Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

"Tańcz Wiedźmo, tańcz" II

 

  "Woda, rzeka, słońca dary.
    Lasu cisza, ziemi czary.
    Wiatru siła, ognia żary."
 
 

AKANE GRANDSAND

Hybryda - Wiedźma || 19 lat (19.01) || 165cm wzrostu || Podróżna śpiewaczka


Szczupła, wysportowana budowa ciała. Granatowe włosy. Analityczny umysł. Pochodzi z Argaru. Mama bliźniaczek - Maliki i Raji. Zarabia na życie śpiewem, który czasem urozmaica aktorskimi scenkami. Połączenie piaskowych zdolności ojca i magicznych umiejętności klanu Latrala sprawiły, że dziewczyna włada psychoaktywnym pyłem, przy pomocy którego jest w stanie wejść w umysł innej istoty. Poza tym posiada swego rodzaju szósty zmysł, potrafi określić cudze intencje i miewa pewnego rodzaju przeczucia. Odczytywanie emocji bywa u niej na tyle silne, że poprzez uzewnętrznianie ich, czy to wokalnie, czy artystycznie, "zaraża" nimi odbiorców. Dodatkowo ostatnie życiowe wydarzenia sprawiły, że An rozwinęła swoje umiejętności o czary runiczne. Stosuje je w trzech wariantach: "sucha" runa, nakreślona tylko palcem jest krótkotrwała, runa nakreślona w widoczny sposób ma dłuższe działanie, a runy naznaczone krwią, wycięte w ciele, działają tak długo, aż nie zostaną przerwane. 

Poza tym uczy się grać na pianinie i doszkala śpiewanie. Umie walczyć wręcz oraz bronią białą. Uwielbia noże. W jej fiołkowych tęczówkach dojrzeć można pyłek, ten porusza się w zależności od emocji dziewczyny. 


DODATKOWE

POPRZEDNIA KP


____________________________________________________________________________________

Zapraszam do wątków!


201 komentarzy:

  1. Natan złapał delikatnie dłoń Morgany, kiedy ta zareagowała na to w ten sposób. Spojrzał po niej uważnie.
    - Jeśli masz coś przeciwko to powiedz, odmówię jej wtedy - zapewnił, bo po prawdzie nie konsultował tej propozycji z Morganą, a być może powinien. Nie sądził jednak, żeby była zła o ten jeden czy dwa noclegi.
    Sam pozwolił dziewczynom bawić się zaraz w kuchni, biorąc syna na ręce i wychodząc z nim na zewnątrz, co by pokopać sobie z nim piłkę. Szmacianą piłkę. Dziesięć minut wystarczyło by chłopiec się rozochocił i zaraz biegał po całym domu, wklejając się w ciotkę.
    - Opa - zażyczył sobie, aby złapać ją za nos i roześmiać serdecznie.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  2. Luna puściła do Akane oczko.- Bardzo niedawno, był tu widziany jeszcze dzisiaj. Według moich informacji nie powinno go już tu być... ale Barnaba to przebiegły pirat i niczego nie możemy być tak do końca pewni - szepnęła jeszcze nadając całej małej intrydze klimatu. Do tego wszystkiego podała Akane pochodnie i sama wzięła swoją idąc w rytm wygwizdywanej przez siebie melodii. Schodziły w dół odrobinę, żeby zaraz wejść nieco pod górkę i skręcić do odpowiedniego tunelu. To tu zatrzymała się i podniosła z ziemi butelkę z listem w środku.
    - Ocho, Barnaba zostawił zadanie dla potencjalnych włamywaczy - powiedziała kucając przy dziewczynkach i pozwalając im odpieczętować butelkę. W środku była mapka jaskini i zadanie. - No co za paskudnik - rzuciła cmokając z ukrywanym niezadowoleniem. - Teraz będziemy musiały podskakiwać do kolejnej wskazówki - powiedziała im. - Jeśli nie... to spadnie na nas klątwa Barnaby - szepnęła złowieszczym głosem. - I nosy nam urosną i pokryją okropnymi krostami - zrobiła przerażoną minkę, po czym popatrzyła po maluchach. - Ale my się mu nie damy - klasnęła w dłonie. - Umiecie podskakiwać prawda? - spojrzała po dziewczynkach.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  3. Tony już nie poruszył więcej sprawy skrajności, tylko przyjął do wiadomości to, że Akane nie chce w nie wpadać. To dobrze wróżyło. Należało jeszcze czekać na rezultaty. Najwyżej posuszy jej głowę później, gdyby jednak zapomniała o tym umiarze. Zastanowił się nad mrocznym portretem i podrapał się po głowie.
    - To zależy od tego jak bardzo mroczny będzie - zauważył z uśmiechem na twarzy. - Poza tym... zawsze możesz mroczność wyrazić przez tło i ubiór maluszków - wyszczerzył się do niej. - No... dobrze będzie mieć taki rysunek przy sobie - pokiwał głową. - Nigdy nie sądziłem, że to powiem... ale będę bardzo tęsknił - przyznał szczerze. - Mhm nie ma sprawy, zawsze możemy na siebie po wrzeszczeć jeśli ma być potem lepiej - pokazał jej język.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  4. Tony skinął głową.- Niespecjalnie je pamiętam - zgodził się. - No nie chwaliłaś się nimi za bardzo - dodał jeszcze, po czym popatrzył jej prosto w oczy. - Ale mimo to... zaryzykuję - odchrząknął. - Serio, poproszę takie mroczne dziewczynki - wyszczerzył się do niej wstając, gdy tylko wspomniała o odmokniętych tyłkach. Podciągnął ją do góry przy tym, a potem znów pokiwał głową. - Poza tęsknotą za rodzicami jak byłem dzieckiem? - pokręcił głową. - Nie czułem czegoś takiego, ale może to dlatego że obiecałem sobie by już nigdy takiego uczucia nie mieć? - zaproponował nieśmiało i odetchnął. - Nawet w Lustrze...nie tęskniłem. Miałem ciebie, miałem Ryu... - wzruszył ramionami. - Teraz to coś zupełnie innego... jakoś tak dochodzi do tego też delikatny strach...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  5. Luna zaśmiała się radośnie, widząc to jaką radość sprawia tym małym skakanie. Sama również do nich dołączyła i skacząc nieco koślawo dotarły do kolejnego punktu, gdzie czekała druga butelka. Tym razem dziewczynki musiały odwzorować na kartce proste kształty. Kółko, trójkąt i kwadrat, który równie dobrze mógłby być prostokątem. Kiedy się tym zajęły, pilnie pracując, dziewczyna zerknęła na Akane.
    - Mam nadzieję, że nie gniewasz się za urozmaicenie tej wyprawy - powiedziała cicho, tak by maluszki nic nie słyszały, a przynajmniej by musiały się trochę wytężyć aby móc usłyszeć. - Pomyślałam, że przyda się trochę takiego szaleństwa - posłała jej delikatny uśmiech.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  6. - O ile jeszcze tu do tego czasu zostanę - zauważył cicho i uśmiechnął się tylko do niej. Nie był pewien czy będzie siedział tylko w Argarze. Skoro już odważył się opuścić Phyonix, dobrze mu w tej chwili znany Phyonix to wypadałoby zobaczyć coś więcej niż tylko nowo powstały Argar. Inne krainy były zdecydowanie bardziej interesujące. Miały w sobie historię. Miały duszę, Argar...? Dopiero tę duszę nabywał. 
    - Tak, tak. Ciekawa książka, może opowieści z Phyonix - zaproponował. - Co prawda nie mam jej przy sobie, ale mogę mu ją załatwić - pokiwał głową. - Tak, będą odpowiednią zapłatą za kąpiel, a może i osiem kąpieli - uśmiechnął się do niej szeroko. Spojrzał po niej wdzięcznie na to lekkie klepnięcie w ramię.- Z mamą mam skomplikowaną relację. Nawet nie do końca wiem gdzie jest... ale ojciec i młodsza siostra... wydaje mi się że zostali w naszym starym świecie - przyznał spokojnie. - Tęsknię za nimi, ale wiesz do tej pory było to znośne, ale widząc was wszystkich tu... z rodzinami lub zakładającymi swoje własne, jakoś tęsknota we mnie po prostu uderzyła - wyjaśnił.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  7. - To dobrze - uśmiechnęła się delikatnie, przyglądając się temu jak Akane pomaga dziewczynkom, a przy tym jakie one są szczęśliwe i uśmiechnięte, mogąc robić takie zadania. - Od razu widać, że małe są twarde i poradzą sobie w życiu - uśmiechnęła się do niej, po czym klasnęła w dłonie i nachyliła się nad rysunkami. - Ho, ho, ho... całkiem niezłe powstają - rzuciła wesoło pokazując dziewczynom dalszą drogę. - Czas ruszać. Na paluszkach - szepnęła i poprowadziła małe dalej aż do większej "komnaty". To tu na dziewczynki czekało ostatnie zadanie.
    - Moje drogie... czas na ostatnie zadanie - szepnęła. - Szukamy skarbu - zatarła dłonie i puściła do nich oczko.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  8. Spojrzał po niej i uśmiechnął się lekko.
    - Nie powiedziałem, że już ruszę zwiedzać Mathyr. Powiedziałem, że nie wiem czy tu zostanę na dłużej... na całe życie - wzruszył ramionami. - Poza tym myślę o tym czy by jednak nie wrócić do Phyonix. To świetna kraina - pokiwał lekko głową. - Wieczne lato tam panuje. Upał na upale. Niesamowite to jest - wyszczerzył się do niej, po czym zmarkotniał delikatnie na wieść o tym, że Tony jakieś książki ze sobą ma. - Coś wymyślę - zapewnił ją i zaśmiał delikatnie. - Targować się kocham, czasem z lepszym rezultatem, czasem z gorszym... ale zawsze odrobinę do przodu - puścił do niej oczko. Pokręcił delikatnie głową.
    - Nie próbowałem Akane. Lexi ma dużo na głowie i nie wydawało mi się, aby taka pierdoła była na tyle ważna aby zawracać jej myśli - przyznał. - Przecież jest kapłanką Phyonix. Ona tam ma ręce pełne roboty - westchnął. - A ja również nie jestem z nią spokrewniony, więc... - pokręcił głową. - Nie próbowałem - uśmiechnął się słabo. - Po prostu uznałem, że to nie na miejscu - wyjaśnił jeszcze, śmiejąc się zaraz z tego całego pocieszenia. - Jasne, że nie proste. Tyle kompromisów po drodze - pokiwał głową. - Tyle prób dogadania się. To na pewno nie łatwe, jak spotykają się dwie indywidualności - zauważył spokojnie, samemu przystając na brzegu i obserwując jak wiruje i moczy swoje dłonie.
    - Technicznie niekoniecznie - odchrząknął. - Brzeg się cofa, ustępuje powoli przed morzem - uśmiechnął się do niej. - Ale fakt, jest dość mocno twardy - skinął głową, zsuwając i swoje buty, aby pomoczyć swe stopy.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  9. Tony uśmiechnął się do niej zgryźliwie. Cóż jego kumple po prostu przyzwyczaili go do takiego stanu rzeczy.
    - Nie tęskniłem - puknął ją palcem w czoło. - Byłem na ciebie wściekły, że zostawiłaś małe. To uczucie jest tak potężne, że przesłoniło każde inne - dodał zaraz ruszając w stronę swojego własnego domu. Rozumiał co Akane ma na myśli podając przykłady co do dzieci i westchnął ciężko po krótkiej chwili.
    - Obawiam się, że zdziadzialiśmy - powiedział prosto z mostu. - I ty i ja... - odchrząknął. - Nic tylko dzieci i dzieci... - mruknął. - Skorzystajmy więc z okazji, że twoje dzieci są pod opieką Gava, a moje dziecko pod opieką babci... i... chodźmy na targowisko. Słyszałem, że dziś jakaś trupa teatralna ma się pojawić. Pośmiejemy się z ich występu, pokomentujemy każde niedociągnięcie - spojrzał po Akane. Azyl będzie bardzo ciężkim okresem, tego był akurat w stu procentach pewien. Ale dadzą radę. Oboje.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  10. - Nigdy nie uważałem się za ciepłolubnego gościa, ale spędziwszy tam ponad rok - pokiwał głową. - Tak, tak właśnie jest - zgodził się z nią szeroko się do niej uśmiechając i podziękował jej za to całe pytanie o portal. Może powrót do oryginalnego Argaru nie byłby takim głupim pomysłem? Przecież jego ojciec z pewnością odchodzi od zmysłów. Pod warunkiem, że żyje to jest. Kiedy wspomniała o morzu, który nanosi ze sobą co nieco, zaśmiał się cicho.- Nanosić nanosi, ale brzeg wciąż się cofa - nie dał za wygraną i roześmiał się serdecznie, kiedy wspomniała o obrywaniu od morza. Pokręcił lekko głową na to wszystko. - A skąd wiesz, że to akurat może atakuje... a może jest na odwrót? - zaproponował. - Może to ląd postanowił inwazyjnie się pojawić na ścieżce morskiej - zaproponował. - Stoi i szydzi z morza "i co mi zrobisz wariacie?" - rzucił z przekąsem, po czym niezbyt pewnie zsunął z siebie koszulkę i spodnie by wejść do morza tuż za nią i chwilę później zanurzyć się po czubek nosa. Pierwszy szok był niezwykły, ale już zaraz przyzwyczaił się do tego stanu rzeczy i położył się na plecach aby móc podryfować. 

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  11. Luna skinęła głową na te wieści. Wierzyła, że skoro oboje rodziców stało murem za tym frontem - w kwestii wychowywania dzieci na silne kobietki, to z pewnością dadzą sobie z tym radę. Widząc jak dziewczynki dobrze się bawią ona sama uśmiechnęła się szeroko.
    - Nie ma za co - puściła do niej oczko. Skarb był ukryty za jedną ze skałek, tak by dziewczynki mogły do niego spokojnie dotrzeć, ale nie mieć zbyt łatwo. Skarbem były słodkości, a także kolorowe pierścionki i bransoletki, które dziewczynki mogły na siebie założyć. Kiedy tylko dotarły i wreszcie znalazły skrzynię pełną łakocie i innych dobroci, radości nie było końca. Ona sama uśmiechnęła się szeroko widząc to wszystko i nastrój małych się jej udzielił.
    - Dla takich poszukiwaczek przygód aż miło coś takiego organizować - wyszczerzyła się do Akane.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  12. - A żebyś wiedziała, że można - zaśmiał się cicho. - Chociaż na początku wcale lekko nie było. Żar z nieba sprawiał, że umierałem. Schody, pod które trzeba było podejść sprawiały, że brakowało ci oddechu przy dziesiątym z nim. Pociłem się niczym świnia - pokręcił lekko głową. - Ale wiesz nic dziwnego, że Feniksy mają taką wytrzymałość organizmu. Skoro wychowują się w tak gorącym kraju... to później nie straszne im żadne poty - pokiwał lekko głową, po czym skrzywił się na to jej wyjaśnienie i pokręcił głową.
    - Wybacz, ale koniec końców brzeg i tak przegrywa - zauważył tylko. - Niezależnie od tego przybywania i ubywania. Koniec końców brzeg ustępuje przed potęgą morza - pokiwał lekko głową. - Masz rację to może nie być żadną różnicą co atakuje, ale ludzie... pamiętasz u nas? - spojrzał po niej. - Ludzie pomagali brzegowi z nierówną walką. Rozbudowywali plaże, rozszerzali je nanosząc mnóstwo piachu - skinął lekko głową. - Ludzie są różnicą, ale w tej chwili, jeśli chodzi o mnie to jestem całym sercem za rozwiązaniem gdzie morze wygrywa - uśmiechnął się do niej i zanurzył na moment w wodzie, by unieść się na niej i dryfować. Zamknął oczy, pozwalając sobie na chwilę zapomnienia. Dawno już nie czuł czegoś takiego.
    - Miło jest od czasu do czasu po prostu postawić na relaks - stwierdził spokojnie. - Dzięki za przypomnienie.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  13. Luna zaśmiała się tylko na wieść, że już może przygotowywać nowe poszukiwania skarbów i zaraz przyjrzała się Akane uważniej.
    - Oj na kolejne musiałybyśmy wybrać się w podróż morską - rzuciła konspiracyjnym szeptem. - Bo tu... - westchnęła ciężko. - ...trudno o dobre kryjówki, trudno o jakiekolwiek kryjówki - zacmokała z lekkim niezadowoleniem. - Argarskie jaskinie są po prostu... nudne - uśmiechnęła się przepraszająco. - Ale spokojnie... kiedy tylko trochę podrosną pokaże im zdecydowanie lepsze miejsca - dodała zaraz dość entuzjastycznie, po czym uśmiechnęła się delikatnie. - Chętnie skorzystam z propozycji - zgodziła się, przysiadając obok dziewczynek i opowiadając im jeszcze historie o nikczemnych piratach i epickich bitwach morskich.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  14. - Zgoda, ale nie można tego tak porównywać do naszego mizernego życia. Bo tak czy siak... w końcu ustąpimy. Niezależnie od tego jak długo to zajmie, ustąpimy... takie przesłanie nam daje brzeg. Wytrzymały czy nie, koniec końców się poddaje - pokiwał lekko głową, po czym wzruszył ramionami. - Inni to prawda, inni mogą przechylić szalę zwycięstwa, ale sami? - pokręcił głową. - Często i gęsto sami nie jesteśmy w stanie zrobić niczego... nie potrafimy obronić się przed niczym specjalnie istotnym - mruknął jeszcze i chlapnął ją wodą. - To ja wolę być tym oceanem... na wygranej pozycji, mimo że zajmie mi to dużo czasu. To ocean w końcu wygra, przez swą upartość - schował się pod wodą i wypłynął tuż za nią, by klepnąć ją w plecy i spróbować zachwiać jej równowagą. Uśmiechnął się przy tym szeroko.
    - W takim razie oboje coś z tego zaczerpniemy - stwierdził lekkim tonem, tym razem atakując pod wodą jej nogi, swoimi.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  15. - Nie, nie... ja bym nie przypisywał tego śmierci - odparł wesoło. - Ty się uparcie trzymasz tego, że on się opiera. Ja bym spojrzał na to przyziemnie - pokiwał głową. - Ocean to pokusa, prosi i szepce ci do ucha, a ty się opierasz, opierasz i opierasz, ale twoje serducho zaczyna się wahać powoli i zdecydowanie niechętnie, ale zaczyna. I w końcu ulega pokusie - mruknął. - Dla mnie to jasne, brzeg w końcu przegra. I nie, nie chodzi tu o śmierć - pokręcił głową. - Bo problem albo rozwiążesz albo utoniesz. Nie możesz zostawić go nierozwiązanego - odchrząknął. - No bo to nie ma sensu. Taki nierozwiązany kiedyś cię zaatakuje i upadniesz, tak jak ten brzeg - zerknął na nią. Tego co istoty mogą zrobić dla przedłużenia żywota brzegu już nie skomentował. Bo ludzie mogli zrobić raz coś dobrego, a innym razem coś tragicznie fatalnego. Na dwoje babka wróżyła.
    - Nie, ja tam wolę zostać oceanem - wyszczerzył się do niej prychając zaraz wodą ze śmiechem, kiedy trafiła go fala, a następnie chwycił jej stopy i pociągnął do siebie, zaczynając okręcać się wokół własnej osi z nią na wodzie.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  16. - Mnie ten brzeg jakoś nie przekonuje - stwierdził jeszcze, kręcąc lekko głową. - Jasne, zgadzam się z tobą że nie zawsze odpuszczanie oznacza przegraną, ale z drugiej strony... brzeg zawsze odpuści. Zawsze, koniec końców odpuści i to mi nie pasuje jeśli chodzi o brzeg - mruknął, po czym pokręcił głową. - Nie, nie, ja to dobrze zrozumiałem, po prostu to żonglowanie między brzegiem a oceanem jakoś mi nie pasi - rzucił krótko. - Ale nie wykluczam zmiany zdania w dalekiej przyszłości - rzucił spokojnie, bawiąc się dalej z tą jej stopą, aby jednak ostatecznie ją puścić. - A bądź elastyczna ile wlezie - zaśmiał się lekko, samemu rzucając się teraz na nią tak jakby chciał ją podtopić.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  17. - Muszę zapracować na swe miano oceanu - rzucił uciekając przed jej dźgnięciem, po czym pokiwał lekko głową. - Sił jest ogromna masa - zapewnił ją. - Tylko mnie nie wycyckaj bo jak mnie gdzieś wyprowadzisz i tam przez ciebie zginę - zrobił zawiedzioną minę. - To cię po śmierci będę prześladował. Zapewniam, nie chcesz tego - pogroził jej palcem przed oczyma. - Chyba mi tego nie zrobisz elastyczny brzegu - pokazał jej język.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  18. - Ja już tworze własne - powiedział unosząc dumnie brodę wysoko. - Problem z nimi taki, że nie są szybkie i często zbyt wyboiste - dodał śmiejąc się lekko. Zrobił wielkie oczy co do tych pozagrobowych znajomości i pokręcił lekko głową. - Wątpię żeby ci pomogły, ale niech będzie, przyjmuję na klatę, że nie  będzie to zbyt proste zadanie - rzucił chlapiąc ją raz jeszcze w odwecie i wychodząc z wody.- Ruszajmy, skoro jeszcze mamy zahaczyć o jezioro - rzucił wesoło zbierając swoje ciuchy i narzucając na siebie koszulę i spodnie, ale buty biorąc w ręce. - Jest coś co sprawia ci trudność? - zainteresował się. - Chodzi mi o coś fizycznego... jak na przykład u mnie ten zmysł orientacji - wyjaśnił. - Bo że problemów masę na głowie masz to wiem, każdy w tym miejscu wie - odchrząknął. Wieść roznosiła się niezwykle szybko.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  19. Spojrzał po niej unosząc lekko brew i ręce nieco w górę.
    - Hej, przecież cię nie oceniam - westchnął. - I nie daję wiary wszystkim głupim plotkom. Po prostu ludzie gadają, więc można wysnuć wniosek, że na głowie masz sporo problemów, natłok myśli i inne sprawy - skomentował tylko. - Na co ta oschłość? - zapytał jej spokojnie i wzruszył ramionami. - Poza tym dobrze wiem, że nie znamy się dobrze i nie zamierzam pytać o tak trudne sprawy, o ile jakieś tam trudne są - dodał jeszcze, wsuwając dłonie w kieszenie. - I nie da się ukryć, że zniknęłaś potem się pojawiłaś, rzadziej pojawiasz się w gospodzie, podobno - wzruszył ramionami, by zaraz słuchać o wspinaczce i analizie. Skinął głową. - No tak to też może być spory problem - zgodził się nieco weselej. - Zwłaszcza takie analizowanie wszystkiego kroczek po kroczku. Czasem się przydaje, ale czasem faktycznie zdaje się stratą czasu... z perspektywy czasu patrząc - rzucił lekkim tonem idąc pół kroku za nią.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  20. - Ach Panna Czepialska się znalazła - rzucił ze śmiechem na ten jej wymowny wyraz twarzy. - Widzisz w wielu plotkach znajduje się ziarnko prawdy - rzucił tylko w odpowiedzi, a na ten typ pokręcił głową. - Rozumiem, typ pozerstwa oschłego numer jeden. Zakodowano - pokiwał lekko głową. Nie zamierzał się tu rozwodzić nad tematem, ale z tego co zdołał się zorientować, Akane do oschłych nie należała. Stąd wniosek o pozerstwie. Cóż skoro tak chciała to niech tam sobie pozuje do woli. - Jasne, nie będziemy rozmawiać na ten temat - rzucił swobodnie. Nie zamierzał tematu ciągnąć. Swoje powiedział na temat plotek i to wystarczyło. Wysłuchał jej w związku ze wspinaczką, po czym znów w stosunku do plotek i dmuchnął w swoją grzywkę niezbyt zadowolony z tego tematu.
    - Zdawało mi się, że nie chcesz o tym rozmawiać - zauważył spokojnie, kiwając głową. - Jasne, drażni cię to, że ktoś próbuje powiedzieć ci, że wie jak się czujesz, ale czy czasem sama tego nie robisz? - spojrzał po niej. - Ja nie wiem jak działa to twoje lepsze czucie... ale czy czasem, kiedy czujesz więcej od swojego rozmówcy to nie mówisz mu jak on się czuje? I czy nawet jeśli masz rację to czy to nie on sam powinien do tego dojść? - zainteresował się, unosząc ręce w górę. - Nie wiem czy tak robisz, ale być może tak - wzruszył ramionami. - Jeśli o to moje nikłe doświadczenie z tobą się rozchodzi to powiem, że wiem iż szybko skaczesz do konkluzji - skomentował. - Ja sobie rzuciłem o tych plotkach, tylko żeby zaznaczyć, że nie chcę rozmawiać na głębsze tematy, a ty stwierdziłaś od razu że potraktujesz mnie oschłym tonem. Potem powiedziałem tylko, że nie daję wiary niektórym plotkom, to stwierdziłaś że "aha to niektórym dajesz więc jest spoko" z sarkazmem... wiesz to też jest chwilowe wciskanie komuś tego czego nie powiedział. I teraz zmuszasz mnie tym samym do obrony - mruknął. - A ja nie sądziłem że będę musiał się bronić, skoro absolutnie nie chciałem rozmawiać o jakichś tam plotkach - mruknął. - Poza tym niektóre plotki... wiesz takie trzeba przesiewać przez ogromne sito, ale czasem rzucisz że plotka, a chodzi ci o informacje, o swoje spostrzeżenia na temat tej informacji - wzruszył ramionami. - A ty czepiasz się słówek od samego początku - skomentował. - Czy to nie jest to samo co ciebie irytuje? - spojrzał po niej i wzruszył ramionami, a gdy wspomniała o skrócie, zatrzymał się. - Czekaj, czekaj... ja to zejście muszę zapamiętać. Jakiś punkt charakterystyczny czy coś... - zaczął się rozglądać za takim. 

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozaśmiał się cicho na jej podsumowanie i pokręcił lekko głową.
    - Wezmę to pod uwagę, jeśli ty weźmiesz pod uwagę polecenie wyluzowania. Nie bierz życia aż tak poważnie bo ci ucieknie - rzucił posumowując jej podsumowanie. - Wplotłem w naszą rozmowę informację, że wiem, że masz masę problemów, bo każdy ma masę problemów na głowie. Dołączyłem do wiadomości, że o twoich każdy wie, bo Twoje problemy głośno rozgrywają się w Argarze - odchrząknął.  - Część z nich znaczy się - rzucił krótko. - Stwierdziłem, że masz problemy bo jesteś istotą, która posiada uczucia. Uczuciowi mają problemy, bo nie potrafią sobie często z uczuciami poradzić - wzruszył ramionami. - Głupotą byłoby założyć, że problemów nie masz. Większych lub mniejszych - mruknął jeszcze obserwując uważnie okolicę. Wyciągnął swą mapę i odnalazł ten jej punkt, by nakreślić na niej zejście ścieżki. Skinął głową. - Dobrze, ruszamy ku przygodzie - stwierdził w końcu.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  22. Luna uśmiechnęła się do niej zawadiacko.
    - Znasz ten obszar lepiej niż ja - zauważyła wesoło. - Może i nawet udałoby ci się mnie wykiwać - dorzuciła swobodnie. Kiedy natomiast zobaczyła zmęczone maluszki, zerknęła na Akane, zanim wzięła jedną na ręce. - To co? Wracamy do łódki i zostawiamy resztę przygód na później? - zapytała dwie poszukiwaczki przygód, po czym upewniła się, że wszystkie łakocie i świecidełka zostały przez dziewczynki zabrane, zanim zaczęła wracać na małą łajbę. Kiedy do niej dotarły i siedziały już w środku, spojrzała na Akane.
    - Mam nadzieję, że się podobało - rzuciła spokojnie płynąc w stronę lądu.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  23. Odpowiedział jej podobnym spojrzeniem.
    - Dziewczyno, swoje życie pod uwagą już dawno mam - skomentował tylko, kręcąc lekko głową. Wrażliwa z niej dziewczyna nie ma co. Przewrażliwiona można by rzec. - Głupotą byłoby ciągłe roztrząsanie słów, które wypowiedział gość, który ledwo cię zna - skomentował jej wywód. - Jesteś córką Niklausa Grandsanda, przyzwyczaj się do tego, że chcąc nie chcąc będziesz na językach - skomentował jeszcze. - Tworzę durne teorie? - spojrzał po niej. - To ty jesteś przewrażliwiona na punkcie doboru słów i robisz z igły widły. Ty obruszasz się o byle co, a to ja tworzę teorie? Daruj sobie - pokręcił głową. - Znawsz w ogóle definicję teorii? Ja po prostu wyciągam wnioski z tego co widzę - rzucił nieco poważniej. - A to co mi pokazujesz... cóż pokazuje jednoznaczny obrazek na razie. Jak jest dobrze to jest dobrze, ale wystarczy jedno złe słowo, żebyś zamieniała się w przewrażliwioną pannę czepialską - wzruszył ramionami. - To wszystko, więc daruj sobie śpiewki o tym jak dobrze czy nie dobrze cię znam. Bo nie rozmawiam z tobą na temat jakichś wielkich problemów spoza zamierzchłych czasów, a po prostu odnosimy się cały czas do sprawy pogłosek i plotek. Ach no i do tego, że założyłem sobie że jak każdy człowiek masz problemy - wywrócił oczyma. Nie zamierzał dawać za wygraną. Nie, kiedy nie widział wielkiej winy w swoich słowach. Jeszcze gdyby rzeczywiście ją zjechał czy zranił, ale nie... on tylko wspomniał o plotkach i już wielka afera. Niesamowita kobieta. Cały ten czas obserwował bacznie teren od czasu do czasu nanosząc poprawki na mapie. Kiedy po raz kolejny uniósł wzrok, jego oczom ukazała się urocza polana z przepięknym jeziorem. Aż dosłownie zaparło mu dech w piersi.
    - Cudo - stwierdził autentycznie zauroczony tym miejscem. Nie czekając na nią podszedł bliżej wody, odkładając swe rzeczy na bok i zanurzył w jeziorze swe stopy. Woda była cieplejsza niż w oceanie, ale za to równie przyjemna. 

