Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Z muzyką mi do twarzy IV

 

Akane Grandsand

Podróżna śpiewaczka || Hybryda || 18 lat (19.01) || 165cm zadziorności

 Szczupła, wysportowana budowa ciała. Granatowe włosy. Analityczny umysł. Pochodzi z Argaru. Właśnie została mamą dwóch uroczych dziewczynek. Zarabia na życie śpiewem, który czasem urozmaica aktorskimi scenkami. Połączenie piaskowych zdolności ojca i magicznych umiejętności klanu Latrala sprawiły, że dziewczyna włada psychoaktywnym pyłem, przy pomocy którego jest w stanie wejść w umysł innej istoty. Poza tym posiada swego rodzaju szósty zmysł, potrafi określić cudze intencje i miewa pewnego rodzaju przeczucia. Odczytywanie emocji bywa u niej na tyle silne, że poprzez uzewnętrznianie ich, czy to wokalnie, czy artystycznie, "zaraża" nimi odbiorców. Nie śpiewa idealnie. Uczy się grać na pianinie. Jest zakochana. Umie walczyć wręcz oraz bronią białą. Uwielbia noże. W jej fiołkowych tęczówkach dojrzeć można pyłek, ten porusza się w zależności od emocji dziewczyny. 

 

DODATKOWE

POPRZEDNIA KP

__________________________________________________________________

Zapraszamy do wątkowania!


200 komentarzy:

  1. Pokiwał lekko głową. Nie miałby nic przeciwko dłuższemu śpiewaniu maluchom. Nie zamierzał jednak robić tego podczas jej występów. Zawsze mógł się wbić pomiędzy je.
    - Tylko nie próbuj mnie usypiać - pogroził jej palcem przed oczyma. - Bo popsuję ci występ wysokim C... a Raja i Malika mi w tym pomogą - dorzucił z nawet delikatnie zawadiackim tonem. Zaśmiał się cicho. - Cały czas to może nie... szybko bym stracił swe struny głosowe - rzucił z przekąsem. - No chyba, że to twój sposób na wygryzienie konkurencji... No wtedy to szanuję - puścił do niej oczko i odetchnął głęboko, gdy zapytała czy na pewno wytrzyma.
    - Jeśli będzie źle to po pierwszym dam ci znać - odparł spokojnie. - Nie będę niczego ukrywał - obiecał jeszcze. - Myślę, że spokojnie dam radę - zapewnił uśmiechając się do niej łagodnie. Mimowolnie drgnął lekko, gdy zbliżyła się tak nagle. W końcu był w gospodzie i nie spodziewał się tego ruchu. Mimowolnie przycisnął Malikę mocniej do piersi, jakby gdzieś tam czaiło się niebezpieczeństwo. Trzy długie sekundy zajęło mu przekonanie siebie, że to tylko Akane, a kiedy to się udało przysunął się bliżej jej, żeby cmoknąć ją w usta.
    - Powodzenia w takim razie - rzucił widząc wstających muzyków. - Daj czadu - dodał jeszcze, wracając do swojej pozycji.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  2. Oddała uścisk. Zaśmiała się lekko na jej komentarz.
    — Cóż, blizn mi parę przybyło, ale w takich miejscach, że ciężko je dojrzeć — puściła do niej oczko. — Ale cieszę się, że dalej jestem ładna w argarskich standardach — dodała zaraz. Spojrzała na małe szkraby, które aktualnie nie sprawiały żadnych problemów. — No rodzinnych obowiązków mam mniej, muszę tylko Acaira znaleźć, tylko albo aż i złapać się z Rokarą. Poza tym powrót do pracy — przysiadła się obok Akane na sąsiedniej ławeczce. Bycie matką, to musiało być dopiero wyzwanie. Ona nie mogła wyobrazić sobie siebie samej przy niemowlaku a co dopiero dwóch.
    — Jest ciężko? Gave Ci pomaga? Chociaż nie wiem czy na wózku za bardzo się nadaje. W ogóle czym jest ten wasz palnik, to coś od palenia, tak? Jest ciężkie, że Ci nim dają, tak? — nie była zbyt biegła w tych całych argarskich powiedzonkach, więc próbowała bardziej zobrazować sobie trudy macierzyństwa jakie dotykały Akane. — Gave jest dla Ciebie dobry? W ogóle nie myślałam, że wasza dwójka, wiesz, że coś będzie z tego poważnego. Dla Maryl był dobrym opiekunem, mam nadzieję, że rodzone dzieci będzie kochać jeszcze bardziej. A jeśli kiedykolwiek będziesz chciała skopać mu dupsko, o ile go lubię, pamiętaj, że jestem pierwsza do bitki i chętnie stanę po stronie tej ładniejszej strony. No i wierzę w kobiecą siłę — dodała jeszcze. Na kolejne słowa westchnęła, złapała powietrze. Postanowiła zacząć od najprostszych wyjaśnień.
    — No więc maski dalej noszę, bardziej z sentymentu i tego, że uważam, że naprawdę mi pasują do różnych zbroi i pracy. A jednak lubię wyglądać ponętnie. Miałam przy sobie jedną, więcej mi nie zostało po podróży, to znaczy mam w swoich miejscówkach dalej sporo, ładniejszych, ale te którą miałam oddałam Twojemu… — tutaj urwała na chwilę. Nie była przecież pewna na czym An stała z Gave. — w każdym razie ciągle mi je zabierał, więc teraz ma jedną, jedną z brzydszych. Czarny za bardzo zlewa mi się z włosami, wolę różowe. A co do tego gdzie byłam, to tak… — przerwała na chwilę. — Kojarzysz Sivet Lasku, nie? No to tam jest takie plemię Tarkatan, okazało się, że stamtąd pochodzi mój ojciec, który zabił mi matkę. Mnie nie mógł namierzyć, takich jak ja, czyli dzieci z ich krwi z innymi rasami traktują jak brudnych, próbują zabić i zjeść. Ogólnie lubią jeść wszystko co ma krew, trochę jak ja, ale ja już kanibalem nie jestem. Mój prawdziwy ojciec, Mankrik, zabrał mnie tam, żebym zobaczyła skąd wywodzą się moje korzenie, bo przechodziłam przez ich okres dorastania. W sensie Tarkatan i jak widać tacy tarkatanbraha jak ja dorastanie przechodzą dosyć emocjonalnie. Nie wiedziałam kim powinnam być, dlaczego chce zabić wszystko i wszystkich, a to po prostu moje wchodzenie w dorosłość. Wywalczyłam prawo do rytuału przejścia, który ma na celu uporządkowanie ducha i ciała w jedność. Znalazłam tam swój cel, w sensie… — szukała odpowiednich słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Akane ja żyłam wiele lat w niewoli. W Fasach byłam problemem, w Terrze obiektem testowym dla ich bestii, a później jedyna osoba, która mnie przygarnęła wyszkoliła mnie na zabójcę. Niby chciałam to robić, ale nie widziałam w tym celu, czy to faktycznie moja decyzja czy wytresowanie. Przyjaciele, Mankrik mówili mi, że moje życie jest ważne, ale nigdy nie było ważne dla mnie. Po prostu instynktownie walczyłam o życie dla kogoś. A tam musiałam wyszarpać prawo do życia, bo ja chcę żyć, bo chciałam do was wrócić, bo chciałam dalej walczyć na śmierć i życie, być zabójcą, być Onyx, ale nie taką, która ciągle ucieka przed ciepłem. Nie Onyx, która uważa, się za potwora, bo czasami odgryzie komuś rękę i przez przypadek połknie trochę krwi czy mięsa, tylko Onyx która kocha siebie za to kim jest. Nie wiedziałam ile wy, Acair, Bractwo moje życie dla mnie znaczy, dopóki ktoś nie próbował mi go odebrać. Znowu zamknąć w klatce i zabić. Zanim odeszłam na próby Mankrik zapytał czy tego właśnie chcę, czy na pewno chcę iść mimo, że mogę nie wrócić. A ja chciałam. Chciałam udowodnić, że to życie, które mi dał, że to, że was poznałam ma sens, ma siłę. I faktycznie miało. I to jest powód, dla którego chce walczyć każdego dnia — oczywiście historia była wyjątkowo ukrócona, ale nie miała pojęcia jak wiele szczegółów Akane chciała w ogóle poznać. W końcu tutaj chodziło o cały rok jej życia.

      Onyx

      Usuń
  3. Po raz pierwszy od powrotu sięgnął na moment po duchy, by przytrzymać przy sobie Malikę, kiedy przestawiał wózek bliżej Raji. Nie był to najlepszy pomysł, bo zaraz po tym krótkim użyciu mocy poczuł zdecydowane osłabienie, ale warto było. Miał teraz na oku Akane śpiewającą i tańcującą dookoła. Zaczepiała gości i zdawała się tryskać energią. Głowa sama mu lekko podrygiwała. Słuchał od czasu do czasu zwracając uwagi na małe, aż poczuł jak od Maliki zaczyna coś mocniej pachnieć.
    - O... kurczę... - spojrzał na małą i uniósł ją delikatnie do góry. - Gdzie ta wasza mamcia ma nowe pieluchy? I gdzie was przewija? - zapytał ich. - Raja? - zerknął na małą. - Dajcie jakiś znak - poprosił cicho, rozglądając się za jakimś duchem i szczęśliwie zobaczył jednego, wskazującego zaplecze. No... nie mogła niczego mu ułatwić.
    - Hm... no dobra... jakby cię tu... przetransportować... - zerknął na Raję. - Was, Was, nie denerwuj się - uśmiechnął się do niej.

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [sorki muszę dokończyć odpis bo mi to spokoju nie da xD]

      Przez jedną długą chwilę był w kropce. Akane dalej śpiewała i to całkiem nieźle, a on był coraz bliżej wysokiego C. Zacisnął wargi, trzymając jedną na dłoniach, a na drugą patrząc nieco bezradnie i w końcu dmuchnął sobie w grzywkę.
      - Dobra dziewuchy, robimy akcję "zaplecze" - powoli podniósł się z wózka i ułożył Malikę na stole, przytrzymał ją za brzusio, zsuwając jednocześnie swoją koszulę, żeby położyć ją na wózku. W tej chwili miał gdzieś to w jakim stanie ma ręce, chociaż starał się na nie nie patrzeć i nie zwracać uwagi na sińce czy inne blizny na nich. Został w zwykłym, starym t-shircie... który tego dnia założył głównie po to by czuć się nieco bardziej komfortowo psychicznie.
      - Okay laseczki, to teraz tak... - położył Malikę na koszuli i zaraz zrobił dwa kroki do Raji, żeby wyciągnąć ją z krzesełka. - Ty jedziesz z nami - mruknął, układając ją obok siostry. Chwilę debatował co zrobić z otwarta dziurą, przez którą mogły wypaść, jakby powierzgały za mocno, ale ostatecznie uznał... że nie będą wierzgać za mocno. Będą współpracowały. Zacisnął mocno wargi. Nie, nie mógł tak robić. Rozejrzał się raz jeszcze dookoła, a potem po prostu obrócił wózek tyłem, by nachylić się do przodu Sobą też mógł zatorować dziurę.
      - No to jedziemy - szepnął do małych, powoli ... pchając wózek w stronę zaplecza.

      Gave na misji (musiałem dokończyć, sorki xD)
      - Zrobimy tak... - położył Malikę na swojej koszuli

      Usuń
  4. Zapukał do jej drzwi i odsunął się, spokojnie czekając aż Akane otworzy. Nie zrobił tego ani pierwszego dnia po powrocie, ani drugiego, choć przecież go aż świerzbiło od momentu w którym Niklaus oświadczył, że urodziła. Chciał po prostu sprawdzić jak się miewa ona i te dwa małe berbecie. Kiedy tylko otworzyła drzwi, posłał w jej stronę lekki uśmiech.
    - Cześć, mogę wejść? - zapytał i nie czekając na odpowiedź, zanurkował pod jej ramieniem, aby dotrzeć do maluszków ułożonych w maleńkich kołyskach. Wyszczerzył się do nich, położył obok jednej i drugiej grzechotki. - Cześć - przywitał i je. - Fajnie, że wreszcie tu jesteście - dodał jeszcze, zaraz też obracając się do Akane i przyciągając ją do siebie, żeby ją mocno przytulić. - Dobrze cię widzieć - mruknął. - No i gratulację - dodał jeszcze, powoli wypuszczając ją z objęć, co by za bardzo nie marudziła.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  5. Taka impreza tylko dla samotnych? Jakoś nie mógł sobie tego wyobrazić. Przecież jakby to się rozniosło to potem wytykano by ich palcami. Aż się cały skulił na samą myśl o tym. Brr... dobrze, że tu czegoś takiego nie było. Całe szczęście.
    - A ty? Potrzebujesz miłości bardziej niż przyjacielska? - zapytał jej, jednocześnie korzystając z okazji i przykładając dłonie do jej brzuszka, żeby poczuć kopnięcia małych nóżek. Uśmiechnął się szeroko, kiedy tak faktycznie się stało. To było fascynujące. Aż chciał czuć więcej.
    - Grimcia chyba potrzebuje - dodał po krótkiej chwili milczenia. - No... ona to w ogóle potrzebuje miłości. Wszelakiej... - pokiwał sobie głową na potwierdzenie swych słów. - O! Tam wejdziemy! - wskazał karczmę, która zamajaczyła w oddali. - Mają tam świetny gulasz. Nigdy lepszego nie jadłem - przyznał wesoło.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  6. Gave poczuł się jak laureat jakiejś gry komputerowej, gdy dotarł na zaplecze. Oddychał już dość ciężko, ale pozostało mu do wykonania ostatniego zadania, gdy w grę wchodziło pokonanie finalnego bossa. Przebranie Maliki i... zerknął na Raję - tej drugiej Fasoli chyba też. Coś tak czuł, że ta mu nie odpuści. Nie marudził jednak tylko położył obie na przewijaku i oparł się o niego, aby nabrać kilka głębokich oddechów. Zobaczył Akane i uśmiechnął się do niej przyjmując buziaka.
    - Dam, dam - zapewnił, nawet ciesząc się, że wzięła jedną z córek, co by mu tu nie wierzgała nogami, gdy drugą przewijał. Poradziłby sobie, pewnie że tak, ale w ten sposób było po prostu łatwiej.
    - A możesz... - spojrzał na Akane. - Przynieść mi jakąś wodę? No do przemycia... - zapytał zaraz. Zrobiłby to sam, tylko czuł, że mogłoby mu w końcu zabraknąć sił, a mimo wszystko nie chciał się przecież teraz poddać. - Tak tylko wspomnę... - zerknął na nią. - To ty przewijałaś, ja tylko biegałem do kosza na śmieci - zaśmiał się cicho i zaczął rozpinać małą, by dotrzeć do pieluchy. - Sypiesz je potem jakąś mączką ziemniaczanopodobną czy czymś żeby nie obcierały się? - zadał pierwsze pytanie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  7. W Fasach? Tam akurat nie chciała się zapuszczać. Dalej wolała unikać tego miejsca jak ognia. Poza tym nie miała ochoty narażać się na Nimh, ale jeśli on to robił… skąd mogła mieć pewność, że poradzi sobie na tej nieprzyjaznej pustyni. Westchnęła na te słowa, na chwilę chowając uśmiech w zamyślonym grymasie.
    — Jesteś pewna? Chciał iść bezpośrednio na pustynię? Mutacja u niego narasta? — zainteresowała się zaraz losem swojego brata. Wróciła myślami do Akane dopiero, gdy zaznaczyła, że Gave faktycznie jest jej. Uśmiechnęła się ciepło i szczerze w stronę granatowłosej.
    — Cieszę się. Mam nadzieję, że nie za późno, ale życzę wam szczęścia. Nie wiem czy wiesz, ale byłaś moim pierwszym zauroczeniem, naprawdę zależy mi, żebyś była szczęśliwa z kimś kto na Ciebie zasługuje. Gave jest często głupi, wybuchowy, bardziej niż ja, ale szczerze się troszczy o bliskich. Oby wasza rodzina zawsze była dla was najważniejsza. Zasługujesz na to — powiedziała. To chyba była najmilsza i prawdziwa rzecz jaką kiedykolwiek powiedziała komukolwiek. O ile teraz była o wiele bardziej szczera ze swoimi uczuciami, nie wiedziała, czy znowu kiedyś zdobędzie się na podobne wyzwanie. Ale to była Akane. Naprawdę zasługiwała na szczerość po tym, jak jako pierwsza ogrzała jej serce.
    Zaśmiała się na jej komenatrz.
    — Dobry wojownik musi być pewny swoich czynów, dobrze mieć w końcu tę pewność – skwitowała. — No i lubię być brutalna, a skoro mowa o brutalności… w trakcie prób zabiłam oszluzga. To takie duże stwory, ale mają naprawdę ładne szpony, a ty jesteś kobietą, więc… — sięgnęła do swojego plecaka, w którym trzymała różne rzeczy, które zebrała po podróży. Bliskim powinno się w końcu dawać pamiątki. — W Siviet Lasku takie bransoletki podobno przynoszą też szczęście — wyjęła ręcznie wykonaną bransoletkę ze szponów zwierza. — Chciałabym Ci ją dać — podała dziewczynie upominek.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętał o tym. O tej więzi, ale to nie była odpowiedź na jego pytanie co do romantycznej miłości, dlatego słuchał dalej i kiwał lekko głową. Czyli jednak. Stawiała na miłość. Pokiwał lekko głową i zastrzygł uchem, kiedy wspomniała o obawie co do Grimci.
    - Tony tak nie ma? On nie potrzebuje miłości? Myślisz, że jej nie pokocha? Bidna Grimcia... - spojrzał za siebie, jakby chcąc zawrócić i uderzyć blondasa od razu. Tak o! Dla zasady. - Jak ją skrzywdzi to ja... - zarumienił się trochę. - ...to ja go wypatroszę! - fuknął i pokręcił lekko głową. No to teraz to go rozjuszyła. Gdyby wiedział, że ten dziad taki wredny to by nie pozwolił mu tam zostać i rozpalać w Grimci nadziei.
    Zaśmiał się lekko, gdy przyspieszyła kroku, ale dotrzymał go, a kiedy przekroczyli próg odnalazł wolny stolik i poszedł złożyć zamówienie. Zsiadłe mleko też mieli, więc i je zamówił dla Akane, a potem wrócił do stołu.
    - Przyniosą jedzonko. Już za chwilę - zapewnił ją. - Podoba ci się w Mathyr? - zapytał jej z czystej ciekawości.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  9. - Dopiero się rozkręcam z rozpieszczaniem - pokazał jej język w odpowiedzi. Po czym pogłaskał ją lekko po plecach i skinął głową. - Akurat byłem w pobliżu - skomentował. - Zresztą... on też by dla mnie coś takiego zrobił i nie szarżowałem - dodał szczerząc się do niej. - Ale muszę ci powiedzieć, że masz wygodne łóżko "U Klementyny" - dodał ze śmiechem. - Klara nie miała już niczego innego, więc wziąłem twój pokój - przyznał jej spokojnie, po czym zerknął na maluszki. - Jak to przeżyłaś? Słyszałem, że po porodzie było... dość kiepsko - mruknął, puszczając ją wreszcie i odsuwając się od niej. Zaśmiał się cicho na tę szaloną groźbę.
    - Och mogą spróbować obudzić - dorzucił, bo sen potrafił mieć mocny. Zwłaszcza, kiedy nie musiał się niczego obawiać. Inna sprawa, gdy był w trasie, ale tu? W Argarze? Czasem miał wrażenie, że śpi jak zabity. Innym razem dręczyły go koszmary. Trudno przewidzieć co się zdarzy kolejnego dnia.
    - Pozabieram je wtedy na poranną przebieżkę - uśmiechnął się lekko obserwując oba maluszki. Pogilgotał jedną i drugą po stópkach i brzuszku. - Dajcie waszej mamci trochę odsapnąć. Ledwie na oczy widzi - zagadał do maluszków.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  10. - Niestety... nie jestem taki dobry w te klocki - odparł z rozbrajającym uśmiechem, rozwiązując pieluchę i trochę się krzywiąc na widok zawartości. - O raju... - spojrzał na Malikę. - Gdzie w takim małym ciałku tyle się mieści... - wymamrotał, biorąc trochę wody i chusteczki i zaczął przemywać jej pupę całym tym ustrojstwem. Wyciągnął pieluszkę spod dziewczynki i odłożył na bok. To wtedy Malika postanowiła wytrysnąć cudownym strumieniem moczu wprost na jego koszulkę. Gave spojrzał na córkę unosząc lekko brew.
    - Zrozumiałem... czarnego nie lubisz - spróbował obrócić to w żart. - Chciałbym spróbować sam... ale możesz mnie poinstruować w zakładaniu? - zapytał jej, bo nie do końca wiedział jak ją zawiązać, oczywiście po zasypaniu małej już mączką.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  11. Zanotowała sobie w głowie, aby dokładnie sprawdzić swoich informatorów odnośnie tego, gdzie faktycznie udał się Acair. Znajdzie go, nawet jeśli będzie musiała wrócić w to zabójcze miejsce. Byleby jemu nic się nie stało w tym czasie. Przecież on uwielbiał pakować się w największe kłopoty. Oby nabrał trochę animuszu przez ten rok. Zaraz jednak się zaśmiała, posyłając Akane flirciarskie oczko.
    — Wiesz, jesteś idealną partią. Niezależna, twarda, piękna kobieta. Tylko głupi by się nie zakochał — skomentowała jej słowa.
    — Razem zasługujecie, ale jemu już powiedziałam miłe rzeczy, które do niego miałam, a Tobie jeszcze nie. Poza tym skoro teraz go nie ma, uważam, że też zasługujesz na wyłączność w moich ciepłych słowach. No i nie chciałabym, żeby ktoś myślał, że ja myślę o nim zbyt miło — wyjaśniła co miała dokładnie na myśli. Nie mogła otrzymać od żadnego jednoznacznej odpowiedzi, że są razem, ale mimo wszystko czuła swoje nosem. Nie chciała przez przypadek wzburzyć między nimi jakiejś złej wody. Dopiero wróciła, nowa, z lepszym podejściem do ludzi, ale przez to inni mogli źle odbierać jej intencje. Wcześniej miała wrażenie, że Akane za mocno akcentowała fakt, że Gave jest jej, tym bardziej wolała skupić się na rozmawianiu o An, by nie wzbudzać w niej nieprawdziwych podejrzeń. Brunet był dla niej w końcu partnerem w okazjonalnej zbrodni, przyjacielem, ale niczym więcej. Troszczyła się o niego podobnie jak o Acaira, ale nie nazwałaby go bratem, by nie umniejszać roli rudowłosego.
    Wzruszyła ramionami, gdy powiedziała, że nic dla niej nie ma. Po prostu była zadowolona, że trafiła z podarunkiem.
    — Nie oczekuje od was prezentów. Po prostu chce, żebyście mieli dowody, że o was myślałam, kiedy mnie nie było — wyjaśniła.
    — Nie wiem czy długo. Chce odpocząć po podróży przede wszystkim, spotkać się z każdym, spędzić trochę czasu, ale muszę spieszyć się za Acairem, chociaż i tak pewnie będzie na mnie zły. A spać zamierzam w gospodzie. Wszyscy macie małe szkraby, Yensen i Febe mają najstarsze dzieci, ale i tak już mają gościa, a w gospodzie będę miała ciepłą izbę i tyle jedzenia za ile zapłacę, nie czyszcząc wam spiżarni — wyjaśniła. Cóż, już teraz była całkiem głodna. O ile nie mogła narzekać na brak mięsa przez ostatni rok oraz na brak smaku w jedzeniu, bo przecież była do tego przyzwyczajona, tak po roku jedzenia tylko i wyłącznie tego co sama upolowała bez żadnych dodatków, miała ochotę zjeść kilka porządnych posiłków, pełnych różnorodnego smaku. U Tarkata nikt nie pozwolił jej nawet wziąć soli, a po kilku zabójstwach uznała, że nie ma sensu, zwłaszcza, gdy zaczęli wystawiać małe dzieci na straż spiżarni klanowych. Teraz po prostu nadrobi.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaśmiał się cicho na tę jawną insynuację i pokręcił lekko głową.
    - Sprzątałem po pobycie, ale nie wiem czy przypadkiem Melio lub Niklaus nie zostawili tam czegoś swojego - pokazał jej język, po czym przysiadł obok niej i znów skinął głową.
    - Możesz mieć rację - zgodził się z nią. To właśnie ona przebywała z maluszkami najdłużej. Znała je najlepiej, a oni faktycznie kilka minut po dwunastej mieli już Gava w swoich rękach. W stanie wskazującym, ale tego nie musiał dopowiadać. - Dystansowałaś się - powtórzył. - Dalej to robisz? - uniósł lekko brew, przyglądając się jej uważnie. - On wrócił i z tego co mi wiadomo, nigdzie się nie wybiera - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Walczył dla tych dwóch małych... i dla ciebie - odchrząknął. - Nie dystansuj się za mocno, bo zbyt łatwo będzie mi ciebie mu odbić, a nie bardzo mam ochotę, kiedy widzę go niepełnego sił - puścił do niej oczko, po czym przeciągnął się lekko.
    - Hm... zostawiłem coś w Slavit, więc planuję tam wrócić. Chcę też dać Klarze znać, że Gave żyje, a ty masz dwie piękne córki... potem planuję zerknąć do Tonego i zobaczyć, czy nie potrzebują eskorty z powrotem do Argaru... - wzruszył ramionami. - Przy okazji może skonsultuję z Walwanem swoje ostatnie odkrycia co do kamyczka - dodał uśmiechając się szerzej. - A w drodze powrotnej zgarnę Klarę, co by odwiedziła trochę świata i... przyszła tu. Przyda ci się przyjaciółka - dodał. - Choćby i na tydzień.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  13. Popatrzył na nią z przerażeniem malującym się w oczach i zamrugał kilkakrotnie.
    - To ten... ja przewijam przy mleczku, a przy pokarmach stałych oddaję to tobie - rzucił żartobliwie i słuchał rad dotyczących przewijania. Zastosował się do nich, w końcu kończąc wiązać pieluszkę i ubierając małą. Następnie podał ją Akane, a sam zabrał się za Raję.
    - Twoja kolej - uśmiechnął się do niej i cmoknął ją w odsłonięty brzuszek. Druga pielucha poszła mu odrobinę sprawniej. Doszedł nawet do wniosku, że trochę praktyki i będzie mistrzem na tym polu. - I... już - podniósł Raję do góry. - Czysta i pachnąca - dodał, spoglądając na Akane. - I jak? Oceniam moje pierwsze przewijanie na mocną tróję - rzucił lekkim tonem. Odłożył małą na przewijak i mocniej oparł się o niego rękoma. Ból zaczynał dawać mu się we znaki. Zacisnął mocno wargi nabierając kilka głębokich oddechów.
    - Muszę usiąść... - poinformował dziewczynę, starając się nie upaść. Wózek miał tuż za sobą, więc po prostu na niego się osunął i zamknął na moment oczy. - Uhm zamknij oczy - poprosił ją. - Przebiorę koszulkę, ale nie chcę... - zacisnął mocno wargi. - Nie chcę byś na to patrzyła. Tam nie jest ładnie - mruknął. - Tam jest masakra...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  14. Jemu do śmiechu nie było. Grimcię znał i kochał już, chociaż przy niej starał się tego nie okazywać. Kochał ją jak siostrę, młodszą siostrzyczkę. Nie chciał żeby stała się jej krzywda. Na żadnym polu. Już sama sprawa ciąży była bardzo dziwna, a fakt, że nie powiedziała o niej skłaniał do myślenia i wysnuwania swych własnych teorii. Teorii, w których to serce podpowiadało mu, że ten cały Tony wcale nie jest godny zaufania.
    - Dobrze, poobserwuję go - poinformował ją tylko i zacisnął mocno wargi. - No bo Grimcia... Grimcia jak kocha to na całego. Całą sobą - bąknął. - Wszystkich dookoła... - dodał jeszcze przytakując jej nieco głową. - Kocha mocno - mruknął dobierając się do swojego gulaszu, gdy tylko został postawiony na stół.
    - Czyli mieliście trochę ułatwiony start? - spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko. - To dobrze - dodał zaraz. - Super, że ci się tu nawet podoba - skomentował wcinając swoje danie. - Dla mnie Mathyr to też nowość - przyznał. - W Fasach było inaczej... Na pustyni liczy się siła, przetrwanie, trzeba mocno pilnować się z racjami wodnymi czy jedzonkiem. No i smutno jest, gdy trzeba odejść - przyznał cicho. - No jak już wiesz, że zaraz nadejdzie twój koniec - pokiwał lekko głową. - Więc to wszystkie jedzonko, pieniądze, taka nieograniczona woda... to wszystko to nowe dla mnie - uśmiechnął się do niej lekko. - Jest fajne i świetne, ale czasem... czasem tęsknię - przyznał cicho.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  15. — Nie powiedziałam, że jesteś ideałem — zaznaczyła, gdy Akane tak się obruszyła. — Na przykład mam wrażenie, że nie chcesz zostać bez ostatniego słowa, lubisz mieć rację i jesteś zbyt agresywna, jeśli chodzi o bronienie Twoich bliskich, nawet jeśli nikt ich nie atakuje, jesteś zbyt uparta, może nawet bardziej niż ja i przypominam, że przy naszym pierwszym spotkaniu bardzo mi nie ufałaś, dopóki nie zabiłam kogoś w Twojej obronie, więc jesteś nieufna, co może być wadą lub zaletą, zależy jak na to patrzeć — dodała zaraz wiązankę tych mniej miłych rzeczy, jakie myślała o An, ale cóż, sama narzekała, że jest zbyt bardzo wystawiana na piedestał. — Może nadrabiając zaległości z Tobą powinnam być wredniejsza, w końcu wobec Ciebie zawsze byłam, aż zbyt miła, ale wiesz, mam słabość do takich kobiet — puściła jej oczko, nie chcąc za bardzo podgrzewać między nimi atmosfery. Po prostu chciała być całkowicie szczera w tym nowym rozdziale życia. Dlatego też zaśmiała się perliście na jej kolejne pytanie, odchylając lekko głowę do tyłu. Po chwili jednak wróciła wzrokiem do Akane i spojrzała jej prosto w oczy.
    — Nigdy nie myślałam o Gavie w taki sposób. Nie podoba mi się w takim sensie. Ufam mu w walce, uważam za dobrego towarzysza w zleceniach i walkach, ale to tyle. Dwa razy byłam zauroczona jakimś mężczyzną w życiu, jeden z nich okazał się rasistą, drugi jakimś poliamorystą, więc aktualnie o wiele bardziej preferuje towarzystwo kobiet. Jeśli boisz się, że poluje na niego i zniszczę wam relację, to bardziej martwiłabym się o to, czy nie wolałabym poderwać Ciebie. I też, gdybym nie była szczerze szczęśliwa, że jesteście ze sobą — wyjaśniła, po czym nieco spochmurniała. — Jeśli chcesz posłuchać też o wadach, nie podoba mi się, że zachowujesz się tak, jakbym polowała na Twojego mężczyznę. Jestem przestępcą i mordercą, ale nawet ja mam kręgosłup moralne — dodała jeszcze zupełnie poważnie. Naprawdę nie podobały jej się te oskarżenia. To że potrafi wbić nieznajomemu nóż w plecy za pieniądze, nie znaczyło od razu, że będzie rozwalać cudze związki, bo ktoś jej się podoba. A Gave nawet nigdy nie był dla niej interesujący w ten sposób. Skąd jej się to w ogóle wzięło? Przecież nigdy nie zalecała się do niego, przez długą część ich relacji nie potrafili nawet normalnie ze sobą porozmawiać, tak aby nie skończyło to się wyzwiskami i skakaniem sobie do gardeł. Od kiedy to niby miało prowadzić do romantycznej relacji? Może w Argarze to był przejaw miłości? Mimo wszystko zdecydowanie nie u niej.
    — Chętnie popatrzę na Twój występ — skomentowała. — A co do Acaira, na początku w ogóle nie chciał żebym gdziekolwiek szła, więc zakładam, że może być dość mocno obrażony. I miałam pisać listy. Ale nie miałam jak ich wysłać, więc nie miał żadnych informacji. A nie lubię jak on się na mnie gniewa. To mimo wszystko rodzina.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  16. Gave spojrzał jej prosto w oczy i pokręcił lekko głową.
    - Źle mnie zrozumiałaś - powiedział cicho, łapiąc jej dłonie w swoje. - Ja siebie traktuję jak jajko... - wymamrotał czując wilgotniejące mu oczy. - Siebie... bo nie chcę widzieć w twoich oczach litości czy wielkiego żalu... bo chcę z tobą potem porozmawiać i powiedzieć ci wszystko... wszystko co mnie męczy od tego wydarzenia i boję się tej rozmowy, a to... - wskazał dłonią na ukryte jeszcze rany. - ... uhm po prostu sam nie lubię na nie patrzeć - przyznał cicho. - Nie dlatego, że szpecą tylko, tylko czasem wpadam w panikę... - wyjaśnił jej cicho. - Wiem, głupie to... ale boję się, że pęknę przy was tutaj... przy wszystkich trzech... a chciałbym być no wiesz takim tatą na którego małe zasługują. Takim fajnym i silnym - zagryzł mocno wargi, sięgając po swoją bluzę. - Potem... potem ci wszystko pokażę i powiem, ale daj mi jeszcze chwilę być jajkiem... - poprosił ją. Nie oponował co do powrotu do Febe. Środki przeciwbólowe przestawały działać i nie czuł się najlepiej, ale jednocześnie cieszył się, że mógł z nimi spędzić chociaż tę chwilę. Nawet samo zmienianie pieluch go cieszyło. To że udało mu się to zrobić, potrzymać dziewczyny. Nie przeszkadzał mu nawet fakt, że Akane będzie pchała jego wózek, bo sam na pewno nie dałby już rady.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  17. Chłopak wzruszył ramionami. Może na razie szans nie miał, ale i nie zamierzał się wpierdalać w ich związek, kiedy wszystko między nimi się układało. Pokiwał lekko głową na to jej zapewnienie.
    - W tej chwili może nie - odparł tylko, głównie dla zasady. Również zerknął na obie Fasolki i uśmiechnął się na widok zakochanej w nich Akane. - Już wychodzi z ciebie matka - poczochrał ją po włosach, co do kryształu wzruszając ramionami. - Hm... zazdrosny jest - odparł chrząkając lekko. - No wiesz jak pomyślę, że coś jest piękniejsze od Lasu to czuję jego sprzeciw - wyjaśnił o co mu chodzi. - Takie tam małe odkrycie... niewielka sprawa - mruknął. - Nie używam go jeśli o to chodzi, ale staram się z nim gadać... choć to za dużo powiedziane. Raczej wyczuwać jego świadomość - podrapał się lekko po głowie. - Gadam jak opętany - zaśmiał się cicho. - Wybacz - westchnął jeszcze, a na zdziwienie co do Klary wzruszył ramionami. - Jakoś ją przekonam - puścił do niej oczko. - Hm może odkrywaniem nowych kulinarnych uniesień, propozycją smakowitych Argardzkich kąsków... - dodał ze śmiechem. - I podróżą w niesamowicie interesującym towarzystwie - poruszał przy tym zabawnie brwiami. - Wisienką na torcie będzie spotkanie z tobą, gdyby inne kalibry zawiodły.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  18. - Wiem - odparł cicho, ale przecież już im okazywał słabości. Nie udawał, że może prowadzić wózek czy skakać wokół nich i robić z nimi samoloty. Odetchnął z wyraźną ulgą, gdy Akane uszanowała tę... właściwie to właśnie tę chwilę słabości jaką miał. Spokojnie przebrał koszulkę, a potem pokiwał głową, biorąc Malikę w ramiona i ciasno ją nimi oplatając, żeby w razie czego była bezpieczna.
    - Popchasz wózek? - zapytał jej, bo chociaż wiedział, że tak to pytanie samo wypłynęło na wierzch. Ucałował Malikę w główkę i przymknął oczy. Nie zasypiał, ale tak było łatwiej znieść powracający ból. Febe wcale nie żartowała. Nie przesadzała. Żałował, że tego nie robiła. Zaczynał czuć właściwie każdy kawałek swojego ciała.
    - Uhm... ale będę mógł je jeszcze zobaczyć? - zapytał, jakoś tak głupio. - Nie zawaliłem dziś aż tak, nie? Pozwolisz mi jeszcze się z nimi zobaczyć... ? - nie wiedzieć skąd przyszedł mu do głowy ten chory lęk. Obawiał się tego, że w oczach Akane zawalił. Bo nie był w stanie za mocno jej pomóc. - Przepraszam, wiem że tak... - dodał zaraz szybko. - Przepraszam - zerknął na nią starając się uśmiechnąć.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  19. Gave odetchnął z wyraźną ulgą i pokiwał lekko głową. Jeszcze raz ją przeprosił za swoje głupie myśli i przytulił Malikę mocniej do siebie. Kiedy dotarli do Febe, nie ukrywał przed nią swojego stanu. Powiedział jej, że wszystko go bardzo boli i przy pomocy Akane wspiął się do swojego łóżka, otulając kołdrą. Przymknął na chwilę oczy. Czuł się zmęczony, ale szczęśliwy.
    - Przyjdziecie potem? Obiecałaś mi zaśpiewać - przypomniał jej z uśmiechem. Nie chciał jej zatrzymywać, skoro miała jeszcze występ w gospodzie. No i chociaż korciło go żeby powiedzieć iż zajmie się małymi to nie był pewien czy dałby teraz radę. - Prześpię się i będę jak nowo narodzony - rzucił jeszcze z delikatnym uśmiechem na twarzy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  20. Aci wzruszył lekko ramionami.
    - Każdy chce mieć jakiś dom, swój własny kąt - odparł na te jej pytania. - Moim jest Fasach. Tam się urodziłem, tam się wychowałem... tamci ludzie to moim pobratymcy... - mruknął starając się jakoś to wyjaśnić. - To nie ja założyłem tam ród... no i nie wiem czemu pierwsi wygnancy tam zostali - przyznał. - Nie wiem - pokręcił lekko głową. - A potem... potem to po prostu był już dom - wzruszył lekko ramionami. - Nie wiem co nimi kierowało... może właśnie czuli się słabi, chcieli tylko miejsca do życia... a przecież czy w Terrze czy w Fjeldod, czy Sivet Lasku... mieszkają gatunki które są znacznie mocniejsze, silniejsze od nas - mruknął, po czym zamilkł i chwilę jadł swój gulasz. - Trudne pytania zadajesz...

