Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Z muzyką mi do twarzy V

 

Akane Grandsand

Podróżna śpiewaczka || Hybryda || 18 lat (19.01) || 165cm zadziorności

 Szczupła, wysportowana budowa ciała. Granatowe włosy. Analityczny umysł. Pochodzi z Argaru. Właśnie została mamą dwóch uroczych dziewczynek. Zarabia na życie śpiewem, który czasem urozmaica aktorskimi scenkami. Połączenie piaskowych zdolności ojca i magicznych umiejętności klanu Latrala sprawiły, że dziewczyna włada psychoaktywnym pyłem, przy pomocy którego jest w stanie wejść w umysł innej istoty. Poza tym posiada swego rodzaju szósty zmysł, potrafi określić cudze intencje i miewa pewnego rodzaju przeczucia. Odczytywanie emocji bywa u niej na tyle silne, że poprzez uzewnętrznianie ich, czy to wokalnie, czy artystycznie, "zaraża" nimi odbiorców. Nie śpiewa idealnie. Uczy się grać na pianinie. Umie walczyć wręcz oraz bronią białą. Uwielbia noże. W jej fiołkowych tęczówkach dojrzeć można pyłek, ten porusza się w zależności od emocji dziewczyny. 

 

DODATKOWE

POPRZEDNIA KP

__________________________________________________________________

Zapraszamy do wątkowania!


200 komentarzy:

  1. — Spotkałaś jedynie mało wylewne osobniki, czyli rodzinę królewską i komandosa. Śmietankę towarzyską napotkasz w każdej tawernie w Phyonix, ludzie są tacy jak tutaj... Chyba. Nie bywam poza garnizonem za często... Ale tak słyszałem! — odparł, mrużąc oczy nieco oczy, odpływając na chwilę pamięcią. — Może i ciepło z nimi było... Ale granica pomiędzy krwią a obowiązkiem była dość mocno zarysowana. Najbliżej mi do Sangiusa, on w sumie traktował mnie jak syna, którego nigdy nie miał... Ale ciężko w tej bliskości nie wykryć... Nie wiem jak to określić... Wyrachowanie to złe słowo, ale z perspektywy czasu czułem się jak kute ostrze przez kowala, doglądane, zadbane, naostrzone, odpowiednio naolejowane tak, by klinga była giętka... Tak to trochę odbieram, trening, filozofie, nauka strategii i tak dalej... Jak to jest kochać, Akane? Jak to jest mieć dzieci? Cel, kogoś bliskiego, opiekować się bliskimi, dbać o nich? Czy relacje nie wyglądają tak, jak kowal z kutym ostrzem? — zapytał, przez co mogła poczuć nutę deprawacji emocjonalnej z jego strony, brak innej perspektywy na świat...

    Lazik

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze gdy była w Argarze szukała okazji, aby spotkać się z Akane, nawiązać relacje z Fasolkami, zaciskać więzi z jedyną kobietą, z którą złapała wspólny język przez całe swoje życie. Tym razem nie było inaczej. Przyszła do Argaru po kolejnej wykonanej misji, chcąc odwiedzić swoją dobrą przyjaciółkę. Cóż, przynajmniej tak Onyx widziała Akane. Innej nie miała, więc tak naprawdę, Akane była też jej najlepszą przyjaciółką, z którą dzieliła płeć. Tym razem miała ochotę urządzić coś, co jedna z paserek w Norach nazywała babskim wieczorem. Trzymała w ręce butelkę drogiego, słodkiego wina, które zakupiła w drodze do miasteczka, a teraz stała na progu domu granatowłosej. Zapukała cicho, aby przypadkiem nie wystarczyć dziewczynek. Uśmiechnęła się delikatnie. Miała nadzieję, że i to spotkanie przebiegnie im bezproblemowo, sielankowo.
    — Hallo, Akane? Jesteś? Wiem, że bez zapowiedzi, ale przyniosłam wino, naprawdę dobre.... — powiedziała do zamkniętych drzwi, mając nadzieję, że jednak nie pocałuje dzisiaj klamki.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  3. Słuchał z wyraźnym zainteresowaniem perspektywy Akane. Wiedział że ma to wszystko przemyślane, rozwiązane... Strach, ciepło, rodzicielstwo. Mimo swego wieku, Słoik wydawała się być rozgarnięta. Chyba. Sfera emocjonalna u Lazarusa nie tyle co była niejasna, co nie istniała.
    — Hmm. Nie jak kowal? — wzdrygnął się, zerkając w ogień kominka. — Wydaje mi się chyba za dużo, lecz nie byłem traktowany tak jak inni w tej rodzinie, ze względu na swoje pochodzenie. Nie jestem pół-bogiem, pół diabołem, tylko po prostu zwykłym feniksem, który urodził się w znanej rodzinie. Gdyby Sangius traktował mnie jak syna, myślę że stracenie mnie, co jest wysoce prawdopodobne, bolałoby go za mocno. Coś na co nie miał wpływu. Dlatego nie próbował. Bo mógł. Ale nie zrobił, z jakiegoś powodu. — oddalił wzrok w przestrzeń, myśląc przez chwilę o założeniu rodziny. — Darcy jest... Śmieszna. Czasami mam wrażenie, że ceni sobie moje towarzystwo, innym razem widzę w jej oczach odbicie własnego ojca. Strach przed niestabilizacją, strach przed jej przemianą... Chciałbym kiedyś powiedzieć jej, że ją po prostu lubię, jako adoptowaną siostrę, jako ktoś, kto pomimo skakania mi po głowie, jest mi bliski i cieszę się, że radzi sobie... Wiesz, w takim zwykłym określeniu... Przyjacielstwa? Tak to się mówi? Nie wiem. Miło mi że żyje, może tak to określę. Jej siostra jest bardziej pragmatyczna, ale w bitce dogadujemy się jako tako. To są chyba takie bliskie osoby. Chyba. Ciekawi mnie, jak to jest... Być z kimś. Seksualnie, emocjonalnie. Że jedna osoba podoba się tej drugiej i wazajemnie. Brzmi skomplikowanie, aż nadzbyt. Dziwne że jako gatunek polegamy na takich skomplikowanych procesach, żeby w ogóle przetrwać i iść dalej, zostawiając pokolenia do przodu. Dla mnie to się wydaje w ogóle niemożliwe. Posiadanie drugiej połóki.

    Lazaryt

    OdpowiedzUsuń
  4. - Hej Żabo - Tony swoim zwyczajem już otworzył drzwi od jej pokoju i wsunął do środka głowę. - Chowaj cycki bo wchodzę - dorzucił śmiejąc się ze swojego żartu, po czym wszedł wraz z Kevą na rękach. - Sprawa jest - od razu do niej podszedł i wręczył jej Kevę, żeby samemu spojrzeć po Fasolkach i wziąć jedną z nich na ręce. - Jakie duże już - skomentował. - Zaraz będziecie bawić się razem w piaskownicy z Kevcią - dodał wesoło, zawieszając Fasolę w powietrzu, by dobrać się do drugiej. Dopiero mając je dwie obok siebie, usiadł na łóżku Akane, by w obu dziewczynach szukać łaskotek. - Jak się oświadcza? Powinienem mieć jakąś mowę? Pierścionek już mam, zwinąłem Rei... ale mowa ma znaczenie?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  5. Tony odetchnął słysząc jak Akane dobrze tę wiadomość przyjęła. Pokiwał lekko głową na jej rady cały czas gilgocząc Fasolki, od czasu do czasu robiąc do nich głupie miny. Jakoś tak automatycznie.
    - Poważnie? - zerknął na nią zaskoczony. - Zostajesz w Argarze na dłużej? - zainteresował się. - O to będziemy sąsiadami - zaśmiał się cicho. - To trzeba by podwórko wybudować w połowie drogi do naszych domów - już zaczął móżdżyć jakby to miało wyglądać. - Bo wiesz Kevusia niedługo będzie miała brata lub siostrę - odchrząknął, jakby to była normalna wiadomość. Spojrzał zaraz na Akane i pokiwał głową. - Krótka mowa i nie wymagająca myślenia... - ostrożnie położył obie Fasolki na łóżku i sam zszedł z niego by uklęknąć przed Akane. Sięgnął do kieszeni skąd wyciągnął pierścionek.
    - Grimo - zaczął patrząc poważnie na Akane. - Poznaliśmy się tu w Argarze i poszliśmy nago na łąkę. Z tobą mogę się wygłupiać, z tobą mogę knuć i planować szalone rzeczy, rozmawiać o książkach i wynalazkach. Próbować nowych rzeczy i mam z tobą cudowną córkę, a w drodze kolejne dziecię... - odchrząknął. - Ja chcę z tobą założyć rodzinę... wyjdziesz za mnie? - zakończył patrząc na Akane, po czym zarumienił się trochę i poczochrał po swoich włosach. - Tak będzie okay? Myślisz, że może być? - chciał wiedzieć, po czym skrzywił się i wzruszył ramionami. - No... bardzo ją lubię. Kocham, tak chyba kocham - pokiwał lekko głową. - No ale też bo dzieci i Grima bardzo chce mieć rodzinę, a ja chcę jej pokazać, że no wiesz jestem poważny. Poważnie o niej myślę i... no chcę z nią być...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyjrzała się Akane. Chyba w czymś jej przerwała. Aczkolwiek sama granatowłosa nie wyglądała na obrażoną z tego powodu. Więc nie miała raczej powodu do przepraszania. Uśmiechnęła się za to na swój sposób. Parsknęła, gdy wspomniała o braku córek.
    — Och, to mogłam wziąć całą skrzynkę, myślałam, że to będzie spokojny wieczór — odpowiedziała z lekkim przekąsem, oczywiście w żarcie. Nie traktowała ich dzieci jako przeszkodę w czymkolwiek. Zarówno An jak i Gave zdawali się być szczęśliwymi rodzicami, a jej rola cioci odpowiadała, kiedy mogła po prostu odwiedzać urocze latorośle.
    Na pytanie Akane uniosła triumfalnie ręce do góry.
    — Świętujemy mój powrót do bycia panną! — zaśmiała się, po czym obniżyła ręce, idąc za Akane, aby mogły się rozsiąść w wygodniejszym miejscu niż prób domu.
    — Ja nigdy nie pije elegancko, a Ty pij wedle uznania. Poza tym, chciałam też po prostu spędzić z Tobą czas. Świętowanie przyjaźni, wszystkiego co chcesz. Ty nie masz dla mnie żadnych plotek? — zagadnęła, przyglądając się przyjaciółce.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  7. Chłopak pokiwał głową i spojrzał jej prosto w oczy.
    - Hm no to pozostaje mi być tak super sąsiadem, żebyś została dłużej - objął ją ramionami. - No bo bez ciebie będzie jakoś dziwnie - odchrząknął. - Brakowało mi ciebie... i tego tam zdychającego u Febe - machnął lekko ręką. - Ale dobrze, że czasem udaje się nam zobaczyć - wyszczerzył się do niej, a na komentarz o demonie seksu, zmieszał się i podrapał po głowie. - Ja nie wiem jak to działa, Akane. To był mój drugi raz z nią i znowu ciąża. Goblinki są masakrycznie płodne - spojrzał jej prosto w oczy. - Mówię ci, to musi być coś w tej rasie... bo jeśli to ja... - przełknął głośno ślinę. - To boję się pomyśleć ile małych kotołaków będzie zaraz latać - szepnął nieco przygnębiony. Zaraz też pokręcił szybko głową. - Nie, to na pewno coś w goblinkach. Będę musiał przyjrzeć się temu tematowi poważniej... wiesz, może kolejny raz po porodzie czy coś... to wtedy sprawdzimy. No bo wiesz 3 razy to już reguła nie? - rzucił całkowicie poważnie. Odetchnął z ulgą kiedy stwierdziła, że jego oświadczyny brzmią całkiem nieźle i mocno ją uściskał.
    - Dzięki, nie potrzebuję twojego błogosławieństwa... tylko ten... osoby na której mogę ćwiczyć mowy - rzucił szczerze i pokiwał lekko głową, aby zaraz się od niej odsunąć. - Dobra to tyle ode mnie. A u ciebie jak? Pieluchy cię nie przerosły?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  8. — Nie powiem jej, bo mnie wyśmieje. Pod tą słodką buźką kryje się dużo zgryźliwości. Przynajmniej ja tak zauważyłem. — stwierdził, uśmiechając się. — Nie mówiąc o jej siostrze. To już jest niezła... Osobliwość. — pokiwał głową, na podsumowanie ich rozmowy. — Może i nie warto zaspokajać tego na siłę, lecz ja... Nie wiem. Nie chcę umierać wiedząc, że nigdy nie kochałem. Ani nie byłem kochany. To trochę... Mało poetyckie, w pieśni o moich wyczynach nie byłoby pierwiastka damskiego. Nie czuję presji, ale czuję potrzebę, nie wiem czy to ma sens. — Grom był wyraźnie wstawiony, stąd ta rozwiązłość języka. — Nie znasz jakichś singli w okolicy? Jakiejś piękności bagiennej, co podejmie się zadania uratowania mnie z samotności? — spytał, rechocząc ciepło.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  9. — Nie oznacza to faktu, że opuszczam gardę dla kogoś, komu nie ufam w kwestii takich rzeczy, kogoś z kim wiąże mnie obowiązek... Więc pozostańmy przy mojej wersji zdarzeń. — dodał, kończąc już kolejne wino tego wieczoru.
    — Byłbym zobowiązany, Akane. Piękności bagienne to piękne słówko, tak uważam. — dodał z wypiekami na twarzy, kiwając głową. — Późno się robi, a mam pobudkę rano. Miło mi się z tobą rozmawiało. Nie musisz mnie odprowadzać. Aż tak się nie nawaliłem. — dodał, wyciągając w jej stronę dłoń.
    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  10. Przytaknął jej, zastanawiając się jeszcze nad tą całą płodnością Terran. Odetchnął głęboko, kiedy wspomniała o tym, że dzieci nie muszą dziedziczyć jego zdolności.
    - Wiem, ale znając moje szczęście to odziedziczą - spojrzał po niej i zacisnął mocno wargi. - Ja wiem, że one... jeśli jakieś będą... to nie będą niczemu winne, ale... - popatrzył po niej. - Jakoś dziwnie nieswojo się czuję, gdy o nich myślę - skomentował, biorąc sobie jedną Fasolkę na ręce i przytulając ją do siebie delikatnie.
    - A właśnie... mamy coś dla was - pogłaskał Fasolkę po brzuszku. - Ale zapomniałem przynieść... - spojrzał po Akane. - Przyniosę następnym razem - uśmiechnął się do niej szerzej.
    - Och przed porodem też będziemy się kochać - zaśmiał się lekko. - Ale to po nim... no wiesz jest szansa na ciążę. Trzeba sprawdzić teorię - odchrząknął. - Teorię płodności Grimy - pokiwał głową śmiejąc się razem z nią na te pieluchy. - Och daj spokój, Keva już ich nie będzie wtedy potrzebować, a i Fasolki też nie - wyszczerzył się do niej. - Myślisz... że dziewczyny się polubią? - spojrzał na małą, która teraz machała wesoło ogonkiem, po czym wzruszył ramionami.
    - No jedną, ale muszę wyćwiczyć i dopieścić szczegóły przecież. Musi być profesjonalna... bo przecież... wszyscy będą patrzyć - zarumienił się. - Chcę się jej oświadczyć na imprezie... - bąknął, po czym wysłuchał Akane. Pokiwał głową na wszystko o czym mówiła. Westchnął, gdy wspomniała o Gavie i objął ją ramionami.
    - Widziały gały co brały - szepnął jej do ucha, ale zaraz spoważniał. - A tak całkiem poważnie... on w emocje jest kompletnym nieudacznikiem. Nie umie w nie grać, a ty jesteś strasznie emocjonalna. To wszystko może was oboje wyniszczyć. Może... ech wiem, że to trudne, ale może lepiej by było gdybyście się rozeszli? - spojrzał na nią. - Choćby na chwilę... spróbowali pobyć samemu, bez zobowiązań. Wiesz ty wepchałaś się z jednego związku w drugi... tak niemal od razu. Ja nie wiem czy to takie zdrowe - zauważył. - A on? No on ma w głowie kompletny mętlik. Wierzę, że mu zależy i wierzę, że gdzieś tam nawet kocha, nawet jeśli nie mówi o tym... ale... on źle zaczął. Po pierwsze byłaś obiektem westchnień jego brata, więc już tu zaczęły się pewne niuanse. Po drugie jakby nie patrzeć rozwaliliście ci związek, co dodatkowo dało mu pewne zahamowania. A teraz... cóż macie razem dzieci... no i jest nad czym myśleć. Ponownie - poczochrał ją po włosach.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mieszkali razem, mając dzieci? Mieli raczej nietypowy układ, ale kimże ona była żeby się w to mieszać? Patrząc teraz na Akane nie widziała, aby dziewczyna miała z tym jakieś problemy. A ich aktualny układ pozwalał jej spędzić więcej czasu z przyjaciółką, więc Onyx nie miała żadnego powodu do narzekań. Zaśmiała się tylko na wyjaśnienia dziewczyny.
    — Myślę, że po jednej butelce wina dalej dałabyś sobie radę, ale to już rodzice najlepiej ocenią z kim Fasolki powinny zostać, chociaż jak z nimi wpadnie, chętnie się przywitam — odpowiedziała, siadając obok niej. Nie chciała nic mówić, dopóki An sama nie rozsiądzie się wygodnie. W końcu to miała być przyjemna rozmowa. Nie musiała przerzucać swojej uwagi na różne rzeczy przy tym spotkaniu, rodzicielstwo wystarczająco nadużywało u ich obojga te zdolność zapewne.
    — Tak, cóż, okazało się, że każde jego deklaracje, które powtarzał przez cały ten czas były warte tyle samo co gówno bryłkowca. Przespał się z kimś, gdy tylko wyszłam odwiedzić Acaira. Nie zajęło mu to nawet doby. Zaraz po tym jak spał ze mną. O ile na początku bolało, teraz cieszę się, że oszalałe z żądzy władzy, poklasku i armii demonów żyjącej i tej, którą sam chce spłodzić, śmieci same się wyniosły. A pomyśleć, że chciałam się osiedlić w jednym miejscu dla niego. Obrzydliwe — upiła spory łyk wina i zaśmiała się lekko. — Teraz jak na to patrzę, o wiele bardziej wolę pełną wolność, może źle trafiłam, ale przynajmniej nie czuję się już uwiązana — dodała.
    — Ach, czyli można powiedzieć, że mamy teraz małą ponowną inicjację z alkoholem u Ciebie? — zapytała z przekąsem, śląc jej rozbawione spojrzenie. — Czuję się zaszczycona. A więc wypijmy za Twój powrót do procentów! — zaproponowała, podając jej butelkę.
    — A Tobie jak się układa z Gavem? Mam nadzieję, że dalej równie dobrze co przy naszym ostatnim spotkaniu… w sensie, wiesz co mam na myśli? Nie chcę żebyś to źle odebrała…

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  12. Blondyn przytaknął. Rozumiał to co Akane do niego mówiła. Rozumiał te wszystkie niuanse i fakt, że te możliwe latające koty nie były jego winą, a jednak czuł jakiś ucisk w sercu na myśl o nich. Odetchnął głęboko. Jasne, czas powinien naprawić sytuację, a jednak... jakoś nie był w stanie sobie tego wyobrazić. Podrapał się lekko po głowie i przeniósł wzrok na swoją córkę i uśmiechnął się do niej lekko, sięgając do włosków małej, żeby je zmierzwić.
    - A czemu miałbym nie być spokojny? - spojrzał po Akane i wzruszył ramionami. - Przecież nie planuję armii Grandsandów, tylko biorę pod uwagę 3 dziecko w ramach tego by sprawdzić czy rzeczywiście Grima albo ja... jesteśmy giga płodni - odchrząknął. - A na innej nie chcę tego próbować - dodał jeszcze zerkając gdzieś w bok. - Poza tym... no myślę, że Grima się zgodzi. Sama będzie chciała znać wynik - pokiwał głową z całą swoją pewnością, po czym po prostu się zamknął by posłuchać Akane i jej przemyśleń dotyczących Gava.
    - Czyli jednak ci nie odpowiada - skomentował jej słowa. - Znaczy no wiesz... jednak ma coś w sobie co ci nie odpowiada i to do tego stopnia, że myślisz o przerwaniu tej farsy - dodał zaraz, biorąc teraz drugą Fasolę w powietrze i robiąc jej samolocik. - Nie wiem jak wasza rozmowa wyglądała - mruknął. - Ale... osobiście uważam, że oboje dusicie się w tym związku - dodał. - To znaczy... to widać Akane. Wy... was właściwie nie ma. Jest pociąg seksualny, są dzieci... jest próba rozmowy i dobre dni, kiedy wspólnie spędzacie czas... ale co chwilę czy z jednej strony czy z drugiej, pojawia się niepewność i wyrzuty jakieś - zauważył. - A chyba nie tak to powinno wyglądać, nie? - zerknął jej prosto w oczy i zaraz pokręcił głową. - Ale przestań twierdzić, że małe przez ciebie obrywają. Akurat tego jestem pewien w stu procentach... on małych nie odpuści. Kocha je nad życie - uśmiechnął się do niej szeroko. - Na pewno nie oberwą - pokręcił lekko głową. - A ty powinnaś wreszcie postawić na siebie - puknął ją palcem w nos. - Bo zacznę ci marudzić, że wcale za dużo się od lustra nie zmieniłaś i stawiasz innych przed siebie - dorzucił po chwili milczenia, przytulając jedną z maluchów do swej piersi.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  13. Tony pokiwał lekko głową. Sam co prawda nie przeżył posiadania dziecka od początku i nie mógł się w tym wymiarze wypowiadać, ale miał wrażenie, że to wcale nie będzie aż takie trudne. Zwłaszcza jeśli będą we dwoje i to jeszcze pod skrzydłami nadopiekuńczej Rei (xD).
    - An, ja już nie będę powtarzał, bo ty jesteś z tym jak zdarta płyta. Bardzo często powtarzasz to samo... że nie widzimy co się dzieje za zamkniętymi drzwiami, widzimy tylko część - powtórzył po niej. - Dotarło, ale nie zmieniło to mojego zdania. Zwłaszcza, że te wasze problemy dotyczące tego o czym mówisz wypływają co jakiś czas na powierzchnię. Moim zdaniem oboje się dusicie w tym związku. Ty, bo ciągle musisz mu udowadniać swą miłość, chociaż tu uważam że robisz to zupełnie niepotrzebnie i myślę że to ciągłe powtarzanie właśnie doprowadza go do istnego szaleństwa - rzucił krótko. - A on bo ciągle ma swoje wątpliwości i nie potrafi wejść w to wszystko z czystym sercem. Nie potrafi się porządnie zaangażować. Boi się tego zaangażowania i traktuje je trochę jak wyrok - wzruszył ramionami. - Co do samych Fasolek... to się okaże, ale jeśli rozejdziecie się w miarę cywilizowanych warunkach, w kumplostwie, przyjaźni... to Fasolki nie powinny mieć takich przebojów, chociaż podejrzewam że czasem takie będą i z jednej strony i z drugiej - mruknął jeszcze.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  14. - Może gdybyś tak nie powtarzała to byś tego nie słuchała - zaproponował z lekkim przekąsem. Z jednej strony rozumiał frustrację przyjaciółki, która skupiła się tylko na tym jednym określeniu. Nic na to nie mógł poradzić. Owszem gdzieś tam uczucie głębsze widział. Z jej strony. Z jego? Było to trudniejsze do dostrzeżenia. Mimo to sama mu przecież przed chwilą powiedziała, że wielokrotnie zapewniała Gava o swoim uczuciu. Miał wrażenie, że ona nie do końca wie czego chce.
    - Ech ale czekaj... a czego ty chcesz? Czego chce Akane? Nie Akane, matka Fasolek. Nie Akane, martwiąca się o to czy jest problemem dla Gava czy nie. Czego chce sama Akane? - zerknął na nią unosząc lekko brew. - Czego ty oczekujesz? Czego pragniesz? Jakie ty masz zachcianki? - zapytał jej krótko. Blondyn zerknął na Kevę i podał Akane jedną z bliźniaczek samemu zabierając swoją córę na kolana i przez moment spokojnie ją przytulając.
    - Nie zawsze. Przy tatku jest spokojna - zaśmiał się cicho, patrząc na małą z czułością. - Lubi poznawać nowe miejsca i kręci się przy jeszcze nowych dla niej ludzi - pokiwał lekko głową. - Grima jest świetna, trochę za bardzo mamusiowata... no wiesz trzęsie się nad małą, chociaż przy mnie już mniej. To znaczy nie wiem jakby to wyjaśnić - zastanowił się. - Nie chodzi nawet o to, że mała może się uderzyć czy coś... tylko o jej moce i o przebywanie wśród obcych. Wtedy Grima jest bardzo ostrożna - wyjaśnił to co rzuciło mu się pierwsze w oczy.
    - Daje radę. Ze wszystkim daje radę... - pokiwał lekko głową. - Ale ja jej pomagam na tyle na ile mogę...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  15. - Możesz odbijać to je sobie poodbijamy - odparł z równie cierpkim uśmiechem, po czym wysłuchał tego czego chce po prostu Akane. Pokiwał lekko głową i pokręcił nią po chwili.
    - To może być trudne do spełnienia - stwierdził prosto z mostu. - Ale jak już to wiesz... to czy Gave spełnia te kryteria? Część na pewno, ale czy spełnia je tak jakbyś tego chciała? Czy on wie czego oczekujesz? Rozmawialiście o tym? Nie o jakichś głupich zazdrościach, ale o tym czego oczekujecie od związku? - zapytał jeszcze. - Bo jeśli on nie wie, nie spełnia tych rzeczy i ty czujesz że on ich nie spełni... to nie warto w to brnąć wtedy - dodał spokojnie. - A jeśli czujesz, że on może je spełnić jeśli będzie wiedział i się postara... to... może warto mu to powiedzieć? - zaproponował jeszcze, opierając brodę o główkę Kevy i okręcając sobie jej ogonek o swoją dłoń, żeby połaskotać ją po nim chwilę później.
    - Dzięki - uśmiechnął się do niej. - Może faktycznie mi się uda... ale wolę nie myśleć za dużo o przyszłości. Tu i teraz czuję, że chcę stworzyć z nią rodzinkę.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  16. Jako, że rozstali się w dość burzliwej atmosferze nie był pewien czy powinien przychodzić do niej dnia kolejnego. Nie mniej jednak postanowił to zrobić. Tym razem postawił na prowizoryczne kule, które Yensen mu zrobił i chociaż szedł do Akane może ze 40 minut to w końcu dotarł i zapukał do drzwi.
    - Cześć - rzucił gdy dziewczyna otworzyła. - Pomyślałem, że... popilnuję małych jak ty... no przygotujesz jedzonko? - zaproponował jak gdyby nigdy nic. No bo co miał powiedzieć? Nie bardzo uśmiechał mu się powrót do rozmów o przyszłości i o potencjalnych kandydatkach, na których mógł ją zdradzić. Żadnej takiej nie było i nie zamierzał się powtarzać.
    - Jestem głodny jak wilk - dodał jeszcze posyłając jej słaby uśmiech.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  17. - Jak to nie? - uniósł wzrok, absolutnie nie zdziwiony jej stanem. Miała dwie małe Fasole na głowie. Jej nieuczesanie wyglądało przy tym wszystkim uroczo. - Obiecałaś obiad. Jedzonku się nie odmawia - rzucił z przekąsem i wsunął się do środka. - Pewnie, że z nimi zostanę. Nie ma żadnego problemu - zapewnił ją zaraz i pokuśtykał do kanapy, żeby na moment sobie na niej przycupnąć. - Hm? Nie, dzięki - pokręcił głową. - Jak będę chciał to znajdę wodę - dodał jeszcze. - No to ten... szykuj się i leć na ten targ, bo ci go jeszcze zamkną. Nie dość że obiadu nie przygotowała to sama się źle odżywia - zacmokał z niezadowoleniem. - Ech babsztyl nieogarnięty...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  18. - Idź już sobie. Damy radę - machnął na nią ręką, gdy zaczęła za dużo wskazówek dawać. O kocyku zapamiętał oczywiście, ale przecież mógł i spróbować innych myków. Przez pierwsze pięć minut po prostu siedział na swoim miejscu obserwując dziewczynki, a potem podszedł do nich i uśmiechnął się lekko. Kiedy Raja się obudziła wziął ją zaraz na ręce i przysiadł na kanapie gadając do niej i śpiewając jej cicho. Małe były po prostu fascynujące. Zaraz też Malika uznała że dość już drzemki i znalazła się w objęciach chłopaka. Przez długi czas ten po prostu się z nimi bawił, by unieść spojrzenie na otwierane drzwi.
    - Już? Nie mogłaś dłużej tych zakupów robić? - zamarudził ale bez jakiegoś wyrzutu. - Pewnie, że szczęśliwe - dodał zaraz biorąc jedną z Fasolek na ręce i robiąc jej mały samolocik. - Mama pójdzie zrobić nam jedzonko a my się pobawimy teraz - stwierdził radośnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był w trakcie gilgotania małych stupek, kiedy padło pytanie o Febe. Uniósł wzrok nad Malikę by ulokować go w plecach Akane.
      - Nie, nie matkuje - uśmiechnął się lekko. - Słucha jak już coś tam paplam, mówi co uważa, ale nie marudzi jak nie zrobię tego co ona by zrobiła - wzruszył ramionami. - Fajnie się u nich mieszka... - rzucił jeszcze, wracając do drażnienia córek.

      Gave

      Usuń
  19. Skinął głową z delikatnym uśmiechem na twarzy. Akurat w tym wypadku nie protestował. Fasolki były doskonałą motywacją do pracy nad powrotem do pełni sił, a może i lepiej? Kto wie? Może to wszystko pozwoli mu osiągnąć lepszą formę niż miał do tej pory? Wzruszył ramionami uznając, że było to możliwe. Zajął się maluszkami spuszczając na moment Akane z oczu. Słyszał jak krzątała się po kuchni i miał wrażenie, że nawet trochę to lubi.
    - Yensen? - zastanowił się. - Yensen nie lubi spóźnień, nie lubi marudzenia i stawia głównie na wykańczającą pracę - pokiwał głową. - Powoli stawia mnie na nogi, a ja nie marudzę - wzruszył ramionami. - Jestem mu wdzięczny za pomoc - przyznał szczerze. - Ale wiesz on to raczej robi to po to by pozbyć się mnie z domu, bo nie może się spokojnie chędożyć z Febe jak jestem w domu - zaśmiał się cicho. Co prawda mężczyzna mu tego nie powiedział, ale Gave miał wrażenie że to właśnie jego ukryty motyw. - Meliodas też dodaje swoje trzy grosze... generalnie na brak treningów nie narzekam - odchrząknął. - No, ale dzięki temu szybciej mi idzie... tylko jeszcze muszę uporać się z powracającymi koszmarami nocnymi - przyznał szczerze. - Ale to trochę potrwa. Nie oczekuję, że znikną z dnia na dzień... a tobie tu jak? Ojciec cię nie denerwuje? Brata odwiedziłaś?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  20. Tony skinął lekko głową.
    - Wątpię by ktokolwiek mógł ci tu dać złotą radę - przyznał szczerze i poczochrał ją po włosach. - Wiesz, cokolwiek postanowisz, ja tam będę po twojej stronie. Mogę trochę poględzić niezadowolony, ale to nie zmienia faktu, że w ogólnym rozrachunku będę cię wspierać - zapewnił tylko, po czym wstał. - Chodź. Idziemy się przejść - posadził sobie Kevę na karku i złapał jej łapki. - Słyszałem, że w karczmie dają jakieś świetne ciacho i... - spojrzał na Akane. - ...pójdziemy je spróbować? Nie daj się prosić. Pokażemy siłę młodych rodziców - zażartował trochę tym żartem zażenowany. - Dobra, popłynąłem za daleko - odchrząknął. - Po prostu... spędzimy fajnie czas.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  21. - Wiem, jesteś najeżona kocica, gdy padają jakiekolwiek słabsze komentarze dotyczące tego jak to wygląda - odparł unosząc dłonie do swej twarzy i robiąc z nich szpony. Wydał z siebie kilka dźwięków jakie to jego zdaniem wściekłe koty robią. - To też nie za zdrowe - dorzucił jeszcze. - Ale hej, kumam. Kochasz i cię to wkurza... co nie znaczy że mnie to powstrzyma - pokazał jej język i pokręcił lekko głową, po czym upewnił się że Keva dobrze siedzi i trochę pomógł jej z wózkiem. A przynajmniej ze znoszeniem go na dół.
    - Na razie mam jedno, ale drugie w drodze... więc jeszcze chwila a ty będziesz szczęściarzem - rzucił śmiejąc się nieco. pod nosem. - Och ja tam w naszą siłę wierzę i zdaje się na łut szczęścia... liczę na to, że jeszcze sztamy nie zawiązały - spojrzał po niej z uśmiechem przytakując jej co do tego spędzania czasu. - Owszem, ale najczęściej siedzimy w domu... a ja staram się wychodzić do ludzi. No wiesz jest znacznie lepiej, ale czasem dalej odczuwam panikę - przyznał szczerze. - Mówiłem o tym Grimie... bo to za duże żeby ukrywać - zagryzł mocno wargi, a na pytanie o Ryu machnął lekko ręką.
    - Wiesz jak to z Ryu bywa... - spojrzał po niej. - On nawet jak nie chce przygód to jakieś go znajdą - pokiwał lekko głową. - Tak było tym razem. Poradził sobie. Stracił sporo krwi, ale usztywnił sobie bełty i dotarł do nas, a Febe zrobiła swoje - uśmiechnął się lekko. - Rano był już u Rei. Trochę osłabiony, ale dochodzi do siebie. Teraz pewnie go tam już nie ma - zaśmiał się cicho i westchnął ciężko. - Martwi mnie tylko Emma, wiesz? - zerknął na Akane, nie zdając sobie sprawy z tego że ona o niczym nie wie. - Najpierw dopadła Gava, teraz zasadziła się na Ryu... pewnie już o tym słyszałaś, ale była Polszańskim psem, próbowała się uwolnić - zacisnął nieco wargi. - Teraz niby się udało, jest wolna... ale no nie wiem, jakoś dziwna z nią sprawa - odchrząknął. - Ryu za dużo o tym nie mówi. Wspomina tylko jakiegoś przerośniętego smerfa z jeszcze większym ego co to sobie zażyczył pomocy Argaru w wojnie za "pomoc" której za wiele to nie udzielił. W sumie podobno się spóźnił na całą akcję, nie było czego sprzątać. Tak czy siak... pójdziesz do niego to na pewno ci wszystko opowie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  22. Zamierzał jeszcze dodać trochę swoich przemyśleń, rozwinąć temat Emmy. Rozłożyć go na czynniki pierwsze, ale reakcja Akane i jego zatrzymała w miejscu. Obrócił się do niej marszcząc lekko brwi.
    - To ty... - zamrugał zaskoczony. - O żesz... - zasłonił usta dłońmi. No świetnie. Najwyraźniej chłopaki nie podzielili się tą wiadomością z Akane. No to pięknie. Zrobił im pod górkę całkowicie nieświadomie. Zerknął na pobielałe kości dłoni Akane na wózku i zbliżył się do niej, kładąc dłoń na jej ręce. - An, Gave jest bezpieczny. Ryu też jest bezpieczny - poinformował ją rzeczowym tonem. - W tej chwili Malika i Raja nie są... - spojrzał jej prosto w oczy. - Weź głęboki wdech i wydech... spokojnie. Przecież to tylko Emma. Jak będziesz chciała to rozniesiesz ją w pył przy pierwszym spotkaniu... jak będziesz chciała to i chłopaków rozniesiesz za to, że ci nie mówili... - odchrząknął. - Ale teraz masz pod opieką dwa maluszki... One nie muszą uczestniczyć w masakrze piłą mechaniczną - bąknął. No zrobił babola jak nic, ale skąd mógł wiedzieć że ani jeden ani drugi nic jej nie powiedział? Przecież zwykle wiedziała o wszystkim, a "braterstwo krwi" u Gava i Ryu pisane raczej nie było. Nie spodziewał się, że obaj pracowali ze sobą w tym temacie, a tu taka niespodzianka. No nieźle...

