temu sercu nie żal - uśmiechnęła się pod nosem i znacznie do niego zbliżyła, by lekko dotknąć jego policzek, przesunąć po nim dłonią. Kciukiem dotknęła jego dolnej wargi i odrobinkę ją rozchyliła. Z uśmiechem patrzyła mu w oczy. - Nie Aci - odpowiedziała na jego przypuszczenia, nie przerywając pieszczot przy jego policzku. - Jestem istotą, która pozbywa się swoich słabości... - spojrzała na jego usta i zaraz znowu skrzyżowała z nim wzrok. - Zabiję Cię jeżeli kiedykolwiek się nią okażesz - szepnęła.
Ennis
Zachichotała.
OdpowiedzUsuń- To właśnie najlepszy sposób wykorzystywania, dzięki temu źródło starczy na dłużej, nie jest od razu ucinane - poruszyła zabawnie brwiami. - Dobre wykorzystywanie wcale nie przekreśla sprawiania przyjemności wykorzystywanemu - puściła mu jeszcze oko. Uśmiechnęła się pod nosem na te jego filozofie. - Akurat ostatnia opcja nie ma racji bytu. Co najwyżej obustronnie się wykorzystujemy - zapewniła.
Oddała mu uśmiech po słowach o próbie zabicia i cofnęła delikatnie twarz na zaczepkę przy nosie, jednak nie w celu uniknięcia. Spojrzała zaraz za chłopakiem i ruszyła za nim dopiero po chwili, lekko naskakując mu od tyłu na plecy. - Najważniejsze, że wiesz czego się spodziewać. W danej chwili ta słabość mi nie przeszkadza, mówię jedynie o sytuacji gdyby stała się uciążliwa - przyznała i pokazała jezioro. - Gotowy na zachłyśnięcia? - zapytała z przekąsem.
Ennis
Walwan pomyślał chwilę.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, przy tak licznym rodzeństwie jak moje śmiało mogę stwierdzić, że z niektórymi po prostu ciężko o normalne relacje. Mam ponad sto lat i teraz już nie próbuję tego zmieniać, ale był czas, gdy się starałem. To nigdy nie działa, gdy tylko jedna strona chce. Kto wie, może Tobie się poszczęści i Twojej siostrze się kiedyś z jakiego powodu zachce - rzucił luźno.
Na słowa o niesamowitości i asymilacji przytaknął mu wyraźnie głową.
- Tak, zaczynam przypuszczać, że największy z tutejszych ras, oczywiście rodzimych, nie liczę Argarczyków - przyznał. Trochę go zaskoczył ten chwyt za rękę i przyspieszony krok, ale nie oponował, byli w końcu na terenach dobrze znanych chłopakowi, a Wan wątpił, by był to po prostu jakiś wygłup. Padł na ziemię jak mu polecono i bacznie obserwował. Za głośno? No proszę... Rzeczywiście, zapomniał o niesamowitym słuchu Liuhairów. Kiedy stwór wyłonił się z piachu, na pysku Walwana zawitał szeroki uśmiech.
- Niesamowity - szepnął w zachwycie, jeszcze nigdy nie był aż tak blisko tego stworzenia, obserwował go bardzo uważnie jakby chciał zapamiętać jak najwięcej. - Hm? - spojrzał na chłopaka, trochę wyrwany ze swoich obserwacji, nie wstawał, dopóki Acair trzymał dłoń przy jego plecach, wstał zaraz i wyciągnął mały kajet ze swojej luźnej kieszeni i spisał kilka uwag co do nowych spostrzeżeń. - Mówi, tak? - automatycznie zaczął i spisywać pojedyncze słowa Aciego i stawiał przy nich znaki zapytania. - Słyszałeś co mówi pustynia, mimo naszej wymiany zdań? - zainteresował się. - Jak to właściwie działa? Czułeś, że on nadchodzi? Zostałeś ostrzeżony?
Walwan
Ennis uśmiechnęła się tylko pod nosem. Cóż, Acair przecież nie mógł wiedzieć, że był pierwszym, który usłyszał śpiew oceanu i który stanowi dla niej pewnego rodzaju próbę. Pogłoska mówi, że śpiew ten bywa tak wciągający, że po kontakcie z nim, woda "wzywa" do siebie istoty umysłowo podatne oraz nie związane z wodą. Najczęściej ma to miejsce w trakcie snu lub zasypiania. Często kończy się to utonięciem danej jednostki.
