AKANE GRANDSAND
Hybryda - Wiedźma || 19 lat (19.01) || 165cm wzrostu || Podróżna śpiewaczka
Szczupła, wysportowana budowa ciała. Granatowe włosy. Analityczny umysł. Pochodzi z Argaru. Mama bliźniaczek - Maliki i Raji. Zarabia na życie śpiewem, który czasem urozmaica aktorskimi scenkami. Połączenie piaskowych zdolności ojca i magicznych umiejętności klanu Latrala sprawiły, że dziewczyna włada psychoaktywnym pyłem, przy pomocy którego jest w stanie wejść w umysł innej istoty. Poza tym posiada swego rodzaju szósty zmysł, potrafi określić cudze intencje i miewa pewnego rodzaju przeczucia. Odczytywanie emocji bywa u niej na tyle silne, że poprzez uzewnętrznianie ich, czy to wokalnie, czy artystycznie, "zaraża" nimi odbiorców. Dodatkowo ostatnie życiowe wydarzenia sprawiły, że An rozwinęła swoje umiejętności o czary runiczne. Stosuje je w trzech wariantach: "sucha" runa, nakreślona tylko palcem jest krótkotrwała, runa nakreślona w widoczny sposób ma dłuższe działanie, a runy naznaczone krwią, wycięte w ciele, działają tak długo, aż nie zostaną przerwane.
Poza tym uczy się grać na pianinie i doszkala śpiewanie. Umie walczyć wręcz oraz bronią białą. Uwielbia noże. W jej fiołkowych tęczówkach dojrzeć można pyłek, ten porusza się w zależności od emocji dziewczyny.
_________________________________________________________________________________
Zapraszam do wątków!
"No nie da się tak gadać, ale Akane... ty wypowiadasz swoją opinię jak kontargument do czyichś słów. Zaznacz to jakoś, że to opinia... bo bardzo często jest tak, że ta twoja opinia tak się jakoś składa, że kąsa i jest kontraargumentem, bo ładnie się wkleja i spina z rozmową. Tylko że prawie zawsze gdy mówiłaś uważam go tak czy siak, to potem dodawałaś swoje i może ci się to czy siamto nie podobać, mam to gdzieś. To jak ja mam nie odebrać tego jak kontrargument? No właśnie. Nie masz ochoty, bo nie lubisz mojej opinii na ten temat, a wtedy to nie ma żadnej rozmowy. Ja tam lubię słyszeć jak ktoś się ze mną nie zgadza, o ile nie idzie w siostrzaństwo krwi jak potłuczony. Ty chciałabyś chyba tylko takich co się z tobą zgadzają lub tylko delikatnie nie, ale to moje wrażenie. A co do Rei - to daleko, ale ty ciągniesz temat więc ja odnoszę się słowami do twoich słów i tak na okrągło. Moje pismo jest lekarskie, więc czytaj. Zostawiłem duże odstępy, nie dziękuj. Nie chcesz słyszeć to patrz"
OdpowiedzUsuńSłowa na piasku zmieniły się, a on nieco wyżej się z nią wzniósł i tak sobie latał a to niżej i to wyżej, gwałtownie czasem zmieniając kierunki, aż znów zatrzymał tak na widoku słów.
Tony
"Nie miotam tobą jak lalką. Wytrzepuję z ciebie złą energię i aurę. Przecież nie mówię, że to tak jest, tylko że tak się wydaje. I wspominam o tym tylko w tej jednej konkretnej sprawie. W innych nie. A teraz zrobimy korkociąg" ostrzegł ją dalej się do niej nie odzywając. W końcu nie miał bladego pojęcia kiedy ta jej runka przestanie działać, ale aktualnie mu to nie przeszkadzało. "Aha i ja się do czegoś takiego stosuję, jeśli nikt nie zmusza mnie do czegoś innego, a ty przez te swoje kontrargumenty zmuszałaś, bo ja nie z tych potulnych owieczek"
OdpowiedzUsuńTony
Tony zamknął oczy, bo piaseczek był bardzo nieprzyjemny. Instynktownie objął ją mocniej i przygazował prosto w górę, wypluwając piasek ustami, kiedy tylko mógł, żeby oddychać. Leciał coraz wyżej i wyżej. Miał ochotę odpowiedzieć, ale że nie wiedział że już go słyszy, bo przecież mu nie powiedziała, a on był uparty to przechwycił trochę tego jej piasku, siłując się z nią w powietrzu do tego. Siłując, by aż tak piach w niego nie wchodził, tylko raczej rozpryskiwał się na niej, co szło, choć nie stuprocentowo.No tak w stosunku 50 na 50.
OdpowiedzUsuńTony
Tony za to kontrolował powietrze, którym odpychał od siebie piasek, a to czy ten wpadał na Akane czy nie to już go nie interesowało aż tak bardzo. Mimo, że nie obraziłby się, gdyby jednak wpadało rzecz jasna. Kiedy dotknęła jego boku mroźnym dotykiem, spojrzał po niej, wykrzywiając lekko usta w bólu. Okay, jak sobie życzysz... pomyślał i pozwolił im zacząć spadać na łeb na szyję w dół.
OdpowiedzUsuńTony
A Tony będąc sobą puścił ją w trakcie spadania, bo z tym zimnem to przegięła pałę i odbił w górę, czekał aż ona zbliży się do ziemi bardziej zanim ją odbił znów mocno w górę, lecąc zaraz za nią znów coraz wyżej i teraz wykierowując ją wprost w wodę i ponownie ją łapiąc, bo jednak trzymając osobę potencjalnie bez wietrzną, choć wiedział że runki An ma to nie znał jej poziomu z nimi, czuł że ta jest przy nim po prostu bezpieczniejsza. Sięgnął do jej sakiewki dłonią w między czasie i zacisnął na niej dłoń spoglądając w jej oczy. Te dodatkowe głupoty do takich rzeczy były po prostu nie w porządku. Przecież nie czuła od niego żądzy mordu.
OdpowiedzUsuńTony
Tony odsunął dłoń od sakiewki i sam również objął ją ramionami i trzymał ją tak w ramionach, póki nie znaleźli się w pobliżu wody. To wówczas odepchnął ją od siebie z delikatnym uśmiechem na twarzy i nieco hamując jej impet, pozwolił wpaść do wody, samemu zatrzymując się tuż nad nią i podrywając nieco w powietrze, aby Akane nie mogła go złapać za nogę. Wylądował sobie gładko na piasku, czekając aż dziewczyna sama wróci na brzeg. Dalej nic się do niej nie odzywał, ale kiedy An dotarła wreszcie na piasek, pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Runa to nieczyste zagranie - powiedział jej, uznając że ta poprzednia już przestała działać. Woda powinna ją swobodnie zmyć. - Nie fajnie.
Tony
Tony wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Tak się chwalisz odpornością, że postanowiłem ją sprawdzić od razu - stwierdził, pokazując jej język. - Poza tym, w tym wypadku będziesz mogła zwalić na mnie. Win-win sytuacja - skomentował spokojnie. - Zawsze możesz się rozebrać - dorzucił, a gdy ona już zaczęła to robić wziął jej koszulę i zaczął ją suszyć na wietrze tak szybko jak tylko się dało. Może nie najszybszy sposób, ale zdecydowanie pomagający. - Nie wiem czy przypadkiem nie masz już takich na ciele wyrysowanych, czekających na aktywacje - mruknął. - Swoją drogą to by było mocne, gdybyś taką runę sobie wytatuowała - dodał jeszcze zastanawiając się nad tym. - Na pośladku na przykład... ciężko by ją zlokalizować czy zerwać. No chyba że potężnym cięciem wprost w poślady, a zwykle jednak tnie się gdzie indziej - zauważył kiwając przy tym lekko głową. - Taa, tylko twoje chłonięcie strasznie długo trwa, a ja nie chciałem przekładać tematu na później - stwierdził, dalej susząc jej ciuchy i idąc razem z nią.
Tony
- Dzisiejszą kąpiel? A tak, pozwolę. Każda kolejna jest już twoją winą - stwierdził dziarsko chłopak i pokiwał głową. - Ale te kamienie można ci łatwo zabrać jak już przeciwnik zorientuje się gdzie je masz - stwierdził spokojnie. - Ten pośladkowy tatuaż byłby zdecydowanie bardziej pewny - zauważył i wzruszył ramionami. Rozumiał to niszczenie czy rozmazywanie run i że kamyki były dobrym pomysłem pod tym względem, ale dalej przystawał przy pośladkowym pomyśle. Prychnął pod nosem. - Lot zdawał się lepszym pomysłem. Ja też potrafię być uparty.
OdpowiedzUsuńTony
Tony wzruszył ramionami. Dalej uważał, że istniało wielkie prawdopodobieństwo aby jej zwinąć sakiewkę dość łatwo. Oczywiście, gdy mowa była o Argarczykach czy tych szalonych krysztalnikach. Do tego wszystkiego należy dołożyć tych wszystkich umiejętnych zabójców i inne rasy, choć te mogłyby mieć lekki z nimi problem.
OdpowiedzUsuń- Wystarczyłoby je po prostu wyrzucić - stwierdził krótko i wzruszył ramionami. - Myślę, że trzymanie ich tak na widoku to trochę słaby pomysł... znaczy może nie słaby - pokręcił głową. - Tylko... no dobra słaby - wywrócił oczyma. - Jasne, trzeba się zorientować zgadzam się, ale no jakoś po pierwszym kamyczku już wiesz - stwierdził cicho. - A co do pośladków... no przecież że byś je odnawiała od czasu do czasu. Nawet najlepszy tatuaż blednie z czasem - skinął głową, po czym spojrzał krytycznym spojrzeniem na jej dups. - Jak popieści to się zmieści - rzucił swobodnie. - Czy to ma znaczenie jak wielka runa będzie? Na pewno nie. Wystarczy malutka i już - stwierdził, po czym prychnął pod nosem. - No, ty już nie pierdoliłaś od rzeczy, a ja mogłem powiedzieć ci to i owo... więc niczego nie urwał - skomentował.
Tony
Tony pokiwał głową.- No dobrze, jakbyś je wyczuła i znalazła to mogłabyś zadziałać, ale sama stwierdziłaś, że zadanie byłoby nieco utrudnione. Z takimi rozrzuconymi to już pewnie w ogóle - rzucił swobodnie. - An... ale malutka nie oznacza mniej dokładna - spojrzał po niej. - Przecież mała nie znaczy mało dokładna, tylko mała - skomentował. - Wystarczy dobrego tatuażystę znaleźć - skomentował. - Detale są ważne i drobnostki też, ale... no myślę, że mała dałaby radę - pokiwał głową. - Nie znam się An i nie przekonuję. Teraz to faktycznie sobie gdybam, ale no po prostu uważam że malutka runa mogłaby być równie dokładna co twoja większa - uśmiechnął się do niej krzywo. - Zostaję przy pomyśle pośladkowych run - rzucił lekko. - Ale ja nie zakładam, An. Ja w ten sposób się o nich dowiaduję. Przecież mi pięknie wyśpiewujesz to i owo - mruknął. - Nie lubię czystych wykładów. Wolę sobie w tym wypadku pogdybać, twoje ulubione słowo, może niech ci i będzie, zakładać... a przy okazji wyciągnąć wiedzę - rzucił lekkim tonem. - Dlatego też nie kumam czemu mała runa miałaby być mniej dokładna - wzruszył ramionami. - I znów nie umywam. Dla ciebie ja pierdoliłem, dla mnie ty - rzucił krótko.
OdpowiedzUsuńTony
- Mówię jakby to było pestką, bo pytam o ten konkretny scenariusz. W walce nie zawsze walczysz tylko z jednym wrogiem. Może się zdarzyć, że będzie wystarczająco dużo czasu by to wszystko ogarnąć - mruknął spokojnie, po czym pokręcił znów głową. - Ale runa to nie jest wielki obraz pełen detali. Runa to kilka kresek i kropek połączonych ze sobą w odpowiedni sposób. Jestem pewien, że odpowiednia osoba dałaby radę zrobić tak mistrzowskie mini wersje, że spokojnie na pośladkach by się zmieściły - śmiał się z nią nie zgodzić. Porównywanie runy do obrazka zdało mu się dość śmieszne, bo przecież widział jak wyglądają runy i absolutnie nie zgadzał się, że taka mniejsza jej wersja by sobie nie poradziła. - Jak to jak? Normalnie. Odwzorowujesz jeden do jeden w małej wersji jak i w dużej - wzruszył ramionami. - Ktoś, kto ma umiejętności co do tatuażu, dałby sobie radę - wzruszył ramionami. - Nie mówię o przypadkowym tatuażyście, ale o kimś kto naprawdę ma do tego dryg i zdolności - uśmiechnął się lekko.
OdpowiedzUsuńTony
- Okay to wtedy ma to większy sens - zgodził się, kiedy usłyszał o zaklęciu. - Mimo wszystko uważam, że runy wytatuowane miałyby jeszcze większy sens. Kwestia urody jest drugorzędna. Kto by tam na to patrzył - zerknął na ten jej widniejący pośladek. - Ty za to zachowujesz się tak, jakby każde moje słowo do ciebie było atakiem - skomentował. - I taka tam z tobą rozmowa - mruknął. - Tak się jej przeprowadzić nie da porządnie - mruknął. - Dalej uważam, że zmniejszenie runy miałoby sens, bo przecież nie mówię o milimetrowej tylko o takiej - pokazał jej na palcach i przystawił te palce do jej pośladka. - Myślę, że sporo ich by się tam zmieściło - rzucił spokojnie. - No i miejsce takie, że po prostu byłoby jeszcze trudniej wyeliminować z gry - mruknął. - No bo kto tatuuje sobie dupsko? - spojrzał po niej i wzruszył ramionami. - Ale tak, tak... rozumiem. Uroda jest ważna dla ciebie, przyjmuję ten argument bez bicia. Bieliznę można nosić inną na plaży - odchrząknął jeszcze.