    Tony xD

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie cofnął się pod wpływem jej spojrzenia. Wytrzymał je spokojnie czekając aż ta się uspokoi, a kiedy wpadła w niego objął ją delikatnie ramionami, głaszcząc po plecach.
    - Zapomnij, nie będę się narażał na śmierć żeby cokolwiek im powiedzieć w tym temacie - odchrząknął. No bo przecież jak im powie, że Akane wie od niego to go rozniosą w pył, a przecież zamierzał trochę pożyć.
    - Ale spokojnie - szepnął jej do ucha. - Z tego co mówił Ryu wiem, że zniechęcał ją do odwiedzin w Argarze. Aż tak głupi to on nie jest - rzucił dość lekkim tonem, cały czas ją przytulając. - Potem możesz ich ochrzanić, ale myślę że nie mówili ci, bo dobrze wiedzieli jak byś zareagowała na wieści - dodał cicho. Co by nie mówić, jej złość była uzasadniona, ale działania chłopaków również. Nie chcieli jej niepotrzebnie martwić czy podburzać.
    - Zresztą... sama im to wszystko powiedz - dorzucił jeszcze. - Ja tam nie będę wtrącał się w tę dyskusję - westchnął cicho. - Lepiej chodź na to ciacho... i lemoniadę.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  24. Zamiast dalej komentować zaśmiał się cicho pod nosem. Był przekonany, że Akane patrzyłaby na to wszystko inaczej, gdyby znalazła się w sytuacji Gava czy Ryu. Nie mniej nie zamierzał ruszać mrowiska dodatkowo.
    - Tak, patrzcie i uczcie się - powtórzył po niej zaglądając do wózka i wskazując na siebie palcem. - W życiu trzeba znaleźć sobie takiego kumpla który trochę cię wkurzy a potem uspokoi - puścił do nich oczko. Bo umówmy się, wcale nie byłoby tak "lekko" się jej uspokoić, gdyby nie miała tego drugiego, spokojnego obok siebie.
    - O podobno rozpływa się w ustach, ale to opinia Grimy, a jej niewiele do szczęścia jest potrzebne - wyszczerzył się do niej, ściągając Kevcię z ramion i podrzucając ją lekko dla uciechy małej. - A tak z innych rewelacji... - spojrzał na Akane. - To kiedy ten twój staruszek w końcu się chajtnie, co?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  25. Pokręcił lekko głową.
    - Może i nie przeszkadza, ale daje do zrozumienia, że adopcyjna spółka Febe przyjmująca każdego zbłąkanego wędrowca pod swój dach jakoś niespecjalnie mu się podoba - wyjaśnił śmiejąc się przy tym pod nosem, po czym westchnął cicho.
    - Pomagają zasnąć, ale... no nie wiem, koszmary są dalej. Może i lżejsze ale są. Tylko, że to przejdzie z czasem... - dodał cicho wkładając obie małe do łóżeczka i bawiąc się z nimi tam.
    - No tak... - pokiwał lekko głową. Faktycznie, Akane miała zaraz mieć nowe rodzeństwo, ale znając życie to nie będzie jej ostatnie rodzeństwo. - Myślisz, że oni sobie poradzą z jeszcze dwójką maluchów? - zapytał, bo przecież będą mieli właściwe 4 małych szkrabów. Jasne, dwa pierwsze nieco podrośnięte ale różnica wieku nie była zbyt wielka. Nie wyobrażał tego sobie, bo przecież już wystarczyły dwie Fasole by zawładnąć całym światem i wstrząsnąć tym dotychczasowym.
    - Ines i Rahim są w porządku. Ja tam z nimi lubię przebywać - wzruszył ramionami. - Sympatyczne dzieciaki. Rahim taki trochę wycofany buc, ale tak jakoś przypomina mi mnie - zaśmiał się cicho. - Sarkazm goni sarkazm - wzruszył ramionami. - Jest w porządku - zapewnił ją. - Lubię gorące - pokiwał lekko głową. - Letnie traci swój smak - dodał, bo tak właśnie uważał.
    - Darcy daje ci żyć? Wiem, że bardzo lubi twoje towarzystwo i no wiesz, chce się integrować z kuzynką - zaśmiał się szczerze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  26. Czasem jednak dobrze było wracać do Argaru. Niezależnie od stanu w jakim się znajdował, zawsze zostawał ciepło przyjęty. Teraz również. Febe oczywiście pomarudziła trochę pod nosem, a on zdołał ją przeprosić za dodatkową robotę i obiecał odpracować to w karczmie, bo po prostu było mu głupio że niemal za każdym razem gdy wraca do Argaru to zawraca jej gitarę. Spędził przyjemny czas z Rei, Grimą i Tonym, a kolejnego dnia po prostu zaczynało go nosić. Postanowił więc odnaleźć Klarę, żeby dać jej znać, że wszystko gra, a przy okazji zacząć swoją zmianę w gospodzie. Udał się więc do niej krótko po śniadaniu i po otrzymaniu wskazówek zabrał się za odbieranie zamówień i pomoc kelnerom. To tam właśnie wyhaczył Akane, która przybyła do środka bez dzieci. Najprawdopodobniej zostawiła je z Gavem (może być? xD) i przyszła trochę pośpiewać. Podszedł do niej, kiedy obsłużył już kolejnego klienta.
    - Cześć Żabo, dobrze cię widzieć w dobrym zdrowiu - przywitał się z nią pogodnie. - Słyszałem już, że małe rosną jak na drożdżach - zauważył jeszcze. - A Klarę gdzie zgubiłaś? Z Grimą biega?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  27. Spojrzał na nią spode łba.
    - Jak już taki się nawinie - zerknął na Kevę z delikatnym uśmiechem. - To tatuś sprawdzi czy kulturalnie krzyczy przed wejściem, że wchodzi - ucałował małą w czółko. - Jak nie będzie krzyczał to słaby z niego kumpel. Nie będzie zasługiwał na twoją przyjaźń - dodał jeszcze i puścił oczko do Akane. No przecież "chowaj cycki" musiało być zanim wchodził. Tak kompletnie bez zapowiedzi to nie miało opcji bytu.
    - Weź nic mi nie mów. Meliodas i Rei to chyba w ogóle nie myślą o ślubie. Wiesz tyle rewelacji... teraz wnuczka im się pojawiła a drugie w drodze... no to w ogóle tematu nie ma - podrapał się po głowie w lekkim zakłopotaniu. - Cóż... może trzeba im taki ślub niespodziankę wyprawić? - zaproponował zerkając na Akane. - Piszesz się na knucie? - dorzucił po chwili milczenia, a trybiki w głowie już zaczęły robić swoje. - Doświadczenie w imprezach już mam. Baby Shower ci się podobało - przypomniał wesoło.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie było trudno zauważyć, że Akane ma przysłowiowe muchy w nosie. Jej mina od razu zrzedła, gdy tylko go zobaczyła a i uśmiech jakiś taki sztuczny wykwitł jej na twarzy, a on nie miał pojęcia czymże sobie na to zasłużył. Nie mniej postanowił, że lepiej nie drążyć tematu.
    - Wierzę - zgodził się z nią w stwierdzeniu co do małych. Osoba, która nie widziała dzieci mogła szybciej stwierdzić ich wzrost niż sama matka. Zwłaszcza, że w tej chwili nie mieli tak cudownego wynalazku jakim był aparat fotograficzny.
    - Oj wiem... - przytaknął lekkim tonem, kiedy wspomniała o Klarze. - Pewnie teraz skrobie w swoim kajeciku, niedostępnym dla oczu postronnych - dodał ze śmiechem, na moment wracając do pracy, bo przecież nie mógł zapomnieć że dalej pomagał w gospodzie. Dopiero kiedy Akane posprawdzała całą scenę i miała zabrać się za śpiewanie, nalał sobie soku i przystanął z boku, aby obserwować występ.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  29. Słuchał, oglądał i widział to jej spojrzenie. Nie przerywał go upijając przy tym trochę swojego soku. Nie miał bladego pojęcia co siedzi w głowie Akane, dlaczego śpiewa takie rzeczy. Nie chciał wymyślać teorii o tym, że w związku między nią a Gavem znowu coś nie gra. To była ich sprawa i on już skończył z wtrącaniem się w to bagno. Cokolwiek by nie powiedział na ten temat i tak skończyłoby się nie tak jak tego chciał. W związku z tym nie do końca rozumiał to pełne zawodu spojrzenie, jakie mu posyłała. Nosz cholera jasna. Pomógł przyprowadzić Gava z tej cholernej niewoli, potem przyprowadził jej przyjaciółkę. A jej cały czas coś nie grało. Dopił swój sok i obrócił się na pięcie czując po kościach, że rozmowa z nią nie będzie przyjemna. Nie mniej jednak nie chciał zostawać w zawieszeniu. Dlatego, gdy tylko skończyła i znów skrzyżowała z nim wzrok podszedł do niej, przepraszając przy okazji Febe, która dziś pełniła wartę w gospodzie. Obiecał jej, że po krótkiej przerwie wróci.
    - Piękny utwór - powiedział na wstępie. - Możesz mi powiedzieć co się stało, że tak na mnie patrzysz i unikasz kontaktu? - zapytał spokojnie, odpuszczając już sobie komentarz, że przecież wcale jej nie podrywał.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  30. Spojrzał po niej i chwilę się zastanowił.
    - Zapytaj mnie o to jeśli Grima się zgodzi, okay? - zerknął na nią i uśmiechnął się lekko. - Bo wiesz... my razem dość dziwnie działamy. Znaczy ja lubię taki tryb, ale dla przeciętnej osoby może on się wydać trochę szalony, więc i ślub niespodzianka pewnie by mi się spodobał - uśmiechnął się do niej szeroko. - Wiesz pod warunkiem, że ktoś by tak spokojnie wypytał o te marzenia... jakoś dyskretnie - wzruszył ramionami. Na pewno nie mógł to być on. Akurat dyskrecji, jak się okazywało, nie miał za grosz. Wchodził do jej pokoju nieproszony, wydawał chłopaków bo był pewien, że Akane o wszystkim wie. Zero dyskrecji. Zdecydowanie musiał nad tym popracować. Choćby i krótką chwilę.
    - Aha, ja dzisiaj ciasto stawiam - poinformował Akane. - Następnym razem będzie twoja kolej, mamuśko - jakoś tak odruchowo przytulił ją raz jeszcze zanim weszli do środka. - I stawiam też bezalkoholowe drinki. Opijamy sukcesy...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  31. Pokiwał tylko głową w odpowiedzi. W końcu nawet teraz nie ukrywał przed nią męczących go koszmarów. Nie należało to do najłatwiejszej rzeczy na świecie. Liczył na to, że te w końcu przejdą, ale trudno było mówić o długim czasie jak do tej pory.
    - Może tu być bardzo wesoło za jakiś czas - uśmiechnął się lekko. - Wyobrażasz sobie te kłótnie? Fasole w natarciu z Aishą i Aidenem? Ja już słyszę to "Jestem twoim wujkiem, trochę szacunku" - zaśmiał się cicho na samą myśl o takim gaszeniu Fasolek, po czym obrócił się do nich. - Ale wy nie dacie się zgasić - pomiział je po nosku. - Będziecie mieć gamę odpowiednich odzywek... - zapewnił je. - Już ja się o to postaram - puścił do nich oczko. Wzruszył ramionami na komentarz o ciągnięciu do siebie.
    - Możliwe - skomentował krótko, a po opinii o Darcy pokiwał lekko głową. - Chujem nie, ale postrzeloną księżniczką to już tak - uśmiechnął się lekko. - Chociaż ostatnio normalnieje i coraz lepiej się z nią rozmawia - przyznał po krótkiej chwili namysłu. - Gulasz brzmi świetnie i bardzo ładnie pachnie - skomentował. - Woda wystarczy - rzucił jeszcze wstając od małych by podejść do kuchni i bezceremonialnie wsunąć palucha w gar by posmakować gulaszu. - No, no... smakuje całkiem znośnie - pokazał jej język.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  32. Świetnie się z nią rozmawiało. Nie ma co. Uniósł wysoko brew kompletnie nie kumając do jakiej sytuacji pije. Próbował sobie przypomnieć wszystkie, które ostatnio z nią miał, ale nie wydawało mu się żeby jakoś mocno ją czymś uraził.
    - W tej chwili właśnie tak się zachowujesz - rzucił w odpowiedzi kompletnie nie rozumiejąc jej zachowania. Uniósł dłonie w górę, gdy zaczęła go lekko atakować. - Dobra, jak sobie życzysz - pokręcił lekko głową i zerknął na wspomniane stoliki. - Poczekają, przerwę mam - rzucił krótko. - Nie rozumiem cię Akane. Nie mam bladego pojęcia o co ci chodzi - powiedział idąc za nią i przysiadając przy stoliku, który akurat ścierała. - Może po prostu mnie oświeć, co? Bo w ten sposób to my do niczego nie dojdziemy - pokręcił lekko głową. Oparł głowę na swoich rękach i obserwował ją przez dłuższy czas w milczeniu, starając się coś wyczytać z jej postawy, ale nie był w stanie. Westchnął ciężko i ostatecznie wstał miejsca.
    - Jak chcesz - rzucił tylko. - Stolik 4 i 7 czeka - powrócił do jej wcześniejszych słów i wrócił do danych stolików.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  33. Dalej nie był do końca przekonany co do słuszności jej słów a propo ślubu niespodzianki, ale zaraz też pstryknął palcami.
    - Ale przecież musi być też panieński i kawalerski. Te zorganizujmy - klasnął w dłonie. - Jako taki znak... weźcie się wreszcie chajtnijcie bo marudzicie od dwóch lat i nic to nie daje - spojrzał po Akane i uśmiechnął się do niej szeroko. - To jest myśl - poklepał ją lekko po plecach. - Zaraz obgadamy szczegóły - stwierdził idąc do baru. Ostatnio odrobina magia Grimy w niego wstępowała, chociaż przy Akane zwykle był tak wygadany. Poprosił o drinka którego zwykle zamawiała Akane, sobie biorąc coś podobnego ale bez ananasa a z czymś w rodzaju mięty do tego, wziął też dwa kawałki ciasta i razem ze wszystkim wrócił do Akane przysiadając naprzeciw niej. Ciasto było czekoladowe przekładane kremem z malin i udekorowane bitą śmietaną.
    - Wow, strasznie słodkie będzie - stwierdził biorąc pierwszy kęs do buzi. Przez moment analizował strukturę by w końcu pokiwać głową. - Słodkie ale smaczne

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie tyle nie zauważył, co zwyczajnie nie miał pojęcia dlaczego tak się zachowuje, ale w trakcie swojej zmiany nie zaprzątał sobie tym dłużej głowy. Nie unikał z nią kontaktu, ale nie wnikał w jej zachowanie. Uznał, że kiedy będzie chciała to wreszcie sama powie o co jej chodzi. Stał więc właśnie za barem, wycierając wszelkie kubki i inne naczynia służące do picia alkoholu, gdy przysiadła się obok i wlepiła w niego spojrzenie. Już miał pytać o co jej chodzi, kiedy rzuciła ten krótki komentarz. Obserwował jej tęczówki przez chwilę, zanim nie przesunął wzrokiem po całym pomieszczeniu. Gdyby tu przyszła to z pewnością by ją zauważył, ale po tym komentarzu nie mógł się powstrzymać. Musiał się upewnić.
    - Nie żartuj - odparł krótko. - Emma tu nie przyjdzie, wie że nie ma tu czego szukać - dodał, odstawiając kubek na bok i odkładając ścierkę. Nie był pewien kto jej powiedział o Emmie, ale przecież nie zamierzał udawać, że nie wie o tej dziewczynie. - Nie rozumiem tylko... co ma Emma do twoich emocji? - rozłożył ręce w geście poddania się i nalał sobie trochę wody. - Coś ci polać?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  35. Podrapał się lekko po głowie i wyszedł zza baru, by usiąść obok niej.
    - Ale nie przyszła - zauważył tylko. Wątpił by w ogóle miała możliwość dotarcia do Argaru. Przynajmniej w tamtym momencie. Perun nie był aż tak głupi by wysyłać swojego psa na pożarcie. Zwłaszcza, że raczej nie bardzo jej ufał.
    - Spotkałem Emmę podczas wyciągania Gava - powiedział spokojnie. - Kiedy tu rozmawialiśmy wyglądałaś koszmarnie. Dopiero powoli stawałaś na nogi, nie przyszło mi do głowy żeby o niej z tobą rozmawiać. Nie było ku temu okazji - mruknął. - Zresztą sam jeszcze nie wiedziałem jak ugryźć tę sprawę. Gave poprosił mnie o dyskrecję. Chciał jej pomóc - zacisnął mocno wargi. - Mimo tego co mu zrobiła - dodał po chwili milczenia. - Spotkałem się z nią ponownie, kiedy już byłem u Klary. Rozmawialiśmy, a potem... - wzruszył ramionami, krzywiąc się przy tym lekko bo jego rany jeszcze do końca się nie zaleczyły. - Była na usługach Polszy, coś jej zrobili z głową - pokręcił lekko głową. - Puściła wolno Klarę - mruknął jeszcze. - A po walce ze mną pojawił się Smerf i zwrócił jej wolność. Nie wiem co teraz zrobi, ale raczej szybko się tu nie pojawi. Ona wie co zrobiła - dokończył znów upijając lekko swą wodę. - W tamtym momencie, w momencie naszej rozmowy przed moim powrotem do Slaviit, nie przeszło mi przez głowę, że Emma może być aż tak dla ciebie istotna. Tu nawet nie chodzi o to, że przecież znamy się nie od dziś i dobrze wiem, że twoją pierwszą myślą byłoby ukatrupienie jej. Nie, nie chodziło o twoje emocje. Ja po prostu nie miałem dobrego rozeznania w sytuacji. Ty nie wyglądałaś za dobrze, Gave dopiero wrócił i był wrakiem człowieka... nie było sensu nawet poruszać sprawy - dokończył.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  36. Naprawdę nie rozumiał jej oburzenia. Patrzył, słuchał i nie dowierzał w to co słyszy.
    - Słyszę jak to odbierasz - poprawił ją i westchnął przeciągle. - No jasne, miałem wpaść do ciebie po rewelacjach które dowiedziałem się po czasie od Gava i rzucić. "Ach no tak przy okazji, Emma sobie żyje i to ona sprawiła, że twój chłopak jest w stanie wskazującym" - wywrócił oczyma. - Słyszysz jak to brzmi? Zastanów się jakby to na ciebie wpłynęło w tamtej chwili. Byłaś równie dużym wrakiem człowieka co on - warknął na nią. - A ja nie jestem od tego, by cię dobijać, jakimiś głupimi rewelacjami - pokręcił lekko głową. - Nie chodziło o biedną Akane, którą trzeba chronić - dorzucił po chwili. - Chodziło o twoje dzieci. Wreszcie wychodziłaś z dołka. Zaczynałaś sensowniej myśleć - fuknął na nią, a na pytanie o to czemu nie przyszedł teraz, spojrzał po niej unosząc lekko brew.
    - A czemu ty nie przyszłaś mnie odwiedzić? - odbił piłeczkę. - Czemu to ja muszę wykonywać ten pierwszy krok? Ostatnio właśnie tak to wygląda - zauważył krótko. - Jakoś nie kwapisz się o utrzymywanie bliższego kontaktu - dorzucił po krótkiej chwili. - Poza tym skąd wiesz, że byś dzisiaj się tego nie dowiedziała? Ty mi zarzucasz, że wiem jak zareagujesz i zakładam pewne rzeczy. Wcale nie jesteś lepsza - powiedział już nieco spokojniej. - Skąd wiesz, że dziś byś się o niej ode mnie nie dowiedziała, hm? - uniósł wysoko brew. - Gdybyś oczywiście normalnie zaczęła rozmowę a nie unosiła się swoją dumą - pokręcił lekko głową. - Nie martw się, nie zamierzam za tobą gonić - odprowadził ją wzrokiem do wyjścia, zanim wrócił z powrotem do pracy.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  37. Słuchał jej analizy z wyraźną fascynacją, chociaż ta nie zmieniła postrzegania tego kawałka ciasta. Wciąż uważał je za odrobinę zbyt słodkie. Zamiast jednak marudzić na ten temat również poczęstował Kevę kęsem ciasta i ucieszył się kiedy oczka aż jej się zaświeciły z radości.
    - Ktoś tu będzie miał słodki ząb - stwierdził z uśmiechem na twarzy, po czym wrócił spojrzeniem do Akane. - To co? Kiedy im wyprawiamy te kawalersko-panieńskie? Masz już jakieś pomysły? - posmakował swojego napoju i pokiwał głową na znak, że ten smakuje przyzwoicie. Co prawda czegoś mu brakowało, ale niezbyt wiele.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  38. Po powrocie do Argaru, Lazarus odciął się kompletnie od Darcy, Morgany... Czekał na osąd Sangiusa, kompletnie pochłonięty w nerwach i obawach przed utratą swojego tytułu... Dopiero po powrocie zaczął myśleć o tym, jak bardzo spieprzył, kapłanka patrzyła na niego surowym okiem, wręcz oschłym, nie mówiąc o tym, że zastała go z Morganą w kompromitującej pozycji...
    Siedział pod drzewem, z pustym wzrokiem dryfującym gdzieś w bagna, ostrzył miecz, zupełnie jakby miał się z nim pożegnać...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  39. - Przynajmniej będzie mniej wróżek zębuszek potrzebnych - rzucił ze śmiechem na komentarz o wybitych zębach. Nie marudził, gdy pstryknęła go w ucho, tylko poruszał przy tym lekko brwiami. Nalał więc im obojgu wody i usiadł z nią do stołu, podając jej wodę i zabierając się od razu za jedzenie.
    - Mhm naprawdę smaczne - powiedział po przełknięciu kilku pierwszych kęsach i uniósł kciuk w górę - Możesz śmiało robić taki częściej - wyszczerzył się do niej popijając zaraz wodę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  40. Ostrzył ostrze, tak, jakby to był ostatni raz, gdy trzymał ten miecz w dłoni...
    Westchnął ciężko, spoglądając na Akane, przesuwając wzrokiem po jej sylwetce, po jej oczach...
    W nich, dostrzegła wielką bitwę, Lubiny atakujące z każdej strony... Wierzchowca rzucającego się na poświęcenie... I Lexi, przed którą klęczał, gdy łza spływała mu po twarzy.
    — Zawiodłem. Stracę wszystko co miałem. Zrobiłem głupstwo. Zbłądziłem. Morgana straciła wierzchowca... Ja prawdopodobnie stracę wszystko, co miałem. — rzekł, wypuszczając miecz z ręki, leżąc pod drzewem, niczym skorupka, bez niczego w środku.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  41. - Ciii - obrócił się do niej, przykładając dwa palce do ust. - One nie muszą o tym wiedzieć... jeszcze będziesz się cieszyła z tych oszczędności - dorzucił z zawadiackim uśmiechem na twarzy.
    - Twój kucharski honor... - powtórzył po niej. - No nie wiem, do tego to jeszcze chyba daleka droga - roześmiał się serdecznie, bo gdyby jej tu teraz powiedział, że w sumie to już go odzyskała czy że już nie musi nic robić to skończyłyby się te obiadki, a przecież nie mógł sobie na to pozwolić. - Spróbuję wszystko co przygotujesz... i odpowiednią krytykę wydam, jak nie będzie tak smaczne jak gulasz - pokazał jej język, wracając do jedzenia. - Słyszałem od Febe, że niedługo będziemy tu mieć Tonego z rodzinką - rzucił mimochodem. - List wysłali z zapowiedzią przyjazdu do Rei - pokiwał lekko głową.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  42. Laz pokręcił głową, zabierając wzrok na drzewo.
    — Nie wiem. Rzuciłem wszystko, Akane. Rzuciłem swój tytuł, swoją pozycję w błoto... Oddałem swój miecz, odznakę, mundur... Teraz jestem nikim... Ale jestem wolny... I nie wiem co z tym zrobić. Całe życie służyłem... Teraz? Nawet nie wiem, od czego zacząć...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  43. Podniósł rękę Akane, wstając przy tym, nieco wzdychając.
    — Wiem. Nie narzekam... Wręcz... Nie czułem takiej euforii od lat... Ale.... Z tym pikowaniem, to akurat nic nowego, cały czas pikuję z wysokości. Bardziej ekscytujące jest latanie w górach... Wtedy wiatr pcha w skrzydła, przelatujesz między skałami i drzewami... To jest bardziej ekscytujące. — zarechotał, podchodząc do niej, mrużąc oczy. — A ty? Ciebie też coś ugryzło. Widzę to. Jak na kogoś, kto czyta ludzi, słabo ukrywasz to, co się tobie dzieje. Chętnie ci wysłucham... Wiesz. Jestem bezrobotny...

    Laz XD

    OdpowiedzUsuń
  44. - Słonecko, tyś potrawy z mej ręki już jadła - przypomniał jej machając przez moment pustym widelcem między nimi. - Z przyjemnością pokażę ci moją kuchnię więcej razy - dodał uśmiechając się szeroko.
    - Przyjdzie to go złapiemy i poopowiada nam co tam w wielkim świecie się dzieje - przyznał, samemu właściwie nie mogąc się doczekać aż pozna Kevę. Nie miał ku temu jeszcze żadnej okazji. No i chciał również podręczyć trochę Grimę. Niedługo miało się znów zrobić w Argarze wesoło i... mocno zaludniono.
    - Myślisz, że zostają tu na dłużej? - zapytał jej z czystej ciekawości. - Fajnie by było mieć ich tutaj.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  45. — Często dla samego sportu. No i dla treningu latania. Nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie wróg będzie się czaił... — dodał, po czym przekręcił głową. — Jeszcze nie do końca się przestawiłem na nowy tryb życia. Wybacz... — dodał, słuchając z przymrużonymi oczyma jej historii... Cóż, widział co jest nie tak, widział dlaczego się tak czuje... Ale.
    — Może nie jestem psychologiem... Jedyne co chcę ci przekazać, to... Spójrz na intencje. Dlaczego ci nie powiedzieli? Bo cię znają i wiedzą, że rzuciłabyś wszystko, pomimo złego stanu... Może powinni ci powiedzieć. Ale nie zrobili tego w obawie o ciebie... Spójrz na intencję... Zawsze dokonujemy wyborów. Nie zawsze dobrych. Ja... Na przykład przekląłem Sangiusa, przed nim i kapłanką, postawiłem się im, mimo że... Żałuję. Że to tak wyszło. Ale teraz? Teraz żyję konsekwencją swoich działań. A oni żyją konsekwencją moich działań. To czasami niestety skomplikowane... A czy ta przyjaciółka... Czy wszystko z nią dobrze? Co tam się działo?

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  46. Rozumiał jej zaniepokojenie, wzdychając ciężej.
    — Nie wiesz co by było, gdyby. Życie przeszłością jest zgubne, Akane. Równie dobrze ja mogę gdybać, co by było gdybym miał prawdziwą rodzinę. Nic to nie przynosi. — odparł, po chwili... — Tylko ból.
    Słysząc o Emmie, o jej problemie, pochwyceniu...
    — Przykro mi, cokowliek jej zrobili... Ale wróciła? Masz z nią kontakt? Może zamiast dąsać się na przyjaciół, że ci nie powiedzieli... Ciesz się, że przeżyła. Bo to z tego co mówisz, nie było pewne...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  47. - To nic nie stoi na przeszkodzie. Dasz jej znać co się kroi, ona powie kiedy da radę... Shi się zgodzi - machnął ręką. - Ale Rei też jest na twojej głowie. Ja biorę chłopów - uśmiechnął się szeroko. - Akurat mamy niezłą ferajnę w Argarze to może i weselej będzie. Ta twoja kumpela Klara sympatyczna bardzo jest. Może pozna też wieczory kawalersko/panieńskie - zaproponował wesoło, dojadając raz po raz trochę swojego ciasta i dzieląc się nim z Kevą. - No i Grima też w sumie pozna... - zauważył. - Nie wiem jak to tam jest u Terran...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - No jasne, że dwie osobne imprezy... a miejsce... hm... co powiesz na jakieś otwarte? No wiesz może poza domem? - zaproponował.

      Usuń
  48. - Z gotowaniem jest jak z jazdą na rowerze... - stwierdził dość filozoficznie. - Tego się po prostu nie zapomina - pokazał jej język. - No chyba, że cierpi się na amnezję, a tego akurat los mi oszczędził - dodał kiwając lekko głową. Zastanowił się nad mapą do swojej kuchni i wzruszył ramionami.
    - Może tym razem ugoszczę cię pod chmurką? - zaproponował. - Taki pieczony żabodzik jest obłędny - zapewnił ją. - Mapkę ci rozrysuję jak odnajdę odpowiednią chmurkę - dokończył, wcinając gulasz dalej. Naprawdę mu smakował i nie musiał tu niczego ukrywać.
    - O to na pewno - zgodził się co do Tonego. - Nigdy nie wiadomo z jak szalonymi pomysłami wróci - dorzucił ze śmiechem. Mimo wszystko powoli tęsknił za blondynem i jego pomysłami czy wynalazkami. - Ja tam już czuję, że będę włączony w pomaganie przy stawianiu tego domku... myślisz że oni tak na poważnie ze sobą będą? - zapytał jej mimochodem. - Dziwnie zaczęli relację i oboje są... no spójrzmy prawdzie w oczy... zdrowo postrzeleni...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  49. - Właśnie... bo oni tam nie próżnują - pokiwał głową z delikatnym uśmiechem na twarzy, popijając kolejny kęs ciasta bezalkoholowym drinkiem. - Klarcia to czerwieni się niemal za każdym razem, to nie jest wyznacznik - zaśmiał się cicho. - Mimo pewnych rzeczy to na pewno wyjdzie zadowolona z takiej imprezy. Przecież o to chodzi żeby poznawać coś nowego, a jak jest okazja? - uśmiechnął się do niej niewinnie. - Przecież nikt nago w lesie biegać nie będzie - dodał, bo ta domena była Grimy i jego, a oni w tej chwili nawet o tym nie myśleli. Zmieszał się, kiedy tak zaczepnie pogroziła mu palcem i zamilkł, wcinając trochę ciasta.
    - Jakoś nie było czasu, żeby się douczyć... - bąknął. - Nawet o tym z Grimą nie rozmawialiśmy... a rozmawiamy na wiele tematów. O na przykład o zabezpieczaniu się. Wiedziałaś, że są takie zioła i dla facetów? Robisz sobie herbatkę ziołową, ale taką mocniejszą i podobno działa - pokiwał lekko głową. - I to nie jeden dzień... ale jeszcze nie testowałem - podrapał się po głowie i sięgnął po zmiętolony pergamin, który miał w kieszeni. Naszkicował na nim domek, jaki widział dla siebie, Grimy i dzieci.
    - Myślisz, że jej się spodoba? - zapytał jej cicho, po czym zgodził się na poza domem. - To ja zajmuję plażę - rzucił pokazując jej język. - Zrobimy taką imprezę, że będziecie chciały dołączyć - zaśmiał się radośnie. - Phi, przebijemy tę waszą.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  50. - Tylko trzy? - uniósł wzrok znad swojego gulaszu. - Stać cię na więcej niż trzy - posłał jej delikatny uśmiech. - No i świetnie, jesteśmy więc umówieni na żabodzika, ale to chwilę poczekasz, bo muszę najpierw odzyskać siły by na takiego zapolować. Świeże smakują najlepiej - poinformował ją niczym znawca jedzenia. Pokiwał lekko głową. To że Tony pomógłby przy stawianiu ich domu, wiedział. Nie był tylko pewien czy nie pożarłby się z nim w związku ze stawianiem danego domu. Już słyszał te jego przytyki o tym co robi źle i jak to faktycznie powinno wyglądać. 
    - Pożremy się z nim wtedy - odchrząknął śmiejąc się zaraz pod nosem. - Mhm... coś w tym może być, choć Grima potrafi być męcząca - dodał drapiąc się lekko po brodzie. - Ta jej żywiołowość na krótką metę jest świetna, ale tak na dłużej? Oszaleć można - pokręcił lekko głową. - I nie mówię o kontaktach od czasu do czasu, ale wyobrażasz sobie 24 na dobę z taką kobietą? - wstał z miejsca i doskoczył do niej z lewej.
    - A dlaczego twoje gile są białe a nie żółte? - zapytał jej, przeskakując zaraz z prawej strony. - A dlaczego masz takie dziwne oczy? - zaszedł ją od tyłu i zmacał ją po piersiach. - A twoje piersi są takie pół miękkie i pół twarde? - zadał kolejne pytanie i pstryknął ją w nos. - Masakra na dłuższą metę, mówię ci - spojrzał jej prosto w oczy, odsuwając się od niej by wrócić na swoje miejsce. - Ale jak im tam dobrze to tylko trzymać trzeba za nich kciuki - zgodził się z nią. 