OdpowiedzUsuń- Może i mam - nie wyprowadzała go z błędu i zaśmiała się na wzmiankę o liście. Tak, tam również uznała, że jej się przyda. - Jak już się zwrócisz to pogadamy, nie myśl sobie, że zrobię wszystko w ramach rekompensaty - zachichotała. Nie komentowała już sprawy wykorzystywania, po prostu wskoczyła mu na plecy. Zaśmiała mu się nad uchem. - Nie zamierzam, wtedy nie jest tak zabawnie - rzuciła. W końcu widziała, że było z niego chuchro, ale ustał na nogach, więc nie było z nim znowu tak źle. Nie siedziała długo na plecach, gdy znaleźli się już przy jeziorze zeszła z chłopaka i zaczęła wchodzić do wody. - Raz, raz, żwawo - nie czekała aż się rozbierze, w końcu miał się nauczyć pływać, wchodziła powoli coraz głębiej. Uśmiechnęła się pod nosem na jego prośbę.
- Och... Lubisz? Słyszałam, że masz wielu znajomych - obejrzała się na niego z psotnym błyskiem w oku. - A ja mam takie nowiny przekazać tylko Walwanowi? Interesujące... - zauważyła unosząc kącik ust delikatnie.
Ennis
Walwan wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Czyli jak większość żywych istot, równie mordercze co niesamowite - zauważył i przyjął wodę z wdzięcznym kiwnięciem głowy. Wziął jednego, solidnego łyka po czym oddał bukłak chłopakowi. Przytaknął mu i zarechotał. - Chyba nie dziwi Cię to aż tak bardzo, co? - odparł na jego pytania i zaraz zaczął się uważnie przysłuchiwać temu co mówił. - O-bser-wa-cje... - powtórzył po nim znacznie wolniej, dalej notując w kajecie. Oczy Walwana wyraźnie się ożywiły na wzmiankę o demonstracji. Zgarnął kilka kudłów co by mu nie przysłaniały wzroku i kiwnął głową. - Jestem gotów, demonstruj! - polecił, wytężając wzrok.
Walwan
En udała, że się zastanawia.
OdpowiedzUsuń- Hm, z przyjemnością sprawdzę jak to mi nie odpuszczasz - zachichotała i klapnęła zębami w stronę jego palca, by zaraz wyszczerzyć się do niego zadowolona. Zaśmiała się na to jego wyjaśnienie. - Zapewniam, że znalazłabym ich co najmniej równie szybko - stwierdziła pewna swego. Uroki wieloletnich przeszpiegów. Spojrzała po nim, gdy się zbliżył i po raz kolejny się wyszczerzyła. - Będzie wesoło - stwierdziła rozbawiona, po czym dała nura i złapała go pod wodą za nogę, by wyciągnąć na głęboką wodę, nie ciągnęła jednak na tyle szybko, by głowa wpadała mu pod wodę, kontrolowała to. Kiedy w końcu znaleźli się na środku jeziora puściła nogę Aciego i po prostu odpłynęła by wynurzyć się w znacznej odległości. Nie mówiła kompletnie nic, po prostu go obserwowała, czasem znad wody, czasem zanurzając oczy i patrząc co ten też wyprawia pod wodą.
Ennis
Walwan uśmiechnął się nieco szerzej.
OdpowiedzUsuń- Jeszcze się nie nauczyłeś, że każdy jest "aż tak ciekawym obiektem"? - samiec właśnie tak uważał, każdy miał swoje indywiduum, nawet w jednej rasie nie było dwóch takich samych osobowości. Słuchał Acaira z nieprzerwanym i niezaprzeczalnym zainteresowaniem. Przywołanie było ciekawym aspektem, ale ujeżdżanie?! Tego jeszcze nigdy w życiu nie miał okazji oglądać, a bywał już w Fasach, no i miał już trochę lat na karku. Uśmiechnął się na wyznanie chłopaka. - A to nie tak, że sam narzekałeś, że mieli Cię tu za nieudacznika? Rozumiem, że go udawałeś dla własnego bezpieczeństwa, tylko nie rozumiem dlaczego masz do nich żal, skoro sam zgrywałeś zbędnego, a po kątach ujeżdżałeś Liubhairy - przyznał unosząc lekko kącik ust. Wan ruszył za Acim, uważnie patrząc co ten robi. Sam, jako Anguli, miał mocno wyczulone zmysły, szczególnie zapach i słuch. Rozumiał o co chodzi w słuchaniu pustyni, jednak jej mowa była zupełnie inna niż szum lerodaskich lasów, tego trzeba było się po prostu nauczyć. Z zamyślenia wyrwało go naczynie rzucone w górę. Spojrzał w jego stronę, patrząc jak to roztrzaskuje się w powietrzu. Nadstawił uszy i spojrzał po powierzchni pustyni, niestety nie widział zbyt wiele. Poruszający piasek, który pokazywał chłopak, niewiele różnił się od tego poruszanego wiatrem, chociaż... Pewne różnice dało się zauważyć. Wiatr zmieniał piach w lekką mgiełkę, a Aci pokazywał ruch bardziej zapadających się drobin. Na pytanie o wibracje spojrzał po swoich stopach. Większe wibracje by czuł, gdyby poruszał palcami zatopionymi w piachu, teraz... nic specjalnie nie zwracało jego uwagi. Podniósł głowę, gdy chłopak pokazał koleje miejsce, widział jak piach się osypuje, ale nadal nie było w tym nic niezwykłego. Na pustyni przecież piach co chwilę się osypuje. Znowu spojrzał na stopy i miał wrażenie, że zaraz zakręci mu się w głowie. Nie, nie... Chyba jednak wolał te swoje fiolki, ziółka, mazie, badania i inne napary. Złapany za dłoń po prostu dał się pociągnąć w odpowiednie miejsce i już zaraz miał okazję obserwować trzy paszcze wyłaniające się spod ziemi.
