ACAIR
18 lat | pochodzi z Fag Baile | mieszka - gdzieś w lasach
Acair przyszedł na świat 18 lat temu w Fasach. W małej, biednej (jak wszyscy mieszkańcy Fag Baile), ale za to kochającej się rodzinie. Jego matka należała do Poszukiwaczy, którzy niemal każdego dnia narażali swoje życia, żeby przynieść trochę jedzenia czy odkryć kolejne źródełko wody. Ojciec - walczył o ich przetrwanie wraz z zamieszkującymi tę krainę - Liubhairami. Natomiast jego starsza siostra - Aila - szybko okazała się mieć talent do leczenia. Została wybrana na uczennicę jednego z wyżej postawionych Uzdrowicieli. Szczęście ją wtedy rozpierało.
On sam nie należał do najbardziej przydatnych osobników płci męskiej. Miał dwie lewe ręce - więc za walkę się nie zabierał, potrafił zgubić się w drodze z jednego tunelu do drugiego, a kiedy próbował utworzyć lek - przypadkowo zatruł wszystkich swoich rówieśników. Przywarła do niego łatka nieogarniętego gówniarza, któremu lepiej nie dawać żadnego poważnego zadania.
Acair wstydzi się swojej niemocy do tego stopnia, że nie zauważa swych dobrych punktów. Bo co z tego, że jego wzrok jest lepszy niż niejednego Wojownika, włada biegle większością języków używanych w Mathyr i co z tego, że potrafi chodzić tak bezszelestnie, że żaden Liubhair nigdy go nie wywęszył - a jeden wyłonił mu się pod stopami i zostawił w spokoju (chłopak uznał to po prostu za łut szczęścia), jeśli we wszystkich innych dziedzinach był beznadziejny?
Jego rodzice, dopóki żyli, bronili go przed wyrzuceniem z Fag Baile, ale kiedy zabrała ich śmierć, Mędrcy nie pozostawili mu złudzeń. Nawet Aila się za nim nie wstawiła. Został wypędzony z Fag Baile, bo jedyne co robił to szkodził swojej rasie. Aila odprowadziła go na skraj pustyni, dając mu jedynie tobołek z najpotrzebniejszymi rzeczami - kilka ciuchów, trochę jedzenia i parę złotych monet. Pożegnała go słowami:
Wróć jak zmężniejesz.
I tak Acair znalazł się w zupełnie innym świecie, zmuszony porzucić to co doskonale znał. Od roku tuła się po Mathyr, starannie tylko omijając Polszę, gdzie nie jest mile widziany. Para się wszystkim - od kelnerowania (Co robisz?! Puścisz nas z torbami! Idź i nigdy tu nie wracaj, czorcie przebrzydły!), przez kradzieże (Chcesz paluchy stracić młody?! Stój! Teraz zwiewa, a wcześniej nie myśli! Jak cię jeszcze raz tu zobaczę to nie żyjesz!), po handlowanie odnalezionymi skarbami (Kupiłem to za bezcen! Ten dzieciak sprzedaje to wszystko za grosze! I jeszcze idzie się z nim stargować niemal do zera! Kupuje każdą łzawą historyjkę!). Jakoś się to wszystko mu kręci - raz lepiej, ale częściej gorzej. Najczęściej śpi pod chmurką, własnego domu nie posiadając.
POWIĄZANIA / DODATKOWE
[Na powiązania i dodatkowe info przyjdzie czas, a dziś ląduje tu z kolejnym chłopem. Kontakt - hangout i e-mail: btc.natsu@gmail.com ]
Przechadzała się po lesie dla własnej przyjemności. Na traktach było za głośno, a ona ostatnio i tak poznała ostatnio zbyt wiele nowych osób. Zrobiła się miękka, sentymentalna i dziwnie wesoła jak na siebie. Chciała się uchronić przed kolejnymi znajomościami. Chociaż na jakiś krótszy okres czasu. Niestety. Była prześladowana przez mroczne moce. Usłyszała cudze krzyki. Już miała chwytać sie pobliskiego drzewa, gdy została chwycona za rękę.
OdpowiedzUsuń— Co Ty wyrabiasz?! — krzyknęła gdy nieznajomy mężczyzna ją pociągnął. Odwróciła się za siebie, czując znajomy zapach bestii. Czy on naprawdę wpadł na arcemony i tak po prostu chciał przed nimi uciec na nogach. Debil. Pomyślała, rozglądając się po okolicy. Bingo. Znalazła odpowiednią gałąź. Wyrwała się z jego uścisku, aby go wyprzedzić.
— Biegnij — poleciła szybko. Skoczyła, aby złapać się gałęzi, a jego szybko złapała za torst swoimi nogami i podciągnęła go na górę. Weszła na wyższą gałąź, podając mu rękę, aby zrobił to samo.
— Poczekaj, albo zginiesz — poinformowała, po czym wróciła na niższe partie drzewa. Cholera. Znowu to robiła. Ratowała jakiegoś głupka z opresji, bo nie mogła tak po prostu pozwolić mu zginąć przez to, że brakuje mi jakiś klepek. Sama przez to kiedyś przez to zdechnie. Zdjęła maskę i poprawiła swoje rękawice, przyglądając się arcemonom, które kombinowały jak wejść na drzewo. Niedoczekanie. Zeskoczyła na matkę, wbijając w nią szpony rąk. Wyrwała jej kawałki mięsa, a ta zawyła z bólu, wierzgając. Skorzystała z okazji, że odsłoniła gardło i szybko tam przeskoczyła, niczym jakieś dzikie zwierzę. Zupełnie jak za czasów niewoli w Terrze. Zabijała już gorsze bestie zanim w ogóle wkroczyła w wiek nastu lat. Szybko zaczęła wgryzać się w szyję samicy, dobierając się do głównych żył, zachlapując się cała krwią. Matka zaczęła kręcić się agonalnie, a na nią już pędziło przerażone dziecko. Puściła się, aby dać opaść na ziemię. Przeturlała się unikając opadającego cielska. Podniosła się na równe nogi. Młode nie bardzo wiedziało co ma robić. Zostać przy konającej matce, czy rzucić się na osobę za nią, czy skakać za drzewo. Onyx nie dała jej wiele czasu do namysłu. Zaszarżowała na szczęnie, by zaraz odgryźć jej kark. Rozejrzała się po swoim małym dziele. Zgłodniała. Wzięła kawałek mięsa matki i zjadła na szybko, jakby sama była dzika i nieoswojona. Teraz było trochę lepiej. Założyła maskę na powrót.
— Możesz zejść! — krzyknęła do nieznajomego. Wyglądała okropnie. Praktycznie cała była pokryta krwią i sapała. Musiała działać szybko, bezwzględnie i z maksymalnym wysiłkiem, albo sama leżałaby teraz trupem. Zmęczyła się. Przez chwilę nawet była wdzięczna za swoją niewolę.
Onyx
OdpowiedzUsuńPrzyjrzała mu się w pierwszej chwili, gdy nawiązali kontakt wzrokowy. Lud Fasach? Ktoś sobie chyba dzisiaj z niej kpił. Odsunęła się od niego, marszcząc brwi. Nie miała najmniejszego zamiaru zaprzyjaźniać się z handlarzami dziećmi. Jak wiele bezbronnych dusz wypuszczali na pewną śmierć, bo nie potrafili o siebie porządnie zadbać. O nie. Nie będzie przyjaźnić się z tymi potworami. Czuła litość dla niewolników Krwawego Barona, ale on wyglądał na zbyt szczęśliwego, aby mogła tak po prostu z nim normalnie porozmawiać.
— Smakują jak oddawane przez was dzieci na pewną śmierć! — syknęła wrogo. — Nie nie znajdziemy, nie zbliżaj się do mnie — dodała, patrząc prosto w jego pozbawione białek oczy. — Wracaj na swoją pustynię, już pewnie musisz się pozbyć kolejnych dzieci, co — dodała, odwracając się od niego napięcie. Mogła pozwolić mu zginąć! Pozbyła by się jednego z tych diabłów. Była zbyt altruistyczna jak na zabójczynie. Musiała to przyznać. Zaczęła iść w stronę rzeki. Potrzebowała kąpieli, a także ucieczki. Jeszcze chwila a osobiście go rozszarpie. Co on tutaj robił?! Czyżby zaczęli podsuwać różnym draniom swoje dzieci sami? Może zwietrzyli na tym jakiś interes. Okrutni, paskudni ludzie. Oby wszyscy zmienili się w lihuarów na oczach swoich bliskich. Niech wszyscy szczezną!
Onyx
Pius wybrał się na wyprawę w głąb puszczy, by zaktualizować braki w inwentarzu. Wiele ziół, które były niezbędnymi składnikami alchemicznymi, rosło w niedostępnych dla zwykłego śmiertelnika miejscach. Co innego specjalisty, który dokładnie wiedział po co się w głąb zapędza, kogoś, kto potrafił realnie rozplanować taką wycieczkę, w sensowny sposób.
OdpowiedzUsuńPodróże przez las były kojące. Jego gorsza strona odzywała się rzadziej, gdy postawiona była przy florze leśnej, śpiewie ptaków... Można powiedzieć że młody czeladnik był co najmniej ucieszony, że chociaż na chwilę mógł przestać się umartwiać, by się kontrolować... W końcu był na łonie natury, nic nie mogło mu zaszkodzić... Prawda?
Rozbił obóz w głębi, wiedząc, że nie dotrze do traktu jeszcze pod egidą słońca. Zasiadł wygodnie przy ognisku, w głowie inkantując kilka modlitw, rutynowo sprawdzając, czy nie pogubił niczego, w trakcie tych przechadzek. I akurat usłyszał trzask gałęzi, co spowodowało u niego lekki strach. Spojrzał między gąszcz drzew, by zobaczyć... Młodego mężczyznę? Zaczął coś nawijać w wielorakich językach, po czym, gdy Pius usłyszał polski, po prostu wstrzymał go dłonią, dając mu znać, że znalazł ten jeden.
— Polski wystarczy. — odparł, delikatnym, wręcz chłopięcym głosem, gestem dłoni, zapraszając chłopaka do ogniska. — Siadaj. Widzę, że cię życie trochę ostatnio skarciło. Chcesz coś zjeść? Może się napić? Jestem Pius. Jestem... Lekarzem. Co się stało?
Pius
— Acair... — powtórzył pod nosem Pius, kiwając głową. — Ładne.
OdpowiedzUsuńWysłuchał chłopaka do końca, patrząc na to, co robił, co przekazywał... Nie wyglądał na kogoś, kto miałby zaraz mu skoczyć do gardła. Dlatego się nieco rozluźnił. Chociaż cień był blisko...
— Wiesz, mogę cię poczęstować. I tak nie zjem tego wszystkiego... — westchnął, patrząc na ruszt nad ogniem, by złapać za rozgrzany ruszt, przekręcając mięso na drugą stronę. Albo nie czuł bólu, albo ten metal nie był jakoś specjalnie gorący...
Od razu zwrócił uwagę na spuchniętą dłoń nowopoznanego towarzysza, przez co wziął w swoje chude, długie palce dłoń Acaira, przyglądając się jej uważnie.
— Zwichnąłeś nadgarstek. Z przemieszczeniem. Dlatego ci spuchło, bo naruszyłeś torebkę stawową. Mogę ci to naprawić i usztywnić, tylko nie mam bandaży... A ty chyba nie masz czym zapłacić, prawda? — zapytał, sięgając do torby, po czym zatrzymał się, gdy zostało mu zadane to jakże zajebiście filozoficzne pytanie.
— Muszę się ukrywać w lesie, bo to co robię jest karane egzekucją w tym kraju. Przez to też przyjmuję do kliniki szumowiny spod ciemnej gwiazdy... Trochę się czuję samotny. No ale... Trzeba czasem nagiąć sytuację w której jesteśmy do siebie, niż myśleć o tym, w jakiej sytuacji chcielibyśmy być, nie?
Pius
Akane uwielbiała domową kuchnię Rei i Febe, jednak tego dnia Japonka była zajęta małym Galanem, a Romka wybrała się po zioła do Lerodas. Bliźniaki z kolei nie dawały odpocząć Shi, a mężczyźni pracowali przy budowie, przez co przygotowanie obiadu padło na nią. W sumie wolałaby nosić ciężkie belki, ale wiedziała, że wszyscy muszą jeść. Poszła na ten układ, jednak w obawie przed swoim gotowaniem, zaznaczyła, że wybierze się po dania do najbliższej karczmy. Kiedyś się nauczy nie kaleczyć posiłków, ale to nie był ten dzień.
OdpowiedzUsuńKiedy dotarła na miejsce, usiadła grzecznie przy jednym ze stolików i poczekała aż ktoś podejdzie. Zamierzała zaproponować pewnego rodzaju wymianę, bo płacić nie bardzo mieli czym. Ojciec co prawda znikał coraz częściej na jakieś tajemnicze zlecenia i przynosił towary do handlu, jednak dziewczynie byłoby głupio wykorzystać te produkty tylko dlatego, że nie umie gotować.
- Łoho... - schowała się głębiej w krześle, chcąc uniknąć ewentualnego poturbowania. Blisko kontakt z nieznajomym był dość zaskakujący, szczególnie, że chłopak przykuwał wzrok. Chociażby ze względu na oczy.
- Em... - zaczęła, czując, że i on trochę dziwnie jej się przygląda. - Ja to w sumie z dość nietypowym zapytaniem. Chodzi o duże zamówienie... Chciałabym wziąć i gulasz, i szaszłyki i steki... Tak gdzieś z pięć, ale... - chrząknęła. - Jest szansa, aby ktoś pomógł mi to przetransportować? - zapytała. - No i kwestia zapłaty. Mogłabym porozmawiać z gospodarzem? Może przydadzą Wam się ręce do pracy? - zagaiła mając w głowie swój własny plan.
Akane
Nie znał jej? Nie musiał. Wystarczyło, że pochodził od ludzi, którzy wyrzucali na pewną śmierć każdego kto nie był dla nich dość dobry. Żałosne. I tak każdego z nich czekał ten sam los. W ten sposób jedynie dorabiali sobie bestii. Mogliby chociaż sprawdzać na nich jak idzie im badanie nad szczepionką. Pierdolona banda potworów. Nie rozumiała jak Meliodas mógł się z nimi zaprzyjaźnić. W końcu był taki miły.
OdpowiedzUsuń— Nie idź za mną — powiedziała przez zaciśnięte zęby. Zaraz sama go zabije. Nie przestawał. Po prostu cały czas gadał z takim przerażeniem w głosie. Zaraz, przerażeniem w głosie. Odwróciła się w jego stronę, patrząc wyczekująco. Oni zazwyczaj nie byli przerażeni. Wszyscy słabi byli wysłani na śmierć. Jeszcze raz zmierzyła go wzrokiem. Fizycznej siły nie mogła mu odmówić, skoro targał ze sobą cielska arcemonów. Podeszła do niego.
— Życie? — zapytała, okrążając go. Nie był najlepiej zbudowany. Nie nadawał się raczej na wojownika. W ogóle nie chodził jakby potrafił zrobić cokolwiek z jakąkolwiek bronią. Poruszał się niezwykle cicho, to prawda. Mimo wszystko nie były to ruchy kogoś zaprawionego w boju. Zaczęła uważnie analizować każdy wątek. Przerażony chłopak z Fasach w sercu Mathyr, oddający jej swoje życie. Zmarszczyła brwi, przenosząc swoją nienawiść na całkiem inny obiekt. Momentalnie poczuła wobec niego litość.
— A więc Ciebie też twoi ludzi porzucili? — zapytała o wiele łagodniejszym tonem. — Pochodzę z Fasach, jak Ty. Powiedz, Ciebie też uznali za zbyt wielki ciężar i pozbyli się przy pierwszej lepszej okazji? — sprostowała własne pytanie, będąc ciekawą jego odpowiedzi.
Onyx
— Proszę.— odparł krótko, zdejmując ruszt z ognia, gdy obie strony się przypiekły wystarczająco. Lubił gotować w warunkach polowych, z resztą wychodziło mu całkiem nieźle, co niedługo Acair będzie mógł poczuć na własnym podniebieniu. Wyjął z torby skalpel, którym przeciął steka na pół, ten większy kawałek zostawił Acairowi, kładąc go obok jego pieńka, na drewnianej tacce.
OdpowiedzUsuń— Zrobisz co chcesz, mówisz? — jego brew niebezpiecznie powędrowała w górę, w gest zbereźności, lecz szybko potrząsnął głową, by nie wywoływać "wilka" z lasu. — Leczę ludzi. Magią. Nie wiem dlaczego ci to mówię, ale w sumie, jeśli się komuś wygadasz, to wiedz, że posługuję się magią i skalpelem całkiem sprawnie! — odparł, trochę z obrażonym głosem, jakby mały piesek szczekał na tego większego, żeby się od niego odczepił.
— Dobrze. Niech tak będzie. — odparł Pius, który w zwyczaju miał lekkie przysługi wymieniać na inne lekkie przysługi. W końcu nie musiał go operować. Wystarczyło szybkie złapanie go za rękę, mocne szarpnięcie kości w stronę zwichnięcia, by ból był nie do zniesienia. Po tym, poszedł po bandaże.
— Teraz trzeba usztywnić, żeby ci się szybciej zregenerowało. Mam na to miksturę przy sobie, z jaskółczego ziela. Smakuje jak gówno z rumiankiem, ale od medykamentów raczej nie spodziewa się delikatesów, nie? — zapytał spokojnie, z lekkim entuzjazmem, jakby w cale nie zadał właśnie Acairowi potężnego bólu...
Pius
— I ty się z nimi zgadzasz? — zapytała z niedowierzaniem. — Mogłeś zająć się uprawą roli, sprzątaniem ulic, czyszczeniem broni, czymkolwiek. Nie muszą wyrzucać każdego kto nie pasuje od ich chorej ideologii — dodała pewnym głosem. Nawet jeśli był beznadziejny w tych rzeczach, to przecież nie skazywało go na śmierć. Przecież w każdej innej społeczności ludzie zajmowali się rozmaitymi dziedzinami życia.
OdpowiedzUsuń— Jadłam zbyt dużo i byłam odmieńcem — odpowiedziała krótko, nie zdejmując swojej maski. Nie zamierzała mu tego teraz pokazywać. Jeszcze wpadłby niepotrzebnie a panikę. Wzięła od niego jedną z lin, aby mu pomóc.
— Chodź nad tą cholerną rzekę — powiedziała targając ze sobą większe zwierzę. Była wyszkolonym wojownikiem. Ewidentnie była silniejsza od niego. Nie musiał się przemęczać. Wycierpiał wystarczająco dużo na pustyni.
Onyx
— Bo nie miałem, dopóki nie powiedziałeś, że mi zapłacisz! — odparł, gdy ten zająknął mocno. — No nie jojcz już tak bardzo, poboli i przestanie, a przynajmniej nie zrośnie ci się skośnie i będziesz mógł normalnie podetrzeć sobie tyłek. — zachichotał delikatnie, wyciągając z torby bandaż, który zaczął delikatnie owijać wokół kontuzjowanej dłoni młodzika.
OdpowiedzUsuń— I tak nie byłbyś na to gotowy, dlatego nie ostrzegałem. A i tak dobrze, że to nie było nic poważnego i że znalazłeś mnie świeżo po tym. Bo musiałbym ci tą rękę amputować, a nie mam przy sobie pilnika. Chociaż, znam jedną taką osobę, która mogłaby ci rękę odgryźć. Jestem brutalny, bo to taka praca. Życie jest ciężkie. Ktoś ci to przecież wcześniej zrobił i nawet nie przeprosił.
Widząc, że zajada się ze smakiem, uśmiechnął się delikatnie. Dawno nie miał żadnego towarzysza. To było pokrzepiające. Nie rozmawiać sam ze sobą. Cały czas. Przez ostatnie dwa miesiące. Ciszę w powietrzu jedynie przerywając uderzeniami pejcza.
— Nie wiem czy nigdy, bo rzadko jadam mięso. Tylko jak gdzieś pójdę. W moim domku mam szklarnię z pomidorami i ziemniakami. Robię pieczone ziemniaki na takim głębokim garnku, a potem je podgrzewam magią. Piękna sprawa, bratku. Smacznego w ogóle.
Sam zaczął jeść, widocznie nie nauczony manier, zaczął zagadywać Acaira.
— A skąd jesteś? Kto ci to zrobił? Czym się zajmujesz?
Pius
OdpowiedzUsuń— Zastanawiałeś się kiedyś ile tych osób przeżywa po tym, jak są wyrzucani ze społeczności? — zapytała niedowierzając w jego słowa. Jak mógł im przytakiwać.
— Mnie oddali do niewoli, bo mogli przy okazji na tym zarobić i to jest według Ciebie dobre? Że tak po prostu pozbywają się każdego, kto im nie pasuje? — zaczęła iść szybciej. Musiał przeżyć niesamowitą indoktrynację tam na tej głupiej pustni. Może nimh działał także na zdolność logicznego myślenia. Musiała chyba poczytać na ten temat.
— A co umiesz robić, że nie możesz sobie nigdzie miejsca znaleźć co? — chciała zmienić temat. Nienawidziła Fasach i nigdy nie zmieni zdania.
Onyx
— Robiłem tak sobie, znienacka, wielokrotnie. Na tym to polega, Alcairze. Że gotowy na to mentalnie nie będziesz. A masz to już za sobą. Z resztą, jak chcesz, mogę ci z powrotem wybić nadgarstek, tam gdzie był dwie minuty temu, jak ci tak nie pasuje. — zarechotał kapelan, patrząc na to, jak chłopak wsuwa mięso. Sam zgłodniał jeszcze bardziej, wciągając kolejny kawałek.
OdpowiedzUsuń— Mam. Ale nie dojdziemy tam dzisiaj, dlatego rozbiłem obóz. To pół dnia drogi stąd, a nie chcę łazić po lesie, bo nic nie widać. A jak umrę, to chociaż chcę wiedzieć, co mnie zjadło. — burknął, po czym wsłuchał się w historię życia nowego towarzysza, dając mu się wygadać. Z resztą, słuchał z uwagą.
— Czyli jesteś człowiek orkiestra. No bo zobacz. Skoro nie jesteś w stanie jednej rzeczy zrobić, to robisz wszystko. Może po prostu, jesteś człowiek scyzoryk, hm? — zapytał, po czym sięgnął do torby. — Wiesz, czas pędzi szybko, a mój wujek pędzi bimber. Chcesz się napić? Poczujesz się lepiej i może nie będziesz już tak jojczył. To jak?
Pius
— Nie przepraszaj ciągle, tylko zacznij zachowywać się jak mężczyzna — zaproponowała dochodząc do rzeki. Postawiła przy nim ciało arcemona, samej sięgając do wody, aby zacząć się obmywać.
OdpowiedzUsuń— Normalnie. Do niewoli. Pewnego dnia przybyła kobieta, zaproponowała za mnie worek jedzenia i zanim zdążyłam się zorientować siedziałam zakuta w klatce. Może ty byłeś za stary żeby oddać Cię do niewoli. Ja ledwo umiałam stawać na dwóch nogach — powiedziała spokojnym tonem. Niech dowie się całej prawdy o tych ludziach. Zdziwiła się, gdy zaczął wymieniać swoje wszystkie umiejętności. Jakiś uniwersytet z pewnością by go przyjął, albo jakakolwiek inna szkoła. Ewidentnie musiał być po prostu stworzonym dla świata nauki. Kto wie czego mógłby dokonać na pustyni, gdyby pozwolili mu się rozwijać.
— Nie pomyślałeś nad nauczaniem? Skoro znasz języki, gdybyś umiał czytać, nauczył się liczyć, mógłbyś znaleźć sobie jakieś miejsce. Jeśli nie potrafisz pracować fizycznie znajdź pracę dla umysłu. Ale tego Ci pewnie na pustyni nie mówili, co?
Onyx
— No i widzisz, znowu jojczysz. Przynajmniej masz dużo doświadczenia we wszystkim. A to już coś. Tego ci nikt nie zabierze. — dopowiedział Pius, klepiąc Acaira po plecach. — Jak cię wywalę, to prawdopodobnie dlatego, że cię doprowadzę do wioski, gdzie sobie będziesz mógł robić, co ci się rzewnie podoba. Przypominam, jesteśmy w lesie. No chyba, że sobie poradzisz bez oprowadzki do mnie?
OdpowiedzUsuńWyjął butelkę przezroczystego trunku w szklanej butli, widać, bo jakichś alchemicznych sprawach.
— To jest spirytus pół na pół z białą mewą. Ale kopie jak bimber. — odparł chłopak, podając mu ów butelkę, z ciekawości, co się wydarzy. — Nie mam rodziny. Mama zmarła przy porodzie, a taty nigdy nie poznałem. Byłem w sierocińcu od małego. A potem, wzięli mnie do klasztoru... No i potem wszystko już było takie sobie, będąc szczerym. Żadna baba ze mną nie chce gadać dłużej niż długość wizyty. Z resztą po co miałaby, skoro chodzę w łachmanach. — westchnął, patrząc na niego z politowaniem. — Brutalny przynajmniej nie jestem w słowie, tylko dla samego siebie. A ty? Masz jakąś rodzinę? Ktoś czeka aż wrócisz do domu?
Pius
— Wybaczam, a jakże. — odparł Pius, wyraźnie bez złych intencji. Po prostu też nie chciał, by chłopak tak się nad sobą umartwiał. Trochę pod tym względem byli podobni.
OdpowiedzUsuń— Można, ale to mikstura dla... — tutaj przerwał, patrząc na to, jak Acair bierze ogromnego grzdyla do gardła. Zdziwił się, aczkolwiek nie przerywał mu, by wpaść w niekontrolowany rechot.
— Żebyś ty widział swoją minę! — śmiał się dalej, przejmując butelkę, widząc ze się krztusi. Powąchał, by sprawdzić zawartość... Może to był płyn na reflux? Nie. To była biała mewa, napewno.
— Źle trafiałem cały czas, pod rząd? Ze mną jest wszystko nie tak... — odpowiedział smutno, po czym sam pociągnął alkohol z butelki, biorąc dwa łyki. Skrzywił się niesamowicie, wykręcając ryj jeszcze bardziej niż Acair.
— O w dupę węża... Rzeczywiście, pali jak czeluści ósmego kręku piekielnego, ja nie mogę! — westchnął, mimo wszystko, po czym nieświadomie położył dłoń na udzie chłopaka, opierając ją całkiem pewnie. — Może nie podobało im się, że nie jestem stabilny psychicznie, pewnie to to. — westchnął, po czym podał mu butelkę z powrotem.
— Wybacz. Może jeszcze kiedyś ją zobaczysz. W końcu, każdy ma swoje miejsce na tym świecie, nie zawsze o nim od razu wiemy... I tak, biała mewa kurwi tak mocno, że idzie dostać zeza... Ale szybko się nawalisz. To zaleta. — zachichotał, z delikatnym rumieńcem. On też miał głowę słabą, jak erekcja członka starszyzny.
Pius
— Nie ma za co, Aci. — zachichotał Pius, któremu wyraźnie zaszumiało w głowie. — O kurwa, ale śmiesznie. — zachichotał, wysokim głosikiem, wzdychając. — Przy silnych emocjach, moja magia zaczyna mnie kontrolować. I to bardzo silnie. Na kilka dni z rzędu nawet. Ale nie w lesie. Nie na lekach. Teraz jest... W porządku. Więc jak coś, to zmienią mi się oczy. Będziesz widział, z resztą.
OdpowiedzUsuńWidząc, że pociąga drugi łyk, zachichotał ponownie, kiwając głową na tak.
— Kolejny to już jak kop tura w jajca. Boli jak sukinsyn, a tłumi łeb, jakby ci ktoś nasrał do sałatki. — nie wiedział nawet o czym mówi. Ale wziął butelkę. — Wychowywałem się na księdza, gotowałem, czytałem księgi... No i przyuczałem się na medyka. Myślę, że bym nadal był księdzem, no ale nie można czarować, bo cię powieszą. — odparł, trochę smutno, po czym mruknął cicho, mocniej się rumieniąc, gdy chłopak położył głowę na jego ramieniu. Jeszcze nie był tak nigdy blisko z nikim... I jego dotyk na palcach, był elektryzujący... Zagryzł wargę, spoglądając Acairowi w oczy, po czym wziął grzdyla z butelki, już zaczynając kasłać...
— Kuhrwa... Współczuję ci. Ale wiesz. Możee... To, że cię wypędzili... To też znak, że chcieli, żebyś w świecie sobie poradził? Pustynia cię w końcu nie zabiła. Żyjesz. Idziesz dalej. Pomimo tych okropieństw, jakie o sobie opowiadasz... — odparł, poczym zaczął palcami delikatnie rozmasowywać jego udo, patrząc z ogromnymi rumieńcami w jego piękne oczy...
Pius
— Cała wioska mnie nienawidziła — powiedziała sztywno. — Rozumiem, że byłam ciężarem i wyszłam na tym lepiej, ale to nie zmienia faktu, że to barbarzyńska metoda. Wyrzucać dzieci z domu czy sprzedawać do niewoli byleby tylko mieć czym się nakarmić. — dodała zmywając krew z ramion. Spojrzała na swój tors. Westchnęła, wchodząc cała do wody. Tak będzie szybciej. Zaczęła ścierać krew z każdego kawałka ubrania i skóry, póki jeszcze była wilgotna.
OdpowiedzUsuń— Albo zaczniesz pracować nad umiejętnościami i ktoś Cię przyjmie. Jak będziesz gadał, że jesteś do niczego to taki będziesz — dodała patrząc na niego z uśmiechem. On mógł zobaczyć jednak tylko lekko zmrużone oczy. Gdy ją ochlapał, wszystko się jednak zmieniło. Jakiż on był irytujący. Naprawdę, niemożliwy. Może powinna go odstraszyć? Zdjęła swoją maskę, otwierając szeroko swoją paszczę, która była cała zakrwawiona po walce z arcemonami.
— Albo zaczniesz od tego, że nie będziesz porywał się z zaczepianiem kogoś kto może zrobić Ci krzywdę — zauważyła zamykając szczękę. Zanurzyła głowę w wodzę, przecierając swoją twarz.
— Boisz się, że zaraz przemienię się w lihuara? — zapytała wynurzając się.
Onyx
— Kolory się zmieniają. Jedne są wypełnione światłem, drugie cieniem. Ale nie chcę ich ci na razie pokazywać, bo po alko wychodzą demony... — odparł cicho, jakby nie chcąc teraz pokazywać się z najgorszej możliwej strony.
OdpowiedzUsuń— No, mało go trzeba, żeby poczuć, uwierz... — sapnął, mówiąc dalej. — No... To było ciężkie. Ale umiem zrobić obiad, więc też coś. Po mieszkaniu samemu przez osiem lat...
Również zagryzł wargę, patrząc mu w oczy, dosyć ulegle. Pokiwał głową, na komentarz, o sadyźmie, nie mając niczego w głowie... On był tak blisko... Jego dłoń była taka ciepła... W jego brzuchu zaczęło coś się kręcić, coś poczęło twardnieć... Z ciekawości przejechał wyżej z na jego udzie, nadal patrząc mu w oczy, nadal mając z nim spleciony wzrok, przesunął ich palce na jego krocze, delikatnie po nim przesuwając, co spowodowało, że zarumienił się od nosa, aż po końcówki uszu, wydając ze swoich ust słodki jęk podniecenia.
— Kopie jak skurwysyn, Aci...
Pius
Mruknął jeszcze na tak, jakoby w jakimś tam stopniu udoskonalił swe kulinaria, prawie do dobrego poziomu... W końcu musiał jakoś przeżyć na własną rękę...
OdpowiedzUsuńNie dobrali się z Piusem. On też nie wiedział, co z czym się je, podczas pocałunku przejechał ustami po jego wardze, nosie... Przez przypadek oblizał mu także nos, tak z namiętności... Natomiast pociągnął go w swoją stronę, pewniej łapiąc za jego twardy argument, przesuwając po nim palcami... Oczy zamknął dopiero po tym, jak on sam to zrobił... Dał się prowadzić przez inicjatora, słodko jęcząc mu w usta, instynktownie łapiąc go za tyłek dłonią, ściskając go w dłoni dość mocno.
Pius
Strasznie na wszystko narzekał. Była pewna, że z takim podejściem w życiu do niczego nie dojrze. Nauczony, że nie nadaje się do niczego podejmował się różnych rzeczy z góry zakładając porażkę. Jakież to było żałośnie smutne.
OdpowiedzUsuń— No to jednak masz jakiś talent — skomentowała, wychodząc z rzeki, kiedy była już zupełnie czysta. Teraz wystarczyło tylko wyschnąć. Podeszła do najbardziej nasłonecznionej części. Miało to też dodatkową zaletę. Nie mógł już jej więcej ochlapać. Te dwa razy w zupełności jej wystarczyły. Nie potrzebowała, aby znowu bawił się w ten sposób. Jej nie było do śmiechu. Była zbyt przejęta spotkaniem kogoś ze swojej ojczystej krainy.
— Ależ Ty zabawny… Nie przejmuj się tak nimi. Od lat nic się im nie stało — skomentowała jego mało śmieszny dowcip. Skrzyżowała ręcę, patrząc jak bawi się w wodzie. Był zupełnie jak małe dziecko. Jak oni mogli kogoś takie wyrzucić? Może był zbyt infantylny?
Onyx
Akane odsunęła głowę i zmarszczyła lekko czoło. Ten cały kelner zdawał się dość... narwany. Zamrugała szybciej oczyma. Zastąpi? Ach, czyli o to chodziło. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. No nieźle.
