Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Feelin like a final boss

I am the champion
You know I’m out for blood
I’m feeling dangerous
I just can’t get enough
I’m rising up my heart is pounding
Ready or not the clock is counting down

Onyx
egzekutorka Szepczącego Bractwa | 19 lat | Tarkatanbreha | wolna i utalentowana wojowniczka
Nigdy nie mogła pojąć tego, dlaczego nimh już od narodzin tak bardzo ją wyniszczył, a później pozostawił bez żadnych większych oznak mutacji. Nie spędziła w Fasach tyle czasu, by mogła w ogóle zbliżyć się do bestii, w które mieszkańcy nieprzyjaznej pustyni zmieniali się u kresu życia, a jednak narodziła się tak bliska wyglądu potwora. Jako niewolnik w Terrze była traktowana jak zwierzę. Wyrzucali ją gdy była zaledwie dzieckiem do niesprawiedliwej walki o życie, z której zawsze jakimś cudem uchodziła zwycięsko. Została adoptowana przez Mankrika. Otrzymała drugie życie, tożsamość. Gdy jej przybrany ojciec uznał, że jest już gotowa, zostawił ją, aby mogła sama wytworzyć swoją osobowość. O ile poznała przyjaciół, zdobyła brata, wytworzyła więzy, których nigdy nie chciałaby przerwać, nawet jeśli nigdy się do tego nie przyzna, tak poczucie porzucenia przez opiekuna doprowadziło ją praktycznie na skraj szaleństwa. Mankrik zabrał ją w podróż, która odmieniła brunetkę. Była kochana przy narodzinach, przez matkę, która została zamordowana przez biologicznego ojca Nyx. Miesiące mijały jej na poznawaniu prawdy o sobie, swoim dziedzictwie rasowym. Tożsamość młodej kobiety w końcu ukształtowała się tak jak ona tego chciała. Mimo bycia wyrzutkiem dla rasy jego ojca, dopuścili ją do rytuału przejścia, oficjalnego wejścia w dorosłość, gdzie zabiła swojego płodziciela i zwyczajami Terrańczyków zjadła jego serce na oczach wszystkich. Nie czuła się czyimkolwiek niewolnikiem, wyzwolona odeszła z nieprzyjaznych ziem, by przeżyć swoje życie tak, jak sama zapragnie. Przyjęła pozycję egzekutorki Bractwa w poszukiwaniu godnych przeciwników, dając sobie przy tym czas na odnalezienie starych przyjaciół. Nie było jej rok, ale dalej ma nadzieję, że wybaczą jej zniknięcie okraszone niewielką ilością wyjaśnień.

         




__________________
Cześć i czołem! wracam do żywych po długiej nieobecności
Wizerunek: Mileena z Mortal Kombat X 
Cytat: Neoni x burnboy - Champion
Zapraszam do wątków i powiązań! 
Kontakt: pers.quinn@gmail.com

200 komentarzy:

  1. Nie przepadał za tym. Jeżdżenie na wózku zdecydowanie nie wchodziło w spis jego ulubionych zajęć. Zwłaszcza, że po domu starał się poruszać bez niego. Nawet raz pokusił się o wyjście na spacer co przepłacił tym, że potem przesiedział na schodkach Febe dobre pół godziny bo sił mu po prostu nie starczyło. Kobieta powtarzała mu, że nie powinien się forsować, że to wszystko przyjdzie z czasem. Że z tego wyjdzie, ale cholera... to już był 3 dzień jaki spędza w Argarze. Chciał wreszcie być trochę większą pomocą dla Akane. Dwie Fasole to jednak nie były przelewki, a nawet nie odważył się ich przebrać, ani razu. Zacisnął mocno wargi, znów przystając. Znajdował się w okolicach głównego placu, który o tej porze tętnił życiem. Argarczycy powoli przystosowywali się do panujących w Mathyr reguł. Mieli tu swój mały targ, a dziś miała ich odwiedzić grupa grajków z Ardei. Przez to ludu wyszło więcej, a on starał się robić wszystko by nikomu nie wejść w drogę. Nieusztywnione drogi miały swój urok, ale nie gdy ktoś lawirował z wózkiem. Shit, shit, shit! Wystarczyła jedna chwila nieuwagi i już leżał na ziemi. Zaklął siarczyście zakrywając dłonią swe oczy. Super, po prostu genialnie. Uderzył pięścią o podłoże z frustracją i dźwignął się do siadu, patrząc na przewrócony wózek z nienawiścią.
    - Rozmawialiśmy stary - mruknął do przedmiotu. - Rozmawialiśmy... i chyba pamiętasz jaką mieliśmy umowę, nie? Żadnych numerów... zachciało ci się rebelii - westchnął i pomasował sobie skronie. No to świetnie. Nie sądził, żeby był w stanie podnieść to ustrojstwo. Mimo to... dźwignął się na nogi z wysiłkiem i z trudem utrzymał równowagę, drżącymi dłońmi sięgnął do wózka i spróbował go unieść. Bezskutecznie. Co prawda mógłby pomóc sobie duchami, ale obawiał się, że to kosztowałoby go w tej chwili utratę przytomności. Z rezygnacją przysiadł przy przewróconym i westchnął ciężko.
    - Nic to... posiedzimy i poczekamy na zbawienie - dmuchnął sobie w grzywkę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  2. Kogo jak kogo, ale jej zdecydowanie nie spodziewał się tu spotkać. Uniósł wzrok słysząc ten jej głos i spojrzał na jej odsłoniętą twarz. No proszę. Przestała osłaniać się maską, co nawet go ucieszyło. Było pierwszym co rzuciło mu się w oczy i jednocześnie sprawiło, że gdzieś tam chciał jej pogratulować. Zaraz jednak przypomniał sobie jak się rozstali na ognisku. Jak zwiała, zostawiając go bez wyjaśnienia. Bez niczego. Jak szukał jej przez pewien czas, zapuszczając się w coraz dalsze zakamarki, zanim nie doszedł do wniosku, że zwyczajnie go porzuciła. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Odetchnął głęboko, patrząc na wyciągniętą do niego dłoń i chociaż wszystko w nim mówiło, że powinien unieść się dumą to... skapitulował. Chwycił jej pomocną dłoń podciągając się na niej i stając w miarę stabilnie.
    - Obawiam się, że w moim obecnym stanie, wykorzystanie do tego duchów sprawiłoby, że padłbym tu nieprzytomny - odparł krótko, choć może nie powinien przyznawać się jej do swoich obecnych słabości. Nie mniej, miała wzrok. Musiała zobaczyć to jaki jest chudy, a sińce na jego odsłoniętych rękach i blizny po katuszach jakie przeżył dalej były wyraźnie widoczne. Nie było co oszukiwać. Zdecydowanie nie znajdował się w najlepszym położeniu. - Gratulacje - wskazał na wystającą z kieszeni maseczkę. - Nareszcie - klasnął jej trzy razy w dłonie, po czym zerknął na wciąż leżący wózek. - Jest szansa, że mi go postawisz? - zapytał jej jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko on mógł mieć takie szczęście. Wracał tą trasą do Lerodas już kilkakrotnie. Chodził naprawdę ostrożnie, niemal nie do wykrycia. Naprawdę uważał na wszystko i wszystkich wokół, ale małe płaczące dziecko chwyciło go za serducho. Przykucnął przy nim i obiecał pomóc w odnalezieniu rodziców. Zamiast jednak znaleźć rodziców, dzieciak poprowadził go wprost do łowców niewolników. Aci próbował nawet uciec, walczyć. Jednego z nich zranił prosto w udo, a drugiego oślepił swoją nową miksturą, żeby dopiero przy trzecim paść plackiem na ziemię i zobaczyć mroczki przed oczyma. Potem obudził go zimny prysznic i krótka chłosta za niesubordynację. Kiedy został wrzucony do klatki, skulił się w jej kącie, przysuwając kolana pod brodę. Łzy rzewnie spływały mu po policzkach. Musiał się wziąć w garść. Sam się w to wpakował i sam się wypakuje. Uderzył się w twarz dwa razy i wziął głęboki oddech. Musiał poczekać do dogodnej okazji. Może przy kolejnym postoju... pech chciał, że łowcy mieli teraz już na niego oko. Przynajmniej ci, którzy jeszcze mieli czym patrzeć.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  4. Spoczął na krześle z wyraźną ulgą, a jednocześnie z jakimś takim żalem. Najchętniej to już biegałby i podnosił ciężary. Machał mieczem czy innymi ustrojstwami, ale nie. Proces leczenia był niezwykle długo... choć może powinien poczekać z tym wyrokiem. Dopiero trzy dni był pod opieką Febe.