- Na nagą driadę... - spojrzał po oddalonych zębiskach. - Nawet bym nie wiedział, że aż trzy kręcą się mi pod stopami... Niesamowite, muszą mieć niezwykle czułe receptory, skoro nawet drobiny szkła są w stanie usłyszeć - przyznał, zapisując kolejne spostrzeżenia. - Jesteś pewien, że źle się tu czujesz? Mam odmienne wrażenie - przyznał.
Walwan
Ennis pierwsze podtopienie chłopaka obserwowała nie zmieniając położenia, później zniknęła pod wodą i zaczęła krążyć dookoła Aciego, jednak w sporej odległości. Jedynie tak co by dobrze widzieć jego ruchy. Widząc co wyczynia pokręciła głową. Co za łamaga... Powinna mu dać utonąć, jedną pierdołę mniej. No ale co mogła, że to jej pierdoła? Wyłoniła się na powierzchnię.
OdpowiedzUsuń- No i na co się tak wierzgasz?! To woda, nie parkiet! Przestań się szamotać i przy kolejnym wynurzeniu weź solidny wdech. Tylko wdech i zero ruchu! Twoje ciało się zanurzy, pozwól na to, bo zaraz po tym wypłynie - rzuciła i ściągnęła usta w wąską kreskę.
Ennis
- Normalnie - odpowiedziała patrząc w jego stronę i dalej kręciła głową. Czekała, pływała sobie obserwując jego działania. Nawet coś zaczęło iść, co nieco wyszło lepiej... ale oczywiście musiał nałykać się wody. Kiedy on szedł na dno, En pomasowała skronie i powoli ruszyła w jego stronę, by go złapać i pociągnąć na powierzchnię, a tam w stronę brzegu.
OdpowiedzUsuń- Na przyszłość, przed nabraniem wdechu warto by rozłożyć ręce na boki. Pomagają się utrzymać - oznajmiła jak gdyby nigdy nic i gdy miał już możliwość ustania na dnie, to złapała go od tyłu, co by pomóc w wypluciu wody, uciskając go w odpowiednie miejsce.
Ennis
Acir nigdy wcześniej nie opowiadał o szczegółach swojej niechęci do tego miejsca, dlatego teraz, gdy postanowił się otworzyć, Walwan po prostu słuchał. Dotknął ramienia Acaira.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem, po prostu nie podoba Ci się ich system wartości i jak na jego podstawie podeszli do Ciebie i innych - podsumował. - Tak, to rzeczywiście problem, gdy jedynie wysokość zajętego stanowiska decyduje o prawdziwości zdarzeń - przyznał. Sam nie czułby się dobrze w takim miejscu. Obejrzał się jeszcze za stworzeniami i zaraz znowu spojrzał na chłopaka. - Ha! Jestem pamiętliwy, nie myśl, że Ci to odpuszczę - przestrzegł go, grożąc palcem i zaraz kiwnął głową. - Tak, to akurat i ja słyszę - przyznał, bo chociaż nie znał języka pustyni to słuch miał na tyle wyostrzony by wyłapać cichych prześladowców. - Myślisz, że to z mojego powodu nas obserwują, czy chodzi bardziej o Ciebie? - zainteresował się, również wstając i otrzepując z piasku ubranie.
Walwan
Stała jak ten słup soli, gdy on się w nią wklejał. Minę miała dość wymowną. Jak ona, kurwa mać, nie lubiła uczyć. Dobre było w tym właściwie tylko to, że łzy Aciego stanowiły dodatkowe zawodnienie, a słonej "wody" nigdy dość. Uśmiechnęła się pod nosem na jego słowa i zaraz lekko zachichotała.
OdpowiedzUsuń- Lubię patrzeć na cudzą nieporadność, buduje mi to ego - rzuciła ze śmiechem. - Poza tym... Jaki w tym ubaw, gdybym wszystko od razu powiedziała? - prychnęła pod nosem.
