AKANE GRANDSAND
Hybryda - Wiedźma || 19 lat (19.01) || 165cm wzrostu || Podróżna śpiewaczka
Szczupła, wysportowana budowa ciała. Granatowe włosy. Analityczny umysł. Pochodzi z Argaru. Mama bliźniaczek - Maliki i Raji. Zarabia na życie śpiewem, który czasem urozmaica aktorskimi scenkami. Połączenie piaskowych zdolności ojca i magicznych umiejętności klanu Latrala sprawiły, że dziewczyna włada psychoaktywnym pyłem, przy pomocy którego jest w stanie wejść w umysł innej istoty. Poza tym posiada swego rodzaju szósty zmysł, potrafi określić cudze intencje i miewa pewnego rodzaju przeczucia. Odczytywanie emocji bywa u niej na tyle silne, że poprzez uzewnętrznianie ich, czy to wokalnie, czy artystycznie, "zaraża" nimi odbiorców. Dodatkowo pewne życiowe wydarzenia sprawiły, że An rozwinęła swoje umiejętności o czary runiczne. Stosuje je w trzech wariantach: "sucha" runa, nakreślona tylko palcem jest krótkotrwała, runa nakreślona w widoczny sposób ma dłuższe działanie, a runy naznaczone krwią, wycięte w ciele, działają tak długo, aż nie zostaną przerwane.
Co odróżnia psychoaktywny pył od czarów runicznych? Obie umiejętności wpływają na emocje i zachowania, jednak pył działa jedynie na umyśle. Dzięki niemu Akane może modyfikować i wpływać na cudze wspomnienia. Dziewczyna może sprawić, że dana istota na nowo zacznie przeżywać coś, co kryje się w zakamarkach umysłu. Jest w stanie dokonać tego tylko wtedy kiedy pył dostanie się do mózgu, czy to nosem, uszami, czy oczodołami. Efekt ten kończy się, gdy pył opuszcza organizm lub, gdy dostatecznie zwiększy się dystans między atakującym i atakowanym. Warto zaznaczyć, że do wyciągania/zarażania emocjami wystarczy jej kontakt wzrokowy/cielesny lub wyżej wspomniane "uzewnętrznienie artystyczne". Runy z kolei mają większy zakres zastosowań, to czary, które wpływają na więcej rzeczy, w zależności od swojej symboliki. Zdecydowana większość opiera się na emocjach i zachowaniu, jednak niektóre, ze względu na swoje znaczenie, zahaczają o ograniczoną magię żywiołów czy różne formy tarcz i zabezpieczeń. Dzięki runom Akane jest w stanie, między innymi, zmienić swoje/cudze emocje/zachowanie, bez wchodzenia do umysłu i na dłuższy czas, nawet na stałe, w przypadku wariantu naznaczonego krwią.
Poza tym uczy się grać na pianinie i doszkala śpiewanie. Umie walczyć wręcz oraz bronią białą. Uwielbia noże. W jej fiołkowych tęczówkach dojrzeć można pyłek, ten porusza się w zależności od emocji dziewczyny.
_________________________________________________________________________________
Zapraszam do wątków!
"No nie da się tak gadać, ale Akane... ty wypowiadasz swoją opinię jak kontargument do czyichś słów. Zaznacz to jakoś, że to opinia... bo bardzo często jest tak, że ta twoja opinia tak się jakoś składa, że kąsa i jest kontraargumentem, bo ładnie się wkleja i spina z rozmową. Tylko że prawie zawsze gdy mówiłaś uważam go tak czy siak, to potem dodawałaś swoje i może ci się to czy siamto nie podobać, mam to gdzieś. To jak ja mam nie odebrać tego jak kontrargument? No właśnie. Nie masz ochoty, bo nie lubisz mojej opinii na ten temat, a wtedy to nie ma żadnej rozmowy. Ja tam lubię słyszeć jak ktoś się ze mną nie zgadza, o ile nie idzie w siostrzaństwo krwi jak potłuczony. Ty chciałabyś chyba tylko takich co się z tobą zgadzają lub tylko delikatnie nie, ale to moje wrażenie. A co do Rei - to daleko, ale ty ciągniesz temat więc ja odnoszę się słowami do twoich słów i tak na okrągło. Moje pismo jest lekarskie, więc czytaj. Zostawiłem duże odstępy, nie dziękuj. Nie chcesz słyszeć to patrz"
OdpowiedzUsuńSłowa na piasku zmieniły się, a on nieco wyżej się z nią wzniósł i tak sobie latał a to niżej i to wyżej, gwałtownie czasem zmieniając kierunki, aż znów zatrzymał tak na widoku słów.
Tony
"Nie miotam tobą jak lalką. Wytrzepuję z ciebie złą energię i aurę. Przecież nie mówię, że to tak jest, tylko że tak się wydaje. I wspominam o tym tylko w tej jednej konkretnej sprawie. W innych nie. A teraz zrobimy korkociąg" ostrzegł ją dalej się do niej nie odzywając. W końcu nie miał bladego pojęcia kiedy ta jej runka przestanie działać, ale aktualnie mu to nie przeszkadzało. "Aha i ja się do czegoś takiego stosuję, jeśli nikt nie zmusza mnie do czegoś innego, a ty przez te swoje kontrargumenty zmuszałaś, bo ja nie z tych potulnych owieczek"
OdpowiedzUsuńTony
Tony zamknął oczy, bo piaseczek był bardzo nieprzyjemny. Instynktownie objął ją mocniej i przygazował prosto w górę, wypluwając piasek ustami, kiedy tylko mógł, żeby oddychać. Leciał coraz wyżej i wyżej. Miał ochotę odpowiedzieć, ale że nie wiedział że już go słyszy, bo przecież mu nie powiedziała, a on był uparty to przechwycił trochę tego jej piasku, siłując się z nią w powietrzu do tego. Siłując, by aż tak piach w niego nie wchodził, tylko raczej rozpryskiwał się na niej, co szło, choć nie stuprocentowo.No tak w stosunku 50 na 50.
OdpowiedzUsuńTony
Tony za to kontrolował powietrze, którym odpychał od siebie piasek, a to czy ten wpadał na Akane czy nie to już go nie interesowało aż tak bardzo. Mimo, że nie obraziłby się, gdyby jednak wpadało rzecz jasna. Kiedy dotknęła jego boku mroźnym dotykiem, spojrzał po niej, wykrzywiając lekko usta w bólu. Okay, jak sobie życzysz... pomyślał i pozwolił im zacząć spadać na łeb na szyję w dół.
OdpowiedzUsuńTony
A Tony będąc sobą puścił ją w trakcie spadania, bo z tym zimnem to przegięła pałę i odbił w górę, czekał aż ona zbliży się do ziemi bardziej zanim ją odbił znów mocno w górę, lecąc zaraz za nią znów coraz wyżej i teraz wykierowując ją wprost w wodę i ponownie ją łapiąc, bo jednak trzymając osobę potencjalnie bez wietrzną, choć wiedział że runki An ma to nie znał jej poziomu z nimi, czuł że ta jest przy nim po prostu bezpieczniejsza. Sięgnął do jej sakiewki dłonią w między czasie i zacisnął na niej dłoń spoglądając w jej oczy. Te dodatkowe głupoty do takich rzeczy były po prostu nie w porządku. Przecież nie czuła od niego żądzy mordu.
OdpowiedzUsuńTony
Tony odsunął dłoń od sakiewki i sam również objął ją ramionami i trzymał ją tak w ramionach, póki nie znaleźli się w pobliżu wody. To wówczas odepchnął ją od siebie z delikatnym uśmiechem na twarzy i nieco hamując jej impet, pozwolił wpaść do wody, samemu zatrzymując się tuż nad nią i podrywając nieco w powietrze, aby Akane nie mogła go złapać za nogę. Wylądował sobie gładko na piasku, czekając aż dziewczyna sama wróci na brzeg. Dalej nic się do niej nie odzywał, ale kiedy An dotarła wreszcie na piasek, pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Runa to nieczyste zagranie - powiedział jej, uznając że ta poprzednia już przestała działać. Woda powinna ją swobodnie zmyć. - Nie fajnie.
Tony
Tony wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Tak się chwalisz odpornością, że postanowiłem ją sprawdzić od razu - stwierdził, pokazując jej język. - Poza tym, w tym wypadku będziesz mogła zwalić na mnie. Win-win sytuacja - skomentował spokojnie. - Zawsze możesz się rozebrać - dorzucił, a gdy ona już zaczęła to robić wziął jej koszulę i zaczął ją suszyć na wietrze tak szybko jak tylko się dało. Może nie najszybszy sposób, ale zdecydowanie pomagający. - Nie wiem czy przypadkiem nie masz już takich na ciele wyrysowanych, czekających na aktywacje - mruknął. - Swoją drogą to by było mocne, gdybyś taką runę sobie wytatuowała - dodał jeszcze zastanawiając się nad tym. - Na pośladku na przykład... ciężko by ją zlokalizować czy zerwać. No chyba że potężnym cięciem wprost w poślady, a zwykle jednak tnie się gdzie indziej - zauważył kiwając przy tym lekko głową. - Taa, tylko twoje chłonięcie strasznie długo trwa, a ja nie chciałem przekładać tematu na później - stwierdził, dalej susząc jej ciuchy i idąc razem z nią.
Tony
- Dzisiejszą kąpiel? A tak, pozwolę. Każda kolejna jest już twoją winą - stwierdził dziarsko chłopak i pokiwał głową. - Ale te kamienie można ci łatwo zabrać jak już przeciwnik zorientuje się gdzie je masz - stwierdził spokojnie. - Ten pośladkowy tatuaż byłby zdecydowanie bardziej pewny - zauważył i wzruszył ramionami. Rozumiał to niszczenie czy rozmazywanie run i że kamyki były dobrym pomysłem pod tym względem, ale dalej przystawał przy pośladkowym pomyśle. Prychnął pod nosem. - Lot zdawał się lepszym pomysłem. Ja też potrafię być uparty.
OdpowiedzUsuńTony
Tony wzruszył ramionami. Dalej uważał, że istniało wielkie prawdopodobieństwo aby jej zwinąć sakiewkę dość łatwo. Oczywiście, gdy mowa była o Argarczykach czy tych szalonych krysztalnikach. Do tego wszystkiego należy dołożyć tych wszystkich umiejętnych zabójców i inne rasy, choć te mogłyby mieć lekki z nimi problem.
OdpowiedzUsuń- Wystarczyłoby je po prostu wyrzucić - stwierdził krótko i wzruszył ramionami. - Myślę, że trzymanie ich tak na widoku to trochę słaby pomysł... znaczy może nie słaby - pokręcił głową. - Tylko... no dobra słaby - wywrócił oczyma. - Jasne, trzeba się zorientować zgadzam się, ale no jakoś po pierwszym kamyczku już wiesz - stwierdził cicho. - A co do pośladków... no przecież że byś je odnawiała od czasu do czasu. Nawet najlepszy tatuaż blednie z czasem - skinął głową, po czym spojrzał krytycznym spojrzeniem na jej dups. - Jak popieści to się zmieści - rzucił swobodnie. - Czy to ma znaczenie jak wielka runa będzie? Na pewno nie. Wystarczy malutka i już - stwierdził, po czym prychnął pod nosem. - No, ty już nie pierdoliłaś od rzeczy, a ja mogłem powiedzieć ci to i owo... więc niczego nie urwał - skomentował.
Tony
Tony pokiwał głową.- No dobrze, jakbyś je wyczuła i znalazła to mogłabyś zadziałać, ale sama stwierdziłaś, że zadanie byłoby nieco utrudnione. Z takimi rozrzuconymi to już pewnie w ogóle - rzucił swobodnie. - An... ale malutka nie oznacza mniej dokładna - spojrzał po niej. - Przecież mała nie znaczy mało dokładna, tylko mała - skomentował. - Wystarczy dobrego tatuażystę znaleźć - skomentował. - Detale są ważne i drobnostki też, ale... no myślę, że mała dałaby radę - pokiwał głową. - Nie znam się An i nie przekonuję. Teraz to faktycznie sobie gdybam, ale no po prostu uważam że malutka runa mogłaby być równie dokładna co twoja większa - uśmiechnął się do niej krzywo. - Zostaję przy pomyśle pośladkowych run - rzucił lekko. - Ale ja nie zakładam, An. Ja w ten sposób się o nich dowiaduję. Przecież mi pięknie wyśpiewujesz to i owo - mruknął. - Nie lubię czystych wykładów. Wolę sobie w tym wypadku pogdybać, twoje ulubione słowo, może niech ci i będzie, zakładać... a przy okazji wyciągnąć wiedzę - rzucił lekkim tonem. - Dlatego też nie kumam czemu mała runa miałaby być mniej dokładna - wzruszył ramionami. - I znów nie umywam. Dla ciebie ja pierdoliłem, dla mnie ty - rzucił krótko.
OdpowiedzUsuńTony
- Mówię jakby to było pestką, bo pytam o ten konkretny scenariusz. W walce nie zawsze walczysz tylko z jednym wrogiem. Może się zdarzyć, że będzie wystarczająco dużo czasu by to wszystko ogarnąć - mruknął spokojnie, po czym pokręcił znów głową. - Ale runa to nie jest wielki obraz pełen detali. Runa to kilka kresek i kropek połączonych ze sobą w odpowiedni sposób. Jestem pewien, że odpowiednia osoba dałaby radę zrobić tak mistrzowskie mini wersje, że spokojnie na pośladkach by się zmieściły - śmiał się z nią nie zgodzić. Porównywanie runy do obrazka zdało mu się dość śmieszne, bo przecież widział jak wyglądają runy i absolutnie nie zgadzał się, że taka mniejsza jej wersja by sobie nie poradziła. - Jak to jak? Normalnie. Odwzorowujesz jeden do jeden w małej wersji jak i w dużej - wzruszył ramionami. - Ktoś, kto ma umiejętności co do tatuażu, dałby sobie radę - wzruszył ramionami. - Nie mówię o przypadkowym tatuażyście, ale o kimś kto naprawdę ma do tego dryg i zdolności - uśmiechnął się lekko.
OdpowiedzUsuńTony
- Okay to wtedy ma to większy sens - zgodził się, kiedy usłyszał o zaklęciu. - Mimo wszystko uważam, że runy wytatuowane miałyby jeszcze większy sens. Kwestia urody jest drugorzędna. Kto by tam na to patrzył - zerknął na ten jej widniejący pośladek. - Ty za to zachowujesz się tak, jakby każde moje słowo do ciebie było atakiem - skomentował. - I taka tam z tobą rozmowa - mruknął. - Tak się jej przeprowadzić nie da porządnie - mruknął. - Dalej uważam, że zmniejszenie runy miałoby sens, bo przecież nie mówię o milimetrowej tylko o takiej - pokazał jej na palcach i przystawił te palce do jej pośladka. - Myślę, że sporo ich by się tam zmieściło - rzucił spokojnie. - No i miejsce takie, że po prostu byłoby jeszcze trudniej wyeliminować z gry - mruknął. - No bo kto tatuuje sobie dupsko? - spojrzał po niej i wzruszył ramionami. - Ale tak, tak... rozumiem. Uroda jest ważna dla ciebie, przyjmuję ten argument bez bicia. Bieliznę można nosić inną na plaży - odchrząknął jeszcze.
OdpowiedzUsuńTony
- Nie... ja nie uważam że musisz zmienić gacie i wkładać pantalony, bo mi by to nie przeszkadzało... na dupie to jest - puknął ją w czoło tak jak tego chciała. - Powiedziałem tylko, że jeśli tobie przeszkadza taka zmiana w wyglądzie to można do obejść - dorzucił jeszcze. - Ciągle marudzisz, że cię nie słucham a sama robisz to samo. Znowu. Znów przekładasz moje słowa pod siebie. Odpowiadałem na twoje zdanie o tym, że byłoby widać... odpowiadałem na twoje argumenty - wywrócił oczyma. - To nie oznacza, że uważam że musisz zmieniać gacie. To oznacza, że jeśli tobie to przeszkadza to możesz to zrobić... bo opinia o ciele jest ważniejsza niż inne rzeczy - wzruszył ramionami i zsunął z siebie koszulę, spodnie i...zastanowił się chwilę nad gatkami. Wystawił polizany palec w górę. - Dziś za zimno na takie testy. Ja również nie chcę zapalenia płuc - skomentował, zakładając wszystko na siebie. - Ciuchy mi nie przeszkadzają w nawigacji - stwierdził jeszcze. - Ale w lato zaproszę cię na testy i polatamy w górze, ja nagi, a ty... cóż chyba też co by testy dobrze wyszły - stwierdził swobodnie, bo przecież można było spróbować tego sposobu, zanim wyda swoją własną opinię na ten temat. - Te runy zmusiłyby cię do regularnych badań nad swoim ciałem? Jeszcze jeden argument za tatuażem - pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuńTony
Tony zacisnął mocno pięści i pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, to oczywiste że wydaje mi się to rozwiązanie dobre - powtórzył po niej. - MI się wydaje dobre - fuknął na nią. - Widzę przekręcanie w twoich słowach. Twierdzisz, że to byłoby zmuszanie do zmiany garderoby, ale wiesz co? Mi by te runy na dupie nie przeszkadzały. Ani na tobie, ani na mnie ani na nikim innym. Podałem tylko rozwiązanie na twoje argumenty dotyczące twojego tyłka - westchnął. - Poza tym tyłek był przykładem miejsca rzadko zagrożonego bezpośrednimi ciosami, by tych run nie zniszczyć - fuknął na nią. - Równie dobrze mogą to być stopy, podeszwy stóp, które nie marszczą się aż tak... ale tam jest większa szansa na uraz i szybsze zniszczenie run - mruknął jeszcze. - To był tylko przykład. Z tobą ostatnio nie idzie normalnie porozmawiać, bo wszystko odbierasz za atak - dodał po chwili milczenia. - Twój pomysł jest słaby z tymi rozbierankami, bo to oczywiste że musiałbym cały czas latać nago, a to naraża mnie na wiele innych czynników atmosferycznych i nie tylko - zauważył. - Ale biorę go pod uwagę, bo czasem warto sprawdzić nawet coś niedorzecznego - skomentował. - Ale pomysłu twojego sam testować nie będę - skomentował jeszcze prychając pod nosem. - O proszę żartów też już nie łapiesz, co? - pokręcił lekko głową.- A narcyzi... cóż jak znajdziesz jakiegoś to go zapytaj, bo podejrzewam że jako narcyz jest faktycznie dobrze przebadany, bo zwraca uwagę na każdą zmianę w swym wyglądzie i leci sprawdzać co to i jak się tego pozbyć - dorzucił jeszcze. - Weź się w końcu ogarnij kobieto.
Tony
- Tak ty - skomentował krótko. - Przedstawiłaś to takimi słowami, że nie szło odebrać inaczej niż to że zmuszam cię do zmiany twej zacnej bielizny - odparował krótko. - Tak, mówię o tyłku bo na nim się zafiksowałaś od początku, twierdząc że pomysł nie ma sensu i nie wpadłaś na to, żeby przejrzeć inne opcje - dorzucił jeszcze samemu też prychając przy tym śmiechem z niedowierzaniem. - Tak w gwoli ścisłości, biorę pod uwagę sprawdzanie pomysłów, które podsuwają mi bliscy przyjaciele, niezależnie od tego jak niedorzecznie by brzmiały, bo zawsze można je udoskonalić w procesie - powiedział jeszcze. - Chyba, że pomysł od razu sprowadza na mnie śmierć lub kalectwo, wtedy odpuszczam - wzruszył ramionami. - I jakie na razie? - uniósł wysoko brwi. - Ja cię dzisiaj będę wkurwiał cały dzień - stwierdził po prostu ruszając w krok za nią do jej własnego pokoju.
OdpowiedzUsuńTony
Wzruszył ramionami.- Bo ty go od razu odrzuciłaś, pomysł o tatuażach niezależnie od tego gdzie - wzruszył ramionami. - A co mam zrobić? - uniósł lekko brew patrząc na nią. - To twoja sprawa, ja ci mówię co ja robię - wzruszył ramionami. - An, wbij sobie do głowy, że ja wiem że nie jesteś mną i teraz głupio się przekomarzasz, chcąc mi dopiec. Nie wychodzi - wzruszył ramionami. - Coraz durniejszą konwersację prowadzimy - dorzucił jeszcze i pokręcił głową. - Tak, doprawdy i będę - wyszczerzył się do niej i kiedy zamknęła drzwi absolutnie się tym nie przejął. Mógłby co prawda pobawić się wiatrem i być może i wyważyć drzwi co by mógł ją obserwować mimo barierki, ale po co, kiedy miał swój głos. - Jesteśmy jagódki, czarne jagódki - wydarł się na cały głos pod jej oknem, śpiewając. Zaczął od jagódek ale repertuar miał całkiem pokaźny. Mogła użyć swej runki jasne, ale przecież on nie zamierzał odchodzić. Nie tym razem.
OdpowiedzUsuńTony
- A wyłączaj się do woli - skomentował, przechodząc sobie pięknie do ballady o Śrubach, usiadł sobie na parapecie stukając głośno w szyby i ściany. Śpiewał sobie dalej i nie przestawał. Jak będzie chciała wyleźć to przecież powróci ze zdwojoną prędkością. Miał cały dzień zarezerwowany dla niej i nie zamierzał z niego rezygnować. - Dum dum dum, nadchodzi wielki śrubokręt... bam bam bam, zrobi z wami porządek.
OdpowiedzUsuńTony
Tony bawił się w najlepsze.
OdpowiedzUsuń- Re re kum kum, re re kum kum, żaby pluskają się w bajooorku - śpiewał sobie dalej, przy okazji testując małe tornada, grzmocące o szybki i drzwiczki, co by rytm wygwizdywały.
Tony
- A ram sam sam, a ram sam sam, guli guli guli guli, ram sam sam - śpiewał sobie dalej, kiedy otworzyła drzwi, a następnie okno. Spojrzał po niej i wzruszył ramionami. - Szanuję twoją przestrzeń prywatną i nie wchodzę ci do domu. Tu już wolna amerykanka, mogę sobie śpiewać i robić co mi się żywnie podoba - zauważył. - Przecież nie naciskam na twoją barierę i wiem, że używasz swoich run do nie słuchania mych pięknych śpiewów, a ja tu trenuję sobie tylko głos - uśmiechnął się do niej szeroko. - Czekam aż wychylisz nos poza swą przestrzeń prywatną co by z tobą obiad zjeść - skomentował. - A ram sam sam ,a ram sam sam... - wrócił do przyśpiewki.
OdpowiedzUsuńTony
Obserwował to wszystko z uwagą. Był skupiony, chociaż przez chwilę miał ochotę się zaśmiać. Kiedy mówił o zrobieniu run z pewnością nie myślał o takich rytuałach. Myślał o jakiejś skromnej ceremonii na wiedźmińską miarę, a tutaj proszę, proszę, był świadkiem czegoś poważnego. Medalion nie przestawał wibrować a z każdym kolejnym etapem czuł tylko jak magia coraz bardziej zaczyna gęstnieć w powietrzu. Nic nie zdawało się wyglądać na coś niebezpiecznego, ale mimo wszystko nie tracił uwagi. Był pewien, że jeśli coś pójdzie nie tak, to stanie się to cholernie nagle i wtedy będzie musiał zareagować najszybciej jak to możliwe, żeby Akane nic się nie stało. I innym uczestnikom. No może poza tą wiedźmą, która towarzyszyła An. Jakoś źle mu się na nią patrzyło, to gdyby dostała paru blizn to wcale by się nie obraził. Tak, ona w razie czego będzie jego ostatnim priorytetem jak coś pierdyknie.
OdpowiedzUsuń— K.. — chciał zakląć, kiedy zobaczył, jak grunt się przed nim otwiera, ale zamknął się w porę, nie chcąc przerywać całej ceromonii. Odpuścił, wycofał się delikatnie w bok, aby złapać lepszy punkt obserwacyjny.
Yensen
Słuchała Akane i przytaknęła jej głową. Rozumiała, że mogła mieć dość takich tematów, więc nawet nie mówiła sama co myśli na ten temat. I tak by to nic nie zmieniło, a ona i Gave jej zdaniem dostali wystarczająco od samego zerwania, więc nie było jej zdaniem żadnego sensu zaczepiać o to jednego czy drugiego.
OdpowiedzUsuń— Gdybyś za to chciała coś wspólnie porobić co Ci pomoże na Twój sposób i się przydam, to wiesz gdzie mnie znaleźć — uśmiechnęła się do niej. — Wiem, że to nie to samo, ale kiedy ja wróciłam od wiedźmy to też nie chciałam żadnych wykładów, tylko żeby ktoś mnie normalnie traktował, bez strażników, opiekunek, rad na przyszłość, więc w razie czego też chętnie po prostu z Tobą pobędę — dodała jeszcze propozycję. Nie miała podobnych doświadczeń do Akane i wątpiła, aby zbyt szybko je zdobyła, mogła jedynie inne rzeczy próbować na to jakoś przełożyć. Zaśmiała się do Fasolek i pogładziła je jeszcze po plecach w ostatnim tulasku, po czym przeszła do Abyss. Ją też wygłaskała i podziękowała, że tak grzecznie zachowała się przy szkrabach.
— A i na to ciocia jest przygotowana — odpowiedziała do An i Fasolek. Sięgnęła do torby i wyjęła koc — Proszę wybrać sobie miejsce a ja już wyciągam smakołyki — poinformowała jeszcze, po czym zabrała się na początek na nagrodzenie Abyss smakołykami od Akane, a potem wyjęła koszyczek, w którym były pieczone bułeczki nadziewane ścierwojadami i warzywami i piaskowa babka polana polewą kakaową. Zaniosła wszystko na kocyk, po czym wróciła po szklanki i bukłak z lemoniadą owocową. — Czegoś jeszcze do szczęścia naszym gwiazdom potrzeba? — zapytała całą trójkę, siadając obok nich.
Darcy
Yensen oglądał wszystko w skupieniu. Mimo że scenografia zdawała się uspokajać, muzyka była delikatniejsza i mogłoby się zdawać, że wszystko zaraz pryśnie to jego medalion zdecydowanie twierdził inaczej pod względem magii. Sam zaczął odczuwać tą gęstość. Nie potrzebował już nawet medalionu, żeby wiedzieć, że cała okolica była wypełniona magią. Duchy zaczęły znikać, ale energia zdecydowanie nigdzie się nie wybierała. Tego był pewien. Nie był pewny co miał na celu ten rytuał, ale miał tylko nadzieję, że Akane nie zrobiłaby sobie krzywdy. Wyglądała na żywą, ale jego wiedźmińskie zmysły podpowiadały mu, że jest wykończona, biorąc pod uwagę jej puls, który był w stanie wyczuć, gdy się do niej zbliżył. Objął ją delikatnie, żeby miała się o co oprzeć i przyjrzał się jej lepiej. Miał szczerą nadzieję, że ta krew z nosa to jedyne co jej się stało ze złych rzeczy, bo nie zdąży sobie nawet wybaczyć, a Febe już mu głowę urwie.
OdpowiedzUsuń— Jak się czujesz, Młoda? — zapytał.
Yensen
Yensen nie mieszał się w ich wymianę zdań, przynajmniej dopóki Mey tutaj była. Pomógł Akane się wygodniej ułożyć, żeby mogła odpocząć, ale już wiedział, że sama dzisiaj do domu nie wraca. Nie ma chuja we wsi. Zaniesie ją na wszelki wypadek.
OdpowiedzUsuń— Głupia suka, masz rację, mam nadzieję, że jej nie ufasz — odparł, upewniając się, że leży wygodnie. Spojrzał jeszcze na Mohe i przytaknął mu głową.
— Yesnen, ulubiony staruszek tego miasta — sam się przedstawił. Przyglądał się dalej granatowłosej. Medalion co prawda w końcu przestał świrować, ale wiedział, że magia tak po prostu się nie rozpłynęła w powietrzu po tym wszystkim. Westchnął. No to sobie zrobiła runki.
— Daj sobie tyle czasu ile potrzeba, ale nawet nie myśl, że Cię samą do domu puszczę, łeb mi urwie żonka — zaśmiał się do niej, chociaż mówił śmiertelnie poważnie.
Yensen
Ryu milczał. Prowadził wózek przed siebie, dość mozolnie. Czuł że zbiera mu się na płacz i tak po prostu miał ochotę zostać sam. Sam ze swoimi myślami, a te nie były dobre. Myślami błądził wśród ostatnich wydarzeń. Klara odzyskała wspomnienia. Nie był pewien czy wszystkie, ale jej zachowanie na to wskazywało. Fakt, że nazwała się "nie godną" dodatkowo ugodził go w serce, bo to znaczyło że miał rację. Od początku miał cholerną rację. Zaśmiał się pod nosem i zatrzymał wózek przed kolejnym podjazdem, by trochę agresywnie go przyatakować. Miał cholerną rację. Był tym pieprzonym skurwielem, który nie liczył się z jej zdaniem. Skrzywdził ją. Szlag by to wszystko. Zacisnął mocno wargi i gdy Akane odezwała się gdzieś przy kolejnej trudniejszej koleinie, kiedy już mu pomogła, zerknął na nią. Odetchnął głęboko skupiając się na jej słowach.
OdpowiedzUsuń- Mhm... mam nadzieję nie trafiać na wózek za często - skomentował. - Może lepiej że ich nie przyszykował? - zaproponował jeszcze. - Przecież gdyby to zrobił to dałby nam przyzwolenie do takich akcji - spojrzał po sobie, odsunął na moment na bok swoje myśli. - Dobrze się bawisz? No wiesz, na imprezce? - zagadnął ją.
Ryu
- Nie planowałem samotnego powrotu - spojrzał po niej i wzruszył ramionami. - Wiesz, wożę się jak księżniczka w ramionach swojego księcia, więc te przejazdy nie były potrzebne - rzucił jeszcze uśmiechając się przy tym krzywo i krzywiąc się jeszcze bardziej, kiedy koło wózka wpadło w koleinę i teraz nie był w stanie ruszyć ani do przodu ani do tyłu. Westchnął ciężko masując sobie skronie. - Wózki są do dupy - mruknął już zamierzając wstać, co by jednak samodzielnie poradzić sobie z wózkiem. - Aha... ale to by cię Rei i Shi zamordowały... jak spacerują z wózkami z dziećmi - zaśmiał się cicho, po czym zerknął na jej zakryte poślady. - Ciesz się, że były zakryte - puścił do niej oczko i cmoknął. - Aha, no jasne. Już czekam. O mojej 20 zapomnisz - puścił do niej oczko. - Zapomnisz...
OdpowiedzUsuńRyu
- Mhm grupowy byłby w porządku, bo przecież w razie co miałbym pomoc w razie czego - ostatecznie nie poprosił ją o pomoc, tylko dźwignął się na nogi i poczłapał na tyły wózka by przepchnąć go przez najgorsze koleiny. Pierdolił aktualnie swoją głupią nogę. - Na pewno by ułatwiła - zgodził się. - Ale Tony myślami był przy rapie dla ciebie. Tworzył go jakiś czas i potem ćwiczył - zauważył, opierając się ciężko o wózek, by przeżyć falę bólu, która nadeszła od nogi. Zaśmiał się cicho na wieść, że Rei by pomogła. Być może by pomogła. Pewnie miała rację. - Tak będę mówił - rzucił jeszcze wracając z powrotem na swój tron i prowadząc go dalej. Zamilkł na dłuższą chwilę. - Ty i Gave... zdajecie się, co pewnie jest kluczowym słowem, radzić jakoś - spojrzał po niej. - Tylko proszę... nie udawaj przy mnie... nie chcę kłamstw i cukierkowatego, tak jest wszystko git. Po prostu takie dziś wrażenie sprawiałaś. Jakbyś na moment odłożyła troski na bok. Fajnie cię było taką zobaczyć... a na pokazie? Petarda - skomentował. - Z tańcem... no wiesz, były lepsze - pokazał jej język.
OdpowiedzUsuńRyu
Zaśmiał się lekko i pokiwał głową.- Dziś i tak wyszło całkiem do rytmu - rzucił ze śmiechem. - Byś słyszała próby... musze koniecznie wyprowadzić się od Rei, bo z takimi współlokatorami to uszy odpadają - przyznał śmiejąc się pod nosem. Wywrócił oczyma na jej słowa. - No jak dla ciebie były świetne to najważniejsze. Ja mówię z mojego punktu widzenia. Obserwatora - rzucił z lekkim uśmiechem, po czym wysłuchał jej na temat Gava i skinął głową. - Dobrze to słyszeć - przyznał szczerze. - Mhm dobrze by było, gdyby i jemu ulżyło - zgodził się z nią. - Tylko ty też nie zapominaj o skupianiu się na sobie, co? - uśmiechnął się krzywo, mając wrażenie, że zdecydowanie nie jest osobą, która powinna jej takie morały prawić. Machnął więc tylko ręką dalej prowadząc wózek. Po kilku metrach przystanął. - Przerwa... ręce mi odpadają.
OdpowiedzUsuńRyu
Ryu zaśmiał się cicho.
OdpowiedzUsuń- Oj nie... już coś przebąkiwała, że powinienem znaleźć swój własny kąt i te sprawy - zaśmiał się cicho. - Tony to osobna historia - dorzucił jeszcze, po czym prychnął przed nosem. - To, albo to ty przeceniasz swój talent - puścił do niej oczko. - Stawiałbym na tę drugą opcję - dodał jeszcze w żartobliwym tonie. Skinął głową, kiedy wspomniała, że skupia się na sobie i podrapał się lekko po głowie. - Mhm cieszę się - stwierdził tylko. Nie zdążył zaprotestować zanim złapała jego wózek. Co prawda chciał tylko chwili przerwy, ale kiedy już zaczęła prowadzić, nie oponował. - Czasem muszę... trochę księżniczkować - stwierdził. - Twoja ostatnia piosenka... wiesz ja wiem, że była humorystyczna i wiem co miała przekazać, ale jakoś tak... zabolała - szepnął. - Jakoś mnie zabolała.
Ryu
- Wózek dość mocno mnie już wpienia. To, że nie mogłem z wami w pełni uczestniczyć w świętowaniu trochę dało mi się we znaki - przyznał szczerze, co do swojego strutego stanu. No i widok Klary przylepionej do Nyliana też nie pomagał, jak i jej wcześniejsze słowa o impulsie. Zacisnął mocno wargi. - Mhm zabolało - powtórzył tylko i odetchnął głęboko, po czym wzruszył ramionami. - To akurat żadne pocieszenie - zaśmiał się cicho. - Wiesz ostatnio staram się... nie porównywać do innych. Staram, bo czasem nie jest to takie łatwe - skomentował.
OdpowiedzUsuńRyu
Tony wywrócił oczyma.
OdpowiedzUsuń- Phi, jestem w przestrzeni publicznej, a tu mogę śpiewać ile chcę - powiedział unosząc wysoko głowę. - Gdyby Żaba nie marudziła byłaby fajoską Żabą - zagrzmiał znowu. - Och mogę powyć całą noc i cały dzień - pokiwał głową. - Serio. Potem pewnie ochrypnę i głos stracę, ale dla sprawdzenia długości trwania twych run, warto - wyszczerzył się do niej. - Bo musisz mieć jakieś ograniczenia. Z energią czy coś - wzruszył ramionami. - O pani... do nowej knajpki. Robią świetne risotto, a desery... rozpływają się w ustach.
Tony
- Ja nie o piosence mówiłem, tylko o twoich słowach, że nie tylko mnie dotknęła - zerknął na nią. - To moim zdaniem było już lekkie porównanie - stwierdził. - Wiem jaki przekaz miała piosenka, ale te pierwsze słowa były na tyle mocne, że trudno było skupić się na dalszych - uśmiechnął się krzywo. - Wiem, że mogę coś zjebać. Robię to na okrągło - zauważył. - Czasem się za to winię, czasem wściekam, a czasem... po czasie akceptuję i idę dalej - mruknął. - Wiem co masz na myśli - mruknął jeszcze i odetchnął głęboko. - Ale czasem, niektórych rzeczy... niektórych zjeb nie jest łatwo się pozbyć. Czasem wybaczenie samemu sobie jest cholernie trudne i trwa latami - mruknął cicho. - O proszę - zaśmiał się na jej słowa o Azylu. - Moje owsiki zaatakowały twój odbyt... no to pięknie, za dużo czasu ze mną spędzasz - zażartował.
OdpowiedzUsuńRyu
- Dobrze - uniósł się w powietrzu. - Technicznie nie stoję już na twoim ganku, mogę nawet odlecieć kawałek - jak powiedział tak też zrobił i zawisł krótko za gankiem. - I pobawić się głosem - wzmocnił sobie wypływający głos z niego powietrzem. - Do re mi fa sol la si doooooo - zaśpiewał w ten sposób. - Jestem w przestrzeni publicznej - poinformował ją. - Jak ochrypnę znajdę inny sposób... - puścił do niej oczko, zlatując sobie na dół i czekając aż do niego dołączy. - CO znaczy mniej i więcej? - zapytał jej. - Godzina? Osiem godzin? - spojrzał po niej spokojnie. - Ja na przykład na pełnej parze to wytrzymam sporo... hm tak myślę że noc by dało radę, o ile nie tracę kontroli... jak ją tracę to dupa - mruknął.
OdpowiedzUsuńTony
- To biorę to na siebie. Owsiki cię opuściły, a teraz powróciły, bo ja... cóż... muszę zrobić sobie wymuszoną przerwę - westchnął ciężko. - I to jeszcze w takim momencie... w obliczu wojny - wymamrotał zaciskając mocno wargi. - Ciężko jest na to wszystko patrzeć... na was, takich sprawnych. Zaczynam tak powoli rozumieć frustrację Tonego - zacisnął mocno wargi, bo przecież nawet za dziewczyną nie mógł pognać sam, bo nie był w stanie. Prychnął pod nosem. Beznadzieja.
OdpowiedzUsuńRyu
Wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- An, ja nie zrobiłem zbyt wiele, jeśli chodzi o Polszan - powiedział cicho. - Pomogłem jedynie w odbiciu Gava, uwolniłem paru zakładników w jednym obozie, a w innym moja walka z Polszanami sprawiła, że bunt wśród ludu urósł i dzięki temu zwialiśmy - mruknął. - Niezbyt duże dokonania - skomentował. - Musiałem wiele razy zamykać oczy i przechodzić obojętnie wobec krzywdy - dorzucił zaciskając mocno pięści. - Mhm odpoczywam, jestem do odpoczynku zmuszony - westchnął. - To żaden odpoczynek, wiesz? Ech... bo ja lubię aktywnie wypoczywać... zdobywać jakieś skałki, skakać do wody z klifu czy bujać się na lianach... albo szaleć na drzewach - uśmiechnął się do swoich myśli. - Powkurzać? - spojrzał po niej i odetchnął głęboko. - Nie wiem czy to już ten moment frustracji - zaśmiał się cicho. - Mhm... a co? Próbowałaś go? Jak smakował? - zapytał jej. - Twoje soki całkiem znośnie - dorzucił przypominając sobie o żarcie którym rzucił mu Gave twierdząc że wodę doprawił sokami z Akane. - Za nogę mogę się złościć na Meliodasa. To on upuścił tę cholerną karocę na mnie... - mruknął. - Ale jestem mu wdzięczny, że tam był i nas wyciągnął, bo... uhm... - pokręcił głową. - Nie dotarlibyśmy tu żywi - westchnął. - Plany na bezwózkowy czas? Ech zamierzałem pospędzać trochę czasu z Klarą, ale aktualnie zamierzam dać jej trochę przestrzeni - westchnął ciężko. - Mhm taa trenować i szkolić to już mam zapewnione... - potwierdził i zaśmiał się cicho. - Mhm opierdalam. Miałem odpoczywać - uśmiechnął się do niej. - Pomagałem przy organizacji imprezy ostatnio.
Ryu
Nie skomentował już wrażenia. Wrażenia nie miało robić. Miało koniec końców okazać się skuteczne. Wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Może sporo, ale są też ograniczenia - stwierdził. - No wiesz jeśli używam mocy na sto procent... na moje własne sto procent, kiedy jestem wzburzony, wkurzony, wściekły... wiesz tam w środku się kotłuję to jest duże prawdopodobieństwo, że stracę nad nią kontrolę, a wtedy bum... leżę nieprzytomny albo nie żywy - mruknął tylko, słuchając o jej limitach i przygodach dotyczących run. Kiwnął lekko głową i zmarszczył brwi.
- Dziwne, że akurat wchodzenie w umysł jest dla ciebie najcięższe, ingerencja... masz to przecież w małym paluszku - zauważył lekko. - Rozumiem, że to bardzo złożony proces, ale wydaje mi się, że to powinno ci przychodzić z jakąś taką łatwością - spojrzał po niej z lekkim niepokojem.
Tony
Ryu spojrzał w niebo odchylając głowę do tyłu i wypuścił z siebie długie westchnienie.