OdpowiedzUsuńTony
- Nie... ja nie uważam że musisz zmienić gacie i wkładać pantalony, bo mi by to nie przeszkadzało... na dupie to jest - puknął ją w czoło tak jak tego chciała. - Powiedziałem tylko, że jeśli tobie przeszkadza taka zmiana w wyglądzie to można do obejść - dorzucił jeszcze. - Ciągle marudzisz, że cię nie słucham a sama robisz to samo. Znowu. Znów przekładasz moje słowa pod siebie. Odpowiadałem na twoje zdanie o tym, że byłoby widać... odpowiadałem na twoje argumenty - wywrócił oczyma. - To nie oznacza, że uważam że musisz zmieniać gacie. To oznacza, że jeśli tobie to przeszkadza to możesz to zrobić... bo opinia o ciele jest ważniejsza niż inne rzeczy - wzruszył ramionami i zsunął z siebie koszulę, spodnie i...zastanowił się chwilę nad gatkami. Wystawił polizany palec w górę. - Dziś za zimno na takie testy. Ja również nie chcę zapalenia płuc - skomentował, zakładając wszystko na siebie. - Ciuchy mi nie przeszkadzają w nawigacji - stwierdził jeszcze. - Ale w lato zaproszę cię na testy i polatamy w górze, ja nagi, a ty... cóż chyba też co by testy dobrze wyszły - stwierdził swobodnie, bo przecież można było spróbować tego sposobu, zanim wyda swoją własną opinię na ten temat. - Te runy zmusiłyby cię do regularnych badań nad swoim ciałem? Jeszcze jeden argument za tatuażem - pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuńTony
Tony zacisnął mocno pięści i pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, to oczywiste że wydaje mi się to rozwiązanie dobre - powtórzył po niej. - MI się wydaje dobre - fuknął na nią. - Widzę przekręcanie w twoich słowach. Twierdzisz, że to byłoby zmuszanie do zmiany garderoby, ale wiesz co? Mi by te runy na dupie nie przeszkadzały. Ani na tobie, ani na mnie ani na nikim innym. Podałem tylko rozwiązanie na twoje argumenty dotyczące twojego tyłka - westchnął. - Poza tym tyłek był przykładem miejsca rzadko zagrożonego bezpośrednimi ciosami, by tych run nie zniszczyć - fuknął na nią. - Równie dobrze mogą to być stopy, podeszwy stóp, które nie marszczą się aż tak... ale tam jest większa szansa na uraz i szybsze zniszczenie run - mruknął jeszcze. - To był tylko przykład. Z tobą ostatnio nie idzie normalnie porozmawiać, bo wszystko odbierasz za atak - dodał po chwili milczenia. - Twój pomysł jest słaby z tymi rozbierankami, bo to oczywiste że musiałbym cały czas latać nago, a to naraża mnie na wiele innych czynników atmosferycznych i nie tylko - zauważył. - Ale biorę go pod uwagę, bo czasem warto sprawdzić nawet coś niedorzecznego - skomentował. - Ale pomysłu twojego sam testować nie będę - skomentował jeszcze prychając pod nosem. - O proszę żartów też już nie łapiesz, co? - pokręcił lekko głową.- A narcyzi... cóż jak znajdziesz jakiegoś to go zapytaj, bo podejrzewam że jako narcyz jest faktycznie dobrze przebadany, bo zwraca uwagę na każdą zmianę w swym wyglądzie i leci sprawdzać co to i jak się tego pozbyć - dorzucił jeszcze. - Weź się w końcu ogarnij kobieto.
Tony
- Tak ty - skomentował krótko. - Przedstawiłaś to takimi słowami, że nie szło odebrać inaczej niż to że zmuszam cię do zmiany twej zacnej bielizny - odparował krótko. - Tak, mówię o tyłku bo na nim się zafiksowałaś od początku, twierdząc że pomysł nie ma sensu i nie wpadłaś na to, żeby przejrzeć inne opcje - dorzucił jeszcze samemu też prychając przy tym śmiechem z niedowierzaniem. - Tak w gwoli ścisłości, biorę pod uwagę sprawdzanie pomysłów, które podsuwają mi bliscy przyjaciele, niezależnie od tego jak niedorzecznie by brzmiały, bo zawsze można je udoskonalić w procesie - powiedział jeszcze. - Chyba, że pomysł od razu sprowadza na mnie śmierć lub kalectwo, wtedy odpuszczam - wzruszył ramionami. - I jakie na razie? - uniósł wysoko brwi. - Ja cię dzisiaj będę wkurwiał cały dzień - stwierdził po prostu ruszając w krok za nią do jej własnego pokoju.
OdpowiedzUsuńTony
Wzruszył ramionami.- Bo ty go od razu odrzuciłaś, pomysł o tatuażach niezależnie od tego gdzie - wzruszył ramionami. - A co mam zrobić? - uniósł lekko brew patrząc na nią. - To twoja sprawa, ja ci mówię co ja robię - wzruszył ramionami. - An, wbij sobie do głowy, że ja wiem że nie jesteś mną i teraz głupio się przekomarzasz, chcąc mi dopiec. Nie wychodzi - wzruszył ramionami. - Coraz durniejszą konwersację prowadzimy - dorzucił jeszcze i pokręcił głową. - Tak, doprawdy i będę - wyszczerzył się do niej i kiedy zamknęła drzwi absolutnie się tym nie przejął. Mógłby co prawda pobawić się wiatrem i być może i wyważyć drzwi co by mógł ją obserwować mimo barierki, ale po co, kiedy miał swój głos. - Jesteśmy jagódki, czarne jagódki - wydarł się na cały głos pod jej oknem, śpiewając. Zaczął od jagódek ale repertuar miał całkiem pokaźny. Mogła użyć swej runki jasne, ale przecież on nie zamierzał odchodzić. Nie tym razem.
OdpowiedzUsuńTony
- A wyłączaj się do woli - skomentował, przechodząc sobie pięknie do ballady o Śrubach, usiadł sobie na parapecie stukając głośno w szyby i ściany. Śpiewał sobie dalej i nie przestawał. Jak będzie chciała wyleźć to przecież powróci ze zdwojoną prędkością. Miał cały dzień zarezerwowany dla niej i nie zamierzał z niego rezygnować. - Dum dum dum, nadchodzi wielki śrubokręt... bam bam bam, zrobi z wami porządek.
OdpowiedzUsuńTony
Tony bawił się w najlepsze.
OdpowiedzUsuń- Re re kum kum, re re kum kum, żaby pluskają się w bajooorku - śpiewał sobie dalej, przy okazji testując małe tornada, grzmocące o szybki i drzwiczki, co by rytm wygwizdywały.
Tony
- A ram sam sam, a ram sam sam, guli guli guli guli, ram sam sam - śpiewał sobie dalej, kiedy otworzyła drzwi, a następnie okno. Spojrzał po niej i wzruszył ramionami. - Szanuję twoją przestrzeń prywatną i nie wchodzę ci do domu. Tu już wolna amerykanka, mogę sobie śpiewać i robić co mi się żywnie podoba - zauważył. - Przecież nie naciskam na twoją barierę i wiem, że używasz swoich run do nie słuchania mych pięknych śpiewów, a ja tu trenuję sobie tylko głos - uśmiechnął się do niej szeroko. - Czekam aż wychylisz nos poza swą przestrzeń prywatną co by z tobą obiad zjeść - skomentował. - A ram sam sam ,a ram sam sam... - wrócił do przyśpiewki.
OdpowiedzUsuńTony
Obserwował to wszystko z uwagą. Był skupiony, chociaż przez chwilę miał ochotę się zaśmiać. Kiedy mówił o zrobieniu run z pewnością nie myślał o takich rytuałach. Myślał o jakiejś skromnej ceremonii na wiedźmińską miarę, a tutaj proszę, proszę, był świadkiem czegoś poważnego. Medalion nie przestawał wibrować a z każdym kolejnym etapem czuł tylko jak magia coraz bardziej zaczyna gęstnieć w powietrzu. Nic nie zdawało się wyglądać na coś niebezpiecznego, ale mimo wszystko nie tracił uwagi. Był pewien, że jeśli coś pójdzie nie tak, to stanie się to cholernie nagle i wtedy będzie musiał zareagować najszybciej jak to możliwe, żeby Akane nic się nie stało. I innym uczestnikom. No może poza tą wiedźmą, która towarzyszyła An. Jakoś źle mu się na nią patrzyło, to gdyby dostała paru blizn to wcale by się nie obraził. Tak, ona w razie czego będzie jego ostatnim priorytetem jak coś pierdyknie.
OdpowiedzUsuń— K.. — chciał zakląć, kiedy zobaczył, jak grunt się przed nim otwiera, ale zamknął się w porę, nie chcąc przerywać całej ceromonii. Odpuścił, wycofał się delikatnie w bok, aby złapać lepszy punkt obserwacyjny.
Yensen
Słuchała Akane i przytaknęła jej głową. Rozumiała, że mogła mieć dość takich tematów, więc nawet nie mówiła sama co myśli na ten temat. I tak by to nic nie zmieniło, a ona i Gave jej zdaniem dostali wystarczająco od samego zerwania, więc nie było jej zdaniem żadnego sensu zaczepiać o to jednego czy drugiego.
OdpowiedzUsuń— Gdybyś za to chciała coś wspólnie porobić co Ci pomoże na Twój sposób i się przydam, to wiesz gdzie mnie znaleźć — uśmiechnęła się do niej. — Wiem, że to nie to samo, ale kiedy ja wróciłam od wiedźmy to też nie chciałam żadnych wykładów, tylko żeby ktoś mnie normalnie traktował, bez strażników, opiekunek, rad na przyszłość, więc w razie czego też chętnie po prostu z Tobą pobędę — dodała jeszcze propozycję. Nie miała podobnych doświadczeń do Akane i wątpiła, aby zbyt szybko je zdobyła, mogła jedynie inne rzeczy próbować na to jakoś przełożyć. Zaśmiała się do Fasolek i pogładziła je jeszcze po plecach w ostatnim tulasku, po czym przeszła do Abyss. Ją też wygłaskała i podziękowała, że tak grzecznie zachowała się przy szkrabach.
— A i na to ciocia jest przygotowana — odpowiedziała do An i Fasolek. Sięgnęła do torby i wyjęła koc — Proszę wybrać sobie miejsce a ja już wyciągam smakołyki — poinformowała jeszcze, po czym zabrała się na początek na nagrodzenie Abyss smakołykami od Akane, a potem wyjęła koszyczek, w którym były pieczone bułeczki nadziewane ścierwojadami i warzywami i piaskowa babka polana polewą kakaową. Zaniosła wszystko na kocyk, po czym wróciła po szklanki i bukłak z lemoniadą owocową. — Czegoś jeszcze do szczęścia naszym gwiazdom potrzeba? — zapytała całą trójkę, siadając obok nich.
Darcy
Yensen oglądał wszystko w skupieniu. Mimo że scenografia zdawała się uspokajać, muzyka była delikatniejsza i mogłoby się zdawać, że wszystko zaraz pryśnie to jego medalion zdecydowanie twierdził inaczej pod względem magii. Sam zaczął odczuwać tą gęstość. Nie potrzebował już nawet medalionu, żeby wiedzieć, że cała okolica była wypełniona magią. Duchy zaczęły znikać, ale energia zdecydowanie nigdzie się nie wybierała. Tego był pewien. Nie był pewny co miał na celu ten rytuał, ale miał tylko nadzieję, że Akane nie zrobiłaby sobie krzywdy. Wyglądała na żywą, ale jego wiedźmińskie zmysły podpowiadały mu, że jest wykończona, biorąc pod uwagę jej puls, który był w stanie wyczuć, gdy się do niej zbliżył. Objął ją delikatnie, żeby miała się o co oprzeć i przyjrzał się jej lepiej. Miał szczerą nadzieję, że ta krew z nosa to jedyne co jej się stało ze złych rzeczy, bo nie zdąży sobie nawet wybaczyć, a Febe już mu głowę urwie.
OdpowiedzUsuń— Jak się czujesz, Młoda? — zapytał.
Yensen
Yensen nie mieszał się w ich wymianę zdań, przynajmniej dopóki Mey tutaj była. Pomógł Akane się wygodniej ułożyć, żeby mogła odpocząć, ale już wiedział, że sama dzisiaj do domu nie wraca. Nie ma chuja we wsi. Zaniesie ją na wszelki wypadek.
OdpowiedzUsuń— Głupia suka, masz rację, mam nadzieję, że jej nie ufasz — odparł, upewniając się, że leży wygodnie. Spojrzał jeszcze na Mohe i przytaknął mu głową.
— Yesnen, ulubiony staruszek tego miasta — sam się przedstawił. Przyglądał się dalej granatowłosej. Medalion co prawda w końcu przestał świrować, ale wiedział, że magia tak po prostu się nie rozpłynęła w powietrzu po tym wszystkim. Westchnął. No to sobie zrobiła runki.
— Daj sobie tyle czasu ile potrzeba, ale nawet nie myśl, że Cię samą do domu puszczę, łeb mi urwie żonka — zaśmiał się do niej, chociaż mówił śmiertelnie poważnie.
Yensen
Ryu milczał. Prowadził wózek przed siebie, dość mozolnie. Czuł że zbiera mu się na płacz i tak po prostu miał ochotę zostać sam. Sam ze swoimi myślami, a te nie były dobre. Myślami błądził wśród ostatnich wydarzeń. Klara odzyskała wspomnienia. Nie był pewien czy wszystkie, ale jej zachowanie na to wskazywało. Fakt, że nazwała się "nie godną" dodatkowo ugodził go w serce, bo to znaczyło że miał rację. Od początku miał cholerną rację. Zaśmiał się pod nosem i zatrzymał wózek przed kolejnym podjazdem, by trochę agresywnie go przyatakować. Miał cholerną rację. Był tym pieprzonym skurwielem, który nie liczył się z jej zdaniem. Skrzywdził ją. Szlag by to wszystko. Zacisnął mocno wargi i gdy Akane odezwała się gdzieś przy kolejnej trudniejszej koleinie, kiedy już mu pomogła, zerknął na nią. Odetchnął głęboko skupiając się na jej słowach.
OdpowiedzUsuń- Mhm... mam nadzieję nie trafiać na wózek za często - skomentował. - Może lepiej że ich nie przyszykował? - zaproponował jeszcze. - Przecież gdyby to zrobił to dałby nam przyzwolenie do takich akcji - spojrzał po sobie, odsunął na moment na bok swoje myśli. - Dobrze się bawisz? No wiesz, na imprezce? - zagadnął ją.
Ryu
- Nie planowałem samotnego powrotu - spojrzał po niej i wzruszył ramionami. - Wiesz, wożę się jak księżniczka w ramionach swojego księcia, więc te przejazdy nie były potrzebne - rzucił jeszcze uśmiechając się przy tym krzywo i krzywiąc się jeszcze bardziej, kiedy koło wózka wpadło w koleinę i teraz nie był w stanie ruszyć ani do przodu ani do tyłu. Westchnął ciężko masując sobie skronie. - Wózki są do dupy - mruknął już zamierzając wstać, co by jednak samodzielnie poradzić sobie z wózkiem. - Aha... ale to by cię Rei i Shi zamordowały... jak spacerują z wózkami z dziećmi - zaśmiał się cicho, po czym zerknął na jej zakryte poślady. - Ciesz się, że były zakryte - puścił do niej oczko i cmoknął. - Aha, no jasne. Już czekam. O mojej 20 zapomnisz - puścił do niej oczko. - Zapomnisz...
