Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

Z muzyką mi do twarzy III


AKANE GRANDSAND

Argar || Hybryda || 18 lat (19.01) || 165cm zadziorności 


Dziewczyna o szczupłej, wysportowanej budowie ciała, granatowych włosach i fiołkowych oczach. Młódka o historii zawiłej, tak jak u większości nastolatków. Do dziewiątego roku życia wychowywała się z "bandą oszustów", jak to ma w zwyczaju o nich mówić, o ile w ogóle mówi. Później, na szczęście, było już lepiej, poznała swojego biologicznego ojca, przyrodniego brata i trójkę dzieciaków, z którymi do dnia dzisiejszego utrzymuje relację. Co prawda wymiar teraz trochę inny, ona sama odrobinę się zmieniła, z resztą tak jak i jej relacje, ale An uważa to za naturalna kolej rzeczy. W końcu zmiany to jedna z życiowych podstaw. 

Jej analityczny umysł oraz doświadczenia z przeszłości potrafią jednocześnie doprowadzić do szewskiej pasji, jak i pomóc zdobyć nowych przyjaciół. Nastolatka lubi pomagać i udowadnia to, gdy tylko ma okazję, jest jednak bardzo wyszczekana, przez co wielu odbiera ją jako przemądrzałą. O ile opinia obcych nie bardzo ją obchodzi, o tyle zupełnie inaczej jest w przypadku istot dla niej ważnych. Do życia stara się podchodzić z pogodnym nastawieniem, chociaż nie raz na wierzch wychodzą stare przyzwyczajenia. 

Akane nie jest dzieckiem zrodzonym z miłości. Matka dziewczyny porzuciła ją zaraz po porodzie, nie mogąc znieść podobieństwa małej do jej ojca, oprawcy którym był w oczach młodej Vivienne. Fiołkowo-oka przez wiele lat uważała kobietę za martwą, prawda jednak okazała się inna i wyszła na jaw całkiem niedawno. Tym samym odkrywając nowe karty, pozwalające An dowiedzieć się jaki konkretnie rodzaj hybrydy prezentuje. Połączenie piaskowych zdolności ojca i magicznych umiejętności klanu Latrala sprawiły, że dziewczyna włada psychoaktywnym pyłem, przy pomocy którego jest w stanie wejść w umysł innej istoty. Poza tym posiada swego rodzaju szósty zmysł, potrafi określić cudze intencje i miewa pewnego rodzaju przeczucia. Odczytywanie emocji bywa u niej na tyle silne, że poprzez uzewnętrznianie ich, czy to wokalnie, czy artystycznie, "zaraża" nimi odbiorców. Czasem wprawia ich w smutek, czasem w radość, a jeszcze innym razem w zadumę. 


DODATKOWE

POPRZEDNIA KP

__________________________________________________________________

Zapraszamy do wątkowania!

 

200 komentarzy:

  1. Nie naciskał na nią dłużej, bo nie chciał być nachalny. Zwłaszcza, że speszona dziewczyna tak wyraźnie się czerwieniła i chociaż starała się emanować pewnością siebie to trochę jej to nie wychodziło. Parsknął cichym śmiechem, po czym znów upił trochę swojego piwa przenosząc wzrok na Akane.
    - Najwyraźniej nie ja jeden - wskazał kciukiem mężczyznę za pianinem i zrobił do tego maślane oczka oraz ten uśmiech, którym go obdarzała. Obrócił się w jej stronę ze swoim kuflem piwa. - A może nie? - uniósł wysoko brew. - Koleżanka zaproponowała mi nocleg, ale grzecznie jej odmówiłem - dodał jeszcze. - No, ale potem... - zerknął znacząco na scenę. - ...powiedzmy że mi się odmieniło. Szkoda, tylko że propozycja była jednorazowa... - westchnął przeciągle.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  2. Acair kompletnie się tym nie przejął. Przykucnął przy Akane i położył swoje dłonie na jej brzuszku, głaszcząc go lekko.
    - Cześć maluszku Akane - zaczął. - Daj mamie mocno popalić i wybij jej z głowy odchudzanie, dobrze? - popaplał chwilę z dzieciaczkiem, kompletnie nie przejmując się faktem, że nic nie czuje. Wystarczyła świadomość, że tam w środku rośnie małe dzieciątko.
    - O... to dobrze! Niech daje popalić bo głupol jesteś... - poinformował ją wstając po dłuższej chwili i wracając za bar. - Zrobię ci taki bezalkoholowy drink z mnóstwem witamin - poinformował ją zaraz.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  3. Chłopak wzruszył ramionami jakby chcąc powiedzieć "no co poradzić, jak już ktoś mnie pcha w stronę odmiany to mi się odmienia". Zamiast strzępić językiem zajął się swoim piwem.
    - Nie jestem w tym osamotniony - skomentował w odpowiedzi, bawiąc się swoim kuflem piwa. - Ciebie też miło widzieć w jednym kawałku - mruknął tylko. Niby nie powinien mieć pretensji o te flirty, ale no zabolały go te maślane oczy i uśmiechy. Phi, miał prawo się odegrać. Zresztą nawet do niczego nie doszło.
    - Jeszcze jedno piwo proszę - rzucił do niej z czarującym uśmiechem. - No chyba, że potrafisz zrobić coś więcej niż śpiewanie i flirtowanie z mężczyznami podczas swoich występów - odchrząknął. - Najmocniejszego drinka w twojej kolekcji poproszę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  4. Aci uniósł na nią wzrok z promiennym uśmiechem.
    - Nie pozwolimy ci schudnąć za bardzo. Tak trochę, ale nie do chudej szkapy - poinformował ją i zakasał swoje rękawy. - Zrobię sobie wolne i będę raz u ciebie a raz u.... - zawahał się patrząc dziewczynie prosto w oczy i czerwieniejąc na twarzy. - Nie mogę powiedzieć, obiecałem - przeprosił ją szybko. - Tak czy inaczej, zrobię wam obu odpowiednią dietę, żeby dzieciaczki miały co jeść, a wy no żebyście były zdrowe i żebyście na wadze straciły troszkę, ale nie wszystko - bąknął, bo u Grimy już przecież wprowadził dietę i chodząc tam kontrolował co i jak.
    - Wpadka?! - spojrzał na nią z niedowierzaniem, rozbijając przy tym szkło i blednąc na twarzy. O jezu, jak to w ogóle możliwe? Czemu ci faceci byli tacy durni...?
    - Dlatego śpię tylko z facetami - bąknął czerwony na twarzy. - No a ojciec... no ojciec wie?

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  5. - A proszę bardzo, flirtuj. Droga wolna - wywrócił oczyma. W końcu i tak już to robiła, więc nie widział sensu w tym żeby się przy nim wstrzymywała. Opróżnił pierwszy kufel piwa w kilku łykach i odebrał od niej ten drugi.
    - Wódkę w takim razie poproszę, całą butelkę - rzucił jeszcze i położył jej odpowiednią kwotę na stół. - Do mnie ma pretensje a sama zaczyna - mruknął tylko pod nosem, smakując drugiego kufla piwa. Gdyby nie zamówił tej całej potrawki to wyszedłby w tej chwili, ale potrawka niczemu nie zawiniła, a jedzenia nie powinno się marnować.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  6. - Pewnie nie, ale ja nie chcę jej łamać, bo ona jest straszna - szepnął konspiracyjnym szeptem. - Lubi przekraczać moją przestrzeń osobistą i ... - wzdrygnął się na samą myśl. - Więc nie mogę powiedzieć i już - poinformował ją proszącym tonem. Nie chciał by o to dalej pytała.
    - A co to dietetyk? - zapytał jej zdziwiony słowem, którego nie bardzo znał. Nie potrafił go sobie przyporządkować do odpowiednich kategorii. - To taki co jedzenie układa? - zapytał z zaciekawieniem, a potem wysłuchał słów o ojcu i zmarszczył brwi.
    - To... co się stało z tymi słowami o tym że kochać musisz, a potem poszłaś do łóżka jak ja? Bo tak dla zabawy? - zdziwił się kompletnie zbity z tropu.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  7. - Ja mam muchy w nosie? - spojrzał na nią jakby z księżyca spadła. - To ty od razu uznałaś, że szukam alternatyw, a sama wcześniej ewidentnie robiłaś to samo tam na scenie - odstawił butelkę na bok i wskoczył za bar, żeby do niej podejść. - Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy, tadaradara - zaintonował uśmiechając się do niej tak jak to robiła na scenie i muskając jej dłoń swoimi palcami.
    - To chyba normalne że odbieram takie zachowanie jakbyś flirtowała. No więc mnie wkurzyłaś, bo mi zakazujesz takich rzeczy a sama uprawiasz hipokryzję, a potem walisz pretensje - burknął na nią. - Ta, mam ogromne muchy w nosie. Masz pozdrowienia od Grimy. Ma się dobrze, ale odbiło jej konkretnie - machnął lekko ręką. - Za bardzo się zjarała ziółkami Walwana...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten cały dietetyk brzmiał ciekawie, ale z drugiej strony szybko mógłby mu się znudzić. Ciągłe robienie tego samego jakoś tak nużyło. Może nie od razu, ale po pewnym czasie z całą pewnością.
    - Moje usługi są tylko dla wyjątkowych gości - bąknął tylko, zaznaczając tym samym, że nie będzie dietetykiem na dłuższą metę. - A to dziwak - skomentował. - Ale ty też dziwak - dodał zaraz i podrapał się lekko głową. - Bo się nie zabezpieczyłaś... jak chcesz to ci załatwię zabezpieczenie - zapewnił zaraz. - Bezpieczne.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  9. Odetchnął głęboko i policzył w myślach do dziesięciu.
    - No to koleś dostałby po gębie - zauważył krótko. - Bez przesady, za uśmiechy nikogo nie leję - burknął jeszcze, odsuwając się od niej o krok, co by przypadkiem nie wchodzić za bardzo w jej przestrzeń osobistą. Nie do końca wiedział jak powinien się zachowywać, kiedy dziewczyna miała łzy w oczach.
    - Po prostu chciałem się odegrać - odchrząknął. - Ona nawet nie jest aż taka ładna - mruknął jeszcze, chcąc jakoś się wybronić. - Poza tym sama zobacz jak wygląda to co robisz na scenie z boku... - wymamrotał, sięgając znów po swoje piwo i upijając kolejny łyk. - A pierwszą propozycję złożyła sama - dorzucił uparcie. - Nawet nie prosiłem o nocleg, a ona wyskakuje z czymś takim... no to chyba można się pomylić - wymamrotał krótko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  10. - Spontaniczne akcje też można przeprowadzać z głową - zauważył chłopak, ale nie robił jej większych wyrzutów. Zamiast tego przeszedł znów przez blat aby zabrać się za witaminowego drinka. Podał jej go chwilę później, również kładąc na stole 3 słoiczki.
    - Te tutaj... - wskazał na coś "alla" tableteczki. - To niezłe zabezpieczenie, ale trzeba pamiętać aby brać je co 3 dni. Stosunek najlepiej uprawiać kilka godzin po wzięciu tabletki - wyjaśnił. - Te ziółka... warto zaparzać i podawać osobie, z którą chcesz uprawiać seks. Skutecznie zabija plemniki, chociaż mogą zdarzyć się wyjątki... raczej rzadko - skomentował. - A ta pasta... - pokazał na kolejny słoiczek. - To jest na sytuacje awaryjne, czyli tuż po - wyjaśnił. - Wtedy trzeba się nią tam w środku nasmarować konkretnie. Zdarza się, że przez to człowiek znów się podnieci... - odchrząknął.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  11. - Nie jestem zazdrośnikiem - burknął jakoś nie potrafiąc się do tego przyznać. - I poszedłbym - zgodził się z nią. - Ale bym jej nie przeleciał - bąknął jeszcze. - Poszedłbym, żebyś no wiesz... była zazdrosna czy coś - dodał drapiąc się lekko po głowie. - A ten show i ta scena... - zacisnął mocno wargi. - Co z tego, że to scena... jak się migdalisz to się migdalisz - skrzyżował ręce na piersi. - Taka prawda. Możesz udawać, ale on nie musi... - skomentował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  12. Chłopak pokręcił przecząco głową.
    - Przecież ci mówiłem, że z kobietą stosunków nie miałem - przypomniał. - Z facetem mi ciąża nie grozi... - wymamrotał. - Ale tabletki są popularne tu w Zamtuzie. Nasze panie je wypróbowywały - pokiwał lekko głową. - Ziółka były testowane na bracie mojego nauczyciela, działają bez zarzutów, a pasta... no pasta jest w fazie testów. To mój wynalazek... - odchrząknął. - Na tę chwilę najmniej sprawdzona... ale składniki ma naturalne i jest naprawdę bezpieczna dla organizmu. Testuje je dla mnie parę pań i są zadowolone - pokiwał głową. - Żadnej wysypki ani nic...

    Aci xD

    OdpowiedzUsuń
  13. - A dlaczego nie? - wywrócił oczyma siadając na swoim miejscu. - W myśl zasady oko za oko, ząb za ząb czy coś w ten deseń - dokończył drugi kufel piwa. O no jasne. Marudzi mu, że ten ją bierze stereotypowo, a potem zachowuje się jak prawdziwa stereotypowa kobieta.
    - Bo chciałaś coś usłyszeć w tym języku, a to przecież nie było kłamstwo - mruknął. - No i dla motywacji, żebyś zaczęła uczyć się języków - posłał jej niewinny uśmiech. - Oho wracamy do Ryu? - zaśmiał się cicho. - Jak to czemu jego? Bo jesteś no wiesz... z nim najbardziej związana - mruknął tylko, kończąc piwo. - Migdalisz, migdalisz - dodał jeszcze nie pozwalając się przekonać w tym temacie. - Dlaczego, dlaczego... dlatego, że nosisz naszą wspólną Fasolkę, a mi na was zależy po prostu - burknął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  14. - Nic - pokręcił lekko głową. - Ja przyjaciołom nie każę płacić - zauważył czerwieniejąc trochę na twarzy. - Poza tym... pasta jest jeszcze w fazie testów. Nie dam ci tak czegoś co nie jestem pewien czy jest skuteczne - mruknął jeszcze i wzruszył ramionami. - No i nie produkuję tego na potęgę... zapewniam Zamtuzowi trochę antykoncepcji i mam trochę swoich słoiczków... to jest no trochę roboty z tym - przyznał bez bicia. - Ale tobie coś mogę dać - uśmiechnął się do niej szeroko. - Lubię to. Tworzenie takich nowych rzeczy - dorzucił radośnie. - Mam też coś takiego - wyciągnął inną pastę. - Tę na sobie testowałem. No i na paru innych osobach też - wyszczerzył się. - Sprawia że rany goją się szybciej. Takie przecięcie głębokie... maść sprawia że rana zagoi się w 3 do 4 dni a nie w 2 tygodnie - uśmiechnął się do niej szeroko. - Fajna sprawa. Chcesz?

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  15. - Nie jestem, ale jak widzę jak się migdalisz to odpowiadam tym samym - odparł dalej nie przyznając się do swojej zazdrości. Zresztą nawet nie wiedział czy tak mógłby nazwać to swoje uczucie. Wzruszył ramionami.
    - Bo akurat z nim wędrowałaś, gdybyś wędrowała z kimś innym to bym prosił o tego innego - wywrócił oczyma. - Dobrze wiesz, że go nie lubię. Nie przepadam za Ryu - zacisnął mocno wargi. - A on za mną też nie, więc co się dziwisz? Nie chcę żeby... na za dużo sobie pozwalał - wywrócił oczyma. W końcu on sobie pozwolił i skopał mu związek, a ten mógł teraz zrobić dokładnie to samo.
    - Na noc - odparł krótko, zaczynając jeść potrawkę. - Na jedną noc - doprecyzował. - Zamierzam wejść przez okno do twojego pokoju i przekimać się na podłodze - skomentował z lekkim uśmiechem. - A potem wracam do Terry - wzruszył ramionami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  16. Acair pokręcił przecząco głową.
    - Nie, nie, ja nic nie chcę - rzucił ponownie. - Naprawdę... - poinformował ją. - Dla ciebie za nic - wzruszył ramionami. Co do uczucia pokiwał lekko głową, a widząc swoją maść wyszczerzył się do niej.
    - Żadnej - odparł zgodnie z prawdą. - Ale wciskam ją każdemu, kto moim zdaniem jej potrzebuje, a ty... jesteś w ciąży, więc pomyślałem że - wzruszył ramionami. - Że potrzebujesz jej za dwóch, a ona jest bezpieczna dla dzieci też, więc potem możesz z niej korzystać u Fasolki? - zaproponował z wesołym uśmiechem. - No ale jeśli masz jeszcze to nie dostaniesz zapasu - skomentował, resztę słoiczków podsuwając jej pod nos.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  17. Gave ostatecznie zgodził się na te drzwi, chociaż uważał że oknem byłoby znacznie bardziej efektownie. Mimo wszystko ucieszył się, że Akane pozwoli mu zostać u siebie w pokoju na noc.
    - Puściła - skinął głową. - Jakiś czas temu... no bo poszedłem na misję i trochę się na niej zasiedziałem - skomentował. - A właśnie - odwiązał bandaż z ręki, żeby pokazać jej wyżłobione na dłoni runy. - Nie masz czegoś co by jakoś uśmierzało ból albo goiło się? - zapytał jej prosto z mostu. - Dostałem od zielarza taką tam maść, ale jej konsystencja jest taka... - wyciągnął ją z torby i pokazał ją jej. - Takie grudki ma i zapach odrzuca... - mruknął. - Znaczy smaruje nią, ale dziwnie mnie po niej szczypie - wyjaśnił swój punkt widzenia, drugą ręką wcinając potrawkę. - Zanim zaczniesz krzyczeć, to był trudny przypadek - mruknął. - Ojciec prosił o pomoc - wzruszył ramionami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  18. Chłopak pokręcił przecząco głową.
    - To nic takiego - odparł szczerze, robiąc jej jeszcze jeden soczek przy okazji. - Dobrze, że trochę bardziej o siebie dbasz - dodał. - Musisz mieć siły, żeby donosić tę małą do końca a potem wypchnąć ją... - odchrząknął. -To cud właściwie, że takie duże dziecko znajdzie się w twoim brzusiu - wskazał na jej brzuch. - Będzie bolało... boisz się trochę?

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  19. - Okazała się trudniejsza niż myślałem, to wszystko - odparł zgodnie z prawdą, a na pytanie o ojca wzruszył ramionami. - Został wezwany do pomocy do innego świata. Wojna tam trwa i jednemu było trudno wszystkich ogarnąć - mruknął krótko, obserwując jak Akane rozprowadza maść po jego ręce. - Poprosił o pomoc przy odsyłaniu przez kilka dni - wzruszył ramionami. - No i nie będę ukrywać, że jak jest ich wiele do odesłania to w ten sposób jest łatwiej i szybciej - wskazał na swoją dłoń. - Jak tam mam jednego czy czterech to nawet z run nie korzystam, ale jak już się pojawia 24... to tak jest wygodniej - mruknął zerkając na maść.
    - O... ta nie szczypie - uśmiechnął się do niej i kiedy dziewczyna skończyła zabandażował dłoń na powrót, co by ją jeszcze ochronić przez kilka dni. - Niezła ta maść - rzucił tylko, jedząc dalej potrawkę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  20. Gave pokiwał lekko głową. Zdecydowanie wyglądała na lepszą od tej szczypiącej. Z niechęcią zerknął na swoją maść i westchnął ciężko. Mimo wszystko trudno było znaleźć kompetentnego zielarza.
    - Mhm... a co z tego będę miał? - zapytał jej tak po prostu, smakując potrawki i zapijając ją piwem. Wzdrygnął się widząc tego całego lovelasa tuż przed sobą i wzruszył ramionami.
    - A co? Masz z tym problem? - zapytał go chłodno. Był pewien, że poradziłby sobie z jego robotą śpiewająco. Może nie pierwszego dnia ale drugiego już tak.
    - Ta... pomogę - mruknął tylko wracając do jedzenia.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  21. - Darmowy... - powtórzył po niej. - Z twoim chrapaniem przy uchu i bablaniem do późna w nocy? - uniósł wysoko brew i pokręcił głową z lekkim niedowierzaniem, po czym wzruszył ramionami.
    - Niespecjalnie - odparł w stronę pracownika karczmy. - Specjalnie dla ciebie zmrożę go na całego. Nie ma za co - sarknął jeszcze wracając do swojej potrawki i ignorując mężczyznę. Odetchnął głęboko kilka razy zanim spojrzał na Akane.
    - Oh nie martw się... obalę ją jeszcze dziś - stwierdził tylko, nie oburzając się za podkradanie mu posiłku. Potrawka smakowała naprawdę dobrze. Zaczął nawet zastanawiać się jak smakowała zupa.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  22. [nie ma mnie 20 dni i już nowa KP? xD szalejesz!]

    Tony wzruszył ramionami, kiedy rozmowa zeszła na jego temat. Trudno było cokolwiek powiedzieć. W pierwszej chwili nawet pragnął jej dać do zrozumienia, że nie zmieniło się absolutnie nic. Dalej czuł się beznadziejnie.
    - Coraz częściej przesypiam całe nocy bez płaczu? - bardziej zapytał niż stwierdził. Nie był pewien czy może to nazwać swoim sukcesem. - Nie boję się przytulać do mamy... i czasem wychodzę z domu na 10 minut... - mruknął. - Nie wiem, wolno mi idzie jakoś...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  23. Ryu przytaknął na te wieści i zerknął na pełną salę.
    - To co? Może wtopimy się w tłum tańczących? - zaproponował od niechcenia. - Żadnych wolnych - dodał jeszcze, chcąc zaznaczyć, że nie planuje jakichś pokrętnych ruchów. No może nie w tej chwili. W przypływie momentu różnie bywało, a on wcale by się na taki moment nie pogniewał. Dopił swoje piwo i sięgnął po jeszcze jednego paluszka chlebowego.
    - Skoro masz ostatnią wolniejszą nockę bez pracy... to zaszalejmy - puścił do niej oczko. - Nie daj się prosić, Żabcunie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  24. Słuchała jej z fascynacją. Co prawda ten inny świat w tej chwili wydał się jej znacznie fajniejszy niż jej własny, ale nie zamierzała dzielić się tym spostrzeżeniem. Być może był to typowy myk. Każdy świat w którym się nie żyło zdawał się znacznie fascynujący od tego własnego. Przez chwilę obserwowała tę konstrukcję i nawet zaśmiała z tych całych bubli.
    - Fajnych musisz mieć przyjaciół - skomentowała. - Ja? - zastanowiła się i pokręciła przecząco głową. - Chyba nie mogę nikogo nazwać przyjacielem - przyznała szczerze. - No bo właśnie przyjaciele powinni swobodnie z tobą rozmawiać i nie bać się, że to co powiedzą może okazać się złe... - wzruszyła ramionami. - Więc nie, nie mam przyjaciół - uśmiechnęła się nieco smutno, ale zaraz klasnęła w dłonie. - Ale na pewno ich znajdę. Prędzej czy później - dodała już weselej.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  25. Roześmiał się serdecznie na to jej podsumowanie i pokręcił lekko głową.
    - Gdy ostatnio sprawdzałem, zależało to od dwóch stron medalu. Ja mogę mówić tylko za siebie - puścił do niej oczko i wzruszył ramionami gdy wspomniała, że nie ma ochoty. - Nie to nie - stwierdził luźno. W końcu to była tylko propozycja. Nie zamierzał jej do niczego zmuszać. - No co ty... - pokręcił lekko głową. - Sam nie będę się wydurniał - pokazał jej język i uśmiechnął do Klary. - Dzięki, jesteś wielka - rzucił wesoło do Klary, zajmując się swoim napojem, po czym przeniósł wzrok na Akane.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  26. - Mhm ale wtedy wystarczy zejść z parkietu. Wiesz to żaden problem - zauważył krótko, nie rozumiejąc jak grajki mieliby stanowić przeszkodę ku dobrej zabawie w postaci żwawego poruszania się po parkiecie.
    - Nie trzeba - odparł spokojnie, przenosząc wzrok na Klarę. - Wiesz ta tutaj usilnie próbuje mnie zeswatać, a przynajmniej takie sprawia wrażenie - dodał zaraz i dmuchnął sobie w grzywkę, obserwując uważnie dziewczynę. - I nie obraź się, wydajesz się fajna, ale... - przeniósł wzrok na Akane. - ...to chyba powinno wyjść od nas a nie od swatki od siedmiu boleści - dorzucił jeszcze nieco zgryźliwie. Słysząc o zwiedzaniu skinął lekko głową. - Może - zgodził się z nią tylko, bo wszystko zależało od sporej ilości czynników, ale najważniejszym było dogadywanie się na wzajem.
    - A sobie kopa w dupę załatwiłaś - rzucił z rozbawieniem i westchnął odchylając się lekko na krześle.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  27. - Posiadanie przyjaciół wydaje się być ekscytujące - uśmiechnęła się do niej lekko. - Ale z tego co mówisz to chyba też strasznie dużo pracy aby zadowolić każdego z nich... - dodała zastanawiając się nad samą sobą oraz jej własnymi emocjami. Czy potrafiłaby przyznać się do błędu? Raczej tak, ale czy nie popłynęłaby w emocji za mocno? Najprawdopodobniej również.
    - Jak właściwie zdobyłaś swoich przyjaciół? Sami do ciebie przyszli czy ty ich specjalnie wyszukałaś? - ten temat niezwykle ją ciekawił. - Przepraszam, jestem zielona w tych sprawach... wiem to dziwne - zarumieniła się trochę. - Tylko ja... pochodzę z dziwnej rodziny...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  28. Dźwięki dochodzące z karczmy wzbudzały w nim najlepsze wspomnienia; złamane nosy, wszystkie te piersi, które przelały się przez jego dłonie, usta.. Na samą myśl, że może pracować tu Akane szeroki uśmiech po czym hardo chwycił za klamkę i otworzył je wypuszczając do środka chmurę dymu. Wszedł do środka z dziarskim uśmiechem na ustach, z papierosem w ustach, rozczochranymi włosami i krwią na jasnej, wyprasowanej koszuli poszukując wzrokiem dawnej koleżanki, właściwie to przyjaciółki z dzieciństwa. Było to nad wyraz dziwne uczucie powrócić do siedzib ludzkich po tygodniach spędzonych w dziczy na poszukiwaniu skarbów, przygód i nowych towarzyszy broni, jak i łóżka.

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  29. Yumi od razu ruszył w kierunku baru widząc za nim Akane, posłał jej wtedy jeden ze swoich rozbrajających uśmiechów i zasiadł na miejscu. 
    — Cześć młoda — przywitał ją, strzepując z zakrwawionej koszulki niewidzialny pyłek. Poprawił jeszcze długie włosy, po czym bezceremonialnie chwycił trunek zza baru napełniając sobie niezbyt czystą szklaneczkę z błyskiem w oczach. 
    — Rozstąpiliśmy się po drodze. Chris chciał znaleźć jakąś technologię, przebadać czy coś.. Wiesz, nke znam się na tym. Rodzice chcieli spędzić rok miodowy, a ja. Cóż. Słyszałem coś o ukrytych skarbach w lasach na południu, także się tam zapędziłem. Aż tak się o mnie martwiłaś? 

    Yumiś

    OdpowiedzUsuń
  30. — Wznowili przysięge, jakieś kwiaty, przysięganie przed bogami.. No wiesz — podrapał się po głowie, po czym prychnął głośno. — Miałem nadzieję, że się za mną stęskniłaś tak bardzo, że wygrzejesz mi łoże i zrobisz jajecznicę na śniadanie w akompaniamencie krzyków o brudnych interesach z piratami, kurwami — posłał jej oczko, rozsiadł się wygodnie układając dłonie na płaskim brzuchu.
    — A tak szczerze.. Stęskniłem się, brakowało mi cię — odparł, już w pełni poważnie. — Mam coś co może cię zainteresować.. Po to tu przybyłem, bo słyszałem pewne plotki. Ojcu może się to przydać — uśmiechnął się drapieżnie, patrząc jej głęboko w oczy..

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  31. — No Nikowi. Mam informacje co do pewnych spraw, które mogą go zainteresować — mruknął, bawiąc się guzikiem koszuli. — Ale na razie przystańmy przy jajecznicu i ciepłym kącie. Możesz mi coś takiego zaoferować? Nie mam gdzie spać An.. A robi się coraz zimniej na zewnątrz — spojrzał jej w oczy z zadziornym uśmiechem, zaraz po tym odchrząkając. — Wyjebałem się trochę z gotówki, sama wiesz jak to jest.

    Yumiś

    OdpowiedzUsuń
  32. Wyobrażał to sobie inaczej; że Akane ucieszy się na widok starego przyjaciela, że wskoczy mu w ramiona i będzie mógł złożyć kilka pocałunków na drobnej, łabędziej szyi.. Ale najwyraźniej zjebał na tyle mocno, że nie będzie mógł na to liczyć.
    — Jedna noc — odparł, patrząc na nią wzrokiem pobitego szczeniaka, zbliżając twarz bardziej w jej kierunku. — Zaraz po tym spadam..

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  33. Przewrócił wyraźnie oczami, ale czym prędzej kiwnął głową biorąc łyk trunku. 

    — Niech będzie, ale musi myć łóżko. Mam dosyć spania na sianie i ziemii. Wiesz ile razy coś ugryzło mnie w tyłek, kiedy tak spałem? — spytał, po czym uśmiechnął się lekko. — Czasem tęsknie za domem, za swoim łóżkiem i radiem, gdzie Oxion nadawał wiadomości ze świata.

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  34. Mężczyzna wzruszył szerokimi ramionami opierając się na krześle, poszerzył się w ciągu rocznej nieobecności, zdobył też kilka wyraźnych blizn na dłoniach i przedramionach, bowiem zaraz podsunął rękawy wyżej zaczynając bawić się swoją szklanką. Nie patrzył już w oczy Akane, jakby zastanawiając się dłużej nad wypowiedzią.
    — Szczerze? — spytał. — Nie wiem, nie jestem pewny. Na chwilę wrócę do Argaru, posiedzę trochę z rodzicami, może poznam przyszłe rodzeństwo i przekaże Niklausowi informacje.. Ale dalej nie mam żadnych planów. Jakoś nie potrafię się odnaleźć odkąd rozstałem się z poprzednią grupą. A Ty? Sądziłem, że to miejsce jest jedynie przejściowe. Zostajesz tutaj?