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  24. Ręce mu opadły, kiedy po raz kolejny poruszyła sprawę swojego zachowania. Aż przetarł dłońmi swą twarz i popatrzył na nią z niedowierzaniem.
    - Naprawdę? - zapytał jej. - Tak, wyciągam wnioski z jednego konkretnego zachowania. Uznałem, że zbyt poważnie podchodzisz do życia, bo to mi pokazałaś tym zachowaniem. Jasne, wcześniej pół dnia pocieszyliśmy mordy nie specjalnie gadając o niczym ważnym - pokiwał głową. - Ale gdy tylko zeszło na coś poważniejszego... choć nie wiem czy plotki można do tego zaliczyć... ty wchodzisz na ścieżkę obrony. Gdzie nawet nie ma co bronić - westchnął ciężko. - Biorę pod uwagę wcześniejsze zachowanie, ale to że potrafisz cieszyć gębę jak nie ma wielkich tematów to nie znaczy że podchodzisz do życia na luzie - skomentował. - Wrzuć na luz, nie daj wejść na swoją głowę jakimś tam podrzędnym plotkom - mruknął. - Jasne, nie obchodzą - parsknął cichym śmiechem. - Gdyby faktycznie nie obchodziły to byśmy tego nie roztrząsali - wzruszył ramionami. - Przyjmuję twój punkt widzenia, ale się z nim nie zgadzam. Z mojego wygląda to trochę inaczej - zauważył tylko. - Tak, to widzisz tu mamy podobnie - stwierdził. - Jak mi się coś nie podoba to też się odpalam, jak ktoś mnie atakuje sarkazmem, odpowiadam tym samym - wzruszył ramionami. Zrobił kilka kroków w przód rozchlapując wodę dookoła siebie stopami. Delikatnie. Obserwował to wszystko w milczeniu. - Ależ tu musi być niesamowicie podczas zachodu słońca - stwierdził z lekkim uśmiechem na twarzy. 

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  25. - Ależ ty jesteś czepialska. Zluzuj majty - wywrócił oczyma. - Nie to, że zirytowało cię jedno z moich zdań - pokręcił głową. - Tylko cała otoczka do tego, krzywe spojrzenia, oschły ton, ociekający sarkazm w wielu wypadkach - wzruszył ramionami. - Krzywe rady, byle tylko udupić mnie. Twoje własne stwierdzenia to wszystko sprawia, że sobie wywnioskowałem iż jesteś strasznie upierdliwie czuła na punkcie swojej osoby - dorzucił tylko. - Mówisz o moich snuciach... kiedy ja wysnułem jeden wniosek a propo twoich umiejętności, a potem drugi co do twojego "ten typ tak ma" - rzucił krótko. - Twoje zagrania stawiają cię w takim świetle po prostu - mruknął jeszcze. - A moje snucie opieram na tym co widzę - powtórzył. - A widzę dziewczynę upierdliwie czułą na punkcie swojej własnej osoby. Zwłaszcza w pewnych sprawach, bo na pewno nie we wszystkim. Żeby była jasność, nie w każdym aspekcie, tylko w tych które do tej pory mi pokazałaś - wzruszył ramionami wychodząc na brzeg, żeby zsunąć z siebie spodnie i bluzkę i zanurzyć się w jeziorze. - Opieram swoje wnioski na tym co widzę - mruknął. - I nie musi ci się podobać to co widzę - skomentował jeszcze. Słuchał jak opowiada o tym miejscu nieco bardziej i dogłębniej. Uśmiechnął się do swoich myśli i zerknął na wspomniane roślinki.
    - Lubię - uśmiechnął się do niej delikatnie. - W ogóle bardzo lubię naturę - dodał jeszcze uśmiechając się do niej delikatnie. - Lubię ją obserwować. Fascynuje mnie to jaka jest spokojna, a jednocześnie agresywna. Jak ma swoje prawa i świadomie z nich korzysta - pokiwał lekko głową. - Lubię to jaki spokój wprowadza do mojego serca.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  26. Wstał tuż przed nią i ostentacyjnie poprawił swe slipki specjalnie strzelając przy tym mocniej gumą.
    - Mówisz masz, dziołcha - stwierdził krótko, po czym dmuchnął sobie w grzywkę. - Tak, oczywiście że tak, ale wystarczyło zakończyć temat, a nie go ciągnąć. A to ty go pociągnęłaś - skomentował. - I nie powiedziałem, że to nie było taktowne. Wyjaśniłem ci dogłębnie swój punkt widzenia i uznałem, że to wystarczy. Nie potrzebne było do tego przyznawanie się do tego, że coś było nietaktowne. Dziewczyno przecież ci to rozłożyłem na czynniki pierwsze. Czemu tak a nie inaczej powiedziałem. Czego ty jeszcze oczekujesz? Kajania się? Padania ci do stóp? - westchnął ciężko. - Takich rzeczy ode mnie nie otrzymasz - rozłożył ręce na boki i wskoczył do wody na główkę, co by chwilę sobie popływać. Kiedy znów się wysunął skinął głową, słysząc jej słowa dotyczące natury. Pokiwał na to tylko głową. Zgadzał się z nią w tym temacie. Mathyr zdecydowanie lepiej pokazywało całą naturę.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  27. - Może gdybyś mnie sarkazmem nie potraktowała wcześniej to dostałabyś inne zwykłe wyjaśnienie, a tak to bujaj się - puścił jej oczko. - Lepszego nie dostaniesz - wzruszył ramionami padając na wodę i rozchlapując ją dookoła siebie podczas tego gestu. Zaraz też zamknął oczy. Nie komentował już zamykania tematu. Dalej uważał, że to ona go ciągnęła. Wystarczyło nie komentować, a że wciąż to robiła i dalej mieliła no to trudno. Trzeba było odpowiadać na te niesprawiedliwe zarzuty. Zaczął sobie nucić melodię pod nosem dryfując na wodzie i pozwalając słońcu robić robotę. Wsłuchiwał się w szum wiatru i śpiew ptaków. To była ta część Mathyr którą lubił. Ta spokojna i po prostu magiczna. - Zauważyłaś, że tu jakoś życie płynie spokojniej?

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  28. - Gdyby od razu nie powiało chłodem od ciebie to też by go nie było, gdybyś od razu olała temat - puścił jej buziaka w powietrzu. - Fiu, całe szczęście, inaczej nie mielibyśmy już szans na normalną relację - zasalutował jej, po czym wstał wychodząc z jeziora. Usiadł na polance obserwując to jak pływa w nim i jak bawi się wodą. Jak dryfuje w spokoju. Sam postanowił złapać kilka ostatnich promieni słońca i wysuszyć się trochę. Pokiwał głową i zaśmiał się na tę jej drobnostkową skalę.
    - No tak, wszystko zależy od życia jakie prowadzisz - zgodził się z nią, po czym znów przytaknął. - Tak, byliśmy. Bombardowani bodźcami ze wszystkich stron. Poczynając od komórek i bilboardów a na jazgoczących samochodach i innych pierdołach kończąc - potwierdził. - Tu jest inaczej. Można łatwiej spojrzeć w głąb siebie.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  29. - Hm nie nazwałbym tego smrodem - uśmiechnął się lekko. - Ale tak, tutaj powietrze jest znacznie czystsze i przyjemniejsze. Może dlatego nie ma aż tylu astm i innych dziwnych choróbsk - zaproponował, po czym na moment przeniósł się do szkoły szukając w niej swojego miejsca. Pokiwał lekko głową. - Nie będę tu oryginalny - poinformował ją. - Moja paczka często okupowała dach. Nawet sobie tam stare leżaki przynieśliśmy. Lubiliśmy olewać lekcje by móc pośmiać się wspólnie na dachu, poobserwować chmury lub pospać, kiedy po prostu zaliczyło się nieprzespaną noc - powiedział z jakąś nostalgią w głosie, po czym zerknął na nią. - Sny? - zdziwił się. Jemu akurat zbyt wiele się nie śniło, albo zwyczajnie tego nie pamiętał, więc nie do końca zrozumiał to dziwne zmieszanie jej. - Co takiego ci się śni? To dobre sny czy raczej kiepskie? - zainteresował się.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  30. Skinął głową. Tak, to były ich leżaki. Bardzo dobrze wspominał te beztroskie chwile. Mimo wszystko tamten świat nie był tragiczny. Mało tego nie był nawet zły. Był inny. Kiedy ona wskoczyła znów do wody, on rozłożył się wygodnie na trawie.
    - Często śni ci się to drzewo? - zapytał jej, bo wniosek o podświadomości mógł faktycznie mieć coś na rzeczy. - Hm być może - zgodził się z nią. - A może po prostu za czymś tęsknisz? - zaproponował jeszcze. - Czasami i tak się zdarza... tęsknimy za czymś właśnie podświadomie... - podrapał się po głowie. - No tak, masz rację wszystko kręci się wokół podświadomości - skinął głową.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  31. Chłopak posłał w jej stronę delikatny uśmiech. To był dobry sen. Przynajmniej wszystko na to wskazywało.
    - Może - zgodził się z nią. - Bo tam byliśmy młodsi, głupsi i wbrew pozorom mieliśmy mniej problemów... albo chociaż te problemy teraz wydają nam się mniej istotne - skomentował. - Może stąd ta myśl, że tamte czasy były spokojniejsze? - zaproponował, obracając się na bok, żeby chwilę na nią popatrzeć. - Ważne, że cię uspokaja - dodał jeszcze, przeciągając się lekko. - Mnie uspokaja szum wiatru, dźwięk morza - dodał zaraz. - Kiedy mam skołatane myśli lubię iść na spacer... ale wybieram znajome mi ścieżki - zaśmiał się z zakłopotaniem. - Trudno jest chodzić po tych nieznanych ze świadomością, że zaraz się zgubisz - odchrząknął. - Hm ale może ja za dużo o tym myślę - przyszło mu na myśl. - Może powinienem wyłączyć ten pesymizm w tym obszarze i zdać się na instynkt? - pomyślał głośno.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  32. - Aha i wyziębienie organizmu, udar słoneczny czy inne wychudzenie - skomentował dość cierpko, po czym roześmiał się. No co poradzić. Czarnowidztwo w tym temacie było w nim bardzo silne. Mimo to pokiwał głową na wieść o wyspie i wodzie. To już coś. Dobrze było o tym wiedzieć. Może warto było jednak trochę pobłądzić? Potrząsnął lekko głową. W wolnej chwili i na pewno nie w nocy. Oj noc z pewnością była skazana na porażkę. Po dłuższej chwili wstał z miejsca i rozciągnął się. - To co? Ruszamy dalej? - zapytał jej. - Co jeszcze niesamowitego mi pokażesz?

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  33. - Ale niezbyt przyjemne te przygody, a ja to pragnę tych przyjemnych - wyszczerzył się do niej, po czym pokręcił lekko głową. - Dobra to dziś dom Darcy, a kolejna miejscówka następnym razem - zaproponował, spoglądając na nią. - Jeśli będziesz miała ochotę na moje towarzystwo - dodał zaraz, ruszając wraz z nią w stronę domu Darcy. - Dzięki za dzisiaj.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  34. Kiedy Morgana ruszyła do sypialni, on wziął Eljasa na ręce i usiadł z nim na kanapie, bawiąc się z chłopcem. Uniósł wzrok na pytanie siostry i wzruszył ramionami.
    - Nijak - odparł zgodnie z prawdą. Nie poruszał spraw jakichkolwiek misji w danej chwili. Nie chciał przeżywać kolejnych kłótni. Co prawda podejrzewał, że tym razem wyglądałyby inaczej, może i łagodniej i szybciej, ale zdecydowanie dusił swe potrzeby w sobie. - Mor była jakiś czas temu - dodał po krótkiej chwili milczenia. Nie był pewien czy Akane była na czasie, bo śmierć Kovy odbiła się echem. Co prawda nie rozmawiał o tym z siostrą... właściwie ostatnio w ogóle z nią nie rozmawiał, bo ta miała swoje problemy. Była w nich pochłonięta, robiąc głupotę za głupotą przy przyzwoleniu ojczulka (xD). - Nie mamy morderczych zapędów - mruknął jeszcze podrzucając Eljasa lekko w górę.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  35. Natan westchnął ciężko i zerknął na Morganę, po czym wzruszył ramionami.- Drażni - przyznał szczerze.
    - Ale od kiedy uznano mnie za nieodpowiedzialnego ojca, który woli zbawiać świat niż być ze swoim dzieckiem - wzruszył ramionami. I nie miał tu na myśli tylko Morgany. - Jakoś przeszła mi ochota na wielkie wypady - skomentował, po czym odetchnął głęboko. - Mocno skracam i spłycam tu sprawę. Ona jest już przegadana i dogadana - dodał zaraz. - Sprawa wypadu Mor również - mruknął krótko. - I wszystko inne co dookoła się działo - wywrócił oczyma. - Aktualnie ciężko mi w ogóle proponować. Nie dlatego, że nie chcę i nie dlatego, że dalej jestem zły czy coś. Po prostu coś mnie w środku hamuje - wzruszył ramionami. - Dlatego nie, ostatnio nigdzie się nie zapuszczam. A razem? Mieliśmy gdzieś wyjść, ale jakoś się nie złożyło. Coś nam wypadło - uśmiechnął się lekko. - Czasem tak już w życiu bywa.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  36. Natan zacisnął mocno wargi przez moment milcząc. Wstał z miejsca i podszedł do Morgany aby mocno ją przytulić.
    - Wezmę An na spacer okay? Chcę jej opowiedzieć co się działo, nakreślić dokładniej - uśmiechnął się do niej i ucałował ją w usta. - Ale nie martw się proszę - dodał zaraz. - Po prostu muszę sobie poradzić ze swoją głową - dodał zaraz. Po prostu chciał pogadać z siostrą nie martwiąc się, że przypadkiem powie coś niezrozumiałego dla Morgany lub krzywdzącego w jej stronę, mimo że nie miał nic takiego w tej chwili na myśli. - Mogę cię zostawić z Eljasem na chwilę?

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  37. - Potem ci wszystko opowiem - zapewnił jeszcze Morganę i uśmiechnął się do niej szeroko, by zaraz wyjść z domu razem z Akane. Wcale nie szedł jakoś daleko. Ot kawałek od domu, by usiąść na skale przy wodospadzie. Spojrzał w płynącą wodę, po czym spojrzał po Akane. - Sprawa dotyczyła ratowania twojego byłego - powiedział prosto z mostu. - Eljas był wtedy mały - pokiwał głową. - A ja chciałem wziąć udział w wyprawie, chciałem ci pomóc - zacisnął mocno wargi. - Pożarliśmy się o to z Mor, powiedziała mi nawet że mam się liczyć z konsekwencjami, jeśli pójdę - wzruszył ramionami. - Poszedłem do ojca, zgłosiłem swoją chęć do pomocy, powiedziałem mu że z Mor mamy taki konflikt, a on stwierdził, że jestem po prostu zbędny na tej wyprawie - uśmiechnął się krzywo. - A potem dowiaduję się, że ciebie puszcza wiśta wio, kiedy jakby nie patrzeć też masz małe dzieci. Może nie tak małe jak w danym momencie Eljas, ale dalej małe - mruknął wzruszając ramionami. - Więc tak mam o to kosę z ojcem. I ciężko mi się z tej kosy wyrwać. Nie bardzo mam ochotę z nim o tym gadać. Bo co mu powiem? - spojrzał po Akane i wzruszył ramionami. - Ostatecznie nie poszedłem na wyprawę, zostałem. Mieliśmy z Morganą ciche dni. Długo - westchnął. - I potem ona wyskakuje z wyprawą dla Phyonix, która przecież też była niebezpieczna - zacisnął mocno pięści. - No nie jest lekko.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  38. Umówił się z Akane na randkę i zamierzał jej tej nie odpuszczać. Skoro powiedział A, ona odparła B to należało wykonać C. Dlatego też ubrał się w swe najlepsze ciuchy i po drodze do jej domostwa zerwał polne kwiatki, a także zaopatrzył się w świeże nadziewane owocami bułeczki, po czym zapukał do drzwi jej pokoju. Kiedy otworzyła uśmiechnął się do niej szeroko.
    - Dla pięknej pani Czepialskiej - podał jej kwiatki i otworzył pudełeczko z bułeczkami. - A to na dobry początek naszego spotkania - dorzucił jeszcze, obserwując ją od stóp do głowy. - Fiu, fiu, fiu... coś taka zaskoczona? Umawialiśmy się na randkę. Obiecałaś mi ją. Mam na piśmie z pokwitowaniem - poruszał przy tym zabawnie brwiami. - Gotowa?

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  39. - W momencie, w którym zgłosiłem mu chęć pomocy, Meliodasa nie było jeszcze w obrazku - doprecyzował tylko i pokręcił lekko głową. - Tak, podejrzewam bym, że wziąłbym Eljasa na taką akcję - dodał całkowicie spokojnie. - Ogień gasiliśmy z Eljasem przy boku - skomentował. - Tak, podejrzewam, że wziąłbym go na taką akcję, gdyby chciał iść - skinął głową i spojrzał jej prosto w oczy. - Jasne, że martwiłbym się bardziej. Może i też powiedziałbym mu parę gorzkich słów w trakcie rozmowy, ale pozwoliłbym mu wybrać - rzucił jeszcze i wzruszył ramionami. - Przykro mi, ale trochę porównuję. Widzisz ojciec wcale nie był zadowolony, że idziesz a przyklasnął twojemu głupiemu na temten moment pomysłowi. I nie oczekiwał, że zostaniesz z dziewczynkami.  Wiem, że dobrze wyszło - uśmiechnął się lekko. - I super, że dobrze wyszło, ale na tamten moment miałaś po prostu głupi, idiotyczny pomysł - spojrzał po niej. - Ale przestań. Ona nie do końca dostała tą misję. Dostała pytanie czy ją weźmie i mogła powiedzieć nie. Owszem jest innej skali, bo tu prosi cię o to matka, a nie musisz prosić się ojca o pozwolenie do dołączenia - pokiwał głową. - Ale wiesz... argumenty które Mor użyła podczas naszej kłótni to między innymi to, że stracę tyle z życia Eljasa. A potem mówi mi, że ona idzie i już - wzruszył ramionami. - Ja jej pozwoliłem Akane, zgodziłem się na to. Nie robiłem jej wielkiej afery o to. Bo kuźwa byłbym hipokrytą... - westchnął ciężko. - I to, że jej pozwoliłem nie znaczy że nie posuszyłem jej o to głowy. Jasne, że suszyłem. Mocno się kłóciliśmy w tamtym okresie - rzucił spokojnie, po czym spojrzał po Akane. - A ty mi mówisz, że u mnie jest spokojnie - zaśmiał się cicho. - Powiedziałem, wszystko mamy przegadane. Wiesz, teraz i tak jest inaczej, bo jakby nie patrzeć argument, że mogę nie wrócić bo zginę trochę nie ma racji bytu w momencie, gdy Morgana omal nie straciła życia - zauważył. - Myślę, że przegadaliśmy i Mor wszystko wie, ale mi się aktualnie nic nie chce. Sceptycznie patrzę na wychodzenie na jakiekolwiek misje. Wiesz, trzeba patrzeć na to gdzie ojczulek nie poleci bo przecież nie mogę z nim chodzić - sarknął. - A do tego trzeba liczyć się z tym, że Mor znowu zrobi awanturę... bo tak mi podpowiada głos z tyłu głowy - wzruszył ramionami. - A ja nie potrzebuję kolejnych awantur. 

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  40. Spojrzał po bukiecie i złapał się za serce.
    - Ależ to nie ma żadnego problemu, zaraz zamienimy bukiet w piękny wianek godny rozwianej głowy - puścił do niej oczko wyciągając dłoń po jej bukiet. - Kiedy ty będziesz się szykowała, ja zamienię ten niefortunny gest w prawdziwe dzieło sztuki - rzucił wesoło wchodząc za nią do środka i przysiadł na jednym z krzeseł. - Ciebie ciężko gdzieś dorwać. Latasz jak pokręcona, a w gospodzie jakoś nie bardzo jest okazja na dogadywanie szczegółów. Randka niespodziewajka zwykle wypada najlepiej - rzucił spokojnie, kiedy podała mu swój plan. Nie miał problemy z tym by poczekać. Kiedy więc ona poszła się myć i przebierać on rozejrzał się po jej pomieszczeniu spoglądając na szalony obraz, który powstawał z jej rąk, w między czasie zamieniając bukiet polnych kwiatów w całkiem ciekawy wianek. Ostatecznie wrócił na swe miejsce i kiedy wyszła wskazał dłonią obraz. - Masz jakąś autorską interpretację czy można samemu działać? - zainteresował się.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  41. - Z moją tendencją do gubienia się... teren wioski to bardzo obszerny teren - przypomniał jej tylko z rozbrajającym uśmiechem, a czekając splótł do końca jej wianek, po czym pochylił się nad obrazem. - Cóż... mroczne masz sny - poinformował ją. - Widzę trupa, co może nam sygnalizować śmierć - zaczął. - Ale może też być odniesieniem do Śmierci, która sobie mieszka i popyla  w Argarze - puścił do niej oczko, bo przecież i tak mogło się wydarzyć. - A skoro o tym mówimy to również może być odniesienie do śmierci miłości... - odchrząknął, by zaraz pokręcić głową. - Ale raczej strzelałbym w pierwszą opcję - poinformował ją zaraz. - Ten koń... czuć od niego przerażenie. Mimo wyraźnego przedstawienia zadziornego wierzchowca... jakoś mnie on niepokoi - wyjaśnił co ma na myśli, po czym podał jej wianek do dłoni. - No dawaj ten lincz, jestem przygotowany - sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej chusteczkę, teatralnie przyciągając ją do kącików oczu. - To na wszelki wypadek...

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  42. - Pozory potrafią mylić - rzucił w odpowiedzi co do braku kłótni. Nie dodał nic więcej, choć cisnęło mu się na usta, że akurat Akane powinna o tym dobrze wiedzieć. Sama usilnie próbowała do tej pory walczyć z tym co wszyscy dookoła uważali o jej związku. Często twierdziła, że nie mają racji. Pozory robiły swoje. Prychnął pod nosem, gdy wspomniała o móżdżeniu akcji tylko dla niego i pokręcił przecząco głową. - Nie, dzięki. Ty akurat tylko dołożyłabyś mi do kotła - poklepał ją po rękach. - Bo przecież pomagam za bardzo mojej siostrze - westchnął ciężko, choć to akurat się dość słabo zestarzało, zważywszy na to iż teraz Morgana sama odkrywała jak to jest pomagać młodszemu rodzeństwu i zdawała się być coraz bardziej pochłonięta ich problemami. Posunął się trochę na swoim kamieniu, aby na nią zerknąć. - Bez przesady. Pracuję w gospodzie. Popijawy mam na okrągło - zauważył. - Nie jestem do Mor przyklejony aż taką grubą nicią - mruknął. - Ostatnio popijawy niespecjalnie mnie jarają - dorzucił po krótkiej chwili. - Cholera, starzeję się jak nic - stwierdził zaraz i spojrzał na nią. - Bo nie mam - zauważył po prostu. - Niespecjalnie mi to przeszkadza. Wiesz ja... jestem raczej z tych introwertycznych - zauważył. - Poznawanie nowych istot... - odetchnął głęboko. - jest trudne - stwierdził po prostu.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  43. Gabi obróciła się w stronę dziewczyny i uniosła palec w górę, czekając aż ta skończy. Przy okazji zrobiła kilka zdziwionych min, kiedy Akane zaczęła tak po prostu wyrzucać z siebie te zatroskane słowa, aby ostatecznie podrapać się po głowie.
    - Właściwie to idę zanieść te rzeczy potrzebującym po tym waszym pożarze... Febe mnie o to poprosiła - stwierdziła spokojnie. - Nie jestem aż takim raptusem, by wychodzić już zaraz... - dodała. - Chciałam się przespać ze swoimi myślami - dorzuciła jeszcze, patrząc na Akane poważnie, po czym odstawiła jeden z tobołów by wręczyć go granatowowłosej. - Skoro już tu jesteś to może mi pomożesz? - zaproponowała ruszając dalej ścieżką. Zacisnęła wargi chwilę zastanawiając się nad jej słowami. - Tak, wiem, ale... ech nie robię nic tylko się ukrywam. Chciałabym im pomóc. Chociaż trochę. Myślałam o tym, żeby zorganizować bezpieczną ścieżkę, którą da się wyprowadzić jak najwięcej potrzebujących - powiedziała głośno myśląc. - Wiem, gdzie taka się znajduje. Pewien elf mnie nią prowadził któregoś razu - dodała. - Myślę, że nie obrazi się jak pozdradzam trochę jego tajemnic, a jeśli jednak... to później zajmę się przepraszaniem jaśnie pana elfa - mruknęła.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  44. - Mi nie musisz o tym przypominać - zauważył spokojnie. - To nie była moja opinia - zerknął na nią i wzruszył ramionami. - No obsługuję. To jeden pies... rozmawiam z klientami i zarażam ich czarującym uśmiechem - pokazał jej jeden ze swoich roboczych uśmiechów. - Mam kontakt z innymi ludźmi i nie alienuję się jakoś specjalnie - mruknął. - O z Ashem ostatnio sobie gawędziliśmy - dorzucił jeszcze i dmuchnął sobie w grzywkę. - Wyobraź sobie minę ojca, gdyby zobaczył mnie z flaszką resetującego się samemu w gospodzie... - odchrząknął i dźgnął ją w bok. - Zaraz by przyleciał robić analizy stanu umysłu i pierdolić swoje mądrości - mruknął jeszcze przeciągając się lekko. - W tej chwili jakoś sytuacja nie sprzyja wyprawom choćby i do Ardei... - dodał po krótkiej chwili milczenia. - Gdyby była jakaś potrzeba obrony Argaru to lepiej być w pobliżu... zwłaszcza gdy mówimy o tym, że nagle coś się dzieje a ty jesteś daleko od swojej rodziny - dodał jeszcze. - Popijawy muszę zostawić na inny czas.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  45. Nat posłał jej słaby uśmiech na to całe sranie na opinię kogoś innego. 
    - Morgany - rzucił krótko. - Ale teraz jej się trochę odmieniło - dorzucił po chwili, co by trochę Morganę jednak obronić. Mimo wszystko mówiła to wszystko w emocjach. Tak jak i on w tamtej chwili. - Sugerujesz, że nie jestem szczery jak rozmawiam z klientami? - spojrzał na nią spode łba. - No wiesz? Jak ty tak możesz... - prychnął pod nosem i zaśmiał się cicho, kiedy zapytała jak tam. - A wiesz... problemy sercowe - stwierdził. - Kręci z taką piratką i dookoła tego nasza rozmowa się kleiła - wyjaśnił i wzruszył ramionami. - Nie mam problemu z powtórzeniem, ale wiesz jak jest... to brat Mor, jemu wszystkiego nie powiesz - zauważył. - On ma bzika na punkcie swych sióstr. Spróbuj powiedzieć coś złego w ich temacie - zaśmiał się cicho. - To nawet ja tak nie reaguję, bo wiem jaka potrafisz być i jak potrafi ci kuku na muniu odwalać - puścił do niej oczko. Perspektywa, o której mówiła wcale nie była taka daleka gdy chodziło o kumpli ojca. Skinął tylko głową. Tak, pewnie po prostu by ich zostawił i tyle miał z tego całego picia. Pomasował ją po ramieniu i odetchnął głęboko.
    - Ty? Ty masz tylu kumpli, że popijaw na pewno ci nie brakuje - dźgnął ją palcem z bok. - Ale jak będziesz chciała to spoko... możemy sobie taką urządzić - dodał po chwili milczenia. 

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  46. - Czasem się nasłuchują - odchrząknął. - Ale i tak wracają - wyszczerzył się do niej. - Ma się ten urok osobisty - rzucił lekkim tonem, a potem wzruszył ramionami. - Ech szczerze? Nie ma tu nikogo, z kim można by się tak faktycznie zresetować - skomentował. - Bo albo są to twoi znajomki, albo rodzina i inne poinnowacenie - dorzucił uśmiechając się do niej delikatnie. - To za młode, to  za stare, to rodzina - pokręcił lekko głową i spojrzał po niej. - Tylko widzisz ja nawet nie wiem czy kogoś takiego do końca potrzebuję - zauważył. - Czasem dochodzę do wniosku że jest dobrze jak jest a mi się w dupie poprzewracało że narzekam - mruknął, a gdy wspomniała o zastanawianiu się, skrzywił się lekko i wstał gwałtownie, by złapać ją w pół i wrzucić do wody prosto z klifu. Obserwował jak znika pod wodą i zaraz z niej wypływa. Pokazał jej przy tym język. - To była twoja propozycja, popijawy i ja chyba też mijają się z celem - zaśmiał się cicho. 