OdpowiedzUsuńRyu
- Mhm grupowy byłby w porządku, bo przecież w razie co miałbym pomoc w razie czego - ostatecznie nie poprosił ją o pomoc, tylko dźwignął się na nogi i poczłapał na tyły wózka by przepchnąć go przez najgorsze koleiny. Pierdolił aktualnie swoją głupią nogę. - Na pewno by ułatwiła - zgodził się. - Ale Tony myślami był przy rapie dla ciebie. Tworzył go jakiś czas i potem ćwiczył - zauważył, opierając się ciężko o wózek, by przeżyć falę bólu, która nadeszła od nogi. Zaśmiał się cicho na wieść, że Rei by pomogła. Być może by pomogła. Pewnie miała rację. - Tak będę mówił - rzucił jeszcze wracając z powrotem na swój tron i prowadząc go dalej. Zamilkł na dłuższą chwilę. - Ty i Gave... zdajecie się, co pewnie jest kluczowym słowem, radzić jakoś - spojrzał po niej. - Tylko proszę... nie udawaj przy mnie... nie chcę kłamstw i cukierkowatego, tak jest wszystko git. Po prostu takie dziś wrażenie sprawiałaś. Jakbyś na moment odłożyła troski na bok. Fajnie cię było taką zobaczyć... a na pokazie? Petarda - skomentował. - Z tańcem... no wiesz, były lepsze - pokazał jej język.
OdpowiedzUsuńRyu
Zaśmiał się lekko i pokiwał głową.- Dziś i tak wyszło całkiem do rytmu - rzucił ze śmiechem. - Byś słyszała próby... musze koniecznie wyprowadzić się od Rei, bo z takimi współlokatorami to uszy odpadają - przyznał śmiejąc się pod nosem. Wywrócił oczyma na jej słowa. - No jak dla ciebie były świetne to najważniejsze. Ja mówię z mojego punktu widzenia. Obserwatora - rzucił z lekkim uśmiechem, po czym wysłuchał jej na temat Gava i skinął głową. - Dobrze to słyszeć - przyznał szczerze. - Mhm dobrze by było, gdyby i jemu ulżyło - zgodził się z nią. - Tylko ty też nie zapominaj o skupianiu się na sobie, co? - uśmiechnął się krzywo, mając wrażenie, że zdecydowanie nie jest osobą, która powinna jej takie morały prawić. Machnął więc tylko ręką dalej prowadząc wózek. Po kilku metrach przystanął. - Przerwa... ręce mi odpadają.
OdpowiedzUsuńRyu
Ryu zaśmiał się cicho.
OdpowiedzUsuń- Oj nie... już coś przebąkiwała, że powinienem znaleźć swój własny kąt i te sprawy - zaśmiał się cicho. - Tony to osobna historia - dorzucił jeszcze, po czym prychnął przed nosem. - To, albo to ty przeceniasz swój talent - puścił do niej oczko. - Stawiałbym na tę drugą opcję - dodał jeszcze w żartobliwym tonie. Skinął głową, kiedy wspomniała, że skupia się na sobie i podrapał się lekko po głowie. - Mhm cieszę się - stwierdził tylko. Nie zdążył zaprotestować zanim złapała jego wózek. Co prawda chciał tylko chwili przerwy, ale kiedy już zaczęła prowadzić, nie oponował. - Czasem muszę... trochę księżniczkować - stwierdził. - Twoja ostatnia piosenka... wiesz ja wiem, że była humorystyczna i wiem co miała przekazać, ale jakoś tak... zabolała - szepnął. - Jakoś mnie zabolała.
Ryu
- Wózek dość mocno mnie już wpienia. To, że nie mogłem z wami w pełni uczestniczyć w świętowaniu trochę dało mi się we znaki - przyznał szczerze, co do swojego strutego stanu. No i widok Klary przylepionej do Nyliana też nie pomagał, jak i jej wcześniejsze słowa o impulsie. Zacisnął mocno wargi. - Mhm zabolało - powtórzył tylko i odetchnął głęboko, po czym wzruszył ramionami. - To akurat żadne pocieszenie - zaśmiał się cicho. - Wiesz ostatnio staram się... nie porównywać do innych. Staram, bo czasem nie jest to takie łatwe - skomentował.
OdpowiedzUsuńRyu
Tony wywrócił oczyma.
OdpowiedzUsuń- Phi, jestem w przestrzeni publicznej, a tu mogę śpiewać ile chcę - powiedział unosząc wysoko głowę. - Gdyby Żaba nie marudziła byłaby fajoską Żabą - zagrzmiał znowu. - Och mogę powyć całą noc i cały dzień - pokiwał głową. - Serio. Potem pewnie ochrypnę i głos stracę, ale dla sprawdzenia długości trwania twych run, warto - wyszczerzył się do niej. - Bo musisz mieć jakieś ograniczenia. Z energią czy coś - wzruszył ramionami. - O pani... do nowej knajpki. Robią świetne risotto, a desery... rozpływają się w ustach.
Tony
- Ja nie o piosence mówiłem, tylko o twoich słowach, że nie tylko mnie dotknęła - zerknął na nią. - To moim zdaniem było już lekkie porównanie - stwierdził. - Wiem jaki przekaz miała piosenka, ale te pierwsze słowa były na tyle mocne, że trudno było skupić się na dalszych - uśmiechnął się krzywo. - Wiem, że mogę coś zjebać. Robię to na okrągło - zauważył. - Czasem się za to winię, czasem wściekam, a czasem... po czasie akceptuję i idę dalej - mruknął. - Wiem co masz na myśli - mruknął jeszcze i odetchnął głęboko. - Ale czasem, niektórych rzeczy... niektórych zjeb nie jest łatwo się pozbyć. Czasem wybaczenie samemu sobie jest cholernie trudne i trwa latami - mruknął cicho. - O proszę - zaśmiał się na jej słowa o Azylu. - Moje owsiki zaatakowały twój odbyt... no to pięknie, za dużo czasu ze mną spędzasz - zażartował.
OdpowiedzUsuńRyu
- Dobrze - uniósł się w powietrzu. - Technicznie nie stoję już na twoim ganku, mogę nawet odlecieć kawałek - jak powiedział tak też zrobił i zawisł krótko za gankiem. - I pobawić się głosem - wzmocnił sobie wypływający głos z niego powietrzem. - Do re mi fa sol la si doooooo - zaśpiewał w ten sposób. - Jestem w przestrzeni publicznej - poinformował ją. - Jak ochrypnę znajdę inny sposób... - puścił do niej oczko, zlatując sobie na dół i czekając aż do niego dołączy. - CO znaczy mniej i więcej? - zapytał jej. - Godzina? Osiem godzin? - spojrzał po niej spokojnie. - Ja na przykład na pełnej parze to wytrzymam sporo... hm tak myślę że noc by dało radę, o ile nie tracę kontroli... jak ją tracę to dupa - mruknął.
OdpowiedzUsuńTony
- To biorę to na siebie. Owsiki cię opuściły, a teraz powróciły, bo ja... cóż... muszę zrobić sobie wymuszoną przerwę - westchnął ciężko. - I to jeszcze w takim momencie... w obliczu wojny - wymamrotał zaciskając mocno wargi. - Ciężko jest na to wszystko patrzeć... na was, takich sprawnych. Zaczynam tak powoli rozumieć frustrację Tonego - zacisnął mocno wargi, bo przecież nawet za dziewczyną nie mógł pognać sam, bo nie był w stanie. Prychnął pod nosem. Beznadzieja.
OdpowiedzUsuńRyu
Wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- An, ja nie zrobiłem zbyt wiele, jeśli chodzi o Polszan - powiedział cicho. - Pomogłem jedynie w odbiciu Gava, uwolniłem paru zakładników w jednym obozie, a w innym moja walka z Polszanami sprawiła, że bunt wśród ludu urósł i dzięki temu zwialiśmy - mruknął. - Niezbyt duże dokonania - skomentował. - Musiałem wiele razy zamykać oczy i przechodzić obojętnie wobec krzywdy - dorzucił zaciskając mocno pięści. - Mhm odpoczywam, jestem do odpoczynku zmuszony - westchnął. - To żaden odpoczynek, wiesz? Ech... bo ja lubię aktywnie wypoczywać... zdobywać jakieś skałki, skakać do wody z klifu czy bujać się na lianach... albo szaleć na drzewach - uśmiechnął się do swoich myśli. - Powkurzać? - spojrzał po niej i odetchnął głęboko. - Nie wiem czy to już ten moment frustracji - zaśmiał się cicho. - Mhm... a co? Próbowałaś go? Jak smakował? - zapytał jej. - Twoje soki całkiem znośnie - dorzucił przypominając sobie o żarcie którym rzucił mu Gave twierdząc że wodę doprawił sokami z Akane. - Za nogę mogę się złościć na Meliodasa. To on upuścił tę cholerną karocę na mnie... - mruknął. - Ale jestem mu wdzięczny, że tam był i nas wyciągnął, bo... uhm... - pokręcił głową. - Nie dotarlibyśmy tu żywi - westchnął. - Plany na bezwózkowy czas? Ech zamierzałem pospędzać trochę czasu z Klarą, ale aktualnie zamierzam dać jej trochę przestrzeni - westchnął ciężko. - Mhm taa trenować i szkolić to już mam zapewnione... - potwierdził i zaśmiał się cicho. - Mhm opierdalam. Miałem odpoczywać - uśmiechnął się do niej. - Pomagałem przy organizacji imprezy ostatnio.
Ryu
Nie skomentował już wrażenia. Wrażenia nie miało robić. Miało koniec końców okazać się skuteczne. Wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Może sporo, ale są też ograniczenia - stwierdził. - No wiesz jeśli używam mocy na sto procent... na moje własne sto procent, kiedy jestem wzburzony, wkurzony, wściekły... wiesz tam w środku się kotłuję to jest duże prawdopodobieństwo, że stracę nad nią kontrolę, a wtedy bum... leżę nieprzytomny albo nie żywy - mruknął tylko, słuchając o jej limitach i przygodach dotyczących run. Kiwnął lekko głową i zmarszczył brwi.
- Dziwne, że akurat wchodzenie w umysł jest dla ciebie najcięższe, ingerencja... masz to przecież w małym paluszku - zauważył lekko. - Rozumiem, że to bardzo złożony proces, ale wydaje mi się, że to powinno ci przychodzić z jakąś taką łatwością - spojrzał po niej z lekkim niepokojem.
Tony
Ryu spojrzał w niebo odchylając głowę do tyłu i wypuścił z siebie długie westchnienie.
OdpowiedzUsuń- Dlaczego akurat tak mnie odbierasz? Dlaczego akurat tak odbierasz moje słowa? - zapytał jej. - Nie uważam tego wszystkiego za małe osiągnięcie. Nie uważam, że jedno życie nic się nie liczy - powiedział spokojnie. - Szkoda, że tak mnie odbieracie. Ty, Rei, Klara... wszystkie usilnie chcecie mi wmówić, że mam kompleks bohatera. Że nie liczy się jakość a ilość - powiedział krótko. - I co? Mam przyklasnąć? Powiedzieć tak? Masz rację - pokręcił lekko głową. - Dla mnie to, że kogoś ocaliłem to dużo. Duża i znacząca sprawa - mruknął. - Nie żaden plus czy minus jak to chcesz mi teraz wmówić - odetchnął głęboko. - Po prostu uważam, że miałem możliwości aby zrobić to więcej razy i uratować większą ilość osób, ale zrezygnowałem z tego, bo postawiłem bezpieczeństwo Klary na pierwszym miejscu - rzucił jeszcze. - Ja po prostu... czuję się źle z tym, że odwracałem wzrok. Wyjdź poza Argar, idź sobie po głównym trakcie, mijaj stacjonujące oddziały Polszan, oglądaj po drodze spalone domostwa, ciała... słuchaj płaczu dzieci, kobiet, mężczyzn... - wypuścił powietrze z płuc. - I powiedz mi wtedy, że nie jest ci źle z tym, że nie zrobiłaś więcej... - mruknął. - I tak, Akane, wiem że jesteś mamą i wiem, że chętnie byś to zrobiła, gdyby nie dziewczynki... to nie jest zachęta dla ciebie, podaję to jako przykład. Przykład frustracji jaką w sobie mam. Tej cholernej bezsilności na to wszystko. Niemocy... więc tak, czuję się z tym źle, ale nie oznacza to, że uważam że to co zrobiłem było nieistotne, a już na pewno nie gram w jakąś chorą grę. Naprawdę... skończcie wreszcie patrzeć na mnie jak na pieprzonego bohatera - zacisnął wargi. - Nigdy nim nie byłem i nigdy nim nie będę - dodał tylko i pomasował sobie skronie. Na podsumowanie o Klarze westchnął ciężko.
- Nie wiem, Akane - powiedział cicho. - Nie wiem czy zamierzam czekać na jej inicjatywę, czy przypadkiem nie chcę jej unikać - mruknął. - Wydaje mi się, że mimo wszystko powinienem zejść z jej oczu. Po tym co dziś usłyszałem tym bardziej - spojrzał po swoich trzęsących się dłoniach - uśmiechnął się pod nosem. - Wiesz gdzieś tam nawet doszedłem do wniosku, że chyba lepiej by było usunąć się na zawsze, zupełnie... - mruknął. - Ale jeszcze ze sobą debatuję. Zastanawiam się... i nie sądzę by cokolwiek co powiesz zmieniło burdel w mojej głowie.
Ryu
Dzień po powrocie z imprezy, Gave zdecydowanie uznał, że przesadził z alkoholem. Co prawda nie czuł bólu głowy czy innych dolegliwości, poza zwyczajnym zmęczeniem. Zszedł więc tylko na śniadanie, przy okazji witając się z dziećmi, a potem wrócił do łóżka. Drzemał sobie właśnie, kiedy Akane zapukała i wsunęła głowę do środka.
OdpowiedzUsuń- Idź sobie - mruknął tylko. - Ja dzisiaj odpoczywam, stawiam na randkowanie z łóżkiem - obrócił się do niej plecami, wtulając się w swoją poduszkę. - Dobrze, dobrze. Jakoś żyją - wymamrotał jeszcze ziewając.
Gave
- Sio - mruknął w odpowiedzi. Skoro potrzebowała "sio", żeby zrozumieć to mógł jej je dać. Przymknął oczy, wzdychając przy tym ciężko i uparcie zostając w pozycji, obróconym do niej plecami. - W porównaniu z Polszańskimi lochami to... wczoraj było pestką - stwierdził cierpko, kiedy wspomniała o spaniu na brzuchu. Wydał z siebie jęk niezadowolenia. - Akane... ale ja nie chcę rozmawiać... nie mam ochoty strzępić jęzora i wytężać umysłu dzisiaj... - westchnął zerkając na nią. - Sorry, ale to nie jest dobry dzień na niedopowiedzenia czy niejasności...