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
  51. - No nie wiem... - przesunął po niej wzrokiem, znów się do niej delikatnie zbliżając. - Te sflaczałe rączki - popukał ją po łapkach. - Czas trochę zacząć nad nimi pracować - rzucił pół żartem pół serio. - Te zasiedziałe nóżki - znów je palcem popukał. - Oj, oj...będziesz mi musiała Fasolki częściej oddawać, co by trochę kondycji z powrotem nabrać i wtedy możemy pogadać o wspólnym polowaniu - uśmiechnął się do niej delikatnie, siadając już na swoje miejsce. - Och to ty masz chyba znacznie większy próg cierpliwości ode mnie, albo to zasługa mojego znośnego charakteru - puścił do niej oczko, kończąc swoją porcję gulaszu. - Mhm... miałbym ochotę, ale brzuch mówi stop - powiedział szczerze. - Tak ci dobrze wyszło, że może potem uśmiechnę się o dokładkę - dodał zaraz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  52. Nie bardzo rozumiał te niuanse związane z rumieńcami. Rumieniec to rumieniec. Dodawał uroku osobie, która go posiadała. No chyba, że było to po prostu zaczerwienienie ze złości, ale akurat tę różnicę był w stanie wyczuć i swobodnie zaobserwować.
    - Jestem wyrozumiały - spojrzał na nią spode łba. - Po prostu uważam, że Klara dużo straci z pobytu tutaj, jeśli nie zobaczy takiej imprezy... no i jeszcze będzie sama siedziała tej nocy? - pokręcił lekko głową. - O to chodzi, żeby sama nie siedziała - wyjaśnił spokojnie. - Może załatwię jej towarzystwo jeśli się nie zgodzi, ale najpierw spróbuję ją przekonać - uśmiechnął się delikatnie. - Przecież zmuszanie a przekonywanie to dwie różne rzeczy, prawda? - spojrzał jej prosto w oczy.
    - Ty zabezpieczona, ale wiesz podwójne zabezpieczenie to i podwójna ochrona - zauważył, po czym uśmiechnął się do niej szeroko. - Warto by przetestować skuteczność tego zabezpieczania - zauważył. - Jak już zaczniesz jakieś ziółka brać to będziemy cię badać - pokiwał głową. - Ja siebie na ziołach też, no przecież że tak - dodał zaraz. - Może znajdziemy ten idealny pod ciebie sposób zabezpieczania, albo pode mnie - wzruszył ramionami, po czym zaśmiał się cicho na ten jej komentarz o dołączaniu do imprezy. Nie skomentował tego więcej tylko pokręcił lekko głową.
    - Myślisz? - odetchnął głęboko, kiedy tak entuzjastycznie zareagowała. - Uff... ale pokażę go jej dopiero po zaręczynach - pokiwał lekko głową, po czym zaśmiał się cicho. - Do ciebie wpadnę po pomoc, a ty zaprzęgniesz chłopaków - puścił do niej oczko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  53. Poruszał zabawnie brwiami, kiedy tak rzucała mu tymi swoimi kąśliwościami.- Na plaży był zupełnie inny sport niż na polowaniu - rzucił lekko, uśmiechając się do niej zadziornie.
    - Wiesz, jakbyś chciała dołączyć do mojego treningu kiedyś to zapraszam - dodał po chwili namysłu. - Tylko daj mi jeszcze tydzień, co bym chociaż o kulach już nie musiał chodzić - dorzucił jeszcze, wstając od stołu i rozsiadając się zaraz na kanapie wygodnie. Pokiwał głową na znak że rozumie i jak będzie miał ochotę to obsłuży się gulaszem. Czuł, że ta ochota prędzej czy później do niego przyjdzie. Zwłaszcza, że gulasz naprawdę mu smakował.
    - Jakie masz plany na kolejne dni? - zainteresował się. - Mogę wziąć Fasolki jakbyś chciała się wyrwać, czy pośpiewać w gospodzie czy coś - zapewnił zaraz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  54. Wybuchnął szczerym śmiechem, kiedy to usłyszał i zrobił coś z czego zasłynął jego brat. Zsunął swe spodnie i bieliznę by poruszać penisem niczym helikopter, zanim wciąż się śmiejąc nie ubrał ich z powrotem.
    - No to niezłego byka upolowałaś - rzucił śmiejąc się jeszcze, nawet kiedy brał sobie trochę wody. Obrócił się w jej stronę słuchając tego co miała do powiedzenia.
    - Pewnie, chętnie spędzę z nimi czas - zgodził się z nią nie widząc w tym problemu. - Znalazłaś coś ciekawego? - zainteresował się. - Czegoś nowego się już dowiedziałaś?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  55. Tony spojrzał po niej z lekko uniesioną brwią.
    - Akane, z całym szacunkiem i uwielbieniem jaki mam do twojej osoby, to i tak to powiem - odchrząknął. - Jesteś zdrowo szurnięta na punkcie zagłaskiwania ciebie czy innych osób. Wszędzie się tego dopatrujesz. W każdym gównianym słowie czy zwrocie. Nawet jeśli twój rozmówca nie wpadł na to głaskanie, tylko wyrażał swoje zdanie - spojrzał jej prosto w oczy. - Poza tym znasz mnie, przecież nie będę jej wyciągał na siłę. Przeprowadzę z nią jedynie całkiem interesującą konwersację słuchając jej argumentów i podając swoje własne - dodał, popijając znów swojego "drina". Nie będzie przecież uszczęśliwiał Klary na stałe. Przedstawi jej tylko pewne spostrzeżenia. Poza tym... Klara chcąc nie chcąc już poznała Shi i Niklausa. Nie były to dla niej kompletnie obce osoby. Jasne, byli bardziej jak rodzice Akane dla niej samej ale to nic nie znaczyło. Warto było spróbować po prostu.
    -Sposób badań jest jeszcze do przemyślenia - odparł kiwając lekko głową. - Trzeba tylko liczyć się z ogromnym ryzykiem, jakim może być nieplanowana ciąża - podał Kevie jeszcze kawałek ciasta i poczochrał małą po włosach. - To duże ryzyko - mruknął jeszcze i zastanowił się chwilę nad jej słowami. - Po to są te niewiadome żeby je rozwikływać, znajdować rozwiązania problemów - wyszczerzył się do niej. - Im więcej niewiadomych, tym większa satysfakcja ze znalezienia rozwiązania - uniósł kciuki w górę i pokiwał lekko głową. - To jesteśmy umówieni co do budowy - wyszczerzył się do niej.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  56. - Nie - pokręcił lekko głową. - To ty zaczęłaś ze swoim "ty chcesz, ty wiesz, ty zrobisz" i spojrzeniami spode łba - rzucił tylko, po czym znów pokręcił głową. - No wybacz, ale w tym wypadku nie muszę się dopatrywać - wzruszył ramionami, biorąc łyk swojego napoju. - A opinię wyrażać oczywiście możesz - rzucił. - Przecież ci tego nie zabraniam - zdziwił się w ogóle tymi słowami. Naprawdę nie widział aby jakoś specjalnie czegoś się doszukiwał. Akane często wracała do tego samego schematu, jeśli chodziło o jej własną osobę. Zagłaskiwania jej na śmierć i martwienia się niepotrzebnego. Tylko, że w jego oczach równie często od razu stwierdzała, że coś takiego ma miejsce, nawet jeśli rozmówca nie zdawał sobie sprawy z tego, że cokolwiek takiego robi. Cóż ten typ po prostu tak już miał.
    - Ja tylko powiedziałem, że z nią porozmawiam i spróbuję ją przekonać. Przecież nie będę na siłę dziewczyny ciągnął - przypomniał jej. - A moje argumenty mogą chociaż dać jej chwilę do przemyślenia sprawy - wzruszył ramionami. - "Bo nie chcę"? - pokręcił lekko głową. - No nie, to tam trochę pewnie ją pomęczę jak mi tak powie - zgodził się z nią. - Ale przecież bez przesady. Nie neguję też tego, że znasz ją najlepiej. To twoja przyjaciółka - uśmiechnął się lekko. Zmarkotniał, kiedy odrzuciła jego pomysł na badania i westchnął ciężko. No nic, poszuka innego obiektu.
    - Ale piersi to ci urosły, co? - przesunął wzrokiem na jej biust. To też było naturalne w jej wypadku. Karmiła przecież nimi swoje dziewczynki. - To ciekawe zjawisko... a po zakończeniu pewnie wróci do swojego rozmiaru - pokiwał lekko głową, powoli kończąc swoje picie i jedzonko też.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  57. Złapał poduchę w locie, wtórując jej przy tym śmiechem i kontynuując zabawę jeszcze chwilę.
    - Co to by była za naprawa wspomnień, gdybyś miała o tym wiedzieć? - zapytał jej, zakładając z powrotem spodnie. - Bez elementu zaskoczenia to nie byłoby to - dodał puszczając jej oczko i kiwając głową. - Nom, wiem. Mam się czym pochwalić - zgodził się z nią beztrosko, po czym usiadł tak by być do niej zwrócony twarzą. Słuchał tego co miała do powiedzenia i również powiódł za nią wzrokiem. - Tak, warto byłoby wiedzieć - zgodził się z nią. - Poznać swoje korzenie - przyznał szczerze, ale gdy wspomniała o jego ojcu, skrzywił się nieznacznie. - No to lipa - westchnął. - Nie jestem w stanie się z nim skontaktować. Nawołuję go i nic nie odpowiada. Uderzam w ścianę, pustkę - mruknął nieco markotnie. - Nie wiem, zaczynam myśleć, że utraciłem to - pokręcił lekko głową. Co prawda nie próbował jeszcze otwierać bramy do zaświatów, ale nie czuł się w tej chwili na siłach by coś takiego robić. - No raczej... - dotknął palcem jej nosa. - Twój ojciec by cię zamordował ze szczególnym okrucieństwem, gdybyś ruszyła bez ustaleń, poszlak, wskazówek - wzruszył ramionami. - A ja bym mu w tym pomógł...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  58. Wywrócił oczyma na ten jej komentarz dotyczący dyskusji. Mógłby wrócić do całego zamieszania z wybuchającym dachem i innymi pierdołami, ale nie zamierzał iść tak głęboko w las. Machnął więc tylko na to ręką.
    - No bo jesteś szurnięta pod tym jednym względem - dorzucił patrząc na nią wymownie. - Możliwe że masz rację i dopatruję się już na siłę. Czyli traktuję cię twoją własną bronią, nieświadomie pokazuję ci jakie to irytujące - zauważył jeszcze, po czym wzruszył ramionami. - Przecież dotarło za pierwszym razem, jeśli chodzi o Klarę, po prostu i tak chcę z nią porozmawiać. Wiem, że Argar to dla niej bardzo dużo, a jednocześnie chcę żeby czuła się tu dobrze, to wszystko - mruknął. - Zakładanie od razu że się nie zgodzi nie wchodzi w grę. Przecież nawet wypada zapytać i przedstawić wszystkie za. A może Klara zdziwi i ciebie? - zapytał z uśmiechem na twarzy. - A może nie - wzruszył ramionami.
    - Co masz na myśli, że mało przyjemne? - zapytał jej zaskoczony. - Gryzą cię te dwie poczwarki wredne? - pogroził małym palcem przed oczyma. - Uważajcie, bo jak podrośniecie i mamusia się wkurzy to was dopiero pogryzie... - dodał śmiejąc się lekko. - Myślisz? O... to będzie trzeba popracować masażami nad ich sprężystością i jędrnością. Zacznę już dziś - pokiwał lekko głową. - Pomożemy piersiom twojej mamci do powrotu do sprężystości - rzucił do Kevci i ucałował ją w czoło. - A jak wyjdzie... to przyjdę masować te twoje - dodał jeszcze

    Tony xD

    OdpowiedzUsuń
  59. Wycierał właśnie kolejne szklanki, gdy ją zobaczył. Odetchnął głęboko, kiedy do niego podeszła szykując się w razie czego na kolejną bitwę. Niespecjalnie miał na to ochotę. Nawet otwierał usta, żeby jej powiedzieć, że jeśli przyszła się kłócić to równie dobrze może wyjść, bo on zdania nie zmienił, ale szczęśliwie to Akane pierwsza zabrała głos. Wrócił do swoich szklanek, odstawiając te wytarte na bok.
    - Nie odpowiadam za Gava - odparł krótko. To co on mówił lub robił albo też to czego nie zrobił czy nie powiedział nie było jego problemem. - Nie zawsze Akane - mruknął. - Czasem trzeba było wyciągać  z jednego czy drugiego to czy tamto - zauważył, kończąc ze szklankami. Spojrzał po niej unosząc lekko brew. - Ech nie wyskoczyłem, po prostu tu pomagam. Chcę podziękować Febe za pomoc i... - wzruszył ramionami. - ...nie potrafię za długo siedzieć w domu i wypoczywać - odchrząknął nieco. - A że się nawinęłaś to postanowiłem zagadać - skomentował. - No słabo to wyszło - mruknął co do jej przeprosin. - Ech An, ja nie zamierzam cię przepraszać - powiedział w końcu. - Szczerze mówiąc, w tamtej chwili nawet przez myśl nie przeszła mi Emma - dodał. - Była dla mnie nieistotnym szczegółem. Gave był w stanie wskazującym, ty po porodzie... nie czułem potrzeby wspominania o Emmie. Zapomniałem o niej - podrapał się lekko po głowie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  60. Zaśmiała się na jej stwierdzenie, a gdy wspomniała o śpiewaniu… odsunęła się delikatnie, unosząc do góry ręce w geście obronnym.
    — Podobno jesteś niezła, ale to nie moje klimaty, proszę nie — odpowiedziała. Domyślała się, że to żart, ale naprawdę nie była muzykalną osobą. Nie rozumiała przekazów w muzyce, nie lubiła, gdy ktoś nagle zaczynał serenadować, to zdawało się jej zbyt nienaturalne.
    — Bo zacznę rzucać nożami… tylko nie wiem jeszcze w co, żeby nic nie zniszczyć — dodała, tym razem samej posyłając jej zadziorne spojrzenie. Wzięła kolejny łyk i wyjęła swoje sai. Przyjrzała mu się delikatnie.
    — Przyłożył mi to też do gardła… to znaczy… swoimi mocami sprawił, że ja to zrobiłam. Bo nie podobało mu się w jaki sposób uczę walki, uznał, że gdyby chciał to i tak by mnie zabił — prychnęła, przykładając sobie stal do gardła. Uśmiechnęła się lekko. — To sai, musiałby je wbić, ale nadal… to miał być trening nie walka na śmierć i życie. Gdybym ja chciała go zabić, nawet by o tym nie wiedział — zaznaczyła to chyba bardziej dla siebie. Mimo wszystko ten jeden moment w ich relacji był dla niej najbardziej traumatyczny, a w ten sposób chyba uczyła się nad tym pracować. Upiła kolejny łyk i schowała swoją broń.
    — Nie wiem, może pomyliłam podniecenie z miłością? Na dobrą sprawę, poza seksem, ten związek nie istniał. Powiedziałam mu na początku, że nie dam nam szansy o ile nie będziemy stać na tym samym. Może po prostu chciał się mną jeszcze pobawić? A mi przestało zależeć. To nie był ktoś komu bym zaufała w walce. Kłamstwa, iluzje, manipulacje. Jestem prostym mordercą, mogę być kryminalistą, ale bliskich się nie okłamuje — zaśmiała się lekko.
    — Tak, może kiedyś, z kimś innym. Teraz zdecydowanie bardziej wolę życie samotnej panny, ja, walka, zabójstwa, przyjaciele i dobra rozróba, do szczęścia więcej mi nie potrzeba — oparła się o ścianę. Nie protestowała, kiedy Akane zabrała jej butelkę. Plotki o alkoholu miały obejmować w końcu dwie strony.
    — Jakiej teorii? Też Cię okłamuje? Nie nadaje się do porad związkowych i nie wiem o co chodzi, nie chcę się mieszać, ale hej, jakbyś potrzebowała manekina do wygadania w eter, to mogę po prostu nic nie mówić — zaproponowała. I tak milczenie w takich sprawach wychodziło jej najlepiej. Jak się odzywała to i tak zazwyczaj tylko coś psuła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  61. Stała przez moment nieruchomo niczym posąd, uważnie obserwując kobietę. Przez chwilę usiłowała użyć kamuflażu, spróbować ukryć się, żeby uciec w panice, jednak udało jej się jedynie sprawić, że gdzieniegdzie jej łuski ledwo zamrugały. Nie mogła się zupełnie na tym skupić. Polowała w okolicy od jakiegoś czasu i jak dotąd nikogo nie spotkała, więc jej zaskoczenie było niemałe, chociaż nie miała w planach wyskoczyć z lasu na otwarty teren.
    Widząc jej reakcję, smoczyca zniżyła nieco łeb i oblizała paszczę, z której skapywały jeszcze krople krwi jej ofiary. Podeszła z powrotem do martwej zwierzyny, nie odrywając spojrzenia od kobiety i wydała z gardzieli ciche warknięcie, dotykając nosem leżące ciało. Dopiero po chwili jednak dotarło do niej, że kobieta może nie zrozumieć jej słów.
    Po kilku sekundach zaczęła się zmieniać, zmniejszać, a łuski zniknęły i w kolejnej chwili zamiast smoka, klęczała na ziemi w swojej półludzkiej formie.
    — P-przepraszam… — Wymamrotała, wciąż wpatrując się w nieznajomą. — Mogę się podzielić, nie chciałam przeszkadzać.

    Shymralerth

    OdpowiedzUsuń
  62. — Jestem mało muzyczna, uwierz. Musiałabym się bardziej upić, żeby je docenić — odpowiedziała z uśmiechem. Była szczera. Cóż, nie lubiła sztuki, nie każdy musiał. Nie umiała jej zrozumieć, a nie zależało jej specjalnie na nauce interpretacji. Kiedyś może posłucha jej w gospodzie, w końcu często tam występowała. Albo teraz upije się wystarczająco, żeby nie czuła zażenowania. Zaśmiała się jednak na kolejne słowa An.
    — Z Twoimi mocami to może dobry pomysł — zgodziła się z nią. — Kłamstwami, przedstawiał się jako ktoś inny, po prostu. No i był przystojny, zabrał mój kwiatek, takie tam… Teraz sama się zastanwiam co w nim widziałam. Młody człowiek to i głupi jak to mówią — dodała jeszcze, upijając kolejny łyk trunku.
    Słuchała co Akane miała do powiedzenia o swoim partnerze. Cóż, jej sprawa była zdecydowanie zbyt skomplikowana. Przynajmniej na jej głowę. Nie miała pojęcia co mogłaby powiedzieć w tej sprawie. Sama była zielona. Jedyne co wiedziała, że sama jeśli już okazywała uczucia to robiła to bardziej czynami niż słowami, ale tutaj miała wrażenie, że brakowało wszystkiego i niczego. Tak? A może nie. Cholera, to było zbyt skomplikowane.
    — Faktycznie macie problem — odparła w końcu. — A ja Ci nie umiem niestety pomóc. Życzę wam obojgu szczęścia. I… no chciałabym nie wiem jak to ująć — westchnęła, spoglądając na Akane. Spojrzała jej w oczy. — Słuchaj, nie wiem jak to wygląda w Argarze, ale poza nim widziałam tak wiele wspaniałych, silnych kobiet, które gasły przez mężczyzn, którym chciały coś dać, wbrew sobie czy im… Jesteś silna na tyle różnych sposobów i piękna, jeśli mogę powiedzieć coś od serca jako kobieta, to żyj egoistycznie na tyle, żebyś przede wszystkim Ty wstawała szczęśliwa z łóżka, żeby to Twoje uczucia były dla Ciebie priorytetem, nie gaśnij, bo ktoś Cię rani, nikt, nieważne jak ważny w naszym sercu, nie jest tego warty. I nie mówię tego jako atak na Gave, po prostu, chce żebyś była szczęśliwa, jeśli on Ci to da, to dobrze, jeśli nie, myśl o sobie na pierwszym miejscu. Nikt za Ciebie Twojego życia nie przeżyje