    - Nie słyszałaś? - spojrzał na nią jakby pod kamieniem łupanym ukrywała się ostatnie kilka miesięcy. - Jestem tym Argardzkim ścierwem, które zabiło 30 Polszanów i zostało ścięte na oczach publiczności w Slavit - skomentował, zaciskając przy tym mocno wargi. - Z tego co słyszałem, dalej utrzymują, że jestem trupem - mruknął jeszcze. W gruncie rzeczy była to dla niego dobra wiadomość. Wątpił by ktoś go rozpoznał, jeśli już dojdzie do pełni sił. Nie mniej, w tej chwili nawet o tym nie myślał. - Polsza mi to zrobiła - odpowiedział na pytanie. - Za... niewinność - odchrząknął i skrzywił się przy tym. - Tak wiem, niesamowite - wywrócił oczyma. - Ale serio, tym razem nie zrobiłem nic żeby im podpaść. Zatrzymałem się "U Klementyny" na ciepły posiłek. To wszystko - wzruszył ramionami. - Nie polecam nikomu lochów Polszańskich. Wymyślają przeróżne tortury - dokończył, nie wchodząc w szczegóły. Nie było to coś o czym chciał teraz rozmawiać. Niezbyt przyjemne wspomnienia. Wspomnienia, które dalej wprowadzały go w stan paniki i przygnębienia. Co się dziwić, czas nie zaleczył jeszcze wszystkich ran.
    - I bardzo dobrze - posłał w jej stronę słaby uśmiech. - Denerwuj ich do woli. Czerp z tego przyjemność - pokazał jej uniesiony kciuk w górę. - Dobra, ale żarty na bok... gdzie byłaś i czemu tak długo? Ech szukałem cię - burknął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  5. Spojrzał na nią wyraźnie zmęczony i powoli pokręcił głową.
    - Nie - odparł cicho. - Nie chcę, żeby ktoś mścił się w moim imieniu - mruknął. - Poza tym... - podrapał się nieco po głowie. - Eh muszę się rozmówić z pewną rudą, która do tego doprowadziła... stara znajoma jeszcze sprzed Mathyr - wyjaśnił cicho. - Nie chcę jej robić krzywdy - dodał jeszcze zanim ta zdołała cokolwiek proponować i dmuchnął sobie w grzywkę. - W tej chwili... nie myślę o zemście. Ja chciałbym dojść do siebie, fizycznie i psychicznie, bo... boję się, Onyx. Boję się, że następnym razem pęknę, że wyśpiewam wszystko to czego chcieli... boję się, że następnym razem umrę, bo się po prostu poddam. Nie wiem jeszcze, jak się wyrwać z tych myśli - wzruszył ramionami. - Nie wiem, ale dopiero 3 dni jestem w Argarze - uśmiechnął się krzywo. - Aha i... mam córki - tym razem uśmiechnął się znacznie szerzej. - Dwie, piękne Fasolki - spojrzał po niej radośnie, po czym posłuchał o jej zniknięciu, kiwając lekko głową.
    - Pokłóciliśmy się i zniknęłaś - zgodził się z nią. - Nie dałaś znaku życia. Żadnego... - mruknął, łapiąc za rączki przy kółkach i powoli wykierowując wózek w stronę odosobnionej plaży. Co prawda zamierzał jechać do gospody, ale tam też kręciło się sporo ludzi. Lepiej było wybrać plażę. - Fajnie, że znalazłaś swojego biologicznego ojca... i że okazało się iż mama cię kochała. Że znasz swoje korzenie i mogłaś no poukładać co nieco w swojej głowie - rzucił spokojnie. - Ja w tym czasie mam na swoim koncie 3 zwyroli, doglądanie Maryl i Rokary (nie pamiętam jej imienia), naukę Terrańskiego, mówię w nim płynnie - wyszczerzył się do niej. - Kilka mniej lub większych wpadek... i dzieci... a w głowie nasrane bardziej niż miałem...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  6. Aci wcisnął się mocniej w głąb klatki, gdy zaczęła się ta szaleńca akcja. Nawet widząc Onyx jakoś nie był w stanie się ruszyć. Przynajmniej przez jedną długą chwilę. Co ona sobie w ogóle myślała? Znika na tak długo, a potem pojawia się i rach ciach a on tak po prostu będzie ją przytulał i cieszył się z obecności? Zostawiła go, wargi mu nieco zadrżały. Zostawiła i kiedy już przepracował tę stratę, uznał że to wcale nie jego wina i przekonał siebie, że nie warto z tego powodu się dołować - to nagle wracała.
    Wyszedł z klatki i przebiegł szybko na tyły, żeby poszukać swojej torby. Nie mógł jej tu zostawić. Nie, kiedy nimh dalej tam była. Tej pilnował jeden z łowców. Razem z innymi łupami wojennymi. Chłopak wydął policzki i kopnął mężczyznę w piszczel, po czym dał nura w bok. Złapał swą torbę i zamachnął się nią na mężczyznę, padając z nim na piasek. Przeturlali się kilkakrotnie, ale ostatecznie to on wylądował na górze i zacisnął dłonie na gardle swojego napastnika.
    - No idź spać, okay? Idź spać - szepnął. - Kotki małe dwa... śpij, zamknij oczy, śnij... - zaczął nucić, dociskając dłonie mocniej i oddychając z ulgą gdy ten się poddał. Zszedł wówczas z niego i pognał resztę ofiar do lasu, instruując gdzie znajdą bezpieczne schronienie. Walwan na pewno ich przyjmie. Choćby na chwilę. Sam schował się za jednym z pobliskich drzew, obserwując Onyx stamtąd. Mógł ją zostawić. Dać jej posmakować tego samego leku, ale nie potrafił.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  7. Słyszał jej krzyk. Oczywiście, że słyszał, ale wzrok miał utkwiony w orku. Sparaliżowało go. Zacisnął mocniej palce na swojej torbie, ale nie ruszył się ani na moment. Przez myśl przeszło mu, że trudno. Zginie tu. Niewielka strata. Wtedy też ork wrzasnął zajmując się Onyx, którą potraktował jak prawdziwego robaka. Kopnął ją mocno w brzuch, odrzucił na bok i zaszarżował. Choć Acair bardzo się bał to wyciągnął z torby jedną z ostatnich fiolek z nimh, po czym w drugą dłoń złapał większy głaz i z krzykiem ruszył na wielkiego osiłka. Nikt nie będzie mu mordował rodziny. Niezależnie od tego jaka była. Z impetem wskoczył orkowi na plecy i zawisł na jego szyi. Poczuł się jak szmaciana lalka, bo ten wierzgał i szamotał się niesamowicie mocno. Już niemal odpuścił ale znalazł pewniejszy chwyt i wspiął się nieco wyżej. Uderzył w ucho orka z całym impetem, a kiedy ten zawył i złapał go za poły koszuli, w ostatniej chwili odkorkował fiolkę, rzucając nią wprost w twarz orka. Efekt był piorunujący. Nimh w gwałtownej reakcji wyżarła mu połowę twarzy, a on sam wylądował na jakimś cholernym pniu, tracąc dech w piersiach. Bolało. Oj, bardzo bolało. Łzy zakręciły mu się w oczach i zwinął się w kłębek. Miał nadzieję, że nimh załatwi sprawę, ale działała zbyt powoli. Ork szalał, próbując dostać się do dwóch szkodników, którzy śmieli mu się przeciwstawić.

    Aci xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Gave przyjrzał się jej uważniej i zacisnął mocno pięści.
    - Nie - powiedział do niej. - Nawet o tym nie myśl. Powiedziałem ci przed chwilą, że nie chcę by ktoś mścił się w moim imieniu... jak będę chciał to sam to zrobię, albo wtedy zgłoszę się z ofertą współpracy - dodał jeszcze, jakoś tak uznając, że musi to zaznaczyć, żeby Onyx nie wchodziła z butami w nie swoje sprawy.
    - Nawiązałem współpracę z Norami - mruknął jeszcze. - Mam swoją własną monetkę - puścił do niej oczko. - Nie było łatwo, ale udało się... - stwierdził, że może się odrobinę pochwalić. Dalej nie robił tam za stałego bywalca, ale jak przychodził to nikt nie patrzył na niego wilkiem, a to już jakiś sukces. Zresztą zrobił to głównie dlatego, że liczył na to iż Onyx kiedyś się w jakiejś pojawi.
    - Ból fizyczny... to jedno - mruknął. - Ja... mnie chyba bardziej sieknęło tu - wskazał swoje serce. - Bo z fizycznym... no to nie był pierwszy i nie ostatni raz jak sobie coś połamię czy jak ktoś będzie mnie torturował - zagryzł mocno wargi. - Po prostu tam... - odrobinę skulił się na wózku, przestając go prowadzić. Nabrał kilka głębokich oddechów, uspokajając się powoli. - ...głowa dostała konkretnie - mruknął. - Sorry, w ogóle nie powinienem ci tego mówić - stwierdził po dłuższej chwili milczenia.