OdpowiedzUsuń- Nie uraziłeś - nawet lekko się zaśmiała i pokręciła głową, chcąc zapewnić chłopaka w swoich słowach. - Nie chcę tu zostać na stałe, nie martw się, chodzi po prostu o to zamówienie - szepnęła w jego stronę i puściła mu oko. - Mógłbyś zapytać? Proszę - poszła trochę w tą gierkę z uroczymi oczkami. - Albo po prostu mnie do niego zaprowadź, sama to zaproponuję. Mam też coś w zastaw, tak w razie co - dodała z delikatnym uśmiechem na buzi.
Akane
Westchnęła zirytowana.
OdpowiedzUsuń— Od teraz za każdym razem jak usłyszę, że nie masz talentu, dostaniesz po łbie — powiedziała, patrząc prosto na niego. Zagryzła zęby zanim zaczęła wskakiwać z kolejnymi altruistycznymi propozycjami. Miała ich dość na dany moment. Musiała zająć się treningami Rokaray, do tego dochodziła jeszcze sprawa z Piusem. Nie miała czasu zajmować się każdą napotkaną zagubioną duszą.
— A czemu je spiekasz? Nie pilnujesz jak są na ogniu? — zapytała. Przecież to nie była żadna filozofia. Po prostu wstawiasz kawał mięsa na ruszt i pieczesz dopóki nie będzie pachnieć odpowiednio. Później przewracasz na drugą stronę, czekasz połowę mniej czasu. Tyle. Żadnych niezwykłych sztuczek. Prawdziwa magia zaczynała się przy doprawianiu, ale tutaj i tak nie mieli żadnych ziół.
Onyx
Akane ruszyła zadowolona, by zaraz oberwać od rzeczywistości prosto w twarz. Najpierw poczuła się jak jakiś manekin sklepowy... Ma walory, no super. Później skrzywiła się wyraźnie, gdy mieli wybierać. No przecież tego nie zrobi! Nawet jeżeli chłopak był zupełnie obcy. Wyraźnie zależało mu na tej robocie, a ona po prostu chciała być wygodna i nikogo nie otruć. Zacisnęła usta w wąską kreskę.
OdpowiedzUsuń- A to? - wyciągnęła biżuterię na blat i spojrzała prosto w oczy karczmarza. - Załatwi sprawę? Zamówienie za te świecidełka - sprostowała co by facet przypadkiem źle nie zrozumiał. Wolała nie proponować innego stanowiska, bo obawiała się jakiś dziwnych fantazji pana gospodarza. Szczególnie, że zwraca uwagę na te całe "walory i gabaryty".
Akane
— Jak jest upieczone ma charakterystyczny zapach i wygląd — wyjaśniła. Dotknęła swoich ubrań. Była wystarczająco sucha. Podeszła do niego, aby pomóc mu z oprawianiem zwierzyny. Tak będzie szybciej. — Poza tym musisz też jakoś zabezpieczyć teren, albo mieć pewność, że nie jesteś na terenie, gdzie masz drapieżniki. Nie uczyli się tego nigdy? — rozcinała kawałki mięsa, oddzielając je od skóry i kości.
OdpowiedzUsuń— Las nie jest miejscem dla kogoś, kto nie potrafi wystarczająco dobrze o siebie zadbać. Z drugiej strony Ciebie nie stać na to, żeby mieszkać gdzie indziej… Mogę Cię nauczyć piec przy ognisku, nosy chyba mamy prawie takie same, ale to Ci pracy w karczmie nie załatwi — nie pośle go do Terry, do Rokary, bo może na nich ściągnąć jeszcze jakieś kłopoty, inni przerobili by go tam szybko na karmę dla gamort, w Bractwie ani w Norach też nigdzie nie znajdzie dla siebie żadnego miejsca, był zbyt miękki. Jakby miał więcej charakteru to może. Walka… tak nauka w tym wieku i tak nie zrobi z niego wielkiego wojownika. Wszędzie zdawał się nie pasować. Co mogłaby z nim zrobić?
— Wiesz w ogóle co chciałbyś robić w życiu? — zapytała zrezygnowana przez własną burzę mózgów.
Onyx
Oczywiście, że za dużo, takie transakcje zawsze liczyły się z ryzykiem, a karczmarz wyglądał na chciwą mendę. Dziewczyna wolała dać więcej niż za mało. Kiwnęła głową, zadowolona z odpowiedzi gospodarza i wróciła na swoje miejsce, odprowadzając kelnera wzrokiem.
OdpowiedzUsuńWidząc jaką niesie stertę wystrzeliła w górę i pokręciła głową.
- Hej, mogłeś zawołać, miałeś mi pomóc, a nie to wszystko sam targać - zacmokała i pogroziła mu palcem. - Jestem silniejsza niż ustawa przewiduje - rzuciła żartobliwie po czym postawiła na stół trzy duże kosze. - Pomyślałam o wszystkim, podzielimy to na trzy - wyjaśniła i zaczęła wszystko przepakowywać.
- Argar. Słyszałeś o nim? W razie co drogę znam doskonale - zapewniła z uśmiechem, nadal bacznie obserwując jego oczy.
- Skąd jesteś? - zapytała zainteresowana. Pasował do opisu ludzi pustyni, Meliodas coś o nich opowiadał. Jedynie w Polszy i tam można było spotkać istoty o ludzkich ciałach, a ten dodatkowo nie miał białek. Tylko co robił poza swoją wioską?
Akane
Gdy osiadł na nim okrakiem, mężczyzna nie oponował, przyciągnął go za pośladki, mocno do siebie, zabierając dłoń z jego sterczącego penisa, czując, jak pociera o jego fiuta, Pius nie wytrzymał, jęknął wysoko w usta Acaira, drżąc wręcz z emocji, które nim zawładnęły tak szybko...
OdpowiedzUsuń— Z-za co? — zapytał, nerwowo, gdy przerwał pocałunek, a dopiero patrząc po palcu kochanka, zobaczył, że krew leci z jego ust... Podnieciło go to jeszcze bardziej, przez co Acair mógł poczuć, jak pociera żołędziem o jego jądra... — Lubię... Tak...
Jęki rozbrzmiały w głuchej, dziczy, gdy zaczął dobierać się do jego szyi, uszka... Zupełnie, jakby znał jego potrzeby, jakby miał to przećwiczone tyle razy... Nie wytrzymał, dalej pocierał się przyrodzeniami, coraz to mocniej, dłoń kierując między jego pośladki, szukając przez ubrania, po omacku, jego ciasnej dziurki...
Pius
Uderzyła go w tył głowy. Lekko. Po prostu chciała dotrzymać danego mu słowa. Zrobi z tego fajtłapy porządnego człowieka. Znienawidzi siebie jeszcze bardziej. Będzie miała jeszcze mniej czasu na własne proste przyjemności, ale cholera jasna zrobi z tego ciamajdy kogoś kto poradzi sobie w życiu. Inaczej pewnie będzie utrzymywać go do samej zasranej śmierci.
OdpowiedzUsuń— Jesteś niewyuczony. Masz talenty. Jesteś poliglotą i chodzisz tak cicho, że płatny zabójca Cię nie słyszy. Więc skończ — zaczęła. Zaśmiała się gdy zjadł surowe mięso. A więc mieli coś wspólnego poza krajem, z którego pochodzili. Sama zrobiła to samo. Ona jednak wzięła większy kawałek mięsa, delektując się wyjątkowo delikatnym mięsem.
— W Kryształowym Lesie giną ludzie trenowani do tego całe życie. Odpuść. Zajmij się szukaniem nowego domu – poradziła mu całkowicie szczerze. Po raz kolejny uderzyła go w tył głowy.
— Nie jesteś głupi, tylko nie masz charakteru i zerową samoocenę — skwitowała.
Onyx
Nie rozumiejąc, co mężczyzna do niego mówi, zachichotał delikatnie, bo emocja delikatnego strachu była wręcz rozpoznawalna w każdym języku. A bardziej, w gestach jego twarzy, ciała...
OdpowiedzUsuńWpił się ponownie w jego usta, ze słodkim jękiem przywitał jego język swoim własnym, nieudolnie co prawda, bo to sztuka, w której nie miał doświadczenia, ale coś tam wiedział...
Acair mógł poczuć, jak metaliczna ciecz spływa do jego ust, na co Pius nawet nie reagował, widocznie napędzało go to do przodu, bo będąc w objęciu młodzieńca, dłoń między jego pośladkami, mimo pytania w chujwiejakim języku, zaczął rozmasowywać jego ciasną dziurkę przez ubranie, chcąc dać pełen wachlarz tego, co potrafiły jego cienkie, długie palce...
Natomiast pocieranie krocza zaczęło mu nie wystarczać... Zassał się na dolnej wardze Acaira, patrząc mu przy tym w oczy, by wsunąć dłoń w jego spodnie, delikatnymi, nie skalanymi fizyczną pracą palcami, delikatnie objąć jego fiuta w dłoni, przesuwając ciepłym dotykiem wzdłuż prącia, koniuszkami gilgocząc przy tym jądra... Jęknął ponownie, czując jaki jest duży, jak bardzo chciałby go teraz mieć w swoim gardle... Widocznie niedoświadczenie nadrabiał czymś innym... Porządaniem, które ostro szeptało mu to, co ma robić...
Pius
Nie oponowała, wzięła ostatni kosz i wyszła z chłopakiem na zewnątrz by zaraz przytaknąć mu głową.
OdpowiedzUsuń- Można tak powiedzieć, to my - zaśmiała się na specyficzna nazwę. Została tu już okrzyknięta wiedźmą, kapłanką, a teraz jeszcze dziwnym magiem. Wzruszyła ramionami.
- Ciężko opisać w jednym zdaniu jak, właściwie każdy ma swój własny sposób działania, no, chyba, że mówimy o krewnych, wtedy ich moce są zbliżone - zaczęła dość luźno. - Z nauką trochę gorzej, wiesz, my się po prostu z tym rodzimy, dziedziczymy po rodzicach. Chociaż dużo chyba zależy od przypadku. To trochę jak takie losowanie, nie wiadomo co Ci przypadanie - przyznała lekko rozbawiona. W sumie nigdy nie analizowała swoich zdolności w ten sposób. Musiała sprzedać ten temat Tonyemu, mogliby razem podyskutować o swoich teoriach.
Na wzmiankę o wygnaniu zawiesiła wzrok na jego twarzy.
- A to Fag Baile nie jest czasem osadą wygnańców? - zapytała wyraźnie zaskoczona. Musiał chyba nieźle nabroić skoro wywalono go z takiego miejsca. No, ale dobrze trafiła! Coraz mniej ją to dziwiło, jak tak dalej pójdzie to wszyscy staną się nudnie przewidywalni...
Akane
Pożądanie Piusa potęgowało się, jego namiętność w pocałunku, dostrzegalnie przyśpieszyła swój wzrost, gdy przygryzioną wargę posłusznie oblizał, nie zważając na fakt, że miał delikatne rozcięcie na ustach...
OdpowiedzUsuńNapierał na niego, napierał na niego mocno, powalając go na ziemię, nadal z fiutem chłopaka w dłoni, przybliżył się, by on też mógł zacząć tak zajebiście go dotykać... Alkohol, podniecenie... To wszystko spowodowało, że nie oponował swych jęków przyjemności, wręcz były głośniejsze niż wcześniej... Z uległym spojrzeniem spojrzał mu w oczy, uciekając biodrami od jego ręki, by zsunąć spodnie Acaira, wraz z bielizną do kostek. Cały czas, magnetycznie patrząc w jego źrenice, platyno-włosy pochylił się nad jego przyrodzeniem, by bez żadnych oporów zacząć oblizywać główkę jego tak kurewsko mocno sterczącego fiuta... Cmokał go, chłeptał nim w ustach, by po chwili objąć główkę ustami, zabawiając się językiem w środku, językiem z werwą zlizując kropelkę nasienia z jego główki, nie przestając patrzeć mu przy tym w oczy...
Pius
An zamrugała szybciej oczyma. Ach... urodził. Kolejna wtopa... Zaczynała się już przyzwyczajać do swojego "przeczucia", a to coraz częściej spieprzało gdzieś w las. Chyba nawet poczuła tęsknotę. Na wzmiankę o beztalenciu dziewczyna zmarszczyła czoło. Zagrożeniem? Tylko zmężnieć? To chyba było zbyt dużo... Wywalili go bo był za mało męski? Litości... Już miała coś mówić, kiedy katem oka dojrzała ten specyficzny ruch, ruch świadczący o nadchodzącej tragedii!
OdpowiedzUsuń- O mój...! - sama upuściła koszyk, jednak ten nie rozpieprzył się aż tak bardzo jak pozostałe, po prostu miękko spadł na ziemię, a An ruszyła pospiesznie do chłopaka.
- Nic Ci nie jest?! - zapytała wyraźnie przejęta. Cholera! Akurat kiedy wspomniał o niezdarności, coś takiego! Złapała go mocno i pomogła wstać. - Przestań w tej chwili, to tylko jedzenie - rzuciła stanowczo by zaraz dotknąć jego dłoni i żeber. - Wszystko dobrze? Cały jesteś? Nigdzie Cię nie boli? O chłopie... Epicki fiflak, trzeba przyznać - otrzepała go z troską na twarzy i westchnęła ciężko. - Aż mnie wszystko zabolało - przyznała by zaraz obejrzeć się na porozpieprzane jedzenie. Lekki grymas zawitał na jej twarzy. Dupa, jednym koszem wszystkich nie wykarmi.
- Hej, ale owoce są całe! Nawet nie wiedziałam, że je zamówiłam - włączyła swój pozytywny ton i szturchnęła go zaczepnie, by zaraz ruszyć zebrać wspomniane produkty. - Cwaniak, kiedy je podłożyłeś? - zagaiła. - Najważniejsze, że Ty jesteś cały, ale i tak to jeszcze zaraz sprawdzimy, adrenalina robi swoje - wyjaśniła na spokojnie.
Akane
— Bo masz zbyt sztywne ręce żeby coś cicho ukraść — zauważyła. Przyglądała się temu jak tnie mięso. Może i coś tam walczyć sztyletem potrafił, ale kieszonkowiec był z niego żaden. Musiał być o wiele szybszy i zwinniejszy w swoich ruchach. Może Gildia Złodziei by coś z nim zrobiła? Może przydałby im się jakiś nowy tłumacz, albo po prostu jakieś świeże mięso. Ktoś o tak cichych krokach zawsze byłby dobrym nabytkiem. Westchnęła. Będzie musiała popytać swoich kontaktów. Kolejny raz westchnęła. Biedny, samotny chłopczyk. Chociaż tak, samotność musiała być dla wielu przytłaczająca. Spojrzała na niego.
OdpowiedzUsuń— Zaczęło się, że zostałam wykupiona z niewoli przez płatnego zabójcę. Nauczył mnie fachu, pokazał trochę świata, kontaktów, a potem… Hmm… po prostu wpadłam na kilka osób. Kilka uratowałam, inni ratowali mnie i jakoś wszystko się toczy. A właśnie — uderzyła tył jego głowy.
— To też zaliczam jako nazywanie się bezużytecznym. Wytłukę Ci z łba to gadanie jaki beznadziejny jesteś. Przeżyłeś na tej jebanej pustyni czy nie? — dodała.
— Jem każde mięso o ile nie jest popsute — przytaknęła podchodząc do niego. Spojrzała na to co wykombinował. Położyła dłoń na jego głowie i pogładziła mu włosy.
— No widzisz, taki beznadziejny nie jesteś. To Ci wyszło. Teraz będziemy czekać aż się upiecze i się pouczysz kiedy faktycznie jest jadalne, a kiedy spalone. Mamy na czym ćwiczyć — wskazała dwa pokaźne cielska bestii.
Onyx
Z pasją zaczął mu obciągać, językiem zabawiając się kształtną główką, która tak dobrze smakowała w jego ustach... I to, jak zaczął sapać, jak speszył się... To było słodkie, ale miał zamiar sprawić mu jeszcze większą przyjemność... Wziął go do gardła, gdy Acair zaczął pieprzyć jego gardło, w tak dobrym rytmie... Złapał go za uda, czując jak chłopak się podpala i... Dochodzi w jego ustach...
OdpowiedzUsuńNawet nie miał chwili, by zareagować, bo fiut wszedł mu za migdałki, tryskając ciepłym nasieniem wprost do jego gardła... Wstrzymał się ze wszystkim, patrząc mu w oczy, gdy dochodził, rozprowadził ślinę po jego jądrach, ściskając je, by wyciągnąć jeszcze więcej spermy...
— Grzeczny chłopiec... — powiedział po chwili Pius, wyjmując kutasa z ust, by podnieść członka do góry, delikatnie masując kciukiem jego główkę, by obniżyć się nieco, językiem jadąc po jądrach, aż w końcu nie napotkał ciasnej dupy Acaira, którą z pasją zaczął wylizywać, zostawiając przy tym trochę jego spermy...
Pius
Pius zachichotał delikatnie, widząc, że początkowy dyskomfort zniknął w obliczu jego ruchów w środku... Mężczyzna zaczął się rozbierać, zrzucając z siebie twarde, lniane szaty. Chłopak mógł zobaczyć, że przy tym, jak twarzą zaczął wędrować między jego pośladki, że Pius był strasznie chudy... I że mocno się przy tym wszystkim wypinał...
OdpowiedzUsuńPonownie objął fiuta Acaira w dłoń, by zacząć poruszać ręką dość sprawnie, rozprowadzając spermę po całej długości prącia, wraz ze śliną... Językiem natomiast zawitał w jego dziurce, opluwając ją, rozciągając z każdej strony... W końcu nie wytrzymał, puścił go, by samemu wstać na nogach, stając przed nim nago, za szczękę przyciągając go palcem do siebie, tak, by przed nim uklęknął...
Chłopak mógł zobaczyć, że oczy Piusa zmieniły się w kolor fioletowy.
— A teraz bądź tak grzecznym chłopcem i obciągnij swojemu panowi fiuta... Tylko zrób to dobrze... — wziął głęboki wydech, przed twarzą pokazując mu długiego, ształtnego kutasa... — Jak go dobrze obślinisz, to skurwię cię tak dobrze, że tryśniesz od mojego spustu w twojej dupie, wiesz Aci... Bądź grzeczny... Nie pożałujesz.
Pius
Widząc, jak oczy zachodzą mu łzami, uznał to za gest wzruszenia jego słowami. Dlatego też zachichotał, głaszcząc go po głowie na zachętę, no i w końcu się doczekał... Pius zagryzł wargę, czując, jak Acair łapie go nieudolnie za fiuta, jak powoli zaczyna się do niego przymierzać, mężczyzna zaczął delikatnie pojękiwać...
OdpowiedzUsuńGdy zakrztusił się na jego kutasie, Pius zarechotał, jakoby migdałki całkiem przyjemnie przez ułamek sekundy otuliły jego główkę, szczególnie przy krztuszeniu się...
— Błąd nowicjusza... Spróbuj jeszcze Aci... — zagryzł wargę, sapiąc z kurewskiej przyjemności, zerkając cały czas w tej jego załzawione oczy... Widział jak się stara. Co prawda, pewnie robił to pierwszy raz, więc i tak, musiał docenić jego technikę.
— Bardzo dobrze... Zajebiście... Widzisz? Jak chcesz... To potrafisz.. — sapał mężczyzna, wyraźnie zadowolony z uciechy... — A teraz... Wypniesz się dla mnie...
Pius szybko wyszedł z ust kochanka, wręcz nagle zaczynając dobierać się do pozostałej jego odzieży, rzucając ją gdzieś, za drzewo... Postawił go na nogi, ponownie, za szczękę, by ponownie zatopić się w jego wargach, dając mu trochę jego spermy do ust...
W końcu nie wytrzymał napięcia, by wypiąć chłopaka pod drzewem, łapiąc go za tył włosów, tak, by się do niego zginał, ciągnąc go do siebie, powoli końcówką fiuta rozcierając spermę z jego tyłka, którą wcześniej tam naniósł... Dopiero po dłuższej chwili, wsunął kształtną główkę w jego dupę, sapiąc z niewiarygodnego podniecenia...
Pius
— Treningiem. Zanim zaczniesz okradać na poważnie, powinieneś poćwiczyć nad tym, aby zabrać komuś mieszek. A jeszcze przed tym weź swoje sztylety i ucz się szybkiego dobywania i chowania. Podszkolisz zręczność i prędkość — wyjaśniła. Na bogów, ludzie pustyni byli naprawdę najgorsi. Zaczynała być pod wrażeniem, że w ogóle nauczyli go mówić i ubierać się. Uderzyła go. Nie robiła tego mocno, a on i tak płakał. Musiała go przyhartować. Nie miała zamiaru na ten moment zmieniać tego nawyku.
OdpowiedzUsuń— Ile razy Cię jeszcze zdzielę, zanim nie zmienisz narracji? Nie mówisz, że jesteś beznadziejny, tylko że musisz się czegoś douczyć — powiedziała, siadając obok niego.
— Tak, naprawdę. Zrobiłeś dobrą konstrukcję nie mając praktycznie nic przy sobie. Ta twoja łepetyna potrafi myśleć — zauważyła, uśmiechając delikatnie do niego. Mina jej spoważniała kiedy zapytał o niewolę. Nie miała zamiaru ukrywać przed nim prawdy. Niech wie na jakie piekło potrafi skazać ich ojczyzna swoich rodaków.
— Byłam zamknięta w klatce. Miałam jedną szmatę do chodzenia, jadłam tylko to co zabiłam, bo trenowali na mnie nowe krzyżówki zwierząt. Nie umiałam chodzić na dwóch nogach, a co dopiero porządnie mówić. I tak przez jakieś 7 lat bez przerwy — spojrzała na ruszt. Powąchała mięsa. No.
— Powąchaj. Czujesz jakąś zmianę w zapachu od czasu aż wstawiłeś je na ogień? I w wyglądzie? — zapytała, patrząc co zrobi rudzielec.
Onyx
Patrzyła jak bawi się sztyletami. Gdy się skaleczył wzięła od niego broń.
OdpowiedzUsuń— Rób tak, cały myk jest w nadgarstku — wyjaśniła prezentując mu dokładnie ten sam ruch, tylko szybciej. Dotknęła jego ręki, pokazując jak powinien nią ruszać, jakie mięśnie napiąć. Uderzyła go delikatnie na koniec.
— W końcu uda. Rezygnujesz zanim faktycznie zaczniesz się czegoś uczyć — zauważyła. Westchnęła zirytowana, kiedy się do niej przytulił. Zabrała jego ręce, odsuwając się od niego.
— Nie potrzebuję tego. Lubię moje życie — odpowiedziała stanowczo. Obeszła ognisko. Usiadła po drugiej stronie i wskazała palcem na mięso.
— No właśnie. Jest już prawie wypieczony. Teraz musisz go odwrócić, żeby nie spalić jednej strony. Ognisko to nie piec, że będzie z każdej strony ładnie i równomiernie — wyjaśniła.
Onyx
— Nie przepraszaj. Po prostu nie lubię takich czułości. Jezu nie płacz —- wstała i wróciła na miejsce. Położyła jego głowę na swoję ramię. Ależ on był dzieciakiem. Zachowywał się jakby miał ledwo parę lat, a przecież nie wyglądał wcale na młodszego od niej. Będzie musiała go chyba wychować praktycznie od pieluch. Cholera, Rokara była twardsza a była jeszcze dzieckiem.
OdpowiedzUsuń— Dobrze — przytaknęła głową. Poklepała go po głowie. Zdawał się to lubić. — A teraz opowiadaj co jeszcze potrafisz. Tylko pamiętaj, jak zaczniesz psioczyć, dostaniesz po głowie.
Onyx
Zaśmiała się gdy wspomniał o truci. Pokiwała twierdząco głową.
OdpowiedzUsuń— Wiesz, robienie trucizn jest bardzo dochodowe — napomknęła, a gdy zobaczyła jak trawa przemienia się w popiół oczy aż jej zaświeciły z radości. Przecież to było arcydzieło!
— Mogę? — wzięła fiolkę do ręki. Powąchała. Przecież jedna taka fiolka mogłaby pozbawić życia przynajmniej piątkę ludzi. Przy najbardziej pesymistycznych założeniach. Przeczesała mu włosy w geście aprobaty. — To jest dzieło sztuki w mojej profesji! Mogę to wziąć? Sprzedam i dam Ci za to pieniądze. Zawsze coś zarobisz — zaproponowała. Chciała też przy okazji zapytać eksperta o potencjalny talent rudowłosego. Mógł przed właśnie stać nowy mistrz alchemii.
— Wszystkiego można się jakoś dowiedzieć. Z czego to robiłeś? — zapytała zaciekawiona. Później znowu pacnęła go w głowę.
— Powiesz, że zapomniałeś dopiero jak spróbujesz —- pogroziła mu palcem.
Onyx
Nie powinno robić się wielu rzeczy, a te i tak się działy. Zdziwiła się jego słowami. Przecież tak wyglądał świat. Był cholernie okrutny.
OdpowiedzUsuń— Wiesz, ludzie i tak będą się zabijać, można próbować na tym zarobić, albo walczyć ze światem, ale to drugie nie ma sensu — zauważyła, po czym wróciła do słuchania chłopaka. Czy on właśnie powiedział, że potrafi wyodrębnić nimh?! Przecież to by znaczyło, że jest pierdolonym geniuszem! Geniuszem, którego ktoś porzucił. Będzie mógł tarzać się w złocie, jeśli nauczy go życia. Na bogów, nareszcie znalazła jakiś punkt zaczepienia. Starała się hamować swoją ekscytację, w momencie gdy on był wyraźnie przerażony, mimo wszystko. Musiała zachować jakieś pozory normalności. Mimo wszystko jej zmysł zabójcy w tym momencie wstąpił do innego wymiaru.
— Nie powiem, spokojnie, ale — zaczęła drapiąc się w tył głowy. — Wiesz, że jesteś geniuszem prawda? Nikt wcześniej tego nie zrobił, a Tobie udało się przez przypadek. Dać Ci książki, pracownie i staniesz się bajecznie bogaty — zauważyła, po czym podeszła do niego. Przytuliła go delikatnie do siebie. Biedny. Rozpłakał się. Oduczy go tej przesadnej wrażliwości. Zrobi z niego mężczyznę, który pewnego dnia przyjdzie do Fasach i pokaże im jakiego skarbu się pozbyli.
— Nie jesteś złym człowiekiem, Acair, nie zrobiłeś nic złego. Po prostu oni nie mogli sprostać twojemu talentowi. To się zdarza, najważniejsze że masz teraz kogoś kto Ci pomoże, tak?
Onyx
Słuchała go bardzo uważnie. Szczerze nie widziała nic złego w tym co zrobił w przeszłości. To było dobre. On był dobry. Cichy bohater ludzkości, który właśnie teraz zanosił się łzami. Przytuliła go mocniej do siebie.
OdpowiedzUsuń— Uratowałeś setki niewinnych ludzi — szepnęła do niego. — Czasami trzeba podjąć taką decyzję. Jesteś bohaterem, wiesz o tym? Nie złym człowiekiem, tylko bohaterem — powtórzyła dwa razy, aby jej słowa na pewno do niego dotarły.
— Nie. Nie porzucę Cię. Poznałam Cię, kiedy mówiłeś, że nic nie potrafisz i postanowiłam Ci pomóc się tutaj odnaleźć. Nie zmienię zdania, obiecuję — zapewniła go. Nie była z Fasach. Sercem nigdy nie pasowała do tego okrutnego ludu. Udowodni mu, że na tym świecie jest miejsce dla niego. Udowodni, że nie jest potworem. Pokaże mu jak obrać własną życiową ścieżkę. Zajmie się nim.
Onyx
Pacnęła go delikatnie w głowę.
OdpowiedzUsuń— Mamy jeszcze sporo mięsa, prawda? — powiedziała, wstając od ogniska. Udała się do martwego cielska zwierzęcia i zręcznie odcięła kilka kawałków swoją bronią. — Mieliśmy nauczyć Cię piec przy ognisku. Nie musisz robić czegoś dobrze za pierwszym razem zanim stwierdzisz czy jesteś w czymś dobry — zdjęła spalone mięso, po czym założyła surowe. — A gdy spalone wystygnie można zrobić z niego przynętę na ryby, zawsze coś się złapie — dodała. Rozłożyła się wygodniej na trawie, czekając aż mięso zacznie się piec. W międzyczasie oderwała sobie kawałek przypalonej pieczeni. I tak nie mogła się zatruć czymkolwiek. Odrobina węgla nie zaszkodzi. Zawsze to jakieś witaminy. Chyba.
Onyx
Patrzyła jak szkoli zręczność na sztyletach. Nie szło mu może najlepiej, ale nie był też najgorszy. Mógł się tego nauczyć. Kwestia praktyki. Nie każdy był obdarzony wyjątkowymi talentami. Poza tym, Acairowi natura zdawała się i tak dać parę innych przydatnych talentów. Musiał je po prostu dobrze wykorzystać. Kwestia praktyki i czasu. Jak u każdego kto chce być idealny w swojej dziedzinie. Zmrużyła oczy, kiedy tak nad nią przykucnął. Zmieniła pozycję rąk, aby w razie czego móc go od siebie odsunąć, gdyby chciał zrobić coś głupiego. Był zbyt nieprzewidywalny i niezdarny. Jakby miał jeszcze jakąś fiolkę z przypadkową trucizną, którą zechciałby się pochwalić mogłaby mieć zdrowo przejebane. Zwłaszcza, że i tak nie była już zbyt ładna.
OdpowiedzUsuń— Jestem silna, bo od urodzenia walczyłam o życie. Trenuje od lat i miałam genialnego nauczyciela — odpowiedziała spokojnie. — Ale to nie tak, że wiem czego chcę od życia. Po prostu się go trzymam. Jeśli już się urodziłam, to mam ochotę trochę tu pożyć — odsunęła się od niego i usiadła.
— Nie jestem idealna. Nikt nie jest. Na tym polega życie — odparła. — Jak mięso?
Onyx
Podeszła do mięsa, przyglądając mu się. Pachniało naprawdę dobrze. Jeszcze chwila i można je zdjąć. Spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem. Przecież przed chwilą tłumaczyła mu swoją przeszłość. Jak po czymś takim mogła bać się przebywania po lasach? Nie było tutaj niczego co mogłoby jej zagrozić. Przed większymi bestami można się skryć na drzewach, inne pozabijać, nic szczególnego. Westchnęła cicho, po czym uśmiechnęła się do niego. Był taki wystraszony i nieporadny.
OdpowiedzUsuń— Jeśli coś na nas wyskoczy to nas obronię, poza tym — wskazała palcem na jedno z drzew — Tam można spokojnie spać bez lęku, że coś Ci się stanie. Poza tym, sam chyba chciałeś polować na arcemona, prawda? — zapytała śmiejąc się.
Onyx
Puścił jego głowę, słysząc jak sprawia mu to dyskomfort... Powinien stosować ból na nim powoli, nie od razu, bo się sparzy... Złapał zamiast tego, za jego nadgarstki, gdy mokra od spermy główka powoli zanurzyła się w jego dupie, smukłym kształtem rozpychając jego ciasną dupę...
OdpowiedzUsuń— Ćśśśś... Wytrzymaj Akair... — wyszeptał uspokajająco, gładząc szatyna po czuprynie powoli, dając mu dłuższą chwilę, na przyzwyczajenie się... — Poboli i przestanie... A wtedy... Pojawi się rozkosz... — szepnął, po czym pocałował go w kark, po czym zassał się na nim, robiąc na skórze soczystą malinkę...
Pius
Czując, jak się rozluźnia, odetchnął z ulgą, a czując, jak zaczyna się poruszać, zachichotał, łapiąc za jego barki, przeciągając w dół, po plecach paznokciami... Złapał jedną ręką jego dłoń, by spleść je ze sobą, opierając je o drzewo... Zabawne, to wszystko właśnie się od tych dłoni zaczęło... Drugą nogę złapał pod udem, podnosząc je delikatnie do góry, powoli je podnosząc wyżej, by rozluźnił się całkowicie, a fiut powoli wchodził głębiej w jego ciasną dupę...
OdpowiedzUsuń— Ohhh... Kurwa... Nie musisz mnie namawiać... — jęknął głośno, ostro, po czym zaczął poruszać biodrami, zaczynając pierdolić jego biedną, ledwo rozciągniętą dupę... Był tak ciasny... Zastanawiał się, czy Acair pozwoli mu się w nim spuścić... Czy dojdzie jeszcze drugi raz... Poruszał biodrami coraz to mocniej, coraz to szybciej, czując narastające podniecenie, jęczał coraz głośniej...
— Acair! Ohhh!
Pius
Prośby Acaira zadowalały cienistego Piusa w pełni, jakoby wciskał coraz więcej kutasa w czeluści jego ciasnoty... Nie miał ochoty się dłużej zabawiać, puścił jego nogę, by przyciągnąć chłopaka za szyję do swojej klatki piersiowej, naginając go przy tym. Złapał wtedy dłonią na jego gardło, zaczynając go podduszać, gdy długa główka wchodziła już tak głęboko... Rżnął go coraz mocniej, rozszalały oddech, jęki, dźwięk obijanych pośladków i jąder obijających się o siebie... Pius czuł kurewską satysfakcję, wręcz aż zbyt mocną...
OdpowiedzUsuń— Dojdę... W tobie... G-grzeczny... Chłopcze... Ohhh, kurwa... Ja pierdolę!
Pius
OdpowiedzUsuńNie rozumiała dlaczego się czerwienił. Nie robił niczego zawstydzającego. Chyba że wstydził się faktu, że nie wyszło mu polowanie na młodego osobnika. Wybuchła śmiechem, po czym pogładziła go po głowie.
