Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Szukając siebie...


 ACAIR

20 lat | pochodzi z Fag Baile | pomieszkuje w Zamtuzie oraz u Walwana | 178 cm


Acair przyszedł na świat 18 lat temu w Fasach. W małej, biednej (jak wszyscy mieszkańcy Fag Baile), ale za to kochającej się rodzinie. Jego matka należała do Poszukiwaczy, którzy niemal każdego dnia narażali swoje życia, żeby przynieść trochę jedzenia czy odkryć kolejne źródełko wody. Ojciec  - walczył o ich przetrwanie wraz z zamieszkującymi tę krainę - Liubhairami. Natomiast jego starsza siostra - Aila - szybko okazała się mieć talent do leczenia. Została wybrana na uczennicę jednego z wyżej postawionych Uzdrowicieli. Szczęście ją wtedy rozpierało.

On sam nie należał do najbardziej przydatnych osobników płci męskiej. Miał dwie lewe ręce - więc za walkę się nie zabierał, potrafił zgubić się w drodze z jednego tunelu do drugiego, a kiedy próbował utworzyć lek - przypadkowo zatruł wszystkich swoich rówieśników. Przywarła do niego łatka nieogarniętego gówniarza, któremu lepiej nie dawać żadnego poważnego zadania.

Acair wstydzi się swojej niemocy do tego stopnia, że nie zauważa swych dobrych punktów. Bo co z tego, że jego wzrok jest lepszy niż niejednego Wojownika, włada biegle większością języków używanych w Mathyr i co z tego, że potrafi chodzić tak bezszelestnie, że żaden Liubhair nigdy go nie wywęszył - a jeden wyłonił mu się pod stopami i zostawił w spokoju (chłopak uznał to po prostu za łut szczęścia), jeśli we wszystkich innych dziedzinach był beznadziejny?

Jego rodzice, dopóki żyli, bronili go przed wyrzuceniem z Fag Baile, ale kiedy zabrała ich śmierć, Mędrcy nie pozostawili mu złudzeń. Nawet Aila się za nim nie wstawiła. Został wypędzony z Fag Baile, bo jedyne co robił to szkodził swojej rasie. Aila odprowadziła go na skraj pustyni, dając mu jedynie tobołek z najpotrzebniejszymi rzeczami - kilka ciuchów, trochę jedzenia i parę złotych monet. Pożegnała go słowami:

Wróć jak zmężniejesz.

I tak Acair znalazł się w zupełnie innym świecie, zmuszony porzucić to co doskonale znał. Od roku tuła się po Mathyr, starannie tylko omijając Polszę, gdzie nie jest mile widziany. Para się wszystkim - od kelnerowania (Co robisz?! Puścisz nas z torbami! Idź i nigdy tu nie wracaj, czorcie przebrzydły!), przez kradzieże (Chcesz paluchy stracić młody?!  Stój! Teraz zwiewa, a wcześniej nie myśli! Jak cię jeszcze raz tu zobaczę to nie żyjesz!), po handlowanie odnalezionymi skarbami (Kupiłem to za bezcen! Ten dzieciak sprzedaje to wszystko za grosze! I jeszcze idzie się z nim stargować niemal do zera! Kupuje każdą łzawą historyjkę!). Jakoś się to wszystko mu kręci - raz lepiej, ale częściej gorzej. Najczęściej śpi pod chmurką, własnego domu nie posiadając.

POWIĄZANIA / DODATKOWE




[Na powiązania i dodatkowe info przyjdzie czas, a dziś ląduje tu z kolejnym chłopem. Kontakt - hangout i e-mail: btc.natsu@gmail.com ]


200 komentarzy:

  1. Wan uśmiechnął się pod nosem na słowa przyjaciela.
    - Od razu zbok, najwyżej dobry kochanek - zaśmiał się gardłowo. Może i był samcem, ale zapędy seksualne miał akurat znikome. Golizna kojarzyła mu się raczej z łataniem pacjentów, chociaż... Były może z dwie, trzy istotki, które przyprawiały go o przyjemne dreszcze czy pobudzały wyobraźnię. Przerwał na chwilę swoje szycie, myśląc o jednej z nich, ale zaraz wrócił na ziemię i potrząsnął głową, by znowu nachylić się nad raną. Już powoli kończył.
    - Musisz spytać o to moich byłych uczniów - uśmiechnął się do chłopaka pod nosem. - Chociaż Taki raczej unikaj... Ma potencjał, ale zbliżył się do Fasarii, jego intencje nie były zbyt czyste, próbował wykraść tajniki silnych, trujących mikstur i substancji pod przykrywką mego ucznia, jego jako jedynego... - tu uśmiechnął się tajemniczo - ... wyrzuciłem - dokończył i spojrzał Acairowi w oczy.
    - Przygotuj mieszankę otrzeźwiającą, przyda się naszej pacjentce - polecił dzieciakowi w przerwie na odpowiedź. - Reszta chyba oczekiwała po prostu czegoś innego, sami zrezygnowali - zakładał ostatnie szwy. - No, może odrobinkę niektórym pomogłem - wzruszył ramionami.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  2. Wan założył ostatnie szwy i wzruszył ramionami. Wcale nie zamierzał zaprzeczać, pewnie dla niektórych tak właśnie było. Jak to mówią, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Samiec złapał jeszcze czyste bawełniane strzępy materiału i owinął delikatnie szyję poszkodowanej, skrzyżował wzrok z chłopakiem i posłał mu tajemniczy uśmiech, ale ten padł jak długi, a Wan zacmokał, kręcąc głową.
    - No i mamy rekord, udało Ci się stary draniu - zauważył, uśmiechając się pod nosem do przyjaciela. - Niezły, chociaż rzeczywiście ma potencjał. Skoro już bijemy rekordy na starcie, to może rzeczywiście dłużej chociaż wytrzyma - zaśmiał się i pokazał kanapę, na której Yerbe ma ułożyć młodzika. Obejrzał się na swoją pacjentkę i zmarszczył lekko czoło.
    - Nie przemówi w najbliższym czasie, o ile w ogóle przeżyje... - spojrzał w oczy przyjaciela poważnie. - Jak ją rozkochali? Ludzie? Udali się mocno wgłąb? - zainteresował się, bo przypadków ich wtargnięcia i zostawiania po sobie rannych czy trupów było coraz więcej.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  3. Słuchał przyjaciela palcami pocierając się po brodzie. Sytuacja rzeczywiście nie wyglądała zbyt wesoło.
    - Racja... - przyznał na wspomnienie problemów z rozróżnianiu tych dwóch nacji. Wiele myśli kręciło się w danej chwili po jego głowie.
    - Będę musiał powiadomić ojca - stwierdził. Jako jeden ze strażników kryształu lubił być na bieżąco. Walwan słysząc ostrzeżenie Yerbe machnął ręką i, jak to on, posłał mu szeroki uśmiech.
    - Spokojnie, jestem ostrożny, przecież wiesz - wzruszył ramionami. - Mam kilka sztuczek w zanadrzu, poza tym, wszyscy wiemy jak hałasy i wieści szybko rozchodzą się po tym lesie - dodał. - Bardziej martwię się o Ciebie... To już druga Karczma z podobnym wydarzeniem, a kto jak kto, ale Ty jako bywalec takich miejsc bardziej się narażasz - zauważył, racząc mężczyznę specyficznym spojrzeniem.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  4. Wan zerknął na pacjentkę mrużąc lekko oczy. Wolałby nie widzieć w jej miejscu swojego przyjaciela... brata wręcz... Jednak nie miał władzy w tym temacie, mógł jedynie dalej się szkolić, by rzeczywiście dać radę zaradzić wszystkiemu, no... prawie wszystkiemu. Nie zamierzał przekraczać granic i zwalczać samej śmierci, mimo wszystko należał do wyznawców kręgu życia. Zamyślił się jednak wyraźnie patrząc na nieprzytomną Armonie. Taka młoda... Słysząc o herbacie wrócił na ziemię.
    - Tam przy oknie masz nowe mieszanki - zaznaczył, tak w razie gdyby Yerbe chciał spróbować. Często to robił i często nie czuł różnicy, ale Wanowi to nie przeszkadzało. No... Może trochę przeszkadzało, ale bardziej fakt zaburzenia rytuału parzenia, chociaż zdążył już się i do tego przyzwyczaić, więc najczęściej po prostu nie patrzył na przygotowanie naparu przez przyjaciela.
    - Właśnie szykuję zapachowe, wzmacniające popęd seksualny, ale szczerze wątpię, że jest Ci potrzebne - zaśmiał się rzucając w stronę kuchni. - No, chyba, że do sprzedaży - dodał wesoło, po czym ruszył w stronę kanapy, by przysiąść przy Acairze i sprawdzić jego podstawowe funkcje życiowe. Wyglądało na to, że wszystko z nim dobrze, biedaczek po prostu się za mocno przejął. Samiec uśmiechnął się pod nosem rozbawiony. Co za ciekawy przypadek.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  5. Samiec uśmiechnął się pod nosem na insynuacje przyjaciela i pokręcił lekko głową.
    - Nigdy mnie nie zawodzisz stary zboku - zaśmiał się cicho. - To na zamówienie, napar wydzielający konkretne olejki eteryczne. Ma być głownie rozpylany w przestrzeni, jako napar stanowi silny afrodyzjak - wyjaśnił mu sprawę, zamiast wdawać się w te uszczypliwą dyskusję.
    Słysząc jęk swojego gościa spojrzał po nim i uśmiechnął się tajemniczo. Wysłuchał w spokoju pisków po czym zaczął pocierać swoją brodę.
    - Hm... Niech no się zastanowię... - udał zadumę po czym zaśmiał się gardłowo i wstał z kanapy. - Niech Ci będzie, dziś mam dobry humor - przyznał ze śmiechem i pogonił chłopaka gestem dłoni. - Chodź, napijesz się - zaprosił go, po czym zastrzygł uchem, gdy usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi i dojrzał ciekawskie oko Grimy zza szpary. Śmiechy zawsze wabiły ją do drzwi, urocza istotka.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  6. Walwan wymienił spojrzenie z przyjacielem i zaśmiał się gardłowo.
    - Och jakże wiele nauki przed Tobą, młodzieńcze - rozbawiony zwrócił się do Acaira i zajął miejsce, by złapać swoje naczynie i upić naparu.
    - Tak, ta w Twoich łapach wypada znośnie - skomentował, bo prawdę mówiąc skierował przyjaciela do ziół dla "amatorów", których to przygotowanie nie wymagało zbyt wiele. Zastrzygł uchem na krzyk chłopaka i zerknął na niego uśmiechając się pod nosem. Zaśmiał się, pokręcił głową i wrócił spojrzeniem do drzwi.
    - Sam jesteś po-potwór! - mała zielona istotka wystawiła głowę poza drzwi i rzuciła chłopakowi rozgniewane spojrzenie. Wan cmoknął cicho.
    - Grimo, spokojnie, chodź, nie musisz się chować, z resztą... W danej chwili to chyba nawet byłoby podejrzane - szepnął w jej stronę konspiracyjnie i przywołał ją ruchem dłoni. Chłopak był Mathyrczykiem, do tego planował zostać jego uczniem więc prędzej czy później dowiedział by się o małej współlokatorce. Goblinka zacisnęła usta, po czym powoli zaczęła wysuwać się z pokoju, wcześniej dbając o to by pled, którym się okryła porządnie ją zakrywał. Materiał i tak delikatnie opinał się na jej pękatym brzuszku, zielonoskóra była drobna i dość chuda, więc bystre oko dostrzegłoby coś takiego. Ona jednak dość szybko doskoczyła do Walwana, by zasłonić się nim przed przybyszem, który okupywał plecy gospodarza. Zerknęła na Yerbe i uśmiechnęła się szeroko.
    - Ona się wyliże, zobaczysz... Ty stary zboku - posłała mu pogodny uśmiech, a Wan uniósł brwi i zerknął na nią zaskoczony.
    - No co? Sam tak do niego mówiłeś... - zastrzygła uchem i lekko naburmuszyła policzki.
    - Och, ale nie w takim kontekście, to dla żartów, jak kogoś pocieszasz to... No lepiej nie stosować żartobliwych zwrotów - wyjaśnił niczym dziecku, a Ri przekręciła głowę zaciekawiona.
    - Stary druhu? - zapytała, na co Samiec uśmiechnął się pod nosem.
    - Już lepiej... - chrząknął, chcąc powstrzymać śmiech i zaraz wskazał dłonią na Acaira.
    - Grimo, to mój nowy uczeń, Acair - przedstawił chłopaka. - A to moja współlokatorka - teraz przedstawił goblinkę. - Tylko... Postaraj się zachować jej obecność tutaj w tajemnicy - poprosił, na co Grima przytaknęła głową.
    - Ani hu, hu! Bo inaczej sobie pogadamy! - pogroziła mu palcem i przywdziała na twarz "groźną" minę.

    RiWan

    OdpowiedzUsuń
  7. Wana całkiem bawiła ta sytuacja, jednak zachował powagę i stoicki spokój, robiąc za osłonę tego konfliktu.
    - To prywatne sprawy dzieciaku, po prostu nie klep jęzorem - burknęła zielonoskóra.
    - Grima... - Wan zmarszczył lekko czoło, a goblinka spojrzała mu w oczy z wyraźnym strachem.
    - Przecież wiesz, że nie może! - fuknęła, a samiec pogłaskał ją spokojnie po głowie.
    - Spokojnie, nikt się nie dowie, gwarantuje - tu zerknął na Acaira rzucając wzrok, sugerujący by uciął te przekomarzanki. Grima mało kiedy była nerwowa, ale poród zbliżał się wielkimi krokami i ciężko było nie dostrzec, że mała panikuje. - Jesteś tu bezpieczna - zapewnił. - Ale nie musisz być nie miła - pogroził jej palcem. "Poczwara" zdała się nie dotrzeć do uszu goblinki, naburmuszyła jednak nieco policzki, gdy Yerbe podłapał sformułowanie, ale nic już nie powiedziała, po prostu wtuliła się w Wana, przez co samiec miał i na plecach i przy boku przyklejone stworzenie. Spojrzał na brata śląc mu zadziorny uśmiech.
    - Chyba spisuję się już na straty - przyznał nieco rozbawiony. - Chociaż stawiam, że te dwa przyjazne stworki dojdą do porozumienia i mimo wszystko jeszcze będę mógł sobie poszaleć - dodał z szerokim uśmiechem, na co Ri oderwała buzię od Wana i zerknęła w stronę Acaira.
    - Nie jest taki zły, chyba go nawet strawię - rzuciła chcąc pocieszyć swojego staruszka i posłała Wanowi szeroki uśmiech, a ten parsknął śmiechem.
    - Mhm, oby nie utknął Ci w gardle - odparł rozbawiony, na co dziewczyna zastrzygła uchem i spojrzała na Aciego wyraźnie zaciekawiona, zaraz do niego doskoczyła.
    - Potrafisz coś takiego?! - zapytała entuzjastycznie.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  8. Grima znowu nadęła policzki. Cwaniaczek... Najwyżej w nocy utnie mu język, o, tak dla bezpieczeństwa. Bleh... Aż zmarszczyła nos i pokręciła głową. O nie, nie, nie będzie głupim terrańczykiem. Tak dobrze jej już szło, tyle lat, a tu proszę... Przerwała swoje rozmyślania, gdy Yerbe zaczął czymś pluć i postawiła uszy na sztorc, przyglądając się sytuacji.
    Walwan w tym wszystkim nie zdążył zareagować, gdy przyjaciel złapał jego ostatni wynalazek.
    - Lepiej... - tylko tyle udało mu się powiedzieć, zaraz stał ze spuszczoną głową i palcem ku górze - ... tego nie jedź - dokończył, by zaraz spojrzeć na brata i z rozbawieniem pokręcić głową.
    - Czy to zazdrość? Bo zaczynam się zastanawiać kto więcej komizmu wprowadzi do tej chaty, Ty czy oni - zaśmiał się szczerze i podszedł do Yerbe niczym do obiektu badań by zerknąć na język.
    - Pokrzywa yemenowska, brawo - poklepał młodzika po ramieniu i pokazał mu ciemniejszą plamkę na języku. - Miejsce styku z substancją, zaraz cały będzie w plamach, to bardzo istotne, jeżeli chcesz szybko pomóc takiemu żarłokowi - znowu zarechotał. - Przylaszczka plamista wzmacnia działanie, ale koniecznie plamista, bo stepowata może wywołać silną reakcję alergiczną - wyjaśnił chłopakowi, a Grima patrzyła na to wszystko zaciekawiona. Na odpowiedź Acaira położyła po sobie uszy i patrzyła na niego niczym na jakiegoś czarodzieja.
    - Wow, uczysz się na zastępstwo Walwana? - zainteresowała się. Chłopak najwyraźniej znał się na ziołach, a do tego umiał stać w gardle. - Pokażesz jak to się robi? - zapytała szczerze zainteresowana i dopiero na odzew Yerbe znowu na niego spojrzała, tak jak i Wan.
    - Jesteś pewien? Może pokażesz młodzieży drgawki? - zapytał Wan z rozbrajającym uśmiechem i wesoło ruszył w stronę swojej gablotki. Ri zachichotała.
    - Poczwara chętnie zobaczy drgawki! - zaskandowała radośnie, na co gospodarz zaśmiał się ponownie.
    - Może innym razem Grimo - poklepał młódkę po głowie i wrócił do brata.
    - Najpierw trzeba nakłuć środek największych plamek - zaczął wyjaśniać swojej małej publiczności i złapał język Yerbe szczypczykami, co by mu go nie schował. - Szeroko buzię, pokaż te swoje zębiska Byczku - zaśmiał się ponownie i pokazał młodzieży liść. - Mięta pieprzowa, poszczypie ale w kontakcie z śliną zacznie oczyszczać kubki smakowe. Podajcie mi proszę wiadro, przy leczeniu będzie dużo plucia - uśmiechnął się pod nosem i po zakłuciu odpowiednich miejsc zaczął przecierać liściem język brata.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  9. - Jestem - przyznał samiec mało skromnie i posłał Acairowi zadowolony uśmiech. W końcu nie bez powodu matka widziała w nim swojego następce. Co prawda nadal nie dorównywał jej w pewnych tematach, ale było już kilka, w których nawet ją przerósł, a tą zdawało to niezwykle radować. Ciekawe czy i jemu przyjdzie radować się z takich zdarzeń. Spojrzał po Acairze jeszcze raz, wcale by się nie obraził, gdyby jednak kiedyś go przerósł.
    Grima z kolei prychnęła niezadowolona.
    - Retoryczny przeciętniak, standard - mruknęła i skierowała się znudzona do swojego pokoju.
    - Odpocznij Grimo! - polecił Wan, bo już rozpoznawał te jej specyficzne humory, zmęczona miała muchy w nosie, jak typowe dziecko. Znowu spojrzał na chłopaka, dokonując ostatniego nakłucia.
    - Dzisiaj Ci daruję, bo do tego potrzeba wprawy, ale będąc moim uczniem musisz być przygotowany na działanie w każdej chwili. Przy tym zabiegu trzeba uważać, by nie uszkodzić kubków smakowych. Mój kochany Yerbe znacznie by nas uszkodził, gdyby jedzenie nie sprawiało mu takiej przyjemności jak dotychczas, gdyby nie mógł spijać tych wszystkich kobiecych soków z tym samym zamiłowaniem - zaśmiał się Wan.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  10. Wan zaśmiał się gardłowo.
    - Och Byczku, szybko bym Cię zniechęcił - sam zabawnie poruszył brwiami. - Zapewniam, nie byłoby to przyjemne - dodał rozbawiony, znał w końcu całkiem sporo ciekawych sztuczek. Na jego marudzenie uśmiechnął się pod nosem.
    - Dobrze, że mówisz, prawie zapomniałem - zawsze musieli sobie dogryzać, to chyba był już rytuał. Wan widział ten specyficzny wyraz twarzy u chłopaka, przemył swoje przybory, puścił język brata i poklepał młodzika po ramieniu.
    - Bez obaw, życie pacjentów zawsze będzie dla mnie priorytetem, nie wrzucę Cię na głęboką wodę niezapowiedzianie i bez przygotowania, dostaniesz takie zadania na jakie sobie zasłużysz - wyjaśnił, co by młodzik nie miał wątpliwości.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  11. Na pytanie Wan posłał braciszkowi specyficzny uśmiech. On również był gotowy, zawsze miał w kieszeniach pochowane różne cuda na wszelakie okazje. Nic więcej nie odpowiedział, szczególnie widząc jak Acair wskakuje na kolana samca. Sam Wan zaśmiał się na to zuchwałe zachowanie, no proszę, niby taki strachliwy, a jednak w imię nauki łamie własne bariery. Pewnie młodzik nawet nie do końca zdawał sobie sprawę z tych automatycznych odruchów. Zostawił na chwilę swoich gości, by ruszyć do kuchni po prawdziwe ciastka i postawić je po chwili na stole. Zabrał też swoje lecznicze przekąski, co by przypadkiem nikt się nie pomylił. Zbliżył się jeszcze do pacjentki i sprawdził jej funkcje życiowe, by ostatecznie obrócić się w stronę towarzyszy i wzruszyć ramionami.
    - Kto Ci to wie? Nie mam rozpisanych lekcji. Zaczniemy kilka tematów, wyłapię Twoje braki i będę wyjaśniał co i jak - wytłumaczył spokojnie i przysiadł przy stole, jak reszta.
    - A Ty czekaj, zjesz jak całkiem zejdzie opuchlizna, wytrzymasz jeszcze dwie minuty - zaznaczył, patrząc srogo na Yerbe, który już czaił się na ciastka.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  12. Samiec sam spojrzał zaciekawiony po Acairze, trzeba było przyznać, że miał dość ciekawą osobowość. Niby strachliwy, a jednak czasami przebijały się pewne odmienne zachowania. Uśmiechnął się ciepło na uwagę Yerbe.
    - Nie sraj ogniem, ciastek Ci u mnie nie zbraknie - zauważył pogodnym tonem po czym ruszył po prostu w stronę spiżarni i wyciągnął z niej kilka konkretów. Miał jeszcze dwie wędzone ryby, a warzywami zawsze był obsypany. Skroił też kilka pajd wystudzonego już chleba, wyciągnął wczoraj bite masło i wszystko luźno rozstawił po blacie.
    - Częstuj się do woli, jeden i drugi - rzucił, bo nim to wszystko przygotował to na stole już nie było ani jednego ciastka. Wan sam urwał sobie kawał chleba, zebrał z wierzchu trochę masła po czym zaczął wcinać.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  13. Wan mielił ze spokojem swoje jedzenie i z uśmiechem spojrzał na brata.
    - Zwierzaków nigdy mało. Z tak licznym i specyficznym rodzeństwem i tak mogę śmiało uznać, że od małego żyję w dziczy - zaśmiał się z pogodnym wyrazem pyska. Samiec przeniósł wzrok na zawstydzonego Acaira.
    - Naprawdę zgłodniałeś? Ach, daj spokój... Przeżyłem już nie jeden napad na żywność w mojej spiżarce, zamiast się przejmować zapytaj lepiej tego dużego mądrale kogo objada po swoich grubych imprezach, zakroplony i upalony może co prawda niewiele pamiętać, ale... - znowu się zaśmiał i zaraz poklepał ramię młodzika.
    - Jedz śmiało, tylko nie przejadaj się za bardzo. Jak mi zabrudzisz podłogę to sam będziesz sprzątał - pogroził mu jeszcze palcem, uśmiechając się przy tym pod nosem.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  14. Wan posłał uśmiech do brata.
    - Tego akurat się spodziewałem - przyznał i sam obejrzał się na śpiącą samicę, przeskoczył zaraz wzrokiem na zielonoskórego, ten byczek bardzo szybko się w coś angażował. Dobrze, że z matką pilnowali jego płodności, inaczej miałby tu wiecznie pełną chatę bratanic i bratanków. Z zamyślenia wyrwał go Acair, spojrzał na chłopaka i przytaknął mu głową.
    - Możesz - odparł i sam zaczął pomagać w sprzątaniu. Widząc gdzie młodzik kieruje kroki podniósł palec. - Aczkolwiek... - nie zdążył nic więcej powiedzieć... Grima zareagowała odruchowo i zaraz nad głową Acaira pękł woreczek uderzając o ścianę, a w powietrzu rozniósł się pył i gryzący w nos i oczy zapach.
    - ... nie wchodź do niej niezapowiedzianie... - dokończył Wan z wyraźnym zrezygnowaniem w głosie i spokojnie ruszył przygotować specjalną mieszankę niwelującą objawy po zastosowaniu tego środka.
    - Szybko nie wróci, ale zapewniam, że nie przeprosi - wyjaśnił nieco rozbawiony, podchodząc do Acaira i przykładając mu okład do oczu. - Musisz to chwilę potrzymać, zacznie przechodzić za minutę czy dwie.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  15. Samiec pomógł ze zbieraniem potłuczonych naczyń, trudno, wypali sobie nowe, to akurat nie był problem. Wywalił glinę do kubła, otrzepał łapy i obejrzał się na Acaira z pobłażliwym uśmiechem.
    - Boi, bardzo - przyznał i sam klapnął sobie obok chłopaka, zerkając na okład. - Ma tutaj swój azyl, mamy pewne zasady, których razem przestrzegamy, a to co poczułeś jest jedną z zaplanowanych metod na niespodziewane wejście - wyjaśnił spokojnie, nawet trochę celowo pobudzając ciekawość młodego. Grimie przydałoby się towarzystwo kogoś innego niż on sam. Nawet jeżeli miałaby się z kimś trzeć, powinna doświadczać chociaż odrobiny normalności w całej tej sytuacji.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  16. Wan kiwnął głową.
    - Tak, tyle, że chwilę temu to ona wyszła tutaj, a tam to nie tu, tam jest jej skansen, chowa tam swoje skarby i ma czuć się tam bezpieczna. Poza tym, ostrzegałem byś tam nie wchodził, chyba... - wzruszył ramionami i zaśmiał się pod nosem. - No i nic wielkiego się nie stało - dodał pogodnie. Na opinię co do Grimy tylko wzruszył ramionami.
    - Widzę, że lubisz oceniać innych na podstawie kilku zachowań... Ciekawe jak oceniłbyś kogoś kto wtargnął do Twojego pokoju bez pukania. Skąd pewność, że nie była na przykład naga? - spojrzał zaintrygowany po dzieciaku, a kiedy padło pytanie o zasady, nie ukrywał zdziwienia.
    - Względem siebie i swojego domu możesz jak najbardziej, ale pod moim dachem rządzą moje zasady, a te zezwalają jedynie na używanie sprawdzonych przeze mnie "proszeczków" - uśmiechnął się wyraźnie zadowolony.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  17. Wan siedział spokojnie, gdy Acair skakał dookoła niego, a kiedy padło pytanie samiec machnął ogonem i jego końcem pogilgotał nos chłopaka.
    - Mi nie przeszkadza, a gdyby mi przeszkadzało to bym powiedział. Jeżeli moja uwaga zostałaby zlekceważona, wtedy uznałbym to zachowanie za nieodpowiednie - zaznaczył spokojnym tonem, jednak zaraz zmarszczył czoło.
    - O właśnie o tym mówię, wyraziłem się jasno, że pod tym dachem nie będziesz stosował żadnych mieszanek, których ja osobiście nie sprawdzę. Twórz sobie co chcesz, ale pod tym dachem będziesz testował nowości na moich zasadach, nie na swoich - zaznaczył i wstał by podejść do jednej z biblioteczek, i ściągnąć z półki drewniane, długie pudełko.
    - Musisz coś zrozumieć Acairze... - obejrzał się na chłopaka z pogodnym uśmiechem. - Nie pozwolę byś eksperymentował na moich podopiecznych. Jeżeli Twoje produkty nie będą sprawdzone to nie dopuszczę by testowały je żywe istoty, jeżeli mieszanka okażę się jedynie produktem podobnym do tego, który został użyty na Tobie, wtedy będziesz miał drogę otwartą - postawił sprawę jasno.
    - Bierzesz przykłady zbyt dosłownie. Podałem tylko jedną z możliwości, bo cóż, wstyd przed nagością akurat Grimy nie dotyczy, co nie zmienia faktu, że mogła poczuć się narażona i zareagowała tak jak z nią ustaliłem - przyznał, ponownie wzruszając ramionami. - Pozwól, że ten spór zostawię już Wam do rozwiązania - dodał, czując powoli narastający ból głowy. Nastolatkowie doprawdy byli specyficzni. Jak jego matka i ojciec wytrzymywali te hormonalne burze przy tak licznym potomstwie?

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  18. Do dziwnej gospody wszedł jeszcze dziwniejszy mężczyzna, nierzący dwa i pół metra. Stanął pośrodku, skonfundowany, rozglądał się, a widząc rudowłosego chłopaka odwróconego do niego plecami, popukał go w ramię.
    — Ej. Bo to jakaś kawiarnia jest. Ale gdzie kurde bele... Znajdę kawior? Nie ma tu rybek żadnych.. Oszukaństwo! — oznajmił głośno, prychając przy tym zwierzęco. Nie dość, że był ogromny, to jeszcze w samych spodniach i pokryty fioletową łuską od stóp do głów...

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  19. — Kawę? — zapytał lizard zdziwiony. — A co to robi? To pływa? Z jakimi procentami? O czym ty do mnie panie majsterkowiczu mówisz? — zapytał, zbliżając się do niego, przez co Acair miał widok na jego umięśniony brzuch. — Ja się tu pytam, gdzie rybki, a ty ten. No. — mówił z mocnym akcentem, średnio rozgarniał ten język. — Zupe daj. I tą kawę. Ale żeby eeee... Pływała? — zapytał, drapiąc się po głowie, z uśmiechem na ustach. Trochę go to skołowało.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  20. — Jestem z Siivet. Wiem co to być woda. Ja nie głupi głupol. — popukał się po głowie, po czym złapał chłopaka za ramiona, podniósł jak lalkę i usadził naprzeciw siebie, do stolika. — A co robi ta kawa? Bo zupka robi ciepło w brzucholku... — rzekł konspiracyjnie.

    Baltazar

    OdpowiedzUsuń
  21. Wan spojrzał po chłopaku z lekko uniesioną brwią.
    - Równie dobrze Ty mogłeś zostać pod drzwiami i "to powiedzieć", bez wchodzenia do środka. Zamknięte koło, jedno i drugie po równych pieniądzach - podsumował krótko, nie wchodząc więcej w polemikę. Na wzmiankę o produktach kiwnął głową.
    - Świetnie, robię tak samo, co nie zmienia faktu, że jak komuś produkt sprzedaję to nie robię problemów o sprawdzenie rzeczywistego działania - zauważył, bo nie bardzo rozumiał co dziwnego w fakcie sprawdzania cudzych produktów. W jego mniemaniu to była podstawa dobrego zakupu czy zwykłego funkcjonowania. Mało oszustów w tym świecie?
    Zastrzygł uchem, wyczuwając w chłopaku pewnego rodzaju zmianę. Coś pokazać? Obrócił się do niego przodem, wciąż trzymał przy sobie drewniane pudełko, ale ruszył z nim by usiąść naprzeciw Acaira. Przytaknął głową zainteresowany, odłożył jednocześnie skrzyneczkę na przyboczny stolik i uchylił jej wieczko. W środku leżał ręcznie żłobiony, drewniany flet, Wan jednak skupił uwagę na chłopaku. Na widok fiolki automatycznie zmarszczył brwi, a kiedy padła nazwa substancji, spojrzał na Acaira jakby nie rozumiał...
    - Nimh?! Podobno nie udało się go wyodrębnić... - nie udawał zaskoczenia i przyjrzał się fiolce bliżej. - Mogę? - wyciągnął dłoń, chcąc sprawdzić fiolkę po swojemu, nie nalegał jednak, brał pod uwagę fakt, że chłopak dzieli się z nim swego rodzaju wielką tajemnicą.