    - Dopiero co przyszły na świat - zerknął na nią. - Dwa tygodnie temu... nie było mnie przy tym, myślałem że nigdy ich nie zobaczę... - mruknął, bo jakoś tak to wszystko wciąż do niego wracało. Było za szybko, wiedział o tym. Powinien dać sobie czas to też wiedział, ale cholernie go to frustrowało. - Raja i Malika - dodał, opierając mocniej głowę o oparcie wózka. - Są strasznie słodkie, ale i strasznie wredne jak coś im się nie podoba. Ta druga cecha to zdecydowanie po mnie - zaśmiał się lekko. - Dzięki - dodał na gratulację. - Czy ja wiem czy na pełnej... - pokręcił lekko głową. - To nie było planowane... - wyznał cicho. - ...z Akane - dodał po chwili milczenia. - Nie, nie... żadnego łapania miecza dłońmi - zaśmiał się cicho. - A mówiąc o mieczu... jakbyś znała dobrego kowala to przydałby mi się jeden czy dwa... moje przepadły - przyznał bez bicia.
    Potem westchnął cicho słuchając jej słów.
    - A ty nie potrafisz pisać czy czytać? - spojrzał na nią. - Przecież sama mogłaś napisać... wiedziałaś, że czasem zaglądam do Argaru... - odchrząknął. - Szkoda tylko, że nie podzieliłaś się swoimi obawami... że nie... - podrapał się po głowie. - Ech ważne, że sobie to poukładałaś - skinął lekko głową. - Że znasz się już lepiej, że wiesz czego chcesz... przynajmniej pod paroma kątami - posłał jej słaby uśmiech, po czym zaśmiał się cicho.
    - Rokara odmówiła nauk u mnie, więc Maryl ją wyprzedziła - przyznał ze śmiechem. - Ale za to uczyła się naszego języka - wskazał na siebie. - Więc nie zmarnowała czasu - dodał. - Maryl za to czasem tu bywała ze mną, ale Rokara nie chciała iść - pokręcił lekko głową. - Nie zmuszałem jej. Ciągle o ciebie pytała - przyznał. - Ech... a chcesz? - spojrzał na nią z lekkim powątpiewaniem. - To ci pokażę - odetchnął. - Jeśli chcesz i się nie boisz... to ci pokażę. Nie skrzywdzę cię, ale... nie umiem dobrze opowiedzieć tego co się działo. Pokażę ci... - mruknął, w myślach dopowiadając sobie, że tylko upewni się by wspomnienia nie miały wyraźnych twarzy oprawców.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  9. - Phi, będę robił jak mi się podoba - odburknął patrząc na nią nieco butnie. Niech sobie nie myśli, że może mu warunki dyktować, kiedy pojawia się i znika. Skulił się trochę bardziej, zamykając oczy. Nie chciał na to patrzeć, nie dlatego że bał się takiej Onyx, tylko dlatego, że było mu niedobrze od tak brutalnego stylu walki. Robiło mu się niedobrze na widok takiego okrucieństwa. Nasłuchiwał jednak, rozpoznawał dźwięki jakie wydawała dziewczyna. Słuchał i upewniał się, że nie padła. Że żyje. Otworzył oczy dopiero, kiedy rzuciła to swoje przepraszam. Spojrzał wówczas na nią i pokręcił lekko głową.
    - Miałaś zniknąć na długo, ale nie na 394 dni , 8 godzin i 32 minuty - fuknął na nią. - To zdecydowanie nie jest długo... to jest cała wieczność! Bez dawania znaku życia! Bez żadnego hej żyje, nie martw się! A ja się o ciebie martwiłem! - wrzasnął na nią, unosząc się wreszcie na kolana i grzebiąc w torbie, w poszukiwaniu swoich leczniczych mikstur. Pokuśtykał w jej stronę i bez słowa zaczął ją opatrywać.
    - Spróbuj teraz powiedzieć, że mam się zająć sobą, a otworzę ostatnią fiolkę nimh i zamorduję za tę twoją krnąbrność - ostrzegł ją z wyraźną ostrością w głosie. Martwił się o nią. Tak długo. Tak bardzo, a ona miała to gdzieś. I teraz jeszcze śmiała się pojawiać jak gdyby nigdy nic. - Jesteś fatalną siostrą. Fatalną.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  10. Macierzyństwo była dla Akane nowym tematem, ale już i tak dało się poznać na różne sposoby. Początki z Fasolkami były tragiczne, później szło już nieco lepiej, ale wszystko potrafiło zmieniać się w przeciągu sekund.
    Teraz na szczęście An miała ten luźniejszy moment, nie specjalnie życzyła sobie pomocy przy dziewczynkach, no, chyba, że chodziło o Gava. Właśnie przed chwilą skończyła karmić córki i udało jej się obie ukołysać do snu. Kołysanki i jej zdolności potrafiły zdziałać cuda... Dziewczyna siedziała sobie przed chatą na wygodnym bujanym fotelu, a malutkie spały tuż obok w swoich wózkach. Fiołkowooka piła herbatę i wcinała owsiane ciasta, oglądając po prostu tutejszych ludzi i ich zmagania dnia codziennego. Argar zdecydowanie miał swój oryginalny klimat.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  11. Obserwował ją uważnie, analizując te jej słowa. Gdzieś tam wyłapał ten fakt, że nie wspomniała o zbieraniu informacji, ale machnął na to ręką. A niech sobie zbiera jeśli chce.
    - Jak usłyszę, że coś zrobiłaś... a ja będę chciał ich sam zamordować to... oficjalnie staniemy się wrogami - ostrzegł ją jeszcze, chociaż widział, że mówiła szczerze. Dopiero potem posłał w jej stronę delikatny uśmiech.
    - To się nie zmieniło - żachnął się na wysunięte przez nią wnioski. - Dalej nie wiem czy... tu jest mój dom. Coraz bardziej sądzę, że nie... ale - spojrzał na nią i wstał z miejsca, żeby usiąść na piachu obok niej. Nasunął sobie jej maskę, szczęśliwie czarną xD, na twarz. - ...ale byłem gotowy umrzeć, żeby Fasolki były bezpieczne... - wyjaśnił. - Nie Argar, tylko Fasolki. Nie rób ze mnie takiego altruisty... jestem cholernym egoistą na tym polu - powiedział cicho. Na wieść o szkoleniu, pokręcił lekko głową.
    - A ty co? Myślisz, że ja przez ten rok to tylko baraszkowałem z Akane i płodziłem dzieci? Umiem znacznie więcej niż ostatnio. W sparingu nie będę łatwym przeciwnikiem - uśmiechnął się do niej, chociaż maska nie pozwalała jej tego zobaczyć. - Możemy co najwyżej powymieniać się doświadczeniami podczas szkolenia siebie nawzajem - puknął ją palcem w czoło. - Ale dzięki za ofertę - dodał zaraz, w gruncie rzeczy wcale jej nie odrzucając. Zmieniając tylko jej wydźwięk. Zerknął na podręczną kuszę biorąc ją od niej i ostrożnie się jej przyglądając.
    - Mogę? - zapytał chcąc sprawdzić jej siłę i trajektorię lotu strzały a także zasięg. Obrał sobie za cel drzewo, ale nie wystrzelił zanim nie dostał zgody. - Hm potrzebuję coś lekkiego, ostrzego i zwinnego, a drugi dłuższy, cięższy i grubszy... - podrapał się po głowie. - Cena... - zastanowił się chwilę. - Mam sporo złota. Trochę tu i znacznie więcej w Terrze - przyznał szczerze. Nie nosił wszystkiego przy sobie, a to co miał tu powinno starczyć na utrzymanie przez kilka miesięcy. - Chciałbym podobne do tych co miałem... - westchnął. - Przyzwyczaiłem się do nich, ale wsiąkły w Polszy - skrzywił się nieco, zaraz zerkając na skórę i biorąc od niej te okropne pismo z błędami. Uśmiechnął się przy tym lekko.
    - Oj chyba będziemy musieli wysłać cię do Tonego na naukę pisania - zaśmiał się lekko. - On z przyjemnością ci pomoże - dodał śmiejąc się pod nosem. - Ja tam jestem kiepskim nauczycielem co do tego - dodał, chowając tę skórę do kieszeni.
    - Masz rację - zgodził się z nią. - Ucząc się od kilku wojowników możemy podłapać różne style, nauczyć się przewidywać zagrania wielu ludzi - przyznał szczerze, a gdy zapytała o wspomnienia zmieszał się trochę.
