Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

"Tańcz Wiedźmo, tańcz" III

 

  "Woda, rzeka, słońca dary.
    Lasu cisza, ziemi czary.
    Wiatru siła, ognia żary."
 

AKANE GRANDSAND

Hybryda - Wiedźma || 19 lat (19.01) || 165cm wzrostu || Podróżna śpiewaczka


Szczupła, wysportowana budowa ciała. Granatowe włosy. Analityczny umysł. Pochodzi z Argaru. Mama bliźniaczek - Maliki i Raji. Zarabia na życie śpiewem, który czasem urozmaica aktorskimi scenkami. Połączenie piaskowych zdolności ojca i magicznych umiejętności klanu Latrala sprawiły, że dziewczyna włada psychoaktywnym pyłem, przy pomocy którego jest w stanie wejść w umysł innej istoty. Poza tym posiada swego rodzaju szósty zmysł, potrafi określić cudze intencje i miewa pewnego rodzaju przeczucia. Odczytywanie emocji bywa u niej na tyle silne, że poprzez uzewnętrznianie ich, czy to wokalnie, czy artystycznie, "zaraża" nimi odbiorców. Dodatkowo ostatnie życiowe wydarzenia sprawiły, że An rozwinęła swoje umiejętności o czary runiczne. Stosuje je w trzech wariantach: "sucha" runa, nakreślona tylko palcem jest krótkotrwała, runa nakreślona w widoczny sposób ma dłuższe działanie, a runy naznaczone krwią, wycięte w ciele, działają tak długo, aż nie zostaną przerwane. 

Poza tym uczy się grać na pianinie i doszkala śpiewanie. Umie walczyć wręcz oraz bronią białą. Uwielbia noże. W jej fiołkowych tęczówkach dojrzeć można pyłek, ten porusza się w zależności od emocji dziewczyny. 


SZKICOWNIK

DODATKOWE

POPRZEDNIA KP


____________________________________________________________________________________

Zapraszam do wątków!


201 komentarzy:

  1. Raja tupała naburmuszona nogami i krzyczała parę razy głośno, a potem stwierdziła że jak nie w wodzie to zrobi zabawę ze ścianą piachu mamy. Zaczęła w nią wbiegać i ze śmiechem się z niej odbijać i na nowo. Cały czas, uznając pewnie uparcie że nie da za wygraną. Emma skinęła głową. Owszem chciała popływać, ale nie chciała tego robić sama. W tej chwili po prostu łaknęła towarzystwa. Nie przyznała by tego nigdy w życiu, ale jej ruchy właśnie o tym mówiły. Nie musiała wyrażać tego słowami. Raja popatrzyła po niej i pokręciła główką.
    - Mama sio - poinformowała ją z zaciętą minką i zaczęła kopać nogami w piasku. - Mama sio, be! - krzyknęła jeszcze, a Emma trochę nie wiedziała jak z dziećmi obcować więc zacisnęła lekko pieści.
    - Twoja mama cię chroni. Nie jest zła - powiedziała dość chłodno, kucając przy małej i nie zwracając uwagi na piasek którym teraz obrywała.
    - Mama be! - powtórzyła Raja robiąc przy tym miny niczym sama Akane "bla bla bla".

    Raja i domieszka Emmy

    OdpowiedzUsuń
  2. Emma posłała w stronę Akane delikatny uśmiech i pokręciła głową. 
    - Nie cykam - zapewniła ją szybko, zsuwając swoje buty i odstawiając na bok, a kiedy dostała na ręce Malikę, trzymała ją na wyciągniętych rękach daleko od siebie, co by przypadkiem nic jej się nie stało. Wraz z małą weszła do wody i kucnęła przy niej, powoli puszczając małą, by zacząć się z nią chlapać. Uśmiechnęła się nawet i zaśmiała lekko, kiedy i Malika dostała więcej dobrego humorku, a Raja skopiowała "nieudolnie" matki wymowne spojrzenie i trzepnęła ją w rękę. 
    - Mama be! - krzyknęła na nią, chowając głowę w swoich ramionach. - Be, be, be! - potuptała mocniej. - Be! - spojrzała na nią zła. 

    Raja i Emma

    OdpowiedzUsuń
  3. Emma zdecydowanie nie zamierzała topić żadnego dziecka. Problem polegał na tym że nie do końca wiedziała jak z takim się bawić, więc chlapała się z nią trochę nieporadnie. Złapała ją nagle w pasie i delikatnie zanurzyła w wodzie. Na pół sekundy, aby zaraz wynurzyć i pogłaskać po łebku. Malika zaklaskała radośnie w łapki i sama zanurzyła się za drugim razem, ale Emma była czujna i po prostu wyciągnęła ją po krótkiej chwili.
    - Brawo - posłała małej delikatny uśmiech. - Ale ładnie potrafisz...
    - Mama pa! - Malika zawołała do Akane i kiedy ta spojrzała zrobiła hops i pod wodę. Emma znów wyciągnęła ją po krótkiej chwili, a dziewczynka zaklaskała w dłonie. Raja tymczasem krzyczała znów głośno i biła piąstkami o piasek, zła na mamę. Nie zamierzała przepraszać. Wyciągnęła nawet jęzor i dmuchnęła nim w stronę bawiącej się Maliki.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawtórował jej śmiechem.
    - Mhm to już się nie mogę doczekać twojej miny na mój wypiek - skomentował. - Zapewnam cię, że padniesz przed nim na kolana. Przed wypiekiem - pokiwał głową pewny siebie i zaśmiał się cicho. To dopiero będzie jeśli ani jedno ani drugie nie zachwyci swymi umiejętnościami. Zamrugał zaskoczony na te jej teatrzyki i rozsiadł się wygodniej niczym prawdziwy, młody bóg. - Moim ulubionym kolorem jest klasyczny błękit, kolor morza i nieba. Ten przepięknie zmieniający się błękit w przeciągu dnia. Każde jego odciny od szarości po ciemny granat. Niebieski to mój żywioł - poinformował ją wypinając pierś do przodu. - Wolisz słodkie czy słone smaki? No i przy okazji co jest twoją ulubioną potrawą?

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  5. Gabriela słysząc te specyficzne słowa w ustach tych pięknych istotek aż poczuła ogromny ból w sercu. Wręcz rozrywający. No jak tak można było uczyć je od maleńkości? Przecież miały na to jeszcze wiele czasu. Teraz powinny słuchać o pięknych księżniczkach, które same ratowały się z opałów czy innych istotach i ich przygodach, a nie... kalać swe usta i uszy takimi słowami. Dlatego tak bardzo jej ulżyło, gdy Akane zarządziła koniec tego typu popisów. Dziewczyna dygnęła przed maluszkami.
    - Miło mi was poznać - uśmiechnęła się przyjaźnie. - Niestety popełniłam okropny występek i nic dla was dzisiaj nie mam, ale przy następnym spotkaniu na pewno coś dla was znajdę. Może uszyję wam spódniczki? - zaproponowała, bo w tym była dobra. - Albo spodenki? Co wy na to? - zaproponowała, zanim pokiwała głową, kiedy Akane wspomniała o rzucaniu. Rozmasowała swe nadgarstki i stanęła w lekkim rozkroku. Spojrzała na cel i wyciągnęła z butów swe noże. Skopiowała ten pomysł od innych wędrowców. Przetarła je szybko i rzuciła. Pierwszy trafił w okolicę 5, co było dla niej satysfakcjonujące ale wiedziała że potrafi lepiej. Drugi był już przy ósemce, a trzeci... krzyknęła radośnie!
    - Ja cię kręcę! - podskoczyła i pobiegła w stronę tarczy. - Nie wierzę! Udało się! Sam środek! - wyszczerzyła się do Akane.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaśmiała się i przytaknęła. Tak, ojcowie byli pod tym względem całkiem rozczulający. Niby nie pokazywali, ale traktowali swoje córeczki jak małe księżniczki niezależnie od wieku. Chociaż w sumie ona z Akane trochę takimi księżniczkami były. Uśmiechnęła się na słowa o Klarze.
    — No to będę musiała w dogodnej chwili taki temat znaleźć — powiedziała. Skinęła głową na to co mówiła odnośnie planów na Argar.
    — W takim razie ja innych propozycji nie mam. Chociaż myślę, że poza samym magazynowaniem jedzenia trzeba przygotować też porządną obronę. Obie te rzeczy powinny być równie ważne. Nie wiem na ile wszystko jest robione i w jaki sposób, nie interesowałam się w zasadzie polityką Argaru, ale nie powinniśmy doprowadzić chociażby do drugiego pożaru, bo jedzenie się nie przyda, jeśli spłonie nam spichlerz — wyrwało się jej jeszcze w wyjaśnieniach. Mimo wszystko była księżniczką, o takich rzeczach trochę wiedziała, a że gadulstwo było jej nieodłączną stronę, to mogła sobie z kuzynką o takich rzeczach na spokojnie porozmawiać. Zaśmiała się. W zasadzie nie paliło jej się do mieszczenia na scenie, to był w końcu tylko żart.
    — Jeśli chodzi o występy w Argarze to wolę duety, gdzie nie gram pierwszych skrzypiec — puściła jej oczko. W Phyonix często była na widoku, a dla niej sztuka, muzyka była też zwykłą przyjemnością, wolała robić to przede wszystkim dla rozrywki i bliskich, a publiczność była co najwyżej dodatkiem. Samotne granie owszem było przyjemne, ale mogło być przecież lepsze.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  7. Wzruszył ramionami i posłał jej rozbrajający uśmiech.
    - Każdy ma jakieś swoje wady, ja mam swoje fetysze - rzucił ze śmiechem na ustach, sięgając sobie po jeszcze jeden kawałek ciasta i popijając pierwszego gryza winem. No proszę. Słono-lubna się mu trafiła. Całkiem oryginalnie. Rzadki okaz. W duchu jednak ucieszył się, że ciasta jednak jej smakują. Sama przecież próbowała swych sił w wypiekach. Dziwne by było gdyby nie lubiła ciast a je robiła.
    - Nie jadłem żadnej z tych potraw - zaśmiał się, bo przecież to konkretne osoby je gotowały więc tym bardziej nie mógł ich jeść. - Ale ufam, że są dobre i może kiedyś będzie mi dane ich spróbować - stwierdził i zapisał w pamięci by pomaltretować Grimę o gulasz z Alka. Może Sercówka mu to zrobi... byłoby fajnie go spróbować. Pytania o hobby trochę się obawiał. Nie był pewien, co z nim zrobić. Wzruszył lekko ramionami.
    - Czasem piszę teksty piosenek, ale śpiewam je tylko sobie - mruknął, odwracając od niej wzrok i nieco się czerwieniąc. - Są dość osobiste i głupio byłoby mi je pokazać całemu światu i przyznać się, że to moje - wyjaśnił. - Lubię też gotować, całkiem nieźle radzę sobie w kuchni - uśmiechnął się lekko. - W poprzednim świecie kolekcjonowałem płyty winylowe... - dodał, przeciągając się lekko. - A tu... szukam czegoś co mnie porwie - spojrzał jej prosto w oczy. - Ale interesuję się również medycyną - dorzucił, po czym spojrzał po niej. - Dlaczego zdecydowałaś się na karierę na scenie? - zapytał.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  8. — Nie dziękuję, bo zapeszę — odpowiedziała jej z uśmiechem. Przytaknęła Akane na słowa o jedzeniu.
    — Tak, jest najważniejsze, to prawda. Też nie chcę się wtrącać w politykę dorosłych, będę miała czas na swoje politykowanie jeszcze. Ale biorąc pod uwagę to co mówisz i kto tutaj mieszka, myślę, że będziemy w całkiem dobrej sytuacji — uśmiechnęła się do niej. W zasadzie może jednak się odezwie do Rady w sprawie taktyk obronnych na wypadek ataku. To jednak ją trochę interesowała. Może nawet sama mogłaby się przydać. Zaśmiała się do kuzyki, kiedy pokazała jej język.
    — A wiesz, że mam całkiem sporo pomysłów przez Lunę? Przywiozła ze stakiem pomysły na niektóre utwory — zagaiła i spojrzała na Fasolki. Co prawda lutni nie wzięła, ale zaczęła wyklaskiwać rytm i gwizdać. W końcu nawet w trakcie podróży niejednokrotnie się śpiewało.
    — Zimno: wiatr i płynąca woda. Twarda: ziemia którą zwiemy domem. Pchaj by mrok utrzymać z dala, Poczuj ciężar naszych win. To: jest pieśń synów i córek,
    Ukryj serce, kim jesteśmy. W pokoju budujemy naszą przyszłość, Silni, zjednoczeni, pracując aż po kres — zaczęła śpiewać, próbując przy okazji zainteresować dziewczynki. Może nie było to typowa dziecięca pieśń, ale miała wrażenie, że każdemu mogła wpaść w ucho.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  9. — Jak masz się nie obrażać to nie, wtedy to nie będzie zabawne — odparł, uśmiechając się przy tym. Z drugiej strony trzymanie tych całych kontroli Ashana w kryzysowych sytuacjach na takiej smyczy jaką mogła zrobić mu z emocji Akane źle nie brzmiało. Będzie musiał to obgadać z resztą Rady, bo ten żarcik obrócił się w całkiem niezły pomysł. Poza tym nie bardzo wierzył w ten stoicyzm fenalisa, więc takie zabezpieczenie mu się przyda. Teraz jej jednak o tym nie mówił. Młodzież była w gorącej wodzie kąpana. Dałby jeszcze jej nadzieję i potem może jeszcze pójdzie nawet jak nikt nie będzie ją o to prosić. Słuchał kogo pozna i jak ma wyglądać rytuał, przytakując na znak, że rozumie.
    — Plan jest dobry, zamieszanie i uwaga też nam nie jest potrzebna. Coś czuję, że będzie widowiskowo to nie ma co narażać okolicznych — zgodził się z nią. — A o duchach pomyślałem. Mam eliskir, ale wypije go jak zaczniesz, bo ma ograniczony czas działania — wyjaśnił, klepiąc się po swojej skórzanej torbie przy pasie, w której miał cały swój asortyment. Bez eliksiru potrafił widzieć jedynie upiory, które mogły zrobić realną krzywdę i miały mordercza intencję. Lepsze widzenie duchów było dla niego dostępne jedynie przy, jak to mawiał Gave, dopalaczach.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  10. Przytaknęła jej ruchem głowy. Tak położenie dużo dawało, a biorąc pod uwagę, że aktualnie mieli też Tonego i Ashana ewentualna ucieczka nie zdawała się też specjalnie trudna. Ashan mógł ich teleportować do jakiegoś przygotowanego schrony zamianą miejsc, a Tony po prostu przenosić w powietrzu. Ona sama mogłaby do czegoś takiego dodać mocną tarczę z krwi i byliby bezpieczni. A nawet nie zaczęła myśleć o dorosłych osobnikach.
    — Lubię shanty, ale Luna zrobiła mi na nie nastrój swoim przyjazdem, więc ostatnio często je sobie nucę — odpowiedziała z uśmiechem. Kiedy śpiewała, podchodziła też do dziewczynek, aby zaczepić je delikatnie w rytm piosenki z uśmiechem na ustach. Ukłoniła się na koniec i zaśmiała.
    — No skoro Ty się dwoisz i troisz w gospodzie, to i Tobie się należy prywatny występ, a Fasolkom to już za samą słodycz — posłała małym całusa. Następnie zaczęła wyklaskiwać rytm kolejnej piosenki, zaplanowała dla nich przystanek na polanie, do tego czasu mogą sobie jeszcze pośpiewać.
    — Był raz statek, co wypłynął na morze
    Imieniem tego statku był Czajniczek
    Wichry wiały, jej dziób opadał
    Oj wiało, moi kamraci, wiało (Huh!)

    Wkrótce może przybyć wellerowiec
    By dać nam cukier i herbatę, i rum
    Pewnego dnia, gdy oprawianie zostanie skończone
    Pożegnamy się i odejdziemy

    Nie minęły dwa tygodnie od opuszczenia brzegu
    Gdy przepłynął pod nią waleń
    Kapitan zwołał całą załogę i przysiągł
    Że złapie tego wieloryba na linę (Huh!)


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  11. Emma pokręciła szybko głową. Oj nie. Ona nie nadawała się do dzieci. Czuła to po kościach, zwłaszcza że mała znów zanurkowała. Musiała mocno uważać, by tej nic się nie stało. W końcu jednak Malika wróciła do chlapania wodą, więc i rudowłosa nieco się uspokoiła. Przyklękła obok małej oblewając i ją wodą. Nawet zaśmiała się razem z nią, bo humor po prostu zaczął się jej udzielać. Raja tymczasem dalej fukała zła, uderzając piąstkami w piasek. Położyła się nawet na nim i zaczęła krzyczeć w niebogłosy, jakby ją rozdzierali na pół, aby na koniec wstać i zacząć biegać w kółko.

    Em Mali Raja

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaśmiał się na słowa o dziadzie. Zaprzeczać nie zamierzał, w końcu bardzo lubił dokuczać młodzieży. Widząc całe to zbiorowisko zagwizdał. Opowiadała mu, że będzie widowisko, mimo wszystko robiło wrażenie. Dawno takich rzeczy na własne oczy nie widział. Wyciągnął rękę w stronę Mey na powitanie. Nie odzywał się skoro już został przedstawiony, ale uśmiechnął się na powitanie. Następnie odsunął się delikatnie, żeby z odpowiedniej do szybkiej awaryjnej reakcji obserwować całe wydarzenie. Muzyczne rytuały Latrala - pamiętał jak się uczył, a raczej przypomniało mu się. Zawsze niewiele było wiadomo o tym sabacie, ale lekcje papcia Vesemira o tym, że wiedźmy lubiły robić show teraz znajdowały realne potwierdzenie. Wpatrywał się w duchy i kobiety, które zaczęły po jakimś czasie tańczyć. W jednym momencie uniósł rękę do swojej klingi, gdy zobaczył jak coraz więcej duchów zaczyna się schodzić, ale odpuścił. Medalion nie drżał. To był najlepszy znak, że nic się nie działo. Goło oko w końcu często mogło kłamać. Nie miał zamiaru interweniować ani przerywać dopóki nie uzna tego za koniecznie. Może gdyby teraz nie pracował, uznałby, że jest to całkiem ciekawy pokaz, ale jego uwaga teraz była gdzie indziej. Jego zadaniem było zapobiegnięcie ewentualnemu zagrożeniu i właśnie tego wypatrywał. Wiele można było o nim powiedzieć, ale był profesjonalistą.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  13. W trakcie tańczenia sama ruszała biodrami do rytmu, czasami “stukając” się nimi razem z Akane, a innym razem zbliżała się do Fasolek, żeby poklaskać z nimi w rytm, albo przestać klaskać i gestami pokazać wieloryba z shanty czy też wieloryba. Zakończyła akurat tuż przed wejściem na polanę, także ukłoniła im się teatralnie, gestem dłoni zapraszając, aby weszły przed nią. Na polanie dalej rosły różne dzikie kwiaty, był niewielki staw i kamienie, które ewidentnie zostały przesunięte przez jakiegoś człowieka, którym była sama Darcy, tak, aby pozorować ławkę. Gdzieniegdzie znajdowały się różne wypukłości, albo woreczki, w których znajdowały się różne rzeczy, od kamieni, po zawinięte w papier cuksy po główną nagrodę, którą była maskotka, przypominająca Abyss. W końcu to ona miała być dzisiaj główną atrakcją. Niektóre przedmioty były zawieszone też na drzewach, tak aby dziewczynki mogły sięgnąć z ich pomocą czy gamorty. Zaprowadziła je na środek.
    — A tutaj mamy magiczną polanę, podobno na poszukiwaczki przygód czeka tutaj niesamowita niespodzianka — wyjaśniła dziewczynką, wskazując kciukiem. — Jesteście gotowe na kolejną część przygody? — zapytała jeszcze. Następnie spojrzała na Akane.
    — I oczywiście dziękuję za komplement, ja za to lubię dobrze się bawić w dobrym towarzystwie, a zabawianie jest tego częścią. Cieszę się, że występ się podobał. Polecam się z shantami na scenę — puściła jej oczko i jeszcze raz się ukłoniła.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  14. Yensen obserwował dalej, skupiając się na wszystkim dookoła. Atmosfera momentalnie się zmieniła, ba, nawet pogoda. Podszedł nieco bliżej. Nie wchodził w tłum czy grajków, ale przez deszcz wolał mieć lepszą widoczność. Nie spodziewał się aż takiej zmiany pogody. Akane mówiła, że będą się działy różne rzeczy, ale udało się jej go zaskoczyć. Skupił wzrok na duchach zmieniających pozycję i zachowanie, a potem wrócił wzrokiem do Akane. Medalion na razie dalej nie reagował, ale to nie znaczyło, że nie tracił czujności.

    Yensen, przepraszam też, mam wyrzuty sumienia, że tak krótko, ale ciężko coś więcej powiedzieć z roli obserwatora wpatrującego zagrożenie. ;-;

    OdpowiedzUsuń
  15. Raja krzyczała jeszcze dobrą chwilę wpadając raz za razem w piach i w końcu zamilkła, kładąc się na brzuszku i nie patrząc na mamę. Foch to foch. Koniec. Czasem nieszczęsne geny Grandsandów i Scully wychodziły w najgorszy możliwy sposób. Połączenie idealne, acz potworne jednocześnie. Jej matka była uparta, ojciec również... więc Raja była uparta do kwadratu. Do potęgi drugiej. Emma tymczasem wzięła Malikę za rączki i powoli zaczęła ją kłaść na wodzie i delikatnie z nią "pływać". Oczywiście to dziewczynka płynęła  przytrzymywana za brzuszek czy łapki, a nie sama Emma. Dziewczyna widziała co dzieje się na plaży i uznała że musi dać z siebie wszystko, żeby Malika nie zajmowała Akane teraz głowy.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  16. Gabi z zainteresowaniem słuchała Maliki, próbując rozszyfrować jej mowę. Jabi było zdecydowanie jej imieniem, be be mogło wyrażać dezaprobatę, ale dalej pogubiła się konkretnie i z podziwem spojrzała po Akane. Dziewczyna była niesamowita z rozszyfrowywaniem swych dzieci. Nie wiedziała tylko jak to w ogóle było możliwe. Matki to jednak miały jakieś super zdolności. Pokręciła lekko głową i uśmiechnęła się przepraszająco do małej.
    - Postaram się poprawić następnym razem - zapewniła obie dziewczynki, a następnie skupiła się na rzutach. Kiedy tak w podskokach wróciła z zebranymi nożami to pokręciła szybko głową. - Oczywiście, że celowałam, ale to pierwszy raz jak udało się tak dokładnie - przyznała jej bez bicia. - Aż tak dużych postępów nie zrobiłam - dodała z przepraszającym uśmiechem. - Staram się po prostu rzucać tak by przeciwnika trafić... i najlepiej dotkliwie zranić - zacisnęła lekko wargi. - Bo nie jestem jeszcze pewna własnej celności - przyznała.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  17. Pokazał jej język, gdy rugała go za podziwianie piersi bratowej Akane. To przecież było oczywiste, że nie odciął się od Phyonix przez cycki, ani przez Morganę, jakby na to patrzeć. Jego problem był stworzony przez niego samego, motywacją życiową nie było odtworzenie straconych lat, a zawiść na Bellhartach, lojalność wobec Parabellum, ślepa, może źle zaimplementowana lojalność. Po łysze dobrego bimbru ciężko było jednak przedstawić tą sytuację, a cycki zawsze były śmieszniejsze do argumentowania.
    — Nie wiem, mój kolega takie rzeczy pierdoli. Że tam ooo, jakaś goblinka coś tam, coś tam... Nie słuchałem go, szczerze mówiąc.
    Na jej żarciki zmrużył oczy, po czym pokiwał głową.
    — Zabawne, że to wspominasz. Moje nazwisko rodowe to Światło-dzierżący. Jedyny mrok jaki mogę odgonić, Akane, to ten, jak schodzę do piwnicy po więcej bimbru, więc lepiej się nie zakochaj w alkoholiku. — zarechotał, po czym sam zaczął się przebierać w prostą szatę. — Powiem ci, chyba muszę pójść na twój koncert. Twój głos rzeczywiście jest dobry. Jak się nauczę grać na lutni, to może ci potowarzyszę w karczmie. — dodał, uśmiechając się serdecznie.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  18. Zdecydowanie miała na myśli Akane, bo kiedyś założyła, że ta weszła jej do głowy, żeby odczytać jej myśli i uczucia zamiast uwierzyć na słowo. Ale nie to nie było to. Żadna parszywa magia tylko zasłużony brak zaufania. Chociaż dalej nie uważała, aby to była głównie jej wina i sama dalej nie wiedziała, że wszystko skończy się tak jak się skończy. No ale trudno. Czasu nie cofnie.
    — Wiesz, obcy może okazać się w porządku i jest obcy, nie wiesz czy kiedyś nie zachowa się jak ja — odpowiedziała. Przytaknęła jej, powoli puszczając jej dłonie - powoli, bo dalej wolała przeciągnąć to na tyle, aby się upewnić, że wszystko jest w porządku z jej głową. Przynajmniej pod względem wolności. Okropieństwa i głupoty powinny być jej zasługą, a nie cudzą. — Tak, chociaż w czymś — przyznała jej. Źle oceniła Akane i za to już przeprosiła, za inne rzeczy, nawet gdyby to zrobiłaby, przecież by jej nie uwierzyła.
    — Widziałam gorsze. Wiem, że przesadziłam z reakcją, pewnie mnie nawet nie zauważył — westchnęła. Spokój naprawdę udzielał się jej na wylewność. Sama była niewolnikiem, a potem płatnym zabójcą, od dziecka widziała zbyt dużo klatek. Dlatego nienawidziła ich w każdej formie, jeśli mogła jakąś otworzyć, po prostu to robiła i unikała tych, do których sama mogła trafić.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  19. Komentarz o Grimie i w sumie sprawy cielesne skwitował wzruszeniem brwi i...
    — Nie moje sprawy.
    Widząc, że sobie nie radzi z guzikami, zarechotał, łapiąc za lutnię, dostrajając ją tak, jak Darcy go nauczyła. Szkoda że nie miał swojej liry... Tą zostawił w posiadłości Morgernsternów, ot nie był w swoim wymiarze już jakieś kilka miesięcy.
    — Nie jestem w tym dobry... Wolę lirę. Ale no. Może ci zagram kiedyś. Na razie chodź. Pokażę ci szybkie zejście z góry. — dodał, prowadząc Akane w korytarz, gdzie przywiązana lina zwisała ze ściany, głęboko, do samej ziemi.
    — Jeśli nie czujesz się na siłach możesz wejść mi na plecy. Albo sama się po niej zsuń. Twój wybór.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  20. Raja nie krzyczała, ale odwróciła głowę w drugą stronę by nie patrzeć na mamę. Była obrażona i nie chciała dać się udobruchać. Taka wredna postanowiła być. Mama i tata też tacy lubili być. Zasłoniła tylko włosy ramionami i postanowiła spróbować raz jeszcze.
    - Mama sio, be - powiedziała już trochę spokojniej ale dalej zła i z płaczliwym tonem. - Sio, be.

    Raja xD

    OdpowiedzUsuń
  21. Raja kiwnęła główką zbierając się na kolana i patrząc na nią z zaciętą minką. Jeszcze raz zasłoniła główkę ramionami. Odruchowo odsunęła się, ale kiedy An pogłaskała ją po plecach znów przytaknęła i wtuliła się w mamę. 
    - Peciki nie sio - powiedziała. 

    Raja (normalnie jak zdrobnienie petów xD)

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziewczynka potrząsnęła tylko główką, wciskając się w brzuch mamy i mocno się tuląc. Robiła to tak długo, że Emma i Malika zdążyły wyjść z wody, bo ruda uznała iż za długa zabawa w wodzie też jest nieodpowiednia dla małej. Kątem oka widziała, że kryzys jest już prawie zażegnany, więc zaproponowała Mali budowanie zamków z piasku na co mała ochoczo przystanęła.

