Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

"Tylko mnie nie sprowokuj..."

Mohe

Dziki | 21 lat | Wędrowiec | 180cm


Pochodzi z plemienia Nhulu - ludzi dziko zamieszkujących tereny na północno-wschodnich stronach Mathyr. Plemię to zasłynęło z brutalności i obojętności, legendy o nich opowiada się do dziś, głównie by straszyć niegrzeczne dzieci.

Sam Mohe opuścił Nhulu w wieku 16 lat. Trzy lata zajęła mu adaptacja i obserwacja bardziej zaludnionych terenów, nim w ogóle zaczął pojawiać się na widoku. Chłopak uprawia koczowniczy styl życia, podróżuje ze swoimi tobołkami i rozbija obóz tam, gdzie akurat ma ochotę pobyć. Żywi i ubiera się samodzielnie, ogólnie stara się być samowystarczalny i tylko czasem sięga po cudzą pomoc. Nie posiada dóbr materialnych, a gdy chce coś kupić to stosuje głównie handel wymienny, w ostateczności siłę. Jest zwykłym człowiekiem, jednak ze względu na rodzime strony ma sporo talentów. Wyspecjalizował się w łucznictwie, jednak dość często dane mu było używać również noża. Umie tropić i polować, nie straszne mu skalpowanie czy obrabianie zwierzyny. Zna naturalne sposoby lecznicze, jednak jego wiedza w tym zakresie nie odbiega od standardowej. Hobbistycznie rzeźbi w kościach i drewnie, zna i stosuje wiele rytuałów oraz maczanek. Jest ciekawy świata i chociaż swoją podróż traktuje przede wszystkim jako pokutę za wyrządzone krzywdy, to powoli zaczyna odnajdywać w niej coraz więcej korzyści.

 

POWIĄZANIA 

POPRZEDNIA KP

_______________________________________________________________________________

Zapraszam do wątków!

207 komentarzy:

  1. — Nie wiem czy wtedy były takie zadowolone, myślę, że był bardziej zły, że stracił jedną z karczm, które lubił — odpowiedziała spokojnie. — Ale jakoś się jednak zaprzyjaźniliśmy, więc myślę, że mi wybaczył. No i teraz są też tutaj Piaski Czasu, więc tym bardziej ma inne, fajniejsze miejsce — dopowiedziała jeszcze. — Tak, nie lubię takich zachowań, ale sama też byłam całkiem agresywna. Z jednej strony rozumiem, że moje tradycje pewnie nie są nikomu za bardzo znane, w końcu Phyonix żyje praktycznie w ukryciu, z drugiej strony, jestem po prostu zła za to, że ktoś jest na tyle durny, że myśli, że tańcząca kobieta to zaproszenie do nie wiadomo czego. Gdzie dla mnie to wszystko poza tym, zabawa, emocje, sztuka, przyjemność ale taka wiesz… przyzwoita. Ale ja też podobno jestem dziwna. Jestem prawie pełnoletnia, a nigdy się nie interesowałam taki rzeczami, są dla mnie bardzo… nieswoje, wiesz? No ale to może też przez to, że byłam sama na dwójkę braci, w tym jednego nadopiekuńczego goryla — zakończyła swój potok słów i wzięła wdech. — Wybacz, czasami ciężko powstrzymać swoje własne gadanie — zaśmiała się lekko, po czym wróciła do uważnego słuchania Mohe. Uśmiechnęła się lekko na jego komentarz.
    — Pewnie tak, na szczęście tutaj prawie nie ma idiotów, także możesz czuć się swobodnie przy tańczeniu przy ognisku — odpowiedziała mu. Uśmiechnęła się, gdy usłyszała jego powód.
    — Cieszę się, że Twoja główka lubi myśleć niezależnie, cieszę się też, że te powsinogi przyprowadziły kolejną ciekawą osóbkę do tej mieściny — skomentowała, po czym upiła łyk bimbru. Skrzywiła się. Oddała mu butelkę i wystawiła język.
    — Cholera, paskudne…

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  2. — Pewnie tak, znając charakter Gava i jego przygody pewnie sam załatwił sobie zakaz chociaż w jednej z nich. Tak, Piaski Czasu są naprawdę ciekawe. Te wszystkie typowo argarskie smaczki są bardzo interesujące i przyciągają uwagę. Ja sama byłam zaskoczona, gdy zaczęli serwować drinki czy ważyć te ichniejsze alkohole, czy sama muzyka, styl, taniec, jest na czym się skupić, co podziwiać, co odkryć, a jak trafi się jeszcze na przewodnika to z pewnością podróż po Argarze jest bardzo ciekawa — zgodziła się z nim.
    — Tak, pewnie tak. Chociaż osobiście uważam, że to trochę smutne. Zamykają się przez to na inne, moim zdaniem, ciekawsze doświadczenia, jak na przykład poznanie nowej kultury — odpowiedziała mu. Zaśmiała się delikatnie.
    — Tak, ale i tak mnie jakoś tak łapie, że powinnam przeprosić, czuję jakbym odbierała Tobie możliwość do szerszego wypowiedzenia się, a to też zdaje się trochę smutne po prostu i jakoś tak samo się ciśnie nie na język, żebyś sobie nie pomyślał, że przypadkiem robię to specjalnie, bo nie lubię tego co Ty mówisz, czy coś w ten deseń — wyjaśniła dlaczego w ogóle chciała go przepraszać. Uśmiechnęła się do niego.
    — Tak, Ty też jesteś bardzo ciekawy. A gdybyś kiedyś znalazł rozwiązanie na ten problem to chętnie jednak to zobaczę — powiedziała.
    Zaśmiała się i pokręciła głową, chowając język do ust. Uniosła wyżej podbródek, aby spojrzeć na niego dumnie i pewnie.
    — Bo chcę się też napić, a czasami trzeba przecierpieć. Nie przejmuj się, jestem przyzwyczajona do nieprzyjemnych uczuć, w końcu moja własna moc przez większość życia wymagała, abym się raniła. Nieprzyjemny posmak bimberku przy tym to nic. Dam radę, nie zbrzydnę też raczej od kilku skrzywień. Przynajmniej w swoich oczach — puściła mu oczko, aby potem na dowód swoich słów upić kolejny łyk alkoholu.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń

  3. — Nie warto, to prawda — przytaknęła mu głową. Inną sprawą było, kiedy ktoś na siłę próbował swoje idealogie poznawania nowych kultur wpychał komuś do gardła. Dosłownie. Zaśmiała się. — Wybacz, pomyślałam, że to inna sprawa jak ktoś sam wpycha Ci do gardła swoje zboczone poznawanie kultury, no i wpychanie do gardła, durny żart, wiem, już się uspokajam — wytłumaczyła mu, patrząc nieco zawstydzona. Bawiły ją takie rzeczy jak jakiegoś przedszkolaka. W zasadzie prawie wszystko ją bawiło, ale te słabe żarty - nawet ona była czasami nimi zażenowana. Spojrzała po nim, kiedy nazwał ją po imieniu. Pokręciła głową z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
    — Czekaj jak to było… wyglądasz na złego i strasznego dzikusa? — przypomniała mu, unosząc palec do góry, jakby była profesorem, który cytuje teraz bardzo ważną rzecz. — A nie jesteś taki. Więc nie oceniam książki po okładce, może jednak masz tam gdzieś jakąś nieśmiałą stronę, która boi się przerwać, albo jest zbyt miła, aby to zrobić, a tak naprawdę chciałby coś powiedzieć — dodała jeszcze. Zaśmiała się na jego groźbę.
    — Oj, uważaj, bo Cię za masochistę wezmę, równie dobrze mogłabym się sama zamknąć i przestraszyć — odpowiedziała mu żartobliwie. Mimo wszystko cieszyła się, że szanował jej przestrzeń osobistą.
    — Jasne — przytaknęła mu. Zaśmiała się, gdy wspomniał o jej nieidealnym nosie. Zmarszczyła go i poruszała nim trochę.
    — Oj tam, oj tam, żadna bogini piękna ze mnie nie jest, jakąś skazę muszę mieć. Nawet z prosiaczym noskiem byłabym ładna — złapała czubek nosa palcami i uniosła go do góry, imitując ryjek świnki i za chrumkała kilka razy, żeby przestać za chwilę i się zaśmiać.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaśmiała się.
    — Tak, gryzie się, co? Lubię się z tego śmiać, ale nie lubię być bohaterką takich myśli. Chyba jeszcze z tego nie wyrosłam — wzruszyła ramionami rozbawiona. Sama uważała, że ta konkretna cecha u niej przypominała bardziej jakiegoś smarka, który dopiero co dowiedział się skąd naprawdę biorą się dzieci, ale nie mogła nic na to poradzić.
    — Mówisz? No dobra, najwyżej będę żyć w niewiedzy, ale może przynajmniej moje ego pozostanie nienaruszone — odpowiedziała, odwzajemniając jego uśmiech. Nie sądziła, aby musiała wchodzić głębiej w ten temat. I tak rozmawiało im się całkiem dobrze na każdy inny temat, nie żeby na ten się źle rozmawiało. Przynajmniej ona miała takie wrażenie.
    Puściła swój nos.
    — Mówiłam, że nie jestem, bo mam właśnie skazy, ale dalej uważam się za ładną. Teraz oczywiście celowo przesadzam w żartach, ale obiektywnie za brzydką się nie uważam jak patrzę w lustro, kwestia zadbania o siebie no i genów — wyjaśniła mu. — Z drugiej strony, nie znam nikogo kogo mogłabym uznać za obiektywnie brzydkiego — dodała jeszcze, zastanawiając się chwilę nad tym, myśląc czy faktycznie ma rację.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiechnęła się do niego szelmowsko, gdy wspomniał o ego. Kiwnęła głową, upijając bimber. W zasadzie im więcej się go piło, tym lepiej wchodził. Może procenty zaczynały działać? Nie była w końcu specjalnie przyzwyczajona do mocnych alkoholi. Wzruszyła ramionami. A chuj, miała się upić, miała sukces z mocami, spotkała ponownie ciekawego, dobrego człowieka, miała powód do świętowania. Podała mu potem butelkę.
    — Przecież Ci próbować nie zabronię, w końcu to nie jest jedyna metoda — odpowiedziała. Sama położyła się na skałkach.
    — Podobanie jest chyba bardziej subiektywne, no bo podoba się konkretnej osobie, a obiektywnie to tak, że wiesz, patrzysz, nie myślisz, że sam byś wziął tango, czy zawiesił oko, tylko stwierdzasz, że no ładny, albo ładna — wyjaśniła jak ona to widziała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaśmiała się delikatnie.
    — Tak, jakieś dobre cechy też tam mam — zażartowała, machając ręką, jakby na odczepnego. Przytaknęła mu na jego słowa.
    — No tak, wiesz, takie filozoficzne podejście się przydaje jak jakaś koleżanka chce porozmawiać o swoich miłościach, o tym jak ktoś jej się podoba i jaki to nie jest nadobny, a dla mnie no po prostu jest i być może jest na co popatrzeć, albo nie ma. Zależy na kogo się patrzy. Ale tak, dużo osób uważam za obiektywnie ładnych — wyjaśniła. Prychnęła delikatnie. — Głęboka filozofia na tematy bardzo płytkie, a to dopiero pomysł na kabaret — dodała, biorąc bimber, aby upić łyk W zasadzie im dalej w las się szło z tym alkoholem, tym lepiej wchodził. Przytaknęła mu głową.
    — Będę pamiętać, że nie gustujesz w facetach — puściła mu oczko.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  7. Gave obrócił się na ten dziwny okrzyk i spojrzał w stronę nadchodzącego indianina, samemu ruszając w jego stronę z uśmiechem na twarzy. Sam również dostosował się do powitania tym znanym mu już gestem.
    - Ciebie również - zapewnił, po czym dodał też swój gest i pociągnął go w swoją stronę, by poklepać go po plecach. Westchnął słysząc o domu i skinął głową. - Mhm, muszę tam w końcu się przejść i zobaczyć czy coś przetrwało - stwierdził, by zaraz zobaczyć stelaż tipi. - Potrzebujesz pomocy? Nie, na pewno nie, inaczej... mogę ci pomóc? - zmienił trochę pytanie, by upewnić się, że odpowiedź będzie możliwie jak najbardziej twierdząca. - Co zobaczyłeś w ten czas, co ciebie nie było? - zainteresował się. - Chłopie tu się tyle działo, że nawet nie pytaj... niby minęło około 3 tygodni... miesiąca może od koncertu, a ja mam wrażenie, że my już 10 lat przeżyliśmy...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  8. Pokręciła głową i zaśmiała się.
    — Dogadam się, oczywiście, że się dogadam. Ale wiesz, nie chcę, żeby się przy mnie gryzły w język. Sama bardzo dużo mówię na różne tematy, część z nich też pewnie je jakoś specjalnie nie interesuje, więc czemu ja miałabym im mówić, żeby mi nie opowiadały o czymś co specjalnie mnie nie interesuje — urwała na chwilę — poza tym, to też nie tak, że mnie nie interesuje, bo chce, żeby miały fajnych partnerów, którzy będą o nie dbać i będą mogły się nimi zachwycać — dodała jeszcze, żeby wyjaśnienia miały więcej sensu. Przynajmniej w jej głowie, tak jak to sobie poukładała. Zastanowiła się chwilę nad jego słowami.
    — Szczerze nie umiem się wypowiedzieć, to znaczy, widzę związki, na które fajnie się patrzy z boku, są związki, które mam gdzieś, a są takie, które moim zdaniem sensu nie mają za bardzo. A czy to sobie komplikują… musiałabym chyba znać całą historię, żeby się wypowiedzieć — uśmiechnęła się do niego.
    — Płytkie, bo uważam, że skupianie się na samym wyglądzie jest płytkie. Człowiek to coś więcej niż ładna buźka i seksowne ciało, osobowość jest jednak najważniejsza i to ile ta osoba dla Ciebie znaczy. Przynajmniej w miłości — wyjaśniła mu. Zaśmiała się.
    — Jak któryś zniesie moje gadanie, to z pewnością to zrobię — odpowiedziała, biorąc bimber, żeby upić kolejny łyk. Poczuła jak alkohol zaczyna już trochę kręcić w głowie. Oddała mu butelkę.
    — Chcesz zagrać w nigdy w życiu nie? — zapytała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  9. Spojrzał po nim wdzięcznie.
    - Skorzystam z tej twojej pomocy - uśmiechnął się do niego delikatnie. Mimo wszystko spacer do tamtego miejsca jakoś nie napawał go optymizmem. To był dobry dom. Ciepły dom. Bardzo go lubił i nie bardzo miał ochotę patrzeć na te wszystkie zgliszcza. Pokiwał lekko głową i spojrzał po nim, gdy zaczął mówić o Fasolkach. Uśmiechnął się szerzej. - Na pewno zobaczę - zapewnił go. - Akane nie wyrzuca takich pięknych rzeczy. Zwłaszcza, że to był prezent dla dziewczynek - dodał spokojnie. Akurat tego był w stu procentach pewien. Zaraz też przykucnął obok Mohe, kiedy ten zaczął szukać i spojrzał po figurkach, śmiejąc się lekko pod nosem. Zdecydowanie wyglądały lepiej niż te jego śmieszne twory, które ostatnio uprawiał siedząc pod drzewem i nieco marudząc. - Naprawdę? - przyjął od niego figurkę i obrócił ją w palcach. - Dzięki - spojrzał mu prosto w oczy. - Jest świetna. Będę musiał się do ciebie przykrewnić co byś mi technikę podrasował w sprawie takich figurek - odchrząknął zaraz i skinął głową, po czym nią pokręcił. - Na razie wolałbym o nich nie opowiadać - przyznał szczerze, chowając swą figurkę w bezpieczne miejsce w swojej torbie i zabierając się za stelaż, aby przy okazji pomóc mu z tipi. - No tak, twoje wstępne obserwacje potrafią trwać dniami i latamia - rzucił spokojnie. - Choć i tak krótko, skoro już zamierzałeś wejść do Ardei - dodał po krótkiej chwili milczenia. - Brawo - pochwalił go za to, po czym zacisnął mocno wargi. Zrobiło mu się przyjemnie na sercu, że ktoś o nich myślał. - Na szczęście wszystko u nas w porządku, dobrze cię widzieć - przyznał.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  10. Luna starała się wrócić do swych codziennych obowiązków. "Pirania" już od kilku dni była gotowa do opuszczenia tego portu. Zbyt długo tu zabawiła, a jednak w obliczu zbliżającej się wojny ciężko było jej opuścić to miejsce. Nie mogła jednak wiecznie wegetować. Morze wzywało. Za głęboką wodą zaczynała tęsknić. Postanowiła więc dać sobie jeszcze kilka dni na dopięcie wszystkich spraw. Musiała przecież zdać ojcu raport, a przy okazji splądrować pobliską wyspę. Do tego wszystkiego dochodził jeszcze strach, bo mimo że starała się go nie okazywać to ten ujawniał się w najmniej oczekiwanych momentach.
    Tak było i tutaj, kiedy kupowała czerwone i pachnące pomidory. Wybierała je starannie do swojego kosza, gdy Mohe wyskoczył znienacka. Dziewczyna upuściła koszyk, a pomidory potoczyły się po ziemi. W jej dłoni automatycznie pojawiła się szabla, a ona sama stanęła w pozycji obronnej. Przez moment zezowała na chłopaka, próbując wyrównać swój oddech. Mohe, to był tylko Mohe. Nic jej nie będzie. Oddychała głęboko, powoli i spokojnie. 
    - Ahoj - przywitała się z nim słabo, chowając szablę i kucając. - Wystraszyłeś mnie - dodała cicho, drżącymi dłońmi poczynając zbierać swe rozsypane zbiory. - Mhm... pomoc się przyda - zgodziła się.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i pokiwała szybko głową.
    - Tak, w porządku - potwierdziła, patrząc mu prosto w oczy. - Ostatnio...nie przepadam za tłumami, a takie niespodzianki... po prostu źle to znoszę - zacisnęła mocno wargi. - Przepraszam - dodała na jego przeprosiny i pokręciła głową. Nie mógł wiedzieć. Przecież nie widzieli się od koncertu. Szczerze mówiąc nawet nie spodziewała się, że kiedykolwiek go jeszcze spotka. Przynajmniej od kiedy zniknął. Niczego sobie nie obiecywali. Pozwoliła mu wziąć swój koszyk i nabrała jeszcze raz głębokiego oddechu w płuca. Potarła swe drżące dłonie o siebie i raz jeszcze nabrała głębokiego oddechu. Odruchowo spięła się, gdy wyciągnął dłoń do jej obojczyków i pokręciła głową. - Nie tutaj - poprosiła. - Nie czuję się komfortowo... - wyznała. - Może pójdziemy gdzieś... gdzie będzie mniej ludzi? - poprosiła. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  12. Chłopak pokiwał głową.
    - Mhm w razie czego przyjdę do ciebie po znaczenie - zgodził się spokojnie. Nie był pewien czy Akane mu je przekaże. Zwłaszcza, że sam mógłby zapomnieć o to zapytać. Pokręcił głową na pytanie o kości i wyszukał w swojej torbie mizerną figurkę kota z drewna, wręczając mu ją. - Ćwiczę swoje palce na wszystkie sposoby - pokazał lekko unieruchomioną dłoń. - I tak sobie zaczynam coś tam dłubać w drewnie, ale wychodzi kiepsko - zaśmiał się szczerze, pomagając mu dalej przy rozkładaniu tipi.
    - Aktualnie... tu - wskazał głową dom Febe. - Zajmuję z dziewczynkami jedną sypialnię - uśmiechnął się delikatnie. - Na razie nie planuję niczego nowego budować - dodał jeszcze, bo dziewczynki i tak miały zaraz znaleźć się w bezpiecznym miejscu na czas wojny, a on? On nie potrzebował w tej chwili takiego schronienia. - Można więc rzec, że nie mam swojego własnego kąta - wzruszył ramionami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  13. Spojrzał po swojej dłoni i westchnął ciężko, chowając ostatecznie figurkę.
    - Może i nadwyrężam - zgodził się z nim. - Po prostu brak mi cierpliwości i szukam różnych aktywności, przy których mógłbym próbować jej używać. Zginanie idzie mi coraz lepiej - dorzucił pokazując mu na jakim etapie aktualnie się znajduje. - A dłubanie w drewnie... ostatnio po prostu mam dużo czasu - westchnął ciężko. Akane ciągle zabierała gdzieś dziewczynki, a on miał zdecydowanie za dużo czasu dla siebie. Nie miał co z nim robić, a ciągły trening też nie był zbyt dobrym pomysłem. - Skoro robisz takie piękne rzeczy z kości - przesunął dłonią po figurce którą dostał od Mohe. - To pomyślałem, że może dasz mi parę wskazówek na to drewno, ale skoro to kompletne co innego to wybacz. Nie znam się na tym - uśmiechnął się lekko i wybuchnął śmiechem, kiedy chłopak tak po prostu stwierdził, że powinien być ostrożny. - Oj tak... bardzo ostrożny bo jeszcze dołączę i ci panienkę spłoszę - puścił do niego oczko, siadając wygodnie na trawie, kiedy już skończyli z jego tipi. - To opowiadaj, jak tam obrzeża Ardei, co?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  14. - Myślisz, że dam radę? Napinać łuk? - zapytał go. Trochę wątpił w aż tak dobre umiejętności swoje, ale spróbować było warto. - Jasne, mogę spróbować - dodał zaraz uśmiechając się przy tym delikatnie. Zaśmiał się cicho, gdy Mohe wspomniał już o braku cierpliwości. - Mój brak cierpliwości jest wybiórczy. Zwykle dotyczy tego co mnie najbardziej irytuje. Aktualnie jest to fakt, że nie jestem w stanie dobrze używać ręki. Walczyć na dwa miecze, czy szybko przewinąć moich córek - pokiwał lekko głową. - Przez to, że jej nie mogę dobrze zgiąć idzie mi po szybkości i efektywności, co mnie irytuje - wzruszył ramionami. - Ale wiem, że nie mogę się poddać, więc to na przykład nie wchodzi w grę - mruknął jeszcze i wybuchnął śmiechem na te mało płochliwe panienki.- Ho, ho, ho... w takim razie z przyjemnością się do ciebie i twoich panienek przyłączę - rzucił wesoło i powąchał alkohol gwiżdżąc przy tym. - No nieźle... pachnie nieziemsko ale daje po nosie. Moc musi mieć niezłą - zauważył smakując trunku. - Mhm dobry - stwierdził. - I  serio dostałeś ten przepis? O chłopie... możesz na tym niezły biznes ukręcić...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  15. Podziękowała mu wdzięcznie i ruszyła z nim na plażę. Odetchnęła głęboko, kiedy znaleźli się w luźniejszej części drogi i gdy tylko usiedli na plaży, jej twarz nabrała kolorów. Zerknęła z zaciekawieniem na figurkę, którą wyciągnął i oczy się jej lekko zaświeciły.
    - Dla mnie? Naprawdę? - zapytała nie wiedząc co powiedzieć. Wzięła figurkę w dłonie i przyjrzała się jej uważnie. Ta była zdecydowanie kunsztownie wykonana. Chłopak znał się na rzeczy. - O rany... dziękuję - objęła go nieśmiało ramionami, zanim się od niego odsunęła. - Będę ją zawsze przy sobie nosiła - zapewniła przyglądając się jej jeszcze uważnie, po czym spojrzała w morze. - Przepraszam za moją reakcję - szepnęła w końcu. - Ostatnio... - zacisnęła mocno wargi. - Nie zdołałam się obronić przed jednym mężczyzną i... - pokręciła lekko głową. - Ostatecznie nic się nie stało - zapewniła. - Ale trochę nie potrafię przekonać się do tego, że więcej nic takiego mi się nie przydarzy i tłumy... tłumy mnie przytłaczają, a ty wyskoczyłeś tak nagle i... - pokręciła głową. - Przepraszam.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  16. Dalej oglądała figurkę, bo zdecydowanie w tej chwili było jej łatwiej skupiać na niej swój wzrok niż na czymkolwiek innym.- Masz rację - zgodziła się z nim. - Byłam w wielu sytuacjach tragicznych, ale tu był pierwszy raz kiedy faktycznie poczułam się zupełnie bezbronna. Nie byłam w stanie się bronić... bo Argarczyk władał stalą - szepnęła, żeby na niego spojrzeć. - To... dość mocno gdzieś tam we mnie ugodziło - przyznała. - Ale nie ma co się poddawać - uśmiechnęła się delikatnie do figurki, zanim nie schowała jej w swojej dłoni. - Następnym razem będę lepiej przygotowana - zerknęła na Mohe, kiedy ten wspomniał o swym urazie do tłumów. - Mhm... udawane napady? Co masz na myśli? - zainteresowała się. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  17. Słuchał rad dotyczących palców i łuku. Pokiwał lekko głową. Tak, to co nieco sensu miało. 
    - Mogę? - wziął łuk do rąk i spróbował delikatnie napiąć go. Z mizernym skutkiem, ale skutkiem. Wypuścił cięciwę i znów spróbował, powoli i bez stresów. Naciągnął ją jeszcze raz i jeszcze. Ćwiczył tak przez dłuższą chwilę, zanim nie poczuł porządnego bólu w palcach. Wtedy odłożył łuk na bok i roześmiał się serdecznie. - To weź ze dwie kobietki to jedną się podzielisz - puścił do niego oczko i znów posmakował trunku. - Hm.... przechowywanie? Wystarczy sobie znaleźć jakąś dobrą skrytkę, albo poprosić kogoś o udostępnienie swej piwnicy - zaproponował spokojnie. - A butelki... w gospodzie schodzi tego multum, na pewno czymś się podzielą - wyszczerzył się do niego. - A co do twojego trybu życia... no to byś już musiał jakoś to organizować. Wiesz, np brać 10 butelek do najbliższej miejscowości, tam sobie sprzedawać, potem podróżować za zarobione złote monety a potem wracać po kolejne butelki do bazy - rzucił spokojnie. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziewczyna skinęła delikatnie głową.
    - Nie sposób określić granice ich możliwości. Każdy z nich jest inny, niby podobny, ale pod względem tej... magii... - pokręciła głową i zacisnęła mocno wargi. Żyła to prawda, ale nie poradziła sobie sama. Ba, można rzec że miała po prostu diabelnego fuksa z tym całym życiem. Odetchnęła głęboko i pokręciła lekko głową. - Nie, jeszcze się nie udało - odparła krótko. - Ale uda się - dodała zaraz nieco pewniejszym tonem i wsłuchała się w jego historię, zaciskajac przy tym mocno wargi, aby trochę niepewnie i nieco niezręcznie objąć go ramionami. - To musiało być niezwykle... trudne - stwierdziła cicho. - Twój lud ma kontrowersyjne sposoby nauki - mruknęła. - Chociaż na pewno skuteczne, jeśli przeżyjesz oczywiście - wzruszyła lekko ramionami.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  19. Gave spojrzał po nim wymownie, mierząc go spojrzeniem od głowy do stóp.
    - To żaden wysiłek z takim sprzętem - skomentował. - Zresztą jesteś w Argarze, a tu liczy się egzotyczność. Jesteś takim okazem na którego laski polecą. Wystarczy jeden znaczący uśmiech i już będą twoje - zapewnił ruszając przy tym zabawnie brwiami. - Po prostu zaczaję się na odpowiedni moment i ci z nimi pomogę - posłał mu buziaka w powietrzu. Odłożył łuk na bok i rozmasował sobie palce. Odstawił też jego trunek i pokiwał głową.
    - Jasne, zastanawiaj się - skinął głową. - A jak już założysz to 10 procent zysku dla pomysłodawcy - posłał mu niewinny uśmieszek.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  20. Była w stanie trochę go zrozumieć. Ona sama została nauczona pływania poprzez wrzucenie na głęboką wodę. Albo wypłyniesz albo umrzesz. Cóż niektóre metody wychowawcze rodziców zdawały się być dość skrajne. Skinęła głową, gdy wspomniał o tych innych metodach i zacisnęła lekko wargi.
    - Wiesz mimo, że trochę cię rozumiem to dalej nie zmienia faktu, że te metody były po prostu okrutne - zgodziła się z nim. - Uczyłam się walczyć szablą bez żadnych drewnianych kikutów. Wiele blizn mi po tym pozostało - uśmiechnęła się do niego szeroko. - Pływać też... wrzucali nas po prostu do wody - wzruszyła ramionami. - Wyswobodzić z więzów w wodzie podobnie - pokiwała głową. - Albo przeżyjesz albo zginiesz - westchnęła ciężko. - To skuteczne, ale destrukcyjne metody - przyznała mu rację i jeszcze chwilę potrzymała w objęciach, zanim się od niego odsunęła i nabrała głębokiego oddechu w płucach. - A skoro żyjemy... to znaczy że wcale aż tak słabymi owcami nie byliśmy, co nie? - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  21. Spojrzała po nim, gdy wspomniał o tym, że nie udało mu się ocalić siostry i odruchowo zakryła jego dłoń swoją ściskając ją lekko. Nie mówiła nic w tym temacie. Pozwoliłaby smutek na moment zawisł w powietrzu. On musiał wybrzmieć, ulecieć żeby można było ruszyć dalej. Skinęła głową na jego dalsze słowa i posłała mu delikatny uśmiech.
    - Nie tylko - zgodziła się. - Myślę, że każda rasa ma coś czym może się pochwalić w tym odwrotnym tego słowa znaczeniu - dorzuciła. Co prawda u niej aż tak fatalnie nie było. Geny co prawda liczyły się i silne jednostki też. Żeby zapracować na swój własny statek należało nieźle się napocić, a ci którym się to nie udawało? Kończyli w załogach pozostałych lub na lądzie wykonując inne czynności. Dla każdego znajdowała się praca. Nie było tylko miejsca dla darmozjadów.
    - Pewnie, że nie - uśmiechnęła się do niego szerzej. - Teraz też możemy sami zdecydować co dalej. Jak chcemy żyć, co robić i jak pielęgnować swe znajomości i czy je pielęgnować - pokiwała lekko głową. - A w przyszłości... może nawet zdecydujemy jak wychować własne dzieci? Kto wie - wzruszyła ramionami.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  22. Gave zaśmiał się cicho i skinął głową. 
    - Poczekaj cierpliwie a na pewno ją zobaczysz - dał Mohe kuksańca w ramię. - Moją pomoc to jest - odchrząknął zaraz spoglądając na niego, kiedy ten wspomniał o tylko jednym procencie zysku. - No teraz to czuję się urażony - powiedział autentycznie robiąc naburmuszoną minę. - To ja tu żywą reklamą dla twych trunków zamierzam być i wszystkim je zachwalać, a ty mi jeden procent zysku tylko chcesz dać? Piętnastu żądam - klepnął się w udo. - Pamiętaj, że mam dwie szarańcze na utrzymaniu - przypomniał mu. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  23. Uśmiechnęła się delikatnie na pytanie o zakładanie rodziny. Wzruszyła ramionami.
    - Nie w tej chwili - odparła szczerze. - W przyszłości... być może - dodała z delikatnym uśmiechem na twarzy, po czym westchnęła ciężko. - Tak, wypływam - pokiwała głową. - Już dość zabawiłam w Argarze. Było niezwykle miło, ale Argar to nie wszystko. Świat czeka. Obowiązki wzywają - przyznała przeciągając się lekko. - A co? Planujesz się zaciągnąć? - spojrzała po nim i zaśmiała się cicho. - Musiałbyś najpierw pozbyć się swojego przyrodzenia i wyhodować większe cycki - puściła do niego oczko. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  24. - Piętnaście - poprawił go. - Za moje polecajki się płaci - pokazał mu język, po czym przeciągnął mocno wstając z miejsca. - A kto powiedział, że sam je chowam? - spojrzał na niego z delikatnym uśmiechem na twarzy. Nie przypominał sobie, żeby coś takiego uciekło z jego ust. - Dwie słodkie Fasole to dwa razy więcej wydatków - dodał jeszcze chwilę się rozciągając zanim spojrzał znów na niego. - A może tak mały sparing? - zaproponował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  25. Luna spojrzała po nim i pokiwała głową.
    - Powołanie to jedno, ale są też obowiązki - zapewniła. - Pewne sprawy, które musisz załatwić - dodała spokojnie. - A ja... to prawda, tęsknie już za falami - przeciągnęła się lekko, rozkładając na ziemi. - Tęsknię za spokojem, który mi przynosi. Za ukojeniem myśli - dodała jeszcze, obracając się na bok i przyglądając mu się uważnie. - No trochę byłoby szkoda tego twojego sprzętu - wyszczerzyła się do niego. - Ale z większym biustem... byłoby ci do twarzy - dodała, po czym skinęła głową. - Mhm... jeszcze tu kiedyś wrócę - zapewniła go spokojnie.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  26. - Piętnaście - uśmiechnął się do niego delikatnie, po czym wywrócił oczyma. - Ty sobie wkręcasz to jak mówię - rzucił prosto z mostu. - Ja tylko powiedziałem, że mam je na utrzymaniu co nie mija się z prawdą - zauważył krótko. Znowu ktoś próbował dorabiać do jego słów dodatkowe znaczenie. Znaczenie, którego tam nie było, ale skoro tak bardzo chciał by to znaczenie było, przeciągnął się lekko. - Ale ich matka ostatnio ogranicza swoją mnogość występów to i funduszy będzie mniej - zauważył cierpko. - Może kiedyś ziści się to co właśnie powiedziałeś. Może będę ich jedynym żywicielem - wzruszył ramionami. - Kto wie co przyniesie przyszłość nam - przykucnął obok niego i pstryknął go palcami w czoło. - Jedyne czego nie chcę nadwyrężać to tych dwóch palców - uśmiechnął się krzywo, usztywniając je zaraz powoli, co by nie zapomnieć o ich stanie podczas walki i nie zdyskwalifikować samego siebie przez nagły, rwący ból dłoni. - Reszta jest całkiem sprawna - puścił do niego oczko. - Obiecuję ci, że nie użyje moich super mocy, chyba że będę chciał cię przestraszyć - pokiwał zaraz głową. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  27. Jak wspomniała Niklausowi, nie zamierzała być darmozjadem, który nadwyręża gościnność Argaru. Dlatego szybko wzięła jedną ze zmian w gospodzie. Miała wrażenie, że to ona jest na tę chwilę centrum tego miejsca. Przewijało się w niej wiele ciekawych istot, z którymi konwersowała gdy tylko znajdowała na to chwilę. Tym razem odebrała kolejne zamówienie, kiedy usłyszała swoje imię na ustach jednego z gości. Spięła się nieco, chociaż w sumie nie powinna. Nie zmieniła przecież swojego wyglądu. Był to odruch bezwarunkowy. Odetchnęła zaraz głęboko i obróciła się do chłopaka, posyłając mu delikatny uśmiech. Zbliżyła się zaraz do jego stoliczka.
    - Słucham? - zapytała. - W czym mogę ci pomóc? - zainteresowała się, uznając że najwyraźniej chłopak po prostu chciał złożyć zamówienie. - Dzisiaj szefowa kuchni serwuje niesamowite polędwiczki z gorry w sosie grzybowym z delikatną nutą ostrości - rzuciła zaraz kiwając lekko głową. - Przepyszne są - dodała wesoło. - Wręcz rozpływają się w ustach.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  28. - Pasujący napitek - zastanowiła się. W trunki jeszcze zbyt dobra nie była, ale przecież zawsze mogła poprosić kogoś o pomoc. - Dobrze, będzie i trunek - powiedziała. - Masz jakiś, który bardzo lubisz? Łagodniejszy czy ostrzejszy? - zainteresowała się, żeby chociaż trochę trafić w gusta klienta. Zdziwiła się, kiedy zadał jej pytanie o rudą złośnicę. Przez moment starała się sobie przypomnieć czy miała kontakt z jakąkolwiek rudą. - Mhm nie, nie spotkałam - odparła. - Wyśledzić i złapać? - zacisnęła mocno wargi. - Mhm dziękuję za ostrzeżenie - dodała zaraz. - Postaram się na nią nie wpadać - puściła do niego oczko i ruszyła do kuchni, by złożyć jego zamówienie i zaraz przynieść mu zamówiony trunek. - Nie jesteś stąd, prawda? - zagadnęła. Co prawda był człowiekiem, ale nie wydawał się być Argarczykiem.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  29. Odetchnęła z wyraźną ulgą.
    - Całe szczęście - otarła wyimaginowany pot z czoła i na moment przysiadła się do niego do stolika. - W trunki jestem noga - wyznała mu śmiejąc się nieco ze swej własnej niedołężności. - I co? Podoba ci się Argar? Co ci się tutaj podoba? A co niekoniecznie? - zainteresowała się, nadstawiając z ciekawości uszu. - Masz ciekawe tatuaże - dodała zaraz. - Jakbym cię w lesie spotkała to bym uciekała gdzie pieprz rośnie - dorzuciła jeszcze. - Wybacz, ale takie sprawiasz wrażenie. Serce to by mi w piersi stanęło - dodała, nieco się rozgadując przy tym wszystkim. Lubiła poznawać nowe osoby, lubiła otaczać się ciekawymi istotami.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  30. Skinął głową, przyswajając ten brak planu na handel. No nic, okazja przechodziła koło nosa. 
    - Jasne - rzucił w odpowiedzi i westchnął, gdy Mohe stwierdził, iż będzie narażał palce za każdym razem. Musiał przyznać, że miał w tym rację. Potem jeszcze powiedział, że nie pamiętał kiedy bił się na niby... Gave westchnął ciężko i machnął ręką. - Okay to nie - stwierdził po prostu, rezygnując z pomysłu. To była tylko luźna myśl. Odetchnął głęboko. - Oj coś słaby ze mnie kompan ostatnio - uśmiechnął się krzywo. - Hm to pogadajmy - przeciągnął się lekko. - Jak byłeś mały... bawiłeś się w coś? Mieliście jakieś fajne zabawy?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  31. Roześmiała się serdecznie na słowa o skalpowaniu. Otarła sobie nawet łzy z kącików oczu, patrząc na niego rozbawiona.
    - To nie to samo co przyszyte, ale tak... chętnie to zobaczę - puściła do niego oczko. - Wyobraziłam to sobie i wyglądasz... kapitalnie - dodał jeszcze śmiejąc się przy tym lekko. - A gdziesz wybywasz? - zainteresowała się zaraz siadając i spoglądając mu prosto w oczy. - Dokąd się udajesz? 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  32. - A żebyś wiedział - zaśmiała się cicho. - To wbrew pozorom wcale nie jest takie proste. Zapamiętać trzeba wiele zmiennych, do tego poruszać się z gracją i obdarzać klientów uśmiechami, nawet jeśli masz gorszy dzień - uśmiechnęła się do niego delikatnie, słuchając o Argarze z jego punktu widzenia. Miał rację Argar zdawał się być bardziej przyjaźnie nastawiony od reszty, ale też i nie do końca. Każdy kij miał dwa końce i choć Argar był tolerancyjny to miał swoje granice. Jak każdy inny kraj. Pokiwała głową, gdy wspomniał o przeznaczeniu tatuaży.
    - Który z tych mitów jest twym ulubionym? - zainteresowała się. - Zawsze lubiłam słuchać o Nhulu, ale nigdy nie sądziłam, że wy faktycznie istniejecie - zarumieniła się trochę. - To było trochę jak bajki na dobranoc... - wyznała. - Dla niegrzecznych dzieci. Bardzo brutalne bajki.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  33. Pokiwała lekko głową i uśmiechnęła się do niego.
    - Wiesz do tego wszystko potrzeba uroku osobistego. Jeśli twój kumpel jest niczego sobie - wzruszyła ramionami. - To nie potrzebuje gracji czy finezji dla większych napiwków - skomentowała, przez chwilę patrząc mu prosto w oczy, po czym pokiwała głową śmiejąc się lekko. Tak, to był absurdalny mit, ale działał. Doprowadzał małe dzieci do porządku. - Masz rację - zgodziła się z nim, po czym zmarszczyła lekko brwi. - Nie powiedziałabym, że specjalnie mi przykro z tego powodu - skomentowała. - Chętnie poznałabym cię lepiej - wyszczerzyła się do niego. - Masz czas za godzinę lub dwie? Gdzie się zatrzymałeś? Może mogłabym wpaść? - zaproponowała. - Wiesz... - nachyliła się do niego. - ...ja tu jestem na cenzurowanym. Moje ruchy są obserwowane, ale myślę że spokojnie dam radę się wyrwać na miłe spotkanie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  34. Fakt. Każdy miał gorszy czas, ale u niego ten gorszy czas jakoś strasznie się przedłużał. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Odetchnął głęboko masując sobie skronie. Jak nie urok to sraczka i tak na okrągło. Żyć i nie umierać. Doprawdy.
    - Poszukiwania? - zapytał, po czym wysłuchał dalszej części wypowiedzi. Nie dało się mu ukryć zaskoczenia na twarzy. Co prawda był w stanie zauważyć u samego siebie ekscytację z powodu tak odpowiedzialnych zadań, kiedy byłby dzieckiem, ale to co powiedział dalej sprawiło że zacisnął mocno wargi. - Stary... - spojrzał po nim. - ... wybacz, że to powiem, ale... straszny masz ten klan - skomentował. - Jak sobie pomyślę, że miałbym wysłać Fasole na takie poszukiwania i mogłyby tam zginąć... - pokręcił lekko głową. - No nie... absolutnie mnie to nie cieszy - odchrząknął odruchowo obejmując go ramieniem i klepiąc pokrzepiająco po jego własnym. - Ja? Nie bawiłem się - odparł krótko. - To skomplkowane - mruknął. - Dzieliłem to ciało z moim bratem bliźniakiem. To on się bawił.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  35. Pokręciła głową cały czas w rozbawieniu, a gdy wspomniał że jeszcze ją zaskoczy dała mu kuksańca w ramię.
    - Przestań... bo ci padnę trupem jak tylko cię zobaczę. Śmierć ze śmiechu - zachichotała i odetchnęła głęboko, zanim mocno się do niego przytuliła. Na moment odsunęła strach gdzieś na bok. To był Mohe. Nie zrobi jej nic złego. Wiedziała to. Potrzebowała chwili takich zwykłych przytulanek. - Mhm Heimurinn - powtórzyła po nim. - To będziesz potrzebował specjalnego kryształu, błogosławieństwa Heimurinczyka i dobrej umiejętności pływania - spojrzała po nim poważnie. - Nie żartuję, bez tego ciężko tam ich poznać - przyznała. - Na lądzie tak, ale to nie to samo...to po prostu trzeba zobaczyć tam pod wodą - szepnęła. - Mają niesamowite budownictwo...