    - Wybacz... - zagryzł mocno wargi, czego znów zobaczyć nie mogła. - ...zwykle robiłem to z Akane lub Ryu... zupełnie wyleciało mi z głowy, że sam nie potrafię - odchrząknął. - Możemy poprosić Ryu, jeśli masz ochotę - dodał zaraz. - Akane wolałbym nie... - przyznał cicho, patrząc prosto na nią. - Wiesz... była sama, kiedy rodziła. Nie było mnie tu... martwiła się i... wolałbym żeby tego nie widziała - zacisnął mocno pięści. - Przepraszam... ale chętnie ci opowiem jak... jak się zbiorę w sobie - dodał.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  12. W pierwszej chwili zmrużyła oczy, jakby nie do końca wiedziała kto do niej macha, a raczej czy to rzeczywiście ta osoba, o której myśli. Nyx raczej ciężko było z kimkolwiek pomylić. W pierwszej chwili poczuła lekkie ukłucie w sercu, ale zaraz odłożyła swoją herbatę i gdy dziewczyna skończyła swoją przemowę, wstała by podejść i ją po prostu objąć.
    - Zła? Cieszę się, że żyjesz i wyglądasz... - tu odsunęła się i prześlizgnęła po niej wzrokiem - ... naprawdę dobrze - przyznała z pogodnym uśmiechem. - Też bym nie pomyślała - stwierdziła oglądając się na śpiące córki. - Chociaż ja na Twoim miejscu czułabym się raczej młodo - dodała z uśmiechem. - Nie Ty jesteś urobiona po łokcie w pieluchach - posłała jej lekki uśmiech i wróciła na miejsce, by zaprosić dziewczynę gestem na sąsiednią ławeczkę. - Roli mamy? Cóż... Zależy od dnia, a właściwie od chwili - przyznała uśmiechając się odrobinę pod nosem. - Jest znośnie, małe potrafią dać w palnik, ale mamy też te bardziej urocze chwile, które ładują pozytywną energią. Prawdę mówiąc ciężko o jednoznaczną opinię, za krótko to wszystko trwa, a ja... My, no ja i Gave musimy jeszcze kilka spraw ustalić, pewne dopracować - wyjaśniła. - Lepiej opowiadaj co tam u Ciebie, gdzie byłaś, gdy Cię nie było? - zapytała szczerze zainteresowana. - No i gdzie ta Twoja cholerna maska? - posłała jej jeszcze jeden łobuzerski uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  13. Zastanowił się nad jej słowami co do domu. Niby miała rację. Dom tworzyli ludzie. Mógł się z tym zgodzić, a jednak nie był pewien jak wyjaśnić to co miał w sercu. Czasem z zazdrością patrzył na tych ludzi, którzy wiedzieli czego chcą. Ludzi, którzy wiedzieli gdzie chcą się osiedlić. On nie wiedział.
    - Nom... będziesz musiała porządnie zapracować na zaufanie Rokary - poklepał ją lekko po plecach. - Najlepiej już teraz naszykuj sobie jakieś prezenty dla małej - poradził jej szeptem. - Nie zapomnij o Maryl - pogroził jej palcem, bo przecież sam jak już coś niósł to w podwójnym wymiarze. - I jak tam pójdziesz... sprawdź małą i powiedz jej, że coś mnie zatrzymało, ale na pewno do niej przyjdę - poprosił ją jeszcze, jakoś tak uznając, że Onyx pojawi się w Terrze pierwsza.
    - Czy ja wiem czy tak wiele - zastanowił się i wzruszył ramionami. - Właściwie... wystarczył raz - dodał, stwierdzając po prostu fakty. - Raz wystarczył... - powtórzył. - Och i to jeszcze ten pierwszy - pokręcił lekko głową, po czym spojrzał po niej. - Tak? Przepychanki i zapasy? - uniósł wysoko brew. - Hm... wypadałoby nadrobić i spróbować innej formy tej... aktywności - rzucił z nutką rozbawienia w głosie. Sam nie specjalnie chciał w tej chwili chwalić się swoim pierwszym razem. W jaskini i to z szaleństwem w oczach. Od krzyków po seks. Norma.
    - Aha, okay - pokiwał lekko głową na wyjaśnienie porad dziewczyny. - Jasne, chętnie zobaczę te ruchy - odchrząknął, patrząc gdzieś przed siebie. Nie wspomniał o tym, że ruda była Argarką i to głównie przez zaskoczenie tożsamością dziewczyny oraz chęć pomocy tubylcom został przechwycony. Jednak Onyx miała rację. Warto było znać różne sposoby walki, a skoro chciała mu pokazać te wszystkie myki to warto było z tego skorzystać.
    - Och ale przekaz nie do końca jasny jest - zerknął na nią śmiejąc się pod nosem. - Trzeba się zastanawiać co ty nabazgrałaś... bo te błędy językowe aż wwiercają się w czaszkę - odruchowo objął ją ramieniem i zmierzwił włosy. Takim jakimś czułym gestem. - Nie musisz mnie kopać, żeby skopać - zaśmiał cicho, zaraz też szybko chowając wiadomość do kieszeni. - Wypraszam sobie, jest moja - rzucił jeszcze, zaraz znów kręcąc głową. - Tony, po prostu skoryguje twoje błędy - odchrząknął. - Ten rok i jego nie oszczędził - dorzucił tylko, jakoś tak mechanicznie. - Widziałaś się ze swoim ojcem? - zapytał. - Tym biologicznym? - chciał wiedzieć. - Jak jest w tym twoim plemieniu? - zadał kolejne pytanie, kiedy ona tłumaczyła mu jak używać kuszy. Nawet nie zaprotestował na tę gustowną rękawicę, choć róż zdecydowanie do jego kolorów nie należał. Zerknął na nią kiwając głową na znak że rozumie. Przećwiczył to raz na sucho, nie odblokowując kuszy, po czym wybrał swój cel i powtórzył ruchy, które pokazała mu Onyx, wypuszczając bełt, który ze świstem wbił się w pień drzewa.
    - Nieźle - gwizdnął, zabezpieczając kuszę i oddając ją dziewczynie. - Mogłaby znacznie pomóc w walce - podał jej swoją dłoń z powrotem, co by mogła go uwolnić od rękawicy i kuszy. Nie zamierzał jej zabierać. - Hm ciekawie by się ćwiczyło odbijanie takich bełtów... muszę podrzucić pomysł Melio - stwierdził na głos. Może jakaś maszynka do ćwiczeń. Z atakiem z zaskoczenia i tak niewiele dałoby się zrobić, ale już w walce wręcz jak najbardziej.
    - Jakie masz plany teraz? Zostaniesz tu chwilę? - chciał wiedzieć, czy będzie miał przyjazną twarz na dłużej czy to jednorazowa historia.

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
  14. - Gdybym trafił prosto w pysk to byś nie musiała walczyć - mruknął tylko w odpowiedzi na podziękowania co do swojej własnej próby pomocy. Nie poszło tak jak tego zakładał. Miał sobie wiele do zarzucenia, ale westchnął przy tym tylko i pokręcił lekko głową.
    - Nie - burknął. - Nie ma takich. Miałaś się kontaktować, a tego nie robiłaś - burknął. - Ponad rok to wieczność - poinformował ją znowu. - Mogłaś przekazać komuś, albo podrzucić do miejsca skąd by wysłane zostało - bąknął. - Dwie nogi masz, całkiem sprawne i jestem niesamowicie silna i waleczna. Nie wierzę, że trzymano cię tam siłą - dźgnął ją palcem w pierś dalej będąc na nią zły. - Myślałem, że mnie zostawiłaś. Że miałaś mnie dość. Że poszłaś i już nie wrócisz - patrzył jej prosto w oczy pociągając przy tym nosem. - Wysyłałem listy do tych twoich Nor! Pewnie je tam znajdziesz, chyba że ktoś je zabrał - wymamrotał. - Pytałem o ciebie tego dziwaka co w Zamtuzie się pojawiał... - pokręcił lekko głową, sprawnie pracując dalej nad jej ranami. Zatamował największe krwawienia i nasmarował sińce maścią. Na niektóre z ran założył opatrunki.
    - Pójdziemy do Walwana to cię tam zszyję w bardziej humanitarnych warunkach - poinformował ją głosem nie znoszącym sprzeciwu. - Phi... tak sobie mów - skomentował jej słowa o tym, że cokolwiek go nauczyła. Kiedy z nią skończył, rozpiął swoją koszulę, by ocenić zniszczenia. Nie było najgorzej, chociaż bolało przy każdym dotyku żeber. Usztywnił je sobie tak jak najdokładniej potrafił i podniósł się z ziemi, przeglądając zawartość swojej torby. Szczęśliwie piach z Fasach nie przepadł. Będzie mógł znów wyodrębnić nimh. Popatrzył po Onyx i zacisnął mocno wargi.