OdpowiedzUsuń- Dlaczego akurat tak mnie odbierasz? Dlaczego akurat tak odbierasz moje słowa? - zapytał jej. - Nie uważam tego wszystkiego za małe osiągnięcie. Nie uważam, że jedno życie nic się nie liczy - powiedział spokojnie. - Szkoda, że tak mnie odbieracie. Ty, Rei, Klara... wszystkie usilnie chcecie mi wmówić, że mam kompleks bohatera. Że nie liczy się jakość a ilość - powiedział krótko. - I co? Mam przyklasnąć? Powiedzieć tak? Masz rację - pokręcił lekko głową. - Dla mnie to, że kogoś ocaliłem to dużo. Duża i znacząca sprawa - mruknął. - Nie żaden plus czy minus jak to chcesz mi teraz wmówić - odetchnął głęboko. - Po prostu uważam, że miałem możliwości aby zrobić to więcej razy i uratować większą ilość osób, ale zrezygnowałem z tego, bo postawiłem bezpieczeństwo Klary na pierwszym miejscu - rzucił jeszcze. - Ja po prostu... czuję się źle z tym, że odwracałem wzrok. Wyjdź poza Argar, idź sobie po głównym trakcie, mijaj stacjonujące oddziały Polszan, oglądaj po drodze spalone domostwa, ciała... słuchaj płaczu dzieci, kobiet, mężczyzn... - wypuścił powietrze z płuc. - I powiedz mi wtedy, że nie jest ci źle z tym, że nie zrobiłaś więcej... - mruknął. - I tak, Akane, wiem że jesteś mamą i wiem, że chętnie byś to zrobiła, gdyby nie dziewczynki... to nie jest zachęta dla ciebie, podaję to jako przykład. Przykład frustracji jaką w sobie mam. Tej cholernej bezsilności na to wszystko. Niemocy... więc tak, czuję się z tym źle, ale nie oznacza to, że uważam że to co zrobiłem było nieistotne, a już na pewno nie gram w jakąś chorą grę. Naprawdę... skończcie wreszcie patrzeć na mnie jak na pieprzonego bohatera - zacisnął wargi. - Nigdy nim nie byłem i nigdy nim nie będę - dodał tylko i pomasował sobie skronie. Na podsumowanie o Klarze westchnął ciężko.
- Nie wiem, Akane - powiedział cicho. - Nie wiem czy zamierzam czekać na jej inicjatywę, czy przypadkiem nie chcę jej unikać - mruknął. - Wydaje mi się, że mimo wszystko powinienem zejść z jej oczu. Po tym co dziś usłyszałem tym bardziej - spojrzał po swoich trzęsących się dłoniach - uśmiechnął się pod nosem. - Wiesz gdzieś tam nawet doszedłem do wniosku, że chyba lepiej by było usunąć się na zawsze, zupełnie... - mruknął. - Ale jeszcze ze sobą debatuję. Zastanawiam się... i nie sądzę by cokolwiek co powiesz zmieniło burdel w mojej głowie.
Ryu
Dzień po powrocie z imprezy, Gave zdecydowanie uznał, że przesadził z alkoholem. Co prawda nie czuł bólu głowy czy innych dolegliwości, poza zwyczajnym zmęczeniem. Zszedł więc tylko na śniadanie, przy okazji witając się z dziećmi, a potem wrócił do łóżka. Drzemał sobie właśnie, kiedy Akane zapukała i wsunęła głowę do środka.
OdpowiedzUsuń- Idź sobie - mruknął tylko. - Ja dzisiaj odpoczywam, stawiam na randkowanie z łóżkiem - obrócił się do niej plecami, wtulając się w swoją poduszkę. - Dobrze, dobrze. Jakoś żyją - wymamrotał jeszcze ziewając.
Gave
- Sio - mruknął w odpowiedzi. Skoro potrzebowała "sio", żeby zrozumieć to mógł jej je dać. Przymknął oczy, wzdychając przy tym ciężko i uparcie zostając w pozycji, obróconym do niej plecami. - W porównaniu z Polszańskimi lochami to... wczoraj było pestką - stwierdził cierpko, kiedy wspomniała o spaniu na brzuchu. Wydał z siebie jęk niezadowolenia. - Akane... ale ja nie chcę rozmawiać... nie mam ochoty strzępić jęzora i wytężać umysłu dzisiaj... - westchnął zerkając na nią. - Sorry, ale to nie jest dobry dzień na niedopowiedzenia czy niejasności...
OdpowiedzUsuńGave xD
Gave wstał zanim zaczęła mówić swoje. Zaraz po "Przykro mi Gave" i wyszedł z pokoju. Człowiek chce spokojnie i po ludzku. Mówi, że nie ma sił, a ta swoje. Dość tego. Nie zamierzał słuchać czegokolwiek w tej kwestii. Nie potrafiła uszanować braku chęci wytężania szarych komórek to nie musiała, ale jemu po prostu nie chciało się jej słuchać. Obawiał się tylko tej jej cholernej upartości. Szlag by to. Zawsze musiała stawiać na swoim, ale nie z nim te numery. Zbiegł po schodach na dół i wyszedł z domu. Nosz co za siksa. Wystarczy, że przylezie i podnosi ciśnienie. Jego zdaniem wyraził się jasno. Nie chciał rozmawiać. No jaśniej już się nie dało.
OdpowiedzUsuńGave
- A ja nie chcę dziś rozmawiać! Czego kurwa nie rozumiesz?! - wrzasnął na nią. - Nie chcę z tobą rozmawiać dzisiaj. Daj mi święty spokój - fuknął odwracając się i wracając na górę. Zatrzasnął za sobą drzwi do pokoju i spojrzał na okno. Do czego to doszło, żeby musiał zwiewać z własnego kąta, bo nie chciał rozmawiać z dziewczyną. Zaśmiał się cicho i wyszedł przez okno, wchodząc na dach i tam siadając na moment. Naprawdę nie miał dziś ochoty na rozmowy.
OdpowiedzUsuńGave
Jeden dzień odpoczynku od treningów był wystarczającym dniem. Przynajmniej w jego skromnej ocenie. Z samego rana wyszedł z domu, bo Tony i Grima postanowili dziś porwać wszystkie dzieci na jakieś leśne harce, a on nie zaprotestował. Będzie je miał później, całe popołudnie, więc trzeba było wycisnąć co się dało z wolnej połowy dnia. Po porannej przebieżce, udał się do mordowni, a tam ustawił sobie wahadło na odpowiedni poziom i wszedł na nie, ćwicząc swój refleks i równowagę. Obecność Gavina wyczuł zaraz po tym jak Akane wsunęła się do środka, ale postanowił ją zignorować. Przynajmniej dopóki nie padły słowa z jej ust. Milczał dłuższą chwilę dalej bawiąc się na wahadle, a gdy przeszedł je jeszcze z pięć razy zeskoczył na ziemię, wyłączając ustrojstwo. Upił łyk wody i spojrzał po niej.
OdpowiedzUsuń- No, mów - rzucił tylko, zaczynając zawiązywać bandaż na dłoni z niedomagającymi palcami, by przy kolejnych ćwiczeniach sobie ich nie nadwyrężyć. - Co jest tak palącą sprawą, że nie może poczekać kilku dni? - uniósł na nią spojrzenie. - Co jest?
Gave
- Nie mam - odparł wzdychając ciężko. - Uważam, że mogłem zrobić więcej, ale nie zrobiłem - skomentował. - Nie rzucam się jak pojebany na akcje tylko dlatego, że wydaje mi się że mogę zrobić więcej. Stawiam na priorytety i mimo wszystko prioryteryzuję życie swoich przyjaciół i swoje własne... o dziwo, tak wiem... nad wszystko inne - skomentował. - Ale to nie znaczy że nie mam prawa czuć się źle, bo mogłem zrobić więcej. Nie, nie dlatego czuję się źle bo wybrałem życie Klary czy swoje - westchnął. - Trudno to w ogóle opisać, ale to nie są moje myśli - pokręcił głową. - Po prostu nie czuję się dobrze z tym, że nie byłem w stanie zrobić więcej - mruknął oddychając głęboko. - I w żaden sposób nie twierdziłem, że będziesz się rzucać każdemu do pomocy... w moim przykładzie chodziło tylko o to poczucie bezsilności i niemocy. Jak trochę tam pobędziesz i dalej będziemy żywi, a chciałbym zakładać że tak będzie, to możemy porozmawiać z powrotem. Może wtedy zrozumiesz o co chodzi - westchnął ciężko, oddychając z ulgą dopiero kiedy stwierdziła, że nie powie nic w sprawie Klary. - Dziękuję - mruknął. - Możesz mnie jedynie walnąć w łeb, bo ech... po prostu walnij...
OdpowiedzUsuńRyu
Co do pierwszej sprawy nie bardzo ją rozumiał, więc na nią po prostu nie odpowiedział, skupiając się trochę bardziej na usztywnianiu dłoni.
OdpowiedzUsuń- Twoje gesty muszą się skończyć. Prosiłem cię o to już dawno temu. Prosiłem, żebyś się odsunęła. Przestała - przypomniał. - Ty nie przestałaś - spojrzał w jej oczy. - Nie wierzę, An - powiedział po prostu. - Nie wierzę ani w to, że nie są szukaniem okazji do powrotu, ani w to że mnie nie chcesz - wzruszył ramionami, odsuwając się od niej. - Twój wzrok, twoja mimika, twoja troska... one nie są na poziomie przyjacielskiej - rzucił krótko, przechodząc do kolejnego przyrządu. - Hm? A po co chcesz z nim gadać? Zaczynam żałować, że wiesz kto się tobą opiekuje - stwierdził. Wcześniej nie było tych próśb o pogaduszki.
Gave
- Wszystkie - odparł krótko. - Mówiłem ci, że oboje musimy się odsunąć. Nie dotarło - mruknął. - Świetnie, że tobie gesty nie robią. Cudownie - mruknął. - Tylko, że mi robią - dodał jeszcze. - Chcesz szczerości? - westchnął ciężko i pokręcił głową. - Nie, nie chcesz mojej szczerości. Będąc szczerym znów poszedłbym z tobą na noże, a ja mam dość kłótni z tobą. Mam dość ciągłych przepychanych. Mam dość patrzenia w twoje smutne oczy. Mam dość tego, że jak przepraszałem, bo cię pocałowałem czy zrobiłem inny gest, ciebie to kłuło w sercu i choć wydawało ci się, że nie widać... było widać - skomentował. - Mam dość tego, że ciągle mnie testowałaś. Że robiłaś gesty, czekałaś aż cię odsunę. Czekałaś aż cię zranię - spojrzał jej prosto w oczy. - Mam dość tego, że przez to chciałaś ze mnie robić tego złego a z siebie ofiarę - zacisnął wargi. - Ta, możesz mi przywalić - rozłożył ramiona na boki. - Mam dość tego, że nie widziałaś swojej obsesji na moim punkcie. Mam dość tego, że wybaczasz mi wszystko, choćbym nie wiem jak się starał cię zranić ty wybaczysz wszystko... - zacisnął pięści. - Mam dość tego, że się nie szanujesz - mruknął. - Umiem być z tobą szczery w innych sprawach niż uczucia, bo jestem już zmęczony - mruknął tylko, po czym zerknął na Gavina. - Gavin nie ma prawa nic od ciebie chcieć - stwierdził. - Jest tylko twoim strażnikiem. Jeśli zgodził się w czymś pomóc, świetnie, ale nie ma prawa niczego od ciebie żądać.
OdpowiedzUsuńGave
- Bo nie chcę rozmawiać o Klarze, o tym co czuję aktualnie i jak chujowo się z tym czuję i o tym, że gdzieś w ferworze tego wszystkiego pomyślałem, że może lepiej by było gdyby mnie nie było. W ogóle nie było na tym świecie - wzruszył ramionami. - Więc szukam czegoś co zadowoli cię jako rozmówcę a propo mojego chujowego stanu dzisiaj i to akurat wypada najbardziej wiarygodnie - wywrócił oczyma i skrzywił się, kiedy walnęła go w łeb. Rozmasował go sobie zaraz. - Aha... jeden porządny dostałaś, jeden - przypomniał jej. - Na drugim się zlitowałem nad twoim biednym tyłeczkiem, ale jak chcesz to mogę poprawić - uśmiechnął się do niej.
OdpowiedzUsuńRyu
Gave spojrzał po niej całkiem zbity z tropu. Czego ona znowu nie rozumiała? Przecież przekazał jej czego nie chce, a ona durno dalej pytała. Odetchnął głęboko i zajął się przygotowywaniem drugiej maszyny.
OdpowiedzUsuń- Nie bądź śmieszna - powiedział po chwili. - Ustaliliśmy, że chcemy się kumplować. Tak mi się przynajmniej wydawało. Kumplowanie, moim zdaniem, oznacza że będziemy ze sobą rozmawiać i spędzać czas - zauważył krótko. - Bądźmy poważni. Mamy ze sobą dzieci. Nie zamierzam teraz udawać, że cię nie znam - mruknął. - Zadajesz głupie pytania. Jakbyś nie wiedziała, które gesty sprawiają przyciąganie - zauważył. - Mam ci je wypunktować? Cały referat na ten temat zrobić? - zapytał dość chłodno acz spokojnie. - Bo jeśli tak to potrzebuję czasu, żeby je wszystkie wypunktować, a jestem pewien, że chcąc nie chcąc znajdziesz jakieś inne, których w nim nie zamieszczę - dorzucił. - Wszystkie gesty, Akane. Wszystkie - westchnął ciężko. Na smutne oczy skinął lekko głową, ale i zaśmiał się pod nosem. - Świetnie, to będę patrzył na twoje cycki. Nie odbierz tylko tego jako zachętę - żachnął się. - Jasne, że masz prawo do smutku i masz prawo przeżywać jak chcesz, ale twoje czułe oczka mogłabyś sobie darować - skomentował. Jednak, kiedy znów poruszyła sprawę tego co działo się parę miesięcy temu, uderzył kukłę pięścią. - Nie, Akane - powiedział z lekką frustracją w głosie. - Chciałbym ci przypomnieć, że w tamtym okresie byliśmy już po pierwszym zerwaniu, bo pocałowałem Onyx. Sama ze mną zerwałaś. Chciałaś odejść. Poszłaś w pizdu, a potem wróciłaś i mimo że ze sobą nie byliśmy, bawiliśmy się w dom. Ja, tego okresu nie wspominam jako coś dobrego. Tam nie było dobrze. Tam było strasznie - spojrzał po niej. - Odsunąłem się od ciebie, bo w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Ty dopuszczałaś możliwość seksu ze mną, dopuszczałaś do siebie złamanie swych własnych zasad. Zasad, o których wcześniej mi mówiłaś - mruknął. - Tych zasad, których chciałaś przestrzegać. Tego, że nie będzie kogoś innego, że takie coś... seks dla przyjemności ciała cię nie interesuje - dodał. - To tam po raz pierwszy pokazałaś mi, że siebie nie szanujesz. W ogóle - skomentował. - Mówisz, że zabrałem ci Fasolki... ale to ty pierwsza z nich zrezygnowałaś, odchodząc i nie dając nawet znaku, że wrócisz i kiedy wrócisz. Ty pierwsza podjęłaś ten krok. Sama zdecydowałaś, że tak będzie dla nich najlepiej, a ja w tamtej chwili nie ufałem ci w tym temacie. Nadal do końca ci z nimi nie ufam - przyznał szczerze. - Owszem, rozumiem, że to był dla ciebie cios. Jasne, pewnie w twoich oczach posunąłem się do radykalnych kroków. Tak, najprawdopodobniej tak. Tylko ja już tam... zrobiłem to tylko dlatego, że ty nie chciałaś się ode mnie odsunąć. Ja cię poprosiłem o dystans, a ty powiedziałaś, że tobie on nie jest potrzebny. I dopiero, kiedy powiedziałem, że zabiorę Fasolki... dopiero wtedy postanowiłaś pójść mi na rękę. Postanowiłaś się odsunąć, na chwilę - dodał. Zamknął oczy słuchając jej dalej. - Jasne, rozumiem że to cię zabolało. Miało cię zaboleć - powiedział dobitnie. - Miało cię otrzeźwić... ale nie udało się. Minęły trzy miesiące a my znów stoimy właściwie na tym samym gruncie. Nic się nie zmieniło - mruknął.
- Mówisz, że nie zrozumiem, bo musiałbym się zakochać... - powtórzył po niej i westchnął ciężko. - ...pewnie masz rację. Pewnych rzeczy nie zrozumiem - zgodził się z nią. - Nie zrozumiem skali bólu jaką przeżyłaś. Nie zrozumiem - zgodził się z nią. - Rozumiem za to, że potrzebujesz czasu żeby sobie poukładać sobie to wszystko w głowie. Rozumiem, że potrzebujesz czasu żeby się odkochać... tylko widzisz... nie rozumiem czemu przez te trzy miesiące nie próbowałaś tego robić - westchnął. - Czemu nie skorzystałaś z okazji i nie próbowałaś układać wszystkiego w głowie - mruknął, a potem znów zacisnął pięści. - Nie szanujesz Akane - powtórzył. - Nie szanujesz, bo mimo tego co ci zrobiłem... a zrobiłem dużo... - mruknął. - Zaczynając od zdrady, przez jak mówisz klapsy... o których natobene powiedziałaś raz, a potem jakoś tak nie powtórzyłaś, kiedy już zacząłem... najwyraźniej nie mając nic przeciwko... po ciążę... ty wciąż mi wybaczasz - spojrzał po niej.
Usuń- My cię nie słuchamy? Ech... ty sama siebie czasem nie słyszysz... i jeśli już o tym rozmawiamy... mnie też nie słuchasz. Nie raz powiedziałem ci, że chcę dystansu. Z twojej strony również i niewiele to dało. Bo ty go nie chcesz, dla ciebie te gesty i dystans mógłby nie istnieć, tobie on nie pomoże. Ty, ty i ty. Okay, rozumiem. Mogę się z tobą rozstać ale tylko na twoich warunkach - mruknął. - Nie na warunkach obu stron... - dodał jeszcze spoglądając w jej oczy. - Dotarło - pokiwał głową. - Mogę sobie zachowywać dystans, ale ty masz gdzieś to czego ja nie chcę - westchnął jeszcze, odsuwając się znów od niej.
Gave
Spojrzał po niej z wyrzutem, kiedy po raz kolejny go uderzyła.
OdpowiedzUsuń- Raz miałaś walnąć, raz... - burknął i zaśmiał się cicho pod nosem. - Wiesz chcę i nie chcę - wzruszył ramionami. - Klara też jest twoją przyjaciółką i mimo wszystko nie chcę z tobą rozmawiać o tym co między nami zaszło z oczywistych względów. Jesteś moją byłą - rzucił uśmiechając się do niej krzywo. - A to jak się czuję....ja wiem, że to była durna myśl - westchnął. - Ale była. Nic na to nie poradzę - skomentował i znów na nią spojrzał. - Aha... rozumiem, że zakładasz iż dostaniesz ode mnie więcej pasów na przestrzeni tych miesięcy - zaśmiał się cicho. - Och z przyjemnością je wykonam - dorzucił. - Jak to nie chcesz? Przecież przed chwilą rzuciłaś że nazbiera się ich więcej niż jeden do moich urodzin - roześmiał się serdecznie. - No to nie ma problema.
Ryu
Tony skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Jest - zgodził się z nią i pomasował sobie kark. Jego utrata kontroli zdarzała się częściej niż komukolwiek innemu. Zaczynał powoli łączyć kropki i ćwiczyć nad swoją mocą i jej kontrolą. Jego obrażanie się na powietrze zaczynało wychodzić mu bokiem. - Żyję jeszcze, co nie? - zaśmiał się cicho. - To znaczy, że nie sprawdzałem. Po prostu miałem ostatnio wybuch, który sprawił że straciłem przytomność, a potem spałem długo - mruknął. - Podejrzewam, że za którymś razie może nie skończyć się tylko utratą przytomności - mruknął. - A już wiesz jakbym spadł z wysokości albo wpadł do wody? - wzruszył ramionami. Pokiwał głową rozumiejąc co mu przekazuje a propo run. - Rozumiem - powiedział tylko. - No tak, może być to najtrudniejsze... po prostu wiesz... - spojrzał po niej. - Żywioły to jest dla ciebie nowość - stwierdził. - Dlatego zdziwiło mnie to, że mimo wszystko trudniejsze są runy związane z emocjami - stwierdził po prostu, prowadząc ją dalej.
Tony
Yensen wysłuchał Akane i pokręcił głową. Będzie musiał poprosić, aby Nik ją trzasnął za takie kombinowanie w pojedynkę przeciwko całemu sabatowi pieprzonych wiedźm. Chyba że blondyn o tym wiedział, wtedy sam zasługuje na porządną lufę za to, że jej pozwolił iść w to bez przygotowania.
OdpowiedzUsuń— No to słuchaj, nie wiem co dzisiaj zrobiłaś, ale to miejsce jeszcze długo będzie gęste od magii. To na pewno nie była tylko pomoc przy tworzeniu run i lepiej uważaj na siebie. I nie wiem ile razy myślałaś nad swoim planem, ale na Twoim miejscu przemyślałbym kolejne chociaż jeszcze jeden raz więcej — wyjaśnił jej spokojnie. Martwił się o dzieciaka, to było chyba oczywiste. Ale dalej uważał, że to co zrobiła było całkiem nierozsądne. — A z kolejnymi próbami jeśli są lepiej się wstrzymaj — dał jej jeszcze radę od siebie od serca. Widział parę razy różnych czarodziejów, czy słyszał, jak umierali w najróżniejszy sposób, bo nie radzili sobie z otaczającą ich magią.
— No właśnie. Sztuka. Nie nastawiajcie się tak, bo wasze głowy jeszcze tam zawisną — uśmiechnął się do nich delikatnie. — Jak się czujesz, An? — zapytał jeszcze Yensen, żeby mieć pewność, że może ją już zabrać do domu. A potem opowiedzieć wszystko Febe, żeby i ona skontrolowała stan dziewczyny.
Yensen
Gave westchnął ciężko słuchając jej.
OdpowiedzUsuń- Ostatnio? Przez te marne cztery dni? - spojrzał po niej. - No faktycznie, nie zrobiłaś nic. Tylko widzisz, wcześniej też przez parę dni nie robiłaś nic - skomentował krótko. - Pytasz mnie o gesty to ci odpowiadam, a ty dalej drążysz. Kiedy mówię, że wszystkie to wszystkie. Akane ja po prostu nie chcę od ciebie żadnych gestów - mruknął spokojnie. - Pozwalam ci? - uśmiechnął się krzywo. - Tak, pozwalam, bo jestem zmęczony odmawianiem. Odmawiałem wcześniej. Odmawiałem raz, drugi, trzeci... a ty dalej próbowałaś i z każdą moją odmową czułem się chujowo, bo ciebie tym raniłem. I nie pierdol, że tak nie było... bo wiem co widziałem na twojej twarzy - żachnął się. - Więc w końcu przestałem odmawiać... i wiesz? Teraz będzie to samo. Bo ty nie chcesz przestać. Nie chcesz uszanować tego co ja chcę. Dalej będziesz czule patrzeć i muszę się z tym pogodzić. Dalej będziesz robić gesty i muszę się z tym pogodzić - mruknął z westchnieniem. - Bo przecież do ciebie nie docierało... poza tym, jak już zacząłem oddawać ci gesty to powinno nic ci nie zrobić, nie? W teorii to właśnie mi mówisz, że tobie gesty gilają... masz wyjebane laczki i te sprawy - odetchnął głęboko. - To powiedz... czemu znowu tu stoimy co? Czemu po raz kolejny rozprawiamy o tym czego nie ma już od kilku miesięcy - spojrzał po niej. - Czemu? - pokręcił lekko głową. - Nie dziw się więc, że nie wierzę w to, że ciebie gesty gilają - pokręcił głową. - Bo nie gilają. Absolutnie mi tego nie pokazujesz - mruknął chłodno. - Przed chwilą powiedziałem ci, że masz prawo być smutna i przeżywać swój smutek jak chcesz - powiedział gorzko. - A ty oczywiście jedyne co wyciągnęłaś z mojej wypowiedzi to swoje cycki - prychnął pod nosem. - Brawo - zaklaskał jej w dłonie, teraz zdecydowanie bardziej rozczarowany jej wybiórczym braniem słów pod siebie. - Ja ciebie proszę i błagam wręcz o to, żebyś chociaż to czułe spojrzenie opanowała - odetchnął głęboko. Tym razem to on spojrzał po niej po prostu pobłażliwie. - To po co zaczynasz temat skoro nie chcesz o tym rozmawiasz i nie masz nic do powiedzenia? On wbrew pozorom, z mojej strony też był po prostu moim argumentem, żeby ci uświadomić że nie widać jakiegokolwiek progresu - mruknął tylko w tym temacie. - Gdyby zmiany były to nie stalibyśmy tu po raz kolejny rozprawiając na ten sam temat - dodał i odetchnął. Nie komentował już tamtej sprawy bo zdecydowanie nie dogadaliby się w niej. Widział to wyraźnie. Ona nie widziała swojego a jemu się już nie chciało po raz kolejny tłumaczyć.
- Właśnie się kurwa na nich skupiam - powiedział chłodno i kiedy trzasnęła prychnął pod nosem kręcąc lekko głową. - Prawda boli nie? - rzucił chłodno w odpowiedzi, bo przecież ewidentnie jej się podobało, bo go nie zatrzymywała. - Kiedy właśnie skupiam się na swoim uczuciach i swoich emocjach. Mówię ci o nich i proszę o pewne rzeczy, ale ty nie chcesz nawet próbować tego zrobić. Ja nie potrzebuję pięknych słówek i zapewnień. Ja w dupie mam słowa, że mnie nie chcesz i nie chcesz związku. Akane one nic nie znaczą, skoro tego nie widać - wzruszył ramionami i odsunął się od niej. - Nie prawda - nie zgodził się co do dystansu. - Mówiłem o naszym wspólnym dobrze - poprawił ją tylko. - Nie, nie mówiłem nie dawno. Powiedziałem to 3 miesiące temu. Powiedziałem ci prosto i wyraźnie jak już doszło co do czego, że ja potrzebuję dystansu. Odsunęłaś się. Na moment. Potem znów zaczęłaś ze swoimi łapami, gesty, raz, dwa, osiem... ile można mówić nie? Ile można znosić twoje smutne spojrzenie i zawód kiedy powiesz nie? No ile?! - spojrzał po niej. - W końcu przestałem, bo nie docierało do ciebie. Potem słodko mówisz, że gesty cię gilają, ale kurwa nie widać żeby cię gilały - zaśmiał się krótko. - Dlatego dalej utrzymuję, że dystans i brak gestów jest potrzebny nie tylko mnie - powiedział jeszcze. - Masz rację z tym szacunkiem - powiedział tylko. - Masz rację - wzruszył ramionami. - Nie mam do siebie szacunku, ale to jest mój problem. I wiesz kiedy się skupiam na sobie i próbuję to dowiaduję się, że mogę sobie próbować do woli, ale ta druga osoba dalej będzie sobie robić co sobie chce - uśmiechnął się krzywo.
UsuńGave
Yensen jej przytaknął. Możliwe, że nie wszystko dobrze zrozumiał, ale nie sądził, aby to było aż tak poważne.
OdpowiedzUsuń— Tak, ale jak prosiłaś mnie o pomoc, mogłaś mnie po prostu trochę wcześniej uprzedzić, że będzie podejrzana baba z wzrokiem królowej lodu, ciary na dupie dalej mam — odpowiedział, obracając to trochę w żart, chociaż dało się wyczuć, że sam po prostu wolałby wiedzieć na przyszłość. — Masz rację, niektóre rzeczy ciężko przewidzieć, ale w razie czego jak powiesz komuś wszystko co wiesz, może jakoś Ci pomoże. Ja po prostu wolałbym wiedzieć, kiedy ta Mey się znowu pojawi w Argarze, żeby się przygotować, tak na wszelki wypadek. Nie mówię, że masz zmieniać swój styl bycia czy coś, ale wiesz, jak bierzesz do pracy profesjonalistę to daj mu profesjonalnie pracować — puścił jej oczko. Po raz kolejny jej przytaknął, kiedy wspomniał, że dzisiejsza sytuacja dała jej do myślenia. To było dobre, bo liczył, że następnym razem wszyscy będą bardziej przygotowani. Pomógł utrzymać dziewczynie równowagę.
— O opryskliwość się nie gniewam, ale jak chcesz to możesz wpaść na rozweselające ziółka, żeby Ci przeszło — zaśmiał się. — I tak, nie zrozumiałem, nawyk zawodowy, na początku zakładam najgorszy scenariusz i ostrożnie badam całą sytuację zanim podejmę działanie. Następnym razem też Ci chętnie pomogę, ale chcę być lepiej przygotowany, jak mają coś knuć, wolę mieć więcej asów w zanadrzu. No ale jak wnieśli Cię na wyższy poziom — urwał na chwilę i zagwizdał, wolną ręką drapiąc się po nosie — To oby się od tego kiedyś za to zesrały — dodał jeszcze z uśmiechem. Poczekał aż Mohe rozbroi barierę w tym czasie biorąc sobie Akane na barana.
— Wybacz, ale liczyłem dzisiaj na trening na tym Twoim rytuale, to sobie chociaż ciężary ponoszę. Stary jestem, to formę muszę trzymać — wyjaśnił, a gdy mogli już iść, bo bariera była zdjęta to ruszył w stronę domostwa Grandsandów. Spojrzał jeszcze po Mohe. — Mam nadzieję, że Ci bimber smakował — uśmiechnął się do niego na pożegnanie.
Yensen
- Nie - pokręcił głową. - Chciałaś żebym był z tobą szczerzy, a jak już jestem szczery to nie podoba ci się ta szczerość i wymyślasz - powiedział tylko, wracając sobie do boksowania kukły, bo zaczynał mieć dość tej rozmowy. - Pytasz o teraz... nie ma teraz - powiedział krótko. - Teraz widzieliśmy się dwa razy i nie zdążyłaś zrobić szalonych gestów, ale ja czekam na nie z niecierpliwością. Już mnie do tego przyzwyczaiłaś. Nie ma co się cieszyć - stwierdził tylko. - Powiedziałem ci już że się kumplujemy. To chyba normalne, że kiedy któreś jest w potrzebie to reagujemy w jakiś tam sposób - westchnął, gdy wytknęła mu to na koncercie. - Dawałem ci znaki - spojrzał znów po niej. - Dawałem i nic nie dawały. Ja już mam dość ciągłego dawania ci znaków, że coś nie jest halo - mruknął w odpowiedzi. - I znów wracasz do tego smutku. Jezu... - stanął i tym razem to on się do niej przysunął. - Powiedziałem ci już, że możesz sobie przeżywać smutek i tak dalej - rzucił chłodno. - I poprosiłem tylko o tę całą czułość. Kurwa no jesteś w stanie odwrócić wzrok czy coś czasami. Nie uwierzę że nie - wybuchnął już sfrustrowany. - Przecież nie oczekuję, że w ogóle nie zobaczę tych uczuć na twojej buzi lub w twoich oczach. Nie jestem na tyle głupi by tego oczekiwać. Proszę cię tylko o to żebyś sama zwracała na to większą uwagę, a ty ciągle pierdolisz o tym, że ci nie pozwalam. Gówno prawda - dotknął jej palcem, zanim się od niej odsunął. - Przestań wreszcie przekręcać moje słowa - odwrócił się od niej wracając do przerwanego treningu. - Olałem, bo po pierwsze piłaś, po drugie uwielbiasz się przekomarzać i po trzecie przy pierwszym takim klapsie nie zaprotestowałaś - wzruszył ramionami, bo te pieprzone klapsy ciągle i ciągle wracały. - Nie wybielam się. Jasne, źle się stało, że cię tam nie posłuchałem, ale stalo się - mruknął. - Już mi wpierdoliłaś - przypomniał. - Sugestywne podłoże... gdyby moje gesty po tobie spływały to byś nie uważała tego za sugestywne podłoże - wzruszył ramionami. - A ja... no cóż, brałem za pewnik to twoje całe "gesty mnie gilają" - wywrócił oczyma, ponownie wracając do boksowania. - Przyznaj się przed samą sobą, że jednak nie gilają, a nasze problemy po prostu znikną - mruknął po chwili milczenia. - Wybrzmiało, ale słowa dla mnie nie mają znaczenia - spojrzał po niej. - W przeciwieństwie do ciebie, ja odbieram czyny za coś silniejszego niż słowa - powiedział spokojnie. - Dzięki - mruknął kiedy wreszcie powiedziała, że spróbuje jakoś powstrzymać te swoje spojrzenie. Już nic nie odpowiedział na temat klapsów, bo ile można? Pokręcił lekko głową. - Ten argument do mnie nie przejawia, bo ja się nie krzywdzę tak jak ty chcesz skrzywdzić samą siebie - stwierdził tylko.
OdpowiedzUsuńGave
Słuchał Akane i kiwał sobie porozumiewawczo głową, nie komentując za bardzo większości tego co mówiła, bo w sumie nie było co tutaj dodawać. Ona zwróci uwagę na informowanie go na następny raz, a on też już wie, że na więcej rzeczy musi zwracać uwagę. Nie było potrzeby dalej się strzępić. Uśmiechnął się za to, gdy zgodziła się na ziółka.
OdpowiedzUsuń— No i takie podejście akurat się chwali — odparł. Pokręcił za to, gdy mówiła o zawracaniu głową. — E tam, gadanie. To nie jest zawracanie. Właśnie dlatego, że idzie wojna powinnaś informować, żeby przygotować się na więcej problemów. Nigdy nie wiesz do końca, z której strony pierdolnie. Więc warto mówić, nikt się o to obrazić nie powinien — powiedział. Zaśmiał się szczerze. — No oby, bo już wiem, że to będzie piękny widok, a zapaszek jakoś się zniesie — zażartował.
— Uważaj, bo jak ja nosem wyczuje kolejny brak to będziesz Emmie pomagał przy stolarce — pożegnał się jeszcze z Mohe na odchodne. Przyspieszył nieco kroku, żeby Młoda mogła się jak najszybciej do łóżka położyć.
Yensen
Gave pomasował sobie skronie.
OdpowiedzUsuń- Nie chcę romantycznych gestów, czy to takie trudne do zrozumienia? Czy to nie rozumie się samo przez się? Nie chcę miziania po policzku, nie chcę żebyś głaskała mnie po ręku czy robiła czegokolwiek takiego - mruknął, bo naprawdę uważał, że Akane albo robi sobie z niego jaja, albo po prostu jest tak niewydarzona. - Wszystkich gestów romantycznych - dodał i odetchnął głęboko. - Nie wiem - odparł krótko. - Nie jestem pewien czy jestem w stanie ponownie dawać ci takie sygnały - dodał. - Postaram się - mruknął tylko. Odsunął dłoń zanim zdążyła go w nią trzepnąć. - No więc gesty nie są dla ciebie okay - stwierdził po prostu. - Prosta piłka, albo są okay albo nie - westchnął. - Jak mówisz, że są to mówisz o wszystkich... z danej kategorii, jak mówisz że nie są to również mówisz o wszystkich z danej kategorii, a nie... pomizaj po policzku to tak, ale buzi nie, seks tak, ale ciąża nie - wymienił kręcąc lekko głową. - Robisz tym taki mętlik we łbie. Skąd człowiek ma wiedzieć co jest na tak a co na nie? Lepiej w ogóle wszystko odpuścić - mruknął jeszcze i spojrzał po niej. - Jak już wspomniałem, ja też zaczynałem mieć cię za przyjaciółkę, ale teraz już nie mam - pokręcił głową. - Z całą pewnością wiesz co cię boli najbardziej, ale szacunek i to co boli cię najbardziej to czasem dwie różne i rozjeżdżające się rzeczy - skomentował jeszcze. - Zajmuję się własnym. A przynajmniej staram się zająć.
Gave
- Nie zgadzam się z tobą z tym policzkiem - powiedział po prostu. - Zwykłe "uważaj na siebie" z pogłaskaniem policzka już mówi za dużo - dodał. - Spójrz na to tak... Tonego czy Ryu nie pogłaszczesz po policzku z takimi słowami, bo uznasz to za zbyt intymny gest. Zbyt romantyczny. Ja tak odbieram gesty od ciebie - powiedział po prostu. - Nie mówię o dzieciach i nie mówię o osobach tej samej płci, które nie czują do siebie mięty - rzucił krótko. - Uważam, że nie masz tu racji. Gesty są czarno białe - powiedział po prostu. - Postawiłem na równi seks i ciążę - poprawił ją. - Poza tym ty sama mi powiedziałaś 3 miesiące temu, że seks jest okay, dopuszczasz to do siebie - skomentował. - Więc skoro kręcisz się sama w zeznaniach to jak ktokolwiek inny ma odbierać co jest czym? - zapytał jej i pokręcił głową. - Ale ty możesz sobie gadać na ten temat. Ja ci przyznałem rację - przypomniał jej. - A ty nie potrafisz powiedzieć "tak, masz rację", mimo że ewidentnie ją mam. To jest twój problem. Nie umiesz przyznawać się do błędu. Rzadko kiedy to w ogóle robisz. W wypadku, kiedy coś dotyczy ciebie. Zaślepia cię to co uważasz że myślisz - wzruszył ramionami. - Ja co do nie szanowania siebie przyznałem ci rację - przypomniał raz jeszcze. - Więc możesz sobie wykłady uprawiać ile w lezie, uniósł lekko brew patrząc jak zaczyna się rozgrzewać. - Zamierzasz tu zostać? - zapytał jej tylko.
OdpowiedzUsuńGave
- Nie we wszystkim musimy się zgadzać - skomentował. Dla niego sprawa była prosta. - Poza tym dlatego ci mówię, że chodzi o romantyczne gesty - dorzucił jeszcze i uniósł wysoko brew. - Aha, w emocjach w hardcorowej sytuacji... w tamtej chwili nie było hardcorowej sytuacji. Ona pojawiła się po twoim wyznaniu - rzucił tylko. - I późniejsze słowa o tym, że ciebie to nie robi... no cóż może i głupie, ale jak dziewczyna coś takiego mi mówi to choć nie dowierzam, zamierzam jej pokazać że jednak mam rację i gesty cię robią - skomentował krótko. - Wybacz, ale to jak wspomniałaś wcześniej, dla mnie jest nie zrozumiałe. Nie rozumiem dlaczego po prostu tego nie zobaczysz, ale to już twoja sprawa - uniósł dłonie w górę. - Tak, to jest duża wada - zgodził się z nią. - Niektórych rzeczy nie powinno się wybaczać - spojrzał jej prosto w oczy. - Zrobiłem parę takich rzeczy, których nie powinnaś wybaczać - stwierdził jeszcze. - Niezależnie od tego jak bardzo ci na mnie zależy, zależało lub aktualnie nie zależy - wyjaśnił swój punkt widzenia. - Raz. Raz przyznałaś się do błędu w tej rozmowie - wypunktował i skinął głową. - Cieszę się - stwierdził co do mordowni. Aktualnie nie miał ochoty z nią trenować.
OdpowiedzUsuńGave
- Po mnie to spłynęło - skomentował. - Bo dla mnie ważniejsze od czterech ścian było to, że wszyscy dalej żyliśmy - powiedział spokojnie. - Cała reszta? Była mało ważna - stwierdził jeszcze. Zwłaszcza kiedy zobaczył w gospodzie pozostałe osoby, na których mu zależało. Nie widział w tym specjalnie hardcorowych rzeczy. Co do jej romantycznych gestów wzruszył ramionami. - To trzeba było od razu zaznaczać to w rozmowie, a nie uparcie mówić, że gesty cię gilają - rzucił tylko, po czym pokręcił głową. - Jasne, każdy ma swój indywidualny system wartości... ale gdybyś widziała, że chłopak Mali albo Raji robi coś podobnego do tego co robiłem ja... byłabyś w stanie wybaczyć? Wspierałabyś dziewczyny w tym, że chcąc z nim być? - spojrzał po niej uważnie. - Bo ja nie - mruknął chłodno. - Dlatego uważam, że masz bardzo porąbany system wartości. System, który sprawia, że sama się przez niego ranisz i nie chcesz się do tego przyznać - rzucił krótko i pokręcił głową ponownie. - No właśnie. Przeprosiłaś, to był ten jeden raz - pokazał jej na palcach. - A reszta... no nie o to mi chodziło - stwierdził. - Chodziło mi raczej o sprawy, które dotyczą tylko ciebie. Na tym polu leżysz i kwiczysz - stwierdził. - I usilnie próbujesz komuś umniejszać w rozmowie od czasu do czasu - dodał, rozbrajając kukłę i spoglądając na nią sceptycznie. Złe ustawienia wrzucił, ewidentnie. - A i spoko. Miej sobie ten chory system wartości - spojrzał po niej zaraz, co by nie przyszło jej do głowy, że jej zabrania czegokolwiek takiego.
OdpowiedzUsuńGave
Gave pokręcił głową. Oczywiście, że odczytała słowa inaczej. Oczywiście, że musiała pokazać jak to ona ma rację, znowu.