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  47. - Tak, zdaję sobie z tego sprawę - odparła spokojnie dziewczyna. - Ścieżka kończy się na pograniczu z Lerodas. Wojna powoli się stamtąd przenosi. Lerodas już dość wycierpiało. To wbrew pozorom może być jednym z najbezpieczniejszych miejsc aktualnie - spojrzała po Akane. - Zamierzam skontaktować się jednym z uzdrowicieli, którzy tam mieszkają. Niesamowita z niego persona. Nie wrzucę tam potrzebujących zanim nie upewnię się, że jest to w ogóle możliwe - stwierdziła, po czym skrzywiła się lekko na słowa o pomocnikach. - Aha, na tę chwilę jestem sama. Może nie do końca, bo parę znajomości po drodze zrobiłam i być może uda się z nimi współpracować - mruknęła. - Ale kosze chleba? - spojrzała na Akane. - To fajny pomysł, ale pomysł który przekaże tylko jedną informację. Małolata dalej chowa głowę w piasek - rzuciła. - A ja mam dość ukrywania się. Od blisko dwóch lat to jedyne w czym jestem dobra... - mruknęła jeszcze. - Więc pomyślałam, że akurat teraz można to przekuć w siłę - wzruszyła ramionami.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  48. - Świt Żywych Trupów nie brzmi zachęcająco -skrzywił się trochę dla jaj, zamykając przy tym jedno oko. Pokiwał głową. Pierwsza opcja była po prostu najbezpieczniejsza. Nie skomentował tego jednak w żaden inny sposób.Słuchał jak krytykuje jego twór pochlipując od czasu do czasu. Pokręcił głową. - Nie oglądałem - powiedział. - Ta wątpliwa przyjemność mnie ominęła i chyba nawet nie żałuję - rzucił ze śmiechem. Gdy przyzdobiła swą głowę jego wiankiem gwizdnął. - Do twarzy ci w nim - rzucił uśmiechając się do niej. - Cóż uroki posiadania sióstr - dodał, kiedy wspomniała że się nie spodziewała. - Trzy takie miałem... to zwykły wianek już nie starczał - wzruszył ramionami i przepuścił ją w progu, po czym zmarszczył lekko brwi. - Jak to? To nie przygotowałaś dla nas randki? - zamrugał i pstryknął palcami jej ucho. - Na początek klify. Sprawdzimy, które z nas jest lepszym Tarzanem i trochę zmokniemy - wyszczerzył się do niej. - A potem mały piknik na łonie natury. Dalsze atrakcje odkrywać będziesz powoli - rzucił krótko, ukradkiem tylko sprawdzając mapę czy na pewno dobrze zapamiętał drogę i poprowadził ją w stronę klifów.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  49. - Masz rację, będą chcieli skupić się na ratowaniu własnych poszkodowanych i własnych terenów - zgodziła się z nią. - Ale to dlatego najpierw chciałam do nich pójść i zapytać o taką możliwość, a nie od razu stawiać ich przed faktem dokonanym - zauważyła spokojnie. - Wiesz więcej poszkodowanych to większa siła robocza do obrony swych terenów - dodała. - Myślę, że akurat siła robocza aktualnie w Lerodas jest najbardziej potrzebna - zacisnęła mocno wargi. - Szlag mnie trafia z tym podziałem na Polszan i całą resztę - fuknęła zirytowana. - Po cholerę coś takiego było robione? W danej chwili Polszanie są najbardziej poszkodowaną rasą. Nigdzie nie znajdą schronienia, chyba że łapami i zębami sobie je wyrwą - wróciła do niej wzrokiem. - Wiem, że to co mówisz jest sensowne - zaczęła spokojnie. - Tylko po pierwsze ja nie mam takich funduszy, by zapewnić wszystkim leki i jedzenie - zaczęła spokojnie. - Mogę sprzedać swoją biżuterię, ale wiesz aktualnie nie jest to chodliwe i nie otrzymam za to wielu złotych monet - mruknęła. - To pierwszy problem, który widzę - przyznała szczerze. - Mam pewien pomysł jak zdobyć leki, ale żeby to zrobić muszę najpierw zapewnić choć namiastkę schronienia uciekającym - spojrzała po Akane. - Nie chciałabym, żeby moje głupie pomysły się na nich odbiły - mruknęła.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  50. - Jakbym ich tak brał za przyjaciół.... to bym miał ich już na pęczki. Przegoniłbym w tym ciebie - rzucił luźno. - Dla mnie nie jest problemem twoja gadatliwość i łatwość zawierania znajomości... ja po prostu tej łatwości nie mam - mruknął. - A twoi znajomi, ci bliżsi tobie... no nie specjalnie mnie jarają. Znaczy wiesz wyobrażasz sobie mnie z Tonym plotkujących jak psiapsi? Albo z twoimi byłymi? - prychnął pod nosem. - Przecież to by było tak nienaturalne - mruknął śmiejąc się zaraz gdy mu tak pogroziła. Wzruszył ramionami na wieść o koszuli. Akurat ich specjalnie żal mu nie było. Nie narzekał na ich ilość. - Popijawa kojarzy mi się z zapijaniem smutków przez alkohol. To nie rozwiązuje problemów - mruknął. - Tylko je pogłębia - dorzucił. - Mój sposób na rozładowywanie to polowanie... albo inna tego typu akcja - dorzucił, schodząc w dół, by dotrzeć do brzegu. - Aha... próbuj szczęścia wariatko - rzucił w odpowiedzi.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  51. - Jasne, wybacz - odparł, gdy zwróciła mu uwagę co do używania słowa "były".- Ale imiona słabo oddają ironię sytuacji - dodał po chwili. Tej konkretnej sytuacji o której tu wspomniał wcześniej. - Postaram się następnym razem użyć imion - dorzucił po chwili milczenia i złapał jej buciora w locie, by wylać z niego wodę, a potem spojrzał po niej z figlarnym uśmiechem. - To pożegnaj się z butem - puścił do niej oczko i zrobił zamach jakby chciał go wrzucić z powrotem do jeziora. - Przyjacielska popijawa... a jak ma się przyjacielska popijawa do samotnej popijawy? - spojrzał po niej. - Mam z butelkami gadać i się do nich śmiać jak mysz do sera? - zamrugał kręcąc lekko głową. - Weź... bo że z drugim człowiekiem to oczywiście rozumiem siostra, ale wspomniałaś mi również o samotnej popijawie - zauważył tylko, po czym spojrzał na dalej trzymanego buta. - O bucie, przyjacielu mój - zażartował, po czym pokiwał głową. - Ano wiem, że spróbujesz - puścił do niej oczko, żeby zaraz wzruszyć ramionami. - Wcale nie tak dawno. Ostatnio polowałem z Eljasem. 

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  52. Gabriela przytaknęła jej w milczeniu. Właśnie, musieliby się zgodzić, a ona nie miała takiej pozycji by ktokolwiek się zgodził. Zaczęła wątpić czy w ogóle będzie wstanie cokolwiek zmienić. Była tylko głupią, młodą dziewczyną. Dzieckiem jeszcze. Zacisnęła pięści i odetchnęła głęboko.
    - Jeśli się nie zgodzą poszukam innego schronienia dla nich - stwierdziła, wypowiadając swą myśl na głos. - Nie wiem jeszcze gdzie - dodała zaraz. - Nie wiem czy w ogóle uda mi się coś znaleźć, ale będę próbowała - dodała kiwając lekko głową. Wypowiadając te słowa na głos chciała złożyć obietnicę. Sobie i Akane. Zapewnić je obie, że będzie walczyć. Po swojemu.
    - Mhm, najpierw odprowadź córki - zacisnęła mocno wargi, odruchowo dotykając swojego brzucha. Ona się swojego dziecka pozbyła. Łzy zakręciły się w jej oczach ale potrząsnęła zaraz głową. Wiedziała, że dobrze wybrała. Musiała w to wierzyć. - Muszą być bezpieczne - uśmiechnęła się do niej delikatnie. - Ale zanim to zrobisz... mogę je poznać? - zapytała jej zerkając na nią ukradkiem. - Nic im nie zrobię, obiecuję - dodała zaraz, bo przecież mimo wszystko była tu na cenzurowanym. - Nie skrzywdzę ich... po prostu... - wargi jej zadrżały. Nie do końca wiedziała czemu chce je poznać, ale poczuła jakąś taką wewnętrzną potrzebę. - Jeśli uda mi się zrobić to co myślę... - spojrzała jej w oczy. - To każda pomoc będzie na wagę złota - przyznała. - Dziękuję.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  53. - Zdradzę ci sekret... - odwrócił się do niej i zrobił nieszczęśliwą minę. - Tragicznie... - westchnął przeciągle. - Zawsze coś od ciebie chcą, szczebioczą o swoich nowych chłopakach, ciuchach i innych bajerach - westchnął ciężko. - Akurat za tym nie tęsknię - stwierdził po chwili ze śmiechem. Spojrzał po niej uważnie, gdy wspomniała o swej dobroci. - Wiesz... ciężko przeceniać coś czego ni ma - zrobił żałosną minę, po czym wyszczerzył się do niej. - Oho to będzie ta twoja ulubiona część, ale zapewniam cię, dziś się nie zgubimy - stwierdził poważnie. Robił tę traskę kilkanaście razy wcześniej, a wszystko po to by mieć pewność. Skręcił w jedną ze ścieżek i zaraz ich oczom ukazały się klify. - Tadam - ukłonił się przed nią. - Punkt pierwszy zgodnie z rozkładem jazdy i... na czas - rzucił lekkim tonem.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  54. Uniosła na nią wzrok i posłała jej uśmiech pełen wdzięczności za ten gest z dłonią.
    - W to nie wątpię - przyznała. Co jak co, ale zdołała zobaczyć już wiele prawdziwie walecznych matek na swej drodze, a Akane świetnie rzucała nożami. Na moment wróciła do ich pierwszego spotkania. Zdecydowanie potrafiłaby je obronić. Uśmiechnęła się jeszcze na wspomnienie podziękowań i pokiwała lekko głową. - Wiesz, może nie jestem jeszcze tak dobra jak ty - spojrzała po niej z figlarnym błyskiem w oczach. - Ale ćwiczyłam rzucanie nożami i wychodzi mi to coraz lepiej - powiedziała weselej. - Inna walka też - dorzuciła. Mimo wszystko starała się cały czas poprawiać swą kondycję fizyczną i umiejętności walki, co by nie być ostatnią gułą na polu bitwy. W razie potrzeby będzie potrafiła się obronić. - Chcesz zobaczyć? - zaproponowała. - W końcu byłaś moją pierwszą mentorką.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  55. Oddał jej buta i wzruszył ramionami.
    - Na taką inną odskocznie nie mogę sobie pozwolić - odparł krótko i wzruszył ramionami. Jakoś nie bardzo widział inne odskocznie. Zaczynając od tego, że tak po prawdzie nie pamiętał już co jest jego odskocznią. Picie? Wątpił w to szczerze. Polowanie? Było dobrym zalążkiem, ale na niezbyt wiele się zdawało. Palenie? Niestety tu papierosów nie było, a przyszły teściu nie dotarł z dostawą. Inne specyfiki niespecjalnie mu podchodziły. Westchnął tylko i wzruszył ramionami. - Spróbuję tego picia samotnego - stwierdził krzywiąc się przy tym lekko. Już czuł swoje zażenowanie w tym temacie.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  56. Bawił się tą walką i sprawdzał co Akane faktycznie potrafi. Musiał przyznać, że za każdym razem pozytywnie go zaskakiwała, od kontr na wymyślne ataki po perfekcyjne unikanie durnych, niemających prawa trafić ruchów. Chociaż gdyby była pozbawionym zwinności i pomyślunku żółtodziobem, pewnie by trafił. Faktycznie jak tak patrzył na wszystko co An potrafi to rada była niepotrzebna. Czasami zapominał, że kobiety są o wiele zwinniejsze. On nie zrobiłby tego tak zgrabnie, nawet w latach swojej świetności.
    — Yhym, co racja, to racja — odparł ze spokojem, kontrolując oddech. Nie dawała wiele czasu do namysłu. Reagował odruchowo, skupiając się na parowaniu i unikaniu ciosów. Ruszający się pod stopami piasek był pewnym utrudnieniem, to prawda, ale nie na tyle, aby stracić przy tym rytm. Zaśmiał się krótko, gdy zrobiła mu lodowisko pod stopami. Przypomniała mu się jego “bratanica”. Ta to dopiero potrafiła wywijać mieczem na połaciach skutych lodem. On może i nie był wybitnym łyżwiarzem, ale sunął po zamarzniętej powierzchni, nakładając na siebie raz po raz queen, gdy An go atakowała, aby na koniec zeskoczyć na zwykłą powierzchnię, w tym samym czasie, topiąc lód igni. Kto wie, może ona akurat się poślizgnie i będą mieli to z głowy?

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  57. Wielokrotnie wracał do wioski, a to po zapasy, a to posiedzieć w karczmie, przy kominku... Lazarus od czasu porzucenia swojego życiowego powołania, znacznie przestał się udzielać w życiu publicznym, praktycznie zniknął... Wcześniej, obraz potęgi Phyonix, teraz prezentował się... Mniej ceremonialnie. Siedział przy stole z obiadem, rozkoszując się chlebem ziemniaczanym i słodką nalewką... Zaprawdę, po kilku miesiącach nie przypominał siebie. Teraz z długimi włosami opadającymi mu za oczy, w szatach praktycznie szarych, brudnych, wyglądał bardziej na włóczykija niż włócznię Arcykapłanki. Dobrze że ten błysk w oku nie zniknął, gdy poznał swoją starą znajomą w przybytku.
    — Akane... Dawnośmy się nie widzieli. — uśmiechnął się, zarzucając płomienne włosy w tył, ukazując swą twarz. — Wyglądasz... Inaczej. Coś się stało?

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  58. Rozsunął rękawy swej "bushmeńskiej" szaty, ukazując tatuaże, jak i liczne rany, głównie na kłykciach, świadczące o tym, że Łazik brał udział w bitkach...
    — Głównie latałem nad Polszą. Może nie jestem już komandosem... Ale nie lubię siedzieć bezczynnie, po prostu. — westchnął, widząc ból w jej oczach. Widział, że wymusza uśmiech... Nie musiała, dlatego nie wymagał tego swoim własnym uśmiechem. — "Bushmeński look"? nie jestem pewien w jakim języku mnie obraziłaś, ale nie żywię urazy. — rzekł, puszczając oko, po czym pokiwał głową. — Slaviit się dopaliło. Lerodas płonie. Las. Tysiące istnień. Widocznie wojna pozycyjna już im nie leży. Zaczęli niszczyć i terraformować. — rzekł, zaciągając dłonie na klatce piersiowej. Pomimo braku tytułu, widać, że nabrał na masie. — Będziesz miała okazję. Prędzej czy później. To tylko kwestia czasu, zanim zwrócą swój wzrok w stronę Argaru... W wojnie nie ma wygranych, Akane. Weź przykład ze mnie. Co z tego, że brałem udział w wojnie, w której moja strona wygrała... Skoro straciłem całą rodzinę? Uważaj na swe emocje, bo nawet zemsta na Perunie, źle ukierowana, jest w stanie sprawić cierpienie innym. Mniejszym. Jesteś córą dowódcy... Nie zazdroszczę ci. Kiedyś byłem dosłownie w twojej sytuacji. Mój ojciec był Kanclerzem Phyonix, gdy wojna domowa wybuchła... Widziałem to wszystko z pierwszego rzędu... A i tak. Trzeba pomyśleć jak się bronić przed Żagiewą Polszy. Tak nazwali swój regiment piromanów, przynajmniej z tego co wiem.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  59. — A to, tak. Ale się golę na twarzy, nie zapominaj. — zarechotał, strzelając karkiem, po czym wysłuchał ją w pełni... Wiedział, co widziała, opowiadał jej o tym, więc ta konwersacja miała cichy kontekst...
    — Ze skupieniem? Mogę pomóc. Ale nie tutaj. Na północy jest dosyć spokojna jaskinia... Tam udaję się na medytację i szkolę swoje zdolności. Więc jeśli chcesz, możemy tam wyruszyć. — dodał, kiwając głową. — Tak. Dokładnie tych. Nie wiem czy nie ma innych. Perun nie wystawił wszystkich swoich kart.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  60. — W Argarze. Mogę cię tam przenieść skrzydłami, raczej nie powinno to zająć dłużej niż dwadzieścia minut. Nauczysz się prawidłowo oddychać, wtedy nie będę ci potrzebny. — odparł, zbierając włosy w tył, patrząc na nią ze zrozumieniem. — Ewakuacja, co? Macie transport do Siivet? Kapłanka będzie musiała pobłogosławić przed przejściem do bramy... Miejmy nadzieję, że ta wojna skończy się szybciej, niż się zaczęła... — westchnął, po czym popił trochę nalewki, krzywiąc się przy tym. — Oprócz tego, słyszałem, że zaszły zmiany w twoim życiu... Coś się stało, Akane?

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  61. — O proszę. Czyli Phyonix rozszerzyło swój sojusz... Od kiedy nie jestem w armii i nie dostaję rozkazów, nie do końca nadążam ze wszystkim... — spojrzał w jej oczy na wyznanie singielstwa, jak i spłonięcie domu... — W Slaavit? — dopytał, kiwając głową. — Cóż. Nie zazdroszczę. Współczuję. Chociaż nie wiem jak to jest tyle stracić w tak krótkim czasie. — dodał, dopijając nalewkę, by westchnąć. — Ja jestem do twojej dyspozycji. Jeśli chcesz się wygadać, masz okazję. Trzymanie w sobie złych emocji nie pomoże ci w medytacji. — po tym, położył dłoń na jej ramieniu, gdy odszedł od stołu, po czym teatralnie wziął głęboki wdech, przez co światła w całej karczmie nagle przygasły, zostawiając przybytek w relatywnej ciemności... By wypuścić powietrze z płuc, przez co wszystkie świece, lampy, rozbłysły intensywnym światłem.
    — Nauczę cię tego, co potrafię.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  62. — Przykro mi. — odparł, puszcając jej ramię, by odejść powoli, w stronę wyjścia. — Zauważyłem twoją wylewność. Świerze rany czasami pomagają w okiełznaniu emocji... Przynajmniej wiesz co czujesz. — odparł, wychodząc z nią, by udać się na północ.
    — Jakie zdolności starasz się opanować? Jaki masz w tym cel? Co konkretnie próbujesz wypracować? Możesz dać swojej wylewności upust... nie jestem dobry w emocje. Chętnie posłucham kogoś, kto nie ma z nimi problemu...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  63. — Eksplodujesz? W sumie... Czułem przypływ złości, wtedy przez arcykapłanką i jej mężem... Pamiętam, jak próbowali mnie przekonać, by sobie odpocząć, czy po prostu załagodzić napięcie... Ale postawiłem na swoim. Chyba pierwszy raz, gdy czułem coś innego niż apatię i pustkę... — dodał, poprawiając swój płaszcz. — Opóźnić? Hmmm... Nie wyglądasz mi na porywczą osobę. Możesz... Opowiedzieć, jak to się u ciebie manifestuje? Najpierw robisz, potem myślisz? Czy... Po prostu wpadasz w chaos i robisz coś wbrew sobie? — spytał, z zaciekawieniem. — Co do walki, masz szczęście. Nie dość, że uczę swojej samokontroli, jestem też nauczycielem walk. Szkoliłem Darcy, sparowałem się z Morganą... No i z innymi gromami. Dzięki treningowi mogłabyś... Cóż, musiałabyś przewidywać moje ruchy, zanim je wykonam... — dodał, a jego ręka strasznie szybko zbliżyła się do twarzy Akane... By zaczesać kosmyk włosów za jej ucho. — Widziałem wiele na polu bitwy... Ostrość zmysłów, kontrola... Tak to nazywam... Chociaż czasami myślę, że wewnętrznie zabiłem swe emocje, by móc żyć dalej. Bez żalu...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  64. Zaraz spapugował jej śmieszny gest ustami, by również nimi "pierdnąć".
    — Wkurwiało mnie to, że dostałem opierdol za to, nad czym do końca nie miałem kontroli. Jestem kim jestem, ale na pewno nie równam się do istoty pół-boga, efemerycznych istot, jakimi są Parabellum... A miałem wrażenie, że tego ode mnie oczekiwali. Przepracowałem to. Zastanowiłem się, co chcę w życiu robić... I chyba właśnie to. Bronić tych, którzy nie mogą się bronić, uczyć tych, którzy nauk potrzebują.
    Wysłuchał ją w pełni, co do odczuwanych myśli, kiwając powoli głową, gdy przechodzili przez bagno.
    — Czyli w momencie silnych emocji poddajesz się subiektywnemu ocenianiu sytuacji, w którym ładunek emocjonalny często przysłania ci większą perspektywę? — dodał, przekręcając dłoń, gdy za nią złapała, by zabrać ją. — Wybacz, że zapytam, ale czy miałaś tak w trakcie zerwania? Słyszałem, że nie było to do końca... Z twojej inicjatywy. — dodał, spoglądając wgłąb puszczy, mrużąc oczy. — Wtedy nie umiałem sobie z tym radzić. Teraz umiem. I... Mam nadzieję, że ciebie tego nauczę. Przepracować traumę, zdobyć kontrolę nad samym sobą... Wyciszenie totalne jest zgubne... Do dzisiaj czasami nie rozumiem tego, co inni czują. Ale twój przypadek powoli poznaję... Jeśli chcesz mi opowiedzieć coś o sobie więcej, droga wolna. Im więcej wiem, tym większa szansa, że ci pomogę. A co do nauczyciela... Czyżby Meliodas był zajęty? Słyszałem, że szkolił połowę wioski.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  65. — Zaprawdę, mamy podobne doświadczenia. Może nie jeden do jeden, ale mechanizmy są podobne. Zabijanie emocji nie jest rozwiązaniem... Tą lekcję już sama zrozumiałaś, dlatego ci jej daruję... — zauważył.— Po prostu nie mam za bardzo z kim rozmawiać o tych sprawach... Zamiast się wygadać, preferuję zagłębić się w filozofię i medytacje... Powiedzmy, że... Moja rodzina posiadała niemałą fortunę. W tym bibliotekę, z czego korzystam od dziecka. W pewnym sensie Akane, z człowiekiem jest jak z włócznią. Głowa to sam czubek, im ostrzejsza, im bardziej zadbana, tym lepiej działa... A w chaosie... To i tępa włócznia jest niezłym kijem... — puścił jej oko, całkowicie pieprząc tą analogię... Ale z drugiej strony miało to sens. Bycie tępym jest wartością dodaną, sam tak uważał.
    — Cieszę się zatem, że wybrałaś moje usługi. Nie jestem może najlepszym szermierzem w Mathyr, albo Phyonix... Ale kontroluję mój żywioł. Ciężko znaleźć kogoś, kto opanował wszystkie aspekty życia, dlatego nie będę ci mydlił oczu, że znam się na wszystkim... Mam ideologię balansu, to z pewnością... Co nie oznacza, że jestem nieomylny. Chcę, byś z moich nauk wyciągnęła wnioski dla siebie, nie do końca bierz to co mówię... Jako to, co trzeba zrobić. Mogę ci wskazać jak się wspinać, jak stąpać po grzązkim gruncie, lub jak stabilnie spocząć... Ale tą górę będziesz pokonywać sama.
    Na myśl o alkoholu, uśmiechnął się szerzej.
    — Sam lubię wypić, szczególnie ostatnio. Byłoby miło, gdybyś mi potowarzyszyła... Mam owocowy bimber...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  66. — W większości kumałem się z Parabellum... Więc aktualnie jest niesmak między nami. Takie mam wrażenie. — odparł, uśmiechając się. — Chodzi mi o to, że głowa jest najważniejsza. A reszta się sama naprawi. — dodał, odwracając się do niej. — A ile mamy czasu na trening? Bo wiesz... Jednego dnia możesz wszystkiego nie załapać. Szczególnie medytacji. To chwilę potrwa...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  67. — Raczej nie mam na co narzekać. Tak myślę. Nieporozumienie, niezrozumienie, różnica poglądów. I tyle. Teraz to i tak to ma mało znaczenia. — odparł, kładąc dłoń na jej ramieniu. — Tyle ile potrzebujesz. Wojna nie przyjdzie z dnia ja dzień, wojska Peruna są rozproszone... Raczej mamy dużo czasu na naukę. Pytanie, czy jesteś w stanie znieść mój trening. Nie każdemu leżą me metody, jakoby w większości nie używam do tego za dużo... Ubrań. — rzekł, spoglądając na nią, obserwując jej reakcję.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  68. — Jak poczuję taką potrzebę, poinformuję cię. — odparł, po czym zdjął rękę z jej ramienia. — Cieszę się, że rozumiesz. Przez lata okopów, treningów, zrozumiałem, że czasami potrzeba zjednać się z naturą. A to poprzez nagość, a to poprzez ciężar prób... Wtedy jesteś w stanie spojrzeć na świat z innej perspektywy, bardziej dzikiej. Nieokrzesanej. W końcu jesteśmy tylko nic nie znaczącym pyłkiem we wszechświecie... — rzekł, spoglądając w stronę większej góry, gdzie praktycznie na szczycie znajdywała się jama. Stroma skała bez dróżki... Widocznie wlatywał większość czasu do środka...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  69. — Nie znam tego terminu... Ale uznam że jest adekwatny. W życiu dzieje się tyle, że czasem nie wiadomo kiedy się zatrzymać. Czasem trzeba samemu stworzyć taką okazję. — rzekł, po czym założył ramiona na klatce piersiowej, by pokiwać głową. — Jest trochę stromo... Ale musisz mi udowodnić swą determinację, swoją siłę, Akane. — rzekł, po czym podszedł do ściany, wciskając palce między szczeliny, łapiąc się wystających pęknięć i skał, wspinając się dość sprawnie w górę.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  70. W pewnym momencie straciła go z oczu, lecz po dłuższej chwili, zobaczyła, jak zbliża się do niej. Praktycznie wisiał na palcach dłoni wbitych w szczelinę, ot obserwował jak sobie radzi.
    — Tu masz krawędź. Oprzyj o nią stopę, skręć ją i dopiero wtedy się o nią oprzyj. — dodał, z uśmiechem dyndając nad kilkonastoma metrami spadku...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  71. Uśmiechnął się, by podciągnąć się na dłoni, wyżej, wkręcić palce w ścianę tak, by wisieć obok niej.
    — Akane. Akane. Jesteś w połowie drogi. Radzisz sobie świetnie. Strach jest zabójcą umysłu. Małą śmiercią w wielkim kosmosie. Ja mam skrzydła, pamiętasz? Upadek ci nie grozi. — dodał, całkowicie spokojnym głosem, by wyciągnąć do niej dłoń. — Teraz cię podniosę, a ty złapiesz się krawędzi nade mną, dobrze?

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  72. Obserwował ją, jej frustrację, to jak emocje powoli przejmują kontrolę... Ale wtedy też przełamała się i wzięła rękę. Podniósł ją wyżej, przez co weszła na skarpę z dość dobrą chwytliwością i szczelinami dobrymi do wciskania palców i stóp.
    — Wiem co myślisz, że góra to twoja próba. Nie. Przełamałaś swoją pychę... Jaskinia jest niedaleko... — zaczął się wspinać obok niej, w jej tempie, również dysząc, łapiąc oddech. — Największym twoim wrogiem jesteś ty sama... Ta góra... To dla ciebie nic. Prawdziwa walka jest nad ciałem, umysłem. Jeszcze trochę! Jesteś blisko.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  73. Szedł krok w krok, łeb w łeb, w końcu kończąc ich wspinaczkę ciężkim odetchnięciem. Spocony, uśmiechnięty, podszedł do niej, by zbić z nią piątkę.
    — Najtrudniejsze jest zawsze przed tobą... — rzekł, pokazując jej dłonią dolinę, praktycznie widać było z tej góry najpiękniejszy widok na całej wyspie. — Ale dzisiaj jesteś już silniejsza niż wczoraj. To już osiągnięcie. — dodał, rozdziewając swój płaszcz, by ukazać jej swe mięśnie, wyrzeźbione i spocone od wspinaczki. — Na dzisiaj to nie koniec. Jest jeszcze kilka prób przed tobą. Ale na razie odpocznij. Jak na kogoś kto ma awersję na wspinaczkę, jesteś w tym całkiem dobra.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  74. Obejrzał się w stronę Argaru jeszcze raz, by w końcu ruszyć zaraz za nią.
    — Nigdy nie przestałem, Akane. — rzekł, po czym odwiesił swój płaszcz, jak i zdjął buty przy wejściu. W samych spodniach, kontynuował wędrówkę obok niej. — Tutaj zwykle jem, czatuję, podziwiam widoki... Natomiast głębiej jest następna twa próba. — rzekł, prowadząc ją przez tunel, który w ostateczności doprowadził ich do skarpy... i ogromnego wodospadu obok. Dalsza ścieżka była tylko na cienkiej desce, przy wodospadzie, prowadziła do kolejnej jamy, w której paliło się światło.
    — Mówiłem ci już o ubraniach. Na pewno buty ci się nie przydadzą. I wszystko zmoknie. Niestety. — rzekł i jak gdyby nigdy nic, po prostu ruszył po cienkiej dysce, która ugięła się pod nim, a on gołymi stopami stąpał po drewnie, jakby pod nim nie była ciemna przepaść, w której nie było widać nawet dna...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  75. — Wiem. Znalazłem to sanktuarium podczas latania... — dodał, będąc już na desce, gdy włożył dłonie do kieszeni i ze spokojem przeszedł na drugą stronę. Co do ubrań, po prostu dał jej swoją ideologię, jak i praktykę, przez wodospad i następne próby, ubrania się nie przydają. — Słyszałem to! Jeśli ci będzie bardziej komfortowo, też się rozbiorę, nawet do naga! Ale skup się na desce, a nie na moim negliżu! Strach jest zabójcą, Akane! — rzucił, siadając na ziemi, obserwując to, jak wchodzi na deskę.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  76. Mężczyzna przyklasnął na jej sprawny balans i wytrwanie, jako tako spodziewał się więcej strachu... Ale zdała próbę tak czy siak.
    — Gratuluję. — odparł, zsuwając swe spodnie, rzucając je na bok. Stał teraz w samej bieliźnie. — Żebyś się pokrzywdzona nie czuła. — rzekł, po czym ruszył w głąb jaskini, gdzie napotkali rzędy świec zapalających się nagle od obecności Lazarusa. — Sekretem mojej dyscypliny jest oddychanie, a raczej przepływ powietrza, znajomość swojego ciała, ukierunkowanie energii w jednym punkcie.— dodał, po vxym stanął przy sporym naturalnym basenie wody.
    — I ovxywiście kontrola nad strachem. Następna próba będzie bardziej wymagająca. Odpocznij chwilę.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  77. — W punkcie splotu. Miejsce, gdzie wszystkie nerwy się łączą... Pośrodku klatki piersiowej.— rzekł, ukazując palcem miejsce w połowie mostka. — Oddychaj, jakbyś w tym miejscu miała kulkę. Przy wdechu podnosi się, wydechu opuszcza. Dzięki temu, całe ciało, każdy palec, kraniec... Czujesz połączenie całego swego ciała w jednym miejscu... Czujesz wszystko.
    Na pytania uśmiechnął się.
    — Gdy moja siostra umierała w męczarniach, zakończyłem jej cierpienie, dobiłem ją. Ko trola to wiedza. Spojrzenie na świat z innej perspektywy. Bardziej obiektywnej. Kontrola nad strachem, to wiedza na temat samej ciebie. Znaj swe limity, swe talenty. Wiedza to potęga. Wiedza nad samą sobą to... Potęga. Strach wynika z niewiedzy, pamiętasz?