    Wan

    OdpowiedzUsuń
  22. - Chłopcze, ochrzan dopiero możesz dostać - zaśmiał się i wzruszył ramionami. Fakt, że Acair spostrzegł pękaty brzuch nie był dla Samca czymś dziwnym. Grima to drobna istota, a stan błogosławiony trochę ją rozepchał.
    - Acairze, sprawa wygląda jasno. Jeżeli użyjesz pod tym dachem czegoś, czego wcześniej nie sprawdzę, to się pożegnamy. Jedyny wyjątek stanowić będą nasze nauki, na nich będziemy testować te czy inne twory, ale zapewniam, że nie dla zemsty czy utarcia komuś nosa, więc dobrze się zastanów czy nadal jesteś zainteresowany. Zaznaczę jeszcze, że Grima bierze w nich udział, w naukach - uśmiechnął się pod nosem. Jeżeli chłopak odpuści, trudno, Wanowi nie zależało na mianie nauczyciela czy mistrza, jeżeli się zgodzi... Też trudno, jakoś zniesie ten duet i będzie miał nadzieję, że kiedyś dojdą do porozumienia.
    Skupił swoją uwagę na fiolce, słuchając jednocześnie wyjaśnień dzieciaka. Spojrzał po nim. Musiał być o wiele bardziej bystry niż jego przeciętni rówieśnicy. Podniósł fiolkę do sufitu i ustawił pod promienie słoneczne, dokładniej oglądając.
    - Całkiem inteligentny z Ciebie szaleniec - przyznał po czym oddał fiolkę młodzikowi. - Nimh jest wielką tajemnicą, nawet dla największych uczonych Mathyr. Fasach zawsze przerażało, nie bez powodu stało się miejscem zsyłek... Dopiero pierwsi osadnicy Twojego ludu odkryli ten składnik, wiedza o jego istnieniu jest stosunkowo młoda - zaznaczył i westchnął. - Muszę przyznać, że to bardzo ciekawy temat i jeżeli będziesz chciał pomogę zagłębić się w ten temat, ot co, taka nasza prywata - wzruszył ramionami, chociaż w rzeczywistości fiolka bardzo go zaintrygowała, a jeszcze bardziej sam Acair. Wan zastrzygł uchem i spojrzał ku wejściu do chaty, chwilę przed tym jak zawitała w nich Grima.
    - Czy to ten głupek?! - burknęła.
    - Grimo... - zaczął Wan, ale goblinka podeszła pewnym krokiem i wskoczyła na stół, tuż przed twarz Acaira.
    - Nie rób tak więcej! Smacznie drzemałam, myślałam, że coś się stało! - fuknęła na niego marszcząc gniewnie nos.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  23. Walwan uśmiechnął się do chłopaka.
    - Miło mi, że w końcu się rozumiemy - puścił mu oko. Liczył, że dzieciak dobrze to zinterpretuje. Pod swoim dachem nie chciał bałaganu, ale poza nim, niech się nawet leją, najwyżej ich załata. Wątpił by ta niechęć stanowiła jakieś większe zagrożenie.
    Słysząc o krzywdzie spojrzał po chłopaku ze specyficznym uśmiechem.
    - Jestem medykiem Acairze, chodzę już trochę po tym świecie i wiem, że bardzo ciężko jest nikogo nie skrzywdzić. Choćbyś miał najlepsze chęci. Ty wybrałeś mniejsze zło. Kto wie jaki pogrom by nas spotkał, gdyby nimh trafiło w nieodpowiednie ręce - stwierdził by zaraz siąść sobie wygodniej w fotelu i poobserwować młodzież. Może nabije sobie fajeczkę?
    Grima cofnęła się z lekkim grymasem na buzi. Była drobna i miała wrażenie, że gdy jest daleko to jej przesłania nie trafiają. Od czasu ciąży pojawiło się u niej o wiele więcej agresywnych zachowań, zdecydowanie.
    - Och, nie ma problemu, będę obchodzić panicza dookoła! Ale jak tylko wleziesz tam raz jeszcze to obmacam Cię całego! - zapewniła, dumnie unosząc brodę. Prychnęła na pytanie o naczynia i odwróciła się do niego bokiem zakładając ręce pod biustem. - Phi... - spojrzała po nim krytycznym okiem i parsknęła śmiechem. - Że niby od Ciebie? Najpierw musiałbyś trafić ślamazaro!

    WanRi xD

    OdpowiedzUsuń
  24. - Och doprawdy? Tylko teraz nie właź mi celowo do pokoju, co by sobie podotykać! - burknęła i zmarszczyła gniewnie czoło. - Przyjacioły Ci tak powiedziały co by Ci nie było smutno? - zakpiła sobie z jego zapewnień, ale kiedy wspomniał o ciąży i ujął to takimi słowami wyszczerzyła zęby po czym skoczyła w jego stronę, gotowa wydrapać mu oczy. Na całe szczęście Wan spodziewał się podobnej reakcji i zdążył złapać młódkę w locie, a ta rwała się i wymachiwała pazurami w stronę Acaira.
    - Wspomnij gdzieś o tym to Ci rozszarpię gardło! - zagroziła, a po wściekłym spojrzeniu było widać, że nie żartuje.
    - Grima! Litości! Jak ma to zachować w tajemnicy to może nie rób sobie z niego wroga! Ja wiem, że hormony buzują, ale czas się mocno opamiętać! - warknął i postawił ją na środku stołu, delikatnie potrząsając. Goblinka stała sztywno, ale jej warga drżała, a z gardła nadal było słychać warkot.
    - To on zaczyna! On zaczyna! - rzuciła prawie że płaczliwym tonem i wpadła w tors Wana, wtulając się w niego mocno. Samiec przymknął na chwilę oczy i westchnął ciężko. Znał sytuację młódki, był w stanie zrozumieć jej wyskoki, ale nie mógł przecież pozwalać na wszystko.
    - Acair nikomu nie powie, bo niby po co...
    - Dla satysfonikacji... - mruknęła wciąż wtulona. Wan zmarszczył lekko czoło, normalnie by ją poprawił, ale chyba chwilowo nie miał na to siły.
    - Daj spokój, nie opowiadaj głupot... - spojrzał po chłopaku licząc, że jakoś mimo wszystko pomoże w tym całym uspokajaniu.

    WanRi xD

    OdpowiedzUsuń
  25. Tekst co do przyjaciół rzeczywiście był dość trafny, w końcu nie miała ich zbyt wielu i samo zjawisko przyjaźni dopiero lepiej poznawała. Nie uważała jednak by liczba posiadanych przyjaciół miała jakiekolwiek znaczenie w życiu, więc nie specjalnie ją to dotknęło. Nerwy jednak były ogromne, a w tym wszystkim górował strach.
    - Kłamie! Kłamie! - wydusiła w klatkę piersiową Wana, a on uspokajająco głaskał ją po plecach, kiwając wdzięcznie do Acaira.
    - Nie kłamie, spójrz na niego, nie chce zrobić nic złego, a już na pewno nie doniesie Polszy. Grimo... Nie widzisz? Jego oczy, przecież jest z Fasach... - wiedział, że to niekoniecznie było istotne, ale do Grimy takie argumenty po prostu trafiały, przynajmniej zwykle gdy miała swoje ataki paniki. Goblinka oderwała nos od torsu przyjaciela i rzeczywiście spojrzała po chłopaku i przetarła mokry policzek po czym podciągnęła nosem.
    - Na pewno nie powiesz? - zapytała. Może i była w tej chwili zbyt ufna, ale sama nie do końca ogarniała swoje zmiany nastroju.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  26. Ri wbiła pazurki w odzież Wana, słysząc zapewnienie, całe szczęście samiec miał pod spodem jeszcze warstwę futra, więc nic specjalnie nie poczuł. Jasne, że chłopaka nie interesuje, jego nie. Goblinka wtuliła się raz jeszcze w przyjaciela, a ten zmrużył oczy i posłał Acairowi ostrzegawcze spojrzenie, gdy jego fajka została tknięta. Co jak co, dzielił się wieloma rzeczami, ale fufajką nie zamierzał! Kiedy padło pytanie Grima naburmuszyła policzki i uniosła głowę do oczu Wana, jasno dając do zrozumienia, że ten nie ma zdradzać szczegółów. Ten westchnął i wskazał na młódkę.
    - Jej ciąża, jej pytaj. Ona decyduje kto ile ma wiedzieć - wzruszył ramionami. Goblinka mruknęła coś pod nosem na słowa chłopaka po czym puściła wana, by ten mógł ruszyć do kuchni, standardowo, zaparzy jej ziółka, była pewna. Obejrzała się za gospodarzem, zostając na stole i po chwili wróciła wzrokiem do Acaira.
    - Łatwo powiedzieć, ale jak emocje biorą górę to wszystko ulatuje daleko papa - nie zabrakło w jej wypowiedzi gestykulacji, pomachała nawet do wyimaginowanych, odlatujących myśli. - Wcale nie jesteś bardziej opanowany - zauważyła, lekko wydymając usta.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  27. Jej wydęte usta zaczęły przybierać kształt podkówki, a ona sama zerknęła gdzieś w bok. Przyznanie się chłopaka nie dało możliwości do kolejnego przytyku... A Grima czuła ogromną potrzebę przytykania innym... Zupełnie jakby ta cała złość, którą tłamsiła przez całe swoje życie, teraz szukała wolności. Założyła ręce pod biustem. Na to całe "aż tak" zastrzygła uchem, bo racja, sam był na marginesie społecznym, przynajmniej dla stereotypowych mieszkańców. Nie patrzyła na niego, ale kiedy zadał pytanie jej wargi znowu drgnęły i przyszła pewnego rodzaju słabość, psychiczna. Goblinka klapła na stole i westchnęła ciężko. Pogłaskała brzuch przez poły na dużych ciuchów.
    - Jest mieszana... - mruknęła bardzo cicho, a na kolejne pytania znowu zastrzygła uchem, po czym spojrzała po Acairze wyraźnie zaskoczona. Szok był tak duży, że nic nie odpowiedziała, jedynie delikatnie przytaknęła głową, jednak kolejne stwierdzenie sprawiło, że jej warga zadrżała wyraźnie, a ona podciągnęła nosem.
    - Nie jest super! Nie jest super! - krzyknęła zalewając się płaczem. - Jestem głupia i mała! Nie obronię maleństwa! Jestem paskudną matką! Ono umrze, umrze mi! - zapłakała, całe szczęście Wan już leciał w ich stronę.
    - Grima, spokojnie, no już...

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  28. Zadrżała delikatnie i mocno zacisnęła oczy, gdy Acair dotknął jej brzuszka, ale zaraz poczuła, że to nawet przyjemne i uchyliła powieki zerkając na jego rękę, a gdy zaczął mówić, spojrzała mu w oczy. Jej uszy rozeszły się na boki, a oczy otworzyły szeroko, lecz chociaż słowa ją rozczuliły, nie powstrzymały emocjonalnego wybuchu.
    Chluśnięcie wody zatrzymało w miejscu Wana, a Grima otworzyła szeroko buzie, zgarniając wodę z twarzy i łapiąc głębokie oddechy. Zakryła twarz dłońmi, skuliła się chowając brzuch w ramionach i zadrżała wyraźnie, cichutko sobie pochlipując, ledwo słyszalnie. Walwan podszedł powoli i pogłaskał spokojnie jej plecy.
    - Dobrze mówi, nie jesteś sama, maleństwo Cię pokocha bezgranicznie, poradzisz sobie - powtórzył spokojnym tonem, a Ri podciągnęła mocno nosem i podniosła lekko głowę by zapłakanym wzrokiem spojrzeć to na Wana, to na Acaira. Przetarła delikatnie oczy i wyprostowała się nieco, oplatając brzuszek rękoma i głaszcząc go.
    - Ja też pokocham... - szepnęła ledwo wyraźnie, nieco naburmuszona.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  29. Ri uniosła spojrzenie do oczu Acaira, patrząc na niego z pewnego rodzaju wdzięcznością. To co mówił było miłe, chociaż fakt, że się odsuwa wyglądał w tym wszystkim nieco dziwnie... Może się jej brzydził? Tak, to bardzo prawdopodobne, jak dla niej nawet dość normalne. Goblinka spojrzała na Wana siląc się na blady uśmiech.
    - Ja... Wypiję u siebie... - powiedziała cicho i lekko zacisnęła usta, zeskakując ze stołu. Zerknęła jeszcze na chłopaka. - Dziękuję - powiedziała cicho, odrobinę zawstydzona, po czym skierowała się do siebie, mimo wszystko wciąż odrobinę zdołowana. Wan patrzył za nią wzrokiem i westchnął ciężko. Już nawet nie liczył od jak dawna walczy z brakiem pewności siebie u tej młodej. Żal mu było, bo przecież znał ją i z tej pogodnej strony, a ta zanikała coraz bardziej, im bliżej było do porodu. Liczył, ze to po prostu stres.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  30. Grima zatrzymała się jeszcze na to jedno słowo, spojrzała po chłopaku, ale zaraz szybko ruszyła zabrać swoje zioła i zniknęła w pokoju.
    Wan odprowadził ją wzrokiem po czym spojrzał na Acaira i kiwnął głową.
    - To sobie zbuduj - stwierdził z pogodnym uśmiechem, kierując kroki do kuchni. Przecież nie odda mu swojej sypialni, bez przesady. Podał dzieciakowi jego napar, a sam upił łyk swojego.
    - Dzisiaj możesz dostać co najwyżej kanapę i jakieś szmaty. Opleć je sobie po swojemu i gniazduj jak Ci wygodnie - przysiadł z ciężkim oddechem i zerknął za okno co by zorientować się co do godziny. Powoli zapadał wieczór.
    - No młodzieży, ja się zaraz kładę. Proszę już dzisiaj bez awantur, tak w razie jakby Was naszło na jeszcze jakieś pogaduchy - uśmiechnął się pod nosem.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  31. Nocne hałasy dawały się we znaki zarówno Walwanowi jak i Grimie. Ten pierwszy jednak nie czuł potrzeby sprawdzać co się dzieje, bo był praktycznie pewien, że wie. Ri z kolei bała się wychylić nosa, poza tym, uznała, że rano też może sprawdzić.
    Wan wstał skoro świt, zawsze budził się wcześnie rano i szedł na swoje zwiady, tak było i tym razem, zostawił jednak na stole śniadanie dla dzieciaków i pyszną owocową herbatę. Na widok Acaira w skupisku desek zareagował tylko rozbawionym uśmiechem. Co za dzieciak... No cóż, przyjdzie mu mieć pokój więcej. Ruszył w swoją stronę, a kilka minut później z domku wystawiła głowę Grima. Zbliżyła się do Aciego z kanapką w dłoniach i przeżuwając pochyliła nad jego głową. Spał jak suseł. Zaintrygowana usiadła sobie na deskach obok chłopaka i machając nogami wcinała, obserwując jego pobojowisko.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  32. Ri zdążyła już zapomnieć o obecności chłopaka, siedziała na deskach machając nogami i oglądając chmurki, gdy nagle jej towarzysz zbudził się i wstał.
    - O... - wypowiedziała tylko, bo zaraz Acair krzyknął i wystrzelił prosto w deski, a ona wyskoczyła w powietrze, równie wystraszona. Rozejrzała się nerwowo.
    - Co Ty wyprawiasz?! - krzyknęła na niego, orientując się, że nic im nie grozi. Zaraz otworzyła szerzej oczy. - Ja? - zastrzygła uchem nie rozumiejąc. Bał się jej? Zamrugała szybciej oczyma. Nie wyglądał najlepiej, załzawione oczy i wyraźnie obolałe ciało. Obserwowała go chwilę w milczeniu i zaraz ruszyła w stronę wnętrza chatki. Wyszła z niej trzymając gliniany talerz kanapek i stanęła w miejscu, w którym Acair zamierzał właśnie położyć deskę.
    - Proszę coś zjeść, już - spojrzała po nim naburmuszona. - Jak tak dalej pójdzie to Twój domek prędzej posłuży Ci za trumnę - przysunęła mu jeszcze pod nos kubek herbaty. - I picie... - dodała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  33. Grymas zniknął z jej twarzy tylko jak chłopak poczęstował się jedzeniem i zabrał herbatę, wtedy na buzi Grimy zawitał szczery, szeroki uśmiech. Wesoło odskoczyła w bok i zajęła miejsce niedaleko Aciego, stawiając między nimi kanapki. Złapała kolejną w łapy po czym zaczęła smacznie zajadać. Kiwnęła głową na słowa chłopaka.
    - To Ci pomogę, będzie szybciej - zaproponowała mieląc jedzenie. - Będziesz z nami mieszkać? - dopytała. - Tobie też Walwik pomaga?

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  34. Grima naburmuszyła się lekko, ale zaraz spojrzała na swój brzuch. No tak... termin porodu był tuż, tuż, a wysiłek mógł go dość mocno przesunąć. Wolała raczej nie rodzić tu i teraz.
    - To będę pilnować żebyś się nie przepracował! - oznajmiła, wesoło machając nogami i śląc mu dumny uśmiech. Na wieść o jego czasowych pobytach zamyśliła się lekko. Ciasnawo robiło się w tej chatce Wana. Gospodarz, wiecznie obecny Yerbe, teraz Acair i tłumy pacjentów. Chyba będzie musiała szybciej poszukać własnego kąta niż myślała.
    - O! Umiesz w zioła? To będziemy się razem uczyć - klasnęła w dłonie radośnie i zakołysała się z prawego pośladka na lewy dwa razy, by zaraz zaintrygowana zastygnąć w bezruchu.
    - Zamtuzie? - otworzyła szeroko oczy i spojrzała po Acairze. - Robisz seks za pieniądze? - zapytała tak, jakby trafiła na jakiś niezwykle ciekawy okaz.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  35. Spojrzała na niego trochę podejrzanie. Z daleka? Zwróciła uwagę na jego poharatane dłonie i przekręciła lekko głowę. Chyba naprawdę się jej bał. Jedno z jej uszu opadło do pełnego poziomu, drugie ustawione było pionowo. Chyba pierwszy raz w życiu ktoś serio się jej bał. Nic jej się nie kalkulowało, pracuje w Zamtuzie i lubi dystans? Może miał za dużo bliskości w pracy? Własne maści w danej chwili uszły jej uwadze, a rumiana buzia chłopaka jeszcze bardziej namieszała w głowie goblinki. Co za skomplikowany gościu. Nawet ten bar nie rozświetlił jej umysłu, gapiła się na niego jakby spadł z wysoka.
    - Czyli to dlatego... Wszystko jasne... Na co dzień oglądasz za barem seksowne paniusie i mraśnych paniusiów, dlatego Cię brzydzę! - klasnęła w dłonie jakby odkryła coś niesamowitego. - No tak, teraz to ma sens, ten strach w oczach i pilnowanie by wszystko było "z daleka" - przytaknęła sama sobie głową, znowu wesoło machając nogami. - Nie martw się, nie roznoszę chorób, ale nie będę Cię dotykać - zapewniła z pełną powagą.

    Grima xD

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie? Wydęła usta i zmarszczyła czoło. Jak to nie?! Już nic nie rozumiała... Kiedy krzyknął jej ogon strzelił kilka razy nerwowo po bokach, a ona sama skrzyżowała ręce nad brzuszkiem. Siedziała tak naburmuszona, ale na szczęście Acair zaraz spuścił z tonu. Ri spojrzała po nim podejrzliwie i ponownie zastrzygła uchem. Jest ładna? Znowu to słyszy... Może wcale nie było z nią tak źle?
    - Bez przyczyny? A z przyczyną lubisz? - zainteresowała się już bez grymasu na buzi, a po tym spojrzała po własnym ciele. - Zranić? Ależ nic mi nie jest! - zachichotała, pokazując dłonie i wstając energicznie, by obrócić się dookoła własnej osi. Tak na dowód własnych słów.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  37. Na wzmiankę o przytulaniu ułożyła usta w dzióbek i obserwowała go zaciekawiona. Doprawdy, intrygująca z niego istota. Kiedy tak zaczął do niej doskakiwać prychnęła pod nosem i zaśmiała się. Ją to bawiło, do tego drobne dźgnięcia lekko gilgotały, wiec goblinka wyginała się lekko pod dotykiem Aciego. Chichotała cicho, gdy wyznał, że czegoś takiego nie lubi i zaraz nieco się uspokoiła i kiwnęła głową.
    - Dobrze, będzie bez dotyków, przynajmniej się postaram - posłała mu szeroki uśmiech i jeszcze raz wesoło zamachała nogami.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  38. Obserwowała go uważnie i nawet była przy tym bardzo milcząca. Sposób jego budowy był tak inny, że bardzo ją intrygował, jednak słysząc "wyznanie winy" zamrugała szybciej oczyma.
    - A to dlatego zaczynasz od podłogi! - zeskoczyła z desek i zbliżyła się do konstrukcji. - Niezła z Ciebie cielęcina - zachichotała. - Od dłuższego czasu patrzę co to za dziwny sposób, a Ty po prostu nie znasz sposobu - zauważyła rozbawiona. - Zwykle środek robi się na koniec - pouczyła go. - Jak Ci teraz deszczyk spadnie to cała robota pójdzie papa - pokręciła głową. - Trzeba zabezpieczyć, prowizoryczne zadaszenie - narysowała w powietrzu kształt wspomnianej konstrukcji. - Na brzegi trzeba mocne, grube pale, tworzą szkielet, są najważniejsze - wyjaśniła, skacząc w kąt jego podłogi i wskazując o jakie miejsce chodzi. - Jak będą słupki i prowizorka na dachu to przyjdzie czas na ściany, po ścianach już taki solidny dach, dopiero wtedy wykończenie - przytaknęła sobie głową i uśmiechnęła się szeroko.
    - Oj ciapku - zachichotała, powstrzymując się by nie pstryknąć go w ucho czy nos.

    Ri

    OdpowiedzUsuń
  39. - Hm... - przyglądnęła się chłopakowi raz jeszcze i zeszła z desek, by pozwolić mu dalej pracować. - Ale będziesz je okładać, tak? - spojrzała na deski. - Jeszcze gdybyś lubił przytulanie to coś takiego przejdzie, ale skoro nie lubisz to trzeba deski okleić - pokazała na ściany domku Wana. - Glina zaklei wszystkie dziury i będziesz miał cieplutko w środku - wyjaśniła i mimo wszystko zbliżyła się do niego, by pomóc mu wypoziomować deskę.
    - Musi być prosto, trzymać piony, inaczej pobrykasz sobie trochę w pokoju i wszystko runie - posłała mu szeroki uśmiech. - Bo brykasz czasem, co nie? - spojrzała mu w oczy.

    Ri

    OdpowiedzUsuń
  40. Zamrugała szybciej oczyma widząc jak wali w deski. Pokręciła głową.
    - Wcale nie jesteś. Po prostu musisz się nauczyć - zauważyła nad wyraz spokojnie i posłała mu uśmiech nie zważając na jego chimery.
    - Jakbyś się nie nadawał to Walwan nie wziąłby Cię na nauki - podsumowała i wzruszyła ramionami. - No i co, że pobrudzi? - schyliła się po czym umazała dłoń w ziemi, a później przejechała nią po buzi chłopaka i zahaczyła o ciuchy.
    - Taki z Ciebie czyścioszek? Wolisz mieć czysto i marznąć czy się ubrudzić i mieć cieplutko? - bąknęła pod nosem. - Sranie w banie, na pewno czasem brykasz, nie możesz mieć aż takiego kijaszka w pupie - sama klepnęła swój pośladek i zachichotała. - Jest! Starczy! - rzuciła nagle, gdy na jej oko filar stał już prosto.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  41. Pierwszy dzień swojego wolnego weekendu An spędziła na łonie natury, a i tak dane jej było poznać kogoś nowego. Kiedy już pożegnała się z Gabi, uznała, że najwyższy czas ruszyć do Zamtuzu i poszukać Acaira. Nie miała jeszcze okazji zobaczyć się z chłopakiem, a przecież to on zapewnił jej tą krajoznawczą wędrówkę. Poza tym, miło byłoby odpocząć przy znajomej buzi przed jutrem... Ślub, wesele... Z tego co słyszała to drugie mogło trwać nawet kilka dni, a obsługiwanie gości i występ, o jaki jednak została poproszona, zapewne zabiorą sporo energii.
    Do budynku weszła w okolicach południa, w tych godzinach kręciło się tu w miarę normalne towarzystwo, o ile w ogóle bywali klienci. Wieczorem to co innego. Hah, uśmiechnęła się na wspomnienie współpracy z Acairem, a gdy dojrzała go z głową pod ladą zbliżyła się i zniżyła nieco głos.
    - To ile będzie za upojną noc z barmanem? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  42. Trochę zaskoczona spojrzała na trzepniętą rękę, ale fakt ubrudzenia ciuchów zdawał się ją rozbawić i znowu zachichotała.
    - Przecież glina wyschnie głupolu... - pokazała na chatę Wana. - Najlepiej zmieszać ją ze słomą, to wtedy nie będzie pękać od upałów, ale wyschnie, będzie jak skorupka i nie będzie brudno - wyjaśniła, nadal rozbawionym tonem, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Na wzmiankę o kiju przekręciła bardzo mocno głowę na bok. Serio go lubił? Przekręciła głowę w drugą stronę, jakby powiedział coś bardzo dziwnego, zaraz jednak posłała mu szeroki uśmiech.
    - No dobrze, skoro lubisz to go tam zostawimy - postanowiła i doskoczyła do chłopaka by pomóc mu z drugim filarem.

    Ri

    OdpowiedzUsuń
  43. Zastrzygła uchem i spojrzała na Aciego pytająco. Zadawał pytania w tak zawiły sposób, że prawie się w nich pogubiła, ostatecznie jednak zaśmiała się szczerze w odpowiedzi.
    - Tak, mogę pomieszać - przytaknęła mu głową by zaraz obrócić ją w bok. Kręciło mu się w głowie, a mówił to z tak szerokim uśmiechem, jakby odczuwał przyjemność. Zamrugała szybciej oczyma, przez chwilę nie rozumiejąc jego zachowania. Widząc jak chowa twarz w dłoniach zrobiła krok ku chłopakowi i kucnęła powoli, co by się znowu nie wystraszył.
    - Hm? - ponownie zastrzygła uchem, a po tym wzruszyła ramionami. - A jaka mam być? Lepiej się ciągle smucić i martwić? Nie lubię... Czasami tak, ale nie lubię. Jak Ci wszyscy na około opowiadają, że jesteś do niczego i widzą smutek to się cieszą, a jak w odpowiedzi śmiejesz im się w twarz to przestają gadać i masz święty spokój - sama przysiadła na ziemi, a zaraz po tym walnęła się na niej plackiem. - Tak się nauczyłam w Terrze, wolę latać wszędzie i się potykać, ale nie dostać z kija niż się wlec i dostać - spojrzała na Acaira z szerokim uśmiechem.

    Ri

    OdpowiedzUsuń
  44. W pierwszej chwili posłała mu zadziorny uśmiech, ale zaraz uniosła jedną z brwi wysoko i wsłuchiwała się w słowa z lekkim niedowierzaniem. Nie spodziewała się dowiedzieć tak wiele przy tym jednym, dość specyficznym przywitaniu. Aż ją ciarki przeszły na samo wyobrażenie tego zbliżenia i odsunęła rękę od chłopaka, lekko się przy tym wzdrygając.
    - Żartowałam - przyznała, by zaraz posłać mu nieco rozbawiony uśmiech. - Chyba miałabym z tym większy problem niż Ty sam - przyznała i zajęła miejsce przy barze, lokując spojrzenie w oczach chłopaka. - Serio, nigdy z kobietą? - aż prześlizgnęła po nim wzrokiem. Tego akurat się nie spodziewała, ale nie czuła od niego fałszu. - Zostańmy może przy jakimś bezalkoholowym drinku i standardowym "co tam u Ciebie?" - zaproponowała, nadal z uśmiechem. - Mam Twoją mapkę, w końcu się tu wybrałam tą trasą, no... Trochę ją z przyjacielem rozbudowaliśmy - dodała, sięgając po wspomniany przedmiot i już zaraz kładąc na blacie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  45. Obserwowała go jeszcze chwilę, ale zaraz poszła w ślad za chłopakiem i położyła się obok, oczywiście tak, by nie wchodzić w jego strefę komfortu.
    - Kiedyś też nie miałam, ale znalazłam. Też znajdziesz - zapewniła go wesoło, machając przy tym stopami na prawo i lewo. Prychnęła zaraz pod nosem.
    - No, nic a nic, totalnie do niczego. Pół nocy stracił na heblowanie desek, a teraz leży i marudzi. Pierdoła taka, że ho, ho - przytaknęła mu głową. - Gdzieś tego uczą kochaniutki, czy to tak samo z siebie wypływa? - spojrzała na niego z pogodnym uśmiechem.

    Ri xD

    OdpowiedzUsuń
  46. Słuchała dalszych wyjaśnień, nadal w lekkim osłupieniu, a na pytanie pokręciła głową.
    - No to jedziemy na podobnym wózku - stwierdziła ostatecznie, mimo wszystko nie chcąc wchodzić w szczegóły ich seksualnych doświadczeń. Sama spaliła buraka, odrobinę tym wszystkim zawstydzona, z ulgą przyjmując odpowiedź co do nauczyciela.
    - O super, zielarstwo fajna sprawa, nasza Febe ma ręce pełne roboty dzięki takiej wiedzy - kiwnęła głową, śląc chłopakowi uśmiech. Nawet widziała go w roli medyka, może nie tu i teraz, ale za jakiś czas, czemu nie. Dmuchnęła sobie we włosy, gdy zapytał o nią, położyła miedziaki na stole i wzruszyła ramionami.
    - Właściwie to dość sporo się dzieje, ale to prywata, więc nie będę Ci zawracać głowy - puściła mu oko. - Żartujesz? Jasne, że się podobało! - rozłożyła mapę. - O, ale tu, tu są świetne źródła, akurat na start przed wyprawą można sobie trochę wyluzować, a tu... Tu mają przepyszne jedzenie. Te bułeczki, o których mówiłeś... Musiałam kupić kilka na drogę, niebo w gębie...! - przyznała entuzjastycznie i pokazała mu jeszcze kilka miejsc, które znaleźli z Ryu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  47. - Co? - zamrugała szybciej oczyma i pokręciła głową. - Och, litości, nie, wcale nie o to chodzi - zapewniła z głośnym westchnięciem i chociaż z uśmiechem przyjęła jego zadowolenie co do nowych miejscówek, to zrobiło jej się po prostu głupio. Skrzywiła się delikatnie, gdy wspomniał o boczkach. Cholera... Czyli widać już? Chuda szkapa? Po prostu super... Miała 17 lat, a jej ciało przechodziło baby rewolucję... Już widziała jak pęcznieje w oczach i ledwo się rusza... Oparła łokcie o blat i zmacała swoje policzki, jakby chciała sprawdzić jak bardzo są już tłuste.
    - Masakra, jakaś masakra... - złapała swojego drinka i na raz wypiła prawie całego, nie zrażona faktem, że Aci też z niego pił. - Jestem w ciąży... - rzuciła cicho. - Będą tłustą, grubą, turlającą się babą z płaczącym dzieckiem pod pachą... - otworzyła szeroko oczy, widząc opisywaną scenę w swojej wyobraźni.

