ACAIR
19 lat | pochodzi z Fag Baile | mieszka - gdzieś w lasach
Acair przyszedł na świat 18 lat temu w Fasach. W małej, biednej (jak wszyscy mieszkańcy Fag Baile), ale za to kochającej się rodzinie. Jego matka należała do Poszukiwaczy, którzy niemal każdego dnia narażali swoje życia, żeby przynieść trochę jedzenia czy odkryć kolejne źródełko wody. Ojciec - walczył o ich przetrwanie wraz z zamieszkującymi tę krainę - Liubhairami. Natomiast jego starsza siostra - Aila - szybko okazała się mieć talent do leczenia. Została wybrana na uczennicę jednego z wyżej postawionych Uzdrowicieli. Szczęście ją wtedy rozpierało.
On sam nie należał do najbardziej przydatnych osobników płci męskiej. Miał dwie lewe ręce - więc za walkę się nie zabierał, potrafił zgubić się w drodze z jednego tunelu do drugiego, a kiedy próbował utworzyć lek - przypadkowo zatruł wszystkich swoich rówieśników. Przywarła do niego łatka nieogarniętego gówniarza, któremu lepiej nie dawać żadnego poważnego zadania.
Acair wstydzi się swojej niemocy do tego stopnia, że nie zauważa swych dobrych punktów. Bo co z tego, że jego wzrok jest lepszy niż niejednego Wojownika, włada biegle większością języków używanych w Mathyr i co z tego, że potrafi chodzić tak bezszelestnie, że żaden Liubhair nigdy go nie wywęszył - a jeden wyłonił mu się pod stopami i zostawił w spokoju (chłopak uznał to po prostu za łut szczęścia), jeśli we wszystkich innych dziedzinach był beznadziejny?
Jego rodzice, dopóki żyli, bronili go przed wyrzuceniem z Fag Baile, ale kiedy zabrała ich śmierć, Mędrcy nie pozostawili mu złudzeń. Nawet Aila się za nim nie wstawiła. Został wypędzony z Fag Baile, bo jedyne co robił to szkodził swojej rasie. Aila odprowadziła go na skraj pustyni, dając mu jedynie tobołek z najpotrzebniejszymi rzeczami - kilka ciuchów, trochę jedzenia i parę złotych monet. Pożegnała go słowami:
Wróć jak zmężniejesz.
I tak Acair znalazł się w zupełnie innym świecie, zmuszony porzucić to co doskonale znał. Od roku tuła się po Mathyr, starannie tylko omijając Polszę, gdzie nie jest mile widziany. Para się wszystkim - od kelnerowania (Co robisz?! Puścisz nas z torbami! Idź i nigdy tu nie wracaj, czorcie przebrzydły!), przez kradzieże (Chcesz paluchy stracić młody?! Stój! Teraz zwiewa, a wcześniej nie myśli! Jak cię jeszcze raz tu zobaczę to nie żyjesz!), po handlowanie odnalezionymi skarbami (Kupiłem to za bezcen! Ten dzieciak sprzedaje to wszystko za grosze! I jeszcze idzie się z nim stargować niemal do zera! Kupuje każdą łzawą historyjkę!). Jakoś się to wszystko mu kręci - raz lepiej, ale częściej gorzej. Najczęściej śpi pod chmurką, własnego domu nie posiadając.
POWIĄZANIA / DODATKOWE
[Na powiązania i dodatkowe info przyjdzie czas, a dziś ląduje tu z kolejnym chłopem. Kontakt - hangout i e-mail: btc.natsu@gmail.com ]
Heimurinka jedynie wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Od klientów słyszysz gorsze rzeczy i w gorszych sytuacjach. Grzeczna z Ciebie suka? - tu spojrzała Acairowi prosto w oczy. - Skacz po mnie kurwo... Zwykły kawał mięsa do wyruchania... - rzuciła w eter jak gdyby nigdy nic. - To od zadowolonych klientów, nie chcesz słyszeć dialogów z niezadowolonymi - oparła się o framugę i jeszcze raz prześlizgnęła wzrokiem po posturze chłopaka.
- Tu nie masz prawa się obruszać, nie jako pracownik... Poza tym, nikt nie mówił o uczciwej rozmowie kwalifikacyjnej, to życie, a ono nie jest uczciwe, szczególnie nie w tym miejscu - rozejrzała się po przybytku, a na pytanie wróciła spojrzeniem do twarzy młodzika.
- Mo stor, bar znam tylko od strony klienta, kogoś szukają, ale z świetnymi umiejętnościami, nie nowicjusza... To już nie ze mną rozmowa w tej sprawie, rządne kasy kurtyzany nie mają tu głosu, nie w takich sprawach - puściła mu oko i posłała uroczy uśmiech, po czym obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę swojego pokoju. Musiała przygotować się na występ.
- Zagadaj do Bena, stoi za barem, może mu wpadniesz w oko - rzuciła jeszcze na odchodne, nadal z uśmiechem na twarzy.
Ennis
An posłała mu niewinny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- W moim świecie na każdym rogu można było kupić już złowioną rybę, tak więc, tak... To mój pierwszy raz - przyznała ze śmiechem. Odruchowo przygryzła dolną wargę, gdy tłumaczył co robić by zaraz skupić uwagę na końcówce swojej wędki. Hm... Drgała z wielu powodów, tu lekka fala, tu wiaterek...
- Skubany! - krzyknęła, gdy złapał kolejną. - Ręcznie? - otworzyła szerzej oczy. - Znaczy, wiem, że tak można, ale to chyba wymaga sporej wprawy... Wiesz, znaczy, no... Ryby są dość śliskie i sprawnie pływają... - zauważyła, znowu uważniej przyglądając się chłopakowi. Najwyraźniej był mniej flegmatyczny niż się z początku zdawało.
- To może wymiana? Ja nauczę Cię pływać, a Ty mi pokażesz jak łowić ręcznie? - zaproponowała z zadziornym uśmiechem. Zaczynała zauważać, że coraz bardziej podoba jej się ten dziki świat. Na kolejne pytanie zaśmiała się szczerze.
- Z wszystkim można przesadzić, to jak z przyprawami, tylko każda istota jest zupełnie innym daniem... No wiesz, dla jednego badanie wnętrzności żaby to już przegięcie, a dla innego to droga do rozwoju - wyjaśniła. - Dogadałbyś się z Tonym, masz sporo pytań, przekrzykiwalibyście się nimi na wzajem - zaśmiała się rozbawiona wizją ich dialogu. Nagle złapała wędkę i pociągnęła, ale... Zamiast ryby o haczył zaplątały się sporych rozmiarów glony.
- Oho... Dobry początek - prychnęła pod nosem.
Akane
Melanie uśmiechnęła się do niego bardziej, gdy wspomniał o zabijaniu zaraz kręcąc lekko głową. Był zabawny.
OdpowiedzUsuń— Nie mam zamiaru — odparła. — Właściwie co ty tu robisz? Nie wyglądasz na kogoś, kto jest w stanie sam przejść przez dżunglę w pojedynkę. Bez obrazy, ale chuderlak z ciebie.
Mela
Pius się zarumienił, różnorakimi oczyma przesuwając po jego twarzy, delikatnie oblizując jego palec, gdy przesuwał nim po jego wardze.
OdpowiedzUsuń— Znajdź. Najlepiej będzie, jeśli od razu pozbędziemy się tego towaru... Bo jeśli nas z tym złapią, zamkną nas w kiciu... — oblizał jego wargę, oddając mu muśnięcie, delikatnie przy tym cmokając... — A wiesz, że jak będziemy w jednej celi... To mimo, że jesteś facetem... To cię kurwa zapłodnię... — zachichotał, do jego ucha, dłonią przejeżdżając po jego kroczu. — Zapomni o swoich przedmiotach, ale jego administracja będzie pamiętać... Kupce będą wiedzieli, co kupują... Ryzyko jest duże... Ale zapłata, jeszcze większa... — powiedział, zaciskając dłoń na jego fiucie...
Pius
— Z tego co mi wiadomo to pracy jest sporo, ale nie jestem na tyle wtajemniczona, by wiedzieć cokolwiek więcej — przyznała. — Żyję tu od niedawna i jeśli chcesz pracy, to właśnie mam w planach budowę domu. Nie mówię o noszeniu ciężarów, ale noszenie wody, czy sprzątanie po budowie..
OdpowiedzUsuńMela
Westchnął ciężko, widząc jak chłopak wstaje z jego kolan. Widząc to, jak go powiódł za nos, nie dał satysfakcji... Fioletowe oko rozbłysło, a mężczyzna miał ochotę zrobić coś, czego by potem żałował...
OdpowiedzUsuń— A ja załatwię uniform... Przekonam kogoś z tutejszego lazaretu, ot, może mi dadzą... — strzeliła karkiem, by napić się z kufla, po czym oblizał usta, wzdychając ciężko.
Pius
Pius westchnął, patrząc na niego z przymrużonymi oczyma... Uśmiechnął się z nutką nienawiści, jakoby nie lubił, gdy zostawia się go bez zaspokojenia... Ale był też mściwy.
OdpowiedzUsuń— Spokojnie... Zapłacę za swój pokój. Nie będę ci chciał... Przeszkadzać, przed jutrzejszym skokiem, grzeczny chłopczyku...
Pius
Pius kiwnął mu głową, po czym wynajął pokój nad Acairem, jakoby to było ostatnie dostępne lokum.
OdpowiedzUsuńAci mógł słyszeć nad sobą, że drewno skrzypiało, łóżko się obijało. Dlaczego? Tego nie wie nikt...
Pius
Westchnęła ciężko patrząc po chłopaku z dozą niecierpliwości i coraz mniejszym zaangażowaniem słysząc narzekanie i ciągłe podkreślanie tego, jaką to nie jest ciapą. Nie lubiła takich ludzi, beznadziejnych w każdej dziedzinie życia, niczym kilkulatki, które ledwo co potrafią sobie zawiązać buty. Może był upośledzony? Nawet przez chwilę się jej to zdawało, ale szybko odpuściła analizę czując ponowny ból w ramieniu. Miała coraz większą ochotę mu strzelić.
OdpowiedzUsuń— Ja chciałabym złoty krzyż na łańcuszku, pokój na świecie i żeby ludzie byli bardziej zaradni w życiu — spojrzała na niego wymownie marszcząc nosek. — O wszystko trzeba się starać, nic nie przyjdzie tylko dlatego, że pokazujesz światu jaką ciotą jesteś. Zastanawiam się tylko nad możliwościami jakie mi dajesz, bo boje się że nawet prostej linii nie potrafisz narysować.
Mela
Pius od rana, zaczął brać się do roboty. Wstąpił do lazaretu, za pośrednictwem swojej magyi, przekonał jednego z lekarzy, co by użyczył mu uniformu. Gdy najcięższa rzecz została załatwiona, od razu wkradł się do pracowni alchemicznej, by sporządzić miksturę nasenną... Recepturę znał na pamięć, a czas przygotowania nie był aż tak długi, że musiał jakoś specjalnie długo na nią czekać.
OdpowiedzUsuńDlatego, kiedy Acair wpierdzielał śniadanie, on, już ubrany, z torbą i miksturą wszedł do karczmy, puszczając mu oczko, samemu biorąc na śniadanie kawałek wieprzowinki z chlebkiem i solą. I do tego wino.
Pius
Pius mruknął mu na powitanie, po czym napił się ów wina.
OdpowiedzUsuń— Mhmmm... Ręce mi po winie nie latają, jestem spokojniejszy. — odparł, po czym wziął się za pałaszowanie kanapki. — Trzeba się spotkać koło południa, żeby nikt niczego nie podejrzewał. Łatwiej by było iść wieczorem... Ale zrobienie tego, co chcemy zrobić... — tutaj przełknął, po czym popił winem. — ...będzie łatwiejsze w blady dzień. Zaufaj mi. Mam plan.
Pius
— Będziesz pomagał przy budowie domu w lżejszych pracach — odparła, gdy wyszli z wioski. Oparła się plecami o jedno z drzew oddychając głośno, wyraźnie zmęczona, mimo to parząc mu w oczy.
OdpowiedzUsuńMelanie
Westchnął przeciągle, patrząc na niego.
OdpowiedzUsuń— Posłał po lekarzy w całej Polszy, jak myślisz, czy ci, którzy do niego przyjeżdżają szmat drogi, nie są wpuszczani od razu, kiedy przybywają? — zapytał Pius, po czym się uśmiechnął, klepiąc go po głowie. — Myśleniem ja się zajmę, ty się ładnie uśmiechaj i nie staraj niczego nie spieprzyć. Wtedy wszystko wyjdzie jak z płatka.
— Plan jest taki, że zajmiemy się lordem, ja będę w jego komnacie, a ty polecisz po... Akwizycję dla naszego klienta. Zgoda?
Pius
Kobieta spojrzała na niego wzrokiem mówiącym "Are you fucking serious?", po czym prychnęła głośno mając coraz większą ochotę oddać Acaira do okna życia. Nie daj się wymęczać? Gdyby tak było, to chłopak leżałby pod martwym arcemonem bez ani kropli krwi w żyłach, ale czego można się spodziewać po gapie.
OdpowiedzUsuń— Postaram się — odparła. Opadła ciężko na ziemię czując, że oddycha się jej coraz ciężej, przez co odpięła kilka guzików koszuli czując, że robi się jej coraz duszniej.. Acair mógł dostrzec przy obojczykach coś ciemnego, coś na kształt ciemniejących żył..
Mel
Akane przyjrzała mu się uważnie.
OdpowiedzUsuń- No tak, potrzeba matką nauki - skomentowała po czym odwzajemniła uśmiech chłopaka.
- O nie, nie... Byle jakie jedzenie to ja umiem zrobić i bez wodorostów... Dla odmiany fajnie by było podać coś dobrego - przyznała lekko się krzywiąc. To przecież nie mogło być aż tak trudne.
Widząc jak podaje jej wędkę zerknęła na niego pytająco, przyjęła ją jednak i szybko zrozumiała o co chodzi. Spojrzała na dłonie, później koniec wędki. Oparła się wygodnie o stojącego za nią Acaira i w skupieniu przygryzła dolną wargę, słuchając poleceń.
- Czuję! - rzuciła i pociągnęła z jego pomocą. - Ha! - krzyknęła szczęśliwa i chwyciła haczyk z telepiącą się na nim rybą. - To jest świetne! - przyznała entuzjastycznie, rzeczywiście czerpiąc radość z tak trywialnej sprawy. Wrzuciła zdobycz do wcześniej złapanej towarzyszki i zaraz podniosła wzrok na Acaira, przekrzywiając lekko głowę w bok.
- Tony? - nie ukrywała zaskoczenia, wyprostowała się i wzruszyła ramionami. - On... On sam dopiero się uczy tego co wywołuje u niego te całe dreszcze. Nie wiem czy Ty byś je wywołał - przyznała po czym zaśmiała się głośno.
- Oj chce, jak czegoś nie wie to pyta, obcych, znajomych... A ja... Ja jestem trochę inna, lubię dowiadywać się na własną rękę, pytam w ostateczności i tak, wiem, że to zajmuje więcej czasu, ale daje mi to więcej satysfakcji jak sama się dowiem, a nie przez kogoś. No, chyba, że chodzi o poznawanie innych, to zupełnie odmienny rodzaj pytań, ale i takie zadaje w mniejszym natężeniu niż Ty czy Tony - przyznała trochę rozbawiona, również zarzucając wędkę i bacznie obserwując linkę.
Akane
- Skargi proszę składać do naszej mamki, miałeś okazję ją zobaczyć. To ona jest odpowiedzialna za przyjmowanie nowych, nie ja, ja zrobiłam to pro bono. Chcesz uczciwości? Idź do niej - wskazała mu kierunek drogi.
OdpowiedzUsuń- Nie, twierdziłam, że możesz tu poćwiczyć, nie, że Cię zatrudnią - zatrzymała się kiedy zaszedł jej drogę. Co za rozbrajająca bestia. Heimurinka spojrzała w sufit i pokręciła głową.
- Nigdy nie odpuszczasz, co? - westchnęła i złapała go pod rękę po czym ruszyła w stronę baru. - Ben, mo stor! - pomachała wolną ręką do barmana. - Mam tu takiego przyjemniaczka, słodka buźka, ciało znośne... Szuka zajęcia, zobaczysz co da się z nim zrobić? Podoba mi się - posłała barmanowi kokieteryjny uśmiech. - Pobudza wyobraźnię, a wiesz przecież jak bardzo lubię gdy jest pobudzona - przygryzła dolną wargę mierząc mężczyznę wzrokiem. Ten uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową z niedowierzaniem na twarzy.
- Daj go tu, zobaczymy co da się zrobić... - rzucił, polewając właśnie alkohol do kieliszka. Ennis złapała Acaira za ramiona i strzepała z niego kilka niewidocznych kłaczków.
- Jeszcze pomyślę nad odpłatą - spojrzała mu prosto w oczy i tyknęła opuszkiem palca w nos.
Ennis
Pomyślała chwilę, zerkając w niebo i zaraz wróciła wzrokiem do Aciego.
OdpowiedzUsuń- No to ja mam podobnie, po prostu pytam jeszcze mniej niż Ty - zaśmiała się rozbawiona tym wyjaśnieniem. Na kolejne zdanie zerknęła na niego pytająco.
- Ale to zależy od wielu rzeczy... No bo co? Podejdziesz do dziewczyny, która Ci się podoba, tak serio podoba, że aż Ci języka w buzi brakuje i ledwo wydukasz "cześć", a co dopiero pytania o orientację czy jej upodobania seksualne - prychnęła pod nosem rozbawiona wizją takiego "podrywu".
- Nic w sobie nie trzymam, pytam jak mnie coś rzeczywiście interesuje. Kiedy chcę podtrzymać rozmowę i takie tam... Po prostu zamiast walić z grubej rury na dzień dobry to lubię obserwować, poznawać gesty i takie tam. Musisz wziąć pod uwagę, że na tym całym wielkim świecie są różne istoty, Ty jesteś otwarty, ale jak trafisz na kogoś wstydliwego to zamiast Cię polubić się wystraszy i nici z dowiadywania się czegokolwiek - wzruszyła ramionami, na chwilę zapominając, że w ogóle trzyma wędkę, zaraz jednak chłopak jej o tym przypomniał.
- Ciągnę, ciągnę! - krzyknęła i wzięła się do roboty. Sztuka była na tyle duża, że gdy uniosła się nad brzegiem naderwała linkę i pacnęła o ziemię, fikając na wszystkie strony.
- Mam! - krzyknęła An, rzucając się na zdobycz i przytrzymując rękoma, oberwała nawet z ogona w twarz, ale bardziej ją to rozbawiło niż wkurzyło.
- Piękna jest! Teraz to można robić obiad! - uśmiechnęła się szeroko wrzucając zdobycz do pozostałych ofiar.
- Wniosek? - odetchnęła ciężko i spojrzała na Acaira. - Skoro Twoja metoda działa i Ci pasuje to jej się trzymaj, jak przestanie działać to możesz spróbować mojej, ja zrobię tak samo - puściła mu oko.
Akane
- Możliwe, chociaż w moim mniemaniu dziwna jest Twoja - zaśmiała się, bo szczerze mówiąc nie wyobrażała sobie zadawać takich pytań w tak wczesnej fazie znajomości. Z drugiej strony, trudniej tak było o nieporozumienia.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, czasami nie można dać trafnej odpowiedzi na tu i teraz, sporo spraw jest zbyt zmiennych, nawet orientacja potrafi się zmienić ze względu na wydarzenia do jakich doszło w tym czy tamtym czasie - zauważyła i zaśmiała się pod nosem. - Wychowałam się wśród mężczyzn, co jak co, ale sparing mam opracowany do perfekcji - zażartowała, poruszając przy tym zabawnie brwiami.
- Wystarczy - kiwnęła głową. - Zostały nam jeszcze ocalałe steki, a nie lubię jak na stole jest za dużo jedzenia, szkoda co by się zmarnowało - przyznała i posłała chłopakowi zadziorny uśmiech.
- To, to trzeba umieć? Jak dla mnie wychodzi samo... No, chyba, że udajesz podryw, to inna para kalo... butów no - znowu się zaśmiała na jego rumiane policzki. Chyba wiedziała o jakie nauki chodziło, a mimo to kolejne wyznanie wbiło ją lekko w ziemię. Dopiero kiedy wpadł do wody roześmiała się głośno.
- Widzisz! Nawet przyroda uważa, że jesteś zbyt bezpośredni w tych swoich wyznaniach - zachichotała i wskoczyła na płyciznę, by wyciągnąć dłoń do Aciego i pomóc mu wstać.
- Mniej pewna siebie osóbka mogłaby w takiej chwili pomyśleć, że oczekujesz by się przed Tobą rozebrała, lepiej uważaj panie "ja nie umiejo podrywać" - posłała mu łobuzerski uśmiech.
Akane
Wpatrywała się w niego ze spokojem, mimo zaistniałej sytuacji i tego, że ciemniejsze żyły zaczęły rozprzestrzeniać się w górę, najwyraźniej powoli docierając do serca.. Od dawna nie przekroczyła swoich możliwości i nawet zapomniała jak bardzo nieprzyjemnie jest to uczucie, ale nie mogła panikować. Nie, kiedy dzieciak zaczął.. Oddychała ciężko, najwyraźniej z trudem.. Pozieleniała nieco, gdy przystawił jej fiolkę do nosa, czując jak żołądek zaczyna podchodzić do gardła.
OdpowiedzUsuń— Odstaw to zanim nie zahaftuję ci spodni — dodała, łapiąc coraz łapczywiej oddech. — Chcesz mi pomóc? Świetnie, leć po krew.
Mela
Przyjrzała się dokładniej ściekającej krwi, temu jak kusząco spływa po nadgarstku, jak krople spływają po soczystej trawie roznosząc wokół zapach metalu i ziemi, jaka dobiła się do nozdrzy kobiety wybudzając w niej pierwotną potrzebę. Zazwyczaj użyczała krwi w innych okolicznościach, w najintymniejszych zbliżeniach z Abbadonem dosiadając zaszczytnego miejsca jakim było jego krocze i w ten sposób krew smakowała najlepiej. Niosła za sobą więcej drogocennej energii, bo w innych okolicznościach nie wzbudzała tak wielu doznań, które pobudzały zdrowy organizm do produkowania endorfin. Może Szatan stworzył ich tak specjalnie? Może jednak jej rasa miała w sobie coś z sukkubów.. Mimo to przysunęła do siebie nadgarstek, ułożyła pod nim dłoń w łódeczkę i czekała z wyraźną chęcią na to, by zebrała się wystarczająca ilość.
OdpowiedzUsuń— Krew zwierząt nie jest dostatecznie dobra — wyjaśniła mu, szybko patrząc mu w oczy. Mógł dostrzec na nowo krwiste, wygłodniałe tęczówki wzbudzające ziemny dreszcz na plecach. — Nie mam zamiaru zażynać nikogo jak świni, żeby tylko się posilić, więc nie panikuj. Mam wszystko pod kontrolą.
Mela
An uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Ja wiem, ale ja nie jestem mało pewna siebie - zauważyła ze śmiechem na ustach po czym kiwnęła jednorazowo głową.
- Widziałam, chociaż nie planowałam zobaczyć - przyznała, nie wspominając o tych kilku pornosach, które miała okazję oglądać. Za dużo było z tym tłumaczenia. Wyszła z wody i zaczęła zbierać tobołki. - Też nie wiem i żyję, nigdy się tego nie uczyłam, a mimo to samo wychodzi, czasami nawet nieświadomie - zawtórowała mu śmiechem.
- Jasne, trzeba jeszcze to wszystko przygotować - zauważyła kiwając głową. Ruszyła w drogę powrotną przy boku Acaira.
- To w sumie trochę dziwne... Miałeś seks, a nie wiesz czy umiesz flirtować? To jak wylądowaliście w łóżku? - zerknęła na chłopaka pytająco. Skoro już był tak śmiały to niech opowiada.
Akane
— Nie powiedziałem, że jesteś idiotą... — podniósł głowę, patrząc na niego beznamiętnie, po czym dał mu chłodny uśmiech. — Tylko że... — popatrzył na dół, na to jak kopie nogą w stół. — ...ja się zajmę myśleniem. Służyłem w zakonie od ósmego roku życia, mając dziewięć lat przepisywałem święte księgi, mając czternaście lat przyjęto mnie do lazaretu na przyuczki... Mam trochę więcej ogłady i... Chłodnej głowy. — popatrzył tutaj, jak na niwgo fukał, jak się kulił, a jego wargi drgały. — Łatwo cię sprowokować. Za łatwo, Aciś. — powiedział, patrząc mu w oczy, wziął ostatkę wina, by wlać ją sobie do gardła. — Spokojnie, nie biorę ze sobą trucizn. — tutaj poklepał go po ramieniu, po czym wstał od stołu. — Na wszelki wypadek...
OdpowiedzUsuńPius
— Lazaret to szpital polowy, Acairze. Co kultura, to inna nazwa. Ale zaczynałem poprzez zszywanie żołnierzy, amputowanie kończyn, wbijanie strzykawic w żyły... Takie tam sprawy. Od tego mam sprawne ręce. I dlatego też piję, żeby były stabilniejsze. — wyjaśnił, po czym się uśmiechnął. — A stosowałeś te nauki w praktyce? Pracowałeś w zawodzie? — zapytał, z delikatnym uśmiechem. Przewrócił swoimi oczyma, po czym poklepał go po głowie.
OdpowiedzUsuń— Dobrze, że jest jakikolwiek postęp, zatem. Jak cię ktoś będzie chciał sprowokować, jakiś bandzior czy inny brygant... Wtedy może być problem.
Popatrzył tam, gdzie młodzian powiódł wzrokiem, różnorakimi oczyma wiodąc po jego twarzy.
— Jeśli któreś z nas popełni błąd... Wyrżnę sobie drogę ucieczki. I tak jestem tu poszukiwany listem gończym. Przecież jak mnie złapią, to mnie podwójnie nie zabiją.
Pius
— Powiedzmy... O ile się niczym nie strułeś, rzecz jasna. — prychnął delikatnie, na myśl o tym, że zamiast witamin, Acair mógł kiedyś napić się środków na przeczyszczenie.
OdpowiedzUsuń— Na nasze szczęście, nie musisz niczego amputować. Wystarczy że się ładnie uśmiechniesz i będziesz mi podawać przedmioty. A cholera wie, może jeszcze go przez przypadek wyleczymy. Wątpię, że tak się stanie, ale byłoby zabawnie.
Słysząc o prowokowaniu... Nawet się nie zdziwił. Kiwnął głową, dając znak, że rozumie. W ciągu ich krótkiej znajomości, Acair zirytował go co najmniej kilka razy, przy seksie z jego "siostrą", z zostawaniem na herbatę... Co innego, jeśli irytował mniej światłe umysły.
— Jeśli popełnię błąd, wepchną nas do więzienia. A mnie zetną. Przypominam ci, jestem ścigany przez kolegium z Polszy. Używają kryształów, żeby posługiwać się magyą... Więc wolałbym uniknąć tego, co się stanie, jeśli mnie złapią. W moim świecie też mnie ścigali... Ale tam kara za moje czyny była gorsza niż śmierć. — wzruszył ramionami. — Jestem przyzwyczajony do uciekania. Nie musisz się w to plątać, jeśli zrobi się gorąco. Po prostu uciekaj. — rzekł, zdejmując jego dłonie, ramiona ze swojej szyi, po czym puścił mu oczko.
Pius
Ostatni klient tego wieczora, gość był dość marudny, przynajmniej z początku, ale Ennis szybko znalazła na niego sposób. Niby trudny klient, a za kotarą wyszło szydło z worka. Typ wciąż jeszcze dochodził do siebie, heimurinka wystawiła mu rachunek i skończyła swoją "zmianę" wychodząc do głównego pomieszczenia. Miała ochotę na zimną kąpiel, czas było zmyć z siebie zapach wszystkich kobiet i mężczyzn, no... Prawie był czas. Nadbiegającego Acaira dojrzała dość późno i nie zdążyła obronić się przed jego gorącym przytulasem.
OdpowiedzUsuń- Och przestań... - zaśmiała się odrobinę nerwowo, nie przepadała za takimi scenami, nie w prawdziwym życiu, bo z klientami to już inna sprawa. - Normalna gra, dzień jak co dzień - przyznała z wyraźną ulgą na twarzy, gdy młodzik się odsunął. Od razu skrzyżowała ręce pod biustem i wzięła głębszy wdech patrząc na niego pytająco. Nie mógł wiedzieć, ale mało kiedy się żywiła, była w połowie martwa i jej zapotrzebowanie na pokarm nie należało do zbyt pokaźnych.
- Właściwie to chciałam po prostu się odświeżyć i posiedzieć w pokoju - przyznała, jakoś tak automatycznie zginając rękę w łokciu i kciukiem pokazując kierunek swojej sypialni.
- Może innym razem? - zasugerowała. Nie ukrywała, chciała go zbyć, emanował pokładami dziwnej energii, a ta mocno ją niepokoiła.
Ennis
Dobrze, że chłopak dodał o co konkretnie chodziło z tą ręką, bo z początku jego zdanie brzmiało bardzo dwuznacznie, przynajmniej w kontekście poruszone przez nich tematu.
OdpowiedzUsuń- Ach... lekarz... Medyk znaczy - domyśliła się fachu wspomnianego mężczyzny, reszty wysłuchała nie przerywając. Seks za usługę? Akane zmarszczyła lekko czoło. Druga runda? Coś jej tu śmierdziało.