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie rozumiała jej teraz kompletnie.
    — Ale w czym i o co chodzi? Bo mam wrażenie, że dyskusja mojej relacji z Twoim partnerem była prowadzona już w jakiś sposób beze mnie, a na mnie trafiają oskarżenia — zaczęła pytaniem, po czym wyprostowała się bardziej na swoim miejscu, nabierając większej powagi wobec całej sytuacji. — Tak, nie było mnie długo i trochę mi szkoda, że ominęły mnie ważne wydarzenia w życiu WAS WSZYSTKICH — to ostatnie wyraźnie podkreśliła, aby nie zostawiać żadnego pola na kolejne domysły i wymysły. — Ale was w moim życiu też ominęły ważne wydarzenia, moje uroczyste wejście w dorosłość chociażby, jak krwawe i nieprzyjemne by nie było. Tak się złożyło, że ja nie mogłam was wtedy wspierać, a wy mnie. Nie nadrobię tego, ale mogę być teraz. To oczywiste, że chciałabym być przy was jak go porwali, pomóc go odbić czy w ogóle nie dopuścić do tortur. Znam Polszę najlepiej i mogłabym wam bardzo pomóc, ale zamiast tego mogę go bardziej przygotować, pokazać tajne przejścia i skróty, jak uciec z więzienia na przyszłość, zabezpieczyć go na tyle ile taki kryminalista jak ja potrafi. Ale nie dlatego, że mi się podoba. Po prostu jest moim przyjacielem. Nie wiem, może to różnica kulturowa, bo naprawdę nie wiem, gdzie mogłam być niejasna w moich komunikatach — naprawdę nie rozumiała zaborczości Akane. Chociaż nie, też by pewnie chciała mieć swojego ukochanego na romantyczną wyłączność, ale nigdy nikogo tak nie kochała, żeby być tak nachalnym w przekazywaniu tego.
    — Mogę Cię jedynie zapewnić, że ja go nie ruszę i nie dam ruszyć nikomu, jeśli kiedyś będzie ze mną na jakimś polowaniu na cudzą głowę — dodała jeszcze posyłając się uśmiech. Miała nadzieję, tylko żeby nie był zbyt wyzywający, żeby znowu czegoś sobie nie pomyślała. Gave naprawdę był dla niej aż przyjacielem, bo jeszcze rok temu w życiu by go tak nie nazwała. Po prostu buc, który nie daje jej pracować w spokoju. Teraz był dla niej przyjacielem, który potrafił tak ją wkurzyć, że przeciwnicy nie mieli najmniejszej szansy obronić się przed jej gniewem.
    — Acaira poznałam ratując go przed Arcemonami. Pochodzimy z tego samego rejonu, mnie sprzedali, jego wyrzucili. Tylko, że jego porzucili, gdy był całkowicie bezbronny, przerażony. Chciał mi oddać swoje życie, przepraszał i nie wiem, po prostu poczułam się, jakbym żyła w innej bajce. Chciałam, żeby był bezpieczny, czułam się jak w domu, głośnym, irytującym domu, ale swoim, że mam coś jeszcze poza Bractwem, gdzie mogę wrócić. Chociaż moi bracia i siostry broni też są dla mnie ważni, to inne był pierwszy raz, jak czułam ciepło w sercu, ale inaczej. Nie wiem czy umiem to lepiej wyjaśnić, po prostu jest mi bratem. Był od pierwszego spotkania i tak już zostało — wyjaśniła, czując jak robi się nostalgiczna, bardziej łagodna w każdym swoim ruchu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  22. Chłopak zmarszczył lekko brwi słysząc ten komentarz ze strony Febe i przesunął spojrzeniem na Akane. Chwilę zastanawiał się czy aby na pewno się nie przesłyszał, ale gdy ta potwierdziła, zacisnął mocno wargi. Nie wiedział nawet co mógłby jej powiedzieć, o co dopytać. Ostatecznie odpuścił na razie. Później ją zapyta. Przyjął od niej tę lekką czułość i odprowadził je wszystkie wzrokiem. Potem przez chwilę referował Febe co dokładnie go boli i jak zachowywał się podczas wyjścia. Szczegółowo zdając raport z tego, że jak na jego możliwości, bardzo grzeczny wypad. Po badaniach i porcji leków, zamknął oczy, odpływając w dość płytki sen.
    Przebudził się dopiero, gdy usłyszał jej cichy głos. Przetarł zmęczone oczy i usiadł w łóżku, kiwając do niej dłonią i ziewając przy tym lekko.
    - Jeny... sen czasem jest mocno zdradliwy - stwierdził pół żartem pół serio. - Jak zaśniesz, to mógłbyś spać cały dzień... - dodał tylko. - Jak poszedł występ? Napiwek dostałaś? - zainteresował się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie wiedział, więc popatrzył na nią, wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej rozbrajająco.
    - Tak? Nie? - mruknął i dmuchnął sobie w grzywkę. - Myślę, że to coś więcej - przyznał. - Być może jest w nich część Gabriela, ale myślę że więcej mają z samego Lasu - dodał po chwili namysłu. - Wiesz, Gabriel mimo wszystko jest tam tylko obcym - zauważył. - Polszanin wśród mieszkańców Lasu - mruknął. - Myślę, że to jakaś dziwna zbitka świadomości... i jeśli mam rację to mam szansę dogadać się z kamyczkiem - dodał nieco pogodniej. Z samym Gabrielem ciężko byłoby się dogadać, ale jeśli w grę wchodził Las... to istniała szansa, że dobre, szczere argumenty mogłyby załatwić sprawę. Przynajmniej na nikłym tle porozumienia.
    - Przestań - wywrócił oczyma. - Proszę cię, Żabo. Chociaż ty... przestań mi o tym pierdolić - dźgnął ją palcem pod żebra. - Jestem ostrożny i nie rozmawiam o kamyczku z nikim, kogo nie jestem w stu procentach pewien. Wiem, czym ryzykuję. Nie dam się złapać - dodał zaraz i zacisnął mocno wargi. - Nie zamierzam wchodzić do Polszy ani grać im na nosie - pokręcił lekko głową. - Ale nie zamierzam też siedzieć z głową w piachu. No, jakoś ta opcja mi też nie pasuje - uśmiechnął się krzywo. - Och gruszki na sośnie... chciałbym to zobaczyć - zachichotał i objął ją jeszcze raz mocno ramionami.
    - Ty, natomiast, pamiętaj o odpoczynku. Daj sobie pomóc z maluchami. Nie bądź przy tym zbyt uparta, bo wiesz... szybko ci zmarszczki się pojawią - pokazał jej język. - Po prostu... dbaj o siebie. Pamiętaj, że jesteś mamą, ale jesteś również Akane. Dziewczyną, która ma swoje potrzeby.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  24. Acair pokiwał lekko głową. Co prawda on się nad tym nigdy nie zastanawiał. Przyjmował to jako swoją codzienność, ale poszukiwanie miejsca dla siebie było naturalną koleją rzeczy.
    - Wiesz... pustynia jest niebezpieczna - zaczął spokojnie. - Zmienia ludzi - wskazał na swoje oczy. - Ja je mam właściwie od zawsze, ale pierwsi ludzie otrzymali je dopiero po długim czasie, kiedy tam się osiedlili. One ułatwiają sprawę. Pozwalają widzieć w nocy... - wyjaśnił cicho. - Widzieć więcej niż przeciętny człowiek... my na pustyni już nie uważamy się za Polszan - uśmiechnął się lekko. - A jeśli chodzi o sam podział ras... myślę, że minie sporo lat zanim dotrzemy do waszego punktu - przyznał cicho. - Przyjaźnie międzyrasowe już się zawiązują, niekiedy nawet miłości ale póki co to tylko wyjątki - przyznał szczerze.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  25. Faktycznie musiały się źle zrozumieć. Ale to dobrze, przynajmniej dla niej. Uśmiechnęła się na jej wyjaśnienia. Zwłaszcza, że nie wszczynała o to awantury jak co niektórzy.
    — Jasne — przytaknęła jej, wstając na równe nogi. Podała jej dłoń. — Mam nadzieję, że więcej żadnych nieporozumień nie będzie — dodała jeszcze, czekając na uścisk, który miał być znakiem, że cała sprawa i niewielkie porozumienie zostało już wyjaśnione.
    Zaśmiała się na wspomnienie o Acairze, faktycznie jeszcze rok temu jak znikał, zazwyczaj pakował się w jakieś kłopoty.
    — Cieszę się, że dorasta, na swój sposób — szepnęła, a na ustach Onyx gościł naprawdę szczery, ale delikatny uśmiech. Oczy były niezwykle łagodne, nostalgiczne. — Nie mogę się doczekać tego spotkania, wiem, że będzie zły, ale naprawdę chcę go zobaczyć — mruknęła. — Ty możesz mi o nim coś jeszcze opowiedzieć? Podobno pomógł Ci z porodem. Masz jakieś historie do opowiedzenia? — zapytała — O sobie też — dodała jeszcze, bo miała wrażenie, że większość czasu zmarnowały na nią i niepotrzebne nieporozumienie co do Gava.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  26. - Są na to za młode. Docenią sen... w późniejszym wieku - puścił do niej oczko, uśmiechając się zaraz szeroko do Fasolek i odruchowo odsuwając się trochę na łóżku, żeby zrobić jej miejsce obok siebie. Nie wiedział tylko jak to wszystko jej pokazać.
    - Uhm ja też się dołożę - rzucił, gdy wspomniała o pieluszkach i odruchowo, zsunął się z łóżka, tylko siłą woli powstrzymując grymas bólu, kiedy stanął na równe nogi. - Część mam w Terrze, ale tu też trochę... - uklęknął, by dostać się pod wyrko i zacząć przestawiać deski. Wyciągnął jeden z pełnych woreczków złotych monetek i wygramolił się stamtąd. Szlag. Niby tak niewielka czynność, a dała mu w kość konkretnie. Zanim wrócił z powrotem do łóżka, konkretnie dyszał, łapiąc oddech raz za razem. Wszystko w nim na niego krzyczało.
    - No wiem... - bąknął sam do siebie, do swojego głupiego organizmu, po czym podał woreczek Akane. - Proszę - zaraz pokręcił nieco głową. - Nie, nie chcę... potem pośpię - uśmiechnął się do niej lekko.

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
  27. - No tak, ale ja nie wiem, kiedy do siebie dojdę na tyle, żeby... iść gdzieś daleko, tak jak do Ardei - wymamrotał cicho, czując się w tej jednej chwili całkowicie bezużytecznym. Nie wiedział jak wiele dni czy miesięcy mu to zajmie, a nie chciał iść do Ardei, kiedy nie byłby w stanie obronić sam siebie co dopiero myśląc o obronie Akane. Jakoś ta wizja niezwykle go przestraszyła. Do tego stopnia, że oddech mu przyspieszył, a on patrzył to na wózek z maluszkami to na Akane w kompletnej bezradności.
    - Na ten wypad - wysapał trzy słowa na raz próbując się jakoś uspokoić. - Będzie drugi woreczek... - żachnął się i aż podskoczył zaskoczony na głos Febe. Patrzył na nią, starając się przy tym nabierać głębokich oddechów w płuca. Uspokajał swoją diabelną głowę. No nasrane w niej miał. I to konkretnie.
    - Tak - zgodził się, chociaż trochę mało chętnie. To nie byłoby zbyt dobre, gdyby Fasolki widziały jego panikę. Raz za razem. I to jeszcze taką kompletnie niezrozumiałą przez jego samego czy jego rozmówców. Jednocześnie pragnął by małe zostały tuż obok niego. Przecież jeszcze się na nie nie napatrzył...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie komentował więcej tego całego kamyczka i jego świadomości. Doszedł do wniosku, że czas najwyższy zacząć po prostu z nim gadać. Może na początku podsuwać mu jakieś myśli i obserwować reakcje. To brzmiało jak dość dobry i sensowny plan. Nie zamierzał się nim jednak dzielić, Akane miała wystarczająco dużo na głowie, żeby teraz niepotrzebnie jeszcze przejmować się nim samym.
    - Tak wiem - pokiwał lekko głową. - Potrafię o siebie zadbać, Żabo - mruknął cicho. - Nie musisz się o mnie martwić. Masz tu trochę spokoju. Nie wybiorę się do Polszy, nie pójdę też sam do Lasu... - wyrzucił pierwsze dwie myśli, które przyszły mu do głowy, choć ta druga go kusiła. Na tę chwilę czuł, że musi ją sobie odpuścić. Zerknął na maluszki i zaśmiał się cicho. - Oho, zbyt dużo spokoju to ci nie zapewnią - rzucił ze śmiechem. - Ale z drugiej strony... może później będziesz jeszcze błagać o tego rodzaju zamieszanie - wzruszył ramionami, po czym zacisnął lekko wargi. Pokręcił lekko głową. Akurat tego nie kupował. - An, daruj sobie... zachowujesz się jak wielki głupol - wywrócił oczyma. - Okay, nie widzisz swojej przyszłości normalnie, więc tym bardziej powinnaś teraz, póki możesz, wypocząć. Pozwól sobie na odpoczynek, oddając maluchy dziadkom raz na jakiś czas - mruknął krótko. - To wcale nie oznacza, że się nie nauczysz zajmować nimi sama. Jak będziesz padać na twarz to wcale im nie pomożesz - spojrzał po niej dość surowo. - Nie wiem co masz na myśli mówiąc "normalna", bo dla każdego co innego jest normalne - zauważył. - Jestem za to prawie pewien, że wrzucasz sobie znów coś niepotrzebnie na łeb. Uparłaś się i robisz sobie samej pod górkę dla zasady.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  29. - Myślałem, że mówisz o zakupach... ty i ja, bez Fasolek - przyznał szczerze, patrząc na nią i nabierając głębsze oddechy, tak jak i ona. Nie rozumiał, czemu myślała o Fasolkach na tak krótką trasę. W tą i z powrotem. Dziadki pewnie by zostały z maluszkami. Bez problemu. Chciał nawet coś dodać, ale potem Akane wyjaśniła czego nie lubi.
    - Uzależniłaś się od nich... - szepnął. - Ale... to chyba normalne - dodał zaraz, odprowadzając Febe wzrokiem, po czym spojrzał prosto w oczy Akane. - Co miałaś na myśli mówiąc, że dopiero teraz inni mogą ich dotykać? Nie dawałaś sobie pomóc przy dwójce dzieci? Akane... - spojrzał po niej wyraźnie zmartwiony tym wszystkim. - Dlaczego?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  30. - Nie mówię ci jak masz wychowywać swoje dzieci, Akane - spojrzał na nią unosząc wysoko brew. - Wychowanie, a pozwolenie komuś przez moment się nimi zająć to dwie różne rzeczy - zauważył krótko. - Gdzie się podział rozum w twojej łepetynie? Bo jak na razie jakoś go nie widać. Wyparował, czy co? - westchnął odsuwając się od niej i spoglądając spokojnie na dwa małe szkraby.
    - Nasze wytyczne? - znów na nią zerknął. - Akane o czym ty teraz mówisz? - zapytał jej, nie rozumiejąc tych wszystkich słów. Zachowywała się jak jakaś gówniara, która nie potrafiła porządnie powiedzieć co jej na sercu leży. Robiła jakieś durnoctwa dla uświadczenia siebie, że jest inna. Tak to wyglądało w tej jednej chwili.
    - Mówię ci tylko o odpoczynku, o niczym innym, a ty już odbierasz te słowa kompletnie inaczej - zauważył krótko, wzdychając lekko. - Tak, zrobisz jak będziesz chciała. To akurat jasne. Mam tylko nadzieję, że wyjdzie ci to na dobre - mruknął jeszcze, bo coś słabo to widział. Już teraz wyglądała na wykończoną.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  31. - Czy tobie kompletnie... - Gave zmarszczył brwi odsuwając się trochę od niej. Nie do końca to rozumiał. Właściwie to nie, w ogóle nie rozumiał. Zacisnął mocno wargi oddychając głęboko. - ... to czy dotknę ich jako drugi, piąty czy dwudziesty piąty... to nie ma żadnego znaczenia - pokręcił lekko głową. - Żadnego. Nie sprawiłby, że to dotknięcie, przytulenie byłoby mniej ważne... - mruknął starając się to jakoś jej wyjaśnić. - Tak nie może być... - pokręcił głową. - Nie możesz tak robić... Nie ma takiej opcji. Akane, no! - fuknął na nią trochę się przy tym irytując. - Niezależnie od tego czy ktoś by je dotknął i ci pomógł czy nie... miałabyś pełne ręce roboty. Przecież to widać od pierwszego spojrzenia. Te małe są wymagające - mruknął. - A ja... - zacisnął mocno wargi. - Owszem chciałem je zobaczyć, chciałem... ale co jeśli faktycznie spocząłbym koło Gavina? Co jeśli tam by mnie zakopano? Czekałabyś rok, dwa, osiem? Aż przyjdę je potrzymać? - spojrzał jej prosto w oczy. - Nie możesz tak robić, ty durna... - przyciągnął ją do siebie mocno obejmując. - ...durna, głupia, z rozumkiem mniejszym niż fasolka... - fuknął. - Głupia, durna, babo! To co robisz jest nienormalne.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  32. — Rozwiązywanie ich z Tobą to czysta przyjemność — puściła jej figlarne zaczepne oczko. Przyjrzała się bliżej małej, gdy Akane wzięła ją na ręce. Niemowlę było zadziwiająco urocze, mimo swojej bezbronności. Uśmiechnęła się lekko. — Urocza — szepnęła cicho. Słuchała następnie jej historii uważnie.
    — Poród dla kobiety musi być okropny, nie dziwię się — rzuciła komentarz. Zaraz jednak zrobiła wielkie oczy. Wiedźma w Polszy? Ciastka? Dlaczego? Przecież to była totalna głupota, niebezpieczne, nierozważne. Tak, brzmiało jak Acair, ale tak narażać swoich przyjaciół? Instynktownie obeszła Akane szukając jakiś blizn, albo ran.
    — Czasami ma idiotyczne pomysły, dobrze, że żyjesz. Polują tam na Ciebie? Potrzebujesz jakiś łączników? — zalała ją potokiem pytań z czystej troski. — Jeśli Cię naraził, to faktycznie zasłużył — dodała jeszcze komentarz odnośnie brata.
    Onyx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ej ej, najpierw Gava tu obraża, teraz znowu na Aciego fuka... phi! co to ma być? :P

      Usuń
  33. - Zobaczę jak do nich wrócę - uśmiechnął się tylko. Jeśli ten chłopak był tak interesujący to może faktycznie będzie musiał go lepiej poznać. Może go jakoś postraszy. A tak dla zasady! Żeby sobie nie myślał, że wszystko mu wolno. Phi! Już on mu pokaże.
    - Jak to się stało, że wy doszliście do tego poziomu? - zainteresował się. - To też musiało minąć sporo czasu, prawda?