    An xD

    OdpowiedzUsuń
  48. Trochę ją zaskoczył tym entuzjazmem, chyba jeszcze nikt aż tak się tym nie radował. Też? O proszę... To nie dość, że w Argarze dość brzuchato, to i u Aciego.
    Już miała pytać, czy mu też się zdarzyło, ale szybko wtrącił o wujku i jakoś tak troski na chwilę zniknęły. Przyjemne uczucie. Szkoda, że doświadczyła go tak niewiele razy. Spojrzała na chłopaka wdzięcznie.
    - Nawet nie wiesz ile Twój entuzjazm dla mnie znaczy - przyznała, a jej oczy lekko się zaszkliły. - Chyba nikt się z tego nie cieszy tak jak Ty... - dodała, przecierając oczy. Trochę ją to dobijało. Na wzmiankę o dzidzi zaśmiała się delikatnie i przytaknęła głową.
    - W niej już jestem zakochana... Nawet teraz potrafi dać się we znaki - rzuciła z uśmiechem i lekko pogłaskała brzuszek, by zaraz podnieść lekko materiał swojej koszuli. - Prawie czwarty miesiąc, nie jestem nawet w połowie, za dużo nie poczujesz, jeszcze nie kopie, ani nic... ale słyszałam serduszko, bije jak dzwon - mówiła to z ciepłym uśmiechem przyklejonym do buzi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  49. Ostatnio po brzuszku dotykał ją Tony i chociaż ten już nieco urósł to uczucie wciąż było dla niej nieco dziwne, przyjemne, ale dziwne.
    - Fa... Fasolka - zaśmiała się lekko. - Jakoś tak wyszło, tak ją nazywamy - przyznała i uśmiechnęła się pod nosem. - Ale wiesz, że jak mi da popalić to tym bardziej schudnę? Może nie zaraz po porodzie, ale gdy zacznie chodzić, podobno wtedy zlatuje wszystko raz, dwa - zaśmiała się pod nosem. Skrzywiła się delikatnie.
    - To nie tak, jak się cieszę, ale... To wpadka Aci... Zebrałam już nawet baty za to, że nie chodzę załamana, ale... Czasami łapię doły no - wyjaśniła, bo przecież na co dzień sam fakt bycia w ciąży jej nie trapi. - Otoczka nie sprzyja... - dodała cicho i uśmiechnęła się do niego ciepło.
    - Dziękuję, taki z witaminami bardzo chętnie - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  50. Zaśmiała się lekko na jego komentarz. Już była ciekawa jak zamierzał pilnować tej jej wagi. Ta pauza w wypowiedzi odrobinę ją zaintrygowała, spojrzała nawet zaciekawiona na chłopaka.
    - Hm? To jakaś tajemnica? Pewnie nawet się nie znamy - zaśmiała się lekko. - Bez obaw, mam tu dość wąskie grono znajomych - przyznała. Słuchając tych zapewnień musiała przyznać, że Aci był w tej swojej trosce dość uroczy.
    - Co za skok w hierarchii społecznej, będę mieć prywatnego dietetyka - zażartowała, ale zaraz nieco spoważniała, drgając wyraźnie na dźwięk bitego szkła. Wstała ze stołka, co by pomóc w zbieraniu kawałków. Uśmiechnęła się na komentarz o facetach i przytaknęła głową, gdy wspomniał o ojcu.
    - Tak, wie, oczywiście... Ale... Nasza relacja jest dość specyficzna i... No wiesz, nie skacze pod sufit na wieść o ojcostwie. Nie mieliśmy rodzicielstwa w planach... - przyznała z ciężkim westchnieniem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  51. Uniosła brwi i zrobiła nieco zaskoczoną minę.
    - No dobra, skoro jest taka straszna to cicho sza... - udała, że zaklucza buzię i wyrzuciła zebrane szkło, by stanąć obok Acaira przy barze. Przytaknęła mu głową.
    - Właściwie to tak. W naszym świecie niektórzy szkolili się w takim zawodzie. No wiesz, robisz komuś badania, sprawdzasz krew, jakich wartości ma za dużo, za mało... No i na podstawie wyników ustalasz dietę czyli to co kto powinien jeść - poszerzyła nieco jego opis i zaraz pokręciła głową.
    - Nie, nie dla zabawy... Ja go kocham i... On w ten swój pokręcony sposób mnie też, ale... - wypuściła głośno powietrze. - Czasami mam wrażenie, że jest zły na siebie i na mnie za to, że coś poczuł. To jest serio dość pokręcona historia - przyznała, wzruszając ramionami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  52. - Tym bardziej mi miło - zaznaczyła z ciepłym uśmiechem i wróciła na swoje miejsce, a słysząc o zabezpieczeniu wzruszyła ramionami.
    - Wiesz... Czasami są w życiu tak zwane spontany, nie spodziewasz się, że do czegoś dojdzie, a jednak dochodzi. Ciężko raczej w takich chwilach myśleć o zabezpieczeniu. Prawdę mówiąc w tamtej chwili zapomniałam nawet o ryzyku... Trochę jakbym była w amoku... - spojrzała w jakiś punkt na blacie, wyraźnie się zamyśliła. - Tak bardzo chciałam jego bliskości, że zupełnie zapomniałam o zdrowym rozsądku - dodała cicho, ale nagle drgnęła, wracając na ziemię i znowu spojrzała na Aciego. - No ale, gdzie ten mój witaminkowy drink? - przypomniała mu o obiecanym napitku.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  53. Jasne, że można, chociaż tam akurat chyba nie bardzo było jak. Nawet gdyby o tym pomyśleli... No, chyba, że jeden z porostów tamtejszych jaskiń ma tego typu działanie. Oblizała się na widok intensywnego koloru drinka i od razu upiła łyk, czego dość szybko pożałowała, bo Aci zaraz wyciągnął kolekcję swoich słoiczków i An prawie się opluła. Prawie. Uniosła lekko obie brwi, słuchając wyjaśnień po czym podrapała bok głowy.
    - Wiesz, w danej chwili jestem na jakieś pięć miesięcy jeszcze zabezpieczona, ale na pewno będę zainteresowana tymi produktami, jak i cały Argar. Kontrolowane ciąże brzmią bardzo dobrze - przyznała. - Nawet próby kontrolowanych ciąż - dodała. Spojrzała uważnie po słoiczkach i zaraz zerknęła zza nich na chłopaka.
    - Czy Ty je wszystkie wypróbowałeś? - zainteresowała się. No przecież ktoś to musiał badać, nie?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  54. Akane uśmiechnęła się pod nosem.
    - Znam takiego dla którego eksperymenty nie wliczają się w życiowe doświadczenia, więc kto wie czy nie podchodzisz do sprawy podobnie - przyznała z lekkim śmiechem. Wysłuchała o tych wszystkich testach i wzięła jeden ze słoiczków do ręki, co by lepiej obejrzeć zawartość.
    - No a ile kosztują takie cacka? - zainteresowała się. Znając zapędy Argarczyków towaru byłoby potrzeba całkiem sporo. Będzie musiała pogadać z ojcem, może byliby w stanie pomóc Acairowi rozkręcić jakiś interes, skoro już sam brał się za tworzenie takich rzeczy.
    - Masz do tego głowę, co nie? Zioła i maści... Mam wrażenie, że to bardzo opłacalne zajęcie w tym świecie - przyznała. No, ale co się dziwić, przecież to nic innego jak medycyna, a ta jest obecna wszędzie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  55. - O nie, nie... Na pastę w fazie testów jestem w stanie się zgodzić, ale co do reszty - pokręciła głową. - Jak nie kasa to chociaż jakaś przysługa, cokolwiek. Nie mam nic na wymianę, ale nie zamierzam pasożytniczyć - pogroziła mu palcem przed nosem.
    Kiedy przyznał, że lubi to co robi sama uśmiechnęła się szerzej.
    - Fajne uczucie, nie? - rzuciła, bo sama go ostatnio dosyć często doświadczała., a gdy wyciągnął swoją leczniczą pastę zaśmiała się, by zaraz wyciągnąć z plecaka słoiczek, który już kiedyś jej podarował.
    - No ciekawe ile panien rwiesz na te swoje maści, że nie pamiętasz - zaśmiała się rozbawiona. - A może to jakiś poprawiony skład? Tej o dziwo jeszcze całej nie zużyłam, ale miałam okazję już z niej korzystać, jest świetna - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  56. - Teraz nie chcesz, ale gdybyś był w potrzebie to o mnie pamiętaj! - zaznaczyła, patrząc mu prosto w oczy i zaraz zaśmiała się. - Uff, w ciąży, już myślałam, że powiesz, iż wyglądam dość niezdarnie. Chociaż moi najbliżsi znajomi pewnie by tu teraz się darli, że mam koniecznie brać na zapas - przyznała ze śmiechem. - No, ale ostatnio jestem dużo ostrożniejsza - przytaknęła sama sobie głową.
    - Dla Fasolki... wolałabym nie, ale wiadomo jak to dzieci... No, w razie gdyby zaczęło brakować to wiem gdzie się zgłaszać - poruszyła zabawnie brwiami i obejrzała każdy słoiczek z osobna, by zaraz schować je do torby.
    - Dzięki Aci, jesteś kochany - posłała mu buziaka w powietrze.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  57. Uśmiechnęła się na słowa Acaira, tak, sama się cieszyła, że na rzecz życia rosnącego pod sercem potrafiła mocno zwolnić tempa i nie pchać się przesadnie w tarapaty. Lekko się skrzywiła na wspomnienie "wypchnięcia", ale przytaknęła głową. Wypuściła głośno powietrze.
    - Ciężko powiedzieć co mnie bardziej przeraża, wizja porodu czy późniejsze wychowanie... - przyznała delikatnie zaciskając usta. - Boję, ale nie bólu... Raczej komplikacji albo, że... No, że nie będę dość silna, że małej coś się stanie, że... - przygryzła wargi. - Po prostu nie czuję się zbyt pewnie w tej całej sytuacji, czasami mnie łapie dół, ale z reguły jest znośnie - przyznała, dziękując za kolejny soczek.
    - Byłeś kiedyś przy porodzie? - zainteresowała się, mówił trochę tak jakby wiedział odrobinę więcej w tym temacie niż przeciętny obywatel.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  58. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy wspomniał o straconej przytomności.
    - Wiesz, wcale się nie zdziwię jak przy moim też ktoś straci, o ile nie ja sama - rzuciła nieco z przekąsem i spojrzała na niego z wyraźnym niedowierzaniem, nawet pokręciła głową.
    - Tego nie wiesz, mam nadzieję, że będzie po prostu udany i bez komplikacji, nic więcej nie chcę - westchnęła i posłała mu lekki uśmiech. - Ale na przyszłość, może lepiej nie strasz ciężarnych przesadnym realizmem, zdaję sobie sprawę co mnie czeka, a już otoczka samej ciąży jest dość stresująca - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  59. Pokręciła głową.
    - Spokojnie, nie gniewam się, ale wiem, że niektórych mogłoby to mocno przerazić - przyznała. Sama bała się na myśl o porodzie, ale mimo wszystko trzymała się optymistycznej wersji tego wydarzenia. - Na piękne i cukierkowe nawet nie liczę, ale tak, lepiej mówić, że to łatwe nie będzie, ale może jednak mimo wszystko w delikatniejszy sposób - zaśmiała się, jednak na chwyt dłoni odrobinę spoważniała, patrząc chłopakowi w oczy. Lekko zacisnęła usta na słowa otuchy, a kącik ust drgnął delikatnie na całusa w polik.
    - Dzięki Aci - szepnęła, mimo wszystko odrobinę smutna. Na pytanie lekko zacisnęła palce na dłoniach chłopaka. - W sierpniu? Jakoś tak... Bo macie sierpień, prawda? Znaczy... Taki miesiąc, ósmy miesiąc roku - sprostowała, nie mając pewności co do tutejszych nazw. - Tylko planuję rodzić w Argarze, wiesz, tam mam Febe no i rodzinę... Mogą mi się przydać na wstępie - westchnęła ciężko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  60. Posłała mu kolejny uśmiech.
    - Dzięki, dodatkowe wsparcie na pewno się przyda, zawsze będę spokojniejsza - przyznała. Wierzyła w umiejętności Febe, ale Acair był w końcu tutejszy, mógł znać jakieś mniej pospolite rozwiązania na ewentualne problemy. Uniosła trochę zaskoczona brwi, gdy chwycił jej dłoń i zaproponował spacer. Uśmiechnęła się pod nosem.
    - Oo tak, idąc tu przecież tak mało spacerowałam - zaśmiała się rozbawiona, jednak nie oponowała. - Wróżka? - spojrzała zainteresowana po chłopaku. - Jak tu właściwie z wiarą? Takie wróżki są bezpieczne pod murami? Ich gadanina nie jest traktowana jak herezje? - zagadnęła, szczerze zainteresowana tematem. Ponownie posłała mu zadziorny uśmiech. - Ile Ci odpala za taką reklamę? - zapytała z przekąsem i zaraz przytaknęła mu głową. - Spokojnie, z przymrużeniem oka, no, może sprawię jej małego psikusa jak się będzie za bardzo puszyć - dodała wesoło.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  61. Walwan mieszał akurat w kotle, gdy do domu wszedł Acair, w pierwszej chwili nawet na niego nie spojrzał, rzucił wesołe powitanie i dopiero gdy dialog się nieco wydłużył zerknął na chłopaka, przystając na jego dłuższy pobyt.
    Grima słyszała go już od wejścia, akurat kończyła karmić małą, więc chłopak wstrzelił się idealnie ze swoim głośnym oświadczeniem. Wtedy Keva leżała już w kołysce. Swoją drogą, dopiero niedawno zaczęła jej używać. Do tej pory spała z mamą, bo ta miała pierdolca w temacie ewentualnego niebezpieczeństwa, ale kiedy Walwan zaprezentował własnej roboty kołyskę, dała namówić się na osobne spanie córki. Na wejście Aciego w stronę drzwi nie poleciał żaden proszek.
    - Już aż tak się nie bronię głuptaku - zachichotała na widok jego przewiązanych oczu. - Cześć - odpowiedziała z lekkim uśmiechem, wyglądała na o wiele spokojniejszą niż przed porodem. Przytaknęła głową, pozwalając by spojrzał na malutką.
    - Keva - przedstawiła córkę. Znowu zachichotała. - Prawda? - sama spojrzała do dziecka. - Zobacz, ma mój ogonek... - pokazała majtający blond pędzel. - No dobra, nie do końca mój, bo blond, ale poza pędzlem reszta jest moja - wydęła lekko usta by zaraz z zaciekawieniem spojrzeć na pakunek.
    - Dla nas? Serio? - spojrzała na niego z szerokim uśmiechem i rozłożyła ramiona by go przytulić, ale chwilę przed uściskiem zatrzymała swoje łapska i chrząknęła, opuszczając je wzdłuż ciała. - Nie tulić, tak, tak - upomniała samą siebie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  62. - Ha! Nie szłam z knajpki! - poruszyła zabawnie brwiami. - Urządziłam sobie mały weekendowy wypad, kawałek za Slavit. Obozowanie na łonie natury - puściła mu oko. - Tak więc tlenu mi nie brakuje - dodała również się śmiejąc. - Hej! - szturchnęła go lekko, gdy wspomniał darmowe piwo, a raczej jego brak. - Raczej ciężko o gratisy, gdy zainteresowany nie przychodzi. Musisz się pojawić, gdy tam jestem, od razu Cię zapamiętają, już moja w tym głowa - posłała mu zaczepny uśmieszek. Spoważniała jednak, gdy zdradził informacje o wróżce. Fjelldod? Kamyczki? Cholerka... Jeżeli kamienie były prawdziwe to jej sztuczki wcale nie musiały być ściemą. Czy to był dobry pomysł by iść do kogoś takiego? Przygryzła lekko wargę. Aci chyba zobaczył tą niepewność, bo zaraz zaczął zapewniać ją o bezpieczeństwie. Posłała mu lekki uśmiech i delikatnie przewróciła oczyma.
    - No dobrze, bez sztuczek... - zapewniła. Może mogłaby rozegrać to tak by sama się czegoś dowiedzieć? Skubnęła wargę zębami. Zobaczy na miejscu.
    - Może być ciekawie - posłała chłopakowi lekki uśmiech i ponownie poruszyła brwiami, nie chciała wyjść na taką co coś tam po cichu kombinuje.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  63. - Heh - podrapała się po głowie lekko zakłopotana. - Wiesz, nie jestem dobra w terminy. Miałam tu szybciej przybyć, ale przyjaciel był w potrzebie i sprawa się wydłużyła - przyznała, dając się prowadzić.
    Na widok rudej czuprynki uśmiechnęła się delikatnie, a powitanie z Acairem poszerzyło ten uśmiech. Zdawał się dość lubiany. Mendowata? Zacisnęła usta co by nie parsknąć śmiechem. Serio? No nieźle, zapowiadało się zabawnie. Weź tu człowieku bądź poważny.
    - Mendowata? - szepnęła do Aciego, aby się upewnić, że dobrze zrozumiała. O losie, cóż to ją czekało. Sama droga do tej całej wróżki wyglądała jak wstęp do taniego horroru. Tylko się nie rozdzielać, tylko się nie rozdzielać, pamiętaj Akane! Uśmiechnęła się pod nosem na swoje zabawne myśli, a słysząc kobietę spróbowała mimo wszystko zachować spokój i powagę. Rudy Rudolf, dobrze, że nie miał czerwonego nosa i rogów, bo to już by było za wiele. Usiadła tak jak kobieta prosiła, a na powitanie kiwnęła do niej głową. Melinda Mendowata? Zacisnęła usta by znowu nie parsknąć śmiechem, ale zaraz spoważniała i cicho chrząknęła.
    - Przepraszam to... No, z resztą pewnie nie muszę nawet tłumaczyć, ani się przedstawiać, zapewne doskonale wiesz kim jestem - uśmiechnęła się równie przyjaźnie.

    Akane xDD

    OdpowiedzUsuń
  64. Musiała przyznać, że start kobieta miała dobry. An usiadła głębiej w krześle i uśmiechnęła się lekko pod nosem, lustrując staruszkę. Zdolne te trupki. Zaraz naszła ją inna myśl, koneksje... Cholera, rzeczywiście! Po ślubie straci na wartości! Chyba będzie musiała pogonić staruszków co do tej całej ceremonii. Już była gotowa puścić wodze fantazji i tworzyć w głowie przygotowania, gdy padło o dzieciach, o dwójce dzieci. Czyżby jednak jej przeczucie się nie myliło? Przygryzła wargę i zerknęła na swój brzuch, już od randki z Gavem miała dziwne wrażenie, że Fasolka chyba jednak nie jest sama, ale badanie u Febe niby temu przeczyło. Rahim aż tak zakręcił się na nowe znajomości, że nie dopatrzył drugiego źródła ciepła? Cholera wie, przecież to dzieciak... Chciał szybko załatwić sprawę i poleciał dalej. Dziewczyna drgnęła lekko na entuzjastyczną reakcję Acaira, uśmiechnęła się delikatnie i kątem oka spojrzała na kamyczki, które trafiły do pojemnika. Myślenica na chwilę zajęła jej głowę i nie bardzo słuchała dialogu pozostałej dwójki, zaraz jednak wróciła na ziemię i spojrzała w oczy Acaira.
    - Przypuszczenia potwierdzę dopiero w Argarze, a pewność będzie przy porodzie - odpowiedziała dość racjonalnie i skrzyżowała wzrok z wróżką. Podnieśmy poprzeczkę. - Skoro tak dobrze Ci idzie to chyba wiesz również co mnie trapi, prawda? - rzuciła ciekawa odpowiedzi. Jak daleko sięgały jej umiejętności? - Co widzisz? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  65. Grimie wyraźnie udzielał się entuzjazm chłopaka, więc gdy tylko zapytał o możliwość potrzymania małej, od razu do niej sięgnęła i pokazała mu jak powinien ją złapać.
    - Tylko uważaj, niedawno jadła, więc nie przesadzaj z ruchami bo Cię obrzyga - ostrzegła chłopaka, po czym z zainteresowaniem wysłuchała co im przyniósł. Otworzyła oczy szeroko i postawiła uszy na sztorc by zaraz objąć chłopaka radośnie, oczywiście uważając na małą.
    - Aż tyle prezentów?! - zachichotała i radośnie odskoczyła na łóżko, by wszystko wypakować. - Łaa! - oglądała każdy ciuszek dokładnie, a usypiacz od razu położyła przy półeczce obok kołyski. - Tak, to się przyda, bardzo - kiwnęła głową. Wszystko bardzo ją cieszyło i książka, i smakołyki. Szczęśliwa latała od półki do półki, by wszystkiemu znaleźć odpowiednie miejsce. - Dziękujemy, piękne prezenty! - prawie, że tańcowała po swoim pokoju. Na koniec zostawiła grzechotkę. - Zobacz Kevusia! - od razu do nich doskoczyła i pomachała zabawką przed mordką małej. Tym razem nie poczekała na pozwolenie, ucałowała policzek Acaira i zaczęła tańcować z zabawką, grzechocząc ją do rytmu. - Ależ świetna! Walwan z nami oszaleje! - ponownie zachichotała.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  66. Uścisk Aciego przyjęła trochę sztywniejsza niż zwykle, ale posłała mu uśmiech nie chcąc by jakoś wielce przejmował się jej reakcją. Wzmianka o prezentach nawet ją rozbawiła, już widziała oczyma wyobraźni te toboły, które chłopak przynosi przy każdych odwiedzinach. Tak, będzie trzeba budować osobny pokój by pomieścić jego upominki. Ta zabawna wizja pomogła odsunąć na bok inne myśli, przecież wciąż była u wróżki i zamierzała zobaczyć czego się tu dowie. W danej chwili nie zamierzała kosztować poczęstunków, kto wie co do nich dodają, wolała w pełni świadomie uczestniczyć w tym pokazie.
    Skrzyżowała wzrok z wróżką i wzruszyła ramionami na jej komentarz.
    - Życie, nie zawsze dostajemy co lubimy - odparła dość neutralnie, pozwalając na kontakt fizyczny. Czyżby był niezbędny przy tak zaawansowanych sztuczkach? Również nie spuszczała z niej wzroku, kusiło by wejść wiedźmie do głowy, ale skoro była w stanie wyczuć wcześniejsze informacje to tym zabiegiem An mogłaby odkryć swoje karty, a tego nie chciała robić. Uśmiechnęła się lekko na wzmiankę o wyjątku i Acairze, coś jej mówiło, że to nie jedyny powód, ale miała tylko przypuszczenia.
    - Stosownie mu to wynagrodzę - zapewniła kobietę po czym zaczęła słuchać. Pierwsze stwierdzenia były bardzo ogólne i dotyczyły prawie każdej kobiety w ciąży, więc nie widziała tu nic godnego uwagi, ale Melinda zdawała się rozwijać. Czyżby z czasem dostrzegała coraz więcej? Już przy powrocie do domu zrobiło się bardziej osobiście, a im głębiej w las tym rzucała coraz to konkretniejsze spostrzeżenia. Słuchała jej zaciekawiona, ale na wzmiankę o pracy lekko zmarszczyła czoło. Tu akurat pudło, takich obaw nie miała, przynajmniej nie teraz, podobnie z miejscem na świecie... Może te umiejętności miały limit? Zaczęła się zastanawiać, ale gdy wspomniany został stary przyjaciel trudno było oprzeć się wrażeniu, że te ostatnie słowa mogły dotyczyć przyszłości. Czyżby miało wydarzyć się coś co sprawi, że jej posada będzie zagrożona? Kolejna nieobecność? Chodzi o poród czy może wydarzy się coś wcześniej? Doświadczenie było doprawdy ciekawe.
    - Podziękuję - odpuściła ciastka, z zaciekawieniem obserwując wróżkę. - Przyznaję, robi wrażenie - wydała werdykt i spojrzała na Aciego. - To może teraz ja posłucham o Twoich obawach? - rzuciła z przekąsem. Cwaniaczek, "stawiam Ci wizytę"... Całkiem sporo się dowiedział siedząc sobie obok w ciszy. Pogroziła mu palcem, uśmiechając się pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  67. Dziecko? An automatycznie dotknęła brzuszka. Jeszcze inne niż te jej? Miała nadzieję, że nie narazi małych Fasolek. No cóż, wszystko najwyraźniej wyjdzie w praniu, o ile w ogóle wyjdzie, chociaż przeczucie mówiło jej, że coś może być na rzeczy w słowach wiedźmy. Sama złapała ciastko, gdy zeszło już na temat Aciego, ugryzła je i poruszyła brwiami.
    - No kochanie? - powtórzyła po kobiecie z rozbawionym uśmiechem i zaraz wzruszyła ramionami. - Kto to wie jak bardzo są prawdziwe. Poza tym, zawsze mogę Ci uciąć język co byś za dużo nie wygadał - rzuciła żartobliwie, pokazując mu wspomniany narząd. Tak po prawdzie to gdyby chłopak zapytał, to sama by mu o tym wszystkim powiedziała. Jakoś tak łatwo mu się zwierzało. An nastawiła zaciekawiona ucho na wzmiankę o irytującej kobiecie. - Oho - aż upiła łyk herbatki. - To brzmi bardzo ciekawie Acairze - zaśmiała się rozbawiona jego reakcją.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  68. Akane sama zasłoniła usta, powstrzymując ciche prychnięcie, gdy chłopak runął na podłogę.
    - Aci sieroto, przecież bym Cię nie tknęła - pokręciła głową i sama się ruszyła, by pomóc wróżce go podnieść. - Możesz dla pewności zapytać Melindy - rzuciła z przekąsem w głosie i lekko zmierzwiła mu włosy. - Tak, kochana ciapa - przyznała jej rację i sama z ciekawością słuchała o tajemniczej kobiecie.
    - Chyba sama będę musiała ją poznać - stwierdziła, a słysząc pytanie lekko przygryzła wargę. Czy chciała?
    - Właściwie... Hm... Chyba nie... Jest coś co mnie trapi, ale odpowiedź na to pytanie chciałabym poznać sama - stwierdziła, posyłając wróżce przyjazny uśmiech. Miała całą stertę pytań w temacie Ryu i jego kryształu, ale temat był zbyt ryzykowny by go naświetlać. Musiałaby solidnie przemyśleć pytania, no i nie chciała mimo wszystko podejmować takiej decyzji bez wyraźnej zgody przyjaciela. Może wspomni mi o wróżce? Lepiej by osobiście tu nie przychodził, ale może uda im się wymyślić jakiś wspólny plan działania? Spojrzała na Aciego.
    - No już, nie gniewaj się, Twój język jest przy mnie bezpieczny - zapewniła, dalej rozbawiona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  69. Posłała mu nikły uśmieszek.
    - Ucięła bym, ale musiałbyś mi serio srogo podpaść, wręcz zagrażać, mi lub moim bliskim - przyznała puszczając mu oko. Raczej mało prawdopodobne, ale nie nie realne. W końcu życie pisało różne scenariusze. Posłała mu zaraz szerszy uśmiech. - Wiem Aci, gdybym nie chciała żebyś wiedział to bym poprosiła abyś wyszedł, ewentualnie poruszyła inne tematy - zapewniła.
    Spojrzała po kobiecie lekko marszcząc czoło. "To pokazać"? Przeniosła spojrzenie na chłopaka. Co oni kombinowali? Ten kolorowy drops odrobinę ją zaniepokoił.
    - Aci co jest grane? - nie czuła by coś jej groziło, ale sytuacja była co najmniej dziwna. - Błagam, tylko się nie rozbieraj... - rzuciła wręcz znudzonym tonem i spojrzała po ich dłoniach. - Co? - miała złe skojarzenie. Za dwie, trzy godziny? Nie zamierzała przechodzić przez żaden portal, o nie, zdecydowanie nie. Zaparła się nogami i czekała na wyjaśnienie, a widząc jak oczy Acaira się zmieniają spojrzała na niego z wyrzutem.
    - Świetnie! Jak mam udawać normalną jak mi pyłek lata po tęczówkach? - zapytała z wyrzutem i zabrała dłoń z jego uścisku. - Nigdzie nie idę, a już na pewno nie do Polszy. Czy Ty widzisz w jakim jestem stanie? Nie zamierzam narażać Fasolek! - zmarszczyła gniewnie czoło. No jeszcze tego brakowało. Gdyby tylko coś się tam stało, gdyby trafiła w szpony Peruna to strzeliła by w stopę nie tylko sobie, ale i całemu Argarowi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  70. Zmarszczyła lekko czoło na wieść o ciastkach. Czyli jednak miała dobre przeczucie... Zacisnęła lekko zęby, chyba musi bardziej sobie ufać. Z drugiej strony informacja o istnieniu takich ciastek była dość przydatna. Dziewczyna spojrzała po poczęstunku, zerknęła jednorazowo na kobietę i wróciła spojrzeniem do Acaira, ale to nie było ugodowe spojrzenie.
    - Wydaje mi się, że powiedziałam dość wyraźnie, nie - nie zamierzała dyskutować, odwróciła się na pięcie i ruszyła, ale do wyjścia z przybytku, po drodze złapała jeszcze jedno z ciastek i schowała sobie do kieszeni.
    - Dziękuję za usługę, godne polecenia spotkanie - przyznała szczerze na odchodne. Nie była aż tak zdesperowana by narażać Fasolki, odbije sobie adrenaliny kiedyś tam, gdy małe będą już na świecie, teraz wolała opuścić lokal, bo była wyraźnie zirytowana.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  71. Akane patrzyła na to inaczej, ale złość była tylko chwilowa, Aci przecież nie wiedział o jej spotkaniu z Perunem, nieudanym spotkaniu. Teraz, gdy zjadła te durne ciastko nie mogłaby się nawet bronić, gdyby mężczyzna posłał na nią swoich ludzi. Nie interesowało jej gdzie wyjdą, nie zamierzała przekraczać granic muru w najbliższej przyszłości. Szła dość pewnie, gdy nagle coś kazało jej się zatrzymać, a po chwili krata opadła tuż przed nosem fiołkowookiej. Uniosła jedną z brwi patrząc po kobiecie. Ciastko musiało być bardzo cenne. An nic nie odpowiedziała, a sięgając do kieszeni lekko zacisnęła wypiek, by drobny kawałek został w środku. Całą resztę wyciągnęła i podała kobiecie.
    - Ty nie - odparła krótko, bo co z tego, że nie miała złych intencji. Sam fakt, że taki wypiek istnieje był dla Argaru zagrożeniem. Przy tak małej liczbie mieszkańców zdolności to jedyne co mieli w przypadku większego ataku. Warto było znać substancję, która mogła trafić do ich żywności i znacznie utrudnić obronę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  72. Akane spojrzała hardo w oczy kobiety.
    - Nie - odparła bez oporów. - Nie będziesz mnie przeszukiwać - zaznaczyła nieugięcie sama gotowa do ewentualnej konfrontacji. Patrzyła cały czas w oczy kobiety, a kiedy padło o kombinowaniu i przysyłaniu tu kogokolwiek, pokręciła głową.
    - Lepiej dwa razy się zastanów. Ja tu sobie poradzę, mogę odczekać aż ciasto przestanie działać, może lepiej przyjrzyj się uważniej i oceń co bardziej będzie na Twoją niekorzyść - miała bardzo neutralny ton, ale nie żartowała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  73. Uśmiechnęła się tylko pod nosem, a w oczach zatańczyła iskierka szaleństwa. Przecież nie bez powodu Lotta była jej totemem, po prostu mało kiedy można było rozwinąć w tym temacie skrzydła.
    - Nikt nie powiedział, że będę grzecznie czekać - zaznaczyła i ze specyficznym uśmieszkiem zaczęła obchodzić cały jej pokoik. Pokręciła tylko głową do Aciego. - Nic się nie stało - zapewniła go spokojnie i prychnęła pod nosa na słowa wróżki. - To było zanim potajemnie podałaś mi ten składnik - wytknęła. Nie ona zaczęła tą grę, pozwoliła jej nawet się pobawić, nie zrobiła nic by jakkolwiek narazić gospodynie, do czasu.
    - Uaa, uaa... - wydała dwa krótkie dźwięki, typowe wokalne ćwiczenie na rozgrzewanie gardła. - Nieźle się tu bunkrujesz, chyba cenisz sobie ciszę... - zauważyła luźno i teraz wydała dźwięki znacznie dłuższe, tylko odrobinę głośniejsze. Złapała też jakąś fiolkę i zaczęła oglądać. - Hm... szkoda by było to wszystko tutaj rozwalić... - stwierdziła jak gdyby nigdy nic i kopnęła z impetem pobliski taborek, który trafił prosto w zasunięte kraty. - Woah! Długie podanie! - krzyknęła zadowolona.