— Następnym razem pamiętaj, że młode zawsze są pilnowane przez matki, dobra? — zaproponowała, po czym zabrała się za zdejmowanie mięsa. — I najedz się porządnie skoro nie jadłeś od tylu dni. Nic dziwnego, że takie chuchro jesteś, ale nie martw się, ze mną już głodny nie będziesz — obiecała mu. Sama wzięła kawałek mięsa, mniejszy, po czym wgryzła się w niego.
— No, smacznego — dodała.
Onyx
Pius nie wytrzymał podniecenia, gdy wsunął fiuta aż po same jądra, w końcu złapał Acaira za szyję mocno, zaczynając dochodzić w jego dupie... Trysnął mocno, zalewając cały jego tyłek, serce aż waliło z ekstazy, a nogi drżały... Widząc, że kochanek też dochodzi, jęknął głośniej, by po skończonym orgazmie, wyjąć mokrego od spermy fiuta powoli... Jego oczy wróciły do koloru piwnego, przez co zarumienił się ponownie, zdając sobie sprawę, z tego, co właśnie zaszło. Przetarł szmatą spermę z penisa, dysząc przy tym ciężko, siadając pod drzewem, pod którym uprawiali nierząd.
OdpowiedzUsuń— To było... Zajebiste... Wiesz, Aci? Przepraszam, że cię zadrapałem... Powiedział, dając mu znać, że chce go pocałować w usta...
Pius
Pius zachichotał, gdy zapytał o seks machinę.
OdpowiedzUsuń— Hmmm... zacznijmy od tego, że nie wiem, co to jest machina. Skończmy na tym, że... To moja... Lubieżna osobowość. Myślałem, że dzisiaj jej nie uświadczymy, no ale cóż... — powiedział, a czując, jak dotyka jego dłonią swego serca, uśmiechnął się szeroko, całując go delikatnie w policzek.
— Oddychaj powoli, mój ty chłopczyku. — powiedział, wręcz chłopięco, rozkoszują się obecnością Acaira, samemu powoli przysypiając. Popatrzył na ogień, który powoli dogasał.
— Kurwa. Spaliło się mięso. No nic. Zjemy u mnie jutro. Ja gotuję. — szepnął, całując go w czoło czule.
Pius
Uśmiechnął się, gdy chłopak zasnął, widocznie zmęczony. Sam jeszcze odmówił kilka modlitw przed snem... Co by złe duchy się ich nie trzymały...
OdpowiedzUsuń— Dobranoc... — powiedział, po czym niedługo później sam usnął.
Obudzony tak brutalnie, wstał z szokiem, a jego oczy rozbłysły światłem, cieniem... Popatrzył zszokowany na Acaira, by odetchnąć ciężko, uspokajając swój oddech...
— Ja pierdolę. To ty... Nie rób tak więcej, bo ci krzywdę zrobię. — odparł, po czym złapał się za głowę... Kac morderca dopadł i jego. Sięgnął po swoją bieliznę, rumieniąc się, gdy przypomniał sobie, co działo się w nocy. — Jak się czujesz? Lepiej, gorzej? Jakieś przemyślenia? — zapytał, patrząc mu w oczy z rumieńcem.
Pius
- Nie pierwszy, nie ostatni raz - przyznała by zaraz westchnąć ciężko i spojrzeć gdzieś w bok. Zaraz jednak przyjrzała się chłopakowi, lekko mrużąc oczy. Jakoś odda? Życie... Zmarszczyła gniewnie brwi i palnęła go od tyłu w łeb.
OdpowiedzUsuń- Ej! Życie jest o wiele cenniejsze niż kilka talerzy gulaszu! No... nad stekami bym się jeszcze zastanowiła, ale... - to ostatnie dodała już nieco prześmiewczo, jednak zaraz pokręciła głową.
- A tak całkiem poważnie... Nie, nie widzę, nadal nie mam pojęcia dlaczego Cię wywalili. Tam skąd pochodzę uczymy się przede wszystkim na błędach, poza tym jestem przekonana, że Ci cali "Twoi" również je popełniają. Może w mniejszej skali, ale to nie powinno Ciebie przekreślać - wyjaśniła w pełni zgadzając się z własną opinią.
- Za owoce dziękuję, to bardzo miłe z Twojej strony. Po gospodarzu raczej nie byłoby co oczekiwać takich dodatków - posłała chłopakowi uśmiech i zaraz znowu mu się przyjrzała.
- Jak masz na imię? Ja jestem An, Akane, ale możesz mówić An - przedstawiła się, wyciągając w jego stronę dłoń.
- To nic takiego... - zapewniła udając konspiracyjny szept. - Poza tym, Acair, zabieram Cię do siebie. Teraz musisz mi pomóc przygotować obiad, bo tym jednym koszykiem i owocami zdecydowanie nie nakarmię tej głodnej ferajny - rzuciła mu wyzywające spojrzenie i uśmiechnęła się zadziornie. Najwyżej będzie mogła zgonić swoją porażkę na nowo poznanego.
- Dobrze, dobrze, przeprosiny przyjęte... - fiołkowo-oka machnęła ręką i wróciła po jedyny, ostały się koszyk, by znowu wziąć go w ręce. Pozostałe dwa były całe pomazane jedzeniem, ale w domu wystarczyło je umyć, by mogły służyć dalej.
- Ten z owocami poniesiemy razem, będę Twoją kotwicą, a Ty moją, w razie co szybciej zareagujemy. Przezorny ubezpieczony! - dodała z optymizmem i poczekała aż Acair chwyci koszyk razem z nią.
Akane
łód myślał za niego? Czyli mieli coś wspólnego. Niestety różniło ich to, że ona potrafiła poradzić sobie z napotkanymi zagrożeniami. On był po prostu przestraszoną sierotą, która nie mogła odnaleźć się w życiu. Nikt nigdy nie nauczył go żadnej dojrzałości. Nie wiedziała co miała mu teraz powiedzieć? Poluj zanim zgłodniejesz? I tak nie wyglądał na wprawnego myśliwego, a ona nie chciała trzymać go specjalnie na łonie natury. To nie było najbezpieczniejsze rozwiązanie dla kogoś kto myślał tak dużo na raz.
OdpowiedzUsuń— A czemu pozwalasz żeby coś myślało za Ciebie? — zapytała. Przypomniała sobie lekcje Mankrika. To nie instynkt miał panować nad umysłem. Miał być najwyżej pomocą. Zabójczą niespodzianką, ale nigdy nie mógł przejmować sterów. Inaczej można było łatwo stracić swoje życie. Albo rękę. Znała niektórych, którzy usilnie próbowali stracić swoje kończyny.
— Można, ale tylko za to, które nie jest jeszcze rozkrojone, zanim doniesiesz tamtego do jakiegoś rzeźnika mięso będzie już do niczego — wskazała te, które zdążyli już mniej więcej oprawić. Znajdowali się na słońcu, wystarczą trzy godziny i zacznie się psuć, a nadpsutego nikt nie kupi. — Musisz sprzedawać świeżo zabitą zwierzynę.
Onyx
— Po prostu... Jak tak robisz, to możesz wywołać go, albo świetlistego... A oni nie są duszami towarzystwa, wręcz przeciwnie... Poznałeś wczoraj tego cienistego, wtedy jak miałem fioletowe oczy... — odparł. — A słodko, powinieneś mną potrząsnąć! — powiedział, rumieniąc się znacznie, gdy wspomniał o bólu dupy. Przypomniało mu się to, co wczoraj robili, jak grzeszyli razem, w dziczy... I miał nadzieję, że nikt nie słyszał ich sprośnych jęków.
OdpowiedzUsuńGdy go pocałował, Pius mruknął mu w usta, zamykając oczy, chudymi palcami zaczesał kosmyk włosów za jego ucho, mrucząc przy tym słodko. Dotknął koniuszkami palców jego szczęki, patrząc po nim speszony. — Mi też się podobało. Bardzo. Szczególnie, jak tryskałeś... — uśmiechnął się słodko, po czym westchnął, zaczynając szukać swoich ubrań. — Będzie trzeba się zbierać. Mieszkam kilka mil stąd, a to nieprzyjemna przeprawa przez chaszcze, grzeczny chłopczyku... — mówiąc to, puścił mu sprośne oczko.
Pius
Zaśmiała się, gdy powiedział, że nie wie. Sama była dokładnie taka sama. Nie rozumiała swoich instynktów i działała bez zastanowienia rzucając się na wszystko w czym wyczuwała choćby malutki zalążek życia. Tylko ona nie robiła tego przez głód. Po prostu chciała zabijać, bez opamiętania. To na szczęście były już tylko smutna przeszłość. Zjadła do końca swoje mięso. Jadła dosyć szybko. Poza tym wzięła sobie mniejszy kawałek. Później najwyżej posili się surowym. Współczuła mu. Nie było go stać nawet na jedzenie. Nie miała jednak domu, do którego mogłaby go zabrać, a w Norach zjedliby go na śniadanie.
OdpowiedzUsuń— Już się tak nie obrażaj, kiedyś byłam jeszcze gorsza. Ty chociaż uciekałeś, ja zanim mnie…hmm, oswoili, rzucałam się na żywą zwierzynę nieważne jak duża by była, tylko wiesz, to nie jest dobry nawyk. Ty musisz się tylko nauczyć najadać i znaleźć coś za co się będziesz mógł utrzymać — podeszła do niego. Usiadła obok niego po turecku, klepiąc go po plecach.
— No już, już, wyrzutki muszą trzymać się razem — zapewniła go z uśmiechem. — Mam nawet parę pomysłów, ale jesteś zbyt słodki żeby przetrwać w moim świecie, więc musimy kombinować dalej. I pracować nad twoim charakterem. Wyglądasz na dojrzałego, a zachowujesz się jak dziecko, wiesz? — zaśmiała się.
Onyx
Traktowali ją inaczej? W ogóle nie robili nic. Po prostu każdy pozbywał się zbędnego ciężaru dopóki nie odnalazła Mankrika. Jej nikt nie dał wyboru czy chce zabijać czy nie, on go do cholery miał. Miał całe życie otwarte przed sobą, a zachowywał się jak jakiś przedszkolak, którego trzeba było uczyć zawiązać buty.
OdpowiedzUsuńNie wytrzymała, gdy przed nią uklęknął. Wstała, szarpiąc go ze sobą do góry. Wyjęła swoje sai i przyłożyła mu do szyi.
– Przestań handlować swoim życiem, bo ktoś w końcu je sobie weźmie –zaczęła. — Masz na tym świecie gorsze rzeczy niż śmierć, więc przestań w końcu oddawać się innym i walcz o swoje — dodała, po czym odepchnęła go od siebie.
— Nie zrobię z Ciebie mordercy, ale nie pozwolę Ci też być przestraszonym dzieciakiem, chcesz w końcu zmężnieć dla siostry czy nie? — zapytała, chociaż osobiście nie przepadała za tym argumentem. Tamta kobieta i tak już pewnie o nim nie pamięta.
Onyx
Odsunęła od niego ostrze, nie spuszczając z niego wzroku. Schowała broń do kabury, a jego przytuliła do siebie. Zaczęła gładzić go delikatnie po głowie i plecach.
OdpowiedzUsuń— Ciii.... Będziesz miał normalne życie — zapewniła go spokojnie. Chciałaby aby to było takie proste. Był taki delikatny i niewinny. Wszędzie czyhało na niego niebezpieczeństwo. Musiał się zahartować. Musiała go jakoś do tego zmusić. Tersz miała pewność, że ceni własny żywot. Chociaż tyle.
— Aciar, znajdziemy Ci spokojne miejsce na świecie, gdzie nikt nie zrobi Ci krzywdy, ale Ty też musisz jeszcze trochę dorosnąć, dobrze?
Onyx
— Każdy ma gdzieś jakieś swoje miejsce — zapewniła. Oczywiście wpierw muszą popracować nad nim, bo w tym stanie jako dorosły człowiek był zbyt łatwy do wykorzystania, ale naprawdę wierzyła, że mógłby się gdzieś odnaleźć i być szczęśliwy. Wystarczyło jedynie trochę pracy. Jej ktoś pomógł, ona też nie mogła kogoś tak po prostu zostawić.
OdpowiedzUsuńOna? Zdziecinniec? Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Uśmiechnęła się delikatnie i pokręciła głową, sprzedając mu pstryczka w nos.
— Jak Ty będziesz bardziej dorosły, to ja będę bardziej dziecinna — zaproponowała, po czym starła mu łzy z policzków.
Onyx
Inne zasady, w to akurat mogła uwierzyć. Nie wnikała bardziej w temat, kiwnęła jedynie głową na znak, że rozumie. Nietypowe? Heh, An zaśmiała się pod nosem. Nietypowy to był jego gest chwytania dłoni, ale postanowiła to przemilczeć. Widząc reakcję zaśmiała się cicho.
OdpowiedzUsuń- Jak coś mam spieprzyć to przynajmniej nie sama - posłała mu uśmiech. - Kucharka za mnie marna, już wolę drewno nosić na opał - przyznała rozbawiona. - Może jakimś cudem uzupełnimy wzajemnie swoje braki i wyjdzie coś w miarę zjadliwego, chociaż... Jak nie to trudno, przynajmniej nigdy więcej nie puszczą mnie do garów, a Ty... No cóż, zapewniam, że lepiej będziesz się bawił w naszej kuchni niż w tamtej gospodzie - stwierdziła pogodnie, idąc przed siebie.
- Sam zobaczysz, sporo w niej zieleni, mamy blisko plażę i w sumie to... Mieszkamy bardzo dziko, dopiero co zaczynamy się osiedlać, więc jest co robić - przyznała po czym lekko zagryzła dolna wargę. - Czy daleko? Jeszcze dobre dwadzieścia minut drogi, no, może więcej z tymi tobołami - wyjaśniła. - Dobrze znasz Mathyr? Co byś o nim powiedział? - zapytała licząc na jakieś nowe informacje.
Akane
— Widzisz... Może dla ciebie nie był zły... Ale dla mnie był najgorszy. — westchnął cicho, sięgając po swoje okrycie, zakładając je trochę z wyrzutami sumienia... Alkohol na prawdę załamał jego silną wolę, spowodował, że oddał się uciechom cielesnym... Ważne było to, że nie stała się aż taka krzywda... Chyba.
OdpowiedzUsuń— Wiesz, mały... — dokończył, widząc, jak chłopak się rumieni... Chciał jeszcze trochę na niego popatrzeć. — Mieszkam kilka kilometrów stąd, przy potoku. Przeprawa jest ciężka, ale myślę, że nawet z lekkim bólem dasz sobie radę... — rzekł, biorąc pozostałość wody, jaką na niego wylał, obmywając swoje uda z ich spermy...
— No to będziesz musiał jakoś się przemóc, mój ukorzony sługo... Będzie to też dla ciebie kara, by się na następny raz przygotować do zabaw, czyż nie, Acairze? — zapytał, a delikatny cień przepłynął mu przez tęczówki. — Zbieraj się, dzisiaj będzie chłodny dzień. Lepiej przy kominku z pełnym posiłkiem, niż z polowymi, niepełnymi zapasami... — odrzekł, ubierając się, wzdychając ciężko, gdy pocałował go w kark... — Potem się zabawimy, mały grzeszniku...
Pius
— Cóż. Musisz mieć koreczek, który wsadzasz tam, by się rozepchało. Najlepiej z wazeliną, albo innym lubrykantem... — powiedział, wręcz, jakby opowiadał o tym swojemu klientowi... Westchnął, po czym uśmiechnął się.
OdpowiedzUsuń— Śmieję się tylko. Z resztą, jak cię noga boli, to trzeba ją rozchodzić. Jak cię dupa boli, to... — przerwał, słysząc grad pytań, jakim został zalany... Otworzył szerzej oczy, słuchając ich, próbując ułożyć to w swoim autystycznym umyśle.
— Tak, mam kominek. Mam posiadłość, trzypiętrową, z piwnicą i ogrodem w którym hoduję rzadkie zioła. Zatem jest całkiem spora. A zostało mi przyznane to przez Bractwo. Pewnie o nich trochę słyszałeś. Współpracuję z nimi, zszywam ich po walce, a oni dają mi ochronę i pomagają w interesach. Nie zadaję pytań, oni z resztą tak samo. Tak, zmienię ci opatrunek, chociaż zeszła ci już opuchlizna. — powiedział, patrząc na jego dłoń. Skubany, miał dobre oko. — Usztywnię ci to i uleczę światłem, o ile będziesz miał czym zapłacić.
Westchnął, trochę się irytując. Grad pytań najwyraźniej nie był najbardziej komfortową rzeczą. Ale chciał odpowiedzieć na każde.
— Mieszkam tu już cztery lata. Podróżuję tylko po leki, bo tutaj nie wszystko rośnie do eliksirów, a nasiona potrzebują specjalnej gleby, żeby je posiać. To wszystko? Może teraz ty coś powiesz? — zapytał, przeskakując zręcznie przez potok. Rozmowa szła całkiem gładko, byli niedaleko. — Masz jakiś zawód? Masz jakieś marzenie? Pragnienia?
Pius
Nie? To się jeszcze okaże. Spojrzała na niego spode łba. Nie miała zmieniać swojego charakteru na ten moment. Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Jak zaczniesz się zachowywać jak byś miał dziesięć lat, a nie sześć to pogadamy o moim poczuciu humoru, jak na razie musisz mieć kogoś kto będzie za Ciebie dorosły, bo ktoś Ci jeszcze krzywdę zrobi, a tego nie chcemy, prawda? — powiedziała gładząc jego głowę. Umiała się dobrze bawić. Na swój sposób. Nie była podobna do przeciętnego mieszkańca Mathyr, ale potrafiła odróżnić dobrą zabawę od nudziarstwa. Mimo wszystko nie przepadała za każdym dziecinnym zachowaniem. Westchnęła gdy wspomniał o chlapaniu. O wiele bardziej wolałaby kogoś podtopić.
— Jest pod dostatkiem, to prawda, ale nie musisz świrowac na jej widok. Najpierw obowiązki, później przyjemności. Możemy się pochlapać jak ogarniesz te ciała i trochę poćwiczysz. Umowa? — wyszła z propozycją.
Onyx
Słuchał go, patrzył na niego, mimo tego, że irytacja powoli się w nim budowała. Te pytania, to wszystko, jak się ze sobą obnosił, jak stawiał się cały czas w roli pokrzywdzonej ofiary... Widział trochę w nim samego siebie. Lecz on parł do przodu, pomimo wad. A ten się nad nimi rozdrabniał. Widząc, jak upada, zatrzymał się. Spojrzał mu w oczy, wyraźnie zirytowany, słuchając go do końca, dopóki nie dokończył swojego wywodu o marzeniu. Wtedy, światło rozbłysło w jego oczach, rozświetlając okolicę na kilka sekund.
OdpowiedzUsuńOczy połyskiwały białym złotem, a sam Pius, z obojętności, przeszedł w wyraz twarzy głębokiej pogardy.
— MOŻE JAKBYŚ NIE ROZCZULAŁ SIĘ NAD SOBĄ W NAJBARDZIEJ NIEGODNY SPOSÓB, MOŻE JAKBYŚ ZŁAPAŁ SWE PRZEZNACZENIE W RĘKĘ, NICZYM ZEUS ŁAPAŁ PIORUN W BUTELKĘ, MOŻE JAKBYŚ PRZESTAŁ OBNOSIĆ SIĘ ZE SWOJĄ PATETYCZNOŚCIĄ, SWOIM ZNIEDOŁĘŻNIENIEM INTRAPERSONALNYM, JAK I DWOMA LEWYMI RĘKOMA, TO MOŻE BY KTOŚ CIĘ CHCIAŁ SŁUCHAĆ, CO?! — wykrzyczał wręcz z żelazną odmianą swego głosu. Jego prezencja stała się potężna, inspirująca. — ILE BĘDĘ JESZCZE WYSŁUCHIWAŁ TYCH NARCYSTYCZNYCH, WYWODÓW, ILE JESZCZE MAM CIERPLIWOŚCI UKRUSZYĆ PO TO, BY CIĘ SŁUCHAĆ W TWYCH NIEGODNYCH MOWACH? CZEGO ODE MNIE WYMAGASZ, GÓWNIARZU? MAM CIĘ POZBIERAĆ DO KUPY? PODETRZEĆ TYŁEK PRZY ODDAWANIU KAŁU? SAM SOBIE PODETRZESZ DUPĘ, A JEŚLI JESZCZE RAZ DOTKNIESZ NIĄ SWOJĄ BRUDNĄ DUPĄ, TO CIĘ SPALĘ, CZY ROZUMIESZ MOJE SŁOWA, PRZYBŁĘDO? JESTEŚ NICZYM BEZPAŃSKI PIES, KTÓRY UDAJE, ŻE JEST KULAWY, JENO NIE DOSTRZEGA, ŻE JEGO ŁAPY SĄ ZDROWE. JAK ŚMIESZ SIĘ TAK NIEGODNIE O SOBIE OPOWIADAĆ W MEJ PREZENCJI, ISTOTA MALUCZKO?! CZY NIHILIZM I POŻAL SIĘ BOŻE... — tutaj spojrzał w niebo. — ...IDEOLOGIA O SAMOZAMARTWIANIU SIĘ, WYŻARŁA CI KOMPLETNIE ROZUM?! WSTAŃ PRZYBŁĘDO I NIE ZAKŁUCAJ MYCH ŚWIĘTYCH MYŚLI SWYMI NĘDZNYMI HEREZJAMI!!!
Pius
— PRZEPRASZAJ SOBIE, ISTOTA NIEGODNO. ZACHOWUJESZ SIĘ, JAKBYŚ MIAŁ OSIEM LAT! CO ZA SKRAJNOŚĆ! — wyrzucił z siebie, wyraźnie dumny. Zaczął iść w stronę swojego domu, słuchając, co ten grzesznik miał jeszcze ciekawego do powiedzenia.
OdpowiedzUsuń— NIC O TOBIE NIE WIEM. ALE ZA KAŻDYM RAZEM, JAK KŁAPIESZ SWYM SAMOLUBNYM, ZAKOTWICZONYM W SKRAJNEJ SAMODESTRUKCJI, DZIOBEM, TO MNIE AŻ ŚWIATŁOŚĆ ŚCISKA I PIÓRA SPADAJĄ. POWIEDZ MOŻE COŚ O SOBIE CIEKAWEGO, BO TO, ŻE NIE POTRAFISZ ZAWIĄZAĆ BUTÓW, WIE JUŻ KAŻDA WIEWIÓRKA W TYM GAJU, A CO DOPIERO, MY TRZEJ! — wyrzucił, widocznie niezadowolony z podejścia Acaira. Widocznie drażniło to jego dumę, jego święty sposób myślenia. — JAK PIUS I MÓJ WRÓG MOGLI SIĘ Z TOBĄ ZADAWAĆ W GRZECHU SODOMICZNYM, NIE ROZUMIEM! LECZ JAK ZWYKLE, NIE ROZUMIEM ICH CAŁKOWICIE. — w końcu zaczęli wychodzić z gęstwin, na ścieżkę. — AALEEE NIE! BIEDNY ACAIR MUSI SIĘ POZAMARTWIAĆ NAD TYM, ŻE GO WYPĘDZILI Z WIOSKI! NIE DOSTRZEGA NAWET, ŻE TO BYŁA PRÓBA LUDZI PUSTYNI, BY ZROBIĆ GO TWARDSZYM! W JEGO PRZEPEŁNIONEJ SIANEM I PIASKIEM GŁOWIE, NIE ŚWITA FAKT, ŻE TĄ PRÓBĘ ZDAŁ, PRZEŻYŁ NA PUSTYNI, PODRÓŻUJE PO ŚWIECIE, MA WIELE CIEKAWYCH HISTORI! ON BĘDZIE TERAZ MÓWIŁ, JAK TO JEDO GO ODBYTNICA BOLI, BEZ ODPOWIEDNIEGO PRZEKONANIA! JA SIĘ BRZYDZĘ GRZECHEM SODOMICZNYM, LECZ NAWET JA WIEM, ŻE TRZEBA SIĘ DO NIEGO PRZYGOTOWAĆ! A KOREK ANALNY, JEST METALOWY, NIE KORKOWY, JAK DO WINA, NA WSZYSTKIE ŚWIATŁOŚCI!!!!
Świetlisty Pius
Kiedy dostał w twarz, przyjął to, upadając na ziemię. Złapał się za twarz, a widząc, jak ten dzieciak po prostu sobie z niego folguje, zarechotał.
OdpowiedzUsuń— WŁAŚNIE DLATEGO NIE JESTEŚ WART KONTAKTÓW MIĘDZYLUDZKICH. BO GDY KTOŚ CI MÓWI NAJWIĘKSZĄ PRAWDĘ O TOBIE, NIE JESTEŚ W STANIE TEGO ZNIEŚĆ I ZAMYKASZ SIĘ W SWOJEJ CIEPŁEJ SKORUPCE ZNIEDOŁĘŻENIA! — krzyknął, a widząc, jak go ocenia, zarechotał gardłowo - przeponowo. — JA SOBIE BEZ CIEBIE PORADZĘ! PRECZ NIEGODNA ISTOTO, ŻEBYM CIĘ WIĘCEJ NA OCZY NIE WIDZIAŁ, ZNIEWIEŚCIAŁY PASOŻYCIE EMOCJONALNY! NAUCZ SIĘ PRZEBYWAĆ ZE ŚWIĘTYMI LUDŹMI, POTEM ICH UDERZAJ! TAK WŁAŚNIE REAGUJESZ NA NAJSZCZERZSZĄ PRAWDĘ OBJAWIONĄ! ZEJDŹ MI Z OCZU! — skończył wywód, wstając na nogi, po prostu zignorował prezencję Acaira, udając się ścieżką do swej posiadłości. Miał w dupie, dosłownie i w przenośni, jakoby wczorajsze zabawy palcem, trochę się teraz odzywały w postaci dyskomfortu.
Pius
An machnęła ręką.
OdpowiedzUsuń- Bez obaw, większość ekipy wie, że kaleczę się w kuchni więc raczej nie mają wielkich oczekiwań - przyznała nieco rozbawiona po czym pokręciła głową.
- My nie stosujemy takich metod - zapewniła z uśmiechem by zaraz wsłuchać się w słowa chłopaka. Obija gębę? Błagają i płaczą? Przyglądała się towarzyszowi, chyba był aż nadto wrażliwy. Nagła zmiana tematu odrobinę ją wyrwała z zamyslenia. Woda? No dobrze, była w stanie zrozumieć jego fascynację, w końcu urodził się na pustyni. Posłała mu szerszy uśmiech.
- Właściwie to zawodów dawno nie robiłam, ale będziemy mieć okazję nadrobić zaległości. Musimy przepłynąć z tym jedzeniem na wyspę. Po posiłku możemy się wybrać nad jeden ze strumyków i coś zorganizować - zaproponowała.
Akane
Przyjmował klientów jak zawsze, każdy jeden sprawiał, że jego sakiewka się powiększała, przez co mógł uzupełnić zioła... Uśmiechał się przez cały dzień, wiedział, że dzisiejszy ruch zapewni mu stabilne środki do życia i że będzie mógł zapłacić bractwu za ochronę... No cóż. Życie toczyło się dalej. Malinki po ustach Onyx na jego szyi dzielnie zdobiły jego skórę, a on się ich nie wstydził. Dużo czasu minęło, od kiedy spotkał się z Acairem... Trochę chciał go przeprosić, a jednocześnie powiedzieć mu, że świetlisty miał cień dobrej intencji w tym całym wywodzie... No ale okazja przepadła. Co niestety go dobijało.
OdpowiedzUsuńStał za ladą, a słysząc kolejnego klienta, rzucił delikatne...
— Wejść!
Pius
Popatrzył znad lady na młodzieńca, trochę pewniejszego siebie, niż widział go po raz ostatni... Zmrużył oczy, po czym się przypatrzył, czy to na pewno był ten sam...
OdpowiedzUsuń— Acair! — powiedział zaskoczony, witając się z nim gestem skinięcia głowy. — Będzie wystarczyło. — powiedział, zabierając monetki do i tak sporego mieszka, który chował pod stołem. — Ammm... Czekaj. — zarumienił się, słysząc o orgazmie. — Chciałem cię przeprosić za niego właśnie. Nie wiem, czy przez naszą koneksję, będę ci w stanie pomóc. Byliśmy w końcu... Ekhm. Blisko. A takich rzeczy też nie mam bardzo wypracowanych, bardziej zajmuję się leczeniem traum. A z twoim przypadkiem może się... Zejść. I musiałbym się doedukować. Mimo to, cieszę się, że przyszedłeś...
Świetlisty spojrzał na Acaira, opierając na nim dłoń... Chłopak tego nie czuł, bo to działo się w głowie Piusa.
— PRZYSZEDŁ, GRZESZNIK!
— Noż ja pierdolę... — powiedział cienisty, siedząc w kącie, kręcąc głową w niedowierzaniu...
Pius spojrzał na nich obydwu, ignorując ich.
— Co chcesz mu powiedzieć? Jest w mojej głowie cały czas, słucha cię... Nie chcę mu dać ciała bo... Nie wiem co może odwalić.
Pius
Widząc dwie sztuki złota, wsypując je do mieszka.
OdpowiedzUsuń— No dobra... — odparł, przecierając blat szmatą, po czym popatrzył na niego. — Więc godzina porady, plus ekstra prywaty ile chcesz. Tylko zamknę sklep. — powiedział, po czym pstryknął palcem, a kłódka w drzwiach się przekręciła, wydając przy tym słyszalny dźwięk. — Już.
Posłuchał go, po czym westchnął... To on mu wisiał przeprosiny, nie on jemu... Najwyraźniej ludzie pustyni mieli ciekawe podejście do spłacania swoich długów...
— DAJ MI PACNĄĆ TEGO KRETYNA, BŁAGAM CIĘ PIUS, CZEKAŁEM NA TĄ OKAZJĘ, A ON WYSTAWIŁ SIĘ NA TACY, NICZYM PRZYPIECZONY Z SZASZŁYK.
Pius spojrzał na świetlistego, wzdychając, po czym znów na Acaira, słuchając go dalej.
— Dobra, to dostaniesz najpierw w ryj od świetlistego, a potem się zobaczy z tym korkiem. Będę miał jeden na stanie... Nie chcesz wiedzieć skąd. No ale. Zrobię ci obiad i przy tym pogadamy przy kominku, co ty na to? — zapytał Pius, a jego oczy nagle rozświetliło światło. — TY NĘDZNIKU! — wykrzyczał, po czym z całej siły dał mu plaskacza w policzek. O dziwo, świetlisty wyszedł z jego ciała, zostawiając Piusa tym razem w spokoju.
— Lepiej ci? — zapytał cienisty.
— TAK! — odparł rezolutnie świetlisty, stojąc dumnie na ladzie.
— Wybacz, nie mogłem go powstrzymać.. — powiedział, widząc jakie zaczerwienienie zostawił mu na twarzy... — Idź do drugiego pokoju po lewej. Tam jest kominek i kanapa, okej? Ja pójdę po lód i coś do jedzenia... I po korek. — mówiąc to, puścił mu sprośne oczko.
— SODOMIŚCI. — powiedział, niezadowolony świetlisty.
Pius
— ZNAJ SWOJE MIEJSCE! — wykrzyczał w jego stronę świetlisty.
OdpowiedzUsuń— Mówi, że jesteście kwita. — odparł Pius, po czym zniknął w gąszczu pokoi...
Przygotował dla Acaira karkówkę z cytryną i ziołami, wraz pieczonymi kartoflami i szklanką wody. To niósł na tacy, chociaż miał też drugą tacę, na której było coś metalowego. Wraz z wazeliną. Wszedł do pokoju, a widząc, jak się rozłożył, skoczył jeszcze po lód, zostawiając obie tace w pokoju. Dał mu kostki lodu w woreczku, po czym spojrzał mu w oczy, gdy je przyłożył do twarzy.
— No dobra, to o czym chciałeś pogadać, grzeczny chłopczyku? — zapytał, z cieniem pewności siebie.
Cienisty stał obok niego, szepcząc mu do głowy bezeceństwa... Zarumienił się delikatnie, wyjmując czysty pergamin wraz z piórem.
— Opowiadaj.
Pius
— Panem, doktorem, jak sobie życzysz. — odparł, rozsiadając się wygodnie na kanapie, naprzeciwko Acaira. — Widzisz, to znaczy, że polepsza się w twoim życiu. Że nie jest, aż tak źle, jak myślałeś. Dzisiaj przyszedłeś do mnie ze złotem. Ostatnio przyszedłeś, nie miałeś nic. A ta siostra... No widzisz. Czasem trzeba się z kimś podzielić. Pewnie macie dużo wspólnego. To dobrze. Cieszę się.
OdpowiedzUsuńZamilkł na chwilę, patrząc na korek analny...
— Potem. Po jedzeniu. No i wisisz mi orgazm. Więc będziesz musiał mi pokazać, co masz jeszcze w ręku, grzeczny chłopczyku... — zagryzł wargę, patrząc mu przy tym w oczy. — Każde z moich wcieleń ma w sobie trochę prawdy. Pożądania, świętość... No i ja. Wszyscy jesteśmy stroną tej samej monety, mówimy rzeczy... W swój osobliwy sposób. Ale nie przejmuj się. Świetlistego nie ma teraz z nami. Powiedział to w furii. Ale wszyscy wiemy, że jesteś w stanie iść dalej, polepszyć się. Dzisiaj przyszedłeś z garstką złota, jutro przyjdziesz z garnuszkiem. Pomyśl o tym, w ten sposób. Jutro też jest dzień, może będziesz ciapowaty, jak sam się określasz, a może skupiając się na tym co ci wychodzi, po prostu zapomnisz o tym i wydoroślejesz. W końcu jesteś jeszcze młody, nie?