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  34. - Powiedziałem, że masz mniejszy rozum niż fasolka - przypomniał jej tylko, gdy zaczęła usprawiedliwiać się dużym mózgiem fasolek. Obejmował ją przy tym i głaskał po plecach, oddychając głęboko. Nie wiedział co miałby jej teraz powiedzieć.
    - Czasem zachowujesz się jak dzieciak - mruknął. Jasne, on również tak się zachowywał i zdawał sobie z tego sprawę, ale teraz rozmawiali o niej. - Robisz wszystkim na przekór, żeby co? Pokazać, że jesteś silna, zdystansowana, twarda... i krzywdzisz się tym - cały czas głaskał ją po plecach. - Krzywdzisz się tym. Siebie samą i wszystkich wokół... jajko... jajkiem to możesz sobie być teraz, ale nawet to jajko... twoja pierwsza reakcja dziś była odnośnie ciebie samej... uznałaś, że traktuję cię jak jajko - zauważył. - Wrzucasz sobie na głowę dziwne rzeczy... - burknął. - Durna jesteś pod tym względem - fuknął na nią, a mimo to i tak kołysał ją w ramionach, chcąc żeby się trochę uspokoiła. - Nie możesz tak robić. Fasolki nie są końcem świata. Moja śmierć... nie jest końcem świata. Każdy z nas kiedyś umrze... - wydusił z siebie. - Każdy...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  35. - Akane, ale ja nie jestem wy - odchrząknął, patrząc na nią spokojnie. - Rozumiem, że ta troska cię denerwuje. Tak jak i mnie, ta twoja... ale to nie znaczy że ty czy ja nie mamy prawa jej wyrażać w taki czy inny sposób - zauważył. - A traktowanie jej jako "wy", ech ja tam nie mam pojęcia co ci inni gadają i szczerze mówiąc w tym wypadku nie interesuje mnie to - rzucił swobodnie. - Ty tak strasznie alergicznie na to reagujesz - mruknął jeszcze. - Po prostu się martwię i tyle. Uważam swoje i gdybyś spokojnie powiedziała, już po pierwszej kwestii, że uważasz i że znasz swoje limity to w zupełności by wystarczyło - westchnął jeszcze, siadając sobie na podłodze i opierając się o jej łóżko. - To pytanie z innej paczki... gdzie zamieszkacie? - zapytał jej swobodnym tonem. - Ty, Gave i dziewczyny... przynajmniej dopóki tu będziecie siedzieć, bo potem to wiem, że nie wiadomo - rzucił lekkim tonem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  36. - Dmuchają na ciebie, bo cię kochają - odetchnął głęboko. - I mają rację... ale co ma jedno do drugiego Akane? Dzieci to nie przelewki i tak powinnaś odpoczywać... skoro już podajesz ten przykład to jedno i drugie jest prawdą - zauważył. - Nie ma co się obruszać na kogoś za takie słowa. Trochę sobie sama do tego dołożyłaś, nie dając pomóc w przeciągu tych pierwszych dwóch tygodni - dodał. - Sama sprawiłaś, że bardziej będą na ciebie dmuchać - mruknął jeszcze. - Wiem, rozumiem... martwiłaś się i to całe przeżycie było okrutne, bolesne... zarówno dla ciebie jak i Fasolek - zacisnął mocno wargi. - Tylko... w takim wypadku nic dziwnego, że wszyscy na ciebie chuchają jeszcze bardziej niż normalnie. Ty byś nie chuchała na Fasolki, gdyby pierwsze dwa tygodnie zamknęły się w sobie, jeżyły się na każdą pomoc, a potem wyglądały jak zombie? - odbił piłeczkę tego jej pytania. - Poza tym... twoje porównanie jest złe. To nie Fasolki miały zagrożone życie. Tylko ja... powinnaś zapytać czy zdrowo bym funkcjonował, gdyby twoje życie stało na szali - odparł krótko. - A odpowiedź brzmi... tak - pokiwał lekko i stanowczo głową. - Byłbym pewnie na pierwszej linii poszukiwawczej... ale tak, zrobiłbym wszystko żeby zdrowo funkcjonować.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  37. - Akane, ale ja rozmawiałem z tobą. Nie patrzyłem na to, co ktoś inny mi powiedział a propo mojego bezpieczeństwa. Nie użyłem słowa "wy", które chcąc nie chcąc podnosi ciśnienie - spojrzał jej prosto w oczy. - Jednej i drugiej stronie, bo to dość mocna generalizacja - dorzucił, bo właściwie to o to teraz mu chodziło a nie o jej wygląd czy wory pod oczyma. Przecież spodziewał się, że tak zmęczona będzie i że nie będzie teraz tryskała całkowitą energią. Nie wypowiedział się już więcej na żaden inny temat zwłaszcza ten drażliwy a propo Gava i jego braku. Jedynie co to spojrzał po niej, kiedy rzuciła o podróżowaniu.
    - Jest wiele osób, które podróżuje z dziećmi - stwierdził tylko. Może nie poznał nikogo takiego w tym świecie, jeszcze, ale był przekonany że akurat to się nie zmieniło. - No i jasne, fajnie że chcesz zdobyć doświadczenie na wypadek, gdy twojego taty przy tobie nie będzie - zgodził się z nią. - Przypuszczalnie jednak, twoje maleństwa będą nieco starsze podczas podróży, więc i problemy będą inne - zauważył spokojnie i skinął głową co do miejsca zamieszkania oraz innych tematów do rozmów. - Jasne, dojdziecie do tego tematu jak przyjdzie na niego czas - zgodził się z nią.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  38. - Robiłem, jasne, że robiłem ale nie o mnie teraz rozmawiamy - puknął ją palcami w czoło. - Tylko o tobie... a ty... - zacisnął mocno pięści. - Ty często robisz sama sobie pod górkę - mruknął. - Wiesz... próbując ochronić siebie trochę na siłę. Rozumiem, rozumiem że to był twój sposób... ale nie podoba mi się to, że krzywdziłaś tym samą siebie. Niezależnie od tego co pokazał ci Victor... co się stało z tą Akane, co to miała być egoistką? - popatrzył jej prosto w oczy.
    - Wiesz... ja w ciąży raczej nigdy nie będę, więc raczej byłbym na pierwszej linii - zacisnął mocno wargi. - No może na drugiej - pokiwał lekko głową. Nie dałby się zostawić w Argarze, choćby to miało być najgorsze rozwiązanie. Zacisnął mocno wargi słysząc od niej tę deklarację miłości. - Porównanie jest złe - powtórzył tylko i pokręcił lekko głową. - To nie dobrze - stwierdził patrząc jej prosto w oczy. - To nie dobrze... bo to oznacza, że masz dwa uzależnienia a nie jedno... Fasolki i mnie - skrzywił się. - Nie dobrze...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  39. - Możliwe - stwierdził tylko, bo tego nie byli w tej chwili w stanie się przekonać co do jej słów. Nie wrócą już do tego fragmentu rozmowy, a nawet jeśli by wrócili to i jedno i drugie zwracałoby większą uwagę na swoje słowa. Wysłuchał o tych problemach Fasolek i trochę się z nią nie zgadzał. Głównie pod względem budzenia i karmienia dzieci. Starsze nie będą już tak często potrzebować jedzenia i istniała duża szansa, że i budzić w nocy rodziców zbyt często nie będą.
    - Na pewno nie u Argarczyków, których znamy - przyznał jej rację. - Tylko wiesz... to są same stare pryki - zauważył. - No poza twoim bratem - dodał jeszcze. Nie do końca był pewien jak tam sytuacja u Natana i Morgany, więc wolał odruchowo nie wpisywać ich do tego samego wora. - Oni już się nachodzili, przygód mieli masę... - zauważył tylko. - Szczerze mówiąc, zdziwiłbym się, gdybyś siedziała tu z dupskiem już całe życie - przyznał szczerze. - Nie pasujesz do takiej wizji - popatrzył na jedną i drugą dziewczynkę. - Zresztą te tutaj by się wynudziły w jednym miejscu.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  40. Chłopak westchnął ciężko czując, że ewidentnie się nie rozumieją. Pokręcił lekko głową i pomasował sobie skronie, obserwując ją uważnie.
    - Aha, ale nigdy nie robiłem aż takich skrajności. Akane, zamykanie się na czyjąś pomoc żeby tylko mieć zajęcie... - pokręcił lekko głową. - Ja ech rozumiem, że bolało i rozumiem że byłaś w szoku... i że w to wszystko weszły jeszcze hormony i Fasolki... - zacisnął mocno wargi. - Przynajmniej na początku, bo potem już Fasolki były na zewnątrz i ich emocji już nie przejmowałaś, przynajmniej nie tak mocno jak na początku... ja to wszystko rozumiem. I to że szukałaś sposobu... ale warczenie na wszystkich, kto chciał dotknąć dziecka? - spojrzał po niej i odetchnął głęboko. - Przecież tak nie można... - mruknął. - Po prostu martwi mnie ten twój mechanizm obronny - zacisnął mocno wargi. - Teraz za każdym razem będę się zastanawiał jak bardzo zamknęłaś się w sobie i jak mocno nie pozwalasz nikomu sobie pomóc gdy będę gdzieś z dala od ciebie - zgrzytnął lekko zębami. - Ech czyli jedynym wyjściem będzie nie informować cię o takich zagrożeniach - mruknął jeszcze. - Nic dziwnego, że uważasz, że wszyscy mają cię za jajko - spojrzał po niej. - Jeśli dochodzą do takich podobnych wniosków... to uhm no... już się im nie dziwię, An - opadł lekko na poduszki, bo siedzenie zrobiło się mu nieco niewygodne. Wywrócił tylko oczyma na jej wiadomość o unieruchomieniu go.
    - Dalej sądzę, że poradziłbym sobie lepiej... może pierwsze dwa dni bym na wszystkich fukał, a potem jakoś by to poszło - mruknął. - Bo dla młodych trzeba by się ogarnąć... - dodał jeszcze, odwracając od niej wzrok i zerkając gdzieś w bok.
    - To dobrze...chociaż jakoś kiepsko to brzmi... - stwierdził cicho. - Nie to, że byłoby ci smutno. Jasne, to ogarniam - zapewnił ją. Sam też miał wiele osób, po których pewnie by i uronił łzy. Po ich śmierci. - Ale tak to przedstawiłaś na początku, jakby to był koniec świata - mruknął. - A to nie dobrze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  41. - Kiedy ja cię nie oceniam - odparł cicho. - Nie oceniam cię - pokręcił lekko głową, bo przecież nawet do głowy mu to nie przeszło. Owszem niektórych rzeczy nie mógł tak od razu zaakceptować czy potrzebował czasu by to przetrawić i może i powiedział co o tym myśli, ale nie uważał tego za jakieś cholerne ocenianie jej. Znów wyolbrzymiała sprawę. Zacisnął mocno pięści.
    - Mnie inne kobiety i ich porody nie interesują - skwitował przykład innych kobiet, co to odrzucają swe potomstwo. Naprawdę nie interesowało go to jak one sobie radzą bądź nie radzą w trudnej sytuacji. - Przepraszam, chciałem być przy tobie podczas porodu i mi nie wyszło - mruknął tylko. - Przepraszam, że mój ojciec naraził cię na coś takiego... jak uda mi się z nim kiedyś skontaktować to na pewno go ochrzanię, że nie próbował do kogoś innego - westchnął. - Przepraszam, że musiałaś przez to przechodzić... że musiałaś widzieć to wszystko - zacisnął mocno wargi. - Może i nie jest zdrowe, ale na pewno przez jakiś czas będę tak robił - skwitował teraz ją. No przecież nie będzie łatwo wyrzucić to co przed chwilą powiedziała z pamięci i po prostu bez problemowo sobie dalej wędrować. Nie, kiedy wiedział że Akane może popaść w coś takiego.
    - Myślę, że tak i nie Akane, nie oceniam cię tu. Mówię o swoich możliwościach i tym co twierdzę w odczuciu do samego siebie. Nie widzę tu, po raz kolejny, oceniania twojej osoby. To jest w tej chwili ocenię - spojrzał jej prosto w oczy. - Mówiąc, że znów wrzucasz sobie na łeb coś co nie istnieje... - mruknął, zamykając na moment oczy. Nie skomentował jej dalszych słów, zamiast tego tylko jej przytakując.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  42. - Tak, radzę i zakładam - zgodził się z nią. - Ale ty robisz dokładnie to samo, kiedy rozmawiamy o mnie - dodał po chwili. - To chyba normalne - spojrzał po niej wymownie. Nie bardzo rozumiał czego ona oczekiwała. Przecież powiedział jej, że rozumie. Dodał od siebie trzy grosze, żeby dodatkowo zapewnić że ją słucha. Przecież nawet na nią nie krzyczał, nie obruszał się mocno. A i tak było źle. Zacisnął mocno wargi. Na wiadomość o ojcu, odwrócił od niej wzrok. To wyjaśniało jego milczenie, ale darcie zleceń nie brzmiało zbyt dobrze. Musiał i mu przysporzyć bólu głowy przez swoje idiotyczne zachowanie podczas tych całych tortur. Oddychał powoli, bardzo starając się teraz nie wchodzić w tryb paniki. Dopiero po chwili znów na nią spojrzał.
    - Nie uważam - odparł cicho. - Ale moja głowa i tak to będzie robić. Przecież to jasne, automatyczne i często dość podświadome - mruknął, a na wieść że sobie dawno niczego nie wrzucała na głowę, po prostu wybuchnął gromkim śmiechem.
    - Oj tak... bardzo dawno - chichotał tak długo, że aż rozbolały go żebra i brzuch. - Aha, normalnie całą wieczność... trzy lata, 9 miesięcy, cztery godziny - śmiał się dalej. - Oj Słonecko... - spojrzał na nią dalej śmiejąc się pod nosem. - Ty po prostu już nie widzisz jak wrzucasz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  43. - Rozumiem to Akane i nie mam absolutnie nic do tego jak chcesz je wychowywać i gdzie - zauważył spokojnie Ryu, bo akurat co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Nie do tego pił. - Tylko... - spojrzał w sufit zbierając myśli i ubierając je tak w słowa, żeby przypadkiem go źle nie odebrała. - Po prostu słuchając twojego zarysu planu pytanie samo mi się nasuwa na usta - przyznał. - Czy nie lepiej w takim razie, czerpać z ich pomocy ile wlezie, żeby nauczyć się jakichś trików, które mogłyby ci pomóc podczas podróży? Trików na które sama możesz nie wpaść. Tak wiem, mówiłaś, że kiedy uważasz, że potrzebujesz pomocy to o nią prosisz... ale nie zawsze w takich przypadkach dostaniesz te ułatwiacze - powiedział spokojnie i wzruszył lekko ramionami. - Wtedy będzie trzeba mieć oczy wkoło głowy, żeby przypadkiem ci gdzieś nie zwiały dla zwykłego psikusa - zaśmiał się lekko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  44. - Ja po prostu nie rozumiem... dlaczego do głowy przyszedł ci tak makabryczny pomysł - wywrócił oczyma. - To tak jak ja bym postanowił wybijać wioski dopóki nie wrócą z tobą - podał makabryczne porównanie. - Nie rozumiem tego, Akane. Przecież ty masz, do cholery jasnej, rodzinę - spojrzał na nią. - I sama z siebie zamykasz się na ich pomoc, w tamtej chwili... - pokręcił lekko głową. - Tego nie kumam, nie ogarniam umysłem... nie jestem w stanie zrozumieć - pokręcił lekko głową. Jeszcze gdyby nie miała stojącej zawsze po jej stronie rodzinki to mógłby zrozumieć tę upierdliwą chęć robienia wszystko po swojemu i warczenia na wszystkich dookoła. No, bo przecież uważałaby wtedy, że wszyscy są jej nieprzychylni. Że chcą zabrać Fasolki. Że chcą ją skrzywdzić, ale ona nie miała takich relacji z rodziną. Zacisnął mocno wargi.
    - Po prostu tego nie rozumiem, Akane. Nie rozumiem, czemu twoim sposobem na przetrwanie jest powolna autodestrukcja... - spojrzał jej prosto w oczy. - I wiem, chodzi o ten konkretny raz... ale ja nie mogę ci zagwarantować, że tych razów już nie będzie. Nie mogę - pokręcił lekko głową. - Ani ja, ani ktokolwiek tu obecny - mruknął. - Martwię się o ciebie w tej materii... - spojrzał jej prosto w oczy, a na wyjaśnienia co do głowy wzruszył ramionami.
    - No cóż, niekiedy najwyraźniej lepiej jest coś przemilczeć - zauważył, nie wchodząc już w te tematy głębiej, bo przecież nie to miał na myśli. Chodziło mu o konkretne sytuacje, że ciężko będzie w ogóle pomyśleć o zawracaniu jej głowy w tym czy innym stanie, gdy będzie potrzebna pomoc. A nie, o nie mówieniu zupełnym. Przecież po fakcie na pewno jej powie.
    - No i właśnie tu dochodzimy do tego punktu... - dmuchnął sobie w grzywkę. - Że teraz... jeszcze bardziej boję się ci cokolwiek powiedzieć - przyznał z westchnięciem. - Boję się twojej reakcji - mruknął patrząc prosto w sufit. No bo jak niby ma jej powiedzieć, że chciał umrzeć? Jak niby ma jej powiedzieć, że Victor darł zlecenia, tylko dlatego że on się zwyczajnie poddał? Po tym co usłyszał? Zacisnął mocno wargi. Jak ma jej powiedzieć o tym jak go to wszystko tam bolało, jak siadała psychika? Jak? No przecież nie ma opcji. Poczuł łzy w oczach i uparcie patrzył na sufit.
    - Aha, tylko ja ci też tego namiętnie nie wypominam - burknął. - Ale chyba muszę zacząć, co byś widziała że te myśli są - rzucił siląc się na nieco weselszy ton. Otarł dłonią łzy z oczu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  45. Dziwne. Faktycznie jej słowa mocno przypominały mu historię Polszy i samego Mathyr. Bardzo to wszystko było podobne. Aż do przesady. No może poza mocami, ale każdy gatunek tu miał swoje własne przywary i inne właściwości. Może to również robiło swoje. Zacisnął mocno usta i westchnął, opierając czoło o blat stołu.
    - Jak będę miał szczęście to tego dożyję - bąknął. - Smutne historie opowiadasz - spojrzał na nią cały czas opierając brodę na stole. - Kilka tysiącleci... o no to Kevusia może tego dożyje... - wymamrotał. - Chociaż... wy długo letni jesteście? Ty i Tony? No bo może Kevusi wiek też się zmieni... jej żywotność - stwierdził. Naturalnie było w to wierzyć. Musiałby uśrednić żywotność rodziców by dowiedzieć się co też Keve czeka.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  46. - Skąd ci się te fuzje biorą ? - jęknął przeciągle. - Nie raz i nie osiem... fuzjujesz nas w jedno... - zerknął na nią. - To może seks też uprawiaj z jednym, drugim lub ze mną, co? - burknął czerwieniejąc na twarzy odrobinę. - Skoro fuzja to na sto procent - żachnął się. Jak go denerwowało to wytykanie, że ciągle coś robił jak nie robił. Nie odpowiadał w żadnym stopniu za słowa Tonego czy Ryu, a ona z tymi fuzjami tak to przedstawiała jakby siadali przy stole i się umawiali. "Dobra to ja dzisiaj, a ty jutro... okay, jak nie pomoże to ja dodam jeszcze z większego kalibru". Wywrócił oczyma do swoich myśli.
    - Skończ wszystkich ze sobą fuzjować, Akane - bardziej poprosił niż ryknął. - Bo to nie w porządku - pokręcił lekko głową. - Jakbyśmy w jakiejś zmowie byli - westchnął ciężko. - Z drugiej strony... skoro tyle osób ci to mówi to może coś w tym jest - zaproponował wzruszając przy tym trochę ramionami. Westchnął ciężko na to jej głupawe porównanie tego czego nie zrobi. Nie o to mu chodziło. Zupełnie się nie wstrzeliła. Pokręcił lekko głową i zamknął oczy.
    - Skąd wiesz co porównuję, Akane? Przecież niczego ci jeszcze nie powiedziałem - przypomniał jej. - Poza tym, że boję się ci cokolwiek powiedzieć - dmuchnął sobie w grzywkę. - Właśnie robisz to co mi wytknęłaś. Zakładasz z góry - uśmiechnął się do niej słabo. Nie skomentował już poprzednich słów. Okay, miała rację. On też nie wszystkich byłby w stanie przekonać do swych racji. Niekiedy bywał niezrozumiany, ale ona też musiała mieć świadomość, że on nie kuma jej postępowania. To wszystko i nic więcej. Tylko to wszystko już jej powiedział i nie chciał ponownie do tego wracać. Skoro sama stwierdziła, że kręcą się w kółko. No może i kręcą, ale póki kręcili się wokół niej to absolutnie mu to nie przeszkadzało.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  47. - To słabe te sugestie - mruknął w odpowiedzi, uparcie patrząc wciąż w to jedno miejsce na suficie. Jakoś nie mógł się teraz przemóc do żadnej rozmowy. Nie był nawet pewien od czego powinien zacząć. Zdecydowanie odeszła mu ochota pokazywania jej tego wszystkiego... bo chociaż dla niego byłoby tak po prostu łatwiej niż słowami to ona... raczej nie chciał by znów to przeżywała. No i masz tu babo placek. Ostatecznie, obrócił się na bok i schował głowę w jej piersi. Miękkiej i całkiem nieźle pachnącej.
    - Zmieniłaś perfumy? - mruknął, zanim zdołał powstrzymać swój język. Z drugiej strony właśnie mógł wąchać zapach swoich własnych dzieci i ich śliny. No jeśli tak, to ładny zapach miały. - Całkiem niezłe... - wymamrotał jeszcze, zamykając oczy i milcząc przez długi czas. Naprawdę nie wiedział jak w ogóle to zacząć. Po tym jej przyznaniu się do swych słabości w danej chwili. Zacisnął mocno wargi.
    - Nie planowałem tego. Nawet nie robiłem niczego, co mogłoby mnie postawić w sytuacji niewoli. Odprowadziłem Maryl, złapałem i odesłałem parę...dziesiąt... duchów, poszedłem do Klary, żeby się posilić i może przespać... plan był taki, że rano wracam do Argaru - mruknął cicho. - Żadnych pijackich burd, nic. Wracałem do ciebie...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  48. Zaśmiał się cicho, kiedy wspomniała o oliwce i pokiwał lekko głową. To rzeczywiście mogło być to. Musnął wargami jej dekolt i odetchnął głęboko, zaciskając zaraz mocno wargi. No co za Klara... mogła odpuścić ten komentarz o rudej furiatce.
    - Mhm... ano... ona bardzo nie lubi Argarczyków - stwierdził tylko cicho. - A ja... nie miałem zbyt wielu sił. Wiesz wcześniej odesłałem multum duchów, nie miałem możliwości odparcia ataku - zacisnął mocno wargi. - No i była jeszcze Klara i "Klementynka"... przecież jakby coś im się stało to bym sobie nie wybaczył... a ty też byś mi nie wybaczyła - mruknął cicho. - Chciałem, żeby była bezpieczna... grałem trochę na zwłokę. Wiem, to był błąd - odchrząknął. - Ale zwiałem jej, mimo wszystko... tylko potem miała posiłki i wpadłem w ich ręce... - zacisnął mocno powieki, starając się wyrównać oddech. - Potem... potem... - zabrakło mu słów. Nie wiedział jak dalej o tym opowiadać. - Uhm bolało - wymamrotał. - Oni świetnie się bawili... wyrywali mi paznokcie, łamali palce, poili mnie jakimiś świństwami... nie wiem, często lądowałem w krainie jednorożców... jeden nawet miał twoją głowę - zaśmiał się cicho, trochę z zażenowaniem. - Cholernym żarłokiem był... - mruknął jeszcze. - Zadawali mnóstwo pytań... o nasze umiejętności, o Niklausa i twoją rodzinę, o ciebie, o Aidena i Aishę... o Shi... pytali jak się do was dostać. Jak wam zaszkodzić... o słabe punkty... o Argar... - zadrżał w jej ramionach i zamilkł. - Prosiłem ojca o pomoc, prosiłem by mnie stamtąd zabrał, błagałem ich żeby przestali... ale nic im nie powiedziałem. Nic. Mówiłem już twojemu tacie, że możecie sprawdzić. Nic nie powiedziałem Akane. Nic - zapewnił ją cicho, może trochę w panice. - Przypalali mnie, bili... nie dawali nawet chwili spokoju... jedyne jakie były to jak traciłem przytomność - łzy znalazły swoje ujście. Płakał bezgłośnie. - Ja... byłem pewien, że zostałem sam...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  49. Skoro już tam widzieli, ukrywanie mocy nie miało żadnego sensu. I tak pewnie kryształy nie mogły na nie zareagować. Moce Akane od nich nie pochodziły. Powinni przefarbować jej włosy, dodać parę sztucznych blizn, zabarwić oczy, przebrać ją, a nie odcinać od mocy, od jej źródła obrony. Przetarła skronie.
    — Następnym razem, jak już nie będę znikać, a będziesz chciała wejść gdzieś po cichu, daj mi cynk, znam kilku mistrzów drugiej skóry, przebiorą Cię tak, że sama nie poznasz się w lustrze — zaproponowała. Acair, niby taki mądry, a jednak czasami jak wyskoczył z jakimś pomysłem, naprawdę nie wierzyła, że jest starszy, czy w ogóle przeżył tyle lat samodzielnie. Jak sierotka we mgle, doprawdy.
    — Przepraszam, że mnie z wami nie było, mogłabym pomóc, być z wami, ukryć was, walczyć, cokolwiek. Wybrałam najgorszy rok na dorastanie. I chętnie zobaczyłabym jak robisz dymy, wiem, że jesteś zadziorą, ale nigdy nie widziałam żebyś faktycznie rozrabiała — dodała jeszcze. Onyx nie była najlepsza w przepraszaniu. W wyrażeniu tego co naprawdę czuła. Chciała, żeby wiedziała, że za nią tęskniła, że chciałaby ją wspierać w tak trudnym czasie, ale przecież nie mogła. Chciała, ale nie mogła, nikt nie mógł jej nawet poinformować. Cóż innego mogła zrobić jak żałować?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  50. Długo milczał, po prostu płacząc. Podciągał od czasu do czasu nosem. Jej słowa, że nic nie wygadał przyjął z ulgą. Mimo, że sam miał wątpliwości co do tego. Nie był pewien czy w temperaturze lub w mniejszej świadomości czegoś nie wypaplał. Nie sądził, żeby cokolwiek powiedział, ale stu procentowej pewności nie miał. Nawet chciał jej to powiedzieć, ale potem znowu... stwierdził, że ona by to wiedziała. Wyczułaby fałsz... co prawda nie był pewien tylko jak to działa - czy jeśli on był święcie przekonany że mówi prawdę to ona wyczułaby to jako prawdę mimo że by kłamał? Za duża myślenica. Uderzył się dłońmi w skroń.
    - Prosiłem ojca... Gavina też - wymamrotał cicho. - Chciałem, żeby ktoś mnie usłyszał... nie miałem sił by wysłać jakiegokolwiek ducha... nie miałem sił, ale czasem i tak wybuchałem. Nie wiem ilu z nich tam zabiłem - skrzywił się. - Ale nie kontrolowałem tego... - wymamrotał wciskając głowę mocniej w jej dekolt. - Chciałem wrócić, ale... potem... - zająknął się i wziął głęboki wdech. - Potem ja... ja chciałem tylko żeby to się skończyło. Chciałem umrzeć, chciałem umrzeć... bałem się, że jeszcze chwila i pęknę i zaszkodzę tobie i Fasolkom... chciałem po prostu już odejść...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  51. - Dobrze, że cię nie było - odparł cicho, kiedy już zdołał się opanować na tyle by móc to powiedzieć niezbyt drżącym głosem. - Nie chciałbym, żebyś na to patrzyła... na mnie, wtedy... - zagryzł mocno wargi, odsuwając się od niej. - Ja... chyba nie miałbym wtedy tyle sił... rozpadłbym się na kawałki, gdybyś była, ale tylko w formie astralnej - wymamrotał nie patrząc jej w oczy. Powoli usiadł na łóżku i równie wolno rozpiął swą koszulę. W końcu w gospodzie obiecał jej, że pokaże... pokaże to co tam ma. Nie chciał teraz się z tego wycofywać. Wziął głęboki wdech zsuwając koszulę z siebie i pozwalając jej się napatrzeć na wszystkie siniaki jakie tam miał. Na blizny i niezagojone jeszcze dobrze rany.
    - Ta... była najgorsza... - wskazał na bok. - Wkładali tam ręce... - zadrżał na samo wspomnienie i chwilę potrzebował żeby oddech wrócił do swojego rytmu. - Uderzali w nią... specjalnie celując... bo widzieli jak bardzo boli. Krzyczałem, Akane... przepraszam, ale... krzyczałem. Dawałem im satysfakcję - poczuł się niezwykle słaby z tą realizacją. - Tak strasznie... to mi się śni... budzę się z krzykiem. Febe jest wtedy obok... - zacisnął mocno wargi. - Budzę ją...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  52. - Nie ukrywam nic przed nią - mruknął, opuszczając dłonie jakoś tak bezradnie. Nie wiedział co z nimi zrobić. Tak po prawdzie to chciał już z powrotem ubrać koszulę. Zamknął oczy, gdy Akane dotknęła jego torsu. Mimo wszystko to było trudne. Bardzo trudne. Nie wiedział jak powinien się zachować. Czuł się okropnie.
    - Mogę...? - zerknął na koszulę, gdy skończyła mówić. Jednak nie był w stanie dłużej wytrzymać. Wystarczyła ta krótka chwila, by czuł się przy niej nagi, bezbronny, obnażony kompletnie. Serce przyspieszyło mu rytm i boleśnie biło w piersi. Oparł czoło o jej ramię.
    - Przepraszam... - wydusił z siebie, wsuwając koszulę i drżącymi dłońmi próbując ją szybko zapiąć. Oczywiście nie szło, bo przecież nic nie mogło iść po jego myśli. Szlag no. Galop serducha sprawił, że zrobiło mu się do tego niedobrze. Zacisnął mocno wargi.
    - An... Akane, źle się czuję - powiedział jej dość głośno i wyraźnie. - Ja... przepraszam, bardzo mi niedobrze... - wymamrotał, chowając znów głowę w jej ramieniu. Skupił się na oddechu, na serduchu Akane, kładąc dłoń na jej piersi. Próbował się do niej dostosować, ale łzy wszystko mu teraz psuły. Nosz skąd to diabelstwo? Przecież to nie było nic wielkiego. Widziała go... widziała go chyba w gorszych odsłonach. Może nie cielesnych ale gorszych... znacznie gorszych.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  53. Starał się skupić na sobie. Wyciszyć kompletnie, pozwolić serduchu dojść do siebie, ale łatwe to nie było. Słyszał jak zaczyna śpiewać, słyszał i tekst docierał, i mimo że łzy popłynęły to on miał ich dość. Już nie chciał płakać. Nie chciał tak diabelnie się bać. Nie chciał takich wielkich panik. Przecież było dobrze. Odsunął się od niej po długiej chwili, opadając na poduszki. Zasłonił oczy ramieniem, by przyciemnić sobie świat. Nie zaśpiewał z nią, bo walczył z samym sobą co by wreszcie się uspokoić. Słuchał jej jednak.
    - Też wybrałaś moment... - zamarudził nieco płaczliwie w momencie gdy piosenka się skończyła. - Miała być do snu... a nie tak o... - wymamrotał zaciskając mocno wargi. - To teraz muszę jeszcze jedną poprosić - stwierdził cicho. - "Zombie" wydają się idealnym wyborem na zastępstwo...

