Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

"Tylko mnie nie sprowokuj..." II

Mohe

Dziki | 21 lat | Wędrowiec | 180cm


Pochodzi z plemienia Nhulu - ludzi dziko zamieszkujących tereny na północno-wschodnich stronach Mathyr. Plemię to zasłynęło z brutalności i obojętności, legendy o nich opowiada się do dziś, głównie by straszyć niegrzeczne dzieci.

Sam Mohe opuścił Nhulu w wieku 16 lat. Trzy lata zajęła mu adaptacja i obserwacja bardziej zaludnionych terenów, nim w ogóle zaczął pojawiać się na widoku. Chłopak uprawia koczowniczy styl życia, podróżuje ze swoimi tobołkami i rozbija obóz tam, gdzie akurat ma ochotę pobyć. Żywi i ubiera się samodzielnie, ogólnie stara się być samowystarczalny i tylko czasem sięga po cudzą pomoc. Nie posiada dóbr materialnych, a gdy chce coś kupić to stosuje głównie handel wymienny, w ostateczności siłę. Jest zwykłym człowiekiem, jednak ze względu na rodzime strony ma sporo talentów. Wyspecjalizował się w łucznictwie, jednak dość często dane mu było używać również noża. Umie tropić i polować, nie straszne mu skalpowanie czy obrabianie zwierzyny. Zna naturalne sposoby lecznicze, jednak jego wiedza w tym zakresie nie odbiega od standardowej. Hobbistycznie rzeźbi w kościach i drewnie, zna i stosuje wiele rytuałów oraz maczanek. Jest ciekawy świata i chociaż swoją podróż traktuje przede wszystkim jako pokutę za wyrządzone krzywdy, to powoli zaczyna odnajdywać w niej coraz więcej korzyści.

 

POWIĄZANIA 

POPRZEDNIA KP

_______________________________________________________________________________

Zapraszam do wątków!

 

 

 

 

77 komentarzy:

  1. Może i Mohe miał odrobinę racji. Mimo wszystko dla niego takie wybieranie pleśni dalej groziło dalszym rozprzestrzenieniem zarazy. Ale nie było co dalej strzępić o to języka, bo przecież nie to teraz było najważniejsze. Cieszył się, że i jego kompan nie zamierzał za bardzo drążyć żadnego tematu.
    — Wybór niech będzie zatem moją tajemnicą, zapewne wkrótce się przekonamy — odparł za to na jego żart, samemu pozwalając sobie na co nieco humoru, bo tego obojgu chyba nie brakowało. Zwłaszcza w takich luźnych rozmowach. Zastanowił się co chciałby wiedzieć, a żeby pytanie nie godziło w godność plemienia.
    — No dobra, to w takim razie może zapytam na początek, czy wasze plemię jest w stanie przyjąć jakiś gości? Jeśli tak to czy są jakieś warunki? Jakieś zakazy? — zapytał, chociaż nie oczekiwał odpowiedzi, gdyby i tak wiedza okazała się zakazana.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  2. — Spokojna moja co? — zaśmiała się, przechylając lekko do tyłu. Zaraz jednak złapała koślawo równowagę i wróciła na swoje miejsce. — Rozczochrona? No w sumie w takim stanie to warkocze zaraz się pewnie rozwalą, dzisiaj luźne zrobiłam, to jedno zahaczenie o gałąź i chuj po warkoczu — dodała śmiejąc się przy tym. Uśmiechnęła się wdzięcznie do Mohe. — Dziękuję za troskę mimo wszystko — dodała jeszcze. — Ten bimber słodki nie był, a już był cichociemny, aż się boję tych słodkich, ja pierdole… o wiele bardziej ufam kwaśnym drinkom — zagwizdała jeszcze i pokazała środkowy palec pustej butelce alkoholu. Trzymając się Mohe ruszyła w stronę swojego domu. — A Ty jak się czujesz? Ty to masz chyba stalową głową, nic a nic po Tobie nie widać — zauważyła ze śmiechem.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  3. Emma spaliła konkretnego buraka.
    - No to je wytrzepię - bąknęła. Oczywiście, że nie wiedziała. To nie była wiedza, jaką ktokolwiek kiedykolwiek by ją zaszczycił. Spuściła nieco wzrok zawstydzona za swoją niewiedzę. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i skinęła głową. Przygotowanie takiego chlebka zdecydowanie nie było trudne. Kiedy skończył jeść kromkę ona zrobiła i sobie taką by przegryźć ją spokojnie, kiedy słuchała o tych rytuałach i całym uroczystym polowaniu. To musiało być niezwykłe wydarzenie. Coś co każdy chciałby przeżyć i najlepiej zwyciężyć. Poczuć się docenionym. - Nie dziwię się, że tak je lubiłeś. Musiały być całkiem niezwykłym wydarzeniem, a powrót z łupami w chwale tym bardziej - uśmiechnęła się lekko, po czym wzruszyła ramionami. - Tak, masz rację... po prostu no wiesz taka wyprawa łowna jak w twoim przypadku... w twoim i twoich rdzennych towarzyszy, a takie zwykłe polowanko byle tylko coś sobie znaleźć do jedzenia to wydają mi się dwie różne sprawy - spróbowała to wyjaśnić, rumieniąc się przy tym lekko. Zwłaszcza, że opis tej wyprawy Mohe skojarzył mu się z takimi polowaniami dla zabawy. Jasne, nie w tych czasach... ale w tych w których wcześniej żyła. Nie powiedziała tego na głos, bo przecież rozumiała że oni tego nie robili dla zabawy. Parsknęła śmiechem na to jego zrozumienie i pacnęła go ręką lekko w łeb. - Ale nie tak! - fuknęła. - Po prostu za głośno chodzę - wyjaśniła. - Gębę na kłódkę trzymać umiem - naburmuszyła się.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  4. — A o co innego mogło chodzić? — zapytała ze śmiechem. Szczerze nie mogła sobie wyobrazić o czym innym mógłby mówić teraz Mohe. Zazwyczaj była dość niekumata, ale teraz osiągnęła chyba jakiś wyższy poziom. — Czułam owocowy aromat, ale to wiesz… taki tyciutki tycieńki — pokazała mu palcami wolnej ręki — a ten alkoholowy to ja pierdole, jakby ktoś mi siłą w gardło wlewał ogień, ale nie ogień, bo na ogień to odporna jestem. Więcej nie ruszam tego bimbru — zaśmiała się, kołysząc się na lewo i prawo, prowadząc Mohe w stronę swojego domu. Zaśmiała się znowu do mężczyzny. — Nie widać tego, że czujesz, że pijesz — pogroziła mu palcem przed nosem. — Stroje skórzane, ale głowa stalowa — znowu wybuchnęła śmiechem, zatrzymując się na chwilę. — Ja przepraszam, to nic złego, po prostu wyobraziłam sobie Twoją głowę jako hełm rycerski, a taki hełm Ci nie pasuje — wyjaśniła, wracając do swojego koślawego marszu. — Czym są maczanki? To jakaś tajemnica? — zainteresowała się dalej.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  5. Słuchał co Mohe miał do powiedzenia w kwestii gości. W zasadzie po jego opisie miał wrażenie, że może jednak nie warto było chcieć poznać kulturę Nhulu od środka. Wypuścił powietrze z ust.
    — Co rozumiesz przez płaszczyć? — zapytał, chociaż już domyślał się dokładniejszej odpowiedzi. Mimo wszystko chciał dać ostatnią szansę swoim marzeniom o dalszym podróżowaniu po świecie i najróżniejszych kulturach świata.
    — Mnie nie interesują sojusze czy pertraktacje, po prostu moją pasją jest podróżowanie i poznawanie nowych kultur, sam nie mam zbyt wiele do zaoferowania, zwłaszcza takiemu walczenemu plemieniu. Po prostu miałem nadzieję, że jest szansa poznać trochę bardziej Twoich ludzi, przyjrzeć się nieco ich codziennemu życiu — wyjaśnił spokojnie, chociaż był całkiem zmartwiony tym co słyszał. — Nie jestem jednak pewny, czy chcę ryzykować życiem. Wolałbym nie umierać dla pasji. Ale jestem w stanie chyba wyobrazić sobie skąd wzięły się legendy o kanibalach, bez urazy. Po prostu to bardzo oryginalna tradycja — dodał jeszcze.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  6. Zadar zarumienił się trochę, gdy jego towarzysz tak od razu uznał, że ma ukochaną. Pokręcił przecząco głową.
    - Nie mam ukochanej - bąknął. - Nie byłem dobrą partią nigdy - dorzucił po dłuższej chwili milczenia skubiąc nieco trawę. - Ale mam... mam... 6-cioro dzieci pod swoją opieką - wyjaśnił po chwili milczenia. - I uhm no ja to sobie poradzę. Mogę chodzić... no wiesz głodny przez jakiś czas, ale one... - pokręcił głową. - Nie chciałbym żeby głodowały...

    Zadar

    OdpowiedzUsuń
  7. Emma zmarszczyła nosek gdy ten go złapał i pokiwała głową. Nowinek to z całą pewnością jeszcze masa przed nią była. W to nie wątpiła. Wzruszyła ramionami na stwierdzenie, że ona go czymś zaskoczy.
    - Może - spojrzała po nim uważnie. - Ale w tej chwili nic nie przychodzi mi do głowy - dodała z uśmiechem na twarzy. Spojrzała po nim, kiedy jej przytaknął. Skoro tu był to znaczyło, że zawsze wracał z tych polowań zwycięski. Logiczne, ale jakoś tak przyszło jej do głowy, że pewnie naoglądał się przy tym trochę śmierci. Śmierci przyjaciół. Odetchnęła głęboko rozumiejąc jego porównanie co do polowania. - W moim starym świecie... polowało się dla zabawy... znaczy nie tylko, ale to właśnie z tym mi się taka wyprawa skojarzyła - przyznała szczerze. - Ale rozumiem - dodała cicho i parsknęła śmiechem kiedy stwierdził, że mało kiedy czuje potrzebę by się zamknąć. - Przy tobie jakoś tak to działa, że ciężko się zamknąć - poruszyła przy tym zabawnie brwiami. - Przy innych... czasem ciężko się w ogóle odezwać.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  8. Zadar pokiwał lekko głową.
    - Możesz mieć rację - zgodził się z tymi dobrymi partiami. - Jest jeszcze motyw, że dla każdego dobra partia może oznaczać co innego - dodał jeszcze i zaraz zarumienił się okrutnie ze wstydu, kiedy przyszły kolejne słowa Mohe. Zacisnął mocno wargi i spuścił wzrok na swoje drżące dłonie. Miał rację. Głodny i wycieńczony zdecydowanie im się nie przyda. Pokiwał więc głową. - Dobrze, zjem - potwierdził cicho. - Po prostu nie chciałem nadwyrężać twojej gościnności - przyznał szczerze. - A wolę... uhm no wolę, żeby oni chociaż coś na ząb wrzucili - wymamrotał. - Bo ja cienki jestem w polowania - skrzywił się. - Dobrze sobie radzę z rybami czy ze znajdowaniem leśnych przysmaków - dodał zaraz i otworzył torbę, by podać Mohe garść gumijagód. Mógł przecież też się podzielić tym co miał. - Ale polowania... to dla mnie zupełnie nieznany temat - odchrząknął. - Całe życie pracowałem na roli... nie musiałem polować.

    Zadar

    OdpowiedzUsuń
  9. Emma skinęła głową i założyła niesforny kosmyk włosów za ucho, po czym roześmiała się serdecznie na wieść, że właśnie udało się jej powiedzieć coś ciekawego. 
    - U nas były farmy, na których hodowano zwierzęta często tylko po to by je ubić - powiedziała. - Często nie były to humanitarne warunki, ale ech no jedzenia wystarczało - skomentowała. - Dlatego polowania były organizowane dla zabawy. Dla tej adrenaliny i samej radochy z ubicia własnego zwierza. Ten kto zdobył największe poroże jelenia zostawał zwycięzcą - westchnęła. - Nie rozumiałam nigdy tego, ale tak już było... dlatego no z tym mi się to skojarzyło - wzruszyła ramionami i prychnęła pod nosem na tę jego nieskromną uwagę co do samego siebie. - Och no tak, ten typ tak ma po prostu - wywróciła oczyma. - Kobiety lgną do ciebie jak łanie i codziennie inna w łóżku - poruszała zabawnie brwiami. - A ty korzystasz z życia - dodała i zerknęła gdzieś w bok, zaciskając przy tym mocno wargi. - A nie myślałeś o tym, żeby... no wiesz wybrać sobie tę jedną?