- Chyba nie rozumiem... Ten pierwszy raz to jeszcze ok, rodzaj zapłaty, ale druga runda? Dlaczego mu ją wisiałeś? - zapytała odrobinę zirytowana, bo miała dziwne wrażenie, że typek, o którym mowa po prostu Acaira wykorzystał. An wypuściła spokojnie powietrze ustami. No dobra, skoro było całkiem przyjemnie to nie musiała się odpalać z tym swoim obronnym pitu pitu. Wzruszyła ramionami.
- Tylko uważaj na tą relację, bliskość cielesna to i tak bliskość, w takich sytuacjach prędzej czy później którejś ze stron zaczyna bardziej zależeć niż tej drugiej... Tak przynajmniej słyszałam - przyznała, bo nie miała okazji tego sprawdzać i nie żałowała. Na pytanie przekręciła lekko głowę w bok.
- Ja? - zaśmiała się. - Nie chcę sobie tego wyobrażać, znaczy... Wiesz, później masz jakieś głupie oczekiwania i wychodzi dziwnie... Na pewno chciałabym żeby to nie było takie... Ustalone? Chciałabym żeby samo wyszło - uśmiechnęła się do własnych myśli i westchnęła ciężko. - Ale bez obaw, jeszcze trochę poczekam na tego typu rozrywki - dodała żartobliwie zbliżając się już do domku.
Akane
Już miała się sprzeciwiać, ale chłopak był szybszy i Ennis zdążyła jedynie lekko unieść rękę, zupełnie jakby chciała się zgłosić do odpowiedzi. Nabrała powietrza w płuca i westchnęła ciężko. Cholera... Czyli będzie mieć gościa. Nikt jeszcze nigdy nie wchodził do jej pokoju, bo niby po co? Heimurinka obserwowała oddalającego się Acaira, w końcu jednak pokręciła głową i ruszyła do siebie, by wziąć upragnioną kąpiel.
OdpowiedzUsuńSiedziała na łóżku kiedy zapukał, miała narzucony a siebie jedynie delikatny materiał, który zawsze wkładała po kąpieli, ten zakrywał wszystkie intymne części ciała, ale lekko opinał ciało kobiety. Pomieszczenie nie było za duże, ale mieściło się w nim łózko i gablota na całą jedną ścianę, tam miała poukładane różne prezenty od niektórych klientów, biżuterię, ciuchy czy bukiety kwiatów. W innym rogu pokoju stało duże lustro oraz mała komódka z kosmetykami i pędzelkami do malowania ciała. Na podłodze ręcznie szyty dywan, o który chłopak prawie się zabił... W sumie En nie pogniewałaby sie, gdyby w ten sposób upuścił co najmniej jeden talerz. Zapach potrawy dotarł do jej nosa, a ona usiadła na brzegu posłania.
- Acair... - zaczęła z głośnym westchnięciem, ale zaraz porcja jajecznicy została wciśnięta w jej ręce. Heimurinka spojrzała na potrawę. Nigdy czegoś takiego nie jadła. Pokręciła głową i odłożyła talerz na bok po czym ujęła delikatnie w swoje dłonie dłoń chłopaka, ta w której trzymał widelec.
- Posłuchaj... Jesteś złotym dzieciakiem, naprawdę mi miło ale... Postawmy sprawę jasno, jestem trupem, ok? Ożywieńcem i... Nie potrzebuję takiego pokarmu, ja... - zerknęła na jajecznicę, bo musiała przyznać, że pachniała interesująco. Pokręciła głową i wróciła spojrzeniem do oczu szatyna. - Ja po prostu jem raz na tydzień, żywię się planktonem, niczym więcej - przyznała delikatnie zaciskając usta.
Ennis
— Zatem pomodlę się, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. — odparł Pius, delikatnie się uśmiechając. Kiwnął głową, po czym westchnął ciężko. — Do zobaczenia.
OdpowiedzUsuńCzekał przed karczmą, jakoby tam się umówili. Był przebrany w szatę medyka, z odpowiednio zawiązanym sznurem wokół pasa, jak i kapturem na głowie. Spora torba, jaka stała koło niego, wyglądała wystarczająco przekonująco, jak na podjebaną z lecznicy... Patrzył na słońce, na ludzi przechodzących koło niego... Godzina jedenasta już wybiła, a Acaira nadal nie było...
Pius
Od razu zwrócił swój wzrok ku szatynowi.
OdpowiedzUsuń— A ty wyglądasz jakbyś był zatrudniony za najniższą pensję... Idealnie. — zachichotał, po czym podał mu torbę, aby poklepać go potem po ramieniu. — Doktorze, mistrzu, profesorze habilitowany. Z szacunkiem, jakbym był twoją alfą i omegą. Tak będzie wiarygodniej. — rzekł, po czym zerknął w stronę fortu, oddalonego o spory dystans. — Chodź, trzeba się wstrzelić, zanim nowi strażnicy wejdą na wartę... — mówiąc to, zaczął iść do ich celu, z dłońmi schowanymi w kieszeniach i kapturem naciągniętym nisko na głowie...
Pius
Na odpowiedź uniosła lekko obie brwi, wzruszyła jednak ramionami, ona miała do tego typu spraw inne podejście, ale przecież chłopak nie musiał mieć takiego samego.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem - odpowiedziała krótko by zaraz usłyszeć nieco szczegółów tej całej schadzki. Akane posłała chłopakowi lekki uśmiech. - Czuję, że z takim podejściem poznasz na spokojnie jeszcze inne sposoby - przyznała odrobinę rozbawiona. Już bardziej obawiałaby się o siebie w tym temacie.
- Jakieś tam pomysły mam - przyznała z tajemniczym wyrazem twarzy. - Ale zostawię je dla siebie, ewentualnie dla przyszłego partnera - wolnymi palcami pstryknęła chłopaka w ucho i zaśmiała się. - Wybacz, ale reprodukcja, moim zdaniem, to bardzo odpowiedzialna sprawa, seks sam w sobie może i jest zabawny, no i gdy mowa o tym jednopłciowym to też ok, ale w moim przypadku taka "zabawa" może mieć skutki, których na tą chwilę nie planuję. Mam jeszcze dużo czasu na dzieci i będę wdzięczna jak przestaniesz mnie w tym temacie poganiać - spojrzała na niego wymownie i pchnęła drzwi wejściowe, by wejść do środka domku i odłożyć wszystko na swoje miejsce.
- Jesteśmy w podobnym wieku, chcesz to się reprodukuj, ja na tą chwilę nie zamierzam - dodała otrzepując dłonie i śląc Acairowi lekki uśmiech.
- No dobra... Dawaj te rybki na zewnątrz, trzeba je przygotować - pogoniła go ruchem dłoni i sama ruszyła w stronę stołka roboczego, to tam zwykle szykowano jedzenie, gdy to wymagało patroszenia czy innych tego typu przygotowań.
Akane
Zaczął jeść swoją porcję. Smakowało niezgorzej. Resztę mięsa mogliby opchnąć w pobliskiej karczmie i dostać zawsze parę miedziaków. Nie było to zbyt drogie mięso, jakby nie patrzeć. Ale każdy grosz miał swoją wartość. Zaśmiał się, gdy zaproponował mu karierę kucharza.
OdpowiedzUsuń— Nie. Jestem wojownikiem. Wolę brać prace, które wiążą się z profesją. Nie chce wyjść z wprawy. Gotowanie to dodatek, żeby przeżyć i nie zdechnąć z głodu — wyjaśnił. Miał w końcu swój cel w życiu. Kiedyś wróci do Oclarii. Chce odzyskać swój miecz. Poza tym po prostu lubił walczyć. Był w tym naprawdę dobry, nie widział sensu w zmienianiu zawodu. Poza tym…
— Kucharz musi żyć w jednym miejscu, jeśli chce stałej pracy, ja chcę podróżować i zwiedzać świat, po to poszedłem na wygnanie. Gdybym chciał stałego zatrudnienia, wstąpiłbym do Legionu — dodał. — A Ty masz jakiś plan życiowy? Ścieżkę kariery? —- zapytał z czystej ciekawości.
Nylian
Patrzył na niego niezrozumiale, kiedy zaczął się do niego zbliżać. Nie miał pojęcia o co mu chodziło. Zmarszczył brwi. Chłopak zdecydowanie nie był zbyt prosty do odczytania. Trochę jak dziecko. Zaraz jednak zaśmiał się, kiedy w końcu zrozumiał o co mu chodziło. Przeczesał włosy, które zaczęły nachodzić mu na oczy. Zanotował sobie, że będzie musiał wybrać się przy najbliższej okazji do fryzjera.
OdpowiedzUsuń— Tak, wybrałem. Nie chciałem poświęcać swojego życia na służbę Selemene, dopóki nie zobaczę świata, a nie było innej drogi, bo jestem też dziedzicem wyjątkowego miecza. Zrobiłem wszystko, aby wysłali mnie na wychowawczą pielgrzymkę. Czemu to dziwne? Mam sporo lat przed sobą, nie chcę przeżyć swojego życia w jednym miejscu. Jeśli mam żyć kilkaset lat, chcę zobaczyć wszystko co ten świat ma do zaoferowania. Wygnanie można cofnąć. Zmarnowanego życia nie cofniesz. Dziwna jest za to Twoja reakcja —- wyjaśnił swój punkt widzenia, po czym sięgnął wolną ręką po rum, którego postanowił się napić. Przez to całe gadanie zaschło mu w ustach.
Nylian
OdpowiedzUsuń— Nie mogłem. Wtedy rodzina okryłaby się hańbą, jako wygnaniec, tylko ja jestem nią okryty. Gdybym nie trenował do Legionu i gdyby nie ten miecz… jasne. Droga wolna, rób co chcesz. Ale Legiony i dziedziczenie Pokutnika ma charakter religijny. Jeśli sam z tego zrezygnuję szkodzę bliskim. Jeśli Starszyzna mnie wyrzuci, nikt poza mną nie ponosi konsekwencji —- wyjaśnił mu dokładnie zależności. Nylian może nie wyglądał na zbyt rozgarniętego, ale mimo wszystko należał do szlachty, odebrał najlepszą możliwą edukację. Poza tym pewna doza przebiegłości była chyba genetyczna w ich rodzie. Na jego kolejne słowa zaśmiał się szczerze.
— Nie wolno postawić, dopóki nie pokażesz, że zasługujesz na ponowne przyjęcie, odkupisz swoje winy. Przynajmniej w Oclarii. Selemene nakazuje wybaczać nawet największym wrogom, jeśli ich żal jest szczery. Religia jest akurat po mojej stronie, więc ją sobie wykorzystam. A o rodzinę się nie martwię. Żyją w bezpiecznej dzielnicy. Ojciec też jest świetnym wojownikiem, obroni matkę. Bardziej martwię się o siostrę, która marzy o światowej karierze barda — wyznał całkiem szczerze. — Ale pewnie w Fasach to wszystko jest bardziej skomplikowane, co nie —- pokazał palcem na jego oczy, tłumacząc tym gestem, skąd wiedział gdzie urodził się Acair.
Nylian
Pius tylko pokręcił głową w niedowierzaniu. Musiał przyznać, Acair spowodował, że stres przed skokiem praktycznie zniknął... A rozbawienie i rozluźnienie pozwoliło mu się lepiej wczuć w swoją rolę.
OdpowiedzUsuń— To jest całkiem ciekawy motyw do odegrania w łóżku... Ale co ja tam wiem, w końcu nie możemy uprawiać seksu... — pogroził Acairowi paluszkiem, po czym szybko dotknął go po nosie, w ramach psoty. — Boop. Krnąbrny uczniu. Jakbym na ciebie klął, czy coś powiem, co cię dotknie... Zignoruj. Trzeba wczuć się w rolę...
Pius
— Kusisz. I motywujesz. — zachichotał, po czym klepnął go lekko w bark, by się już tak nie rumienił. — Zaraz tam będziemy, więc wdech wydech. Albo przytrzaśnij go sobie udami. I nie myśl o tym, jak przytrzasnę go swoją dup... — przerwał, tylko gdy Acair zaczął grać, a on, musiał się na chociaż chwilę wyzbyć brudnych myśli.
OdpowiedzUsuń— Ekhm. Medykamenty, mój uczniu. Wszystko co potrzeba...— przerwał tylko, gdy strażnicy podnieśli na nich broń. Cholera.
— Jestem Doktor Aciwruk, medyk z południa Polszy. Wraz z moim asystentem, przybywamy do Lorda, odpowiadamy na jego wezwanie. Z tego co mi wiadomo, potrzebuje najlepszych doktorów na jego przypadłość... Dlatego, zjawiliśmy się tutaj.
Pius
— Nie mamy żadnych broni, jedynie skalpel... Używany jest tylko do skrajania materiałów do eliksirów. W końcu złożyłem przysięgę hipokranosa. — popatrzył ze spokojem, jak strażnik spogląda do środka. Specjalnie wypakował ją fiolkami z kolorowaną wodą, spirytusem, paroma ziołami, które popakował po wewnętrznych kieszeniach... Uśmiechnął się, kiwając głową do starszego strażnika. — Dziękujemy. Miłego dnia na służbie. — odparł, z udawanym przekąsem, po czym ruszył do środka... Kurwa. Najłatwiejsza część była za nimi... Teraz tylko dostać się do lorda...
OdpowiedzUsuńPius
Od razu obejrzał się na swojego "podwładnego", po czym rozejrzał się po okolicy.
OdpowiedzUsuń— Nic nam nie gwarantuje, że w środku będą milsi. Wziąłeś coś do pomocy? Jakąś broń? Cokolwiek co by nam pomogło, gdy zrobi się gorąco?
Pius
An posłała mu zadziorny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- To może lepiej skup się na facetach, z kobietami wiesz jak jest, może dojść do jakiejś wpadeczki. No, chyba, że preferujesz... penetrację analną - te ostatnie słowa wypowiedział niczym przemądrzały profesor, oczywiście w żartobliwym tonie. Złapała wiadro i pokręciła głową.
- Nie, nie patroszyłam ich jeszcze nigdy, ale uciąć łeb potrafię - zapewniła i sprawnie ścięła pierwszą rybkę, po czym posłała chłopakowi wymowny uśmieszek i poruszyła sugestywnie brwiami. - Flaki wyciągniesz Ty - dodała przekładając ofiarę na drugi brzeg stołu i pokazując towarzyszowi stanowisko. - Naucz mnie proszę, skoro to nic trudnego, zaraz załapię - posłała mu kolejny uśmiech. Nie miała nic przeciwko, by dowiedzieć się jak oprawić rybę. W tym świecie coś takiego należało do przydatnych umiejętności.
Akane
Dlaczego ten chłopak nie mógł po prostu odpuścić? Ennis rozejrzała się po własnym pokoju i westchnęła ciężko.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie szkodzi mi, ale... Nie czuję takiej potrzeby - przyznała spokojnie, bo rzeczywiście nie przykładała wagi do takich rzeczy jak pokarm. Słysząc obietnicę uśmiechnęła się delikatnie i pokręciła głową.
- Nie jest mi smutno, tak po prostu jest, do wszystkiego można się przyzwyczaić - wyjaśniła dość sucho. No bo po co zajmować sobie umysł smakowitymi potrawami? Tak było łatwiej, nie lubić nic konkretnego... Jadła tylko, gdy klient sobie tego życzył, gdy zapraszał na kolację czy inny posiłek, jadła na życzenie, ale trafiało się to tak sporadycznie, że byłaby w stanie na palcach jednej ręki policzyć potrawy, które dane jej było smakować. Nie ukrywa, pamięta ich smak, ale nie koniecznie kojarzy je z czymś przyjemnym.
- Oczywiście, śmiało, jedź przy mnie, do tego też przywykłam - przyznała, nadal z delikatnym uśmiechem.
Ennis
— Gdybym po prostu odszedł obłożyłbym hańbą całą rodzinę, a tak jest łatwiej — wyjaśnił po krótce swój punkt widzenia, bo nie widział sensu za bardzo się nad tym rozwodzić. Podjął najlepszą decyzję jaką mógł, żeby móc spełniać swoje samolubne marzenia i mieć przy okazji oko na siostrę, która jak zwykle dążyła do celu i fortuny praktycznie za wszelką cenę. Nie zdążył wejść w dorosłość, a ona już była powiązana z półświatkiem tylko po to, aby zarabiać więcej. Pokręcił głową, gdy zaczął mówić o tym, że wygnanie jest przerażające.
OdpowiedzUsuń— Nie dla nas. Możesz wrócić, gdy odpokutujesz za swoje grzechy, okażesz skruchę i inne pierdoły i znowu jesteś w łaskach. Może u was to bardziej przerażające, mi tam wszystko jedno — dodał jeszcze, biorąc ostatni kęs swojego mięsa, aby zaraz doprawić wszystko swoim ulubionym rumem.
— Poza tym, mam kontakt z rodziną. Moja siostra mieszka w okolicy i robi karierę jako muzyk, wysyła listy do rodziców… Ciężko nazwać to moje wygnanie prawdziwym wygnaniem. Jesteśmy chyba zbyt bogaci, żeby przestrzegać prawa co do joty — zaśmiał się. Spojrzał na przygnębionego chłopaka i pokręcił z politowaniem głową. W ogóle nie zachowywał się jak mężczyzna. To musiał Acairowi przyznać. Aż go to trochę rozczulało. Przysunął się delikatnie do niego i poklepał go po plecach.
— No już, już, nie maż się. Jestem pewien, że Twoi bliscy też żyją i mają się dobrze. U was dają radę tylko Ci co mają łeb na karku, co nie? To na pewno dają radę. Ciebie wygnali i przeżyłeś, więc jesteście udani, no nie? — spróbował go pocieszyć, chociaż na Selemene. Jeśli nie miał przy sobie uroczej rogatej damy, naprawdę nie potrafił wdać się w żadną grzeczniejszą rozmowę. Jakoś nie miał ku temu motywacji.
Nylian
Uśmiechnęła się na widok reakcji chłopaka, był delikatniejszy niż by można było przypuszczać. Wychował się w końcu w dość brutalnych warunkach, więc widok był dość nietuzinkowy. An nie planowała obrzydzać mu dnia czy obiadu, nie chciała też psuć mu humoru więc starała się zabijać ryby mało inwazyjnie, a kiedy już odcięła wszystkie głowy, złapała jedną z zdobyczy i zaczęła naśladować Acaira, stosując się do jego poleceń.
OdpowiedzUsuń- Byłbyś dobrym nauczycielem, zdajesz się mieć duże pokłady cierpliwości, no i masz pogodę ducha - przyznała z wesołym uśmiechem. Oprawianie rybki szło jej znacznie mozolniej niż jej towarzyszowi, ale dawała radę.
Akane
Ennis spojrzała na niego lekko marszcząc czoło. Protest głodowy? Kobieta zamrugała szybciej oczyma. On na poważnie? Nie wytrzymała i prychnęła cichym śmiechem, by zaraz po tym pogłaskać policzek Acaira.
OdpowiedzUsuń- Jesteś uroczy - przyznała z delikatnym uśmiechem. - Ja nie czuję w tym frajdy, nie chcę Acair i... Proszę nie zmuszaj mnie - spojrzała na niego trochę smutno. Nie chciała do życia dodawać "frajdy", wtedy prawda stałaby się trudna do zaakceptowania. Skoro już zmuszono ją do życia i innych zajęć to chciała przejść przez to wszystko po najmniejszej linii oporu, na tyle na ile się dało. Posłała mu kolejny czuły uśmiech.
- Zjedź, jesteś młody, potrzebujesz dużo energii. Moją porcję zostaw sobie na później, nic się nie zmarnuje. Zawsze możemy obie porcje oddać komu innemu - zauważyła, nadal uparcie stojąc przy swoim, mimo kuszącego zapachu, który wciąż unosił się w pokoju.
Ennis
Chora? Ennis westchnęła ciężko. Tak... Można było to nazwać chorobą, ale zdecydowanie nie objawiało się poprzez gorączkę.
OdpowiedzUsuń- Raczej po prostu uparta jak osioł - podsumowała krzywiąc się lekko. Chłopak miał więcej racji niż mógłby przypuszczać... Wstręt do jedzenia, wstręt do wielu ludzkich cech. Od czasu gdy jej ludzki ojciec zrobił co zrobił heimurinka rzeczywiście odczuwała obrzydzenie. W głodzeniu się też było ziarno prawdy, nie jadła do syta i chyba czasami wymierzała sobie kary za to co robi lub czego nie zrobiła. Znowu się skrzywiła. Prostota Acaira była jego największą wadą i jednocześnie największą zaletą. Dobrze, że nie miał w oczach wykrywacza kłamstw, wtedy byłby nie do zbicia.
- Mam wystarczająco siły Acair, nie bądź głupi, spójrz na mnie, przeżyłam więcej lat od Ciebie funkcjonując po swojemu. Nie chcę Twojej pysznej jajecznicy - wstała z łóżka odrobinę zirytowana. Ten chłopak regularnie trafiał w sedno, poruszał w głowie najbardziej drażliwe segmenty.
- Proszę Cię, zostaw mnie, chciałabym odpocząć, pobyć sama - stanęła przy drzwiach i otworzyła je szeroko. - Idź poćwicz robienie drinków, poczęstuj innych potrawą i przestań być nachalny - zrugała go delikatnie.
Ennis
Mlasnęła odrobinę niezadowolona na tego pospiesznego buziaka i pozostawienie talerzy. Co za dzieciak... Zirytowana sama wzięła je w ręce, chwilę patrzyła na zawartość talerza, ale szybko ruszyła w stronę sąsiedniego pokoju i przekazała jajecznicę "w ramach prezentu od Aciego". Później wróciła do siebie i tam spędziła resztę wieczoru, próbując wywietrzyć pokój z zapachu jajek.
OdpowiedzUsuńKilka kolejnych dni było w kontekście jedzenia dość męczące, Acair nie dawał za wygraną i proponował swoje danie w mniej lub bardziej dziwnych momentach, ale Ennis była równie uparta co on i nadal trwała przy swoim. Pierwszy raz podróż do Hiem potraktowała jak zbawienie, miała wtedy chociaż kilka dni spokoju od marudzenia młodzika, jednak kiedy wróciła z wyprawy, od progu przywitały ją skwaszone miny kilku pracowników.
- Co jest? - zapytała, czując, że coś jest nie tak.
- Acair... - rzuciła jedna z jej współpracownic, a Ennis zmarszczyła gniewnie brwi. Co on znowu wymyślił?! Dziewczyna poprowadziła heimurinkę do pokoju, w którym leżał chłopak. Szlag by to, wszyscy go tutaj lubili i En czuła na sobie dziwne spojrzenia, nie miała pojęcia o co chodziło, ale miała nadzieję, że sprawa nie jest zbyt poważna.
Ennis
Ennis została wprowadzona do pokoju i tam pokrótce koleżanka opowiedziała jej co zaszło, zaraz po tym oczy otworzył Acair i pierwsze co wspomniał to ta cholerna jajecznica.
OdpowiedzUsuń- Jesteś kretynem - podsumowała zaciskając nieco usta i lekceważąc te jego urocze uśmiechy. Nie spodziewała się, że ktoś postawi na szali własne samopoczucie dla takiej głupoty.
- Dawaj tą jajecznicę... - mruknęła zakładając ręce i zerkając gdzieś w bok. Przecież nie da mu umrzeć z powodu jajek! Cholera... Ten podły gówniarz chcąc nie chcąc wkradł się ukradkiem w jej łaski. Przecież mogłaby go olać, niech umiera skoro ma tak niewiele oleju w głowie, prawo buszu. A jednak... To całe życie wychodziło jej ostatnio coraz gorzej.
Ennis
Patrzyła z niedowierzanie mna twarzy jak ledwo wlecze tyłek by przygotować dla niej tą jajecznicę. Zamierzała go nawet powstrzymać i obiecać, że zja jak on sam dojdzie do siebie, ale przecież Aci by tego nie kupił. Westchnęła ciężko... Życie naprawdo płatało jej ostatnio sporo psikusów.
OdpowiedzUsuńCzekała na niego w pokoju, zmywając z siebie ślady po dość wyczerpującej podróży. Teraz patrzyła na zamtuz inaczej niż zwykle. Usiadła na łóżku i skakała wzrokiem po tym wszystkim co znajdowało się w jej pokoju. Ten cały bezsens był przytłaczający. Nagle usłyszała głos młodzika i przyjeła talerz, patrząc jak uparty kucharz opada na jej posłanie. Na pytanie wróciła wzrokiem do posiłku, rana już się zagoiła, ale heimurinka czuła jakby ciągle widniała na twarzy, automatycznie oblizała usta.
- Brzebiegła dość... Niespodziewanie, ale... Nie narzekam - przyznała, wracając wzrokiem do buzi Aciego. Przyglądała mu się dłuższą chwilę, wyglądała jakby go analizowała, szybko jednak potrząsnęła głową i uśmiechnęła się blado.
- No dobra, zobaczmy co to za cudo... - mruknęła nabijając pierwszy kęs na widelec i ciężko wypuszczając powietrze. Ostrożnie wsunęła jajko do buzi i powoli zaczęła przeżówać.
- Hm... - milczała dłuższą chwilę, teraz wzrokiem badała żółte danie. W życiu nie uznałaby tego czegoś za dobre, gdyby miała oceniać jego smak po wyglądzie.
- Wygląda jak cofnięty obiad, ale... No tak, dobrze, masz mnie, jest dobre - przyznała lekko zaciskając usta w wąską kreskę. - A teraz jedź, już... - poleciła mu patrząc na niego wymownie.
Ennis
Przekręciła głowę delikatnie widząc tak wielkie zadowolenie na twarzy chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Wszystkim się tak cieszysz? - wypaliła nagle, szczerze zainteresowana. Wzięła kolejny kęs, towarzyszyła mu w posiłku, nawet zmieniła pozycję, by przysiąść obok i tak jak on oprzeć plecy o ścianę. Mimo wszystko jadła wolniej od samego chłopaka.
- Tylko na przyszłość... - zaczęła, bo po prostu wiedziała, że za jakiś czas przyleci do niej z czymś innym do posmakowania. - Umówmy się, że te próby to maks dwa razy w tygodniu, dobrze? - zerknęła na niego z uroczym uśmiechem. - I małe porcje... To na tym talerzu jest jak na trzy dni... - przyznała, zgłaszając swoje uwagi. Na jego pytanie oparła głowę o ścianę i przymknęła na chwilę powieki.
- Tak, poznałam, nowy pracownik, będzie mnie co tydzień odprowadzał... Potwory... Hm... Też mają udział w tej historii, ale nie bardzo chcę teraz o tym myśleć, a tym bardziej rozmawiać... - przyznała spokojnie, puszczając mu oko.
Ennis
Kącik ust Ennis drgnął delikatnie, a dłoń automatycznie wylądowała na głowie Acaira i zmierzwiła mu włosy.
OdpowiedzUsuń- Oby Ci to zostało jak najdłużej - rzuciła zanim wspomniał o płaczliwości. Wzruszyła ramionami. - Podobno tak lepiej niż wszystko trzymać w sobie - stwierdziła i zaśmiała się na jego bąknięcie.
- Jeżeli będzie to posiłek na wspomnianych przed chwilą zasadach to nie ma problemu - kiwnęła głową, by zaraz znowu zerknąć w sufit i pokręcić głową z niedowierzaniem, gdy zapytał o pracownika. Nie chodziło o pytanie, raczej o to co zaszło między nią, a białowłosym.
- Pius, Imperius, cóż, jest w porządku, ale nie pracuje tutaj, to taka, wiesz, umowa na gębę. Po prostu będzie mnie odprowadzać raz w tygodniu do wioski - wyjaśniła więcej niż sam Acair pytał. Na wieść o pokoju posłała mu pogodny uśmiech, to akurat było kwestią czasu, Ennis szybko dojrzała, że chłopak budzi zaufanie i łatwo zdobywa sprzymierzeńców.
- Jedzenie, picie... Chcesz mnie utuczyć? - zapytała z lekkim przekąsem w głosie. - Aż tak źle wyglądam? - dodała śląc mu zadziorny uśmiech.
Ennis
- W mojej ocenie jedno nie wyklucza drugiego. Być prawdziwym mężczyzną to nie wstydzić się swoich uczuć, tak myślę. Nie wstydzić się łez i okazywania radości, czerpać ją z tego co sprawia przyjemność - obejrzała się na niego, wciąż opierając głowę o ścianę.
OdpowiedzUsuń- Większość mylnie przypisuje męskości bucowatość, hardość, wyrzeźbione ciało i duże, sterczące penisy - posłała mu nieco rozbawione spojrzenie. - Taki to co najwyżej będzie dobry w łóżku, a prawdziwy mężczyzna powinien sprawdzać się w życiu codziennym. Chyba... Nie mi to w sumie oceniać - spojrzała przed siebie i wzięła kolejny kęs jajecznicy. Na wzmiankę o Piusie nawet specjalnie się nie zdziwiła. Nauczył seksu? Ennis prześlizgnęła wzrokiem po całej posturze Aciego, na jej twarzy wciąż gościł subtelny uśmiech. Bo niby co? Przecież nie będzie się dąsać.
- Ach, czyli to o nim wspominałeś przy naszym pierwszy spotkaniu - przypomniała sobie z dość neutralnym tonem głosu. Na pytanie o szybki numerek przekręciła głowę i prychnęła cichym śmiechem pod nosem. Czy potrafił ją podniecić? Dziwnie czuła się z tym pytaniem, wzruszyła luźno ramionami.
- Było inaczej, nie w pracy, nie w ramach obowiązku, a dla czystej przyjemności - przyznała, nie czując skrępowania takimi tematami. Znowu zaśmiała się lekko widząc jego zakłopotanie.
- Aci, nic się nie stało, seks to dla mnie chleb powszedni, mniej mnie krępuje niż te Twoje pytania o prywatę - pogroziła mu palcem i prychnęła pod nosem, udając urażenie jego komentarzem o boczkach.