OdpowiedzUsuń- Relacja rodzica z dzieckiem jest inna - zgodził się z nią tylko. - Ale rodzic, który robi coś takiego, nie ma prawa potem twierdzić, że to czy tamto robi dziecko źle. Rodzic, który sam u siebie tego nie widzi i zwala na swój system wartości, bo taki rodzic potem będzie po prostu hipokrytą - skomentował. - A kto powiedział, że silnie będę im swoje racje wmawiać? - uniósł wysoko brew. - Przedstawię je raz. Za drugim razem pójdę po prostu rozmówić się z tym, który je krzywdzi - rzucił tylko. - Mogą mnie potem znienawidzić. Nie ma problemu - dodał jeszcze. Gave pokręcił lekko głową. - Nie, do mnie to nie trafia An - powiedział chłodno. - Bo znów przekręcasz. Znów mówisz nie o tym co ja - stwierdził. - Znów płyniesz - mruknął. - Ja nie mówię o kompletnym kopaniu kogoś w dupę, ale o obronie siebie samej przed takimi zagraniami - spojrzał po niej. - Mówię o tym, że czasem wypadałoby się wkurzyć, krzyknąć, zerwać... a nie po prostu wybaczać i usprawiedliwiać... bo trochę usprawiedliwiać... krzywe akcje tym co dobrego widzisz w danej osobie - rzucił po prostu. - No właśnie. Ryu i ja, wzajemnie próbowaliśmy się zabić, a teraz nie rzucamy w siebie piorunami - przytaknął jej. - O tym właśnie mówię - rzucił krótko.
Gave
- Nie - odparł nie zgadzając się z nią. - Nie słuchasz mnie. Ten przykład był tylko po to by uświadomić tobie, że może czasem trzeba powiedzieć pass. Że może czasem się mylisz. Dobrze, mówisz że widziałaś wiele rzeczy, więc powtórzę pytanie... czemu znów stoimy w tym samym pierdolonym miejscu? Czemu, skoro zerwałaś to musieliśmy to powtórzyć po raz drugi i trzeci, mimo że technicznie nie byliśmy już wtedy ze sobą? Czemu muszę robić te chore akcje chcąc żebyś wreszcie otworzyła oczy i zaczęła żyć swoim życiem? I wreszcie czemu u Ryu tych gestów o których mówiłaś nie robisz z wiadomych względów, a do mnie już tak? - uniósł wysoko brew. - Oboje już z tobą nie jesteśmy, czemu więc tu u mnie jest z tym problem? - spojrzał po niej wymownie. - Czemu twoje zasady działają inaczej dla innych osób, którzy są w podobnym miejscu wraz z tobą? - westchnął ciężko. - Jesteś strasznie nie do zrozumienia ze swoimi myślami. Kręcisz się jak mucha w smole - westchnął ciężko. - Cieszę się, że wreszcie coś tam dociera do twojego łba - mruknął. - Nie usprawiedliwiaj się teraz ojcem, do którego zagrań przywykłaś. W dupie go mam. Po co ten przykład teraz? - uniósł wysoko brew. - Ojciec to cię wychowuje, a nie ja - dorzucił jeszcze, bo skoro ona mogła sobie przykłady pod siebie brać to i on. - Tak więc zrozum wreszcie, że ja nie życzę sobie od ciebie gestów romantycznych - powiedział chłodno. - A krzywe akcje się skończą jak w końcu to zrozumieć. Będę bardziej niż szczęśliwy, kiedy wreszcie do łba dotrze co nieco, a ja nie będę musiał być tym który ci uświadamia co nieco - skomentował, wyłączając maszynę. - Miłej przebieżki - rzucił jeszcze, odwracając się od niej plecami, by ruszyć na moment na bok po bukłak z wodą.
OdpowiedzUsuńGave
- I dalej się na nie łapiesz. Na te metody, więc kiepsko coś je znasz - skomentował i pokręcił lekko głową. - Ciążę już przerobiliśmy wzdłuż i wszerz. Jak wspomniałem też wcześniej, przestałem ci mówić "zostaw", "przestań" bo do ciebie nie docierało - rzucił chłodno. - Szło nam dobrze, dopóki nie wkręciłaś sobie na głowę za bardzo. Ja uważam, tym bardziej po pierwszy fuck upie, że nie może być gestów. Zarówno tych do ciebie jak i od ciebie. Niezależnie od tego co mówisz i co myślisz. Za pierwszym razem, po twojemu, nie wyszło. Teraz idziemy po mojemu - skomentował chłodno. - Aha, tylko że on się zdystansował, kiedy powiedziałaś dość, raz drugi czy trzeci, a ty nie - rzucił zaraz. - Więc czekam na ten twój dystans - powiedział jeszcze, odprowadzając ją wzrokiem i wracając do treningu.
OdpowiedzUsuńGave
- Wiem, Żabo - uśmiechnął się lekko. - Tylko tak jak nie mówisz tego, co wiesz od Klary czy jej tego co wiesz ode mnie to mimo wszystko możesz coś zasugerować niemal niechcący jednej i drugiej stronie - stwierdził spokojnie. - Nawet nie zdając sobie z tego sprawy - szepnął tylko i zaśmiał się cicho. - Oj tam jaskini pełnej seksu nic nie pobije - puścił do niej oczko. - Ale to akurat od Gava wiem - dorzucił zaraz i pokręcił lekko głową. Chłopak w tamtej chwili bardzo chciał mu dopiec. Niespecjalnie mu to wyszło. - Nie przekręcam - spojrzał po niej. - Przecież mowa była o twoim jednym klapsie porządnym, który ode mnie dostałaś... a ty wspomniałaś że do moich urodzin się ich więcej nazbiera - postukał się palcem po brodzie. - Cóż nie będę ukrywał, że będę czekać z niecierpliwością na możliwość wykonania ich na tobie - zaśmiał się cicho.
OdpowiedzUsuńRyu
Odsunął się zanim zdołała trzepnąć go w głowę.
OdpowiedzUsuń- To o czym rozmawiam z moimi znajomymi czy przyjaciółmi to moja sprawa i nic ci do tego - oznajmił uśmiechając się do niej słodziutko. - Cenzura w tym państwie nie obowiązuje - dodał jeszcze. - Poza tym tekściki z podtekstem seksualnym rzucałem dawno temu - skomentował jeszcze i prychnął pod nosem. - A reszta to po prostu moja sprawa, a ty rób sobie co chcesz - pokiwał jej na do widzenia.
Gave
- Ale to są też moje intymne sprawy - uśmiechnął się chłodno. - I będę mówił co chce i komu chcę - oznajmił krótko.
OdpowiedzUsuńGave
Skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Jasne, dlatego właśnie staram się nie powiedzieć, chociaż wiesz tam w środku najchętniej bym ci wszystko powiedział. Nie o tym co zaszło, tylko o tym jak się czuje w związku z tym co zaszło - westchnął. - A że wolałbym poczekać, aż Klara konkretnie zdepcze moje uczucia to zostanę przy upartym twierdzeniu, że nie chcę mówić... - dokończył. Zaśmiał się cicho. - Oj tak, dawno temu - machnął lekko rękach. - A soki.. - wzruszył ramionami. - Soki były odpowiedzią na pytanie czego mi dolał do picia, bo o cyjanek go nie podejrzewam - zaśmiał się cicho. - Mhm... rozumiem. Tak, czy inaczej szykuj się na kolejne w takim razie -puścił do niej oczko. - Och... żadna nie będzie miała tak fajnych pośladów jak twoje - skomentował jeszcze. - Mowa wciąż o klapsach - dorzucił zaraz aby nie pomyślała za dużo.
Ryu
- A przepraszam w tej wodzie naprawdę były twoje soki? Nie wiedziałem, że potrafię je z powietrza wyprodukować - gwizdnął z podziwem. - Będę mówił o czym chcę - powtórzył krótko i pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuńGave
Gave roześmiał się tylko na ten jej piach i pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Idź już biegać, a nie ciągle tu zostajesz, koleżanko - skomentował, nie sięgając do duchów co by uprzykrzyć jej życie. - To nie rozmawiaj z innymi o tym co ja im mówię to nie usłyszysz - zasalutował jej jeszcze, strzepując piasek z włosów i odsuwając się ostatecznie od niego. - To się okaże które z nas się rozliczy - parsknął śmiechem.
Gave
Prychnął tylko pod nosem i pokręcił lekko głową. Nic już nie dodał, uznając że będzie sobie gadał z kim chce i o czym chce. Czas wprowadzić w życie "Soki Akane", a najlepiej zacząć od marudzenia Darcy, która wszystkim wypapla. Plan idealny. Nie mniej to później. Najpierw trening.
OdpowiedzUsuńGave
Ryu skinął głową.- To co tam u Latrala słychać? - zapytał jej luźno. Na wieść o Klarze skinął lekko głową. - Tylko wiesz... jest jeszcze Nylian - westchnął. - I ja wcale nie wiem czy chcę długo czekać na to co ona ma do powiedzenia - stwierdził. - A jednocześnie nie jestem w pozycji by do niej iść i prosić o rozmowę, bo... - zacisnął wargi, po czym spojrzał po Akane i roześmiał się serdecznie. - I wice wersa i wice wersa - zaśmiał się. - Ale na takie zadki ma się sposoby - puścił do niej oczko. - Ależ zawsze do usług. Moje komplementy są najlepsze.
OdpowiedzUsuńRyu
- Nie, nie... planowałem dać ci odejść i wcale do domu nie wejść tylko ruszyć tam na plażę co by sobie na niej posiedzieć, więc jeśli chcesz grzać stopień to chodź pogrzać piasek - poradził jej tylko i westchnął ciężko. - Ostatnio skorzystałem z twojej rady w temacie Klary i... powiedziała mi, że to co jej mówię to był tylko impuls. Wiesz, wiem że nie miała wspomnień, ale nieprzyjemnie się tego słuchało - stwierdził tylko. - Nie bardzo mam ochotę na powtórkę z rozrywki - przyznał szczerze. - Sam zdecyduje czy i kiedy do niej pójdę lub czy po prostu poczekam na nią - zakończył temat. Co prawda był wdzięczny za radę, ale miał w danej chwili mieszane uczucia co do niej. - Pamiętam - przyznał szczerze, choć ta burza mózgu wydawała się być w innym stuleciu. Przynajmniej z jego punktu widzenia. - No to dawaj, co odkryłaś? - zapytał. - Może uda mi się coś podrzucić, jakąś myśl czy coś co pomoże chociaż pół puzzla dorzucić do układanki - zaproponował.
OdpowiedzUsuńRyu
Ryu skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Wiem, ale wolałbym następnym razem nie mieć kogoś na kogo mogę zwalić swoje akcje czy decyzje, bo akurat ten czy tamten mi poradził to czy tamto - mruknął. - Bo widzisz... przez chwilę byłem na ciebie wściekły. Na ciebie i na siebie. Na ciebie, bo cię posłuchałem i na siebie bo nie zrobiłem po swojemu, tak jak wcześniej chciałem zadziałać - przyznał szczerze. Skupił się zaraz na słuchaniu Akane. Usiadł nieco ciężko na plaży, dziękując jej za pomoc i w trakcie jej monologu, rozmasowywał sobie nogę. Vivienne była zwykłą szumowiną. Zaczynało wychodzić na to, że oddała życie za wielki plan. Zdecydowanie mu to nie pasowało.
- Dobra, dobra... jesteś układanką wielkiego planu - mruknął. - Ale pierwsze pytanie brzmi... chcesz nią być? Chcesz być tym kurczakiem? - spojrzał po niej. - Potrzebujesz tyle mocy ile w ciebie wrzucają? - zadał jej pierwsze z pytań. - Rytuał poświęcenia? - spojrzał po niej. - Z czym to jest związane? - zadał kolejne pytanie i odetchnął głęboko. - To jest ten rytuał co to Vivienne oddała za ciebie życie, w teorii, i tych przodków ci przypisała? - upewnił się, że jest na dobrej drodze myślenia. Skinął głową, kiedy wspomniała właśnie o tym rytuale. - To... dlaczego nie zwrócisz się do samych duchów? - spojrzał po niej. - Czemu z nimi nie porozmawiasz? -- zapytał zaraz. - Myślisz, że Mey ich kontroluje? - zapytał znowu. - Że nic ci nie powiedzą? A może inaczej... miałaś swego czasu jeszcze Lottę - zauważył. - Może to z nią byłoby łatwiej się skontaktować? Jakby nie patrzeć... masz możliwości żeby to zrobić - spojrzał po niej uważnie. - Gave może ci w tym pomóc - mruknął. - Albo jego ojciec - uśmiechnął się słabo. - Wiesz... księgi księgami... najlepiej jest pytać u źródła... tylko nie jakiś super hiper Latrala... bo oni... cóż... Mey... od początku śmierdzi - westchnął ciężko. - I jeśli ich kontroluje to nie ma co rozmawiać z nimi... - przyznał szczerze. - Ale można zwrócić się do innych przodków, do innych duchów... takich, którym już nie zależy. Którzy nie będą kłamać dla sprawy. Albo mówić półprawdami - zaproponował.
Ryu
- Wyczuwam - przyznał. - Tylko, że wtedy jest już za późno by to zatrzymać. Jestem w stanie się oddalić - przyznał spokojnie. - W razie czego nikomu z was nie stanie się krzywda. Oddalę się - poinformował ją, bo wierzył, że nikt z jego przyjaciół nie będzie na tyle nierozsądny i uparty, by go w danej chwili zatrzymywać i narażać przy tym siebie i otoczenie. - Mhm nie mówię o rozsadzeniu pokoju tylko o powaleniu około 30 drzew przy Grimie - mruknął zaciskając usta w wąską kreskę. Zaraz zmarszczył lekko brwi.
OdpowiedzUsuń- To do dupy te runy - stwierdził po jej słowach o konkretnych rzeczach z danych żywiołów. - Zdecydowanie lepiej byłoby wyszkolić się w runach do jednego żywiołu i korzystać z niego w całości, albo chociaż w znacznej części - mruknął, po czym spojrzał po niej. - Tak, tak, pewnie nie ma takich run... ale kto powiedział, że nie możesz swoich stworzyć? - spojrzał jej prosto w oczy. - Dawno, dawno temu wiedźmy je tworzyły - stwierdził. - Jakoś powstały to czemu teraz nie możesz zrobić swojego? - zainteresował się. - Moim zdaniem lepiej poznać dogłębnie jeden żywioł niż ciągnąć cztery sroki za ogon - spojrzał jej prosto w oczy. - Nie krytykuję - dodał zaraz. - Po prostu no... wiesz... na co ci ogień? Na co ci ziemia, woda czy wiatr? Wybierz jedno i dopracuj do tego swoje własne runy - mruknął. - Nie musisz być tak super wszechstronna... bo czasem wszechstronność jest do niczego - dodał zaraz. - Bo no na łapu capu się wszystko robi - dodał, co do emocji zgadzając się z nią, kiwając przy tym lekko głową.
Tony
Damon przyszedł dziś do gospody posmakować przysmaków spod ręki Shi, bo wyczaił na nie moment. Był sam, co specjalnie go już nie dziwiło. Zazwyczaj po prostu był sam. Liczył po cichu na to, że może spotka w gospodzie Klarę, ale z drugiej strony mógł ją zahaczyć później, kiedy sam będzie miał w gospodzie swą zmianę. Jako, że był sam i nie miał na kogo zawiesić oka to przeglądał sobie książkę z legendami Mathyr, którą wcześniej zakupił na pchlim targu. Wzdrygnął się więc, gdy Akane zaszła go od tyłu i od ruchowo ścisnął krótki miecz (nie znam się na nazwach broni) przy swoim boku. Dopiero kiedy przed sobą zobaczył szklankę to odetchnął głęboko.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - szepnął tylko spoglądając na nią i rozluźniając się powoli. - Mhm... dziś? Tak, mam. Liczę aż przepiękny Kwiatuszek, niewinna istotka się tu pojawi - stwierdził po prostu, po czym zerknął na Akane. - Plan? Jaki plan? Co ty knujesz? - zainteresował się.
Damon
- Ach widzisz... wyciąganie dziewczyn na randki czy inne schadzki coś nie idzie. Miałem taką jedną wyciągniętą i coś nie wyszło - popatrzył na nią ze znaczącym uśmiechem. - Oj Akane, Akane... zajmij się swoimi romansami lub ich brakiem, a moje zostaw w spokoju - rzucił jeszcze wcinając dalej swoje danie i popijając napitkiem, który mu przyniosła. - Rozumiem, że piję na twój koszt dzisiaj? - wyszczerzył się do niej słuchając o co chodzi Akane. Spojrzał po niej uważniej. - Ty? Niepokojąco? - zamrugał kilka razy. - Wiesz... nie obraź się proszę, ale po imprezie z klapsami trudno jest spojrzeć na ciebie jak na niepokojącą postać - przyznał szczerze. - Najchętniej to po prostu bym cię przytulił i pogłaskał po głowie - przyznał szczerze. - Mhm a jak tyłek? - zainteresował się. - Możemy spróbować z tą grozą... - dodał po chwili milczenia. - Ale no... będzie ciężko - westchnął.
OdpowiedzUsuńDamon
Damon spojrzał po niej.
OdpowiedzUsuń- Wyznacznikiem nie, ale pewnym punktem w mojej historii randkowania. Punktem, który właśnie mówi, że dziewczyna dziewczynie nie równa, a Klara... cóż Kwiatuszek wydaje się na tyle delikatny, że wciskanie się do niej z "chodź na spacer" to fatalny pomysł - rzucił swobodnie i pokiwał głową. - Dobrze i tego się trzymaj. Żadnego wtykania nosa w nie swoje randki - pogroził jej palcem przed oczyma i zaśmiał się cicho. - Dla obcych... - powtórzył i znów po niej spojrzał. - No nie wiem, jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić - powiedział swobodnie, po czym znów spojrzał na drinka. - Phi... dopiszę do twojej listy ze trzy takie w odwecie - pogroził jej palcem ponownie i zaśmiał cicho. - Jak mówiłem... będzie ciężko. Będziemy musieli pokombinować z make-upem, co by z ciebie zrobić nieco mroczniejszą - stwierdził po chwili. - Jakiegoś żywego trupa czy coś - pokiwał głową. - Możemy zacząć dziś, ale aktualnie wcinam i mam zamiar dokończyć jeść - powiedział spokojnie. - Kwiatuszka złapię jutro...
Damon
Darcy obiecała zabrać Akane na babski wieczór po jej i Gava urodzinach. W końcu dostała swojego mocnego pasa od niej za to, że jeszcze na żadnym takim nie były. I o ile miała zaproszenie już na takie w większym gronie, to chciała zrobić sobie wypad tylko z Akane, aby dotrzymać słowa. Poza tym akurat dobrej zabawy nigdy nie było za wiele. Ostatnio w Argarze było sporo stresu w związku ze zbliżającą się wyprawą do Azylu i widmem wojny, więc warto było sobie zawczasu zaszaleć, aby potem nie żałować czegoś. Ubrała się wygodnie, na balety i szybko udała się do domu Gransandów, aby grzecznie zapukać i poczekać aż granatowłosa jej otworzy. Miała oczywiście na sobie swój typowy szeroki uśmiech na ustach. Zapowiedziała się też wcześniej An, więc miała nadzieję, że będzie gotowa do wyjścia.
OdpowiedzUsuńDarcy
Gave zerknął do kuchni na krzyk Febe i skinął głową. Mało brakowało, a plan Żabola by nie wypalił, bo miał akurat Groszka na ramionach i to wraz z nim ruszył w stronę spiżarki, ale Febe chwyciła dziecko zaraz ze sobą. Kiedy wrócił z butelką dzieci nie było, a Febe patrzyła na niego z rozbawionym wyrazem twarzy.- Naprawdę? - spojrzał po niej nieco zgryźliwie. - To może przyłóż sobie do głowy jakieś zimne mięso czy coś? - zaproponował. - Myślę, że tobą powinienem się zająć w pierwszej kolejności poruszał zabawnie brwiami, zanim zerknął na kartkę i westchnął przeciągle, chowając ją do kieszeni. Co ona znowu wymyśliła...? Popatrzył po Febe raz jeszcze i pokręcił głową, po czym ruszył w stronę polany. Nie był pewien czemu Akane go tam ściąga. Zwłaszcza, że w ostatniej rozmowie niezbyt się ze sobą zgadzali pod wieloma względami, ale koniec końców porwała dzieci w jego dniu... nie mówiąc niczego i Febe na to pozwoliła, więc z pewnością miała w tym plan. Przy okazji wziął butelkę bimbru po którą poszedł ze sobą. No żeby babsztyl stary musiał sobie sam zejść po kolejną, jeśli faktycznie było potrzebne. W co szczerze wątpił. A podobno miała się nie wtrącać... babsztyle to jednak tylko gadają i gadają i nic poza tym nie idzie. Westchnął raz jeszcze. Zbliżając się do polany słyszał śmiech dzieci, więc rozchmurzył się trochę i ostatecznie wyszedł na nią w odrobinę lepszym humorze.
OdpowiedzUsuńGave
Nie skomentował już spraw rad. Zostawił to bo wszystko co powinno wybrzmieć, wybrzmiało. Skupił się na jej słowach dotyczących Latrala. Patrzył po niej przenikliwie kiedy mówiła.- Dlaczego mówisz, że ciężko jest nie dać się w to wciągnąć? - zapytał, chcąc poznać szczegóły, bo w danej chwili nie do końca rozumiał to stwierdzenie. Na co oni jej byli w danej chwili? Po co miałaby się dalej z nimi komunikować? Dostała już wszystko co chciała i jak sama mówiła nie chciała podnosić poprzeczki. - Zerwij z nimi kontakt - zaproponował. - Skop Mey tyłek - spojrzał po niej. - Nie mów, że to nie takie proste. Wiesz, gdzie ona siedzi. Wystarczy ją po prostu dorwać - mruknął po chwili, zerkając w piasek. - Skoro wiesz, że oni grają ci na nosie to po prostu im się nie daj. Nie pozwól sobie wmawiać czegokolwiek i kieruj własnym rozumem, a nie ich zapewnieniami. Wiem, że na pewno już to robisz. Że na pewno już przesiewasz ich słowa i wybierasz tylko te najbardziej prawdopodobne, a i je z wielką ostrożnością... ale... - spojrzał po Akane. - Powiedz czemu po prostu nie urwiesz kontaktu? Czemu ich nie zablokujesz? - popatrzył po niej. Zastanowił się nad resztą, nad jej duchami i nad samą Lottą, po czym odetchnął głęboko. - Wiesz myślę, że głównym problemem jest Mey. Wypadałoby się jej pozbyć - popatrzył po niej uważnie. - Albo przynajmniej zająć ją czymś, kiedy ty będziesz rozmawiała z najsłabszym ogniwem wśród swoich duchów - uśmiechnął się do niej lekko. - Wiesz może i chcą działać w sprawie sabatu, ale może jeśli poznają cię lepiej i polubią... może wtedy oleją sabat dla ciebie? - zaproponował. - Ale to działka Gava. On traktuje duchy jak swoich kumpli, przyjaciół... może w tym rzecz? Może tak zdobyłabyś ich serce? - zaproponował jeszcze. - Wypadałoby któregoś dla siebie zdobyć... takiego lojalnego - westchnął, po czym na wieść o Lottcie, wzruszył ramionami. - Wiesz... pomyślałem, że może od niej można zacząć szukanie twych przodków, albo... od jej kochanka - spojrzał po niej obracając się na bok. - Wiesz, on może wiedzieć więcej niż przypuszczasz. Lotta była szalona ale na pewno potrzebowała kogoś komu mogłaby się wygadać - mruknął. - A gdybyśmy przejrzeli twoje wspomnienia? A gdybyśmy odkopali te, kiedy ona siedziała ci w głowie? A gdybyś odnalazła w nich jej wspomnienia? - dorzucił kolejną opcję.
OdpowiedzUsuńRyu
Zastanowił się nad tym i zagryzł wargi.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem - przyznał szczerze. - Na pewno musiałbym być powyżej koron drzew w przypadku dużego zalesienia, by nic na nikogo nie spadło - mruknął. - Do tej pory był to po prostu wybuch... mam wrażenie że z całego ciała i nie tylko po boki, ale starałem się to skontrolować na tyle by szło jedynie po bokach - wyjaśnił. - Na otwartej przestrzeni bez drzew... nie wiem ile wyżej musiałbym być - stwierdził cicho, aby zaraz posłuchać o jej wnioskach. Wszechstronność wiedźm była jego zdaniem przereklamowana. Jak byłeś od wszystkiego to byłeś po prostu do niczego. Żadna umiejętność nie zostałaby perfekcyjnie opanowana. Wzruszył ramionami. - Możesz być przeciętną wiedźmą od wszystkiego, albo wybitną w danym polu. Decyzja należy do ciebie - stwierdził po prostu.
Tony
Ryu skinął lekko głową i uśmiechnął się krzywo.
OdpowiedzUsuń- Teraz poleci pytanie z tych Łosiowatych, niespełna rozumu i głupich - poinformował ją, bo przecież jak go nie zada to się udusi. - Wybacz, ale ten sabat czarownic jest w innym wymiarze. Nie sądzę by groził ci aż tak. Tobie i dziewczynkom - popatrzył po niej poważnie. - Ten Sabat Czarownic, o ile mnie pamięć nie myli, bardzo się obawiał Gavina, Ciebie i mnie, kiedy byliśmy tam w lustrze, takimi o srajtkami - wskazał dłonią niziołków. - I dokładnie ten sam sabat czarownic, według mojej przyjaciółki, chce ją wykorzystać - powtórzył. - Myślę mimo wszystko, że mimo wojny... może czas najwyższy szukać sposobu na to jak zamknąć ich wymiar. Jak ich odizolować od Mathyr - mruknął i odetchnął głęboko. - Rozumiem twój tok myślenia, przyjaciół trzymaj blisko, a wroga jeszcze bliżej, ale... nie jestem pewien czy to gra warta świeczki - mruknął. - Nie znam się na czarownicach i nie będę udawał, że się na nich znam - dodał jeszcze unosząc dłonie w geście poddania. - Wiem też, że Twoja obawa o dziewczynki jest uzasadniona. Jak najbardziej - pokiwał głową i dotknął dłonią jej piersi, tam gdzie biło jej serce. - Ale uczestniczyłaś już w rytuale, znasz jego składowe i masz księgi... wiesz jak wyprowadzić małe na proste - spojrzał jej prosto w oczy. - A przede wszystkim nie zamierzasz ich zostawiać na pastwę losu. Nie zamierzasz ich porzucać - szepnął. - A to daje im niewyobrażalną siłę. Daje małym również niewyobrażalną wręcz przewagę nad tobą - uśmiechnął się do niej lekko. - Bo one będą miały mamę, która im pomoże. Która nawet jeśli Sabat Czarownic spróbuje się do nich dorwać, zrobi wszystko żeby nic im się nie stało. Matkę, która wyjaśni im zawiłości dotyczące uczuć. Matkę, która swoje przeżyła bo nie miała takiej podpory jaką będziesz dla nich ty - dokończył, opuszczając dłoń. - Nie będę się z tobą kłócił co do decyzji w sprawie Latrala, ale to po prostu moje zdanie - dodał po chwili milczenia. Słuchał jej dalej i zaśmiał się cicho. - Nie przeceniam cię, An - pokręcił głową. - Ja cię doceniam - poprawił ją. - Wiem jak potrafisz działać, wiem co potrafisz zdziałać kiedy włożysz w to wszystko całe swoje serce - mruknął. - I wierzę, że właśnie tym sercem, swą dobrocią, mam nadzieję jeszcze do końca nie skalaną Latrala, kupisz swoje duchy. Kupisz i rozkochasz w sobie - rzucił cicho. - A jeśli ci się nie uda... - spojrzał po niej poważnie. - To będziemy przynajmniej wiedzieli, że czas zamykać im portale. Izolować ich na powrót - mruknął. - Czekaj... to jest myśl... a co jeśli... oni pragną zrobić z ciebie most? - zerknął na nią. - Most, który będzie w stanie wydostać ich z wymiaru? Most, który sprawi, że za moment Mathyr stanie się ich poletkiem do zabawy? - uniósł lekko brew. Może i głupio myślał i głupie wnioski wysnuwał, ale i on czasami lubił głośno myśleć. Skrzywił się po poprawieniu go w sprawie Lotty. - Wybacz, niezbyt dokładnie pamiętam jej pieśń - przyznał szczerze. - Pozostaje ci córka Lotty. Córka albo syn... - spojrzał po niej. - Kim jest Mey? - zainteresował się zaraz, bo akurat o tym jeszcze nie rozmawiali i machnął zaraz ręką. To nie było rozważanie na teraz. Na ten konkretny dzień. Co do wspomnień pokiwał tylko spokojnie głową. - Jasne, wracaj do nich, a ja tu sobie jeszcze trochę posiedzę - uśmiechnął się do niej, sięgając do wózka i wyciągając ze swej torby "Niedźwiedzią Łapę". - Mhm nie piłem alkoholowego Twojego zdrowia jeszcze - skomentował i pociągnął spory łyk, zanim nie podał butelki Akane. - Twoje zdrowie - przełknął palącą "Łapę". - Och nieźle drapie.
Ryu
Darcy z kolei nie miała zbyt dużego problemu z wyborem garderoby. Ubrała się wyjściowo do tańca. Miała na sobie luźne, szerokie spodnie, ściągnięte na kostkach, które obwiązała jeszcze wstążkami od swoich skórzanych balerinek, które były idealne do tańca i pogody, która panowałą w Argarze. Biodra przepasała szerokim pasem z delikatnego materiału, obszytego szklanymi jadeitowymi i szmaragdowymi “kryształami” i wisiorkami. Bluzka oczywiście odkrywała brzuch, miała dość spory dekolt w serduszko i długie, szerokie, wycięte rękawy, które przy nadgarstkach włożyła do swoich złotych bransolet. Bluzka odgrywała oczywiście ramiona i szyję, ale te zdobił spory naszyjnik ozdobiony zielonymi kamieniami. Miała też na sobie swoje ulubione, szmaragdowe kolczyki, które dostały od mamy. Włosy zawiązała w wysoką kitkę, a kitkę zaplotła w ciasny warkocz. Do tego zrobiła sobie delikatny makijaż, w zasadzie tylko czarne cienie do oczu, które miały je podkreślić. Zresztą, cała kreacja dziewczyny była tradycyjnie czarna w mocniejszych bądź delikatniejszych odcieniach. Wystroiła się na swój pierwszy duecikowy babski wieczór z Argarskimi tańcami i naprawdę nie mogła się już doczekać zabawy. Przytuliła Akane na powitanie.
OdpowiedzUsuń— A widzisz, taki urok księżniczki, że zawsze jest na czas — zaśmiała się do niej, odsuwając się po powitaniu. — Nie wiem. Wolałabym Gospodę, boję się wychodzić poza Argar, chociaż słyszałam, że po Fierach w Ardei zrobili ogromny festyn na kontynuowanie rozluźnienia atmosfery. Z drugiej strony, miałaś mnie uczyć argraskich tańców, a do tego potrzebne nam argarskie rytmy — odpowiedziała jej spokojnie. Osobiście nie chciała chyba jeszcze łamać swoich własnych lęków. Przynajmniej nie teraz, póki ma wybór. Do Azylu oczywiście pójdzie, ale po co sobie przyśpieszać traumy?
Darcy
- Dobrze, ale ty nie należysz do Sabatu - zauważył chłopak i przyjrzał się jej uważnie. - Małe też do niego nie należą. Sabat nie ma do nich żadnego prawa i choćby skały srały... nie zdobędzie go. Może się bujać i mówić swoje, ale dziewczynki są na tyle już mało związane z Sabatem, że nie mają prawa czegokolwiek im zrobić. Niech tylko spróbują An, szybko się dowiedzą jaki to błąd zrobiły - dodał spokojnie. - Czy ja wiem... czy zwyczaj cię nie dotknął? - spojrzał po niej. - A Mey to kto jak nie pełnokrwisty Latrala? Stanęła na twej drodze? Stanęła - zauważył spokojnie. - Zaskakujące jest to, że otrzymałaś 3 duchy ochronne, które sprawiają że masz dodatkowe życia. Oni nie chcą byś zginęła - poczochrał ją po głowie. Teoria z mostem coraz bardziej mu w tej sprawie pasowała. - A co jeśli kitu nie wciskają? - spojrzał po niej. - Co jeśli po prostu boją się hybryd bo niewiele ich było? Co jeśli spisują je na straty tylko dlatego, że te się rodzą i... no wiesz nie wiadomo co z nich wyrośnie? Myślę, że hybrydy trudniej jest kontrolować Sabatowymi zasadami - skomentował, bo nie każda hybryda musiała być wyjątkowa. - Wiesz, ale dziewczynki będą przejawiać odmienne moce i jeśli w Latrala hybryd nie było zbyt wiele - spojrzał po niej. - To i zapisków wiele nie będzie. Na dodatek no wiesz... każda hybryda jest inna. Z każdym tak po trochę radzisz sobie inaczej - mruknął. - Popatrz na Kevę. To pierwsza hybryda jaką znamy z Mathyrską rasą - uśmiechnął się lekko. - Może być zwyczajna, a może też okazać się, że kiedyś Tonego załatwi bo będzie korzystać i ze swoich...- podrapał się po głowie i zaśmiał cicho. - Gazów... do mordowania przeciwników. Tak, to w sumie by pasowało - odchrząknął. - I on też nie wie jak to będzie z tą małą dziewczynką - uśmiechnął się lekko. - Twoje małe, jeśli już przejawią inne moce... - mruknął. - ...nie znajdziesz odpowiedzi u Sabatu. Odpowiedź będziesz musiała poszukać w sobie i Gavie... - wzruszył ramionami. - Żeby nie było, jasne, korzystaj i próbuj jeśli uważasz, że to ci pomoże, ale jeśli chodzi o małe... to uważam że tracisz na to czas. Myślę też, że Latrala nie do końca wiedzą jak radzić sobie z tobą - uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami. - Ty już wprowadziłaś zmiany. Nie siedzisz z nimi. Nie jesteś obok nich i nie chcesz być - uśmiechnął się do niej. - To już są niewyobrażalne zmiany. Przytulenie przyjął z lekkim zaskoczeniem i pogłaskał ją po plecach, kiedy tak się na moment wtuliła, ale nie przedłużał go, a na podziękowania pokiwał tylko głową. No przecież nie będzie rzucał zwyczajowego tekstu "nie ma za co", bo był on jego zdaniem dość oklepany. - Jasne, zrobisz tak jak będziesz chciała - dorzucił spokojnie. - Chyba, że będziesz za dużo głupot robiła, albo będziesz sztucznie przedłużała przechodzenie do kolejnego kroku, bo wpadniesz coraz mocniej w ich Sidła. Wtedy licz się z nokautem, zwązaniem i nie wypuszczaniem dopóki nie rozprawimy się z każdą członkinią i członkiem Sabatu - poinformował ją jeszcze pół żartem a pół serio. Zaśmiał się na wieść, że ona już nie czuje niedźwiedziej. Pociągnął jeszcze jeden łyk "Łapy" i podał go jej. - Więcej nie potrzebuję - puścił do niej oczko. - Możesz zabrać ze sobą, chlejusie wredny.
OdpowiedzUsuńRyu
Uśmiechnął się pod nosem, kiedy Akane przyznała mu rację. Miał wrażenie, że sytuacja była dla niej mimo wszystko całkiem nowa, to znaczy jeśli chodziło o dzielenie się informacjami. Sam był nieco zainteresowany co tam w trawie piszczy. Cholera kusiło go, ale emeryturka i święty spokój też go kusił. Na razie postanowił się nie wystawić.
OdpowiedzUsuń— Oj ale na ziółka to się możesz zaprosić innego dnia. Dzisiaj do łóżka odpocząć. Dużo mi tu dzisiaj magii wchłonęłaś, możesz za mocno mi na wywary zareagować, a na ściąganie Cię z dachu jak będziesz udawać Wonder Woman się nie pisałem — odpowiedział jej wesoło. — Albo sam na dniach wpadnę z ziółkami i wypytam. Schowam się przed treningami, to przynajmniej jeden dzień nikt mnie dręczyć nie będzie — dodał po chwili, bo może i taki odpoczynek dla ciała mu dobrze zrobi. Na razie jednak przyspieszył kroku. Zakładał, że Nik mógł się martwić o córkę, a nie chcieli przecież, żeby blondyn się zesrał sam. Zwłaszcza przed Latrala. To już byłby wstyd dla całego Argaru. O co to to nie.
Yensen
- Nie ma za co - posłał jej delikatny uśmiech i wzruszył ramionami. - Nic ci już na to nie poradzę - stwierdził jeszcze, zerkając raz jeszcze w stronę schodów prowadzących do kwater zajmowanych przez gości gospody. Może sam powinien się tu wprowadzić? Tak wyjątkowo "przypadkiem" do pokoju obok pokoju Kwiatuszka? Nie, wyszedłby wtedy na nienormalnego. Pokręcił lekko głową. Wrócił myślami do Akane słuchając dalej o tej całej grozie. - Wiesz... twoja uroda nie daje tej grozy - rzucił spokojnie. - Ale potrafisz zmrozić spojrzeniem - dodał jeszcze. - No właśnie... to z tym będzie problem... bo ty zdajesz się robić na całego albo nie robić wcale. Nie potrafisz się wypośrodkować - odchrząknął. - Albo wchodzisz po całości albo nie... a jak się środkujesz to jakoś sztucznie obojętna wypadasz - wyjaśnił jej swoje obserwacje i swoje własne przeżycia z tą dziewczyną. - Dlatego nie wiem czy nam się uda, ale możemy spróbować - uśmiechnął się lekko. Spojrzał po swoim talerzu. - No... byłoby miło. A jak Kwiatuszek się pojawi... to dzisiaj nie mogę - poinformował ją jeszcze. - Wtedy z samego rana do ciebie przyjdę - dodał jeszcze.
OdpowiedzUsuńDamon
- No twoja uroda - potwierdził chłopak. - Jesteś ładna i masz łagodną twarz - podrapał się lekko po głowie. - Jasne spojrzeniem potrafisz zmrozić, ale... ogólnie jesteś po prostu... no nie wiem, trudno się przestraszyć takiego wyrazu twarzy, tak mi się wydaje - rzucił, zerkając na nią. - Ale masz plus... bo z tego co słyszałem to dość dużo czasu spędziłaś ostatnio w Argarze, więc nie jesteś rozpoznawalna jako Słowik... bo jakbyś była... to byłoby jeszcze gorzej - skomentował, nie robiąc sobie nic z jej wymownych spojrzeń. Spojrzał po swoim jedzeniu i uniósł lekko brew patrząc po niej. - No na pewno nie przerwę obiadu, bo tobie się spieszy. Odniosłem też wrażenie, że nie masz wielkiego pośpiechu jeśli o ten temat chodzi. Chętnie ci pomogę - powtórzył. - Ale no każdy ma swoje plany, nie tylko ty.
OdpowiedzUsuńDamon
- No bo ładnym dziewczynom nie do twarzy z groźną miną - wyjaśnił nieco czerwieniąc się na twarzy. - Lepiej im z uśmiechem lub zadziornymi chochlikami w oczach - dodał jeszcze czując że zaraz zapadnie się pod ziemię. - Po prostu nie jestem w stanie sobie ciebie wyobrazić z groźną nie przesadzoną miną - wzruszył ramionami. Na uwagę o Słowiku tylko przytaknął jej głową, po czym wywrócił oczyma. - Do twojego że idziesz i lecisz na mokradła, widząc że dalej mam co nieco na talerzu - skomentował. - Owszem chciałem jutro ogarnąć Klarę, ale jeśli pojawiłaby się dzisiaj... no to wiesz... skorzystam z okazji - mruknął wzruszając ramionami. - No trzeba łapać okazję póki można, zwłaszcza że elf i wózkowicz kręcą się przy niej co chwilę - puścił do niej oczko. - Nie planuję czatować na Klarę, planuję skończyć swój posiłek, ale jeśli w trakcie mojego kończenia posiłku pojawi się Klara to wtedy okazję złapię - wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuńDamon
Tony spojrzał po niej sceptycznie.
OdpowiedzUsuń- Wolałbym, żebyś nowo stworzonej runy na mnie nie testowała - odchrząknął. - Wiesz jestem ojcem i chciałbym nim jeszcze trochę pobyć - odwołał się do tego co Akane znała najbardziej i czym często podpierała się w konwersacjach. Rodzicielstwo. - I nie wiem do końca jak czuję się w zamkniętych przestrzeniach - dodał zastanawiając się nad tym. - W takich ciasnych, zamkniętych - poprawił się. - Trochę obawiam się, że gdzieś tam mogę się ich bać. Nigdy nie miałem z tym problemu, ale od kiedy bawię się emocjami... wszystko się zmienia - westchnął ciężko. - Wiesz lubię przestrzeń, lubię swobodę i... - wzruszył ramionami. - Tak... jak już przetestujesz to na kimś to może... może - mruknął. - Na razie po prostu ćwiczę kontrolę... ponownie - westchnął ciężko. Słysząc że przemyśli sprawę wybitności pokiwał lekko głową i spojrzał po niej. - Trzy razy już ją minęliśmy - poinformował ją. - W kółko chodzimy od pewnego czasu - dodał. - Nie chciałem przerywać rozmowy na rzecz zamawiania potraw i szukania stolika i zachwytów twych na romantyczny wystrój knajpy - poinformował ją rzeczowym tonem.