    Emma 

    OdpowiedzUsuń
  10. - Sprzedawali mięso, albo robili ucztę i rozdawali swoim rodzinom i znajomym. To samo ze skórą... chociaż czasami to skórę pewnie wyrzucano bo się nie przydawała - dodała po chwili milczenia. - W moim świecie posiadanie czegoś ze zwierzęcia... skóry czy futra było przez wielu traktowane jako coś złego - poinformowała go cicho. - Wręcz walczono z tym, aby zwierzęta były dobrze traktowane. Żeby zaprzestać takich praktyk - dodała i pokiwała głową przytakując mu. - Tak, za dużo... ale tylko w niektórych rejonach, w innych panował głód - dodała i westchnęła ciężko. - No trudno to wyjaśnić, ale wszystko rozchodziło się o pieniądze. Kraj ubogi miał strasznie trudno, a kraj bogaty... często żył ponad miarę - westchnęła siadając wreszcie naprzeciw niego i wsuwając mu do ust ostatni kawałek tosta. Zaśmiała się cicho, gdy wspomniał o co drugim dniu. - No już nie bądź taki skromny - wywróciła oczyma, po jego pytaniu spoglądając na jego ręce, które pracowały przy oczyszczaniu skóry. - Może... tak? Nie wiem? - mruknęła znów nieco się czerwieniąc. - Nie wiem, Mohe - postanowiła ostatecznie. - Sam powiedziałeś wczoraj, że no powinniśmy się lepiej poznać i tak dalej. Myślę, że masz rację - stwierdziła cicho. - Ale no... lubię cię, tak no bardzo cię lubię - bąknęła czerwieniąc się niesamowicie. - I tyle - zakończyła spoglądając mu w oczy przez dłuższy czas. Pokiwała lekko głową na jego odpowiedź. - To dobrze - stwierdziła tylko nieco zbyt lekko. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  11. Gabriela westchnęła przeciągle i zacisnęła mocno wargi, skupiając się na pieszczotach, które od niego otrzymywała. Choć wredny zmieniał od czasu do czasu tępo, to w niej napięcie narastało. Było jej tak dobrze, nie dbała o to co pomyśli sobie ktokolwiek, kto mógłby ich teraz obserwować. Jęknęła zadowolona, kiedy nadszedł upragniony orgazm. Zamruczała wówczas i opadła nieco na ziemię, gdy i Mohe doszedł. Przez dłuższą chwilę milczała zbierając z ziemi siebie i swoją godność, po czym spojrzała w oczy chłopaka, siedząc naprzeciw niego. Wzięła jeszcze kilka głębokich oddechów.
    - Mhm nie jesteś najgorszy w te klocki - poinformowała go obdarzając go delikatnym uśmiechem.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  12. Roześmiała się serdecznie na jego podsumowanie i sama opadła na ziemię plecami spoglądając w niebo.
    - Być może - zgodziła się z nim śmiejąc się nieco. - To pewnie dlatego, że są trzymane pod kloszem, w złotej klatce i nie mają prawa głosu - dorzuciła jeszcze oddychając głęboko. Pomasowała sobie skronie i wzruszyła ramionami. - Taka już jestem i na tę chwilę nie zamierzam tego aspektu zmieniać - stwierdziła cicho, po czym skinęła głową. - Dziękuje, wielmożny Panie. To dla mnie wiele znaczy - wyszczerzyła się do niego.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  13. Emma skrzywiła się lekko na kolejne pytania. 
    - Wiesz, nie dla każdego posiadanie skóry było czymś złym. Niektórzy ją sobie cenili i była bardzo droga - rzuciła, skubiąc trochę trawy. - Mieliśmy inne materiały, wytwarzano sztuczna skórę, sztuczne materiały. Technologia była mocno wysunięta naprzód, ale jednocześnie... przez to wszystko psuliśmy swą własną planetę - westchnęła i zaśmiała się lekko. - Mhm twoje polowanie nie jest złe. Ty chcesz nim zapewnić sobie coś na pusty brzuch, polujesz żeby przeżyć... a tamtym świecie nie trzeba było polować żeby przeżyć. Nie, w każdym jego rejonie - wyjaśniła. - Polowania były głównie dla zabawy... w większości obszarów mojego świata. Oczywiście były też takie rejony, gdzie wciąż zmagano się z głodem i tam to już inna sprawa, ale...no dla większości polowania były dla zabawy - wyjaśniła. Milczała, gdy mówił o tym, że mu się podoba, choć policzki niezwykle ją przy tym piekły. Podeszła do niego mimowolnie i skradła mu szybkiego buziaka, zanim się odsunęła i usiadła na ziemi naprzeciw niego. - Też chciałabym cię lepiej poznać - przyznała cicho. - Jesteś takim moim pierwszym przyjacielem... znajomym... pierwszym, który mnie zaakceptował... - zagryzła lekko wargi. - A ja jestem po prostu bardzo dziwna - skomentowała.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  14. Wracając z imprezy urodzinowej nie był pewien czy chce zawitać do Mohe czy raczej nie zdecydować się na jakiś wypad poza granice Argaru i zajęcie myśli poprzez odsyłanie duchów. Koniec końców jednak wparował Mohe do namiotu i padł na jego skóry.
    - Bierz mnie - rzucił z przekąsem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  15. - No wiesz? Takie ciacho ci proponuje a ty nic? - Gave wywrócił oczyma, nawet niespecjalnie przejmując się tym całym nożem w dłoni Mohe i jego zrywem. Prychnął pod nosem i podsunął mu swoje ramię pod brodę. - Krój i żryj - rzucił lekko wybuchając lekkim śmiechem, na wspomnienie tego jak to Onyx się pokroiła by on sam mógł jej posmakować... a on to przecież zrobił, bo przecież nie mógł jej dać wygrać. Pokręcił lekko głową. - Tylko ostrzegam, będzie odwet - dorzucił zaraz. - A doświadczenie mam w tym temacie - puścił do niego oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  16. - No wiesz? Poczułem się wielce urażony - prychnął pod nosem i uniósł wysoko głowę, by unieść wysoko swoją brodę i napiąć nieco mięśnie na rękach. Usiadł zaraz i chwycił rękę Mohe macając ją bezczelnie. - Coś słabo dopracowane to twoje ciałko, ale grunt to wysoka samoocena - puścił do niego oczko i zaśmiał się cicho, po czym zacisnął mocno wargi słuchając przeprosin. - W porządku - mruknął tylko, z powrotem opadając na jego skóry. - Przyzwyczaiłem się do tego - uśmiechnął się krzywo. Rzadko kiedy był rozumiany przez innych w temacie Akane. - Dziś zepsułem jej niespodziankę. Wymyśliła fajną sprawę, ale ja tego nie czuję. Wiesz świętowania urodzin z dziećmi i z nią. Jakbyśmy znów wracali do zabawy w rodzinę - mruknął. - Spokojnie, powiedziałem jej to. Tylko no na początku jak zwykle nie zostałem zrozumiany i znów doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań. Na szczęście koniec końców udało się dojść do porozumienia - uśmiechnął się krzywo, wyciągając szkicownik Akane i rozglądając się po namiocie Mohe. Chwycił sobie coś co przypominało materiał do pisania i rozpoczął malowanie swoich duszków i dopisywanie komentarzy. Słuchał Mohe dalej i pokiwał lekko głową. - To... nie do końca mój świat. Znaczy wiesz... kiedyś będzie, ale dziś... wolę myśleć o tym, w którym żyję jako o swoim - poprawił go jakoś automatycznie. - Ale tak, jestem w stanie to zorganizować... tylko musiałbyś mi dać z dzień lub dwa - przyznał szczerze. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  17. Em wzruszyła lekko ramionami.
    - Nie jest aż tak trudno - stwierdziła zaciskając mocno wargi. - Wiesz... my... - zastanowiła się jak to ubrać w słowa. - Akane i jej grupa i ja spędziliśmy sporo czasu z dala od naszego prawdziwego świata, nauczyliśmy się aklimatyzować w wielu warunkach, więc chyba przez to jest nam łatwiej - przyznała. - A wiele dorosłych osób... starszych tu... żyje tak długo, że przeżyło wiele epok i dla nich również nie jest to aż tak trudne - wzruszyła ramionami. Trochę zmarkotniała, gdy nie pozwolił jej się pocałować, ale nie zaprotestowała. Pokiwała tylko lekko głową. - W porządku - uśmiechnęła się do niego ciepło.

    Em

    OdpowiedzUsuń
  18. Gave prychnął pod nosem.
    - Kwestia gustu - skomentował śmiejąc się nieco. - Nie każdej pasują takie muskuły - postukał go palcem po ramieniu, po czym wzruszył ramionami. - Przyzwyczajony nie oznacza, że nie będę się bronił - oznajmił krótko. - Jestem przyzwyczajony do tego, że każdy staje po stronie Akane, ale to nie oznacza że nie będę się bronił - wzruszył ramionami i machnął lekko ręką, po czym odetchnął głęboko. - Tak, wiem, tylko moim zdaniem w tamtej sytuacji nie było to aż tak rażące... oczywiście mówimy o tej części bez późniejszych klapsów, bo to już mówiłem, że wiem że spierdoliłem po całości - skomentował. - Dlaczego mniej rażące? Bo szliśmy w dobrą stronę, szliśmy w stronę przyjaźni, a przynajmniej tak mi się wydawało - wyjaśnił krótko. - Ale to moje zdanie i każdy może mieć swoje - wzruszył ramionami. - Nie zamierzam nad tym teraz się pochylać głębiej - dodał zaraz. - Ja po prostu w danej chwili wolę ograniczać kontakt z Akane - spojrzał w górę, nie wchodząc w zbędne szczegóły. Pokręcił lekko głową na pytanie czy to jego. - Nie, Akane - uśmiechnął się lekko. - Ja tam rysować nie potrafię - pokazał mu swoją małą śmierć pod pierwszym z obrazków. - To najlepsze co udało mi się stworzyć - parsknął lekkim śmiechem. Zamknął zaraz szkicownik i pokiwał głową. - W takim razie mam dzień - zauważył i odetchnął głęboko. - Właściwie to... mogę w sumie zabrać cię tam ze mną - odchrząknął. - Masz ochotę zobaczyć zamek Śmierci? - zapytał go spoglądając po nim uważnie. Teraz i tak miał wolną chwilę więc, mógł go tam zabrać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  19. Dziewczyna wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się lekko.
    - Mam nadzieję, że do napadania nie dojdzie, chociaż jak ich porządnie wkurzycie... to mogą zmienić zdanie - wyszczerzyła się do niego, po czym spojrzała po jego skórach, które teraz wisiały i po prostu się wietrzyły. - Dziś zaczynam pracę u Yensena - powiedziała. - Nie wiem jak długo mi to zajmie, ale chcę dać z siebie wszystko - uśmiechnęła się lekko. W końcu zamierzała odpracować krzywdy jakie zrobiła Argarczykom. - A popołudnie chyba będę miała wolne, więc pewnie sobie posiedzę tutaj - dodała jeszcze. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  20. Parsknął śmiechem na ten komentarz o kobietach, po czym nie dopytał o co chodziło jeśli nie o obronę, bo serio nie miał na to ochoty. Westchnął ciężko na kolejne podsumowanie.
    - A moim zdaniem nie uwzględnianie tego, że jednak lepiej się odsunąć od siebie po zerwaniu niż do siebie lgnąć przez Akane było równie dużym błędem, więc owszem każdy może mieć swoje zdanie - dorzucił starając się nie zabrzmieć przy tym mocno pretensjonalnie. Policzył sobie w myślach do dziesięciu i odetchnął głęboko. - Hm? Nie ukradłem - pokręcił głową. - Dostałem do wglądu, bo byłem ciekaw jej tworów - poprawił go i pokręcił głową. - Oj nie, żadnych zmian, tylko komentarze. O zobacz tego "Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo" dopisał komentarz do mini śmierci z kosą. - W ten sposób nie psuję jej rysunków, a jednocześnie... dodaję im głębi - parsknął śmiechem. - Albo komizmu trochę - puścił do niego oczko. - Ale ona wie o tym, że zamierzam pokomentować rysunki - dodał jeszcze i zerknął na Mohe nieco zaskoczony. - Ale czekaj... spotkanie z siostrą czy wizyta w Zamku Śmierci? - zapytał go chcąc wiedzieć z czego dokładnie wycofuje się Gave, jednocześnie zamknął szkicownik i narysował na ziemi runę, by przyłożyć do niej swe dłonie i zamknąć oczy. W myślach wypowiedział swą intencję a tuż przed nim zwizualizowały się wielkie i masywne drzwi prowadzące do zaświatów. Spojrzał po Mohe. - Bo możemy iść już teraz - poinformował ją. - Jedyna taka oferta.. w sensie zwiedzania. Taki podróżnik jak ty się nie przekona?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  21. Em pokiwała lekko głową. Miała taką samą nadzieję jak i Mohe, że nie narodził się jeszcze kolejny pierdolnięty możnowładca.
    - Takich władców to trzeba by testować jakoś, sprawdzać zanim się ich osadzi na tronie - mruknęła. - Ale nie wiem jak to zrobić - przyznała szczerze. - Nie wiem ani jak ani czy w ogóle to ma sens, bo na tronie i tak człowiek się zmienia. Władza po prostu sprawia, że wariujesz - dmuchnęła sobie w grzywkę. - Nie każdy wiadomo, ale grono osób tak - dokończyła, po czym uśmiechnęła się lekko. - Meble - poinformowała go rzeczowym tonem. - Ale jakie jeszcze nie wiem. No i nie wiem czy już dzisiaj - przyznała. - Po prostu wiem, że Yensen zajmuje się meblami - dokończyła i pokiwała lekko głową. - To może tak po zmroku? - zaproponowała. - Bo po pracy spotykam się z Ori - uśmiechnęła się lekko. 

    Em

    OdpowiedzUsuń
  22. - Swoją winę w tym temacie zaznaczyłem wcześniej mówiąc o tym że to i tamto było przegięciem - przypomniał mu. - Nie będę powtarzał tego przed każdą swoją wypowiedzią. Poza tym sam stwierdziłeś że masz swoje zdanie co do winy i ja ci tylko odpowiedziałem że ja też mam swoje i podałem jakie. Nie sądzę bym musiał w tej wypowiedzi po raz kolejny zaznaczać swoją winę, zwłaszcza że Ty w swoim zdaniu również nie wspomniałeś o jej winie - spojrzał po nim wzruszając ramionami. Kiedy mówił o tych wszystkich sprawach, pokiwał lekko głową. - Pamiętam - przyznał szczerze i odwołał bramę, oddychając przy tym głęboko. - Pomyślałem po prostu że może masz ochotę na małe zwiedzanie - skomentował wzruszając ramionami. - I potrzebujesz zachęty - dorzucił, o obrazkach Akane nie wspominając więcej. Bo te komentarze, które wpisywał jego zdaniem nie były krzywdzące ani niszczące pracę Akane. No i widząc rysunki sam wspomniał że on rysować w ogóle nie potrafi w domyśle mając na myśli że An świetnie sobie radzi.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  23. Mam cię dość Mohe. Naprawdę. Jak ty usilnie próbujesz mi wmawiać że ja obwiniam a sam nie widzę swojej winy. Wmawiasz mi też że ja oczerniam kiedy ja tylko odpowiadam na twoje komentarze w taki sam sposób jak ty odpowiadasz na moje - wywrócił oczyma. - Wspomniałem o tym że zrobiłem jej dziś przykrość z tego i tego powodu. To ty zacząłeś z tą całą sytuacją że zrobiła to co ja. I nie Moje. To ja powiedziałem pierwszy że tu i tu była moja wina. Nie ty. Proszę cię nie przekrecaj bo męczy mnie to. Czy rozmowa z Tobą czy z Akane jest to samo. Ciągle. Przekręcanie wersji - wymamrotał. - Fakty? Proszę cię. Fakty, dobre sobie, przy tobie i przy niej nie idzie pójść w fakty bo tak kręcicie - pokręcił głową robiąc głębszy wdech. - Rzuciłem o jej winie mówiąc że to moje zdanie bo takie jest. Uważam i to powtarzam do bólu do znudzenia, że to iż nie chce się odsunąć to jest jej wina. Przepraszam. Była, bo mam nadzieję że teraz będzie inaczej. W tej chwili jest inaczej, mówimy tu cały czas o poprzedniej sytuacji - mruknął podnosząc się z jego skór. -Meczy mnie rozmawianie z Tobą w tych tematach - skomentował ostatecznie. - Bo za każdym razem usilnie próbujesz wszystko przekręcać - pokręcił lekko głową. - Jasne, z nią się da. Aha, już widzę jak się daje. Owszem może nie rzuca o winach ale idę o zakład że ty również nie rzucasz takich tekstów jak u mnie - pomasowal sobie skronie i na propozycje pokręcił głową. - Nie, wiesz. Odechciało mi się robienia czegokolwiek - przyznał szczerze. - Najlepiej będzie jak po prostu sobie pójdę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  24. - Mohe, ale co ty teraz pierdolisz za przeproszeniem? Dziś niczego z tych rzeczy nie wspomniałem. Zostawiliśmy ten temat bo był już omówiony a ty nie mam pojęcia po co do tego wracasz - spojrzał po nim i westchnął ciężko. - Nie, powiedziałem że jej winą jest to że nie wzięła pod uwagę tego, że odsunięcie pomoże - mruknął. - i to nie tak, że się nie odsunąłem. Po prostu odsunięcie z mojej strony, gdy ona w ogóle tego nie robiła bo dalej gestami atakowała, nie zadziałało. I dopiero wtedy zacząłem odpuszczać, bo mi było jej żal i tak, to była moja wina ale do cholery jasnej to już też omawialiśmy. Nie rozumiem po co teraz do tego musimy wracać? - spojrzał po Mohe. - Dobrze wiem, że jesteś po stronie Akane i cokolwiek nie powiem będę bebe - uśmiechnął się do niego. - Więc skończ. Po prostu skończ. Ja ci tylko odpowiadam na zaczepki - dmuchnął sobie w grzywkę. - Bo mówiłeś to wszystko znając tylko jej punkt widzenia Mohe. Mówisz z jej punktu widzenia a jej punkt jest inny. Kręci w nim konkretnie moim zdaniem i tego nie zmienię. Bo mam dość tych krętactw - stwierdził chłodno. - Trzymaj się - dorzucił jeszcze wychodząc z namiotu bo rozmawianie na ten sam temat po raz enty nie miał sensu.