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  36. Uśmiechnął się na to stwierdzenie chłopaka co do Fasolek i pokiwał głową. Dobry z niego chłop był. Zaraz też, kiedy Mohe zadał to pytanie, odsunął się nieco od niego i odetchnął głęboko.
    - To skomplikowane - mruknął cicho i wziął do ręki patyk, by na piasku narysować dwa bobasy. - Dawno temu w krainie zwanej Argarem, w innym świecie, narodziło się dwóch chłopców. Jeden był ukochany, a drugi od razu wykazywał mordercze skłonności - wskazał na siebie. - Ich mama postanowiła zabić tego drugiego - odchrząknął. - Ale wówczas do akcji wkroczył tata chłopców i przypisał duszę tego zamordowanego do ciała tego drugiego - mruknął rozrysowując to. - Potem przez wiele lat, chłopcy dzielili jedno ciało. Byli wynaturzeniem. Dwie dusze w jednym ciele - mruknął, by spojrzeć po Mohe. - Ale zademonstruję sprawę duszy - dodał jeszcze i wypowiedział kilka słów przykładając dłoń do piersi Mohe. - Nie zaboli i będziesz bezpieczny - zapewnił go zanim wygnał duszę Mohe z jego ciała. Ciało chłopaka ułożył powoli na ziemi i spojrzał na jego ducha. - To jest dusza - wskazał na niego. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  37. Gave przyłożył dwa palce do tętnicy Mohe i przez moment je tam zostawił.
    - Nie martw się, żyjesz - wstał z miejsca i przeciągnął się lekko, uśmiechając krzywo. Onyx mocno spanikowała. Takiej reakcji jeszcze nie widział, ale zdecydowanie bardziej przypadła mu do gustu. Przez moment obserwował go i pokiwał głową. - Mogę ci to załatwić - stwierdził cierpko, choć wątpił by Mohe na tym zależało. Zwłaszcza, że niezbyt przychylnie wypowiadał się o swoim klanie, a im więcej Gave o nim wiedział tym mniej mu się podobał. Był pewien że mimo negatywu było dużo pozytywnych rzeczy czy wartości jakie klan przekazywał, ale mimo wszystko. - Jak się czujesz? - zapytał go. - Nie możesz zostać długo w tej postaci, ale... jak się rozejrzysz to zobaczysz kilka samotnych dusz. To dusze zmarłe... które odsyłam do krainy zmarłych - wyjaśnił spokojnie, bo tak jak mu wcześniej pokazał ducha to Mohe mocno się przeraził, w tej chwili sam mógł obserwować to zjawisko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  38. Zastanowiła się nawet nad zapachem danego trupa i pokręciła głową.
    - Nie, dalej śmierdziałabym bryzą mroską - zapewniła go. - To na tyle przyjemny zapach, że nawet mi nie przeszkadza - uśmiechnęła się jeszcze raz. Kiedy objął ją ramieniem na moment się spięła, ale zaraz rozluźniła i wzięła głęboki wdech przez moment tylko rozkoszując się tą chwilą. - Jak długo? - zapytała go nawet zastanawiając się czy mogliby sobie zawody urządzić. We wspinaniu na bocianie gniazdo wygrała, ale czy pod wodą też dałaby radę? Jej myśli tam pobłądziły na dłuższą chwilę. Już miała mu mówić, że to nie warto. Lepiej faktycznie wejść do podwodnego miasta i chociaż godzinę tam spędzić, gdy zadał kolejne pytanie. - Byłam - pokiwała lekko głową. - Z moim starszym bratem - rzuciła lekko. - Ależ oczywiście - skinęła głową. - Ale to jakie pozostawię sobie ucałowała go w policzek. - W innym wypadku musiałabym cię zabić, a tego nie chcę - przyznała. - No wiesz, te cycki mnie jednak ciekawią...

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  39. Skinął głową.
    - Dzielę dusze na poziomy - mruknął. - Te spokojne, te które zmieniają się powoli w zawstne i te złe - podał mu prosty przedział, nie wchodząc w bardziej fachowe nazewnictwo. - Ale to dopiero po śmierci - dorzucił. - Twoja jest szara... to tak jak czysta kartka może stać się czarna i zła do szpiku kości lub iść w drugą stronę - skomentował krótko, po czym skinął głową na te wyjaśnienia co do podobnego stanu. Widząc że łzy zbierają mu się pod powiekami zacisnął mocno wargi i spojrzał na jego ciało, zaczynając się zastanawiać czy już nie wystarczy. - Płaczą, krzyczą... - położył mu dłoń na czole i namazał na nim znak, by Mohe mógł usłyszeć, te które już tu się kręciły. Co prawda mógł to zrobić już wcześniej, ale dzięki tej małej runie słuch Mohe się spotęgował. - Nie wszystkich - pokręcił lekko głową. - Ostatnio przeżyłem prawdziwy armagedon, zatrzęsienie dusz... odsyłałem jedną za drugą non stop... nie pamiętam ich wszystkich - przyznał się. - Ale pamiętam tych wcześniejszych. Jeśli odsyłam kilka dusz dziennie albo i mniej... to tak pamiętam ich - skinął głową. - Szukasz kogoś? - zapytał go, widząc jak spogląda na duchy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  40. Spojrzała po nim wymownie i pokręciła z niedowierzaniem głową. 
    - Dobra niektórzy lubią ten zapach - zgodziła się z nim. Sama do tej grupy należała, ale dość często spotykała się po prostu z opinią, że jedzie od niej morzem i rybami. Specyficzny smrodek. Przyzwyczaiła się do tego. Pokiwała głową na jego wyjaśnienia co do czasu. - Tak, rozumiem - zapewniła. - Nie musimy nurkować  - dodała zaraz. Skoro to nie kojarzyło mu się dobrze to ona nie zamierzała mu dokładać do kotła niepotrzebnych zmartwień. - Och ja mam 5 starszych braci - rzuciła w odpowiedzi, po czym skrzywiła się. - Kiepskiego starszego brata miałeś - stwierdziła. - Moi też mieli co nieco za uszami, ale nie są najgorsi - rzuciła z uśmiechem, po czym skrzywiła się znowu i odsunęła od niego by puknąć go w czoło. - Spójrz na to z innej strony. Twój starszy brat cię ukształtował. Dzięki tym przeżyciom jesteś taki jaki jesteś - pogłaskała go delikatnie po policzku. - Poza tym... to już przeszłość, teraz masz okazję tworzyć swoją własną historię - pokiwała głową. - A ta będzie lepsza niż wszystkie dotychczas - puściła do niego oczko i zamrugała szybko na cmoknięcie a także propozycję.- Jesteś pewien? - zapytała go uważnie obserwując jego tęczówki. - Bo widzisz... potrafię być gorsza niż najgorszy starszy brat. Strasznie zaborcza i uparta tam pod wodą - wyszczerzyła się do niego. - Nie dam się tak łatwo pokonać.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  41. Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią na jego pytanie. Kosmie było bliżej rodzica niż ojca gdy chodziło o nią samą. Mimo to nie mieli ze sobą złych stosunków. Znośne. Traktował ją nieco jak gówniarę, ale za to mogła być pewna, że w razie potrzeby dałby się za nią pokroić. Syriusz był jej osobistym ulubieńcem. Lubił prawić jej morały, ale i na wygłupy znajdował czas. Ariel był najłagodniejszym z całej piątki. Robił raczej za pacyfistę na tyle na ile było to możliwe na tych zdradzieckich morzach. Zawsze znajdował powód by kogoś nie zabić, a gdy go absolutnie nie było, mordował szybko i starając się zadać jak najmniej bólu. Lubiła i jego podglądać w robocie. Damazy zgrywał niedostępnego. Odnosił się do niej z niechęcią, ale koniec końców widziała jak jego kąciki ust unoszą się gdy żartuje, a oczy błyszczą gdy się pojawia. No i był jeszcze Roch. Zaledwie rok od niej starszy. Niemalże rówieśnik. Z nim mogła koty drzeć, konie kraść i dużo jeść. Wiedziała, że przybędzie jej z pomocą, kiedy tylko o to poprosi.
    - Ano, dobrze - pokiwała głową. - Nie zawsze tak było. Wiesz, dla wielu z nich była nieznośnym małym podlotkiem, księżniczką tatuśka, jedyną babą w tym męskim podołku - zaśmiała się lekko. - Ale aktualnie tak, z każdym z nich żyje się znośnie. Wiem, że gdyby coś się działo, mogę na nich liczyć - skinęła głową. - Rozumiem, wiesz mi chodziło głównie o ten fragment z wodą, jeśli chodzi o ukształtowanie - rzuciła jeszcze luźno, po czym pokiwała lekko głową. Skoro nie dumał nad bratem i jego osoba go nie obchodziło, jej nie pozostawało nic innego jak odpuścić ten temat. Relacja Mohe z jego bratem była tylko jego. - Masz rację - zgodziła się co do jednego. - Nie z każdym warto tworzyć relację - powtórzyła po nim, po czym uśmiechnęła się szeroko i chwyciła pewnie jego dłoń wstając z ziemi. - Skoro aż tak bardzo chcesz najeść się wstydu - wzruszyła ramionami i wyszczerzyła do niego idąc w stronę otwartego morza. - Chodźmy zatem przekonać się które z nas jest lepsze. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  42. Gave pokiwał głową w milczeniu i przysiadł przy ciele Mohe, by w milczeniu narysować na jego piersi drugą runę, po czym przyłożył do niej swą dłoń wzywając duszę chłopaka z powrotem do ciała, a gdy ten otworzył wreszcie oczy, przesunął po nich uważnie.
    - Zobaczę co da się zrobić w tym temacie - powiedział cicho. - Niczego nie obiecuję, Mohe - dodał zaraz. - Ale popytam o nią... popytam tam u góry - szepnął cicho, odsuwając się zaraz od niego. - Jaka była? - zainteresował się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  43. Dał mu się oswoić z powrotem do ciała. Odsunął się nieco od niego, aby chłopak miał swoją przestrzeń fizyczną niczym nie zagrodzoną. Ręce trzymał na widoku, aby dodać do komfortu psychicznego chłopaka. Na pytanie o to czy ją zobaczy, zacisnął wargi. Nie chciał obiecywać czegoś, co być może nie byłby w stanie spełnić.
    - Nie wiem czy ją zobaczysz - odparł zgodnie z prawdą. - Być może będę w stanie umożliwić wam spotkanie, ale to nie do końca ode mnie zależy... - przyznał szczerze, a kiedy Mohe powiedział, że chciałby po prostu wiedzieć, że z siostrą jest po prostu dobrze, skinął głową. - To da się sprawdzić... mogę nawet przekazać jej jakąś wiadomość od ciebie - zaproponował jeszcze, po czym odwzajemnił jego uśmiech, milknąc i słuchając. Pokiwał lekko głową i wzruszył ramionami.
    - Wiesz, nie przeszkadza mi że wspominasz o An - stwierdził spokojnie. To że on nie chciał aktualnie z nią przebywać, nie znaczyło że każdy kto się z nim kumplował nie mógł tego robić. A takie wspominanie jej było w porządku, o ile nie mówiono jaka to ona nie jest poszkodowana. To na to ostatnie się nieco odpalał. Czasami za mocno, ale nic na to nie mógł poradzić. Niesamowicie go to drażniło. Nie mniej nie zamierzał w tej chwili o tym rozmawiać. Zwłaszcza, że Mohe mówił dalej. To co opowiadał sprawiało, że i on się uśmiechał, dopóki nie zakończył historii. Mina mu zrzedła konkretnie na te wieści. 
    - Macie spaczone poczucie przyjaźni - rzucił zaciskając mocno pięści. Zabić dla honoru, wiedział że taka praktyka wcale nie była taka rzadka, ale to dalej nie mieściło się w jego głowie. Zerknął w oczy Mohe. - Gdzie byłeś w tamtej chwili? - zapytał go spokojnie, nie chcąc palnąć frazesu "to nie twoja wina", skoro nie znał szczegółów. - Li wydaje się być niesamowita - szepnął. Mówił w formie teraźniejszej, bo przecież jej dusza z pewnością dalej "żyła" tam u góry. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  44. Słysząc komentarz o najmłodszej i do tego jeszcze babie... dała mu kuksańca w bok, kręcąc przy tym lekko głową. 
    - Wiem, baby są okropne - puściła do niego oczko i zaśmiała się cicho. - Do tej pory dobrze sobie radziłeś z nie podpadaniemi mi, więc myślę, że na razie jesteś bezpieczny - dodała z delikatnym uśmiechem błąkającym się jej po ustach. Udała, że zastanawia się czy da go rzucić na pożarcie "starym" wilkom morskim, czy raczej sama go ubije. - To wszystko będzie zależało od twej winy - poinformowała go nad wyraz poważnie. - Jeśli uznam, że zasłużyłeś na me miłosierdzie to ubiję cię sama. Jeśli jednak nie to pozwolę by moi bracia się z tobą zabawili, zanim sama zadam ostateczny cios - dorzuciła z niewinnym uśmiechem na twarzy. - Także wiesz... lepiej mi za skórę nie zachodź - poklepała go delikatnie po klatce piersiowej. Odwróciła się do niego, będąc już w wodzie. Sama zsunęła z siebie ciuchy, ale tym razem zostawiła bieliznę. - Lubię doceniać swych przeciwników. Tylko głupcy ich nie doceniają - powiedziała, zanurzając się w wodzie po samą brodę. - Już nie mogę się doczekać twych sztuczek, kamracie - puściła do niego oczko. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  45. Zastanowiła się przez chwilę nad jego pytaniem.
    — Nie wiem czy jestem zaraz takim wyjątkiem. Są rzeczy, o których lubię słuchać czy żartować, jak najbardziej. Jestem też wścibska, więc sama często dopytuje, żeby okazać wsparcie czy dowiedzieć się pikantnych ploteczek, ale mam taką koleżankę w Phyonix, tancerkę, która opowiada z takimi szczegółami, że czasami mam ochotę wyrwać sobie uszy, jak mówi o dokładnych pozycjach, rozmiarach, wtedy to już przesada. Ale o tym chyba nikt nie lubi słuchać — wzruszyła ramionami z uśmiechem. Sama nie miała takiej konkretnej szufladki dla siebie w tym temacie. Nigdy za bardzo nie dywagowała w tych sprawach. Ciekawe czy teraz wychodziła przez to na hipokrytkę. Zaśmiała się delikatnie. Seksualna hipokrytka - w jej głowie brzmiało to całkiem zabawnie.
    — No ja mimo wszystko w głowie oceniam, to znaczy wiesz. Jak widzę zakochaną parę, to mam w głowie, że ooo, ależ to urocze, piękne i romantyczne i jak mnie zaczepią, to im to powiem zapewne. Jak ktoś ma ewidentne problemy, to też mogę sobie myśleć, że może im lepiej byłoby osobno, albo, że gdyby ktoś zrobił to i to to może byłoby lepiej, ale ostatecznie to wszystko są sprawy innych osób, a nie moje. Nie narzucę nikomu swojej opinii i nie będę się w to wpieprzać. I to jaki ktoś jest w związku i miłości nie zmienia mojego sposobu myślenia względem tego czy ja go darzę sympatią, o ile nie dotyka mnie to bezpośrednio. Na przykład jakbyś Ty tam był z kimś w związku i się rozstał, no to nie uznałabym Cię za chuja, nawet gdyby Twoja ex Cię uznawała za takiego, bo do mnie chujem nie byłeś — wzięła wdech. Ależ się rozgadała. Spojrzała po Mohe, aby zweryfikować, czy aby na pewno nadąża za wszystkim co ma mu do powiedzenia. Zastanowiła się chwilę nad kolejnym pytaniem.
    — Nie mam pojęcia szczerze. Wygląd też jest ważny, to prawda. Nie chciałabym być z kimś, kto mnie sobą odrzuca, ale tak samo byłoby z charakterem, gdyby ktoś był najpiękniejszy na świecie, ale był po prostu zjebany, też nie byłabym nim zainteresowana. Masz rację w sumie. Przy zakochaniu powinna być równowaga, ktoś musi się podobować w jednym i drugim aspekcie — wyjaśniła. Chyba alkohol dawał się we znaki, bo zaczynała powoli seplenić. Swoją drogą bardzo szybko. W końcu dopiero co zaczęli pić. Zaśmiała się i pokręciła głową.
    — W pewnym sensie tak, uznajmy, że zacząłeś w ten sposób — napiła się bimbru. — Gra polega na tym, że mówisz czego nie robiłeś w życiu, a jeśli ja to zrobiłam to piję i na odwrót — objaśniła jeszcze zasady. Na szczęście trudne nie były. Teraz była jej kolej. Pomyślała chwilę. — Nigdy w życiu nie wytrzymałam dnia bez chociaż jednego przekleństwa — powiedziała w końcu i spojrzała czy on się teraz napije.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  46. Teoretycznie Nylian powinien już przyzwyczaić się do dziennego trybu życia. W zasadzie przez większość czasu wychodziło mu to praktycznie bezbłędnie. Poza momentami, gdzie jego zegar biologiczny domagał się drzemki w samym środku dnia. Nie mógł mieć sobie tego za złe. Nie miał za bardzo czym się zajmować aktualnie, poza uciekaniem od alkoholu i gospody, kiedy próbował zachować trzeźwość. Klara nie odpisywała mu, martwił się o nią i nie mógł zasypiać nocami. W zasadzie nie spał dobrze od jakiś dwóch tygodni. Miał podkrążone oczy, które bezbłędnie zdradzały jego zmęczenie. Jasna cholera, ile teraz by dał za porządne łóżko z oknami, ale nie miał zamiaru iść do gospody. Jeszcze coś by go podkusiło i kilka miesięcy abstynencji nadawałoby się do kosza. Nie miał zamiaru ryzykować. Przechadzał się właśnie po lasku, gdzie miał pewność, że żaden procentowy trunek nie zaatakuje jego nozdrzy. Kiedy zobaczył małe obozowisko, poczuł się, jakby właśnie został pobłogosławiony przez Selemene. Uśmiechnął się do siebie i pomodlił się w podzięce. Jeszcze było ciepło od ogniska. Chyba wróci do bycia pobożnym. Przysiadł się tuż obok przygaszonego ogniska i napawał się przez chwilę spokojem. Położył się, opierając głowę na dłoniach. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął. W środku dnia. Nic i tak go przecież nie zaatakuje o takiej porze. A jeśli to zrobi - przynajmniej umrze wyspany.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  47. Gave nie namawiał. Skinął głową na znak, że przyjmuje do wiadomości.
    - Sprawdzę co u niej i dam ci znać - zapewnił go spokojnie. Był pewien że mała trafiła w dobre miejsce. Zwłaszcza po tych wszystkich opowieściach Mohe. Zdawała się być silną kobietą, która nie chciała dać się wpisać w kanony. Walczyła po swojemu o to by pozostać sobą i nawet jej się to udawało. Bardzo dobrze jej się to udawało.
    - Mhm... czasu już nie cofniesz, Mo - szepnął, chociaż niestety świadomość tego, że istniały istoty które mogły jednak ten czas cofnąć, ciążyła mu teraz na sercu. Usprawiedliwił się tylko tym, że czasu minęło za dużo, aby to zrobić bez większych konsekwencji. Zacisnął mocno wargi słysząc o tym jaki świat sobie wyobrażał. - Dalej możesz to zrobić - szepnął. - Dalej możesz przemierzać świat. Dla niej - zauważył. - Możesz z nią rozmawiać, ona na pewno cię słyszy - dodał. - Widzi i jest z ciebie dumna - zapewnił go, bo chociaż jeszcze tego nie sprawdził to miał przeczucie że wcale nie kłamał. - Myślę, że dogadałyby się - wyszczerzył się do niego. - A właśnie... gdybyś miał ochotę z Maryl spędzić trochę czasu to ona jest w Argarze teraz - zauważył spokojnie. - Mogę ją zgarnąć, bo i tak biorę ją dość często i bawimy się wspólnie z Fasolkami - rzucił spokojnie.- Gdybyś chciał i miał na to ochotę to mów...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  48. Zaśmiała się cicho i dygnęła przed nim.
    - W takim razie do zobaczenia - rzuciła spokojnie i odchodząc poruszała zmysłowo biodrami co by mógł sobie poobserwować. Zabrała się za pracę, a gdy tylko ją skończyła, podkradłą końcówkę ciasta z zaplecza i wraz z darami udała się do miejscówki Mohe. Chłopak miał nietypowy styl. Mógł mieszkać wszędzie, wynająć każdą chatkę tutaj, a wybrał po prostu kawałek pola w pobliżu domu Febe. Nawet nie do końca miała jak zapukać, więc kiedy tylko zbliżyła się do jego tipi chrząknęła głośno.- Przynoszę smakołyki - poinformowała go, z ciekawością godną sroki zaglądając do jego tipi.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  49. Obróciła się w jego stronę i skinęła powoli głową.
    - Czasami to gra psychologiczna - zgodziła się z nim. - Ale ja nie mówię o tych, którzy nie doceniają dla pozoru, bo ci... w gruncie rzeczy doceniają - zauważyła. - Mówię o tych głupcach, co uważają, że są ponad wszystkich. O tych, których pycha gubi i nie uczą się na błędach - zauważyła. Gdy stanął obok niej czekając na sygnał uśmiechnęła się do niego, obracając w jego stronę tak by móc go pod wodą swobodnie obserwować. Związała jeszcze swe włosy w luźny warkocz, żeby przypadkiem jej nie przeszkadzały i uśmiechnęła się do niego, zbliżając nieco i cmokając w policzek.
    - Gotowa - potwierdziła. - No to siup - dodała i wraz z nim zanurzyła się pod wodę, by spojrzeć mu prosto w oczy. Oczywiście, wcześniej nabrała głębokiego wdechu. Pod wodą panowała przyjemna cisza. Zostali odcięci od dźwięku wiatru, pieśni mew, szumu fal. Byli tylko oni i łagodna woda. Obserwowała jego tęczówki, jego łagodne rysy twarzy. Był niesamowicie dostojny w swej prostocie.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  50. Krążyła po Argarze, przyciskając do siebie torbę z namiotem, który otrzymała od Niklausa. Nie była pewna, gdzie powinna się rozbić. Domy tu powstawały jak grzyby po deszczu. Miała wrażenie, że bardzo się rozwinęli w przeciągu tak niewielkiej ilości czasu. Była już zrezygnowana, bo miała wrażenie, że będzie każdemu przeszkadzać, czy rozbijać się na czyimś terenie. Miała nawet ochotę rozbić sie po prostu na plaży, ale wtedy dostrzegła jedno samotne tipi. Och jak dobrze. Pole namiotowe tu mieli! Nieco żwawiej dotarła do tego miejsca i odeszła jakieś 10 kroków od końca tipi, żeby zostawić jakiś dystans z sąsiadem, a następnie bez słowa rozpoczęła rozbijanie namiotu. Jej własny dobytek mieścił się w jednej torbie. Kilka ciuchów i przewieszone przez plecy miecze. Miecze, które właśnie odłożyła na bok. Rozwinęła namiot i rozpoczęła pracy.
    - Wybacz - rzuciła dość głośno do sąsiada. - Zaraz skończę i będę cichutko. Nawet się nie spostrzeżesz, że masz towarzystwo - zapewniła jeszcze.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  51. Gave nie zamierzał psuć jego wierzeń. To w gruncie rzeczy była prawda. Śmierć wiedziała, kiedy nadchodzi czyjś czas, ale ten czas czasem się zmieniał. Czasem udawało się oszukać śmierć, przedłużyć swe życie. Mimo to nie zamierzał o tym mówić. Rozumiał jak ważne są wierzenia. Wiedział, że lepiej nie uświadamiać inaczej. Odruchowo objął Mohe ramieniem i klepnął go w drugie, gdy ten zaczął spokojnie opowiadać o tym co go boli. 
    - Wierzę, że ci się to uda, a ona będzie z ciebie dumna - uśmiechnął się łagodnie, puszczając go wówczas i odsuwając się od niego. Zaśmiał się cicho. - Jasne na pewno wpadnę tu z fajnymi dziewczynami - rzucił ze śmiechem, po czym w przypływie chwili ściągnął z siebie bluzkę i spojrzał po nim. - Masz świetne tatuaże, poproszę jeden - rzucił drapiąc się po głowie. - To tak, chciałbym, dwie fasolki  i owieczkę - pokazał na swoje serce. - A tu pod spodem poproszę jelonka, żabę, kotecka, myseckę, surykatkę, lwicę i jaszczurzycę - wymienił wszystkich po kolei - Dałoby radę?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  52. Wzdrygnęła się na to przezwisko i obróciła powoli w jego stronę, a namiot runął.
    - No i co zrobiłeś... - jęknęła siadając na tyłku i patrząc na swój namiocik. No co za paskudna sprawa. A tak dobrze jej szło. Westchnęła wstając i zabierając się do pracy od początku. Dopiero kiedy namiot faktycznie stanął, dobrze naciągnięty i nie chciał runąć gdy go pchnęła kiwnęła głową usatysfakcjonowana, po czym obróciła się na pięcie by znów na niego spojrzeć i podbiegła do niego by wpaść mu w ramiona. - Mohe! - przywitała go wesoło i zbadała dłońmi jego twarz, szyję, ramiona. Skinęła głową. - Dobrze wyglądasz - powiedziała odsuwając się o krok i delikatnie rumieniąc. - Mhm Gabrielę? - zamrugała i machnęła ręką. - Ależ ja już jej nie szukam. Uwolniłam się od niego - okręciła się wokół własnej osi. - Nie służę już Perunowi - poinformowała go nieco dumna z tego faktu.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  53. Nie zareagowała na jego komentarz. Przecież są sprawy ważne i ważniejsze, a ustawienie namiotu i zapewnienie sobie "dachu" nad głową było tą ważniejszą sprawą. Przynajmniej w jej mniemaniu. Wzruszyła więc tylko ramionami i uśmiechnęła się delikatnie na jego komentarz.
    - Dziękuję, ale nie musisz kłamać. Wiem jak wyglądam - stwierdziła tylko, po czym wywróciła oczyma i popatrzyła na niego. - Wygrałeś - zgodziła się z nim. - To co? Mam ci zagrzać dziś wyrko czy jakieś inne życzenie masz za tę swoją wygraną? Ostrzegam... nie mam przy sobie złamanego grosza - skomentowała, po czym zagryzła mocno wargi. - No dobra, kilka mam... ale jak mi je weźmiesz to nie będzie mnie stać nawet na głupi sok - wyjaśniła. - Więc wolałabym, gdybyś jednak chciał coś innego - bąknęła, zakładając sobie kosmyk włosów za ucho. Pokiwała głową, gdy zapytał czyj to był rozkaz, ale nie chciała więcej o tym mówić. Nawet cieszyła się, że zrezygnowała i nigdy tej dziewczyny nie znalazła. Wtuliła się w niego ochoczo nawet zamykając lekko przy tym oczy i odetchnęła głęboko. - Przybyłam tu z moją przyjaciółką i Rybcią i zboczonym byłym mentorem - westchnęła ciężko na tego ostatniego. - Slaviit płonęło, uciekłyśmy z zamku - dodała cicho. - No i tak wyszło...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  54. Pokiwała lekko głową. Nie mówiła o swojej twarzy, ale o swym pobliźnionym, splamionym i wychudzonym ciele. Jeszcze nie doszła do siebie w tym temacie. Zrobiła nieco zawiedzioną minkę na wieść, że Mohe nie chce ocieplania swego posłania, bo to znaczyło że chyba pożegna się z ostatnimi oszczędnościami, ale zaraz usłyszała, że pieniędzy nie chce i trochę się rozluźniła.
    - W "nigdy w życiu nie"? - spojrzała po nim. - O matko... no dobrze... - dawno nie słyszała tego tytułu. Nigdy też nie grała w nią, ale wiedziała, że wiąże się to z górą alkoholu. Odsunęła się od niego i skinęła głową raz jeszcze, a potem obróciła się do swojego namiotu, by wejść do środka i z torby wyciągnąć ostatnią butelkę bimbru jaką zwinęła Satoru. - To mój wkład w grę - powiedziała z uśmiechem. - Ciebie też miło widzieć, Moherku.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  55. Gave pokiwał głową na pytanie o jeden tatuaż.
    - Rozbudowany, ale jeden - potwierdził, po czym odetchnął i spojrzał po nim. - No tak Żaba czyli Akane, Kotek - czyli Onyx, Myszka - Darcy, Jelonek - Ty, surykatka - Ryu, Lwica - Tony, Jaszczurzyca - Grima - wymienił po kolei tych, których chciał mieć na swym cielsku. - Owieczka to Maryl, a Fasolki to moje dwie małe dziecinki - uśmiechnął się szeroko. - Jasne, poczekam aż rozrysujesz i potem możemy zadziałać - uśmiechnął się do niego szeroko. - Zapłacę za niego, albo no jakoś ci się odwdzięczę. O zaproszę cię na dobry alkohol i zrobimy ognicho i zjemy żabodzika. Robię je całkiem niezłe, nie chwaląc się - dodał, ale to przecież Mohe wiedział. Już miał okazje go jeść.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  56. Emma spojrzała na alkohol i zagryzła mocno wargi. 
    - Po prostu chciałabym ci coś postawić, a nie tylko wpraszać się na gościnę z pustymi rękoma - wyjaśniła ten alkohol, po czym odetchnęła głęboko. - Oj nie... nie sama, ale mój... ech mój były mentor pewnie tak - rzuciła swobodnie. Sato byłby do tego zdolny. Nie zdziwiłaby się nawet, gdyby gdzieś tam miał skitraną wódę jeszcze z poprzedniego świata. Uśmiechnęła się do tej myśli. - Wiesz on lubi takie rzeczy - skomentowała, wręczając mu trunek. - Możemy trochę się napić, bo dziś mam wolne i dopiero jutro zaczynam pracę - zapewniła go nieco weselej. - Ale jak nie chcesz to... to zatrzymaj trunek a my nie będziemy pić - dodała zaraz, przechodząc na jego stronę obozu. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  57. Skinęła głową, po czym ją potrząsnęła idąc do niego i siadając na drugim z pieńków.
    - Nie - powiedziała krótko. - Matematyki... właściwie to wszystkiego, jeszcze w starym świecie - wyznała spokojnie. - On ma coś nie tak z głową. Lubi... szokować, ale ech ma też dobre cechy - westchnęła nieco niezadowolona z tej realizacji. - Zawsze się za nami wstawiał... za mną i moimi przyja... uhm znajomymi - poprawiła się, bo nie była pewna, czy powinna ich nazywać przyjaciółmi. Na pytanie czy lubi znów wzruszyła ramionami. - Lubię, ale wiesz... nie jestem koneserką alkoholu. Piję co jest akurat na stole - uśmiechnęła się lekko. - A ty? Masz jakieś preferencje? - zapytała po chwili milczenia. No tak, ta praca była dziwną sprawą, faktycznie. Zawinęła kosmyk swych włosów na palec i spojrzała w palenisko, zastanawiając się czy powinna mu tak wszystko śpiewać, ale po krótkiej chwili milczenia uznała, że walić to. Komuś musiała zaufać. Równie dobrze mógł to być Mohe. Mohe, który poznał ją w jednym z najgorszych momentów jej życia. - Jestem Argarką - poinformowała go. - Zrobiłam dużo złego i kiedy tu przyszłam poszłam do Rady... żeby mnie osądzili. Dzięki temu mam pracę i muszę tu zostać przez rok - wyjaśniła mu spokojnie. - Będę robiła meble z Yensenem - machnęła ręką w stronę jego domu. - Może ci jakiś stołek zrobię - uśmiechnęła się delikatnie. - Ale ostrzegam, nigdy tego nie robiłam. To zupełnie nowa sprawa.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  58. Zastanowił się nad kolejnością i potrząsnął głową.- Jeśli chodzi o przyjaciół, kolejność nie ma znaczenia - przytaknął.
    - Dzieci bliżej serca - znów się z nim zgodził. Co do jaszczurzycy pokiwał głową, że właśnie o jaszczurkę mu chodzi, ale surykatka... surykatka pozostawiała wiele do wyjaśniania, a on nawet nie był pewien jak to wyjaśnić. Jak pokazać. Umiejętności rysowniczych nie miał. Podrapał się po głowie. - Eee... a Łosia znasz? - zapytał go. - Bo no trudno mi wyjaśnić surykatkę... to takie stworzenie chude, brązowo beżowe, czasem żółte, co to staje na dwóch łapkach - pokazał na sobie. - Łeb do góry wyciąga i rozgląda się wszędzie - zademonstrował i zaśmiał się. Musiał przy tym wyglądać komicznie. - Łoś zamiast surykatki też będzie git - zapewnił go zaraz i wyszczerzył. - Załatwione - dodał co do ogniska i żabodzika. - Możesz spodziewać się takiego za kilka dni.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  59. Zawtórował mu śmiechem doskonale zdając sobie sprawę z tego jak komicznie musiał wyglądać naśladując surykatkę. Słysząc o zębiskach spróbował to sobie wyobrazić w kontekście Ryu i parsknął śmiechem. Ryu ze świergoczącymi zębiskami. Choć obrazek był komiczny to chłopak pokręcił lekko głową.
    - Nie, nie, zostańmy przy łośku - poprosił go dalej chichocząc pod nosem. - Aha, nie ma sprawy - zapewnił, przeciągając się lekko i opadając łagodnie na trawę. Spojrzał w ciemniejące niebo. - Fajny masz tu klimacik - stwierdził, obracając się na bok by na niego spojrzeć. - Ej, a jak ty właściwie rwiesz te swoje ładne pannice?

