Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

"Tańcz Wiedźmo, tańcz"

  "Woda, rzeka, słońca dary.
    Lasu cisza, ziemi czary.
    Wiatru siła, ognia żary."
 
 

AKANE GRANDSAND

Hybryda - Wiedźma || 18 lat (19.01) || 165cm wzrostu || Podróżna śpiewaczka


Szczupła, wysportowana budowa ciała. Granatowe włosy. Analityczny umysł. Pochodzi z Argaru. Mama bliźniaczek - Maliki i Raji. Zarabia na życie śpiewem, który czasem urozmaica aktorskimi scenkami. Połączenie piaskowych zdolności ojca i magicznych umiejętności klanu Latrala sprawiły, że dziewczyna włada psychoaktywnym pyłem, przy pomocy którego jest w stanie wejść w umysł innej istoty. Poza tym posiada swego rodzaju szósty zmysł, potrafi określić cudze intencje i miewa pewnego rodzaju przeczucia. Odczytywanie emocji bywa u niej na tyle silne, że poprzez uzewnętrznianie ich, czy to wokalnie, czy artystycznie, "zaraża" nimi odbiorców. Dodatkowo ostatnie życiowe wydarzenia sprawiły, że An rozwinęła swoje umiejętności o czary runiczne. Stosuje je w trzech wariantach: "sucha" runa, nakreślona tylko palcem jest krótkotrwała, runa nakreślona w widoczny sposób ma dłuższe działanie, a runy naznaczone krwią, wycięte w ciele, działają tak długo, aż nie zostaną przerwane. 

Poza tym uczy się grać na pianinie i doszkala śpiewanie. Umie walczyć wręcz oraz bronią białą. Uwielbia noże. W jej fiołkowych tęczówkach dojrzeć można pyłek, ten porusza się w zależności od emocji dziewczyny. 


DODATKOWE

POPRZEDNIA KP


____________________________________________________________________________________

Zapraszam do wątków!


69 komentarzy:

  1. - Moje nerwy są wystarczająco wzmocnione - podszedł do niej, patrząc na nią i absolutnie nie przejmując się jej zabawowym tonem. - Widzisz, mi nie chodzi o to, że bawisz się w najlepsze wyciągając to co najgorsze u mnie - znów na moment przestał mówić, by nabrać głębokiego oddechu. - Bo ja już to przepracowałem. Miałem wiele czasu na to w zaświatach. Owszem dalej boli... ale jest do przeżycia - zamachnął się na nią, by dać jej w twarz z otwartej dłoni. - Dalej przystaje przy swoim argumencie - stwierdził, pozwalając sobie na chłodny uśmiech, choć w oczach było widać że te wszystkie emocje i wspomnienia mimo wszystko bolą. - Kochasz? - prychnął śmiechem i zgiął się w pół. Śmiał się tak mocno, że niemal zapomniał o tych cholernych wspomnieniach. Odsunął się od niej chichocząc pod nosem. - Kochasz? Nie rozśmieszaj mnie, a to dobre - chichotał dalej. - Tak, tak, mów tak dalej - aż otarł łzy, siadając na kanapie i dalej śmiejąc się. Już właściwie nie wiedział co bardziej rozwaliło go na łopatki, bolesne wspomnienia czy to wyznanie. - A kto powiedział, An, że ja chcę z tobą walczyć? - spojrzał znów na nią. - Nie zamierzam bawić się z tobą w kotka i myszkę - machnął lekko ręką. - Jak będę chciał to po prostu odbiorę ci życie - wzruszył ramionami.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiechnął się tylko na ten jej komentarz i wzruszył ramionami. A niech sobie tam myśli co chce. Przecież nikt, bogatemu tego nie zabroni. Miał na końcu języka, że ona również niewiele się zmieniła. Dalej cięty język, dalej głupawe zagrywki, dalej zarozumialstwo i pewność siebie, która mogła zgubić. Typowa Akane. A mimo to dalej coś tam do niej czuł, choć szczerze mówiąc teraz zaczynał aż tak mocno tego nie odczuwać. Wstał z miejsca i ruszył do pokoju dziewczynek. Wspomniała coś o walczącej matce. Cóż, zawsze można było zabrać ze sobą małe, a matkę zostawić pogrążoną w smutku. Stanął przy łóżeczkach dziewczynek i przeniósł wzrok z jednej na drugą i z powrotem. Dotknął dłonią ich piersi, ale niczego nie zrobił. Nie, aż takim zwyrodnialcem nie był. Niewinne życie musiało zostać nietknięte. Odsunął się od nich i nabrał głębokiego oddechu w płuca, wracając do salonu. Wygodnie ułożył się na kanapie i pozwolił sobie na sen. Dopiero teraz przypomniało mu się jakie to upierdliwe być człowiekiem. Zmęczenie robiło swoje.

    Gavin xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się starał trzymać w ryzach, pamiętać o tym że to wszystko rozgrywa się tylko w jego w głowie, ale gdy po raz kolejny sługusy Peruna go przypalali, wyrywali paznokcie czy okładali... krzyczał, zdzierając sobie gardło. Uderzał przy tym głową o ścianę. Chciał stracić przytomność, nie widzieć tego wszystkiego, nie czuć się tak podle. Przy kontaktach z Febe starał się bardzo nie pokazywać po sobie w jakim jest stanie, ale miał wrażenie że kobieta już to wie. Bo kiedy kolejny raz się odezwała, on sam nie był w stanie jej odpowiedzieć. Milczał uparcie, nie chcąc żeby niepotrzebnie się martwiła. Nie straci zmysłów. Nie zwariuje.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdyby stał przy Febe to chyba by ją znokautował za ten ruch. Jak miał teraz w ogóle odpowiedzieć? Pociągnął nosem i zacisnął powieki mocniej, słysząc swoje dziewczynki. Ciężko mu było w ogóle wydobyć głos między jednym wspomnieniem a kolejnym. Spróbował odzyskać oddech, chociażby i na chwilę. Nabrał głębokiego wdechu w płuca i wypuścił go ze świstem. Ponowił to chwilę później. 
    - Nic mi nie jest - szepnął. - Daję radę... kocham was - dodał jeszcze urywanie, błagając w myślach żeby to się skończyło. Gdyby mógł to w tej chwili zablokowałby Febe, od środka... będzie musiał o tym pogadać z ojcem jak już ten się pojawi. Takie kontakty... to był cios prosto w serce. Zrobiło mu się jeszcze gorzej, bo nie mógł przy nich być. Nie wiedział też, kiedy będzie mógł do nich wrócić. Zostawił je. Zacisnął mocno pięści. - Nic mi nie jest - powtórzył.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli Akane chciała żeby się popłakał to jej się to udało i to z nawiązką. Poczuł łzy spływające po policzkach zanim zdołał o tym pomyśleć. Zwłaszcza po wyznaniu miłosnym dziewczynek.
    - Super plany... macie - skomentował po dłuższej chwili milczenia i zamknął mocno oczy, nabierając kilka szybszych oddechów. - Niebieską poproszę... - dodał próbując skupić się tylko na połączeniu, ale zaraz machnął ręką z łańcuchem, żeby zagryźć na niej zęby i nie krzyknąć z czystej bezsilności. Szlag by to wszystko trafił. Jednak cieszył się, że w Polszańskich lochach Akane nie przylazła z głosem go powspierać... chyba by nie wytrzymał z żalu, że nie może z nimi być. - Postaram się pospieszyć - mruknął trochę cierpko, bo w tej chwili nie bardzo to od niego zależało. Słysząc o sprzątającym Gavinie, odetchnął nieco mocniej.
    - To dobrze, niech sprząta... - mruknął jeszcze. - Ja posprzątam tutaj... jak mi się uda.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  6. - Nie rycz - siląc się na zgryźliwy ton. - Chciałbym ci przypomnieć, że zerwaliśmy.... ty zerwałaś ze mną - szepnął, słysząc przecież w jej tonie, że niezbyt ciekawie się trzyma. Zamknął oczy. - Idź podrywać wszystko co się rusza... - żachnął się, po czym zacisnął mocno wargi i pokręcił głową. - To nie ode mnie zależy... - bąknął cicho. - Nie bardzo mam jak się ruszyć... - szepnął jeszcze, a słysząc słowa Febe i jej pytanie odetchnął głęboko. - Mhm... jak wyłączyć myślenie?