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  35. Pokręcił przecząco głową.
    — Nie jest, w tym rzecz. Chyba nie mogą mieć dzieci, a ja nie chcę im przeszkadzać, bo widzę że czasem są tym sfrustrowani. I w tym rzecz, chyba jestem za stary na mieszkanie z rodzicami i zakrywanie głowy poduszką w nocy. Chciałbym się usamodzielnić.. Mieć coś swojego, znaleźć sobie kobietę — odparł, patrząc jej w oczy. Słysząc o końcu pracy wstał, wypił na jeden łyk trunek, po czym dłonie do kieszeni obszernych spodni. — Chodźmy — ruszył jako pierwszy, zerkając jeszcze na zakrwawioną koszulę.
    — A jak ty sobie radzisz? Zdala od ojca? Z tego co pamiętam to zawsze byliście ze sobą blisko, wiesz, odkąd tylko wprowadził się do twojego akademika.

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  36. Wzruszył ramionami.
    — Szkoda, ale mają za to nas. Abbadon idealnie sprawdza mi się w roli ojca, zwłaszcza że wiesz.. Jest trochę luźny i zawsze mogę z nim pogadać o podrywaniu dup, czy niszczeniu światów — zachichotał. Pamiętał, że miał z nim wiele dziwnych rodzicielskich rozmów, jak ta gdy zapytał go o prezerwatywę, a Abbadon bezceremonialnie wręczył mu ich cały pęczek. Jak to, że przyszedł do niego kompletnie pijany gdy miał z czternaście lat, jak oboje ukrywali go przed matką, albo gdy przynosił mu paczki do więzienia. Miał w swoim życiu trochę popierdolonych akcji, ale na nich mógł liczyć.
    — Oj wiem o czym mówisz.. W tamtym świecie miałem podobnie, tylko coś odjebałem, to zaraz rodzice rozwiązywali za mnie wszystko. Nawet raz matka wyciągnęła mnie z więzienia, a ja miałem taki cudowny spokój.. — zarechotał, po czym wszedł za dziewczyną do pokoju. Odebrał koszulę i nie czekając na to, aż Akane się odwróci zrzucił z siebie koszulę ukazując jej szerokie plecy i tatuaż na prawym ramieniu.. Przydział się w ubranie i odchrząknął.
    — Mówiłem ci już o więzieniu i księżniczce? Bo to jest kurwa zajebista historia..

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  37. Wziął więc swoją koszulę i wsunął ją pod pachę, idąc za kobietą zerkając jeszcze wokół, czy nikt nie zwracał na nich większej uwagi. W końcu wyszli z budynku, a on zrównał z nią kroku uśmiechając się zadziornie.
    — W tamtym świecie byłem w wojsku, a jak sama wiesz.. Za mundurem panny sznurem, szkoda tylko że zabujała się we mnie zagraniczna księżniczka. Była wyciągnięta jak z bajki, wiesz.. Długie, blond włosy, zgrabny tyłek, nieśmiała, dobrze wychowana i kurewsko bogata.. To też zaczęliśmy się potajemnie spotykać, aż w końcu nakrył nas jej ojciec. Spodnie na kostkach, fiut w niej, ona cała rozpromieniona, a nagle wbija on. Wyobrażasz to sobie? Nie dość, że okazała się zaręczona, to jeszcze była dziewicą, to mnie szybko wzięli za szmaty i chcieli ściąć za to, że pohańbiłem księżniczkę. Ot co.. No i przychodzą rodzice, cali na biało. Matka już skombinowała jak zrobić ze mnie niepoczytalnego, ojciec przekupuje kata, żeby podłożył pod nóż coś innego niż moje piękne gardło no i kurwa udało się. Prawie się posikałem w majtki ze szczęścia, jak uznali mnie za niewinnego..

    Yumi xD

    OdpowiedzUsuń
  38. Yumi zaśmiał się głośno łapiąc się za płaski brzuch, widząc jej reakcję. Na nim też to robiło wrażenie, ale nie aż takie. Ale kobiety lubiły kryminalistów, zwłaszcza tych uroczych.
    — Kilka, ale tylko raz byłem w więzieniu. Starałem się trzymać krótko i nie romansować z najbardziej uprzywilejowanymi laskami w kraju i chyba wyszło mi to na dobre — puścił jej oczko, zaraz klepiąc ją po ramieniu. — Wybawiłem się aż za trzech, chociaż niekiedy matkę doprowadzało to do zawału. Ale niczego nie żałuję — poruszył brwiami.

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  39. Ruszył za nią, sam zdejmując buty i podwijając nogawki spodni tak, aby się nie zmoczyły. Obserwował uważnie każdy ruch kobietki, aby w razie czego złapać ją i uratować przed umoczeniem się. Zachichotał głośno.
    — Ciekawi mnie co zmieniło się u ciebie, bo wydajesz się.. Inna, już nie tak pyskata jak kiedyś. Złagodniałaś — podsumował, patrząc jej w oczy puszczając ją, by nie poczuła się niekomfortowo. Wiedział, że jego obecność tak może się na niej objawiać, bowiem ich ostatnie spotkanie nie należało do zbyt przyjemnych. Na swoją obronę miał to, że zrozumiał swoje błędy i starał się ich nie popełniać.

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  40. Słysząc o ciąży aż zachwiał się wyraźnie, przez co oparł się ramieniem o drzewo od razu wpatrując się w Ann z szeroko otwartą buzią, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Przesunął go zaraz na brzuch, zaraz po tym na jej twarz i znów na brzuch..
    — O kur.. To znaczy, gratuluję — wypalił, chociaż jego twarz nie wyrażała nic oprócz wyraźnej dezorientacji, zaskoczenia co do faktu, przed jakim go przedstawiła. — Znaczy... Urodzisz? Usuniesz? — spytała, gorzko przełykając ślinę. — Jeśli chcesz to Febe z pewnością zna jakieś roztwory, a mama.. Mel ma moc i pomoże ci usunąć.. O kurwa.. — aż opadł dupą na ziemię nie mogąc pozbierać się przez informację.

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  41. On był uczony innych rzeczy, że nie każda ciąża musiała kończyć się dzieckiem, że kobiecie trzeba pokazać inne możliwości, ale nie zamierzał narzucać jej swoivh rozwiązań. Skoro chciała urodzić tak młodo, była pewna, wolała porzucić perspektywy jakie dawało jej życiez to jej wola. On nie zdecydowałby się na siedzenie w pieluchach w tym wieku. 
    — Rozumiem.. Jednak wiedz, że gdybyś potrzebowała jakiejkolwiek pomocy, to jestem. A rodzice na pewno ci też pomogą, jakbyś potrzebowała czegokolwiek, to wiesz gdzie mieszkamy — ułożył rękę na jej ramieniu uśmiechając się. 

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  42. Śmierci.. Aż spojrzał na nią zaciekawiony, jakby jeszcze nadstawiając uszu, ale nie skomentował. Nie chciał zdradzać niczego o tym, że jego rodzina była w jakiś sposób połączona z jegomościem Śmierć. Jednym z wielu, zresztą.. 

    — A.. no — odparł, niezgrabnie wstając z miejsca, czując że nie może odgapić się od jej brzucha. Przetarł oczy. — A jak.. Się trzymasz? Wiesz, nie za wielw wiem o ciążach i tym podobne. 

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie miał zamiaru nikogo sprowadzać, przez rodziców został nauczony szacunku do czyiś rzeczy, miejsc, do osób, bez wykluczania nikogo ze względu na płeć, zawód, charakter. A Akane lubił na tyle, że miał do niej większy szacunek niż do niektórych młodzików jakich poznał w wiosce, więc nie zamierzał dupczyć nikogo na jej kamieniu.
    — To twój kawałek podłogi, ty tutaj dupczysz, a ja nie mam wstępu — puścił jej oko opierając głowę wygodnie, po czym spojrzał w korony drzew. — Rozumiem. Chociaż wiem jak ciężko jest być w ciąży, znaczy podejrzewam, bo nigdy w niej nie byłem. Pamiętam tylko jak Febe w niej była, czy Mel, ale to są zbyt odległe czasu, żebym rozumiał wszystko co się działo. Ale jeśli będę w czymś stanie pomóc, to mów. Zawsze mogę pomalować ci paznokcie u stóp, czy coś. Wiem, że w zaawansowanej ciąży są z tym niemałe problemy..

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  44. - Mhm cóż... to już nie będzie mój problem - uśmiechnął się do niej czarująco. - To ty mnie będziesz miała na głowie - dorzucił, sięgając sobie jednak po alkohol i otwierając butelkę, by pociągnąć porządny łyk do potrawki. - O i twoje chrapanie nie będzie mi wtedy w ogóle przeszkadzać. To jest niezła myśl - dorzucił, wracając do jedzenia, podsunął ją trochę do Akane, kiedy ta spróbowała jedzenia. - Co tam na tym zapleczu trzeba zrobić? - zainteresował się po chwili.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  45. — Chyba Argar.. Tam jest cała moja rodzina, brat, ojciec z matką. Nie chciałbym żyć zdala od nich, bo przy nich jest moje miejsce, tak przynajmniej czuję. Na razie wprowadzę się do nich, a po tym może zbuduje dla siebie dom, znajdę kobietę, spłodzę syna i posadzę drzewo — zachichotał, zerkając na jej brzuch. — A ty? Nie chcesz mieszkać w Argarze?

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  46. Słysząc o córce wzruszył ramionami.
    — Może najwyższy czas wytknąć ojcu i jego kobiecie, żeby zajęli się sobą, a nie wpierdalaniem się w twoje życie. Pewnie w twoim wieku byli mniej ogarnięci od ciebie, więc niech wypierdalają — wzruszył ramionami. — Wiem, że Nik ma na waszym punkcie obsesje, bo jedna córka mu zmarła, ale hej. Jesteś dorosła.. Przechodziłem coś bardzo podobnego z Mel, po Lux miała obsesję na punkcie naszego bezpieczeństwa i tak dalej. Ale ja się zbuntowałem wcześniej od ciebie. Polecam.

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  47. Od czasu, gdy Niklaus zaopiekował się Akane, ona miała wszystko o czym mogła marzyć. Miała ojca, dom.. On poznał to później niż ona, ale rozumiał z czym mogło się to wiązać. Gdyby nie fakt, że Abbadon robił mu za ojca, nie wie gdzie by był. Przecież to on uczył go jeździć na rowerze, strzelać z procy, to on nauczył go pić alkohol, być mężczyzną.. Szkoda, że Akane nigdy nie miała kogoś, kto mógłby nauczyčją być kobietą. 
    — Faktycznie, beznadziejna jesteś — szturchnął ją, zaraz śmiejąc się cicho.— Jak chcesz, może ja z nim pogadam.. Powiem mu, żeby ciągnął leszcza i spierdalał — zaśmiał się głośniej łapiąc za trunek. 

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  48. - Trudno odbierać to inaczej niż swatanie - odparł zgodnie z tym co czuł. - Wybacz, ale nie kryję się z tym co czuję... i takie słowa padające z twoich ust chcąc nie chcąc wybrzmiewają dokładnie w ten sposób - wyjaśnił jej swój punkt widzenia. - Kumam irytację - dodał jeszcze śmiejąc się cicho, po czym wzruszył ramionami i spojrzał na Klarę. - Wybacz, złamała mi serce i to jakoś nie specjalnie ma ochotę się zabliźnić - mruknął krótko i posłał dziewczynie przepraszający uśmiech, bo i faktycznie niezbyt miło się zachował w stosunku do niej. Odprowadził córkę właścicieli wzrokiem, po czym podążył nim za Akane, spoglądając na podest.
    - No to idź go wypróbować - rzucił swobodnie. - Zawojuj scenę, zrób sobie próbę generalną - dodał jeszcze, wracając do swojego jedzenia.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  49. Gabriela słuchała jej z wyraźnym zafascynowaniem. Szkoła brzmiała w jej ustach cudownie. Poznawanie dzieciaków w takim środowisku musiało być świetne. Aż oczy się jej zaświeciły. Można było przebierać w znajomych, dobrać sobie kogoś kto pasuje najbardziej, a może nawet przypadkiem z kimś wejść w relację głębszą niż można byłoby się spodziewać.
    - Mhm w Polszy do szkoły uczęszczają zamożne dzieciaki - odparła. - Nie jest ich wielu... ale wiem, że i w biedniejszych sferach istnieje coś takiego, tylko działa trochę bezprawnie - wzruszyła ramionami. Ona nie zamierzała tego likwidować. Uważała, że każdy powinien mieć szansę do nauki. Każdy kto chciał. Nikogo nie powinno się do tego zmuszać. - Byłoby fajnie, gdyby zlikwidowano te nierówności - skomentowała. - Miałaś szczęście, że mogłaś poznać takich fajnych ludzi - wyszczerzyła się do niej, po czym wzruszyła ramionami.
    - Dziwna, rozbita... w sumie to nawet ciężko coś o nich mówić - rzuciła nieco zażenowana. - Mam starszego brata, który jest straszliwie zachłanny. Chce mieć wszystko i pragnie akceptacji ojca ponad wszystko. Twierdzi, że z ojca nieudacznik, ale widać że podskórnie robi wszystko, żeby pokazać ojcu, że on potrafi wszystko lepiej niż ojciec. Matkę obchodzą tylko bale i bogactwa, a ojciec... - wzruszyła ramionami. - Lekko z nimi nie jest - uśmiechnęła się do niej. - No i jestem ja... wiesz czarna owca rodziny i te sprawy. Wychuchana, zahukana, nie znająca prawdziwego życia - mruknęła. - Marionetka... - zagryzła mocno wnętrze swojego policzka i odetchnęła głęboko. - Ale koniec z tym. Teraz pracuję na własny rachunek - dodała z szerokim uśmiechem na twarzy. - Grunt to się nie poddawać i przeć do przodu.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  50. Słuchał jej uważnie, kiwając czasem głową. Chociaż nie mógł się postawić na jej miejscu to nic nie szkodziło. W końcu sam bał się niejednokrotnie. Skinął głową kilkakrotnie.
    - Tak, ale jeszcze w Fag Baile - uśmiechnął się lekko. - Pomagałem odbierać poród... przy pierwszym straciłem przytomność - zarumienił się trochę ze wstydu na to wspomnienie. - Ale kolejne już jakoś poszły - dodał nieco pewniej. - To straszne jest - nie obierał w bawełnę. - Lepsze są te krótkie, ale czasem taki trwa kilka godzin... wtedy naprawdę mi żal tych biednych kobiet - zacisnął nieco wargi, po czym spojrzał jej prosto w oczy. - Ale twój będzie szybki - dodał zaraz. - Znaczy ten... tak ci życzę - odchrząknął.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  51. Nie skomentował już tego jej chrapania. Zamiast tego rozejrzał się za tą wcześniejszą kelnerką. Niestety gdzieś przepadła. Westchnął ciężko i wywrócił oczyma.
    - No nic, to później sobie kwaterę załatwię - skomentował tylko, wracając wzrokiem do Akane, po czym wstał z miejsca zostawiając jej resztę potrawki i ruszył w stronę zaplecza. - Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy - rzucił lekko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  52. Nie odpowiedział, bo przecież to wiedział. Dobitnie mu to pokazała, chociaż dalej nie potrafił pojąć jak mogła tak szybko przestać czuć cokolwiek. Uśmiechnął się do niej krzywo, gdy wspomniała o reklamie.
    - Nie ma za co - rzucił swobodnie. - Odstraszam tym potencjalnych amantów - dodał jeszcze. Odprowadził ją wzrokiem do sceny, a gdy zaczęła śpiewać pokręcił lekko głową. Najwyraźniej nie znał jej wcale, a ona przestawała znać jego samego. Chociaż ballada była piękna, a Akane czarowała głosem, jego drażniła słowami. Po części prawdziwymi, a po części kompletnie nie pasującymi do ich sytuacji. Nie wiwatował jej na sam koniec tylko swobodnie dokończył swój trunek.
    - Chyba jednak nie znam, Żabo - mruknął, gdy wróciła do niego. - A ty chyba jednak nie znasz mnie - dodał to co kręciło mu się w głowie przez cały czas trwania utworu. Przeciągnął się lekko odchylając na krześle. - Zaśpiewałbym ci, bo to chyba ostatnio jakiś nowa moda, no nie? Wyznawanie uczuć w piosence - pokręcił lekko głową. - Bo słowami już się nie da. Tak normalnie i spokojnie... bo to trzeba dialog wówczas poprowadzić - uśmiechnął się do niej lekko. - Domyślam się, że dialog nie byłby łatwy, bo przecież nie dałbym ci dokończyć wtrącając swoje trzy grosze i może nawet pożarlibyśmy się konkretnie, nie do końca wiedząc o co - zaśmiał się cicho i podrapał po głowie. - Dobra, niech będzie i ten twój sposób - puścił do niej oczko i ruszył w stronę stołka obiecując sobie szczerze, że nigdy więcej nie weźmie łyku alkoholu. Alkohol sprawiał, że robił głupoty i pozbawiał się niektórych barier.
    - Z góry przepraszam i postaram się za bardzo nie fałszować - rzucił do tych, którzy siedzieli najbliżej piedestału. - Jedyne co mam to złudzenia, że mogę mieć własne pragnienia. Jedyne co mam to złudzenia, że mogę je mieć - zaintonować. - Miałem siebie na własność, ktoś zabrał mi prywatność. Co mam zrobić bez siebie jak żyć. Bez siebie jak żyć - utkwił wzrok w Akane, bo po prostu było mu wygodniej skupić się na znajomej twarzy. - Miałem słowa własne, ktoś stwierdził, że zbyt ciasne. Co mam zrobić bez słów, jak żyć... - uśmiechnął się słabo wystukując palcami rytm i dochodząc do wniosku, że dużo prawdy jest w tych słowach. - Jedyne co mam to złudzenia, że mogę mieć własne pragnienia. Jedyne co mam to złudzenia, że mogę je mieć... - kontynuował. - Miałem myśli spokojne, lecz ktoś wywołał w nich wojnę... co mam zrobić teraz jak żyć, jak teraz żyć...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  53. Gave popatrzył po niej z powątpiewaniem i pokręcił lekko głową.
    - Nie, nie. Zdecydowanie załatwię tę sprawę z Klarcią - odparł uśmiechając się do niej lekko. - Ty załatwisz mi kwaterę obok ciebie i to zapowiedziane chrapanie przejdzie przez ścianę... nie ma opcji - pokręcił przecząco głową. Pozwolił Vexie się powąchać, po czym przykucnął przy niej, żeby ją pogłaskać. Zerknął w stronę worków i pokiwał głową.
    - Dobra, już się robi - zakasał rękawy bluzy i zabrał się do roboty. Nie było w tym nic trudnego, chociaż po kilku workach zaczynał odczuwać ich ciężar.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  54. - Do tego, że nie potrafimy ze sobą normalnie porozmawiać. Ani ty ani ja - odparł krótko. - Gdy schodzimy na nieco mniej luźne tematy to zawsze kończy się tak samo. Skaczemy sobie do gardeł. Albo jedno albo drugie przegina... a czasem oboje jedziemy po sobie równo. Jakbyśmy przestali siebie słuchać albo słuchali i nie słyszeli - mruknął jeszcze siadając na swoje wcześniejsze miejsce.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  55. - Chodziło mi tylko o nierówności związane z systemem nauki - odparła zgodnie z prawdą. - Jasne, że nie wszystkie nierówności da się zlikwidować, ale można chociaż spróbować wyrównać szanse... - zauważyła spokojnie. - Dać szansę na rozwój każdemu - wzruszyła ramionami. - Przecież i wśród biedoty znajdują się niezwykłe umysły, a wśród wyższych sfer prawdziwe tępaki - dorzuciła do kotła, po czym pokręciła lekko głową.
    - Chciałabym, żeby mieli gdzieś ten mój bunt - skomentowała. - Nie, Polszę omijam szerokim łukiem... co prawda może i dałabym radę tam wejść ale raczej wątpliwe żeby udało mi się wyjść - wzruszyła ramionami.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  56. - Nie będę udawał, że tak nie jest, ale nie jestem w tym odosobniony, Akane. Ty również nie chcesz zrozumieć wielu rzeczy i nie da się tobie przetłumaczyć tego czy owego, bo nie chcesz zrozumieć innego punktu widzenia - wzruszył ramionami. - Do tego stawiasz bariery między nami i muszę uważać na jakiekolwiek gesty, bo zwykłe klepnięcie w udo czy przytulenie cię, kiedy akurat tego potrzebujesz jest odbierane przez ciebie jak wyrażanie przeze mnie swej miłości do ciebie - zauważył krótko. - Nawet kuksańca w bok ci dać nie mogę bez skrzywionej miny czy zesztywnienia z twojej strony - zaśmiał się cicho. - Trudno jakkolwiek z tobą rozmawiać w takim przypadku - dokończył. - Cóż zawsze można zarzucić nieszczerość po utworze albo uznać, że ten nie był skierowany do danej osoby - mruknął ale chyba tylko z czystej przekory. - Nie, to znaczy uważam trochę inaczej. Dzieci zwykle są bardziej otwarte. Nie mają barier. Są szczersze niż dorośli. Wtedy problemy były duże, ale my byliśmy zdecydowanie bardziej na siebie otwarci. Dotyczyły innych sfer, ale nie porównywałbym ich trudności... - stwierdził tylko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  57. Do tej pory pilnowała się mocno, żeby czegoś takiego nie powiedzieć, ale tu się jej wymsknęło zanim zdołała pomyśleć. Głupia, no głupia. Westchnęła ciężko i odwróciła od niej wzrok.
    - A może po prostu chciałam wierzyć, że mogę ci zaufać - wypaplała nieco rozczarowana. - To ja się będę zbierać. Dzięki za towarzystwo... - uśmiechnęła się do niej szeroko, rzeczywiście zabierając swoje manatki i wstając aby otrzepać swoje kolana. Oczy zaświeciły się jej dopiero na słowo samoobrona.
    - Za dobra nie jestem, potrafię tylko nieco rozbroić przeciwnika i celnie trafiać w jego klejnoty w wypadku facetów - rzuciła wypinając pierś do przodu. - Potem zwiewam gdzie pieprz rośnie, a w tym staję się coraz lepsza - pokiwała lekko głową. - A jeśli chodzi o kobiety... nie miałam jeszcze okazji być przez taką zaatakowaną - przyznała. - Ty potrafisz w samoobronę? - przykucnęła znów obok niej. - A możesz mnie czegoś nauczyć? - zapytała zaraz.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  58. - Tak, zauważyłem - uśmiechnął się do niej promiennie. - Spokojnie, zajmę się bajerą Klarci - dorzucił zaraz. - Dobrze mi szło, zanim nie powiało chłodem z twojej strony - dodał śmiejąc się lekko. - Speszyłaś dziewczynę i tyle... - pokręcił lekko głową, dalej żwawo pracując. Dopiero dźwięk upadającego kosza sprawił, że odwrócił się w jej stronę, lustrując ją uważnie.
    - Wszystko w porządku? - zapytał, kompletnie olewając duszyczki dwóch dziewczynek. - Chyba nie rodzisz, co? - ruszył do niej nieco przerażony tym faktem. - Ani ich nie tracisz... nie no, krwi nie ma... - zerknął pod nią żeby się upewnić. - Co jest, An? - zapytał jej jeszcze, przelotnie obserwując te dwie szarańcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  59. - Zamykam się na twoje sugestie, Akane - odparł krótko. - Na tę chwilę nie szukam innej miłości, bo poprzednia dała mi w kość - dodał cierpko. - Sama twierdzisz, że każdy jest inny, a ja nie chcę szukać innej miłości. Nie potrzebuję takiej. Mówisz, że twoja wygasła, ale moja nie - pokręcił lekko głową. - Sam fakt, że sugerujesz mi inną na zapchanie tego uczucia... bo tak to w tej chwili odbieram, wkurza mnie niemiłosiernie. Nie skaczę z jednych objęć do drugich, bo o jedno się skończyło to od razu muszę szukać drugiej. Nie - pokręcił głową. - Mam wrażenie, że chcesz mnie na siłę uszczęśliwić pchając w objęcia innej - zerknął przelotnie na Klarę. - Nie przeczę, że wydaje się spoko, ale ja jej nie znam, a ty robisz to, żeby tobie było wygodniej. Tak to odbieram. Nie potrzebuję twoich rad sercowych. Jak będę chciał to po nie przyjdę. Na tę chwilę nie ma innej - uśmiechnął się do niej lekko, po czym spojrzał jej prosto w oczy. - To co ja sobie pomyślę to moja sprawa, ale jeśli chcemy spróbować się przyjaźnić to nie mogę się bać, że jakikolwiek kontakt fizyczny sprawi, że się odsuniesz i będzie ci z nim niewygodnie - odchrząknął. - A to jak przepracuję sobie miłość do ciebie i czy będę mieć nadzieję to inna sprawa. Zresztą kontakt fizyczny nie ma tu znaczenia. Wiesz dobrze, że i tak nadzieję mam i to się nie skończy. Przynajmniej nie tak szybko, ale jestem na tyle dorosły, żeby nie wtrącać się w twoje sprawy miłosne z Gavem o ile jest wam dobrze. Naprawdę cieszę się, że on cię uszczęśliwia, kiedy to faktycznie robi - wzruszył ramionami.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  60. Popatrzył za nią, kręcąc głową z niedowierzaniem.
    - Nie, ja chyba nie rozumiem co to znaczy słuchać twoim zdaniem - mruknął, kiedy już odeszła. Odpowiedział jej na niemal wszystko. Powiedział jej jak to wygląda z jego punktu widzenia. Rozumiał jej obawy, ale to czy miał nadzieję było tylko jego sprawą. A co do kobiet? Cóż w tej chwili nie szukał innej i nie zamierzał tego zmieniać, tylko dlatego że Akane uważała iż powinien nie zamykać się na inne możliwości. Nie, zdecydowanie nie rozumiał o co jej chodziło, ale zarzut że nie słuchał trochę go wkurzył. Słuchał i dochodziło, ale miał prawo mieć swoje własne zdanie, inne zdanie niż to które wypowiadała Akane. A skoro jej się nie podobało, trudno. Nie musiało. Nie poszedł za nią. Zamiast tego ruszył do baru, żeby zagadać Klarę i dopytać ją o to co warto zobaczyć w miasteczku. Nie zamierzał teraz dołować się cały wieczór. Skoro już tu był to należało to wykorzystać maksymalnie.

    Ryu [taka tam końcówka]

    OdpowiedzUsuń
  61. - Trochę - zgodziła się z nią i pokręciła lekko głową. - Nie, wcale nie aż takie pierdoły... ale najczęściej byli już podpici - puściła do niej oczko. Nie uważała się za świetną w sprawie samoobrony, ale chociaż wybić nóż przeciwnikowi potrafiła. To lepsze niż nic. - No i staram się nikomu specjalnie nie podpadać - dodała, robiąc nieco zawiedzioną minę na wieść, że raczej nie uda się jej podłapać choćby i kolejnego ruchu do tych jej nędznych.
    - Rozumiem - skomentowała nieco już pogodniej. - No nic, znajdę sobie innego nauczyciela - rzuciła weselej. - Przecież takich tu pełno... wystarczy dobrze się zakręcić i uśmiechnąć kilkakrotnie... byle nie przesadzić z miłością. Różnie to tu bywa - westchnęła teatralnie. - Niektórych to nawet niewinne uśmiechy potrafią przyprawić o podniecenie - zaczerwieniła się, gdy o tym pomyślała. - Znasz takich? - zainteresowała się. - Jak sobie z nimi radzisz?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  62. Ryu nie był pewien czy powinien informować o tym wszystkim Akane, nie był pewien czy powinien tam do niej iść, ale z drugiej strony... jeśli to co myślał okazałoby się prawdą to Tony będzie potrzebował i jej podejścia. Dlatego zamiast prosto do Argaru to najpierw skierował swe kroki z powrotem do karczmy, w której pracowała Akane. Dotarł tam późnym wieczorem. Zabawa trwała już w najlepsze, a gospoda uginała się od śmiechów, śpiewów, tańców i chlejących klientów. Przepchnął się przez tłum wprost do baru i zerknął na Klarę.
    - Potrzebujesz pomocy? - zapytał jej, gotów wskoczyć za bar i pomóc w rozlewaniu alkoholu czy roznosić go przy okazji. - Bo jeśli nie to poproszę najmocniejszy trunek jaki macie - dodał po chwili namysłu. Tak, ten zdecydowanie się przyda. Niezależnie od tego co za chwilę będzie robił. Jakoś tak przytłoczyła go wiadomość, którą miał przekazać przyjacielowi.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  63. Wpadła w trans. Paplała coś bezładnie i bezskładnie. Przez chwilę nie mógł jej zrozumieć. Potem zalała go wspomnieniami. Odsunął się od niej gwałtownie o krok, a potem dwa, ale nie miał dokąd uciec.
    - Akane, obiecałaś nie wchodzić mi do głowy - warknął. Gdyby nie była w ciąży to pewnie wypchnąłby ją. Popchnął swoimi własnymi umiejętnościami. Spróbował jakoś się wyrwać. Nie dbałby czy stanie się jej niewielka krzywda. Nie w takim wypadku. Zgrzytnął zębami. W tej chwili nie mógł zrobić nic, a to co zdołał sobie już w miarę uporządkować teraz znów się mu pokręciło. Było tego za dużo. Poczuł łzy spływające mu po policzkach. Nie chciał jej dotyku, nie chciał od niej niczego. W tej jednej chwili pragnął tylko, żeby zniknęła. Zostawiła go w spokoju.
    - Tak, chcę być sam, a ty tylko przekonujesz mnie, że to dobra decyzja - warknął po raz kolejny próbując przerwać to szaleństwo. - Nikt mnie nie okłamywał... nie było nadziei. Wszystko ci się popierdoliło... - fuknął jeszcze na nią, a gdy zapytała o człowieka, zacisnął mocno pięści i nawet gdy to wszystko się skończyło, a ona złapała go za koszulkę, po czym osunęła na kolana i przepraszała, stał tam nieruchomo, zaciskając mocno szczękę i pięści.
    - Aha, nie chciałaś - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Wybacz, ale ja... w tej chwili muszę ochłonąć - dodał jeszcze, wymijając ją i ruszając w stronę baru. - Hej... - złapał po drodze Klarę. - Możesz wziąć Akane do jej pokoju? Ja nawet nie wiem gdzie to jest, a ona teraz potrzebuje spokoju - poprosił ją o pomoc. Sam nie był w stanie tego zrobić. Obawiał się, że skrzywdzi ją słowami, albo czynami... bo w tej chwili tylko te złe kręciły się wokół jego głowy. Nie chciał jej widzieć.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  64. Zmarkotniał trochę na wieść, że nie potrzebują pomocy. Miał wrażenie, że bieganie z zamówieniami, czy zbieranie brudnych naczyń chociaż na moment oderwałoby go od natrętnych myśli.
    - Tak... nie zamierzałem tak szybko wracać, ale tak mi się u was spodobało, że ciężko nie wrócić - puścił oczko do Klary i wychylił całą szklaneczkę za jednym zamachem. - Możesz zostawić butelkę? - zapytał jej spokojnie, czując jak alkohol niezbyt przyjemnie drażnił mu przełyk. - Zapłacę - zapewnił ją lekkim tonem. Widząc Akane, uśmiechnął się do niej promiennie.
    - Cześć Żabsztyl - zasalutował jej, odkorkowując butelkę i nalewając sobie drugiej porcji do szklaneczki. - Zatęskniłem za twoimi kąśliwościami - skomentował tylko, bo w tej chwili nie widział sensu w rozpoczynaniu rozmowy. - Na pewno nie mogę jakoś pomóc? - zwrócił się znów do Klary.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  65. Wziął od niej tackę zadowolony, że na coś będzie mógł się przydać. Dopił drugą porcję alkoholu, po czym wskazał na odpowiedni róg baru w razie gdyby potrzebował pomocy i ruszył z tacką na salę, lawirując między gośćmi. Zbierał puste szkło i talerze, po czym przynosił wszystko na zaplecze, gdzie dziewczyny zmywały. Nie było to takie trudne, ale wprawy też trochę trzeba było mieć. Przede wszystkim trzeba było wiedzieć, kiedy powiedzieć sobie dosyć i nie dokładać kolejnych naczyń, a w między czasie lawirować między gośćmi.
    - Tamtym w rogu myślę, że już lepiej nie polewać - rzucił do Ceda, wskazując na kolesi konkretnie podpitych i rozpoczynających zbyt głośne zabawy. Nie znał co prawda panujących tu zwyczajów, ale nikt nie chciałby narobić sobie więcej roboty niż to było potrzebne. Sam schował swoją butelkę i szklaneczkę za bar. Poczeka na później, kiedy już będzie trochę mniejszy ruch.
    - Solenizant życzy sobie specjalnej piosenki - dorzucił po kolejnym kwadransie, kiedy znalazł się z dziewczynami. - Jest niepocieszony, że Słowik jeszcze nie śpiewał - dodał jeszcze, przekazując im to co działo się na sali.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  66. Ryu posłał w jej stronę tylko niewinny uśmieszek i przystanął w futrynie, żeby obejrzeć występ z oddali, przez chwile tylko przestając kręcić się po sali. Była niezła w tym co robiła, kiedy śpiewała te wesołe piosenki. Polał sobie szybkiego jednego i złapał Klarę za nadgarstek.
    - Chodź na przerwę - rzucił pokazując jej dłonią parkiet i patrząc na nią błagalnym spojrzeniem. - 3 minuty tańca nie sprawi, że naczynia powiększą swą objętość... zwłaszcza że nikt ich nie zbiera - rzucił z zachęcającym uśmiechem, ruszając przy tym zabawnie brwiami. - Do takiej nuty nie ma co stać na tyłach.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  67. Ryu wirował z Klarą na parkiecie w czasie trwania piosenki, okręcając ją raz za razem i śmiejąc się przy tym radośnie. Piosenka skończyła się za szybko, przynajmniej w jego opinii, ale nie pozostawało nic innego jak podziękowanie Klarze za taniec i odprowadzenie ją do brudnych naczyń.
    - Dałaś czadu - rzucił do Akane, kiedy i ta wróciła do swoich zajęć. - Wasze zdrowie - dodał polewając sobie kolejny raz i oddając butelkę w ręce Akane. - Więcej mi nie dawaj - poprosił jej, sięgając po tacę. Zdecydowanie wystarczyło mu alkoholu. Przynajmniej na razie. Podejrzewał jednak, że gdyby miał butelkę pod ręką to polałby sobie jeszcze kilkakrotnie, a tak była szansa że jednak utrzyma się na nogach do końca "zmiany".