    Raja and Em

    OdpowiedzUsuń
  23. Miały coś sobie wyjaśnić? Z początku patrzyła po niej nieco niepewnie, ale kiedy zaczęła mówić o Gavie, mina przybrała bardziej neutralny wyraz. Miała złe wspomnienia z ich ostatniej dyskusji na temat tego faceta i nie koniecznie chciała do tego wracać, żeby nie słyszeć znowu o tym jaka to fałszywa nie jest. Słuchała jednak z uwagą i patrzyła jak pokazuje jej wszystko na dłoniach. Tak, wiedziała, że zjebała tym tekstem, ale już mówiła wielokrotnie obojgu, że nie miała pojęcia, że zostanie tak odebrany, nie chciała wchodzić im w związek, a dla niej miłość wyglądała całkiem inaczej, a to czy jej pojęcie było właściwe czy nie to już była raczej jej sprawa. Ale tak, rozumiała jej żal i pretensje.
    — Ale ja to rozumiem. Nie powiedziałam nigdy, że chcę, żebyś mi wybaczyła — odpowiedziała. — Wiem, że zjebałam, a to co u mnie się kryło wtedy w głowie jest nieistotne przy efekcie końcowym — przyznała, ale nie miała zamiaru przyznawać, że chciała komukolwiek pluć w twarz bo tak nie było. — Słuchaj, rozumiem, że zjebałam i nie masz ochoty na mnie patrzeć. To dla mnie zrozumiałe i nie odbieram Ci tego. Ja po prostu dalej uważam, że wtedy nie wiedziałam, że moje słowa tak wszystko rozwalą. A że się pomyliłam to już moja wina, nie cofnę tego nawet gdybym chciała — mówiła dalej, robiąc sobie co jakiś czas przerwy, aby zobaczyć czy na pewno nic na nią nie czycha. Była spokojna, ale wychowanie jednak robiło tutaj swoje. Wolała mieć 100% pewność. — Wtedy zaczęłam krzyczeć i wyszłam, bo miałam wrażenie, że grzebiesz mi w głowie — puknęła się w skroń. — Pomyliłam się, dlatego przepraszam. Nie zamierzałam nigdy prosić o wybaczenie, tylko przeprosić, bo o ile tymi przeprosinami można się podetrzeć, bo nic nie zmienią, to chciałam to zrobić, bo wiem, że zjebałam. Zwłaszcza, że jesteś o wiele lepszą osobą niż ja. Ja na twoim miejscu nie pomagałabym, gdyby ten cały dziwny fibi dżibi Gavin stał nad Twoją głową na tyle, żeby proponować runy obronne, oczywiście gdybyś była w pełni na moim miejscu — miała tutaj na myśli fakt, gdyby Akane nie miała Fasolek, bo wtedy sprawa byłaby oczywiście całkiem inna, ale gdyby to Akane była z Rishą, Rokarą i Maryl u Darcy, to ona miałaby to gdzieś. — Tak samo teraz, gdybym ja zobaczyła kobietą, z którą zdradził mnie mój były po prostu bym sobie poszła. Ty masz większe. Między innymi to w Tobie podziwiam, mnie na to nie stać — dodała na koniec po czym wzdrygnęła się delikatnie. To był jakiś skutek uboczny tego spokoju. Magia była cholernie dziwna. No i nie była też absolutnie zła na tą rozmowę. Cały czas mówiła spokojnie i bez jakichkolwiek pretensji w głosie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  24. Gabi pokiwała lekko głową, wręcz spijając słowa z jej ust. Kiwnęła głową na rady, a na porównanie z katapultą parsknęła śmiechem.
    - Rozchwiana katapulta i tak robi dużo więcej szkód niż rozchwiany sztylet - odchrząknęła, po czym pokręciła głową. - A nie, bo przecież mogę trafić swojego... no ale wciąż rozchwiana katapulta ma większą siłę rażenia - pokiwała głową głośno myśląc i upewniając się, że jednak jej pierwszy wniosek był prawidłowy. - Ale tak rozumiem o co chodzi - rzuciła zaraz z uśmiechem, chowając sztylety zanim podeszła do Akane i Raji siedzącej mamie na rękach. Uśmiechnęła się do niej łagodnie. - Ma twoje oczy - stwierdziła.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  25. Emma przestała się wówczas babrać w piasku i poszła opłukać, dając Akane czas by mogła trochę potulić się z córkami. Wypłynęła trochę głębiej przez chwilę dryfując sobie na wodzie, zanim zawróciła. Powoli wyszła na brzeg, by usiąść obok dziewczyn. Nie odzywała się. Wpatrywała tylko w wodę, grzebiąc palcami w piasku. Akane i małe tworzyły całkiem przyjemną dla oka rodzinkę. Gava i małe też miała okazję widzieć z oddali. Wiedziała, że i oni tworzą niezłą ferajnę. Spojrzała po dziewczynie. 
    - Fajne masz te małe - poinformowała ją.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  26. Gabi skinęła głową. Może i kolor był inny, ale to co widziała w oczach dziewczynki bardzo przypominało to co zobaczyła w oczach Akane. Uśmiechnęła się lekko i odsunęła gdy dziewczynka zaczęła się kręcić. Odprowadziła ją wzrokiem, po czym spojrzała po Akane i dygnęła przed nią lekko.
    - Dzięki, staram się i ćwiczę kiedy tylko mogę - przyznała szczerze i wróciła wzrokiem do dziewczyn. - Ty pewnie nie masz tyle czasu na ćwiczenia teraz, co? - zaciekawiła się. - Jak to robisz? Jak dalej szkolisz?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  27. Gave kompletnie nie spostrzegł tej całej pułapki, chociaż wiedział że Akane ćwiczy w okolicznych lasach. Też sobie wybrała obszar, nie ma co. Był zajęty odsyłaniem duchów w zaświaty, gdy wszedł w ten obszar. Odprawił kolejną "modłę" dotykając trzech duchów na raz i odetchnął z zadowoleniem. Dziś obyło się bez zbędnych komplikacji. Obrócił się na pięcie, by przekroczyć tę niewidzialną barierę. Coś mu zaświeciło po lewej stronie i zanim zdołał się przyjrzeć zniknęło, a obszar zaczął się schładzać. Kątem oka dostrzegł jeszcze drugi symbol. Zamknął oczy wzdychając tylko i zakręcił się wokół własnej osi swoimi mieczami szukając końca obszaru. "Ścianki" lśniły gdy na nie trafił. Okay, obszar nie był aż tak duży. Spojrzał na wychodzącą zza drzewa Akane i uśmiechnął się do niej cierpko.
    - Następnym razem poproszę Saharę. Lód jest oklepany i jak tak tu będziesz działać to twoi kumple i znajomi znienawidzą cię za te pułapki - puścił do niej oczko, nie ukrywając że robiło mu się dość mocno zimno. Przy mówieniu wypuszczał parę z buzi. - Udało mi się dostrzec dwa symbole - powiedział. - Jeden jest na tym kamieniu - wskazał jeden z kamieni mieczem, a drugi na tym pniu - pokazał drzewko. - Mniej więcej w tej wysokości - dodał jeszcze. - Podejrzewam że jest ich więcej bo cały obszar to całkiem niezły kwadracik, więc jeśli miałbym strzelać to trzeci jest o tu - wskazał konkretną skałę. - A czwarty... tam - dorzucił jeszcze z takich wniosków które mu się nasunęły od razu. - Spojrzał na jej sztylety, które trzymała w dłoniach. - Zamierzasz mnie nimi zaszlachtować? - uniósł wysoko brew, podskakując trochę, by rozgrzać swe ciało, choćby i odrobinę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  28. Podążał za nią wzrokiem, gdy tak krążyła niczym wygłodniały sęp tuż przy nim. Roztarł zmarznięte dłonie i przeciągnął się lekko.
    - I co ty masz na sobie? Robin Hooda udajesz? - zapytał jej robiąc krok w przód w jej stronę. - Och ale mi tu dobrze - uśmiechnął się sięgając po swój miecz i lokując go w sprawnej ręce, którą już całkiem nieźle wyćwiczył. - Zapraszam do środka - ukłonił się przed nią nie spuszczając z niej wzroku. - Chętnie z tobą zatańczę - rzucił lekkim tonem, choć wargi już nieco mu drżały.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  29. Spojrzał na ten rozpierdolnik na nodze i uniósł lekko brew. Chciała tym kogoś przestraszyć czy skusić? Dziwne pomysły po jej głowie chodziły. Nie ma co. Uśmiechnął się krzywo. Skoro tak, wyprostował się i zrobił kolejny krok w jej stronę, unosząc gardę, a drugą dłoń nieznacznie poruszając i przywołując duchy do siebie do Akane. Nie musiał stąd wyłazić by ją pomęczyć. Jednocześnie inkantował w myślach: "Na górze róże na dole bez, przybądź mateczko bo źle jest", ciekaw czy to w ogóle będzie miało teraz jakiś efekt. Przystanął przy samej granicy swojego obszaru wyciągając miecz poza niego. O i pięknie przechodził jak gładko niczym przez masełko. Nie zdecydował się jednak jeszcze przełożyć przez nie swoich części ciała. Czuł, że to mogło być zgubne. Wciąż po prostu ją obserwował.
    - Cóż do stóp padać ci nie będę - wzruszył ramionami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie uważała, aby to co kryło się w głowie było istotne. Przynajmniej tak Akane dała jej do zrozumienia za pierwszym razem, kiedy próbowała się wytłumaczyć, a teraz uznała, że obu lepiej zrobi rezygnacja z prób interpretowania tego czy Onyx dobrze rozumie ludzkie reakcje i co do kogo czuje.
    — Nie przepraszam dla zasady. Przepraszam, bo żałuje, ale uważam, że te przeprosiny niewiele wnoszą, bo w ostateczności nie zmieniają biegu wydarzeń i w ostateczności nie sprawią, że Ty odzyskasz do mnie sympatię czy zaufanie. Są po to, żebyś wiedziała, że nie chciałam doprowadzić do tego wszystkiego, no ale dalej, to już się stało. Dlatego przepraszam, nie robię tego dla zasady. Gdybym nie żałowała, czy nie miała wyrzutów sumienia nie robiłabym tego — wyjaśniła spokojnie. Nie wiedziała mimo wszystko szansy na to, że odzyska kontakt z Akane. Pokazała jej jasno jak nisko stała w jej mniemaniu, Onyx szczerze stawiała wyżej granatowłosą, ale wyszło jak wyszło. Gdyby nie miała tych mocy, to by nie pomogła? Ciekawe i beznadziejne w tym samym czasie. W zasadzie nawet jej współczuła. Sama nie chciałaby aby jakieś czary zmieniały jej charakter i to jak postrzega ludzi. To też za bardzo przypominało jej kontrolę umysłu. Zaśmiała się trochę na obieranie ziemniaków i starch względem Akane. Pokręciła głową i spojrzała po niej.
    — Boję się tego co możesz zrobić mi z głową, ale jednocześnie wiem, że jeśli będziesz chciała mi coś zrobić to wybierzesz coś innego — uśmiechnęła się do niej, idąc za nią, żeby obrać te całe ziemniaki. Kto wie, może przy okazji zobaczy jak są robione frytki.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  31. - Mnie się te bajeczki nie imają - rzucił spokojnie, po czym wzruszył delikatnie ramionami. - Warto było spróbować i sprawdzić jaka będzie twoja reakcja - zaśmiał się lekko. Odbijając jej sztylet od swojego ostrza i robiąc ruch drugą dłonią, by trzy duchy na nią naparły i odsunęły od niego może z metr czy dwa. Potem nabrał głęboko powietrza w płuca i wyciągnął dłoń z mieczem dalej, szykując się na ból, ale... ten nie nadszedł. Przeszedł wówczas i odetchnął pełną piersią. Szok temperaturowy był całkiem odczuwalny, ale dość szybko się przyzwyczajał. Jeszcze chwilę oddychał szybciej i rozmasowywał swe dłonie. Odskoczył zaraz do drzewa, przy którym wcześniej stała An i oparł się o nie, by zejść z ewentualnej linii strzału.
    - Tak bez blokady? - zamrugał i pokręcił głową. - To duży minus - poinformował ją. - Jak już ktoś to wyczai - dodał zaraz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  32. Emma nawet nie zaprotestowała, gdy małe zaczęły zakopywać jej stopy, ale zesztywniała delikatnie. Wolała się nie ruszać, nie robić żadnego gwałtownego ruchu, byle ich nie skrzywdzić. Nawet zapomniała nieco o oddychaniu. Przez pewien czas, wstrzymywała oddech i dopiero kiedy faktycznie zaczynało brakować jej tlenu odetchnęła głęboko. O dziwo okazało się, że dało się być w miarę nieruchomym i oddychać, kiedy małe bawiły się w zakopywanie jej stóp.
    - Zauważyłam - uśmiechnęła się lekko. Przecież przed chwilą przeżyła wybuch małej Raji i to jak długo trwał. Bo trwał dość długo. Sama już dawno przełożyłaby dziewczynkę przez kolano, choć może jako mama by tego nie zrobiła? Nie była pewna czy w ogóle posiada instynkt macierzyński. - Masz do nich niesamowitą cierpliwość - stwierdziła. - Niemal taką samą jak do Gavina... - porównała ją do czegoś co znała.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  33. - Po ostatnich truciznach i przeżyciach mam dość bólu - skomentował na te jej słowa o tym, że długo mu to zaszło. Nie dodał tylko, że ma Fasolki do stracenia, więc on w przeciwieństwie do pewnej kobiety zaczął nieco rozważniej walczyć. Przynajmniej na razie. Nie stracił jednak gardy, gdy pojawiła się obok znienacka. Uroki ćwiczeń z Mohe i Yensenem. Zdołał odeprzeć jej atak i błyskawicznie sięgnął po drugi miecz by odepchnąć ją wprost w jej runiczną pułapkę. Choćby i na chwilę. Odskoczył wówczas od niej przywołując przy okazji duchy do siebie. Nałożyła na siebie kolejną runę. Tchórz. Już bez nich walczyć nie umiała? Zaśmiał się cicho pod nosem obserwując ją, wyczuwając jej obecność poprzez przyczepionego do niej ducha, bo tak Zdrajcia znów był przy niej i nadążał za dziewczyną bez zbędnych problemów. Szybka niczym wiatr, ciekawe. Uchylił się automatycznie przed jednym z jej ataków i znów odskoczył. Wciąż nie był do końca pewien czy chce z nią walczyć. Unikał. Na razie tego wszystkiego unikał i zbierał informacje. Przynajmniej pobieżne.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  34. Parsknął śmiechem, gdy nazwała ducha Svenem i pokręcił głową widząc minę ducha.
    - Słonecko... twój duch to Gavin. To jego cudowna kara za występki - rzucił śmiejąc się pod nosem, odparowywał jej ataki, raz po raz odbijając mieczem jej sztylety i nie pozwalając sobie na opuszczenie gardy. Cofnął się znów trzy kroki w tył i odbił się od skałki, by samemu na nią naprzeć choćby i tylko na chwilę. - Nie boję - odparł z lekkim uśmiechem na twarzy. - Nie chcę - dodał zaraz, bo to była dla niego różnica. Bać się a nie chcieć. Tym razem to on zaszarżował. Atakował szybko i nieregularnie. Trzy razy z jednej strony, dwa z drugiej, potem znów raz z dołu, trzy z góry. Nie zamierzał wpadać w regułę, ale również pilnował się i zwracał uwagę na jej ruchy. Patrzył w jej oczy, niezależnie od tego co mogłaby mu przywołać. I tak wszystkie koszmary już po prostu przeżył.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  35. Emma tego nie skomentowała. Już te kilka lat temu nie miała do chłopaka sympatii i nie rozumiała usprawiedliwiania przez nią jego akcji. Nie rozumiała tych wszystkich cierpliwości i czasem błahego traktowania chłopaka, ale nie zamierzała teraz tego wypominać. Było i minęło. Trudno. Każdy był czasami po prostu głupi. Nie potrafiła jednak aż tak bardzo wyluzować. Nie, kiedy wiedziała jak bardzo złą osobą jest. Skinęła więc tylko Akane, ale nie wyluzowała. Oddychała co prawda, ale nie ruszała się zbyt mocno.
    - Lepiej żeby im nie groziło - mruknęła tylko w odpowiedzi.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  36. Emma spojrzała po jej dłoniach i powoli pokręciła głową.
    - Ale ja nie chcę się wyluzować - powiedziała powoli, ale dość stanowczo. - Nie chcę nawet próbować tego robić. Nie przy takich maluszkach, które mogę skrzywdzić. Wybacz, ale podziękuję - mruknęła tylko, nie chwytając jej dłoni w swoje. Zbyt wiele obaw krążyło po jej głowie, żeby zaraz się wyluzowywała. Zagryzła mocno wargi. - Uhm ale dzięki za propozycję - zreflektowała się.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  37. Em zerknęła na nią i wzruszyła ramionami.
    - Że je skrzywdzę. Że kopnę, niechcący coś zrobię - mruknęła tylko. - Wiem, zdaję sobie sprawę z tego, że to głupie - spojrzała łagodnie na morze. - Ale po prostu nie chcę dzieciom robić żadnej krzywdy.

    Em

    OdpowiedzUsuń
  38. — Nie pochodzę ze środowiska, gdzie przeprosiny cokolwiek zmieniają. Jeśli zdradza się zaufanie zazwyczaj już się go nie odbudowuje tylko walczy o przetrwanie — odpowiedziała zgodnie z prawdą. Może Nory czy Bractwo nie były na samym dole największego ścierwa Mathyr, ale tam w przypadku zdrady była krótka piłka. Dlaczego miała założyć, że w innym miejscu jest inaczej, skoro tutaj tak jak w Norach przyjęto ją z otwartymi Norami? Poza tym ona wybaczyła Piusowi i nic to nie zmieniło, dalej pozostał takim samym kłamcą i teraz bała się jeszcze bardziej magii. — No i pierwsze przeprosiny nie bardzo mi wyszły. Jeszcze te coś zmieniły, to jest mi lżej na sercu — zgodziła się z nią. Z dalszą części wypowiedzi jak najbardziej się zgadzała. To co będzie kiedyś, będzie kiedyś, a co się stanie to nie będą tylko jej decyzje, będą wspólne. W każdym razie to była przyszłość, o której ciężko teraz było myśleć, kiedy musiała dojść do siebie i poszukać kogoś, kto faktycznie jej ufał. Ji’zzargo dalej w końcu czekał na ratunek, nie słyszała, aby wrócił do którejkolwiek z kryjówek.
    — Dlatego o moją głowę przy Tobie czuję się bezpiecznie niż w przypadku kogoś innego — odparła. Nie miała zamiaru krzywdzić jej czy jej bliskich, Akane w każdym razie nie bardziej niż już to zrobiła. A z Piusem to była jedna wielka niewiadoma, bo był po prostu w jej mniemaniu szalony. Szła razem z nią w tym czasie. Ziemniaki i uspokajające zioła w końcu nie brzmiały źle.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  39. - Gdybyś nie rzuciła o Svenie to nawet byś nie wiedziała - wzruszył ramionami w odpowiedzi. Czy chciał ją nim ukarać? Nie, na to nie wpadł. Niby czemu miałby ją karać? Wiedział, że mówi żartobiliwie, ale myśli same tam popłynęły. Może właśnie dlatego, gdy zatrzymała miecze przez sztylety odrobinę się zdekoncentrował. Nie napierał na jej sztylety za mocno i zaraz poczuł jej bark na sobie, zrobił krok w tył. - Mhm sado-maso chcesz? - uśmiechnął się krzywo na to kopnięcie. Udało mu się uniknąć największego impetu przez odskoczenie, ale część dotarła i skrzywił się przy tym nieco, z powrotem ją obserwując. Chciała go zmylić i była całkiem szybka to musiał jej oddać. Skoczyła raz tu i raz tam, ale przecież ostatecznie i tak musiała podejść blisko jeśli chciała w ogóle go zranić. Jej krótkie sztylety były zecydowanie mniejsze od mieczy więc czekał. Czekał w gotowości, by błyskawicznie zablokować swój blok, sparował cios i skontrował by spróbować dostać się do jej gardła tępą stroną ostrza, odrzucając w tym czasie drugi miecz tak by wyglądało jakby chciał ją zaatakować. Ostrze jednak opadło na ziemię, a on wykonał szybki zwrot, zwany w fachowym baletniczym słownictwie jako piruet, aby znaleźć się za jej plecami i z pomocą miecza, który z nim został, założył jej dźwignię (to coś czym się dusi). 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  40. — Bo zbieram informacje — odpowiedziała, unosząc w niezrozumieniu brwi do góry. — Nie wycieram sobie tym mordy. Po prostu z mojej strony, ja bym nie wybaczyła zdrady zaufania, Ty przyjęłaś przeprosiny za drugim razem. Za pierwszym poszło chujowo, ale zauważ, że jednak te informacje pozbierałam, chciałam Cię przeprosić i podjęłam kolejną próbę po pierwszym spierdzieleniu. Wydaje mi się, że to jednak jest samodzielne uczenie się — odpowiedziała jej. — To czy ta nauka kończy się zawsze sukcesem to inna sprawa. Gdybym się nie uczyła, to też nigdy nie próbowałabym Cię przeprosić, nawet gdybym chciała, bo bym uznała, że to bez sensu. Po prostu mi jest ciężej zrozumieć Twoje reakcje na te przeprosiny. Nie ufasz mi co jest zrozumiałe, więc nie rozumiałam do teraz czemu w ogóle ze mną rozmawiasz czy oferowałaś pomoc i co poszło nie tak za pierwszym razem. A nie będę przecież szła do Ciebie po zjebanych przeprosinach z pytaniem, ej słuchaj, czego zabrakło w moich przeprosinach, żebyś je przyjęła, bo chcę się nauczyć przepraszać. Nie brzmiało to dla mnie zbyt szczerze, wolałam sama to przemyśleć i popatrz, drugie wyszły mi lepiej. Dziękuję, że je przyjęłaś, swoją drogą — odpowiedziała. Na przytyki nic nie odpowiedziała. Oczywiście trochę ją korciło, ale uważała, że jest na tej gorszej pozycji do tego. Nie chciała jej bardziej zdenerwować, skoro udało jej się doprowadzić do przyjęcia przeprosin, odniosła sukces, a kilka słownych uwag mogła przecież znieść. Zasłużyła jakby nie patrzeć. Spojrzała na dom Grandsandów, nieskromnym by go nie nazwała, ale dalej nie komentowała. Po prostu weszła, uśmiechając się delikatnie. Usiadła na wskazanym miejscu. Obserwowała jak granatowłosa uwija się w kuchni i była nawet zadowolona, że mogła znowu w jakiś sposób spędzić z nią czas.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  41. Gabriela słuchała jej w skupieniu, jednocześnie wodząc wzrokiem za dziewczynkami. Podziwiała ją. Podziwiała wszystkie matki. Potrafiły tak sobie zorganizować czas by podzielić go przez swoje dzieci, pracę i przyjemności. To były dopiero zorganizowane i silne kobiety. Uśmiechnęła się pod nosem i dotknęła swojego brzucha. Może kiedyś i jej będzie to dane, ale w obliczu wojny... cieszyła się że nie ma dzieci. Nie była pewna czy wytrzymałaby ze świadomością że może im się zadziać krzywda. Skinęła więc głową na kolejne słowa i te ostatnie zdania. Nie chciała wchodzić w aż taką prywatę, więc nie zapytała dlaczego An ma zajęty umysł. Nie chciała naruszać jej prywatności i nie czuła by były na takim etapie znajomości.
    - Lepienie cegieł brzmi jak całkiem niezła zabawa - uśmiechnęła się do niej. - A nie zrobiłaś im jeszcze huśtawki? - zapytała. - Wystarczy dobre drzewo, dwa kawałki sznura i kilka desek - uśmiechnęła się do niej szeroko. - Jak chcesz to ci pomogę. To świetna zabawa nie tylko dla małych - rzuciła lekkim tonem.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  42. Uśmiechnął się lekko i dmuchnął w jej ucho od niechcenia. Przyciskając miecz nieco mocniej do jej sztyletów. Spodziewał się takiego ruchu, a kolejnego zresztą też. Nie raz próbował nim z przeciwnikami ze skutecznością pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Syknął, gdy przydepnęła mu stopę, ale szarpnął ją zaraz i utrzymał równowagę, gdy tak się w niego wkleiła. Dobrze, że tyle ćwiczył, bo inaczej mogłoby być z tym kiepsko. Z jej kręcącym się tyłeczkiem też. Wredna wariatka mała no!
    - Uwielbiam Słonecko - zapewnił ją szeptem, błyskawicznie przecinając sobie palec ostrzem własnego miecza i rysując runę na jej karku. - A gdy tracisz duszę... jeszcze bardziej - dodał, wypowiadając odpowiednią inkantację i przykładając dłoń do jej karku. Miał w końcu korzystać ze swoich własnych możliwości podczas walki. Akane to robiła, a w tej chwili dała mu na to idealną możliwość. Ciało dziewczyny zwiotczało, a jej dusza pojawiła się obok niego. - Piękne masz te sztylety - stwierdził, patrząc na duszę i sobie je przygarniając. - Przydadzą się - wyszczerzył się do niej, po czym ułożył jej ciałko na ziemi i sam usiadł obok niego by nabrać kilku głębokich oddechów. Co jak co, ale ruszanie głową, gdy w domu czekała pieczeń z żabodzika w wersji na słodko alla Febe, było po prostu skandaliczne.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  43. Gave uśmiechnął się do niej i podszedł do jej ciałka, by spojrzeć na duszę.
    - No nie wiem - powiedział przyglądając się jej. - Jakoś tak pobladłaś, a ta spódnica... - zacmokał, biorąc jej własny sztylet i odkrajając jej spódnicę tak, by dostosować jej długość do miniówki. Oczywiście robił to ze spódnicą zemdlonego ciała. - O tak lepiej. Żadnych dziur przynajmniej nie ma - puścił do niej oczko i wziął sobie jej ciało i przerzucił przez ramię. - Nie martw się, doskonale je zabunkruję - wsunął jeden ze sztyletów za pas swych spodni, a drugi do kieszeni bluzy ruszając sobie tak z jej ciałem w drogę do wioski. - Ależ wrzucę cię z powrotem, wrzucę - zapewnił. - Tylko najpierw pozwolę ci pogadać ze SVENEM - wybuchnął śmiechem, a Gavin podleciał do Akane i mocno ją przytulił. - Akane! Jak dobrze widzieć cię taką... taką... taką.... duszną!

    Gave and Gavin

    OdpowiedzUsuń
  44. - Hm... - Gave zastanowił się chwilę. - W spodniach mi nie przeszkadzają, nawet fajnie wyglądają, ale w spódnicach i w koszulach? - pokręcił lekko głową, nie komentując już dalej swych dziwactw. Każdy miał coś swojego. Związał jej ciałku dłonie materiałem spódnicy tak dla bezpieczeństwa. - Do Febe. Idę na obiad - uśmiechnął się do niej uroczo i poklepał się po brzusiu. - Jestem głodny jak wilk - zauważył. Zerknął w stronę jej pułapki i na moment się zatrzymał. - Hm... ale przecież można z niej wyjść - zauważył. - Nie powinno nikomu nic się stać - wzruszył ramionami. - A ty zaraz popędzisz z Argaru tutaj - puścił do niej oczko.
    Gavin w tym czasie wcale jej nie puszczał podczas tych tulasków. 
    - No wiem, ale złość ci przejdzie. Nie mówię mu o twojej bieliźnie i nie wchodzę za tobą do łazienki.... no dobra czasem zerknę bo za długo się guzdrasz - poinformował ją. - Przestrzegam twej prywatności - zapewnił. - Jaką propozycję? - zainteresował się.

    Gave and Gavin

    OdpowiedzUsuń
  45. Onyx wzruszyła z początku ramionami, ale potem zmrużyła oczy i złapała się za brodę myśląc nad tym przez jakiś czas. Myślała trochę nad różnicą. Uczyła się to prawda, ale dalej nauczona nie była, więc nie była pewna czy jest jakaś różnica na dobrą sprawę.
    — Aktualnie tak. Zdrady zaufania jakie znam to takie, przez które ktoś zginął, albo ta od mojego byłego czy moja względem Ciebie. Różnica jest niewielka, chociaż — pokręciła głową. — Nie, faktycznie jest spora. Za dwa ostatnie wyrok śmierci jest jednak przesadzony — dodała na końcu. — Muszę też popracować nad wypowiedziami, faktycznie niektóre ujęcia prowadzą do konfliktów — zgodziła się jeszcze. Może przez to tak często wdawała się w bójki? Powinna inaczej się wysławiać i na kimś poćwiczyć. Do tego chyba najlepszy był Acair, będzie musiała poprosić go o pomoc jak już wróci z Fasach. Kiedy Akane powiedziała o frytkach spojrzała na nią nieco zaskoczona. Zacisnęła delikatnie dłonie, czując nieprzyjemny dreszcz. Usiadła na nieco dalszym krześle, biorąc głęboki wdech i wydech.
    — Nie, nie mówiłam. Myślałam — wyjaśniła, sięgając po nóż do obierania. — Przy sobie mam tylko sai i kilka noży do rzucania, nie nadają się do obierania — wyjaśniła, zaczynając obierać ziemniaki. Nie chciała jeszcze uciekać. Może nie czytała jej w myślach. Nie tylko ona w Argarze musiała zachwycać się frytkami, były zbyt pyszne, żeby nikt inny o nich nie mówił czy nie myślał.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  46. - A ja wiem, czy ty jakiejś klątwy nie rzucisz, kiedy się wybudzisz? Twoje "wygrałeś" nie brzmiało zbyt szczerze - skomentował. - Przezorny ubezpieczony. Jeszcze tylko cię zaknebluję potem - puścił do niej oczko i nabrał głębokiego wdechu by przez nią przejść, gdy tak zagrodziła mu drogę. Nieprzyjemne uczucie. Poczuł dreszcze na całym ciele i przeleciało mu przez głowę kilka najgorszych wspomnień dziewczyny. Zwykle widywał chwilę śmierci ducha i czuł jakby sam umierał, ale teraz sprawa miała się inaczej. Najpierw poczuł ból w piersi przy wspomnieniu o utracie całej rodzinki i domu, następnie chwila zdrady z Onyx, a śmierć kliniczna przyprawiła go o mdłości. Przykucnął i nabrał kilku głębokich wdechów. Właściwie to zastanawiał się czy i ona coś zobaczyła gdy tak bezczelnie przez nią przelazł to i ona czegoś nie zobaczyła, ale obawiał się zapytać, by nie musieć tłumaczyć samego siebie. Po kilku oddechach odzyskał równowagę i spojrzał znów po Akane.
    - Dziecko akurat wypadnie z niego szybciej niż dorosły... dzieci nie mają takich zahamowań - stwierdził rezolutnie. - Spójrz na nasze małe Fasole - uśmiechnął się pod nosem, ale z westchnieniem zawrócił i przystanął przy skale, którą upatrzył jako runiastą. wziął kij i nawinął na niego szmatę z jej spódnicy, po czym zaczął nim wściekle machać i rozmasowywać. To samo powtórzył z drzewem i kolejnymi punktami. - Proszę cię bardzo - ukłonił się jej i podskoczył co by trochę ciałko dostało. 
    Gavin spojrzał po Gavie i wzruszył ramionami.
    - Czy Fasolki ci dokazywały, co śpiewałaś w Gospodzie, z kim poszłaś na randkę lub z kim się widziałaś, czy płakałaś czy miałaś dobry humor, a co ogólnie się działo dookoła...
    - To jest tak jakbym znów miał go we łbie, a prosiłem tylko o informację czy jesteś bezpieczna - skomentował Gave ruszając z powrotem do Argaru. - Nie powiem całkiem miłe i nostalgiczne uczucie - mruknął cicho pod nosem, a Gavin przekręcił lekko głowę.
    - Jasne, że mogę... ale nie z nim - dodał pokazując na Gava. - Wiesz po pierwsze braterskie więzy, po drugie wyciągnął mnie z więzienia i pozwolił latać po Mathyr razem z tobą, po trzecie... może mnie kontrolować - bąknął. 
    - Nie na tyle, by zamknąć ci mordę. Zawsze znajdziesz sposób do pieprzenia...

    Gave i Gavin

    OdpowiedzUsuń
  47. Przytaknęła jej głową. Chociaż w jej przypadku chodziło chyba raczej po prostu o sposób wypowiedzi. Nie widziała różnicy w tym jak przedstawiała różne rzeczy, a potem dochodziło do różnych nieporozumień, kłótni i tłumaczeń. Dopiero teraz zauważyła różnice co mogłaby przedstawić lepiej i miała pierwszy sukces na koncie. Nie sądziła jednak, aby Akane takie informacje interesowały, więc po prostu obrała w ciszy wszystkie ziemniaki, które były na stole, a gdy już to zrobiła, zobaczyła jak Akane tnie je w paski, więc sama zdążyła pokroić jednego w podobny sposób, żeby jeszcze nieco bardziej przyśpieszyć pracę. Wmawiała sobie, że dziewczyna nie czyta jej w myślach, ale niepokój jednak pozostawał. Wzięła ziołową herbatę i upiła spory łyk, żeby się uspokoić. Naprawdę wolała, żeby jej głowa była tylko jej.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  48. - Bez przesady - spojrzał po niej i uśmiechnął się. - Nie chcę pozbywać cię zbyt szybko tych trzech żyć - puścił do niej oczko i roześmiał się, kiedy wspomniała o sadomaso. - Przecież sama tego chciałaś - skomentował z niewinnym uśmiechem. Gdy tak przykucnęła przy nim, spojrzał w jej oczy i nabrał kilka głębokich oddechów. Pokręcił lekko głową. - Nic takiego - stwierdził zgodnie z prawdą, w końcu nie pierwszy raz to mu się przytrafiło. - Masz rację, wiele dzieci jest jeszcze bardziej narwanych - zgodził się z nią w związku z dziećmi. Dzieciaki nie miały zahamowań. One po prostu robiły. Skinął głową na podziękowanie i jeszcze raz podskoczył tak dla zasady, po czym spokojnie ruszył do Febe na obiadek. 
    - Bo jak mówię o innych rzeczach to milczy, a te to chociaż mam jakąś reakcję i mogę sobie pokonwersować. Wiesz jak jest nudno? Duchy Raji i Maliki to dwie kobiety, ciągle świergocą i zachwycają się dziewczynkami, ich ciuszkami i wszystkim innym. Nie chcą gadać o niczym innym, a tu trzeba z kimś inteligentnym czasem pogadać - skomentował, a Gave wzruszył tylko ramionami. - Nie ważne - skomentował. - Bardziej martwi mnie twój komentarz, że ci nie zagrażam... no wiesz? - spojrzał po niej urażony. - Wygrałem - przypomniał jej i wyszczerzył się do niej, po czym wszedł do Febe i posadził ciało Akane na krześle przywiązując ją do niego. - Zobaczcie jakiego chochlika znalazłem w lesie - rzucił, bo wiedział że dzieciaki są w Grandszkolu. Miały tam ciekawe zajęcia dzisiaj. Malowanie po gospodzie razem z Rei. - Męczy każdego przechodnia. Ktoś powinien jej uświadomić, że te runy stawiane tak o z nienacka są niebezpiecznie. Nie jeden może paść... - spojrzał po duszy Akane i objął jej ciało ramieniem, wbijając palec w policzek dziewczyny. - ...trupem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  49. Emma spojrzała na swoje zakopywane stopy kiwając przy tym lekko głową. Przy jej słowach, a na wieść o głowie Mali spojrzała po nią.
    - Wcale nie wiedziałam - wymamrotała. - Nie wiedziałam jak długo może ją trzymać pod wodą i ja... bałam się tam za każdym razem - wyjaśniła. - Może nawet mogła dłużej trzymać główkę pod wodą, ale ja... nie chciałam tylko żeby coś się jej stało - zacisnęła lekko wargi i westchnęła ciężko słysząc o dzieciach. - Ktoś jeszcze ma dzieci...? No wiesz... od nas? - zapytała cicho.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  50. Gavin nastroszył policzki i skrzyżował ręce na piersi. 
    - Byłem dobrym konwersatorem, tylko niezrozumianym - poinformował ją lecąc sobie za nią i pokazując jej jęzor, gdy nie mogła tego zobaczyć.  Gave zaśmiał się cicho na tę jej litość.
    - Słonecko... to po prostu zabezpieczenie byś nie zsunęła się z krzesła - pokazał jej na sobie sflaczałego człowieka i zaraz poklepał Akane po policzku, zerkając na Febe. Uśmiechnął się do niej promiennie, a na skrzeczenie Akane pomachał lekceważąco dłonią. - Aha, chyba jasno się wyraziłem, że to na celu miało sprawienie, by uprzykrzyć ci troszku życie - skomentował puszczając do niej oczko. - To nie moja narracja, tylko twe czyny. Nigdy nie wiesz kogo złapiesz w runę i to że blisko jesteś nic a nic cię nie usprawiedliwia - pokiwał głową, po czym odetchnął głęboko, gdy wspomniała że go przeniknie. Kilka razy. - Nie chcesz tego robić - powiedział dość poważnie. - Po pierwsze jeśli stracę przytomność ty możesz stracić życie, a po drugie... i chyba ważniejsze... nie chcesz bym poznał wszystko co w tobie siedzi - puścił do niej oczko, po czym pobawił się włosami Akane, robiąc jej kilka kitków na głowie w nieregularnych odstępach, gdy i Febe i Yensen się wypowiedzieli. Ukłonił się im z promiennym uśmiechem na twarzy. - Hm to w sumie jest myśl - pokiwał głową. - Taki pokój bez klamek, specjalnie dla niej? - rzucił. - Koniecznie z bawialnią, żeby miała kontakt z maluszkami - dodał zaraz, bo tego przecież nie zamierzał jej odmawiać. - Hm kusząca propozycja, a do tego gdy jej ojczulek przyjdzie zapytać gdzie polazła, powiem jej że w siną dal i nie wie kiedy wróci - zatarł ręce z uciechy. - To by dopiero było - uszczypnął ciało An i spojrzał na jej ducha. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  51. - Codziennie zadaję sobie to samo pytanie - zacmokał posyłając w jej stronę znaczące spojrzenie i pokręcił głową, po czym przeszedł na przód, by podziwiać swe dzieło. Och brakowało jeszcze tylu rzeczy. Zanim przez niego przeleciała, poszedł po węgielki, którymi pomalował jej twarz i korzystając z tego, że nowa dostawa gumijagód dotarła, zgniótł kilka by obrysować nimi jej usta. - No idealnie - otrzepał o siebie dłonie, by obrócić krzesło w stronę ducha. - Jak ci się podoba? - puścił do niej oczko i wtedy przez niego przeszła, a on zachwiał się na nogach nabierając głębokiego oddechu. W głowie stanęły obrazy. pożar, spalone ciała rodziców Klary, jej strach o dziewczynę, rosnący ucisk w piersi. Do tego strach Lustrzany. O to że nie zobaczy rodziny. Zacisnął dłoń na swej piersi i spiorunował ją wzrokiem. - No teraz to na pewno nie - powiedział wprost, podchodzą do niej i pstrykając ją w czoło. Na wieść o Raji roześmiał się serdecznie. - Nie da się ukryć że jest moja - przyznał i gdy odśpiewała swoje, machnął znów dłonią. Teraz to sobie mogła ględzić ile chciała, a on i tak jej słyszeć nie będzie. To zrobiwszy ruszył do kuchni na obiad, a Gavin pokręcił lekko głową i spojrzał po Akane. 
    - Nie martw się... odzyskasz ciało - zapewnił ją.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  52. W ich pokoju mogła dostrzec masę zabawek, ale i parę bajek, które dla nich spisał i parę wymyślonych też. Była też mapa z zaznaczonymi punktami. Te czerwone były atakami Polszy. Gave śledził rozwój sytuacji jak tylko to było możliwe. Ale były również żółte. Te oznaczały pojawiające się coraz częściej złe duchy, którymi raz za razem musiał się zająć. Na szczęście nie zawsze robił to sam i nie do wszystkich jeszcze dotarł. Na razie skupiał się na tych w obrębie Argaru. Yensen był tu dobrym pomocnikiem. Na łóżku leżała też gitara, którą wreszcie dostał i to by było na tyle z ciekawostek pokojowych Gava. Chłopak w tym samym czasie jadł obiad z Febe i Yensenem, rozmawiając spokojnie o różnych pierdołach. Dopiero po nim i po tym jak już pozmywał po wszystkich, wrócił do bezwładnego ciała Akane. 
    - Chcesz wrócić w sposób łagodny czy przyprawiający o zawrót głowy? - zapytał samego ciała ściskając lekko jej policzki i jeszcze wsadzając dwie pałeczki w jej buzię co by wyglądała jak mamut. Parsknął cichym śmiechem i pożałował, że nie ma przy sobie aparatu fotograficznego. Ten by się zdecydowanie nadał.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  53. Nie usłyszał jej, choć poczuł obecność. Odwrócił się do niej i spojrzał jej prosto w oczy.
    - Okay, spokojny sposób - położył dłoń na jej klatce piersiowej i przymknął oczy, potrzebował chwili skupienia, zanim w myślach wypowiedział inkantację pozwalając jej wrócić do ciała, a kiedy ta nabrała oddechu, to faktycznie ją rozwiązał. - Witamy wśród żywych - rzucił spokojnie, opadając na kanapę i masując sobie lekko skronie. - Pięknie wyglądasz - pokazał jej język.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  54. Zaśmiała delikatnie na wizję utworzenia parku rozrywki razem z Luną. Jak ciekawie by to nie brzmiało w takiej roli chyba jednak nie widziała się aż tak bardzo. Uśmiechnęła się do Akane.
    — Jest to jakaś opcja na przyszłość, chociaż nie wiem czy dojdzie do skutku. Teraz wiem co może się spodobać Fasolkom po obserwacjach w Grandszkolu, nie wiem czy na dłuższą metę by to wyszło i nie wiem czy to dla mnie, ale najważniejsze, że ta niespodzianka trzyma poziom, miał się podobać i cel osiągnęło mam wrażenie — odparła zadowolona.
    — Niespodzianki są w różnych miejscach i na wysokościach, do niektórych my czy Abyss możemy się przydać, ale część mogą teraz same zbadać. To poszukiwanie skarbów, więc niech poszukiwaczki same decydują gdzie chcą zacząć — odpowiedziała, po czym pomogła Akane zdjąć Fasolki, o ile faktycznie tego chciały. XD