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
  7. - Raczej ciężko o rwanie umarłych - odparował na to całe przyganianie. Zaśmiał się cicho. - Zawsze możesz rwać na dzieci - prychnął pod nosem. Zero wyobraźni normalnie. Dwie małe i urocze Fasole mogły rozczulić każdego, najbardziej nawet zatwardziałego osobnika. Skrzywił się konkretnie i rzucił kilka razy ciche "nie", zanim skupił się na słowach Febe.- Nie wiem co... - wymamrotał. - Próbuję z dobrymi wspomnieniami, ze złymi, z jeszcze gorszymi, z neutralnymi... - pokręcił głową. - Nic nie działa - poinformował Febe. - Nic nie działa. Nic... - szepnął. - Ale... Śnieżynka coraz częściej tu jest... może kiedyś zwędzi klucze...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  8. Zastanowił się nad tym chwilę.
    - Nie... nie pociągają mnie umarłe - odchrząknął i sam aż się wzdrygnął. Znów się nieco poprawił w więzach i nabrał głębszego oddechu. Parsknął cichym śmiechem, kiedy Akane wspomniała o Raji. Aż chciało się powiedzieć "brawo mała", ale powstrzymał swój język. - Ona wie co najlepsze dla mamy - stwierdził jednak i zamknął oczy znów skupiając się tylko na głosie Febe.
    - Nie jestem w tym dobry - przyznał cicho. - Nie planuję... - wymamrotał. - I trudno mi teraz myśleć o przyszłości - szepnął szczerze, może trochę depresyjnie ale szczerze. Już miał powiedzieć Akane, że Śnieżynka umie, ale problemem jest to, że nie wiadomo gdzie są klucze... ale nie zdołał, bo Gavin wszedł do "kręgu tajemnic".
    - Jezu... porzygać się można od tej waszej słodkości - wywrócił oczyma, zerkając na Malikę i Raję. - Rosną, wiesz? Strasznie szybko - poinformował go, a Gave poczuł narastający ciężar w piersi. Oddech znów mu przyspieszył. - A ta twoja była dalej cię kochasz, wiesz? Tak twierdzi - zaśmiał się chłodno, dźgając Akane w bok, a jednocześnie obejmując ręką i kopiąc do tego. Któryś z gestów na pewno się przez nią przedrze (xD).
    - Gavin... - Gave wydusił przez zęby. - Proszę... zostaw je... zostaw je...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  9. Gavin niewiele sobie zrobił z ostrzegawczego spojrzenia Febe. Usiadł sobie wygodnie obok Akane i spiorunował Raję wzrokiem.
    - Sio Raja, sio - machnął rzucił kopiując dziecko, po czym popatrzył po meduzie. - Słyszałem - skomentował. - I mogę go zapewnić, że dzieciom nic się nie stanie - dodał spokojnie, po czym zerknął na Akane. - Och właśnie... widziałem tę twoją kochankę - pstryknął palcami. - Straszna poczwara z niej - pokiwał głową, po czym zerknął na Akane. - Chcesz żeby była martwa? - zapytał jej. Gave słuchając to wszystko stawał się znacznie bardziej niespokojny. Wiedział, że Akane sobie z nim poradzi. Febe też, ale niepokój który rósł w sercu przyprawiał go o dreszcze i to wielkie. Aż przez moment nie mógł oddychać, ale w końcu odzyskał oddech i głos.
    - Goń się - wymamrotał, decydując się olewać jego słowa. - Febe... może... może już się ze mną nie łączcie - poprosił cicho. - Ja... boję się, że...
    - O rany, słyszałaś - Gavin roześmiał się serdecznie. - Wielki Gave się boi - rzucił śmiejąc się lekko.
    - ...mi serce pęknie - dokończył chłopak. - Nie chcę... żebyście to musiały znosić...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  10. Gavin uśmiechnął się słodko do Akane i poczochrał ją po włosach, korzystając z okazji, że się nie specjalnie rusza.
    - Jak sobie życzysz, kochanie. Z przyjemnością się jej pozbędę - rzucił wesołym tonem, po czym sam również zwrócił uwagę na słowa brata. Westchnął ciężko. - Wygodnie ci tam? - zapytał. - Jeśli chcesz, mogę ci zapewnić rozrywki... - dodał uznając, że podkręcenie będzie dobre. - ...Akane wspominała... - spojrzał na dziewczynę. - ...że brak ci tam tortur - spojrzał jeszcze po Meduzie. - Ja swoje tu otrzymałem... twoja była postanowiła pobawić się moimi emocjami, a twoja... prawie matka szprycowała mnie jakimiś specyfikami - wywrócił oczyma. - ...co sprawia że chętnie ci się odwdzięczę - wstał ze swojego miejsca. Gave za to bardzo starał skupiać się tylko na dziewczynach, ale kiedy usłyszał tę groźbę, po prostu się posypał. Kompletnie.
    - Nie, nie, nie... - wręcz go błagał. Niczego nie widział przez lawinę łez. Krzyknął kilkakrotnie, dociskając ręce do swoich skroni. Nieprzyjemne dreszcze zaczęły przechodzić przez jego ciało. Nie, nie mógł tego po raz kolejny przeżywać. Pociągnął za łańcuchy próbując znów, bezskutecznie z nich się wyrwać, aby ostatecznie wreszcie odpowiedzieć Akane i Febe. - Nie chcę żeby dziewczynki... mnie takiego... słyszały - wydusił z siebie. - Przepraszam An, nie chcę... żebyś ty...to musiała przeżywać... - dodał zaraz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  11. Gavin sam opuścił krąg chwilę po Akane i małych, po czym uśmiechnął się do niej słodko.
    - Charakterne córeczki masz. Po rodzicach - stwierdził, ruszając do wyjścia. Wcześniej jednak ukłonił się maluszkom. - Trzeba waszym rodzicom zapewnić trochę adrenaliny. Bez tego... mieliby zbyt lekko i łatwo w życiu - rzucił z delikatnym uśmiechem na twarzy, by ruszyć do wyjścia z domu. Posłał jeszcze buziaki w stronę małych i zamknął za sobą drzwi, przygotowując się w razie czego na atak dziewczynek. Za drzwiami mógł się spokojnie obronić.
    Gave pokiwał głową starając się oddychać spokojnie, ale nie do końca potrafił to zrobić.
    - Ale chcę być sam, Febe... - wydusił z siebie po chwili walki z oddechem. - Nie chcę was martwić... nie chcę żebyście czuły bezsilność... bo moja głupia głowa tak bardzo... się boi - zgrzytnął zębami. - Nie wiedziałem... że aż tak... nie wiedziałem...

    Gave i Gavin

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale Gavin już nie przejmował się tymi dwoma duchami dziewczynek. Puszczał do nich oczko, gdy tylko je dostrzegał, a potem przestał w ogóle zwracać na nie uwagę, a zaczął odsyłać duchy z powrotem. Spojrzał na duchy dziewczynek.
    - Was też odesłać? - zapytał z niewinnym uśmiechem na twarzy, po czym po prostu zamachnął się na nie, wracając do pozostałych paskud. Zaczął nawet nucić pod nosem tylko sobie znaną melodię, ale że fałszował to szybko przestał. Lepiej było recytować z pamięci. 

    Raja pokręciła głową i spojrzała po mamie.
    - Tata, tuli, jusz - zarządziła wtulając się mocno w mamę. - Jusz, jusz jusz - powtórzyła kilka razy. - Jusz! 

    Gave pokręcił lekko głową. Nie do końca wiedział jak wyjaśnić to co sam czuł. Jemu głosy nie pomagały. Wprowadzały tylko żal do serca. Żal i ból tak wielki, że nie potrafił sobie z tym poradzić. Umilkł kiedy Febe powiedziała, że uszanuje jego własną decyzję. Miał patrzeć na siebie, tak? Zacisnął mocno wargi. 
    - Nie chcę - powiedział cicho. - Nie chcę, żebyś była - zagryzł mocno wargi. - Przepraszam - dodał szybko, bo wiedział że ją tym zrani. Ale nie chciał... nie chciał słyszeć, a nie móc zobaczyć. Nie chciał słyszeć i nie móc przytulić. Nie chciał mieć nadziei, która za każdym razem gdy połączenie zostało zrywane, znikała. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  13. Argar był dla niego nowy, ale i on był w Argarze nowy. Nie specjalnie liczył się wśród postawionych tu graczy, a zdążył się już zorientować mniej więcej kto gdzie stoi i jakie ma koneksje. Okazało się, że barman, który ugościł go podczas koncertu był tu szefem, a Damon... mimo że Darcy spłaciła jego dług, sam przecież obiecał zrobić to samo. Obiecał spłacić swoje jedzenie i wodę, toteż podjął się pracy w gospodzie zaraz po koncercie i tak został do dnia dzisiejszego. Dług co prawda zdołał już spłacić z nawiązką, ale źródło dochodów warto było posiadać, a jednocześnie gospoda zdawała się świetnym miejscem do zbierania informacji czy plotek, a on uwielbiał być dobrze poinformowany. Może właśnie dlatego mimo iż Darcy miała niezwykle długi język to lubił z nią przebywać? Uśmiechnął się delikatnie do swoich myśli. Obsługiwanie nowych klientów bardzo mu się podobało. Miejsca Słowika co prawda nie zastępował, ale czasem coś tam pobrzdąkał. Tego dnia brzdąkał zwykłą balladkę "Knocking on heaven's doors" dla paru dziewczyn, które przysiadły się obok niego na scenie. Dobry napiwek nie był zły. To wówczas dostrzegł Słowika wchodzącego do gospody. O proszę. Jednak postanowiła wreszcie się pojawić.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  14. Chłopak posłał w jej stronę delikatny uśmiech i spokojnie dokończył utwór, by odsunąć się od pianina i zejść ze sceny, obiecując bis chwilę później. Podszedł do niej swobodnym krokiem i wyciągnął do niej dłoń.
    - Jestem Damon - przedstawił się jej dość przyjaźnie. - Ostatnio chyba trochę przesadziłem - przyznał szczerze, wspominając wydarzenia z koncertu. - Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Byłem szczęśliwy, że wreszcie udało mi się dotrzeć do Argaru i... - skrzywił się. - Jeśli mi pozwolisz to chciałbym zacząć od nowa - rzucił z łagodnym uśmiechem. - Masz może chwilę? Usiądziemy i porozmawiamy? - zaproponował.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  15. Zerknął na urocze spojrzenia zawiedzionych dziewczyn i uśmiechnął się do nich promiennie, zanim wrócił spojrzeniem do Akane.
    - Nic a nic - poinformował ją i zanim poszedł za nią do stolika to wziął sobie lemoniadę i wraz z własnym bezalkoholowym napojem usiadł naprzeciw niej. Skrzywił się lekko na to pytanie i odetchnął głęboko. - Brat Darcy postanowił sobie ze mnie zakpić, a ja mam straszliwie okropną orientację w terenie... od domu Darcy do gospody musiałem przejść 10 razy zanim mniej więcej zapamiętałem drogę i przestałem się gubić - wyznał. - Szedłem 3 miesiące - westchnął ciężko i upił trochę lemoniady. - Muszę coś z tym w końcu zrobić, ale szczerze? Nawet nie wiem jak się za to zabrać - wyciągnął z kieszeni szkicowaną mapę Argaru. - Zacząłem tworzyć mapę, ale dalej niesamowicie ciężko ogarnąć gdzie człowiek jest - mruknął patrząc jej prosto w oczy. - Więc, kiedy udało mi się dotrzeć... to niezwykle mnie to ucieszyło - przyznał ze śmiechem na ustach. - Aż za bardzo - dodał zaraz. - A ty gdzie zniknęłaś po koncercie? Wiesz tu w gospodzie brakowało cię stałym klientom.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  16. - Coś tam zobaczyłem - pokiwał lekko głową. Coś tam zobaczył i poznał parę ciekawych osób, ale z drugiej strony został okradziony, nikt nie chciał go przyjąć do żadnej pracy, więc nie było z czego żyć. Dobrze, że chociaż polować umiał to z głodu nie umarł, choć i z polowaniem nie szło specjalnie dobrze, gdy nie miało się żadnej broni. Westchnął ciężko do swych myśli. 
    - Próbowałem tego - przyznał szczerze.  - Wiesz, nawet oznaczam otoczenie czasem, ale... Mathyr jest pod tym względem trudne. Drzewa często wyglądają tak samo, a jedna leśna ścieżka do drugiej jest niesamowicie podobna - mruknął tylko zastanawiając się nad swoim nieszczęsnym położeniem. Coś czuł, że aż tak łatwo mu z tym nie pójdzie. Jego życie zwykle było pod górkę, więc i teraz nie miał powodu aby myśleć, że cokolwiek się zmieni w tej materii. - Jasne - nie wnikał w te jej sprawy. To było jej prywatne życie i nie zamierzał za bardzo się wtrącać, jeśli nie będzie chciała sama o tym porozmawiać. - Tak, zastępowałem, ale zaraz dumnie? A gdzie tam - machnął lekko ręką. - Ja tam po prostu lubię czasem pośpiewać - skomentował z szerokim uśmiechem na twarzy. - Życie byłoby nudne, gdybyśmy ciągle smęcili - puścił do niej oczko i skinął głową. - Tak, smętny repertuar na okrągło to faktycznie kaplica, ale... od czasu do czasu się przyda - pstryknął palcem w swoją szklankę i upił porządny łyk lemoniady. 