    - Chodź już, tam dostaniesz ciepły posiłek i łóżko - mruknął machając na nią ręką i czekając aż do niego podejdzie. - I poznasz Kevę Marię Skło....rrie... - pokręcił lekko głową. - Ma skomplikowane imię. Jestem wujkiem.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  15. Zaśmiała się lekko na jej komentarz o standardach piękna. Tak, blizn chyba wszystkim przybyło, jednym na sercu, innym na ciele, a jeszcze innym na umyśle. Ostatni rok był bardzo emocjonalny jeżeli chodzi o jej znajomych, rodzinę i przyjaciół.
    - Acaira? Był tu niedawno, przy moim porodzie... Nie wiem, czy nie wspominał coś o Fasach... - zastanowiła się chwilę. Nie mogła skojarzyć, czy rzeczywiście rozmawiali na ten temat, okres po narodzinach małych był dla niej dość... Specyficzny. Na pytania prześlizgnęła po Onyx spojrzeniem. Czy Gave pomaga? Czy jest dobry? Uśmiechnęła się do dziewczyny.
    - To Gave, wózek nie stanowi dla niego problemu, jak mu zależy to stanie na rzęsach by coś zrobić - przyznała z powagą w głosie. - Tak wiec tak, pomaga i jest dobry. Bywa ciężko, ale dajemy jakoś radę - dodała. - A palnik... Nie tyle, że ciężki, po prostu u nas mówi się, że ktoś "daje popalić", daje w kość, popalić, palić... a jak palić to palnik - wzruszyła ramionami, a na kolejne słowa znowu przesunęła po niej wzrokiem, wręcz badała spojrzeniem, uśmiechając się kącikiem ust na słowa o ewentualnym skopaniu dupska. Ciekawe... Słuchała wyjaśnień o masce, a gdy dziewczyna przerwała po tym specyficznym "Twojemu", An wtrąciła.
    - ... Gavovi, mojemu Gavovi - zaznaczyła i posłała jej jeszcze jeden delikatny uśmiech. Jak byk czuła, że chłopak jej się podoba. Słuchała jednak dalej, bo mimo wszystko ciekawiły ją losy dziewczyny. Kiwnęła głową na wspomnienie Sivet Lasku, a później po prostu coraz to wyżej unosiła brwi, czy szerzej otwierała oczy. Ta cała historia, wyjaśnienia, poznanie wartości przyjaźni, rzeczywiście bardzo dużo się u niej działo.
    Uśmiechnęła się do niej ciepło na zakończenie monologu i spojrzała Onyx w oczy.
    - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że chociaż raz czyjeś zniknięcie wyszło aż tak na plus. Brutalny sposób na poznanie wartości życia i przyznaję, momenty mrożą krew w żyłach, ale dałaś radę. Nigdy nie wątpiłam w Twoją siłę fizyczną, dobrze, że i z psychiczną zdobyłaś konkretną formę - przyznała szczerze.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  16. Acair zerknął na skórę z paroma słowami i zacisnął mocno wargi. Naprawdę ciężko było nie komentować błędów ortograficznych. Nie samej pisowni, tylko tych błędów.
    - To ja... ja cię nauczę, trochę mniejsze robić - stwierdził mimo wszystko. - Nie ma "ale" - pogroził jej palcem przed oczyma. - Trochę się pomęczysz. Ja się męczę ucząc się walczyć to ty możesz pomęczyć się z ortografią - wyszczerzył się do niej, po czym objął ją delikatnie. - Dziękuję, za list - dodał jeszcze cicho.
    - Nie wiem czy dużą - przyznał. - Ale wystarczy, nie będziesz głodna - zapewnił ją szybko, a na pytanie o dzieci wzruszył ramionami. - Ja nie mam dzieci - odparł tylko. - Nie zostałaś w tym sama - dodał zaraz. - A Grimcia i Tony mają Kevusię - wyszczerzył się do niej. - Jest słodka... i umie latać - szepnął cicho, co by tylko ona mogła go usłyszeć. - Tony nie wiedział, że ma dzidzię bo Grimcia mu nie powiedziała, ale i tak przyszedł i teraz siedzi z nią. Został z Kevusią - dodał jeszcze. - Wiesz, że oni tylko raz? Raz się kochali i już... Argarczycy są strasznie płodnymi bestiami. Czasem myślę o przebadaniu ich nasienia i porównaniu z naszymi... ale Walwik nie chce mi oddać próbki do badania - zmarkotniał trochę, po czym znów wzruszył ramionami. - U mnie nic się nie zmieniło. Dalej jestem straszny boidudek - dodał jeszcze prowadząc ją najkrótszą drogą w stronę domu Walwana.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  17. - Mała oszaleje z radości - zapewnił ją, oglądając naszyjnik. Zastanowił się co mogłaby dać Maryl. - Nie wiem - pokręcił lekko głową. - Jakąś bransoletkę po drodze jej kup, albo coś ciekawego do jedzenia. Maryl uwielbia takie nowe smaki - przyznał tylko. Wyczuł jej zmianę nastawienia, ale nie zamierzał się tłumaczyć ze swojego życia uczuciowego, które było po prostu skomplikowane.
    - Nope - pokręcił głową. - Nic dobrego nie przychodzi z ciągłego młócenia się - mruknął. Już to przerabiali. Fizyczność przesłoniła wszystko inne. Nie zamierzał do tego wracać. - Tak jest dobrze - dodał jeszcze. Pokręcił przecząco głową.
    - Nie, jest mój - poklepał się po kieszeni spodni. - Daj spokój, zamykasz się na próby czegoś nowego - zauważył. - Nie musisz być orłem. Sam nie jestem, ale wiesz... skoro czytasz to możesz zwracać uwagę na to jak napisane są słowa i no to samo powinno przyjść - odchrząknął, po czym zaśmiał się cicho. - Już się tak nie wpieniaj. Doceniam, że chciałaś napisać. Że napisałaś... ja nie pisałem - przyznał bez bicia. - Odwiedzałem Nory, zaglądając czy nie wróciłaś, czy ktoś cię nie widział. Nie pisałem, bo nie znałem miejsca twojego pobytu - dodał. - Nie widziałem w tym sensu - przyznał tylko, a gdy opowiadała o ojcu to odruchowo objął ją ramieniem, może trochę źle odczytując jej odczucia. Zorientował się dopiero, gdy wspomniała że zakończyła tę sprawę. Że jest spokojna, rządza krwi została zaspokojona. Pokiwał lekko głową.
    - Jasne, fajnie że odnalazłaś spokój ducha - przyznał tylko. - To ech z twojej opowieści... z twojego tonu to nie wynika, ale musiało cię to wiele kosztować. Wiele emocji... ponowne spotkanie z nim, a może no wiesz... pierwsze takie spotkanie - zacisnął mocno wargi. - Dobrze, że już jest w porządku - szepnął i skinął głową.
    - Tak, przed strzałami jest łatwiej - zgodził się z nią. To już robił, teraz trzeba było podnieść poprzeczkę. Na wieść o tak krótkich odwiedzinach trochę zmarkotniał, ale nie mógł powiedzieć że jej nie rozumie. - W porządku... u Febe znajdzie się łóżko jakbyś chciała, albo... w gospodzie - wskazał dłonią odpowiedni kierunek.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  18. W Argarze spędził tydzień. Może nawet trochę dłużej. W końcu jednak powiedział sobie dość. Chciał odwiedzić Klarę w Slavit, aby przekazać jej, że z Akane i małymi wszystko gra, a może nawet namówić ją na późniejsze odwiedziny dziewczyny w Argarze. Zamierzał też spotkać się z Emmą. Chciał zorientować się nieco dogłębniej w sytuacji i rozrysować sobie wstępny plan działania. Na koniec odwiedziny w Lerodas w celu sprawdzenia co u Tonego i Grimy, a co dalej to się zobaczy. Przy odrobinie szczęścia Walwan już będzie miał nowe informacje dotyczące kamyczka, a jeśli nie... to nic nie stało na przeszkodzie, by wreszcie przekonał sam siebie do powrotu do Lasu. Chciał rozmówić się z Gabrielem.
    Już miał ruszać, kiedy zorientował się, że brakuje mu Shadow. Gwizdnął na palcach i rozglądał się za lecącym psiakiem, gdy Onyx pojawiła się tuż obok niego.
    - Nie... nie przypominam sobie, bym ostatnio jakieś miał - rzucił w jej stronę, dalej obserwując okolicę. Odetchnął, gdy wreszcie ją zobaczył. - No wiesz? Ile można na ciebie czekać - pogroził Shadow przed pyskiem, gdy usiadła mu na ramieniu.