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  55. Podziękował jej za radę co do "Piasków Czasu". Uznał że koniecznie będzie musiał jej spróbować, gdyby akurat pojawiła się w ofercie. Resztę dań już w głowie swój plan układał, byleby tylko doprowadzić to do skutku. Będzie musiał pomęczyć Grimcię, ale dla takiej ofermy jaką był - na pewno zrobi. Miał przynajmniej taką nadzieję. 
    - Jasne, nie wszystko co dla nas musi być również wystawione na widok publiczny - zgodził się z nią, po czym przytaknął na pytanie. - Oj nie, nie wszystkie - przyznał szczerze. - Zbierałem te starsze egzemplarze... Elvis Presley, The Beatles, Pink Floyd - wymienił kilka z płyt winylowych. - No i muzykę, która była bliższa mojemu sercu... moje ulubione zespoły i wykonawcy... na przykład Amy Winehouse, Imagine Dragons czy Queen i The Doors - wymienił kolejnych paru klasyków i ten jeden nieco nowszy w obyciu. - Nie widziałem sensu w kolekcjonowaniu każdego winyla, bo części z nich nawet bym nie przesłuchał - rzucił lekko. - A słuchanie winylowych płyt i CDków to dwa różne doznania. Miałaś kiedyś przyjemność to zrobić? - zainteresował się, po czym skinął głową. - Mhm na pewno się do niej zgłoszę - rzucił spokojnie. Jego zainteresowanie nie było stricte medycyną, ale że miał możliwości by w niej podziałać to postanowił z nich skorzystać. Przynajmniej na coś się przyda. - Niezbyt przestronnie - odparł spokojnie. - Moje umiejętności po prostu mogą się mocno przysłużyć w medycynie, a ja lubię pomagać innym. Lubię być pomocy - wzruszył ramionami. - Poza tym podobno muzyka leczy duszę... to czy te zainteresowania są aż tak wszechstronne? - spojrzał po niej z lekkim uśmiechem na twarzy, po czym sam kiwał głową i słuchał jej uważnie. No proszę. Nigdy w życiu nie powiedziałby, że jej kariera zaczęła się od zwykłego przypadku. Zdawała się to kochać a i porywała tłumy. - Rozumiem uczucie przydatności. Widzisz te iskierki i wiesz, że być może chociaż trochę podniosłaś ludzi na duchu, albo może chociaż do kogoś trafiłaś - potwierdził z uśmiechem. - Czyli również lubisz pomagać innym - stwierdził po krótkiej chwili milczenia. - Myślałem, tam w naszym starym świecie myślałem - przyznał. - Chciałem pracować w radio - podrapał się po głowie. - Niektórzy twierdzili, że mam radiowy głos - żachnął się krzywiąc przy tym lekko z zażenowania. - Ale tutaj radiowcem raczej nie zostanę, a nie widzę siebie w roli prowadzącego jakieś imprezy - przyznał szczerze. - Więc nie wiem. Kelnerem nie chcę być całe życie. Może właśnie nauczę się tej medycyny i pójdę w tym kierunku? - zaproponował. - Albo zaciągnę się do kogoś do pomocy? - mruknął. - A może zostanę listonoszem? Będę rozwoził listy na terenie Mathyr? Albo zajmę twe miejsce na scenie? A może po prostu będę wyznaczał nowe drogi i udoskonalał mapy? O w tym ostatnim to akurat nawet mam doświadczenie. Bardzo szczegółowe mapy tworzę. Mam taką jedną Phyonix i teraz tworzę Argardzką - wzruszył ramionami. - Może to jest właśnie me powołanie? - podrapał się lekko po głowie. - Pomysłów trochę jest, może spróbuję wszystkiego a na koniec coś wybiorę - rzucił spokojnie. - Gdybyś miała wybrać jedno miejsce w Mathyr, w którym musiałabyś spędzić czas do końca swojego życia... to gdzie by to było i dlaczego?

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  56. Nie musiała siedzieć w głowie do uprzedzania myśli, tak? Poczuła nieprzyjemny dreszcz na plecach. Jasna cholera, jak bardzo ta magia mogła być przerażająca. Zacisnęła na chwilę zęby, wracając do zmysłów i znowu upiła herbaty. Bez niej chyba nie przeżyje. Może sama powinna sobie skombinować na czas pobytu w Argarze?
    — Czym się różni uprzedzanie myśli od siedzenia w głowie? Wiesz, dla mnie nie robi to większej różnicy. Nie rozumiem magii i mam wrażenie, że im więcej ktoś mi tłumaczy, tym bardziej mniej rozumiem. Zakładam, że Argarczyków mogących prać mózg jest więcej w Mathyr, fajnie byłoby wiedzieć, kiedy mam faktycznie spieprzać — dopytała jej. Nie oczekiwała, że Akane przeprowadzi z nią jakiś trening, ale może dostanie chociaż jedną dobrą radę na przyszłość, żeby nie musiała na nią ewentualnie przerażona wpadać. Spojrzała na swój kubek z herbatą, skoro nie prosiła o żadną kolejną pomoc, to po prostu popijała napar. — Można te zioła gdzieś u was kupić? Też są magiczne, czy nie? — dopytała, wracając do Akane wzrokiem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  57. Zaśmiała się i pokręciła głową.
    — Aż dziesięć? Oj, oj, za dziesięć procent to musiałabyś zostać naszym specjalistą biznesowym na stałe — pokręciła głową, zakładając ręce pod biustem. Spojrzała jak dziewczynki dyrygują Abyss. Wydała ręką polecenie gamorcie, żeby grzecznie podążała za dziewczynkami i nie rozrabiała a następnie popukała się palcem kilka razy w usta na znak, że za dobre sprawowanie dostanie smaczną nagrodę. Część komend nauczyła pupilkę na migi, czasami to się przydawało, niekoniecznie przy zabawach z dziećmi, ale gdyby nagle musiałby być cicho jak myszki w sytuacji zagrażającej życiu, to warto było trenować ten zwyczaj przy każdej możliwej okazji. Zaśmiała się do Akane, wracając do niej wzrokiem, chociaż co jakiś czas oglądała co tam dziewczynki wyczyniają.
    — Najwyraźniej nie sięgamy do pięt tym zacnym poszukiwaczom przygód — odpowiedziała kuzynce. — Mówi się trudno i trzeba szukać kariery gdzie indziej. Pozycja specjalisty jest ewentualnie otwarta, jak się dzisiejszym gwiazdom spodoba — puściła do niej oczko. — W Argarze jak się bawiliście za dzieciaka? U nas takie podchody były całkiem często. Ja byłam trochę jak sroka, zawsze znajdowałam wszystkie złote skarby — pokazała na swoją biżuterię zadowolona.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  58. Zerknął na to, jak dziewczyna łapie liny, niemal od razu czując potrzebę złapania jej... W końcu ujebała się bimbrem, nie wiedział w jakim stopniu, bo trzymanie fasonu dobrze maskowało stopień upojenia...
    — Tylko no... Uważaj? — dopytał, widząc, jak po prostu zsunęła się po linie, chichocząc i nucąc... Wzruszył brwiami, by trzymać mocniej linę obwiązaną wokół skały, dla bezpieczeństwa jego własnego, bo Akane bawiła się wyśmienicie. Sam po chwili podszedł do krawędzi i zeskoczył, by w formie ptaka wylądować sobie już na podłożu, czekając na to, aż ona zejdzie.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  59. Zdziwiła się, że tylko Ryu nie miał dzieci. Nawet Michelle je miała? A wydawała się taka wycofana i tak zakochana w Ryu swego czasu. Potem jej zainteresowanie przeszło na Tonego, ale ten zdecydował się na eksperymenty międzygatunkowe. Uśmiechnęła się pod nosem. Akurat tego można było się po nim spodziewać. Drugie dziecko w drodze... no proszę. Musiał ją kochać. Odetchnęła głęboko.
    - Nie za szybko się rozmnażacie? - spojrzała po Akane. - Masz tylko 19 lat... ja wiem że to czas średniowieczny, ale... - zacisnęła delikatnie wargi. - Po prostu... no wiesz to trochę dziwne, że tak szybko - szepnęła cicho.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  60. Złapał jej ucho i pociągnął za nie w ramach odwetu za ten strzał.
    - Czekam ze zniecierpliwieniem na zemstę - puścił jej ucho i zaśmiał się cicho na komentarz o tej całej jej piękności.Nie powiedział jednak nic na ten temat, póki nie wspomniała p swym kochanym ciałku. Nieco prychnął pod nosem słysząc te słowa i roześmiał się zaraz serdecznie. - Nie, dziękuję - rzucił wskazując całą miskę gumijagód, które teraz sobie zaczął spokojnie wcinać. - Mam swoje, smacznego - rzucił tylko, ziewając sobie trochę. Po tak obfitym obiadku miło byłoby po prostu iść na drzemkę. Wzruszył ramionami na wieść o kitkach i pokazał jej swą niedomagającą dłoń. - Dalej ją ćwiczę, czasem jest z tym większy kłopot - wyjaśnił jej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  61. Wizja wchodzenia do głowy w takim razie brzmiała wyjątkowo chujowo. Może nie aż tak jak przejmowanie samej kontroli, ale dalej, wolałaby tego uniknąć. Widziała za to różnicę między uprzedzaniem myśli a kontrolowaniem ich.
    — Jasne, na jedno masz wpływ na drugie nie. Rozumiem — odpowiedziała spokojnie i bez pretensji, bo przecież ciężko było gniewać się o coś na co nie ma wpływu. Przytaknęła na bystrość umysłu. Może nie była zbyt mądra jeśli chodziło o magię czy po prostu te wszystkie sprawy, którymi zajmowali się uczeni, ale też za aż tak głupią się jeszcze nie uważała. Może coś będzie w stanie na to poradzić o własnych siłach. Będzie musiała poszukać, ale to też nie była sprawa, którą będzie zadręczać Akane.
    — Ważne, że można coś z tym zrobić — odpowiedziała. Nawet gdyby miała się tego uczyć dłużej niż zwykłe światłe osoby, to była to przecież gra warta świeczki. Nie miała zamiaru sobie tego odpuszczać. Upiła kolejny łyk. — Więc po takie zioła najlepiej zgłosić się do Febe — odparła. Sama się lekko uśmiechnęła. — To nie tak, że przeszkadza mi wasza magia. To część was, trudno mieć pretensje o cudzą naturę. Nie rozumiem tego, trudno, nic nie zrobię, że jestem wolnomyśląca. Po prostu niektóre mnie przerażają — wyjaśniła, sięgając po kubek, bo znowu przypomniała jej się chwila, kiedy wbrew własnej woli przyłożyła sobie ostrze do aorty szyjnej. Nienawidziła tej bezradności, którą wtedy czuła.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  62. W odpowiedzi posłał w jej stronę jedynie niewinny uśmiech i wsunął sobie do buzi dwie kolejne gumijagody.
    - Możliwe, ale twoje są wymiętoszone... a ja wolę konsystencję zwykłego owocka - stwierdził, wsuwając jeszcze parę jagódek, by skinąć głową. - Miętosiłem, szło lepiej, ale trucizna mi cofnęła ćwiczenia w rozwoju. Łapały mnie takie skurcze, że palce się zgięły i kiedy to wszystko przeszło, razem z mamą... 40 minut je próbowaliśmy rozprostować - rzucił cicho i odetchnął głęboko. Płakał przy tym niesamowicie. Ból był niewyobrażalny. - Cegiełki? - spojrzał po niej. - A co? Jakiś loch próbujesz stworzyć? - spojrzał po Akane. - Myślisz, że jest sens budowania domku przed wojną? - zapytał jej spokojnie, gdy weszła do łazienki.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  63. Skroiła resztę rzeczy, która została bez słowa. Po prostu przytaknęła i wzięła się do pracy, a kilka chwil później przyniosła wszystko Akane. Miała zamiar udać się w najbliższym czasie po prośbie do Febe. Sama też uważała, że lepiej iść do sprawdzonego lekarza niż testować po bazarach. Przynajmniej będzie miała pewność, że zadziała. Wysłuchała wyjaśnień Akane, znajdując sobie jeszcze jakieś zajęcie, przy którym mogłaby w międzyczasie pomóc w trakcie szykowania obiadu.
    — To strach przed nieznanym. Nóż znam, wiem jak może mnie zabić i jestem na to przygotowana w pewnym sensie. Przerażająca jest wizja tego, że mogę zginąć nie mając przy tym nic do powiedzenia. Tak samo bym się bała, gdyby ktoś mnie zamknął w klatce i spuścił do oceanu. Boję się klatek. Kontrola umysłu to dla mnie inna forma klatki i przy okazji najgorsza, bo nie umiem się przed nią bronić — wyjaśniła, wracając na chwilę do popijania ziół. — Strach pewnie kiedyś minie, ale wydaje mi się to całkiem normalne, bać się nowego zagrożenia — dodała jeszcze.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  64. Nie odpowiedział bardziej na zaczepkę co do gumijagód, tylko wziął sobie całą ich garść, pakując je do buzi. Milczał przegryzając. Skinął głową na podsumowanie co do Febe. Mimo wszystko z tyłu głowy wciąż miał do niej lekki żal, ale to nie zmieniało faktu, że po prostu ją kochał. Tak czuł i nie zamierzał temu zaprzeczać. Pokiwał głową w zrozumieniu co do tych całych cegiełek. Wsunął do buzi kolejną gumijagodę.
    - Mhm to pogadaj, dobrze by było, żeby cokolwiek wiedzieli - rzucił tylko w odpowiedzi, nieco zgryźliwie. Zamierzał nawet dodać coś jeszcze, ale powstrzymał swój język od zbędnych komentarzy. Zamiast tego wstał z kanapy i poszedł po dwie szklanki wody, jedną stawiając przy Akane, drugą po prostu wybijając. - A co ja mam do tego? - zapytał jej unosząc lekko brew. - Twoje ciałko będzie się przepotwarzało czy jak?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  65. Przytaknęła, gdy Akane wspomniała o ewentualnej opcji. W końcu nic nie było przesądzone, a dobrze wiedzieć, że ewentualny specjalista był na wyciągnięcie ręki. Obserwowała jak dziewczynki odkrywają wszystkie skarby w zaskakująco szybkim tempie. Idealnie ze sobą współgrały, miała wrażenie, że ta scena jest wyjątkowo nostalgiczna, sama w końcu miała swojego bliźniaka, z którym była całkiem blisko.
    — No, jeszcze parę lat i nic tylko emerytura i strzykające kości — zaśmiała się do niej, poruszając brwiami. Słuchała jak opowiadała o swoim dzieciństwie. Kreatywne zabawy, miała wrażenie, że sama miała całkiem podobne, chociaż nie słyszała jeszcze o grach planszowych. Już czuła jak język się wyrywa z wiązanką pytań.
    — Dobra, to po pierwsze, bo o tym na pewno powiesz, czym są gry planszowe? Nigdy nie widziałam ich chyba w Phyonix — padło pierwsze pytanie. — A drugie, jeśli już mogę, gdzie byłaś wcześniej? To znaczy, nie wychowywałaś się z wujkiem Nikiem? — dopytała. Pokazała jej bardziej biżuterię, bransoletki, pierścionki i jeden szpikulec na małym palcu na ekstremalne przypadki do obrony. — Można powiedzieć, że od małego była ze mnie niezła sroka. Lubię złoto, więc na niektórych podchodach rodzice chowali też biżuterię, miałam ten przywilej, że mnie rozpieszczano — uśmiechnęła się do niej.


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  66. Zmarszczył lekko brwi, kiedy zrobiła krok w jego stronę i zapytała o to wszystko.
    - Nie, to nie jest nic złego - odparł krótko. - Tylko, że ja... - zacisnął lekko wargi. Nie był pewien czy oni są przyjaciółmi. Nie był pewien czy powinna mu takie rzeczy mówić. I wreszcie coś co akurat był pewien, to to że nie chce brać udziału w tym spędzie rodzinnym Akane, kiedy ona będzie o tym opowiadała. - Skąd pomysł, że uważam iż nic mi do tego? Ja tylko zadałem ci pytanie - skomentował krótko, ale nie zatrzymywał jej. - Zapytałem jaki ja mam w tym udział? Twoim totemem nie jestem - przypomniał jej. - Nie wiem czy potrzebujesz pomocy by wrócić do swojego ciała czy jak - dorzucił jeszcze. - Zadałem pytanie, a ty... - odetchnął głęboko. - Pewnie znowu coś sobie w głowie dopowiedziałaś.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  67. Słuchała co Akane ma do powiedzenia. Nie mogła odmówić jej racji, wiedziała, że musi coś z tym zrobić, ale to że teraz nie potrafiła, nie mogła się zmienić na pstryknięcie.
    — Przepraszam, jeśli moje lęki i irracjonalne założenia odbiły się na Tobie — powiedziała na początek. — Wiem, że muszę coś z tym zrobić, mam nadzieję, że prędzej niż później, ale sama widzisz, że nie grzeszę inteligencją, zostaje mi mieć nadzieję, że nie będzie mi to aż tak przeszkadzać — odpowiedziała. Nie mówiła nic na temat komentarza o byłym. Nie potrafiła wtedy nad tym zapanować, może następnym razem pójdzie jej lepiej. Co do słów o największym wrogu nie mogła się zgodzić, ale tutaj brzmiało jej to po prostu zbyt filozoficznie, a ona wolała widzieć realnego wroga. Dopiła herbatę i umyła kubek po sobie. Zdążyła dobrze zapamiętać zapach i smak tej herbaty, więc będzie wiedziała o co poprosić Febe, kiedy do niej wpadnie.
    — Cieszę się, że spłaciłam dług — uśmiechnęła się do niej, odsuwając od blatu. — Dziękuję też za rady i herbatę — odpowiedziała. — Naprawdę jestem wdzięczna za pomoc, ale skoro dług jest spłacony, życzę smacznego obiadu i nie będę Ci już zajmować czasu. Obiecałam Rokarze zabawy na plaży. Jeszcze raz dzięki i na razie — pożegnała się z nią i poszła w stronę wyjścia. Powinna też sama coś jeszcze przekąsić, ale nie uważała, że to dobry pomysł i nie chciała zajmować tym Akane. Wystarczająco jej już dzisiaj pomogła. Nie miała złych odczuć po tym spotkaniu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  68. On sam westchnął i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, opierając się teraz o framugę drzwi.
    - No właśnie... zapytałem co ja mam do tego - skomentował, bo właśnie takie było pytanie. Jakiej pomocy oczekiwała? Co powinien zrobić? Czy w ogóle był w stanie coś zrobić? Właśnie w związku z jego własnym pochodzeniem. - Do rzeczy, wykładu o tym kim jesteś nie potrzebuję, dziękuję bardzo. Właśnie o to pytałem zadając me pierwsze pytanie - uśmiechnął się krzywo, po czym obserwował ten pyłek i tę łunę. Skinął głową słuchając jej i tego co będzie się działo z jej ciałem. - Liczymy na to, że Fasolki jednak cię takiej nie zobaczą - spojrzał jej prosto w oczy. - Jak długo będziesz w takim zawieszeniu? - zapytał jej spokojnie, bo to była jego zdaniem istotna informacja.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  69. - Nie dla mnie - stwierdził tylko, bo naprawdę nie rozumiał gdzie w tym pytaniu była dwuznaczność. Chyba tylko w jej głowie, ale nie powinno go to dziwić. Często wymyślała sobie dwuznaczności tam, gdzie ich nie było. Znów przytaknął, gdy wspomniała że nie zna okresu czasu jaki będzie się zrastać. - Czekaj... - spojrzał po niej - ...jeśli stracisz łapę, a ja sobie tą łapę przywłaszczę to tobie urośnie nowa jak jakiejś jaszczurze? - spojrzał po niej z lekkim niedowierzaniem. Zamrugał kilkakrotnie i wybuchnął śmiechem. Śmiechem na tyle głośnym, że aż się cały skulił i przykucnął. - No, no... chyba muszę zmienić swój tatuaż - otarł łzy z oczu. Reszta dotycząca Natana i Shi oraz jej samej... ich zależności w stosunku do siebie, była dla niego jasna. - Czyli jeśli Shi i Natan oberwią śmiertelnie ty przez chwilę, teoretycznie będziesz bezbronna. - Gówniane to zaklęcie...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  70. — Jak ci urosną skrzydła, to sama poturbinujesz. Taka prawda. — rzekł, obserwuhąc ją uważnie. Cholera. Uchlała się. I to po tym wyskoku widać było mocniej. Może bimber to nie był najlepszy pomysł?
    — Chooodź młoda. — rzekł, kładąc jej ramię na swoim barku, asystując jej, prowadząc ją powoli w stronę wioski. — Jak chcesz bełtnąć to dawaj, tylko w bok...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  71. Gave wzruszył tylko ramionami.
    - Nie mówimy o monologu tylko konwersacji z tobą - powiedział po prostu. - Nie uważam, by tamto pytanie było aż tak karygodnie dwuznaczne - stwierdził. Co do tego co mówiła dalej nie odniósł się, bo... nie był pewien, czy aż tak mu to wszystko przeszkadza. Nie myślał przecież znowu aż tak dużo i nie był zdziwiony że ktoś nie zrozumiał. Zwykle to nie zdziwienie wchodziło, Akane to pokręciła, był po prostu wściekły. Na pewne osoby... osoby, które twierdziły że go znały, tak bardzo bardzo, a jednak dalej się nacinały. - To zaklęcie jakieś dziwne jest. Równie dobrze mogłabyś żyć bez nogi czy ręki... bo o głowie nie mówię - zastrzegł szybko. - Ano, tatuaż - podwinął lekko koszulkę, żeby nieco jej pokazać (zakładam, że to po wątku numer 2 z Mohe). - Ale jak widać trzeba poprawki zrobić... zamienić żabę na jaszczurzą żabę - postukał żabę palcem i wzruszył ramionami. Onyx powiedziała mu, piąte przez dziesiąte, że zrobił tatuaż by ukryć parę blizn. Nie myślał o tym wcześniej, ale faktycznie lepiej było mu patrzeć w lustro gdy nie widział tych kilku zrobionych przez Polszan. Wzruszył ramionami do swych myśli, po czym uśmiechnął się do niej lekko.- No właśnie - stwierdził spokojnie. - Zostawimy cię w Azylu - pokiwał głową. - Albo odbierzemy duszę i będziesz pić sobie herbatkę u taty, a potem cię wrócimy do ciała z powrotem - dorzucił jeszcze taką opcję. - Po co ty się chcesz pchać na front? - spojrzał po niej i zacisnął mocno wargi, zanim więc zdołała odbić piłeczkę, rzucił. - Ja nie mogę się ukryć. Mam duchy do odsyłania i w momencie wojny... już jest ich więcej, ale będzie jeszcze więcej. A te... wredne duszyczki, jak Lotta... jest ich coraz więcej - wyjaśnił spokojnie. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  72. Nawet nie do końca się zdziwiła tym, że Mi i An są dla siebie takie oziębłe. Nigdy za sobą nie przepadały, a kiedy już były nieco bliżej to zadziało się to co się zadziało. Skinęła głową, kiedy An wspomniała o planowaniu. Jasne, że to rozumiała... po prostu widząc An taką szczęśliwą i spełniającą się jako matka uznała, że było to po prostu planowana. Wiadomość o kochaniu Gava nieco ją zaskoczyła.
    - To czemu dalej ze sobą nie jesteście? - zapytała jej zaskoczono. - Mam mu nakopać? Nakopię mu - zapewniła ją, wstając ostrożnie, by dzieci nie przestraszyć i wyciągając stopy z piachu. - Spalę mu te włosy.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  73. Uśmiechnęła się szeroko. Właściwie nie zdziwiła się, że Argarczycy znają też huśtawki. Mieli tyle nowoczesnych rozwiązań, że huśtawka zdawała się być czymś naturalnym. Pokiwała szybko głową. Nie spieszyło się przecież i z nią. Schowała swe sztylety i podeszła do małej Maliki, która z zafascynowaniem obserwowała robaczka. Przykucnęła przy małej i spojrzała na niego razem z nią.
    - Lubisz takie żyjątka? - zapytała jej z delikatnym uśmiechem na twarzy. - A mama pokazała ci już świetliki? - zapytała. - Jeśli chcecie... to możemy udać się do pobliskiego jeziorka wieczorkiem - zaproponowała. - Tam ostatnio takie widziałam - przyznała, spoglądając na Akane. - Są naprawdę śliczne i można się rozpłynąć oglądając to zjawisko. To takie... romantyczne - uśmiechnęła się lekko, rumieniąc przy tym odrobinę. Głupota. Wojna nadchodziła, a ona rozprawiała o świetlikach. Pokręciła głową strofując tym samym samą siebie. - Nie martwisz się o nie? - zapytała Akane. - W tym wszystkim... małe są takie bezbronne.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  74. Gave westchnął ciężko.
    - No i? - uniósł wysoko brew, irytując ją przy tym niesamowicie. Skoro już sama tak chciała to proszę bardzo. On nie miał nic przeciwko temu. - Podobno mnie już znasz - skomentował tylko, po czym skinął głową na wyjaśnienie sprawy. Dalej twierdził, że to jej zaklęcie było zdecydowanie zbyt wymyślne. Niby sama go na siebie nie nałożyła, ale żeby aż taką wygodę dostawać? Spojrzał jej prosto w oczy. - A co jeśli w trakcie odradzania się nogi znów ją utnę? - zapytał jej zaraz. - No bo mnie palce będą świerzbić na przykład - rzucił oczywiście teoretycznie, bo nigdy by jej tego nie zrobił. Pokiwał głową w odpowiedzi co do Mohe. Ano Mohe. Trochę się chłopak z nim namęczył. Rozległy tatuaż mu robił.
    - No wiem - rzucił krótko. - Mam tu cały mój zwierzyniec - stwierdził spokojnie, po czym westchnął ciężko słuchając jej. - An... ty nie jesteś niezastąpiona na wojnie - powiedział dość twardo. - Ale u Fasolek tak - dodał po chwili milczenia. - Naprawdę wolałbym, żebyś jednak się wycofała - przyznał szczerze. - Cokolwiek możesz zrobić podczas starcia... - wzruszył ramionami. - Argar ma wielu silnych graczy, którzy i tak sobie poradzą. Wierzę, że sobie poradzą - poprawił się zanim cokolwiek mu powiedziała. - A Fasolki nie mają takich silnych graczy... - nie odsunął się, kiedy wyciągnęła dłoń do jego policzka ani kiedy ją cofnęła. - Myślę, że ważniejsze dla małych jest to by miały do kogo wracać, a nie do czego.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  75. Emma jeszcze chwilę stała patrząc po wszystkich dziewczynach, po czym klapła z powrotem na cztery litery.
    - Tak, ty to zawsze miałaś niewyparzoną gębę. Nic dziwnego w sumie, że ciężko się z tobą dogadać - stwierdziła fakty. Raczej nie zamierzała jej tym podłamywać, po prostu powiedziała to co myślała. - A Gava nie znam, jak już mnie uświadamiasz, więc nie mi się wypowiadać na temat jego charakteru - mruknęła. - W Polszy był... uparty - mruknęła tylko, nie dodając nic więcej. Dziewczynki nie musiały wiedzieć w jakim stanie tam był, a ona mimo wszystko patrzyła na dzieciaki pod tym względem. - Wasza tata jest bezpieczna. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  76. Odsunął się lekko, widząc jak puszcza bełta. No nieźle. Pierwszy raz widział, żeby ktoś tak po bimbrze bełtał. Ale z drugiej strony, może przesadził z procentami.
    — Spoko. Potrzymać ci włosy? — spytał, odciągając jej kudły w tył, puszczając je dopiero po sukcesie w wymiotowaniu.
    — Jaki uczeń, taki mistrz. Przynajmniej pozbyłaś się bączka w głowie. Jak będziesz zasypiała, połóż dłoń na podłodze, to ci pomoże usnąć. — skwitował, biorąc ją pod ramię, prowadząc dalej w stronę wioski.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  77. - Przecież się z tobą dogaduję - odparł spokojnie i pokręcił lekko głową. Słysząc o tej łunie i o ochronie. Czyli najpierw trzeba było by w jakiś sposób pozbyć się tej łuny, by próbować ją pociąć. Dobrze. Chociaż tyle dobrego w tym wszystkim, że była w miarę bezpieczna w danym procesie. - Lepiej tak... bo on znajdzie sposób na obejście łuny - odchrząknął. - Może nie za pierwszym razem, ale za drugim czy trzecim? - zaśmiał się cicho. Wierzył, że Tony znalazłby sposób na to. Miał na to zdecydowanie większe szanse niż on sam. Skinął głową. Tak, miał ich wszystkich przy sobie i wcale nie było mu z tym źle, chociaż słowo "urocze" strasznie mierziło.
    - Nie jestem Śmiercią - zgodził się z nią. - Tylko, że znasz układ. To nie jest tak, że mogę teraz stwierdzić pierdolę i nie robię - westchnął. - Jak tak zrobię to czuję po kościach, że zgładzą nie tylko mnie - mruknął tylko. No bo przecież sam wolałby zostać z małymi, gdyby miał taką możliwość. Może i by się tam pieklił że nie jest pomocny, ale koniec końców jakoś by to przeżył albo i nie, ale spróbowałby chociaż... a ona z własnej woli decydowała się na debilizm. Zacisnął mocno pięści. - Rób co chcesz - skomentował tylko jej słowa. Nie jemu było odwodzić jej od tego myśli. Znów świadomie chciała je zostawić. - Rób co chcesz, An. To twoje życie, nie moje - powtórzył jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  78. - To lepiej mu to powiedz bo wiesz... mógłby szaleć nie mając takiej wiedzy - mruknął tylko i odetchnął głęboko na kolejne stwierdzenie. - W Phyonix nie ma ich aż tyle - spojrzał po niej, bo przecież nie chodziło o same duchy, ale o ich ilość. Pokręcił lekko głową i pomasował sobie skronie. - Ale ja nie jestem twoją rodziną - przypomniał ją. - Nie potrzebuję twojej ochrony - cofnął się od niej o krok. - Nie gniewam się, że chcesz ich chronić, gniewam się że nie chcesz chronić siebie samej - skomentował krótko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  79. - Bo w danej chwili pracuję nad zmniejszeniem ilości złych duchów wokół Argaru - odetchnął głęboko. - Bo chcę spędzić czas z córkami, dopóki je tu mam - wywrócił oczyma. - Nie chodze tam gdzie największe starcia i nie będę chodził - skrzyżował z nią wzrok. - Nie zamierzam nagle zapuszczać się na Lerodas czy Polszę - rzucił krótko. - Zamierzam zostać w okolicach Argaru - mruknął jeszcze, po czym spojrzał po niej i zacisnął mocno wargi. Nie pasowało mu to. Był rodziną dla dziewczynek, nie dla Akane. Nie powiedział już tego głośno. - Ale co ty pieprzysz? Ja cię jedynie namawiam. Już ci mówiłem że zrobisz co ci się żywnie będzie podobało, bo ja nie mam prawa wtrącać się w twoje życie - zauważył. - Skąd więc wniosek, że mi wolno a tobie nie? - uniósł wysoko brew. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  80. Nie zaprzeczyła i nawet nie była zaskoczona że udało jej się wyprowadzić z równowagi nawet tych dwóch. Z drugiej strony oni też mogli się nieźle zmienić w tym czasie. Machnęła tylko ręką na Gavowy charakter. Nie czułaby się dobrze przebywając z nim, po tym co mu zrobiła. No i to co mówiła Akane niespecjalnie jej się podobało. Lepiej jednak było go nie poznawać. Wysłuchała więc jej tylko i przytaknęła głową.