Ennis
Obudziła się w bliżej nieokreślonym miejscu na trawie. Pamiętała, że Acair wziął ją pod ramię jak już słońce zaczynało wschodzić, a ona dalej próbowała się spierać, że przecież nie dokończyła swojego drinka, którego drinkiem za bardzo nie można było nazwać. Skąd miała tego drinka też zbyt dobrze nie pamiętała. Sporo osób, z którymi spędzała czas na koncercie zdążyła się wykruszyć. Ona też w końcu na jakiś czas zniknęła nad jeziorem. Ale teraz? Gdzie do cholery była? Na pewno w jakimś bezpiecznym miejscu, w końcu brat ją tutaj zaprowadził, ale zdecydowanie zerwała kontakt z rzeczywistością. Więcej nie pije tej durnej Mordowni. Łeb tak ją bolał, że miała wrażenie, że zaraz sama go sobie wyrwie dla świętego spokoju. Spróbowała przewrócić się na drugi bok, ale to było zbyt głośne. Ruch był głośny. Zajebiście. Kac morderca nie miał serca. Zamknęła oczy, bo promienie słońca zaczęły ją drażnić. Ileż ona by dała teraz za jakąś miksturę na bóle głowy. Zabiłaby. Pewnie nawet siebie.
OdpowiedzUsuńOnyx
Acair zdecydowanie należał do tych "bardziej lepkich" istot. Miał wrażenie, że chłopak tulił innych z byle powodów, jemu osobiście to nie przeszkadzało. Mocno w tym przypominał Grimę. Jedno i drugie nie miało w przeszłości zbyt wiele czułości, więc nawet rozumiał tą chęć nadrobienia "zaległości". Uśmiechnął się lekko i poklepał chłopaka przyjacielsko po ramieniu, gdy ten się wtulił. Kiwnął głową na jego słowa. - Bez gapiów - powtórzył. Robienie sensacji rzeczywiście nie miało teraz najmniejszego sensu. Wyjaśnienia Acaira były całkiem sensowne. No tak, jak już by kogoś zżarły to szkoda zmarnować te całe zebrane dobra wędrowca. Coś jednak go zainteresowało. - Czekaj... mówisz o grzebaniu w odchodach? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Liubhair zjada wędrowca bez sakwy czy innych akcesoriów przy jego pasie - zarechotał lekko śmiechem. - Czy chodzi o dobra, które nie wylądowały w żołądku? - jego naturalna ciekawość nie pozwoliła, nie postawić tych pytań. Oczywiście miał już gotowy kajet do swoich zapisków.
OdpowiedzUsuńWalwan
Poczuła łzy w kącikach oczu, kiedy Acair zaczął tak głośno mówić. Za jakie pieprzone grzechy to ją spotykało? Zasłoniła uszy delikatnie, samej próbując nie wydawać zbyt wielu dźwięków. Spojrzała po bracie i jedzeniu jakie przyniósł. Wzięła głębszy wdech. Zmysły zaczynały powoli z nią współpracować. Wzięła jedzenie do ręki, uśmiechając się delikatnie.
OdpowiedzUsuń— Więcej tego nie pije — obiecała mu szczerze. Sama miała ochotę trzymać się od tej Mordowni na przyszłość najdalej jak to tylko możliwe. Kac był okropny. — Dzięki — powiedziała jeszcze, biorąc pierwszy kęs jajecznicy. — Mam tendencje do przesadzania z alkoholem, ale pierwszy raz mnie tak rozłożyło na drugi dzień. Dobrze, że nie mam żadnej pracy na dzisiaj — dodała jeszcze. — Ty wyglądasz za to jak nowonarodzony — zauważyła nieco podejrzliwie, sięgając po herbatę.
Onyx
Uniknęła tego trzepnięcia i zarzuciła włosy na plecy, dumnie przy tym unosząc brodę, z triumfalnym uśmieszkiem błądzącym po twarzy. Westchnęła zaraz głośno, wyraźnie znudzona.
OdpowiedzUsuń- Jak nie umiesz, to nie umiesz - fuknęła. - Chyba wyraźnie powiedziałam czego możesz ode mnie oczekiwać - zawróciła w stronę wody. - Co mnie to obchodzi, że nie jest miło? Już Ci powiedziałam, spokój to podstawa, jak tego nie umiesz to nie dane Ci pływanie - dała nura pod wodę i popłynęła poszukać jedzenia, zgłodniała z tego wszystkiego.
Ennis
— Hej! — sama się teraz uniosła marszcząc brwi w stronę brata. — Można mi wiele zarzucić, ale nie jestem kłamcą — dodała z wyraźną pretensją. Nie była może najlepszym przykładem człowieka, ale nawet ona nie składała się przecież z samych wad. Wzięła wdech, wydech. Sama pożałowała tego, że się uniosła. Głowa znowu ją rozbolała. Spojrzała po Acairze nieco łagodniej, kończąc jajecznicę na szybkości.
OdpowiedzUsuń— Chciałam więcej wypić, żeby być bardziej otwarta na sztukę, zazwyczaj nie piję aż tyle. Tutaj też jest bezpieczniej spić się do takiego stopnia. W Norach to byłoby niemożliwe. Wiesz, zawsze mógłby się znaleźć ktoś, kto Cię wtedy okradnie — odpowiedziała. Uśmiechnęła się do niego i oparła delikatnie głowę na jego ramieniu.