Pius
— To zawsze coś... — odparł Pius. — Nić porozumienia, nawet nikła, jest w stanie zdziałać cuda, jeśli chodzi o uzdrowienie psychiki. Po prostu, możesz się komuś wygadać.
OdpowiedzUsuńGdy skończył jeść, usiadł, popatrzył na niego z niezrozumieniem.
— Ammm... Chcesz się może podzielić tym, dlaczego teraz o tym mówisz? Przecież to jest coś, od czego powinniśmy zacząć. No nieważne. Byłeś w sytuacji podbramkowej. Albo ty, albo on. Nie miałeś wyboru. A jak miałeś, to prawdopodobnie ze mną byś nie rozmawiał. Nie miałeś na to wpływu, Aci. — odparł smutno. — Jestem sobą. A to są moje wcielenia, manifestacje energii, w pewien sposób odrzeczywistnienie tego kim jestem, hiperbola. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. A kanapa jest miękka, bo właśnie po to ją tu kupiłem.
— Nudziarz z niego... Możemy go już wyruchać? — zapytał cienisty, przeciągając po klatce piersiowej platynowłosego. — Wiesz że tego chcesz.
— BEZECEŃSTWA! SODOMA! GRZESZNICY! NIE BĘDĘ NA TO PATRZYŁ.
— To spierdalaj. — powiedzieli Pius i cienisty w głowie.
Pius
Zaśmiała się na jego słowa. Musiała przyznać, że była pod wrażeniem, że przeżył te dwa lata na własną rękę z takim podejściem. Ten chłopak naprawdę miał nieopisane szczęście jeśli chodziło o niewpadanie na nieodpowiednich ludzi. Gdyby spotkał kogoś spod ciemnej gwiazdy z pewnością skończyłby jako jakiś niewolnik. Sądząc po jego uległości z pewnością nie zajmowałby się zamiataniem cudzej podłogi. Przynajmniej w ubraniach.
OdpowiedzUsuń— A zachowujesz się na sześć — dalej obstawała przy swoim. Mimo wszystko była zaskoczona jego realnym wiekiem. W życiu nie powiedziałaby, że ma już tyle lat. Ile ona sama miała? No tak. Nikt nie miał pojęcia. Uroki bycia sierotą. — Wiesz, ja mam podobno osiemnaście, a widzę w Tobie małego dzieciaka. Musisz przestać tak płakać, to powiem że masz dziesięć, a jak będziesz miał swój fach i pewność siebie to nazwę Cię dorosłym, dobra? — dodała, odsuwając się odrobinę od niego. Od czego mieliby zacząć? No cóż, nie znajdzie szybko pracy, za którą się utrzyma. Musi inaczej sobie radzić na ten moment.
— Na razie dalej ćwiczyć swoją zręczność, później zobaczymy czy potrafisz się jakkolwiek bronić. Chciałeś zabić młodego arcemona a to dalej drapieżnik, zobacyzmy jak Ci idzie z kimś kto ma więcej oleju w głowie — powiedziała, patrząc jak zajmuje się arcemonem. Pokiwała głową z uznaniem.
— No to nie musisz się martwić przez tydzień o jedzenie jeśli nikt Ci go nie zabierze, prawda? — zapytała. — Skończyłeś? To zaczynaj zabawę ze sztyletami. Nie czyść ich. Będzie Ci trudniej, więcej się nauczysz — poleciła.
Onyx
— No widzisz... — powiedział, z uśmiechem. — Znaczy, że powoli zaczynasz się przede mną otwierać... — a nawet nie wiedział, że Acair zrobi to przed nim dosłownie... Patrzył z przygryzioną wargą, jak się rozbierał, z ciekawości patrząc na niego... Co on najlepszego zaplanował.
OdpowiedzUsuń— Jesteśmy jedną osobą, ale mamy trzy charaktery. Mniej więcej. — odparł, oblizując usta. — Świetlika tu nie ma, nie chce na ciebie patrzeć. Ale jest cienisty... I nawet nie wiesz, co teraz pokazuje, żebym ci zrobił... — zachichotał, a gdy zdjął z siebie majtki, zagryzł wargę, patrząc na to, jak siada na podłodze... Gołą stopą przesunął po jego sprośnym kutasku, delikatnie rechocząc, gdy widział, co robi z korkiem... — Zawsze możesz użyć wazelinki, chłopczyku... Lepiej wejdzie...
Pius
Nie potrafił pływać? An spojrzała na niego zaskoczona. No dobra, zaraz znowu sobie przypomniała, że wychował się na pustyni i to biednej pustyni, nauka pływania byłaby raczej zbędną stratą czasu niż czymś pożytecznym.
OdpowiedzUsuń- Hm... Jak będziesz chciał to mogę Cię nauczyć, kiedyś... - wypaliła nagle. - Nauczyć pływać - dodała pospiesznie co by przypadkiem czegoś źle nie zrozumiał. Acair był ciekawym przypadkiem, miał bardzo plastyczną twarz, w sekundę potrafił przejść z radości w smutek i odwrotnie. Mógłby nieźle kłamać, gdyby ćwiczył pod czyimś czujnym okiem. Aż zaśmiała się w duchu. To by dopiero było, uczyć kogoś by był w stanie oszukać nawet ją samą.
- Super, to ustalone, dziś wieczorek przy strumieniu - zadowolona kiwnęła głową i zaśmiała się na kolejne słowa chłopaka.
- Tylko Ty? Aci, zapewniam, każdy ma, tak zwaną, piętę Achillesa. Nie ma osoby doskonałej we wszystkim. Poza tym trening czyni mistrza, zobaczysz, za parę lat będziesz się śmiał z własnej niezdarności - znowu puściła mu oko i kiwnęła głową w stronę granicy lasu. - Dobra, jesteśmy przy polu, zaraz będzie plaża, a tam czeka na nas łódka - wyjaśniła zadowolona z całej tej wyprawy. Może jednak z tych całych kuchennych rewolucji wyjdzie coś ciekawego. Zawiesiła wzrok na chłopaku, zdawał się zagubiony, ale biła od niego nietypowa wręcz sympatia.
Akane
— Jak sobie życzysz... — zabrał stopę z jego kutaska, patrząc na niego z pożądaniem w oczach. — Mhmmm... — ręką, delikatnie przeciągnął po jego włosach, głaszcząc go, gdy tak ciepło oddychał na jego spodnie... — Bądź zatem grzecznym chłopcem i... — jego oczy zmieniły się na fiolet, a twarz wykrzywiła się w chorym pożądaniu... — Zrób mi loda... Opierdol mi fiuta tak, jakby od tego twoje życie zależało... — mówiąc to, nagle złapał za jego penisa mocno, podkręcając go w bok delikatnie... — Bo może zależeć, chłopczyku...
OdpowiedzUsuńZaczął zsuwać z siebie spodnie, by chłopak mógł ujrzeć smukłego fiuta Piusa, gotowego do zabaw... Mężczyzna natomiast z oczekiwaniem patrzył mu w oczy, przygryzając wargę. — Strach cię obleciał?
Pius
— Nie będę, bo i tak nie wiem ile mam naprawdę. Mogę być od Ciebie młodsza, albo starsza i nie bardzo mnie to obchodzi. Dla mnie jesteś jak mały braciszek, którego właśnie uczę jak przeżyć w złym i okrutnym świecie zanim coś Cię w końcu zabije — powiedziała nie bardzo przejmując się jego komentarzem. I tak pewnie nie zdąży się zestarzeć przed śmiercią jak większość zabójców. A jeśli jednak jej się to uda, to z chęcią zobaczy ile jeszcze wiosen przywita zanim ktoś w końcu ją zabije.
OdpowiedzUsuń— Zostaw sobie to jedzenie, mnie stać na życie, poza tym dam radę upolować więcej — odpwiedziała, gdy podał jej mięso. — Potrzebujesz go bardziej — zaznaczyła.
— W byciu wrażliwym nic, w płakaniu po każdym upadku tak. Mylisz zwykłą wrażliwość z byciem beksą. Co inne płakać bo coś boli w sercu, a co innego bo upadłeś na pośladki. Jak będzie Cię ktoś gonił, to też upadniesz i się popłaczesz? —- zapytała, robiąc celowo smutną minę, aby bardziej mu dopiec. Musiała go zahartować. Nie miała złych intencji. Nie znała innej metody wychowania, a nią to podziałało.
Usiadła na trawie, patrząc jak ćwiczy. Szło mu naprawdę źle. W końcu to były jego początki, ale nie spodziewała się, że narobi sobie tylu ran. Wstała szybko, gdy się zranił, sięgając do swojego plecaka po bandaże. Złapała go za rękę i poprowadziła do rzeki. Przemyła ranę, patrząc czy nie jest zbyt głęboko. Na szczęście nie była. Opatrzyła go.
— Jesteś… — powiedziała, dotykając jego rozczochranego czerepu. — Wiem, że boli, ale nie musisz płakać za każdym razem jak boli. W życiu bardzo często się zranisz. Płacząc po każdym skaleczeniu nic z tego nie wyniesiesz. Zamiast tego, pomyśl, dlaczego się zraniłeś? Co zrobiłeś nie tak ze sztyletem?
Onyx
Ona dla odmiany jadła naprawdę dużo. Głód często uderzał jej do głowy. Ale zwyczajnie mieli inne geny. Onyz pod wieloma względami przypominała zwierzę. Pozwoliła mu schować sobie to mięso do plecaka. I tak nie dałby jej spokoju, a miał zająć się innymi sprawami. Skoro chciał być taki dobroduszny niech sobie będzie. Przynajmniej na razie.
OdpowiedzUsuńZaśmiała się. Nie płakał przy każdym upadku? Zobaczy to uwierzy. Na razie dalej był dla niej jak malutkie dziecko, które potrzebowała opiekuna.
— Powinieneś robić to wolniej gdy się uczysz, kiedy będziesz na odpowiednim poziomie brud i żaden płyn nie będzie Ci przeszkadzał, ale dobrze że widzisz to teraz. I racja, masz drugą rękę. W obu musisz mieć odpowiednio zręczne palce, jeśli chcesz ukraść coś niepostrzeżenie. Inaczej każdy Cię przyłapie. Kwestia odpowiedniej precyzji i szybkości — wyjaśniła, wyciągając szybko swoje sai. Pokazała mu z nimi parę sztuczek, kręcąc nimi zręcznie między palcami. Następnie wyrzuciła je do góry, sama wstając robić idealny przewrót. Uniosła ręce do góry i z zamkniętemi oczami złapała rękojeści swoich ostrzy.
— Kiedyś nauczysz się czegoś takiego i będziesz mógł pokazywać innym fajne sztuczki — zaśmiała się. — Przyśpiesz trochę, masz dobrą technikę, a w ten sposób nie ćwiczysz ciała, robisz to za wolno, Acair. Trochę szybciej — poleciła.
Onyx
Patrzyła jak cały czas ćwiczy. Widziała, że się męczy, ale nie kazała mu jeszcze przerywać. Ból hartuje, a zmęczone mięśnie jakoś zawsze lepiej wszystko zapamiętywały, poza tym instynktownie szukało się lżejszego, mniej męczącego sposobu działania, a on właśnie zaczynał to robić.
OdpowiedzUsuń— Uspokój się Acair, nikt Ci nie zrobi teraz krzywdy, zatrzymaj się jak drży Ci ręka. Usiądź i uspokój się. Boisz się, że zranisz kolejną rękę? — zapytała podchodząc do niego. Wzięła rękę, która chwilę temu mu drżała i zaczęła masować po odpowiednich nerwach.
— Jest dobrze, zaczynasz się uczyć, nie musisz być od razu idealny, ważne że próbujesz. I jestem dumna, że nie przestałeś i nie płakałeś. Ktoś właśnie dorosnął trochę bardziej, co? — zapytała uśmiechając się do niego.
Onyx
Westchnęła.
OdpowiedzUsuń— Zaczynasz naukę, oczywiście, że początki będą trudne i będziesz sobie ledwo radzić, ale to daje motywację żeby ćwiczyć więcej, co nie? — odparła. Zabrała jego drugą rękę ze swojego nosa, żeby położyć ją z powrotem na miejsce. Niech sobie jeszcze nie pozwala na zbyt wiele. Mentalnie był jeszcze z dziesięć lat za młody, żeby pozwalać sobie na takie rzeczy.
— Moo..! ej! — krzyknęła, gdy nagle ją podniół. Skrzywiła się. Mogłaby teraz skręcić mu kark, albo po prostu zejść. Nawet chciała to zrobić przez chwilę. Mimo wszystko postanowiła dać mu chwilę satysfakcji. Wpadła do wody, a gdy się z niej wynurzyła dostała niewielką zrobioną przez rudowłosego falą w twarz. Zamknęła oczy, stojąc przez dłuższą chwilę bez ruchu. Dzieciak. Sama go ochlapała. Nie śmiała się przy tym, ale faktycznie miała uśmiech na twarzy.
Onyx
W jaki sposób zachowywanie się jak szczyl miało być motywacją? Nie mogła tego zrozumieć. Spojrzała na niego spode łba, gdy wspomniał o początkującym dziecku.
OdpowiedzUsuń— Nie lubię się uśmiechać szeroko i długo, to Ci musi wystarczyć — odpowiedziała spokojnie, stojąc w wodzie. Nie zamierzała go za bardzo chlapać. Nie widziała w tym większego sensu. Ot, głupia zabawa. Ona za takimi niekoniecznie przepadała. Wolała te, których nauczyła się w Bractwie. Tylko on niestety nie bardzo się do nich nadawał. Co to za przyjemność rzucać z kimś nożami do celu, skoro była pewna, że i tak nie trafi ani razu do celu.
— To może Ty się nie obijaj, hm? — zapytała, krzyżując ręce na brzuchu. — W ogóle potrafisz Ty coś walczyć?
Onyx
Wyszła z wody, by później zabrać swoją rękę do siebie. Strasznie się lepił. Zupełnie jak dziecko, którym był w sercu. Uśmiechnęła się, gdy wspomniał o rozwiązywaniu wszystkiego pokojowo. Niestety, to nie działało w prawdziwym życiu.
OdpowiedzUsuń— Wiesz, nie zawsze będziesz mógł uciec bez jakiejś walki. Dobrze mieć jakieś sztuczki w zanadrzu — wyjaśniła. Zaśmiała się gdy wspomniał o kopniaku. Tak, to działało dosyć często, ale wystarczyło mieć na sobie zbroję i to on by oberwał rykoszetem.
— A no kobiety? Nie tylko mężczyźni mogą Cię zaatakować. Mogę Cię czegoś, nauczyć, ale najpierw daj mi ocenić na czym stoimy. Zaatakuj mnie — zaproponowała.
Onyx
W życiu nie słyszała czegoś tak głupiego. Za podobne słowa zabiłaby każdego innego. Kobiet się nie bije? Niech jeszcze doda, że nie potrafią się bronić. Zmarszczyła brwi, patrząc na niego wyzywająco.
OdpowiedzUsuń— A ja jednak nalegam. Zrób to — powiedziała twardo, nie przejmując się teraz jego łzami. Miała zamiar właśnie roztrzaskać cały jego światopogląd na temat płci pięknej. Czyżby to nie ona uratowała ich przed arcemonami? Po Mathyr chodziło wiele potężnych kobiet. Albo to zrozumie i zaakceptuje, albo któraś zrobi z niego karmę za takie wypowiedzi. Gdy tylko przeszedł za jej plecy, uniosła ręce na wysokość szyi, aby nie mógł jej dobrze utrzymać. Złapała jego nadgarstki i z łatwością przerzuciła sobie przez ramię. Spadł na ziemię, a ona dalej trzymała jego ręce. Usiadła, puszczając jedną z nich. Drugą zablokowała nogami, przy okazji łydką dociskając jego szyję do ziemi. Wyjęła swoje sai i przyłożyła mu do czubka głowy. Uśmiechnęła się. O wiele bardziej lubiła takie zabawy.
— W tym momencie zginąłeś, bo uważasz, że nie bije się kobiet. Ale one mogą Cię zaatakować. Co wtedy zrobisz, Aciar? Nie możesz patrzeć na płeć, jeśli stawką jest twoje życie. Bronić musisz się przed każdym, kto Ci zagraża — wyjaśniła puszczając go. Schowała broń i podała mu rękę, aby pomóc mu wstać.
Onyx
Zaśmiała się, gdy ją przewrócił i usadowił się na niej.
OdpowiedzUsuń— Nieźle jak na dzieciaka — odpowiedziała z uśmiechem, łapiąc mocno jego ubrania na wysokości ramion. Uniosła biodra do góry i pociągnęła go w bok zmieniając ich pozycję. Zaplotła swoje nogi na jego, dociskając do podłogi. Ręce usadowiła nad jego głową, aby nie mógł już się za bardzo ruszać.
— Będąc w takiej sytuacji można złamać Ci ręce i pozbawić możliwości obrony, wtedy można bez skrępowania Cię udusić, wyrwać szczękę, skręcić kark, albo torturować do śmierci — wyjaśniła spokojnie, patrząc mu prosto w oczy. Oczywiście ona mogła mu też po prostu rozszarpać gardło zębami. Nie tylko ona. Wiele ras było do tego zdolnych. — No i każdy kto ma kły może po prostu rozszarpać Cię i zjeść. To twoje podejście jest naprawdę słodkie, ale niejedna wojowniczka za takie teksty będzie chciała specjalnie zrobić Ci krzywdę, żeby pokazać, że nie potrzebują specjalnego traktowania. I tak traktuje się nas gorzej — zeszła z niego. Ale nie podawała mu już ręki.
— Myślisz jak walczysz, więc muszę Cię za to pochwalić, ale technikę i siłę musisz poprawić. Mimo wszystko, rozum to Twoja dobra broń — wyjaśniła.
Onyx
— Nie każdy będzie chciał po prostu porozmawiać. Powinieneś być gotowy na każdą ewentualność. Możesz proponować pokoje rozwiązanie sprawy, ale nie możesz nigdy narażać przy tym życia — wyjaśniła. Zaśmiała się.
OdpowiedzUsuń— Przecież nie krzyczę. Jest brutalny, ale to dowodzi, że jest prawdziwy. Masz dobrych i złych ludzi. Ze złymi trzeba sobie radzić, a dobrych jednać. Dzięki temu w końcu w ogóle nie będziesz musiał walczyć, ale do tego momentu, musisz być gotowy się bronić — usiadła obok niego. Sprawdziła jego kark. Nie był zraniony, po prostu obolały. Dbał o komfort mięśni. Dobry nawyk, kiedy jest się bezpiecznym. Teraz był. Przyjrzała mu się.
— Nie chcesz zabijać, więc nie będę Cię tego uczyć, nauczysz się bronić, pozbawiać innych możliwości zabicia Ciebie. Będziesz sobie tworzył okazje do negocjacji, a jeśli ktoś będzie dalej próbował Cię zabić, to sam wybierzesz co z nim zrobić; zabić, oszczędzić czy okaleczyć i uciec. Nie każdy musi być zabójcą żeby być silny — wyjaśniła, po czym sama wstała. Podeszła za niego i uniosła jego dłonie na wysokość szyi.
— Wtedy Cię zrzuciłam, bo nie miałeś nawet okazji mnie poddusić, jeśli widzisz, że ktoś tak robi, musisz złapać go za nadgarstki i ten punkt na dłoni — pokazywała mu na nim. — Wtedy zaciskasz mocno i wykręcasz, a on straci na chwilę możliwość zrobienia dłońmi czegokolwiek, oczywiście są też nogi, ale wszystkiego uczymy się po kolei. Łapiesz szybko i mocno za szyję, potem kopiesz w kolano, i wytrącasz z równowagi. Sporawdź siebie i jego na ziemię, dzięki temu Ci nie ucieknie, a ty nie stracisz równowagi, bo jesteś na dole — jak powiedziała tak zrobiła. — A teraz zaczynasz dusić — tego oczywiście mu nie pokazywała, aby nie sprawić mu bólu. Puściła go po chwili, aby wstał. Sama wróciła na równe nogi.
— Teraz twoja kolej — poleciła.
Onyx
Gdy byli juz na ziemi uśmiechnęła się kiwając głową.
OdpowiedzUsuń— Dobrze, teraz dalej mam wolne nogi i ręce, więc krzywda może się stać – wzięła jedną z jego nóg i ustawiła tak, aby zacieśniła się wokół jej własnych. Drugą wygięła i dała tak, aby oplatała ją wokół ramion. — A teraz nie mogę zrobić nic. Proste i skuteczne. Jak spadasz pamiętaj też kark przybliżać do przeciwnika, żebyś spadł na same plecy. Nie chcesz się niepotrzebnie zranić czy podłożyć — uśmiechnęła się, gdy chciał kontynuować.
— To puść, wstajemy i ćwiczymy. Podoba Ci się walka bez konieczności okaleczania? — zapytała wstając na równe nogi.
Onyx
Czując zęby na skórze, Pius warknął przeciągle, lecz słodko, łapiąc Acaira za włosy, podnosząc za nie jego głowę...
OdpowiedzUsuń— Rozbieraj się, chłopcze... Będę chciał cię zerżnąć, jak grzecznego szmaciarza, którym jesteś... — jęknął, wijąc się, gdy młodzieniec pierdolił jego fiuta... Mógł poczuć jak kilka kropelek spermy spływa po jego języku, a medyk złapał go wtedy za włosy mocno, po cxym wsunął główkę kutasa między jego migdałki, zaczynając odcinać mu dostęp do powietrza...
Pius
— Nie musisz lubić samej walki, po prostu dobrze jest umieć się bronić, zwłaszcza że zdarza Ci się kraść – odpowiedziała.
OdpowiedzUsuń— Jasne, będziemy powtarzać tak długo jak masz siłę — odparła, pozwalając mu robić w kółko to samo. Za każdym razem gdy robił jakiś poprawiała go, radziła co robić aby jego ruchy były płynniejsze. Po prostu uczyła go samoobrony. Dopóki rudowłosy miał siły. Gdy z nich opadł, spojrzała na niego zadowolona.
— Naprawdę dobrze jak na pierwszy raz, jak się czujesz? — zapytała.
Onyx
— Będziesz w stanie chodzić — zapewniła go. To nie był taki trening, żeby jutro z łóżka wstać nie mógł. Co prawda mięśnie będą obolałe, ale była z niego naprawdę dumna. Pogładziła go nawet po głowie w geście aprobaty.
OdpowiedzUsuń— Jak chcesz możemy pójść spać do jakiejś karczmy, przyda Ci się chyba zwykłe łóżko do snu dzisiaj, co? — zaproponowała przyglądając się mu. Normalnie by tego nie proponowała, ale wyglądał tak uroczo. Jak dziecko proszące o cukierka. Należała mu się odrobina luksusu.
Onyx
Zaśmiała się widząc entuzjazm chłopaka, był niczym Ines na wieść o lataniu czy nauce walki. Na skok złapała po prostu mocniej koszyk, nie zdejmując z twarzy uśmiechu.
OdpowiedzUsuń- Hm? - zdziwiła się na jego pytanie. - Och... Tak się mówiło w moim świecie. Achilles to wojownik, mityczny bóg, którego po porodzie zanurzono w wodzie dającej nieśmiertelność. Później wyszło na jaw, że jedynie pięty mu nie zamoczono, bo za piętę go trzymano. Co z tego wyszło? A no pięta była jego jedynym wrażliwym punktem i przez to cudze lub swoje słabości nazywa się "piętą Achillesa" - wyjaśniła mu pokrótce.
Już po chwili znaleźli się przy łódce.
- Ale ja wiem - pokazała mu język, nie przyjmując do wiadomości tych jego powątpiewań. "Tyle super razów"? Heh, dobrze, że nikt z boku tego nie słyszał. An uśmiechnęła się łobuzersko. Głodnemu chleb na myśli, skarciła się w głowie i pokręciła nią, nie dowierzając.
- Tak jest! Ruszamy wykarmić wszystkie wilki morskie! Ahoj! - krzyknęła rozbawiona i złapała wiosła, by zacząć wiosłować na drugi brzeg.
- To jakie miejsca już zwiedziłeś? - zagadnęła.
Akane
Czując zadowolenie wynikające z gardła Acaira, westchnął głośno, trzymając go jeszcze na bezdechu dobre kilka chwil... W końcu, wypuścił go, by Avair odetchnął, chwilę odpoczął...
OdpowiedzUsuń— Tak chcesz się bawić, co? Mam cię kurwa zmusić... Ja cię do niczego nie zmuszę, ptysiu... Ja ci to sam kurwa zrobię. — mówiąc to, chwycił za jego koszulę, by zerwać ją z chłopaka, by materiał został w strzępach... Wtedy, sam rozebrał się do naga, zbliżając się tak, by ich kutasy dotykały się wzajemnie... Objął je dłonią, zaczynając oba masować, patrząc namiętnie chłopakowi w oczy...
— Co powiesz na mały zakład? Położymy się na podłodze i zaczniemy sobie obciągać... Kto pierwszy dojdzie w ustach drugiego, ten zostaje wyruchany w dupę... Co ty na to? — zapytał, ocierając główką o główkę tak, by jego ślina spłynęła na jego kutasa, przy masażu główki...
Pius
Słuchała go z uwagą, ale jakoś nie miała specjalnej ochoty się do tego stosować. Co prawda mogli spać pod gwiazdami, ale nie byli w najbezpieczniejszej części lasu, więc nieruszanie się stąd było conajmniej głupotą, zwłaszcza, że oprawiali tutaj arcemony. Słońce w końcu zajdzie, a drapieżniki zejdą się na żer.
OdpowiedzUsuń— Nie masz za co dziękować. Powiedzmy, że to rodzinna solidarność, w końcu oboje pochodzimy z tego samego miejsca, nie? — odparła, sięgając do swojego plecaka. Otworzyła go i pokazała mu mięso, które zapakował.
— Powiedzmy, że zapłacę Ci za te kąski, co Ty na to? Ja bym w życiu ich nie wsadziła w nic co utrzyma świeżość tylko zjadła na miejscu — wyjaśniła. Co prawda to ona je zabiła, ale mógł o tym przecież zapomnieć.
Onyx
— Załatwię ci nową... — powiedział, oblizując jego górną wargę, całując go potem czule... Mógł zobaczyć, że jego oczy w międzyczasie, zmieniły się na brąz... — Ja się położę na plecach, a ty się położysz na mnie odwrotnie, dobrze? — zapytał, po czym zrobił to. Pociągnął Acaira na podłogę, do pozycji sześdziewięć, unosząc jego uda nad jego głową, tak, by mieć główkę przed ustami.
OdpowiedzUsuń— Gotowy? — zapytał, po czym delikatnie ucałował różową główkę, oblizując się przy tym ze smakiem... — Zacznij, kiedy będziesz...
Pius
— Nic mi nie oddasz, po prostu chcę mieć pewność, że będziesz spał bezpiecznie. Tutaj pewnie przyjdą drapieżniki, więc musisz się po prostu stąd ruszyć. Nie chciałbyś wyspać się w końcu na normalnej pryczy? — zaproponowała przyglądając się mu. Zamknęła swój plecak i założyła go na powrót na plecy.
OdpowiedzUsuńOnyx
Wzruszyła ramionami. Jak kiedyś go będzie stać to będzie mógł jej oddać. Teraz był zdecydowanie zbyt biedny na bawienie się w spłacanie długów. Uśmiechnęła się do niego.
OdpowiedzUsuń— Jak będziesz miał stałe źródło dochodu to pogadamy, na razie nie odrzucaj pomocnej dłoni, dobra? — powiedziała tylko, ruszając przed siebie. Poleciła, aby szedł za nim. Skrzywiła się na słowa o podłodze. Podeszła do niego i zdzieliła go delikatnie w łeb.
— Wystarczy, że nie będziesz tak mówić. Śpisz na normalnym łóżku, należy Ci się w końcu – powiedziała lekko podirytowana. Naprawdę, jak bardzo można było ubliżać swojemu jestestwu?
Onyx
Czując, że zaczął, Pius nie powstrzymał się, po prostu wziął jego chuja do swoich ust, nadziewając jego twardą główkę na swoje migdałki... Spróbował wziąć go całego, a gdy to się udało... Aci mógł poczuć, że on się nie krztusi... Zamiast tego, prze dalej, by językiem oblizać jego spuchnięte jądra, starając się wsunąć je do swoich ust... Nie udało mu się to jednak, zaczął dochodzić od pieszczot Acaira, wprost do jego ust, a sperma zaczęła tryskać na język młodzieńca, gdy mężczyzna przeżywał ekstazę z jego chujem w swoim gardle, drżąc niekontrolowanie...
OdpowiedzUsuńPius
OdpowiedzUsuń— Mówiłeś, że nie potrzebujesz pryczy, umniejszałeś swojej godności. Jak dla to mówienie o sobie źle — uderzyła go ponownie — Tak samo jak mówienie, że jesteś głupi. Przecież oboje dobrze wiemy, że masz całkiem rozwiniętą tą małą główkę. I tak nie płacz, przecież nie dostajesz mocno — powiedziała uśmiechając się do niego. Wybije z niego wszystkie te głupoty, choćby miał płakać przez całą dobę. Oduczy go w końcu tych wszystkich złych nawyków. Zrobi z niego prawdziwego mężczyznę. Ten dzieciak jeszcze dorośnie. Przyspieszyła nieco kroku, aby nie szli do karczmy przez całą noc.
— Nadążasz? — zapytała zerkając na niego.
Onyx
— No to wiedz, że spanie na podłodze uwłacza godności o ile nie jesteś po prawdziwej libacji alkoholowej. W każdym innym wypadku jest to upokarzające, jasne? — zapytała. Zaśmiała się widząc jak się burmuszy. Przytaknęła mu. Był naprawdę uroczy w takich chwilach. Tą dziecinność mógłby w sobie zachować do końca życia. Nie zaszkodziłoby mu to.
OdpowiedzUsuń— Jasne, jedno duże piwo dla Ciebie — zgodziła się z nim. Po kilkunastu minutach znaleźli się pod przybytkiem. Było tam dosyć cicho. Njawyraźniej to był jeden z tych spokojniejszych dni. Dobrze, przynajmniej nic nie wystraszy bez potrzeby rudowłosego. Założyła na powrót swoją maskę, aby nikt nieodpowiedni nie zobaczył jej twarzy, po czym sprawdziła czy Acair jest gotowy na to, aby wejść w miejsce publiczne.
Onyx
— Oczywiście, że w pokoju i nie przepraszaj ich tak, czują strach — powiedziała cicho, aby tylko on usłyszał. Nie reagowała na wszystkie przytyki, na to jak się o nią potykał. Do czasu. Gdy tylko zobaczyła jak jakiś ork zaczął bić Acaira w tyłek nie wytrzymała. Podeszła do niego i szarpnęła za ramię.
OdpowiedzUsuń— Ej Ty, pomożesz mi szukać? — zapytała patrząc na niego wściekle.
— Kogo kurwa? Czego kurwa… — nie zdążył dokończyć, bo uderzyła go z całej siły prosto w ten jego mały krzywy nos. Później złapała go za włosy i zaczęła walić nim o stół.
— Tego kto Cię kurwa pyta o zdanie, stary zjebie — wysyczała, po czym pociągnęła go na podłogę. Kopnęła go prosto w przyrodzenie, a następnie wyjęła swoją broń, doskakując do niego. Cięła go po klatce piersiowej, płytko, ale boleśnie. Nikt nie reagował. Nikt nie chciał wszczynać się w bójkę między orkiem, a ktoś na tyle szalonym, żeby sprowadzić go do parteru.
— Tknij mojego brata jeszcze raz, a przerobie twojego tłuste dupsko na karmę dla gamort, jasne? Ty stary, słaby, chuju? — wysyczała, po czym wstała od niego. Pozwoliła sobie kopnąć go jeszcze w twarz, aby faktycznie zrozumiał jej wiadomość. Podeszła do karczmarza i zamówiła po kuflu piwa, sobie strawę i dwuosobowy pokój. Spojrzała się po sali, chowając broń.
— Ktoś jeszcze ma jakiś problem, że się tak gapicie? — spojrzała na rudowłosego. Podeszła do niego i podała mu rękę, aby mógł wstać.
— Nie przejmuj się nimi, chodź, idziemy do pokoju. Nikt Ci nic przy mnie nie zrobi, dobra? — zapytała. Jeszcze raz przejechała po wszystkich wzrokiem z morderczym spojrzeniem. Tak na wszelki wypadek.
Onyx
Poszła z nim na górę, trzymając go mocno za rękę. Była z siebie naprawdę zadowolona. Dawno nikogo tak bezceremonialnie nie pobiła. Nadal posiadała w sobie to coś. Każdy mógł jej naskoczyć. Treningi Mankrika dalej były najlepsze. Otworzyła drzwi z odpowiednim numerkiem. W środku były dwie prycze. Idealnie. Wpuściła go za sobą i zamknęła drzwi. Później pewnie ktoś przyjdzie do nich z zamówieniem. Puściła jego rękę. Zaśmiała się, gdy się do niej przytulił i poklepała go po głowie.
OdpowiedzUsuń— Staram się być najlepsza w swoim fachu po prostu, a to był stary zjeb. Jak trochę poćwiczymy nad Tobą, nikt nie będzie tak zaczepiał. Musisz się przestać bać, jak mówiłam Ci goście czują Twój strach i chcą go wykorzystać. Nikt silny nie rzuca się na bezbronnych. Mają jebane kompleksy — wyjaśniła spokojnie.