- Nie zamierzam, mi się podoba - puściła mu oko z zaczepnym uśmiechem na ustach.
Ennis
Na wzmiankę pierwszego doznania aż lekko wzdrygnęła. Ona swojego nie kojarzyła zbyt przyjemnie, przynajmniej wstęp był dość brutalny, drugi natomiast sprawdził się o wiele lepiej i całe szczęście, bo inaczej cierpiałaby katusze robiąc to co robi. Zaśmiała się na obwinienie Piusa.
OdpowiedzUsuń- Czyli co? Zawsze bierze Cię na ostro? Zero czułości czy delikatności? - zapytała zainteresowana po czym przygryzła lekko wargę i spojrzała w sufit.
- Chyba wszystkim... Po pierwsze, zanim do tego doszło działo się dość... Sporo. Było czuć napięcie w powietrzu, wiesz, to takie seksualne, a mimo to dał mi poczuć, że to mój ruch i moja decyzja. Dobrze umie manipulować, ale ja to wiem, z resztą on pewnie powiedziałby o mnie to samo - zaśmiała się lekko, a na jego miny i słowa roześmiała się jeszcze bardziej. Odłożyła talerz, złapała poduszkę i przygrzała nią Aciemu.
- Uważaj bo się jeszcze nakręcę... - szepnęła, również parodiując siebie samą w pracy i przytaknęła chłopakowi.
- Pewnie kilka takich wstawek poszło, wiesz, przyzwyczajenie, ale nawet jeżeli to nic nie było udawane - przyznała po czym znowu prychnęła pod nosem. - Kiedy ja nie planuję tyć, lubię swój wygląd więc nie będę go zmieniać - tyknęła go palcem w nos. Poczuła dziwną sympatię do tego chłopaka. W ogóle miała wrażenie, że po wizycie w Heim czuje się inaczej niż zwykle. Jakoś łatwiej dopuszczała do siebie myśl, że jednak warta jest nieco więcej niż myślała. "Ennis" w jej głowie rozbrzmiewał głos Kalissi "Twoje złote oczy, nasz Złoty Smok nie daje ich byle komu". Uśmiechnęła się delikatnie na to wspomnienie, chyba jedyne przyjemne z całej wizyty.
- Tak Aci, a jak już się dowiem to będę Cię męczyła byś robił mi ją dzień w dzień - uśmiechnęła się do niego kącikiem ust.
Ennis
Nie wiedziała dlaczego musieli zawsze spotykać się w zamtuzach. Oczywiście rozumiała zasadę, że najciemniej jest pod latarnią i rozmowy dobrze było przeprowadzać w głośnych niepozornych miejscach, ale żeby za każdym razem wybierać cholerny burdel? Nie rozumiała tego. Chociaż nie, doskonale rozumiała ten wybór. Nikt nie podsłuchiwał nikogo, kiedy dyskutowało się, oglądając różne pokazy. Najłatwiej było odciągnąć cudzą uwagę, bo przecież w karczmach i kasynie Slavit, roiło się od osób, które potrafiły doskonale wytężyć uszy, a Rynlock nie chciał, aby informacje, którymi handlował gdziekolwiek wypłynęły. Poza tym podobał mu się nastrój. Weszła do Wolnej Wisterii, tak jak zwykle frontowymi drzwiami, odmawiając jakiejkolwiek obsługi. Umówiła się z przyjacielem. Później wynajmą tę samą kurtyzanę co zawsze i będą udawać, że poszli na trójkącik dla podtrzymania głupiej tajemnicy. Naprawdę wolałaby, gdyby po prostu przekazywał jej informacje listownie. Ku nieszczęściu Onyx, charr wolał jednak ucinać sobie pogawędki. Przysiadła obok rosłego kotołaka, uderzając delikatnie o blat stołu, zwracając swoją uwagę. Posłała mu karcące, a jednak prześmiewcze spojrzenie.
OdpowiedzUsuń— Kiedyś ktoś podetnie Ci gardło, jak będziesz obserwować każdy jeden pokaz z taką czcią — zaśmiała się, zakładając nogę na nogę. Niecierpiła tego sposobu siedzenia. Był niepraktyczny, ale większość kobiet tak robiła, a ona nie chciała zdradzać swojej profesji przebywającym tutaj wojownikom. Usłyszała gardłowy śmiech.
— Sama spoglądasz na nią, odkąd tutaj weszłaś — usłyszała, czując jak jej wnętrze się gotuje. Niby nigdy nie zwracał na nic uwagi, a jednak wiedział o wszystkim. Westchnęła.
— Nawet ja doceniam cudze piękno. Co mi powiesz o tym Kwiecie Pustyni?
— Gorąca z niej kobieta, jeśli rozumiesz co mam na myśli. Niestety, bardzo samolubna. Złamała serce wielu mężczyznom, kobietom zresztą też. Dalej to robi.
— Tyle sama wiem, Rynlock. Konkrety. Potrzebuję konkretów… — rozmawiali jeszcze jakiś czas, zanim do Onyx dotarł znajomy zapach. Nie miała pojęcia dlaczego i za jakie grzechy. Odwróciła się za siebie, a jej oczom ukazał się młodszy brat i na wszystkie istniejące bóstwa, nie mógł wymyślić lepszego sposobu na przywitanie się z nią….
Onyx [ dajesz, zaskocz mnie]
Ten dzień Ennis do końca miała wolny, pracę zaczynała od jutra więc nie planowała przebywać dłużej na salonach. Naszła ją jednak ochota na drinka, Acair już wcześniej o jednym wspominał i heimurinka zwabiona obietnicą ruszyła do baru, by otrzymać wspomniany napój.
OdpowiedzUsuńKiedy dotarła na miejsce skrzywiła się lekko, Aci właśnie szedł gdzieś z tacą, a Bena nie było na stanowisku, najwyraźniej jakieś większe lub ważniejsze zamówienie. En mimo to postanowiła poczekać, przy okazji obserwując poczynania młodzika z delikatnym uśmiechem na ustach. Uśmiech znikł, gdy dziewczyna dojrzała klienta, w stronę którego brunet podążał. Garro... Paskudny typ, zdążył tu już co nieco nabroić i większość zamtuzu źle go kojarzyła. Ona osobiście nigdy nie miała tego pecha by go obsługiwać, ale nasłuchała się wystarczająco dużo od koleżanek. Gest z podłożeniem nogi, jaki dojrzała, sprawił, że poczuła dziwne ciepło w okolicach klatki piersiowej. Chyba nawet coś ją tam zakuło i automatycznie odsunęła się od baru na kilka kroków, aby lepiej widzieć sytuację. Na pierwszego klapsa zacisnęła zęby, przy kolejnych coś w niej pękło i powoli zaczęła przedzierać się przez tłumy, idąc w stronę awantury. Pojebana, zwykle unikała takich sytuacji, ale tym razem nie zamierzała odpuścić. Musiała przyspieszyć, by nie wkroczyć za późno i kiedy Jaszczur zbliżał się już z Acairem do kotary, ona zaszła mu drogę, stając w przejściu.
- Schodzi na psy? O nie mój drogi, płacisz za kurtyzanę, bierzesz kurtyzanę. Zostaw barmana - spojrzała mu prosto w oczy, nie przejmując się jego gabarytami. Zaparła się nawet obiema dłońmi o framugę w przejściu.
- To nie Twoja standardowa speluna gadzie, my tu mamy zasady - zrobiła krok w stronę klienta. - Dostosuj się albo spadaj - syknęła. - No... Chyba, że chcesz trafić na czarną listę, zapewniam, to bardzo przyjemne miejsce, nasi ochroniarze uwielbiają dogadzać nieproszonym gościom - dodała pewnym siebie tonem głosu, a wspomniani goryle pojawili się w zasięgu wzroku. Czuwali nad sytuacją i byli gotowi wyprosić awanturnika na wszelkie możliwe sposoby, teraz jednak pozwolili akcji się rozwinąć. Chyba głównie z powodu zainteresowania, nigdy nie widzieli interweniującej Ennis, a okazji było co nie miara. Zerkali po sobie. Czyżby i ją przekonał do siebie nowy pluszak przybytku?
Ennis
Przez chwilę nie drgnęła nawet najmniejszym skrawkiem mięśni, patrząc na to co się właśnie dzieje. Widziała jak Rynlock chichocze pod nosem, ruszając w zbyt wesoły sposób ogonem. Cholera jasna, kochała Acaira. Naprawdę. Ale nie mógł zrobić jej większego obciachu. Powiedział tak wiele rzeczy, zanim ktokolwiek zdążył się w ogóle odezwać. Zacisnęła dłonie w pięści, myśląc nad odpowiedzią, przyjaciel jednak ją uprzedził.
OdpowiedzUsuń— Ojj… za bardzo kocham naszą malutką Onyx, żeby ją wykorzystać — zaśmiał się figlarnie, biorąc do ręki kufel ichniejszego piwa. — Za Twoją słodką siostrę — dodał, unosząc go do góry. Dziewczyna spojrzała na niego tak, jakby miała go zaraz rozszarpać na strzępy bez żadnego zająknięcia się.
— Zaraz wyrwę Ci ten ogon, rusz nim tylko jeszcze raz — charr jak na komendę przestał, mimo wszystko dalej uśmiech nie schodził mu z pyska.
— Oszczędzaj się na wystę…
— Nie! — syknęła, wracając wzrokiem do Acaira. Wzięła uspokajający wdech. Wyciszyła wszystkie nerwy, jakby szykowała się do walki. I po prawdzie tak było. Jakby nie patrzeć rozmowa z jej młodszym bratem była niejako potyczką. Dla jej umysłu, ale jednak.
— Acair, ja tutaj pracuję. W moim zawodzie. Nie będę zamawiać żadnej kurtyzany, a tym bardziej brać udział w durnym rozbieranym konkursie — odpowiedziała o wiele spokojniej niż do swojego towarzysza.
— Jak to nie, obiecałeś mi trójkącik. Upatrzyłem nam nawet piękną fasarii. Sama mówiłaś, że ma piękne… walory — usłyszała komentarz. No tak. Miał rację. Zawsze musieli odgrywać tę głupią scenkę, że przyszli tutaj dla zabawy.
— Pierdol się.
— Niedługo, Śliczności, tylko z Tobą.
— Zapomnij…. Acair, co Ty w ogóle tutaj robisz? — postarała się jak najszybciej zmienić temat. Nie mogła w końcu zdradzać żadnych informacji dotyczących jej następnego zlecenia. Zwłaszcza swojemu bratu. Jakby nie patrzeć, miał wyjątkowo długi język. Mimo wszystko, posłała mu uśmiech, który mógł dostrzec, przez delikatnie przymknięte, weselsze niż zazwyczaj oczy.
— Mimo wszystko dziękuję, że wierzysz w moje umiejętności samoobrony, braciszku — rzuciła do brata, nie obejmując go jednak. Dali byli w końcu na etapie, w którym nie akceptowała zbyt wielu czułości.
Onyx
Nie spuszczała z oczu jaszczura swojego pustego wzroku, w pewnej chwili jednak coś przeskoczyło w złotych tęczówkach, jakaś drobna iskierka.
OdpowiedzUsuń- A i owszem, wpuszczamy też nadętych buców, nie jesteśmy idealni, przyznaję - odparła równie chłodno, nie odpuszczając. Na pytanie przekręciła lekko głowę w bok.
- Czy właśnie Cię nie przedstawiłam? - sama zapytała, udając zaskoczenie.
- Ennis! - usłyszała nagle znajomy głos. Do akcji wkroczyła sama właścicielka. Zmierzyła Jaszczura zimnym wzrokiem, jej twarz jasno wyrażała emocje, ta kobieta nie znosiła sprzeciwów.
- Puść barmana - poleciła klientowi. - Dostaniesz rekompensatę za jego niezdarność, zapłacisz mniej, ale nic więcej... Mam przypomnieć Ci straty jakie odczułam po Twoim ostatnim wybryku? - zatrzymała się tuż przed Jaszczurem i złapała nadgarstek dłoni, w której trzymał chłopaka. To była wpływowa persona, nie okazywała zbyt wielu emocji, szczególnie tych ciepłych, ale nie dałaby skrzywdzić żadnego pracownika. Zwykła sprzątaczka miała czuć się w jej przybytku bezpiecznie.
En wiedziała, że dostanie burę za swoją pyskówkę, ale trudno, nadal hardo patrzyła na Jaszczura, jakby chciała dać znać, że nie odpuści mimo wszystko. Ochroniarze z kolei czekali tylko na odpowiedni znak, wystarczył jeden gest, a zaraz wyprowadziliby kłopotliwego gada.
Ennis
Zarówno Ennis, jak i właścicielka, odprowadziły kawałek wzrokiem klienta, zaraz ta druga spojrzała na swoich pracowników.
OdpowiedzUsuń- Nic złego nie zrobił, sama widziałam, celowo podłożył mu nogę - mruknęła heimurinka, patrząc prosto w oczy mamki, zaraz jednak poczuła jak Aci wpada w jej ramiona i złapała go odruchowo, myśląc, że ten się po prostu potknął lub osłabł. Szybko jednak dotarło do niej, że tu chodzi o coś innego, o pocieszenie. Spięła się odrobinę i spojrzała po wszystkich gapiach, nawet burdel mama sprawiała wrażenie zaskoczonej.
- Zaprowadź go lepiej do pokoju, chociaż na dziesięć minut... Później porozmawiam, z każdym z Was, z osobna. Nie będziemy kontynuować tej szopki... - zaznaczyła sucho, po czym posłała uśmiech wszystkim zebranym i rozłożyła ręce szeroko, w pokojowym geście, zaczęła zapewniać, że nic wielkiego się nie stało i postawiła kolejkę na koszt firmy.
En w tym czasie ściągnęła Acaira nieco na bok.
- Wdech, wydech, czy jakoś tak... - wypuściła głośno powietrze, nie była dobra w te klocki. - Już jesteś cały, nic się nie stało smarku, będzie pouczające pierdololo i tyle - zapewniła i dopiero teraz trochę bardziej się wczuła, próbując potraktować Aciego jak jednego z klientów, po prostu pogłaskała jego głowę i posłała kojące spojrzenie oraz ciepły uśmiech.
Ennis
En zaprowadziła go do pokoju i sama zajęła miejsce obok, stwierdzając, że pozostawienie Aciego samego sobie w takiej chwili byłoby nie na miejscu. Posłała mu ciepły uśmiech na podziękowania. Zmarszczyła jednak czoło słysząc powód, dla którego chłopak był aż tak bierny.
OdpowiedzUsuń- Mi kłopotu? - westchnęła ciężko. - Aci, nie rób tego więcej, ja sobie poradzę, a Ty, Ty masz patrzeć przede wszystkim na samego siebie. Nie zniżaj się do mojego poziomu, bardzo Cię o to proszę - położyła się obok niego, ale na własnym boku, podpierając się na łokciu.
Ennis
Znowu ciężko westchnęła.
OdpowiedzUsuń- Ale mówiłam to w kontekście swojej pracy, mojego stanowiska... Przecież Ben wprowadził Cię w zasady dotyczące barmanów... - skrzywiła się lekko, czując, jakby to była jej wina. - Poza tym nie jestem alfą i omegą - położyła się na plecach i spojrzała w sufit. Miała wrażenie, że coraz bardziej traci cierpliwość do tego miejsca. Dobra mina do złej gry sprawiała wrażenie mniej opłacalnej niż dotychczas. Zerknęła na chłopaka kątem oka.
- Nie zwolni Cię, nie Twoja wina, że się gad napalił, ewidentnie miał na Ciebie ochotę, chciał żebyś coś odwalił więc Ci w tym pomógł... - znowu spojrzała w sufit. - Upomni Cię co najwyżej, jest chłodna w obyciu, ale dba o swoich... Chyba tylko to jeszcze mnie tu trzyma... - przyznała i zaraz zmarszczyła czoło. Czy ona powiedziała to na głos?
Ennis
Nie da się jej nie kochać? Prychnęła na te słowa. Naprawdę traktowała swojego brata zdecydowanie zbyt dobrze, że snuł takie teorie. Przecież ona była zwyczajnie okropna z charakteru. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. A jednak oni żartowali sobie w najlepsze.
OdpowiedzUsuń— Dlatego sobie chadzamy na takie randki widzisz. A ona mi nawet nie powiedziała, że ma brata… Onyx, moja miła, myślałem że Ci na mnie zależy…
—- Ja pierdole, Ryn, zamknij mordę, albo zostaniesz bezrobotny. Bez gardła i rąk — odpowiedziała agresywnie, zaciskając dłonie. Chciała wykrzyczeć całą prawdę dlaczego tutaj są, o czym rozmawiają i nie ma to nic wspólnego z żadnymi przyjemnymi zabawami. Niestety, musiała milczeć chociażby przez wzgląd na czysty zawodowy profesjonalizm. Na szczęście miała obok siebie rudowłosego, który mimo podsycenia ognia, potrafił ją rozczulić do reszty. Naprawdę, to było niezwykle urocze, kiedy tak bardzo przejmował się losem innych pracowników. Zaśmiała się. Naprawdę, zdziwiłby się, gdyby mu powiedziała na ile sposobów można by zabić każdego tutaj niepostrzeżenie, nie zwracając na siebie najmniejszego uwagi.
— Spokojnie, Młody. Po prostu rozmawiamy o pracy i innych rzeczach. Nie muszę odwiedzać nikogo z Wisterii. Tylko nie mów tak głośno, nie chcemy zwracać uwagi, jasne? — wyjaśniła mu wszystko na spokojnie, sprzedając mu małego pstryczka w nos. Zaraz jednak wróciła ręką do kanapy. Nie chciała dawać mu zbyt wielu czułości. Zwłaszcza kiedy ktoś z jej grona ją obserwował. Na kogo by wtedy przed nim wyszła? I tak już pewnie zaczął układać sobie najróżniejsze przytyki w jej stronę.
— Nie musisz się mnie bać. Moja matka nie była charrem, nie odziedziczyłem plemiennej agresji. Po prostu lubię rozkoszować się dobrą rozmową w doborowym towarzystwie — Rynlok puścił oczko rudowłosemu, sięgając po swój trunek. Onyx nie była pewna w co Acair faktycznie wierzył, ale nie chciała drążyć tematu, aby nie usłyszeć żadnych nieprzyjemnych komentarzy ze strony kotołaka czy niepotrzebnych teorii brata. Najważniejsze dla niej było to, że faktycznie zaczął się uspokajać.
— Skoro tak bardzo lubisz mieszać płyny, może przyuczysz się u jakiegoś alchemika?
— Znam paru dobrych, którym przyda się czeladnik. Poza tym za dobre mikstury można aktualnie dostać świetne ceny. Od gorącej akcji Twojego amanta otworzyło się spore zapotrzebowanie w kwestii medycznej.
— To nie moja wina, że jest nienormalny i sam się wystawił. Przecież my nie zrobiliśmy nic co byłoby niezgodne z umową!
— Przecież nikt nie ma pretensji, uspokój się…
Onyx <3
Jak to nie mazał się, jak nawet ślepy mógł dostrzec te łzy w kącikach oczu. No cóż, bardziej usłyszeć niż zobaczyć, ale nie to było przecież puentą. Acair zdawał się mieć żałosną opinię o samym sobie. Naprawdę, nie miał pojęcia jak ktoś mógł chodzić sam po lesie, próbować kraść, a później tak się nad sobą użalać. Cóż, ostatnio spotkał naprawdę wiele na swój sposób dziwnych postaci. Nie jemu było to oceniać.
OdpowiedzUsuń— Potrafisz prawie kogoś okraść — zażartował dla rozluźnienia atmosfery. A gdy zaczął opowiadać mu, jak to zazdrości mu jego życia, westchnął z politowaniem. Musiał mieć naprawdę smutne życie, a ta jego siostra najzwyczajniej miała go gdzieś.
— Twoja nie wie co traci. Popatrz, chciałeś mnie okraść, a teraz żartujemy i pijemy razem. Masz zajebiście przyjazną osobowość, a ona traci przez swoje podejście wiele śmiechu. Nie masz nikogo innego poza nią? — wypowiedział swoje zdanie, po czym upił kolejny łyk. Jeśli ktoś faktycznie był tutaj ciężarem dla swojej rodziny, to był to faktycznie Nylian, który opuścił kochający dom i obowiązki napawające zaszczytem każdego innego, dla własnych samolubnych marzeń. A reszta świeciła za niego oczami.
— Co wy macie z tymi kąpielami? Na chuj…kiedy się myłeś ostatnio? — zapytał, patrząc na niego wymownie. Byli dwójką facetów. Nie wejdzie z nim do jednego jeziora na wspólną kąpiel, nawet gdyby sama Selemene mu kazała.
Nylian
— Liczy się. — odparł, kręcąc głową w niedowierzaniu. No bo oczywiście, że wszystko zostało na jego głowie. — Kiedyś, dawno temu, mój asystencie też byłem człowiekiem wielkiej wiary. I wiesz co? I chuja mi to dało. Jak zrobi się gorąco, to się nie módl o boską interwencję, najwyżej będzie trzeba wyrżnąć sobie drogę do wyjścia... — odparł, po czym przestał szeptać, widząc zamkowego kapelana, który wyszedł, aby ich przywitać.
OdpowiedzUsuńPius
— Po prostu to nie jest osoba, której powinieneś mówić o swoim życiu prywatnym — wyjaśniła Acairowi, dlaczego nie chwaliła się kotołakowi tym, że zdobyła brata. Dlaczego miałaby dawać jakiekolwiek informacje, które mogłyby zaszkodzić rudowłosemu? Nie miała pojęcia jak daleko faktycznie sięga lojalność Rynloka. Nie chciała się też o tym przekonywać w żaden nieprzyjemny sposób.
OdpowiedzUsuń— Ranisz, Nysiu. Zawsze tak mówisz… — westchnął, wstając na równe nogi. — No nic, idę się odlać, bawcie się dobrze na ten moment. Gdy tylko ten poszedł, Onyx spojrzała już z o wiele większym spokojem na swojego brata, wyraźnie łagodniejąc. Ba, przytuliła go nawet delikatnie do siebie. Co prawda tylko i wyłącznie na krótką chwilę. Mimo wszystko to dalej była ta wredna, nieczuła Nyx, która okazała sympatię swojemu młodszemu braciszkowi.
— Przepraszam. Ja po prostu nie lubię mieszać pracy i bliskich. Chlapniesz przy nim coś niepotrzebnego, a on nie daj bogowie jakoś tym zaszkodzi. Z takimi jak on trzeba uważać. Wydaje się miły, ale zbił małą fortunę na cudzych sekretach, jasne? — wyszeptała cicho, aby nikt inny ich nie usłyszał.
— I jestem dumna, że wytrzymałeś tyle w jednym miejscu. Mężniejesz nam, co? — zaśmiała się, posyłając mu delikatny uśmiech. — Ale może już ze mnie zejdziesz? — to pytanie zadała już nieco ostrzejszym tonem, sygnalizując, że jak bardzo by jej na nim nie zależało, dalej niezwykle ceniła sobie swoją przestrzeń osobistą.
Onyx
— Nie pocieszam Cię na siłę. Po prostu uważam, że niepotrzebnie się tak wszystkim przejmujesz. Trochę zbyt wrażliwy jesteś i tyle — wyjaśnił mu, nie mając na razie większego zamiaru ruszać się z miejsca. A jednak kiedy zobaczył, że rudosłowy uparcie idzie w stronę jeziora, zaklął w myślach i poszedł za nim. Jeszcze tego mu brakowało, żeby młodzik przez niego zginął. A przecież chyba kimś mu się tam odgrażał. Nie miał zamiaru walczyć o życie przez jakąś głupotę. Poszedł za nim, aby zaraz oprzeć się o jakąś skałę znajdującą się tuż przy tafli jeziora.
OdpowiedzUsuń— Widzisz, a ja w ogóle nie wchodzę. Przedwczoraj się myłem. Nie potrzebuję jeszcze — odparł. Po prawdzie po walce z żabodzikami mógłby się trochę obmyć. Aczkolwiek nie chciał wchodzić z facetem do jeziorka półnagi. Gdyby może miał rogi, to jeszcze by się zastanowił. A tak, w tej sytuacji, postanowił złożyć kolejną niezapowiedzianą wizytę swojej starszej siostrze.
Nylian
Wpatrzona w sufit drgnęła, czując jak się zbliża. Odruchowo zacisnęła usta, jednak przemogła się i nic nie powiedziała, pozwoli mu, niech już ma tą swoją chwilę. En miała dziwne wrażenie, że poznanie Piusa dziwnie na nią wpłynęło, niebiańsko demoniczna istota, czuła jakby nadal na nią w jakiś sposób wpływał. Nie bardzo wiedziała czy jej to odpowiada. Zerknęła na Aciego i ciarki przeszły po jej plecach, słowa chłopaka jakby ją otrzeźwiły. najfajniejsi ludzie pod słońcem? Zabawne... Mimo to posłała mu uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Ani ona, ani oni, nikt jako osoba, po prostu poczucie bezpieczeństwa - przyznała i wstała do pół-siadu, chcąc przerwać to całe przytulanie. Rozejrzała się po pokoju i cicho prychnęła pod nosem.
- Nigdzie się Aci nie wybieram, spokojnie... - zapewniła znowu na niego zerkając i przekręcając lekko głowę na bok. - Wiesz coś może o wskrzeszeniu? Tym Fjelldodskim z użyciem serca? - zapytała wyraźnie zaintrygowana.
Ennis
Pius ruszył za pachołkiem, wchodząc w rezydencję. Ciarki przeszły go po plecach. Zdecydowanie za łatwo im to poszło.
OdpowiedzUsuńOd razu ruszył w stronę jadalni, gdzie ów hrabia obecnie rezydował z poddanymi.
— Witaj panie, jam jest Trzmielkij Zielarznik, jestem medykiem z północnej Polszy. Czy moglibyśmy zająć chwilę? Jesteśmy po długiej podróży i... Chcemy wiedzieć, co panu dokładnie dolega.
Pius
— Moje zaufanie jest w dobrej sytuacji, chociaż i tak wolałabym być mniej ufna — odpowiedziała, mając na myśli fakt, jak bardzo zmiękła przez parę różnych sytuacji w jej życiu. Jeszcze parę miesięcy temu zabiłaby każdego kto w ogóle zacząłby się do niej zalecać czy jakokolwiek dotykać. A teraz? Miała brata, który siedział jej na kolanach i nie czuła się z tym niekomfortowo. No może nie w pełni komfortowo. Ale zawsze był to spory krok naprzód jeśli chodziło o jej awersję przed innymi.
OdpowiedzUsuń— Będziesz musiał mi pokazać jak Ci idzie, koniecznie, nie mogę się doczekać — odpowiedziała wyraźnie zadowolona.
— Mam gdzie spać. Nie powinnam też dzisiaj na noc zostawać u Ciebie, żeby pozory Rynlokowi zachować, ale możemy się na jutro umówić. Ty mi pokażesz swoje zdolności ze sztyletami, nowy pokój, a ja może będę mieć jakieś ciekawe historie, hm? — zaproponowała.
Onyx
— Lubię wodę, ale żeby kąpać się w jeziorze wolałbym mieć piękną, rogatą kobietę do towarzystwa, a nie faceta, tym bardziej bez tych śliczności na głowie — pokiwał się w głowę, aby zaakcentować o co dokładnie mu chodziło. Achh, był niemożliwym fetyszystą jeśli chodziło o tę jedną konkretną część ciała. Kiedy Acair wspomniał, że nie potrafi pływać, zaczął mu się trochę uważniej przyglądać, gdyby zaczął się trochę bardziej topić. Dzieciak. Po prostu dzieciak. — A wiesz co jeszcze lepiej działa na kaca? Kolejny klin — zażartował, sięgając po rum. Ponownie. — Twoje zdrowie, pływaku — zaśmiał się, po czym upił niewielki łyk.
OdpowiedzUsuńAle myślał, że zakrztusi się po tym, co właśnie usłyszał. On miał uczyć walki? On? Chyba go dosłownie coś walnęło w tę jego główkę, kiedy Nylian go nie pilnował. Spojrzał na niego z niedowierzaniem.
— Jestem tylko bezrobotnym najemnikiem alkoholikiem, ja nawet tak dobrze nie walczę — spróbował go jakoś odwieść od tego pomysłu.
Nylian
Zastanawiał się, dlaczego hrabia chce, żeby się napili. Ale odpowiedź przyszła szybciej, niż się spodziewał.
OdpowiedzUsuń— Hmmm... Niedobrze. — mruknął, po czym popatrzył na Acaira, przy tym zdejmując kaptur. Białowłosy heterochromy zasiadł przy stole, racząc się winem, jakie zostało przyniesione.
— Dziesięć tysięcy sztuk złota. Za morderstwo trzech specmagów. — odparł spokojnie, delikatnie popijając wino. — A dlaczego pytasz? Czyżby skarbiec stawał się pusty i trzeba go uzupełnić? Skoro mnie tak dobrze znasz, to wiesz, że moje leczenie jest... Skuteczniejsze niż zwykłe metody.
Pius
Obejrzała się na niego i spojrzała prosto w oczy, jakoś tak odruchowo wyciągając dłoń i głaszcząc jego policzek.
OdpowiedzUsuń- No co Ty nie powiesz? - zaczęła z przekąsem w głosie, unosząc lekko kącik ust w czymś co przypominało uśmiech. - Nikogo nie chcę wskrzeszać, chcę poznać ten rytuał, każdy jego szczegół, możliwości, komplikacje - wyjaśniła obserwując jego czarne oczy swoimi złotymi. Czyżby trafiła? Acair mimo ogólnej ciapowatości miał łeb na karku, nie raz uraczył ją bardzo celnymi uwagami i chociaż nie wiedział jak wiele ma racji w swoich przypuszczeniach, to ona wiedziała, że młody jest bystry.