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  63. Pokręcił przecząco głową. Nie próbował z Gavinem i nie chciał z nim próbować. Wygiął nieco swe palce i spojrzał w bok.
    - Nie chcę się z nim kontaktować - odparł cicho. - Wiesz jak będzie... jeszcze mi powie że jest coś nie tak, z paniką w głosie i... - pokręcił lekko głową. - Nie chcę z nim rozmawiać - westchnął ciężko. Drugą sprawą były Fasolki i sama Akane. Przecież to jasne jak słońce, że chłopak miałby mu to wszystko za złe. A on i tak już go do grobu wpędził przecież. Lepiej nie pogarszać sytuacji.
    - Wątpię - zaśmiał się cicho na ten jej domysł z Victorem. - Nigdy mi tak nie robił. Sam przychodził czasem mnie opierdzielić za jakieś słabsze użycie mocy czy wolniejsze odsyłanie do zaświatów - wzruszył ramionami. - No i odpowiadał jak prosiłem go o pomoc, teraz jest cisza. Kompletna. Jakby nie wiem, obraził się na mnie za coś? Albo dostał polecenie z góry? - wzruszył ramionami. - Ale minęło już tyle czasu od tego co mówiłaś, że nie może się skontaktować - zacisnął mocno wargi. - Nie wiem, chyba będę musiał się tam przejść - westchnął tylko lekko obejmując ją ramieniem.
    - A co do samosi... - spojrzał po niej. - ...no ja tam wcale nie jestem przekonany do prawilności twych słów. Raczej oczy mi mydlisz...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  64. - Ale z tym twoim szurnięciem a propo troski nie mówimy tylko o nas, mówimy też o twoim tacie, bracie, rodzinie - poprawił ją tylko i wzruszył ramionami. Jeśli chodziło o niego dalej uważał, że przeginała pod tym względem, ale może faktycznie tym razem to on się zagalopował. Pokiwał więc głową na znak, że przyjmuje na klatę to wyjaśnienie o Klarze.
    - A to nie jest tak, że jak cię tak ciągną... to no wiesz, nie powinnaś mieć ciarek z podniecenia? - spojrzał po niej nie rozumiejąc. - No bo jak zasysam się na nim i na piersi Grimy to jej się podoba - zauważył. - To nie to samo uczucie? - zapytał jej, bo przecież ten sam ruch ustami. Hm... ale może mało kontrolowany? Może za długi? No dobrze coś w tym mogło być.
    - Grima może i pozwoli jak będzie mogła patrzeć - wyszczerzył się do niej, zaraz kiwając lekko głową. - No dobrze, najpierw ciasto. Stanę się najlepszym ugniataczem ciasta w Argarze - zaśmiał się cicho.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  65. Skinął lekko głową, odkładając kolejne szkło na swoje miejsce. Oparł się o bar nieco się do niej zbliżając.
    - Jasne to rozumiem i wiem jaka czasem jesteś - skinął lekko głową. - Jedyne czego nie rozumiem... to dlaczego oberwało mi się nie tylko za siebie - puknął ją palcem w czoło. - Tak wiem, porozmawiasz z nim sama, tylko wiesz to ja oberwałem złością Żabicy bez przemyślenia sprawy - uśmiechnął się krzywo. - Zaszczyt mnie kopnął jak diabli - wywrócił oczyma, odsuwając się od niej na moment i oddychając głęboko. Nie komentował już dalej całego zdarzenia z Emmą. Zabrał się za robienie bezalkoholowego napoju, który zaraz podał Akane.
    - Nie najgorzej - odparł szczerze. - Bark rwie niemiłosiernie, ale... heh bywało gorzej, no nie? - zauważył w miarę swobodnym tonem. - Jestem tylko wściekły, że mnie zaatakowali, a przecież niczym się im nie naraziłem - zgrzytnął zębami. - Unikam kłopotów jak ognia przez ten cholerny kamyczek a i tak jakoś się mnie uczepiają. No i jeszcze Klara... miała iść w swobodnej atmosferze, dobre wspomnienia mieć z podróży i co? Musiała zwiewać gdzie pieprz rośnie jak najszybciej... dobrze, że nic się jej nie stało - zacisnął delikatnie pięści, jednorazowo. - A ty jak? Nie korci cię powrót na trasę?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  66. Roześmiał się na to stwierdzenie.
    - Tak, nie lubię.... jeśli kłócicie się o jakieś głupoty. Wyrzygujecie sobie coś co można byłoby spokojnie przegadać - pokręcił lekko głową. - Zapewniam cię, że z przyjemnością posłuchałbym jak suszysz mu głowę o Emmę - dodał ze znaczącym uśmiechem pod nosem, a na kolejne pytanie odetchnął głęboko i nalał wody do bukłaku.
    - A to porywam cię na plażę na pół godziny - stwierdził, bo jeśli chodzi o wszystko co się zadziało i jego własne myśli dotyczące tego zdarzenia, nie uśmiechało mu się opowiadanie tego w gospodzie, gdzie było mnóstwo oczu i uszu. Skoczył tylko poinformować Febe, że wraca za godzinkę i poprowadził Akane na plażę. Dopiero, gdy usiedli na piasku znów spojrzał w jej oczy.
    - To była dziwna sytuacja - stwierdził spokojnie. - Emma nie była sama. Miała ze sobą 5-cioro pomocników - zagryzł mocno wargę. - Znaleźli nas trochę z mojej winy. Wyczułem ich, ale z Klarą trudno było ich zgubić - podrapał się lekko po głowie. - No i nie chciałem, żeby coś się jej stało, więc puściłem ją samą... ukryłem ją, ale wiesz nie jest łatwo utrzymywać iluzję na odległość i walczyć jednocześnie. Szczęśliwie Emma... nie chciała zabić - przyznał spokojnie. Opowiedział jej zaraz o tym jak z dwojgiem sobie poradził, jeden uciekł, kolejnego... nie miał pojęcia co się z nim stało. W końcu jednak doszedł do tego punktu, który go trochę martwił. - Em chciała mnie wywabić z ukrycia, więc zaczęła palić drzewa - skrzywił się nieco. - Wtedy coś się stało... - postukał się po głowie. - Słyszałem ich krzyki, jazgot, wrzask i cierpienie. Nie można było zebrać myśli, ciężko było oddychać - zgrzytnął zębami. - Myślę, że to wina mojego kamyczka, ale... - pokręcił lekko głową. - Nie było to przyjemne... zaskoczyło mnie - mruknął, odchylając się do tyłu. - Wiesz ja nie jestem magiem przyrody, drzew - wymamrotał oczywistą oczywistość, ale jakoś tak nie mógł tego powstrzymać. Zacisnął delikatnie pięści i pokręcił głową.
    - Em nie jest już tą dziewczyną, którą znaliśmy - przeszedł do drugiego tematu. - Jest zagubiona, nie wie co robić, gubi się w swoich akcjach. To wygląda tak jakby była zwyczajnie zastraszona - zacisnął mocno wargi. - Z tego co zrozumiałem nie mogła się uwolnić od Polszy bo truli ją... mieli jakieś ograniczniki jej mocy, truli kiedy pozwalali jej ją używać i tylko oni mieli odtrutkę - pokręcił lekko głową. - Wygrałem z nią, ale ona... nie walczyła tak jakby chciała mnie zabić. Walczyła tak aby pojmać - wyjaśnił swoje spostrzeżenie. - No dobra, ja też nie chciałem jej zabić - dodał ze śmiechem na ustach. - No i teraz... po tym wszystkim zjawia się wielki Smerf - wywrócił oczyma. - Mieszko I zwie się. Ten cały bękart Peruna. Ten następca tronu... - mruknął.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  67. Chłopak również westchnął ciężko.
    - Mi też przykro, że nie potrafisz zrozumieć sytuacji. Nie twierdzę, że cię nie chroniliśmy - zauważył. - Jedyne co twierdzę to to, że aktualnie nawet to nam przez myśl to nie przechodzi, ale tobie tak i twoje reakcje są przesadzone - stwierdził tylko, kręcąc lekko głową. - Bo z góry zdarza ci się zakładać, że zrobiliśmy coś żeby cię chronić - skomentował. - I nie przesadzaj. Nie wylewałem gówna na Gava, bo cię odbił Ryu - zauważył. - Zresztą sam zainteresowany też nie opieprzał Gava bardziej niż ciebie - wywrócił oczyma. - Gave z góry założył, że i tak oberwie i oberwie też za ciebie - dokończył. - Właśnie w tym rzecz, że założyłaś i jakiekolwiek słowa nie były kierowane do Gava uznawałaś że tylko on obrywa, a z tego co pamiętam doskonale żarłaś się z samym Ryu i to ty zbierałaś baty - zauważył krótko. - Mi też się nie podobało twoje zachowanie o czym ci powiedziałem. Więc nie pieprz mi tu, że całe baty zebrał Gave, bo nie zebrał. On mógł czuć, że tak jest i tak twierdzić, ale tak nie było. A to, że do ciebie miałem więcej ciepłych uczuć niż do niego to raczej naturalne. Z tobą się przyjaźnię, a on przez długi czas był na doczepkę... i nie mówię tylko o Gavinie ale i samym Gavie. Teraz mogę mówić o kiełkującej nici przyjaźni... - mruknął. - I to jest to o czym mówię. Zakładasz, przez to że kiedyś byłaś otoczona bąblem, że tak dalej jest. Nie zawsze, okay, ale zakładasz to w trudnych sytuacjach. Bardzo często słyszę to z twoich ust - dokończył. - Niezależnie od tego czy to prawda czy nie. To powiedz Akane, po co ja mam się starać nie otaczać cię takim bąblem, skoro czy to robię czy nie, i tak oberwę za to, że rzekomo robię? - pokręcił lekko głową. - Zacznij zauważać zmianę to i ja... - odetchnął głęboko. - ...przestanę uważać, że z góry to zakładasz. Że zaraz padnie z twoich ust ten sam argument, bo tak robię. Przyznaję się bez bicia. Zakładam, że zaraz go usłyszę. Przyzwyczaiłaś mnie do tego.
    Spojrzał na swoje krocze, jakby biorąc to pod uwagę, po czym zerknął na Akane.
    - No ale ona nie dotyka go bez ubrania - powiedział, po czym dmuchnął sobie w grzywkę. - Dobra, wiem... rozumiem, głupie założenie - stwierdził ostatecznie. Jasne, że ją to nie podniecało, a jemu coś mózg dzisiaj odrobinę szwankował. Trochę zrzucał to wszystko na emocje. Powrót do domu, znajome twarze, ciepłe przyjęcie przez Rei, tyle planów. Aż trudno mu było w tym wszystkim się połapać. Za dużo emocji dookoła.
    - Jeszcze cię do tych badań namówię - puścił do niej oczko. - Może nie tych konkretnych, ale innych... - zacmokał.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  68. Gave z kolei czuł się źle z tym wszystkim. Akceptował swoje czyny i konsekwencje ich, ale nie czuł się z nimi najlepiej. Nie chciał jednak tego rozgrzebywać. Nie było sensu tego robić. Znów pewnie by się pokłócili, bo ona nie do końca zrozumiałaby jego a on ją. Zmarszczył lekko brwi nie łapiac żartu o opierdzielu argarskich staruszków.
    - Jaki opierdziel? - zapytał przyznając się, że nie wie do czego przypiąć jego słowa. - I kto? Gavin? Victor? - westchnął ciężko i zaraz uśmiechnął krzywo. - Ano, chcę sam się rozeznać w sprawie z ojcem - przyznał. - Wybacz, ale przenoszenie tam dwóch osób w obecnym stanie jest dla mnie awykonalne - stwierdził cierpko, bo nawet kiedy był w lepszej kondycji dostał mocno w kość, a teraz obawiał się że mógłby tego nie przetrzymać. - Więc tak czy inaczej... tak, chcę to sam załatwić... - rzucił szczerze, unosząc lekko brew. - Ale no wiesz... nie gdzieś w ukryciu czy coś. Może u Febe... powiem jej o tym co by mnie pilnowała w razie czego? - zaproponował. - Aż tak nie zwariowałem - zaśmiał się cicho i pstryknął ją w nos. - Tak, masz zgraję zwariowanych kumpli, którzy... tak czy inaczej znajdą drogę żeby ci uprzykrzyć samosiowanie, może nawet popsują szyki - roześmiał się serdecznie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  69. Zaśmiała się na te słowa.
    — Jeśli ktoś mi się spodoba, podeślę Ci na zwiad — obiecała. — Ale teraz i tak nie myślę raczej o niczym poważnym, poważne związki nie pasują mi do mojego stylu życia. Żyję tak, jakby jutro miało nie nadejść i to mi odpowiada — dodała jeszcze wyjątkowo zadowolona z siebie. Lubiła ścieżkę, którą obrała. Ryzyko, adrenalina, poczucie wolności, nie chciała się wiązać, wystarczyły jej więzi, które nie wymagały od niej uwiązania się do jednego miejsca. Czułaby się wtedy znowu jak niewolnik.
    — Tak, ale to chyba nie jest nic złego… jak sama coś przeżyjesz najlepiej wiesz jak Ty to odbierasz. Patrzenie z boku to jednak nie to samo — stwierdziła. Sama w końcu najlepiej uczyła się na własnych doświadczeniach, a rady innych - mogli mówić, a ona niekoniecznie miała ochotę słuchać. Była dumna, zawsze miała z tyłu głowy przeświadczenie, że może jednak da sobie radę. Mimo wszystko ze zdradzającym mężczyzną rady sobie nie dała.
    Wysłuchała Akane. Nie do końca miała to na myśli. Nie umiała zbyt dobrze ubierać swoich myśli w słowa.
    — Ja… miałam na myśli chyba to, że nie warto… być z kimś, jeśli ta osoba sprawia, że się gaśnie, nieważne z czyjej winy, ale jeśli was to nie dotyczy, to mnie nie słuchaj. Nie znam waszej sytuacji, wy ją najlepiej znacie i sami podejmiecie najlepszą decyzję. A co do egoisty… każdy jest egoistą chociaż trochę, nie? Ja mogę po prostu zostać dobrym ramieniem — odpowiedziała. Nie miała pojęcia co mogłaby jeszcze dodać. Nie chciała patrzeć na cierpienie jednego czy drugiego, ale te sprawy uczuć… nie potrafiła się do tego odnieść. Ona akurat bardzo szybko potrafiła rzucić kogoś kto nie dawał jej w życiu odpowiedniej satysfakcji. Była egoistyczna, ale nie uważała tego za coś złego. Dbała o brak własnego cierpienia.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  70. Odpowiedział równie wymownym spojrzeniem.
    - Nie bawią mnie twoje konflikty z nim, An - uznał, że to akurat powinno wybrzmieć. - Ale ten konkretny... byłby satysfakcjonujący. Wiesz miłoby było po prostu zobaczyć tego drugiego nieszczęśnika, obrywającego właściwie za nic wielkiego, a potem... połączyć się z nim w bólu - klepnął ją po włosach zanim jeszcze poszli na plażę. Pokręcił lekko głową i wzruszył ramionami.
    - W głowie słyszałem ich wrzaski - mruknął i westchnął masując swoje skronie. - Nie wiem, An. To było dość niepokojące - dodał wydmuchując powietrze z płuc, w temacie Em pokręcił lekko głową. - Nie znam dokładnego działania wszystkich trucizn na tym świecie, nie wiem też czy wpadła na to rozwiązanie, nie wiem co się z nią działo zanim natknęła się na Gava czy mnie - westchnął. - I niespecjalnie mam ochotę się tego dowiadywać - dodał jeszcze. Dlatego też cieszył się że dziewczyna sama to zrobi, jeśli Emmę spotka. On nie zamierzał się w to specjalnie mieszać. 
    - Smerf, Mieszko I, przyszedł na sam koniec tego całego zamieszania - powiedział i pokręcił lekko głową. - I zaczął od grożenia - uśmiechnął się krzywo. - "Puszczę was, jak wypełnicie jeden mały warunek" - sarknął, opadając całkowicie na piasek. Ponownie pomasował się po skroniach. - Wiesz on miał moce. Potrafił używać żywiołu ziemi i to w całkiem pokaźny sposób - wyjaśnił dmuchając sobie w grzywkę. - Więc no wiesz... - podrapał się po głowie. - Nie znoszę takich nafumfanych bufonów, więc powiedziałem mu co myślę. Poinformowałem go, że jeśli oczekuje od kogoś pomocy to mógłby przestać z groźbami i tak dalej - machnął lekko ręką. - Mówił o wojnie, farmazony, chciał pomocy Argaru, prosił by przekazać twojemu tacie, że chce zająć miejsce Peruna - pokręcił lekko głową. - Jasne, ale on jest... - pokręcił lekko głową. - Nie widzę gościa na tronie...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  71. Gave pokiwał lekko głową. Nie wiedział o tych całych opierdolach. Westchnął tylko i oparł głowę o jej ramię, po czym znów pokiwał głową.
    - Aaa... w takim razie ty też możesz być w pobliżu jeśli chcesz - wyjaśnił spokojnie, bo on pomyślał o tym całym przenoszeniu się razem z drugą osobą. - Mhm wezmę je na spacer - zaproponował. - A potem wrócimy i zostanę dopóki się nie obudzisz - uśmiechnął się do niej. - A no i pozmywam - dorzucił jeszcze, w końcu ona stawiała obiad, to chociaż tyle mógł zrobić. - A ty sobie odpocznij.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  72. Odetchnął głęboko i pokręcił głową.
    - Mogę podać sprzed roku, bo niemal rok się nie widzieliśmy - zauważył tylko. - Ale nie wiem Akane jak wiele się u ciebie zmieniło w tym czasie - dodał, po krótkiej chwili. - Bo nie było mnie przy tobie, ani ciebie nie było przy mnie - dodał. - To nie są pierdy, Akane - rzucił tylko jeszcze. - To jest coś co siedzi głęboko w tobie i we mnie też... bo jestem już do tego uprzedzony i zakładam pewne rzeczy - zgodził się z nią. - Mogę obiecać spróbować nad tym pracować, ale... ty nad tym uważaniem że wszyscy cię chronią, że jesteś w bąblu ochrony też pracuj - dodał zaraz, przeciągając się lekko.
    - Nie, my też będziemy się zbierać - posadził sobie Kevę na barana. - Idziemy do Febe, co by ją przebadała - uśmiechnął się lekko. - Chcę mieć pewność, że rośnie tak jak powinna - wyjaśnił o co mu chodzi. - A potem Rei robi nam dziś pyszny obiad - dodał po chwili. - Odprowadzimy was i skoczymy do Febe - stwierdził wstając i podchodząc do baru żeby za wszystko zapłacić.
    - Właśnie... - zaczął gdy Akane do niego wróciła. - ...w jakiej pracy mnie widzisz? - zapytał jej zaraz. - Muszę coś sobie znaleźć... - mruknął wzdychając ciężko. - ...tak strasznie mi się nie chce, ale...  za coś trzeba żyć, a nie mogę wiecznie żerować na pieniądzach Ryu i Gava...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  73. Pokiwał lekko głową. Faktycznie byłoby dobrze mieć kogoś z kryształem w ciele, ale nie miał, a zaufać komuś z ustrojstwem w dłoni, samemu mając taki... było zadaniem niemal nie do wykonania. Przynajmniej w jego odczuciu. Zamknął oczy i przesłonił je ramienie, gdy dziewczyna spojrzała po otaczającej ją zieleni.
    - Nie słyszę ich cały czas - zaznaczył. - Nie próbowałem z nimi rozmawiać od tamtej chwili - dodał, unosząc powiekę by na nią spojrzeć. - I uprzedzę pytanie, nie korzystałem z mocy kryształu gdy ich usłyszałem - mruknął jeszcze posyłając jej delikatny uśmiech i wywrócił oczyma. - No dzięki - dał jej kuksańca w bok. - Pierwszy, lepszy Argarczyk się obraża - dmuchnął sobie w grzywkę, po czym westchnął. - Emma miała inny plan, ona próbowała go przekonać, żeby mnie pojmać i... - skrzywił się lekko. - ...i czekać aż inni Argarczycy przyjdą mi po pomoc - żachnął się. - Zapomniałem jej wspomnieć, że nie jestem już z córką wodza - puścił do niej oczko, po czym przeciągnął się lekko. - Taa, tyle że on przyszedł za późno. Jak już skończyliśmy walczyć i pokonaliśmy pozostałych. Spóźnił się po prostu. Nie wyczuł chwili - zaśmiał się cicho. - Taak... to samo pomyślałem. Mógłby sam przyjść, wysłać list, cokolwiek... powiedziałem mu również, że warto byłoby mięso rzucić jak już oczekuje się pomocy, ale jego mięso... - skrzywił się ponownie. - To coś co większość już właściwie wie - wyciągnął wspomnienie rozmowy o "mięsie" na wierzch, pokazując je jedynie Akane.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  74. - Spróbuję - odparł spokojnie. Nie miał jeszcze okazji aby to zrobić, bo zwyczajnie nie chciał tego robić kiedy nie domagał. Wolałby być w pełni sprawni do wszelkiego rodzaju testów. - Wiesz myślę, że będę w stanie do nich dotrzeć - powiedział po krótkiej chwili milczenia, obracając się na bok, żeby na nią spojrzeć. - W lesie... mam wrażenie, że za łatwo mi wszystko idzie - skomentował. - Nawet jak szedłem do Tonego, Grimy i Klary... zawsze było czego się podeprzeć, nie potknąłem się o żaden korzeń... nie wierzę, że jestem aż tak zajebisty żeby wszystkie omijać - zaśmiał się cicho, po czym pokiwał głową na te jej podsumowanie Mieszka I.
    - Też tak sądzę - przyznał spokojnie. - Właściwie to przekazałem wszystko twojemu ojcu, ale znasz mnie - podrapał się lekko po głowie. - Nie byłem w stanie swych komentarzy powstrzymać - dodał wzruszając ramionami. - Taak... ty i polityka to zły pomysł - parsknął śmiechem. - Wszystko sceptycznie odbierane, uśmiechy złośliwe i komentarze na głupotę innych... masz zbyt wyparzoną gębę na ten cały cyrk - rzucił lekko. - Dobrze, że w tym nie siedzisz - zgodził się z nią.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  75. Cieszył się, że nie on jeden uważał przebadanie Kevy za dobry pomysł. Oczywiście zwykłe badanie, bez żadnych głupich testów. Nie wyobrażał sobie przeprowadzania głupich testów na swojej małej córeczce, która teraz z zapałem ciągnęła go za włosy. Słuchał tych jej pomysłów na jego przyszły zarobek. Skrzywił się na wieść o oprowadzaniu turystów. Nie czuł się na siłach by to robić. Podejrzewał, że sama Grima w tym temacie zdałaby się lepiej. Taka wesoła kulka energii zaraziłaby uśmiechem niemal każdego z nich. Aż chcieliby wracać. Same księgi? Brzmiały dobrze, choć nie był pewien czy chciałby całe życie siedzieć i tak sobie spisywać dzieje Argarczyków.- Może jakiś księgowy - zaproponował tak łącząc trochę te księgi z czymś innym. - Myślałem też o podjęciu nauki u Febe. Walwan trochę już mi pokazał i uczył, może warto byłoby to kontynuować - zaproponował od niechcenia. - Wiesz, Argarczycy lubią sobie co nieco robić... Febe ma ręce pełne roboty. Przydałaby się jej pomoc - zauważył. -  A siebie gdzie widzisz? Poza sceną? - zapytał jej zaraz. - Hm bo ja ciebie widzę jako... - zastanowił się. - Barmankę... albo analityka jakiegoś... albo woźnicę...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  76. — Wiesz… ja to chyba źle ujęłam, ale nie umiem Ci tego lepiej wyjaśnić. Rozmawianie o takich rzeczach jest dla mnie bardzo trudne, uczę się dopiero — zaczęła. — Nie chodziło mi o delikatne spory, to na pewno, każdy się czasem kłóci. Ale tak, puenta jest taka, żeby nie być nieszczęśliwym całe życie, chciałabym żebyś była szczęśliwa, a jak to osiągniesz, nie moja sprawa, będę się i tak cieszyć. U Gava tak samo — spróbowała jeszcze raz. Później podrapała się po głowie. Naprawdę nie potrafiła rozmawiać o emocjach i własnych odczuciach. To wszystko wymagało tylu słów, a ona nie potrafila dobrze sformułować do tego zdań. Nie miała też zamiaru namawiać jej do konkretnej decyzji. Chciała tylko, żeby podjęła jakąś z myślą przede wszystkim o sobie. Sama wzięła łyk wina.
    — O, może właśnie tak. Jak mówiłam, ja Cię nie namawiam do niczego, nie? Po prostu podejmij egoistycznie i szczęśliwie… czy to jest zrozumiałe? — spojrzała na nią, licząc, że teraz wyraziła się jakkolwiek jasno. Pokiwała jej tylko, gdy powiedziała, że musi porozmawiać z Gavem o konkretach. To z pewnością była i tak najlepsza decyzja. A ona grzecznie zostanie jak najdalej od tej sprawy na wszelki wypadek. Wolała nie psuć sobie z kimkolwiek przyjaźni przez jakąś głupią radę, której i tak w zasadzie nie potrzebowała. Zmartwiła się jednak, gdy wspomniała o wielkim świecie.
    — Polsza i Lerodas z pewnością nie są teraz bezpieczne. Król i mój były odwalają niezłe wojenne szopki jak ostatnio byłam w dzikich lasach. Gdybyś chciała wyjść gdzieś na długo polecam wyprawę w przeciwną stronę. Możemy pójść razem. W Siviet Lasku szykuje się coroczny festiwal dla kilku ras z okazji wejścia w dorosłość, to całkiem ciekawe wydarzenie, niegroźne dla gości oczywiście — wyjaśniła i zaproponowała, oddając jej butelkę.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  77. - Zobaczymy czy będziesz akurat pod ręką na taki raport - rzucił lekkim tonem i pokiwał lekko głową. - Tak, on nie jest głupi - potwierdził. Siedział w nim przecież pół roku. Od początku zakładał, że Gabriel i Las do najgłupszych nie należeli. Były z nich inteligentne bestie. Zmrużył nieco brwi i tym razem to on rzucił w jej ramię grudką piasku. - Prawda? Też tak sądzę - zażartował, po czym wysłuchał jej teorii i odruchowo pomasował się po dłoni z kryształem. - Bo zabiera - powiedział krótko. - Z każdym użyciem kryształu zabiera część ciebie - stwierdził spokojnie. Mówił jej już o tym, że kryształ się rozrasta, a te nowe możliwości mogły być dodatkową tego ceną, albo też i on mógł płacić dodatkowy, ukryty koszt posiadania kryształu. Inny niż ten, o którym myślał. - Dobrze by było się z nim porozumieć, zapytać, uzyskać parę odpowiedzi - stwierdził jeszcze wzdychając ciężko. No bo jak nie on to kto? Miał ku temu najlepsze możliwości. Zawtórował jej śmiechem, kiedy tak skomentowała jego słowa. - Widzisz? Jeszcze nie wypadłem tak do końca z obiegu - rzucił z zadziornym uśmiechem na twarzy. - Ma się ten gest - uniósł dumnie głowę nieco wyżej i zadarł nos, zanim go nie pomasował palcami. - Przyjemność po mojej stronie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  78. Pokiwała głową, gdy powiedziała, że musi wszystkiego tłumaczyć.
    — Próbuje na siłę, zazwyczaj się kłóciłam z kimś przy takich rzeczach, fajnie widzieć, jak ktoś się uśmiecha przy niezgodzie — odpowiedziała. Prawda była taka, że w kwestii ich sytuacji nic nie mogła dodać. Mogla dać radę na coś w razie najgorszego, a co trzymali za drzwiami - zostawało za ich drzwiami. Była z siebie dumna, że nie wszczęła tutaj awantury.
    — Już się nie odezwę nie pytana na ten temat — uniosła ręce lekko do góry w geście obronnym. Zaraz wzięła też łyk wina.
    — Dzieci? — zapytała, gdy wspomniała, że nie ruszy się zbyt szybko z Argaru. Kolejny powód, dla którego warto oddać robienie dzieci komuś innemu. — Wyjście zawsze jest miłe, lepsze niż siedzenie w jednym miejscu, mam bardzo własne opinie na ten temat — odpowiedziała jej. — Za kilka tygodniu. Jesienią, wiesz, młodość i łatwe życie im przemija, więc taka symbolika, ale widoki… jest na czym oko zawiesić, jest też sztuka, warto zobaczyć chociaż raz w życiu — poleciła jej zaraz.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  79. - Tak, tak, zobaczymy - spojrzał po niej równie znacząco. - Wiesz, zawsze możesz usłyszeć zanim zdołam ci zdać raport i będziesz marudzić, że to ja tego nie zrobiłem - pstryknął ją w nos. - Na przykład od ostatnio wielkiego gaduły Tonego - dodał po chwili i zastanowił się nad jej domysłami. Owszem przeszło mu przez myśl, że Las chce aby wszyscy użytkownicy słyszeli jego ból, ale z drugiej strony... może po prostu był wyjątkiem od reguły. Las przecież mógł się po raz pierwszy spotkać z kimś ze zdolnościami takimi a nie innymi.
    - Albo jestem wypadkiem przy pracy, bo to, że go słyszę... oznacza, że mogę również z nim rozmawiać - spojrzał po Akane. - Jest taka możliwość, jeszcze nie wiem jak, ale... spróbuję. A co jeśli zacznę psuć jego plany? Jakiekolwiek by nie były - uśmiechnął się krzywo i wzruszył ramionami. - No nic, będzie co sprawdzać.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  80. — Chyba każdy broni władczo swoich racji, przynajmniej każdy kogo znam. Nie sądze, że to coś złego — zgodziła się z nią. Cóż, nie było to złe, dopóki nikt nie próbował odebrać jej wolności. Akane nigdy tego akurat tego nie zrobiła, więc nie widziała w swojej głowie, aby miały zaraz zacząć się jakoś kłócić. Wzruszyła ramionami na kolejny komentarz.
    — Najwyżej się pożremy przez jakiś czas, wielkie mi co — prychnęła lekko. Bardzo często się kłóciła, nie umiała długo chować urazy o słowa. To i tak były tylko słowa. — No ja uważam, że każdy ma swoją perspektywę na życie, jak je przeżyje, jego sprawa, jego nagrody, jego konsekwencje — stwierdziła.
    — Jeśli nie w tym roku, to jest następny — odpowiedziała w kontekście wspólnej podróży. O ile będzie wtedy żywa, sama nie wiedziała, czy nie zginie przypadkiem. — Dam Ci znać, kiedy przydałoby się zbierać, aby tam zdążyć, jak się uda, super, będziemy mieć naszą wspólną wyprawę, jak nie, trudno, będą inne okazje. Bylebyś nie żałowała, że niepotrzebnie poszłaś, nie? — zakończyła wywód. — W ogóle co widzisz w tej muzyce? Całym artyźmie? Słyszałam, że zrobiłaś sobie niezłą renomę jako Słowik.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  81. Przystanęła jej głową. Z tym mogła się zgodzić. Każdy miał prawo bronić swoich poglądów. No przynajmniej dopóki nie wymuszały na kimś innym bezsensownej zmiany swoich własnych. Sama nie była w tym jednak zbyt dobra, więc kiedy miała wrażenie, ,że zgadza się z Akane, postanowiła jej zwyczajnie przytakiwać.
    — Latrala? Całkiem...muzyczne. To Twój... Naród? Poza Argarem? — zainteresowała się. Argarczycy byli naprawdę interesującymi osobami. Tak długo jak swoje życie, umiejętności, cechy tłumaczyli w małych, prostych, zrozumiałych ilościach. Od przybytku zdecydowanie bolała ją głowa, bo jak ktoś tak prosty jak ona mógł to wszystko pojąć na pstryknięcie palca?
    — Hm... Mogę dać Ci znać najwcześniej dwa miesiące przed rozpoczęciem, więcej nie dam rady, a żebyśmy zdążyły na rozpoczęcie... Tydzień wcześniej odpowiedź mi wystarczy — odpowiedziała jej, spoglądając na nią zadowolonymi oczami. Czasami żałowała, że nie mogła się tak po prostu uśmiechnąć.
    Ale kiedy zaczęła tłumaczyć dalej nie mogła powstrzymać delikatnego śmiechu.
    — Wybacz, to inaczej niż ja zupełnie po prostu, ale takie... Magiczne. Pasuje Ci. Ja nawet się się z kimś leje po mordzie to nie rozumiem uczuć, tych głębszych. Myślałam, że je zrozumiałam a to była tylko chcica — wyjaśniła. — Zazdroszczę Ci takich mocy, muszą być przydatne i piękne. Wyjść na scenę i emanować życiem, nie? Z drugiej strony nie zdziwie się jakbyś miała wrażenie, że oszalejesz od cudzych problemów uczuciowych... — odpowiedziała jej.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  82. Chwilę jeszcze obserwował ją w milczeniu, mrużąc delikatnie oczy co by nadać swojej twarzy nieco groźniejszej miny.
    - Mam nadzieję - poinformował ją rzeczowym tonem. - Bo kolejna akcja jak ta dzisiejsza - pokręcił lekko głową. - No nie wiem, nie wiem... nie widzę wtedy świetlanej przyszłości - dźgnął ją palcem w bok i sam położył się na plecach. - To działa w dwie strony. Miło będzie posłuchać o twoich kłopotach czy trapiących cię myślach - stwierdził jeszcze spokojnie, bo tak po prawdzie Akane była w tym wypadku hipokrytką. Od niego oczekiwała, a sama niezbyt wiele mówiła. Z drugiej strony rozumiał, że nie chciała rozpatrywać sprawy swojego związku z nim. - Zawsze mogę po prostu pomilczeć - powiedział na głos i pomasował sobie skronie. Nie wyjaśniał tego tylko machnął lekko ręką. Prychnął pod nosem. - No jasne, może nawet już zacząłem - wzruszył ramionami. Możliwości było wiele, ale jednocześnie było to dość fascynujące. Równie dobrze można było sobie samemu takie możliwości stworzyć. - A dziękuję za wiarę w me talenty - zaśmiał się cicho pod nosem i pokręcił lekko głową. - To dupsko to ostateczność - stwierdził. Niekoniecznie chciał kolejnych grubych akcji z przyjaciółmi. - Mhm ja tak, a ty? - spojrzał po niej. - Co tam w trawie piszczy - popukał ją po czole i przesunął palec na jedno jej oko, zamykając je przy okazji. Tylko na chwilę, żeby zaraz odsunąć rękę.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  83. Miał na końcu języka stare powiedzonko "sama się zbadaj", ale odpuścił. Tym razem odpuścił. Wzruszył ramionami na jej tłumaczenia.
    - Nie w tym rzecz, sam niespecjalnie mam ochotę słuchać o waszych... miłościach i zgrzytach - odparł krótko. - Po prostu mówię, że gdybyś musiała się komuś wygadać i nie oczekiwała w zamian rad ani jakichś krzywych komentarzy... - wzruszył ramionami po raz kolejny. - To tu jest dobry adres. Milczeć potrafię jak grób, a popsioczyć mogę na boku u Tonego - pokazał jej język. - Tak... ta wojna jest nam kompletnie nie potrzebna - zgodził się z nią, zakrywając oczy ramieniem. - Dobrze, że to... nie nasze pierwsze rodeo. Przynajmniej chociaż trochę jest wiadomo czego się spodziewać - stwierdził cierpko. Pokiwał głową, nie odpowiadając na to co robił. Czasem łatwiej było pokazać dotykiem niż wypowiedzieć myśli na głos.- Masz - zgodził się z nią. - Chociaż zasiedziałaś się trochę, mamuśku - spojrzał na nią. - Mogłabyś już od paru miesięcy wędrować razem z nimi - zauważył. - Ale tak, wiem, wojna... to niezbyt bezpieczne - zgodził się z nią. Słysząc o Latrala sam obrócił się na bok, żeby na nią spojrzeć. - O proszę... - pokiwał lekko głową. - Już pewnie coś niecoś o nich wiesz, co? - zapytał z czystej ciekawości. - Mhm masz rację, poznanie własnych umiejętności, dowiedzenie się czegoś więcej o sobie to... - spojrzał jej prosto w oczy. - ...to dobry trop. Dla samej ciebie i dla dzieci - przytaknął. - W takim razie to i ja poproszę raporty z pierwszej ręki - wyszczerzył się do niej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  84. Podróżowanie z dziewczynkami było nie tyle męczące co wymagało zweryfikowania swoich własnych sił i zamiarów. Nie mógł już tego robić tak szybko jakby maszerował sam. Przy tym zamieszki zbrojne, o których już było głośno siało swe pokłosie. Duchów było od zasrania. Tych zgubionych i potrzebujących pomocy. Odsyłał je po drodze, ale to też sprawiało że tracił czas i energię. Dlatego do Lishei dotarł później niż zakładał. Gdzieś około godziny 22. Zdążył jedynie wynająć pokój i poprosić o kolację do pokoju. Kiedy wszystko miał już w środku uśmiechnął się do dziewczynek.
    - Zaraz powinna przyjść do was mama - poinformował je, głaszcząc je po główkach, by zaraz umyć swe dłonie i zabrać się za zmienianie opatrunku na ręce.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  85. To był drugi raz jak przyszła. Tym razem duch dziewczyn szybciej zakomunikował jej przybycie, a Winter swoim ósmym psim zmysłem zaczął warczeć na drgania powietrza. Przynajmniej alarmował co jest pięć a co dziewięć. Gave przywołał go do siebie i wziął na kolana, by pogłaskać po łebku.
    - Spokój, dobry pies - rzucił cicho, po czym spojrzał na Akane. - Hej - odparł spokojnie, przez moment obserwując jej wahanie i to jak małe mocno się w nią wtuliły radośnie się przy tym śmiejąc. Uśmiechnął się delikatnie na ten widok. Dobrze było widzieć ich radość. Wrócił więc do obmywania dłoni, na której pulsowała wyryta runa do odsyłania duchów. Skrzywił się przy tym lekko, ale poza tym nic więcej nie zrobił. Zdezynfekował rękę zamówionym alkoholem i obwiązał nowym bandażem. Potem po sobie posprzątał i chrząknął lekko. 
    - Chcesz z nami zjeść? - zapytał jej. - Dziś na kolację jemy zupę mleczną - wskazał na cztery miseczki. Cóż, jeśli nie będzie chciała to przecież się nie zmarnuje. Dziewczynki lubiły takie specjały, a Winter... uwielbiał podjadać. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  86. Ustawił miseczki na stole i kiedy się zbliżyła wziął od niej jedną dziewczynkę, co by pomóc w karmieniu. Małe co prawda już same trzymały łyżeczki, ale często połowa jedzenia lądowała poza talerzem. Skinął głową w odpowiedzi na jej pytanie.
    - Znośnie - odparł szczerze. - Znacznie wolniej niż bym chciał, ale bez większych przeszkód - uśmiechnął się lekko. - Te dwie interesują się wszystkim. Przerwy są niemal co chwilę - dodał spokojnie, karmiąc małą i biorąc jedną łyżeczkę zupy dla siebie. - Tylko... wojna puka do drzwi - przyznał po chwili milczenia. - Wszędzie słychać o kolejnych potyczkach - mruknął jeszcze. - A jak twoje... nauki? Treningi? Poznawanie Latrala? - zainteresował się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  87. - Am - mała otworzyła buzię patrząc na Akane. - Am, am - rozkazała jej, przez co Gave po prostu parsknął śmiechem. Na moment tylko, zanim spoważniał, gdy dziewczyna wspomniała o Azylu w Phyonix. Westchnął ciężko przez moment nie odpowiadając.
    - Jeśli dotrzemy do Argaru w porę to tak - odparł w końcu. - Wolałbym żeby były bezpieczne - zmierzwił dłonią włoski Maliki, dając jej kolejną porcję zupy. - Jeśli nie, znajdziemy inny azyl - dodał jeszcze. Bezpieczeństwo małych było dla niego najważniejsze, ale w tym momencie nie bardzo miał ochotę przebywać w Argarze. - Cieszę się, że ci się tam układa - mruknął jeszcze. Spojrzał na jej dłoń, po czym zerknął na swoją, zsuwając z niej na moment bandaż, aby pokazać jej swoją runę. - Moja działa najszybciej, kiedy jest świeża - wyjaśnił krótko. - A z tymi tutaj... musi być świeża non stop - uśmiechnął się lekko. - Jest ich więcej, cała masa. To normalne, wiem - pokiwał głową. - A ja dalej nie mam kontaktu... - zgrzytnął zębami. Dużo łatwiej byłoby go jednak mieć i wiedzieć co się dzieje po drugiej stronie, gdzie ruszyć by pomóc z największym natężeniem. Zaraz jednak pokręcił lekko głową. - Ale to nic, dajemy sobie radę - zapewnił ją.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  88. Gave wzruszył lekko ramionami.
    - Wiesz jak jest, dużo energii wykorzystujemy podczas podróży to i jemy za pięciu - puścił oczko do Raji, spokojnie karmiąc dalej Malikę. - Szczerze mówiąc wolałbym nie korzystać z pomocy twoich nowych przyjaciół Latrala - powiedział w miarę neutralnym tonem. - Nie obraź się, ale zdają się działać jak wiedźma z lustra - zrobił dłonią gest a propo portalu przez który przeszła. - Wolałbym żeby małe nie utknęły w takim świecie i magicznie nie rosły jak na przyspieszonych drożdżach - wyjaśnił swoje obawy, po czym odetchnął głęboko. - Zresztą gdybyśmy się spóźnili do Argaru to twój ojciec i tak by je wysłał do Phyonix w taki czy inny sposób - zauważył po krótkiej chwili milczenia, po czym zacisnął mocno wargi. - Dobra, jak wszystko inne zawiedzie to wtedy... - zamknął na moment oczy, odsuwając od niej spojrzenie, by wbić je w Malikę, podając jej kolejną łyżkę zupy, a przy końcówce oddając jej łychę do łapki bo się tego domagała. - ... wtedy zgoda - mruknął niezbyt zadowolony z tego pomysłu, ale bezpieczeństwo małych było najważniejsze. Uśmiechnął się na propozycję Akane.
    - Nie dzięki. Widziałem ten cudowny czołowy tatuaż. Wolałbym takiego nie posiadać - rzucił cierpko. - Dam sobie radę - dodał po chwili milczenia. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  89. - Nie obraź się, ale tak łatwo ci ze mną nie pójdzie - rzucił krótko, gdy wspomniała że zaciągnie go siłą. - Małe zabieraj, ale mnie zostaw w spokoju - dodał po krótkiej chwili. Wolał sam o sobie decydować, nawet jeśli miały to być jego ostatnie chwile na tej ziemi. Bezpieczeństwo córek było najważniejsze. Znów parsknął śmiechem na zawziętość z jaką Raja zaczęła sięgać po łyżkę.
    - Wolę nawet o tym nie myśleć - przyznał ze śmiechem. Już zaczynały się papugować i rywalizować ze sobą od czasu do czasu. Pokręcił głową. Nie potrzebował tego wzmocnienia. Wolał liczyć na swoją własną siłę. Jeszcze nie był na tyle zdesperowany by sięgać po wspomaganie. W tej chwili też nie do końca chciał czegokolwiek od Akane, ale nie wykluczał że kiedyś się złamie. Gdyby wyczuł, że nie daje rady a ma przy sobie te dwa berbecie... wtedy pewnie inaczej by na to patrzył. Na razie decydował się o tym nie myśleć.
     - No dobrze, moje drogie panie... - spojrzał po Raji i Malice. - Mama was teraz wykąpie i utuli do snu - rzucił z delikatnym uśmiechem, podając jej drugą córkę i sprzątając po kolacji. - Położę się na chwilę - przeniósł wzrok na Akane. - Nie obrazisz się chyba, co? - dodał zaraz z nieco krzywym uśmiechem na ustach. - Na krótką chwilę - obiecał tylko i opadł swobodnie na kanapę przymykając oczy. Potrzebował chwili zwykłego odpoczynku.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  90. Zaśmiał się cicho słysząc o dziewczynkach, które by jej głowę urwały i skinął głową. 
    - Mam nadzieję, że do takiego stanu rzeczy nie dojdzie - rzucił spokojnym tonem, po czym zaśmiał się cicho. - No, no... uważaj sobie - pogroził jej palcem. - Ja już zdążyłem poopowiadać o tobie co nieco - pokazał jej język, zanim rzeczywiście się położył. Przymknął oczy i przysnął na chwilę. Był to raczej ten sen z rodzajów lekkich. Usłyszał gdy Akane przyszła z maluchami do pokoju i zaczęła opowiadać. Nie otwierał jednak jeszcze oczu, dając im z mamą tyle czasu ile mógł. Przecież widział jak dziewczynki za nią tęskniły i cieszył się, że Akane jednak postanowiła przyjść kiedy małe mogły się z nią zobaczyć. Słuchał tej bajki o królewnie Lunie i kiedy głosy ostatecznie ucichły, on sam usiadł na kanapie, ziewając jeszcze lekko. 
    - Dzięki, że przyszłaś kiedy nie spały - szepnął. - Tęsknią za tobą - wyjaśnił tylko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  91. Pokiwał lekko głową.
    - To dobrze - odparł szczerze. - Małym też to dobrze zrobi - dodał jeszcze. Widział przecież jakie były zadowolone ze spotkania z mamą. Oczy świeciły im się radośnie. Miał wrażenie, że do tej pory nie były pewne co się dzieje. Dlaczego nie ma mamy... mimo tak młodego wieku już odczuwały pewne sprawy. Przelotnie spojrzał na jej dłoń i wskazał na runę. - Co ona robi? - zapytał jej spokojnie, po czym westchnął ciężko kiedy zadała to pytanie. - Nie wiem, An - odparł szczerze. - Ja chyba tego nie chcę - spojrzał jej prosto w oczy. - Nie chcę w tej chwili z tobą wędrować. Może później, jak wrócimy - zacisnął mocno wargi. - Na tę chwilę, dla mnie jest za szybko. Ja też muszę sobie trochę w głowie poukładać. Po samym rozstaniu ale i po tym jak nas zostawiłaś i nie dałaś znaku - zacisnął mocno wargi. - Rozumiem, że to było dla ciebie trudne, ale... potraktowałaś nas jak śmieci - stwierdził krótko. - Ja wiem, że wcale nie jestem lepszy, ale w tym wypadku... - pokręcił lekko głową. - Nie wyobrażam sobie, żebym odchodził bez informowania cię o tym gdybyś była na miejscu. Muszę patrzeć na dziewczynki. Na to, że masz prawo wiedzieć na jak długo, nawet mniej więcej, idę... bo te dwa małe szkraby na to zasługują - wyjaśnił o co mu chodzi. - Ty na to zasługujesz. Ty... - zgrzytnął lekko zębami. - Bo też możesz mieć swoje plany i musisz wiedzieć jak je przestawić, jak je wykonać... z tymi maluszkami lub bez nich - spojrzał na nią. - Dlatego wolałbym, żebyś z nami nie szła - skomentował ostatecznie. - Planuję dojść do Fjeldod. Mam tam coś do zrobienia. Nie narażę ich na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Zostało mi góra...  dwa tygodnie w jedną stronę - stwierdził. - A potem będziemy wracać do Argaru. Być może zrobię przystanek w Lerodas. Skoro małe mogą iść do Phyonix, to chciałbym dać taką możliwość i Maryl, a dawno jej nie widziałem - dokończył.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  92. Słuchał jej opowieści o runach. Na pierwszą pokiwał głową, ale przy drugiej zmarszczył nieco brwi, spoglądając jej prosto w oczy.
    - Jesteś pewna, że to był dobry ruch? - zapytał cicho. - Wiesz... będziesz ją do końca życia nosiła? Bo jeśli ją kiedyś zdejmiesz... twoje uczucia mogą cię przytłoczyć - zauważył, ale nie zamierzał więcej tego roztrwaniać. Miał wrażenie, że to trochę ucieczka przed faktycznym uporaniem się z uczuciami. Jeśli jej ona odpowiadała, to była jej sprawa. - Magia zawsze ma swoją cenę - dodał jeszcze i odchylił się na kanapie, spoglądając w sufit. - Rób jak chcesz, An - mruknął jeszcze, ściskając delikatnie nasadę swojego nosa. - Po prostu nie spóźnij się z jej ściągnięciem... - dodał jeszcze, po czym skinął głową. Wiedział, że jego decyzja nie była jej na rękę, ale nie mógł nic na to poradzić. Nie chciał z nią podróżować. Było na to za wcześnie. - Dziękuję. Wrócimy tak szybko jak się da - obiecał.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  93. Tego wieczoru znów spali poza granicami miasta. Tym razem przebyli całkiem pokaźną trasę. Podróżowali wozem i chociaż Gave mógł zostać w miasteczku to zdecydował, że w lesie będzie bezpieczniej. W mieście roiło się od zbrojnych. Przewędrowali więc spory kawałek i tam rozbił mały obóz, a następnie razem z dziewczynkami przygotował ognisko. Posadził je sobie na kolanach.
    - Poczekamy na mamę - ucałował jedną i drugą, by zacząć im cicho śpiewać - Take me to the mountain, And wash me in the riverside. It's such a perfect place to hide away the night - śpiewał cicho, by dziewczynki mogły zaznać trochę spokoju. - Ooh, oh, oh, oh And all I want. All I need is you - wskazał je obie i pogłaskał je po noskach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  94. - Dobry wieczór - odparł swobodnie, kończąc śpiewanie automatycznie. Doszedł do wniosku, że może dokończyć piosenkę po jej wizycie. Nie był pewien czy Akane chce słyszeć jego śpiew w tej chwili. - A taką tam - machnął na to ręką, pozwalając dziewczynkom wtulić się w mamę i nabierając głębokiego oddechu w płuca. - Chcesz z nimi zostać sama? - zapytał jej po chwili milczenia. - Mogę... iść zapolować na gorry czy coś - stwierdził odruchowo. Co prawda miał całkiem spory zapas, ale przecież ten na pewno kiedyś się skończy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  95. Nie był pewien czy ma w swym repretuarze coś co mogłoby jej nie urazić pod względem śpiewania, a przecież dobrze pamiętał jak załatwił Ryu przez głupi przypadek. Zastanowił się nad tą propozycją, po czym podrapał się po głowie. 
    - Nie bierz tego do siebie i nie doszukuj się - rzucił tylko do Akane. - Hej Jude, don't make it bad. Take a sad song and make it better. The minute you let her into your heart, then you can start to make it better - zaczął śpiewać. - Hey Jude, don't be afraid. You were made to go out and get her.The minute you let her under your skin, Then you begin to make it better - kontynuował nieco głośniej. - And anytime you feel the pain, hey Jude, refrain, don't carry the world upon your shoulders... - wypuścił powietrze z płuc. - ...For well you know that it's a fool who plays it cool... By making his world a little colder...
    W pewnej chwili nawet zaczął się zastanawiać czy to siebie samego nie załatwił bardziej niż jej tą piosenką. Zaśmiał się cicho pod nosem, nucąc resztę w spokojnej balladzie i nie wchodząc głębiej w słowa. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  96. Chłopak zaśpiewał im jeszcze dwie inne ballady, zanim skończył, a kiedy to zrobił uśmiechnął się lekko, widząc jak małym oczka powoli padają. Przytulały się do Akane i powolutku zasypiały. Lubił patrzeć na spokojne dziewczyny. Może nawet lubił patrzeć na ich relację ze swoją mamą. Widział miłość z jaką do nich podchodziła i zastanawiał się czy u niego jest ona aż tak widoczna. Dlatego tym bardziej nie rozumiał dlaczego tak po prostu zawinęła cztery litery i zniknęła. Dmuchnął sobie w grzywkę, odpuszczając te myśli i zaparzył wodę na kawę w rondelku.
    - Wypijesz czy pogardzisz? - spojrzał na nią.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  97. Wykorzystał ten czas na dorzucenie kilku drewienek do ognia i odesłaniu kilku kolejnych duchów. Spojrzał na ich kolejkę nieco zmęczony tym całym procederem. Czasem ciężko się wśród nich oddychało. Dlatego odsyłał, tyle ile mógł. Dla własnego komfortu psychicznego, zastanawiając się co do cholery robi jego ojciec. Nigdy nie było ich tu aż tyle. Nawet w Argarze, podczas wojny. Bardzo mu się to nie podobało i zdecydowanie wiedział, że musi coś z tym szybko zrobić. Kiedy Akane wróciła, on zabrał się za bandażowanie swej dłoni i dopiero wówczas nalał im do kubków czarnego płynu, podając jeden z nich Akane.
    - Nie masz za co - odparł spokojnie. - Wiem, że masz mnie za potwora w tej chwili, ale naprawdę aż takim nie jestem - pokręcił lekko głową i uśmiechnął się krzywo do swych myśli. - Chociaż przyznaję... - spojrzał na nią poważnie. - ...w pierwszej chwili zamierzałem ukryć przed tobą dziewczyny, wszelkim kosztem - rzucił nieco ponuro, dorzucając kolejne drewienko do ognia. - Byłem na ciebie wściekły - dodał tylko. - Mhm dalej jestem, ale myślę trzeźwo - mruknął jeszcze. - Co tam tak właściwie trenujesz? - zainteresował się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  98. Uniósł lekko brew spoglądając na nią i zaśmiał się cicho.
    - Nie, myślę, że możemy śmiało dzierżyć pierwsze miejsce na podium głupoty. Podzielę się nim z tobą - rzucił krótko, po czym pokręcił lekko głową. - Właściwie, przestało mi przechodzić z każdym krokiem dalej Argaru - skomentował tylko. - Cóż, powiedziałaś przecież, że nie dasz mi się zranić, a potem postanowiłaś zranić dziewczynki. Zamierzałem ci udowodnić, że jesteś w błędzie - uśmiechnął się cierpko do swych myśli. Nie każda jego myśl była cudowna. Zdarzały się i te, z których dumny nie był. Westchnął na ten jej komentarz.
    - Gdybym cię nie lubił to byśmy tu nie siedzieli - rzucił w odpowiedzi, po czym upił łyk swojej kawy i wsłuchał się w jej opowieść. Kiwnął lekko głową na znak, że rozumie.
    - Wiesz... każdy świat poza tym w którym są Latrala, najprawdopodobniej byłby dla ciebie trudny do funkcjonowania - mruknął tylko, przeciągając się lekko. - Ten jest tylko jednym z wielu - dodał, zerkając w stronę namiotu, a widząc dookoła wiele dusz, wstał, aby ustawić nad namiotem barierę chroniącą przed nimi małe. Nie zamierzał je narażać na te piszczące cholery. Upewnił się jeszcze, że ta jest wystarczająco silna, zanim wrócił do Akane. 
    - Odpuszczanie ci się przyda - zauważył z nieco sarkastycznym uśmiechem na twarzy, upijając kolejny łyk czarnej posoki. - Zdecydowanie ci się przyda - pokiwał lekko głową. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  99. Roześmiał się serdecznie na te słowa.
    - Powodzenia - rzucił wciąż śmiejąc się do swoich myśli. Po tych wszystkich akcjach jakie odwalili będzie ciężko opuścić podium. Dobrze chociaż, że miała tego świadomość.
    - Mhm trzeba było powiedzieć - mruknął. - To bym ci powiedział, że z dziewczynkami promieniejesz - dodał jeszcze, kiwając lekko głową na wyjaśnienia. Przesunął wzrok na swoją rękę. To prawda. Wyglądała fatalnie. Miejscami łapał się na powstrzymywaniu łez przy zginaniu jej.
    - A jak mam wyglądać? - zapytał jej na krótką chwilę ukazując jej wszystkie zgromadzone duchy na polanie. Ich wrzaski były niesamowite. Przekrzykiwały się jeden przez drugiego w różnych językach. - Musiałbym się pociąć całkowicie, żeby chociaż zmniejszyć to natężenie - spojrzał jej prosto w oczy, oddychając powoli i równomiernie. Zamknął na moment oczy i gdy otworzył je ponownie, duchy i ich głosy ucichły. Przynajmniej przed Akane. Przez moment milczał, ogrzewając swe dłonie o kubek kawy.
    - Zawrócę szybciej - powiedział cicho. - Jeszcze nie dziś... jutro, może po jutrze... mimo wszystko poza Argarem czuję się lepiej - spojrzał po niej przelotnie. - Tu - postukał się po głowie. - Bo fizycznie... - pokręcił lekko głową.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  100. Spojrzał po niej, kiedy obserwowała to wszystko. Nie odsunął się, gdy się do niego zbliżyła. Skinął tylko głową w odpowiedzi, choć na usta cisnęło się "No co ty nie powiesz...". Ponownie upił trochę kawy i przełknął ją powoli. 
    - Czasem gorzej - odparł szczerze, spoglądając jej prosto w oczy. - Czasem nie mogę oddychać - odetchnął głęboko. - Czasem nie słyszę swoich myśli - dodał jeszcze stukając palcami o swój kubek. Nie do końca wiedział co jeszcze mógłby na ten temat powiedzieć. Odstawił kubek na bok i odchylił się, podpierając na zdrowej dłoni.
    - Ty nie możesz - powiedział spokojnie. - Bo jak wrócę do Argaru, ruszę do ojca - wyjaśnił, patrząc na nią. - Wcześniej znajdę sposób, aby ochronić małe przed tym jazgotem - mruknął. - Może... ech może zapytasz tych swoich. Może mają jakąś runę, która mogłaby wyciszyć je na głosy? - zaproponował. - Jeśli nie, poproszę Febe. Dziewczynkom pomoże - mruknął wypowiadając to co oczywiste na głos. - Chciałem to zrobić wcześniej - wymsknęło mu się, po czym zacisnął mocno wargi. Nie, to akurat nie była jej wina. Wiedział, że natężenie duchów wzrosło znacznie ponad normę. Już tam czuł się ostatnimi czasy fatalnie, ale w trasie... był niczym magnez. Przyciągał je do siebie, co też nie było mu nieznanym faktem. Po prostu nie sądził, że to wszystko będzie działać aż do tego stopnia. 
    - Ech ja wcześniej prosiłem o to Onyx - przyznał. Nie chciał jej wtrącać do tej rozmowy, ale przecież w tej chwili chodziło o Maryl. - Miała ją przyprowadzić, ale... - wzruszył ramionami. - ...wiesz jak jest, nigdy nie wiadomo kiedy tam dotrze - uśmiechnął się krzywo. - Dlatego stwierdziłem, że sam to ogarnę - dodał po prostu. - Twój ojciec raczej mi nie pomoże - uśmiechnął się do niej lekko. - I ma do tego prawo.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  101. - Mogę ci obiecać, że dam radę - spojrzał jej prosto w oczy z zaciętością w nich. Wierzył, że poradzi sobie w najgorszej sytuacji, zwłaszcza dla tych dwóch małych. - Ja muszę sobie poradzić sam, An - dodał po chwili milczenia. - Nie mogę się na nie wyłączyć - pokręcił lekko głową. - Nie wiem jakby na to zareagowały, czy by nie przepadły, nie zmieniły się w zawistne duchy - zacisnął mocno wargi, po czym pokręcił głową. Może nie wszystkie. To akurat było pewne, ale część z nich, pozbawiona osoby, która do tej pory je słyszała, mogłyby wpaść w szał, a wtedy... i dopiero wtedy nie byłby w stanie powiedzieć jej z czystym sercem, że sobie poradzi. Z jedną Lottą było trudno, a gdyby ich było chociaż troje? Nie chciał o tym nawet myśleć. 
    - Poza tym... próbuję się z nim skontaktować, nieustannie - dodał. - Z nim, z Gavinem... z kimkolwiek z góry - zacisnął wargi. - Odpowiada cisza... ale... - wzruszył ramionami. - Co jeśli w końcu się do mnie przedrą? A ja nie usłyszę? - pokręcił lekko głową. Owszem rozumiał intencję. Rozumiał to o czym mówiła, ale obawiał się że coś może pójść bardzo nie tak. Wolał tego uniknąć. Z tym obecnym bagnem jakoś sobie radził, ale z większym? Dokończył swoją kawę.
     - Jeśli chcesz... mogłabyś mi dać taką runę, która zapewni dobry sen, nawet jeśli ten będzie krótki i płytki - uśmiechnął się krzywo, wątpiąc żeby coś takiego w ogóle było możliwe. Czuł jednak, że mogłoby mu pomóc. Przynajmniej trochę odpocząć. W gospodzie co prawda spało się znośnie, ale tu na polanie na pewno nie będzie mógł powiedzieć tego samego. Westchnął ciężko.
    - Źle mnie zrozumiałaś - stwierdził. - To znaczy tak, nie specjalnie mam ochotę o niej wspominać przy tobie - przyznał szczerze. - Mówiłem tylko, że wcześniej już planowałem udać się do zaświatów - mruknął. - Ale ktoś mnie uprzedził z podróżami - uśmiechnął się lekko, po czym pokręcił lekko głową. - On jej nawet nie zna - zauważył. - Wszystkich dzieci nie ocali - zauważył cicho. - Ale możesz zapytać - skapitulował po chwili milczenia. - Możesz zapytać... i przy okazji Febe też, czy mi pomoże, bo ostatnio zdaje się być po twojej stronie - dodał jeszcze, nawet trochę samemu śmiejąc się z tego głupiego komentarza. Wiedział, podskórnie wiedział, że to nie do końca tak, ale nic nie mógł poradzić na to, że zwyczajnie czuł się zraniony.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  102. — Ach, czyli jesteś hybrydą jak ja. Tylko Ty jesteś magiczna — wyjaśniła sobie na głos. Była z siebie też widocznie zadowolna. Przytaknęła na słowa o tygodniowym wyprzedzeniu.
    — Będę o Tobie pamiętać — poinformowała ją. Będzie miała na uwadze ten wypad o ile nie zatrzyma ją żadna praca czy po prostu śmierć. Na to drugie lekko prychnęła. A potem wróciła myślami do wyjaśnieniem granatowłosej. Z biegiem miesięcy coraz łatwiej, aczkolwiek dalej z trudem, potrafiła odnajdować się w argardzkich zdolnościach. Upiła łyk wina i zastanowiła się przez chwilę nad słowami Akane.
    Naprawdę słyszała więcej negatywów? Spojrzała po niej, uważnie się przyglądając, zbliżyła się do dziewczyny.
    — Nie rozumiem tego. Jesteś pełna pasji, tak? Wszystko ma emocje, myślałam, że inni to lubią. W końcu narzekają na mnie — dotknęła policzka Akane na ułamek sekundy, po czym odsunęła się od niej. Może liczyła, że w ten sposób znajdzie w sobie coś z Latarala i lepszego poznania emocji?
    — Świat zawsze jest ciężki, domyślam się, że dla takich jak Ty jest trudniejszy... — zamyśliła się przez chwilę, upijając trochę wina. — Żyjąc z dnia na dzień też wszystko jest takie emocjalne? — zapytala.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  103. - To przestań wściubiać nos tam gdzie nie trzeba - odparł po prostu. Miało ich nie być ponad miesiąc. Cztery do pięciu tygodni. Owszem czuł się źle z tym co się działo, ale Argar też je miał. Też było ich tam pełno, a w tej chwili obawiał się, że te które się do niego przyczepią pójdą za nim. Przedłużanie swojego wypadu mogło być głupotą, ale on nie był jeszcze gotowy na powrót do tego miejsca. Dopiero z niego wyszedł i paradoksalnie, dopiero zaczynał swobodnie oddychać. Nie zamierzał zmieniać swojego zdania. Potrzebował jeszcze tych kilku dni. Dla siebie i dla swojej głowy. Poza tym zamierzał jeszcze odwiedzić znajomego, który mieszkał niedaleko tej miejscówki, którą właśnie zajmowali. Nie chciał sobie tego odmawiać. 
    - Dziękuję, ale... - spojrzał po niej wymownie. - ...podziękuję - westchnął, masując sobie dłońmi skronie. - Na razie nie jestem ani chory ani specjalnie ranny - pomachał przed nią ranną dłonią. - To się nie liczy. To się nazywa samookaleczaniem, a nie raną - dodał, po czym zamknął na moment oczy słuchając jej słów.
    - Ano czasem chyba muszę - mruknął spokojnie. - Wiesz o ile to że w jakimś stopniu postanowiła, bez zgłębiania tematu i bez słuchania drugiej strony medalu, wtrącić się i pozbyć ducha... - pokręcił lekko głową. Chciał powiedzieć, że to rozumiał, ale nie, jednak nie rozumiał. Nie tak jak by tego chciał. - ...to faktu, że nie była oburzona tym iż nie zamierzasz nawet przyjść i powiedzieć, że spierdalasz, za diabła, nawet nie próbuję zrozumieć - mruknął tylko, wstając z miejsca. - Więc wybacz, może w tym wypadku jestem trochę dziecinny, pewnie nawet bardzo, ale tak... dzielę ich na strony - głos mu się załamał, kiedy wypowiadał ostatnie słowa i odchylił głowę do tyłu aby nabrać kilku głębszych oddechów, odsunąć od siebie widmo łez. - Nie musiałaś jej wielce namawiać - spojrzał jej prosto w oczy. - Od naszego zerwania, końca koncertu, minęło niewiele czasu. Zdążyłaś w tym czasie zdurnieć, zrobić tę cholerną runę, przekonać ojca o słuszności swej decyzji i przy jego pomocy przekonać też do pomocy Febe - wyliczył na palcach. - Nie sądzę, żebyś musiała ją jakoś wielce namawiać, An - westchnął. - Ale wiesz to sprawa między nią a mną - dodał po krótkiej chwili. - Mi po prostu zrobiło się przykro, nic więcej - uśmiechnął się do niej smutno i wzruszył ramionami. - To bez znaczenia, sprawa już się rypła - dorzucił jeszcze, wracając do paleniska by ogrzać nad nim swe dłonie. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  104. Nie chciał teraz żadnego przytulania. Żadnego dotykania. Dobrze wiedział, że możliwe iż trochę przesadził ze słowami. Może nie tymi w jej stronę, bo faktycznie zdurniała, ale w stosunku do Febe.
    - Nie pokłóciliśmy się - oznajmił jej tylko krótko. Nie pokłócili to prawda, ale on jakoś nie do końca wiedział jak w tej chwili ją odbierać. Może nawet nie chciał jej odbierać. Może właśnie powinien sobie odpuścić. Ta oburzona, dobre sobie. Oburzona na tyle by za chwilę się zgodzić na wszystko. Jakoś nie bardzo chciało mu się w to wierzyć. Aż mu się śmiać zachciało, kiedy tak zakluczyła swoje usta.
    - Ta, zakluczaj. Febe też zakluczyła, bo nie mogła podać mi swoich własnych powodów - rzucił zgryźliwie, siadając z powrotem przy ogniu, kiedy dziewczyna wstała. Nie rozumiał tego, bo powody Febe było tylko i wyłącznie jej. Nikt inny poza nią nie powinien o nich mówić. Zaśmiał się do swoich myśli. Zabawne. A myślał, że już to wszystko sobie poukładał. Że było lepiej. Nabrał kilka głębokich oddechów nakazując sobie spokój.
    - Już bardziej nie można, więc jesteś bezpieczna - stwierdził cicho. - Jasne, ucałuj i się zbieraj. Na razie - kiwnął głową, zwracając twarz do płomieni.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  105. To był jeden z tych dni, który uświadomił go, że czas wracać. Po drodze do Nory odwiedził swojego znajomego, z którym spędził miło czas wraz z jego dziećmi i Fasolkami. Dziewczynki wybawiły się razem z młodszymi Kotowatymi z tych dobrych kotów. To był dobry czas. Nawet zdołał trochę wyluzować i zapomnieć o duchach, dopóki nie wrócił z powrotem na trasę. A kiedy to zrobił, wszystko wróciło ze zdwojonym uczuciem. Nie pamiętał ile duchów odesłał, ale w pewnej chwili wyrył sobie drugą runę, na przedramieniu, aby podwójnie ich odsyłać. Cholerne, pieprzone zaświaty. Nie rozumiał tej duchoty, która z każdym odesłanym duchem wkradała mu się do serca. Zmienił trasę, uznał że wybierze Norę. W podziemiu powinien móc lepiej oddychać. Kiedy tam dotarł, przedstawił swoją monetę i korzystając z okazji poprosił o prywatny pokój. Dziewczynek nie chciał trzymać wśród szemranego towarzystwa, chociaż to... kiedy go zobaczyło, zaskakująco ciepło go powitało. Aż sam się na to uśmiechnął. Małych nie oddawał innym na ręce, ale kiedy ci straszliwi zabójcy rozpływali się pod wpływem Fasolek chciało mu się śmiać. Przeprosił ich jednak po dłuższej chwili, wchodząc do prywatnego pokoju. To tam wykąpał dziewczynki i położył je na łóżku, kładąc się obok nich. Objął je delikatnie, czując zmęczenie. Wtedy się zaczęło. Stracił oddech. Jakby jego organizm wiedział, że teraz może. Teraz jest bezpiecznie. Ale cholera nie mógł! Nie przy dziewczynkach.
    - Nic mi nie... będzie - wydusił do małych, starając się je uspokoić. - Zaraz będzie dobrze... - wyszeptał jeszcze, po czym zacisnął powieki, starając się skupić na łapaniu uciekającego oddechu. Usłyszał ją. Usłyszał jej spokojny głos. Skinął głową. Próbował łapać oddechy w jej rytm, pokręcił głową. Potrzebował dobrych dwóch minut żeby do siebie dojść, a kiedy to zrobił dźwignął się na łokciach, chcąc jej oddać miejsce przy dziewczynkach.
    - Już... ci je daję - powiedział jeszcze trochę urywanie. - Wybacz... potem... - dodał jeśli zamierzała dawać mu reprymendy i inne ochrzany. Przecież kierował się na Argar. Więcej w tej chwili nie był w stanie zrobić. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  106. W pierwszym odruchu chciał zaprzeczyć, ale umówmy się. Nie miałby nawet siły przebicia. Położył się więc z powrotem i przygarnął do siebie mocniej dziewczynki przymykając oczy. Oddychał równomiernie, dalej pilnował swojego oddechu, nie chcąc przypadkiem znów go stracić. Pogłaskał małe po włosach, po czym zaśmiał się cicho.
    - Szczerze? - spojrzał po niej. - Tęsknię za colą - zaśmiał się cicho i pokręcił zaraz głową. - Mhm... może wodę - poprosił po chwili namysłu, a Malika spojrzała po Akane wyciągając do niej łapki.
    - Ma-ma - powiedziała z miną nie znoszącą sprzeciwów. Skoro tata już czuł się trochę lepiej to mogła na moment iść do mamy. Raja tymczasem wygodniej wtuliła się w tatę.
    - Wyglądasz jakoś inaczej... - zauważył tylko. - Jak nie ty...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  107. Pokiwał głową. Tak, sam by się jej napił i nawet po troszku miał nadzieję, że znajdzie jakąś puszeczkę w zaświatach. Chociaż jedną. Warto było dodawać sobie złudnego wyobrażenia, aby tę wizytę osłodzić. Usiadł na łóżku, opierając się plecami o ścianę i przytulił do siebie Raję. Zaśmiał się ponownie na komentarz co do wody, po czym pokiwał głową.
    - Mhm... wcześniej wcale nie nosiłaś luźnych worków po ziemniakach - sprzeciwił się tylko, bo nie mówili przecież o "lustrze". Tam faktycznie ubierała się bardzo chłopięco, tu... niekoniecznie. Mimo to pokiwał lekko głową. - To dobrze. W koszuli Natana ci do twarzy - rzucił luźno i pogłaskał Raję po główce.
    - Tak - mruknął. - I właściwie jesteś tu nielegalnie - odchrząknął zaraz. - Wyjdziesz z mojego pokoju... to pewnie w zęby oberwiesz, więc uważaj, żeby mnie nie wkurzyć - zażartował kaszląc trochę i na moment znów tracąc oddech. Cholera jasna by to wzięła. Szybko doprowadził się do porządku.
    - Chyba... nie pogardzę twoją runą wzmacniającą... organizm - mruknął po krótkiej chwili milczenia. Przecież nie był głupi. Czekały go jeszcze co najmniej 4 do 5 dni w podróży. Zwłaszcza ze swoim stanem. Mogło ich być nawet trochę więcej. Nie było co zgrywać chojraka.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  108. Pokręcił lekko głową w rozbawieniu.
    - Wystarczy jedna informacja, że Fasolkom coś się dzieje, a masa zakochanych w nich morderców tu wpadnie zrobić kuku - powiedział, dalej nie mogąc przejść poważnie obok tego tematu. Doprawdy najtwardsze okazy rozpływały się na widok maluszków. To było zaskakujące w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Spojrzał po niej wdzięcznie, gdy pomogła mu bez słowa i zastanowił się.
    - Ta nacięta... jest na stałe czy tylko na jakiś czas? - zapytał jej, bo jeśli miałaby być na stałe to raczej nie chciałby jej sobie życzyć. Spojrzał na swoją zmaltretowaną rękę i podwinął rękaw nieco wyżej, by wskazać ramię. Skoro już i tak wydziergał sobie na nim drugą runę to mógł równie dobrze przyozdobić tę rękę i trzecią. Przeszło mu przez myśl, że Febe pewnie da mu reprymendę za stan jego dłoni. Obecnie krwawiła nieustannie. Nie goiła się już, a on kiedy nie musiał nie ruszał jej by nie czuć przeszywającego bólu. - Jeśli na stałe to wolę samo mazidło, a jeśli nie... może być ta trwalsza - pokiwał lekko głową.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  109. - A widzisz... tata wie, jakie konszachty im robić - rzucił wesoło, po czym słuchał tego jak trwałe będą te symbole i kiedy zdecydowała na samo mazidło, nie protestował. Ręka wystarczająco go bolała. Obserwował uważnie, każdy jej krok i wybuchnął śmiechem kiedy skończyła. - I gdzie ta cola? - zapytał jej, biorąc Raję pod pachę i zaglądając pod łóżko, po czym poszedł z nią do szafy i jeszcze do łaźni. - Nie ma - westchnął ciężko. - Oszukańska ta twoja runa - mruknął z lekkim zawodem. Pierwsze co zauważył to to, że jego oddech wrócił na swoje miejsce. Znacznie lepiej mu się oddychało, a to był już duży plus. Uśmiechnął się do niej delikatnie.
    - Dziękuję, ale za tą colę... - pokręcił lekko głową. - Zrobiłaś mi teraz smaka, ale szukam i co? Nie ma - westchnął przeciągle, wracając na łóżko, aby podać i drugą córę Akane, a samemu wyłożyć się na nim. Zamierzał skorzystać z okazji i faktycznie chwilę sobie odpocząć. - Jak tam trening? - zapytał jej. - Na czym on w ogóle polega?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  110. - A przepraszam bardzo... przecież szukaliśmy. Raja mi świadkiem, że przeszukaliśmy szafę, pod łóżko, a nawet łaźnię - poruszał zabawnie brwiami. - Po coli ani śladu - westchnął z udawanym rozczarowaniem. Podejrzewał że akurat ten wers dodała dla czystej zabawy, ale co zrobić, że człowiekowi akurat na nim najbardziej zależało. Tony mógłby ruszyć dupsko z wynalazkami. Syfon do gazowania wody jako pierwszy a potem hop siup, cola. 
    - Gadka szmatka... - postukał się po brodzie. - Ach czyli żeby trenować to trzeba cię denerwować - dopowiedział sobie. - Da się zrobić - rzucił swobodnie, chociaż aktualnie nie miał ochoty na takie zabawy. - Mhm ano nie wypadałoby - zgodził się z nią, chociaż akurat w tej chwili miał wrażenie, że to on taką bombą jest. Może nie emocjonalną ale faktycznie im więcej odczuwał i widział duchów tym bardziej czuł, że znajduje się w złym wymiarze. Może w ogóle nie powinno go tu być. Może to wszystko zepsuł? Pokręcił lekko głową.
    - Hm? O czym ty mówisz? O tej twojej runie? - zapytał w związku z tą jej ręką. - Jesteś narwana, ale to nie koniecznie cecha twej nadwrażliwości - zauważył. - Nie przypisuj nadwrażliwości wszystkich swoich cech. Przecież to głupota i to cię zgubi - stwierdził, kładąc się na boku, żeby móc ją obserwować. - Do Lotty to jeszcze ci daleko. Bez przesady - pokręcił lekko głową, widząc jak dreszcz przechodzi przez jej ciało. Wstał nawet na moment, jakby chcąc ją przytulić, ale zamiast tego okrył jej nagie ramiona kocem. - I na co ci te bluzki, jak worki były cieplejsze - zacmokał z dezaprobatą, wracając na swoje łóżko.
    - O ho, ho... niemożliwe. Czy ty dorastasz? Z 10 lat będziemy mieć 12? - zapytał jej pokazując jej język. - Mali, Raja... święto lasu! Mamusia wam urosła dwa lata! - rzucił do dziewczynek.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  111. Wzruszył ramionami na komentarz o zachłanności i obdarzył ją zadziornym uśmiechem, po czym zmarszczył lekko brwi. To teraz już nie do końca wiedział jak wyglądają te treningi. Miał pewną wizję, ale skoro sam nie mógł jej pomóc to było to dość dziwne.
    - A to nie powinno być tak, że właśnie osoby z którymi masz większy ładunek emocjonalny ci szpileczku podrzucają abyś mogła chociaż trochę się na to uodpornić? Przepracować? - zapytał nieco skonfundowany, po czym pokiwał lekko głową. - Ale dobrze, na siłę trenować cię nie będę. Nie obiecuję jednak, że nie zrobię tego przypadkiem - zaśmiał się lekko i ponownie przytaknął. - A tak, podium narwańca też zajmuję. Dziękuję bardzo - zgodził się z nią. Wstał jednak słysząc jej kolejne słowa i przykucnął naprzeciw niej, obserwując jej tęczówki.
    - Spróbuj tylko wyłączyć troskę albo inne uczucie - powiedział poważnie. - Obiecuję, że to będzie ostatni dzień, kiedy widziałaś małe - poinformował ją dość chłodnym tonem. - Nie pozwolę im cierpieć przez taką głupotę - dodał jeszcze. - To całe wyłączanie emocji powinno być zabronione - stwierdził już nieco luźniej. - Takie ułatwianie sobie życia - pokręcił lekko głową. Zaraz też odetchnął głęboko. - Po prostu z tym uważaj. Najlepiej byłoby gdybyś tego nie robiła, ale to twoja sprawa - zauważył jeszcze prychając pod nosem na te ramiona i obojczyki. - No, no... dobrze wiedzieć - odparł uśmiechając się delikatnie i znów prychnął. - Na pewno bardziej od ciebie - zauważył lekko, mierzwiąc włosy małym, kiedy te atakowały mamę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  112. Roześmiał się serdecznie.
    - Cóż... bez górek i pagórków życie byłoby nudne. Potraktuj mnie jak taki pagórek... chociaż nie... ja będę twoim Mount Everestem - zaśmiał się cicho. Faktycznie poważniejąc gdy tak twardo oznajmiła, że się z tego wycofuje. Że nigdy tego nie zrobi. Wypuścił powietrze z płuc. - Wierzę, że tak uważasz i wierzę, że tego chcesz - powiedział ostrożnie. - Ale nie mam pewności, że tak się nie stanie... - spojrzał na jej rękę. - ...już raz to zrobiłaś - stwierdził cierpko. - Szansa, że to powtórzysz dalej istnieje - dodał cicho, wracając wzrokiem do jej oczu. - Będę ci kibicował, żebyś faktycznie dotrzymała słowa, ale... - pokręcił lekko głową. - Po prostu, jeśli do tego dojdzie Akane, ja nie będę miał skrupułów, żeby cię odciąć od ich życia - zagryzł mocno wargi. - Zero skrupułów - pokiwał lekko głową. Kiedy padło o głupotach aby nie cierpieć... westchnął ciężko. 
    - Tak - zgodził się, chociaż on jakoś nie potrafił znaleźć swojej głupoty. Może poza ucieczką z Argaru, ale to było trochę inną sprawą. Przecież wróci. Potrzebował tylko czasu. Nie uważał tego za wielką głupotę, ale może było? Westchnął ciężko do swoich myśli i przez moment został pod przykryciem koca, nawet go nie zrzucając z siebie.
    - Wystarczy te moje 19-naście - zsunął koc z siebie. - Wyżej mierzyć na razie nie mogę - puścił do niej oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  113. - Panienki już raz się dzisiaj myły, ale nie zaszkodzi im drugi raz. Z mamą na pewno chętnie poszaleją - uśmiechnął się do niej zerkając na swoją dłoń. - Tata kąpie ostatnio szybko, bo ledwie wytrzymuje bez krzyków ten moment - przyznał spokojnie, po czym zerknął na łóżko. - Ja się położę... póki ich aż tak nie słyszę - spojrzał po niej. - Niestety dziś już jedliśmy - dodał jeszcze. - Ale dziś nie było muzyki i za dużo zabawy też nie było - dokończył, opadając na łóżko i zamykając oczy. Zasnął chwilę później. Naprawdę potrzebował odpoczynku. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo.