— Walwan to całkiem miły gość w takim razie, co? — odparła, przymykając oczy. Tak chyba było wygodniej, jeszcze przez chwilę. Zanim kolejna część kaca się nie ulotni.
Onyx
— Ej, ej. Nie powiedziałam, że nigdy nie sięgnę po alkohol. Nie sięgnę po tą diabelską mordownię i nie złamię postanowienia. Mogę być przestępcą wedle prawa, ale obietnic nie łamię. Przynajmniej tych danych Tobie, ogólnie bliskim. Co innego jak jakiś milicjant wypomni mi, że pojedynki poza areną nie są koniecznie legalne w niektórych częściach Mathyr — wyjaśniła mu. Nigdy przecież nie złamała żadnej obietnicy danej chłopakowi, więc niespecjalnie podobały jej się oskarżenia.
OdpowiedzUsuń— Pić można, tylko z większym umiarem. Można po popijawie położyć się przecież w dobrym humorze jak się nie przegięło pały goryczy — zauważyła. Nie była na takim etapie, żeby się zarzekać, że nigdy więcej pić nie będzie. Alkohol było też łatwo zachować zdatny do picia, więc ciężko byłoby być abstynentem, kiedy sporo się podróżuje.
— Kąpieli? — nie bardzo rozumiała co miał na myśli i nie rejestrowała jeszcze wszystkiego zbyt szybko, więc kiedy wylał na nią kubeł zimnej wody, to kompletnie się tego nie spodziewała. Wstała na równe nogi przemoczona jak kot wrzucony na siłę do jeziora. — Nosz kurwa, Acair! Jak mogłeś? — zapytała, dotykając się pod oczami. Miała jeszcze makijaż z wczoraj, który też poszedł w trzy dupy i dodawał do całości swojego uroku.
Onyx
Ennis dość szybko usłyszała, że Acair wraca do wody. Chwilę obserwowała go z dołu, a widząc, że jako tako sobie radzi ruszyła kawałek dalej, co by przyczaić się na ofiarę. W razie gdyby się miał topić to była dość blisko by zareagować. Co za bachor... Najpierw się zgadza na jej sposoby, a potem jęczy. Nie zawracając sobie specjalnie gitary przygotowała zasadzkę i dopadła dość sporą rybę. Kiedy wypływała na powierzchnie, Acair akurat triumfował swój sukces.
OdpowiedzUsuń- Lepiej - oznajmiła zaraz po wynurzeniu głowy. Rybę trzymała w dłoniach i pierwsze co to odgryzła jej głowę by spożyć chrzęszczący pod zębami kawałek. - Oddech to podstawa, ręce i nogi to tylko pomoc - oznajmiła. Sama, w tej chwili, utrzymywała się na wodzie tylko dzięki nogom, ręce miała w końcu zajęte, ale nogi miała w ruchu, delikatnym, powolnym, co by stać w miejscu, a nie płynąć.
Ennis
Wysłuchał odpowiedzi zapisał sobie co to uważał za przydatne. Kiwnął głową zadowolony, tak, zawsze kilka informacji do przodu. Ta wizyta zdecydowanie należała do tych udanych.
OdpowiedzUsuń- Racja, co innego teoria, co innego praktyka. Chociaż może jeżeli by w Was wyćwiczyli od małego taki odruch, to byłoby to do zrobienia - stwierdził. Spojrzał przed siebie, gdy Aci wspomniał o wyjściu. - O tak, jak dobrze pamiętam to dwa wzniesienia, ale mogłem stracić rachubę - zarechotał. - Muszę przyznać, że to naprawdę przyjemna wędrówka, potrzebowałem tego. Lubię ten mój chałupny przytułek, ale ta przerwa to był świetny pomysł - przyznał zadowolony.
Walwan
Walwan również naciągnął swoją chustę na głowę i nos, tak, że teraz było widać tylko jego oczy. Szedł spokojnie przy boku chłopaka, a na podziękowanie kiwnął łbem. - Przyjemność po mojej stronie - przyznał, patrząc po ostatnich krajobrazach pustyni. Zatrzymał się kiedy Acair przystąpił do swojego pożegnania i uśmiechnął się przyjemnie na ten widok. Niby nic, a jednak jakoś tak milej robiło się na sercu, gdy chłopak żegnał pustynię. - Czy mogę i ja? Czy to gest przeznaczony jedynie dla rodzimych mieszkańców? - zapytał. Nie chciałby przypadkiem nikogo urazić, szczególnie na wychodnym. Wan dostosował się do odpowiedzi chłopaka i pożegnał Fasach tak jak wypadało, a po tym wraz z Acim opuścił to miejsce.
OdpowiedzUsuńWalwan
Ta jego dekoncentracja nawet ją rozbawiła i uśmiechnęła się pod nosem, ale ukryła śmiech wgryzając się w rybkę.