- Czy serce trzeba zjeść całe? Jakie mogą być skutki uboczne? Czy fakt czyje to serce jest istotny? Po prostu wszystko... Chce znać odpowiedzi na te pytania - dodała i znowu się położyła, tym razem układając głowę na jego skrzyżowanych nogach.
Ennis
Podziwiał w pewien sposób Acaira. Z pozoru był grzecznym chłopaczkiem, z którym mógł się zabawić, opleść sobie wokół palca... Ale kiedy sytuacja tego wymagała, stanął naprzeciw wyzwaniu, walczył, gryzł, drapał... Oczywiście, w metaforycznym tych słów znaczeniu. Podobało mu się to, bardzo.
OdpowiedzUsuńWidząc, że Hrabia nie zamierza ich zabić na miejscu, albo zakuć w kajdany, by sprzedać ich psom z Polszy, którzy kradli magię... Hah. To go zainteresowało.
— Propozycję? — zapytał z przekąsem, po czym spojrzał Acairowi w oczy, by puścić mu oczko, dając znać, że będzie dobrze. — Lubię propozycje... — syczący, wręcz obślizgły głos Piusa rozbrzmiał z jego trzewi, a złote oko zmieniło formę na fiolet. Teraz oboje oczu były monochrome.
— Moje leczenie działa na innych zasadach, niż te wasze śmieszne, ludzkie nici, leki, eliksiry... — tutaj popatrzył na Acaira, jakoby wiedział, że chłopak także zgłębiał wiedzę alchemiczną. — Jestem w stanie zszyć kończyny, które są odcięte, mogę cię wskrzesić, gdy umrzesz w mych ramionach... — podczas jego mowy, delikatne rogi zaczęły wychodzić z jego czoła, jakoby demon w Piusie rozbudził się całkowicie.
— Kim są te... Szkodniki, o których mówisz? Dlaczego miałbym to dla ciebie zrobić? Skąd mam wiedzieć, że wywiążesz się z umowy, a nie wystawisz nas magom Polszy? Dlaczego nie miałbym wyrwać duszy z twojego starego i obślizgłego ciała i nie zacząć się na niej żywić... W końcu wiesz do czego jestem zdolny... A ja nie lubię... Kruczków w pakcie, jaki byśmy zawarli. — odparł, a jego rogi solidnie już wystawały z czoła, w formie rogów koziorożca. Indygo poświata jego oczu miała na celu wystraszyć szlachcica... Ale też przekonać go do tego, że Pius jest śmiertelnie poważny.
Pius
— Logistycznie, musieliby tutaj przybyć zanim przybyłem do wioski... No ale dobrze, Hrabio.
OdpowiedzUsuńPius położył nogi na stół, widząc, jak mężczyzna dotyka Acaira, jak przystawia mu nóż do gardzieli. Nawet nie wzruszył brwią, oglądając groźby hrabiego. Lecz w środku wszystko krzyczało, żeby porzucić tą szopkę ratować rudzielca i spierdalać stąd...
— Dlaczego zakładasz, że mój asystent cokolwiek dla mnie znaczy? Hmm? Jestem pierdolonym daemonem, manifestacją energii wszechświata. Pewnie, zabij go... — przerwał, gdy zobaczył jak hrabia przystawia nóż do ramienia Aciego... Zamknął oczy.
Westchnął.
— Do zobaczenia w piekle.
Gdy to wyszeptał, od razu wbił się do mózgu szlachcica, przez co jego oczy spowiła czerń. Gdy już był w umyśle hrabiego, od razu puścił Acaira, by podbiec do kominka. Hrabia bez zawahania wszedł w ogień, po czym Pius wyszedł z jego umysłu, przez co krew spłynęła z jego nosa. Od razu gdy strażnik podbiegł do niego z halabardą, odbił ją z całą siłą jaką miał w sobie, by broń wyleciała z ręki strażnika. Od razu po tym upadł na podłogę, tracąc przy tym przytomność.
Pius
Nadal opierała głowę o jego nogi, ale patrzyła w sufit, na pytanie jednak przeniosła spojrzenie do oczu Aciego.
OdpowiedzUsuń- Bo to mnie wskrzeszono... - szepnęła smutno. - Tylko proszę... - podniosła się i usiadła na przeciw niego, również w siadzie skrzyżnym. - Niektórzy o tym wiedzą, ale... Zachowaj to dla siebie, dobrze? - poprosiła. Dla zdobycia tych informacji mogła poświęcić tą cześć prywatności, wypadało to też bardziej realnie. Na wzmiankę o skutkach ubocznym przygryzła dolną wargę. Czyli to jednak było możliwe? Dlatego czasami czuła się obca samej sobie?
Nagle potrząsnęła głową.
- Wybacz... Siedziało mi to w głowie już jakiś czas, nie powinnam... Mieliśmy skupić się na Tobie... Przepraszam - skrzywiła się lekko i westchnęła ciężko. W sumie, dwie pieczenie na jednym rożnie, ona uzyskała chociaż jakieś odpowiedzi, a on nie myślał już tak bardzo o sytuacji z jaszczurem.
Ennis
— Uczyć nie potrafię — poprawił się, zanim wypali jakąś kolejną nie mającą sensu prośbę. I przecież trochę racji w tym miał. Większość czasu był zbyt pijany żeby skupiać się na tym dlaczego coś robi w trakcie walki, poza tym jeszcze nigdy nikogo nie uczył, więc założenie, że tego nie potrafi było jak najbardziej szczere.
OdpowiedzUsuńA wtedy Acair pognał do jego miecza, który znajdował się mimo wszystko bardzo blisko Nyliana, ale nie na jego plecach, bo by mu przeszkadzał. Spojrzał z furią jak bierze go do ręki i proponuje sprzedaż. Szybkim krokiem podszedł do rudowłosego. Złapał jego rękę, unosząc do góry, następnie przerzucił go, wykręcając mu ów rękę. Rzucił nim o podłożenie. Nie za mocno co prawda, ale odzyskał swoją własność, i wbił w ziemię, opierając dłonie wraz z brodą o czubek rękojeści.
— Nie jest stary. Wykuty na zamówienie na podobieństwo rodowego. Chcesz zarobić, to zdobądź własne fanty, ale od mojego miecza wypad. Nie będziesz mi mówić co jest mi potrzebne, a co nie. Jak chcesz się uczyć walczyć to lepiej wyciągaj mieszek ze złotem. Dalej pamiętam, że próbowałeś mnie okraść. Dlaczego miałbym pomóc Ci zrobić to ponownie? — zapytał na koniec swojego wywodu, nie spuszczając kompana z oczu.
Nylian
Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Acair, o pozory odnośnie mojej pracy. Przyszłam z nim to wychodzę z nim. Mamy do przegadania jeszcze parę rzeczy. Dopiero jak to ogarnę, będę miała faktycznie wolny czas. Chociaż naszych relacji też bym mu wolała nie zdradzać. Niby mówi, że jest przyjacielem, ale nie wiem… Nieufność zawodowa — wyjaśniła o co jej dokładnie chodziło.
— Onyx łamiesz mi serce, znamy się od kołyski przecież! — powiedział, kiedy wrócił, dosiadając się na powrót do dwójki.
— Kłamiesz. Poznałam Cię pięć lat temu i dalej jesteś tak samo nieznośny — odparła, przymykając oczy z frustracji. Czasami nie mogła wybrać kto irytuje ją bardziej - on, Gave czy Tony. Wszyscy musieli się z nią tak samo o wszystko wykłócać. Jakby nie mogli się dla spokoju po prostu zamknąć. Przecież cisza była taka kochana, ale nie kurwa… zawsze. Kurwa zawsze.
— Ale dalej jestem najlepszy w fachu, nieprawdaż? — zaśmiał się.
— Tak, tak. W swoim przedziale cenowym na pewno — mruknęła.
— Wybacz, Słodziaku, ale Onyx musi ze mną dzisiaj popracować. Jak skończy to możemy się niepostrzeżenie wkraść na jakąś małą randkę — zaproponował, biorąc tym razem zwykły sok zamiast alkoholu.
— Albo zamiast węszyć, odczepisz się jak skończymy — urwała temat. Czy naprawdę można ją było winić za to, że chciała po prostu spędzić trochę czasu ze swoim bratem? Dawno sie przecież nie widzieli. Nawet nie wiedziała, że znowu zmienił pracę. Nawet jeśli to akurat nie było zbyt trudne.
— Możesz nam przynieść whiskey i coś na ząb, Rynlok pewnie umiera z głodu — zaśmiała się delikatnie.
— Ano, jak stawiasz.
— Stawiam. Udław się.
Onyx
Gdy poklepał go po twarzy, dając mu do powąchania specyfiki, Pius obudził się, z odruchem wymiotnym.
OdpowiedzUsuń— Whueeeh! — zagulgotał, patrząc na Acaira. — Co... Co się stało? — zapytał, a widząc strażnika z halabardą w boku... Potrząsnął głową, by powoli zacząć wstawać.
— Dobra... Robota, Aci. Bierz miecz... Spierdalajmy. Zaraz się cała straż tu zleci, widziałem, jak jeden ze strażników pobiegł do garnizonu... Szybko...
Pius
Sztuczne pozory czy nie, taką umowę miała niestety z Rynlokiem. Sama nad nią ubolewała. Niestety, był naprawdę dobry w swoim fachu, więc nie chciała rezygnować z jego usług. Nawet jeśli czułaby się przez to o wiele bardziej komfortowo z całą tą swoją szopką odnośnie zawierania jak najmniejszej ilości więzów.
OdpowiedzUsuńPowitała uśmiechem Acaira, chociaż tradycyjnie widział delikatnie zmrużone oczy. Przyjęła od niego bułeczkę, zdejmując maskę, wcześniej upewniając się, że nikt za bardzo ich nie obserwuje.
— Ja tam zawsze mam apetyt — zaśmiała się, wgryzając w pieczywo. Naprawdę uwielbiała jeść. Mogłaby to robić całymi dniami. — Dzięki. Naprawdę smaczne. W ogóle jak to się stało, że dostałeś pracę w zamtuzie? — zapytała, bo naprawdę była ciekawa jakim cudem udało mu się tam dostać.
Onyx
Stępi ostrze? Wbijając koniuszek w ziemię? Zaśmiał się. Po prostu zaraz je wyczyści i naostrzy. To nie była wbrew pozorom delikatna klinga. Była najwyższej jakości, a takie małe gesty nie robiły większego wrażenia. Ile razy w trakcie walki ostrze odbijało się od zbroi, która przecież była o wiele twardsza? Nie skorygował jednak tego. Gdyby miecz był delikatniejszy, cieńszy, albo po prostu mniejszy z pewnością miałby rację.
OdpowiedzUsuń— Nie powiedziałem, że masz mi płacić. Dalej, dlaczego mam Cię uczyć? Chciałeś mnie okraść i chociaż zjedliśmy razem i piliśmy, nie wiem czy nie chcesz uśpić mojej czujności i nie zostawić mnie w samych gaciach o poranku? — zapytał, nie zmieniając za bardzo pozycji. Musiał mu przyznać, był zdeterminowany. Niestety, trafił na jednego z bardziej leniwych przeciwników. Nylian nie widział w tym szczerze żadnych korzyści dla siebie, a o wiele więcej kłopotów oraz nakładów pracy, niż chciałby normalnie mieć na głowie.
— Poza tym, mówiłeś że masz tam jakąś inną, fajniejszą siostrę. Ona nie może Cię nauczyć? — dodał jeszcze, uśmiechając się do niego zadziornie.
Nylian
— Nic! Dobrze zrobiłeś! — odparł, patrząc na niego z wyrzutem, że nawet miał czelność zarzucić mu, że ma z tym problem. Zaczął powoli podciągać się od stół, niemrawo patrząc na chłopaka zbierającego wszystkie fanty.
OdpowiedzUsuń— Kurwa, nic się nie stało, Aci. Nie mogłem pozwolić... Żeby cię skrzywdził. Tylko ja to mogę robić, bez konsekwencji. — zarechotał po czym zaczął człapać w stronę okna, przez które widać było fosę fortu. — Zakładam, że umiesz pływać? — zapytał, a oboje mogli usłyszeć poruszenie i tupot uzbrojonych butów biegnących w ich stronę.
Pius
En uśmiechnęła się słabo, gdy wspomniał o torturach, nawet ją to rozbawiło. Szybko jednak wróciła powaga, a ona słuchała uważnie co Acair ma jej do przekazania. Przygryzła dolną wargę. "Może wpłynąć na zachowanie", nie była pewna czy to jej dotyczyło, już prawie nie pamiętała jaka była przed morderstwem.
OdpowiedzUsuń- U mnie zmienił się diametralnie, ale... Podobno tu znaczenie miał fakt, że ostatecznie utonęłam - westchnęła. - Diametralnie... Rysy twarzy zostały, ale inny kolor skóry, po prostu inna skóra, skrzela... Te wszystkie płetwy i kamyczki - skrzywiła się lekko patrząc w sufit. Ostatecznie spojrzała na chłopaka wdzięcznie.
- Mógłbyś to dla mnie zrobić? Sama też trochę poszperam... - uśmiechnęła się do niego odrobinę cieplej, a wtedy mocno ją przytulił i En zesztywniała na chwilę. To było... dziwne? Dziewczyna odetchnęła ciężko, zacisnęła zęby. Chyba wyszło dobrze. Rozluźniła mięśnie i oparła czoło o ramię Acaira.
- Ciężko przyznać rację, umarłam ledwo odrastając od ziemi... Nie do końca wiem jak to jest "być sobą" - szepnęła dla dodania odrobiny dramaturgii.
Ennis
Na komplement lekko zmrużyła oczy. Oblizała lekko usta i spuściła delikatnie wzrok. Jakoś jej nie przekonywały te wszystkie słowa. Standardowe pierdololo o robieniu tego co się chce. Dopiero na słowa o grze dziewczyna podniosła wzrok do oczu Aciego. Widział ją w akcji wiele razy... Przewróciła oczyma i westchnęła ciężko. Zaśmiała się jednorazowo.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem - przyznała bez ogródek, krzyżując z nim spojrzenie. Zacisnęła zęby. Dlaczego znowu ktoś oczekiwał tego typu ustaleń?
- Przyjaźń przychodzi sama Aci, jak się starasz to gówno wychodzi. Nie wiem, nie wiem czy umiem w ogóle, w coś takiego się bawić - wzruszyła ramionami. - Nie wiem czy umiem nie manipulować i nie grać - dodała. - To moje życie i... - zabrakło jej na chwilę języka w gardle. "Jej życie"? Westchnęła ciężko. Czasami miała wrażenie, że gada od czapy, później jednak przychodziło coś w stylu otrzeźwienia, no bo, tak, to jest jej życie, życie w nie życiu.
- Chcę po prostu wiedzieć czy trzeba zjeść całe serce i co grozi gdy nie zjesz całego - zawiesiła spojrzenie w jednym punkcie pokoju, dopiero po chwili wracając wzrokiem do oczu Acaira.
- A przyjaźń... Wyjdzie w praniu...
Ennis
— Doceniam zaufanie. — uśmiechnął się, klepiąc go po plecach.
OdpowiedzUsuńGdy skoczył, Piusowi zabrało dech w piersi. Byli na całkiem sporej wysokości. Acair dobrze się odepchnął, omijając ziemię. On także musiał wycelować. W końcu upadek z takiej wysokości groził czymś więcej, niż złamaną nogą...
I wtedy strażnicy wpadli do komnaty...
Acair mógł usłyszeć eksplozję, wodą zmąciła fala uderzeniowa, mówiąca jednoznacznie, że coś poszło nie tak.
Lecz chwilę potem, mógł poczuć rękę, która wyciągnęła go wraz z mieczem. Jasną rękę. Gdy spojrzał w stronę wybawcy, ten wydawał się zrobiony ze światła. Idealny, skąpany w światłości, z dziwną światłością na plecach, formującą się w dwie wiązki, przypominające energetyczne macki, formujące się w kształcie skrzydeł. Chwilę potem, chłopak mógł poczuć, jak ląduje na lądzie. Efemeryczna istota stała na tafli wody, obserwowała wyrwę w forcie, gdzie wcześniej było okno, z którego wyskoczyli.
— Myślałem że do tego nie dojdzie... Cóż... — delikatny głos rozbrzmiał, a efemeryczna postać odwróciła się w końcu w stronę kasztanowłosego. Anioł miał twarz Piusa.
Imperius
W tej konkretnej chwili Ennis czuła w bliższym kontakcie z Acairem po prostu interes, nie miała pojęcia czy poza tym jest coś więcej. Może było, a ona o tym nie wiedziała? W sumie czuła nić sympatii, nie był jej obojętny i nie chciała by jaszczur się do niego dobrał, ale czy to było już okazanie chęci do zacieśniania więzi?
OdpowiedzUsuń- To chyba nie tak, że nie mam ochoty... Po prostu nie do końca wiem na co mam ochotę - tak to widziała, bo czuła, że jakaś więź już jest. Odwzajemniła jego uśmiech.
- Dziękuję - to zdecydowanie było szczere. Położyła się na boku, obok niego, twarzą do jego profilu.
- Lubimy naiwniaków, to jak łykają wciskane kłamstwa, przy takich łatwiej pokazać się z tej chcianej strony, a fajtłapa, no cóż, jak dla mnie masz po prostu czasami pecha. Przyciąga do Ciebie coś zupełnie innego - ułożyła głowę na poduszce. - Ładna buźka, to raz, ładnemu zawsze łatwiej o towarzystwo, ale trudniej utrzymać się w szczerym gronie...
Ennis
Pius patrzył z uwagą na wyrwę, w której widoczne były flaki, jak i krew spływająca powoli po ścianie. Makabryczna scena, ledwie dostrzegalna... Lecz on wiedział, co się wydarzyło...
OdpowiedzUsuńBlask powoli znikł, a sam Pius stanął na ziemi. Skrzydła schowały się, natomiast włosy wróciły do pierwotnej długości. Oczy mężczyzny natomiast świeciły złotym blaskiem, w obu tęczówkach.
— Spierdalamy, Acair. W podskokach. — odparł, łapiąc młodzieńca za rękę, by zacząć biec w stronę lasu... Przed siebie. — Musimy robić więcej napadów... Tylko mniej wybuchowych... — zarechotał maniakalnie, biegnąc z workiem srebrnych pucharów pod pachą.
Pius
Znowu spojrzała gdzieś w bok i wzruszyła ramionami ciężko zdychając.
OdpowiedzUsuń- Stawiam raczej na to drugie, no, ewentualnie to ja się popsułam i nie chce mi się już aż tak udawać - dopuszczała do głowy taką myśl, bo rzeczywiście inaczej teraz patrzyła na to wszystko co robiła dotychczas. Wróciła spojrzeniem do chłopaka i nawet uśmiechnęła się delikatnie. Większa fajtłapa? To ciekawe.
- Jasne, poproszę, chętnie się napiję - przyznała z tym samym, lekkim uśmiechem na twarzy i zaraz obróciła się na plecy, by znowu spojrzeć w sufit. Nie dane jej było jednak poleżeć i pomyśleć, bo Acair wstał gwałtownie i z entuzjazmem zaprowadził pod bar, brakowało tylko by grzecznie posadził ją na krzesełku i poklepał po głowie. En prychnęła pod nosem, poprawiając swoją pozycję i kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Jak to jest, że tak szybko się regenerujesz? Masz przecież ludzkie ciało, nie? Niedawno jeszcze ledwo dychałeś, a tu już zdążyłeś dość do siebie i wpakować się w jeszcze jedne tarapaty... - zerknęła na niego zaciekawiona, w sumie coś było w tej jego ciapowatości.
Ennis
- No, że z Fasach to wiem, oczy Cię zdradzają - przyznała kiwając przy tym głową. No tak, wyjaśnienie było dość logiczne. Złapała drinka i powędrowała wzrokiem za chłopakiem, obserwując jak obsługuje kogoś innego. Na wzmiankę o aktorstwie uśmiechnęła się pod nosem. Mały cwaniak.
OdpowiedzUsuń- Szybko się uczysz - podsumowała i upiła łyka drinka. Zerknęła z zaciekawieniem na szklankę, zakręciła płynem w środku i kiwnęła głową z wyraźną aprobatą na twarzy.
- No proszę, jak tak dalej pójdzie to otworzysz własny, konkurencyjny bar - rzuciła żartobliwie i wzięła jeszcze jednego łyka. - Chociaż coś bym tu jeszcze dodała... Ale ja lubię jak lekko piecze na języku, więc ewentualnie wchodzi w grę stworzenie dwóch wersji jednego drinka - puściła mu oko i obejrzała się za siebie, by ocenić klimat i liczbę klientów dnia dzisiejszego.
Ennis
En zaśmiała się na jego stwierdzenie.
OdpowiedzUsuń- Ennis? Dziwna nazwa dla drinka, brzmi chyba dość orientalnie - przyznała. Nigdy nie zastanawiała się nad swoim imieniem i w sumie wolała tego nie robić, to budziło zbyt wiele wspomnień.
- Próbuj w takim razie, tylko pamiętaj, jak już go opatentujesz to biorę 1% od sprzedaży każdego drinka - posłała mu zadziorny uśmiech.
- Właściwie to... Twoje imię. Ono coś znaczy? - zainteresowała się. Miała ostatnio dziwne pytania w głowie. Co ją to właściwie obchodziło? Sama do końca nie wiedziała, chociaż przypuszczała, że w tym wszystkim bardziej ma na myśli siebie niż rzeczywistą postać Acaira.
Ennis
— Nie musi być łatwe, chuj w to... — zarechotał, splatając z nim palce, delikatnie się przy tym rumieniąc, co było ciężko dostrzegalne przy pełnym biegu. — Przecież wiesz, że nie pozwoliłbym cię skrzywdzić... Nawet aktorsko.
OdpowiedzUsuńPius
OdpowiedzUsuńZaśmiał się, widząc jak uparty jest wobec tej nauki. Pokręcił litościwie głową.
— Teraz nie, ale może kiedyś, kto wie… okażesz się niewdzięczny. Życie jest bardzo przewrotne, po co miałbym brać ryzyko? — zapytał. Może i mógłby go nauczyć paru sztuczek, ale był mistrzem walki dwuręcznym i póltoraręcznym orężem, a tego Acair raczej nie byłby w stanie dobrze wykorzystać obu tych broni. Cholera, musiałby sam sobie przypominać jak dobrze tańczyć z podstawową klingą. Do tego tak żeby nie zabić? Czego on od niego wymagał?
— Po co chcesz dobywać miecz, skoro nie jesteś gotowy odebrać życia? Po prostu samoobrona? To nie lepiej nauczyć się rozbrajać? — dodał jeszcze do swojej puli argumentów. A kiedy zobaczył, jak ten zmienił mimikę, przeklął się w myślach za swoje gadanie. Czy ten chłop naprawdę znał tylko dwa stany emocjonalne?
— A co ona taka nieszczęśliwa, że mówisz, że wreszcie się uśmiechnie? — i chuj. Sam w tym momencie balansował nad niechęcią do słuchania jego smętów, a niechęcią do nauki. Dlaczego nie mógł dzisiaj po prostu upić się, a potem pójść spać? Dlaczego?
Nylian
Poszła za Acairem na tę polankę. Wiedziała, że przy nim nic mu nie grozi. Przynajmniej z jego strony, więc czuła się naprawdę swobodnie w jego towarzystwie. Mimo wszystko pozostawała czujna, gdyby coś albo ktoś miał jednak zamiar na nich napaść. Nie chciała ryzykować. Zwłaszcza, że w grę wchodziło też bezpieczeństwo jej młodszego brata.
OdpowiedzUsuń— A więc przyciągnęła Cię oferta prostej pracy, rozumiem — pokiwała głową. Dojrzała jego rumieńce i tym bardziej zainteresowała się tą historią.
— Gorąco? Próbowali zrobić z Ciebie Pana do towarzystwa? — zapytała. Mimo wszystko nie oceniała. Taka pomyłka była możliwa, a nawet gdyby zdecydował się na taką pracę, zaakceptowałaby to. Oczywiście marudziła by mu o innej ścieżce kariery, ale ostatecznie nie miałaby z tym problemu. Po prostu zapłaciłaby za dodatkową ochronę dla niego.
— Maskotką? Ale nie wykorzystują Cię tak? Potrafisz bronić tego co chcesz? — dopytała się jeszcze. Ucieszyła się, że miał nareszcie swój własny kąt do spania. Z pewnością to musiało mu dodawać otuchy. — Cieszę się, że tak Ci się układa. Ale pamiętaj, jakbyś czegoś potrzebował, zawsze możesz próbować mnie szukać, dam się znaleźć — zapewniła go, a następnie zaśmiała się kręcąc głową.
— To jest gra, w którą bawi się Rynlok. Ja za tym nie przepadam. Głupie i niepotrzebne. Zawsze siedzimy chwilę, gadamy o interesach, a raczej on sprzedaje mi informacje odnośnie moich celów w pracy, oczywiście głupimi kodami, których musiałam się uczyć, żeby rozmawiać w miejscu publicznym. Później zamawiamy prywatny taniec na mój koszt i rozchodzimy się w swoje strony, udając że przyszliśmy zaspokoić chuć. Mimo wszystko nie zmienię informatora, bo jest zaufany i naprawdę dobry w tym co robi. A sam seks… jest przyjemne, ale nie chcę się tym jakoś bawić. Raz się sparzyłam. Nie wiem czego chcę od erotyki. Może kiedyś to sobie poeksploruję, jak znajdę kogoś kto będzie mi się podobał i tym razem nie będzie lekarzem — zaśmiała się gorzko na to ostatnie. — A Ty? Poza Piusem odkryłeś w sobie jeszcze jakieś zapędy? W końcu pracujesz w zamtuzie….
Onyx
— Tylko widzisz, dla mnie uczenie nie jest zabawne — odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Był uparty. Bardziej niż głodne bronto przed podróżą. To musiał mu przyznać. Westchnął, chowając swój miecz za plecy.
OdpowiedzUsuń— Możesz kogoś rozbroić i zabrać mu broń, a potem uciec. Po prostu jak chcesz walczyć orężem bez chęci zabicia, zawsze będziesz na tej gorszej pozycji. Rana może być śmiertelna, może wdać się zakażenie, nikt mu nie pomoże na czas, Ty to zrobisz to i tak ktoś będzie chciał Cię zabić… Jeśli już miałbym Cię uczyć, to przede wszystkim zaakceptuj fakt, że czasami trzeba kogoś zabić. A potem pogadamy o innych warunkach. Nie jestem jakimś darczyńcą żeby nie mieć w tym większego interesu — zaczął, sprawdzając jak daleko się posunie. Wiedział, że zaczynał grać w niebezpieczną grę, ale zaczynał mieć już powoli dosyć smutnego rudowłosego. To go wykańcza psychicznie. Nie wyobrażał sobie, że ktoś mógł tak dużo biadolić. Do teraźniejszej nocy. Naprawdę, jeśli to był jakiś test Selemene, to mogła go cmoknąć. Chujowy sprawdzian. Mogła znaleźć sobie lepszy sposób, aby wystawić na próbę jego cierpliwość.
— Ach, a więc samotniczka. Nic dziwnego — zaśmiał się na jego wyjaśnienia. — No to skoro taka jest stawka, to sam tym bardziej musisz się postarać, żeby jej smutno nie było — dodał wraz z kolejną salwą śmiechu. No cóż, sprawienie przyjemności siostrze jakoś rozumiał. Sam starał się to czasami zrobić dla swojej. Wypadało.
Nylian
Wzruszyła ramionami. Może i racja, sama czasami łapała się na tym, że wybiera drinki o ciekawej nazwie, zamiast spojrzeć na ich skład. Przyglądała się temu co dodaje do drinka i złapała podany kieliszek, by upić łyka.
OdpowiedzUsuń- O tak, teraz jest dobrze - kiwnęła głową, śląc chłopakowi lekki uśmiech. Gdy zdradził znaczenie imienia En uśmiechnęła się nieco zadziorniej.
- Czy ja wiem, czy tak nie pasuje? Jesteś trochę jak taka kotwica... Uparcie trzymasz przy sobie innych, tak jak ona uparcie chwyta dno - zauważyła z lekkim rozbawieniem, zaraz jednak odrobinę spoważniała. - Ja miałam być chłopcem, Ennis, imię zostało... Niedostępna wyspa - spojrzała w kieliszek, a zaraz potem podniosła wzrok do oczu Aciego.
- Coś tam chyba jest w tych całych znaczeniach - stwierdziła.
Ennis
Zaśmiała się szczerze, kiedy powiedział o opcjonalnym seksie. Złapała się za brzuch, nachylając delikatnie. Tylko on był zdolny do czegoś takiego. Doprawdy, zrobił jej tym dzień.
OdpowiedzUsuń— To faktycznie zabawna pomyłka, ale dobrze, że znalazłeś kompromis — odpowiedziała, kiedy już się uspokoiła. Naprawdę ją to rozbawiło. Ludzie zazwyczaj wiedzieli czego dokładnie dotyczy ogłoszenie pracy, zwłaszcza w tak szanowanych przybytkach. Chociaż szanowanych to może złe słowo - w przybytkach o tak dobrej renomie.