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  68. Pod koniec zabawy, solenizanta trzeba było wynosić, ale szczęśliwie stawiło się trzech przyjaciół mężczyzny, którzy pomogli w tym karkołomnym zadaniu. Teraz wystarczyło pozmywać, pozamiatać i poustawiać stoliki. Zabrał się za bieganie z miotłą, a gdy podłoga w miarę błyszczała wziął sobie jedną szklaneczkę i przysiadł przy jednym ze stołów. Uznając, że teraz to już może. Przez chwilę stukał w pustą szklankę, po czym wstał i ruszył na zaplecze by odebrać swoją własność.
    - Możemy chwilę pogadać? - zapytał Akane, która właśnie kończyła krzątać się w pomieszczeniu. - Chwilę tylko - dodał zaraz, oddychając przy tym głęboko. - Potem znajdę sobie miejsce do spania i dam ci święty spokój - obiecał jeszcze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  69. Ryu zdołał jeszcze polecić się Klarze na przyszłość i zapewnić ją, że to nic takiego. Na propozycję Akane przytaknął powstrzymując się od komentarza o robieniu nadziei, bo przecież ta miała z tym ewidentny problem. Zamiast tego policzył po cichu do dziesięciu i poszedł za nią do pokoju. Zsunął buty tuż przy wejściu i usiadł na podłodze, opierając się o jej łóżko plecami. Przez moment milczał, żeby w końcu zabrać głos.
    - Byłem u Walwana - stwierdził cicho. - Sporo mi wyjaśnił o moim kamyczku, ale nie do końca znalazł rozwiązania... nie znał ich jeszcze. Obiecał pomoc przy badaniach - rzucił lekkim tonem. - Najprawdopodobniej będę się z nim wybierał do Lasu - polał sobie trochę trunku i tym razem upił tylko łyk ze swojego szkła. - Wreszcie poznałem tą waszą Grimę - dodał po krótkiej chwili. - Niespecjalnie mnie lubi - zaśmiał się cicho, tym razem wypijając resztę alkoholu i ponownie sobie go dolewając. - Grima ma dziecko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  70. - Diagnoza... diagnoza była taka, że nigdy się z czymś takim nie spotkał i że to niepokojące - skrócił całą diagnozę Walwana. - Ale naświetlił mi trochę historię Lasu, samego Gabriela i tego jak to się stało, że tam wylądował - dodał spokojnie. - Wiesz o kamyczku też co nieco wspominał, ale to wszystko jest na tyle płynne, że trudno tu mówić o jakiejś trafnej diagnozie czy prognozie na przyszłość - skomentował. - Jak będzie coś konkretnego to dam ci znać - zapewnił ją jeszcze, dolewając sobie trunku i słuchając o zielonej koleżance Akane.
    - Pewnie dlatego, że to dziecko jest malutkie. Ma może miesiąc, dwa... - pokręcił lekko głową. - Nie jestem dobry w te klocki. No wiesz określanie wieku dzieci - wyjaśnił o co mu chodzi i odchylił głowę do tyłu wygodniej się opierając o jej łóżko, żeby gdzieś tam u góry napotkać jej wzrok. - Walwan powiedział mi, że ciąża u Terran trwa od 4 do 5 miesięcy, a najdłuższa ciąża w Mathyr to 24 miesiące. Wyobrażasz to sobie? Tyle martwić się o siebie i swoje dzieciątko? - na moment zszedł z tematu, żeby zaraz nabrać głębokiego wdechu.
    - No właśnie... Grima lata z głową w chmurach, a jej dziecko... lata. Unosi się w powietrzu. Lewituje... - obrócił się w jej stronę. - I ma blond czuprynę i ogon.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  71. Wyszedł z karczmy, gdy tylko zaczepił Klarę. Nie chciał jej teraz widzieć. Żałował, że w ogóle wpadł na pomysł odwiedzenia jej. Sprawdzenia co u niej słychać. Gdyby wiedział, że tak to się skończy to pięć razy przemyślałby swoją decyzję. Odsłonił się przed nią zdecydowanie za bardzo, a ona to wykorzystywała w do końca nie wiadomym dla niego celu. Żałował tego. Żałował, że tak bardzo ją do siebie dopuścił. Zgrzytnął zębami, zatrzymując się gdzieś na skraju lasu i oddychając głęboko. Usiadł pod drzewem nabierając tylko powietrza w płuca raz po raz. Szlag. Najchętniej by jej to wszystko wykrzyczał. Tylko co by to dało? Przecież widział, że nie chciała tego zrobić. Przynajmniej tak mówiła, ale sam nie do końca wiedział czy powinien ufać jej słowom. Uderzył mocno pięścią w konar drzewa. Uderzał raz po raz wypuszczając z siebie wszystkie te cholerne emocje. Natrętne myśli. Maltretował to biedne drzewo dopóki zwyczajnie się nie zmęczył, po czym jeszcze chwilę stał obserwując biedne drzewko, zanim zawrócił z powrotem do karczmy. Przeszedł od razu do baru i złapał tam tego diabelnego podrywacza, aby dopytać gdzie znajdzie dziewczyny. Po szybkim zasięgnięciu języka ruszył w stronę wspomnianego strumienia. Zatrzymał się jednak w bezpiecznej odległości od dziewczyn, nie zakłócając ich prywatności.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  72. - Mhm wydawał się szczery - odparł zgodnie z tym co czuł. Na początku wahał się czy powinien mówić cokolwiek temu uzdrowicielowi, ale w końcu doszedł do wniosku, że jakoś z miejsca ruszyć musi. - Zmartwił go fakt, że kamyczek wpływa na moje myśli - mruknął po dłuższej chwili. - Poinstruował mnie, że nie powinienem się poddawać jego wpływom. Nie robić tego co złe... tylko wiesz to dość ogólne pojęcie. Bo przecież zdarza mi się kogoś pozbawić życia - potarł dłonie o siebie. - Ze słów Walwana wynikało, że te świecidełka są podporządkowane woli Gabriela, więc pomyślałem... - obrócił się do niej przodem. - Tylko się nie wściekaj - poprosił ją. - ...że może gdyby udało mi się przejąć nad moim świecidełkiem kontrolę, zmusić do współpracy na tylko moich zasadach... to coś by to dało - rzucił luźno. - Tylko heh do tego też potrzebuję więcej danych - wzruszył lekko ramionami. - Ech bo nie mogę się bać używać swoich umiejętności tylko dlatego, że kamyczek może mi zrobić kuku - wywrócił oczyma, po czym machnął lekko ręką. - Tak wiem, dzięki - dodał na zapewnienie co do ruszania dwóch czupryn lub więcej ich ilości. To nie był ten palący problem. Nie uchylił się przed ciosem w łepetynę i tylko po niej później podrapał.
    - Ano nie ma - potwierdził. - Nie wiem na sto procent... - wymamrotał. - Grima traktowała mnie jak intruza, jakby się mnie bała - dodał po krótkiej chwili. - Nie chciała podać ojca, ale nie zaprzeczyła że to Argarczyk, a... - skrzywił się lekko. -... ech to była znajoma umiejętność, znajoma aura... taka którą na co dzień była obecna w moim życiu, w naszym życiu - zacisnął mocno wargi. - Naprawdę myślę, że Tony... - przełknął głośno ślinę i pociągnął łyk alkoholu prosto z butelki. - Tony jest ojcem...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  73. Gave podziękował jej cicho i wsunął dłonie w kieszenie, odprowadzając Klarę wzrokiem aż mrok ją pochłonął. Dopiero wówczas zrobił kilka kroków w przód i usiadł w pewnej odległości od Akane. Niczego nie powiedział, nie skomentował jej mokrych i z pewnością chłodnych nóg, chociaż na usta cisnęło się, że dostanie zapalenie pęcherza. Milczał uparcie wpatrując się w płynącą przed nimi wodę. Milczał bo nie wiedział co mógłby powiedzieć. W końcu jednak chrząknął głośno.
    - Są dwie... nie jedna, dwie - rzucił pierwsze co przyszło mu do głowy. - Fasolki - sprecyzował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  74. Zacisnął mocno wargi. Prawidłowym posunięciem byłoby powiedzieć "nie szkodzi, nie ma sprawy", ale nie mógł się do tego zmusić. Nie byłby wtedy z nią szczery. Zaszkodziło. Nie wiedział jak się do tego teraz odnieść, ale kiedy rzuciła o córkach i ich własnych scenariuszach, zgrzytnął mocno zębami.
    - Przestań zwalać to na nasze córki - fuknął na nią. - To małe bachory, jeszcze nienarodzone. Nie one mają nad tobą władzę. Jeszcze się nie urodziły, a ty już usprawiedliwiasz swoje czyny ich wpływem. Bez przesady - dodał nieco spokojniej, chociaż po chwili dotarło do niego jak to zabrzmiało. - Ty musisz przejąć władzę nad tym co robisz... bo następnym razem możesz nie wyjść z tego cało - dorzucił jeszcze do kotła. - Chciałem cię skrzywdzić jak zaczęłaś - wycedził przez zęby. - Wywalić, znokautować... cokolwiek... i gdybyś nie była w ciąży... - pokręcił lekko głową. Gdyby nie była to pewnie by to zrobił. Był tego niemal pewny. - To czego chcę nie ma znaczenia... - dokończył, pozwalając jej płakać i nie ruszając się ze swojego miejsca. - Nie ma znaczenia.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  75. Pokiwał lekko głową na wysunięte przez nią wnioski dotyczące jego pomysłu, ale zostawił to na kiedy indziej. Zresztą bez większych informacji nie zamierzał porywać się z motyką na księżyc, jednak kiedy sięgnęła po butelkę odruchowo złapał ją mocniej. Przecież nie mogła pić. Uniósł wysoko brew, ale ta tylko powąchała trunek. Dopiero wtedy puścił butelkę i odetchnął wzruszając ramionami.
    - Czy ja wiem, czy aż tak dziwne... - rzucił luźno, po czym zacisnął mocno wargi. - Mhm... wiem, nieodpowiedni czas, ale... on musi o niej wiedzieć... przynajmniej dopóki wiemy gdzie jest Grima... - dodał cicho.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  76. Gave pokręcił lekko głową.
    - Nie, nie żartuję. Właśnie to robiłaś jeszcze chwilę temu - rzucił patrząc jej prosto w oczy. Może nawet trochę wyzywająco. - Przepraszam, nie tak chciałam, ale twoje córki mają inne plany - przypomniał jej po prostu. - Gdyby była taka możliwość to chętnie bym się z tobą zamienił - dodał, kiedy go o to zapytała. - W gruncie rzeczy to jest niesprawiedliwe, że musisz mieć tyle wyrzeczeń dla nowego życia, skoro nie ty jedna uczestniczyłaś w procesie tworzenia go - zauważył nad wyraz spokojnie. - Tak więc i owszem, chętnie bym się z tobą zamienił, co byś sama mogła biegać jak pojebana po świecie z myślenicą w głowie - uśmiechnął się do niej lekko. - Bo tego właśnie mi zazdrościsz w tej konkretnej chwili, więc jeśli znajdziesz sposób na zamianę... hm może w Fjelldod by coś mieli. Polecę spytać - pomyślał na głos. - Byłaś pierwsza z oskarżeniami co do "podrywania" - rzucił tylko na ten jej zarzut co do uśmiechu. - Nie prawię ci morałów o ciąży. Powiedziałem tylko, że powinnaś przejąć nad tym władzę, bo ktoś może cię skrzywdzić przy kolejnym takim wybuchu - zauważył po prostu. - Nie wkładaj w moje usta jakichś niestworzonych rzeczy - pokręcił lekko głową i odetchnął głęboko. - No tak, ostatnio wcale cię nie wspieram - zgodził się z nią. - Ale to ty chciałaś zaznać tej całej wolności... - przypomniał jej. - Chciałaś być samodzielna - dorzucił jeszcze. - Ty sama nie chciałaś wsparcia. Odeszłaś z Argaru, odrzucając wsparcie ze strony wielu osób... odeszłaś chcąc się usamodzielnić. No to przecież nie będę ci przeszkadzał w takiej decyzji. Szanuję ją - przypomniał jej tylko. - Ja wspieram po swojemu - wzruszył ramionami. - Gdybyś nie była w ciąży - powtórzył po niej. - Nie wiem co by było i ty też nie wiesz. Możesz jedynie zakładać - odparł nieco chłodniej. - Fakt, że cię nie skrzywdziłem dzisiaj ze względu na ciąże potwierdza tylko jedno, że rozumiem co to znaczy być w wyjątkowym stanie i że nie mogę traktować cię tak jak normalnie bym to zrobił - odparł tylko. - Bo ja wiem czy coś by się stało tobie i Fasolkom? Miałbym na sumieniu dwie nienarodzone istoty - mruknął. - A ty będąc bez ciąży jesteś w stanie wiele wytrzymać. Twój organizm jest w stanie wiele zrobić, więc podejrzewam, że zwykły upadek i uderzenie niespecjalnie zrobiłoby ci większą krzywdę - pokręcił lekko głową.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  77. Ryu pokręcił przecząco głową.
    - Nie mówił niczego specjalnego. Chciał ją odnaleźć - przypomniało mu się. - Nie wiedział gdzie jej szukać. Podobno umówili się na jakąś wyprawę czy coś - pokręcił lekko głową. - Nie wyglądało to tak jakby się pokłócili albo no wiesz, było między nimi jakieś napięcie czy nieporozumienie - mruknął. - Wypowiadał się o niej raczej pozytywnie... zachwycał się tym jej ogonem - westchnął odbierając od niej butelkę i znów pociągając porządny łyk. - An... ja się mogę mylić, ale... no nie sądzę żebym mylił się aż tak - zgrzytnął zębami. - A w tej chwili nie wyobrażam sobie żebyśmy do niego wpadli i rzucili "a tak btw masz dziecko" - zacisnął mocno wargi. - Przecież on się wścieknie, załamie, depresja murowana... zwłaszcza że to nie wychodzi od niej - zagryzł mocno wargę. - A namawianie go na wyprawę do Lerodas tak bez przyczyny... to się raczej nie uda.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  78. - To nie byłby głupi pomysł - zaczął ostrożnie. - Ale obawiam się, że gdyby jakimś cudem nie wyszło to ona zwieje od Walwana... i już jej szybko nie zobaczymy - spojrzał jej prosto w oczy. - Tak trochę stawialibyśmy to na jedną kartę... wyraziła się jasno. Nie chciała iść do Argaru... - przyznał po chwili. - Wiesz... oni się boją, nieczystości krwi... tak przynajmniej coś mówili. Nie sam Walwan, ale Grima zdaje się straszliwie obawiać o swoje dzieciątko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  79. Ryu odłożył butelkę na bok i wyciągnął się wygodniej na podłodze. Zacisnął dwa palce na nasadzie swojego nosa, wzdychając ciężko.
    - Może gdybyś to ty ją tam spotkała to inaczej podeszłaby do sprawy... ja też pewnie palnąłem nie jedno głupstwo próbując ją namówić do pobytu w Argarze - szepnął próbując sobie przypomnieć niedawny obrót spraw. - Byłem obcym, który się wymądrzał. Odpuściłem - przyznał cicho. - Odpuściłem, bo obawiałem się że dalsze namowy doprowadzą ją do ucieczki - zacisnął mocno wargi. - Będziemy musieli powiedzieć Tonemu... bo mała już teraz lewituje i traci kontrolę... a to przecież może być niebezpieczne, nie mówiąc już o uciążliwości dla opiekunów... opiekunów, którzy z naszym gatunkiem mieli niewiele do czynienia - uderzył pięścią o podłogę. - Tylko cholera no... to nie my powinniśmy mu mówić.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  80. Pokiwał głową na znak, że się zgadza i zamknął oczy, na moment, bo sufit jakoś podejrzanie mu wirował, gdy przyglądał się mu zbyt intensywnie.
    - Tak, znaczy ech to nie ulega wątpliwościom że mu powiemy - odparł zgadzając się z nią. - Nie przychodziłbym do ciebie, gdybym... nie chciał mu powiedzieć - przyznał śmiejąc się pod nosem. - Jestem bezczelnym egoistą i nie chcę żeby jego furia spadła tylko na mnie - uniósł powiekę i spojrzał na nią z figlarnym uśmiechem zdobiącym mu twarz. - Chociaż w tym wypadku - dorzucił, bo do egoisty to faktycznie sporo mu brakowało. - Och nie marudź tak z tym Argarem, wrócisz na chwilkę, bo weźmiemy cztery litery Tonego w troki i ruszymy do Lerodas. O poznasz przy tym Walwana i nowe okolice przy akompaniamencie lamentującego Tonego. Jeszcze zatęsknisz za naszymi sprzeczkami - parsknął cichym śmiechem, obracając się powoli na bok i decydując się jednak na brak większego ruchu.
    - To tak... nie planowałem tego, ale masz darmozjada zajmującego podłogę na noc - odchrząknął. Zdecydowanie nie sądził, żeby zdołał w tej chwili zrobić choćby i jeden krok bez zwrócenia zawartości swojego żołądka.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  81. - Baardzo zawianym - przeciągnął pierwszą sylabę słowa i zamknął z powrotem oczy. - Tak jest, szefie. Nie rzygać na podłogę... a jeśli już to omijać szpary szerokim łukiem - zakodował, nie protestując kiedy zabrała mu spod ręki butelkę z resztą alkoholu. Poduszkę za to przyjął z wdzięcznością.
    - Wędrówka do Argaru to jeszcze nie Argar - przypomniał rezolutnie. - No dobra... mi chodziło o to, że na tę chwilę nie wrócisz na długo... bo wrócisz, weźmiemy Tonego... to są powiedzmy 3-4 dni w Argarze - skwitował. - No wiesz doliczyłem ci dzień u tatka, dzień u brata plus wizyta u Febe i 2 dni przekonywania Tonego. Powinno wystarczyć w zupełności, nie? - ułożył się z głową na podusi, uparcie trzymając zamknięte oko. - Więc w gruncie rzeczy przez kolejne 2 miesiące spędzisz w Argarze plus minus tydzień - skomentował. - Nie za wiele... a potem sama zdecydujesz co dalej - dodał jeszcze. - Ale jeśli zakładasz, że kiedy tylko stąd wyjdziesz to już jesteś w Argarze... to faktycznie, przesrane - uniósł kciuki w górę i odetchnął na tyle głęboko na ile mógł bez sensacji żołądkowych.
    - Ugh... weź nie mów... alkohol jest okropny, nienawidzę go - fuknął, obrzucając butelkę nienawistnym spojrzeniem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  82. - A czemu nie? - zdziwił się i pewnie usiadłby, gdyby miał pewność co do swojego organizmu. Usiadłby dla efektu, a tak tylko wyciągnął rękę w górę i poklepał trochę jej posłanie.
    - W podróży możesz rozkręcić biznesik bardziej niż w jednym miejscu. Śpiewać możesz zawsze, a uliczni grajkowie całkiem nieźle sobie przędzą - rzucił wesoło. - Poza tym rozsławisz siebie, swój głos... i potem więcej klienterii tu przyciągniesz. Win-win sytuacja - uśmiechnął się do niej szeroko. - Pozytywów szukaj, pozytywów. No i poznasz Walwana, opcję bliższą niż Argar jeśli chodzi o uzdrowicielstwo... dla twojej przyszłości to chyba dobry plan. Mieć kogoś i tu w pobliżu. Tak, niby zajmiesz się problemami czyimiś ale z korzyściami dla siebie - dorzucił jeszcze. - Rany... ja się z powołaniem walnąłem... powinienem zostać jakimś agentem czy innym managarem - zauważył jeszcze i skrzywił się nieznacznie, kiedy wspomniała o "makumbie".
    - Nah... makumba odpada, jakoś zioło kompletnie mnie nie kupuje... zwłaszcza w takich chwilach... za długo czekać na trzeba na odlot - przeciągnął się mocno i już miał zaprzeczać gdy wstała z miejsca w poszukiwaniu koca. Zaśmiał się cicho na ten gest.
    - Jak już jesteś na chodzie... to pod plecki też by się coś przydało, co by bardziej miękko było. No i może jeszcze... woda do picia? A i no wiesz... - zaczął wyliczać dość żartobliwie. - Nie trzeba, poradzę sobie jakoś. Miska będzie moją ostoją w nocy - dokończył.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  83. - I pozbawić się przyjemności z wkurzania cię na każdym kroku? - uniósł wysoko brew. - Nie ma mowy... picie zostawiam na specjalne okazje - zaśmiał się i omal nie przepłacił tego pierwszymi wymiotami. Szczęśliwie udało się odegnać to wieczne zło, ale umilkł na dłuższą chwilę.
    - Ugh... dlaczego jestem taki słaby w te klocki? - zapytał jest. - Upijanie się jest do dupy... - zamarudził jeszcze, przygarniając bliżej siebie miskę i otulając się szczelnie podanym przez Akane kocem. - Dzięki - rzucił na wiadomość o wodzie. - Przyda się... - dodał, zerkając w stronę szafki. - ...później.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  84. Nie zdołała ukryć lekkiego zawodu, gdy Akane zdecydowała się nie pokazywać jej nawet jednego ruchu. Zaraz jednak przywołała odpowiednie argumenty. Nie każdy miał do tego dryg, a i znały się dopiero parę minut. Pokiwała sama sobą głową i uśmiechnęła lekko.
    - Właśnie w tym rzecz... rzucasz kopniaka i jak się zwija z bólu to uciekasz - wyjaśniła raz jeszcze swoją taktykę, po czym machnęła ręką. - Może masz rację, trafiałam na same słabizny - dodała ze śmiechem na ustach. - Naprawdę? To musisz mieć sporo fajnych historii - rozmarzyła się. - Założę się, że wśród nich znajduje się książę, który przyjechał po ciebie na koniu... albo jakieś romantyczne spacery brzegiem morza czy kolacje ze świecami - rozwinęła się coraz bardziej, po czym pokręciła lekko głową. - Wybacz, już przestaję. Nie rozmawiamy o miłosnych uniesieniach czy upadkach - dodała, bo przecież Akane wspomniała o miłosnych problemach. - Ostatnio miałam okazję spróbować sił przy kelnerowaniu. Nogi mi odpadły po pierwszym dniu, drugiego ledwie wstałam z łóżka, ale trzeciego już jakoś szło... I trafiłam na super atmosferę w Terrze...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  85. Gabriela usiadła wygodniej i spojrzała jej prosto w oczy.
    - W takim razie sama wprowadzaj romantyzm, żeby tych zielonych nauczyć - uśmiechnęła się do niej szeroko. - Och ale nie tak sztucznie... tylko no ze smakiem i z chwilą. Podobno to działa... ale ja tam nie wiem, znam to tylko z opowieści - przyznała spokojnie. - Hm i z ksiąg... - dodała po cichu. - Dużo czytałam i jakoś tak... marzy mi się taka historia, ale wiem, że to raczej nie ma racji bytu - rzuciła lekkim tonem. - Och Terranie są niesamowicie przyjaźni. Przynajmniej ci których spotkałam. Piliśmy razem, robiliśmy nawet zawody na najtwardszą głowę, przegrałam, ale to nic - zaśmiała się lekko. - Wytańczyłam się u nich za wszystkie czasy. Nawet trochę pośpiewałam i dostałam niesamowite wiwaty na stojąco - wyszczerzyła się do niej. - Ale nie martw się, to była tylko zabawa - machnęła lekko ręką. - Teraz tak chciałabym zobaczyć Argar... słyszałam że prężnie się w nim rozwijacie...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  86. - Tak, bo tak to przedstawiłaś - odparł krótko, zostając przy swoim zdaniu. - Powiedziałaś to tak, jakbyś sama traktowała je jako wymówkę. Oskarżyłaś je o to co ci nie wychodzi - zauważył. Zaraz też wywrócił oczyma co do tej rzekomej, jego zazdrości. On jej nie widział i nie kumał o co Akane chodzi, a uważał że w tej chwili były istotniejsze sprawy do omówienia niż udawana zazdrość. Wzruszył więc tylko ramionami, zostawiając to bez odpowiedzi.
    - Nazywasz te emocje, a ja nie do końca wiem co jest czym - mruknął tylko. - O tylko nie zaczynaj o murach Polszy i wychylaniu się. Sama wybrałaś sobie miejsce. Mogłaś wybrać każdą inną knajpę w Mathyr, znacznie bardziej oddaloną od Polszy i wciąż nie w Argarze. Ty zdecydowałaś się na to miejsce, chyba podświadomie chcąc kusić los - zauważył krótko. - Weź mi tu teraz nie mów, że nie masz jak ćwiczyć, bo musisz się nie wychylać - zacisnął mocno pięści. - Że nie masz na kim, rozumiem - pokiwał lekko głową co do pierwszej jej wypowiedzi. Kolejnej wypowiedzi też nie bardzo zrozumiał.
    - Przecież przyszedłem - mruknął . - Sprawdzić jak sobie radzisz, dałem ci zjeść moją potrawkę... i wyszedłem zamiast się na ciebie wydzierać po tej chorej akcji - przypomniał jej. - Nie wiem czego ty jeszcze oczekujesz - wzruszył ramionami. - Nie będę cię nagle całował, żeby ten pajac widział, że jesteś zajęta. Nie będę cię łapał za ręce, bo klientom też się to może nie spodobać - mruknął chłodno. - Poza tym ja tam sobie nie ufam... nie ufam swoim odruchom, a nie chcę nagle skończyć z tobą w łóżku czy pod stołem - rzucił jeszcze. - Może i jestem chłodnym, skończonym draniem, ale taki jestem - schował dłonie w kieszenie. - A grymasy i dąsy sobie teraz wymyślasz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  87. - Nigdy nie twierdziłem, że jestem idealny - zauważył dość mrukliwie, a resztę jej teorii związanych z alkoholem wysłuchał i pomachał na nie ręką, jakby chcąc odsunąć od siebie drażliwą muchę.
    - Po prostu mam słabą głowę, dupa w korach jestem jeśli chodzi o alko i muszę się przyzwyczajać. Dobrze, że chociaż wcale jakoś mi mocno nie smakuje - pokiwał lekko głową na tę realizację. - Właściwie... - przycisnął do siebie mocniej miskę. - ...właściwie to wziąłem ją bo jestem durniem - pokiwał lekko głową. - No wiesz... dużo osób zalewa problemy i ja też postanowiłem... - wzruszył ramionami. - Głu-po-ta - zaskandował, obracając się na brzuch i opierając czoło o zimną podłogę. - W lesie były halomuchy - wymamrotał. - Takie komarzyska... które po ukąszeniu dawały halucynacje... niegroźne - poinformował ją. - Widziałem po nich różowe słonie, a Reks zamieniał się w pawia... - pokręcił lekko głową. - Na szczęście stan trwał krótko - zaśmiał się cicho. - Taka halomucha przydałaby się nam teraz... dalibyśmy Tonemu w żyłę... - dodał jeszcze zastanawiając się po co tyle papla. - Dobra, idź spać... dobranoc... - zdecydował po dłuższej chwili i obrócił się na bok plecami do Akane. Policzył owce do 30 zanim znów się odezwał.
    - Śpisz? - zapytał jej szeptem. - Walwan dał mi parę ziół - przypomniało mu się. - Jak się je zmiesza to powinna wyjść niezła mieszanka na dobry humor... chcesz spróbować? Niegroźne dla kobiet w ciąży...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  88. Gabriela nie mogła uwierzyć swoim uszom. Aż podziwienie ją brało. Naprawdę można było być aż tak zielonym? Zmarszczyła lekko brwi zastanawiając się nad tym, ale postanowiła nie dodawać nic więcej do wypowiedzi Akane.
    - Hm podobno próba życia na zupełnie własny rachunek, bez nikogo obok jest całkiem niezłym doświadczeniem. Słyszałam, że wręcz oczyszczającym, ale to tylko opinia kapłanek - pokiwała lekko głową. - Sama teraz to robię i jest znośnie, chociaż no czasem przydałby się jednak chłopak, albo no druga osoba... - wzruszyła ramionami. - Czasami samotność jest przytłaczająca - zerknęła w ogień na krótką chwilę. - Ale innym razem fajnie jest dowiedzieć się o samym sobie, że na przykład potrafi się coś więcej... że dało się radę... - posłała jej lekki uśmiech. - Ale ty to już wiesz - wskazała na to całe obozowisko. - Jesteś niesamowita, że tak dobrze sobie radzisz - pokiwała lekko głową, po czym wróciła do swojego jedzonka (nie pamiętam czy już jedzą xD ).
    - Hm... nie chciałabym ci zawracać głowy aż tak długo - przyznała nieco speszona, a na mapę pokręciła lekko głową. - Nie, dziękuję. Mam już jedną - poklepała się po swojej torbie. - No i lubię się trochę gubić - przyznała ze śmiechem.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  89. - Nie o to mi chodziło - odparł krótko. - Widząc problemy mogłaś zmienić miejsce, mogłaś zostać do końca ciąży w Argarze. Mogłaś być bezpieczna - skrzywił się nieznacznie. - Ale uparłaś się, żeby odejść stamtąd jak najszybciej... wiem, że po części zrobiłaś to ze względu na mnie - mruknął. - A po części z cholernego pragnienia bycia Zosią Samosią, a może też dlatego, że uznałaś że gdy tego teraz nie zrobisz to już nigdy się stamtąd nie wyrwiesz - dodał spokojnie. - Nie wiem co przeważyło, ale wybrałaś to miejsce... to konkretne. Chociaż rozmawialiśmy przed twoim wyruszeniem. Wspominałem ci że to może nie być najbezpieczniejsze miejsce. Sam nie czuję się tu bezpiecznie. Niemal pod murami Polszy... ale byłaś uparta. I teraz żalisz się, że nie masz gdzie ćwiczyć? I na kim ćwiczyć? Wybacz, ale nie na mnie - pokręcił przecząco głową. - Za bardzo jestem tam pokręcony, żeby ćwiczyć na mnie - postukał się po głowie. - A to co już ułożyłem, burzysz jednym takim wejściem - odparł krótko. - Możesz spróbować na... - wzruszył ramionami, zanim powiedział to jedno cholerne imię. Odchrząknął i potrząsnął głową. - Na Klarze. O, Klara się nada - wybrnął z sytuacji. - Klara pewnie wie o twoich umiejętnościach - dodał, a gdy zapytała o bycie zajętą wzruszył ramionami.
    - No nie wiem, a nie jesteś? - odbił piłeczkę. - Marudzisz mi o to, żebym z nikim nie flirtował ani nie szedł do łóżka, a teraz mówisz że nie wiesz czy jesteś zajęta? - pokręcił lekko głową. - W porządku, rozumiem. Nie jesteś - pokręcił z niedowierzaniem głową. - I nie pieprz, ucieszyłem się z dobrych wieści. To że nie pokazuję radości tak jak ty, nie znaczy że jej nie czuję - dodał jeszcze, nie komentując sprawy czułości. Uważał, że zdecydowanie przesadza co do tego. Nie zamierzał jej teraz całować. Nie chciał tego, bo wówczas musiałby zostać, a w tej chwili nie był już niczego pewien.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  90. - Pierwszy raz z Fasolkami był wcześniej, inaczej... - odparł cicho. - Już wtedy alarmował, że lekko nie będzie, kiedy to zawiesiły cię u góry i nie chciały puścić, kiedy odrzuciły mnie na drzwi... już wtedy wiedziałaś... że nie będzie lekko - przypomniał jej. Pokręcił lekko głową. Jeśli było tak jak mówiła to zdecydowanie nie powinien tu więcej przychodzić. Nie powinien tego robić.
    - Wygląda na to, że nie ty, tylko ja tu winię - odparł cicho. - Skoro takie rzeczy dzieją się tylko przy mnie to ja jestem tym toksycznym - zacisnął mocno wargi. - Może powinienem odpuścić... może będzie im lepiej bez takiego ojca - odetchnął głęboko, robiąc krok w tył. Źle się stało że tu przyszedł.
    - No i to jest nie w porządku Akane - rzucił krótko. - Nie wiem dlaczego mnie kochasz. Nie wiem jak możesz mnie kochać. Za co? Za ciągły seks? Za namieszanie ci w głowie? Za zrobienie ci dziecka, którego nie chciałaś? Za zaplątanie cię w emocjonalną huśtawkę? Za co ty mnie tak właściwie kochasz, hm? - zapytał jej zaciskając mocno wargi. - Rozumiem, że czujesz przywiązanie, bo byliśmy razem w niewoli... bo przeżyliśmy sporo z twoimi duchami i Lottą. Bo byliśmy u ciebie i u mnie w umyśle... okay... rozumiem - odchrząknął. - Rozumiem, że lubisz pieszczoty i inne czułości, jasne, ale to tylko fizyczność. Ją możesz mieć z każdym innym - wyrzucił z siebie na jednym oddechu. - Nas nic poza fizycznością i Fasolkami nie łączy. Nic. Zero - pokręcił lekko głową. - A jak próbuję coś znaleźć to ty ciągniesz tylko do tej fizyczności... - mruknął. - Nie tak powinno być...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  91. Teraz to on zmarszczył brwi słuchając jej wypowiedzi o swoim złym działaniu.
    - Słucham? - spojrzał na nią z niedowierzaniem. - Serio? Znowu będziesz dopowiadać sobie co ci się żywnie podoba?! Nic dziwnego, że nie da się z tobą dogadać! - krzyknął za nią i ruszył, żeby złapać ją za nadgarstek i obrócić do siebie. - Nie wspomniałem, że jestem samym złem. Powiedziałem tylko, że jestem toksyczny... bo skoro Fasolki tak działają tylko przy mnie to coś w tym musi być - odchrząknął. - Chodziło mi o tę konkretną sytuację, a nie całą otoczkę, jaką teraz sobie dorabiasz! - puścił jej nadgarstek i pokręcił lekko głową.
    - Tak, dla mnie to tylko fizyczność i Fasolki. Nie pokazałaś niczego innego. Adrenalina? Podróże? - uniósł wysoko brew. - Pewnie, chętnie z tobą się w jakąś wybiorę, jak nie będziemy oboje musieli chuchać na twój stan. Chyba trochę rozsądku też trzeba mieć w tym wszystkim - warknął na nią. - Nie dziw się, że nie chcę z tobą podróżować. Te moje własne zwykle nie kończą się za dobrze - pokręcił lekko głową. - A nie chcę, żeby tobie i dzieciakom coś się stało. Nie chcę żebyś oddawała życie żeby ochronić dzieciaki. Nie chcę żebyś się go pozbywała, skoro może przydać ci się później. Jesteś córką władających Argarem, dobrą partią. Już nie raz słyszałem o tym, że warto byłoby cię porwać i wykorzystać do swoich własnych celów. Nie twierdzę, że takie porwanie byłoby łatwe. Nie, bo znam ciebie i wiem, że sobie poradzisz. Ale nie jest to niemożliwe - zacisnął mocno wargi. - Na takie okazje zatrzymaj te swoje życia... a nie do chronienia Fasolek, bo tatuś i mamuśka nie mieli tyle rozsądku aby poczekać żeby dzieci się urodziły i trochę podrosły tylko oboje musieli od razu nadstawiać swoje karki - zacisnął mocno pięści. - Ale podróże i adrenalina to nie wszystko. One muszą mieć... - odetchnął głęboko. - ...jakiś bezpieczny kąt, a ja... nie wiem, nie umiem im go zapewnić. Myślę, że nie umiem - zamknął na moment oczy. - I przestań pierdolić o tym jaki to jestem zły - warknął na nią. - Wkładasz mi to w usta, wyolbrzymiasz, generalizujesz... a ja mówię o konkretnych sytuacjach, w których tak a nie inaczej się czuję.
    Odsunął się od niej i przeciągnął mocno.
    - Dobra, idź i baw się tą swoją fizycznością do woli. Droga wolna - mruknął i zagryzł wargi zanim nie powiedział czegoś więcej, chociaż miał na końcu języka zdanie "tylko się nie zdziw, jak kiedyś Fasolek nie znajdziesz". One nie były tylko jej dziećmi.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  92. Pokręcił przecząco głową na jej domysły. Nie kupował sprawy z szybszym biciem serca. Zdecydowanie nie. Tęsknota szybciej do niego przemawiała, ale to nie zmieniało faktu, że po prostu jakoś mu to nie pasowało.
    - Tak - odparł krótko. - Widzę tylko to wyjaśnienie, bo jest najbardziej logiczne - wzruszył lekko ramionami i zrobił krok w przód do niej. - Bo ja zwracam uwagę na to jak wisisz nade mną, gdy choruje... nie jestem wtedy w pełni świadom tego co robię - rzucił tylko. - Jestem ci wdzięczny, że znosisz wówczas moje humory - dodał jeszcze. - Nie, to nie jest niesamowite. Nie rozmawialiśmy do tej pory o takiej opcji - wywrócił oczyma. - Jak chcesz mi dosrywać to patrz po całości. Równie dobrze mogę zapytać, czemu o tym nie rozmawialiśmy wcześniej? Czemu twoje obawy też muszą wychodzić w taki sposób a nie inny? - spojrzał na nią sceptycznie. - Wcale nie jesteś ode mnie lepsza w te klocki - mruknął, znów robiąc w jej stronę krok. - Krytykuję... nie krytykuję cię, wyrażam swoją opinię. Mam do niej prawo - burknął ponownie łapiąc ją za nadgarstek i przyciągając trochę mocniej do siebie. - A że tobie się ona nie podoba to trudno - fuknął. - Lubię to jak śpiewasz i jak sobie radzisz, ale tak jak ty widzisz we mnie to, że często... - odetchnął głęboko. - ...uważam siebie za zło konieczne... tak ja widzę twoje słabe wybory. Nigdy nie powiedziałem, że tylko ja mam obawy, ty przedstawiasz to w taki sposób. Tak ja mam obawy co do mojej osoby. Widzę w sobie problem. Widzę ciebie w roli świetnej matki, a siebie jako bezsensowny balast. Balast psujący ci wszystko, ale... - ścisnął drugą dłonią nasadę swojego nosa. - Widzę też ciebie na jakichś bajecznych przygodach, nie martwiącą się o to, że nie ma z kim zostawić Fasolek, bo ja... z nimi wtedy siedzę - odchrząknął i nachylił się do jej ucha. - Tylko nie z barmanem - rzucił szeptem i klepnął ją lekko w tyłek.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  93. Uśmiechała się do niej, słuchając odpowiedzi. Kiwała głową od czasu do czasu. Zgadzała się z nimi. Miło było słuchać kogoś kto podzielał twoje zdanie. Choćby i troszeczkę.
    - No nie wiem - zaśmiała się pod nosem. - Podobno chrapię - rzuciła konspiracyjnym szeptem. - Ale sama nie wiem... bo mógł się wydurniać mówiąc mi to - dodała zaraz i pokiwała lekko głową. - Okay, przekonałaś mnie. Zostaję - wyszczerzyła się do niej.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  94. - Nie zawsze - zaprzeczył, kręcąc przy tym głową i przyciskając miskę mocniej do siebie. Niczym misia. - Alkohol i halomuchy mogą ukoić ból... fizyczny - rzucił cicho. - Wtedy pomagają walczyć z problemami... - ośmielił się zaprotestować. - Ale jeśli chodzi o łepetynę to tak, zgadzam się z tobą w stu procentach o wielka i nieomylna w tym temacie Żabo - zerknął na nią i aż musiał przetrzeć oczy, bo faktycznie wydała mu się nagle niezwykle duża. Jej głowa urosła dwa razy.
    - Oho... - mruknął zamykając oczy żeby pozbyć się tego wrażenia i po chwili otwierając je. Odetchnął z wyraźną ulgą, gdy Akane wróciła do swoich własnych rozmiarów. - Okay, kiedy indziej - zgodził się z nią, nie namawiając jej specjalnie do ziółek. - O... a co takiego robią? Tak bez ostrzeżenia? I czekaj... Fasolki? W liczbie mnogiej? - aż uniósł się na łokciach. - Będziesz miała dwoje? Więcej? - zamrugał kilkakrotnie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  95. Gabriela pokręciła przecząco głową.
    - Nie, nie mam - odparła szczerze. - To znaczy on by chciał, ale on to podrywa niemal każdą. Nie chce się otworzyć. Jest wredny... często ma komentarze seksualne. Taki trochę... ech no bardzo prosty człowiek pod względem seksu. Uśmiechniesz się, przesuniesz dłonią po jego kolanie, przyłożysz materiał do bioder i już jest twój. Nieco podniecony - westchnęła ciężko. - Aż się sama sobie dziwię, że jeszcze powstrzymuje swoje żądze i mnie nie... - zacisnęła mocno pięści i pokręciła lekko głową. - Czasem udaje mi się zajrzeć pod jego maskę, wtedy jest taki ludzki, fajny... ale potem znów ją zakłada i jeszcze okrywa się tym całym krzykiem, wrednymi komentarzami, poleceniami, a jak coś mu się nie spodoba to odwraca się na pięcie i obraża niczym mała panienka - wywróciła oczyma. - Ewidentnie nie potrafi rozmawiać - zaśmiała się cicho, bawiąc przy tym rąbkiem swojej spódnicy. - Czasem zastanawiam się czy to może ja jestem tym prowodyrem, który nie potrafi słuchać albo coś, ale no nigdy nie wiesz jaki będzie miał humor - wyznała, po czym zaczęła chłonąć wiedzę co do Argaru. Pokręciła lekko głową z niedowierzaniem.
    - Naprawdę? I takie partnerstwo wam działa? - zdziwiła się. - Rany... to dość... dziwne - mruknęła. - Przepraszam, ale nigdy się z czymś takim nie spotkałam - przyznała czując jak policzki odrobinę jej płoną. - Jakie to partnerstwo ma zasady? Nie ciągnie was po jakimś czasie do ślubów?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pius tego nie słyszał, ale gdyby słyszał, Gabi miałaby zadane pięćset pompek...