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
  54. Gave odsłonił oczy, by zerknąć na Febe.
    - Boli mnie w piersi - poinformował ją. - Kłuje, chyba od płaczu i... - zagryzł mocno wargi. - Paniki - dodał ciszej, jakoś tak automatycznie, bo skoro już przyszła to miał nadzieję, że może ma coś co pomogłoby mu ostatecznie odzyskać spokój i oddech. Na moment też przeniósł spojrzenie na Akane.
    - Chyba już... - stwierdził cicho. - Pogadane... - dodał, nie chcąc tak decydować samemu. Przecież mogła coś jeszcze chcieć powiedzieć czy czymś się podzielić. On miał w tej chwili zdecydowanie mniej sił.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  55. Chłopak posłusznie połknął wszystko co otrzymał i zapił to szklanką wody. Podziękował Febe i wyciągnął dłonie do Maliki, układając ją i zaraz Raję również obok siebie. Odwrócił się na bok, przytulając maluszki do siebie.
    - Jeszcze mamka tam z tyłu przytulająca się i będzie sto procent szczęścia - zapewnił ją nieco weselej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  56. — Więc musisz potrenować, żeby nie były takie żałosne — odpowiedziała zaczepnie. Chciała zobaczyć jej popisy przede wszystkim z dwóch powodów. Pierwszy, Akane traktowała jako pierwszą prawdziwą przyjaciółkę płci żeńskiej i przez to miała do niej spory sentyment, a przez paskudny charakterek Onyx, czuła się, jakby straciła wiele okazji do poznania jej jeszcze lepiej niż mogła, spędzenia więcej czasu, poza ciągłą walką, albo zawalczyć któregoś razu z Akane u boku. Drugim powodem było to, że uwielbiała kobiety, które walczyły o swoje i nie dawały narzucić na siebie woli mężczyzny dlatego, że były zbyt słabe, aby się bronić. Zwyczajnie szanowała Akane za to jaka niezależna była. Lubiła w niej tę zadziorność.
    — Umiesz walczyć bez użycia mocy tak w ogóle? — zapytała, no bo będąc szczerym, nigdy nie widziała, aby Akane jakiejkolwiek broni używała na poważnie.
    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  57. Gave przyjechał do niej dwa dni później z torbą przerzuconą przez tył wózka. Zapukał do drzwi i gdy otworzyła, uśmiechnął się do niej lekko.
    - Masz ochotę zostawić dzieci dziadkom i pojechać ze mną na plażę? - zapytał jej spokojnie. - Na mały piknik...? - zaproponował. Co prawda i z maluszkami byłoby dobrze, ale uznał że przyda jej się chwilka oddechu. Febe zapakowała mu same lekkostrawne potrawy, więc sam również mógł je zjeść. - Z maluszkami też możemy - zapewnił szybko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  58. Widział tę jej konsternacje na jej twarzy. Zastanawiał się czy nie odpuścić pomysłu. Powiedzieć, że mogą posiedzieć tutaj razem z dziećmi. Może się wygłupił, ale naprawdę uważał, że Akane trochę zbyt zaborcza co do dzieci była.
    - Porwę cię na godzinkę, nic im się nie stanie - zapewnił ją łagodnie. - A potem sam się nimi zajmę, a ty sobie nas poobserwujesz - zaproponował taki układ. Zaśmiał się cicho na pytanie i pokiwał lekko głową. - Spazmujesz. Dobrze wiesz, że twój tata i Shi mają już doświadczenie z maluchami. Przecież godzinka ich nie przerazi. Zobaczysz, że jeszcze kiedyś to nam podrzucą bliźniaki - puścił do niej oczko, podjeżdżając do łóżeczka Maliki i unosząc się, by wziąć małą na ręce.
    - Zostaniecie z dziadkiem? - zapytał małej, gilgocząc ją palcem po brzuszku. - Rozpieści was - dodał zaraz z uśmiechem na twarzy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  59. - Nie masz za co przepraszać - powoli podszedł do wózeczka i położył Malikę obok Raji, by i tą drugą chwilę pogilgotać po brzuszku. Dopiero wtedy zbliżył się do Akane i objął ją mocno ramionami.
    - Pewnie, że je wtedy zabierzemy... An, to nie tak że nie chcę z nimi spędzać czasu - zapewnił ją, kołysząc ją w swych ramionach. - Ale ty też potrzebujesz chwilę oddechu. Poczuć się choć przez moment sobą, a nie tylko mamuśką - ucałował ją w kark. - Nic im się nie stanie. Nie idziemy daleko. Będziemy dziesięć minut drogi od nich - pogłaskał ją po plecach. - Zostawię z nimi... - odetchnął głęboko. - Zostawię z nimi ducha - szepnął jej na ucho. Może i nie powinien jeszcze się tak nadwyrężać, ale godzinka to nie wieczność. Uznał że był w stanie to zrobić. - Da nam znać, w razie gdyby coś było nie tak... poza tym...będą w bardzo dobrych rękach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  60. — Jak chcesz, to zapraszam — odpowiedziała, posyłając jej zadziorny uśmiech. Chociaż zaraz się uspokoiła. To nie był najlepszy pomysł, kiedy Akane zajmowała się niemowlętami. Może kiedyś, jeśli będzie miała ochotę. Wysłuchała jej tłumaczeń. Styl uliczny, tak u nich to po prostu były samouki. Kończyli jako beznadziejni wojownicy, albo zaskakująco dobrzy w swojej sztuce. Zależało czy ktoś potrafił korygować swoje błędy.
    — Bardzo chętnie, dla mnie walka to jedna z ulubionych form spędzania czasu, sparing, zawody, bójki, zabójstwa, po prostu przemoc. Fajnie byłoby zabawić się bardziej po mojemu któregoś dnia, a teraz, potrzebujesz jakiejś pomocy z małymi? Są wyjątkowo spokojne biorąc pod uwagę rodziców — puściła do niej oczko.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  61. - Tylko, że ja ciągle bez nich jestem - powiedział cicho, bo taka była prawda. Owszem widywał je, ale nie tak często jakby chciał. Wiedział, że musi dojść do siebie, ale to Akane była z dziećmi 24 godziny na dobę, więc porównywanie ich sytuacji trochę mu nie współgrało.
    - W porządku, nie wyślę strażnika - zgodził się mimo wszystko. Przede wszystkim chciał to zrobić tylko po to by dać jej dodatkową gwarancję. Druga sprawa była taka, że faktycznie Niklaus sobie z nimi poradzi. Ucałował ją jeszcze raz w to samo miejsce i usiadł na swoim wózku.
    - No to hop do dziadków, raz, raz - rzucił wesoło. - A potem na plażę... kostiumu nie musisz brać. Popływamy nago - puścił do niej oczko. Sam przecież i tak nie był w stanie pływać, ale chwilę posiedzieć w wodzie już mógł.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  62. — Brzmi kusząco, nie mogę się doczekać — odpowiedziała, traktując to jako zaproszenie na bliżej nieokreśloną przyszłość. Sporo już miała tych pojedynków w Argarze zaklepanych. Dobrze, przynajmniej będzie miała dobry powód, aby tutaj wracać. No i trening z Akane na pewno będzie przyjemniejszy niż walki z Yensenem, z którym co najwyżej remisowała. Przynajmniej teraz. Jeszcze położy go do parteru.
    — Dobrze, że mają ojca, który faktycznie ich chciał — uśmiechnęła się w ich stronę. — Nie zaczną płakać jak na nie spojrzę, no z moją twarzą. Większość dzieciaków uciekała jak je widziała — zapytała. Miała ochotę bliżej przyjrzeć się maluchom. Były kochanymi szkrabami jej przyjaciół. Nawet jeśli sama nieco się bała tak młodych dzieci, chciała spróbować nawiązać jakąś nową więź.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  63. - No nie wiem – odparł ze śmiechem. – Jak dla mnie to mają niezliczoną ilość trików – przyznał swobodnie, ale też i pokiwał lekko głową. No tak, była kiedy bliźniaki były małe. Co nieco widziała. Jasne, ale to nie to samo. Póki nie masz świadomości, że zostaniesz rodzicem. On sam nie mógłby powiedzieć, że wszystko potrafi czy zna wszelkie sposoby. Bo może i zna… ale nie przywiązywał do nich zbyt wielkiej wagi.
    - Metoda prób i błędów też jest dobra – zgodził się z nią jeszcze. Rozumiał, że chciała po swojemu do wszystkiego dojść. Rozumiał ten sposób doświadczania wielu rzeczy. Był w stanie również zrozumieć to, że nie chciała się rozstawać z małymi. Miała z tym problem, ale nie zamierzał się w to wtrącać. – O… to mogę? – spojrzał na łóżeczko małych. – Na chwilę potrzymać? Będę grzeczny i posiedzę obok mamusi – powiedział nieco weselej. – Oj tak… staniesz się wielką gałką oczną – podrzucił taki scenariusz śmiejąc się przy tym. – W takim wypadku pozostaje tylko cieszyć się ostatnimi dniami powabności i seksapilu – dokończył.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  64. Acair zagryzł mocno wargi. To nie wróżyło nic dobrego. Przecież Grimcia mogła żyć znacznie dłużej. Potem zostanie sama i się kompletnie załamie. Oj nie. Musiał jej to wybić z głowy. Odetchnął głęboko. Koniecznie. Wsunął trochę gulaszu do swojej buzi i przełknął go szybko, kiwając sobie przy tym głową.
    - Oczywiście - odparł, zerkając znów na Akane. - Kocham ją całym serduchem. Jest najfajniejszą i najładniejszą i najbardziej wesołą małą dziewczynką na całym świecie - zarobił gest dłońmi i uśmiechnął się do niej szeroko. - Bardzo ją kocham - przyznał. - Nie chcę by coś się jej stało - dodał cicho.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  65. - Moja najpierwsiejsza - odparł wesoło. - Zawsze będzie tą wyjątkową - dodał uśmiechając się szeroko. - Ale... jak Fasolki będą fajne to też je pokocham - zapewnił wesoło. - Dzidzie są takie małe, bezbronne, słodkie... aż chce się je przytulać - pokiwał lekko głową wcinając dalej swój gulasz. - A ty jak? Pokochasz Kevusię? Zaraz po swoich Fasolkach? - zapytał jej zaraz, śmiejąc się cicho na widok jej zadowolonej miny. - Niewiele ci do szczęścia potrzeba - wskazał na posiłek.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  66. Przyznał jej rację, gdy chodziło o jego własny stan zdrowia. Gdyby mógł to już by ją odciążył znacznie mocniej, ale wiedział że w tej chwili jego stan zdrowia mógł zagrozić maluszkom, a na to nie mógł sobie pozwolić. Nie był tak głupi, żeby się o to wykłócać.
    - Nie obraziłbym się, gdybym mógł to zobaczyć - rzucił ze śmiechem na komentarz o bieganiu nago od samego domu po plażę. Potem już nic nie powiedział, tylko pozwolił jej poprowadzić kawałek do głównej izby.
    - ... postanowiliśmy wpaść na herbatę - dokończył za nią i uścisnął delikatnie jej dłoń. - No i mamy małą prośbę - dodał zaraz spoglądając na Niklausa. - Chcielibyśmy pójść na piknik... na godzinę, na plażę... tu niedaleko - odchrząknął. - Czy jest szansa, że zajęlibyście się na chwilkę Rają i Maliką? - przedstawił sprawę jasno.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  67. Zorientowane? Na to słowo zrobiła krok do tyłu, jeśli były świadome, tym bardziej mogły się jej przestraszyć, a maski żadnej ze sobą nie miała, żeby zakryć twarz.
    — Jeśli są zorientowane, może to nie jest dobry pomysł? Jak rozumieją co widzą, może to jeszcze gorzej? Wiesz na was to nie robi wrażenia, ale na dziecku? Są jeszcze małe i niewinne, wy macie ładne buzie, moja może im się nie spodobać — wyjaśniła swoje obawy, unosząc dłonie w geście obronnym. Oczywiście zaintrygowało ją, że nienarodzone dziecko mogło mieć jakieś moce, ale na dobrą sprawę, większość rzeczy u tych ludzi wydawała jej się całkowicie z kosmosu, więc powoli przestawała zadawać pytania. Mimo wszystko postanowiła dać sobie szansę. Wróciła bliżej An i dziewczynek.
    — Chcę, tylko jak zaczną płakać, to zabierz je proszę — odpowiedziała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  68. - Nie spieszy mi się - odparł poruszając zabawnie brwiami i odwdzięczając się niewinnym uśmieszkiem błądzącym mu po ustach. Ostrożnie wyciągnął małą z łóżeczka i automatycznie zmienił nieco chwyt. Dobrze było ćwiczyć na Galanie. Przez moment kołysał ją w ramionach, rozmawiając z małą, zanim usiadł obok Akane.
    - Tylko nie wdaj się w ojca - poradził małej. - W matkę też nie - dodał konspiracyjnym szeptem. - Z wujaszka weź przykład - dodał ze śmiechem, po czym dotknął noska małej. - Szybko rosną, co? - spojrzał na Akane. - Podziwiam cię - stwierdził po chwili. - Że dajesz sobie radę z dwoma takimi paskudami - wyszczerzył się do małej. - Jeszcze chwila moment a zaczniesz siadać, chodzić... to dopiero będzie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  69. Ostatnio przychodził czasami do gospody "Piaski Czasu", przynosił specjały z Ardei, w zamian za dobre wino Argardzkie. Nie miał nic przeciwko takim wypadom. Dzięki nim mógł swobodnie poruszać się po Argarze nie wzbudzając niczyich podejrzeń i obserwować ich w milczeniu. Tego dnia natknął się na występ osławionego już Słowika. Dziewczyna miała ku temu talent, ale skrzywił się nieco gdy wchodziła na wyższe rejestry. Doły też coś szwankowały. Nadrabiała osobowością, jasne, ale jeśli planowała częstsze występy (a tego nie mógł wiedzieć) to z takim śpiewaniem szybko nabawi się infekcji gardła i nici ze śpiewania. Kiedy więc zeszła ze sceny, był chyba jedynym, który nie klaskał. Popijał sobie swoje piwo, obserwując ją uważnie, a gdy się zbliżyła pomachał do nią dłonią.
    - Hej Słowiku - rzucił do niej. - Siadaj, pogadajmy - odsunął krzesło tuż obok siebie.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  70. Gave nie wtrącał się w wymianę zdań między Nikiem a Akane, przytakując tylko głową potwierdzająco. Dziewczyna ewidentnie miała problem z odstawieniem dzieci. Nic dziwnego, skoro od początku tak bardzo się z nimi zamknęła na wszystkich. Zacisnął mocno wargi. I niech ktoś mu jeszcze raz powie, że to była dobra decyzja. Dorosła była, tak? Aha, wielce dorosła. Odetchnął głęboko, zwracając uwagę na to, że maluszki wydawały się zadowolone uwagą jaką otrzymywały od dziadka.
    - To wpadniemy później, na herbatę - stwierdził i złapał Akane za rękę, żeby delikatnie pociągnąć ją w stronę wyjścia. - Chodź, chodź. Nic im nie będzie... no zobacz jakie są szczęśliwe - rzucił ze śmiechem. - Są w dobrych rękach - dodał zaraz, wykierowując wózek w stronę plaży. - Musisz się trochę odprężyć - zauważył.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  71. Acair nie do końca rozumiał o co chodzi z tymi charakterami. Co prawda Grima była dość ciekawska i przytulaśna, aż za bardzo... ale pomyślał, że przytulaśną Kevusią nie miałby żadnego problemu. Przecież to byłoby po prostu naturalne, ale ten cały Tony... nie znał go. Wydawał się raczej na spokojnego i dość stonowanego osobnika, ale mógł się mylić.
    - To... jaki charakter ma Tony? - zapytał dziewczyny chcąc poznać chłopaka choćby i oczyma Akane. Spojrzał wymownie po jej brzuchu i pokiwał lekko głową. - To dobrze. Dają ci znać, że czas na jedzonko - uśmiechnął się szeroko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  72. Klaus pokiwał lekko głową. Cóż mogła go kojarzyć z gospody w Ardei, w której przygrywał, ale wiedział że dziewczynie chodzi o coś zupełnie innego. Przez krótki moment rozważał granie głupa, ale koniec końców zdecydował, że kompletnie mu się to opłaca.
    - Spotkaliśmy się podczas imprezy, na konkursie talentów. Wygrałaś go ze swoim... - rozejrzał się dookoła szukając chłopaka wzrokiem. Nigdzie go nie dostrzegł, więc wzruszył ramionami. - ...partnerem - dokończył. - Przygrywałem wam - rzucił lekko. - Całkiem nieźle się od tamtej pory rozwinęłaś - uśmiechnął się do niej.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń

  73. — Przepraszam, co? Jak tańczyły, to ile one mają? — zapytała, skupiając teraz całą swoją uwagę na maluszkach. Obejrzała uważnie z każdej strony. Nie wyglądały na zbyt…stare? Kiedy ona miała czas zabrać je z Argaru do Slavit na występy?
    Wzięła malutką na ręce, słuchając rad Akane, patrzyła na małego dzidziusia z lekkim niedowierzaniem. Naprawdę wszyscy zaczynali od takiej wielkości? Z taką nieporadnością? Cud, że żadna rasa jeszcze nie wyginęła.
    — Może nawet bardziej ciekawska niż Acair — zaśmiała się, uśmiechając się pod nosem. Nigdy się nie rumieniła, chociaż to też nie tak. Po prostu na jej skórze nigdy rumieńców nie było widać, bo nie było i na czym, ale poczuła przyjemne ciepło w sercu i w głowie. Jakiś taki dziwny spokój. — Jest śliczna, jak matka zresztą… — westchnęła — Obiecałam im jakiś prezent, myślisz, że co najlepiej kupić takim szkrabom? Żeby nie było bronią, choćby drewnianą — zapytała, nie odrywając wzroku od jej córeczki.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  74. Ryu wskazał na siebie z wyraźnym śmiechem i rzucił bezgłośnie do małej "Właśnie w tego, tego", po czym puścił do niej oczko i przekazał ją mamie. Przecież były dwie, a skoro już tu był to zamierzał obie poprzytulać. Sięgnął więc po drugą, chodząc sobie z nią chwilę po pokoju.
    - Spokojna twoja rozczochrana. Tony już kombinuje kroplówkę z płynnym żarciem, a Grima pewnie chętnie ją testuje - roześmiał się wracając z małą do mamusi i siadając obok niej. - Nie schudniesz aż tak, nie przy tym jedzeniu tutaj - dodał, bo to było niesamowite. Miejscami lepsze niż to ich własne. - A brak czasu? - pokręcił lekko głową. - Gava też mogą pomęczyć.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  75. Obserwował ją uważnie. Konkretnie się uzależniła od Fasolek. Zdecydowanie za bardzo. Zacisnął mocno wargi i skupił się na tym, by duszki napadły ją znienacka i uniosły w powietrze niezbyt dużo. Przesunął ją sobie przed siebie i pozwolił im zrobić jeden obrót. O 360 stopni. Powolny, bardzo powolny.
    - Słonecko... - zaczął. - Twoje córeczki nie zbiednieją jak mamuśki nie będzie przez chwilkę. Przypominam ci, że chcesz z nimi podróżować, chcesz być w ruchu... a jak tak dalej pójdzie to Fasolki będą cię miały dość. Jak już będą starsze a ty dalej będziesz tak do nich przywiązana - pogroził jej palcem przed oczyma i gdy wisiała głową w dół chwilkę nią potrząsnął, zanim nie dokończył obrotu i nie opuścił jej z powrotem na ziemię. Odetchnął wówczas głęboko i spojrzał w bok, odruchowo masując sobie dłonią serce. Jasna cholera go weźmie. Naprawdę. Niby jego umiejętności, a ciało nie pozwalało na wielkie wybryki.
    - Możesz mnie popchać - posłał jej buziaka w powietrzu. Aktualnie i tak za bardzo sił nie miał. Wypstrykał się z nich przez swój jakże znakomity pomysł z duszkami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  76. Słuchał o jej przyjacielu i kiwał lekko głową. Wydawał się być trochę podobnym do Grimy. Przynajmniej z opowieści Akane tak wynikało. No i całkiem nieszkodliwy. Przynajmniej w teorii. Będzie go musiał przetestować tak czy inaczej.
    - Super. One wiedzą co robią - uśmiechnął się do dziewczyny, po czym zapłacił za ich jedzonko. - Wiesz co? Tu niedaleko jest taki mały wodospad, na którym tubylcy robiąc sobie zjazdy w dół na tratwach. Taki nieszkodliwy. Znaczy mało niebezpieczny - poinformował ją szybko. - Może przejdziemy sobie go obejrzeć i jak będziesz miała ochotę to spróbujemy zjazdu? - zaproponował.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  77. - Gram, śpiewam i komponuję własne kawałki - odparł spokojnie i wzruszył lekko ramionami. - Ale tych... powiedzmy, że jeszcze nie miałem okazji ani ochoty by je zaprezentować - rzucił z delikatnym uśmiechem na twarzy. Umoczył usta w swoim trunku i zagryzł go potrawką z żabodzika.
    - Na poważnie? - uniósł lekko brew, przyglądając się jej i opuszczając łyżkę na bok, by odsunąć się i położyć dłonie na jej ramionach. - To musisz koniecznie zacząć pracować nad swoimi wysokimi tonami. Słychać, że ledwie tam wyciągasz i... - spojrzał jej prosto w oczy. - Robisz sobie rozgrzewki przed śpiewaniem? Koniecznie zacznij. Musisz rozluźnić sobie struny głosowe... - dodał po chwili. - Inaczej szybko możesz przestać wyciągać te dźwięki... przeforsujesz gardło - pokiwał lekko głową.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  78. — Wierzę, że skomplikowane. Nie musisz mi tłumaczyć i tak pewnie nie zrozumiem, wystarczy, że wiem, że mają mieszankę waszych mocy, reszta wyjdzie w praniu — zaśmiała się, patrząc na malutką.
    — Może być albo ciekawska, albo przerażona ich gadaniem, zawsze mogło pójść w drugą stronę. Ciekawe czy po ciotkach też coś odziedziczą — puściła do niej oczko. Przyjrzała się bliżej małej. — No trochę chyba jest do niego podobna, ale Gave na moje aż tak śliczny i uroczy nie jest, a one czy Ty tak. Mogą mieć cechy po was obojgu, poza tym, chyba nie zawsze będą takie… ziemniakowate? — wyjaśniła swój punkt widzenia. Nie chciała tutaj nikogo oczywiście obrazić, po prostu mówiła to co myślała w tym momencie. — Ale nie słyszałam, wiesz, nie miałam nigdy kontaktu z niemowlakami czy ciężarnymi, wasze Fasolki to moje pierwsze szkarby można powiedzieć — zauważyła, bo przecież jakby nie patrzeć, Onyx żadnego dzieciństwa czy rodzinnej atmosfery za bardzo nigdy nie doświadczyła. Nie żeby miała o to pretensje do Mankrika. Lubiła sposób w jaki ją wychował. Inaczej chować by się nie chciała.
    — W Slavit znam dobrego stolarza, mogę poprosić żeby zrobił dla nich jakiś zestaw na zamówienie, w prezencie od… — tutaj urwała, bo w sumie nie wiedziała czy mogła się nazywać ciocią tych małych.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  79. Kołysał małą w ramionach i zastanawiał się nad tym małym niuansem. No fakt, mógłby być problem z podaniem. Może coś sztywnego by wykombinował, albo coś co nie przecieka... ale potem zerknął na nią uważnie.
    - W Tonego nie wierzysz? - uniósł wysoko brew. - Przecież on najpierw wynajdzie tę rurkę, a potem całą kroplówkę uskuteczni - rzucił ruszając przy tym zabawnie brwiami. - A jak nie rurkę to coś innego wykombinuje. Jeszcze z Grimą do pomocy? Raz dwa będziesz obiektem testowym - poczochrał ją po włosach. Wysłuchał jej zapewnień co do Gava i pokiwał przy tym lekko głową.
    - Ano, nie chciał wybrać - rzucił ze śmiechem. - Powiedział, że kocha je równo i nie ma ulubionej - puścił do niej oczko. - Tak, wpadł po uszy. Ale to dobrze... - mruknął zerkając na Fasolkę, którą kołysał w ramionach. - Daj tacie popalić - rzucił do niej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  80. - Rurka? - spojrzał na nią. - A do czego by ci ta rurka była potrzebna? - chciał wiedzieć. Całkiem poważnie pytał. W tej jednej chwili nie był w stanie znaleźć zastosowania do tego przedmiotu. Większą rurę to tak, ale taką cieniutką? Czarna dziura w umyśle. Skupił się więc na dziewczynce, gilgocząc ją lekko i podszczypując odrobinkę.
    - Podpuszczałem go - puścił do niej oczko. - Nie dał się - dodał ze śmiechem. - Był śmiertelnie poważny co do wyboru obu maluszków, więc jest duża szansa, że to mu się nie odmieni - dodał zerkając na nią, a co do czkawki wzruszył ramionami. - Oj to na pewno - zgodził się z nią. - W to akurat nie wątpię. Ani trochę. Jak już dojdzie co do czego, będę kochał najmocniej na świecie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  81. Może w takim razie jakoś się przyda tym skarbom skoro w ciociach konkurencji nie miała. Zaraz westchnęła, kręcąc głową. Zerknęła na Akane.
    — Nie, nie przesadzam. Myślę, że jesteś trochę przewrażliwiona. Tak, mówię dużo złego o Gavie, Acairzie, czy Ji’zargo. Bo mają wady, wady, o których wiedzą. Tak, przyjaźnimy się, dlatego wiem, że mimo jak nazwę Gava niemyślącym bucem, a on mnie debilem, jak skoczymy sobie do gardeł, to i tak jakoś się ułoży. Ale jeśli chcesz żebym powiedziała o nim coś miłego, to jest godny zaufania, szczery do bólu, sarkastyczny, łatwo się przystosowuje do nowych sytuacji i naprawdę lubię z nim pracować, bo w walce zawsze znajdziemy wspólny język, żeby sobie pomóc i nie przeszkadzać jednocześnie. To mój przyjaciel, może nawet najlepszy, ale to dalej skomplikowana sytuacja, bo jednocześnie doprowadza mnie do szału, sama chcę go udusić, ale zasłonię własnym ciałem jeśli będzie potrzeba. Ale nie uważam też, żeby był w moim oczach przystojny, tak, może się podobać, nie jest też paskudny z twarzy, ale dla mnie jest całkowicie neutralny fizycznie, z kolei Ty czy wasze Fasolki w moich oczach macie urocze, śliczne buzie — zaraz się lekko uśmiechnęła. — Każdemu mówię dokładnie to samo. To co mówię Tobie o Gavovi, mówiłam też jemu, tak samo, to co powiem o Tobie, powiem komuś innemu, jeśli uznam, że mogę w ogóle z nim o Tobie rozmawiać. Chociaż… mówią mi, że dla kobiet też jestem zdecydowanie milsza, może to jakieś skrzywienie, ale mi się wydaje, że szanuje was po równo — zaraz wróciła wzrokiem do małej i połaktotała ją po brzuszku, tak jak zrobiła to Akane. Przytaknęła jej głową.
    — Niemowlę z tak bliska widzę pierwszy raz, pierwszy raz dotykam. Wiesz, w terrańskich klatkach czy moim Bractwie nie ma za bardzo niemowląt, a już zwłaszcza za celami do zabicia. Ze starszymi dziećmi jak najbardziej miałam i mam kontakt, ale takie szkraby… pierwszy raz — spojrzała na malutką, sentymentalne, tak? Może coś faktycznie w tym było. Uśmiechnęła się lekko.
    — Faktycznie, mam wrażenie, że zabiłabym, gdyby ktoś chciał im coś zrobić. Są zbyt urocze na krzywdy, co Śliczności Fasolowe — znowu ją delikatnie połaskotała po brzuszku. — Dostaniecie prezenty od cioci Onyx jak przyjdzie następnym razem, to czekajcie cierpliwie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  82. Chwycił się mocniej wózka, bo mimo że wiedział iż żartuje to bał się, że z niego zleci. Uśmiechnął się lekko gdy tak mu groziła.
    - Będę czekał z utęsknieniem - odparł, zerkając na nią. - Tylko wykombinuj porządną zemstę, żebym ją zauważył w obliczu normalnych złośliwości - zachichotał jeszcze, wracając spojrzeniem przed siebie. Przez moment milczał, obserwując okolicę, po czym odetchnął głęboko. - Wczoraj w nocy zrobiłem głupotę - poinformował ją. - Znowu mi się śniły, koszmary - odchrząknął. - Wyszedłem na dwór i ruszyłem truchtem, ale... raptem 30 sekund zanim ból przyszedł... nie do wytrzymania - przyznał cicho. - Gdyby Yensen się nie pojawił, chyba nie dokuśtykałbym do domu - zacisnął mocno wargi. - Chciałbym już być sprawny...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  83. - Wiem - odparł szczerze. - Po prostu chciałem przewietrzyć umysł i to było jedyne na co wpadłem - przyznał. - Jedyne, szybkie rozwiązanie - zacisnął mocno wargi i przymknął oczy delektując się spacerkiem. Miło było nie musieć samodzielnie ruszać tego ustrojstwa. - Yensen? - spojrzał na nią i pokręcił przecząco głową. - Zaprosił mnie na treningi - poprawił ją. - Podobno takie, które nie obciążą organizmu, ale... Febe niekoniecznie musi o nich wiedzieć - pomasował sobie skronie. - Podobno mają inne zdanie o to, w którym momencie mogę je zacząć... - wyjaśnił mierzwiąc sobie włosy dłonią. Zerknął zaraz na nią. - A te twoje ociekające mleczne piersi... - zarumienił się trochę. - ...są seksowne - zagryzł wewnętrzną część policzka. - Powiększyły ci się... ładnie...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  84. Tak, nie przeszły wiele. Chciała lepiej poznać Akane od dawna i się zaprzyjaźnić, ale cóż wyszło inaczej. Miała swoje powody, dla których łaknęła tej więzi, ale to może wyjaśni później, kiedyś. Po prostu lekko się uśmiechnęła.
    — Wiesz…to nie tak. Po prostu przy naszych niewielu spotkaniach, Ty od początku okazałaś mi więcej szacunku do mnie niż ktokolwiek inny wcześniej poza moim tatą. Nie umiem tego dobrze odwzajemnić, lepiej wychodzi mi walka niż rozmawianie, wiesz? — wyjaśniła na tyle ile była w stanie. — I chciałam… się zaprzyjaźnić, ale… nigdy jakoś nie wyszło… — dodała jeszcze, czując jak twarz zaczyna ją palić ze wstydu. Ugryzła się w język. Może nie powinna jednak tego mówić? Zaraz się lekko zaśmiała.
    — Tak, ja jak już byłam chowana, to pośród różnych osób, ale potem… uderzyła mnie też pogarda dla kobiet w wielu miejscach, może też podświadomie też to chcę nadrobić. Nie wiem, nie lubię takich rozmyślań, o sobie — dodała jeszcze. Spojrzała po kolei na dwa małe szkarby. Tak, mogłaby je chronić.
    — Jeśli nie masz nic przeciwko to chętnie, trening na ciocię zawsze się przyda — przytaknęła jej ochoczo.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  85. - Jeszcze żadnego takiego nie miałem - odparł ze śmiechem. Tego dnia po prostu nie miał na to sił, ale miał nadzieję, że jeszcze dzień lub dwa i odzyska swoje siły. - Najpierw wykonam ich kilka, co byś za szybko mnie nie wyprzedziła - wyszczerzył się do niej, po czym skinął głową. Akurat w to mógł uwierzyć. Ona nie czuła się specjalnie seksownie, on sam w ogóle o tym nie myślał. Przynajmniej tak mu się wydawało.
    - Ano, byłaś głupia - stwierdził tylko, nie chcąc ponownie wdawać się w dyskusję na ten temat, po czym skrzywił się. Była głupia, ale Onyx i tak wychwalała ją pod niebiosa. - Ale niektórzy twierdzą, że jesteś dorosła to masz prawo do wszystkich decyzji i to tylko twoja sprawa - dodał, jednak się nie powstrzymując. Zaraz jednak potrząsnął głową. - Przepraszam - mruknął. - To ten... nie ważne - uśmiechnął się do niej.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  86. Skinął lekko głową, samemu niespecjalnie główkując nad tym jakby to wszystko wymyślili. Co prawda, wystarczyłoby najprawdopodobniej tylko rzucić pomysł Grimie czy Tonemu i już zaczęliby pracować. Może jak tam do nich dotrze to podrzuci wieść o kroplówce.
    - Hm myślę, że tu chodzi o to stereotypowe myślenie - mruknął a propo synów. - Często mężczyźni chcą mieć synów, ale potem... wydaje mi się, że nie mają aż tak głębokiej więzi z synem, bo dziewczynkę łatwiej im przytulić czy pogłaskać po głowie. A mamusie wtedy stają na wysokości zadania i stąd mamisynek - rzucił teorią i roześmiał się lekko. - Jak już będziesz miała syna to sprawdzimy teorię w praktyce - dodał zaraz, kołysząc małą w ramionach i głaszcząc ją delikatnie po brzuszku.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  87. Uśmiechnął się do niej lekko. Nie zamierzał jej namawiać, gdyby nie miała ochoty spłynąć tratwą, ale chociaż pokaże jej tę atrakcję. Wziął ją pod rękę i wesoło ruszył przed siebie.
    - Raz tym płynąłem - przyznał szczerze. - Fajnie było - dodał. - Chociaż trochę strachu się najadłem... ale wiesz, ja to często się czegoś boję - zauważył wzruszając lekko ramionami. - Taki już ze mnie dziwak - pokiwał lekko głową, prowadząc ją w górę rzeki aż do wodospadu. Akurat kilku młodzików rozpoczynało swój spływ, więc mogła swobodnie obserwować ich zmagania z żywiołem. - Jak nie dziś to potem... jak już urodzisz i wrócisz do nas w odwiedziny czy coś... możemy wtedy razem się wybrać - zaproponował jej.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  88. Pokiwał głową.
    - Tak, zdecydowanie trudno takie puścić w świat... ale nie sądzisz, że właśnie takie są najlepsze? Przepełnione emocjami i prawdziwe? - spojrzał jej prosto w oczy, po czym sam sobie przytaknął. Tak te osobiste piosenki zdecydowanie miały w sobie czar.
    - Możesz zacząć od śpiewania gamy - odparł spokojnie. - Doremifasollasido - zademonstrował. - Zaczynasz od najniższych dźwięków jakie możesz wyciągnąć i po kolei wspinasz się na wyżyny - zademonstrował jej to przez trzy gamy. - Tam gdzie już nie możesz wyrobić i fałszujesz to twój limit, warto go znać - powiedział. - Ale ten limit będzie się przesuwał, jak będziesz pracowała nad głosem - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Zacznij od tego prostego ćwiczenia, choćby na 10 minut przed występem, a jest szansa że poczujesz różnicę i struny głosowe ci za to podziękują - sięgnął do czupryny młodej, żeby ją poczochrać, po czym upił trochę swojego trunku.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  89. Wiadomość od Morgany, a raczej prośbę, żeby pomagała Akane z nauką gry na pianinie przyjęła z niespotykaną wręcz ekscytacją. Wszystko, aby odczepić się od tego pieprzonego Lizusa, który tylko rujnował jej biedne życie. Miała pozwolenie od ojca na spotykanie się z rodziną bez nadzoru o ile to było w Argarze. Miała zamiar z tego skorzystać. Akane była jej kuzynką, więc była rodziną. Szła przez miasteczko w duchu wyklinając Lazarusa, za to, że w ogóle się urodził, nawet jeśli nieładnie było tak myśleć o kimś, kim sama miała się kiedyś opiekować. W końcu dojrzała granatowłosą przy Piaskach Czasu i podbiegła do niej, uśmiechając się szerzej na jej widok.
    — Mój Ty wybawco! — zaczęła, zatrzymując się przy niej. Złapała ją za rękę i uścisnęła, czując jeszcze większy powiew wolności. — Cześć, An — dodała jeszcze, aby faktycznie się przywitać z kuzynką, puszczając jej dłoń. — Błagam, powiedz, że mamy dużo czasu na naukę i nie musi być u mnie, bo mnie pojebie, jeśli wrócę do tego pierdolnika — dodała jeszcze, a jej uśmieszek automatycznie zniknął, kiedy pomyślała o swoim nowym strażniku.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  90. — Oby — odpowiedziała jedynie z lekkim uśmiechem, po wysłuchaniu jej słów. Cieszyła się, że była zrozumiana, przynajmniej teraz, a ta mała różnica zdań nie wpływała na ich relację, że miały szansę jeszcze zbudować przyjaźń.Chciała mieć przyjaciółkę, a z Akane miała wrażenie będą naprawdę dobrze się rozumieć.
    — Jeszcze nie leżę, kto wie co będzie za jakiś czas, ryzyko zawodowe — zaśmiała się lekko, łaskocząc na pożegnanie Raję. Cmoknęła ustami na jej kolejne stwierdzanie, po czym się zaśmiała.
    — Tak, przemoc najpierw, potem zadawanie pytań. Co będzie to będzie. Życie jest za krótkie, aby konkretnie badać każdy swój czyn. Jak coś się spierdoli to trudno — wzruszyła ramionami. Naprawdę nie lubiła patrzeć za siebie wstecz, czy zbytnio się nad wszystkim zastanawiać. Żyła w konkretnej chwili, a nie tym co było, czy tym co będzie. Więcej do szczęście naprawde nie potrzebowała. Wzięła Malikę na rączki i zaczęła delikatnie poruszać się na boki, jakby chciała ją pobujać. Zaśmiała się na komentarz An.
    — Prawda, będzie łamać serca i kości, wy śliczności, wy — szepnęła do małych.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  91. - Rozwinąłem – zgodził się z nią. – Ale w tej chwili jestem w gorszej niż ty. Sflaczałe mięśnie, chudy jak szkapa… ledwie mogę się poruszać. Dlatego no wiesz… lepiej nie ryzykować wyprzedzania – puścił do niej oczko i uśmiechnął się szeroko. Spiął się, gdy poruszyła ten wątek, ale odetchnął gdy tym razem przyznała mu rację.
    - Też mam taką nadzieję – zgodził się z nią i zerknął na plażę przed sobą. Odetchnął powoli stając na drżących nogach i ściągając torbę z jedzonkiem i kocem z rączek wózka. Podał ją Akane. – Wybacz, ale nie dam rady – przyznał z lekkim zakłopotaniem, wchodząc wreszcie w piasek i brnąć przez plażę tempem iście ślimakowatym. – Chwilę mi to zajmie – uśmiechnął się do Akane. – Wybacz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  92. Chłopak wyszczerzył się do niej radośnie i zaraz poszedł za nią do startu atrakcji. Tratwy już tam leżały. Nie trzeba było nawet samemu swojej przygotowywać. Acair zostawił pieniążka przy mężczyźnie, który te tratwy składał. Można było zrobić swoją własną, ale i po co? Te były dobre i szybko dostępne.
    - Myślisz? - rzucił a propo bycia dziwakiem. - Ja to uhm myślę, że chyba jednak nie - pokręcił lekko głową. - Bo byś się mną znudziła. Wszyscy by się znudzili jakby mieli za wiele innych dziwadeł dookoła - bąknął rumieniąc się trochę ze wstydu że w ogóle był takim strasznym egoistą.
    - Takie sztuczne? - zamrugał kilkakrotnie. - Jak to? - zainteresował się, gdy stali i czekali na swoją kolej. - Opowiedz o tym - poprosił.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  93. - Nie tym razem - pokręcił lekko głową. - Zostaję tu dwie noce i ruszam dalej - spojrzał jej prosto w oczy. - Ale przy następnych odwiedzinach zarezerwuję sobie dłuższy czas i chętnie cię potrenuję - dorzucił jeszcze, kończąc swój trunek i zerkając na Akane. - Długo tu zostajesz? - chciał wiedzieć, co by móc sobie tak zorganizować podróż, aby powrócić do Argaru zanim ta zdąży z niego uciec. Poza tym, jej obecność tu oznaczała, że mógł spokojnie ubiegać się o pozycję "U Klementyny" by mieć idealną przykrywkę do swych działań w Slavit. Polsza mobilizowała się coraz mocniej. Inne państwa również robiły swe ruchy. Nie mógł zostać w tyle.