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  17. - Jasne, że szło się zgubić - potwierdził. - Ale u nas z pomocą szły nazwy ulic i punkty mocno się wyróżniające... no wiesz na przykład szalone budynki, restauracje i takie tam - wzruszył ramionami. - Zazdroszczę wam tego, że nie macie problemu z orientacją... - westchnął ciężko i upił trochę swojej lemoniady. - Ale powoli łapię dryg... uzupełniam swoją mapę i jakoś to idzie - skomentował, po czym wyszczerzył się do niej po komentarzu o fankach. - Wiesz, ktoś musi zawładnąć żeńską połową twej publiczności - puścił do niej oczko i przytaknął ponownie, by skrzywić się gdy wspomniała o wojnie. - Myślę, że warto mieć widmo wojny z tyłu głowy, nastawiać się szykować, ale nie można dać się zwariować - pokręcił lekko głową. - Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, a rezygnowanie z normalnego życia to chyba najgłupsze co można zrobić - wzruszył ramionami. - No wiesz, chodzi mi o takie ekstremum... nagle pakujesz się i uciekasz gdzie pieprz rośnie, albo zostawiasz to co lubiłeś do tej pory robić i stawiasz tylko na trening, zbrojenie się - mruknął. - To palenie swojego dawnego życia... a to też nie takie dobre. Jak ze wszystkim... trzeba odnaleźć swój umiar.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  18. - Z moich osobistych, choć krótkich obserwacji i rozmów z potencjalnymi słuchaczami i twoimi fanami, wynika że... żeńska część publiczności docenia twój głos, ale zazdrości ci wyglądu i jest zazdrosna o swoich chłopów, toteż fanek za dużo nie masz - rzucił wesoło i dopił swoją lemoniadę, po czym wzruszył ramionami. - Ale hej... możesz jeszcze nad tym popracować - pokiwał głową. - Zbrzydnąć raczej nie zbrzydniesz, ale... - zastanowił się chwilę. - ...możesz na przykład jakoś inaczej oddziaływać na mężczyzn - rzucił tonem znawcy, po czym roześmiał się serdecznie i pokręcił lekko głową, by zaraz zmarszczyć lekko brwi. - Ale tak teraz? Tu czy tam? - wskazał dłonią scenę, zastanawiając się nad jej propozycją. - Zgoda. Przyjmuję wyzwanie - potwierdził.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  19. Oczywiście, że mogła mieć rację z tymi przypadkami, które myślą sobie za dużo. 
    - Ja tylko proponuję - skomentował unosząc lekko dłonie w górę i uśmiechając się do niej łagodnie. - Zostań przy swoich występach jeśli chcesz, bo są kapitalne - dodał jeszcze, bo przecież miał okazję jeden z nich oglądać. Może nie w całości, ale jednak. No dobra, w ten sposób nawet brzmiało to lepiej. Kiedy jednak usłyszał pierwsze słowo, parsknął cichym śmiechem.
    - To będzie ciekawie... - stwierdził. - I'm sitting here in a boring room. It's just another rainy Sunday afternoon. I'm wasting my time, I've got nothing to do... - spojrzał po niej robiąc przy tym żałosną minkę. - I'm hanging around I'm waiting for you... but nothing never happens and I wonder... I wonder how, I wonder why... Yesterday you told me about a blue, blue sky... And all that I can see... is just another yellow lemon tree... - dokończył śpiewając jeszcze drugą zwrotkę i powtarzając refren. - Okay, szynka dla ciebie.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  20. Roześmiał się serdecznie, kiedy dziewczyna zaczęła swój wykon. Nie spodziewał się po niej żadnej innej piosenki o "szynce". Kiedy pokazała na niego dłonią, sam wstał i zrobił kilka ruchów tańca hula, by wrócić na swoje miejsce i klaskać jej lekko do reszty piosenki, a gdy skończyła zawiwatował jej i zagwizdał kilka razy. Płomienie... to dobre słowo, ale pierwsza myśl jaka przyszła mu do głowy znów była angielska, dlatego chwilę milczał szukając czegoś innego, by wreszcie pstryknąć palcami.
    - To chodzi o to, by od siebie nie upaść za daleko - przewrócił się kontrolowanie wraz ze swoim krzesłem. - Jak te dwa łyse kamienie nad rzeką - dodał siadając na swych kolanach i przybliżając się do niej przy tym. - Chodzi o to by pierwsze - wskazał na nią. - ...chciało słuchać co by to drugie powiedzieć chce do ucha... - wstał by nachylić się do jej ucha. - Czasem się ich boję, chodzą słowa nie do powiedzenia... nie do powiedzenia... - zaśpiewał jej do ucha, odsuwając się od niej z ostatnim słowem i przechodząc przy stole do swojego miejsca. - Dzień dobry, kocham cię - puścił do niej oczko, udając że nakłada sobie na talerz chleb. - Już posmarowałem tobą chleb - pokazał jej język. - Dzień dobry, kocham cię - pokiwał do niej. - Nie chcę cię z oczu stracić, więc... jeszcze więcej... dzień dobry kocham cię - złożył palce w gest serduszka. - Podzielimy dziś ten ogień na dwooje. Dzień dobry, kocham cię, to zapyziałe miasto niech o tym wie - wskoczył na ich stolik i ukłonił się przed nią, po czym wyszczerzył. - Okay, hm kredka dla ciebie - puścił do niej oko.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie chodziło o to, że bała się śmierci. Prawdę mówiąc była na nią gotowa od dawna. Niby znalazła swój sens życia i kochała wszystko co robi, mimo wszystko zawsze będzie na swój sposób odszczepieńcem. Byłaby zadowolona, gdyby umarła w walce, zwłaszcza stawiając czoła komuś, kto uważa się za samą Śmierć. Tak, wyzywanie bogów do walki zdecydowanie do niej pasowało. Gdyby Ci jeszcze istnieli. Ale teraz nie mogła sobie na to pozwolić. Miała małe dzieci na głowie, nie mogła ich zostawić samych na pastwę tego świra, przynajmniej dopóki Gave nie wróci. Nie miała komu ich powierzyć na wypadek własnego zniknięcia. W końcu znowu była sama. Siedziała na dachu domu Darcy, kiedy jej nie było. Zeskoczyła z niego, kiedy zobaczyła Akane. Miała na sobie maskę i swoje typowe szaty.
    — Darcy nie ma aktualnie, zaraz powinna wrócić — poinformowała ją. Schowała sai do swojej kabury. Trzymała sai na wszelki wypadek. Gdyby jednak Gavin miał zamiar się tutaj pojawić. Przezorny właśnie ubezpieczony. — Możesz poczekać, ale nie wejdziemy do środka aktualnie — wyjaśniła wskazując na zamek. — Zrobiła taki dziwny magiczny zamek, chciała mi dać krew, ale uznałam, że gdyby… Gavin jednak mnie zabił, lepiej, żeby nie wjął klucza z martwego ciała, kiedy dziewczynki śpią — wyjaśniła bez większych emocji. To i tak było najlepsze rozwiązanie. Nie musiała tam wchodzić przecież, a Maryl, Rokara i Risha mogły siedzieć bezpiecznie.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  22. Prychnęła lekko na jej stwierdzenie.
    — Można tak powiedzieć. Miałam urocze spotkanie z jego kosą — wyjaśniła. Nie byłaby dumna z tego, że po prostu wycofała się z walki, gdyby nie fakt, że miała teraz kogo pilnować. Nieważne jak bardzo inni mogli ufać Darcy, ona nie mogła tak po prostu zostawić teraz tych małych. Poza tym, skoro po śmierci mają się spotkać, wtedy z pewnością da mu popalić za grożenie tym małym, niewinnym damom.
    — Mówiłam jej, ale nie rozumiem jej reakcji, może Tobie uwierzy, nie wiem czy mi uwierzyła — wyjaśniła, siadając na podłodze ganku. Obserwowała jak Akane patrzy na zamek. Dla niej samej zdawał się dziwny, ale nie wnikała, wolała żeby małe były bezpieczne.
    — U mnie w porządku, wolę mieć na oku czy czegoś nie knuje i pilnować małych przed wymykaniem się. Same go zaatakowały, jak dodały dwa do dwóch. Nie ufam, że ich nie ruszy — powiedziała, marszcząc delikatnie brwi. Kłamcy może i nie mieli specyficznego zapachu, ale gdyby miała taki przypisać, to byłby jego zapach. — Są w środku, bezpieczne z matką. A ja... Wolę żeby gonił mnie, niż groził mi ich bezpieczeństwem — dodała jeszcze. Zaśmiała się cicho i krótko.
    — Nigdy tak o tym nie myślałam — odchyliła się, opierając dłonie o deski, aby spojrzeć na An. — Nie musisz mnie lubić żeby życzyć mi życia. A co to za propozycja? — zapytała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  23. Argar nie był tak wspaniały jak na początku mu się wydawało. Nie było w nim nic specjalnie ciekawego. Gospoda oferowała co prawda dobre jedzenie, ale na scenie albo była cisza albo wchodził jakiś głupek, przez którego jakoś dziwnie słabo mu się robiło. Z braku laku więc odsyłał duchy, sukcesywnie. Nawet doszedł do tego, by wysłać wezwanie do całego Mathyr, aby duchy przyszły do Argaru. Po co miał się męczyć. Chcą przejść na swoją stronę to niech same się do niego pofatygują.
    Tego dnia pracował dość długo, wieczorem wracając do domu Gava i Akane. Ależ gniazdko miłosne sobie utkali. To trzeba było przyznać. Zazdrościł im tego miejsca i tego ciepła jakie ten dom posiadał. Zsunął buty i nie specjalnie odzywając się do Akane ruszył do kuchni, by zaparzyć sobie herbatę. Kiedy zaczynał nalewać ją do kubka, poczuł ukłucie bólu. Wrzasnął, a kubek spadł na podłogę i potoczył się po niej parząc mu stopy. Łzy stanęły mu w oczach. Obrócił się szybko i podszedł do Akane.
    - Doszczętnie cię porąbało?! Co zrobiłaś?! Po co?! Nawet cię nie ruszam! - wrzasnął na nią, pokazując krwawiące palce nieszczęsnej, niemal niepełnosprawnej dłoni.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  24. Gavin zmarszczył brwi absolutnie jej teraz nie wierząc. Jak nie ona? Jak nie ona? Pokręcił lekko głową. 
    - Jesteś okropna - fuknął na nią nieco ciszej i poszedł za nią, żeby mogła go opatrzeć. No bo jak nie ona, to kto? Przecież nikogo tu nie było. On sam nie łączył kropek. WIerzył, że Akane po prostu się na nim odpłaca za wszystko i za nic. Zacisnął mocno wargi, piszcząc cicho przy opatrywaniu, a kiedy zakończyła, odsunął się od niej. Może faktycznie nie ona. Przecież by nie opatrywała, gdyby wcześniej zaczęła ten cały dowcip. Sięgnął po szmatkę i zaczął sprzątać swój bałagan. 
    - Jak nie ty to kto? - spojrzał jeszcze po niej.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  25. - Nawet jak na ciebie to słabe wyjaśnienie - skomentował krótko Gavin, zmywając podłogę i ponownie nastawiając wodę na herbatę. - Napijesz się też? - zapytał jej, bo skoro już pomogła mu z ręką to chociaż tyle mógł zrobić. Odruchowo postawił oba kubki obok siebie i wsypał do nich jednej z herbat, których tu zasmakował. Te były akurat niezwykle smaczne w tym świecie.
    - Sama podpadłaś jeszcze większej ilości - stwierdził w końcu, bo taka była prawda. Akane miała w tej chwili większą ilość "wrogów" niż on sam.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  26. - Gdybym zrobił to inaczej to by mnie tu nie było - popatrzył po niej tylko i westchnął ciężko. - Nie oddałby mi tego ciała. W cuda wierzysz? - wywrócił oczyma, zaparzając herbaty i podając jej jeden kubek, a drugi biorąc dla siebie. Upił trochę jej i wzruszył ramionami. - Poza tym, nie tak dawno nikt go nie lubił - zauważył. - W gruncie rzeczy to wam przysługę zrobiłem - dodał jeszcze i odetchnął głęboko. - Wiem stąd, że chociażby się rozstaliście. Nie dałaś rady z nim wytrzymać - skomentował.