    Akane xD

    OdpowiedzUsuń
  74. Kiedy pierwszy szał radości opadł Grima doskoczyła do fotela, by pokazać się małej i stanąć tuż obok Acaira.
    - Prawda? Można by ją ciągle tulić i głaskać - przytaknęła głową. - Tylko uważaj na ten medalion - pokazała mu palcem. - Blokuje jej psikusy, musi go mieć na stałe, znaczy... No do pewnego czasu - przytaknęła samej sobie głową i odsunęła się troszkę, by posadzić tyłek na łóżku i spojrzeć po Acim. - To zwykłe odwiedziny, czy coś konkretnego Cię do nas sprowadza? Jak tam Twoje kurtyzany? - zapytała z szerokim uśmiechem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  75. Zaśmiała się ponownie.
    - Och jaka łaskawa, w dobrej wierze. Szkoda tylko, że nie jestem zainteresowana udawaniem Polszanki i nie prosiłam o taką pomoc. Daruj sobie. Jakby były zatrute to też moja wina, co? - prychnęła pod nosem, co za durne rozumowanie. Całkowicie olała te całe komentarze co do swojego zachowania, a do taboretu dorzuciła jeszcze kilka książek, ostatecznie łapiąc jeszcze tą śmieszną zasłonkę, za którą się chowała w trakcie swoich wróżb i zszarpując ją na ziemię, ją również dorzuciła do swoich zbiorów pod kratą.
    - Mhm, ja... Wystaw mu rachunek, proszę bardzo. Tylko dobrze spisz, nie zapłaci za coś czego nie użyłam - dopadła jeszcze do karnisza, na którym wisiały te materiały i spojrzała po kobiecie. - Ty z kolei bierzesz odpowiedzialność za swoje, jak to sama zauważyłaś, wyroby. Złapana za rękę. Chcesz odpowiadać przed Argarem za przetrzymywanie mnie, bezpodstawne podanie i produkcję czegoś co może przyczynić się do wybicia naszej rasy, czy może zostawisz te pieprzone okruchy i dobrowolnie dasz nam się z tym produktem zapoznać? - nie zamierzała odpuścić, w dłoni trzymała karnisz i patrzyła prosto na kobietę. Kiedy Aci stanął jej przed oczyma spojrzała po nim.
    - Widać, że nie pojmujesz funkcjonowania despotycznych społeczności. To kwestia czasu, zabiją ją i zgarną towar lub sama zacznie nim handlować, tak czy siak prędzej czy później pojawi się w obiegu. Zbyt dobrze znam tego typu scenariusze - odparła sucho i spojrzała po kobiecie, czekając już jedynie na odpowiedź.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  76. Posłała jej cyniczny uśmieszek.
    - Zapewniam, nie byłoby to tak łatwe jak Ci się wydaje - rzuciła pewna swego, a na oskarżenia co do kradzieży prychnęła śmiechem. - Okraść? - znowu się zaśmiała. - Aż strach pomyśleć co robisz z klientami, którzy wyniosą te ciastka w kącikach swoich ust - znowu się zaśmiała i rozbawiona wyciągnęła kawałek z kieszeni i wsadziła do ust przegryzając. - Mmm! Teraz mam je między zębami. Chcesz sobie powydłubywać? - a to Ci dobre, kradzież okruszków. Chyba założy pamiętnik z okazji tego niesamowitego wydarzenia. - Poczęstunek zjadłam, produkt oddałam, a nie będę wytrzepywać się z jego pozostałości, nie masz prawa zmuszać mnie to takich rzeczy - oznajmiła sucho i zaraz pokręciła głową. - Nie jesteś w stanie mi zagwarantować, że grzecznie sobie na nich poczekasz, tak samo, że Cię inni w między czasie nie zabiją czy nie napadną - zauważyła chłodno i zaczęła układać przy kratach wieżyczkę z zebranych książek, a kiedy Aci złapał karnisz podniosła do niego wzrok. - Jestem spokojna - odparła krótko i wierze z książek osłoniła materiałem zasłony. Taborek ustawiła niedaleko kraty po czym zabrała karnisz z rąk Acaira i wsunęła między metalowe szczeble i stosując metodę dźwigni uniosła kratę odrobinę w górę, by ostatecznie nogą podsunąć pod nią ustawioną wieżyczkę z książek i zrobić sobie wąskie przejście.
    - Miło było, zaznacz w notatkach, że starałam się nie okaleczyć książek - rzuciła przechodząc pod spodem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  77. - Do wróżki? - zainteresowała się stawiając uszy na sztorc i zaraz przekręciła głowę na bok. - To po co ją zabrałeś? - zapytała zaintrygowana. Słysząc o godach przytaknęła mu głową. - Tak, tak, ja też mam Golaska, który będzie tatą, ale u nich to co chwila ktoś jest tatą. Coś mi mówi, że Argarczycy szybko zaludnią swoją wyspę - zachichotała, po czym spoważniała patrząc po Acairze podejrzanie. - A skąd wie przyjaciółka, że ma dwa dzidziusie? Chyba się nie gniewa jakoś bardzo, co? W ciąży to ma się dziwne humory - przytaknęła samej sobie głową.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  78. Uniosła wysoko brwi słysząc jego pomysł.
    - Do Polszy?! Gdy jest w ciąży?! Czy Ty oszalałeś?! - zmarszczyła gniewnie czoło, w pierwszym odruchu chciała zabrać mu Keve z rąk, jeszcze wpadnie na głupi pomysł co by i ją tam zabrać! Zatrzymała jednak swój odruch, ale wydęła usta.
    - Kevusi nie wolno Ci tam nigdy zabierać! - nie krzyczała, ale zaznaczyła stanowczo. Skrzyżowała zaraz ręce i słuchała dalej.
    - Chyba? Jakoś nie wierzę. Musisz do niej iść i po prostu pogadać. Jak się wpada w szał to głupoty się robi i gada, na pewno nic nie jest jeszcze tak serio skreślone. No, chyba, że byliście dla siebie bardzo niemili... - starła łzy z policzków Aciego. - No już, już... Jestem pewna, że tylko się nie dogadaliście i wszystko będzie dobrze - uśmiechnęła się do niego szeroko. Na pytanie o Golaska przytaknęła głową.
    - Wie, wie, ale bardzo się tego boi i myśli, że sobie nie poradzi, no i się strasznie plącze, bo chyba kocha mamę swojej dzidzi, ale w sumie to nie wie, wie, że ona go kocha, ale trochę jej nie wierzy... Poplątana historia, mówię Ci - pokręciła głową i machnęła ręką, a słysząc o siódmym zmyśle zastrzygła zaciekawiona uchem.
    - Naprawdę?! Ależ to musi być dziwne uczucie! - zachichotała. - Ciekawe czy z nimi rozmawia... - popukała się palcem po brodzie, a na stwierdzenie o Argarczykach przytaknęła głową.
    - Racja, dużo wiedzą - westchnęła i pogłaskała córkę po główce delikatnie.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  79. Mohe nigdy nie popierał hurtowego zabijania zwierząt, nie rozumiał suto zastawionych stołów i wielkiego świętowania, nie gdy jedzenie się marnowało. Nawet wśród swoich zauważał pewnego rodzaju próżność. Te wszystkie testy... Szczególnie drażniło go zabijanie drapieżników jedynie w celu udowodnienia swojego męstwa. Przecież mięso takiego stworzenia nie nadawało się do spożycia! Futro? Jasne, było warto, ale to wciąż za mało i nie przekonywało chłopaka do takich zabaw.
    Teraz jednak był w podróży i powoli kończyły mu się zapasy, to był odpowiedni czas na łowy, na wydzielenie mięsa, osuszenie go, oczyszczenia skór i ruszenie w dalszą drogę. To wszystko zajmowało sporo czasu, więc i świeża porcja białka była jak najbardziej wskazana.
    Właśnie czaił się za jednym z drzew, dojrzał wyraźnie osłabione zwierze... Idealnie, słaby osobnik, niczym wilk pozbędzie się słabego ogniwa ze stada. Napiął łuk i już miał strzelać, gdy nagle usłyszał dziwnie blisko szmer i już zaraz ktoś rzucił się na niego i przywarł do pleców niczym pijawka.
    - Agh! - krzyknął w pierwszym odruchu, gotów do walki. Swój łuk cisnął ku ziemi i dobył toporka przy pasku, prawie się nim zamachnął, by trafił rywala, ale ustał mimo wszystko na nogach i zmarszczył czoło słysząc wypowiadane słowa. Niewiniątko? Chłopak stanął sztywno pozwalając by obcy bimbał mu na plecach, chociaż biorąc pod uwagę wzrost chłopaka to upadek z wysoka mu nie groził, byli prawie równi, chociaż budowę ciała mieli zdecydowanie inną.
    - Zupę korzonkową? - zainteresował się. Znał tego typu dania, ale bardziej zaintrygował go gest wobec zwierzęcia niż ewentualny posiłek. Zerknął na swoje plecy ze swoim kamiennym wyrazem twarzy.
    - I że mam się tym najeść na kolejne dni? - zapytał w pełni poważnie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  80. Stał tak słuchając jeszcze kolejnych krzyków, nawet przetkał sobie jedno ucho paluchem i schował toporek za pasek. Nie był mu jednak potrzebny.
    - Trupa nie będzie, na co mi Twój skalp... Nawet na ciało nie naciągnę takie z Ciebie chuchro - pokręcił głową. Nimh? - Lubico? - skrzywił się. Po jakiemu on do niego? - Jesteś szamanem? To jakieś przekleństwo? - wolał wiedzieć, kto go tam wie. Westchnął ciężko. - Zejdź, że ze mnie jeśli łaska - spojrzał po chłopaku i odkleił jedną z jego "łap" od swojego ciała. Uniósł lekko brew na wspomniany trik i obietnicę gotowania. Codziennie obiad? Niby brzmiało dobrze, ale korzonki... Dzień w dzień... Nie ujedzie na takiej diecie, a musiał być sprawny by przetrwać.
    - Widzisz jak wyglądam? - jeszcze raz po nim spojrzał, Mohe nie był szeroki, ale miał wyraźnie wyrzeźbione ciało. - Na zupach będę jak licha brzoza, jak Ty, a licha brzoza łatwo się łamie. Nie zabijam do oporu, zabijam by dobrze żyć i jeść, by mieć skóry i bezpiecznie wędrować. Zupa jest na chwilę, przekąska, nie obiad - skrzyżował ręce na piersi.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  81. Biorąc pod uwagę, że jego łuk leżał na ziemi to Mohe nie bardzo rozumiał gest z osłonieniem zwierza, przecież w nie nie celował. Gdy tylko pozbył się pijawki otrzepał ciuchy odruchowo i poprawił koszulę, która nieco się rozjechała na ciele przez ten specyficzny atak.
    - Przyjaciółka? - spojrzał po siedzącym chłopaku, zerknął na zwierza. Jasne, słyszał o przyjaźni z wierzchowcem czy przydomowym psem ale dzikie zwierze? Może chłopak rzeczywiście był jakimś szamanem i tylko wyglądał tak niepozornie? Mohe sięgnął po łuk i uśmiechnął się pod nosem na reakcję co do szamana. Nie, ten młokos zdecydowanie nim nie był, ale przedstawienie jakie odstawiał było całkiem przyjemne dla oka. Zmrużył nawet lekko oczy na przepowiednię.
    - Mhm... Robażuk - udał zaintrygowanie pocierając się po brodzie. - Kto wie, może się opłaca, pewnie prostsze życie ma taki robażuk... - zaczął myśleć na głos, a tańce i zmiana tematu sprawiły, że uniósł kącik ust delikatnie. Ciekawy egzemplarz mu się trafił na tych łowach, nie ma co.
    - W sumie... Skalp z potężnego szamana... - położył dłoń na toporku, jakby chciał go dobyć. - Może jednak się opłaca... - kontynuował swoje głośne myślenie, po chwili jednak jego uśmiech zdradził, że nie mówi tego poważnie.
    - Ale czekaj... Łani czy ryby mam nie zabijać? Wiesz, samym łapaniem się nie najem... - wolał się upewnić, bo jak mu znowu zacznie tańcować i błagać przy łowisku to nie raczy za siebie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  82. Grima westchnęła ciężko.
    - Aci... Nie zrozumiesz aż sam nie będziesz czekał na swojego bobasa. To po prostu ryzyko, tak jak Kevcia, która jest mieszana tak i Argarczycy, którzy są obcy... Ich dzieci czy kobiety w ciąży to przecież łakomy kąsek dla załatwiania chorych interesów. Jest ich garstka... Co z tego, że zaplanowałeś bezpieczne wejście, nie przewidzisz przecież wszystkiego, los lubi płatać psikusy. Pomyśl sobie co by było gdyby przez Twoją niespodziankę ona trafiła w łapy Andżelerii... - pokręciła głową. - Ryczał byś jak bóbr i przepraszał nie wiadomo kogo, o ile w ogóle byś żył po czymś takim - znowu westchnęła. Słysząc o kiedyś wydęła usta i wzruszyła ramionami. - Kiedyś to może być zupełnie inna sytuacja - bąknęła zerkając po chłopaku uważnie. - Powiedział ten co na wariata zaczął stawiać pokój w środku nocy - przypomniała mu patrząc wymownie i przyjmując małą na ręce by zaraz uśmiechnąć się do niej uroczo i uściskać. Słysząc o strachu zaśmiała się lekko.
    - Podobno dobrzy przyjaciele znają swoje najgorsze twarze, więc w sumie to chyba dobrze, że poznałeś jej straszną buzię - znowu się zaśmiała. - Ja? - ponowny chichot, ułożyła córcię do kołyski i pokręciła głową. - Przecież nie chciałeś źle, co innego jak byś celowo mnie wpakował w tarapaty, to może bym nie gadała, ale ja to nie ona. Nie wiem jaka jest - wzruszyła ramionami i wskoczyła na łóżko, wygodnie na nim siadając i klepiąc miejsce obok, co by i Aci sobie cupnął.
    - Ciekawe te ich moce, nie sądzisz? - zagadnęła. - Trochę jak kryształy, ale bardziej... Tak sobie ostatnio myślałam... Gdyby te nasze rasy tak się mieszały i mieszały... Czy nie bylibyśmy do nich podobni? - rzuciła niby od niechcenia i popukała się po brodzie palcem.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  83. Chłopak doprawdy był zabawny. Mohe już jakiś czas temu zrezygnował z polowania na łanię, ale oglądał ten pokaz uśmiechając się pod nosem.
    - Hm... No nie wiem, nie wiem, będę jadł pożywne robale i wyhoduję sobie solidną skorupkę - poklepał się po łopatce i sam sobie przytaknął, lekko przy tym wysuwając dolną wargę do przodu. Jeszcze chwila i zacznie snuć plany o założeniu rodziny jako robak. Zaśmiał się do własnych myśli. Spokojnie stał i obserwował chudzinkę, a czekając na kontynuację wypowiedzi uniósł obie brwi i nadstawił ucha ciekawy co tym razem padnie z ust obcego. Mlasnął zawiedziony, że nic oryginalnego. Pokręcił głową na płacz, jednak nie pozwolił mu się do siebie zbliżyć, założył jedynie ręce na piersi i patrzył na niego uważnie. Mało to takich co próbują zaatakować podstępem?
    - Hm... - udał, że się zastanawia i zaraz wzruszył ramionami. - Przepis na nową zupę, łowienie ryb i codzienne obiady... Dobra, ujdzie, niech sobie żyje ta Twoja łania - rzucił z uśmieszkiem, w razie co przygotowany na obronę przed wdzięcznymi przytulasami czy innymi fizycznościami. Już mu swoje powisiał na plecach, starczy.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  84. Acair odrobinę zaskoczył ją tym śmiałym gestem, nie miała nic przeciwko, ale zesztywniała na kilka pierwszych sekund. Czy przypadkiem to nie on prosił ją o trzymanie dystansu? A teraz wtulał się zapłakany w jej biodra?
    - Oj, Aci... - wsunęła delikatnie palce w jego włosy i zaczęła je spokojnie przeczesywać, głaskać go kojąco. Nic więcej nie powiedziała, przynajmniej nie do czasu aż sam zaczął mówić. Uśmiechnęła się lekko na wizję chłopaka. Tak, chyba byliby szczęśliwsi.
    - Polsza nie lubi gdy jesteśmy szczęśliwsi - stwierdziła i z automatu zaczęła rysować jakieś znaki na jego szyi. - Ten podział jej pasuje. Zobacz na Kevusie... Zobaczyliby ją i od razu przypisali cechy Terranki, a ona ciach i fiu w powietrze! - zachichotała. - Ale by ich zrobiła w bambuko, poprzewracali by się ze zdziwienia - dodała rozbawiona. - Tacy zmieszani bylibyśmy bardziej nieprzewidywalni, a władza tak nie lubi - przyznała z uśmiechem przytakując sobie głową. Przecież nawet u niej w Terrze było podobnie, odbiegała od normy i tylko dlatego nie była zbyt akceptowana.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  85. Widząc nadchodzące ramiona Mohe wycelował swoją dłoń ku twarzy chłopaka i rozłożoną umieścił na jego buzi, blokując tym samym przytulaska.
    - Mhm, to się okaże czy jestem - podsumował, mimo wszystko z lekkim rozbawieniem na twarzy. Widząc jak chłopak zbiera swoje tobołki, sam obadał swój bagaż, upewnił się, że łuk i strzały są na swoim miejscu i gotowy do drogi przytaknął mu głową. Szedł spokojnym acz pewnym krokiem, pozwalał jednak prowadzić chuderlakowi i obserwował go spokojnie, słuchając gwizdanej melodii. Na imię kiwnął głową.
    - Moha - przedstawił się przykładając dłoń do swojego torsu, a na lawinę pytań potrząsnął głową. Zupełnie jakby z chłopaka zeszła jakaś blokada i nagle te wszystkie zdania wysypały się na raz.
    - Em... - podrapał się po głowie. Nie bardzo się skupił i nie miał pojęcia na co właściwie odpowiedzieć. - Straszy? - to jedno wpadło mu wyraźnie w ucho. Spojrzał na Acaira z wyraźnym niedowierzaniem. - Chyba tak wielki szaman jak Ty się nie boi, co? - uśmiechnął się do niego pod nosem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  86. To oplatanie ramionami było całkiem zabawne i Mohe uśmiechnął się lekko pod nosem, ale nic już nie powiedział. Kiwnął głową na słowa o poznaniu i obserwował swojego nowego towarzysza z nieco zadziornym uśmiechem na ustach. Jak na kogoś kto przed chwilą ronił łzy to emanował zaskakująca pewnością siebie. Szybko to się jednak skończyło... Mohe doskoczył do Acaira, chcąc go złapać i uchronić przed upadkiem, ale za późno zareagował. Zamiast tego był obok niego, gdy ten już zebrał twarz z ziemi. Chłopak złapał róg swojego ponczo i strzepał nim grudy ziemi z twarzy nowo poznanego. Kręcił przy tym głową.
    - Butna z Ciebie osika - podsumował odrobinę rozbawiony i wyprostował nogi. To drzewo w jego rejonach symbolizowało drżących ze strachu, ale do tego chłopaka pasowało jedynie po części. - Znam takich co głowę noszą tak wysoko, że nawet nie zauważają, gdy wdeptują w łajno. Z dwojga złego wolałbym iść w Twoją stronę - przyznał puszczając mu oko. - A co Cię tak podekscytowało, hm? - zagadnął jeszcze.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  87. Grima westchnęła lekko.
    - Tak... Teraz ma medalion, ale... - goblinka trochę posmutniała, zmarszczyła czoło i na chwilę przestała głaskać włosy Aciego, szybko jednak potrząsnęła głową i wróciła do pieszczot przy włosach. Uśmiechnęła się do chłopaka ciepło, gdy wyznał uczucia, ale zaraz pstryknęła go lekko w nos. - Oczywiście, że będziesz mógł, tylko mi się w niej nie zakochuj. Jest za malutka i jeszcze dobre 20 lat będzie za mała na chłopców - fuknęła, lekko wydymając usta. Jak to u Grimy naburmuszenie szybko zniknęło i zaraz przytaknęła chłopakowi po czym cmoknęła go w czoło i otuliła jego głowę ramionami.
    - Tak, chyba pierwsza... - przyznała i zamyśliła się na chwilę. - Grima jest w miarę szczęśliwa... "Mógłby być lepiej wymyślony ten świat, lecz może jeszcze gorzej niż jest" - zaintonowała krótki fragment piosenki, który usłyszała od swojej znajomej i uśmiechnęła się szeroko do chłopaka, odpuszczając mu te tulaski i patrząc w oczy.
    - Mój Fiołek mnie nauczyła, to znaczy, że jak jest z czego się cieszyć to trzeba się cieszyć - przytaknęła sama sobie głową.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  88. Mohe zaśmiał się krótko.
    - Osika to cienkie drzewo, chuchro, jak Ty, ale te butne są uparte, potrafią się wbić korzeniami tak silnie, że nawet osuwisko skalne ich nie powali - uśmiechnął się kącikiem ust, tłumacząc swoje określenie. - Ciekawe czy ją chociaż rozpoznasz, tą swoją łanię, wśród innych łań - rzucił nieco rozbawiony. Stawiał raczej na jednorazową sympatię do uroczego stworzenia niż rzeczywistą przyjaźń. Miano przyjaciela odrobinę go zaintrygowało, ale nie zaprzeczył, miał pokojowe zamiary więc nie było co wchodzić teraz w szczegóły, kiwnął tylko głową na znak, ze rozumie. Na pytanie i szybką historię własnego losu bacznie po nim spoglądał. - Fasach... - powtórzył. - To teren pustynny, tak? - zagadnął, aby się upewnić. - Nie jestem dobry w te całe podziały - przyznał bez ogródek. - Wygnaniec z Fasach - jeszcze raz po nim spojrzał. To mogła być ciekawa historia.
    - Hm? - zerknął po sobie, na chwilę lekceważąc pytanie o własne pochodzenie, a skupiając się na tatuażach. Dość często zwracały uwagę innych. Zaśmiał się jednak słysząc o umieraniu. - Nie wątpię, ciemną nocą chodzę na polowanie, rzeczywiście mógłbym Cię jeszcze pomylić z jakimś wychudzonym człekokształtnym - rzucił zaczepnie z zadziornym uśmiechem. - Te wzory to moja historia... - zaczął. - W moich stronach każdy je nosi, starcy opowiadają młodszym o swoich osiągnięciach czy znaczeniach pewnych sytuacji... - spojrzał przed siebie i utkwił wzrok w wyimaginowanym punkcie. - Pochodzę z Wioski Nhulu, położonej na północny-wschód od Polszy. Wątpię, że kojarzysz. Moi współtowarzysze starają się z całych sił by pozostać za mgłą i wśród legend straszących te wszystkie małe smrody - pokazał dłonią niski wzrost, sugerując, że chodzi po prostu o dzieci.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  89. Grima przytaknęła mu głową, ale na pytanie o Wana lekko wykręciła usta w bok.
    - Noo... sprawdzał, ale... To... No to nie jest medalion z naszego świata. Dostała go Kevusia od przyjaciela... z Argaru - lekko przygryzła wargę. - Ale zapewniam, że Kuleczka chce dla niej jak najlepiej, nie skrzywdziłby jej, chroni nas i jest gdy go tylko poproszę - sama sobie przytaknęła głową, a kiedy Aci naburmuszył się, ona wzruszyła ramionami.
    - Wolę zaznaczyć, czasem to jak kochamy się zmienia, a Ty jesteś dla niej za stary - wydęła usta delikatnie, jednak zaraz jej przeszło.
    - Och tak! Ładna i fajna! - uśmiechnęła się szeroko, jednak na wieści o poznaniu westchnęła ciężko. - Może... - trochę ostatnio biła się z myślami. Jej postanowienia gryzły się dość mocno z ewentualnym spotkaniem Fiołka... ale Golas przecież tu jakoś się pojawił, więc może i na nią kiedyś wpadnie? Z zamyślenia wyrwały ją słowa o szczęściu, a raczej jego braku. Przekręciła lekko głowę i spojrzała po chłopaku. Delikatnie położyła po sobie uszy. Czy z nią przypadkiem nie było tak samo? Uniosła je słysząc o cieszeniu się z małych rzeczy i posłała Acairowi lekki uśmiech by zaraz po tym oprzeć głowę o jego ramię.
    - Czujesz się niekompletny? - zaproponowała takie określenie. - Cieszysz się, żyjesz i dobrze funkcjonujesz, ale jakiś elementów brakuje... - powtórzyła jego definicję, ale własnymi słowami. - To chyba pasuje... Niekompletny.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  90. Z zaciekawieniem spojrzał po chłopaku. Czyżby miał aż tak wyczulone zmysły by odróżnić jedną sarnę od drugiej po zapachu? Nie zamierzał tego negować. Słuchał Acaira, gdy mówił o tych wszystkich dziwnych rzeczach i wyglądał na dość skonfundowanego. Podrapał się po głowie.
    - Wybacz, ale niewiele wiem o Fasach... - wzruszył ramionami, ale nie przestawał go słuchać i obserwować. Kula u nogi? Hm... Ciekawe określenie. Zamyślił się nawet na chwilę, ale zaraz wrócił na ziemię. Czyżby ich znał? Stanął spokojnie, pozwalając by chłopak go obszedł, ale zaraz ruszył dalej, a na pytania uśmiechnął się pod nosem.
    - Hm... nie wiem. Nie wiem dlaczego i nie wiem czy wygnali. Chyba sam się wygnałem, jeleń wśród wilków - wzruszył ramionami i skrzywił delikatnie. - A życie tam... No... Jest specyficzne - podsumował dość ogólnie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  91. Sama się naburmuszyła na te insynuację.
    - O nie! Jeden starczy! Grime miał nikt nie kochać! Sio! - zaczęła go wypychać z miejsca. - Dla Kevusi wujkiem, tylko, już ja to dopilnuję - pogoniła go ruchem dłoni. - A sobie idź - złapała jeszcze poduchę i rzuciła w chłopaka. - Jak Ci pozwolę to odwiedzisz! - rzuciła jeszcze i prychnęła, krzyżując ręce pod biustem i wydymając usta. - Ja tak łatwo nie porzucam przyjaciół jak Ty! - dodała jeszcze ostentacyjnie odwracając od niego głowę i przymykając oczy, gdy wychodził.

    Grima xDD

    OdpowiedzUsuń
  92. Już miał odpowiadać na pytanie, gdy chłopak wprowadził go na polanę i Mohe zobaczył jego... obóz.
    - Na racice penelopika... - aż się zatrzymał i uniósł wysoko brwi. - Ktoś Cię obrabował czy przeszło tu jakie tornado? - powoli zbliżył się do namiotu. Strach było go dotknąć, stelaż mógł w każdej chwili runąć. Spojrzał z niedowierzaniem po Acim, gdy rzucił swoim usprawiedliwieniem. - Jak namiot na Ciebie runie to zapewniam, że spędzisz tu więcej czasu niż "chwilę". Takie rozkładanie to jedynie strata czasu. Narażasz materiał na zniszczenie - pokazał mu miejsca, gdzie przez złe ułożenie materiał się napinał. - Skracasz żywotność i jego przydatność - wyjaśnił spokojnie i sprawnie poprzekładał kilka płatów, poprawił też ustawienie konstrukcji i ta już zaraz stała prawidłowo. Nie mógł się powstrzymać, aż go w oczy kłuły te niezbędne poprawki.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  93. Nie musiał widzieć jego twarzy by zobaczyć, że bardzo się przejął. Jasne, był w stanie to zrozumieć, ale to "przepraszam"? Przecież nic mu nie zrobił... Zmarszczył czoło obserwując Acaira. Mohe zbliżył się i pochylił lekko nad kucającym by zaraz lutnąć mu przez łeb jednorazowo.
    - To się nie kul, tylko naucz, pokażę Ci co i jak - postanowił krótko i wyprostował się, krzyżując ręce na torsie. Na propozycję wzruszył ramionami i tak jak stał tak usiadł w siadzie skrzyżnym, odkładając wcześniej obok swój łuk i kołczan. - Rób więc, chętnie popatrzę jak szykujesz te magicznie syte wodorosty - stwierdził luźno.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  94. Pisk odrobinę go zaskoczył, ale nie słyszał sprzeciwu, więc uznał, że chłopak zgadza się na jego propozycję.
    Przygotowanie posiłku obserwował w ciszy, jednak bacznie obserwował co takiego Acair dorzuca do bulionu, a kiedy w końcu porcja była gotowa, od razu wyciągnął po nią ręce. Musiał przyznać, że pachniała bardzo przyjemnie i zasmakowała mu już przy pierwszym łyku. Łyku, bo Mohe przechylił naczynko i upił wywaru, by zaraz palcami sięgnąć po zakąski ukryte w płynie.
    - Hm... Smacznego - odpowiedział dopiero po chwili. Zdążył już wiele razy usłyszeć to słowo. - A co jak komuś nie smakuje? Zabija kucharza? - zapytał luźno, ze spokojem obserwując towarzysza. Na pytanie uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami. - Zależy co uznajesz za podróż. Tak po prawdzie to moja pierwsza taka prawdziwa, gdzie jem, ubieram się i rozbijam obóz sam. Do tej pory zdarzały się polowania, czasami trwały kilka dni, ale to nie podróż - przyznał i wziął kolejnego łyka.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  95. Mohe odrobinę się zaniepokoił na wyraźne drżenie chłopaka, ale szybko wyłapał o co chodzi i nieco rozbawiony uśmiechnął się pod nosem.
    - Och, no wiesz, zdaję sobie sprawę, że potężni szamani mają potężnych przyjaciół - nie mógł się powstrzymać od tego komentarza i udawanej powagi. Jednak sama sytuacja i buraczane policzki Acaira niezwykle go bawiły i zaraz prychnął cichym śmiechem.
    - Spokojnie, jest dobra, nawet syta, ale nadal wątpię, że zaspokoi mój apetyt w tym samym stopniu co dotychczasowe jedzenie - przyznał, chociaż miał zamiar szczerze to sprawdzić. Przytaknął mu głową, gdy uznał go za początkującego, a po tym wysłuchał słów o wędrówkach chłopaka. - Hm... - ponownie mu się przyjrzał. Dość często podkreślał, że go wywalono, ale Mohe nie podjął tematu, bardziej zainteresowały go wymienione lokacje.
    - A co takiego tam na Ciebie czeka? Slavit poznałem... Ale Lerodas i... Argar, tak? Oni... Tam mnie nie było - przyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  96. Słysząc o pracy chłopaka spojrzał po nim zaciekawiony. Opis pasował do miejsca, które widział, gdy był w Slavit, ale w życiu by nie pomyślał, że chłopak tam pracuje, nawet jako barman. Tu alkohol, tu zioła, tu zupa...
    - Chyba lubisz stać przy garach - zauważył, ale nie mówił tego w negatywnym znaczeniu. Uśmiechnął się pod nosem na sympatycznie zawianego zielarza i wzmiankę o przyjaciółce. Trochę jednak zmarszczył czoło kiedy wyznał, że ta go wkurza. Chyba nie rozumiał... Ciche dni? To przyjaciółka czy nie przyjaciółka? Wzmianką o Argarze ponownie go zainteresował, czyli jednak plotki były prawdziwe... Może przyjdzie mu trafić kiedyś do Argaru? Otwarci ludzie brzmieli dość spoko... Zaraz jednak powrócił temat przyjaciółki. Mohe spojrzał po chłopaku niepewnie.
    - Em... Było kilku, ale... Nie właściwie to nie mam - odpowiedział wzruszając ramionami. - Te... ciche dni to... Jakaś tradycja? - zapytał. Może poznał te całe przyjaciółki w podobnym okresie i przechodzili przez jakieś specyficzne etapy znajomości?