    GAVE

    OdpowiedzUsuń
  25. - Mohe, ja ci tylko powiedziałem, że dziś zrobiłem jej przykrość z powodu odejścia z tej imprezy - mruknął. - I na stwierdzenie, że była podobną akcją do mojej własnej, wyjaśniłem ci czemu sądzę inaczej. A ty zacząłeś wyrażać opinię o tym, że wtedy nie wziąłem pod uwagę tego, że mnie jeszcze kochała - powiedział patrząc na niego. - Więc po prostu ci wyjaśniłem co jest moją opinią, bo tak jak ty powiedziałeś że możesz mieć swoją, tak ja mogę mieć swoją. I w żaden sposób w tamtym momencie nie oczerniałem Akane. Potem idziesz w przeszłość w argumentach swoich, jedziesz twardo, wypominasz mi że dzisiaj to tak, dzisiaj inaczej, a wcześniej to to i tamto. Wcześniej rozmawiałem z tobą tylko raz - przypomniał mu. - To po pierwsze, a po drugie wyciągam wnioski z takich rozmów i jakby nie patrzeć dziś podszedłem do tego inaczej. Powiedz mi tylko dlaczego? Dlaczego po raz drugi postanowiłeś że najlepiej jest ponajeżdżać? Bo tak, w pewnej chwili to już był najazd. Jasne, broniąc swojego zdania, ale wciąż w sposób atakujący - rzucił. - Więc nie dziw się, że odpieram zarzuty, bo póki co, w danej chwili, wygląda na to że niezależnie od tego czy pójdę w stronę innego sposobu czy zostanę na starych śmieciach, będą mi wbijane szpile co do poprzedniej sprawy - odetchnął głęboko. - Pomijam tu też sprawę, w gwoli ścisłości, oczywistą. Jasne, może wtedy nie wziąłem pod uwagę tego, że An dalej mnie kocha, dziś nie popełniłem tego błędu - skomentował chłodno. - Ale ty nie zwróciłeś na to uwagi, bo najlepiej było powiedzieć, że właściwie po co jej psułeś skoro ona nie zrobiła nic złego, bo zrobiła to co ja kilka dni temu... bo tyle można było wywnioskować z twojej wypowiedzi - mruknął. -  A potem dorzucasz komentarz z tym że mnie dalej kochała a nie wziąłem tego pod uwagę. Kiedy biorę to pod uwagę i znikam, dla swojego komfortu psychicznego ale i mając na uwadze takie a nie inne uczucia Akane otrzymuję zimny prysznic - spojrzał po nim. - Zdecyduj się proszę, bo ciężko rozmawiać w ten sposób, a ja już jestem po prostu zmęczony. Nie po to wspominałem o tym, że zrobiłem jej świństwo. Chciałem ci tylko nakreślić sytuację i zapytać o radę, ale tego drugiego już nie potrzebuję - stwierdził i niemal zderzył się z własnym ojcem w namiocie. - Świetnie, jeszcze ciebie tu teraz brakowało. Rychło w porę - fuknął na niego na powitanie. Trudno, ktoś musiał oberwać obuchem i padło na Victora.- Ciebie też miło widzieć - Victor posłał mu słaby uśmiech i spojrzał po Mohe, stawiając gar z gulaszem na ziemię. - Victor - przedstawił się, robiąc gest powitania z rodu Mohe. Musiał wyglądać przy tym dość ekstrawagancko w swoich spranych jeansach i bluzie z kapturem.- Victor, Mohe, Mohe Victor - Gave westchnął ciężko nieco zrezygnowany. - Mój ojciec - poinformował Mohe. - Masz przyjemność z czystą Śmiercią w swej postaci. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie chciało mu się już tego wszystkiego komentować. Doszedł do wniosku, że sprawa jest stracona po całości. Z Mohe nie dało się normalnie rozmawiać. Nawet nie chciało mu się strzępić języka i prostować jego oczernianie po raz kolejny. Nie oczerniał Akane, a już na pewno nie na początku. Na pewno nie dawno temu w czasach zamierzchłych. Wydmuchał powietrze z płuc po prostu starając się nie wybuchnąć. Tak, olać i nie wybuchać. Wybuchanie za każdym razem nie było dobre. Uśmiechnął się tylko do niego i pokiwał głową.
    - Jasne, jasne - mruknął tylko i spojrzał po ojcu. - Dziś nie zastosowałem na tobie ani jednej szpilki - poinformował go. - A za tamtą nie przepraszam bo jest po prostu prawdziwa - rzucił krótko. - Przepraszam i przyznaję rację tam, gdzie się mylę. I powiedziałem to parę razy, ale nie we wszystkim będę chylił czoła i się kajał - rzucił chłodno. - Choćby samym stwierdzeniem "sam jej taką zorganizowałeś". No po co to było? Żeby mi przypomnieć o błędzie? - wywrócił lekko oczyma. - Zwłaszcza, że ja jej tam nie oczerniałem, nie mówiłem o niej źle w kontekście tej imprezy. Ty masz manierę bronienia nie tam gdzie trzeba - westchnął przeciągle, a Victor zacmokał tylko.
    - Jestem nie w porę, rozumiem - stwierdził, spoglądając na Mohe. - Tak, Śmierć - zmaterializował swoją kosę. - Przyszedłem zebrać twą duszę - poinformował chłopaka rzeczowym tonem. - Twój czas na tym podołku właśnie dobiega końca - rzucił. - Na ostatni posiłek proponuję gulasz i jakąś mocną popitkę.
    Gave zacisnął lekko pięści spoglądając na ojca.
    - Weź się nie wydurniaj, bo on naprawdę ci tu zejdzie - trzepnął ojca przez łeb. - Nikt po ciebie nie przyszedł - wyjaśnił. - Twój czas jeszcze długo nie nadejdzie, chyba że sam mu pomożesz. Wiele ścieżek przeznaczenia jest do przeanalizowania - mruknął. - Wiele zmiennych.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  27. - Nawiązałeś do tej sytuacji i może faktycznie źle ją odebrałem - przyznał. - Ale w momencie, kiedy ją ci wytłumaczyłem rzuciłeś tekstem z tym że nie wziąłem pod uwagę tego, że ona wciąż mnie wtedy kochała - mruknął. - Więc tak, odebrałem to tak jakbyś nie do końca wiedział w którą stronę chcesz mnie popchnąć. Z jednej strony rozumiesz sytuację, z drugiej zaznaczasz o tym kochaniu. No właśnie dlatego tym razem zdecydowałem się na taki a nie inny krok. I nie, nie tylko o kochanie mi tu chodzi, bo chodzi też o mój własny komfort psychiczny. O to o czym mówiliśmy wcześniej, że niestety bez ranienia jej... nie dam rady się od niej odsunąć. Próbuję teraz nie dopuścić do podobnej sytuacji, więc wybacz, ale tekst o tym kochaniu zrozumiałem w taki sposób, jakbyś mnie znowu namawiał do zmiany zdania - odetchnął głęboko. - A ja już nie chcę... nie chcę ponownie popełniać tego samego błędu. Na tę chwilę nie widzę siebie z nią. Za dużo się między nami wydarzyło i za dużo nerwów kosztowało to obie strony - zacisnął delikatnie pięści. - Co nie znaczy, że mi dalej na niej nie zależy... bo zależy, ale ech wydaje mi się, że nie w ten sposób co jej na mnie - mruknął. - Oczernianie i oczernianie... ja nie widzę tego żebym jakoś mocno ją oczerniał. Mówię o tym jak to wygląda z mojego punktu widzenia i nie mam intencji oczerniania jej w niczyich oczach - westchnął ciężko. - Nie oczerniam jej. To jest to co mówisz... ja sobie nadpisuję coś według ciebie, a ty nadpisujesz według mnie - wruszył ramionami. - Masz manierę szukania dziwnych rzeczy w cudzych wypowiedziach - rzucił nieco z przekąsem, po czym łypnął na ojca, który tylko rozłożył lekko ręce odwołując kosę.
    - Gdzie ten sławetny trunek? - zapytał odchrząkając nieco. - Gulasz wstawimy i popijemy - wyciągnął Gava z namiotu, po czym wrócił po garnek i po Mohe. - Chodź, bo o suchym pysku nie da się was słuchać - skomentował.

    Gave i Victor

    OdpowiedzUsuń
  28. Gave westchnął przeciągle.
    - Bo słyszę co mówisz i co mówi Akane - skomentował krótko. - Więc podobnie działacie. Słowa są dla was równie istotne co gesty, a gestów zdajecie się nie zauważać - mruknął. - Dla mnie na przykład słowa są mniej istotne - wzruszył ramionami. - Mówienie o swoich uczuciach jest dla mnie trudne i nie umiem odnosić się do słów innych osób - dodał. - To jest mój problem, nad którym muszę popracować - przyznał spokojnie. - Ale w momencie jak przedstawiałeś sprawę dziewczyny to zachowywałeś się tak jak Akane. Mówiłeś, a nie pokazywałeś - rzucił jeszcze. - Dlatego uważam, że moja szpilka jest prawdziwa - dokończył. Gave pokręcił lekko głową. - Nie przedstawiałem ci jej w fałszywy sposób. Mohe nie byłeś przy mnie podczas trwania naszego związku. Tam nie było rozmów. Były krzyki. Porozmawiać w jakikolwiek inny sposób dało się tylko odpowiadając na to co zostało wyśpiewane - dorzucił. - Nie przekłamuję jej obrazu. Mówię to jak to wyglądało - skomentował. - I nie ukrywam mojej własnej winy w tym też. Bo nie od dziś wiadomo, że żeby było dobrze lub źle to potrzeba dwóch stron medalu - dokończył. - Poza tym również mówiłem tylko w kontekście konkretnych sytuacji i konkretnego problemu. Z Akane można spokojnie przeprowadzić rozmowę, kiedy ta nie wchodzi za bardzo na uczucia - poinformował go. - Wtedy jak najbardziej, jest rezolutną dziewczyną, która ma wiele do powiedzenia - pokiwał głową. - Ale gdy wchodzi temat uczuć to kaplica - stwierdził. - Niezależnie co się jej mówi, przekręca sprawę. Tak to wygląda z mojego punktu widzenia. Tak czułem, bo nie była w stanie mnie zrozumieć, a ja nie umiałem wyjaśnić po raz dziesiąty czy dwudziesty że nie w tym rzecz. Bardzo często zdarzało się tak, że miałem wrażenie że ja mówię o jednym a ona zupełnie inaczej to odbiera. Zupełnie o czymś innym mi odpowiada - stwierdził. - Więc tak, w moich oczach nie da się z nią przeprowadzić normalnej rozmowy w kontekście uczuć - dokończył. - I nie jest to jej oczernianie. Ja po prostu stwierdzam fakt na podstawie wielu rozmów... a właściwie nie rozmów, bo rozmowami tego nazwać się nie dało - mruknął i westchnął ciężko. - Za każdym razem, jak mówiłeś coś w jej kontekście to mnie atakowałeś. Mohe, ja nie wiem co ty i Akane w sobie macie, ale mam wrażenie, że ciężko z wami normalnie porozmawiać bez denerwowania się. Bo z tobą było dokładnie to samo, ja mówię jedno, ty zupełnie co innego. I tak to wkurza - przyznał szczerze. - Wkurza, a cierpliwości już do tego tematu nie mam - przyznał. - Wybacz, ale tyle razy miałem podobnie z Akane, że słysząc te same bzdury... - pomasował sobie skronie. - ...w kontekście moich wypowiedzi, poruszanie zupełnie czegoś innego... bo nie mówię, że to co mówiłeś było bzdurą, bo sam sens wypowiedzi był w porządku, a także nie było to niczym nowym. Niczym czego bym nie wiedział... tylko właśnie ja mówię A, a dostaję B zupełnie z innej beczki - wyjaśnił. - I tu podam przykład, ale nie z naszych rozmów, ale taki żeby to jakoś wyjaśnić - mruknął. - Załóżmy, że mówię "Nie kocham Akane", a od ciebie dostaję "A ona cię kocha". No i spoko, tylko że ja to wiem, że ona mnie kocha i nie potrzebuję nikogo żeby mi o tym przypominał - rzucił. - Wyjaśniam ci potem swoją sprawę a ty dalej w obronie rzucasz do swojego... i kręcimy się jak te całe muchy. I nic z tej rozmowy nie wynika - dokończył. -

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem jak z tobą czy z nią rozmawiać, kiedy dostaję zupełnie inny komunikat w kontekście tego co mówię - dorzucił wzruszając ramionami. - I jestem już tym zmęczony, bo to nie jest jednorazowa sytuacja - podrapał się po głowie. - Z tobą może nie było tych sytuacji często, bo nie było, ale z nią to inna historia. I dostałeś obuchem mojego zmęczenia i irytacji że znów pojawia się to samo - westchnął, rozpalając ogień przy palenisku, aby podgrzać gulasz. - An robi świetny gulasz - stwierdził spokojnie, kiedy Mohe przygotowywał całą resztę, a Victor po prostu rozsiadł się wygodnie i chwycił za jedną butelkę "Łapy", odkorkował ją i powąchał.
      - Oho od razu czuć, że dobre ustrojstwo. Mocne na pierwszy rzut nosem - skomentował. - Sam go robisz, tak? - zagadał chłopaka.

      Gave i Victor

      Usuń
  29. - I powiedziałeś, że to była na razie jednorazowa sprawa - dorzucił. - I powiedziałeś to wszystko dopiero po fakcie. Okay, dzisiaj ta szpila w tym konkretnym wypadku nie miałaby sensu, bo minęło trochę czasu - dorzucił starając się już nie wchodzić w wielkie wyjaśnianie spraw. - Kolejna rzecz... intencje - odchrząknął. - A jak mam nie zakładać jak takimi intencjami walisz po oczach? - wywrócił oczyma. - Intencje, nadpisywanie, sranie w banie - pokręcił głową. - Kolejna rzecz do której namiętnie przyczepia się Akane, a ty to podłapujesz - mruknął. - W rozmowach normalną rzeczą jest odczuwanie pewnych intencji. Jak je tak przedstawiasz to tak jesteś odczytywany - skomentował. - Ty na przykład odczytałeś moje jako oczernianie Akane, a tego tam nie było - zauważył. - Również źle to odczytałeś - westchnął, kiwając tylko głową co do innych rzeczy. - Jak i moje słowa o Akane w kontekście odsuwania się, źle odebrałeś - dodał jeszcze. - To się zdarza, ale ty przypisujesz do tego intencje. Ja też mogę przypisywać intencje do źle odebranych przez ciebie słów... Mogę uznać, że nadpisałeś coś sobie - skomentował. - Nie, Mohe. Nie doszukuję się ataków - pokręcił lekko głową. - One po prostu są, właśnie gdy ja mówię gruszka, a ty pietruszka - mruknął. - No chociażby w momencie rzucenia przeze mnie tego, że dzisiaj Akane zrobiła taką i taką imprezę... odpowiadasz mi na to "ty też taką zrobiłeś" i jasne, dodałeś potem całą resztę i ja tam tego nie usłyszałem już, albo mi uciekło, ale potem na wyjaśnienia co do tej imprezy jaka jest różnica, ty rzucasz "No ale nie brane pod uwagę że ona cię kochała jest słabe". To jest właśnie to. Ja ci mówię jaka jest różnica. Dodaję nawet że mówię o części przed klapsami i całą resztą, którą ewidentnie zjebałem. A ty to komentujesz w taki sposób. Ja gruszka ty pietruszka. I jak ja mam nie odebrać tego jak jakichś pieprzonych ataków? Jestem zmęczony takim stanem rzeczy - mruknął krótko, zajmując się już tylko gulaszem. Chwilę słuchał rozmów między Mohe a swoim własnym ojcem i parsknął śmiechem. - Dwadzieścia procent, moi ludzie już sprawdzają umowę - poinformował uśmiechając się do Mohe. - Pięć dla jednej Fasolki, pięć dla drugiej i dycha dla mnie - mruknął, a Victor rozlał trunek do przyniesionych przez Mohe czarek.
    - Powodzenia w tłumaczeniu - rzucił. - To jak to się u ciebie robi? - zainteresował się, skoro mieli pić tak jak sam Mohe wspomniał. Jego sposobem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  30. - No więc właśnie stwierdziłem, że na dzień dzisiejszy bym ci takiej szpili nie wsadzał - skomentował. - W danej sytuacji - dodał. - A wspomniałeś, że cię to dotknęło? - spojrzał po nim. - No to wybacz - stwierdził jeszcze. - Wyciągnąłeś ten argument z dupy, nie wyjaśniając o co ci w nim chodzi i domyślaj się - mruknął. - A potem wąty że domysły inne i intencje ci przypisywane - skomentował. - Przyjąłem do wiadomości, że rozumiesz, ale tekst o tej imprezie postanowiłem ci wyjaśnić - rzucił krótko. - I dostaje z tym kochaniem. Znów nie bardzo rozumiem co ma piernik do wiatraka - rzucił lekko. - Rzuciłeś tekst nie spijający się z niczym - stwierdził cierpko. - Tak, bo skoro Akane twierdzi, że gesty jej nie robią i nie chce się odsuwać, a tak w tamtym momencie było to fakt, że ona dalej mnie kocha też nie powinien nic znaczyć. Skoro idziemy w stronę przyjaźni to nie ma znaczenia - mruknął. - Dziś wiem, że jednak gesty jej robią, chociaż ręcyma i nogami twierdzi co innego, chociaż ona dalej powie że nie - mruknął. - I dziś już wiem, że takie rzeczy mają znaczenie, mimo że Akane będzie się wypierać. Bo lubi się tego wypierać - zacisnął mocno wargi. - I nawet nie próbuj mi mówić, że nie - pokręcił lekko głową. - To byłaby miła odmiana, gdybyś to ty miał czasem suszoną głową - stwierdził spokojnie, mieszając gulasz, zanim rozlał go do miseczek i podał Mohe i swojemu ojcu słuchając o tym sposobie picia Mohe. - Nie zamierzałem się odpalać - Gave wywrócił tylko oczyma podsuwając i swoją miseczkę do polania trunku do niej. - Dwadzieścia, mówię ci że będzie dwadzieścia. Mam udział w nazwie trunku też - przypomniał mu. - Swoją drogą ja już rozpowszechniam trunek i rozpowiadam jaki jest świetny. Wszyscy znajomi przekazują już wici dalej - zatarł lekko ręce. - Nie ma to tamto - mruknął. - Lunie całą zgrzewkę chce za darmo opylić, a dwudziestu procent żałuje - prychnął pod nosem i na trzy upił łyk ze swojego naczynia i podał go dalej. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  31. — Łonowe? — spojrzała po nim podejrzliwie, po czym zaśmiała się cicho. — To ja jednak zostanę ze swoimi wymysłami. Są przyjemniejsze w dotyku — zauważyła pół żartem, pół serio. Zarumieniła się przy tym delikatnie. O ile sama starała się żartować na takie tematy, to nie była do nich jakoś specjalnie przyzwyczajona. Naprawdę była całkowicie chyba wypruta z takich potrzeb.
    — Spokojnie, spokojnie, Mohe — pokręciła mu palcem przed nosem, stając przed nim chwiejnym krokiem. — Ja tam lubię pić, w zdrowych ilościach i to co jest smaczne — dodała jeszcze. — Bimberku chciałam spróbować i więcej nikt mnie nie zmusi — zakończyła swój wywód potakując sobie głową.
    — To zależy jak smakują te maczanki — odparła, odwracając się pokracznie w stronę ścieżki do swojego domu. — Napiłabym się z chęcią, jakby były smaczne. Jestem ciekawa tych używek. Jak działają? — zapytała zainteresowana, wracając do niego wzrokiem.