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  78. — Śpiewałaś kiedyś na bezdechu? — spytał krótko, po czym pokiwał głową. Sam wziął głęboki oddech, by wydech powietrza w jego płucach uformował cxysty baryton, pomruk jednej noty śpiewu na spłógłosce m. A po chwili, do pomruku dołączył gwizd... Jaskinia aż rozbrzmiała w gwiździe jego gardła, demonstrując że jej pytanie było zasadne... I że odpowiedź na nie była twierdząca.
    — Szlachcianka się zastanawiała, wieśniaczka wiedziała co robić. Miała plan. Prymitywny, ale plan. Dziecko uszło z życiem? Znaczy że plan w biegu został dobrze skonstruowany i zegzekutowany. Jeśli nie... Dziecko i wieśniaczka giną w płomieniach. Zapytaj Morgany, walczyła u mego boku. Ja też improwizuję. Co nie znaczy, że nie znam swoich możliwości. Dzięki znajomości samego siebie mogę uciec od walki którą wiem, że przegram. I przeżyć.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  79. — Pozwól, że odmówię... Umiem tylko przeciągnąć jedną nutę, nic więcej. —, zarechotał, po czym odetchnął, sięgając po imbryczek, by zaparzyć herbatę. Spojrzał po chwili.
    — Jak bardzo jest to zagadka myślowa, niestety, działa ona w próżni. Wieśniaczka może pomagać przy zbiorach, pracować w polu pół życia. Jej manualna inteligencja i obycie z wysiłkiem fizycznym, całkowicie daje jej świadomość swej możliwości. Może płonący dom jest jeszcze dobrym stanowo budynkiem, gdy wbiega... A może to jej dziecko i w sile przerzuca kłodę, by ją uratować, bez względu na rany? I do tego klasowość... Większość ludzi z wyższych sfer nie nadstawia karku za innych. No chyba że to dziecko szlachcianki. Wtedy może jest sparaliżowana strachem, bezsilna. Życie to ciągłe zębatki przeskakujące w skomplikowanyvh mechanizmach, Akane. Równie dobrze, obie kobiety mogą zginąć od poparzeń. Czy kontrola da ci szczęście? Nie wiem. Nie jestem nauczycielem szczęścia, a eks komandosem, który liznął filozofię. Sama musisz sobie odpowiedzieć na to pytanie.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  80. — Przyjdzie, odejdzie... Może. Też nie jestem mistrzem szczęścia, wielu rzeczy nie wiem. Raptem dwadzieścia dwa lata na karku. Ale moja kontrola jest... Znana. — uśmiechnął się, widząc jak nurkuje pod wodą. Zabawne, to była jej kolejna próba, lecz nadal o tym nie wiedziała...
    Zaparzył herbatki, by wlać ją do dwóch kubków. Do jednego nalał jednej kropelki swojej łzy z ampułki, po czym ruszył do Akane, by podać jej kubek ze swoją łzą. — Wypij. Zrelaksuje cię to. Mięta z ziołami.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  81. — Dolałem łzę feniksa. Czyli mnie. Trzymam je w ampułce. Powinno pomóc z obrażeniami wewnętrznymi, ewentualną chorobą, jak i poreperować twoje ciało po porodzie do końca. — rzekł, samemu zanurzając nogi w wodzie, łykając swą herbatę. — Gdybym chciał cię skrzywdzić, zrzuciłbym cię ze ściany. Uznaj to za gest... Wdzięczności. Wysłuchałaś mnie, doceniam to.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  82. — Cóż. Czasem trzeba się podzielić sobą... W tym wypadku jest to bardziej dosłowne niż w innych... — zarechotał, myśląc o jej kolejnej próbie. — Nie wiem, w teorii powinienem zrobić z tego fanfary, otoczyć kubek kokardką... Ale po prostu wolę ci to w prosty sposób. — dodał, po czym spojrzał jak wychodzi z wody, cała przemoczona. — Żebyś mi tu zaraz przeziębienia nie złapała... Pij, ja skoczę po jakiś ręcznik. — rzekł, podchodząc do ściany, by dotknąć symbolu, który rozbłysł... A meble nagle pojawiły się z iskrą ognia. Bibliotevzka, biurko, szafa. Dosłownie mieszkał w jaskini. Sięgnął po duży ręcznik... Właściwie, to notmalny, ale że mieli między sobą sporą różnicę w wadze i wzroście... Dla Akane był wielki.
    — Mogę ci osuszyć bieliznę, jeśli chcesz. — rzekł, prezentując jej, jak woda z jego nóg praktycznie paruje w kilka sekund, osuszając jego ciało. — Masz w ogóle energię na ćwiczenia fizyczne? Czy wolisz teorię i medytację?

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  83. — Metoda ich pozyskania jest dużo prostsza niż się wydaje. Ich cena jest prosta... Wystarczy sobie zmiażdżyć jądra imadłem. — puścił jej oko, po czym osiadł na środku pomieszczenia, po turecku. Spojrzał na dziewczę z uśmiechem. — Ciesz się, że nie dałem ci podkoszulka, bo chodziłabyś w nim jak w todze. — zmrużył oczy, by pokiwać głową. — Twoja wola. Chociaż mniemam zapytać, będziesz wskakiwała do basenu? Chcesz może szampana? — pokiwał śmiesznie brwiami, po czym kontynuował. — Myślę nad metodą treningu, w której rozwinęłabyś umiejętność przewidywania ruchów przeciwnika. Ale wszystko ma swój czas. Na razie usiądź, skup się na oddechu. Policz powoli do czterech w trakcie wdechu i powoli, do ośmiu przy wydechu.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  84. — Przytrzaśnięcie sutków imadłem jesteś w stanie sobie wyobrazić... Z resztą, nieważne. Nie jestem jakimś psycholem, żeby to sobie wyobrażać. Jak chcesz, to możesz pogadać na ten temat z Piusem, słyszałem że praktykuje takie techniki. — zarechotał, po czym dodał pod nosem: "Mały frajer."
    — Nie ma różnicy. Kwestia przedłużenia wszystkiego. Ale skoro ta liczba ci nie odpowiada, spróbuj najpierw trzech sekund wdech i cztery wydech. Chodzi o to, byś robiła dłuższe wydechy, regularne. Wyobraź sobie, że w twoich płucach jest kulka, z oddechem się podnosi, z wydechem opuszcza. Tylko tyle i aż tyle. Spokój, cisza... — dodał, rozpalając świece wokół nich, przez co Akane poczuła zapach świec, wosku i ziół... Dodatkowo przez łzę poczuła stuprocentową ulgę w ciele.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  85. Damon pokręcił głową.- Ależ ja mówię tylko o swoich siostrach - uśmiechnął się delikatnie. - Ach to ten twój starszy brat może się na ten temat wypowiedzieć - puścił do niej oczko. - Bazuję na swych doświadczeniu. Nie mam nic do czyichś sióstr - rzucił luźno. Kiedy spytała o czas, roześmiał się serdecznie. - Nie, nie. Nie mam wyliczonych rozrywek - uśmiechnął się do niej. - Ale gdybyśmy się zgubili... to musielibyśmy z czegoś zrezygnować, stąd moje zadowolenie - podrapał się lekko po głowie, nieco się przy tym czerwieniąc. Może powinien coś jej skłamać? Wrzucić jakieś piękne i romantyczne kłamstwo, ale koniec końców uznał że szczerość jest najważniejsza. Sam zrzucił z siebie koszulę, spodnie i buty, po czym spojrzał po niej. - To co? Skaczemy? - zaproponował.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  86. Natan spojrzał po niej i westchnął przeciągle.
    - Siostra, ja bardzo lubię pracować w barze - poinformował ją. - Lubię słuchać klientów i obserwować nowe twarze - mruknął. - Rozumiem, że szukasz mi odskoczni, ale niespecjalnie chcę ją robić z pracy - westchnął ciężko. - Myślę, że jestem po prostu wkurwiony na to, że Morgana poszła na swoją misję, a ja zrezygnowałem bo ojciec mnie tam nie chciał - zacisnął mocno wargi. - I przez to, że Mor rzuciła o tych cholernych konsekwencjach, a ja pomyślalem o tym że jak sobie pójdę to już jej i małego nie zobaczę - wzruszył ramionami. - Jestem wściekły za to, że nie poszedłem i żałuję swej decyzji i wątpię by cokolwiek to naprawiło - skomentował. - To wszystko 

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  87. - Wiesz, ja wiem że pochylanie się nad tym nie ma sensu - zgodził się z nią. - Ale jak coś ci siedzi non stop w głowie to trudno tego nie robić i nie wracać do tego myślami - rzucił w odpowiedzi. - Może i psuje mi to humor, ale nie idzie tego o tak na pstryknięcie palcami wyłączyć - uśmiechnął się krzywo. - Cóż ty powinnaś w tym temacie wiedzieć najwięcej. Często jesteś tak zawichrowana w jednym temacie - mruknął jeszcze. - No to patrz, nie ty jedna. 

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  88. - Nie, nie. To ty mylisz, bo myślisz o nim. Ja mówię o różnych tematach, które bardzo często po prostu mielisz. Nie tylko o jego temacie - zauważył spokojnie i odetchnął głęboko. - Cóż dla osoby postronnej wyglądało to tak jakby naprawdę te tematy cię pochałaniły. Zresztą ja nie mielę tego cały czas - uśmiechnął się krzywo. - Czasem tylko zdarza mi się do tego wrócić. W chwili słabości, albo tak jak dziś jeśli przedstawiam siostrze co się u mnie działo.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  89. - Ja też, bo aktualnie nie widzę dla siebie ratunku - mruknął w odpowiedzi i odetchnął głęboko przeciągając się przy tym mocno. - Wracajmy. Ty jesteś już pewnie zmęczona, po tych wszystkich emocjach które przeżyłaś w ostatnich dniach - zauważył spokojnie, wchodząc do domu i raz jeszcze biorąc głęboki wdech zanim mocno nie objął Morgany, chowając czoło w jej ramieniu. - Weź mnie przytul - burknął niczym małe dziecko. - Moja siostra namawia mnie na samotną popijawę bo nawet nie chce ze mną chlać - westchnął ciężko.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  90. Niechęć Lazarusa do Piusa była znaczna, tak samo w drugą stronę. Nienawidzili się do tego stopnia, że gdy wyczuwali swoją prezencję w Argarze, stanowczo się od wioski odsuwali. Rywalizacja była zaciekła, a ostatnia konfrontacja dla demona skończyła się prawie śmiercią.
    — Ale ja myślę. Nie da się nie myśleć o niczym, musisz się na czymś skupić. Pomyśl o tej kuchni, o tym jakbyś gotowała, o tym jak Shi przyrządza coś, rozmawia z tobą. Przeskakuj, myślami, bo one same uciekają... Ale trzymaj się ich, pogłębiaj je... Spokój ducha to kontrola. Ja nie potrafię się wyłączyć. Po prostu wiem jak panować nad włączonym mózgiem. Powoli i dokładnie, mi to pomaga. Trzeba złapać rozkojarzenie za jaja. — dodał, rytmicznie pstrykając palcami, wyznaczając jednostajny rytm podobny do bijącego serca...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  91. Natan machnął ręką na wieść o koszuli. Miał ich kilka, więc jedna czy dwie mniej - absolutnie nie było mu żal. Objął mocniej Morganę przymykając na moment oczy.
    - Zasłużyła sobie - skomentował ze śmiechem. - Wpadła przypadkiem do jeziorka - puścił do niej oczko. - Nie, nie... dziękuję. Wiesz jak bardzo lubię pić - ucałował ją w policzek. - Jak już się upiję to najpewniej tylko po to by wyrzygać ojcu wszystko co mi na sercu leży.

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  92. Natan pokręcił przecząco głową.- Nie, to był pomysł na odstresowanie mojej głowy - rzucił spokojnie i odsunął się od Mor, gdy ta chciała ruszyć by pomóc Akane w suszeniu ciuchów. Sam skinął głową na wieść o odpoczywaniu siostry. - Jasne, jakby co to wiesz gdzie nas znaleźć - zauważył z delikatnym uśmiechem na ustach, a gdy Mor skończyła suszyć ciuchy i Akane poszła do gościnnego pokoju złapał Mor za rękę i przyciągnął ją do siebie, by mocno ją objąć. - Szybko mam się upić? Poważnie? - pomiział ją nosem po policzku. - Czemu chcesz na mnie sprowadzić ból głowy o poranku?

    Nat

    OdpowiedzUsuń
  93. Obserwował to, jak wchodzi w stan skupienia, nie przestając pstrykać palcami. Emocjami był gdzie indziej, przy pojedynku, jeno w jednym miejscu, gdzie zaszło nieporozumienie... Zupełnie jak jedna wielka wymówka, by tylko zetrzeć się, feniks z demonem... Sam się na tym skupił, niechcący wpełzując w to Akane...
    — Nie wiem. Włosy mi się jeżyły na jego samą obecność. Czułem w nim... Nienawiść, przekutą cierpieniem i żalem w jedną osobę... Chodzącego antagonistę. On to też poczuł. Pierwszy mnie zaatakował. Onawiam się, że nasz nastęone spotkanie będzie bardziej... Krwawe.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  94. Gabriela skinęła głową z uśmiechem.
    - Mistrzyni na pewno jeszcze nie przerosłam, ale chętnie ci pokażę co potrafię - rzuciła luźno kiwając lekko głową. - Jasne, że potem. Najpierw obowiązki, potem zabawa - wyszczerzyła się do niej, po czym odetchnęła głęboko. - Ty i Gave... dalej jesteście razem? - zainteresowała się. Ostatnio przecież Akane strasznie zaborczo warczała, gdy tylko wyczuwała kobiece zagrożenie. Ale być może to tylko hormony. Wtedy była w ciąży. - Okay, plan brzmi świetnie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  95. Dziewczyna posłała jej delikatny uśmiech.
    - W moich oczach nią jesteś - zauważyła, a kiedy usłyszała o Morganie i cudach jakie wyczynia z nożami spojrzała po niej. - Co takiego wyczynia? - zapytała z ciekawości i zapamiętała imię, bo być może kiedyś będzie miała okazję ją poznać i poprosić o lekcję rzucania nożami. Słysząc o Gavie, zasłoniła usta dłońmi. Niepotrzebnie pytała. Zrobiło się jej głupio za ten swój brak taktu i kiedy dziewczyna skończyła opowiadać przystanęła przed nią i delikatnie dotknęła dłonią jej ręki. - Wybacz, nie wiedziałam - przeprosiła ją zaraz. Nic więcej nie dodała na ten temat. Nie była nawet pewna na jakim etapie związku byli. Widziała przecież tylko jej zazdrość. Zaraz też skinęła głową i kiedy wreszcie znalazły się u Febe zapukała do drzwi.
    - Dzień dobry - przywitała się z kobietą. - Przynosimy zebrane dla poszkodowanych dary - wyjaśniła.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  96. W gospodzie był stałym pracownikiem. Zwłaszcza w obecnym okresie. Dziewczynki spędzały właśnie wspaniałe chwile z Febe i Yensenem oraz ich dziećmi bawiąc się w najlepsze na pikniku, a on zapierniczał w gospodzie. Akane i jej występy również zaczynały być regularne, co niespecjalnie mu przeszkadzało. Dziewczyna robiła swoje. Robiła show, a on czasami tylko kradł jej światło, kiedy akurat postanawiała nie pojawić się tego czy innego dnia. O to miejsce musiał ostatnio nawet "walczyć" z Damonem. Skubany robił mu za wokalną konkurencję. Niezbyt specjalnie go to jednak ruszało. Śpiew był tylko jego dodatkiem. Nigdy nie zamierzał z tego robić kariery. Zebrał więc kolejną porcję naczyń i ruszył do kuchni, gdzie odłożył je na blat i zabrał się za zmywanie, gdy wspomniana wcześniej Akane pojawiła się w progu.
    - Cześć - odparł tylko, marszcząc lekko brwi, kiedy ta zaczęła opowiadać o jej kolejnych planach z dziewczynkami, do tego wszystkiego jeszcze chciała je wziąć na noc. - Wiem, że są wtedy marudne i mogę z nimi spędzić wtedy czas, a nie tylko popatrzeć na ich śpiące buzie - odparł spokojnie, odkładając pierwsze dwa talerze na kupkę tych czystych. - Nie ma mowy.
    Gave