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  97. Akane śmiało mogła uznać ten wypad za udany, Tony poznał córkę, nikt nie był ranny, a i relacja blondyna z Grimą wypadała w danej chwili lepiej niż szło przypuszczać. Pewnie jeszcze nie raz się zetrą i dopiero po czasie w ogóle ustalą jak będzie funkcjonować ich mała rodzinka, ale to już zostawiła im samym.
    Zapakowała toboły dzień wcześniej, więc gdy tylko była gotowa do drogi, pożegnała przyjaciół, zarzuciła bagaż na plecy i z ciężkim westchnięciem spojrzała na Acaira.
    - Zgłaszam gotowość nianiu... - posłała mu lekki uśmiech i zerknęła na brzuszek. Miała nadzieję, że dziewuchy nie zrobią jej psikusa i nie zaczną pchać się na świat w trakcie wędrówki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  98. Nabroił? Jeszcze raz prześlizgnął po nim wzrokiem. No nieźle, cicha woda brzegi rwie. Nie dopytywał co takiego zrobił, jadł dalej zupę. Z kobietami w jego wiosce nie było przelewek, ciche dni nie miały tam racji bytu, u nich to raczej były głośne dni. Kiwnął tylko głową, na znak, że zakodował informację, bo raczej ciężko było mu uznać, że "rozumie".
    Uśmiechnął się pod nosem na stwierdzenie chłopaka.
    - Może w tym właśnie problem? Ludzie mgły nie mają być fajni, mają być groźni... Nawet, gdy w dzieciństwie udało nawiązać się jakieś przyjaźnie to... - wsunął większą porcję warzyw do ust i spojrzał po swoim jedzeniu. - Przyjaźń przeradzała się w rywalizację - spojrzał w oczy Acaira. - Z różnym skutkiem - dodał lekko się uśmiechając i wzruszając ramionami.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  99. Acair był doprawdy niesamowity, w jego obecności nawet najbardziej chaotyczni mogliby zwątpić w swoją chaotyczność. Uśmiechnęła się pod nosem na jego "już" i patrzyła wyczekująco, aż w końcu ustoi w miejscu i nie pofrunie, by znowu dołożyć ziół do bagażu. Dobrze, że Walwan w końcu interweniował, bo chłopak wyniósłby mu chyba cały asortyment "tak na zaś".
    - Jasne, wszelkie bóle, wzdęcia i niestrawności będę pieczołowicie meldować - uśmiechnęła się do niego pod nosem ruszając. - Spokojnie, nie jestem jak jajko, będę się po prostu trochę bardziej wlekła, no... Ewentualnie tym czy tamtym gdzieś mi zapachnie i zboczę z drogi na rzecz jedzenia... - oblizała usta na wspomnienie zapachów z dwóch knajpek jakie mijali. - I tym razem nie odpuszczę, tutaj było nam spieszno, ale w drogę powrotną wolę iść na spokojnie. Małe dość się wierzgają bym jeszcze musiała biegać - poklepała lekko brzuch wchodząc na główną ścieżkę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  100. Kiedy już się pożegnał Akane złapała chłopaka pod ramię i posłała mu jeden ze swoich uśmiechów.
    - Już Ci dziękuję - przyznała. Bawiła ją ta troska, ale nie przeszkadzała, nie teraz kiedy sama czuła lekkie obawy co do przyspieszonego porodu.
    Przytaknęła mu głową na wspomnienie łóżka.
    - Oj tak, wstawanie z niego jest o wiele przyjemniejsze niż zbieranie grubego, ciążowego tyłka z ziemi - zaśmiała się lekko, zerkając na brzuch. - Bez obaw, za bardzo mi na nich zależy by cokolwiek lekceważyć Aci. - Są ode mnie zależne, więc i na siebie samą bardziej uważam - dodała z pogodnym uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  101. Szła spokojnie, jednak na salwę pytań uśmiechnęła się lekko pod nosem i nawet delikatnie zarumieniła.
    - Czemu sama? - Gave właściwie mało kiedy znikał z jej głowy, ale teraz jego zamigotała jej w umyśle jego uśmiechnięta buzia. - Ich tata chce uczestniczyć w wychowaniu, razem je wszystkiego nauczymy. Czytania, chodzenia, liczenia... Razem będziemy pracować nad ich... - tu lekko przygryzła dolną wargę i spojrzała Acairowi w oczy. - No wiesz, zdolnościami - uśmiechnęła się pogodnie i przytaknęła mu głową. - Na wujkowanie zawsze są super, ja jako rodzić biorę jednak pod uwagę schody i sporo wyrzeczeń - przyznała, jednak z uśmiechem po czym zaśmiała się krótko. - A dlaczego miałaby Cię nie lubić? Widziałam jak na nią patrzysz, bawisz się z nią, tulisz, od razu widać, że złapała Cię w swój dziecięcy urok - stwierdziła wesoło, jednak zaraz spojrzała po jego twarzy. - A Grima? Ją też tak... lubisz? - zapytała zaciekawiona. Nie wiedziała co to wyjdzie między goblinką, a Tonym, ale uważała, że warto obadać temat. Może Ri kogoś miała? W końcu długo się nie widzieli.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  102. Kiedy zobaczył ten jego szeroki uśmiech to już widział co zaraz nastąpi, ale tym razem go nie powstrzymał, po prostu uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową. Dobrze, że ten był chudzielec, bo przynajmniej Mohe usiedział na dupsku, mimo tego całego rzutu. Słowa i może były dość naiwne, ale sprawiły przyjemność, odrobinę, ale zawsze coś.
    - Tu nie jest to wymagane, poza tym z taką psturą mógłbyś co najwyżej rywalizować z dziećmi, nie ze mną - przyznał lekko rozbawiony, nawet się przy tym zaśmiał. Grimcie? Spojrzał po nim pytająco, ale zaraz otrzymał odpowiedź, która trochę go zdziwiła. Miał wrażenie, że na wzmiankę o rywalizacji był wielce zaskoczony, a teraz sam mówił o przyjaciółce i... rywalizacji?
    - To... Jak Ty z nią rywalizujesz? - zapytał, bo miał wrażenie, że jednak chodziło o inne sprawy niż te, które on sam miał na myśli.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  103. Uśmiechnęła się do niego i przytaknęła głową. Tak, fajnie, że będzie, też bardzo się z tego powodu cieszyła. Słysząc o Grimie spojrzała po chłopaku zaciekawiona.
    - Myślisz? Mi to się raczej wydaje, że nie widziała innej opcji... Grima jest... No uważa się za mało istotną, ma niskie mniemanie o sobie. Większość życia traktowano ją jak problem i weszło jej w krew - stwierdziła i posłała mu jeszcze jeden uśmiech. - Tony? Nawet jak nie zostanie, to nie zastawi małej, wpadł po uszy, znam go kupę czasu, mówię Ci, jeszcze nigdy na nikogo tak nie patrzył jak na Keve - posłała mu szerszy uśmiech, a na wzmiankę o wchodzeniu w strefę intymną zaśmiała się, przytakując mu głową. - Taa, gdy się nakręci to wszędzie jej pełno - doskonale pamiętała wędrówkę z goblinką do Terry. Na określenie relacji kiwnęła głową i uśmiechnęła się pod nosem.
    - No i się do tego nie spiesz, spokój singla jest niezastąpiony - zaśmiała się. - Chociaż jedno i drugie ma swoje lepsze i gorsze strony - dodała pogodnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  104. - Pewnie masz rację, acz w rywalizacji o której mówię fizyczność była najważniejsza - zdradził, bo chociaż wątpił w jego siłę mięśni, to nie zdziwiłby się, gdyby główkę miał całkiem tęgą. Zaraz jego przypuszczenia się sprawdziły, Aci szykował mikstury, a te przecież potrafiły zdziałać cuda. Mohe znał tylko kilka podstawowych, takich, które pomagały w przeżyciu zatruć czy gojeniu blizn. No, znał jeszcze ze dwie, które były w stanie uprzykrzyć komuś życie i jedną, która była w stanie zabić, ale to tylko tyle.
    - Czyli to zdrowa rywalizacja... Nie musicie się zabijać czy ranić, po prostu jedno goni drugie, chcecie się prześcignąć - wyjaśnił to sam sobie na głos i przytaknął głową. - Taka nie przeszkadza w przyjaźni... No chyba, że się później na siebie gniewacie, że komuś poszło lepiej... - spojrzał po chłopaku i sam wziął sobie dolewkę zupy. - Dlatego macie ciche dni? - zapytał zainteresowany. Nawet go intrygowały te wszystkie relacje.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  105. Wysłuchała słów o Grimie i lekko przygryzła wargę, ale ostatecznie uśmiechnęła się lekko do Aciego i kiwnęła głową.
    - Jakoś będzie na pewno, ale jak to już im pozostawię - stwierdziła i zaraz zaśmiała się pod nosem. - No tak, mądra ja zapominam czasem gdzie jesteśmy - przyznała. - To takie określenie na osobę, która jest sama. Nie ma partnera ani partnerki, takiej życiowej rzecz jasna. W naszym Świecie to nawet czasami organizowane były imprezy dla singli. No wiesz, wyznaczali datę w konkretnym lokalu i zainteresowani mogli przyjść zobaczysz czy ktoś im tam wpadnie w oko - uśmiechnęła się pod nosem. W tych rejonach to zapewne musiało brzmieć dziwnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  106. Mohe zmarszczył lekko czoło i nieco skołowany podrapał się po głowie. Wcześniej miał wrażenie, że chłopak wyraźnie posmutniał na wzmiankę o tych cichych dniach, a teraz uznawał za normalne i nawet nie wiedział z jakiego są powodu? Bardzo dziwny egzemplarz...
    - A... Ci Twoi przyjaciele... To oni w ogóle wiedzą, że macie te... ciche dni? - zapytał. Miał dziwne wrażenie, że zarówno rola szamana jak i komplikacje w relacjach Acair mógł po prostu przekoloryzować.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  107. Po powrocie jedną z pierwszych rzeczy jaką zajęła się Onyx była próba namierzenia Acaira, po tym jak dowiedziała się, że opuścił już Wolną Wisterię na rzecz Lerodas. Dobrze, że chłopak zaczął się w końcu rozwijać w tematyce o wiele bliższej jego umiejętnościom. Tak przynajmniej sądziła, w końcu co innego mógł robić w lerodanskich lasach? Cóż, nie zdziwiłaby się, gdyby znowu podjął się jakiejś głupiej pracy, ale wolała jednak trzymać w sercu nadzieję, że w końcu zajmie się alchemią. Uruchomiła swoje kontakty z Ji’zargo i już wiedziała do jakiej osady się udać. Otrzymała też pierwsze zlecenie egzekutorki na upolowanie kotołaka, który kiedyś należał do Bractwa, a teraz stwierdził, że zabawi się w łowcę niewolników. Jakże nieszczęśliwie dla niego, że Onyx miała własną agendę przeciwko takim ścierwom. Poza tym imię jej następnej ofiary - Majik - brzmiało wyjątkowo znajomo. Kicia musiała zajść Onyx wyjątkowo za skórę, gdyż momentalnie poczuła przyjemny skok adrenaliny, gdy w liście od kruka padło jego imię. Ruszyła w drogę. Na początku przede wszystkim interesowała się znalezieniem Acaira w Lerodas, ale gdy znalazła rudy kosmyk włosów i dokładnym zbadaniu pukla uznała, że jej brat wpakował się w jakieś poważniejsze kłopoty. Zaczęła tropić ślady, by po dwóch dniach dogonić porywaczy. Obserwowała ich obozowisko z drzewa, niezauważona. Zdjęła maskę. Jeden był ślepy, od niedawna, nie radził sobie jeszcze z niczym, nie reagował na żadne szmery, odgłosy, jego kompani mieli problem żeby go przywołać. W klatce dojrzała Acia. W klatce. Poczuła jak krew jej wrze w środku. Wyszczerbiła kły, odblokowując kuszę. Zastrzeliła jednego ze strażnika klatek, po czym zeskoczyła na nią, lądując na kratach. Wstała szybko na nogi, strzeliła do kolejnego, biegnącego w ich stronę.
    – Módlcie się do swoich bogów o przebaczenie! - krzyknęła wyciągając wolną ręką sai. Saltem zeskoczyła z klatki, szybkim, silnym pchnięciem rozwaliła kłódkę i otworzyła drzwi, które kopnęła, aby te z impetem walnęła nadbiegającego napastnika. – Acair, wróciłam, walcz o życie - zaśmiała się, rzucając się w wir walki, co chwilę spoglądając jak radzi sobie przybrany braciak.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  108. Była dumna, że udało mu się udusić jednego ze zbirów, w końcu zmężniał. Westchnęła jednak, gdy zobaczyła jak zaczął uciekać ślepo przed siebie z innymi uciekinierami. Zdecydowanie zbyt późno. Sai przebiła tchawicę swojego przeciwnika, a z podręcznej kuszy wystrzeliła w stronę goniącego ich łucznika, zanim ten jeszcze zdążył napiąć cięciwę. Rozejrzała się szybko po pobojowisku. Zostało dwóch, jeden człowiek i wysoki ork, który dzierżył dwa topory. Cholera był wysoki nawet jak na orka, cholerna góra mięśni. Po Majiku jednak nie było ani śladu. Inna grupa, albo najęte zbiry. Tym zajmie się później. Szybko pozbyła się najsłabszego ogniwa, aby zdążyć przed atakiem orka. Zielonoskóry jednak ją zignorował i popędził sprintem prosto za Aciarem. Źrenice Onyx się zwęziły. O ile nie wątpiła, że nauczył się coś tam w walce, tak teraz wiedziała, że sama może mieć problemy z takim osiłkiem. Wzięła głęboki wdech i popędziła za nimi.
    — Uciekaj! - krzyknęła do brata, strzelając ponownie z kuszy. Pierwszy był spudłował, trafił go lekko w plecy, na co nawet nie zareagował. Berserk orków? Jeśli tak, mieli przejebane, byli wyjątkowo odporni na ból i wszelkie paraliże. Musiała go zabić raz a porządnie, inaczej on zmiecie ich. Druga strzała trafiła prosto w czuły punkt w kolanie, co delikatnie go zwolniło. Onyx odbiła się od drzewa i rzuciła mu się na plecy. Już miała wbić mu sai w witalny punkt, gdy ten złapał ją za gardło, rzucając mocno o ziemię. Poczuła jak robi jej się ciemno przed oczami, mimo że nie zamknęła ich nawet na sekundę. Instynktownie przekręciła się kilka razy w bok unikając uderzeń topora. Chciała wstać szybkim odskokiem i wtedy dostała prosto w brzuch, na szczęście trzonem a nie ostrzem. Mimo wszystko siła ją odrzuciła. Zamiast wylądować lekko, upadła na kolana. Cóż, przynajmniej skupił się teraz na niej. Oby Acair miał szansę na ucieczkę. Miała mało czasu na reakcję, ale musiała szybko coś wymyślić inaczej zginie szybciej niż się spodziewała.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  109. W końcu odzyskała pełnie zmysłów, gdy Acair napadł na orka. Strzeliła mu w ścięgno, żeby zablokować, albo chociaż spowolnić rękę i tym sposobem kusza się wyczerpała dopóki nie załaduje bełtów, na co nie miała czasu. Podbiegła do Acaira, ułożyła go w wygodniejszej pozycji.
    — Dzięki za ratunek, ale nie rób tak więcej – szepnęła, po czym zostawiła swoje sai przy bracie. Poprawiła rękawice.
    – DESORDE! - wrzasnęła po terrańsku i sama rzuciła się pędem na orka w swoim własnym szale. Przypominała bardziej dzikie zwierzę, nisko zgarbiona srebrnymi szponami i zębami rozrywała ścięgna, dostając przy tym ciosami. Były nieprzyjemne, czuła, że będzie miała krwiaki na całym ciele. Krew orka i Onyx mieszały się ze sobą, ale siła dziewczyny rosła. Napędzał ją gniew, czysta żądza mordu. Nikt nie krzywdzi jej bliskich. Przecięła go na plecy. Wbiła mu obcasy w ręce, siedziała okrakiem. Wgryzła się w miejsce gdzie powinien być rdzeń. Kłami ciągnęła, rękami pomagała rozerwać mięso. Mężczyzna krzyczał z bólu, kopał, aż w końcu przestał, gdy Onyx wyrwała mu z ciała kawał kręgosłupa z rdzeniem kręgowym. W końcu padł martwy. Wstała wypluwając z zębów kości, splunęła krwią. Zwyciężyła. Chociaż gdyby nie Nimh, nie wie jak mogłaby skończyć się ta walka. Spróbowała podejśc do Acaira, ale potknęła się, wylądowała na kolanach. Spojrzała na rudowłosego.
    — Przepraszam, że tak długo mnie nie było — wyszeptała. Gdy adrenalina z walki zaczęła uchodzić, ból i rany zaczęły się odzywać w końcu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  110. Zaśmiała się lekko na to stwierdzenie.
    - Nawet nie wiesz jak bardzo - przyznała. - Och, to nie tak, ale takie chodzenie do barów, knajp czy karcz również się odbywało. Tylko na takie zwykłe imprezy przychodziły różne osoby, tu singiel, tam zajęty. Impreza dla singli była by uniknąć nieporozumień, w karczmie nie każdy jest nastawiony na flirty i poszukiwania - wyjaśniła trochę dokładniej, a na stwierdzenie objęła go lekko ramieniem i przytuliła.
    - Widać - przyznała z uśmiechem. - Najważniejsze, że dobrze się z tym czujesz. Nie każdy do szczęścia potrzebuje romantycznej miłości, czasami starczy przyjacielska - przytaknęła sobie głową.

    Akane

    OdpowiedzUsuń

  111. Tak, zdążyła już parę razy usłyszeć, że martwili się o nią. Uspokoiła oddech.
    — To ponad rok, nie wieczność. Wieczność by była jakbym zginęła, ale udało mi się przeżyć. Dzisiaj też. Dzięki — wskazała palcem na twarz wypaloną nimh. — Próbowałam napisać list krwią na skórze, ale potem i tak nie miałam jak go wysłać, a dostarczyć sama też nie mogłam — wyjaśniła też dlaczego nikomu nie wysłała żadnych wyjaśnień. Zaśmiała się na kolejne słowa. Dała się sobą zająć bez słowa. Lepiej opatrzyć rany teraz, szybciej zaczną się goić, a dalej miała przecież egzekucje do wykonania. Walka z Majikiem raczej nie będzie zbyt prosta, skoro również należał do bractwa. Ale cholera, pierwszy raz w życiu była aż tak przytłoczona cudzą siłą. Ten ork był niezwykle dobrym przeciwnikiem. Ciekawe co go skłoniło do takiej profesji. Czyżby była aż tak opłacalna?
    — Groźby mordu – zachichotała. — Może i jestem fatalną siostrą, ale czegoś tam się ode mnie nauczyłeś co? – puściła mu oczko. — Acair, naprawdę przepraszam, nie chciałam odchodzić na tak długo, ale potrzebowałam tego. Dla zaakceptowania, że sama rządzę swoim życiem, wcześniej tak naprawdę nie potrafiłam — dodała.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  112. Akane spojrzała na Acaira.
    - Ja? - zerknęła w niebo i wzruszyła ramionami. - Potrzebuję silnej więzi, już Ci kiedyś opowiadałam, nawet się na mnie pogniewałeś - przypomniała mu z zadziornym uśmiechem. - Ale gdybym miała stawiać to według wartości to tak miłość jest dla mnie ważniejsza i bardziej potrzebna niż przyjaźń. Tyle, że ja przyjaciół też kocham, tych takich najważniejszych kocham całym serduchem, tylko w inny sposób niż... Niż na przykład Gava - uśmiechnęła się do chłopaka, nie oponując by dotykał brzucha. Przy nim Fasole przynajmniej nie uprawiały kickboxingu i ich ruchy były nawet przyjemne. Na wzmiankę o Grimie, Akane trochę głośniej westchnęła.
    - Taa, trochę się tego obawiam - przyznała z lekkim grymasem na twarzy, a gdy wskazał karczmę, poczuła jak na samą myśl burczy jej w brzuchu. Rozmarzona przymknęła na chwilę oczy.
    - I zsiadłe mleko do tego... - oblizała usta. Ależ jej teraz brakowało maślanek i kefirów! - Chodźmy, raz, raz - złapała go pod rękę i przyspieszyła kroku.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  113. Gdyby trafił prosto w pysk, może, ale nie mogli mieć pewności, że dalej to faktycznie go powali. Tacy jak on zdecydowanie twardo się trzymali, nawet w agonalnym stanie. Nie zmieniało to jednak faktu, że naprawdę bardzo przyczynił się do śmierci, cóż, bandyty. Była mu za to naprawdę wdzięczna. Na jego kolejne słowa, sięgnęła do plecaka, zdjęła go z pleców. Wzięła głębszy oddech. Przeszukała torbę i wyjęła z niego zapisaną krwią skórę.
    — Chciałam się kontaktować, ale nie miałam jak wysłać wiadomości. Ale napisałam, gdy miałam okazję, miałam tylko raz, ale masz — podała mu zawiniątko — I nie oceniaj pisowni. I tak nie będę się w niej poprawiać — zaznaczyła od razu, bo Gave zdążył już zajść jej tym tematem za skórę. Nie miała zamiaru po raz kolejny słuchać jak to źle i beznadziejnie pisze. Mogła w końcu wcale nic nie napisać, albo po prostu im tego nie dać. Zaśmiała się lekko, czego zaraz pożałowała. Chyba złamał jej jakieś żebro.
    — Jeśli są do mnie i w Norach, nikt ich nie ruszy. Poderżnęłabym im gardło. Ji’zargo też nie wiedział gdzie idę, nie mówiłam mu nawet, że gdziekolwiek wyruszam, ale jest wścibski, więc pewnie i tak czegoś się dowiedział — zapewniła go, że na pewno odbierze te listy i prędzej czy później przeczyta. Nie kłóciła się z nim, zwłaszcza na zapewnienie o ciepłym posiłku. — Mam nadzieję, że mają dużą spiżarnię — skomentowała jedynie.
    Zaraz, on został wujkiem. Westchnęła.
    — Acair, ile osób powiększyło rodziny przez ten rok? Czuję się, jakby każdy spłodził sobie potomka poza mną. Mam nadzieję, że mnie nie ominęło zostanie ciocią?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  114. Relacje w tutejszych stronach musiały być bardziej skomplikowane niż przypuszczał. Trochę go to niepokoiło, ale w sumie... Chyba powinien sobie z tym poradzić, nie wiedział tylko czy inni sobie z nim poradzą. Na wzmiankę o drugiej przyjaciółce kiwnął tylko głową, nie drążąc teraz tematu. Powędrował wzrokiem za palcem chłopaka i uśmiechnął się pod nosem. Nie odpuszczał chuderlawy skubaniec.
    - Przetrwa najsilniejszy, wychowano mnie w myśl tych dwóch słów. Lud, to którego należałem jest blisko z naturą, utożsamiają się z watahą wilków. Wilki są bardzo inteligentne... Nie zabijają najsilniejszych osobników, nie... Zabijają najsłabsze, by wzmocnić stado i by do rozrodu dopuszczać te najlepsze geny. Dzięki temu produkują sobie kolejne ofiary i zapewniają przerwanie zarówno kopytnym, jak i samym sobie. Dlatego zabijam słabe i tylko w celu konsumpcji. Wykorzystanie skór czy kości to jedynie dodatkowa opcja - wyjaśnił biorąc ostatniego łyka zupy i odkładając na bok swoją miskę. - Polsza... - zastanowił się chwilę i wzruszył ramionami. - Nie wiem, jak już oceniam to jednostki, nie zgrupowania... Chociaż nie podobają mi się ich sposoby pozyskiwania jeńców. Poznałem w podróży pewną głośnoryję... - uśmiechnął się pod nosem. - Nie wiem co jej zrobili, ale uważała się za ich psa i była nieźle zastraszona - przyznał i zaraz zaśmiał się pod nosem. - A o plany mnie nie pytaj. Po prostu idę, żyję, zwiedzam, zobaczymy gdzie mnie to zaprowadzi - odparł. - Ty snujesz plany na przyszłość? - zapytał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  115. Nie skomentowała jego słów. Wolała teraz nie wszczynać żadnej dyskusji. Później się o to pokłócą. Ona go przecież nie miała jak zmuszać do lepszej walki, a to czego uczył się z nią było z jego własnej nieprzymuszonej woli. Później mu o tym przypomni. Teraz wolała skupić się na tym, żeby po prostu gdzieś odpocząć i coś zjeść. Zaśmiała się lekko.
    — Chociaż my zostaliśmy bezdzietni, co? — odparła. Tony jakoś jej nie dziwił. W końcu jego propozycje odnośnie testowania współżycia międzygatunkowego kogoś przekonały. Nie wiedziała tylko czy ma mu pogratulować czy walnąć w łeb za wykorzystanie niewinnej niewiasty. O tym zdecyduje raczej jak już pozna matkę.
    — Albo nie używali zabezpieczeń. Są przecież różne zioła i eliksiry, mogli wziąć. Może w Argarze po prostu stawiają na rozpłód zamiast planowane ciąże. Kto ich tam wie — dodała coś od siebie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  116. Odrobinę zamyślona szybko wróciła na ziemię, a słysząc o Tonym pokręciła głową i zaśmiała się rozbawiona.
    - Tony? Co? Nie, nie... Zupełnie nie to miałam na myśli. Mówię o Grimie. Tony też jej potrzebuje, ale stara się dość rozsądnie ugryźć temat. Ri z kolei jest bardzo czuła, aż chyba za bardzo... Wystarczy odrobina okazania troski i już się do kogoś przywiązuje. Po prostu mam wrażenie, że jej serducho tak pragnie miłości, że mogłaby zakochać się w wielu osobach na raz, ale... Może to tylko moje głupie wrażenie - wzruszyła ramionami.
    Kiedy znaleźli się w środku od razu wciągnęła przyjemny zapach krążący w otoczeniu i oblizała wargi. Zajęła swoje miejsce z wyraźnym zadowoleniem na ustach. Przytaknęła chłopakowi na wzmiankę o jedzeniu i zaraz posłała mu lekki uśmiech.
    - Chyba jak ze wszystkim, Mathyr ma swoje plusy i minusy - zaczęła. - Ale w ogólnym rozrachunku, tak, podoba mi się. Nie powiem, brakuje mi kilku nowoczesnych udogodnień, ale... Hm... Wiesz, nim tu trafiliśmy utknęłam z przyjaciółmi w dziwnym wymiarze. Wiele rzeczy musieliśmy tam rozwiązywać samodzielnie, bez dorosłych. Bada dzieciaków musiała ogarniać jedzenie, noclegi, spory i no... Mam wrażenie, że po tym co tam przeszliśmy ten wymiar jest lepszy do ogarnięcia sobie w głowie. Mniej różni się od tego co mieliśmy w dawnym świecie - stwierdziła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  117. Zaśmiała się na jego teorie, gdy tak szli, nawzajem się asekurując.
    — Myślę, że wiedzieli o ciążach, może liczebność, albo myśleli, że jeszcze nie mogą zajść w ciąże. Kto by ich tam wiedział — zaśmiała się.
    — Gratulacje — powiedziała, gdy pochwalił się samodzielną budową pokoju. — Byłam w Siviet Lasku, w plemieniu Tarkat… — przez całą drogę opowiadała mu od początku do końca, całą historię. Dlaczego tam poszła, jaki miała w tym cel, kogo tam poznała, co przeżyła, jak źle ja traktowali, jak walczyła o jakikolwiek skrawek informacji, aż w końcu została poddana próbom, które tyle trwały. Jak sobie radziła, co robiła w tym czasie, jak o nim myślała, czy o innych. Jak zabijła najróżniejsze potwory, a później stanęła do walki na śmierć i życie z własnym ojcem, by zostać zaakceptowaną przez plemię, by później wyśmiać ich oraz ruszyć w drogę powrotną do domu.
    — Dla Ciebie też mam prezent, ale dam Ci go, jak będziemy w lepszym stanie. Teraz medyk — dodała na sam koniec opowieści, bo przecież już powinni być prawie na miejscu. Nie chciała, aby ich stan pogorszył się jeszcze bardziej tylko przez to, że Acair będzie chciał ją wyściskać, albo rzucić w nią podarkami.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  118. Ciężko było nie zauważyć, że chłopak wziął do siebie słowa, tym bardziej, gdy wspomniał o sympatii do tych słabych. Nie znał się na zwyczajach tutejszych ras, wiedział tylko co nieco, ale reakcja Acaira i jego wcześniejsze słowa pozwoliły wysnuć pewne wnioski. Uśmiechnął się do niego lekko. Zabawne, że akurat mu to wszystko mówił.
    - Dlatego Cię wygnali? Słabe ogniwo... - prychnął pod nosem i pokręcił głową. - Tak, czasem mają potencjał, zawzięcie i hard ducha, mogą dzięki temu wyrosnąć na wspaniałych wojowników, szamanów, wodzów... a giną za młodu lub skazuje się ich na straty - zmarszczył gniewnie czoło, zamyślając się na chwilę. Zaraz jednak wrócił na ziemię. Słuchając o Polszy zmrużył lekko oczy. Czyli to byli ci cali wygnańcy, ścierwo polszańskie... Fasach. Mohe spojrzał po chłopaku i uśmiechnął się blado. Nhulu również nie uważali się za Polszan.
    - Niektórzy pewnie lubią - wzruszył ramionami i zaśmiał się cicho na propozycję pomocy. - Myślę, że nie każdy chce tej dłoni, a nawet jak chce to trzeba cenić siły na zamiary. Jesteś bardzo ufny, a nie jeden polszański pies siedziałby tu z Tobą i ględził, by w nocy poderżnąć Ci gardło - uśmiechnął się pod nosem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  119. Akane tylko przytaknęła głową. Rozumiała obawy Aciego, pewnie gdyby nie znała Tonego miałaby podobne zachowania. Do tego chłopak miał rację.
    - Tak, kocha na całego - ponownie kiwnęła głową. Mogło to Grimie wyjść na dobre, ale mogło to też przyciągnąć wiele problemów. No nic... Gdy gulasz wjechał na stół, An odsunęła troski i sama chwyciła sztućce, by od razu posmakować dania.
    - Mmm... - mruknęła zadowolona. - Niebo w gębie - przyznała i popiła potrawę swoim zsiadłym mlekiem. Rozmarzony uśmiech rozciągnął się na jej buzi. Kiwnęła głową na podsumowanie startu, tak, przynajmniej ona tak to widziała. No, rozłąka nie była ułatwieniem, ale organizowanie życia, gdy już się odnaleźli czy szukali, szło całkiem nieźle. Słuchając o fasach przerwała na chwilę posiłek i przyjrzała się uważniej chłopakowi.
    - Dlaczego właściwie tam siedzicie? Dlaczego nie rozejdziecie się po reszcie świata, tylko trwacie na tych pustyniach? - to pytanie siedziało w jej głowie już od jakiegoś czasu. Próbowali chociaż czy może po prostu dostosowali się do narzuconych terenów i narka, ok, tak powiedział "Pan" i tak ma być?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  120. W sumie jakiś sens to miało, w końcu byli tylko ludźmi i dla innych ras mogli stanowić pożywkę. Wcinała sój gulasz, słuchając domysłów Acaira, a na jego stwierdzenie posłała mu przepraszający uśmiech.
    - Sorki, lubię czasem analizować takie rzeczy - przyznała. - Po prostu dziwię się, że tak wielu się podporządkowało... To przez to gdzie sama się wychowałam, bo u nas te wszystkie inności śmiało się przeplatały... Nie przywykłam do aż tak ciasnych ograniczeń - stwierdziła z lekkim uśmiechem. - Chociaż im dłużej tu przebywam, im więcej mam kontaktu z tubylcami, tym bardziej rozumiem dlaczego wielu woli trzymać się tych reguł - dodała i nabrała kolejną łyżkę gulaszu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  121. Pius akurat był w domu, co było raczej niecodziennością. W ten piękny, słoneczny dzień, zajmował się grządkami, a raczej roślinami do eliksirów. Ale gdy go Aci objął, podniósł go, niczym worek do kartofli w objęciu, klepiąc go mocno po plecach, po czym odstawił go na miejsce.
    — No witam, witam... Niech zgadnę... Grima ci zdradziła gdzie jest ma dziupla? Gaduła zielona... — zarechotał, zapraszając gościa gestem dłoni. — Zmieniłem branżę. Teraz zabijam za pieniądze. No i czasem leczę. Wiesz jak jest. Nic nowego. A ty? Nadal pracujesz w burdelu? Trochę daleko cię wywiało z Zamtuza...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  122. — No widzisz. Ostatnim razem jak z tobą rozmawiałem, nęciłeś się po świecie w poszukiwaniu miejsca dla siebie. A teraz wydajesz się być spokojniejszy. Bardziej opanowany. Bardziej okrzesany. Chyba rzeczywiście dawno się nie widzieliśmy. — dodał, zerkając za okno. — Dobrze trafiłeś, rzadko tutaj przyjeżdżam. Większą część roku moi strażnicy zajmują się domem. A Grima... Cóż. Niby się przyjaźnimy. Zabujała się w jednym z Argarczyków. No i nie wybijesz jej nic z głowy... Pokaż co tam przyniosłeś, mam nadzieję, że to żaden narkotyk. Bo jak tak, to rozerwę ci dupsko i wywinę na drugą stronę.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  123. Przytaknęła mu głową.
    - Tak, coś słyszałam - przyznała, bo przecież Meliodas opowiadał o tym na samym początku powstawania ich wioski. Uśmiechnęła się lekko na jego kolejne słowa.
    - To nawet ciekawe, że tutejsza flora i fauna same z siebie próbują wyewoluować ludzkość. Ciekawe czy na inne rasy pustynia też by tak działała i ciekawe czy w zbliżonym czasie. Te wszystkie hybrydy ludzi i zwierząt, wilki żyjące przy wilczych humanoidach... - popukała się palcem po brodzie. - Będę musiała podrzucić temat Tonemu - zaśmiała się. - Swoją drogą, nieźle byście się dogadali, on bardzo lubi takie naukowe tematy, szukanie rozwiązań, badanie tego czy tamtego - przyznała z uśmiechem. Na wzmiankę dojścia do ich poziomu przyznała mu rację.
    - No tak, strach nie sprzyja tworzeniu takich krzyżówek - stwierdziła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  124. — Nastraszyć? Czyżbyś był zazdrosny o Grimę? — zapytał wprost, podnoszą brew do góry. — Nie boi się mnie. Z resztą, jest z innego świata niż ja. Nie wiem nawet czy by mi nie najebał. Zrobiła sobie z nim brzdąca, równie dobrze może pogadać z biologicznym ojcem. Ja jej tego nie zabiorę. O ile sama o to nie poprosi. — dodał, patrząc jak parzy herbatę. — Podziękuję. Wolę napić się herbatki i spać z trzeźwym umysłem.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  125. Przytaknęła mu głową z uśmiechem, jednak gdy zadał pytanie o ich rasę zamrugała szybciej oczyma.
    - Hm... - musiała się chwilę zastanowić. - Mieliśmy wspólnego wroga? Historia mówiła, że kiedyś świat rządził się innymi prawami, ale tak jak u was, u nas też pojawił się człowiek. Dokładnie taki sam jak tutejsi Polszanie. Słabszy, ale cholernie inteligentny. Dla podniesienia swojego statusu społecznego człowiek wymyślał różne metody, na różne rasy, broń i tym podobne - wyznała. - Inne rasy dla świętego spokoju zaczęły się wycofywać, aż w końcu opracowały sposób i stworzyły taką barierę, której zwykły człowiek nie widział. Mieszkali za tą barierą, z początku w zgodzie i tak to wszystko zorganizowali, że nawet istoty z innych wymiarów zaczęły tam pomieszkiwać. Przetrwałych nie było wielu, mnożyli się między sobą dla zwykłego przekazania genów dalej. Ja przyszłam na świat w czasach, gdzie bycie hybrydą stanowiło normę, a istot z innych wymiarów czy samych ras było tak wiele, że nawet wśród jednego gatunku co któryś czymś się wyróżniał. Co do czasu, oj tak, nie wiem ile, ale mówimy tu o dzieści, nawet set.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  126. — Nie skrzywdzi, nie bój dupy. Z tego co wiem, boi się własnego cienia, a co dopiero zrobienia czegoś swojemu dziecku albo matki dziecka. Z resztą, Grima jest w niego wpatrzona. Nic nie zrobisz Aci, darowałbym sobie mieszanie się.
    Odstawił swój fartuch, poczynając myć dłonie w wiadrze. Spojrzał na Acaira tymi swymi dwurakimi ślepiami.
    — Zabijam na zlecenie, dobrze mi to wychodzi. Póki co nie umarłem. Ale wiesz jak to mówią. Do trzech razy sztuka. Zbieram także rośliny z ziaren, by przesadzać je tutaj, w Lerodas. Tworzę wokół domu ekosystem, w razie gdybym jednak zmarł, jakiś alchemik mógłby przejąć to miejsce. Na przykład Walwan. Zobaczymy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  127. — Wiesz. Do Mathyrczyków może być. Z tego co o nim wiem, raczej nie stanąłby twarzą w twarz z Meliodasem, Abbadonem, Niklausem... Albo mną. Ale hej. Wiem o nim tylko tyle, co sam słyszałem. Może jest inny. Jak Grima będzie potrzebowała pomocy, poprosi nas o nią. — dodał, klepiąc go po plecach dość mocno. Ten Pius był potężny, może nie był wysoki ponad przeciętny wzrost, ale był dużo bardziej zbity, jego przedramiona miały już definicję mięśni, której nie posiadał wcześniej, nawet po tym jak wrócił ze swej śmierci. Widocznie wpierdalał obiadki i nie zostawiał ziemniaczków.
    — Często. Dla sportu. Nie potrzebuję pieniędzy. Jestem jebanym księciem Tartaru, mam swój zamek i wszystko. Ale nic tak nie podnosi adrenaliny i endorfin, jak zdjęcie z siebie niewrażliwości, pójść walczyć bez zbroi, otrzymywać rany, wiedzieć, że możesz nie wrócić... Chyba już bardziej robię to z nudów. — dodał, zsuwając z siebie koszulkę, jakoby w jego domku było całkiem parno. Otarł czoło w koszulkę, po czym wskazał Acairowi tylne wyjście do ogrodu.
    — Zapraszam. Od lewej: Jaskółcze ziele, Tojad, Wilczyrn, Kostucha, Górska Blappa, Paproć nirnu, Fogolia pospolita... Zastanawiałem się nawet, czy nie sprowadzić roślin ze swojego świata, ale wiesz. To że u mnie gatunek rośliny jest udomowiony, w tym wymiarze może być inwazyjny i zniszczyć ekosystem. Dlatego się wstrzymuję.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  128. - Kto wie, może i się jakoś do tego przyczynisz - stwierdziła. - Chcąc nie chcąc nasze pojawienie może przyspieszyć w tym świecie tą całą ewolucję i zmiany. Jak większość zobaczy, że da się normalnie, zdrowo funkcjonować, mimo inności rasowych, to jest szansa na szybszą akcję - dodała, ale zaraz spojrzała po nim zaskoczona. - Właściwie to... Tym też różnimy się między sobą. Mamy istoty długowieczne i takie, które żyją mniej więcej tyle ile człowiek, no, może z lekkim rozciągnięciem w czasie. Ja należę do tych drugich, a Tony, on w sumie chyba też. Nie zna swoich korzeni, ciężko powiedzieć ile przeciętnie żyje jego rasa - stwierdziła, dopiero teraz tak perfidnie to sobie uświadamiając. Spojrzała zaraz pogodnie na Acaira.
    - Chyba bardzo polubiłeś Kevusie - zauważyła. Miała wrażenie, że jak o niej mówi to aż oczy mu się świecą.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  129. Widział zmianę jego nastroju, milczał spokojnie, pozwalając by cicha wisiała między nimi, a kiedy chłopak w końcu zabrał głos, Mohe lekko zmrużył oczy. Do niczego? Jakoś nie bardzo w to wierzył... Wysłuchał tych jego pytań i wzruszył ramionami.
    - Mnie to bardziej interesuje czy Ty w ogóle chce zmężnieć w ich oczach - przyznał. - Ja dla swoich jestem za mało bezwzględny, ale jakoś nie specjalnie mi z tym źle.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  130. — Hmmm... No dobra. Skoro postraszysz... Mogę pomóc. Ale nie oczekuj, że się mnie przestraszy, inni Argarczycy wiedzą o mnie tyle, co ty. Czyli w sumie nie za dużo. — dodał, a widząc jeden z chwastów, pociągnął go mocno, przecierając czoło z potu. — Nie musisz wiedzieć. Mało kto wie. Z tego co wiem, z mojego świata jest tylko troje egzemplarz w Mathyr. Zdziwiłbym się, gdybyś znał. A z resztą, nie patrz mi na tyłek, bo cię wychłostam. — zarechotał radośnie, wstając, by pozbyć się chwasta w wiadrze. Po chwili podszedł do Rudowłosego i złapał go za ramię tak, by drugą ręką zacząć czochrać jego czuprynę. — Swoje już zrobiłem, Aciś. Ten świat mi się podoba, bo jest spokojny, a wojny nie powodują kataklizmów na skalę światową. Są medycy. Z resztą, podzieliłem się swą wiedzą z cechem polskim, tam raczej sobie poradzą z moją wiedzą... — zarechotał, zarzucając młodzieńca na bark, klepiąc go jeszcze w poślad. — Chodź, panie nieinwazyjny, herbata się już zaparzyła.