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
  60. Emma obrzuciła go dość znaczącym spojrzeniem.
    - W jego wykonaniu... tak. Z całą pewnością, 100 procent pewności mam - zapewniła go żarliwie. Pokiwała głową w zrozumieniu. Miał więcej czasu od niej by oswoić się z alkoholem, aby poznać jego różne rodzaje. Miał już swój pewien gust. Ona dopiero się w tym zaprawiała. Do tej pory raczej ograniczała się do piwa. Ostrzejsze alkohole brała tylko wtedy kiedy chciała się upić. - Może kiedyś dasz mi posmakujesz tego swojego trunku - uśmiechnęła się do niego delikatnie i przyjęła od niego kieliszek. Prychnęła pod nosem na ten krzywy stołek i pokręciła głową. - Och to teraz na pewno dostaniesz taki, abyś mógł się wywalać za każdym razem jak tylko na niego usiądziesz - poinformowała go i wypiła pierwszego za spotkanie, po czym popatrzyła na swój ponownie pełny kieliszek. Przez chwilę wertowała swe wspomnienia, by w końcu unieść kieliszek do ust. - Niestety, nie było mi to dane - uśmiechnęła się delikatnie, podając mu znów kieliszek do napełnienia. - Nigdy w życiu nie... - zastanowiła się. - ...skoczyłam z klifu - dokończyła.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  61. Zastanowił się nad jego odpowiedzią. Miało to sens. Jasne, że miało. Pewniejsza siebie, dłuższy kontakt wzrokowy, skryta, mniejszy. Pokiwał lekko głową.
    - Hm... słuchaniem jesteś w stanie podbić ich serce - rzucił w zamyśleniu. - Dobry jesteś. Ja to tak chyba do końca nie potrafię. Znaczy wiesz, słucham... ale jak mówią jakieś głupoty to po prostu im zwracam na to uwagę - podrapał się po głowie. - Pewnie dlatego uważają mnie za nieco chamskiego, nie? - zaśmiał się, obserwując przez chwilę Mohe, zanim nie legł na plecach i nie spojrzał w niebo. - Jeśli o mnie chodzi... to najlepiej mi się przebywa z dziećmi. Te są skomplikowane, ale przy tym takie szczere - szepnął. - Szkoda, że my już tacy szczerzy nie potrafimy być.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  62. Mohe musiał naprawdę lubić kobiety. Pięknie o nich opowiadał. Z szacunkiem aż miejscami zbyt dużym. Słuchając go miało się wrażenie, że ten opowiada o boginiach a nie zwykłych śmiertelniczkach. Mimo to, gdy usłyszał że "słyszy" a nie "słucha" to pokręcił lekko głową.
    - Nie - odparł po prostu. - Słyszę i słucham, ale nie potrafię utrzymać czasem języka za zębami - wyjaśnił. - Poza tym to co naokoło... - pokręcił lekko głową. - To co jest naokoło jest ważne, jasne, ale kurcze powiedz wprost a nie owijaj w bawełnę - zerknął na niego. - Wiesz, spokojnie idzie wyczuć, kiedy kobieta czegoś nie chce, mimo że na to się zgadza - pokiwał lekko głową. - Ale to dlaczego nie powie "nie chcę"? - uniósł lekko brew. - Czasem mnie to po prostu irytuje. Już taki jestem... nie jestem w stanie się powstrzymać jak mnie ktoś zirytuje - przyznał szczerze. - Więc uważam, że słyszę i słucham, ale czasem wybucham - podrapał się po głowie i skinął głową. - Mhm tu możesz mieć rację. Boimy się tych reakcji. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  63. Ona sama obserwowała uważnie jego spokojną twarz, jego oczy i te cudowne warkocze nieco potargane. Woda dodawała jego twarzy uroku. Nie tylko twarzy. Przesunęła wzrokiem po jego tatuażach spokojnie wstrzymując oddech. Takie zawody pobudzały w niej chęć rywalizacji. Nie chciała z nim przegrać, ale nawet jeśli by to się stało - nie czuła by się aż taka przegrana. Nie z nim, kiedy te łagodne oczy tak wdzięcznie się do niej uśmiechały. Odwzajemniła ich uśmiech. Jej kąciki ust również uniosły się delikatnie i zrobiła krok w jego stronę, by chwycić go za dłonie. Przesunęła palcami po zewnętrznej ich stronie. Dalej uparcie obserwując jego oczy. Przesunęła palcami wyżej do jego nadgarstków i wędrowała dalej.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  64. — No tak, ale amant to raczej sugeruje, że jest nią zainteresowany bardziej niż w kontekście przyjaźni. A ja mówię w przyjacielskim kontekście, bo wiesz, przyjaciel to może być jak brat czy siostra, a wtedy niezręcznie się słucha trochę co lubi wyczyniać w sypialni. Można to przeboleć, ale nie jest to ulubiony temat. A amantów jej nie brakuje. Jak dla mnie to naczelna łamaczka serc w moich okolicach — zaśmiała się delikatnie. Przytaknęła mu głową.
    — No nie powinna mieć większego znaczenia. Możesz być dla kogoś chujem, bo go nie trawisz, ale to nie znaczy, że ogólnie jest złym człowiekiem, co nie? Sama też mogę się zgodzić, że ktoś jest ogromnym chujem względem jakiejś konkretnej osoby, ale mi nigdy nie zrobił krzywdy i dla mnie zawsze był świetnym przyjacielem. Skoro moich nóżek nie chce rozłożyć, dlaczego mam go traktować jak zwykłego gnoja? No chyba, że zrobi to komuś na kim mi szczególnie zależy. Bo jeśli ktoś by spróbował wykorzystać perfidnie moje rodzeństwo czy przyjaciół to sama bym mu chętnie przyjebała. No ale jeśli to obca osoba ostrzega mnie przed moim przyjacielem? Albo obca przed obcym? Wolę się sama wtedy przekonać. To też jest chyba kwestia jak bardzo uczucia innych są dla nas ważne. I czy te bliskie osoby chcą, abyśmy odcinali kogoś, bo im coś nie wyszło — wyjaśniła jakie miała pełne zdanie na ten temat. Uśmiechnęła się do niego. — Także, gdyby nagle przyszła tutaj jakaś panna i ostrzegałaby mnie przed tym, że czaisz się na mój wianek, to bym jej odpowiedziała, że Ty akurat potrafisz względem mnie trzymać idealny dystans. Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że ktoś z zawiści może próbować Ci rozpieprzyć jakąś relację. Gdyby Tobie ktoś powiedział, że ja się puszczam na lewo i prawo i tylko czekam, żeby Cię spić i się zabawić to byś mu uwierzył? — tym razem to ona odbiła piłeczkę.
    Zaśmiała się szczerze.
    — Przed wyjściem z łona matki nie umiałam mówić. Nie liczy się dopóki nie umiałam mówić, a pierwsze kurwy podłapałam od starszego brata jak mnie pilnował i to było jedno z pierwszych słów po mamie i tacie — puściła mu oczko. — Pijesz, jeśli wytrzymałeś bez przeklinania. Wiesz to działa na zasadzie przeciwności — wyjaśniła dla lepszego zobrazowania sytuacji. Zastanowiła się nad jego. — Z rodzicami jak im pokazywałam czego się nauczyłam się liczy czy nie? — zapytała jeszcze, żeby wiedzieć czy ma się napić czy nie. — No to jak przy takich sam na sam to ja nie byłam nigdy na randce — kontynuowała grę.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  65. Nylian spał sobie w najlepsze. Nic mu się też nie śniło, był tak zmęczony, że po prostu wyłączył się na jakiś czas, a od martwego odróżniało go zapewne tylko to, że miarowo oddychał. Nie wiedział nawet, że właściciel obozowiska już wrócił. Na dobrą sprawę jak niby miał wiedzieć, w końcu spał sobie smacznie w najlepsze. Obudziły go dopiero smakowite zapachy szykowanego jedzenia. Pomarudził chwilę pod nosem po elficku coś o tym, że jeszcze nie chce wstawać, słońce za bardzo świeci, żeby ktoś je zgasił. W końcu jednak obudził się i usiadł naprzeciw Mohe. Spojrzał po chłopaku nadal z nieco niewyraźnym wyrazem twarzy.
    — Wydaje mi się, że gdzieś już Cię widziałem — odpowiedział w pierwszej kolejności zanim jeszcze się przywitał.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  66. Spojrzała po swoim koszu, kiedy wspomniał o tym, że od podarku zależy jego zaangażowanie w gościnę. Chwilę wahała się, czy powinna mu go podać. Niby powiedział to żartobliwie, ale jednak... czy będzie zadowolony z końcówki ciasta? Zmarszczyła lekko brwi.
    - Podkradłam ciacho z kuchni - przyznała spoglądając mu prosto w oczy i uśmiechnęła się delikatnie. - Myślę, że to całkiem niezłe zaangażowanie. No wiesz, trzeba było się wysilić by zrobić to po cichu, gdy nikt nie patrzy - puściła do niego oczko, a na pytanie zagryzła mocno swe wargi. - Mhm chętnie je obejrzę, ale może później? - zaproponowała. - Nie chciałabym się tak sama wpychać do twojego tipi... - skomentowała.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  67. Dziewczyna posłała mu delikatny uśmiech i skinęła głową.
    - To może posmakujmy go już, póki jeszcze trzeźwa jestem i będę w stanie rozkoszować się smakiem - szepnęła, spoglądając na niego z uśmiechem na twarzy. Zarumieniła się odrobinę na te jego teksty i machnęła lekko ręką. - Uhm... - przysunęła się do niego tak by znaleźć się bliżej jego twarzy. Spojrzała mu prosto w oczy. - Te tanie teksty... na taką niedoświadczoną w te klocki jak ja... niezwykle działają - bąknęła, przygryzając przy tym dolną wargę i cofając się automatycznie. Odetchnęła głęboko.
    - Naprawdę, nigdy - powiedziała. - Spadałam z nieba i wpadłam do oceanu to tak, byłam na statku piratów i walczyłam z morskimi potworami... to też tak, na bezludnej wyspie odkryłam miejsce z rumem i chlałam z kumplami co noc... to też... ale nigdy nie skakałam z klifów - przyznała ze śmiechem. - Mhm musimy - zgodziła się z nim i spojrzała na swoje naczynie. - Ty? - zdziwiła się i wypiła kieliszek. - Uhm ja już mam za sobą ciebie... i... - zacisnęła mocno wargi kręcąc głową. Nie chciała mówić o całej reszcie. Pobladła nieco na twarzy. - Uhm nigdy w życiu nie uprawiałam seksu z dziewczyną - rzuciła, patrząc na niego z figlarnym uśmiechem na twarzy i... wypiła kieliszek.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  68. Gave skinął głową.
    - Tak, chyba masz rację. Mam mniej cierpliwości - zgodził się z nim i również zaśmiał. Może to nie była jego najlepsza cecha charakteru, ale trudno, taki już był. Zastanowił się nad jego słowami. - Zgoda, ale to wszystko zależy od tego jak to powiesz wprost - odparł po prostu. - Możesz powiedzieć wprost łagodnie, a możesz zaatakować. Niektórzy nie potrafią mówić łagodnie i atakują - skomentował. - Mi też się to zdarza - dodał. - Ale gdy ktoś właśnie tak do mnie leci... no to fakt irytuję się i wybucham - mruknął. - A poza tym ty trafiłeś na okres, w którym wszyscy jak jeden mąż bronili Akane - powiedział spokojnie. - Nie było szans na cokolwiek innego, więc się zirytowałem - skomentował jeszcze. - Przyjmuję to co inni mają mi do powiedzenia dobrze, jeśli są w porządku do mnie - rzucił. - A jeśli nie są... jeśli atakują? - wzruszył ramionami. - Nie wszystko potrafię przyjąć z uśmiechem na twarzy czy spokojem. Zgadzam się z tobą, że powinienem nad tym trochę popracować, ale nie zgadzam się z tym że powinienem zawsze być spokojny i dawać sobą pomiatać, kiedy osoba mnie po prostu atakuje - rzucił krótko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  69. Zaśmiał się trochę na jego słowa. Pokręcił głową.
    — Ciężkie dni. Czasami zegar biologiczny na siłę próbuje przestawić się na nocne funkcjonowanie i jestem wyjątkowo zmęczony w ciągu dnia, zwłaszcza jak próbuje się zmienić nawyki, które pchnęły do funkcjonowania w ciągu dnia — wyjaśnił mu, uśmiechając się delikatnie w stronę mężczyzny. — Myślę, że nie byłbym zbyt ciekawym kąskiem na ognisko. Kilku drakonów z Gildii Złotego Kła zdążyło już mi napomknąć, że elfy w ich diecie są wyjątkowo niesmaczne, jedzeni jesteśmy raczej z musu, a tutaj mamy pełno innej, smaczniejszej zwierzyny — odparł jeszcze na jego żart, dłonią prezentując swoją siedzącą posturę i szpiczaste uszy. — Myślę, że nie bardziej niż ja, oboje mamy sporo tatuaży — zgodził się z nim, bo faktycznie kogoś o takim wyglądzie jak Mohe było raczej ciężko wyrzucić z pamięci. Miał zbyt egzotyczny wygląd na to. Zaraz jednak nieco zwolnił ze swoimi żartami. Na koncercie zdecydowanie zajął się przede wszystkim Klarą.
    — Tak, Klara, niesamowita, wspaniała młoda kobieta. Potrafi zająć głowę swoją osobą. Mimo wszystko pamiętam wszystkich, którzy kręcili się w jej kręgu znajomych. Nawet jeśli tylko na chwilę mi mignęli. Dlatego też wydaje mi się, że mimo wszystko sam miałeś sporo zabawy na koncercie. I dalej jesteś. Argar Ci służy? — zainteresował się. Sam miał wrażenie, że to miejsce było wyjątkowo bezpieczne. Przynajmniej do walki z nałogami, nawet w gospodzie pozwalali mu izolować się od alkoholu czy zajmowali go jakąś rozmową. Niezwykle ciepłe miejsce jak na plotki o potwornej nacji.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  70. Tym razem to ona wypuściła bąbel powietrza, bo nie ukrywała tego, że boi się dotyku innych. Musiała nakazać sobie spokój. Założyła udo na jego biodro, obejmując go za szyję. Delikatnie przesunęła po jego przyrodzeniu swoją zakrytą kobiecością. Mimo strachu, postanowiła wziąć byka za rogi. Czego też nie robiło się dla wyzwania? No i kiedy ona sama to inicjowała to nie było aż takie straszne... gorzej z jego własnymi ruchami. Musnęła palcami jego plecy. Wędrowała po nich w dół, aż do pośladków, które lekko ścisnęła.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  71. — Nie jest to mój ulubiony temat. Rozmawiam czasami, ale mnie nie interesują właśnie takie wymiany informacji za bardzo. Nie mam parcia na sprawdzanie, a gdybym już miała sprawdzać, to nie wiem, myślę, że chyba wolałabym kombinować z partnerem? — wzruszyła ramionami. Jak na razie ten koncept i tak zdawał się dla niej zbyt irracjonalny. Nie odczuwała żadnej chęci w tych tematach — Wiesz mi to trochę wykłady na temat taktyk walki z przeciwnikami przypomina. Przydatne, ale nudne jak flaki z olejem — dodała jeszcze. Być można wyszła teraz na dziwną, ale przecież nie będzie to pierwszy raz. Zdążyła już sobie zanotować, że w kwestii romantyczności, czy samej intymności była raczej odszczepieńcem, ale nikt nie robił jej nigdy o to problemów. Pokręciła głową.
    — Niezupełnie. Jeśli mój przyjaciel ma z kimś kosę i oboje są dla siebie chujowi, to mi nic do tego. Jak sam z siebie jest wobec kogoś chujowy, a dla mnie w porządku to też nazwę sprawę po imieniu i dam mu do zrozumienia, że nie lubię jednostronnej przemocy psychicznej czy fizycznej. Ale sensowne jest też dla mnie, że jeśli ktoś skrzywdzi kogoś mi bliskiego, kto sam się nie potrafi bronić, to widziałabym siebie jako kogoś kto mu odda, bo ja potrafię być wredna. Trochę oko za oko. Ale też wtedy, kiedy mój bliski jest bezbronny w takiej sytuacji. Po prostu o ile słuchanie niektórych plotek jest zabawne, na przykład tych z zabaw, gdzie przelało się za dużo alkoholu i są miłe rzeczy do opowiadania. Ale plotki typu — zrobiła palcami cudzysłów — Mohe to taki zboczony, okrutny bawidamek co go tylko chędożenie obchodzi. Mnie wykorzystał, moją siostrę też, uważaj, bo jeszcze Ciebie zaciągnie do łóżka i tyle będzie z Twojego dziewictwa — zakończyła cudzysłów i nabrała powietrza do ust. — to takie plotki czy ostrzeżenia są dla mnie mało znaczące. Najpierw sama chcę poznać daną osobę i zobaczyć czy to prawda. Gdybyś się okazał łowcą kobiecych wianków pewnie straciłabym do Ciebie sympatię. Ale nie widzę sensu w nie dawaniu szansy komuś, kogo można było pomówić. W mojej ojczyźnie niektórzy moją rodziną nazywają najgorszymi, uzurpatorami i dyktatorami, bo część osób nie jest zadowolona z tego, że tam mieszkamy, że moja mama ma męża z innej rasy i o zgrozo czwórkę dzieci z nim. Rozumiem, że ktoś może nas nienawidzić i uważać, że to słuszne. Jego głupi rasizm to jego sprawa i ja mu nie będę wierzyć w bzdury, że nie powinnam się urodzić. Nie jestem potworem. Dlatego sama lubię weryfikować informacje. Bo ktoś może mieć inną perspektywę. Tak samo zjedzeniem. Jadłeś kiszone ogórki Meliodasa w karczmie? To jeden z największych przysmaków, a ja nie lubię kiszonek. Gdybyś mnie zapytał czy polecam, to powiedziałabym, że są niesmaczne. A przecież to nieprawda. Są zajebiście smaczne jak ktoś lubi kiszony smak — wyjaśniła. Uśmiechnęła się do niego na wzmiankę o seksie. — Widzisz, ja słyszałam od jednej panny, która się sama ugania za przystojniakami w dziwny sposób. To znaczy patrzy jak jakiś szpieg znad winkla. Uczę jej syna, okropna kobieta. Jak zobaczyła, że z Tobą rozmawią to zaczęła mówić jaki to zły i okropny jesteś. Dlaczego miałabym jej wierzyć skoro po samym tym, że ja zaznaczyłam Ci swoje granice nigdy ich nie przekroczyłeś a taki Ryu czy Gave próbowali się we flirty, całowanie i dotykanie bawić, mimo że mówiłam im, że nie chcę i nie lubię. Lubisz seks, ale wobec mnie jesteś bardziej wyrozumiały niż Ci, którzy teoretycznie mają lepszą opinią, bo Ryu jest przecież do rany przyłóż, ale jemu trzeba było dłużej tłumaczyć co jest pięć — wzięła wdech. Ależ się rozgadała. Zaśmiała się, pochylając delikatnie głowę w geście przepraszającym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Wybacz, wystarczyło powiedzieć, że ja lubię bardziej badać sytuację indywidualnie — zakończyła temat po swojej stronie, bo i tak powiedziała zdecydowanie zbyt dużo w tej kwestii.
      — W Phyonix raczej ciężko było zaproponować mi randkę, bo zaraz byłyby plotki o małżeństwie, poza tym mój starszy brat ma tendencje do zjadania wzrokiem — zaśmiała się. — Ale też nigdy nie chciałam. Jakbym chciała to bym pewnie sama komuś zaproponowała. A tutaj raczej nikogo nie zainteresowałam na tyle, żeby mnie zapraszać i też pretensji nie mam — odparła. Kiedy powiedział o czterech ścianach to po prostu wypiła łyk trunku i skrzywiła się delikatnie. — Zawsze sypiasz w namiotach? A chciałeś kiedyś spać w czterech ścianach? — dopytała jeszcze. — Nigdy w życiu nie trafiłam żadnym pociskiem w środek tarczy — powiedziała z uśmiechem. Uznała, że to całkiem prosta metoda, żeby Mohe się napił. W końcu widziała jak strzela z łuku.