— Czyli nie wykorzystują — powiedziała zadowolona, że nikt nie krzywdzi jej młodszego brata. — Masz dobre, pomocne serce. Nie chciałabym żeby ktoś to wykorzystał dla własnych korzyści, ale to o czym mówisz to po prostu… hmm.. chyba zawieranie przyjaźni — wyjaśniła swój punkt widzenia, patrząc jak zajada się bułką. Ona swoją zjadła już dawno. Później coś jeszcze przekąsi, zanim zacznie spalać te wszystkie kalorie. Zaraz jednak wróciła myślami do Acaira. Naprawdę myślał, że tak go widzi. Poklepała go po głowie.
— Myślę, że jesteś wart wszystkie skarby tego świata — zaczęła — Jesteś wszystkim dobrym co ten świat ma, ale widzisz… Ja znam wszystko złe, dlatego nie ufam i się martwię. Jeśli jest dobrze to dobrze, ale pamiętaj, nie dawać się, jeśli ktoś będzie Cię do czegoś zmuszał, dobrze? Dlaczego myślisz, że widzę Cię w taki sposób — zapytała, patrząc na niego z troską. Te słowa… naprawdę ją dotknęły. Myślała, że dogadują się o wiele lepiej. Że wie, że po prostu się o niego troszczy.
Westchnęła na jego propozycję. To nie było takie proste. Podróżowała praktycznie po całym kontynencie. Ciężko było jej znaleźć się w tym samym miejscu co dwa tygodnie. Odległości i praca nie będą jej na to pozwalać za każdym razem, gdyby tego chciała. Zamyśliła się przez chwilę.
— Możemy ustalić jedną karczmę, a jeśli mnie tam nie będzie, mogę po prostu nie zdążyć przez pracę. Jeśli tak miałoby być, będę Cię odwiedzać przed każdą większą pracą, dobra? — zaproponowała kompromis, chociaż on też mógł być problematyczny, ale to można zawsze dopracować później. Teraz nie chciała go przez przypadek doprowadzić do łez. Zaśmiała się, kiedy stanął w jej obronie.
— Też uważam, że to niefajne, ale umowa to umowa. Ma głupie warunki umowy, ale da się znieść — odparła.
Onyx
Spojrzał na niego jak na największego świra na całym świecie.
OdpowiedzUsuń— Ale co Ty odpierdalasz? — zapytał bezceremonialne, łapiąc go w ramionach, aby podnieść go na równe nogi. — Pojebany czy pojebany? — dodał jeszcze, już go puszczając. Oczywiście miał zamiar się dalej targować w kwestii jego lekcji, ale cholera. Miał na myśli złoto, a nie żadne płaszczenie się przed nim. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Był niemożliwy. Wysłuchał jego elaboratów, zakładając ręce za szyję. Wypuścił powietrze z ust. Mógłby w sumie zapalić. Przydałoby się sprawdzić czy może zostało mu jeszcze trochę tytoniu, jeśli nie, znaleźć jakieś miejsce, gdzie mógłby go kupić o tej porze. Prawilnym elfom wiatr zawsze w oczy kole, jak to mówią.
— Nie musisz walczyć z zamiarem zabicia, tylko wyplątania się z patowej sytuacji, to prawda. Tylko że jeśli chodzi o zimną krew… opanowanie i spokój to klucz w dobrej szermierce. Nie możesz dać pochłonąć się stresowi, lękowi, przepraszaniem i innymi pierdoły. Jak walczysz jesteś Ty, przeciwnicy i wasze pole walki. Myślisz tylko o tym, inaczej łatwo o porażkę. To była pierwsza lekcja. Darmowa. Za następne, chce mieć kontrakt, w którym płacisz mi sto sztuk złota za każdy kwartał, w którym muszę Cię uczyć, płacony ratalnie, do dziesiątego dnia każdego miesiąca. Nie wywiążesz się z umowy oferta wygasa, jeśli mnie kiedykolwiek zaatakujesz, okradniesz, albo sprzedasz informacje na mój temat, zobowiązujesz się do zapłacenia swojej i mojej wagi w złocie, albo idziesz do więzienia. Podpiszesz coś takiego? — zapytał na sam koniec, patrząc na niego z lekkim uśmiechem na ustach, a w oczach błyszczały tajemnicze iskierki, charakterystyczne w rodzinie, która lubowała się w ubijaniu dobrych interesów.
Nylian
Z fajką w ustach kroczył z satysfakcją, wśród patronów. Czarnowłosy miał spięte włosy, które odsłaniały jego lico w pełni. Blada twarz, brwi czarne i ostre niczym brzytwa. Wygolona twarz jedynie dodawała mu uroku, dzięki długiej, niby trójkątnej szczęce. Miał na sobie czarne, proste szaty, które skutecznie ukrywały całą fizyczną aparycję mężczyzny.
OdpowiedzUsuńZasiadł za blatem barmana, z politowaniem prowadząc na niego wzrok. Zaciągnął się mocno fajką, przez co w jego oczach aż zaiskrzyło.
— Wina, mi ami. Czerwonego wina. — rzekł, powoli, z głębią w głosie godną nawet orka. I nieznanym akcentem. Obcokrajowiec pełną parą. A może coś więcej, niż przyjezdny? — Działo się tu coś ostatnio... Ciekawego, barmanie?
Davos
— Szkoda... — mężczyzna przechylił głowę na bok, by spojrzeć na drobinki szkła, jakie walały się na podłodze. — Chyba mieliście tu... Ciężki wieczór. Pytam, bo jakoś tak cicho się ostatnio zrobiło... Nikt ważny nie zmarł, żadnej wojny na horyzoncie... Nie słuchasz sobie czasem, jak patroni gadają ze sobą? Albo nie patrzysz co się dzieje w okolicy? — skończył swój wywód, po czym zacmokał. — Gdzież są moje maniery... Jestem Davos Morgraine. Pochodzę... Z... — zaciął się, po czym wrócił na ziemię. —...I tak byś nie wiedział. Co do kobiet... Na razie mnie nie interesują. W sensie... — zarechotał delikatnie. — Wiesz o co chodzi, mon ami. Przyjazdem, przyjazdem. I umieram z pragnienia... — odparł, patrząc chłopakowi prosto w oczy, by zaciągnąć się fajki wykonanej z kości słoniowej.
OdpowiedzUsuńDavos
— No chyba właśnie szkoda... Im mniej klientów, tym mniej pieniędzy na wypłatę... Pieniędzy... — odwzajemnił uśmiech od razu, samemu patrząc na niego podejrzliwie.
OdpowiedzUsuń— Z innego świata? Skąd taka pewność, mon ami? Oczy to oczy, twoje mówią Fasach, moje mówią o... — zamyślił się. — ...wyspie nieopodal Siivet. Mam nadzieję, że chcesz mnie skomplementować, mówiąc, że jestem z innego świata... — zachichotał, a gdy chłopak się przedstawił, to Davos kiwnął głową, cały czas wpatrując się w węgliki Acaira. Spojrzenie czarnowłosego mogło wydawać się hipnotyczne, pociągające... Uzależniające.
— Woda nie jest w stanie ugasić mego wiecznego pragnienia... Dlatego zapytałem o wino. Przynajmniej dwuletnie. — popatrzył na beczki za ladą, mrużąc wzrok, by zaciągnąć się ponownie fajką, po czym puścił czerwonawy dymek w stronę nozdrzy Acaira. Chłopakowi ten zapach, ta esencja... Mogła przypomnieć Piusa.
— Właściwie, skoro już tak gadamy... Tak. Chciałbym nająć pokój. Preferowane ostatnie piętro, północne okna, rolety. I nie zakłócanie mnie po wschodzie słońca. Mam delikatną skórę... — krwiste oczy wbiły się ponownie w te Acaira, wodząc je za sobą, niczym marchewka wodzi prosiaka.
Davos
— Bo nie zakładam, że ktoś podróżuje w tamtą stronę, większość kretynów myśli, że ziemia jest płaska. I jest trzymana na czterech żółwiach, które opierają się o barki dwóch tytanów... Bla, bla, bla... — widząc kieliszek wina starszego niż on sam... I to dwukrotnie, podniósł brew do góry.
OdpowiedzUsuń— A skąd w burdelu takie stare wino? — zapytał, poważnie strapiony, widocznie nie rozumiał poziomu klienteli Zamtuza. — Zapłacę. I zapłacę wam za to, żebyście mi nie przeszkadzali za dnia, w waszym pokoju, bez kurew. Przynajmniej na razie. — zmrużył delikatnie oczy, by zacząć bawić się fajką, która już od jakiegoś czasu przygasała. Złapał za kieliszek, po czym wzniósł delikatny toast. Łyknął trochę płynu, po czym oblizał się jak wąż. Ciarki przeszły po jego plecach.
— O kurwa. Dobre... A votre santé, mon ami. — rzekł, po czym pomieszał kieliszkiem, by wrócić wzrokiem do chłopaka. — A ty, Acairze, napijesz się czegoś?
Davos
Zmrużył oczy, gdy chłopak wspomniał o drugim barmanie.
OdpowiedzUsuń— Musi mieć dobre podniebienie. I kontakty, żeby sprowadzić taki rarytas, intéressant.
Gdy Acair zaczął coś pierdolić o szefowej, czy tam swojej matce...? Davos po prostu położył na stolik przed nim worek przepełniony monetami z Fasah.
— Ubijamy interes, czy nie, mon ami? Rozmawiam z tobą, czy z twoją szefową? — zapytał, mimo wszystko spokojnie, cały czas obserwując ciemnowłosego. Czuł, że chłopakowi skoczyło tętno, puls krwi wyraźnie skakał... A Davos czuł to z dystansu. — Woda jest dla koni, mon ami. Napij się ze mną... W końcu twojej przełożonej czy tam... Rodzonej... Nie ma w pobliżu. A ja ci może opowiem, co widziałem na południu... Nie ciekawi cię, co się dzieje w twych rodzinnych stronach?
Davos
Mruknął delikatnie w geście niezadowolenia, jakoby mina chłopaka dziwnie zrzedła, gdy zobaczył monety. To nie oznaczało niczego dobrego.
OdpowiedzUsuń— A z drugiej strony, jeśli mam iść tam, to po co u ciebie mogę zamówić pokój, hmmm? — zapytał, ostatkiem próbując zamówić ten jebany pokój, żeby mieć to z głowy i nie mieszać nikogo z góry. Sacrebleu, chłopak nie odpuszczał.
Stuknął się z nim kieliszkami, po czym zmrużył oczy, gdy Acair zaczął wypytywać o pieniądze.
— Masz trzy próby, żeby zgadnąć, skąd wyspiarz jak ja, może mieć pieniądze. — powiedział, również zachowując spokój, delikatnie potrząsnął kieliszkiem, by napić się łyczka wyrafinowanego wina. — Nic strasznego, to na pewno. — podpowiedział Davos, kłamiąc przy tym jak z nut.
Davos
— Zatem pójdę do gospody. Skoro pieniądze śmierdzą... — zachichotał cicho, bawiąc się przy tym kieliszkiem wina.
OdpowiedzUsuńZmrużył oczy, słuchając wersji chłopaka. Pokiwał głową, w uznaniu dla jeko wyobraźni. Ta była całkiem bujna.
— Nie zgadłeś, mon ami. Ale została ci jeszcze jedna szansa. Chyba, że chcesz się poddać? — przechylił głowę, z czarującym uśmiechem czekając na odpowiedź Acaira.
Davos
Przewrócił oczyma.
OdpowiedzUsuń— Niech będzie. Jeszcze dwie szanse. — zerknął na wystającą żyłę chłopaka, delikatnie przy tym przełykając ślinę. — Nie zgadłeś. Poddajesz się?
Davos
— Gdybym kłamał, nie byłoby wtedy zabawy. Nawet nie jesteś blisko, złotko. — rzekł, patrząc na niego uwodzicielsko. — Podpowiedź jest taka, że podróżowałem przez Fasach. Podpowiedź numer deux... Zaspokoiłem swe pragnienie po drodze... — odparł, patrząc dalej w jego oczy.
OdpowiedzUsuńDavos
Ennis tego dnia miała dość pracowity dzień, poprzednią przerwę spędziła oglądając popisy taneczne koleżanek z pracy, a teraz, gdy zbierała siły po ostatnim kliencie, siedziała przy barze, pijąc jednego z drinków i obserwując otoczenie. Acaira dojrzała dość szybko, gdy tylko zamajczył w oddali.
OdpowiedzUsuń- Hej - odpowiedziała mu również uśmiechem, mniej promiennym, ale jednak. Na pytanie przytaknęła głową i upiła sporego łyka alkoholu. - Pracuję, ale chwilowo nikogo nie mam na głowie- przyznała, patrząc na chłopaka pytająco. Chyba coś go trapiło, tak przynajmniej wyglądał. Zmarszczyła czoło, bacznie go obserwując. Czy pomoże? Słysząc dość specyficzną prośbę otworzyła szerzej oczy.
- Uodpornić na ból? - sama zapytała, jakby nie rozumiejąc. - Jaki ból Aci? Chodzi Ci o fetysze? - dopytała, bo to właśnie z takim bólem najczęściej miała do czynienia, a chłopak doskonale o tym wiedział. Dziwił ją jednak fakt, że prosi o coś takiego.
Ennis
— Czasem nawet gówno z rumiankiem, ma posmak rumianku... Toteż wino z fasach ma posmak wina. I podobny smak, co gówno. — zarechotał, patrząc mu w oczy. Co do jego komentarza, nie odpowiedział. Jedynie, patrząc mu głęboko w oczy, spił kilka kropel wina z kieliszka, po czym poruszył brwią.
OdpowiedzUsuń— Bingo.
Davos
Zaśmiał się, gdy zaczął sobie tak wszystko przeliczać.
OdpowiedzUsuń— Nie. Za kwartał. W tym czasie będziemy się spotykać tak często jak będziesz tego potrzebować, będziemy pracować nad Twoją tężyzną i techniką walki. Niech będzie moja strata, kupię Ci nawet jakiś miecz, żeby mieć pewność, że będzie pasować i nie będzie totalnym szmelcem. Darmowa lekcja to była rada i sprawdzian, czy w ogóle się nadajesz do wojaczki — odpowiedział, kiedy już przestał się śmiać. W tym czasie nawet wywrócił oczami. Latarnia jego umysłu z pewnością nie świeciła zbyt jasno. Przynajmniej w pewnych aspektach jego życia.
— Do prawdziej lekcji, musisz mieć prawdziwą broń. Ze sztyletami leć lepiej do zabójcy, a mojego miecza nie będziesz nosić na tyle swobodnie ze swoimi mięśniami, żeby nim machać z sensem czy w ogóle odpowiednio trzymać — wyjaśnił mu po krótce. Zaczynały mu się przypominać jego pierwsze lekcje. Pieprzone wspomnienia. Głupia nostalgia. Zatęsknił odrobinę za domem. Na szczęście tylko trochę.
— Nie jestem tchórzem, tylko przedsiębiorcą. Ja tu płacę podatki i spłacam siostrę — usprawiedliwił się, udając niewinny uśmieszek, chociaż na pierwszy rzut oka było widać, że czuł większe rozbawienie sytuacją, niźli jakąkolwiek potrzebę wytłumaczenia się czy jakąś skruchę.
Nylian
Uniosła brew nieco wyżej, powiodła za chłopakiem wzrokiem i przyjęła szklankę whiskey z zaciekawieniem w oczach. Co ten młody kombinował? Przyglądała mu się kiedy mówił i prawdę mówiąc kompletnie nie rozumiała kontekstu. Z drugiej strony, skoro chciał walczyć ze swoimi słabościami... Wybrał do tego specyficzny sposób, ale lepszy taki niż żaden. Heimurinka uśmiechnęła się pod nosem na widok noża w jego dłoni. No nieźle, Acair serio miał nieźle narobione pod czupryną. Ennis wzięła łyk alkoholu i kiedy szatyn walił głową w blat, wplotła mu palce we włosy i delikatnie pogłaskała.
OdpowiedzUsuń- Dla sprostowania, mogę Cię nauczyć znosić ból, ale nie zamierzam uczyć Cię samookaleczania. To nie na tym polega - spojrzała na niego wymownie z podciągniętymi brwiami. Upiła kolejny łyk alkoholu.
- Tylko od razu ustalmy zasady... Wiesz, takie zabawy wiążą się często z samym seksem, łączy się ból i przyjemność co tworzy pozytywne wspomnienia, lepsze skojarzenia dzięki czemu łatwiej znieść te chwile niedoli - uśmiechnęła się pod nosem. - Musisz wyznaczyć granicę, co robimy, a czego nie... - wyjaśniła z jakimś takim triumfalnym uśmiechem na twarzy.
Ennis
— Skąd wiesz, że jesteś ode mnie starszy? — zapytała wyraźnie zainteresowana. Nie miała pojęcia ile dokładnie ma lat. O ile na początku próbowali liczyć jej wiek, kiedy była jeszcze dzieckiem, wymyślać daty urodzin, to gdy tylko przestała przywiązywać do tego uwagę to przestali się tym przejmować. Poza tym Mankrik powiedział jej prawdę. Nikt nie wiedział ile ma lat. W Terrze nie pytali, gdy ją kupili.
OdpowiedzUsuń— Ja nie wiem ile mam lat, mogę być starsza albo młodsza — dodała zaraz, puszczając mu oczko. — Traktuję Cię jak młodszego brata, którego groźna siostra broni. Jakoś tak uznałam, że bardziej pasuje, żebym to ja była starsza, skoro uczyłam Cię trochę samoobrony i bronię przed wrednymi zbirami — uśmiechnęła się triumfalnie, mierzwiąc jego włosy. Do tego był straszną beksą, ale o tym już nie wspomniała dla własnego dobra.
— Nie chodzi o to czy popełniasz błędy czy nie, tylko o to, że jeśli ktoś ma problem do Ciebie, ma też problem ze mną. Nie mogę chcieć Cię bronić? — zapytała, przechylając dokładnie głowę w bok. Nie rozumiała tej reakcji. Wcześniej nie wściekał się, kiedy spuszczała komuś srogie tęgi za próby znęcania się na nim. Czyżby zaczynał dorastać? Nie była pewna czy robi się z niego dumna, czy zaczyna czuć pustkę w sercu. Przyjęła owoc i zjadła tak szybko, jak go dostała.
— Zawsze będę się martwić. Świat to skurwysyn, a Ty masz dar do pakowania się w kłopoty. Ale przecież nie chodzą za Tobą krok w krok — może brzmiała jakby się broniła, kto wie. Przytuliła go, jednak po kilku sekundach odsunęła się mimowolnie. Zrobiła postępy odnośnie niechęci do kontaktu fizycznego, ale dalej nie potrafiła znieść zbyt wielu czułości na raz.
— Dobrze, będę Ci ufać. Ale możesz mi czasem dawać kogoś pobić. Będę mogła się popisać przed Tobą — zaśmiała się, strzelając z szyi. — Dobra rozgrzewka przed prawdziwą pracą — dodała. Na komentarz o tym, że może przestać w końcu tutaj przestać pracować wzruszyła ramionami.
— Mam swoje źródła, jakoś Cię znajdę.
Onyx
Och, a więc ta mała pierdoła potarafiła stawiać warunki. Uśmiechnął się nieco cieplej. Nareszcie pokazał jakieś jaja. A to zasłużyło na toast. Sięgnął po rum, po czym upił spory łyk.
OdpowiedzUsuń— Twoje zdrowie w takim razie — dodał zaraz, po czym upił kolejny. Acair swoją butelkę dalej gdzieś przecież miał. Swoją nie zamierzał się dzielić. Zaraz, zaraz, miał być trzeźwy? Pokręcił głową.
— Trzeźwy w kwestii poznawczej, ruchowej i myślowej, ale nie zaczynam nocy bez dobrego klina. Zanim zaprotestujesz, mam taką odporność, że musiałbym wypić trzy butelki zanim się schleje — oznajmił mu, zaciskając dłoń mocniej na swojej flaszce. Właśnie weszli na grunt, na którym elf nie miał najmniejszego zamiaru odpuszczać. Żył otoczony procentami i nie miał najmniejszego zamiaru z tego rezygnować.
— Codziennie? Sto piędziesiąt sztuk złota na kwartał, podpisujemy umowę, a płacisz kiedy chcesz, do końca kwartału — podał mu rękę. — Ale to Ty idziesz za mną, a nie ja za Tobą. Chcę brać poza tym jakieś inne zlecenia. Złota nigdy za mało — dodał jeszcze, zanim mogli przybić targu. Prychnął. Nie ufał jego umiejętnością? Zabił jednym cięciem trzy głupie żabodziki. Był mistrzem miecza. Pijany czy nie, był zajebisty jeśli chodziło o fechtunek i żaden wymoczek nie będzie podważał jego talentu. Zrobi mu taki przejazd, że jeszcze się posra.
Nylian
— Po prostu nie wyjawiłem ci całej prawdy od początku... A to znaczna różnica. Słówka, słóweczka, znaczenia, zamienniki. A prawda często bywa... Ciężka do strawienia. — widząc, że chłopak się nie przejął tym, że Davos właśnie przyznał się do morderstwa, czarnowłosy rozgościł się na krześle obok chłopaka, nogę kładąc na drugą nogę. Ciekawy osobnik.
OdpowiedzUsuń— Mówiłeś wcześniej coś o Argarze... Jednak nie mam wiedzy o tym miejscu. Czym jest? Osobiście zwiedziłem sporą część Mathyr. Głównie małe wioski, bo rzękot, stukot, jak i zapach miast... Do mnie to nie przemawia. Pytaj o cokolwiek... A potem ja wypytam cię, skąd pod Polszą taki... — tutaj spojrzał na niego z góry na dół. — Osobnik... Tutaj się znalazł? Bo to że jesteś z Fasach, to chyba oczywiste.
Davos
Jej uzębieniu? Jakby można je jakkolwiek do czegoś porównać. Owszem, był powszechne, wśród najstarszych mieszkańców, którzy mieli się niedługo przemienić. Wzruszyła ramionami na jego słowa. Przytaknęła mu. To i tak nie zmieni jej nadopiekuńczej natury, a nie zależało jej zbytnio na rzetelnym rozstrzyganiu tego kto faktycznie jest starszy. Obruszyła się jednak delikatnie, kiedy uznał, że ją też trzeba bronić przed złem. Podniosła się na kolana, aby spojrzeć na niego z lepszej perspektywy. Mimo wszystko nie należała do zbyt wysokich osób.
OdpowiedzUsuń— I przed czym mnie będziesz bronić? Nie chcę żeby KTOKOLWIEK za mnie walczył. I nie chodzi o Ciebie, o wszystkich — wyjaśniła mu, podkreślając, że nie uważała go za słabego. W końcu pewne postępy zrobił. Nie był taki beznadziejny w kombacie, jak w dniu, kiedy go poznała. Mimo wszystko, nienawidziła kiedy ktoś wychodził jej przed szereg w trakcie walki. Jakby chciał ją obronić, pokazać, że jest do kogoś zależna. Czuła się wtedy jak własność. Jakby znowu ktoś zamknął ją w klatce. Pokręciła głową, żegnając nieprzyjemne wspomnienia. Spuściła wzrok, siadając na powrót na ziemi. Spojrzała na trawę.
— A jak kogoś zaakceptuje i on zniknie jak Mankrik? Uznasz, że jestem gotowa ruszyć z życiem do przodu, zostawisz mnie, a ja znowu zostanę sama… Chcę mieć do kogo wracać, ale nie chcę być zależna od kogoś — wyjaśniła, przymykając oczy. — Tylko nie mów nikomu — dodała szybko. Chociaż nie mieli za bardzo wspólnych znajomych, wystarczyło żeby powiedział coś takiego Rynlokowi i już miałaby totalnie przerąbane pośród innych zbirów z Nor. Ona, delikatna i przestraszona. Popękaliby ze śmiechu.
Zachichotała cicho na jego groźbę.
— No to będę tropić po zapachu całe Mathyr — pstryknęła go w nos, wracając wzrokiem do do brata.
Onyx
Trzeźwy oznacza trzeźwego? Zaśmiał się, całkowicie rozbrojony jego logiką. I jeszcze się z nim targował? Nie no, on chyba naprawdę nie miał najmniejszego pojęcia z kim próbował robić interesy. Elf zabrał rękę, którą do niego wyciągnął, po czym schował do kieszeni.
OdpowiedzUsuń— Nie musisz prosić o wolne, bo nie ma żadnego interesu. To Ty chcesz czegoś ode mnie. Nie będziesz mi stawiać warunków, które wybijają mnie z rytmu życia. Nie ma wódki, nie ma nauki — odpowiedział stanowczo, aczkolwiek z uśmiechem na ustach, bo i o co miał się denerwować? To nie on tracił potencjalnego nauczyciela. A przecież chciał być dla niego miły. A teraz? Niech sobie szuka innego frajera.
Nylian
En uniosła jedną z brwi na to specyficzne określenie. Przyjaciółka... Coś w tym było, bo rzeczywiście Acaira darzyła pewną dozą sympatii, chociaż ona osobiście nie nazwałaby tak tej relacji. Kiwnęła głową, na znak, że rozumie i zaraz zaśmiała się cicho.
OdpowiedzUsuń- Ja? To nie mnie będą bić - puściła mu oko. - Proszę tylko byś wymyślił sobie jakieś hasło, jedno, krótkie słowo, świadczące o tym, że masz dość i nie chcesz więcej - wyzerowała trzymany w dłoni kieliszek i znowu spojrzała w oczy chłopaka.
- Tak jest łatwiej, zwykłe "ała" ma dość wiele znaczeń, nie zawsze świadczy o chęci przerwania danego działania - wyjaśniła, co by nie myślał, że wydziwia. Wstała zaraz z miejsca po czym zaprosiła go gestem dłoni, aby poszedł za nią.
- Jeszcze jedno... Jestem w godzinach pracy, jeżeli biorę Cię za kurtynę, muszę coś na tym zarobić... Ewentualnie możemy trochę nakręcić, wtedy uznam to po prostu za przysługę - w końcu sama miała interes do chłopaka, więc dla niej był to rodzaj odpłaty za samą chęć pomocy.
Ennis
Stała sztywno, kiedy ją przytulał, ale zaraz delikatnie poklepała jego plecy.
OdpowiedzUsuń- Zobaczymy czy na koniec będziesz tak samo zadowolony, mo stór - uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Słowo klucz masz wymyślić zanim zaczniemy, nie mam zamiaru domyślać się, czy serio przeginam, czy jednak boli, ale się podoba - wyjaśniła nieugięcie. - To mój jedyny warunek, słowo klucz, dopiero później zabawa, znaczy... Nauka - posłała mu subtelny uśmiech. Na propozycję co do zniżki kiwnęła głową.
- Jasne, taki układ jak najbardziej mi odpowiada - przyznała otwierając drzwi jednego z VIPowiskich pokoi. Jeżeli miała zrobić to dobrze, to potrzebowała dobrego sprzętu. Weszła do środka i zaprosiła Acaira gestem dłoni.
- To teraz tak... - zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami, lustrując chłopaka od stóp do głów.
- Sprawa ma być zrobiona szybko, czy możemy poświęcić na to kilka sesji? - zapytała. W końcu od tego zależało jakich metod musiała użyć.
Ennis
Uniosła brew wyraźnie zaskoczona odpowiedzią.
OdpowiedzUsuń- Szczerze? Nie... Nie po jednej lekcji - odpowiedziała na jego pytanie. Nie zamierzała go oszukiwać. Dla lepszej odporności należało zastosować długoterminowe "sztuczki".
- Chyba, że będziesz samodzielnie wykonywał podobne lub te same rzeczy, tu chodzi o powolne zwiększenie natężenia bólu, ale na raz jest to niewykonalne - wzruszyła ramionami.
- W grę wchodzi po prostu opcja przyspieszona, więcej bólu na dzień dobry... Takie szkolenie dla szpiegów... - rzuciła, sprawdzając przy okazji czy cały sprzęt w pokoju działa odpowiednio.
- Wystarczy stop - przytaknęła mu, nie komplikując bardziej sprawy. Wyciągnęła do niego rękę. Doskonale pamiętała przez co musiała przejść zanim zaczęła tu pracować, była wtedy młodsza niż sam Acair, ale dała jakoś radę. Tyle, że jej to zajęło kilka lat.
- Masz coś co sprawia Ci największy ból? Ogień? Przecięcie skóry? Zostałeś kiedykolwiek pobity, przebity? Coś wbito Ci w ciało? - zadała jeszcze kilka dodatkowych pytań. Po prawdzie chciała go trochę zniechęcić, ale była gotowa spełnić prośbę.
Ennis
— Z pewnością je sprawdzę... — mruknął Davos, przesuwając powoli wzrokiem po ciele młodzieńca. Uśmiechnął się, słysząc o podejrzanych typach. — Słyszałem, że w okolicy Polszy, przestępczość powoli znika. Ciekawe, jak to rozwiązali. — szkarłat jego oczu wyraźnie zażarzył się, natomiast sam Davos mógł się stać w oczach Acaira... Bardziej atrakcyjniejszy.
OdpowiedzUsuń— Musi ci być pewnie ciężko, nie móc znaleźć swojego miejsca... Dajesz sobie z tym radę, mon chou?
Davos
Wysłuchała go i zatrzymała się przed chłopakiem.
OdpowiedzUsuń- Dlaczego beznadziejny? Myślisz, że tylko Ty zbierasz baty od życia? - zaśmiała się delikatnie i ruszyła w stronę kajdanek podwieszonych do sufitu.
- Gdybym Ci opowiedziała na co ja sobie pozwoliłam za młodu to oczy zapewne wyszłyby Ci z orbity - przyznała z nieco zadziornym uśmiechem i przywołała go do siebie.