    Emma xD

    OdpowiedzUsuń
  81. Gave zacisnął mocno wargi. Miała w tym co mówiła trochę racji. Niby nie musiał być na polu bitwy, ale chciał. Chciał, bo czuł, że jeśli tego nie zrobi to będzie miał sobie to za złe. 
    - Okay, w takim razie pójdę o krok dalej - spojrzał po niej. - Będę z dziewczynkami w Phyonix jeśli i ty tam będziesz - powiedział dość poważnie. Mimo wszystko nie wyobrażał sobie, aby małe wychowywały się bez niej. Bez niego? Tak, bo chociaż to bolesne to czuł że prędzej czy później tak właśnie się stanie. Miał szczęście do wpadania w kłopoty, często na własną prośbę, ale czasami niezależnie od samego siebie. Ona była inna. Ona miała szansę żyć długo, a i tak wybierała najbardziej ryzykowną ścieżkę. Odetchnął głęboko. - Bo trochę je porzucasz, znowu - mruknął. - Dobrze wiesz, że ja prędzej czy później i tak będę wąchał kwiatki od spodu. Taki już jestem, ten typ tak ma... - mruknął jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  82. Szczerze powiedziawszy nie spodziewał się, że taką odpowiedź dostanie, ale skoro poszła na taką ugodę to skinął głową.
    - W porządku - zgodził się tylko i pokręcił tylko głową nie na zarzut z porzucaniem tylko to drugie. - Nie prosiłem cię nigdy o to żebyś mi to "później" załatwiała - odparł tylko, po czym dmuchnął sobie w grzywkę. - A jak już tu jesteś i zawracasz gitarę to podetnij mi trochę te kudły, co? Już mnie zaczynają wnerwiać - przyznał szczerze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  83. - Rozumiem, powiedz co mam przestać ci dawać to zrobię to - spojrzał po niej spokojnie i zaraz zerknął na jej dłonie, by zaraz dmuchnąć sobie w grzywkę. - Ufam, że te ręce w tym wypadku postanowią nie robić sobie psikusa, bo zdają sobie sprawę, że zemsta za włosy będzie okrutna - powiedział poważnie, przenosząc wzrok z jej rąk do oczu, po czym usiadł na taborecie i pokręcił lekko głową. - Jeszcze jeden komentarz a poproszę o to mamę - stwierdził tylko. Może tak by było bezpieczniej? Tylko Akane już go ścinała i wiedział, że nie zrobi tego źle. - Po prostu je podetnij, co by mi na oczy nie wchodziły i te z tyłu też... nie przepadam za super długimi włosami. To nie dla mnie - skomentował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  84. Gave, co prawda nie planował spotkać Akane, ale dobrze wiedział gdzie zastawia pułapki, więc mimo wszystko znalazł się za jej plecami, gdy czekała na swoją ofiarę. Spojrzał w kierunku, w którym i ona patrzyła.
    - A próbowałaś już w trójkącie? - zapytał o jej runy, po czym podrapał się po brodzie. - Spieprzyłem sprawę z Klarą... a i Ryu doprowadziłem do łez - odchrząknął. Co prawda o tym drugim miał nie mówić, ale koniec końców męczyła go ta sprawa. - Ale ten ja też przy nim płakałem, więc nie masz co się z niego śmiać - ostrzegł ją jeszcze wzruszając lekko ramionami. - Jestem koszmarny gdy chodzi o tak ciężkie rozmowy...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  85. Emma skinęła głową.
    - Wracamy - potwierdziła. - Po południu idę z Orianną na obiad - przyznała. - Wiesz, ona uczy się żyć... bardziej niż ja - powiedziała wciągając na siebie swoje ciuchy. - Ale na kolejne zwiedzanie... jasne - skinęła głową. - Może kiedyś w gospodzie cię zobaczę. Podobno dajesz niezłe występy - mruknęła. - Warto by sprawdzić czy jesteś tak dobra jak mówią, czy to po prostu pic na wodę fotomontaż - wyszczerzyła się do niej.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  86. - No właśnie... idealny na ten obszar z blokadą - zaproponował. - Ustawiasz takich kilka i jak wpadną to są już w nich uwięzieni. A swoją drogą... mniejszy obszar może oznaczać też większą kondensację mocy - dorzucił zastanawiając się nad tym chwilę. - Przynajmniej w teorii - stwierdził jeszcze, po czym westchnął ciężko. - No więc powiedziałem Klarze, że Ryu jest jej narzeczonym... tam wtedy jak się obudziła bez wszystkich wspomnień - podrapał się po głowie. - Źle zareagowała, więc się z tego szybko wycofałem i jakoś to zażegnaliśmy, ale potem wypaliła o tym, że wszystko spłonęło i wiesz... ja chciałem jej pomóc, więc zaproponowałem pożegnanie z rodzicami - skrzywił się. - No nie wyszło tak jak planowałem... - westchnął ciężko. - Wiem, wiem. Za szybko, za mocno, zbyt wiele szoku na raz - pokiwał głową. - Ale ja... ech nie wiedziałem co jej doradzić, a obserwowanie jak płacze i jak drży... po prostu chciałem jej pomóc - zacisnął mocno wargi i odsunął się od niej, by oprzeć się o drzewko stojące naprzeciw niej. - A Ryu... rozmawialiśmy o ech o wielu rzeczach. O tym co go tam spotkało - zacisnął wargi. - O spalonym Siivet, wielu trupach na drodze, o Klarze i o batach które otrzymała, a on był za późno, o tym że nie wiedział co jej powiedzieć, jak pocieszyć, o tym że nie był w stanie pomóc potrzebującym, o bezsilności - zacisnął wargi. - On jest sfrustrowany bezsilnością i chyba czuje się po prostu poszkodowany, bo my mamy lepsze moce od niego - podrapał się po głowie. - No i tak stwierdziłem, że każdy czasem jest bezsilny i że to chujowe uczucie... a potem że można potrenować... - zgrzytnął zębami. - ...powiedziałem o treningu chłopowi, który ma złamaną nogę i jest przykuty do łóżka... - westchnął. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  87. No i masz ci los. Znów się rumieniła i to do tego stopnia, że aż przyłożyła dłonie do policzków.
    - Nawet nie próbuj! - podniosła trochę na nią głos. - Nikomu nic nie mów - bąknęła zaraz. - Bo to... to...oni sami muszą zapracować - wymamrotała jakoś tak nieco speszona. Niby taka wyuzdana, niby tak kochająca seks... zwłaszcza z tym jednym, a jednak gdy chodziło o romantyczne gesty to wciąż rozmarzona i po prostu beznadziejna romantyczka. Wręcz książkowa romantyczka. Chciała by ten jedyny poznawał ją powoli, odkrywał jej karty. Robił wielkie gesty. Chciała takiej prawdziwej miłości. Chociaż raz w życiu. Otrząsnęła się ze swych myśli, kiedy Akane wspomniała o azylu.
    - To dobrze - powiedziała poważnie. - Dobrze, że macie kilka zabezpieczeń i będziecie z nimi ostrożni - dodała.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  88. - Tylko, że Klarę to strach w ogóle przytulać czy to proponować - powiedział cicho. - Jestem mężczyzną, a ona może to odebrać źle - mruknął jeszcze. - Wiesz, że to nie wypada czy coś takiego - dodał po dłuższej chwili milczeniu. - A ja... nie chciałem jej dawać takiego dyskomfortu, więc... po prostu postawiłem na coś innego - westchnął również zjeżdżając na tyłek po swoim pniaku i podciągając nieco kolana do góry. - Tak, ja wiem... pewnie płakał po prostu ze swojej własnej bezsilności, ale ja... nigdy nie wiem co robić w takim wypadku. W jego przypadku - skrzywił się nieco. - No wiesz, dla mnie Ryu zawsze jest tym silnym. Tym, którego nic nie łamie - wzruszył ramionami. - No śmiej się, śmiej. Wiem jak to brzmi, ale tak jest - pokręcił głową zerkając gdzieś w bok. - Żadne licho go nie bierze. Poza tym przyjmuje wszystko na klatę i działa dalej - mruknął jeszcze, nie patrząc na nią. - Zawsze wie co powiedzieć. Znaczy ech w moim przypadku - westchnął, przypominając sobie jego własną rozmowę z Ryu tuż po tej całej Polszańskiej masakrze w lochach. - A tu mówi mi takie rzeczy i płacze... nie umiałem się do tego odnieść - wymamrotał i pokręcił głową zaraz. - Ech nie zaproponowałem, że razem potrenujemy - przyznał i spojrzał po Akane. - Bo wiesz... trochę się cykam tego co mógłby w mej głowie znaleźć - skrzywił się nieco. - Mówiłem po prostu o treningu i powiedziałem mu też że jest niesamowity, bo ech powiedział mi, że chce żyć...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  89. - Żadnego - pisnęła dziewczyna, mocno zaciskając dłonie na swych policzkach. - Nie ma żadnego z takimi gestami - poprawiła się. Był przecież Pius, który nęcił i kusił, ale wiedziała że on ma wiele partnerek. Sama zgodziła się na ten układ i nie oczekiwała od niego wielkich gestów. Przynajmniej póki nie chciałby z nią być. Był też swego czasu Mieszko, do którego żywiła mocniejsze uczucia, ale potem okazało się że robiła coś wielce karygodnego za co powinna zostać po prostu skazaną. Na śmierć. Po prostu potępioną. A tu w Argarze też było kilka ciekawych przypadków, ale nie sądziła by któryś z nich mógł tak po prostu zawładnąć jej serduszkiem. Na zawsze, choć to... mogło się oczywiście zmienić.
    - Chętnie poznam Klarę - kiwnęła lekko głową. - Może będziemy mogły poplotkować o romantycznych gestach, wielkich i takich jak z bajek - uśmiechnęła się lekko, po czym znów spojrzała po Akane. - Co myślisz... - zaczęła, zakładając nerwowo kosmyki swych włosów za ucho. - Co myślisz o takim... zwykłym seksie bez uczuć? Bez... bez jakiegoś konkretnego no wiesz... no bez deklaracji? - zapytała jej obawiając się najgorszego. To pytanie zadała cicho, a w jej głosie spokojnie dało się usłyszeć strach.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  90. Nie mógł się do tego odnieść bo nie spróbował. Wolał nie ryzykować, że Klara dodatkowo i ten gest źle odbierze. Zacisnął tylko pięści na kolanach.
    - Klara... Klara wszystko przeżywa po raz pierwszy - spojrzał na nią. - Ale jak jej powiedziałem, że za nią tęsknisz i czekałaś na nią... i się obawiałaś o nią to uśmiechnęła się nawet na chwilę, więc może tobie uda się ją nieco na duchu podnieść - mruknął cicho, po czym odetchnął głęboko, kiedy jednak się z niego nie śmiała i nie robiła żadnych przytyków co do jego relacji z Ryu. Kruchej relacji i może nawet nieco wyolbrzymionej przez niego samego. - Wiesz może nie do końca szok - westchnął uderzając lekko głową o korę drzewa. - Po prostu przykro się patrzy na coś takiego, jeszcze do tego był blady, skręcało go z bólu, miał sporą temperaturę - przyznał cicho. - Wiem jak ciężko na to patrzeć, ale to ty masz większe doświadczenie w tym - odchrząknął wskazując na siebie samego palcem. - Ech w ogóle to Ryu ma taki mały problem... nie patrzy na to co sam przeszedł, głównie martwi się o to co przeszła Klara - dorzucił jeszcze do swoich wniosków. Skoro Akane miała przejmować pałeczkę to niech chociaż zaczyna z nieco większym poinformowaniem. Skrzywił się na wieść o proszeniu jego strażnika. - Wiesz... myślę, że jego strażnik sam to już robi - rzucił, zerkając znów gdzieś w bok i odetchnął głęboko. - Moi strażnicy to nie są przypadkowe osoby - mruknął jeszcze, po czym odetchnął głęboko. - Jasne, tylko nie będzie mnie tu jak on będzie mógł rehabilitować kończynę. Zapomniałaś już? Będziemy wtedy w Phyonix - przypomniał jej spokojnie. - Nie mogę mu obiecać treningów w takim wypadku.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  91. Damon pokiwał głową. Doskonale rozumiał jej tatę. Sam też lubił w ten sposób się odstresowywać, no może minus szklaneczka z whiskey. To naprawdę było odprężające zajęcie. Przez chwilę pobłądził myślami przy swoich winylach, po czym wrócił na ziemię i upił łyk swojego wina.
    - Żałuję, że ich tu nie ma - powiedział w końcu. - Przyzwyczajam się do tego, ale nie ukrywam, że czasem po prostu mi tego brakuje - rzucił spokojnie. - Wiesz to nie tak, że nie mogę bez nich żyć, bo mogę. Jak zresztą widać na załączonym obrazku - uśmiechnął się delikatnie. - Ale czasem nadchodzi taki czas, że naprawdę chętnie posłuchałbym czegoś tak dla rozluźnienia skołatanych nerwów - wyjaśnił jej. - Nie masz czegoś takiego czego ci tu brakuje? - zapytał jej, by pokazać język na wieść, że kupuje ją jego wyjaśnienie. Sam uważał je za całkiem rezolutne. Skinął głową na wieść, że Akane zaczyna lubić chęć niesienia pomocy. Chęć pomagania mimo wszystko. - Mówisz? - zmarszczył lekko brwi. - Nawet swojemu największemu wrogowi byś pomogła? - zainteresował się. Sam sobie tego nie wyobrażał. Jasne, uwielbiał pomagać, ale jego chęć niesienia jej miała swe granice. Jasne i klarowne granice. Nie widział siebie w pomaganiu swojemu wrogowi czy osobie która mocno go zraniła. Jakoś sądził że to kompletnie do niego nie pasowało. Na szczęście do tej pory nie było jeszcze takich osób, ale... kto wie? Może kiedyś się przekona?- Tam gdzie twoje serce - poprawił ją automatycznie i uśmiechając się delikatnie, widząc jaka dzięki temu pytani robi się rozmarzona. Jak odpływa na moment. Miło się na to patrzyło. - To dość sensowne i bardzo... romantyczne.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  92. - Tobie zrobiliśmy szybką kurację szokową i jakoś się wykaraskałaś z amnezji - przypomniał jej z delikatnym uśmiechem na twarzy, po czym odetchnął głęboko i uśmiechnął się krzywo. - Na to, w tej ekipie to bym nie liczył. Wybrałaś sobie zgraję szajbusów na znajomych to teraz cierp - pokazał jej język, po czym wzruszył ramionami i kiedy ona chrząknęła, to on odchrząknął patrząc wymownie i na nią. Często się zdarzało, że i ona umniejszała swym dokonaniom, więc nie zamierzał tu absolutnie wpadać w jakieś dziwne doły. Zwłaszcza, że naprawdę nie pamiętał, kiedy aż tak umniejszał po raz ostatni. Kiedy wspomniała o innej relacji i o tym, że z nim pogada odetchnął z wyraźną ulgą. Może jednak wszystkiego nie spieprzy. Pomasował sobie skronie, gdy wspomniała o rodzicach Ryu i skinął głową.- Jego ojca - powiedział po prostu. - Kiedy dostałem trochę więcej mocy, wymieniłem wam duchy, na nieco bardziej z wami związane - przyznał spokojnie. - Tobie dostał się Gavin, bo no wiesz on to da się za ciebie pokroić - odchrząknął. - A Ryu... to była pierwsza myśl. Jego rodzice ucieszyli się na taką możliwość - stwierdził cicho. - Myślę, więc że jeśli chodzi o podporę... to on już ją ma, całkiem solidną - dodał jeszcze, po czym pomasował sobie skronie. - Aha, może tobie rysunki pomagają, ale ja no ten... to lepiej pokazywać, a on nie wszystko zapamięta. Poza tym nie wiem czy... ech czy takie wskazówki teraz są odpowiednie - zacisnął wargi. - Myślę, że głowa jest ważniejsza. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  93. Gave spojrzał na nią i pokręcił głową.
    - Nie zaczynałbym tej rozmowy teraz. Może za jakiś czas... na tę chwilę Klara wyraziła się naprawdę jasno... ma dość Argardzkich sztuczek, Akane. Wiem, że się z nią przyjaźnisz, ale... - pokręcił lekko głową. - To było za mocne - zadrżała mu dolna warga. - Wiesz poczułem się tak, jakbym dostał od niej w twarz bo po prostu jestem Argarczykiem - uśmiechnął się do niej krzywo i odetchnął głęboko. - Wątpię by ten pomysł przeszedł... prędzej dostaniesz to samo co ja - dodał cicho. Nie chciał tu być skrzeczącą wiedźmą niszczącą marzenia, ale wolał o tym zaznaczyć. Na pytanie czy mu powie spojrzał jej prosto w oczy i wzruszył ramionami. - Myślę, że prędzej czy później to i tak wyjdzie, ale na tę chwilę wolałbym, żeby to zostało między nami. Nie sądzę, by ta wiadomość mu teraz pomogła. Może ech tylko wszedłbym mu bardziej nią na głowę - zacisnął wargi. - Wiesz... nie każdy chce pogadać ze swoimi rodzicami... z kimś kogo tak naprawdę nie znają - uśmiechnął się lekko, po czym spojrzał po niej, kiedy tak sobie rozmyślała i zerknęła w bok. - Jeśli wolisz Vivi... - spojrzał jej prosto w oczy. - To zobaczę co da się zrobić, ale szczerze mówiąc... ja jej nie bardzo ufam - stwierdził cicho. - Wiem, że podsuwasz pomysły i rozumiem, po prostu... - wzruszył ramionami. - Och wolałbym żeby jednak trochę dłużej pozostał w łagodnym letargu - odchrząknął i uśmiechnął się krzywo.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  94. Gave odetchnął głęboko.
    - Nic mi nie jest - powiedział spokojnie, kiedy Akane zaczęła go głaskać po ramieniu. Uśmiechnął się do niej lekko. - Po prostu w tamtej chwili to dość mocno we mnie ugodziło - stwierdził i skrzywił się. Miał niejasne wrażenie, że mimowolnie zrobił Ryu mocno pod górkę. Pięknie, po prostu pięknie. - Jeśli chcesz to badaj - wzruszył ramionami. - Ale myślę, że w tym momencie ona po prostu potrzebuje takiego wsparcia. Tak jak mówiłaś... wsparcia i bycia przy niej - mruknął. - Mi nie wyszło, ale ja to ja - szepnął i pokiwał głową. Pomysł co do ducha był dobry. Miał nadzieję, że kiedyś odważy mu się o tym powiedzieć, ale póki co nie zamierzał mu mieszać bardziej w głowie. Co do Latrala odetchnął z wyraźną ulgą.
    - Tonemu załatwiłem Einsteina, ale tego to mu w życiu nie powiem - rzucił zaraz. - Wiesz co by to było, gdyby się dowiedział? Ciągle musiałbym przesiadywać obok by mógł sobie konwersować z ziomalem - rzucił trochę dla rozluźnienia, po czym skinął głową. - Ból fizyczny pomaga w zapomnieniu o psychicznym... ja tak czasem mam. Jak boli w sercu to ranię się na zewnątrz, żeby to w sobie zatrzymać. Ostatnio to głównie trenuję i też pomaga, ale zdarzało się  - mruknął cicho i rozprostował swe nogi. - Po prostu myślę, że lepiej by nie ciągnął kilku srok za jeden ogon...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  95. Dziewczyna delikatnie pokręciła głową. Wątpiła, by kiedykolwiek znalazła kogoś takiego, ale w marzeniach go miała i był cudowny. Usiadła obok niej na pniaku i wzruszyła ramionami, uśmiechając się do niej niewinnie.
    - A masz? - zapytała jej tak po prostu i machnęła lekko nogami. - Zróbmy więc test twojego romantyzmu - dodała po chwili. - Jak wyobrażasz sobie swą najlepszą schadzkę? - zapytała jej poważnie. - Jakie gesty powinien robić chłopak, żebyś ty na niego zwróciła uwagę? - zadała kolejne pytanie, po czym umilkła słuchając jej odpowiedzi. Zmarszczyła lekko brwi słuchając o tym wszystkim. Przecież można było mieć silną więź i dalej to robić. Przynajmniej ona miała nadzieję że tak jest w stosunku z nią samą i Piusem. Nie była tylko pewna co on sam myśli. Obawiała się tego, że może się w niej zakochać, choć nie liczyła na to. Wtedy musiałaby go sprowadzić na ziemię, zranić... a takie rany to najgorsze rany na świecie. Dotknęła swojego serca jedną z dłoni. Powinna to zakończyć. Dla jego własnego dobra. No i dla jej własnego dobra też. Nie była pewna jak zniosłaby myśl, że musi go zranić. - Można mieć silną więź i pójść na taki układ - powiedziała tylko jeszcze w kontekście słów Akane. - Uhm ale rozumiem - dodała zaraz kiwając lekko głową.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  96. - Może... najpierw wybadaj Ryu. Zapytaj jak daleko sięgają jej wspomnienia. No wiesz... on pamięta wszystko - zaproponował. Sam nie byłby chyba w stanie tego zrobić, bo szczerze mówiąc wątpił by rozmowa ich zeszła na te tory. - No i może po prostu nie warto wracać jej tych wspomnień? - spojrzał po niej, a kiedy powiedziała, że spróbuje jeszcze raz to uśmiechnął się słabo. - Nie wiem, może - rzucił cicho. - Może za jakiś czas - dodał zaraz i zaśmiał się lekko i spojrzał na jej piersi, by odruchowo do nich sięgnąć i je wymacać. - I co? Były już te testy? Chętnie zapoznam się z wynikami - pokazał jej język, zaraz jednak zamykając oczy i odwracając od niej wzrok. - Część z tego co mnie boli to już się dzisiaj nasłuchałaś - stwierdził cicho. - A resztę... wolałbym na razie zachować dla siebie - dodał po dłuższej chwili milczenia. Na tę chwilę nie chciał się z nią dzielić wszystkimi swoimi bolączkami i obawami. Spojrzał po niej spokojnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  97. Widząc jak dziewczynie humor się pogorsza, Gabriela trochę niezręcznie objęła ją ramionami i pogłaskała po jej własnym ramieniu.
    - Dobrze - powiedziała spokojnie. Nie czuła potrzeby, by w tym temacie bardziej ją męczyć. Zwłaszcza, że kiedy wspomniała o tym konkretnym chłopaku to dało się wyczuć, że ta dalej go kocha. Na pewno bardzo jej na nim zależało. Jeszcze chwilę obejmowała ją tak delikatnie, po czym odetchnęła głęboko.
    - Źle się wyraziłam - przyznała, kiedy wspomniała o seksie bez zobowiązań, ale nic więcej nie dodała, tylko spojrzała na swoje kolana. - Chyba masz rację, z czasem taki układ może zrobić się niewygodny dla jednej czy drugiej strony - zgodziła się z nią i odchyliła do tyłu na pieńku spoglądając w niebo. - Życie jest strasznie pokręcone - stwierdziła z lekkim westchnieniem. - Ale przyjemne... mimo wszystko przyjemne.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  98. Zastanowił się nad jej słowami i pokręcił lekko głową.
    - Z mojego punktu widzenia to sprawa ma się inaczej - stwierdził w końcu. - Jeśli wiedziałbym co przeszła w tym okresie, choćby tak trochę to wiedziałbym jakich spraw unikać, gdzie jednak gryźć się w język - uśmiechnął się lekko. - Bo w tym wypadku to istnieje duża szansa, że powiesz coś nie tak i tylko pogorszysz jej stan - mruknął jeszcze i skrzywił się lekko. - No dobra, ja przegiąłem tym narzeczonym... ale Klara jest Mathyrką, Finn dawał znaki, że tam fą fą teges szmeges się pojawiało - odchrząknął. - Więc szansa na to, że Ryu się oświadczył była duża - pokiwał lekko głową. - Nadal nie wiem czy to tylko mój wymysł czy faktycznie coś tam teges było - dodał śmiejąc się pod nosem. - No więc pogorszyłem sprawę tym założeniem - westchnął i wzruszył ramionami. - Po prostu uważam, że lepsza jest wiedza by lepiej chronić Klarę i samego siebie przed palnięciem głupstwa - mruknął. - Poza tym jeśli Klara będzie chciała wiedzieć, kiedyś... to zawsze może pogadać z Ryu, a potem jeśli jego słowa nic jej nie przypomną to zwrócić się do ciebie - uśmiechnął się lekko i zaraz uniósł wzrok na to jej pytanie o miętoszeniu. - Czekaj, muszę sprawdzić bo coś nie pamiętam - sięgnął znów do jej biustu. - O tak... co prawda te już słabo mleczne... więc nie tak bardzo mogę się wypowiedzieć, ale... - puścił do niej oczko i przerwał, gdy ona rozprawiała się z ofiarą swoich run. - Tylko, że ja trenując wyładowuję frustrację - mruknął. - Oczyszczam głowę i potem jakoś łatwiej dojść do może lepszych wniosków? Do jakichkolwiek wniosków. Trening to metoda właśnie na to u mnie przynajmniej - spojrzał po niej poważnie. - Nie wiem czy się zajadę - wzruszył ramionami. - A nawet jeśli... to jakoś i z tym sobie poradzę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  99. Gave uśmiechnął się do niej lekko.
    - Tak, ale nie chodziło mi żeby tak wszystko omijać - powiedział spokojnie. - Tylko niektóre tematy i może no wiesz na początku, póki jeszcze dochodzi do siebie. Zawsze można zacząć od omijania wielu rzeczy... jeśli nie zapyta, a potem z czasem powoli na nie wchodzić - zauważył spokojnie, zgadzając się z tym co mówiła. Naturalnie wychodzące tematy brzmiały dobrze, po czym spojrzał po niej i uniósł lekko brew kiedy wyszła z takich wniosków. - A jesteś pewna, że by nie klęknął z innego powodu? Popatrz na Tonego... nigdy nie powiedziałbym, że on klęknie... a klęknął, najszybciej z nas wszystkich - skomentował. - Dziecko też sobie zrobił pierwszy - odchrząknął, bo to szybki facet był.Wzburzone powietrze jak nic. Odsunął dłoń od jej piersi, gdy tylko je zasłoniła i uśmiechnął się zawadiacko, po czym skinął głową na resztę jej słów, wstając z miejsca i przeciągając się lekko. - Mhm cieszę się bardzo - ukłonił się jej. - Będziesz tu jeszcze ćwiczyć czy wracasz? - zapytał jej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  100. Nie komentował już dłużej tematu Ryu i Tonego. Sam nie wiedział czy ten pierwszy byłby w stanie klęknąć. Może gdyby go tak poważnie wzięło i Klara by tego oczekiwała? Cholera jedna wiedziała. Wzruszył więc ramionami.
    - To może wpadniesz wieczorem na ognisko na klifach? - zapytał jej. - Zabieram dzeciaki... będziemy piec kiełbaski, śpiewać, grać na gitarze i dobrze się bawić - spojrzał po niej. - Inez i Rahim może wpadną, dostali zaproszenie, ale z nimi to nigdy nie wiadomo - rzucił jeszcze. - Jeśli masz ochotę to wpadaj - dodał jeszcze idąc wraz z nią w stronę wioski.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  101. - Ohoho jeszcze by dokładny adresik chciała - zacmokał. - Nie martw się, przywołamy cię - puścił do niej oczko i rozstał się z nią, kiedy już znaleźli się bliżej Grandszkola. Odebrał dzieciaki i wraz z nimi ruszył do domu. Dopiero tam skompletował co potrzebne i kiedy zrobiło się już nieco ciemno udał się z dziećmi na odpowiednie klify. Przygotowali sobie kocyk, pieńki przy ognisku. Wspólnie pozbierali chrust i rozwiesili baner ze słowami "Wszystkiego najlepszego" okraszony dziecięcymi łapkami. Co prawda, Akane obchodziła urodziny później to wiedział, że może być ciężko je poświętować. Kiedy i prezenty były wyłożone, wypowiedział przywołanie, oczywiście korzystając z runy i pozostawało im jedynie poczekać na gwiazdę wieczoru.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  102. Gave poklepał ją lekko po głowie, kiedy tak się wtuliła i wziął Groszka na ręce co by pozwolić Akane chwilę pobyć tylko z dziewczynkami.
    - Wszyscy pomagali - powiedział z uśmiechem. - Dzielnie łapki dawali - zaśmiał się lekko, bo to w sumie była całkiem niezła zabawa dla maluchów. Same wybierały kolory, które chcieli mieć na swoich rączkach. Posadził w końcu malca obok dziewczynek. Miło było widzieć ją taką radosną. Przynajmniej przez chwilę. - Pomyśleliśmy, że być może nie będzie okazji by... świętować urodziny, więc... wszystkiego najlepszego - rzucił cicho. - Tortu nie mamy, ale rózga na 18 razów się znajdzie - pokazał jej język.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  103. - Wiem, dlatego te urodziny są tak... żebym jeszcze zdążył ci te 18 przylać - pokazał jej język. - No wiesz... 18-naście jeszcze nie minęło - zaśmiał się nieco głośniej i sam usiadł na pieńku z gitarą, brzdąkając na niej "sto lat", gdy An zajęła się dziećmi. Groszek pokiwał główką na pytanie i tak delikatnie trochę nieśmiało na chwilkę ją przytulił. Gave zerknął na pakunki i odetchnął głęboko. - To tylko parę takich tam... bajerów - mruknął tylko. Pierwszym z nich był namalowany przez obie Fasolki obrazek, oprawiony w drewnianą ramkę z dokładną datą wypisaną na dole i podpisem ile lat dziewczynki miały. Obrazek przedstawiał uśmiechniętą Akane i mnóstwo kresek naokoło i gryzmołów też. Drugim był łańcuszek z medalionem, w którym w środku były wygrawerowane imiona dziewczynek. Trzecim nowe, skórzane pokrowce na sztylety, bo Gavowi rzuciło się w oczy że te poprzednie ma dość mocno wymęczone. Czwartym, z kolei mała wyrzeźbiona żabka trzymająca dwa ziarenka fasoli w dłoniach. A ostatnim, laurka od Groszka. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  104. - A jak - Gave poruszał zabawnie brwiami. Po odśpiewaniu "Sto lat" odstawił na moment gitarę, by obserwować odpakowywanie prezentów. Małe były bardzo podekscytowane, bo pomagały je również pakować i kiedy Akane rozpakowała obrazek a ten jej się spodobał mocno się w nią wtuliły, po swojemu mówiąc jej co tam jest, a wyobraźnię miały dużą i w kreskach i gryzmołach widziały kwiatki i drzewa i chmurki. Kiedy skończyły raz jeszcze ją przytuliły, po czym podsuwały jej kolejne podarki. Gave skinął lekko głową, gdy Akane powiesiła sobie wisiorek na szyi i przyjął buziaka nie grymasząc. Na pytanie co do żabki wzruszył lekko ramionami.
    - Sam, wiesz ćwiczę palce na różne sposoby - wyjaśnił spokojnie. - A jakoś nie mogę się przyzwyczaić do twojego Słowikowego ja... Żaba bardziej ci pasuje - odchrząknął widząc jej wzruszenie. Nawet chwilę zaczął się zastanawiać czy nie przesadził, ale koniec końców nie wypowiedział tej myśli na głos. Kociak zaklaskał radośnie, gdy i jego laurka się Akane spodobała. Gave uśmiechnął się szeroko widząc jak dziewczyna jest podekscytowana. - To co? Pieczemy kiełbaski, bo głodni się robimy - rzucił, a dzieci wykrzyczały głośne "tak" i podbiegły by odebrać od niego patyki, na które Gave nabił im jedzonko. Pokazał jak mają je trzymać nad ogniem, bo samosie chciały to robić same, po czym podał kij i Akane. - No już... - pstryknął ją palcem w nos. - ...nie ma płakania. Dziś się cieszymy - wyszczerzył się do niej. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  105. Gave odpuścił pieczenie swojej kiełbaski, by w razie czego pomóc dzieciom, a gdy Akane zapodała przyśpiewkę dość szybko podłapał melodię, przygrywając jej. Dziewczynki bujały się w rytm piosenki, zginając śmiesznie nuszki i Rititititi śpiewały zgodnie z mamą, a Groszek też podłączył się do tańców. Gra potrwała jeszcze trochę, zanim Raja nie rzuciła.
    - Malgoooo!A Gave skrzywił się lekko, choć z drugiej strony po przyśpiewce Akane nie miał co się przejmować swoimi własnymi. Problemem był tylko kotek, ale on chyba nie rozumiał co to kot jeszcze. Podrapał się po głowie i zmienił akordy na gitarze.- W naszej wsi bezbronnego kotka znalazła raz Margot, a że sama była sierotką... wzięła go - zaczął. - Był malutki jeszcze, więc chciała mu jakąś poduszkę zdobyć mu, a jedyną jaką znalazła był jej biust - uśmiechnął się do Akane. - Kotek wziął ją za swoją mamę i ssać zaczął dzielną Margot, ona zaś ze wzruszenia nagle straciła głos... - śpiewał dalej. - Syn sołtysa właśnie przechodził, ujrzał rzadki obrazek ten i poleciał z nowiną do wsi, a na drugi dzień... - zatrzymał głos na chwilę. - Gdy Margot stanik swój rozpinała, biegła nas biegła nas cała zgraja... by po pa-pa-patrzyć... by po-pa-pa-pa - klepnął gitarę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  106. Gave uśmiechnął się lekko do Akane, widząc że ta przygotowuje mu coś do jedzenia. Nie miał z tym żadnego problemu. Zwłaszcza, że dzieci były zadowolone i takie radosne. Dziewczyna zresztą też. Gdy skończył śpiewać, miał odłożyć instrument, ale wtedy Groszek wypowiedział swe pierwsze słowo. Gave na początku pomyślał, że się przesłyszał, ale na pytanie Akane, maluch pokiwał główką i powtórzył raz jeszcze.