      Darcy

      Usuń
  72. Gave skinął lekko głową i odetchnął głęboko. Nie ciągnął więcej tej sprawy. Uznał że temat został wyczerpany. Tak, zdawał sobie sprawę ze swych niedoskonałości i wiedział nad czym pracować, choć aktualnie nie bardzo miał gdzie nad tym pracować. Nikt specjalnie się z nim nie żarł ani go nie podburzał. Usiadł i przeciągnął się.
    - Polej bo o suchym pysku to tak kiepsko siedzieć - rzucił z błądzącym po twarzy uśmiechem. Nalewka mu zasmakowała i naprawdę liczył na to, że Mohe otworzy swój własny biznes z nią związany. - Jak wiemy tobie cierpliwości nie brakuje to... - tu spojrzał po nim uważnie. - ...nad czym ty pracujesz? - zainteresował się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  73. — Och, jedzenie to nie tylko kwestia pożywienia. Nawet wśród kanibalistycznych plemion, chociaż one tak nie lubią o sobie mówić, znajdują się koneserzy. Znam jednego z nich, co prawda z kanibalizmu zrezygnował, tak dalej zaszczycił nas w Gildii wykładem na temat tego, która rasa jest najsmaczniejsza. Chociaż dalej dobry z niego facet. Dał nam świetny przepis na polędwiczki z żabodzika w cieście — odpowiedział. Zaśmiał się na słowa dotyczące Nhulu. – Dobrze, że w takim razie trafiłem na kogoś o bardziej pacyfistycznych poglądach — odparł. Spojrzał na chwilę na swoje ręce, kiedy został zapytany o ukrywanie. Faktycznie w Oclarii różnie nosiło się vallaslin. Jedni swoje eksponowali, inni ukrywali, inni nie przywiązywali uwagi do tego czy są widoczne czy nie. Każdy miał za tym jakiś ukryty powód, swoją własną interpretację swojego wyboru naznaczenia.
    — Lubię nosić ubrania. Te tatuaże są przede wszystkim dla mnie. To czy ktoś je widzi i rozumie jest dla mnie drugorzędne — wyjaśnił. — Ty lubisz swoje pokazywać, prawda? Nosisz je z dumą, dobrze rozumiem? — sam się zainteresował, bo Nhlu znał jedynie pobieżnie, słyszał trochę o tym plemieniu, ale szczerze niewiele wiedział o ich zwyczajach w tatuowaniu.
    — To prawda, w towarzystwie zawsze ciekawiej się żyje — przytaknął mu. Na wzmiankę o Lerados zacisnął delikatnie dłonie. — Jako najemnik, ale nie w żadnej bitwie, wykonywałem zlecenia. Spacyfikować jakiegoś bandytę tam, gdzie indziej pomóc w tropieniu niebezpiecznych bestii, które przeszły z Terry — wyjaśnił.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  74. Powąchała trunek, który otworzył i uśmiechnęła się delikatnie. Pachniał słodko, a kiedy dostała go w szklaneczkę to wychyliła ją od razu, odchylając się do tyłu i przymykając oczy. Mhm, ten trunek zdecydowanie miał moc, kopał przyjemnie i niesamowicie rozgrzewał. Rumieniec jeszcze bardziej wstąpił jej na twarz, kiedy Mohe wspomniał o tym, że nie przeszkadza mu to jak odbiera jego tanie teksty i nieco odruchowo, będąc tak blisko niego, ucałowała lekko jego wargi, po czym odsunęła się i znów nieco nerwowo założyła kosmyk włosów za ucho.
    - Chętnie go nadrobię wraz z tobą - uśmiechnęła się delikatnie. Cofnęła zaraz swą rękę, kiedy on dotknął jej, ale zreflektowała się dość szybko. Jakoś tak nie bardzo wiedziała co zrobić w tej sytuacji. Spojrzała w bok i nabrała kilku głębokich oddechów.
    - Perun i... - wydusiła z siebie czując jak robi się jej niedobrze. Łzy stanęły w jej oczach i szybko je starła. - ...inni żołnierze - dokończyła, spuszczając wzrok na swe spodnie. Wzięła kilka głębokich wdechów i dopiero wtedy uniosła wzrok by zerknąć jak unosi kieliszek. Uśmiech mimowolnie poszerzył się na jej twarzy, a gdy oboje wypili po kieliszku i ten się do niej przysunął zerknęła z ciekawością w jego oczy.
    - Co zrobić... jestem pełna niespodzianek - szepnęła zbliżając swą twarz do niego, tak jak i on zrobił to z jego własną. Dzieliły ich centymetry. Zwilżyła swe wargi, wpatrując się w niego intensywnie. - Oby tylko pozytywnie - dodała cicho.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  75. Gave przytaknął i również wychylił cały trunek za jednym razem. Oj tak, grzało przyjemnie w gardle, aż chciało się więcej. Uśmiechnął się delikatnie i pokręcił głową.
    - Każdy ma nad czym - odpowiedział słuchając o tym poczuciu winy oraz sposobach kontrolowania swych gestów. - Masz jakieś konkretne gesty, które odbierasz nieprzyjaźnie? - zapytał go spokojnie. - Bo wiesz do kobiet jesteś cierpliwy... co z gestami w takim razie? - zainteresował się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  76. Słuchał o tych jego odruchach i kiwał lekko głową w zrozumieniu. Starał się objąć to rozumem. Wyglądało to tak, jakby Mohe miał odruchy bezwarunkowe, wyćwiczone odruchy, wpojone dawno temu, być może dzięki walkom między sobą. Dzięki okrutnemu wychowaniu. Odruchy, które faktycznie mogły być kłopotliwe w miejscach publicznych, ale jakże potrzebne w warunkach wojennych. W chwili gdy walczyło się o przetrwanie. 
    - Tak, z tym chowaniem się do masz rację - zgodził się z nim. Sam pewnie był czasami widoczny, ale w danej chwili trudno mu było stwierdzić czy już to wyćwiczył czy też nie. Nie pamiętał już, kiedy po raz ostatni musiał się chować, a co dopiero chciał się schować. - A myślałeś o tym, by jakoś inaczej myśleć o ludziach w takich miejscach? Np... zamiast ludzi widzieć tańczące cipcie? - zaproponował. - Wiesz aspekt komiczny mógłby odjąć powadze sytuacji... może byłoby ci łatwiej? - zaproponował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  77. Dziewczyna przytaknęła mu z delikatnym uśmiechem na twarzy. Tak, mogła coś zaplanować na kilka dni do przodu. Tak, chciała to zrobić i po cichu cieszyła się, że skoczy z klifu razem z nim. Kiedy powiedział, że takie doświadczenia z całowaniem i innymi sprawami się nie liczą, nakierowując jej wzrok na swoją, odetchnęła. To było tak jakby ktoś ściągał z niej niewidzialny kamień.
    - To u mężczyzn... tylko ty - szepnęła nieco się przy tym czerwieniąc. Chciała powiedzieć jeszcze, że wcale nie jest bez skazy, a koło ideału to jedynie stała, ale nie zdążyła, bo ją pocałował, a ona pogłębiła to doznanie. Nie spodziewała się tego, ale nie czuła się też z tym źle. Zwłaszcza że wcześniej czuła jego oddech na swoim policzku, ich nosy się ze sobą stykały, a te jego oczy hipnotyzowały. Zbliżyła się jeszcze trochę, aby objąć go ramionami i pogłębić doznania.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  78. Uśmiechnęła się zadowolona, kiedy ten wypuścił kolejny bąbel powietrza. Obserwowała jego dłonie, obserwowała je uważnie, chcąc być gotową. Gdy ścisnął jej pośladki odruchowo wypuściła bąbel powietrza, a ocieranie o jej kobiecość przyjęła z paniką odmalowującą się w oczach. Odepchnęła go od siebie i wypuściła kilka bąbli powietrza by wynurzyć się gwałtownie i odkaszleć. Nabierała szybkich oddechów, nie mogąc przeżyć tego, że przez cholerny strach się poddała. Krzyknęła z frustracją i nabrała większej ilości powietrza w płuca. 
    - Wygrałeś - mruknęła, choć ciężko jej było to przyznać. Nie chciało przejść przez zaciśnięte gardło. Spojrzała mu prosto w oczy. - Kiedyś to powtórzymy - dodała jeszcze. - Odwet będzie słodki - uśmiechnęła się lekko.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  79. - A żebyś wiedział! - spojrzała po nim. - Widziałam na własne oczy jak zamieniała jednego z barmanów w posąg - poinformowała go. - Biedny chłopaczyna miał śliskie rączki i zabierał więcej monet do kieszeni niż na rzecz baru. To było straszne - szepnęła. - Jej oczy zaświeciły się, włosy poruszyły... a taka pogodna z niej zwykle kobieta. Do rany przyłóż - sapnęła i odetchnęła głęboko. - Tutejsze domy mają takie nowinki technologiczne, że głowa od nich boli - szepnęła. - Tyle nowości... widziałeś jak z dziećmi się poruszają? Mają takie łóżka na kółkach - powiedziała. - Do tego widziałam, dorosłych na krzesłach na kółkach - pokręciła lekko głową. - Tu jest tyle wspaniałości, ale ciężko się w tym wszystkim połapać - przyznała cicho, by spojrzeć na ciacho. - Hm to podwójnie czekoladowa przyjemność z niespodzianką w środku... i niespodzianka różni się w zależności od kawałka. Można mieć marmoladę z jagód, albo morelową, albo kawałek owoca - wymieniła. - Bardzo popularne dzisiaj. Schodziło jak świeże bułeczki i ludzie zakłady robili na co trafią...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  80. Przytaknęła mu głową. Jeśli chciała sprawdzać to faktycznie z kimś wyjątkowo wyjątkowym i wyjątkowo ważnym - kimś o kim mogłaby powiedzieć, że kocha go romantycznie. A tak to cały temat zdawał się raczej nudny i nadał się co najwyżej do żartów. Nie komentowała jednak tego dalej. Rozumiał przecież istotę tego o co jej chodziło. Uśmiechnęła się do niego.
    — To nie tak, że ja będę się przytulać do kogoś podejrzanego o seryjne zabójstwa, chociaż ja po prostu jestem mało tulaśna do większości — zaśmiała się. — W takim razie moje gadanie jednak na coś się przydało – znowu się zaśmiała. Kiedy zapytał o randkę zastanowiła się przez chwilę. Oparła dłonie na skałce i zmrużyła oczy.
    — Randka moim zdaniem jest wtedy, kiedy dwie osoby wiedzą, że idą na tą randkę, zakładają, że chcą spędzić miło czas i zobaczyć czy po niej albo w trakcie będą chcieli żeby nimi było coś romantycznego albo intymnego — wyjaśniła jaki miała pogląd na ten temat. — A Ty masz inną definicję randki? — dopytała, wracając do niego wzrokiem z uśmiechem. Zaśmiała się i wypiła łyk alkoholu na jego wyznanie. No to teraz się sama wkopała. Skoro chciał to ciągnąć, to mogą to ciągnąć. — I ząb za ząb. Nigdy w życiu nie miałam żadnego tatuażu — posłała mu urocze, niewinne spojrzenie i od razu podała butelkę. — Na zdrowie — dodała jeszcze w zaczepnym tonie.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  81. Gave wyszczerzył się do niego.
    - Możesz zazdrościć i współczuć. Czasem faktycznie współczucie by mi się przydało co do niej - zgodził się śmiejąc lekko, głównie z rozbawienia w jakie wpadł Mohe. Aż mu łzy pociekły z tego całego śmiania się. - Myślę, że się uda - powiedział dalej chichocząc. - Już się udało. Gdybyś je sobie tam wyobraził, padłbyś plackiem ze śmiechu i... zapomniałbyś o swych nawykach. Istnieje duża szansa, że później byłbyś zbyt zmęczony by wracać do nawyku lub też... po prostu rozluźniłbyś sę konkretnie - rzucił swobodnie i upił trochę jego trunku. Z każdym łykiem nalewka zdawała się znacznie lepsza.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  82. Zaskoczył ją tym śmiałym gestem, ale nie zaprotestowała. Mało tego zmieniła trochę ułożenie swych rąk, by móc znaleźć się bliżej niego. Zamknęła oczy, gdy tak raz za razem pogłębiali i przedłużali pocałunek, a kiedy wreszcie się od siebie oderwali spojrzała w jego ciepłe oczy, oddychając nieco szybciej.
    - Mhm... ja też nie - szepnęła, zerkając na kieliszek. W teorii teraz akurat przepadała im kolejka, więc wróciła do niego wzrokiem i wbiła w niego spojrzenie, muskając od czasu do czasu jego usta. - Nigdy w życiu nie miałam... - zaczęła, poprawiając się na jego kolanach, by biodrami zacząć ocierać się o jego przyrodzenie. Nachyliła się do jego ucha. - ...tak ochotę na kogoś jak teraz...- dokończyła dość bezwstydnie, choć policzki wręcz spłonęły jej ze wstydu. No kto też ją uczył flirtować? Aha, no fakt... nikt... szlag!

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  83. Zaśmiała się.
    — Masz rację — odpowiedziała. Cóż, lubiła się przytulać, ale przede wszystkim do rodziny, bliskich przyjaciół i Grimy. Problemem byli ludzie, którzy byli tulaśni mimo niekoniecznie długiej, bliskiej relacji. W innych wypadkach nie miała z tym problemu. Ale to może wyjaśni mu innym razem. Jakoś tak miała wrażenie, że jeśli mu teraz o tym powie, to będzie to całkiem przykre, w końcu był dla niej wyjątkowo miły, przyjazny, a ona nie miała ochoty go przytulać, bo jeszcze się na tyle przywiązała. Wolała to dla siebie zachować, dopóki nie przywyknie do niego na tyle, żeby go po przyjacielsku przytulić.
    — No tak, ale jak kogoś słabo znasz, a chcesz się zapoznać bardziej romantycznie, bo ta osoba Ci się własnie podoba fizycznie to też zapraszasz na randkę. I ta osoba zapraszana też powinna wiedzieć, że to randka, tak mi się wydaje — odpowiedziała mu w kwestii randki. Nie zmieniało to jednak faktu, że ona do takiej sytuacji jeszcze nie dożyła. Zaśmiała się na polecanie.
    — Jasne, mój tata ma pełno tatuaży na ciele, mój brat też ma jeden, to nie tak, że ich nie lubię, ale sama nie miałam jeszcze potrzeby zrobienia swojego. Jak się polecasz to przynajmniej wiem, gdzie szukać. Jeśli swoje sam robiłeś to wiem, że wyjdą dobrze — uśmiechnęła się do niego. Na słowa i liście marzeń też nie wypiła. Zazwyczaj jak miała jakieś marzenie to je realizowała jak tylko mogła. Poza odzyskaniem Morgany, o tym marzyła, ale nie mogła nic z tym zrobić, ale ją odzyskała i to było jedno marzenie. Więc się nie liczyło na listę.
    — To ja też. Mamy trzeźwą kolejkę — zaśmiała się. Skoro odpuścił specjalne podkładanie, to sama też nie szukała. Zastanowiła się nad czymś ciekawym czego jeszcze nie robiła. — Nigdy w życiu nie jadłam cieniostwora — powiedziała w końcu. Gave zawsze się zachwycał tym mięsem, Maryl z Rokarą i Onyx jak u niej mieszkały też. Może dowie się czegoś więcej o tej bestii. Mohe zdawał się sporo polować, może akurat ją zaskoczy.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  84. Gave spojrzał po nim i odetchnął głęboko zastanawiając się nad odpowiedzią.
    - Wolałbym chyba nie mówić o tych, których możesz mi współczuć, bo sam nie chcę ich sobie przypominać - rzucił. Głównie wiązały się z koszmarami, które go gęsto i często nawiedzały, a tego nie chciał w tej chwili rozgrzebywać. Zamierzał dobrze się bawić tego wieczoru. - Hohoho... pozazdrościć to wielu - uśmiechnął się krzywo. - Ale tu hm... myślę, że ja mógłbym ci pozazdrościć równie dużej ilości - dorzucił wesoło. - Moje chyba takie najśmieszniejsze to wyobrażenie sobie Niklausa Grandsanda jako tańczącego bakłażana... z łysym łbem - pokiwał głową. - O tak... to zdecydowanie fajne wyobrażenie - rzucił śmiejąc się pod nosem i upijając znów trochę nalewki chłopaka. Parsknął śmiechem na wieść o możliwym zdarzeniu z Mohe w roli głównym. - Stary nie przejmuj się. Wzięliby cię za pijanego. Nic strasznego - poklepał go po plecach i zastanowił się nad innymi sposobami. - Hm na pewno jakieś mamy... ale teraz żaden mi do głowy nie chce przyjść... 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  85. Zamruczała cicho, gdy ścisnął jej pośladki i krótko krzyknęła zaskoczona, kiedy tak pewnie z nimi wstał. Miał siłę tego nie mogła mu odmówić. Wtuliła się w niego mocniej muskając ustami jego szyję. Powinno się jej zrobić przykro, że jednak się nie napił, a może nie? Nie była pewna i szczerze powiedziawszy nie chciała tego sprawdzać. Zrobiła mu piękną malinkę na zgłębieniu szyi i ramienia, która odznaczała się na tle jego tatuaży. 
    - Mhm chyba ci to jakoś wybaczę - szepnęła, zatapiając się w przyjemności jaką jej oddawał. Opadła miękko na skórach i spojrzała po nim przygryzając lekko dolną wargę. Całkiem pokaźnym ciachem był. Oj był. Podobało się jej kogo przed sobą widzi. Mruknęła cicho, gdy podrażnił jej kobiecość swą wypukłością. Och potrafił rozgrzewać. Wsunęła ręce w jego włosy i zaczęła masować skórę jego głowy, gdy on znów złączył ich usta ze sobą.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  86. Dziewczyna spojrzała po nim i zacisnęła delikatnie wargi, by się do niego zbliżyć i po prostu wtulić w niego całkowicie. To co właśnie robiła było niedorzeczne. Najpierw go odpycha, a teraz ufnie wtula w jego pierś. Straszna z niej musiała wychodzić furiatka, ale potrzebowała znaleźć swój sposób. Musiała jakoś przełamać ten swój strach.
    - Wybacz to nie była twoja wina - powiedziała cicho chwilę tak przy nim pozostając zanim się odsunęła by spojrzeć mu w oczy. - To ja i moja głowa. Nie sądziłam, że aż tak zareaguje - przyznała cicho i wzruszyła lekko ramionami, kręcąc lekko głową. - No nie wiem czy w czysty sposób mnie pokonasz - puściła do niego oczko unosząc lekko brew. - Możemy spróbować - uśmiechnęła się do niego nieco szerzej i pewniej. Mimo wszystko trochę się bała, że sama nie będzie potrafiła postawić na całkowite fair play. Już w głowie szukała pomysłów na zdekoncentrowanie przeciwnika bez niepotrzebnego dotyku. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  87. Gabi pokiwała głową na potwierdzenie jego słów. Zgadzała się z nim w stu procentach. Granica między fascynacją a strachem była cienka. Na dodatek widziała też już możliwości niektórych Argarczyków i to wcale nie napawało optymizmem. Dobrze, że chociaż na razie spotkała większość tych dobrych Argarczyków. Odetchnęła głęboko. Ciężko byłoby się przed takimi obronić.
    - Wyprzedzają, ale dzięki temu możemy sporo się nauczyć - uśmiechnęła się do niego delikatnie. - No bo zobacz te jeżdżące krzesła... gdyby taki pomysł podać naszym to na pewno udałoby się je zrobić - uśmiechnęła się delikatnie. - A kto wie, może my je jeszcze ulepszymy? Wyobrażasz sobie na przykład takie jeżdżące krzesło, które może się rozkładać jeśli masz ochotę na drzemkę? - rzuciła przykładem ulepszenia. - Albo takie z miejscem na szklankę i talerz z jedzeniem? - dorzuciła kolejny pomysł praktycznego wykorzystania tego krzesła. - Na pewno jesteśmy w stanie z nimi współpracować i dzielić się pomysłami czy własnymi ulepszeniami. Nasze eliksiry czy lekarstwa... ja wiem, że oni mają uzdrowicielkę o wielkiej wiedzy i jest niesamowita, ale bez podstawowej wiedzy co do wszystkich możliwych kombinacji ziół... myślę że wciąż wiele z nich pozostaje dla niej nieodkryte - stwierdziła cicho. - Możemy uczyć się razem. Chciałabym żeby tak było - dorzuciła, zakładając włosy za ucho. Znów paplała od czapy o tych całych pomysłach i tym co by chciała, a nie robiła nic by to ziścić. Zacisnęła mocno wargi. Głupia, głupia, głupia.
    - Hm? - wróciła myślami, kiedy zadał pytanie o to czy się zakładają. W pierwszej chwili nie do końca wiedziała o co chodzi, ale zaraz połączyła kropki i trybiki w głowie wskoczyły na odpowiednie tory. Spojrzała po placku i znów wróciła do Mohe wzrokiem. - O kolację - rzuciła pierwsze co przyszło jej do głowy. - Przegrany przygotowuje kolację dla wygranego - uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Albo o... tatuaż... - spojrzała po jego tatuażach. - Przegrany musi zrobić sobie tatuaż, który wybierze wygrany - zaproponowała drugą opcję.

    Gabi (koło jak najbardziej xD)

    OdpowiedzUsuń
  88. Zamruczała w odpowiedzi kiwając delikatnie głową i posyłając w jego stronę delikatny i dość niewinny uśmiech. Uwielbiała te jego pocałunki. Chciała ich więcej. Pogłębiała każdy z nich, masując jego skórę głowy i przesuwając dłońmi niżej. Badała każdą wypukłość jego pleców. Każdy napięty mięsień i delikatne blizny na nich, a kiedy tak podwijał jej koszulę czuła delikatną niepewność. Blizny, choć sama się do nich przyzwyczaiła i podczas kąpieli w wodzie nie miała problemu, kiedy ktoś na nie patrzy, tak teraz... przeszło przez jej myśl, że ją szpecą. Luźna myśl, niewielka niepewność, a dłoń delikatnie chciała go zatrzymać, ale przytrzymał ją przy pryczy. Spojrzał w jej oczy, a ona zatopiła się w głębi jego spojrzenia. Zagryzła delikatnie swe wargi. Trzy słowa, wypowiedział trzy słowa, a jej zrobiło się od tego niezwykle gorąco. Oddech nieco jej przyspieszył. Czuła dreszcze przechodzące przez jej ciało, gdy tak całował każdą jej bliznę. Mruknęła raz i drugi z odczuwanej przyjemności, a gdy sięgnął do spodni, uniosła lekko swe biodra by ułatwić mu to zadanie. Uniosła się delikatnie na łokciach, gdy zdjął z niej spodnie i usiadła, by na czworakach się do niego zbliżyć. Ucałowała jego usta, w dłońmi sięgnęła do jego opaski biodrowej, która choć nie chroniła zbyt wiele, to chowała ZA wiele. Wsunęła dłoń pod nią i musnęła nią jego przyrodzenie. Znów musnęła ustami jego wargi.
    - Podobasz mi się - powtórzyła po nim. - Rozpalasz mnie - dodała szeptem mu do ucha.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  89. Zagryzła swę wargę zadowolona z tego co widzi, co czuje. Jego dłonie na ciele ją elektryzowały. Oddech miała równie ciężki co on, a gdy pchnął członkiem w jej dłoń, mruknęła zadowolona. Zacisnęła na nim swą dłoń, drażniąc palcami jego główkę i powoli przesunęła ręką po całej jego długości w dół i w górę. Obserwowała jego tęczówki i z lekkim śmiechem na ustach rozsiadła się na nim wygodniej, dołączając do swej dłoni pocieranie jego członka swą zakrytą, ale jakże wilgotną już kobiecością. Muskała ustami jego wargi, szyję. Chciała go, chciała go w całości.
    - Weź mnie - szepnęła mu do ucha. - Posiądź mnie - poprosiła, wracając wzrokiem do jego oczu. Mimo śmiałych próśb niezwykle się przy tym czerwieniła.