- Zaczniemy od zniewolenia, co byś mi nie uciekł za szybko - puściła mu oko, a gdy podszedł stanęła za nim i unieruchomiła mu nadgarstki. - Plecy mówisz... - szepnęła na ucho i cofnęła się by sięgnąć miękki bacik. Obeszła Acaira dookoła, bacznie go oglądając i trzymając przedmiot za plecami, między splecionymi palcami. - Piekło... - powtórzyła zatrzymując się znowu za nim, jednak trzymając dystans. Dopiero po chwili zbliżyła się gwałtownie i wbiła swoje szponiaste pazury w koszulkę chłopaka, rozszarpując materiał kilkoma szybkimi ruchami i kalecząc mu przy tym plecy delikatnie. Głównie chodziło o ukłucia i draśnięcia, które powstały w trakcie rozdzierania koszulki. Musiała zobaczyć z jak wielkim mierzy się problemem więc zamierzała przetestować kilka sposobów działania.
Ennis
En uśmiechnęła się sama do siebie.
OdpowiedzUsuń- Nie można mieć wszystkiego, masz cechy, które zdecydowanie bardziej przydadzą Ci się w życiu - stwierdziła, a na krzyk chłopaka uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Mhm... Ciekawe... - dotknęła jego nagich pleców końcówką bacika, ślizgała miękką skórą po ciele Acaira przez kilkanaście sekund i dopiero po chwili strzeliła go w okolicach żeber.
- Na razie jesteśmy w fazie testów - poinformowała. - Te kilka sztuczek dużo mi o Tobie powie - dodała wyjaśniając mało konkretne posunięcia. Ruszyła po inny bacik, ten miał poszarpane końce, smagał mocniej niż poprzednik i "atakował" większą powierzchnię ciała. Heimurinka zbliżyła się i bez słowa strzeliła chłopaka cztery razy, mocno, ale nie przesadnie.
Ennis
— Jak robić? — zapytał, przekrzywiając głowę na bok. Gdy przeskoczył do niego, zbliżył się, spuścił sobie krew... Davos mruknął zwierzęco, nie mogąc przestać patrzeć na szkarłat spływający z ust młodzieńca... — Mmm... Robisz to specjalnie, mon chou...
OdpowiedzUsuńDavos
Mężczyzna trochę oniemiał, bo nie rozpuszczał swojej aury aż tak mocno... Był w stanie zawładnąć nad czyimś umysłem, zniewolić go... Ale Acair dostał tylko ładny obraz Davosa...
OdpowiedzUsuń— Nawet nie zacząłem czary mary rutu-tutu majtki z drutu... — mimo to, pozwolił sobie zlizać krew z wargi Acaira. Czerwone oczy wręcz zapłonęły z ekscytacji. Mężczyzna złapał chłopaka za dupę, a ostrymi paznokciami zaczął po niej przejeżdżać... — Po prostu ty jesteś otwarty... Albo podatny...
Davos
— Co mówisz? — zapytał, na ucho, dłonią zaczynając masować krocze Acaira, zasysając się na jego szyi, by stworzyć solidną malinkę... Nie lubił dostawać wszystkiego na tacy. Wolał się jeszcze zabawić...
OdpowiedzUsuńDavos
Davos jedynie puścił mu oczko.
OdpowiedzUsuń— Powiedzmy, że wiem skąd ci kryminaliści znikają... Uwierz, gdyby moje zamiary były w jakimkolwiek stopniu niecne... Nie rozmawialibyśmy. Z resztą, jak mam cię urzec, jeśli nie chcesz się ze mną napić...
Davi
Zatrzepotał rzęsami, zasiadając z powrotem na krześle.
OdpowiedzUsuń— Urokiem osobistym... Widzę, że chcesz mi rzucić wyzwanie... A może odwróćmy role... Co byś powiedział o swoich preferencjach w łóżku? Lubisz pieprzyć się ostro, czy delikatniej... Hmmm? — zapytał, przesuwając szponiastym paznokciem po jego dłoni. Sam delikatnie rozluzował swe ubranie, przez co chłopak mógł zobaczyć całkiem umięśnioną pierś nieznajomego. — Chciałbym się rżnąć tak mocno, jak zarżnąłeś wymowę mon cherie... — zachichotał, kręcąc głową.
Davos
Trzy dni... Trzy dni dochodziła do siebie w swoim pokoju. Przespała je prawie wszystkie, umysł, poza dołem po zerwaniu, miał się całkiem nieźle, ale ciało... Fizycznie musiała nad sobą popracować. Blada skóra, podkrążone, zaczerwienione oczy, te objawy dopiero powoli mijały. W końcu, od wielu tygodni czuła się naprawdę wyspana, ale mimo wszystko trzeba było czasu, by doszła do poprzedniej formy.
OdpowiedzUsuńPlusy tej całej sytuacji? Czuła, ze ma pod kontrolą swoje umiejętności, jeszcze nic nie było idealne, ale różnica rzucała się w oczy, jej oczy. Do tego ta błoga cisza w głowie, nic nie pokręcało jej emocji, była sama co wręcz ją uskrzydlało. W sumie, nawet to całe mówienie prawdy nie było aż tak uciążliwe, nie kiedy siedziało się większość czasu w czterech ścianach. Dziewczyna starała się unikać osób trzecich, nie zaangażowanych w całą sytuację, nie chciała czegoś palnąć, ale dobrze wiedziała, że przez kolejne, co najmniej 4 dni, ciężko będzie na nikogo nie wpaść. Tak, po wejściu w umysł matki znalazła kilka istotnych informacji, na przykład jak ta, że stan w którym teraz się znajduje jest przejściowy, taka porytualna czkawka.
Do Febe wybrała się czysto profilaktycznie, meduza prosiła, by pojawiała się u niej co trzy dni dla zwykłego przebadania. Akane nie miała nic przeciwko, jedna z rzeczy których nauczyła się w tej całej przygodzie to większe docenianie własnego zdrowia i życia.
- Hej - rzuciła na powitanie, jednak widok Acaira trochę ją skrępował. - Aci? - zerknęła na niego pytająco. To był ten nowy "pachołek Melanie" o którym słyszała w domu? Chłopak najwyraźniej też co nieco słyszał. Febe posłała dziewczynie uśmiech na powitanie, a fiołkowooka słysząc o tacie wzruszyła ramionami.
- Myślę, że w tej sytuacji to najchętniej wypchnąłby mnie z domu siłą, nie przywykł, że ciągle w nim jestem - przyznała z lekkim uśmiechem i przysiadła jednym pośladkiem na blacie, zerkając na ułożone zioła.
- Melanie pozwoliła Cię pożyczyć? No proszę... Nie sądziłam, że Febe potrzebuje pomocy w ziołach - przyznała, a melodyjny śmiech gospodyni przeciął powietrze.
- Jeszcze nie wszystkie zioła tu poznałam, u nas miałam na to setki lat - zauważyła rozbawiona, a An spojrzała w sufit.
- Niby tak - przeniosła spojrzenie do chłopaka i uśmiechnęła się lekko. - To co Cię pokusiło żeby usługiwać jednej z nas? - zapytała unosząc jedną z brwi i uśmiechając się pod nosem.
- Ty lepiej mów jak się czujesz... Chodź no tu nasza złotousta, zrobimy kilka testów, Acair, zaparz proszę zioła regenerujące, trzeba ta damę postawić na nogi, bo jak się zacznie szlajać ledwo żywa to wszyscy będziemy mieć problem - zażartowała, a An prychnęła rozbawiona pod nosem, po czym ruszyła za kobietą do sąsiedniego pokoju.
- Jak nie wyjdę za pięć minut to znaczy, że powiedziałam coś naprawdę złego i trzeba mnie ratować - rzuciła do chłopaka, również żartując.
Akane
Potrafi się bronić? Pokiwała głową z uśmiechem. Z pewnością zaraz to sprawdzi. Tylko nie od razu. Postanowiła dać mu jeszcze chwilę, aby się wygadać.
OdpowiedzUsuń— Nie mówię, że nie umiesz — uniosła dłonie w obronnym geście. Nie nie doceniała go, po prostu uważała, że na świecie dalej jest pełno osób, które mogłyby zrobić mu krzywdę gdyby tylko chciały i on nie mógłby nic na to poradzić. Nie z jego winy. Zwyczajnie, zawsze znajdzie się ktoś silniejszy.
— Mógłbyś mi pomóc z miksturami na gojenie ran, ale tutaj nie masz stołu alchemicznego — uśmiechnęła się przekornie, nawiązując do jego umiejętności, których to tak niechętnie używał. Uśmiechnęła się nieco szerzej, kiedy zapewnił ją, że nigdy nie zniknie. No cóż, chociaż on. Wstała na równe nogi na jego prośbę, zdejmując opancerzone rękawice z dłoni. Nie chciała przecież zrobić mu krzywdy.
— Trzymam za słowo, w obu sprawach — powiedziała, przyjmując gardę. Nie zamierzała iść przy nim na całość, ale chciała faktycznie zobaczyć jakie postępy zrobił. Zaczęła od szybkich, wysokich kopnięć wychodzących z obrotów, patrząc jak radzi sobie z kontrowaniem, czy ma jakiś pomysł na reakcję.
Onyx
En była dość milcząca, głównie obserwowała, a kiedy padło pytanie nie udzieliła odpowiedzi. Po ostatnich ciosach przeszła na przód, tak, aby Acair ją widział.
OdpowiedzUsuń- Gdybym Ci powiedziała co sprawdzam to testy nie miałyby sensu - zauważyła z ciepłym uśmiechem na ustach. Przechyliła głowę i teraz dotknęła końcówką bacika policzka chłopaka, przejechała nim niżej, po szyi, obojczyku i na klatkę piersiową.
- Patrz na mnie - poleciła, a gdy tylko chłopak podsniósł wzrok, ona strzeliła go boleśnie w bok, jednak wyraz jej twarzy pozostał bez zmian. To była całkiem ciekawa zabawa, przynajmniej dla niej.
Ennis
An uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Ach, czyli to są Twoje priorytety, rozumiem. Nikt nie mówi, że to coś dziwnego, tak pytam, z czystej ciekawości - przyznała dość pogodnie, nawet bawiło ją obruszenie chłopaka. Zniknęła za drzwiami gabinetu cioteczki, tam zamieniła z nią parę zdań, Febe dokładnie ją obejrzała i już zaraz wróciły do Aciego.
- Tylko nie szalej, dobrze? Szybko dochodzisz do siebie, co nie znaczy, że od razu masz się rzucać w wir przygód - meduza pogroziła jej palcem.
- Jasne, spokojnie, chcę dojść do pełni sił, z czasem bardziej skupić się na treningach, mam dość ambitne plany więc poczekam na swoje sto procent - zapewniła. Febe chociaż o to mogła być spokojna, w końcu An nie mogła teraz kłamać. Dziewczyna spojrzała na Acaira i zbliżyła się do niego, by zerknąć na stół, który obłożony był ziołami. Poczuła lekkie ukłucie w sercu... Pewnie dogadałby się teraz z Ryu, chłopak przecież zaczął swoją przygodę z zielarstwem. Westchnęła ciężko, jednak zaraz wróciła spojrzeniem do twarzy Aciego i posłała mu lekki uśmiech.
- To ile tu u nas posiedzisz? Jakieś późniejsze plany czy... Właściwie to gdzie pracujesz? - zaciekawiła się, przekręcając lekko głowę na bok.
Akane
Ennis pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie jeżeli na podstawie testów oceniasz reakcję, wtedy mógłbyś się konkretniej przygotować, a nie o to mi chodzi - wyjaśniła i zrobiła krok w jego stronę, znajdując się blisko jego twarzy.
- Och, nawet nie wiesz jak bardzo - posłała mu niewinny uśmiech i znowu przeszła za plecy. - Jesteś dość standardowym przypadkiem, reagujesz gwałtowniej i boisz się bardziej gdy wiesz, że zagrożenie nadchodzi, ale nie masz go na oku... - zdradziła mu pierwsze spostrzeżenie. - Zrobimy tak - przeszła na przód swojej ofiary i bacikiem zaczęła kreślić w powietrzu jakieś wzory. - No pięknie - skomentowała, widząc jak śledzi go wzrokiem. - Skup się na nim - nagle znowu strzeliła go w bok, mocniej niż poprzednio. - Fajny, nie? - zaśmiała się delikatnie i strzeliła chłopaka w drugi bok, dwa razy pod rząd. - Ładne ma żłobienia, nie ślizga się w ręce - dodała jak gdyby nigdy nic.
Ennis
— Masz rację... Szczególnie, że jesteś podatny na moje sugestie... Sacrebleu, wręcz jakbyś wyczekiwał, aż jej ponownie użyję... — słuchał go powoli, przechodząc wzrokiem po jego ciele... Ponownie użył na nim perswazji, nie aby go uwieść, tylko żeby rozwiązać mu język.|
OdpowiedzUsuń— A powiedz mi słodki... — przeciągnął pazurzastym palcem po dłoni Acaira, powoli, cierpliwie. — Co chcesz, abym ci zatem zrobił? Skoro lubisz na ostro? Nie wstydź się... Nikt nas nie słyszy...
Davos
Przyjęła zioła i od razu wzięła małego łyka, wcześniej lekko dmuchając w napar. Słuchała chłopaka z zainteresowaniem po czym kiwnęła głową na znak, że rozumie.
OdpowiedzUsuń- Wolna Wisteria? - zapytała, jakoś tak odruchowo zerkając pytająco na kręcącą się obok Febe.
- Wysokiej jakości dom uciech - wyjaśniła dziewczynie, łapiąc kolejną garść ziół i dzieląc je wedle zaleceń swojego gościa.
- Burdel? - wypaliła granatowowłosa, szeroko otwierając oczy. - Ale, że... - nie dokończyła, bo wspomniał o dobrym towarzystwie, na co Akane pokręciła głową.
- Nie dzięki, jakoś... Chwilowo nie szukam, może kiedyś - wzruszyła ramionami. - Czyli jesteś tam barmanem, tak? - upewniła się, biorąc kolejny łyk i zerkając na towarzysza znad kubka. W głowie od razu pojawiło się zupełnie inne pytanie.
- Znasz może... Jakąś Ennis? - zapytała jak gdyby nigdy nic. Chciała dowiedzieć się nieco więcej o tajemniczej prostytutce, w końcu ta skradła serce jej przyjaciela.
Akane
— Mhmmm... — posłuchał, a od wyznania, aż się zarumienił. Delikatny chichot uciekł z jego ust, gdy ucałował delikatnie policzek chłopaka, dając mu chociaż taki komfort.
OdpowiedzUsuń— Praca, niewola... Wszystko to jedno i to samo, ma cherie...
Obejrzał się wokół, na pijanych patronów, zmęczony kurtyzany...
— Chyba zmiana się kończy, kochasiu... Znaczy, że i ty możesz udać się na spoczynek... A może i na coś więcej...
Davos
Davos podrapał się po podbródku, po czym zachichotał.
OdpowiedzUsuń— Skurwię cię tak dobrze, że każesz mi po tym zapłacić. — odpowiedział, dopijając wino jednym długim grzdylem, patrząc mu przy tym cały czas w oczy.
Davi
Przewrócił oczyma. Widocznie Acair nie łapał przenośni... Więc postanowił ponowić próbę.
OdpowiedzUsuń— Pójdziemy jeno się rżnąć tak mocno, ino poczujesz potrzebę bycia kobietą, aby z tego nierządu było dziecko, co byś mógł mieć pamiątkę z tej upojnej nocy. Czy mam jeszcze opiewać w ozdobniki? — zapytał zirytowany. Zwykle po prostu uwodził, zwodził, zapominał, szedł dalej. Ale chłopak wymuszał na nim wygibańce słowne. I w sumie mu się to trochę podobało.
Davos
Spojrzał na niego, jakby Acair był ostatnim idiotą na tym świecie, więcej, idiotą proszącym się o nagłą, acz bolesną śmierć. Prcyhnął pod nosem, zaraz jednak wyraźnie spoważniał, a w oczach elfa pojawiła się wyjątkowa determinacja. Schował swój miecz za plecy, po czym strzelił knykciami, prezentowanymi rudowłosemu.
OdpowiedzUsuń-- Nie. Spierdalaj. -- odpowiedział krótko, odwracając się do niego tyłem. Ruszył na powrót w stronę swojego obozowiska z zamiarem spakowania się, a następnie ruszenia w dalszą, samotną powrót. -- Nikt poza rogatymi pięknościami nie staje między mną a wódką. Chcesz trzeźwego nauczyciela? Poszukaj sobie, ale ode mnie wypierdalaj -- dodał jeszcze, pokazując mu zza pleców środkowy palec w jakże dojrzałym geście. Złapał mocniej swój rum. Jeszcze coś tam było. Uśmiechnął się do siebie, przyśpieszając nieco. Przystawił butelkę do ust i wręcz z błyskawiczną prędkością dokończył całą butelkę. Pf, nie będzie mu żaden szczyl rozkazywał.
Nylian
Przestępowała zwinnie z nogi na nogę, skupiając się jedynie na wymierzaniu niezbyt precyzyjnych kopnięć. Mógł bez problemu złapać jej nogę i rzucić o ziemię, ale tego nie zrobił, a ona już zaprzestała tej czynności. Faktycznie opanował już całkiem sporo podstawy w walce. Uśmiechnęła się nieco szerzej na jego zaczepkę, łapiąc jedną dłonią za rękojeśc drewnianego sztyletu, którym w nią rzucił. Zaśmiała się, zmieniając jego ułożenie tak, jakby miała zamiar go nim ciąć. Nigdy nie lubiła zadawać ran kłutych sztyletami. Były do tego zbyt wolne w porównianiu do jej głównej broni. Skoro miała już prowizoryczne ostrze w ręce, przyśpieszyła kroku, wykonując kilka szybkich zamachów w jego stronę, aby zakończyć wszystko zgrabnym piruetem tuż za nim, przejedżczając drewnem po jego plecach.
OdpowiedzUsuń-- Nigdy nie rzucaj bronią w zwinnego przeciwnika -- rzuciła, sprzedając mu szybkiego kopniaka, by zaraz się odsunąć od niego. -- No, ale dalej byś żył w tej sytuacji, a ja jeszcze Cię nie zabiłam. Myślisz, że możesz jeszcze się z tego wykaraskać? -- zapytała, nie spuszczając swojej gardy.
Onyx
Febe słysząc o chęci aplikowania na inną pozycję przestała dzielić zioła i spojrzała po młodych.
OdpowiedzUsuń- Idźcie błagam po... glony ze strumienia, a później jeszcze po te z morza, kończą mi się, a ja nie chcę tego słuchać - pogoniła ich gestem dłoni, bo rzeczywiście czuła się nie na miejscu, a była we własnym domu. Akane zaśmiała się cicho, w jedną rękę złapała kubek, a drugą chwyciła Acaira pod ramię, ciągnąc go na zewnątrz delikatnie.
- Nie chodzi o Ciebie, przyjaźni się z moim ojcem, obawia się, że mogę coś walnąć o seksie i będzie jej głupio zarówno donieść, jak i nie donosić - wyjaśniła mu od razu. - Tak czy siak bleh, przygodny seks naprawdę mnie brzydzi, ale szanuję, że mówisz otwarcie o swoich preferencjach - przytaknęła głową, z pogodnym wyrazem twarzy. - Pasujesz na maskotkę - dodała. - Przyznam, ciężko mi wyobrazić sobie takie miejsce jako rodzinne czy ciepłe, ale skoro Ty się tam odnajdujesz, to może rzeczywiście kiedyś wpadnę na weekend, zobaczyć jak to tam jest - poruszyła zabawnie brwiami. Oho, znał ją! Akane od razu nadstawiła ucho, zamilkła, chcąc dać mu palnąć wszystko, co pierwsze miał na języku. Zimna i straszliwie okropna? Mhm, tak właśnie coś czuła, niewiele to miało wspólnego z słodką Ennis, która tak rozumiała Tonego. Trzeba do niej dotrzeć? Hm, czyli jednak nie było aż tak źle? Skrzywiła się wyraźnie na ostatnie stwierdzenie.
- Wątpię... - od razu przyznała. - Musiałabym ją zobaczyć, aby to ocenić, ale... Martwię się o przyjaciela, ta cała Ennis wpadła mu w oko, a jakoś niespecjalnie wierzę, że to dobry materiał na dziewczynę... - padło szczerze z ust fiołkowookiej.
Akane
— Zerżnąć cię w dupę, wyruchać w gardło, opierdolić fiuta w nawiązaniu do fellatio... — zaczął wymieniać, po czym wyszczerzył kły do strażników.
OdpowiedzUsuń— Żadnymi czarami. Ino dobrze mi z oczu patrzy. A mój urok osobisty działa czasem jak magia... — zarechotał, po czym strzelił chłopaka w tyłek, z uśmiechem patrząc mu w oczy. — Kończ szybciej, bo fiut mi wystygnie.
Davos
Naprawdę była zadowolona z tego, jak wielkie postępy poczynił, jednak gdy zobaczyła jak nagle się przewraca przez nieudany, przynajmniej w jej mniemaniu, unik, zaśmiała się wesoło, czując w sercu przyjemną wyższość swoich własnych umiejętności. Pobiegła zaraz zanim, jednak przystanęła w bezpiecznej odległości, widząc jak podnosi się o własnych siłach. Nigdy nie mogła mieć pewności, czy przypadkiem nie planuje żadnego szczwanego kontrataku na jej osobę. Uśmiechnęła się ku niemu, widząc swoją maskę.
OdpowiedzUsuń— Gratulacje. Możesz ją zatrzymać jako trofeum — zaproponowała, trzymając w ręku dalej sztylet. — A skoro już masz taki plan odwrotu, co zrobisz jak przeciwnik pobiegnie za Tobą? — zapytała na nowo przyjmując bojową postawę.
Onyx
Założył swój tobołek na ramię, patrząc z niechęcią na rudowłosego, który głosił mu swoje wykłady. Cholera jasna. Naprawdę nie mógł znaleźć sobie nikogo innego? Czym pokarał go los, że sobie na to zasłużył? Pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń– Nie interesują mnie te plusy, czaisz? Gdybym ich potrzebował, to bym nie pił, odpierdol się – mruknął, wiążąc ze sobą truchła żabodzików. Opchnie je u karczmarza. Najwyżej dostanie mniej niż powinien za budzenie go w środku nocy, ale cóż, miał dość Acaira.
– Plusy bycia pijanym, na trzeźwo już dałbym Ci po mordzie – odparł, wymijając chłopaka.
Nylian
An twardo pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- To nie chodzi nawet o dziecko, ledwo kogoś znasz, a dajesz się dotykać, ohyda - rzuciła bezceremonialnie. - Dla mnie - dodała dla złagodzenia wydźwięku całej wypowiedzi. Kiwnęła głową, gdy wspomniał o godzinach odwiedzin.
- No tak, w nocy pewnie dużo większy ruch - uśmiechnęła się kącikiem ust. - Oprowadzić? - otworzyła nieco szerzej oczy. - Nie wiem czy będę chciała oglądać te wszystkie miejsca dzikiej rozpusty - zaśmiała się delikatnie. - Są jakieś świecące czapeczki, co by na dzień dobry zaznaczyć, że jesteś tylko gościem? - rzuciła w nieco żartobliwym tonie.
Dziewczyna westchnęła ciężko słysząc pytanie, już teraz nasączone lekką irytacją.
- Pewnie dlatego, że kokietuje facetów za hajs - wyznała bez ogródek.
- Jasne, że jej sprawa, po prostu się o niego martwię, więc przestań syczeć, jakbyś tego totalnie nie rozumiał. Nie masz przyjaciół, że nie wiesz jak to jest martwić się o kogoś? - zerknęła na niego pytająco. - Nie wiem czy pytał, wiem, że dała się poczuć mu przy sobie wyjątkowo, że go zauroczyła i na pewno nie zrobiła tego niechcący, taką ma robotę - zauważyła dość twardo.
Akane
— Musisz wybaczyć mym oczom... Jest to produkt mojej arogancji. Jeśli ciekawi cię ich historia, to może ci ją opowiem... Skoro i tak wszystkie karty są na stole. Wiedz jednak, że nie jestem potworem, jakimś demonem, czy czymś do szpiku złym... Przez te oczy można pomyśleć, że jest inaczej. — uśmiechnął się szerzej, widząc reakcję Acaira, rumieniec. Przechylił głowę na bok, gdy powiedział mu swoją cenę.
OdpowiedzUsuń— Ohh... Jeżeli chcesz, mogę ci zapłacić, słodziutki... — po chwili, trzy złote monety zatańczyły na blacie stolika, a Davos nachylił się wprost do jego ucha. — Ale za tą cenę zażyczę sobie, żebyśmy spróbowali... Czegoś mocnego. Narkotyzującego. Co ty na to? Chcesz się zabawić, ma cherie?
Davos
Zaśmiała się na słowa chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Musisz być nieźle ograniczony, skoro fakt, że kogoś znasz może wywołać nudę w łóżku - pokręciła głową niedowierzając. - Dreszczyk emocji można wywołać na różne sposoby - szepnęła, niby konspiracyjnie. - Poza tym to tylko moje zdanie, dotyczy mojej osoby, fakt, że Ty lubisz nie sprawi, że zacznę patrzeć na Ciebie inaczej. Nie musisz za wszelką cenę próbować podważać moich słów, mnie brzydzi, Ciebie nie, tylko tyle i aż tyle - wzruszyła ramionami, nadal z dość pogodnym wyrazem twarzy. Widząc jego naburmuszone policzki uśmiechnęła się pod nosem. Matka mogła mieć rację z tymi całymi próbami.
- Aci, żartowałam, jasne, że jak już tam przyjdę to również pozwiedzać. To jednak kawał drogi, głupio by było wejść, wypić Twojego drinka i wyjść. Takie coś możemy zrobić nawet tutaj - zerknęła na niego już nieco poważniej. - Nie brzydzi mnie fakt, że ktoś gdzieś uprawiał seks, to durne, po prostu JA nie byłabym w stanie uprawiać go z kimś kogo mało znam - wyjaśniła, bo chyba nie wyłapał jej śmiechu czy żartobliwego tonu.
- Oceniam jej profesję, przecież mówiłam chwilę temu, aby ocenić ją musiałabym dziewczynę chociaż zobaczyć - znowu westchnęła, nie rażąc się tym spojrzeniem spode łba, nawet zrobiła krok w jego stronę, bo przystanęli przy tej nieco wzburzonej rozmowie.
- Tak, był głupi, bo serce nie sługa, życzę Ci, aby Twoje wybrało sobie idealną wybrankę czy tam wybranka... A idąc Twoim tropem myślenia... Skąd wiesz, że nie zrobiła niczego złego? Widziałeś ich spotkanie? - uniosła brew wysoko. - Myśl sobie o moim przyjacielu co chcesz, ja pierdziele, mnie to nie razi - ruszyła dalej po te całe glony, podrygując w rytm melodii w swojej własnej głowie i mrucząc ją cicho pod nosem.
Akane
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się jeszcze szerzej, gdy przedstawił jej tak sprytny plan działania. Nie mogła zaprzeczyć, był wręcz idealny, biorąc pod uwagę jego zdolności. Poza tym, nie wykluczał używania trucizn, co tym bardziej napawało ją dumą.
—Ważne, że kombinujesz. Chociaż ja bym jakiś sztylet zawsze miałabym obłożony na przykład trucizną paraliżującą. Jeśli się nie ruszą, to Cię nie zabiją — zaproponowała, patrząc jak zakłada maskę. Zrobiła na chwilę zamyśloną minę.
— Nie wydaje mi się, aby fioletowy Ci faktycznie pasował — skomentowała — Zwłaszcza do tych ubrań — zlustrowała go wzrokiem. — Ale mogę Ci zamówić maskę jak chcesz — zaśmiała się.
— Muszę pracować, a przez to dużo podróżuje, ale zawsze do Ciebie wrócę przecież. Też chcę mieć jakąś rodzinę… chociaż nigdy nie myślałam, że będę jej potrzebować — wyznała mu po krótkiej chwili, kiedy zaskoczył ją tym wyznaniem.
Onyx
Zlecenie poszukiwania złodzieja przyjął z satysfakcją. Kiedy dostawał zlecenie, jego zmysły wyostrzały się, skupiały. Miał wrażenie, że demon, którego zaabsorbował, miał w sobie więcej piekielnego ogara, niż diablęcia. Wyczuwał zapachy, potrafił skupić się na śladach butów, tak, by nie zgubić ich na zagęszczonych szlakach. Za to gdy je gubił, odtwarzał sobie w głowie prawdopodobne szlaki, jakimi ofiara mogła się poruszać. W pewnym znaczeniu, stał się łowcą doskonałym. Trenowanie dyscypliny umysłu z dawnych czasów, jedynie powodowały w nim mocniejsze skupienie.
OdpowiedzUsuńNie spoczął, dopóki nie znalazł kolejnej poszlaki, ot, wgniecenia buta w błocie, skrawka materiału koszuli, po którym złapał zapach tropu swojej ofiary.
Białowłosy mężczyzna kroczył powoli za swoją zdobyczą. Dzierżył w dłoni topór z długim drzewcem, dwa skrzyżowane miecze na plecach, jak i kordelas na pasie. Co ciekawe, nie nosił zbroi, tylko czarny płaszcz ze spodniami, przez co jego wytatuowana klatka piersiowa podążała za głębokimi wdechami demona...
Po długiej chwili, usłyszał samotne bicie serca. Z każdym krokiem Piusa, bicie serca przyśpieszało. Mężczyzna zaśmiał się, po czym westchnął.
— Wyjdź. Wiem że tu jesteś. Słyszę twój oddech. I twój brzuch... Dawno nic nie jadłeś... Wyjdź, to załatwimy to polubownie. Tropię cię od wczoraj, równie dobrze możemy się napić i mieć to wszystko za sobą...