Tony
- Wiesz z tobą to nigdy nie wiadomo - wzruszył ramionami w odpowiedzi i zacisnął mocno wargi. - Nie wiem, muszę to po prostu przemyśleć - stwierdził ostatecznie. Sam pomysł zły nie był, ale mimo wszystko gdzieś tam miał opory i głupie obawy. Bo co jeśli pójdzie w bok? I odbije się od ścian pudełka i go po prostu zaszlachtuje? Sam siebie zabije swoim własnym wiatrem. To dopiero byłaby ironia losu. Uśmiechnął się krzywo do swych myśli i tym razem zatrzymał się przed knajpką. - Zapraszam - otworzył jej drzwi przed nosem i pozwolił wejść do wnętrza wypełnionego masą kwiatów. Pięknie przystrojonego. Pachniało w nim kawą i dobrym obiadem.
OdpowiedzUsuńTony
Umówił się z Akane na trening już jakiś czas temu, ale nie był w stanie tego zrobić wcześniej niż dwa dni przed wyjściem przyjaciół do Azylu. Tyle się tu działo dookoła, że nie było po prostu kiedy wykonać ruchu. Dochodziły jeszcze pożegnania, a miał kogo żegnać. Rei, Darcy, Tony i Grima, Gave i sama Akane... wszyscy wybywali choćby i na moment, ale wychodzili, a z każdym z nich chciał spędzić trochę czasu zanim faktycznie odejdą. Nie wiadomo było tak do końca, kiedy po raz kolejny się spotkają. To wszystko plus zdrowie jego nogi i jego własne rozterki sprawiły, że dopiero tego dnia znalazł chwilę na trening.
OdpowiedzUsuńNa umówione miejsce, na obrzeżach wioski i lasu, dotarł kuśtykając o kulach. Dopiero dzień wcześniej dostał na to pozwolenie od Febe i chociaż dalej zamierzał korzystać z wózka, kiedy to będzie konieczne to wreszcie cieszył się, że może chociaż chwilę "stanąć na nogach". Do miejsca dotarł na około pół godziny przed umówionym czasem, więc zwyczajnie przysiadł pod drzewem i zaczął bawić się z Shadow. Wszystko przez to, że nie był pewien ile czasu zajmie mu kuśtykanie o kulach, a wolał być wcześniej niż za późno. Widząc dziewczynę z oddali pomachał do niej i dźwignął się na nogi.
- Cześć - przywitał się z nią. - Jak nastrój?
Ryu
Tony nie był zbyt przychylny jej słowom o podrzucania pomysłu Ryu. W jego oczach, Klara była dla niego po prostu za młoda. To było po prostu złe. Jakoś tak trudno mu było przejść nad tym do porządku dziennego.
OdpowiedzUsuń- Klara ma tylko 16 lat - powiedział mimowolnie. - Ryu nie powinien się wokół niej kręcić w ten sposób... - mruknął. - Może za rok - odchrząknął jeszcze, po czym poprowadził Akane do swojego ulubionego stolika tuż przy oknie i odsunął dla niej krzesło. - Nie uważasz, że jest dla niego za młoda? - spojrzał po Akane. - Przecież to jeszcze dziecko... chciałabyś, żeby twoje Fasolki bujały się z jakimś 20-latkiem, jak już dorosną? - zapytał jeszcze i westchnął. - Wiem, że to inny świat, inne zasady... ale cholera no... jakoś źle to wygląda - mruknął, siadając naprzeciw niej i spoglądając w kartę. - Mają tu dobrą lemoniadę. Kwiatową - pokazał jej pozycję. - Spróbuj, jest dość słodka, ale ma w sobie coś jeszcze - dodał. - Jakiś taki kwasek? Goryczkę? Trudno to nazwać - przyznał i skinął głową. - Mhm nawet jeśli nie przetrwa... to szybko zostaną odbudowane - stwierdził z pewnością.
Tony
Chłopak obserwował to wszystko spokojnie. Mówiła mu, że przygotuje dla niego urodziny. Zapowiadała prezent, ale miał mieszane uczucia co do tego całego przedsięwzięcia. Zwłaszcza, że ich ostatnia konwersacja zakończyła się w jego odczuciu dość burzliwie. Z obu stron. Spojrzał więc, po mieczu Galana i potem po samej Akane unosząc lekko brew, jakby pytając jej o co chodzi? Po co ta maskarada? Mimo wszystko dzieci siedziały w bazie i śmiały się cicho, więc postanowił wykrzesać z siebie odrobinę optymizmu.
OdpowiedzUsuń- Dla tych małych szkrabów zrobię wszystko - poinformował ją, kiedy już Żaba stanęła w walecznej pozie. Niestety on miał przy sobie jedynie prawdziwe miecze, toteż sięgnął sobie po leżącą nieopodal gałąź. Będzie musiała wystarczyć do udawanej walki. Zaatakował Akane dość szybko, zasypując ją szybkim gradem ciosów. Szybkim, ale niezbyt specjalnie mocnym. - Moje szkraby do mnie zaraz wrócą - poinformował żabę. - Zaraz was wyciągnę - krzyknął do małych. - Tylko rozprawię się z tą Ropuchą...
Gave
To był ten dzień. Ten, którego nikt się nie spodziewał. Tym razem to on zastosował trik Tonego, wbijając do pokoju Akane bez pukania.
OdpowiedzUsuń- Cześć - przywitał się z nią zatrzaskując za sobą drzwi. Wybrał dzień bez Fasolek, co by mógł sobie z siostrą urządzić porządną popijawę. Walnął się na jej łóżko bez pytania, uprzednio ściągając tylko buty. - Obiecałaś mi popijawę we dwoje, więc oto jestem. Bierz mnie - puścił do niej oczko, wystawiając przy tym dwie butelki silnego trunku i whiskey, które sam uwielbiał. - Gotowa na szaloną rundę? Robimy to u ciebie czy idziemy nad wodę? Pośpiewać rybom jak już się zalejemy?
Nat
Zaśmiał się na wieść o litości i pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Lepiej w uwodzenie - zaproponował. - Wyobraź to sobie. Morze mężczyzn padających do twych stóp, bo w myślach zrobili z tobą to czego ich dusza zapragnęła... ale oczywiście ze świadomością, że to ty ich do tego zachęciłaś, ty miałaś nad tym władzę - puścił do niej oczko, trochę śmiejąc się z pomysłu, jednakowoż uważał go za całkiem dobry. Zważywszy na czasy w jakich się znajdowali. Popęd seksualny odgrywał ogromną rolę w spragnionym i wygłodniałym społeczeństwie.
- Litość też powinna zrobić robotę, choć nie będzie aż tak satysfakcjonująca jak ten seks - zaśmiał się jeszcze. - Oczywiście mówimy tylko o hipotetycznym i teoretycznym seksie, bo absolutnie nie pchamy cię na ten teren jeśli nie masz ochoty - skomentował jeszcze, po czym wrócił do swojego jedzenia popijając go trunkiem, który mu wcześniej przyniosła. Obserwował gospodę w milczeniu. Lubił to robić, nawet jeśli Klary nie było w pobliżu. Tyle tu było interesujących jednostek, tyle historii niespisanych. Uwielbiał to zajęcie. Nikomu nim również nie wadził.
Damon
Chłopak dźwignął się z miejsca i chwilę szukał równowagi o kulach, zanim spojrzał po Akane.
OdpowiedzUsuń- Lepiej - zgodził się z nią, wcześniej miziając Vexę za uszkami. - Zaczynam chodzić o kulach, dobrze jest wreszcie móc się wyprostować. Wiesz... człowiek to docenia dopiero jak to straci - stwierdził cierpko i wzruszył ramionami. - Febe nie mówi nic o prognozach. Tylko tyle, że dobrze się goi - odparł. O prognozy nawet nie pytał. Widział przecież w jakim stanie jest jego noga i póki co nie widział dla siebie szybkiego powrotu do zdrowia. Lekko ją do siebie przytulił. - Rozdarta wewnętrznie? - zapytał jej. - Martwisz się podróżą czy nadchodzącą wojną? - zapytał jej spokojnie. - Wzięłaś seksowną bieliznę? Może ci się tam przydać - puścił do niej oczko i odskoczył odruchowo. - Prosimy nie bić kaleki -pogroził jej palcem.
Ryu
Tony zmarszczył lekko brwi.
OdpowiedzUsuń- Zauroczyć jasne, ale nie z nią być - rzucił kręcąc przy tym lekko głową. - Uważam, że jest na nią za stary - mruknął. - Albo że ona jest dla niego zbyt niedojrzała - dorzucił jeszcze. - A jak ją jeszcze zbałamuci... - westchnął przeciągle i pokręcił lekko głową. Co prawda nie uważał, by Ryu był zdolny do czegoś takiego bez wyraźnej zgody Klary, ale wszystko w popędzie mogło się zdarzyć. I u jednego i u drugiej. Odetchnął głęboko raz i drugi, po czym spojrzał po niej i wzruszył ramionami. - Mhm... akurat tu się z tobą nie zgodzę - przyznał szczerze. - Ryu potrzebuje kogoś, kto go w jednym miejscu usidli. Przestanie wreszcie biegać wszędzie i szukać niewiadomo czego - spojrzał po niej uważnie. - A karczma... w karczmie zawsze potrzeba nowych smaków alkoholu czy potraw - uśmiechnął się krzywo. - I są i małe misje do wykonania po drodze. Kompromis, który jednej i drugiej stronie będzie pasował - uśmiechnął się do niej. - Myślę, że akurat ten aspekt nie będzie problemem. Zwłaszcza, że sama Klara... sama Klara zdaje się nawet lubić podróżować - spojrzał jej prosto w oczy. Oczywiście może nie teraz, kiedy opłakuje śmierć swej rodziny, ale jej pierwsze przybycie tu - dziewczyna wyglądała jakby była zafascynowana nowymi miejscami i smakami, które próbowała. - Myślę, że nie są aż tak różni jak ci się to wydaje - wzruszył ramionami. - Tylko ta różnica wieku... - westchnął przeciągle. - No i jeśli spróbują i nie wyjdzie... dalej są młodzi, zwłaszcza Klara - skomentował. - Ale nie chciałbym, żeby Ryu zostawał pedofilem - mruknął i na pytanie co do tego co poleca zerknął w kartę po raz drugi. - Trudno się zdecydować, bo jadłem już te 5 pozycji w karcie - pokazał jej na wszystkie główne dania. - I każde jest super smaczne - uśmiechnął się szeroko. - Te dwie są ostre, a te tu to łagodne smaki.
Tony
Natan zerknął na nią i uniósł lekko brew.
OdpowiedzUsuń- Blond zwyczaj? - zapytał. - Przypominam tylko ile razy to ty wpadałaś do mnie jak do siebie. Czas po prostu ci się odpłacić - rzucił lekkim tonem. - Ano trzy, dwie twoje, a whiskey moja - skomentował otwierając jedną z trunkiem dla Akane i polewając jej do szkła po sam jego czubek. Po czym chwycił whiskey i wlał je i sobie do drugiego szkła, tak do połowy. Pomachał szklaneczką i upił łyk, zanim jej odpowiedział. - W domu z Darcy i Ashanem. Uprawiają jej rodzinne schadzki co chwilę - uśmiechnął się lekko. - Mor ma ich czasem po dziurki w nosie, ale nie zawsze będę ją ratował - rzucił lekko. - A Eljas jest u taty - wskazał palcem pokój obok. - Dziadek się za nim stęsknił.
Nat
- Na niektóre rzeczy potrzeba czasu. Samo się zrośnie - uśmiechnął się do niej lekko. Dostawał leki na przyspieszenie zrastania kości, ale do tego wszystkiego potrzeba była czasu. - Ale dzięki za chęci - dodał zaraz spokojnie i przytaknął jej na te rozterki. - Mhm masz rację, byłoby lepiej gdyby ta podróż nie była powodowana trwającą wojną, ale pomyśl na to z drugiej strony... twoje małe będą bezpieczne - szepnął. - A poza tym jak je odstawisz to zabierzesz się za zmieniania świata na lepsze. Byle tylko małe mogły wrócić do lepszego Mathyr - rzucił swobodnie. - A wówczas będą i podróże, w których to będziesz z małymi zwiedzała świat - skomentował i prychnął pod nosem na ten jej brak wyobraźni. - Dla samej siebie. By poczuć się seksowną, pewną siebie i mogącą uwieść każdego laską - zaproponował swobodnie, po czym zaśmiał się cicho. - Prawda. Dobrze prawisz. Zero ze mną zabawy w tym sanie - zgodził się z nią.
OdpowiedzUsuńRyu
Tony skinął głową. Ten sam. On akurat wyobrazić to sobie mógł. Pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Nie, Akane. W tym wypadku to ja się z tobą nie zgadzam i śmiem twierdzić, że ty już go nie znasz tak jak znałaś go wcześniej - powiedział spokojnie. - On nie biega dla relaksu. Ma silną więź z lasem to prawda, ale to nie znaczy że musi wędrować by dalej ją czuć - skomentował spokojnie. - I owszem mało wiem o Klarze - tu się z nią zgodził. Nie było co tu ukrywać. - Ale ty aktualnie mało wiesz o Ryu - dodał spoglądając jej prosto w oczy. - Nie mniej ja nie zamierzam wtrącać się w to co między nimi jest, będzie lub nie będzie. Swoje "ale" już wyraziłem głośno i klarownie. Więcej w tym temacie nie zrobię - stwierdził spokojnie. - I widzisz... moja wizja... to była tylko propozycja, jakiś tam kompromis do którego mogą dojść. Zresztą nie mówiłem o pierwszych latach prosperowania gospody, a późniejszych, kiedy już będą zaufani pracownicy, którym taką można powierzyć i faktycznie pozwolić jej prosperować a samemu nie być na miejscu - skomentował. - Zobaczymy co z tego wyjdzie - zgodził się z nią ostatecznie.
Tony
- Malutką? - spojrzał po niej i pokręcił lekko głową. - Dużą też - pstryknął ją w ucho. - Przychodziłaś i marudziłaś o szkole, o Duszku, o Łosiu, o Tonym i o wrednej Michelle, która nie daje ci spokoju - wywrócił oczyma. - Lubiłaś przy tym kruszyć mi w łóżku i w ogóle się tym nie przejmować - zaśmiał się nieco i wstał by bezceremonialnie otworzyć jej szafę i poprzeglądać ją na szybko. - Nie, jakoś z żadną mi nie do twarzy - poruszał przy tym zabawnie brwiami i zaśmiał się na wieść co jej przygotował. - Z twistem. Specjalność zakładu, kwaśniejsze niż to co w gospodzie podaję i trzy razy mocniejsze - wyszczerzył się do niej, upijając znów łyk swojego trunku. - Przykład? - spojrzał po niej. - A skąd, obiecałaś mi to picie już dawno - przypomniał jej. - Ja po prostu wymiksowałem się z tamtej imprezy... Czasami troje Parabellum w jednym pokoju to dużo za dużo - mruknął. - Za dużo trzeba języka strzępić - dodał zaraz i uśmiechnął się delikatnie. - My już właściwie spakowani. Za dużo ze sobą nie bierzemy, bo Eljas i Mor mają tam swoją garderobę... no wiesz dziadkowie stanęli na głowie, by młody miał wszystko czego może potrzebować - przyznał szczerze. - Więc tak, prawie spakowani... a ty jak? - zainteresował się, po czym uniósł wysoko brew. - Na tę chwilę nie ma zakazanych tematów, ale jak coś się pojawi po drodze... to ci na pewno powiem - zapewnił ją.
OdpowiedzUsuńNat
- Oho... to spodziewaj się słodkiej zemsty... na okruszkach się nie zakończy - rzucił ze śmiechem na ustach. Wyciągnął jedną z jej kreacji i przymierzył ją sobie do swojego torsu. - O zobacz... kompletnie w nich ginę, a poza tym... są za krótkie, mój ty mały skrzaciku - rzucił śmiejąc się nieco głośniej. - To zastanawiające, że nie wyrosłaś za wysoka... ale pewnie stałaś w kolejce po zadziorny charakter, to wszystko wyjaśnia - stwierdził jeszcze, chowając jej kreację do szafy i zamykając ją. Wrócił na łóżko, siadając na nim wygodnie. Upił łyk alkoholu na jej sygnał i zaśmiał się cicho. - Przegaduje, ale ona potrzebuje kogoś kto będzie dla niej dobrym rozmówcą - stwierdził jeszcze. - Wiesz włącza cię do rozmowy. Nie robi tego nachalnie - zapewnił. - Ale no wiesz, czasem po prostu trzeba się do tego zmusić... a jeszcze od kiedy dowiedziała się, że Mor jest w ciąży to ciągle kręci się w pobliżu, jakby chciała nadrobić jej brak przy ciąży Eljasa - wyjaśnił. Pokiwał głową. - Tak, my idziemy do dziadków - przyznał. - Cóż... jeśli mogę ci coś doradzić to nie bierz zbyt wiele ciuchów - poradził. - Weź to co jest wygodne. Małe też spakuj... - zacisnął wargi. - ...tak właściwie które z was pakuje małe? - zapytał jej bo przecież mieszkały u Gava, więc ta przyjemność pewnie spadła na niego. - Tak czy siak... myślę, że i twoje małe znajdą ciuszki w Phyonix - uśmiechnął się lekko. - Jesteś moją siostrą i córką Niklausa... Lexi na pewno się nimi zaopiekuje - zauważył cicho. - Sama za to weź tylko to co najpotrzebniejsze i czego nie będzie ci żal w razie czego porzucić - zaproponował, by stuknąć się z nią szklaneczką i upić znów alkoholu. - Dobrze - odparł uśmiechając się delikatnie. - Tylko trochę mi źle z tym, że zostawię Mor w ciąży. W miarę możliwości będę ich odwiedzał, ale nie wiem jak często to wypadnie - zauważył.
OdpowiedzUsuńNat
Ryu spojrzał po niej i pokiwał głową.
OdpowiedzUsuń- Wiem, ale ja tylko miałem na myśli to jak możesz się poczuć w takiej bieliźnie - rzucił lekko i odetchnął głęboko. - Ty mi tu odwetem nie strasz, bo nie chcesz ze mną bawić się w odwety odwetów - zaśmiał się nieco i stanął wygodniej na swoich kulach. - Dzisiaj chciałbym potrenować odległość na jaką jestem w stanie swobodnie kontrolować moją iluzję - powiedział od razu tworząc swój drugi obraz na tyle dobry, by nawet ruszał ustami tak jak i on sam w trakcie mówienia. - Wiesz na jaką odległość mogę to kontrolować ze wszystkimi niezbędnymi szczegółami. Złożoną iluzję. Bo tworzenie mgły czy innych takich bajerów to inna sprawa i znacznie łatwiejsza - stwierdził zaraz. - Zdaje mi się, że taką skomplikowaną iluzję to spokojnie z 10 metrów utrzymam. Nie wiem za to jak będzie dalej - odparł. - Warto byłoby znać swój limit - odchrząknął. - A nie miałem okazji próbować na większe odległości.
Ryu
Tony machnął lekko ręką.
OdpowiedzUsuń- Matko, ale ja nie mówiłem o delikatnych spacerkach czy po prostu chodzeniu tu czy tam. To możesz robić zawsze. Jak się dobrze zorganizujesz to ci żadna praca w tym nie przeszkodzi - rzucił lekkim tonem. - Ryu lubi aktywność fizyczną, ale w danej chwili po prostu jest zirytowany że ugrzązł na wózku i za bardzo nie ma jak się poruszać. To też jest naturalne - zauważył spokojnie. - Jego irytacja jest na tyle duża, bo zwykle wszędzie go pełno. Tu wskoczy do gospody pomóc, tu zajmie się dziećmi, a tu pomoże komuś przy ogrodzie - uśmiechnął się. - Ja po prostu twierdzę, że zdajesz się... podkreślam tu słowo zdajesz, wydajesz - podkreślił szybko. - ... uważać, że wiesz o nim niemal wszystko, a on już nie jest tym człowiekiem, którego znałaś te dwa lata temu. Jak i ty nie jesteś już tą samą Akane - zauważył spokojnie. - I w tym kontekście uważam, że wcale nie znasz go teraz aż tak dobrze - wyjaśnił swoje wcześniejsze słowa. Zmarszczył lekko brwi, gdy Akane rzuciła to całe "znowu". - Ale ty mówisz teraz o nim czy o sobie? Nie przypominam sobie, żeby Ryu zapominał o sobie przy jakiejkolwiek dziewczynie - zauważył tylko. - Masz rację, zgadzam się że musi zachować umiar w kompromisach, ale Klara musi dojrzeć do kompromisów - skomentował. - Dlatego też te 4 lata różnicy i doświadczenia życiowego są sporą przeszkodą. Nie dobrze jest wchodzić w taki związek, związek w gruncie rzeczy pedofilski - dorzucił jeszcze i westchnął ciężko. - Ja widzę to inaczej. Jeśli już Klara pozwoli mu się do siebie zbliżyć to oni przekują to co ich dzieli w siłę - uśmiechnął się lekko. - Tylko, że on nie będzie wiecznie na nią czekał - stwierdził cierpko. - Nie zrobi tego po raz drugi - mruknął. - Tak sądzę, ale to ich sprawa i mogę się mylić - dorzucił jeszcze i skrzywił się na pytanie o wesele. - Jakie planowanie wesela? To nie czas na planowanie wesela - zauważył. - Domu też nie buduję, bo ech to nie ma sensu. Nie wiadomo czy przeżyje, a ten nasz ma być ściśle związany z drzewem - uśmiechnął się lekko. - Na to przyjdzie czas... jak już będziemy po wojnie... i będziemy dalej żywi.
Tony
Zaśmiał się na te jej wszystkie wyjaśnienia co do swojego niskiego wzrostu i pokręcił lekko głową z niedowierzaniem. Na wszystko musiała znaleźć odpowiedź.
OdpowiedzUsuń- Ja tam lubię ten mój wzrost - stwierdził tylko. - Ma wiele plusów. Między innymi mogę na ciebie patrzeć z góry i nie zarzucisz mi że robię to pretensjonalnie - zaśmiał się, po czym pokazał jej język. Sprawę pakowania Fasolek skwitował lekkim skinieniem głowy.
- Poradzi sobie - stwierdził tylko. To nie było aż takie trudne, a czego jak czego, ale nie mógł powiedzieć że Gave był złym ojcem. - Ach tak...? To nie zostajesz już w Phyonix? Twoje zdanie zmienia się szybciej niż kobiecie z okresem - zachichotał. - Hm książkę? - spojrzał po niej uważnie. - Myślisz że będziesz miała czas na czytanie w podróży? Z takim bratem u boku? - roześmiał się serdecznie. - Będę pełen podziwu jeśli tak właśnie się stanie - skomentował. - Może nawet poczytam wtedy z tobą - zastanowił się nad taką opcją. Słysząc o budowaniu lepszego świata uśmiechnął się delikatnie. - Mądre słowa usłyszałaś - stwierdził. - Mhm spróbuję, ale wiesz nie jest łatwo odsunąć od siebie takie myśli - stwierdził po prostu.
Nat
Ryu uniósł wysoko brew i pokręcił z rozbawieniem głową.
OdpowiedzUsuń- Ja to po prostu czuję. Nie chcesz - powiedział głosem wydobywającym się zza groby. - Ta przepowiednia już dawno wisi w powietrzu i wreszcie ma się ziścić. A powiada tak: jej duma nie pozwoli przyznać się do tego, źe nie chce twoich odwetów. Będzie się zgrywała a potem płakała... zaprawdę powiadam ci to... - skończył przepowiadanie przyszłości i pozwolił swojemu "klonowi" działać i po swojemu. Już bez kul, co by miał więcej swobody działania. Dorzucił do niego jeszcze dwóch takich, żonglując nimi naprzemiennie. A jak już ćwiczyć to na całego. - Tak, dokładnie tak - zapewnił ją. - Mimo wszystko uważam, że ty będziesz do tego najlepsza. Właśnie dlatego, że wiesz że on jest trefny - wyjaśnił spokojnie. - Chodzi mi o to byśmy sobie sprawdzili gdzie na przykład staje się mniej wyraźny czy tak jak mówisz zalatuje sztucznością - dodał, puszczając dwa twory przodem. Jednego po drzewach, a drugiego biegiem. Trzeci za to towarzyszył dziennie Akane. - Z kimś innym poćwiczę później - rzucił tylko.
Ryu
Gave walczył z nią, ale nie tak na poważnie. Po prostu starał się dostosować do jej humoru, chociaż jego własny aktualnie był w totalnej rozsypce. Nie bardzo rozumiał co się właściwie dzieje i po co. Zwłaszcza po ich ostatniej rozmowie. Miał wrażenie, że mimo pięknych obietnic i słów Akane, nie dotarło do niej to o czym rozmawiali. Kiedy więc Żaba padła na kolana, spojrzał po niej i odetchnął z ulgą, ocierając wyimaginowany pot z czoła.
OdpowiedzUsuń- No pewnie, że żaden - rzucił dość lekko, po czym podszedł do dzieci i zaczął je powoli wyciągać z "więzienia". - No już, już. Jestem z wami - uśmiechnął się do nich, muskając ich główki swoimi ustami. Przytulił Malikę do siebie, a Raję i Groszka postawił na ziemi. Oni oboje poszli do "ciała" potwora i zaczęli je lekko okładać rączkami. - No już, potwór nie wstanie - uśmiechnął się do nich. - Chodźcie, poszukamy mamy - zaproponował zaraz.
Gave
- Myślę, że tego etapu nie uświadczę, bo będziesz zgrywała się, że go nie było - roześmiał się szczerze, po czym pokiwał głową. - Ta, wizualnie. To czy jest rozmowny, podczas walki jest drugorzędne - stwierdził po prostu. Skupił się na utrzymywaniu klonów, siadając jednak na ziemi, bo stanie o kulach zdawało się go jednak męczyć. Klon idący obok Akane spojrzał po niej i zacmokał.- Ale żeby tak molestować kopię? No wiesz? - rzucił z przekąsem, by pokazać jej swoje dłonie. - Nie mam kryształu - poinformował ją. - Nie byłoby za dobrze, gdyby przeciwnik go zobaczył we mnie - wzruszył ramionami. - Albo chociaż wywnioskował co tam jest - dorzucił. - O ale oka nie mam - podniósł opaskę by poświecić jej pustym oczodołem, po czym założył ręce za głowę.
OdpowiedzUsuńRyu
- To złe pytanie, Akane - spojrzał po niej równie wymownie. - Dobrze prosperująca knajpa ma już renomę i zdecydowanie, jeśli nie jest się pracoholikiem, można oddelegować zadania swoim zaufanym ludziom - poklepał ją po głowie. - Pytanie powinno brzmieć o taką kanjpę, która dopiero raczkuje, ale wtedy i ty musiałabyś przyznać że w takiej za dużo nie pracowałaś - puścił do niej oczko. - A opowieści to jedno, a przeżycia to zupełnie co innego - odchrząknął. - Zakładając, że ta knajpa byłaby Mathyrska ale z Argardzkim twistem to myślę, że początek byłby trudny, ale potem w miarę rozkręcania, coraz lepiej by to szło - rzucił spokojnie. - Druga strona medalu to właśnie ta monotonia. Kanjpa nie jest monotonna - mruknął. - W knajpie dzieje się tyle rzeczy, że czynności rutynowe stają się twym błogosławieniem. To w końcu praca z ludźmi. Ludzie są wyczerpujący - mruknął, a potem wysłuchał spraw związanych z Ryu i pokręcił głową. - Raz go tak nazwałem, Akane. Nie powtarzam tego na każdym kroku - rzucił krótko. - Nie umniejszam problemowi, pokazuję jego drugą stronę. Tę pedofilską - skomentował. - Owszem wrzuca sobie na głowę, ale może to i lepiej? - spojrzał po niej poważnie. - Wreszcie wrzuca cokolwiek na głowę, a nie wegetuje życiowo - rzucił krótko, a co do ślubu westchnął ciężko. - Bo pokłóciliśmy się już o chrzest. Nie chcę drugiej kłótni o ślub. Zresztą nie wiadomo czy do niego dojdzie. Grima nie chce ślubu - dokończył.
OdpowiedzUsuńTony
Uśmiechnął się, gdy wspomniała o proszących oczach, ale nie ciągnął dalej tego tematu. Zamiast tego po prostu ją słuchał, dolewając im znów porcji alkoholu. Przytaknął na wieść o nie dotrzymywaniu obietnicy. Po prawdzie uważał, że i jedno i drugie było skazane na złamanie jej, ale nie powiedział tego głośno. Mimo to Akane i Gave, a także cała Lustrowa ferajna raczej nie należeli do tych, którzy potrafiliby siedzieć z tyłkami na jednym miejscu.
OdpowiedzUsuń- Z Ashanem? - uniósł lekko brew słysząc o misji z chłopakiem i spojrzał po niej uważnie. - Postaraj się go nie wykończyć, co? - zaśmiał się cicho. - Baza wypadowa z Phyonix nie brzmi najgorzej - zgodził się z nią i prychnął pod nosem, kiedy wspomniała o jego śnie. - Zapewnię ci rozrywki na te nieliczne chwile mojego snu - puścił do niej oczko. - Już ty się o to nie martw - dodał zaraz z uśmiechem. - Cóż... nie wiem, ale nie dowiem się, jeśli tego nie spróbuję - zauważył spokojnie, po czym wzruszył ramionami. - Tak, argument dobry - zgodził się z nią. - Tylko najpierw samemu trzeba w niego uwierzyć.
Nat
- Mogłabyś mnie pocałować to wtedy może miałbym co wspominać po mej szybkiej śmierci - rzucił nieco zgryźliwie klon w odpowiedzi, a sam Ryu puścił do Akane buziaka w powietrzu.
OdpowiedzUsuńKlon spojrzał po niej urażony, gdy tak zaczęła go dźgać i odskoczył od niej, kręcąc przy tym z dezprobatą głową, zanim sam dopadł do Akane oddając jej dźgnięcia. Swoją drogą, Ryu obserwujący tę scenę, był ciekaw czy Akane dalej jest w stanie chociaż odrobinę przewidzieć skąd nadejdzie cios czy samo dźgnięcie, gdy mowa była o klonach. Bo, że fałsz czuła to wiedział, ale czy to działało na taki twój? Obserwował uważnie samą Akane, która z każdym krokiem oddalała się coraz bardziej. Odetchnął głęboko. Teraz już nie byłby w stanie jej usłyszeć, gdyby szeptała.
Ryu
Tony pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- No właśnie, ktoś tu ma sklerozę - potwierdził patrząc po niej. - Pracujesz w "Piaskach Czasu" od ponad roku, ale to nie były lata rozkręcania. Ten dobytek raczkował zanim zaczęłaś tu pracować. Rozkręcił się zanim wróciłaś i zaczęłaś pracować - dodał. - Poza tym pracujesz i nie pracujesz - zauważył. - Jak ci się chce to przychodzisz i pracujesz, jak nie chcesz to nie... więc nie nazwałbym tego faktyczną kompletną pracą - mruknął. - Ja? Zdarzyło mi się pomagać tu czy tam, zdarzyło mi się pracować i tu - skomentował. - Ale nie mówię, że pracuję bo na stałe tego nie robię. Pomagam okazjonalnie - przyznał spokojnie. - Zdaję sobie sprawę, że to ciężka praca, ale mój punkt widzenia się nie zmieni choćbym nie wiem co mówiła - uśmiechnął się do niej. - Uważam, że dobra organizacja czasu i samozaparcie pozwolą na wszystko - poinformował ją. - No i kwestia tego, że dla chcącego nie ma nic trudnego - wzruszył ramionami. - I jeszcze jedna sprawa... ciągle mówisz o Mathyrskich knajpach, a ja mówię o takiej na wpół Mathyrskiej i na wpół Argardzkiej. Ta pracowników by miała - puścił do niej oczko. - I tak, wypowiadam się, bo malujesz to w czarnych kolorach nie wiadomo czemu. Ja wiem, że to trudna robota, ale jak się nie spróbuje to się nie dowie na własnej skórze czy to odpowiada czy też nie. Być może ta monotonia wcale nie byłaby aż taka monotonna - wzruszył ramionami i wywrócił oczyma. - Ryu powiedziałem to raz - powtórzył. - Przyjął to do wiadomości i tyle, a mi ma prawo przeszkadzać coś takiego - dodał. - Poza tym to, że mu to powiedziałem, nie znaczy że nie rozmawiam z nim o Klarze teraz i nie chcę nic w jej temacie słyszeć. Słucham go i normalnie dochodzimy do ładu z jego myślami - mruknął. - A te kolorowe nie są - skomentował jeszcze, krzywiąc się przy tym lekko i westchnął ciężko. - Grima nie chce - powtórzył. - Grima nie chce takiej ceremonii, która i tak nic nie znaczy. Wyraźnie to zaznaczyła ostatnio. Więc nie rozmawiamy o ślubie.
Tony
Tony pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Nie, ja siedziałem w Argarze, ciebie nie było. Sklerozę masz ty - skomentował spokojnie. - Jak to skąd? Prowadzę ewidencję księgową "Piasków Czasu" - poinformował ją. - Wiem jaki masz grafik i nie mogę nazwać cię super stałym pracownikiem. Co najwyżej na jakąś część etatu - pokiwał głową. - Ostatnio jest z twoją frekwencją lepiej, przyznaję, ale wcześniej - pokręcił lekko głową. - Więcej cię nie ma niż jesteś, ale to oczywiście naturalne. Masz dzieci i inne zobowiązania - rzucił spokojnie. - Nie mniej, nie możesz szczycić się pracą w dopiero początkującej gospodzie - dorzucił jeszcze. - Również mówię co myślę w jego temacie i jeśli chodzi o część Argardzką gospody - spojrzał po Akane. - To bardziej chodziło mi o zarządzanie ludźmi niż zmienianiem tradycji Klary - poinformował ją pokojnie. - Poza tym mówimy o rozkręcaniu gospody, gospody której jeszcze nie ma. Nie wiem jak szybko Klara chce rozpocząć jej budowę, ale myślę... i tu mogę się jak najbardziej mylić, że będzie to najszybciej za dwa trzy lata. Ta dziewczyna powinna, i to tylko moje zdanie, najpierw trochę pożyć - zauważył. - To moje życzenie w jej stronę - przyznał. - Chciałbym, żeby wyluzowała... na swój sposób, ale wyluzowała. Dorosła. I dopiero wtedy zajęła się gospodą - wyjaśnił. - Ale co zrobi i kiedy to jej - pokiwał lekko głową. - Więc jeśli... i tak tu czysta teoretyzacja wchodzi... miną te dwa, trzy lata... to myślę że wtedy wszystko może się zmienić. Nasze myślenie może się zmienić, ty możesz się zmienić, ja... Gave czy Ryu... i nawet świat trochę może się zmienić - wzruszył ramionami. - Do tego czasu jeszcze dużo może się wydarzyć - mruknął. - A jeśli Klara chce od razu... cóż, zobaczymy - wzruszył ramionami. - Wiesz Akane, ale to tak właśnie jest. Przykro mi, ale po prostu tak to widzę. To jest potencjalny związek z nastolatką. Nastolatką, czyli jeszcze dzieckiem - mruknął spokojnie. - Może być poważną nastolatką, nad wyraz rozwiniętą nastolatką... ale to jeszcze dziecko i no nic ci na to nie poradzę, że to samo przychodzi na myśl - wzruszył ramionami. - Zdziwiłbym się, gdyby Ryu chciał z tobą rozmawiać swoje problemy miłosne - pokręcił lekko głową. - Po pierwsze jesteś jego byłą, a po drugie... no wybacz, ale ja nie widzę żebyś potrafiła dać w tym temacie jakąś dobrą radę - przyznał. - Sama miałaś i masz dalej takie zawirowania że ciężko o dobrą radę - dodał. - Ale zanim zaczniesz, ja też nie umiem - uśmiechnął się krzywo. - Ja tylko słucham i powstrzymuję się od krzywienia, wiedząc że mowa o szesnastolatce - wyjaśnił, a co do Grimy westchnął ciężko. - No tak wyszło, że raczej nic dla niej nie znaczy.
Tony
Klon popatrzył po niej wymownie i wywrócił oczyma.
OdpowiedzUsuń- A już myślałem, że będzie co wspominać - zażartował i zaraz włączył się w "walkę" z Akane. Skupił się na unikach, od czasu do czasu tylko starając się jej zadać cios to w bok to w ramię. Reagował na jej wymianę ciosów, a gdy trafiała mocniej odskakiwał by wziąć oddech czy by skorzystać z pobliskiego drzewa i się od niego odbić. Korzystał również z ukształtowania terenu, coraz bardziej oddalając się od oryginału. Gdzieś na linii 20 metra, Ryu musiał bardziej się skupić na klonie, by utrzymać jego porządną wersję. Zacisnął mocno wargi, opierając się wygodniej o drzewo. W tej chwili był odsłonięty. W normalnej walce potrzebowałby już wsparcia. Kogoś kto zająłby się pilnowaniem jego własnych czterech liter, kiedy on zajmował się dalej utrzymywanie klona.
Ryu
Tony westchnął przeciągle.- Dla mnie to nie jest długi okres stażu. Nie jesteś w stanie szczycić się tym, że pracowałaś w tej knajpie bez przerwy i widziałaś wszystkie trudności, wzloty i upadki - rzucił krótko. - Więc skleroza jest po twojej stronie - rzucił jeszcze. Nie zamierzał dać za wygraną, bo takie doświadczenie nie było wielkie. Nie w jego opinii i mniemaniu. - To że mieszkasz czasami z właścicielami nic nie znaczy, a mówię w ewidencji o okresie ostatnich 6 miesięcy - uśmiechnął się do niej. - Od tego czasu zaczęłaś rzeczywiście nadrabiać frekwencję - poinformował ją. - Nawet premię masz dostać w tym miesiącu. Taki bonusik za dobrą frekwencję - dodał. - Wyliczyłem ci ją dość korzystną, prawie podwójne wynagrodzenie - pokiwał głową. Nie wszedł już z powrotem w swoje myślenie dotyczące pedofilstwa. Zdania tam też nie zmienił. Uważał, że 16-latka, ta konkretna 16-latka była zbyt dziecinna dla Ryu i ten swoimi czynami mógł łatwo skrzywdzić tę filigranową dziewczynę. W sposób porównywalny do gwałtu. Zacisnął jednak tylko wargi i ugryzł się w język by tego nie powiedzieć na głos. - Bo nie jestem. Nie umiem wyjaśnić Grimie różnicy między ślubem... bo ślub może być też tylko cywilny, a nie religijny, a chrztem który dla mnie jest po prostu religią - mruknął. - Nie umiem jej wyjaśnić tego, że to nie to samo.
OdpowiedzUsuńTony
Ryu już nie widział min Akane, ale w takim wypadku kazał klonowi jedynie śledzić przeciwnika, co szło podpisać o pełną koncentrację i po prostu na nie zwracanie uwagi i nie rozpraszanie się podczas walki. Kiedy jednak Akane "krzyknęła", że klon się rozmywa, Ryu rozmył iluzję całkowicie, krzywiąc się odruchowo, gdy wspomnienia Klona pojawiły się w jego głowie. Co prawda nic go nie bolało, ale odruch był automatyczny. Odepchnął się od drzewa i o kulach ruszył w stronę Akane, dość powoli, ale do celu.
OdpowiedzUsuń- Nie jest źle... na oko dwadzieścia dwa, trzy metry - mruknął. - Jak wrażenia? - zapytał jej zaraz z lekkim uśmiechem. - Co trzeba poprawić?
Ryu
- Nie moja droga, ja nie zapomniałem tych doskokowych paru dni, które szumnie nazywasz wielką pracą w raczkującej knajpie. Uważam, że aby popracować i poczuć na własnej skórze to trzeba chociaż miesiąc wytrzymać. Bo wiesz dwa dni może być kosmos, a kolejne 28 już znośnie - rzucił tylko. - Więc nie, sklerozy nie mam. Po prostu twoje doświadczenie uważam za zbyt małe w takiej knajpie, bo mówimy tylko o knajpie dopiero co raczkującej, stawiającej pierwsze kroki, by móc twierdzić, że wiesz lepiej ode mnie. Bo równie dobrze mogę powiedzieć, że obserwowałem pracę knajpy siedząc z książką na jednym z foteli i powiedzieć, że było ciężko, bo widziałem wiele szalonych rzeczy które się tam działy. Nie mówię tego, bo byłaby to bzdura - skomentował jeszcze. - Fakty są takie, że wydaje ci się że masz pojęcie co do tego - rzucił jeszcze. - A to już nie jest mój problem - zgodził się z nią i uśmiechnął co do sugestii. - Nie, nie. Dzisiaj stawiam ja - rzucił lekko. - Jestem w trakcie tworzenia drugiej gitary dla Gava, więc zaliczkę dostałem, mogę postawić ci pyszne jedzonko i deser - uśmiechnął się swobodnie. - Ale udawanie to nie ceremonia - jęknął. - Przecież nikt normalny nie traktuje udawania jak coś poważnego. Grima chce poważnego Grimowania, które przedstawia jak chrzest - mruknął. - Dopiero potem zaczęła zmieniać zdanie co do tego chrztu i zostało samo Grimowanie, ale potem wrzuciła pierdolonego Kuleczkę jako ojca chrzestnego. Jak ona zginie pierwsza... mam nadzieję, że nie i chcę by żyła dłużej niż ja... ale jeśli ona zginie pierwsza, Grimowanie z Kuleczką zdecydowanie nie będzie miało dla mnie znaczenia.