Onyx
— Acair, możesz usiąść na łóżku, albo krzesłach, nie musisz siadać na podłodze — przypomniała mu, sama zasiadając na jednym z krzeseł. Ułożyła się na nim wygodnie i obserwowała rudowłosego. Przez ten trening zapomniała jak wiele pracy jeszcze przy nim miała. Westchnęła. No nic. W końcu zmężnieje.
OdpowiedzUsuń— Nikogo nie urazisz po prostu istniejąc — wyjaśniła twardo. — Nikt nie każe Ci z nikim rozmawiać, nie chciałeś zrobić nic złego. Po prostu to jest ta gorsza część życia. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał zabawić się cudzym kosztem. Dlatego chcę żebyś umiał się bronić. Jeśli ktoś chce Ci sam zrobić krzywdę, masz prawo mu oddać. Chciałeś zrobić coś z kuflem, prawda? — dodała, siadając po turecku. Powinna go znowu zdzielić. Powinna. Ale się powstrzymała. Dopiero co wygodnie się rozsiadła, a on dostał dzisiaj już wystarczająco dużo razów po głowie. Po prostu posłała mu karcące spojrzenie.
— Następnym razem dostaniesz za taki tekst, Aciar. Jesteś dobrym, mądrym chłopakiem. Musisz tylko wyjść z tej swojej ciasnej skorupki — powiedziała. Usłyszała pukanie do drzwi. Podeszła do nich. Otworzyła i odebrała zamówienie. Położyła wszystko na stole.
— Masz dalej ochotę na to piwo? — zapytała, ściągając maskę, by skubnąć kawałek mięsiwa, które dostała.
Onyx
Jeśli tak chciał siedzieć, nie miała z tym problemu. Tak długo jak nie były to jego kompleksy, nie miała nic przeciwko. Zaśmiała się też na jego plan działania. Miał co prawda parę mankamentów, ale kombinował, uczył się. Pokiwała głową.
OdpowiedzUsuń— Pamiętaj, że ork nie padnie od uderzenia go kuflem. Brutalna siła, albo wykorzystanie jego, aczkolwiek dobrze że kombinujesz i myślisz o samoobronie. Jestem z Ciebie naprawdę dumna — pochwaliła go, po czym podała mu piwo, aby mógł się z nią napić.
— Ja Cię nie bije, tylko uczę pewności siebie — zażartowała puszczając mu oczko. Uśmiechnęła się, gdy jej podziękował. Kiwnęła głową. Nigdy wcześniej nikt chyba nie powiedział Onyx czegoś podobnego. To było naprawdę miłe. Stuknęła się z nim kuflem.
— No, to za przyjaźń wyrzutków! — wzniosła toast.
Onyx
OdpowiedzUsuńZawsze był to jakiś plan. Nie był może koniecznie najlepszy w orka, ale ważne że się uczył, próbował kombinować i co najważniejsze, nie proponował swojego życia. Jak na jeden dzień pracy, poszło mu naprawdę nieźle. Uśmiechnęła się i wypiła za ten toast. Ona co prawda zdążyła zdobyć sobie już kilku przyjaciół. Miło było mieć kogoś komu można było zaufać.
— Jeszcze zdobędziesz ich znacznie więcej, w końcu jesteś dobrym człowiekiem — posłała mu kolejny uśmiech i zwierzwiła jego włosy.
Onyx
Rozstała się z Acairem. Musiał sam sobie radzić. Tak mu powiedziała. Chociaż prawda była taka, że musiała wziąć się za własną pracę, która jemu raczej nie przypadłaby do gustu. Nie chciała mordować na jego oczach, ani nigdzie się wymykać. Akurat by jej posłuchał. Chciała zostawić go na parę dni, a później odnaleźć i znowu spędzić trochę czasu. Brzmiało to jak dobry plan. Nie przepuszczała jednak, że ten sam ją odnajdzie. Spojrzała jak ledwo idzie i zaraz do niego podbiegła. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, wpadł na nią, przeprosił. Złapała go za ramiona, aby podtrzymał się na niej.
OdpowiedzUsuń— Acair, wyglądasz jak żywy trup, ledwo żyjesz, co się stało? — zaczęła biorąc go pod ramię. Czy on był chory? Zaklęła pod nosem, zaraz zmieniając jego kierunek chodu. Musieli udać się w jakieś bezpieczne ciepłe miejsce. Przecież tak go tutaj nie zostawi.
— Wszystko będzie dobrze, zabiorę Cię w ciepłe miejsce, dobra? — dodała nawet nie czekając na jego reakcje. Po prostu szła przed siebie w stronę jednej z Nor. Tam będzie wszystko czego będzie potrzebował. — Już dobrze, jestem z Tobą, tak?
Onyx
Nie biła go. Nie teraz. Po prostu szli. Nie kazała mu mówić. Wysłuchała jego słów. Szybko udali się do Nor. Załatwiła wszystkie formalności i zabrała go do swojego pokoju. Położyła go na jednym z łóżek. Następnie ruszyła do szafek, aby zacząć szukać czystych ubrań. Należały do Mankrika. Zapewne będą na niego sporo za duże, ale musiał mieć coś suchego. Do tego przydałaby mi się ciepła kąpiel. Podała mu ubrania.
OdpowiedzUsuń— Przebierz się, zaraz podgrzeje wodę, to się wykąpiesz, do tego czasu siedź w pościeli, dobrze? — poleciła, idąc szybko do drugiego pokoju. Dobrze, w garnku znajdowała się woda. Rozpaliło palenisko, aby ją odpowiednio zagrzać. Później szybko wyszła do części handlowej kryjówki i kupiła lecznicze eliksiry. Nie postawią go może od razu na nogi, ale przynajmniej ulżą w gorączce, a także wspomogą leczenie. Szybko wróciła do rudowłosego. Podała mu jedną z fiolek, klękając przy nim.
— Wypij to proszę, ulży Ci trochę. Jesteś chory, ale nie umrzesz przy mnie, jasne? — powiedziała patrząc na niego z troską.
Onyx
Przytuliła go, gdy się rozpłakał. Po prostu czuła, że tak powinna zrobić.
OdpowiedzUsuń— Nie zostawię Cię. Jesteśmy dorośli i czasami będę chodzić na kilka dni popracować sama, ale poza tym będę przy Tobie, tak? Przecież mówiłam, że się Tobą zajmę — wyjaśniła, gładząc go po głowie. Był jak małe dziecko. A ona czuła się jak jego matka. Chociaż nie. Bardziej ojciec. Nie była taka czuła i pobłażliwa jak zazwyczaj to robię mamy. Wychowywała go raczej twardą rękę. Ale jemu zdawało się to nie przeszkadzać. Na bogów, był taki zimny. Co on zrobił w te parę dni? Chyba naprawdę nie był gotowy, aby zostawić go jeszcze samego. Ah, cholera, kupimy im dom jeśli będzie trzeba go ulokować gdzieś bezpiecznie.
— Pójdę zobaczyć jak tam woda, dobrze? Musisz się porządnie umyć, trzeba będzie Ci zmienić pościel i znowu dać suche ubrania, żebyś mi tutaj hipotermii nie dostał – powiedziała, po czym wstała na równe nogi. Poszła do łazienki. Woda była idealna. Idealnie ciepła jak dla kogoś, kto musiał teraz się porządnie rozgrzać. Zdjęła gar z paleniska i wlała wszystko do drewnianej wanny. Wróciła do Acaira.
— Chodź, kąpiel gotowa. Dasz radę sam, czy potrzebujesz pomocy? — zapytała podając mu rękę.
Onyx
Pomogła dojść mu do wanny, po czym wyszła, aby zmienić pościel na suchą. Ta zdążyła już cała przemoknąć. Rzuciła wszystko w kąt. Później zajmie się sprzątaniem. Do tego wyjęła kolejne ubrania. Musiał mieć suchą, ciepłą odzież. Gdy usłyszała chałasy, weszła do wanny, trzymając złożone ciuchy. Położyła je przy bali z wodą, nie patrząc za bardzo na chłopaka. W końcu był nagi. Dojrzała za to krew w wodzie.
OdpowiedzUsuń— Ja pierdole… kto Ci to zrobił? Zajebie… — wysyczała, przenosząc wzrok na jego plecy. Zacisnęła dłonie w pięsci. No rozszarpie, każdego śmiecia, który odważy się tknąć jej dzieciaka. Westchnęła, hamując swoje nerwy odrobinę. Potrzebował teraz opieki, a nie zemsty.
— Umyj się, wytrzyj i nie zakładaj koszulki, opatrzymy Twoje plecy najpierw, ja wychodzę, jak coś wołaj — powiedziała wstając z miejsca. Wróciła do pokoju i usiadła na drugim łóżku, planując już zamordowanie tego, kto podniósł na niego rękę.
Onyx
Nawet jeśli chciał go okraść, nie obchodziło jej to. Co to za chora logika, żeby krzywdzić to dziecko w taki sposób? Nie. Nie wybaczy mu tego. Już podjęła decyzję. Jeśli on jej nie powie, sama wytropi tego śmiecia. Spojrzała na jego rany. Był biczowany. Cholernik. Zagryzła wargi. Dalej pachniał mocno krwią. Zaklęła pod nosem, idąc do apteczki. Wzięła wszystkie potrzebny medykamenty. Usiadła na nowo obok Acaira i zaczęła przemywać mu rany.
OdpowiedzUsuń— Będzie boleć, szczypać, ale muszę je jeszcze raz oczyścić, a później założymy bandaże, nie masz szczęście głębokich ran, więc nie muszę Cię szyć — wyjaśniła, po czym zabrała się do pracy.
— I nie będę Cię lać ani karać. Już Cię pokarało za wybieranie złego celu. Masz nauczkę, wiesz że musisz być lepszy, prawda? — dodała, pracując z jego ranami. Nie minęło dziesięć minut, a ona już poleciła mu, aby wstał i zaczęła bandażować mu plecy. Gdy skończyła uśmiechnęła się do niego.
— Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś jeszcze? Połóż się do łóżka, a ja zobaczę co będę mogła wykombinować. Głodny, spragniony? — zapytała, pomagając mu się okryć.
Onyx
Wzięła czysty materiał i wytarła mu twarz z łez. Nigdy nie widziała jeszcze, aby ktoś tak stary, jak na średniowieczną miarę, tak bardzo zanosił się łzami przy zwykłym opatrywaniu ran. Nawet Maryl znosiła to lepiej, a była zwykłym dzieckiem. Eh, naprawdę mózgowcy byli ulepieni z całkiem innej gliny. Uśmiechnęła się mimo wszystko do niego. Był jej małym myślicielem, nie chciała aby cokolwiek złego musiała go spotykać. Przytaknęła na jego prośbę. Usiadła obok niego, łapiąc wolną ręką jego dłoń, aby pokazać mu, że nigdzie się nie rusza.
OdpowiedzUsuń— Zostanę z Tobą. Będziesz bezpieczny i zajmiemy się Twoim zdrowiem — powiedziała do niego. — Odpoczywaj, będzie dobrze. A jeśli jednak będziesz czegoś potrzebował to powiedz, dobrze? — dodała.
Onyx
Akane uśmiechnęła się do niego ciepło.
OdpowiedzUsuń- To teraz lekcja życia. Wody rzeczywiście jest dużo, szczególnie tutaj, ale musisz wiedzieć, że są też różne rodzaje wody. Najczęściej określa się je jako wody słodkie i słone. Teraz płyniemy po słonej wodzie. Zobacz, wsadź mokry palec do buzi to sam zobaczysz - poleciła mu z uśmiechem, sprawnie wiosłując w stronę brzegu.
- Wody słonej nie powinno się pić, nie nadaje się do spożycia, nie dość, że nie gasi pragnienia to szkodzi wielu organizmom. Przynajmniej takim mojej rasy. Pić można jedynie wodę słodką, a taką najczęściej znajdziesz w mniejszych zbiornikach wodnych, w rzekach, strumieniach. No... Przynajmniej tak było u mnie, ale tutaj, z tego co się orientowałam jest podobnie, chociaż pewnie są gatunki, którym rodzaj wody jest obojętny - skrzywiła się lekko na wspomnienie wodnego miasta. Ciekawe czy oni w ogóle musieli pić...
An wysłuchała Acaira, przytakując co chwilę głową. Uśmiechnęła się na wzmiankę o widłach, cóż, potrafiła to sobie wyobrazić. Na to całe podsumowanie zaśmiała się trochę głośniej.
- A coś pozytywnego o Mathyr też mi powiesz? - zażartowała, poruszając zabawnie brwiami. - Chyba przyciągasz problemy, co? - bardziej stwierdziła niż zapytała, ale wszystko nadal było w żartobliwym tonie.
Akane
Była zadowolona, gdy powiedział o ćwiczeniach. Musiało mu naprawdę zależeć na poprawie swoich umiejętności. Słuchała z uwagą wszystkiego co mówił, uśmiechając się do niego. W duchu nie rozumiała co prawda jego wyrzutów sumienia. Jeśli było mu szkoda chłopca, mógł go w pierwszej kolejności w ogóle nie okradać. Mimo wszystko nie jest to pewnie najłatwiejsze, gdy ktoś dopiero się uczy. Ciężko znaleźć cel, który można łatwo pokonać w swojej grze, nie czując się po tym gorzej. Aciar zdawał się też po prostu zbyt delikatny jak na złodzieja czy zabójcę. Nauczy go co prawda paru umiejętności, ale zdecydowanie widziała go jako jakiegoś alchemika, uczonego na uniwersytecie. Musi jednak najpierw w siebie uwierzyć.
OdpowiedzUsuńZmieszała się delikatnie zapytana o to co robiła. Odchrząknęła, obdarowując go kolejnym uśmiechem. Przecież nie powie mu całej prawdy.
— Pracowałam, byłam w Fjellodzie. Pomagałam paru osobom w rzeczach których sami nie mogą zrobić — odpowiedziała. — Później miałam Cie szukać, ale Ty znalazłeś mnie pierwszy, wiesz?
Onyx
Ilu zabiła? Spojrzała na niego pytająco. Jak się tego domyślił? Musiał mieć naprawdę o wiele więcej oleju w głowie niż mógłby się zdawać na samym początku. Westchnęła. Nie miała powodu, aby go okłamywać.
OdpowiedzUsuń— Dwóch. Nie byli dobrymi ludźmi, jeśli Cie to interesuje — powiedziała ze spokojem w głosie. Ją szczerze mówiąc nie interesowała moralna strona zlecenia. Czuła się lepiej, gdy zabijała kanalie, ale nie czuła potrzeby usprawiedliwania swoich czynów jakąś wyższą sprawiedliwością. Po prostu każdy miał inny sposób na życie. Zaśmiała się na jego żart, łapiąc go delikatnie za nos.
— Widzisz, jesteś bardzo zdolny — odparła. — Też tęskniłam — dodała. Tęskniła też za Rokarą. Będzie musiała ją niedługo odwiedzić, albo nie daj bogi zacznie brać przykład z Gave i łapać broń ręką. Nawet jeśli sama się z tego śmiała, nie można ufać dziewczynkom uczącym się walki. Gdy tylko Aciar spróbował się podnieść, złapała go w ramionach, sadzając na powrót na łóżku. Rozumiała jego strach, ale on nie był teraz w kondycji do tego, aby tak po prostu chodzić sobie po mieście.
— Zostań, ja jej poszukam. Znajdziemy twoje specyfiki, obiecuje — zapewniła. Cholera, byli w Norach. Wystarczyło sypnac groszem tam gdzie trzeba, a można było dostać wszystko. Jeśli ktoś znalazł cudowna truciznę chłopaka, ta trafi tutaj prędzej czy później.
ONYX
- Naprawdę – odpowiedziała, uśmiechając się delikatnie do niego, gdy zapytał, czy pójdzie po torbę. Zaparzyła mu tylko leczniczy napar i położyła obok niego, aby miał coś ciepłego pod ręką. Następnie ubrała się w płaszcz i wyszła z pomieszczenia, aby udać się do wspomnianej przez niego karczmy. Kojarzyła zapach Acaira, jego plecak pachniał bardzo podobnie, no poza dodatkową mieszanką ziół. Wystarczyło zbliżyć się wystarczająco blisko każdej torbie, przypominającą tę chłopaka. Jeśli zgubił ją wczoraj w karczmie, dzisiaj już jej tam pewnie nie będzie. Zwłaszcza, że stracił ją najprawdopodobniej podczas biczowania. Zacisnęła dłoń w pięść na samą myśl o tym. Nie daruje. Ktokolwiek to zrobił. Poszukiwania trwały godzinę, może dwie, aż w końcu w oczy wpadł jej charakterystyczny skórzany kolor. Do tego nie znajdował się on na plecach, a przyczepiony do mosiężnego pasa jednego ze strażników. Onyx podeszła do mężczyzny. Był sam. Warta w slumsach. Nie rozumiała dlaczego nie miał ze sobą nikogo innego. Cholernie głupie z jego strony.
OdpowiedzUsuń— Dobry wieczór — powiedziała, stając obok niego. Odsłoniła swój nos, aby zaciągnąć się powietrzem. To była ta torba. Oczy dziewczyny się zwęziły, gdy wyczuła krew rudowłosego. Czyli to on. Nie widziała bicza, był pewnie pod zbroją. Obrzydliwe. Nawet go nie umył.
— Czego szukasz przybłędo — usłyszała. Westchnęła. Nie będzie go torturować. Musi wrócić do swojego dzieciaka jak najszybciej to tylko możliwe. Podeszła za mężczyznę i uderzyła go w odpiwiednie miejsce na szyi, a ten padł nieprzytomny w jej ramiona. Zdjęła z niego plecak rudowłosego. Wyjęła też bicz. Zaśmiała się delikatnie. Ulica była pusta, a oni znajdowali się przed starym drzewem. Wpadła na pewien pomysł. Nie minęło dziesięć minut, a oprawca zawisł na jednej z gałęzi z podpisem na kartce Bogowie nie wybaczają dzieciobójcom. Zostawiła go tak i wróciła do Nor.
Gdy miała już przed oczami Acira, uśmiechnęła się szeroko, podchodząc do niego. Usiadła przy nim, podając mu torbę.
— Jak się czujesz? Nie czekałeś za długo? — zapytała.
Onyx
Patrzyła jak sięga pod poduszkę. Uśmiechnęła się.
OdpowiedzUsuń— Dobry nawyk — pochwaliła go.
Patrzyła jak przegląda plecak. One nie przeglądała zawartości. I tak nie miała pojęcia co powinno znajdować się w środku. Ważne, że wiedziała, który to. Przytuliła go mocniej do siebie, gdy się wtulił. Mogła stwierdzić, że dalej ma gorączke. Miał zbyt ciepłe czoło. Westchnęła, patrząc na to ile naparu wypił. Szczerze liczyła, że zastanie pustą szklankę. Teraz już pewnie napój był zimny. Odsunęła się od niego, aby przyjrzeć się działaniu tego jego nowego wynalazku. Patrzyła jak zaczerwienienie znika. A na jej twarzy pojawił się wyraźny podziw i zaskoczenie.
— Jesteś geniuszem — powiedziała, gładząc go po głowie. Wzięła od niego maść i położyła na komodzie. — Dziękuję, z pewnością mi się przyda — dodała z uśmiechem, którego nie mógł zobaczyć przez maskę. Zaśmiała się na jego następne słowa. Uparty. A ona nie miała zamiaru go dręczyć. Poza tym dopiero co go opatrzyli. Nie powinni zdejmować świeżych bandaży, bo jeszcze podrażniliby mu bez potrzeby rany. Dobrze wiedziała, że chłopak nie najlepiej radzi sobie z bólem.
— Jesteś opatrzony, więc Ci odpuszczę tym razem — zażartowała. — Jak się czujesz? Rozgrzałeś się trochę? — zapytała.
Onyx
Ucieszyła się na wieść, iż rudowłosy czuje się lepiej. Znaczyło to, że pomaga mu dojść do siebie. Nawet jeśli nie znała się specjalnie na opiece nad kimś. Posłała mu kolejny uśmiech, wstając w końcu z łóżka.
OdpowiedzUsuń— Jeszcze będzie Ci jeszcze cieplej, zaraz Ci zrobię kolejny, ciepły napar — zaproponowała, podchodząc do kominka. Zaśmiała się na jego kolejne pytanie. Pokręciła głową. Nie znała dobrej odpowiedzi na to pytanie. Ona po prostu przyzwyczaiła się wcześnie do bólu. Gdy była dzieckiem nikt nie litował się nad nią gdy płakała, musiała o wszystko walczyć, więc w końcu przestała ryczeć za każdym razem, gdy działa się jej jakaś krzywda.
— Wiesz co, musisz chyba przywyknąć i ignorować jak boli. Ja przestałam myśleć, że ból jest nieprzyjemny, ale nie wiem jak Cie tego nauczyć — odpowiedziała w końcu szykując kolejną porcę naparu. Podała mu ją, by zaraz wybuchnąć śmiechem, gdy usłyszała jak burczy mu w brzuchu. Przetarła łzy, które pojawiły się w kącikach oczu. Był rozczulająco niemożliwy.
— Pójść po coś do jedzenia? Twój arcemon już mi się skończył — zaproponowała.
Onyx
An posłała chłopakowi przepraszający uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Wybacz, tak się nakręciłeś na widok tej wody, że i ja wczułam się aż nadto - przyznała ze śmiechem. - Jasne, że nie jesteś głupi, wiesz, jestem pewna, że posiadasz sporo wiedzy, której mi brakuje - dodała wesoło. Na jego pytanie kiwnęła głową.
- Właściwie mieszkaliśmy w podobnym klimacie co na tej wyspie, ale nasz świat był bardziej rozwinięty technologicznie, mniej zieleni, więcej budynków i mieszkańców - wzruszyła ramionami. - W ostateczności guzik dała ta technologia, wszystko szlag trafił - skrzywiła się lekko na wspomnienie wojny domowej. Na teorie o deszczy posłała mu szeroki uśmiech.
- Masz rację, nawet włosy i skóra są delikatniejsze po deszczówce - przytaknęła mu głową by zaraz posłuchać o tych całych plusach. Kiedy krzyknął głośne "wow", od razu odwróciła wzrok w stronę brzegu. Czyżby coś tam dojrzał? Czując mocne kołysanie otworzyła szeroko oczy.
- Aci! - próbowała go złapać, ale za późno zareagowała i jej towarzysz wylądował w wodzie. An od razu zabezpieczyła jedno z wioseł, tak, by to nie wypadło, po czym przysunęła je do chłopaka.
- Złap się, złap i nie panikuj! - poleciła stanowczo. - Wiosło Acair, złap wiosło, pomogę Ci! - zapewniła czując jak serce bije mocniej. No tego się nie spodziewała. Czyżby była zmuszona skakać?
Akane
Odetchnął głębiej, czując jak szybko wychodzi z jego gardła... Opadł brutalnie na plecy, śmiejąc się delikatnie... Silny orgazm był czymś, za czym tak bardzo tęsknił...
OdpowiedzUsuń— Wygrałeś, wygrałeś... Gołosłowny nie jestem, więc... — zagryzł wargę, po czym odwrócił się do niego, wypinając poślaki, między którymi Acair mógł zobaczyć koreczek, którym Pius zaczął się bawić, po czym wyciągnął go delikatnie z jękiem...
— Włóż go we mnie... Proszę... Pierdol mnie, Acair...
Pius
Wysłuchała jego historii, po czym wyszła z pokoju, aby zamówić jakieś jedzenie. Bawił ją trochę jego altruizm. Sama często robiła rzeczy, które nie przystąpiły płatnemu zabójcy, ale ona przynajmniej była na tyle silna, aby sobie z tym poradzić. No cóż, mimo wszystko było to jakieś podobieństwo między nimi. Kolejne. Wróciła po kilkunastu minutach z dwoma tacami jedzenia. Podała Acairowi tę, na której znajdowała się lekka warzywna zupa. Nic co mogłoby mu zaszkodzić. Sama usadowiła się na drugim łóżku, z talerzem wypełnionym różnymi mięsami.
OdpowiedzUsuń— Smacznego — powiedziała, zdejmując maskę, samej zaczynając jeść. Monety, które jej dał miałą zamiar później wcisnąć mu na powrót do plecaka, gdy pójdzie spać. Nie chciała brać od niego pieniędzy.
— Jest wystarczająco lekkie? — zapytała.
Onyx
— Nie będę ci teraz wymieniał benefitu noszenia tego na codzień... Tak... — zachichotał, kręcąc głową. Cienisty widocznie opuścił umysł białowłosego, zamiast tego wypiął się najlepiej jak potrafił...
OdpowiedzUsuńZagryzł wargę, by nie jęknąć, czując jak w niego wchodzi, palce wbijając w kanapę... Mruknął delikatnie z bólu na początku, ale gdy Acair zaczął się rozkręcać...
— Ooo tak... Proszę... Skurw mnie, chłopczyku... Bądź grzeczny... Chcę dojść od twojego fiuta, wiesz? — zapytał, odwracając do niego głowę, tak by spojrzeć mu w oczy, zagryzając wargę, samemu się na jego fiuta nabijając... Poczuł jak wchodzi w jego dupsko, jak tak zajebiście wypełnia go całego... Jęknął głośniej, starając się nabić do końca, czując, jak powoli fiut zaczyna sterczeć z powrotem, boleśnie obijając się o wewnętrzną stronę uda... — Mhmmmm... Mocniej...
Kinky Pius
Nylian spędzał dzisiejszą noc pod gwiazdami. Siostra go wyrzuciła, a on nie miał tyle pieniędzy, aby pozwolić sobie na szastanie nią i spanie w ciepłych gospodach. Dzięki temu, że wynosił zarzyganą sukienkę, zdążył schować w niej butelkę rumu. Popijał ją sobie, szukając odpowiedniego miejsca na ognisko. Był mocny, więc po kilku głębszych łykach zaczął podśpiewywać sobie dla zabawy. Nie był dumny z tego nawyku, ale niestety, niektórych rodzinnych cech nie dało się wyzbyć. Wstał od ogniska, bo poczuł, że musi się odlać. Podszedł kawałek dalej, aby nie znaczyć drzewa, pod którym miał zamiar dzisiaj spać. Załatwił swoje, a gdy zapinał spodnie usłyszał huk. Odwrócil się już całkowicie ubrany, aby dojrzeć rudowłosy czerep tuż przy jego cennych rzeczach. Zmarszczył brwi. Złodziejaszek. Łatwo było się tego domyślić. Zaśmiał się na jego słowa, sięgając za plecy, aby dotknąć rękojeści miecza, ot aby go trochę nastraszyć.
OdpowiedzUsuń— Odsuń się od mojej sakwy i rumu to pogadamy — zaczął, a gdy znalazł się dostatecznie blisko, nachylił się delikatnie nad nim.
— Do picia mam tylko alkohol, a jedzenia tutaj nie uświadczysz — dodał. Nie polował dzisiaj, a ten las był pozbawiony drapieżników. Sam też nie był już w najlepszym stanie do skradania się. Miał zamiar jeszcze trochę wypić, a później coś tam porobić, poczekać na szczęśliwy traf zanim wzejdzie słońce i uda się spać.
Nylian
Spojrzała na niego zdziwiona, gdy zapytał o jej figurę. Sama przeniosła wzrok na swój brzuch. Zaśmiała się delikatnie.
OdpowiedzUsuń— Treningi, praca i pewnie dobre geny. Jem tyle żeby się najeść. To nie tak, że jem co popadnie, a potem leżę plackiem. Jak nie będę dbać o mięśnie to nie będę mogła rzucać orkami jak wtedy w karczmie — powiedziała, po czym wzięła kolejny kawałek mięsa. — Lubię być silna. Ty za to jesteś dość wątły biorąc pod uwagę to w ile kłopotów się pakujesz, jak Ty robisz, hm? — zapytała.
Onyx
— Obie te rzeczy — sprostowała, rozkładając się wygodniej na swoim łóżku. Słuchała go, a gdy tylko wspomniał o bezużytecznym talencie, zmarszczyła brwi.
OdpowiedzUsuń— Nie bije, ale jak wyzdrowiejesz dostaniesz po głowie, pamiętaj — zaśmiała się. — Poza tym jak możesz zapominać, że jesteś głodny? Żołądek się nie domaga? — zapytała zdziwiona. Ona sama bardzo długo miała problemy z opanowaniem głodu. Myślała do tej pory, że to rasowa przypadłość.
Onyx
Zaśmiał się widząc jak wystawia sztylet w jego stronę. Odsunął rękę z miecza i usiadł przed chłopakiem. W tym stanie nie byłby w stanie zrobić mu żadnej krzywdy. Tyle sam potrafił wywnioskować. Mógłby mu zabrać broń nawet teraz, ale po co? Przecież i tak nie miał zamiaru go atakować, a ten i tak już był cały przerażony. Cel został osiągnięty.
OdpowiedzUsuń— Odruch dobry, ale metoda chujowa — odparł, sięgając ręką po swój rum. Upił spory łyk trunku, po czym przetarł dłonią usta. Cholera, jak on uwielbiał dobrze wypić. — Schowaj do kieszeni zanim zrobisz sobie krzywdę, nie zamierzam Ci nic robić, po prostu trzymaj się z daleka od mojej torby. Wiem, że chciałeś mnie okraść. Jak chcesz się bawić w złodzieja to popracuj nad doborem celi. Jestem pijany, ale walczyć potrafię — wyjaśnił, przeczesując włosy. Zaczesał grzywkę do góry, a trzy wytatuowane kropki na czole zaświeciły w świetle gwiazd. Ach, cholerna elfia sztuka. Wszystko musiało być kurwa powiązane z księżycem. Ale przynajmniej wyglądał dobrze. Przynajmniej we własnym mniemaniu. Oferta wspólnego posiłku wydawała się dosyć kusząca. Noc jeszcze młoda, a on nie miał jeszcze niczego w ustach. Podał mu swoją butelkę.
— Ty masz jadło, ja mogę podzielić się alkoholem, tylko nie wypij mi wszystkiego — zakomunikował. Miał przy sobie jeszcze tylko jakąś smakową wódkę, a ta nie wchodziła zbyt dobrze, jeśli nie było niczego do zniwelowania nieprzyjemnego posmaku.
Nylian
— A powinieneś, w końcu ciało Ci z głodu odmówi posłuszeństwa — powiedziała. Przecież mógł nie mieć siły bronić się przed ewentualnym atakiem. Każdy powinien pozostawać w formie, jeśli nie chciał martwić się o to czy będzie w stanie związać koniec z końcem. Acair dał jej kolejny dowód na to, że Fasach było po prostu złym miejscem. Nie karmić dzieci? Przecież nawet nie chcieli dać mu szansy się czegokolwiek nauczyć. Idioci. Stracili chodzącego geniusza.
OdpowiedzUsuń— Bo wychodzisz z mylnego założenia, że każdy ma dobre serce, wiesz? Dajesz się innym podejść, bo im ufasz. Oddałeś mi swoje życie, nie chcąc ginąć, a jaką miałeś gwarancję, że nie zostawię Cię na pastwę arcemonów, albo nie zabije po wszystkim? — zapytała, chcąc trochę nakreślić mu swój własny pogląd na świat. Na jego pytanie zastanowiła się trochę, po czym pokiwała głową.
— To raczej trudny romans, wiesz? Świat próbuje się mnie pozbyć od narodzin, a ja robię wszystko, żeby pozostać nietykalną. Im silniejszy jesteś tym mniej może Ci zagrozić. Nikt Cię nie okradnie, nie zabije, nie porwie, nie zamknie w niewoli. Siła daje poczucie wolności, przynajmniej mi. Mankrik mnie tak uczył. Dlatego zrobił ze mnie zabójcę, zamiast oddać do jakiegoś sierocińca. Ale gdyby nie on, to chyba dalej bym sobie żyła w klatkach Terry — wyjaśniła wracając do swojego posiłku.
Onyx
Skoro nie przyjął jego rumu, Nylian sam wziął kolejnego łyka. Nie miał zamiaru przepuszczać okazji i odbierać sobie od pyska. Im więcej wypije tym lepiej dla niego. Parsknął śmiechem.
OdpowiedzUsuń— Tak, dałbyś radę zabrać mi sakwę, zacząć spierdalać, a potem co? Ja skończyłbym sikać i pobiegł za Tobą. Jest noc, znalazł byś sobie miejsce do spania, a ja miałbym sporo czasu żeby Cię dorwać — wyjaśnił, rozkładając się wygodniej pod drzewem. Po co miał podchodzić do ogniska, skoro rudowłosy postanowił odwalić całą robotę za niego? Niby po jaką cholerę? Wolał posiedzieć i popatrzeć jak ktoś inny właśnie szykuje mu śniadanie. Do tego ciepłe. Ależ on miał dzisiaj szczęście.
— Przyciągnął, a jeszcze się nie napiłeś, nie kłam. Nie okłamiesz kogoś kto zjadł zęby na wciskaniu kitu — odparł, upijając kolejny łyk. Wyciągnął ku niemu rękę z butelką. — Jak tak bardzo Cię przyciągnął to się napij — zaśmiał się na wspomnienie o repertuarze.
— No tak, mało elfie co? — zapytał. — Lubię śmieszne piosenki, ewentualnie te wojenne też są dobre — dodał. Głosu nie miał co prawda najlepszego. Raczej przeciętny biorąc pod uwagę poziom jaki reprezentowało Seleminarium, ale kto by się tym przejmował? Ważne że jemu sprawiało to przyjemność. Upić się rumem, śpiewając zabawne szanty. To była naprawdę dobra zabawa.