    Emma 

    OdpowiedzUsuń
  90. Zastanowił się lekko, po czym wzruszył ramionami.
    - Nie wiem czy tak lubię... najbardziej to lubię oglądać tańczące zmysłowo kobiety - puścił do niego oczko. - A to... te wyobrażenia... czasem śmieszniej jest sobie coś takiego do głowy wbić niż pójść z kimś na noże - powiedział cicho. - Na przykład, kiedy muszę mocno się gryźć w język podczas kłótni z Akane, wyobrażam ją sobie jako kocicę, taką o tyci tyci, która warczy i pomiałkuje i drapać chce... i czasem działa. Potrafię się powstrzymać lub ubrać w inne słowa swe myśli by kocica się uspokoiła - przyznał. - A innym razem kocica przeradza się w lwicę i ja również zaczynam warczeć - dodał. - Na dwoje babka wróżyła, ale chyba warto popróbować - stwierdził cicho. - Ohoho panie, na pewno jeszcze ci kilka zdradzę - rzucił stukając się z nim kieliszkami i gwiżdżąc gdy ten kieliszek wszedł nieco mocniej. Poczuł go w głowie. Robiło się dość przyjemnie. - Mam szczerą nadzieję, że i ty mi zdradzisz kilka ciekawych sposobów. Może akurat coś mi się sprawdzi - puścił do niego oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  91. Dziewczyna posłała mu wdzięczny uśmiech za jego słowa i przymknęła oczy, kiedy zbliżył się by złożyć pocałunek w środek jej czoła. Nie bała się tego. Delikatnie się wówczas w niego wtuliła na moment i zaraz odsunęła kiwając głową.
    - Dziękuję - szepnęła. - Taki zupełnie czysty to nie wchodzi w grę - przyznała. - Sama nie dałabym rady - przyznała. Ten tym po prostu tak miał i ona niechętnie musiała się do tego przyznać. Zmarszczyła brwi na wieść o rozstawaniu się w wodzie. - Nalewka brzmi niesamowicie kusząco - przyznała powoli wychodząc z wody, by sięgnąć po swoje rzeczy i narzucić na siebie jedynie koszulę. Spojrzała po nim z wdzięcznością. - O ile chcesz mnie taką poczęstować, a nie była to tylko pusta propozycja - dorzuciła.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  92. — Najsmaczniejszy według niego byli ludzie, ale Ci otyli — wyjaśnił. Zaśmiał się lekko. — Tak, jestem pewien. Zawsze ze zleceń wracał z pełną kompanią, a i Gildia Złotego Kła ma dosyć twarde zasady odnośnie wspólnego egzystowania. Kanibalizm jest zakazany. To był żabodzik, zwłaszcza, że próbowałem. Słuchaj, wybitne, musisz kiedyś spróbować — zaproponował mu z uśmiechem na ustach. Sam kiedyś już przygotował to danie i naprawdę wyjątkowo mu smakowało, a skąd był pierwowzór tego przepisu to już nie pytał. Sam też nie był zbytnio zainteresowany historią każdego przepisu, bo faktycznie mógłby usłyszeć coś bardziej mrożącego krew w żyłach. — Po takiej drzemce? Jak najbardziej — odparł na pytanie czy jest głodny. Wziął jedzenie i zaczął jeść. To też było naprawdę niczego sobie, co można było jasno wyczytać z miny elfa.
    — Podobnie z moimi — przyznał, gdy wyjaśnił mu tatuaże. Nie pytał o ten, który stanowi wyjątek. On mu o swoich na przykład by nie opowiedział. Takie rzeczy jego zdaniem były zbyt prywatne i intymne. — Chciałem zabrać młodszą siostrę na koncert Słowika, a teraz czekam, żeby odprowadzić ją do Azylu i czekam aż przyjdzie starsza. A Ty? — odbił piłeczkę.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  93. - To prawda brzmiało i udało się dojść do władzy, tylko jak ona się potem potoczyła? - spojrzała mu prosto w oczy. - Zamiast łączyć, dzielono - westchnęła ciężko, biorąc się za place i krojąc im dwa kawałki. Pozwoliła Mohe wybrać swój i sama wzięła sobie ten swój własny.
    - Czasem zastanawiam się czy władza naprawdę musi mieć taki niszczycielski wpływ na wszystkich czy to tylko ludzie są tacy słabi - odetchnęła głęboko, po czym spojrzała po jego tatuażach. - Rozumiem - zbliżyła się do niego bliżej by pooglądać te widoczne z bliska. - Co oznaczają? - zainteresowała się, odsuwając wreszcie od niego i biorąc głęboki w wdech i debatując nad swoim kawałkiem. Oglądała go ze wszystkich stron. - W takim razie u mnie będzie owoc. Kocham ciasta z owocami - przyznała ze śmiechem.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  94. Gave wzruszył ramionami.
    - Trochę działa. Pozwala mi być nieco... no wiesz ogarnąć się szybciej - mruknął spokojnie, a kiedy przyszło do innego rodzaju krzyków i drapania, zaśmiał się lekko. - Tak to też czasem się zdarza, ale najlepszy był ten na zgodę - zaśmiał się nieco i wyzerował swój trunek, czując już procenty w głowie. Spojrzał po Mohe. - Masz twardy łeb czy słaby łeb? - zapytał go. - Mój jest... średni... na tle kumpli całkiem twardy, ale tak to chyba jednak średni - poinformował go. To była wiedza z tych niepotrzebnych.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  95. Jęknęła głośno, gdy rozerwał jej bieliznę i przez chwilę pocierała go swą nagą kobiecością. Całowała mocniej, mruczała w jego usta z odczuwanej przyjemności, gdy złapał za pośladek. Chciała go poczuć w sobie. Sapnęła głośno, kiedy ją nieco zdekoncentrował. Całował jej piersi, a zaraz wszedł w nią mocno i głęboko. Odchyliła głowę do tyłu wciągając powietrze w płuca. Objęła go mocno ramionami, oddając te jego pocałunki. Starała się poruszać biodrami, by jeszcze dodatkowo mu pomagać i stymulować. Wtedy też przechylił ją w tył. Znów leżała na skórach. Oplotła go nogami w biodrach i całowała jego wargi z pasją za każdym razem, gdy jej na to pozwalał. Pogłębiała pocałunek jęcząc w jego usta.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  96. — Przynajmniej dopóki nie przytyjesz — zaśmiał się, widząc jak ściera wyimaginowany pot z czoła. — Jasne, z wielką chęcią, zapraszam jutro na obiad, tylko może nie do gospody, jak mam sam zrobić, to kawałek stąd jest malownicza polanka, mogę tam się odpłacić za dobrą strawę — zaproponował, wskazując palcem, który kierunek miał na myśli. — Tak, widzisz mieszkała w Slavit, dostałem od niej list, że idzie do Argaru i mam na nią czekać — po prowadzie nie tylko na nią czekał, ale ulżyło mu, gdy dostał od Nali informację, że jest bezpieczna, podróżuje ze starymi przyjaciółmi z daleka od jakichkolwiek kłopotów, przez co podróż może zająć jej nieco więcej, ale dostawał co jakiś czas listy, więc mógł spać spokojnie, przynajmniej w jej sprawie. — Samotna wędrówka po traktach teraz faktycznie brzmi bardzo niebezpiecznie. Ale przynajmniej masz ten komfort, że już jesteś na miejscu, któremu chcesz pomóc — uśmiechnął się do niego delikatnie.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  97. Jego słowa o władzy trafiały do niej. Dużo z tego o czym mówił było prawdą. Ci którzy władzy nie chcą... czy ona chciała włady? Czy nie wolałaby, by ktoś przejął ją zamiast niej? Może powinna niczego nie kombinować? Potrząsnęła głową. Nie. Już zdecydowała i wiedziała jedno. Nie byłaby w stanie patrzeć samej sobie w oczy, gdyby niczego nie zrobiła. Nie mogła zacząć się wahać i wątpić w słuszność swej decyzji, kiedy nawet nie wprowadziła jej w życie. To musiało poczekać na później. Skupiła się więc na jego dalszych słowach, o tatuażach i uśmiechnęła się do niego zadziornie.
    - Ach grzeczna - powtórzyła po nim i pokiwała głową. - Z tym nie będzie problemu - stwierdziła z uśmiechem na twarzy. - Grzeczność mam we krwi - poruszała przy tym zabawnie brwiami i zasłoniła usta dłońmi na to jawne oskarżenie, chociaż faktycznie chciało jej się śmiać na ten zbieg okoliczność. - Wypraszam sobie, drogi panie. Pan sam wybrał dla siebie kawałek - poinformowała, a potem spojrzała na jego kawałek. Oczywiście, że go wolała, więc gdy tylko zaproponował podmiankę, ochoczo się na to zgodziła. - Ah dwie kolacje... - powtórzyła. - To nawet wyszło lepiej niż myślałam. Trzeba było od razu przegrać - wyszczerzyła się do niego.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  98. — Nie jest jednoznaczna z poważną deklaracją — przytaknęła mu. Posłuchała jak dokładnie Mohe widzi randkę. — Randka to raczej takie spotkanie, żeby zobaczyć czy coś romantycznego się pojawi w bardziej oficjalnych warunkach, bo w końcu na tą randkę już się kogoś zaprasza, ale jeśli nic z tego nie wyniknie to też moim zdaniem nie jest nic złego ani żaden powód do obrażania się na kogoś. Bo może być tak, że ktoś się w pierwszej chwili zauroczy, a po dalszym poznaniu uznaje, że ta osoba jednak mu nie odpowiada romantycznie — wzruszyła ramionami. Cholera mówienie o randkach było wyjątkowe dziwne. Nawet nie wiedziała czy jej definicje jakkolwiek trzymają się sensu. Podrapała się po brodzie, myśląc nad tym intensywniej. — Ale nie jestem żadnym ekspertem, więc tak czy siak, Twoja definicja jest chyba lepsza, w końcu masz doświadczenie — uśmiechnęła się jeszcze do niego. Uśmiechnęła się szerzej, gdy mówił o tatuażach. Tutaj racji nie mogła mu odmówić. Sama bardzo lubiła je oglądać, czy to te, które przedstawiały jakąś historię, czy te stworzone dla zwykłego kaprysu, każdy miał jakiś swój urok. Zastanowiła się nad kolejnym pytaniem.
    — Brak wojen w Mathyr? Perfekcyjna kontrola nad mocami? Zachować przyjaźnie do śmierci? — wymieniła kilka rzeczy. — Na pierwsze nie mam większego wpływu, nie da się kontrolować każdej nacji, a nawet gdyby dało, to dalej, byłoby to raczej okrutne, tak mi się wydaje, nad mocami pracuje, a o przyjaźnie mogę dbać teraz, żeby to się przełożyło na resztę życia. Zazwyczaj jak pojawia mi się marzenie czy kaprys, staram się je realizować od razu, skoro jest to w moim zasięgu ręki, jestem trochę uprzywilejowana pod tym względem, więc chce z tego korzystać póki mogę — uśmiechnęła się do niego. — A Ty zrobiłbyś sobie listę marzeń, gdybyś mógł? Co byś na niej dał? — zapytała. Propozycja randki nieco ją zaskoczyła. Spojrzała po nim niepewnie. Zastanowiła się przez chwilę. Nie wiedziała czy chciała teraz rozwijać jakieś romantyczne uczucia, albo później. Z drugiej strony Mohe nie wyglądał na kogoś kto by się tym przejął, uśmiechnęła się lekko.
    — Stracę pytanie na następną grę, sprytne — zażartowała na początek. — Przyjacielska randka? W sumie, warto mieć ten pierwszy raz za sobą. Nie wiadomo, kiedy zdarzy się inna okazja — zaśmiała się, zgadzając się na propozycje. Następnie wzięła butelkę, bo tej gry dzisiaj chyba jeszcze nie skończyli. — A wracając do gry, nigdy w życiu niczego nie paliłam niczego — wyznała, kontynuując grę, przynajmniej dopóki chociaż jedno z nich chociaż trochę się nie podchmieli.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  99. Zaśmiał się na jego gest i słowa. Zastanowił się chwilę, dalej jedząc swoją potrawkę.
    — Tak, to prawda. Chociaż nigdy nie wiadomo, czy przy tak zacnej kuchni nie odechce się ruchliwego życia i nie skupi się na samym kosztowaniu pysznych dań. Możnaby pomyśleć, że przy koczowniczym trybie życia smaki będą raczej ubogie, a ja tutaj mam prawdziwą ucztę dla podniebienia — odparł.
    — Bardzo możliwe, nie zajęłem jej dla siebie, a raczej wypatrzyłem miejsce i sam czasami korzystam, zakładam, że nie tylko Ty czy ja mieliśmy okazję spędzić tam chociaż trochę czasu — odpowiedział mu. Zaśmiał się, kiedy zapytał o matkę, ale na chwilę spochmurniał. Pokręcił głową, przywracając na twarz swój typowy uśmiech.
    — Nie, o mojej starszej siostrze. Mam tylko dwie siostry, starszą i młodszą — wyjaśnił. Nie uznawał swojego ojca, za wszystko co się stało mężczyzna był dla niego po prostu ścierwem, kimś obcym, który pozwolił rozwalić wszystko w drobny mak. Szybko jednak odpędził te myśli. Miał za dużo na głowie, żeby przejmować się nieprzyjemną przeszłością. Nie chciał o niej myśleć, bo bał się, że zaraz znowu wróci do alkoholu. — W zasadzie to całkiem niesamowite jak przypadkowe spotkania się na nad odbijają, zmieniają poglądy. Rok temu nie pomyślałbym, że sam będę tak bardzo o kogoś się jeszcze troszczyć w życiu — uśmiechnął się delikatnie. — Muszę też przyznać, że całkiem miło widzieć innego Mathyrczyka w Argarze, czasami głowa boli od tych wszystkich magicznych dziwów, a teraz przynajmniej wiem, że pod moją ręką nie wyrosną nagle bukiety kwiatów — zaśmiał się. O dziwo raz mu się to tutaj przytrafiło.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  100. Luna zaśmiała się lekko i pokręciła głową.
    - Grunt to mieć wysoką samoocenę - puściła do niego oczko. Ruszyła za nim w stronę jego obozu zachęcona jego alkoholowymi propozycjami. - Hm... cóż owocowe lubię, ale tej z trawy pampasowej nie miałam okazji jeszcze kosztować - stwierdziła. - Wybór jest więc naturalny - dodała, zajmując miejsce w jego obozowisku i rozglądając się dookoła. - Masz kompana? - spojrzała po drugim namiocie, który stał niebezpiecznie blisko jego własnego. - Ciekawa okolica na obóz. Wydawało mi się, że lubisz samotność, a tu... ? - rozejrzała się dookoła. - Tu musi być całkiem spory zgiełk - rzuciła lekkim tonem.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  101. Gave spojrzał po nim i zastanowił się
    .- Wiesz do tej pory miałem tylko jedną partnerkę seksualną - powiedział spokojnie. - I to z nią mieliśmy kilka seksów na zgodę. Najpierw zgoda, potem seks - wzruszył ramionami. - To były bardzo gorące zbliżenia - stwierdził jeszcze, zamyślając się przez dłuższą chwilę. - I myślę, że lubię takie seksy - przyznał po dłuższej chwili milczenia. Gdyby miał taki seks uprawiać, po kłótni z inną dziewczyną, czuł że mogłoby być podobnie, jednak czy warto było aż tyle się kłócić dla jednego seksu? Zdecydowanie nie. Wydął policzki i wywrócił oczyma. - Ale chyba nie na tyle, aby specjalnie się z dziewczyną kłócić - dorzucił jeszcze i gdy wyzerował swojego drinka, wstał i ukłonił się mu. - Staram się trzyma jak mogę - zaśmiał się wesoło.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  102. Odchyliła głowę do tyłu, czując te jego ruchy. To jak ją posuwa, jak wchodzi głęboko. Głęboko, mocno, lecz z finezją. Poczuła jego usta na swej szyi, dekolcie. Westchnęła z ogromnej przyjemności, a gdy zassał się na jej sutku aż wydała z siebie głośniejszy jęk. Tak, chciała go czuć więcej, mocniej. Zagryzła delikatnie swe wargi, Dłonie oplotła o jego szyję, wbijała w niego swe paznokcie z nieco mocniejszymi ruchami jego bioder.
    - Mocniej - szepnęła, prosząc go wręcz o kilka mocniejszych ruchów. Pragnęła go połknąć po całości. Muskała dłońmi jego ramiona, palcyma badała jego plecy. Chciała go czuć. Po prostu czuć. Chciała czuć cokolwiek, a to... to było coś niesamowitego. Była już tak blisko spełnienia.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  103. Gave wzruszył ramionami, po czym skinął głową. Tak. Problem z Akane polegał na tym, że seks po kłótni był po prostu najczęstszym seksem, a emocje robiły swoje i najbardziej zapadał w pamięci. Uśmiechnął się lekko na jego słowa. Ciekawa sprawa z tą jego partnerką. Machnął lekko ręką na radę co do uważania z kłótniami.
    - Jasne - rzucił lekko, opadając z powrotem na cztery litery i stukając się z nim swoim kieliszkiem, by wychylić go od razu. - Aktualnie nie planuję żadnych partnerek - poinformował go wzruszając lekko ramionami. Czasem należało się po prostu wstrzymać. - Co masz na myśli mówiąc, że twój seks zaszedł za daleko?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  104. Zmiana, która w nim nastąpiła była niemal natychmiastowa. Chwycił ją za biodra, zaczął wchodzić mocno i aż po same jądra. Przyspieszał przy tym, a ona wyprężyła się pod nim. Zamknęła oczy, sapiąc ciężko. Czuła, że jest blisko. Jej ręce zacisnęły się na skórach i kiedy on ją zalał, ona doszła. Niemal w tej samej chwili. Drżała pod nim, nabierając kilku, szybkich oddechów. Wymruczała coś niezrozumiale, po czym uniosła powieki by na niego spojrzeć. Dyszał nad nią, więc nie dała rady się powstrzymać. Uniosła się delikatnie muskając jego wargi swoimi.
    - Mhm byłeś... dobry - przygryzła lekko swą wargi. - Często to robisz...? - zadała kolejne pytanie, sapiąc przy tym równie ciężko co on.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  105. Gabi pokręciła lekko głową w niedowierzaniu.
    - Ale to ty wybrałeś kawałek - przypomniała ponownie. - Mogłeś wybrać inny - pokazała mu zaraz język i nieco się zarumieniła. Przez Piusa nauczyła się większej śmiałości w kontaktach międzyludzkich. Nauczyła się nie zważać aż tak na swój język, ale czasem jeszcze ją to przerażało. Dlatego zaraz też zajęła się jedzeniem by zmazać ten karygodny gest z językiem.
    - Oczywiście - przyznała. - Moja kolacja będzie na świeżym powietrzu. Zabiorę cię na klif. Mają z niego naprawdę cudowny widok... będziemy jeść przepyszną pieczeń i popijać ją dobrym winem - wyjaśniła mu zaraz i wsunęła znów trochę swojego ciasta. - Patrzeć na zachód słońca i wesoło spędzać czas - dorzuciła jeszcze.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  106. Aż musiał sobie dolać słuchając jego historii. Jego brat zdawał się ścierwem. Będzie musiał przeprosić Gavina nie ma co. Mimo wszystkich złości między nimi, ten nie dopuściłby się do takiej rzeczy. Chociaż on sam? Ech wziął przecież laskę, która mu się podobała. Westchnął na tę myśl i dopił kolejny kielonek, po czym dolał kolejnego i znów zerknął na Mohe.
    - Aż chce się powiedzieć, że ci współczuję, ale sam sobie poradziłeś i zrównałeś ją z błotem. Dobrze. Niech wie, że z tobą nie ma żartów - skomentował i klepnął Mohe w plecy, po czym oparł się na łokciach przymykając na moment oczy. - Ale twój brat... ech żyje jeszcze? - zerknął na niego. - Nie chcesz się na nim zemścić? - zainteresował się. - Za te wszystkie chujowe akcje, które ci zrobił? Bo ech skądś jest ta twoja nienawiść do niego - zauważył.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  107. Z zadowoleniem przyjęła przedłużony pocałunek. Cieszyła się jego smakiem i szorstkością warg. Zarumieniła się lekko na jego pierwsze słowa, ale spłonęła prawdziwym rumieńcem na kolejne. Cholera. To były niby zwykłe, proste słowa. Mówione w chwili uniesienia, ale kiedy tak ją całował i wędrował dłonią ona drżała. Odpowiadała na jego dotyk w ten sposób. Z jej ust wydobył się cichy jęk od tego wszystkiego.
    - Mhm sama nie wiem - szepnęła w odpowiedzi na jego pytanie. - Kilka razy w miesiącu? - zaproponowała, patrząc mu prosto w oczy. Zagryzła dolną wargę, gdy wsunął palce w jej szparkę. Masował łechtaczkę. Znów kusił i nakręcał. Aż nabrała głębokiego wdechu i gdy poczuła pierwsze oznaki gorąca, zsunęła uda mocno ze sobą, unosząc się na łokciach, by usiąść i ucałować go mocno w jego usta, a następnie pchnąć go bardziej na skóry. - Moja kolej - szepnęła całując jego wargi, brodę i klatkę piersiową. Dłonią dotarła do jego przyrodzenia, lekko je nią trącając. Nękając i pobudzając. Zsunęła się ustami niżej, ucałowała jego podbrzusze i polizała główkę jego sprzętu, patrząc mu prosto w oczy zanim wsunęła go całego. Jak najgłębiej mogła.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  108. Gave pokiwał głową ze zrozumieniem. Sam pewnie długo by chciał się mścić... chociaż może nie aż tak? Jego brat przecież teraz latał za Akane i miał się całkiem dobrze. Odchylił się na rękach nieco do tyłu i wypuścił z siebie długie westchnienie. Robił się zdecydowanie zbyt sentymentalny. Zaśmiał się na te pomysły z morderstwem brata Mohe.
    - Podpiekanie na ruszcie też wchodzi w grę? - spojrzał po nim i poruszał zabawnie brwiami. - Stary, jakaś zagrycha by się nam przydała - skomentował patrząc na alkohol. - Skoczę do domu, zobaczę co nam z obiadu zostało - zaproponował wstając i lekko się chwiejąc. - Łohoho... 3 szybkie to był zły pomysł - rzucił lekko. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  109. Podobało się jej to jak reagował na jej pieszczoty. Rósł w oczach od samych pocałunków i lekkich pieszczot dłonią. Sapnął, a ona widziała w jego oczach, że jemu się to podoba. Oblizała sugestywnie wargi, gdy jeszcze miała na to czas. Kiedy jednak pchnął ją w gardło i przytrzymał, poczuła że traci kontrolę. Był jak pozostali. Chciał nadawać rytm, chciał ją posiąść po swojemu, a ona... się do tego dostosowała. Poddała się jego ruchom. Ruszała głową w rytm jaki jej nadał. Brała go na pełne gardło, starając się go zadowolić, a kiedy miała chwilę oddechu, starała się jak najszybciej doprowadzić do stanu używalności, ale gdy już sterczał porządnie to dopiero wtedy odsunęła od niego głowę i postanowiła postawić mu się, choć nie bez strachu, który odbił się w jej oczach. Przez ułamek sekundy, ale jednak. Usiadła na nim okrakiem i nakierowała swą brzoskwinkę na jego prącie, a potem powoli, lekko się przy tym krzywiąc i sapiąc nabiła na niego. Zeszła na sam dół jęcząc cicho i ułożyła dłonie na jego podbrzuszu, nabierając kilka głębokich oddechów.
    - Weź mnie... tak jak tylko tego chcesz - szepnęła unosząc się na nim i powoli znów wracając na sam dół.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  110. - Postaram się, kapitanie - Gave mu zasalutował i znów chwiejnie się ukłonił, a potem dłonią pokazał sobie kierunek i ruszył po jedzonko. Dotarcie do domu nie było trudne, ale buszowanie po cichu w kuchni już nie takie łatwe. Zaśmiał się cicho, gdy uderzył się o stołek, ale ostatecznie wziął resztę pieczonego Alcka i sałatki, którą zrobiła Febe i wraz ze zdobyczami dotarł do Mohe, siadając na miejscu z okrzykiem zwycięstwa. - Patrzaj i podziaiwaj! Nie zgubiłem żarcia po drodze! Ucierpiała tylko moja noga - podsunął nogawkę do góry, prezentując mu pięknego sińca. - I godność, ale warto było.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  111. - Nie wstydzę - odparła, ale jednocześnie poczuła jak policzki mocniej ją palą i odwróciła się do niego plecami, zakrywając je swoimi rękoma. - Ja wiem, niby wiem... uczę się tego od dawna, ale czasem po prostu - wzruszyła ramionami, znów na niego patrząc. - Czasem te gesty same wracają - mruknęła, oddychając kilka razy głęboko, po czym podsunęła się do niego i cmoknęła go jednorazowo w usta, aby potwierdzić swe słowa, które dopiero co miały nadejść. - A swobodnie... potrafię być bardzo swobodna - poinformowała go z lekkim uśmiechem na twarzy, zanim znów wróciła na swe miejsce i wepchnęła do buzi spory kawałek ciasta. - Tylko... czasem te wszystkie zwyczaje wracają. Przecież nie tak mnie uczono. Byłam grzeczna i ułożona, a teraz? - zacisnęła mocno wargi. - Teraz czasem jestem potworem i no nie wiem... sama się nie poznaję?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  112. Poczuła ulgę, kiedy powiedział że nie tylko ona była taka niewydarzona z tymi gestami. Obserwowała go uważnie po tym małym pocałunku, a policzki nie chciały się uspokoić. Zwłaszcza, gdy uniósł kąciki swych ust i jeszcze uśmiechnął się tak sugestywnie, wypowiadając swoje słowa. Odruchowo założyła niesforny kosmyk swych włosów za ucho i posłała w jego stronę nieśmiały uśmiech.
    - Mogłabym - powiedziała w miarę spokojnie. - Ale myślę, że argument dotarł - dodała i puściła mu oczko, aby na słowa o potworze westchnąć ciężko. - Tak, tak... z wierzchu całkiem nieźle się maskuję, wiem - rzuciła cicho. - Kto mnie wcześniej nie znał to tego nie zobaczy... ale ja... ja to widzę - wyjaśniła.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  113. - Oskubać? Niedoczekanie jego! - wyciągnęła swoją szablę. - Niech no tylko spróbuję, a pozbawimy go rąk, a potem wywieziemy na pełne morze i rzucimy rekisonowcom na pożarcie - zrobiła gwałtowny ruch szablą, tak jakby ścinała ręce, po czym odłożyła ją i odkorkowała swój rum by podać go Mohe. - Na początek rum, a za chwilę ta twoja naleweczka - rzuciła wesoło, po czym spojrzała mu prosto w oczy. - Ale wiesz... za tę przysługę z kumplem to tak jakbyś jedną czy dwie butelki nalewki podrzucał od czasu do czasu to będzie mi niezmiernie miło - zapewniła go i zaśmiała się lekko. 
    - Ach kompankę... - spojrzała po nim wymownie i zacmokała. - Och Dziki Wietrze ty mój - podsunęła się do niego i usiadła mu na kolanach. - Cieszę się twym szczęściem i twojego członka też - ucałowała go w policzek, mocno go przy tym przytulając. - Oj tak... w twojej osobie, Dziki Wietrze, wiele rzeczy przyciąga. Przede wszystkim twój spokój ducha i styl bycia. Zdajesz się być nieodłącznym obrazkiem pól - szepnęła. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  114. Nie wiedziała czy lubi i obawiała się, że może go tym zranić. Swoimi słowami. Że on zdecyduje, że była beznadziejna i... potrząsnęła głową. Nie, to nie był Perun. Nie on. Nie on. To był Moher, jej Moher co to wytrzymywał z jej humorkami i nie zostawił w podróży mimo, że była nieznośna. Spojrzała po nim z oczyma pełnymi łez i oparła czoło o jego ramię.
    - Przepraszam - powiedziała cicho. - Przepraszam ja... - pociągnęła nosem i zabrała kilka głębokich oddechów. - Nie umiem inaczej... on... - wargi jej zadrżały, kiedy próbowała mu to wszystko wyjaśnić. Objęła go mocniej ramionami, chcąc go czuć przy sobie. - On lubił kontrolę... lubił... - wymamrotała. - Karał za sprzeciwy - dodała, nie będąc w stanie dokładniej mu tego wszystkiego wyjaśnić. Nie chciała o tym mówić w tej chwili. - Nie umiem inaczej, strach mnie zatrzymuje... wiem że ty nie jesteś nim Mohe. Wiem, ale... - pokręciła głową, dalej się do niego przytulając. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  115. Te jego wydawane dźwięki sprawiły, że chłopak zaczął iść w ich rytm nieco się do nich bujając, a gdy już siedział i tak dumnie prezentował swojego siniaka mówiąc o zranionej dumie do tego uniósł lekko brew i podsunął mu swoje kolanko pod nos.
    - A chcesz? To całuj, stary, całuj. Ulżyj sobie - rzucił cmokając przy tym lekko. Zaraz jednak sam spojrzał po siniaku i pogłaskał się po nim w czułym geście. - Po prawdzie to wypadałoby sprawdzić czy faktycznie tak nie boli... dziewczynkom czasem mówię ten oklepany tekst "tatuś pocałuje i nie będzie bolało" - podrapał się po głowie znów podsuwając mu kolano pod usta. - Całuj! Sprawdzamy!

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
  116. Gabi uśmiechnęła się do niego nieśmiało i na moment spuściła wzrok, by bawić się swoim warkoczem. Ano prawda, trochę szkoda, ale przecież musiała trzymać się w ryzach. Odetchnęła głęboko na pytanie chłopaka.
    - Uhm nie mogę ci powiedzieć - spłonęła rumieńcem. - Bo to nie przystoi - wyjaśniła. - Poza tym... sama sobie mogłabym tym zaszkodzić, a tego tym bardziej nie chcę - rzuciła jeszcze łagodnie, wcinając znów kawałek ciasta. Uniosła wówczas na niego swe spojrzenie i przesunęła wzrokiem po całej jego posturze. - Ale czasem... czasem wolę tego potwora ode mnie samej. Mam wrażenie, że jest prawdziwszy niż ja - powiedziała spokojnie, po czym odetchnęła głęboko. - Ale dość o mnie... ja już zdążyłam spalić się tu ze wstydu. Twoja kolej - spojrzała po nim z ciekawością.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  117. Tylko, że ona nie wiedziała czy chce mu powiedzieć. Zacisnęła mocno pięści na swoich kolanach i wstała. Przez moment tupała nogą niezbyt zdecydowana, po czym zrobiła kilka okrążeń, zanim stanęła nad nim w lekkim rozkroku, wzięła się pod boki i spojrzała mu prosto w oczy z góry.
    - Lubię seks, okay? Wyuzdany seks - burknęła czerwieniąc się okropnie. - Lubię jak ktoś mnie dominuje - dodała czując jak rumieniec przechodzi w jakiś tam bordowy kolor, a potem wybucha całkowitą, jaskrawą czerwienią. - A jednocześnie marzę o tym by znalazł się ktoś, kto mnie pokocha, będzie mnie zabierał na spacery po plaży, szeptał słodkie słówka i po prostu mnie tulił i kochał - zakryła policzki dłońmi. - Do tego jestem wyszczekana jak bronię swoich własnych przekonań. Czasem za bardzo, no chyba że ktoś ma dobre argumenty, wtedy jakoś tam je przełykam i akceptuje, ale jeśli argumenty są głupie to walczę o swoje i mam gdzieś co sobie ktoś myśli - wyrzuciła kolejne rzeczy. - A przecież całe życie tylko się uśmiechałam - uśmiechnęła się do niego tak jak została uczona i dygnęła przed nim, po czym ładnie się pokłoniła. - Miałam się uśmiechać, kłaniać, przytakiwać i to wszystko... - wymamrotała. - Jestem okropna - stwierdziła wracając na swoje miejsce, po czym odwróciła od niego wzrok. - Wszystko - rzuciła po prostu. - Jak się żyje w twoim plemieniu? Jakie zasady tam panują? Dlaczego się od nich odłączyłeś? Czemu nie lubisz zamkniętych pomieszczeń - wymieniła kilka rzeczy jakie ją interesują.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  118. Gave popatrzył na niego urażony za tę reakcję, ale wziął nogę by się do niej pochylić i przyjrzeć się uważniej siniakowi, po czym podsunął ją z powrotem do Mohe.
    - Lej to będziesz ją zlizywał potem bo tyle dobrego nam się zmarnuje - pogroził mu palcem przed nosem. - Siniak nie jest do krwi, więc nie powinno mnie to boleć - dodał z miną znawcy, aby ostatecznie zamiast nogi podstawić swój kieliszek i wziąć sobie trochę suszonego mięska do jedzenia. - Mhm, pyszne - powiedział do niego. - Naprawdę doskonałe. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  119. Emma nie protestowała, kiedy się z niej wysunął i zmienił ich pozycje. Wtuliła się w jego ramiona mocniej, obejmując swoimi własnymi. Chwilę walczyła ze sobą, ale jego słowa sprawiły, że łzy po prostu popłynęły po jej policzkach, by pomoczyć jego własną skórę. Łkała cicho, ściskając go przy tym coraz mocniej. Tak bardzo się obawiała, że źle ją zrozumie. Że nie będzie chciał jej już znać, a on...się na nią nie gniewał. Chciała przeprosić go raz jeszcze, powiedzieć że nie traktuje go jak Peruna, ale on zdawał się to rozumieć. Do tego jeszcze powiedział te wszystkie inne rzeczy, że zaśmiała się cicho przez łzy.
    - Naprawdę? - zapytała go cicho. - Dziękuję - szepnęła muskając jego skórę ustami jednorazowo i odsuwając się trochę od niego, by spojrzeć mu w oczy. - Dziękuję - powtórzyła. - Mogę tak jeszcze chwilę zostać? - zapytała jeszcze, znów się do niego przytulając. Między jego nogami w jego ramionach, w tej jednej chwili, czuła się po prostu bezpiecznie.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  120. Gave zerknął na ten jego nóż i wywrócił oczyma. Przecież to by nie była jego pierwsza rana, a nalewka choć bolesna to pewnie by ją zdezynfekowała. Przez moment milczał machając alkoholem w szklaneczce i wąchając go. Słuchał tego co chłopak ma do powiedzenia i kiwał głową raz po raz. 
    - Aha, tylko jak fala przyjdzie to może nas zmieść z powierzchni - mruknął, bo raz już to przerabiali i wzdrygnął się na samą myśl o drugim takim razie. - Solidni - przyznał upijając połowę kieliszka. - Ale nieliczni - westchnął. - Za to prężnie się rozmnażający - puścił do niego oczko. - Ty tam z Argarkami uważaj... szybko będziemy mieć tu stadko małych Moherowych berecików.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  121. - Jak to gdzie? - spojrzała po nim nie rozumiejąc ewidentnie jak mógł tego nie rozumieć. - Ja po prostu się nie poznaję - burknęła. - Patrzę w lustro i widzę, że z ułożonej dziewczynki zrobiła się pyskata potworzyca - westchnęła. - Damie nie przystoi takie zachowanie - dotknęła swych czerwonych policzków. - Chociaż ja już wcale nie wiem czy chcę być damą... dobrze mi jest tak o... bez tej całej etykiety. Zaczynam się taką lubić, ale... w lustrze widzę potworzycę - westchnęła ciężko. - Którą lubię - dodała jeszcze, a co do seksu zagryzła mocno swojego kciuka. - A jeśli to wcale nie jest ukochany? - spojrzała po nim i potrząsnęła zaraz głową. Przesunęła wzrokiem od jego oczu aż po krocze próbując sobie te standardowe wymiary wyobrazić i przekręciła lekko głową. - Te cuda to sama bym musiała sprawdzić, co by mieć pewność, bo tak na razie to tylko twoje słowa bez pokrycia - stwierdziła, zanim zdołała ugryźć się w język. Sam jej wcześniej mówił, że znajduje się właśnie w obozie dzikusa, więc zamierzała z tego korzystać. - Ciekawe, że znasz swoje godziny wypróżniania  - rzuciła nieco się przy tym czerwienią. - Ja po prostu idę kiedy muszę... - bąknęła jeszcze. Matko, rozmawianie o wypróżnianiu się zdawało się być strasznie intymne i krępujące. Już miała go przeprosić, że w ogóle pociągnęła temat ale zmienił go sam z siebie i opowiedział o swoim plemieniu. Słuchała z wyraźnym zainteresowaniem, a kiedy wspomniał, że stracił przez zasady siostrę wyczuła smutek w jego głosie. Ostrożnie się do niego zbliżyła i położyła mu dłoń na ręce, delikatnie go po niej głaszcząc.- To musiał być dla ciebie wielki cios - szepnęła i tak delikatnie objęła go ramionami i pogłaskała po jego własnych. - Uhm może to zabrzmi bardzo źle, ale cieszę się, że od nich odszedłeś i teraz żyjesz - szepnęła, delikatnie go ściskając.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  122. Emma skinęła nieznacznie głową, wtulając się w niego mocniej. Zamknęła oczy czując jego usta przy swoim czole, a kiedy ich wygodnie ułożył i kojąco mówił, że nic jej nie grozi, powoli zaczynała się rozluźniać. Wdychała jego zapach, po prostu trwając w jego ramionach. Było jej tak błogo i tak spokojnie. Delikatnie głaskała go dłońmi po jego plecach, badając je jednocześnie. Uniosła spojrzenie do jego twarzy.
    - Myślisz... myślisz że ten strach kiedyś przeminie? - zapytała, znów muskając go w mostek i masując lekko jego plecy. - Że nie będę się już aż tak bała?