OdpowiedzUsuńGave xD
Gave wstał zanim zaczęła mówić swoje. Zaraz po "Przykro mi Gave" i wyszedł z pokoju. Człowiek chce spokojnie i po ludzku. Mówi, że nie ma sił, a ta swoje. Dość tego. Nie zamierzał słuchać czegokolwiek w tej kwestii. Nie potrafiła uszanować braku chęci wytężania szarych komórek to nie musiała, ale jemu po prostu nie chciało się jej słuchać. Obawiał się tylko tej jej cholernej upartości. Szlag by to. Zawsze musiała stawiać na swoim, ale nie z nim te numery. Zbiegł po schodach na dół i wyszedł z domu. Nosz co za siksa. Wystarczy, że przylezie i podnosi ciśnienie. Jego zdaniem wyraził się jasno. Nie chciał rozmawiać. No jaśniej już się nie dało.
OdpowiedzUsuńGave
- A ja nie chcę dziś rozmawiać! Czego kurwa nie rozumiesz?! - wrzasnął na nią. - Nie chcę z tobą rozmawiać dzisiaj. Daj mi święty spokój - fuknął odwracając się i wracając na górę. Zatrzasnął za sobą drzwi do pokoju i spojrzał na okno. Do czego to doszło, żeby musiał zwiewać z własnego kąta, bo nie chciał rozmawiać z dziewczyną. Zaśmiał się cicho i wyszedł przez okno, wchodząc na dach i tam siadając na moment. Naprawdę nie miał dziś ochoty na rozmowy.
OdpowiedzUsuńGave
Jeden dzień odpoczynku od treningów był wystarczającym dniem. Przynajmniej w jego skromnej ocenie. Z samego rana wyszedł z domu, bo Tony i Grima postanowili dziś porwać wszystkie dzieci na jakieś leśne harce, a on nie zaprotestował. Będzie je miał później, całe popołudnie, więc trzeba było wycisnąć co się dało z wolnej połowy dnia. Po porannej przebieżce, udał się do mordowni, a tam ustawił sobie wahadło na odpowiedni poziom i wszedł na nie, ćwicząc swój refleks i równowagę. Obecność Gavina wyczuł zaraz po tym jak Akane wsunęła się do środka, ale postanowił ją zignorować. Przynajmniej dopóki nie padły słowa z jej ust. Milczał dłuższą chwilę dalej bawiąc się na wahadle, a gdy przeszedł je jeszcze z pięć razy zeskoczył na ziemię, wyłączając ustrojstwo. Upił łyk wody i spojrzał po niej.
OdpowiedzUsuń- No, mów - rzucił tylko, zaczynając zawiązywać bandaż na dłoni z niedomagającymi palcami, by przy kolejnych ćwiczeniach sobie ich nie nadwyrężyć. - Co jest tak palącą sprawą, że nie może poczekać kilku dni? - uniósł na nią spojrzenie. - Co jest?
Gave
- Nie mam - odparł wzdychając ciężko. - Uważam, że mogłem zrobić więcej, ale nie zrobiłem - skomentował. - Nie rzucam się jak pojebany na akcje tylko dlatego, że wydaje mi się że mogę zrobić więcej. Stawiam na priorytety i mimo wszystko prioryteryzuję życie swoich przyjaciół i swoje własne... o dziwo, tak wiem... nad wszystko inne - skomentował. - Ale to nie znaczy że nie mam prawa czuć się źle, bo mogłem zrobić więcej. Nie, nie dlatego czuję się źle bo wybrałem życie Klary czy swoje - westchnął. - Trudno to w ogóle opisać, ale to nie są moje myśli - pokręcił głową. - Po prostu nie czuję się dobrze z tym, że nie byłem w stanie zrobić więcej - mruknął oddychając głęboko. - I w żaden sposób nie twierdziłem, że będziesz się rzucać każdemu do pomocy... w moim przykładzie chodziło tylko o to poczucie bezsilności i niemocy. Jak trochę tam pobędziesz i dalej będziemy żywi, a chciałbym zakładać że tak będzie, to możemy porozmawiać z powrotem. Może wtedy zrozumiesz o co chodzi - westchnął ciężko, oddychając z ulgą dopiero kiedy stwierdziła, że nie powie nic w sprawie Klary. - Dziękuję - mruknął. - Możesz mnie jedynie walnąć w łeb, bo ech... po prostu walnij...
OdpowiedzUsuńRyu
Co do pierwszej sprawy nie bardzo ją rozumiał, więc na nią po prostu nie odpowiedział, skupiając się trochę bardziej na usztywnianiu dłoni.
OdpowiedzUsuń- Twoje gesty muszą się skończyć. Prosiłem cię o to już dawno temu. Prosiłem, żebyś się odsunęła. Przestała - przypomniał. - Ty nie przestałaś - spojrzał w jej oczy. - Nie wierzę, An - powiedział po prostu. - Nie wierzę ani w to, że nie są szukaniem okazji do powrotu, ani w to że mnie nie chcesz - wzruszył ramionami, odsuwając się od niej. - Twój wzrok, twoja mimika, twoja troska... one nie są na poziomie przyjacielskiej - rzucił krótko, przechodząc do kolejnego przyrządu. - Hm? A po co chcesz z nim gadać? Zaczynam żałować, że wiesz kto się tobą opiekuje - stwierdził. Wcześniej nie było tych próśb o pogaduszki.
Gave
- Wszystkie - odparł krótko. - Mówiłem ci, że oboje musimy się odsunąć. Nie dotarło - mruknął. - Świetnie, że tobie gesty nie robią. Cudownie - mruknął. - Tylko, że mi robią - dodał jeszcze. - Chcesz szczerości? - westchnął ciężko i pokręcił głową. - Nie, nie chcesz mojej szczerości. Będąc szczerym znów poszedłbym z tobą na noże, a ja mam dość kłótni z tobą. Mam dość ciągłych przepychanych. Mam dość patrzenia w twoje smutne oczy. Mam dość tego, że jak przepraszałem, bo cię pocałowałem czy zrobiłem inny gest, ciebie to kłuło w sercu i choć wydawało ci się, że nie widać... było widać - skomentował. - Mam dość tego, że ciągle mnie testowałaś. Że robiłaś gesty, czekałaś aż cię odsunę. Czekałaś aż cię zranię - spojrzał jej prosto w oczy. - Mam dość tego, że przez to chciałaś ze mnie robić tego złego a z siebie ofiarę - zacisnął wargi. - Ta, możesz mi przywalić - rozłożył ramiona na boki. - Mam dość tego, że nie widziałaś swojej obsesji na moim punkcie. Mam dość tego, że wybaczasz mi wszystko, choćbym nie wiem jak się starał cię zranić ty wybaczysz wszystko... - zacisnął pięści. - Mam dość tego, że się nie szanujesz - mruknął. - Umiem być z tobą szczery w innych sprawach niż uczucia, bo jestem już zmęczony - mruknął tylko, po czym zerknął na Gavina. - Gavin nie ma prawa nic od ciebie chcieć - stwierdził. - Jest tylko twoim strażnikiem. Jeśli zgodził się w czymś pomóc, świetnie, ale nie ma prawa niczego od ciebie żądać.
OdpowiedzUsuńGave
- Bo nie chcę rozmawiać o Klarze, o tym co czuję aktualnie i jak chujowo się z tym czuję i o tym, że gdzieś w ferworze tego wszystkiego pomyślałem, że może lepiej by było gdyby mnie nie było. W ogóle nie było na tym świecie - wzruszył ramionami. - Więc szukam czegoś co zadowoli cię jako rozmówcę a propo mojego chujowego stanu dzisiaj i to akurat wypada najbardziej wiarygodnie - wywrócił oczyma i skrzywił się, kiedy walnęła go w łeb. Rozmasował go sobie zaraz. - Aha... jeden porządny dostałaś, jeden - przypomniał jej. - Na drugim się zlitowałem nad twoim biednym tyłeczkiem, ale jak chcesz to mogę poprawić - uśmiechnął się do niej.
OdpowiedzUsuńRyu
Gave spojrzał po niej całkiem zbity z tropu. Czego ona znowu nie rozumiała? Przecież przekazał jej czego nie chce, a ona durno dalej pytała. Odetchnął głęboko i zajął się przygotowywaniem drugiej maszyny.
OdpowiedzUsuń- Nie bądź śmieszna - powiedział po chwili. - Ustaliliśmy, że chcemy się kumplować. Tak mi się przynajmniej wydawało. Kumplowanie, moim zdaniem, oznacza że będziemy ze sobą rozmawiać i spędzać czas - zauważył krótko. - Bądźmy poważni. Mamy ze sobą dzieci. Nie zamierzam teraz udawać, że cię nie znam - mruknął. - Zadajesz głupie pytania. Jakbyś nie wiedziała, które gesty sprawiają przyciąganie - zauważył. - Mam ci je wypunktować? Cały referat na ten temat zrobić? - zapytał dość chłodno acz spokojnie. - Bo jeśli tak to potrzebuję czasu, żeby je wszystkie wypunktować, a jestem pewien, że chcąc nie chcąc znajdziesz jakieś inne, których w nim nie zamieszczę - dorzucił. - Wszystkie gesty, Akane. Wszystkie - westchnął ciężko. Na smutne oczy skinął lekko głową, ale i zaśmiał się pod nosem. - Świetnie, to będę patrzył na twoje cycki. Nie odbierz tylko tego jako zachętę - żachnął się. - Jasne, że masz prawo do smutku i masz prawo przeżywać jak chcesz, ale twoje czułe oczka mogłabyś sobie darować - skomentował. Jednak, kiedy znów poruszyła sprawę tego co działo się parę miesięcy temu, uderzył kukłę pięścią. - Nie, Akane - powiedział z lekką frustracją w głosie. - Chciałbym ci przypomnieć, że w tamtym okresie byliśmy już po pierwszym zerwaniu, bo pocałowałem Onyx. Sama ze mną zerwałaś. Chciałaś odejść. Poszłaś w pizdu, a potem wróciłaś i mimo że ze sobą nie byliśmy, bawiliśmy się w dom. Ja, tego okresu nie wspominam jako coś dobrego. Tam nie było dobrze. Tam było strasznie - spojrzał po niej. - Odsunąłem się od ciebie, bo w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Ty dopuszczałaś możliwość seksu ze mną, dopuszczałaś do siebie złamanie swych własnych zasad. Zasad, o których wcześniej mi mówiłaś - mruknął. - Tych zasad, których chciałaś przestrzegać. Tego, że nie będzie kogoś innego, że takie coś... seks dla przyjemności ciała cię nie interesuje - dodał. - To tam po raz pierwszy pokazałaś mi, że siebie nie szanujesz. W ogóle - skomentował. - Mówisz, że zabrałem ci Fasolki... ale to ty pierwsza z nich zrezygnowałaś, odchodząc i nie dając nawet znaku, że wrócisz i kiedy wrócisz. Ty pierwsza podjęłaś ten krok. Sama zdecydowałaś, że tak będzie dla nich najlepiej, a ja w tamtej chwili nie ufałem ci w tym temacie. Nadal do końca ci z nimi nie ufam - przyznał szczerze. - Owszem, rozumiem, że to był dla ciebie cios. Jasne, pewnie w twoich oczach posunąłem się do radykalnych kroków. Tak, najprawdopodobniej tak. Tylko ja już tam... zrobiłem to tylko dlatego, że ty nie chciałaś się ode mnie odsunąć. Ja cię poprosiłem o dystans, a ty powiedziałaś, że tobie on nie jest potrzebny. I dopiero, kiedy powiedziałem, że zabiorę Fasolki... dopiero wtedy postanowiłaś pójść mi na rękę. Postanowiłaś się odsunąć, na chwilę - dodał. Zamknął oczy słuchając jej dalej. - Jasne, rozumiem że to cię zabolało. Miało cię zaboleć - powiedział dobitnie. - Miało cię otrzeźwić... ale nie udało się. Minęły trzy miesiące a my znów stoimy właściwie na tym samym gruncie. Nic się nie zmieniło - mruknął.
- Mówisz, że nie zrozumiem, bo musiałbym się zakochać... - powtórzył po niej i westchnął ciężko. - ...pewnie masz rację. Pewnych rzeczy nie zrozumiem - zgodził się z nią. - Nie zrozumiem skali bólu jaką przeżyłaś. Nie zrozumiem - zgodził się z nią. - Rozumiem za to, że potrzebujesz czasu żeby sobie poukładać sobie to wszystko w głowie. Rozumiem, że potrzebujesz czasu żeby się odkochać... tylko widzisz... nie rozumiem czemu przez te trzy miesiące nie próbowałaś tego robić - westchnął. - Czemu nie skorzystałaś z okazji i nie próbowałaś układać wszystkiego w głowie - mruknął, a potem znów zacisnął pięści. - Nie szanujesz Akane - powtórzył. - Nie szanujesz, bo mimo tego co ci zrobiłem... a zrobiłem dużo... - mruknął. - Zaczynając od zdrady, przez jak mówisz klapsy... o których natobene powiedziałaś raz, a potem jakoś tak nie powtórzyłaś, kiedy już zacząłem... najwyraźniej nie mając nic przeciwko... po ciążę... ty wciąż mi wybaczasz - spojrzał po niej.
Usuń- My cię nie słuchamy? Ech... ty sama siebie czasem nie słyszysz... i jeśli już o tym rozmawiamy... mnie też nie słuchasz. Nie raz powiedziałem ci, że chcę dystansu. Z twojej strony również i niewiele to dało. Bo ty go nie chcesz, dla ciebie te gesty i dystans mógłby nie istnieć, tobie on nie pomoże. Ty, ty i ty. Okay, rozumiem. Mogę się z tobą rozstać ale tylko na twoich warunkach - mruknął. - Nie na warunkach obu stron... - dodał jeszcze spoglądając w jej oczy. - Dotarło - pokiwał głową. - Mogę sobie zachowywać dystans, ale ty masz gdzieś to czego ja nie chcę - westchnął jeszcze, odsuwając się znów od niej.
Gave
Spojrzał po niej z wyrzutem, kiedy po raz kolejny go uderzyła.
OdpowiedzUsuń- Raz miałaś walnąć, raz... - burknął i zaśmiał się cicho pod nosem. - Wiesz chcę i nie chcę - wzruszył ramionami. - Klara też jest twoją przyjaciółką i mimo wszystko nie chcę z tobą rozmawiać o tym co między nami zaszło z oczywistych względów. Jesteś moją byłą - rzucił uśmiechając się do niej krzywo. - A to jak się czuję....ja wiem, że to była durna myśl - westchnął. - Ale była. Nic na to nie poradzę - skomentował i znów na nią spojrzał. - Aha... rozumiem, że zakładasz iż dostaniesz ode mnie więcej pasów na przestrzeni tych miesięcy - zaśmiał się cicho. - Och z przyjemnością je wykonam - dorzucił. - Jak to nie chcesz? Przecież przed chwilą rzuciłaś że nazbiera się ich więcej niż jeden do moich urodzin - roześmiał się serdecznie. - No to nie ma problema.