    - Ciste, ciste! 
    Gavowi aż oczy na moment zwilgotniały i szybko przetarł je dłonią. Dobrze było słyszeć jego głos. Wreszcie zaczynał naprawdę się otwierać i być może ufać im trochę bardziej. 
    - Słyszałem - powiedział uśmiechając się szeroko i przeglądając w głowie swój repertuar. - Taa... z mojego - odchrząknął. - Ale na pewno znasz, więc poproszę o pomoc - dorzucił rozpoczynając przygrywkę. - Chryzantemy złociste... w półlitrówce po czystej, stoją... na fortepianie i nie podlewa ich kurwa nikt - zaczął śpiewać, a Groszek podskoczył radośnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  107. Odśpiewali wszystkie zwrotki dodając nawet kilka swoich, a potem chłopak odłożył gitarę.
    - To co? Wcinamy! Pośpiewamy sobie jeszcze później - rzucił wesoło i zaczął pomagać dzieciom z ich kiełbaskami, krojąc je na małe kawałki. Maluchy grzecznie czekały by usiąść z jedzonkiem na kocyku. Na chwilę zajęły się sobą gaworząc trochę. Oczywiście Fasolki wiodły prym, ale Groszek też nieśmiało coś tam do nich próbował z siebie wykrzesać. Niewiele, ale i tak więcej niż zwykle. On sam wziął swoją kiełbaskę i chlebek, aby usiąść obok Akane. - Cieszę się, że ci się podoba - rzucił swobodnie. - Mówiłaś kiedyś, że takie chwile... są dla ciebie ważne, a że... no nie wiem czy uda nam się wyprawić takie urodziny w tym roku to... no pomyślałem że przyda nam się taki spokojny wieczór - wyjaśnił jej swoje myśli, które mu towarzyszyły przy pomyśle. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  108. Ugryzł swoje jedzonko i przeżuł je przełykając po chwili. Po czym lekko ją do siebie przygarnął. Na moment, przytulając do siebie.
    - Wszystkiego najlepszego - szepnął jej do ucha, po czym wysłuchał jej słów i uśmiechnął się szeroko. - Przyjemność po mojej stronie - stwierdził wesoło. Mina nieco mu zrzedła, kiedy zapytała o tak ważne sprawy. Umilkł i wsunął trochę swojej kiełbaski, wpatrując się w ogień. - Nigdy się nad tym nie zastanawiałem - powiedział spokojnie. - Lubię wiele chwil. Lubię te chwile spędzone z dzieciakami, z przyjaciółmi... lubię rozmowy z Febe, treningi z Yensenem, moje Mathyrskie alterego Mściciela - wymienił kilka rzeczy. - Każda z tych chwil jest dla mnie ważna - przyznał szczerze. - A urodziny... - wzruszył ramionami. - Nie mam jakichś życzeń - mruknął. - No może... chciałbym, żeby ojciec choć raz w nich uczestniczył, ale to... tylko głupia zachcianka - spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. - Zaskocz mnie - puścił do niej oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  109. Zaśmiał się cicho, kiedy zapowiedziała mu 18 strzałów.
    - Poczekaj aż dzieciaki zasną to i one cię czekają z mej ręki - udał że pluje sobie na dłoń i zatarł je razem ze sobą. Odetchnął, gdy wspomniała, że jego zachcianka nie była głupia i wzruszył lekko ramionami. - To po prostu... no wiesz, czasem po prostu chciałbym z nim spędzić trochę czasu, ale nie na treningu - wywrócił oczyma. - Tylko tak normalnie - podrapał się po głowie i uśmiechnął, choć z oczu popłynęły mu łzy. - Kurczę... - wstał z miejsca i odszedł kawałek, aby zetrzeć niechciane łzy. Odetchnął kilka razy. - Jest okay - dodał zaraz i wrócił na swoje miejsce. - Och w to nie wątpię - wyszczerzył się do niej. - A na prezent poproszę... dobrą ostrzałkę do mieczy - puścił do niej oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  110. Roześmiał się serdecznie.
    - Oj ja już znajdę sposób, by i poduszki się się pozbyć. Co ty? Myślisz, że ja nie wiem jak chlastają twoje poślady bez poduszki? - spojrzał po niej z krzywym uśmieszkiem, po czym przytaknął jej głową i nie skomentował już słów dotyczących płaczu, a gdy się przytuliła, nie odepchnął jej tym razem. Pozwolił jej na to, choć nie był pewien co sam czuje w związku z nim. Miło było otrzymać od niej takie wsparcie, ale nie był pewien czy powinien je przyjmować. Zaśmiał się nieco na jej wieść o jubilacie. - No raczej - pokazał jej język. - Nie, ale serio... przydałaby mi się taka, bo ciągle łażę do pracowni Yensena by to robić. Upierdliwe to - zaśmiał się cicho.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  111. Uśmiechnął się do niej szeroko, gdy wspomniała że ma zagwarantowany prezent.
    - Dzięki - zaśmiał się cicho. Dorzucił trochę gałęzi dla podtrzymania ognia, po czym sam usiadł wygodnie na kocu tuż obok Akane. - O moją formę nie musisz się martwić. Podnoszę trzy ciężary niemal codziennie - rzucił wesoło, mając na myśli dzieciaki. - No i nie oszczędzam swych sił na różnych treningach - przypomniał jej jeszcze, samemu również się kładąc i obserwując gwiazdy w milczeniu. - Lubię to Mathyrskie niebo - szepnął. - Jest takie... spokojne - mruknął jeszcze. - Ale zaskakujące jest to, że duży wóz jest wszędzi - wskazał konstelacje, która przypominała mu duży wóz. - O a to... przesunął palcem po niebie. - To jest konstelacja Fasola - wyjaśnił. - A z kolei jak spojrzysz tam po prawo... to zobaczysz Żabę - dorzucił do kolekcji.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  112. Zastanowił się nad jej słowami. To miałoby sens. Ta sama galaktyka, ale zupełnie inna planeta lub inny wymiar.
    - Albo jest to siostrzany wymiar... wiesz takie dwa wymiary dzielące to samo niebo - zaproponował. - Może jesteśmy tak naprawdę na ziemi, tylko kilkaset tysięcy po naszych czasach - zaproponował jeszcze takie rozwiązanie. - Chociaż to by się z Morganą i jej rodziną nie zgadzało - mruknął. - Zostańmy przy innej planecie lub siostrzanym wymiarze - uśmiechnął się lekko, słuchając o Fasolce i parskając śmiechem. - Myślisz, że jak zrobimy sobie kolejne dziecko, jak już tam do Azylu będziemy szli, to też wyjdą bliźnięta? Byłoby super... przynajmniej byśmy nie kłócili się o to kto trzyma dzieciaka na rękach - pokazał jej język i zaśmiał się cicho, by przesunąć wzrokiem do żaby. - Prawie tak długi jak ty - zaśmiał się cicho, a na niedźwiedzia pokiwał głową. - Mhm... faktycznie, ma i to trzyma go porządnie jakby szykował się do walki.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  113. - Po pierwsze... Groszka możemy zaraz nie mieć - Gave spojrzał w stronę chłopca i zacisnął lekko wargi. Zaczynał się do niego przyzwyczajać a co za tym szło i przywiązywać. Kochał już tego malca, chociaż wstyd było się przyznać na głos. - Więc bliźniaki koniecznie do wykochania podwójnego - dodał zaraz patrząc po niej i wzruszył ramionami. - Wszystko dla twojego bezpieczeństwa, komfortu psychicznego dziewczynek i mojego własnego - uśmiechnął się do niej czarująco zaraz po tym pstryczku w nos, po czym spojrzał na niedźwiedzia. - On nie potrzebuje tarczy. Taranuje problemy na swej drodze, a jak to nie pomaga to jęzor teg żabiszcza służy mu za tarczę - mruknął spokojnie i usiadł, by przejść do dzieciaków i złapać Fasole pod pachę. - Jam jest potwór zły... - poinformował wszystkie dzieciaki i zaśmiał się złowrogo, który zaraz zje Mali na obiadek - pocmokał i wśród pisków puścił Raję, a sam wziął Mali ze sobą i zaczął uciekać przed dziećmi, które chciały uratować małą.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  114. - Nieskromnie pani przypomnę, że to pani... podczas poprzedniej ciąży postanowiła, że koniecznie musi iść do "Klementyny" i to tam się zatrzymać - zauważył swobodnie, bo przecież nie przypominał sobie, by Akane opowiadała mu o takich tam ciążowych zachciankach i nie przepadał, gdy ktokolwiek wspominał o jego nieobecności. Chciała obecności to wystarczyło o tym powiedzieć, a nie upierać się na zwiedzaniu całego kraju. Nie dodał też nic więcej, bo przecież nie zamierzał teraz się z nią o to kłócić. - A skoro i tak utkniemy w Phyonix to ogórki Meliodasa odpadają - dorzucił. - Musisz sobie znaleźć zachciankę z tamtego obszaru - uśmiechnął się do niej promiennie i zaczął na dzieciaki szarżować, jednocześnie podgryzając dla żartów śmiejącą się i chichoczącą Malikę. - Zły niedźwiedź nie da się tak łatwo uwięzić. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  115. Nie odpowiedział już na to. Sytuacja była inna, miała rację. Co do nie domagania się jej towarzystwa... cóż uznawał, że ona ma swoje życie i on nie ma większego prawa wtrącać się w to jak chce je przeżyć, a fakt że siedziała w Slavit  niespecjalnie  mu się wtedy podobał. Jak się okazało po czasie, zresztą słusznie. Nie mniej to było dawno temu i nie było potrzeby wywlekać tego znów na światło dzienne. Widząc jak maluchy zaczynają ruszać na jego nogi, zaczął zwinnie uciekać przed nimi. Nieco je denerwując, bo kiedy już, już prawie go miały to on uciekał i pokazywał im język, a potem znów "podgryzywał" Malikę, robiąc jej czasem i pierdzioszka w brzuch. I znów zwiewał, ale w końcu... po dobrych 20 minutach zabawy dał im się podejść i padł jak długi na kocyk, wypuszczając Mali z ramion. 
    - Niedźwiedź pokonany! - poinformował ich głośno, kiedy wtuliły się w niego mocno. Sam również pogłaskał wszystkich trzech po łebkach. - Bardzo dzielnie walczyliście z niedźwiedziem. Jestem z was dumny! - poinformował ich. - Ale wiecie co? Teraz czas połaskotać mamę - pokazał dziewczynę palcami i dzieci od razu na nią ruszyły.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  116. Gave z kolei ułożył się wygodniej na kocu obserwując to wszystko i kiedy maluchy dopadły i mamę, zagwizdał w wyrazie podziwu. Fajnie się to wszystko obserwowało. Buzia po prostu się śmiała. Gdy już dzieci odpuściły, a Akane wspomniała o kolejnej rundzie jedzenia, on chwycił gitarę i kiedy Akane zajęła się dziećmi on pośpiewał im trochę piosenek o ognisku. "Płonie ognisko i szumią knieje" rozbrzmiało, a maluchy zaczęły po swojemu śpiewać razem z nim i Akane. Kiedy już pojedli, wypili sok i pośpiewali jeszcze trochę, maluchy zaczęły trzeć oczka. To wtedy zza drzew wyszła Grima i Tony, którzy obiecali zabrać maluchy do domu, a Tony obrzucił ich jeszcze spojrzeniem.
    - Tylko grzecznie mi tu - powiedział, po czym po prostu wziął Malikę na ręce i zawahał się lekko przy Groszku, ale po krótkiej chwili i jego przygarnął, a Grima wzięła na ręce Raję i puściła do nich oczko.- Wcale nie musi być aż tak grzecznie - powiedziała cichutko i dołączyła do swojego narzeczonego, by z nim zniknąć w cieniu drzew. Gave był im za to wdzięczny, bo przecież teraz mógł spokojnie sprać tyłek Akane i absolutnie nie przejmować się, że dzieci patrzą. Zatarł ręce z uciechy.
    - No dobrze to teraz najlepsza część imprezy - poinformował ją, wyciągając nalewkę Mohe i polał ją im. - Najpierw cię znieczulimy - rzucił wesoło stukając się z nią szklaneczkami. - Najlepszego - dodał wychylając całą na raz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  117. - No a jak - poruszał przy tym zabawnie brwiami. - Przecież nie będę cię lał przy dzieciach. Musiałem sobie załatwić dogodne warunki - puścił do niej oczko i sam oblizał usta ze smakiem. Tak, te nalewki Mohe się naprawdę udawały, a on dalej walczył o swoje 50% zysków, gdyby kumpel zaczął je jednak rozprowadzać. Na razie jednak zadowolił się butelką nalewki od święta. Musiał koniecznie przekazać Mohe, że chce taką na urodziny... albo najlepiej od razu 50 sztuk. - Co nie? Rozmowy w sprawie wspólnego biznesu i sprzedaży nalewek trwają - poinformował ją i polał na drugą nóżkę, śmiejąc się przy tym wesoło. - Och Słonecko, krzepa to mi z alkoholem tylko przybywa - puścił do niej oczko. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  118. Ukłonił się jej po tym cudnym komplemencie i pokiwał głową.
    - No wiesz... muszę uczyć laików, którzy dopiero będą wyprawiać MI takie urodziny... jak to powinno się zrobić - pstryknął ją w czoło i dolał im nalewki, bo przecież upojenie alkoholowe jeszcze dobrze się nie zaczęło, a Akane musiała mieć miękką dupcię na te wszystkie razy. - Jeszcze nie mamy - przyznał szczerze. - Ale może Niedźwiedzia łapa - zaproponował. - No wiesz dodaje krzepy po alkoholu a jednocześnie... zwala z nóg i niedźwiedzia? - zaśmiał się lekko, by spojrzeć po jej skórze i dotknąć jej palcem kilka razy. - Jak na moje oko i wyczulony palec... to coś kiepsko się łuszczy - wyszczerzył się do niej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  119. - Ty nam imprezy organizowałaś? - zamrugał kilkakrotnie i obrócił się do niej przodem. - Kiedy? Opowiadaj - rzucił zaraz, bo autentycznie nie pamiętał kiedy Akane im imprezę zorganizowała. Podrapał się po głowie próbując coś sobie przypomnieć, oczywiście skupiając się głównie na czasach Mathyr, bo wcześniej... nie mógł mówić, że to konkretnie on w nich uczestniczył. Jakoś tak nic nie przychodziło mu do głowy. - Ja to mam chyba sklerozę - łyknął sobie znów trunku i wstał, by nadziać jeszcze jedne kiełbaski na kijki i dorzucić trochę chrustu do ognia. - Zagrychę nam zrobię - uśmiechnął się do niej delikatnie. Sam fakt, że podobała jej się ta mała niespodzianka niezwykle go cieszył. - Jasne, że niewinna... taka niewinna jest najlepsza. Atakuje znienacka, niczym ninja - zrobił kilka dziwnych pozycji alla ninja, w tym na żurawia i koniec końców ucałował końcówki swych paluszków, po czym wziął giętką rózgę i zamachnął się nią. Świstnęła aż miło. - Ma się te krzepę - wrzucił patyk do ognia.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  120. - Aj ale takie imprezki to nie imprezki - pokręcił głową. - Urodzinek nikomu nie wyprawiałaś. Ja tu mówię o poważnych wydarzeniach niemal na skalę światową - wyrzucił z siebie ze śmiechem i roześmiał serdecznie na wspomnienie tańców z Ryu. - Jeszcze z nim kiedyś zatańczę, zobaczysz - puścił do niej oczko, po czym uchylił się przed jej patykiem śmiejąc się wraz z nim.- Nie dokazuj, mała, nie dokazuj - zaintonował. - Nie pogarszaj stanu swego siedzenia. Nie dokazuj, mała, nie dokazuj... no bo będzie znowu źle.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  121. - Gonić możesz, ale nieskromnie powiem że poprzeczkę zawiesiłem dość wysoko. Nie wiem dosięgniesz mój ty lilipucie - pokazał jej język śmiejąc się przy tym wesoło. Gdy usiadła obok i zaczęła sprawdzać kiełbaski, okręcił tę jej by mogła sobie ją skontrolować ze wszystkich stron. - Dobre spieczenie kiełbaski to rzecz święta - powiedział stukając się palcem po brodzie. - Musi być czarna, ale nie zwęglona - rzucił wesoło. - Nie bój Żaby, Żabo. Wszystko mam pod kontrolą - polał jej jeszcze trochę alkoholu i spojrzał po gitarze, by zagrać jej kilka szybkich akordów. - Dzięki - rzucił lekkim tonem. - Codziennie ćwiczę, kiedy dzieciaki chcą do snu piosenki - dodał spoglądając w ogień.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  122. Złapał ten jej żabi jęzor w dwa palce i pokręcił lekko głową.
    - Coś mizerny jakiś - rzucił w odpowiedzi, po czym ściągnął kiełbaskę z kija i podał ją Akane, a sam wziął się za swoją zaprzestając gry. - Mhm... zobaczymy - odparł co do koncertu do spania, bo nie był pewien czy kiedykolwiek tak się zadzieje, ale uśmiechnął się lekko gdy wspomniała o tym, że cudza muzyka usypia najlepiej. - Że niby taka nudna? - spojrzał po niej i uśmiechnął się lekko, by polać sobie połowę tego co miała Akane. - Już, jest - pokazał jej. - Ja tu po prostu musze cię potem bezpiecznie do domciu odprowadzić. Taką zawianą i obolałą - rzucił spokojnie i wychylił swój alkohol, zagryzając go kęsem kiełbaski. - No... temu liliputkowi się przyda więcej niż to co mam ja - dodał spokojnie, wracając na koc obok niej. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  123. Siedzenie w domu nie do końca mu służyło. Przynajmniej od momentu, kiedy przestał gorączkować, a ból nieco zelżał. Dalej nie było lekko, ale w porównaniu z pierwszymi dniami... czuł się o wiele lepiej. Nawet trochę koloru nabrał i nie świecił taką okropną bladością twarzy. Kuchnia Rei mu służyła, jak i ciągle klejący się do niego Galan i Tamiko. Finn też zaczynał odnajdować się w tej codzienności, chętnie bawiąc się z maluchami, więc kiedy Rei wspomniała, że ma placek do dostarczenia do gospody to zaoferował swą pomoc obiecując, że będzie jechał ostrożnie, powoli i nie zamęczy się po drodze. Powtórzył to chyba ze cztery razy dodając od siebie, że zdrowie jest najważniejsze, a potem zanim kazała mu to jeszcze powtórzyć kolejne razy wziął placek i po prostu wyjechał z domostwa. Matko. Czasem z matkami było naprawdę ciężko. Za bardzo się martwiły. Droga do samej gospody nie stanowiła problemy. Była tylko odrobinę męcząca, bo podłoże nie należało do tych gładkich. Nie było asfaltów i ładnych chodników, więc nieco się przy tym namęczył. Placek wręczył Shi, aby poprosić tylko o szklankę wody i wysłuchać utworu śpiewanego przez Akane. Miał przecież odpoczywać po zmęczeniu, więc zamierzał trochę to zrobić. Sączył powoli wodę i słuchał jej śpiewu, a gdy skończyła, odstawił szklankę i pomachał do niej żeby się przywitać, zanim nie zawrócił wózka. Nie zamierzał przeszkadzać w jej występach. Zawsze może pogadać z nią kiedy indziej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  124. Ryu odpuścił sobie władzę nad wózkiem, gdy poczuł że Akane przejmuje nad tym panowanie. Uśmiechnął się lekko na te jej słowa i nawet zaśmiał cicho.
    - Nie sądzisz, że już ostatnio dostałem aż za duży wpierdol? - zapytał jej i sam również mocno ją uściskał, przedłużając objęcie może nawet trochę zbyt kurczowo. Znów się nieco roześmiał, kiedy ta powiedziała o tym nie przychodzeniu do niego i pokręcił głową. - Zamierzałem ci właśnie dać okazję do pierwszego kroku w celu zmienienia tej sytuacji, taktycznie odjeżdżając i nie czekając na ciebie - rzucił nieco żartobliwie. - Odpoczywam - dodał po chwili milczenia kiwając głową na wieść że Akane do niego wbija. - Leżę, ale znasz mnie... od leżenia dostaję kręćka... odleżyny się robią a to nic dobrego - uśmiechnął się szeroko. - Poza tym już nie gorączkuję... - dodał zaraz na swoje usprawiedliwienie. - Chciałem po prostu się przewietrzyć, ale herbatę ci zaparzę - zapewnił jeszcze. - Flaszka może być później - zgodził się z nią, pozwalając jej się prowadzić do domu.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  125. Pokręcił lekko głową.
    - To byle nie po twarzy. Cały mój urok osobisty mi zabierzesz - zaśmiał się cicho, po czym poważnie jej przytaknął. - Cała przyjemność po mojej stronie - posłał w jej stronę zawadiacki uśmiech, po czym wywrócił oczyma. - Akurat za myciem okien nie przepadam, ale możemy się umówić na trening - pstryknął palcami. - Chciałbym sprawdzić jaką siłę rażenia mam - poinformował ją. - A ty będziesz w stanie mi powiedzieć jak długo na przykład widzisz obraz który ci pokazuję - odchrząknął, po czym zaraz odetchnął głęboko. - Dobra, dobra. Wiem. Poczekam z tym chociaż jeszcze te trzy dni - rzucił zanim zaczęła znowu się pultać że nie odpoczywa. - Mogłem - zgodził się. - Ale ganek oznacza Tamiko i Galana... nie odstępują mnie niemal na krok - zaśmiał się cicho. - Więc połączyłem przyjemne z pożytecznym - potarł lekko swe dłonie i odetchnął głęboko, by roześmiać się serdecznie. - A tak... słyszałem już jak to nastraszyliście go, że jesteście znów w ciąży, a potem zrobiło mu się autentycznie przykro że to nieprawda, bo tak byłabyś w Azylu bezpieczna, a on mógłby z czystym sercem zostawić głupola na polu bitwy, a samemu do was dołączyć - wskazał na siebie. - No a tak to lipa, bo Trzech Muszkieterów nie powinno się rozłączać w takich wypadkach - dorzucił jeszcze. - Słyszałem też o Groszku - dodał nieco poważniej. - Ciężki kawałek chleba - stwierdził spokojnie. - Fajnie, że się nim zajęliście. Mam nadzieję, że uda mi się go poznać - przyznał szczerze. - No i już się nasłuchałem o tym jaki to jestem... nie martw się, nie ty jedna obrywasz - westchnął, bo Tony oczywiście uświadomił mu, że myśląc o Klarze jest po prostu pedofilem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  126. Uśmiechnął się lekko, gdy wspomniała o słuchaniu kogoś i wzruszył ramionami.
    - To wpadnij do gospody jak będę grał to możesz się nasłuchać - rzucił swobodnie. - A koncert już dziś miałaś - dodał jeszcze wesoło. Nie wykluczał, że może jeszcze później coś zagra, ale w tej chwili nie odczuwał jeszcze takiej potrzeby. Postukał się palcem po brodzie. - Pierwsze pięć dłonią, szybkie i siarczyste, na rozgrzewkę - powiedział wesoło. - Kolejne pięć paskiem - poklepał się po pasku w spodniach. - Potem znów pięć dłonią tak na rozluźnienie i ostatnie trzy będą mocne - pokazał jej język i uśmiechnął się szeroko. - Ale nie martw się. Dostosuję natężenie do twych możliwości - poruszał zabawnie brwiami i poklepał ją po głowie. - W końcu trzeba o ciebie dbać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  127. Zgodziła się z nią w związku z niechcianymi ciążami i chorobami. Sama była przecież u medyka. Niesamowicie ciepłego mężczyzny, który nie dość, że ją zbadał i pomógł z ciążą to jeszcze ukrył, a przecież nie musiał. Uśmiechnęła się lekko na jego wspomnienie i zastanowiła się, gdzie też on się teraz podziewa. Powinna go odwiedzić. Jeśli tylko dotrze do Lerodas to sprawdzi czy mężczyzna tam dalej jest.
    - Masz rację - powiedziała po prostu. - Ja... uhm poznałam kogoś kto pokazał mi seks - powiedziała czując jak policzki jej płoną. To słowo wciąż zdawało się jej bardzo nie na miejscu. - Pokazał jego różne oblicza, a potem na moment zniknął z mojego życia. Potem znów się w nim pojawił i... kontynuujemy relację przyjaciół z łóżkiem - wymamrotała. - Ale ja... odgradzam do grubą linią. Nie pozwalam sobie na uczucia do niego. Wiem, że on... on lubi też inne kobiety - stwierdziła cicho. - Pięknie mówi, ale wiem że nie tylko mi - uśmiechnęła się delikatnie, po czym wstała i przeciągnęła się. - No dobrze, dziękuję że dotrzymałaś mi dziś towarzystwa - uśmiechnęła się do niej delikatnie. - Gdybyś miała ochotę na jeszcze jakieś babskie pogaduchy to... pewnie znajdziesz mnie w gospodzie - uśmiechnęła się do niej odrobinę szerzej. - Jeszcze parę dni się tu pokręcę zanim wyruszę w swoją podróż.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  128. Spojrzał po niej i pokazał jej język.- No tak, skąd możesz wiedzieć jaki, skoro go nie posiadasz - parsknął śmiechem i na moment zwinął się na wózku, bo wesołość trochę za mocno go dopadła. - Ała... - skrzywił się przy tym. To jednak nie było zbyt dobre. - Po prostu chcę sprawdzić jak daleko mogę stać od przeciwnika by go dopaść - powiedział spokojnie. - Mam pewne pojęcie, ale wiesz... chciałbym mieć pewność. Chciałbym wiedzieć, w którym momencie iluzja robi się już licha i zanika - wyjaśnił jej. - A potem jeszcze chcę spróbować z większą ilością osób, żeby dowiedzieć się na ilu z nich to zadziała za jednym zamachem - dorzucił dalszą część testów. - Albo najpierw jedno, a potem dopiero drugie - rzucił spokojnie. Co do dzieci uśmiechnął się lekko. - Dzieci mi nie przeszkadzają, po prostu... w danej chwili czasem potrzebuję oddechu - wyjaśnił jej, a co do braku dzieci wzruszył ramionami. - No tak, nie mam - skinął głową, bo to akurat nie było czym mógłby się wstydzić. Kiedy wspomniała o tym, że ona jednak zostaje w Azylu, spojrzał po niej z niedowierzaniem. - Ty? - zaśmiał się cicho. - Jeszcze mi powiedz, że Gave też idzie a już zupełnie stwierdzę że mnie wkręcasz - dorzucił jeszcze, bo to akurat była wiadomość dość nieprawdopodobna. Przynajmniej w jego odczuciu. Sprawę Groszka skwitował przytaknięciem. Był w stanie rozumieć to całe przywiązanie do dzieciaka. Dzieci nie dało się nie lubić. Przynajmniej tak uważał.- Wózek idzie do góry - powiedział, dźwigając się z niego i przytrzymując barierki by na jednej nodze wskakiwać do góry. - Nie ruszam się jeszcze bez niego. Aż tak szybko nie zdrowieję - uśmiechnął się do niej lekko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  129. Zastanowił się chwilę.
    - Jutro pewnie sobie trochę poszaleję na scenie - powiedział spokojnie. - Pojutrze też - uśmiechnął się. - Ale dokładnej godziny ci nie podam, bo pomagam też przy stolikach - dorzucił po chwili. Mimo tego, że mieszkał u Febe to dorzucał się choćby do zakupów, czy też robił jedznoko dla całej rodzinki. A fundusze warto było zbierać, zwłaszcza w obliczu wojny. Nigdy nie wiadomo, do czego też mogły się później przydać. - A dziękuję, dziękuję. Dziś miał pobudzać - puścił do niej oczko i dolał jej alkoholu jak i sobie, by stuknąć się z nią szklaneczkami i wychylić je od razu. - Nie chcesz dłonią? - pokręcił lekko głową. - Okay... to chcesz hardkorowo pasem... dobrze - uśmiechnął się i złapał ją w pół, by tak z nią wstać. - No to wystawiaj ten swój kształtny tyłeczek - rzucił wesoło, wyciągając pasek ze spodni. Nie komentował już sprawy włosów czy dbania o nią. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  130. Zaśmiał się jeszcze trochę, ale w końcu wyprostował się i odetchnął głęboko.
    - Mhm powaga akurat ze mną dość często jest - stwierdził nieco cierpko, ale zaraz machnął na to ręką, po czym przytaknął. - Tak gdzieś za trzy dni - potwierdził. Słyszał tę powagę w głosie, gdy wspominała, że i Gave zostanie w Azylu, ale zaraz dotarło do niego, że Żaba mówi o umowie. Skinął więc głową. - To trzymam kciuki, żebyście oboje się z niej wywiązali - powiedział, autentycznie nie wierząc w to, że tak się stanie. Podejrzewał, że tydzień może i dadzą radę, no góra miesiąc, a to już i tak było optymistyczne założenie. Nie mniej naprawdę trzymał kciuki za to, żeby jednak tam zostali.
    Chłopak zachwiał się dopiero przy ostatnim schodku, ale odratował się w ostatniej chwili i odetchnął głęboko.- Byłoby - zgodził się z nią. - Ale o kulach strasznie rwie mnie jeszcze bok - powiedział szczerze. - I ręce się mi trzęsą - usiadł z powrotem na wózku, kiedy go mu postawiła i pokazał jej jak bardzo samo wchodzenie po schodach sprawiło, że jego dłonie zaczęły się trząść. - Jakby nie patrzeć... jeszcze na siłach nie jestem - westchnął. - No i jest jeszcze Keva i Galan... jak tylko widzą kulę to postanawiają atakować ją drewnianymi mieczami... już raz runąłem jak długi i myślałem, że umrę z bólu... - wymamrotał, kręcąc przy tym lekko głową. - Oczywiście potem mnie wytulili i wycałowali i nie dało się na nich gniewać - zaśmiał się szczerze, prowadząc ją do swojej kwatery i przepuszczając w progu. - Herbatę mówiłaś tak? - spojrzał po niej. - Mam zarąbistą, jeszcze z ziółek z Lasu - wyszczerzył się do niej i podjechał sobie do aneksu kuchennego, by zacząć zaparzać ziółka.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  131. - A próbuj... chociaż fanki Natana nie będą zadowolone z takiego obrotu sprawy - zacmokał i zaśmiał się cicho. - Ma większą rzeszę fanek niż twój ojciec, bo wiesz stary i zajęty - skomentował tylko, po czym spojrzał po niej. - No jasne, że wolałabyś nie... nikt nie lubi dostawać po dupsku - skinął głową i kiedy już stała przy drzewku to lekko ją przytulił. - No już, już - poinstruował ją jak łapki mają być położone i zgiął sobie pasek na pół lekko klepiąc nim o swoją dłoń. - Obiecuję, obiecuję - mruknął tylko i klepnął ją lekko w dupsko, kiedy tak dalej się kręciła. - Raz - powiedział z uśmiechem na ustach. - O po każdym razie... - podrapał się po głowie. - Opowiedz jakieś swoje dobre wspomnienie z tych swoich 18 lat - rzucił wesoło.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  132. - Rozumiem, że jak zobaczę was na polu bitwy to mogę was nokautować i wysyłać z powrotem do Azylu - puścił do niej oczko w temacie płynnej umowy. Płynna umowa nie była żadną umową. Podrapał się po głowie. Tony pewnie zrobiłby teraz wykład o tym, że to raczej porozumienie czy po prostu układ między dwojgiem osób, bla bla bla. Jemu nie było to do szczęścia potrzebne. Skinął głową, gdy mówiła o przesileniu ciała i odetchnął głęboko.
    - Wierz mi lub nie, ale serio odpoczywam - uśmiechnął się do niej lekko. - Leżę, czasem siedzę. Gadam z Tonym, Grimą, Melio i Rei... czasem wpada ktoś inny - rzucił luźno i kiedy ona się rozglądała, on spokojnie zaparzył napoje. Obserwował jak przygląda się jego rzeczom i w końcu siada na łóżko. - Nic się nie zmieniło - poinformował ją. - Dzieci nie mam, kobiety nie mam, zbieractwa niepotrzebnego też nie uprawiam - wymienił te trzy punkty, po czym odwrócił się do niej. - Co mi przypomniało, że mam dla ciebie prezent - stwierdził luźno, podjeżdżając do torby i rzucając w Akane antygwałtkami. - Na ten azyl, co byś go mogła odstraszać, jeśli będziesz tego chciała - puścił do niej oczko, po czym wrócił do ziółek i tu pojawił się problem. Nie był w stanie przetransportować obu napoi na raz. - Ale... herbatę będziesz musiała sama sobie wziąć - rzucił z lekkim zażenowaniem. - Zanim do ciebie dojadę to ją trzy razy wyleję...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  133. Ryu pokręcił na to głową.