    OdpowiedzUsuń
  97. Chłopak uniósł wzrok znad naczyń i skrzyżował go z Akane obserwując ją uważnie.
    - Nie - powtórzył po prostu. - Nie zabierasz ich na noc - sprecyzował, odkładając kolejne czyste naczynia na kupkę tych czystych. - Spędzasz z młodymi właściwie każdy dzień i jeszcze ci mało - spojrzał po niej. - Idzie wojna, więc bujaj się, ale moich nocy ci nie oddam - powtórzył chłodno, kończąc z naczyniami. Odstawił szmatkę na bok i ruszył z powrotem na salę, wymijając przy tym Akane.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  98. - Biorę - przyznał nieco się przy tym czerwieniąc. - Ale spokojnie, mam takie atrakcje że niektóre można spokojnie odpuścić - zapewnił ją wesoło, po czym zaśmiał się serdecznie. Przesunął jeszcze wzrokiem po jej figurze i sam będąc już rozebranym do bielizny wziął rozbieg i z okrzykiem skoczył. Pęd wiatru we włosach był przy tym spadaniu niesamowity. Gdyby się skupić to i życie stanęłoby przed oczyma, a zaraz przywitała go chłodna tafla wody. Zabrała go w swe objęcia i utuliła, ale wypuściła kiedy on pragnął zaczerpnąć powietrza. Roześmiał się serdecznie na zewnątrz.- Haha no, muszę przyznać że taka adrenalinka to dobra adrenalinka - wyszczerzył się do niej. - Lubisz takie szalone rzeczy? Co właściwie uważasz za szalone? No bo może taki skok z klifu to dla ciebie codzienność - wyjaśnił swe pytania.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  99. - A ty znowu to samo - westchnął przeciągle, odwracając się do niej. - Nie przeszkadza mi twoja osoba - powiedział spokojnie. - Przeżywanie razem przygód niespecjalnie nam wychodziło. Ciągle dochodziło do starć czy innych seksualnych propozycji -zauważył. - I nie była to zdrowa relacja. A ty wciąż masz o to problem? Dalej tego nie dostrzegasz - zauważył jeszcze, po czym odetchnął głęboko. Mimo wszystko mówił spokojnie, nie unosił się. Starał się zachowywać w bardzo cywilizowany sposób. - Tak, nie zabroniłaś, ale czuję się jak pieprzony zwyrodnialec, gdy zabieram dziewczynki w świetle dnia, bo wiem że ty chcesz z nimi spędzać wtedy czas. Ale ja też chcę. I nie podoba mi się to, że co chwilę je zabierasz w dzień, a potem w nocy niewiele można z nimi już zrobić. Fajnie że budują z tobą więź, ale nie fajnie... że ze mną nie mają takiej okazji - spojrzał jej prosto w oczy. - Więc tak, będę robił o coś takiego problemy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  100. - Tak - uciął krótko. - Naprawdę uważam, że dystans zmieni to co jest między nami na lepsze - poprawił ją. - Wiem, że chciałaś, ale ja nie chcę. Już o tym rozmawialiśmy. Moim zdaniem takie wspólne życie, przeżywanie przygód i tak dalej nie pomoże ani tobie ani mnie. Wiem, że ty nie uważasz by tobie było to potrzebne, ale ja sądzę inaczej - stwierdził jeszcze, po czym zgrzytnął zębami. - Naprawdę uważasz, że próbowanie przeżyć całego ich życia w jeden miesiąc jest takie zdrowe? Ty im pakujesz przygodami każdy dzień, a potem są przeboćcowane w nocy i nie mogą zasnąć - spojrzał po niej uważnie. - Dla kogo to robisz? Dla nich? Czy dla siebie? - popatrzył po niej. - Dlatego się nie zgadzam na ten nocleg i nie chcę robić z tego konkurencji, ale owszem trochę zazdroszczę ci tego czasu z dziewczynkami, przy tych przygodach, a trochę przeraża mnie to, że fiksujesz się znów w innym temacie. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  101. - Dziękuję bardzo za te wszystkie twoje złote rady, ale nie skorzystam. Przede wszystkim muszę słuchać siebie, a  mój stan psychiczny mówi mi, że spędzanie z tobą czasu na razie odpada. Akane, wcale nie minęło jakoś wiele czasu, a ty mnie znowu próbujesz namówić na spędzenie czasu z tobą i dziewczynkami. Razem, jak jedna wielka i szczęśliwa rodzina. Przykro mi, ale nie jestem w stanie tego zrobić i nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie to zrobić. Na tę chwilę mogę śmiało powiedzieć, że nie, bo w takim punkcie stoję. Nie wiem co będzie za miesiąc czy pół roku - powiedział stanowczo. - Nie zamykam się na inną możliwość - dorzucił, co by przypadkiem nie wpadła na to aby znów złociście mu radzić i próbować mu wmawiać że to co ona sądzi będzie dla niego lepsze. -  No tak, zwykłe spacery, więc możesz spokojnie zrezygnować z tej nocki - zauważył po prostu i pokręcił lekko głową. - Nie będę cię o wszystko pytał. Ty też ze mną nie ustalasz wszystkich tych waszych szalonych przygód - skomentował. - Z jakiej paki ja mam teraz pytać cię o zdanie? - uniósł lekko brew. - Bo skoro ty nie potrzebujesz mojej zgody to z jakiej paki ja mam potrzebować twojej? - uniósł wysoko brew i odetchnął głęboko, łapiąc za miotłę i wchodząc na scenę co by pozamiatać po Akane. Parsknął śmiechem na insynuację co do kąśliwych potyczek. - Z moich informacji wynika, że to ty szukasz ze mną kontaktu - skomentował, bo przecież już nie raz podczas choćby i tej rozmowy stwierdziła, że ona nie miałaby nic przeciwko wspólnym wyjściom. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  102. Pokręcił lekko głową.
    - Jak ty wszystko przekręcasz - westchnął przeciągle. - No co ty nie powiesz? - uniósł wysoko brew. - Nie utrudniam twojego czasu z dziewczynkami, nie wtrącam się w twoje plany. Oświadczam ci tylko, że skoro już mamy taki podział jaki mamy to nocki są moje - zauważył prosto z mostu. - W dzień rób sobie co chcesz, ale w nocy dziewczynki mają być w domu - spojrzał po niej. - Nie rozumiem gdzie tu jest jakieś wielkie utrudnianie twojego czasu z nimi - mruknął krótko, po czym roześmiał się. - A widzisz to po co w ogóle wspominałaś o pytaniu cię o zgodę, skoro sama tego nie robisz? Jeśli już byś mnie wcześniej pytała to mógłbym zrozumieć, a ty wymyślasz wyimaginowane sytuacje i teraz to ma być potwierdzenie twojego argumentu? Jak już są potwierdzeniem mojego - rzucił, zmiatając kurz wprost na Akane. - Aha, tak sobie mów Słonecko - puścił do niej oczko. - Nie będę twojego delulu (xD musiałem...) rujnował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  103. - Dobrze, idź po nie. Są na łące z Febe i Yensenem - odparł spokojnie, po czym dotknął nasady swojego nosa i spojrzał na nią wyraźnie zmęczony tą przepychanką. - Nie wiem czy zauważyłaś, ale mam prawo do swojego zdania. Powiedziałaś mi o swoim pomyśle, ja nie wyraziłem zgody. Dodałaś, że o nią nie pytałaś, spoko - wywrócił oczyma. - Moje pomysły też mogą ci się nie podobać i kiedyś z pewnością powtórzymy taką rozmowę tylko na odwrót - skomentował i kichnął od nadmiaru piachu pyłu. Na jej odchodnym pozwolił duchom odsunąć krzesło by się o nie potknęła tak w ramach odwetu za pył. Kij w oko, że sam zaczął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  104. Nawet się nie zdziwił, że tego uniknęła. Gdyby chciał to pewnie spróbowałby jeszcze kilku sztuczek, ale machnął tylko na to ręką. Odprowadził ją wzrokiem, wracając do pracy. Wieczorem czekał na dziewczynki na ganku i kiedy zobaczył je w oddali wstał by chwilę do nich podejść i przejąć pierwszą, która się do niego wyrwała. Wziął ją na ręce i ucałował w czółko.
    - I jak? Dobrze się bawiłaś? - zapytał małej, zanim spojrzał po Akane uważnie. - Przepraszam, poniosło mnie - powiedział w końcu. - Nie ufam ci pod względem ucieczek pod osłoną nocy - skomentował. - Dlatego nie chcę żebyś zabierała je na noc - wyjaśnił krótko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  105. Poprawił Malikę na rękach i poczochrał ją po włoskach, po czym spojrzał na Raję.
    - Będzie bajka będzie - rzucił do niej z lekkim uśmiechem na twarzy, po czym zamknął na moment oczy słuchając o nocy. Nabrał głębokiego oddechu. - Możesz je wziąć na noc - powiedział z ciężkim sercem, bo naprawdę obawiał się przy tym najgorszego. - Za dwa dni - dodał po chwili milczenia, po czym wyciągnął z kieszeni lizaka, którego wręczył Akane. - Jutro chcę je po południu wziąć na spacer do lasu, pozbieramy owocki - mruknął. - Dlatego lepiej za dwa dni... to będziesz miała je pełne dwa dni - stwierdził. Co do samego śniadania nie wypowiedział się. Nie bardzo wiedział co powinien powiedzieć. Nie do końca podobała mu się wizja Akane kręcącej się po kuchni Febe z samego rana, ale to nie był jego dom. - Skoro Febe się zgodziła to... - wzruszył ramionami. - Ja tam nie mam w tym temacie nic do gadania - dodał, chociaż dziwiła go zgoda meduzy, skoro jeszcze nie tak dawno twierdziła, że nie będzie Akane zapraszała na posiłki.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  106. W przeciwieństwie do niej, on ulgi nie czuł. Wręcz przeciwnie. Ścisnęło go w sercu z niepokoju. Czekała go nieprzespana noc, już to czuł i choć rozsądek mówił mu, że nie ma co się martwić to serce i głowa robiły swoje. Niespecjalnie widziało mu się oddawanie małych na noc. Skinął głową na pytanie co do lizaka.
    - Mhm, ale naturalny bez słodzików i chemii - powiedział, choć to było oczywiste. - Nie jest aż taki słodki, a dzieci zdają się je bardzo lubić - rzucił jeszcze, bo Malika i Raja wprost za nimi szalały, tak samo jak i Grima i Kevusia. Jedną i drugą podświadomie wrzucał w kategorię "dzieci".
    - Dzięki - uśmiechnął się krzywo w odpowiedzi na komplement dotyczący lizaka. - Okay, przekażę jej - zapewnił, obracając się na pięcie z małą na rękach. - Chcesz je wykąpać? - zapytał spokojnie, ruszając w stronę domku Febe. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  107. Gave uśmiechnął się lekko.
    - Interesu otwierać nie planuję - rzucił spokojnie. - Robię to raczej dla zabawy... Ines i Rahim też je smakowali - dodał jeszcze. - Hm... z gumijagód, z malin, z tych śmiesznych cytryn... to moje ulubione, a jestem w trakcie kombinowania jednego z jadalnych kwiatów - dodał po krótkiej chwili namysłu. - Ale może kiedyś powstanie - dorzucił po chwili milczenia. Przez chwilę zastanawial się nad odpowiedzią. - Okay, jak się nie obrazisz to chyba jeszcze podziękuję za pomoc - stwierdził, mimo że sam to zaproponował wcześniej. W danej chwili nie bardzo wiedział czy to był dobry pomysł. - A transport, jakoś sobie poradzimy - zagryzł mocno wargi. - Wybacz, wiem że proponowałem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  108. Oddanie Akane małych na noc było bardziej stresujące niż przypuszczał. Cały dzień chodził jak na szpilkach, a gdzieś w okolicy wieczoru stwierdził, że i tak tego dnia nie zaśnie i postanowił udać się w stronę Ardei. Miał nadzieję, że uda mu się chociaż trochę myśli odsunąć od dzieci. Sama podróż do Ardei nie była wymagająca i odbyła się bez problemów. Tam udało mu się odwiedzić starsze państwo i nawet otrzymał od nich świeże pieczywko. Po dwóch, trzech godzinkach pożegnał się z nimi i ruszył w drogę powrotną. To na niej spotkał kłopoty. Niewielki oddział Polszański napadł na rodzinę kotowatych i choć chłopak miał ochotę zostawić ich w spokoju, z powodu tego co robili Tonemu.... to nie potrafił... zwłaszcza, gdy małe kotowate zawisło w powietrzu.
    - Shit... - mruknął pod nosem, ukrywając się w cieniu drzew. Przez moment wahał się, zastanawiał, ale gdy ojciec rodziny wydał z siebie ostatnie tchnienie a matka zaczęła nieudolnie uciekać porzucając swe dzieci, coś w nim zawrzało. Nasunął na głowę kaptur i zasłonił twarz maską, którą nie tak dawno temu otrzymał od Onyx i rzucił się w wir walki. Nie sam. Z duchami. Dzięki tej małej przewadze udało mu się pokonać Polszan, ale nie obyło się bez mniejszych i większych cięć. Najgorszym było dość głębokie rozcięcie barku. Zrobił sobie prowizoryczny opatrunek i biorąc latające kociątko ze sobą zawrócił do Argaru. Świtało już, gdy dotarł do niego i zamiast iść i męczyć biedną Febe, ruszył do Akane. Zapukał do drzwi. W końcu wstawał dzień więc no można by odebrać małe przy okazji, co nie? A poza tym... był jeszcze mały, latający i futrzasty blond problem...
    - Hej - rzucił, gdy zaspana dziewczyna otworzyła drzwi. - Mogę?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  109. Wsunął się do środka, gdy tylko otrzymał zaproszenie. Maluszka położył na łóżku Akane. Dzieciak był wyraźnie zmęczony i przestraszony, ale już nie płakał. Skulił się na jej posłaniu i zamknął oczka, zasypiając, a on nie do końca wiedział co powinien zrobić. Zsunął z siebie koszulę i usiadł na krześle, rozbierając również opatrunek, który sam sobie założył.
    - Byłem na spacerze - powiedział po prostu. - Natknąłem się na Polszan i rodzinkę kotów... - mruknął, po czym przypomniał sobie o pieczywie i wyciągnął z torby świeże pieczywko, które położył Akane na stole. - Na śniadanie - odchrząknął, wracając na swoje miejsce. - Tak mi się wydaje - mruknął zerkając na malucha. - Lata... a no wiesz wiek się zgadza, włosy też... i ech... matka poszła w pizdu. Uciekła. Zaszlachtowaliby małego... ojciec już nie żył - zacisnął wargi. - No przecież nie mogłem go zostawić...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  110. Popatrzył po niej i westchnął ciężko.
    - Tak wyszło... ale widziałabyś moich przeciwników - uśmiechnął się do niej krzywo. - Wąchają kwiatki od spodu, a ich dusze już są w odpowiednim miejscu - dorzucił, a gdy wspomniała o Ardei, skinął lekko głową. - A taka tam przebieżka... - mruknął krzywiąc się, gdy przyłożyła kawałek materiału do rany. Słuchał jej wyroku. Chciał powiedzieć, że sam by sobie poradził z szyciem, gdyby nie to, że jego dwa palce dalej nie były w najlepszej kondycji. Skinął głową na wyrok, sześciu szwów i podał jej swą koszulę z nieco krzywym uśmiechem. - Najpierw praktyka, przypomnij sobie szycie, a potem moje... - mruknął. Spojrzał po śpiących dzieciach. - Wezmę coś na znieczulenie, żeby przypadkiem żadnego nie obudzić - mruknął. - Ja wiem, że niespodziewane... ale rzucił mi się w oczy... spojrzałabyś w te błękitne oczy i od razu wiedziałabyś, że to Tony - mruknął. - Ten dzieciak... nie jest niczemu winien An...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  111. - Zastanowię się nad tym - odparł spokojnie. - Następnym razem wrócę z ranną sarną czy innym królikopodobnym dziecięciem - dorzucił jeszcze, spoglądając na kota. Mały przygarnął do siebie pled Akane i zacisnął na nim swe małe piąstki. Zwinął się przy tym w kulkę. Przez moment go obserwował, zanim spojrzał na koszulę trzymaną przez Akane. - Oho możesz próbować - rzucił raczej weselszym tonem i wstał, by ruszyć do łazienki po wspomniany proszek. Przyniósł go zaraz z powrotem i łyknął sobie specyfik, wracając na swoje miejsce. - Rodzina Klary? - spojrzał po niej. - A ona? Nic jej nie jest? - zainteresował się. - I Ryu też? - upewnił się. - Jasne, że nie w końcu do ciebie napisał - stwierdził zaraz, przyglądając się temu co dziewczyna wyprawia z jego koszulą. Już miał odpowiadać, ale sama sobie dopowiedziała to i owo. Skinął głową. - Dwa plus...  zdałaś - zgodził się z nią, po czym już spokojnie się ulokował czekając na jej działania. - Tony go przyjmie... wierzę w niego - szepnął cicho. - Grima też... nie zostawią malca w potrzebie...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  112. Gabi nie przeginała z dotykiem. Nie wzięła jej w objęcia, tylko przez moment przytrzymała dłoń przy jej dłoni, zanim odsunęła się od niej i skinęła głową.- Na pewno dasz - zgodziła się z nią, sprawy Morgany już nie komentując. Przecież ta dziewczyna zdawała się być niezwykła. Prawie tak niezwykła że można by rzec iż nierealna. Chociaż z tą nierealnością to na pewno przesadzała. Znała przecież wielu Polszańskich rycerzy, którzy również potrafili z dokładną precyzją rzucać nożami. Z wręcz nadludzką precyzją. Uśmiechnęła się szeroko do Febe.- Ale my się już znamy - zauważyła, przyjmując dłoń Febe. - Przyjęła mnie pani do pracy - dodała z lekkim uśmiechem na twarzy, po czym przesunęła wzrokiem po kartonach. - Może potrzebuje pani pomocy w segregacji? - zapytała, zerkając zaraz na Akane. - To jak często zdarza ci się tu przychodzić? - zainteresowała się, słysząc te wszystkie przytyki. Kąśliwości choć rzucane w żartobliwym tonie.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  113. Spojrzał po niej pobłażliwie, gdy wspomniała o kontenerze na prezenty.
    - Myślę, że równie dobrze swoje złote usteczka mogłabyś zasznurować i rezultat byłby taki sam - zauważył uśmiechając się do niej lekko. Słuchał dalej o Klarze, przytaknął lekko głową i o Ryu, krzywiąc się przy tym lekko. - Tak, nie jest to lekkie przeżycie - zgodził się cicho. - Mogę sprawdzić... czy wszyscy dotarli na górę... - zaproponował, a gdy ukłuła lekko zagryzł mocno wargi. - Boli - przyznał, ale po chwili ból przeszedł i za drugim razem po prostu skinął głową. Zrobiło mu się trochę słabo, przez co dotknął jej dłoni zanim po raz kolejny zagłębiła się w jego barku. - Daj mi chwilę - poprosił i pochylił się do przodu, aby nabrać kilku głębszych oddechów. Wystarczyło ich tylko kilka, by koloryt twarzy powrócił. To wówczas wrócił do swojego miejsca. - Można dalej - skinął lekko głową. Co do Tonego miała rację. Na pewno nie będzie mu lekko choćby spojrzeć na malca, ale wierzył, że chłopak jednak postanowi go nie karać. - Nie mniej... lepiej mu o tym powiedzieć. Jeśli nie będzie chciał go przygarnąć... - zagryzł mocno wargi. - Fasolki dorobią się brata... - podrapał się po głowie. - No nie zostawię go na pastwę losu teraz... już i tak dużo wycierpiał. Jednej nocy widział śmierć ojca i uciekającą matkę, która krzyczała, że dziecko mogą sobie wziąć bo ona go i tak nie kocha... - westchnął ciężko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  114. Gabi pokręciła lekko głową, bo przecież nic takiego się nie stało. Tak po prawdzie to nawet się ucieszyła, że ktoś jej nie rozpoznał. To była miła odmiana.
    - Pewnie, pomożemy - zapewniła szybko i podeszła do kartonów, by zorientować się w systemie. Febe wykładała na razie wszystko na stół w odpowiednie kupki, więc i ona zaczęła to robić. - Oho... masz albo bardzo walecznych znajomych, albo straszne ciamajdy - rzuciła ze śmiechem. - A może jedno i drugie? - zaproponowała. - Taki zdrowy miks walecznej ciamajdy - postukała się palcem po brodzie. - Znasz takich? - zainteresowała się. Sama miała nadzieję, że nie będzie lądować tu zbyt często na kozetce u Febe, ale jeśli Akane rzeczywiście do tego doprowadzała... po prostu znajomością z nią samą...
    - Myślisz że powinnam się trzymać od ciebie z daleka? - spojrzała po niej i obrzuciła ją "krytycznym" spojrzeniem od stóp do głowy. - Nah, może się odseparuję jak już 3 razy tu trafię - zaśmiała się lekko. Rozejrzała się zaraz dookoła w poszukiwaniu dziewczynek Akane, ale nikogo nie dojrzała. - Rozumiem, ciężko jest tak dzielić czas? - zapytała jej zaraz. - Jak się dogadujesz z Gavem w tym temacie? Przepraszam, jeśli nie chcesz o tym mówić to mi powiedz. Zmienimy temat.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  115. Gdyby tylko Klara nie była aż tak na niego cięta to pewnie sam zaproponowałby jej taką możliwość, chociaż nie był przekonany czy w tej chwili to w ogóle potrzebne. Z drugiej strony może jednak chciałaby wiedzieć czy wszyscy chociaż trafili do tego samego miejsca i znaleźli się tam na górze. Skinął głową. Zapyta jej, jeśli będzie na to okazja i na pewno nie od razu. Nie wiedziałby nawet co powiedzieć na temat jej rodziny.
    - Wiesz w porządku, Febe może go obejrzeć - zgodził się z nią. - Ale uważam, że Rei powinna się o nim dowiedzieć pierwsza... kto jak nie ona, pomoże potem przeprowadzić przez to Tonego? - spojrzał po niej uważnie. - Poza tym... cierpliwość Febe też ma swoje granice i kolejny maluch w jej domu, na jej głowie, a nie na przykład mojej... to zdecydowanie nie jest najlepszy pomysł. Już nie róbmy z Febe darmowego przytułku dla bezdomnych - spojrzał po niej wymownie. - To co powiedziałem, że w razie czego go wezmę to podtrzymuję - spojrzał po niej twardo. - To i tak opcja B. Wierzę, że plan A wypali i Tony koniec końców go pokocha...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  116. - Nie, z resztą sobie poradzę - stwierdził spokojnie zakładając z powrotem koszulę. Skrzywił się przy tym lekko, ale przecież dobrze wiedział jak boli dopiero co zszyty bark. - Dzięki - dodał zaraz, wstając z miejsca i podchodząc do śpiącego malca. - No to co? Wezmę go do Febe, a po małe przyjdę po śniadanku - zaproponował, bo przecież nie chciał się wtryndalać w jej czas ze stukotem małych stóp. - Wybacz za zamieszanie, ale sprawa... - spojrzał po śpiącym kocie. - ...była nagląca - stwierdził cicho, powoli biorąc małego kota na ręce i obejmują go delikatnie. Chłopiec drgnął niespokojnie, ale kiedy wyłapał przy sobie spojrzenie Gava uspokoił się odrobinę. Najwyraźniej zdołał się nieco przywiązać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  117. Następnego dnia dopiero w porze obiadowej zdobył się na ten krok. Zapoznanie dziewczynek z młodym, którego roboczo nazywał Groszkiem - było wyczerpujące, ale nie poszło aż tak najgorszej. Poprosił by Febe zajęła się Fasolkami, wskazując na Grocha ręką. Wyjaśnił jej, że weźmie młodego do Rei, a potem ruszył do Akane, gdzie zapukał i poczekał aż ta otworzy drzwi.
    - Gotowa? - zapytał jej. - Myślisz, że padnie od nadmiaru informacji?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  118. Miała rację co do kalibru nowiny i również miał cichą nadzieję, że Rei nie będzie tam sama, choć w obliczu wojny Meliodas często był gdzieś w terenie. Odetchnął głęboko.
    - Mały ma się dobrze, ma dużo odpoczywać i powoli wprowadzamy do diety regularne posiłki bo jest strasznie niedożywiony - wyjaśnił spokojnie stan zdrowia dziecka. - Dziewczynki nieco zazdrosne, było trzeba je parę razy uspokajać, ale stanowczo i bez krzyków i nawet chwilę się z nim pobawiły zanim znów wpadły w szał - pokiwał lekko głową. - Chwilę to zajmie ale dojdziemy do porozumienia - stwierdził spokojnie. - Mały przy nich jest bardzo wycofany.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  119. Chłopiec złapał trochę niepewnie jej palec swoją rączką i ścisnął go troszkę, a potem puścił. Nie odzywał się. Właściwie to nie powiedział ani jednego słowa przez cały dzień. Gave nawet nie był pewien czy on potrafi mówić, ale nie pospieszał go. - A pewnie, właściwie jak będziesz brała dziewczynki... to mogłabyś czasem wziąć i jego? - zapytał jej. - Nie zawsze - dodał zaraz, bo przecież nie oczekiwał że za każdym razem Akane będzie brała jego własną odpowiedzialność. - Po prostu może zmiana osoby obok też mu się przyda? - zaproponował. - No i te twoje tłumaczenie - zaśmiał się cicho, po czym pokiwał głową. - Może i jeszcze będzie rządził na podwórku - zgodził się z nią. - A jak nie to też będzie dobrze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  120. - Jasne - poczochrał malca po włosach. - Dzięki - dodał jeszcze, ruszając już w stronę domu Rei i Meliodasa. Zaśmiał się cicho na komentarz o otwieraniu buzi i tych specyficznych słowach. - Na pewno. Od razu da ci do wiwatu - zgodził się z nią. Jak i z tym, że najważniejsze by doszedł do pełni sił i był zdrowy. Resztą można było martwić się później. Zapukał do drzwi Rei i cofnął się o krok, nie do końca wiedząc czego tu oczekiwać. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  121. Gave zmarszczył lekko brwi na pierwszy domysł Rei. Ciasteczka? Przecież nie mieli drużyn harcerskich w Argarze. Skąd się jej to wzięło? Ten domysł był nawet śmieszny, ale zaraz spojrzała po nim i zadała to trudniejsze pytanie, a on zacisnął wargi mocniej i zanim odpowiedział skontaktował się z duchem Ryu, Tonego i Grimy. Przez moment był nieobecny, słyszał, że Akane coś mówi, ale nie docierały do niego żadne słowa. Chciał jej powiedzieć prawdę, a nie tylko puste frazesy.
    - Tony i Grima mają się dobrze, właśnie pod chmurką morenkę uprawiają, ale już są w drugiej ciąży, trzecia im nie grozi - powiedział spokojnie. - Ryu... ucieka z Klarą przed oddziałem Polszan, ale nie jest spanikowany - dodał jeszcze. - Gdyby umarli, byłabyś pierwsza której to mówię - wymamrotał. Nie prosiłby Akane o pomoc. Nie w takich wypadkach. Zaraz też zerknął na cudaczne stworzenie, które teraz nieco nieśmiało ale z ciekawością zerkało na Rei od czasu do czasu. - Chcielibyśmy tylko porozmawiać...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  122. Gave za to zaskoczony nie był, dopóki nie zorientował się, że Keva postanowiła do jego chujka dodać cipeczkę. Pokręcił wtedy głową i spojrzał poważnie po Kevci.
    - Bardzo ładnie, ale pokręciłaś - poinformował ją. - Ja chujek, a to - wskazał na Akane. - Cipeczka - poinformował ją, by uśmiechnąć się lekko do Akane i spojrzeć na Rei. - A bo Grima uprawia dyskryminację mężczyzn w swoich naukach... dlaczego na wujka Keva woła chujek, a na ciotkę - ocia? - spojrzał po niej. - Nie, nie. Skoro już chujek, to cioteczka - cipeczka - wyjaśnił swoje rozumowanie. - No więc edukuję Kevę co do tego, prawie wyszło - poczochrał małą po włosach. Tamiko w tym czasie mocno wcisnęła się w mamę. - A to... - Gave spojrzał po wciśniętym w niego kocie. - Znalazłem go wczoraj - wyjaśnił cicho. - Mógł zginąć, więc... go wziąłem - skrzywił się bo to że wziął chłopca aktualnie wiązało się z większymi problemami niż z pożytkiem. - Bo on... no... - zagryzł wargi, po czym wyciągnął chłopca wysoko w powietrze by spojrzeć mu w oczka i puścić ręce. Chłopiec utrzymał się w powietrzu i przekręcił patrząc ślepkami na Rei. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  123. Gave pokręcił lekko głową.
    - Poczekaj aż Fasole będą cię cipeczką wołały - pogroził jej palcem przed nosem i westchnął ciężko spoglądając na Kevę. - Jeszcze się nauczymy. Nic się nie martw - uśmiechnął się do niej i pstryknął palcem policzek małej. Zaraz jednak obserwował w spokoju Rei, łapiąc małego na wszelki wypadek, gdyby kobieta jednak postanowiła go trafić, przypadkiem. Różne rzeczy się przytrafiały w takim wypadku. Przezorny ubezpieczony. Zerknął na Akane i pokręcił lekko głową, a gdy Rei znów się odezwała pokręcił lekko głową.
    - Bez obaw, nie zostanie - wymamrotał. - Jest pod moją opieką. Akane mi pomaga - skomentował. - Ja go znalazłem i tu przytargałem, nie zwalę nikomu tego problemu na głowę... zwłaszcza że patrzycie na niego jakby czymś zawinił - nie mógł się powstrzymać. - Wiem, wiem... nie o to chodzi, po prostu... - pokręcił lekko głową. - Już się zamykam - stwierdził cicho. - Zdecydowanie wolałbym żebyś była przy rozmowie z Tonym - mruknął jeszcze. Po to jej mówili, żeby chociaż trochę pomogła. Na wieść o wyprowadzaniu Rei, pokiwał lekko głową. - Ty idziesz czy ja? - zapytał spokojnie, bo ktoś z dziećmi musiał zostać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  124. Sama zdołałą poznać Acaira. Może niezbyt dobrze, ale Akane miała rację. Chłopak wpisywał się w kanon walecznej ciamajdy. Uśmiechnęła się do swych myśli, dołączając do segregowania rzeczy. Jedzenie na bok, leki w inną kupkę, a ubrania segregowały na te męskie, damskie oraz dziecięce. Spojrzała po niej i zamrugała.
    - O nie, nie, nie - pokręciła głową. - Żadnym testerem nie będę. Jak tylko raz trafię tutaj jakoś ranna to... ustrzelę cię - pogroziła jej palcem i sama zaśmiała się łagodnie. Skinęła głową. Trudne tematy warto było czasami przegadać. Czasem wypowiedzenie czegoś na głos sprawiało, że sprawa ta zdawała się być lżejsza. Wysłuchała Akane. Serduszko jej się mocniej ścisnęło, kiedy powiedziała, że za nimi tęskni.- Za wszystkimi? - zapytała ostrożnie, po czym spojrzała jej prosto w oczy. - Zobaczysz, jeszcze ich będziesz miała. Twoje maluszki na pewno - dodała zaraz, żeby jej przypadkiem Akane źle nie zrozumiała. - Dobrze, że się dogadujecie - stwierdziła po krótkiej chwili milczenia. - Myślę, że to ważne, aby rodzice się dogadywali co do przyszłości dzieci - pokiwała głową. - I... no dla mnie to trochę dziwne, że dziewczynki są u niego, bo uhm zwykle to kobieta siedzi z dziećmi - przyznała po chwili. - Ale wy jesteście inni, Argar ma dużo takich szalonych pomysłów. Jak tak patrzę z boku... to całkiem niezły pomysł, by dzieci były odpowiedzialnością jednego i drugiego rodzica - uśmiechnęła się szeroko.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  125. Ciąża wydawała się być straszna. Tyle ograniczeń. Podziwiał kobiety za to przez co muszą przejść, często przez męski gatunek rosnący w nich samych. Czasem oczywiście nie tylko męski. Szaleństwo. Tyle wyrzeczeń. Czasem pewnie trudno było się w nich połapać. Słuchał o sportowej adrenalinie i kiwał delikatnie głową.
    - To brzmi jak porządna dawka adrenaliny - zgodził się z nią, po czym zastanowił się chwilę. - Ja będę nudny - stwierdził, kładąc się na plecach i dryfując. - To o czym mówiłaś oczywiście lubię, np skok z klifów, albo pływanie z rekinami czy wspinaczka bez zabezpieczenia. Od czasu do czasu lubię ten typ adrenaliny, ale dla mnie... największą adrenaliną jest poznawanie nowych miejsc i ludzi. To dopiero jest szalone - zaśmiał się lekko. - Jest tyle punktów, które mogą pójść nie po twojej myśli, że to aż głowa od tego boli. A jak wszystko wyjdzie, albo chociaż w 90% wyjdzie, albo rezultat będzie zadawalający to dopiero jest satysfakcja.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  126. — Mam nadzieję, że dostali, na pohybel skurwysynom — skomentowała, uśmiechając się delikatnie w jej stronę. — Do mnie jak najbardziej trafia, gdybyś miała takie szkice do sprzedania czy oddania, chętnie sobie ozdobię nimi ściany — dodała jeszcze. Tak, ona zdecydowanie z przyjemnością naogląda się takich rzeczy. Mimo swojego ciepłego charakteru naprawdę lubiła takie mroczne klimaty. Zawsze była nimi wyjątkowo zauroczona. Zaśmiała się lekko i pokręciła głową.
    — A mi się wydaje, że jednak dużo. Rysujesz, śpiewasz, tańczysz całkiem nieźle i grasz na instrumentach, może nie wszystkich i się uczysz, ale dalej jesteś bardzo wszechstronna. Już sobie tak nie odejmuj. No i grasz na scenie jak zawodowa aktorka — wymieniła wszystko pokazując na palcach. Jak dla niej był to całkiem szeroki wachlarz umiejętności, także ta skromność u Akane teraz była naprawdę niepotrzebna. Oparła podbródek na dłoniach, kiedy słuchała wszystkiego co tam było słychać u kuzynki.
    — Dueciki tak? To może ja też się wproszę. Ostatnio poszło nam całkiem nieźle — zaproponowała luźno. Nie obrazi się też, jeśli będzie miała inne plany.
    — Jasne, w takim razie wątpię, żebym miała coś ciekawego do czytania. Chociaż w Phyonix jest chyba jakaś książka o okultyźmie i czarownicach od ojca, tylko też nie wiem, czy tam będzie coś o Latrala — rzuciła. Szkoda, a już myślała, że będzie miała z kim poplotkować sobie o horrorach z książek. O takich można było rozmawiać. Te z prawdziwego życia były po prostu depresyjne. Co nie znaczy, że nie trzeba było o nich rozmawiać.
    — Odbudujesz sobie jeszcze lepszy dom — spróbowała ją pocieszyć. — Tym razem bardziej ognioodporny, masz kogo poprosić o pomoc w takich zabezpieczeniach — dodała jeszcze. Najwyraźniej tak miało być. — Od waszych okolic też się zaczęło, prawda? Jebane skurwysyny… Mam nadzieję, że sami tam spłonęli, albo spłoną, będzie im bardzo poetycko za to — skwitowała na koniec, unosząc się trochę, może nieco niepotrzebnie. Pokręciła głową. — Pytałaś mnie też o wycieczkę z Abyss, prawda? — przypomniała sobie, próbując odejść od nieprzyjemnych tematów.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  127. Uziemiła go? Sprytne. Jasna cholera. Nie spodziewał się takiego kombinowania w zwykłym treningu. Zdecydowanie traktowała to bardzo poważnie. Nie miał jednak zamiaru tak po prostu się poddawać, chociaż powoli zaczynała go męczyć ta wymiana ciosów. Nie był już młody, eliksirów pod ręką brakowało a i jemu zmęczenie zaczynało dawać się we znaki. Miał być emerytem i ograniczać takie zabawy do minimum. Celowała w nogi, które były unieruchomione. Nie miał jak uciec, ale uderzył podmuchem Aardu w jej stronę, aby odrzucić dziewczynę. Stóp sobie Igni nie spali, więc nie miał jak się uwolnić. Na razie postanowił nie robić nic więcej. Obserwował uważnie Akane, a unieruchomienie postanowił potraktować jako okazję do nabrania kilku oddechów i odpoczynku.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  128. Gabi uniosła lekko brew.- Masz rację - zgodziła się. - Po trzecim razie będę cię próbowała ustrzelić - postanowiła pójść na kompromis. Dwie szanse i przy trzeciej po prostu strzałą w łeb. Nie było zmiłuj się pod tym względem. Dziewczyna zacisnęła mocno pięści słuchając o tej codzienności, której Akane brakowało. Codzienności, której ona sama się pozbyła. Przez moment milczała, mając ochotę powiedzieć Akane, że ta nie docenia tego co ma, ale zaraz wzięła głęboki wdech. Świadomie pozbyła się swojej ciąży. Nie mogła mieć pretensji do dziewczyny, że ta swoją donosiła a teraz tęskniła za takimi sprawami. - Rozumiem - szepnęła, bojąc się, że głos zdradzi jej własne rozterki. - Tęsknisz za szczęśliwymi chwilami. Za takim domowym ciepłem - podsumowała cicho. - Za czymś co miałaś i teraz zniknęło. To chyba boli najbardziej. Kiedy znika... - szepnęła, po czym spojrzała na nią. - Ale to co zniknęło nie musi znikać na całe życie. Możesz dalej to odbudować - stwierdziła. - Jeśli będziesz chciała. Albo stworzyć takie domowe ciepełko z kimś innym - dodała jeszcze, bo nie czuła się na tyle zżyta z Akane by wchodzić w szczegóły jej związku. Uśmiechnęła się do niej lekko. - Owszem, powinni się od waszych uczyć - zgodziła się z nią. - Jest wiele rzeczy, które moglibyśmy się od was nauczyć, ale i wy od nas... - stwierdziła. - Chociażby docenianie życia... wy zdajecie się wszędzie pędzić, nie doceniacie tego co macie obok, ciągle coś wam brakuje. Takie wrażenie sprawiacie - powiedziała cicho. - Mogę się mylić ale do tej pory to jest coś co tu widzę. W samym Argarze ale i nie tylko...

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  129. - Zajmę, nie pozwolę mu wylądować na bruku, albo w złych rękach - zapewnił ją cicho. Nie był pewien czy jego ręce były takie dobre, ale do dzieci miał wielkie pokłady cierpliwości więc zdawał się nie być aż taki najgorszy. Kiedy weszli do środka uśmiechnął się na widok zabaw z Akane. Dziewczyna po prostu lubiła dzieci, a on nie raz widział jak bawi się z Fasolkami. - Ja? - spojrzał po Rei i pokręcił przecząco głową. - Ja się nie nadaję do tego - stwierdził. - Zabawiam dzieci jak mam pomysł, a do tego trzeba drygu, finezji i pomysłów - mruknął przysiadając na moment na krześle. Zaśmiał się cicho na te ogonkowe ekscesy. Swoją drogą faktycznie byli podobni. Keva i Kociak... mieli ogony, potrafili latać, oboje blondczupryną się odznaczali. Kociak miał również uszka kocie i nosek czarny, ale twarz całkiem ludzką. Widać było że to rodzeństwo mimo wszystko. - No ale jak ty weźmiesz tam zmianę to ja chętnie na scenie cię zastąpię - rzucił jeszcze do Akane. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  130. No chyba teraz sobie robiła z niego jaja. Nie miał zamiaru zostać żywcem zakopany na stojaka. Usiłowanie zabicia wzięła sobie chyba zbyt poważnie. Miał już serdecznie dość tej młodzieży. Wylądowali w nowym świecie, miał żonę, dwójkę cudownych pociech, a i tak musiał prawie codziennie zdychać i walczyć o każdy oddech, bo grupka młodzików nie potrafiła znaleźć sobie lepszego worka treningowego. Może i to lubił, ale codziennie kombinowanie i wywijanie mieczem nawet i jemu potrafiło się dawać we znaki. Codziennie czuł się jakby wrócił na szlak, a to miał być tylko miły dodatek do emerytury. Złożył obie ręce w znaki. Quen i Yrden. Dał się zakopać do końca, po czym zdetonował tarczę, a ta odrzuciła całą konstrukcję od niego. W tym czasie sprintem dotarł do Akane i nałożył na nią runę Yrden.
    — Ja nie mam już siły bez eliksirów — powiedział ciężko dysząc. Dla niego ten pojedynek już się skończył. Runę nałożył na nią tylko po to, żeby nie zaczęła znowu używać na nim czarów, gdyby miała inne zdanie.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  131. Gave ruszył za Kevą gdy ta rzuciła swoje małpiszony. - Nie uciekniesz od miłości - poinformował ją i ze "smoczym" rykiem dopadł małą by wziąć ją w obroty i zacząć łaskotać. Nie dając jej ani chwili wytchnienia. Spojrzał po Akane i prychnął. - Jak cię nie ma to przecież to robię tak czy siak. Nie musisz mi odmawiać i tak nie posłucham - puścił do niej oczko. Nie komentował też "kolejnego". Do tej pory myślał, że był tym pierwszym który ją zastępował, a wszyscy inni byli kolejni, ale... mylił się. No cóż. Trudno. Nie powinien nawet czuć się zawiedzionym. W końcu nie chciał robić kariery w śpiewaniu. Podziękował za napój i upił porządny łyk. - Tak,, Tony sam zdecyduje - zgodził się Gave, obserwując malca z lekkim uśmiechem na ustach. - A na razie zostaje pod moją opieką... i twoją, jak już będę miał ochotę na chwilę odpoczynku - pokazał jej język.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  132. - Co z oczu to z serca - wyszczerzył się do niej i podrzucił Kevcię do góry, zanim wziął ją pod pachę i poczochrał po włosach. Słuchał Akane i jej słów kiwając lekko głową. Prawda. Urodzili się w podobnych okolicznościach. Mieli ze sobą trochę wspólnego. Mały schował łepek w piersi Akane i zamknął ślepka, powoli przysypiając w jej ramionach. Gave w tym czasie zdołał Kevę nieźle pomęczyć i teraz dobierał się do Tamiko, która pozazdrościła wygłupów. - A właśnie... miałem zapytać... czy mogę przynieść lizaki jutro? Będę dziś ich kilka robił i pomyślałem, że może ta tu wesoła ferajna też by chciała - zaproponował od niechcenia, spoglądając na Rei. Nikt nie mówił, że będą rozmawiać tylko na te trudne tematy. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  133. Gave zakluczył sobie usta i rzucił kluczyk za siebie i podrzucił Tamiko w górę, żeby zaraz ją złapać i jeszcze raz. Dziewczynka roześmiała się radośnie. I zaraz poleciał samolocik i znowu w górę, aby ostatecznie wziąć ją w ramiona i zacząć jeszcze trochę łaskotać. Mała chichotała aż miło było słyszeć, a kiedy zabrakło jej tchu to i Gave usiadł. Na podłodze obok kanapy z małą zamykającą oczka na jego piersi.
    - To przyniosę - uśmiechnął się tylko, po czym zerknął na kociaka, ciesząc się że ten spokojnie zasypia. - Rei ty w azylu zostajesz, prawda? - upewnił się. - A będziesz miała oko na Fasolki i tego małego? - zapytał jej cicho. - Proszę - poprosił ją jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  134. Gave również jej podziękował. Posiedzieli tak jeszcze dobrą godzinkę, po czym podziękowali za gościnę i opuścili domostwo Rei. Zostawiając ją z jednym nieco nadpobudliwym dzieckiem, które akurat się wyspało kiedy oni zbierali manatki. Gave przejął od An kociaka, co by nie musiała go nosić i powoli ruszył razem z nią w stronę centrum miasteczka. - To widzimy się wieczorem w gospodzie - stwierdził spokojnie. - Przyprowadzę małe, co by cię ze sceny zgonić - dodał jeszcze uśmiechając się przy tym perfidnie. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  135. Gave nie rzucał słów na wiatr. Skoro powiedziało się A to trzeba było powiedzieć B. Razem z trójką dzieci pojawił się w gospodzie tuż przy końcówce piosenki "Czerwone Korale" Fasolki już w gospodzie przebierały nóżkami zniecierpliwione, więc Gave przykucnął przy nich.
    - No już, szukajcie mamy - szepnął dziewczynkom puszczając je kiedy tylko zlokalizowały Akane. Dziewczynki z piskiem i pokrzykiwaniami "ma-ma", "ma'ma", "ci...pa" ruszyły do Akane i mocno się w nią wtuliły, klaszcząc w łapki.
    - Ma-ma, la, la, la - Raja pokołysała się w rytm melodii. Gave uśmiechnął się na ten widok i sam podszedł do dziewczyny prowadząc za rękę kociaka. Mały był już nieco bardziej ośmielony, ale dalej uparcie trzymał się znanych sobie osób i nie chciał ich puszczać.
    - Jesteśmy - rzucił lekkim tonem, przystając w pewnej odległości od Akane, spoglądając na miłości które małe jej dawały.