Ryu
Tony skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Jest - zgodził się z nią i pomasował sobie kark. Jego utrata kontroli zdarzała się częściej niż komukolwiek innemu. Zaczynał powoli łączyć kropki i ćwiczyć nad swoją mocą i jej kontrolą. Jego obrażanie się na powietrze zaczynało wychodzić mu bokiem. - Żyję jeszcze, co nie? - zaśmiał się cicho. - To znaczy, że nie sprawdzałem. Po prostu miałem ostatnio wybuch, który sprawił że straciłem przytomność, a potem spałem długo - mruknął. - Podejrzewam, że za którymś razie może nie skończyć się tylko utratą przytomności - mruknął. - A już wiesz jakbym spadł z wysokości albo wpadł do wody? - wzruszył ramionami. Pokiwał głową rozumiejąc co mu przekazuje a propo run. - Rozumiem - powiedział tylko. - No tak, może być to najtrudniejsze... po prostu wiesz... - spojrzał po niej. - Żywioły to jest dla ciebie nowość - stwierdził. - Dlatego zdziwiło mnie to, że mimo wszystko trudniejsze są runy związane z emocjami - stwierdził po prostu, prowadząc ją dalej.
Tony
Yensen wysłuchał Akane i pokręcił głową. Będzie musiał poprosić, aby Nik ją trzasnął za takie kombinowanie w pojedynkę przeciwko całemu sabatowi pieprzonych wiedźm. Chyba że blondyn o tym wiedział, wtedy sam zasługuje na porządną lufę za to, że jej pozwolił iść w to bez przygotowania.
OdpowiedzUsuń— No to słuchaj, nie wiem co dzisiaj zrobiłaś, ale to miejsce jeszcze długo będzie gęste od magii. To na pewno nie była tylko pomoc przy tworzeniu run i lepiej uważaj na siebie. I nie wiem ile razy myślałaś nad swoim planem, ale na Twoim miejscu przemyślałbym kolejne chociaż jeszcze jeden raz więcej — wyjaśnił jej spokojnie. Martwił się o dzieciaka, to było chyba oczywiste. Ale dalej uważał, że to co zrobiła było całkiem nierozsądne. — A z kolejnymi próbami jeśli są lepiej się wstrzymaj — dał jej jeszcze radę od siebie od serca. Widział parę razy różnych czarodziejów, czy słyszał, jak umierali w najróżniejszy sposób, bo nie radzili sobie z otaczającą ich magią.
— No właśnie. Sztuka. Nie nastawiajcie się tak, bo wasze głowy jeszcze tam zawisną — uśmiechnął się do nich delikatnie. — Jak się czujesz, An? — zapytał jeszcze Yensen, żeby mieć pewność, że może ją już zabrać do domu. A potem opowiedzieć wszystko Febe, żeby i ona skontrolowała stan dziewczyny.
Yensen
Gave westchnął ciężko słuchając jej.
OdpowiedzUsuń- Ostatnio? Przez te marne cztery dni? - spojrzał po niej. - No faktycznie, nie zrobiłaś nic. Tylko widzisz, wcześniej też przez parę dni nie robiłaś nic - skomentował krótko. - Pytasz mnie o gesty to ci odpowiadam, a ty dalej drążysz. Kiedy mówię, że wszystkie to wszystkie. Akane ja po prostu nie chcę od ciebie żadnych gestów - mruknął spokojnie. - Pozwalam ci? - uśmiechnął się krzywo. - Tak, pozwalam, bo jestem zmęczony odmawianiem. Odmawiałem wcześniej. Odmawiałem raz, drugi, trzeci... a ty dalej próbowałaś i z każdą moją odmową czułem się chujowo, bo ciebie tym raniłem. I nie pierdol, że tak nie było... bo wiem co widziałem na twojej twarzy - żachnął się. - Więc w końcu przestałem odmawiać... i wiesz? Teraz będzie to samo. Bo ty nie chcesz przestać. Nie chcesz uszanować tego co ja chcę. Dalej będziesz czule patrzeć i muszę się z tym pogodzić. Dalej będziesz robić gesty i muszę się z tym pogodzić - mruknął z westchnieniem. - Bo przecież do ciebie nie docierało... poza tym, jak już zacząłem oddawać ci gesty to powinno nic ci nie zrobić, nie? W teorii to właśnie mi mówisz, że tobie gesty gilają... masz wyjebane laczki i te sprawy - odetchnął głęboko. - To powiedz... czemu znowu tu stoimy co? Czemu po raz kolejny rozprawiamy o tym czego nie ma już od kilku miesięcy - spojrzał po niej. - Czemu? - pokręcił lekko głową. - Nie dziw się więc, że nie wierzę w to, że ciebie gesty gilają - pokręcił głową. - Bo nie gilają. Absolutnie mi tego nie pokazujesz - mruknął chłodno. - Przed chwilą powiedziałem ci, że masz prawo być smutna i przeżywać swój smutek jak chcesz - powiedział gorzko. - A ty oczywiście jedyne co wyciągnęłaś z mojej wypowiedzi to swoje cycki - prychnął pod nosem. - Brawo - zaklaskał jej w dłonie, teraz zdecydowanie bardziej rozczarowany jej wybiórczym braniem słów pod siebie. - Ja ciebie proszę i błagam wręcz o to, żebyś chociaż to czułe spojrzenie opanowała - odetchnął głęboko. Tym razem to on spojrzał po niej po prostu pobłażliwie. - To po co zaczynasz temat skoro nie chcesz o tym rozmawiasz i nie masz nic do powiedzenia? On wbrew pozorom, z mojej strony też był po prostu moim argumentem, żeby ci uświadomić że nie widać jakiegokolwiek progresu - mruknął tylko w tym temacie. - Gdyby zmiany były to nie stalibyśmy tu po raz kolejny rozprawiając na ten sam temat - dodał i odetchnął. Nie komentował już tamtej sprawy bo zdecydowanie nie dogadaliby się w niej. Widział to wyraźnie. Ona nie widziała swojego a jemu się już nie chciało po raz kolejny tłumaczyć.
- Właśnie się kurwa na nich skupiam - powiedział chłodno i kiedy trzasnęła prychnął pod nosem kręcąc lekko głową. - Prawda boli nie? - rzucił chłodno w odpowiedzi, bo przecież ewidentnie jej się podobało, bo go nie zatrzymywała. - Kiedy właśnie skupiam się na swoim uczuciach i swoich emocjach. Mówię ci o nich i proszę o pewne rzeczy, ale ty nie chcesz nawet próbować tego zrobić. Ja nie potrzebuję pięknych słówek i zapewnień. Ja w dupie mam słowa, że mnie nie chcesz i nie chcesz związku. Akane one nic nie znaczą, skoro tego nie widać - wzruszył ramionami i odsunął się od niej. - Nie prawda - nie zgodził się co do dystansu. - Mówiłem o naszym wspólnym dobrze - poprawił ją tylko. - Nie, nie mówiłem nie dawno. Powiedziałem to 3 miesiące temu. Powiedziałem ci prosto i wyraźnie jak już doszło co do czego, że ja potrzebuję dystansu. Odsunęłaś się. Na moment. Potem znów zaczęłaś ze swoimi łapami, gesty, raz, dwa, osiem... ile można mówić nie? Ile można znosić twoje smutne spojrzenie i zawód kiedy powiesz nie? No ile?! - spojrzał po niej. - W końcu przestałem, bo nie docierało do ciebie. Potem słodko mówisz, że gesty cię gilają, ale kurwa nie widać żeby cię gilały - zaśmiał się krótko. - Dlatego dalej utrzymuję, że dystans i brak gestów jest potrzebny nie tylko mnie - powiedział jeszcze. - Masz rację z tym szacunkiem - powiedział tylko. - Masz rację - wzruszył ramionami. - Nie mam do siebie szacunku, ale to jest mój problem. I wiesz kiedy się skupiam na sobie i próbuję to dowiaduję się, że mogę sobie próbować do woli, ale ta druga osoba dalej będzie sobie robić co sobie chce - uśmiechnął się krzywo.
UsuńGave
Yensen jej przytaknął. Możliwe, że nie wszystko dobrze zrozumiał, ale nie sądził, aby to było aż tak poważne.
OdpowiedzUsuń— Tak, ale jak prosiłaś mnie o pomoc, mogłaś mnie po prostu trochę wcześniej uprzedzić, że będzie podejrzana baba z wzrokiem królowej lodu, ciary na dupie dalej mam — odpowiedział, obracając to trochę w żart, chociaż dało się wyczuć, że sam po prostu wolałby wiedzieć na przyszłość. — Masz rację, niektóre rzeczy ciężko przewidzieć, ale w razie czego jak powiesz komuś wszystko co wiesz, może jakoś Ci pomoże. Ja po prostu wolałbym wiedzieć, kiedy ta Mey się znowu pojawi w Argarze, żeby się przygotować, tak na wszelki wypadek. Nie mówię, że masz zmieniać swój styl bycia czy coś, ale wiesz, jak bierzesz do pracy profesjonalistę to daj mu profesjonalnie pracować — puścił jej oczko. Po raz kolejny jej przytaknął, kiedy wspomniał, że dzisiejsza sytuacja dała jej do myślenia. To było dobre, bo liczył, że następnym razem wszyscy będą bardziej przygotowani. Pomógł utrzymać dziewczynie równowagę.
— O opryskliwość się nie gniewam, ale jak chcesz to możesz wpaść na rozweselające ziółka, żeby Ci przeszło — zaśmiał się. — I tak, nie zrozumiałem, nawyk zawodowy, na początku zakładam najgorszy scenariusz i ostrożnie badam całą sytuację zanim podejmę działanie. Następnym razem też Ci chętnie pomogę, ale chcę być lepiej przygotowany, jak mają coś knuć, wolę mieć więcej asów w zanadrzu. No ale jak wnieśli Cię na wyższy poziom — urwał na chwilę i zagwizdał, wolną ręką drapiąc się po nosie — To oby się od tego kiedyś za to zesrały — dodał jeszcze z uśmiechem. Poczekał aż Mohe rozbroi barierę w tym czasie biorąc sobie Akane na barana.
— Wybacz, ale liczyłem dzisiaj na trening na tym Twoim rytuale, to sobie chociaż ciężary ponoszę. Stary jestem, to formę muszę trzymać — wyjaśnił, a gdy mogli już iść, bo bariera była zdjęta to ruszył w stronę domostwa Grandsandów. Spojrzał jeszcze po Mohe. — Mam nadzieję, że Ci bimber smakował — uśmiechnął się do niego na pożegnanie.
Yensen
- Nie - pokręcił głową. - Chciałaś żebym był z tobą szczerzy, a jak już jestem szczery to nie podoba ci się ta szczerość i wymyślasz - powiedział tylko, wracając sobie do boksowania kukły, bo zaczynał mieć dość tej rozmowy. - Pytasz o teraz... nie ma teraz - powiedział krótko. - Teraz widzieliśmy się dwa razy i nie zdążyłaś zrobić szalonych gestów, ale ja czekam na nie z niecierpliwością. Już mnie do tego przyzwyczaiłaś. Nie ma co się cieszyć - stwierdził tylko. - Powiedziałem ci już że się kumplujemy. To chyba normalne, że kiedy któreś jest w potrzebie to reagujemy w jakiś tam sposób - westchnął, gdy wytknęła mu to na koncercie. - Dawałem ci znaki - spojrzał znów po niej. - Dawałem i nic nie dawały. Ja już mam dość ciągłego dawania ci znaków, że coś nie jest halo - mruknął w odpowiedzi. - I znów wracasz do tego smutku. Jezu... - stanął i tym razem to on się do niej przysunął. - Powiedziałem ci już, że możesz sobie przeżywać smutek i tak dalej - rzucił chłodno. - I poprosiłem tylko o tę całą czułość. Kurwa no jesteś w stanie odwrócić wzrok czy coś czasami. Nie uwierzę że nie - wybuchnął już sfrustrowany. - Przecież nie oczekuję, że w ogóle nie zobaczę tych uczuć na twojej buzi lub w twoich oczach. Nie jestem na tyle głupi by tego oczekiwać. Proszę cię tylko o to żebyś sama zwracała na to większą uwagę, a ty ciągle pierdolisz o tym, że ci nie pozwalam. Gówno prawda - dotknął jej palcem, zanim się od niej odsunął. - Przestań wreszcie przekręcać moje słowa - odwrócił się od niej wracając do przerwanego treningu. - Olałem, bo po pierwsze piłaś, po drugie uwielbiasz się przekomarzać i po trzecie przy pierwszym takim klapsie nie zaprotestowałaś - wzruszył ramionami, bo te pieprzone klapsy ciągle i ciągle wracały. - Nie wybielam się. Jasne, źle się stało, że cię tam nie posłuchałem, ale stalo się - mruknął. - Już mi wpierdoliłaś - przypomniał. - Sugestywne podłoże... gdyby moje gesty po tobie spływały to byś nie uważała tego za sugestywne podłoże - wzruszył ramionami. - A ja... no cóż, brałem za pewnik to twoje całe "gesty mnie gilają" - wywrócił oczyma, ponownie wracając do boksowania. - Przyznaj się przed samą sobą, że jednak nie gilają, a nasze problemy po prostu znikną - mruknął po chwili milczenia. - Wybrzmiało, ale słowa dla mnie nie mają znaczenia - spojrzał po niej. - W przeciwieństwie do ciebie, ja odbieram czyny za coś silniejszego niż słowa - powiedział spokojnie. - Dzięki - mruknął kiedy wreszcie powiedziała, że spróbuje jakoś powstrzymać te swoje spojrzenie. Już nic nie odpowiedział na temat klapsów, bo ile można? Pokręcił lekko głową. - Ten argument do mnie nie przejawia, bo ja się nie krzywdzę tak jak ty chcesz skrzywdzić samą siebie - stwierdził tylko.
OdpowiedzUsuńGave
Słuchał Akane i kiwał sobie porozumiewawczo głową, nie komentując za bardzo większości tego co mówiła, bo w sumie nie było co tutaj dodawać. Ona zwróci uwagę na informowanie go na następny raz, a on też już wie, że na więcej rzeczy musi zwracać uwagę. Nie było potrzeby dalej się strzępić. Uśmiechnął się za to, gdy zgodziła się na ziółka.
OdpowiedzUsuń— No i takie podejście akurat się chwali — odparł. Pokręcił za to, gdy mówiła o zawracaniu głową. — E tam, gadanie. To nie jest zawracanie. Właśnie dlatego, że idzie wojna powinnaś informować, żeby przygotować się na więcej problemów. Nigdy nie wiesz do końca, z której strony pierdolnie. Więc warto mówić, nikt się o to obrazić nie powinien — powiedział. Zaśmiał się szczerze. — No oby, bo już wiem, że to będzie piękny widok, a zapaszek jakoś się zniesie — zażartował.