    - Się zobaczy w praniu -powiedział łagodnie, niczego tym samym nie obiecując, bo przecież zdarzały się wypadki przy pracy. Silne emocje często robiły swoje. Kiedy zwróciła uwagę na kolory na jego twarzy uśmiechnął się do niej promiennie. Przynajmniej na tyle promiennie na ile było go w danej chwili stać. wraz ze swoim napojem podjechał do swojego łóżka i odstawił najpierw szklankę na szafkę, zanim przeniósł się na posłanie, by oprzeć się plecami o ścianę. - Tak - potwierdził. - Chociaż śpi to za dużo powiedziane - zaśmiał się cicho. - Zanim zaśnie to zdaje relację z całego dnia, opowiadając o tym co robił. Wszystko go tu ciekawi - stwierdził z jakimś takim czulszym uśmiechem. - Weźcie go... - zaczął odchylając na moment głowę. - Popatrzcie na niego w razie czego w azylu, co? - zerknął na Akane. - Z tą moją nogą to raczej nie ma możliwości żebym go odprowadził - przyznał śmiejąc się na samą myśl jaką by codziennie burę od Rei dostawał. Nie, aż tak głupi nie był. Skrzywił się na komentarz o tym że ma czas. - Ty, Żabo... nie dziadziej aż tak - trzepnął ją dłonią przez łeb. - Takie komentarze z ust przyjaciółki zdecydowanie nie są pożądane - dodał jeszcze, uśmiechając się zaraz gdy dziewczyna oglądała swój prezent. Parsknął śmiechem na wieść, że Gave chętnie by te galoty rozbroił. - Może... ale wiesz idziecie z przyzwoitką - wskazał palcem ścianę, bo przecież za nią mieszkała Grima wraz z Tonym i Kevcią. - To też dodatkowa ochrona - rzucił lekko, by przymknąć oczy, kiedy zadała to swoje pytanie. No i co on miał jej powiedzieć w tym temacie? Wzruszył ramionami. - Właściwie to nic - stwierdził cicho. - Nic - powtórzył.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  134. - Wiesz tu robotę robi chyba jeszcze Shi... bo przecież jednak często się razem pojawiają - zauważył lekkim tonem, po czym już postawił ją przy tym drzewku i kiedy tak wspominała poznanie Nika, on sam po prostu słuchał, uśmiechając się delikatnie. Nie zamierzał aż tak pędzić. Musiała mieć czas by przemyśleć sprawę. No... nie był pewien czy nie zacznie pędzić, kiedy Akane zacznie zarzucać go wspomnieniami o nim samym, ale póki co... nie spieszyło mu się.
    - Fajne wspomnienie - stwierdził i potarł dłonie o siebie i trzasnął ją drugi raz, tym razem trochę mocniej. Znów ręką. Paska jeszcze nie uruchamiał. - Dwa - odsunął się od niej, czekając na kolejne fajne wspomnienie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  135. Ryu skinął głową.
    - Tak, Tony i Grima już obiecali mieć na niego oko, ale co 4 głowy i 4 pary oczu to nie dwie - stwierdził spokojnie. - Finn trochę obawia się podróży... no wiesz, po tym co razem przeszliśmy to nawet mnie to specjalnie nie dziwi - szepnął cicho i westchnął ciężko. Chłopak spędził z nimi zaledwie 4 dni... ale za to dość intensywne dni. Pokręcił lekko głową. - Nie myślę - powiedział łapiąc tego jej palucha w dłoń i zamykając go w niej. - No a nie? Prawisz mi jak jakaś babinka. Masz jeszcze czas wnusiu - zaintonował głosem babinki. - Do roboty, panny rwać... kiedy dziecko? - dorzucił jeszcze, wypuszczając jej palec z pułapki i zbliżając się do niej lekko by uważnie obserwować te jej oczy. - Poczekaj aż twoje małe podrosną i wtedy morały praw - rzucił ze śmiechem na ustach, aby ponownie oprzeć się o ścianę i odetchnąć głęboko. Na kolejne pytania wzruszył ramionami. - Bardzo bujną - mruknął tylko, po czym pomasował sobie skronie. - Nie ma o czym mówić An - stwierdził cicho. - Wiesz, Klara tego nie pamięta i póki co nie chce pamiętać - uśmiechnął się do niej krzywo. - A ja... ja już sam nie wiem czy lepiej by to pamiętała czy też nie - mruknął. - Nie zrozum mnie źle, moje wspomnienia są naprawdę fajne. Wydawało mi się, że oboje tego chcemy... ale teraz wszystko poddaję w wątpliwość.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  136. Ryu zdziwił się słysząc ten jej komentarz o Gavie. Przecież jemu chodziło o Finna, więc nie bardzo rozumiał to co sama powiedziała.
    - Hej... przecież nawet o nim nie wspominałem - mruknął. - Jasne, że nie potrzebujesz... to on potrzebuje od ciebie - pokazał jej język. Nie bardzo rozumiał skąd to się pojawiło, ale musiał niechętnie przyznać rację Tonemu. Akane najwyraźniej dalej była przewrażliwiona na jego punkcie, skoro ciągle się pojawiał w jej myślach. Było jednak za wcześnie by wydać wyrok, ale sprawie przyjrzeć się należało. - Mhm na pewno poruszę tę sprawę z Finnem - przyznał spokojnie, po czym uśmiechnął się lekko i zrobił dłońmi gest mówiący "bla bla bla".
    - Oczywiście, że nie mówię - wyszczerzy się do niej i westchnął. - No nie wiem czy takie normalne stwierdzenie. To drugie to może i tak, ale pierwsze? Jakbym matkę czy babkę słyszał. Zwłaszcza, że nie mówiłem ci tych rzeczy by no słuchać, że mam czas. Jasne, że mam. Odhaczyłem tylko pierwsze punkty na liście... co byś podchodów za dużo nie robiła - rzucił lekkim tonem i zaśmiał się cicho. - Oczywiście, że cały czas... ale jeszcze chyba nie są na etapie pierwszych prawdziwych miłostek, co nie? - spojrzał po niej. - A może jest? - podrapał się po głowie. - Podobno młodsze pokolenia coraz szybciej się wkręcają - stwierdził spokojnie i zaraz trochę spoważniał, kiedy doszło do podsumowania jego słów. Pokręcił przecząco głową. - Nie, Żabo - wymamrotał. - Nie zamierzam o tym zapominać - uśmiechnął się do niej słabo. - Po prostu kwestionuję słuszność mych ruchów w tamtym momencie - zerknął na nią. - No wiesz, Klara mówiła, że to nie wypada. Że tak nie można. Że opinia publiczna ją zje - wyjaśnił spokojnie. - Z drugiej strony mówiła też, że na osobności to jest okay - uśmiechnął się pod nosem i pokręcił lekko głową. - A teraz coś tam ją dobiło i sprawiło, że nie pamięta. A co jeśli to nie biczowanie to zrobiło? Albo inaczej... nie tylko biczowanie? - spojrzał jej prosto w oczy. - To po prostu sprawia, że wszystko kwestionuję i się zastanawiam i nie wiem do końca jak mam przy niej działać.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  137. - Liczyłem na to samo - rzucił swobodnie. - Wolna, zajęta, to skomplikowane, 2 Fasole i żadna inna w drodze, kolekcjonuję Żaby i laurki mych dzieci - powiedział swobodnie i zaśmiał się na te resztę słów dotyczących małych. - Oj no nie byłbym tego taki pewien - zaśmiał się. - Może jeszcze chwila moment i będziesz się kłopotać ich sercowymi rozterkami - zaproponował i westchnął ciężko. - W papę nie dostałem nawet kiedy otrzymała ode mnie bieliznę - wskazał gaciorki w dłoniach Akane. - Pożarliśmy się chyba ze cztery razy po drodze. Doś mocno ugodziła w serce - odchrząknął. - Ale ja ją też - podrapał się po głowie. - Każdy romantyczny gest zbywała - mruknął. - Więc ty mnie tu litościami nie zarzucaj - puknął ją palcem w czoło. - Może i chce romantyczne... ale wiesz nie romantycznie argardzko - dmuchnął sobie w grzywkę. - To dość duży problem, bo naprawdę ciężko się przestawić. Zwłaszcza, kiedy przytulanek nie chce - stwierdził po prostu. - No i jeszcze nazwała mnie cholernym bohaterem - uderzył głową o ścianę na tyle mocno by jęknąć z bólu i zaraz się za nią złapać. - A potem na końcu... stwierdziła, że jej się też nawet podobam, ale obawia się, że nic z tego nie będzie, bo za bardzo się różnimy - zacisnął mocno wargi. - A jeszcze później... wylądowała w moich ramionach i... heh... - pokręcił głową. - To powiedz mi... jak tę dziewczynę ogarnąć jak ona robi takie rzeczy - mruknął. - A na dokładkę Tony mi uświadomił, że jestem pedofilem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  138. - No tak, chociaż ona ostatnio w barze nawet sili się na uśmiech, a jej oczy już gromów nie rzucają - powiedział ze swoich własnych informacji. - Także wiesz... wszystko może być przyczyną - rzucił jeszcze słuchając rozwinięcia wspomnienia. Uśmiechnął się delikatnie. To musiało być naprawdę fajna sprawa tak od razu przejrzeć tego człowieka. Kiedy syknęła uśmiechnął się nieco i słuchał o zabawach z wujaszkiem Shiro w barze. Pokiwał głową. - Mhm to może znałaś mafię naszego szalonego Matematyka i nawet nie masz o tym pojęcia - zaśmiał się lekko, po czym strzelił trzeci raz mniej więcej równej siły co poprzedni. - Te rysunki.. mnie ciekawią - stwierdził. - Trzy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  139. - No tu mnie masz - zgodził się z nią. - Bo ja nie przepadam za rozmawianiem o swoich problemach - przyznał szczerze, podkładając sobie teraz podusię pod głowę, w razie gdyby chodziło o kolejne uderzenie o ścianę. Lepiej było się na to przygotować. Uśmiechnął się lekko słysząc za co dostaje się w papę od Klary. No to miał jakieś wyjątkowe traktowanie bo jedyne co to groziła mu ścierą, no i raz zrzuciła z kolan, ale to inna sprawa. Zaśmiał się cicho.- Żabo... ja to wszystko wiem - odparł krótko. - Wiem, ale niektóre gesty są silniejsze ode mnie - zauważył i porwał ją w ramiona. - O na przykład przytulanie... ja kocham przytulać - pogłaskał ją po głowie i odsunął się od niej. - Niektórych gestów się nie pozbędę choćbym nie wiem jak z tym walczył, a wiesz czemu? Bo bez nich nie czułbym się już sobą... a niezależnie od tego czy uganiać się będę za Mathyrką czy Argarką to zamierzam zostać sobą - spojrzał jej prosto w oczy. - Jeśli chodzi o różnice... to niektórych się obawiam - powiedział szczerze. - Ale nie tych o których mówisz - uśmiechnął się delikatnie. - Najbardziej obawiam się tej jednej... "co pomyślą sobie ludzie" - rzucił cicho. - Wiem już jakie ryzyko może nadejść i jak to może zniszczyć życie, ale.... - zacisnął mocno wargi. - To jest ta najgorsza różnica, An - stwierdził. - Bo ustatkowanie się... - wzruszył ramionami. - Jak cię sieknie z odpowiednią osobą to chyba nie powinno być problemu. Choćby z jakimś małym kompromisem. Poza tym... sama Klara... może i chce statycznego życia, z domem i ogródkiem... ale wiesz? Ona naprawdę cieszyła się podróżą - szepnął. - Czy jak szliśmy do Argaru czy jak wracaliśmy... - rzucił spokojnie. - Myślę, że taka do końca statyczna to ona nie chce być... chociaż teraz to wszystko mogło się zmienić - pokiwał lekko głową. - Mogę się mylić... - przyznał spokojnie, a w temacie Tonego to wzruszył tylko ramionami. - No. Tony... no i nie w takim podobnym... on był te dwa... trzy lata młodszy więc pedofilem nie był co nie?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  140. Uśmiechnął się lekko i pokiwał głową. Oczywiście. Nie musiała wszystkich widzieć ani kojarzyć. Przecież była tylko dzieckiem. Widząc jak opiera czoło o pień drzewa zmarszczył lekko brwi.
    - Jasne - szepnął. - Może kiedyś zobaczę - dodał spokojnie, słuchając o spotkaniu Ryu i Tonego. Znów delikatnie się uśmiechnął. - Pewnie, zawsze lepiej być w paczce niż bez niej - zgodził się z nią. - Jakoś tak raźniej - dorzucił spokojnie i wymierzył czwarty raz, tym razem zaraz po nim lekko rozmasowując jej pośladki. Przez moment uznał, że chyba trochę za mocno ją strzela. - Cztery - pochylił się by szepnąć jej do ucha. - Jeszcze 14 a ty tak jakoś kiepsko się trzymasz...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  141. Ryu pokręcił lekko głową.
    - Nie, ja... - westchnął. - Po prostu zabolało mnie to, jak twardo powiedziała, że nie chce wiedzieć co się tam wydarzyło - wyjaśnił. - A powiedziałem jej, że... w moich oczach te dni wcale nie były takie złe. Że były nawet dobrze - podrapał się po głowie. - I wiesz ja rozumiem, że ona przeszła traumę i rozumiem, że może chodzić o inną rzecz i najprawdopodobniej chodzi i rozumiem, że może nie chcieć jej znać ani niczego innego... serio, naprawdę rozumiem i wiem... ale to nie znaczy że mnie to nie zabolało - zacisnął mocno wargi i spojrzał w sufit by zatrzymać łzy na swoim miejscu. W oczach a nie na policzkach. - Tak, tak... ale wiesz między tobą a mną jest ta różnica, że ty jesteś kobietą a ja mężczyzną - powiedział jakby tłumacząc dziecku, trochę nieświadomie. - A kobiety z kobietami w Mathyr łatwiej... no wiesz łatwiej jest się przyzwyczaić aż kobieta przytuli a gorzej jak mężczyzna - mruknął tylko i wzruszył ramionami, po czym zaśmiał się cicho. - Wiem, że to nie łatwe, Żabo  - westchnął. - Tylko widzisz... ja widzę również że ona... niespecjalnie chce iść w jakimkolwiek stopniu na kompromis. Mówi, że by potrafiła, a potem mówi że nie obchodzi ją to czy tamto - pokiwał lekko głową. - A tak też nie może być, nie? Znaczy moim zdaniem nie może. Jasne, ja muszę bardziej, bo jesteśmy w Mathyr a nie w Argarze, ale niekiedy i ona powinna chociaż trochę coś odpuścić - dodał. - To jest kolejna z różnic, które mnie denerwują - mruknął. - Ale to jest do wypracowania - skinął głową, by znów na nią spojrzeć. - Też jej to powiedziałem. Że nie pozwolę by ją zabili, a przynajmniej się postaram... bo wyrzuciła że nie będzie mnie 24 na dobę przy niej - pokiwał głową. - Ale tego też nie pamięta - mruknął jeszcze. Znów jej przytaknął. - Na tę chwilę Klara skupia się na szukaniu brata, ale robi to w bardzo głupi sposób... - skrzywił się. - Całą drogę szliśmy przez trakt handlowy... a ona wyrywała za każdym razem, gdy zobaczyła kogoś podobnego do Klemensa i znów... - spojrzał Akane w oczy. - Rozumiem to. Zwłaszcza po tym co przeszła. Po tak dużej stracie. Naprawdę to rozumiem... co nie znaczy że mnie to trochę nie frustrowało... bo obserwowanie jej takiej... zdecydowanie do najmilszych nie należało. Bolało serce od tego - wyjaśnił, na temat pedofila już nic nie mówiąc.
    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  142. Zaśmiała się na słowa o wymianie szczęk. Przejechała językiem po swoich stałych, które jeszcze na szczęście nie potrzebowały wsparcia protez.
    — Tak? To może od razu sobie zaplanujemy co by sobie identyczne fundnąć, żeby nie chodzić z różnymi zębami. Albo dodajmy jakieś znaki specjalne. Będziemy na starość się śmiać i zastanawiać po jakim czasie się skapną, że zęby nie te — zaśmiała się szczerze.
    — Aaa… mówisz o grach stołowych — puknęła się lekko otwartą dłonią w czoło. — Wybacz, tak kojarzę. Polski to mimo wszystko nie jest mój ojczysty język, jak się uczyłam to u mnie w klasie się to tłumaczyło właśnie jako gry stołowe. Szachy, warcaby, a z takich jak teraz opowiadasz, to wiem, że w niektórych miejscach grają w coś takiego. W Oclarii grałam nawet w dwie takie. Jedna to Łowcy Przygód właśnie z pionkami i szukaniem skarbów po planszy, a druga nazywa się Patroni taka ich bardziej religijno-historyczna, gdzie ich bohaterowie szukają artefaktu w kartach. Ale w całym Mathyr chyba najbardziej są popularne gry karciane i kości – odpowiedziała jej, samej rzucając nieco tytułów z tego świata. — Ale grzyby na planszy też brzmią ciekawie. Myślisz, że dwie dałybyśmy radę sklecić jakąś planszówkę z Argaru? Jak nie dla nas to pewnie dzieci z przyjemnością pograją — zaproponowała z uśmiechem. Chociaż po prawdzie to sama miała ochotę zobaczyć jakie pomysły mieli Argarczycy względem gier. Wysłuchała historii Akane. Podeszła do niej i przytuliła ją. Dla niej to było cholernie smutne, wychowywać się bez swoich własnych rodziców. Miała ochotę przytulić przez to kuzynkę. Odsunęła się od niej i uśmiechnęła ciepło. — Cieszę się, że teraz masz swojego tatę obok i całą resztę kochającej rodziny — zerknęła na Fasolki, chociaż miała tutaj oczywiście na myśli całą ferajnę Grandsandów. — To Twoja historia, więc jak najbardziej mnie interesuje. Jest mi po prostu przykro, że nasze pokolenie pomimo kochających rodziców dalej musiało cierpieć. Jeśli będziesz chciała opowiedzieć, to mam nadzieję, że nie będziesz się martwić jak mi się zroi na chwilę smutno — wyjaśniła, dalej się uśmiechając. Zaśmiała się w kwestii prezentu. — To nie musi być nic drogiego. Najważniejszy jest gest. Równie mocno ucieszę się z urodzinowego deserku — zaproponowała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  143. Ryu oparł głowę na jej ramieniu i zamknął oczy. Znów mówiła to co wiedział. Nie był aż tak tępy, żeby nie wiedzieć iż Klara potrzebuje czasu, tylko tym razem nie zamierzał czekać w nieskończoność. To nie przynosiło nic specjalnego. Niezależnie od tego czy było się Argarczykiem czy Mathyrczykiem.
    - To jest nas dwoje - stwierdził, gdy powiedziała, że nie wie. - Nie, Żabo. Nie było okazji. Dzień po tym nasza karoca spadła z urwiska, a nam się prawie kopnęło w kalendarz - mruknął krótko, zgrzytając nieco zębami. - Gdyby nie Meliodas to by nas tu nie było. Żadnego z nas... - westchnął ciężko. - Zapewniam cię, że gdyby była taka okazja to zadziałałbym w tym temacie - dźgnął ją palcem w bok. Uśmiechnął się słabo na kolejne pytanie i wzruszył ramionami. - Nie, no to zależy o czym rozmawialiśmy - dodał po chwili. - Ale wiesz, ja też święty nie jestem. Mi też zdarzyło się ją zranić i to pewnie nie raz. Słowami i czynami - skomentował. - Tak już jest jak ludzie się siebie uczą nawzajem - dorzucił i odetchnął głęboko. - Nie, nie zwróciłem jej uwagi - westchnął. - Wiesz... nie widziałaś jej zaraz po Slavit. Ona długo dochodziła do takiego stanu w jakim teraz jest... a było gorzej - zacisnął mocno wargi. - To nie był czas na próby przekazania jej, że hej może inaczej spróbujmy. Wiesz twój brat na pewno jest rezolutny. Czy są jakieś miejsca które zna? Myślisz że szedłby głównym szlakiem? - spojrzał po niej. - Wtedy dopiero dostałbym po łbie i powiedziałaby, że jestem cholernym Argarczykiem, który wszystko wie lepiej i tak dalej - uśmiechnął się krzywo. - A jak już trochę odżyła... to po prostu cieszyłem się, że no wiesz ma czasami chociaż trochę lepszy humor - parsknął śmiechem. - Czasem to specjalnie ją wkurwiałem - przyznał się bez bicia. - Bo wtedy zajmowała się suszeniem mi głowy a nie swoimi czarnymi myślami - skomentował.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  144. Złapał jej rękę, kiedy tylko ją zabrała i położył ją sobie na głowie.
    - Ja tam po włosach lubię, specjalnie na tę okazję myłem je wczoraj wieczorem - stwierdził tak po prostu, bez żadnych konkretnych podtekstów. - Już zapomniałaś? - rzucił pół żartem pół serio i zacmokał z lekkim zawodem, po czym uśmiechnął się tylko na tę wiarę w jego słowa. No tak, w takich wypadkach akurat raczej sobie nie żartował. Przytaknął cicho na jej pozostałe komentarze. Nie miał w tym temacie nic do dodania, no może poza tym snem. Zerknął w górę w jej oczy. - Masz prorocze sny? - zapytał jej. - To twoje wiedźmostwo tak cię załatwiło? Można to wyłączyć? - zadał jej kilka pytań. - Bo to raczej do najprzyjemniejszych nie należy - stwierdził cicho. Absolutnie jej tego nie zazdrościł. Zaśmiał się cicho i poruszał zabawnie brwiami. - A jak myślisz? - odparł pytaniem na pytanie o całowanie i objął ją swoim ramieniem, trochę mocniej się do niej przytulając. - Podobno umiesz wyśpiewywać czyjeś emocje... i robisz się w tym coraz lepsza - mruknął. - To co mi zapodasz? - zapytał jej, po czym westchnął ciężko słysząc że ona nie dałaby rady. - Do dupy te twoje rady... poczekaj, daj jej czas, ale wal kuźwa prosto z mostu na już i na teraz - zaśmiał się gorzko. - Weź mi większego burdelu w głowie nie rób, bardzo cię proszę.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  145. Gave zaśmiał się cicho i pokręcił lekko głową na wieść o niedźwiedzich łapach. Spojrzał po tych swoich i wzruszył ramionami.
    - Najwyraźniej odblokowałem nową umiejętność. Dobrze wiedzieć - puścił do niej oczko, po czym wsłuchał się w jej wspomnienie. - Poważnie? Tak po prostu się zaakceptowaliście? O nic nie pytaliście? - zdziwił się, ale w gruncie rzeczy to musiało być niesamowite, zostać przez kogoś obcego tak po prostu zaakceptowanym. Bez żadnego "ale", żadnej złośliwości... oczywiście mowa tu o złośliwościach z tych najgorszych rodzajów. Pogłaskał ją lekko po plecach. - Piąty i szósty przyjdą na raz - poinformował ją i wymierzył siarczystego klapsa w prawy, a potem zaraz w lewy pośladek, by na moment się odsunąć i przynieść nalany kieliszek naleweczki. - Na poprawę znieczulenia - powiedział spokojnie. Nie wkładał w klapsy aż tyle siły ile by mógł, choć nie mógł powiedzieć że te były bardzo łagodne. Wolał się upewniać, że dziewczyna dalej nie czuje się aż tak źle.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  146. Kolejne wspomnienia dość sporego kalibru. Jedno o Ryu, ponownie, a drugie o jego braciszku. Uśmiechnął się lekko. Pamiętał jak przez mgłę, że Gavin żalił się jej na duchy. Wtedy zupełnie nie umiał z nimi przebywać czy się nimi posługiwać. I straszliwie się ich bał. Nic dziwnego. W pierwszej chwili te faktycznie zdają się być nieprzyjemne. Spojrzał w jej szklące się oczy, gyd przyjęła kielonek i delikatnie ją przytulił.
    - Chcesz przerwać? - zapytał spokojnie i uśmiechnął się. - No co ty? Żebym codziennie jechał cebulą? - zapytał jej śmiejąc się pod nosem, a gdy wróciła do podpierania drzewa spojrzał po niej uważniej. - Na pewno? - zapytał jej. - Możemy przerwać - zapewnił ją spokojnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  147. - Wiesz jak to mówią... skoro Mahomet nie przyszedł do góry to góra musiała się pofatygować do Mahometa - rzucił uśmiechając się do niej niewinnie. Przymknął oczy, słuchając jej słów dotyczących koszmarów przed większymi wydarzeniami. Zacisnął mocno wargi. To zdecydowanie nie mogło być przyjemne. - Mhm... zawsze możesz wpaść do mnie, gdyby coś takiego się działo a akurat tak się złoży, że będę w Argarze. Wspólnie posiedzimy i chociaż nie będziesz musiała tego przeżywać sama - zaproponował luźno. - Przytulać się lubię, ale przytulać kogoś jeszcze bardziej - dodał spokojnie, by pokiwać lekko głową, kiedy wspomniała o treningach. - Mhm... wiesz z jednej strony tak, ale z drugiej... chyba wolałbym żeby mnie coś takiego dopadało. Może udałoby się wspólnie coś zadziałać przed, albo chociaż przygotować na najgorsze - stwierdził spokojne. - Nie zazdroszczę widoku obrazów - mruknął jednak. - Widziałem spalone ciała na żywo... nie wyobrażam sobie co mogły czuć ofiary pożaru - zacisnął mocno wargi. - Nie chcę sobie nawet wyobrażać - dodał jeszcze i westchnął ponownie, by spojrzeć po niej wymownie. - I kto to mówi? - mruknął, bo wpadanie po uszy to ona miała do perfekcji opanowane. On przy niej był mizerną płaszczką, bo choć dalej czuł że czasem boli go serce, gdy o niej myślał to jakoś udało mu się pozbierać, a ona? Dalej trwała przy swoim. Parsknął śmiechem słysząc, że nie ma dla niego utworu. - Świetnie... pokonałem cię swoimi uczuciami - zaśmiał się znów czując łzy w oczach i ocierając je szybko. - Do dupy to... nawet piosenka mi nie przysługuje - wymamrotał, wciskając głowę w jej obojczyki i właściwie nie wiedząc czy bardziej się śmieje czy płacze. - Mhm byłem pierwszy, zdołałem jej zamotać w głowie do tego stopnia że chciała odpoczynku ode mnie - wymamrotał. - Ale nie martw się. Jeszcze dzień... i zamierzam pod pretekstem kontroli udać się do Febe, bo wiesz... miałem leżeć i się nie ruszać. Już mnie do wyra przegoniła - zaśmiał się nieco.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  148. — Oj przy naszych figurach to sobie na to poczekamy jeszcze. W Mathyr większa szansa, że najpierw zaczniemy tracić zęby, więc się zdrowo odżywiaj, babciu — zaśmiała się. — No to kiedyś trzeba będzie zrobić rekonesans growy i się dowiedzieć — zakomunikowała wesoło. — Jasne, po wojnie zawojujemy spotkania towarzyskie naszą grą — puściła jej oczko. Ona nie miała zamiaru chociażby rozważać, że ktoś z bliższych jej osób mógłby nie przeżyć tego wszystkiego. Wszyscy przeszli już tak wiele, że nie zasługują o więcej. A teraz byli na idealnie położonej wyspie do obrony. Nie byli sami, wszyscy byli silni, dadzą radę. Wszyscy. Spojrzała na Akane. Nie była pewna o czym myśli, kiedy na chwilę się zamyśliła. Nie chciała dopytywać, bo pewnie sama powie, jeśli będzie się chciała wygadać, ale martwiła się o nią trochę. Może jednak nie powinna pytać. Cholerna wścibska natura. Mama Akane.. niechciana ciąża. Cholernie ciężka sprawa. Usiadła obok Akane. Cieszyła się, że ona miała dwójkę kochających rodziców. Chyba za rzadko im to mówiła. Będzie musiała im za to wdzięcznie podziękować. Naprawdę.
    — Naprawdę nie mogę sobie wyobrazić jak można nie kochać swojego dziecka. Współczuję Ci. Z drugiej strony, masz wujka Nika, a wygląda na świetnego ojca, teraz Ty jesteś świetną mamą dla Fasolek i wszystko jest na całkiem ładnej ścieżce, ale to co opowiadasz o życiu… — urwała na chwilę uśmiechając się lekko, może nawet trochę smutno. — Cieszę się, że tutaj jesteś. Czasami jak słyszę coś o Argarze to brzmi jak jakieś cudowne miejsce, a innym razem niczym nie różni się od najgorszych zakątków Mathyr. Mam nadzieję, że tutaj będziesz otoczona kochającymi osobami. Zasłużyłaś na to — powiedziała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  149. Chłopak odetchnął głęboko nie do końca przekonany co do jej stanu, ale koniec końców nie protestując. Przełożył sobie pasek przez ramię i tym razem klepnął ją lżej. Mimo wszystko nie chciał zrobić jej krzywdy. To miał być miły wieczór a nie katowanie dziewczyny.
    - Siedem - powiedział cicho, znów lekko głaszcząc ją po plecach. - Liczę, że na pewno powiesz i nie będziesz tego trzymała do ostatniej deski wytrzymałości - powiedział spokojnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  150. Ryu skinął lekko głową. Domyślał się, że mając na myśli "sama" ma na myśli brak Gava, ale nie powiedział tego na głos. Niektóre rzeczy lepiej było zostawić niewypowiedziane.
    - Jasne, drzwi są zawsze otwarte, tylko weź tam jak już będziesz mnie budzić to nie po twarzy. Zwal z wyra to wstanę - rzucił swobodnie, na ten wypadek, gdyby jednak przyszła, w co szczerze wątpił. - Tak, masz rację. Zdecydowanie lepiej byłoby po prostu poczuć alarm i zobaczyć miejsce. Nic więcej - zgodził się z nią. - Mhm jasne, rozumiem - dodał jeszcze, po czym westchnął ciężko odsuwając się od niej i patrząc po niej z uniesioną lekko brwią.
    - Naprawdę? To ja mam darować sobie takie komentarze? - spojrzał po niej. - A kto zaczął? - zapytał jej i pokręcił lekko głową. - Jeśli nie chcesz takich komentarzy to nie wbijaj mi w szpili w serce swoimi komentarzami dotyczącymi wpadania po uszy... skoro jak sama mówisz mi tak samo jak i tobie nie przechodziło zbyt szybko - zauważył cierpko i odsunął się nieco od niej, by wyprostować nieco bardziej. - Mhm a nie myślałaś kiedyś o napisaniu swoich własnych utworów? - zapytał jej. - Skoro no wiesz są potrzebujący do takich właśnie pośrednich emocji - uśmiechnął się do niej lekko i parsknął śmiechem. - A żebyś wiedziała. Oblizałem, naznaczyłem łzami i przytuliłem, kiedy ona płakała - rzucił spokojnie. - Haha zapomnij, że ci podam godzinę - pogroził jej palcem przed nosem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  151. - Nie, Akane - Ryu pokręcił lekko głową. - Ty byłaś pierwsza. Nawiązałaś to mojej sytuacji, korzystając z tego że wiedziałaś o moim silnym uczuciu do ciebie. Stwierdziłaś, że znów mogę wpaść po uszy - powiedzia. - Jasne, nie użyłaś słowa "znów", ale trudno jest go nie zauważyć. Owszem miałaś dobre intencje, ale po prostu sama zaczęłaś - odparł krótko. - Więc daruj sobie, bo ja tylko odbijam piłeczkę broniąc samego siebie - mruknął krótko. - Owszem dobrze twej sytuacji nie znam - zgodził się z nią. - Ale kto powiedział, że ty znasz tak dobrze moją? - westchnął cicho. - Pomyśl czasem co mówisz, bo potem irytujesz się na kogoś, kto po prostu się broni - mruknął krótko. - Poza tym nie powiedziałem złego słowa o Gavie czy o Tobie - zauważył, bo podczas tej rozmowy ani razu coś takiego z niego nie wypadło. - Mało tego sam się z tobą śmiałem w związku z antygwałtkami i tak dalej - mruknął. - A ty się irytujesz o jeden komentarz? Słusznie - skinął głową. - Również się zirytowałem na ten twój - zauważył jeszcze. Sam również sięgnął sobie po herbatę i upił jej łyk. Była już chłodna, ale to nie odbierało jej smaku. Zaśmiał się cicho. - Och ja jestem pewien, że nie praktykuje. W końcu powiedziała, że ma dość mej przystojnej gęby na jeden dzień - rzucił pół żartem i pół serio, po czym pokręcił lekko głową. - Powodzenia - poklepał ją lekko po nodze. - Może uda ci się dotrwać do tej godziny.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  152. O proszę, czyli było jednak coś w tym lustrze, co jednak jej się podobało. Odetchnął głęboko.
    - Mi tam podobało się wyrywanie duszy Ryu... - odchrząknął. - Oj byłem wtedy wredny - skomentował jeszcze, bo przecież to on się postarał by chłopak zniknął i trafił do zamku ojca. On poprosił o przysługę i po prostu sobie korzystał. W tej chwili nigdy w życiu czegoś takiego by nie zrobił. Uśmiechnął się krzywo i klepnął ją po raz ósmy. - I to mnie martwi - stwierdził, przeciągając się. - Koniec. Osiem wystarczy - stwierdził. - Resztę wspomnień po jednym do kieliszka - rzucił, odsuwając się od niej, by dorzucić gałązek do ogniska. Znów postawił dwa kijki z kiełbaskami by swobodnie się piekły, po czym usiadł na kocu machając do niej, co by podeszła. Podał jej kolejny pełen kieliszek i sam upił swój własny. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  153. Chłopak polał sobie kolejny kieliszek i spojrzał w niego, gdy ona zaczęła mówić. Wiedział to. Od początku wiedział, że nie uda się jej zostać mu przyjaciółką, choć mówiła co innego. Czuł podskórnie, że nie będzie potrafiła się odsunąć, bo ona tego wcale nie chciała. Łudził się, że jeśli sam to zrobi to coś między nimi się zmieni, a teraz znów patrzył w te jej oczy. Znów widział te łzy i nie wiedział co odpowiedzieć, żeby doszczętnie jej nie zniszczyć. Uśmiechnął się pod nosem do samego siebie właściwie. Nie powinien się dziwić w sumie tym, że kogoś niszczy. Taki już był. Taką miał naturę, ale jej... jej wyjątkowo nie chciał niszczyć.