      Imperius

      Usuń
  96. - No przecież o środku przeciwbólowym mówię, a nie o jakimś magicznym lekarstwie - westchnął mając wrażenie, że albo źle się wysłowił albo Akane po prostu nie zrozumiała jego intencji. Nie chciał specjalnie w to wchodzić, bo przecież mógł mówić niezrozumiale po tym całym upojeniu alkoholem.
    - O rany... - skomentował, kiedy ta przyznała się do swoich podejrzeń. - Dwa razy więcej pieluch i szczęścia... - uśmiechnął się do niej szeroko. - Pozazdrościłaś tacie... - dodał drapiąc się nieco po głowie i znów opadając na podusię. - Tak, to możliwe... hm no dobra, a co te dwa małe czorty robią, że ci sen z powiek zabierają? - zainteresował się.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  97. Gabriela pokręciła przecząco głową.
    - Starszy - odparła szczerze. - Nawet nie wiem ile ma dokładnie lat... wygląda na dwadzieścia plus... ale ech to skomplikowane - westchnęła przeciągle. - Tak, emocje są popaprane. Jak biorą nad nami górę to zachowujemy się jak jakieś zwierzęta, a potem tak ciężko jest przepraszać - odchyliła się do tyłu i przeciągnęła lekko. - Bo w sumie wiemy, że powiedzieliśmy to co czujemy chociaż mogło to być krzywdzące w odbiorze dla tego drugiego - mruknęła. Roześmiała się serdecznie na pomysł z wałkiem i ochoczo pokiwała przy tym głową. - Oj tak, to byłoby dobre. Gdyby jeszcze wałek potrafił zareagować przed katastrofą to by było coś - zgodziła się z nią.
    - Och nie, nie... - pokręciła głową. - Taki nie jest. Akurat tu... - podrapała się lekko po głowie. - Mimo jego czasem agresywnych zachowań wiem, że by mnie nie zabił - zapewniła ją. - Jakoś tak czuję podskórnie... - wzruszyła ramionami.
    - Małżeństwa niby są pewniejsze, ale to nie do końca prawda. Na przykład mój ojciec ma wiele... konkubin - mruknęła. - To ta twoja kontrolowana zdrada, co nie? Mamie nie do końca się to podobało, ale była zmuszona zaakceptować ten fakt, jeśli nie chciała stracić swojej pozycji społecznej. To jest nie w porządku - westchnęła. - Ja natomiast mam zostać wydana za jakąś tam dobrą partię. Podpisana umowa tuż po tym jak się urodziłam - westchnęła ciężko. - Czasem mam wrażenie, że traktowani jesteśmy jak karty przetargowe. Asy w rękawach czy coś. Za pieniądze, pozycję, dwa worki ryżu... kobiety mają szczęście kiedy mogą same zdecydować za kogo wyjdą. Ach, mówię oczywiście tylko o sytuacji wyższych sfer w Polszy, bo u innych narodów to działa trochę inaczej - posłała jej lekki uśmiech. - O naprawdę? Ale masz fajnie... będziesz przygotowywała swojemu tacie ślub? - zainteresowała się. - Skoro wychodzi z miłości to musisz sie cieszyć, co? - zapytała jeszcze, po czym zacisnęła mocno wargi. - Przepraszam, nie wiem co się stało z twoją mamą... to było bardzo nietaktowne - zreflektowała się. - Pewnie nie lubisz tej nowej kobiety taty...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  98. Ryu zamknął lekko oczy i odruchowo złapał kosmyk włosów Akane, nawijając go sobie na palec. Lekko. Nawijając i rozwijając. Ten jeden co to drażnił go w nos.
    - Możesz mu nie powiedzieć - zauważył cicho. - Możesz dopiero podczas porodu sprawić mu niespodziankę... na pewno nie będzie aż tak wściekły jak już je zobaczy - rzucił pierwsze rozwiązanie. - Możesz powiedzieć mu w obecności Gava to jego złość rozłoży się na dwa - dodał po dłuższej chwili. - Albo możesz poczęstować go makumbą, ziółkami uspokajającymi i tak dalej i powiedzieć spokojnie - rzucił kolejną propozycją. - Możesz też powiedzieć o nich w obecności Shi... Natana... - dodał jeszcze. - Ale myślę, że najważniejsze będzie to jak przedstawisz sytuację. Jeśli zobaczy, że jesteś smutna z tego powodu, czy zła... to sam będzie wściekły. Ale jeśli się cieszysz... - zerknął na nią. - ...twój tata to zrozumie. Kocha cię ponad życie - posłał jej delikatny uśmiech. - Nawet jeśli trochę się pozłości to potem i tak przyjdzie przytulić i zapewni, że sobie poradzicie i że możesz na niego liczyć - dokończył, ostatecznie dmuchając w jej kosmyk włosów.
    - Rany... to musi być niesamowite i irytujące jednocześnie - zaśmiał się cicho komentując pierwsze słowa co do Fasolek. - Skoro je wyczuwasz, wyczuwasz te dwie energie... może mogłabyś się z nimi jakoś dogadać. Nie jakoś stanowczo ale łagodnie. O na przykład teraz... poproś je, żeby uniosły cię w powietrze. Tak delikatnie. Zobaczymy czy to w ogóle ma jakiś sens - rzucił spokojnie, a co do musicalu skrzywił się lekko.
    - To już większy kaliber - stwierdził cicho. - Może jakbyś hm... przerzuciła się na swoje wspomnienia w tamtej chwili? - zaproponował. - Wyciągnęła jakieś swoje... i narzuciła na te jego... - pokręcił lekko głową. - Ale jeśli byłaś w transie to nie do końca byłaś świadoma tego co robisz... chyba trzeba popracować nad tą świadomością...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  99. Słysząc o Gavie lekko się skrzywił, ale nie wpadł w żaden gniew czy jakieś większe przymulenie. Zamiast tego pokręcił lekko głową.
    - Nie ma żadnego "ale" - odparł krótko. - Jeśli chcesz żeby przy tym był to do niego napisz, wyślij Vexę albo gołębia pocztowego... na pewno wiesz, gdzie on tam w tej Terrze się szlaja - rzucił lekko. - Napisz do niego i powiedz, że chciałabyś żeby przy tym był. Nie patrz ciągle na niego i jego stosunek do Argaru. Nie będzie przecież go unikał całe życie... zresztą sam często u Febe bywa - rzucił lekko. - Zaproś go i powiedz, że wyruszasz jutro... i zobaczysz. Jak dotrzemy do Argaru, możemy tam poczekać parę dni... gdyby go nie było - zauważył tylko. - Grima nie zwieje od Walwana, bo nie wie że wybieramy się tam do niej - podrapał się lekko po skroniach. - A tydzień dłużej nie powinien aż tak uciążliwie odbić się na życiu z małym dzieciaczkiem... - dodał spokojnie. - Więc jeśli go chcesz to się nie zastanawiaj tylko pisz. Co możesz stracić, hm? Najwyżej będziesz rozczarowana bo nie przyszedł, a nie zła na siebie że w ogóle nie dałaś mu znać - mruknął tylko i zaraz pokiwał głową na znak, że rozumie. - To wcale nie jest takie łatwe - zaprzeczył. - Wiesz trochę to rozumiem... znaczy ech głupie porównanie, ale też czasem nie potrafię wyłapać kiedy kamyczek zaczyna mi pomagać - skrzywił się lekko. - Do tego faktycznie potrzeba czasu i ćwiczeń.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  100. - W ósmym miesiącu - powtórzył po niej i sięgnął do swojego kajecika. Wyciągnął pióro i kałamarz, a potem zanotował sobie wszystkie informacje w notesie. - Nie ma problemu. Pojawię się, żeby ci pomóc w razie czego - zapewnił ją, chowając kajet na swoje miejsce.
    - No dobrze... - przeciągnął się mocno i złapał ją za rękę. - Chodź, idziemy się przejść. Świeże powietrze dobrze robi, a tu nieopodal urzęduje wróżka - klasnął w dłonie. - Świetne seanse robi... i klimat jest niezwykły. A jej cherbaty... palce lizać - wyszczerzył się do niej. - Stawiam ci taką wizytę. Tylko tak wiesz, z przymrużeniem oka potraktuj ją dobrze? Bo to różnie z takimi tutaj... jeszcze nie wiem czy to nie naciągaczka... - szepnął jej do ucha.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  101. - A ty mogłaś powiedzieć... ja myślę w kategoriach tu i teraz w takich momentach, a nie o 10 miesięcy później - wywrócił oczyma, po czym westchnął ciężko. - Jasne opowiadałaś o swoich obawach. Nie neguję tego - mruknął trochę niewyraźnie. - Ale o swoich za dużo nie mówiłem, a jak mówię to się obruszasz, że myślę tylko o sobie - pokręcił lekko głową. - Może i w danym momencie mówię, ale to nie znaczy że nie pamiętam o twoich obawach, a ty to tak odbierasz. Przynajmniej tak mi się wydaje - burknął. Na sprawę krytyki wzruszył tylko ramionami.
    - Nie ma szans - odparł krótko. - Za dobrze wiem, że mi nie wyjdzie... za bardzo to lubię - odchrząknął. - Mogę próbować memłać i owijać w bawełnę, ale nie widzę w tym sensu - mruknął. - W końcu i tak mi się uleje... - podrapał się lekko po głowie. Nie skomentował jej słów dotyczących Ines, Rahima czy Maryl. Mimo wszystko uważał, że to były obce dzieci. Nie wychowywał ich. Co innego to własne dzieci... kiedy będzie trzeba patrzeć na każdy swój gest czy słowo. Tu podejrzewał, że kompletnie zawali.
    - Mhm byle niezbyt kokieteryjne - odpowiedział odsuwając się od niej i wymijając ją. Ruszył powoli w stronę gospody. - Idę złapać Klarcię. O ten pokój zagadać - rzucił przez ramię. - Chodź bo się zaziębisz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  102. - Pewnie, że mało... od tej twojej knajpki do mnie tutaj... to może 10 minut drogi - zaśmiał się cicho, po czym pokręcił lekko głową. - Och dla przyjaciół biorę taniej za reklamę - puścił do niej oczko. - A ty myślisz, że czemu masz tam ciągle nowych klientów? Wysyłam ich do was dla niesamowitej kuchni i atmosfery... - wzruszył lekko ramionami. - A nawet darmowego piwa tam nie dostałem - zacmokał trochę zawiedziony tym faktem. W końcu zachwalał gospodę kiedy tylko mógł, a śpiewającą w nim jeszcze częściej.
    - Nie są - odparł zgodnie z prawdą. - Dlatego to ściśle tajne. Pochodzi z Fjelldod. Ma te swoje kamyczki z których wróży - odparł cicho. - Gdyby Polsza się dowiedziała to pewnie już by jej nie było... trzeba znać tajne hasło i takie tam - uśmiechnął się do niej. - Ale to całkiem bezpieczna miejscówka. Nie martw się - dodał jeszcze, prowadząc ją uliczkami Slavit. - Oj weź, żadnych mniejszych lub większych psikusów - zrobił wielkie oczy i proszącą minę. - Możesz jej nie wierzyć, ale nic takiego nie rób... - dodał jeszcze. - To nasza stała klientka, całkiem dochodowa...

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  103. Nie przeszkadzał jej więcej w pracy. Zarezerwował sobie pokój i udał się do niego, żeby przetestować łóżko. Musiał przyznać, że było całkiem wygodne. Wyłożył się na nim i zaczął przeglądać swoją mapę oraz zawartość torby, od czasu do czasu popijając trochę burbonu i zastanawiając się nad kolejnym posunięciem. Ojciec wspominał coś o szalejącym duchu. Złośliwym duchu, pokroju Lotty. Obiecał mu się nim zająć, ale ciężko było takiego znaleźć. Dobrze się kamuflował, a on miał do dyspozycji jedynie siatkę własnych duchów i mógł polegać na jakichś większych masakrach. Wykreślił z mapy kilka miejsc i odłożył ją na szafkę, czekając aż gospoda ucichnie. Dopiero wtedy wymknął się z pokoju i podążył do pokoi pracowniczych. Odnalezienie pokoju Akane było pestką. Zwłaszcza, kiedy miało się pomocników. Zapukał i wszedł do środka zanim zdołała cokolwiek powiedzieć.
    - O mamo... - zerknął na roznegliżowaną dziewczynę. - Tak przy otwartych drzwiach? A jakby ktoś wszedł kto miałby złe zamiary? - odchrząknął, opierając się o futrynę drzwi i krzyżując ręce na piersiach. - Co mi przypomniało... poczekaj - wyszedł z powrotem i po chwili wrócił z dwoma pakunkami. - Masz - podał jej oba. - Ten pierwszy to najnowszy model do seksualnych przyjemności kobiecych według kobiet Terrańskich. Podobno satysfakcja gwarantowana - rzucił, gdy odpakowała sztucznego penisa. - A to... - zerknął na drugi pakunek. - To parę przysmaków Terrańskich. Maryl koniecznie chciała ci to dać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  104. - Kiedy ciebie tam nigdy nie ma - bąknął Acair i zerknął na nią. - Jak jestem na miejscu to ciebie nie ma, a jak mnie nie ma to jak na złość się przypałętasz. Terminy musimy dograć - pogroził jej palcem i zaraz wyszczerzył szeroko. Usatysfakcjonowany odpowiedzią Akane poprowadził ją w głąb ciemnej uliczki, po czym zapukał pięć razy w odpowiednim rytmie do starych drewnianych drzwi i kiedy te się uchyliły, wychyliła się z nich rudowłosa czupryna małego chłopca.
    - Aci!!!! - chłopiec wskoczył na przybysza i uściskał go mocno, a potem zaprosił ich do środka.
    - Mendowata jest? - zapytał go cicho Acair.
    - Pewnie! Zaraz jej dam znać - klasnął w dłonie malec i zniknął za kotarą. Pieć minut później poprowadził Akane i Acaira za sobą. Przeszli za kotarę, po czym zeszli schodkami w dół. Piwnica zamknęła się za ich plecami. Następnie był długi korytarz z kilkoma zakrętami i wreszcie dotarli do wróżkowej komnaty.
    - Och tak myślałam, że mi dziś przyprowadzisz ślicznego gościa - kobiecina podniosła się i zaprosiła ich gestem do stołu. - Rudolf zaparz gościom Argarskiej mieszanki herbaty - poprosiła chłopca. - Siadajcie, siadajcie - poleciła błyskając przegniłymi zębami. Taki urok rasy. - Witaj kochaniutka - posłała do Akane długie acz dość przyjazne spojrzenie. - Nazywam się Melinda Mendowata - przedstawiła się.