— Uważaj, bo jak ja nosem wyczuje kolejny brak to będziesz Emmie pomagał przy stolarce — pożegnał się jeszcze z Mohe na odchodne. Przyspieszył nieco kroku, żeby Młoda mogła się jak najszybciej do łóżka położyć.
Yensen
Gave pomasował sobie skronie.
OdpowiedzUsuń- Nie chcę romantycznych gestów, czy to takie trudne do zrozumienia? Czy to nie rozumie się samo przez się? Nie chcę miziania po policzku, nie chcę żebyś głaskała mnie po ręku czy robiła czegokolwiek takiego - mruknął, bo naprawdę uważał, że Akane albo robi sobie z niego jaja, albo po prostu jest tak niewydarzona. - Wszystkich gestów romantycznych - dodał i odetchnął głęboko. - Nie wiem - odparł krótko. - Nie jestem pewien czy jestem w stanie ponownie dawać ci takie sygnały - dodał. - Postaram się - mruknął tylko. Odsunął dłoń zanim zdążyła go w nią trzepnąć. - No więc gesty nie są dla ciebie okay - stwierdził po prostu. - Prosta piłka, albo są okay albo nie - westchnął. - Jak mówisz, że są to mówisz o wszystkich... z danej kategorii, jak mówisz że nie są to również mówisz o wszystkich z danej kategorii, a nie... pomizaj po policzku to tak, ale buzi nie, seks tak, ale ciąża nie - wymienił kręcąc lekko głową. - Robisz tym taki mętlik we łbie. Skąd człowiek ma wiedzieć co jest na tak a co na nie? Lepiej w ogóle wszystko odpuścić - mruknął jeszcze i spojrzał po niej. - Jak już wspomniałem, ja też zaczynałem mieć cię za przyjaciółkę, ale teraz już nie mam - pokręcił głową. - Z całą pewnością wiesz co cię boli najbardziej, ale szacunek i to co boli cię najbardziej to czasem dwie różne i rozjeżdżające się rzeczy - skomentował jeszcze. - Zajmuję się własnym. A przynajmniej staram się zająć.
Gave
- Nie zgadzam się z tobą z tym policzkiem - powiedział po prostu. - Zwykłe "uważaj na siebie" z pogłaskaniem policzka już mówi za dużo - dodał. - Spójrz na to tak... Tonego czy Ryu nie pogłaszczesz po policzku z takimi słowami, bo uznasz to za zbyt intymny gest. Zbyt romantyczny. Ja tak odbieram gesty od ciebie - powiedział po prostu. - Nie mówię o dzieciach i nie mówię o osobach tej samej płci, które nie czują do siebie mięty - rzucił krótko. - Uważam, że nie masz tu racji. Gesty są czarno białe - powiedział po prostu. - Postawiłem na równi seks i ciążę - poprawił ją. - Poza tym ty sama mi powiedziałaś 3 miesiące temu, że seks jest okay, dopuszczasz to do siebie - skomentował. - Więc skoro kręcisz się sama w zeznaniach to jak ktokolwiek inny ma odbierać co jest czym? - zapytał jej i pokręcił głową. - Ale ty możesz sobie gadać na ten temat. Ja ci przyznałem rację - przypomniał jej. - A ty nie potrafisz powiedzieć "tak, masz rację", mimo że ewidentnie ją mam. To jest twój problem. Nie umiesz przyznawać się do błędu. Rzadko kiedy to w ogóle robisz. W wypadku, kiedy coś dotyczy ciebie. Zaślepia cię to co uważasz że myślisz - wzruszył ramionami. - Ja co do nie szanowania siebie przyznałem ci rację - przypomniał raz jeszcze. - Więc możesz sobie wykłady uprawiać ile w lezie, uniósł lekko brew patrząc jak zaczyna się rozgrzewać. - Zamierzasz tu zostać? - zapytał jej tylko.
OdpowiedzUsuńGave
- Nie we wszystkim musimy się zgadzać - skomentował. Dla niego sprawa była prosta. - Poza tym dlatego ci mówię, że chodzi o romantyczne gesty - dorzucił jeszcze i uniósł wysoko brew. - Aha, w emocjach w hardcorowej sytuacji... w tamtej chwili nie było hardcorowej sytuacji. Ona pojawiła się po twoim wyznaniu - rzucił tylko. - I późniejsze słowa o tym, że ciebie to nie robi... no cóż może i głupie, ale jak dziewczyna coś takiego mi mówi to choć nie dowierzam, zamierzam jej pokazać że jednak mam rację i gesty cię robią - skomentował krótko. - Wybacz, ale to jak wspomniałaś wcześniej, dla mnie jest nie zrozumiałe. Nie rozumiem dlaczego po prostu tego nie zobaczysz, ale to już twoja sprawa - uniósł dłonie w górę. - Tak, to jest duża wada - zgodził się z nią. - Niektórych rzeczy nie powinno się wybaczać - spojrzał jej prosto w oczy. - Zrobiłem parę takich rzeczy, których nie powinnaś wybaczać - stwierdził jeszcze. - Niezależnie od tego jak bardzo ci na mnie zależy, zależało lub aktualnie nie zależy - wyjaśnił swój punkt widzenia. - Raz. Raz przyznałaś się do błędu w tej rozmowie - wypunktował i skinął głową. - Cieszę się - stwierdził co do mordowni. Aktualnie nie miał ochoty z nią trenować.
OdpowiedzUsuńGave
- Po mnie to spłynęło - skomentował. - Bo dla mnie ważniejsze od czterech ścian było to, że wszyscy dalej żyliśmy - powiedział spokojnie. - Cała reszta? Była mało ważna - stwierdził jeszcze. Zwłaszcza kiedy zobaczył w gospodzie pozostałe osoby, na których mu zależało. Nie widział w tym specjalnie hardcorowych rzeczy. Co do jej romantycznych gestów wzruszył ramionami. - To trzeba było od razu zaznaczać to w rozmowie, a nie uparcie mówić, że gesty cię gilają - rzucił tylko, po czym pokręcił głową. - Jasne, każdy ma swój indywidualny system wartości... ale gdybyś widziała, że chłopak Mali albo Raji robi coś podobnego do tego co robiłem ja... byłabyś w stanie wybaczyć? Wspierałabyś dziewczyny w tym, że chcąc z nim być? - spojrzał po niej uważnie. - Bo ja nie - mruknął chłodno. - Dlatego uważam, że masz bardzo porąbany system wartości. System, który sprawia, że sama się przez niego ranisz i nie chcesz się do tego przyznać - rzucił krótko i pokręcił głową ponownie. - No właśnie. Przeprosiłaś, to był ten jeden raz - pokazał jej na palcach. - A reszta... no nie o to mi chodziło - stwierdził. - Chodziło mi raczej o sprawy, które dotyczą tylko ciebie. Na tym polu leżysz i kwiczysz - stwierdził. - I usilnie próbujesz komuś umniejszać w rozmowie od czasu do czasu - dodał, rozbrajając kukłę i spoglądając na nią sceptycznie. Złe ustawienia wrzucił, ewidentnie. - A i spoko. Miej sobie ten chory system wartości - spojrzał po niej zaraz, co by nie przyszło jej do głowy, że jej zabrania czegokolwiek takiego.
OdpowiedzUsuńGave
Gave pokręcił głową. Oczywiście, że odczytała słowa inaczej. Oczywiście, że musiała pokazać jak to ona ma rację, znowu.
OdpowiedzUsuń- Relacja rodzica z dzieckiem jest inna - zgodził się z nią tylko. - Ale rodzic, który robi coś takiego, nie ma prawa potem twierdzić, że to czy tamto robi dziecko źle. Rodzic, który sam u siebie tego nie widzi i zwala na swój system wartości, bo taki rodzic potem będzie po prostu hipokrytą - skomentował. - A kto powiedział, że silnie będę im swoje racje wmawiać? - uniósł wysoko brew. - Przedstawię je raz. Za drugim razem pójdę po prostu rozmówić się z tym, który je krzywdzi - rzucił tylko. - Mogą mnie potem znienawidzić. Nie ma problemu - dodał jeszcze. Gave pokręcił lekko głową. - Nie, do mnie to nie trafia An - powiedział chłodno. - Bo znów przekręcasz. Znów mówisz nie o tym co ja - stwierdził. - Znów płyniesz - mruknął. - Ja nie mówię o kompletnym kopaniu kogoś w dupę, ale o obronie siebie samej przed takimi zagraniami - spojrzał po niej. - Mówię o tym, że czasem wypadałoby się wkurzyć, krzyknąć, zerwać... a nie po prostu wybaczać i usprawiedliwiać... bo trochę usprawiedliwiać... krzywe akcje tym co dobrego widzisz w danej osobie - rzucił po prostu. - No właśnie. Ryu i ja, wzajemnie próbowaliśmy się zabić, a teraz nie rzucamy w siebie piorunami - przytaknął jej. - O tym właśnie mówię - rzucił krótko.
Gave
- Nie - odparł nie zgadzając się z nią. - Nie słuchasz mnie. Ten przykład był tylko po to by uświadomić tobie, że może czasem trzeba powiedzieć pass. Że może czasem się mylisz. Dobrze, mówisz że widziałaś wiele rzeczy, więc powtórzę pytanie... czemu znów stoimy w tym samym pierdolonym miejscu? Czemu, skoro zerwałaś to musieliśmy to powtórzyć po raz drugi i trzeci, mimo że technicznie nie byliśmy już wtedy ze sobą? Czemu muszę robić te chore akcje chcąc żebyś wreszcie otworzyła oczy i zaczęła żyć swoim życiem? I wreszcie czemu u Ryu tych gestów o których mówiłaś nie robisz z wiadomych względów, a do mnie już tak? - uniósł wysoko brew. - Oboje już z tobą nie jesteśmy, czemu więc tu u mnie jest z tym problem? - spojrzał po niej wymownie. - Czemu twoje zasady działają inaczej dla innych osób, którzy są w podobnym miejscu wraz z tobą? - westchnął ciężko. - Jesteś strasznie nie do zrozumienia ze swoimi myślami. Kręcisz się jak mucha w smole - westchnął ciężko. - Cieszę się, że wreszcie coś tam dociera do twojego łba - mruknął. - Nie usprawiedliwiaj się teraz ojcem, do którego zagrań przywykłaś. W dupie go mam. Po co ten przykład teraz? - uniósł wysoko brew. - Ojciec to cię wychowuje, a nie ja - dorzucił jeszcze, bo skoro ona mogła sobie przykłady pod siebie brać to i on. - Tak więc zrozum wreszcie, że ja nie życzę sobie od ciebie gestów romantycznych - powiedział chłodno. - A krzywe akcje się skończą jak w końcu to zrozumieć. Będę bardziej niż szczęśliwy, kiedy wreszcie do łba dotrze co nieco, a ja nie będę musiał być tym który ci uświadamia co nieco - skomentował, wyłączając maszynę. - Miłej przebieżki - rzucił jeszcze, odwracając się od niej plecami, by ruszyć na moment na bok po bukłak z wodą.
OdpowiedzUsuńGave
- I dalej się na nie łapiesz. Na te metody, więc kiepsko coś je znasz - skomentował i pokręcił lekko głową. - Ciążę już przerobiliśmy wzdłuż i wszerz. Jak wspomniałem też wcześniej, przestałem ci mówić "zostaw", "przestań" bo do ciebie nie docierało - rzucił chłodno. - Szło nam dobrze, dopóki nie wkręciłaś sobie na głowę za bardzo. Ja uważam, tym bardziej po pierwszy fuck upie, że nie może być gestów. Zarówno tych do ciebie jak i od ciebie. Niezależnie od tego co mówisz i co myślisz. Za pierwszym razem, po twojemu, nie wyszło. Teraz idziemy po mojemu - skomentował chłodno. - Aha, tylko że on się zdystansował, kiedy powiedziałaś dość, raz drugi czy trzeci, a ty nie - rzucił zaraz. - Więc czekam na ten twój dystans - powiedział jeszcze, odprowadzając ją wzrokiem i wracając do treningu.
OdpowiedzUsuńGave
- Wiem, Żabo - uśmiechnął się lekko. - Tylko tak jak nie mówisz tego, co wiesz od Klary czy jej tego co wiesz ode mnie to mimo wszystko możesz coś zasugerować niemal niechcący jednej i drugiej stronie - stwierdził spokojnie. - Nawet nie zdając sobie z tego sprawy - szepnął tylko i zaśmiał się cicho. - Oj tam jaskini pełnej seksu nic nie pobije - puścił do niej oczko. - Ale to akurat od Gava wiem - dorzucił zaraz i pokręcił lekko głową. Chłopak w tamtej chwili bardzo chciał mu dopiec. Niespecjalnie mu to wyszło. - Nie przekręcam - spojrzał po niej. - Przecież mowa była o twoim jednym klapsie porządnym, który ode mnie dostałaś... a ty wspomniałaś że do moich urodzin się ich więcej nazbiera - postukał się palcem po brodzie. - Cóż nie będę ukrywał, że będę czekać z niecierpliwością na możliwość wykonania ich na tobie - zaśmiał się cicho.
OdpowiedzUsuńRyu
Odsunął się zanim zdołała trzepnąć go w głowę.
OdpowiedzUsuń- To o czym rozmawiam z moimi znajomymi czy przyjaciółmi to moja sprawa i nic ci do tego - oznajmił uśmiechając się do niej słodziutko. - Cenzura w tym państwie nie obowiązuje - dodał jeszcze. - Poza tym tekściki z podtekstem seksualnym rzucałem dawno temu - skomentował jeszcze i prychnął pod nosem. - A reszta to po prostu moja sprawa, a ty rób sobie co chcesz - pokiwał jej na do widzenia.
Gave
- Ale to są też moje intymne sprawy - uśmiechnął się chłodno. - I będę mówił co chce i komu chcę - oznajmił krótko.
OdpowiedzUsuńGave
Skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Jasne, dlatego właśnie staram się nie powiedzieć, chociaż wiesz tam w środku najchętniej bym ci wszystko powiedział. Nie o tym co zaszło, tylko o tym jak się czuje w związku z tym co zaszło - westchnął. - A że wolałbym poczekać, aż Klara konkretnie zdepcze moje uczucia to zostanę przy upartym twierdzeniu, że nie chcę mówić... - dokończył. Zaśmiał się cicho. - Oj tak, dawno temu - machnął lekko rękach. - A soki.. - wzruszył ramionami. - Soki były odpowiedzią na pytanie czego mi dolał do picia, bo o cyjanek go nie podejrzewam - zaśmiał się cicho. - Mhm... rozumiem. Tak, czy inaczej szykuj się na kolejne w takim razie -puścił do niej oczko. - Och... żadna nie będzie miała tak fajnych pośladów jak twoje - skomentował jeszcze. - Mowa wciąż o klapsach - dorzucił zaraz aby nie pomyślała za dużo.