    Pius XD

    OdpowiedzUsuń
  131. — Inne państwa i nacje mają swoje metody leczenia. — gdy chłopak zaczął się dąsać, klepnął go mocno w tyłek. — Bo praktykowałem medycynę w Polszy. Musiałem mieć licencję, zdajesz sobie z tego sprawę? Płaciłem podatki, wiesz? — zarechotał, rzucając go na łóżko, by przynieść im obu herbatę. — A co tam u Ennis? Gadałeś z nią coś? Z Onyx? Dawno się z nimi nie widziałem.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  132. — A. Czyli nic nowego, nic nie widziałeś i nic nie słyszałeś. — zauważył, podnosząc brew do góry. — Dobrze. Ważne że tyś jest zdrów i rad. Jak cię spotkałem, byłeś obsrańcem i chłopaczkiem bez celu. Teraz... Teraz masz trochę pewności siebie, by wbić do kosmity do domu i przynieść mu dobrą herbatę. — rzekł, pociągając łyk naparu. — Wiesz... Tylko. Nie wiem jak ci to wytłumaczyć. Moje zastraszenie Tonego może zostać źle odebrane... Bo... Chciałem się z Grimą przespać. Także... Nie jestem pewien, co do tego całego manewru.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  133. — No... Ty jej nie chcesz przelecieć? — zmrużył oczy, patrząc na niego ze zdziwieniem. — Okej. Onyx jest u Walwana. Nie idę tam... — zarechotał, bo nie do końca wiedział, o czym mógłby z Onyx gadać... Niespełniona miłość nadal go bolała. — Tylko słuchaj no. — po pstryknięciu w nos położył Acaira na swoich kolanach, poczynając gładzić jego włosy. — Grima zaraz wyskoczy że jestem wsiurem i że powinienem spieprzać. Trzy razy dała mi kosza. To jest skomplikowana sytuacja. Jeszcze ty się pojawiłeś, Tony... Onyx tam biega gdzieś w tle... Chyba muszę się czegoś mocnego napić.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  134. — I dobrze. Kiedy indziej z nią pogadam. — dodał, wzdychając ciężko, gdy usłyszał jego propozycję. — Dobrze, ale najpierw zobaczę z jakiej gliny jest ulepiony. Potem go nastraszę tak, że zrobi małe bobki turlające się po nogawce. Okej? — spytał, drapiąc go za uchem, uśmiechając się szerzej. — Stoi? Nie mówię o kutasie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  135. — Dokładnie. — dodał Pius, pochwycając twarz Acaira w swe dłonie, patrząc mu przy tym głęboko w oczy. — Przecież widzę, że chodzisz na sztywniaka, kolego najdroższy... Nie. Wiesz przecież jak to ze mną. Szybko, intensywnie, po trochu i nie za często. Jeszcze nie znalazłem nikogo na stałe, wątpię, żeby to był dobry pomysł na dłuższą metę. A teraz otwórz buzię Aciś.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  136. — Nie wiem. Zobaczymy, może kiedyś się skuszę. Na razie mam inne sprawy na głowie, mało w tym czasu na romanse i związki. — dodał, chwytając ją za szczękę. Po tym, splunął mu na język, klepiąc go po policzku. — Łatwowierny jesteś Aciś, ciesz się, że nie zapytałem cię o nazwisko panieńskie matki, bo byś się z długów nie wykaraskał. — zarechotał.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  137. Oddał całusa, przymykając oczy, jeszcze dając małego całuska w dolną wargę, gdy odebrał to co jego.
    — Dobrze się całujesz, rudzielcu.— zarechotał, wtuając głowę Acaira w swą szerszą klatkę piersiową. — Głównie rozporządzanie mym zastępem w piekle. To że widzisz mnie tutaj, nie znaczy, że nie jestem w wielu miejscach na raz. Umiem się klonować. Zabójstwa, lekarstwa, alchemia... Podróże. Takie tam. Nie wiem jak to określić, po prostu nie myślę o związkach. — dodał, kładąc dłoń na jego brzuchu, powoli gładząc go po krawędzi spodni...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  138. — Powiedzmy, że to tak działa. Mam swe wspomnienia, wiem co robią moje klony... Tak, właściwie działa to tak, jak to opisałeś. — dodał, dalej głaszcząc go po brzuchu, by palcami powoli wsuwać mu się do spodni... — Wychodzisz z formy... Rób to co lubisz, słodziaku. — szepnął, całując go w czoło, gdy palce wsunęły się do bielizny.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  139. — Tak. Jeden jest w okolicy Terry, a drugi jest w Tartarze... Oba czują to co ja teraz... — sapnął, oddając całusy, powoli, namiętnie, by patrząc w jego oczy, złapać go za długiego fiuta, powoli gniotąc główkę między palcami. Aż oblizał się, na westchnięcie chłopaka. — Jeszcze jakieś konstruktywne pytania, słodziaku?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  140. — Nie samym ruchaniem człowiek żyje. Wiedziałbyś coś o tym, gdybyś nie był tak zboczony. — dodał, poczynając długimi ruchami drażnić jego męskości, mlaskać jego napletkiem, wzdychać, gdy sam Acair zbliżał się do jego przyrodzenia.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  141. Pius pokiwał głową, wykrzywiając wargę w soczystym przekąsie.
    — Za każdym jednym spotkaniem. Nie wiem jak to się dzieje. — dodał, klepiąc go jeszcze po lewym jajcu, po czym zabrał dłoń, by po prostu go objąć, samemu się kladąc na łożu. — No cóż. A jak w zamtuzie? Podrywał cię tam ktoś? Słyszałem, że miałeś jakieś tam... Eee... Problemy natury personalnej? Że ci robota nie szła? To chyba na początku twojej pracy. Tak Enn mi mówiła. A co poza tym? Miałeś jakieś przygody po oddaniu tego zabytkowego miecza?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  142. — Czyli parasz się alchemią. No ciekawie, ciekawie. Ja mam zamiar przepisać moją pracownię Walwanowi, w razie gdyby mi się coś stało. Wiesz, mimo wszystko zależy mi na postępie nauki. — dodał, obkręcając się tak, by Acair leżał brzuchem do niego, na łyżeczkę. — Szaleństwo, totalne. Budowa domu, poznałem wiele nowych osób. Podróżowałem, zabijałem leczyłem. I kurwa... Cały ten czas myślę o Onyx. Nie wiesz jak bardzo jest na mnie zła?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  143. — Wiem... Boję się, że... Że Nyx jako jedyna skruszyła mą skorupę. Wcześniej czułem pustkę w sercu... Ale od jakiegoś czasu mam wrażenie, że za nią tęsknię. Poza tym, wiesz. Nie wiedziałem, że jesteście rodzeństwem. Nie było to moje pierwsze skojarzenie, fakt faktem, oboje pochodzicie z diun Fasach. — dodał, wzdychając ciężko. — Nie wiem chłopie, jak to określić. Tęsknię za nią chyba. Z nią się czułem... Rozumiany. I nie czuj się, że ci umniejszam... Oboje mamy po prostu podobną historię, oba widzi we mnie tragedię i ja w niej. Ale chyba nic z tego nie będzie, zjebałem na całej linii.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  144. Acair zdawał się naprawdę bardzo nakręcony tym całym wujkowaniem.
    - Dobrze, że masz tyle w sobie entuzjazmu. To Twoja pierwsza dzidzia? W sensie masz jeszcze innych przyjaciół z dziećmi? - zapytała. - Mam nadzieję, że zostanie coś dla Fasolek z tej pozytywnej energii - zaśmiała się delikatnie i nabrała ostatnią łyżkę gulaszu, którą od razu zapiła zsiadłym mlekiem i zadowolona oblizała usta.
    - No, teraz to mi praktycznie niczego nie brakuje - przyznała zadowolona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  145. — Wiem, wiem... — zarechotał, czochrając go po głowie. — Dobitnie mi to uświadomiła. Chociaż dziwne, bo zwykle słyszy się o rodzeństwie krwi. Wiesz, tam łączą się krwią i przysięgają sobie braterstwo i tak dalej... — zerknął na niego, a zapytany o celibat, pokiwał głową. — Jestem w stanie to znieść. O ile dałaby mi szansę... Nie mam problemiu z ruchaniem, ruchanie ma problem ze mną.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  146. — Żartuję. Już jakiś czas jestem... Bardziej powściągliwy. Jeśli można to tak ująć. — dodał, puszczając go ze swoich ramion, odchrząkając. — No dobra. Da się. Mam wrażenie, że nasza fizyczność była taka... Naturalna. Bez złych emocji. Jestem w stanie się kumplować. O ile dajesz mi błogosławieństwo, bym próbował z twoją siostrą... — powściągnął śmiesznie brwi.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  147. Dotarcie do Zamtuzu zajęło Ennis odrobinę mniej czasu niż zakładała. Mimo konfliktu z Mieszkiem oszczędziła dzięki jego karocy kilka kilometrów.
    Gdy zbliżała się do przybytku dojrzał ją jeden z ochroniarzy, Honro, jeden z jej ulubionych, często z nią wędrował i jako nieliczny zapewniał ciekawe dyskusje. Białowłosa przywitała się z nim i zamieniła kilka zdań, a gdy skończyli rozmawiać weszła do środka z tajemniczym uśmiechem na ustach. Dziwnie odwiedzało się to miejsce, tym bardziej, że rozpoznawała wiele twarzy, pracownicy bardzo się tu nie zmienili. Jej wzrok szybko powędrował w stronę baru, a gdy dojrzała za nim znajomą czuprynę uśmiechnęła się w ten swój specyficzny sposób. Ruszyła pewnie w stronę Acaira i zgrabnie wskoczyła na stołek przy barze.
    - Przyszłam odebrać dług - oznajmiła od razu, a zadziorny uśmieszek nie znikał z jej twarzy.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  148. Kobieta spojrzała po drinku, wzięła go nawet w rękę i skosztowała, ale zaraz skrzywiła się lekko i odstawiła naczynie.
    - Podziękuję, nie mam dziś dnia na picie - przyznała i pogroziła mu palcem na pytanie. - Długi nie ulegają przedawnieniu kochaniutki - zauważyła, a na wzmiankę o "tak się nie robi" spojrzała po nim rozbawiona.
    - Przyja... co? - zaśmiała się. - Schlebiasz mi, ale nie sądzę byśmy się przyjaźnili - uśmiechnęła się pod nosem. Przyjaźń raczej kojarzyła się białowłosej z jakąś głębszą więzią, a prawdę mówiąc nie sądziła by z kimkolwiek ją nawiązała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  149. Uśmiechnęła się szeroko widząc tą jego zadowoloną minę i przytaknęła głową. Tak te "pierwsze" zwykle mają jakieś takie bardziej sentymentalne znaczenie, nie dla wszystkich, ale dla większości. Zaśmiała się na wzmiankę o Fasolkach.
    - Wysoko stawiasz poprzeczkę, po takich rodzicach to raczej stawiam na uparte wredoty - zachichotała pod nosem. - Kochane przy tym rzecz jasna - poruszyła zabawnie brwiami. Temat dzieci skomentowała jedynie uśmiechem, ale tak, coś w tym było, maluchy były po prostu urocze. Na pytanie uśmiechnęła się pod nosem.
    - Jeżeli będzie chociaż trochę podobna do rodziców to pokocham bez dwóch zdań - przyznała rozbawiona. - Oczywiście nie wizualnie, bo to już teraz jest podobna, ale... Grima i Tony mają specyficzne charaktery, ciekawią mnie ich metody wychowawcze, w jaką to stronę pójdzie... Chociaż... - machnęła ręką. - Jako ciocia pokocham ją mimo wszystko - stwierdziła ostatecznie. Poklepała brzuszek na wzmiankę o szczęściu.
    - O chłopie, te dwie zawodniczki są bardzo ruchliwe gdy głodne, zapewniam, że dla mnie to nie tylko uczucie sytości, ale i chwila relaksu dla moich wnętrzności - zaśmiała się raz jeszcze.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  150. Nawet był uroczy, gdy się gniewał, jak taki mały bachor, tylko ładniejszy. Uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową.
    - Wybacz, ale nigdy nie uważałam Cię za przyjaciela, nie mam i nie miałam przyjaciół, nie wiem czego takie cosie oczekują - wzruszyła ramionami, racząc go dość obojętną miną. - Jajecznica i wzwód przy biczowaniu to trochę za mało jak na moją przyjaźń - rozbawiona uśmiechnęła się kącikiem ust. - Ale z tego co mówisz to "byliśmy", czas przeszły, więc chyba już po ptakach - zatrzepotała teatralnie rzęsami. - Dostanę chociaż wodę, spokojnie, zapłacę były przyjacielu - puściła mu oko. Nie miała parcia na ten dług, przyszła tu w innym celu, ale skoro tu był to przecież mogła do niego zagadać. Rozejrzała się.
    - Mamuśka w domku? Wolna czy kogoś obraca? - zapytała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  151. — Eeee tam. Dzisiaj mnie poniosło. Wiesz o co chodzi, ciebie też dupa swędzi. — dodał, rechocząc rubasznie. Rzeczywiście, Pius po transformacji był miły do tulania. Mięsisty, gorący, ładnie pachnący... — Ciebie też, ruda pało. Nie bój się, nic twojej siostrze nie zrobię. I tak nie moglibyśmy mieć pewnie dzidziusiów... — popatrzył mu w oczy, czekając na jego reakcję.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  152. — Chyba... — dodał Pius z cieniem niepewności, gdy Acair tak krążył po pokoju. — Ja też nie mogłem mieć... Do momentu, w którym nie zmieniłem ciała. — dodał, strzelając karkiem. — A ty? Chciałbyś bachorka?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  153. Akane uśmiechnęła się lekko.
    - Zależy z której strony go poznasz, ale jest bardzo ciekawy świata. Tylko sama informacja mu nie wystarczy, on lubi prowadzić testy i badania, lubi sprawdzać różne teorie - wyznała. - Jest dość cierpliwy i zdystansowany do cudzych problemów. Fajnie się z nim o nich rozmawia, bo udaje mu się odsunąć emocje na bok. Gorzej, gdy chodzi o jego własne problemy, ale to akurat zrozumiałe - przyznała z lekkim uśmiechem i pogłaskała brzuszek.
    - Tak, niby dobrze, mogłyby to co prawda robić delikatniej, ale z drugiej strony, wtedy ja mogłabym to zlekceważyć. Wzięły do siebie słowa o pilnowaniu bym zdrowo jadła - zaśmiała się, bo rzeczywiście kilka razy padły sugestie, że ich mamuśka je jak wróbel.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  154. Ponownie wzruszyła ramionami.
    - Nie zauważyłam - odparła jedynie, nie wchodząc bardziej w szczegóły. Akurat teraz nie specjalnie jej zależało na robieniu dobrego wrażenia. Spojrzała po nim, gdy znowu przypomniał co zrobiło.
    - Aci... Dotarło do mnie już za pierwszym razem - poinformowała. Ciężko, pfy, może kiedyś, chwilowo nie czuła ciężaru, a jeżeli brak przyjaciół oznaczało brak słuchania takiego pierdzielenia to tym bardziej nie widziała w tym nic złego. Wzięła łyk wody, a na oburzenie co do pieniędzy przekręciła lekko głowę i westchnęła ciężko. - Nie Tobie płacę, a lokalowi - położyła miedziaka na blacie po czym spojrzała w stronę korytarza prowadzącego do pokoju mamki. Wzięła kolejnego łyka i wstała z krzesła, by po prostu ruszyć w tamtą stronę. Nie miała ochoty słuchać Acaira z muchami w nosie, a przecież miała z właścicielką swój prywatny układ.
    - Zapomnij o długu, ale będziesz mi wisiał przysługę - rzuciła do chłopaka, tylko na niego zerkając.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  155. Przybrana siostra? Zmrużył lekko oczy. Chłopak otaczał się chyba dość specyficznymi jednostkami. Wzruszył ramionami.
    - Niech się martwi o swoje jaja, jak siostra to co ją Twoje obchodzą? - stwierdził. Nie kupował troski okazywanej w nieprzyjemny sposób. Jak się troszczyć, to bez względu na wszystko, a nie wytykać coś komuś by się ogarnął. Zmarszczył czoło słysząc o zostawianiu, nie wiedział jaki mieli układ tej swojej relacji, ale skoro Acair poczuł się dotknięty, to najwyraźniej czegoś nie dogadali. W to akurat nie zamierzał się wtrącać. Szczególnie gdy widział ewolucję emocji chłopaka, malującą się teraz na twarzy. W odruchu spiął klatkę przed zadanym ciosem, ale ten nie był mocny, nie był agresywny więc zaraz rozluźnił mięśnie. Nie sądził, że doprowadzi chłopaka do takiego stanu, nawet się tym odrobinę speszył i obserwował Acaira z konsternacją na twarzy. Nie przywykł do takich reakcji, ale zrobił pierwsze co przyszło mu do głowy. Gdy Aci zwinął się w kulkę, Mohe zbliżył się i ułożył dłoń na jego plecach.
    - Czy nie na tym polega życie? Bo ja mam wrażenie, że wszyscy dookoła zawsze się nad tym zastanawiają. Czy powinni, czy chcą, czy to ma sens... - stwierdził spokojnie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  156. — Nie wiem... Może zaadoptuję. Nie sprawdzałem swej płodności, jeśli miałbym być szczery. — dodał, wzdychając ciężko, podsuwając herbatkę pod jego nos. — Pij, rudzielcu, nie chcemy, żeby się liście zmarnowały. — rzekł, samemu dopijając napar, wzdychając ciężko. — Sprowadź Tonego z Grimą tutaj... Dobrze? Zobaczymy, co się wydarzy dalej. I... Przepraszam za to, że inicjowałem seks. Miło mi cię znowu widzieć. Bałem się, że cię jakieś beboki zjadły, albo co gorsza, że znalazłeś stabilną pracę.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  157. Spojrzała po pieniądzach, które wyłożył.
    - Pfy, gdybym wiedziała, że płacisz to bym wzięła podwójną porcję - pokazała mu język i zaśmiała się lekko. - Ale na drugim postoju ja płacę - zaznaczyła z uśmiechem. Posłuchała o wodospadzie, spojrzała na swój brzuch i lekko przygryzła wargę. Trochę obawiała się tych słów Walwana o wcześniejszym porodzie i nie była pewna pomysłu, ale... Od samego patrzenia przecież nie urodzi prawda? A może atrakcja okaże się na tyle bezpieczna, by rzeczywiście spróbować? Kiwnęła głową i posłała chłopakowi kolejny uśmiech.
    - Dobrze, jestem za, chętnie zobaczę jak to wygląda - przyznała, zbierając się do wyjścia.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  158. Spojrzała po chłopaku z pobłażliwym uśmiechem, tak rzeczywiście był dość strachliwy, ale przecież nie każdy musiał wyrosnąć na nieustraszonego wojownika.
    - Fajna adrenalina mówisz? Hm... - zaczęła się zastanawiać czy może rzeczywiście nie spróbować. Przecież taki zjazd nie powinien jej zaszkodzić, a ryzyko było minimalne. Miała ochotę poczuć chociaż odrobinkę adrenaliny. Posłała Acairowi uśmiech.
    - Mhm, dziwka jakich mało, a szkoda - przyznała puszczając mu oko. - Przydałoby się więcej takich dziwaków - dodała pogodnie. Zaraz skupiła wzrok na bawiących się młodzikach i prychnęła cichym śmiechem na start ich zjazdu.
    - Nie, dlaczego nie, chciałabym spróbować, możemy zjechać - przytaknęła głową i posłała Aciemu szerszy uśmiech. - Chodź, chodź - pociągnęła go w stronę tej całej atrakcji. - W naszym świecie było pełno podobnych miejsc, ale wytworzonych sztucznie, niektóre tylko imitowały naturalne przeszkody. Co prawda sporo miałam atrakcji w życiu, ale chętnie zjadę dla zwykłej zabawy - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  159. Ennis zatrzymała się, gdy Acair zaszedł jej drogę, spojrzała po chłopaku z lekko uniesioną brwią i prychnęła cichym śmiechem, napierając na dzieciaka tak, że praktycznie stykali się ciałami.
    - Tak myślisz? Nie dostanę się? - zapytała z przekąsem w głosie, a na słowa o przysłudze wzruszyła ramionami. - Możesz nie dać rady jej wykonać, ale zapewne dotrze do Twoich oczu czy uszu - dodała, jednak nie skierowała kroków w stronę baru, czekała, ciekawa co też teraz Acair zrobi.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  160. Ponownie zmrużył oczy obserwując Acaira.
    - Mhm, to mamy dwie... Dwie osoby będą decydować o tym kim i jaki jesteś? - zainteresował się. Chłopak ewidentnie miał egzystencjalny problem. - Posłuchaj... Według Nhulu kiedy ktoś ma kłopoty to trzeba go zostawić, nie pomagać, jeżeli obcy. Mogą Cię zabić, mogą Cię gwałcić na ich oczach, a oni będą stać i patrzeć. Jedni odwrócą wzrok, inni przejdą obok sceny obojętnie, a inni dosłownie będą obserwować z ciekawością co dalej... Uważa tak cała wioska, cała wioska uważa, że ja też mam tak robić, że tak powinienem się zachowywać. Jeleń wśród wilków, inny, dziwny, popaprany... Ale wiesz, ja lubię być popaprany, jeżeli to znaczy, że robię jak uważam za słuszne, to lubię być dziwnym popaprańcem - wyznał, wzruszając przy tym ramionami. - To, że większość coś uważa, to nie znaczy, że ma racje - dodał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  161. - Dowiesz się w swoim czasie, nie będę wymyślać przysługi na poczekaniu - odparła obojętnie, a na jego wyznanie spojrzała po nim jakby spadł z wysoka. Tęsknił?
    - Niby za czym? Nawet się dobrze nie grzmociliśmy... - prychnęła cichym śmiechem, dając się odepchnąć. Doprawdy nie kumała czasami tych wszystkich wyznań. Tu ją odpycha, tu podchodzi. Ach ten Acair. Sama również się zbliżyła i lekko złapała jego szczękę. - A Ty jesteś uroczy, doprawdy - cmoknęła go szybko w usta i zaraz zgrabnie wyminęła. - Tylko zerknę co by zobaczyła, że jestem, sama zdecyduje czy do mnie wyjdzie - uśmiechnęła się uroczo do chłopaka i zaraz wzruszyła ramionami. - O tak, jem dużo tłustych rybek - ponownie zachichotała.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  162. Wzruszyła tylko ramionami, a gdy wspomniał za czym tęsknił spojrzała po nim nie rozumiejąc. Jakiś masochista, jak nic...
    - Pożegnać? - trochę ją tym zaskoczył, no ale cóż, przecież sama stawiała, że to może być ich ostatnie spotkanie. Miała chwilę wahania, ale mimo wszystko ruszyła w stronę pokoju mamki, ale uścisk Aciego skutecznie ją zatrzymał. Spojrzała po nim marszcząc czoło.
    - Odczepisz się mały dziadzie?! Mam z nią swój własny układ, zatrzymaj mnie jeszcze raz, a przybiję Cię do tej ściany! - syknęła wyrywając nadgarstek z jego uścisku. No co za uparta bestia!
    - Co tu się dzieje do... - drzwi w końcu same się uchyliły. - Ennis? - kobieta wyglądała na wyraźnie zaskoczoną.
    - Ennis - białowłosa skrzyżowała z nią wzrok.
    - Dziesięć minut kochana, zajmijcie się sobą gdzie indziej, dziesięć minut - pogoniła ich spod swojego pokoju, a En kiwnęła głową po czym spojrzała na Acaira trzepiąc teatralnie rzęsami.
    - To co chcesz porobić słodziaku? - udała bardzo słodki głosik.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  163. Na uścisk trochę się zdziwił, naprawdę nie był przyzwyczajony do takich gestów, a tym bardziej do głaskania włosów. Acair zdawał się bardzo czułą osobą. Bardzo dzielny? Skrzywił się odrobinę, czasem miał wrażenie, że za długo czekał z tą decyzją, ale tak, z drugiej strony lepiej późno niż wcale. Pozwolił mu na tą całą bliskość, nie czuł, że jej potrzebuje, ale pozwolił, miał wrażenie, że to ten drugi tego potrzebował.
    - Tak, udało mi się być - przyznał, przytakując sobie głową, a słysząc o byciu lubianym uśmiechnął się kącikiem ust. - Ja Cię lubię, lubię gdy ktoś jest inni niż ja, to pozwala poszerzyć horyzonty. Zobaczyć jak inni patrzą na różne sprawy, na cały świat. Skoro tamci Cię nie lubią takiego jakim jesteś to ich problem, nie Twój. Jeden horyzont mniej dla nich, a Ty możesz szukać innych, ciekawszych, takich co Cię zaakceptują, a nie będą lepić pod siebie - zmierzwił mu włosy delikatnie. - I nie daj się nabrać na troskę, jeżeli ktoś na serio się troszczy to nie okazuje tego przez przytyki. Przynajmniej ja tego nie kupuję, argumenty o brzeg poślada - pokręcił głową, wszyscy tłumaczyli się troską i innymi podobnymi pierdołami, ileż to razy on sam nasłuchał się podobnych bajeczek.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  164. - Ale nie! - pokręciła głową i pogroziła mu palcem przed nosem. - Każdy dziwak byłby inny, na swój sposób, jedynie usposobienie mogliby mieć podobne do Ciebie, wtedy aż tak by się nie nudzili - uśmiechnęła się pod nosem. - Bez obaw, mi jeden Acair wystarczy, nie będę szukać podobnego - zaśmiała się krótko, również czekając na swoją kolej. No nieźle, była tu jedyną ciężarną, musiało to ciekawie wyglądać. Przytaknęła mu na pytania.
    - Wynaleźli u nas tak zwane tworzywa sztuczne, budowali budynki co by miejsca były zadaszone i środek tego budynku przerabiali na taki ogromny plac zabaw, wodny na przykład. Czasem imitowali co to w naturze, na przykład silny nurt rzeki i robili z tego zjeżdżalnię, ale dla bezpieczeństwa nie robili jej z kamieni czy naturalnych składników, a tworzyli imitację kamienia. Na oko wyglądały prawie jak te prawdziwe, ale gdy w nie uderzyłeś to na przykład były miękkie lub nawet gumowe i wtedy się od nich lekko odbijało - nabrała oddechu i zaśmiała się pod nosem. - To bardzo rozbudowany temat, serio - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  165. Uśmiechnął się szerzej, wyraźnie rozbawiony. Dobrze, że chłopak umiał chociaż znaleźć radość w tak prostych gestach.
    - Mówiłeś, chyba rzeczywiście masz coś z szamana - przyznał, mierzwiąc mu włosy nim ten jeszcze wstał. Spojrzał zaraz za nim, a słysząc pytanie zerknął na jego namiot. - W tym? - spojrzał wymownie po chłopaku i pokręcił głową. - Zamierzam rozbić się obok, a Ty mi pomożesz. Zaczniemy naukę byś w przyszłości robił to sprawniej. Jak nam się uda to zostanę - odparł, nie wchodząc na temat strasznych nocy. Dla niego nie były straszne, więc nie widział problemu by zostać z Acairem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  166. Poprawił, a i owszem, jednak konstrukcja w jego oczach wciąż była licha, a nie chciał ryzykować nocnym zawaleniem.
    Wstał, gdy Acair zgodził się na ten mały układ i złapał swój bagaż, który składał się właściwie tylko z materiałów do stworzenia tipi i kilku mniejszych pakunków.
    - Zaczniemy od stelażu, ten musi stać stabilnie, najlepiej na lekkim wzniesieniu, ale w miarę płaskiej powierzchni - chłopak wyszukał takiego fragmentu gruntu, który by mu odpowiadał. - W razie ulewnych deszczy nic nam nie zmoknie, a i widoczność jest lepsza, gdy przyjdzie o wyglądanie niebezpieczeństw - tłumaczył mu przy okazji po co w ogóle warto zwracać uwagę na takie rzeczy i zaczął pokazywać krok po kroku co należało zrobić.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  167. Złapała jego nadgarstek, gdy znowu chciał ją pchnął, zacisnęła na nim swoje palce na tyle mocno by Acair poczuł lekki napór jaj paznokci na jego ciało. Spojrzała chłopakowi nieprzyjemnie w oczy.
    - Ale jestem klientem, a Ty barmanem w tym pieprzonym lokalu. Pchnij mnie raz jeszcze, to Ci te kikuty rozszarpię na strzępy - syknęła i dopiero wtedy go puściła, wtedy też otworzyły się drzwi.
    - Och, ja tak, ona nie - prychnęła pod nosem na jego komentarz o czekaniu i pokręciła głową. - Gdybym jeszcze mówiła to serio... - przewróciła oczyma, pozwalając mu odejść i odprowadzając go wzrokiem.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziała, że Acair zamierzał odejść, ale mimo to zaryzykowała, zostawiając dla niego u mamki list i prosząc by wręczyła go chłopakowi w odpowiednim czasie.
      Po 10 grudnia, gdy tylko Aci pojawił się w Zamtuzie, do jego dłoni trafił zapisany papirus.
      "Mój drogi nieprzyjacielu,
      Jeżeli to czytasz, to ja już zapewne nie żyję. Przepraszam, najwyraźniej przyszło mi zbyt wysoko i zachłannie sięgać po marzenia. Pamiętasz wzmiankę o przysłudze? Wiem, że dla trupa to może być już mniej istotne, ale nie chodzi o mnie. Urodziłam dziecko. Przetrzymuje je van Helga. Nigdy nie chciałam być matką, ale myślę, że ojciec powinien sam podjąć decyzję co do ewentualnego ojcostwa. To moja prośba, proszę byś odnalazł Klausa. Czerwonowłosego grajka z Ardei, jest tam dość znany. Ma duże, zielone oczy, zmierzwiony włos i lekki zarost. Ognisty z niego temperament, dosłownie bije od niego ciepło. Bez obaw, nie będę Cię nawiedzać jeżeli nie sprostasz, ani jeżeli w ogóle nie podejmiesz tego wyzwania.