    - U ciebie jakieś są? - zainteresował się, odwracając plecami do miasta, które miał zostawić za sobą. - W którą stronę idziesz? - zapytał jeszcze, powoli ruszając przed siebie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  19. - Nie szukałem kontaktu z twoim Bractwem - przyznał tylko, odrywając od niej spojrzenie i patrząc przed siebie. - Nie zrozum mnie źle, Bractwo jest twoim miejscem. Twoim, a ja nie chcę wchodzić ci z buciorami do każdego zakątka życia - wyjaśnił swoje pobudki. Może nawet przeszło mu przez myśl by ich odszukać, ale szybko stłamsił te myśli. Nie chciał powiązania z nimi. Nie chciał być ich dłużnikiem. Nie był pewien, czy kiedyś na niego ktoś nie wystawi wyroku śmiertelnego i nie chciał jej wtedy stawiać w złym położeniu. Zresztą już dawno doszedł do wniosku, że Bractwo nie jest dla niego. Wolał działać solo, być swoim własnym szefem. No może z przyjaciółmi, ale robić to co chce, a nie to co ktoś mu każe.
    - I bardzo dobrze - uśmiechnął się do niej. - Warto skupiać się na pozytywach... i mówi ci to ten koleś, który ma trudności w tym wymiarze - zaśmiał się tylko z zażenowaniem z własnej osoby. - Jesteś w odpowiednim miejscu, jesteś niesamowita, a twoje kły - spojrzał na jej odsłoniętą twarz i dotknął jednego z nich palcem. - Są ostre jak brzytwa. Nie jednego jeszcze pokąsają. Cieszę się, że odnalazłaś swoje miejsce i że wydajesz się być znacznie szczęśliwsza - przyznał, po czym skinął głową, dźwigając się na nogi.
    - To pozwól, że cię tam odprowadzę - wyciągnął do niej dłoń, chociaż chwiał się niezwykle na tych diabelnych girach. - Ja mieszkam u Febe - dodał jeszcze, bo co prawda w gospodzie mogłoby być fajnie to jakoś miał sentyment do tego miejsca i sama meduza nie miała nic przeciwko jego obecności. Tym bardziej teraz, gdy doglądała go co chwilę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  20. Pokiwał lekko głową. Tak, jakoś nie potrzebował w tej chwili dziecka do szczęścia. Przedzierał się przez las, stąpając bezgłośnie i milcząc.
    - Wiesz... oni chyba nie wiedzieli o sposobach - wysnuł taką hipotezę. - No bo zobacz... ich ciąże trwają 9 miesięcy... więc właściwie zaczęli współżyć ze sobą krótko po oswojeniu się z nową rzeczywistością - zauważył. - Może nie mieli pojęcia, a chcica była zbyt wielka? - zaproponował takie rozwiązanie. - Albo po prostu chcą zwiększyć swą liczebność - dodał jeszcze, zgadzając się z tym jej argumentem.
    - Oddam ci dziś moje wyrko - uśmiechnął się do niej szeroko. - Sam zbudowałem swój pokój - wypiął dumnie pierś. - Z pomocą, ale no... ja też budowałem - dodał zaraz czerwieniąc się trochę. - A ty gdzie byłaś? Czemu tak długo?

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  21. Na pytanie dziewczyny pokręciła głową i zaraz uniosła zaskoczona brwi.
    - Mutacja? Co... Nie... Nic mi przynajmniej nie wiadomo, pewna też nie jestem, po porodzie miałam ciężkie dni, nie do końca rejestrowałam to co mówili mi inni - przyznała z przepraszającym uśmiechem. Na życzenia kiwnęła wdzięcznie głową.
    - Na to chyba nigdy nie jest za późno - przyznała, a na wspomnienie zauroczenia uśmiechnęła się pod nosem, przytakując jej głową. - Taa, wiedziałam, nawet mnie to odrobinę krępowało i zastanawiałam się co jest ze mną nie tak - przyznała z lekkim śmiechem. - Nie żeby to było złe, ale w tamtym czasie trochę mi się tych adoratorów nazbierało i myślałam, że oszaleję - dodała, by przypadkiem nie zostać źle odebrana. Wzruszyła jeszcze ramionami.
    - Bywa taki, ale ja też... Jak razem wybuchamy to bez kija do nas lepiej nie podchodź, no i miewamy siano w głowie, ale raz jedno, raz drugie ogrania sytuację i w sumie już dłuższy czas się dogadujemy - przyznała z uśmiechem. - Troska to tylko jedna z wielu jego zalet, ale dzięki - odparła. - Myślę, że razem zasługujemy - dodała jedynie, była dość mocno wyczulona jeżeli chodziło o te całe zasługi. Zbyt wiele razy to ją wystawiano na piedestał, a Gavovi umniejszano. Nadal wyłapywała takie zwroty i stawiała, że szybko to się nie zmieni.
    Na wzmiankę o wojowniku uśmiechnęła się i przytaknęła dziewczynie głową, jednak zaraz zmarszczyła lekko czoło. Jest kobietą...? W pierwszej chwili nie wyłapała, ale widząc upominek rozpromieniła się wyraźnie.
    - Och, serio? Dzięki! Świetna jest! - złapała prezent w palce i zaczęła oglądać, uwielbiała takie ręcznie robione podarunki. Spojrzała zaraz w oczy Nyx. - Ja niestety nic dla Ciebie nie mam... Nie spodziewałam się wizyty - przyznała. - Długo u nas zostaniesz? Śpisz w gospodzie, czy gdzieś indziej? - zainteresowała się. Fajnie, gdyby udało im się znowu spotkać całą paczką, może nawet w poszerzonym składzie?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  22. Przyjął jej odpowiedź z wielką ulgą. Ostatnio dziwnym trafem trafiał na same dylematy i inne depresje u przyjaciół. Nie miał nic przeciwko takiemu obrotu spraw, ale czuł że potrzebuje zwykłej niezobowiązującej rozmowy.
    - Wybacz, nie mam bladego pojęcia. Spotkałem go w Lerodas, potem poszedł z Akane do Argaru, ale jak tu wróciłem z Gavem... to już go nie było - wyjaśnił spokojnie. - Podejrzewam, że koniec końców pojawi się w Lerodas, ale co pomiędzy to nie mam pojęcia - dodał ruszając wraz z nią w tę samą stronę. - Ja za to mam parę niedokończonych spraw w Slavit, więc... - wyszczerzył się do Onyx i podał jej dłoń. - Witaj partnerko - puścił do niej oczko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  23. Wzruszył ramionami. Nie chciał mieć z Bractwem nic wspólnego. No poza znajomością z Onyx, więc nie groziło mu ubieganie się o posadkę wśród nich. Zaśmiał się cicho na komentarz o siekaniu.
    - To mi raczej nie grozi, a jeśli jednak to nie poddam się bez walki - rzucił swobodnie, siadając na wózku i wykierowując go na nieco lepsze podłoże. - Rany, nie wyobrażam sobie tego... zabijania za przyprawy... - pokręcił lekko głową. - Tu nikogo nie musisz zabijać. Przyprawione żarełko dostaniesz - rzucił już z lekkim uśmiechem na ustach. - Właśnie... mam coś dla ciebie - przypomniało mu się. - Ale... u Febe... - dodał. - Dam ci następnym razem - stwierdził jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  24. Ale dla Acaira nie były straszne rany. Kiedy słyszał o tych wszystkich okropnościach, jakie dziewczyna przeżywała, krew mu wrzała i już wtedy, gdy tylko skończyła mówić, objął ją mocno ramionami. Nie ważne że bolało, chciał to zrobić i tylko to się dla niego liczyło.
    - I tak cię nie lubię za tak długi czas rozłąki - oznajmił, co by sobie za wiele nie pomyślała. - Nie myśl sobie, że tak szybko ci odpuszczę - dodał jeszcze, chwilę się do niej przytulając, po czym pokazał jej majaczącą w oddali chawirę. - To tam. Dom Walwika - wyszczerzył się i przyspieszył kroku. - Wróciłem! - krzyknął już od progu, prowadząc Onyx do środka.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  25. - Pracował - odparł zgodnie z prawdą. - Pomagał u uzdrowiciela - wyjaśnił jeszcze, bo dokładnie nie wiedział co robi Acair. Mógł przecież tylko sprzątać, chociaż wydawał się mieć łeb na karku. Pstryknął ją w nos, gdy zaczęła się od niego odsuwać.
    - Nope - pokręcił lekko głową. - Najpierw gorące źródła. Są pół dnia drogi stąd. Krótki postój na wygrzanie dupska, a potem możemy załatwiać te wierzchowce w Ardei - rzucił swobodnie, zbaczając trochę z trasy. - Nie stracimy wiele, a naprawdę warto - puścił do niej oczko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  26. Akane przewróciła oczyma.
    - Och nie, błagam, nie zaczynaj. Może i inni uwielbiają słuchać o tym jacy to są zajebiści, ja tego nie znoszę. Daleko mi do ideałów, zapewniam. Mam wady jak każdy, pewnie nawet więcej niż niektórzy inni. Jasne, super, cieszę się, że moi bliscy te wady akceptują lub starają się mi je wyperswadować, zajebiście, że nie mam samych wad, że mam dużo zalet, ale nie jestem ideałem, nie jestem - zaznaczyła. Pierdolona aureola bimbała jej nad głową jak nic, miała aż ochotę odwalić serio coś pojebanego... Biegać i rzucać kurwami na prawo i lewo? Roztrzaskiwać przypadkowe nosy po drodze? Parodia.