OdpowiedzUsuńTony
- Dzięki - uśmiechnął się, kiwając zaraz głową na to zmęczenie. Co do pokerowej twarzy skrzywił się lekko. - To jest do dopracowania, aczkolwiek jeszcze nie jestem pewien jak - stwierdził szczerze. - Zmęczenie tak, jak najbardziej ale to drugie... z tym drugim będzie gorzej - przyznał. - No bo jak nie widzę co się u niego dzieje, to nie jestem w stanie zareagować, a wiesz... gdyby odwracał się czy coś w dziwnych momentach to chyba podpadłoby bardziej. Tak mi się wydaje. Chyba lepiej popracować nad obserwacją przeciwnika. Wiesz po prostu skupienie - zastanowił się nad tym. - Dawno nie rzucałem klona na tak daleki odcinek - przyznał jej. - Gdzieś od 15 metra potrzebuję więcej energii do tego i większego skupienia, a co za tym idzie... jest problem z oryginałem. W walce... nie wiem czy byłbym w stanie utrzymać klona i odpowiadać swoim przeciwnikom na ciosy. Potrzebny byłby mi skrzydłowy - przyznał. - To jest ogromny minus.
OdpowiedzUsuńRyu
Tony pokręcił znów głową.
OdpowiedzUsuń- Nie, Akane. To po prostu moje fakty. Pracowałaś sobie parę dni. Wielkie halo. Nie byłaś tu cały czas. Obserwowałaś kilka akcji. Wypowiadanie się tak jakbyś znała po tych kilku dniach wszystko... kiepsko wygląda - skomentował. - Dopiero przed chwilą przyznałaś, że nie chodzi o całkowitą wiedzę - dorzucił jeszcze. - Ja się z tobą zgadzam z obserwacjami i takim doświadczeniem, ale nie pozwolę ci mnie obrażać wmawiając mi sklerozę czy brak wiedzy - rzucił krótko. - Ja ciebie w swoich wypowiedziach nie obrażam. Mówię tylko to co uważam. A uważam, że te kilka dni to za mało by móc wypowiadać się jak znawczyni całego tematu - rzucił krótko. - Regularnie gdy poruszasz temat o czymś co wiesz więcej ode mnie robisz z siebie alfę i omegę, a to mnie drażni. Próbujesz mnie tym zgnieść jak robaka więc ci odpowiadam tym samym - skomentował jeszcze. - I tak jak wspomniałaś, ciebie gila to co uważam, a mnie to co ty - rzucił spokojnie. - Nie ty jedna masz prawo do tego by olewać opinię innych - uśmiechnął się do niej. - Ty nie dzielisz się wiedzą. Ty mówisz tak, jakbyś chciała mi powiedzieć tylko ja mam rację i bujaj się bucu. To nie jest pokazywanie swojej wiedzy, to jest wywyższanie się. Ty nie umiesz prowadzić konwersacji. Normalnej konwersacji. Choćby na przykładzie tej tu gospody. Usilnie próbowałaś mnie przekonać, że jako że miałaś wielkie doświadczenie w pracy gospody to wiesz, że nie ma co liczyć na wolny czas. A kiedy ja tu mówię o organizacji czasu, zastanawiam się tak po ludzku prowadząc konwersację, nad innymi sposobami. Bo uważam, że da się, jak ktoś się dobrze zorganizuje... choćby dla 30 minut dla siebie, bo nie mam na myśli nagle wielkich długich weekendów, ty idziesz w zaparte, chcąc mi udowodnić że nie mam racji, bo masz wielkie doświadczenie. Nie masz wielkiego doświadczenia. Masz je kikudniowe. Duże doświadczenie to masz ogółem w pracy w gospodzie, ale w raczkującej? Początkującej? Masz kilkudniowe doświadczenie. A wypowiadasz się tak jakbyś wyżej srała niż dupę miała - mruknął. - Nie idzie z tobą normalnie porozmawiać, bo próbujesz tym przekazywaniem wiedzy zgnieść przeciwnika. Traktujesz mnie jak przeciwnika. To ja też tak zaczynam, bo ja sobie nie pozwolę na zgniatanie mnie - spojrzał jej prosto w oczy. - Spędzanie czasu w Twojej obecności jest mało przyjemne Akane. Więc i vice wersa - powiedział jeszcze. - W temacie run było podobnie. Na początku słyszę "nie bo właściwie nie". Potem weszłaś w argumenty. Nie pozwoliłaś mi nawet rozwinąć myśli... a ja lubię rozwijać myśli i wpienia mnie to że nie mogę. Czasem nie powiem wszystkiego co chcę od razu, a jak ktoś mnie ucina bez wielkiego powodu już od początku to mnie szlag trafia. Ale ty wiesz jaki jestem i to się we mnie nie zmieniło. Nie chciałaś rozmawiać... - zauważył. - Nie chciałaś prowadzić konwersacji. Zamiast powiedzieć to jakoś normalnie, ty od razu wchodzisz w ton ataku, więc ja odpowiadam ci tym samym, bo ja nie pozwolę sobie w kaszę dmuchać. Teraz zresztą też, wmawiasz mi sklerozę, nie potrafiąc przyznać że a no faktycznie nie pracowałam za dużo. Przynajmniej przez jakiś czas - mruknął. - Nie wiem co się z tobą dzieje, ale nic dobrego - mruknął jeszcze i odetchnął głęboko, masując sobie skronie. - Kocham cię, ale męczy mnie to twoje ubieranie przekazywania swej wiedzy w sposób agresywny. W sposób taki, że nikt inny nie powinien już nic powiedzieć. Nie powinni mieć w ogóle żadnego "ale", bo ty tak powiedziałaś bo masz większe doświadczenie - dokończył. - Nie zmieniam zdania z tym, że powinnaś zabrać się za siebie, patrzeć na siebie i tak dalej... ale ty idziesz od A do Z. Jak nie A to Z, a nie patrzysz na nic co jest pomiędzy - żachnął się i wypuścił powietrze z płuc. - Mi powiedziała chrzest. Zapytała co sądze o chrzcie - mruknął.
- A ja nie życzę sobie chrztu - dodał. - Jestem jak ty jeśli o to chodzi... w sensie nie samego zdania o chrzest tylko... no jestem kocica co to pazury i zęby pokazuje na samo słowo "chrzest". Bo to bzdura jest - stwierdził. - Dla mnie chrzest to bzdura - wyjaśnił jej. - Nie zrozumiałaś mnie z Kulką - westchnął. - Jeśli ona by zginęła, ja bym nie zgodził się na to by Kuleczka zajął się kimkolwiek z naszych dzieci - spojrzał po Akanie. - W momencie mojej nagłej śmierci. Zerwałbym tę cholerną ceremonię, bo nie ufam mu - powiedział zaciskając mocno wargi. - Nie znam go i mu nie ufam - dodał. - Wiem, że Grima mu ufa i Grimie ufam, ale to nie jest to samo. Nie jestem w stanie zaufać jakiemuś Kulce w sprawie dzieci, bo ufam Grimie... no nie jestem w stanie tego przeskoczyć. Za bardzo się o nie martwię... o Kevcię i małego brzdąca w brzusiu Grimy - zacisnął mocno wargi. - Nie wiem, może powiesz tak jak Grima... że w takim razie nie ufam Grimie, ale ja naprawdę jej ufam. Nie umiem tego wytłumaczyć lepiej - skomentował cicho, popijając swoją lemoniadę. - Dla mnie oczywistym jest, że nie potrzebuję rytuału na dodatkowych rodziców dla dzieci by wiedzieć, że moje przyjacioły zajmą się naszymi dziećmi w razie gdyby coś się zadziało... i nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem potrzeby tego rytuału i wybrania tych naj naj przyjaciół.
UsuńTony
Natan spojrzał na Akane znacząco i zaśmiał się cicho.
OdpowiedzUsuń- Ty już wiesz co mam na myśli - puścił do niej oczko. - Lubisz wykańczać ludzi - objął ją ramieniem i mocno do siebie przytulił, aby ucałować czubek jej głowy. Przytrzymał ją w ramionach jeszcze chwilę. - Cóż... niektórzy wpadają po uszy w swej miłości - zauważył tylko. Skinął głową na komentarz o dobrym pomyśle, po czym zaśmiał się cicho. - Och nie będziesz miała czasu na swoje zajęcia. Zapewniam cię - puścił do niej oczko, po czym dolał jej kieliszek i dokończył swoją pierwszą szklaneczkę z whiskey. - Chcę wierzyć, że zmienimy ten świat na lepsze - szepnął. - Ale nie jestem pewien czy tak faktycznie będzie - dodał krzywiąc się przy tym lekko. - Rozum mówi mi, że nie porzucam, ale przez kłótnię którą miałem z Mor dawno temu... mam wrażenie, że jednak porzucam - wzruszył ramionami. - Trudne jest to do ugrania we łbie - mruknął. - Po prostu nie chcę siedzieć z założonymi rękoma. Chcę wreszcie coś robić... a jeśli okaże się że wbrew ojcu to trudno. Tym razem będę miał go w dupie - stwierdził cierpko. Po ostatniej rozmowie ich stosunki się poprawiły, ale to co było w środku to dalej tam było i czasem wyłaziło na światło dzienne. Nie potrafił się tego pozbyć od tak.
Nat
Pomasował sobie uszy i puknął ją palcem w nos.- Wiem - odparł krótko. - Wiem jak jest - mruknął. - Ale mimo wszystko gdzieś to tam stuka - dodał. - Coraz mocniej im bliżej do Azylu jest - stwierdził tylko. - Liczę na to, że potem się uspokoi... i wiesz siostra... sama nie jesteś lepsza z mieleniem wszystkiego, więc weź... nie wiem które z nas jest bardziej spróchniałe pod tym względem - zaśmiał się cicho. - Skupiam się na tym co jest - zapewnił ją. - Skupiam, ale co tam w środku czasem kłuje to kłuje. Wiesz, że ja nigdy nie miałem okazji przechodzić fazy nastoletniego buntu? - spojrzał po niej i poruszał zabawnie brwiami. - Czas zacząć... jak odstawię Mor i Eljasa do Azylu - uśmiechnął się krzywo. - Będzie nie, bo nie.
OdpowiedzUsuńNat
- Pracowałaś tu parę dni, nie dwa tygodnie - powtórzył wzdychając. - Ale kto by pamiętał że między wigilia a sylwestrem nie ma 2 tygodni nie? - westchnął, bo nie lubił wmawiania czegoś czego nie było. - Chcesz się bawić w ochy i achy to proszę bardzo też mogę - rozsiadł się wygodnie, słuchając o tych innych knajpkach. - Och naprawdę? No tego ci nie odmawiałem ani razu - przypomniał spokojnie. - Mniej prosperujące knajpy nie oznaczają raczkujących - powiedział spokojnie, zakładając nogę na nogę i machając sobie jedną z nich. - Akane, ty po prostu nie umiesz rozmawiać. Wypowiadając się wrzucasz to w takie słowa, że nawet bzdura brzmi poważnie i bez kija nie podchodź - rzucił biorąc sobie wykałaczkę i słuchając jej dalej. No, nawet teraz to robiła. Och i ach. Ja wiem lepiej. Wszystko musi być po mojemu. - Wiesz takie podstawy jak organizacja czasu też wie przeciętny Kowalski, a przecież rozmowa nie była o raczkującej knajpie bo tam... chciałbym ci też przypomnieć, że przyznałem ci rację co do zapierdolu - zauważył. - Mowa była o nieco późniejszym etapie we fragmencie do którego właśnie się odniosłaś. To a propo Kowalskiego. Swoją drogą biedny ten Kowalski, wszyscy go biorą za przykład, a przecież Kowalski mądralą też może być - zauważył swobodnie. - Sorry ale w wypadku tego liczenia dni pracy w raczkującej gospodzie a nie gospodzie już rocznej... to tak dalej uważam, że koloryzujesz sobie te ilości dni - stwierdził. - I mówię konkretnie o tej gospodzie, a nie o tych tam poza Argarem - dodał zaraz i uśmiechnął się do niej lekko. - No widzisz jest nas dwoje, bo to ty do mnie masz dokładnie to samo podejście co ja do ciebie. Widzisz jakie to niemiłe? - zauważył. - Jak nie warto? - prychnął pod nosem. - Ach, no nie bo to przecież nie twój problem. Twoja ulubiona odzywka ostatnio. - Zapomniałem. To co nie twój problem to może iść w odstawkę - pokiwał głową. - Jakże mógłbym o tym zapomnieć. Błagam o wybaczenie - zrobił gest dłońmi pokłonu. - No i tu się różnimy, Akane - powiedział po prostu. - Twoje słowa o tyłku były mocno podburzone emocjami. I zdecydowanie nieprzyjemne. Ja ze swoim lękiem nie mówiłem tego w sposób nieprzyjemny. Ty nie widzisz miejscami jak układasz zdania. Jak pokazujesz i co tym reprezentujesz - mruknął. - A pokazujesz tylko czubek swojego nosa nimi, a to wpienia każdego. I nie, Akane. Gdybyś dyskutowała z tym pudełkiem to nie czułbym wielkiej frustracji - dodał. - Możesz użyć wykrywacza kłamstw i nie wyczujesz go ode mnie - dorzucił jeszcze. - Sprawa twoich run to w ogóle osobna historia. Za szybko idziesz w górę i tu nawet nie chodzi o ambicje. Bo tę masz. Martwię się, bo te runy ewidentnie cię zmieniają. Może nie runy ale to coś, te Latrala - mruknął. - Nie ma już Akane, która umie rozmawiać. Jest Akane która mówi tak, że nie wolno ci nawet dyskutować - westchnął. - Dla mnie słowa nie chcę mieć run na tyłku oznaczają "nie bo nie", bo nie było tam nie chce mieć run na tyłku bo mi się ie podobają i szpecą. Mówimy o początkowej fazie rozmowy, potem ten argument wleciał - przypomniał. - Było nie bo nie chcę - dodał jeszcze. - Co do pedofila masz rację - zgodził się z nią. - Koniec końców nie powinienem tak go nazywać. Później go przeproszę - stwierdził tylko. - Akane... ty robisz dokładnie to samo. Swoje argumenty przedstawiasz agresywnie, to i ja tak robię - również napił się lemoniady. - Akane, czy naprawdę musimy rozmawiać tylko o tym co znamy? - zapytał jej. - W porządku, poopowiadam ci o tym jak tworzy się gitary i inne przydasie. Na pewno cię to zainteresuje - westchnął przeciągle. - Rozmowa to polemika, rozmowa pomiędzy dwoma ludźmi. Niekoniecznie muszą znać się na temacie by wypowiadać swoje opinie. Ja je po prostu wypowiadam, a ty? Nawet nie wchodzisz w polemikę, bo po co? Bo po prostu nie chcesz rozmawiać - stwierdził po prostu. - Ja też nie bawię się w specjalistę. Wielokrotnie powiedziałem w tej rozmowie, że nie mam doświadczenia tu czy tam - przypomniał jej.
OdpowiedzUsuń- I znowu... umniejszanie twoim słowom? Naprawdę? - pokręcił głową. - Nie umniejszam twoim słowom. Mówię to co uważam i jedyne czemu ewentualnie mógłbym umniejszyć to faktycznie twoja pamięć co do liczby dni przepracowanych w konkretnie Piaskach Czasu. Oczywiście tylko tych początkowych. To tak, wybacz że umniejszyłem twoim słowom, ale te po prostu się nie zgadzają - skomentował. - Nie powiedziałem, że masz nie zabierać opinii. Nie miałem do twojej opinii nic, poza tym że tak mówisz jak znawca wszystkiego. Nie wiem czemu to robisz i nie wiem jak ci to wyjaśnić. Teraz ty wciskasz, że ja mam jakieś zdanie. Dobrze to ja wcisnę twoje, a to już nie mój problem że tak sobie myślisz - wzruszył ramionami. - Chcesz to masz - mruknął. Już nie powtórzył po raz 50-ty że myli się w tych obliczeniach dni. Akane po prostu nie chciała rozumieć. - Wiesz łatwo ci powiedzieć bo nie dotyczy to twoich własnych dzieci, ale jestem pewien... a czekaj nie, nie pewien, bo mi powiesz że ci coś umniejszam w czymkolwiek - sarknął. - Wydaje mi się i jest to wyssana z palca teoria - poinformował ją rzeczowym tonem. - Że gdybbyś stanęła przed czymś podobnym w stosunku do swoich dzieci to również nie byłoby ci do śmiechu i nie chciałabyś czegoś takiego - mruknął. - Ja po prostu nie chcę Kulki jako rodzica chrzestnego. To wszystko. Nie chcę też kumpli wyróżniać na lepszych i gorszych przez wybór do chrztu bo sam będę się przy tym czuł kijowo, ale to jeszcze jakoś przeżyję. Przełknę - mruknął. - Ale Kulka jako chrzestny? - pokręcił głową. - Chyba, że go chociaż trochę poznam. Ja chłopa raz widziałem na oczy. Raz...
UsuńTony
- Z przerwami, kto by pamiętał o przerwach - odpowiedział spokojnie. - Sama skończ bo ewidentnie nie kumasz o co chodzi - odparł spokojnie. - A z twoich słów. Powiedziałaś o tych lepiej prosperujących i mniej dobrze prosperujących, a do raczkującej knajpy odnosiłaś się tylko do tej jednej konkretnej. Ale ty lubisz wmawiać ludziom że coś sobie zakładają, prawda? To jeden twoich ulubionych argumentów - zauważył. - Bo ty niczego nie zakładasz. Absolutnie niczego - dodał jeszcze i pokiwał głową. Zaśmiał się chłodno na jej śmiech. To też było normalne. Pogardliwe wręcz akcje Akane. Olać, spojrzeć w bok, pośmiać się, a potem mieć czelność mówić, że ona odpala się po kimś. Dopiero wówczas wybuchnął gromkim śmiechem. - Dobra bajka - skomentował. - Doprawdy, nie widzisz tego? Odpalam się po tobie, ale znów robi się to samo. Musi być po twojemu - zrobił przed nią kilka ukłonów dłońmi. Nie skomentował już nawet sprawy emocji, bo tam Akane znów podkoloryzowała sprawę. Prychnął tylko pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Nie miał pojęcia co się z nią stało, ale naprawdę nie było w niej prawie nic z jego przyjaciółki. - Nie robię z siebie Aniołeczka, Żabeczko - uśmiechnął się do niej iście anielsko. - Wiem, jaki potrafię być i wiem jak potrafię kąsać, jak już ktoś zaczyna mnie wyprowadzać z równowagi i kąsam twardo - pokiwał głową. - I wiem że to cię nakręca, więc kąsam jeszcze mocniej, bo nie zamierzam dać ci wygrać. Często trzeba ci przytaknąć, bo najczęściej tylko przytakiwania bierzesz na poważnie - rzucił krótko. - Moje przypierdolki? Moje przypierdolki są próbą normalnej rozmowy, a nie rozmowy "sram wyżej od ciebie i mam to w dupie". Tak też potrafię i wchodzę w tę twoją szanowną grę i potem mamy syf bo i jedno i drugie w to wchodzi, ale powiedz czemu tylko ja mam się zatrzymywać? Czemu sama się nie zatrzymasz czasem? I nie pierdol o tym odchodzeniu, bo sorry ale w danym momencie jak już podburzysz konkretnie to nie ma zmiłuj - wywrócił oczyma. - Właśnie w tym rzecz. Ostatnio u ciebie wiele tych szalonych słów o rzekomym umniejszaniu. Wiesz, gdybym ci wypunktowywał każdy moment w którym mi umniejszyłaś to siedzielibyśmy tu do wieczora i nie skończyłbym swej listy. Skończ z tym, bo umniejszania nie uświadczasz ode mnie, a oczywiście jeśli chodzi o twoje umniejszanie to chodzi mi o to co ty masz za definicję a propo niego, bo przecież masz swoją własną - dodał zaraz. - Och teoretyzuje sobie teraz, przepraszam że ci tymi słowami umniejszyłem. Prawda, bo umniejszyłem - pokiwał głową i znów zrobił kilka ukłonów. - Och patrz znów ci umniejszyłem wybacz - mruknął jeszcze i spojrzał w sufit. - Tak, za każdym razem chyba trzeba cię za to przepraszać - skomentował. - Wybacz, znów umniejszyłem - mruknął. - A swoją drogą co do tych run to już ci powiedziałem o co chodziło - zauważył. - O to że nie bo mi nie odpowiada nie podaje przyczyny. Jest takim "nie bo nie" w innej odsłonie - dodał spokojnie. - Ja nie jestem tobą i dla mnie taki fakt nie jest wystarczający - rzucił krótko. Tony jęknął głośno i uderzył głową o stół.
OdpowiedzUsuń- Akane, ty znowu zaczynasz. Powiedziałaś jasno, że tworze swoje teorie i nie znam się na rzeczy. Ty się znasz i tak wtedy można się wypowiadać. Więc tak, nie tworzę tu niczego, żadnej teorii, wyciągam to z twoich słów - rzucił sucho. - A to że ty widzisz tam coś innego, to... o patrz znowu to robię... nie mój problem - wzruszył ramionami. - Ale ja słuchając o twoich gospodowych przeżyciach nie powiedziałem, że coś źle robisz. Nie powiedziałem też że nie masz doświadczenia. Odniosłem się tylko do małego doświadczenia, a dużych słów, które miały zamknąć mi mordę, a propo knajpy dopiero co stawiającej swoje pierwsze kroki, bo w takiej spędziłaś tylko kilka dni - powtórzył. - I to nie jest żadna filozofia, tylko fakt. Fakt, który ci nie odpowiada - wzruszył ramionami. - Och chciałąbyś żebym tworzył filozofie o tobie. Proszę jakie wysokie mniemanie o sobie aktualnie masz. Guzik tworzę - rzucił krótko. - Nie mówiłem, że to bezsensowny pomysł, tylko że pomysł który można usprawnić. - poprawił ją. - Podałem możliwość usprawnienia tego, a ty po prostu uznałaś nie bo nie, więc o czym my mówimy, bo rozmową czy dyskusją tego nazwać nie można - powiedział. - Ja stwierdziłem, że tatuaż jest bardziej wytrzymały. Dupy się uczepiłem, bo twierdziłaś że zmniejszone są niedokładne i się nie zmieszczą, a mnie nie chodziło o super liliputy, tylko coś takiego - pokazał jej palcami wielkość. - Myślę, że nie straciłyby na jakości - dokończył. - Nigdy nie powiedziałem, że jestem ich znawcą, Akane. Jak najbardziej liczyłem się z tym, że możesz odrzucić pomysł, ale nie rzucając coś alla bo mi to nie odpowiada - uśmiechnął się krzywo. - Wymądrzam się? Akane, nie wymądrzałem się tam - odparł chłodno. - Podałem po prostu pomysł, a ty zaczęłaś swoje dziwne tańce wokół niego. Od razu weszłaś w tryb jam jest wszystkowiedząca i owszem wiesz o nich znacznie ale to znacznie więcej niż ja. Siedzisz w tym i tego ci nie odmówię, ale wiesz to nie przeszkadza normalnie porozmawiać, a ty nie rozmawiasz normalnie, tylko agresywnie - rzucił i spojrzał po niej pobłażliwie. - W tej chwili? Robisz wszystko żeby rozmowa nie była przyjemna i ja również gram w twoją grę - poinformował ją. - Więc tak, nie będzie przyjemnie - prychnął i potem już wpadł w niekontrolowany śmiech gdy wspomniała o kamieniach runicznych. Trzasnął dłonią o stół. - To nie było umniejszanie! - fuknął na nią. - Ty głupia pipo. Teraz ci umniejszyłem. Przepraszam swoją drogą, nie uważam cię za głupią - warknął. - Twój pomysł jest debilny. Znów umniejszam twojemu pomysłowi - dodał kolejne słowa. - Tam była po prostu uwaga, że te kamienie można wyjąć, zobaczyć, zgubić i wtedy może być ciężko - powiedział spokojnie. - I poszedł inny pomysł. Pomysł z tatuażem, gdzie tyłek został wybrany tylko dlatego, że rzadko kiedy jest celem podczas bitw - odchrząknął. - Poszedł pomysł z czymś czego możesz nie zgubić - wyjaśnił. - Gdzie tu umniejszanie? - rozejrzał się dookoła. - A czekaj, no właśnie. Nigdzie - pokiwał sam sobie głową. - Równie dobrze już na początku można było powiedzieć o kamieniach nieco więcej. Po naszej powietrznej walce to jest - rzucił krótko. - Wyjaśnić jak działają, a nie czekać na pytania co do nich. Pytania których nawet nie masz pojęcia o co zapytać, kiedy nie znasz się na temacie - skomentował. - W "Piaskach Czasu" odegrałaś znaczącą rolę, ale na początku nie byłaś w nich wiele - powiedział spokojnie. - Nie umniejszam tu tobie. Stwierdzam po prostu fakt, który cię boli - mruknął. - O proszę, to że jesteś lepiej doinformowaną osobą ode mnie to jest niezaprzeczalne - podniósł dłonie w górę. - I tego ci nie zaprzeczałem ani razu - powtórzył. - Ale mówienie o tym, jakbyś tylko ty mogła wypowiadać się na te tematy już nie jest fajne i to wpieniło - skomentował.
Usuń- Tylko, że ja na Grimowanie się zgodziłem - powiedział krótko. - Nie zgodziłem się na Kuleczkę - dodał zaraz. - A Grima chce Kuleczkę i już, więc Grimowania nie będzie - wzruszył ramionami. - Wierzę, że tak sądzisz jak mówisz, An... ale ty akurat masz to szczęście, że Gave nie potrzebuje szalonych rytuałów do szczęścia. Mi to Grimowanie zostało przedstawione jako chrzest, a chrzest kojarzy się źle. Więc tak, nie zgodziłem się na chrzest. Ostatecznie na Grimowanie tak, bez Kuleczki - mruknął.
UsuńTony
- Przekłamujesz fakty – Tony nabrał głęboki wdech, kiedy znów zaczęła gadać o tym, że nie przyznaje jej racji co do większego doświadczenia. – Powiedziałem, że nie przepracowałaś tyle by wypowiadać się jak alfa i omega. Jak dziewczyna, która musi mieć rację bo inaczej ją coś trafi. Jak ktoś kto nie przyjmuje właśnie tej normalnej dyskusji – oznajmił. – Tak, żeby być alfą i omegą w temacie potrzeba ciągłości. Nie mówiłem nigdzie, że masz mniejsze pojęcie o tej pracy niż ja. Przyznałem ci tu rację wielokrotnie – przypomniał jej, bo skleroza jednak nie bolała ale dokuczała jak diabli. – Powiedziałem, że nie pracowałaś w nowo otwartej knajpie na tyle długo, by być alfą i omegą w temacie. Twoje wypowiedzi o twojej pracy w knajpie brzmiały jakbyś wiedziała wszystko, a reszta może cię cmoknąć. W tym wypadku ja. I od tego się zaczęło – powiedział spokojnie. – Nie ja zacząłem, ty zaczęłaś, a ja to podchwyciłam. I jak wspominasz zachowywać się tak będziesz zawsze, więc no cóż zawsze będziemy się żreć bo i ja nie odpuszczę – wzruszył ramionami. – Jak zaczniesz to będę robił tak jak robię i tyle w temacie – przytaknął jej. Pokręcił głową na te jej weekendy i nie wypowiedział się w tym temacie, bo dziewczyna przesadzała konkretnie. Mówiła o czymś innym niż on i znów starała się zrobić z niego idiotę. Nie z nim te numery. Może na kogoś jej myki działały, ale nie w tym wypadku. I nie na niego. – Rozumiem, że jak Akane tak robi to jest spoko, a jak Tony zaczyna to już nie – spararazował ją. – Dokładnie na tym samym wózku jedziemy, moja droga – rzucił upijając jeszcze trochę swej lemoniady. – Jak już powiedziałem, wiele razy w naszej rozmowie, nie neguję twojej większej wiedzy w tym temacie. Odnoszę się tylko do tego jak wypowiadasz słowa i jakie brzmienie w mych uszach mają. A że wychodzisz przy tym na alfę i omegę, to tak. W tym wypadku mi to nie gra – uśmiechnął się lekko. – W momencie dużego uniesienia się emocjonalnego z twojej i mojej strony zatrzymanie w sposób… ja nie chcę gadać, więc gila mnie czy ty dalej chcesz… nie jest sposobem – rzucił wzruszając ramionami. – Może i ma trochę sensu, ale nie na każdego działa. Mnie na przykład wpienia – dodał spokojnie. – Ciebie może uspokaja, mnie wpienia jak mój rozmówca nagle się wyłącza, bawi czarami bo ma w pipie to co chcesz do niego powiedzieć – rzucił krótko. Spojrzał po niej pobłażliwie na ten jej komentarz o byciu bezczelnej i niegrzecznej. – Ojej, popatrz nie mam nic przeciwko czymś takim. Och ależ niespodzianka, wcześniej też nie twierdziłem inaczej – mruknął. – Tobie może i by wyszło lepiej, mnie tylko bardziej by nakręciło. Oboje patrzymy tylko na siebie w takich wypadkach. Ty patrzyłaś na siebie, a ja na siebie – wzruszył ramionami. – Jesteśmy tylko ludźmi. Może warto byłoby dotrzeć do jakiegoś kompromisu w takich wypadkach, a nie jedno robi jedno a drugie chce drugiego – zauważył. – Mówię tu nie tylko o twoim zachowaniu ale i o moich. Musze to zaznaczyć, żebyś nie czepiała mnie za słówka co do tego – rzucił jeszcze, po czym pomasował sobie skronie.
OdpowiedzUsuń- Nie umniejszam ci, bo nie mówię że nie masz stosownej wiedzy by mówić o raczkujących knajpach. Mówię, że nie masz jej wystarczająco dużej, by móc twierdzić, że wszystko o nich już wiesz i inne rozwiązanie niż to co widziałaś jest do piachu – skomentował. – Twoje dwa tygodnie pracy to nie jest na tyle duży staż aby móc mówić, że wszystko o nich wiesz – powtórzył jak zdarta płyta. – Ja również nie zabroniłem ci się wypowiadać w tym temacie – powiedział krótko. – Zacząłem mówić o twojej wszech wiedzy, bo rozmowa z tobą często wygląda w ten sposób. Ty mówisz swoje i jak ktoś się z tobą nie zgadza to go zgniatasz, bo masz większą wiedzę i doświadczenie. Mówisz tak, jakby inny pomysł był z góry spisany na straty. Już abstrahuję od run, to zostawiam na razie, tam masz jak najbardziej prawo by tak robić. Z tobą nie ma polemiki. Ty po prostu chcesz zawsze mieć rację, jak uważasz że masz większe doświadczenie w danym temacie. Ja cały czas powtarzam, że mi chodziło o to w jaki sposób to powiedziałaś. W jaki sposób przekazałaś swą wiedzę. A przekazałaś ją w bardzo inwazyjny sposób – rzucił krótko i westchnął ciężko. – No i to kolejna sprawa, która po prostu nie jest dyskusją. Potwierdzasz mi to teraz tylko. Nie podając przyczyny, nie mówiąc dlaczego, ty nie dyskutujesz. Ty oświadczasz i tyle. Masz gdzieś wszystko inne – rzucił spokojnie. – Nie dostając powodu będę mielił temat, bo dla mnie to po prostu nielogiczne. Nie chce, bo nie chcę. Nie podoba mi się, bo nie – wzruszył ramionami. – Więc tak, będę mielił temat i to nie raz – rzucił. – Jak już padły wyjaśnienia to byłem nakręcony i ty również – zauważył jeszcze i wzruszył ramionami. – Tak, zgadzam się, tam poszedłem za daleko. Byłem za bardzo nakręcony i nie zatrzymałem się w odpowiednim momencie. Przyznaję i przepraszam za to, ale nie powiem, że następnym razem się zatrzymam, bo pewnie się nie zatrzymam. Jak mnie nakręcasz to się nakręcam i nakręcam przy tym i ciebie – zauważył spokojnie. – Tak, bo przyjaciele podają sobie powody, a nie rzucają tekstem „nie muszę ci nic mówić”. Owszem nie musisz, ale to wtedy po prostu nie mów – wzruszył ramionami. – Jak już podjęłaś próbę polemiki to wypadałoby ją dokończyć, a nie urywać w połowie – mruknął. Jej komentarze co do nauk, olewał kompletnie. Nie zamierzał się do nich w żaden sposób odnosić. Mogła tam sobie zapamiętywać co chciała. – Nie próbuję pouczać cię w temacie run. Powiedziałem tylko co uważam. Dostałem w odpowiedzi coś co miało wydźwięk „nie bo nie”, potem dostałem wiadomość „nie muszę ci nic mówić”. No więc mój teorie się rozrosły. Nie zakładałem, że znam trzon Akane. To co teraz mówisz to wmawianie mi czegoś co podobno zakładam. Nie, powiedziałem ci tylko co uważam za lepszy pomysł. To wszystko. I to mogło się zakończyć po jednej wypowiedzi, ale ty to rozdmuchałaś swoimi słowami. Nie mam pretensji o to, że pomysł cię nie kupuje. Wiele twoich pomysłów nie kupuje i mnie – wzruszył ramionami.
Usuń– Mam pretensje o to w jaki sposób prowadzisz rozmowę. W jaki sposób to robisz, że wychodzisz na taką co to wie wszystko i inni mogą po prostu zniknąć i się zamknąć – dodał jeszcze i odetchnął głęboko. – Powiedziałaś to w taki sposób, że wybrzmiało co wybrzmiało – rzucił jeszcze po raz kolejny. – Nie odniosę się po raz kolejny do liczby dni i doświadczenia. Wszystko co miałem w tym temacie do powiedzenia już wybrzmiało. Skoro nie potrafisz zrozumieć o co mi chodzi to trudno. Nie wiem jak jeszcze mógłbym do ciebie się zwrócić by ci to wyjaśnić – zakończył sprawę dni. Pomasował sobie skronie. – Runy na tyłku czy na innej części ciała. Jak już wspomniałem, nie zależało mi konkretnie na tyłku, ale to do niego się odnosiliśmy – powtórzył zmęczony. – Miały być usprawnieniem na zasadzie tego, że nie musisz pamiętać o zabraniu kamieni, chroni cię to przed ewentualnym zgubieniem kamieni czy okradnięciem cię z nich. Dla mnie to usprawnienie – powiedział spokojnie. – I jedno i drugie się nie wyklucza – mruknął. – Wyjaśniłaś mi już jak działają kamienie i sprawa z kradzieżą czy potencjalnym zgubieniem – dodał zaraz. – Więc to już i tak jest okay. – Nie dlatego, że nie weźmiesz, tylko dlatego że nie weźmiesz bo nie – powtórzył jak zdarta płyta. – Nie o to, że pomysł nie ma racji bytu, tylko że nie ma racji bytu bo nie i już – skomentował. – No rzeczywiście straszne – potwierdził jej. – Straszne, że nie słuchasz.
Usuń- No tak to było po prostu wciskanie, bo jak już mnie nakręciłaś to czego się spodziewałaś? Że się zatrzymam? O nie moja droga, w tym jesteśmy bardzo podobni. Jak już się nakręcamy to nie ma zmiłuj i ty masz dokładnie tak samo. Nie dziwne, że tak żrecie się z Gavem raz za razem. Jedno i drugie nakręca siebie nawzajem i tu z nami jest bardzo podobnie – zauważył krótko. – Co do tematu run to zgadza się, widzę tylko to co widzę. Ja zobaczyłem twoje kamienie i zaskoczyły mnie to prawda, ale ta saszetka była na wyciągnięcie ręki, więc na podstawie tego stwierdziłem, że warto byłoby jakoś to zabezpieczyć, może inaczej zadziałać runami, by nikt nie mógł ci ich zabrać – powiedział po prostu. – Z czystej obserwacji, a sama nie tak dawno, jeszcze w tej rozmowie powiedziałaś, że obserwacja jest dobrą sprawą co do różnych aspektów – zauważył. – Nie, nie umniejszałem ci. Wiele tych przypadków o których mówisz, nie było umniejszaniem – stwierdził. – Tak w momencie kiedy cię obraziłem to wtedy faktycznie mogłem ci umniejszyć – zgodził się z nią. – Ale wiele przypadków o których wspominałaś w tej rozmowie nie było umniejszaniem – stwierdził. – Stwierdzam, że twój pomysł ma luki z tym że ktoś może ci zabrać woreczek, na podstawie swoich doświadczeń. Małych, bardzo małych – wzruszył ramionami. – Nie umniejszam pomysłowi. Dlaczego dla ciebie stwierdzenie, że słuchaj runy na ciele będą twarlsze, bezpieczniejsze bo nikt ich z ciebie nie zerwie, ma być umniejszaniem? – uniósł wysoko brew. – Nie widzę w tym nic z umniejszania. W danej chwili mówisz tak, jakby każda polemika co do twoich pomysłów była umniejszaniem. Dziewczyno… przesadzasz – mruknął po prostu. – Wiesz, to zapytałbym o ten twój pomysł po prostu, bo może faktycznie byłby lepszy – zauważył. – Nie twierdzę że jestem alfą i omegą w temacie gitar czy w jakimkolwiek temacie. No może w powietrzu, ale tam też jest jeszcze parę niewiadomych nie odkrytych. Nie jestem alfą i omegą i nigdy nim nie będę – rozłożył ręce.
– A ty właśnie w swoich wypowiedziach zaznaczasz swoje alfiostwo. Nie podejmujesz polemiki. Nie, bo nie. Nie musisz znać powodów. Dla mnie to beznadzieja. Równie dobrze mógłbym uznać, że to ty umniejszałaś mojemu pomysłowi w tych swoich słowach, bo według twojej definicji na to wychodzi – skomentował. – Ale ja tak nie uważam – dorzucił jeszcze. – No widzisz i tu się zgadzamy – przytaknął jej. – Ja nie mam w zwyczaju na dzień dobry pytać o coś czego nie znam – wzruszył ramionami. – Bo nie wiedziałbym jakie pytania zadać by dokładnie temat poznać – skomentował. – Więc zgadzam się z tobą co do opowiadania. Pretensje co do tego są bez sensu – rzucił mając na myśli jej pretensje do niego, bo on po prostu podał to jako przykład. – Tony, którego pamiętasz miał 13 lat – rzucił. – Akane którą ja pamiętam też miała 13 lat i wypowiadała się inaczej i potrafiła dyskutować – zauważył chłodno. – Ale tamten Tony i tamta Akane już nie istnieje – dodał jeszcze. – Nie, ja po prostu na podstawie tego co zobaczyłem stwierdziłem swoje – powiedział spokojnie. – Widzisz to znów mamy podobnie, bo ja również reaguje alergicznie na twoje alfioskie wypowiedzi – powiedział spokojnie. – A ja sobie nie daję wmówić, że jesteś alfą w temacie gospody – powiedział. – I powtórzę to po raz kolejny, bo najwyraźniej do ciebie nie dociera o co mi chodzi, a chodzi tylko o to alfiostwo. O nic więcej. W tej materii uważam, że przepracowałaś za mało. A nie w materii większego doświadczenia ode mnie, bo to masz z palcem w nosie – rzucił jeszcze, rozpoczynając jedzenie swojego dania. – Nie skomentuje tych spięć Akane, bo nie wszystko jest w nich moją winą – oznajmił spokojnie. – Oboje jesteśmy w nich winni. I nie było wmawiania w pierwszym, ale nie będę do tego wracał. Umniejszania też nie było, a przynajmniej nie w tak wielu miejscach jak to sobie wyobrażasz – dodał jeszcze. – Ale do tego też nie będę już wracał, bo ja ci nie przemówię, a ty nie przemówisz mi jeśli o to chodzi – zauważył. W temacie Grimy tylko pokiwał lekko głową. Nie chciał o tym rozmawiać, bo i tak do niczego by nie doszli. To była sprawa jego i Grimy. – Widzisz ja uważam – mruknął. – Bo gdyby chodziło tylko o Grimę to nie miałbym nic przeciwko, ale tu chodzi o nasze dzieci. I skoro mu nie ufam… no ciężko jest to wtedy przełknąć. Martwię się o te małe brzdące po prostu.