    Klaus

    OdpowiedzUsuń
  94. Zaśmiała się lekko, kręcąc przecząco głową.
    — Obowiązków? Lokatorów i kar piekielnych od taty — powiedziała, reagując kolejną salwą śmiechu na jej słowa. Odwzajemniła jej zadziorny uśmieszek, po czym cmoknęła ustami. — Co, Ty, Elias kradnie na razie całą scenę, jeśli chodzi o maluszki. Ale można powiedzieć, że mieliśmy mały zjazd… — skrzywiła się delikatnie w grymasie. — No i za moje ostatnie wybryki dostałam osobistego strażnika. Ma mnie pilnować i uczyć nowych mocy, między nami ma strasznego kija w dupie, wiesz? W ogóle nie ma poczucia humoru, ciągle się spina. I jeszcze to jego “Twój ojciec kazał mi, żebyś…” — zaczęła teraz robić teatralny cudzysłów, naśladując jego poważny, niski ton głosu — “Masz się kontrolować. Muszę sprawdzić to, sramto. Muszę wejść bardziej Twoim rodzicom i Morganie w rzyć…” Wiesz… rozumiem, że mój tata jest zajebisty i w ogóle, ale coś mu się chyba z uwielbienia poprzestawiało. No i jeszcze nie poznał mojej nieznośnej strony, a już marudzi. Będę musiała go potem jakoś rozluźnić, tylko nie wiem jak… Czekaj, przepraszam, za dużo gadam. Miałam Cię uczyć! — zaśmiała się lekko, kiedy przerwała sobie sama swój słowotok. Znowu mówiła za dużo na raz, nie dając innym dojść do słowa. Cholera, wychowanie w bańce znowu dawało się we znaki. Poszła za Akane do gospody, zamykając się na chwilę.
    — Tyle dobrego, tam i tak nie mogłybyśmy się dobrze bawić, bo Lizus się kręci… — dodała na jej komentarz, rozglądając się po Piaskach Czasu. Śliczne miejsce, doprawdy. Przytaknęła jej. Chętnie jej pokaże parę rzeczy w duecie, nauczy samodzielnie grać. Zaraz znowu zachichotała.
    — Wiesz, tak mi się nie chce w domu siedzieć, że możemy zrobić z Ciebie prawdziwego maestro… — zaproponowała, oczywiście pół żartem, pół serio. Następnie zastanowiła się chwilę nad jej propozycją i klasnęła zadowolona w dłonie. Im dłużej będzie przeciągać tę lekcję, tym lepiej.
    — Oczywiście, że tak. Mamy tyle do nadrobienia… Ty też pewnie masz sporo do opowiadania. Na początek sok i ploteczki, a później wymagająca lekcja od wybitnego pianisty, co Ty na to? — podała jej rękę, aby przyklepać propozycję.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  95. Pokręcił przecząco głową na propozycję pomocy z siadaniem i dość niezgrabnie usiadł na kocu, a potem po prostu się położył, kładąc głowę na jej udach. Odetchnął głęboko
    - Przerwa dla mnie. Piach mnie zabija - mruknął, po czym uśmiechnął się krzywo. - Mogłaś go trochę utwardzić wiesz? - mruknął jakoś tak przypominając sobie w tej chwili o jej umiejętnościach. Zaraz też zakrył oczy rękoma i odetchnął głęboko. - A co do treningu, dzięki. Będę wdzięczny - przyznał szczerze i zaśmiał się cicho. Skrzywił się lekko, gdy żartobliwie wspomniała o tym że jest flakiem.
    - Przepraszam bardzo, odezwała się oponka - dźgnął ją palcem w brzuch i zerknął w jej oczy. - Raz dwa stanę na nogi. Daj mi jeszcze z tydzień, a będę sprawniej się poruszał i może przejdę z wózka na kule? - zaproponował taki układ. - A za miesiąc będę dożywiony... - dodał po dłuższej chwili. - O, ale moja dieta się poszerzyła o lekkostrawne posiłki - uśmiechnął się nieco. - A jak tam twoja dietka? Jesz dużo? Musisz się dokarmiać odpowiednimi witaminkami dla własnej zdrowotności i dla produkcji pysznego mleczka.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  96. To co mu opowiadała o tworzywach sztucznych nie chciało mu się zmieścić w głowie, a jednocześnie zdawał się chłonąć temat jak gąbka. Coś co wyglądało a kamień, a nim nie było? To dopiero brzmiało interesująco. Nadstawił ucha by dowiedzieć się więcej.
    - Jak oni to robili? Te imitacje? - zapytał. - Ale by było fajnie takie mieć...taki straszak jak nie chcesz kogoś skrzywdzić ale chcesz odwrócić jego uwagę. Rzucasz kamieniem i on odskakuje a ty hop w las i cię nie ma - uśmiechnął się do niej szeroko, wreszcie biorąc tratwę i ustawiając ją na rzece. Podał też rękę Akane by swobodnie mogła na nią wejść.
    - To teraz się trzymaj - uśmiechnął się do niej szeroko.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  97. Uzależnienie? Uśmiechnęła się lekko. Może faktycznie można było o niej tak powiedzieć. Nie lubiła w końcu spokojnego życia. Musiała ciągle być w ruchu, zajmować się czymś, bo inaczej po prostu czuła się nieswojo.
    — Nie unikam walki, nigdy, jeśli o to pytasz. Godnego przeciwnika można znaleźć wszędzie. Jak zginę w walce, nie będę miała o to żalu — zaśmiała się lekko, a jej uśmiech poszerzył się nieznacznie, gdy wspomniała o swoim uzależnieniu od adrenaliny. Sama uśmiechnęła się wtedy zadziornie, na myśl, jakie przygody mogła przeżywać sama Akane. — Kiedyś podrosną, to będą Ci w nich towarzyszyć — odpowiedziała na jej słowa, szczerze w myślach życząc jej, aby nie musiała się za bardzo dusić w roli matki. Jeśli córeczki wdadzą się w rodziców, jakoś nie widziała, aby ktokolwiek miał się z nimi nudzić.
    — Każdy lubi coś innego, co nie? Przemądrzała czy nie, najważniejsze żeby czuć się dobrze ze samą sobą, a nie być kimś pod kogoś. Tu akurat mówię z doświadczenia — dodała jeszcze. Nie czuła, aby Akane była kiedykolwiek przemądrzała wobec niej, ale po prawdzie, nie miały za bardzo okazji, żeby się z czymś nie zgadzać, a Onyx nie o wszystko lubiła się kłócić, tak długo jak ktoś nie wpychał jej do głowy swoich poglądów. Tak długo jak ona mogła myśleć po swojemu, nie miała zamiaru zabraniać komuś dokładnie tego samego.
    — Oj tam, zrobisz zbiorowy, to będzie szybciej, a i nawóz będziecie mieć dobry na pola — zaśmiała sie lekko. — Z Twoimi mocami, to chyba nie problem, co? Raz, raz zrobisz takie mogiły, a i małe będą miały dobry przykład jak się dobrze pozbyć zwłok — zażartowała, łaskocząc maluszka po brzuszku.
    — Tam gdzie Acaira. Najpierw zahaczę o Slavit, a potem do Bractwa na oficjalnie podniesienie rangi. Wtedy otrzymam nowe zlecenia. Teraz będę egzekutorką — powiedziała dumnie, z wyraźnym uśmiechem na ustach, a wężowe oczy zaświeciły się od przypływu ekscytacji. — Czyli będę zabijać tych, którzy zaszkodzili moim braciom i siostrom oraz Norom.
    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  98. Zarumieniła się na jej zaczepkę, uśmiechając się wyraźnie zakłopotana. Jakby nie patrzeć, nianie dawało się małym dzieciom, które nie potrafiły się sobą zająć. Fakt, że ona miała na głowie Lazarusa był wyraźnym policzkiem dla jej biednego, nadmuchanego ego. Więc też tego nie skomentowała żadnymi słowami.
    — Bo ja wiem, o wiek go nie pytałam. Na pewno starszy ode mnie, jest z Gromów… to taki oddział w naszym wojsku. A czy jest na czym oko zawiesić? — tutaj pytała bardziej siebie niż ją. Zamyśliła się przez chwilę, uważnie w myślach analizując jego wygląd, po czym wzruszyła ramionami. Nie potrafiła za bardzo odpowiedzieć na to pytanie pod kątem własnych preferencji, bo w zasadzie, nie miała ich. Mogła jedynie lecieć stereotypowymi zasadami cudzej urody. — Chyba, wiesz, wysoki, umięśniony i widać, że jest utalentowanym wojownikiem, ale osobiście nie grzeje nie mierzi mnie swoją buźką. Jak chcesz możesz potem sama ocenić — puściła jej oczko. Jakoś tak stwierdziła, że Akane, jako ta bardziej doświadczona z chłopakami, mogła ją w jakikolwiek sposób uświadomić, czy faktycznie były jakieś plusy tego jego niańczenia. Zaraz zaśmiała się na jej kolejne słowa.
    — Ona mnie z niczego nie wygryza. Mi w dupę wchodzić nie musi, mogę się z nim czasem pośmiać, ale i tak chcę mu jakoś dopiec. Za sztywny jest. Zakładam, że jak myśli, że wejdzie im wystarczająco głęboko w dupę to nagrodę dostanie. Byleby Natana nie wkurwił swoimi wycieczkami do Mor, kiedy myśli, że śpię. Nie mam ochoty przerabiać kolejnej awantury o to, że rodzice wpierdalają im się w związek, a tak to się może skończyć. No ale zabraniać mu trenowania też nie chcę, a podglądanie co tam robi i gdzie się gapi też jest idiotyczne. Może Ty masz dla mnie jakąś radę, hm? —- zamknęła się na chwilę, dając jej czas na odpowiedź i szykowanie słodkich napoi. Stanęła obok niej i podawała rzeczy, których nie sięgała, tak, aby nie musiała niepotrzebnie gdzieś chodzić.
    — W sumie… zrób jednego z procentami. Na odstresowanie się — przytaknęła z uśmiechem, zaraz się odwracając tak, aby wskazała jej, który alkohol ma podać. — I zdaję się na Ciebie, miksologu — dodała jeszcze z szerszym uśmiechem na ustach.
    — Co do gry na pianinie, zobaczę jak grasz, ale Morgana już zdążyła mi szepnąć, że masz smykałkę, więc lekcje powinny być bardzo przyjemne dla nas obu — rzuciła jeszcze, o wiele poważniej, profesjonalniej, gdy chodziło o muzykę. Dalej się co prawda uśmiechała, ale chciała dać jej do zrozumienia, że o ile na co dzień była raczej lekkoduchem, tak pewne tematy potrafiła brać śmiertelnie poważnie i faktycznie się do nich przyłożyć. Zaraz zaczęła się zastanawiać. Mimo wszystko nie było jej rok poza sporadycznymi odwiedzinami. Dziewczynek też jeszcze nie widziała.
    — No to…o ile dobrze pamiętam dalej z Gave macie się do siebie, ale on chyba ma problem z tym, żeby ostatecznie się określić, bo jest uczuciowo niepełnosprytny. Bez urazy oczywiście. Jak byłam w Oclarii, napisałam nawet utwór trochę inspirowany wami — puściła jej oczko. — Wiem, że masz słodkie bliźniaczki, ale to już wiem od Morgany i jak odwiedzałam Argar w trakcie swoich podróży, to słyszałam, że robisz karierę “U Klementyny”, tylko nie pamiętam gdzie to jest…

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  99. Spojrzała na nią.
    — Myślę, że Gave będzie jak najbardziej chętny. Ale to moja opinia — odpowiedziała. Stwierdzenie to oczywiście opierała o fakt, że jej wybranek sam nie potrafił za bardzo usiedzieć w jednym miejscu, więc jeśli mieli tworzyć wspólnie szczęśliwą rodzinkę, absolutnie nie widziała ich w jakimś domku rodzinnym z dużym ogrodem dla dzieci. Nie sądziła, aby jedno czy drugie czuło się komfortowo w takim miejscu. Pewnie zaczęliby się dusić, ona na pewno by się dusiła w takim życiu. Zaraz jednak wróciła wzrokiem do maluszków.
    — Właściwie, Argarczycy mają jakieś schematy dziedziczenia mocy po rodzicach? Dostają po połowie? Tylko po jednym? Czy się rodzą z całkiem nowymi? — zapytała z czystej ciekawości, bo w sumie genetyka, bo tak chyba nazywała się nauka o dziedziczeniu, była dla niej trochę zagadkowa. Sama podobno była dziwnym przypadkiem, bo dzieci tarktan, nawet mieszane powinny dziedziczyć więcej cech drakońskiego plemienia niż ludzi, a tu proszę. Wyglądała bardziej jak człowiek. Chociaż u niej to mogła też być kwestia nimh. Kto wiedział jak ta ciąża faktycznie reagowała na mieszane ciąże.
    — Jest poza hierarchią tak naprawdę. W Szepczącym Bractwie mamy podział na grupy i należy im okazywać odpowiedni szacunek, bo zabójca jest warty mniej niż na przykład mówca, który jest dosłownie niczym cień w Mathyr. Ale egzekutorów każdy ma się bać. Odpowiadamy bezpośrednio przed słuchaczem, mamy budzić respekt w Bractwie i społeczności Nor, żeby wiedzieli, że jeśli zdradzą, zaszkodzą komukolwiek, będą mieli z nami do czynienia. Szczerze? — zaśmiała się lekko. — Nie sądziłam, że tak wcześnie nim zostanę. To jak spełnienie marzeń, dostajesz najlepsze, najtrudniejsze zlecenia. Od czasu do czasu dostajemy też zwykłe zlecenia na wyjątkowo ciężkie cele, ciężkie do zabicia oczywiście, gdzie poza dobrą umiejętnością walki, trzeba popisać się innymi umiejętnościami. Sama jestem ciekawa kogo mi teraz dadzą pod nóż — wyjaśniła, po czym pogłaskała małą ponownie po brzuszku. — I dziękuję za gratulacje. Ty przed ciążą miałaś jakąś pracę?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  100. A więc można było założyć, że Argarczycy to po prostu rasa mieszańców z magicznymi mocami. Przynajmniej w oczach Onyx. Osobiście nie widziała w tym żadnej ujmy, skoro byli tak różnorodni, ciężko było im przypisać jednoznaczne cechy charakterystyczne. Mimo wszystko było to całkiem ciekawe, intrygujące. Z pewnością przyjaźniła się z naprawdę wyjątkową rasą. Ciekawe czy kiedyś ktoś poza Gavem zawita u nich w Norach.
    — Ach… artystka z Ciebie widzę — odpowiedziała. Osobiście nie była wielką fanką takich występów. Nie robiły na niej większego wrażenia, ale obiecała sobie, że jeśli An wróci do formy i podróży, z pewnością odwiedzi jeden z jej koncertów, żeby pokazać zainteresowanie jej życiem. Gdy małe zaczęły płakać, oddała granatowłosej córeczkę, po prawdzie nie wiedziała nawet jak zachować się z płaczącym dzieckiem, wolała jej przez przypadek krzywdy nie zrobić.
    — Rozumiem, chyba — odpowiedziała, patrząc na płaczące dzieci, kiedy Akane je układała — Chyba, bo mimo wszystko to pierwsze doświadczenia, nie mam żalu, dużo czasu zleciało — dodała jeszcze, po czym zaczęła schodzić z ganku, aby nie zajmować im więcej czasu. Spojrzała jeszcze tylko ostatni raz na część szczęśliwej rodzinki i posłała im mały uśmiech.
    — Miło było pogadać, do następnego! — pożegnała się, po czym ruszyła w swoją stronę.
    ****
    Minęło już trochę czasu odkąd była w Argarze, na tyle dużo, że Onyx zdążyła rozpocząć kolejny związek, o ile mogła to tak nazwać. Nadal nie była pewna jak powinna odbierać swoją relację z Piusem. Nie miała doświadczenia w normalnych relacjach, a tym bardziej nazywaniu romantycznych. To wszystko było dla niej zbyt nowe. Postanowiła w końcu skorzystać z poproszenia kogoś o radę, a kto był ku temu lepszy, niż jedyna kobieta, z którą zawiązała jakkolwiek przyjacielskie relacje? I tak nie miała nikogo lepszego, aby w kobiecym towarzystwie obgadać swoje sprawy sercowe. Znalezienie Akane w Argarze nie było też jakieś specjalnie trudne. Wystarczyło iść jej tropem, a zaraz znalazła się przy ścieżce, na której biegała. Uśmiechnęła się lekko, czyżby już szykowała się do ich małego sparingu? Podeszła do niej szybkim krokiem, a gdy ta ją uściskała, odwzajemniła to, uśmiechając się lekko. Może okazywanie pozytywnych emocji nie było jednak takie złe? Zaśmiała się delikatnie na jej komentarz, rozluźniając uścisk. Pokręciła głową.
    — Spokojnie, nie ruszamy swoich, więc nie masz się czym martwić — odpowiedziała z zadziornym uśmiechem. O ile nikt w Argarze nie należał do Bractwa, tak Gave miał już monetę, a ich najbliżsi byli przez to po prostu bezpieczni.
    — Chciałam Cię odwiedzić, trochę..hmm.. poplotkować? Zobaczyć co słychać i zwierzyć się z własnych nowości — wyjaśniła co miała dokładnie na myśli.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  101. — Może zobaczysz w niedalekiej przyszłości, to mnie uświadomisz — wyjaśniła z uśmiechem. Zaśmiała się też, kiedy wspomniała o jej zgrabnej pupie. Faktycznie siebie też mogła raczej nazwać obiektywnie ładną, zwłaszcza, że lubiła dbać o wygląd. Stety, albo niestety, nikogo jeszcze swoimi wdziękami nie uwiodła, więc nie chciała też stawiać twardej tezy na temat swojego wyglądu. Zaraz jednak uderzyła się delikatnie otwartą dłonią w czoło, kiedy wyjaśniła co miała na myśli z wygryzaniem. Prychnęła jeszcze delikatnie.
    — Aaa.. że w tym sensie. To tak, jestem okrutnym wygryzaczem i złodziejem, który słabo łączy kropki. Wybacz, czasami za bardzo się nakręcam na jeden temat — odpowiedziała wesoło. Nie mogła nic poradzić na chaos swoich wypowiedzi. Jeśli już zaczynała jakiś temat, potrafiła mówić nieco dziwnie, kiedy starała się skrócić własne myśli. Nie zawsze wychodziło jej to na dobre, czasami właśnie musiała potem się tłumaczyć. No cóż, oby po prostu Akane za bardzo to nie przeszkadzało. Wysłuchała zapewnień przyszywanej kuzynki i odetchnęła z ulga. O ile nie chciała wchodzić nikomu w życie, tak swego czasu miała już nieprzyjemną sytuację przez własną matkę, która mimo wszystko prawie roztrzaskała relacje z jej szwagrem i siostrą, a nie chciała patrzeć na rozbijanie ukochanej rodzinki. Rozumiała też, że jeśli chodziło o Morganę, naprawdę było w czym się zakochać, mimo wszystko uważała, że to nie w porządku. Tak jakby ktoś chciał wejść brudnymi butami w czyjeś życie.
    — Wiesz, bardziej nie chcę, żeby pomyśleli, że znowu testują ich relacje, w sensie… matka kiedyś odjebała po całości, jak kazała jednej ze służek przystawiać się do Natana, żeby zobaczyć czy mu zależy i nikt o tym nie wiedział i każdy był wkurwiony i po prostu było nieprzyjemnie, nie chcę żeby ktoś pomyślał, że to powtórka z rozrywki, zwłaszcza, że mój gburowaty tata — tutaj przysunęła się do Akane konspiracyjnie przykładając otwarte dłonie do kącików ust — bardzo lubi swojego zięcia, wiesz? Widać jak czeka na jego odwiedziny — szepnęła, po czym odsunęła się chichocząc cicho, bo dla niej ta sytuacja była naprawdę komiczna. Sangius nie słynął w końcu z okazywania zbyt wielu ciepłych emocji, a jednak z Natanem po prostu lubił spędzać czas. Zaraz wróciła do słuchania granatowłosej, kiwając porozumiewawczo na każde jej słowa.
    — Właśnie chodzi mi o to, że nie powiedział nic wprost, wiesz? Bo z boku, z mojej perspektywy, no wygląda to jednoznacznie, dlatego tak stwierdziłam — sprostowała, ponieważ nie miała nic złego na myśli. Po prostu bawiły ją podchody bruneta, dla niego wszystko było skomplikowane, niejasne, a jednak miała wrażenie, że ewidentnie podjął już decyzję i sam miał problem z przejściem do działania. — Utwór mogę Ci nawet zagrać w trakcie nauki, mam słowa i melodię. Tylko wiesz, to inspiracja, dodałam trochę od siebie, ale myślałam o was w jej kontekście. Oczywiście jeśli masz ochotę — zaproponowała. W zasadzie zagrała tę pieśń tylko parę razy w Oclarii, ale uważała, że wyszła jej naprawdę dobrze. Uznała też, iż bardzo ciekawie byłoby posłuchać jednego z bohaterów jej małego dzieła. Wzięła od niej drinka i przeszła razem z nią gdzieś, gdzie mogłyby swobodnie porozmawiać. Usiadła wygodnie i upiła niewielkiego łyka.
    — Ja pierdole, ale dobre — skomentowała, biorąc jeszcze raz, nieco mniejszego, aby po prostu delektować się smakiem. Co jak co, ale Akane naprawdę miała smykałkę do takich napoi. Na pewno będzie ją w przyszłości prosić o kolejne.
    — Ach, czyli chcesz być trubadurką? Nieźle… widzę, że mamy wspólne pasje — zaśmiała się. — Widać, że co w rodzinie, to nie zginie — dodała jeszcze. Całkiem przyjemnie było mieć świadomość, że ma kogoś kto podziela jej pasje.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  102. Zamknął oczy, gdy dotknęła jego włosów. No zdecydowanie tego nie lubił, ale w tej chwili nie miał ochoty jej o tym przypominać. Westchnął z niedowierzaniem, gdy wspomniała że mogła mu ułatwić sprawę znacznie bardziej i popatrzył na nią robiąc minę zbitego psa.
    - Ćwiczę, ćwiczę. Chodzę po domu, schodzę po schodach i... - zacisnął mocno wargi wzruszając ramionami. - Zamiast mnie tu męczyć mogłabyś jakiś fajny masaż im zrobić czy coś... - dorzucił, po czym zaraz potrząsnął głową. - Nie, może jednak lepiej nie - mruknął, czując się kompletnie zażenowanym. Nie dość, że w tej chwili był niemal prawie skórą i kośćmi to jeszcze nie wszystko było zagojone. Lepiej żeby odpuściła masaż. Mruknął coś pod nosem i schował twarz w jej brzuch.
    - Ja tam lubię tę oponkę - mruknął cicho, wsuwając też dłoń pod jej koszulkę i sunąć do stanika, a tam tuż pod niego, by zacząć lekko ugniatać jedną z jej piersi. - Mogę ci je wymasować to nie będą bolały - rzucił jeszcze, cały czas w ten jej brzuszek. - A Fasole... no wiesz... apetyt mają pomnie - zachichotał. - Rywalizować też lubią... to co się dziwisz, że tak dokazują - zaśmiał się cicho.
    - Gospodynie... - pokręcił lekko głową. - Ja jadam tylko u Febe... no czasem w karczmie, ale tam mają instrukcje... - burknął. - Febe jest wszędzie... jak chciałem sobie mięsiwo zamówić to dowiedziałem się, że dla mnie jest inna karta - westchnął. - Chcąc nie chcąc muszę być grzeczny - zaśmiał się, odsuwając od jej brzuszka trochę, cały czas masując tą jedną pierś i no co więcej powiedzieć... drażniąc sutek palcem, jakoś tak odruchowo. Przesunął tę samą dłoń na jej drugą pierś, by i ją obdarzyć miłością.
    - A kiedy ty... mnie nakarmisz? - zainteresował się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  103. - Czy ja wiem - odparł cicho. - Chyba nie słyszałabyś ich aż tyle. Strasznie potulny ze mnie kotek ostatnio - żachnął się, bo faktycznie nie marudził na te wszystkie udogodnienia. Pozwalał innym sobą powozić czy pomagać w innych czynnościach. Nie zawsze mu się to podobało, ale zaciskał zęby nie marudząc za dużo. Uniósł wysoko brew, gdy zatrzymała jego dłoń.
    - A ty sama chciałaś więcej czułości i marudziłaś że ich nie dostajesz - zauważył w odwecie. - Poza tym nie proponuję ci seksu... - zauważył. - Tylko masaż piersi, bo powiedziałaś że taki by ci się przydał - skomentował, wzdychając tylko i odsuwając dłoń, by unieść się z jej kolan i od niej odsuwać. - Dobrze, nie będzie żadnego dotykania - uniósł dłonie w górę i sam zerknął do torby, żeby wyciągnąć z niej jedzonko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  104. - No, ale... - zamrugał i zmarszczył nos, po czym wybuchnął cichym śmiechem. - Mam na myśli twoje potrawy - odchrząknął. - Kiedy mnie nimi uraczysz? - spojrzał jej prosto w oczy, bo wspomniała o wielu gospodyniach, a on pociągnął temat. Głodnemu chleb na myśli, ewidentnie.
    - Przecież to jest drobna czułość - skapitulował, oddychając głębiej i składając dla niej kanapki, samemu podbierając sobie trochę chleba i zanim zdołała coś zamarudzić, wpychając jej kanapkę do buzi. - Nie zamierzałem cię podniecić, tylko je rozmasować - mruknął krótko. - No dobra, może trochę zamierzałem - pokiwał lekko głową. - No bo chciałaś przytulanek i całusów... to po nich piersi kolejnym krokiem, czyż nie? Nie zasysam ci się od razu do łechtaczki... - patrzył jej w oczy, choć wzrok omal mimowolnie nie opadł na jej odpowiednią część ciała. Znów dołożył jej drugą kanapkę do ust, kiedy przełknęła kilka kęsów pierwszej. - To jest to drobna czułość - mruknął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  105. - Okay to przyjdę jutro - uśmiechnął się do niej szeroko. Skoro zaprosiła to zamierzał skorzystać z tego faktu i zjeść coś co mu zaserwuje. Przez moment milczał wcinając swoją kanapkę, po czym znów na nią spojrzał.
    - Mhm ktoś musi cię utuczyć, co byś za dużo ciałka nie straciła. Wreszcie wyglądasz zdrowo - stwierdził po prostu. Wcześniej miała świetną figurę, ale miał wrażenie że brakowało jej paru kilogramów. Teraz wszystko było w jak najlepszym porządku. Pokiwał lekko głową.
    - No nie, to ja się puszczam na prawo i lewo - sarknął w odpowiedzi i dmuchnął sobie w grzywkę. - Mój ostatni seks był z tobą - dodał po chwili, co by sobie nie pomyślała za dużo. Jej głowa była zbyt nieprzewidywalna pod tym względem. Zacisnął wargi słysząc ten mały wyrzut. - Wybacz, w tej chwili jakoś niewiele na mnie działa. Moje myśli nie są przy takiej intymności - zagryzł mocno wargi, spuszczając wzrok na swoje dłonie i sięgając sobie po kolejną kanapkę. Trudno było mówić o czymś takim, gdy myśli galopowały wciąż do tortur jakich doświadczył.
    - Chciałem ci ulżyć - mruknął zerkając na jej biust. - Powiedziałaś, że piersi cię bolą, więc... - wzruszył ramionami. - Po prostu chciałem sprawić ci przyjemność - skomentował i zerknął gdzieś w bok. - Bo to ty... a nie jakaś inna kobieta po porodzie. Shi bym nie masował - wywrócił oczyma. - Grimy czy Darcy też nie - odchrząknął jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  106. - One tak nie działają - odparł krótko. Wiedział, że nie ma pretensji, ale mimo wszystko uznał że powinien się wytłumaczyć. - Mogłyby, ale... wtedy byłbym osłabiony non stop - wyjaśnił cicho. - One tylko... chciałem wiedzieć, gdyby coś wam groziło i może byłbym w stanie pomóc albo no chociaż kogoś wysłać wtedy - zacisnął mocno wargi. - Wiem, że potrafisz sobie poradzić, ale... - wzruszył ramionami. - Po prostu się martwiłem - burknął, wciskając sobie w usta kanapkę i przeżuwając ją powoli by przez chwilę przestać pierdolić głupoty. Zdecydowanie za dużo powiedział. Z ulgą przyjął fakt, że nie jest na niego zła za to, że aż tak nie myśli o sprawach pieszczot. Kiedy powiedziała, że bała się go stracić, poczuł ukłucie w sercu.
    - Ja też - wymamrotał. - Bałem się, że już was nie zobaczę... ale i uhm no cieszyłem się, że ciebie nie było, bo... nie chciałem żebyś też to przechodziła. I chciałem, żeby... no żeby Fasolki miały chociaż mamę - wyjaśnił jej cicho, po czym uśmiechnął się i dobrał do jej koszuli, by bezceremonialnie zdjąć jej ją przez głowę i rozwiązać taśmę którą miała na piersiach.
    - Dobrze - wyszczerzył się do niej i wstał by usiąść za nią, aby mogła się o niego oprzeć. Dłońmi sięgnął do jej piersi i zaczął powoli je masować. Delikatnie, jednocześnie muskając ją czasem w szyję, by ostatecznie oprzeć głowę na jej barku. Nie byłby sobą, gdyby czasem nie drażnił jej sutków, ale skupiał się głównie na przyniesieniu ulgi jej biednym cycuszkom. Kształtnym do tego, to musiał przyznać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  107. - Hm? - zamruczał jej do ucha, czując te jej dreszcze. Wrócił palcami do jej piersi ściskając je delikatnie, aby znów podrażnić sterczące już sutki. - A tam w dole może też spięta jesteś, co? - zapytał jej do ucha i przesunął jedną dłoń leniwym ruchem do jej brzucha, by w końcu znaleźć się za gumką jej spodni i pod bielizną. Musnął palcami jej łechtaczkę i ucałował ją w policzek. - Zrelaksuj się - szepnął jej do ucha i ucałował je zaraz. - Pozwól aby twój stres z ciebie zszedł. Jest tylko tu i teraz... ty i ja - ucałował ją w zgięcie między szyją a barkiem i odznaczył ją tam malinką.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  108. — Zdążyłam zauważyć — zaśmiała się, bo widziała w jakim stanie był przecież Gave, Tonego też życie nie oszczędziło, mimo że aktualnie znajdował się na drugim końcu mapy Mathyr, słyszała też o paru innych wypadkach. To i tak nie zmieniało faktu, że nikt z jej kręgu zawodowego nie miał zamiaru rzucać się na Argarczyków. O wiele bardziej byli zainteresowani obopólną współpracą. Zaraz jednak sama się zakłopotała, drapiąc w tył głowy. Zaśmiała się, tym razem nerwowo.
    — Nie mam pojęcia? — zaczęła temat — To w sumie takie moje pierwsze zwierzenia, jest na to jakiś schemat? — dodała jeszcze. W zasadzie nie była spragniona, ale jeśli takie były zasady, to płynów w organizmie nigdy za wiele, prawda?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  109. Chłopak uśmiechnął się do niej zawadiacko i ucałował te jej usta, gdy tylko spojrzała na niego. Pokazał jej język i ścisnął mocniej pierś, łapiąc dwoma palcami jej sutek i wykręcając go delikatnie. Drugą dłonią odnalazł jej guziczek i zaczął go stymulować, masując i ściskając na przemian. Czasem z rozmysłem przesuwał palcami przy jej wejściu, zanurzając w nim tylko ich koniuszki.
    - Zaraz na to coś zaradzimy - szepnął jej do ucha, zanim je lekko ucałował. - Nie mogę przecież pozwolić abyś chodziła taka spięta, bo to wcale nie jest zdrowe...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  110. Gdy tak chętnie uniosła biodra, on zaprzestał ruchów swych palców, postanawiając być troszkę wredny. Ścisnął też mocniej jej sutek i spojrzał po niej z wymownym uśmiechem na twarzy.
    - Oj, oj... co taka niecierpliwa - klepnął ją trzy razy w łechtaczkę, lekko. Nie chciał jej skrzywdzić. - Proszę mi tutaj skupić się na doznaniach, a nie wywierać presji na dochodzącym do siebie pacjencie - musnął jej wargi, skubiąc nieco jej dolną wargę i ponawiając ruchy palców dopiero, gdy ta uspokoiła swe bioderka. Pocałunki zaczął składać na jej szyi, pragnąc przekazać jej jak za nią tęsknił.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  111. Widział tę jej przyjemność w drżeniu jej ciała, w tym jak się układa, jak porusza. Jak zaciska dłonie. Uśmiech nie schodził mu z ust. Uwielbiał to jak na niego oddziaływała. Sam czuł przy tym podniecenie. Odetchnął głęboko, gdy spojrzała po nim wymownie i poruszyła biodrami. Wyciągnął wówczas dłoń z jej spodni i sugestywnie oblizał sobie palce. Wiedział, że była blisko, ale to było ich pierwsze zbliżenie od dawna i pragnął się nim delektować. Przeciągać, męczyć ją nieco dłużej.
    - Wstań - polecił jej. - I rozbierz się - dodał szepcząc jej do ucha. - Chcę cię zobaczyć w całej okazałości... chcę zobaczyć jak gorąca tam jesteś, chcę widzieć twą rumianą twarz... - musnął jej ucho. - Ale nie słuchasz się - pstryknął ją w nosek. - Więc... - oblizał sugestywnie wargi. - Będziemy musieli cię ukarać - zrobił smutną minkę i ścisnął mocniej jej sutek.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  112. Gdy na niego naparła, skradł jej buziaka i jeszcze przez moment pomasował jej piersi, zanim opuścił dłonie, by mogła wykonać jego polecenie. Chciał ją mieć tu nagą. Czuł przyjemne mrowienie i robiło mu się gorąco od tych pieszczot, a jej powolne ruchy i fakt że stała tak blisko niego sprawiły, że zagryzł delikatnie wargi i spojrzał jej prosto w oczy.
    - Rozszerz nogi - polecił jej, choć polecenie to zostało podane łagodnie, wręcz z nutą prośby w głosie. Chciał widzieć wszystko. Tak dawno jej nie miał. Tak dawno nie dotykał. Chciał zobaczyć każdy skrawek jej ciała. Nie dbał o to, że może ją wprawiać w zakłopotanie. Zresztą jej oczy podpowiadały mu, że taki obrót spraw jej się podoba. - Jesteś piękna - szepnął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  113. Wreszcie pozbyła się ubrań. Trwało to może minutę, dwie, ale on miał wrażenie że minęła wieczność. Rozszerzyła też swoje nogi, a on aż zwilżył swe wargi językiem, przesuwając pożądliwym wzrokiem od jej oczu, przez kształtne piersi po jej podbrzusze, uda i łechtaczkę. Wszystko w niej było cudowne. Stała tak przed nim czerwona na twarzy, ale jej wzrok mówił wszystko. Była rozpalona do granic wytrzymałości i... nie wytrzymała. Schyliła się i kucnęła tuż przed nim, by wpić się w jego usta, a on nie protestował. Chętnie oddawał jej pocałunek. Długo, aż zabrakło im obu tchu. Wówczas złapał ją za włosy i odchylił jej głowę do tyłu, by spojrzeć w jej oczy.
    - Strasznie niecierpliwa - szepnął oddechem męcząc jej wargi. Puścił jej włosy i przesunął dłoń na pośladki by klepnąć je lekko i ucałować jej usta po raz kolejny. I znów klepnął jej pośladki, by pomasować je zaraz. - Myślę, że czas zarumienić tę twoją kształtną pupę - pokazał jej język i poklepał się po udach. - Wyrównamy koloryt skóry, będzie pasował do policzków - wyszczerzył się do niej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  114. — Baby shower? — zapytała nie bardzo na początku rozumiejąc co ma na myśli, zaraz jednak pstryknęła palcami, bo coś tam jednak chyba słyszała. — To ta taka impreza z Argaru dla przyszłych mam, tak? Macie dużo naleciałości z tego języka… angielskiego — zaśmiała się, bo nie zawsze rozumiała co ktoś do niej mówi. Naprawdę będzie musiała kogoś poprosić o naukę tego języka, żeby lepiej rozumieć swoich bliskich. Może Tony jak już wróci? W końcu był dosyć mądry, może akurat wymieni nauki za jakąś książkę.
    — Tak, ocieplili stosunki, po prostu wiesz, stres pozostał — wyjaśniła jeszcze dlaczego tak bardzo się odpaliła, wracając do powolnego delektowania się drinkiem. Przytaknęła jej, gdy zaczęła opowiadać o Gavie. Oparła jedną rękę o stolik, wpatrując się w przyszywaną kuzynkę. Tak, ich sytuacja była naprawdę niepotrzebnie skomplikowana. Westchnęła lekko, po czym posłała jej kolejny uśmiech.
    — Jak się nie umie określić, to jego strata trochę, nie? — poruszyła zabawnie brwiami, zaraz jednak spoważniała. — Wiesz, mój tata też był taki trochę jak z mamą pogrywał, tylko wtedy nie mieli jeszcze dziecka. Ale też nie chciał się do niczego przyznać, naokoło chodził, aż w końcu jej wyznał uczucia, jak ktoś inny to na jego oczach zrobił. Wkurwił się, wyrzucił go przez okno i puf! — tutaj zrobiła teatralny gest dłońmi, po czym upiła kolejny łyk wyjątkowego w smaku drineczka. — Byli już razem. Może Gava też trzeba tak przycisnąć, żeby się określił? Chociaż chuj wie, czy przy takiej sytuacji się jeszcze bardziej w sobie nie zamknie… Ale jeszcze z kolejnej strony, nie wiem jak Ci doradzić, ile byś miała czekać na jednoznaczną odpowiedź. Kochasz go, więc wiem, że nie chcesz go zranić i też go lubię, nie chce, żeby mu było przykro, nie? Ale w końcu jakąś decyzję podjąć musi. A nie tłumaczyć, że wszystko jest skomplikowane. Oczywiście, że życie jest skomplikowane, inaczej byłoby nudne — zakończyła swój jakże długi wywód, chociaż teraz chyba faktycznie mówiła całkiem do rzeczy i miała nadzieję, że żadnych kropek źle nie połączyła. Zaraz się jednak uśmiechnęła.
    — No to zakończmy picie i mogę zagrać, pianino jest, to też zobaczysz jak się gra melodię. W ogóle pytanie, bo Mor zapomniałam dopytać, uczysz się z nut czy patrzysz i zapamiętujesz jak ktoś gra? — zapytała po propozycji. W międzyczasie zerknęła też na pokaźne pianino jakie mieli na scenie. Gości faktycznie nie było zbyt wielu, więc mogły bez żadnych wyrzutów robić tam wszystko co tylko sobie zamarzą z muzyką.
    — Wiesz, ja nie znam wszystkich argarskich, Ty nie znasz wszystkich mathyrskich, kiedyś się nauczymy — puściła jej oczko, po czym westchnęła z miłym uśmiechem na ustach. — Tak, sztuka jest dosyć ważna dla kapłanek, ale nawet gdyby nie to, gdybym nie była tą całą przyszłą kapłanką, to też chciałabym się oddać muzyce, tańcom, prowadzić różne występy w Phyonix. Musiałabyś je kiedyś zobaczyć, są przepiękne — powiedziała do granatowłosej.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  115. A więc Akane też nie było za bardzo w takich temat, tak? Miała ochotę się zaśmiać. No to nieźle się dobrały. Mimo wszystko i tak nie miała do kogo się zwrócić z prośba o pomoc, toteż zwyczajnie zaczęła iść z nią w kierunku, w którym ją prowadziła.
    — A Ty co masz ochotę porobić przy plotkowaniu? Mi trochę wszystko jedno, możemy znaleźć też jakąś polanę, a potem potrenować, jeśli chcesz, bo chyba Ci przerwałam — zaproponowała, bo w zasadzie, jeżeli An też lubiła wysiłek fizyczny, mogły obie w taki sposób odetchnąć trochę od codziennych spraw.
    — A co do moich spraw… to cóż… —- zaczęła, ale na początku jeszcze nie wiedziała jak to stosownie ubrać w słowa. Ech, raz się żyje prawda. Najwyżej potem będzie korygować. — Zdaje się, że mam partnera. Nie jest to chyba oficjalnie, albo jest. Nazywał mnie już swoją partnerką. Mieliśmy już za sobą przeszłość, ale się rozstaliśmy, jak mi powiedział, że lubi sypiać z wieloma osobami na raz, jedną z nich był Acair i echh… — tutaj znowu urwała na chwilę. — No to ja zareagowałam bardzo agresywnie i kazałam mu wypierdalać. Potem się spotkaliśmy znowu, przy jednym z moich zleceń, ukardł mi głowę do ścięcia. Wylądowaliśmy w łóżku zamiast cokolwiek przegadać. I wiesz… nie lubię gadać o emocjach, to wszystko jest nowe i w zasadzie bardzo często lądujemy w łóżku, albo innych miejscach. Powinnam się może jakoś bardziej określić, on próbuje być czuły, ale ja… nie umiem się pieścić. Słownie, bo to przecież głupie i bez sensu — wyjaśniła na tyle ile potrafiła, zdradzając jej pobieżnie czym był temat ploteczek, z którymi do niej przyszła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  116. - Mhm... nie mam co do tego żadnych wątpliwości - uśmiechnął się w odpowiedzi, łapiąc za ten jej język lekko. Nie byłby w stanie się z nią siłować, więc kiedy grzecznie się położyła, pomasował jej pośladki, ściskając raz jeden raz drugi.
    - Oj nazbierało ci się trochę - rzucił całkowicie poważnie, ale gdy na nią spojrzał to z figlarnymi ognikami w oczach. - Rusza biodrami, jest niecierpliwa, uzależnia się od Fasolek, chce za mocno schudnąć, pyskuje - zaczął jej wyliczać ze śmiechem. - Hm... to co? Ja naliczyłem 25 - rzucił poważnie, przykładając się do pierwszego klapsa. Całkiem siarczystego. Chwycił ją w pasie, by sobie przytrzymać na swoich nogach, a po pierwszym klapsie zaczął z powrotem masować jej pośladki, aby ponownie uderzyć i tym razem podczas masażu czterech liter, dotknąć jej brzoskwinki palcami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  117. Bardzo podobała mu się jego reakcja. Czuł, że dziewczynie mimo wszystko się to podoba. Zaśmiał się cicho na jej groźbę.
    - Będę czekał ze zniecierpliwieniem - powiedział wesoło, wymierzając jej kolejnego klapsa i znów masując te jej półdupki. Delikatnie i spokojnie. W tym samym rytmie. - Już tylko 22 - nachylił się by ucałować jej plecy. Drżała, spinała palce, a jej szparka wilgotniała. Aż sam czuł coraz większe podniecenie. Tym razem wymierzył dwa klapsy na raz, zanim wsunął jeden palec w jej szparkę i zaczął ją po niej pieścić. Przez chwilę, sprawdzając jak się ma sytuacja.
    - Niegrzeczna z siebie dziewczyna - wymierzył kolejny pośladek. - To ma być kara, a ty tu taka wilgotna - zacmokał z udawanym niezadowoleniem podając kolejnego klapsa. - 18 do końca - szepnął masując jej zaróżowione pośladki. - Piękne są. Szkoda że tego nie widzisz...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  118. Gave czując jej dłoń wędrującą po jego nodze i docierającą aż do pachwiny, klepnął jej trzy razy i złapał za tę dłoń.
    - Nie - odparł stanowczo, patrząc jej prosto w oczy. - Nie teraz - zwilżył swe wargi językiem. Miał inne plany, więc przechwycił jej dłoń i założył na plecy, mocno przytrzymując na nich, by znów klepnąć ją w dupkę i zaraz potem wsunąć trzy palce w jej brzoskwinkę. Przez parę minut poruszał nimi w jej wnętrzu, wyciągając je i wkładając z powrotem. Drażnił też jej guziczek i czując jaka jest tam mokra aż wstrzymał na moment powietrze i wymierzył ten jeden raz w jej niegrzeczną łechtaczkę.
    - Poczekaj Słonecko - szepnął, znów wracając do masowania jej brzoskwinki.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  119. Uśmiechnął się pod nosem, czując jak dochodzi i dodał jej jeszcze jednego klapsa. Solidnego tym razem na koniec. Nie zamierzał jej męczyć dłużej. Rozmasował zaraz jej pośladki i wsunął trzy palce z powrotem do jej łechtaczki, postanawiając nie dać jej odpocząć. Jeszcze nie. Wsuwał je i wysuwał rytmicznie, szybko i mocno, przedłużając jej orgazm. Chciał usłyszeć te jej słodkie jęki, samemu czując się niezwykle rozpalonym.
    - Mhm mnie za to podoba się niezwykle - poinformował ją muskając jej drżące łopatki ustami i w końcu wyciągając swoje palce z jej wnętrza, by oblizać je sugestywnie. - Znaj mą dobrą wolę... zostało 13 do końca - rzucił puszczając do niej oczko i znów rozmasował jej pupę. - Przełożymy je na inny raz... a teraz... - zagryzł mocno wargi i zerknął na swoje spodnie. - Twoja kolej - szepnął cicho.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  120. Nie pogrywa z nią? Nie była pewna czy mogłaby się z tym zgodzić. Ich relacja w końcu zaczęła się dosyć burzliwie i oficjalnie razem nie byli, więc ciężko jej było przyznać Akane racje, no ale to ona przecież wiedziała najlepiej jak ją traktuje. O ile początek ich relacji był dla niej godny potępienia w jej własnym świecie, tak nie zamierzała się w to mieszać. W końcu to nie ona na tym cierpiała, a bardziej zależało jej na ich sympatii niż moralizowaniu. Poza tym, od kiedy fenalis zrodzony z dwóch psychopatów był odpowiednią osobą do uczenia kogokolwiek zasad dobrego, moralnego życia? Uśmiechnęła się lekko, kiedy tak trochę odpłynęła. Ważne, żeby oni byli szczęśliwi. Przytaknęła granatowłosej.
    — To nie musiałby być Ryu, wątpie, żeby mu też było dobrze z mieszaniem go w takie sprawy, właśnie dlatego, że no… stracił Cię na rzecz niezbyt czystej gry ze strony Gava — odpowiedziała jej z uśmiechem na ustach. Zaraz jednak się zaśmiała na stwierdzenie o brunecie. Tak, lepiej chyba nie dałoby się go opisać. Po prostu był sobą. — Potrzebne nie, ale podobno miło to usłyszeć, zwłaszcza, że mówiłaś, że chciałabyś wiedzieć. Jasne sygnały też są ważne uważam, a już na pewno w takiej sytuacji, gdy wam brakuje tylko jego oficjalnego stwierdzenia. Tylko no… najważniejsze, żeby wam odpowiadała wasza relacja, nie? A reszta się jakoś ułoży — zakończyła swój wywód, a następnie wróciła do drinka, im dłużej myślała o tej parce, tym bardziej przekonywała się do tego, że do siebie pasują. Akane lubiła ewidentnie jego wybryki, on też był dla niej wyjątkowo miły, miał tą iskierkę w oku, a niech im się darzy. Byleby razem byli szczęśliwi. A jej przyjaciel wyląduje jako członek przyszywanej rodziny. Prychnęła na to. Może faktycznie potrafiła się tylko z rodziną zaprzyjaźniać? Na ten moment tylko Grima się wyłamywała z tego schematu. Kochana goblinka.
    — No to idealnie, będzie się czego uczyć — uśmiechnęła się do niej, po czym dokończyła to co zostało w kokosie. Za jakiś czas będzie musiała poprosić o następny. Zastanowiła się przez chwilę, po czym stuknęła palcem w stolik.
    — Na przykład pierwszy dzień lata, ale to już w ogóle… nie dość, że pierwszy dzień lata, to urodziny Diego i moje, ale takie najfajniejsze święto, żeby przyjść pooglądać, to nowy rok. Całe Phyonix jest pięknie wystrojone, nocą odpalamy ogniste lampiony, po niebie latają ogniki, są tańce, uroczysta ceremonia z kapłanką i córką albo córkami w roli głównej, a potem dołączają inne kobiety, dopóki nie wybije nowy rok, jest piękny ognisty taniec, śpiewy, dziękujemy za kolejny rok wolności, pomyślność, żegnamy tych, którzy odeszli, wszystko tak ceremonialnie w śpiewie, alkohol, pikantne jadło, wszystko jest takie piękne, ciepłe, żywe, musiałabyś to zobaczyć na własne oczy. Jak Fasolki podrosną, gorąco zapraszam, nie będziesz się nudzić, zapewniam. Jest też turniej walk dla chętnych, zanim zapadnie noc. Można sprawdzić swoje umiejętności, podjąć próby ognia na znak pomyślności na nadchodzący rok, całą dobę coś się dzieje. No i mama jest na tyle zajęta, że bez problemu mogłabym Ci pokazać wszystkie zakamarki. Rytuał oświadczyn też jest piękny, ale i wymagający. Narzeczony musi obserwować swoją wybrankę w ponętnym tańcu, kiedy towarzyszą jej inne kobiety, które mają go kusić, taka próba czy to prawdziwa miłość. Jeśli straci ukochaną z oczu, zaręczyny są nieważne, przynajmniej te oficjalne. Całkiem romantyczne jeśli mnie zapytasz, można zobaczyć ile ktoś faktycznie dla Ciebie znaczy, czy faktycznie tylko Ty dla niego istniejesz — wyjaśniła wszystko z błyskiem w oku. Darcy naprawdę uwielbiała swoje ojczyste święta, właśnie przez nie tak bardzo pokochała sztukę. Phyonix było bardzo artystyczne jeśli chodziło o świętowanie czegokolwiek. Szczerze to kochała. Gdy tylko zakończyła wywód, wstała z miejsca i złapała kuzynkę za rękę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — No, to do pianina na nauki! — poinformowała, po czym udała się skocznym krokiem na scenę. Usiadła przy pianinie, po czym spojrzała na An.
      — No dobra, to na początek pokażę Ci inspirację, melodia na pianinie jest bardzo prosta, myślę, że przy pierwszym razie sporo zapamiętasz. Gotowa? — powiedziała, po czym zapytała i czekała na odpowiedź, gdy ta już potwierdziła, zaczęła grać na pianinie i śpiewać.