    Gave, Fasole i Groch

    OdpowiedzUsuń
  136. — Uparty pierdzielu? — oburzył się, po czym zaśmiał się delikatnie, kręcąc głową. — Młodzi mi żyć nie dają i jeszcze wyzywają jak emeryt godność próbuje zachować, wstydziłabyś się młoda damo — pogroził jej palcem, po czym oparł dłonie o kolana, samemu wyrównując oddech. Zdecydowanie będzie musiał zacząć nosić cały swój wiedźmiński arsenał przy pasie, jeśli ma wytrzymać te treningi z argarską młodzieżą.
    — Masz bardzo dużo atutów, świetnie walczysz, z pomysłem i świetnie dostosowujesz się do sytuacji, tak naprawdę musisz tylko zacząć więcej trenować, żeby popracować nad wytrzymałością. Mordowania jest otwarta dla każdego, nie zawsze będę miał czas, ale możesz śmiało wpadać, kiedy chcesz. Nauczę Cię obsługiwać się nią, jest prawie cała automatyczna. Jedyne co to inkantacje trochę niepotrzebnie Ci czas zajmują. Nie wiem jak u Ciebie, ale wiem, że w moich czasach wiedźmy potrafiły czarować bez nich. Albo tworzyły sobie runy i amulety na najpotrzebniejsze rzeczy, czasami sekunda może Ci życie uratować. Gdybyś była zainteresowana, możemy zobaczyć, czy sama możesz korzystać z kamieni runicznych — wyjaśnił wszystko, po czym się wyprostował. Podszedł do bukłaka z wodą, który podał Akane, żeby mogła się trochę napić. Z pewnością musiała być spragniona po takim wysiłku.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  137. Nie musiała prosić go dwa razy. Ucałował córcie w policzki i przykucnął przy kocurku.- Zostaniesz z Akane? - zapytał go, a chłopiec nieznacznie skinął główką i zbliżył się do dziewczyny, nieśmiało chwytając jej spodni i odsuwając się od rzucającej piorunami Maliki. Raja tymczasem chwyciła jego drugą rączkę i potańcowała kuperkiem machając na wszystkie strony. - Ze specjalnymi pozdrowieniami dla żonsi naszego solenizanta - uśmiechnął się szeroko i rozpoczął śpiewanie. - Nie, nie ugasi mnie nikt! Gdy ogień sięga pod sufit, bo zamiast w język się gryźć - wyciągnął język i ugryzł się w niego lekko. - Wolałem płomienie wpuścić - zakołysał się w takt melodii schodząc ze sceny i podchodząc do solenizanta. - Nocą tak jak kocur, skaczę na twój dach - wskoczył na stolik, uważając na szklane napoje. - Przejdę wszystkich bossów - zastrzelił z palców przyjaciół solenizanta i uśmiechnął się czarująco do kobiety. Zszedł ze stołu by przystanąć za solenizantem i pomasować mu ramiona. - Jak wytrawny gracz, ja z grubej skóry uszyty mam frak - delikatnie pociągnął za koszulę solenizanta. - Chcesz burzyć ze mną mury? Daj znać! Mam super moce i gwarantuje nieprzespane noce! - puścił do niej oczko i zakołysał się wracając do własnych dzieci. Złapał Malikę na ręce i okręcił się z nią dookoła własnej osi. - Bo ze mną można w ogień i z powrotem. Awantura lecą szyby z okien... lecą szyby z okien... - kontynuował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  138. — Jasne, w razie czego wiesz gdzie mnie szukać — odpowiedziała, gdy nie dostała jednoznacznej odpowiedzi. Naciskać nie będzie. Chociaż może za tydzień albo dwa sama się przypomni i posuszy jej głowę o to.
    — No właśnie. Koników nie ma co ukrywać, konik, koń, duże stworzenie, łatwo go nie schowasz za plecami, ogon zawsze będzie wystawać — zażartowała. Zaśmiała się delikatnie. Ją to bawiła, a nie przejmowała się za bardzo tym czy słuchacza to bawi. Przecież niczego niegrzecznego nie powiedziała. Po prostu uwielbiała suche, mało śmieszne żarty. Nie mogła i nie lubiła ich powstrzymywać. Kiwnęła głową.
    — Jasne, możemy pośpiewać o wszystkim czym chcesz. Nie wszystkie utwory muszą być miłosne, dalej mamy sporo propozycji myślę. Umiem się dostosować, będę się dobrze bawić, a Ty zadbaj o swój komfort — zapewniła ją z uśmiechem. Nie wiedziała jak bardzo miłosny był repertuar argarskiej muzyki, ale gdyby Akane chciała, sama mogłaby kilka rzeczy zaproponować.
    — Będzie okazja w Phyonix się rozejrzeć. Tata ma u siebie, myślę że bez problemu pożyczy. Bardzo lubi okultyzm, więc wiem, że coś ze sobą zabrał — odpowiedziała. Jeśli An nie będzie miała czasu, bo będzie chciała spędzić więcej czasu z córkami zawsze sama może zabrać książkę. Dla niej to chwila, poprosić tatę i da bez problemu. Uśmiechnęła się do niej szerzej.
    — No pewnie, Abyss lubi takie przejażdżki, zawsze dostaje za to dodatkowe smaczki, poza tym bardzo lubi być głaskana i rozpieszczona, więc mamy tutaj obopólną korzyść, albo nawet czworokólną? — wyjaśniła, śmiejąc się. — Daj tylko znać kiedy — dodała jeszcze.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  139. Tak, rozumiała to zmieniające się ciepło. Z każdą osobą było inne, mogło być inne. Tak jak Akane wspomniała, nawet jeśli zeszłaby się z Gavem to w obliczu tego co się zadziało, to ciepło będzie już inne. Może lepsze, może ciekawsze, może cieplejsze... ale inne od tego co już przeżyła. Uśmiechnęła się tylko delikatnie i pokiwała głową na wieść, że rozumie o co jej chodzi.
    - I jak ci idzie to zwalnianie? - zapytała z wyraźnym zainteresowaniem. - Od was uczę się takiej otwartości, innego spojrzenia na świat. To znaczy nawet nie mieszania się ras, bo to już chciałam, zanim was poznałam... i uważałam, że to co robi mój ojciec a potem brat to skrajna głupota - skomentowała. - Ale wy jesteście tacy otwarci w wielu tematach... jak to rodzicielstwo chociażby, jak spojrzenie na małżeństwo... jak patrzenie na miłość. Dla mnie to niespotykane, dziwne, inne - uśmiechnęła się krzywo. - Ale piękne - dodała zaraz. - Więc uczę się tak myśleć... uczę się, że będąc kobietą nie jestem gorsza, nie muszę robić tego co mi mężczyźni każą - mruknęła. - Co prawda chciałam tego już wcześniej i tak czułam, ale wy... no daliście mi pewność, że to wcale nie jest głupie i nie jest to pobożne życzenie głupiej małolaty - wyjaśniła o co jej chodzi, po czym odetchnęła mocno i spojrzała na niekonńczące się kartony. - Może chwila przerwy? Na herbatę? - zaproponowała. Była pewna że Febe im na to pozwoli.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  140. Taka spródnica, że jak spodnie wyglądała xD
    Gave płynnie przeszedł do drugiej zwrotki, okręcając się jeszcze z córką, a potem odstawiając ją na dół, by porwać ze sobą tę drugą. Nie mogła zostać bez tańca, bo zaraz by jedna czy druga się obraziła. Obserwował krótko jak Akane tańczy razem z resztą dzieciaków. Odstawił małą przy końcówce i dołączył do ich małych tańców, by jeszcze ruszyć w stronę solenizanta, by jeszcze wraz z nim odśpiewać ostatnie refreny i ukłonić się wszystkim, przy ogólnych radosnych okrzykach.
    - Mam jeszcze jedną - rzucił. - Dla trochę młodszych odbiorców - puścił oczko Akane, sadzając całą trójkę na scenie. - Ale Skrzecząca Żaba musi mi pomóc - dorzucił i podszedł do muzyków, by im dać znać o co chodzi. Zaprosił jeszcze dzieciaki na scenę i sam z niej zeskoczył.- Mówili że nie kłamie tutaj nikt... - wskazał na salę, po czym przekazał pałeczkę Akane, by dokończyła swój tekst.

    Gave (nie powiem co, zgaduję że się domyślisz xD)

    OdpowiedzUsuń
  141. Roześmiał się serdecznie.
    - Nie sądzę, żeby poznawanie nowych ludzi mogło przebodźcować. To super sprawa jest - rzucił kładąc się na moment na plecach i swobodnie dryfując. - Nie chodzi mi o przypadkowych, których poznasz raz i potem do końca życia ich nie widzisz - dorzucił zaraz. - Tylko o takich których zamieniasz najpierw w swych znajomych a potem jeśli masz odrobinę szczęścia to może nawet w przyjaciół lub więcej? - zaproponował i uśmiechnął się delikatnie po czym zanurkować by chwycić jej stopę i pociągnąć lekko w dół i wynurzył się tuż za nią.
    - Nie chodzi mi o grę na punkty - pokręcił przecząco głową. - Po prostu ty jesteś typem otwartej osoby, takiej która uwielbia towarzystwo, a przynajmniej na taką wyglądasz - wyjaśnił spokojnie. - Ja, żeby taki się stać, musiałem przełamać swoje lęki. Dlatego dla mnie poznawanie nowych ludzi i zacieśnianie z nimi więzi... to wciąż niezła adrenalinka - wyjaśnił o co mu chodziło, po czym podpłynął do niej. - Nasz piknik czeka... - rozejrzał się dookoła i wskazał na pokaźnego rodzaju skałę wystającą z oceanu. - O tam - wskazał dłonią. - Ścigamy się. Kto pierwszy ten wybiera zadanie dla swojego przeciwnika - puścił do niej oczko i ruszył spokojnie w stronę wspomnianej skałki.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  142. On sam był pod sceną przechodząc sobie od trojga maluchów przez pozostałe ciekawskie dzieci, bujając się w rytm melodii.
    - Mówili: tak czasami musi być - wzruszył ramionami robiąc zawiedzioną minę. - Żeby było jak jest, a jest lepiej, gdy nie ma - okręcił się wokół własnej osi. - Witajcie w naszej bajce - doskoczył do Akane, żeby wraz z nią zaśpiewać refren. - Gdzie nigdy nic na zawsze, dopóki czas, nadziejo trwaj - odsunął się siadając między Fasolami i czochrając po włosach Groszkach oraz obie dziewczyny, by spojrzeć na Akane z zainteresowaniem przysłuchując się dalszych słów.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  143. Gave kołysał się z dziećmi w takt muzyki, od czasu do czasu pokazując Akane dłońmi. Wskoczył na scenę do starszych dzieci i przygarnął parę z nich do kolejnych taktów piosenki, obejmując je ramionami i nawiązując z nimi kontakt wzrokowy. 
    - Niech nikt nie czuje chłodu - puścił oczko do Akane i zaczął ze starszakami skakać po scenie. - Witajcie w naszej bajce - powtórzył z nimi dwa razy, by zeskoczyć ze sceny i ruszyć do solenizanta. - Choć napisali dla nas dobry plan, idzie wiosna, no patrz - wskazał na dzieciaki, podbiegając do nich i kucając przy Fasolach. Wskazał palcem na Akane. - Nikt nie skarży się mamie - rzucił śmiejąc się przy tym pod nosem. Oddając zaraz pałeczkę dziewczynie. Podszedł nawet do niej i złapał ją za ręce by w chwili gdy śpiewała, wirować z nią po sali. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń

  144. — Nie naciskam — rzuciła z uśmiechem, który szybko zszedł, kiedy usłyszała to pochmurne “jak dożyje”. Kuzynka była bardzo ponura ostatnio. Nawet jeśli miała powody, to słuchanie sugestii, że być może nie wyjdzie żywa z tej wojny potrafiła mocno zakuć - zapewne tylko nie w jej serce.
    — Dożyjesz, może nie czeka nas najwspanialszy okres, ale warto chociaż wierzyć, że dożyje się jego końca — powiedziała, spoglądając na nią z delikatnym uśmiechem. Być może nie pocieszy kuzynki takimi słowami, ale nie potrafiła się tak po prostu zamknąć w tej i wielu innych kwestiach. Była w końcu gadułą.
    — Możemy rano, Fasoleczki będą miały gdzie spożytkować swoje pokłady energii, a i Abyss woli poranne przebieżki – ustaliła z nią.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  145. - Gdzie nigdy nic na zawsze, dopóki czas, nadziejo trwaj - śpiewał z nią dalej, wirując po całej sali, od czasu do czasu skacząc wraz z dziećmi. Kiedy tak wirowali bez pamięci ciesząc się utworem. Tańczył z Akane do rytmu, okręcając ją wokół jej własnej osi od czasu do czasu. Uśmiechał się przy tym, bo ten utwór należał do tych bardzo pozytywnych i bardzo wpadających w gusta dzieci. Nie spostrzegł nawet kiedy dotarli niemalże do wejścia do gospody, gdy ktoś uderzył go w plecy. Poczuł lekkie ukłucie w okolicy karku i nie utrzymał równowagi. W połowie słowa jego usta znalazły się przy ustach Akane i... po prostu się z nimi złączyły. Przez moment nie wiedział nawet co jest grane. Znów smakował jej miękkich warg. Jezu, nie. Przecież mieli trzymać się z daleka od siebie. Przerwał pocałunek dość szybko, ale nie odsunął się gwałtownie.- Wybacz - szepnął. - Nie chciałem tego zrobić - rzucił jeszcze, patrząc jej prosto w oczy. Przecież nie chciał naruszać jej przestrzeni osobistej. Pomasował się zaraz po karku i wyprostował. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  146. Uśmiechnęła się szerzej, gdy usłyszała, że nie zakłada swojego umierania. Właśnie to chciała usłyszeć. Nie komentowała już dalej, ale po jej minie było widać, że chociaż jedna z nich opuści dzisiejszą rozmowę w skowronkach.
    — Surowe mięso gorry, alców, świeże kości, ale nie pogardzi też wszystkim co przyniesiesz, byleby miało w sobie kość albo mięso — wyjaśniła, wstając na równe nogi. — No to widzimy się jutro zaraz po śniadaniu. Pozytywne nastawienie gwarantowane i wymagane — uśmiechnęła się, po czym pożegnała z kuzynką.

    Następnego dnia Darcy wstała i szybko zajęła się przygotowaniem śniadania, a potem Abyss na małą fasolową wycieczkę. Kiedy Akane do nich zawitała, gamorta była już na zewnątrz. Darcy nie jeździła na żadnym siodle, ale i tak trzymała mniejsze sztuki właśnie na takie okazje, aby dać odrobinę zabawy najmłodszym. Właśnie kończyła wszystko dopinać, kiedy zobaczyła kuzynkę razem ze swoimi pociechami. Pomachała jej, trzymając drugą ręką Abyss za grzbiet.
    — Spokojnie, księżniczko, siedź — poinstruowała ją. Dała jej jeszcze niewielki smaczek w nagrodę za bezproblemowo założenie siodła, a następnie spojrzała po swoich dzisiejszych gościach.
    — Serdecznie witamy piękne damy! — przywitała się wesoło. — Czy mamy ze sobą dzisiaj pozytywne nastawienie?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  147. Odsunął się od niej. Jemu też ten wieczór się podobał. To że mogli po prostu wyluzować z dziećmi u boku bardzo mu odpowiadał. Nawet Fasolki jakby zapomniały o zazdrości w stosunku do Groszka i bawiły się razem z nim. Uśmiechnął się do niej lekko i skinął głową.
    - Tak, wszystko gra - zapewnił ją posyłając jej zawadiacki uśmiech. - Ano - zgodził się. - Kto normalny tak odchodzi bez żadnego "przepraszam" - skomentował, obejmując ją lekko ramieniem i prowadząc z powrotem pod scenę, by usiąść z dzieciakami na niej. Podziękował jeszcze wszystkim innym i zbił sobie z nimi piątkę. - To co? Może coś zjemy? - zaproponował całej czwórce. - Mają pyszne menu dla dzieci tutaj - rzucił swobodnie. - Chyba możesz sobie chwilkę przerwy zrobić, nie? - spojrzał po Akane.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  148. Gave skinął głową. Nie widział tego o czym mówiła Akane, ale poczuł dziwne ukłucie na karku. Znów dotknął tego miejsca, ale nie wyczuł w nim nic dziwnego. Może po prostu było to jego dziwne wrażenie. Nie mniej wzruszył ramionami.
    - Cóż na razie czuję się bardzo dobrze - zapewnił ją, bo tak faktycznie było. Nie czuł się w żaden sposób inaczej niż dotychczas. Ot zadowolony po występie. Gave wziął Malikę na ręce i ucałował ją w czółko, po czym puścił oczko do Groszka i poczochrał drugą dłonią Raję, kiedy razem udali się do nieco odosobnionego stolika. Byli w Argarze to i krzesełka dla dzieci zostały zrobione. Posadzili całą gromadkę na nich i zamówili jedzonko dla dzieci i dla siebie.- A dzięki wielkie, wiem - rzucił unosząc się dumą. - Podbieram ci fanów, jak nie ma cię na zmianie - stwierdził tylko. - Wiesz, że ostatnio nawet Yensenowi show robiłem? Skubany wziął na poważnie moją propozycję i poszło - rzucił lekko, spoglądając na dziewczynki. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  149. Przytaknęła głową z lekkim uśmiechem. Emocje mogły nieźle namieszać, ale uważała że nie było co ich w sobie kłębić. Och czyż nie była zakłamaną żmiją, myśląc w ten sposób? Sama swoje emocje czasem chowała. Westchnęła ciężko. Z drugiej strony był też ten cały umiar. Warto było go zachowywać. Może to chowanie właśnie wiązało się z umiarem? Spojrzała po Akane.
    - Przepraszam, ale wywołujesz we mnie skrajne przemyślenia i wprawiasz w niesamowity mętlik - stwierdziła nagle. - W emocjach też powinniśmy zachować umiar - wypowiedziała to na głos. - Nie wszystkie musimy pokazywać - przytaknęła sobie głową. - Ważne by po prostu nie zamykać się w jedną czy drugą stronę - dodał oddychając głęboko. - Wiesz, przez moment poczułam się oszustką. Bo pomyślałam, że się z tobą zgadzam, a jednocześnie uznałam że chowam swoje własne emocje, ale czasem trzeba - zacisnęła mocno wargi. - Prawda? Czasem dla własnego dobra i dobra innych trzeba je schować głęboko w sercu - szepnęła, oddychając głęboko. Co do reszty wynurzeń Akane, zgadzała się z nimi. Popadanie w skrajności zdecydowanie na nic się zdawało. Zaśmiała się na wieść o mężczyznach którzy mieliby rodzić.
    - To by dopiero było wydarzenie - rzuciła z uśmiechem na twarzy. - Nawet nie jestem sobie tego w stanie wyobrazić - przyznała, ale to akurat mogła zrzucić na brak tak bujnej wyobraźni, chociaż z drugiej strony, nie uważała swej wyobraźni za aż tak fatalnie złą. - Jasne, na pewno macie swoje granice. Akane, po prostu bardzo mi się ta wasza otwartość na nowości podoba. Nigdy nie pomyślałabym, że granic nie ma... - zapewniła ją spokojnie, po czym uśmiechnęła się szeroko, biorąc sobie herbatkę i siadając na kanapie na moment, by móc się jej w spokoju napić. - Nie masz za co przepraszać.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  150. - Ja też nie sądziłem - przyznał swobodnie, po czym potarł delikatnie swoje skronie. Głowa nieco zaczynała go boleć. - Brać się do roboty... wroga bić już czas - wytargał Mali za uszka. - Widzę zamiast mężczyzn mnóstwo bab wśród was... - tu potargał Groszka po włosach. - Takiej bandy nikt, nie zlęknie się... - chwycił Raję za nochalka. - A drugą zostawię dla siebie w tajemnicy - dodał uśmiechając się do Akane i upijając łyk soku, gdy ten do nich dotarł. - Spodobało, ale wiesz... nie przyzna się jak go zapytasz - zaśmiał się pod nosem. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  151. Groszek za to czapnął łyżkę i uzbroił się w nią z bojową miną, gdyby tak musiał się przed Mali bronić. Gave zaśmiał się na wyobrażenie Yensena w Mordowni, śpiewającego ten konkretny utwór. 
    - Przestań, bo się popłaczę - zaśmiał się, ocierając łzy z kącików ust i podając Raji słomkę do ust, co by mogła swobodnie posmakować jego napoju, a o to się domagała od pewnego czasu. - Także, strzeż się konkurencji - rzucił luźno, wystukując łyżeczką Mali rytm tak by dziewczynka zaraz go powtórzyła i potem znów odrobinkę trudniejszy. - Brawo - ucałował ją w czółko, gdy bezbłędnie skopiowała rytm 5 razy. Jeszcze przez chwilę bawili się z dzieciakami, zanim jedzonko zostało przyniesione. Gave znów pomasował swe skronie i przetarł oczy, które coś zaczynały płatać mu figla. Kurcze, a był pewien że wcale nie był zmęczony. Może trójka dzieci to rzeczywiście za dużo? 
    - Chyba jestem zmęczony - powiedział po chwili, zamykając oczy. - Normalnie dwoicie mi się i troicie przed oczyma - znów je przetarł.

    Gave

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  152. Taki widok kuzynki naprawdę cieszył oko. Tym razem przynajmniej będzie miała pewność, że granatowłosa spędzi dobrze czas, a nie na smutkach, które jej zdaniem do niczego nie prowadziły. Jasne, nie dało się ich czasami uniknąć, ale warto było się starać pracować nad ograniczeniem ich do niezbędnego minimum, a potem i to wywalić w pieruny.
    — No hej, hej Fasoleńsko — przykucnęła, aby przywitać się z Rają. — Ależ Ty zwarta i gotowa, podróżniczko. Nastawiona na kociaste, futrzaste, ciekawskie przygody? — zapytała ją jeszcze, skupiając się na dziecku. Spojrzała potem na An. Zaśmiała.
    — No to dobrze, rozpieszczanie w rozsądnych dawkach Abyss zawsze jest mile widziane — odpowiedziała. Oparła się głową o gamortę, gdy usłyszała jako to samiczka jest piękna. — Prawda, jest — zgodziła się. Odsunęła się zaraz od niej. — Mają, różne co prawda, ale zaraz zobaczysz. Gamorta w tym czasie w spokoju obserwowała trójkę gości.
    — Przywitaj się z rodzinką — gdy zwierzę to usłyszało, podeszła na krok i wyciągnęła łapę w stronę dziewczyn. — Połóżcie ręce na jej łapie, w ten sposób Abyss się wita z nowymi, o ile nie ma zamiaru kombinować, czasami jest zaborcza, ale to najczęśniej wtedy, kiedy nie widzi żarełka dla siebie, chce podokuczać wtedy, że ktoś mnie odciąga od najważniejszych obowiązków — zaśmiała się delikatnie. Kiedy skończyły się witać, Darcy pogłaskała zwierzę i zaprosiła resztę, gdyby miały na to ochotę.
    — Wkupne na sam koniec, przed chwilą dostała, to teraz musi poczekać na koniec pieszczot — poinstrowała jeszcze. Darcy przywitała się również z Mali.
    — Ciociek duży, ale bardzo lubi takie urocze poszukiwaczki przygód, bo wie, że nie będzie się z nimi nudzić — wyjaśniła małej. — Chcesz ją pogłaskać? Najbardziej lubi po karku, ciocia albo mama mogą Cię podsadzić — dodała jeszcze z uśmiechem na ustach.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  153. — Wiem. I wstrzymuję się od tego. Nie angażuję się w ten konflikt, bo... To była głupota. Co nie znaczy, że mam zamiar się nie bronić w razie ataku na moją osobę. Durnota? Z pewnością. Czy wiem gdzie mieszka i mógłbym to rozwiązać? Pewnie tak. Ale nie będę wychodził z białą flagą i przepraszał za to, że Pius mnie zaatakował. Nasłuchałem się o nim sporo, nie uważam, żeby to była osoba godna zaufania, ani bezpieczna, by tu przebywać. Dlaczego uciekł z Lerodas? Zostawił ich samych sobie, dlaczego miałby nie zrobić tego tutaj, Akane? — dodał, po czym zacisnął pięści, spoglądając na jej unoszące się piersi. — Wiesz co... Może pójdę po nalewkę? Trening nie ucieknie.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  154. Uśmiechnął się lekko.
    — Podziw srodziw, wolne byście mi dali w podziwie to bym wiedział i docenił — odpowiedział, strzelając karkiem. Och, zdecydowanie jutro sam sobie wolne robi. Starczy na jakiś czas. Posłuchał jak to wygląda u Latrala i kiwnął głową. Skinął też głową, żeby Akane poszła za nim. Zabrał ją do swojej wiedźmińskiej szopy, w której znajdowały się różne rzeczy, których używał do tej bardziej magicznej części swojej pracy. Wyciągnął z szafki kilka kamieni runicznych, których sam używał.
    — Ja na przykład robię rytuały, żeby zrobić kamienie runiczne, albo glify ochronne — te też wyjął, żeby mogła im się przyjrzeć. Na każdym przedmiocie były wyżłobione odpowiednie do zaklęć runy, które delikatnie połyskiwały na różne kolory. — Taki rytuał zajmuje jakiś czas, dlatego robię to w wolnym czasie, podczas zlecenia mogę wyciągnąć odpowiedni i od razu użyć na mieczu, albo na czymś co chcę ochronić glifem. Wiedźmińska magia jest bardzo słaba w porównaniu z innymi, więc moje runy przestają działać po jakimś czasie po aktywacji, ale wiem, że czarodziejki i wiedźmy tworzyły trwałe zabawki tego typu. Zasady stworzenia pewnie są różne. Ja muszę wyżłobić odpowiednie znaki stalą, która była posmarowana odpowiednim olejem, na przykład do Ignii mam tutaj olej z papryczek i czerwonych kwiatów. Potem taka runa jest nasączona samym zaklęciem o zachodzie słońca, kiedy promienie na nią padają i e voila! — podrzucił kamień w ręce — gotowe. Jest z tym dużo pierdzielenia, ale pierdzielisz się z tym przed walką. Wiedźminom to było na rękę. W trakcie zimowania tworzyliśmy asortyment na szlak i nic nie mogło nas zaskoczyć. Myślę, że może Ci się to przydać w kryzysowych sytuacjach i warto w to zainwestować — objaśnił wszystko.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  155. Będąc pod opieką Yensena od czasu do czasu wpadała do jego domu. Starała się robić to jednak tak by unikać Gava, który tam mieszkał. Wolała nie denerwować chłopaka. Rozumiała jak bardzo musi się jej bać. Weszła tam więc tylnym wejściem i przemknęła do kuchni, żeby zrobić sobie małą kanapkę. Wraz z nią wyszła z domu wgryzając się tylko w nią i to na drodze do swojego namiotu ją dostrzegła. Wielką Grandsandową pipę. Szła z dumnie uniesioną głową zmierzając w stronę domku Yensena. Pewnie do dzieci. Zdołała się już zorientować, że przychodziła niemal codziennie. Odetchnęła głęboko, kiedy była już blisko i ugryzła trochę kanapki, co by mieć pretekst do tego czemu jej nie zagadała, ale po krótkiej chwili zmieniła zdanie. Przełknęła kęs kanapki i skinęła głową Akane.
    - Cześć - rzuciła dość neutralnie.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  156. Gabi pokręciła lekko głową.- Oj nie, mi nie chodzi o takie chowanie na cały czas - poinformowała ją. - Czasem po prostu sytuacja wymaga od nas schowania głęboko swoich uczuć przed jakąś osobą czy no po prostu w konkretnej sytuacji, ale potem... jak już trochę czasu minie to warto te uczucia powoli odkopać - pokiwała głową. - Zgadzam się, że chowanie przed samym sobą to oszustwo... chyba nawet najgorsze oszustwo jakiego możemy się dopuścić. Oszukiwanie samego siebie jest po prostu okropne - zgodziła się z nią. - Od jednego oszustwa do drugiego niewielka droga, a potem szybko można wpaść po uszy i zgubić się, zapomnieć kim tak naprawdę się jest - upiła kolejny łyk swojej herbaty i przeciągnęła się lekko.  Słysząc dalszą wypowiedź Akane, pokryła się doskonale z tym co sama sądziła, więc przytaknęła jej ochoczo głową. Zaśmiała się lekko na wieść o nie próbowaniu wyobrażenia sobie takiego biednego mężczyzny.
    - Za późno... - wymamrotała. - Wyobraź sobie te ich chudziutkie nóżki, które muszą nosić w sobie nowego człowieka - zaśmiała się cicho, nie próbując jednak wyobrażać sobie porodu. Poród analny sprawił, że aż się wzdrygnęła. Być może trzeba by ich wtedy ciąć, by wyciągnąć maluszka. Uśmiechnęła się delikatnie słysząc parę komplementów co do Mathyrczyków. - Fajnie, że widzisz coś dobrego i w nas - wstała kończąc swoją herbatkę. - Dobrze, możemy wracać do pracy - stwierdziła, bo przecież pudła się same nie posegregują.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  157. Damon potraktował wyścig na luzie. Przecież Akane mu powiedziała, że pływać potrafi ale nie nazwałaby się w tym mistrzynią. Przez chwilę walczył więc z falami, zanim również nie zanurzył się pod wodę. Tam płynęło się znacznie lepiej i przyjemniej. Nie spieszył się specjalnie. Od czasu do czasu zerkał gdzie jest dziewczyna i dotarł do skały, pół sekundy później niż ona. Dotknął jej dłoni i prychnął wywracając oczyma.
    - Nie doceniłem cię. Mój błąd - rzucił oryginalny komplement w jej stronę i podciągnął się by wyjść na zewnątrz i podać jej dłoń gdyby potrzebowała pomocy. - No to zapraszam na piknik - uśmiechnął się szeroko, wygrzebując schowany kosz, a z niego owoce oraz ciasto jagodowe, które sam stworzył i dwa kubki oraz wino. Rozlał im po kubku i stuknął się z jej własnym. - Za pierwszą randkę - wzniósł toast. 