    Gavin xD

    OdpowiedzUsuń
  27. - Nie mam pojęcia i nie chcę mieć tego pojęcia - rzucił z uśmiechem. - Dla mnie ważne jest to, że... - szczęśliwie tym razem odstawił kubek na blat, zanim nie poczuł cholernego bólu. Tym razem na brzuchu. Aż opadł na kolana krzycząc krótko i zaraz zwijając się w kłębek i płacząc przy tym. - Co jest?! Nie powiesz mi, że to jednak nie byłaś ty... co wy w tej herbacie macie?!

    Gavin xD

    OdpowiedzUsuń
  28. Gavinowi udało się powstrzymać kolejny pisk, kiedy tak bezczelnie przesunęła po ranie palcami. Zagryzł mocno wargi, kiedy to robiła. Oddychał płytko. Coś zaczynało go dusić, czuł się jak po długiej walce, a żadnej takiej nie miał. Zacisnął mocno pięści, ale zaraz chwycił jej dłoń. Wstał przy jej pomocy i tym razem przyciągnął ją do siebie, żeby objąć ramionami.
    - Boję się - powiedział cicho. - Mimo wszystko... nie chcę tracić jego życia. Nie po to tu przyszedłem - bąknął oddychając nieco szybciej. Obejmował ją mocno, wciskając głowę w jej piersi (xD). Urosły. Oj i to jak... a kiedyś była taka płaska.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  29. Wrzasnął i pokręcił głową dalej się w nią wtulając. Jeszcze chwilę to przedłużył, zanim puścił jej dłoń i puścił ją całą, pozwalając jej działać.
    - Bo się nudziłem - odparł krótko. - Byłem samotny, chciałem choć przez chwilę przestać tak się czuć - wzruszył ramionami. - Zawsze byłem egoistą, to się nie zmieniło - stwierdził krótko, po czym zamknął oczy nie chcąc obserwować tego co robiła z jego brzuchem... z jego umięśnionym brzuchem. Dalej nie kumał jak jego brat to osiągnął. Westchnął ciężko. - Nie zrozumiesz, Żabciu.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  30. - Tak jak mówiłaś, nie znam go - odparł krótko. - Nie znam Gava... jedyne co znam to ta wersja, którą znałaś jak jeszcze żyłem - prychnął. - A to nie była fajna wersja - burknął. Zawsze namawiająca go do złego. Chciał się bawić i robił to, a jemu samemu zaczynało się to podobać. Zacisnął mocno wargi, kiedy dziewczyna zaczęła przyglądać się ranie. Sam zerknął w dół i zrobiło mu się trochę niedobrze. Oczy zaszły mu wówczas mgłą. - Uspokój się szkieleciku kochany, bo zaraz zostaniesz spętany - padły słowa z jego ust, a oczy na powrót stały się przejrzyste. - No nie wiem. Jak na moje to całkiem egoistyczna byłaś zostawiając swe córki bez pożegnania - skomentował jej słowa o braku egoizmu. - Co z tego, że przychodziłaś? To też było egoistyczne. Chciałaś przychodzić i sobie robić dobrze, a one nie miałyby z tego absolutnie nic, zero, null - spojrzał jej prosto w oczy. - Ech dobrze, że mój brat jednak ma na ciebie jakiś wpływ...

    Gavin xD

    OdpowiedzUsuń
  31. - Tego nie wiesz - odparł krótko. No nie mogła wiedzieć czy by jej odbiło. Nigdy nie siedziała w głowie swojej bliźniaczki. Ba! Ona nawet nie miała bliźniaczki. Pokręcił lekko głową i uśmiechnął się delikatnie, gdy przyznała mu rację w tej jednej kwestii, po czym skrzywił się na te klepanie, ale nic poza tym nie zrobił. Sięgnął sobie po herbatkę i upił porządny łyk. - To co masz teraz w planach? Ty, a nie wojna czy inne sprawy - wyjaśnił swoje pytanie.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  32. - Właściwie to czemu z nimi siedzisz ciągle w domu? - zapytał. - Są chronione - zauważył. - Jest twoja runa, jest też coś od tej tam gaduły... - dodał spokojnie. - Przecież spokojnie możesz z nimi wyjść choćby na mały spacer - zauważył jeszcze. - Duchów też już jest dużo mniej. Odsyłam je - skomentował tylko i pokiwał głową na resztę jej planów. - Tylko za bardzo w nie nie wniknij - dodał po chwili milczenia. - Mogą być niebezpieczne. Niewłaściwie użyte... skutki są tragiczne - dla potwierdzenia pokazał jej rękę swojego brata. - Nie wiem jak on ją doprowadzi do porządku - skomentował jeszcze. - Tragedia, boli jak cholera...

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  33. Kutasem? Nie miała pojęcia co to znaczy. Nie miała pojęcia co ich łączyła, ale nie zamierzała w to wnikać. Nawet gdyby chciała, nie spodziewała się od Akane odpowiedzi w tej sprawie, przecież jej nie ufała, pewnie całkiem słusznie. Pokręciła głową. Teraz miała inne priorytety.
    — Jest miła, dużo gada, ale tak, nie znamy się. Chociaż jest bardzo miła dla dziewczynek — zgodziła się z nią. Darcy faktycznie była całkiem przyjemna, ale ani jedna ani druga nie skupiały się w tym momencie na budowaniu swoich relacji. Patrzyła po prostu na An i próbowała poprowadzić w miarę normalną rozmowę. Na ile cokolwiek argarskiego potrafiło być normalne. Zaśmiała się cicho, zadowolona i spojrzała nieco czulej, gdy wspomniała o bojowych agentkach.
    — Nie dają sobą pomiatać. U Rishy, matki też wszystko dobrze. Umówiła się nawet z Febe, ale nie pójdzie bez dziewczynek i obstawy, przeraża ją ta cała sytuacja, nie chce znowu stracić córek — wyjaśniła. Wróciła do wyprostowanej postawy. O ile przy Akane mogła czuć, że wszyscy są bezpieczni, tak dalej bała się, że spuści na chwilę gardę, a potem rozpęta się jakieś piekło. Nie umiała zaufać Gavinowi. — Z pewnością chętnie odwiedzą Fasolki, Maryl wydziergała im laleczki, a Rokara wystrugała parę… mieczyków — pochwaliła je. Sama wstała, gdy usłyszała, że granatowłosa zmienia pozycję. Wysłuchała jej i zastanowiła się przez chwilę.
    — Nie boję się o swoje życie — odparła w końcu. — Nie zrozum mnie źle, jestem wdzięczna, że się troszczysz, ale wolałabym, żebyś dała takie runy tamtej trójce. Jeśli ma to je ochronić, ja będę spokojniejsza, a jeśli mnie zaatakuje, cóż — wzruszyła ramionami. — To by dopiero była legenda, o Onyx, która bez lęku stanęła Śmierci w oczy, czy tam jego synowi — odpowiedziała na jej propozycję.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie zamierzał jej namawiać do dalszych podróży, dlatego skinął tylko głową dając jej do zrozumienia, że rozumie co do niego mówi. Kiedy wspomniała o runach uśmiechnął się krzywo.
    - No nie wiem - wskazał dłonią jej rękę. - Widziałem jak ją wykroiłaś. To też było destruktywne - zauważył tylko. - Ale może znalazłaś już inne sposoby - dodał zaraz i uniósł dłonie w górę w geście poddania się. - Mhm zaradny, uparty, bez żadnych obaw... - powtórzył po niej. - Zupełne przeciwieństwo mnie - dodał kręcąc lekko głową i dopijając swą herbatę. - A do tego wredny playboy - dodał po chwili. - Ale przy tym czuły, opiekuńczy, który dla swych bliskich zrobi wszystko - wzruszył ramionami. - Ale język to mógłby czasami powstrzymać.

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  35. On sam również wstał chcąc umyć kubek, ale nie udało mu się to. Jego kosa zmaterializowała się przy nim i zanim zdołał ją złapać zamigotała i znikła, a wtedy poczuł elektryzujący ból. Cholera. 
    - Akane... - zdołał powiedzieć i wrzasnął, wrzasnął tak jakby go ktoś obdzierał ze skóry. Ręka, ta zdrowa pulsowała bólem niewyobrażalnym. Ten promieniował od niej i przechodził dalej. Zrobiło mu się ciemno przed oczyma i runął jak długi, telepiąc się przy tym jak przy padaczce. Szczękał zębami, ból przechodził przez niego falami. Nabierał płytkie oddechy, ale nie mógł nic powiedzieć. Jasna cholera! Co się z nim działo?! Dlaczego to coś atakowało ciało?! 

    Gavin

    OdpowiedzUsuń
  36. Gavin starał się nie krzyczeć. Mimo wszystko bardzo starał się tego nie robić, ale wszystko go bolało. Wszystko w nim krzyczało. Docisnął rękę do piersi, podwijając rękaw i patrząc na znak, który się na niej zaczął pojawiać. Zakrwawiony i świecący fioletowym blaskiem. Cholera... musiało się coś dziać w zaświatach. Czyżby ojca zgładzili? O nie, nie, nie... to nie wyglądało dobrze.
    - Musisz... musisz schować dziewczynki - rzucił szybko. - Oni tu przyjdą, zgładzą je... schowaj je... - spojrzał po Akane. - Musisz je ochronić... 