Pius
Słysząc reakcję, trochę się skołował. Bo ten głos był znajomy. Jak dawno go już nie słyszał...
OdpowiedzUsuńZobaczył sztylet, to jak słońce odbiło się od klingi, gdy leciał wprost w jego stronę. Wyciągnął rękę, by złapać ostrze, przez co kilka kropel krwi spłynęło na ziemię.
— Nie wiedziałem, że zostałeś pospolitym złodziejem... Acair. — białowłosy spojrzał w oczy brązowowłosego, z delikatnym uśmiechem.
Pius
Podniósł brew do góry, patrząc na chłopaka z politowaniem.
OdpowiedzUsuń— Ahh, nie zmieniłeś się nic a nic, od kiedy cię widziałem... Kilka lat dobrych minęło... — zachichotał, patrząc na Acaira. Właściwie wyglądał tak samo jak wcześniej, bez jakichkolwiek zmian wieku... — A może widzieliśmy się niedawno...
Gdy tylko wspomniał o tym, że Pius jest swoim własnym bratem, mężczyznę olśniło. Aczkolwiek dał mu dokończyć.
— Widzisz. Znałem swojego brata dobrze. Właściwie, to jak samego siebie. Bo to ja. Pius. — zarechotał białowłosy, rzucając topór w krzaki. — Wstałem z martwych, kurwa!
Pius
— Emm... Właściwie, to nie. — zaczął, po czym wytłumaczył. — Kiedy zginąłem, moja dusza trafiła do czeluści tartaru, gdzie byłem wykorzystywany jako bateria. Wysysali ze mnie energię, z mojej duszy właściwie. W pewnym momencie się uwolniłem i pochłonąłem demona, żeby się zmaterializować jako demon. Natomiast później, wtopiłem się w otoczenie, walczyłem w rebelii... No i tym o to sposobem wróciłem do Mathyr, po tym wszystkim po prostu chciałem pożyć sobie w miejscu, które nazywałem domem. A świetlik i cień... Nie ma ich już. Zostałem tylko ja...
OdpowiedzUsuńWziął głeboki wydech, gdy to wszystko wypowiedział, po czym uśmiechnął się.
— Kilka lat minęło, odkąd się widzieliśmy... Wybacz. Powinienem nie robić ci krzywdy... I... Przepraszam. Za wszystko. Miałem dużo czasu na przemyślenia. Nie byłem wobec ciebie fair, Acair.
Pius
Akane westchnęła i wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Wybacz, cierpię chwilowo na pewnego rodzaju dolegliwość i... Mogę brzmieć pretensjonalnie - stwierdziła. - Nie mogę kłamać, walę kawa na ławę, czasami nawet szybciej mówię niż myślę - przyznała, nie wdając się w szczegóły, chociaż miała dziwne wrażenie, że w jakieś przy tym chłopaku i tak się wda. Uśmiechnęła się do niego na nocne zaproszenie.
- Bez obaw, nie odbieram Cię jako kogoś kto waliłby do mnie podteksty - szli dalej, a strumień już powoli wyłaniał się zza rogu. - Hm, najlepsze dla Ciebie? Chyba nie chcę wiedzieć jak wkupiłeś się w jego łaski - pokazała mu język. - Ale chętnie dam się oprowadzić - dodała, z pogodnym wyrazem twarzy.
- Tak, wiem Aci jak to działa, po prostu nie podoba mi się fakt, że Tony dał się złapać i przez to Ennis trochę obrywa. Tak to zwykle działa, podświadoma niechęć do tego kto sprawia przykrość ważnej dla Ciebie osobie, nawet jak robi to nieświadomie to jest jakiś zgrzyt... - westchnęła. - Tak sobie psioczę, ale bez obaw, już milknę, nie chcę się kłócić - udała, że zakluczyła sobie usta.
- Opowiadaj lepiej jak Ci się u nas podoba. Kogo już poznałeś? Oczywiście poza Melanie i Febe - zaznaczyła, bo o nich przecież wiedziała.
Akane
Uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową. Nie mogła tym nikogo zarazić, tego akurat była pewna. Westchnęła na zarzut o chamstwo.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam Aci, to po prostu nowa sytuacja, uczę się z tym jakoś... Funkcjonować, nie że wcześniej namiętnie kłamałam, ale... łatwiej było trzymać język za zębami... Teraz częściej klepię ozorem zanim w ogóle przetworze co chcę powiedzieć, ale tak, to mnie nie usprawiedliwia, muszę nad tym poćwiczyć - przyznała. To wszystko było trudniejsze niż ustawa przewidywała...
- Wybacz, ale przed chwilą wychwalałeś taki styl życia, nie oceniam, ale mogłam to tak zrozumieć - obroniła się i zaraz westchnęła ciężko. - Wiem, jestem okropna, to... To miło, że pomogłeś tej kobiecie, naprawdę - posłała mu przepraszający uśmiech. - Urlop... - powtórzyła po nim i kiwnęła głową. - To w sumie odpowiedni moment by pomyśleć o robocie... Może zrobię sobie taki szlak do Ciebie? Z Karczmy do karczmy, po gospodach, aż do Zamtuzu. Tu porobię, tam porobię, no... a u Ciebie będzie urlop - puściła mu oko. - Postaram się wszystkiego nie wydać od razu, a nawet jeżeli to w drodze powrotnej może znajdę coś na dłużej? - zaczęła analizować na głos. - Co myślisz? - zainteresowała się, bo przecież on akurat miał wprawę w zmianie roboty i szukaniu nowej.
Akane
— Jak byłem w piekle, to torturowali mnie moimi własnymi wyrzutami sumienia. A miałem takowe, bo uważam, że nie potraktowałem cię fair. Wybacz, Aci. W dobie, gdzie boisz się o własne życie, a nigdy nikogo nie kochałeś, ciężko się z kimś przywiązać. Ja tak mam. A, no i wyruchałem ci siostrę. Za co ponownie przepraszam. — na pytanie o czas, zmrużył oczy i odchrząknął. — Dla mnie minęły trzy lata. Byłem w innym wymiarze, tam czas płynie inaczej od waszego.
OdpowiedzUsuńPius
— Mimo to... Żałuję wielu rzeczy. Po dziś dzień. — odparł, zasiadając przy tym na pieńku.
OdpowiedzUsuńWidząc jego rumieńce, przekręcił głowę w zaciekawieniu. — Ostatni raz widziałem ją przed Argarem. Była wściekła. Właściwie, to kwestionowała wszystko, co mówiłem. Zaszedłem jej mocno za skórę, tak myślę...
Na myśl o gorącym seksie, sam się zaczerwienił.
— Dobry chłopiec. — odparł z entuzjazmem, po czym poczochrał go po głowie. — Trzy lata. W sumie, może to i lepiej. Spojrzałem na siebie z perspektywy najgorszych występków. A propos występków, lepiej oddaj i tą skakiewkę, co zajebałeś. Bo będę cię musiał porządnie zbić w dupsko, za bycie niegrzecznym chłopcem...
Pius
Zacisnęła usta w wąską kreskę, pomyślała chwilę i przytaknęła głową chłopakowi.
OdpowiedzUsuń- Słuszna uwaga... Na szczęście to tylko kilka dni, więc przynajmniej będę miała czas na stworzenie jakiegoś szkicu podróży, bo planować jej co do joty nie planuję, to nigdy nie wychodzi - przyznała z lekkim śmiechem na ustach. Pokręciła zaraz głową i zaśmiała się trochę głośniej.
- Spoko, tak rzuciłam o tym urlopie, skoro Ty tutaj, to ja tam - skoczyła w jego stronę i delikatnie pchnęła w ramię. - No już tak się nie bój, serio nie zarażam, a cicho potrafię być jak mysz pod miotłą - poruszyła zabawnie brwiami. - Poza tym, sama pewnie będę o tej porze spać, skoro już do Ciebie przyjdę to przecież nie po to, by o 22 zakończyć dzień - zauważyła pogodnie.
Akane
— Wiem. Wiem Aci. — odparł Pius, wspomnieniami wracając do tamtego momentu, gdy rozstali się na gościńcu. — Ma prawo być zła. Mam nadzieję, że sobie poradzi.
OdpowiedzUsuńKątem oka śledził dłoń szatyna, delikatnie się przy tym oblizując.
— Cóż... Jesteś niegrzeczny, więc będę cię musiał... — w oka mgnieniu, Pius poruszył się szybciej, niż czarnooki mógł to zarejestrować. Stanął za nim, wyhamował za jego plecami, po czym złapał ramieniem szyję Acaira, zaczynając go podduszać. Drugą ręką natomiast przejeżdżał palcami po jego brzuchu. — ...ukarać.
Pius
Pius sapnął mocno, czując dłoń Acaira na swoim kroczu, tak zajebiście zaciskającą się...
OdpowiedzUsuń— Mmmm... Oj, w takim wypadku mam nadzieję, że rozszerzałeś swoją dupkę, chłopczyku... — przygryzł delikatnie płatek ucha brązowowłosego, po czym zachichotał, wpychając przy tym swą dłoń w jego spodnie, majtki... Długie palce poczęły pieścić jądra chłopaka, delikatnie przy tym muskając jego fiuta. Po sekundzie, Pius złapał Acaira za włosy, po czym siłą sprowadził go na kolana, by potem, mocnym szarpnięciem za włosy, docisnął jego twarz do pęczniejącego fiuta białowłosego.
— Na początek mi obciągniesz Aci... Wolę jak masz zachrypnięty głosik od skurwionego gardełka...
Pius
Sam zaczął pomagać Acairowi ściągnąć spodnie, bo ten wyraźnie się przy tym ociągał. Zarumieniony patrzył mu w oczy, rechocząc. Skubany, stał się bardziej pyskaty...
OdpowiedzUsuń— Nie chcesz? Obawiam się, że chyba mnie okłamujesz... Za karę będziesz musiał mi wylizać dupę... — zachichotał. — Może wtedy nauczysz się, jak być posłusznym swojemu panu...
Gdy już spodnie opadły, Acair mógł dostrzec podnieconego fiuta Piusa, tylko czekającego na to, by się nim zaopiekować. Białowłosy nie czekał, siarczyście spoliczkował chłopaka, po czym wsunął kutasa w jego usta.
— Jeśli nie będziesz ssał, to po prostu wykorzystam twoje migdałki, chłopczyku... — mówiąc to, wsunął główkę głębiej, do wcześniej wspomnianych migdałków. Zrzucił z siebie koszulę, tak, aby brązwłosy miał pełny widok na jego nagie ciało...
Pius
Rozbawił ją tym strachem, ale rzeczywiście wróciła na poprzednie miejsce, nie chcąc naciskać.
OdpowiedzUsuń- No dobrze, skoro tak wolisz - wzruszyła ramionami, a słysząc o mapie. - Ło, serio? Byłoby super, wyznaczyłabym sobie chociaż jakąś trasę, taką mniej więcej - przyznała po czym zaśmiała się pod nosem. - Spokooooo... ooo matko... - spojrzała na mapę, którą zaczął rozkładać. - No dobra... Trochę tego jest - aż złapała jeden z rogów mapy i pomogła ją przytrzymać w powietrzu. - Ale wiesz, zawsze to jakieś doświadczenie, tu nie wyszło, tam nie wyszło, a mimo to znalazłeś miejsce, w którym się odnajdujesz - zauważyła z ciepłym uśmiechem.
Akane
Patrzył chłopakowi w oczy z widoczną ekstazą, gdy ten w końcu zaczął pracować nad zaspokojeniem jego potrzeb. Objął długimi palcami jego gardło, ot, co by dać Acairowi więcej doznań, podczas opierdalania mu petardy.
OdpowiedzUsuń— Ohhh tak. — sapnął. — Teraz jesteś grzeczny... Rozbieraj się... Ale nie wyjmuj go z gardła, chłopczyku...
Pius
An słuchała go z zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuń- A co planujesz na dłużej? Masz już jakiś pomysł na życie? - zapytała, bo skoro wiedział, że nie zostanie tam na stałe, to może już coś bardziej konkretnego chodziło po jego głowie. Spojrzała na mapę, gdy zaczął tłumaczyć i uśmiechnęła się na te wszystkie rady.
- Mhm, to mnie namówiłeś, dłuższa acz ciekawsze trasa to coś czego teraz potrzebuję - przyznała wesoło. - No, znaczy za jakiś czas, zacznę od mniejszych wypraw, bo ojciec dostanie zawału jak tak nagle zniknę na... - prześlizgnęła wzrokiem po mapie. - Właściwie to jak myślisz? Ile może zająć taka trasa, oczywiście licząc bez przystanków, sama trasa - zaznaczyła, bo przerwy przecież ciężko było obliczyć już teraz. Wypadało wiedzieć na co się pisze, ile przygotować prowiantu i innych rzeczy.
Akane
Pius dyszał z przyjemności, głaszcząc przy tym czuprynę Acaira.
OdpowiedzUsuń— No no... — pokiwał głową z uśmiechem. — I tak sobie dobrze poradziłeś. — wyciągnął kutasa z jego ust, a widząc ślady zębów lekko zachichotał. — Kiedyś to by bardziej bolało. Teraz musisz się bardziej postarać... — na pożegnanie, stuknął go fiutem między oczy, po czym złapał dłońmi za jego barki, by przewrócić go na plecy. Od razu przy tym ukląkł, po czym zdjął spodnie z Acaira, z siłą, jaka mogła być dla chłopaka zatrważająca. Od razu zsunął jego bieliznę, po czym zaczął oblizywać powoli jego główkę kutasa, patrząc mu przy tym w oczy.
— Moja kolej, kochasiu... — wyszeptał, po czym wziął go całego do gardła, krztusząc się nim specjalnie, by chłopak poczuł czym jest raj...
Pius
Acair palił buraka właściwie co chwilę i chociaż sprawiał przez to wrażenie dość wstydliwego, to zdecydowanie taki nie był. Akane przyglądała mu się uważnie, ciekawa istota do analizowania.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem - przyznała. - Pewne rzeczy robimy jedynie dla zarobku, a inne dają nam zarówno pieniądz jak i przyjemność - przełożyła to na krótsze wyjaśnienie. - Szukasz czegoś co da Ci możliwość rozwoju, złoto i satysfakcję, ambitnie, szanuję - puściła mu oko. Wysłuchała obliczeń i uśmiechnęła się pod nosem.
- Ja i moja ciekawość plus talent do przyciągania różnych dziwnych sytuacji i fakt, że muszę jeszcze wrócić... Nastawię się na jakiś miesiąc drogi - przyznała ze śmiechem. - Poza tym, zawsze lepiej mieć zapas czasu niż lecieć na łeb na szyję... Właściwie nie musiałabym tego tak uparcie obliczać, ale chcę uspokoić rodzinkę... Jak im dam znać ile mniej więcej mnie nie będzie to nie będą aż tak panikować - posłała mu zadziorny uśmiech. - Czyli mogę ją pożyczyć? - dopytała, patrząc na mapę, a gdy potwierdził, zaczęła ją składać i wsunęła sobie za krawędź skórzanych spodni. - Dziękuję, obiecuję, że ją oddam - zapewniła i zerknęła na strumień wyłaniający się zza zakrętu. - Wydaje mi się, czy Febe po prostu chciała się nas pozbyć? Tu w ogóle występują jakieś glony przydatne w lecznictwie? - zapytała, bo szczerze wątpiła w coś takiego, ale kto wie, może tu występowało coś takiego.
Akane
Pius zakrztusił się jeszcze raz, po czym zassał się mocniej na główce jego fiuta. Słysząc protest, do szybkości, sapnął z uśmiechniętą manierą, po czym wyjął go z ust, by palcami zacząć pocierać obslinionego fiuta, ciasno się na nim opinając.
OdpowiedzUsuń— Za szybko, co? — zachichotał, widocznie rozpalony. Przybliżył się ponownie do jego krocza, by złapać ustami jego jądra, z delikatnością wylizując je w swoich ustach. Ręka pracowała coraz szybciej, po obslinionej męskości Acaira.
Pius
Pius, widząc, że chłopak zaczyna tryskać, od razu przeniósł wargi na jego główkę, by złapać wszystko w usta. Chwilę po tym przełknął wszystko z zadowoleniem, chichocząc.
OdpowiedzUsuń— O cholera... Zaczynam cię uczyć złych nawyków... Jakże nieodpowiedzialne z mojej strony. — rzekł, całując główkę jego fiuta. Sam podniósł wzrok, po czym zamruczał.
— Ale wiesz, że jeszcze mnie nie zaspokoiłeś... Prawda, chłopczyku?
Pius
Zaskoczona skokiem ugięła dość mocno kolana, ale zaraz chwyciła nogi Aciego, chwiejąc się przy tym lekko. Odzyskała równowagę po czym obejrzała się na chłopaka z wymownym spojrzeniem.
OdpowiedzUsuń- Czy to przedwstępna zapłata? - zapytała z przekąsem w głosie, uśmiechając się do niego kącikiem ust. - Lepiej na przyszłość uprzedzaj, ja mam co nieco krzepy, ale takim wyskokiem mógłbyś nie jedną połamać - upomniała go, mimo wszystko trochę rozbawiona. Zaśmiała się na wzmiankę o relacji.
- Nie jest skomplikowana, po prostu się przyjaźnią i pewnie byłoby jej głupio udawać, że nic nie wie, a mój tata... hm... - zamyśliła się na chwilę, a wtedy padły specyficzne oskarżenia.
- Co proszę?! - zmarszczyła gniewnie czoło. Skrzyżowała ręce pod biustem. - Jak gada coś takiego to jest głupsza niż myślałam! - burknęła zirytowana, ale zaraz wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze, by spojrzeć już nieco spokojniej w oczy Aciego.
- Nie jest, spokojnie... To... To ich takie głupie gadanie. Wiesz, mój tata jest długowieczny, ma na karku serio sporo wieków, co automatycznie czyni go dużo starszego od swoich potencjalnych partnerek. Shiya co prawda też nie jest jakaś mega młoda, ale w porównaniu z ojcem to i tak gówniara. Czasem tak sobie żartują, że jest pedofilem, ale nie jest, zapewniam - przytaknęła sobie głową i posłała mu uśmiech. - Mimo wszystko, to miłe, że się troszczysz - teraz to ona zmierzwiła mu włosy i tyknęła go palcem w nos, po czym złapała za rękę i pociągnęła w stronę strumienia. - Skoro już tu jesteśmy... Nie prosiłeś mnie czasem o lekcję pływania? - przypomniała mu z szerszym uśmiechem.
Akane
— Mmmm... — mruknął, po czym naparł na niego, tak, aby chłopak ponownie położył się na plecach. Z uśmiechem złapał jego nagi pośladek, by podnieść go nieco do góry. Drugą ręką objął drugi pośladek, by następnie rozszerzyć oba pośladki. Wtedy zaczął napierać główką fiuta na jego tyłek, z chichotem zaczynając w niego wchodzić.
OdpowiedzUsuń— Ohhh tak... Kurwa...
Pius
- Dlaczego zawsze włosy? - mruknęła pod nosem nieco ogarniając bałagan, jaki Aci wywołał na jej głowie. - Włosy, nosy... Ach faceci - prychnęła śmiechem, kręcąc przy tym głową. Widząc jak chłopak się rozbiera, sama zdjęła swoje ubrania, zostając jedynie w bieliźnie i z szerokim uśmiechem wskoczyła do strumienia. Weszła do wody po pas i przywołała do siebie Acaira.
OdpowiedzUsuń- Wiesz cokolwiek o pływaniu czy uczymy się totalnie od podstaw? - zapytała z zadziornym uśmiechem, zakładając ręce na biodra, jednak zaraz wyciągając je do chłopaka. - Złap moje dłonie, zaczniemy od płytszego miejsca, co byś mnie w razie co nie utopił - puściła mu oko i sama chwyciła go dość mocno, jednak nie tak, by sprawić mu ból.
- Najpierw pokaż co w ogóle potrafisz, dawaj, twarz pod wodę, zobaczymy ile wytrzymasz i jak układasz ciało, trzymam Cię, spokojnie, nie puszczę - zapewniła, bo przecież nie zamierzała go do wody zrazić.
Akane
Sama lubiła swoje włosy, ale nikt ich jeszcze nie komplementował i An zaśmiała się odrobinę tym rozbawiona.
OdpowiedzUsuń- Miło mi i... Dobrze wiedzieć - przyznała wesoło po czym szybko wyswobodziła nos z uścisku. - To już zarezerwowany myk - pokazała chłopakowi język. - Zależy kto go robi - dodała wzruszając ramionami, bo ciężko było jednoznacznie stwierdzić czy lubi, czy też nie.
Widząc zdezorientowanie na twarzy Acaira i zbyt dosłowne rozumienie poleceń, An szybko doszła do wniosku, że chłopak jest zieloniutki w temacie. Złapała go, gdy sam wpadł w jej ramiona i pokręciła głową.
- Litości, chłopaku, nie tak, zupełnie nie tak - skarciła go lekko. - Chcesz mi się zabić? Nie oddycha się pod wodą! - westchnęła ciężko i posadziła go przy brzegu, niczym małe dziecko.
- Patrz... - sama weszła głębiej. - I jak czegoś nie rozumiesz to dopytaj, a nie lecisz na łeb, na szyję... - mruknęła jeszcze i kucnęła, tak by jej broda była na wysokości tafli strumienia, a jednocześnie nie wchodząc zbyt głęboko, co by chłopak wszystko widział. - Dajesz nura, wstrzymujesz powietrze, ale jak czujesz, że zaczyna go brakować, to powoli puszczasz bąbelki, powoli - wyjaśniła, zaprezentowała jak to wygląda nad wodą, a później zanurzyła twarz, by dopiero po ok. 40 sekundach zacząć puszczać bąbelki, zaraz wynurzyła buzię. - Nigdy, przenigdy nie bierzesz wdechu, gdy masz twarz pod wodą, tam tylko wypuszczasz powietrze - wyjaśniła i wstała, by wyciągnąć do niego rękę. - Chodź, pokażę Ci coś, ale teraz to Ty trzymasz mnie, najpierw ja będę Twoim manekinem, później Ty spróbujesz mnie papugować - zaproponowała, śląc mu lekki uśmiech. - Nazwa co prawda jest mało przyjemna, bo u nas mówili, że idziemy zrobić trupa... - uśmiechnęła się do niego kącikiem ust. - Teraz patrz, pokażę Ci jak istotny jest oddech w pływaniu... Próba numer jeden, biorę oddech i kładę się bezwładnie na wodę - jak powiedziała, tak zrobiła, a jej ciało powoli dryfowało po powierzchni.
Akane
Widząc bladą twarz Acaira An zaczynała mieć wątpliwości co do tych lekcji, a czując mocny chwyt na rękach zacisnęła żeby. Cholera, będzie miała po tym siniaki, jak nic... Na rezygnację chłopaka sama kucnęła i westchnęła ciężko.
OdpowiedzUsuń- Chyba musimy zacząć z innej strony - zauważyła i spojrzała na ich ręce. - Chodź, wejdziemy trochę płycej, co byś mi zaraz paluchów nie połamał - zwróciła mu uwagę i tak jak powiedziała, przesunęła się na płytszą wodę, a gdy Aci ją puścił ułożyła się w niej, opierając łokcie o dno. W tej pozycji, i w tym miejscu, woda zakrywała jej ramiona.
- Zobacz, opierasz się na łokciach i leżysz, patrz na mnie... wdech - wciągnęła powietrze, a ciało uniosło się odrobinę, zaczęła powoli wypuszczać powietrze, a jej klatka piersiowa znowu znalazła się pod wodą. - Najpierw poćwicz samo oddychanie - zaproponowała klepiąc miejsce obok siebie. - Powtarzaj za mną - poleciła i powtórzyła ćwiczenie.
Akane
Strzeliła kolejny raz.
OdpowiedzUsuń- Mhm, na skórze się ślizga jak... Jak co? - znowu zagadnęła strzelając po raz kolejny. - Jak penis po waginie? - rzuciła i zaśmiała się delikatnie z własnego porównania, po czym strzeliła Acaira w udo. - Ach, przecież Ty nie wiesz jak to jest... - cmoknęła udając zawiedzenie i zbliżyła się do chłopaka, patrząc mu prosto w oczy. Teraz przesunęła bacikiem po jego podbrzuszu, do pępka i na klatkę piersiową, złapała nagłym ruchem jego żuchwę w swoją dłoń i zacisnęła na niej palce, chowając zabawkę za plecami. Nachyliła się do ucha Aciego.
- Teraz będzie bolało - szepnęła i znowu zaśmiała się złośliwie. Ta cała akcja sprawiała jej najwyraźniej przyjemność. Powoli przeszła za plecy bruneta i kiedy tylko to zrobiła strzeliła trochę mocniej, zostawiając między jego łopatkami czerwony ślad.
Ennis
Złotooka zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Nie było zbyt długie, trzeba przyznać - zauważyła, bo doskonale o tym pamiętała, jednak ciężko to co tam zaszło uznać, za rzeczywisty stosunek. En widziała jak ciało Aciego przestaje się aż tak spinać, to był wyraźny znak, że to co robi, działa. W końcu taki był jej plan, aby chłopak ból kojarzył z czymś przyjemnym. W jej przypadku działało i kiedy bolało za bardzo, zamykała się w moim umyśle, wracała wspomnieniami do przyjemnych doznań, by nie zawieść klienta. Zachichotała i owiała ucho szatyna własnym oddechem.
- Bo masz do czynienia ze specjalistką - rzuciła nieskromnie, szepcząc tuż za jego plecami. Teraz przejechała bacikiem po żebrach chłopaka, raz z jednej, raz z drugiej strony, do bata dodała własne pazury, rysując skórę młodzika wzdłuż kręgosłupa. Zabawa spodobała jej się do tego stopnia, że mogłaby śmiało Acaira schrupać. Oblizała usta i wycelowała w pośladek chłopaka, znowu dołączyła paznokcie, tym razem hacząc skórę nad granicą spodni i obeszła go nie odrywając paznokcia od skóry, miejscami nawet dojrzała przebijającą się posokę. Palce zatrzymała przy pępku, a sama skrzyżowała wzrok z Acairem. Patrząc mu prosto w oczy zaczęła rozwiązywać spodnie, można było przejść do etapu wyżej, a jednocześnie przekonać się czy użyje hasła.
Ennis
Kiedy spodnie opadły na dół Ennis powędrowała za nimi wzrokiem, a widząc wyraźny wzwód i słysząc płaczliwy głos chłopaka uśmiechnęła się pod nosem. Podniosła oczy do jego twarzy, złapała mocno żuchwę chłopaka i nakierowała na swoją buzię.
OdpowiedzUsuń- Nie chcesz wiedzieć jak ja jestem mokra, tam na dole - rzuciła bezceremonialnie, patrząc mu prosto w oczy. Puściła Aciego, pchając lekko głowę chłopaka w tył i wciągając głośniej kuszący zapach. Odsunęła się jednak na krok i teraz zabawką przejechała po zakrytym członku, by strzelić młodzika tuż przy wystającej kości miedniczej, kolejny strzał trafił w biodro, a jeszcze jeden w udo. En znowu przygryzła wargę i zbliżyła się raz jeszcze, teraz hacząc paznokcie o skraj majtek i bawiąc się nim niczym struną, zupełnie jakby zaraz miała rozebrać chłopaka, ale jednak czekała, bacznie obserwując przy tym jego buźkę.
Ennis
- Mhm - mruknęła gardłowo. - Chociaż też nie zawsze, ale teraz mi się podoba - przyznała znowu przechodząc za plecy Acaira i dopiero z tego miejsca gwałtownym ruchem pozbyła się jego bielizny, jednocześnie kucając nieco i gryząc go w bok. Odrzuciła bacik, chcąc zwolnić całkowicie obie dłonie, przejechała pazurami po pośladkach i powoli zaczęła przesuwać je ku przodowi. Podnosiła się przy tym i kąsała Aciego coraz to wyżej, żebro, łopatka, ramię. W tym czasie jej dłonie zdążyły zawędrować na samo podbrzusze, a ramiona En dodatkowo unieruchomiły młodzika. Heimurinka przywierała do pleców szatyna, wbijając nieregularnie paznokcie w delikatną skórę przy przyrodzeniu. To akurat robiła nieco delikatniej, wiedząc, że to jedno z najdelikatniejszych miejsc. Nagle odsunęła się i szybkim ruchem zadrapała plecy, zostawiając na nich soczyście czerwone, cztery ślady, z których popłynęła krew. To były najgłębsze cięcia jakich do tej pory doświadczył chłopak w tej ichnej zabawie. En dość sprawnie znalazła się znowu przed Acim i pewnym ruchem chwyciła w dłoń jego prącie, zaciskając na nim swoje palce.
OdpowiedzUsuń- Mam wrażenie, że i Tobie odpowiadają nowe doświadczenia - zaśmiała się pod nosem i chcąc chłopaka trochę nastraszyć, kucnęła przed nim, ostentacyjnie oblizując usta, zupełnie jakby zaraz miała wziąć jego przyrodzenie w usta. Oczywiście nie przerywała przy tym kontaktu wzrokowego.
Ennis
Podobało jej się to, to jak chłopak nieświadomie prosił o więcej, miała jednak wrażenie, że zaraz może posunąć się o krok za daleko, ale powoli przestawało ją to obchodzić. Przesunęła zaciśniętą dłonią po jego członku. masując go intensywnie kilka razy, a jęki wykorzystała przeciwko swojej małej ofierze. Nie chciał żeby gryzła? Zrobi wszystko. Zaśmiała się pod nosem i rozchyliła usta by mimo to delikatnie chwycić jego główkę zębami, zaraz jednak dodała język, tańcząc nim przy samym czubku, jednocześnie łącząc doznanie z czymś mniej przyjemnym. Teraz nie drapała, a wbiła dwa pazury w ciało Acaira, dwa po przeciwległej stronie, nad pośladkami, wsuwała szpony powoli, coraz to głębiej i głębiej.