      Twoja nieprzyjaciółka, Ennis"

      Usuń
  168. Kiedy zadał pytanie zwinął palce jednej dłoni i pokazał Acairowi swoją pięść tak, że kostki były skierowane w stronę nieba.
    - Tu masz namiot - pokazał na sam szczyt namiotu. - Deszcze pada... - palcami drugiej ręki poruszał nad pięścią imitując deszcz - ... i spływa po namiocie w dół, do niższych partii ziemi, do dziur i innych zagłębień - przesunął swoimi deszczowymi palcami po własnej dłoni ku dołowi. - Namiot w najwyższym punkcie jest bezpieczny, chyba, że będzie tak padać, że i do niego dosięgnie, wtedy trzeba wiać - uśmiechnął się pod nosem. - Nie możesz ustawiać namiotu na pochylonej powierzchni, bo wtedy wleci, musi być na szczycie - dodał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  169. Wypuściła głośno powietrze.
    - Huh, właściwie to na wiele różnych sposobów, Tony chyba by Ci to lepiej wyjaśnił... - przyznała. Tłumaczenie to co tworzywo sztuczne było już dość skomplikowane, a wyjaśnić jak powstawało... Czarna magia dla Mathyrczyków.
    - Fajnie i nie fajnie, wiesz jak to jest, zależy w czyje dłonie trafi - stwierdziła, bo chociaż sprawa brzmiała rzeczywiście ciekawie to niestety debili na świecie nie brakowało.
    Kiedy Aci chwycił tratwę, An aż zatarła ręce. Przyjęła jego pomoc przy wsiadaniu i rzeczywiście złapała się mocno, a gdy tylko ruszyli, szeroki uśmiech ozdobił jej buzię. Ten zjazd zapowiadał się naprawdę ciekawie, z resztą jak i sama podróż z Acairem do Argaru.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  170. Miała spotykać się częściej z Acairem prawda? Starała się to robić, tak długo jak była blisko niego. Fakt, goblinka była w tym wszystkim wyjątkowo problematyczna, jakby chciała siłą go od niej odciąć, a ona nie za bardzo rozumiała dlaczego. Z oddali wypatrywała okazji, kiedy mogła go złapać. W końcu znalazła kolejny idealny moment, kiedy opuszczał wioskę. Zeskoczyła z drzewa, tuż przed jego oczy. Założyła ręce za plecy i uśmiechnęła się smutno.
    — W tym tygodniu odwiedzam Cię trzeci raz, wiesz? — zauważyła, przechylając lekko głowę na bok. Fakt, planowała wcześniej póki była w okolicy zajmując się Piusem, ale zlecenia przetrzymały ją dłużej niż chciały, a ona sama miała mały problem z wytrzymaniem z Grimą. Westchnęła. Że niby nie była dobrą siostrą, tak? Faktycznie nie była słodka i uczuciowa, ale o Acaira troszczyła się najbardziej ze wszystkich. Zawsze. Tylko nie potrafiła tego okazać. Przygryzła wargę.
    — Naprawdę ta czaszka jest aż tak nietrafiona? Jak oczyszczona, wygotowana, chciałam dać Ci coś wyjątkowo, a to… moje najważniejsze trofeum.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  171. Spojrzała na niego nieco zaskoczona. Naprawdę zdawała się mieć takie intencje? Przecież broń miała dobrze schowaną, ale faktycznie, co ją może nastraszyć, a co Acaira, to były dwie całkiem inne rzeczy. Zaśmiała się na jego kolejne słowa i zrobiła coś, czego mógł się po niej absolutnie nie spodziewać. Przytuliła go do siebie.
    — Nigdy mi nie przeszkadzasz, jesteś moim bratem — powiedziała spokojnie, po czym, wtuliła się w niego mocniej. Nie chciała, aby jej sprawy sercowe zaszkodziły ich relacji. Rudowłosy mimo wszystko pozostawał dla niej priorytetem, jako członek rodziny, którą sama sobie wybrała. Chciała, żeby faktycznie to widział, poczuł. — Mogę pójść z Tobą na miejsce, i tak mam parę spraw do załatwienia, wspólna podróż nie brzmi chyba tak źle, co? — zaproponowała. I tak chciała się udać w międzyczasie do Argaru, a w Slavit, chciała poinformować o wykonaniu zleceń, które miała. Idealnie się dla nich złożyło. Pokiwała głową, może faktycznie mogła go ostrzec.
    — Ale to całkiem inna czaszka, nie myślałam, że możesz się tak przestraszyć… przepraszam — powiedziała, odsuwając się od niego. Spojrzała mu w czarne, pozbawione oczy białek i uśmiechnęła się lekko. — Poza tym, było trochę tłoczno, ciężko było się skupić — dodała jeszcze, a potem zaczęła iść obok niego.
    — Nie jesteś aż takim dzieckiem, wiesz? Ładnie dobrałeś dłoń i to sięgnięcie do kieszeni, potrafisz się bronić. Ty się dostosowujesz do mojego życia — wskazała palcem na jego sztylet — to też ja powinnam bardziej do Twojego, prawda? Być bardziej delikatna, bardziej się z Tobą pieścić, jak na dobrą siostrę przystało — zakończyła swój wywód, po czym sama siebie poklepała po ramieniu. Uznała, że ta wypowiedzieć naprawdę dobrze jej wyszła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  172. Odrobinę bawiło go to jak Acair bardzo się przy tym zadaniu męczył, ale z drugiej strony cenił zawziętość z jaką do niego podchodził. Przy uczniu rozkładanie szło trochę bardziej mozolnie niż, gdy ustawiał tipi samemu, ale jak na pierwszy raz musiał przyznać, że chłopak łapał w locie. Zaśmiał się na jego smutną minę.
    - Oczywiście, że nie dasz rady. Tu nawet szamańskie sztuczki nie pomogą, po prostu musisz to ćwiczyć, z czasem ruchy wejdą w nawyk. Mnie uczono na polowaniach, jako mały pierdek chodziłem pomagać ojcu i bratu. Im byłem starszy tym więcej miałem do zrobienia, aż w końcu przyszło samotne polowanie i szczerze... rozłożenie tipi było moim najmniejszym problemem - przyznał z uśmiechem. - A tak się tego bałem, gdy pierwszy raz złapałem za paliki - dodał, rozbawiony wspomnieniem i pokręcił głową. Spojrzał jeszcze na gar.
    - Zostało tam co nieco tej zupy? Mówiłem, że nie jest zbyt syta, trochę wysiłku i znowu jestem głodny, mięso to jednak mięso - uśmiechnął się pod nosem do chłopaka po czym złapał swoją miskę i nałożył sobie jeszcze jedną porcję. Smaczna była, nie ma co, ale zdecydowanie nie sprawdziłaby się na kilkudniowych łowach.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  173. Cóż, podróż w takim razie nie będzie tak ciekawa jak mogłaby faktycznie sądzić. Posłała mu lekki uśmiech. Chciała się do niego przyłączyć, więc idą na jego zasadach, prawda?
    — Nikogo nie tknę bez Twojej zgody, może być? — zaproponowała. O ile ona lubiła szukać walki, nie miała zamiaru go niepotrzebnie stresować. Trochę spokoju też jej może trochę nie zaszkodzi? Żeby nie krzyczał, że za szybko maltretuje swoje żebra ciągłą walką.
    Nie rozumiała trochę jego logiki. Dla niej kształt czaszki miał ogromną różnicę, w końcu ta, którą mu dała miała pozytywny wydźwięk, sentymentalny. Ork, którego zabili, cóż był zwykłym bandytą, niezwykle silnym, ale jednak bandytą, prawda? Dla niej to spotkanie nie miało żadnego znaczenia pod względem kolejnego zabójstwa, tylko że Acair, on troszczył się o każde życie, może faktycznie powinna wziąć to pod uwagę? Albo faktycznie poczekać z prezentem, tylko faktycznie chciała dać mu go jak najszybciej.
    — Relacje dalej są dla mnie całkiem nowe, więc możliwe — odpowiedziała, nie chcąc za bardzo się z nim sprzeczać w tym temacie. Zaraz jednak spojrzała na niego lekko zaskoczona. Naprawdę dalej go tak traktowała, zamyśliła się przez chwilę. Nie taka była jej intencja, po prostu chciała go chronić, jak każdą inną bliską osobę.
    — Nie traktuję Cię jak dziecko, albo… nie myślę tak o Tobie. Po prostu się martwię, ja lepiej znoszę agresywne spotkania czy ból, dlatego wolałam, żeby Tobą się zajęto przede mną, żebyś krócej cierpiał, nie chodziło o to, że dzieci potrzebują pomocy, po prostu Ty jesteś dla mnie większym priorytetem, rozumiesz co mam na myśli? Naprawdę nie chciałam, żebyś odebrał to jako traktowanie jak dziecko — wyjaśniła swoje myśli, po czym zastanowiła się, czy aby napewno dobrze to wyjaśniła.
    — Nie, nie musisz być mistrzem — zaczęła drapiąc się w tył głowy. — Zrobiłeś ładne postępy, mi zawsze chodziło o to, żebyś potrafił się po prostu obronić w wyjątkowych chwilach, bo tak łatwiej przeżyć, żebym Cię nie straciła. Nic poza tym, ale tak, jak się nie znam na robieniu trucizn czy leków. Umiem się tylko prowizorycznie zaszyć, jeśli już muszę, nic ponad to — wyjaśniła mu, a gdy zapytał o blizny, odkryła szyję, aby zobaczył, że nie ma już po nich prawie śladu. Uśmiechnęła się lekko. — Działa świetnie, niedługo nie będzie po nich śladu. Zostawię sobie tylko jedną, na udzie — dodała jeszcze, tej jednak mu nie pokazywała w drodze, bo przecież nie będzie zdejmować spodni na szlaku. — A ze sztyletem idzie Ci naprawdę świetnie, wiesz? Kiedy będziesz musiał, myślę że zaskoczysz niejednego — wspomniała jeszcze, ponieważ faktycznie, to co robił z bronią w dłoniach było naprawdę godne podziwu. Nie mogła mu odmówić tego, że zrobił kolosalne postępy przez ostatni rok.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  174. Mohe od razu polał sobie zupy i usiadł w wygodnym miejscu, by zacząć wcinać, a gdy tylko Acair dosiadł się obok, on zaciekawiony spojrzał po pergaminie. Uśmiechnął się pod nosem do chłopaka.
    - Samo słowo pisane Ci wystarczy? Będziesz pamiętać układ dłoni i wszystkie wizualne aspekty? - zapytał nim zaczął powtarzać instrukcję. Posilał się w międzyczasie, więc gdy skończyli jego naczynie było już puste.
    - Nie masz z kim się uczyć? Jestem jedynym Twoim znajomym, który umie takie rzeczy? - zainteresował się. Miał wrażenie, że wędrowny tryb życia jest w tych stronach nadal dość powszechny.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  175. Walwanowi bardzo często zdarzało się bardziej drzemać w nocy, niż spać. Szczególnie, gdy w domu był nowy pacjent, takie przyzwyczajenie, stan czuwania, tak w razie co. Do tego mała Keva, troszczył się o tą małą i chociaż teraz był o nią spokojniejszy, fakt, że niedługo ruszy z rodzicami do Argaru przyjął z ulgą. Pewien był, że tam mała będzie po prostu bezpieczniejsza. Trawił swoje myśli kimając lekko, zaraz jednak zastrzygł uchem, gdy usłyszał ruch w pokoju obok, a na dotyk przy ramieniu obejrzał się na chłopaka z pytającym wzrokiem. Spać? Spojrzał po jego zmartwionej buzi. No tak, czaszka... Wiedział, że dla tarkatanbreha taki podarek był naprawdę bardzo cenny, on osobiście też by się ucieszył, ale Aci musiał to ewidentnie przetrawić. Nie zdążył nawet odpowiedzieć, a już chłopak siedział mu w wyrku, Wan jednak uśmiechnął się tylko lekko. Samiec odwrócił się w jego stronę i kiwnął głową.
    - Spójrz na to trochę inaczej. Będziemy mogli wykorzystać czaszkę na naszych lekcjach. Anatomia tarkatanbrehów jest bardzo ciekawa, pokażę Wam ile można wyczytać z samych kości - rzucił temat, chcąc odciągnąć od chłopaka nieprzyjemne myśli. Posłał mu kolejny lekki uśmiech.
    - Spokojnie, możesz tu spać - oficjalnie się zgodził i poklepał miejsce obok, sam układając głowę na swojej poduszce.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  176. Nie dyskutował w tym temacie, skoro chłopak chciał mieć instrukcję na piśmie, on nie widział w tym nic złego.
    Wysłuchał odpowiedzi Aciego i kiwnął głowa, no tak, gdyby nie podróżował sam to również dzieliłby obowiązki, aczkolwiek w jego stronach obowiązki były zmienne. Jednego dnia szykowałeś tipi, drugiego stałeś przy kotle czy zajmowałeś się paleniskiem. Nie dziwiły go jednak "stałe obowiązki", znał i takie rodzaje wędrowania.
    - Rozumiem - przyznał i pokręcił głową na pytanie o gospodę. - Nie, nie miałem jeszcze okazji, bywałem w karczmach i gospodach, ale wchodziłem tam tylko na chwilę, nie jadłem, nie piłem, nie spałem... Prawdę mówiąc trochę mnie takie miejsca przytłaczają, dużo tam... istot - stwierdził. - Mało powietrza... - dodał, bo rzeczywiście większość życia spędził na zewnątrz. Jedyny budynek jaki mieli w osadzie to ten do wielkich uczt na czas zaślubin czy innego świętowania.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  177. Skrzywił się lekko słysząc o "uroku". Osobiście nie widział w tych miejscach nic uroczego, wręcz przeciwnie. Najwyraźniej imię pasowało do niego bardziej niż przypuszczał, chociaż nie... akurat w gospodach bardziej przypominał wilka.
    - Mhm... Nie wiem, może, do tej pory miałem tam jedynie ochotę powykręcać kilka łbów - rzucił jak gdyby nigdy nic, miał przy tym bardziej obojętny wyraz twarzy, ale zaraz spojrzał na Acaira i posłał mu lekki uśmiech. - Ale dobrze, że chociaż Ty się tam odnajdujesz - przyznał. On mimo wszystko wolał zostać wśród drzew.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń

  178. — Naprawdę? — przechyliła głowę w bok spoglądając na niego. Zaczęła jeszcze raz analizować swoje zachowanie względem niego, badając w swoim rozumieniu czy faktycznie dalej go upupia. Myślała przez jakiś czas, nie spuszczając go z oczu, próbując zacząć myśleć tak jak on. — Dlaczego troska o bliskich to traktowanie jak dziecko? — zapytała, dochodząc do wniosku, że po prostu martwiła się o niego i jego własne obrażenia. O ile to ona faktycznie dostała mocniej, tak była fizycznie silniejsza, bardziej odporna na ból, mogła znieść więcej niż on, dlaczego to miało być czymś złym? Zaraz jednak zrobiła jeszcze większe oczy. Naprawdę aż tak źle pokazywała swoje emocje. Ponownie zaszła mu drogę, tym razem mając o wiele poważniejszy wyraz twarzy, krzyżując ręce na piersiach.
    — Nie powiedziałam nigdy, że mi się nie podobały — zaznaczyła dosyć ostro, może nawet za ostro, biorąc pod uwagę, że rzadko kiedy w oczach Onyx było widać jakąkolwiek czułość. Mimo wszystko uśmiechnęła się do niego rozczulona jego wyznaniem. To było naprawde miłe, wiedzieć, że komuś na niej zależy.
    — Ja i tak chciałam zostać z Tobą te kilka dni. Spędzić więcej czasu, tak nie podobała mi się ta klatka na żebra, bo nie mogłam się ruszyć, a Tony uparcie namawiał mnie do nauki pisania, a ja nie mogłam go nawet porządnie zdzielić przez łeb, ale nie musisz mnie przykuwać do łóżka, żeby spędzić ze mną czas. Ale podobało mi się, kiedy Ty do mnie przychodziłeś, sprawdzić co u mnie, porozmawiać, nie lubiłam za to tego, że ja nie mogłam obserwować jak pracujesz, bo chodzenie w tym czymś było prawie niewykonalne. Możesz być egoistyczny, wystarczy poprosić, bo ja — tutaj urwała na chwilę, po czym poklepała go po włosach, stając na palach, aby wydawać się nieco wyższa, albo przynajmniej równa bratu. — bo ja nie umiem mówić o uczuciach, uczę się. Przez ten rok zrozumiałam jaka naprawdę jestem i czego chcę od życia, żyję szybko i pojawiam się i znikam, ale do Ciebie zawsze będę chciała wrócić. Jesteś moim domem, jasne? — zapytała, zerkając z lekkim uśmiechem na jego pozbawione białek oczy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  179. Tak, rozumiała tą logikę. Oczywiście, że wiedziała, że to ona była w gorszym stanie, ale ona wtedy nie myślała logicznie czy zdroworozsądkowo. Po prostu chciała, żeby on przestał cierpieć, kiedy ona mogła jeszcze wytrzymać. Do cholery, jak miała mu to lepiej wyjaśnić. Wzięła głębszy wdech, aby nie zacząć zaraz swoich agresywnych argumentacji. Miała być spokojną zabójczynią.
    — Nie może, ale często to robi, myślisz, że kontrolowanie emocji jest takie proste? — odpowiedziała mu w końcu po dłuższej chwili przemyśleń i dobierania słów w jak najlepszy sposób, tak aby nie wyszła z tego żadna większa awantura. Zaraz jednak się zaśmiała, kiedy wspomniał o torturach. Tak, teraz mówił trochę bardziej jej językiem. Uśmiechnęła się do niego zadowolona z tego, że nareszcie ma takie pomysły. Trochę okrucieństwa i jemu nie zaszkodzi.
    — Po prostu nie jestem pacyfistą, przemoc to bardziej moja bajka — zaśmiała się wesoło kolejny raz. Ależ on po niej teraz jechał, w pewnym momencie mina jej zrzedła, na nieco bardziej zirytowaną. Aż tak przecież nie zrzędziła, przynajmniej dopóki Tony nie próbował dręczyć jej lekcjami.
    — Też być próbował uciec, gdyby ktoś Cię zmuszał do bezużytecznych lekcji — stanęła w swojej własnej obronie. A później znowu wrócili do jej znikania. Nie mogła zostać na dłużej w jednym miejscu. Nienawidziła tego, dusiła się. Musiała podróżować i zabijać, inaczej nie byłaby sobą. Westchnęła.
    — Przecież jestem teraz, spędzimy trochę czasu razem. Czasami będą pojawiać się na parę dni, czasami na miesiąc, a może kiedyś w ogóle nie wrócę, takie życie wybrałam, chce mieć osoby, do których wracam, nie miejsce, zwykły dom… to pojęcie bardzo dusi mnie w piersi po prostu — wyjaśniła mu, wyglądając już śmiertelnie poważnie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  180. Wszystko co żywe? To brzmiało bardzo idealistycznie, aż za bardzo.
    - Nikt Ci nigdy nie podpadł? Na nikogo się nie wkurzyłeś? - zapytał szczerze zainteresowany. Chyba byłby pierwszą taką istotą chodzącą po ziemi. Coś takiego było praktycznie nieosiągalne, przynajmniej w jego mniemaniu. Kwestii nie posiadania ulubionych rzeczy akurat nie komentował, sam nie do końca wiedział co lubi naj. Za mało rzeczy w życiu poznał. Na pytanie o drezwa zaśmiał się cicho.
    - Miałem na myśli takie otoczenia. Drzewa same w sobie... są majestatyczne, piękne, ale nie mają dla mnie jakiegoś bardzo wielkiego znaczenia. Po prostu lepiej czuję się w lesie, w gąszczu, w strugach deszczu czy błocie. Tak się chowałem. Mury, budynki, zamknięte przestrzenie... Czuję się dziwnie w takich miejscach. Co innego w nich spać, a co innego funkcjonować na co dzień - wyjaśnił co miał na myśli.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  181. Walwan ułożył się na boku i oparł głowę na własnym ramieniu, okryty był pledem, jednak sypiał jedynie w luźnych lnianych spodniach sięgających za kolano. Czuł się trochę dziwnie goszcząc w łóżku dzieciaka, no ale cóż, podopieczni bywali różni. Uśmiechnął się lekko, gdy Acair wyjaśniał z czym ma problem.
    - Hm... Gdybyś okazał ignorancję co do jej rasy to miałbyś za co przepraszać, ale tak... Nie miałeś jak się dowiedzieć, Onyx nie należy do zbyt znanego gatunku. Powinna sama wyjaśnić Ci skąd taki, a nie inny prezent. Zwykle sam doświadczam takich wyjaśnień, gdy otrzymuję coś od pacjentów w ramach wdzięczności. Zwyczaje i wierzenia są bardzo mnogie, ciężko mieć wszystkie w pamięci - stwierdził. Nie sądził by reakcje chłopaka były przesadzone, tym bardziej, że ten starał się mimo wszystko zachować zimną krew. Zachowania Onyx również nie negował, jednak zdziwił go fakt, że nie dostrzegła tak wyraźnego dyskomfortu na twarzy brata. Podobno była spostrzegawcza, ale najwyraźniej nie, gdy chodziło o emocje, bywało i tak.
    Słysząc o Fasach zastrzygł uchem i skrzyżował z nim wzrok. Nimh? Czyżby jednak zaufał mu na tyle by podzielić się tą wiedzą? Kolejne słowa utwierdziły go w tym przekonaniu.
    - Myślisz, że wystarczy to co świeżo zebrałeś? Muszę niedługo zaplanować wędrówkę do Siivet. Możesz wybrać się ze mną, gdyby piasku brakło - zaproponował jeszcze. - Oczywiście badania zaczniemy przed ewentualną podróżą - zaznaczył, bo za to mogli zabrać się nawet z rana. Czas był idealny, Grima skupiała większość uwagi na Kevie i Tonym więc ich dodatkowy projekt nie interesował by jej nadto.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  182. Acair wyglądał jakby potrzebował objęcia, jednak Walwan nie wykonał ruchu. Chłopak miał w zwyczaju sam przyklejać się, gdy rzeczywiście tego potrzebował, więc samiec uznał, że może jednak tym razem tego nie chce. Słysząc o piasku kiwnął głową.
    - Dobrze więc... Pozostaje nam postarać się wyspać, rano możemy ustalić szczegóły. Zaczniemy od badań, a na dniach ruszymy do Siivet oraz Fasach. Po powrocie z wędrówki weźmiemy się solidniej do roboty w temacie badań - postanowił.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  183. [Dziem dobry xD]