    Gavin xD

    OdpowiedzUsuń
  37. — Nie mam zamiaru się spieszyć. I tak nie ma na to czasu, a ja nie będę przy aktualnych wydarzeniach ruszać czegoś, co jest stabilne. Aż taka nieodpowiedzialna nie jestem. Na razie trzeba się skupić na aktualnych problemach i rozwiązaniu ich, zanim przyjdą nowe, bo nikt się w nich nie połapie — zgodziła się z Akane. Nie miała zamiaru wrzucać jej więcej na głowę. Nie odczytywała może intencji tak jak jej kuzynka, ale potrafiła odczytywać sytuacje, a teraz nie było czasu i miejsca na jej własne rozterki.
    — Tak, Gavovi też warto wspomnieć, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego brak szacunku do moich drzwi — zaśmiała się lekko. — Ale przy Fasolkach też nie chciałabym po prostu ryzykować. Nie spałabym spokojnie, gdybym Ci nie powiedziała po prostu. Różne istoty, magie różnie reagują, wolałabym nie patrzeć na krzywdę niepotrzebnie żadną — wyjaśniła. — Oczywiście, ja tylko przekazuje informacje i mogę się mylić. Ty jesteś mamą, Gave tatą, każda decyzja jest wasza, ale ciotka od czasu do czasu może też wrzucić swoje trzy grosze — dodała z uśmiechem, aby po swojej stronie zakończyć już ten temat.
    — Tak, a niestety, obie jesteśmy takie śliczne, że niektórzy się powstrzymać nie mogą. Chu… znaczy hulaj dusza myślą, a my byśmy chciały tylko po ludzku, grzecznie kogoś poznać — powstrzymała się przed przeklinaniem. W końcu obok znajdowały się małe dziewczynki. Nie na miejscu byłoby je teraz przecież gorszyć.
    — Diego? Oczywiście, że tak. Jest najlepszy. Ale myślałam, że Damon zdążył już nauczyć się, że braciszek bardzo lubi broić. Oczywiście szkoda mi go, to przykre, że tak długo szedł, ale tak na mnie wyskoczył z krzykiem, że jak zobaczyłam list, to nie mogłam powstrzymać śmiechu. Diego był bardzo skrupulatny w swoim dowcipie, ale nie zrobiłby czegoś, co faktycznie mogłoby zrobić mu krzywdę, wiesz zakładam, że myślał wtedy “ale to go życia nauczy, syn życia, niech złapie trochę doświadczenia” — wyjaśniła swoją własną perspektywę tej całej sytuacji. Nie umiała gniewać się na Diego, może to przez to, że był jej bliźniakiem, ale zawsze stawała po jego stronie. Nie umiała się tego oduczyć, w zasadzie chyba nawet nie chciała tego robić.
    Zaśmiała się na komentarz dziewczynki. Zasłoniła sobie jedno oko dłonią i zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu.
    — Wujek Ryu ma lepszy wzrok, ja teraz prawie nic nie widzę. Jakbym oczko straciła, to by mi było smutno, bo bym na was patrzeć dokładnie długo nie mogła, zanim się nauczę — sama dodała swoje trzy grosze, po czym odsłoniła oko.
    — Przy ich talencie, to za rok oboje będziecie musieli być krystalicznie czyści, bo sobie kary nawet nie dadzą dać — szepnęła do Akane cicho konspiracyjnym tonem. — Czepialskie jak tatuś — dodała już nieco głośniej, zadowolnym tonem. W końcu sama nie uważała tego za coś złego.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  38. — Racja — przytaknęła jej spokojnie. Sama zdążyła już zauważyć, że nie musiała przy niej martwić się o dziewczynki. Z pewnością napawało ją to spokojem. Nie musiała się przynajmniej martwić o zbyt wiele rzeczy. Zaśmiała się lekko na jej komentarz.
    — Rokara pewnie by zaraz powiedziała, że jej prezent był lepszy, Maryl mogłoby być bardzo przykro. Mam nadzieję, że Raja i Mali jednak dadzą laleczką mieczyki, albo wymyślą coś innego — sama skomentowała, wyobrażając sobie jak cała czwórka mogłaby się razem bawić. Cieszyła się w duchu, że nie namawiała jej przesadnie do swojego pomysłu. Doskonale wiedziała, że jeśli ktoś był najbardziej narażony na atak Gavina - to właśnie ona sama. Nie musiały się nie przyjaźnić, mimo wszystko nie chciała wciągać ją w żaden konflikt. Na razie radziła sobie z unikaniem walki z chłopakiem, a gdyby jednak do takiej doszło, nie chciała, żeby An oberwała przez przypadek. Dalej darzy ją sympatią, poza tym ona była matką i z pewnością była ważna dla wielu osób. Po niej i tak nikt specjalnie nie zapłacze. Tak będzie najlepiej.
    — Jasne, wpadniemy na dniach z pewnością — zgodziła się z nią. — Wiem, nie martw się. I dziękuję za troskę — pożegnała się z nią, aby później samej niedługo wrócić do czatowania na dachu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie uważał żeby bredził. Obawiał się najgorszego. Odetchnął, kiedy poszła do małych. On sam skulił się na podłodze, nabierając kilka głębokich oddechów. Uspokajał bicie serca. Starał się nie stracić przytomności. Po kilkunastu długich minutach przeniósł się na kanapę. Bolało znacznie mniej, acz znak dalej palił go w rękę. Spojrzał po nim, nie do końca rozumiejąc. Nie mógł również przywołać kosy, a i kiedy spróbował przywołać duchy, zmaterializować je przed domem Akane, te nie nadeszły. Coś ewidentnie było nie tak. Nie rozumiał, nic już nie rozumiał. Czyżby stracił połączenie z ojcem i bratem? Żyli jeszcze? Zostali zlikwidowani? Pokręcił głową. Nie, przecież na pewno by to wiedział. Serce zamarło mu znów jakąś godzinę później. W salonie powiało chłodem, a tuż przy kanapie pojawił się portal z fioletowo białym blaskiem. Przełknął ślinę, wstając i zasłaniając sobą pokój dziewczynek. Nie pozwoli im, choćby miał umrzeć, nie pozwoli zabić tych dwóch. Mógł robić złe rzeczy, ale to były niewinne istoty. Czekał ze zniecierpliwieniem i przerażeniem, a wówczas w portalu pojawiła się znajoma postać. Aż odetchnął z ulgą.
    - Tato... - westchnął, marszcząc lekko brwi. Victor wszedł do środka i postawił dwa 6-paki coca coli, po czym bez słowa wszedł z powrotem w portal i wrócił ponownie, tym razem trzymając pod pachą zapas pampersów oraz dwa misie. Portal zamknął się wówczas za nim. - Co się dzieje? - zapytał go cicho, ale Victor wyminął go i wszedł do pokoju Akane i dziewczynek, po czym wręczył Akane puszczę coca coli.
    - Jeszcze zimna - poinformował ją, odkładając pampersy na bok i podchodząc do łóżeczka maluszków. Przykucnął przy nim. - Cześć - przywitał się z nimi. - Wybaczcie, że wpadam tak późno, ale miałem pewne zawirowania - odchrząknął wręczając maluszkom po misiu, po czym znów spojrzał na Akane i powiódł od niej spojrzeniem do Gavina, wzdychając ciężko. - Nawaliłeś - poinformował go chłodno. 
    - Wiem - bąknął Gavin.
    - O ile jeszcze to co odwaliłeś tutaj... z duchami, rozumiem - machnął na to ręką. - Ale zamykanie Gava w lochu? Do końca cię popie... - zerknął na dziewczynki i chrząknął. - ...pokręciło - poprawił się automatycznie. 

    Gavin i Victor

    OdpowiedzUsuń
  40. - Tak, Gave wspomniał że chciałaś się jej napić - stwierdził mężczyzna i odetchnął głęboko, po czym pokręcił lekko głową na pytanie o Gava. - Nie, nie jest w porządku - poinformował ją. - Gave nie żyje i nie wróci - dodał po krótkiej chwili milczenia, przenosząc zaraz wzrok z powrotem na Gavina. - A ty do tego doprowadziłeś - rzucił chłodno, biorąc chłopaka za ramię i wyprowadzając go z pokoju, aby posadzić go na kanapie. - Dzięki twoim działaniom, nie mieliśmy wyjścia. Gave nie żyje - oznajmił chłodno, spoglądając w oczy syna. - Jego dusza przepadła. Zrobił to dla swoich córek - warknął. - A ty... - pokręcił głową i odetchnął głęboko. - Ty do niego dołączysz już za chwilę.
    - Tato, ale... nie... - Gavin poczuł łzy w oczach. Nie chciało mu się w to wszystko wierzyć, ale... jego ojciec był tak poważny jak nigdy. Zacisnął mocno wargi. - Przepraszam, ja nie chciałem, żeby to tak się skończyło... przepraszam...

    Gavin i Victor

    OdpowiedzUsuń
  41. Gavin kręcił głową nie mogą w to uwierzyć. Łzy spływały mu po policzkach. Nie chciał w to wierzyć. Szukał na twarzy ojca jakiegoś znaku, ale ten pokręcił lekko głową z dezaprobatą.
    - A co myślałeś? Mathyr nie jest placem zabaw, a ty tak go potraktowałeś - rzucił chłodno. - Dostałeś odpowiedzialne zadanie i spierdoliłeś po całości. Sabat Śmierci nie ma miłosierdzia dla takich występków. Twój brat musiał wybrać. Albo swoje własne unicestwienie i twoje... albo życie jego córek - warknął na niego. - Wybrał mądrze - dorzucił po chwili milczenia.
    - A ty? - Gavin rzucił się na ojca. - Czemu go nie obroniłeś?!
    - Broniłem, Gavin. Broniłem - Victor złapał jego pięści i wykręcił mu rękę do tyłu zaciskając na niej mocno swą własną. - Ale i ja, nie mam tam władzy. Nie jestem wszechmocny - szepnął mu do ucha, po czym nakreślił mu na plecach runę i wlał w nią swą intencję. Chwilę później ciało padło bez życia na podłogę. Wówczas położył je na kanapie i ruszył z powrotem do sypialni dziewczynek.
    - Fajnie jest usłyszeć taką wiadomość, nie? - rzucił chłodno, acz z nutką sarkazmu w głosie. - Podziękuj swojemu ojcu. On zaczął pierwszy - dodał jeszcze, przenosząc wzrok z Akane na dziewczynki. - Wasz tata zaraz tu przyjdzie - powiedział spokojnie. - Dajcie mu chwilę, musi sam wykombinować jak to zrobić - uśmiechnął się lekko. 

    Victor

    OdpowiedzUsuń
  42. Victor prychnął pod nosem i pokręcił lekko głową. Nie odpowiedział jej w żaden inny sposób. Nie zamierzał z młódką przerzucać się racjami. Zamiast tego wrócił do salonu i obserwował ciało Gava. Runa którą na nie nałożył nie była trudna do złamania, ale skoro Gave miał zacząć trening to należało to zrobić od samego początku. Nie mogło być przecież zbyt łatwo. Wszystkiego na tacy nie dostanie.- Skoro już kręcisz się po kuchni to zaparz mi prosze herbaty - rzucił do Akane jak gdyby nigdy nic.
    - Chyba wypada ugościć niedoszłego teścia, choćby z czystej przyzwoitości - dodał unosząc lekko kąciki swych ust w górę. - Zostaję z wami całe 48 godzin - dodał podchodząc do wnuczek i siadając naprzeciw nich, ale w sporej odległości. Nie chciał narzucać się małym ani ich matce. To one i ona powinny zrobić pierwszy ruch. Ruch pozwalający mu na większe czułości. - Spędzę z wami dwa dni, już nie mogę się doczekać.