    - Akane, przepraszam, ale ja nie chcę być z tobą w związku - powiedział. - Tego już próbowałem, oboje próbowaliśmy. Nie wyszło - zauważył  cicho i odetchnął głęboko, odstawiając pełen kieliszek na bok. - Nie umiem z tobą być, nie wiem czy z kimkolwiek umiem, ale ty i ja... - pokręcił lekko głową. - Nie chcę do tego wracać. Za bardzo bolą mnie te wspomnienia - mruknął, spuszczając wzrok. - Nie wszystkie, bo jest wiele, które sobie cenię... ale jest i wiele tych bardzo bolesnych - stwierdził cicho. - Próbuję się z tobą przyjaźnić, bo kompletne odcięcie się od ciebie też nie wychodziło nam... na dobre - zauważył. - Tylko ty nie próbowałaś się odciąć, a twoje uczucia... - zacisnął mocno wargi. - Tak jak mówisz, nie umiesz się ze mną przyjaźnić, a ja  już nie chcę cię ranić swoimi czynami czy słowami - mruknął. - Nie jesteś tylko przyjaciółką, jesteś też matką naszych dzieci... i zajmujesz dużo miejsca w moim sercu - mruknął na temat ciąży. - Zależy mi na tobie i nie każdemu proponuję ciąża dla ich bezpieczeństwa, ale nie chcę wracać do tego co było, a czuję że wrócimy... bo twoja miłość do mnie, obawiam się, że wciąż nie jest zdrowa - zacisnął wargi. - A to co ja czuję do ciebie - pokręcił głową. - Obawiam się, że też zbyt zdrowe nie jest...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  154. Dnia kolejnego, po całej przedurodzinowej maszkaradzie Gava, Tony postanowił odwiedzić swą przyjaciółkę. Teraz mając ich wszystkich w Argarze był nieco spokojniejszy. Przynajmniej na razie. Zapukał do jej drzwi i właściwie nie czekając na zaproszenie, swoim zwyczajem wszedł do środka. To co w środku zobaczył, nie było przyjemnym widokiem. Jego przyjaciółka zdawała się być w rozsypce. Zacisnął mocno wargi i podszedł do niej, by zamknąć ją w swoich ramionach.
    - Nic nie powiem, obiecuję, że nic nie powiem - rzucił szybko. - Po prostu cię potrzymam, a ty... płacz ile chcesz - szepnął jej do ucha.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  155. - Bo dla mnie tamto co było jest jeszcze za świeże, Akane - Gave nie odwracał od niej wzroku. Czy skreślał z góry? Może trochę tak. W danej chwili nie widział siebie w związku. - Nie chcę - potwierdził. - Zależy mi, ale nie chcę z tobą być. My... - odetchnął głęboko. - Nie zamknęliśmy dobrze tamtego rozdziału - stwierdził. - Mhm no dobrze, ja nie zamknąłem - poprawił się, bo nie mógł się wypowiadać na jej temat. - Nie widzę tego... nie widzę tego, że umiesz żyć beze mnie - wytrzymał jej spojrzenie. - Akane, ty od początku mi mówiłaś, że ty nie potrzebujesz się odsuwać ode mnie - stwierdził cicho. - Ale ja dalej uważam, że jednak powinnaś. Że to by wyszło i tobie i mnie na dobre. Może wtedy udałoby się zamknąć wszystko i naprawić to co między nami jest - mruknął. - Umiemy się bawić, śmiać i rozmawiać - zgodził się z nią. - Umiemy, jeśli traktujemy się jak przyjaciół... ale ja się boję, że za moment przestaniemy potrafić to robić - dodał jeszcze. - Czuję, że się ci poddaję... dalej nie umiem do końca powiedzieć ci "nie". Dalej nie lubię patrzeć jak cierpisz przeze mnie. Dalej chcę widzieć twój uśmiech i dobry humor - uśmiechnął się krzywo. - A jednocześnie dalej czuję, że nie sprostam twoim uczuciom do mnie. Że moje uczucia nie są na tym samym poziomie - westchnął. - I wiem jak to niedorzecznie brzmi - dodał jeszcze. - Nie musisz mnie w tym uświadamiać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  156. Gave spojrzał po niej i skinął głową, choć nie bez rezerwy. Wciąż nie bardzo był w stanie to zrozumieć.
    - Widzisz ja mam wrażenie, że za każdym razem kiedy cię przytulę... dla pocieszenia czy po prostu w rozmowie, czy zaakceptuję jakiś twój gest to robię ci nadzieję - powiedział cicho. - Nadzieję, że będziemy razem, mimo że sam nie jestem na to gotowy - powiedział starając się być spokojnym. - A nie potrafię... ech nie potrafię cię zgnoić tak byś mnie znienawidziła - zacisnął mocno wargi. - A przecież wiem jak bardzo ci na mnie zależy. - mruknął. - Nawet teraz... trochę zaprzeczasz sobie... mówisz, że nie jesteś w stanie być mą przyjaciółka ale chcesz przyjacielską relację... - zagryzł mocno wargi. - Nie rozumiem jak to ma się udać - przyznał szczerze. - Patrząc na ciebie i twoje zdrowie... jak to ma się udać? Przecież ty w tej relacji będziesz się męczyć - stwierdził cicho. - A ja koniec końców znów coś walnę co ci zrobi nadzieję, bo... bo nie będę chciał cię zranić - zacisnął mocno wargi. - Zgadzam się, ciąża to nie jest przyjacielski gest - zgodził się z nią. - Ale tłumaczyłem ci, że myślę o tym by małe miały do kogo wrócić po wojnie, a ciąża mogłaby cię uchronić przed wyjściem na front, niezależnie od tego czy będziemy razem siedzieć w Azylu czy nie - zacisnął mocno pięści. - Rozważałem to na poważnie - mruknął krótko. - I to jak powiedziałaś co byś chciała podczas ciąży... to w danej chwili jestem w innym punkcie niż byłem przy małych. Wiem, że chciałbym cię w niej wtedy wspierać bo ciąża to odpowiedzialność obojga rodziców. Tylko że w poprzedniej to i ty... niespecjalnie mówiłaś że coś jest nie tak - mruknął jeszcze, po czym zacisnął wargę. - Nie był to przyjacielski gest, tylko egoistyczny. Niepotrzebny - zgodził się z nią. - Ale ty sama jeszcze kilka tygodni temu rozważałaś pójście ze mną do łóżka byle tylko... no nie wiem zrobić mi przyjemność? To się musi skończyć. U ciebie i u mnie. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  157. Pokręciła głową.
    — Wybacz, ale w boju to ja zakładam, że stracimy jedynie amunicję, innej myśli nie chcę teraz dopuszać — odpowiedziała dosyć poważnie jak na siebie. Słuchała Akane, patrząc po niej uważnie. No tak, mamy ciężko było zastąpić. W końcu tata to nie był ktoś z kim dało się porozmawiać na dosłownie każdy temat. Dotknęła delikatnie kolana kuzynki. — Z tymi, którzy nas płodzą i rodzą już tak jest, że nie mamy wyboru i gramy na loterii na kogo trafimy — odpowiedziała. — Ale to nie znaczy, że nie znajdziesz kogoś kto może Ci zastąpić matkę, teraz czy kiedyś. I nawet jeśli nie będzie to to samo, to dalej możemy szukać tego czego nam brakuje, o ile tego chcesz. Myślę też, że doskonale wiesz, kto byłby doskonałą matką dla Ciebie. Sama w końcu jesteś świetną mamą dla Fasolek, więc masz porównanie — dodała jeszcze. Nie była to może najlepsza rada, ale nie widziała innej opcji dla Akane. W końcu nie zmieni przeszłości, mogła tylko budować sobie inną przyszłość. Pokręciła głową na jej kolejne słowa.
    — Nie sądze. Ktoś kto się nie nadaje do kochania to raczej ktoś, kto nie potrafi samemu kochać, Ty kochałaś — nie mówiła nic więcej, bo miała wrażenie, że Akane sama chyba nie chce za bardzo o tym rozmawiać, a ona w kwestii miłości była cholernie zielona. Miała tylko obserwacje, zero doświadczenia.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  158. Ryu naprawdę nie wierzył w to co słyszy. Teraz postanowiła dogłębniej zgnieść jego uczucia, więc pokręcił lekko głową.
    - Z całym szacunkiem, ale wiem lepiej co czułem i jak głęboko wpadłem, Akane - powiedział po prostu. - Więc ja poprosze cię tylko, ponownie, o zwracanie uwagi na to co czasem mówisz - dorzucił. - Nie bronię się na zapas. Uświadamiam cię tylko w ten sposób, że mi to nie odpowiada - wyjaśnił spokojnie. - Irytuje mnie, że twierdzisz iż umniejszam twojej prośbie, Akane. Nie umniejszam - spojrzał po niej, ale nie uniósł się. - Po prostu jak już wspomniałem zirytowało mnie to, że rzuciłaś o tym wpadaniu po uszy, bo wcześniej faktycznie po nie wpadłem i wyszło jak wyszło - skomentował. - Czy ja wspomniałem, że nie masz prawa się o mnie troszczyć? - uniósł lekko brew. - Nie, poprosiłem tylko, żebyś czasem pomyślała o tym co myślisz, bo na pewno nie raz spotkałaś się z tym, że ktoś... może nawet ja... paplnął coś bez pomyślunku i cię to zabolało. Więc nawet jeśli nigdy nie sądziłaś, że wpadłem po uszy... to uświadamiam cię, że źle sądziłaś - skomentował. - Sama się bujaj - wywrócił oczyma i upił trochę swoich ziółek. - Dobra ale ja to ja, twoja kolej - rzucił. - Co tam ci w sercu piszczy?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  159. - Moje "i kto to mówi" zasugerować miało, że masz się odczepić od wpadania po uszy i od tego tematu, bo wiesz dobrze że nie jest to miłe, serce nie wybiera i nie jest lekko z tego wyjść - westchnął tylko i pomasował sobie skroni. - Bo widzisz ja nadal czasem do tego wracam i nie wiem jak długo potrwa aż przestanę - skomentował tylko i skinął głową. - W porządku - mruknął zaraz i odetchnął. - Ja chciałem żebyś się zirytowała, ale sorry - dorzucił zaraz bardzo szczerze. Bo i owszem zdawał sobie sprawę z reakcji dziewczyny po swojej odzywce, ale nie zamierzał dawać jej bawić się jego własnymi uczuciami, kiedy odebrał to w dany sposób. Słysząc, że nic w trawie ie piszczy spojrzał po niej uważniej i podrapał się po głowie. - Może to i dobrze? - zaproponował. - Brak związku pozwala mimo wszystko skupić się bardziej na sobie i na tym co masz w środku i na swoich celach - dodał cicho. - Wiem, masz córeczki, którymi się zajmiesz i na pewno sporo czasu ci zagospodarowały, ale dalej... myślę że to dobry pomysł - stwierdził. - Chwilowo brzmi dobrze - mruknął, bo gdyby wspomniała o "na zawsze" to już byłoby alarmujące. - Czemu uważasz, że nie nadajesz się do romantycznej miłości? - zapytał jednak.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  160. No tak. Jej własna mama też przecież była niezastąpiona. Tylko ona miała to szczęście, że z nią mama została i ją kochała. Akane musiała radzić sobie bez tego przywileju. Mimo wszystko Shi zdawała się naprawdę świetnym zastępstwem w tej sprawie. Było jej przykro, że Akane nie miała prawdziwej mamy. Z drugiej strony czy ludzi zawsze musiały łączyć więzy krwi? Zastanowiła się chwilę.
    — Może nie jest to dokładnie to samo, ale to już nie Twoja wina. Twoja mama straciła okazję na poznanie naprawdę zaje..fajnej dziewczyny. Jej strata — powiedziała. Pokręciła głową. — No dobra, ale czemu uważasz, że to Twoja wina, co? A jeśli to Ryu kochał za mocno, a Gave za słabo? Miłość idzie w dwie strony. To nie jest tylko Twoja wina. Mi się wydaje, że ciężko kochać w sam raz, jeśli w relacjach czegoś zawsze brakuje. Ktoś to potem musi nadrabiać i pierdyka — przestawiła Akane swój punkt widzenia.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  161. Gave odetchnął głęboko. On jednak miał odmienne zdanie.
    - Uważam, że jednak odbierasz te gesty jako coś więcej niż przyjaźń - powiedział po prostu. - Gdyby tak nie było to nie rozmawialibyśmy o tym tu i teraz - mruknął. - Kto powiedział, że dziecko to błahostka? To jest dużo - zgodził się. - Ale wiedząc, że pchasz się na wojnę... - wzruszył ramionami. - Nigdy nie miałem matki i uważam, że posiadanie jej jest znacznie bardziej potrzebne niż posiadanie ojca. To ona jest tą która zwykle pocieszy i przytuli. Ojciec też, ale jednak... może właśnie dlatego, że ja takiej nie miałem... po prostu uważam, że małe powinny ją mieć i jeśli ciąża mogła im to zagwarantować... to egoistycznie stwierdziłem, że tak, byłby w stanie cię zaciążyć - stwierdził głucho. Obrzydliwie to brzmiał i sam się skrzywił, ale co zrobić. Sprawa przyjaciółki sprawiła że westchnął ciężko. - Wszystko ładnie brzmi z jednej strony medalu. Tylko, że ja miałem cię za zwykłą przyjaciółkę. No może nie taką zwykłą, bo jeszcze matkę naszych dzieci. Nie mniej, uważałem cię za przyjaciółkę. Zacząłem uważać. Próbowałem tak cię postrzegać, bardziej się na ciebie otwierać - powiedział. - A teraz? - pokręcił lekko głową. - Nie wiem czy dalej będę tak robił - powiedział szczerze. - Widzisz... odsunę cię, bo nie będę cię uważał za przyjaciółkę - mruknął. - Sama przed chwilą powiedziałaś, że nie możesz nią być. Rozumiem i rozumiem ten aspekt w którym nią być nie możesz, ale to nie zmienia faktu, że dla mnie... no w takiej sytuacji nią już po prostu nie będziesz. Nie będę cię nią postrzegał - mruknął. - A to sprawia, że tak czy inaczej... zaboli cię... zaboli cię mocniej. Nie chcę by tak było, ale jak kawa na ławę to kawa na ławę - wyjaśnił. Wywrócił oczyma. - Raczej, że nie słomką. Uznałem, jak już wcześniej ci powiedziałem, że cel uświęca środki - zacisnął mocno wargi. - Poza tym... po ciąży... to zależałoby od tego czy dalej był żył - stwierdził. - A relacja... no przecież teraz też czasem cię tuliłem, więc po ciąży pewnie też bym to czasem robił. Nie wiem, nie myślałem o tym co będzie po ciąży. Myślałem tylko o tym by małe miały matkę - skomentował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  162. Obserwował ją w milczeniu, po czym otworzył ramiona.
    - Chodź się przytul - zaproponował. Normalnie sam by do niej ruszył i pewnie już dawno trzymał w ramionach, ale noga blokowała mu te ruchy. - Wszystko ładnie pięknie... dobre plany... ale Żabo... gdzie tu czas dla ciebie? - spojrzał po niej poważnie. - Tobie właśnie tej nudy potrzeba, chociażby odrobiny - stwierdził cicho. - Sama to powiedziałaś... mam sporo spraw nad którymi mogę się skupić. Spraw, a nie swojej osoby - zauważył cicho i pomasował sobie nasadę nosa. - Dobrze jest mieć te odskocznie, te sprawy, ale warto również pomyśleć o sobie. O tym, żeby to trochę uporządkować... - szepnął, po czym odetchnął głęboko i zaśmiał przy tym cicho. - Tak wiem, moje owsiki w dupie mogą na to nie wskazywać, ale wiesz podczas tego całego podróżowania... dużo szło o sobie wywnioskować. Samotne podróżowanie polecam z całego serca... choćby i na tydzień - rzucił cicho. - Mhm... taka już jesteś. Masz wielkie serce pełne miłości - zgodził się z nią cicho, krzywiąc się nieznacznie na wieść o inkubatorze. - Co ty gadasz? - zadziwił się. - Gave? Tylko za inkubator? - zdziwił się, bo trudno mu było w to uwierzyć. - A to skur... - zacisnął wargi.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  163. Obserwowanie jej w takim stanie nie było miłe dla oczu, ale nie odwrócił wzroku. Zacisnął mocno wargi, gdy nazwała się inkubatorem i pokręcił przecząco głową.
    - Nie uważam cię za inkubator - stwierdził. - To był żenujący i głupi pomysł - dodał jeszcze, bo przecież byłby głupcem, gdyby nie zdawał sobie z tego sprawy. Zdawał, co nie zmieniało faktu, że tak myślał w kontekście ciąży. Nie odniósł się do Azylu bo nie był pewien czy na pewno tam wejdzie. Teraz jeszcze mniej niż wcześniej. - Możliwe - westchnął, kiedy wspomniała że nisko ceni swych przyjaciół i również wstał z mniejsza. - Tak stanowi o problem by zostać w relacji w jakiej jesteśmy - zgodził się z nią. - Przyjacielowi, przynajmniej w teorii, mówisz wszystko i nie boisz się mu tego powiedzieć. Koleżance mówisz tylko wybrane rzeczy - dorzucił i zaśmiał się pod nosem na miano zapładniacza. - Nie dziękuj, nie wyszedł tak jak miał wyjść - skomentował ruszając za nią, tak mniej więcej metr od dziewczyny. Mimo wszystko chciał być pewien, że bezpiecznie dotrze do domu. Co do jednego problemu z głowy... nie sądził by to była prawda. Miał zamiast niego masę innych.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  164. Chłopak zamknął ją w swoich ramionach, lekko głaszcząc po plecach gdy mówiła.
    - Dobrze - szepnął. - Na razie to czasami musi wystarczyć - stwierdził cicho, a gdy wspomniała o dzieciach skinął głową. - To też wiem... dlatego wspomniałem o tygodniu - stwierdził cicho. - I oczywiście już po wojnie... albo chociaż w mniejszym jej natężeniu - dodał cicho. W teorii dziewczynki powinny być wtedy na tyle duże by móc przez ten tydzień pobyć chwilę bez mamy a i mama może będzie w stanie je na chwilę zostawić. Pokiwał głową. - Pamiętam... - stwierdził cicho, krzywiąc się na pomysł Gava i objął ją nieco mocniej kiedy powiedziała, że pomyślała iż zmienił zdanie. Trzymał ją tylko w milczeniu, głaskał lekko po głowie i plecach, dla uspokojenia. Pozwolił jej płakać. Nie przerywał nawet gdy wspomniała że ma dość miłości. - I masz do tego pełne prawo - szepnął tylko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  165. Ach jak on uwielbiał spotykać ją w samej bieliźnie. Miał do tego diabelnego nosa. Za trzecim razem to chyba przestanie uważać to za przypadek. Jakieś piekielne przeznaczenie, żeby te jej piersi przebadać. Oczywiście pod czujnym okiem Grimy jeśli ta się na to zgodzi. Kiedy się w niego wtuliła to już wiedział, że prawdopodobnie odgadł, więc przytulił ją tylko mocniej do siebie i tak z nią stał. Tylko potem padły te słowa... i westchnął raz, potem drugi, a za trzecim odsunął ją od siebie na wyciągnięcie ramion.
    - Nie rozumiem ciebie - powiedział patrząc jej w oczy. - Jak to mam dziś mówić? Przecież ostatnio mówiłaś, że słaby ze mnie przyjaciel bo po prostu cię nie wspieram. Staram się to zmienić, okay? Staram się powstrzymać mój język i nie najeżdżać na niego, ani nie mówić "a nie mówiłem" - bąknął, by znowu ją do siebie przyciągnąć. - Co ja mam w takim razie zrobić?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  166. Nie protestował, trzymał ją w ramionach tak długo jak tego potrzebowała, a gdy się odsunęła to jeszcze raz ją do siebie przyciągnął by jednorazowo mocniej uściskać.
    - Mhm - mruknął i zmierzwił jej włosy. - Odpocznij. To się przydaje - uśmiechnął się do niej delikatnie, gdy już wypuścił ją ostatecznie z ramion. - Mówi ci to kumpel po fachu - dorzucił z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Masz do tego prawo - powtórzył jeszcze. - Do odpoczynku jak i do tego by waliły cię te wszystkie gesty - puknął ją w czoło palcem. - Tylko jakiegoś wariata, który ci te gesty pokazuje a jest kompletnie niewinny jakoś specjalnie nie gnój co? - rzucił luźno.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  167. Chłopak posłał jej nieco pogodniejszy uśmiech, odruchowo zerknął na swoją przeklętą kończynę, przez którą cierpiał teraz katusze.
    - Chętnie bym ci potowarzyszył przy tych wygłupach, ale... - podrapał się po głowie. - No chyba, że sprawdzimy jak zwrotny jest wózek i jak długo zajmie wózkowi pokonać mój żołądek - rzucił pół żartem pół serio. -  A poważnie... to tańcz i wygłupiaj się. Przecież nikt ci tego nie zabrania - stwierdził. - Może jakieś tańce zorganizuj w gospodzie? Albo na plaży przy dźwiękach z twojej głowy? Zapodaj sobie żywy kawałek i działaj - rzucił wesoło.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  168. Łatwo było jej mówić, ale kiedy nastawił się na to, że będzie przytulał i po prostu przy niej był to jakoś tak ciężko mu było znaleźć jakikolwiek temat. Przez długi więc czas milczał, by w końcu prychnąć pod nosem.- Możesz sobie napisać na kominie tę datę... datę, w której sprawiłaś, że ja zapomniałem jak ruszać swoim językiem i uruchamiać mój aparat mowy - poinformował ją całkiem dość poważnie. - Nie o miłości - powtórzył po niej. - Ostatnio z Grimą kłócimy się o chrzest i Grimowanie - powiedział pierwsze co przyszło mu do głowy. - A twoje cycki... jak jeszcze raz zobaczę w bieliźnie to uznam że eksperymenty na nich są po prostu mi przeznaczone - dorzucił po chwili milczenia. - Widziałaś dzisiejszą pogodę? Wygląda tak jakby miało lunąć. Zbiera się i zbiera od samego rana - dorzucił kolejny temat. - O a w gospodzie dzisiaj będzie wieczór wierszy, ciekawe czy ktoś przyjdzie z jakimś sensownym. Sam mam swój, ale raczej go nie przeczytam - rzucił jeszcze. - Keva ostatnio jest niezwykle ruchliwa. Zawiesiła Galana na dachu i trzeba go było ściągać, ale w sumie wcale się nie złościł. Raczej był radosny, ale Rei już nieco mniej...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  169. Gave westchnął ciężko.
    - No właśnie nie - stwierdził cicho. - Przypisałem ci rolę matki - wzruszył ramionami, już raczej tylko o tym wspominając i trochę wybraniając przed tym całym inkubatorem, po czym wsunął dłonie w kieszenie ruszając za nią. Prychnął pod nosem. - Nie oceniam elementu - powiedział krótko. - Ale czasem pewne rzeczy po prostu psują to co sobie człowiek założył, a ja bardzo tego nie lubię - stwierdził dość spokojnie. - I nikogo tu teraz nie oskarżam za to co się zadziało, bo sam sobie jestem winny - skomentował, chociaż w myślach stwierdził, że tę winę to w sumie może podzielić na dwa. Zacisnął mocno wargi, gdy wspomniała o trosce i zerknął gdzieś w bok. Jeśli myślała, że on teraz przestanie się o nią troszczyć, to grubo się myliła. - Jasne, przyjąłem do wiadomości. Nie musisz powtarzać tego 500 razy - rzucił nieco chłodniej i nie zapewnił o tym że takich gestów nie będzie. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  170. — Jeśli chcesz ja Cię mogę po prostu przytulać. Sama mam doświadczenie w głupich akcjach. Pamiętaj, że dałam się porwać, bo myślałam, że idę na koncert. Jestem ostatnią osobą, która ma tutaj cokolwiek do oceniania — zaproponowała. — I wiem, że czasami najlepiej nic nie mówić, bo po fakcie to się wie, że głupia akcja była głupia — dodała jeszcze, aby jeszcze lepiej się zareklamować. Słuchała jak opowiada o swoich historiach miłosnych. Przytaknęła jej głową. Nie mówiła nic w tym temacie. Nie sądziła, aby była potrzeba. Miała wrażenie, że Akane dobrze teraz mówi. Nie chciała w to wchodzić. Słyszała, że Gave nie był w pełni wierny, ale to sprawa do niego, nie do Akane, jeśli nie miała. A nawet zanim zdążyła coś jeszcze powiedzieć, to Fasole podeszły do nich ze skarbami, a Abyss stała za nimi. Dała dziewczynkom brawa i uśmiechnęła się do nich.
    — Brawo! Jakie zdolne! Nawet mini Abyss żeście capnęły, jak ładnie — pochwaliła je, przytulając do siebie, kiedy same przytulił się do jej nóg. — Och, nie ma za co. Ciocia potrzebowała, żeby jej miejscówkę ze skarbów oczyścić. Jeszcze ktoś zły by je capnął i co wtedy? — wyjaśniła im wesoło.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  171. - Liczy się liczy - odparł z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Jak zobaczę cię bez bielizny to po pierwszym razie uznam, że to już najwyższy czas - dorzucił ze śmiechem, by klapnąć sobie na jej wyrku i wyciągnąć się na nim jak długi. Wygodne je miała to trzeba było oddać. - Hm... prawdopodobieństwo, że lunie jest dość duże. Powiedziałbym że takie 90,8% - poinformował ją. - Czuć deszcz w powietrzu - pokiwał lekko głową. - No wiesz to się po prostu czuje - wyszczerzył się do niej i zaraz podrapał się po głowie. - No - potwierdził. - Balladę o nakrętkach, śrubkach i skrętkach - poinformował ją. - No bo słyszałem, że czasem śpiewasz takie utworki napisane przez kogoś, bo chcesz swój repretuar poszerzyć o coś swojego, więc tak sobie pomyślałem, że sam dorzucę cegiełkę do twojego drugiego singla - wyszczerzył się do niej, po czym roześmiał serdecznie, kiedy wspomniała o rozwieszaniu znajomych po dachach. - Oj tak, z pewnością to zrobi i to nie raz. Ma wybuchowy charakterek.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  172. Ryu zaśmiał się cicho.- Dziękuję ci łaskawico - rzucił z przekąsem. - Na te próby upewnię się, by zjeść jedynie coś lekkiego - dorzucił jeszcze i przytaknął jej. - Tak, słyszałem. Właściwie to tylko końcówkę, bo wcześniej rozmawiałem z Shi o przesyłce od Rei - skomentował. - Nie bardzo skupiłem się na tym co śpiewałaś - przyznał bez bicia. - Ale masz rację. W końcu nie bez przyczyny mówią, że śmiech to zdrowie - zauważył jeszcze, by przeciągnąć się lekko i nieco obniżyć na łóżku. Bok trochę dał mu się we znaki, więc postanowił łaskawie mu ulżyć. - Mhm... taniec w deszczu brzmi nieźle - przyznał jej szczerze. - Daj znać, gdzie będziesz go wykonywać, to chętnie przyjdę i się ponabijam z tych twoich dzikich ruchów - pokazał jej język, dodając do tego kilka szalonych ruchów rękoma.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  173. - Dobra, zejdź ze mnie - westchnął ciężko. - Powiedziałem ci, że liczyło się dla mnie twoje bezpieczeństwo, ale przede wszystkim to żeby małe miały zagwarantowanego chociaż jednego rodzica - rzucił spokojnie. - Od początku to utrzymywałem. Potem faktycznie niepotrzebnie cię podpuszczałem, ale miałem wrażenie, że traktujesz to jako żart - rzucił krótko. - Wybacz, nie sądziłem, że po tak krótkim czasie od "nie"... stwierdzisz, że coś się w moim myśleniu zmieniło - przyznał. - Dziś mówiłaś o tym czego nie było w poprzedniej ciąży. Wybacz, że broniłem tam trochę siebie - skomentował. - Poza tym, gdybym ci sprawił dziecko to ciąża to odpowiedzialność obojga rodziców. Miało to na celu tylko upewnić cię, że w razie co byłbym i że jako że jesteśmy w innym miejscu niż wtedy po prostu nie zostawiłbym cię z tym - rzucił krótko. - I tak, nie jest to przyjacielskie, ale jest jak jest. Rzucasz takie podchody, człowiek nie wie na czym stoi. Słyszy, gdzieś tam echo przeszłych działań w twych słowach to i wychodzi z niego coś na obronę samego siebie - zauważył. - Dobrze, ale sama również zacznij zwracać uwagę na własne słowa. Często zdarza ci się nadinterpretować czyjeś słowa - mruknął jeszcze, a gdy się do niego odwróciła to zdziwił się, że w ogóle pyta o objęcie. Wzruszył ramionami. - Jasne - mruknął, pozwalając się jej objąć i samemu lekko klepiąc ją po plecach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  174. — Nie mam zielonego pojęcia jak to działa. To jest chyba ta słynna fizyka kwantowa o której tak wiele słyszałem w Argarze. — zachichotał, spoglądając w jej stronę. — Eee. Nie patrz się w ogień bo się zesrasz? Nie pal mostów? Szanuj zieleń? Szczerze mówiąc to rzadko piję, rady wyciągam od tego, co znajomi w wojsku gadali.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  175. Ryu roześmiał się serdecznie.
    - A kto powiedział, że tak bez uprzedzenia to ja się zgodzę? - spojrzał po niej śmiejąc się lekko i skinął głową. Gdy zapytała o opatrunek, bezceremonialnie podwinął bluzę do góry, by ocenić go krytycznym spojrzeniem. - Rano go zmienialiśmy - przyznał szczerze. - Powinien być jeszcze w porządku - dodał, po czym podrapał się po głowie i westchnął. - Nakładanie maści na ranę to horror - stwierdził. - Boli jak diabli - dodał. - Ale zagryzam zęby i żyję dalej - dodał spokojnie. - Po prostu muszę się trochę położyć, bo mój organizm się tego domaga - przyznał szczerze i zrobił minę zbitego psa. - No wiesz? Taka okazja ma mi przejść koło nosa? Będę więc czatował na deszcz i śledził twój dom... jeździł za tobą w razie czego.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  176. Opuścił koszulę, gdy An przestała macać go po opatrunki i spojrzał po niej kiwając jej głową w podziękowaniu. Mimo wszystko jeszcze nie doszedł w pełni do siebie. Zamrugał kilkakrotnie, kiedy jednak wspomniała o Gavinie i gwałtownie usiadł z powrotem, sycząc przy tym z bólu. - Chcesz powiedzieć, że masz Gavina za plecami? O jezu... - jęknął i zaraz zerknął za swoje plecy. - To czym mnie zaszczycił? Kogo mam? Bena? Pierwszą swoją ofiarę? Matematyka, którego zamordowała Rei? A może inną gadzinę? - zapytał jej zaraz.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  177. - To mnie tak nie zaskakuj - odparł palcem lekko ją palcem w ramię. Pokręcił w rozbawieniu głową, gdy wspomniała o kąpielach. - Nie dziwię się... pewnie czujesz tę jego intensywną aurę gdzieś z boku, jak wwierca swe spojrzenie w twoje pośladki czy piersi - parsknął śmiechem, by pokiwać głową. - Dobrze, że nie chce ci ucierać tego nosa za często - dodał zaraz, tak coś czując po kościach. Zacisnął nieco wargi, kiedy wspomniała, że ma pytać Gava i wbił w nią intensywne spojrzenie. - Czyli wiesz kto - stwierdził, by ponownie opaść na poduszki. - Wiesz i nie chcesz powiedzieć... to zły znak...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  178. Ryu przytaknął na jej pierwsze potwierdzenie. Jasne, że jej wina i wywrócił oczyma.
    - Z moimi owsikami mam zaskakiwać się na leżąco? Co ty... w cuda wierzysz? - spojrzał po niej i zaśmiał się cicho, a gdy wspomniała o Gavie i jego prośbie wypuścił ze świstem powietrze z płuc. - Chwilę poczekam... zanim pójdę do niego i zażądam odpowiedzi - obiecał. - Chwilę... parę dni, może tydzień - dodał jeszcze. - Teraz będzie mi to chodziło po głowie non stop. No dzięki wielkie - westchnął znów się kładąc i po prostu chwilę oddychając. - Wcześniej nie interesowało mnie kim on czy ona jest... ale teraz... wiesz jak jest...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  179. Wziął od niej kubeczek i upił porządny łyk wody, zanim skinął głową.
    - To tak, będzie można, a potem z zapaleniem płuc wylądować w łóżku - pacnął ją otwartą dłonią w czoło. - Głupol... i chcesz żeby twoje dziewczynki się martwiły o stan zdrowia mamusi? - zapytał jej, po czym wzruszył ramionami. - Raczej, że mojego - wyszczerzył się do niej. - Mhm... jeśli odważę się to przeczytać to na pewno usłyszysz - dodał zaraz z pełną powagą. - A wtedy... w repertuarze musi się znaleźć - dorzucił i obruszył się. - Pewnie po Grimie - stwierdził. - Bo ja? Ja to oaza spokoju... - stwierdził pewien swego. - Oazuję sobie tak dość spokojnie, a co? - zapytał jej, po czym westchnął ciężko. - A bo ona chce robić Grimowanie... bo Rei naopowiadała jej głupot o chrzcie... a chrzest jest po prostu zabobonem. Ona twierdzi, że chce tylko wybrać rodziców zastępczych dla Kevy, ale ja nie chcę żadnych zastępstw dla niej. Zwłaszcza, że ona chce Kuleczkę... - wymamrotał.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  180. Ryu zaśmiał się cicho.