    - Dzięki - westchnęła ciężko, zdawała sobie sprawę, że Onyx robiła to też dla samej siebie, chciała wylać swoje ciepłe myśli jako rekompensatę, chciała przestać ukrywać emocje. - Miłe słowa są... miłe. Tylko po prostu z nimi nie przesadzaj - poprosiła. Brakowało tylko tamburyna, tańców dookoła jej osoby i posypywania kwiatami, uch, aż wzdrygnęła na tę myśl. Zbyt miło o Gavie? Spojrzała po dziewczynie.
    - Podoba Ci się? Tak fizycznie... - zapytała wprost. - Tylko nie kłam - popukała palcem czubek swojego nosa i uśmiechnęła się delikatnie do dziewczyny. Może o to chodziło? Może właśnie to czuła?
    Wzmiankę o prezentach rozumiała, chociaż nie bardzo rozumiała to udowadnianie, ale może i to pomagało Nyx? Kiwnęła głową na wzmiankę o odpoczynku i gospodzie.
    - Świetnie, więc pewnie nie raz się tam spotkamy. Czasem pomagam, daję występy... - jeszcze raz spojrzała po niej uważniej. - Zły Acair? - zaśmiała się lekko. - Poboczy się zapewne trochę i nawet sam nie zauważy kiedy mu przejdzie, poboczy się jeszcze odrobinę, gdy mu się przypomni, a później znowu zapomni i będzie dobrze - zaśmiała się raz jeszcze i zerknęła w stronę bliźniaczek. Jedna z nich mocniej się kręciła, An poruszyła delikatnie wózkiem i zanuciła krótką melodię, co by ją jeszcze ululać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  27. Spojrzał na jej rękawicę, a potem przeniósł na nią wzrok. Podniósł ją i założył sobie na wychudzoną dłoń.
    - Przyjmuję wyzwanie - uśmiechnął się do niej szeroko. - Poczekaj, raz dwa stanę na nogi - dodał jeszcze, na tę chwilę trochę nie bardzo w to wierząc, ale z drugiej strony chciał by to się stało prawdą.
    - Sushi? A to byś musiała uderzyć do Shi... jeśli akurat jest w kuchni to pewnie coś tam wykombinuje - rzucił spokojnie. - Załatwię ci sushi - pokiwał lekko głową, a na wiadomość o stawianiu pokręcił przecząco łbem. - Nie mogę - odparł szczerze. - Dopiero wracam do stałych posiłków... zjem coś lekkostrawnego - dodał po chwili namysłu, zaczynając prowadzić wózek w stronę gospody. - Ech... nie śmiej się ze mnie, okay? - poprosił ją nagle. - Ostatnio w gospodzie miałem atak paniki... może mi się znów przytrafić. Mam nadzieję, że nie... ale ostrzegam - mruknął zażenowany, że w ogóle musi coś takiego mówić.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  28. - Najwyżej mnie zostawisz - potwierdził niespecjalnie się tym martwiąc. Szedł równym krokiem, dotrzymując jej tempa. Przez dłuższy czas milczał. Nie przeszkadzała mu ta cisza, swobodnie przemieszczał się z nią dalej, po czym w końcu na nią zerknął.
    - Jak właściwie ich poznałaś? Gava i Akane? - zapytał jej swobodnie. - Nie wyglądałaś na osobę, która chciałaby nowych znajomości - wyjaśnił powody swojego pytania. - Teraz... teraz wyraźnie się zmieniłaś - posłał jej delikatny uśmiech. Co prawda nie jemu było to oceniać. Nie znał jej wcześniej jakoś mocno, ale może właśnie dlatego tak wyraźnie widział tę zmianę. Była zdecydowanie łagodniejsza w kontaktach międzyludzkich.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  29. - Ideał, idealna partia, nie leży to od siebie jakoś daleko - zauważyła, wzruszając ramionami. Uśmiechnęła się lekko na jej podsumowanie wad.
    - Zdecydowanie powinnaś być wredniejsza, nie obrażam się tak łatwo, czasem nawet szybko mi przechodzi - przyznała z zadziornym uśmiechem. Właściwie to zdecydowana jej przyjaciół miała cięty język i An dobrze czuła się z tym faktem.
    Wysłuchała dziewczyny, gdy chodziło o Gava i jeszcze raz spojrzała po niej bacznie.
    - Może o to chodzi? Zawodowe partnerstwo, albo żal, że tyle Cię ominęło... - pomyślała na głos i zaraz pokręciła głową. - Zapomniałaś dodać zaborczość w wymienianiu wad - uśmiechnęła się do niej kącikiem ust. - No i moje umiejętności czasami płatają mi figla, czuję żal, gdy o nim mówisz, jakby Ci było przykro, stąd moje reakcje. Nie umiem jeszcze dobrze tego kontrolować i odczytywać, a Gave, cóż, bardzo mi na nim zależy i mogę być wyczulona, gdy chodzi właśnie o niego - przyznała. - Tego już raczej nie zmienię. Na pocieszenie mogę jedynie dodać, że nie jest to personalne, nie Ciebie pierwszą i nie ostatnią perfidnie uświadamiam - posłała jej niewinny uśmiech.
    Kiwnęła głową na wzmiankę o występie i wsłuchała się jeszcze w słowa o Acim.
    - Hmm... No rozumiem. Myślę, że z czasem i on zrozumie, nawet jak się trochę dłużej poboczy - przyznała. - W końcu spięcia w rodzinie to nic dziwnego - dodała odrobinę weselej. - Jak właściwie doszło do tego waszego... braterstwa? Zdajecie się z dwóch różnych światów - zapytała, zainteresowana tą relacją.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  30. Teraz to Akane spojrzała po dziewczynie pytająco. Zmrużyła nawet lekko oczy. Przecież właśnie jej wytłumaczyła, że mogła źle zinterpretować swoje własne odczucia.
    - Chyba źle coś zrozumiałaś... - zaczęła, bo nie do końca rozumiała ten specyficzny wyrzut. Rozmowa zeszła na dziwne tory, zupełnie jakby An miała pretensje do Nyx, że jej nie było. Zamrugała szybciej oczyma.
    - To nie były zarzuty... Jestem zaborcza, owszem, ale weź nie przesadzaj. Tłumaczyłam Ci skąd się wzięło moje zachowanie, analizowałam na głos, jasne, ale ludzie... - aż musiała wypuścić głośniej powietrze. Pokręciła zaraz głową. - Nie chcę Twoich zapewnień, a już na pewno nie tego byś była jego nianią i mu o mnie przypominała, gdy pojawią się inne panienki. Ma własną głowę, własną wolę i on będzie brał odpowiedzialność za swoje zachowania. To, że przysłowiowo "znaczę teren" nie jest jednoznaczne z pilnowaniem go jak oka w głowie. To moja dobra wola i ostrzeżenie w jednym - posłała jej kolejny niewinny uśmiech. - Zabieram możliwość posłużenia się argumentem "nie wiedziałam" i tyle - przyznała, wzruszając ramionami. Słysząc o Acairze uśmiechnęła się ciepło.
    - Oj tak, przepraszający za życie Acair - uśmiechnęła się kącikiem ust. - Gdzie on się podział, ach gdzie - zaśmiała się krótko. - Teraz odrobinkę się zmienił - dodała pogodnie. - Całkiem urocza ta Wasza historia, mam nadzieję, że go odnajdziesz i wszystko sobie wyjaśnicie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  31. Gave pokręcił przecząco głową.
    - Shi to kobieta ojca Akane - odparł cicho. - Ale chyba nigdy nie chciała robić za matkę Akane. Nie udaje, że nią jest - wzruszył ramionami. - Mają ze sobą przyjazne stosunki, Panna Idealna ją lubi... - wyjaśnił. - A ja mam ostatnio mnóstwo taryf ulgowych bo jestem po takich przejściach jakich jestem - rzucił doskonale zdając sobie sprawę z tego jak niektórzy na niego patrzyli i jak mu odrobinę ułatwiali to co akurat chciał. - Postaram się ci je załatwić - skomentował ostatecznie. Zacisnął mocno wargi. - Nie proszę cię o innych, tylko o Ciebie - zauważył. Nie potrzebował takiej obrony. Aż tak bezbronny nie był. Nawet teraz. Poprowadził ją spokojnie do gospody i nabrał kilka głębokich oddechów zanim przejechał przez jej próg. - O ale jak chcesz się wdać w bójkę o nic... to tu się często takie zdarzają - dodał z delikatnym uśmiechem na twarzy. Argarczycy mimo wszystko byli diabelnie charakternymi bestiami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  32. Zdecydowanie gorszy się nie poczuł. Zaśmiał się cicho na ten specyficzny komplement i nawet wyprzedził ją, by obrócić się do niej i ukłonić.