    Victor

    OdpowiedzUsuń
  43. Victor zdecydował się na owocową herbatę, po czym uśmiechnął się do niej słabo.
    - Góra zezwoliła na te dwa dni. Posprzątam po Gavinie przy okazji - stwierdził jeszcze, po czym pokręcił lekko głową. - Z waszymi genami to aż dziwne, że nie gryzą - rzucił z lekkim sarkazmem, po czym wyciągnął dłoń do Raji, która nieco niepewnie ją złapała, aby zaraz zacząć badać mężczyznę łapkami. W końcu i Victor trochę się ośmielił i przytulił dziewczynkę do siebie.
    - Nie chcę ich przestraszyć - wyjaśnił tylko swój wcześniejszy dystans i wstał biorąc małą na ręce i od razu robiąc z nią samolocik. - Dziadek was obserwował - szepnął cicho przechodząc z małą do salonu, ale starając się by Akane cały czas mogła go widzieć. Usiadł z małą na kocyku i zaczął z nią bawić się klockami, tłumacząc jej przy tym kolory i kształty. Prosił by podała taki i taki klocek, a mała rozchmurzyła się lekko.

    Victor

    OdpowiedzUsuń
  44. - Mogłem - westchnął ciężko. - To była jedna z najgorszych kar jakie można było nałożyć - uśmiechnął się krzywo. - Widziałem co się u was działo i nie mogłem nic zrobić. Ani się połączyć z Gavem, ani odpowiedzieć na jego prośby i pytania... nic - pokręcił lekko głową. - Ale zasłużyłem - dodał po chwili, bo nie opowiadał jej tego żeby w jakimś stopniu mu współczuła. Co do kosmicznej ceny, skinął lekko głową. - Tak, była kosmiczna - przyznał krótko, zerkając ukradkiem na ciało Gava, po czym uśmiechnął się i do drugiej wnuczki, żeby i ją trochę zabawić klockami. - Nic mu nie będzie - odparł krótko. - Nabroił. Nie będzie mógł już tu w żaden sposób przyjść - mruknął. - Ale nie zgnije w piekle i nie zostanie unicestwiony. Możesz go nienawidzić, ale to dalej mój syn. Nie pozwolę by ktoś go skrzywdził w taki sposób - spojrzał jej prosto w oczy.

    Victor

    OdpowiedzUsuń
  45. Nie do końca tak uważał, ale według kodeksu pracy Śmierci - tak, złamał wiele punktów regulaminu. Nie było co o tym dyskutować. Pokiwał głową. Zgadzał się z nią co do głupstwa i destrukcyjnych skutków, ale każdy miał prawo popełniać błędy. A tu też dochodziło niedopilnowanie ze strony pozostałych Śmierci, choć wielokrotnie prosił, żeby go objęli swą opieką. Zwłaszcza, że widział co się dzieje w Mathyr. Potargał włosy Malice i podał jej klocek pokazując co może z nim zrobić. Bawił się z dziewczynkami przez dłuższy czas, aby w końcu spojrzeć po dziewczynie.
    - To co zrobił było nieodpowiedzialne i głupie - zgodził się z nią. - Ale Gave już mu to wybaczył - poinformował ją. - To sprawa między nimi - wzruszył ramionami, by złapać swoje wnusie i zacząć szukać u nich łaskotek. Uwielbiał małe dzieci, a te mimo wszystko skradły jego serducho już od pierwszego wejrzenia.

    Victor

    OdpowiedzUsuń
  46. - Myślę, że ta rozmowa nie powinna wyjść ode mnie - spojrzał na ciało Gava. - On ci powie, jeśli będzie miał na to ochotę - rzucił spokojnie, po czym położył się plackiem na ziemi, by dziewczynki mogły go zdobywać, wspinać się po nim i mocno je przytulił, gdy znalazły się na jego klatce piersiowej. - Powiem tylko tyle, to nie będzie nasze ostatnie spotkanie - pogłaskał je po włoskach. Nie odpowiedział nic a propo szansy. Nie zamierzał bronić Gavina, chociaż sam rozumiał ten jego brak zaufania i szansy. Gave miał swoje za uszami i chociaż leżało to w przeszłości... to kilkunastu lat nie zmażą dwa w Mathyr. Do tego potrzeba było czasu.
    - Myślę, że tę przyjemność zostawię jemu - wskazał na Gava, którego znak na ramieniu zalśnił delikatnie. No, no. Spodziewał się, że dłużej zajmie mu łamanie runy. - Ja w tym czasie pójdę zamienić parę słów z twoim ojczulkiem - dodał jeszcze siadając z dziewczynkami i obserwując uważnie chłopaka. Gave nabrał głębokiego oddechu, jednego, drugiego, a potem zacisnął delikatnie zdrową pięść i otworzył oczy. Przez moment mrugał tylko, patrząc w sufit i nie do końca wiedząc gdzie się znajduje. Ból ręki dość szybko go otrzeźwił. Zerwał się do siadu i zacisnął zęby. Cholera, za szybko. Głowa niezwykle go bolała. Kręciło mu się w niej.
    - Spokojnie, daj sobie minutę lub dwie - poinstruował go Victor. - Witaj wśród żywych.