    Gave- Panienki już raz się dzisiaj myły, ale nie zaszkodzi im drugi raz. Z mamą na pewno chętnie poszaleją - uśmiechnął się do niej zerkając na swoją dłoń. - Tata kąpie ostatnio szybko, bo ledwie wytrzymuje bez krzyków ten moment - przyznał spokojnie, po czym zerknął na łóżko. - Ja się położę... póki ich aż tak nie słyszę - spojrzał po niej. - Niestety dziś już jedliśmy - dodał jeszcze. - Ale dziś nie było muzyki i za dużo zabawy też nie było - dokończył, opadając na łóżko i zamykając oczy. Zasnął chwilę później. Naprawdę potrzebował odpoczynku. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  114. Zasnął, ale nie był to spokojny sen. Znów śnił mu się loch i zamknięte bramy zaświatów. Uciekał przed Polszanami i nadziewał się na mur. Mur milczenia. Szlag by to wszystko. Dawno już mu się to wszystko nie śniło. Musiał być naprawdę zmęczony. Jęknął w trakcie snu i kiedy Akane zaczęła śpiewać, przebudził się oddychając głęboko. Wstał z miejsca, bez słowa udając się do stołu, gdzie przysiadł aby się uspokoić. Słuchał śpiewu dziewczyny. Słuchał tego co ten śpiew opowiada dziewczynkom. Masował przy tym swe skronie, popijając wodę od czasu do czasu. Milczał, nie przeszkadzając ani małym ani jej. W tej chwili cieszył się, że może przez chwilę po prostu posiedzieć w ciszy. Słuchał słów piosenki, trochę bardziej opadając na stół i przymykając oczy. Nie spał, ale po prostu odpoczywał.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  115. Nie otwierał oczy mimo, że obok niego usiadła.
    - Nie - odparł. - Ale lepiej - dodał jeszcze i westchnął ciężko. - No nie trudno zgadnąć - stwierdził tylko na to jej pytanie. - Dawno ich nie było. Atakują najczęściej jak jestem zmęczony... wiesz psychicznie zmęczony - wyjaśnił, odchylając się trochę na krześle, zanim na nią spojrzał. - Nic nowego - wzruszył ramionami, po czym sięgnął po mapę i wskazał jej miejsce gdzie się znajdowali, po czym przesunął nim aby w miarę pokazać jej trasę. - Powinniśmy wrócić w cztery, pięć dni... chyba że będę potrzebował większych odpoczynków - przyznał szczerze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  116. - Może - zgodził się z nią. Szczerze mówiąc miał już dość tego całego zamknięcia zaświatów na dusze. Ojciec zdawał się nic nie robić. Gavin też specjalnie nie pomagał. Nikt się nie odzywał, dusze się niecierpliwiły. Napierały na niego jakby on był ich ostatnim łącznikiem z upragnionym odpoczynkiem. Zaczynał żałować, że po Lottcie... choć trenował z runami i na większych obrotach w sprawach duchowych to wciąż zdawało się być za mało. 
    - Mhm dobrze to jak będziesz w Ardei... - pogrzebał w swojej torbie i podał jej mieszek pełen złotych monet. - Jakbyś mogła podejść na obrzeża miasta to będę wdzięczny. Tam mieszka taka rodzinka. Dziadek z babcią i wychowują 5-cioro wnucząt. Pieką cudowny chleb, zapach cię do nich zwabi nosem. Podrzuć im je. Pewnie cię ugoszczą i poczęstują chlebem. Są niesamowici - uśmiechnął się delikatnie. - Zwykle podrzucam im jakieś mięso czy pieniądze - wzruszył ramionami. - Dzięki - dodał po chwili, gdy wspomniała o Febe i o wszystkich ustaleniach związanych z Phyonix. - Jak my to zrobimy? - spojrzał po niej poważnie. - Wyślemy tam Fasolki bez żadnego z nas? Będziemy chodzić turami? - zapytał jej jak ona to widzi.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  117. Drgnął, gdy dotknęła jego dłoni, ale nie zabrał jej. Rozluźnił się po krótkiej chwili. 
    - Nie przesadzaj - pokręcił lekko głową. - Przecież oddawałaś mi je na noc, czy dwie w Argarze na samym początku po odcyckowaniu ich - zauważył spokojnie. - To nie będzie twoja pierwsza rozłąka. Zleci jak z bicza strzelił - westchnął wstając, aby przynieść sobie miskę z wodą, nowe bandaże i środki do dezynfekcji.
    - Wykorzystam cię jeszcze raz - stwierdził. - Tak bezczelnie - dodał uśmiechając się do niej krzywo. - Pomożesz mi z nią? Samemu ciężko mi jest ją oczyścić - przyznał rozwiązując całkiem poharataną dłoń. - Bo się z sobą cackam - dodał jeszcze w tajemnicy. Miejscami tak bolało, że się po prostu poddawał. Słysząc o turach skinął lekko głową, siadając przed nią i zamykając oczy zanim wsunął dłoń do gorącej wody. Szlag. Ból był na tyle duży, że przez moment odebrał mu mowę czy jakąkolwiek zdolność myślenia, ale zaraz nabrał głębokiego wdechu. 
    - Chciałbym, żebyśmy chociaż mogli je odwiedzać - spojrzał jej prosto w oczy. - Żebym ja też mógł je odwiedzać - poprawił się, po czym westchnął. - Dobrze, wiem. Będę mógł. Po prostu Phyonix to twoja rodzina, a ja aktualnie jestem w czarnych księgach twojego ojca - zauważył. - Rozumiem te jego księgi, ale... ech po prostu gdzieś w środku mnie jest taka obawa. Możesz się śmiać. Ile wlezie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  118. Nie poczuł się urażony, bo przecież ona też z nimi nie była nigdy sama. Była z Niklausem, Shi. Miała pod ręką innych dorosłych co dawało spokój ducha. Był w stanie zrozumieć jej niepokój. Zdziwił się na to co powiedziała o ciepłej wodzie i zaraz też popatrzył na kolejną runę, którą rzuciła.
    - Te twoje runy... nie przesadzasz z ich rzucaniem? - zapytał jej. - Wiesz każda umiejętność ma jakąś cenę. One nie mają? - spojrzał jej prosto w oczy. Nawet nie chodziło o to, że jest leniwa, bo w tej sytuacji to faktycznie było lepszym wyjściem. Podał jej dłoń i rozprostował palce na tyle na ile mógł. Już zdążył zauważyć, że Febe na pewno ochrzani go za stan ręki. Nie był w stanie zrobić z niej pięści ani domknąć. Cóż, trudno. Zacisnął mocno wargi, ale pierwsze trzy razy przy oczyszczaniu rany sprawiły że jęknął i oddech mu nieco przyspieszył. Dłoń zadrżała, ale nie zabrał jej. Odwrócił od niej wzrok i zamknął oczy. Skupił na swoim oddechu. Szlag. Bolało, cholernie bolało. 
    - Dzięki - mimo wszystko odetchnął z ulgą na to jej zapewnienie. Zerknął na małe przelotnie, po czym powrócił do niej wzrokiem. - Naprawdę, dziękuję.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  119. Pokiwał głową. To był w stanie zrozumieć. 
    - Tak, ja jej używam właściwie 24 na dobę... - przyznał szczerze. - ...ten upływ krwi mi dość mocno przeszkadza i faktycznie z każdą chwilą czuję się po prostu bardziej zmęczony, ale nie mogę ich nie odsyłać. Napierają wtedy z coraz większą zawiłością i żadne argumenty nie trafiają. Nawet ja nie jestem w stanie wziąć ich wszystkich we władanie - westchnął ciężko. Zmarszczył brwi na to mocne zdystansowanie Latrali. - Nie pasuje mi to - oznajmił. - Do ciebie to nie pasuje... nie pozwól sobie tego zabrać. Radość, smutek, złość... to wszystko jest ludzkie, nie możesz się zmuszać by pochwalić nasze małe kiedy ci przyniosą laurkę narysowaną - uśmiechnął się delikatnie. - Albo gdy zabiją pierwszego wiewióra - pokiwał głową patrząc jej prosto w oczy. Podrapał się po głowie zdrową dłonią.
    - No wiesz... przepadłem. Zawładnęły mym serduchem - przyznał się szczerze i spojrzał znów na dziewczynki, aby z lekkim wahaniem wsunąć dłoń do miski. - O żesz... - zagryzł mocno swe wargi. Miał wrażenie, że jest strasznym dzieciuchem gdy o to chodzi. Rany mógł mieć, nawet chodzić z nimi 2 tygodnie, ale gdy przychodziło do opatrywania to aż mu się płakać chciało, a kiedy miała przygotowany bandaż, wyciągnął dłoń znów jej ją podając. - Dzięki - dodał znów.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  120. - Mi też się to nie podoba - odparł szczerze. - Myślisz, że ja chcę siebie samego tak ranić i wycieńczać swój organizm? - zapytał jej i pokręcił lekko głową. - Ja wiem, że jestem narwany i może wyglądam na takiego, któremu takie rzeczy się podobają, ale... zapewniam cię, że tak nie jest - zaśmiał się cicho. Spojrzał na swoje ramię i pokiwał głową. - Już trochę pomaga. Łatwiej mi jest ich głosy ignorować, choć nie ukrywam, głowa od tego jazgotu boli mnie dwadzieścia cztery na dobę i... - spojrzał po niej. - Chyba bardziej niż za colką tęsknię za pyralginą, ketanolem, ibupromem maxem i innymi cudownymi tableteczkami - prychnął pod nosem. Nawet mu ulżyło, że Akane to w sobie lubi i że nie trzeba jej przekonywać by została przy swoim. Posłał w jej stronę lekki uśmiech, a następnie zbliżył się trochę do niej.- Nie daj im sobie wmówić, że nie jesteś człowiekiem. Jak dla mnie możesz być Latrala Sralalalala... piaskową córą i innymi dziwadłami... a i tak będziesz całkowicie ludzka - poinformował ją poważnie. - Twoja dusza taka jest - dodał jeszcze, zaciskając zęby przy mocniejszym dotknięciu i bólu. - Tak, ból nie ma znaczenia - przyznał czując łzy zbierające się pod powiekami, kiedy zaczęła bandażować, a materiał dotykał żywej wręcz rany. - Ale... jest, a ja... chyba nie jestem najlepszy jeśli chodzi o coś takiego. To w sumie dziwne, bo jak sobie to robię to jakoś idzie wytrzymać. Jak jestem ranny to długo się trzymam i nie marudzę, nie krzyczę... ale jak dochodzi do opatrunków... o pani... - zaśmiał się z własnego żałosnego podejścia do sprawy. - Oj nie... gdybym je miał to nie miałbym skrupułów z otwieraniem ręki non stop - spojrzał jej prosto w oczy. - To byłby mój ułatwiacz. Dobrze, że ich nie mam - dodał. Zamierzał nawet poprosić Febe aby ich nie używała jeśli to nie będzie konieczne. Nie chciał się przyzwyczajać. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  121. Gave skinął głową, ale nie mógł wydać osądu na ojcu, skoro w ogóle nie mógł się z nim skontaktować. Przecież wcześniej wszystko działało jak należy. Przytaknął jej co do leków śmiejąc się przy tym lekko. Pokręcił głową. Dla niego było to po prostu logiczne. Była człowiekiem. Miała zwykłe uczucia, zwykłe myśli i nie było co z tego robić afery. - Nie ma za co - odparł spokojnie i skinął głową. - Nic się nie stało - zapewnił. - Nie twoja wina, to po prostu ta ręka. Po prostu boli - wypowiedział jej myśli na głos. Zaśmiał się cicho na to podnoszenie ciśnienia.- Ponownie, podziękuję - rzucił tylko, zabierając dłoń z jej rąk, gdy skończyła opatrywać. To co mówiła o Febe to nie był żaden spoiler. Spodziewał się tego. Nawet w życiu by jej o to nie poprosił. Nie sądził, by potrzebował w tej chwili łez. - Mhm... dziękuję - powtórzył jeszcze, wstając od stołu i zabierając rękę.
    >.<
    To miało być jej ostatnie spotkanie z Fasolami przed rozłąką. Gave wiedział, że musi przenieść się z nimi w bezpieczne miejsce. Podróżowali powozem tym razem i gdzieś w okolicy 12 rano wysiedli w jednej z miejscowości. Stamtąd poszli pieszo, lokując się gdzieś przy jeziorku około godziny 16. To tam stało się coś co Gava wykończyło psychicznie. Duchy dalej jazgotały jak to miały w zwyczaju, ale do tego obie Fasole wpadły w szał. Ryczały jak szalone, bo tata nie mógł jedną ręką zrobić im kitka na głowie. Próbował. Naprawdę próbował, ale to po prostu było awykonalne, kiedy małe jeszcze mu się kręciły. Sam odczuł łzy w oczach i kilka z nich spłynęło mu po policzkach.- Naprawdę się staram - jęknął cicho. - Naprawdę... mogłybyście trochę ciszej, proszę... - poprosił je, ale walczył tak z nimi pół godziny i w końcu się poddał. - Mhm, na górze fiołki na dole bez, mateczko przybywaj, bo źle jest... - skapitulował. Przetestuje runę i... no uhm było to w pewnym sensie zagrożenia życia, no nie?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  122. Gave poczuł pewne ukłucie zazdrości widząc jak dziewczynki od razu się uspokajają. Nie dość, że się uspokoiły to jeszcze zaczęły się bawić jej świecidełkami, których swoją drogą miała całkiem pokaźną ilość. Kiedy dziewczyna sprawdziła czy żyje, zrobił żałosną minę.
    - Zdrajczynie - spojrzał na małe. - Pokonały mnie kitki - wyznał Akane, po czym przyjrzał się uważnie jej strojowi. - Jeśli chciałaś pożegnalnego seksu to nie trzeba było się tak stroić... - stwierdził, zanim zdołał ugryźć się w język. - I taki strój na spotkanie z dziećmi? - westchnął kręcąc przy tym lekko głową z niedowierzaniem, po czym podał jej szczotkę i cztery gumki do włosów. - Trzymaj. Kitki chcą - poinformował ją wzdychając ciężko i wstając aby otrzeć łzy. No nie wierzył. Nie dość, że małe tak po prostu przestały płakać to jeszcze ona była tak wystrojona... Odetchnął głęboko, odchodząc na kilka kroków, żeby samemu się uspokoić. Przynajmniej całe napięcie jakie odczuwał i taką bezsilność, że nie może im dać tego czego od niego oczekiwały zelżało.
    - Przepraszam - powiedział w końcu. - Wiem, że sytuacja tego nie wymagała... ale... byłem zdesperowany... - przyznał szczerze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  123. Spojrzał po jej ubiorze raz jeszcze i dmuchnął sobie w grzywkę.
    - No to na co czekasz? - zapytał patrząc na nią zadziornie. Stanika już nie miała. Nawet przeszło mu przez myśl, że dolnej bielizny pewnie też nie ma, ale zaraz pokręcił lekko głową. Nie. To nie był czas na seks, choć kiedyś słyszał, że nigdy nie ma złego czasu na tego typu zbliżenie. Obserwował jak zabiera się za robienie kitek dziewczynkom. - Kitki są ważniejsze - stwierdził kiwając lekko głową i zaśmiał się cicho, przesuwając dłonią po swoich swojej twarzy. Na pytanie o runę, zsunął z siebie koszulę i przykucnął przy niej, żeby mogła ją sama ocenić.
    - Zdaje się, że ma się całkiem dobrze - stwierdził swobodnie. - To po prostu było spotęgowane natężenie poprzez nasze maluszki oraz wieczny jazgot i ból głowy. Pół godziny je próbowałem uczesać - westchnął ciężko. - Jedną ręką nie jest lekko robić kitki... to awykonalne - zaprotestował trochę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  124. - Masz rację - zgodził się z nią. - Poczekamy aż zasną - dodał puszczając do niej oczko. Potwierdził jej słowa kiwając lekko głową, po czym usiadł wygodniej i otulił jej nagie ramiona swoją koszulą. Noce bywały chłodne, a powoli zaczynało się ściemniać. Winter skulił się mu w nogach, więc odruchowo zaczął go głaskać dłonią. Nie powstrzyła skrzywienia, kiedy złapała jego dłoń. Syknął nawet odwracając na chwilę głowę. Nabrał kilka głębokich wdechów i wypuścił powietrze z płuc.
    - Sam się tego obawiam - przyznał. - Ale drugiej ręki nie chcę załatwiać w ten sposób - zgrzytnął zębami. Jeszcze tego brakowało, aby zaraz nie mógł operować doma rękoma. Jedna wystarczyła. - Przeszłaś ten test? - zapytał jej chcąc zmienić temat. Mimo wszystko wolał nie myśleć o swoim stanie zdrowie, zwłaszcza że bardzo pilnował się aby przy niej nie pokazać, że miejscami trawi go gorączka. Dopadła go poprzedniej nocy. Póki co było dobrze, ale zdecydowanie nawrotu nie chciał. - Idziemy w miarę zgodnie z planem. Co prawda chciałem zatrzymać się dziesięć kilometrów dalej, ale... kitki - westchnął ciężko. - Jutro nadrobimy. Wracamy korzystając z transportu - pokiwał lekko głową. - Wozów... na koniu w tej chwili jest to zbyt ryzykowne. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  125. - Dokładnie - potwierdził sprawę sprawności jednej ręki. Spojrzał raz jeszcze na zadowolone dziewczynki i trochę przy tym posmutniał. Miał wrażenie, że najwyraźniej mają go już dość. Nie do końca skupił się na odpowiedzi Akane, bo jego myśli popłynęły w dość niebezpieczne rejony. Przez moment miał wrażenie, że jego kitkowa porażka sprawiła iż poczuł się beznadziejnie bezużyteczny przy maluszkach.
    - Mhm... - mruknął w odpowiedzi do Akane, po czym zamrugał i poprosił ją aby powtórzyła. Kiedy to zrobiła odetchnął głęboko. - To może idź zobaczyć czy się udało i wtedy wróć? - zaproponował, bo teraz autentycznie zrobiło mu się głupi, że wezwał ją z powodu głupich kitków. - Teraz już sobie poradzę - zapewnił ją z delikatnym uśmiechem, choć nieco smutnym uśmiechem, bo zdawało się jakby małe popatrzyły na niego z lekkim zdenerwowaniem na niego. Zachichotały zaraz kiedy mama zaczęła je zaczepiać i wsunęły do buzi jakieś jej łańcuszki by possać. - Tak, masz rację - zgodził się z nią. - Odpocznę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  126. - Może lepiej żebyś je wzięła? - spojrzał jej prosto w oczy. - Wygląda na to, że nie nadaję się na ojca. Poległem na prostych kitkach - stwierdził cicho i zacisnął mocno wargi. - A jak cię zobaczyły to od razu przestały płakać - odetchnął głęboko i wykrzesał z siebie trochę energii, żeby odpowiedzieć śmiechem na zaczepkę z Maliką i próbę złapania jej nosa zębami, kiedy ponownie się zbliżyła. - Nie wiem, taka myśl mnie naszła - mruknął tylko i wstał ze swojego miejsca, biorąc Wintera na ramię. - To ja wam tego dnia nie będę przerywał swoimi humorami - rzucił dość swobodnym tonem i ruszył w stronę jeziora, gdzie zamierzał wejść do wody i trochę się schłodzić. Ręce powinno to dobrze zrobić a i jemu. Może natrętne myśli ucichną.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  127. Chłopak zatrzymał się na jej pierwsze słowa i odwrócił się do nich nie do końca wierząc w jej pierwsze słowa, ale kiedy Mali wyciągnęła do niego łapki, przecież nie mógł odmówić. Wziął ją na ręce i mocno przytulił, to samo robiąc z Rają. Poczuł ich ciepło przy sobie. Ich małe główki i oczka tak wdzięcznie w niego wpatrzone i przytulił je jeszcze mocniej do siebie. Mimo wszystko odczuł ulgę, kiedy Akane powiedziała że ich nie zabierze.
    - Nieprawda - pokręcił lekko głową. - Zachowałem się głupio, wołając cię o pomoc z taką pierdołą... - mruknął tylko nie patrząc na nią. - Nie myślałem o tym, że możesz dostać zawału... tylko o tym że małe nie chcą przestać płakać i są nieszczęśliwe... - zgrzytnął zębami, a kiedy cmoknęła go w policzek zmarszczył lekko brwi patrząc jej prosto w oczy. - Po prostu czuję, że poległem... - wymamrotał. - Że się nie sprawdzam. Powiedziałem ci, że dam radę i dalej uważam że dam, ale... te kitki sprawiły że zaczynam w to wątpić - zacisnął mocno wargi. - Nie z ochroną, to sobie poradzę. Tylko... boję się, że je zawiodę...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  128. Miała rację. Wiedział o tym. Nawet zrobiło mu się odrobinę lżej na sercu. Ucałował obie małe główki, podając je jej z powrotem.
    - Dzięki, postaram się ich nie zawieść... - szepnął, muskając małe palcem po noskach. - Słuchaj a ta twoja runa... jakbym zawołał cię jak będziesz w Argarze to jak ona działa? Wpadniesz jak teraz czy będzie cię tylko prowadzić do nich? - zapytał jeszcze, zsuwając swe buty, żeby ostatecznie zanurzyć nogi w chłodnej wodzie i niemal odetchnąć z ulgą. Miał wrażenie, że potrzebuje takiego zimnego prysznica. Zerknął na nią i małe z delikatnym uśmiechem na ustach. - No to się nimi naciesz teraz - rzucił wsuwając powoli chorą dłoń do wody i pozwalając aby ta się chłodziła.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  129. Zasalutował jej w odpowiedzi i zanurkował w chłodnej wodzie. Czuł jak napięcie powoli z niego schodzi. Wraca odrobinę spokoju ducha. Może nie do końca, ale jednak. Odetchnął głęboko, aż coś nie pociągnęło go za kostkę, raz, drugi. Poddał się temu uczuciu, otwierając oczy dopiero pod wodą. Ech niektóre z duchów było niezwykle niecierpliwych. Przysunął dłoń do czoła topielca, odsyłając go w zaświaty, chociaż przez jeden mały moment kusiło go by tego nie robić. Ponownie wynurzył się na powierzchnię. Bez niepotrzebnych prychnięć. Jeszcze chwilę poleżał na wodzie zanim wrócił na brzeg, chwilę siedząc na nim i schnąć. Choćby odrobinę. Widział już rozpalone ognisko i w końcu podniósł swoje cztery litery przychodząc do dziewczyn. Przysiadł po drugiej stronie ognia, szczękając trochę zębami. 
    - An, pytanie mam... - zerknął na nią, opatulając się mocniej koszulą. - Masz coś na odgonienie temperatury? Coś alla... gorący zwierz to dziki zwierz, odgoń go bo przepadniesz we mgle? - zaproponował jej rymowankę. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  130. - Tak, w nocy mnie dopada - przyznał się jej w końcu. - Wczoraj mnie dopadła - rzucił, okrywając się mocniej pledem i nawet nie grymasząc na to sprawdzanie jego własnego czoła. Wyciągnął dłonie do ognia ogrzewając je. Spojrzał na dziewczynki, które teraz przygarnęły Wintera i zaczęły ciągnąć tego cierpliwego zwierza za uszy i ogonek, aby ostatecznie mocno się do niego przytulić. Zerknął na nią. 
    - To chyba wezmę i tę drugą runę - skinął głową. - Wiem, ułatwiam sobie sprawę - przytaknął zanim zdołała wydać wyrok. - Ale muszę skorzystać, póki mogę - uśmiechnął się do niej promiennie. Spojrzał przelotnie na swoją bluzę i uniósł lekko brew. - Poważnie? - pokręcił lekko głową. - To co z tym pożegnalnym seksem? - pokazał jej język i pstryknął ją w nos. - Pod osłoną nocy w jeziorze... - zerknął na taflę jeziora i znów na dziewczynki. - ...dobrze, że jaskini tu nie ma - odchrząknął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  131. Nie przeprosił jej za to, że tak późno powiedział. W jego mniemaniu to nie było jakoś strasznie późno. W końcu ta pojawiła się po jej wyjściu, a dzisiaj... przez chwilę chciał grać twardziela. Jednak granie twardziela nie miało sensu, kiedy miał przy sobie te dwie małe kruszynki. No i proszenie o pomoc wcale nie było straszliwie upokarzające. Miał tylko wrażenie, że trochę ją wykorzystuje. Więc gdy już odprawiła swoje czary, zakrył się ponownie pledem i jeszcze na moment złapał ją za rękę aby przyciągnąć do siebie i przytulić. Lekko. Mogła odsunąć się kiedy tylko by sobie tego zażyczyła. 
    - Wybacz, że cię tak wykorzystuję. To się skończy - obiecał jej szybko, puszczając ją zaraz i śmiejąc się z jej odpowiedzi. Potem tylko popatrzył jak wraca do dziewczynek i tula je do snu. Miło było patrzeć na ten obrazek. Winter tylko go dopełniał. Polizał nawet obie Fasole po policzkach zanim sam zamknął swoje wielkie ślepia. - I taką wodą być... co otuli was całe... - zaintonował cicho. - Ogrzeje ciało, zmyje resztki parszywego dnia... - przeniósł wzrok na ognisko. - Uspokoi każdy nerw, zabawnie pomarszczy dłonie, a kiedy zaśniesz... wiernie będzie przy twym łóżku stać... - dodał. - Taką wodą być... - uśmiechnął się do swoich myśli. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  132. Został przy ogniu, gdy Akane ruszyła do jeziora. Nie obserwował jej przez pierwsze chwile. Zamiast tego wniósł malutkie do namiotu, okrył je. Wintera również położył obok nich, po czym ruszył do jeziora, aby usiąść na brzegu i ponownie zanurzyć w wodzie swe nogi. Nogawki spodni i tak miał mokre, więc nie robiło mu to żadnej różnicy. Obserwował nagą kobietę, której poświata księżyca tylko dodawała uroku. Odetchnął głęboko, masując sobie skronie i uniósł na nią wzrok.
    - Małe już śpią - zauważył, wchodząc ostatecznie do wody i zbliżając się do niej. Stanął w niewielkiej odległości, zerkając na gwiazdy. - Przyjemnie - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Ten twój rytuał... co musiałaś zrobić? Możesz o nim opowiedzieć nieco bardziej szczegółowo? - zainteresował się, spoglądając jej prosto w oczy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  133. Tak, zabawy na świeżym powietrzu potrafiły wykończyć najlepszego, a dziewczynki były jeszcze małe. Zerknął przez ramię na namiot, po czym zrobił w jej stronę jeszcze krok, gdy zawahała się przy ołtarzu VIvienne. Ostrożnie dotknął dłonią jej ramienia, a potem przyciągnął ją do siebie i objął mocno, czując przy swojej klatce jej miękkie piersi. Cholera, to nie był zbyt przemyślany ruch. Zagryzł delikatnie wargi, wsuwając dłoń w jej włosy i delikatnie głaszcząc ją po głowie. 
    - Vivienne w ostatniej chwili swojego życia zrobiła coś co powinna robić przez nie całe. Postawiła na ciebie - stwierdził cicho. - Nie wiem co oni o niej powiadali... nie wiem jakie według nich miała intencje... ale byłem tam i widziałem to. Postawiła na ciebie - rzucił łagodnie. - W ostatnich chwilach życia ty się dla niej liczyłaś - szepnął jeszcze wprost do jej ucha, muskając je delikatnie ustami. Co zrobić... nie mógł się powstrzymać. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  134. Sam przytulił ją mocniej, kiedy się wtuliła i przez moment milczał tylko ją przytulając. Taką nagą i pozornie bezbronną. Tylko pozornie. Doskonale wiedział na co ją stać. Nawet, albo zwłaszcza, w takim wydaniu. Uśmiechnął się do niej delikatnie, gdy spojrzała mu w oczy i przyjął tą delikatną pieszczotę, przesuwając dłońmi po jej plecach, głaszcząc ją po nich.
    - Zawsze będę ci przypominał - zapewnił ją spokojnie. - Liczyłaś się i dalej się liczysz - zapewnił ją, chwytając jej nos między dwa swoje palce. Uniósł zaraz jej brodę i przesunął palcem po jej ustach. - Tu mam oczy - wskazał dłonią swe patrzałki. - Te których nie znosisz - puścił do niej oczko. - Przy mnie nie musisz udawać. Dalej mi na tobie zależy i nie przestanie - mruknął jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  135. Zacisnął mocno wargi, kiedy musnęła jego polik, tak blisko ust. Przysunął się wówczas do niej i jednorazowo ucałował jej wargi.
    - To nie rób tak, bo ja nie mam takich zahamowań - przyznał szczerze. - Jesteś dla mnie ważna, nie tylko dlatego że jesteś matką moich dzieci - powiedział, łapiąc jej dłoń z runą w swą zdrową dłoń i przesuwając po niej palcami. - Mhm rozumiem... zero seksu i pocałunków - pokiwał głową. Przecież nie będzie jej do nich namawiać. - Od... jutra - dodał po chwili znów muskając jej usta swoimi. - Skupiam się na sobie, ale... - spojrzał po niej z delikatnie zadziornym uśmiechem na twarzy. - Czasem wyłazi ze mnie dupek - pstryknął ją palcami w czoło, przyciągając bliżej siebie. - Czasem nie umiem się powstrzymać... a ty... pociągasz mnie... - mruknął w jej ucho, opierając czoło o jej ramię. - Nie pozwól mi się zranić - poprosił. - Nie pozwól mi... jeśli to ma cię zranić.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  136. - No nie wiem... słaba ta twoja sucz - rzucił śmiejąc się pod nosem i odsuwając się od niej. Postawiła granicę, a on nie zamierzał jej łamać, chociaż te jej wcześniejsze pocałunki trochę namieszały mu w głowie. Cholerna kobieta. Runę sobie postawiła i zadowolona. - Poczekaj aż jej nie będziesz miała - żachnął się. - Już ja ci w głowie namieszam - pogroził jej palcem i puścił ją, by schować na moment pod wodę i wyjść krótko po niej. Przeszedł obok niej idąc po ręcznik. i zaczął się suszyć i przebierać. Rzucił w jej stronę swoją bluzę. - Okryj się nią i nie kuś - poprosił siadając z powrotem przy ognisku.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  137. Posłał jej pobłażliwe spojrzenie. Naprawdę? Aż tak musiała szpanować? Westchnął tylko kręcąc lekko głową.
    - Poza tymi fałdkami tłuszczyku na udach i wyraźnie odbijającym się na tle ognia to tak, całkiem nieźle - uniósł kciuk w górę, spokojnie siadając sobie przy ogniu i masując swe własne skronie. Nie skomentował już częstszego ubierania się w takie sukienki. Mogła robić co się jej żywnie chciało, ale on również wytyczy granicy. Nie będzie całowania w policzki i innych mizianek, bo te rozochocały. I miał wrażenie, że nie tylko jeden.
    - Pięć - poprawił ją. - Wyrusz po pięciu - odchrząknął. - Nie wiem czy nie zrobię na trasie większej ilości przystanków, jeśli sytuacja będzie od tego wymagała - dodał, patrząc jej prosto w oczy już całkiem poważnie. - Nie wykluczam wolniejszego poruszania się - dodał mając na myśli po prostu swój stan zdrowia. - Do następnego razu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  138. Nie wytrzymał zbyt długo u Febe. Kiedy tylko poczuł się lepiej, pierwszego dnia po "operacji" to ruszył do swojego domu. Wymagało to od niego nie lada odwagi, bo samo wyjście poza próg domu Febe sprawiło, że omal nie przewrócił się od jazgotu. Całą drogę, którą zwykle pokonywał w dwadzieścia minut, teraz szedł ponad godzinę, co jakiś czas zatrzymując się i tłumacząc duchom, że nic z tego. Nie miał sił ich teraz odsyłać. Będą musiały poczekać. Chociaż chwilę. Na szczęście Febe, krótko po ich rozmowie ruszyła do ich domu, żeby i tam ustawić barierę. Mimo tego, że ledwie stał to i tak zapukał do drzwi.
    - Mogę? - zapytał słysząc ze środka Akane. Nie chciał wchodzić bez zapowiedzi. Oparł czoło o drzwi przymykając oczy. - No weź... mi otwórz - mruknął. - Mnie tu żywcem jedzą...