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  32. - Na takiej samej podstawie jak twoje szpilki w moją stronę - spojrzał po nim i wzruszył ramionami. - Można by rzecz przyganiał kocioł garnkowi. Ja swoje podstawy co do tego co mi opowiadałeś miałem - skomentował krótko. - Ty miałeś swoje i dlaczego te twoje są lepsze? Nie, nie powiedziałeś tego, ale śmiem tak twierdzić skoro przyczepiasz się do moich - dorzucił spokojnie. - Mohe, ja też powiem to po raz ostatni. Sama impreza była przyjacielskim gestem, ciąża i klapsy były przegięciem. An nie sprecyzowała jakie gesty jej nie przeszkadzają i wiesz co? Głaskanie po policzku nie jest do końca przyjacielskim gestem w mojej opinii, więc można było wywnioskować, że chodzi jej o każde gesty. Niech to wreszcie do ciebie dotrze. Jeśli ona ma inne pojęcie co do przyjacielskich gestów niż ty czy ja... to ma prawo zrobić wodę z mózgu osobie, która widzi to inaczej - rzucił krótko. - Do tamtej pory wydawało mi się, że idzie w dobrą stronę, ale najwyraźniej nie szło, skoro Akane robiła sobie nadzieję. Jasne, przyjąłem do wiadomości twój punkt widzenia, że tej nadziei niby wcześniej nie było, ale ja w to nie wierzę, bo gestów pojawiało się coraz więcej, więc chcąc nie chcąc podłoże pod to co się ostatecznie stało było solidne - wyrzucił swoje. - Swoją drogę, ja dalej nie rozumiem dlaczego ona poszła w nadzieję, a nie oburzenie. Wiem, wszystko to rozchodzi się o jej uczucia i to że dalej mnie kocha. Okay, tylko do tamtej pory tyle razy robiłem jej świństwo, tyle razy... że naprawdę nie wiem skąd nadzieja - przyznał spokojnie. - I nie wyjaśniaj, bo rzucisz tekst o kochaniu, a ja już ci właśnie powiedziałem, że mimo tego dalej nie kumam - skomentował. - Tylko w moim wypadku teraz jest lepiej Mohe - odparł krótko. - Teraz wreszcie czuję, że nie jesteśmy razem, że nie ma tej pieprzonej nadziei - mruknął. - I nazwij mnie idiotą, ale ja wciąż uważam, że dla niej obecna sytuacja z czasem stanie się lepsza niż ta poprzednia - westchnął. - Tak, wiem że ona tak nie sądzi i nie twierdzi. Wiem, wielokrotnie to słyszałem z jej ust, ale to nie zmienia mojego zdania w tym temacie - dokończył. - Ja nie mówię, że już że zaraz. Nie, ale mówię że z czasem to doceni? Dotrze to do niej... mam taką nadzieję - wyjaśnił, a kiedy Mohe rozwinął się co do gestów wzniósł oczy do nieba. - No, przecież właśnie o tym mówię - stwierdził. - Ale na tę chwilę ja nie chcę żadnych gestów - dorzucił. - Dobra no poklepanie w ramię czy jakiś tam uśmiech czy inne w przypadku gdy człowiek jest ranny to inna inszość - dorzucił. - Ale żadnego wielkiego tulenia, żadnych łap przy policzkach i innych pstryczków w nos - mruknął krótko. - I tak poczyniliśmy pewien progres - zgodził się z nim, słuchając zaraz o tej tajemniczej dziewczynie i cielesności. Zacisnął mocno wargi i podrapał się po głowie.
    - Twojej sytuacji za dobrze nie znam - stwierdził. - Ale myślę, że to naturalne, że cię do niej cieleśnie ciągnie... pewnie jest niczego sobie - uśmiechnął się lekko. - Powiedziałeś, że jej wyjaśniłeś co i jak to może wystarczy? - zaproponował. - A jeśli nie to powiedz jej czego się obawiasz, tak po prostu, prosto z mostu - zaproponował. - Że właśnie obawiasz się, że ją skrzywdzisz, narobisz nadziei a potem stwierdzisz że to nie to... - stwierdził. - Bo może dla ciebie taka bliskość też jest przyjacielska, a ona może to odbierać inaczej... - zaproponował. - Ale najpierw zobacz czy dotarło... spędź z nią trochę czasu, może nie będziesz musiał tego robić ponownie - dodał jeszcze, a w sprawie "Łapy" pokręcił przecząco głową. - Dwadzieścia procent - powiedział niczym zdarta płyta. - I pierwsze dwadzieścia odbiorę po roku działalności, chyba że wojna nie pozwoli jej rozkręcić wtedy przedłuże okres oczekiwania - dorzucił jeszcze. - Aha, no i teraz też zamierzam wrócić trochę na szlaki to i "Łapę" rozreklamuję większej widowni. Problem w tym, że nie wiadomo gdzie cię szukać, więc jak będę ich wysyłał do ciebie to mogą cię nie zlokalizować.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  33. - Moje są na podstawie wypowiadania się przez ciebie i na tamtą chwilę miały rację bytu - poinformował go. - Sam powiedziałeś, że jej powiedziałeś i właściwie tyle. Pokazałeś na jednym spotkaniu, nie dodając że spotkań nie było więcej. Dało się więc wywnioskować, że na jednym działałeś tak a potem już nie - rzucił krótko. - Że tylko powiedziałeś. Była ku temu podstawa. Sorry, dokładnie ta sama sytuacja ze szpilami - powiedział w miarę spokojnie. - Powtórzę raz jeszcze, bo czegoś jeszcze nie rozumiesz. Akane nie przeszkadzały gesty. Taki komunikat dostałem. Skoro jej nie przeszkadzały i pokazywała mi swoimi że jest teoretycznie dobrze... zaznaczam teoretycznie bo dalej uważam swoje... to je otrzymywała. I tak, źle robiłem że pozwalałem jej na nie, że ignorowałem w tym swoje potrzeby - potwierdził. - Mohe, ale wybaczenie przyjacielowi to jedno, wybaczenie chłopakowi to zupełnie inny kaliber - spojrzał mu prosto w oczy. - I ja wcale jej nie znam aż tak długo. Mój brat znał ją dłużej - powiedział spokojnie. - Acz fakt, znam ją dłużej niż ty - dokończył. - Rozumiem co masz na myśli z tym całym schodzeniem niżej, ale widzisz ja nie wyobrażam sobie przyjaciółki czy przyjaciela, któremu nie można zwierzyć się ze wszystkiego. A jej nie będę opowiadał o podbojach miłosnych - powiedział spokojnie. - Nie wiem co by musiało się stać żebym jej zaczął o nich opowiadać. To nie tędy droga. To przecież tylko pogorszyłoby sytuację i ona sama zaznaczyła tę granicę. Więc nie ma opcji na przyjaźń - stwierdził cierpko. - Usłyszała wystarczająco - stwierdził spokojnie i wybuchnął śmiechem. - Oj nie stary, kręcisz w tych swoich wypowiedziach... więc wcale tak prosto z mostu nie jest - zauważył śmiejąc się lekko. - Ale tak najlepszy jest rozwój sytuacji - stwierdził tylko i pokręcił głową. - Dwadzieścia i dopiero po roku. Teraz niczego od ciebie nie chcę - rzucił lekko. - Ja ci jeszcze różne smaki do tego wymyślę i stworzymy "Łapę Dwa" z gumijagodami. Wiesz taka naleweczka - stwierdził. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  34. Gave wzruszył ramionami nic już nie dodając. Na podstawie tego co Mohe mówił w kontekście danej dziewczyny jak i Akane dało się swoje wywnioskować. Nie zamierzał tego jednak dalej ciągnąć zwłaszcza że już wcześniej powiedział, że chodziło o dany moment. Uważał swoje i przy tym pozostawał.
    - Tak, wyskoczyłem, żeby ją ostatecznie do siebie zniechęcić. To był jeden z powodów, bo skoro ona szła w gesty bardziej niż przyjacielskie to już i tak szło wnioskować, że dupa i nic z tego całego odsuwania się nie będzie, bo Akane robi sobie nadzieję. Tak jak już wspomniałem, wiem że ona uważa inaczej, ale nie wierzę w to, że żadnego robienia sobie nadziei tam nie było - skomentował. - I uważam, że taki gest był bardzo słaby i źle się za to zabrałem, popełniłem głupotę, ale jednocześnie nie mogę przejść obok tego jak ona się nie szanuje - mruknął. - Bo w tamtym momencie, jak i wcześniej... długo wcześniej, ewidentnie naginała swoje zasady pode mnie. Nie tak to powinno wyglądać - rzucił krótko. - Dla mnie to jest to samo. Będąc w związku jesteśmy najpierw przyjaciółmi, którym można wszystko powiedzieć, a potem dopiero coś więcej. Przyjacielska relacja... nie rozumiem Mohe co ma piernik do wiatraka? Nie istnieje coś takiego. Jest albo przyjaźń albo jej nie ma - skomentował. - Jak jestem z kimś w związku to jestem z tym kimś przyjacielem - poinformował go. - I owszem możesz wtedy pogadać o swoich przeszłych miłosnych podbojach - wzruszył ramionami. - Bo jeśli jesteście razem i bardzo się kochacie to chyba żaden temat nie powinien być u was tabu - mruknął i pokręcił lekko głową. - Dlatego no nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że jest coś takiego jak przyjacielska relacja i jest to coś innego niż przyjaciele - dorzucił. - Ale z tego co mówisz, tym bardziej lepiej że nie mamy tej rzekomej przyjacielskiej relacji, bo może szybciej Akane się odkocha. Nie chciałbym być przyczyną, dla której ona wciąż do mnie wzdycha i nie potrafi zobaczyć kogoś innego przeze mnie - mruknął. - I wiem, że to nie ode mnie zależy, ale mam nadzieję, że An... no że się odkocha z czasem, bo nie warty jestem tej jej miłości. Zwłaszcza, że sam... - wzruszył ramionami. - ...sam nie mogę jej tego odwzajemnić, chyba nie - pokręcił lekko głową. - Uwielbiam ją, ale to za mało - skomentował i uśmiechnął się lekko. - Dwadzieścia i tak jak wspomniałem nie teraz. Bo teraz to faktycznie po pierwsze nie ma co gdybać, bo jeszcze dobrze z biznesem nie wystartowaliśmy, a po drugie to trzeba najpierw rozkręcić. Przez pierwszy rok lub nawet dłużej niczego od ciebie nie chcę - wzruszył ramionami, a Victor który do tej pory tylko się przyglądał, zaczął sobie palić ziółko przytargane z zaświatów.
    - "Łapa" przyjemnie kopie - poinformował Mohe. - Zgarnę sobie od ciebie butelkę - dorzucił jeszcze uznając że zawsze może porozsławiać trunek wśród kumpli.

    Gave i Victor

    OdpowiedzUsuń
  35. Emma pokiwała lekko głową.
    - Trudno takiego uwalić jak już dojdzie do władzy - powiedziała spokojnie. - Wiesz u nas istniało coś takiego jak... no nie wiem, nie było króla. Był prezydent. Oczywiście nie wszędzie... i takiego prezydenta wybierało się na 4 lata, lud go wybierał przez głosowanie - rzuciła. - Ale i takiego trudno było zdjąć wcześniej - westchnęła. - Więc ten test... nie wiem, jak dla mnie brzmi dość sceptycznie - przyznała. - No wiesz test dopiero jak jesteś przy władzy - wyjaśniła. - To by musiało być bardzo restrykcyjnie zrobione... jakieś takie wytyczne na każdą ewentualność, a nie każdą ewentualność przewidzisz - westchnęła i pokiwała lekko głową. - Jeszcze nie wiem, czy w ogóle mi jakiś wyjdzie - przyznała. - Ale jak zrobię jakiś to na pewno się pochwalę - wyszczerzyła się do niego prychając nieco. - Dla ciebie zrobię specjalny stołek przypalony. Siądziesz cztery razy i ciach po stołku - puściła mu oczko. - To może klify i ognisko na nich? Albo może po prostu przejdziemy się do portu posłuchać śpiewu i gry ulicznych grajków? Albo... - zastanowiła się nieco. - O ty znasz Argar lepiej ode mnie, może mnie trochę oprowadzisz? - zaproponowała.