Ryu
- A przepraszam w tej wodzie naprawdę były twoje soki? Nie wiedziałem, że potrafię je z powietrza wyprodukować - gwizdnął z podziwem. - Będę mówił o czym chcę - powtórzył krótko i pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuńGave
Gave roześmiał się tylko na ten jej piach i pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Idź już biegać, a nie ciągle tu zostajesz, koleżanko - skomentował, nie sięgając do duchów co by uprzykrzyć jej życie. - To nie rozmawiaj z innymi o tym co ja im mówię to nie usłyszysz - zasalutował jej jeszcze, strzepując piasek z włosów i odsuwając się ostatecznie od niego. - To się okaże które z nas się rozliczy - parsknął śmiechem.
Gave
Prychnął tylko pod nosem i pokręcił lekko głową. Nic już nie dodał, uznając że będzie sobie gadał z kim chce i o czym chce. Czas wprowadzić w życie "Soki Akane", a najlepiej zacząć od marudzenia Darcy, która wszystkim wypapla. Plan idealny. Nie mniej to później. Najpierw trening.
OdpowiedzUsuńGave
Ryu skinął głową.- To co tam u Latrala słychać? - zapytał jej luźno. Na wieść o Klarze skinął lekko głową. - Tylko wiesz... jest jeszcze Nylian - westchnął. - I ja wcale nie wiem czy chcę długo czekać na to co ona ma do powiedzenia - stwierdził. - A jednocześnie nie jestem w pozycji by do niej iść i prosić o rozmowę, bo... - zacisnął wargi, po czym spojrzał po Akane i roześmiał się serdecznie. - I wice wersa i wice wersa - zaśmiał się. - Ale na takie zadki ma się sposoby - puścił do niej oczko. - Ależ zawsze do usług. Moje komplementy są najlepsze.
OdpowiedzUsuńRyu
- Nie, nie... planowałem dać ci odejść i wcale do domu nie wejść tylko ruszyć tam na plażę co by sobie na niej posiedzieć, więc jeśli chcesz grzać stopień to chodź pogrzać piasek - poradził jej tylko i westchnął ciężko. - Ostatnio skorzystałem z twojej rady w temacie Klary i... powiedziała mi, że to co jej mówię to był tylko impuls. Wiesz, wiem że nie miała wspomnień, ale nieprzyjemnie się tego słuchało - stwierdził tylko. - Nie bardzo mam ochotę na powtórkę z rozrywki - przyznał szczerze. - Sam zdecyduje czy i kiedy do niej pójdę lub czy po prostu poczekam na nią - zakończył temat. Co prawda był wdzięczny za radę, ale miał w danej chwili mieszane uczucia co do niej. - Pamiętam - przyznał szczerze, choć ta burza mózgu wydawała się być w innym stuleciu. Przynajmniej z jego punktu widzenia. - No to dawaj, co odkryłaś? - zapytał. - Może uda mi się coś podrzucić, jakąś myśl czy coś co pomoże chociaż pół puzzla dorzucić do układanki - zaproponował.
OdpowiedzUsuńRyu
Ryu skinął głową.
OdpowiedzUsuń- Wiem, ale wolałbym następnym razem nie mieć kogoś na kogo mogę zwalić swoje akcje czy decyzje, bo akurat ten czy tamten mi poradził to czy tamto - mruknął. - Bo widzisz... przez chwilę byłem na ciebie wściekły. Na ciebie i na siebie. Na ciebie, bo cię posłuchałem i na siebie bo nie zrobiłem po swojemu, tak jak wcześniej chciałem zadziałać - przyznał szczerze. Skupił się zaraz na słuchaniu Akane. Usiadł nieco ciężko na plaży, dziękując jej za pomoc i w trakcie jej monologu, rozmasowywał sobie nogę. Vivienne była zwykłą szumowiną. Zaczynało wychodzić na to, że oddała życie za wielki plan. Zdecydowanie mu to nie pasowało.
- Dobra, dobra... jesteś układanką wielkiego planu - mruknął. - Ale pierwsze pytanie brzmi... chcesz nią być? Chcesz być tym kurczakiem? - spojrzał po niej. - Potrzebujesz tyle mocy ile w ciebie wrzucają? - zadał jej pierwsze z pytań. - Rytuał poświęcenia? - spojrzał po niej. - Z czym to jest związane? - zadał kolejne pytanie i odetchnął głęboko. - To jest ten rytuał co to Vivienne oddała za ciebie życie, w teorii, i tych przodków ci przypisała? - upewnił się, że jest na dobrej drodze myślenia. Skinął głową, kiedy wspomniała właśnie o tym rytuale. - To... dlaczego nie zwrócisz się do samych duchów? - spojrzał po niej. - Czemu z nimi nie porozmawiasz? -- zapytał zaraz. - Myślisz, że Mey ich kontroluje? - zapytał znowu. - Że nic ci nie powiedzą? A może inaczej... miałaś swego czasu jeszcze Lottę - zauważył. - Może to z nią byłoby łatwiej się skontaktować? Jakby nie patrzeć... masz możliwości żeby to zrobić - spojrzał po niej uważnie. - Gave może ci w tym pomóc - mruknął. - Albo jego ojciec - uśmiechnął się słabo. - Wiesz... księgi księgami... najlepiej jest pytać u źródła... tylko nie jakiś super hiper Latrala... bo oni... cóż... Mey... od początku śmierdzi - westchnął ciężko. - I jeśli ich kontroluje to nie ma co rozmawiać z nimi... - przyznał szczerze. - Ale można zwrócić się do innych przodków, do innych duchów... takich, którym już nie zależy. Którzy nie będą kłamać dla sprawy. Albo mówić półprawdami - zaproponował.
Ryu
- Wyczuwam - przyznał. - Tylko, że wtedy jest już za późno by to zatrzymać. Jestem w stanie się oddalić - przyznał spokojnie. - W razie czego nikomu z was nie stanie się krzywda. Oddalę się - poinformował ją, bo wierzył, że nikt z jego przyjaciół nie będzie na tyle nierozsądny i uparty, by go w danej chwili zatrzymywać i narażać przy tym siebie i otoczenie. - Mhm nie mówię o rozsadzeniu pokoju tylko o powaleniu około 30 drzew przy Grimie - mruknął zaciskając usta w wąską kreskę. Zaraz zmarszczył lekko brwi.
OdpowiedzUsuń- To do dupy te runy - stwierdził po jej słowach o konkretnych rzeczach z danych żywiołów. - Zdecydowanie lepiej byłoby wyszkolić się w runach do jednego żywiołu i korzystać z niego w całości, albo chociaż w znacznej części - mruknął, po czym spojrzał po niej. - Tak, tak, pewnie nie ma takich run... ale kto powiedział, że nie możesz swoich stworzyć? - spojrzał jej prosto w oczy. - Dawno, dawno temu wiedźmy je tworzyły - stwierdził. - Jakoś powstały to czemu teraz nie możesz zrobić swojego? - zainteresował się. - Moim zdaniem lepiej poznać dogłębnie jeden żywioł niż ciągnąć cztery sroki za ogon - spojrzał jej prosto w oczy. - Nie krytykuję - dodał zaraz. - Po prostu no... wiesz... na co ci ogień? Na co ci ziemia, woda czy wiatr? Wybierz jedno i dopracuj do tego swoje własne runy - mruknął. - Nie musisz być tak super wszechstronna... bo czasem wszechstronność jest do niczego - dodał zaraz. - Bo no na łapu capu się wszystko robi - dodał, co do emocji zgadzając się z nią, kiwając przy tym lekko głową.
Tony
Damon przyszedł dziś do gospody posmakować przysmaków spod ręki Shi, bo wyczaił na nie moment. Był sam, co specjalnie go już nie dziwiło. Zazwyczaj po prostu był sam. Liczył po cichu na to, że może spotka w gospodzie Klarę, ale z drugiej strony mógł ją zahaczyć później, kiedy sam będzie miał w gospodzie swą zmianę. Jako, że był sam i nie miał na kogo zawiesić oka to przeglądał sobie książkę z legendami Mathyr, którą wcześniej zakupił na pchlim targu. Wzdrygnął się więc, gdy Akane zaszła go od tyłu i od ruchowo ścisnął krótki miecz (nie znam się na nazwach broni) przy swoim boku. Dopiero kiedy przed sobą zobaczył szklankę to odetchnął głęboko.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - szepnął tylko spoglądając na nią i rozluźniając się powoli. - Mhm... dziś? Tak, mam. Liczę aż przepiękny Kwiatuszek, niewinna istotka się tu pojawi - stwierdził po prostu, po czym zerknął na Akane. - Plan? Jaki plan? Co ty knujesz? - zainteresował się.
Damon
- Ach widzisz... wyciąganie dziewczyn na randki czy inne schadzki coś nie idzie. Miałem taką jedną wyciągniętą i coś nie wyszło - popatrzył na nią ze znaczącym uśmiechem. - Oj Akane, Akane... zajmij się swoimi romansami lub ich brakiem, a moje zostaw w spokoju - rzucił jeszcze wcinając dalej swoje danie i popijając napitkiem, który mu przyniosła. - Rozumiem, że piję na twój koszt dzisiaj? - wyszczerzył się do niej słuchając o co chodzi Akane. Spojrzał po niej uważniej. - Ty? Niepokojąco? - zamrugał kilka razy. - Wiesz... nie obraź się proszę, ale po imprezie z klapsami trudno jest spojrzeć na ciebie jak na niepokojącą postać - przyznał szczerze. - Najchętniej to po prostu bym cię przytulił i pogłaskał po głowie - przyznał szczerze. - Mhm a jak tyłek? - zainteresował się. - Możemy spróbować z tą grozą... - dodał po chwili milczenia. - Ale no... będzie ciężko - westchnął.
OdpowiedzUsuńDamon
Damon spojrzał po niej.
OdpowiedzUsuń- Wyznacznikiem nie, ale pewnym punktem w mojej historii randkowania. Punktem, który właśnie mówi, że dziewczyna dziewczynie nie równa, a Klara... cóż Kwiatuszek wydaje się na tyle delikatny, że wciskanie się do niej z "chodź na spacer" to fatalny pomysł - rzucił swobodnie i pokiwał głową. - Dobrze i tego się trzymaj. Żadnego wtykania nosa w nie swoje randki - pogroził jej palcem przed oczyma i zaśmiał się cicho. - Dla obcych... - powtórzył i znów po niej spojrzał. - No nie wiem, jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić - powiedział swobodnie, po czym znów spojrzał na drinka. - Phi... dopiszę do twojej listy ze trzy takie w odwecie - pogroził jej palcem ponownie i zaśmiał cicho. - Jak mówiłem... będzie ciężko. Będziemy musieli pokombinować z make-upem, co by z ciebie zrobić nieco mroczniejszą - stwierdził po chwili. - Jakiegoś żywego trupa czy coś - pokiwał głową. - Możemy zacząć dziś, ale aktualnie wcinam i mam zamiar dokończyć jeść - powiedział spokojnie. - Kwiatuszka złapię jutro...
Damon
Darcy obiecała zabrać Akane na babski wieczór po jej i Gava urodzinach. W końcu dostała swojego mocnego pasa od niej za to, że jeszcze na żadnym takim nie były. I o ile miała zaproszenie już na takie w większym gronie, to chciała zrobić sobie wypad tylko z Akane, aby dotrzymać słowa. Poza tym akurat dobrej zabawy nigdy nie było za wiele. Ostatnio w Argarze było sporo stresu w związku ze zbliżającą się wyprawą do Azylu i widmem wojny, więc warto było sobie zawczasu zaszaleć, aby potem nie żałować czegoś. Ubrała się wygodnie, na balety i szybko udała się do domu Gransandów, aby grzecznie zapukać i poczekać aż granatowłosa jej otworzy. Miała oczywiście na sobie swój typowy szeroki uśmiech na ustach. Zapowiedziała się też wcześniej An, więc miała nadzieję, że będzie gotowa do wyjścia.
OdpowiedzUsuńDarcy
Gave zerknął do kuchni na krzyk Febe i skinął głową. Mało brakowało, a plan Żabola by nie wypalił, bo miał akurat Groszka na ramionach i to wraz z nim ruszył w stronę spiżarki, ale Febe chwyciła dziecko zaraz ze sobą. Kiedy wrócił z butelką dzieci nie było, a Febe patrzyła na niego z rozbawionym wyrazem twarzy.- Naprawdę? - spojrzał po niej nieco zgryźliwie. - To może przyłóż sobie do głowy jakieś zimne mięso czy coś? - zaproponował. - Myślę, że tobą powinienem się zająć w pierwszej kolejności poruszał zabawnie brwiami, zanim zerknął na kartkę i westchnął przeciągle, chowając ją do kieszeni. Co ona znowu wymyśliła...? Popatrzył po Febe raz jeszcze i pokręcił głową, po czym ruszył w stronę polany. Nie był pewien czemu Akane go tam ściąga. Zwłaszcza, że w ostatniej rozmowie niezbyt się ze sobą zgadzali pod wieloma względami, ale koniec końców porwała dzieci w jego dniu... nie mówiąc niczego i Febe na to pozwoliła, więc z pewnością miała w tym plan. Przy okazji wziął butelkę bimbru po którą poszedł ze sobą. No żeby babsztyl stary musiał sobie sam zejść po kolejną, jeśli faktycznie było potrzebne. W co szczerze wątpił. A podobno miała się nie wtrącać... babsztyle to jednak tylko gadają i gadają i nic poza tym nie idzie. Westchnął raz jeszcze. Zbliżając się do polany słyszał śmiech dzieci, więc rozchmurzył się trochę i ostatecznie wyszedł na nią w odrobinę lepszym humorze.