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  123. Gave poważnie przytaknął głową i ponownie nią skinął.
    - Popatrz na Shi - zaproponował. - Dwa razy bliźnięta raz za razem. Rok przerwy... potem jest Rei... już dwoje, a trzecie pewnie zaraz w drodze. Natan... ten barman ze swoją już mają jednego... my z Akane dwoje, Tony i Grima... taki blondyn co z Zielonką się trzyma... jedno jest i drugie w drodze - powiedział. - Argarki i Argarczycy to strasznie płodne bestie - skomentował. - A wiadomo to tylko parę przykładów - zauważył swobodnie. - Argarki... hm niektóre się zabezpieczają, inne nie. My też mamy sposoby zabezpieczania się - wygrzebał z kieszeni spodni prezerwatywy. - Naciągasz na swój sterczący sprzęt i nasienie w tym zostaje - poinformował nie bardzo wiedząc czy Mohe zna zabezpieczenia. - Więc na twoim miejscu to bym się upewniał czy któreś z was się zabezpiecza bo... - zacmokał. - Zaraz będzie fiu fiu fiu fą fą fą... masa Moherków w Argarze - zaśmiał się i uniósł szklaneczkę z trunkiem. - Za mini Moherki! - wypił ją do dna.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  124. Przytaknęła Mohe w kwestii definicji. Oczywiście miała w głowie swoją definicje, ale przecież nie wszystko można było definiować na swój, bo raczej mogłoby to całkiem mocno zaburzyć sens istnienia słowników czy znaczenia słów.
    — Nie no tak, ale czasami ku konkretnej definicji raczej trzeba się skłonić. Na przykład gdyby każdy inaczej definiował koło, no to byłoby to już jednak trochę bez sensu — zauważyła z delikatnym śmiechem. — Wyskoczyłby ktoś nagle zza krzaków i krzyczał, że koło to kwadrat a kwadrat to koło — dodała jeszcze, śmiejąc się trochę mocniej. Słuchała go go dalej w kwestii marzeń.
    — Trudności w życiu to jednak nie tylko wojna, wiem, że w tym czasie najbardziej się rozwijamy, ale wolałabym, żeby problemami były jednak inne problemy czy klęski, których nie tworzymy sobie nawzajem. Susze i powodzie też odbierają nam życia, może bez wojen skupilibyśmy się bardziej nad walką z takimi problemami — wyjaśniła swój punkt widzenia. — Wyobraź sobie o ile lepiej funkcjonowałyby państwa, gdyby Perun nie używał kryształów w wojsku tylko na przykład do kontroli upraw — rzuciła pierwsze co nawinęło się jej na myśl. Żywioły nie musiały przecież tylko i wyłącznie zabijać. Wystarczyło w tej kwestii spojrzeć chociażby na Tonego. — Też masz piękne marzenia. I cel, do którego warto dążyć. Mam nadzieję, że spotkasz idealną dla siebie partnerkę — uśmiechnęła się ciepło do Mohe. Przytaknęła mu głową. — Jasne, w razie czego wiesz, gdzie mnie znaleźć? — zapytała jeszcze, bo o ile sama już wpadła na jego obóz, to nie przypominała sobie, aby sama podawała mu swój adres. Pokręciła głową. — Wąchanie kadzideł to nie palenie ich — zaprotestowała — Byłam raczej biernym palaczem. Ukradłam raz bratu ostatniego papierosa, ale sama go nie paliłam, to znaczy nie normalnie, zajęłam całego ogniem, bo sam odpalił mi innego raz w pokoju, bo “się zapomniał, że to nie jego” — wyjaśniła mu. Na słowa o tronie pociągnęła łyk. To było raczej oczywiste, że jako księżniczka miała już okazję tam usiąść, jak nie za zgodą to sama jak nikt nie patrzył. — A ja już siedziałam i powiem Ci, że faktycznie najwygodniejsze miejsce w całym Mathyr — poruszyła zabawnie brwiami, rozkładając się całej na skałach. — Można się rozsiąść do woli i jeszcze jest miejsce — wyjaśniła. — Nigdy w życiu nie wygrałam konkursu na nurkowanie — przypomniała jej się kolejna rzecz.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  125. Uśmiechnął się do Mohe.
    — No proszę, to może będę częściej tutaj zasypiał w takim razie. Dobrego jedzenia nigdy za mało dla podniebienia — odparł, po części zapraszając się już na przyszłość. Sam nie kontynuował wątku swoich sióstr. Dla niego samego to jeszcze była zbyt świeża sprawa, aby dzielić się wszystkimi szczegółami ze swojego życia. Na razie wolał wszystko robić małymi krokami, do przodu, a jak dojdzie do celu to z pewnością będzie chciał się już wtedy światu pochwalić jak to mu się w życiu poukładało. O ile jeszcze się w ogóle poukłada. — Tak, zgadza się — przytaknął mu jeszcze w sprawie Nali i Piri. Zaśmiał się na znikający pniak. — A wtedy już trzeba mieć twarde pośladki na taki niespodziewany upadek — skomentował. — No dobra, a co Ci się na razie najbardziej tutaj spodobało? — zapytał z ciekawości.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  126. — Rozumiem — przytaknęła mu na ostateczne wyjaśnienia, uznając, że sama nie musi nic mówić w tej kwestii. W zasadzie i tak już mówiła mu tyle, że momentami była pod wrażeniem, że dalej z nią wytrzymywał. Słuchała go, gdy mówił o władzy, opierając łokcie o kolana. Nie mogła odmówić mu racji, więc co chwilę lekko potakiwała głową.
    — Czasami Ci co zaczną walczyć o równość są na siłę wpychani, żeby stać u władzy i pilnować tego o co się wspólnie walczyło — mruknęła, mówiąc trochę z rodzinnej autopsji. Przymknęła na chwilę oczy. — A potem trzeba pilnować, żeby i ich władza nie opętała, albo ich dzieci, żeby cały utworzony ród był dobry — dodała. Pokręciła głową. Nie chciała o tym za bardzo rozmawiać. To było chyba zbyt personalne. Z nikim nie lubiła rozmawiać o tej odpowiedzialności. Na szczęście Mohe też za bardzo nie drążył. Uśmiechnęła się do niego.
    — Może po prostu mnie odprowadzisz po popijawie? Albo pokażę Ci innego dnia — zaproponowała. — Tropienie mogłoby być całkiem zabawne, zwłaszcza jak Abyss zaczęłaby nas chować i odciągać od domu — zaśmiała się. — Chociaż można kiedyś zagrać ze wszystkimi w podchody i przetestować zdolności łowieckie i ukrywania się — dodała jeszcze. Ten pomysł na tę chwilę głupio nie brzmiał. Ba, możnaby nawet dzieci zabrać, mogłaby się z tego zrobić całkiem ciekawa gra.
    — No mi aż tak nie robi, nie ukrywam, że może kiedyś sobie zapalę, ale na pewno nie w pomieszczeniu, no chyba, że będzie to pokój mojego starszego brata — uśmiechnęła się. — Tak, brałam, nurkowałam raz konkursowo z Ryu i trochę sama, ale wiesz, pochodzę z pustyni, nie jestem ani wybitnym pływakiem, ani nurkiem — wyjaśniła. Wypiła łyk bimbru i przyjrzała się Mohe. — A więc wracamy do gry, tak? — uśmiechnęła się zadziornie. — No dobrze, skoro tak, to nigdy nie chodziłam z gołym cycem przy ludziach — podała mu od razu butelkę.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  127. Zaśmiał się razem z Mohe. Skłonił delikatnie głowę, odkładając pustą miskę.
    — Rozumiem, że stoi przede mną wyzwanie. W końcu ciężko zadowolić żołądek kogoś, kto już nie raz dobrze zjadł i to lubi — zaczął, po czym uniósł głowę ku górze. — Nie martw się, najwyżej będę spał nieopodal i zachwycał się samymi zapachami — dokończył. Znowu się zaśmiał. Cholera, dobrze było spędzić czas bez zamartwiania się o to, aby nie sięgnąć niepotrzebnie po kieliszek.
    — No to mam nadzieję, że niespodzianki będą czekać tylko na Twoje przygotowane części ciała — odpowiedział. — Mnie raz wystraszyli jak sobie wystawę ciast oglądałem a nagle ciasta zniknęły i pojawiły się babeczki. Zamienili je miejscami z inną wystawą w knajpie. Nie pamiętam tylko nazwy tego przybytku, była w jakimś języku z ich świata. Coś z koturką w wymowie — wyjaśnił. Słuchał co go zainteresowało najbardziej w Argarze i potakiwał głową.
    — W zasadzie ich otwartość i empatia. Rzucam picie, a nikt nigdy w gospodzie nie robił mi problemów, ba zaproponowali nawet różne rozwiązania, żebym alkoholu nie czuł, w większości karczm to wzruszają na to ramionami. Do tego ich zaradność i przedsiębiorczość, są tutaj od niedawna, a są praktycznie samowystarczalni i też naprawdę miło się patrzy, że nie ma tutaj żadnego konfliktu, który by zaczęli. Można tutaj się poczuć wyjątkowo spokojnie. No i moja siostra tutaj się świetnie odnajduje, praktycznie gdzie nie pójdzie to ciepło ją witają, a inne dzieci ciągną do zabawy. Ale najbardziej, najbardziej to chyba ich koncerty. Zabrać na taki swoją wybrankę, och chłopie, wspaniała atmosfera i nikt krzywo nie patrzy, czy aby za szybko nie trzymasz jej za rękę. No prawie każdy. Jest taki jeden blondyn, który od razu leci legitymować — opowiedział mu.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  128. Roześmiała się serdecznie aby spojrzeć mu zaraz prosto w oczy i pogrozić palcem przed nimi.
    - Oj Dziki WIetrze... ja zawsze sprawdzam informację zanim udaję się na akcje, a gdy okazując się nieprawdziwe... - zawiesiła głos i dźgnęła go parę razy w boki. - ...konfrontuję się z rozsiewającym o nich plotki - rzuciła wesoło. - Czasem to on traci łapki... lub głowę - puściła do niego oczko i odebrała od niego butelkę by samej pociągnąć łyk rumu. - Mhm wiem - rzuciła beztrosko. - A jak rozgrzewa - dodała swobodnie. Słysząc, że dostanie aż trzy od czasu do czasu zatarła łapki z uciechy. - Och w takim wypadku musimy sprawić, aby produkcja ruszyła jak najszybciej. Rozsławieniem twego trunku na dzikich wodach zajmę się ja i zapewniam cię... że ten będzie rozchodził się jak świeże pieczywo - dodała, uśmiechając się do niego delikatnie. Zakryła jego dłoń swoją, gdy dotknął jej piersi, a drugą ułożyła na jego sercu, wyczuwając chwilę jego rytm. - Twój członek był bardzo aktywny w naszym małym szaleństwie. Widzisz... wiem jakie cuda potrafi zdziałać i nie zniosłabym myśli że nie ma z kim - rzuciła niezmiernie poważnym tonem, a resztę jego wypowiedzi skwitowała skinieniem głowy. - Och naprawdę? Pociągający? - uniosła wysoko brew. - Co masz na myśli? Wytłumacz się teraz.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  129. Włos zjeżył się jej na głowie, gdy usłyszała o tak wielkiej brutalności plemienia Nhulu. Wiedziała, że byli brutalni. Znała opowieści, ale słysząc to wszystko i to w dość obrazowy sposób od samego członka tego plemienia, potwierdzało to największe koszmary. Odruchowo zasłoniła dłońmi swą buzię, żeby ukryć swe ogromne zdziwienie i żal, może nawet frustrację. Pokręciła głową.
    - Nie wiem - odparła spokojnie. - Po prostu gdzieś w środku czuję, że nie powinnam się tak zachowywać, a jednocześnie nie chcę tego zmieniać... - przyznała spokojnie. - Wiesz miejscami mam wrażenie, że to co robię jest wbrew temu czego życzyli mi rodzice, wbrew temu co miałam osiągnąć... i że za mocno od tego odbiłam - zacisnęła dłonie na swej spódnicy. - A ja lubię to co jest teraz - dodała cicho. - Me myśli odznaczają się niezmierną głupotą - westchnęła ciężko. - Wybacz, że wciągnęłam cię w tak niepotrzebne rozważania - dodała po chwili milczenia.
    Mimo wszystko rumieniec wstąpił jej na twarz, kiedy Mohe wspomniał o korzystaniu z okazji, mimo że kobiety nie posiadał. Przytaknęła mu. Sama przecież korzystała z okazji, jeśli tego chciała i jeśli atmosfera w tym temacie odpowiednia się pojawiła. Nie spodziewała się jednak, że mężczyzna zaraz wstanie i pokaże jej swoje przyrodzenie. Spąsowiała po całości. Jej buzia była koloru wręcz bordowego, ale... nie odwróciła wzroku.- Nie o takie sprawdzanie mi chodziło - powiedziała tylko cicho i kiedy wspomniał o wzwodzie, ona obrzuciła go nieco bardziej zirytowanym spojrzeniem. - Mam wrażenie, że stroisz sobie ze mnie żarty - rzuciła i skrzyżowała ręce na swej piersi, ale odpuściła temat. Podejrzewała, że gdyby rzuciła mu teraz "no proszę, pełen wzwód mi tu pokazać" to bezceremonialnie zacząłby pracować nad swoim penisem rąsią, absolutnie nie przejmując się jej towarzystwem.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  130. - W teorii tak to właśnie działa - przytaknął mu. - W praktyce... - spojrzał mu prosto w oczy. - ...w praktyce dochodzą emocje, dochodzi urok chwili i zapomnienie... nie każda pije ziółka codziennie - skomentował. - Są też i takie, które dziecka chcą - dorzucił po chwili. - A i takie, które nie mają pieniędzy na ziółka, a i takie którym wszystko jedno - wzruszył ramionami. - Argarki czasem mają mocno w głowach poprzewracane... jak i Argarczycy - dodał zaraz patrząc mu prosto w oczy. Zaśmiał się cicho na tę zmianę toastu, ale nie zaprotestował. - Nie straszę - poklepał go po plecach. - Ostrzegam - dodał cicho, podając mu jednak to jelitko, gdyby chciał zacząć je stosować.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  131. - Nie zrobiłeś nic złego - zapewniła go cicho. - To moja wina - westchnęła dłonią zahaczając o jego pośladki i zaraz wycofując ją do góry. Zarumieniła się, kiedy wspomniał o następnym razie. Mocno się w niego wówczas wtuliła. - Uhm następnym razem... spróbuję szybciej ci powiedzieć, że coś się dzieje - spojrzała mu prosto w oczy i nieco podciągnęła, żeby ucałować jego wargi. Nie do końca była pewna, czy Mohe faktycznie mówił o następnym razie, czy to było tylko jego czcze gadanie. - Czy zechcesz pójść ze mną teraz nad jezioro? Zmylibyśmy z siebie ten stres dnia dzisiejszego... pot też i... - spojrzała na niego uśmiechając się delikatnie. - Po prostu... nie chciałabym iść sama... - przyznała cicho. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  132. Emmie bardzo podobało się to przytulanie. Sama chętni wtulała się w niego nieco mocniej, ciesząc się uczuciem bezpieczeństwa i ciepła, ale w końcu trzeba było się ruszyć. Sama wciągnęła na siebie swoją bluzkę i spódnicę, odpuszczając sobie bieliznę. Oj on bardzo lubił ją peszyć. Znów poczuła niezwykłe rumieńce na te jego żartobliwe komplementy. 
    - Ogniście gorąca - bąknęła czerwona na twarzy i czując całusa posłała w jego stronę wdzięczny uśmiech. - Chętnie jeszcze cię trochę... wypocę - dodała, ale gdy to powiedziała to spaliła się ze wstydu. - Głupia... co to w ogóle było - skarciła samą siebie i ruszyła szybko przed siebie w stronę jeziora, żeby aż tak się przy nim nie czerwienić. - Uhm dziękuję - obróciła się do niego i posłała mu całusa w powietrzu. - Co najbardziej podoba ci się tutaj? W Argarze? - zagadnęła go.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  133. - Trzeba, też mi się tak wydaje - pokiwał lekko głową i wzruszył ramionami. Picie ziółek codziennie miało zapewnić kobietkom większą ochronę, a opuszczanie dni po prostu zmniejszało możliwość. Pobujał się chwilę na boki i upił znów trochę alkoholi. - A ty chciałbyś zostać ojcem? - zainteresował się, patrząc prosto w niego dość intensywnie. Wyszczerzył się do niego na komentarz, że oboje wydają się szczęśliwi przy córkach. - Bo to nie idzie przy takich maluchach smutać - rzucił z uśmiechem. - Fasolki to nasze słonka kochane.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  134. Luna parsknęła gromkim śmiechem i pokręciła lekko głową, spoglądając jednocześnie na jego dłonie a także zjeżdżając nim nieco niżej.
    - Mhm a ja mam nadzieję, że nie sprawdzisz tej konfrontacji na swoim własnym przykładzie, bo nie chciałabym cię okaleczać - spojrzała mu z uśmiechem w oczy i puściła do niego oczko. Zaśmiał się delikatnie. - Jak to się stało że z trzech flaszek zrobiła się dla mnie cała zgrzewka? - spojrzała po nim wesoło i uścisnęła go mocno. - Nie będę narzekała - zapewniła go zaraz. - Z przyjemnością przyjmę całą zgrzewkę i zachwycę twym alkoholem mą załogę jak i pozostałych - wyszczerzyła się do niego i znów wesoło zachichotała, gdy wspomniał o swej pochwie. Poklepała się po niej lekko. - Sama mam taką nadzieję - przyznała szczerze. - A jak mi czegoś zabraknie to wpadnę po twoje mieszanki... zapłacę zapłacę, bez obaw - wyszczerzyła się do niego. Słuchała o sobie te wszystkie komplementy i delikatnie się przy tym rumieniła. Oparła czoło o jego ramię gdy wspomniał o gorszym okresie. - Staram się tylko nie roztrząsać tego za bardzo - przyznała. - Nie użalać się nad sobą i nie... ryczeć w poduszkę. Już pierwszej nocy się wyryczałam - przyznała cicho, unosząc spojrzenie i patrząc mu prosto w oczy. - Dziękuję, cieszę się, że tak cię intryguję i lubisz ze mną spędzać czas - przyznała bez skrupułów. - Ty za to emanujesz spokojem, dzięki czemu zdajesz się być łatwy w kontakcie. Szybko można ci zaufać... a przy tym okazujesz się szalonym duchem... któremu niewiele przyziemnych używek jest straszne. Twoje tatuaże intrygują i są zwykle pewnie dobrą myślą na rozpoczecie konwersacji... - spojrzała po jego oczach i zsunęła nieco bluzkę ze swych ramion. - Zrobisz mi jeden? - wskazała na swój lewy obojczyk. - Taki mały statek na burzliwych morskich falach? - szepnęła, mówiąc czego by chciała. - Chciałabym żeby miał znaczenie, moje własne. 

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  135. Jeśli myślała, że chwilę temu była czerwona na twarzy, to teraz wręcz płonęła. Spuściła wzrok, kiedy spojrzał w jej oczy speszona. Kompletnie nie wiedząc co ma powiedzieć.
    - Uhm... to... uhm może w wodzie? - odważyła się na niego spojrzeć. - Jestem kiepska w tych... no gierkach - dodała. - Słownych - zaznaczyła. Kompletnie nie umiała tego robić i nie wiedziała jak powinna się tego nauczyć. Kiedy ruszył obok niej, dotknęła małym palcem swej dłoni jego dłoń, aby koniec końców chwycić go za nią i odwrócić na moment głowę w bok. Nie mogła się powstrzymać, choć zagranie to było iście z najtańszych powieści romantycznych. Słuchała go z zainteresowaniem. Ich myślenie naprawdę dużo się różniło od potencjalnego myślenia Mathyrskiego. Musiała przyznać mu w tym rację.- Nie wszyscy tacy są - przyznała cicho. - Mnie ta otwartość... mnie ona trochę przeszkadza - przyznała. - Bo ja chyba... chyba przesiąkłam Mathyr trochę, tak o tyle - pokazała mu na palcach jak niewiele ale jednak. - Czasem przez to mi wstyd, że coś robię... ale i tak to robię - bąknęła. - Taki pokręcony ze mnie flak - uśmiechnęła się do niego delikatnie, czując że policzki to nie chcą wrócić do normalnego koloru, tylko dalej się rumienią. - Nie wiem - szepnęła. - To moja pierwsza noc w Argarze - przyznała mu cicho. - Ale jak trochę czasu tu spędze to... na pewno ci powiem.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  136. Kiwnął głową na jego słowa. Musiał mu przyznać rację. Sprowadzenie dziecka na świat w czasie wojny mógł być poronionym pomysłem. Zwłaszcza, że nie miało się pewności o swoje własne życie, a co dopiero dziecko maleństwa. Braku posiadania kobiety nie skomentował, bo sam aktualnie też nie mógł powiedzieć, że ją posiadał, a przecież dwa małe, słodkie dzieciątka już po świecie biegały i to dosłownie.
    - To prawda. Niektórzy nie nadają się na rodziców. Zarówno na matkę jak i na ojca - zgodził się z nim. - To skąd pomysł, że ty będziesz się na ojca nadawał? Jak zobaczyć te całe instynkty zanim dziecko się pojawi? - zadał mu kolejne pytanie i dopił kolejną kolejkę i skinął głową. - Tak, takie sytuacje się zdarzają - zgodził się z nim. - Chociaż dla mnie to trochę niepojęte... no wiesz.. jakoś tak... jak można takich maluchów nie kochać? - spojrzał po nim z westchnieniem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  137. Miał rację. Wiedziała o tym, a jednak poczuła pojedyncze łzy na policzkach. Mrugnęła kilkakrotnie. Jej życie było ustawione od urodzenia, ale wyrwała się stamtąd. Wyrwała i siłą zerwała te łańcuchy, dalej je rwała... mogła wybrać kim chce być i jak chce żyć. Wiedziała o tym, a jednak jakiś ciężar wciąż zalegał jej na sercu. Teraz bardziej niż wcześniej. Przez to oblicze zbliżającej się wojny. To wszystko było w niej bardziej skomplikowane niż myślała. Powinna co prawda to rzucić w diabły, odpuścić i po prostu zacząć żyć, ale no nie mogła. Zacisnęła mocno wargi i otarła łzy, żeby uśmiechnął się do niego szerzej, po czym podeszła do niego na kolanach i dotknęła jego członka przez opaskę, którą na siebie z powrotem założył. Jednocześnie spojrzała mu prosto w oczy.
    - Właśnie o takie - zwilżyła sugestywnie swe wargi, po czym odsunęła się od niego i rozpięła swą koszulę by jednorazowo pokazać mu swe piersi. - Nie wypada tak, żebyś tylko ty jeden się przede mną obnażał - powiedziała z delikatnym uśmiechem na twarzy, ponownie chowając swój biust pod połami koszuli. - Rozumiem - kiwnęła głową na jego wyjaśnienia. - W takim razie pozostaje mi się cieszyć tym, że to nie był żart - szepnęła.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  138. Słuchał jak Mohe opowiadał o zwyczajach Nhulu. Było to całkiem ciekawe, plemię zazwyczaj nie było zbyt skoro do dzielania się swoimi zwyczajami, a sam lubił zwiedzać różne miejsca, aby zając się na wygnaniu czymś innym niż piciem. A jednak na Nhulu ciężko było trafić, więc cieszył się, że teraz miał okazję pokonwersować z wyjątkowo przyjaznym przedstawicielem tej kultury. Zaśmiał się zaraz potem razem z Mohe.
    — No cóż, nocą będę miał więcej energii, żeby uciec z resztkami, gdybyś się obudził — uśmiechnął się do niego zawadiacko, poruszając sugestywnie brwiami. — No i nocą ciężej trafić takiego szkodnika — dodał. Tak, Argar był pełen takich zjawisk, co chwilę napotykał jakieś niestworzone rzeczy, z początku myślał, że ma dilerkę, ale po czasie dało się przyzwyczaić. Podziękował skinieniem głowy i nalał sobie trochę wody i wyciskanego soku.
    — Dziękuję za gościnność — odparł, upijając łyk. Odchrząknął, odwracając na chwilę wzrok. Podrapał się w tył głowy, wypuszczając powietrze nosem. — Klara jest naprawdę wyjątkowa. Ciężko nie stracić dla niej głowy. Tak mnie ochrzaniła, że rzuciłem picie. Kto by nie wpadł dla takiej damy? — odpowiedział, wracając wzrokiem do Mohe. Policzki miał przez chwilę rumiane, ale zaraz zniknęły. — No i zasłużenie dostałem, powinienem się trzymać z daleka, za dobra jest dla mnie — dodał.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  139. Zastanowiła się nad odpowiedzią i po raz drugi musnęła jego członka przez tę opaskę.
    - Sprawdziłam jego żywotność, reakcję i gibkość - poinformowała go posyłając w jego stronę równie zadziorny uśmiech i raz jeszcze przesuwając po nim dłonią. - Mhm... tak myślisz? - obserwowała jego tęczówki, gdy tak posądził ją o niesprawiedliwość losu. - Koniecznie musimy to zmienić - szepnęła. - Nie chciałabym przecież być niegrzeczna - powoli zsunęła z siebie swą koszulę, cały czas obserwując jego oczy. Ładnie ją również złożyła i odłożyła na bok, co by mógł się napatrzeć i nacieszyć oko. - Taka już jestem... lubię prowokować - pochyliła się w jego stronę i musnęła jego usta swoimi wargami.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  140. Spojrzała po nim zaskoczona. Tak szczerze zaskoczona, bo przecież dla niej te słowa o "poceniu się" brzmiały po prostu strasznie. Aż raniły uszy a i tak wyszły z jej ust.
    - Tak - powtórzyła, już nawet nie próbują ukrywać jak bardzo czerwona była na twarzy. - Nie umiem upiększać - zerknęła na niego. - Uhm bezpośredniość jest fajna, ale wiesz... chciałabym potrafić w te słowa... zamiast o poceniu powiedzieć coś innego - przyznała śmiejąc się z lekkim zażenowaniem. Kiedy nie zabrał swej dłoni nawet chwilę odetchnęła z ulgą, łapiąc go odrobinę mocniej. Pokiwała głową i zastanowiła się. - Może źle się wyraziłam - przyznała w końcu. - Bezpośredniość i otwartość lubię, ale każdą z tych rzeczy można ubrać w ładne słowa, albo takie mniej polotne... i ja no nie mam polotu - wywróciła oczyma. - Zażenowanie... - bąknęła i wtuliła się w niego kiedy tak powiedział o tych całych urokach. - Matko... jak ty czarujesz - uśmiechnęła się delikatnie i zagryzła wargę na tego klapsa, ale nie zaprotestowała. Wskoczyła do wody zaraz po zsunięciu z siebie okrycia i zanurkowała, by przez chwilę próbować chociaż na moment zmyć z siebie czerwone rumieńce i uspokoić walące szybko serce. Głupia. Nie powinna się tak przywiązywać. Odetchnęła głęboko, gdy znalazła się nad wodą i spojrzała w jego stronę. Wyglądał niesamowicie. Normalnie ciastek jakich mało!

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  141. Uśmiechnęła się zadowolona, gdy jego członek zareagował na pieszczoty i chwyciła go mocniej u podstawy, gdy naparł członkiem na jej rękę. Przyspieszyła zaraz jej ruch. Delikatnie.
    - Cóż... odruchy ma prawidłowe - posłała w jego stronę szerszy uśmiech i zwilżyła po chwili swe wargi sugestywnie. Westchnęła, kiedy przesunął palcami po jej skórze. Dotyk jego gorącej dłoni zelektryzował jej ciało. Zareagowała na niego. Oczywiście, że tak. Mruknęła zadowolona, gdy złapał pewnie jej pierś i zagryzła mocniej dolną wargę. Przywarła do niego, ciesząc się pocałunkami, jednocześnie dalej pracując nad jego przyrodzeniem. Musnęła palcami główkę, wdzierając się zaraz dłonią pod opaskę, by dotknąć jego skóry. - Jedyne czy możesz się niepokoić... - szepnęła mu do ucha. - To czy dasz radę... przy moim tempie - ucałowała go w ucho, wracając zaraz do tych jego słodkich ust.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  142. - Zgoda, ale z drugiej strony taka ciepła i opiekuńcza osoba może mimo wszystko się na takiego nie nadawać - wzruszył ramionami. - Swym ciepłem i swą troską może przecież zagłaskać dziecko, a to też wcale nie jest takie dobre - zauważył spokojnie. - Wiesz... trzeba zachować umiar, co nie? Okazywać troskę i ciepło, ale i stawiać granice, uczyć zasad - dodał jeszcze i pokręcił głową. Ech no to pięknie zeszli z romansów na dzieci. - Mhm zgadzam się, to wszystko zależy od jednostki - dmuchnął sobie w grzywkę. - Aaa... czasem się zastanawiam, czy ja się nadaję - mruknął. - Wiesz... staram się być dobrym ojcem, ale czy mi się udaje? To chyba czas pokaże, co nie? - zerknął na niego. - A moje Fasole mnie osądzą... aż się boję tego sądnego dnia i tego co usłyszę - wzdrygnął się lekko. - Jeśli dożyję - dodał jeszcze ciszej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  143. Parsknęła śmiechem kiedy wspomniał o wierszowaniu. Oj nie tego to i ona by raczej nie wytrzymała. A przynajmniej nie z powagą na ustach. Pokręciła lekko głową, a kiedy wspomniał o pracowaniu nad zażenowaniem nie była pewna czy tego chce. Sprawa zmieniła się dopiero, kiedy stanął tak blisko. Tak blisko, że niemal mogła słyszeć bicie jego spokojnego serca. Objęła go ramionami za szyję, gdy tak ją złapał i odruchowo musnęła ustami szyję.
    - Mhm... - zastanowiła się czując jego palce na swym kolanie, a potem udzie. Nagroda... brzmiała zachęcająco. Spojrzała mu prosto w oczy. - Masz bardzo odżywcze flaki - powiedziała na początek, bo przecież to było pierwsze co pamiętała. Zacisnęła mocno wargi. No pięknie. Zabrzmiało to bardzo obiecująco, nie ma co. - Uroczo... uroczo... układają ci się włosy - wsunęła dłonie w jego włosy. - Super warkocze masz...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  144. - Przestań, bo obrosnę w piórka i ci odlecę - prychnęła pod nosem i skinęła głową. - Ty przy moim - potwierdziła z figlarnym uśmiechem obserwując go. Objęła go ramionami, kiedy tak wstał i zaczęła masować jego kark dłońmi. Przytaknęła mu na stwierdzenie o przyjemnym zaskoczeniu. Ucałowała mocno jego wargi i oblizała je zaraz zadowolona z widoków. Bez opaski wyglądał doskonale w swej postaci. Muskała jego usta śmiejąc się w nie czasem, po czym spojrzała mu w oczy. - Och, nie obiecuj... tylko zacznij w końcu działać - przesunęła jedną dłoń na jego przyrodzenie, ścisnęła je mocno, po czym zaczęła palcami lekko maltretować jego główkę. Wróciła do pocałunków, nie dbając o stan swych spodni czy bielizny. W danej chwili nie miało to dla niej znaczenia. Odsunęła się nawet trochę od drzewa, by mógł szybciej je z niej zdjąć.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  145. - Tak, ale też... zamiast urocze przyszło mi do głowy piękne, a to też słabe do mężczyzn - przyznała szczerze, nabierając więcej powietrza w płuca, kiedy jego ręka znalazła się tuż obok jej pachwiny. Zadrżała w oczekiwaniu, a słysząc kolejne komplementy po raz niewiadomo który spłonęła rumieńcem, opierając na moment czoło o jego tors. - Dziękuję - szepnęła. - Bardzo lubię twoją otwartość - szepnęła. Lubię też... też.. twój uśmiech i...i twoje oczy - przyznała. - Ja w nich tonę, spadam i chcę... chcę więcej...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  146. Spojrzała niepewnie w jego oczy, na jego twarz i pokręciła lekko głową.
    - Nie wiem - odparła cicho. - Lubię to co ze mną robisz, lubię jak mi pozwalasz na wiele rzeczy, jak mnie przytulasz i jak jesteś obok - wymamrotała. - Chcę z tobą przebywać - szepnęła jednak spuszczając wzrok na jego nos i obejmując go mocniej ramionami. - Bo ty... ty mnie nie oceniasz, ty mnie... - odetchnęła głęboko i znów na niego spojrzała. - Po prostu chcę cię poznać lepiej - wymamrotała, bo to co robiło jej serce to było jej, ale przecież rozum mówił, że nie powinna go jeszcze kochać. Nie powinna tak kochać, bo go nie znała za dobrze, więc starała się słuchać rozumu. Chociaż trochę.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  147. Cmoknęła nieco niezadowolona, że odebrał jej przyjemność z macania go, ale w jej oczach nie dało się go wyczuć. Zwłaszcza, kiedy zrobił się bardziej władczy. Mruknęła z przyjemności czując jego usta na swoich. Walczyła z nim o dominację, wypuszczając jednak jęk przyjemności gdy wsunął w nią palce. Odruchowo rozszerzyła swe nogi i poprawiła nieco aby czuć go w sobie mocniej. Drugą dłoń wplotła w jego włosy. Na chwilę. Masowała skórę jego głowy, a gdy przerwał ich pocałunek tak brutalnie i uniósł jej żuchwę, spojrzała po nim wygłodniałym spojrzeniem. Mówił jej przecież, że nie musi się powstrzymywać. Że może być taka jaką jest... a była taka nieidealna, taka spragniona drugiej osoby obok siebie, w sobie. Ponownie zaśmiała się cicho, kiedy obrócił ją tyłem do siebie i oparła dłonie o pień drzewa, wypinając się do niego. Do tego wszystkiego zmysłowo poruszała swoim tyłeczkiem.
    - Mhm nie musisz się hamować - szepnęła zerkając na niego. - Uwielbiam być dominowana... to mnie nakręca - przyznała.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  148. Gave skinął głową.
    - Zgadza się, widzisz? Łapiesz o co chodzi - pochwalił go z uśmiechem na twarzy. - Wiesz uważam, że takie patrzenie kto będzie dobrym rodzicem a kto nie... jest bez sensu. Jasne, tak dla podtrzymania rozmowy czy dla rzucenia pustych słów można rzucić, że będziesz świetnym ojcem czy mamą. Albo na podstawie jakichś tam argumentów... na przykład jeśli masz dobre podejście do dzieci czy coś... ale no z oczu tego nie można wyczytać - stwierdził spokojnie. - Jest tak jak mówisz. Rodzicielstwa trzeba się nauczyć i jest to strasznie trudne... ale można - pokiwał lekko głową. Słuchając jego słów o nim samym i o staraniu się, dolał sobie trunku do kieliszka i wychylił go za jednym zamachem. Spojrzał po Mohe uważnie.
    - Mhm pewnie masz rację - zgodził się w stosunku co do tego co usłyszy od dzieci. - Wiesz ja nie wiem jak to jest bo mnie rodzice nie wychowywali. Właściwie to nikt mnie nie wychowywał - skomentował i skrzywił się lekko. - Trudno mi powiedzieć czy robię rzeczy dobrze czy źle. Kocham moje dzieciaki i chcę żeby wyrosły na silne kobietki... silne ale nie przesadnie zadufane w sobie - mruknął. - Po prostu nie mam takiego przykładu jak ty... - dokończył.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  149. Słuchała co Mohe miał do powiedzenia z uwagą. Mówił mądrze, dał jej nawet trochę do myślenia na przyszłość na temat jej własnego życia czy sukcesji w Phyonix. Nie chciała teraz mu jednak tego mówić, bo trochę czasu pewnie minie zanim wyciągnie ostatecznie wnioski.
    — No to naprawdę z Ciebie troskliwy gość, dziękuję — odpowiedziała za to na kwestię odprowadzenia. Pewnie i by sobie poradziła, gdyby miała iść sama, gdyby coś się stało. Ale po co ryzykować jakąś jatką, kiedy w towarzystwie mężczyzny pewnie nikomu nawet nic głupiego nie przyjdzie do głowy? Poza tym Mohe był na tyle miły, że jej to nie przeszkadzało. — No i będziesz wiedział, skąd mnie odebrać — dodała jeszcze z uśmiechem, bo to też przecież ułatwi im tą ich przyjacielską randkę. Zaśmiała się na słowa o chłopaku z pustyni.
    — No to naprawdę niezły talent. Możesz mu zagwizdać z podziwu ode mnie, jak go następnym razem spotkasz — dodała jeszcze. — A ja talenty pewnie że jakieś mam. Nie płaczę też jak przegram jakiś konkurs, nie tylko ja muszę być w czymś wyjątkowa — puściła mu oczko.
    — Oj tam, ja tam myślę, że tabun adoratorek to jednak masz gdzie nie pójdziesz pewnie ktoś się za nim ogląda i skoro lubisz seks to pewnie i niejedna sobie skorzysta, a u mnie mogą co najwyżej dostać w zęby jak się zbyt nachalni — skomentowała. Upiła od razu łyk i poczuła jak tym razem zaczyna już się jej lekko kręcić w głowie. Zaśmiała się delikatnie.
    — Ojoj kurwa — powiedziała, dalej się śmiejąc. Pokiwała się lekko na boki, wydymając usta w dziubek myśląc nad czymś co by jemu dało do picia. — Nigdy nie uprawiałam seksu — oddała mu butelkę. — I chyba zaraz muszę zrobić sobie przerwę, bo jeszcze jeden łyk i mi świat zacznie wirować — wyjaśniła mu.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  150. — Bardzo trudną, tanio swojej zacnej skóry nie sprzedam — zapewnił go w żarcie. Pokręcił głową, gdy wspomniał o abstynencji.
    — Klara mnie naprowadziła na dobry tor, ale nie chcę pić, też ze względu na siebie czy siostry. Na trzeźwo jestem lepszym człowiekiem, tak mi się wydaje. Nie jest jedynym powodem i jeśli zniknie to nie będę chciał wszystkiego zaprzepaścić, ale gdyby nie ona nie wiem czy w ogóle bym się zmienił — wyjaśnił. Uśmiechnął się z jakąś taką ulgą, kiedy powiedział, że Klara nie jest w jego typie. To nie tak, że zabroniłby czegokolwiek dziewczynie, ale mimo wszystko było mu jakoś tak lżej na sercu.
    — Nie jestem pewny, nie uważam, abym był dla niej dobrą partą, biorąc pod uwagę różne czynniki, nie chcę jej skrzywdzić. Po prostu chcę, żeby była szczęśliwa — wyjaśnił. — No ale dobrze, już mi taką doradcą może nie bądź. Ty nie masz aktualnie żadnej kobietki na oku, jak już tak rozmawiamy? — zainteresował się.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  151. — Hm… — zamyślił się trochę na jego słowa. Kiedy jemu ktoś ważny umarł to akurat przestał rozumieć otaczający go świat. A potem błąkał się po świecie bez celu, próbując zapomnieć o tym wszystkim, dopóki Klara go porządnie nie otrzeźwiła. Niesamowite ile to przypadkowe spotkanie zmieniło w jego życiu. Uśmiechnął się smutno do Mohe na kolejne słowa i zaśmiał się cicho.
    — Po prostu wiem, że nie jestem dobrym człowiekiem. Kto przy zdrowych zmysłach chciałby kłaść pleśń obok zdrowych plonów? Ciągnie mnie do niej, chociaż wiem, że powinienem się odsunąć, chciałbym żeby mnie wybrała, staram się na swój sposób, ale no… byłaby rozsądniejsza, gdyby wybrała kogoś lepszego — wyjaśnił mu po krótce. Uśmiechnął się szerzej do Mohe na jego słowa. Przyjemnie mu się z nim konwersowało mimo wszystko. Był całkiem pogodny i akceptował jak dotąd wszystko.
    — Mówisz? Może nawet to wykorzystam i wtedy podbiorę trochę Twoich wyrobów — puścił mu oczko.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  152. — Acair? — powtórzyła po nim i zastanowiła się. Kojarzyła imię, ba kojarzyła jegomościa. Uśmiechnęła się szeroko i zaśmiała wesoło. — Znam go przecież, pamiętam! Z koncertu. Ułożył sobie w głowie różne pary i krzyczał, że każdy każdego sobie kradnie. Przyjemny człowiek. Chętnie mu zagwizdam jak go spotkam. Dzięki — odpowiedziała mu jeszcze, klaszcząc raz w dłonie i śmiejąc się lekko pod nosem, bo mimo wszystko to wspomnienie było całkiem zabawne. Kiwnęła mu głową, gdy mówił o swoim wyglądzie.
    — To prawda, nie codziennie widzi się przystojniaka w tatuażach, z pewnością robisz wrażenie — uśmiechnęła się do niego ciepło. A kiedy oddała mu butelkę to wzięła kilka głębszych wdechów. Chyba jednak trochę przesadziła. Bimber to jednak nie był alkohol, który powinna pić z kimś pół na pół. Cholerstwo było za mocne. Ale z Mohe i tak dobrze się bawiła mimo paskudnego smaku nalewki. Wstała na równe nogi po Mohe i dała mu rękę, a drugą złapała się za głowę. — Kurwa mać… sekunda — poprosiła, wzięła kolejny wdech. Zaśmiała się i spojrzała po koledze. — No bimberki nie są jednak dla mnie. Za szybko zaczynają kręcić w głowie — wyjaśniła, robiąc palcem kręciołki obok swojego czoła, żeby mu “zobrazować” co ma na myśli.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  153. - To trudne do wyjaśnienia - Gave westchnął ciężko i położył się na ziemi. - Ale mogę spróbować. Najwyżej uznasz, że bredzę bzdury przez alkohol - zaśmiał się cicho. - Dawno, dawno temu... a raczej nie aż tak dawno, bo jakieś niemal 20 lat temu... pan Śmierć zakochał się w śmiertelniczce i zapłodnił ją. Z tej miłości wyszło dwoje dzieci. Gavin i Gave. Niestety ten drugi wykazywał się bardzo śmiercionośnymi zdolnościami od początku... no źle mu z oczu patrzyło, więc śmiertelniczka go pozbawiła życia. Z pomocą przyszedł pan Śmierć, który przyszył duszę swojego drugiego syna do tego żywego i od tej pory chłopcy dzielili jedno ciało - westchnął. - Rzadko kiedy Gave przejmował kontrolę. Siedział sobie w głowie Gavina i po prostu egzystował - mruknął jeszcze. - Aż pewnego razu... 2 do 3 lat temu... w obliczu pewnych okoliczności, Gavin umarł, a Gave zyskał to ciało tylko dla siebie - uśmiechnął się. - Tak właśnie powstałem ja - skinął głową i pokręcił głową. - Ja niestety z tobą się nie zgodzę. To nie jest to samo obserwować innych rodziców. To nie jest to samo co doświadczenie na własnej skórze - mruknął. - Nie jest łatwo brać z przykładów nie będąc w stanie wyobrazić sobie rezultatu, bo nigdy się czegoś takiego nie doświadczyło - wzruszył ramionami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  154. Emma wzruszyła lekko ramionami. 
    - Znam parę takich osób, ale sama nie do końca wiem jak z nimi obcować - stwierdziła spokojnie i uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, kiedy dotknął jej nosa. Kiedy zapytał o seks, wzruszyła ramionami. - Nie wiem - powiedziała po prostu. - Nie wiem jak odbieram seks z tobą - sprecyzowała i wyswobodziła się z jego ramion. - Dla ciebie to najprawdopodobniej tylko seks. Zdaję sobie z tego sprawę - uśmiechnęła się do niego lekko. - Nie martw się. Nie robię sobie wielkich nadziei - dodała jeszcze po chwili milczenia. - Seks to seks - dokończyła wchodząc sobie do wody i zanurzając się w niej po uszy. Nie wiedziała jak go odbiera. Z Mohe ten seks był zupełnie inny niż z Perunem czy innymi Polszanami, ale nie wiedziała tylko czy to dobrze czy źle.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  155. - Szczwany z ciebie Wiatr - ucałowała go w policzek i uśmiechnęła szeroko kiedy powiedział o trzech flaszkach dla niej samej. Pokiwała głową. - Na taki układ mogę iść - powiedziała radośnie. - Dziewczyny oszaleją z radości, jak posmakują - dodała. Wtuliła się w niego ufnie, kiedy wspomniał o ryczeniu i sam objął ją nieco mocniej. - Mhm czasem tak, ale wiesz... przeryczałam ostatnio pół nocy... myślę że na razie mi wystarczy. Nie mogę też ciągle ryczeć z powodu tego zajścia - szepnęła masując sobie nasadę nosa. Zsunęła się z niego i usiadła obok. - Trzeba iść dalej. Nie byłabym sobą, gdybym za długo to rozpamiętywała... ale... - westchnęła ciężko. - Jeszcze trochę mi zajmie... no wiesz - zacisnęła mocno wargi. - Widziałeś mnie przy ludziach i tam w wodzie - szepnęła. - Jeszcze chwilę potrwa zanim wrócę zupełnie do siebie - przyznała. Zadrżała delikatnie na jego dotyk przy swoim obojczyku i uśmiechnęła się delikatnie. - Ale że dziś? - zdziwiła się, lecz nie zaprotestowała. Poczekała aż przyniesie swoje przybory i z zainteresowaniem wodziła po nich wzrokiem. - Mhm maestro przy pracy. Od razu twa aura nieco się zmieniła - wyszczerzyła się do niego.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  156. Dziewczyna uśmiechnęła się z wyraźnym zadowoleniem, kiedy pociągnął ją za włosy. Oparła głowę o jego ramię i spojrzała po nim wyzywającym i jednocześnie głodnym spojrzeniem. Mruknęła cicho, kiedy wszedł w nią mocno i przymknęła oczy, przyzwyczajając się do jego obecności w niej. Jego ruchy były gwałtowne i mocne, a niemal każdy trafiał tam gdzie powinien. Uśmiech sam pojawił się na jej twarzy. Jęknęła głośniej, kiedy pchnął ją na pień i w ostatniej chwili po prostu się o niego zaparła dłońmi. Ścisnęła mocniej swoje mięśnie, czując go w sobie. Chciała by i on odczuwał przyjemność z ciasności jaką go oplatała. Och i jeszcze ta ręka na jej słodkim guziczku zapomnienia. Zamruczała po raz kolejny, wypuściła z siebie nawet długie i zadowolone westchnienie.
    - Och tak... - szepnęła.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  157. — Nie, nie każdy. Niektórzy mają w sobie już tylko pleśń. Nie mówię, że tak jest ze mną, ale po prostu nie mogę się zgodzić — wyjaśnił mu. Mógł podać przecież tutaj przykład swojego ojca, z którego nie można było już wyciągnąć niczego dobrego. Był żałosny i nic poza tym, takie były fakty. Zastanowił się przez chwilę nad jego słowami.
    — Oczywiście, że ma wady, pewnie je ma. Każdy je ma. Ale to nie znaczy, że dla nas ktoś nie może być idealny. Widze Klarę jako ideał, bo mimo moich wad i zachowania, za które pewnie w ogóle mnie nie szanowała, postawiła mnie na nogi. Może trafiła w dobry moment, a może trafiła ze słowami, nie wiem — wzruszył ramionami. —- Ale tak, to nie Twój problem — zaśmiał się cicho, wracając wzrokiem do Mohe. — To groźba czy zachęta? — zaśmiał się nieco głośniej. — Uważaj, bo sam przyjdę z mieczem, będę się bronić. — Tak przy okazji, jeśli pozwolisz. Mam takie hobby, lubię poznawać inne kultury. Możesz mi coś opowiedzieć o Nhulu? Nigdy nie miałem większej okazji was poznać, a mimo wszystko nęci — zapytał, poruszając brwiami na zachęte.