    Emma

    OdpowiedzUsuń

  36. Gave spojrzał po nim i pokręcił głową.
    –Nie, Mohe. Nie zrozumiałeś mnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że czasem przyjaźń pojawia się dopiero po związku. Zwłaszcza w tym świecie, kiedy mowa o aranżowanych związkach i jest to bardzo popularne. Tylko no właśnie... pojawia się przyjaźń a nie przyjacielska relacja. Nie wiem po co w ogóle to rozróżniać? Przyjacielska relacja... co to w ogóle ma być? Jak mam przyjacielską relację to jestem z kimś po prostu przyjacielem i mogę mu czy jej powiedzieć wszystko. Jeśli tego nie masz to przykro mi, ale jest to po prostu smutne. I masz rację, wielu nie nawiązuje przyjaźni w związku i jest to smutne - zgodził się z nim. - Ale mówienie mi, że jestem ograniczony jest krzywdzące, Mohe. Mówiąc o przyjaźni mówiłem o tym jak to powinno moim zdaniem wyglądać w zdrowym związku - spojrzał mu prosto w oczy. - Jeśli mam przyjaciela, z którym mogę pogadać o gruszce, ale nie pietruszce to jest to mój kumpel. kolega. Może nawet bardzo dobry. ale nie przyjaciel - poinformował go spokojnie. - Ty mówisz o kumpelstwie. Zwykłym, normalnym kumpelstwie, a nie o jakichś przyjacielskich relacjach - wzruszył ramionami. - I ja nikogo nie skreślam, oddzielam tylko przyjaźń, gdzie mogę pogadać o wszystkim, od kumpelstwa gdzie faktycznie jakieś tematy mogą być niewygodne - rzucił krótko. - I to całe moje nie jestem warty, nie chodzi wcale o to jaki jestem, tylko o to jak nie jestem w stanie odwzajemnić jej uczuć - poinformował ją. - Dlatego właśnie nie jestem warty zachodu - skomentował krótko. - W takim razie 5% od teraz - skomentował. Skoro nie docierało, że 20 byłoby z opóźnieniem to sobie nadrobi te 20 wcześniej pobierając po 5, a po roku zgłosi się o 15 więcej. Victor dmuchnął sobie w grzywkę i westchnął przeciągle.
    –Gave za nią odda z napiwkiem - stwierdził, a chłopak wzruszył ramionami.
    –Nie ma problemu - skomentował, bo przecież jakoś trzeba było zacząć zarabiać. - Ale to najpierw trzeba by ustalić cenę. Na początek trochę poniżej średniej rynkowej... - zauważył. - W "Piaskach" wygląda to tak, jeśli chodzi o alkohol - rozpisał wszystkie ceny dostępnych alkoholi na piachu. - Ale w Ardei sytuacja się nieco różni - dopisał ceny tych których pamiętał z Ardei. - Myślę, że warto gdzieś pomiędzy wrzucić cenę "Łapyy" i jak pójdzie stopniowo ją zwiększać, ale znów nie przesadzać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń

  37. Pokiwała głową.
    –Tak, potem na nowo... ale mógł być tylko dwie kadencje - powiedziała. - No wiesz, czasem też potrzeba powiewu świeżości - uśmiechnęła się do niej delikatnie. - A taki prezydent co osiem lat siedzi to już i pomysłów aż tak dobrych nie ma i mu się pewnie odechciewa trochę - stwierdziła spokojnie. Pokiwała głową co do tego zamysłu. - Może masz rację, ale to naprawdę musiałoby być mocno regulowane - uśmiechnęła się do niego. - W idealnym świecie taki władca nie byłby potrzebny... ale do idealnego świata to jest daleko. No i każdy może mieć inną wizję idealnego nie? - rzuciła lekkim tonem. - Jaki jest twój? - zainteresowała się, po czym pokiwała głową. - Albo... możesz nauczyć mnie trochę polować - dorzuciła od niechcenia. - W końcu sprawdzisz jak głośna jestem, kiedy staram się głośną nie być - roześmiała się serdecznie.

    Emma


    OdpowiedzUsuń
  38. —Widzisz, dla mnie nie istnieje relacja przyjacielska, jeśli przyjaciółmi nie jesteście. Albo jesteś przyjacielem albo nie. To co mówisz to znajomy. Ktoś z kim mówisz część i zamienisz parę słów - wyjaśnił i odetchnął głęboko. - Sugerowałem, bo wiesz w Argarze to było na porządku dziennym. Związki z miłości przeważały - przyznał szczerze. - Po prostu to było pierwsze co mi przyszło do głowy. Dalej sądzę że takie powinny być, ale no tak wiem że przecież to nie jedyny rodzaj - pokiwał lekko głową, po czym ponownie przyznał mu rację. - Nom. Źle się wyraziłem w temacie bycia wartym czy nie wartym - zgodził się z nim, a na koniec odetchnął głęboko. - Jasne, rozumiem. Ale ja ci chętnie pomogę z dystrybucją czy nawet robieniem alkoholu, tylko myślałem że nie chcesz dzielić się tajnymi przepisami - powiedział szczerze.


    Gave

    OdpowiedzUsuń
  39. Zaśmiała się lekko i pomachała mu swoim warkoczem przed oczami.
    — No jak sobie wymyślam dotykanie włosów na głowie to zdecydowanie jest to przyejmniejsze w dotyku — zauważyła z szerokim uśmiechem na ustach. Zastanowiła się przez chwilę nad jego kolejnymi słowami. Miała wrażenie, że sama weszła na jakąś pułapkę i nie wiedziała czy faktycznie teraz dobrze rozumuje. Wzięła wdech, pukając się delikatnie głowie.
    — Nie no wolę pić te smaczne w niezdrowych ilościach, bo są lepsze — powiedziała bardzo się zastanawiając nad sensem swoich słów. — Pierdolony bimber, czekaj, a co ja wcześniej mówiłam? Chyba już głupoty pierdolę — zaśmiała się.
    — A jaką maczankę byś mi polecił? Bo nie wiem, którą miałabym wybrać — stwierdziła w końcu. Spojrzała po nim z uśmiechem, po czym tanecznym krokiem odwróciła się w stronę ścieżki i wywinęła susa, orła niestety nie złapała, ale pośladkami wylądowała na samym środku ścieżki. —- Nosz ja pierdole — zaśmiała się, kładąc plecami na ziemii.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  40. — No dotykania cudzej skóry i ciała u względnie obcej osoby, przyjaciele i rodzina to na luziku, ale włosy to też inna kategoria — wyjaśniła, przykładając mu warkocz do policzka. — Poza tym już dotykałeś moich włosów, a są fajne, mięciutkie, zadbane, fajnie się je dotyka. Takie coś jest moim zdaniem przyjemne. Ciekawe jak Twoje warkocze się na rękach zachowują — zastanowiła się przez chwilę, zabierając od Mohe swoje włosy. Funkcjonowanie na tak dużej bombie było dosyć skomplikowane. Miała wrażenie, że ma jeszcze większy bajzel w głowie niż zazwyczaj, a poukładanie tego wszystkiego było bardzo trudne. Zaśmiała się delikatnie.
    — Nie że nie lubię fizycznych odczuć… fajnie jest się przytulić — urwała na chwilę, myśląc przez chwilę i łącząc wątki. Znowu się zarumieniła. — Ale nie w taki sposób, ej to była pułapka — spojrzała po nim z małą pretensją w głosie. Zaśmiała się znowu delikatnie. — No ciekawe jakbym gadała po takiej maczance, ciekawe czy ktoś by to przeżył — zastanowiła się, patrząc na niego. Pokazała mu język, leżąc sobie wygodnie na ziemii.
    — Może i pierdoła, ale za to od rzeczy też pierdole — powiedziała dumna z siebie. — Spokojnie, jestem cała, energii mam dużo, ale jak teraz wstanę to się chyba porzygam — wyjaśniła, uśmiechając się przepraszająco.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  41. — Czemu skomplikowane? — zapytała, bo nie bardzo rozumiała co mogło być takiego trudnego w jej logice na ten moment. — Hmm… ubogo, jeden warkocz Ci nie bardzo tak pasuje — zmrużyła oczy, wpatrując się w warkocz i jego buźkę. — Ale kolor pasuje, jak to czarny — dodała z uśmiechem. Zaśmiała się na jego kolejny komentarz. — Dziękuję, że pamiętasz. Miło mieć takiego kompana — odparła zadowolona. Czuła się naprawdę wdzięczna za podejście Mohe w tej chwili. Mogła sobie swobodnie pobyć pijana i o nic się nie bać. Zaśmiała się i zmarszczyła nos, gdy wspomniał o pułapkach.
    — No… moja wina i nawet nie ma jak zwalić na Ciebie — odpowiedziała lekko naburmuszona, bo mimo starannych prób doszukania się odwrócenia kota ogonem to nijak nie była w stanie tego zrobić. Nie docierało do niej, że wpatruje się w jej rumieńce. Zazwyczaj nie była zbyt kumata w tych tematach, a co dopiero teraz. Zaśmiała się po prostu.
    — No dobra, myślę, że w Twoim towarzystwie będzie całkiem komfortowo, ale z góry przepraszam na zapas, bo nie ręczę za siebie po tych całych strasznych maczankach — odparła. — Oczywiście, że nie. Już tańczyliśmy przecież razem, taniec jest zajebisty, do popisywania, relaksu, wyrażenia emocji, wszystkiego…. — rozmarzyła się na chwilę, ale zaraz wróciła na ziemię. Musiała się skupić na tym żeby wstać i nie rzygać. Tylko jak? Pierwszy raz się tak urządziła.
    — No dobra… czy można wstawanie bez rzygania jakoś przyśpieszyć? Jesteś chyba większym ekspertem w tym temacie — zapytała.

    Dacy

    OdpowiedzUsuń
  42. - No dla mnie taki ktoś to kumpel... bo poniżej kumpla jest znajomy - poinformował go. - Albo kogoś kochasz albo nie... nie ma czegoś takiego jak przyjaciel ale nie przyjaciel... no nie ma - westchnął ciężko. - Albo się przyjaźnimy albo nie. Ja chyba nie zrozumiem tej twojej definicji albo tej Akane - mruknął. - Jakoś mi się to w głowie nie chce ułożyć - westchnął, a Victor prychnął pod nosem. - No właśnie tego nie kumam... znaczy rozumiem że masz kumpla, kuali... ale to masz kumpelską relację, a przyjacielską masz z przyjacielem... - mruknął. Miał wrażenie, że naprawdę robi się z niego w tej chwili głupiego. Albo się było przyjaciółmi albo nie. Odetchnął głęboko licząc sobie w głowie do dwudziestu. Nie kumał tego. To było jakby chcąc usprawiedliwić to co czuje Akane. Nie chce go nazywać przyjacielem, bo nie może mu powiedzieć wszystkiego, a jednocześnie chce być przyjaciółką. Tak to nie działało. Przyjacielska relacja... mogła być tylko w wypadku przyjaciół.
    - Masz rację, nie brakowało - przyznał. - Ale nie przeważały one - dorzucił. - No i cóż moim zdaniem takie związki są smutne - przyznał. - To jest chodzi mi o te z naszego świata - dodał zaraz. - Tu ech no dopiero ogarniam temat... rozumiem że nie zna się czegoś innego i to jest norma - pokiwał głową. - I fajnie jak wypala, a szkoda jak nie - mruknął, po czym skinął głową. - Jasne, skoro nie muszę znać tajników to tym bardziej jestem chętny - zgodził się z nim. - Jasne, że nie w trakcie wojny - pokiwał głową. - W trakcie wojny to będziemy koktajle Mołotowa tworzyć - mruknął tylko i odetchnął głęboko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie dyskutował z nim w sprawie dzieci. Był nowy na polu bitwy, którą okazywało się "rodzicielstwo". Opieka nad tymi gagatkami dość porządnie nadwyrężała jego siły i energię. Pomysły czasami już mu się kończyły. Obserwował więc kręcącą się zwierzynę i oblizał lekko wargi.
    - Nie wiem czy ze mną są takie bezpieczne, ale chociaż żywe - stwierdził tylko, po czym spojrzał po nim i wzruszył ramionami. - Mojego dziadka przyjaciel dużo polował i w zamian za nasze uprawy dzielił się mięsem - uśmiechnął się lekko. - Dlatego nie musiałem - spojrzałał po nim i zacisnął mocno wargi. - Jeśli więc będziesz chciał stworzyć uprawę kukurydzy, żyta czy innych ziemnioków to chętnie dam ci co do tego rady, ale w polowanie... z przyjemnością podejmę nauki - uśmiechnął się do niego.

    Zadar

    OdpowiedzUsuń
  44. Emma zmarszczyła lekko brwi.
    - Ale wiesz każdy może mieć inną wizję idealnego świata. Dla ciebie może to być właśnie taki różnorodny - stwierdziła z lekkim uśmiechem i sama zastanowiła się nad tym pytaniem. W sumie zadała je, a sama do końca nie znała odpowiedzi. - W moim idealnym nie byłoby niewolnictwa - powiedziała po prostu. - Ani ucisku - dorzuciła. - Władza musiałaby być bo bez niej panowałby chaos, ale zdecydowane "nie" dla niewolnictwa by tam się pojawiło - powiedziała poważnie. - Poza tym nie mam zbyt wiele w swej wizji... jasne, chciałabym żeby wszyscy pokojowo rozwiązywali konflikty, ale to ciężkie do ogarnięcia - stwierdziła cicho i zaraz pokiwała lekko głową. - Pewnie, zarezerwuję dla ciebie codziennie... albo co drugi dzień... czy coś... kilka godzin na taką sesję z polowaniem - uśmiechnęła się do niego szerzej. - Wedle uznania.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  45. Nie sprzeczała się z nim w tym temacie. Do opisu czerpała garściami z własnych doświadczeń i uogólniła go. Wiedziała, że część dziewczyn podobne katusze przechodzi ale zdawała sobie sprawę z tego że nie każda. Uśmiechnęła się do niego szeroko na wieść, że lepiej by niczego na razie w sobie nie zmieniała, ale zaraz dorzucił to puszenie się, co doprowadziło ją po prostu do beztroskiego śmiechu. W tym wszystkim przeniosła się na niego, siadając na nim okrakiem i pochyliła się w jego stronę.
    - Potrafię być przekonująca jeśli mam na to ochotę - ucałowała jego szyję i spojrzała mu w oczy. - Ale faktycznie nie przepadam za władczością... - mruknęła. - Choć Pius twierdzi, że potrafię być władcza i często nazywa mni księżniczką bo mu się stawiam - podrapała się po głowie. - Ciekawe - spojrzała mu w oczy. - Może jak mnie lepiej poznasz to też tak stwierdzisz - szepnęła. - Ale w jednym masz rację... w swych wypowiedziach powinnam stawiać na więcej pewności siebie - pokiwała głową. - Na więcej wiary w to co mówię... bo inaczej nikogo nie porwę ze sobą.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  46. — No bo każda część ciała to jednak inne nerwy i granice prawda? Nowo poznanej osobie to i rękę wypada uścisnąć, ale jak na przykład się dowiesz, że siostra czy najlepsza przyjaciółka mają swoje ziemniaczki w drodze to masz ochotę wyściskać i wiesz, że przy nich jest komfortowo i wtedy można więcej ciała dotykać, a są części, które są zarezerwowane dla par na przykład, moim zdaniem co prawda, bo wiem, że Tobie to inaczej tam te granice wchodzą — wypowiedziała się i zaraz uśmiechnęła się dumnie, że w tym stanie taki słowotok poszedł jej bez najmniejszego problemu. Uśmiechnęła się do niego wdzięcznie.
    — No dobra, to zapamiętam, żeby się dowiedzieć kto będzie wtedy pod ręką — zasalutowała mu.
    — Ojoj… — powiedziała cicho, gdy powiedział, że dla niego taniec jest smutnym wspomnieniem. Przytuliła go delikatnie wtedy i poklepała po plecach jak to na pijaną, współczującą osobę przystało. — Mam nadzieję, że tak się stanie, będę Ci trzymać za to kciuki. Jeśli mogę jakoś pomóc to powiedz proszę, to się postaram — zapewniła go, po czym po chwili odsunęła się od niego. Pociągnęła nosem. Miała ochotę płakać. To było naprawdę bardzo smutne. I zaraz zaśmiała się przez łzy, gdy wspomniał o rzyganiu. Przetarła oczy.
    — Ale to niesmaczne jest, zostaje posmak obrzydliwy na języku, ja to bym wolała nie rzygać — powiedziała pochlipując dalej.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  47. Słysząc o klasie łowców nieco się skrzywiła. Teoretycznie słyszała to rozbawienie w głosie Mohe i podejrzewała, że on sobie żartuje, ale nie widziała siebie z powrotem w "klasie". Nie była też pewna kto chciał jeszcze pobierać u niego nauki i nie wiedziała, czy zwyczajnie polubi się z taką osobą. W końcu niezbyt wiele osób jej lubiło. Poza właściwie Orianną i może Mohe, nie było nikogo takiego w jej wieku. Akane ją tolerowała, Gave dalej się obawiał, u Ryu spaliła sobie co nieco i ją unikał, a Tonego nie rozumiała. Klara bardzo za nią nie przepadała. Tragedia. Czuła, że niemal z każdym będzie podobnie. Odetchnęła głęboko i zagryzła nieco swe wargi zakładając kosmyk włosów za ucho. Pokiwała głową, gdy wspomniał o kilku dniach jeszcze.
    - Pewnie, ja się nigdzie nie ruszam - stwierdziła, przyjmując jego wyjaśnienia do wiadomości. Polowanie trzeba było robić z głową, a nie na wariata. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i westchnęła przeciągle. - To... chcesz mi powiedzieć, że w dwa, trzy dni... zjesz prawie wszystko z tego co dziś upolowałeś? - popatrzyła po mięsiwie. - O rany... ale ty masz spust...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  48. Słuchał go, ale nie do końca był w stanie tę jego pokrętną logikę zrozumieć.
    - Dobrze, że nie łączą nas seksualne przygody w takim razie - rzucił lekko i zerknął na Victora, który dalej po prostu się przysłuchiwał i nie wtrącał, ale widać było że bawi się przednio. - Nie tyle mnie boli - pokręcił głową. - Co nie rozumiem tego podejścia - powiedział spokojnie. - Po prostu nie rozumiem tego twojego podziału - mruknął patrząc w nieba. - Pogmatwałeś go konkretnie, a ja... prosty chłopak jestem pod tym względem. Mam przyjaciół, kumpli i znajomych  - mruknął. - No i wrogów też mam - dorzucił zaraz. - I nie bawię się w żadne przyjacielskie relacje, które tylko gmatwają sprawę. Albo się przyjaźnimy, albo jesteśmy kumplami. Ci cali kumple to te twoje szalone przyjacielskie relacje ale nie do końca bo tam seksu nie uprawiam - odchrząknął i wzruszył ramionami, ale zaraz uniósł dłonie nieco do góry. - Ale żeby nie było zaraz, nie planuję i nie chcę cię przekonywać do swojego, możesz mieć te swoje podziały, ale ja ich po prostu nie rozumiem - mruknął. Słuchając o jego rodzicach uśmiechnął się delikatnie. Dobrze było słyszeć o kolejnej parze, której udało się pokochać już po fakcie. - Cieszę się, że się pokochali - stwierdził tylko i pokiwał głową. - Jasne, wrócimy do rozmowy jak sprawy tutaj się już nieo uspokoją - zgodził się z nim, a na pytanie spojrzał po ojcu który prychał pod nosem i śmiał się aktualnie do rozpuku. - No dzięki - mruknął, po czym spojrzał po Mohe. - Koktajle Mołotowa - powtórzył. - Wiesz to takie butelki do których możesz wlać wysokoprocentowny alkohol, możesz wrzucić ostre gwoździe i kawałek tkaniny. Zapalasz tkaninę przed rzutem i rzucasz w swoich wrogów - mruknął. - Mogą dość mocny uszczerbek na zdrowiu zrobić - wyjaśnił.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  49. Nylian miał ostatnio problemy z zostaniem w jednym miejscu. Dookoła wrzała wojna, a on siedział w Argarze, żeby pilnować swoich sióstr. Obecność Klary była nie mógł jej tego odmówić, ale nie mógł przecież chodzić za nią non stop, tylko po to, żeby udawać, że wcale nie martwi się swoim honorem. Nie było żadnej perspektywy, z której byłoby to godne czy warte uznania, wręcz przeciwnie. Starał się pomagać, gdzie tylko mógł, ale dalej potrafił nie przespać spokojnie większości nocy. Dlatego był wdzięczny, że dzisiejszego wieczora przypomniał sobie, że Mohe obiecał zastawić na niego pułapki. Zawsze to jakaś odskocznia dla myśli. Udał się więc w stronę jego tipi. Szedł bez żadnej broni, jedynie w kilku elementach zbroi, gdyby miał jednak mocno po dupie dostać za swoje rozrabianie. Zakradł się w okolice, gdzie ze wszystkim rozstawił się jego nowy znajomy i na kucakach zaczął rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu czegoś co mogłoby go zająć na resztę nocy.