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
  139. Chłopak odetchnął z wyraźną ulgą, kiedy już znalazł się w środku. Pomasował sobie skronie i bolącą głowę, po czym spojrzał na maluszki. 
    - Okładów z Fasolek - poinformował Akane rzeczowym tonem i sam się do dziewczyn przykrewnił, kładąc się z nimi na podłodze i mocno przytulając jedną i drugą do siebie.
    - Herbatę - dodał jeszcze, gilgocząc małe to po brzuszku a to po stópkach. - I środek przeciwbólowy - dodał, zaraz. Febe nie chciała mu go dać, co by trochę pocierpiał, kiedy przeszło znieczulenie cząstkowe. Ale minęło już tyle czasu od rana, że chyba było to już bezpieczne. Przynajmniej miał taką nadzieję. - I chcę się nacieszyć bąbelkami... póki mogę - dodał łapiąc jedną i drugą za nosek. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  140. Nie przeszkadzał jej w robieniu napojów, zbyt zajęty dziewczynkami. Pogonił je trochę po rozłożonym kocu, a potem kiedy go dopadły położył się na nim pokonany, pozwalając małym badać dosłownie wszystko, od wsuwania palców w jego buzię, przez ciągnięcie za włosy, po wtulania się w niego ze zdwojoną siłą. Zareagował jedynie kiedy zainteresowały się opatrunkiem na ręce.
    - Tego nie ruszamy - szepnął do jednej i drugiej. - Bo tata będzie dłużej do zdrowia wracał, a przecież tego byście nie chciały - zauważył robiąc przy tym smutną minkę i zaraz siadając, kiedy Akane pojawiła się z napojami. Przyjął od niej leki i zaraz je wszystkie połknął, po czym pokiwał lekko głową. - Za dwa dni - odparł spokojnie. - Miał być tydzień, ale nie wiem kiedy znowu znikniesz, więc musimy działać szybko - odchrząknął spoglądając po niej znacząco, po czym westchnął. - A tak poważnie rzecz ujmując - wskazał dłonią drzwi. - Tam jest kocioł, tydzień sprawi, że część z tych duchów zwariuje, stanie się niebezpieczna, stanie się Lottą - spojrzał jej prosto w oczy. - No i ja też... wcale nie nabiorę sił - pokręcił lekko głową. - Dwa dni - poczochrał małe po włosach. - Otworzymy najpierw bramę dla tych wariatów za oknami... i odeślę ich tylu ile się uda - zagryzł mocno wargę. - A potem pójdę do ojca - zerknął na Akane. - Będę miał też prośbę... szczerze mówiąc, w tej chwili obawiam się, że zginę, jeśli otworzę bramę do zaświatów - przyznał szczerze. - Febe obiecała pomóc. We dwoje może pójdzie łatwiej, ale... wzmocnisz nas?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  141. - Przykro mi, An, ale śmiem mieć co do tego wątpliwości - odparł szczerze. Skoro już raz zniknęła bez słowa to mogła to zrobić ponownie. Tylko wówczas naprawdę nie będzie miała do kogo wracać, bo za drugim razem on już nie pozwoli jej zbliżyć się do małych. Przytulił je mocno do siebie. Pokiwał głową. Tak. Dwa dni. Skinął głową, gdy wspomniała o herbacie i kiedy spojrzała mu w oczy ponownie przytaknął.
    - Nie dam - obiecał. - Wrócę do was - ucałował małe w łepetynki. - Mogę tu zostać? - spojrzał po Akane. - Zajmę kanapę - wskazał dłonią na mebel. - Chciałbym te dwa dni spędzić z dziewczynkami - dodał cicho. Poza tym wychodzenie poza chroniony dom graniczyło z cudem. Nie miał ochoty znów transportować się do Febe.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  142. - W porządku - odparł tylko i posłał w jej stronę delikatny uśmiech. Wstał zaraz z kocyka i podszedł do stołu by drugą, zdrową dłonią, trochę jeszcze nieporadnie złapać kubek herbaty. Upił jej łyk i odstawił. Co prawda w walce używał dwóch dłoni, to w życiu codziennym jeszcze tego się uczył. Dominującą sobie załatwił, więc teraz był czas na naukę. I to taką przyspieszoną.
    - Okay to mogę zająć łóżko, a ty kanapę - odparł uznając, że na taki kompromis może pójść. - Obawiam się, że nie dam sobie rady z dziewczynkami teraz - przyznał szczerze spoglądając na obandażowaną dłoń. Co prawda była już poskładana, ale z całą pewnością jeszcze niezbyt sprawna. Febe mówiła, że najszybszy termin sprawności jako takiej to tydzień. Powinien ją oszczędzać, a pozostanie z małymi w nocy samemu mogło sprawić, że od razu złamie ten przykaz. - No chyba, że znowu wezwiemy cię fiołkami i bzami...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  143. Ulżyło mu kiedy się zgodziła. 'Fiołki i bez' były spoko opcją, ale nie kiedy pewnie zerwałby ją z łóżka co chwilę. Upił jeszcze łyk swojej herbaty słuchając o tym ząbku i jego braku, śmiejąc się pod nosem.- Będzie z tatą to nawet nie zauważy kiedy mama weźmie Mali - puścił oczko do Akane, odstawiając ponownie szklankę i wracając na kocyk.
    - Dzisiaj odpoczywamy - pogilgotał dziewczynki po brzuszkach. - I będziemy świetnie się bawić, pośpiewamy, zrobimy mini koncert - puścił oczko do dziewczynek. - Spędzimy świetnie czas, a mama zrobi nam super kolację, bo tata jest na ten moment z kuchennych prac zwolniony - pomachał do Akane zabandażowaną dłonią. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  144. - Naleśniki - szepnął do ucha Mali i powtórzył ten proces z Rają, a dziewczynkom oczka się zaświeciły radośnie. - Jednogłośnie wybraliśmy naleśniki - poinformował ją lekkim tonem biorąc Raję na kolana i opierając brodę o czubek jej głowy. - A my... pobawimy się klockami - stwierdził patrząc na kogucika, na którego trzeba było wkładać odpowiednie obręcze. Posadził Raję na kocu i wskazał na największą obręcz i kiedy ta trafiła na swoje miejsce zapiał niczym rasowy kogut ku uciesze dziewczyn. - Jeszcze tylko kilka - stwierdził wesoło.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  145. Gave w tym czasie trzy razy ułożył z dziewczynkami koguta i kiedy naleśniki były gotowe wstał by posadzić dziewczynki przy stole na ich specjalnych krzesełkach, a sam  usiadł obok, odbierając od Akane swój talerz.
    - Dziękuję - rzucił z delikatnym uśmiechem, łapiąc odruchowo widelec w niesprawną dłoń. Przeszywający ból nadszedł tak nagle, że widelec spadł mu z głuchym łoskotem na talerz, a on aż skulił się na krześle, przyciągając do siebie dłoń i drżąc delikatnie.
    - O mamo... - jęknął cicho, musiał uważać na to którą dłonią łapie za sztućce. Sięgnął po widelec drugą ręką, ale jeszcze nie jadł. Nabierał kilku oddechów uspokajając swe szalejące serce. Nie spodziewał się aż takiego bólu. - Przepraszam... już dochodzę do siebie - rzucił do dziewczyn.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  146. - Mocno - przyznał szczerze, chowając dłoń pod stół i pokiwał głową. Tak, odruchy były normalne. Jeszcze trochę czasu minie zanim się przyzwyczai. Zanim ręka się zaleczy i nie będzie bolało. Popatrzył po niej i uśmiechnął się krzywo. - Przepraszam - powtórzył, sięgając po widelec i spoglądając na to co robi Akane. Złapał go w podany mu sposób i pokręcił lekko głową. - Chyba dam radę, on nie jest na tyle twardy żebym potrzebował noża - rzucił cicho, smakując pierwszego kęsa. - Pycha rzucił patrząc na dziewczynki, które zaczęły łapczywie nabierać naleśnika.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  147. - Możemy - zgodził się cicho. - Tylko będziesz mi ją potem musiała usztywnić - położył dłoń na stół. - Chyba muszę poczekać z ćwiczeniami aż chociaż trochę przestanie boleć - uśmiechnął się delikatnie, po czym prychnął pod nosem. - Phi... to bym go na widelec nadział i w ogóle nie kroił - puścił do niej oczko, po czym zaśmiał się na próbę nakarmienia go przez Malikę. Pochylił się do córki i otworzył buzię smakując twarożku. - Mhm pyszotka - powiedział do małej, aby ostatecznie spojrzeć na małą i pokazać na jej naleśnika. - Am - otworzył buzię domagając się kolejnej porcji.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  148. Chłopak oblizał wargi i skradł buziaka Malice, wracając już do swojego naleśnika.
    - I nie tylko niestety... to jest podwójna bomba upartości - stwierdził patrząc po obu córkach. Na pytanie o Febe wzruszył lekko ramionami. - Jakoś. Nie było wielkiego ochrzanu - stwierdził krótko, nie wchodząc w tematy rozmowy z kobietą. Nie bardzo miał na to teraz ochotę. - Podziękowałem jej za pomoc - dodał jeszcze. - Ale reszta... - pokręcił lekko głową. Reszta nie była taka prosta. - Jestem jej wdzięczny za pomoc... za tę pomoc i tę kolejną też. Bez niej chyba nie dałbym rady, a tak jest szansa że przeżyję - uśmiechnął się słabo, nieporadnie krojąc sobie kolejny kawałek naleśnika i wsuwając do buzi. - Powiedziałem jej, że ducha i tak dostaniesz - uśmiechnął się do Akane. - Jak już wrócę z zaświatów - dodał jeszcze uśmiechając się do niej krzywo.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  149. - Hm...? Tego samego? No jest to jakaś myśl - przyznał z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Zobaczymy - stwierdził. - Może podwójny odwet dostaniesz - machnął lekko ręką. Drgnął gdy dotknęła jego ręki i odsunął ją, spoglądając na nią. - Na pewno się postaram - zapewnił ją, po czym zacisnął mocno wargi. - Najchętniej to bym tam nie szedł, ale... tutaj nie da się żyć - mruknął krótko i odetchnął głęboko. - To musi się skończyć.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  150. - Tak - zgodził się z nią, zerknął na naleśnika i nałożył sobie go na talerz, a potem wziął trochę twarogu i rozsmarował go po całym, zanim spojrzał po niej ponownie. - Poproszę - zgodził się o to zawinięcie. Mali również złapała za placek i wściekle nim zaczęła machać, by plasnąć nim w Raję i kiedy ta się rozpłakała zrzuciła placek na ziemię. Gave od razu złapał dziewczynkę i posadził ją sobie na kolano, piorunując wzrokiem.
    - Nie wolno tak robić, Malika - powiedział, bo Akane już trzymała Raję. - Oj, oj - pogroził jej palcem przed nosem, a mała zrobiła usta w podkówkę i zaraz płakała do współki z siostrą.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  151. Gavowi udało się uchronić Malikę przed klockiem, ale sam wstał z miejsca i wziął małą na ręce by wynieść płaczka do drugiego pokoju. Tam spokojnie chodził z nią po pokoju aż się uspokoiła. Zanim wrócił upewnił się tylko, że Raji już nie słychać. Posadził Malikę obok siostry i obie obrzucił chłodnym spojrzeniem.
    - Tulasy, ale już - wskazał na nie ręką. - Przytulamy się kochane, przepraszamy - dodał po chwili, widząc że małe już się na siebie właściwie nie gniewają. Odetchnął patrząc na Akane i parsknął cichym śmiechem. - Już się zaczyna... plackowa afera... 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  152. - Aż się boję pomyśleć... - dał jej kuksańca w bok i ukucnął przy córkach, by obie mocno przytulić. - Macie siebie i wspierajcie się - poprosił je cicho. - Będzie wam wtedy raźniej i przyjemniej przez świat iść. On nie będzie łatwy, oj nie... ale razem dacie radę - zapewnił je, po czym odetchnął. - To co? Do kąpieli? - zaproponował patrząc na Akane. - Nasze dwie rozrabiary - dodał zaraz co by przypadkiem nie pomyślała czegoś innego. - Pomogę - zapewnił zaraz, bo chociaż raczej nie dałby rady ich wykąpać to chociaż mógł posiedzieć obok, wytrzeć potem, może je pochlapać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  153. Wykąpane, wylulane, spały smacznie w pokoju, a Gave zamknął za sobą drzwi, żeby im nie przeszkadzać. Uśmiechnął się do Akane i usiadł przy stole by dokończyć naleśnika oraz zimną już herbatę. 
    - Jak się to skończy - spojrzał za okno. - Będę bardziej obecny. Zajmę się nimi wtedy bardziej - zapewnił, rozwijając powoli bandaż. Co prawda nie widział jeszcze swej ręki bez niego i skrzywił się niemiłosiernie na jej widok. Nie było to zbyt piękne. Jeszcze nie zagojona, zaogniona. Odetchnął głęboko, spoglądając na Akane.
    - Febe mówiła, że te dwa... - wskazał na dwa palce. - Mają mniejszą ruchliwość... - zgiął pozostałe a wskazujący i środkowy ledwie drgnęły... ale drgnęły, co go podniosło na duchu. - No dobra, chociaż coś, jest nad czym pracować - uśmiechnął się do niej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  154. Zaśmiał się cicho na jej wyjaśnienia. Jemu jednak wydawało się, że można być bardziej. Nie wiedział jeszcze jak, ale czuł, że może jeszcze bardziej to robić. Obserwował to jak wstaje i szuka czegoś do schłodzenia. Aż się wzdrygnął, gdy mięso wylądowało na jego dłoni. Cholera. Bolało. Położył rękę na stół, nie będąc w stanie zapanować nad jej drżeniem.
    - Wrócą, wrócą - zgodził się z nią. - Zanim się obejrzysz - dodał, puszczając jej oczko i odchylając się lekko na krześle aby nabrać głębokiego wdechu. - A ty jakie masz plany na najbliższą przyszłość? - zapytał jej z czystej ciekawości.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  155. - Nie rób tak - westchnął patrząc na nią z wymownym spojrzeniem na twarzy. - Muszę przetrawić ten ból - westchnął. - Chcę być przez chwilę dramatyczny - dodał, kręcąc głową na słowa o ciepłej wodzie. - Nie trzeba, chyba że zrobisz nową - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Wtedy poproszę tę taką niebieską co to Acair przyniósł - machnął ręką w stronę dwóch słoików pełnych herbatek. - Jest zajebista... - pokiwał lekko głową. - Zrób sobie też... widać po niej niebieskie słonie - puścił do niej oczko. - Mhm... będą bezpieczne - zerknął na małe. - A jak nie będą? Jak tam też dotrze wojna? - zerknął na nią. - Wtedy tam pójdziemy i je obronimy - pokiwał lekko głową samemu sobie odpowiadając na to pytanie. - Zaciągnę cię tam za kudły jak nie będziesz chciała iść - pogroził jej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  156. Pokręcił lekko głową.
    - W nocy to mam inną dramaturgię - rzucił lekkim tonem, kończąc herbatę i prostując się na krześle, by na nią spojrzeć. - A widzisz... ciekawa pozycja - powiedział wesoło, patrząc jak szykuje napar i zaraz skinął głową. - To zawsze coś - zgodził się z nią i roześmiał serdecznie. - Och nie kuś losu, uwierz jestem do tego zdolny - wstał z krzesła by do niej podejść i lekko pociągnąć ją za włosy. - Nie ma żadnego problemu - rzucił lekko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  157. - Ależ przecież, ty cały czas udajesz - pociągnął ją raz jeszcze za włosy i pstryknął go w ucho. - A Fasolki są zagrożone nudą i wiecznymi kłótniami o to która z nich jest większą zadymiarą - wyszczerzył się do niej. - Jakoś nie widzę w tym wielkiego oszustwa - wzruszył ramionami, opierając się o szafkę i poprawiając mięso na swej dłoni. - Jak to się stało, że teraz potrafimy ze sobą normalnie rozmawiać? - spojrzał po niej i westchnął ciężko. - Że jakoś potrafimy się dogadać i nie żremy? - spojrzał na świrujący garnek wody na palenisku. - Dlaczego wtedy nie mogliśmy?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  158. - Nie wiem Akane, jeśli tobie wystarczyło te kilka dni na przewartościowanie swojego życia to gratuluję - klepnął ją lekko w plecy i odbił się od szafki, by zająć kanapę. - Ja potrzebuję na to nieco więcej czasu. Gdybym oczywiście uważał, że moje życie musi zostać przewartościowane - dodał po chwili namysłu, uciskając sobie nasadę nosa. - Uważam, że jestem dokładnie tam gdzie powinienem być. Kocham te dwa małe szkraby, dla nich zrobię wszystko - powiedział spokojnie. - Tak, nie duszę się i nie boję powiedzieć ci tego co mi się w myśli kłębi - potwierdził spokojnie. Wcześniej nie chciał jej kolejnych histerii. - Szkoda, że tak późno - mruknął jeszcze. - Może jak ogarnę ten armagedon to będzie mi lżej. Na razie jestem nieco nieobecny. Boję się tego co mogę tam spotkać. Chcę jak najszybciej się z tym uporać, a jednocześnie pragnę to opóźnić tyle ile się da - uśmiechnął się do swych myśli. - Po prostu myślę, że tak jest lepiej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  159. - Innego wyjścia nie widzę Akane. Innego wyjścia nie widzę, jeśli chcę tu żyć. Zamknięcia w czterech ścianach nie można nazwać życiem - zauważył jeszcze. Już nie dziękował jej za pomoc. Wcześniej zdołał to zrobić i nie widział potrzeby powtarzania się. Przymknął oczy, masując sobie skronie. Obawiał się jeszcze jednego. Jeśli wojna ruszy z kopyta a jego nie będzie w Mathyr... nie zdoła pożegnać się z dziewczynkami, ale tego nie zamierzał jej mówić. W tej chwili nie potrzebował zapewnienia, że może zawsze iść do Phyonix aby się im pokazać. Wiedział to, a mimo to czuł się z tym faktem parszywie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  160. Pokiwał lekko głową, zerkając na swoją herbatę i samemu upijając jej łyk. Mimo, że wcześniej pił to nie odczuł zbyt wielkich skutków. W końcu był wtedy sam. Strzelił jej z tymi niebieskimi słoniami, bo sama herbata miała kolor niebieski. Smakowała mu ona bardzo, tego nie mógł odmówić. 
    - Wiem - odparł krótko. - Po prostu nie mogę przestać się martwić - przyznał szczerze, zerkając na nią. - Wojna to nic dobrego - odetchnął głęboko. - A ja zaniedbałem moje Argardzkie ja... - mruknął. - Niespecjalnie skupiałem się na umiejętnościach strikte związanych z duchami. Teraz by się przydały - zauważył z lekkim westchnieniem. - Ale kto mógł wiedzieć, że z wojny przylecimy na wojnę...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  161. Popatrzył na swoje muskuły i napiął je lekkie, śmiejąc się przy tym lekko.
    - No raczej, akurat o stanie jak kołek w płocie absolutnie się nie podejrzewam - dźgnął ją palcem w bok, upijając drugi łyk herbatki. Zmarszczył brwi, gdy wspomniała, że jest na czym oczy zawiesić i parsknął śmiechem odstawiając kubek, aby zsunąć z siebie koszulę. - Mówisz? - popatrzył po swoim brzuchu i klacie. - No nie wiem... - zacmokał. - Na czym chcesz oczy zawieszać? - zainteresował się, a gdy się oburzyła, spojrzał po niej. - Ocho... chyba właśnie chciałaś powiedzieć - rzucił bezczelnie. - Ja na przykład kocham twoje włosy... urocza jesteś z tą fryzurą. Aż chce się je dotykać - rzucił zaraz i jednorazowo pogłaskał ją po głowie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  162. Roześmiał się serdecznie, kiedy zaczęła wymieniać te wszystkie części ciała i zacmokał z dezaprobatą.
    - Oj, oj... nie ładnie... - powiedział na skroś poważnie, próbując uchylić się od ataku poduszkowego i śmiejąc jeszcze głośniej przy tym. - Jakie pozory? - zdziwił się nie rozumiejąc. - Przecież w tobie jest zero z suki. Wybacz, że twoje marzenia właśnie ci niszczę, ale Akane... ty nie masz nic z suki... no chyba że pozujesz - dodał. - A lubisz pozować. Lubisz udawać jaka to nie jesteś - dorzucił, zanim zasłonił usta dłońmi. Cholera. Ta herbata była nieznośna. Wstał z miejsca i odszedł kawałek nabierając kilku głębokich wdechów. No tego to akurat nie chciał powiedzieć.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  163. Pokręcił głową przecząco. Udawała, bardzo udawała. Przy innych udawała, a przecież tak wyraźnie było widać, że nią nie jest. Spojrzał na swój kubek. 
    - Nie dusiłaś mnie tym że płakałaś i mówiłaś że boli. Nie dusiłaś tym, że byłaś słaba. Nie dusiłaś tym, tylko tym że ciągle mówiłaś kocham. Naciskałaś, chciałaś żebym ja też to powiedział. Ja nie umiałem, bo dla mnie to wszystko brzmiało nie szczerze. Twoje kocham brzmiało nie szczerze, jakbyś na siłę próbowała mnie do siebie przywiązać. Moje kocham tym bardziej byłoby nie szczerze. Bałem się czasem odzywać, żeby znów nie było nieporozumienia. Nie umiałem ci nic wyjaśnić, bo zwykle i tak zakładałaś coś innego, a nawet jeśli nie to tak jakoś mówiłaś że mnie denerwowałaś - zacisnął mocno wargi. Cholerna herbatka... wziął swój własny i dopił go na raz. A co tam. Nie będzie tchórzył jak Akane. Phi, słabizna z niej wychodziła. - Przy tobie nie mogłem być sobą. Nie do końca - mruknął. - No dawaj, powiedz co ci na duszy leży. Powiedz jak to cię krzywdziłem. Dawaj. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  164. Właściwie powiedziała wszystko co mógłby dodać. Tak, była dla niego ważna. Tak, złościł się na nią i mówił jej przykre słowa. Tak, robił to wszystko w taki sposób, bo... no właśnie, bo co? Chyba właśnie dlatego, że ona z taką histerią do wszystkiego podchodziła. Miało się wrażenie, że bez krzyku jej nie przestawisz nic w głowie, nie dotrzesz do zakutego łba. Podszedł do niej nieco wkurzony i złapał ją za włosy, ciągnąc je nieco mocniej niż ostatnio.
    - Głupia jesteś, wiesz? Ten twój zakuty łeb jest głupi... - warknął, obserwując jej tęczówki i puszczając włosy. Nabrał głębokiego oddechu w płuca. - Gdybyś nie powiedziała zero pocałunków to właśnie bym cię całował, a moje ręce wędrowały by po twoim ciele. Chętnie wziąłbym cię tu i teraz bo mnie cholera pociągasz. Masowałbym cię, pieścił językiem i mówił... jaka to jesteś nienormalna, a przy tym piękna i zjawiskowa - westchnął ciężko, odsuwając się od niej na krok i drugi. - Ale nie, to zostawiamy dla twojego potencjalnego partnera bądź partnerki - mruknął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  165. - Nie do końca z kim chce - zauważył, patrząc jej prosto w oczy i odsunął się ostatecznie, nabierając głębokiego oddechu w płuca. CHolerna herbatka. Można było o nim wiele powiedzieć, ale mimo wszystko potrafił respektować "nie". Tyle że jeśli ona teraz by spróbowała, to pewnie sama odbiłaby się od ściany. Usiadł na kanapie i odchylił do tyłu głowę, zamykając oczy. - Dobra, pomożesz mi tę rękę usztywnić? - zmienił temat, chcąc chyba już tylko się położyć i czekać aż działanie herbatki zejdzie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  166. - Mhm codziennie nie będę zmuszał cię do pomocy przy zakładaniu usztywnień na rękę - zauważył spokojnie, przelotnie zerkając w jej oczy. Sam sobie tego diabelstwa nie założy, a aktualnie nie miał do pomocy duchów, aby to robiły. Nie miał też sił by iść w tę i wewtę do Febe i od Febe. Wzruszył więc tylko ramionami. - Na pewno spróbuję - rzucił jeszcze i gdy skończyła, odsunął się od niej co by przypadkiem nie skusić jej silnej woli. Wciągnął na siebie koszulę i odetchnął głęboko. - Przyniosę ci tu pościel - stwierdził spokojnie, ruszając do pokoju, w którym spały Fasolki a i on zamierzał się tam położyć. - Chyba, że chcesz jednak pospać w łóżku? Ja naprawdę mogę zająć kanapę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  167. Jeszcze raz na nią popatrzył, a potem bezceremonialnie, złapał ją w pół i przewrócił się z nią na kanapę. Trzymał ją w pasie, wtulając czoło w jej plecy.
    - Herbatka jeszcze mnie trzyma - usprawiedliwił się, śmiejąc pod nosem. - Rączki nie dotykają intymnych części twojego ciała. Masz je na widoku - pomachał nimi lekko przed nią. - A chudzielec z ciebie taki, że na kanapie się zmieścimy na krótkie tulasy - stwierdził bez specjalnego smutku w głosie. Przymknął na moment oczy. Cóż, nie byłby sobą, gdyby się z nią nie podroczył.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  168. - Myślę, że na każdego działa inaczej. Nie tylko słowa są szczerze - zauważył rezolutnie, pokazując że jeszcze trochę szarych komórek w głowie mu zostało. Złapał ją mocniej w tym pasie i zamknął oczy milcząc przez dłuższą chwilę. - A mi ewidentnie brakuje takich czułości. Zwłaszcza po tym jak bezczelnie odebrałaś mi Febe - skomentował jeszcze. - To bolało. Masz swojego tatę, Shi, masz Tonego, Ryu... a nie mogłaś się powstrzymać i wzięłaś jeszcze Febe - wymamrotał, ale udało się powstrzymać łzy, choć lekko nie było. - W szerz? Chyba żartujesz... - bąknął. - Ja tu dbam o linię, co byśmy oboje mogli się na niej zmieścić... my i jeszcze dziewczynki - rzucił śmiejąc się lekko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  169. - No bo są - zgodził się z nią. - Wtedy wiesz, że ta obok pannica już chce, a nie że dalej nie chce - rzucił krótko. Pokręcił lekko głową. Co prawda wiedział, że Febe mu pomoże w takim czy innym przypadku, ale kiedy znów będzie przed wyborem to wybierze Akane. Tego akurat był pewien i nie potrafił przekonać się, że będzie inaczej. Wątpił, by ktokolwiek potrafił to zrobić. Westchnął ciężko na jej słowa o kobiecie. - Nie, tutaj niestety nie jesteś w stanie mnie przekonać. Nie wiem czy ktoś jest - mruknął krótko. Zaśmiał się cicho gdy wspomniała dziewczynki i wyjrzał przed nią by sceptycznie ocenić ilość zostawionej kanapy. - No nie wiem, czy tak się na niej z nami pomieszczą...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  170. Odpowiedział jej dokładnie tym samym.
    - I masz dostawać coś co chcesz, kiedy mi nie dajesz tego co ja chcę? Zapomnij - parsknął cichym śmiechem. Co to miało być w ogóle? Poprzytulajmy się? Dajmy sobie buzi w policzek? O będzie fajnie, ale nie, nie, nie... nawet nie próbuj czegoś większego? Hipokryzja. Czysta hipokryzja. Westchnął ciężko i pokręcił lekko głową. - Mhm nie bronię się, po prostu tak uważam, Akane. Tyle się mówi o tym, że warto poznać dwie strony medalu przed decyzją, a koniec końców każdy z nich robi to samo co my. Olewa drugą stronę - puścił ją i odetchnął, siadając. Zaśmiał się cicho, kiedy wspomniała o ich własnych ciałach. - No dobra, punkt dla ciebie - rzucił lekkim tonem, wychodząc z tej jej kanapy. - Dobranoc - puknął ją palcem w czoło i ruszył tym razem naprawdę ruszył do pokoju.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  171. Wróciła z Terry z dziewczynkami i Rishą. Ostatecznie cała trójka postanowiła pójść do Phyonix. Rokara oczywiście postawiła warunek, że Onyx będzie musiała ich kiedyś odwiedzieć. Nie wiedziała jeszcze jak to zrobi, ale obiecała, że to zrobi. Teraz jednak po prostu zaprowadziła je do Argaru, żeby mogły bezpieczne. Chciała w pierwszej kolejności pójść z nimi do Gava - Maryl zdążyła już kilka razy się popłakać i grozić ucieczką, jeśli do niego nie pójdą, ale z nieznanych dla niej przyczyn Yensen powiedział, że teraz małe nie powinny się z nim widzieć. Namówiła je w takim razie, że poznają jego Fasolki. Ale też jeszcze nie teraz. Najpierw chciała sama spotkać się z Akane. Planowała z nią porozmawiać, a nie miała jeszcze ku temu okazji. Zapukała do drzwi i czekała niepewnie, aż granatowłosa jej otworzy. Nie miała pojęcia jak zareaguje teraz na jej widok, ale musiały przecież w końcu się spotkać. Lepiej było to zrobić prędzej niż później.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  172. Czekała pod domem Akane z niewielką torbą przy pasie. Nie planowała jej suszyć głowy. Niespecjalnie miała na to ochotę. Przynajmniej na tę konkretną chwilę. Zdążyła już kilka razy zmienić zdanie. Mimo wszystko teraz postawiła na to, że obiecała dostarczyć od Febe pastę na rosnące ząbki dla jednej z dziewczynek. Poza tym sama przygotowała musy dla dziewczynek na spróbowanie, skoro miały wyruszyć do Phyonix. Zapukała i czekała, aż jej otworzy. A kiedy drzwi się otworzyły uśmiechnęła się do niej.
    — Cześć, mam pasty i małe co nieco dla Fasolek — przywitała się, unosząc swoją torbę na dowód, że nie przychodzi bez powodu.