OdpowiedzUsuń- Chcesz się nauczyć pływać, a nigdy nie obserwowałeś pływających? Co Ty, nie widzisz jak ruszają nogami? Wsadź łeb pod wodę to zobaczysz co nimi robię – rzuciła dość pretensjonalnym tonem. – A ręce… cóż, podpłyń bliżej tak by mieć dno w zasięgu nóg, podciągnij je i próbuj różnych kombinacji rękoma, obserwuj co się dzieje gdy robisz tak, a co gdy robisz inaczej – poleciła, dalej sobie smacznie zajadając.
Ennis
— Mhm, to moralizuj mnie jeśli sięgnę — odpowiedziała, samej posyłając mu zaczepną minę. Nie chciała wdać się z nim w kłótnię, ale byłaby wdzięczna, gdyby bardziej jej ufał. Przecież nie okłamywała go, dlaczego jemu to było tak ciężko zrozumieć? Miał być jej bratem, a jednak miała z tyłu głowy wrażenie, że i tak ma problem z zaakceptowaniem jej taka jaka jest czy samych słów. To było po prostu durne. To po co tutaj był, skoro jej nie ufał. Będzie musiała go lepiej zrozumieć, bo teraz to po prostu nie było przyjemne.
OdpowiedzUsuńPodobnie nieprzyjemny był ten zimny nagły prysznic. Nie przastała patrzeć na niego pretensją. Teraz było jej po prostu zimno, a suchej odzieży przy sobie przecież nie miała.
— Oh… faktycznie umknęło mi między totalną bombą alkoholową, kacem mordercą a prysznicem — puknęła się w czoło otwartą dłonią mówiąc sarkastycznie. — Dobrze, że mi przypomniałeś, bo w życiu bym sobie nie przypomniała — dodała, bo czym zaczęła wykręcać włosy z wody, jakoś próbując doprowadzić się do porządku.
Onyx
Sama przytuliła go mocniej do siebie. Zaczynała lubić takie czułości - zwłaszcza w przypadku swojego brata, więc miała zamiar z tego korzystać. Poza tym, dzięki temu sam teraz też był mokry, przynajmniej od frontu, więc dostał za swoje, ha! Może to będzie jej pierwszy i ostatni nagły, zimny prysznic.
OdpowiedzUsuń— Spokojnie, mam motywacje już po samym kacu, ale dzięki za troskę, tak mi się wydaje — odparła. Zaśmiała się delikatnie. — Nie muszę być najlepsze koniecznie we wszystkim, ale tak, jest to miłe, rywalizacja też — uśmiechnęła się do niego. Złapała go rękę. — No dobra, ale teraz bez wylewania na mnie wiader — ostrzegła go jeszcze wolną rękę i poszła z nim nad jeziero.
Onyx
- Mówiłeś, że masz wielu przyjaciół, jestem pewna, że chociaż część z nich umie unosić się na wodzie - stwierdziła dość obojętnym tonem i schrupała ze smakiem rybi ogon, oblizując po tym posiłku palce. Teraz stała dość spokojnie, więc mógł korzystać, nie powiedziała tego jednak, ale na szczęście Acair sam na to wpadł, przy okazji trochę ćwicząc nurkowanie. - Ty lepiej dodaj jeszcze ręce - pokazała jak, rozkładając swoje na boki i kręcąc nimi lekkie kółka. - Łatwiej utrzymać wtedy pion, no i stoisz wtedy w miejscu. Same nogi to kolejny etap, to jest trudniejsze - wyjaśniła, patrząc po nim spokojnie. Najedzona miała nieco więcej cierpliwości, tym bardziej, że rybka była naprawdę dobra.
OdpowiedzUsuńEnnis
Walwan tą informację również zapisał w kajeciku.
OdpowiedzUsuńKiedy siedzieli już w gospodzie miał wrażenie, że coś jest na rzeczy. Dość mocno śmierdziało tu trupem, ale nie takim rozkładającym się. Nie kojarzył by w tych rejonach tak często bywali Fjeldodczycy, a jego nos podpowiadał mu, że jest ich tu całkiem sporo. Do tego ta dziwna cisza. Niby gospoda, niby słychać cudze rozmowy, ale... Dziwne dreszcze przechodziły po jego ciele i czuł jak puszy mu się sierść sama z siebie.
- Tak, też to czuję - przyznał rozglądając się podejrzliwie po lokalu. Zaraz postawiono przed nim piwo, które zamówił i zadowolony sięgnął po kufel by wziąć łyka. - Chyba na nocleg wybierzemy coś innego - zaproponował chłopakowi.
Walwan
Spojrzała po nim podejrzliwie, kiedy zaczął grozić jej kolejnym oblewaniem wody. Zdecydowanie nie podobały jej się takie groźby. Pokręciła głową i zaśmiała się lekko na jego komentarz.