UsuńTony
Ryu spojrzał po niej i zastanowił się chwilę.- Wchodzenie w cudzy umysł wymaga ode mnie nieco większej koncentracji i na początku musiałbym złapać kontakt wzrokowy z osbnikiem, albo go dotknąć - powiedział spokojie. - Zwykle robię tak, kiedy jest potrzebna dywersja albo ucieczka. Wtedy łatwo jest mi zastąpić swój obraz danej osobie czymś innym, albo po prostu wmówić, że na przykład to drzewo jest mną - wskazał na odpowiedni twór. - Pomysł jest dobry, ale myślę, że nie ma co w danej chwili się nad tym skupiać. Wiesz mówimy o wojnie, więc myślę, że takie niedociągnięcia jak to że klon nie zwrócił uwagi na jakiś dźwięk jakoś przejdą - przyznał. - Tak, w ferworze walki to i tak wygląda nieco inaczej - zgodził się z nią. - Wiesz, to ćwiczenie jest też po to, bym mógł mieć pewność ile metrów utrzymuję taką pokazówkę - przyznał. - Wiesz, w razie gdyby na przykład pojawił się wrogi statek albo dwa wrogie statki. Możnaby je nasłać jedno na drugie i zwalczyłyby się nawzajem - zaproponował. - Klony czy iluzje które nakładam na siebie w ferworze walki to już stosuję - uśmiechnął się i zrobił to na jej przykładzie. - Raz jestem tu... - rzucił spokojnie do jej lewego ucha, a innym razem tu - klepnął ją w ramię, by wrócić do przodu. - Z tobą nie do końca to wyjdzie bo ty wyczuwasz co nieco, ale zapewniam cię że Gava udało mi się tą sztuczką pokonać - puścił do niej oczko. - I Emmę w sumie też...
OdpowiedzUsuńRyu
- Nie chciałaś, bo ja tego nie robię moja droga – odparł krótko. Doprawdy każdy jej argument miał jego kontrargument, a to że pierdoliła o zupełnie czymś innym na każdy jego argument zaczynało mocno go drażnić. Nie odpowiadała. Szła w coś zupełnie innego. – Nie, na początku rozmawialiśmy sobie normalnie o gospodzie i byłaś w porządku, ale potem zaczęłaś się puszyć tym że ty pracowałaś w takiej gospodzie. Zabrzmiało to nieprzyjemnie i zabrzmiało jak puszenie się i wywyższanie. Skoro ja ci umniejszam to swoją drogą ty się wywyższasz – skomentował krótko. – Nieprzyjemna w rozmowie jesteś od początku naszego spotkania – skomentował. – Oczywiście musielibyśmy pójść od początku. Dobrze więc pójdziemy – pomasował sobie skronie. – Wmawianie w temacie twoich uczuć? Bo co? Bo powiedziałem, że ześwirowałaś na jego punkcie? Akane… bo to po prostu było widać. Ty wpadłaś po uszy w ten zły sposób – powiedział po prostu. – I masz prawo myśleć inaczej, ale dla mnie tak to wyglądało. Nie wmawiam ci twoich uczuć. Mówię to jak to wygląda. Z mojego punktu widzenia i z rozmów z Gavem jakie przeprowadziłem wcześniej – rzucił krótko. – Słaby pomysł? Nie przypominam sobie, żebym użył takich słów konkretnie. Chyba że mowa o późniejszych już rozemocjonowanych stanach to wtedy mogłem i tak powiedzieć – rzucił krótko. – Już ci wyjaśniałem czemu tak uważałem – poinformował ją jeszcze. – Mam ponownie wejść w wyjaśnienia? Dobrze, więc wrócę ponownie do tych obserwacji. Na co mi pytanie skoro mam obserwacje i widzę co widzę i wyciągam pewne informacje z tego? – spojrzał po niej. – Ty również wiele rzeczy w ten sposób wyciągasz. Wiele prawdziwych i wiele błędnych – zauważył. – Nie mówię tak jakbyś nie mogła wiedzieć lepiej – powiedział krótko. – I nie gdzie pracowałaś, a konkretnie w Piaskach Czasu. O innych karczmach nie wypowiadałem się w stosunku do twej pracy – rzucił krótko. – Nie, ja nie wciskam kitu Akane. Ja mówię co uważam. A uważam, że nie pracowałaś w niej na tyle długo by alfować i omegować na ten temat – wzruszył ramionami. Koło Macieju bądź dziś łaskawe i nie wybuchnij. – Tak, ty nie umiesz rozmawiać i dyskutować. Fajnie że wreszcie w czymś się zgadzamy – poinformował ją. – A ja jak mówiłem odbijam tylko twój serw. Jak nauczysz się rozmawiać normalnie i polemizować to wrócimy do rozmów – zgodził się z nią. – Bo tak się wypowiadasz – powiedział krótko. – No cóż jak ją pokazujesz to tak ci rzucam – stwierdził. – Widzisz tylko ja się nie wymądrzam na tematy których nie znam. Ja tylko mówię co o nich uważam. A ty wszystko odbierasz jako atak przy okazji. Jako umniejszanie. No jak się wywyższasz to faktycznie można odebrać coś jako umniejszanie – stwierdził luźno. – Twój komunikat nie był jasny. Twój komunikat brzmiał nie chcę rozmawiać – poinformował ją. – I to nie tak, że cię nie szanuję. Po prostu jak już wspomniałem i ty i ja mamy inne potrzeby. Więc należy dojść do jakiegoś kompromisu – poinformował ją. – Bo inaczej w ogóle nie będzie można rozmawiać ze sobą – wzruszył ramionami. – Może popracujmy nad komunikatami? – zaproponował. – Może zwykłe. Czekaj. Idę ochłonąć? – zaproponował jeszcze. – Tylko gorzej że co z tego, że ty ochłoniesz jak ja nie ochłonę? – uniósł wysoko brew. – To nie ma sensu… to jest nie twoje ochłanianie tylko to całość. Gówno nam to da jak jedno ochłonie a drugie nie, bo to już w ogóle będziesz alfować.
OdpowiedzUsuń- Bo mało pracowałaś – powtórzył i westchnął ciężko. – Brzmisz tak jakbyś wiedziała wszystko o knajpach. Tak brzmisz Akane. Posłuchaj siebie czasem i swojego pewnego tonu jak to określasz. Posłuchaj go. Posłuchaj swoje odzywki i te określenia „a to nie mój problem”, albo „a to mnie nie obchodzi”, „a myśl co chcesz”. To jest to co sprawia, że twój pewny ton robi się po prostu alficzny i wszechwiedzący. Denerwuje mnie tez to, że nie da się z tobą normalnie porozmawiać, bo jak rzucasz ze swojego doświadczenia to patrzysz swoim pobłażliwym wzrokiem, twarz mówi nie pierdol… no to jest to co mnie podjudza. Zaczynasz to wszystko – powiedział krótko. – Bardziej egoistyczna nie oznacza chamską – mruknął. – Nigdy wszystkim nie podpasujesz – zgodził się z nią, ale jej kolejnych słów nie skomentował, bo nie zrozumiał o co jej chodziło. Bełkot o radach innych wyszedł z tego.
Usuń- Tak, jak wyjaśniłaś to zgodziłem się z tobą – powiedział. – Jak już ochłonąłem – dodał jeszcze, bo jasne, że na początku nie. – Muszę popracować nad swoją wybuchowością – stwierdził po chwili. – Nad zakręcaniem się na jednym temacie – dodał jeszcze. – Bo tak, masz rację, czasem robię za bardzo – zgodził się z nią. Skinął głową na tę jej obietnicę. – No przecież wyczułem tę twoją runkę co mnie nią potraktowałaś – przypomniał. – Połączyłem kropki co do kamieni, a twój woreczek był podejrzany. To jest moja obserwacja – wyjaśnił spokojnie. – Już wyjaśniłaś o tych zabezpieczeniach i już to wiem, ale w tamtej chwili nie pytałem bo taką miałem obserwację. Skąd miałem wiedzieć o co pytać? – spojrzał po niej. – Nie kojarzę żebym powiedział twój pomysł jest słaby. Mogłem powiedzieć, że jest słaby bo coś tam coś tam – dorzucił po chwili. – Bo w momencie moich obserwacji taki się wydawał – skomentował. – Teraz już się nie wydaje – dorzucił spokojnie. – Nie przekładam na inne tematy. Odnoszę się aktualnie do tematu run z nie bo nie chcę – powiedział. – I do tego nie podawania powodów bo nie – mruknął. – Bo to mogę sobie spokojnie pomyśleć, że będzie się pojawiać częściej, ty też nie słuchasz An – zauważył.
- Tak Akane, nie mam w zwyczaju pytać o coś czego nie znam – powiedział patrząc prosto przed siebie. – Nie mam w zwyczaju, już nie. Od dłuższego czasu nie, bo jak pytałem to dowiadywałem się, że to nie moja sprawa, że jestem wścibski i wpycham nos w nie swoje sprawy. Nie mówię o tobie – powiedział po prostu. – Więc nie pytam – dodał. – Poza tym już ci wyjaśniłem czemu nie zapytałem – dodał. – Nie zapytałem, bo miałem swoją obserwację – powtórzył tylko. – Nie wmawiam, że alfujesz. Mówię jak brzmisz a to jest różnica. I może powinienem popracować nad dobieraniem słów, żeby wszystko dokładnie wyjaśnić, ale czasem się nie da. Chcesz na szybko i nie wychodzi – stwierdził po prostu i odetchnął. – No więc przyjmuję do wiadomości, że ty tak uważasz i w twoim punkcie widzenia to ja prowokowałem, ale u mnie jest na odwrót… mnie prowokowałaś ty i to było moim zapalnikiem – powiedział jeszcze. – Już wspomniałem też, że pozwoliłem jej na Grimowanie, ale bez Kulki…
Tony
Nat uśmiechnął się lekko.
OdpowiedzUsuń- Ja też analizuję - powiedział spokojnie. - Analizuję czasem aż za bardzo - przyznał szczerze. Zaśmiał się cicho i puknął ją w czoło a potem dał jej kuksańca w bok. - Oj nie, moja droga i kochana siostrzyczko, to ja sobie ten bunt właśnie odbijam i nikt mi nie może tego zakazać - otworzył butelkę whiskey i wypił porządny łyk z niej, po czym wstał. - A teraz dawaj, co cię martwi? I prosze cię, nie pierdol że wojna.
Nat
Tony spojrzał po niej i westchnął ciężko.- Kiedy ty również swoje wcześniejsze teorie opierasz na obserwacji, Głównie na obserwacji i teraz masz mi za złe, że ja robię to samo? Akane... - westchnął raz jeszcze. - Jak już coś takiego wymagasz to od siebie też tego wymagaj - mruknął. - Tylko widzisz ja dalej uważam mój pomysł za dobry - skomentował krótko Tony. - Mimo tego co powiedziałaś - dorzucił jeszcze. - Więc tak, upierałem się przy nim, a że stanęło tylko na tyłku... to tak mogłem faktycznie rzucić że to nie musi być jedynie tyłek - uniósł dłonie do góry. - I tak, dalej uważam go za lepszy niż kamyczki - mruknął krótko. - Bardziej trwały, ale nie upieram się już przy nim. To Twoja sprawa, jasne - rzucił krótko. Nie powiedział już nic w temacie władczych wypowiedzi czy oddalania się. On po prostu tego nie potrzebował. Takie oddalanie się bardziej go podkurwiało. Po prostu. Skinął tylko głową na resztę co do dobierania słów i tym podobne, a co do Kulki tylko westchnął ciężko.
OdpowiedzUsuńTony
- Nie zgadzam się z tobą w tym temacie - Tony pokręcił głową. - Znaczy to co aktualnie mówisz rozumiem i rozumiem że traktujesz mnie jak małe dziecko, które nie wie co jest nie tak, ale ja mówię o innych obserwacjach. Nie uczuciowych obserwacjach. Tylko o innych rzeczach, jak w przypadku kamieni twoich - mruknął krótko. - I tu się z tobą nie zgodzę, bo takie obserwacje i ty robisz i również działasz na ich podstawie, nie upewniając się co jest pięć a co dziewięć - skomentował jeszcze. - Ale ja ci nie wmawiam, że do kogoś nie pasujesz. Nie porównuj obserwacji do zwykłego punktu twojego repertuaru z mocami do wmawiania czegoś co czujesz. Ja mówiłem na podstawie obserwacji, że pomysł z kamieniami jest słaby i to wszystko. Do diabła ciężkiego, An! - wywrócił oczyma. - Poważnie? Nie czujesz czaczy? Różnicy? - westchnął przeciągle. - Serio? - mruknął. - Nie mówiłem o twoich uczuciach czy twoich myślach. Mówiłem o kamieniach. To wszystko. Kuźwa... - pokręcił głową. - Wiesz co? Najlepiej w ogóle przestańmy ze sobą rozmawiać. Tak będzie lepiej dla ciebie i dla mnie. Najwyraźniej masz rację, przyznaję ci rację. Zobacz i zapisz na kominie - pomasował sobie skronie. - Lepiej będzie po prostu nie rozmawiać - mruknął krótko. - Bo jak ty odbierasz teraz wszystko do siebie, emocjonalnie, mimo że nie odnoszę się do twojej osoby, a do konkretnej sytuacji to dzięki wielkie. Nie będę pytał o potwierdzenie każdej mojej obserwacji. Nie gdy chodzi o coś takiego - mruknął jeszcze i zmarszczył brwi. - Ty... ale to się kupy nie trzyma - powiedział po prostu. - Twoje kamyczki też mają już wyrysowaną runę, która według twojej definicji tu jest już aktywna, bo przecież nie przerwana. Więc kręcisz coś. Jest sposób na to by były wyrysowane i nieaktywne - skomentował tylko. - A jeśli nie ma... to nie kumam tych kamyczków które aktualnie no jakby nie patrzeć nie zamrażają i nie robiąc nic innego, a są - uśmiechnął sę krzywo. - No ale jeśli taki sposób do powstrzymania tego był zbyt inwazyjny dla twojego zdrowia to fakt, wówczas pomysł mój jest do dupy - zgodził się z nią ostatecznie. - Poza tym wracając jeszcze do wyjaśniania i pytań, trzeba było mi to powiedzieć tam od początku a nie rzucać 'nie bo nie'.
OdpowiedzUsuńTony
- Ah znowu wracasz do tematu, który już omówiliśmy i uzgodniliśmy o co obojgu chodziło? Świetnie Akane. Naprawdę... - Tony westchnął ciężko. - Tak, miałaś "ale" i na tym zakończmy temat. Już go omówiliśmy a ty wracasz do niego po raz kolejny. Dobrze, mogę po raz kolejny wyjaśnić ci te twoje ale i jak to odbierałem - skomentował jeszcze. - Ale naprawdę nie chce mi się już do tego wracać. Już uzgodniliśmy tam co nieco - mruknął jeszcze. - Poza tym właśnie odnosisz się do czegoś, nie precyzując do czego konkretnie i dziwisz się, że ja odnoszę to do czegoś innego - wzruszył ramionami. - Można by rzec, że robisz dokładnie to co ja nie uściślając sprawy - zauważył krótko. - Tak można było zapytać, ale równie dobrze można było wyjaśnić. Ja nie zaprzeczam że było dobrze spuścić trochę z tonu wstał z miejsca by zapłacić i ruszył za nią, bo przecież wypadało taką odprowadzić. - Poza tym tą maź z rytuałem można by na ciało nanieść - mruknął jeszcze. - Chociaż to mogłoby już być niebezpieczne - stwierdził, nie wchodząc w żadne szczegóły. - Teoretyzuję tu sobie teraz i nie potrzebuję wieści, że nie ma takiej opcji. Przecież i tak już tatuaży nie robisz, więc mogę sobie do woli teoretyzować - zauważył zaraz co by zatrzymać jej jakiekolwiek "ale" co do tych ostatnich słów.
OdpowiedzUsuńTony
Ryu skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Oj skrzydłowy na pewno się znajdzie - rzucił ze śmiechem. - A może i nawet zasłona dymna przy okazji - dodał jeszcze, bo akurat nie wątpił w to, że gdyby miał okazję zwojowa coś więcej to czy Akane, czy Tony, a może nawet i Gave, gdyby byli w pobliżu zdecydowanie pomogliby w osiągnięciu tego dość szalonego przedsięwzięcia. - Z motyką na księżyc nie będę się porywał, An - dodał jeszcze i odetchnął głęboko. Kiedy Akane zaczęła głębiej rozpatrywać temat statków zrobił sobie mentalne notatki co do tych lepszych pomysłów. - Zaobserwowanie Heimowskiego statku brzmi dobrze - stwierdził spokojnie. - Mam jeszcze takie dwa pirackie w głowie - dodał zaraz. - No wiesz, akurat te mogą zacząć się pojawić znienacka i nikt specjalnie się nie zdziwi, że jakaś szalona załoga piratów postanowiła się wtrącić - rzucił lekkim tonem. - A tak już poważniej to plan z obserwacją innej floty, wyglądu statku... myślę, że spróbuję przedrzeć się na pokład pod osobistą zasłoną dymną, co by go odwzorować jak najlepiej - mruknął. - Dodatkowe liny to też ciekawy pomysł - zaśmiał się cicho. - Nie wiem jak się zachowają w momencie poruszenia czy zderzenia... wiesz... nie ćwiczyłem tego. Mogę tylko mieć pewne podejrzenia. No i druga sprawa jest taka, że tych ludzi tam będzie cała masa a to może mnie przerosnąć - mruknął krzywiąc się lekko. - Cóż najwyżej nie wyjdzie, ale spróbować warto - dodał zaraz. - To zależy od klona - Ryu puścił jej oczko. - Pracuję nad takimi, które będą w stanie zadawać fizyczne ciosy - przyznał odwołując te poprzednie i przez moment milknąc. Odtworzył w tym czasie swoją dokładną kopię i pozwolił jej podejść do Akane. - Ten... potrafi - powiedział spokojnie, kiedy Klon pociągnął Akane mocniej za włosy. - Ale to ryzykowna zagrywka, dla mnie... bo on ma pewne słabe punkty... - mruknął. - Kiedy ten Klon otrzyma cios... i do mnie wróci, zniknie... to cóż ja też odczuję jego powikłania - skrzywił się. - Nie wiem jeszcze czy zginąłbym gdyby ktoś zamordował go... czy po prostu straciłbym przytommność, bo póki co do tego nie doszło... i pracuję nad tym by zniwelować dane słabe punkty - skomentował. - I nie jestem w stanie utworzyć więcej niż 2 takich na raz - skrzywił się. - Za to... testowałem już nakładanie swojego własnego obrazu na przeciwników... którzy walczyli potem sami ze sobą myśląc że walczą ze mną. To całkiem skuteczna forma - dodał jeszcze.
Ryu
- Czasem mam wrażenie, że lepszy jestem w orientację w sytuacji niż ty - stwierdził. - Są sytuacje w których potrzeba precyzji w komunikacji i są takie, w których ta precyzja oznacza traktowanie kogoś niczym dziecko. To się sarkazm nazywa najczęściej. Sama mnie go uczyłaś kiedyś. Wspominałaś o nim. Zapomniałaś już o tym? Bo ja aktualnie ociekam sarkazmem bardzo często i gdzieś nie umiem go wyłączać - skomentował. - Mam z tym ogromny problem - mruknął. Nie skomentował już tematu kamieni, bo wciąż uważał swoje i nie zgadzał się z tym co mówiła aktualnie Akane co do jej nie wracania do tematu. Wracała do niego. - Ja byłem pewien że sprawę kamieni już zamknęliśmy - zauważył tylko. - Ty się weź zdecyduj - dorzucił jeszcze i odetchnął głęboko. - Zadaję dużo pytań, jeśli choć odrobinę znam temat. We wiedźmowskie sprawy jestem zielony, kompletnie zielony. To znaczy coś tam niby wiem o runach, ale twoje runy, Gava runy, Febe runy... każde z nich są inne i mają inne zasady działania - wzruszył ramionami. - Jak nie wiem do czego się przyczepić i o co zapytać to po prostu milczę, wnioskuję na podstawię tego co widzę - rzucił krótko. - I mogę wyciągać błędne wnioski i na własnej skórze czuć tego skutek później - dodał jeszcze. - Ty nie masz w zwyczaju wyjaśniania bez pytań? Akane... do tej pory robiłaś to. Wyjaśniałaś. Wyrzucałaś z siebie większość i wtedy dało się zadać pytania co do niuansów. Teraz tego nie zrobiłaś - wzruszył ramionami. - Najwyraźniej oboje się zmieniliśmy pod pewnymi względami - zauważył. - Jasne, wszystko jasne... tylko że ty nie tłumaczyłaś. Ty powiedziałaś nie bo nie chcę i już. Nie bo będę brzydka... oczywiście nie tymi słowami i tak, tu koloryzuję teraz dla dramaturgii - uśmiechnął się do niej. - Potem dopiero weszłaś w inne wyjaśnienia, kiedy już zdołaliśmy się rozochocić oboje... - odchrząknął. - Nie sądzę żebym był jedynym winnym tej sytuacji - dodał jeszcze.
OdpowiedzUsuńTony
Tony skinął lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Wiem - odparł krótko, tylko co z tego że wiedział, jak dalej nie potrafił nad tym zapanować? Nie, podczas ożywionej dyskusji, w której po prostu tracił miejscami głowę. Chłopak odetchnął głęboko i nie odpowiedział nic na temat swojego zachowania. Wzruszył tylko ramionami. - Nic się ze mną nie porobiło - odparł tylko. - Ale nie stwierdzę tak o... z dupy, stwierdzę z tego co zaobserwowałem. Bo sprawa run i kamieni wyszła po naszym małym starciu, w którym swoje zaobserwowałem - odparł po prostu. - Już ci powiedziałem, że okay. Dalej rozważam sprawę tatuaży, ale w inny sposób - dodał jeszcze. - Pytania o uczucia wzięły się z obserwacji was... i tego jak mi o uczuciach truliście i tego co sam przeżywałem w ich kontekście, więc była do nich podstawa - mruknął tylko i wzruszył ramionami. Nie skomentował już tego całego wyjaśniania. Dalej uważał, że nie popełnił tam błędu. No poza jednym, pozwoleniu emocjom wziąć górę. Zaczynał dochodzić do wniosku, że emocje powinien zamknąć na powrót i nie korzystać z nich tak jak wcześniej. Życie bez nich naprawdę było zdecydowanie łatwiejsze. No może nie bez wszystkich, ale część mógłby się pozbyć i to lekką ręką.
- Punktem zapalnym w co najmniej dwóch konfliktach, z mojego punktu widzenia, było twoje usilne zaprzeczanie i stawanie tylko przy swoim, nie branie pod uwagę moich słów - oznajmił krótko, bo akurat w tym wypadku się z nią nie zgadzał. - Ale jasne, ty mogłaś mieć inny punkt zapalny, to akurat normalne - skomentował jeszcze. - Ty nie tłumaczysz, ty oznajmiasz - dodał jeszcze. - Oznajmiasz - westchnął i odetchnął głęboko. - Taką miałem intencję. Wejść i posłuchać. O twoich rozterkach z Gavem... a nie innymi sprawami - mruknął. - Zamierzałem też zacisnąć zęby i zaciskałem. Próbowałem ci pokazać, że i jedną stronę i drugą biorę pod uwagę - mruknął. - Ale ty byłaś na to głucha, nie chciałaś tego słyszeć. Puściły mi nerwy po pewnym czasie, za co przepraszam - dorzucił. - Zrobisz co będziesz chciała Akane - dokończył po krótkiej chwili milczenia.
Tony
Zaśmiał się nieco i wzruszył lekko ramionami.
OdpowiedzUsuń- Szczere mówiąc, ja również - stwierdził spokojnie, bo o ile był w stanie wielokrotnie już motykę odłożyć, tak nie miał pewności czy faktycznie to zrobi, gdy któreś z bliskich będzie zagrożone. - Nie mniej 90% przypadków odkładania motyki to zawsze więcej szans na przeżycie. Bo umówmy się, nie zawsze na chłodno kalkulujemy swoje szanse - rzucił swobodnie. Pokiwał głową na słowa Akane o statku. - Wydaje mi się że wystarczy nam kilka pierwszych sekund dezorientacji aby wykonali pewne manewry, a potem musieli radzić sobie z ich konsekwencjami - dodał jeszcze i pozwolił klonowi się rozpłynąć, by podrapać swój własny nos przez tego całego pstryczka. - Mam na myśli konkretne działanie, ale trudno jest wyjaśnić o co chodzi - przyznał szczerze. - Chociaż w sumie... - podrapał się po brodzie. - ...chodzi o więź między mną a klonem. Tworząc tego rzeczywistości oddaje mu część siebie... tak w przenośni rzecz jasna, ale oddaje mu więcej swojej uwagi, poświęcam więcej czasu i po prostu wymaga on znacznie większego skupienia - mruknął. - Wiem, że wystarczy tę więź osłabić, żeby zniwelować skutki uboczne. Tylko to wcale nie jest takie proste...
Ryu
Tony dmuchnął sobie w grzywkę.
OdpowiedzUsuń- Nie motam się, tylko ty interpretujesz moje słowa w taki sposób, nie biorąc kluczowej sprawy mej wypowiedzi, a kluczową sprawą było doświadczanie przeze mnie emocji. W momencie doświadczania ich na własnej skórze i obserwacji was - wzruszył ramionami. - A to znacząca różnica - dorzucił jeszcze i wzruszył ramionami. - Jestem otwarty na to, że pomysł jest niedobry i przyjmuję to na klatę, kiedy otrzymuję logiczne argumenty i rozmawiamy w sposób cywilizacyjny - dorzucił spokojnie i wzruszył ramionami. - My tego nie robiliśmy - dodał. - W porządku, możesz jak najbardziej uparcie stać przy swoim, ale możesz to też robić nie nakręcając się przy tym za mocno i również w tych wypadkach zwrócić uwagę na wypowiedzi - mruknął. - No ja też muszę, tak wiem, bo moje wypowiedzi są równie wkurzające co twoje. Równie kąśliwe i równie męczące drugą osobą - przyznał, całej reszty już nie komentując. Sprawy Gava tym bardziej, bo na usta rzucało się tylko jedno wytłumaczenie tego niezdrowego bzika. Obsesja... a on już nie zamierzał iść w tę stronę po raz kolejny. Przystanął więc tylko przed jej domkiem i poczochrał ją po włosach.
- Nie mniej... z pewnością jeszcze wrócimy nie raz do tak burzliwych dyskusji - stwierdził swobodnie. - Cio bambino - cmoknął ją w czoło na pożegnanie.
Tony
Nie zamierzał ciągnąć tematu, kiedy ten był po prostu niepotrzebny. Skinął więc tylko głową.
OdpowiedzUsuń- Jasne, w razie czego wiesz, gdzie mnie znaleźć - uśmiechnął się do niej i upił porządny łyk swojej whiskey. - Po prostu... chcę żebyś wiedziała, że stoję po twojej stronie, chociaż czasem jest to trudne - poczochrał ją po włosach i wzruszył ramionami nie rozwijając się w tym temacie. Przez chwilę milczał po prostu siedząc z nią na łóżku i sącząc alkohol, aż w końcu spojrzał po niej.
- Skorzystajmy z okazji - zaproponował. - Chodź, idziemy do najbliższej wiochy - wstał z miejsca. - Weźmiemy najbardziej głupie i szybkie zadanie z tablicy ogłoszeń i zabawimy się w ten wyjątkowy sposób - rzucił jeszcze wstając z miejsca i patrząc po niej. - Noc jest jeszcze młoda. Wrócimy zanim wzejdą pierwsze promienie słońca.
Nat
Natan zaśmiał się cicho.
OdpowiedzUsuń- A kto powiedział, że przestaniemy pić? My tylko dorzucimy do tego pewną dozę adrenalinki - puścił do niej oczko, po czym odetchnął głęboko, gdy wspomniała o rozmowie dotyczącej trasy wędrówki do Azylu. Poczochrał się lekko po włosach. - Mhm a o co konkretnie pytasz? O rozstawienie naszych podczas wędrówki? Kto na przedzie kto na tyle? Czy o konkretną trasę? - zapytał jej spokojnie. Jasne, plan w głowie już miał i na papirusie również, ale jeszcze nie pytał nikogo o tym nie informował. Dopracowywał szczegóły. - Jest parę miejsc, o które się obawiam - przyznał szczerze. - Parę luk.
Nat
Natan wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Jesteś już dorosła. Przykłady ci już niepotrzebne. I tak zamierzasz robić co ci się żywnie podoba - wzruszył ramionami uśmiechając się przy tym lekko i pokręcił lekko głową. - Tak, rozstawienie tak, ale chciałbym żebyś rozpoczynała pochód, szła gdzieś na przedzie. W związku z twoimi umiejętnościami, w razie czego mogłabyś ostrzec w porę o nadchodzącym zagrożeniu. Nie sama oczywiście - dodał zaraz i wzruszył ramionami. - Ja z kolei zamierzam zamykać pochód. W razie potrzeby oboje jesteśmy w stanie wznieść ścianę z piasku więc z obu stron możemy odciąć grupę od niebezpieczeństwa - dodał jeszcze. - Zwiadowców feniksów zostawiam na głowie Morgany - uśmiechnął się krzywo. - Czasem nie do końca wiesz jak się z takimi dogadywać - dorzucił lekkim tonem. - No i twój kumpel Tony, gdzieś w połowie stawki. Z jego umiejętnościami dalej może poradzić sobie z piaskiem. Jakieś tornado czy inne szaleństwo - skomentował, po czym słuchał jej uważnie. Skinął lekko głową. - Brzeg brzmi sensownie, aczkolwiek miękki grunt to dość żmudna i powolna wędrówka. W trakcie jest też parę miejsc, w których musielibyśmy odbić i nadrabiać sporo trasy w związku z przypływami. Jak mówisz moglibyśmy chronić się w jaskiniach, ale nie wszystkie są łatwo dostępne, a idziemy z masą dzieci, więc tu też trzeba pamiętać o ich komforcie i tym że nie wszystko będziemy w stanie na szybko ogarnąć - mruknął i zaczął się rozglądać po jej pokoju. Gdy dostrzegł mapę, wskazał palcem o które momenty mu chodzi. - Uważam, że tutaj powinniśmy zagłębić się bardziej w ląd - mruknął. - Spory kawałek nim przejść, zanim znów dotrzemy do brzegu - wskazał odpowiednie miejsce. - Co myślisz?
Nat
Nat skinął lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, bierze na siebie dużo - przyznał szczerze. - Ale wiesz... za moment będzie w Phyonix, kiedy inni będą walczyć. Wiem, że mimo wszystko gdzieś tam jej ręce będą świerzbić - zauważył spokojnie. - Poza tym nie będzie sama - odetchnął głęboko. - Wstępnie chcę dać ci do pomocy Darcy i Gava na przód - rzucił z lekkim uśmiechem na twarzy. Miło było zobaczyć cień dawnego uśmiechu Akane. Nie skomentował tego jednak, zachował tę myśl dla siebie. - W środku chcę Tonego i dwóch zwiadowców. Powietrzne podboje tam przydadzą się najbardziej do przekazywania informacji pomiędzy Tobą a mną - stwierdził spokojnie. - Na tyłach zostawie sobie Ashana i Mor - dodał na koniec. - Myślę, że taki rozkład sił będzie odpowiedni - dorzucił spokojnie. - Jeśli dałabyś radę jeszcze przed Azylem... może udałoby ci się potrenować współpracę w walce z Darcy i Gavem? - zaproponował patrząc po niej uważnie. - Wiem, że doskonale sobie radzicie osobno, ale... nie miałem wielu okazji by obserwować was w walce razem - wyjaśnił swoją prośbę. Słuchał jej spokojnie gdy chodziło o teren i osuwiska. Skinął lekko głową. - Masz rację, najlepiej będzie kogoś wysłać. Powietrzni nadadzą się na to jak ulał, a w ostateczności sam tam skoczę zatrzymując dla was czas - puścił do niej oczko.
Nat
Nat odetchnął lekko, kiedy An przystała na jego prośbę i przytulił ją lekko na krótką chwilę zanim złapał swoją flachę w dłoń i ruszył do drzwi.
OdpowiedzUsuń- Och nie ma opcji. To prędzej ciebie podejrzewałbym o rozmyślenie się - rzucił ze śmiechem ruszając do drzwi i wraz z siostrą w stronę lasu, który prowadził do wyjścia z Argaru. - Wszystko wyjdzie w praniu - skomentował. - Ale będę wdzięczny za pomoc, gdyby za dużo ludu zgłaszało do mnie jakieś "ale" - mruknął. - Wiesz, pierwszy raz mam przewodzić tak dużą grupą i szczerze mówiąc trochę się cykam - przyznał się jej krzywiąc przy tym lekko. - Nie samego zadania, tylko tych wszystkich potencjalnych zażaleń co do trudów podróży i tak dalej - wyjaśnił oddychając głęboko. - Poradzę sobie, wiem, ale fajnie byłoby mieć wsparcie w razie potrzeby.
Nat
Nat zmierzwił jej tylko włosy. On sam również chętnie wróciłby do poznawania Mathyr. Nie było to proste w tej chwili, w obliczu wojny i wraz z małym dzieckiem, a drugim w drodze. Uśmiechnął się lekko do swoich myśli i pokiwał głową raz jeszcze. - Oho, tylko faktycznie zarażaj spokojem, a nie podburzaj - pogroził jej palcem przed nosem. Poczuł się nieco lepiej, kiedy stwierdziła że i ona by się denerwowała przed taką odpowiedzialnością. - Znak nie będzie potrzebny. Mor twierdzi, że po mnie wszystko widać. To jest widać, że coś jest nie tak - zaśmiał się cicho. - Podobno staję się bardziej milczący niż normalnie i wycofuję się wówczas kompletnie do cienia - dorzucił i wzruszył lekko ramionami. Może i tak było, ale jemu samemu ciężko było coś takiego zaobserwować. - Jasne - uśmiechnął się lekko do niej. - Pewnie, że sobie poradzę - dorzucił nieco pewniej. W to nie wątpił, ale gdzieś tam nikły cień strachu pozostawał. - A ty jak się zapatrujesz na tę całą wyprawę? Nie chciałabyś przewodzić?
OdpowiedzUsuńNat
Ryu przytaknął jej i wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Nie na tę wojnę - stwierdził. - Nie mam czasu by to robić - dodał, spoglądając na kamień w swojej dłoni. - A tego nie zamierzam używać - mruknął. - Chociaż wiesz... czasami się przydaje - powiedział po dłuższej chwili milczenia. - Zdarza mi się po niego sięgnąć, kiedy jestem w kropce i nie mam innych możliwości - dorzucił po dłuższej chwili milczenia. - Poza wyzionięciem ducha oczywiście - dodał z lekkim uśmiechem i ostatecznie wycofał wszystkie klony. - Okay, dzięki za pomoc - stwierdził z uśmiechem. - Masz ochotę na drinka? Ja stawiam - dorzucił spokojnie.
Ryu
Ryu zaśmiał się cicho i zsunął rękawiczkę i odkręcił bandaż aby pokazać jej swoje świecidełko.
OdpowiedzUsuń- Nie szkodzi, ważne żebym ja się z nim polubił i zrozumiał jak to wszystko działa - postukał palcem po nim zanim z powrotem zaczął zakładać kamuflaże. - Jakąś tam cenę już znam - dodał po krótkiej chwili milczenia. - Ale z pewnością jeszcze nie pełną - mruknął, kończąc z bandażem i wsuwając na dłoń rękawiczkę z powrotem. - Jakiś pomysł też mam i pracuję nad jego realizacją, ale to długa droga przede mną. Okazuje się, że las jest jak ludzie, przez wiele lat pod dyktaturą jednego. Trudno zerwać kajdany - dodał spokojnie i roześmiał się serdecznie na wieść, że tylko dwa drinki. - Uff całe szczęście że tylko dwa - otarł wyimaginowany pot z czoła. - Po większej ilości... gdybym miał dotrzymywać ci kroku to byś mnie wesolutkiego i golutkiego do domu odprowadzać musiała - zaśmiał się lekko i zastanowił się chwilę. - Do portu - stwierdził po krótkiej chwili. - Słyszałem, że otworzyła się tam całkiem średniowieczna speluna - rzucił lekkim tonem. - Wiesz coś klimatem przypominającego Wiedźmina - dorzucił kuśtykając powoli w tę stronę. - Tak, tak, wiem... jesteśmy w średniowieczu, takich na pęczki, ale... nie tu w Argarze - skomentował z uśmiechem.
Ryu
Natan spojrzał po niej i przerzucił ramię przez jej szyję delikatnie więżąc ją w uchwycie. Zaczął czochrać jej przy tym włosy.
OdpowiedzUsuń- Ja ci dam podburzać jak się ze mną kłócą - rzucił pół żartem i pół serio. - Poczekaj tylko, spróbuj tylko, a do końca podróży twój czas się zatrzyma - pstryknął ją w nos. - W innych wypadkach podburzaj jak uznasz za potrzebę, byle nie za mocno. Chcemy dotrzeć cali i zdrowi a nie wywołać wśród naszych wojnę domową - dodał po chwili milczenia puszczając ją. Co do jej dowodzenia pokiwał lekko głową i nie skomentował tego wszystkiego. Jego siostra czasem nie była dobra w przekazywaniu swoich prawdziwych intencji, nie była dobra w słowach, a to prowadziło do takich myśli czy konfliktów. Zwłaszcza, gdy jej rozmówcy borykali się z tym samym problemem. - Wiesz, ja bym ich nie nazwał piętami Achillesowymi, tylko dodatkowymi motywatorami - stwierdził. - Rodzic, dla dziecka, jak już sama zdążyłaś wspomnieć na własnym i na Gava przykładzie, potrafi nagiąć każdą zasadę i walczyć bardziej zagorzale niż o samego siebie - spojrzał po niej uważnie. - Nie nazwałbym naszych dzieci piętami Achillesowymi. Nie, to nasze zapalniki. Ktoś kto sprawia, że masz o co walczyć i dla kogo żyć - wzruszył ramionami. - A co do małych... popatrz na to z innej strony. Będą również otoczone innymi dziećmi. Może nawet na tyle zaaferowane swoimi własnymi kumplami że nie zwrócą uwagi na coś innego? A duchy... no myślę, że tu warto byłoby z Gavem porozmawiać - stwierdził krótko i dmuchnął sobie w grzywkę. - Wiemy co działo się z nim jakiś czas temu, ale przecież... zapominasz że i on miał to swoje puff jestem uczniem Śmierci, bla bla bla - skomentował. - Może teraz to działa trochę inaczej? Może jest w stanie dzieci odizolować od tego? - zaproponował i wzruszył ramionami. - Ja się tam na tym nie znam - mruknął i pokiwał głową. - Na Ardeę idziemy. Tam są takie smaczki w zadaniach - spojrzał po niej. - Upiecz chleb, podkradnij Kowalskiemu 8 kur... - zaśmiał się cicho. - Ludzie tam mają jaja w wymyślaniu zleceń.
Nat
Gave pokręcił lekko głową, obserwując maluchy.
OdpowiedzUsuń- Nie złoszczę się. Czuję się po prostu źle - wzruszył ramionami. - Niekomfortowo, Akane - mruknął oddychając głęboko. - Wieczory z dziećmi wieczorami, ale wiesz...mogłaś mnie chociaż uprzedzić - stwierdził spokojnie. - To miałbym czas się na coś takiego przygotować - Minęło ile dni? Od momentu, w którym niby zrozumiałaś o co mi chodzi? Trzy? Cztery? - spojrzał po niej i pokręcił głową. - I robisz coś takiego... trudno nie myśleć, że jednak nie zakumałaś - dorzucił, patrząc po niej z takim lekkim zrezygnowaniem. - Rozumiem, że chciałaś spędzić rodzinny wieczór, ale uważam że pomiędzy tym wcześniejszym a dzisiejszym zadziało się zbyt wiele, żeby robić z tego takie show - mruknął, wypuszczając powietrze z płuc. - W drodze będzie na to wiele okazji, a my na pewno zrobimy wszystko co się dać, żeby dziewczynki i Groszek, nie czuli zbyt wiele niepewności czy spięcia - uśmiechnął się lekko spoglądając na dzieci, które już złożyły strój Żabozłola w ofierze i podarowały go pniakowi drzewa a teraz zajmowały się jakąś śmieszną gonitwą między sobą. - Nie martwię się tym na zapas. Wiesz staram się nie martwić tym na zapas, bo rozpatrywanie tego nie ma sensu. Nie wiem jak się zachowają dzieciaki, ale znając ciebie i samego siebie, wiem że na pewno będzie im komfortowo - rzucił spoglądając jeszcze na nią. Reszty atrakcji nie skomentował, bo w danej chwili nawet nie był pewien jak to skomentować. Znowu mu to robiła. Znowu stawiała w sytuacji bez wyjścia. Jeśli teraz odejdzie to nie dość że zrani ją samą to jeszcze dzieci. Zacisnął lekko pięści i spojrzał w niebo czując przeklęte łzy w kącikach oczu. Starł je szybko i wzruszył ramionami.
- Nie wiem czy zostanę na noc - stwierdził tylko, ruszając do dzieci, żeby trochę je pogonić i zająć myśli czymś innym.
Gave
Gave spojrzał po niej nad wyraz spokojnie jak na to co w nim aktualnie siedziało.