    Aci xD

    OdpowiedzUsuń
  105. Gave wzruszył ramionami.
    - No - przyznał jej bez krępacji. - Wiesz ile babrania z tym było? - dodał jeszcze. - Ale jest trochę ulepszony. Bo ma takie no te świecidełka, wypustki wszędzie. Podobno masują mięśnie tam w środku... jak one miały... - zastanowił się chwilę, przeglądając w pamięci książki brata. - Kręgla? Mięśnie Krugla? - podrapał się po głowie. - No te tam, więc masz dwa w jednym. Przyjemność i pożyteczność - dodał jeszcze, przyjmując buziaka, ale dalej pozostając przy framudze.
    - A gdzie tam. To pyszne specjały - zaprzeczył szybko. - Ten krem smakuje podobnie do nutelli - wskazał na jeden ze słoików. - A to jest całkiem ciekawa opcja śniadaniowa lub na pobudzenie. Jeden wystarczy na kilka godzin - wskazał kolejny słoiczek, a potem zerknął na fiolkę z proszkiem i pokiwał lekko głową, przyglądając się mu uważnie. - Dzięki - posłał jej niewielki uśmiech i zawiesił jedną z fiolek na rzemyk, który nosił na szyi. - Na pewno się przyda - zgodził się z nią.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  106. Acair nie zdołał jej odpowiedzieć, tylko pokiwał szybko głową na potwierdzenie. Tak, tak się nazywała. No przecież nie on to sobie wymyślił. Sam usiadł na krześle obok Akane i z wdzięcznością przyjął od Rudolfa gliniany kubek z herbatą i już miał przedstawić Akane, kiedy ta rzuciła Melindzie wyzwanie. Już na samym wstępie, ale starowinka kompletnie niewzruszona pokiwała lekko głową.
    - Ależ oczywiście kochaniutka - uśmiechnęła się do niej przyjaźnie. - Tyś jest Akane Grandsand, druga w kolejce do tronu Argarskiego, chociaż to dość niepewna sytuacja. Posiadasz dwoje młodszego rodzeństwa, które mogą wskoczyć przed ciebie w kolejkę poprzez ożenek obecnego wodza... - odparła niewzruszona tym wyzwaniem. - Nosicielka dwóch żyć w sobie, kapryśnych żyć - przesunęła wzrok na jej brzuszek i wróciła wzrokiem do jej oczu. - Zdrowych żyć - poinformowała ją spokojnie. - Śpiewająca u Klementyny, zresztą bardzo dobrze ci to idzie. Byłam i sama widziałam - rzuciła z uśmiechem na ustach, wrzucając parę kamyków do swojego pojemniczka.
    - Dwoje żyć?! - Aci spojrzał na Akane. - Naprawdę?! - zapytał Akane, po czym przeniósł wzrok na wróżkę. - O rany... jesteś pewna?
    - Oj Aci, kochanie... oczywiście że tak, spokojnie. Będziesz przy porodzie to sam się przekonasz. Przydasz się tam - uśmiechnęła się do niego delikatnie, po czym wróciła wzrokiem do Akane. - Czy jest coś co chciałabyś wiedzieć, kochaniutka?

    Aci i Mendowata xD

    OdpowiedzUsuń
  107. Pokręcił przecząco głową.
    - Nie ja - odparł szczerze. - Gavin czytał... a ja pamiętam - wzruszył lekko ramionami. - Nie wszystko... urywki, akurat o tych mięśniach coś się nawinęło - wzruszył ramionami. Obserwował jak zajada się nutellą i pokiwał głową z lekkim zadowoleniem.
    - No przecież ci mówiłem, że zamiast śniadania. Jak takie potrójne espresso - wyjaśnił jej ponownie i zawahał się. W sumie nie do końca wiedział po co przyszedł.
    - Wejdę... - stwierdził w końcu i podszedł kilka kroków, żeby usiąść na pojedynczym krześle. - Mały ten twój pokoik... - stwierdził. - Aż dziwne... ja dostałem podwójne łóżko i drewniane, misternie zdobione biurko, lampka nawet na nim jest. I sporawa szafa... - mruknął spokojnie. - Klara coś wspominała o najlepszym pokoju, ale...- wzruszył ramionami. - Jakoś tam przy tym zimno.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  108. Ryu pokiwał lekko głową.
    - No przecież go nie oskarżam o nic - uniósł dłonie w geście poddaję się. - Jasne, rozumiem - dodał swobodnie. - Nie mniej, możesz do niego wysłać taki list - rzucił lekko. - Nawet jeśli palniesz, a on przyjdzie później... to kolację można zrobić później - wzruszył ramionami. Przytaknął jej tylko na tego manekina stosownego, nie oferując tu swoich usług. Nie dlatego, że miał co do ukrycia, tylko po prostu nie czułby się komfortowo, gdyby wchodziła mu do umysłu i wyciągała wspomnienia na wierzch. Zwłaszcza te, które znaczyły dla niego najwięcej. A przecież nie miał gwarancji, że te małe rosnące paskudki nie chciałyby ich mu pozmieniać. Tak o, dla zabawy.
    - To żeś teraz dała - parsknął śmiechem, gdy porównała kryształ do ciąży. Pokręcił lekko głową, ale potem wzruszył ramionami. - No może... cesarskie cięcie wystarczy i po sprawie - rzucił lekkim tonem, wciąż śmiejąc się pod nosem. Chciał coś jeszcze dodać, ale wówczas usłyszeli huk. Coś uderzyło w okiennicę. Gdyby miał tyle sił to by wstał, ale w związku ze swoim stanem zdołał ociągale podnieść się do siadu. Dźwięk powtórzył się raz jeszcze i potem znowu. Coś usilnie próbowało się tu dostać.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  109. Aż miło było posłuchać tych wszystkich słów o rodzicach dziewczyny. Wypowiadając je emanowała jakimś spokojem i szczęściem. Gabriela nie wiedziała jak ma skomentować te słowa, więc zrobiła coś co pierwsze przyszło jej do głowy. Objęła dziewczynę ramionami i pogłaskała po głowie.
    - Cieszę się, a podczas występu na pewno dasz sobie doskonale radę - rzuciła, puszczając ją zaraz szybko i odsuwając się od niej, bo przecież nie każdemu musiały podobać się takie wybuchy okazywania emocji.
    - Aż się w głowie kręci od tych wszystkich informacji, ale to musiał być świetny świat... dla kobiet - odparła, po czym wzruszyła lekko ramionami. - Może ten tutaj też się trochę zmieni - dodała cicho. Chciałaby żeby właśnie tak się stało. Może powinna wrócić i spróbować coś zdziałać z pałacu? Tylko tam nie miała w ogóle władzy. Zostałaby zamknięta i pilnowana dwadzieścia cztery na dobę. Skrzywiła się lekko. - Hm a może rebelia od dołu... - pomyślała na głos i zaraz potrząsnęła głową. - Zwiedzanie, najpierw zwiedzanie - klasnęła w dłonie i strząsnęła ostatnie skrawki tego pomysłu co to już zaczynał jej kiełkować w głowie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  110. Lotek wleciał do środka i zaraz zaczął się łasić do Akane i Ryu prosząc o pieszczoty za dobrze wykonane zadanie. Chłopak zerknął na świstek, który Akane rozwijała.
    - Coś w domu? - zdziwił się, mając nadzieję, że nie stało się nic poważnego. Pismo Tonego było wyraźnie widoczne na skrawku papieru.
    "Baby shower. Obecność obowiązkowa. Cokolwiek teraz nie myślisz - to tylko wymówki. Zbieraj cztery litery i w podskokach do domu. Obrażę się jak nie przyjdziesz. Foch z przytupem będzie. Z dwoma nawet! Tony. PS. Nakarm Lotka, dzięki."
    Krótko, zwięźle i na temat. Ryu jednak czytał tę linijkę raz po raz, starając się wyczytać z niej coś więcej. Jakąś wiadomość napisaną kodem, albo cokolwiek, bo baby shower jakoś tak bardzo go zdziwił. W końcu jednak skapitulował i wybuchnął głośnym śmiechem.
    - Dobrze, że nic się w domu nie stało - rzucił śmiejąc się lekko. - Niezły z niego terrorysta - skomentował.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  111. Chłopak pokiwał energicznie głową zgadzając się co do tego porodu wraz z Akane ale i Melindą. Mimo to mocno uściskał Akane.
    - Ale fajnie - rzucił wesoło. - To już muszę zacząć kombinować prezenciki - zatarł dłonie o siebie, by zaraz umoczyć usta w herbacie i zerknąć na Melindę. - Przepraszam, już milknę - dodał jeszcze nieco speszony, a wróżka westchnęła przeciągle słysząc kolejne pytanie dziewczyny.
    - Kochaniutka, mam nadzieję że ty sama wiesz co cię trapi - odparła krótko, przestając trząść kryształami i rozrzucając je po stole. Przez moment milczała, zanim wbiła spojrzenie w Akane. - Nie lubię, gdy tak bezczelnie się mnie sprawdza - oznajmiła dość chłodno i wstała od stołu, by podejść do dziewczyny i złapać ją za ręce. Przez moment masowała jej nadgarstki wpatrując się w te jej oczy, zanim wróciła na swoje miejsce. - Ale dla ciebie zrobię wyjątek - dodała nieco łagodniej, zerkając przy tym na Acaira. - W końcu przyjaźnisz się z naszym przyjacielem - skomentowała jeszcze, siadając z powrotem. - Masz wiele zmartwień - zaczęła dość ogólnie. - Martwisz się czy będziesz dobrą mamą, czy w ogóle uda ci się donosić dzieciaczki, martwisz się o swój powrót do domu, boisz się, że tam utkniesz na dłużej i wszystkie marzenia oraz plany jakie do tej pory miałaś znikną, boisz się, że ojciec dzieci cię zostawi, bardzo go kochasz ale nie jesteś go pewna, męczą cię wasze nieustające kłótnie, martwisz się również relacją między swoją rodziną, a ojcem twoich dzieci, do tego boisz się o swojego przyjaciela, nie wiesz czy stanie z powrotem na nogi, obawiasz się też o swoją relację z tym drugim, bo nie chcesz mu robić nadziei, a masz wrażenie że ciągle mu ją dajesz, jest jeszcze sprawa twojej pracy... obawiasz się że takie długie nieobecności mogą cię pozbawić miejsca tutaj. Boisz się, że nie znajdziesz dla siebie miejsca na tym świecie - zaczęła wymieniać zmartwienia Akane, które wyczytała z jej oczu i kryształów. - Na swej drodze spotkasz również swojego starego przyjaciela - dodała po chwili i odchyliła się na swoim krześle przymykając oczy na moment, a Rudolf od razu pospieszył do niej z herbatką. Na stole wylądowały też ciasteczka.
    - Częstujcie się, sam robiłem - powiedział z wyraźną dumą. - Mam nadzieję, że zasmakują - dodał jeszcze.

    Aci i Melinda

    OdpowiedzUsuń
  112. - Głupia nie o to chodziło - odparł kręcąc z niedowierzaniem głową. - Chodziło mi o to, że tamten pokój jest taki... pusty? Zimny? Bezpłciowy? - wzruszył ramionami. - U Maryl mieszkam w takim malutkim, pełno tam pierdół - uśmiechnął się lekko. - Zagracone to małe pomieszczenie, a jednocześnie jakieś ciepłe. U Rei też było dość ciepłe. Febe... też miała ciepły kąt, a ten tu jest taki... zimny - pokręcił lekko głową. - To znaczy ten mój - dorzucił zaraz. - Herbatę poproszę - dodał, zerkając na piec.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  113. Melinda uśmiechnęła się do niej delikatnie i sama poczęstowała się ciasteczkiem. Ze smakiem zjadła pierwsze, zanim znów się odezwała.
    - Na twojej drodze pojawi się dziecko - oznajmiła krótko. - Będzie powodem, dla którego opuścisz to miejsce - dodała jeszcze i przeniosła wzrok na Acaira. - To jak kochanie? Może tym razem się skusisz?
    - Podziękuję - odparł spokojnie chłopak i spojrzał na Akane. - Sama ją zapytałaś o swoje obawy - przypomniał jej. - Mogłaś zadać pytanie o wszystko, a ty wybrałaś obawy - zauważył upijając znów swojej herbaty. - Ja nie potrzebuję moich wywlekać na światło dzienne - dodał.
    - Och nasz Acair nigdy o nic nie pyta - rzuciła z przekąsem wróżka. - Od kiedy to zapowiedziałam, że spotka irytującą go kobietę i to się sprawdziło - dodała ze śmiechem.
    - To było bardzo stresujące spotkanie - wybuchnął Aci. - Serio. Ta wariatka wszędzie mnie dotykała. Wszędzie! Ale potem doszliśmy do porozumienia...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  114. - To wiele wyjaśnia - zgodził się z nią, opierając nieco wygodniej o biurko. - Myślisz, że Klara sobie poradzi? Z tą całą gospodą ? - zainteresował się. Szczerze mówiąc, dziewczyna ta nie zrobiła na nim tak dobrego pierwszego wrażenia. Jasne, była miła i sympatyczna, ale nie był pewien czy dałaby sobie radę w prowadzeniu businessu. Zwłaszcza tę jej miłą cechę. Prędzej splajtuje niż wyjdzie na czysto. Tylko to było jego pierwsze wrażenie, nie znał jej nawet.
    - Hm... a ty byś chciała coś takiego dostać od rodziców? - zapytał jej tak po prostu. - No wiesz gospodę, albo prowadzenie wioski, albo cokolwiek... - mruknął. - Przyjęłabyś taki prezent? Myślisz, że dałabyś radę ?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  115. Acair słysząc o ucinaniu języka, zasłonił sobie buzię rękoma i odchylił na krześle tak mocno że upadł do tyłu wraz z nim.
    - Aua... - jęknął czując napływające mu do oczu łzy. - Za co? - obrzucił Akane zawiedzionym spojrzeniem. - Przecież nie kazałem ci zadawać takich pytań - pociągnął nosem, na co wróżka zaśmiała się cicho.
    - Cały on - pokręciła lekko głową. - Kochany, ale straszliwa ciapa - podeszła do chłopaka i złapała go za rękę pomagając mu wstać. - Nie martw się, jeszcze będziesz zadowolony z poznania tej kobietki - uśmiechnęła się do niego.
    - Aha, jak będzie przestrzegała przestrzeni osobistej to tak - zgodził się z nią, wstając i oddychając głęboko. Wrócił na swoje miejsce i jeszcze trochę posiedział naburmuszony.
    - Dobrze kochanieńka, czy chciałabyś wiedzieć coś jeszcze? - zapytała Akane.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  116. Acair popatrzył na nią nie do końca wierząc w słowa, ale wziął kilka głębokich wdechów i pokręcił głową.
    - Wcale nie wiem czy byś nie ucięła - bąknął. - Poza tym ja cię tu nie wziąłem żebyś musiała się bać o takie rzeczy. Przecież równie dobrze możesz mi powiedzieć... i mówiłaś choćby o tym że boisz się o dzieci - przypomniał jej cicho. - Nie, nie potrzebuję potwierdzenia - obruszył się. Melinda nie wtrącała się w ich konwersację, tylko piła spokojnie swój napój. Uśmiechnęła się tylko do Akane na wiadomość, że ta już nie chce żadnych pytań zadawać.
    - W porządku - schowała swoje kryształy i czapnęła jeszcze jedno ciasteczko, po czym zerknęła na Acaira. - Jeśli chcesz jej to pokazać to lepiej idźcie teraz - rzuciła jeszcze, po czym podała mu kolorowy cukierek. - Przegryź dzieciaku i w drogę - uśmiechnęła się do nich, a Acair od razu wsunął cukierek do buzi i złapał Akane za rękę.
    - Będziemy z powrotem za dwie, trzy godziny - rzucił radośnie. - Chodź, idziemy zinfiltrować Polszę - dodał, przegryzając cukierek. Po chwili jego oczy zmieniły się w normalne, Polszańskie, a on prowadził Akane do odpowiedniego przejścia. - Te tunele prowadzą za mury Polszy. Możemy skoczyć tam na targ i do biblioteki i pokażę ci moją ulubioną kawiarenkę - klasnął w dłonie. - Tylko... - zerknął na Akane. - Żadnej mocy - pogroził jej palcem przed oczyma. - Musisz udawać Polszankę, okay?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  117. Gave pokiwał głową na wiadomość o Klarze, a potem z zainteresowaniem słuchał planów Akane. Zacisnął mocno wargi, bo cisnęło mu się na usta pytanie "a co z dziećmi?". Przecież powinny mieć swój bezpieczny kąt, jakiś domek czy coś, a nie czuć się bezdomne, bo w ciągłym ruchu, ale odrzucił tę myśl. Akane nie była jedynym rodzicem, który nie chciał siedzieć w jednym miejscu. Nie miał prawa jej uziemiać, skoro sam nie zamierzał zmieniać swojego trybu życia na tryb osiadły.
    - Brzmi nieźle - rzucił, kiedy dziewczyna skończyła opowiadać. - Będziesz w tym świetna - uśmiechnął się do niej, upijając łyk wody w oczekiwaniu na herbatę. - Twój głos potrafi oczarować, nawet bez tych twoich sztuczek - dodał jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  118. Acair zrobił zawiedzioną minę, bo chciał jej parę rzeczy pokazać, ale na to wtrąciła się Melinda.
    - Kochanienka, żaden pyłek nie krąży po twoich tęczówkach - poinformowała ją spokojnie. - Zjadłaś moje ciasteczko, które związało twoją moc na dwie godziny... - dodała jak gdyby nigdy nic. - Twoją i twoich dzieciątek - dorzuciła. - Spotkałam wcześniej innego Argarczyka, który miał interesujące właściwości - poinformowała ją swobodnie. Nie dopowiedziała nic więcej. Acair za to podszedł do niej bliżej i poklepał ją swobodnie po ramieniu.
    - No chodź. Wrócimy jak tylko będziesz chciała - zrobił proszącą minę. - Trochę adrenaliny ci nie zaszkodzi - dodał zaraz. - Nie będziemy się wychylać - obiecał. Był ostatnią osobą, która poszłaby na noże z kimkolwiek. Zwłaszcza w tak wrogim dla niego samego miejscu. - Nic się nam nie stanie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  119. Gave wzruszył ramionami.
    - Szczerze mówiąc wolę twój głos bez podbicia - rzucił jeszcze nie reagując specjalnie na zmierzwienie mu włosów, poza poprawieniem ich automatycznie zaraz po tym gdy skończyła się nimi bawić. Dalej nie pozbył się tego tiku. Dmuchnął sobie w grzywkę i przez chwilę ją obserwował.
    - Na-ah, ja tam nie planuję kariery śpiewackiej - oznajmił swobodnie, po czym zerknął za okno. - Nie wiem czy... no wiesz czy ten występ to dobry pomysł - przyznał, ale zaraz odetchnął głęboko. - To znaczy to zależy kiedy... - dodał zaraz, żeby aż tak nie przekreślać sprawy. - A bo ja wiem - zaśmiał się cicho. - Tonight, we are young... so we set the world on fire, we can go brighter than the sun... - zaintonował. - Możemy też pójść w klasyk... Co dzień, w nas gna, w nowe strony w zadyszany czas, sto lat, sto spraw, wciąga nas, gna nas... - zmienił nutę. - Lubię... lubię wracać tam gdzie byłem już, pod ten balkon pełen róż, na uliczki te znajome tak. Do znajomych drzwi, pukać, myśleć czy... czy nie stanie w nich czasami ta dziewczyna z warkoczami... - kontynuował. - Albo też polecieć w zupełnie coś innego...tylko to może nas pogrążyć - odchrząknął. - I can't seem to face up to the facts. I'm tense and I'm nervous, I can't relax... Don't touch me, I'm a real wire... psychokiller... quesgue se... fa, fa, fa, fa... - dorzucił kolejną propozycję. - Albo, może coś z jeszcze innej beczki.... - odchrząknął podchodząc do niej bliżej. - When I walk on by, girls be looking like, "D***, he fly" I pimp to the beat, walking down the street in my new LaFreak
    Yeah, this is how I roll, animal print, pants outta control It's Redfoo with the big afro And like Bruce Leroy, I got the glow, yeah - zaczął rapować niezbyt udolnie. - Girl, look at my body... - przesunął dłońmi po swojej figurze i posłał jej buziaka w powietrzu. - I'm sexy and I know it - dorzucił wypinając tyłek i klepiąc się w niego lekko. - No chyba że masz lepsze propozycje - dodał zaraz, wracając na swoje miejsce jak gdyby nigdy nic.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  120. Acair nie bardzo zrozumiał co poszło nie tak i dlaczego Akane aż tak się złości. No przecież teraz był ostatni czas, kiedy mogła zrobić coś aż tak szalonego. Właśnie bez Fasolek. Bo kiedy te pojawią się na świecie to przez długi czas nie będzie mogła niczego takiego robić. przez długo czas w obawie, że Fasolki stracą mamę. Naprawdę nie miał nic złego w planach. Ten korytarz nawet nie wychodził w centrum Polszy. Tam to nawet się nie zapuszczał. Wycieczka względnie bezpieczna. Zerknął na Melindę dość zszokowany, po czym pognał za Akane, ale krata została opuściła się tuż przed nosem dziewczyny.
    - Niczego stąd nie wynosimy, kochanienka - ton wiedźmy zmienił się z milutkiego na chłodniejszy. - Możesz opuścić to miejsce, ale ciasteczka zostają u mnie - dodała podchodząc do niej i wyciągając dłoń po ciacho. - Są zbyt cenne bym mogła się ich pobawić - rzuciła niezwykle chłodno. Acair pobladł na twarzy, bo nigdy w życiu nie widział takiej Melindy. Przecież zawsze była milusia i nie robiła żadnych problemów. Ani dla niego ani dla przyjaciół których tu przyprowadzał. Co prawda, nikt nigdy nic nie wynosił, ale...
    - Przestań, ona na pewno nie wiedziała, że sobie tego nie życzysz - odparł starając się załagodzić sytuację.
    - Nie - Melinda spiorunowała wzrokiem. - Kochanienka dobrze wiedziała co chciała zrobić - rzuciła chłodno, wracając spojrzeniem do dziewczyny. - Ja też mam prawo się bronić, dziecko. Nie zamierzam zrobić ci krzywdy. Ani tobie ani twojej rodzinie, ale ciastka zostają u mnie - dorzuciła chłodno.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  121. - O a słyszałaś o tym, że Polsza szuka swojej księżniczki? - zapytał jej, kiedy wspomniała o Perunie. - Widziałem to zlecenie już kilkakrotnie. Sporą sumę za nią chcą - wzruszył ramionami. - Ale musi być przyprowadzona żywa - pokiwał lekko głową. - Dziewczyna musiała mieć dość swojego braciszka - rzucił lekko i machnął ręką. - Ja tam jej szukać nie zamierzam, chociaż przeszło mi przez myśl, że byłaby niezłą kartą przetargową - odchrząknął i podziękował jej za herbatkę delikatnym uśmiechem, po czym upił porządny łyk.
    - O... no wiesz? - pokręcił z rozbawieniem głową. - Przecież mogę tylko stać i robić ci za tło... np. a łimbała a łimba ła, a łimba ła... liooooons - zaintonował, a kiedy wspomniała o wakacie na scenie, pokręcił lekko głową. - Nie, nie. To twoja scena. Nie zamierzam ci się do niej wpierdzielać - zapewnił ją.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  122. Wiedźma wzięła od niej ciastko i przyjrzała się uważniej dziewczynie, a potem samemu ciastku.
    - Kieszenie - oznajmiła chłodno. - Wywróć je na drugą stronę - nie zamierzała ustępować. Głupia nie była. Sporo czasu chodziła już po tym świecie. Zbyt długo by dać się nabrać na takie przekręty. Nie dobrze się stało, że pozwoliła Acairowi przyprowadzić tu tę laleczkę. Trzeba było odmówić, ale przecież nie szło oprzeć się tego jego błagającym oczom. Acair nie wiedział co powinien zrobić. Zacisnął dłoń na swoim sztylecie. No przecież w razie czego obroni Akane. Potem się załamie, ale najpierw ją obroni. Sam ją wplątał w tę sytuację i sam ją z niej wypląta.
    - Przecież już ci oddała - rzucił szybko. Nie wiedział czy Akane coś ukruszyła, czy nie, ale nie chciał między nimi większych niesmaków. - Możesz już nas puścić - powtórzył.
    - Nie mogę, dopóki twoja przyjaciółka kombinuje na moją niekorzyść - odparła chłodno. - Chcesz się dowiedzieć czegoś więcej, przyślij tu swojego ojca lub przyszłą macochę - odparła patrząc prosto w oczy Akane.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  123. Zastanowił się chwilę nad jej słowami i wzruszył lekko ramionami.
    - Nie wiem - odparł szczerze. - Jeśli zamierzają po prostu wydać ją za mąż za kogoś żeby umocnić pozycję to może im się jeszcze przydać. Zresztą... - zawiesił na chwilę głos i zerknął na Akane. - ...jeśli ta planuje jakieś przewroty, rebelie czy inne przejmowanie władzy, tym bardziej chcą ją złapać - dodał takie przypuszczenie. - No wiesz... Perun raczej nie byłby szczęśliwy, gdyby jakaś młódka zasiadła mu na tronie, mordując go wcześniej i zaczęła głosić jakieś farmazony - odchrząknął. Sam miał wrażenie, że poznał już tę całą księżniczkę. Straszliwie irytująca kobietka, ale przy tym miała wiele miłości do innych ras niż Polszanie. - No nie wiem, na tę chwilę nie zamierzam jej łapać - uśmiechnął się lekko. - Nie potrzebuję kasy aż tak bardzo - dodał. - Mam wystarczająco dużo - rzucił swobodnie, po czym roześmiał się serdecznie na jej reakcję co do tła. - Jest mi niezwykle przykro, że nie wierzysz w moje umiejętności wtapiania się w tło - odchrząknął udając powagę i zabrał się za picie herbatki. - No mogę nawet wynieść cię na piedestał - odchrząknął a potem padł przed nią na kolana. - I'm beggin, beggin youuu - zaintonował unosząc dłonie w górę. - Put your loving hand out baby... put your loving hand, darling - dodał, wstając z miejsca i kłaniając się jej w pół. - Widzisz? Nie ma to jak dobre przekazanie pałeczki na podium.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  124. - Oj kochanieńka, czy ty naprawdę uważasz, że ja w swoim repertuarze mam tylko ciastka? - zapytała jej swobodnie, nie zrażona ani tonem ani niemymi groźbami. - W porządku - uśmiechnęła się do niej wrednie. - Poczekamy - zgodziła się spokojnie, zabierając ciastko i wracając na swoje wcześniejsze miejsce. Rozsiadła się wygodnie, obserwując spokojnie Akane. Mała siksa nie będzie z nią sobie pogrywała. Spróbuje sztuczek, wyląduje w samym środku Polszy, już bez ochrony.
    Acair spojrzał z wyraźnym przerażeniem na Melindę, a potem na Akane. Nie miał pojęcia jak powinien i czy powinien się wtrącać. Spory między dziewczynami bywały straszne.
    - Przepraszam - bąknął do Akane. - Chciałem ci tylko pokazać kawałek Polszy, pomyślałem, że ci się spodoba... nie sądziłem, że tak wyjdzie - wymamrotał. - A ty... jesteś wredną wiedźmą - fuknął na Melindę. - Mówiłaś że jej nie skrzywdzisz - przypomniał jej.
    - To było zanim twoja przyjaciółeczka zaczęła mi grozić - odparła niewzruszona Melinda, popijajac swoje ziółka.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  125. Melinda ze spokojem obserwowała poczynania młódki. Przez myśl przeszło jej, że ta jest straszliwie niewychowana i nazbyt narwana. Zaczęła się nawet zastanawiać jak to się stało, że przyjaźniła się z Acairem. Gdy ta zaczęła wydawać z siebie te dziwne dźwięki, zapodała do nich rytm. Wystukiwała go swobodnie palcami.
    - Kochanieńka, nie wmusiłam w ciebie tych ciastek. Sama się nimi poczęstowałaś - odparła krótko. - Poza tym, dostałaś je w dobrej wierze. Nie po to żeby cię osłabić czy przetrzymać. Tylko po to żebyś mogła bez większych zmartwień udawać Polszankę - wyjaśniła spokojnie, obserwując jak ta bierze pierwszą lepszą fiolkę. Cóż jeśli uważała, że to jej główna kwatera, w której trzyma najcenniejsze wywary to się grubo myliła. Taboret z łoskotem uderzył o kraty. - To ty postanowiłaś ukraść moje autorskie wyroby - dodała. - Ty doprowadziłaś do tej sytuacji, a rachunek za popsute rzeczy wystawię twojemu ojcu - dokończyła, powoli dokańczając swoją herbatę. Dopiero wtedy wstała i podeszła do kotła, żeby dolać sobie wody. - Rudolf - rzuciła do chłopca znajdującego się za kratami. - Idź do domu. Jesteś już dziś wolny. Nie martw się - uśmiechnęła się do niego. - Wszystko będzie dobrze, to hormony. Buzują w tej niewychowanej młódce - wyjaśniła swojemu pomocnikowi, po czym zerknęła na Acaira. - Coś ty mi tu sprowadził? Mówiłeś, że jest przyjazna i spokojna. To co tu pokazuje to kawał sporego niewychowania. Młode i głupie - westchnęła. Acair nie odpowiedział. Sam chciał wiedzieć jak to się stało, że z Akane wyszedł taki diabeł. Pokręcił tylko głową nie wiedząc po czyjej stronie powinien stanąć. No dobrze, chciał bronić przyjaciółkę, ale uważał że faktycznie niepotrzebnie robiła takie burdy. Z drugiej strony Melinda nie powinna ich tu zamykać skoro miała dobre zamiary. Ugh, mógł uprzedzić Akane o swojej niespodziance. Może wtedy wyszłoby to zupełnie inaczej. To wszystko było jego winą.
    - Stop - jęknął stając na drodze Akane. - To moja wina - rzucił do niej. - Przestań już. Przepraszam, że ci nie powiedziałem. Gdybym powiedział to nie zjadłabyś ciastka i nic by się nie stało - wymamrotał. - Ale przecież jak jej oddasz te resztki to nas puści... czemu robisz taki szał? - zapytał nieco zdziwiony. Dobrze, rozumiał że Akane chciała wziąć je żeby przeanalizować okruszki i ich właściwości. To była duża broń, ale Melinda nie wyglądała na kogoś kto chciałby sprzedać swoje wynalazki dla kogoś większego. Przecież mogły się jakoś dogadać.