    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie była pewna jak odpowiedzieć na to pytanie. Przez chwilę patrzyła mu prosto w oczy i milczała, by ostatecznie wzruszyć ramionami.
    - Nie, Pius nie jest moim kochankiem - powiedziała spokojnie. - To przyjaciel z dodatkiem - dodała odrobinę się czerwieniąc. - Był okres czasu, kiedy nawet myślałam o nim jak o kimś więcej, ale szybko się z tego wyleczyłam - uśmiechnęła się do niego delikatnie, by zmienić pozycję tak, że teraz sobie całkowicie na nim leżała, opierając głowę na swych własnych dłoniach, na jego piersi. - Dobre pytanie - stwierdziła. - Władczość jawi mi się w ten zły sposób, w sposób w jaki Perun kierował Polszą, w sposób jaki wcześniej mój ojciec to robił... - zaczęła spokojnie. - A ja chciałabym stać gdzieś po środku. Mam swoje zdanie, ale słucham innych i być może czasem decyduję, że to oni mają rację - wyjaśniła. - Jeśli to też jest władczość to tak chcę być władcza, ale chcę przy tym pozostać ludzka - mruknęła. - Wiem, to może być czcze gadanie - zerknęła na niego. - Może się nie udać, ale... zanim nie spróbuję to się tego nie dowiem - posłała mu zadziorny uśmiech.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  51. — W zasadzie to tak, ale też ta granica jest inna dla każdej osoby. Kurwa, faktycznie skomplikowane. Macie przejebane, że musicie to ogarniać… współczuję Ci. Ale dziękuję też, że się stosujesz — uśmiechnęła się do niego ciepło. Zasalutowała mu jeszcze.
    — Będę oczekiwać znaków w takim razie — przytaknęła jeszcze sobie na własne słowa. Tak, trzeba było go wprowadzić w miłe tańczenie, przecież bez tańca to świat był taki smutny. Słuchała go, gdy mówił o metodach przyrody. Pokręciła głową, łapiąc się za brzuch.
    — Nie, nie lubię rzygać. W domu mam zioła na takie fiksacje żeby bez rzygania uspokoić, nie mam zamiaru się pozbywać niczego z żołądka — wyjaśniła ze smutną miną. Zaraz jednak zrobiła się bojowa. — A poza tym byle bimber byle staruszka mnie tak łatwo nie pokona. Nie ma rzygania, to byłby wstyd dla całej mojej rodziny — uniosła rękę w walecznym geście do góry. — Na pohybel tym procentom, byle wóda mnie nie pokona, ha! Niedoczekanie! — dodała jeszcze, po czym złapała się za usta i brzuch. — Ale może jednak chodźmy szybciej, po co stać tak na terenie wroga, lepiej się przegrupować — zaproponowała, idąc w stronę swojego domu.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  52. Gave pokiwał głową.
    - Tak, biorę pod uwagę bzykanie przyjaciółek - zgodził się z nim i skrzywił. - Ale zaraz... siostra to siostra... też mam taką jedną. Darcy się nazywa. Z nią sobie nie wyobrażam seksu ani nic - pokręcił głową. - Ale to już inna kategoria. To bardziej właśnie siostra niż przyjaciółka - wzruszył ramionami. - Przyjaciółki to inna bajka - dokończył kiwając lekko głową. Dobrze, że chociaż nie próbował go przekonywać, bo znowu wpadliby w dłuższą dyskusję.
    - Można - rzucił luźno Victor. - Nafta do tego będzie odpowiednia - spojrzał po Mohe. - Wszystko co łatwopalne, ale widzisz podczas wojny, często łatwiej znaleźć ci alkohol - dokończył nabierając sobie kolejną porcję gulaszu.
    - Mhm... ja słyszałem jeszcze o benzynie, ale tego tu w waszym świecie nie ma - dorzucił Gave. - Po prostu alkohol przyszedł mi do głowy pierwszy - przyznał szczerze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  53. - Mhm... mogę spróbować z lekcjami grupowymi - uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Po prostu obawiam się tego, bo jeszcze nie do końca czuję się w grupie - przyznała szczerze. Miała wrażenie, że aktualnie będąc w grupie wycofywała się kompletnie, stając po prostu bardzo milczącą. - O to się świetnie składa - stwierdziła słysząc o handlu wymiennym. - Skoro mieszkamy obok siebie to co powiesz na taki handel? - zerknęła na niego. - Jakieś mięsiwko na obiadki dla mnie w zamian za to, że ci ugotuję albo zrobię ci siedzisko do siedzenia u Yensena? - zaproponowała. - I oczywiście nie jednorazowo... w sensie to gotowanie czy pranie albo coś - zacisnęła mocno wargi. - Mogę też sparing z tobą zrobić - dorzuciła. - Albo... coś - westchnęła bo na razie nie miała innych pomysłów, a jednocześnie chciała mu się przydać w ramach takiego handlu. - Mogą być nawet takie resztki mięska - zapewniła, bo skoro miał takie powodzenie z nim to wolała to zaznaczyć. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  54. - Asertywność - powtórzyła po nim uśmiechając się nieco, kiedy tak wędrował dłońmi po jej ciele. Sama muskała palcami jego głowę, przeczesując nieco jego włosy i przesuwając nimi w dół powolutku. - Brzmi egzotycznie to słowo - mruknęła. - Nazwałabym to chyba stanowczością - szepnęła. - Wiesz takim przekonaniem co do swojego zdania, ale właśnie tak jak mówisz przy odpowiednich argumentach, biorąc pod uwagę zdanie innych - zerknęła na niego. - Mhm musiałabym dowiedzieć się czegoś więcej o tej całej asertywności żeby mieć pewność, że to to - dodała muskając jego policzek ustami. - Spróbuję - pokiwała głową. - Spróbuję i wtedy powiem ci jak mi poszło.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  55. Zadar nie odwzajemnił spojrzenia. Zapatrzył się w ogień przed nim. Wziął głęboki wdech kilka razy i przytaknął.
    - Tak, tak uważam - stwierdził. - Spotkałem po drodze tutaj... wiele bardziej... - pokręcił lekko głową, a nie mogąc się wysłowić zaśmiał się cicho z własnej niemocy i wzruszył ramionami. - Po prostu bardziej - mruknął, po czym spojrzał na niego zaskoczony. Nigdy w życiu nie pomyślał, że jego wiedza a propo uprawy ziemi. Roli... że to wszystko może mu się jeszcze przydać. W danej chwili nawet o tym nie myślał. Żył z dnia na dzień, po prostu starając się przeżyć. Spojrzał po odkrojonym mięsku i przełknął głośno ślinę.
    - Dobrze, umowa to umowa - pokiwał głową odbierając ten kawałek z lekko drżącymi dłońmi. Co prawda w Ardei jadł, dość często, bo Radomiła robiła swoje, to pomiędzy Ardeą a Argarem... zdołał z dzieciakami pogubić drogę kilkakrotnie. Głównie przez maluchy, które zbaczały z drogi, biegnąc na oślep, przez co cała wędrówka trwała zamiast jednego dnia, dni kilka. W tym czasie nie miał nic ciepłego w ustach. Można rzecz że w ogóle nie miał nic porządnego w ustach, bo raczej wszystko oddawał młodym, jak już wspominał.
    - Dziękuję, ale nie trzeba - zapewnił go cicho, biorąc naprawdę mały gryz spieczonego mięska, żeby cieszyć się jedzeniem trochę dłużej. - To naprawdę wystarczy - zerknął na niego z wdzięcznością w poczach. - Naprawdę smaczne... takie głębokie...