OdpowiedzUsuń- Ja byłem pewien, że poprzednia była równie jasna, a jak się później okazało nie była - powiedział spokojnie i popatrzył po niej uważnie. - Naprawdę nie czujesz różnicy między naszą relacją w tamtym momencie, a tą w tym momencie? Kiedy organizowałem podobny wieczór, a ty uprzedzałaś mnie że zrobisz mi coś podobnego... przyjaźniliśmy się. Nasza relacja była inna - zauważył spokojnie. - Ale jak to uważasz, za słaby powód... to jest jeszcze jeden, dość istotny, ja nie jestem tobą. Inaczej odbieram niektóre rzeczy - dodał i spojrzał w niebo słuchając dalej. - Akane, prosiłaś mnie, nie tak dawno temu, żebym ci mówił co czuję czy coś w ten deseń. Bo to zaprzestałem i ci to nie odpowiada, a kiedy mówię jak się czuję, ty tak między wierszami twierdzisz, że nie mam do tego prawa. A teraz jeszcze dodatkowo stawiasz na to by postawić mnie w najgorszym możliwym świetle. Znów to ja jestem ten zły... - spojrzał po niej zaciskając mocno wargi. - Bo kiedy ci mówię, że czuję się niekomfortowo. Ty tego nie rozumiesz. Nie musisz Akane. Jedyne czego od ciebie oczekuję to zaakceptowania tego, że aktualnie w twojej obecności czuję się niekomfortowo, to wszystko - mruknął. - I tak, dla mnie jest za wcześnie i rozumiem że chodzi ci o dzieci, naprawdę rozumiem... rozumiem że chcesz im dać jak najwięcej wspomnień, uspokoić ich... dać im wrażenia najlepsze jakie są możliwe, bo gdzieś tam po kątach może czaić się na ciebie czy na mnie śmierć. Bo w trakcie wojny możemy zginąć - mruknął. - Stawiasz je na pierwszym miejscu, a jednocześnie... wcale tego nie robisz, bo nie zostaniesz z nimi w Azylu a wrócisz na wojnę - rzucił spokojnie. - I ja również jestem egoistą, stawiam na siebie w niektórych wypadkach - dodał zaraz. - Poza tym ja nie mówię, że twoja inicjatywa jest zła, tylko czas który na nią wybrałaś - dokończył, bawiąc się teraz z dzieciakami. - Nie musisz odchodzić, tego też nie powiedziałem. Powiedziałem jedynie, że nie wiem czy zostanę na noc - dorzucił spokojnie.
Gave
- Ale w kontekście moich słów związanych z pomocą mi, gdyby mieli jakiś problem i "ale" do mnie - oddźgnął ją w bok. - Phi, doskonale wiemy ile można zrobić podczas tego ograniczenia i tak swoją droga jeszcze nie próbowałem zatrzymywać tylko jednej osoby w czasie. Może wówczas to i konsekwencje nie byłyby zbyt wielkie. Warto spróbować - rzucił i pstryknął palcami zatrzymując tylko Akane. Przez moment obserwował hulający wiatr, rozwiewający jej włosy, słuchał śpiewu ptaków, by ostatecznie rozpiąć jej spodnie i puścć czas by te swobodnie spadły z jej szanownych czterech liter. - Masz rację, nie powinienem się odgrażać - rzucił ruszając przy tym zabawnie brwiami. - Zgoda, ale wolę zakładać, że w razie zagrożenia znajdzie się choć jedna para, lub rodzic, który nie straci głowy i pokaże innym że jest to możliwe. No i z Mor mamy w tym lekkie doświadczenie. Eljas zaczął się rodzić w trakcie bitwy z Fjeldosami. Mały był z nami w trakcie pożaru i gaszenia go - mruknął. - Śmiem twierdzić, że mamy jakieś choćby i minimalne doświadczenie w nie traceniu głowy - uśmiechnął się krzywo. - I mam nadzieję, że podczas takich zajść, ty odnajdziesz mój umysł albo umysł Mor... i zarazisz wszystkich spokojem - uśmiechnął się do niej lekko. - To jest oczywiście, jeśli twój czas będzie płynął, bo jeśli nie... to mam jeszcze plan B - rzucił wesoło i spojrzał po niej. - No właśnie Akane, kluczowe słowo, rodzice - powtórzył po niej. - Wydaje mi się, że wasze małe największą wagę przykładają do tego jak czują się ich rodzice - spojrzał jej prosto w oczy. - A, że to dwie silne dziewczynki to myślę, że tak długo jak ty i Gave pozostaniecie spokojni, będziecie emanować spokojem to i one będą spokojne. Zawsze też, jak mówisz, jesteś empatką, możesz spróbować je chociaż na chwilę odizolować od reszty - szepnął i skinął głową. - Nastawianie się na najgorsze jest okay, o ile nie zaczniesz tym nastawieniem mi emanować na innych, bo wtedy to kaplica... wszyscy będziemy chodzić ponurzy, nie tylko Twoje dwie dziewczynki - pstryknął ją w nos i zaśmiał się cicho. - Aj tam... trochę adrenalinki nam podczas wyprawy do Azylu nie zaszkodzi - rzucił śmiejąc się lekko na podsumowanie rezultatu ich misji. - Poza tym... kto powiedział, że damy się zobaczyć?
OdpowiedzUsuńNat
Ryu skinął lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Owszem, ale ten efekt pozwala mi na pewne spekulacje, a jedną z nich jest fakt, że jeśli kryształ dojdzie mi do serca to w najgorszym wypadku pożegnam się z tym światem - skomentował spokojnie. - A może w najlepszym? Jest jeszcze opcja pozostania pod kontrolą Gabriela, czego nie chciałbym drugi raz doświadczyć - stwierdził cierpko. Ryu zastanowił się chwilę. - Pod wieloma względami tak - odparł szczerze. - Wiesz, na początku może i były w jego kajdanach, ale teraz? Po tylu latach? Myślę, że po prostu ich myślenie jest na tyle spaczone, że są po prostu pod jego dyktaturą - wyjaśnił o co mu chodzi. - Zresztą... ech dobra, uznasz mnie za świrniętego, ale... czasem jestem w stanie się z nimi skomunikować... i rzeczywiście czuć tam wielką presję Gabriela. Jakby oni się nie zastanawiają czy Gabriel robi dobrze, dla nich jest jasne że on działa w interesie Lasu. Działa tak, żeby Las mógł dalej żyć i egzystować w spokoju - wzruszył ramionami. - To już jest myślenie tak spaczone, tak wyprane... - mruknął krótko i odetchnął głęboko. On sam śmiał się razem z nią, bo przecież wiedział jak to wszystko zabrzmiało. W połowie trasy przystanął. - Wybacz, chwila przerwy... - dokuśtykał do fontanny, gdzie przysiadł, nogę wykładając wygodniej. - Jeszcze jestem nie w formie...
Ryu
- Nie, nie dostosowałaś się. Sama zaczęłaś z gestami - skomentował tylko jej słowa. - A potem to już moja wina, ja popłynąłem - zgodził się. - Bo jak twierdzisz takie gesty ci nie robią - dodał jeszcze spokojnie. - W mojej opinii, na podstawie tego co widzę i doświadczam, mylisz się z prawdą w tym temacie - dodał jeszcze to co leżało mu na sercu, po czym przymknął oczy. - A twoje kolejne słowa sugerują, że dalej nie rozumiesz - mruknął spokojnie. - Kiedy poprosiłem o odsunięcie się, zdystansowanie... ty dalej nie chcesz tego robić - szepnął. - Akane, rozumiem że twoje uczucia do mnie są ogromne i potężne. Rozumiem, że potrzeba czasu na ogarnięcie sprawy... ale twoje słowa, te które przed chwilą użyłaś... o tym jak mnie traktujesz, oznaczają że ty nie chcesz nawet tego spróbować. Masz gdzieś to czego ja potrzebuję - mruknął. - Staram się ciebie nie deptać, staram się zachowywać normalnie, ale to powinno działać w obie strony, a ja czuję się po prostu przez ciebie deptany - dodał i odetchnął głęboko. - Mówię ci tylko to co czuję. Twoje wcześniejsze słowa sprawiły że właśnie tak się poczułem. Jakbyś odbierała mi do tego prawo, bo powinienem tu skakać ze szczęścia i radości. Mówię ci też, że możesz zostać, bo nie chodzi mi o samą obecność tylko czas w jakim postanowiłaś wyprawić tę imprezę, a ty dalej swoje. Nie wiem tylko jak to wszystko mam ugryźć - mruknął. - Nie szukam drugiego dna. Nie szukam nic do czego mógłbym się przyczepić - puścił dzieciaki wolno, co by mogły zająć miejsce przy stole i zabrać się za jedzenie. - Mówię ci tylko to co czuję i jak odbieram twoje zachowanie i słowa - mruknął przysiadając sobie obok Groszka i pomagając mu zajadać gulasz.
OdpowiedzUsuńGave
— Och, myślę, że wychodzi. Znasz to powiedzenie? Księżniczka nigdy nie jest za późno, to cała reszta jest za wcześnie — oczywiście żartowała, więc zaśmiała się, puszczając jej oczko. — A wiesz, że nawet nie wiem ile trwa ten festyn? Ucieszyłam się, jak usłyszałam, że jest, więc po prostu musiałam go zaproponować i zaczęłam myśleć o zapraszaniu Ciebie i trochę się wyłączyłam jak o szczegółach opowiadali, ale to dzisiaj się dowiemy na szczęście — wyjaśniła Akane z wesołym uśmiechem na ustach.
OdpowiedzUsuń— Och to sobie z troską możemy zbić piątkę — wyciągnęła do niej rękę. — Odkąd mam nadopiekuńczego brata na głowie to jeszcze gorzej jest. Przy Mor też nie spodziewałam się takiej troski, to znaczy doceniam to, jest mi ciepło na sercu, ale wiesz jak jest, fajnie nie mieć przyzwoitki nad głową — zaśmiała się delikatnie. — Jasne, teraz nie wychodźmy, ale innym razem bardzo chętnie. Jak mi przejdą moje traumy. Na razie się zbieram na podróż do Azylu, muszę się dobrze w końcu pokazać — wzięłą wdech. Zdecydowanie zalała teraz kuzynkę słowotokiem, więc postanowiła się zamknąć na chwilę.
— Nie. Chodzę po lasach i łąkach, ale trzymam się twardo wyspy i terenów, gdzie szybko mogę wysłać znak, jakby się coś stało — wyjaśniła, poważniejąc na chwilę. Jeśli chodziło o wyjście poza miasto, dalej miała za bardzo pomieszane w głowie. Festyn w Ardei też ją ekscytował i chciałaby go zobaczyć, ale nie ma mowy, że ruszy się poza granice wyspy, jeśli nie musi tego robić.
Darcy
- Ależ oczywiście. Świeć sobie swoim zadkiem dla kogo chcesz - puścił do niej oczko. - Przy mnie jesteś bezpieczna i żadny nie zagrozi twojej dupeczce - klepnął ją lekko w plecy, kiedy już zapięła portki, po czym uśmiechnął się na wieść o naznaczonym Eljasie. - Tak, coś w tym jest. Mały uwielbia adrenalinkę - zaśmiał się cicho, po czym spojrzał po niej. - Mhm praktyka zawsze jest trudniejsza, ale hm... a ćwiczyłaś wśród tłumu odnajdowanie konkretnej osoby i jej myśli? - zapytał jej. - Bo może jakbyś mogła w takich momentach paniki czy no wiesz zdenerwowania sięgnąć tylko do jednej osoby i czerpać i z niej... może wtedy byłoby ci łatwiej? - zaproponował i podrapał się po głowie. - Nie wiem jak to u ciebie działa, ale może, jeśli to możliwe warto spróbować? No wiesz skoro jesteś empatką i możesz na innych wpływać to czemu też od nich nie czerpać? - zapytał. - Spróbuj na mnie albo na Mor... myślę, że będziemy w stanie zachować spokój - przyznał szczerze. - Może ze mną będzie ci łatwiej bo jesteśmy spokrewnieni? - zaproponował jeszcze i odetchnął głęboko. - Ależ oczywiście. Domyślam się, że planów masz kilka rezerwowych i zapewniam cię, że ja również - posłał jej znaczący uśmiech. Wysłuchał jej słów o kontrolowanym nastawieniu i pokiwał lekko głową. - Jeśli pomaga ci rozmawianie o tym i zastanawianie się choćby i trochę to jak najbardziej rób to dalej - zgodził się z nią i objął ją delikatnie aby pomasować jej ramię. - Pamiętaj tylko, że jeśli poczujesz się źle to przerwij to połączenie. Na siłę niczego nie rób bo mi zwariujesz - szepnął. - A wystarczy mi wariatka bez prawdziwego szaleństwa - uśmiechnął się krzywo, masując jej ramię delikatnie. - Rozumiem twoją obawę - szepnął. - Mogę ci jedynie poradzić raz jeszcze, że warto by w takich momentach skupić się na jednej osobie, tej spokojnej... - zaproponował. - A sama wpływać na nikogo nie musisz, jeśli nie będziesz czuła się na siłach - dodał po chwili. - Po stokroć wolę moją piaskową siostrę z pomocnymi runami, niż stojącą z boku empatkę, która ma mi się rozsypać. Nie mówię tego w pogardzie do tych twoich umiejętności, po prostu... chcę żebyś wiedziała, że nawet jeśli nie dasz rady wpłynąć na całą masę to nikt cię nie będzie o to winił - szepnął. - Tak długo jak będzie to dla ciebie komfortowe.
OdpowiedzUsuńNat
Ryu skinął poważnie głową.
OdpowiedzUsuń- Tak - odparł krótko i spojrzał jej prosto w oczy. - Nie zrozum mnie źle, najlepiej będzie to po prostu zatrzymać. Pozbyć się tego albo przerzucić na swoją własną korzyść, ale jeśli nie znajdę na to sposobu... cóż wtedy śmierć uważam za najlepszą opcję - powtórzył. - Zdecydowanie nie bawi mnie siedzenie w krysztale w samotności - mruknął spokojnie. - A zostanie wykorzystanym również mnie nie pociąga, więc w takim wypadku śmierć byłaby po prostu wybawieniem - skomentował spokojnie. - Myślę, że chłopak zamieniający się w kryształ nie jest mu potrzebny, ale taki już w krysztale? Kto wie, a może to będzie nowa rasa? - skrzywił się, bo dla niego samego jakoś niewiarygodnie to brzmiało. - Albo ma jakiś szalony plan na przejęcie kontroli nad światem... albo po prostu jak mówisz potrzebuje towarzystwa - wzruszył ramionami. - Osób z kryształami w sobie jest więcej, więc... - wzruszył ramionami. - Opcji jest wiele, a danych za mało - stwierdził spokojnie i odetchnął głęboko. - Zajmuje też tkankę - odparł zgodnie z prawdą. Nie zamierzał tego ukrywać czy kłamać w tym temacie. - Jednym słowem jestem udupiony - uśmiechnął się cierpko, zastanawiając nad jej słowami. - Owszem, ale wtedy Las nie był nieprzyjemnym miejscem - spojrzał po niej. - Przynajmniej tak wynika z historii i opowieści. To Gabriel go zmienił w to miejsce, którym teraz jest. To przez niego jest tam tak wrogo - mruknął. - A on... nigdy nie szukał pomocy. Nie był specjalnie chętny na to - mruknął. - Mówię o sytuacji sprzed dwóch lat... gdy tam wpadłem, miałem okazję z nim rozmawiać w różnym stanie zszarganego umysłu - skrzywił się nieco i pomasował sobie nogę siedząc. - Po co? - spojrzał po niej. - Bo jestem głupi, zapomniałaś? - puścił do niej oczko. - A tak poważnie... - odetchnął głęboko. - Nie, nie ciągnie mnie z powrotem - poinformował ją spokojnie. - Tak, myślę o tym, żeby tam pójść ale na własnych warunkach i porozmawiać z Gabrielem z czystym umysłem - spojrzał jej prosto w oczy. - Rozmawiam z nim starając się zrozumieć lepiej kryształ, szkody jakie wyrządza mojemu organizmowi i... - wzruszył ramionami. - ...żeby może jakoś tak... no wiesz podburzyć władzę Gabriela? - uniósł lekko brew. - Zasiać ziarnko niepewności wśród Leśnych... pokazać, że może być inaczej? - dokończył spokojnie. - Nie, nie... ja bez drinków dam radę - pokazał jej kciuk w górę. - Mój stosunek z alkoholem to im mniej tym lepiej - zaśmiał się lekko i wziął jeszcze kilka oddechów zanim wstał z miejsca ponownie. - Ale dobrze mi się dziś z tobą spędza czas i nie zamierzam z tego rezygnować przez głupią nogę - puścił do niej oczko.
Ryu
Gave spojrzał po niej i pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Akane... czy ty wiesz jak działa zerwanie? - zapytał jej. - Wiesz na pewno, bo zerwalaś wcześniej z Ryu. Wówczas najlepiej jest się z taką osobą nie spotykać - mruknął. - Żeby uporządkować sobie w głowie. Nie tylko dla osoby która tego chce i potrzebuje, ale też dla tej która dalej czuje coś więcej - mruknął. - Aby potem móc odbudować zdrową relację - mruknął. - A ty na to nie pozwalasz, mimo że staram się to teraz egzekwować. Mało tego, mówisz, że w ogóle nie będziesz tego robiła - odetchnął głęboko. - Bo po prostu nie chcesz i spoko, ale ja chcę - wstał z miejsca i przymknął na chwilę oczy. - I po prostu chyba czas przestać patrzeć na to czy cię zranię czy nie. Ja mam dość kręcenia się w kółko. I świetnie, że chciałaś odejść po zjedzeniu gulaszu, ale ja... ech przepraszam, ale aktualnie w ogóle nie mam ochoty na świętowanie czy zabawę - przyznał szczerze. - Więc w kwestii tego kto powinien odejść a kto zostać, sytuacja jest prosta. Ja - mruknął patrząc jej prosto w oczy. - I nie, nie dorabiam sobie własnych interpretacji. Ty teraz to robisz do moich słów. Wyolbrzymiasz. Ja mówię o dzisiejszej sytuacji ty o wielu innych. Mogę również to zrobić, nie ma problemu, ale nie ma w tym żadnego sensu - stwierdził. - Ja tylko powiedziałem, że czuję się niekomfortowo. To wszystko. Myślę, że dla dzieci też będzie lepiej jak odejdę, bo nie będę ich gnębił swoimi czarnymi myślami - dodał krótko. - Powiedziałem ci, że dzisiaj, teraz czuję się niekomfortowo. Nie powiedziałem, że ogólnie zawsze w twojej obecności - poprawił ją jeszcze i złapał jeszcze jej szkicownik w dłonie. - A tego zabieram żeby się z nim zapoznać, bo okazja faktycznie może się nie powtórzyć - przyznał szczerze.
Gave
- Nie Akane, to ty nie słuchasz - odparł spokojnie. - I powiedziałaś również, że nie chcesz nawet próbować się odsunąć nie chcesz tego robić - oznajmił krótko. - Żadnego innego zrobię nie było - dodał. - Poza tym z tym złym, nie miałem na myśli tej sytuacji, o której ty mówisz, tylko zupełnie inną - oznajmił krótko. - Inne twoje słowa - mruknął. - Bo nie mówiłem o inicjatywie czy tym że pójdziesz sobie teraz - nałożył sobie trochę gulaszu, bo przecież go uwielbiał i chwycił za chlebek. - Tylko ty powiedziałaś, że nie zrobiłaś nic złego i jeśli chodzi o spanie tu zasłoniłaś się dziećmi, co sprawia że moja jedyna opcja na uniknięcie tego co we mnie siedzi aktualnie emocjonalnie, zaczyna się robić podbite wyrzutami sumienia, bo dzieci zawiodę - uśmiechnął się krzywo. - I w tym kontekście robisz ze mnie tego złego - skomentował. - I fajnie, że chciałaś sama odejść, ale ja po prostu tego dziś nie czuję. Nie mam ochoty na zabawę - mruknął krótko zajadając trochę gulaszu. - Możemy się spotkać i poćwiczyć - stwierdził spokojnie.
OdpowiedzUsuńGave
Chłopak popatrzył po niej poważnie i powoli skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Zgoda, ale dodam do tego punktu jeszcze jedną zależność - powiedział spokojnie. - Jeśli potradam zmysły i nie będzie szans na to, żeby mnie z powrotem przywrócić, choćby do stanu używalności... takiego względnego stanu używalności, wtedy również wybieram śmierć. Wolę to niż stanowienie zagrożenia dla kogokolwiek - spojrzał po niej poważnie. - Obiecaj mi, że w takim wypadku prędzej mnie uśmiercisz niż pozwolisz, żebym odebrał komuś życie - dodał jeszcze. Wiedział, że ta prośba jest okropnie samolubna i zdecydowanie zaboli, ale nie chciał dopuścić do momentu, w którym stanie się zagrożeniem dla kogoś dla siebie bliskiego. Parsknął śmiechem na nazwę nowej rasy i pokręcił lekko głową, po czym słuchał jej dalej. Skinął głową na jej słowa.
- Technicznie rzecz biorąc nie zapomniałem. Zablokowałem je, kiedy zorientowałem się co się święci - odparł krótko. - Postawiłem na nich barierę, która miała się odblokować gdybyś Ty, Tony lub Rei wpadli tu po mnie - dokończył tę część, po czym uśmiechnął się lekko. - Wcześniej nie podobało ci się jak mówię o Gabrielu, w którym widziałem skrzywdzonego chłopca, teraz nie podoba ci się jak wybielam Las - spojrzał po niej i wzruszył lekko ramionami. - Zielarstwem zacząłem się interesować tam, bo przez długi czas musiałem żyć na korzonkach i innych roślinkach. Nie chciałbym żeby ta wiedza poszła w las - zaśmiał się ze swojego porównania i pokręcił głową. - Ból roślin to skutek uboczny, strasznie nieprzyjemny - mruknął i uśmiechnął się do niej lekko. - No właśnie, brzmię tak jak chcę brzmieć. Brzmię tak, jak chcę żeby on myślał, że tak chcę - skomentował powoli kuśtykając dalej w stronę wspomnianego pubu. - Tak, Akane. Uważam, że Las potrzebuje tej nowej ścieżki i nie, nie chcę zajmować miejsca Gabriela. Chcę, żeby Las spzeciwił się Obeliskowi. Bo co jeśli tak naprawdę mamy tam trzy byty? Bogu ducha winny Gabriel, Las i Obelisk? Co jeśli to nie Las rządzi Obeliskiem, a Obelisk Lasem? - spojrzał po niej. - Taka opcja też jest. Swoją drogą nie zastanawiało cię to czemu mogę sobie ucinać pogawędki z Lasem nie będąc nawet w jego pobliżu? - spojrzał w stronę drzew i wzruszył ramionami. - Fascynujące jest to całe życie i ten aspekt. Domyślam się w jaki sposób to się dzieje, a jednocześnie obawiam się go, bo to znaczy że jego władza sięga dalej niż chcemy o tym myśleć - dokończył i zmrużył lekko oczy. - Tak? A czemu miałbym zmieniać zdanie? - zdziwił się i uniósł lekko brew.
Ryu
Chłopak skinął spokojnie głową.
OdpowiedzUsuń- W porządku - odparł i uśmiechnął się do niej lekko. To i tak było tylko zabezpieczenie, bo o ile byłby na tyle świadomy aby móc samemu wykonać ten czyn to szarpnąłby się na swoje życie bez większego wahania, odbierając ciężar tej decyzji przyjaciółce. Wiedział, że prosi o wiele. Może nawet zbyt wiele, ale z drugiej strony wolał mieć to zabezpieczenie. W razie najczarniejszego scenariusza.
- Zgoda, ale mówiliśmy o moim przypadku w kontekście wspomnień, a ja mam dość dużą kontrolę nad własnym umysłem - zauważył. - Nie jest wygórowana w kosmos, wciąż mogę wiele w niej poprawić, ale była na tyle duża aby umożliwić mi takie zagranie - uśmiechnął się lekko. - Nie szukam wymówek Akane. Próbuję ich zrozumieć - westchnął. - Nie uważam ich za kompletne zło - spojrzał na nią. - Nikt nie jest do szpiku kości zły - westchnął. - Mój punkt widzenia jest nieco inny niż Twój, bo spędziłem tam trochę czasu. Nigdy specjalnie nie chciałaś wiedzieć co mi się tam przytrafiło - rzucił lekkim tonem. - A ja nie nalegam, szanuję i nie opowiadam, ale widzisz... nie uważam by Gabriel czy Las byli do szpiku kości źli. Bardziej pogubieni - westchnął. - Zepsuci... to tak - pokiwał lekko głową. - Ale coś zepsutego, o ile nie jest za późno, można naprawić. Liczę na to, że nie jest za późno, ale dopuszczam do siebie myśl, że mogę się na tym przejechać - skomentował jeszcze. - Cóż masz trochę racji z tym obrońcą. Las mi pomaga, ja pomagam mu czasami... jeśli jestem w stanie coś zrobić - mruknął. - Do tej pory nie była to jakaś wielka pomoc, ot odniesienie pisklęcia do gniazda czy wyplątanie zajęcopodobnego z pułapki - wzruszył ramionami. - Owszem jest to jakaś tam zależność, ale akurat to nie wpływa na rozrost kamyczka - mruknął jeszcze. - Bo go nie używam w tamtych momentach - mruknął jeszcze i dmuchnął sobie w grzywkę. - Przyznałem, bo chciałem ci to wszystko wyjaśnić - mruknął. - Nie, Akane. Mylisz się. Nie jestem głupi, to co robię wymaga czasu. Nie pcham się na siłę, nie przedzieram przez gąszcze, nie wchodzę i nie pierdolę im swoich idei. Wymieniam się tylko przysługami. Pokazuję, że można w ten sposób współegzystować. A co jeśli właśnie tego im trzeba? - spojrzał na nią. - Może nie, masz rację. Może i się mylę, ale jak nie spróbuję to się nie dowiem - wzruszył ramionami. - Zgodzę się z tobą, że może być na to wszystko za późno, może być po ptakach, ale wiesz... ja nie mam w danej chwili zbyt wiele do stracenia. Poza swoim życiem... - odchrząknął. - A jak tego nie ruszę to nie dowiem się czy mam rację czy też nie - mruknął. - Jest szansa, że jak tego nie ruszę to po prostu czeka mnie przykry koniec, a może w takim wypadku coś uda się ugrać. Tylko widzisz... znowu nie zamierzam grać szybko. Na łapu capu. Powoli rozgrywam swoje karty. Powoli zdobywam nowe i tak, coraz bardziej przeraża mnie fakt jak potężny to byt może być - mruknął jeszcze i odetchnął głęboko, po czym poczochrał ją po włosach jednorazowo i szybko. - No, no... ja tam coś czuję, że prędzej ty wybuchniesz niż ja, więc do woli głoś swoje teorie - zaśmiał się lekko, skręcając w stronę doków.
Ryu
- Nie - odparł kręcąc głową. - Nie założyłem że muszę się zgodzić. Zostałem postawiony przed faktem dokonanym - mruknął. - Żabozłol porwał dzieciaki i teraz jakby się poczuły dzieciaki, gdybym po nie nie przyszedł? - spojrzał na nią i westchnął. - A jak tu przyszedłem to nie było czasu na mówienie ci że nie mam ochoty bo zaczęłaś od razu z show - dorzucił spokojnie. - I znów, jakby się dzieci poczuły widząc, że nie bardzo mam na to ochotę i psuję im zabawę? - uniósł lekko brew. - Nie pozostawiłaś mi wielkiego wyboru w tamtym momencie - zauważył oddychając głęboko. Milczał przez dłuższą chwilę nie komentując słów Akane. Nie chciał już wyjaśniać jej, że spędzanie czasu z dziećmi okay, ale ona to połączyła z urodzinami dla niego co sprawia, że sprawa nieco się komplikuje. - To jak opowiadałaś o całym wieczorze zakładało obecność obojga rodziców wszędzie. No i jasne, powiedziałaś, że mogę ale nie muszę, acz dodałaś o Febe, która zgodziła się bo będzie miała chatę wolną - odetchnął głęboko. - Ty nie zdajesz sobie sprawy z tego jakie struny naciskasz u mnie - mruknął jeszcze. - Jak wpychasz mnie w te wyrzuty sumienia - dodał. - A jak niby nie zawiedziesz jak dzieciaki same się nastawiają na taką opcję? - spojrzał po niej wymownie. - Opcję spania z obojgiem rodziców - mruknął. - Na przyszłość po prostu zapytaj wcześniej, bo nie bardzo miałem możliwość powiedzieć ci tego od początku, bez wystawiania ciebie i dzieci - westchnął i pomasował sobie skronie. - Matko...dzięki że pomyślałaś o moim ojcu, ale ech nie nastawiałbym się że wpadnie - westchnął ciężko. - Rzadko kiedy wpada, bo ktoś go o to prosi - mruknął jeszcze kończąc miseczkę swojego gulaszu i spojrzał w niebo. - Mhm wybacz nie wiem jak mam ugryźć to wszystko i zdecydowanie wolę dziś odpuścić, żeby nie psuć dzieciakom humoru - stwierdził jeszcze i pokręcił głową. - Mogę z nią zagadać, ale lepiej niech to wyjdzie od ciebie. Ona cię uwielbia - uśmiechnął się cierpko. - Przecież jesteś jej kuzynką - rzucił śmiejąc się pod nosem nieco z przekąsem. - Jutro jestem niedostępny co prawda, bo spędzam czas z Maryl, ale potem... każdy dzień będę w stanie dostosować, a no fakt warto przećwiczyć.
OdpowiedzUsuńGave
Ryu pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Owszem - zgodził się z nią. - Jednakże, kontekst wspomnień został poruszony jedynie w moim kontekście i to do niego się odnoszę - skomentował krótko. - Rozumiem co masz na myśli mówiąc, że warto patrzeć szerzej i zgadzam się, ale koniec końców to o mni w danej chwili chodzi - wzruszył ramionami i uśmiechnął się zaraz lekko.
- Tak, tworzę więź - zgodził się z nią. - Problem tylko w tym, że ta więź już była, a w momencie w którym przyjąłem błyskotkę stała się wyraźniejsza - dodał. - Przez pewien czas walczyłem z chęcią powrotu - przyznał jej tylko. - Nie było łatwo, ale aktualnie już jej nie odczuwam. Dlatego też powiedziałem ci wcześniej, że jeśli tam pójdę to pójdę na swoich warunkach, a nie dlatego że on sobie tego życzy czy też dlatego że mnie przyzywa - dodał po chwili milczenia. - Zgadzam się z tobą, że ten byt jest cholernie przebiegły. Że tak naprawdę nie mam bladego pojęcia z czym się mierzę - spojrzał po niej uważnie. - Ale tak naprawdę nikt tego do końca nie wie. To dokąd mnie zaprowadziły strzępki informacji za każdym razem okazywały się studnią bez dna. Ktoś postradał zmysły, inny zabił wszystkich dookoła, a jeszcze inny nie zdołał się podzielić swą historią bo zginął - mruknął. - Nikt tak po prawdzie nie wie, co drzemie w Lesie - westchnął ciężko. - Przynajmniej na nic co mogłoby mi bardziej pomóc się nie natknąłem. I nie, nie twierdzę, że wszystko już sprawdziłem. Po prostu szukam nowej ścieżki, innego planu - wyjaśnił spokojnie i pokręcił zaraz głową. - Nie, dostałem go przez moją głowę - spojrzał jej prosto w oczy. - Był zafascynowany tym, że jestem w stanie się z nim komunikować. Że nie musi nawet prezentować mi kryształu czy specjalnie mieszać we łbie bo normalnie z nim rozmawiam - mruknął. - Co nie zmienia faktu, że i tak to robił - pokiwał lekko głową. - I tak próbował i po części ze mną wygrał - skrzywił się lekko. - Tak, to jest gwarancja, że nie zapomnę - zgodził się z nia. - To jest gwarancja tego, że będę drążył. To też gwarancja na to, że być może kiedyś ten byt zapragnie mnie z powrotem albo wykorzysta do swoich celów - pomasował sobie skronie i przystanął w cieniu budynków, by nabrać kilku głębszych oddechów. - Mam świadomość, że może mną manipulować nawet teraz - skinął głową i zaśmiał się cicho. - Oczywiście, że zdaję sobie z tego sprawę. Po cichu nawet na to liczę. Jestem ciekaw co się teraz zmieni, kiedy ten byt się dowie jak chciałem z nim rozgrywać partyjkę. Jestem ciekaw czy uda mi się go rozwścieczyć - uśmiechnął się do niej krzywo. - Szukam jego słabego punktu, ale póki co niczego nie mam - rozłożył ręce i ponowił krok, bo knajpa znajdowała się już niedaleko. - Sam rozrost kamyka... nie sądzę żeby był zasłyną dymną. Raczej tą właśnie gwarancją, o której mówiłaś wcześniej. Gwarancją, że prędzej czy później zrobisz to co byt będzie chciał. Tak to widzę - skinął lekko głową i wypuścił powietrze z płuc. Pokręcił lekko głową. - Och jestem wszędzie i nigdzie - zaśmiał się cicho. - Widzisz wszystko zależy od tego czy moje działania coś pomogą, coś zmienią. Bo jeśli... potencjalnie tylko... jeśli w ogóle nie ma szans na pozbycie się tego ustrojstwa bez utraty życia... a obawiam się że w danej chwili właśnie to mi grozi... jeśli utnę sobie tę łapę... nawet jeśli to zrobię to jest szansa, że po prostu zginę od razu - skrzywił się.
- To trzeba znaleźć sposób na to, żeby żyć z tym ustrojstwem i nie ponosić większych konsekwencji z tego tytułu - spojrzał po niej. - Jedną z opcji jest to, że jeśli uda się polepszyć byt Leśnych mieszkańców to polepszę i swój własny. Bo spójrz na to z jeszcze innej strony... co jeśli osoby które kryształ w sobie mają już są częścią Leśnych mieszkańców? - zerknął na nią i zgrzytnął zębami. - Przerażająca wizja, ale prawdopodobna wizja - westchnął. - W takim wypadku, polepszając ich pozycję, ich byt, polepszam swój własny, przedłużam swoje życie - mruknął. - I owszem ja też nie wierzę, że wystarczy zrobić te wszystkie rzeczy, tylko że właśnie... może one wystarczą do wstrząśnięcia świadomością jednego z bytów? - zaproponował spokojnie. - W tym miejscu szukam odpowiedzi na pytanie jak przedłużyć swoje życie - poprawił ją. - W innych miejscach szukam odpowiedzi na pytanie jak się tego diabelstwa pozbyć, ale tam gdzie tego szukam natrafiam na ścianę. Odbijam się od niej i wracam do punktu wyjścia - westchnął ciężko, otwierając przed nią drzwi od spelunki i przepuszczając w progu. - Sprawdzam więc i inne opcje.
UsuńRyu
Gave pokiwał tylko lekko głową i ucałował każdego dzieciaka z osobna.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - spojrzał po Akane, szkicownik biorąc sobie pod pachę. - Spodziewaj się szalonych komentarzy przy rysunkach - rzucił jeszcze, biorąc też pakunek z prezentem i wzruszył ramionami. - Pewnie zrobię nalot Mohe. Wykurzę nową dziunię z jego namiotu i zajmę jej miejsce - skomentował pół żartem pół serio i odetchnął głęboko. - Gdyby przyszedł to kierować tam - dodał spokojnie, choć wątpił by tak się stało. Wolał nie robić sobie nadziei. - Hm... a bo ja wiem - wzruszył ramionami. - Zróbmy praktykę z Yensenem, Niklausem i Meliodasem. Przyjemnie byłoby obić ich tyłki... - zamarzył sobie. - Ewentualnie poziom odrobinę mniejszy... Ashan, Natan i... Morgana - pokiwał głową. - Albo poziom najmniejszy. - Ryu, Tony i Nylian - wymienił wszystkich.
Gave
- Żadnego dorabiania, tak jest - zasalutował jej i pokazał język na wieść o Mohe. - Mohe i ja to romans i dramat w jednym - poinformował ją rzeczowym tonem. - A co do bandy to zdaję się na twoje wybory - uśmiechnął się jeszcze i pokiwał wszystkim zawracając z polanki.
OdpowiedzUsuńGave
- Nie - odparł krótko. - Chcę tam iść, ale nie teraz i nie w najbliższej przyszłości. Pójdę tam jak zyskam pewność, że nie utknę u niego podczas tej wizyty - poinformował ją stanowczo. - A aktualnie nie mam tej pewności - odetchnął głęboko. - I na pewno nie pójdę tam sam - dodał po chwili milczenia. - Bo to już przerabiałem i wszyscy dobrze wiemy jak się skończyło. W innych okolicznościach i tak dalej, ale jednak - rzucił krótko. - Ty to wszystko tak przedstawiasz, jakbym zamierzał to zrobić już teraz od zaraz. Nie, Akane. To jest jakiś tam kiełkujący plan na długie lata - stwierdził. - Jest jeden racjonalny ku temu powód. Zmusić go do wyjawienia odpowiedzi. Zmusić i wygrać pojedynek - spojrzał jej prosto w oczy i wzruszył ramionami. - Gdyby wszystko inne zawiodło - dodał zaraz i pokręcił znów głową. - Nie, nie, nie zmieniłem kierunku. Postanowiłem popracować również nad alternatywnym rozwiązaniem. Aktualnie, w obliczu wojny i tak nie mogę za dużo pracować nad ścianą, w którą uderzam - wyjaśnił spokojnie. - A nad alternatywnym rozwiązaniem jak najbardziej. Nie zmienię myślenia o tym, że chciałbym działać tak aby pokazać im, że można inaczej... bo taki już jestem - wzruszył ramionami. - Ale to nie znaczy, że to jest mój główny cel. Choć po części tak się może zdawać. Już rozmawialiśmy o tym, że mogę się mylić, ale nawet jeśli choćby trochę udaloby się zasiać ziarnka niepewności to łatwiej byłoby później odnaleźć jego słaby punkt, znaleźć lukę w jego umyśle - skomentował i uśmiechnął się lekko kiedy tak swobodnie stwierdziła o spelunce. - Mówiłem ci. To jest Argardzka wariacja na temat średniowiecza - zaśmiał się lekko i pokuśtykał do baru by zamówić jej "Jad Kwasibusa". Najkwaśniejszy drink jaki kiedykolwiek próbował. Podał go jej a sobie postawił szklankę z wodą. - Dołączę do ciebie przy drugim, chronię łeb póki co - wyjaśnił śmiejąc się pod nosem.
OdpowiedzUsuńRyu
Ryu dmuchnął sobie w grzywkę.
OdpowiedzUsuń- Cóż możesz stać w opozycji, ale ja nie zamierzam z tego powodu rezygnować. Dobrze, że ufasz swoim przeczuciom, ale to przeczucie jest aktualne tylko w chwili tych wielu niewiadomych i luk, o których oboje jesteśmy świadomi - poinformował ją spokojnie. Zaśmiał się cicho na ten olej. - Wiesz dopóki sprawa dotyczy tylko mnie to powinienem dać radę z olejem w głowie - rzucił lekko. Sprawa miałaby się zdecydowanie inaczej, gdyby coś groziło z tego tytułu jego bliskim. Realnie groziło. Wtedy pewnie ciężko by było olej w głowie zostawić. - Wiesz to co ci podałem to tylko przykłady działań i zdaje sobie sprawę, że póki co są zbyt małe, ale od czegoś trzeba zacząć się do nich uśmiechać - rzucił weselej. Patrzył jak bierze pierwszego łyka i krzywi się wyraźnie. Roześmiał się serdecznie na ten widok.
- Mnóstwo cytrynianki i zdecydowanie ognisty alkohol, żaden tam bezsmakowy. Do tego odrobina kakaowca i parę innych składników, których jeszcze nie wyczaiłem - rzucił lekkim tonem upijając łyk swojej wody. Jego brew podjechała wysoko nad oko, kiedy Akane rzuciła o ten las. - Z całym szacunkiem Żabencjo, ale od ciebie aż kipi uprzedzeniem i coś czuję, że każde moje słowo zostanie odebrane jako słowa syndromu Sztokholmskiego, więc pass - uniósł dłonie w górę i pokręcił lekko głową.