      Darcy

      Usuń
  121. Uwielbiał to uczucie zadowolenia, gdy widział jak na nią oddziałuje. Jak się przy nim rozluźnia. Jak dochodzi i popuszcza sobie wszelkie hamulce. Wsunął dłoń w jej włosy, kiedy leżała obok niego łapiąc oddech. Gładził ją po głowie, czekając spokojnie aż wyrówna oddech, a potem spojrzał jej prosto w oczy gdy usiadła między jego nogami. Tym razem to on nie robił specjalnie nic wielkiego, dał się jej pobawić, popisać, podrażnić go, chociaż każdy jej gest sprawiał mu przyjemność. Czuł jak rośnie tam na dole, jak rozpycha się i chce wyjść na światło dzienne. Odchylił głowę do tyłu zagryzając lekko wargę i odetchnął głęboko. Oddech mu przyspieszał z każdą chwilą. Paskudna kusicielka.
    - Słonecko... za długo to ja nie wytrzymam - przyznał szczerze, obserwując jej słodkie oczy i ten przyjemny uśmiech na twarzy. W końcu był już podniecony wcześniejszą akcją. Niezwykle nakręcony.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  122. Uniósł się lekko, by pomóc jej to wszystko z siebie zdjąć. Był jej wdzięczny, że nie ruszyła koszuli i nie oczekiwała od niego że sam to zrobi. Nie czuł się jeszcze na to gotowy. Spojrzał na nią z czułością i wyszeptał bezgłośnie "dziękuję", po czym skupił się na jej pieszczotach. Oj było mu dobrze, aż za miejscami. Zmienił odrobinę pozycję, by opierać się na łokciach w pozycji na wpółleżącej.
    - Bacik by mi się przydał - sapnął, gdy chwyciła jego przyrodzenie w dłoń i zaczęła poruszać dłonią. Jej gorące pocałunki do tego wszystkiego i ten oddech, sprawiał że musiał się mocno kontrolować by od razu nie wybuchnąć. Pragnął więcej i mocniej. Kiedy doszło do chuchania mu w usta chwycił ją za głowę i mocniej wpił w jej usta, wydzierając jej namiętny pocałunek. Nie mógł się powstrzymać. Była zbyt gorąca w tej chwili.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  123. - Zaraz nadużywał - sapnął w jej usta i oczyma wyobraźni widział jak wije się w ekstazie pod wpływem razów od bacika. Jak dochodzi, jak prosi o więcej... potrząsnął lekko głową. Uspokój się chłopie. Poczuł pierwszy lekki upust i jęknął przeciągle.
    - To ty... z nas dwojga jesteś większym zboczuchem - dorzucił przypominając sobie o jeszcze nie tak dawnym nieporozumieniu co do karmienia. Musnął raz jeszcze jej wargi i gdy tak ścisnęła go mocno jęknął z przyjemności wprost w jej usta. - Zaraz... - przyciągnął ją mocniej do siebie, chcąc zwiększyć doznania. Oderwał się od jej ust, opierając czoło o jej ramię, oddychał coraz szybciej, czując że jeszcze moment a tu jej wytryśnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  124. Wstrzymywał się jeszcze chwilę, starając dać jej pole do popisu, ale nic nie mógł poradzić na to, że było mu po prostu tak dobrze. Jęknął głośno dochodząc w jej dłoniach i jeszcze chwilę został przy jej ramieniu, zbierając oddech, starając się oddychać swobodnie. Dopiero wtedy odsunął się od niej by spojrzeć jej prosto w oczy i ucałować lekko jej usta.
    - Dziękuję, jesteś niesamowita - założył kosmyk jej włosów za ucho i muskając jeszcze jej policzek. Zagryzł lekko wargi i wsunął na siebie bieliznę i spodnie, po czym spojrzał na nią zawadiacko, znów przyciągając do siebie. - Chciałbym... - szepnął jej do ucha. - ...żebyś do końca pikniku została nago - wymamrotał, rumieniąc się trochę na twarzy. Oj też miał swoje za uszami. Chciał ją taką mieć obok siebie. Patrzeć sobie dowoli na nią w tym wydaniu. Zerknął jej prosto w oczy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  125. - Jak ktoś przyjdzie... to schowam cię w swoich ramionach i niczego nie zobaczy - szepnął jej do ucha, obejmując ją ramionami. - A nawet jeśli... to znajdzie się dobrą wymówkę... choćby wyrównywanie opalenizny - pokazał jej język i pogłaskał po głowie, by odpowiedzieć jej figlarnym uśmiechem. - Nikt nie przyjdzie - dorzucił. - No a jeśli.. to już i tak się napatrzył... - dodał ze śmiechem na ustach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  126. Odrobinę się spiął czując jej dłoń na swoich żebrach. Tylko na moment ale jednak. Zamknął oczy, głaszcząc ją po plecach i kiedy zapytała czy go nie boli, pokręcił przecząco głową.
    - Nie boli - potwierdził cicho. - Tylko... w głowie mam coś nie tak... - przyznał, łapiąc jej dłoń dopiero gdy przesunęła ją w bok, który miał trochę bardziej poszkodowany. Splótł ich palce ze sobą, a potem podniósł lekko koszulkę, żeby jej pokazać szwy, które dalej miał w tamtym miejscu. - Tu trochę boli... - wyjaśnił. - I ja wiem, że ty nie chcesz mi zrobić krzywdy, ale moje ciało... moja głowa reaguje dziwnie - skrzywił się, wymieniając się z nią pozycjami by samemu schować się w jej ramionach. - Reaguje strachem... - mruknął. - Nie chciałem... no wiesz spinać się - żachnął się. - To samo przyszło... samo... - mruknął, głaszcząc ją po ramionach.
    - Mhm do usług - zaśmiał się cicho, nie odsuwając od niej. - W luzowaniu ciebie mam wprawę...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  127. Nie odpowiedział. Po prostu się do niej przytulał, czując piekące go oczy. Cholera. Znowu się mazał. Najpierw Ryu, potem Yensen, a teraz Akane... świetnie. Mazał się przy każdym. Szlag by to, objął ją mocniej, żeby wcisnąć głowę w jej pierś i cicho przełykał łzy.
    - Przepraszam, zaraz... się uspokoję - zapewnił ją cicho, starając się faktycznie to zrobić, ale wspomnienia zaatakowały taką falą, że aż mu się niedobrze zrobiło. Zadrżał w jej ramionach. Niepotrzebnie w ogóle poruszał temat. Trzeba było schować go i zostawić bezpiecznie tam gdzie był. Jedną dłoń docisnął do swojego ucha, jakby chcąc powstrzymać dźwięk świstającego bata czy odgłos łańcuchów, które z każdym jego najmniejszym ruchem podźwiękiwały. Zaraz dołożył też drugą do drugiego ucha, nie odrywając się jednak od Akane. Krzyknął bezgłośnie, oddychając zdecydowanie za szybko.
    - Zaśpiewaj mi coś - poprosił mocno zachrypniętym głosem. - Proszę... coś łatwego, coś co znam... cokolwiek. Przepraszam - dodał zaraz, zaciskając powieki. - Nie... nie zostawiaj mnie teraz... - poprosił trochę bezradnie. Czuł jakby rozpadał się właśnie na kawałki i próbował zbierać to cholerstwo w jedną całość. - Głupi... - mruknął na siebie, uderzając się w końcu w skroń. - Głupi - powtórzył to raz jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  128. - Tego akurat nie znam... - wymamrotał gdy zaczęła śpiewać. Melodia była kojąca, ale nie mógł skupić się na słowach. Zamknął oczy, starając się chociaż dostosować swój oddech do rytmu piosenki. Jeszcze chwilę siedział wtulony w nią, po czym odsunął się ostatecznie.
    - Jesteś okropna... nie chcąc śpiewać tego co znam... - burknął, biorąc sobie bukłak z wodą i upijając porządny łyk, zanim jej go podał. - Przepraszam, nie mogłem... nie wiem, nie mogłem tego powstrzymać - przyznał cicho. - Wiem, słabe usprawiedliwienie...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  129. Nie odpowiedział jej na te słowa, bo zwyczajnie nie wiedział co mógłby powiedzieć. Dalej nie czuł się za dobrze z faktem, że przed chwilą przeżył przy niej to załamanie. Nawet nie dlatego, że była jego świadkiem... tylko dlatego, że to potwierdziło jego spostrzeżenia iż wcale nie jest z nim tak dobrze jakby tego chciał. Wplótł palce w jej włosy i przez moment masował jej skronie.
    - Przecież nie wpierdzielam się ci w każdy występ - uśmiechnął się do niej lekko, skupiając się tylko na tym lekkim masażu, który jej dawał. W między czasie sięgnął po kanapkę i podsunął jej pod buzię, co by mogła ją ugryźć, a potem sam się w nią wgryzł. - Tylko w co drugi - dodał zaraz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  130. - Tak - odparł szczerze. - Nie mogę jeść mięsa... wiesz, grilowanego, z ogniska i te sprawy. Masakra. Najlepszej rzeczy mi nie wolno - mruknął wzdychając ciężko. Wiedział, że to przejściowe i nawet nie marudził, ale no skoro zapytała to było pierwsze co przyszło mu do głowy. Mięsiowo. Jego brak mu doskwierał.
    - Lubię... - zastanowił się. - ..wyraziste jedzenie, dobrze przyprawione... ale niekoniecznie musi palić w gardle. Taka ostrość zabija smaki - pokiwał lekko głową. - Ale no nie jestem wybredny... wszystko zjem - dodał zaraz i uśmiechnął się do niej. - Nie musisz robić czegoś ekstra... - odchrząknął. - ...byle zjadliwe - puścił do niej oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  131. Akurat przechodził z dwoma wiadrami wypełnionymi wodą, trenował swą siłę całego ciała spacerując w ten sposób. Nie dość, że miał wyrzeźbioną, gołą klatę na widoku, to jeszcze te blizny i oparzenia. Co za bezwstydnik!
    Stanął obok kobiety, która skakała do bukłaku, nie ukrył przy tym uśmiechu, widząc jak podskakuje, jak bardzo pożąda tego bukłaku.
    Był wysoki, to pomógł, a co miał zostawiać damę w opałach. Stanąl przy niej, cały spocony, złapał za bidon, uśmiechając się nieco ze zdziwieniem, ale zdjął jej ten bidon, podał do ręki.
    — Wypadliśmy z formy, co? Nie martw się. Kwestia czasu. I dyscypliny. Dopóki nie masz połamanych kolan, raczej wyuczysz się podskakiwania wzwyż. — zarechotał, po czym bez oporów począł robić przysiady z pełnymi wiadrami wody, dysząc, jakoby było to dość wymagające fizycznie, nawet dla niego.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  132. — Może nawet krócej, przy Twojej kondycji i gdybyś nie używała mocy — odpowiedziała z uśmiechem. — Nie, chcę się sprawdzić i poćwiczyć jak faktycznie będziesz w formie, a nie do niej wracać — dodała jeszcze, całkowicie się z nią zgadzając. Skoro miały się spróbować w czystej walce, wolała żeby Akane faktycznie czuła się pewnie, bez żadnych fizycznych przeszkód. Inaczej to nie byłoby zabawne. Teraz po prostu szła obok niej do miejsca, gdzie miały rozpocząć swoje ploteczkowanie. Pierwsze w jej życiu. Trochę nawet nie mogła się tego doczekać. Wysłuchała jej, po czym westchnęła. Obiecała mówić wszystko co miała na myśli, więc nie było sensu niczego kryć.
    — Tak, ale przy Tobie co innego. Przede wszystkim wiem, że nie będziemy razem, tak? Więc mogę Ci mówić jak Cię widzę, poza tym jesteś kobietą, kobietom łatwiej powiedzieć takie rzeczy, a on… — tutaj urwała na chwilę, z uśmiechem przygryzając wargę. — Nie jest stały w uczuciach, ale jak na mnie patrzy, czy jak coś mówi, nie umiem tego opisać, ale to po jest po prostu… właściwe? — nie miała pojęcia czy pyta bardziej siebie czy ją, jak konkretnie nazwać to uczucie. Nie minęło też wiele czasu, jak przybrała już bardziej smutną minę. Tak, jego stałość w uczuciach czy pieszczotliwość względem innych z pewnością była problematyczna.
    — Seks to jedno, to prawda, jest świetny, ale dobrze było się też obok niego obudzić, przytulić, usiąść mu na kolanach i patrzeć jak się uśmiecha, ale nie podoba mi się, że on miał tyle partnerek i partnerów, nie wiem jak mogę mu zaufać, skąd mam wiedzieć, że mi powie jedno, a potem nie zrobi drugiego? Chciałabym mu ufać, ale już raz poczułam się oszukana, z drugiej strony za pierwszym razem nic poważnego mi nie proponował, to ja się pierwsza zakochałam, złamał mi serce, a teraz wrócił i znowu wywraca mi świat do góry nogami. Normalnie w takich sytuacjach powinnam go zabić dla bezpieczeństwa, tak mówi instynkt samozachowawczy, ale jego nie chcę zabijać. Ale chcę też żeby zapłacił mi jakoś za uczucia, które już zranił. Rozumiesz o co mi chodzi, czy gadam głupoty? Jak to było z Tobą i Gavem? Z waszymi uczuciami? Skąd wiesz, że te uczucia są prawdziwe? — wyjaśniła, po czym i ją zalała pytaniami, szukając w tym wszystkim jakiejś odpowiedzi, która i jej mogłaby jakoś przypasować do własnych rozterek sercowych.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  133. Uśmiechnął się do niej, patrząc w jej oczy, a Akane mogła przez ułamek sekundy dostrzec pogorzelisko, stosy ciał... Kolejny obraz, krzyki, spalone ciała... A nad nimi on, płomienno-włosy...
    — No nie wiem nie wiem. Grawitacja jest ciężka, ale nie aż tak. — na plecach posiadał liczne tatuaże, blizny, szczególnie na karku, gdzie pejzaże składały się w skrzydła... Nadal robił przysiady z wiadrami, rozmawiając z nią dalej.
    — Tak. Strażnikiem, opiekunem... Na misji, w Mathyr. Akurat sprawdzam jak się ma moja podopieczna, — dodał, wzdychając ciężko, napinając mięśnie, by podnieść wiadra z kijem do góry, jakby podnosił sztangę. — A ty? Wyglądasz na kogoś, kto musi wrócić do formy... Co się stało? Bidon cię przemógł? Nie masz żadnego kija? Jestem Lazarus. Grom z Phyonix. A ty?