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  158. — Czytać mi w myślach? Szybko miałabyś dosyć — uśmiechnął się do niej. — Jedna czarodziejka nauczyła mnie kiedyś jak wyczuć takie machlojki. Na takie okazje dalej pamiętam całą rozprawę o Brunona o trupojadach — wyjaśnił. Parsknął. — Już tam, nie mam was aż tylu, żeby tablicę dawać. Jak mi się nie będzie chciało to was z kwitkiem odeślę, Ty, Gave i Luna to jeszcze nie cała klasa. Daj staruchowi pożartować. Wiele przyjemności w życiu to już mi nie zostało — wyjaśnił. Przecież nie będzie kijem ich gonił. Na dobrą sprawę mu nie przeszkadzali, a naprawdę, gdyby nie chciał danego dnia się nimi zajmować to przecież krótkie “nie dzisiaj” szybko i bez pretensji rozwiązałoby sprawę.
    Przytaknął na jej pytanie.
    — Jestem wiedźminem, oczywiście, że mogę Ci przerwać rytuał, gdyby coś poszło nie tak. Tylko zakładam, że moje rytuały nie będą odpowiednie dla Ciebie. Kamienie oczywiście, że tak. Jak się postarasz to i nawet możesz zrobić lepsze modele. Moje opcje są ograniczone, bo nie jestem magiem jakby nie patrzeć. Magia wiedźminów jest dosyć prymitywna, ale opiera się na magii z prawdziwego zdarzenia. Rytuał musisz sama sklecić w jakiś sposób. W Gildii miałem pełno ksiąg na ten temat, tutaj nic nie mam. Sama ile wiesz na temat tych rytuałów? Jest szansa, że jakbyś się skupiła podczas mojego to może sama byś coś wyniosła jak mogłabyś sobie pomóc w tej sprawie. W końcu podstawa jest taka sama, różnią się tylko dodatkowe kroki —- objaśnił patrząc na dziewczynę.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  159. Nie zaprotestował, choć wzdrygnął się, gdy jej niegodne ręce dotknęły jego włosów.
    - Nienawidzę jak ktoś ich dotyka - mruknął. - Dzieci się nie liczą - dodał jeszcze, bo Fasole, Groszek, Maryl czy Keva mieli dyspensę. Póki nie dorosną rzecz jasna. Pochylił nieco głowę, by An miała lepszy widok i poczuł jak oko dziwnie mu drga, a potem nadszedł skurcz ręki, przez co upuścił sztućce. Te skurcze bolały. Nadchodziły niespodziewanie. Każdy z innej strony. Nabrał głęboko powietrza w płuca, chciał jakoś się uspokoić.
    - An... boli... - syknął przy kolejnym skurczu. To było męczące. Niemal nie widział na oczy, choć te już trzymał zamknięte. Kolejny skurcz złapał jego serce i trzymał długo. Chłopak uderzył w nie kilka razy, ale na szczęście puściło. - Żesz kur... czaczki - jęknął przypominając sobie, że jest z dziećmi. Lepiej było ich nie straszyć. Spróbował wyrównać oddech. - Nic mi... nie jest, manifestacja tak? Nic mi nie jest... - wymamrotał dość spokojnie, chcąc tu być oazą spokoju dla dzieci.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  160. - Dzięki - odparła tylko i już miała ruszyć w swoją stronę, gdy padła propozycja Akane. Co prawda Yensen mówił coś o tym, że ma wziąć dzisiaj wolne, ale i tak zamierzała iść do jego pracowni i pomóc mu przy meblach. Bo co niby miała robić z aż taką ilością wolnego czasu? To ile miała tu wolnego to było jakieś niepojęte, dziwne wręcz. Nie znosiła tego czasu, bo musiała być wtedy sama ze sobą, ze swoimi myślami. Spojrzała więc po Akane. - Poważnie? Mnie? - uniosła wysoko brew, bo tak trochę nie dowierzała w to co słyszy. Przecież jeszcze parę dni temu Akane chciała jej po prostu przywalić i od tamtej pory Emma po prostu starała się nie wchodzić jej w drogę, bo znała samą siebie i była pewna że nie da jej sobie przywalić, a jeśli już to odda z nawiązką. Wolała nie wchodzić w takie konflikty z córką Niklausa, kiedy dostała od nich szansę. - Nie mam nic innego w planach - przyznała nieco speszona. - Pójdę... - zgodziła się. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  161. Wiedział, że ona lubi takie mizianki. Nie raz to pokazywała. On za to wzdrygał się niemal za każdym razem, gdy ktoś dotykał jego włosów. No prawie za każdym. Raz jej się udało i nawet na to jej pozwolił, ale nie była to jakaś wielka przyjemność dla niego.
    - Ja tam wolę... - wydusił z siebie, zatrzymując się w połowie zdania, gdy skurcz przeszedł przez jego brzuch, boleśnie przyprawiając go przy tym o mdłości. - ...masowanie ramion czy barków... bardziej rozluźnia niż głowa - dokończył, ponownie się krzywiąc. Przyjął do wiadomości jej słowa o śladzie na szyi, spróbował skupić wzrok na Bercie, ale ten mu się rozjeżdżał. - Nie zajeżdżaj mi tu prowokacjami... - wymamrotał, jedną rękę opierając o stół, a drugą chwytając Akane by dźwignąć się z krzesła. - Nie przy dzieciach... manifestacja będzie okay - wymamrotał, podpierając się na Akane mocniej, bo kolejny skurcz dopadł do jego nogi i nie chciał puścić, a jeszcze jeden ponownie zaatakował serce. Cholera by to wzięła. Jak tak dalej pójdzie zejdzie w głupiej gospodzie. Przynajmniej... po całkiem niezłym dniu. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  162. Dziewczyna skinęła lekko głową. Nie była aż takim tchórzem, żeby teraz uciekać. Zwłaszcza przed dziećmi, choć obawiała się spotkania z nimi. Nie bardzo wiedziała jak zajmować się dziećmi, a że uważała się za najgorszą chodzącą po Argarze kreaturę to nie sądziła by była odpowiednia do dzieci. Nie mniej decyzję zostawiała rodzicom, a Akane zdawała się nie mieć nic przeciwko jej obecności. Czekając więc dokończyła swoją kanapkę i przetarła usta dłonią. Nie ruszyła się z miejsca nawet o milimetr. Kiedy zobaczyła uciekającą Akane małą drobinkę to tym bardziej zgłupiała. Zesztywniała cała. Miała jej pozwolić uciec? Zagrodzić drogę? Złapać? Nie była pewna co jest odpowiedzią na to pytanie. Przecież jeśli mała ucieka i wpadnie w czyjeś łapy... to chyba lepiej byłoby ją złapać, no nie? Ale z kolei Akane mogło się nie spodobać że dotyka jej dzieci... Nie mniej przykucnęła w razie czego i lekko przygotowała się na zatrzymanie małej, ale ta sama przystanęła i zaczęła gaworzyć. Dziewczyna próbowała zrozumieć jej słowa. Poza jednym... "później" nie była jednak w stanie tego zrobić. Uśmiechnęła się więc tylko do małej i odetchnęła głęboko, gdy Akane wreszcie do nich dotarła. 
    - Emma - pokazała na siebie i dość sztywno podała małej rękę. - Miło mi cię poznać, Rajo - dorzuciła wstając wreszcie z kucek, po czym powtórzyła ten proces z Maliką. - Mhm nie wątpię - odparła na komentarz Akane.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  163. Przejście tego kawałka było tragiczne. Ledwie widział na oczy, wszystko mu się troiło, przez co głowa pulsowała bólem. Czuł łzy swobodnie spływające mu po policzkach, ale w dalszym ciągu nie krzyczał i nie wył z bólu. Trzymał to w sobie, mimo że z każdym gorszym skurczem, czuł się tak jakby się rozpadał. Nie do końca łapał co się wokół niego działo, ale przytyk co do wagi dosłyszał.
    - Febe dobrze gotuje - wymamrotał. - A to wszystko... mięśnie - dodał, niemal całym ciężarem się na niej opierając, przy kolejnym skurczu. Ten ponownie uderzył w brzuch, zginając go niemal w pół. No prawie, bo szczęśliwie opierał się na Akane, więc tego ostatecznie nie zrobił. - Przy dzieciach? - zapytał. - Manifestujesz dobre rzeczy... albo złe... a prowokacja... - zgrzytnął zębami. - Gołym tyłkiem im świecił nie będę... kurwił przy nich też...nie - wymamrotał, siadając z ulgą na kozetce. Chwycił się zaraz niej dwoma dłońmi i trzymał mocno, jakby od tego zależało jego życie. Nie kładł się obawiając że przy skurczach zleci z niej za moment.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  164. Emma posłała Malice delikatny uśmiech i odetchnęła głęboko, gdy rytuał zapoznawczy dobiegł do końca. Nie do końca wiedziała jak porozumiewać się z tymi małymi człoieczkami. Spojrzała po Akane i wzruszyła ramionami. Nie bardzo wiedziała co wybrać. 
    - Miejsca najczęściej już znam... - rzuciła tylko w odpowiedzi. - Grandsandowy dom, dom Yensenowy i Meliodasowy i gospodę, port... wiem jak dojść do Satoru - skrzywiła się lekko, bo dalej nie podobało jej się to że Orianna z nim mieszkała. Póki co jeszcze swych łap na niej nie położył, ale to tylko kwestia czasu. Była tego pewna. - Może te mniej uczęszczane? - spojrzała po Akane.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  165. — Prawdopodobnie uchodzę. Trzymam się na uboczu, nie angażuję się w społeczność. Po prostu boję się. Nie wiem. Nie ufam mu, jak jestem nawet w okolicy typa to włosy jeżą mi się na rękach. — stwierdził, wysłuchując ją chwilę, by pokiwać głową. — Nie apeluję o żadne akcje. Ani nie apeluję o twoją interwencję ani twojego ojca. Po prostu mam złe przeczucie, takie, jakiego nie miałem nigdy. I nie jestem w stanie tego logicznie wytłumaczyć. Tyle i aż tyle... — odparł, by pójść do swojej szafeczki z alkoholem. Nalewka jaką wyniósł wyglądała ciekawie, bowiem szkło nie posiadało żadnej etykiety, ani napisów. Zasiadł obok niej, na krawędzi, kręcąc głową.
    — Nie mam nic przeciwko, jak się nawet utopisz to cię odratuję przecież. — stwierdził lakonicznie, nalewając jej do kubka złocisty trunek, który, jak się okazało, był mieszanką brzoskwini i figi... Bimbrem, po wypiciu którego, Laz delikatnie syknął. — Sam pędziłem...

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  166. — Na spirytusie. — odparł, samemu sygnalizując, że zaschło mu w gardle po kolejnym łyku. — Mocne... — wyszeptał stłamszonym głosem, by odstawić kubek i odchrząknąć. — A co tam u dziewczyn z Phyonix? Zasłyszałaś coś ciekawego? Sam wolę nie pytać, bo jeszcze mnie opierdolą za porzucenie posterunku... — stwierdził, po czym strzelił kolejnego łyka siedemdziesięcioprocentowego bimberka.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  167. — Wolę nie kusić losu i nie wypytywać. Dużo głupstw palnąłem przed kapłanką. Wolę... Wolę, żeby dziewczyny się w to nie angażowały. Obie mają swoje talenty, swoje powinności, obowiązki, marzenia... Rodziny... Wiesz, ja jestem tylko sługą w ich mniemaniu. Jest w tym jakiś stopień niewymiernej relacji. To co mi wypada jako poddanemu, a co im wypada, jako wysokourodzeni... No to dwie różne rzeczy. Przynajmniej ja tak uważam. — dodał i po prostu chlusnął resztę bimbru do gardła, a po przełknięciu odkaszlnął. — Dodam do tego imbiru i nazwę ten napitek "wściekłą suką". — zarechotał.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  168. - Żeby tylko przysłuchiwać... - spojrzała po niej ponuro. - Ten chłop jest śliski... a jak dobrał się z Rybcią - cmoknęła i pokręciła głową. - Wióry latały... a Orianna tego nie widziała. Ona jest taka niewinna. Wszystko możesz jej wcisnąć. Masz pojęcie, że źle się czuła bo odmówiła Satoru ręki? On jej się oświadczył... - zrobiła cudzysłów. - ...a ona do dziś ma wyrzuty sumienia że odmówiła, a nawet się nie znali - wybuchła i prychnęła pod nosem raz jeszcze, by pokręcić głową. - Mhm Orianka? - spojrzała po niej i wzruszyła ramionami. - Mieszkała na dworze Peruna. Była jego uzdrowicielką. Taki biały ptak w klatce... Perun zrobił jej pranie mózgu... - nabrała głęboko powietrza w płuca. - Mówił, że działa w dobrej wierze, że uzdrawia a nie krzywdzi... - westchnęła pamiętając jedno z ich pierwszych spotkań. - No tak, dobra znajoma - pokiwała głową, milknąc już. Akane na pewno nie chciała słuchać o jej życiu. W końcu występki Peruna nikogo tu nie interesowały. Przynajmniej te mniejsze. Schowała drżące dłonie do kieszeni swej spódnicy i pokiwała głową. - Dzięki. Przyda się jakaś taka miejscówka na kąpiel... bo sól morska kiepsko działa. Cała się po tym lepisz...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  169. - Nawet nie trochę, bardzo - poprawiła ją. Przecież wiedziała jaka jest jej przyjaciółka i jak bardzo jest nastawiona aktualnie na dobro. Wszędzie widzi dobro. - A teraz mieszkają razem ze sobą i Sato robi jej śniadanka i parzy kawcie, zabiera na jakieś zwiedzanie Argaru... - westchnęła. - Ona przepadnie, wpadnie po uszy, a on ją kopnie w dupę... - wymamrotała. - Złamie jej to dobre serducho - mruknęła jeszcze z niezadowoleniem. Skinęła głową. Może i dobrze. Dzięki temu udało jej się ją wyciągnąć z tego piekła. Im obu się udało stamtąd wyjść... no okay Sato też pomógł. Musiała to przyznać, choć robiła to dość niechętnie. Spuściła wzrok na kolejne pytanie Akane. - Mhm... Peruna? Mistrza Bolkowskiego i paru innych wojaków. Wielu ich się przewinęło... nie wiem co masz na myśli mówiąc ciekawego - wyznała. - Ale z takich ciekawych okazów to taki Moherek - pokiwała głową. - Mnóstwo tatuaży i gorąco całuje w jeziorze - uśmiechnęła się pod nosem. - I świetne warkocze robi - dodała. - Ale dziwak straszny. Lubi wyzwania - pokiwała jeszcze głową. - Mieszkamy obok siebie teraz - dorzuciła od niechcenia i zagryzła mocno wargi. - Tak, jezioro jest lepsze - stwierdziła. - Nawet do takiego podryfowania... nie martwisz się, że cię fala zaleje... możesz spokojnie sobie myśleć...

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  170. Spojrzała po Akane jakby ta się z choinki urwała. Satoru z Orianną? Nigdy w życiu. Nie widziała tego i zdecydowanie nie chciała widzieć. Nie skomentowała jej słów na ten temat i i nawet odczuła ulgę, kiedy Akane nie dopytała o Peruna. Dreszcz przeszedł przez jej ciało, gdy tylko o nim myślała. Jeszcze chwilę trzymała ręce w kieszeniach, póki te ostatecznie się nie uspokoiły. Uśmiechnęła się pod nosem na wieść, że Akane zna Moherka. Oczywiście, że go znała. Nie byłaby sobą, gdyby nie znała. 
    - Nie tylko dlatego - mruknęła pod nosem, czerwieniąc się nieco. No przecież że nie tylko, ale myśli same płynęły do tych chwil. Tych z Mohe i Ennis. Tych, w których się nie bała. Nie bała zbliżeń. Nie musiała ich robić i sama wybierała. - Duże są - powiedziała spoglądając na Fasolki. - Szybko muszą rosnąć... nie bałaś się? Ciąży? Dzieci? Nowej roli?

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  171. Nie była pewna co na to odpowiedzieć. Pokiwała lekko głową. Dobrze było wiedzieć, że nie tylko ją coś przerastało. Zacisnęła mocno wargi. No tak, ona sama się przyczyniła do tej samotności Akane podczas ciąży. Poczuła ucisk w piersi i odruchowo odsunęła się od dziewczyny o pół kroczku. Spuściła wzrok i przez moment maszerowała z nim wbitym w podłoże.
    - Mhm tak, każdego czasem przerasta - zgodziła się cicho. - Ale zdajesz się być super mamą - dodała po chwili. Co prawda nie widziała jej jeszcze zupełnie w akcji, ale to dało się dostrzec po dzieciach. Małe słuchały Akane. Słuchały i polegały na niej. Nic się jej nie bały, a przecież o to chodziło w rodzicielstwie. Przynajmniej jej się tak wydawało. - Ja usunęłam dziecko - palnęła w pewnym momencie. - Nie nadaję się na matkę.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  172. - To dobrze - odezwała się w końcu, kiedy An powiedziała o obrazach przedstawiających tortury. - Uhm znaczy... dobrze, że widziałaś bo to znaczy, że się skontaktował i że... że informacja dotarła - zacisnęła mocno wargi, znów wsuwając dłonie w kieszenie. - Wydałam go, bo byłam naiwna. Myślałam... Perun obiecał mi... że mnie uwolni za Argarczyka... a Gavin... no nikt go nie lubił - mruknęła, spoglądając na swoje stopy. - Poza tobą - dodała zaraz, bo tak,  Akane darzyła chłopaka niezrozumiałą przez nią sympatią. - Więc uznałam go za najmniejsze zło konieczne, by... się uwolnić - wymamrotała. Może i się pogrążała, ale przecież nie będzie jej kłamała z tym jak było. - Nie miałam pojęcia, że jesteś w ciąży, a już zwłaszcza, że z nim... - wydusiła z siebie. - I szczerze mówiąc, nie interesowało mnie to... bo wy... - zagryzła wargi. Nie dokończyła. Wiedziała, że w ich paczce nigdy nie było dla niej wielkiego miejsca. Nie powinna oczekiwać, że ktoś po nią przyjdzie, ale... widząc jak przyszli po Gava, a potem jeszcze Niklaus oświadczył, że Ryu nie gniłby w lochu, bo w domyśle by po niego przyszli, robiło jej się po prostu przykro.  - Nieważne - mruknęła jeszcze. - Wiem, że źle zrobiłam i nigdy już tego nie wymarzę - mruknęła jeszcze.
    - Na pewno przyjdą i podziękują - szepnęła, kiedy małe przybiegły się wtulić i pobiegły dalej. Spojrzała po niej, kiedy ta uniosła wysoko brwi i pokręciła szybko głową. - Nie była trudna - wyszeptała. - To dziecko nie mogło się narodzić, nie mogło - zadrżała delikatnie. - Perun był ojcem dziecka - dorzuciła, odwracając wzrok i zamykając mocno oczy na moment. - Nie mogło się urodzić, nie chciałam by na nim eksperymentował tak jak wcześniej na mnie... nie chciałam by go miał... Nie chciałam by je zniszczył, by je stworzył... 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  173. - Nie ukrywali - odparła spokojnie, spoglądając na moment na małe. - Mogłaś słyszeć o Fridzie. To było moje imię, Perun mi je nadał - powiedziała z ciężkim westchnieniem. - Wpadłam tam, na jego dwór... a on mnie zamknął w lochu, torturował, testował, gwałcił, łamał kości... - zacisnęła mocno wargi. - Długo... pół roku, siedem miesięcy... nie wiem... ale w końcu powiedział, że jeśli będę mu posłuszna to ten ból się skończy... chciałam by się skończył - wymamrotała. Gave przeżył coś podobnego do tego co sama przeżywała, tylko dla niego to były dwa długie tygodnie. Tylko dwa tygodnie. Ona skończyła gorzej. - Przyjęłam jego propozycję - mruknęła z ciężkim sercem. - Zapieczętował mój ogień. Nauczył walczyć, nauczył zabijać, nauczył niszczyć... nagradzał za każde dobrze wykonane zadanie, karał jak coś spieprzyłam. Byłam jego psem - wymamrotała. - Ja po prostu miałam tego dość, więc jak zobaczyłam okazję... to z niej skorzystałam - mruknęła. - Ale jak chcesz możesz sobie popatrzeć - spojrzała jej prosto w oczy. - Bo dalej masz to czytanie we wspomnieniach, nie? A nie tylko te śmieszne runki? - upewniła się, bo pokaz w lesie jakoś niespecjalnie ją przeraził. Pamiętała Akane jako zdecydowanie bardziej wojowniczą. Miała większe jaja niż teraz. Zacisnęła mocno pięści. - Tak, tak. An ja to wiem - fuknęła na nią. - Wiem, że wielu jest poszukiwanych, ale ty... my... walczyliśmy ramię w ramię - zacisnęła wargę. - A ty... Gavin czy tam Gave, Ryu czy Tony... nie wpadliście na to żeby no wiesz może rozejrzeć się za innymi z lustra - mruknęła. - Tylko wiem, że nie byłam i dalej nie jestem w waszej świętej paczce - wymamrotała. - Nie powinnam tego oczekiwać i powoli się z tym godzę. Po prostu zajmuje mi to więcej czasu. Jestem opóźniona, jak widać - wydusiła jeszcze z siebie, a na dotknięcie ramienia odsunęła się o krok. - Przepraszam ja... - zagryzła wargi. - Jak mnie przytulisz to się rozpłaczę, a nie chcę płakać przy... - spojrzała na dziewczynki. - Nie chcę im psuć dnia.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  174. — Bardziej chodzi mi o to, że byłem sługą. Nie chodzi o urodzenie, ani o status, ani o bogactwo. Szczerze mówiąc, to moja rodzina była zawsze na szczycie społeczeństwa... Chodzi mi o fakt, że służyłem, byłem sługą. Teraz... Teraz jest chyba lepiej. Nie czuję presji wynikającej z zależności. Z resztą, zobaczymy.
    Chwilę posłuchał jej sugestii, samemu wsuwając się do wody... A ta nagle zaczęła się podgrzewać, jak w jacuzzi.
    — Brzoskiwniowa suka? Owocowa suka? W sumie, nie wiem czemu suka, to seksistowskie. Albo... Wkurwiony feniks? Nie wiem. Nad nazwą jeszcze trzeba popracować. Ale chyba receptura jest smaczna, nie?

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  175. Emma westchnęła ciężko.
    - To bym cię przysmażyła - mruknęła tylko. - Albo wszystko dookoła w tym ciebie i twój piasek wcale by ci nie pomógł - dodała, po czym zacisnęła mocno pięści. - Muszę popracować nad moimi umiejętnościami. Dawno nie były na... wolności - stwierdziła, właściwie po prostu głośno myśląc na wieść o runach Akane. - Może... uhm... - zagryzła mocno wargi, bo wychodzenie z propozycjami było dla niej trudne. Zwłaszcza tymi nie łóżkowymi. - Może poćwiczyłybyśmy kiedyś... razem? - zaproponowała cicho. - Jakbyś miała ochotę i czas.... - dodała szybko. - Ale jak nie masz to niekoniecznie. To tylko pomysł, luźna myśl... przepraszam że zapytałam - bąknęła zaraz. Pokręciła głową, gdy Akane powiedziała o tym, że sami siebie szukali. - Byłaś w niewoli - powtórzyła. - Też cię torturowali? - zapytała jej cicho. - Domyśliłam się, że nie byliście wszyscy razem od razu - rzuciła luźno. - Po prostu... ja nie mogłam szukać, mi patrzyli ciągle na ręce. A jak znalazłam... jak znalazłam Ryu... - odchrząknęła. - To Perun zaraz o tym wiedział i kazał mi go schwytać - zacisnęła mocno wargi, a te jej lekko zadrżały. - Ugh zauważyłam. Twoje dzieci nie są dziećmi Ryu, więc już nie jesteście razem. Jesteś z Gavem, albo w sumie już chyba nie... tak mi się wydaje, bo nie mieszkacie razem i jakoś rzadko ze sobą przebywacie - bąknęła. - To w sumie dobrze, bo proponowałam seks Ryu... to jest że będę jego niewolnicą - zaczerwieniła się okropnie. - Żeby mi pomógł i stamtąd wyciągnął, a wiedziałam że byliście razem... dobrze, że nie jesteście - odetchnęła głęboko. - Odmówił - dorzuciła szybko, co by Akane sobie nie pomyślała, że jego też zaliczyła. Nie skomentowała już tej paczki i tego czy chce w niej być. Nie wiedziała. Na razie nie była w stanie odpowiedzieć. Nadal miała do nich żal, on tak szybko nie zniknie. Rozumiała, ale miała ten cholerny żal. Kiedy Akane zrobiła krok w jej stronę i ją przytuliła, walczyła chwilę w jej objęciach, ale kiedy dziewczynki dopadły do jej nóg stanęła nieruchomo, aby przypadkiem ich nie skrzywdzić. Łzy same znalazły ujście. Wprost w koszulkę Akane.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  176. Odpowiedziała uśmiechem na jej uśmiech.
    - Zapewniam cię, że poradziłabym sobie z twoim wejściem do głowy, a nawet jeśli nie - spojrzała jej prosto w oczy. - To zemsta najlepiej smakuje na chłodno - dorzuciła krótko, oczywiście mając na myśli samą Akane. W życiu nie przyszło by jej przez myśl by karać jej dzieci. No bez przesady. Mogła robić złe rzeczy, ale miała gdzieś swoje granice. Mordowanie dzieci czy torturowanie ich było jednymi z nich. - Hm... na całość, ale z umiarem. No wiesz... żebyśmy jednak wyszły z tego żywe - uśmiechnęła się lekko. Na resztę już nic nie odpowiedziała. Chwilę trwała w jej ramionach płacząc nad swoim zamordowanym dzieckiem, bo chociaż wiedziała, że zrobiła dobrze to sam akt był trudny do przebrnięcia. W końcu jednak odsunęła się od niej i przetarła oczy dłonią. - Dzięki - wymamrotała. - Możemy... iść się kąpać - spojrzała po małych, które dalej tuliły się do jej nóg. 

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  177. - Ja też - przyznał śmiejąc się pod nosem. - Też mam nadzieję, że się na nich uczę - poprawił się zaraz i uśmiechnął się do niej delikatnie gdy ta podziwiała widoki. - Moim zdaniem jest tu niesamowicie. Wiesz nikogo w pobliżu, tylko woda, szum fal i dobra pogoda. Nie ryzykowałbym jednak przebywania tu w trakcie sztormu - dorzucił swobbodnie, upijając łyk swojego wina i śmiejąc się lekko na to pytanie. - Tak - poinformował ją. - To moja pierwsza randka z tobą - puścił do niej oczko i potwierdził swój udział w pieczeniu ciasta skinieniem głowy. - Poważnie? Dobrze ci wychodzą? - zainteresował się. - Moje czasem nie nadają się do spożycia - przyznał bez bicia. - Ale to próbowałem zanim tu je przyniosłem - zapewnił ją. - Możesz spać spokojnie. Nie miałem żadnych sensacji żołądkowych, a ciasto nawet smakuje... ale to już sama ocenisz - wyszczerzył się do niej.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  178. — Słuchaj no Młoda, moja żona ma paraliżujące spojrzenie i nie zawacham się jej poskarżyć jak zrobisz mi większe kuku — pogroził jej z zadziornym uśmieszkiem na ustach. Kojarzył, że Akane potrafi o wiele więcej niż samo czytanie w myślach, ale nie bał się tego przede wszystkim dlatego, że doskonale wiedział, że jej groźby były tylko i wyłącznie żartami. Przytaknął jej na kolejne słowa i sam się zaśmiał.
    — Może i by nie była, pewnie by nawet chciała by dać mi karę, przełożyć przez kolano jakbym gaci nie miał — i tutaj urwał, bo miał jeszcze trochę litości dla młodej, co by nie zadręczać jej do reszty tanimi żartami o srogiej i uwodzicielskiej żonie. Najwyżej będzie je dalej ciągnąć jak zacznie go irytować.
    — Teoria jest bardzo ważna. Możemy spróbować jak będziesz gotowa, jak będziesz chciała na inne rytuały popatrzeć, to wiesz gdzie pukać do drzwi. Ja Ci pomogę oczywiście, się magicznie pobawimy, no i w kupie raźniej — puścił do niej oczko. Odsunął się od swoich szafek, robiąc jej miejsce. — Jak chcesz się porozglądać jeszcze to droga wolna, może znajdziesz jeszcze coś znajomego — zaproponował, a sam usiadł na razie przy innym stole, żeby zacząć oglądać swoje petardy, które mogłyby przydać mu się do innej roboty.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  179. — Rozsądnych zasądzanych przeze mnie — odpowiedziała jej ze śmiechem. Może faktycznie rozpieszczała Abyss nieco ponad korek, ale gamorta nigdy przez to niczego złego nie zrobiła. Była na tyle inteligentna, że rozumiała, że nie daje jej to żadnych specjalnych pozwoleń, a gdy próbowała przeginać, to Darcy też umiała ograniczać siebie i ją. Tak to już było z wychowywaniem drapieżników. Ona też przecież była rozpieszczana, a na ludzi jakoś wyszła. Abyss podniosła łeb do góry na słowa o dogadaniu się z dziećmi. Wywaliła jęzor i wydała z siebie krótki zadowolony dźwięk.
    — Tak, zapach niech ją pokusi, tym bardziej będzie czuła, że każde nadprogramowe smaczki są dla nadprogramowo grzecznych — wyjaśniła, “grożąc” przy tym palcem Abyss, aby ta pamiętała, że ma się grzecznie zachowywać. Darcy wzięła po kolei dziewczynki, aby mogły przywitać się z Abyss tłumacząc im przy tym, że nie ma czego się bać, bo przecież mimo wszystko zwierzę mimo wszystko nie wyglądało zbyt przyjaźnie, nawet jeśli była wyjątkowo łagodna.
    — No teraz jeszcze mama — powiedziała do dziewczynek. — A wy możecie popatrzeć jakie fajne siodło podróżne mamy na wycieczkę — zaproponowała, wskazując palcem na grzbiet zwierzęcia. Postanowiła dodać do niego parę kolorowych wstążeczek, skoro teraz miały typowo babski wypad.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  180. Zaśmiał się.
    — A widzisz, a żona to jednak twardy zawodnik. Zwłaszcza moja. Także uważaj, bo jak dobrze jej nakręcę to na litość i słodkie słówka się nie da — pogroził jej jeszcze z uśmiechem na ustach. Nie mógł się ponownie nie zaśmiać, gdy zasłoniła usta. No to Yensen 1 a młodzież 0. Był z siebie dumny. Dalej miał w sobie to coś.
    Dał Akane wolną rękę i chociaż nie patrzył na nią to słuchał co mówi. Kiwał też głową, a gdy uznała, że będzie się zbierać to wrócił do niej wzrokiem.
    — No to trzymaj się młoda i do następnego — pożegnał się z nią, po czym wrócił do swojego majsterkowania.