    - Nie - odparł śmiejąc się dalej. - Tylko te ruchowe sprawy - puścił do niej oczko i pokiwał głową na resztę słów. - Tak... teraz będę o nim myślał non stop, aż w końcu nie powstrzymam języka i go wprost zapytam - skomentował. - A w tym wypadku... mogę nie okazać się zbyt wspaniałą cierpliwością - zaśmiał się lekko. - Kiedy wpadniesz do mnie z twoimi dziewczynkami? - zapytał jej dla zmiany tematu. - Pewnie rosną jak na drożdżach co? - uśmiechnął się. - Niby nie było mnie góra dwa miesiące, a Tamiko strasznie śmignęła. Galan też jakiś taki większy się zdaje i Kevcia - pokiwał głową. - Dzieci to jednak zagadkowe stwory pod tym względem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  181. - A kiedy po raz ostatni tańczyłaś w deszczu przy dość chłodnej już pogodzie? - spojrzał po niej z powątpiewaniem i popatrzył po niej wymownie, aby pogrozić paluszkiem przed nosem. - Ty tu taka pewna nie bądź, bo się jeszcze przejedziesz - puknął ją palcem w czoło i zaraz objął ją ramionami, przytulając do siebie. - Ty mi w tym pomogłaś - przypomniał jej i westchnął ciężko. - Myślisz? - zdziwił się. - Naprawdę? Jak go nie ma robię się łatwiejszy do wkurzenia? - nie zauważył takiej zależności, ale może i coś w tym było. - To pewnie dlatego, że pół mnie po prostu mi gdzieś znika - zaśmiał się lekko i westchnął ciężko. - Lepiej nie mów - poprosił ją. - Bo kobiecej solidarności mi teraz nie trzeba - dodał jeszcze i westchnął ciężko. - Mam nadzieję - przyznał.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  182. Zaśmiał się cicho.
    - Trudno, może nawet przyda ci się to lanie - puścił do niej oczko, a kiedy wspomniała o Fasolkach, przytaknął głową ze zrozumieniem. Jasne. Miała rację. Miał już przecież przedsmak z Galanem, Tamiko i Kevą. Całą trójką nie odstępowali go na krok. Przynajmniej pierwszego i drugiego dnia. Chcąc się tulić, opowiadać i bawić. Faktycznie, lepiej było poczekać aż trochę dojdzie do siebie. Mimo wszystko widząc ten jej ciepły uśmiech, wiedział że dziewczyny na dobrą matkę trafiły. - Naprawdę? - roześmiał się serdecznie. - To musiałaś być w niezłej kropce jak tak zaczęła się rzucać - wyszczerzył się do niej. - Jak ty sobie z tą awanturą poradziłaś? - zainteresował się, a na wieści o Emmie spojrzał po niej. - To dobrze - odetchnął głęboko. - To bardzo dobrze, że tu jest... że się uwolniła - szepnął tylko i odetchnął głęboko. - Już jej przylałaś?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  183. Tony dalej patrzył po niej wymownie.
    - To jest właśnie głupota. Zakładanie, że zawsze tak będzie - puknął ją w czoło. - Nie znasz dnia ani godziny, kiedy twoje niezwykle interesujące i głupie pomysły sprowadzą cię na manowce - rzucił lekko i zaśmiał się cicho. - Przecież się tobą opiekujemy - skomentował. - Poza tym... wcale jakoś mocno się mną nie opiekowałaś - pociągnął lekko nosem. - Odwiedziłaś mnie ze dwa razy i po sprawie... - wymamrotał. - Cóż to za opieka, hm? - spojrzał po niej. - A potem sobie jeszcze poszłaś hen hen daleko... już tak nie mów, że się mną super mocno opiekujesz - dodał i uśmiechnął pod nosem. - No teraz to już mam od tego Grimcię, ale wcześniej? - pokręcił lekko głową i wzruszył ramionami. - Nie zauważyłem tego - stwierdził spokojnie, a na głupoty zmarszczył brwi. - Nie, to nie były głupoty. To były uzasadnione zmartwienia, na widok ciebie i Gava razem - pogroził jej palcem przed oczyma. - Wcześniej też - uśmiechnął się krzywo.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  184. Tony popatrzył po niej i pokręcił tylko lekko głową na tą ją zbyt pewną siebie gębę.- Przesadzasz - stwierdził. - Czy ja ci mówię o normalnej pogodzie? Gdyby było tak jak mówisz to równie dostałabyś słowa o słońcu, że za bardzo popali twoją delikatną skórę i nabawisz się udaru słonecznego,w najlepszym wypadku, a w najgorszym raka - poinformował ją. - Ja tylko mówię o chłodnej pogodzie, a taka właśnie jest. - I niezdrowej deszczomani - zauważył. - Deszcz w cieplejsze dni? Proszę bardzo, ale do diabła... Akane... - westchnął przeciągle. - Ale rób co chcesz. Twoje zdrowie - dodał jeszcze i zaśmiał się cicho. - Żadnych zasług sobie nie przypisuję - dziabnął ją palcem w bok łapiąc wcześniej za nos i masując go lekko. - Owszem, teraz tak, ale mówiliśmy o czasach sprzed Grimy - wyszczerzył się do niej. - Że proszę tu mnie do gromady wiecznie poszkodowanych nie dopisywać. Tych dwoje w zupełności ci wystarczy - uśmiechnął się krzywo i odsunął od niej by skrzyżować ręce na klatce piersiowe. - Nie, zachowuję się tak, jakbyś czuła coś do chłopaka, który na ciebie nie zasługuje - rzucił krótko. - Przez którego twoje ostatnie lata to wieczny roller-coaster. Wiem, że obie strony są winne i jemu pewnie powiem, że to ty przeginałaś, bo czasem przeginałaś - skomentował. - I nie będę hamował swojej jadaczki. Najwyżej w gębę dostanę, a to do wesela się zagoi - uśmiechnął się lekko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  185. Miło się słuchało o przygodach Akane jako mamy. Mimo wszystko, bardzo ciepło o tym wszystkim mówiła. Uśmiechnął się lekko słysząc o tych włosach raz jeszcze i wielkich krzykach dziewczynki, bo mama nie rozumie o co chodzi. Wyciągnął dłoń i klepnął ją w udo, gdy wspomniała o dumie.
    - Masz prawo być dumna, zasłużyłaś. Pierwsza naklejka na drodze dorastającego rodzica już w twojej książeczce - zaśmiał się cicho. Następnie przyszła sprawa Emmy i tu również delikatnie przytaknął. Dobrze, że dziewczyny po prostu ze sobą porozmawiały i doszły do pewnego porozumienia. - Tak... masz rację - stwierdził spokojnie. - Dobrze, że się stamtąd wyrwała - przyznał szczerze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  186. Tony odetchnął głęboko i pokręcił lekko głową, ale już nie komentował dalej, ale na słowa o Gavie westchnął ciężko.- Nie ja, An - powiedział po prostu. - Ale nie ty decydujesz od kogo się będę odwalał a do kogo będę się dowalał - dorzucił jeszcze. - Poza tym mam prawo uważać, że on na ciebie nie zasługuje, bo w danej chwili nie zasługuje. Nie wykluczam możliwości zmiany - skomentował. - I wiem, że serce nie sługa - dorzucił jeszcze. - A ślepa to ty jesteś. Wszędzie widzisz na niego atak. Nie An, ja go już nie atakuję - warknął. - Mało tego, uważam że tym razem to sama jesteś winna swojej sytuacji. Przynajmniej po części - rzucił jeszcze. - I tak będę kłapał jadaczką, że on nie zasługuje bo w tej chwili on na ciebie nie zasługuje - warknął. - Czy ja mówię o przyszłości? Nie. Czy ja mówię o przeszłości? Tak - rzucił jeszcze równie stanowczo co ona. - Przestań robić z siebie wkurwionej Fretki.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  187. — Upijam się. Po prostu mam dobrą głowę. — stwierdził, przysuwając ją do siebie, gdy zaczęła wymachiwać głową. — No to... Nie wiem, nie patrz w ogień, bo się zesrasz? Nie strasz nie strasz, bo się zesrasz? Jak tak się zastanowię, to dużo tych przysłów ma fekalia... To chyba mało dojrzałe, ale jebie mnie to. — zatrzymał się, gdy oparła się tak i niemrawo i zaczęła patrzeć w jego oczęta. — A kiedy ci pasuje? Uważaj Akane, bo się zakochasz. — zarechotał, palcem pstrykając jej nos. — Jutro, pojutrze, popojutrze? Na razie nie mam za dużo obowiązków, sama się zastanów, kiedy chcesz trenować.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  188. Ryu przytaknął jej ze śmiechem. Oj tak, nawet dorosłym taka nagroda czasami by się po prostu przydała. W sprawie Emmy też jej przytaknął.
    - Cieszę się - przyznał. - To wyrzuca... dobrze, że wyrzuca - zgodził się z nią. - Jeśli to jej pomaga to tym bardziej - zgodził się z nią. - Może sam powinienem się od niej tego nauczyć? - poddał to w wątpliwość i sam sobie potem przytaknął. Szkoda tylko, że nie do końca wiedział jakby to na niego zadziałało. - Tak, na pewno - przyznał cicho i przymknął oczy. - Przepraszam, Akane... trochę... trochę jestem zmęczony - przyznał, bo mimo wszystko jeszcze do końca do siebie nie doszedł, a zmęczenie zaczynało dawać mu się we znaki.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  189. Tony westchnął ciężko i spojrzał po niej wymownie wytrzymując jej spojrzenie.
    - Tak Akane, masz rację. Jest dokładnie tak jak mówisz - powiedział z pewną dozą sarkazmu w ustach. - Nic dodać nic ująć. Negatywnie naznaczam Gava. Negatywnie biorę wszystko co robi i mówi. Negatywną narrację prowadzę od początku i wcale jej nie zmieniłem - skomentował. - Ty wiesz najlepiej co ja sądzę i co mówię. Najlepiej wiesz jak to podrasować pod swoje widzimisię - rzucił chłodno. - A zastanowiłaś się kiedyś czemu ta negatywna narracja tak ciągle wybrzmiewa? - spojrzał po niej unosząc lekko brew. - A może właśnie dlatego, że ty zdajesz się nie widzieć tego negatywu? - zaproponował. - Jasne, wiem, że ty wiesz, ale w rozmowach bronisz go cały czas. Przekręcasz wszystko by brzmiało tak jak sobie założyłaś że już zawsze będzie brzmiało. Bronisz go i nie dajesz sobie powiedzieć, że coś jest nie w porządku - uśmiechnął się krzywo. - Obsesyjnie wręcz to robisz. Zachowujesz się jakbyś miała obsesję na tym punkcie. Żadne słowa do ciebie nie trafiają. Ba, nawet teraz... próbujesz wmówić mi, że moje słowa brzmią aż tak super negatywnie w stosunku do niego - pokręcił lekko głową. - Sama rozpoczęłaś tę dyskusję. Wiedziałaś że będę się bronił. Wiedziałaś, że nie uważam tak jak ty. Wiedziałaś też, że moje wcześniejsze działanie a propo ostatniego naszego spotkania, moim zdaniem jest uzasadnione. Jasne, nie musisz się z tym zgadzać. Akceptuję to, ale to nie zmienia faktu, że czuję zupełnie inaczej - rzucił chłodno. - Ja zdania nie zmienię. Uważam, że on na ciebie nie zasługuje - powtórzył dość chłodno. - To co jemu powiem to moja sprawa i moja broszka - skomentował. - Bo jest mi go po prostu żal. Mówisz, że go kochasz, a kiedy on chce się odsunąć, ty tego nie akceptujesz. Robisz wszystko aby znów się do ciebie przysunął - żachnął się. - Gdzie tu miłość? - uniósł wysoko brew. - I wal, śmiało. Wejdź mi nawet do głowy i pomieszaj w nie - patrzył jej zawzięcie w oczy. - Wyciągnij najgorsze wspomnienia, zmień je na jeszcze gorsze. Rozsyp mnie. Ulżyj sobie. Wyżyj się. Proszę bardzo, ale ja zdania nie zmienię.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  190. - Nie, Akane. Dzisiaj to ty pierdolisz jak połamana - powiedział chłodno nie wstając z miejsca. - Tak, słyszę co do mnie mówisz i dalej nie zmieniam zdania, bo to co Tobie mówię dotyczy ciebie, a nie jego - powiedział chłodno. - A ty ciągle wracasz do niego. Na słowa o nim się obruszasz i nie widzisz jak bardzo sama siebie krzywdzisz - rzucił wstając. - Jeszcze ani razu, w przeciągu naszych rozmów, nie usłyszałem jak ty się czujesz. Co ty sądzisz? Dlaczego ty uważasz, że zrobiłaś coś źle. Nie, ty po prostu bronisz go jak pojebana - warknął. - Mimo, że... z całym szacunkiem, nie atakowałem go w naszej rozmowie. Stwierdziłem tylko to co dla mnie oczywiste i co? - pokręcił głową. - O ja pierdole, znowu negatywna narracja, mam dość negatywnej narracji, bla bla bla - zrobił gest dłońmi będąc już autentycznie wyprowadzonym z równowagi. - Ciągle to samo robicie, ciągle i ciągle... - wywrócił oczyma. - No shit Sherlocku - wzruszył ramionami. - Skoro nie mówisz o sobie tylko wszędzie wtrącasz jego to potem tak masz. Bronisz go kompletnie niepotrzebnie - warknął. - Teraz też z tą ciążą. Sranie w banie. Pomyślałaś o okazywaniu troski - pokręcił głową. - Narobił ci jebanej nadziei, a ty mówisz o pieprzonym jego okazywaniu troski? Ty weź się zastanów co ty pierdolisz. Nie wierzę w to, że po prostu odebrałaś to jako troskę - warknął. - On jest jaki jest, ale ty sama jesteś sobie winna. Bo mu na to pozwalasz. Pozwalasz mu robić siebie w bambuko. Pozwalasz mu wykorzystywać twoją pieprzoną dobroć. Ten wasz związek był i jest mocno toksyczny, a ty dalej w to brniesz. Gdybyś usłyszała o takim związku z boku... powiedziałabyś lasce "szybko spierdalaj" - warknął, stając naprzeciw niej. - Ale nie dociera. Do ciebie po prostu nic nie dociera. A im bardziej nie dociera, tym bardziej go bronisz, raniąc przy tym siebie... bo uważasz w swojej główce że jesteś Ty przeciwko całemu światu.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  191. - Może gdybyś czasami przytaknęła na czyjeś słowa i przyznała rację, zamiast bronić go tak bardzo to rozmowa byłaby inna. Może gdybyś z góry nie zakładała, że jedno czy drugie słowo znaczy to co mu przypisujesz to również byłoby inaczej - mruknął, stając sobie przy jej biurku i wzruszając ramionami. - Tak, strasznie seplenisz.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  192. Nie odzywał się, po prostu za nią szedł, a kiedy usiadła sobie i postanowiła moczyć swe stopy w zimowym morzu... bo to mimo wszystko miało nieco inną temperaturę niż to w innych miesiącach... to usiadł metr od wody. On się tam na zapalenie płuc narażać nie będzie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  193. Tony spojrzał po niej poważnie, kiedy już skończyła ten swój monolog.
    - Na początek wyjaśnijmy sobie jedną rzecz - powiedział dość chłodno. - Ciągle pierdolisz, że umniejszam temu co czujesz, ale tak nie jest. Ty sobie to dopowiadasz i wkręcasz. Nie zaprzeczam twojej miłości. Nie zaprzeczam temu, że kochasz. Nie zaprzeczam też temu, że rozmawiasz z nim i macie wiele dobrych chwil, o czym zresztą często wspominasz. Nie, ja temu nie zaprzeczam - powiedział dość spokojnie. - Nie wiem skąd ci się bierze oskarżanie o umniejszanie twoim uczuciom, nie wiem też jaki masz w tym cel, żeby to sobie wmawiać - mruknął. - Ale miłość to temat rzeka. Sam jej nie ogarniam, mimo że ewidentnie kocham - zauważył. - Druga sprawa jest taka, że to ty zaczęłaś ten temat. Zaczęłaś mielić moje zachowanie w stosunku do ciebie i Gava. To u Rei. Stwierdziłaś, że było przesadzone, a ja tak nie uważam - dodał. - Od tego zaczęła się ta dyskusja, więc wyzywanie mnie od durniów i twierdzenie, że pierdolę... jest nie na miejscu, bo sama tego chciałaś. Sama zaczęłaś temat, doskonale wiedząc z kim rozmawiasz i jak ta osoba do tematu podejdzie, zwłaszcza że dopiero próbowała zamknąć mordę na kłódkę i po prostu przy tobie trwać - dorzucił po dłuższej chwili. - Jakbyś specjalnie szukała zwady i to ja cię pytam... po co? Teraz zwalasz to na mnie, a sama zaczęłaś...  - dorzucił jeszcze. - A teraz ta trzecia sprawa - odetchnął głęboko. - Regularnie pierdolisz o tym czego nie wiem w stosunku do relacji na tle Gave i ty. Regularnie go bronisz, nawet teraz... znów zaczęłaś od obrony - pokręcił lekko głową. - Znów mi wkręcasz, że to ja źle o nim myślę i stosuję negatywną narrację. Twoje własne słowa - westchnął. - Czy ja ci kazałem patrzeć na niego złowrogo? Czy uciekło z mych ust coś co by mogło naprowadzić cię na trop, w którym chcę żebyś z nim nie przebywała? - pokręcił lekko głową. - Nie, znowu nie. Znowu sobie wkręcasz. Znowu nakręcasz się bezpodstawnie - mruknął. - Jedyne co podałem w wątpliwość to to czy to dalej jest miłość... na podstawie jednego z przykładu. I nie, nie twierdząc że ty go nie kochasz, tylko zastanawiając się czy ty już przypadkiem nie masz na jego punkcie bzika - dorzucił jeszcze. - Chyba w tym wypadku możemy mówić o wyolbrzymianiu twojego uczucia prędzej, niż umniejszaniu mu - skomentował jeszcze. - Choć nie jestem pewien czy je wyolbrzymiam - stwierdził jeszcze, spoglądając na morze. - Ja nie zaprzeczam temu jaką on osobą jest - dmuchnął sobie w grzywkę. - Nie twierdzę, że jest zły. Nigdy tego nie powiedziałem, Akane. Tu znowu wciskasz w moje usta coś czego nie było - spojrzał jej prosto w oczy. - Zastanawiam się tylko, jak długo będziesz wykorzystywać teraz argument pogubienia Gava do usprawiedliwiania wszystkich jego krzywych akcji - powiedział spokojnie. - Bo jakby świetną osobą nie był i ile dobrych akcji nie miał... to ma również te krzywe, Akane. A argument pogubienia, argument rozpoczynania tutaj życia... no wiecznie trwać nie może. Zastanawiam się, kiedy się obudzisz i zobaczysz, jak już wspomniałem wcześniej, że trzeba było szybko spierdalać - odetchnął. - I nie, to nie jest umniejszanie twoim uczuciom. To jest obawa, że za chwilę nie będzie ich wcale i dla nikogo.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  194. - Wybacz Akane, ale nic na to nie poradzę, że tak twoja złość wyglądała - odparł spokojnie. - Co do "nie kochania" Gava wyjaśniłem ci przed chwilą, że nie chodziło mi o to, że go nie kochasz. Tylko o to, że kochasz w moich oczach nie zdrowo. Za bardzo. To co mówisz na to wskazuje - mruknął. - Powiedziałaś mi też chwilę temu, że chcesz skupić się teraz na sobie i na swoich pasjach czy hobby.... i bardzo się z tego powodu cieszę, ale martwi mnie to, że parę miesięcy temu też mi to mówiłaś i jakoś za dużo nie zmieniło się w tym temacie - mruknął. - W danej chwili odnoszę się do obecnej sytuacji. Nie neguję tego, że wcześniej, nie dziś, popełniałem błędy. Dziś przyszedłem po prostu cię wspierać, dać oparcie - odetchnął głęboko. - A temat samoistnie wypłynął - wzruszył ramionami. - Dziś nie negowałem twoich uczuć w żadnej z mych wypowiedzi - spojrzał jej prosto w oczy. - Świetnie, że wiesz, że Gave dał ciała, tylko z twoich wypowiedzi dzisiejszych, ale i wcześniejszych, nie wynika że wiesz. Poza tym wiedza i zrozumienie to dwie różne rzeczy. Dlaczego po prostu nie możesz powiedzieć: wiem, że spierdolił? Dlaczego zaraz po tym musisz dodawać "ale"? Czemu wybrałaś sobie sposób na maniakalną obronę go? - spojrzał po niej. - Właśnie przez to "ale" ciągle, jak to nazwałaś, pierdolę ci o tym, że Gave spierdolił sprawę i to niejednokrotnie, bo nie widzę że do ciebie to dociera - skomentował. - Akane, ale ja wiem że Grima zachowała się chujowo kiedy ukryła ciążę i spierdoliła. Wiem i zdaję sobie z tego sprawę. Nie będę tu jej za to bronił - spojrzał po niej. - To jest ta różnica, ja nie będę usprawiedliwiał jej akcji. Możesz mi nad uchem pierdolić, a ja przyznam ci rację - westchnął, a gdy powiedziała swą opinię, skinął głową. - Owszem to jest twoja opinia i ja ci powiedziałem, że okay. Tylko moim zdaniem moje zachowanie nie było nad wyraz i to wszystko w temacie. Nie będę się za tamto zachowanie usprawiedliwiał. Może było nie na miejscu, ale on sam przytaknął na ciążę, żartował a propo "związku" z tobą, żeby jeszcze mnie podjudzić, więc myślę że nie tylko we mnie leży wina tej reakcji nad wyraz - zauważył. - Zasugerowałem w danym momencie, że od naszej poprzedniej rozmowy, właściwie niewiele się między wami zmieniło. A sama wtedy mówiłaś, że chcesz skupić się na sobie... zresztą dokładnie tak jak teraz - stwierdził. - Tak, przypisałem mu miano "nie zasługującego" na ciebie, bo w tej chwili tak uważam, a rozmawiam z tobą a nie z nim. Nie będę ci mówił, że ty na niego nie zasługujesz - rzucił. - Nie będę ci tego mówił, żeby bardziej ci dowalić. Nie potrzebujesz tego. W rozmowie z nim powiedziałbym, że to ty na niego nie zasługujesz, a odpuściłbym komentarz o tym że on nie zasługuje na ciebie. Bo nie chciałbym mu bardziej dowalać. Wystarczy, że już chodzi jak zbity pies, co wcale nie jest przyjemne do oglądania - mruknął. - I to samo tyczy się ciebie - mruknął jeszcze. - Myślę, że jak napiszesz na czole to ich nie zobaczę - sarknął. - Akane, wszędzie. W każdej chwili go bronisz. Nawet teraz, w swojej poprzedniej wypowiedzi. Nawiązujesz do tego jaki jest biedny i poszkodowany. Jak to nie fair, że tak mówimy o jego akcjach, skoro miał wiele dobrych momentów. Tylko ja nie neguję tych dobrych momentów, Akane - westchnął. - Nie każę ci czuć się źle bo go kochasz - wywrócił oczyma. - To sobie wkręciłaś znów na banię. Nie każę ci czuć się źle, że z nim byłaś. Wiem, że go kochasz i wiem że kochasz go bardzo. Wiem, że masz do niego duże uczucia i to jest okay. Masz do tego prawo i nikt ci go zabraniać nie będzie. Nie wiem skąd dziś ci to przyszło do głowy - mruknął. - Twoje emocje są twoje i masz prawo je przeżywać jak chcesz. Ja po prostu się martwię, że ty mówisz mi że chcesz się zająć sobą dla czczego gadania. Bo to już drugi raz jak to słyszę i nie widzę widocznej poprawy i zanim powiesz, że minęło niewiele czasu... może masz rację, może minęło za mało czasu dla ciebie - zgodził się sam ze sobą. - Ja po prostu widzę, że ty co chwilę do niego ciągniesz i nie pozwalasz sobie faktycznie odetchnąć.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  195. Tony złapał ją za rękę, zanim zdążyła się oddalić.
    - Nie Akane, nie będę gadał do wody, tylko do ciebie - powiedział nad wyraz spokojnie. - Bo tak być nie może, że uciekamy od niewygodnego tematu. On nie może wisieć nierozwiązany między nami - oznajmił jeszcze. - Przede wszystkim, ja cię chyba zastrzelę. Poważnie. Nie pierdol mi tu o dzieciach i o przyjacielskiej stopie na jakiej z nim z tego czy innego powodu jesteś, bo przecież to się rozumie samo przez się. Za cholerę nie wiem, gdzie ty polazłaś myślami, że wysnułaś taki wniosek. Nie mam nic do tego z kim się przyjaźnisz i dlaczego się przyjaźnisz. Ba, ja się cieszę że się z nim przyjaźnisz - warknął. - Ale mówiąc mi, że ty nie zarzucasz mi ciągle swoich "ale" okłamujesz i mnie i siebie - fuknął. - Jasne, mówisz że zjebał i nie nadaje się na partnera. Zgoda. Tylko potem rzucasz, że on jest pogubiony, że jest dobrą osobą, że ma takie i takie plusy... po co? - spojrzał po niej. - Przecież ja to wiem, sam ci o tym mówię. Zaznaczyłem parokrotnie, że wiem, że rozumiem, że tak jest. Że w tym wypadku uważam, że ty jesteś winna bardziej - pokręcił głową. - A ty dalej swoje. Mam wrażenie, że nie wiem czy mnie chcesz przekonać czy bardziej siebie o tym - mruknął. - Ogarnij się w końcu. Owszem szłaś przez moment w dobrą stronę, a potem jeb, zwaliło się na łeb na szyję. Ja po prostu myślę, że... - zacisnął mocno wargi. - Po prostu uważam, że powinnaś spróbować się od niego odsunąć. Nie fizycznie, nie na stopie nie widzę go i nie spotykam się w ogóle... tylko psychicznie. Na stopie uczuć. Dopuścić do siebie możliwość, że może nie będziesz z nim. Może będziesz sama, a może poznasz kogoś innego - mruknął. - I wiem, że mi o tym mówiłaś już parę razy, ale... za każdym razem, gdy to powtarzasz to na pierwszym miejscu zaznaczasz, że może będziesz z nim z powrotem. I życzę ci tego, że to się ziściło, bo wiem że bardzo go kochasz. Tylko uważam, że to myślenie z nim na pierwszym miejscu jest niezdrowe. I będziesz się tylko bardziej raniła, jak nie odpuścisz tego konkretnego myślenia… i chodzi mi tylko i wyłącznie o romantyczne spojrzenie w jego przypadku i wiem że to będzie w chuj trudne, wiem że uczucia są mocne i wiem że nie stanie się to z dnia na dzień. Ja cię tylko proszę, żebyś wzięła to pod uwagę i spróbowała, a nie rzucała mi tu zaraz komentarzy typu „wiem, ale może z nim będę a może nie”, bo Akane przyszłość nie jest nam znana. Ja też nie wiem czy z nim będziesz czy nie. Nie wiem – wzruszył ramionami. – I jeśli z nim kiedyś będziesz i będzie ci z nim dobrze i przestaniecie ranić siebie nawzajem w takim stopniu jak dotychczas to ja będę naprawdę cieszył się waszym szczęściem… ale żeby do tego doszło oboje musicie spróbować coś zmienić… - spojrzał jej prosto w oczy. - Ręce mi opadają, że nie rozumiesz co do ciebie mówię - stwierdził jeszcze. - Przekręcasz wszystko pod swoje. Nawet jak już robię kawa na ławę, łatwiej się nie da - mruknął.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  196. Nie wierzył w to co słyszy. To po prostu było niedorzeczne. Miał ochotę powtórzyć jej to samo, chociaż nie. On nie chciał się śmiać. Miał ochotę płakać nad wnioskami jakie wyciągała z jego słów. Naprawdę nie wiedział jak do niej mówić, żeby go po prostu zrozumiała. Najlepiej było przekręcać wszystko pod siebie. Żeby potem móc dołować, że nikt jej nie rozumie. No jasne.
    - Ja się zastanawiam czy to ty siebie słyszysz? Czy ty możesz przestać dopasowywać sobie moje słowa pod własne widzimisie? Powiedziałem ci tylko, że mogłabyś uciąć temat po prostu zgadzając się i nie dodając od siebie "ale", bo kiedy już i ty poszłaś w przeszłość to i ja pójdę. Ty tak robisz od początku. Po prostu go bronisz bez potrzeby. Przez to właśnie Twoje słowa, gdzie mówisz, że wiesz... no ich waga staje się nieco mniejsza. Ich waga zdaje się po prostu zanikać. Ja nie wiem w końcu czy ty po prostu tak gadasz bo gadasz czy naprawdę tak uważasz. I to twoim zdaniem jest jebanie ciebie? Ty weź się zastanów co mówisz, bo ty jebania jeszcze nie słyszałaś chyba - westchnął ciężko. - Do ciebie nie dociera co mówię, bo nie mówię tego co chciałabyś usłyszeć chyba. Powoli odnoszę takie wrażenie... - mruknął. - Nie, Akane. Kurwa, naprawdę? Czy ciebie pogięło teraz? Uważam, że swoimi gestami robisz mu krzywdę - warknął. - Jemu robisz krzywdę. Jego wprowadzasz w stan "nie wiem co mam myśleć". Jemu robisz mętlik w głowie - rzucił. - NIby czemu on próbuje się od ciebie odsunąć? Czemu nie wychodzi? Nie dlatego, że macie dzieci... tylko dlatego że te gesty dalej między wami są - mruknął. - Uważam, że powinnaś zwrócić uwagę nie tylko na to czego ty potrzebujesz... - mruknął. - W porządku, jak tam chcesz - mruknął, wstając teraz samemu z miejsca. - Rozumiem, że właśnie się rozpadamy i mam nadzieję, że w chociaż odrobinę lepszej komitywie niż koleżeństwo zostaniemy - stwierdził jeszcze. - Nie wiem jeszcze w jakiej, bo po takich twoich zapewnieniach nie mam pojęcia co sobie myśleć.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  197. - A ja ci odpowiedziałem na pytanie, dlaczego u ciebie jest wiercona dziura a u innych nie, bo takie pytanie z twoich ust padło. Powiedziałem ci, że to może być dlatego, że twoje słowa sprawiają, że człowiek nie wie czy zdajesz sobie sprawę z tego co źle robił czy nie - odparł spokojnie. - A ty się tego uczepiłaś, jak rzep psiego ogona, że krytykuję twoją opinię i się z nią nie zgadzam. Że ciągle na nią wjeżdżam. Tłumaczyłem ci czemu jest tak a nie inaczej, czemu może tak być - warknął na nią. - Tak, rozumiem że chcesz mieć dobrą relację z nim i nie bronię ci tego. Będę się cieszył jak ją będziesz miała, ale na razie tego nie widać. Szukam przyczyny tego, Akane. Bo to że ty jesteś swobodna z nim to fajnie, ale czy on też jest? - spojrzał po niej. - Dobrze, fajnie że wasza ostatnia rozmowa dużo wniosła - zgodził się z nią. - Mi jest po prostu przykro, że nie bierzesz sobie żadnych rad do serca. Może, gdybyś jakieś wzięła... nie dziś, kiedyś, to dziś nie mielibyśmy tej rozmowy...ale ty zawsze wiesz lepiej i to jest męczące. I ten aspekt z kolei mi nie odpowiada. Bo do ciebie to jak do ściany. Od początku tej rozmowy widzę twoje przewrażliwienie na punkcie tego tematu, od początku też nie dajesz sobie nic powiedzieć. Od początku również unosisz się emocjami kompletnie nie potrzebnie. I znów stoimy na tym samym - skomentował. - Rozumiem, że mój odpał ci nie odpowiadał - rzucił jeszcze. - Ale co ja miałem sobie pomyśleć? Wcześniej mieliśmy długą rozmowę, kłótnię nawet, o tym co będziesz robić i jak to postawisz na siebie... a potem widzę was razem. To normalne, że pierwsze myśli pójdą w stronę tego, że znów do siebie wróciliśmy i czcze gadanie o tym jak to postawisz na siebie poszło się jebać - westchnął. - Nie odpowiada mi to, że masz w dupie co mówią przyjaciele w aspekcie Gava. I może teraz to i jesteś po rozmowie z nim i wiesz na 100 procent że jest koniec definitywny, ale i tak nie dajesz sobie nic powiedzieć. Ten aspekt w tobie mi nie odpowiada. Możesz nie poruszać tematu Gava ze mną, nie ma problemu. Nie będę za nim tęsknił - stwierdził krótko. - Bo wiesz... ciągle go poruszasz, więc przekonajmy się czy to ci się faktycznie uda. Trzymam kciuki.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  198. - Sama odnosiłaś się do przeszłości, więc i ja to robię. Pytałaś czemu się to mieli. Odpowiadam ci, a ty zamiast powiedzieć "aha" to dalej swoje i zaprzeczasz - mruknął. - To nie dziw się, że sam to krytykuję - dorzucił jeszcze. Czepianie się o słówka też uwielbiała stosować. Pokręcił lekko głową. - Mówiłem to w kontekście przyszłości. To z tą swobodą - odparł krótko. - Bo że teraz nie jesteś swobodna to oczywiste - mruknął krótko. - Mówiłem w kontekście przyszłości, bo na podstawie tego co już było można wyciągnąć wnioski, że jeśli jedna strona będzie okazywać czułości, a druga będzie próbowała to ograniczyć to może nie wyjść - wyjaśnił. Nie skomentował już sprawy szukania przyczyny. Jeszcze przed chwilą mówiła, że chciałaby móc mówić o wszystkim i dzielić się takimi różnymi sprawami. A to znaczyło, że i szukanie przyczyny można byłoby z takich rozmów wyciągnąć, ale Akane musiała swoje zaznaczyć. Pokręcił tylko na to głową. - W porządku, to twoje zdanie i twoje życie - powiedział spokojnie. - Rób co chcesz, bo i tak tak zawsze robisz - uśmiechnął się krzywo. - Bo ja mam wrażenie, że do ciebie można mówić, a ty i tak po swojemu wszystko zrobisz, choćbyś miała zrujnować tym samą siebie i to mnie martwi. Na przekór światu, wydrapie sobie oczy - westchnął. Co do sprawy u Rei wzruszył ramionami. - Może dla ciebie była przesadzona, dla mnie nie - odparł krótko. - A dzisiejszy wywód jest odpowiedzią na twoje przekręcanie mych słów, więc to przesadzanie... cóż jesteś równie winna co ja - dodał jeszcze. - Nie, co do reakcji do twojej opinii o Gavie... nie zgodzę się że była przesadzona. Bo ponownie wrócę do tego, że nie mam nic przeciwko temu co o nim sądzisz i jak uważasz. Ja mówiłem tylko w kontekście tego, że po prostu bronisz go kompletnie niepotrzebnie. A ty dalej swoje i dalej swoje i jeszcze znowu... - wzruszył ramionami. - I cieszę się, że widzisz to co było złe i że widzisz też to co było dobre, ale wydźwięk pozostawał taki jaki pozostawał - zauważył. - A tu znów przekręcasz moje słowa - dodał po chwili milczenia. - Znów próbujesz mnie nakręcić, znów udajesz że nie wiesz o co mi chodzi - mruknął jeszcze. - Heh, no tak teraz to ja jestem winny - mruknął i odetchnął głęboko. - Bo próbuję dokończyć rozmowę. Super.

    Tony

    OdpowiedzUsuń

^