OdpowiedzUsuń- Jeszcze wykorzystam to Twoje "zrobię wszystko" - zapewniła w przerwie od zabawiania się przyrodzeniem młodzika, teraz wzięła go pewniej do buzi, nie używając już zębów, schodząc coraz głębiej, zespajając ruch wraz z wbijanymi pazurami.
Ennis
Nie przestawała, mimo, że czuła jak chłopak się szarpie, ba, głównie dlatego nie przestawała, nawet penis wepchnięty głębiej w usta jej nie zatrzymał. Poczuła jak sperma rozlewa się po gardle, a ciało chłopaka wiotczeje, wyciągnęła szpony, wzięła dwa głębsze wdechy i wyjęła prącie z ust, patrząc triumfalnie na dzieciaka. Przetarła wilgotne wargi, wcześniej połykając wszystko co w nią wlał i wstała z ciężkim oddechem na ustach.
OdpowiedzUsuń- Całkiem wytrzymały z Ciebie zawodnik - przyznała. - Ale wisisz mi orgazm - dodała z przekąsem w głosie, łapiąc jego podbródek i śląc zadziorny uśmiech.
- Zaprowadzić Cię do pokoju? - zapytała, jakby właściwie nic tutaj nie zaszło. Przecież widziała, że sam się do niego nie doczłapie.
Ennis
En zaśmiała się cicho i uśmiechnęła dumnie, widząc w jakim chłopak jest stanie. Zaraz wyciągnęła kluczyk, ściągnęła niżej kajdany, tak, by zapleść sobie ręce szatyna na szyi i dopiero wtedy zwolniła zamek. Objęła młodzika jedną ręką, chcąc zapewnić stabilną podporę, jedną z jego rąk zostawiła za swoją szyją, przytrzymując ją wolną ręką przy swoim ramieniu. Zaczęła powoli iść w stronę jego pokoju.
OdpowiedzUsuń- Skoro o tym mówię, to chyba oczywiste, że chce. Narobiłeś mi ochoty tymi jękami - szepnęła mu przy uchu, znowu cichutko śmiejąc się pod nosem. Już zaraz byli przy jego łóżku, to właśnie tam dziewczyna pomogła mu się położyć i przysiadła na brzegu.
- Może i nie było idealnie, nie tego oczekiwałeś, ale w krytycznych chwilach spróbuj wracać myślami do tego wspomnienia, to czasami sporo ułatwia - uśmiechnęła się do niego kącikiem ust.
Ennis
Kiedy wynurzył głowę Akane strzeliła go otwartą dłonią w jej czubek.
OdpowiedzUsuń- A kto Ci kazał ją moczyć - zrugała go, z zadziornym uśmiechem. - Ćwiczysz teraz oddech bez zanurzania głowy - pokręciła głową, przecież ona nie zanurkowała, Aci chyba był trochę rozkojarzony przez poprzednie niepowodzenia. - Pomachaj nogami, lewa, prawa, lewa, prawa - pokazała mu jak. - Rozluźnij się, odchodzimy od nurkowania, najpierw musisz poczuć się troszkę pewniej w samej wodzie - zaznaczyła i zaraz obróciła się na brzuch. - Nie moczysz twarzy, nogi w ruch, raz, dwa, lewa, prawa, głowa nad wodą, ręce oprzyj o dno, luźno - poleciła, dalej pokazując co ma robić.
Akane
OdpowiedzUsuńPrzewrócił oczyma, patrząc na rudowłosego. Uparty skurwysyn. Ileż można? Naprawdę nie mógł wieść swojego wymarzonego życia po tylu latach ciężkiej pracy.
— Biorąc pod uwagę Twoje nastawienie? Pewnie nie dostajesz bardzo często. Wiesz, że takie zachowanie wkurwia, tak? Wchodzisz z buciorami w cudze życie i myślisz, że co? Z wywalonym jęzorem zrezygnuje z własnego stylu życia, bo Ty szukasz frajera na nauczyciela? Jest wolny rynek. Nie pasują Ci moje usługi, szukaj dalej. Potrzeba dźwignią handlu czy coś, ktoś Cię z pewnością przyjmie na nauki. Ale ja nie. Zapraszam wypierdalaj — z ukłonem wskazał mu stronę przeciwną do swojej, aby zaraz się wyprostować i ponownie ruszyć w swoją stronę. Prosto do siedziby jego siostry. Już naprawdę wolałby, żeby Nala prowadziła nauki o tym, jakim to darmozjadem jest, niźli spędzać kolejne minuty jego życia na wysłuchiwaniu jego mądrości życiowych na temat niepicia.
Nylian
Akane zerknęła na chłopaka trochę zaskoczona, brał bardzo do siebie to całe pływanie. Słysząc pytanie przerwała swoje nauki, znowu się obróciła i usiadła w wodzie, w siadzie skrzyżnym.
OdpowiedzUsuń- Nie, nigdy - przyznała, patrząc podejrzanie na Aciego. - Czym Ty się tak przejmujesz? To nie jakieś zawody, nie walczysz tu o życie, to luźna nauka... - zauważyła, bo łzy w oczach i przejęcie na jego twarzy było jak dla niej mocno przesadzone.
Akane
Pius zachichotał, gdy Aci złapał go mocno. Sam przysunął się bliżej jego twarzy, by patrząc mu w oczy, z zagryzioną wargą począł poruszać biodrami mocno, wydając przy tym niepruderyjne dźwięki...
OdpowiedzUsuń— Ohhh... Jesteś taki kurwa ciasny... Chyba cię twój pan zaniedbał... Spokojnie... Poczujesz w sobie moją spermę, grzeczny chłopczyku...
Pius
OdpowiedzUsuń— Tak, alkohol to mój styl życia, jeśli tak jest Ci to łatwiej zrozumieć — wyjaśnił mu ze spokojem. Oczywiście nie o to mu dokładnie chodziło, ale nie widział sensu w prostowaniu tego komuś tak upierdliwemu. Liczyło się tylko to, że nareszcie zmierzali tutaj do jakiegoś punktu wyjścia, na który liczył od momentu, kiedy Acair usiłował zmusić go do abstynencji. Lubił smak alkoholu, nie miał zamiaru z niego rezygnować, bo rudowłosy nie miał najmniejszego pojęcia o tym, iż po dobrym klinie też dało się perfekcyjnie walczyć. Zaśmiał się na jego słowa, spoglądając na chwilę na niego.
— Tak, moje życie to smutna tragedia, masz rację. Jestem pijanym, bezwartościowym śmieciem. Hańbą dla każdego kto ze mną rozmawia. Lepiej się odsuń, bo jeszcze Cię przeklnę moim gównianym życiem — dodał, po czym dalej ruszył w swoją stronę, na odchodne pokazując mu środkowy palec. Nareszcie, uwolnił się. Jego spokojne życie nie było w końcu zagrożone.
Nylian
— Nie mówię o zabójczej truciźnie, a o delikatnej, paraliżującej. Lekkie nacięcie i spowalniasz cudze ruchy, dając sobie lepsze szanse na ucieczkę. Ale to Twoja decyzja. Po prostu mówię co ja bym zrobiła na Twoim miejscu — wyjaśniła mu, czując, że znowu jest posądzana o zachęcanie go do mordowania, gdzie przecież wskazywała mu jak może łatwo wygrać walkę bez niepotrzebnego rozlewu krwi, która był czymś co ona akurat bardzo lubiła. Wykiwał ją? Zaśmiała się lekko. Skoro tak chciał o tym myśleć, pozwoli mu na to. Chociaż dla niej, po prostu mu na to pozwoliła. Chociaż może to ona po prostu chciała jakoś usprawiedliwić własną dumę?
OdpowiedzUsuń— Skoro była na moich ustach, to może kiedyś ta maska Ci odpowie — zaśmiała się przekornie, drocząc się z bratem. Co znowu zrobiła? Westchnęła. To naprawdę miało aż takie znaczenie kto kogo znajdzie. Pomasowała własne skronie.
— Acair, Ty pracujesz w jednym miejscu, ja ciągle się poruszam, dlatego wychodzę z założenia, że mi będzie łatwiej, ale jeśli chcesz mnie kiedyś szukać, śmiało. Jednego informatora już znasz, może będzie mógł Ci pomóc. Idąc za trupami będzie Ci jeszcze łatwiej, więc droga wolna. Tylko przestań zakładać, że robię z Ciebie kogoś gorszego — odpowiedziało nieco ostrzej. Zaczynała naprawdę robić się zmęczona tym, że tak wiele osób robiło z niej jakiegoś społecznego potwora. Niechęć do kontaktów międzyludzkich to jedno, ale tego tutaj chłopaka przecież kochała z całego serca jako członka rodziny. Teraz jednak zaczynała myśleć, że i tutaj się pomyliła.
— Myślisz, że za kogo Cię mam? Jesteś dla mnie jak brat, cieszę się, że robisz takie postępy, jestem z Ciebie dumna, ale to Ty nie przepadasz za tym co robię, nie lubisz zabijać, jesteś niechętny przemocy, a to moja praca. Naprawdę chcesz mnie szukać, gdy ja zajmuje się swoimi celami?
Onyx
— Wstałem z martwych, by cię skurwić, chłopczyku... — zachichotał Pius, szybkimi pchnięciami wykańczając go, tak, że aż krzyk. Wtulił się w Acaira, gdy ten dochodził, od razu złapał za jego fiuta, by wzmocnić orgazm, by ani kropelka nie została w jego jądrach... Dyszał w jego kark, z zachrypnięciem w gardle się uśmiechając... — Teraz moja kolej, Aciś... Spraw żebym doszedł... — odrzekł, wychodząc z niego powoli, położył się na plecach z rozłożonymi nogami zapraszając go do zabawy.
OdpowiedzUsuńPius
Patrzyła na Acaira lekko przechylając głowę i kiwnęła nią, gdy wyjaśnił o co chodzi z tym całym pośpiechem. Mimo to podniosła się i prześlizgnęła do nóg szatyna, by położyć mu dłonie na kolanach i zablokować ruch. Spojrzała mu w oczy.
OdpowiedzUsuń- Chcesz nauczyć się byle jak, a szybko, czy wolniej ale z lepszym rezultatem? - zapytała. - Jak mam byc szczera to stwierdzam, że umiejętnością pływania raczej w kręgach Fasach nie zaświecisz - zauważyła. - Wcale nie jesteś do tyłu Aci, po prostu do przeżycia były Ci potrzebne inne umiejętności niż na przykład mi. To Twoje bezszelestne poruszanie się... Sam zobaczysz, naucz mnie, ja Ciebie pływania, Ty mnie skradania, cienka jestem jeżeli chodzi o ciszę - przyznała.
Akane
Spojrzała na niego wymownie i lekko wydęła usta, jakby odrobinę urażona tym komentarzem. Chlapnęła nawet w jego stronę wodą, ale zaraz zaśmiała się pod nosem. Za stara na naukę, w sam raz na posiadanie dzieci i męża, cóż za urocze określenia.
OdpowiedzUsuń- Gdyby to była prawda to Ty byłbyś za stary na naukę pływania. Wiesz, że w świecie, z którego pochodzę uczą się nawet istoty mające na karku ponad 70 lat? Na dobre im to wychodzi... Wychodziło znaczy - skrzywiła się lekko i zaraz machnęła ręką. Słysząc zgodę posłała chłopakowi szerszy uśmiech.
- No i super! To teraz powtarzamy ćwiczenie...! - wróciła do nauczania, starając się wyjaśniać wszystko jak najbardziej łopatologicznie.
[Jak chcesz to możemy kontynuować tutaj albo przeskoczyć do odwiedzin w zamtuzie. ^^]
Akane
Spojrzała na Acaira z delikatnym uśmiechem i prychnęła śmiechem, rozbawiona jego analizą.
OdpowiedzUsuń- Spokojnie, nie planuję osiągnąć mistrzostwa, co nie zmienia faktu, że mogę nad tym popracować, tak jak Ty nad pływaniem. Zarówno Tobie, jak i mi te nowe umiejętności mogą się przydać w codziennym życiu, więc uważam, że warto, nawet na poziomie żółtodzioba - puściła oko Aciemu po czym lekko zmrużyła oczy i przyjrzała mu się uważnie.
- Masz łeb na karku, znaczy, jesteś bardzo spostrzegawczy... Nie chce mi się wierzyć, że byłeś aż tak nieprzydatny w Fasach. Z tego co wiem umiejętność obserwacji jest u Ciebie bardzo przydatna, szybko wyłapałbyś ruchy piasku i łatwo mógł określić położenie tych... No... Robali? Mają cholernie trudną nazwę... Lulusie, no wiesz o co chodzi - zaśmiała się nieco zażenowana i odruchowo podrapała za uchem.
Akane
An spojrzała za chłopakiem i kiedy on zajął brzeg, ona wciąż siedziała w wodzie, bacznie mu się przyglądając. Zmarszczyła lekko czoło już przy pierwszym komentarzu. Dziewczyna wstała powoli i zbliżyła się by przysiąść przy boku szatyna.
OdpowiedzUsuń- Całkiem inteligentny flak - puknęła go delikatnie palcem w skroń. - Nad flakiem zawsze można popracować, a poza tym osobiście uważam, że nawet najlepszemu biegaczowi z twojej wioski oko dobrego obserwatora znacznie ułatwiło by życie czy misję - stwierdziła, a słysząc jego historię z podziwem pokiwała głową. - W takim razie rzeczywiście będzie uczył mnie najlepszy specjalista - szturchnęła go lekko w bok i posłała szeroki uśmiech. Na wzmiankę o dziwnej zachciajce przekręciła lekko głowę.
- No dobra... A w jakim celu? Bo nie wierzę, że zrobiłeś to tak po prostu. Dlaczego chciałeś być beznadziejnym przypadkiem? - szczerze się tym zainteresowała.
An
Akane spojrzała zaciekawiona na Acaira. Coś co nie powinno być odkryte? Musiała przyznać, brzmiało intrygująco.
OdpowiedzUsuń- Egoista? - uniosła obie brwi wysoko. - W takim razie każdy z nas to egoista, mechanizm obronny, walczymy o życie, czasem nawet podświadomie, to nie jest egoizm - poprawiła go, nie kryjąc zaskoczenia, że patrzył na to takimi kategoriami. Poklepała po chwili jego ramię.
- Nie musisz mi nic więcej mówić, rozumiem, naprawdę - zapewniła, automatycznie przytakując przy tym głową. - Może kiedyś spotka mnie ten zaszczyt, ale teraz... Pokażesz mi jakieś podstawy skradania czy chcesz jeszcze trochę odpocząć? - zapytała uśmiechając się delikatnie do chłopaka.
An
An posłała mu zadziorny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Co za negocjator - zaśmiała się i kiwnęła głową. - Dobra, to jesteśmy umówieni, odwiedzam Zamtuz, a tam wisisz mi oprowadzanie i naukę - pokazała mu język po czym posłała cieplejszy uśmiech.
- Pfy, no raczej, że nie ostatnie, jeszcze nie raz pomęczę Twoje dupsko pływaniem - została z tym samym wyrazem twarzy, wzięła głęboki wdech i spojrzała w niebo zadowolona. Najwyraźniej nie było z nią tak źle jak przypuszczała, jasne, zdarzały się gafy, ale przynajmniej przy Acairze szybko zostały wyłapane i odpowiednio skomentowane. Problem był tylko jeden, Acair nie był tak ważny jak rodzina i przyjaciele, przynajmniej na razie. Wiedziała, że z nimi będzie trudniej, bardziej brała do siebie ich słowa i łatwiej wybuchała, czując, że zawodzi. Musiała jeszcze dużo nad sobą popracować.
Akane
Po podróży do Polszy i intrygującym spotkaniu z napuszonym przedstawicielem rodziny Angelerii, An pożegnała ojca, zostając sama w obcym sobie mieście. Nie miała pojęcia czy bardziej czuje dreszcz ekscytacji, czy to może obawa przed nieznanym, ale miała w głowie pewną obietnicę, którą złożyła Acairowi, i którą chciała spełnić. Zbliżało się właśnie popołudnie, więc uznała, że to idealny moment na odwiedziny. Trochę czasu zajęło jej rozeznanie się w terenie i odnalezienie przybytku, ale w końcu znalazła się przed wejściem i gwizdnęła z podziwem widząc budynek. Rzeczywiście z zewnątrz ładnie się prezentował, czas było obadać wnętrze. Dziewczyna trochę niepewnie przekroczyła próg drzwi wejściowych, jednak barwne wnętrze dość szybko wywołało na jej twarzy lekki uśmiech. Zapowiadał się całkiem ciekawy dzień.
OdpowiedzUsuńAkane
An podniosła oczy do twarzy ochroniarza i już miała otwierać usta, gdy usłyszała znajomy głos. Na widok Aciego uśmiechnęła się szerzej, odwzajemniając gest z powitalnym tulasem.
OdpowiedzUsuń- O tak, założyłam się z nim o niezłą sumkę, że nie da rady mnie upić - zapewniła ochroniarza, przytakując samej sobie głową i udając powagę, ostatecznie jednak uśmiechnęła się szerzej i odprowadziła mężczyznę wzrokiem, ruszając za kumplem w stronę baru.
- Serio? No co Ty, staram się dotrzymywać umów. Co prawda miałam być później o jakieś dwa, trzy tygodnie, ale plany lekko się pozmieniały, no mniejsza - machnęła ręką i zajęła jedno z miejsc, łapiąc podaną szklankę.
- Dziękuję. Nie ma jak to schlać laskę na pierwszej randce - zażartowała, śmiejąc się przy tym. - Szczerze? Nie sądziłam, że tu aż tak klimatycznie, niezłe sobie gniazdko znalazłeś - poruszyła zabawnie brwiami i wzięła łyka alkoholu. - Łoh... Chłopie... Coś Ty tu dodał? Słodkie jak diabli... - aż się lekko skrzywiła, osobiście nie przepadała za słodyczami.
Akane
Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie poszłam, ale mam zamiar to nadrobić. Miałam do załatwienia sprawę z tatą, poszliśmy szybszą trasą. Zamierzam tu trochę zostać, później wracam na święta do domu, a po nich ruszę Twoją trasą, co by Cię znowu odwiedzić - wyjaśniła z pogodnym uśmiechem. - Mogę jeszcze mieć tą mapę, czy ją potrzebujesz? - zapytała i zaraz przytaknęła mu głową. - Wizualnie nie, chociaż sama rola przybytku nadal mnie nie przekonuje, ale skoro interes się kręci to najwyraźniej jest zapotrzebowanie - stwierdziła neutralnie. Na wyjaśnienie chłopaka zaśmiała się pod nosem.
- Aż tak źle wyglądam, że poisz mnie trunkiem dla pijanych zwłok? - zacmokała, udając lekkie obruszenie i wydymając delikatnie usta. - tego uznam za rekompensatę - dodała żartobliwie, łapiąc drugiego drinka, palcem śledząc podaną rozpiskę. Całe szczęście nie zdążyła skosztować nowego napoju, bo ten mógłby wylądować gdzieś w przestrzeni przez reakcję na rzekomą randkę. Akane zaśmiała się nieco głośniej.
- Spokojnie, żartuję - zapewniła i dopiero wtedy wzięła łyka, zaskoczona otworzyła aż szerzej oczy. - No i to ja mogę pić! - przyznała, oblizując usta. - Koniecznie musisz mi pokazać co i jak za barem! Masz jakieś tricki? Znalazłam robotę w jednej z karczm, głównie sprzątanie i kelnerowanie, ale i polewanie klientom będzie jednym z moich obowiązków.
Akane
Akane jeszcze raz zachichotała pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, nigdy więcej - zapewniła z wyraźnym rozbawieniem na twarzy i zaraz przekręciła głowę. - Czasami takie spontaniczne randki też dobrze wypadają, to chyba kwestia towarzystwa - przytaknęła sobie głową i zaraz rzuciła mu wymowne spojrzenie.
- Ale wiesz, że w mieszaniu wywarów istotne jest zarówno dopasowanie składników jak i proporcje? Ty tak sam z siebie wiesz co z czym zmieszać, czy ze wszystkim eksperymentowałeś? - zainteresowała się. - U Klementyny, nazwali karczmę po najmłodszej córce, właściciele wydają się dość sympatyczni - przyznała i zaraz machnęła ręką. - Cholera wie czy i ja nie zostanę zaraz wylana... A Ty, cóż, najwyraźniej tu miałeś zagrzać sobie miejsce - posłała mu kolejny subtelny uśmiech.
Akane
Uniosła brwi wysoko.
OdpowiedzUsuń- Ja? - zaśmiała się pod nosem. - Nie jestem dobrą osobą do takich akcji. Samo umawianie się na randkę jest już coś niecoś znaczące. Ja mogę zabrać Cię na spontaniczny przyjacielski wypad, randkę dobarwisz drobnym flirtem czy jakimiś tam swoimi sposobami - zaproponowała luźno i zaraz przygryzła wargę, zastanawiając się nad słowami chłopaka.
- W kuchni zawsze byłam matołek, więc raczej dobrego zmysłu smaku nie mam, dopiero się uczę - przyznała. - Będę musiała poćwiczyć - pomyślała na głos i zerknęła za pusty bar, po czym na Aciego z nieco łobuzerską iskierką w oku. - Mogę tutaj spróbować? - zapytała upijając kolejnego łyka trunku.
Akane
- No to co za problem? Dodajesz do takiego wypadu jakieś urocze tekściki, drobne zaczepki i już wychodzi randka - wzruszyła ramionami, szczerze powiedziawszy nie bardzo miała ochotę na randki, udawane czy prawdziwe. Posłała mu niewinny uśmiech, gdy się zastanawiał, a na zgodę uściskała go mocno z szerokim uśmiechem i już zaraz przeskoczyła nad blatem, by znaleźć się za barem.
OdpowiedzUsuń- Standardowe - powtórzyła, kiwając głową i patrząc na rozpiskę. - Ok, czyli dajmy na to, o ten tutaj... Hm... - podrapała się po głowie po czym zaczęła działać. - Czekaj, a jakaś miarka? - zapytała. - "Przewaga burbonu" niewiele mi mówi, poza tym, że to będzie więcej niż połowa - wlała w szklankę wspomnianą miarę alkoholu i resztę wskazanych dodatków, po czym podała Aciemu. - No i jak? Wal prosto z mostu - czekała na werdykt.
Akane
Akane spojrzała na niego trochę zaskoczona.
OdpowiedzUsuń- Nawet tutaj? Nie chce mi się wierzyć, że chociaż jedna klientka Cię nie podrywała - stwierdziła luźno. - Nie korzystałeś z okazji przy swoich upodobaniach? - zainteresowała się. Z tego co pamiętała lubił seks i był zdolny nawet do tego bezinteresownego, dla zwykłej zabawy.
Prychnęła na jego pytanie.
- To Karczma, nie gniazdko miłości, ja tam mam głównie sprzątać i nosić zamówienia, za barem jest kilka trunków, polewanie z beczki i takie pierdoły. Tam nawet nie dostaną takich wynalazków jakie masz tutaj - wyjaśniła mu i zaczęła słuchać wykładu, mimo wszystko mogła się czegoś nauczyć.
Akane
Spojrzała w sufit na chwilę i zaraz kiwnęła głową, przyznając mu rację.
OdpowiedzUsuń- No, ok, chociaż to akurat zależy, dla niektórych to jednoznaczne, ale może masz w sobie co nieco z romantyka - pokazała mu język po czym przystąpiła do kolejnej próby z mieszaniem.
- Czyli tego mniej i jak tu po brzegu poleję, to będzie tak... - wystawiła język i lekko go przygryzła, skupiając się na proporcjach, a kiedy skończyła wyprostowała się dumna jak struna.
- Ależ ja jestem do dupy, powinnam to zrobić trzy razy szybciej - przysunęła chłopakowi szkło i zaśmiała się z samej siebie. - No, ale może chociaż lepiej smakuje?
Akane
- Może - podsumowała, nie ciągnąć już tematu. W końcu sama często nie łapała aluzji i potrafiła wpakować się przez to w jakieś bagienko. Aż ją ciarki przeszły na wspomnienie wyjścia z Yumim, nawet do głowy jej nie przyszło, że będzie próbował tak się kleić. Szybko odsunęła myśli i skupiła się na drinku, a kiedy usłyszała pochwałę, nie ukrywała zaskoczenia.
OdpowiedzUsuń- Serio? - sama złapała szklankę i powąchała trunek by upić zaraz po tym łyczka. - Hmm... Rzeczywiście, znośne - zaśmiała się i zmierzwiła włosy Aciego.
- Widzisz jaki świetny z Ciebie nauczyciel! - poruszyła zabawnie brwiami.
Akane
Zaśmiała się na jego wesołego przytulasa, nawet go odwzajemniła, obejmując chłopaka w pasie, a kiedy ją pochwalił, teatralnie zarzuciła włosami.
OdpowiedzUsuń- No cóż, z grzeczności nie zaprzeczę - udała dumny ton i znowu się zaśmiała. Buziak odrobinę ją zaskoczył, ale wzruszyła ramionami i dała pociągnąć się do pokoju.
- Nie? A szkoda, liczyłam na jakieś łańcuchy zwieszane z sufitów i łóżko zaplamione krwią dziewic - rzuciła z głupkowatym wyrazem twarzy, po czym weszła do środka i rozejrzała się po pomieszczeniu.
- No i pięknie! Co tu chcieć więcej, najważniejsze, że masz swoje miejsce - przyznała i przysiadła na łóżku po czym pacła na nim plecami. - Piękny sufit, idealny do rozmyślania - zachichotała, zerkając na Aciego i podnosząc się do połowy pleców. Oparta na łokciach posłała mu uśmiech.
- Możesz tu mieszkać na stałe czy to tylko dach nad głową dla pracowników? - zainteresowała się.
Akane
Popukała się palcem po brodzie.
OdpowiedzUsuń- W sumie, jak masz gadane lub dobre argumenty to na pewno idzie się dogadać - stwierdziła. - Czyli dzisiaj czeka mnie nieprzespana noc? - zapytała z lekkim rozbawieniem w głosie. Musiała chwilę się zastanowić przed odpowiedzią.
- W sumie to zależy, chociaż zwykle wstaję wcześnie, ale zdarza się, że późno idę spać hm... Nie, zdecydowanie ranny ptaszek. nawet jak się późno kładę to dość szybko wstaję - przeanalizowała i nagle otworzyła szerzej oczy - O szlak! Zostawiłam bagaże przy barze! - zorientowała się nagle. Zupełnie o nich zapomniała! - zerwała się z łóżka i popędziła w wspomniana stronę. Nie miała tam nic specjalnie cennego, ale ciuchy na zmianę zdecydowanie mogły się przydać, tak jak i cały asortyment na drogę powrotną.
Akane
Widząc, że plecak jest na miejscu odetchnęła z ulgą i obejrzała się na Aciego.
OdpowiedzUsuń- Ha, ha, ha, przy Twojej panice moja to pryszcz, rumienisz się i gubisz błędnik na zwykłe słowo "randka" - zauważyła pstrykając go w nos.
- No, ale co do Twojej zmiany, przynajmniej w łóżku więcej miejsca dla mnie - poruszyła zabawnie brwiami. - Będę mogła się kulać na wszystkie strony - dodała po czym przytaknęła mu głową. - Spacer bardzo chętnie - przyznała po czym spojrzała na niego lekko mrużąc oczy.
- Serio? Ja za barem, na Twojej zmianie? Jesteś gotowy na coś takiego? - zapytała z wyraźną niepewnością, ale i rozbawieniem w głosie.
Akane
An przytaknęła.
OdpowiedzUsuń- Racja, Twój urok, chociaż z ostatnim się nie zgodzę - przyznała i wzruszyła ramionami. - Też nie jestem wielkim wojownikiem i chyba nawet nie chcę być. Umieć się bronić, owszem, ale zdecydowanie wolę zrzeszać innych niż ich ćwiartować - przyznała dość pogodnie.
- Hm, no dobra, mogę Ci pomóc - kiwnęła głową i spojrzała na chłopaka pytająco. - Masz już plan awaryjny? No wiesz, w razie gdyby Cię wylali... Jakiś pomysł na siebie? - zapytała, bo już ostatnio mówił jej, że nie widzi się w Zamtuzie na stałe.
Akane
Zaintrygowały ją te całe umiejętności spod ciemnej gwizdy. Spojrzała na Acaira ciekawsko, unosząc jedną brew.
OdpowiedzUsuń- Ćwiczysz coś konkretnego? - zapytała przerzucając sobie plecak przez ramię.
- Łowca przygód brzmi ciekawie - przyznała, przytakując mu głową i śląc kolejny uśmiech. - Zaradny z Ciebie ciapek - puściła mu oko. - Zawsze gdzieś sobie zagrzejesz miejsce - dodała, bo tak właśnie uważała. Słysząc o specyfiku nie ukrywała zainteresowania, przekręciła głowę, gdy ciągnął ją do pokoju. Przyjęła słoiczek i zaczęła go bacznie obserwować. Na pytanie uśmiechnęła się pod nosem tajemniczo.
- Nie jestem swoim bratem - rzuciła trochę zamyślona, ale zaraz spojrzała na Aciego z szerokim uśmiechem. - Dzięki, coś takiego warto mieć zawsze przy sobie, nawet jak nie dla mnie to dla potrzebującego - przyznała. - Co to właściwie jest? - dopytała. Wolała wiedzieć co otrzymuje. - Febe to zna? - zerknęła na chłopaka ciekawa czy i ten przepis zdradził meduzie.
Akane