— Skąd? Noszę miecz na plecach, dwuręczny, laicy noszą jednoręczne, bo są lżejsze, poza tym jeśli sam ledwo trzymasz sztylet to nie podchodź do kogoś z jakąkolwiek bronią. Chcesz się uczyć kraść to zacznij od zaglądania do cudzych sakiewek na jarmarkach, najłatwiej się wyrobić — wyjaśnił. Nie żeby sam miał jakieś większego doświadczenie w zwędzaniu innym pieniędzy. Po prostu słyszał swego czasu to i wo. Ach, zapomniał się przedstawić.
— Na mnie wołają Nylian — uzupłenił formalności, nie podając nazwiska. Jakoś nie chciał się nim chwalić. Zwłaszcza, że jego siostra była dosyć popularna w całym Mathyr. Nie musiał przysparzać jej większym kłopotów, poza tym, że nachodził ją częściej niż powinien.
Nylian
— Trudno? Czyli co, nie chcesz żyć? Wtedy mówiłeś chyba coś innego — zaśmiała się na wspomnienie tamtego dnia, gdzie zyskała brata. — Dalej oferujesz innym swoje życie? — zapytała z ciekawości. Uważała to za idiotyczną metodę obrony, każdy mógł to wykorzystać inaczej. Skończyła po chwili jeść i odłożyła swoją tacę na stół. Przeciągnęła się, rozciągając mięśnie, strzelając kośćmi. To nie był zbyt ruchliwy dzień, co widocznie zaczynało jej przeszkadzać. Kiedy pójdzie spać weźmie się jeszcze za jakieś ćwiczenia. Uśmiechnęła się, gdy obiecał jej pamiętać o jedzeniu. Ale posłała mu karcące spojrzenie. Tak, aby być lepszą w wychowywaniu go. Musiał czuć respekt, inaczej nie będzie stosował się do jej zaleceń.
OdpowiedzUsuń— Obiecaj lepiej, bo Ci nie odpuszczę. Jeszcze Ci ten żołądek jakoś rozszerzymy, najesz się kilka razy ponad siły i będziesz chciał więcej jeść na co dzień — powiedziała.
— To nie jest mój dom, opłacam kwaterę tutaj i paru innych miejscach razem z moim mentorem. Ale domem bym tego nie nazawała, bardziej kryjówką do przespania się, wykąpania i przebrania — wyjaśniła. Domem prędzej nazwałąby główną siedzibę Bractwa, Nory były dobrym miejscem żeby po prostu spędzić wolny czas, albo zająć się Acairem, jak wyraźnie wskazywała sytuacja.
Onyx
Wciągnęła chłopaka do łódki i ciężko odetchnęła, zaraz jednak nowy towarzysz wkleił się w nią, wyraźnie przerażony. An siedziała nieruchomo, pozwalając by się uspokoił, po chwili poklepała go pocieszająco, po plecach.
OdpowiedzUsuń- Po takim doświadczeniu każdy by wolał - przyznała spokojnie. - Bez obaw, naukę pływania zaczniemy w wodzie gdzie będzie grunt. Zobaczysz, chwila moment i będziesz ze śmiechem wspominał tą małą kąpiel - dodała pogodnie po czym uśmiechnęła się pod nosem.
- Wiesz, jak ruszasz się zbyt gwałtownie to ciężko nie spaść, nawet z najbardziej stabilnej konstrukcji - przyznała odrobinę rozbawiona. Nigdzie się nie spieszyła, łódź dryfowała na wodzie i tylko odrobinę zeszli z kursu, fale i tak ciągnęły ich w stronę brzegu, a zostało już niewiele drogi do pokonania.
- To co? Płyniemy dalej panie majtku, czy zostajemy tutaj?
Akane
Nie wiedział jeszcze, że Pius zaciśnie się na jego fiucie, potęgując przy tym doznania, poruszając pośladkami, trzęsąc nimi tak, by wszedł jeszcze głębiej...
OdpowiedzUsuń— Mhmmmmm... O tak... Acair... Proszę... Spuść się we mnie... Chcę poczuć jak mnie zalewasz... — wyjęczał mężczyzna, odwracając się do niego, z twarzą wykrzywioną w agonalnej przyjemności...
Pius
Czując spermę w swojej dupie, uśmiechnął się szeroko, nadziewając się jeszcze, by zalał go całego... A gdy wyszedł, sapnął głośniej, by opaść na plecy, z erekcją, rozkładając przed nim nogi...
OdpowiedzUsuńMógł zobaczyć jak sperma wypływa z jego dziurki, na kanapę, jak Pius dotyka się jeszcze po główce, patrząc mu przy tym w oczy...
— Bardzo grzeczny chłopiec... Nic w tym niesamowitego... — sapnął, łapiąc go za szyję, całując namiętnie w środek ust... — Wiesz... chciałbym jeszcze raz dojść... Tylko nie wiem od czego... Masz jakieś pomysły, hmmm? — zapytał z rozszalałym oddechem, nie mogąc się napatrzeć na rudowłosego...
Pius
Niesamowita? Hm, ona widziała to trochę inaczej, ale uśmiechnęła się na komplement chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Dzięki... Mam sporo przeżyć na koncie, może dlatego wydaję się spokojna, ale zapewniam, nie zawsze taka jestem - przyznała ze śmiechem na ustach. Widząc spanikowaną minę Acaira pokręciła głową, nadal lekko rozbawiona.
- Przecież nie puszczę Cię samego. Możesz u nas zostać ile chcesz, Rei i Febe i tak Cię na noc nie puszczą... a jak już postanowisz wrócić to przecież pomogę. Może namówię mojego kumpla na powietrzną podwózkę. Niebem jest zdecydowanie szybciej. Latałeś już kiedyś? - zapytała zainteresowana, zerkając kątem oka na ląd. Powoli wpływali na płyciznę.
- Zaraz przytrzymasz wiosła, ja wskoczę do wody i nas zacumuję - oznajmiła luźno, wątpiła, by Acair chciał teraz wskakiwać do wody, nawet kiedy ta miała sięgać jedynie do pasa.
Akane
Pius westchnął, po czym położył dłoń na jego głowie, zaczynając rozczesywać jego włosy...
OdpowiedzUsuń— Jak jesteś zmęczony, to się kimnij... A jak się obudzisz, to przyniosę obiad i coś do picia, dobrze Aci? — zapytał, po czym ponownie pocałował go w usta, trochę śmielej, po czym otulił chłopaka do siebie...
Pius
— Jasne. Schodami na lewo i potem prosto, tam mam banię z wodą. Powinno wystarczyć. — odparł, chichocząc, gdy go tak miło pogłaskał. — No ale wiesz. Jak wstaniesz, możesz zgłodnieć. Ja muszę iść nad rzekę szybko, po wodę do fiolek. — powiedział, a gdy wstał, sperma wylała się na siedzenie. — Cholera. I jeszcze to posprzątać...
OdpowiedzUsuńPius
— Po wielkości i szerokości ostrza — wyjaśnił spokojnie, po czym syknął, gdy zaczął zdejmować mu miecz z pleców. Spojrzał na niego ze zirytowaniem na twarzy. Jakby nie mógł go po prostu zapytać o podanie miecza. Zaraz jednak zmienił swoje nastawienie, gdy zaczął wygłaszać swoje mądrości. Oparł się wygodnie pod drzewem. W sumie bez broni było mu nawet wygodniej.
OdpowiedzUsuń— Nie jest ciężki, jak wiesz gdzie złapać, a jest do dwóch rąk, żeby lepiej wykorzystać potencjał. Tnie mocniej i bardziej zabójczo, a w jednej też można go utrzymać, zresztą patrz — postanowił wstać z miejsca, aby zabrać od niego swoją własność. Złapał go w jedną dłoń i zamachnął się raz, później wziął go w dwie recę i wykonał szybsze, bardziej precyzyjne cięcie.
— Każdy walczy czym lubi. Ja miałem być żołnierzem, walczyć z kilkoma przeciwnikami na raz, więc najlepsze jest szerokie ciężkie ostrze — wyjaśnił rzeczowo, po czym zaśmiał się na myśl o tym, jak koncertowo zjebał sobie karierę. Na rady o jarmarku również parsknął i sięgnął po swój rum, aby upić kolejny łyk.
— Na jarmarkach masz w chuj rozkojarzonych ludzi, łatwiej coś podjebać w tłumie, bo trudniej skojarzyć jedną osobę. Przynajmniej ja tak czasami robię. Nie rzucam się na typków z bronią, bo no kurwa wolę sobie pożyć — wyjaśnił, wracając do siadu. Spojrzał na niego z uśmiechem, gdy wspomniał o wyrzuceniu z domu.
— Ta, już jakiś czas temu, ale nie jest tak źle. Siostra się mną zajmuje, tylko jej suknie zniszczyłem to mam się nie pokazywać dopóki nie odkupie. Ale ogólnie jest zajebiście, nikt nie wkurwia głupimi zasadami, nie? A Ty? Sierota jakaś czy młody poszukiwacz przygód? — zapytał biorąc kolejny łyk, po czym podał rum Acairowi.
Nylian
Pokiwała twierdząco głową, gdy w końcu zrozumiał, że nie jest to najlepsza metoda zdobywania cudzego zaufania. Sama mogła go przecież zabić, gdyby w porę nie dowiedziała się, że jest wyrzutkiem, tak jak ona. Uśmiechnęła się do niego, gdy powiedział, że nie jest sam. Tak, miał ją. A ona będzie go bronić do upadłego. Nie da go więcej skrzywdzić. Kiedy zaczął do niej podchodzić zdziwiła się widocznie. Patrzyła jak wpakowuje jej się do łóżka. Nigdy nie dzieliła z nikim łoża. W żadnym tego słowa znaczeniu i naprawdę nie czuła się z tym komfortowo. Odsunęła się od niego, siadając po turecku, aby nie mógł za bardzo jej poprzytulać.
OdpowiedzUsuń— Przecież masz ciepłą pościel i ciepłe skóry, jak może Ci być zimno? — zapytała, czując, że chciał po prostu pobyć blisko niej. Tak długo jak nie uwzględniało to większych czułości, mogła na to pójść.
— Mogę tu przyprowadzać praktycznie każdego, poza tym i tak nie wejdziesz tutaj sam, więc nic się nie stanie. Po prostu nie mów nikomu o tym miejscu — wyjaśniła ze spokojem w głosie.
— Ale ja nie znam żadnych bajek, nikt mi nigdy nie opowiadał.
Onyx
— Jasne... — odparł, całując go w czoło, przeczesując jeszcze jego rudą czuprynę. — Zrelaksuj się, czuj się jakbyś był u siebie. — odparł, biorąc luźną togę, pobiegł szybko do izby, żeby załatwić swoje sprawy... Musiał się też umyć w strumyku...
OdpowiedzUsuńAcair, będąc na tej samej kanapie, mógł zobaczyć, że na szafce leżała maska, dziwna maska, jakby zakrywająca tylko połowę twarzy... Pius długo nie wracał, jakoby zbierał wodę do lekarstw...
Jakieś dwadzieścia minut później, wrócił do domu, wchodząc do pokoju, z uśmiechem na ustach...
— Oooo... Posprzątałeś... Dziękuję, na prawdę... — zachichotał, siadając na swoim krześle, postawił przed Acairem szklankę wody. — Jak się czujesz? Wszystko jest teraz w twoim życiu w porządku? Skoro zapłaciłeś, możemy pogadać...
Pius
Nie wierzyła w jego zapewnienia o zimne. Westchnęła. Podała mu swoją rękę, aby mógł ją przytulić, ale nic poza tym. Nie miała ochoty na większe czułości. Nawet jeśli miała do niego słabość, to bez przesady.
OdpowiedzUsuń— Możesz wyjść sam, nikt Ci nie broni. Tylko masz ograniczoną liczbę tych wyjść, bo do niektórych potrzebne są klucze i monety — wyjaśniła spokojnie. — Nie jesteś tutaj zamknięty, to po prostu bezpieczne miejsce dla takich jak ja — dodała zaraz, aby upewnić go w swoich słowach.
Pozmyślać? Nabrała powietrza w płuca. Co ona miała mu opowiedzieć? I dlaczego taki staruch chciał słuchać w ogóle bajek na dobranoc? Ile on miał lat?
— Ehh..kurwa no dobra. Po Mathyr krążyła legenda o Krwawym Baronie. Okrutnym mężczyźnie, który uwielbiał eksperymentować na każdym, kto nie był człowiekiem. Na szczęście Baron miał pewnego przeciwnika. Rudowłosego dzielnego wojownika, który dobrze wiedział gdzie uderzyć, aby osiągnąć jak najlepszy efekt, po jak najmniejszych konsekwencjach. Pewnie dnia wybrał się do posiadłości Barona. Przedostał się do więzienia, udając jednego z więźniów. Gdy był już w lochach, obezwładnił ich, ale nie zabijał. Uderzył ich dobrze w szyję, a Ci stracili przytomność. Uwolnił się i spotkał swoją irytującą koleżankę, która z jakiegoś dziwnego powodu potrafiła rozmawiać z duchami. Nie miał pojęcia co ona tam robi — zaczęła opowiadać nie do końca zmyśloną historię, patrząc czy chłopak daje radę usunąć, modląc się, aby nie musiała opowiadać tego do końca.
Onyx
— Zależy. Jak wróg ma płytową zbroję to się prędzej zesrasz niż przebijesz go strzałą, kusza jeszcze, ale to się nie nadaje do walki z kilkoma na raz. Co kto woli, nie? A mi się spodobał duży miecz — zaśmiał się. — Może mam jakieś kompleksy, kto tam wie — dodał z uśmiechem. Strzelanie w walce do kilku wrogów było dość ryzykowne. Trzeba było być zwinnym, szybkim, umieć ich trzymać kilka metrów od siebie. Nylian walczył w zwarciu, wykorzystując przede wszystkim siłę, finezja była drugorzędna w jego stylu. Biorąc pod uwagę jego zamiłowanie do alkoholu, było to dobre rozwiązanie. Nie musiał polegać na trzeźwym umyśle i pełnej motoryce. A przy tym dalej czuł się bezpieczny, gdyby ktoś chciał go zaatakować.
OdpowiedzUsuńNie rozumiał skąd u niego pomysł, że na jarmarkach byli biedacy Pokręcił głową.
— Stary, na jarmarkach jest każdy. Wystarczy poszukać tych lepiej ubranych i poczekać aż będą rozkojarzeni. Jak taki wojownik uciśnionych jesteś, to mnie też nie powinieneś okradać. Nie mam dachu nad głową, a ten mieszek to moje wszystkie pieniądze. Nie miałbyś wyrzutów sumienia za mnie, he? — zapytał z zadziornym uśmieszkiem na ustach.
— No to tak jak ja, miło mi Cię poznać Acair — podał mu rękę na przywitanie. U siostry nie mógł się pokazywać dopóki nie dorobi, więc nawet nie miał miejsca, w którym mógłby przenocować. Dobrze było znaleźć podobną duszyczkę. Gdyby tylko jeszcze lubił pić, ale rum mu nie smakował, więc wódka tym bardziej pewnie mu nie podejdzie. Wziął od niego chleb i od razu zabrał się za jedzenie. Miło było zjeść coś ciepłego.
— Mam butelkę wody w plecaku, tylko jej z wódką nie pomyl, albo czekaj — sięgnął ręką po swoją torbę. Wyjął z niej tę właściwą, wiedział, że to woda, bo była jeszcze nienaruszona, a wódki pozwolił już sobie skosztować.
— Na zdrowie, za tych bez domu — wzniósł toast, na nowo chwytając rum do ręki.
Nylian
— Sam chciałeś zapłacić za tą usługę, ja mogłem z tobą per bono porozmawiać... Ale skoro płacisz... — zachichotał, po czym pokręcił głową. — Powiedzmy, że moja ochrona jest kosztowna... A usługi z nią związane są też kosztowne. A pieniądze na drzewach nie rosną, za coś muszę kupować rośliny do leków, narzędzia do operacji... Inne rzeczy... — skończył po czym zmrużył oczy. — A dlaczego pytasz? Nie jestem aż takim materialistą...
OdpowiedzUsuńPopatrzył na maskę, po czym odchrząknął.
— Pewna... Emmm... Klientka to zostawiła. Nie chciałem wyrzucać, bo może jej się przydać.
Pius
Westchnęła zrezygnowana, gdy ją do siebie przyciągnął. Niektórzy naprawdę byli niereformowalni. Pozwoliła mu na tę chwilę czułości. Nie chciała wyrywać się siłą, robić mu przy okazji krzywdę. Był osłabiony przez chorobę. Nie miała pojęcia jak zareaguje. Po prostu dokończyła swoją historię, po czym wróciła do siadu, aby zachować swoją ukochaną przestrzeń. Gdy zaczął mówić, że zna inną wersję, skrzywiła się. Skąd mogła wiedzieć, że ta historia nabrała takiego rozgłosu? Przecież prosiła, żeby nikt tego niepotrzebnie nie rozpowiadał. Zwłaszcza o niej. Jako zabójczyni powinna unikać rozgłosu. Na co w Bractwie asasyn, który jest rozpoznawalny w całym Mathyr? Oby tylko nikt nie kojarzył jej szczęki, wtedy dopiero wpadnie w kłopoty.
OdpowiedzUsuń— Przecież też Ci opowiadam o tej parze. Właśnie tak było, zaufaj mi — odparła. Miała informacje z pierwszej ręki. I nawet jeśli wiedziała, że prawda była całkiem inna, to po prostu czuła wewnętrzną potrzebę utrzymywania swojego kłamstwa przy życiu. Słysząc o kolejnych złoczyńcach oraz o reszcie historyjki opowiedzianej przez rudowłosego, uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę, gładząc delikatnie policzek chłopaka.
— Wydaje mi się, że masz spore szanse na odzyskanie tych monet — odparła cicho. — A teraz dobranoc — dodała, patrząc jak zasypia.
Onyx
Zaśmiał się na jego słowa. No to mu się trafił, cholerny bojownik o wolność. Ależ to życie było przekorne. Mimo wszystko cieszył się, że jednak upadł pod tym drzewem. Potrzebował zarobić sporo pieniędzy, żeby spłacić dług u siostry. Jak bardzo nie byłby zapatrzony w samego siebie, o rodzinę wypadało dbać. Zwłaszcza jeśli u siostry zawsze mógł liczyć na wsparcie. Mimo iż nazywała go zakałą, degeneratem, piusem oraz innymi niepochlebnymi epitetami.
OdpowiedzUsuńWyjął wódkę i podał ją rudowłosemu.
— No to pij na zdrowie, tylko pamiętaj się dzielić — odpowiedział, sam biorąc kolejny łyk rumu. Gdy zaczął krytykować trunek, pokręcił głową. On uwielbiał smakowe. Zawsze jakieś ciekawsze doznania dla języka.
— Co kto lubi. Wódka strasznie ostra jest, samą tak chujowo pić. Ot, tyle co się upić, a jak mieszasz to prawie jak uczta dla podniebienia — rozmarzył się odrobinę. To było prawie tak dobre, jak chodzenie za rogatkami.
Zapytany o siostrę, podrapał się w tył głowy. W sumie co mu szkodziło.
— Czy ciapą to nie wiem. Miałem zostać wojownikiem w Legionie, ale jakoś nie przepadam za zasadami, więc się schlałem, naszczałem na drzwi do naszej świątyni i poszedłem spać nago pod posągiem Selemene — zaśmiał się, upijając kolejny łyk. Wszystkie elfy nienawidziły go za to co zrobił, a on nie mógł się powstrzymać od śmiechu. — Coś tam znajduję, tutaj jakieś zlecenie na pilnowanie karawany, tam pomoc w tartaku. U siostry pomieszkuje jak kasa się kończy. Zawsze mnie przyjmie, nakarmi no i opierdoli, że łajza jestem. Wiesz, i tak będę żyć w chuj długo, mam czas poznać trochę świata, porobić parę głupot to korzystam. A z Ciebie czemu taka ciapa? Poza tym, że przegrywasz z korzeniami drzew? — prychnął śmiechem na to wspomnienie, kończąc jedzenie swojego chleba.
— Dzięki za żarcie — dodał.
Nylian
Pius podniósł na niego wzrok, wyraźnie zdziwiony. Przekręcił głowę na bok.
OdpowiedzUsuń— Przepraszałem za to... — odparł, trochę dziwiąc się jego słowom. — Ale nie wszystkie rośliny mogę wyhodować... Niektóre trzeba kupować z innych państw, niektóre rosną na pustyni, pod wodą... To jest bardziej skomplikowane, niż zasadzenie ziaren w ogrodzie... — odparł, trochę zdziwiony, jakoby nie spodziewał się jego tonu.
— Tworzę leki przy stole alchemicznym, ten dom ma wiele pokoi, salę operacyjną, salę wytrzeźwień... Izby dla gości, sypialnie... A dlaczego pytasz o to? Aż tak cię to ciekawi?
Pius
Akane nie mogła w niego uwierzyć, bardzo jej przypominał Gavina, miał jedynie więcej taktu w swoim zachowaniu.
OdpowiedzUsuń- Stosownie Cię zabezpieczymy, jeżeli już. Szkoda by było, gdybyś wpakował mi przyjaciela do wody w trakcie napadu paniki - pokazała mu język. - Tony by mi chyba suszył o to głowę do końca życia - zauważyła rozbawiona, cumując łódkę.
- Do nas? Tu przynajmniej płyniesz wodą, nie rzeką lawy, jak do Phyonix - rzuciła automatycznie, zaraz orientując się, że chyba nie powinna tak otwarcie mówić o tej krainie. - Podobno, tak przynajmniej słyszałam - dodała zmywając z twarzy lekkie zakłopotanie.
- Nie jestem - przyznała, zerkając przez swoje ramię z zadziornym uśmiechem. - Sami dopiero badamy tutejszą florę i faunę, ale spokojnie - złapała koszyk, by mu pomóc. - Mam kilka asów w rękawie, więc możesz czuć się bezpiecznie - wyciągnęła go zza swoich pleców, tak by szedł obok niej.
- Masz jakiekolwiek doświadczenie w gotowaniu? Robiłeś już jakieś danie? Cokolwiek? - zapytała, chcąc ustalić co są w ogóle w stanie razem wykonać.
Akane
Przyglądał się Acairowi. Czyli był z tych niezdarnych marzycieli mózgowców, co to nie radzili sobie w towarzystwie. Wzruszył ramionami. Nie jego problem. Żył, to pewnie jakoś wiązał koniec z końcem. Przyjrzał mu się trochę bliżej, a gdy zobaczył czarne jak smoła oczy, nie ukrywał zaskoczenia.
OdpowiedzUsuń—Ja pierdole... Nigdy nie widziałam ludzi z pustyni. Te oczy Cie jakoś bolą? — zapytał z ciekawości. W końcu z tego co wiedział oni się tam po latach przez truciznę zmieniali w potwory. Nie miał zamiaru ukrywać zainteresowania tym faktem. Lubił wszystko co nie było związane z jego domem. Gdyby nie bał się tego całego nimhu sam by się tam pewnie wybrał żeby zobaczyć jego krainę z bliska.
Gdy zaczął mu wypominać jego wybryk wzruszył ramionami. Akurat by się tym przejmował.
— Wiem, że chujowe, ale zadziałało. Miałem być legionistą biegającym po dolinie ku chwale Selemene, a zostałem podróżnikiem, który wróci jak nauczy się szacunku. Jak dla mnie zajebisty interes — wyjaśnił swój punkt widzenia. —A siostrę mam zajebistą. Ma dziwne fantazje czasami, ale troszczy się o moje dupsko jak coś spierdolę. Ty masz jakiegoś opiekuna? — sam zapytał, popijając swój rum. Po chwili się wzdrygnął, słysząc trzaski gałęzi. Kurwa, nie byli sami. Pytanie co na nich szło...
Nylian
Posłała mu lekki uśmiech na wzmiankę o turystach, myślała, że da radę, ale osobiście była zafascynowana Phyonix i ciężko by było to ukryć. Poza tym, przecież Acair nie był zagrożeniem dla całej populacji feniksów.
OdpowiedzUsuń- Fenalis? Znasz to określenie? - nie ukrywała zaskoczenia i zaraz zaśmiała się serdecznie. - Już same feniksy mają gorący temperament, a co dopiero mieszanki. Zawsze mnie ciekawiło czy są jakieś granice, no wiesz, czy cioteczka mogłaby na przykład mieć dzieci z wodnym gatunkiem albo... leśnym - popukała się palcem po brodzie, by zaraz puknąć się dłonią w głowę. - By feniks mógł, feniks - poprawiła szybko, licząc, że nie wyłapie tego jednego słowa, a nawet jeżeli to wymyśli jakąś historyjkę.
- Tylko słyszałam, dużo słyszałam - wyjaśniła, nie ufała mu na tyle by tak po prostu o wszystkim powiedzieć. Może i był ciapowaty, ale przecież nie raz ktoś udawał łajzę, by osiągnąć jakiś cel. Szczerze wątpiła, by Aci był przykładem takiej osoby, ale wolała dmuchać na zimne.
- Acermona?! Poważnie?! Wow, super! Sporo ich tutaj mamy... Z naszych obserwacji wynika, że zaczynają coraz liczniej osiedlać tą wyspę, pewnie czują demony... - mruknęła by zaraz westchnąć ciężko. - O losie, blado przy Tobie wypadam, mi jakoś wychodzi jajecznica no i to w sumie tyle... Cioteczka miała się zająć tym "problemem", ale jak nie ja to ona gdzieś ciągle lata - przyznała wzruszając ramionami. - Może jednak uda nam się coś ciekawego wykombinować... Z owoców zrobimy deser! Teraz tylko jeszcze drugie danie... Steki, steki, tylko te zostały, więc nie jest najgorzej. Umiesz polować? - zainteresowała się, śląc mu zadziorny uśmiech.
Akane
— Rozumiem. Tylko mi nie wypominaj, żem sknera. Po prostu moje drugie osobowości mają żyłkę do interesu... Jeśli wiesz o czym mówię. — wzdrygnął brwią, po czym sięgnął do komody obok kozetki, wyjmując z niej dwie fiolki, jedną zieloną, drugą czerwoną.
OdpowiedzUsuń— Zależy co rozumiesz przez trucizny. Jeśli chodzi ci o środki narkotyzujące, które upośledzają układ nerwowy tak, by pacjent nie czuł bólu przez jakiś czas, to tak. Wiem jak robić trutki, tylko że nie mam na nie zastosowania. To czerwone to mikstura lecznicza, przyśpiesza regenerację tkanek. Przepis z mojego świata, w waszym macie trochę słabsze składniki... No i mniej magii, na której można zaparzyć potężniejsze koktajle.
Pius
Właśnie dlatego, że się z nimi nie rodzili, zastanawiał się czy trucizna faktycznie sprawia ból. W końcu większość opowieści mogłaby być wyssana z palca, albo on miał złe źródła informacji. Ludzka ciekawość nie znała też granic. Mimo wszystko jego wyjaśnienie nie należało do najlepszych. Tylko gdzie mógłby pozwolić sobie na lepsze? Nie znał zbyt wielu mieszkańców pustyni. Nie żeby to było coś złego.
OdpowiedzUsuń— Zawsze to jakiś plus. Jakbyście na koniec życia się nie zmieniali w robaki, to całkiem niezłe usprawnienie organizmu, lepszy wzrok, twarda skóra, pozazdrościć — wyjaśnił swój punkt widzenia. Kiedy opowiadał o siostrze, uśmiechnął się delikatnie. Rodzona czy nie, siostra zawsze była zajebista. Wiedział to w końcu z autopsji. Zaraz jednak spoważniał, łapiąc za ramię podchodzącego Acaira, ciągnąc go na drzewo. Nie potrzebowali się niepotrzebnie narażać. Żabodziki czy nie żabodziki, wolał lepiej się przyjrzeć. Cztery brzmiały problematycznie. Patrzył jak się ustawiają, na oko licząc dzielące ich odległości. Zwierzęta okrążyły drzewo w poszukiwaniu jakiś przysmaków. Nylian z kolei zobaczył parę grosza oraz dodatkowy posiłek.
— Myślisz, że dasz radę jakiegoś zabić? — zapytał chcąc rozeznać się lepiej w sytuacji. Oblizał wargę na samą myśl o wyżerce jaka mogła ich czekać.
Nylian
Wracała właśnie od Rokary. Myślała, że wizyta u dziewczyny nieco ją rozchmurzy. I faktycznie tak było. Przez chwile. Dalej nie mogła sobie wybaczyć tej całej sytuacji z Piusem. Gdy udało jej się w końcu opuścić mężczyznę, zaczęła się w ogóle zastanawiać, dlaczego zgodziła się na to wszystko. Czy blondyn się jej podobał? Czuła coś do niego? Nie mogła znaleźć żadnej porządnej odpowiedzi. W sercu nienawidziła siebie, a także jego, za wszystko co się stało. Nie kupowała jego wymówek. Nie wierzyła, iż Acair nic do niego nie czuł, a nawet jeśli… Był dla niej jak brat. Zachowała się paskudnie. Skrzywdziła niewinną osobę. Była prawdziwym potworem, który tylko próbował udawać dobrą osobę. Przystanęła przy jednym z przybytków, spragniona. Chciała coś zjeść, napić się, a potem ruszyć w dalszą drogę. Rzucić się w wir pracy, aby na kolejną chwilę zapomnieć kim naprawdę jest. I wtedy spoktała jego. Rude włosy zalśniły w promieniach słonecznych, a ona poczuła jak łzy napływają do oczu. Konfrontacja. Tak szybko. Zagryzła ukryte pod maską wargi, czując jak całe ciało odmawia posłuszeństwa. Był taki uśmiechnięty, niewinny, nieświadomy. Odwróciła wzrok od chłopaka. Nie była godna, aby w ogóle na niego patrzeć. Nie po tym wszystkim. Powinna coś powiedzieć, a jednak nie miała pojęcia co.
OdpowiedzUsuń— Nie wiem czy powinieneś gdziekolwiek ze mną iść — zaczęła robiąc krok w tył. To jedno zdanie przyszło stosunkowo łatwo. Teraz musiała tylko się jakoś wytłumaczyć, zostawić go na pastwę tego okrutnego świata, bo przecież była pewna, że rudowłosy ją porzuci. Kto chciałby mieć taką siostrę? Zacisnęła dłoń w pięść, szukając w sobie jakiejkolwiek krzty odwagi.
— ja… jaa zrobiłam… — mówiła, dalej na niego nie patrząc. Każde słowo przychodziło coraz trudniej. A jednak wiedziała, że muszą doprowadzić do konfrontacji. Zasługiwał na to. — zrobiłam świństwo…. Tobie — dokończyła w końcu, obejmując dłońmi swoje ramiona.
Onyx
— Hmmm... Dzięki za pomoc, ale jestem tutaj już kilka lat. Gdybym znalazł dobry zamiennik, prawdopodobnie już bym go używał. W końcu taki ze mnie sknera, kupienie paru jaskółek to nie problem. — zachichotał słodko, po czym zabrał mu fiolkę z ręki, zakręcając ją koreczkiem. — W moim wymiarze, magia była częścią całego świata. Każda cząstka, roślina, zwierze, osoba miała ją w sobie. Toteż konkokcje alchemiczne miały naturalny potentat, związany z matrycą magiczną. Mówiąc krótko, jeśli znałeś zaklęcie, mogłeś pobudzić magiczny potencjał każdej rośliny. Niektóre mikstury działały przez to też silniej... A z resztą, to skomplikowane. Ważne że mam to co mam, mikstura regeneracji też jest wartościowa, szczególnie po operacjach, albo po wycieku dużej ilości krwi z organizmu.
OdpowiedzUsuńPius
— Miałem styczność. Chociaż nie widziałem w użytku. Tylko słyszałem, że to stosują, przynajmniej w u Fjeldosów. — powiedział, odkładając buteleczki na ich właściwe miejsce. — Na początku myślałem, że nic nie widzisz. Ale przecież miałbyś wtedy białe tęczówki, jak i źrenice... Widzisz przez to w ciemności? Jak działają twoje oczy? — zapytał z ciekawości, relaksując się od dotyku jego dłoni, cichutko mrucząc z przyjemności. — Chciałem, ale... Nie wiem jak... Z resztą, przyzwyczaiłem się do tego wymiaru. Nikt mnie tutaj nie ściga, przynajmniej na razie... Nie wiem, czy bym potrafił żyć w Dern tak jak wtedy... Bo może i Dern było fascynujące... Ale ścigali mnie psami, za praktykowanie mojej magii...
OdpowiedzUsuńPius
Oczy, dzięki którym mogłeś ukryć swoje spojrzenie? No, zazdrościł mu nawet trochę. Nie zdążył jednak tego przyznać, gdyż chwilę później znaleźli się na drzewie, a on myślał jak pozbyć się tych żabodzików. Miał ochotę się zaśmiał, gdy zaczął tak nerwowo opowiadać o tym, że jest w stanie zabić tę grupę ssaków. Spojrzał na niego z wyraźnym rozbawieniem w oczach.
OdpowiedzUsuń— Jednym sztyletem czwórkę na raz? – zapytał z przekąsem — Stary, ja pytam czy dasz radę zeskoczyć na jednego i go w kark trafić, albo chociaż nie zginąć — wyjaśnił spokojnie, po czym palcem wskazał gromadę. — Te trójkę mam na jeden skok bo są blisko, ale to szybkie skurwysyny, jak czwarty na mnie wskoczy to mogę nie zdążyć uskoczyć, a jest dwóch facetów, to można opracować sensowniejszą strategię — wyjaśnił wyjątkowo spokojnie, biorąc pod uwagę fakt, że był cały czas rozbawiony zachowaniem rudowłosego.