    Zadar

    OdpowiedzUsuń
  56. Nylian widział dobrze w nocy, więc większość pułapek udało mu się uniknąć, w końcu elfy były przyzwyczajone do takiego trybu życia, a im dłużej zręcznie omijał przeszkody tym bardziej głodny się robił, a Mohe był naprawdę świetnym kucharzem. Wyczuł w garnku resztki czegoś naprawdę kuszącego - jakaś dziczyzna i coś jeszcze. Przyśpieszył kroku i stał się wyjątkowo nieostrożny, aż w końcu wpadł nogą w jedną z podziemnych pułapek.
    — Vanhedas… – mruknął do siebie, będąc w połowie zakopanym w dziurze. Oparł się dłońmi o ziemię. Nie zostało mu nic innego jak czekać na zbawienie. Może ktoś go zauważy.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  57. Lekcje grupowe wciąż nie brzmiały dla niej zbyt dobrze, ale Mohe miał rację. To nie musiała być wielka grupa. Zwłaszcza teraz, gdy większość miała iść do Azylu. Może taka grupa by się jej przydała? Przez moment zastanawiała się nad tą opcją, ostatecznie uznając, że powinna próbować nowych rzeczy. Zwłaszcza teraz. Pokiwała więc tylko głową.
    - Pusto tu jakoś bez nich będzie - wyrwało się jej. Mimo wszystko przyzwyczajała się do zgiełku. Do dzieci biegających tuż przed domem Febe. Do Gava i jego nocnych "koncertów", do Akane wpadającej raz za razem w odwiedziny i do całej masy innych osób. Człowiek jednak szybko przyzwyczajał się do dobrego. Rozpromieniła się, kiedy Mohe zgodził się na wymianę i roześmiała serdecznie na komentarz co do smażenia jego dupy.
    - Obiecuję, że przysmażenie będzie jedynie w ostateczności, jak w żaden inny sposób nie dasz się pokonać lub zajdziesz mi porządnie za skórę - wyszczerzyła się do niego i odwzajemniła puszczenie oczka. - Dobrze - pokiwała głową. - Będę dawała znać, ale wiesz... ja nie potrzebuję dużo. Ot jakiś kawałek mięska na kolację lub trzy kolacje - przyznała.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  58. - Kompletnie to teraz skomplikowałeś do takiego stopnia, że już niczego nie rozumiem - przyznał. - Nie dawno mówiłeś, że albo siostra albo kuali. Teraz mówisz, że siostra może stać się kuali - westchnął przeciągle. - Okay to rozumiem. Może stać się kuali, jak najbardziej - zgodził się zaraz z nim. - Ale dlaczego wówczas przestaniesz jej opowiadać co nieco więcej? Jako kuali nie będzie przyjaciółką, więc według twojego... znaczy tego co przed chwilą powiedziałeś... straci status przyjaciółki na rzecz seksualnego pożądania plus czasem jakieś tam sporadyczne tematy przyjacielskie - uniósł lekko brew. - Stary to się kupy nie trzyma, ale jak ty się odnajdujesz w takich skomplikowanych definicjach i rozróżnieniach to twoja sprawa. Szczerze podziwiam - skomentował. - Ja zostanę przy swoich znajomych, kumplach, przyjaciółkach - wyliczył na palcach. - Nie wykluczam przy tym że każdy ten status może zmienić się w górę lub w dół w zależności od sytuacji - wzruszył ramionami. - Przyjacielskie relacje mam z przyjaciółmi, a koleżeńskie z kumpelami i znajomymi - dokończył, dopijając swoją porcję alkoholu. Victor w tym czasie potwierdził Mohe tę łatwopalną substancję, a Gave wzruszył ramionami.
    - Bo to właśnie broń na nagłe wypadki - spojrzał po Mohe. - Używasz jej jak wszystko inne zawodzi - dodał. - Ciężko byłoby nosić w torbie stos takich butelek. Zwykle po prostu tworzysz to z tego co masz pod ręką - dokończył.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  59. Nylian spróbował wyjść z pułapki, gdy zobaczył Mohe, ale noga niezdarnie mu się zablokowała w ziemi i nie mógł jej samodzielnie wyrwać. Musiało to wyglądać nieco komicznie. Westchnął zrezygnowany.
    — Schlebiasz mi — odpowiedział, spoglądając w stronę Nhulu. Skrzywił się na widok gulaszu. Naprawdę pachniał zachęcająco, a on zrobił się głodny, fakt, że odpuścił sobie dzisiaj kolację wcale nie pomagał. — Jaka jest szansa, że podzielisz się z biednym, głodnym kolegą? — zapytał, uśmiechając się do niego niewinnie.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  60. Gave już nie komentował siostry, kuali i przyjaciółki, bo zwyczajnie nic już nie rozumiał i chyba przestawał ogarniać cokolwiek w tym temacie. Był za głupi na ten temat i wcale z tego powodu nie czuł się tak fatalnie źle. Zmarszczył lekko brwi, kiedy Mohe stwierdził że ma przyjacielskie gesty do Akane, które przekraczają koleżeństwo.
    - To co mam robić jako kumpel, hm? Mam olewać? Nie mogę prowadzić rozmowy? Albo no nie wiem czasem klepnąć w plecy czy coś w ten deseń? Nie bardzo rozumiem o jakich gestach mówisz - wzruszył ramionami. - Uważam Akane za kumpelę. Na tę chwilę bliską kumpelę, ale nie przyjaciółkę. To ona uświadomiła mi, że nie możemy się przyjaźnić - dorzucił jeszcze. - To jest - uniósł dłoń w górę. - Powiedziała, że chce mieć przyjacielską relację, ale nie może być sto procent przyjaciółką, a ja tego nie chcę Mohe. Albo jesteśmy przyjaciółmi, albo kumplami. Aktualnie jesteśmy kumplami, a że łączą nas dzieci... to szczerze? Nie chcę być z nią wrogiem - mruknął. - To nijak się przyda dziewczynkom - szepnął jeszcze, po czym wzruszył ramionami. - Myślę, że butelkę alkoholu będę miał przy sobie, bluzkę zawsze mogę wykorzystać jako lont, a ostre kawałki... cóż liczę na to, że podłoże mi w tym pomoże, lasy czy ziemia - wyjaśnił. - Dlatego to ostatnia deska ratunku.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  61. Uśmiechnęła się ciepło do Mohe.
    — To dobrze, wyobrażam sobie, że ktoś takie jak Ty… to znaczy… seksolubny inaczej miałby ciężko z ogarnięciem z kim i jak po swoje potrzeby — zaśmiała się, rumieniąc lekko na swoje własne wyjaśnienie. Popatrzyła uważnie na swoje stopy, nie przerywając kroku, ale uważnie badała czy nie idzie za szybko albo za wolno, po czym wróciła wzrokiem do Mohe, a potem na trasę.
    — Nie lękaj się, tempo jest dobre! — zapewniła go z uśmiechem na ustach. Oparła się o barierkę schodów pod domem i wzięła głębszy wdech, kiedy znowu zaczęła ją skręcać.
    — Serio byłeś? To musiało mnie nie być — odpowiedziała, zastanawiając się trochę. — Ja jeszcze spać nie idę, bo będę piła antyrzygające zioła, więc jakbyś chciał coś zjeść czy się jeszcze czegoś napić to zapraszam — otworzyła drzwi i zaprosiła go do środka. — Noclegu nie proponuje, bo mówiłeś, że się źle czujesz w budynkach, więc moja pewnie tym bardziej jest… zła? No bo wiesz, duża taka — zaśmiała się.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  62. Gave kompletnie nie zrozumiał w którą stronę poszedł Mohe i jak mu te wszystkie wnioski się pojawiły. A to jemu się zarzuca tworzenie własnych interpretacji? Pokręcił lekko głową.
    - Tak, powiedziałeś - spojrzał po Mohe. - Nie rozumiejąc mojego rozumowania kumpelstwa i przyjacielstwa uznałeś te gesty za przyjacielskie, czyli w gruncie rzeczy punktujesz, że to jest złe - zauważył spokojnie. - Dla twojej informacji, taką Klarę też pogłaskałbym po głowie, żeby dać wsparcie przy pasach - skomentował. - A duch? Akane nie jest tylko moją kumpelą, ale jest też matką naszych dzieci - zauważył krótko. - Lepiej mieć zabezpieczenie i wiedzieć gdyby coś jej zagrażało - dodał. - Dziewczynki nie zniosłyby utraty matki - spojrzał spokojnie po Mohe. - Tak, uważam że z każdym przyjacielem można pogadać o wszystkim. Mało tego, uważam że te kłótnie właśnie najczęściej dzieją się wśród przyjaciół, bo będąc przyjaciółmi, możemy różnić się zdaniami i je swobodnie artykułować jedno drugiemu - skomentował. - Z kumplem jak się pożrę to tyle, koniec. Done. Arivederchi - zauważył. - Przecież potem nie walczysz dalej o tę znajomość, czasem uda się pogodzić, a czasem macha się ręką na to wszystko i odpuszcza - zerknął uważnie na Mohe. - Ty masz jakąś dziwną wizję przyjaźni, skoro ze swoimi przyjaciółmi nie możesz pogadać o wszystkim czy pokłócić się - odbił piłeczkę. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  63. Spojrzała podejrzliwie po Mohe, gdy powiedział, że starał się, aby nie było go widać. Zastanowiła się przez chwilę czy aby na pewno nie widziała w ostatnim czasie żadnych podejrzanych śladów. Zaraz jednak zrezygnowała, bo ewidentnie była zbyt pijana na intensywne i logiczne myślenie jednoczenie.
    — Nie próbuj się włamywać, nie wiem co Gave Ci mówił, ale ten dom to nie jest gospoda z wiecznie otwartymi drzwiami, tu się ten… puka i czeka — wyjaśniła mu, grożąc mu przy tym jeszcze palcem. — No i na podwórku więcej przestrzeni masz, fajny wietrzyk, nie? A w te drzwi to się puka i stuka — pokazała mu jeszcze, aby na pewno do niego dotarło. — A teraz zapraszam na ciepły napitek — uśmiechnęła się już promiennie, wpuszczając go do swojego domu. — Masz ochotę na herbatę, kakao, jakiegoś grzańca? — zapytała jeszcze, idąc w stronę kuchni gibając się przy tym lekko na boki. Zaśmiała się na komentarz o drogach do ucieczki.
    — A no moja rozpieszczona dupa lubi przestrzeń do żartów i ucieczek, chociaż samemu to nie ma przed kim uciekać, ale przyzwyczajenia zostały ze zrywania się z lekcji elfiego — stanęła i odwróciła się w stronę Mohe. — Wiesz czemu elfy nigdy nie są bezbronne? — zapytała konspiracyjnie, od razu śmiejąc się przy tym, bo sama znała odpowiedź na to pytanie.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  64. — Trudne wyzwania przede mną stawiasz — zaśmiał się delikatnie. Spojrzał jeszcze raz na swoje położenie. Cholerny gulasz naprawdę dobrze pachniał, a on miał ogromną ochotę na jakąś nocną przekąskę. Dla niego przecież to jak takie porządne, treściwe drugie śniadanie.
    — Oj, sam przecież tak zachęcałeś do testowania pułapek ostatnio, grzechem było nie przeprowadzić inspekcji — uśmiechnął się szerzej. Jeszcze raz spróbował wyjść z pułapki, w końcu znajdzie w końcu pozycję, w której będzie mógł się jakoś wyczołgać z tej dziury.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  65. Emma przytaknęła lekko kiwając głową.
    - Akane i Gave są bardzo absorbujący. Ciężko znaleźć miejsce, gdzie ich nie ma... - mruknęła cicho. - Jak nie dosłownie to wśród ludzi na językach... ma się wrażenie, że wszyscy ich znają, a Argar wręcz czerpie z ich relacji tyle plotek ile się da - mruknęła. - Ja... nie wiem czy ich lubię - przyznała szczerze. - Znaczy nie mam nic przeciwko, że sobie są... ale nie pałam większą miłością do jednego i drugiego - wyjaśniła. - Akane jest strasznie pewna siebie, przez co tłamsi mnie konkretnie, a Gave tak przypomina z wyglądu swojego brata, że nawet nie mam ochoty do niego podchodzić... no i dochodzi do tego jeszcze to, że ja go uhm uwięziłam - westchnęła cicho. - A uwierz... jego brat był pierdolnięty... obrzydliwy - dokończyła, po czym zerknęła na niego z lekkim błyskiem w oczach. - To zapowiada się całkiem emocjonujący sparing - stwierdziła lekko i zacisnęła mocno wargi. - Nie jestem - zgodziła się cicho. - Ale skrawki to też dobre jedzenie... po co marnować, jak mogę zjeść? - spojrzała po nim lekko się przy tym rumieniąc.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  66. Gave pokręcił lekko głową.
    - Jasne, nie wypowiadasz, że to coś złego, ale tak się do tego przyczepiasz, że trudno nie mieć takiego wrażenia - skomentował tylko Gave. - Naprawdę, ty rób sobie ze swoimi kuali, kumpelami, przyjaciółkami i innymi co chcesz, a ja zrobię to samo ze swoimi. Wypunktowujesz mi gesty, z którymi nie mam problemu i przy kumpelach,- wzruszył ramionami. - To ty siebie nie słyszysz. Właśnie mówisz mi to co ja ci mówię od początku - westchnął Gave. - Serio? Po chuja prowadzimy tę dyskusję, skoro koniec końców postanawiasz mówić dokładnie to co ja, tylko jakimś dziwnym trafem nie umiesz powiedzieć że mam rację. Kręcisz się konkretnie w zeznaniach - mruknął. - Zmieniasz je co chwilę. Raz tak, a raz siak. Teraz mi wytykasz coś co właśnie przed chwilą ci powiedziałem. Wytykasz mi, że mam inną wizję, jak kuźwa mówisz o dokładnie tym samym co ci powiedziałem - fuknął. - Stwierdziłem, że Akane nie może być moją przyjaciółką, bo nie mogę porozmawiać z nią na wszystkie tematy - powtórzył. - I tak, dalej tak uważam - skomentował. - Z tobą rozmawiam, nawet jeśli się sprzeczamy - wywrócił oczyma. - Z nią nie będę mógł rzucić... hej słuchaj taka Lara z baru ostatnio się wokół mnie kręci. Tu nie będzie ani sprzeczki ani nic - westchnął przeciągle. - Więc tak, dalej będę uważał, że Akane nie może być moją przyjaciółką. A przyjacielskich relacji nie ma... chyba że jest się faktycznie przyjaciółmi - powtórzył jak krowie na rowie. Naprawdę nie kumał po co znowu do tego wracają. - Mhm... skoro tak uważasz to nie będę się z tobą sprzeczał - wzruszył ramionami. - Nie widzę tematów, na jakie nie moglibyśmy gadać, ale skoro ty je widzisz to okay - uniósł dłonie w górę i dokończył picie swojego trunku. - Kiedy ty właściwie masz urodziny? - zainteresował się, bo w sumie tego o Mohe nie wiedział.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  67. Gave spojrzał po nim i odetchnął głęboko.
    - Bo mówisz o tym samym, nie podajesz innych przykładów. Jak z ciążą na przykład. Wiem, że to było nie na miejscu i przyznałem ci rację co do tego, a potem słyszę tę ciążę jako przykład kilka razy. Nie wiem jaki masz w tym cel, skoro to już jest wyryte u mnie w głowie że było złe. Powtarzasz namiętnie, bo nie masz innych przykładów - skomentował. - Teraz tak podałeś inny przykład, który już ci wyjaśniłem że moim zdaniem nie jest to jakiś super przyjacielski gest, bo do każdego, do kogo chociaż trochę żywię cieplejsze uczucia bym go użył. Przykładem jest choćby Klara. Teoretycznie fakt, że umożliwiłem jej rozmowę ze zmarłymi rodzicami, może przez ciebie być odebrane jako przyjacielski gest. Nie przyjaźnię się z Klarą, a to było po prostu dla mnie normalne, że tak jej pomogę - mruknął. - I kiedy mówisz o tych gestach, to tak jakbyś chciałbyś mnie przekonać do tego, że te gesty są na wyższym poziomie niż kumpel. Jakbyś usilnie próbował przekonać mnie do swych racji, a ja tego tak nie widzę i nie dam się przekonać, więc owszem jest wrażenie, że uważasz te gesty za złe w danym poziomie relacji - mruknął spokojnie. - Tak, tam z Klarą nie ruszyłem pomóc, bo był Nylian, Ryu czy Tony, którzy zdążyli się w to zaangażować. Poza tym Akane leżała na ziemi i ledwie dychała, więc trzeba się podzielić, a mimo wszystko z Akane jestem bliżej. Próbuję aktualnie się zdystansować z tej relacji, ale to co było... akurat na urodzinach byliśmy krótko po rozmowie, więc naturalnie jeszcze nie udało mi się tego do tego stopnia. No i jest ta pierwsza rzecz... Klara miała kogoś w danej sytuacji, a ja byłem bliżej Akane więc wybrałem pomoc jej - skomentował. - Mohe, nie uznaję kłótni jako rozmowy - pokiwał głową. - Tego nie zmieniłem - stwierdził. - My w danej chwili dyskutujemy, a nie kłócimy się. Kłótnia, moim zdaniem, jest wtedy, kiedy rzucamy w siebie wyzwiskami i usilnie próbujemy się zranić we dwoje. Kiedy emocje sięgają już takiego poziomu, gdzie nie da się normalnie porozmawiać. Kiedy emocje przyćmiewają zdolność myślenia. I takiej kłótni nie uważam za rozmowę - spojrzał mu prosto w oczy. - I takie kłótnie miałem z Akane, bardzo często - rzucił krótko. - Dzisiaj stwierdziłem, że sprzeczka z przyjacielem jest okay, bo sprzeczka tak, kłótnia nie - mruknął. - Ja to też rozróżniam, a ty zdajesz się wszystko brać do jednego wora - dorzucił. - Wspomniałem, że dla mnie coś takiego jak przyjacielska relacja nie istnieje, bo nie istnieje. No chyba że faktycznie mam przyjaciela. To wtedy mam przyjacielską relację - jęknął. - Może i na ciebie naskoczyłem, bo ty naskakujesz na mnie. Próbujesz mi wyjaśnić przyjacielską relację właśnie na przykładach z mojego życia, gdzie kompletnie tego nie widzę, bo po prostu ja nie uważam, że to przyjacielska relacja - wzruszył ramionami. - Naskoczyłeś na mnie pierwszy - dorzucił jeszcze. - Ja owszem nie jestem tu bez winy, bo wiem jaki potrafię być jak ktoś mnie zirytuje lub po prostu mnie podkręca, a ty to robisz namiętnie - rzucił dość chłodno. - Może dlatego, żeby tej dziewczynie nie robić nadziei? - spojrzał po nim spokojnie w odpowiedzi na tę jego sytuację. - Jasne, możesz spróbować, ale nie wiem czy jej tym nie skrzywdzisz. Nie sądzisz, że będąc dla niej przyjacielem, będziesz robił jej nadzieję na coś więcej? - uniósł lekko brew. - Ja to tak widzę i raz już to zrobiłem i sparzyłem się okrutnie, bo dziewczyna zrobiła sobie nadzieję - zauważył spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Dlatego u mnie nie będzie przyjaźni, jeśli nie mogę swobodnie porozmawiać z kimś o wszystkim - rzucił jeszcze. - Raz było i na tym koniec - stwierdził dość spokojnie. - Dla mnie dawanie rad niekoniecznie jest równoznaczne z byciem przyjaciółmi - spojrzał po nim. - Mogę się z nią kumplować i radzić jeśli mam na to ochotę, a co ona z tą radą zrobi to jej sprawa - stwierdził jeszcze. - Nie, nie latam do każdego przyjaciela, jeśli z jednym coś omówię, ale większość moich przyjaciół wie o problemach z jakimi się zmagam i zdaje sobie z nich sprawę - skomentował. - Nie, powiedziałem, że kłótnia to nie rozmowa, a nie sprzeczka - wywrócił oczyma. - To ty już sobie nadpisałeś sprzeczki pod kłótnie - wzruszył ramionami i uniósł wysoko brew. - Dzisiaj? - spojrzał po nim z lekkim zaskoczeniem. - Nie ma za co - machnął ręką a propo sprzeczki. - Ale to stary to musimy to jakoś uczcić. Chodź poskaczemy z klifów albo... pójdziemy zapolować, albo... - wzruszył ramionami. - Jak się obchodzi urodziny w twoich rejonach?