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  134. Chłopak westchnął ciężko i pogłaskał ją po włosach, by skorzystać z okazji że jednak wciąż była nago i zacząć pieścić jedną z jej piersi.
    - Uważaj co obiecujesz, bo te dobrze rzeczy to ja zapamiętuję - zaśmiał się cicho, muskając ustami jej wargi. - Mhm Onyx obiecała mi cieniostwóra, tu grill... rozpieszczacie mnie - przyznał ze śmiechem. - Szybko muszę do formy wrócić... formy żołądkowej - odchrząknął całując ją raz jeszcze. Masował jej pierś raz za razem, gdy się w niego wtuliła, ale przestał czując, że moczy mu koszulkę. Nie do końca rozumiał tę zmianę nastroju, więc po prostu objął ją mocniej i pogłaskał po głowie.
    - Weź mnie tu nie martw... - poprosił. - Jest dobrze... dojdę do siebie, ty również... szybko staniemy na nogi - pstryknął ją w nos.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  135. — To lepiej z nim pogadaj, jeśli celujesz w bezapelacyjną sprawność fizyczną... Dużo osób tutaj w Argarze jest albo było w ciąży. Czy... Wy mieliście tutaj jakieś gody? Jeśli tak, to dużo mnie ominęło. Jebana wojna... — westchnął, dalej podnosząc ciężary. — Najgorsze co możesz zrobić, to obwiniać siebie, albo kogokolwiek za zaniedbania. Ciąża jest bardziej wymagająca niż rozciągnięcie, wyrobisz się. Widzisz, ja bym na przykład zesrał się z bólu, jakbym miał urodzić dzieci. — na jej pytanie pokiwał głową. — Pod rządem Sangiusa i Wielkiej Kapłanki, zgadza się. W tym wypadku... Niańka do zadań specjalnych.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  136. - Ty się do mojego cieniostwora nie przykrewniaj. Mam go obiecanego i z nikim się dzielić nie będę - pogroził jej palcem przed nosem. - A grill beze mnie to nie grill - dodał, no bo co to miało być? Najpierw obiecuje, a potem zmienia zdanie. No wredne to to takie jak cholera. Aż ją lekko pociągnął za sutki za karę. - Słonecko nie przeginaj mi tu - pogroził jej palcem przed oczyma i zaraz westchnął ciężko na jej słowa, by zacisnąć dwa palce na jej nosku. - Przestań. Ciesz się tym co jest... przyszłość może dużo przynieść. Możesz zginąć... mogę ja zginąć... ale jak będziemy się tym martwić teraz to nie będziemy mieć życia, żadnego - wymamrotał cicho. Odchylił się do tyłu i oparł na łokciach, czerpiąc przyjemność z jej pocałunków. Oddawał je zapalczywie i uśmiechał do niej lekko.
    - No chodź... chodź ze mną do łóżka no chodź - zanucił jej do uszka. - Ja będę w tobie, a ty będziesz we mnie... - polizał ją po uszku. - Poczujemy się wzajemnie... no chodź, chodź ze mną do łóżka, no chodź.

    Gave

    OdpowiedzUsuń

  137. Ona nie wchodziła do wody, miała na sobie buty, które zajmowały zdecydowanie zbyt dużo czasu na zdjęcie, aby pomoczyć sobie kostki. Po prostu pozwoliła by woda lekko zamoczyła skórę na jej podeszwach, obserwując swoją przyjaciółkę, słuchając tego co ma do powiedzenia.
    — Tak, z kobietami jest mi lżej rozmawiać, ale to może przez zawód, w moich kręgach musimy się wspierać, bo faceci łatwo patrzą na nas z góry, łatwiej się solidaryzować niż walczyć między sobą — wyjaśniła, bo odkąd pamięta, poza nielicznymi przypadkami, zazwyczaj to rozmowy z jej płcią należały do najprostszych, nieskomplikowanych, które nie wymagały tłumaczenia uczuć, których ona sama nie rozumiała zbyt dobrze. Wysłuchała zaraz reszty wykładu Akane po czym westchnęła smutno. Tutaj właśnie był pies pogrzebany. Sama chyba nie wiedziała czego chciała. Chociaż to też nie była do końca prawda. Nie chciała go nie chcieć, jeśli to miało jakikolwiek sens.
    — Tak, nie mówię, że ja zachowałam się normalnie, to było niedługo przed moim zniknięciem, nie kontrolowałam wtedy dobrze tego jak reaguje, chciałam mu powiedzieć co czuję, ale on wtedy wyskoczył z tym, że on lubi sypiać z wieloma osobami i instynktownie go odrzuciłam, poza tym ta sprawa z Acairem, nie chciałam być z kimś w kim potencjalnie mógłby zakochać się mój brat, to znaczy, nie chciałam, żebyśmy kochali tę samą osobę, bo to byłoby nienormalne i nie w porządku, ale Pius… on… nie wiem jak to ująć, to że chcę się zemścić… ja… —- tutaj urwała na chwilę, masując się po skroniach, czując jak powoli zaczyna brakować jej słów i oddechu. Cholera, dlaczego to musiało być takie trudne. Zaczęła przez chwilę brać głośne wdechy i wydechy. W końcu jednak wróciła do opowiadania.
    — Gdy go znowu spotkałam, tego co czuję przy nim, to nie jest coś czego chciałabym się pozbyć, po prostu jego obecność jest wyjątkowa, chciałabym być przy nim wrażliwa, ale jak pomyślę ile on sypiał na boku… chciałabym wydrapać mu oczy, żeby już nic nigdy nie zobaczył, a jednocześnie, żeby po prostu wybrał mnie już na zawsze. Nie wiem jak Ci to dobrze opisać, poza tym, że chyba nie podoba mi się jak mówisz, że ta relacja nie jest dla mnie. Na pewno nie chcę z niego zrezygnować i to nie tak, że szukam na nim zemsty, chociaż szukam, nie wiem. Jestem zła, że go odrzuciłam, jestem zła, że nie zdecydowałam się go jakoś do siebie przekonać, ale nie umiem mu powiedzieć tego wprost… zresztą Tobie też to źle tłumaczę. Po prostu chciałabym żeby był ze mną, ale nie chce kogokolwiek z nas przykuwać do smyczy, poza tym, że chce mieć nas na wyłączność jeśli chodzi o miłość i seks. Ale jak mam mu to powiedzieć? Bo w trakcie seksu się nie liczy, prawda? — powiedziała. Chyba rozumiała to co Akane mówiła. Sama uśmiechnęła się lekko i złapała za nos, gdy ją pstryknęła. Zaśmiała się lekko.
    — Chyba was rozumiem, w sensie, czuję się przy Piusie też wyjątkowa. Ale on mówi o wszystkim tak mocno, mówi pewnie o swoich uczuciach, a ja nie umiem się przy nim wysłowić. Boję się, że uzna, że dla mnie to nie jest nic wyjątkowo, kiedy jest. Rozumiesz?


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  138. Wysłuchała jej wyjaśnień. Faktycznie się nie zrozumiały. Pokiwała jej głową ze zrozumieniem. Tak, wyznanie nie zawsze musiało być tradycyjnym powiedzeniem tych dwóch magicznych słów, o których wiele osób potrafiło tak uparcie śnić.
    — Czasami takie gesty, czy okazywanie tego na swój sposób potrafi być bardziej romantyczne, wiesz, jak macie swój własny język miłości, to to jest z pewnością o wiele lepsze niż tradycyjne wyznania — zgodziła się z nią, przestając myśleć o tym czy zrobili dobrze czy nie z tym jak weszli w ogóle w swoją relację. Mimo wszystko to nie była jej sprawa, ona sama nie ucierpiała na tym w żaden sposób, a przecież miała dużo ciepłych uczuć do tej dwójki, których nie chciała przyćmić niezadowoleniem z czegoś co, no po prostu, jej nie dotyczyło. Ważne, żeby oni byli szczęśliwi, możliwie z jak najmniejszą ilością dramatów, bo o ile uwielbiała na nie patrzeć, tak wolałaby nie być zmuszoną do zajęcia jakiejś ze stron.
    Pokręciła głową na komentarz odnośnie rytuału oświadczyn. Zaśmiała się lekko.
    — Nie chodzi o bycie w centrum uwagi, w sensie ja nigdy tego nie doświadczyłam przy tej ceremonii, ale uwielbiam ją, bo lubię patrzeć właśnie na obserwującego, to może być głupie, ale jak patrzysz na kogoś, kto faktycznie nie widzi nikogo poza ukochaną osobą, że nie ma dla niego nikogo innego, bo chce udowodnić swoje przywiązanie… myślę, że to na swój sposób magiczne, romantyczne. To nie tak, że już nigdy nie możesz spojrzeć na kogoś innego, po prostu, co kraj to obyczaj, u nas tak się przyjęło, w ten jeden wyjątkowy dzień, chcesz pokazać, że naprawdę Ci zależy i chcesz się związać na całe życie. Każdy też inaczej reaguje. Pamiętam, że na ostatniej ceremonii jakiej byłam wyszła niezła drama, bo narzeczona miała siostrę bliźniaczkę, facet je pomylił, obraziła się śmiertelnie i zerwała zaręczyny. A tyle iskier co leciało, aż tak gorącej atmosfery nie widziałam od dawien dawna, tak, żeby faktycznie było mi do śmiechu — wyjaśniła. Kto wie, może i ona chciałaby doświadczyć takiego rytuału, jeśli miałaby z kim. O ile mogło to być trochę przesadzone, ona dalej widziała w tym pewien romantyzm. Zaśmiała się jednak szczerze na reakcję Akane. Nie każdy musiał być takim romantykiem. Pod tym względem musiała naprawdę pasować do Gava. Oboje by się raczej nudzili na czymś takim. Dobrze dla nich. Warto było być z kimś dopasowanym do siebie.
    ~*~
    — No to do muzycznej roboty! — stwierdziła, zanim jeszcze zaczęła grać. Ukłoniła jej się na klaskanie, chichocząc przy tym delikatnie. Och, bo zaraz jeszcze zarumieni się od tych komplementów.
    — A dziękuję, dziękuję. Tak, mama mnie uczyła, ale no jak to mówią, talent jest w genach — poruszyła brwiami, szturchając ją delikatnie w ramię. — O Tobie Słowiku też słyszałam dużo dobrego, kiedyś i Ty musisz mi coś zaśpiewać — dodała jeszcze. Wysłuchała jej, po czym kiwnęła głową.
    — Tak, tu trzeba wypracować rytm, ale damy radę. Będę Ci pomagać przenieść dłoń w odpowiednim momencie jak będziesz miała problem. Ale tutaj musimy przede wszystkim ćwiczyć tak naprawdę, więc zapraszam — przejechała w powietrzu dłonią nad klawiszami, czekając aż kuzynka zacznie sama grać.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  139. Chłopak zaśmiał się cicho i mocno ścisnął jej piersi.
    - No chodź, chodź ze mną do łóżka, no chodź - śpiewał jej dalej na uszko, wymieniając ich miejscami i kładąc ją na kocyku by dobrać się ustami do jej brzoskwinki. Zassał ją tam, wsuwając dwa palce w jej soczystą szparkę i stymulując ją nimi. - Ja będę w tobie, a ty będziesz we mnie - puścił do niej oczko. - Poczujemy się wzajemnie... no chodź, chodź ze mną do łóżka do chodź - musnął ustami jej brzuch, dokładając kolejny palec do dwóch poprzednich. - Najważniejsze jest to, że jesteś... że możemy poczuć się wzajemnie... no chodź... oblizał sugestywnie wargi i zassał jej skórę na brzuchu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  140. Usłyszał zaproszenie i posłał jej buziaka w powietrzu, a potem zastąpił swe palce swoim sprzętem. Zanurzając się w nią powoli, ale po całości. Zadrżał od wyraźnie odczuwanej przyjemności. Zamruczał przy tym i powoli poruszył się w niej, by z czasem zacząć nabierać prędkości.
    - Mhm... jesteś tam niesamowicie ciasna - rzucił nieco nieporadnie. W sumie spodziewał się, że nie będzie już aż tak go oplatać po porodzie, ale mylił się. Głupio zakładał. Była niesamowita.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  141. — Dużo kobiet zaszło w ciążę w tym samym czasie... Tak się mówi na okres godowy, nieprawdaż? — spytał, wzdrygając zabawnie brwiami, po czym odłożył wiadra wody, ot, co by się do kobiety nieco zbliżyć podczas rozmowy. Założył dłonie na majestatycznie wytatuowanej klatce piersiowej.
    — Zesrać się, a nie osrać się. Oto jest sztuka. Dojdziesz do siebie, nie bój się. Znam matrony, które i po piątym dziecku wracały do koszar, bo lubiły to, co robiły. A skoroś ty jest słowik... Cóż, kopanie tyłków i śpiew przy tym... To musi być jakaś sztuka wojenna. Chyba... Poeta wojenny? Coś takiego.
    Zapytany o wojnę, o swoje dochodzenie do siebie...
    — Nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem, gdybym miał długo dochodzić do siebie. Moją rodzinę zamordowano na moich oczach, ot, z tego jeszcze się nie otrzepałem. — ponownie, przed oczyma migały jej obrazy pożogi, ognia, krzyki, pogorzeliska... — Nie wiem, nie oceniam. Gdyby ładność księżniczek byłaby kryterium, to Darcy byłaby wysoko. Ale hej, nie oceniam, bo jeszcze mi Lord S oczy wydłubie, czy coś... — zarechotał.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  142. Złapał jej biodra i poprawił się przy nich, by móc szybciej i mocniej w nią wchodzić. Nachylił się przy tym do jej ucha, muskając je oddechem.
    - A potem... pójdziemy po Fasolki - musnął jej uszko swoimi wargami. - A ty... nie założysz bielizny - przesunął dłonią po jej piersi, ściskając ją lekko. Ucałował jej brodę i zszedł niżej na jej szyję. - Wypijemy herbatę u twojego taty... i pójdziemy do twojego pokoju - ucałował mocno jej usta. - Co ty na to? - spojrzał jej w oczy z figlarnym uśmiechem na twarzy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  143. Te spodnie faktycznie trochę psuły jego plany, ale w tej chwili nie zamierzał się o to obruszać. Zresztą zaskoczyła go tym, że się zgodziła. Uśmiechnął się wówczas do niej zawadiacko i ucałował jej wargi. Sapnął, gdy zacisnęła dłonie na jego koszulce. Czuł jak słodko pod nim drży, jak powoli nadchodzi jej przyjemność i utrzymał swe ruchy, samemu również będąc już nieźle napalonym. Wpił się w jej usta gwałtownie i wydał z siebie jęk przyjemności, dochodząc w jej słodkim wnętrzu.
    - Mhm najlepszy. Ja to jednak jestem genialny - zaśmiał się cicho i musnął jeszcze raz jej wargi, powoli z niej wychodząc i opadając obok niej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  144. - Poważnie? - spojrzał na nią z figlarnym uśmiechem na twarzy. - Chcesz, żeby potem Fasole robiły ci jazdy o te majtki? - odchrząknął i wzruszył ramionami. - W porządku. Nie ma problemu - zapewnił z szerokim uśmiechem na twarzy. W końcu nie widział problemu w tym zadaniu. Jasne, mogło być to dość krępujące w obliczu Niklausa, ale z drugiej strony... jeździł na wózku. Te całe majtki nie będą aż tak widoczne.
    - Umowa stoi - ucałował ją mocno.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  145. Zaśmiał się cicho na to zapewnienie co do Fasol. Już on jej pokaże, że jest się o co martwić. Nastawi laseczki na mamusię, choć mógł też dostać rykoszetem. Cóż... gra warta świeczki. Milczał nie odzywając się, tylko obserwując ją swobodnie, ale pokręcił lekko głową, gdy wspomniała o nagiej kąpieli.
    - Nie dam rady - poinformował ją z przepraszającym uśmiechem. Jeśli miał jeszcze dotrzeć na sam skraj plaży, gdzie zostawili wózek to na pewno nie byłby w stanie iść teraz do wody, wrócić i potem lecieć aż tak daleko. - Wybacz - musnął jej usta i objął mocno ramionami. - Następnym razem dołączę - obiecał jej szybko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  146. — No dobra. Terminologia i nomenklatura tutejszej społeczności nie jest mi znana, wybacz. — odparł, bo porównanie do zwierząt nie było czymś, co miało wywyższyć go, raczej żartobliwie określić ogół sytuacji. Co świat to inne wyrażenia...
    — Wiesz, znam takiego poetę, co walczył z fletem, przy mocniejszej bójce instalował taki flet w czyjejś rzyci i przy każdym ciosie powstawała melodyjka. — dodał, pokazując jej ciosy w powietrzu, rechocząc przy tym nieco. Usmiech zrzedł na jego licu, gdy kobieta wydała się być przyćmiona. Zmrużył ogniste oczy, rozglądając się wokół. Od razu pobiegł po ten bukłak, przyniósł go kobiecie, dając go do jej ręki.
    — Mam wezwać kogoś? Nic ci nie jest? Co się dzieje?

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  147. — Podobno brzmiało to, jak fałsz, cudowny, brutalny fałsz. — dodał, przecierając ręcznikiem czoło, spocił się od treningu, było to widoczne gołym okiem.
    — Na pewno? Jak na powrót do formy, wygląda mi to na przemęczenie i problemy wewnętrzne... Jeśli chcesz, mogę cię zanieść do domu. Raczej nie mieszkasz daleko. Ta wioska jest tak mała, że obiegam ją sobie w ramach treningu, dwa razy dziennie... — uśmiechnął się, po czym popatrzył na nią ze zdziwieniem. — Co jest smutne? — dopytał, klękając przed nią. Majaczyła? Był początek wiosny, cóże mogło doprowadzić ją do halucynacji? — Skoro tak uważasz... — stwierdził, zostawiając jej bukłak wody, zasiadł obok niej, ot, dla pewności, że lepiej się poczuje. Przymknął lekko oczy, medytował.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  148. Zaśmiała się, gdy wspomniała o tacie, uśmiechając się przy tym ciepło w jej stronę.
    — Geny to najlepsza wymówka w końcu, nie? — dodała z zadowoleniem, jakby sama niejednokrotnie zasłaniała się tym, że jaka ma być skoro ma takich a nie innych rodziców. Słuchała jej dalej, a gdy usłyszała o Tonym i Grimie, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
    — Grima tutaj będzie? Mam nadzieję, że nie wygna, chce poznać ich berbecia — zakomunikowała, a gdy uświadomiła sobie, że chce zrobić koncert, szmaragdowe oczy zaświeciły się dosłownie z ekscytacji. — Pomogę Ci jeśli chcesz, trzeba ich hucznie powitać, kolejna para, kolejne dzieci, Argar rośnie jak ciasto na drożdżach — dodała, powoli znikając częścią umysłu do tego, jak mogłaby sama pomóc w przygotowaniach do powitania starej przyjaciółki po długiej rozłące.
    Pokazywała jak ma grać, chociaż faktycznie Akane brakowało jeszcze odpowiedniego tempa w dłoniach, aby wystarczająco szybko sięgać do każdego klawisza, ale to nie był błąd, którego nie pozbędzie się bez praktyki, ważne że miała zwinne dłonie, potrafiła sama poprawiać się, kiedy słyszała, że brzmienie jest nie takie, więc musiała przyznać, że ukradła Morganie całkiem zdolną uczennicę.
    — Zaraz tam żabie… — mruknęła — ale w sumie porównanie niezłe, rozłóż tak dłonie, na początku będzie boleć… — pokazała jej, pomogła nawet rozłożyć wszystkie palce, aby sięgały na jak największą szerokość pianina. — Pianino to instrument, którym cały umysł gra, musisz się dobrze skoordynować, trzymaj tak dłonie, będzie Ci łatwiej sięgnąć no i nauczysz się ruszać każdym palcem osobno, to też pomaga w wyjątkowo trudnych utworach, jak ten — zagrała kawałek jednej z bardziej wymagających sonat jakie znała, tańcząc po klawiszach pianina, nie po to, żeby się przechwalać, a bardziej, żeby jej pokazać, że chociaż dłonie w takiej pozycji mogły z początku wyglądać komicznie, to przy tym instrumencie, gdy wygrywały coś pięknego zdecydowanie miały w sobie coś magicznego, urodziwego, przynajmniej w oczach Darcy.
    —A teraz do Twojej lekcji, chcesz ten sam utwór, czy coś nowego?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  149. W tym czasie Gave zdołał się ubrać i posprzątać po małym pikniku plażowym. Siedział dalej i obserwował dziewczynę zastanawiając się, kiedy ten spokój zostanie zaburzony. Bo przecież było za dobrze. Zbyt spokojnie. Dochodził do siebie, miał przy sobie Fasolki i Akane... to musiało się kiedyś skończyć. Odetchnął głęboko, starając się odsunąć złe myśli na dalszy tor, ale dopiero woda z włosów Akane go nieco otrzeźwiła.
    - Musisz je koniecznie zapuścić - poinformował ją, chwytając za kilka kosmyków i wsadzając sobie jej bieliznę do kieszeni spodni. - A właśnie... zetniesz mi trochę te kudły? - zapytał po chwili milczenia. - Po odwiedzinach u twojego tatka? - ucałował jej wargi. - Zarosłem za bardzo... tylko nie przeginaj - pogroził jej palcem przed oczyma. - Ufam ci - mruknął, choć była to półprawda. Nie znosił, gdy ktoś bawił się jego włosami. Nienawidził tego, ale w tej chwili nie miał zbyt wielkiego wyjścia.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  150. Nie do końca zrozumiał "skina", ale może to i lepiej. Z pewnością nie pozwoliłby jej wówczas dotknąć swej własnej, cennej czupryny. Zerknął tylko na wystające gatki i odpowiedział równie zadziornym uśmiechem.
    - Och poczekasz to się dowiesz - ucałował jej policzek, po czym skupił się tylko na długiej i żmudnej podróży w stronę swojego wózka. Cieszył się jak głupi, gdy tylko do niego dotarł. Jeszcze chyba nic go tak mocno nie ucieszyło. Dotarł do wózka i usiadł na nim z ulgą. Czuł jak mu nogi drżą, nawet kiedy już na nim siedział. Przez dłuższą chwilę łapał oddech i masował sobie skronie. Odebrał od Akane tobołki i zerknął na nią.
    - Poprowadzisz mnie, co nie? - rzucił cicho. Dalej nie lubił, gdy ktoś go wyręczał, ale starał się. Naprawdę mocno, by mimo to prosić o pomoc.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  151. Skinął lekko głową.
    - Nie martw się, nie zamierzam się bardziej męczyć - zapewnił ją spokojnie. - Czuję, że już mam dość - dodał po chwili milczenia i uśmiechnął się do niej, pozwalając jej prowadzić. Zacisnął mocno wargi słysząc o uldze jaką odczuwała.
    - To git - stwierdził ze śmiechem. - Im lżej tym lepiej - zapewnił ją. - Oczywiście na duchu... bo kilogramów za dużo nie zrzucaj... tych z ciałka, kiedy wreszcie wyglądasz... zdrowo - odchrząknął nieco. - Mhm... i tak sporo wytrzymałaś - zauważył. - To chyba normalne, że już się martwisz... ale zobaczysz, one pewnie nie będą chciały od dziadka wracać - zaśmiał się cicho.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  152. - A byś spróbowała... wystarczy, że jedno z nas jest aktualnie w stanie wychudzonym... - mruknął cicho. - Tylko to się szybko zmieni... już trochę przybieram na wadze - dodał z lekkim uśmiechem na twarzy. Pokiwał lekko głową. Fakt, trochę im zeszło, ale z drugiej strony nie uważał by przegięli. Nie zostawili maluszków na dłużej niż dwie godzinki, a zaraz mieli się z nimi znów spotkać.
    - Zobaczysz, nawet nie zauważą że ciebie nie było - dodał chcąc ją uspokoić, a nie umniejszyć jej roli. Wiedział jak bardzo Akane była z nimi zżyta, ale i ona i on zdawali sobie sprawę z tego, że taki stan nie mógł pozostać długo. Dziewczyna musiała uczyć się żyć swoim życiem. Z córkami, ale i czasem bez nich. Przymknął na moment oczy nieco zmęczony i odetchnął głęboko.
    - Teraz herbatka u twojego tatka, a potem idziemy do ciebie - rzucił lekkim tonem, gdy zbliżali się do domostwa Grandsanda.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  153. — Twoja emocjonalna natura w niczym nie przeszkadza. Nie zawsze trzeba się wyciszać... Czasami trzeba określić co czujesz. — odparł, przechylając głowę na bok, gdy usiadła obok. Rozumiał, że ma jakieś zdolności, które powodują u niej dziwne zachowania... No cóż. Może kiedyś mu powie co widzi.
    — Czasami trzeba oddać się jednej emocji. Spojrzeć w samą siebie, poczuć to co czujesz, określić to, nazwać to... Dopiero wtedy możesz się wyciszyć. Kiedy sama sprecyzujesz co czujesz, nauczysz się kontrolować twoje... Zdolności. Kwestia przyzwyczajenia. I ogarnięcia bodźców. — dodał, przysuwając się do niej, by położyć dłonie na jej ramionach, delikatnie poczynając je rozmasowywać. — Co teraz czujesz?