    Odnalezienie chaty Walwana nie zajęło białowłosej zbyt wiele czasu, ale czuła w jej okolicy znajomy zapach, aż nadto znajomy... Co robił tu Acair? Czyżby i on zaopatrywał się u tego znachora? Nie widziała chłopaka, a jednak wyraźnie czuła jego zapach i z ukrycia obserwowała ogrodnicze poczynania gospodarza. Wan z kolei spokojnie przekopywał grządki, dobrą godzinę temu wysłał Aciego po sadzonki do chaty oddalonej o półtora kilometra. Dzieciak powinien niedługo wrócić, a więc to był dobry moment by powitać tajemniczą, czającą się nieznajomą. Wstał i westchnął ciężko, czuł jej zapach i spojrzał dokładnie tam gdzie stała.
    - Wyjdziesz zza tego krzaka, czy będziemy udawać, że mnie nie obserwujesz? - zagadnął nieco rozbawiony. Enn zacisnęła usta i ostrożnie wysunęła się zza gałęzi. Samiec prześlizgnął po niej wzrokiem, cóż... Musiał przyznać, że w promieniach słońca jej lśniąca skóra robiła niezły efekt. Nie widywał zbyt często podobnych zjawisk. - Szukasz czegoś? - zapytał.
    - Walwana, zielarza... - białowłosa obserwowała go spokojnie.
    - Oto jestem - rzucił gospodarz i jeszcze raz spojrzał po niej, a po tym wrócił do kopania grządek. - Rana na boku wygląda całkiem nieźle - skomentował. Ennis zbliżyła się czując, że jednak nikogo innego nie ma w chacie.
    - Jesteś sam? - zagadnęła.
    - Coś mi mówi, że znasz odpowiedź na to pytanie - Wan oparł się o szpadel, a złotooka posłała mu odrobinę zadziorny uśmiech. - A więc?
    - Chodzi o antykoncepcję, podobno masz dobre zioła - przyznała, a on otrzepał ręce.
    - Czyli jednak usługa - kiwnął głową i ruszył do środka, zapraszając ją ruchem dłoni. Poczekała chwilę, rozejrzała się, ale poszła za nim. - Sprawa wygląda tak, jak Ci zależy na czasie to mam jeszcze kilka gotowych fiolek, a jak zależy na efekcie to mogę przygotować mieszankę typowo pod Ciebie - znowu po niej spojrzał.
    - Pode mnie? - zainteresowała się, na co samiec kiwnął głową.
    - Drobne badania, dwa dni czekania i gotowe - posłał jej swój szelmowski uśmiech. Ennis zaśmiała się delikatnie.
    - Ach, tak, słyszałam, że ciekawski z Ciebie doktorek - rzuciła, rozglądając się po chacie. - A gdzie miałabym przeczekać? - zapytała, śląc kolejny uśmiech.
    - Nawet tu - Wan wzruszył ramionami, a złotooka znowu zaśmiała się delikatnie.
    - Ach tak? Pewnie jeszcze w Twoim łożu? - założyła ręce na biodra, patrząc po nim zaczepnie, Wan odpowiedział tajemniczym uśmiechem.
    - No wiesz... - dotknął piersi, udając obruszenie, zaraz jednak bezceremonialnie zmierzwił białe włosy dziewczyny. - Bez obaw, mam tendencję przyciągać znajdy, całkiem niedawno kilka mnie opuściło, poszli sobie w świat i mam wolny pokój - odparł zatrzymując się przy swoim stanowisku pracy i zaczął przeszukiwać kilka ampułek. En skrzyżowała ręce pod torsem, obserwowała go chwilę w milczeniu, ale zaraz do nosa dotarł znowu ten znajomy zapach, nasilił się... Acair.
    - Jeszcze mi powiedź, że przed nim uciekniesz - Walwan zaśmiał się pod nosem, również czuł chłopaka, a reakcja białowłosej była dość zabawna, gdy znało się Acaira.
    - Nie... Nie ucieknę... - zatrzymała wzrok w wejściu. Podobno wyglądała na jakieś piętnaście lat. Może chłopak wcale jej nie pozna?

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  184. Ennis obserwowała jak chłopak pewnie przekracza próg, nawet uśmiechnęła się bardzo delikatnie, kącikiem ust. Wyglądał jakby znalazł swoje miejsce na ziemi. Kolejny... I to kolejny w Lerodas.
    Walwan złapał podany kosz i zerknął po zbiorach.
    - No nic, dobrze, że klient jest Terraninem, tego typu zapachy mu nie przeszkadzają - rzucił zadowolony. - Dobra robota, zawsze można na Ciebie liczyć - stwierdził pogodnie.
    - Oj tak... - jakoś tak wymsknęło się z ust białowłosej i sam Walwan spojrzał po niej zaciekawiony. Dziwnie patrzyła na Acaira, a on zdawał się w ogóle jej nie kojarzyć. Jego pytanie tylko to potwierdziło.
    - A właśnie... - zaczął samiec. - Przedstawiłaś się? - zagadnął zaraz po Acairze. Dziewczyna spojrzała po Wanie i westchnęła ciężko.
    - Nie - odparła i skrzyżowała wzrok z Acairem. - Ennis... Jestem Ennis - wyznała po czym zerknęła gdzieś w bok. Spięła delikatnie mięśnie. Nie miała pojęcia jak chłopak zareaguje i czy w ogóle połączy kropki.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  185. En spodziewała się wiele reakcji, ale na pewno nie takiej. Dobrze, że Walwan był w pobliżu, bo gdy tylko zobaczył jak blada robi się twarz Acaira od razu go przytrzymał, nim ten padł na ziemię.
    - To chyba musiała być interesująca znajomość... - spojrzał po kobiecie, która zaciskała właśnie usta w wąską kreskę.
    - Miałam nie żyć... - odparła, a Wan zaskoczony uniósł brwi. Dopiero po chwili westchnął ciężko, spojrzał po uczniu i klepnął lekko w policzek, by zaraz przenieść na kanapę. Ennis stała sztywno, nie bardzo wiedząc co powinna zrobić. Wyjść? Pomóc?
    - Usiądź... - polecił gospodarz i wskazał krzesło w kuchni. - Przygotuję coś do picia, niedługo się pewnie chłopaczyna obudzi - dodał układając Aciego wygodnie. Ennis usiadła na wspomnianym krześle.
    - Kim... właściwie jesteście? - zapytała ostrożnie. Walwan marszczył lekko czoło, nim zaczął szykować zioła, rozpakował koszyk przyniesiony przez Acaira.
    - Uczy się u mnie... - spojrzał po kobiecie. - Jeżeli przyszłaś mu grozić czy coś w tym stylu...
    - Nie - przerwała mu kobieta. - Nic w tym stylu... Przyszłam do Ciebie, nie wiedziałam, że on... - westchnęła. - Nie chcę go skrzywdzić, zapewniam - wyjaśniła zerkając w stronę Acaira. - Znajdę gdzie indziej nocleg, nie martw się - dodała.
    - Mi nie przeszkadzasz, przynajmniej na razie. Twój nocleg to już jego decyzja - stwierdził Wan i zabrał się za szykowanie naparu, a w między czasie pobrał do próbek krew Ennis potrzebną do badań.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  186. Właśnie przytrzymywała przy skórze mały kawałek materiału, tamujący drobne krwawienie, gdy obok pojawił się Aci i złapał jej policzki. Walwan spojrzał zaciekawiony po chłopaku, a En obserwowała poczynania, pozwalając na ten cały cyrk. Kiedy puścił policzki lekko je rozmasowała, a jej kącik ust uniósł się delikatnie na pozostałe zaczepki. Nie wytrzymała kiedy padł na kolana i złożył swoje prośby. Parsknęła śmiechem.
    - Aci, proszę... - kucnęła przed nim. - Przestań... To nic nie da. Niezły ze mnie demon, ale nikogo nie opętałam - spojrzała mu w oczy. - Mój nieprzyjacielu - uśmiechnęła się do niego słabo. - Planowałam Cię znaleźć, ale nie sądziłam, że wyjdzie to tak szybko... - przyznała. Nie zmieniła się znowu aż tak bardzo, oczy, włosy, kolor skóry, to wszystko zostało. Wymłodniała, pewne szczegóły zastąpiły nowe, inne zostały. - Mam sporo do opowiedzenia... Oczywiście jeżeli w ogóle zechcesz słuchać - westchnęła. Wan w tym czasie polał ziółek dla każdego z nich i sam pił swoje, obserwując tą niecodzienną scenę. Acair egzorcysta, no nieźle.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  187. Ponownie westchnęła i zaraz przytaknęła mu głową.
    - Tak, miałam... Brałam to pod uwagę, gdy pisałam list, ale wyszło trochę inaczej niż przypuszczałam - przyznała po czym lekko wzruszyła ramionami. - Nie pisałabym go, gdybym wiedziała to co dziś wiem - dodała, a gdy wypomniał sprawę ich znajomości ponownie przytaknęła. - Brałam pod uwagę, że umrę Aci... Wolałam byś miał o mnie jak najmniej ciepłych myśli - również patrzyła mu w oczy. - Chciałam... Po Lerodas zamierzam iść do Slavit, chciałam tam zasięgnąć języka... - zerknęła na własne dłonie. - Ale bez obaw, nie dziwię się, że mi nie wierzysz - wstała na proste nogi i spojrzała po Walwanie. - Czyli jutro wyniki i dopasowane środki? - upewniła się jeszcze, na co samiec przytaknął jej głową.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  188. Ponownie wzruszyła ramionami.
    - Nie umiem w te całe relacje. Większości zawsze starczało kilka oschłych słów, krzywych zachowań... I znikali - stwierdziła bez ogródek. Kiedy nazwał ją głupią wróciła spojrzeniem do jego oczu i dotknęła ostrożnie policzka chłopaka.
    - Powiedz mi coś czego nie wiem - uśmiechnęła się kącikiem ust, a na jego kolejne słowa spoważniała. - Przepraszam Aci - powiedziała cicho. - Naprawdę cieszę się, że Cię tu spotkałam - dodała. - Będę miała prośbę... Nie taką jak ostatnio, tu... Po prostu chciałabym żebyś uważał, ok? Prosiłam Cię o kontakt z Klausem, teraz proszę byś go unikał. Gdziekolwiek zobaczysz, unikaj - poprosiła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  189. Czując uścisk pozwoliła sobie na lekkie poluzowanie mięśni i nawet nieco przytrzymała głowę przy ramieniu Acaira. Zapiekły ją oczy, ale tylko przez chwilę, zaraz zacisnęła mocniej powieki, by pozbyć się efektu zaszklonych oczu i odwzajemniła delikatny uśmiech, gdy Aci już się odsunął.
    - "Nie wydawał się" to bardzo stosowne stwierdzenie w jego przypadku... - skrzywiła się odrobinę i zerknęła ukradkiem na Walwana, ten dość szybko wyłapał aluzję i odepchnął się pośladkami od blatu.
    - Pogadajcie sobie, ja zabiorę się za badania - stwierdził i wyszedł z kuchni, zabierając ze sobą krew Ennis. Dziewczyna spojrzała za nim przygryzając delikatnie wargę, a po chwili westchnęła i klapła w krześle.
    - Ja... - spojrzała w oczy Acaira. - Ja naprawdę umarłam Aci... Ale, cóż, okazało się, że moja matka sprawiła, że śmierć jest dla mnie etapem przejściowym. Nazwała to poczwarką, umarłam, a gdy otworzyłam oczy miałam już inne, lepsze ciało. Taka przyspieszona ewolucja. Minus, ogromne osłabienie zaraz po przebudzeniu... Zwiotczałe mięśnie, wymioty, masakra... Jakby tego było mało Klaus znalazł mnie w takim właśnie stanie. Zamknął mnie, zniewolił, przykuł do łóżka... Przypalił, opluł... - delikatnie dotknęła miejsca, gdzie ją przypalił, łuska nadal nosiła po tym drobny ślad. - Prowadził swoje własne przesłuchanie na... dość specyficznych warunkach. Coś sobie uroił w głowie, nie wiem co, ale nie chcę by w jakikolwiek sposób powiązał swoje teorie z Tobą, nie chcę by wiązał w ogóle Twoją osobę ze mną. Nienawidzi mnie, a jest dość szalony, by posłużyć się Tobą do skrzywdzenia mnie, do zwabienia. Nie wiem co planuje, ale trzymał mnie dobry miesiąc i nagle wypuścił, w między czasie chciał wymusić bym poszła zabić... dziecko. Wspomniał o sprzedaniu mnie Heldze... Miał kilka pomysłów, ale nie wiem ile było w nich prawdy. Nie zmienia to faktu, że proszę abyś trzymał się od niego z daleka - westchnęła ciężko.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  190. Mina Acaira mówiła wiele, ale nie specjalnie ją to dziwiło. Na te wszystkie pytania zacisnęła usta w wąską kreskę. Milczała chwilę i zaraz spojrzała przepraszająco w jego oczy.
    - Wybacz, nie chcę Cię okłamywać... Im mniej znasz szczegółów tym lepiej dla Ciebie. Powiem co mogę... Wykrwawiłam się w rzece, tak umarłam, chociaż nie wiem czy mróz nie zabił mnie jeszcze wcześniej... Wyciągnięto ze mnie dziecko przez tak zwane cięcie cesarskie, rozcięto brzuch by wyciągnąć... dziecko, o którym pisałam w liście... Nie zszyto mnie, a ciśnięto do rzeki... van Helga poleciła to swoim by się mnie pozbyć... O konkretne powody musiałbyś zapytać ją samą - wyznała i zaraz westchnęła ciężko. - Nie wiem konkretnie dlaczego, ale istnienie tego dziecka Klausowi nie odpowiada. Mi jest obojętne, przyznaję, on chce je zabić... Rodziców ma wzorcowych, nie ma co... - skrzywiła się, a słysząc, że ten się "nie da" zmarszczyła lekko czoło, po kolejnych słowach uniosła brwi wysoko, a na jeszcze kolejne opadła ciężko w krześle, oparła o nie potylicę i przymknęła oczy. Milczała chwilę by zaraz podnieść powieki.
    - Nie męczysz mnie... - wyznała cicho. - Nie wiem dlaczego mnie tak lubisz, nie wiem dlaczego traktujesz jak przyjaciółkę, nie mam pojęcia Aci. Znajomość ze mną nie przyniesie Ci nic dobrego, ale wiem, że nie odpuścisz, nie bez konkretnego powodu, a ja... - odsunęła się od oparcia. - Ja wcale nie mam ochoty dawać Ci powodu. Jestem pieprzoną egoistką i najwyraźniej chcę wykorzystać fakt, że czuję się przy Tobie swobodnie, mi ta znajomość przynosi coś dobrego... Więc skoro już jesteś cholernym uparciuchem to chociaż postaraj się nie wpadać z mojego powodu w kłopoty - zacisnęła ustaw wąską kreskę. Sama nie do końca rozumiała kim jest dla niej Aci, ale chyba lepiej nie umiała tego opisać.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  191. Widząc ostre spojrzenie i słysząc słowa sama spojrzała po nim surowiej.
    - Nigdy nie powiedziałam, że jest czegokolwiek winne. Ja jestem - odparła twardo. Nie nadawała się na matkę, nie miała tego idiotycznego instynktu, dopiero zaczęła żyć po swojemu, na własny rachunek. Dziecko było poświęceniem, czymś na co w danej chwili nie było jej stać. Teraz myślała przede wszystkim o sobie samej. Zmarszczyła czoło, gdy zapytał o miejsce pobytu smroda, a kiedy rzucił coś o wychowaniu uniosła wysoko brwi. On? Spoważniała, spojrzała po Acairze dłużej i pokręciła głową.
    - Masz całe życie przed sobą, własne cele... U niej ma chociaż pewny dobry start, edukację i te wszystkie przydatne etykiety. Chciała tego dzieciaka, a skoro chciała to jej się przyda, czyli o nie zadba. Poza tym, prosiłam byś się nie pakował... - zacisnęła zęby. Miała wrażenie, że cokolwiek teraz powie, to Acair i tak spróbuje. Jasne... Dzieciak miałby z nim wspaniale, w to akurat nie wątpiła, ale nie zamierzała psuć chłopakowi życia.
    Słysząc pytanie o przyjaciółkę ponownie zacisnęła usta, ale jej oczy rozczuliły się odrobinę, widząc jak te jego cieszą się z takiej pierdoły.
    - Zdaje się, że... chyba mogę być... - odparła ciężko wzdychając, a kiedy ich podsumował zamyśliła się delikatnie i posmutniała. Nawet nie zaprzeczyła, że rzeczywiście taka jest, odpowiedziała milczeniem oraz lekkim wzruszeniem ramion. Zaraz jednak jej spojrzenie nieco się ożywiło.
    - Chciałabym Cię gdzieś zabrać... Coś pokazać, ale... Zajęłoby to nam ze dwa dni. Masz może... ochotę? - zaproponowała spontanicznie.
    - Ennis...? - Walwan wszedł do chaty i zatrzymał się na progu kuchni. - Jesteś pewna, że zgłosiłaś się do mnie po... - zamknął usta zerkając na Acaira. Był jego uczniem, ale przecież nie każdy pacjent chciał by chłopak wiedział o takich sprawach.
    - Po antykoncepcję... - dokończyła białowłosa, dając samcowi jasny sygnał, że może mówić przy chłopaku.
    - No to mamy problem... - spojrzał po niej dość wymownie. - Chwilowo jej nie potrzebujesz - poklepał swój brzuch i zakręcił na nim dwa kółka, sugestywnie zerkając na jej brzuch. En prychnęła śmiechem.
    - Ta... - rzuciła, ale widząc, że gospodarz najwyraźniej nie żartuje wpadła głębiej w krzesło. - Zabiję gnoja... - szepnęła zamykając oczy i licząc uspokajająco w głowie.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  192. Ją wychowano inaczej, miała być przydatna... i tyle. Nic więcej. Spojrzała gdzieś w bok, gdy wspomniał o kochaniu. Akurat tego nie musiał jej wyjaśniać. Właśnie dlatego go nie chciała, u niej też nie dostałoby miłości. Stworzyłaby kogoś na własne podobieństwo, chociaż jak patrzyła na to teraz, to z Helgą pewnie będzie podobnie. Znowu spojrzała po Acairze i po prostu wiedziała, wiedziała już, że chłopak nie da za wygraną.
    - Nie będzie mi przeszkadzało... Tylko nie oczekuj, że moje podejście do tego dziecka się zmieni... Nawet jeżeli Ci się uda to... - to co? Jaką miała pewność, że rzeczywiście coś nie ulegnie zmianie? U Helgi przynajmniej nie ma z nim kontaktu, a tu? Zacznie unikać Acaira? Westchnęła ciężko, mimo wszystko przyjmując jego krótkie objęcie i śląc słaby uśmiech.
    - Zmierzam w tamte strony, Slavit, Fjelldod, nie chcę znać szczegółów, ale chętnie utrę nosa tej martwej wywłoce. Odwrócę uwagę czy coś, a Ty... Wy... Nie wiem co knujesz, ale po prostu nie daj się zabić i złapać, reszta mnie nie obchodzi - burknęła. - Nad ocean... Spływ rzeką zająłby nam kilka godzin, ale powrót z półtora dnia - wyznała, gdy zapytał o wędrówkę. Później już głównie odliczała, ale kiedy padło pytanie o rudego skrzywiła się zniesmaczona.
    - Kijem mnie nie dotknie, nie z rudym - pokręciła głową i spojrzała wymownie na Aciego. - Miał być bezpłodny, nie sądziłam, że... kurwa mać... - spojrzała na swój brzuch. Nie ma opcji, nie urodzi tego dziecka, a z Piusem to już sobie porozmawia. Sama spojrzała na Walwana, gdy Aci wspomniał o poważnej antykoncepcji. - A coś by je usunąć? Takie środki też produkujesz, prawda? - zapytała wprost. Samiec spojrzał na nią i westchnął ciężko.
    - Daj może sobie chwilę, hm? Dopiero się dowiedziałaś... Jeżeli się zdecydujesz to tak, takimi środkami również dysponuję... - przyznał.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  193. Krzywienia się? En prześlizgnęła wzrokiem po Acairze, chwilę milczała, ale zaraz kiwnęła głową bez większego sprzeciwu. Bluzganie dzieci raczej nie leżało w jej naturze, no chyba, że chodziło o "smroda" i podobne epitety. Uśmiechnęła się kącikiem ust na wizję, w której Acair biega spanikowany za maluchem, jak tłumaczy, że nie wolno tak uciekać. Jego widziała w tej roli, ale nie siebie. Odepchnęła myśli i na nowo spoważniała. Już miał pomysł, spojrzała w sufit i pokręciła głową. Co za chłopak... Uśmiechnęła się dopiero, gdy wyraził chęć na wycieczkę.
    - Akurat do tego pływanie nie jest potrzebne - wyznała, a słysząc o naukach rzuciła mu wymowne spojrzenie.
    - Zapewniam, że gorsza ode mnie raczej nie będzie... - kompletnie nie miała cierpliwości do takich nauk. Wchodzisz do wody i pływasz, koniec. Najwyżej zostawi go gdzieś głębiej i sam będzie musiał wrócić, jak chodzi o ratowanie życia to większość szybko łapie.
    Na wzmiankę o poczekaniu zacisnęła usta, spojrzała na Aciego...
    - Nawet nie myśli o przygarnianiu i tego... - zaznaczyła i wróciła spojrzeniem do gospodarza. - Pożycz mi ucznia na dwa dni, to się zastanowię - posłała mu niewinny uśmiech. Walwan pokręcił głową, co za kobieta...
    - Dwa dni, tak? - spojrzała na Acaira. - Jeżeli chcesz to nie ma sprawy, ogarnę w ten czas pacjentów, załatwię kogoś na zastępstwo i będziemy mogli zacząć przygotowania - miał tu na myśli ich wędrówkę.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  194. Słysząc Acaira nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechnięcia się pod nosem.
    - Ja nie byłabym taka pewna, że wyciągnę - rzuciła z przekąsem w głosie. Jasne, że by go uratowała, ale nie mogła się powstrzymać przed tą drobną zaczepką.
    Widząc jak ucieka wzrokiem westchnęła lekko i pokręciła głową.
    - Jeżeli jakimś cudem to dziecko przyjdzie na Świat, a jego ojciec okaże się równie pojebany co Klaus, wtedy Ci je po prostu podrzucę, oddam, nazwij to jak chcesz... Inaczej będziesz kombinował, a tego ja nie chcę... - mruknęła przewracając przy tym oczyma. Szczerze wątpiła by coś takiego miało miejsce, ale życie płatało różne psikusy, a ona wolała by Acair nie zawracał sobie teraz głowy takimi pierdołami.
    Walwan uniósł brwi w geście zaskoczenia i zaśmiał się gardłowo, jednorazowo.
    - Bawił? Mój drogi, skoro już twa droga przyjaciółka zabiera Cię na małe wczasy to dostaniesz ode mnie listę kilku cennych składników. Woda kryje tak wiele cennych substancji, że ciężko zliczyć. Ennis na pewno co nieco wie, pomoże Ci w zbiorach, tak w ramach zapłaty za moje usługi - spojrzał po kobiecie, a ta zerknęła po nim podejrzliwie. Miała dziwne wrażenie, że ten różowowłosy gość ma w tym większy cel niż mówi. On posłała jej swój szeroki uśmiech.
    - Tak, jasne... Znam się, mi to nie przeszkadza, mogę pobawić się w zbieracza - stwierdziła po czym spojrzała to na jednego, to na drugiego. - Macie jakieś sakwy do przewiązania w pasie? Te przez ramię są wkurwiające przy podwodnych zbiorach... - stwierdziła, a Wan zadowolony klasnął w dłonie. Takie interesy to on lubił robić.
    - Mamy, mamy, już przynoszę! - odszedł prawie, że w podskokach. En spojrzała na Aciego unosząc lekko jedną z brwi.
    - Ty chyba nad wyraz lubisz dziwne egzemplarze - stwierdziła z zadziornym uśmiechem.

    En

    OdpowiedzUsuń
  195. Sam przymknął oczy, gdy ustalili już podstawowe sprawy, nie zagadywał, a słysząc, że i Acair milczy pozwolił sobie na sen. Dotyk przy piersi nieco go wybudził, ale nie na tyle by jakoś wielce się na nim skupić. Taka bliskość mu nie przeszkadzała więc zasnął bez problemu.
    Rano wszedł do kuchni ziewając i mocno się przeciągając. Został w swoich lnianych portkach, a na powitanie kiwnął do chłopaka głową. Sam polał sobie wody do kubka.
    - Strasznie wszystkim spieszno z naparami, one potrzebują czasu. Chociaż ostatnie zioła wyszły Ci całkiem nieźle, lepiej niż zwykle - przyznał zerkając po stole i kiwając głową. - Chcesz im powiedzieć? - zerknął po przygotowanych talerzach. Od razu było widać który jest dla kogo. - Jaką wersję przedstawiamy? Idziemy po składniki? Kto i ile może wiedzieć? - zapytał. Wolał nie walnąć jakiejś gafy.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  196. En odpowiedziała mu jedynie nieco zadziornym uśmiechem, chociaż jego gest wyszedł całkiem zabawnie.
    Przyglądała się chłopakowi w milczeniu, ale słysząc o kreowaniu uniosła lekko brwi. Pił do niej? Posłała mu jeszcze jeden uśmiech i pokręciła głową.
    - "Kreujących się" to raczej kiepskie określenie - stwierdziła, a na kolejne stwierdzenie cicho cmoknęła. - Dziwne, że jeszcze żyjesz, musisz mieć cholerne szczęście - przyznała zerkając za gospodarzem, który zaraz znowu się przy nich pojawił.
    - No dobra, tu macie listę, pierwsze trzy pozycje są bardzo potrzebne, co do reszty, mogą być, ale nie muszą... - Walwan spojrzał po nich. - Zamierzacie od razu ruszać? - zapytał. En zerknęła na Acaira.
    - Dopiero co wróciłeś, możemy ruszyć później, nawet z rana, jak wolisz - pozostawiła decyzję chłopakowi. Ona i tak chwilowo nigdzie się nie spieszyła.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  197. Kącik ust En drgnął lekko na stwierdzenie chłopaka. Możliwe, że coś w tym było, Acair miał w sobie pewnego rodzaju urok. Nie zmieniało to faktu, że w jej mniemaniu znalazło by się sporo istot, które i tak mogłoby go skrzywdzić tak "po prostu". Szczęście więc zapewne miało tu swój udział. Na wzmiankę o nieszkodliwym zaśmiała się lekko.
    - Mhm, nieszkodliwy - pokręciła rozbawiona głową. Chłopak miał bystre spojrzenie i po tych kilku spotkaniach En śmiała twierdzić, że w stosownych warunkach mógłby narobić więcej szkód niż sam myśli.
    - Pozostanę przy wersji ze szczęściem - puściła mu oko i zaraz przytaknęła głową. - Tak, obrona to co innego - przyznała zaczynając przechadzać się po chacie i oglądać przedmioty ustawione na pułkach. Fiolki, pojemniczki, suszone zioła...
    Walwan zerknął na listę, kątem oka obserwując i Ennis. Zdawała się mieć lepkie rączki. Poza tym reakcje na niektóre ze składników też mogły co nieco zdradzić, prawda?
    - Opiułka? Hm, racja... Tak, jasne, jak najbardziej możesz zebrać dodatkowe - przytaknął i zadowolony klepnął go dwa razy po głowie. Bardzo go cieszyło zaangażowanie chłopaka, tym bardziej, że zdawało się naturalne, nie wymuszone.
    Ennis trzymała właśnie w ręce słój z zalanymi ptasimi mózgami, oglądała go z niemałą fascynacją, ale zaraz zerknęła na Aciego z zadziornym uśmieszkiem.
    - Z Tobą, czy uciekniesz gdzieś na kanapę? - zapytała. Walwan prychnął cicho śmiechem, pokręcił głową i ruszył znowu do wyjścia, by zająć się swoim ogrodem.
    Słysząc o jajecznicy białowłosa skrzywiła się wyraźnie. Uparł się na te rozbijane jajka... Patrzyła po chłopaku wymownie, ale zaraz westchnęła ciężko i przewróciła oczyma, pokazując maleńką przerwę między palcami.
    - Trochę... - postanowiła. - Jak tak bardzo chcesz mnie karmić, to dlaczego nie zaproponujesz po prostu jakiejś... rybnej potrawki, rybnej zupy... Czegokolwiek z ryb? - zapytała, zakładając rękę na biodro, drugą opierając się o blat.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  198. Uśmiechnęła się pod nosem słysząc o przytulasach, a kiedy ruszył na nią z tym specyficznym błyskiem w oku, cofnęła się o krok, kręcąc głową.
    - Hej, ja nic takiego... - nawet nie skończyła, zaraz miała chłopaka przy sobie, mocno wklejonego. Przymknęła oczy prychając cicho pod nosem... To było dość dziwne uczucie. Niby zaczepne, ale nie sugestywne przytulenie. Nie kojarzyła by kiedykolwiek doświadczyła podobnego. Spojrzała na Aciego z bardzo słabym uśmiechem i sama na chwilę się przytuliła, odkładając głowę na jego ramię.
    - Mam ochotę - przyznała w lekkim zamyśleniu, ale zaraz oderwała swoją głowę od jego ciała i posłała mu krótki uśmiech, który lekko się poszerzył na wzmiankę o zabijaniu. - Tym mogę zająć się ja, ewentualnie na targach są już takie zabite, a tych raczej nie opłaca się wypuszczać - uśmiechnęła się pod nosem. - A jajka to niewyklute kurczaki - szepnęła mu nad uchem z wyraźnym rozbawieniem na twarzy.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń
  199. Uśmiechnęła się pod nosem.
    - Och... To dlatego czaisz się na moje dziecko? - rzuciła żartobliwie, nie oponując, gdy się odsunął. Wzruszyła ramionami.
    - Pewnie, że lepiej, ja uwielbiam swoje polowania, ale gdy Twoje nie kończą się zdobytym łupem to zwierzęcego białka trzeba szukać inaczej - stwierdziła, idąc za nim do kuchni i wskoczyła na blat, siadając na nim wygodnie i obserwując Acaira w roli kucharza.
    - Dziś już zostańmy przy jajecznicy, inne dania posmakuję przy innej okazji - postanowiła. To wcale nie tak, że jego jedzenie było złe, jasne, wolała surowe ryby, ale miała już okazję smakować kuchni chłopaka jednak nie chciała się przyzwyczajać. Teraz, cóż... Trochę mniej jej zależało na tym nieprzyzwyczajaniu się.

    Ennis

    OdpowiedzUsuń

^