OdpowiedzUsuń— Pierwszy raz ktoś mnie porównuje do roślinożercy — odparła. Weszła za Acairem do wody i sama się zanurzyła, a potem położyła plecami na tafli wody, kątem oka obserwując brata. Podpłynęła do niego, zmieniając pozycję.
— Jak chcesz mogę Ci pomóc, jestem całkiem dobrym pływakiem — uśmiechnęła się do niego.
Onyx
— Tylko nie oczekuj, że nagle przestanę jeść mięso — sama się do niego uśmiechnęła. Patrzyła jak Acair zachowuje się w wodzie. Podstawy ewidentnie znał, ale na goły rzut oka było widać, że nie czuje się pewniej. Podeszła do niego i złapała go za ramię, próbując go w pewnym sensie pocieszyć.
OdpowiedzUsuń— Ja uczyłam się bardzo długo czytania — wzruszyła ramionami — to nie jest nic złego. Każdy ma z czymś problemy. U mnie kluczem jest zaufanie do samej siebie, że nie utonę — wyjaśniła. Odsunęła się od niego i przepłynęła wolno małą długość i wróciła do niego. — Ważny też jest rytm, jedna noga i ręka a potem druga, powoli do przodu, na początku nie musisz pędzić po tej wodzie przecież. Chcesz spróbować przy asekuracji? — zaproponowała na sam koniec wyciągając w jego stronę ręce.
Onyx
Ennis patrzyła po nim chwilę w milczeniu.
OdpowiedzUsuń- I co? Że już? - uniosła lekko brew. Pokręciła głową i westchnęła ciężko, a słysząc przeprosiny prychnęła pod nosem. - Nie mnie przepraszaj, to nie ja nie umiem pływać - rzuciła by dać na chwilę nura i powoli ruszyć w stronę siedzącego na płyciźnie Aciego. Płynęła bardzo blisko powierzchni wody, więc było wyraźnie widać całą jej płetwę grzbietową, jak i nawet trochę pleców oraz pośladki. Wynurzyła głowę dobre pięć metrów przed chłopakiem i zaczęła okręcać się dookoła własnej osi, rozchlapując tym wodę na wszystkie strony by ostatecznie zatrzymać się tuż przed chłopakiem, oprzeć na dłoniach i wyprostować ręce, wystawiając tors nad taflę. Spojrzała w oczy chłopaka po czym opluła go strumyczkiem wody, a zaraz po tym wyszczerzyła się do niego. - Jak tam zaraz nie wrócisz to Cię osobiście wciągnę - oznajmiła i zachichotała, łapiąc go za nogę, ale jeszcze nie ciągnąc. - To dopiero będzie przeżycie - poruszyła zabawnie brwiami. - Prawie jak na tratwie, tylko bez tratwy - dodała dalej rozbawiona.
Ennis
Acair przypominał teraz rybkę zapędzoną w kozi róg, Ennis uśmiechnęła się pod nosem na to skojarzenie, ale kiedy pokręcił głową, puściła jego nogę by przysunąć do niego bardziej i opleść ramiona dookoła jego brzucha. Walnęła mu się na nogi i sobie leżała. Słuchała tych jego jęków z przymkniętymi ślepiami.
OdpowiedzUsuń- Bez przesady, całkiem wygodny – oznajmiła, chociaż wiedziała, że ta beznadziejność, o której wspomniał, wcale nie dotyczyła wygody jego ciała. – Na pustyni pewnie byłabym równie pierdołowata co Ty tutaj – stwierdziła luźno. – Nie dziś, to jutro, czy jak to tam idzie… Wszystkiego i tak się nie nauczysz w jeden dzień – dodała.
Ennis
Zastrzygł uchem, gdy chłopak przysunął się bliżej, nie miał nic przeciwko, ale też nie wykonał względem tego żadnego swojego ruchu. Przy trupach lepiej było nie okazywać strachu, a nie chciał by te przesadnie zwróciły uwagę na Acaira. Sam sięgnął łyżką do swojej porcji, był głodny i nie miał problemu z jedzeniem. Słysząc Acaira pokręcił beztrosko głową.
OdpowiedzUsuń- Jesteśmy po całkiem niezłej przygodzie, miałeś okazję wrócić na chwilę do domu, to zawsze wywołuje emocje, a te nie zawsze sprzyjają jedzeniu - puścił do niego oko, starając się utrzymywać dość luźny tok rozmowy. Jadł dalej, ale przy kolejnym pytaniu zmarszczył nieco czoło, zaraz jednak westchnął lekko i przytaknął mu głową. - Obawiam się, że tak - stwierdził. Coś się zmieniło, czuć to było już tutaj.
Walwan
Uśmiechnęła się do niego.