    Aci xD

    OdpowiedzUsuń
  126. - Bardziej chodziło mi o rebelię zanim zostanie złapana. No wiesz, może wcale nie jest pustą księżniczką tylko kimś pragnącym zmian. Wtedy może zagrażać Perunowi jej obecność na zewnątrz. Nie miałem okazji go poznać, ale wydaje się być człowiekiem lubiącym kontrolę - mruknął. - A niekontrolowana księżniczka podżegająca tłumy do walki... to duże zagrożenie - pokiwał lekko głową i przytaknął na jej insynuacje. - Na stos z nimi - dodał jeszcze, a po swoim występie wzruszył ramionami. - Skoro tak uważasz - uśmiechnął się do niej. - W porządku, już nie będę występował - pokiwał lekko głową. - Nie dam cię przyćmić na scenie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  127. Ryu parsknął cichym śmiechem, po kolejnym przeczytaniu liściku.
    - Oj tak... ale to dobrze świadczy. Dochodzi do siebie, albo zatęsknił - dodał jeszcze i zaraz skrzywił się lekko. Tak, w takich okolicznościach podawać mu informację o ojcostwie... rzeczywiście niezbyt fortunnie to brzmiało.
    - Poczekamy do końca imprezy... albo jakoś tak - zaproponował od razu. - No wiesz, niech się pocieszy zanim mu humor zepsujemy - odchrząknął, po czym został z Lotkiem przez te całe trzy minuty. Pogłaskał go za uszkami i pochwalił za tak precyzyjne odnalezienie Akane.
    - Wstrzelimy się jak diabli - zgodził się. - Huh to jutro jakieś zakupy trzeba zrobić... dla twoich maluszków, dla maluszka Mor i Rei... o mamo, dużo tego - jęknął.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  128. Melinda pokręciła głową w niemym niedowierzaniu. No rozwydrzony, nienormalny bachor. Dzieciur jeszcze.
    - Kochaniutka, gdybym chciała cię otruć nie potrzebowałabym do tego ciastek - odparła chłodniejszym tonem. - Ale nie chciałam i dalej nie chcę - skrzyżowała ręce na swej piersi. - Bezpodstawne zatrzymanie? Próbujesz mnie okraść - przypomniała jej chłodno. - Mam prawo obciąć ci dłonie, ale tego nie robię. Daję ci szansę na oddanie mojej własności. Dobrowolne zapoznanie się? - uniosła wysoko brwi. - Kiedy mówimy o ukradzionym produkcie to nie jest to dobrowolne zapoznanie się. Zaproponowałam ci już układ. Twoi ludzie chcą się zapoznać z produktem, nie ma problemu. Przyślij tu swojego ojca lub jego kochanicę... albo jakiegokolwiek, zdolnego do chłodnej analizy członka waszej Argarskiej rady. Będą mieli okazję zapoznać się z produktem dobrowolnie. Nie zamierzam go jednak oddawać niezrównoważonej młódce - wyjaśniła prosto z mostu, odsuwając się od rozwścieczonej dziewczyny. - W porządku, spiszę dokładnie to czego użyłaś - zgodziła się z nią bez żadnego problemu. Acair zacisnął dłonie i złapał karnisz z drugiej strony.
    - Tak się składa, że pojmuję - fuknął na nią. - Zostaw to i się uspokój już no - jęknął błagalnie. - Do niczego to nie prowadzi poza narobieniem sobie wrogów. Przez to co robisz jeszcze szybciej popchniesz ją do tego handlu! - krzyknął na nią. - Przecież od tego się zaczyna...

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  129. Gabriela zmieszała się na ten komentarz i to całkiem nieźle.
    - Nie... znaczy nie wiem? - zamrugała kilkakrotnie. - Nigdy nie próbowałam całować się z kobietą. Chcesz spróbować? - zapytała jej zaraz i pochyliła się w jej stronę, ale zaraz roześmiała się serdecznie. - Nie, chyba jednak nie będziemy próbować - pokręciła głową. - Zdecydowanie mnie nie kręcą - pokiwała lekko głową.
    - Hm... nie wiem czy mogę to nazwać hobby, ale lubię tworzyć ubrania - przyznała szczerze i wyszperała ze swojej torby kilka przerobionych przez siebie bluzek, pokazując jej je jedna po drugiej. - Uczyłam się szyć na zajęciach, ale w to poszłam tak sama z siebie - dodała zaraz. - No to chyba mogę to nazwać swoim hobby, co nie? - upewniła się, po czym przyjrzała się jej uważniej. - Jeśli będziesz chciała to mogę ci coś uszyć... - dodała zaraz radośnie. - A twoim hobby jest śpiewanie? Zarabiasz na życie przez hobby?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  130. Gave wzniósł oczy do nieba i złapał z powrotem swój kubek herbaty.
    - Dzięki - odparł tylko na fakt, że występy jej nie przeszkadzały. - No co ty? - pokręcił przecząco głową. - Aż tak niepewna swego jesteś, że nie chcesz zdrowej rywalizacji? - zapytał jej unosząc lekko brew do góry.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  131. Chłopak pokręcił przecząco głową. Nie komentował już tego jej żartu... swoją drogą niezbyt udanego, skoro go nie wyłapał (xD), a co do imion wzruszył ramionami.
    - Nie mam pojęcia... - odparł szczerze. - I tak trochę nie chcę myśleć przed narodzinami... bo jeszcze jakieś im się nie spodoba i zginiemy - odparł lekko, dopijając teraz swoją herbatę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  132. Pokręciła lekko głową i odruchowo przybiła jej piątkę do tej zablokowanej ręki. Żarty sobie tylko stroiła.
    - Nigdy nie myślałam o kobietach jak o obiektach westchnień - przyznała. - Na twój widok serce mi nie kołacze się w piersi, a oddech nie przyspiesza... więc wybacz, ale chyba nie grozi ci to z mojej strony - pokręciła wesoło głową. Co prawda nie do końca zrozumiała o co dziewczynie chodziło z projektantką mody i przekręciła lekko głowę w bok nie rozumiejąc, ale nie dopytała. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
    - Super to coś ci dopasuję - stwierdziła radośnie i wygrzebała ze swojej torby miarkę. - Mogę cię zmierzyć? - zapytała jej zanim zaczęła przy niej biegać ze wszystkich stron, zbierając rozmiary. No przecież nie chciała jej aż tak zamęczyć. Słuchała ją w między czasie, gdy ta mówiła o swoim hobby, jakim było śpiewanie. Hobby, które przeradzało się w zarobek. Kiwała głową na znak, że się z nią zgadza, a gdy wspomniała o podróżach wyszczerzyła się do niej.
    - Co nie? Mathyr jest niesamowite. Tyle tu wspaniałości - skomentowała. - Jazdy na wierzchowcu? O... to w tym mogłabym ci pomóc - zaoferowała się. - Jeśli chcesz oczywiście... - dodała jeszcze. - ...to znaczy jeśli jeszcze kiedyś będziesz chciała się spotkać - poprawiła się.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  133. Pokręcił lekko głową. Nie miał pojęcia o imionach. O ich znaczeniu i o tym całym cholerstwie. Nawet nie był pewien czy te imiona mają jakiekolwiek znaczenie.
    - Hm nie zastanawiałem się nad tym - powtórzył. - Na pewno nie chcę żeby były jakimiś Kopernikami - pokręcił lekko głową. - Ale zobacz na mnie... moje imię z języka angielskiego oznacza "dawał". Jestem pieprzonym czasownikiem nieregularnym w drugiej formie... występuję tylko w czasie Past Simple. Jestem duchem przeszłości - pokręcił lekko głową. - Kiepsko coś widzę dawanie imion. Pozostawię to tobie - dodał spokojnie. - Będę upierdliwie się nie zgadzał na propozycje.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  134. - Po pierwsze już samo nie picie alkoholu przez ciebie śmierdziało, a poza tym byłaś dość przygaszona. Na pierwszy rzut oka było widać, że coś jest na rzeczy - puścił do niej oczko, po czym wypuścił ze świstem powietrze i zerknął w sufit. - Z której strony by nie spojrzeć to ja mam tu bardziej przesrane - zerknął na nią. - Ty to chociaż się wykpić możesz zmęczeniem i zwiać do rodzinki, ja z nim pod jednym dachem tam żeruję - odchrząknął. - A doskonale wiemy, że po mnie od razu widać... przynajmniej ty czy Tony od razu widzicie, że coś jest na rzeczy - dodał jeszcze, wstając i chwiejąc się lekko na nogach. - Damy radę. Najpierw impreza, będziesz się dobrze na niej bawić, a potem... zimny prysznic - zacisnął mocno wargi. - Co chciałabyś dostać przyszła mamuśku?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  135. Gabi już miała się wycofywać ze swojej propozycji, gdy Akane dokończyła myśl. Uśmiechnęła się do niej wówczas lekko i wzruszyła ramionami.
    - Hm... mamy lizoskoczki - odparła pierwsze co przyszło jej do głowy i narysowała na piasku kształt tych zwierząt. Były skrzyżowaniem jaszczurek z kangurami. - Są straszliwie kapryśne, ale jednocześnie jak już z jakimś nawiążesz więź... relację cieplejszą to nie będziesz chciała go zmienić na żadnego innego wierzchowca. Co prawda do gonitwy się nie nadają, ale za to potrafią skakać dość wysoko... raz widziałam jak taki przebiegał po dachach budynków - pokiwała lekko głową. - Są również kosły - znów narysowała prowizorycznego zwierzaka na piasku. - Straszne z nich uparciuchy, ale za to duże ciężary potrafią pociągnąć za sobą - dodała zaraz. - No i jeszcze żunie (ja i moje nazwy), te są niedoścignione podczas gonitw. Biegają szybko, czasami zapominając że mają na sobie jeźdźca - wyjaśniła.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  136. Wzruszył ramionami, po czym obrzucił ją spojrzeniem, w którym mieszało się rozbawienie z niedowierzaniem.
    - Wpływy Tonego są w tobie obecne, Padawanie - zaczął poważnym tonem. - Diabli jedne wiedzą co też sobie wymyślisz, albo też na jakie imię zezwolisz pod wpływem nacisku tego powietrznego pana - odchrząknął i podrapał się po karku. - W sumie sam nie jestem lepszy i niewykluczone, że złamię się pod jego naciskiem... moc jest w nim silna - zakończył swój elokwentny wywód. - Jasnym, lśniącym dźwiękiem? - skrzywił się nieco. - Ponoć nie lubisz przydomku Panna Idealna, a sama sobie dodajesz do zajebistości plus milion takimi określeniami - zachichotał. - Skrzeczysz jak żaba... jasny i w punkt może i tak, ale żeby zaraz lśniący? - pokręcił lekko głową. - Radosława i Mieczysława... jedna będzie radosna, a druga mieczem zawojuje świat - pokiwał głową. - Miecia i Radzia - pokręcił lekko głową, po czym wstał żeby rozprostować nogi i przeciągnął się lekko przy tym.
    - Serio jeszcze się nie zastanawiałem nad imionami. Jakoś tak... nie chciałbym ich nimi skrzywdzić - wzruszył ramionami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  137. - Tak, tak... a jak przyjdzie co do czego to będziesz wołała "Fasolo Mieczysławo Kopernikańska Trzecia"! - rzucił ze śmiechem na ustach, po czym pokręcił głową. - No jasne, że nie ty... tylko takim dziwnym trafem to twoje znaczenie imienia tak ci dodało - cmoknął z przekąsem, pozwalając jej na trafienie poduszką i zabraniem jej od razu. - Dzięki, brakuje mi poduszek w moim pokoju - puścił do niej oczko. - Hope jakieś takie pospolite... - skomentował. - Poza tym jaka tam nadzieja... - dodał wiedząc, że to tylko przykład. - To kompletnie nie pasuje do charakternych Fasol - dodał jeszcze i zamyślił się. - To by musiało być coś z jajem... jakaś smoczyca, królowa, rycerzyca czy coś - wzruszył ramionami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  138. Schował podusię za plecami i porobił trochę uników wraz z nią, śmiejąc się przy tym lekko.
    - Kto daje i odbiera... - zbliżył się do niej a w oczach pojawiły mu się figlarne chochliki. - Ten się w piekle poniewiera - dodał złowrogo, delikatnie pchając ją z powrotem na łóżko. - A teraz idź spać. Wstajesz rano - zauważył ponownie ją popychając i zaraz siadając tuż obok łóżka. Odchrząknął lekko. - Dobra, ja śpiewam kołysankę a ty śpisz... - mruknął. - U Gavusia w popielniku, iskiereczka mruga... chodź opowiem ci bajeczkę, bajka będzie... dłuuuga - zerknął na nią, ale zaraz znów usiadł z plecami opartymi o jej łóżko. - Był sobie król, był sobie paź, była i też... królewna. Żyli wśród róż, nie znali burz. Rzecz najzupełniej pewna. Kochał ją król, kochał ją paź... królewską tę dziewoję. Królewna też, kochała ich... kochali się we troje - kontynuował dość makabryczną kołysankę. - Tragiczny los, okrutna śmierć w udziale im przypadła. Króla zjadł pies, pazia zjadł kot, królewnę myszka zjadła....- śpiewał sobie dalej. - A żeby ci Panno Idealna ma, nie było zbyt okrutnie... z cukru był król, z piernika paź, królewna z maaarcepana - dokończył, zerkając raz po raz na nią.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  139. Gabi pokiwała delikatnie głową.
    - Mam swojego ulubieńca, ale nie chciałam się zamykać na jednym. Przecież nigdy nie wiadomo co przyjdzie ci dosiadać - uśmiechnęła się delikatnie. Wywalczyła to sobie u swoich nauczycieli. Była ciekawska i nie dała się zbyć. Czerpała tyle ile tylko mogła naginając ich niemal do oporu. - Hm damy jeżdżą z nogami założonymi z boku - usiadła w odpowiedni sposób. - Ale wiesz to strasznie niewygodne... więc wolałam siadać jak mężczyzna - wzruszyła ramionami. - Matka mi o to ciągle suszyła głowę, ale... w ten sposób masz większą kontrolę nad zwierzęciem. Ta cała jazda niczym dama jest tylko na pokaz - wzruszyła ramionami i westchnęła ciężko. - Nigdy mi się to nie podobało. To było jak wystawianie samej siebie na pomoc mężczyzny... - pokręciła lekko głową. - Raz straciłam kontrolę nad zwierzakiem, ale udało mi się... nie wiem jak, serio, zmienić pozycję i zatrzymałam się... to przez miesiąc nie mogłam opuszczać swojego pokoju, bo przecież zhańbiłam wybrańca rodziców, który już pędził mi z pomocą - skrzywiła się zdegustowana. Do tej pory uważała, że ten incydent był po prostu ustawiony. - Po prostu nie wpisywałam się w ich ramy... i jakoś wcale mi z tym źle nie jest - wzruszyła ramionami. - A u ciebie jakieś zasady obowiązują tylko kobiety? - zainteresowała się.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  140. Gave dmuchnął sobie w grzywkę i odruchowo zmierzwił swoje włosy dłonią zaraz po geście Akane. Nadal nie znosił jak ktoś ruszał jego włosy.
    - Hm... może być jeszcze jedna - stwierdził zaraz. - W górze tyle gwiazd, w dole tyle miast... gwiazdy miastom dają znać, że Żaba i Fasolki muszą spać. Ach śpij... kochana, jeśli gwiazdki z nieba chcesz... dostaniesz - zaintonował nieco ciszej. - Czego pragniesz, daj mi znać. Ja ci wszystko mogę dać, więc dlaczego nie chcesz spać? - zerknął na nią. - Ach śpij bo nocą, kiedy gwiazdy się na niebie złocą... wszystkie dzieci nawet złe, pogrążone są we śnie, a ty jedna tylko nie - zrobił zawiedzioną minę. - Aaa aaa były sobie kotki dwa, aaa aaaa kotki dwa, szarobure szarobure oby dwa. Ach śpij bo właśnie, księżyc ziewa i za chwilę zaśnie. A gdy rano przyjdzie świt, księżycowi będzie wstyd, że on zasnął, a nie ty - musnął palcem jej nos. - Śpij dobrze - dodał jeszcze, zbierając się z podłogi z podusią pod pachą. - A ja idę do siebie - zasalutował jej jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  141. Chłopak westchnął przeciągle i pokręcił głową z niedowierzaniem.
    - Dopóki nie zaśniesz - odparł tylko siadając na swoje poprzednie miejsce. - Potem znikam, a rano... pewnie się nie spotkamy - wyjaśnił cicho. - Mam duchy do wytępienia... - pomasował się po skroniach, po czym zerknął przed siebie na ścianę. - Okay to jeszcze jedna... cały repertuar tu na ciebie zmarnuję... - odchrząknął. - I know you, I walked with you once upon a dream.... I know you, that look in your eyes is so familiar a gleam... but if I know you I know what you'll do. You'll love me at once, the way you did once upon a dream... - śpiewał cicho, nie fałszując ale nie intonując mocno. Po prostu chcąc ją uśpić. - A potem nie będę miał co śpiewać Fasolkom bo wszystko już będą znały... okropna z ciebie matka...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  142. Dziewczyna posłała jej tylko niewinny uśmiech w odpowiedzi na podsumowanie jej własnej osoby. Tak po prawdzie nigdy nie próbowała zwiać podczas takich akcji. Zbyt wiele osób patrzyło na ręce i zbyt łatwo zostałaby przejęta. Nie wspomniała o tym jednak, nie chcąc pokazywać jak bardzo wysoko była postawiona.
    - Żaden z kandydatów nie był fajny - poinformowała ją. - Zresztą nawet gdyby jakiś w porządku się trafił to ja chyba bym tego nie zauważyła - przyznała się bez bicia. - Po prostu byłam zbyt uprzedzona już do tych całych swatów - dokończyła. Informacje o Argarskich rodzinach chłonęła niczym gąbka. To się wydawało idealnym systemem. Trudno jej było uwierzyć w to jak bardzo się różniły te dwa społeczeństwa.
    - To brzmi bardzo dobrze - przyznała cicho. - Chciałabym to kiedyś przeżyć na własnej skórze - rozmarzyła się. - To jakie zasady panowały w twojej rodzinie? Twoi rodzice byli wyrozumiali? - zainteresowała się zaraz, przyglądając się Akane uważniej. Wydawała się być pewną siebie dziewczyną, pełną dobrych wspomnień.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  143. Gave nie odpowiedział. Już przecież nie zostawiał jej w niewiedzy. Poinformował ją o swoich zamiarach. Miał zamiar wstać jeszcze przed świtem, bo trochę męczyła go już gonitwa za tym przeklętym duchem. Tamten nie zostawał w jednym miejscu zbyt długo i chłopak obawiał się, że nie może pozwolić sobie na zbyt długie bajdurzenie.
    - Nie, dziękuję. Ty sobie swoje utwory dopracowuj. Od moich proszę się odfandzolić - mruknął w odpowiedzi i posiedział jeszcze przez jakiś czas przy jej łóżku. Dopiero upewniwszy się, że mocno śpi, zerknął na jej brzuch. - Pilnujcie mamy - polecił dziewczynkom. - I za bardzo jej nie denerwujcie. Tak odrobinę możecie - szepnął jeszcze, wstając z miejsca i wraz z poduszką wychodząc z jej pokoju. Przemknął do swojej zimnej "komnaty", żeby chociaż trochę snu jeszcze zaznać. Wiele nie potrzebował. Zasnął niemal od razu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  144. Gabi słuchała jej jak zaczarowana, żałując że sama czegoś takiego nie przeżyła. Może nawet poczuła pewne ukłucie zazdrości. Na pewno, ale mimo wszystko starała się przyswajać te nowe informacje z uśmiechem na twarzy. Co z tego, że tak nie miała? Przecież dalej mogła wprowadzić to do swojego własnego domu. Jeśli oczywiście udałoby się jej wyrwać z tego przeklętego pościgu. Miała nadzieję, taką cichą, że jej rodzice i Perun wkrótce zaprzestaną jej szukać. Chciała wierzyć, że będzie w stanie ułożyć sobie własne życie, pełne radości i miłości. Z tymi, których sama sobie wybierze. Podniosła się z ziemi i wyciągnęła rękę do Akane.
    - Chodź - rzuciła do niej. - Zaszalejmy - uśmiechnęła się do niej szeroko. - Co powiesz na nagą kąpiel? Nigdy tego jeszcze nie robiłam, a słyszałam że uczucie jest nieziemskie - wyszczerzyła się do niej. - Żadnych podtekstów. Już ustaliłyśmy, że na ciebie nie mam chrapki - dodała jeszcze śmiejąc się pod nosem. Cóż każdy miał swoje pokłady szaleństwa, to było tym co Gabi uznawała za swoje.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  145. Gave nie należał do tych co siedzą dumnie na tronie, gdy reszta uwijała się jak w ukropie aby posprzątać gospodę. Przenosił stoły i ustawiał krzesła wedle poleceń dyrygującej wszystkimi Shi, a kiedy wreszcie skończyli opadł na jedno z nich i uśmiechnął się do zbliżającej się do niego Akane.
    - Na dziś? - zapytał jej spokojnie. - Planowałem tylko położyć Maryl do łóżka - przyznał szczerze. Zacisnął mocno wargi na propozycję kolacji u Grandsandów i wsunął dłonie w kieszenie. - Okay... - zgodził się niezbyt tą propozycją zachwycony. Nie dlatego, że nie chciał przy niej być, tylko jakoś czuł się niczym intruz w tej szczęśliwej rodzinie. - W porządku - odchrząknął po chwili. - Najpierw Febe, potem Maryl do wyrka i potem... możemy iść - posłał jej słaby uśmiech i zerknął na zdobytą kołyskę z małym dzieciątkiem. Przez moment bawił się nią w dłoniach, po czym zerknął na Akane. - Fajnie się dziś bawiłem - przyznał jakoś tak trochę nieśmiało. - Nawet z przegraną...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  146. - Sama? - Gabriela spojrzała po niej wyraźnie zmieszana i zaraz potrząsnęła mocno czupryną. - Oj nie, sama to się nie odważę - przyznała szczerze. Co innego obnażyć się przed nią, kiedy obie zrobiłyby to samo a co innego, gdy tylko jedna znalazłaby się w jej mniemaniu dość trudnym położeniu. Bezbronnym wręcz. Poczuła jak rumieniec wpływa jej na usta.
    - To nie, to kiedy indziej - stwierdziła, ale skoro już stała to i przeciągnęła się mocno. - To może... - rozejrzała się dookoła. - Poćwiczymy celność? - zaproponowała. - Ty pewnie jesteś w tym dobra, ja dopiero ćwiczę - przyznała sięgając po swój sztylet. - Chciałabym potrafić się sama obronić czy upolować jakąś biedną zwierzynę, gdyby głód mnie przyszpilił - wyjaśniła swoje pobudki.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  147. Umówił się z Akane, że ta podejdzie rano do nich do domu. Dlatego też pozwolił sobie wieczorem poinformować Rei o zaistniałej sytuacji. Wyjaśnił jej jakie ma podejrzenia, co widział i dlaczego tak sądzi. Oczywiście nie zabrakło przy tym kakao kobiety, bo przecież bez niego słabo się zwierzało. Jakoś tak lubił to osładzanie sobie życia choćby i poprzez napój. Tonemu nie zdradził niczego. Operował neutralnymi tematami. Opowiedział mu o krysztale i o tym czego się dowiedział. Podzielił się z nim swoim pomysłem na odzyskanie kontroli nad własnym kamyczkiem i wysłuchał opinii przyjaciela co do niej, po czym gdy blondyn poszedł spać, on poprosił Rei o rozmowę.
    Rano był nieco bardziej zdenerwowany niż wieczorem, a wszystko przez to przeklęte spotkanie. Wyszedł pobiegać jeszcze przed śniadaniem aby uspokoić swoje myśli. W trakcie przebieżki zrobił sobie nawet przystanek na drzewie. Ostatnio dobrze mu się myślało na wysokościach. Po powrocie wziął szybką kąpiel i usiadł przy stole w kuchni czekając na Akane. Tony siedział na kanapie zatopiony w swojej lekturze. Kiedy rozległo się pukanie to blondyn zerwał się pierwszy i z uśmiechem na twarzy wpuścił dziewczynę do środka.
    - Dobrze cię widzieć - rzucił wesoło, obejmując ją mocno i zaraz kładąc dłonie na brzuchu Akane. - I jak tam? Bardzo kopią? - zapytał jej lekkim tonem. - Wczoraj byłaś niesamowita. Ty i Gave - dorzucił pochwałę. - Chodź, mama... zaparzyła dla nas kakao - dodał jeszcze prowadząc ją do stołu.
    - Cześć, dobrze spałaś? - zapytał tylko Ryu zanurzając usta w swoim kubku.

    Tony and Ryu

    OdpowiedzUsuń
  148. Odwzajemnił uśmiech, a potem spojrzał na nią spode łba, gdy poczochrała mu włosy. Ostentacyjnie dmuchnął sobie w grzywkę i pokręcił lekko głową. Był na siebie zły, że kiedykolwiek jej pokazał jak bardzo mu się to nie podoba i jakie ma tiki tuż po dotykaniu jego włosów. Tym razem wytrzymał minutę zanim poprawił sobie włosy.
    - A dzięki, twoja Morgana też była niezła. Miejscami miałem ochotę cię udusić - rzucił wesoło i zawołał do siebie Maryl. Dziewczynka wpadła w niego przywierając mu do pasa i obejmując go ramionami.
    - Dziś ty... - wskazała palcem na Akane. - ...mi śpiewać, dobranoc - powiedziała władczym tonem. - A Gave tuli tuli - dodała po chwili namysłu znów mocno się w niego wtulając. Brunet wziął ją na ręce i pogłaskał po głowie.
    - Skoro moja pani tego wymaga to stanę na głowie co by jej życzenie spełnić - powiedział z pełną powagą, jedną dłonią łapiąc Akane za rękę i delikatnie pociągając ją w stronę wyjścia. Dopiero po chwili zorientował się co robi i puścił jej rękę.
    - Eee... znaczy uhm sorki - bąknął nie patrząc na nią. Nie wiedzieć czemu strasznie się tym swoim gestem speszył. Szybko też wsunął wolną dłoń w kieszeń swoich spodni.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  149. Tony pogłaskał ją po brzuchu i uśmiechnął się szerzej kiedy poczuł kopnięcia.
    - Dzięki, chciałem żebyście po prostu wyluzowali - przyznał szczerze. - Dobrze, że się udało - odetchnął głęboko. - Trochę się tam denerwowałem, ale Rei mówi, że wszystko było super. A moja głupsza połowa nie zgłosiła żadnego "ale" i jeszcze ty potwierdzasz - odetchnął. - Matko... nie sądziłem, że aż tak mi zależało na opinii waszej...
    - Daj spokój. Było zarąbiście. Tańce, konkursy, jedzonko, oprawa muzyczna - rzucił Ryu. - Występy przegranych - dodał jeszcze. - No i te nagrody. Wszystko w punkt - uniósł wysoko kciuk i sam upił trochę kakao.
    Tony usiadł naprzeciw Akane i Ryu, po czym przyjrzał im się uważnie.
    - Dobra, słodzicie mi jak cholera - zauważył przechodząc z wesołego tonu na poważny. - Mama zrobiła kakao - dodał po chwili i zerknął na Akane. - A twój uśmiech wydaje się ciut fałszywy - dorzucił. - A ty... - wskazał na Ryu. - ...unikasz mnie od powrotu. Co jest? - zapytał, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Co zmalowaliście podczas wyprawy?

    Tony i Ryu

    OdpowiedzUsuń
  150. Dziewczyna spojrzała na Akane i posłała jej przepraszający uśmiech.
    - To aż tak widać? - zapytała jej i westchnęła ciężko. - Po prostu zawsze miałam dość dużo zajęć, a koniec końców miałam wrażenie, że jestem potrzebna do słodkiego uśmiechania się, siedzenia na czterech literach i pachnięcia - przyznała. - Teraz... chcę żyć, bo życie jest super. I chcę próbować wielu rzeczy - pokiwała lekko głową. - Tak uhm nie potrafię za długo wysiedzieć na jednym miejscu - zgodziła się z nią i zaraz przyjęła jej rady, a gdy materiał zawisnął na drzewie i dostała pole do popisu przełknęła głośno śliną.
    - Ostrzegam, że to będzie najbardziej widowiskowa porażka jaką widziałaś - zapewniła ją, by przypadkiem dziewczyna nie robiła sobie większych nadziei. Stanęła przystanęła przodem do drzewa, wymierzyła i rzuciła. Sztylet nawet nie doleciał do celu.
    - Em... - z zakłopotaniem zmierzwiła swoje włosy. - Czekaj to się nie liczy. Jeszcze raz - pobiegła po swój sztylet i wróciła na miejsce, a potem zerkając czy Akane nie patrzy podreptała parę kroków bliżej. Rzuciła znowu. Tym razem sztylet trafił w konar drzewa ale nie zatrzymał się w nim, zrobił to na płasko. No i nawet nie dotknął materiału.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  151. Teraz to kompletnie zgłupiał. Bo jak nie oni to kto? On przecież się nie ruszał z Argaru. Nie mogli go w nic wrobić. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej obserwując ich uważnie.
    - Mhm pamiętam - odparł spokojnie. - Miałem z nią iść na poszukiwanie skarbów, ale przepadła jak kamfora - odchrząknął. - Ostatnie co słyszałem to coś w pobliżu Lerodas. Znaleźliście ją? Żyje? Jezu... nie mów, że wybrała się sama i zginęła? - zacisnął mocno wargi.
    - Żyje - uspokoił go zaraz Ryu i westchnął ciężko, po czym podrapał się lekko po głowie. - Ma się całkiem dobrze. Mówiłem ci o Walwanie, nie? Spotkałem tam Grimę - mruknął.
    - Że co?! I nie powiedziałeś mi tego wcześniej?! Co to za dziwne akcje, hm?! - Tony warknął na przyjaciela, a ten tylko uniósł dłonie w górę w obronnym geście.
    - Nie chciałem... - zaczął, ale umilkł i zgrzytnął zębami. Spojrzał po Akane, aby pokręcić z frustracją głową. - Pieprzyć łagodne przekazywanie informacji - rzucił nieco chłodniej. - Słuchaj, Grima ma dziecko - wypalił. - To dziecko lata - spojrzał po nim uważniej. - Dopytałem Walwana i... ciąża goblinek trwa 6 miesięcy - dodał zaraz, zanim Tony zdołał powiedzieć cokolwiek o tym, że to się nie zgadza. - Wydaje mi się, że...
    - Nie - Tony wstał z takim impetem, że krzesło się za nim przewróciło. - Nie! - fuknął na nich. - Powiedziałaby mi o tym!
    - Ona się boi - Ryu patrzył po nim spokojnie, acz stanowczo. - Boi się nieznanego.
    - Nie! - Tony uderzył mocno dłońmi o blat stołu i dopadł do Ryu, odruchowo wymierzając mu cios w szczękę. Głowa chłopaka odskoczyła w bok i ten splunął tylko w dół krwią.
    - Już? Lepiej ci? - zapytał cicho.
    - Ja nie mogę mieć dziecka - Tony pobladł na twarzy. - Nie mogę. Po prostu nie! Przecież się do tego nie nadaję... ja nie mogę...
    - To dziecko potrzebuje twojej pomocy - Ryu spojrzał przyjacielowi prosto w oczy. - Ta mała niczym nie zawiniła...