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  173. Usłyszała niezadowolenie dziewczynek, gdy tylko Akane otworzyła drzwi. Zaśmiała się na to delikatnie. Elias zdecydowanie lepiej udawał małego aniołka, kiedy rodzice się odsuwali, jakby węszył, że może zaraz ukraść komuś serduszko swoimi uroczymi oczkami. Mimo wszystko te małe Fasole też skradły jej serce - jak każdy maluch w Argarze. Za bardzo lubiła dzieci.
    — Tak, ja — uśmiechnęła się do niej, przechodząc przez drzwi. Zaśmiała się na konspiracyjny ton i nadstawiła ucha, aby małe na pewno nie usłyszały. Zachichotała lekko. — Właśnie słyszę, że marudne coś — odszepnęła. Odzwajemniła jej uścisk, ale odsunęła się dosyć szybko. Z Akane jeszcze nie spędziła aż tyle czasu, żeby było dla niej to w pełni komfortowe. Nie bała się jej, ufała, ale sama czynność - potrzebowała jeszcze troszkę czasu na to. Zwłaszcza, że poczuła się mało ważna ostatnio dla niej i Gava. No ale to musiała już sama przepracować. Podała jej torbę, w której znajdowały się wszystkie rzeczy.
    — Tak, wiesz, dopieszczam kulinarne zdolności, a że małe będą szły do Azylu pomyślałam, że fajnie jak posmakują tamtejszej kuchni, aby dać znać co im podawać, żeby takie ważne persony na pewno jadły zadowolone. Mam dwa rodzaje musów owocowych i tutaj jest zupka warzywna kremowa i gotowane na parze przekąski — wyjaśniła, stawiając wszystko. Następnie podeszła do krzesła, na którym wygodnie usiadła.
    — Jeśli możesz to może być jakiś autorski drinek bez alkoholu, a jeśli nie to jakaś herbatka? Gave ostatnio mi zaparzył takiej jednej… świetna w smaku. Miała taki fajny kolor różowy — odpowiedziała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  174. Widziała jej spojrzenie. Wrogość i niechęć umiała akurat łatwo rozpoznać. Cholera, spodziewała się, że to spotkanie nie będzie należało do przyjemnych, ale nie sądziła, że aż tak. Poczuła nieprzyjemny ścisk w brzuchu. Teraz rozumiała, że źle zachowywała się przy Gavie, ale nikt wcześniej nie mówił jej jak zachowują się przyjaciele, a tam skąd pochodzi takie zachowania były na porządku dziennym.
    — Nie przyszłam do Gava — powiedziała spokojnie, chociaż było słychać, że jest smutna. — Chciałam Cię przeprosić. Nie wiedziałam, że go prowokowałam dopóki… tam skąd jestem każdy się tak zachowuje, wiem, że to słaba wymówka, tak samo jak to, że dla mnie ja go traktowałam jak przyjaciela i to co mówiłam o ulubionej osobie, było właśnie jak o przyjacielu, bo związki są dla mnie całkiem inną kategorią. Tak, gówno wymówka. Dlatego przepraszam. Nie chciałam, żeby to zrobił. Nie chciałam, żeby Cię zdradził. Wiem, że to jest po prostu chujowe uczucie, mnie też moi partnerzy zdradzali, na każdej możliwej płaszczyźnie. Teraz ja jestem jak taka głupia suka i szmata. Nie oczekuję, że mi wybaczysz. Nie musisz. Po prostu przepraszam, ja naprawdę chciałam się z Tobą zaprzyjaźnić, mieć w końcu jakąś przyjaciółkę — wyjaśniła wszystko na jednym wydechu, po czym spuściła wzrok.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  175. Spojrzała jej w oczy.
    — Nie kłamałam. Nie myślałam nigdy o Gavie w takich kategoriach jak Ty. To nie było kłamstwo. Chyba, że Ty czujesz emocje, nad którymi ja nigdy nie myślałam — zaczęła. Wzięła wdech. — Czujesz ludzkie emocje, tak? Myśli też? Możesz poszukać czy gdzieś kłamię — zaznaczyła. — Nie mogłam wiedzieć, że kłamię, jeśli nigdy tak o nim nie myślałam. Był i jest dla mnie najbliższym przyjacielem, jedyną osobą, przy której nie muszę martwić się o to, że zrobię coś nie tak, bo zawsze się ułoży i po prostu będzie. Zawsze myślałam o nim jak o przyjacielu. I tak go traktowałam. I nie. Nie uważam, że poszłam z nim w długą. Poszłam z nim zapolować na cieniostwory, to miało być zwykłe polowanie i jedzenie mięsa. Nie mów mi, że ociekam fałszem… — odsunęła się od niej, masując się po skroniach. — Nigdy żadnego z was nie okłamałam. Chciałam się z Tobą zaprzyjaźnić, ale nie przyjaźniłyśmy się wtedy, mimo, że zależało mi na tym. Nie wiem, gdzie był w tym fałsz. Skoro Ty go widzisz, to też przepraszam. Nie okłamałam żadnego z was. Przykro mi, że nie widzisz u nas przyjaźni, ale nie nazywaj chorągiewką.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  176. - Ja również, ale skoro ty sobie wybierasz jakie czułości mogą być a jakie nie... - pokręcił lekko głową. - To ja też mogę to robić - rzucił lekkim tonem, nie komentując już tych całych cmoknięć w policzek. Odprowadził ją wzrokiem, życząc dobrej nocy i sam położył się do łóżka.