Ryu
- Szersza perspektywa zawsze się przyda - zgodził się z nią swobodnie i westchnął przeciągle, kiedy An dalej prosiła o ten Las. Uniósł dłoń w górę. - Ech to czekaj - ruszył do baru raz jeszcze, by i sobie przynieść "Jad Kwasibusa". Uznał, że lepiej mieć trunek przy sobie, gdyby jednak słuchanie Akane nie wyszło. Wrócił na swoje miejsce i na razie odstawił swojego drinka na bok, by upić łyk wody. - Moje początki w Lesie nie należały do sielankowych - powiedział wprost. - Wpadłem tam znienacka i to wówczas straciłem oko. Nie winię ich za to, bo szczerze mówiąc... sam pewnie bym zaatakował, gdyby coś nagle spadło z nieba. Przerażenie robi swoje - wzruszył ramionami, obserwując uważnie jej oczy. Kontakt wzrokowy przerwał po dłuższej chwili, spoglądając znów na swą szklankę. - Nie pamiętam dobrze jak udało mi się uniknąć śmierci w tamtym momencie za to doskonale pamiętam swój szaleńczy bieg. Próbowałem od nich zwiać. Wpadłem w sidła, las zmieniał się co parę minut, torował mi drogę, próbował zabić - zacisnął mocno wargi. - Z każdą chwilą miałem wrażenie, że zaraz zginę. Nie byłem pewien gdzie się znajduję... przez długi czas nawet byłem przekonany, że to znów wiedźma. Że jej pobratymcy znów mnie dopadli. Miałem nadzieję, że tylko mnie - zacisnął mocno wargi bawiąc się szklanką z wodą. - W końcu dotarłem do chatki Pustelnika. Nikogo w niej nie było i przez moment dało mi wytchnienie - mruknął. - Opatrzyłem tam swoje rany i po prostu odpocząłem - teraz wziął mały łyk swojego drinka. - Kolejne dni, tygodnie były dość podobne. Przemierzałem las, szukając wyjścia. Szukając też w nim was, bo doszedłem do wniosku, że na pewno nie byłem jedynym, który tu wpadł - wzruszył ramionami. - Pułapek tam było co niemiara, ale to właśnie wtedy zacząłem zwracać większą uwagę na otoczenie. Reks... ten kruk co mi towarzyszył, był pierwszym który wykonał w moją stronę krok, chcąc pozbawić mnie drugiego oka, ale wystarczyło kilka razy podzielić się z nim posiłkiem, żeby powoli zaczął patrzeć na mnie nieco przyjaźniej - rzucił spokojnie, spoglądając znów na Akane. - Wiesz ja tam w którymś momencie po prostu potrzebowałem do kogoś otworzyć gębę, bo do tej pory wszystko milczało. Taka przerażająca cisza mącona tylko przez twój własny głos od czasu do czasu... który jakoś tak nie pasował do otoczenia. Dobrze było mieć nawet głupiego ptaka, który na ciebie zaskrzeczał - rzucił z przekąsem.
OdpowiedzUsuńRyu
Sam parsknął śmiechem na wyobrażenie samego siebie i Mor gdzieś tam na dole, zagrzewających Eljasa i instruujących go jak ma iść.
OdpowiedzUsuń- No przecież, że w razie co to go złapiemy - puścił do niej oczko. Słuchał o jej medytacjach i o ćwiczeniach które wykonywała. Cieszył się, że odnalazła w tym spokój i jakąś tak satysfakcję. - Zdecydowanie ćwicz w swoim własnym tempie - zgodził się z nią. - I to co mówiłem... ja mówiłem konkretnie w przypadku twojej osoby. Odszukaj kogoś spokojnego i czerp z niego żeby u siebie ten spokój wywołać. Olej resztę w takich wypadkach, bo pamiętaj że nie będziesz tam sama - poradził jej spokojnie. - A próbuj do woli, tylko nie przestawiaj tam nic za bardzo w mojej łepetynie. Dopiero co niedawno stanęła bardziej na dwóch nogach i uspokoiła się - uśmiechnął się do niej lekko i poczochrał ją po włosach. - Mhm... uwierzę jak zobaczę - dźgnął ją palcem w policzek i mocniej przytulił idąc z nią w ten sposób. - Ale cieszę się, że chociaż w głowie, chociaż teoretycznie wiesz.
Nat
Nie przypominał sobie, by komukolwiek o tym opowiadał. Nikt się nie kwapił do wysłuchania z góry zakładając, że czas tam spędzony nie należał do przyjemnych i lepiej nie rozdrapywać ran. Trudno było przepracować to wszystko samodzielnie, dlatego też emocje i jego nieco zaskoczyły. Spojrzał po niej, gdy tak pokrzepiająco pokrzepała go po dłoni i uśmiechnął się nieco.
OdpowiedzUsuń- Właśnie nie pamiętam czy to faktycznie było takim długim czasem czy też tak mi się tylko wydawało - przyznał szczerze. - Nie wpadłem w obrzeża lasu, tylko tam już w takie gęstwiny - wyjaśnił spokojnie. - Więc to albo adrenalina, albo wcale tak daleko chatki nie byłem - rzucił lekko. Uśmiechnął się, kiedy wspomniała o rozmowie z rekinami.
- Tak, zdecydowanie ciężko liczyć na odpowiedź pod wodą - zgodził się z nią i skinął znów głową. - Drugim sprzymierzeńcem, którego zdobyłem była Naomi... znaczy wiesz te imiona to ja im nadałem bo zwracanie się do kruka... kruku numer jeden, dwa i sto pięćdziesiąt osiem to upierdliwa sprawa - rzucił śmiejąc się pod nosem. - Naomi była drzewcem. Ruszającym się drzewcem. Pierwszy raz coś takiego widziałem. Niesamowita była - rzucił lekko. - Niemal jak z Tolkiena - mruknął upijając nieco swojego drinka i znów na nią patrząc. - Z Naomi na początku miałem taką relację bardziej na zasadzie tolerujemy się, dopóki nie potrzebowała pomocy bo kilku Polszan próbowało ją spalić - mruknął. - Wiesz ja wielokrotnie szedłem za niedobitkami próbując wyjść z lasu, ale żaden z nich nie przeżywał podróży powrotnej. Przynajmniej ci, których śledziłem - wyjaśnił zaraz. - No i właśnie... Polszanie się na nią uparli. Na drzewiec, który właściwie nic nie zrobił. To jej kumple im przeszkadzali, a ona po prostu obserwowała - mruknął. - Mam na koncie śmierć tych Polszaninów - mruknął i odetchnął głęboko. - Wtedy Naomi zaczęła patrzeć na mnie inaczej i pokazała mi inną część lasu - rzucił spokojnie, po czym spojrzał Akane prosto w oczy wyświetlając obraz tego sielankowego lasu, gdzie płynęła błękitna woda, a polany mieniły się od wielu kolorów kwiatów. Ptaki ćwierkały i nawet słońce dochodziło do tego miejsca. A także różowy strumień i mnóstwo żyjątek po prostu tam przebywających.
- To był jak relikt z przeszłości. Przynajmniej tak zrozumiałem z opowieści drzewców. Dużo później - wyjaśnił. - Według nich, kiedyś właśnie tak wyglądało całe to miejsce.
Ryu
Ryu skinął lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Zaskoczyłem ich na tyle, że nie zdążyli mnie zamordować w trakcie lotu i to pozwoliło mi przeżyć - zaśmiał się tylko i upił trochę swojego drinka. - A żebyś wiedziała, że ciekawe, ale jeszcze ciekawsze jest siedzenie na takim drzewcu kiedy to się porusza - puścił do niej oczko. - W pierwszej chwili błędnik ci głupieje, bo mimo że wiesz... to jednak mówimy o drzewie i głowa ci podpowiada, że to nienormalne - parsknął śmiechem. - No, ale kwestia przyzwyczajenia - dodał jeszcze uśmiechając się przy tym lekko. W kwestii śmierci zacisnął lekko wargi i wzruszył ramionami. - Straciłem rachubę przy 50tym trupie. Nie chciało mi się ich dalej liczyć - przyznał szczerze i na moment spojrzał w bok, nabierając kilka głębokich oddechów. Pokiwał lekko głową na rozróżnienie okazów. - Tak i ja należałem do gatunku bardziej krwiożerczego - dodał uśmiechając się do niej krzywo. - No właśnie z czasem to zabijanie przychodziło znacznie łatwiej - mruknął patrząc jej prosto w oczy. - Zwłaszcza gdy przychodzący do lasu tak bezczelnie go bezcześcili... wiesz od samego początku cięli wszystko co popadnie - dodał i znów nabrał głębokiego powietrza w płuca przymykając oczy. Pomasował sobie skronie. - Ale tak są bardziej i mniej krwiożercze okazy i teraz to również łączyło się z głosem Gabriela. Jedni byli bardziej podatni inni mniej... jedni wykonywali wszystko co chciał, inni negocjowali warunki - uśmiechnął się krzywo. - W tym wypadku należę do tych drugich - dorzucił lekko. Uśmiechnął się nieco szerzej, kiedy An wydała swój werdykt. - Prawda? - rzucił lekko i pokiwał głową. - Ano smutne... ale z tego co zrozumiałem, las pielęgnuje te miejsca... tylko nie ukazuje ich publiczności. Są one dostępne tylko dla mieszkańców - mruknął. - Ale to może i lepiej... - westchnął. - Niektóre jednostki tam wchodzące były po prostu straszliwie egoistyczne... wiesz po pewnym czasie ja sam rozróżniałem, która jednostka jest godna kryształu a która nie - skrzywił się.
Ryu
- Mi nie pomogło - parsknął śmiechem a propo Tonego. - Chociaż może... wiesz może dzięki temu szybciej się przyzwyczaiłem - zaproponował wzruszając ramionami i słuchając dalej. Zacisnął mocno wargi. - Trochę na to liczę, An - odparł szczerze. - Na tę wojnę domową - poinformował ją i odetchnął głęboko. - Zdaję sobie sprawę, że nie każdy za mną pójdzie, choć szczycę się tym, że potrafię porwać tłumy - puścił do niej oczko. - Liczę na tę wojnę domową, bo na tę chwilę nie widzę innej możliwości jak tam zadziałać - skomentował. - Ale może kiedyś znajdę inny sposób i sprawa sama się rozwiąże - wzruszył ramionami. Zmarszczył lekko brwi. - A nie doszliśmy przypadkiem do pewnych wniosków wcześniej? Że w sumie nie znamy Gabriela? Ani ty, ani ja? - rzucił krótko. - To o czym mówisz to spekulacje i pogłoski... a tak w rzeczywistości nie mamy pojęcia co się zadziało - stwierdził dość spokojnie. - Możliwe, że mam z nim wiele podobieństw, ale może właśnie to jest klucz do zrozumienia działania tego wszystkiego? - spojrzał po niej i wzruszył ramionami. - I nikt nie powiedział, że skończę jak on - stwierdził zaraz. - Ach i już jest zasadnicza różnica między nami, mnie niechętnie wypuszczono z Lasu, a on tam podobno chętnie został - wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuńRyu
Ryu prychnął pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Śmiem twierdzić, że jak byliśmy młodsi to jednak ja obrywałem mocniej w tym temacie - rzucił wesoło, ale i uniósł dłonie górę. - Ale hej, w tej chwili to i owszem. Ty jesteś na piedestale - rzucił robiąc dłońmi gest wydawania ukłonów w stronę dziewczyny i śmiejąc się lekko. On po prostu nie dopuszczał do kłótni z Tonym, a nawet jeśli ten zamierzał swoje wykrzyczeć to mu pozwalał i zamykał później drzwi przed nosem. Taktyka działała na wyrzuty sumienia blondyna, choć nie zawsze. No i tak, nie był w Argarze na tyle długo by móc doznać większych kłótni z przyjacielem. - Hoho... to by dopiero było - parsknął śmiechem. - Worki pełne wrzeszczących tłumów - uśmiechnął się upijając łyk swojego drinka. Przytaknął jej na fakt co do Larala i pokiwał głową. - Mhm w porządku, nie zabronię ci się przecież martwić i niepokoić - stwierdził tylko i uśmiechnął na te inne różnice. - No, no... raczej zmuszą żebym stamtąd wyszedł - zaśmiał się lekko i stuknął się z nią szklaneczką z drinkami.
Ryu
Nat uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie. Ostatnio nic nowego się nie działo - zapewnił unosząc jedną dłoń w górę. - Oswajam się z wchodzeniem w tłumy. Wiesz to dalej dla mnie niezbyt przyjemna sprawa. Znaczy toleruję i nie trzęsę się już czy nie panikuję, ale... - wzruszył ramionami. - ...chyba po prostu nie znosze takich spędów - skomentował śmiejąc się pod nosem. - Z ojcem już jako tako się dogadujemy - mruknął po chwili. - Ale gdzieś tam uraza została - skrzywił się. - Z czasem przejdzie - skomentował jeszcze. - Więc tak, w miarę to wszystko ogarnięte, ale nic nowego nie dotarło - uśmiechnął się, zręcznie omijając temat ciężarnej Morgany. Kolacja miała się odbyć za dwa dni, więc do tej pory mógł jeszcze wytrzymać.
Nat
Nat poprowadził Akane do centrum miasteczka i spojrzał po piasku z lekkim zirytowaniem.
OdpowiedzUsuń- Serio, nie chciał mi być posłusznym z oddali skubany - mruknął teraz powoli wymiatając go z miasta z każdym krokiem. - Ten cały kryształ w mieczu zdaje się być wadliwy, acz jeszcze go nie przekreślam - dorzucił. - Jestem też ciekaw jaki będzie miał na mnie wpływ - postukał się palcem po brodzie. - No wiesz, jednak jest w broni a nie we mnie, a ja nie zamierzam sobie upiększać ciała jakimiś klejnocikami - dodał spokojnie.
Nat
- W miejscach publicznych i przy ludziach to tak - Ryu się z nią zgodził i zaśmiał lekko. - Ale w obliczu pywaty to już zupełnie inna historia. No wiesz jakoś tam ćwiczył kontrolę nad powietrzem - wyszczerzył się do niej. - Nie tylko w szkole bo musiał być pilnym uczniem - dodał zaraz i wruszył ramionami śmiejąc się nieco. - Ale teraz robi to z premedytacją - dorzucił kręcąc głową co do piedestału. - Oj nie, w tym wypadku nie zamierzam ci pomagać, bo jeszce sam wpadnę w jego sidła - prychnął pod nosem. Zanim zdołał powiedzieć, że wcale nie potrzebuje kolejnego drinka to ona już sobie poszła. Spojrzał na swojego poprzedniego wypitego do połowy i upił mały łyk zanim dziewczyna wróciła z kolejnymi.
OdpowiedzUsuń- Ty chcesz dzisiaj mnie upić czy jak? - zainteresował się spoglądając po Akane z uniesioną brwią. - Moja głowa nie wytrzyma 2 na raz - rzucił po chwili milczenia. Póki co trzymał się całkiem nieźle, ale to wszystko dlatego, że pił w zdecydowanie powolnym tempie. - Hm od kiedy wpuszczono mnie w część tylko dla mieszkańców, przez pewien czas zrobiło się nieprzyjemnie - stwierdził. - Gabriel zaczął wpływać na mój umysł wtedy. Próbować mną sterować, tylko że trafił na ścianę - Ryu dmuchnął sobie w grzywkę. - On tak wtedy próbował i się wycofywał, potem znowu i znów wycofywał, więc poszedłem do niego. Przeszedłem tę całą ścieżkę śmiercionośną i go zwyzywałem - skrzywił się. - Trochę się tam pokłóciliśmy, a gdybyś stała z boku to stwierdziłabyś, że wygląda to komicznie, rozmawiać z obeliskiem i kłócić się z nim - parsknął śmiechem.
Ryu
Kiedy rodzeństwo wyszło, a on został sam z Radomiłą poczuł jak łzy napływają mu do oczu. Ból po batorzeniu był okropny. Rozrywał go od środka. Kobieta pomogła mu dotrzeć do kanapy, gdzie też położył się i przy pomocy środków łagodzących przysnął na trochę. Kiedy znów otworzył oczy to Akane już urzędowała w kuchni, a pyszne zapachy dochodziły do jego nosa pobudzając burczenie brzucha. Aż się zaczerwienił z tego wszystkiego i dźwignął powoli na nogi. Skrzywił się przy tym z bólu ale mimo to powłóczając nogami ruszył do kuchni.
OdpowiedzUsuń- Ładnie pachnie - pochwalił ją przystając przy garze i wdychając zapachy, jakby chcąc się nimi nasycić.
Zadar
Nat wybuchł cichym śmiechem na to całe przechodzenie do historii.
OdpowiedzUsuń- I będę dzieciom swoim opowiadał, że to ja, ich ojciec, ich dziadek... sprawił, że Ardeę przysypało piachem, a potem przez trzy tygodnie trzeba było się odkopywać - roześmiał się serdecznie, powoli ten piach rozsyłając na inne strony. Zerknął na miecz i kryształ i postukał palcem kryształ. - Halo, krysztale, jeśli mnie słyszysz to odezwij się - rzucił cierpko. - Być może, ale rozmawianie z takim wydaje mi się bardzo... dziwne - skomentował wzruszając ramionami. - Jakieś nienaturalne - mruknął i spojrzał po niej. - Też tak sądzę... że wpływ kryształu nie może być zbyt wielki. Przynajmniej nie takiego oszlifowanego - zgodził się z nią. - A co do zbioru informacji. Chętnie ojcu zademonstruję dlaczego warto - postukał miecz i puścił do niej oczko.
Nat
Victor jak zapowiedział tak i zrobił. Pojawił się na polanie pół godziny po wyjściu Gava i rozejrzał się dookoła. Pierwsze co zrobił to złapał swoje wnusie i podrzucił je parę razy.
OdpowiedzUsuń- Gdzie się szlajacie małe szprotki, hm? - rzucił pogodnym tonem, zanim podszedł do Akane. - Wystawił was? - zapytał od niechcenia przysiadając przy stole by poczęstować się mięskiem. Dobrze było zjeść coś dobrego od czasu do czasu. - Nastroje u was czarne. Mathyr jest kłębkiem nerwów ostatnio - mruknął jeszcze.
Victor
Chłopak przycupnął sobie na krześle w kuchni i pokiwał głową na tę całą zasadę pierwszej pomocy.
OdpowiedzUsuń- To się nie popisałem - przyznał szczerze. - Ale Radomiła... mogłaby tego nie przeżyć... - mruknął jeszcze, myślami odchodząc trochę do wcześniejszej sytuacji. Uśmiechnął się lekko. - Myślę, że to oni mają ze mną niezbyt lekko niż ja z nimi - przyznał śmiejąc się nieco i kiwając przy tym lekko głową jakby chcąc to sobie wszystko potwierdzić. - Nie mogę o sobie powiedzieć z czystym sercem, że jestem zaradny, ale jakoś tam udaje się powoli wiązać koniec z końcem - dodał, wdychając smakowite zapachy raz jeszcze, kiedy Akane działała dalej. - Nie trzeba być mistrzem w czymkolwiek, by dobrze sobie z tym radzić - rzucił lekkim tonem i ponownie wzruszył ramionami. - Nie najlepiej - przyznał uznając, że nie ma co tu popisywać sę wytrzymałością. - Wszystko mnie boli, ale... w końcu przestanie.
Zadar
Ryu spojrzał po alkoholu sceptycznie i podniósł wzrok na Akane.
OdpowiedzUsuń- Aha - skomentował tylko kręcąc głową, bo znając swoją własną tolerancję na alkohol, był niemal pewien, że po drugim wcale nie będzie szedł prosto. - Nie no jasne, wypiję go powolutku po kilku godzinach - rzucił uśmiechając się do niej lekko, po czym podrapał się po głowie. - Na początku po prostu dotykał mojego umysłu, pokazywał mi piękne obrazy pełnego życia lasu - skomentował. - Potem zorientowałem się, że zaczyna w niego wprowadzać was. Moich bliskich. Zablokowałem wówczas moje wspomnienia, żeby chronić siebie i was. Wkurzył mnie tym konkretnie - przyznał szczerze i wzruszył lekko ramionami. - Możesz mieć rację. Może właśnie wtedy podpisałem na siebie wyrok, ale... - pokręcił lekko głową. - Po prostu byłem wkurwiony - zaśmiał się głucho. - Powiedziałem mu parę gorzkich słów. Rzuciłem coś o samotności i pieprzonym krysztale w którym utknął i teraz zazdrościł każdemu, kto może chodzić po tym świecie - wzruszył ramionami. - Przez co trochę mi ulżyło, ale i zablokowałem sobie wyjście z lasu - skrzywił się. - Od tamtej pory będąc w pobliżu wyjścia czułem się tak jakbym zaraz miał umrzeć - zacisnął mocno wargi. - Bolało do tego stopnia, że wielokrotnie traciłem przytomność - dodał. - A że nikt nie przychodził to traciłem nadzieję, że jeszcze gdzieś tam jesteście... - wyjaśnił. - Zacząłem po prostu tam żyć. Nie wychylać się za bardzo. Rozmawiać z żyjącymi tam stworzeniami.
Ryu
Victor nie skomentował tego tylko wzruszył ramionami. Spojrzał w stronę, w którą pokazała Akane i skinął głową zaraz też zajadając się dalej gulaszem.
OdpowiedzUsuń- Przy okazji zbiorę sobie paru waszych - skomentował po krótkiej chwili milczenia i uśmiechnął się do Groszka, który wcisnął łepek mocno w Akane. Pokręcił lekko głową na podsumowanie Peruna. - Jak każdy szaleniec, który kiedykolwiek wywołał wojnę - stwierdził. - Ofiar jest niesamowicie dużo, dusz tu chodzących jeszcze więcej - westchnął. - Mam ręce pełne roboty - uśmiechnął się krzywo, po czym nakreślił na czole jednej z Fasol znak i ucałował ją w policzek. - Cóż... tam u góry nie ma tak dobrego jedzenia jak u was, u śmiertelników - wzruszył ramionami. - Mogę pokusić się nawet o stwierdzenie, że wasza spalenizna jest lepsza od żarcia u mnie - skrzywił się. - Więc... no nie wiem czy to taka dobra reklama - puścił do niej oczko.
Victor
Parsknął śmiechem na tę pupcię niemowlaka, po czym zmarszczył lekko brwi.
OdpowiedzUsuń- Siorka... przestań tak alergicznie na to fukać - skomentował stukając palcem po krysztale. - Zobacz na to z innej strony. Ci cali Polszanie od dawna korzystają z kryształów i jakoś nic im nie jest - zauważył. - No i mówimy o krysztale w broni, a nie we mnie - uśmiechnął się do niej łagodnie. - Zluzuj majty - rzucił spokojnie, bo o ile ostrożność jak najbardziej należało zachować to miał wrażenie, że Akane zbyt alergicznie na to wszystko patrzy. Podchodzi do tego tak, jakby lepiej w ogóle było nie rozdrabniać tematu. - Hm... może - odparł a propo Fjeldod. - A może to Fjeldod był inspiracją dla Lasu? Albo jeszcze lepiej... może Las próbował ratować swoich ale mu coś nie wyszło? Albo po prostu takich ich stworzył ten świat - rzucił lekko. - Jeśli o mnie chodzi to Mathyr w ogóle jest niesamowity. Mimo, że ludzie twierdzą iż nie ma tu wiele magii to są w błędzie. Oni po prostu są obdarzeni magicznie poprzez wygląd czy inne cechy - skomentował jeszcze, po czym skinął głową. - Wiesz, ja się z tobą zgadzam w temacie tego, że nie każdy Polszanin to zły Polszanin - potwierdził. - Nie wiem tylko czy inne rasy tak samo przychylnie spojrzą na nich, jeśli ci dołączą do pochodu do Azylu. I o ile paru zgarnąć byłoby fajnie i pewnie dałoby radę to też nie do końca wiem, czy Feniksy będą chętne powitać wielu Polszan w swoich progach... dużo tu niewiadomych...
Nat
Victor nie pospieszył z wyjaśnieniami, tylko powtórzył znak na czole drugiej małej i ucałował i ją w policzek.
OdpowiedzUsuń- Pani Colgate - poprawił ją automatycznie. - Ona takie przysmaki robi tylko dla Gavina i Gava. Mnie tam o suchej wodzie i chlebie trzyma, bo twierdzi, że dieta mi się przyda - sprostował ją i uniósł lekko brew. - Tobie piórek już wystarczy - skomentował, wcinając gulasz dalej. - Gdyby mi nie smakowało młoda, to bym go dalej nie jadł - dorzucił jeszcze, po czym spojrzał po niej kiedy wspomniała o Latrala. Popatrzył po niej sceptycznie i oparł policzek o swoją dłoń. - Twój ojciec, jak rozumiem, już wie, że planujesz ponownie rozdrapywać szambo - rzucił dość lekkim tonem. - Nie, taka opcja nie wchodzi w grę - dorzucił jeszcze.
Victor
Wybuchnął gromkim śmiechem na stwierdzenie co do odprowadzania i przez chwilę po prostu się śmiał, ocierając łzy z kącików oczu.
OdpowiedzUsuń- To spróbujemy chociaż nie zgubić się w drodze powrotnej - rzucił gdy już nieco się uspokoił, ale wciąż chichotał przez krótką chwilę. Pokręcił przecząco głową. - Pustelnika nie spotkałem, ale jego odręczne zapiski już widziałem... znaczy podejrzewam, że jego - wyjaśnił spokojnie. - Ale mogę się mylić - dodał zaraz. - Jego zapiski... ech te notatki... pozwoliły mi tam przeżyć, bo wiesz... odnajdywanie pokarmu jadalnego na samym początku nie było takie proste, a dzięki nim zdało się nieco łatwiejsze - wyjaśnił. Później pomagały mu zwierzęta i inne stwory leśne, ale gdyby nie te dzienniki, raczej nie dożyłby tej chwili. - Bez przesady. Uważam, że całkiem szybko połączyłem fakty - poruszał przy tym lekko brwiami. - Od początku nie chciałem was skrzywdzić - odchrząknął. - No poza Gavem... ale wiesz niektóre emocje są trudne do opanowania, a tamtej chwili to byłem pewien że to Gavin - stwierdził pół żartem pół serio. - I widzisz i tu się różnimy, bo moim zdaniem Las jest zbyt zależny od tego co kryształ i Gabriel chcą - mruknął. - I to jest to w co chcę uderzać, ale nie nazwałbym tego zbawianiem. Tylko no nie wiem, pokazaniem innej ścieżki - wzruszył ramionami. - Może właśnie tej, która doprowadziłaby las do dawnej świetności tego miejsca, a może nie... bo to tylko czas pokaże - skomentował.
Ryu
Victor uśmiechnął się zawadiacko i wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Mój własny. Będę wiedział, kiedy się pojawić, aby w razie czego pomóc te dwie małe paskudy ochronić - wyjaśnił spokojnie. - Nic im nie zrobię, nie martw się - dorzucił jeszcze, karmiąc małe przy okazji. Pokiwał głową. - Jeszcze jak wymagające - rzucił lekkim tonem. - Ale nie wymieniłbym jej na żadną inną zrzędę - skomentował jeszcze, po czym wsunął jeszcze trochę gulaszu słuchając jej spokojnie. Fakt, że Niklaus wiedział trochę go uspokoił ale i tak zamierzał z nim o tym porozmawiać. Mimo tego co działo się między tą dziewczyną a jego synem, niespecjalnie miał ochoty na większe dramaty. - Pytaj kogo tam tylko chcesz - stwierdził krótko. W końcu sam był na cenzurowanym. Wtrącanie się w sprawy śmiertelników musiał ograniczyć do bezwzględnego minimum. - Moim zdaniem za bardzo rozdrapujesz szambo. Dostałaś od nich wiele, a konsekwencje tej mocy są poważne - stwierdził spokojnie. - Nie jestem przekonany, czy zwracanie się w ich stronę to dobry pomysł - dodał jeszcze i zerknął na resztę gulaszu. - Hm... nie omieszkam zabrać ze sobą - zgodził się z nią.
Victor
- Hej, jakby mój przyjaciel miał nasrane w głowie to spróbowałbym go zrozumieć, ale hej... ja nie mam przyjaciół - puścił do niej oczko. - No poza Morganą oczywiście - dodał lekko i pokiwał głową. - Jasne, że nie znikają. Po prostu warto i nad nimi się pochylić, a nie tylko złorzeczyć - stwierdził tylko i parsknął śmiechem. - Co to, to nie. Nie bój się. Lubię swoją niezależność - postukał miecz po krysztale. - I żadna błyskotka mi tego nie odbierze - dorzucił pogodnie, by znów się roześmiać. - No nie wiem... jeszcze możesz zluzować bieliznę, ale... - postukał się palcem po brodzie. -... tu już bym wkroczył i cię nastawił - skomentował poważnie, by potwierdzić skinieniem głowy jej uwagę o przemyśleniach. - Tak, wiem... natomiast dalej uważam, że mieszkańcy Mathyr nie do końca wiedzą co w samych sobie mają - uśmiechnął się lekko i znów skinął głową. - An, ja się z tobą zgadzam. Jeśli chodzi o te rasy i tak dalej, ale... polityka jest okrutna a całego świata nie zwojujemy - stwierdził. - Przynajmniej nie teraz... owszem dzieci dobrze byłoby ochronić - pokiwał głową. - Dać im szansę, ale... nie wiem czy to będzie dobrze odebrane przez resztę - dodał tylko i pokiwał głową. - Jasne, zobaczymy - zgodził się z nią.
OdpowiedzUsuńNat
Natan uniusł dłonie w gurę.
OdpowiedzUsuń- Hej, ja tylko powiedziałem co ja sprubowałbym zrobić - stwierdził spokojnie. - Fajnie, że potraficie spokojnie rozmawiać - stwierdził jeszcze czohrając jej włosy w odwecie. Parsknoł śmiechem na jej potwierdzenie, że raczej nie będzie latać bez majtek i wypóścił powietże z płuc w lekkim i teatralnym do tego westhnieńciu ulgi. - Całe szczęsiće! - żucił z usimiehem. Pokiwał głowom na komentaż dotyczący całej społecznosici Mathyr. - Tak, ten podział morze być jednym z wielu problemuw - pżyznał jej rację, po czym znuw wzrószył ramionami. - An, whodzę w obronę, bo wolę wyjaśnić sprawę od razu, niż niehcący wpaść w kłutnię - powiedział po prostu. - Osatnie czego potżebóję to kłutnia - mróknął zgadzając się z nią w sprawie polityki. Westhnienie uciekło z jego płóc, gdy stwierdziła, że zrobi to za jego pozwoleniem. - O niebiosa... hcesz mnie ewidentnie doprowadzić na skraj załamania nerwowego podczas tej podrurzy - wymamrotał.
Nat
Natan pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Nie zamierzałem ci niczego takiego zasugerować. Odpowiadałem tylko o tym co ja bym zrobił w takim wypadku... gdybym miał przyjaciół - parsknął śmiechem i poczochrał ją po włosach. - Czasem za dużo bieżesz do siebie - dożucił, po czym westchnął ciężko wypuszczając trochę powietrza z płuc. - Mhm... proszę cię, nie pocieszaj mnie w ten sposób. Wystarczająco się denerwuję tą całą odpowiedzialnością, a jednocześnie jara mnie ona - skrzywił się lekko. - Ekscytuje mnie to i denerwuje jednocześnie.
Nat
Victor nie odpowiedział na pierwsze pytania, co do kolejnych stwierdzeń westchnął ciężko.
OdpowiedzUsuń- Szkoda, że nie zastanowiłaś się przed odebraniem tak wielu rzeczy zanim poszłaś z nimi na układ - stwierdził spokojnie, po czym uniósł dłonie w górę. - Tak wiem, młodzi ludzie to głupi ludzie. Rzucają się na głęboką wodę wyłączając myślenie. Tak, to może być jeden z powodów - zgodził się z nią. - Ale gdybym był tobą to raczej szukałbym sposobu na odcięcie się od Latrala niż wchodził w nich jeszcze głębiej. Sposobu na odcięcie ich od tego świata, zanim rozpętają tu piekło - mruknął jeszcze wstając. - Zanim zrobią z Mathyr dla siebie poletko do zabawy i swych pokrętnych gier - dorzucił jeszcze wzdychając przy tym lekko i wyciągając ze swej torby księgę. - Proszę - podsunął jej lekturę. - Historia Latrala, do poczytania w podróży i do zwrotu w późniejszym terminie - mruknął jeszcze wstając z miejsca i przytulając swoje wnuczki raz jeszcze. Zgarnął gulasz i pokiwał całej czwórce zanim oddalił się w stronę namiotu Mohe.
Victor
Victor pokręcił tylko głową na tę całą teoretyzację. Nie zamierzał dać się sprowokować do bezsensownej dyskusji, z której nic by nie wynikło. Gówniara.
OdpowiedzUsuń- To trzeba było tak zrobić od początku, zanim weszłaś w to wszystko bez większego rozeznania się w temacie - skwitował, po czym uniósł lekko brew. - Jeszcze chwilę temu zapewniałaś mnie, że sama nie będziesz tego robić. Zakładam więc, że zgodnie z tym co mówiłaś miałabyś pomoc w odcinaniu ich od tego świata - skomentował. - Ale może się mylę? Może mydlisz mi tylko oczy swoimi słówkami - westchnął ciężko, bo jeśli tak było to Akane już dawno była straconym przypadkiem. Skinął głową na to całe "serio" i zesztywniał, gdy go objęła. Nie był z tych co to do końca rozumieli takie napady miłości. Machnął tylko na to ręką i ostatecznie odszedł.
Victor
Nat machnął lekko ręką. Nie odczuwał wielkiego braku przyjaciół, skoro miał znajomych. Przynajmniej odchodziły problemy natury pomagania wszystkim naokoło. W ogóle nie przejął się trzepnięciem w rękę. Zamiast przestać, pociągnął ją mocniej za włosy i uśmiechnął się lekko.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - skomentował tylko, nie do końca wiedząc jak przyjmować takie komplementy i zaraz parsknął śmiechem. - Och no kiedyś trzeba posprzątać i moje brudy - wywrócił oczyma samemu też sprzątając oczywiście. We dwoje nie szło tak najzgorzej, ale w pojedynkę zajęłoby to znacznie więcej czasu. - Choć raz sprzątamy po mnie - uśmiechnął się jeszcze.
Nat
- No już nie bądź taka zgryźliwa, przyjmij koronę z pokorą - Nat objął ją ramieniem i mocno do siebie przytulił. - A fakt, że przeżywam młodzieńczy bunt nieco później z dozą sarkazmu - dorzucił śmiejąc się lekko, by stworzyć z piasku podobiznę Akane i rozwiać ją w chwilę później. - Phi... nie znasz moich możliwości. Sam ich dobrze nie znam - roześmiał się lekko. - Poczekaj aż się rozkręcę.
OdpowiedzUsuńNat
Natan roześmiał się serdecznie.
OdpowiedzUsuń- Oj aż tak to się nie rozpędzaj - poprosił ją. - Lepiej ją zatrzymaj aż Aiden i Aisha zaczną fikać - poradził jej. - Zdecydowanie wolę być jednak na tym drugim miejscu - rzucił luźno. Nat wzruszył ramionami. - Nie wiem jakie plany masz, więc nie zamierzam srać żarem - westchnął. - Może kiedyś się nimi ze mną podzielisz jak będziesz miała ochotę i wtedy trochę posram, skoro już robię za mentalnego nastolatka - uśmiechnął się nieco. - Phi, nie zamierzam się cofać, choć dalej pamiętam jak mnie raz cofnęłaś - dźgnął ją w bok. - Niezbyt było to urocze - odchrząknął i pokiwał głową. - Cóż.. ta moja artystyczna dusza przydaje się w tandemie z Morganą - puścił do niej oczko. - Utwardzamy moje przepiękne rzeźby. Widziałaś falochron - roześmiał się serdecznie i odetchnął głęboko, kiedy w kolejnej uliczce wreszcie nie znaleźli piachu. - Udało się.
Nat
Chłopak nie zamierzał jej tłumaczyć tego "budzenia się" raz jeszcze. Z Akane strony mogło to wyglądać inaczej, ale dla niego była to całkiem szybka akcja. Oczywiście w momencie kiedy ich wreszcie spotkał. Ją i Tonego. Nie skomentował jednak tego, ale uniósł lekko brew kiedy wspomniała o odchodzącym wrażeniu.
OdpowiedzUsuń- No wiesz... cios prosto w serce - zrobił oburzoną minę. - Przecież to wrażenie to najlepsza rzecz na świecie - rzucił jeszcze, po czym pokręcił lekko głową. - Tak, chcę im pokazać że można inaczej, moim zdaniem lepiej - pokiwał głową. - Ale to czy zdecydują się na taką opcję to będzie ich wybór, a nie mój. Więc nie widzę tu zbawienia - rzucił lekko, po czym pokręcił znów głową. - No właśnie wcale nie mają za dużo An, od kiedy jest Gabriel, nie mają nic. Wcześniej byli otwarci na innych, a aktualnie mają lata świetności za sobą. Wszystko zależy od punktu widzenia - przeciągnął się lekko upijając jeszcze jeden łyk swojego alkoholu i odstawiając pierwszą szklankę na bok, drugą zezując z lekkim niepokojem. - Wszystko wyjdzie w praniu, tylko nie pieprz mi o zbawianiu, bo jak już ustaliliśmy przykładanie mi łatki bohatera niezwykle mnie wkurwia - spojrzał jej prosto w oczy i stuknął swoim pełnym drinkiem o jej szklaneczkę, by zaraz upić kolejny łyk.
Ryu
Natan roześmiał się serdecznie.
OdpowiedzUsuń- Oj nie - pokręcił głową. - Korona musi zostać w rodzinie do tego czasu - poinformował ją poważnym tonem. - Nie wywiniesz się od niej tak łatwo - puścił do niej oczko, po czym spojrzał po niej poważnie i odetchnął głęboko. - Zdecydowanie wolałbym wiedzieć zanim dojdą do skutku, bo jak czas pokazał... niekiedy coś dochodzi do skutku i potem nie jest przyjemnie z taką rewelacją - mruknął i pokiwał głową. - Nic dziwnego. Sama byłaś takim grzdylem wtedy - wyszczerzył się. - Niańczenie mnie musiało być zdecydowanie czymś czego nie miałaś w planach - zaśmiał się cicho. - Ale szybko zwaliłaś tę sprawę na ojca - dodał jeszcze, kiwając lekko głową. Nie zamierzał nic dodawać co do wspólnego działania z Mor. - No i zajebiście. Prowadź a ja ci poasystuję w trakcie polowania - dorzucił zaraz ruszając w stronę pobliskich lasów.
Nat
Ryu pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Nie - odparł nie zgadzając się z nią w tym temacie. - To co mówisz brzmi tak, jakbym chciał ich nawrócić na lepszą ścieżkę, chciał to na nich wymusić, a ja nie do tego dążę - odparł krótko. - Zbawienie dla mnie brzmi jak jakiś cholerny Mesjasz, któremu każdy przyklaśnie i się mu pokłonić, a ja nie zamierzam być takim Mesjaszem, Żabo - westchnął słuchając jej dalej. - Dobra, dobra, ale kiedy przyszli ci Polszanie? Przyszli wtedy kiedy pojawił się Gabriel w środku - zauważył. - Wcześniej tego nie robili, bo nie mieli ku temu potrzeby - rzucił lekko. - Zapominasz o tym, że historia Lasu nie zaczyna się od Gabriela. On już wszedł w ten ekosystem, społeczeństwo... świat, jak zwał tak zwał - mruknął. - Ty patrzysz na historię tylko od Gabriela, ja sięgam dalej - wzruszył ramionami. - Gabriel zapewnił przydatność tego miejsca dla ogółu mówisz... i jak to niby służy Lasowi? Jak to im służy, An? Właśnie przez to pojawiły się te grabieże, przez to ludzie boją się wejść do środka i przez to narażają swoje życia, a Las musi się bronić, robić za złola. Jak to niby im służy? Bo ja tu czegoś nie rozumiem - wzruszył ramionami. - Czaję, że nie lubisz tego miejsca. Naprawdę to idzie odczuć już od samego początku, ale nie przyszło ci do głowy, że możesz się mylić w swojej ocenie? - westchnął ciężko upijając łyk swojego drugiego drinka. - Mi przyszło. Owszem mogę się mylić. Może twoja wersja jest tą odpowiednią, ale pozostaje otwarty na inne możliwości... ty zdajesz się ignorować inne opcje. Nie sposób odczuć to w tej rozmowie. Wiem, że rozmawiamy sobie luźno i wymieniamy spostrzeżeniami, ale czuję, że mnie atakujesz - mruknął. - Czuję, że po prostu chcesz, żebym przyznał ci rację. Odpuścił swoje myślenie - dodał oddychając głęboko. - I przykro mi z tego powodu, bo powtarzam ci raz za razem o co konkretnie mi chodzi. Dopuszczam do siebie inne myśli. Nie zamierzam wywierać tam wielkiej presji i jak wspomniałem to jest dalekosiężny plan - westchnął. - Plan, który kiełkuje w mojej głowie. Plan, do którego dążę powoli minimalnymi kroczkami. To nie jest coś co można zrobić od tak - pomasował sobie skronie i odstawił drinka na bok unosząc lekko brew. - Proszę cię... - westchnął przeciągle. - Ja myślę o tym jak rozkochać w sobie Klarę i jeśli mi się to uda to co potem. Myślę o tym jak sprawić, by Rei przestała się aż tak o mnie zamartwiać i jak sprawić, że Tony przeżyje wojnę i będzie w stanie ożenić się z Grimą... a te plany z lasem to odległa przyszłość, którą gdzieś pomiędzy moje własne wrzucam. Myślę też o tym jak pozbyć się kamyka, albo jak zasymilować się z nim do tego stopnia by nie miał na mnie wpływu lub nie szkodził mojemu organizmowi - mruknął. - Nie ma tu żadnego bohaterstwa czy zbawiania - odetchnął głęboko.
Ryu