Nylian
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie mogła za nim pójść. Nie dała się poprowadzić. Zatrzymała się po kilku krokach, zapierając się z całych sił nogami o podłoże, aby nie znaleźć się chociażby o krok bliżej jego sypialni. Nie zasługiwała na to. Spojrzała na niego smutno.
OdpowiedzUsuń— Acair nie powinnam... — zaczęła, spuszczając wzrok. — Ja... Pius... Ty... To wszystko nie tak... Nie chciałam — dodała. Zagryzła wargi, czując jak łzy na dobre poczęły spływać z jej policzków. Wiedziała, że powinna wszystko bardziej dopracować, ale nie miała pojęcia jak.
Onyx
— Rozumiem. Słyszałem o tej transformacji. Ostatnio był jakiś ork, co mi opowiedział o tym, jak będzie łapać te dziwne czerwie. Straszna sprawa. Dobrze że się od tego odseparowujesz... — mruknął, przeciągając dłonią po jego policzku, uśmiechając się uroczo.
OdpowiedzUsuń— Magia cienia jest zakazana w kościele światła. Więc nie miałem wyboru, musiałem uciekać. Gdy łowcy czarownic mnie wytropili i mieli pozbawić mnie magii, otworzył się portal do Mathyr. Tylko tyle wiem. Resztę życia już tutaj spędziłem. I w sumie dobrze, bo nie macie takich metod sprawdzania magii... Co nie zmienia faktu, że ktoś zawsze może mnie wsypać. I przyjdzie Polsza... Nie wiem co wtedy zrobię...
Pius
Nie nazwałby tego przynętą, chociaż nazwa jak najbardziej pasowała. W końcu miał po prostu zająć czymś tego przerośniętego warchlaka. Najważniejsze, że rudowłosy zrozumiał ogólny zamysł, koncept działania i czekał. Nylian zeskoczył jako pierwszy, robiąc obrót w powietrzu, aby miecz nabrał jeszcze większej siły uderzeniowej. Upadł na kolana, jednym cięciem ścinając dwa łby żabodzików. Niezły wynik, chociaż liczył na zdjęcie całej trójki na raz. Wzruszył ramionami, wstając na równe nogi. Życie często nie dawało tego co się chciało. Spojrzał na pozostałego stwora. Odsunął się żeby oblizać jego rum. Skrzywił się, ruszając na szarżującą bestię, która gdy tylko zauważyła śmierć towarzyszy postanowiła zaatakować elfa.
OdpowiedzUsuń— Ale od alkoholu won! — krzyknął, robiąc piruet, po czym wziął kolejny zamach, by wbić ostrze prosto w pysk, roztrzaskując łeb w pół. Uśmiechnął się na skończoną robotę, po czym rozejrzał się za Acairem. Musiał popędzić gdzies bardziej w głąb lasu, bo szukał go przez kilka chwil, aż w końcu znalazł. Podszedł do niego, a gdy zobaczył jego przerażoną minę, nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Zdjął z niego cielsko dzika, dalej chichocząc pod nosem.
— Widzę, że trafiłeś na godnego przeciwnika — zażartował, po czym chwycił za jego ranną dłoń. — Mam jakieś bandaże to Ci zawinę… i wódka pójdzie w pizdu — mruknął z wyraźnym smutkiem w głosie. Ranę w końcu odkazić musieli. Nie wiedział czy zwierzę nie przenosiło na kłach jakiś bakterii.
Nylian
Nie chciała go zostawić. Przecież kochała go całym sercem niczym rodzonego brata. Właśnie dlatego rozumiała jak bardzo go zraniła. Spojrzała na niego ze łzami w oczach.
OdpowiedzUsuń— Ja zrobiłam... Jestem potworem — odparła.
Nie miała pojęcia dlaczego się uśmiecha. Jak mógł mówić o tym z takim spokojem o tym mężczyźnie. Chociaż... Przecież nie wyraziła się jasno. Zacisnęła dłonie.
— Ja... Z nim... Po tym jak zrobił to z Tobą... Przepraszam... Nie wiedziałam...
Onyx
— Wiedziałbym po pięciu latach, czy wpadli czy nie... Poza tym, wielu z nich było zwykłymi ludźmi. Bez daru języków. Dużo osób ma to w Dern, kiedy przechodzą między wymiarami. Przynajmniej większość Argarczyków tak ma. Z tego co wiem. No ale. Nie bywam za murami w Polszy, bo mnie tam nie wpuszczą. A jak wpuszczą, to pewnie żywy nie wyjdę. — odparł, zaczynając drapać Acaira po głowie, całkiem długimi paznokciami. Masował jego głowę, starając się, aby chłopak się zrelaksował.
OdpowiedzUsuń— Co do obrony, mam świetlistego. On jest trochę bardziej pieprznięty na punkcie samoobrony. No i wiesz, gdy używa moich mocy, to jest się czego bać... Chyba.
Słysząc o obezwładnianiu, zachichotał, przeciągając palcem po jego szczęce.
— Obezwładnisz mnie Aci? Proszę... — mruknął delikatnie, po czym pocałował go czule w środek ust.
Pius
Dość wysoka, bo mierząca 175cm, heimurinka, o dziewczęcej urodzie i filigranowym ciele, rozczesywała właśnie swoje białe włosy, szykując się na przyjęcie pierwszych klientów. Z rana na szczęście mało kto przychodził, ale ich obowiązkiem było dobrze się prezentować na salonach. Dziewczyna, korzystając z chwili wolności, zajmowała się swoją fryzurą przy głównym wejściu, rozmawiając jednocześnie z jednym opiekunem. Dzisiaj to on miał czuwać nad jej bezpieczeństwem, do tego był nowy, a Ennis starała się żyć tu z każdym w zgodzie.
OdpowiedzUsuńKiedy do środka wpadł, wyraźnie podekscytowany, młodzieniec, dziewczyna od razu przeniosła na niego spojrzenie, z resztą jak większość lokalu.
- Pracować? - zaintrygowana aż powtórzyła. Tak ochoczo jeszcze nikt z tu obecnych nie oferował sprzedawania własnego ciała. Sytuacja od razu wydała się podejrzana, szczególnie dla strażników, dbających tu o porządek. Ci zaszli drogę młodziakowi, patrząc na niego surowo. Ennis wolała, by krew nie lała się tu z samego rana, więc nagle doskoczyła do nieznajomego i wzięła go pod pachę.
- Och, mo stór - rzuciła udając rozbawienie. - To o Tobie mówili! Ja go zaprowadzę - zapewniła i nie czekając zbyt długo na reakcję pociągnęła za sobą. Jej wejść pozwolili, była cenna, czasami nawet przymykano oczy na jej drobne przegięcia, więc i to mogło przejść.
- Oszalałeś? - zapytała, wciągając chłopaka za pierwszy lepszy zakręt. - To nie cyrk, za takie wygłupy możesz wylądować u medyka - zrugała go. - Przy wychodzeniu udasz grzecznie żartobliwego dostawcę ampułek niepłodności, to może ocalisz ten uroczy ryjek - pokręciła głową niedowierzając.
Ennis
Ennis często słyszała komplementy, jednak ten wyraźnie ją zaskoczył, młodzik był oderwany od rzeczywistości.
OdpowiedzUsuń- Brałeś coś? - zapytała lustrując go wzrokiem, a na kolejne pytania wypuściła głośno powietrze. Zdecydowanie coś brał... Pokręciła głową.
- Chcesz? Wiesz w ogóle co tu robimy? - normalnie by się nie przejęła, ale ten dzieciak...
- Dobrze, przesłuchanie wstępne... Jestem klientką, chcę orgazmu - zrobiła krok w jego stronę, lekko na niego napierając. - Cholernie dobrego orgazmu - dodała prawie stykając się z chłopakiem nos w nos.
Ennis
Zaskoczył ją komplement? Nie... Teraz to była naprawdę zaskoczona...
OdpowiedzUsuń- Co...? - spojrzała na korek by zaraz złapać go za rękę i odciągnąć ją od swoich pośladków.
- Nie, nie tym! - rzuciła odrobinę zirytowana, jednak sytuacja w zasadzie odrobinę ją bawiła. - Sobą mo stór, sobą masz mnie zabawić, pozwolić się dotykać, do woli, gdzie tylko chcę. Tak zabawiamy klientów, głównie swoim ciałem, oddajemy im się za pieniądze, mało kiedy chodzi o zwykłe towarzystwo, seks mo stór, sprośne zabawy za pieniądze - tu się odsunęła i pokazała kierunek, w którym musi się udać, jeżeli nadal chce tu pracować. - Zapowiedzieć Cię? - zapytała mierząc go wzrokiem. - I nie mów do mnie mamo - dodała poważnym tonem.
Ennis
Spojrzał na niego nieco zaskoczony tym całym atakiem płaczu. Dlaczego? Dlaczego teraz? Gdy zaczął znowu mówić, nie wytrzymał, wypuścił kolejną salwę śmiechu.
OdpowiedzUsuń— No kurwa… uwaga! Idzie wielki, groźny Acair. Lepiej żeby rozwaliły ognisko, wódkę i jeszcze same zaatakowały? Jebane jedzą wszystko co się da — wyjaśnił ze spokojem, wskazując palcem na pozostałe truchła. — A tak mamy skóry, kły i żarcie na jakiś czas. Prawo natury, krąg życia i ten no błogosławieństwo Mene i inne pierdolety — wymamrotał jeszcze, podchodząc do plecaka. Wyjął z niego bandaż. Prychnął pod nosem, gdy chciał zatrzymać wódkę.
— No, przynajmniej serce masz do wódki. Nie użyjemy całej, bo bym się sam poryczał. Ale dawaj łapę, przemyć i oblać alkoholem trzeba — wyjaśnił.
Nylian
— Nie trenuję... Nie ma czasu na to, przynajmniej ostatnio. Poza tym bractwo teoretycznie mnie tutaj broni. Według umowy, mają zniżki na leczenie za ochronę... Ale czy tutaj się w ogóle ktoś od nich kręci? Chyba nie. — dodał, po czym pokręcił głową, chichocząc słodko.
OdpowiedzUsuń— Powiedziałem tak, żebyś mnie brał, głuptasku. Tak się mówi, jak... A z resztą. Trenuj, trenuj, przynajmniej będziesz mi mógł dupę uratować, jak zrobi się gorąco.
Pius
Nie miał jej tego za złe? Spojrzała na niego niezrozumiale, zaraz po tym jak uderzył ją w głowę. Zapewne normalnie by mu oddała, ale teraz całkiem inne rzeczy krążyły po jej głowie, niż zaznaczanie dominacji. Wysłuchała go, po czym pokręciła głową na jego propozycję.
OdpowiedzUsuń— Ja nie wiem co to jest i nie chcę Cię stracić przez kogoś dla kogo to tylko seks — odpowiedziała szczerze, nieco pewniej niż wcześniej. Myśl, że Acair jej nie opuści bardzo ją pokrzepiała. Czuła się dzięki temu o wiele lepiej. Przytuliła go z delikatnym uśmiechem na twarzy.
— Nie chcę zostawiać brata — powiedziała, a następnie ruszyła z nim do tego jego pokoju. Jak to mówią, alkohol jest najlepszym rozjemcą. W każdym wypadku.
Onyx
— Nie no, krąg życia, nie my to inne zwierze albo robaczki, a życie toczy się dalej. Już się tak nie rozklejaj przez parę dzików — odpowiedział, czyszcząc mu rękę, zanim w ogóle polał na nią wódkę. Ze smutkiem pozbył się części trunki i dokończył opatrywanie chłopaka.
OdpowiedzUsuń— A co mnie ma boleć? — zapytał nie bardzo rozumiejąc pytanie. W końcu nie został ranny, a zwierząt nie było mu szkoda. Zawsze się je jakoś wykorzysta i zarobi jakiś grosz. Nic personalnego. Po prostu zwykła wola przetrwania.
— Wódka to przyjaciel do każdych chwil —skwitował również zabierając się za ponowne picie. Zwierzynę oprawi za chwilę. Zasłużył w końcu na małe zwilżenie gardła.
Nylian
— Żartuję, Aciś, żartuję... Już się tak nie gorączkuj. — odparł, otulając chłopaka czule, ciasno, samemu wygodnie się układając się na kanapie. Zaczął drapać go za uchem, patrząc na niego z rozczuleniem.
OdpowiedzUsuń— O to chodzi. Żeby uwierał. Kiedy go już sobie wyjmiesz, będziesz mógł bez problemu wadzić tam paluszek... A z odpowiednią techniką, możesz dojść od samej zabawy w dziurce... — zachichotał, po czym westchnął głęboko.
— Z chęcią przyjmę twoje lekcje. Ucz się lepiej dobrze, bo będziesz odpowiedzialny za nas obu. — zachichotał, nie zdając sobie sprawy, że to mógł być ostatni raz, gdy go widział. Ale co mógł zrobić. Rozkoszował się obecnością Acaira przez resztę tego wieczoru.
Pius~
Serce? Naprawdę? Westchnął, pocierając dłonią czoło. Uśmiechnął się pod nosem. Ależ to było głupio przesadzone.
OdpowiedzUsuń— Obudził się w Tobie poeta? — zażartował. Zaraz jednak przybrał poważniejszy wyraz twarzy, żeby całkowicie nie odstraszyć od siebie rudowłosego. Kompan do picia, to mimo wszystko kompan do picia. — Uczyłem się na żołnierza, zabijałem też ludzi… idzie przywyknąć, jeśli nie ma się skrupułów. Ale jak nie chcesz zabijać, to tego nie rób. Mogłeś powiedzieć, teraz wyszło, że Cię zmusiłem… ehhh — westchnął. — Napij się jeszcze to może trochę zapomnisz — dodał wskazując na butelkę z wódką. A niech już nawet całą wypije, byleby nie zaczynał mu się tutaj mazać. Nie miał do tego ręki. Może gdyby był rogatą ślicznotką, to by się przemógł. Ale tak? Ni chuja.
Zaśmiał się widząc jego twarz. A pytanie jeszcze bardziej go rozbawiło. Dzieci? Pokręcił przecząco głową.
— Na razie chce zwiedzić świat, później zdam test wiary i wrócę pewnie do Legionów. Jak już znudzi mi się chlanie i podróżowanie, albo wpadnę na inny pomysł. A Ty? Masz jakieś dalekosiężne plany? — odbił piłeczkę.
Nylian
Usiadła na jednym z dostępnych w pomieszczeniu krzeseł, a gdy wyszedł otarła łzy i zdjęła na chwilę górną częśc garderoby, aby poprawić bandaże. Ubrała się jednak zanim zdążył wrócić. Poprzednie starcie przeciwko żołnierzom było dosyć wymagające. Jak każde z ogniem. Zdążyli poparzyć ją dosyć dotkliwie w kilku miejscach. Ale ostatecznie to oni skończyli martwi w płonącej chacie, a ona wraz ze znajomym z Bractwa zatarła ślady, oddała miecze Polszy, aby nie polowano na nikogo i cóż, ruszyła przed siebie, szukając odpowiedzi na wszystko. Gdy wrócił, spojrzała na niego. No tak, musieli wrócić do tej rozmowy. Jak trudna i krępująca by nie była. Zdjęła maskę, biorąc drugą dłonią piwo. Wypiła większość zawartości jednym haustem. Potrzebowała jakoś się do tego wszystkiego zebrać.
OdpowiedzUsuń— Leczył mnie po jednej z walk. Ledwo żyłam, poskładał mnie, a później z tym fioletowookim… nie wiem. Mówił takie rzeczy, że czułam się wyjątkowa. Chciałam z nim poznać te wszystkie nowe rzeczy, a później się okazało, że spał też z Tobą, jest poligamistą i napadli go łowcy z Polszy i musiałam ratować mu tyłek. Rozdzieliliśmy się, nie mogłam go znaleźć… A później doszło do mnie, że jesteś Ty. Nie chcę odbierać Ci czegoś co lubisz. Nie wiem czy go kocham czy nie. Też nie chcę Cię ranić. Nie wiem co robić — wyrzuciła z siebie, patrząc na kufel, bo tak było łatwiej się skupić.
Onyx
Wszedł akurat do tej karczmy, by uzupełnić zapasy. W końcu podróż przed nim była jeszcze długa, jakoby chciał załatwić kilka spraw po drodze. I właściwie, droga do Argaru wydłużała się z każdym dniem o kolejny dzień. Dzień w dzień. Pora odpocząć, do chuja wafla!
OdpowiedzUsuńPrzekroczył drzwi, by od razu zobaczyć rudowłosego. Acair. Nawet się z nim nie pożegnał.
— Aci! — krzyknął, a widząc, to, jak ta ciapa wypierdala się o deskę w podłodze, spróbował go jakoś złapać... Ale kufle leciały w jego stronę. Wizja się przed nim rozmyła, pomieszczenie stało się ciemne... Wyciągnął dłoń w stronę kufla, ten jakby powoli leciał dalej przeciskał się przez powietrze, bolało go to, gdy wszystko wokół niego spowolniło, przebicie się przez powietrze było tak ciężkie.
Złapał.
Wszystko wróciło w jego percepcji do normy, a drugi kufel zalał mu całkowicie togę. Westchnął z uśmiechem.
Kiedy właściciel karczmy zaczął opierdalać biednego rudowłosego, Imperius pociągnął z piwa kilka łyków, krzywiąc się przy tym niesamowicie. Jakie to było kurwa gorzkie. Ale przestał mówić nie, na pomysły, jakie mu się pojawiły w głowie. Szczególnie te chujowe...
— To skoro tu nie pracujesz... — westchnął mężczyzna, rzucając kufel na podłogę, po czym złapał młodzika za fraki, wtulając się w niego szybko. — Cieszę się, że cię widzę.
Zasiadł przy stole, widząc jak Aci załatwiał ostanie szlify...
— To dwa wina do stolika, panie oberżysto! I pokój gościnny, na noc, ewentualnie dłużej! — krzyknął Pius, rzucając złotą monetę prosto w czoło oberżysty.
— Właściwie, zmierzam do nor. Potem jeszcze do Polszy i na koniec do Argaru. Mam do załatwienia parę spraw... — westchnął mężczyzna, a Acair mógł poznać, że jego głos się obniżył. No i siedział jakoś tak z otwartą posturą, nie garbił się... I jego oczy. Jedno świeciło się na złoto, drugie fioletowo. Zwykle była to jedna barwa...
— A ciebie, co tu sprowadza, chłopczyku? poszerzasz swój wachlarz samoobrony o losowy wpierdol od patronów? Czy po prostu szukasz pracy? — zapytał platynowłosy.
Imperius
Patrzył mu prosto w oczy, gdy do niego podchodził, przyjął cios w głowę. Nawet nie mrugnął.
OdpowiedzUsuń— Hmmm... W sumie. Zasłużyłem. Mam nadzieję że się jej nic potem nie stało... — odparł, z wyraźnymi wyrzutami sumienia, wypisanymi na twarzy. — Nie kuś kurwa, bo cię zaraz tu na stole wypnę... — pogroził mu palcem, śmiejąc się, gdy zobaczył z powrotem jego uśmiech. — Byłem zajęty umieraniem w głębi wąwozu. Leżałem tam podobno około tygodnia. Bez jedzenia, picia... Ale skoro Onyx żyje... Może to i dobrze. Nie wiem, czy chciałaby mnie jeszcze widzieć.
— Właściwie, to słyszałem, że w Polszy jest aukcja na pewien miecz... Podobno był wykuty przez krasnoluda, który zapędził się do Siivet Lasku, by wykuć go w smoczym ogniu. Nie wiem czy to prawda, ale warto byłoby to sprawdzić. A jeśli chcesz sztylet... Mam jeden, uchował się w zgliszczach. — powiedział, po czym wyjął ostrze w małej pochwie. Sztylet był wyraźnie zakrzywiony w jedną stronę, przypominał coś na wzór karambita. — Weź, jest twój. Mi się i tak już nie przyda.
Słysząc o starej bidzie, uśmiechnął się szeroko. Jednak niektóre rzeczy w cale się nie zmieniają. Gdy wspomniał o odebraniu życia stworzeniu, miał przed oczyma blondwłosego demona, penetrującego jego matkę, jej skrzydło mieczem... Odleciał na chwilę, po czym wrócił do młodzika.
— Ahh wy ludzie pustyni... U was to zawsze coś nowego, co? — zapytał, kładąc nogi na stole, patrząc na oberżystę, który widocznie ignorował jego zlecenie.
— Te, panie szef wszystkich szefów! Szybciej z tym winem, bo zaraz każę panu odsączać to na moim ubraniu, do chuja! Pieprzony plebs... — westchnął Imp, drapiąc się po włosach. Nie zapomniał o tym, jak Acair go nazwał. Zamiast tego, posunął nogą po stole, tak, by zahaczała o jego udo...
— Ohhh, synku, synku...
Imperius
Lubił Piusa. Tak jak myślała. Przecież inaczej nie dałby się zaciągnąć. To nie ułatwiało z jednej strony tej sytuacji. Dalej czuła pewną niezręczność. Ciężko było przebywać z kimś kto przespał się z tą samą osobą. Cholera, był dla niej jak brat. To nigdy nie powinno się stać. Dlaczego świat musiał być taki mały? Naprawdę wolałaby w tym momencie zgodzić się na którąś z głupich propozycji Rynloka niż znaleźć się teraz w tej sytuacji. Przynajmniej nie przespałaby się z partnerem łóżkowym młodszego brata.
OdpowiedzUsuń— A dlaczego Ty masz rezygnować? Nie chcę Ci niczego odbierać. Przeżyłam już jedno odrzucenie. I nie chcę bawić się w sam seks. Rodzina jest ważniejsza od głupich miłostek. Ludzie się wiążą i odchodzą, a inni zostają. Nie chcę stracić brata. Ciało mogę zaspokoić dobrą walką, a Ty nie lubisz rozlewu krwi prawda? Lepiej żebyś Ty się z nim bawił — odpowiedziała, po czym dopiła swoje piwo. Zaśmiała się lekko na jego komenatrz, po czym się skrzywiła. Pius mówił to samo zanim to wszystko wyszło na jaw. A przecież ona sama na pierwszy rzut oka nie przypominała nikogo z Fasach. Była młoda, a jej uzębienie przypominało kogoś tuż przed przemianą, a oczy miała smocze. Mało kto rozpoznawał w niej krew pustynnych ludzi.
— Wiesz, wolę mieć Cię na głowie do śmierci. Przynajmniej wiem, że pożyjesz dzięki temu długo, w końcu starsza siostra zawsze Cię obroni, prawda? — posłała mu delikatny uśmiech.
Onyx
— A co mam za niego chcieć? To jest metal. Nie zrobię z tego niczego. Mam inne bronie. Potężniejsze. — odparł spokojnie, drapiąc się po nosie. — Ucierpiała psychicznie? Cholera jasna. — pokręcił głową, po czym uderzył w stół pięścią, czując, że zjebał. I to po całości.
OdpowiedzUsuń— Dzięki, musiałem sobie... Parę rzeczy w głowie poukładać. No i czuję się, jakbym rozwinął skrzydła, Aciś... — zachichotał Pius, trochę mocniej trącając go stopą pod stołem. — Chcę się nauczyć. Szukam nauczyciela. Ale chcę mieć ten miecz, sama legenda o nim jest ciekawa... A jeśli to prawda, co o nim mówią... Cholera wie, co się wydarzy.
Na komentarz o tym, że musi sobie zasłużyć, westchnął cicho.
— Ohh, a jakbym musiał to zrobić, hmm? Powiedz Aciiii... — patrzył mu prosto w oczy, paznokciami przejeżdżając po materiale jego spodni, a to po wewnętrznej stronie, a to po zewnętrznej... — Ciekawi mnie, co zrobiłeś z tym koreczkiem, co ci dałem...
Imperius
— Jak masz miękką dupę to rób przysiady, nie będzie boleć jak upadniesz — zażartował, chociaż domyślał się, że może mu chodzić o coś innego. Albo nie. Rudowłosy zdawał mu się wyjątkowo dziwny. Niby fizycznie wyglądali na podobny wiek, a jednak ten zachowywał się często bardziej dziecinnie.
OdpowiedzUsuń— Nie jest nudne tylko spokojne, każdy ma swoją drogę, nie? — odpowiedział na jego życiowe plany. Nie każdy musiał być poszukiwaczem przygód. Świat potrzebował spokojnych ludzi. Dzięki temu było w ogóle do czego wracać, a niebezpieczne prace były tym bardziej dochodowe im mniej osób chciało się w to bawić. Dla Nyliana był to układ idealny. Mógł się jakkolwiek dzięki temu utrzymywać na tym całym wygnaniu.
Gdy Aciar zaczął oprawiać zwierzynę on wziął swój miecz i zaczął kopać dół w ziemi na pozostałe truchła, co by spowolnić ich proces rozkładu. W zimnym zachowają się lepiej, a przecież nie zjedzą wszystkiego od razu. Prowizoryczna spiżarnia przyda im się na jakiś czas. Uporał się z tym w czasie, gdy drugi zajmował się pierwszą zwierzyną. Później sam wziął się za oprawianie reszty.
— Zanim zaczniemy piec, przyda się resztę ogarnąć, pomóż mi — polecił wskazując na pozostałą zwierzynę. — Później się to albo sprzeda, albo da mojej siostrze na przechowanie — wyjaśnił jeszcze. Gdy wszystko już było gotowe rozpalił ognisko, dając Acairowi przyprawić mięso. Jakoś tak ufał jego zdolnościom kucharskim. I samemu nie chciało mu się tego robić.
—- Wolisz bardziej krwiste czy pieczyste, palący na wiór, hm? — zapytał wstawiając mięso na ogień.
Nylian
Na początku ją nawet rozbawił, ale gdy znowu zaczął zachwycać się stosunkiem z blondynem skrzywiła się wyraźnie, odwracając od niego wzrok. Cholera, to nie było przyjemne. Nie chciała o tym słuchać. Tak bardzo nie chciała tego wiedzieć. Nie potrzebowała żadnych szczegółów. Już sama świadomość była dla niej naprawdę przygnębiająca. Zasłoniła dłonią uszy.
OdpowiedzUsuń— Możesz przestać opisywać wasz stosunek?! Nie pomagasz! — powiedziała głośno, po czym zagryzła swoje wargi do krwi. Miała ochotę coś rozwalić, ale nie chciała niszczyć jego mebli, więc zaczęła wyżywać się na sobie. Szkarłatna ciecz spłynęła po jej brodzie.
— Dla Twojej wiadomości mi nie podoba się ta sytuacja, nie chcę w to dalej brnąć i nie zmuszaj mnie do tego! Nie będę bawić się w uczucia z kimś kto chce sypiać z wieloma osobami, jasne?! Nie jestem pieprzonym poligamistą! — dodała ze wściekłością, podnosząc się na równe nogi. Zacisnęła dłonie w pięści, rozglądając się po pomieszczeniu, szukając czegokolwiek co mogłoby dać jej upust złości. Gdy pokazał jej kieł zwierzęcia, nie przejęła się tym zbytnio, będąc zbyt zajętą własnym mętlikiem w głowie.
— Zajebiście, gratuluję — powiedziała, nie patrząc nawet na zdobycz. Usłyszała cudze kroki. Świetnie. Wyszła szybko z pokoju, a gdy zobaczyła postać uzbrojonego mężczyzny po prostu przyłożyła mu z całej siły w gardło, po czym kopnęła w brzuch, posyłając na ścianę.
— Wybacz, nic personalnego — powiedziała, sprzedając mu jeszcze kilka ciosów, a gdy sam jej oddał, uśmiechnęła się. Wdała się w krótką bójką. Po dłuższej chwili i słownych przepychankach, była już o wiele spokojniejsza. Z mężczyzną zdążyła się nawet lekko zaprzyjaźnić w tej walce. Pożegnali się z uśmiechami na ustach. Wróciła do Acaira.
— A ja Cię kocham jak brata — zaczęła, oddychając ciężej po dobrej bójce. — I to nie jest żaden pierdolony ciężar. Powiedziałam Ci co się stało i informuję, że nie interesuje mnie żadna pieprzona poligamia, więc jeśli ten facet się nie zmieni, więcej go nie tknę. Zresztą głupi niewyżyty lekarz nie pasuje do profesjonalnego zabójcy — dodała jeszcze.
Onyx
Słynna Lexi, hah, An uśmiechnęła się pod nosem. Nawet jej to nie dziwiło. Uniosła jednak brew wysoko, jakby pierwszy raz słyszała historie, którą opowiadał Acair. Odwet? Cóż, może warto by było w jakiś sposób ostrzec cioteczkę? Chociaż znając życie ona już dawno o tym wie. Przygryzła wargę zastanawiając się nad zmianami jakie zaszły w Phyonix od czasu, gdy ta pojawiła się tam ostatnio, zaraz jednak chłopak wystrzelił ze swoimi teoriami i fiołkowo-oka aż zamrugała szybciej oczyma.
OdpowiedzUsuń- Feniksem? - uniosła wysoko obie brwi. Najwyraźniej nie miał pojęcia jak te wyglądają. Dziewczyna zatrzymała się, by poczekać aż pierwsza faza ekscytacji minie, miała zamiar naprostować sprawę, ale Acair nie dawał za wygraną. Musiała przyznać, że skubany potrafił analizować.
- Czekaj, czekaj, Aci... Nie, na spokojnie - pokręciła głową rozbawiona. - Nie jestem feniksem, nie mam nic wspólnego z tą rasą, ale... Uh... - wypuściła głośno powietrze po czym wzruszyła ramionami. - Znamy się, ok? Znam feniksy, ale nic mnie nie łączy z rodziną kapłanki, żadne więzy krwi - sprostowała, nawet nie kłamiąc.
- Mogę Ci przyznać rację, tak, jesteśmy mieszańcami, ale Lexi i jej rodzina to inna para kaloszy - dodała dla zamknięcia tematu.
Słysząc o przynęcie zaśmiała się głośno.
- Chodziło mi raczej o jakiegoś roślinożercę... Pobawimy się w stado, skoro umiesz chodzić bezszelestnie to Ty spłoszysz zwierzynę, ja ją złapię. Nasze domki są już blisko, to dobry moment by czegoś poszukać i zaplanować zasadzkę - zaproponowała.
- Wabikiem mogą być nawet owoce w koszyczku, jest ich całkiem sporo - zauważyła wyciągając rękę przed siebie i pokazując towarzyszowi budowle, powoli wyłaniające się z zarośli.
- Tylko najpierw zostawimy w domu to co już mamy, wtedy można ruszyć na łowy. Co Ty na to? - zapytała śląc mu szerszy uśmiech.
Akane
Ennis spojrzała wymownie na nogę między swoimi udami. Poczuła tarcie, ale żeby od razu przyjemność? Sposób nie był zły, jednak przydałaby się praktyka. Kobieta westchnęła przeciągle i wzruszyła ramionami. Pokręciła głową na przeprosiny i bez słowa ruszyła w stronę pomieszczenia przeznaczonego dla właścicielki. Acair mógł po drodze dojrzeć rozciągające się kobiety, facetów poprawiających przyrodzenie w bieliźnie czy inne dość zbereźne sceny. Tutaj zawsze panowała specyficzna atmosfera.
OdpowiedzUsuń- Mo stór... - zapukała w drewnianą framugę, czekając na pozwolenie.
- Moment złotko - usłyszeli, a Ennis zerknęła na Acaira, by raz jeszcze zmierzyć go wzrokiem, znowu pokręciła głową, zakładając ręce pod biustem.
- Proszę, wejdź! - usłyszała kobiecy głos i złapała łokieć chłopaka, by wprowadzić go do środka. Zastali właścicielkę w dwuznacznej sytuacji, przy krześle siedział jeden z pracowników, prawie nagi, zakneblowany. Dla Ennis nie było w tym nic dziwnego, ot co, rutyna właścicielki.
- Mam tu żółtodzioba, chce dla Ciebie pracować - wyjaśniła popychając chłopaka pod nos właścicielki przybytku. Ta zmierzyła go wzrokiem i wydęła usta.
- Ennis złotko, jestem trochę zajęta, buźka zwabi nie jedną mokrą damę, ale weź go przetestuj i wydaj wyrok.
- Ou, jasne, chociaż ja już mogę zaproponować go dla tych wszystkich napalonych mamusiek, bardzo je chłopaczyna lubi - dodała z uroczym uśmiechem.
Ennis
"Jak matka"? Właścicielka zaśmiała się cicho na te słowa i zaraz pogoniła dwójkę gestem dłoni, miała teraz ciekawsze sprawy, a wiedziała, że akurat Ennis może w tak błahej sprawie zaufać. Ta nie komentowała wyjaśnień Acaira, po prostu wyprowadziła go z pokoju, by ruszyć w stronę jednej z loży.
OdpowiedzUsuń- Byłeś niezwykle podekscytowany jak na osobę, która chce sprzedawać własne ciało, ale co mi tam, skoro nosisz korki analne w torbie to może po prostu lubisz się dobrze zabawić, nie oceniam, przynajmniej nie to - rzuciła wyjaśniając po czym rozchyliła kotarę by wpuścić chłopaka przodem. Pokręciła głową i weszła do środka zaraz za nim by bezceremonialnie ściągnąć w dół górę swojej sukienki i stanąć przed nim pół naga.
- Zaczniemy od podstaw mo stór - posłała mu kokieteryjny uśmiech robiąc kilka kroków w jego stronę. - Zobaczymy jak reagujesz na nagie ciało, później dotyk i sam seks. Zwykłe pogaduszki są na tyle rzadkie, że tego nie musimy testować - wyjaśniła bez jakiejkolwiek krępacji w głosie czy na twarzy.