OdpowiedzUsuń— To dobrze, bo naprawdę lubię mięso — odpowiedziała. Sama za bardzo lubiła polować czy zajadać się mięsem, aby miała z tego kiedykolwiek zrezygnować. Zwłaszcza, że jej dieta składała się głównie z mięsa w najróżniejszych formach. Spojrzała po Acairze i przytuliła go do siebie delikatnie na chwilę po czym się odsunęła.
— Teraz nie dasz rady — poprawiła go. — Tak, spięcia trzeba się pozbyć, ale można to zrobić małymi krokami. Co najbardziej Cię stresuje w pływaniu, że się spinasz? Może spróbujemy od tego? — zaproponowała.
Onyx
Niepokój Acaira ciężko było zlekceważyć, nawet on czuł jego strach, a więc tym bardziej skupiał on uwagę Fjelldodczyków. Niestety zaczęło to niepokoić i Walwana, a jego noga odruchowo zaczęła odrobinę nerwowo chodzić. Niby Acair się trochę uspokoił, ale to dalej było za mało. Kiedy trupy dosiadły się do nich to Wan był już prawie pewien, że są na celowniku. Nie odpowiedział nic Acairowi, a jedynie skrzyżował z nim wzrok.
OdpowiedzUsuń- Mmm... Ktoś tu pięknie pachnie strachem - zarechotał jeden z trupów i zaraz po drugiej stronie baru pojawiła się kolejna dwójka, sugestywnie oblizując usta. No i pozamiatane. Ten zapach był dla tej rasy jak narkotyk... Walwan spojrzał po nich. - Panowie, nie ma co, my się już zbieramy. Mój przyjaciel boi się o żonę, no chyba nie będziecie takiego biedaka brać na noże. Takie z nas wojaki jak z koziego bobka przekąska... - zaczął dość ugodowo.
Walwan
Walwan rozłożył lekko ręce na boki i uniósł dłonie w pokojowym geście, nie spuszczając wzroku ze swojego rozmówcy. Na propozycję oddania Aciego pokręcił delikatnie głową.
OdpowiedzUsuń- Tego niestety nie mogę zrobić, mam wobec niego ważne zobowiązania, ale... ale mogę Wam zaproponować naprawdę niesamowite zioła, robocza nazwa to "świt żywego trupa", gwarantuję Wam, że dozniania po nich są zaprawdę niesamowite... - zaczął swoją handlową gadkę, ale wtedy jeden z Fjeldodsów rzucił się na Acaira. - Gdzie z tym ryjem! - warknął gniewnie samiec i już miał zasadzić kopa trupowi, gdy w ruch poszła fiolka, a Wan wyraźnie pobladł. Trup pod wpływem fiolki zaczął się osypywać, a to wzbudziło bardzo duże zamieszanie. Byli w dupie, byli w cholernie głębokiej dupie. Samiec dał się pociągnąć i na krzyk rzeczywiście zaczął uciekać, ale biegł jakby trochę w letargu. Jeżeli Fjelldodsi doniosą o tym Heldze... Potrząsnął głową, dobrze, że był wysoki i miał silne nogi. Złapał mocniej dłoń Acaira i zaczął biec z nim do przodu z całych sił.
Walwan
Kiedy zaszli ich od frontu Wan zatrzymał się gwałtownie. Rozłożył jeszcze ręce, by osłonić Acaira, ciężko przy tym dyszał od biegu, ale rozglądając się dookoła powoli docierało, że nie mają szans. Fiolka była przekleństwem, ale mogła być i wybawieniem.
OdpowiedzUsuń- Mówiłem byś ich nie używał! To moje fiolki! - rzucił jeszcze. Z ich dwojga bardziej wyglądał na takiego, który stworzyłby tą substancję i zamierzał podbić to wrażenie. Zaraz po tych słowach nastąpił atak i chociaż Wan nie był mistrzem walki to udało mu się wymierzyć kilka solidnych ciosów. Mimo wszystko wychodziły zabawy z ojcem wojownikiem. Koniec końców wylądował jednak z twarzy przy ziemi i rękoma założonymi za plecy. No właśnie... Fiolka była przekleństwem, ale i wybawieniem.
Walwan
Wysłuchała go. Z tego co zrozumiała, miała wrażenie, jakby wszystko przeszkadzało mu w pływaniu. Nie wróżyło to zbyt dobrze na naukę, ale jeśli tego chciał, to nie tak, że było to nie do zrobienia.
OdpowiedzUsuń— A nie czujesz ich bez spięcia? Kończyn? — dopytała, podchodząc w jego stronę. — Możemy zacząć od tego, że Ty się położysz na wodzie, a ja Cię będę podtrzymywać, dopóki nie poczujesz się komfortowo. Nie w jeden dzień oczywiście, ale możemy próbować przy każdej okazji, aż się oswoisz. Oczywiście, jeśli chcesz tego — zaproponowała. — I zadbamy o to, żeby w tym czasie woda nie wchodziła Ci do oczu — dodała jeszcze, uśmiechając się do niego.
Onyx