      Gave

      Usuń
  68. Emma pokiwała głową.
    - Nie mam nic przeciwko temu, że ich lubisz. Wiem, że da się ich lubić - skomentowała z lekkim uśmiechem. Sama co prawda nie przepadała za Akane i dobitnie mówiła, że jej nie lubi, ale tak naprawdę wcale jej nie nie lubiła. Po prostu nie pałała do niej większą sympatią. - Pewność siebie tak, ale przy An po prostu czuję się jak ostatnia idiotka, jak gówno - mruknęła. - I jeszcze nie umiem sobie z tym poradzić, więc po prostu staram się z nią za dużo nie przebywać - wyjaśniła spokojnie. - Ale nie rzucam jej kłód pod nogi - dodała zaraz, bo taka zła to nie była. - Tak, wiem że to może być krzywdzące, ale nie mogę się pozbyć tego wrażenia i za każdym razem jak go widzę mam ochotę ukręcić mu ten jego głupi łeb z tym głupim uśmiechem - fuknęła. - WIęc też raczej staram się go unikać - wymamrotała. - Może kiedyś się to zmieni, ale na razie... na razie nie jestem w stanie przez to przejść - wyjaśniła. - Zupę na kościach byłabym w stanie ugotować - podrzuciła taki pomysł z lekkim uśmiechem na ustach.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  69. Gabriela objęła go mocniej za szyję, wtulając się nico w jego tors.
    - Praktyka z reguły jest trudniejsza - szepnęła cicho. - Mam jednak nadzieję, że nie raz zaskoczę cię swoimi efektami - sapnęła czując jego dłonie na swych pośladkach. - Mhm i to w ten dobry, pozytywny sposób - dodała jeszcze muskając jego usta swoimi wargami. - Mhm... brzmi mi to jak całkiem apetyczny plan - przesunęła dłonią po jego klatce piersiowej i przyssała się do jego szyi, naznaczając go chociaż na dwa dni. - Mogłabym ci nawet pozwolić dobrać się do mnie - puściła do niego oczko.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  70. Gave pokręcił na to głową i machnął ręką. Naprawdę nie chciało mu się już tłumaczyć jak wielki atak Mohe na niego po prostu przypuścił. Owszem on też podbijał piłeczkę, ale to nie on zaczynał z atakiem. - Mohe, ty po prostu nie widzisz swoich ataków - skomentował ostatecznie. - A takie potwierdzone, ale nie widziane na własne oczy... i to no pewnie potwierdzone przez Akane, chociaż tutaj mogę się mylić, to w danej chwili słabo potwierdzone - wzruszył ramionami. - W porządku, przykład to przykład, ale jak ten sam przykład pojawia się non stop, to trudno nie odnieść wrażenia, że twój rozmówca wbija ci szpilę non stop a dodatkowy fakt tego, że sam przyznałem że spieprzyłem w tym i tym momencie, a ty dalej mielisz to samo... wiesz Mohe, są przykłady po prostu nie na miejscu, które po prostu sprawiają że twój rozmówca już nie wie o co ci chodzi, bo przyznał że spieprzył a ty dalej to wyciągasz, dalej podajesz przykład... to ja już nie wiem o co ci chodzi, mam większy mętlik w głowie niż miałem wcześniej - wzruszył ramionami. - Ja rozumiem, jakbym się kłócił i mówił, że ciąża nie była złym pomysłem, ale tego nie zrobiłem. Powiedziałem tylko, że od Akane już wcześniej było czuć tę całą nadzieję, której rzekomo... według ciebie i Akane, nie ma... ale to nie znaczy że mówiłem, że ciąża była super ekstra pomysłem - pokręcił głową. - Przyznałem ci to od razu i generalnie liczyłem na to, że tam się skończy ten temat, ale nie... bo ty naprawdę nie mając wachlarzu przykładów, podrzucasz to raz za razem - zagryzł mocno wargi. - I nie wiem co chcesz tym osiągnąć, bo mnie już to męczy - dorzucił. - Niech do ciebie w końcu dotrze, że przyjacielskie relacje to ja mam z przyjaciółmi. Z resztą mam inne relacje - skomentował krótko. - Poza tym jeśli już o tym mowa, to część twoich przykładów była jeszcze wtedy, kiedy faktycznie myślałem, że przyjaźnię się z Akane. Ta cholerna ciąża chociażby i twoim zdaniem spotkanie randkowe, moim zdaniem mało randkowe, a wyszło jak wyszło. Fakt można było to odebrać jak randkę. I tak, nie wpadłem na to, że Akane, która ciągle twierdziła że wszystko jest okay i nic się nie zmienia, jednak pomyśli za dużo i to był mój błąd. Duży i zrobiłem jej tym wodę z mózgu i świństwo - przyznał spokojnie. - Skoro ty kumplom nie dajesz rad to twoja sprawa, ja moim daje jeśli o nie poproszą - dokończył. - I przepraszam, przejęzyczyłem się, do moich rad nie dodaję przydomka przyjacielska rada, kumpelska rada... to są po prostu rady, jakieś pomysły, zwał jak zwał - mruknął. - Skoro w twoim mniemaniu istnieje coś takiego jak przyjacielska relacja jak nie jesteś przyjacielem... to okay, niech sobie dla ciebie istnieje, dla mnie nie istnieje - dokończył. - Ja nie twierdzę, że na pewno tak będzie z tą nadzieją - spojrzał po Mohe. - Ale mówię na podstawie swojego doświadczenia. Jeśli jasno chcesz trzymać granice to lepiej nie wchodź w przyjaźń, bo dziewczyny lubią sobie myśleć coś więcej po pewnym czasie - rzucił krótko. - Zwłaszcza Argarki - dodał po chwili. - Ale to jest tylko rada, z której nie musisz korzystać - uniósł dłonie w górę. - Zrobisz jak zechcesz i może ci się uda, a może nie. Czas pokaże - mruknął jeszcze i odetchnął głęboko. - Nie, Mohe. W sprawie rozmowy z Akane co do potencjalnych związków czy nie wypału to ja stawiam grubą kreskę, niezależnie od tego co powiesz. Jestem głuchy na twoje słowa. Tam jest absolutne "nie" - poinformował go. - I to chociażby wyklucza przyjaźń między nami - dorzucił na koniec. - I to też się nie zmieni - wyjaśnił tylko również przechylając swój kieliszek. - Mhm okay to temat na inny dzień - skinął głową nie wchodząc w szczegóły i podniósł się zaraz po nim, zerkając zaraz na ojca, który machnął lekko ręką.
    - Idźcie, a ja tu wypije do końca łapę. Poczekam na ciebie - stwierdził swobodnie, więc chłopak uśmiechnął się do niego lekko i ruszył w stronę klifów, uznając że później ojca złapie i skorzysta z faktu, że ten tu jest.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  71. Gave pokręcił głową. - Ja się nie domyślam i nie dopowiadam. Odbieram to po prostu jak atak, skoro mielisz to samo non stop - spojrzał po nim krótko. - I możesz nazywać to podawaniem przykładów, dla mnie w którymś momencie staje się atakiem. W chwili gdy wspomniałeś o tym głaskaniu po głowie, padło pytanie w którym momencie, bo autentycznie mnie zaskoczyłeś tym gestem. Dla mnie był to gest zwykły i naturalny - skomentował. - Nic w nim nie było złego, a twoje słowa na temat tego że to czy tamto jest przyjacielskie, godziły we mnie, ponieważ ja tych gestów nie uważam za takie. Przez co naturalnym jest, że po prostu zostało odebrane w taki sposób a nie w inny - dokończył. - A że dyskutujemy o przyjacielskiej relacji, a ja już wielokrotnie wyraziłem się co do tego jasno. Że moim zdaniem nie ma czegoś takiego przy relacji kumpelskiej i tak dalej, a ty dalej wciskasz te przykłady dotyczące rzekomej przyjacielskiej relacji... to nie sposób nie zauważyć, że próbujesz... mnie do swojej racji przekonać. A jeśli nie o to chodzi to wybacz ale nie wiem jaki miałeś w tym cel - pokręcił lekko głową. Dmuchnął sobie w grzywkę. - Ale kuźwa ja o ciąży rzuciłem, tak spierdoliłem i nie było końca tematu - warknął na niego. - Więc nie pieprz, że koniec tematu by był, bo go nie było. Postawiłeś sobie za honor by dalej pieprzyć o tym od rzeczy - pokręcił głową i nabrał kilku głębokich oddechów, uspokajając się w myślach. - Nie było końca tematu, Mohe - pokręcił głową. - A na samym początku rozmowy zaznaczyłem, że spierdoliłem. Tylko ty zacząłeś rozkładać to na czynniki pierwsze a ja potem się do tego odniosłem - mruknął krótko. - A przyjacielskiej relacji to ja ci nie przyznam, bo sorry ona nie istnieje w temacie kumpli czy innych - wzruszył ramionami. - Więc jak na to czekasz to zapomnij - pokręcił głową. - Mohe, ty sobie przeczysz no... twoje przykłady po to są... żebym ci rację przyznał. Bo po co inaczej? Skoro ja już ci powiedziałem, że spoko, miej sobie swoje podziały jakie chcesz a ja zostanę przy swoich. Bo było to już kilkanaście minut temu - jęknął głośno. Pokiwał tylko głową na te rady  i potem pokręcił głową. - Nie, posuwam się do czułości, kiedy osoba która się ze mną przyjaźni twierdzi że gesty jej nie robią - przypomniał jej krótko. - Z resztą cóż... pstrykam w nosy i przytulam czasem - pokręcił głową. - Nie liczymy pocałunku z Onyx, bo tam to... - dmuchnął sobie w grzywkę. - No to druga rzecz której zdecydowanie nie powinienem zrobić - pokręcił głową. - Nie idę z innymi do łóżka i nie dopuszczam tego w przyjaźni - dokończył. - A mimo to niektórym zaczyna szajba odbijać, więc tu po prostu ostrzegam - skinął nieco głową i wzruszył ramionami. - Nie, to ty znów to robisz - wywrócił oczyma. - Ja tylko nawiązałem do Akane, skoro ty do niej nawiązałeś. Powiedziałem ci tylko że z nią nie ma szans i tyle. Nie twierdziłem, że ty mnie namawiasz do tego czy tamtego - rzucił krótko. - Przedstawiłem ci moją opinię, a ty twierdzisz, że ja cię nie rozumiem, że jestem głuchy... Nie jestem głuchy. Odpowiadam na twoje słowa. Przedstawiam swoje własne wnioski i tyle. Nie ma tam większej filozofii.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  72. Gave pokiwał głową.
    - Tak, patrzyłbym inaczej, bo jestem facetem i nie chciałbym, żeby głaskała mnie po główce w takim wypadku, ale no tylko z tego względu. No i w momencie jak wyjaśniliśmy sobie jakie gesty jej zdaniem są okay a jakie nie to też zmienia postać rzeczy w jej przypadku - dodał zaraz i odetchnął głęboko. - Mohe, nie przyznam ci w tym racji, bo tak nie uważam. Tak jak ja nie przekonałem ciebie, tak i ty nie przekonałeś mnie. Ja wiem co widziałem od niej wcześniej, przed tym wieczorem. I wiem, że było więcej już wcześniej, a wieczór przypieczętował sprawę i przelał gorycz. Nie przyznam racji tam, gdzie jej nie widzę - spojrzał mu prosto w oczy. - Nie, Mohe. Gdyby faktycznie nic wcześniej nie było to przyznałbym ci rację, ale ja widziałem inne gesty, inne czułe spojrzenia i inne rzeczy które dawały do zrozumienia, że już wcześniej zaczyna myśleć inaczej - rzucił jeszcze. - Jeśli ona tego nie widziała to trudno. Nie zawsze widzimy na swoich twarzach czy w swoich gestach coś innego, a ty akurat mówisz mi to wszystko głównie z tego co ona ci powiedziała, bo wybacz ale nie przebywałeś z nami 24 na dobę, żeby samemu to zaobserwować - rzucił dość spokojnie. - Więc w tym wypadku ufam bardziej swojemu osądowi niż tobie - skomentował jeszcze. - Nie odniosę się po raz kolejny do tego samego. Już wcześniej swoje powiedziałem na temat ciąży i innych gestów. Zgadzam się, że to było przegięcie pały, ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że tylko to do tego doprowadziło, choć wiem że Akane tak sądzi. Ja po prostu widziałem u niej co innego - rzucił podsumowując swoje myśli. - W czystej przyjaźni tego nie dopuszczam. Dopuszczam to w momencie kiedy przechodzimy na poziom "a może byłoby fajnie coś więcej niż przyjaźń" - stwierdził spokojnie. - Po prostu... ech zwykła przyjaźń to zwykła przyjaźń - mruknął. - Ale nie każda przyjaźń jest zwykła. Nie mam terminu na tę niezwykłą przyjaźń - wzruszył ramionami. - Podaję po prostu przykład. Niektórzy wkręcają się za bardzo i nawet takie gesty, o których wspomniałeś odbierają jak coś więcej. Nie podam imion - skomentował. - To jest po prostu mój wniosek co do tych tematów - wyjaśnił. - A w momencie Akane i kresek w żadnym słowie nie wspomniałem, że mi coś wciskasz. Nie wiem skąd ten wniosek - wzruszył ramionami. - Cieszę się, że nie wciskasz - dorzucił jeszcze, bo ewidentnie nic innego nie zamknie tematu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  73. Zaśmiała się i zaprzeczyła ruchem głowy. Wzruszyła ramionami.
    — On to se tu wchodzi jak do siebie, jak mu zarzucisz, że się włamuje, to Ci powie, że nie i tyle. A mi to też aż tak nie przeszkadza, wiesz w końcu dał mi Państwa Niepraszalskich — pokazała jeszcze Mohe na dwie całkiem zgrabne roślinki, o które starała się dbać w jak najlepszy sposób. Spojrzała po kompanie uważnie. — I co? Zaniepokoiło Cię coś tutaj? — zainteresowała się. Może sama powinna uważać, lepiej się ubezpieczać na przyszłość. Nie potrzebowała kolejnych przygód w najbliższym czasie.
    — A więc grzaniec dla Ciebie i dla mnie coś na trzeźwienie, ale przeciwieństwa, oby mi się w robieniu nie pojebało — zaśmiała się, biorąc się za szykowanie jednego i drugiego trunku. Raczej ciężko by było jej to pomylić, ale nie mogła się powstrzymać od niewinnych żartów. — Nie, nie jestem, mieszkał tutaj taki przyjaciel przez jakiś czas, innym razem taki Lizus, innym razem słodka rodzinka z Terry, ogólnie to bardziej gospoda niż dom, ale wiesz, czasami fajnie mieć pozory prywatności — uśmiechnęła się ciepło do Mohe. — Oczywiście, że gonił i się wściekał, ale wiesz jaki to pojebany język jest? Nienawidziłam się go uczyć, zwłaszcza jako dzieciak, więc się bawaliśmy w chowanego — zrobiła dumną minę. Zbliżyła się do Mohe, żeby ułożyć się do zdradzenia mu jakże ważnego sekretu na ucho.
    — Bo zawsze mogą wyjąć kija z dupy — szepnęła i odsunęła się, zanim wybuchła śmiechem i wróciła do napojów.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  74. — Waszmość nie masz serca — zaśmiał się do Mohe. Nie podobała mu się wizja obejścia smakiem, gdy gulasz tak dobrze pachniał. — Naprawdę? Mi się wydaje, że coś jednak mówiłeś, że za ten rozbrajający uśmiech to mi rękę podasz — odpowiedział mu jeszcze, przekręcając delikatnie nogę w dziurze, żeby było mu się łatwiej wydostać. Mimo wszystko teraz poczekał czy faktycznie Mohe mu pomoże.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  75. Ona po prostu odebrała jego pieszczoty. Przyjęła wszystko co jej dawał, samej starając się nie pozostać dłużną. Kiedy rzucił zaczepny komentarz, parsknęła cichym śmiechem, który chcąc nie chcąc przerodził się w nieco większy i głośniejszy. Pokręciła lekko głową i puściła do niego oczko.- Do perfekcji - stwierdziła śmiejąc się pod nosem. Akurat jazdę konną ćwiczyła od małego, więc nawet mu nie skłamała, ale przemilczała te sprawę. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Mohe nawiązywał do ich numerków. Przeciągnęła się lekko wstając powoli. - Dzięki za wspaniałe chwile i emocje - posłała w jego stronę delikatny uśmiech, zbierając się przy tym i ubierając spokojnie. 

    Gabi

    OdpowiedzUsuń

^