Ennis
Zabrał nogę z pomiędzy jego nóg, wycofując się na prośbę Aciego. Podrapał się delikatnie po podbródku, chcąc ukryć fascynację chłopakiem. Skoro miał trzymać łapy przy sobie...
OdpowiedzUsuń— Zawsze wyciągasz z ludzi najgorszą możliwą cechę i ją pomnażasz razy dziesięć? To prezent ode mnie. Za kłopoty i szkody, jakie wykonałem, gdy się zabawialiśmy. Wiem, że to mało... Ale niewiele przy sobie mam. I tobie się przyda bardziej niż mi. Przyjmij go, zanim się rozmyślę. — odparł Pius, wyraźnie starając się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z Acairem.
— Ehhh. Też nie wiem co się stało. Ale cóż mogę zrobić? W końcu mnie nie tyrają we dwójkę, a to już coś.
Na informację o korku, westchnął delikatnie, kiwając głową.
— Nie będę ci zatem przeszkadzał, Aci. Wybacz za tą sytuację z twoją siostrą, nie miałem prawa wiedzieć. — powiedział, racząc się winem, w końcu patrząc mu w oczy. — Ale chyba przyznasz, że nie jesteście do siebie zbyt podobni, nie?
Imp
— Z jednej strony to mądre... Z drugiej, musi być frustrujące. Strach przed najgorszym... Znam to. Żyłem w tym strachu dłuuugo. W strachu przed samym sobą. — odparł, patrząc na to, jak rozsmakowuje się w winie.
OdpowiedzUsuńWysłuchał go, krzywiąc się, gdy przyznał, że jeszcze nie byli rodzeństwem, gdy uprawiali seks po raz pierwszy. Zmrużył oczy.
— Jesteście rodzeństwem we krwi? W sensie, zawarliście pakt? Bo między naszym pierwszym razem a drugim minął cały mięsiąc, Aci... Nie rozumiem... — westchnął, kręcąc głową, patrząc na niego, gdy się zbliżył. I jeszcze powiedział, że go świerzbi. Pius rozsiadł się wygodniej, po czym wziął łyk wina, gdy Acair usiadł tak blisko.
— Więc teraz kusisz nas obydwu, kochany... Siadając tak blisko... — szepnął mężczyzna, przekrzywiając głowę na bok, przygryzając wargę, samymi oczami rozbierając chłopaka.
— Problem ze swoimi rządzami? Jak to? Opowiedz mi o tym.
Posłuchał jeszcze chwilę o poznawaniu siebie.
— Hmm... Brzmi jak dobry pomysł. Ale zabierz rękę z mojego uda, bo zaraz złapię cię za szyję, rozbiorę i zrobię ci takiego loda, że usłyszą cię w twojej ojczyźnie... — odparł, nie tracąc oddechu, po czym uśmiechnął się uroczo, chichocząc delikatnie. Odetchnął, po czym zaczął się bawić swoimi pierścionkami, których było całkiem sporo, właściwie na każdym palcu po jeden. — Myślałem nad polszą. Tam jest takie miejsce... Hmmm. Wykonują bardzo specjalne masaże. Chciałbym tam pracować, bo nie wiem czy byłbym w stanie prowadzić na razie operacje. Ręce mi za bardzo skaczą.
Imperius
— Nie mówię tutaj o mieście. Jest takie miejsce, nazywa się Zamtuz, kojarzysz może? — dopytał, samemu się od niego odsuwając, zaczął pić wino bez opamiętania, opróżnił cały kufel. — Oghh... Wiem, że jest dla ciebie ważna. Oboje mi to powtarzacie w kółko, załapałem... Nie uważasz że trochę oboje przeceniacie swoją relację? Do punktu nazywania się rodzeństwem...
OdpowiedzUsuńPius
Ennis przekrzywiła głowę w bok widząc reakcję na jej nagość i wyznanie chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Ja zwariowałam? Przylazłeś do zamtuzu po pracę nigdy wcześniej nie widząc gołej kobiety? - patrzyła na niego wymownie i zaraz westchnęła ciężko, podciągając sukienkę i zakrywając własne piersi.
Skrzyżowała ręce pod biustem, obserwując komiczne speszenie. Widząc jak ląduje na łóżku celowo zbliżyła się znacznie i oparła kolano między nogami Acaira, dłonie położyła przy jego żebrach i zawisła nad twarzą dzieciaka.
- Nie dość, że nie nadajesz się do tej roboty to najwyraźniej mało wiesz o tym świecie Fasceadzie - jego oczy były tak specyficzne, że nie dało się go pomylić z żadną inną rasą.
- Oczywiście, że płetwy do czegoś służą, co to za durne pytanie... - odsunęła się kręcąc głową.
- Spadaj młody, test oblany, nie dostaniesz tej roboty - rzuciła kierując się w stronę wyjścia zza zasłony.
Ennis
— Ja też. Cholera wie, może się im przydam... — mruknął, oblizując wargi, dając znać karczmarzowi, iż potrzebował więcej wina. Odwrócił się z powrotem do Acaira.
OdpowiedzUsuń— Właściwie to mnie to nie gryzie, wybacz, nie jestem aż tak... Obeznany w waszej kulturze, dla mnie to trochę dziwne, że można tak szybko się z kimś zżyć. — zmrużył oczy, słysząc to jakże dziwne pytanie. Zastanowił się chwilę, po czym zaczął wymieniać.
— Właściwie... Tylko raz dawałem masaż. Ale chciałbym się tego nauczyć, zobaczyć, może jestem w tym dobry. Nie potrafię wszystkiego Acair, ale ciężką pracą i dyscypliną jesteś w stanie góry przenosić. Tak mi mówił kapelan, w kościele i tak właściwie jest. Nie potrafię walczyć, utrzymywać kontaktów z rówieśnikami, nie potrafię pogodzić się z tym, że moich rodziców zabił jakiś losowy demon, nie umiem rozmawiać z tłumem, nie jestem liderem, mam trudności ze skupieniem, czasem muszę zresetować mózg, na przykład poprzez ostry seks. A, nie potrafię podnosić ciężkich rzeczy. Szybko biegać. Pływać. Po zaciągnięciu się papierosem, kaszlę. Mam ci wymieniać dalej, kochasiu?
Pius
An straciła ochotę na gierki, wzruszyła ramionami, westchnęła ciężko i przytaknęła chłopakowi.
OdpowiedzUsuń- Tak, udawana. Mój tata zna ją od wielu lat, właściwie to nie mam prawdziwej ciotki, wszystkie przyjaciółki ojca to takie przyszywane cioteczki, w tym Lex - przyznała z subtelnym uśmiechem. Na wzmiankę o łódkach zaśmiała się delikatnie.
- Tak, masz rację, przypływy bywają zaskakujące, ale jak dla mnie to ciekawe przeżycie - posłała mu szerszy uśmiech, by zaraz dokładniej zlustrować twarz chłopaka.
- Nie lubisz polować, co? - bardziej stwierdziła niż zapytała, poklepała ramię Acaira. - Jasne, możemy odpocząć, a jak wymyślisz w między czasie co jeszcze możemy podać, to sobie odpuścimy łowy - puściła mu oko. Sama uwielbiała zwierzęta, nie przepadała za zabijaniem dla przyjemności, ale gdy chodziło o pożywienie umiała zachować dystans. Mimo wszystko nie zamierzała zmuszać nowo poznanego do uczestniczenia w polowaniu.
Akane
— Wolę na tobie nie ćwiczyć, Aci. Z całym szacunkiem... Jakiej relacji byś nie miał z Onyx, krzywdzenie ciebie nie leży w moich priorytetach. Szczególnie, że musiałbym się nauczyć używania mojej magii, a to trochę bardziej skomplikowane, niż machanie rękami, jak cep. — podrapał się po głowie, racząc się jego porcją wina, której nie dopił.
OdpowiedzUsuń— No widzisz. Więc mnie tak nie idealizuj. Jestem dobry w tym, co robię od dzieciństwa, prawda. Ale reszta... Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak potrafię spierdolić zwykłe zamówienie obiadu w karczmie. Mam alergię na niektóre owoce, a że język mi skakał, to potrafiłem zamówić dokładnie te owoce... — westchnął. Widocznie spoważniał.
— Wiedzieliby, że zginąłem, chcąc ich pomścić. On ich zaszlachtował, Acair. Nawet nie jestem w stanie wypowiedzieć tego, co on zrobił mojej matce, gdy jeszcze żyła. I do tego jest demonem.
Pius
Pokręcił głową. Puścił mu oko, szczerząc się od ucha do ucha.
OdpowiedzUsuń— Normalny masaż jest nudny. A wiesz jakie ja mam tendencje. — śledził wzrokiem to, jak za niego poszedł. Rozluźnił się, gdy zaczął go masować. Odetchnął lekko. — Ostatni raz, jak użyłem na kimś mocy, ta osoba postradała zmysły. Tym bardziej nie chciałbym, żeby to się stało. Jeszcze byś przestał być fajtłapą, zostałbyś charyzmatycznym liderem i co wtedy by świat bez ciebie zrobił? — zapytał, bardziej słodko niż z przekąsem, mrucząc delikatnie od dłoni pustynnika.
— Kiedy narzucisz sobie samodyscyplinę, wszystko przyjdzie z łatwością. Zaufaj mi. Wiem że się we mnie bujasz i widzisz jakiegoś boga... Bo jestem zajebisty, ale bez przesady. — powiedział, całując go w ramię, dalej pijąc jego wino. Skoro mu to nie przeszkadzało...
— Nie martw się. Nie mógłbym porzucić zemsty. Szczególnie że ten demon jest osłabiony i do tego jest na mathyr. A dokładniej, w Argardzie.
Pius
Ennis zlekceważyła komplement, nie miała w zwyczaju przyjmować ich do siebie, nawet jeżeli padały dość często. Już miała wychodzić, ale chłopak złapał ją nagle i przyciągnął do siebie. Zatrzymała się przed nim czekając na... cokolwiek? Czasem przychodziło uderzenie, tylko raz zdarzyło się za mocne, ale wtedy klient szybko pożałował, teraz jednak to nie był klient, a za kurtyną nie było ochrony. Tym razem jednak przyszła niezaspokojona ciekawość, heimurinka westchnęła.
OdpowiedzUsuń- Do pływania, jak każda płetwa, pomagają zmieniać i obrać właściwy kierunek, szczególnie gdy płynie się pod prąd - odpowiedziała obojętnym tonem i z równą nieczułością na twarzy obserwowała klękanie. No nieźle, w sumie, nie jednej klientce by się coś takiego mogło spodobać, potulny baranek, młode, niedoświadczone mięso. Ennis wzruszyła ramionami.
- Ostatni więc raz, pokaż jak się mną zajmiesz. Jestem niezdecydowaną klientką, spodobała mi się Twoja buźka, masz mnie zadowolić - patrzyła mu prosto w oczy. - Masz sam wymyślić jak - dodała zerkając na nadgarstek, który Acair ciągle trzymał. - Czekam - posłała mu cyniczny uśmiech. Jeżeli rzeczywiście uzna, że warto, to może pogada z matką o swoim pomyśle i wprowadzeniu nowej usługi.
Ennis
Chłopak był irytujący, Ennis nie miała pojęcia w co gra, ale nie lubiła takich gier.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie nauczę - przewróciła oczyma. Nie miała zamiaru tracić czasu na takie pierdoły. - Jesteś już dużym chłopcem, dawno powinieneś umieć - dodała z lekkim grymasem na twarzy. Temat nauki pływania był dla niej mało przyjemny. Może gdyby ona umiała wtedy pływać to miałaby większe szanse na przetrwanie i żyłaby zupełnie inaczej niż teraz? Nie ważne, gdybanie nie było dobre. Spojrzała wyczekująco na Acaira. No! W końcu się ruszył, jak miło.
- Nie karz mi się powtarzać - odpowiedziała dość opryskliwie. Wzbudzał w niej dziwne emocje, kojarzył się z przeszłością i coraz bardziej drażniło to heimurinkę. Czując dotyk na policzku przymknęła oczy, musiała zresetować myśli, uznać, że to pieprzony klient, a nie zielony szczyl. Podniosła powieki i posłała mu delikatny uśmiech, wpatrując się w pozbawione białek oczy. Dobrze, że chociaż był przystojny. Grzecznie ruszyła na łóżko, szczerze zaciekawiona co młody wymyśli i w sumie nie było tak źle, gdyby nie pewne szczegóły.
- Na litość, nie siedzisz na topornym facecie, rozkrok, spoko, ale unieś trochę tyłek bo gnieciona klientka zaraz zacznie marudzić - zrugała go marszcząc czoło. - No i co to ma być? - złapała jego nadgarstki i pokręciła głową. - To są piersi, część ciała. Chciałbyś by ktoś miętosił tak Twoje przyrodzenie? - westchnęła ciężko i ułożyła jego dłoń na swojej piersi.
- Po pierwsze, wolniej, po drugie, delikatniej, spokojne ruchy, skup się trochę bardziej na sutkach, one są najbardziej czułe - poprawiła go i sama ułożyła dłoń na klatce piersiowej chłopaka, zaczęła pokazywać na nim samym o co jej chodzi.
Ennis
Zachichotał delikatnie.
OdpowiedzUsuń— Bogom dzięki, fajtłapa zostaje na miejscu... — mruknął z zadowolenia, rozciągając się na krześle.
Gdy wspomniał o tym, że bujał się w jego mrocznym ja, Imp delikatnie się przybliżył.
— Wiesz... ta mroczna cząstka jest teraz we mnie... Czyli wracając do punktu wyjścia, bujasz się we mnie, kochasiu...
Imperius
An przytaknęła głową i automatycznie posłała chłopakowi lekki uśmiech, w sumie rzeczywiście trafiła na dość udane cioteczki. Na wieść o siostrze nie ukrywała zainteresowania.
OdpowiedzUsuń- Udawana? W sensie nie jesteście w ogóle spokrewnieni? - dopytała, chcąc wiedzieć co Acair rozumie przez udawane rodzeństwo. W końcu ona i Natan nie byli od jednej matki, ale mieli wspólnego ojca, więc mimo wszystko powiązanie miało miejsce. Zmarszczyła lekko czoło gdy wspomniał o prawdziwej siostrze. Machnęła ręką i szturchnęła go w bok.
- Wiesz co myślę? Więzy krwi nie są tak istotne jak nasze własne wybory. Nawet jeżeli siostra jest udawana, to przecież stała się dla Ciebie siostrą z jakiś konkretnych powodów. Siostra z krwi jest nią od urodzenia, jej czy Twojego, przez to często nie docenia tego co ma - puściła mu oko, nie drążąc bardziej tematu, jak zechce to przecież i tak jej wszystko opowie.
Na wyjaśnienie co do polowania wzruszyła ramionami.
- Aci, przymieranie głodem nie jest wskazane gdy chodzi o przetrwanie. Zwierzęta je się nie dla zaspokojenia brutalności tylko po to by zjeść coś pożywnego, by nabrać mięśni, ciała czy być po prostu silniejszym. Porostami nie wykarmię bandy facetów w kwiecie wieku, dorastających nastolatków i matek karmiących - zaśmiała się odrobinę rozbawiona. - Ale spokojnie, rozumiem, że dla Ciebie może to być brutalne i nie zmuszam do brania udziału w polowaniu - dodała popędzając go ręką by zaraz znowu prychnąć śmiechem.
- Rybki? A to one nie mają prawa do życia? - zażartowała ruszając sugestywnie brwiami. - Jasne, że możemy, ryby są bardzo pożywne, no i jest ich tu całkiem sporo - przyznała kiwając głową. Dobry humor jej nie opuszczał. Właśnie zbliżali się do pierwszych chatek.
- O, tu mieszkam. Tadam! - pokazała swoją "posiadłość" z szerokim uśmiechem na twarzy.
Akane
An skrzywiła się delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Czy ja wiem? Widzisz sama mam brata, poznałam go kilka lat temu, długa historia, ale... Mam wrażenie, że już na "dzień dobry" pojawiła się jakaś silna więź, właściwie pokochałam go od razu, wiesz tak po bratersku. Na coś takiego chyba nie ma jednej pisanej zasady - stwierdziła dość luźno.
Kiedy dosadniej wyjaśnił sprawę z polowaniem kiwnęła głową na znak, że rozumie, a po komentarzu o rybkach posłała chłopakowi, wciąż rozbawiony, uśmiech.
- Dobrze, nie przeszkadza mi taka teoria - przyznała wesoło by zaraz zamrugać szybciej oczyma. Sama? Mąż i dzieci?
- Zdurniałeś? - zapytała po czym prychnęła śmiechem. - Nie, nie, nie, mam dużą rodzinę, tata, brat, Shi, no i maluchy, od niedawna jestem starszą siostrą, a do tego dochodzi gromadka przyjaciół, więc jest nas sporo. W tym domu mieszkam z najbliższymi, ale nie, nie mam męża ani dzieci... To... No, raczej nie planuję ich mieć, w najbliższej przyszłości - przyznała krzywiąc się lekko. - Wyglądam aż tak staro czy w tym świecie 16-latki zakładają już własne rodziny? - zapytała, w końcu przecież klimat średniowiecza mógł wpasować się tu i w tej kwestii, tego w sumie nie wiedzieli. Wpuściła go do domu jako pierwszego, weszła do środka zaraz po nim i wskazała stół, przy którym mogli odłożyć tobołki.
Akane
Miała dosyć tej pogadanki o emocjach i uczuciach. Nie chciała czuć nic blondyna, a Acair zdawał się uparcie pchać ją w jego ramiona, na co ona nie miała najmniejszej ochoty. Czuła się skrzywdzona, oszukana, a poza tym nie miała pojęcia czy jeszcze żyje. Szczerze mówiąc im dłużej się nad tym zastanawiała, tym bardziej potrzebowała się od tego odciąć. Nie było w tym nic przyjemnego.
OdpowiedzUsuń– Wpycham, bo Ty próbujesz zrobić to samo, a nie chcę tego, dobrze? Poradziłam sobie raz ze złamanym sercem, poradzę sobie i drugi. Po prostu nie kontynuujmy tego tematu, dobra? — zaproponowała wyraźnie zirytowana tym, że znowu próbował ją przekonać co do tych uczuć. Co to miało jej dać? Czuła się dobrze w samotności. Zwłaszcza kiedy ktoś informował czarnowłosą dopiero po odbytym stosunku, że lubi sypiać z wieloma osobami na raz, nie pytając przy okazji jej o to, czy zgadza się iść na coś takiego.
— Opowiedz mi lepiej, jak zabiłeś tego żabodzika, dobrze? — zaproponowała zmieniając temat. Usiadła na powrót na swoim krześle i wróciła spojrzeniem do rudowłosego.
Onyx
Przytaknął głową na jego słowa, dokańczając zakładanie mięsa na ruszt. Rozsiadł się wygodniej przy palenisku, aby zaraz obracać mięso, aby piekło się równomiernie. W międzyczasie wziął do ręki rum, aby napić się go ponownie, przyglądając się pieczonym kawałkom mięsa. Po chwili wstał i wyjął z torby paczkę ziół, kubek, po czym podszedł do Acaira.
OdpowiedzUsuń— Nalej tutaj trochę wódki — polecił, a gdy rudowłosy to zrobił, wsypał tam odrobinę ziół, aby zaraz wrócić do ognia. Obracając ich kolację, zaczął polewać je zrobioną na szybko marynatą, a płomienie zaskwierczały. Uśmiechnął się delikatnie.
— Żabodzik w pijanej, biednej marynacie — nazwał zaraz potrawę, kontynuując wypiekanie. Po dłuższej chwili mięso było już dobrze wypieczone. Zdjął je z rusztu i podał kawałek rudowłosemu, aby zaraz samemu wziąć się za jedzenie.
— Nie jest może najlepsze, ale zjadliwe — skomentował własne umiejętności kulinarne.
Nylian
- Uch, nie, w naszym świecie ma się inne podejście do rodzenia dzieci, czas kobiet znacznie się wydłużył, sporo ma dzieci dopiero przed 30, a nawet i już po - wyjaśniła i zaraz pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie, męża na oku nie mam, mam chłopaka, jesteśmy... razem, ale... nie planujemy zakładać rodziny, na pewno nie teraz i nie w najbliższym czasie - zapewniła z wymownym wyrazem twarzy. Nie wyobrażała sobie siebie w roli matki, siostra, jasne, ale własne purchlaki? Oj nie, zdecydowanie nie teraz.
- To... Trochę bardziej pokręcone, wiesz... Shiya jest narzeczoną mojego taty, ale nie moją mamą, to ich dzieci, no i... Oni są młodzi. Ich rasa bardzo wolno się starzeje, pewie jeszcze mi trochę rodzeństwa zmalują, znając ich... produktywność - prychnęła śmiechem, zaraz jednak spoważniała.
- Ej, przestań dobra... Tak, trafnie, nie chcę być mamą, ok? Mam inny plan na życie. Jak mnie kiedyś najdzie na macierzyństwo to Ci powiem - puściła mu oko.
- Nie wiem czy pytałam... Chcesz pić lub coś zjeść przed połowem? Może zrobimy coś na drogę i zjemy już przy wodzie... Taki... Piknik? Znasz to określenie? - zapytała zaciekawiona.
Akane
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Najpierw chcę go odnaleźć, chłopaka... Później, sama nie wiem Aci. Musimy się tu na spokojnie osiedlić, poznać lepiej ten świat, wtedy będę decydować, na tą chwilę w moim życiu jest za dużo zmiennych by podjąć racjonalną decyzję - zauważyła z ciężkim westchnieniem. Na kolejne pytanie zaśmiała się lekko.
- Myślę, że byłby w ciężkim szoku, gdybym w ogóle zaczęła temat dziecka. My... Pół życia się z nim przyjaźnię, to dość pomieszane, wiesz... Tym bardziej, że teraz go nie ma. Och, długo by opowiadać. Mam popaprane życie miłosne - przyznała z lekkim śmiechem.
- Super! - rzuciła na entuzjastyczne przyjęcie pomysłu i wstała, by zabrać ze spiżarki kilka przydatnych produktów.
- Weź kilka owoców z koszyka, trochę ich podjemy - dodała wesoło, sama wyciągając domowej roboty chleb.
- Piłeś kiedyś lemoniadę? - zapytała, czując nagle pewnego rodzaju pozytywną energię i jakiś taki zapał do szykowania jedzenia. Nie miała pojęcia, że właśnie za jej plecami majaczy duch staruszki, ciepłej, zdolnej gospodyni domowej.
An przygotowała przekąski i zapakowała razem z prowizorycznymi wędkami.
- No dobra, to chodź, niedaleko mamy rzekę... ewentualnie jezioro... Gdzie lepiej łowić? - zapytała uznając, że chłopak będzie bardziej zorientowany.
Akane
Ennis zlekceważyła wyjaśnienie, nie interesowało jej, miała zamiar po prostu wykonać swoje zadanie i iść dalej. Na przeprosiny zmierzyła chłopaka dziwnym wzrokiem, raczej rzadko słyszała takie słowa, przewróciła jednak oczyma, by zaraz znowu spojrzeć na Acaira odrobinę zaskoczona.
OdpowiedzUsuń- Da się zrobić - rzuciła bezceremonialnie łapiąc go w kroku i zaczęła majtać ręką byle jak, zupełnie lekceważąc wyczucie czy wrażliwsze punkty na jego ciele.
- Rozumiesz na czym polega ta robota? Ktoś chce byś go pieścił byle jak, robisz to, ktoś chce pogadać, robisz to, ale jak ktoś chce zerżnąć Cię na wszystkie możliwe sposoby czy spuścić się do buzi, też to robisz... Plusy, im większe dziwactwa, tym więcej zarabiasz - wyjaśniła i nagle syknęła cicho.
- Mm... Kontynuuj, robi się przyjemniej - przyznała cicho i ułożyła się wygodniej, chcąc lepiej poczuć te, niewinne jak dla niej, pieszczoty.
Ennis
— Gdyby było ją teraz widać, zagryzałbyś swe przedramię z przyjemności, jaką bym ci teraz zapewniał... — mruknął Pius, z błyskiem w oku lubieżnie oblizując palec Acaira.
OdpowiedzUsuńZachichotał cicho na opcję, jaką zaproponował.
— Hmmm... Istnieje taka szansa. Czy ja się w tobie bujam? Czy ty bujasz się w sadyście z moich oczu? A może jedno nie wyklucza drugiego... Co jeśli jest inaczej, wolisz normalnego mnie, a ja nie widzę w tobie niczego? To właśnie Acair... — rzekł białowłosy, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej, przysuwając się do niego, palcem delikatnie odsuwając rude kłaki z jego ucha, szepcząc końcówkę swojej myśli. — ...jest słodyczą tajemnicy naszej relacji.
Pius
Stanowczy ton głosu Acaira odrobinę zaskoczył An, spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczyma i zamrugała szybciej.
OdpowiedzUsuń- Ale... - zaczęła, jednak chłopak mocniej się odpalił i zaczął jechać po Ryu. Zaśmiała się pod nosem, gdy już przestał, podeszła do niego lekko rozczulona i położyła dłoń na ramieniu.
- To nie tak... Wpadliśmy tu, do tego świata, rozsypało nas po kątach, ja trafiłam w inne miejsce niż on, szukam go, a on szuka mnie, jestem pewna... Po prostu to trochę trwa, wiesz, Mathyr jest duże, już i tak znaleźliśmy większość swoich, została garstka do odnalezienia - wyjaśniła mu z uśmiechem na buzi. Musiała przyznać, troska Acaira była dość urocza.
Kiedy rzucił swoją teorię co do ryb dziewczyna przytaknęła głową.
- W sumie racja, zobaczymy co nam się uda złowić - posłała mu kolejny uśmiech i przerzuciła wędki przez ramię, złapała jeszcze, ręcznie szyty, koc pod pachę i kiwnęła głową w stronę wyjścia.
- Dzieci... A Ty? Masz już żonę i dzieci? Ile w ogóle masz lat? - zainteresowała się. Skoro ona wyglądała na mężatkę, to w jego świecie i on już mógł mieć rodzinę. Co prawda wspominał siostrę i pewnie już dawno by wspomniał o innej rodzinie, ale An chciała go trochę pomęczyć.
Akane
Chłopak nawet lekko ją zaskoczył, w końcu zaczął działać... Jakby nie mógł tak od razu. Pozwoliła mu, zarówno na zdjęcie bielizny jak i na pieszczoty. Jęknęła głucho czując język na swojej kobiecości.
OdpowiedzUsuń- No w końcu... - sapnęła po czym rozłożyła ręce na boki. Cholera, musiała przyznać, że język gówniarz miał bardzo sprawny. Ennis podniosła aż głowę i zerknęła na to co robi zaskoczona. Zaraz z ust wyrwało jej się ciche syknięcie.
- Osz... Szlak... Dobry jesteś - przyznała kładąc się płasko i przymykając oczy, miała zamiar skorzystać z tej chwili przyjemności, wtedy przyszły klapsy i Heimurinka drgnęła czując podniecenie.
- No, no, może jednak coś z Ciebie będzie - przyznała z zadziornym uśmiechem i przygryzła lekko dolną wargę.
- Pokaż co jeszcze potrafisz młokosie - dodała odrobinę prowokacyjnie, rzecz jasna celowo.
Ennis
- No widzisz, ja z kolei jestem tu świeża, a w moim świecie, jak wspomniałam, wiek zakładania rodziny jest luźny, więc w sumie nic dziwnego, że nie mam jeszcze ani męża, ani dzieci - puściła mu oko by zaraz pokręcić głową.
OdpowiedzUsuń- Zapewniam, że znalazłaby się nie jedna chętna - zaśmiała się, łapiąc go odruchowo za przedramię, nie chcąc by znowu upadł. Na wzmiankę o miłości zerknęła na Acaira zaskoczona, ostatecznie jednak wzruszyła ramionami.
- To dlatego, że miłość ma wiele definicji, nikt nie potrafi idealnie jej opisać. Skubana przychodzi niespodziewanie, potrafi przywalić Ci w impetem, a innym razem cichaczem zakraść się do serca, głowy... Ciała - stwierdziła mierząc towarzysza wzrokiem.
- No i jest wiele rodzai miłości, braterska, partnerska lub ta najmodniejsza, między kochankami - przy dwóch ostatnich słowach splotła palce swoich dłoni i uniosła je nad klatką piersiową, trzepiąc przy tym rzęsami, tak dla komizmu.
- Wybacz - dodała śmiejąc się lekko. - Kiepska ze mnie romantyczka, to nawet dość zabawne, że jestem w związku - przyznała kręcąc głową. Szła spokojnie w stronę jeziora, od czasu do czasu baczniej obserwując chłopaka.
Akane
An zmierzyła go wzrokiem.
OdpowiedzUsuń- A daj spokój, kogo interesuje, że wygnano Cię z jakiejś pustyni? Teraz jest teraz, tu nie jesteś wygnańcem. Jakie niby konsekwencje? Przecież oni tam wszyscy są wygnańcami, to trochę żenujące. Dobra, masz dwie lewe ręce, ale nie zrobiłeś nic złego... Chyba - tu znowu prześlizgnęła po nim wzrokiem. Na stwierdzenie o seksie zamrugała szybciej oczyma.
- Seks? - zapytała zaskoczona nagłą zmianą tematu, by zaraz skrzywić się lekko i pokręcić głową.
- Nie wiem Aci, nie próbowałam więc raczej ciężko wydać opinię - przyznała i nagle zaśmiała się pod nosem.
- To trochę przytłaczające... A Ty już wiesz jaki wolisz? - kontynuowała, może dowie się czegoś ciekawego.
Akane
Zmrużył oczy, gdy chłopak dochodził do takich konkluzji...
OdpowiedzUsuń— Hmmm... Co w niej jest niezdrowego? Tak właściwie? Czy któremuś z nas dzieje się krzywda? Czy któreś z nas się nie bawi dobrze? — zapytał, patrząc głęboko w jego oczy.
Pius
- Normalność jest dość szeroko pojęta Acair, nie wierzę, że w waszym świecie nie ma ani jednej dziewczyny, dla której Twoje pochodzenie czy status nie będą istotne. W prawdziwej miłości nie patrzy się na takie rzeczy. Nie znasz tych wszystkich historii, w których panna z dobrego domu zakochuje się w uroczym wieśniaku? Poza tym, może trafi Ci się jakaś urocza Argarka, trochę nas tu pospadało - przyznała puszczając mu oko. - No i bardzo dobrze, że chcesz. Jestem pewna, że kiedyś zrealizujesz to marzenie - posłała mu szerszy uśmiech, który przygasł, gdy chłopak okazał zaskoczenie. An wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- No nie, nie robiłam - powtórzyła. - Chociaż nie uważam, że to jakieś opóźnienie... Nie wiem jak wyjdzie, ale chciałabym przeżyć coś takiego z kimś naprawdę dla mnie ważnym - wyjaśniła, znowu śląc mu lekki uśmiech.
- Spokojnie - zaśmiała się pod nosem. - Rozumiem, w naszym świecie też tak było, kiedyś. Tylko u nas spora część kobiet była do tego zmuszana, traktowano je jak towar i wysyłano przed ołtarz dla własnych widzi mi się. Laski z czasem zaczęły się buntować i... jak widzisz, miały więcej do powiedzenia, dzieciństwo się przedłużyło, pojawiły się nowe możliwości, a macierzyństwo odeszło na dalszy plan - wyjaśniła w wielkim skrócie.
Na jego odpowiedź uśmiechnęła się pod nosem.
- Wydaje mi się, że obie opcje są podniecające, chociaż taki ostry seks zdaje się bardziej urozmaicony, no, ale nie mi oceniać. Jak już przejdziesz przez ten bardziej czuły to wtedy będziesz miał jasne porównanie - rzuciła od tak by po chwili kiwnąć głową w stronę wychylającego się zza rogu zbiornika wodnego.
- Jesteśmy! - oznajmiła wesoło.
Akane
Gdy usłyszała swoje imię zerknęła na Acaira spodziewając się jakiegoś ciętego komentarza lub tekstu w stylu, że ma się nie wpieprzać, a zamiast tego on złapał jej nadgarstek i pociągnął za sobą. Dziewczyna automatycznie wypuściła z rąk wszystko co trzymała, całe szczęście, tak jedynie ona wylądowała w wodzie. Spojrzała na siebie, później na Acaira, posłała mu łobuzerski uśmiech i pozwoliła, by wciągnął ją w tą zabawę. Zawzięcie atakowała, a gdy padło kolejne pytanie zaśmiała się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- No... To chyba czuć, nie? Spotkałam wiele kobiet w swoim życiu, śmiało mogę powiedzieć, że wiele z nich było ładnych, ale... Nigdy nie ciągnęło mnie do nich seksualnie, nie miałam ochoty żadnej pocałować, w sumie to nawet przytulanie kobiet jest dla mnie dość krępujące. Chłopców z kolei dość często miałam w głowie, zastanawiałam się co by było gdyby, na przykład, ten czy inny mnie pocałował... No i mnie zawstydzają, komplementy lub sugestie, te od kobiet są miłe, ale... Nie aż tak - wzruszyła ramionami i znowu sprzedała mu salwę wodną. - Wiesz, wcale nie musisz określać jaka płeć konkretnie Ci się podoba... Może obie? Może też żadna konkretna. Czasami podoba nam się jakaś konkretna cecha czy fakt, że czujemy się przy kimś bezpiecznie, nie zawsze płeć gra pierwsze skrzypce - wyjaśniła mu dość neutralnie.
Akane