    Nylian

    OdpowiedzUsuń
  158. - A poryczysz wtedy ze mną? - spojrzała po nim podejrzliwie. - Bo słuchaj... jeśli poryczysz... to ja mogę ryczeć nawet teraz - pociągnęła nosem. Płacz na zawołanie był jej specjalnością. Uśmiechnęła się do Mohe figlarnie. - Jestem nieznośnie niezwykle ciekawa jak wyglądasz podczas płaczu, jaką przyjmujesz jego taktykę... i czy robisz się przy tym cały czerwony, należysz do tych głośnych czy cichych płaczków - wymieniła kilka informacji i uśmiechnęła się do niego delikatnie. - A tak poważnie to dzięki - szepnęła. - Doceniam i jeśli będę potrzebować płaczu to na pewno cię znajdę - przyznała szczerze, powoli układając się tak jak jej to pokazał. Wcześniej zsunęła z siebie bluzkę, by miał więcej swobody i zastanowiła się nad jego pytaniem. - Nie... sam zarys - stwierdziła. - Kolory do mnie nie pasują - zaśmiała się cicho. - Wiesz kolorowa dusza i kolorowy tatuaż? To za dużo... - puściła do niego oczko.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  159. Krzyknęła zaskoczona na pierwszego klapsa, ale zaraz zagryzła dolną wargę, przymykając przy tym lekko oczy. Mhm ciepło rozchodziło się po jej ciele. Czuła coraz większe podniecenie. Mruknęła zadowolona na każdy kolejny klaps. Oddychała szybciej, a jego dłoń na jej guziczku doprowadzała ją do szaleństwa. Westchnęła z niezadowoleniem, kiedy z niej wyszedł. Była tak blisko a on miał inne plany. Obrzuciła go tylko pełnym zawodu spojrzeniem, gdy sprowadził ją do "parteru". Klęknęła przed nim zerkając na jego przyrodzenie. Złapała je swą dłonią i polizała go po główce.
    - Nie - odparła, spoglądając wprost w jego oczy. - To jedyna rzecz, której nie zrobię - przyznała nie wstydząc się tego. - No chyba że chcesz poczuć tam me zęby - wyszczerzyła się do niego i zaczęła pieścić jego przyrodzenie językiem, a dłonią ściskać jego jądra.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  160. Gave nie patrzył na niego. Przynajmniej nie na początku. On już był pogodzony z tym wszystkim. W pewnych aspektach pogodzony. Dolał sobie trochę trunku i wychylił od razu cały kielonek, po czym spojrzał na Mohe.
    - Może i popieprzona, ale widzisz... - odetchnął głęboko. - ...tak do końca nie byłem fair z moim bratem. Kiedy pojawiałem się na powierzchni... przejmowałem nad nim kontrolę, bardzo mocno psułem mu relacje z jego przyjaciółmi - przyznał szczerze . - Jak już trochę podrosłem - dodał zaraz, bo gdy był mały nic takiego nie miało miejsca. Wtedy po prostu próbował zdobyć miłość matki, ale ta za każdym razem go odrzucała. Zacisnął mocno wargi. - Mhm dzięki, dało się wyciągnąć sporo wniosków, ale... - uśmiechnął się do niego. - Ech no w gruncie rzeczy zazdrościłm Gavinowi że matka go kocha... mnie nigdy nie kochała - rzucił krótko. - A ojciec... - westchnął przeciągle. - Moją relację z ojcem nazwałbym jako... dobrą, ale wiesz to była raczej relacja na jeden dzień na parę miesięcy... - wzruszył ramionami. - On nie może za długo przebywać w świecie śmiertelnym - mruknął jeszcze i wzruszył ramionami. - Teraz... teraz mogę obserwować, ale teraz... no wiesz, teraz to już uczę się na własnych błędach - uśmiechnął się do niego lekko. - Mhm... nie mam ci czego wybaczać - rzucił jeszcze. - Popieprzone miałem dzieciństwo...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  161. Emma poczuła się tak jakby Mohe ją odrzucał. Od razu, zupełnie. Zacisnęła mocno wargi, nie bardzo rozumiejąc co zrobiła źle. Zadrżała na całym ciele, ale szczęśliwie była już w wodzie, więc nie mógł tego zobaczyć. Znów zostanie sama. Znów ktoś po prostu chciał ją wykorzystać. Zanurzyła się pod wodę całkowicie by wilgotniejące oczy odnalazły ujście dla paru łez, po czym wysunęła się z niej i zarumieniła czując jego świdrujące spojrzenie na sobie. Pokręciła przecząco głową.
    - Nie mogę - powiedziała szczerze. Cicho, ale szczerze. - Rozumiem... że dla ciebie to tylko seks, ale... jeśli ci powiem, że dla mnie nie, to się odsuniesz, a ja tego nie chcę. Więc... nie mogę ci tego obiecać - wyjaśniła swój tok rozumowania. - Bardzo cię lubię, jesteś pierwszą osobą, która spojrzała na mnie... jak na człowieka... jak na kobietę... w Mathyr - wymamrotała. - I nie chcę żebyś... żebyś się teraz ode mnie odsunął - łzy spłynęły jej po policzkach.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  162. Odsunęła się od niego, kiedy sięgnął po jej rękę i spojrzała mu prosto w oczy.
    - Nie przeszkadza - odparła cicho. - Seks... - wzruszyła ramionami. - To tylko seks - skomentowała, nabierając głęboko powietrza w płuca. - Seks to tylko zaspokajanie rządz mężczyzn... seks jest niczym - powiedziała dość stanowczo, ale w jej oczach była pustka. Wypowiadała te słowa, ale nie słyszała samej siebie. W jej oczach nie było nic kiedy o tym mówiła. - Seks się nie liczy. Jeśli ty go lubisz... ja nie mam nic przeciwko - poinformowała go rzeczowym tonem. Nie pozwoliła mu się objąć, odsunęła się od niego jeszcze jeden krok. Oddychała równomiernie, spokojnie. - Może kiedyś mnie polubisz i seks nie będzie tylko... seksem - wzruszyła ramionami. - A może nie - dodała zaraz. - Nie chcę, żebyś teraz patrzył na mnie inaczej. Traktuj mnie tak jak chcesz...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  163. Gave obrócił się na brzuch i podłożył pod brodę swe dłonie, aby na nich się oprzeć i milczał.
    - Mhm moim zdaniem to wasze historie są porąbane... to jak na przykład cię wychowywano, to jakie zasady panują w twym plemieniu. To jest coś co mierzwi włos na karku - stwierdził cicho. - Moja historia... - zamknął na moment oczy. - Może i do pojebanych należy, może i tak... ale chociaż nie było w niej takich rzeczy jak mordowanie najsłabszego ogniwa - zacisnął mocno wargi. - Myślę, że to nie ma znaczenia... znaczy historie nasze nie mają znaczenia. Wszystko zależy od punktu siedzenia. Dla mnie twoje historie bardziej mrożą krew w żyłach - uśmiechnął się delikatnie. - No i wszystko zależy od psychiki tego kto przeżywał te historie - dodał jeszcze po chwili milczenia. Skinął tylko głową na komentarz o malutkich. - Mhm będą miały - uśmiechnął się do niego. - Na pewno będą miały dobre dzieciństwo.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  164. Gave pokręcił głową.
    - Od chlania nie - mruknął. - Zmęczony emocjami, uczuciami, życiem w tym popieprzonym emocjonalnym świecie... to tak - poinformował go. - Słyszałem też że masz jakieś zarąbiste maczanki. - Odpalaj zioło - usiadł gwałtownie i spojrzał po Mohe. - Niech się otworzą wrota do mojego serca i wszystko stanie się jasne - pokiwał głową przytakując sam sobie. - Masz coś na taką okazję?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  165. Skuliła się w sobie kiedy powiedział, że jej nie chce. Że nie chce z nią uprawiać seksu. Objęła się ramionami, dygocząc przy tym mocno. Teraz nie chce seksu, a za chwilę będzie dla niego po prostu bezużyteczna. Poczuła łzy spływające jej po policzkach. Nie, nie, nie. Nie chciała tego. Nie mogła do tego dopuścić. Skuliła się jeszcze bardziej, gdy przeklął i spojrzała po nim uważnie.
    - Wiem, że nim nie jesteś - powiedziała. - Wiem, że nim nie jesteś. On mnie nie podniecał! - krzyknęła na niego unosząc przy tym głos. - On nie... - pokręciła głową.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  166. Gave zaśmiał się cicho i przechylił kolejny kieliszek, po czym wzruszył ramionami.
    - A ja ich coraz bardziej nienawidzę - przyznał szczerze. - Nie wszystkie - dodał zaraz. - Bo no wiesz nie wyobrażam sobie na przykład tego, że mógłbym być nagle zimny w stosunku do dziewczynek - przyznał szczerze. - Ale ten mętlik w głowie, te wszystkie dziwne rzeczy tam w środku... to tragiczne jest - mruknął wzdychając przy tym ciężko. - Nom... - potwierdził swą chęć maczanki. - Dobra... wylewnie mówisz? To jeszcze cię spić trzeba - polał mu porządną porcję Niedźwiedziej. - Chlej, raz, raz - zaśmiał się lekko. - Tak... chcę - potwierdził.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  167. Skuliła się jeszcze bardziej. Pragnęła zniknąć z tego świata. W tej jednej chwili chciała po prostu zniknąć.
    - Przepraszam, przepraszam... - szeptała nieco lękliwie, gdy zaczął mówić te wszystkie rzeczy. Wyminęła go szybko i ruszyła z wody czując jak rozpada się na kawałki. Nie rozumiała jego "gniewu". Nie rozumiała do końca co zrobiła nie tak. Ona tylko chciała poczuć się kochana. Poczuć, że jej istnienie ma sens. Chciała go nie zawieźć. Chciała by ją lubił, a znów wszystko spieprzyła. - Przepraszam - powtórzyła raz jeszcze. - Przepraszam... - nie mogła przestać wymawiać tego jednego, pieprzonego słowa. Nie mogła przestać. Tak bardzo się bała, że go straci. Tak bardzo się bała, że znów będzie sama. Poczuła się kompletnie zagubiona.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  168. - U mnie mętlik prowadzi do drugiego mętliku - rzucił cierpko, pisząc sobie palcem po piasku i składając na nim runy, wszystkie które znał. Ostatnio nawet wpadł na pomysł, że warto byłoby poszerzyć runiczne zdolności o coś swojego własnego. Kombinował z Yensenem nowe runy. Na razie były projektem ale coraz częściej o tym myślał. Zerknął za Mohe poszedł po składniki a on jeszcze chwilę grzebał sobie w piasku, zanim wszystko starł i spojrzał po chłopaku.
    - Nooo wypadałoby mi dorównać - potwierdził jego słowa. - Mocniej niekoniecznie... ale w podobnym stanie to już tak - puścił do niego oczko i polał im po kolejnym kieliszku, Mohe do pełna, swój do połowy. - To pijemy teraz za... - zastanowił się. - Pozagrobowe życie! - zasalutował swoim kieliszkiem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  169. W pierwszym odruchu szarpnęła się w jego "uścisku" a potem zesztywniała. Nie patrzyła mu w oczy. Nie była w stanie się przemóc. Wzrok trzymała na poziomie jego ust i nosa. Drżała jak jakaś płachta na wietrze. Na moment zapomniała o oddychaniu, ale zaraz sobie o nim przypomniała i zaczerpnęła spory haust powietrza.
    - Za to, że cię zawiodłam. Za to, że jestem beznadziejna. Za to, że nie mogę ci dogodzić. Za to, że... że jestem - zacisnęła mocno pięści. - Do namiotu... - odpowiedziała a propo miejsca swojej ucieczki. - Do namiotu... - powtórzyła. - Przepraszam... - rzuciła raz jeszcze.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  170. - Zdecydowanie - przyznał mu rację co do swojej głowy. Co prawda nie sądził, aby miał ją aż tak słabą, ale do Mohe nie miał podjazdu. Spojrzał po nim i uniósł wysoko brew. - Stary, ja tu szanse wyrównuję przez takie mini oszustwo - powiedział tylko. - Twoja głowa mocniejsza niż ma jest, młody padawanie. W dziub trzy kolejki bez mej zaszczytnej łepetyny wlej - poruszał zabawnie brwiami dolewając mu cały kieliszek a sobie kolejną połówkę. - Ojciec młody dzieci w opiece swej ma... twoja głowa cierpieć mniej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  171. Postawa zamknięta. Przemknęło jej przez myśl, że właśnie w tej chwili Mohe się na nią zamyka. Nie chciał tak kończyć rozmowy, ale jego ciało mówiło coś innego. Cofnęła się o krok. Nabierając szybkich oddechów. Czuła, że powoli zaczyna odczuwać panikę. I to dość sporą. Zrobiło jej się gorąco. Nie wiedziała już jak go odczytywać. Mówił jedno, pokazywał drugie. Był dziwny. 
    - O tym co robię - wydusiła z siebie. - Miałam! - krzyknęła na niego. - Zawiodłam! Ta rozmowa jest tego oznaką! - rzuciła jeszcze. - Ty poczułeś się jak Perun, zraniłam cię - szepnęła, czując jak kręci się jej w głowie. - Chciałam ci dogodzić. Chciałam! - wrzasnęła na niego. - A i tego nie umiem zrobić! Wszystko psuję! - dorzuciła. - Właśnie pokazujesz mi... że nie chcesz rozmawiać - dodała jeszcze. - Ja też nie chce, bo nie wiem co mam ci powiedzieć. Nie wiem. Jestem gównianym człowiekiem. Jestem ścierwem, ścierą, szmatą... jestem nikim. Nie oczekuj ode mnie wielkich i wspaniałych słów. Jestem nikim. Po prostu nikim - wybuchnęła czując jak łzy spływają jej po policzkach. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  172. - Ja również - poinformował go rzeczowym tonem. - Wzmacniać łepetynę trzeba stopniowo, a nie z wielkim naciskiem - upił łyk swojej połówki, czekając aż Mohe wypije kolejnego. - Padawanie - powtórzył. - Och no... obrażam - pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko. - A czego się spodziewałeś? Wielkich arii do twojego nagiego torsu? - prychnął pod nosem. - To nie ten adres - strzepał wyimaginowany kurz ze swoich barków. - Mhm tak... to... ech z filmu - mruknął. - W naszym świecie były filmy... takie książki ale ruchome z obrazem. Oglądało się je zamiast czytać - wyjaśnił najłatwiej jak potrafił. - Głowa ojca już dużo pocierpiała - mruknął. - Nie bądź buła, chlej. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  173. I tyle by było jeśli chodziło o rozmowę. No pięknie chciał rozmawiać. Pięknie mówił i tyle w temacie. Zacisnęła mocno wargi. Nic mu już nie odpowiedziała. Ruszyła w stronę ich obozu i kiedy on zaczął wciągać spodnie, ona weszła do swojego namiotu i zaczęła w nim się urządzać, by ostatecznie położyć się na ziemi zwijając w kłębek i cicho zapłakać. Dopiero po pewnym czasie wychyliła nos poza swój namiot. Może i była nic nie warta i to już wszyscy wiedzieli, ale mimo wszystko zrobiło jej się zimno.
    - Pożycz kocyk - poprosiła go.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  174. Gave zaśmiał się tylko i pokręcił głową, a kiedy Mohe stwierdził że lepiej alkoholem maczanek nie popijać, nie zamierzał przeginać. Odstawił swój jeszcze nie do końca pusty kielonek i skupił się na tym co robił chłopak. Cedził maczankę przez cienki materiał, po czym rozlał resztę do miseczek. Ciecz niespecjalnie zachęcała do wypicia, ale spojrzał po Mohe i kiedy ten wlał sobie swoją porcję w gardło to sam zaraz go dogonił i spojrzał po nim.
    - I co teraz? - zainteresował się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  175. Spojrzała po nim i pokręciła głową.
    - Jedno i to samo - poinformowała go sucho. - Kto cię manier uczył? Kobietom nie wchodzi się do pokoi czy namiotów tak bezczelnie - poinformowała go, obracając się do niego plecami. Zacisnęła mocno wargi, kiedy mówił o tym, że nie zgadza się z jej opisem. Zacisnęła przy tym mocno pięści. - Nie sądzę - powiedziała cicho. - Mój opis jest trafny. Wszystko zawsze psuję, więc... nie kłopocz się - poradziła mu. - Masz rację, nie warto ze mną... cokolwiek robić. Powinnam zginąć... - zacisnęła mocno wargi. - Powinnam już dawno zginąć, a tak bardzo nie chcę umierać... 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  176. Gave spojrzał po nim jak na razie niczego specjalnego nie czując. Położył się jednak na ziemi i spojrzał w niebo.
    - Z napojami nie - mruknął. - Z umysłem... tak - dodał zaraz, obserwując gwiazdy. Coś co mu się dobrze kojarzyło... cholera, a dziewczynki i Groszek już smacznie spali. A to pech. Nie miał pojęcia co jeszcze aż tak dobrze mu się kojarzy. - A co tobie się dobrze kojarzy? Ja to chyba nie mam takiej rzeczy... a moje dobre skojarzenia już śpią, nie będę ich budził - poinformował go jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  177. Gabi posłała mu słodki uśmiech na jego stwierdzenie co do granicy.
    - Nie rozumiem dlaczego faceci aż tak uwielbiają to branie ich w usta - powiedziała muskając między pieszczotami, którymi obdarzała jego przyrodzenie. Gdy padło polecenie "szybciej" przez moment droczyła się z nim i zwolniła swe ruchy, by później przyspieszyć. Ścisnęła jego jądra dłońmi, by później wziąć je delikatnie do buzi, a rękoma masowała wówczas jego sprzęt. Przynajmniej póki nie chwycił jej za włosy. Skrzywiła się lekko, ale wytrzymała jego spojrzenie i sugestywnie oblizała swe usta, aby dość posłusznie odwrócić się do niego na czterech. Obniżyła swe plecy, opierając ręce na łokciach, a swój tyłek wypięła w jego stronę machając nim zachęcająco.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  178. Zerknął na niego kiwając przy tym lekko głową. Nie bardzo wiedział czy kupuje do końca wersję z tym organizmem, ale nie mu było to oceniać. Nigdy tego nie robił. Więc spojrzał tylko w gwiazdy i obserwował je w milczeniu. Zastanowił się nad jego słowami.
    - Mhm pewnie mam, ale coś nic nie przychodzi mi do głowy - rzucił cierpko, przesuwając wzrokiem od jednej gwiazdy do drugiej. - Lubię jak inni się dobrze czują i się śmieją na przykład - rzucił spokojnie. - Podczas występów na przykład - mruknął. - Albo lubię trenować, albo brzdąkać samemu na gitarze - dorzucił jeszcze. - O patrz tam jest ziomek z gitarą, ciebie przypomina... jakieś takie rozwiane włosy ma - pokazał skupisko gwiazd.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  179. - No jestem. Mogę być ścierwem, ale natury nie oszukam - odparła cicho. - Szmaty i ścierwa też mają swoją płeć - wymamrotała oddychając powoli. Pokręciła lekko głową. - Nie zachowuję się - obróciła się w jego stronę. - Nie zachowuję się tak, nie twierdzę, że jestem jedyna... nie mówię o innych, tylko o sobie. A to jest różnica - mruknęła jeszcze. - Mówię o sobie, a nie o Edku, co mieszka za rogiem, czy Brianku z 25 ulicy - spojrzała mu prosto w oczy. - Edek i Brianek mogą mieć równie popierdolone życie co ja. Może i gorsze, ale ja mówię o sobie. I o tym co czuję w stosunku do siebie - zacisnęła mocno wargi. -  Technicznie... mogłabym wybrać, kiedy umrę - rzuciła jeszcze, obejmując się nieco ramionami. - Ale... ale chciałabym trochę jeszcze pożyć - dodała.
    Emma

    OdpowiedzUsuń
  180. Emma spojrzała po nim i pokręciła głową.
    - Sama je robiłam, sama robiłam krzywe akcji w nadziei, że mnie wypuszczą. Oni mnie do niektórych z nich nie zmuszali - poinformowała go spokojnie. - Dlatego te słowa... do mnie pasują - dodała jeszcze podciągając się na łokciach i siadając. - Nie, to ty mnie tak odbierasz. Ja się tak nie zachowuje - mruknęła. - Ty po prostu mnie tak odbierasz - wzruszyła ramionami. - I tak siebie gnoję jako jedyną bo na mnie mam wpływ - powiedziała. - Ja mogę to robić sama ze sobą, bo sama za siebie decyduję... każdy powinien robić to po swojemu, swoim własnym tempem - spojrzała po Mohe. - Nie biegam do innych, bo... - wzruszyła ramionami. - Wiesz sądzę, że każdy powinien patrzeć tylko na siebie. Albo głównie na siebie - wyjaśniła mu. - Niech oni sami decydują co chcą z tym fantem zrobić - mruknęła. - Zgoda, ale jest tyle sposobów na śmierć, że tak mogę ją sobie wybrać - rzuciła krótko, a kiedy zapytał zacisnęła mocno pięści i po prostu pieprznęła go w nos. - Nie oczekuję, że zrozumiesz coś czego sama nie rozumiem - poinformowała go chłodno. - Nie biadolę z byle powodu. Na co dzień nie biadole wcale - mruknęła. - To ty chciałeś się bawić we wchodzenie w uczucia i inne odczucia. Jak już tam wejdę... to szara strefa jest. I nic ci nie poradzę na to, że nie przekonują mnie słodkie słówka że wcale ścierwem nie jestem.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  181. - Lubię - zgodził się z nim. - Ale muszę mieć na nie ochotę, dobry humor czy coś. Albo ktoś mnie musi do takiego sprowokować. Akane ma w tym mistrza - mruknął. - Bo ona lubi sobie gadać piosenkami, to wiesz czasem gra się w tę jej grę. Straszne to jest, bo nie możesz jej odpowiedzieć na bieżąco, a piosenkę możesz sobie interpretować jak chcesz - zauważył. - Także Akane ma numer jeden w prowokowaniu do śpiewania. Wiesz bo jak patrzy ci w oczy i śpiewa jakieś bzdury wlewając w to swoją duszę to masz ochotę po pierwsze ją zdjąć ze sceny i zapytać po co wyciąga coś tak intymnego na środek? I powiedzieć, że może jednak ty sobie tego nie życzysz. Chuj z tym, że nikt pewnie nie wie że śpiewa do ciebie. Ty wiesz i czujesz się tak jakby wszyscy wiedzieli. Po drugie, chcesz jej walnąć żeby zamknęła jadaczkę i wysłuchała ciebie. Po trzecie, w ekstramalnych wypadkach chcesz ją zamordować - mruknął i pokręcił lekko głową, po czym wybuchnął śmiechem. - Najpierw musiałbyś poprosić Tonego o instrument, potem ją dostać, a potem się nauczyć... dopiero wtedy nie mógłbyś się odgonić od dziewczyn - zaśmiał się lekko. - Masz wysokie mniemanie o swoich bickach. Ni ma co...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  182. Gave spojrzał po nim jakby ten z choinki dopiero co się urwał.
    - Jak to po co? - zapytał go. - Po pierwsze, my nie umiemy normalnie rozmawiać na poważne tematy - zaczął spokojnie. - Ona ciągle coś nadinterpretuje i jak już nadinterpretuje to nie da się jej przekonać, że nie ma racji, bo zawsze musi ją mieć. A z drugiej strony jestem ja i jak już ona zacznie te swoje nadinterpretacje to tak mnie tym wpienia, że sam się nakręcam - wzruszył ramionami patrząc z powrotem w niebo. - Po drugie i najważniejsze, gram w to, żeby utrzeć jej nosa. No wiesz, jak lepiej utrzeć jak nie tą samą bronią? Też nie ma możliwości odpowiedzi w trakcie utworu - wzruszył ramionami i pokiwał głową. - Nie tylko - zgodził się z nim. - Ale mówiliśmy konkretnie o gitarze, a na razie nie znam nikogo innego, kto taką potrafi stworzyć - puścił do niego oczko też się przy tym śmiejąc. - Oj wiem... ale jest i sporo lasek, które na muzyka patrzą z odrazą. I co z nimi wtedy? Może lepiej ukrywać swą muzyczną duszę? - postukał się palcem po brodzie i parsknął śmiechem na to całe prężenie mięśni. - Zaraz niskie... znormalizowane - poprawił go. - Bo twoje wysokie mniemanie może cię kiedyś zgubić - poinformował go rzeczowym tonem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  183. Dziewczyna zacisnęła mocno wargi. Nie rozumiał. Cały czas jej nie rozumiał, ale przecież mogła się tego spodziewać. Nie było osoby, która byłaby w stanie ją zrozumieć. Sama siebie czasem nie rozumiała. Pokręciła lekko głową.
    - Nie decyduję za ciebie - powiedziała cicho. - Wyrzucam z siebie tylko to co czuję. To co myślę to co sądzę, to czego się obawiam - fuknęła na niego. - To nie jest decyzja - burknęła. - Dlaczego uważasz, że to co mnie boli, to czego się obawiam to moja decyzja za ciebie? - zapytała go. - To nienormalne - mruknęła i kiedy złapał jej dłoń, szarpnęła nią w jego uścisku, nie przejmując się zbytnio jego nieprzyjemnym spojrzeniem. Obróciła się znów do niego plecami, gdy wspomniał swoje kolejne, piękne słówka. - Mhm ok - powiedziała tylko. - Pożyczysz mi koc? - zapytała go jeszcze zanim wyszedł z namiotu i usiadła zaraz, by na niego spojrzeć. - Proszę?