    Tony i Ryu

    OdpowiedzUsuń
  152. Dziewczyna zachwiała się zaskoczona tym podnoszeniem jej nogi i przestawianiem. Omal nie straciła równowagi, ale kiedy dotarło do niej co się dzieje, sama jej jeszcze pomogła. Stanęła w delikatnym rozkroku i poczuła jak policzki nieco ją pieką, gdy jej małe oszustwo zostało wykryte. Cofnęła się do odpowiedniego miejsca i zerknęła na Akane i jej rzuty. Klasnęła jej kilka razy, gdy oba noże trafiły w materiał.
    - Niesamowite! - rzuciła entuzjastycznie. Nie bardzo wiedziała czy kiedykolwiek uda się jej ta sama sztuka, ale próbować było warto. Na sztywno, z biodra, najpierw odległość, potem cel. Powtórzyła te wskazówki kilka razy i pokiwała szybko głową.
    - Jasne - odparła szybko. - Próbuję - wyszczerzyła się do niej, by następnie powtórzyć rozgrzewkę Akane i rzucić. Nóż poszybował i o dziwo przeleciał dalej niż wspomniany cel. Gabi wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. - Ja cie... zadziałało - spojrzała na Akane. - Widziałaś? Zadziałało! - podbiegła do niej, żeby lekko ją uściskać, a potem poleciała po nóż. - Jeszcze raz - wesoło sobie przykazała.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  153. Zrobiło mu się głupio za ten swój gest. Jeszcze tu w Argarze, gdy nawet ściany miały oczy. Każde ziarnko piasku je miało. Zerknął podejrzliwie na podłoże i odetchnął głęboko. Zacisnął mocno wargi i kiedy wsunęła dłoń w ten sposób... nie odsunął się, ale nie odpowiedział też. Pozwolił jej na to, ruszając w stronę domu Febe i jego tymczasowego miejsca zamieszkania. Co prawda mógł już wynajmować w gospodzie, ale jakoś tak odruchowo ciągle zatrzymywał się u Meduzy, a ta nie protestowała.
    - Jesteśmy - rzucił już od progu, puszczając Maryl co by mogła jeszcze trochę pobawić się z dziećmi Febe. - Możemy takie małe badanie prosić? - zapytał podchodząc do kobiety. - No bo uhm... tam są chyba dwie Fasolki - odchrząknął. - Byłoby dobrze ustalić, że nie ma ich sześciu - dorzucił spoglądając na Akane. - Wyobrażasz to sobie? - zapytał dziewczyny i wzdrygnął się. - Straszna wizja...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  154. Ryu zacisnął mocno pięści, ale pozostał spokojny, na swoim miejscu. Wbił spojrzenie w Tonego, tylko raz przesuwając je do Akane.
    - Powiedziałem mu, nie zarzucam odpowiedzialnością, mówię tylko co myślę - mruknął w odpowiedzi i odetchnął głęboko, znów patrząc na Tonego. - Przepraszam, ale... im szybciej się dowiesz tym lepiej - doszedł do takiego wniosku i odsunął się trochę od stołu aby w razie czego mieć szybsze pole manewru czy do wstania czy do obrony. Tony przez dłuższą chwilę walczył z uściskiem Akane. Miał ochotę przywalić mu po raz drugi i kolejny. Poszedł, zobaczył i nie powiedział mu gdy tylko wrócił. Jeszcze sobie wymyślał.
    - Jaką mam pewność, że on nie kłamie? - zerknął w oczy Akane. Przesunął spojrzeniem od jej brzucha, po jej oczy. Starał się z nią zachowywać w miarę spokojnie. Nie mógł jej przecież za bardzo denerwować. Jeszcze coś stałoby się Fasolkom. - Sprawdziłaś go? - zapytał jej. - Przecież to Ryu, mógł coś pokręcić. Zła matematyka... słaby w nią zawsze był - mruknął jeszcze. - Ja nie jestem ojcem. Nie mogę nim być. Nie mogę, Akane! Nie teraz... nie - zadrgały mu ręce i nabrał kilka głębokich oddechów. - Nie mogę.
    - Jeszcze do 20 liczyć umiem, ale dzięki - Ryu westchnął ciężko i choć te słowa go trochę zabolały, zerknął na Akane. - Zapraszam. Wszystko wam pokazać mogę - skomentował tylko, nie mając nic do ukrycia.

    Tony i Ryu

    OdpowiedzUsuń
  155. Tym razem nie wyszedł z pokoju. Stał tuż obok niej. No może kawałek oddalony. Zacisnął wargi na słowa Rahima, a gdy krzesło uniosło się w górę, nawet się nie ruszył. O krok. Dzieciak dostanie za swoje. Nie powinien tak obrażać kobiety w ciąży. Nie denerwuje się Fasolek.
    - Hm? - zerknął na spanikowany ton Akane trochę nie rozumiejąc tej jej paniki. Zaklął siarczyście, dopiero gdy ta wygramoliła się i usłyszał jej syk. Sięgnął po kilkoro swoich duchów i sprowadził krzesło na ziemię po krótkiej przepychance z Fasolą. Spiorunował Rahima wzrokiem. - Tak się kończy jak denerwujesz moje Fasolki - rzucił do niego chłodno. - Powinieneś ją przeprosić... - dodał pomagając Akane wstać i sadzając ją na łóżko. - A ty... - spojrzał jej prosto w oczy. - Uważaj na siebie. Żadnych gwałtownych ruchów i żadnych stresów (hehe... oj żadnych xD) - pogroził jej palcem przed oczyma. - Wszystko w porządku? - zapytał jej zaraz z lekkim niepokojem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  156. - Przepraszam - Ryu westchnął cicho i zamknął buzię. Co prawda miał jeszcze trochę do powiedzenia na temat tego całego pokrzepienia, ale uznał że równie dobrze może to zrobić chwilę później. Zacisnął wargi, spoglądając na Tonego, a ten piorunował go wzrokiem. Jakby to była jego wina, że dziecko się pojawiło. Blondyn pokręcił lekko głową.
    - On się nie upija - spojrzał Akane prosto w oczy. - Jesteś pewna, że to z nim rozmawiałaś? Może to jakaś jedna wielka farsa? - spojrzał po nich obojgu obrzucając ich błagalnym spojrzeniem. - Nie wierzę w to... - zacisnął mocno wargi. - Nie wierzę... - powtórzył, patrząc na Akane i potrząsnął mocno głową, raz, drugi. Za trzecim odsunął się od niej. - Nigdzie nie idę - powiedział twardo. - Nigdzie - oświadczył patrząc to na Akane to na Ryu. - Powiedziałaby mi, a skoro tego nie zrobiła to znaczy że miała ku temu jakiś zasrany powód. Nie chciała mnie w swoim życiu i w życiu... - zatrząsł się lekko. - Nie chciała to niech sama się martwi bachorem - warknął, obracając na pięcie i spoglądając na Rei. - Nie, mamo. Nie... ja to ona powinna powiedzieć, a nie oni - machnął ręką na swoich przyjaciół. - Ona, a ona ewidentnie mnie nie chce. Po cholerę będę tam szedł? Po co? - zapytał Rei, po czym odwrócił się do Akane i Ryu. - Po co? Żebym klamkę pocałował? - prychnął. - Skoro nie chce mieć ze mną nic wspólnego to...
    - Doskonale poszło ci spokojne tłumaczenie - Ryu poklepał Akane po plecach wstając z miejsca. - To co? I od kiedy interesuje cię czyjaś opinia? Od kiedy patrzysz na to co myśli druga osoba? - zapytał go, unosząc lekko brew. - Nie chcesz to nie - wzruszył ramionami. - Tylko upewnij się, że to jest to czego naprawdę chcesz. Ty. Nie Grima. Nie twoje wyobrażenie o tym co ona chce. Nie Akane i nie ja... - odchrząknął.

    Ryu i Tony

    OdpowiedzUsuń
  157. - Mogą - odparł, mrugając tylko do brzusia. - Tata zgadza się na taką formę radzenia sobie z głupimi i raniącymi komentarzami - pokiwał lekko głową i wyszczerzył się do Akane, odsuwając się od niej, aby Febe mogła zdziałać swoje cuda. Skurcz powoli ustępował, a on tylko obserwował już Rahima uważnie. Na wieść o dwóch Fasolkach uśmiechnął się słabo.
    - No to pięknie... - westchnął, bo chociaż już właściwie byli pewien to kolacja u Grandsandów zaczynała mu się malować wprost... czarująco.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  158. - Nie wiem na co się nastawiałem - odparł Ryu zgodnie z prawdą. Nie był przekonany jak sobie to wszystko wyobrażał, ale z pewnością nie tak. Tony nie chciał słyszeć o żadnym wyjściu. Zacisnął mocno pięści patrząc na Rei i czując łzy w oczach zatrząsł się bezradnie.
    - Nie chcę nigdzie iść... - wydusił z siebie, klękając przed Rei i chowając twarz w jej pasie. - Nie chcę się stąd ruszać. Nie dam rady, z żadną pomocą - zacisnął mocno wargi. - Nie chcę jej poznawać, nie chcę żeby miało tak beznadziejnego ojca...
    - Miała - poprawił go Ryu, zanim zdołał się powstrzymać i zaraz zrobił przepraszającą minę, widząc piorunujący wzrok chłopaka.
    - Miała - powtórzył po nim. - Ona? To tym bardziej nie chcę iść! Przecież ona się załamie... - zacisnął mocno wargi. - No i ja nie dotrę... przecież padnę po drodze na zawał... - ponownie zadrżał mocno wciskając się w Rei i cicho łkając.

    Tony i Ryu

    OdpowiedzUsuń
  159. Dziewczyna energicznie pokiwała głową. Dziesięć, a nawet i dwadzieścia. Rzucała raz za razem, próbując trafić chociaż korę drzewa. Słuchała wskazówek Akane i dostosowywała się do nich. Pragnęła by jej ciało zapamiętało odpowiednią pozycję czy uczucie jakie towarzyszyło kolejnym rzutom. W końcu, po 20 próbach rzuciła raz jeszcze i trafiła. Trafiła koniuszek materiału. Z niedowierzaniem otworzyła usta i podbiegła do drzewa.
    - Udało się! - wyszczerzyła się do niej. - Jeny, naprawdę się udało! - klasnęła w dłonie robiąc coś o co nigdy się nie podejrzewała. Kilka piruetów i podskoków. Taniec zwycięstwa. Sięgnęła zaraz po swój sztylet. - Dzięki. Będę ćwiczyła codziennie - stwierdziła zaraz, ale schowała też nóż, bo czuła, że ramię stało się nieco słabsze. - Rany to było coś - stwierdziła wracając do Akane. - Dzięki za wskazówki i pomoc - dodała zaraz. - Odwdzięczę się ci jeszcze. Na pewno - dodała składając jej tę obietnicę.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  160. Ryu nie odzywał się więcej. Miał wrażenie, że powiedział zbyt wiele. Naciskanie teraz na Tonego nie miało sensu. Pozwolił, aby Rei przejęła pałeczkę. Ona bardziej się znała na tym wszystkim, choć język aż go świerzbił. Upił trochę kakao żeby nie palnąć czegoś głupiego. Chciał powiedzieć, że nie ma czasu. Nie było wiadomo jak długo Grima zostanie u Walwana. No i mała potrzebowała pomocy... ale jak wypowiedział te wszystkie słowa w myślach doszedł do wniosku, że to za szybko. Tony w ogóle sobie teraz nie radził. Był w rozsypce.
    - Tak... ale jak nie pójdę to... - Tony zacisnął mocno wargi. - Akane, Ryu... ty... wszyscy będziecie mnie mieć za egoistę, który... dał nasienie i nie chce mieć nic wspólnego z dzieckiem - wymamrotał głucho. Zgrzytnął zębami. - A co jeśli po tamtych... - słowa ugrzęzły mu w gardle. - Jezu... - zatrząsł się i odsunął od Rei, poczuł jak powietrze się w nim kotłuje. Wirowało dookoła. Zaczynało powoli unosić szklanki i inne przedmioty. - Jezu... - powtórzył zaciskając dłonie na swych skroniach. Krew odpłynęła mu z twarzy. Pobladł całkowicie. - A co jeśli jest ich więcej? - spojrzał na Rei z rozpaczą. - Przecież oni... - potrząsnął głową. - Co jeśli...
    Ryu zacisnął pięści i zanim zdołał się powstrzymać podszedł do blondyna, łapiąc go za ramiona. Zmusił go do spojrzenia sobie w oczy.
    - Oddychaj - polecił mu. - Nie zajmuj się teraz tym co jeśli... jeśli tak to później sobie z tym poradzimy. Patrz na to co jest tu i teraz - mruknął. - W tej chwili nawet nie wiesz czy ona... - zerknął na Akane tylko na moment. - Ech jak będziesz chciał to się z nią spotkasz, a jeśli nie to nie. Nie będziemy cię przecież winić za decyzję taką a nie inną...
    - Ta jasne, akurat ty będziesz miał mi to za złe - warknął na niego blondyn. - Bo nie jestem tak wspaniałomyślny i dobroduszny jak ty. Bo nie jestem takim altruistą - wyrzucił z siebie.
    - Okay to będę - fuknął na niego Ryu. - I co z tego? Myślisz, że z tego powodu przestanę się do ciebie odzywać? Że przestanę się z tobą przyjaźnić? Tony - zgrzytnął zębami. - Nie sądziłem, że masz o mnie tak niskie mniemanie - zacisnął mocno wargi, z niepokojem obserwując unoszące się w powietrze coraz to większe przedmioty.
    - A jakie mam mieć?! - Tony odepchnął go od siebie. - Nie było cię, tyle czasu, nie było cię, a jak już się pojawiłeś to stałeś się pępkiem świata. Nie widzisz nic poza czubek własnego nosa. Myślisz, że to co sądzisz i tylko to jest dobre - warknął na niego. - Nie rozumiesz tego, nie rozumiesz jak bardzo mi ciężko. Nie rozumiesz jak to wszystko boli. Ona nawet nie przyszła. Nie powiedziała, a ty oczekujesz że pójdę z uśmiechem na twarzy i co?! Będę się z nią bawił w szczęśliwą rodzinkę?! - uderzył dłonią o stół i pokręcił lekko głową. - Jak ty to sobie wyobrażasz, co?!
    - Nie wyobrażam sobie - Ryu z trudem zachowywał spokój. - Nie chcę żebyś bawił się w rodzinkę - pokręcił lekko głową. Słowa Tonego raniły go dość mocno, ale w tej chwili nie miało to większego znaczenia. - Ja tylko... - odetchnął głęboko. - Ja tylko nie chcę, żebyś wyrzucał sobie do końca swych dni, że nawet jej nie poznałeś i nie sprawdziłeś... że zachowałeś się jak twoi rodzice. Że porzuciłeś - ścisnął mocno wargi i spojrzał po Rei i Akane. - Tak wiem, strasznie nietaktowne i nie ten moment - mruknął. - Ale tak właśnie jest. Tak będziesz się zachowywał. To będziesz sobie wyrzucał. Bardziej niż ktokolwiek tu zebrany. Tony, ty uważając, że emocje są do dupy zawsze odczuwałeś najbardziej. Najmocniej... nie chcę żebyś się znienawidził, ale nie oczekuję od ciebie że pójdziesz już na teraz... nie o to mi chodziło.

    Tony i Ryu

    OdpowiedzUsuń
  161. Gave wywrócił oczyma.
    - To je zatrzymam. Krzesło to jest - uśmiechnął się do niej szeroko i jakoś tak odruchowo musnął jej wargi swoimi. - Moja krew - pogłaskał brzuszek Akane i zaraz zerknął na Febe. - Ktoś musi je rozpuszczać - wyszczerzył się do niej. - A biorąc pod uwagę jak bardzo rozpuszczona przez tatusia jest Panna Idealna... to ja tu musze się postarać dwa razy bardziej - odchrząknął i wsunął dłonie w kieszenie odsuwając się od dziewczyny, by Febe mogła jeszcze ją dokładnie zbadać. Poczekał do końca badania i słysząc, że wszystko jest w należytym porządku, kamień spadł mu z serca.
    - To ja tylko położę Maryl i możemy ruszać - mruknął do dziewczyny, wychodząc z pomieszczenia. Co prawda pamiętał, że Akane miała jej pośpiewać, ale uznał że być może lepiej by odpoczęła.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  162. Zerknął na nią i posłał jej szelmowski uśmiech.
    - Taki już mój urok. Pojawiam się i znikam - puścił do niej oczko, po czym złapał małą i z zadowoleniem stwierdził, że już jest przebrana. Przeszedł z nią na Terrański. - No to teraz piosenka i do spania - rzucił lekkim tonem.
    - I tulaski - dodała Mała wtulając się w niego. Chłopak pokiwał lekko głową, po czym położył się z dziewczynką na jej łóżku, przytulając ją mocno. - Poprosimy o "Highway to hell" - rzucił w stronę Akane władczym tonem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  163. - I widzisz? - Tony spojrzał na Rei. - Kolejna altruistka - wybuchnął wskazując dłonią na Akane. Bardzo starał się mimo wszystko zapanować nad swoim gniewem i paniką. Nie chciał wybuchać przy nich. Nie, kiedy obie były w ciąży. Słów Ryu już nie komentował. Nie chciał przyznawać mu racji. Ani jemu ani Akane. - Róbcie sobie co tam chcecie - obrzucił jeszcze jednego i drugiego spojrzeniem. - Przygarniajcie do piersi każdego dzieciaka jakiego znajdziecie, o albo załóżcie żłobek i przedszkole. Nadajecie się do tego jak diabli - warknął i ruszył w stronę wyjścia z domu. - Nie idź za mną - obrzucił chłodnym spojrzeniem Ryu, a potem spojrzał na Akane i Rei. - Wy tym bardziej... idę, bo zaraz... mnie trzaśnie - wymamrotał powstrzymując to wszystko ostatkiem swej woli. Trzasnął drzwiami i zbiegł na dół, a za nim poszła i zbierająca się wichura.
    Ryu odruchowo złapał kilka latających przedmiotów i postawił je na stole.
    - Nom... jakoś poszło - mruknął tylko, biorąc szmatę z kuchni by powycierać resztki kakao. - Cud, miód i malina - dodał jeszcze.

    Tony i Ryu

    OdpowiedzUsuń
  164. Gave zrobił naburmuszoną minę i mocno objął Maryl. Dziewczynka trochę rozumiała. Jasne, że tak, ale nie wiedziała co to za piosenka. Popatrzyła na Akane, a potem na Gava.
    - Straszna piosenka? - zapytała jej i zaraz pokręciła głową. Podejrzewała, że straszna, skoro jej Gave ją chciał. - Ja chcę inna - odparła. - Gave śpiewa czasem - klasnęła w dłonie. - W górze miast, w dole gwiazd... - pomieszała trochę słowa piosenki, a chłopak zaśmiał się cicho.
    - Ale ta moja fajniejsza, nadaje się bardziej do głosu Akane - szepnął jej do ucha po Terrańsku. - Wcale nie jest straszna - zapewnił. - Szybka i skoczna... możesz dostać dwie - dodał jeszcze, więc dziewczynce zaświeciły się oczka.
    - Tak chcę! - klasnęła w dłonie. - Hell to hell i w górze miast - spojrzała na Akane.

    Gave i Maryl

    OdpowiedzUsuń
  165. Maryl zaklaskała w dłonie z radości i przytuliła do siebie rąbek kołderki, a Gave, okrył ją mocniej i ułożył tak by podpierać się na swej dłoni. Przymknął oczy słuchając Akane w rockowej odsłonie. Lubił tę jej odsłonę.
    - Asking nothin... leave me be. Taking everything in my stride - dołączył do niej jakoś nie mogąc tego powstrzymać, ale zaraz dostał kuksańca w bok od Maryl i jej mordercze spojrzenie rozbawiło go niezwykle przy czym zrobił minę zbitego psa i odpuścił pomaganie Akane.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  166. Ryu westchnął, gdy drzwi zamknęły się za Akane i ścisnął mocniej pięści.
    - Co jeden to głupszy - skomentował, rzucając szmatę na bok i ruszając śladem Akane. No bo przecież jeśli Tony wybuchnie to ona będzie najbardziej zagrożona z tą swoją ciążą. Choć raz mogła włączyć myślenie, ale nie... musiała wszędzie pokazywać jaką dobrą przyjaciółką jest. Trzymał się w odległości, bo nie sądził, by jego obecność Tonemu pomogła. Nie w tej chwili. Jednocześnie na tyle blisko, żeby być w stanie chociaż zmienić jej położenie poprzez nałożenie odpowiednich wizji. Tony nie wybaczyłby sobie, gdyby przez jego idiotyczne emocje coś się jej stało.
    Blondyn natomiast w ogóle na nich nie patrzył, ruszył biegiem przed siebie, byle z dala od zabudowań. Czuł, że zaraz wybuchnie i to konkretnie. Nie mógł uwierzyć w swojego pecha. Nie dość, że został zgwałcony to jeszcze jedyne dobre wspomnienie ze stosunku zostało mu właśnie zabrane. Przez decyzję Grimy o nie powiedzeniu mu o tak istotnej sprawie. No dobrze, nie znali się szczególnie długo, ale spędzili ze sobą całkiem upojne chwile i myślał, naprawdę myślał że dziewczyna chociaż trochę go lubi. On ją polubił. Chciał z nią poznawać świat. Była wariatką, ale oczytaną wariatką. Nie mógł uwierzyć, że tak zrobiła. No chyba, że czymś ją uraził? Uraził? Za mocno ją wziął? Za lekko? Przecież się na tym nie znał. To był jego drugi raz, ale pierwszy samodzielny. Zacisnął wargi czując łzy wstępujące mu do oczu. Wbiegł na plaże i skierował całe swoje powietrze w jedno mocne tornado, które pokierował nad wodę. Wiało, mocno, woda rozstępowała się pod nim, ale uparcie go tam trzymał, zagryzając przy tym wargi.
    - Cholera, cholera, cholera! - wrzasnął. - Kurwa! - kopnął piasek i ścisnął dłonie rozpraszając tornado i uciszając je, ale tylko po to by zaraz utworzyć silną wiązkę powietrza i puścić ją w wodę. Jedną, drugą, trzecią... niczym niewidzialne pociski. - Szlag! Nienawidzę siebie - warknął. - Nienawidzę tego świata. Nienawidzę...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  167. Chłopak nie zwracał uwagi na otoczenie za sobą. W tej chwili dla niego nie istniało. Uderzył w wodę kolejnym pociskiem wbijając go w nią i napierając mocniej, aż ustąpiła i powietrze wyryło w piachu całkiem porządną dziurę. Dziurę, którą zaraz woda zapełniła. Nabrał znów powietrza i wzniósł się nad wodę. Nie był pewien co robi, ale wznosił się coraz wyżej. Chciał poczuć coś innego niż pieprzoną złość. Odpuścił kontrolę nad powietrzem, kiedy był dobre kilka metrów nad wodą i pozwolił sobie na szybkie spadanie w dół na łeb i na szyję, zatrzymując się tuż nad wodą. Dotknął jej palcami i zaraz uderzył ją pięścią, by swobodnie się w niej zanurzyć. Niech to wszystko szlag. Przecież nie nadawał się na ojca. Nie nadawał się... ale nie mógł jej tak zostawić. Jeśli była jego... nie mógł. Nie mógł stać się swoimi rodzicami. Nie potrafiłby spojrzeć potem sobie w oczy. Szlag! Wynurzył się spod wody i zaczerpnął powietrza w płuca wychodząc i padając plackiem na piasek. Jeszcze raz wyrzucił z siebie wiązkę powietrza i trzymał ją tak długo aż zabrakło mu sił. Wtedy zamknął oczy oddychając mocno acz powoli. Dlaczego Akane i Ryu zawsze musieli mieć rację? Zgrzytnął zębami. Szlag by to wszystko.

    Tony (a Ryu sobie tam siedzi na drzewku i obserwuje jedno i drugie).

    OdpowiedzUsuń
  168. Tony zgrzytnął zębami, gdy tylko podeszła do niego i zacisnął powieki.
    - Nie chcę z wami rozmawiać. Chyba jasno się wyraziłem, nie? - rzucił tonem pozbawionym jakichkolwiek emocji. - Zostaw mnie, Akane - dodał jeszcze, siadając i odsuwając się od niej trochę. Zerknął jeszcze na dalszą część plaży i westchnął przeciągle. - Jesteście jak karaluchy... nie do zdarcia - mruknął. - Jak muszę was obrazić, żebyście mnie zostawili? - zapytał jej.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  169. - Super! - dziewczynka zaklaskała ponownie i zerknęła na Gava. - Co to "znośnie"? - zapytała skonfundowana, a chłopak spokojnie jej to wyjaśnił. Mała pokiwała główką, po czym zerknęła na Akane. - Moi ben! - powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy, na co Gave spojrzał po Akane.
    - To znaczy "świetnie" - przetłumaczył i omal nie stracił oddechu, gdy Maryl mocno go przytuliła.
    - Już - zachichotała. - Nie ucieknie - powiedziała pewna siebie, a chłopak tylko dmuchnął w swoją grzywkę.
    - Nie prawda - pokręcił głową, patrząc na Akane. - Uciekam tylko jak chcesz mnie uśpić swoimi czarami - wyjaśnił wesoło i pogłaskał Maryl po głowie. - A teraz zamykamy oczy i słuchamy - szepnął do niej i gdy mała posłusznie to zrobiła spokojnie zaczął głaskać ją po plecach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  170. - Zostaw mnie w spokoju - wstał z miejsca nie odpowiadając na zaczepkę co do jego przeklętych karaluchów. - Właśnie dlatego miałaś nie przychodzić. Ty i Rei... - warknął. - Żebym nie musiał... nie musiał uważać - zacisnął wargi. - Nie chcę mieć tych małych diablic na sumieniu - burknął, zerkając jeszcze na zbliżającego się Ryu. - Świetnie, po prostu genialnie - warknął ponownie. - A ty czego tu szukasz?
    - Morskiej bryzy - Ryu wywrócił oczyma, siadając po drugiej stronie Tonego. - I przyjaciół do pomilczenia - dodał po chwili ciszy, kiedy blondyn zaciskał mocno wargi i wściekle uderzał o piasek. Nigdy nie widział go w takim stanie. To było coś nowego. W końcu jednak Tony padł tylko na piasek i zakrył twarz dłońmi. Chcą milczeć to niech sobie milczą.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  171. Naprawdę nie chciał z nimi rozmawiać. Nie zamierzał nawet dzielić się z nimi swoimi przemyśleniami, a gdy Akane pogłaskała go po włosach, zacisnął tylko mocniej powieki.
    - Daj mi mapę - rzucił krótko do Ryu. - Pokaż gdzie, sam pójdę - oznajmił chłodno. - Nie chcę żadnego z was obok - dodał po dłuższej chwili milczenia. Teoretycznie jeśli będzie trzymał się z dala od ludzi to nic nie powinno się stać. Nie będzie zatrzymywał się w żadnych skupiskach ludzkich. Żadnych karczm. Poradzi sobie sam. Nie potrzebował ich. Nie chciał ich obok. Miał w tej chwili w sobie tyle złości i nie mógł sobie z nią poradzić, bo wiedział że ani Ryu ani Akane nie mieli nic złego na myśli, nic nie zrobili, a on... po prostu nie mógł zapanować nad swoim gniewem. Nie potrafił przestać warczeć.
    - Nie - odparł krótko Ryu, dalej wpatrując się w morze. - To moja mapa, jest zbyt cenna - wywrócił oczyma.
    - To chcesz żebym poszedł, czy nie?! Zdecyduj się! - blondyn znów podniósł głos. Nosz do cholery jasnej, jak jego wkurwiał ten spokój Ryu. Miał wrażenie, że wymienili się miejscami i strasznie mu się to nie podobało.
    - Nie - powtórzył chłopak i zerknął na Akane. - Nie chcę żebyś szedł w takim stanie. Nic dobrego z tego nie wyniknie.
    - Powiedz mu coś - Tony odwrócił się do Akane. - Ustaw go do pionu!

    Tony i Ryu

    OdpowiedzUsuń
  172. Tony zacisnął mocno wargi, obrzucając jednego i drugiego chłodnym spojrzeniem. Pełnym złości do tego. Zacisnął mocno pięści.
    - Ten raz mogłabyś być moim adwokatem - burknął. - Nie musisz zawsze się z nim zgadzać - dodał zaraz jakoś tak nie mogąc sobie tego odpuścić. - Ale nie... jak zawsze stare dobre małżeństwo musi mieć ustaloną wersję - fuknął, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Weź się nawet nie odzywaj - rzucił do Ryu.
    - Nie zamierzałem - odchrząknął chłopak, po czym westchnął. - Jesteś na mnie wściekły, czaję. Chcesz zrobić mi na przekór, też czaję. Tylko co to da poza satysfakcją na moment? - zapytał go cicho. Tony zgrzytnął zębami. Nie odnalazł odpowiedzi na pytania Akane ani na to kolejne do Ryu, więc pozostawało mu milczeć. Przynajmniej przez chwilę.
    - Niepotrzebnie mi mówiliście - stwierdził w końcu. - Mogliście sami jej pomóc - dodał.
    - Tony... my nie władamy wiatrem - skomentował Ryu. - Przestań robić z siebie głupszego niż jesteś... - dodał szykując się na burdę ze strony blondyna, ale ten tylko łypnął na niego spode łba.
    - Zobacz go... - Tony burknął do Akane. - Wydaje mu się, że zeżarł wszystkie rozumy. Wielki Pan Mądrala.
    - Okay - Ryu zacisnął mocno wargi i również popatrzył na Akane. - Najwyraźniej moja obecność tu jest zbędna - stwierdził. - Posiedzę tam na skraju. W razie czego wołaj - mruknął. Tony ewidentnie powziął sobie go za cel, a on nie chciał niepotrzebnie się z nim kłócić. Miał wrażenie, że jego obecność tylko zaognia sytuację.
    - No jasne! Uciekaj teraz przed konfrontacją! - krzyknął za nim Tony, kiedy Ryu zaczął się oddalać. W odpowiedzi otrzymał tylko środkowy palec. - Dzieciak - burknął, bawiąc się piachem.