    Gave i Victor

    OdpowiedzUsuń
  47. Chłopak ledwie zarejestrował jej przytulenie, zajęty doprowadzaniem swojego oddechu do porządku. Pokiwał głową, zaciskając jeszcze mocno powieki i masując sobie skroń.
    - Żyję - potwierdził dość chrapliwie, po czym dostrzegł Raję i Malikę i zsunął się z kanapy, żeby je mocno przytulić. Wtulił twarz w ich łebki. - Kocham was - powiedział cicho. - Obie, bardzo mocno - zapewnił szeptem, przytulając je cały czas. Aż mu się łza zakręciła w oczach, ale powstrzymał to. Tak bardzo tęsknił za tymi dwoma małymi ciałkami. Wtulał je w siebie mocno, nie chcąc ani na chwilę wypuścić ich z rąk. - Tęskniłem... - przyznał nie dbając o to kto usłyszy te słowa. Trudno, niech potem mówią, że jest Miękką Bułą. Pod tym względem nią był. Zerknął jednorazowo na ojca i skinął mu głową, po czym zerknął na Akane.
    - Żyję, żyję... trochę mi to zajęło - westchnął. - Wybacz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  48. Victor wstał z koca i upił trochę herbatki, po czym klepnął syna po ramieniu.
    - Zostawię was samych. Pójdę odwiedzić Dziada - rzucił spokojnie i poczochrał go jeszcze po głowie. - Potem porozmawiamy - dodał, bo przecież wróci. Zamierzał jeszcze odwiedzić Febe, bo i jej należały się wyjaśnienia, a wiedział już że kobieta wiele dla Gava znaczy. Chłopak niespecjalnie zarejestrował jego słowa. Po prostu pokiwał głową i odprowadził go wzrokiem, po czym zajął się maluszkami. Zaczął im opowiadać bajki, które wymyślił w lochach. Przynajmniej jedną z nich, czekając na to aż Akane wróci. Otworzył sobie też jedną colę, bo przecież za nią tęsknił i upił łyk prosto z gwinta. Mhm o tak, to było właśnie to. Tu smakowała znacznie lepiej niż w zaświatach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  49. - Tam nie było trudno... wystarczyło otworzyć lodówkę - odparł upijając jeszcze łyk napoju, zanim odstawił go na bok, aby kontynuować bajkę. Dziewczynki ułożyły się obok niego, zasypiając, ale trzymając go przy tym mocno za spodnie. Uśmiechnął się na ten widok i okrył jedną i drugą kocykiem, który podała mu Akane. Spojrzał po kubku z herbatą i znów zwrócił swój wzrok na nią. - Mogę? - zapytał nie ruszając się ze swojego miejsca nie chcąc zbudzić maluszków. - Jak już ojciec wrócił to znaczy - uśmiechnął się słabo.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  50. - Widziałaś jego zamek? - zapytał jej retorycznie i zaśmiał się cicho. - Do kuchni cię nie zabrałem... jest masywna - poinformował ją tylko. - Ale pampersy to jego własna inicjatywa... byś widziała ile on tam ma zapasu dla Fasolek... są ustawione do końca życia - zaśmiał się cicho, dalej głaszcząc małe po główkach, kiedy te już dawno spały. Uniósł lekko brew kiedy wspomniała, że ma coś dla niego, a potem zacisnął mocno wargi i zmierzwił sobie ulizane przez Gavina włosy by na moment odgarnąć łzy. - Dziękuję - szepnął, bo głos nie chciał wyjść z jego gardła. - Są piękne - przesunął palcem po koślawych znaczkach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  51. - On nie potrzebuje podziękowania. Nie robił tego dla podziękowań - zauważył cicho, po czym trzepnął ją w rękę i spiorunował wzrokiem. - Wara od moich włosów - przypomniał jej, że bardzo nie lubi tego typu rzeczy, po czym oparł się mocniej o oparcie kanapy i zamknął oczy. - Chętnie je wtedy posłucham - zapewnił ją spokojnie. - Przez najbliższe trzy miesiące nigdzie się nie wybieram - dodał. - Chcę z nimi spędzać dużo czasu - spojrzał po maluszkach rozczulony. - I cieszę się, że wróciłem zanim poszły do Phyonix...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  52. Pokiwał głową, upijając jeszcze trochę herbaty. Co prawda chciał z nią porozmawiać, ale skoro tak mu zwiała to nie zamierzał za nią gonić. Delikatnie się poruszył, żeby położyć się obok córek i przytulić się do nich mocno. Musnął ustami ich czółka, przymykając przy tym oczy. Zapowiadało się całkiem interesujące 48 godzin. No może 47, bo przecież chwilę mu zajęło zanim dostał się z powrotem. Odetchnął głęboko, po czym spojrzał na sypialnię, w której zniknęła.
    - A nie możesz tu zostać? Musisz latać jak pokręcona? - zapytał spokojnie, choć cicho, więc nawet nie był pewien czy go usłyszy. - No skoro tak... - odchrząknął. - Na górze fiołki, na dole bez... mateczko przybądź bo źle jest - rzucił krótko, wykorzystując tę jej runę i uśmiechając się pod nosem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  53. - Nah, kitki to była jednorazowa historia - rzucił wesoło i objął mocno maluszki, po czym zerknął na nią. - Poboli i przestanie - puścił do niej oczko, ale zaraz podniósł się do siadu i podwinął rękawy swojej koszuli. - Gavin za mocno was nie terroryzował? - zapytał, chcąc jakoś zagadać. Nie przepadał za zwierzeniami czy opowiadaniem wszystkiego, ale przecież nie mógł jej zostawić w niewiedzy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  54. - Następnym razem to będą warkocze - zdradził jej, pokazując przy tym język.
    Skrzywił się nieco. Tak, to brzmiało jak Gavin. Zaśmiał się cicho na wieść, że do dziewczynek był w porządku. Nawet on nie potrafił skrzywdzić dzieci. To dobrze. Spojrzał po niej i pokiwał głową na boki.
    - Mniej więcej - przyznał krzywiąc się przy tym lekko. - Okazuje się, że w Zaświatach miłość to najgorsze co możesz okazywać - stwierdził wzdychając nieco. - VIctor... zawalił po całości, kiedy tak wtrącał się w moje życie - spojrzał na nią. - Odwiedziliśmy Sabat Śmierci... to taka impreza świrów, na której przerzuca się obelgami, dyskutuje o rzeczach głupich i głupszych, a przy okazji skazuje swoich własnych winnowajców na śmierć... razem ze wszystkimi członkami rodziny. Ale wiesz taką śmierć ostateczną. Wymazanie - zacisnął mocno wargi i odetchnął głęboko. - No i my też zostaliśmy skazani...włącznie z dziewczynkami...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  55. - Wiesz... mój ojciec zaczął dawno temu... kiedy się urodziliśmy - wskazał na siebie dłonią. - Przecież wczepił mnie w ciało Gavina... potem wymienił się światem, żeby mieć mnie na oku - zauważył. - Ochronił mnie przed śmiercią parę razy... - westchnął. - Wiem, że to głupota, ale takie mają zasady. Taki mają kodeks... samo płodzenie dzieci jest nielegalne - mruknął jeszcze zaciskając mocno usta, po czym zagryzł mocno wargi. - Była jeszcze druga opcja... odsuną tatę ze stanowiska, jak ktoś zajmie jego miejsce - spojrzał Akane prosto w oczy, po czym zerknął na dziewczynki. - Więc się zgodziłem... zająć jego miejsce...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  56. - Nie  było innego wyjścia - odparł cicho, kiedy zaprzeczyła tak kilkakrotnie. - Musiałem ochronić ich życie - zauważył, nabierając spokojnego oddechu w płuca i patrząc jak ona niemal się zapowietrza. Zmarszczył brwi, kiedy zaczęła mówić o zostawianiu ich. Serce mu się zacisnęło nieprzyjemnie. - Zostawię... co trzy miesiące... na tydzień, może chwilę dłużej... do końca mojego życia - zagryzł wargi. Nie sądził, że to będzie aż takim problemem. Patrzył na nią nie rozumiejąc. - Przepraszam, myślałem że to dobry układ... zastąpię go, gdy zejdę z tego świata, a do tego czasu będę pobierał u nich nauki... raz na kwartał, tydzień, może parę dni więcej niż tydzień.... tak miesiąc w roku mnie nie będzie... tu fizycznie w Mathyr - skomentował. - To chyba całkiem rozsądny układ? - nie rozumiał jej reakcji.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  57. - Nie wpadłem na to, że pomyślisz, że zgodzę się na to żeby małe zostawić całkowicie - sprostował, nie rozumiejąc do końca przytyku o ojcu. Przecież wiedział jak to jest mieć jednodniowego ojca. Nie chciał czegoś takiego gotować swoim córkom. - Chociaż gdyby nie było innego wyjścia, żeby je uratować i gdybym wyczerpał środki do przekonywania ich o racji swoich decyzji... to wtedy zgodziłbym się i na taką opcję - przyznał spokojnie, odwracając od niej spojrzenie. Poprawił koc na wierzgających się maluszkach. - Musiałem przejść próbę i udowodnić im jak słabym poetą jestem - zgrzytnął zębami i podrapał się lekko po głowie. - Ale udało się... żyjemy - uśmiechnął się słabo, zerkając na runę na swoim ciele. - I już tu jestem...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  58. - Zrobiłbym - przyznał szczerze i uśmiechnął się lekko. Mimo wszystko cieszył się, że nie chciałaby aby zniknął z ich życia. Z życia całej trójki. Spuścił wzrok na swoje kolana na wieść o rymowance ze szkieletem i poczochrał się po włosach. - Nom... masakrycznym poetą jestem - zaśmiał się cicho. - Ale postawiłem warunek... chcę żyć, Akane - przyznał szczerze. - Mhm tak, będę znikał... co trzy miesiące, będę miał treningi z ojcem i pewnie innymi. Będę się uczył, żeby później móc przejąć rolę Śmierci - skinął głową, po czym zerknął na runę i ponownie skinął głową. - Tak, dzięki niej mogę... - machnął ręką materializując kosę Gavina. - Czułem jak coś się zmienia, kiedy ją mi dali - przyznał. - Czuję się silniejszy... - uśmiechnął się delikatnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  59. - No raczej, że wiesz - spojrzał po niej. - Moje fiołki i bez są tego dobrym przykładem - puścił do niej oczko, po czym wzruszył lekko ramionami. - Same treningi nie do końca wiem na czym będą polegały. Śmierci lubią rzucać na głęboką wodę. Ta która mnie testowała na przykład, dała mi... i teraz uważaj... - odchrząknął. - Miecz miłosierdzia - powiedział dumnym i doniosłym głosem. - ...który był straszny, źle wyważony i jeszcze ta obciachowa nazwa... i powiedziała masz, działaj, odsyłaj dusze, będziesz wiedział którą gdzie jeśli nadajesz się na Śmierć - uśmiechnął się krzywo. - I potem działasz i kombinujesz... podejrzewam, że większość będzie miała podobne podejście... choćby tata, zamiast mnie wpuścić do ciała, zapieczętował je i musiałem się pogłowić jak zdjąć pieczęć zanim do was wróciłem - westchnął przeciągle. Wiedział, że to dla jego dobra, ale czuł że trening wcale nie będzie taki łatwy. Zwłaszcza jeśli trafi na Vespę... 
    - Mój tata przejdzie na emeryturę... mówi coś o tym, że chętnie będzie uczył nowe Śmierci - rzucił spokojnie. - Może czasem pomoże, w trudniejszych przypadkach czy większym natężeniu, ale tak... będzie sobie pił kawkę, jadł ciacho i świetnie się bawił na emeryturce - uśmiechnął się lekko. - I wiesz? Chyba zasłużył... on podobno jest jedną z najstarszych działających Śmierci, ale tej informacji jeszcze nie potwierdziłem - rzucił lekkim tonem. Spojrzał po kosie i pokręcił głową. - Absolutnie nie pasuje, nawet tak nie bluźnij... - spojrzał po Akane spode łba. - Ale ją można zmienić... to jest... no wiesz... wizualizacja - rzucił spoglądając na kosę. - Dziś nie mam na to sił, ale docelowo chce moje miecze... i nie, nie będą miały obciachowej nazwy - zmrużył lekko oczy i sam opadł na podłogę wygodniej by podeprzeć się na łokciu. - Jestem tak samo głupi jak byłem, nie bój nic - roześmiał się serdecznie. - A tak poważnie... część już wiem - uśmiechnął się nieco. - A część muszę sprawdzić - wzruszył ramionami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  60. Wzruszył ramionami.- Możliwe - przyznał spokojnie. - Chociaż ja to bardziej biorę na to, że albo się nadajesz albo nie... nie może być za łatwo. Nie wszystko powinniśmy mieć na tacy podane - uśmiechnął się. - A każdy ma swój własny styl - uśmiechnął się lekko, po czym zaśmiał się cicho. - No pewnie, na pewno z przyjemnością będzie im zatruwał życie - skomentował śmiejąc się przy tym nieco. - Mhm a co do jego zagrań... to tak, chyba tak... ale wiesz on okazywał mi tam wsparcie - przyznał cicho. - Na swój sposób, ale tak - skinął głową. - Nie jest aż taki zły - zaśmiał się cicho i potwierdził. - Może nie najstarszy, ale jeden z najstarszych - skomentował. - No potrafi być jak dzieciak, ale z drugiej strony... jeśli robisz to właściwie wieczność... to nic dziwnego że w pewnej chwili dziczejesz - stwierdził spokojnie. Prychnął na jej wieść o nazwach i pokręcił głową. - Nope, żadnej nazwy - poinformował ją. - Ale kosę zmienię na miecze - zapewnił. - Jakoś nie widzę się z tym ustrojstwem... - mruknął szczerze, po czym odetchnął głęboko. - Mhm wolałbym spróbować tego sam - przyznał. - Aha, ale strażnik do ciebie wróci i... - uśmiechnął się do niej złośliwie. - Tym razem może być ci ciężko się go pozbyć - skomentował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  61. - Nie chodzi mi o samo odesłanie - uśmiechnął się lekko. - Tylko... - odchrząknął. - Od teraz mogę przenosić się przez zaświaty do różnych miejsc. Więc jak go odeślesz... cóż, pewnie skorzystam z tej możliwości, by nowego ci dosadzić - puknął ją palcem w czoło i pokiwał lekko głową. - Nie będzie. Będzie na tej samej zasadzie co poprzedni. Jest tam tylko po to, żebym w razie czego wiedział, że coś się stało. Że potrzebujesz pomocy - mruknął. - Nic więcej - zapewnił spokojnie. Nie zwariował na tyle, by prosić strażnika o monitorowanie każdej rozmowy Akane. Nie był cholernym prześladowcą.  Wstał w końcu z miejsca i wziął Malikę na ręce. - Położę ją do łóżeczka. Weźmiesz Raję? - zaproponował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  62. Pokręciła głową, gdy usłyszała słowa Akane o guście. Co to miała być za skromność?