    ~*~

    Od ostatniego spotkania z Akane zdążyło minąć już kilka dni. Bardzo przyjemnych swoją drogą, bo żadnej dodatkowej pracy nie miał aktualnie, więc mógł zająć się swoim życiem rodzinnym. Ostatnio udało mu się napompować piłkę ze skór i żołądka. Pomajstrowal trochę z rana, dorobił dwie bramki, tak co by były też na przyszłość. A dzisiaj po prostu spędził resztę ranka i południa na zabawie z dziećmi, żonką czy zwykłym "bumelowaniu", bo w końcu nie miał żadnych konkretnych planów.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  181. Uśmiechnęła się do Akane.
    — Czasami nie da się powstrzymać, a nawet nie muszą robić maślanych oczek, co? — zaśmiała się do kuzynki. Domyślała się, że w przypadku własnych dzieci musi być z tym jeszcze trudniej. Ba sama była przykładem tego jak ciężko rodzicom było czegoś odmówić własnemu dziecku. Naprawdę cieszyła się, że dziewczynki tak bardzo polubiły gamorte. To był dobry znak na to, że spędzą przyjemnie czas w rodzinnym gronie. Abyss z kolei dawała się każdemu pogłaskać na powitanie w łapę, a potem w każde inne miejsce, wydając przy tym ciche, zadowolone pomruki. Gdy Akane się do niej odezwała znowu wydała z siebie typowy dźwięk, który sugerował pozytywne emocje. Zwierzę rozumiało co się do niej mówiło, więc starała się odpowiadać i na swój sposób uczestniczyć w rozmowie.
    — Eli i Kevcia jeszcze tutaj w Argarze a w Phyonix czasami inne dzieci też chciały, w końcu tam gamorta była całkiem egzotyczna, a ja nie lubiłam siedzieć ciągle w pałacu, to wiesz chodziło się to tu to tam i czasami Abyss mogła dodać kilka kolejnych uśmiechów — zaśmiała się delikatnie i spojrzała po pupilu. — No, jak rasowy łowca dobrego humoru, co? Dzisiaj polujemy na zadowolenie Fasolek? — zwróciła się tutaj też do dziewczynek. — Piąteczka do cioci jak gotowe wskakiwać na podróż pełną wrażeń — wyciągnęła ręce w ich stronę. Za jakiś czas też je oczywiście posadziła i upewniła się, że są bezpieczne i grzeczne. Następnie stanęła z boku, aby wszystko asekurować i upewnić się, że mogą ruszać w długą wolnym krokiem.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  182. — Akurat w Phyonix próbowali to zrobić częściej niż myślisz. Dlatego zawsze miałam gdzieś jakiegoś strażnika, nawet jak o tym niby nie wiedziałam. Abyss jest wyjątkowo szybka, w końcu to gamorta, więc jak coś pachniało podejrzanie to bardzo szybko robiłyśmy w tył zwrot. Oficjalnie jest jeden do jednego, ale tutaj ciężej im wysłać szpiega, niż planować to gdzieś, gdzie każdy jest tej samej rasy, bez czytania w myślach ciężej wtedy znaleźć kto przyjaciel a kto wróg — wyjaśniła, krzywiąc się na chwilę. Kochała Phyonix, ale tutaj czuła się bezpieczniej. Łatwiej było zaufać komuś kogo na pewno nie można podejrzewać o jakąś agendę, chociaż to też nie tak, że nie ufała innym obywatelom ojczyzny. Tutaj też była jej siostra. Jeszcze. — Wiesz to skomplikowane, jak to polityka. No i tutaj jest mniej martwiących się o mnie oczu. Jedni chcą mnie zabić, inni chronić, inni współczują, że ich księżniczka jest na ostrzu miecza, bo wybrali wolność. No ale dobra, bo ja tutaj smęce, a my mamy ważne polowanie na głowie — uśmiechnęła się do Akane, a potem przeszła wzrokiem do dziewczynek. — I bardzo dobrze. Dobry łowca potrafi też zastawić pierwszorzędną przynętę, a jaki humorek by się na taki śmiech nie złapał, żaden! Ot co! — zaśmiała się do Fasolek. Pożartowała z nimi jeszcze chwilę, a następnie wróciła wzrokiem do trasy, pilnując z Abyss, aby cały czas trzymały się bezpiecznego traktu.
    — Dla mnie dobrze. Mam siostrę, miałam też przez chwilę brata, teraz znowu będziemy się rzadziej widywać. Ale obiecał, że zawsze się jakoś spotkamy. Z ciekawych znajomości no to mam wrażenie, że jesteśmy trochę jedną, dużą grupą, mniej lub bardziej zżytą. Nie spodziewałam się, że znajduje tutaj tyle interesujących osób, z którymi będę chciała się zaprzyjaźnić, Ty, Grima, Ryu, Tony, Gave, Mohe, Klara, chociaż Klara się chyba mnie boi przez moje paplanie. Ale jest taka miła i urocza. Czasami jak coś robiłam obok was to podsłuchiwałam jak Ci opowiadała te swoje historie. Byłaby świetną pisarką i reżyserką moim zdaniem. No i oczywiście całe Grandszkole, bardzo lubię te wszystkie bąble. No i wujostwo. Warto poznać tą drugą stronę planszy. Damona nie liczę bo znałam go wcześniej, miał się już wyprowadzić, ale teraz nie mam serca go wyrzucić. Ach, no i Luna też wydaje się całkiem w porządku. Jeszcze. Zobaczymy jak tam mi nadepnie na odciski — opowiedziała o swoich wrażeniach w Argarze. Chociaż i tak był to skrót skrótów. Uśmiechnęła się do kuzynki. — A Tobie jak idzie powrót na scenę? Podobno się w Piaskach robi coraz większy tłok — puściła jej oczko.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  183. Gabriela popatrzyła po niej i zaśmiała się lekko, przekopując się przez kolejny kosz. Gdy te się skończyły zajęła się segregacją ubrań i podziałem na te męskie, damskie i dziecięce.
    - Czekam z utęsknieniem na ten moment - rzuciła wesoło i pokiwała głową, gdy Akane wspomniała o nożach. - No pewnie. Byłoby mi niezwykle przykro, gdybyś jednak o tym zapomniała - zrobiła smutną minkę. - Bo naprawdę myślę, że się poprawiłam - dodała kiwając lekko głową. - Mam jeszcze wiele nauki przed sobą, ale no wiesz... trzeba się cieszyć z małych sukcesów, prawda?

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  184. Dziewczynki ucieszyły się z pochwały, ale jednocześnie Raja odsunęła się od głaskania po głowie (xD).
    - Sio! - furknęła na swoją własną mamę po czym pobiegła wraz z siostrą do wody i wskoczyła do niej, zanim Akane zdołała cokolwiek powiedzieć. Została jednak na brzegu tylko z piskiem machała łapkami i klapnęła na swoje cztery listery. Emma obserwowała to tylko z boku zsuwając swoje buty. Przez moment wahała się czy w ogóle powinna się rozebrać i ostatecznie zostawiła na sobie swą koszulę. Nie bardzo miała ochotę chwalić się swoimi bliznami. To nie był ten etap. Słowa to jedno, a blizny inna sprawa. Nie miała problemu co do nich z obcymi... ale Akane nie była obca. Była cholernie znajoma.
    - Zostanę na brzegu - stwierdziła wchodząc do wody tuż za Rają i kucając obok dziewczynki. - Może ściągniemy buty? - zaproponowała małej, jakoś tak dość poważnym tonem. - Twoje będą do wyrzucenia - dodała rzeczowo.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  185. - Ulewa pewnie - zgodził się z nią. - Ale burza czy sztorm... - pokręcił głową. - Zbyt wielkie ryzyko na głupią śmierć - skomentował wzruszając lekko ramionami. - Zaraz w głowie leci muzyczka z "dumb ways to dieee" - zaśmiał się cicho, po czym uśmiechnął się do niej słuchając dalej, po czym podsunął się do niej tak by prawie stykać się z nią nosami. - Czyż ten piknik nie jest wielkim i romantycznym gestem? - zapytał jej spokojnie. - Albo zakładanie twych włosów za ucho - tu wsunął jej kosmyk włosów za uszko i odsunął się nieco od niej. - Jak dla mnie to idealna randka. Na dodatek pokazujemy sobie swoje ciało - wskazał na jej brzuszek i uda, a także na swoje całkiem niezłe ciało. - Jeśli chodzi o mnie to randeczka jest całkiem niezła - puścił do niej oczko. Słysząc o braku zakalca zaśmiał się szczerze, a na tą minę pokiwał głową. - Rozumiem to się świetnie składa, bo podobno przez żołądek do serca, a jeśli niewiele ci szkodzi... to i trochę łatwiejsza sprawa tutaj - poruszał zabawnie brwiami.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  186. — Nie naszczałem! — zarechotał, biorąc łyk bimbru, po czym przymknął oczy, gdy karcąca substancja spłynęła do przełyku. — Nassrałem! — odparł, a bąbelki poczęły puszczać parę, jakoby woda zagrzała się do odpowiedniej temperatury, przez co przestał ją podgrzewać.
    — Cierpki słowik. — rzucił propozycję, gdy chlapnęła nogą w jego stronę. — Nie jestem dobry w nazywaniu. A z imbirem będzie jeszcze agresywniejszy. Tylko czy suka, czy wredna... Nie wiem. Musisz popytać o opinie. Pokażę próbkę w karczmie, może tam ją nazwą.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  187. Z początku nie planowała specjalnie przedłużać swojego pobytu w Argarze. Naprawdę martwiła się o Ji’zzargo i nie chciała odkładać poszukiwań. Zdawało się, że kotowaty wsiąknął jak we mgle. Ani widu, ani słychu. Ale jak to miała w zwyczaju wdawała się w bójkę, leczyła siniaki, a potem jak była w Argarze umówiła się z jednym mieszkańcem na pojedynek i doszły kolejne rany. Co prawda nikt nie chował do siebie urazy, to było ciekawe doświadczenie, uczyć się walki z tutejszymi mieszkańcami - były wyzwaniem na swój własny sposób, ale o wiele łatwiej było się zranić. Pojedynek zakończył się remisem, kiedy nie mieli już siły walczyć, a ona musiała poczekać aż rana chociaż trochę się zrośnie. Głównie Risha ją do tego namówiła z dziewczynkami. I tak została na dłużej. Z początku jej to nie przeszkadzało. Zbierała informacje, czytała nudne książki, obserwowała występy i starała się trenować. Nic niezwykłego, normalna zdrowa rutyna. Nawet nie wiedziała, że Pius znajduje się w tym mieście, dopóki nie zobaczyła go dzisiaj w gospodzie jak rozmawiał z dwójką rudowłosych. Z początku chciała to zignorować, rozstali się przecież i nic więcej nie było do powiedzenia w tym temacie. Dopóki jego dwukolorowe oczy nie zaświeciły się w niebezpieczny dla niej sposób. A może po prostu jej się wydawało? Czy to planował czy nie - zareagowała instynktownie, była ranna, bała się jego kontroli umysłu. Uciekła z gospody, myśląc tylko o tym, aby nie przejął znowu nad nią kontroli. Nie chciała tracić swojej wolności. Wolałaby zginąć niż znowu stać się czyjąś własnością. Instynkty mieszanej rasy obudziły się w niej, kły się wyostrzyły, oczy zwęziły, tym bardziej musiała po prostu zniknąć jak najdalej stąd. Nie mogła oddać swojego własnego jestestwa. Bała się, tak bardzo się bała. Chociaż miała tego nie robić. Miała być odważna. Mimo wszystko nie potrafiła. Miała się nauczyć obrony przed kontrolą umysłu, a jednak chuj to strzelił. Biegła przez Argar, oglądając się co chwilę za siebie, prawie jak przestraszone dziecko. Nie zauważyła przez to idącej Akane. Wpadła na nią i upadła na ziemię. Zacisnęła dłonie i już miała sięgnąć po broń, kiedy podniosła w tym samym czasie wzrok do góry i zobaczyła granatowłosą. Zatrzymała dłoń i zamarła. An też potrafiła mieszać w głowie. Miała maskę, więc nie było widać jak przygryza wargę do krwi. Lepiej ona niż on. Granatowłosa teoretycznie miała do tego prawo. Jakby nie patrzeć to popsuła ich potencjalną przyjść.
    — Wybacz — szepnęła, wstając na równe nogi. A co jeśli Pius ją pchnął prosto na Akane, żeby zrobić którejś z nich krzywdę? Odwróciła się za siebie z trzęsącymi dłońmi. — Wybacz, ale mogę mieć prośbę? Zobaczysz czy nikt nie kontroluje mi umysłu? — zapytała wracając do niej wzrokiem. Cóż, była przerażona. Najpewniej było to niepotrzebne, ale bała się tych dwukolorowych oczu, a walczyć z nim w swoim stanie nie mogła. Od niego umierać nie chciała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  188. Gabi zmarszczyła lekko brwi. Co prawda sporo już posegregowały, ale robota dalej nie była skończona. Nie lubiła zostawiać nieskończonego zadania, więc zagryzła mocno wargi.
    - A nie możemy dokończyć?  - zapytała jej czując zespół świerzbiących palców. - Nie będę potrafiła się skupić na nożach jak tego nie zrobimy - przyznała nieco czerwieniejąc na twarzy. Może i była to jej przywara, jej dziwactwo, ale taka już była. Rozumiała punkt widzenia Akane, jeśli chodziło o dzieci, ale wciąż czułaby się źle gdyby nie dokończyła tego co zaczęła. - Uwiniemy się w góra pół godziny - spojrzała po Akane. - Raz, raz i po sprawie - zauważyła.

    Gabi xD

    OdpowiedzUsuń
  189. Zmrużył oczy i uśmiechnął się, gdy poczęła się kręcić. Trochę to zwiastowało tragedię, dobrze że odgrywali komedię.
    — Imbirowy strzał jest dobry... Ale czegoś mi brakuje. Słabo schodzi z języka. — zarechotał, spoglądając na dziewczynę, gdy ta po wykręcaniu się, opadła na krawędź basenu. — Chyba się nachlałaś, co? Może cię odprowadzę do domu, zanim zrobisz coś śmiesznego, albo coś, czego będziesz żałować? — spytał, z politowaniem.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  190. Damon odetchnął głęboko.
    - Zgodziłaś się na randkę, Akane. To że teraz zmieniasz wersję wydarzeń godzi w moje serce - stwierdził spokojnie. - Zwłaszcza, że nie jestem nachalny i nie pcham się w twoją stronę z łapami. Doceniam, że zgodziłaś się ze mną na taką iść. Randkę zapoznawczą - uśmiechnął się delikatnie. - Te zwykłe zaczepki nie dla każdego są takimi zwykłymi zaczepkami. Ty możesz tak sądzić korzystając z własnego doświadczenia lub przekonań... dla mnie mogą znaczyć coś więcej - dodał spokojnie upijając trochę swojego wina. - Och a jeśli chodzi o plackowy konkurs... ja już jestem na liście startujących - puścił do niej oczko. - Zawojuje twym podniebieniem. 

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  191. Nie kupowała tego usprawiedliwienia o odskoczni. Ta kobieta potrzebowała czasu dla siebie. Na wyjście z domu, rozmowy z dziećmi, popływanie w jeziorze, spacery z ukochanym. To powinno być jej odskocznią, a nie praca przy pudłach. Spojrzała po niej i pokręciła głową.
    - 20 minut - poinformowała ją, schodząc z tych 30 do 20. Zrobi tyle ile zdoła w tym czasie. Potem już zabrała się za wykładanie wszystkiego i segregowanie kolejnych pudeł. Nie zamierzała odpuszczać tak łatwo, skoro już podjęła się jakiegoś zadania to przecież wykona je do samego końca. Zwłaszcza, że niektóre pudła były proste. Znajdowały się w nich po prostu zabawki. Całkiem ciekawe zabawki musiała przyznać. Niektóre kojarzyła, inne były jej zupełnie nowe. Uśmiechnęła się lekko z podziwem i pewnego rodzaju zazdrością. Nawet zabawki mieli ciekawsze. Odłożyła kolejne pudło na bok i westchnęła ciężko, uznając że czas na przerwę. Wyszła wówczas na dwór. Przerwa mogła przecież odbyć się przy rzucaniu nożami.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  192. — Dziki strzał? Ostry strzał? Nie wiem. Strzał suki? — rzucał pomysłami, po czym westchnął. — Pozbieram zatem twoje ubrania. Jeszcze ktoś będzie dziwne pytania zadawał, dlaczego wracasz w gaciach i bandażach do domu. — odchrząknął, ruszając wgłąb jaskini, by rzucić jeszcze... — Nie zarzygaj mi posadzki!

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  193. Dziewczyna zbliżyła się do nich i przysiadła obok, obserwując tą całą scenę. Co prawda miała wrażenie, że dziewczynki są za małe by trzymać nóż, ale być może znów przemawiało przez nią Mathyrskie wychowanie. Uprzedzenie. Nie wypowiedziała więc tej opinii na głos tylko w ciszy obserwowała je dalej. Uśmiechnęła się tylko na słowa Akane, a potem zmarszczyła brwi.
    - Oj nie powinnaś uczyć ich takich słów... - skomentowała zanim zdołała ugryźć się w język. - To jeszcze niewinne dzieci... nawet nie wiedzą co mówią - zacisnęła mocno wargi. - Przepraszam, po prostu... uhm to nie przystoi... ani chłopcom ani dziewczynkom... - wymamrotała trochę przerażona tym, że w ogóle zabrała głos na ten temat. To nie był jej interes jak Akane wychowywała swoje dzieci, ale takie słowa po prostu... koliły ją w uszy. Zwłaszcza wypowiadane przez tak małe dzieci.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  194. — Suka to samica psa. Nie mam problemu do kobiet, służyłem w armii, której głowa była kobietą... Misogonia mnie nie ima... Chociaż. Cycki Morgany mnie wywaliły z wojska. Warto było. — zarechotał, puszczając jej oko, by w niedowierzaniu pójść i pozbierać ubrania Akane. Była już słyszalnie wcięta, bo słyszał jej paplanie przez całą jaskinię.
    Wrócił z ubraniami, susząc je swoim ciepłem, po czym rzucił dziewczynie ręcznik.
    — Błagam... Nie do basenu. — zarechotał, udając płaczliwy ton.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  195. Gabi skinęła głową na to wyjaśnienie.- Mimo wszystko... to kłuje w uszy gdy małe dzieci wypowiadają takie słowa - szepnęła spoglądając na dziewczynki, a te wyciągnęły ręce do Akane.
    - Mama cipcia! Cipcia! - wskazywały palcami na nóż, który trzymała w dłoniach. - Tata pijdoj nie! - podskoczyły kilka razy, a Gabi pomasowała się po skroniach. Właśnie za tym nie przepadała. To nawet do końca śmieszne nie było, ale skoro Akane to odpowiadało to nie zamierzała nic z tym robić. Miała wrażenie, że oni oboje uwielbiają się droczyć, a jedno nie potrafi odpuścić drugiemu. Nawet jeśli wie, że to byłoby na rękę.

    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  196. Damon pokręcił lekko głową i wzruszył ramionami, nie odpowiadając na to łamanie serca. Jakoś nie widział potrzeby. Z tym akurat się z nią zgadzał. Byli zbyt świeży, by mówić o łamaniu serca. Ani jedno ani drugie nie wpadło jeszcze po uszy i nie był pewien czy któreś z nich planuje to zrobić. Mimo to sama randka była randką i nikt mu nie będzie zaprzeczał, że tak nie było. Uśmiechnął się pod nosem na wieść, że ona wie czym dysponuje przeciwnik.
    - Jeszcze się zdziwisz - poinformował ją śmiejąc się pod nosem. - Ale cóż... z ledwo-nie-zakalcem myślę że nie będzie trudno wygrać - puścił do niej oczko i uniósł wyżej swą szklaneczkę wina. - Za zdrową rywalizację - rzucił wesoło dopijając swe winko i dolewając im trunku.

    Damon

    OdpowiedzUsuń
  197. Yensen wysłuchał co Febe ma do powiedzenia i zmarszczył brwi. Spojrzał na nią z wyraźną pretensją w oczach.
    — Serca nie masz, za mniejsze groźby wsadzało się kiedyś do — i tutaj sam szepnął jej parę słówek odnośnie tego co mogą zrobić i gdzie jak już wróci od Akane. Oczywiście, że miał zamiar iść pomóc tej dziewczynie. Może i żalił się na lewo i prawo, że jest zmęczony tymi ciągłymi najściami, ale jego żonka powinna najlepiej wiedzieć, że cieszył się, że tutejsza młodzież wolała przyjść poprosić o pomoc zamiast odstawiać samemu dziwne cyrki. Ucałował jeszcze meduze delikatnie w usta i wrócił do Akane wzrokiem, obejmując jeszcze Febe.
    — Mam czas, nie marchw się tak, bo Cię wyślę z Ashanem na misję do Wolnych Marchewek, żeby pasowało — rzucił, sięgając wolną ręką po sakiewkę, w której trzymał swoje eliksiry. Puścił żonę. — Jestem gotowy, także możemy ruszać — zakomunikował jeszcze, a gdy już wychodzili, pożegnał się tak jak na dobrego męża przystało i ruszył z An w stronę przygotowanego rytuału. W zasadzie nawet był ciekawy co tam też wykombinowała.

    Yensen

    OdpowiedzUsuń
  198. — Myślę, że trochę tata oponuje. Widać po nim, że sam kombinuje jak tutaj wpadać w miarę możliwości i jak się cieszy na każde odwiedziny, ale tak, logika argumentów trochę wygrywa — zaśmiała się delikatnie. Jeszcze bardziej, gdy zapytała o Ashana.
    — Nie, ale tak się zakręcił wokół Luny, że się nie zdziwię, jak wskoczy na statek podbijać morza i swoją morską chorobę, którą pewnie dostanie, bo nigdy na statku go nie było — wyjaśniła. (Spokojnie, wyszłam z tego na inny sposób XD) Słuchała o Klarze i pokręciła głową.
    — Wiesz, bardziej mi chodzi o to, że przy mnie się jeszcze nie odpaliła, zazwyczaj to ja coś tam do niej gadałam jak miałam okazję, a biorąc pod uwagę ile ja potrafię gadać i jestem odpalona praktycznie zawsze, to zakładam, że mogłam ją trochę speszyć na jej własne odpływanie w głąb opowieści. Dlatego czasami podsłuchiwałam przypadkiem jak się trafiło właśnie na jej opowieści. Są po prostu ciekawe — wyjaśniła z uśmiechem. — Ale nie mogę się doczekać w takim razie aż mnie przegada, godna przeciwniczka — wyciągnęła jedną rękę do góry i spojrzała na niebo z uśmiechem i determinacją w oczach. — Nasz pojedynek będzie legendarny! — zaśmiała się i spuściła ręce, chowając je za plecy. Spoważniała trochę na chwilę i przytaknęła Akane ruchem głowy. Może nie znała Klary osobiście zbyt dobrze, ale jej też zależało na tym, aby dziewczyna nie traciła tej pasji, którą zawsze biła.
    — Hmm… osobiście może wprowadziłabym jakieś zajęcia odnośnie kultury Mathyr, zwyczajów, historii dla zainteresowanych. Mam wrażenie, że niektórzy mają problem z odnalezieniem się z realiami. No i co chwilę się sama z wami łapię, że czasami mówicie o czymś o czym nie mam pojęcia z pełną oczywistością, a inny koncept, który na przykład znam mi tłumaczycie. I to nie jest nic złego. Ale myślę, że łatwiej byłoby w rozmowach, jakby miało się bardziej wiedzę ogólną odnośnie tego co jest poza Argarem i jak jest. Dużo osób podróżuje, ale są też tacy, którzy tego nie robią. No i mieliście te fajne rozwiązania technologiczne, myślę, że warto by było poszukać czy ktoś poza Tonym mógłby zacząć to budować. Myślę, że sporo możnaby zarobić na sprzedawaniu samych pryszniców. Jak Tony mi o nich opowiadał, brzmią bardzo wygodnie i praktycznie. W trakcie wojny może być z tym ciężej, ale jak nadejdzie pokój, myślę, że to warto rozwinąć. Nie widziałam też u was więzienia, warto je wprowadzić, chociażby dla strachu, żeby osoby spod ciemnej gwiazdy, Argarczycy czy Mathyrczycy mieli z tyłu głowy, że za jakieś przestępstwa może być kara. Argar dalej się buduje i idzie wam naprawdę świetnie, ale to takie rzeczy, które ja bym miała na uwadze. A przy wojnie to nawet i własna produkcja broni by się przydała, zabezpieczenia. Coś o czym warto pogadać z Twoim tatą, żeby Argar na obronę był bardziej przygotowany a z dostawą broni nie był zależny od innych — opowiedziała swoją litanię, zachowując przy tym spokojny wyraz twarzy. Nie uważała, żeby było tego całkiem sporo i aby te rzeczy były niezbędne, ale gdyby sama zarządzała tym miejscem starałaby się pochylić nad tymi sprawami. Zaśmiała się na wzmianki o scenę.
    — Tak słyszałam. Jest coraz mniej miejsca dla mnie na rozpychanie, a pianinko tam kurzem obrasta, a Sven chyba już nie wyrabia z nadgodzinami — zaśmiała się. — Warto podnosić morale pogodnymi piosenkami. Zawsze jakieś troski zejdą wtedy chociaż na chwilę z pleców — przytaknęła jej.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  199. — No przyznasz, że piersi ma ładne. — zarechotał, łapiąc ją za słówko, by odetchnąć. — No już, już, bo to wspomnienie mnie jeszcze nakręci, nie tylko tobie chce się bełtać. — dodał, po czym podniósł brew, gdy przyznała, że nie rzygnie. — Nikt się nie lubi dzielić na tej wyspie, z tego, co wiem. — dodał, klepiąc ją po ramieniu. — No już, wstajemy. Droga przed nami długa, a słońce już zachodzi.

    Laz

    OdpowiedzUsuń
  200. Miała się uspokoić? Tak, oczywiście. Łatwo było powiedzieć. W jej głowie nigdy nie siedział pieprzony demon z przerostem dumy, który nazywał się księciem. Niby jak miała ufać temu zdrajcy, skoro nie potrafił dotrzymać obietnicy, którą powtarzał codziennie, dlaczego kontrola miałaby być tutaj wyjątkiem? Odeszła bardzo szybko, może chciał coś jeszcze powiedzieć, pokazać na siłę, że to on jest lepszy nawet jeśli jej to nie interesowało. Zaczęła się nerwowo rozglądać po okolicy, zanim Akane zdążyła do niej podejść. Poprosiła ją o pomoc, ale mimo wszystko wzdrygnęła się kiedy do niej podeszła. Proszenie innej osoby, która potrafi mącić w głowie wcale nie było zbyt rozsądnym rozwiązaniem. Ale lepiej ona niż on. Lepiej żeby to była Akane. An mimo wszystko miała w sobie więcej dobroci, współczucia i wyrozumienia. Sama nie wiedziała czy na jej miejscu w ogóle by się zainteresowała. Dotknęła dłoni kobiety i spojrzała na nią. Obserwowała jak granatowłosa oddycha i sama zaczęła to naśladować. Używała już teraz swoich mocy? Miała wrażenie, że jak na pstryknięcie zaczęła czuć delikatną ulgę.
    — Ja widziałam swojego byłego — powiedziała cicho, chcąc nakreślić jej sytuację. — Nie rozstaliśmy się zbyt przyjaźnie, a on potrafi nagle zmieniać zdanie, nastroje, podejścia. Boję się, że znowu chce mi namącić w głowie, nie chcę być kontrolowana, nie chcę być w żadnej klatce, fizycznej, magicznej, żadnej — wyjaśniła, zachowując oddech. Próbowała być spokojna, ale ręce dalej jej się trzęsły. Dalej była cała obolała od ran, więc była praktycznie bezbronna. Nienawidziła tego uczucia.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

^