    Tony i Ryu xD

    OdpowiedzUsuń
  173. Gave westchnął ciężko. Mniej pyskaty. Żeby to było takie proste. Nie puścił jednak jej dłoni, tylko poprawił chwyt i pokiwał lekko głową.
    - Powinienem coś ze sobą przynieść... - stwierdził nagle i zagryzł mocno wargi. Przecież nie był jeszcze nigdy na takim rodzinnym spędzie i to jeszcze u dziewczyny, z którą kręcił. Skrzywił się lekko. - Głupio tak - bąknął, rozglądając się dookoła. - Dobra, podpierdzielimy kwiatki z ogrodu u Rei - rzucił zaraz, bo jakoś tak nie sądził by został dobrze odebrany bez niczego. Grandsandy i tak miały już o nim niskie mniemanie. Przynajmniej takie wrażenie miał on sam.
    - Wkręciła - zgodził się. - Ale tak no wiesz pozytywnie - dodał jeszcze. - No jasne, że się polubią. A jak nie to przez kolanko i kilka lekkich klapsów - zażartował. - Zazdrosne są bo... no ja ich teraz nie mogę przytulić. Nie mam jak... - mruknął. - Pośpiewać im mogę - dodał zaraz, patrząc gdzieś w bok i ciągnąc Akane w stronę domu Rei, co by zwinąć jej te kwiaty.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  174. - Taa, bo nie chciałem wysadzić Rei mieszkania. Straszne zwiewanie na plażę - warknął na nią. - Akane, nie chcę z wami rozmawiać. Ani z nim, ani z tobą. Dajcie mi spokój - dodał jeszcze, spoglądając na jej brzuch. - Po prostu dajcie mi święty spokój. Jak ja niby mam to przepracować jak wisicie mi nad łbem i czekacie na szybką decyzję? - zerknął na nią. - Serio twierdzę, że powinienem was wyzwać do tego stopnia, żebyście się ode mnie odwalili - fuknął, wstając z miejsca. - Czego nie możecie zrozumieć, kiedy ja... chcę po prostu zostać sam? - zapytał jej. - Nie mam ochoty na rozmowy, bo tylko podnosicie mi ciśnienie - burknął. - Jak ochłonę to może .... może sam się zgłoszę - zdecydował i nie patrząc już na nią ruszył brzegiem plaży, by po prostu się oddalić od tych dwóch gliniarzy.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  175. Nie odpowiedział co do tego kolanka, tylko zerknął wymownie na jej kształtne cztery litery i przymierzył się do lekkiego klepnięcia. Strzelało się nieźle. Pokiwał lekko głową.
    - No to już wiemy czyje - poruszył zabawnie brwiami. Co do przytulania brzucha pokręcił lekko głową. Jakoś nie bardzo to widział. Głaskanie i śpiewanie małym to co innego. Co do wieści o kwiatkach znów pokręcił głową.
    - A co to byłaby za pachta jakbyśmy okradali pola? - nawet na nią nie spojrzał. Nakazał jej tylko iść po cichu, kiedy już dostali się w pobliże domostwa Rei. - Poza tym... - zerknął na nią. - ...ty skoczysz do piwnicy po bimber - dodał jeszcze cicho. - Droga czysta. Raz, raz, w podskokach. Go!

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  176. Gave tymczasem, niczym różowa pantera przeciął cały ogród, by dostać się do najpiękniejszych kwiatków. Po cichu zaczął zrywać jeden po drugim, by stworzyć z nich piękną i kompletnie do siebie nie pasującą kompozycję. Zadowolony, przyjrzał się bukietowi i ruszył powoli przemykając się wśród ciemności do Akane.
    - I co? I co? - zapytał, wkładając jej jednego kwiatka za ucho. - Rozpracowałaś? - spojrzał na nią całkiem poważnie. - Bez bimbru nie ma co się ruszać... - szepnął, zerkając ukradkiem przez ramię na dom Rei. Miał wrażenie, że coś się poruszyło za oknem. - Szybko, szybko... zaraz nas zlokalizują.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  177. Tony nie wrócił do domu do późnego wieczora. Zbyt późnego by z kimkolwiek rozmawiać. Poszedł od razu do swojego pokoju i położył się do łóżka. Dopiero rano z ciężkim westchnieniem zajrzał do Ryu.
    - Mogę? - zapytał go spokojnie.
    - Nie - chłopak ziewnął przeciągle i pokręcił głową. - Nie jestem w nastroju do potyczki słownej o świcie - bąknął, obracając się na drugi bok.
    - Ech, sorry... - westchnął ciężko zamykając za sobą drzwi. - Wczoraj nie myślałem trzeźwo... a ty...
    - Nie kończ - Ryu zakrył poduszką swoją głowę. - Po prostu nie kończ - burknął, siadając i ziewając przeciągle. - Ech skaranie z tobą... pory sobie wybierasz okropne - rzucił w niego poduszką. - To co? Namyśliłeś się?
    - Mhm... ruszamy do niej. Muszę ją ochrzanić - stwierdził tylko, po czym zarekwirował sobie poduszkę i poszedł jeszcze do domku Grandsandów.
    - Gave! Chowaj genitalia! Wchodzę - rzucił głośno, zanim nie otworzył drzwi domku Akane. - O... - rozejrzał się dookoła. - Byłem pewien, że go tu znajdę - odchrząknął, po czym westchnął siadając sobie na łóżku Akane. - Uhm to możemy ruszać - poinformował ją tylko. - Sorry za wczoraj...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  178. Gave zrobił dłońmi gest paplania, kiedy ta mądrzyła się nad swoim trudniejszym zadaniem. Pokręcił lekko głową i klasnął w dłonie kilka razy, cicho kiedy otworzyła kłódkę.
    - Yaay - szepnął. - Brawo - dodał jeszcze wsuwając się do spiżarki tuż za nią, a gdy tylko ta złapała butelkę i krzyknęła coś o tym że ich mają, złapał ją mocno za rękę i ruszył biegiem przed siebie. No przecież nie dadzą się złapać w taką pułapkę. Ze śmiechem oddalali się od domu Meliodasów. Zatrzymał się dopiero w bezpiecznej odległości gdzieś w połowie drogi do domu Akane.
    - Dobra robota - uśmiechnął się do niej i zerknął na zbiory. - No to... powinno wystarczyć - dodał jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  179. Acair biegał jak szalony, raz po raz dopakowując coraz to nowsze ziółka do swojej torby. A bo to jeszcze skrzek mógł się przydać, gdyby trzeba było pomóc Akane z szybszym otwarciem się, a to malinica na uspokojenie, gdyby za mocno zaczęła się denerwować w trakcie porodu. A tu znowu skrzekokwiat (poczęstuję się dzisiaj nazwami Mary xD tzn jej stylem nazw), gdyby małe miały problem z wydaniem pierwszego okrzyku.
    - Już - Aci machnął na Akane dłonią, już już zakładając na siebie swą torbę, gdy ta po raz kolejny wypadła mu z dłoni a on po raz chyba 10 już biegł do zbiorów Walwana, by wziąć kolejne ziółko. Aż w końcu sam uzdrowiciel zatrzymał go w pół drogi i tłumacząc spokojnie, że ma już wszystko co powinien, w tym swoją własną głowę i bardziej gotowy nie będzie. Dopiero wtedy chłopak wziął kilka głębokich wdechów i odwrócił się do Akane.
    - Tylko mów jak coś będzie się działo - poprosił ją, biorąc swoją torbę. - No to gotowy... - dodał wciąż trochę niepewnie, bo po głowie krążyło mu kolejne zioło, którego z całą pewnością nie miał w torbie. - Jestem, jestem... możemy iść - dodał troszkę głośniej, by przekonać samego siebie.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  180. Gave usiadł na wózek dość niepewnie. Febe wyjaśniła mu, że ma się nie forsować, ale... przecież 3 tygodnie był w zamknięciu. Chciał zażyć trochę słońca i zobaczyć Fasolki. Chciał je wreszcie zobaczyć. Dlatego mozolnie, bardzo mozolnie ruszył w stronę domku Grandsandów. Szło mu to tak opornie, że miejscami chciało mu się płakać z niemocy. Przystawał co trzy ruchy rąk. Dziwnie było móc znowu nimi poruszać. Zmachał się więc porządnie, zanim przystanął pod domem Grandsandów. Wszystko pięknie, ale schodów nie przewidział. Zacisnął mocno wargi i dźwignął się na nogi, by przytrzymując się poręczy rozpocząć wspinanie po nich.
    - Nie ma szans - mruknął do siebie i usiadł na tyłku na 5 schodku, żeby nabrać kilka głębokich oddechów. Odpocznie sobie i zrobi kolejnych kilka kroków, aż w końcu dotrze do celu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  181. Chłopak drgnął słysząc głos Akane i spróbował się podnieść, ale nie starczyło mu na to sił, więc tylko obrócił się do niej, spoglądając na dwie małe istotki do niej przyklejone i czując napływające mu do oczu łzy. Jednak udało mu się je zobaczyć. Choćby i z oddali. Przetarł szybko oczy dłonią i widząc wzrok Akane, odruchowo zsunął koszulę mocniej, żeby nie musiała patrzeć na jego sińce i blizny, których się nabawił.
    - Hej - posłał w jej stronę najlepszy uśmiech, jaki mógł w tej chwili z siebie wykrzesać, choć ten na pewno wypadł dość blado. - Wstałbym... ale zbieram siły - przyznał cicho, może nawet trochę zawiedziony że nie może do niej podbiec i przytulić wszystkie trzy. - Gdzieś idziecie? Mogę z wami? - zapytał jej zaraz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  182. Może i chciał coś jeszcze powiedzieć, ale odjęło mu mowę, kiedy go przytuliła. Poczuł jej ciepło, jej i tych małych dziewczynek. Odruchowo sięgnął do jednej z nich dłonią.
    - Dzięki tobie... - uśmiechnął się do niej lekko. - ...dzięki za... - zacisnął mocno wargi. - Za... - nie do końca wiedział jak to nazwać, a gdy poczuł jak drżą mu ręce, pokręcił lekko głową. - Uhm że po mnie przyszliście - dokończył, patrząc przez chwilę w niebo, uspokajając swe emocje, po czym na nowo skupił się na tym co mówiła Akane.
    - Raja i... Malika - powtórzył po niej. - Piękne - szepnął, znów kręcąc głową. Imiona wcale mu nie przeszkadzały, żadne by nie przeszkadzały. Nawet najgłupsze, ale te były idealne. - Ja tam i tak będę je wołał Fasolki... - zaśmiał się cicho. - To znaczy... - pokręcił lekko głową. Źle to zabrzmiało. - Poza ich właściwymi imionami... - bąknął. - Mogę? - drżącą dłonią sięgnął do jednej z małych chcąc ją pogłaskać, ale zawahał się i spojrzał na Akane. - To super - ucieszył się, że może z nimi iść. - Ale chyba... uhm będziemy szli powoli - wskazał na wózek. - Słabo z moimi siłami... - przyznał cicho.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  183. Co prawda myślał tylko o pogłaskaniu małych po główkach, bo nie był pewien czy to bezpieczne z jego ograniczoną jeszcze ruchowością, ale gdy tak podsunęła mu córkę bliżej, automatycznie ułożył ręce odpowiednio i oparł się nieco pewniej o barierkę by w razie czego nie spaść.
    - Chcę - odparł Akane, nawet nie myśląc nad tył dłużej. - Chcę ją potrzymać - dodał zaraz, bo przecież zadała dwa pytania i mogła go nie zrozumieć. Wpatrywał się w małą ze łzami w oczach. Nie dowierzał, że naprawdę mógł je zobaczyć i przytulić. Objął ją nieco mocniej i ucałował po główce.
    - Jesteś śliczna - szepnął córce, dotykając palcem jej nosek i uśmiechając się do niej delikatnie. - Chciałem was zobaczyć - usprawiedliwił swoje wychodzenie. - Spędziłem 3 tygodnie w... - umilkł łapiąc kilka szybkich oddechów. Te wspomnienia były tak świeże, że samo mówienie o tym przyprawiało go o ból. Zagryzł mocno wargi. - ...chciałem na dwór - wybrnął z sytuacji i spojrzał na Akane. - Ale potem... potem wrócę do łóżka. Febe zaleciła dużo odpoczynku i... dogląda mnie - uśmiechnął się do niej lekko. - Nie chcesz... przyjść potem? - spojrzał na nią, odrywając wzrok od małej, żeby spojrzeć na Akane. - Zaśpiewać mi "What's up?" na dobranoc? - dorzucił po krótkiej chwili.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  184. Chłopak pokiwał głową i dźwignął się na nogi, uważając by przypadkiem nic nie zrobić małej. Operowanie z nią na rękach i schodzenie ze schodów wymagało całkiem niezłej taktyki. Przytrzymywał się jedną dłonią barierki i wcale nie wariował. Schodził powoli. Przystając na każdym schodku na chwilę, może nawet dłuższą niż potrzebował. W końcu odetchnął, gdy znalazł się przy wózku. Zacisnął wargi na pytanie czy pomóc. Wahał się przez chwilę, po czym minimalnie skinął głową. Przy pomocy Akane siedział na wózku już chwilę później. Usiadł nawet trochę wygodniej i zaśmiał się cicho.
    - Takie jesteście okropne? Miałyście mamę oszczędzać, jak mnie nie ma - pogroził małej palcem przed oczyma, ale zaraz ją mocno przytulił. - Przepraszam... - wydusił z siebie. - Chciałem przy was być... wracałem... naprawdę... chciałem być - łzy znów uciekły z jego oczu i nie zatrzymał ich. - Przepraszam... - powtórzył jeszcze kilka razy, zanim zebrał się na tyle by spojrzeć na Akane. - Przepraszam, że mnie nie było - powiedział jej nieco drżącym głosem. - Chciałem z tobą być... nie robiłem nic głupiego po drodze - zacisnął mocno wargi. - Nic, nie narażałem się... stanąłem tylko coś zjeść... - dokończył, oddychając głęboko. - Nie zrobiłem nic głupiego, nic... możesz, możesz sprawdzić jak chcesz... - zacisnął mocno wargi.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  185. Acair naburmuszył się trochę na te komentarze i prychnął pod nosem.
    - Jeszcze mi podziękujesz za przezorność - burknął, po czym poleciał jeszcze wyściskać Walwana, Grimę i Kevusię, zanim wrócił. - Możemy ruszać - dodał wychodząc tuż za nią i opuszczając bezpieczną przystań Walwana.
    - Dobrze, dobre jedzonko po drodze brzmi świetnie - zgodził się z nią wesoło. - I może pośpimy w łóżkach czasem - zaproponował. - Ty musisz się oszczędzać i dbać o te małe rosnące szkrabiki - pokiwał głową niczym znawca, po czym już spokojnie ruszył w drogę do Argaru razem z Akane.
    - Tylko na pewno o wszystkim mów - dodał jeszcze.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  186. Gave nie wiedział co jej odpowiedzieć na tę większą świadomość dziewczynek, bo przecież dopiero co je poznawał. Owszem wcześniej robiły swoje czary mary, gdy były jeszcze Fasolkami, ale teraz... teraz już nimi nie były. Pokiwał tylko głową w zrozumieniu i uznał, że przyjrzy się im pod tym kątem. Zacisnął mocno wargi, gdy to wszystko mówiła.
    - Jestem - zgodził się z nią tylko. Nie dodając nic więcej, bo zapewnianie jej, że będzie brzmiało jakoś fałszywie. W obliczu ostatnich wydarzeń, a także faktu, że będąc tam chciał umrzeć. Poddał się w pewnej chwili. Poddał się, a jego myśli coraz bardziej uciekały w stronę śmierci. Nie chciał teraz tego mówić, bo co z tego, że sytuacja była nieciekawa. To nie miało znaczenia. Znaczenie miał tylko fakt, że te myśli się pojawiły.
    - Chyba nie szybko stąd znowu wyjdę - dodał po dłuższej chwili milczenia, znów spoglądając na Raję. - No nie? Będziemy tu bawić się razem - musnął palcem jej nosek.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  187. Gave zacisnął mocniej wargi, przez moment milcząc.
    - Nawet im takich pomysłów nie dawaj - mruknął. - Bo potem sama zostaniesz połamana, gdy uznają że mamuśka też musi zostać dłużej niż planowała - dodał po chwili milczenia. Potem umilkł, ciesząc się świeżym powietrzem i towarzystwem. Chociaż przez myśl przeszło mu, że Akane musi być ciężko, gdy tak go pchała to zacisnął mocno wargi zanim cokolwiek powiedział. W końcu albo poruszanie się albo trzymanie córki na rękach. To drugie zdecydowanie wygrywało.
    - Co robisz w gospodzie? - zapytał jej, chcąc trochę poznać jej nowy tryb. Co prawda od porodu minęły dwa tygodnie jak zdołał mu powiedzieć Niklaus, ale chłopak miał wrażenie, jakby minęły wieki.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  188. - Phi... skoro taka z ciebie stereotypowa matka... - pokręcił lekko głową, zerkając zaraz na nią. - ...to mogę zamienić się w piwowarnego nieroba - stwierdził swobodnie, po czym zaśmiał się cicho. Pianino brzmiało nieźle. Pamiętał nawet, że matka zmuszała Gavina do gry na takim. Może byłby w stanie coś odtworzyć? Zastanowił się chwilę, ale tego dnia na pewno tego nie zrobi.
    - Co trzy godziny dwie potworne Fasole stają się głodne - pokiwał lekko głową. - Oj apetytu po mamci nie macie. To wróbel. Nic nie je - wydał Akane Raji. - Musicie ją trochę do pionu postawić - dodał jeszcze i poczuł jak coś znajomego przez niego przepływa, a potem przelatuje przez Akane. Mała musiała nakłonić do tego ducha.
    - Fiu fiu... niezła z ciebie sztuka - znów pogłaskał ją po główce, a gdy znaleźli się w gospodzie, rozejrzał się dookoła niespokojnie. Szukał Emmy. Był to odruch bezwarunkowy. Przycisnął małą mocniej do siebie i zadrżał w wózku, blednąc delikatnie na twarzy. Shit. Serio będzie teraz obawiał się przebywać w gospodach?! Zaklął w myślach, po czym nakazał sobie spokój, ale nie było łatwo go utrzymywać. Gorączkowo szukał oznak Polszan. Kogokolwiek, czegokolwiek co mogłoby im zaszkodzić.
    - An... - zaczął nie kończąc jednak myśli, bo co miał jej powiedzieć "a no wiesz... ja w sumie to boję się każdej gospody bez konkretnej przyczyny, taki fetysz..." albo jeszcze lepiej "szukam Rudych?".

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  189. Aci przyjął jej słowa z wyraźną ulgą. Nie chciał przecież za bardzo wchodzić w jej rytuały czy pomysły, ale przecież miał prawo się martwić. Specjalnie wybierał trasę spokojną i nie wymagającą fizycznie. Nie potrzebowała większych ekscesów w swoim stanie.
    - Masz już plan na wychowanie małych? Będziesz je uczyła sama? Nauczysz je czytać? Liczyć? - zapytał jej z czystej ciekawości. - Fajne są te małe dzieciaki. Kevcia jest super - uśmiechnął się szeroko. - I mnie nawet lubi, wiesz? - dodał zaraz. - Uśmiecha się do mnie - rzucił lekkim tonem.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  190. - Wiem... - odparł cicho chłopak, ściskając jej dłoń i starając się nabierać głębokie oddechy. - Nie wiem co się dzieje... to irracjonalne, wiem, że jesteśmy bezpieczni, wiem... - zapewnił ją, spoglądając przelotnie na małe. Świetny z niego ojciec, nie ma co. Nie dość, że go nie było przez dwa tygodnie to teraz cyrki wyprawia. Potrząsnął lekko głową.
    - Nie, w porządku... przejdzie - posłał jej niepewny uśmiech. Zrobiło mu się straszliwie zimno i trochę kręciło w głowie. - Możesz na chwilę wziąć Raję? Nie chcę jej upuścić... - poprosił Akane, myśląc o maleństwu. Na samą myśl o tym, że mógłby jeszcze narobić jej większej krzywdy, zrobiło mu się słabo.
    Kiedy Akane wzięła dziewczynkę,, odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy, uspokajając się powoli. Trochę mu to zajęło, ale chłód powoli zanikał, a on mógł wreszcie nieco przytomniej myśleć. Był w Argarze. Otoczony przyjaciółmi. Nie miał czego się obawiać. Nikt nie pozwoliłby zrobić im krzywdy. Żadnemu z nich. W końcu oddech wrócił na swoje miejsce.
    - Przepraszam - rzucił do Akane, wyraźnie zniesmaczony swoim zachowaniem. - Cyrki wyprawiam niepotrzebne...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  191. - No bo z tobą rozmawiam... - odparł nieco przerażony zrobionym przez siebie błędem. - To tak ciebie pytam... - wyjaśnił cicho i zaraz pokiwał głową. - Fajnie, że tata będzie - dodał zaraz wyraźnie się rozchmurzając. - Ja nie wiedziałem, jak z tobą jest... bo Grimcia to chyba sama chce - wyjaśnił jej cicho. - Teraz tata Kevy jest, ale przecież nie wiadomo czy zostanie - spojrzał na nią. - No... ja lubię Grimę, ale ona strasznie wchodzi w... - pokazał obszar wokół siebie i zaraz doskoczył do Akane. - O tak... - przytulił ją z jednego boku, potem przebiegł do tyłu i znów ją objął, a potem zrobił to raz jeszcze tym razem od przodu. - Strasznie nagle i no strach czasem takiej - bąknął kręcąc lekko głową. - Grimcia i ja to przyjaciele - wyjaśnił z uśmiechem na twarzy. - Ja tam z nikim nie mam stosunków bliższych niż to - pokiwał lekko głową.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  192. Gave pokręcił przecząco głową.
    - Nie mogę - odparł, krzywiąc się przy tym lekko. - Jestem aktualnie na diecie płynnych, lekkich pokarmów... - odchrząknął. - Febe twierdzi, że muszę wracać do normalnego jedzenia powoli, bo jeśli teraz rzucę się na wszystko jak wygłodniały koń to skończę z porządną niestrawnością żołądka, co wcale nie będzie ani przyjemne ani dobre... - westchnął ciężko. - Ale... wodę się napiję... marzy mi się woda z cytryną... - przyznał uśmiechając się lekko, choć wiedział że raczej cytryny tu nie dostanie. Zmarszczył brwi, gdy wspomniała o odbębnianiu i popatrzył na nią tak surowo jak tylko potrafił. Kompletnie nieświadomie.
    - Nie odbębniam czasu z moimi córkami - oznajmił ostro. Trochę za ostro. - Ja spędzam z nimi pożyteczny i pełen miłości czas - wyciągnął ręce po drugą córkę. - Proszę mi tu nie insynuować żadnych innych rzeczy - zrobił teatralny foch i przytulił Malikę do piersi. - Cześć Fasolko - zaśmiał się, kompletnie zmieniając ton głosu do dziewczynki. - Tęskniłem za wami, wiesz? Chciałem was poznać. Fajnie, że na mnie poczekałyście - ucałował ją w czubek nosa.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  193. Gave pokiwał lekko głową i odprowadził Akane wzrokiem, po czym wrócił nim do Maliki, zerkając też od czasu do czasu na Raję. Przytulał małą mocno do piersi, nie chcąc by przypadkiem mu zniknęła. Nie chciał, żeby uciekła. Pragnął tylko ich szczęścia. Ucałował małą w czółko i wyszczerzył się do niej, robiąc zaraz głupie miny. Przerwał dopiero gdy Akane wróciła.
    - Dzięki - posłał w jej stronę łagodny uśmiech. - Źle się wcześniej wyraziłem - rzucił po chwili. - Miałem na myśli nasze córki... one nie są tylko moje - pokręcił lekko głową, bo tak po chwili namysłu uznał, że przegiął na tym polu. - Przepraszam, nie chciałem cię tym zranić... - dodał zaraz i upił trochę lemoniady. Smak był faktycznie niesamowicie podobny przez co uśmiechnął się jeszcze szerzej.
    - Możesz iść popracować, jeśli chcesz - odchrząknął. - Ja z nimi zostanę - zapewnił spokojnie. Przecież nigdzie się nie wybierał. - Nigdzie się nie wybieram - żachnął się, znów zerkając na Malikę i ostatecznie wbijając wzrok w Akane. - Nigdzie nie idę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  194. Aci wzruszył ramionami. Opcję miała. Przecież sama mu opowiadała czasem o Piusie. Opcja była, ale ona jej nie chciała. Nie był pewien z czego to wynikało, choć najpewniej chodziło o strach.
    - Grima to straszne strachajło - pokiwał lekko głową. - O Kevcię - dodał. - Dlatego ona sama chce, żeby nikt jej krzywdy nie zrobił i nikt nie wykorzystał - wyjaśnił jej swoje spostrzeżenia. - Ale ucieszyła się, że Tony przyszedł - zapewnił ją. - Naprawdę się ucieszyła, bo chciała żeby Tony mógł zobaczyć Kevcię - pokiwał lekko głową. - Więc... może jakoś to będzie? - spojrzał po dziewczynie, po czym zmarszczył lekko brwi. - Co to ten singiel? - zapytał jej nieco zaskoczony tym słowem. Nie wiedział jak się odnieść do takiego neologizmu.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  195. - Nie mówiłem z pogardą - odparł tylko i wzruszył lekko ramionami. - Po prostu nie spodobało mi się jak mówisz "odbimbać", jakbym... był tu tylko po to żeby faktycznie je raz przytulić i na razie - dodał i więcej nic nie powiedział. Zamiast tego pokiwał lekko głową. Chciał z nimi zostać i je doglądać.
    - Jasne, zawołam... dołączę ze swoim wysokim C... - zaśmiał się cicho, chociaż nie był nawet pewien czy byłby w stanie wrócić do wysokiego C. Tego, które używał wcześniej Gavin. Odprowadził wzrokiem An i zerknął na Raję i Malikę. - To co? Pośpiewamy sobie? - zaproponował, wyciągając jedną dłoń w stronę Raji i podając jej swój palec do zabawy. Przez moment naprawdę chciał to zrobić, ale wszystko co przychodziło było strasznie przybijające. Odchrząknął. - No nic, będzie stary szlagier... proszę o wybaczenie jeśli nie trafi w gusta - puścił oczko Raji i pogilgotał Malikę po brzuszku. - Jesteście Fasolki, zielone Fasolki... mieszkacie u Grandsandów wesołych, oczka macie piękne, noski bardzo zgrabne, a uśmiechy są cudowne i przekochane... - zanucił, muskając nosek Raji palcem.

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
  196. Aci pokiwał głową. Sam nie zamierzał wtrącać się w ustalenia między tą dwójką. Przecież to była ich sprawa. Mógł najwyżej posłuchać jednego czy drugiego i poradzić mu to czy tamto, a to i tak tylko jeśli któreś chciałoby rozmawiać i samo by do niego przyszło.
    - Dziwni byliście - zmarszczył nos. - Dziwny ten twój świat - dodał, bo w głowie mu się nie mieściły imprezy dla takich osób. - Przecież wystarczy w karczmie się odezwać albo przyjść na festyn... trochę się pokręcić i na pewno jakaś druga połówka się odnajdzie - zauważył lekko. - Strasznie skomplikowany ten twój świat się wydaje - przyznał. Nie był nawet pewien czy polubiłby go i czy byłby w stanie się w nim odnaleźć. Dlatego teraz spojrzał na Akane z delikatnym podziwem w oczach. - Ale ja lubię jak jestem sam - przyznał wesoło. - Przyjaciele mi wystarczają - klasnął wesoło w dłonie.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  197. Onyx postanowiła zatrzymać się w Argarze. Musiała chwilę odpocząć po wyczerpującej podróży, no i oczywiście miała tutaj sporo do nadrobienia. Duża grupa bliskich jej osób w końcu tu czekała. Postanowiła spotkać się z każdym w miarę możliwości. Przywitać się, nadrobić drobne, wielkie zaległości. Cóż, fakt, że część z nich dorobiła się potomstwa była dosyć zaskakująca, jeśli można to tak ująć. Kolejną na liście osobą była Akane, więc udała się do domu, w którym powinna mieszkać. Zobaczyła ją na werandzie z dwoma wózkami. A więc to były ich dwie fasolki, tak? Ależ uroczo wyglądała. Nie wiedziała czy śpiąc, więc postanowiła nie krzyczeć na powitanie. Po prostu pomachała Akane, ukazując się z niewielkiej oddali bez charakterystycznej dla niej maski. W końcu tą oddała dla Gave. Gdy była już na tyle blisko, że nie musiała już głośno mówić, przywitała się.
    — Witaj – uśmiechnęła się — Nie wiem ile rok dla was znaczy w Argarze, ale czuję się naprawdę staro i jakbym umarła. Nigdy nie pomyślałam, że wrócę do mamy Akane. Też jesteś na mnie zła? Czy mogę zapytać jak czujesz się w nowej roli? — zakończyła wywód stając na schodach ich uroczej werandy.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  198. Gave pokręcił przecząco głową.
    - Żadnej konkurencji... darmowy bonusik raczej - puścił do niej oczko, opuszczając dłoń z powrotem, gdy Akane zajęła się Rają. Malika patrzyła na niego szeroko otwartymi oczkami. Nie chciała iść spać, a on nie miał nic przeciwko.
    - Mhm... dwa występy? - spojrzał po niej. - W porządku... to chyba znak, że moje przyśpiewki przeszkadzają gościom - zaśmiał się cicho. - Już nie będę - obiecał jej. - Tu na twojej zmianie - dodał zaraz, bo przecież nie zamierzał przestawać maluszkom śpiewać.
    - Po nich będziesz mogła już iść? - zapytał jej cicho. - Jeszcze nie jest źle - zaznaczył zaraz. - Ale leki chyba przestają działać, bo zaczynam odczuwać mrowienie... delikatny ból - przyznał nie zamierzając tu udawać wielkiego wytrzymałego. Kawa na ławę, co nie?
    - Znaczy... sam też dotrę - zawahał się po chwili, bo tak bezczelnie założył, że An go odprowadzi, a przecież dopiero co tu przyszła. Posiedział z nimi może z godzinkę, a już zaczynał marudzić. Wzruszył do tego ramionami i uśmiechnął się krzywo. - Sorki. Jestem ostatnio strasznie... rozkojarzony...

    Gave

    OdpowiedzUsuń

^