OdpowiedzUsuńGave
Nie skomentował już spraw rad. Zostawił to bo wszystko co powinno wybrzmieć, wybrzmiało. Skupił się na jej słowach dotyczących Latrala. Patrzył po niej przenikliwie kiedy mówiła.- Dlaczego mówisz, że ciężko jest nie dać się w to wciągnąć? - zapytał, chcąc poznać szczegóły, bo w danej chwili nie do końca rozumiał to stwierdzenie. Na co oni jej byli w danej chwili? Po co miałaby się dalej z nimi komunikować? Dostała już wszystko co chciała i jak sama mówiła nie chciała podnosić poprzeczki. - Zerwij z nimi kontakt - zaproponował. - Skop Mey tyłek - spojrzał po niej. - Nie mów, że to nie takie proste. Wiesz, gdzie ona siedzi. Wystarczy ją po prostu dorwać - mruknął po chwili, zerkając w piasek. - Skoro wiesz, że oni grają ci na nosie to po prostu im się nie daj. Nie pozwól sobie wmawiać czegokolwiek i kieruj własnym rozumem, a nie ich zapewnieniami. Wiem, że na pewno już to robisz. Że na pewno już przesiewasz ich słowa i wybierasz tylko te najbardziej prawdopodobne, a i je z wielką ostrożnością... ale... - spojrzał po Akane. - Powiedz czemu po prostu nie urwiesz kontaktu? Czemu ich nie zablokujesz? - popatrzył po niej. Zastanowił się nad resztą, nad jej duchami i nad samą Lottą, po czym odetchnął głęboko. - Wiesz myślę, że głównym problemem jest Mey. Wypadałoby się jej pozbyć - popatrzył po niej uważnie. - Albo przynajmniej zająć ją czymś, kiedy ty będziesz rozmawiała z najsłabszym ogniwem wśród swoich duchów - uśmiechnął się do niej lekko. - Wiesz może i chcą działać w sprawie sabatu, ale może jeśli poznają cię lepiej i polubią... może wtedy oleją sabat dla ciebie? - zaproponował. - Ale to działka Gava. On traktuje duchy jak swoich kumpli, przyjaciół... może w tym rzecz? Może tak zdobyłabyś ich serce? - zaproponował jeszcze. - Wypadałoby któregoś dla siebie zdobyć... takiego lojalnego - westchnął, po czym na wieść o Lottcie, wzruszył ramionami. - Wiesz... pomyślałem, że może od niej można zacząć szukanie twych przodków, albo... od jej kochanka - spojrzał po niej obracając się na bok. - Wiesz, on może wiedzieć więcej niż przypuszczasz. Lotta była szalona ale na pewno potrzebowała kogoś komu mogłaby się wygadać - mruknął. - A gdybyśmy przejrzeli twoje wspomnienia? A gdybyśmy odkopali te, kiedy ona siedziała ci w głowie? A gdybyś odnalazła w nich jej wspomnienia? - dorzucił kolejną opcję.
OdpowiedzUsuńRyu
Zastanowił się nad tym i zagryzł wargi.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem - przyznał szczerze. - Na pewno musiałbym być powyżej koron drzew w przypadku dużego zalesienia, by nic na nikogo nie spadło - mruknął. - Do tej pory był to po prostu wybuch... mam wrażenie że z całego ciała i nie tylko po boki, ale starałem się to skontrolować na tyle by szło jedynie po bokach - wyjaśnił. - Na otwartej przestrzeni bez drzew... nie wiem ile wyżej musiałbym być - stwierdził cicho, aby zaraz posłuchać o jej wnioskach. Wszechstronność wiedźm była jego zdaniem przereklamowana. Jak byłeś od wszystkiego to byłeś po prostu do niczego. Żadna umiejętność nie zostałaby perfekcyjnie opanowana. Wzruszył ramionami. - Możesz być przeciętną wiedźmą od wszystkiego, albo wybitną w danym polu. Decyzja należy do ciebie - stwierdził po prostu.
Tony
Ryu skinął lekko głową i uśmiechnął się krzywo.
OdpowiedzUsuń- Teraz poleci pytanie z tych Łosiowatych, niespełna rozumu i głupich - poinformował ją, bo przecież jak go nie zada to się udusi. - Wybacz, ale ten sabat czarownic jest w innym wymiarze. Nie sądzę by groził ci aż tak. Tobie i dziewczynkom - popatrzył po niej poważnie. - Ten Sabat Czarownic, o ile mnie pamięć nie myli, bardzo się obawiał Gavina, Ciebie i mnie, kiedy byliśmy tam w lustrze, takimi o srajtkami - wskazał dłonią niziołków. - I dokładnie ten sam sabat czarownic, według mojej przyjaciółki, chce ją wykorzystać - powtórzył. - Myślę mimo wszystko, że mimo wojny... może czas najwyższy szukać sposobu na to jak zamknąć ich wymiar. Jak ich odizolować od Mathyr - mruknął i odetchnął głęboko. - Rozumiem twój tok myślenia, przyjaciół trzymaj blisko, a wroga jeszcze bliżej, ale... nie jestem pewien czy to gra warta świeczki - mruknął. - Nie znam się na czarownicach i nie będę udawał, że się na nich znam - dodał jeszcze unosząc dłonie w geście poddania. - Wiem też, że Twoja obawa o dziewczynki jest uzasadniona. Jak najbardziej - pokiwał głową i dotknął dłonią jej piersi, tam gdzie biło jej serce. - Ale uczestniczyłaś już w rytuale, znasz jego składowe i masz księgi... wiesz jak wyprowadzić małe na proste - spojrzał jej prosto w oczy. - A przede wszystkim nie zamierzasz ich zostawiać na pastwę losu. Nie zamierzasz ich porzucać - szepnął. - A to daje im niewyobrażalną siłę. Daje małym również niewyobrażalną wręcz przewagę nad tobą - uśmiechnął się do niej lekko. - Bo one będą miały mamę, która im pomoże. Która nawet jeśli Sabat Czarownic spróbuje się do nich dorwać, zrobi wszystko żeby nic im się nie stało. Matkę, która wyjaśni im zawiłości dotyczące uczuć. Matkę, która swoje przeżyła bo nie miała takiej podpory jaką będziesz dla nich ty - dokończył, opuszczając dłoń. - Nie będę się z tobą kłócił co do decyzji w sprawie Latrala, ale to po prostu moje zdanie - dodał po chwili milczenia. Słuchał jej dalej i zaśmiał się cicho. - Nie przeceniam cię, An - pokręcił głową. - Ja cię doceniam - poprawił ją. - Wiem jak potrafisz działać, wiem co potrafisz zdziałać kiedy włożysz w to wszystko całe swoje serce - mruknął. - I wierzę, że właśnie tym sercem, swą dobrocią, mam nadzieję jeszcze do końca nie skalaną Latrala, kupisz swoje duchy. Kupisz i rozkochasz w sobie - rzucił cicho. - A jeśli ci się nie uda... - spojrzał po niej poważnie. - To będziemy przynajmniej wiedzieli, że czas zamykać im portale. Izolować ich na powrót - mruknął. - Czekaj... to jest myśl... a co jeśli... oni pragną zrobić z ciebie most? - zerknął na nią. - Most, który będzie w stanie wydostać ich z wymiaru? Most, który sprawi, że za moment Mathyr stanie się ich poletkiem do zabawy? - uniósł lekko brew. Może i głupio myślał i głupie wnioski wysnuwał, ale i on czasami lubił głośno myśleć. Skrzywił się po poprawieniu go w sprawie Lotty. - Wybacz, niezbyt dokładnie pamiętam jej pieśń - przyznał szczerze. - Pozostaje ci córka Lotty. Córka albo syn... - spojrzał po niej. - Kim jest Mey? - zainteresował się zaraz, bo akurat o tym jeszcze nie rozmawiali i machnął zaraz ręką. To nie było rozważanie na teraz. Na ten konkretny dzień. Co do wspomnień pokiwał tylko spokojnie głową. - Jasne, wracaj do nich, a ja tu sobie jeszcze trochę posiedzę - uśmiechnął się do niej, sięgając do wózka i wyciągając ze swej torby "Niedźwiedzią Łapę". - Mhm nie piłem alkoholowego Twojego zdrowia jeszcze - skomentował i pociągnął spory łyk, zanim nie podał butelki Akane. - Twoje zdrowie - przełknął palącą "Łapę". - Och nieźle drapie.
Ryu
Darcy z kolei nie miała zbyt dużego problemu z wyborem garderoby. Ubrała się wyjściowo do tańca. Miała na sobie luźne, szerokie spodnie, ściągnięte na kostkach, które obwiązała jeszcze wstążkami od swoich skórzanych balerinek, które były idealne do tańca i pogody, która panowałą w Argarze. Biodra przepasała szerokim pasem z delikatnego materiału, obszytego szklanymi jadeitowymi i szmaragdowymi “kryształami” i wisiorkami. Bluzka oczywiście odkrywała brzuch, miała dość spory dekolt w serduszko i długie, szerokie, wycięte rękawy, które przy nadgarstkach włożyła do swoich złotych bransolet. Bluzka odgrywała oczywiście ramiona i szyję, ale te zdobił spory naszyjnik ozdobiony zielonymi kamieniami. Miała też na sobie swoje ulubione, szmaragdowe kolczyki, które dostały od mamy. Włosy zawiązała w wysoką kitkę, a kitkę zaplotła w ciasny warkocz. Do tego zrobiła sobie delikatny makijaż, w zasadzie tylko czarne cienie do oczu, które miały je podkreślić. Zresztą, cała kreacja dziewczyny była tradycyjnie czarna w mocniejszych bądź delikatniejszych odcieniach. Wystroiła się na swój pierwszy duecikowy babski wieczór z Argarskimi tańcami i naprawdę nie mogła się już doczekać zabawy. Przytuliła Akane na powitanie.
OdpowiedzUsuń— A widzisz, taki urok księżniczki, że zawsze jest na czas — zaśmiała się do niej, odsuwając się po powitaniu. — Nie wiem. Wolałabym Gospodę, boję się wychodzić poza Argar, chociaż słyszałam, że po Fierach w Ardei zrobili ogromny festyn na kontynuowanie rozluźnienia atmosfery. Z drugiej strony, miałaś mnie uczyć argraskich tańców, a do tego potrzebne nam argarskie rytmy — odpowiedziała jej spokojnie. Osobiście nie chciała chyba jeszcze łamać swoich własnych lęków. Przynajmniej nie teraz, póki ma wybór. Do Azylu oczywiście pójdzie, ale po co sobie przyśpieszać traumy?
Darcy
- Dobrze, ale ty nie należysz do Sabatu - zauważył chłopak i przyjrzał się jej uważnie. - Małe też do niego nie należą. Sabat nie ma do nich żadnego prawa i choćby skały srały... nie zdobędzie go. Może się bujać i mówić swoje, ale dziewczynki są na tyle już mało związane z Sabatem, że nie mają prawa czegokolwiek im zrobić. Niech tylko spróbują An, szybko się dowiedzą jaki to błąd zrobiły - dodał spokojnie. - Czy ja wiem... czy zwyczaj cię nie dotknął? - spojrzał po niej. - A Mey to kto jak nie pełnokrwisty Latrala? Stanęła na twej drodze? Stanęła - zauważył spokojnie. - Zaskakujące jest to, że otrzymałaś 3 duchy ochronne, które sprawiają że masz dodatkowe życia. Oni nie chcą byś zginęła - poczochrał ją po głowie. Teoria z mostem coraz bardziej mu w tej sprawie pasowała. - A co jeśli kitu nie wciskają? - spojrzał po niej. - Co jeśli po prostu boją się hybryd bo niewiele ich było? Co jeśli spisują je na straty tylko dlatego, że te się rodzą i... no wiesz nie wiadomo co z nich wyrośnie? Myślę, że hybrydy trudniej jest kontrolować Sabatowymi zasadami - skomentował, bo nie każda hybryda musiała być wyjątkowa. - Wiesz, ale dziewczynki będą przejawiać odmienne moce i jeśli w Latrala hybryd nie było zbyt wiele - spojrzał po niej. - To i zapisków wiele nie będzie. Na dodatek no wiesz... każda hybryda jest inna. Z każdym tak po trochę radzisz sobie inaczej - mruknął. - Popatrz na Kevę. To pierwsza hybryda jaką znamy z Mathyrską rasą - uśmiechnął się lekko. - Może być zwyczajna, a może też okazać się, że kiedyś Tonego załatwi bo będzie korzystać i ze swoich...- podrapał się po głowie i zaśmiał cicho. - Gazów... do mordowania przeciwników. Tak, to w sumie by pasowało - odchrząknął. - I on też nie wie jak to będzie z tą małą dziewczynką - uśmiechnął się lekko. - Twoje małe, jeśli już przejawią inne moce... - mruknął. - ...nie znajdziesz odpowiedzi u Sabatu. Odpowiedź będziesz musiała poszukać w sobie i Gavie... - wzruszył ramionami. - Żeby nie było, jasne, korzystaj i próbuj jeśli uważasz, że to ci pomoże, ale jeśli chodzi o małe... to uważam że tracisz na to czas. Myślę też, że Latrala nie do końca wiedzą jak radzić sobie z tobą - uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami. - Ty już wprowadziłaś zmiany. Nie siedzisz z nimi. Nie jesteś obok nich i nie chcesz być - uśmiechnął się do niej. - To już są niewyobrażalne zmiany. Przytulenie przyjął z lekkim zaskoczeniem i pogłaskał ją po plecach, kiedy tak się na moment wtuliła, ale nie przedłużał go, a na podziękowania pokiwał tylko głową. No przecież nie będzie rzucał zwyczajowego tekstu "nie ma za co", bo był on jego zdaniem dość oklepany. - Jasne, zrobisz tak jak będziesz chciała - dorzucił spokojnie. - Chyba, że będziesz za dużo głupot robiła, albo będziesz sztucznie przedłużała przechodzenie do kolejnego kroku, bo wpadniesz coraz mocniej w ich Sidła. Wtedy licz się z nokautem, zwązaniem i nie wypuszczaniem dopóki nie rozprawimy się z każdą członkinią i członkiem Sabatu - poinformował ją jeszcze pół żartem a pół serio. Zaśmiał się na wieść, że ona już nie czuje niedźwiedziej. Pociągnął jeszcze jeden łyk "Łapy" i podał go jej. - Więcej nie potrzebuję - puścił do niej oczko. - Możesz zabrać ze sobą, chlejusie wredny.
OdpowiedzUsuńRyu
Uśmiechnął się pod nosem, kiedy Akane przyznała mu rację. Miał wrażenie, że sytuacja była dla niej mimo wszystko całkiem nowa, to znaczy jeśli chodziło o dzielenie się informacjami. Sam był nieco zainteresowany co tam w trawie piszczy. Cholera kusiło go, ale emeryturka i święty spokój też go kusił. Na razie postanowił się nie wystawić.
OdpowiedzUsuń— Oj ale na ziółka to się możesz zaprosić innego dnia. Dzisiaj do łóżka odpocząć. Dużo mi tu dzisiaj magii wchłonęłaś, możesz za mocno mi na wywary zareagować, a na ściąganie Cię z dachu jak będziesz udawać Wonder Woman się nie pisałem — odpowiedział jej wesoło. — Albo sam na dniach wpadnę z ziółkami i wypytam. Schowam się przed treningami, to przynajmniej jeden dzień nikt mnie dręczyć nie będzie — dodał po chwili, bo może i taki odpoczynek dla ciała mu dobrze zrobi. Na razie jednak przyspieszył kroku. Zakładał, że Nik mógł się martwić o córkę, a nie chcieli przecież, żeby blondyn się zesrał sam. Zwłaszcza przed Latrala. To już byłby wstyd dla całego Argaru. O co to to nie.
Yensen