    — Jasne, jasne, a Grandsandy wcale nie mają wrodzonego uwodzenia, już uważaj, bo ktoś Ci uwierzy — zaśmiała się. — Ty, Natan i wujek Nik, za każdym z was się oglądają i będą oglądać, ale demisy tego na sobie po prostu nie widzą — dodała jeszcze. Sama była w tej kwestii całkiem podobna do Akane, ale zdawała sobie sprawę, że obiektywnie obie były całkiem atrakcyjne. Może i nie były jakimiś boginiami piękna, ale wystarczyło spojrzeć w lustro, żeby zauważyć oczywistą oczywistość. Uśmiechnęła się szerzej, gdy wspomniała o bliźniaku.
    — No ba, jest bardzo dobry. Tak, cóż, szkoda mi tego co się stało Damonowi, ale już się stało. I już sobie odbija żyjąc mi na garnuszku, a potem ja sobie odbije na Diego i tak się koło kręci — wyjaśniła, kręcąc sama palcem w powietrzu, aby lepiej pokazać o co jej chodziło w tym kiepskim żarciku. — Może kiedyś się odbije, mimo wszystko no ja się na niego gniewać nie umiem — skwitowała. Zaśmiała się na kolejny komentarz co do Fasolek.
    — No po was to może być niezła mieszanka wybuchowa, przynajmniej nie będziecie się przy nich nudzić, co? — zarzuciła. Sama mogła sobie wyobrazić sporo naprawdę zabawnych, przynajmniej ze strony obserwatora, sytuacji, w której małe ich wpędzały. Nie mogła powstrzymać cichego chichotu, kiedy Raja zaczęła ją odpychać. Odsunęła się, żeby nie zaczepiać niepotrzebnie dziewczynek.
    — Spokojnie, nie ukradnę wam mamy, przynajmniej nie bez was — uśmiechnęła się do niej.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  63. Zastanowił się nad jej pytaniem.
    - Teoretycznie tak - skinął głową. - Ale w praktyce... takie przechodzenie zjada sporo energii, więc jest ograniczone - przyznał szczerze. - No i muszę mieć dobry powód by to zrobić, co by Śmierci nie zaczęły marudzić... wiesz ja nie zamierzam z tego korzystać, jeśli naprawdę nie będę czuł takiej potrzeby, ale kiedy ktoś z moich bliskich będzie miał poważne kłopoty... i będzie mógł stracić życie - zacisnął wargi. - Nie wyobrażam sobie, żeby z tego nie skorzystać - mruknął krótko. - Nie będę się nagle przenosił stąd do Febe i z powrotem... - dodał ze śmiechem, po czym skrzywił się nieco. - Powinienem do niej iść. Co prawda wiedziała, że już nie siedzę w lochach, ale... chcę jej podziękować - rzucił cicho, uśmiechając się, kiedy już dziewczynki były w swoich łóżeczkach. Pogłaskał je obie, otulając mocno kocykami, po czym wyszedł z Akane z powrotem do salonu i rozsiadł się wygodnie na kanapie klepiąc miejsce obok siebie, a gdy i ona usiadła, położył się bezczelnie z głową na jej kolanach. - An, jak będę tam chodził... zaopiekujesz się dziewczynkami, prawda? Ten tydzień co kwartał - spojrzał jej prosto w oczy. - Jakoś to dogadamy, no nie?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  64. - Mhm prosiłem by nikomu nie mówiła. Nie chciałem, żeby Gavin wiedział - przyznał szczerze i skinął głową. Febe na pewno zrozumie. Dobrze o tym wiedział. Po prostu jakoś tak przyszła mu do głowy. - Tak, dobrze jest taką opcję mieć - zgodził się z nią śmiejąc się zaraz na ten opierdol. Pstryknął ją w nos, kiedy uznała jego działanie za śmieszne. - No raczej, moje włosy są tylko moje... i tylko Malika, Maryl i Raja mogą je tykać - pokazał jej język i odetchnął z ulgą, kiedy uznała że się dogadają. Spojrzał gdzieś w bok na moment. - Wiesz, gdyby była lepsza opcja to nie zgadzałbym się na to, ale nie mogłem tam niczego wymyślić... a czasu na decyzję dużo nie było - przyznał szczerze. - Wiem, że trochę się wpakowałem, ale w gruncie rzeczy... to znośny układ.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  65. Zmrużył niebezpiecznie oczy, kiedy dotknęła jego włosów, po czym postanowił uderzyć w coś innego niż gniew. Wargi mu zadrżały, zacisnął kilka razy powieki i pociągnął nosem.
    - Dlaczego ty nie chcesz zrozumieć jak bardzo tego nie lubię? Przecież to rani moje uczucia - rozpłakał się jak na zawołanie, przez moment tak zawodząc. - Moje biedne uczucia... przecież to ból w piersi niesamowity - otarł łzy i uśmiechnął się do niej zadziornie, aby zaraz zmarkotnieć.
    - No właśnie ta wieczność mnie martwi - westchnął. - Niespecjalnie mam na nią ochotę... ale na razie... - znów spojrzał w jej oczy. - ...na razie chcę się cieszyć życiem, potem pomyślę o wieczności... - mruknął. - A tak btw... mam pełną zgodę na to aby obsadzić cię w roli mej striptizerki, kiedy tylko umrzesz - zaśmiał się cicho. - Posadkę masz już zapewnioną.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  66. - Bo inne są małymi dziećmi a ty nieeee - zabeczał jeszcze trochę i roześmiał się serdecznie, ciągnąc jej kudły troszkę mocniej. - Och Słonecko, wszystko zależy od wizualizacji - puścił do niej oczko. - No i wiesz... będziesz w moim zamku to i zasady będą moje - pokazał jej język. - Ale nie martw się, nie masz najgorszej - poinformował ją śmiejąc się lekko. Oczywiście, że sobie żartował z tymi fuchami, chociaż... kto wie, kto wie... może faktycznie ją weźmie na striptizerkę...
    - Poza tym... cieszę się bardzo, że będziesz walczyć o każdą chwilę swojego życia - pogłaskał ją po policzku. - Fasolki potrzebują swojej mamy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  67. — Więc obie jesteśmy odszczepieńcami, ja też jestem najmniej gorąca w rodzince — zaśmiała się. Chociaż ona miała tutaj na myśli bardziej odziedziczone zdolności, ale przecież akurat tego nie musiała aż tak dokładnie tłumaczyć. Spojrzała na nią z przerażeniem w oczach na kolejną propozycję.
    — Och, nie ma mowy, jeszcze drzwi mi się nie zamkną, za dużo tych gości. Damonowi kalendarz zrobiłam, żeby czuł bat na plecach — zaraz wrócił jej uśmiech na buzi. Mimo wszystko była śmiertelnie poważna. Nie mogła się doczekać chociaż odrobiny prywatności. Rozumiała i chciała pomóc innym, ale czasami nawet jej nadmierne towarzystwo nie służyło, w końcu dalej miała własne problemy, na które nikt nie dawał jej czasu. Jeśli dostanie jeszcze jednego współlokatora to chyba wybuchnie, dosłownie, a wtedy nikt nie będzie mógł spać w jej domu, bo po prostu się spali.
    — No on mi wrzucił lokatora na twarz swoim żartem, wie, że ze mnie jest miękka buła to będzie mi wisiał przysługę, a że mamy to telepatyczne połączenie, to nie dam mu o tym zapomnieć — wyjaśniła mu. Jeszcze wykorzysta spryt i pomysły Diego do zemsty. Chociażby za zamek, bo coś jej podpowiadało, że i te drzwi nie przetrwają zbyt długo, odkąd coraz więcej osób zaczynało robić sobie z jej domu strefę wypoczynku.
    — A ja nie mówię, że nie dogadacie. Ale oboje jesteście bardzo, hmm… pozytywnie zadziorni? Macie mocne charaktery i umówmy się, często potraficie dać komuś w kość. Jak małe pójdą po was to kto wie jak często będziecie brani na dywanik do szkoły, bo zakładam, że szkoła w Argarze powstanie, prawda? Wiesz, nie chodzi o to, że myślę o was źle czy o tym jaką macie relacje. Nie mówię też, że teraz rzucacie w siebie talerzami. Po prostu chodziło mi o wybuchową mieszankę charakterów w dziewczynkach. Ale to też nic złego, będzie co wspominać — wyjaśniła o co dokładnie jej chodziło. Miała przez chwilę wrażenie, że źle się wyraziła. Jej przecież żadno nie skrzywdziło, lubiła tą dwójkę, miała o nich wiele pozytywnych rzeczy w głowie, tak samo o ich Fasolkach. Zwłaszcza, że sama lubiła takie żywiołowe dzieci. Ciężko było się przy nich nudzić. Chociaż grzecznymi, spokojnymi łatwo było się zająć. Zaśmiała sie na jej propozycję.
    — Na razie Eli nam dołączył do grona uroczych ekstrawertyków w rodzinie. Nie zdziwię się jak moje dziecko będzie cichym gburkiem, skoro latorośle dziedziczą po rodzeństwie — odpowiedziała ze śmiechem.
    — Nie zbiera — było widać, że spoważniała. — My dalej mamy dalej mniejsze lub większe problemy z Bellhardami, dla nas to okazja na nowe sojusze, pomoc w rozwiązaniu zagrożeń, które mogą na nas czekać poza granicami. Poza tym, w Phyonix uważa się, że Mor i Nat są zaręczeni, to znaczy, że przyjmując uchodźców pomagamy wam, a tego się oczekuje w takich sojuszach małżeńskich. Gdybyśmy zamknęli granice pomimo polityki argarskiej to tak, jakby feniksy wykazały się brakiem honoru. Poza tym, tak większość jest zmęczona, ale wie jak wygląda wojna, napatrzyli się też na śmierć dzieci, jeśli można temu zapobiec, warto to zrobić. To, że my musieliśmy cierpieć, nie znaczy, że każdy musi. Kiedyś może inne kraje pomogą nam się pozbyć doszczętnie fanatyków, które czyhają na każdą córkę i zapewne wnuczkę mamy i samą mamę — wyjaśniła Akane. — Także nie musicie się tym przejmować. Jak znam moich rodaków, pewnie planują z tej okazji festyn, aby rozchmurzyć przybyszów.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  68. - Ten cwaniaczek... - spojrzał na nią z błyskiem w oczach. - Sam będzie decydował o tym gdzie idą duszyczki - pstryknął lekko jej nosek. - Twoja jedyna opcja to umrzeć przede mną, aczkolwiek... mój tatko wie o mych planach i jest gotów pomóc - wyszczerzył się do niej śmiejąc się serdecznie. - Lepiej nie pytaj - pokiwał głową. - Nie chcesz wiedzieć - zgodził się z nią. Opuścił dłoń dopiero kiedy powiedziała, że nie jest jej spieszno na tamtą stronę. Obrócił się na bok i wtulił głowę w jej brzuch. - Mi też nie - stwierdził. - A teraz... masz wygodne uda i brzuch, więc idę na drzemkę - stwierdził swobodnie. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  69. Gave został w tym czasie z dziećmi. Nie miał z tym żadnego problemu. Uwielbiał spędzać z nimi czas, a jako że ojciec oczyścił Mathyr z zatrzęsienia duchów, to mogły wreszcie wychodzić z domu. Zabrał je więc do lasu. Nazbierali wspólnie gumijagody / grzyby (wybierz do pory roku), co by później móc zrobić z nimi pyszne jedzonko, a wieczorem dziewczynki poszły z dziadkiem na długi spacer. Victor chciał z nimi spędzić trochę więcej czasu. Gave tymczasem zabrał się za ćwiczenia swej ręki. Dostał od Febe coś takiego jak mała piłeczka, którą miał powoli ściskać i teraz zaczął od masażu palców, by w końcu chwycić piłeczkę w dłoń i powoli zacząć ćwiczyć. Niewielkie drgania palców sprawiały, że uśmiechał się lekko. Miał nadzieję, że czucie w nich wróci. Victor wrócił pierwszy więc wspólnie położyli małe do łóżek i Gave zaśpiewał im kołysankę, a dziadek został poczytać książeczkę. Potem Gave spędził miły czas z ojcem, po prostu rozmawiając, a ten w końcu położył się spać. On sam też zamierzał to zrobić, lecz przysnęło mu się na kanapie i obudziła dopiero wchodząca cichutko Akane.
    - Ktoś tu ma dobry humor - zauważył spokojnie, obserwując ją jeszcze z kanapy. - Jak tam gospoda? Stoi jeszcze?

    Gave

    OdpowiedzUsuń

^