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  184. - Stary i o tym dokładnie mówię - Gave westchnął ciężko. - Nadinterpretacja. Robisz to co ona - skomentował. - W którym momencie powiedziałem ci, że gadam z Akane na poważne tematy tylko piosenkami? - spojrzał po nim. - W którym momencie powiedziałem ci, że w ogóle z nią na poważne tematy nie rozmawiam? - westchnął. - Zauważyłem tylko, że nie wychodzi nam rozmowa na poważne tematy, co nie jest równoznaczne z nie rozmawiamy - pomasował sobie skronie. - Maczanka padła ci na uszy - skomentował. - Przestań brzuchem słuchać, wyczyść uszy - usiadł i pochylił się w jego stronę by dmuchnąć mu porządnie w jedno z uszu. - O już trochę lepiej będzie - skomentował, opadając z powrotem na ziemię i przymykając oczy. - Mhm lutnie tak, ale nie konkretnie gitary - powtórzył o instrumentach, bo podobne instrumenty widywał, tego nie. Zerknął w bok. - Mhm żartować... - zaśmiał się cicho. - Skoro tak to chyba git.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  185. - A potem powiedziałem, że rozmowa na poważne tematy nam nie wychodzi, co jest równoznaczne z tym że rozmawiamy na te tematy również inaczej niż śpiewem, bo skąd miałbym wiedzieć, że nam nie wychodzi? - spojrzał po nim unosząc lekko brew. - Jak już chcesz się czepiać słówek to czepiaj się wszystkich - rzucił tylko, nie komentując już nic więcej. Prychnął tylko na wieść, że padła mu pamięć. - Nie, stary. Pamięć ma się doskonale. Ja po prostu nie sądziłem, że uznasz że my tylko śpiewem się komunikujemy, kiedy ewidentnie mówię o niektórych przypadkach, w których gra śpiewna jest po prostu męcząca i nie znoszę jej - rzucił krótko. - I nie, nie będę jej mówił "słuchaj, a możemy pogadać a nie śpiewać" - dorzucił. - Bo jakbyś nie zauważył, w momencie gdybym tak powiedział, ona już dawno byłaby po swojej pioseneczce - mruknął. - Zresztą nie ważne. Tych trudnych tematów na szczęście już nie będzie - uśmiechnął się krzywo. Popatrzył po nim krytycznie, gdy ten stwierdził że nie wie co laski w nim widzą. - Cóż uśmiech, oczy... te twoje próby zrozumienia ich i łagodną naturę. To wszystko co składa się na twą tajemniczość.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  186. Gave pokręcił głową.
    - Ona nie wprowadzała śpiewania. Nie umawialiśmy się na nie. Ona po prostu śpiewa i tyle - skomentował krótko. - Jasne o sobie, o swoich uczuciach, o rzeczach które przeżyła, ale jak jesteś wielką częścią jej życia to czujesz, że to też o tobie - wzruszył ramionami. - I nie. W danej chwili to po prostu trzeba ucierać nochala, bo inaczej nie nauczy się, że nie fajnie jest słuchać tylko i nie móc odpowiedzieć. Bo rzuci ci argumentem "a bo mnie to uspokaja, uspokaja moje serce, myśli, duszę, ja to lubię i bujaj się" - rzucił cierpko. - I świetnie. To niech to sobie robi tam gdzie nikt tego nie słyszy, albo gdzieś gdzie nie ma osób, które są zamieszane w jej historię i pośrednio w jej piosenkę - mruknął. - Ale ona tego nie widzi. Wszystko musi być tak jak sobie życzy i amen. Koniec. Nie ma innej opcji - uśmiechnął się krzywo. - Więc nie, nie było opcji z tym śpiewaniem, a jak już mówimy o schodzeniu ze sceny i rozmową... - spojrzał po nim pobłażliwie. - Aha i ty akurat też wszystko byś zapamiętał. Każdą pieprzoną sprawę czy bzdurkę, do której chcesz się odnieść, ta? - wywrócił oczyma. - O ile piosenka jest mi znana i znam jej słowa to jasne, mogę. Ale jeśli utworu nie znam albo nie znam na pamięć jego słów to już jedna wielka masakra. Nie odniesiesz się do wszystkiego - rzucił tylko. - Cóż... bo dajesz laskom takie sygnały - rzucił krótko. - Pozwalasz im myślisz, że stają się ważne dla ciebie. Pozwalasz im myśleć że to obustronne, bo sam częściowo się na nie otwierasz... - zerknął na niego. - To naturalne, że stajesz się ważny... nie zdajesz sobie sprawy z tego jak mieszasz laskom w głowach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  187. Emma spojrzała po nim i zacisnęła mocno wargi.
    - Bo cię nie znam dobrze i nie wiem czy to tylko piękne słowa, w które chce wierzyć, czy nie - odparła cicho. - Trudno jest mi uwierzyć w takie słowa - przyznała cicho. Nie była pewna czy kiedyś będzie w stanie to zrobić, ale na tę chwilę, wszystkie dobre słowa jakoś do niej nie przemawiały. Nie potrafiła w nie uwierzyć. Nie potrafiła uwierzyć w to, że ktoś może potraktować ją jak człowieka. Podziękowała mu tylko za pled i wróciła do namiotu chwilę później by skulić się pod nim i zapłakać cicho. Czasem i ona nie potrafiła z samą sobą wytrzymać.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  188. Gave spojrzał po nim.
    - Ale ja jej nie mówiłem, że mi to nie pasuje. Ja po prostu gram w jej grę, kiedy ona mnie tym denerwuje - skomentował krótko. - Ona nie potrzebuje adwokata - mruknął cierpko, rolując się na trawie, aby trochę dalej wylądować i teraz poleżeć na brzuchu. Zielone źdźbła trawy zdawały się niezwykle interesujące w danej chwili. - Sama też ma mózgownicę i szczyci się nią jak diabli, a trudno jej zauważyć pewne sprawy - skomentował i odetchnął. - Jasne, mogłem powiedzieć - przytaknął mu. - Ale tego nie robię, jak już czuję, że coś jest kierowane do mnie. I może i sobie śpiewała wcześniej, przy publiczności, ale piosenka ewidentnie dotyczyła jej sytuacji, a w tym pośrednio mnie - dodał zrywając sobie jedno źdźbło trawy i wsuwając je do ust. - Aha czyli uważasz, że najlepiej godzić się na coś takiego, bo ją to uspokaja - prychnął. - No jasne, argument uspokajania jest najlepszy. Dobrze niech uspokaja i niech sobie sama idzie pośpiewać na zewnątrz jeśli akurat ma na to ochotę, ale niekoniecznie rozmawiać piosenkami - mruknął. - Bo tego rozmową nie da się nazwać, Mohe. I nie broń jej... bo tak jest, odśpiewywanie pioseneczek nie można nazwać dialogiem - mruknął krótko. - Niezależnie od argumentów jednej czy drugiej strony - dodał zaraz. - Bo to że ją to uspokaja, no to okay, niech śpiewa... ale niech tym nie rozmawia. Poza tym ona dobrze wie jaką moc mają jej pieśni czy tego chce czy nie - zauważył. - Więc wrzucanie sobie na łeb jest tu naturalne - dodał i odetchnął głęboko. - Ja pierdolę... - wymamrotał jeszcze. - Porównanie z drzewem? Serio? Widząc jak ktoś napierdala w drzewo i ja sam tak napierdalam... nie dołączam się do napierdalania - skomentował. - Bo to są dwie różne rzeczy - mruknął. - Jej piosenki, słowa mają moc. Napierdalanie w drzewo jej nie ma - wywrócił oczyma. - Tak mogę jej powiedzieć, jasne. Ale równie dobrze ona może ruszyć mózgiem i zorientować się że piosenki to nie rozmowa - mruknął. - Dlaczego mam wszystko za nią robić? - spojrzał po nim. - I znów nie mówię, że my nie gadamy, bo gadamy. Ostatnio trochę lepiej... troooochę... bardzo troooochę, ale ona i jej nadinterpretacje po prostu mnie wpieniają - mruknął. - Ciężko z nią gadać, bo nie łapie niczego co chce jej przekazać - wzruszył ramionami, a na wieść że zabawne są jego słowa a propo tego co robi dla kobiet, wzruszył ramionami. - Cóż... czasem potrafię rozbawić do łez i do zażenowania - stwierdził, po czym się zamknął i słuchał o tej jednej. - Mhm... to może zwolnij z nią kroku? - zaproponował. - Rozmawiaj z nią po prostu, poznawaj ją? - mruknął. - Nie z każdą trzeba iść do łóżka - wzruszył ramionami. - Tak wiem, zabawne - zaśmiał się cicho.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  189. Roześmiał się pod nosem. Miał rację. Nie miała kutasa, więc nie mogła zrozumieć co w tym wszystkim było tak podniecającego. Wciągnęła mocno powietrze w płuca na mocnego klapsa i wypuściła je, kiedy ten wsunął się pewnie w jej cipkę. Aż sapnęła zadowolona.
    - Mhm - mruknęła starając się dostosować do jego ruchów. Zaciskając mięśnie swej kobiecości na jego przyrodzeniu raz po raz. A kiedy jego dłonie znalazły jej piersi aż jęknęła cicho z podwójnej przyjemności. Wchodził głęboko, nieco wolniej co niezwykle ją w głębi ducha frustrowało. Chciała przecież odczuć tę największą przyjemność, a on co chwilę zmieniał tempo nie pozwalając jej na spełnienie. Szczęśliwie zagłębiał się tak głęboko, że czuła jak uderza w odpowiednie miejsca. - Ciężko się nie domagać - sapnęła. - Kiedy tak torturujesz...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  190. Gave uniósł lekko brew.
    - W tamtym momencie byłem na piosence od początku do końca - powiedział tylko. - Zaczęła ją śpiewać jak już mieliśmy piwo. Nie mówię o piosence wcześniejszej, a ty ciągle o tym samym. To jasne, że nie wszystkie biorę do siebie - rzucił spokojnie, bo nie czuł potrzeby wielkiego unoszenia się. - Oczekuję tylko chwili pomyślunku, zastanowienia się, nic więcej. I nie sądzę żeby to było niedorzeczne - mruknął dmuchając w źdźbło trawy. - A nie mówię jej tego, bo ona mnie nie słucha - powiedział po prostu. - Jak jej coś mówię to przytakuje a potem nic się nie wydarza. Ignoruje to o co proszę usprawiedliwiając to tym, że ona ma prawo tak czy inaczej czuć i tak czy inaczej robi. Bo ma, tylko że ja też mam prawo czuć się tak czy inaczej i mam prawo do tego, żeby coś mi nie odpowiadało. Sparzyłem się na tym raz i więcej nie chcę - powiedział tylko. - Nie wiem skąd ty wiesz o Ryu i skąd wytrzasnąłeś taką informację, nie wiem jak jest z nimi - skomentował. - Ale z tego co słyszę to jego słowa ona szanuje, a moich po prostu nie - mruknął oddychając głęboko. - Nie szanuje - pomasował sobie skronie. - No poza słowami dotyczącymi naszych córek czy innych pierdół. Słów o tym co mi się nie podoba, nie szanuje - mruknął. - Ryu i Akane to inny poziom relacji. Oni mają to swoje porozumienie. Mają jakąś taką dziwną więź, ale jakby nie dostrzegają jej ani trochę - uśmiechnął się krzywo. - Dotyka mnie to co ona czuje, bo często wychodzę przy tym na cholernie zimnego drania, a ona na ofiarę losu, biedną panienkę. I robię to z premedytacją, przepraszam... robiłem - mruknął. - Bo słowa nie działały - mruknął. - Ba nawet gesty czasem nie działały - mruknął. - Nie lubię jak jej się dzieje krzywda, ale przez to... - pokręcił głową. - Wiesz to wszystko pięknie brzmi - powiedział. - Kiedy druga strona chce zastopować, bo jak nie chce to możesz mówić jak do ściany - mruknął. - I nie opłaca się, naprawdę się nie opłaca. Nic z tego nie masz poza postrzępionym językiem - westchnął. Gave spojrzał po nim uważnie. - Nie wiem o kim mówisz, Mo, ale... może problem leży w niej. Może potrzebuje więcej czasu żeby się oswoić sama ze sobą? Odnaleźć siebie? - zaproponował. - Może warto nie mówić, a pokazać? Słowa czasami nic nie dają - skrzywił się. - To mówię na swoim przykładzie. Gesty też nie, ale czasem... to właśnie gest daje. Może ona uważa seks za podstawę relacji? Może tak ją nauczono? A może nie zna innego? - zaproponował jeszcze. - Nie wiem... 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  191. Emma słyszała ruch przed drugim namiotem i długo siedziała u siebie, zakopana pod pledem Mohe. Leżała cicho niczym mysz pod miotłą nie wiedząc co mogłaby zrobić. Dopiero kiedy burczenie w brzuchu stało się nie do zniesienia, wstała i nieśmiało wychyliła nos przed swój namiot. Powąchała to w prawo to w lewo, zanim wyszła, aby spojrzeć na Mohe.
    - Dzień dobry - powiedziała cicho. - Oddam ci pled, jak tylko... zarobię i kupię swój - powiedziała szybko. - Dobrze? No bo jak potrzebujesz już dziś to oddam ci dziś - dodała, wyciągając z namiotu i swój mizerny dobytek. Miała w torbie jeszcze trochę jedzenia, więc wyciągnęła wczorajszy chlebek. - Masz ochotę? - zapytała go, łamiąc chleb na kilka części i podpiekając go trochę, aby zrobić z niego tościki. Podpiekała je na własnej dłoni, a gdy były gotowe wgryzła się w pierwszy.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  192. - Ty i Akane jesteście podobni - mruknął Gave na razie odpuszczając sobie całą litanię do świętego Mohe w związku z sytuacją z Akane. - Paplacie tylko ładne słówka, mówicie jak to coś zrobicie, jak to coś wam się podoba czy coś kochacie, ale z pokazaniem tego macie problem - stwierdził Gave. - Mówić każdy może, Mohe. Jak jej nie pokażesz że poza słowem idzie czyn to to się nie zmieni. Wiem, to trudne do ogarnięcia dla typów takich jak ty i An - pokiwał głową. - Słowa... słowa często są puste. Można się na nich przejechać. Czyny nas definiują - dodał jeszcze i wzniósł wzrok do nieba. - Zamiast mówić, pokaż. Daj jej znać czynem, że za twoim słowem stoi czyn - mruknął. - I jeśli dalej będzie się opierała czy mówiła głupoty... to wtedy chyba nie będzie co się męczyć - zacisnął mocno wargi. - Tak, wiem... słuchanie czegoś takiego jest po prostu straszne - zgodził się z nim jeszcze, po czym pomasował sobie skronie, wracając znów tematem do Akane. - Ech denerwujesz mnie tym całym stawaniem po jej stronie. Znowu to ja cały czas jestem winny. Jasne, jasne. To już wiem. Nic nowego mi nie mówisz - machnął ręką na te jego słowa. - Aha, no tak mogłem jej powiedzieć. Mhm ona nie ma sobie nic do zarzucenia - pokiwał głową. - Tylko śpiewanie o swoich uczuciach tak złożonych, chyba publiczność nie musi tego wszystkiego słuchać - skomentował krótko. - Nie będę jej mówił takich rzeczy, bo jak mówiłem już wcześniej nie tylko śpiewem... - tu zrobił kacze łapki. - ...rozmawiamy - wywrócił oczyma. - Och to wielki psiapsi Akane jesteś - pokiwał głową. - To już wiem, do kogo nie zwracać się w jej temacie - westchnął ciężko. Jak zwykle zresztą. Gdzie się nie ruszyć tam sprzymierzeniec Akane. Zaśmiał się pod nosem. To chyba ostateczny znak, że czas się ewakuować z Argaru. Wypuścił ze świstem powietrze z płuc i machnął ręką. - Nie jestem zły - dodał zaraz. - Masz prawo przyjaźnić się z kim chcesz - dodał zaraz. - Tak, dokładnie tak - spojrzał po nim. - Słowa, którymi tak pięknie karmisz ty i ona, słowa te do niej nie docierały. Prosisz laskę, by się odsunęła bo ci ciężko, prosisz o zerwanie kontaktu, bo po prostu masz dość wszystkiego co się między nami dzieje, a ona mówi że ona tego nie potrzebuje. No świetnie, ale ja potrzebuję - powtórzył głucho. - I nie, nie respektowała tego, a mi po chwili przestało się chcieć jej odmawiać, raz za razem. Przestało, bo za każdym razem widziałem ból jaki jej robię odmową. Nie, Mohe. Ja wiem że to się wyklucza ale tak jest i już. Podobno teraz będzie respektować granicę, ale kto wie... czas pokaże. Ostatnio też tak obiecywała. A ja już nie wierzę w słowa.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  193. Emma nie była pewna czy chce mieć u niego dług wdzięczności związany ze skórami, które w tej chwili dalej u niej były, ale chłodne noce zrobiły swoje. Zagryzła lekko wargi.
    - W takim razie... dziękuję - odparła w miarę spokojnie. - Jak tylko dorobię się swojego to ci oddam - dodała zaraz, żeby zaznaczyć ten fakt. Nie chciała robić za darmozjada, któremu we wszystkim trzeba pomagać i utrzymywać. Spojrzała na ręce Mohe i skinęła głową, podchodząc bliżej i kucając przed nim. Wsunęła mu chlebek do buzi, odczekała aż odgryzie a potem zerknęła na obrabianego zwierza. - Lubisz polować? - zapytała dla zagajenia rozmowy.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  194. Podróż z 6-ką małych dzieci nie należała do najłatwiejszych. Przede wszystkim trwała koszmarnie długo. Wybieranie tras podróży również musiało być przemyślane. Zadar szybko zrezygnował z głównego traktu. Owszem chodziło po nim wiele ludzi, ale i wojska Polszańskie i nie tylko. Ostatnio natknęli się na wojska Fjelldodzkie i zdecydowanie nie chciał więcej czegoś takiego przeżywać. Drugą sprawą było zdobywanie pożywienia. Co prawda na owocach i korzonkach dało się spokojnie wyżyć, a te i dzieciaki pomagały zbierać, tak czasami po prostu chciało się coś konkretniejszego. Tak było i w tym przypadku. Zadar zostawił swoją ferajnę w obozowisku pod opieką Nestora i ruszył w las. Wszystko byłoby dobrze, gdyby jeszcze potrafił polować. Uczył się na bieżąco, ale wciąż brakowało mu w tym doświadczenia. Samo wytropienie zwierzyny było niezwykle trudne, a potem jeszcze należało ją złapać. Tracił na to sporo czasu. Tym razem było podobnie, dopóki nie zauważył pewnego chłopaka. Przyczaił się w krzakach i obserwował jak ten rozsprawia się ze zwierzyną. Niesamowite...

    Zadar

    OdpowiedzUsuń
  195. Zadar nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak długo i intensywnie go obserwuje. Z fascynacją patrzył na jego sprawne ruchy podczas oprawiania. Przez myśl przeszło mu, że chciałby zostać taką Gorrą, bo nawet po śmierci byłby dość profesjonalnie i łagodnie oprawiony. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że został zauważony i gdy tylko chłopak spojrzał w jego stronę i odezwał się, odruchowo nabrał głębokiego powietrza w płuca wstrzymując je, jakby to miało pomóc i sprawić, że zniknie. Powoli też zaczął się wycofywać, ale jego brzuch zdradził wszystko. Zaburczał tak, że chłopak omal nie spalił się ze wstydu i ostatecznie wyszedł zza krzaków z nożem wyciągniętym na wysokość swojej klatki.
    - To... to napad - poinformował go przypominając sobie o swoim celu. - Oddaj mi Gorry, a puszczę cię wolno. Możemy to rozwiązać pokojowo - powiedział stanowczo chociaż wcale nie był taki pewny siebie.

    Zadar

    OdpowiedzUsuń
  196. Emma wydęła policzki i prychnęła pod nosem.
    - Będzie w stanie nieskazitelnym, wyprany i pachnący lepiej niż sobie możesz wyobrazić - pogroziła mu palcem przed nosem, podając mu chleb gdy tylko tego sygnalizował. - Mhm... to musiałbyś spróbować chleba zapiekanego w jajku. To dopiero coś - uśmiechnęła się lekko, po czym przycupnęła obok słuchając o polowaniach. - Jak takie prawdziwe łowy wyprawne wyglądają? - zainteresowała się, spoglądając po nim uważnie i znów karmiąc go chlebem. - Nigdy nie miałam okazji być na wyprawie łownej... a samo polowanie... - pokręciła głową. - Nie wiem, czy łapanie zajęcy i innych zwierzyn dla potrzeby to dalej polowanie - przyznała. - A i tak jestem w tym kiepska, chyba... zbyt głośna - przyznała.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  197. Gave spojrzał po nim.
    - Tak, wspomniałeś o tym, ale powiedziałeś to tak jakbyś tam był tylko w tej jednej chwili, a mi chodzi o dłuższy okres czasu. Jeden, dwa dni to za mało, by do niektórych przypadków dotarła twoja własna intencja, a dziewczyny... - skrzywił się. - No nie wiem, one to jakiś inny gatunek jest... często mają tak w głowie nadziabane, że nie wiesz czego się złapać by nie zatonąć - odchrząknął spoglądając gdzieś w bok. - Mhm no to tak... skoro nie wiesz czy chcesz wejść głębiej w relację, większą niż przyjacielska to nie rób jej nadziei. Ja niepotrzebnie robiłem i teraz jestem po dziurki nosa zakopany - mruknął. - Jeśli nie wiesz czy kochasz to lepiej się odsuń, a nie rób wielkich gestów, bo te zostaną odczytane nie tak jak chcesz - wzruszył ramionami. Gave westchnął na te jego pouczania co do jego własnej winy. Jasne, przecież wiedział że kompletnie świętym nie był.
    - Ano dlatego, że tylko podczas śpiewania udawało się z nią w miarę humanitarnie komunikować. Wszystko inne szło w złą stronę, a ja byłem tym już zmęczony. Zmęczony wszystkimi głupimi wrzaskami i kłótniami - mruknął. - Tak, ale w normalnej rozmowie nie szło. Ja nie wiem, dlaczego ona nie kuma co do niej mówię i niemal wszystko co mówiłem przestawiała na swoje myślenie i dopowiedzenia - wzruszył ramionami. - A jak próbowałeś się tłumaczyć, jej tłumaczyć że źle zrozumiała to szło jeszcze gorzej. Podczas śpiewania tego nie było - mruknął. - Dlatego jej nie powiedziałem, że mnie to irytuje, Mohe. Bo jakąś formę komunikacji trzeba ze sobą mieć - wzruszył ramionami. Spojrzał po nim z westchnieniem. - Dobra, nie kumasz o co chodzi z tą piosenką - machnął lekko ręką. - Bo nie chodzi o śpiewanie przed publicznością i to o swoich uczuciach - dorzucił zaraz. - Nie to mi się nie podoba - mruknął. - A robisz ze mnie idiotę właśnie, więc dość już. Ewidentnie z tym się nie zgodzimy - skomentował. - Kompletnie nie o to mi chodzi - mruknął krótko i pokręcił głową patrząc sobie po prostu w niebo. Urwanie tematu w danej chwili zdało się mu najlepszą opcją. Odetchnął głęboko przez moment uspokajając się z delikatnej irytacji jaką poczuł podczas tego fragmentu rozmowy. - Tak, były o jej dobrze, bo ona nie widzi że tego potrzebuje. Mohe, jak możesz z kimś zrywać i twierdzić, że jest dobrze jak dalej będziecie blisko siebie tak od razu, i dalej ze sobą mieszkać, dalej ze sobą flirtować? I tak, ja też to robiłem i tak jestem tej sytuacji tak samo winny jak ona, ale rzecz w tym, że ona nie widzi w tym nic złego. Ona twierdzi, że dla niej było dobrze w ten sposób - wzruszył ramionami. - Że się wcale nie dusiła w tej relacji i nie, Mohe, w to nie uwierzę. Ja po prostu uważam, że ona nie widzi tego. Nie widzi albo nie chce dostrzec, więc tak uważam że chujowo się zachowywała w tej materii - skomentował. - I nie nie mówiłem tylko o jej dobrze, bo o swoim również. I wiedziała o tym. Odsunęła się na chwilę a potem znów zaczęła przysuwać... i niekiedy masz już dość, a skoro tak twierdzi że jej gesty nie przeszkadzają ani takie słowa... to je dostała z powrotem i co? Gówno prawda, Mohe. Przeszkadzają jej, bo znów zaczęła robić sobie nadzieję. WIęc nie, Akane nie przekona mnie absolutnie, że jej te gesty i słowa nie robią - powiedział krótko. - Ona się po prostu łudzi - mruknął. - Ja już nie mam nadziei w tej materii - pokręcił głową. - Moja jedyna nadzieja jest w wojnie, że nas odseparuje, bo ja nie wierzę już że coś się zmieni.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  198. Gave zastanowił się chwilę.
    - Może po prostu pielęgnuje swoje znajomości, bo nie miała ich zbyt wiele? - zaproponował taką opcję. - Albo zachłystnęła się twoimi słodkimi słowami i oczkami - poruszał przy tym zabawnie rzęskami. - O włosach już nie wspomnę - rzucił lekko i wzruszył ramionami. - No dla niektórych nie jest to takie jasne - stwierdził krótko. - An twierdziła i dalej twierdzi że gesty są okay - rzucił krótko, nie wchodząc w ten temat na nowo. Zaśmiał się cicho. - Nie motam. Mówiąc, że potrafimy rozmawiać miałem na myśli rozmowy o dzieciach, rozmowy o pierdołach, o jakimś wypadzie, treningu, może o naszych zainteresowaniach. Takie pierdoły. Wszystkie inne, nie, nie ma takiej opcji - skomentował. - Tak, jasne, chętnie z nią pogadam o ile będzie to rozmowa, a nasze rozmowy nie są rozmowami Mohe. Niezależnie od tego jak próbujesz i jak tłumaczysz ona dopowiada do tego sobie tysiąc rzeczy - dmuchnął sobie w grzywkę. - Ja mówię o gruszczę, odpowiedź jest o pietruszce i tak w koło, a tak się nie da. Więc nie, nie zamierzam jej mówić, że śpiewanki mi przeszkadzają bo to jedyna forma komunikacji - rzucił krótko. - Przynajmniej była do tej pory. Przeszkadza mi to, że śpiewa o jakimś problemie który dotyczy też mnie to wszystko. Bo czuję się wtedy tak jakby paplała o tym całemu światu. I gówno mnie obchodzi to, że inni o tym nie wiedzą Mohe. Ja wiem i ja czuję się obnażony przed wszystkimi. I tylko to mnie wkurza. Nie to że sobie śpiewa o swoich emocjach. To niech sobie śpiewa - machnął ręką. Gave popatrzył po nim pobłażliwie i pokręcił lekko głową. - Widzę, że konkretną sieczkę z mózgu ci zrobiła - stwierdził już nieco zrezygnowany. - Poważnie Mohe? To po prostu było widać. Było widać, że nie jest dobrze i że jej to też nie odpowiada. Było widać, że gesty o których tak pięknie pierdoli że chce i jej nie przeszkadzają, tylko popychają ją dalej w miłość - rzucił krótko. - Więc tak przeszkadzały jej w odseparowaniu się, w odejściu - rzucił krótko. - I ani ona ani ty nie wmówicie mi, że tak nie było. Bo to o to chodzi, że ona tego nie widzi. Ona pięknie gada, że to jej nie przeszkadzało, ale tak... przeszkadzało - podsumował. - Nie, nie, nie - pokręcił głową. - Ciążą to dostała na samym końcu i to tak, było za dużo i sam się dziwię że dostałem tylko raz - skomentował tylko. - Ciąża to była ostatnia szansa na to, żeby się odsunęła, wkurwiła, przypierdoliła mi. Zostawiła wreszcie to obłudne złudzenie - mruknął. - Była też również szansą na to, że będzie bezpieczna i z dziewczynkami w Azylu - wzruszył ramionami. - I tak, była popierdolonym pomysłem - rzucił krótko. - Ale to nie ona zbliżyła Akane do mnie i nie ona narobiła jej nadziei - mruknął. - Chociaż Akane tak twierdzi i okay jasne, natomiast ja widziałem tę jej nadzieję wcześniej. - Wcześniej zaczęła miziać po policzku, a tu coraz częściej rękę i coraz dłużej dawać... a ja odpuściłem dystans, bo podobno... przypomne ci o tym... podobno gesty jej ni robią - wzruszył ramionami. - Robią, Mohe. Robią i ona po prostu tego nie widzi - stwierdził tylko. - Każde z nas ma prawo twierdzić co innego, prawda na pewno leży gdzieś po środku - dorzucił.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  199. Gave po prostu się roześmiał słuchając tych bzdur na swój własny temat.
    - Dobry dowcip, Mohciu - poklepał go po plecach. - Bardzo dobry, aż mi łzy poleciały z radości - parsknął śmiechem raz jeszcze. - Tak, ja jestem nieomylny. Och pławię się w nieomylności. Gówno prawda, Mohciu - pokręcił lekko głową. - Ale jasne, tak może się wydawać, bo bronię tego co widzę. I Mohe naprawdę to co czujesz a to co pokazujesz to dwie różne sprawy najczęściej. A ona pokazuje jak bardzo jej słowa o tych wszystkich gestach i innych bzdurach są fałszywe - skomentował krótko. - Zresztą wracasz do jakichś zamierzchłych czasów, w których rzekomo nie widziałem odsunięcia - spojrzał po nim wymownie. - A przepraszam bardzo byłeś tu wtedy? Obserwowałeś to czy tylko opowiadasz z tego co słyszysz od Akane? - zainteresował się. - Bo może tak dwie perspektywy. Nigdy nie mówiłem, że nie widziałem. Powiedziałem tylko, że szybko z tego zrezygnowała - rzucił krótko. - I jakoś często na siebie wtedy wpadaliśmy - wzruszył ramionami. - Jasne, dzieci... ale nie tylko o dzieci chodziło, gdy na siebie wpadaliśmy - rzucił krótko. - I tak, ja mam sobie wiele do zarzucenia w kontekście tego, że się złamałem i przestałem ją stopować - skinął głową. - Mam sobie wiele do zarzucenia a propo tego okresu - pokiwał głową. - Ale powiedz mi Mohe, słyszysz że laska lubi gesty i jej one nie robią... no to w którymś momencie po prostu odpuszczasz widząc że ciągle jest smutna jak jednak strofujesz ją za gesty - rzucił krótko. - Skoro jej nie robią to okay, niech je ma. Tylko, że właśnie tu się myli i cały czas się oszukuje wmawiając całemu światu, że gesty są super i ona nie ma nic przeciwko nim - dmuchnął sobie w grzywkę. - Gdyby faktycznie nic jej nie robiły to nie stalibyśmy znów w tej samej sytuacji - mruknął krótko. - Nie no, ale nie przekręcaj. Ciąża jak już wspomniałem miała ją ode mnie odrzucić. Nie wpadłem na to, że ją przyciągnie - uniósł dłonie w górę. - Zejdź z tej pieprzonej ciąży, bo że to było przegięcie to ja doskonale wiem i zdaje sobie z tego sprawę. Nie, temat ciąży pogłębił jej nadzieję, acz wiem że ona twierdzi inaczej. I spoko, ale to wcześniejsze gesty z jej strony i owszem z mojej też, choć ja to raczej byłem tam właśnie bardziej bierny niż gestowy, ją nakręcił. Ciąża tylko to przypieczętowała. Ale właśnie tego nie kumam... byłem bierny Mohe, niespecjalnie ją stopowałem ale i nie robiłem jakichś gestów w jej stronę i co? Z tego potem rzucam ciążę, a ona pokazuje cycki i "bierz mnie"! "Tak, chcę!" - spojrzał po nim. - To zachodzi pod obsesję a nie miłość - skomentował. - Ale tu mogę się mylić, bo ja miłości nie znam - wzruszył ramionami. - Nie mniej jeśli tak wygląda miłość to nie jest ona dla mnie - stwierdził cierpko. - No, no, bo jak już była wpłynięta konkretnie to nie musiało wpływać bardziej - skomentował. - Ty po prostu widzisz jej punkt widzenia i nie widzisz nic innego - stwierdził. - No właśnie Mohe, znasz ją krócej a wypowiadasz się jakbyś znał temat naszego szaleństwa od podszewki. Dziwne - uśmiechnął się krzywo. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń

^