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  154. — Hmmm... A może zastanawiało cię, dlaczego analizujesz swoje uczucia? Po co? Czujesz rzecz A. Dlaczego analizujesz odczucie A, jakby miało być odczuciem B? Czy ktoś kiedyś ci zrobił problem o to, że powinnaś czuć coś innego niż czujesz? Bo mi to wygląda na kwestionowanie całego swego jestestwa. Jesteś. Żyjesz. Czujesz. Tu nie ma co analizować, powinnaś czuć rzecz A, skoro czujesz rzecz A, bo to twoje ciało, twój mózg, twoje chemikalia w głowie i w ciele. Nic więcej. Poczuj po prostu to co teraz jest. To czego nie ma, przyjdzie. Albo i nie. Ale to nieistotne. Czuj to, co czujesz, Akane. Twoje moce żerują na twoim niezdecydowaniu, na chwiejności. Skup się na tym co jest... Kwestionując samą siebie, nie osiągniesz nic... Uwierz... Samej... Sobie.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  155. Lazarus odwrócił się do Akane, wskazując jej swoje bogacie wytatuowane plecy, w tym jedną z linijek tekstu.
    — "Jestem architektem własnej destrukcji." To jest tutaj napisane. Wiedza to jedno, robienie to drugie. Skup się teraz... — rzekł, łapiąc dłonią za jej szczękę. — Jesteś warta każdych klejnotów, gwiazdy spadają dzięki twemu obliczu. Nieważne w jakim świecie, ty jesteś istotą myślącą. Myślisz, naginasz wszechświat pod siebie, nie bez powodu masz moce. Wyraźnie jest ci pisana wielka rola w całym stworzeniu. Wizje, prorocze, lub i wskazujące przeszłość to potężne narzędzie. Wykorzystaj je. Stań się... Sobą. Przestań patrzeć za siebie, tam nie ma nic. Patrz do przodu. Masz rodzinę, masz plany, masz po co żyć. Więc żyj. Ciężar który nosisz na sobie w końcu z ciebie spadnie, a ty wzlecisz w przestworza. — dodał, puszczając jej szczękę, odchrząkując z rumieńcem, gdy zadała takie prywatne pytanie. — Nie miałem okazji. Całe życie szlifuję swoje umiejętności bitewne i poezję wojenną... I... Medytację bitewną. — odparł z rumieńcem niegodnym komandosa Phyonix.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  156. — Stosuję. Dlatego mam je zapisane na plecach. — dodał, zaczesując swoje włosy w tył, rumieniec nie pasował w końcu do jego imiczu wojownika.
    — Słyszałem. Po prostu... Nie spotkałem nikogo, kto by mi się spodobał w ten sposób... Albo.. Nie nawiązałem z nikim takiej relacji. Chyba po prostu jestem dziwakiem, co nie umie się zakochać. — odparł, powoli unosząc się w powietrzu, jakoby potrafił odpychać się gorącym powietrzem tak, by to wyglądało jak lewitowanie.
    — Popsułem ci plany? Dlaczego? —spytał z zaciekawieniem, po czym klepnął ją w ramię, ruszając do gospody w pędzie. Specjalnie nie używał zdolności, jaka była zabawa w wygrywaniu? Gdzie było to słodkie poczucie, że może przegrać? I tak chciałby jej postawić ten koktajl...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  157. — Pozostaje tylko czekać... — odparł, jeszcze na jej dywagację, jakby wiedział konkretnie o co chodzi. Biegł ramię w ramię ze Słowikiem, dysząc nieco, mięśnie brzucha pracowały nieustannie. W końcu dobiegli do karczmy... Ramię w ramię. Remis.
    — Oh, kurwa... — westchnął, opierając się o belkę karczmy, szczerząc się do kobiety szczerze. — Wygląda na to, że oboje musimy sobie postawić...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  158. Lazarus uśmiechnął się szerzej, kiedy kobieta padła o ścianę. Sam dostał delikatnej zadyszki, ot co, biegał prawie codziennie.
    — Żyjesz, Akane? — spytał, z rozbawieniem w głosie, czekając aż kobieta złapie oddech. Dopiero wtedy podał jej dłoń, wciągając ją nogi. — Ja tobie, ty mi, a potem lecimy po kolejkach. Skoro chcesz pić alkohol... Można równie dobrze się rozerwać. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz piłem...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  159. — A to macie takie niewyskokowe? Może to różnica kulturowa... — rzekł, a gdy przyznała, że karmi... Zatrzymał się w swoich poczynaniach. — Bez presji, jak coś mogę się napić bez alkoholu. Nie będę cię namawiał jeśli nie możesz... — dodał, patrząc jak wchodzi za bar... — Może... Jeden kieliszek wódki do koktajlu? Raczej ci nie zaszkodzi...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  160. Zastanowił się dłuższą chwilę nad wyborem... W sumie, wpadł mu pewien pomysł do głowy.
    — To ty weź koktajl, a ja wezmę łódź podwodną. Poproszę dużą szklankę piwa i zanurz tam dwa kieliszki wódki. Pijemy tak w wojsku... A potem może wezmę coś słodkiego... — dodał, uśmiechając się do niej szerzej, oglądając jak mu polewa.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  161. — Mieszkam z Darcy. — odparł, z uśmiechem. Nie miał co kozaczyć, uboty składały nawet najdzielniejszych mężów stanu.
    Zerknął na to, jak sobie polewa, po czym zrobił jej miejsce przy stole, uśmiechając się perliście.
    — Nie wszyscy z Phyonix są przyszłymi głowami państw... Akurat tutaj wam się trafiły dwa rodzynki... Pijemy wszystko, od bimbru, po dwustuletnie wina. Ja po prostu lubię, jak kopie. — odparł, przechylając ubota do gardła...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  162. — Podobno jesteśmy dumni, to prawda... Wiesz, ja żyłem tam większość życia, ciężko z mojego punktu siedzenia ocenić. Dla mnie to normalne... — zachichotał, krzywiąc się nieco, po upiciu połowy ubota. — Dla mnie to co opisujesz jest naturalne... Ale miło, że ci się podoba. — dodał, zerkając to, jak pije. — Nie wiem, księżniczki mają ciemne włosy, raczej ich nikt nie obserwuje... Musiałabyś przejść przez ognisty most, a to praktycznie niemożliwe dla obcych... Chyba, że masz diabła w sobie... Przypomnij mi, jakiej jesteś rasy? — spytał, z ciekawości, bo wspominała coś o członkini rodziny... A mało się orientował w polityce Argaru.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  163. Zauważył to lekkie zdenerwowanie w ruchach Akane, na pierwsze słowa Niklausa, ale to wkrótce odeszło. Gdy tylko jej ojciec wyjaśnił swój mały żarcik. Wzruszył ramionami na pytanie mężczyzny.
    - Nie udało się - odparł wzdychając ciężko. - Za dużo energii ma mimo wszystko. Jeszcze się kąpać w morzu poleciała, tyle niespożytej energii miała - zaśmiał się cicho, przejmując stery nad wózkiem i podjeżdżając do stołu. Na tę chwilę nie chciał ryzykować chodzeniem. Nie ze względu na bieliznę Akane, ale na swoje własne nogi.
    - Ale chyba trochę wyluzowała - rzucił z delikatnym uśmiechem, spoglądając na dziewczynę. - Daj mamuśku pospać dzieciom i ich teraz nie budź - rzucił w miarę cicho.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  164. Popatrzył na nią z udawanym przerażeniem w oczach co do tej wycieczki do jej pokoju.
    - Zastanowię się nad tym pokojem w takim razie - pokiwał lekko głową i odprowadził Akane wzrokiem, gdy ta ruszyła do kuchni. Przesunął wzrok na Niklausa, gdy ten zadał to dziwne pytanie i wzruszył ramionami.
    - Na pewno nie Slaviit - odparł krótko, bo przecież ani Akane niczego jeszcze nie powiedziała ani on swojego zdania głośno nie wyraził. - Nigdy nie będzie odpowiedniej pory - zgodził się z nim. - To skąd wiadomo co jest najlepszym rozwiązaniem?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  165. Trudno było mu cokolwiek powiedzieć w tej kwestii. Nie miał pojęcia czego tak naprawdę chce. Związek z Akane brzmiał przerażająco (xD). Dobrze wiedział, że ta potrafi być mocno zaborcza. Wystarczyła sytuacja z kocicą, by mu to uświadomić. Obawiał się, że jeśli ten związek miałby mieć przyszłość to musiałby być obok niej 24 na dobę, 365 dni w roku... a tego kompletnie nie widział. Miał wrażenie, że to zwyczajne uwiązanie. Jego jak i samej Akane. Ona też miała swoje marzenia, swoje gole... chciała coś osiągnąć. Niekoniecznie chciała być tam gdzie on przez cały czas, a przecież... potrząsnął lekko głową.
    - Do 16-nastki - skorygował Niklausa odruchowo. - W tym świecie to 16... jest już traktowane jako dorosłość... przynajmniej pod względem reprodukcji - zacisnął mocno wargi. Może nawet i wcześniej, ale tego nie był w stanie z siebie wykrztusić. - Tylko wtedy Fasole będą miały już swoje zdanie - mruknął, częstując się herbatą i upijając z niej łyk. No przecież nie będzie teraz niczego mówił, bo to co chciał musiała usłyszeć Akane. Najpierw ona, potem reszta.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  166. — Może jakby cię ktoś przeniósł do Phyonix... Ale tam jest ciepło dla zwykłego śmiertelnika. Potrzebowałabyś czaru ochronnego. Pogadaj z Morganą, może Kapłanka albo Ojciec by ci dali przepustkę na odwiedziny... — uśmiechnął się, popijając łyk truciciela. — Ciesz się, że jesteśmy w kulturalnych warunkach, w karczmie. Jak byłem na froncie, piliśmy często zgniłe winogrona w bukłaku... Dopiero potem nauczyliśmy się robić bimber w polu... — dodał, zerkając na niąz uśmiechem. — Piasek? Hoho, a może piaski czasu? Próbowałaś kiedyś zatrzymać czas? Może wiesz... Ja potrafię robić eksplozje z ognia. Pochopne umiejętności często tworzą ciekawe zdolności...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  167. Zacisnął mocno wargi. No przecież nie będzie sprzedawał swoich córek. Wiedział, że to był tylko przykład, ale jakoś tak go to zdenerwowało. Nie chcąc jednak robić wielkiego hałasu o nic, zamknął oczy i odetchnął głęboko.
    - Do mojego ojca? - spojrzał po jednym i drugim nieco zaskoczony. - Aktualnie będzie to trudne - stwierdził cicho. - Sam nie jestem w stanie wykrzesać z siebie tyle sił, a on się nie odzywa - zauważył krótko. Akane mówiła mu już, że nie może, a mimo to jakoś tak mimowolnie czuł o to do niego żal. - Bez jego pomocy to się nie uda... - mruknął i spojrzał na Niklausa. - No tak... czyli żadnego seksu przy nieświadomych dzieciach, bo te wcale takie nieświadome nie są. Przekaz przyjęty i zrozumiały - wyszczerzył się do niego.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  168. Zmrużyła oczy, obserwując uważnie swoją ofiarę. Niczego niespodziewająca się samotna łania, która może nie zaspokoi jej głodu w pełni, była jednak łatwym celem dla smoczycy. Gwar wioski, do której zabrał ją Feomathar, był wciąż dla niej przytłaczający. Chociaż przedstawił ją kilku osobom i naprawdę starała się przynajmniej spróbować zaaklimatyzować, wciąż preferowała obserwować mieszkańców z daleka. Wymknęła się po raz kolejny Drakonowi, aby spędzić czas samej, w lesie, gdzie czuła się dużo swobodniej. A przy okazji zapolować.
    Utrzymanie kamuflażu było zbyt trudne, więc musiała działać szybko. Była zbyt duża, żeby gonić za zwierzyną między drzewami. Skoczyła, jednak spóźniła się o ułamek sekundy – zwierzę ominęło jej szczęki i pomknęło w las. Sfrustrowana ruszyła w pościg, lecąc nad wierzchołkami drzew, utrzymując tempo, aby jej nie zgubić. Na jej szczęście zwierzyna wyskoczyła znów na otwarty teren i w tym momencie pikowała, łapiąc ją w paszczę i przewracając się ze swoją ofiarą po ziemi, docierając na brzeg jeziora. Dopiero po krótkiej chwili dostrzegła, że nie jest tutaj sama. Jej fioletowe ślepia rozszerzyły się na widok kobiety na jeziorze i natychmiast puściła martwe zwierzę, robiąc kilka niepewnych kroków w tył.

    Shymralerth

    OdpowiedzUsuń
  169. Nie był pewien czy chce mieszać w to Febe. Na pewno by pomogła, ale tyle już dla niego zrobiła, że głupio mu byłoby prosić o więcej. Zamiast więc odpowiadać wzruszył tylko ramionami.
    - Barona Trytyków? - spojrzał na Akane i wywrócił oczyma. - To był Krwawy Baron... - skorygował ją, po czym westchnął ciężko. Jakoś w tej konkretnej chwili nie widział siebie w tej roli. Szczerze mówiąc, wątpił w to by udało mu się wrócić do swej sprawności fizycznej i psychicznej. Tak, tak... pesymistyczne myślenie jakoś nie chciało mu przejść. Przez moment błądził w tych czarnych obszarach myślami, aby ocknąć się na wieść o tym, że będą sami.
    - Sami? - spojrzał na Niklausa i zamrugał. - No wiesz nie mam nic przeciwko, ale ten... - zerknął na Akane. - ... tylko nas nie... no wiesz - odchrząknął. Wierzył, że Akane nie doprowadzi do najgorszego. Nie będzie potem siedział na tronie pół dnia. Drgnął na pomruk małej i zerknął w tamtą stronę, ale z racji tego że nie był na chodzie, pozostał na swoim miejscu, upijając znów trochę herbaty. Akane miejscami zachowywała się jak prawdziwa matka. No może trochę za bardzo przewrażliwiona, ale lepiej tak niż kompletnie ignorować swoje maluszki.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  170. Nie odpowiedział już na to, tylko wzruszył lekko ramionami, wracając do herbatki. Przez moment sączył ją, aby spojrzeć po małej którą Akane kołysała w ramionach.
    - Już się stęskniłaś? - zapytał jej z lekkim uśmiechem na ustach, wyciągając dłoń, żeby tryknąć małą w nosek. - Powiedz mamie, że spokojnie dałabyś radę w łóżeczku wytrzymać jeszcze 5 minutek - dorzucił zwracając się do małej, po czym zerknął na Niklausa.
    - Nie planuję wybuchowych wanien... ale może jakieś przemeblowanie waszej sypialni - rzucił z przekąsem i uśmiechnął się zaraz nieco zadziornie. - Nowe, mniej trzeszczące łóżko by się przydało - pokiwał głową z miną znawcy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  171. - Nigdy w życiu - odparł Niklausowi. - Ciężarnej się nie denerwuje - pokiwał lekko głową i skrzywił się nieco. - Ale skoro znasz jej prawy sierpowy to nie chcę wiedzieć co takiego jej zrobiłeś - odchrząknął biorąc na ręce małą i przytulając ją do siebie. Pogłaskał ją po brzuszku i delikatnie zakołysał w ramionach.
    - Mhm jasne - zerknął na Akane i jedną ręką spróbował wykierować wózek. Mieli przecież się zbierać. Nie zamierzał dłużej kusić losu u Niklausa. Ucałował córkę w czółko i zaczekał na Akane. - Mówisz, że tam je uśpimy? U ciebie? - zapytał jej unosząc lekko brew. - O... możesz przeceniać nasze możliwości... idę o zakład, że jeśli chodzi o sen piaskowy to mają charakter tatusia i buntują się na niego.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  172. Nie skomentował już słów Niklausa, aczkolwiek wcale się nie dziwił Shi. Sam pewnie by siebie udusił, gdyby drugi raz trafiły się bliźnięta. Zamiast tego poprawił sobie małą w ramionach i nie zaprotestował przy pomocy, którą zaoferowała mu Akane.
    - Krótko spały, więc jest szansa że jednak znów się położą - stwierdził cicho, głaszcząc małą po brzuszku i pozwalając jej złapać samego siebie za palec. -Aha... hm to teraz nie wiem czy mam pokazywać co potrafię czy jednak olać sprawę... bo jeszcze mnie będziesz za często chciała do usypiania dzieci - zaśmiał się cicho.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  173. — Cóż... Nie mam zbyt dobrych wspomnień z wojny... Wielu moich kolegów zmarło w niej... Byliśmy młodzi, naiwni... Wszyscy poszli na front z inspiracją, uśmiechami, z podniesionymi głowami do góry... Chwała, sława... To jedyne co nam w głowach brzmiało. — odparł, nieco poważniej, przesuwając kufel między palcami. — Te... Wizje, które cię nachodzą... Widziałaś coś, gdy mnie dotknęłaś, prawda? — spytał, a jego bursztynowe oczy powoli spłynęły na słowika. — Cóż... Piasek jest zabójczy, szczególnie, gdy rozpylisz go komuś w twarz, ten dostaje się do oczodołu, oślepia przeciwnika... A z twoim czary mary, może wsunąć się do organizmu, rozerwać go od środka.... — Lazarus widocznie szukał zastosowania bitewnego w talencie Akane, jakaż to męska przypadłość...
    — Ale widzę, że masz swój konik. Śpiew, zabawy, reputacja... Bard czasami pełni ważniejszą rolę w społeczeństwie niż nie jeden bohater. No bo kto może piać sławetne pieśni, jeśli nie ktoś ze srebrnym językiem i ładną buźką... — przechylił alkohol do gardła, po czym odetchnął ciężko, widocznie w zadumie, jakoby temat wojny był dla niego... Wrażliwy.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  174. - Hm? Walczyć ze mną? Wątpię - odparł szczerze. Nie sądził, aby musiała z nim walczyć o czas spędzany z dziećmi. Owszem, chciał spędzać z nimi jak najwięcej czasu, ale przecież nie był zazdrosny o to, że Akane ma je dłużej. Uniósł swoją Fasolę do góry i pogilgotał ją po brzuszku.
    - Podzielimy się czasem - rzucił lekko, po czym zaczął kołysać małą w ramionach, co by rozpoczęła proces zasypiania. - Hm? Czemu? - zdziwił się. - To przecież nic takiego... to jest ja z nimi...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  175. Wzruszył lekko ramionami i odetchnął głęboko, żeby tu nie fukać za bardzo.
    - Ja po prostu nie umiem się ustosunkować do takich komentarzy - odparł tylko. - Są dość... niewygodne i żadna reakcja... - wskazał palcem na swoją głowę robiąc przy tym kilka kółek przy niej. - ...nie wydaje się dobra, co dość frustruje - dokończył, pozwalając Fasoli wkładać sobie jego własny palec do buzi, by go smakować. - Mhm po prostu nie umiem w nie - wzruszył ramionami. - W odpowiedzi, w komentarze tego typu... w stosunku do mnie - dodał jeszcze i zaraz zagryzł lekko wargi. - To jest nie zabraniam ci ich mówić... - zapewnił dalej, bo może właśnie tak to zabrzmiało. - Po prostu... no na pewno nie będzie jakichś super reakcji na nie... - dokończył, drugą dłonią łapiąc małe stópki Fasolki i sprawdzając je pod wpływem łaskotek.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  176. - Czy ty teraz dążysz do kłótni? - chłopak dmuchnął sobie w grzywkę. - Ewidentnie brakuje ci adrenaliny lub innych emocji - zacmokał niezbyt z tego powodu zadowolony. - Jak to nie zasypuję cię pierdołami? A te wszystkie występy i piosenki i w ogóle? - spojrzał po niej i pokręcił lekko głową. - Przecież wyraźnie ci powiedziałem, że w tych komentarzach... w braku odpowiedzi chodzi konkretnie o te które wysyłasz do mnie. Nie mówiłem o tych, które mówię tobie czy coś - skomentował, patrząc na nią spode łba. - Weź już tak nie generalizuj... - dodał ściskając delikatnie nosek "swojej" Fasolki. - Nie śpij - pstryknął ją w nosek. - Jeszcze mamcia ci cyca wisi... - dodał po chwili, podjeżdżając z małą do Akane.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  177. - Zabrzmiało to jak pretensja do mojego wytłumaczenia, a przecież nie mówiłem o swoich wyznaniach tylko o odpowiedziach na twoje - mruknął tylko. - Poza tym nie wiem jak można by słodzić bardziej... przecież tego było tak wiele - podrapał się lekko po głowie. - Dobrze, że akurat tego ci nie brakuje... - mruknął obserwując jak małą wciska się w Akane szukając wspomnianego wcześniej cyca.
    - E... mam zostać? Czy nie lubisz jak ktoś patrzy? - zapytał jej, reflektując się nagle. No przecież mogła czuć się nieco niekomfortowo mimo wszystko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  178. - Aha... - zamrugał kilkakrotnie. - Pięknie dziś wyglądasz - rzucił od niechcenia, po czym jeszcze przez moment się wahał, zanim ostatecznie został i nie odwrócił wzroku. Karmienie małej go nieco ciekawiło. Uśmiechnął się lekko na ten widok. - Jak mała pijawka - skomentował kiwając lekko głową. - Kiedy karmisz to też jesteś seksowna - dorzucił po chwili milczenia. - No ale twój tata mówił, że mamy do pogadania - stwierdził mimochodem. - No to ja zacznę... - mruknął. - Masz bardzo łagodne spojrzenie jak patrzysz na Fasolcię, to całkiem pociągające - chrząknął jeszcze. - Więc ja... nie chciałbym, żeby Fasole nie miały takiego stałego domu - wypalił prosto z mostu. - Możemy wybudować coś tu... najlepiej tu... bo nie wiadomo co się będzie działo na świecie zaraz - zacisnął mocno wargi. - Taki no dom, w którym przebywają najczęściej. Wychowywanie się bez znajomych jest do bani, a tutaj jest cała ferajna - zauważył na potwierdzenie swych słów. - Nawet już coś rozrysowałem... - sięgnął do swojej torby by wyciągnąć z niego pomięty pergamin.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  179. Odetchnął głęboko, kiedy wspomniała, że układ się jej podoba. Pokiwał przy tym lekko głową. Nie miał też problemu z umiejscowieniem łazienek. Piętro też dałoby się dobudować w razie czego.
    - Jak Fasole podrosną to i pokój będzie trzeba dobudować. Przecież będą się kłócić - zauważył, bo akurat w to nie wątpił. - Ale czego się boisz? Przecież jak będzie można odstawić Fasole od cyca to się będziemy wymieniać... raz ty idziesz w siną dal i odpoczywasz, raz ja... - zaproponował lekko. - A jak będziemy chcieli oboje to dziadki się nimi zajmą... lub razem z nimi pójdziemy... opcji jest wiele - zauważył. - Nie bardzo rozumiem twoich obaw - przyznał po krótkiej chwili. - Może... no wiesz wyjaśnisz o co chodzi?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  180. - Twój tata, jak sama powiedziałaś, będzie miał 4 dzieci na głowie. Nie będzie miał czasu, by za bardzo wpitalać się w twoje sprawy - uśmiechnął się do niej lekko. - Poza tym... Shi raczej nie z tych co by się wpieprzali w wychowywanie czyichś dzieci - dodał po chwili namysłu. Co prawda nie znał za dobrze tej kobiety, ale nigdy nie kojarzyła mu się z typową mateczką. - A jak uciekniesz... to cię znajdę, a mam na to sposoby - uśmiechnął się krzywo. - I wbijemy ci do łba odpowiednie wartości... poza tym nie jesteś swoją matką, Akane... nie ona cię wychowywała. Jeśli już to martwiłbym się że będziesz bardziej jak swój ojciec. Ciągle ze swoim zdaniem, nie potrafiąca iść na żadne ugody w stosunku do dzieciaków. Zosia Samosia. Do przesady - zakończył.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  181. - Już dzisiaj zaczęłaś pracować nad swoją Samosią - zauważył. - Pozwoliłaś im się zająć maluszkami. Na chwilkę - mruknął powoli przesiadając się za nią i obejmując ją lekko ramionami. - Oni na pewno nie raz poproszą cię o to samo... ze swoimi, więc nie czuj się z tego powodu źle. Od tego są dziadkowie by ich czasem powykorzystywać. Jasne, nie co chwilę, ale przecież każdy rodzic potrzebuje czasem odsapnąć. I to całkowicie normalne - poczochrał ją po włosach. - Ja uhm... no wolałbym, żeby ten dom powstał gdzieś w okolicach Argaru... w pobliżu, bo... no nie ukrywam, że w tej chwili trochę się boję. O ciebie i o dziewczynki... - zacisnął mocno wargi. - Ale to nie znaczy że będziesz tu musiała non stop przesiadywać - zapewnił ją cicho. - Jakoś i z podróżami damy radę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  182. Pokiwał głową w zrozumieniu, wiedział dobrze, że Argar jest przepełniony osobami z nadnaturalnymi umiejętnościami. Prawdę mówiąc, to jedyna nacja w Mathyr, która równała się z potęgą Phyonix. Zdolności takie jak czytanie z oczu... Cóż, Akane w podesżłym wieku pewnie zarobiłaby sporą sumkę jako lokalna szamanka... O ile się w ogóle starzeje. W tym klimacie politycznym ciężko o starzenie się, dziadek Lazarusa sam posiadał tyle lat, ile siwych włosów na głowie.
    — Harmonia ciała i umysłu to coś, czego czasem nie dostrzegamy. Umysł wpływa na ciało, dieta, stres, wiadomo. Ale jeśli żłobisz ciało, żłobisz też umysł. Większość feniksów zanim korzysta z umiejętności, najpierw poczyna trening fizyczny. Robi się tak, ze względu na technologię zagłuszania magii. Słyszałem o kilku światach, gdzie jest to... Powszechne.
    Gdy wspomniała o napięciu, strachu... Lazarus się tylko uśmiechnął.
    — Byliby głupcami, gdyby zaatakowali Argar. Przez bagna nie przejdzie żadne wojsko, flota nie przepłynie przez mielizny... Z tego co wiem, macie kontakt z Heimem, więc może macie jako tako kryte. A bagna? Dodajmy jeszcze, że broni was nacja świeżo po wojnie, z osobnikami płodzonymi do wojny... Takimi jak ja. — bursztynowe oczy Groma rozbłysły, a w nich Akane dostrzegła pełny obraz wizji, jakie widziała wcześniej. Pogorzelisko. Masa spalonych trupów, góra zrobiona z pogorzeliska... I Lazarus na jej szczycie, z pustką w oczach...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  183. — Może byś się czegoś ode mnie nauczyła... Tylko ja swoje emocje musiałem kiedyś zabić... — gdy tylko zapytała o zatracenie, pokiwał głową. — Nikt nie wrócił z tamtej bitwy... Ja z pewnością nie... — rzekł, spoglądając w jej oczy. — Nie mam dla kogo, nie mam po co wracać. Tak jest lepiej... Bez bólu. Bez strachu.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  184. — Może... — odparł, przesuwając palcem po jej dłoni, gdy go już pochwyciła. — A wiesz jakie jest piękno tych, którzy już z nami nie są? — spytał, gładząc przy tym jej dłoń. — Nie muszą patrzeć jak ich bliscy odchodzą. Jak przyjaciele giną w wojnie. Nie zostają sami, jak palec. Nie muszą ukrywać emocji... — odwrócił wzrok, gdy tylko bursztynowe oczy objęły się łzami. — Nie mam nikogo, nie mam nic. Tylko pamięć. I umiejętności w boju... Nikogo, Akane.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  185. — Wiem... I wiem, że powinienem żyć dalej, pamiętając mamę, tatę, babcię, siostrę... — na to ostatnie słowo, łza spłynęła z jego lica, kiedy widział przed oczyma to, jak dziewczynka umierała pod barbarzyńcą... — Co z tego, że poznam kogokolwiek na krótko? Odejdę. Kiedyś w bitwie. Nie będzie mnie komu pochować. Ja pochowałem całą rodzinę. Na mnie już nie ma bliskich. — odparł, przesuwając kciukiem po nadgarstku. — Jak myślisz, jak mam znaleźć sobie kobietę, kiedy żyję ze świadomością, iż następny dzień może być moim ostatnim? Jak mogę obarczyć swoją śmiercią kogokolwiek, skoro wiem, jak to boli?

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  186. Wysłuchał jej w pełni, uciekając wzrokiem gdzieś w przestrzeń... Każdy miał ryzyko pochowania bliskich, lecz Laz pochował w kieszeń potrzebę bliskości, bojąc się kolejnej zadry na sercu...
    — Wiesz... Po prostu się boję. W głębi się boję... — dodał, wracając wzrokiem do Akane, gdy ta nakryła jego dłoń obiema swymi... — Pamiętam że babcia robiła cudowny kompot z jarowych owoców. Tata... Tata grał nam na lirze, gdy tylko przyjeżdżał z cytadeli... A siostra... Nazywaliśmy ją małym księżycem, bo jako jedyna w rodzinie miała srebrne włosy... Ja byłem Solarem, ona małą Luną... — delikatny uśmiech zawitał na jego twarzy. — Przed wojną byliśmy jednym ze szlachetnych rodów Phyonix... Ale po wojnie zostałem sam. Miałem dwanaście lat, gdy to się zaczęło, w wieku lat czternastu miałem już krew na rękach. — dodał, spoglądając w jej oczy. — Nigdy nie byłem z... Nikim w łóżku. — dodał, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. — Nie do końca rozumiem jak mogę... Tworzyć znajomości. Dopiero od miesiąca jestem w tym świecie... Jestem tutaj obcy. Nie wiem nawet od czego mogę zacząć... Co mogę zrobić, by... By żyć.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  187. — Nie wiem. Może i masz rację. Nie wiem jednak czy słyszałaś o mojej rasie... Może tak. Księżniczka Darcy ma problemy z transformacją. Emocje wytrącają ją z balansu. Feniksy również posiadają coś podobnego, skrajne emocje tworzą... Pożogę. Na wojnie, kiedy odnalazłem tego, który zabił mą rodzinę... Wtedy sprawiłem, że głowa mu eksplodowała. Do czego biję, to to... Że jeśli nawet kogoś zapoznam, stracę... Boję się, że oszaleję. Wtedy stwarzałbym zagrożenie dla wszystkich wokół siebie... Dla przyjaciół, sojuszników... — rzekł, sięgając po swój kufel, by pociągnąć z niego do końca. — Podobno jak ma się dzieci, to jest się w stanie dla nich zabić. Jak to jest, być rodzicem? — spytał, po tym jak zauważyła fakt, że w sumie wylądowali w karczmie i gadali. — Czy dla dzieci można stać się najlepszą wersją siebie? Czy... Posiadanie dziecka daje motywację, o której się tak dużo mówi?

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  188. Oparł czoło o jej ramię, zamykając przy tym oczy.
    - Pieprz to - mruknął. - Pieprz to twoje Latrarowe korzenie - szepnął muskając ustami jej ramię. - Analizujesz i analizujesz i za dużo ci to nie daje - zauważył tylko. - Przestań tyle analizować - wzruszył ramionami spoglądając teraz na najedzoną i szczęśliwą Fasolę. Została zaraz zastąpiona wygłodniałą Fasolą.
    - Rany... jak je przerzucisz na butelkę to ci pomogę z karmieniem - powiedział cicho. Niestety nie produkował mleka. Nie był w stanie tego zmienić. Westchnął z ulgą gdy wspomniała o mieszkaniu.
    - Mhm... zaraz tam na uboczu zaroi się od domów - zaśmiał się cicho. Była już Darcy, była Morgana i Natan, mieli być oni... czuł że kolejni też pójdą gdzieś na ubocze. Mimo to pokiwał lekko głową. - Może być ubocze - nie miał z tym problemu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  189. - Nie o to mi chodziło... - mruknął chłopak. - Jasne, zgłębiaj wiedzę, ale olewaj to diabelne analizowanie. Patrz na swoje emocje i naucz się, jakoś... odseparować swoje od tych innych - wyjaśnił o co mu chodziło. - Pomogę jak tylko będę mógł - zapewnił ją spokojnie. - Może być ubocze - powtórzył spokojnie. Nie miał przecież parcia do mieszkania w centrum. Z ubocza łatwiej było zniknąć.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  190. — Lexi w szkole? — spytał, jakby to było coś nie do wyobrażenia. Arcykapłanka, siedząca w ławce, słuchająca nauczyciela. Brzmiało to prozaicznie prosto, w pewnym stopniu złamało jego wyidealizowany wizarz kobiety, za którą szedł na wojnę, misję, przez życie, z imieniem na ustach i sztandarem na mundurze. W pewnym stopniu to humanizowało kobietę, Lazarus mimo to znał ją jedynie z rebelii, gdzie była ikoną nadziei, odrodzenia... A w końcu głową państwa. — Poparzenia chyba ma każdy, który doświadczył tej wojny. Przeklęci Benharci. — warknął, spluwając w bok, jakoby imię tego rodu było przeklęte po wsze czasy. Akane miała nieopisaną okazję spotkać kogoś z zewnątrz, bez powiązań z jej rodziną, kto był produktem tej wojny, rodziny kapłanki, jednocześnie był niskiego stopnia. — Właściwie, rodzina twojej ciotki wzięła mnie pod skrzydła (XD) po wojnie. Pomogli z edukacją wojskową, szkolił mnie sam Sangius w mieczu i w wojaczce. Księżniczka Darcy dała mi wtedy przezwisko "Lizus", bo uważała, że podlizuję się jej rodzinie na swoją korzyść... W teorii, z nimi mi najbliżej. Nie jest to może ciepła relacja, mimo to jakaś zawsze. A co działania uspokajającego... Nie wiem. Płonie we mnie żagiew krwii, łez i zniszczenia, ciężko coś takiego ujarzmić, Akane...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  191. Doprawdy trudne pytania zadawała. Opuścił dłonie i odsunął się od niej, by oprzeć się nieco mocniej o ścianę.
    - Na początku tak - odparł spokojnie. - Na pewno... w tej chwili i tak tu jestem uziemiony, a ty przecież potrzebujesz największej pomocy. Małe potrzebują najwięcej uwagi... a potem... no przecież jak będziesz gdzieś szła to ja tu mieszkam z małymi, a jak ja będę gdzieś szedł to ty zostajesz... no tak to chyba działa, nie? Więc w sumie nie wiem czy można ten dom nazwać takim na stałe - odparł krótko. - I Akane na tę chwilę nie mam nikogo innego na boku, nie jestem zainteresowany inną, ale... - wzruszył ramionami. - Nie zagwarantuję ci, że to się nie zmieni. Nie potrafię...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  192. - Nie, Akane. Pytasz o przyszłość. Non stop o to samo pytasz i zawsze dostajesz tę samą odpowiedź, bo ja nie zagwarantuję ci że za rok czy dwa dalej będę chciał z tobą być, a ty raz po raz wracasz do tego samego tematu... I teraz mówisz że nie chcesz gwarancji czy że nie pytasz o przyszłość? - spojrzał po niej. - To po co w ogóle to pytanie było, hm? - zapytał jej wzdychając ciężko. - Jasne, powiem ci na pewno jak sobie kogoś znajdę - zapewnił ją i pomasował sobie lekko skronie. - Na prawdę cię nie rozumiem i chyba nie zrozumiem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  193. Patrzył na nią, kręcąc lekko głową.
    - I dalej nie potrafię, Akane - odparł chłodno. - Dalej nie wiem czy to jest to. Przecież przed chwilą ci powiedziałem, że nie wiem co będzie za rok czy dwa. Ty też nie wiesz, jak sama stwierdziłaś, więc... - wzruszył ramionami. - Lecimy na tym samym wózku pod tym względem - stwierdził swobodnie, po czym odetchnął głęboko. - Ja po prostu nie znoszę deklaracji. Ty ich potrzebujesz, to widać gołym okiem. Stąd ten temat non stop. Ja ich nie znoszę i czuję się fatalnie jak jakieś dostaję. Niezbyt fajna kombinacja pod tym kątem - skomentował. - Ale powiedziałem ci o domu, o tym jak to widzę.... zanim ponownie rzuciłaś swoje do znudzenia "zadeklaruj się". Wydaje mi się, że tam było wyraźnie powiedziane to i owo - zakończył wstając z miejsca i wracając na swój wózek.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  194. - Ja tylko wnioskuję z twoich słów te twoje potrzeby - mruknął cierpko. - Standard. Przekręcasz moje słowa i zwalasz na mnie - wywrócił oczyma. - Przed chwilą powiedziałem dokładnie to samo tylko innymi słowami - warknął na nią. - Powiedziałem ci dokładnie to samo, że nie wiem co będzie za rok czy za dwa, że na tę chwilę nie ma innej. To jest to samo. Ja dalej nie potrafię określić się co do ciebie - fuknął. - Świetnie, cieszę się bardzo, że przestaniesz pytać - dorzucił tylko. - Wiesz co, ja już lepiej pójdę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  195. - Ja już nie staram się ciebie zrozumieć. Teraz jest teraz, ale pytasz o dom. Pytasz o to jak to czuję, pytasz o to co będzie nie teraz, ale w przyszłości. Więc nie pierdol, że mówisz o teraz. I jaka zazdrość? W tej chwili nie było żadnej zazdrości, nic, zero, null. Teraz to wracasz jeszcze do przeszłości - machnął ręką. - W porządku. Jak chcesz, na razie - mruknął jeszcze i opuścił pokój Akane.

    Gave

    OdpowiedzUsuń

^