    ...


    Gavin miał całkiem niezłą pobudkę. Tuż przy swoim własnym grobie. Aż zleciał z krzesła widząc to i potłukł się okrutnie. Przetarł dłonią kąciki oczu wstając zaraz. Co za ludzie... nie rozumiał dlaczego aż tak go gnębili. Przecież jedyne co zrobił to odwiedził ich tutaj. Przecież Gave wróci. Ostatecznie doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie może zbyt długo przebywać w ciele brata. Choć może, gdyby go ukatrupił w zaświatach to nie miałby tego problemu. Cholercia, a miał taką okazję by to zrobić! Nie mniej wyciągnął swą kosę i najpierw wysłał część duchów do "domu", by następnie udać się do Fasolkowego mieszkania. Miał klucze w kieszeni spodni, co sprawiło, że nawet nie pukał. Otworzył drzwi i uśmiechnął się szeroko, widząc Akane z małymi pędrakami na kocyku.
    - Cześć - przywitał się radośnie podchodząc do nich, a małe ruszyły do niego, lecz zaraz stanęły i wróciły maksymalnie szybko do mamy, by schować się za nią.
    - Nie, ta-ta, nie - usłyszał je.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  177. Mina mu zrzedła na te wszystkie obowiązki. Serio? Spojrzał po domu. Ten zdawał się być czysty. Całe szczęście. Usiadł sobie więc na kanapie i pokiwał głową.
    - Śmieci i pieluszki dobrze - pokiwał głową. - Ale prać nie umiem - dodał. - No i gotowanie... mógłbym was zatruć, a przecież tego nie chcesz - zauważył uśmiechając się do niej lekko, po czym pokręcił głową. - Nie, Gave mi nie wspominał - dodał nieco markotniej, po czym bezceremonialnie zbliżył się do niej i mocno ją objął. - Tęskniłem za tobą - powiedział tuląc ją do siebie.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  178. — Nie, nie buduje. Ale Ty i tak mi teraz nie ufasz, jeśli nie chcesz wierzyć moim słowom, możesz zweryfikować. Chociaż nie przepadam za tym —- odpowiedziała spokojnie. Nienawidziła, kiedy ktoś jej wchodził do głowy - przede wszystkim przez swojego byłego, ale jeśli w ten sposób Akane miała być spokojniejsza, mogła to jakoś przeżyć, znieść. Chociaż miała już nieprzyjemny dreszcz na plecach, kiedy tylko o tym myślała.
    — Chcę żebyś poznała moją perspektywę. Dla mnie te wszystkie sugestywne zachowania nie różnią się od tego jak mnie traktowano. A nie mam innego porównania. Wychowali mnie mordercy i przestępcy bez żadnego wielkiego kręgosłupa moralnego — przypomniała jej. Przetarła skronie. Może gdyby była normalną dziewczyną z normalnego domu inaczej patrzyłaby na taką sytuację, ale tam skąd pochodzi sugestiami były właśnie pocałunki, rozbieranie czy jawne zaproszenie do sypialni.
    — Mam, jeśli chcesz posłuchać — odpowiedziała, po czym weszła do domu. Nie wchodziła zbyt głęboko, po prostu odsunęła się od drzwi i spojrzała w stronę Akane. Podeszła do stołu i usiadła na krześle, kiedy ją poprosiła. Odebrała wodę. Upiła łyk.
    — Jesteś jedną z pierwszych osób, które na widok mojej twarzy nie bały się czy nie wymiotowały, byłaś moim pierwszym zauroczeniem, jesteś ciekawą osobą samą w sobie, masz zadziorne, fajne poczucie humoru, nie boisz się mnie, a jednocześnie nie jesteś kimś z półświatka, zawsze ciekawie się z Tobą rozmawiało i rozumiesz te rzeczy, o których ja nie mam pojęcia, no i uwielbiam charakterne kobiety, a Ty masz dużo charakteru w sobie, czego nie widzę zbyt często poza Norami czy Bractwem. Jesteś bardzo interesująca. Myślałam, że to mogłaby być ciekawa relacja — odpowiedziała szczerze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  179. Gavin zacisnął mocno wargi i westchnął ciężko, piorunując wzrokiem Raję.
    - Co za niewychowane dziecko - stwierdził tylko, wracając na kanapę i siadając na niej. Na razie nie próbował dalej jej przytulać. Na to przyjdzie czas, jak już nie będzie obstawiona maluszkami. Mimo wszystko nie chciał zrobić krzywdy dzieciom. Przecież one niczemu nie zawiniły. - Prania nie umiem robić - powtórzył jak zacięta płyta. - Słyszałem, że zerwaliście - rzucił z promiennym uśmiechem na twarzy. - Wreszcie poszłaś po rozum do głowy i kopnęłaś go w cztery litery - zaklaskał jej wesoło. - Jak ci się żyje w tym dziwnym świecie? Jak to obserwuję z góry to matko... ciężko tu jest - stwierdził. - Ja to chyba bym nie dał rady.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  180. - Ciebie to by rozpierała nawet jak małe nic by nie robiły - wstał z miejsca i podszedł do nich, by ukucnąć obok i popatrzyć po obu dziewczynkach. - Co nie? - spojrzał na Malikę. - Taka już rola mamusi - dodał uśmiechając się do nich przyjaźnie, po czym wstał i zakasał rękawy. - Na twoją odpowiedzialność - stwierdził. - Sama tego chciałaś - wyszczerzył się do Akane i ruszył do łazienki, aby zacząć pranie. Zauważył stojącą obok misy tarkę i po zagrzaniu wody, wsadził ją do miski, by rozwiązać usztywnienie ze zmasakrowanej dłoni. Ta cholernie rwała, ale musiał użyć ich obu, jeśli chciał zrobić pranie. Zabrał się od gaci Akane. Całkiem seksowne, trzeba przyznać. Wystarczyło kilka ruchów na tarce by te pękły.
     - Ups - stwierdził, rzucając je za siebie. - Hej ho, hej ho - zaczął fałszować, biorąc kolejne ciuchy. - Do prania by się szło, sru tu tu tu tu tu tu tu tu hej ho hej ho - prał dalej, czując coraz większy ból ręki. W pewnej chwili zaczął zauważać że woda zabarwia się od krwi, a ubrania... cóż... zdecydowanie mniej brudne nie były. Niektórym zrobiły się dziury. Pierdolnął to wtedy i wyszedł z łazienki. - Nie da się tu prać! - fuknął z wysokim "C", przytulając do piersi bolącą, poharataną dłoń. - Co on zrobił z tą pieprzoną ręką?! 

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  181. Spojrzała na nią przez chwilę nieco ostro. Ale zaraz uśmiechnęła się z powrotem.
    — Tak, słyszałam. Nie obraź się, ale to była totalna, największa głupota jaką mogłaś zrobić. Nigdy więcej tak nie rób, bo sama więcej się do Ciebie nie odezwę — odpowiedziała, może zbyt ostro. Mimo wszystko to co zrobiła - nieważne z jakich powodów za bardzo kojarzyło jej się z tym jak ona sama straciła siostrę i nie mogła jej poznać przez większość swojego życia. Gdyby one to rozumiały, a Gave szedłby zaparte w odcinaniu ich od Akane, to jak mogliby skrzywdzić te małe przez swoje własne emocje było po prostu straszne. Nie miała zamiaru w tym usprawiedliwiać kogokolwiek. Oboje zasługiwali na łomot w tej sprawie. Mimo wszystko wobec swoich bliskich nie potrafiła chować długo urazy. Uśmiechnęła się do niej szerzej, kiedy przeprosiła i kiwnęła głową.
    — Teraz już tak, jak przeprosiłaś — przytaknęła. — Myślę, że nie czułabyś się zbyt dobrze w mojej głowie. Mam małe rozdwojenie jaźni w środku. W zasadzie, przy trzeciej osobie, sama bym poczuła, że jest tam już zbyt tłoczno — zaśmiała się wesoło. Sama była bardzo wylewna w swoich emocjach, więc Akane nawet mimowolnie mogła lepiej czuć jaka emocja aktualnie u Darcy dominuje. Mimo wszystko nie była zbyt dobra w ukrywaniu ich, kiedy nie skupiała się na tym, aby zrobić dobre wrażenie na innych w Phyonix jako księżniczka. Znowu się zaśmiała, gdy wspomniała o Shyi.
    — Zapraszam, jak powiedziałam mamie, że chcę się uczyć, to co przyjeżdżam do Phyonix to mnie ciągnie do kuchni, zasypała mnie przepisami, możemy się powymieniać, bo do mnie też zaraz wszystkie ciotki stracą cierpliwość — odpowiedziała.
    — Tak, niektóre bardzo się różnią, w Phyonix aż tak jedzeniem się nie handluje z innymi krajami, więc ciężko będzie o niektóre rzeczy, warto sprawdzić czy rodzima kuchnia im zasmakuje, czy trzeba będzie zrobić zapasy. Nie chcemy Fasolek przecież zagłodzić, prawda? — spojrzała nawet w stronę dziewczynek. Wstała i podeszła do nich, żeby przywitać się z nimi delikatnymi przytulaskami i łaskotkami w brzuszek.
    — Prawda? Musicie rosnąć zdrowe i silne, żeby rodzicom kroku dorównać, tak? Będziecie jeść pyszności od cioci? — pozaczepiała je jeszcze chwilę, bawiąc się z nimi.
    — Zaparzył, ale nie mówił się nazywa. Od Acaira, pyszna. Sama będę musiała sobie sprawić, albo częściej do was wpadać — zaśmiała się lekko. — Na Twoje drinki też, idealnie. To czaruj tam, a ciocia jeszcze was pozaczepia, czym się bawicie? Ratujecie księcia, tak? — wzięła jednego misia, żeby pobawić się z nimi przez chwilę, kiedy Akane była zajęta w kuchni.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  182. Gavin zrobił przepraszającą minę.
    - Mówiłem, że nie potrafię - powiedział na swoje usprawiedliwienie, spoglądając na to co robi z ręką. Bolało, ale tym razem zaciskał mocno zęby. Nie kurwił i nie piszczał, chociaż to drugie było niezwykle ciężkie do zrobienia w tej chwili. - Jakoś strasznie opiekuńcza w stosunku do niego jesteś zważywszy na to, że zerwaliście - zauważył jeszcze, ignorując dziewczynki, ale nie robiąc nic co by mogło je rozzłościć. - Nie powinnaś się na niego wściekać? Nienawidzić? - zapytał jej z czystej ciekawości i jednak pisnął głośniej, kiedy dotknęła tych dwóch ledwie ruchomych palców. - Jezu... jak możesz się tak kaleką przejmować - wymamrotał. - Przecież go nienawidziłaś. Zawsze, a teraz co? - spojrzał na nią.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  183. Groźby? Nie sądziła, aby zasłużyła sobie i na to. O ile wiedziała, że w wielu sprawach zawaliła, to nie odniosła wrażenia, aby to zasługiwało na bójkę. Zwłaszcza, że ona jej nigdy nie okłamała. Nie skomentowała tego tylko kiwnęła głową. Nie miała zamiaru się z nią kłócić, ani odpowiadać groźbą na groźbę. Nie po to tutaj przyszła.
    — Nie odbierałam Twoich gestów jako coś więcej. Ty byłaś moim pierwszym zauroczeniem, ja Twoim nigdy o ile kojarzę. To było jednostronne i doskonale o tym wiedziałam. Zwłaszcza, że wtedy miałaś przecież kogoś innego. Spodobało mi się w Tobie to wszystko o czym mówiłam do tego stopnia, że widziałam Cię jako obiekt westchnień przez jakiś czas. Zwłaszcza, że do Piusa mężczyźni mnie nie pociągali fizycznie. A u Gava tego nie widziałam dlatego, że kiedy się z nim poznałam na początku go nie lubiłam. Utrudniał mi pracę, zaczepiał, raz wciągnął mnie w pościg polszańskiej milicji, łaził za mną i psuł humor na każdym kroku. Próbowałam go unikać, a on i tak na mnie wpadał. Nawet w lochach na wielkim wypizdowiu. W końcu z bójek zaczęliśmy się dogadywać aż się zaprzyjaźniliśmy. Wcześniej oboje się popychaliśmy, przygwożdżaliśmy do ściany i groziliśmy. Przez to, kiedy zaczęłam łapać z nim lepszy kontakt nie widziałam niczego sugetywnego w tym, że jestem blisko niego, gdy coś mówię. Po prostu brakowało gróźb, szczerych gróźb. Ta relacja zmieniała się stopniowo z wrogiej z przyjacielskiej. Stał się moją ulubioną osobą, bo mimo wszystkich tych złych rzeczy, które oboje sobie robiliśmy, oboje zostaliśmy przy sobie, a walcząc z nim mogłam być spokojna, że nie wbije mi noża w plecy. Co biorąc pod uwagę moje szczęście do partnerów i tak by go wykreślało z romantycznych uczuć, bo moi partnerzy słyną z tego, że chcą mnie zdradzić, gdy tylko nadarzy się okazja.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  184. Kiedy powiedziała, że przynajmniej postara się więcej tego nie zrobić uznała temat za zamknięty. Nie chciała prowokować więcej kłótni. Z Gavem o wiele ciężej rozmawiało się na ten temat. Chociaż wina stron faktycznie była całkiem inna. Z czego to Akane w jej oczach zrobiła większą głupotę. Mimo wszystko nie mogła się nie powstrzymać aby jednemu i drugiemu nie powiedzieć co o tym myśli.
    — Dziękuję — odpowiedziała z uśmiechem, aby ostatecznie zamknąć tę sprawę. Zaśmiała się na kolejne słowa.
    — To mogłoby być ciekawe. Może Tobie powiedziałaby więcej niż my. Niby to ja i się dogadałyśmy, ale wiesz, tamta ja ma bardzo paskudny charakter — powiedziała z małą konspiracją. Zaśmiała się znowu, kiedy powiedziała o Tonym. Tak, blondyn z pewnością by się na nią rzucił z pytaniami.
    — Jeśli miałby przez to sam robić Grimie smakołyki, to się poświęcę akurat dla przyjaciółki — odparła.
    — Jeśli tak, to po prostu Ci damy przepisy, a ja i tak mam dostawy jedzenia z ojczyzny, będę zamawiać więcej, damy radę. Fasolkom niczego nie zabraknie, tak? Ciocia je będzie rozpieszczać, w tym mam doświadczenie — powiedziała, zwracając się też trochę do małych. Z nimi też się przecież jakiś czas nie widziała. Trzeba było nadrobić zabawowe zaległości. Zwłaszcza jeśli narzekały na brak odpowiedniego towarzystwa. Faktycznie teraz wszyscy bardziej skupiali się na Gavie. One też pewnie rozumiały dlaczego, ale dalej, takie słodziaki też zasługiwały na uwagę. Bawiła się więc z nimi.
    — Drink może poczekać, teraz trzeba odbić księcia, a zły smok czuwa, uwaga — sama bawiła się z dziewczynkami misiem, który przypominał smoka. Oczywiście Fasolki wygrywały. — Mamo musisz pomóc spuścić mu manto — zaśmiała się delikatnie, kiedy Akane podeszła do nich.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  185. Gavin prychnął pod nosem.
    - Tak, poświęciłem się dla niego - zgodził się. - Uznałem, że powinien móc żyć, choćby przez chwilę, a co on zrobił? Poderwał dziewczynę do której zawsze czułem miętę - założył jej kosmyk włosów za ucho. - Zrobił jej dzieci, a potem ją zranił i poszedł w tango z potworzycą - zaśmiał się chłodno. - Zasłużył na to, żeby tu już nigdy nie wrócić - spojrzał jej chłodno w oczy i kiedy skończyła go opatrywać podziękował jej za to. - I wiesz? On się wcale specjalnie nie bronił - szepnął do jej ucha. - Jakby wiedział, że nic tu na niego nie czeka - dodał, ostatecznie się od niej odsuwając i wracając do łazienki, żeby chociaż posprzątać to co nabrudził. - Jakby wiedział, że tak powinno być - uśmiechnął się krzywo.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  186. Pokręciła głową.
    — Być może. A być może zaczęłaby Cię namawiać do ścinania i palenia innych, z tamtą nigdy nie wiadomo. Jak “nie-dziewczyna” – tutaj specjalnie uniosła dłonie robiąc z nich cudzysłów — zażartowała o kradzieży to się odpaliła i bym chatę z dymem puściła, zresztą… obok domu i tak mam już taki czarny krąg od moich wybuchów. Już samą siebie tym wkurwiam. Pierwszy naleśnik się przypali? Bum, ogień. Teraz już nie, ale z początku myślałam, że oszaleję — wyjaśniła co miała na myśli. Uznała, że jeśli będzie o tym więcej rozmawiać, to jakoś lepiej się zaklimatyzuje ze swoją drugą formą. Nie powinna jej chować, tylko właśnie się dostosowywać, znaleźć złoty środek na funkcjonowanie.
    — Też w to nie wątpię. Cieszę się, że ta dwójka trafiła akurat na siebie. Uważam, że są świetnie dopasowani i oboje dają sobie wiele szczęścia — uśmiechnęła się ciepło, myśląc o tej dwójce.
    — Rodzice dadzą radę, małe rozpieszczanie nikomu nie zaszkodziło. Mnie i Diego rozpieścili i popatrz, jesteśmy jak do rany przyłóż. Prawie, jeśli nie pytać Damona o zdanie — odpowiedziała jej ze śmiechem. Kolega dalej żywił do nich urazę. Z drugiej strony, to była jego wina, że tak po prostu zaufał w dobre intencje Diego, jakby w ogóle nie znał jego charakteru.
    — O nie, smok złapał się na ten plan. Musi szybko uciekać, łapcie go — kontynuowała zabawę z dziewczynkami, pluszowym smokiem ledwo uciekając od ataku.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  187. — Nie kłamię. Ja nie czuję, żebym kłamała — powtórzyła raz jeszcze. — Jest różnica, kiedy ktoś kto Ci się podoba jest blisko Ciebie, a kiedy robi to ktokolwiek inny. Dla mnie ważne jest to jak ja na kogoś patrzę. Gesty moich zauroczeń mnie rozczulały, bo sama miałam do nich romantyczne uczucia. Kiedy Ty byłaś blisko czułam jak serce bije mi szybciej i robi mi się gorąco. Jak Gave był blisko, czułam, że mam przy sobie zaufanego tarczownika. Dla mnie te intencje były inne, w mojej głowie. Taka jest prawda w mojej głowie, tak ja to widzę — wyjaśniła jej to. Sama zaczynała mieć powoli dość tej rozmowy. Nie prowadziła do niczego konkretnego, a nienawidziła, kiedy ktoś zarzucał jej, że kłamie. Nie okłamywała osób, które chciała mieć za bliskie. A to, że nie umiała odróżnić intencji - naprawdę nie wiedziała jak można było ją za to winić. Nie miała żadnych magicznych mocy, ani normalnego życia, żeby ktoś ją nauczył, że flirtowała z Gavem, po prostu zachowywała się przy nim naturalnie.
    — No to okłamuję samą siebie, nieświadomie. Dla mnie to nie jest kłamstwo skierowane do Ciebie. Jak Ci teraz powiem, że dzisiaj znajdę sobie partnera do łóżka, a potem go jednak spotkam, to w tym momencie nie jest to kłamstwo, bo go nie szukam. Taka jest moja logika. I nie uważam siebie za chorągiewkę. Nie umiem przyznać tej sprawy, to prawda. Wiesz dlaczego? Bo nigdy nie próbowałam na Gava spojrzeć w taki sposób. Nie możesz kogoś pokochać, jeśli nie myślisz o kimś romantycznie. Takie jest moje zdanie. Nie zmusisz mnie do zmiany, a ja nie zmuszę Ciebie — zakończyła ten wywód. Dopiła wodę i wstała.
    — Ja też mogę szczerze powiedzieć, że życzę wam obu szczęścia, nieważne z kim. Możecie nawet do siebie wrócić. Nie zostaniemy przyjaciółkami, szkoda. Mi na tym zależało, ale nie będę zabijać się o sympatię kogoś, kto nie próbuje spojrzeć na świat tak jak ja. Jeśli to się zmieni, będzie mi miło. Ja nie mam powodu, aby chować do Ciebie urazy. Mam tylko jedną prośbą. Mnie możesz nienawdzić, ale jeśli Maryl będzie chciała poznać wasze Fasole, nie utrudniaj jej tego tylko dlatego, że teraz ja się nią opiekuje, póki Gave jest niedysponowany — powiedziała na sam koniec, po czym wstała z miejsca. Poczekała na odpowiedź Akane.
    — Żegnam Cię w takim razie. Mam nadzieję, że dnia Ci sobą nie popsułam, więcej nie będę Cię nachodzić, przynajmniej nie bez Maryl, nie chcę jej samej puszczać po Argarze — pożegnała się z nią i wyszła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  188. Słuchał tych wszystkich dyrdymałów nieco wywracając oczyma, a kiedy skończyła wzruszył ramionami.
    - Uważaj co chcesz. To ja z nim walczyłem i wiem, że to on mi się poddał - skomentował krótko. Tak właśnie uważał. Niezależnie od tego czy był silniejszy od brata tam w zaświatach. Gave specjalnie mocno nie walczył. Coś go hamowało, ale on już nie wnikał w to co to było. Zamiast tego poszedł i wylał wodę, po czym posprzątał łazienkę i wrócił do salonu, siadając na krześle.
    - Mam propozycję - rzucił po pewnej chwili. - Prześpij się ze mną, a wam go zwrócę - rzucił unosząc lekko brew.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  189. Widząc jak mama siada na kolanko dziwnego pana, dziewczynki zaczęły płakać. Głośno. Wstały ze zmęczenia i podeszły do mamy, ciągnąc ją za nogi.
    - Mama, fe. Oj, oj! - krzyczały płacząc, a Gavin uśmiechnął się krzywo zanim nie zawył z bólu. Pisnął niesamowicie głośno i nabrał głębokiego oddechu. Nie znosił przemocy. Nie znosił takich rzeczy, chociaż musiał przyznać, że akurat jej ruchy były podniecające. Aż drgnął od tego traktowania i tych widoków. Ramiączko w dół. Mhm chciałoby się więcej.
     - Oh miło wiedzieć, że aż tak za nim nie tęsknisz - stwierdził tylko ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy i wybuchnął śmiechem, widząc jak małe się obruszają. - Proszę, jakie zaborcze córeczki masz - zaśmiał się cicho, kiedy Akane ruszyła z nimi do sypialni.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  190. — Sama do tego doszłam, Lazarus po prawdzie nie był pomocny tak jak ktokolwiek tego oczekiwał — wyjaśniła. Teraz nawet nie wiedziała, gdzie się szwęda, ale też nie bardzo ją to obchodziło.
    — Przy nich tak, ale nie wiem czy są jakąś regułą. Różne związki różnie wychodzą, ale też umówmy się. Ciężko się dopasować równie dobrze co oni — zauważyła z delikatnym śmiechem. Zaśmiała się mocniej na kolejny komentarz i pokręciła głową.
    — Oj tam, oj tam, połowa, nie połowa, jak się na nie patrzy to i cała wioska powinna rozpieszczać. Trzeba się umieć w życiu ustawić, niektóre przyjemności kosztują. Urodziły się w kochającej rodzince z koneksjami, to będzie im zawsze milusio, już każdy zadba o te uśmiechnięte buzie, tak? — powiedziała z uśmiechem, po czym tyknęła każdą w nosek, delikatnie oczywiście.
    — No właśnie, do rany przyłóż, ciocia Darcy muchy by nie skrzywdziła — zaśmiała się do niej. — Tak. Spadł trochę później niż Natan do Phyonix, jest Argarczykiem jak wy. Syn Życia, wpasował się w Phyonix i jakoś tak został, chociaż mu proponowaliśmy wycieczkę do Argaru. Zdecydował się w najgorszym możliwym momencie. Trochę lepki, ale nie ma złych intencji. Jak mu powiesz, że potrzebujesz czasu, to stara się szanować i łapkami nigdy nie szedł tam gdzie nie powinien — wyjaśniła Akane takie podstawowe informacje o koledze. O ile dobrze pamiętała zdążył ją już sobą speszyć na samym koncercie. — Tak, całkiem bliski. Ale dalej strasznie naiwny — dodała jeszcze.
    —- Smok padł! — zaśmiała się, samej wykładając się na kocu razem z pluszanką. Uniosła ją do góry, pozując tragiczne lądowanie. Położyła go na kocu. — Powtarzam, smok padł. Książe jest bezpieczny! Cóż za niesamowite trio! Tak szybko smoka pokonały. Złole z Mathyr drżyjcie przed Fasolkami! — opowiadała z rozbawieniem na twarzy.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  191. Nie przeszkadzał jej, kiedy usypiała swoje gwiazdy. Słuchał tylko jej głosy, siadając na kanapie. Nawet jakoś tak odruchowo posprzątał rozsypane zabawki, zanim rozsiadł się na kanapie. Siedział cicho, słuchając tej jej pieśni. Całkiem nieźle skrzeczała. On się do takich rzeczy nie nadawał. Nawet nie próbował tego robić. Nie umiał, nie miał drygu, nie chciał się uczyć. Aż go podziwienie brało, że Gave robił zupełnie na odwrót. Kiedy wyszła z pokoju dziewczyn zerknął na nią i wzruszył ramionami.
    - Nie zamierzam śpiewać - odparł krótko. - Nie jestem nim. Nie śpiewam romantycznych ballad, żeby potem kopnąć kobietę w cztery litery - skomentował, idąc za nią do kuchni i przystając w drzwiach. Oparł się niedbale o ich futrynę. - Jak życie tutaj? Nie jest ciężko? Wydaje się koszmarne...

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  192. - Wcale nie chcę zmieniać niczego w tym temacie. Cieszę się, że zerwaliście - stwierdził bez ogródek. Po co miałby zmieniać cokolwiek, kiedy ta sytuacja niezwykle mu odpowiadała? Wreszcie nie musiał patrzeć na szczęście brata z oddali. Wreszcie nie musiał oglądać tych dzikich seksów, które... swoją drogą nadawały się na całkiem niezły film porno. Aż się zarumienił do swych myśli i zaraz pokręcił szybko głową. Nie, nie było warto czegoś takiego robić. Oj nie. - Odwiedzić starych znajomych - odparł krótko. - Tam w Zaświatach jest strasznie nudno - dodał jeszcze. - Wszystkie książki przeczytałem... nowych jeszcze nie ma, a od kiedy ojca zabrano... to nawet żadnych treningów czy rozmów nie było - westchnął ciężko. - Samotna ta robota - mruknął jeszcze. - Więc mimo koszmaru tu... jest lepiej.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  193. — Tak, mam, ale jest stabilnie. Jak u reszty się unormuje jest szansa, że poproszę Cię o zajrzenie do mojej głowy na poważnie. Wydaje mi się, że taka trzecia strona mogłaby mi pomóc się w pełni scalić. Teraz jestem w trakcie, ale jeśli ono pójdzie w złą stronę to przestanę być sobą — wyjaśniła nieco poważniej. Mimo wszystko nie zamierzała lekceważyć tego tematu, ale nie chciała zarzucać swoimi problemami innych, gdy ktoś miał zdecydowanie ważniejsze rzeczy na głowie. W Akane widziała całkiem sensowną pomoc. Ona nie rozumiała drugiej siebie, albo nie chciała - w każdym razie nie mogła się z nią komunikować, a An nie musiała. Po prostu wszystko wykryje. Zaśmiała się cicho i kiwnęła głową.
    — To prawda. Przez wujka nas Grandsandy zasypią, zadziorna lawina — przytaknęła jej. Oczywiście nie miała nic złego na myśli. Uśmiechnęła się niewinnie do Akane.
    — Nie wiem o czym mówisz. Dawno i nieprawda — zatrzepotała teatralnie rzęsami, zarzucając swój warkocz.
    — Może mieć, ale Fasolki mają tatę jakiego mają. Gdybyście mieli się we trójkę spotkać, warto trzymać dystans i mieć to na uwadze. Przeciwstawna magia często bardzo źle na siebie oddziałuje. Nie chcę żeby ktoś ucierpiał. Uznałam, że jako mama powinnaś o tym wiedzieć. Co nie znaczy, że powiem o tym całej reszcie, ale rodziny mam zamiar chronić — odpowiedziała jej. Dalej się uśmiechała, ale An mogła wyczuć, że w tym temacie była śmiertelnie poważna. Nie chciała, aby dziewczynkom coś się stało bez zwykłą, głupią niewiedzę.
    — Tak, jest przyjemny. Na moje jest lepki, ale ja ogólnie nie lubię się miziać zbyt dużo. I był na tyle naiwny, żeby zaufać Diego. Przepraszam, nie znasz go, ale on naprawdę uwielbia robić niewinne psikusy. Więc uważam, że skoro zaufał mojemu bratu po takim czasie, to jednak trochę naiwny jest — wyjaśniła, po czym zaśmiała się lekko. Ten żart dalej ją bawił, kilka innych też. Może nie powinny, ale nie mogła nic na to poradzić.
    — Poddaje się, poddaję! — zaśmiała się do dziewczynek, kiedy rzuciły się na nią z pluszakami. Sama nic im nie robiła, ale zasłoniła się dłońmi w miejsca, gdzie mogłby jednak zrobić krzywdę.
    — Tak, słuchajcie mamy. Z jednym okiem bawić się nie ma jak. Połowę mniej widać, uwierzyłybyście? — zaśmiała się. — Jakbym miała was na oku to już herbatki bym nie mogła mieć!

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  194. Wzruszył ramionami nie chcąc jej wszystkiego opowiadać. Zwłaszcza, gdy chodziło o ojca.
    - Ojciec złamał kilka ważnych zakazów. Ingerował w wasz świat, zamienił się światami, zmienił przeznaczenie Gava - mruknął. - Generalnie grubsza sprawa - stwierdził jeszcze i spojrzał po niej uważnie. - Nie - pokręcił głową. - Zajmuję się tą robotą od roku. Nudne to - mruknął. - Za dużo od ciebie nie wymaga. Ot... - zmaterializował sobie kosę. - Machasz tym ustrojstwem i wszystko działa - wywrócił oczyma. - A i nawet czasu nie ma na przyjemności - westchnął ciężko. - No i nie schodzę na ziemię kiedy to niepotrzebne, bo ciagle ktoś mnie obserwuje - dmuchnął sobie grzywkę. - Mam dość. Bojkotuję to.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  195. - A co takiego złego zrobiłem, Akane - westchnął, chowając kosę z powrotem i patrząc jej prosto w oczy. - Odpoczywa w Zaświatach, a ja odwiedzam starych znajomych. Nic specjalnie karygodnego - wywrócił oczyma. - Przy okazji sprzątam te duchy, których on nie był w stanie - mruknął. - Jak wróci to będzie mi za to wdzięczny, a on przecież i tak chciał z ojcem pogadać to niech gada - skomentował jeszcze patrząc jej prosto w oczy.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  196. - To dla jego dobra - skomentował, nie kojarząc żeby rozmawiał z Akane o tych całych lochach. Pokręcił lekko głową. - Terapia szokowa to najlepsza terapia - mruknął jeszcze. - Hm... choć może powinienem dodać tortury - zastanowił się. - Uznałem, że to już za wiele, ale masz rację... powinienem dodać ten aspekt dodatkowo - fuknął na nią niezbyt zadowolony tym, że nagle robi za tego złego, a przecież nie zrobił nic specjalnie karygodnego. - To on ma moje ciało - zauważył chłodno. - Gdybyś nie miała dzieci to może nawet oboje byśmy się zmierzyli - burknął jeszcze.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  197. Nie pozwolił jej na zrobienie tego znaku. Złapał ją za rękę zanim zdążyła wrócić do jego czoła i przyciągnął ją do siebie, mocno ją obejmując.
    - Nie chcę cię skrzywdzić - powiedział krótko. - Więc lepiej mnie do tego nie zmuszaj - dodał zaraz. - Masz rację, tamtego Gavina już nie ma. Naoglądał się zbyt wiele śmierci, aby pozostać sobą - mruknął dość chłodno. - Ten obecny.... może nie jest najsilniejszy, ale nie pozwala sobie w kaszę dmuchać - dodał chłodno. Odetchnął głęboko odsuwając się od niej. To o zrobił Gavowi było tylko jego sprawą. - A Ryu gdzie zgubiłaś? Dawno go nie męczyłem - zatarł zaraz dłonie, obracając się na pięcie i wychodząc z kuchni. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  198. Ech no i popłynęła. Szczęśliwie swoje najgorsze wspomnienia miał już przepracowane. Zdarzyły się za życia. Każde z nich jednak oglądał w ciszy, nie ruszając się. Patrzył tylko na nią zaciskając mocno wargi. Chciała z nim wojny? To ją dostanie. Tego akurat już był pewien. Nie da sobą pomiatać. Nie zrobił jej niczego złego, a ta musiała, po prostu musiała się rzucać. Otarł szybko kilka łez które pojawiły mu się w kącikach oczu. Nie krzyczał, ale oglądał wspomnienia. Starał się ich pozbyć. Z powrotem zmaterializował kosę w swoją dłoń. Podparł się nieco na niej, cały czas patrząc na Akane.
    - Zadowolona? - zapytał jej nieco bardziej piskliwym głosem niż chciał. Czuł jak serce boleśnie mu się zaciska, jak każda komórka ciała walczy z tymi wspomnieniami. - Inaczej nie umiesz? Bawisz się swoimi mocami bo brakuje argumentów? - dodał zaraz, nabierając kilku płytkich oddechów. - Wiesz, a podobno to ja jestem ten zły - uśmiechnął się krzywo. - A jak do tej pory to ty krzywdzisz bardziej - skomentował.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń

^