    - Czuję się zaszczycony - rzucił ze śmiechem na ustach, po czym przeciągnął się lekko. Co prawda o Tonego nie pytał bo zdołał już poznać tę historię z ust blondyna to i tak pokiwał głową ze zrozumieniem. - Tak, moi przyjaciele... potrafią być narwani - rzucił lekkim tonem, po czym zastanowił się nad odpowiedzią na jej pytania.
    - Tonego znam najdłużej - zaczął. - Poznaliśmy się w sierocińcu... w naszym świecie działały takie domy dla dzieci, które nie miały rodziców - wyjaśnił od razu to słowo. - Tony trafił do niego w wieku 7 lat, ja byłem tam od urodzenia. Moi rodzice zginęli w wypadku - mruknął tylko. - Nawet ich nie poznałem - wzruszył ramionami. - Tonego... oddali i nigdy po niego nie wrócili - dodał jeszcze. - Od początku się ze sobą zaprzyjaźniliśmy. On był zamknięty w sobie, a ja... no lubiłem otaczać się ludźmi. Czasem ludzie się śmieli, że jestem jak klej... spajam ze sobą innych, którzy nigdy by razem się nie zakumplowali - wzruszył ramionami. Nie wiedział na ile to była prawda i szczerze mówiąc nie bardzo go to interesowało. - Akane poznałem w szkole... - skrzywił się. - Wiesz co to szkoła, nie? - spojrzał na nią, po czym i tak pospieszył z wyjaśnieniami. Tak w razie wypadku. - To taka organizacja, która uczyła nas czytać, pisać, liczyć i kontrolować swoje moce... Akane jest ode mnie młodsza. Nie chodziliśmy razem do klasy, ale poznaliśmy się tam. Była wtedy niezbyt lubiana. Nie miała też dużej kontroli nad swoimi zdolnościami i ludzie się jej bali, a ja... no jakoś nie bardzo - wzruszył ramionami. - Na pierwszym spotkaniu weszła mi do umysłu i pokazała śmierć moich rodziców - przyznał dość swobodnym tonem. - To był pierwszy raz jak zobaczyłem ich twarze. Podziękowałem jej, a potem zaczęła mi przynosić kanapki. Uciekaliśmy z lekcji i robiliśmy różne głupoty - zaśmiał się do swoich wspomnień. - Gave... - westchnął bo tu wchodziła komplikacja. - Gave i Gavin dzielili jedno ciało. Byli braćmi bliźniakami... ale Gave nie miał swojego ciała - nie bardzo wiedział jak to wyjaśniać i czy w ogóle powinien to robić. To była sprawa Gava. - Gavina poznałem przez Akane. Chodzili razem do klasy a on był zwykłą, płaczliwą ciapą - roześmiał się lekko. - Razem wpadliśmy do innego wymiaru... jak mieliśmy 13 lat... we ósemkę... Gavin, Tony, Akane i ja... no i jeszcze 4 inne dziewczyny - wyjaśnił. - Gavin bardzo chciał chodzić z Akane i bardzo mnie nie lubił. Lubił robić mi pod górkę, ale jako że jego charakter był ciapowaty to te wszystkie okropności spadały na Gava. Nie wiedzieliśmy że jest ich dwóch. Byliśmy pewni, że Gavin ma po prostu taką dziwną zmianę charakter - podrapał się po głowie, nie chcąc tu rzucać rozdwojeniem jaźni, które koniec końców okazało się prawdą. - Spędziliśmy tam 3 lata i zdołaliśmy dość mocno się poznać. No i nawet jeśli za sobą nie przepadaliśmy to mieliśmy wspólny cel. Powrót do domu... - wyjaśnił tylko i dmuchnął sobie w grzywkę. - Wiem, skomplikowana historia - zaśmiał się cicho. - Acaira poznałem na ognisku, potem u Walwana w Lerodas... nie znam go dobrze - dorzucił jeszcze, zanim zapytała. Zaraz potem umilkł po prostu idąc w ciszy przed siebie. Przez pewien czas rzecz jasna, bo po chwili zerknął na nią.
    - Skąd to zamiłowanie do różowego? - zapytał jej od niechcenia. - To dość odważny kolor - dodał jeszcze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  33. Chłopak uniósł dłonie w geście przeprosin.
    - Wybacz, nie wiedziałem czy tak samo je nazywacie - odparł zgodnie z prawdą. Co do samych sierocińców nie był przekonany czy takie przybytki w ogóle tu istnieją. Przynajmniej nowa wiedza w głowie. Trzeba było wkuwać podczas okresu średniowiecza, a nie spać na ławce. Westchnął ciężko do swych myśli, a na jej pytanie, pokręcił przecząco głową.
    - Nie - odparł spokojnie. - Tamte 3 lata... byliśmy uwięzieni w innym wymiarze przez wiedźmę - mruknął. - Tu... chcemy odnaleźć swój własny dom - przyznał szczerze. - Miejsce dla siebie... - dodał, przeciągając się lekko. - Szczerze mówiąc, ja osobiście mam dość dziwnych światów. Przez dobre 3 lata, skakaliśmy od jednego do drugiego, każdy z nich był stworzony przez wiedźmę. Szukaliśmy domu, a potem... kiedy już go odnaleźliśmy to rozpętała się wojna - skrzywił się wyraźnie. - I spadliśmy tu - pokręcił lekko głową. - Dość już tych szaleństw - westchnął. - Chciałbym wreszcie gdzieś poczuć się jak w domu - wyjaśnił i wysłuchał jej opowieści o różowym kolorze, przyglądając się jej uważnie.
    - Podkreśla ci oczy - wskazał na jej tęczówki, nie komentując już płytkości mężczyzn. Sam pewnie był płytki, chociaż wolał o sobie tak nie myśleć. Co prawda podczas walki olewał wszelkie seksowne wstawki, tak w życiu na co dzień... nie był pewien czy faktycznie jest w stanie to zrobić.
    - Sprytna taktyka, zapamiętam na przyszłość - puścił do niej oczko i zbliżył się do niej, wpatrując tylko w te jej oczy. - Mogę zadać bardzo nietaktowne pytanie? - zapytał jej cicho. - Jak to jest z całowaniem u ciebie? Doznanie musi być niezwykłe - mruknął tylko. - Nie musisz odpowiadać... - odchrząknął, bo zdawał sobie sprawę, że to pytanie było delikatne i dotykało nie tych strun co powinno. - Przepraszam - dodał zaraz ze szczerością w głosie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  34. Gave zamrugał nieco zaskoczony tą wypowiedzią o macochach i po chwili wybuchnął śmiechem, dochodząc do wniosku że coś kiepsko tłumaczy. Ewidentnie nie potrafił tego robić.
    - Nie, nie - pokręcił głową, gdy już się uspokoił. - Ich relacja wydaje się dobra - zapewnił ją. - Po prostu Akane to jedno, a ja całkiem inna historia - wyjaśnił. - Wiesz... zdarzyło mi się przegiąć w tańcu z Shi - przyznał kręcąc głową z niedowierzaniem na to wspomnienie. - Za bardzo się do niej przymilałem - wzruszył ramionami. - Więc nie mam z nią powiązania. Jak chcesz mieć pewność, że Shi ci sushi zrobi to musiałabyś zagadać z Akane - dorzucił jeszcze, po czym odetchnął głęboko przed samą gospodą i policzył do 10 zanim wjechał do środka. Przez moment zaciskał mocno dłonie na obręczach swojego wózka, by odegnać narastające w sercu uczucie paniki. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności - udało się. Ta nie wróciła.
    - Nie oczekuję, że będziesz się pieściła. Nie chcę żebyś to robiła - przyznał szczerze, spoglądając na nią. - Po prostu zaznaczam, że może być słabo... bo ech nie chcę żeby cię to zaskoczyło - wyjaśnił krótko. - Dobra, idę po to sushi - rzucił nieco weselej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  35. Szczęśliwie poszła za nim. Nie był przekonany jak przetransportowałby dla niej gorzałę, żeby przypadkiem jej nie rozlać, a jednocześnie poruszać się sprawnie po gospodzie. Będąc przy ladzie, złapał się jej mocniej, żeby podnieść się z wózka i przysiadł na stołku obok.
    - Hej, da radę sushi wykombinować? - zapytał wskazując dłonią Onyx. - Nie dla mnie - pokręcił zaraz głową, bo to przecież zbyt ciężkostrawne w jego wypadku. Kiedy otrzymał pozytywną odpowiedź, zerknął na dziewczynę.
    - Hm... szczerze mówiąc, nigdy nie sprawdzałem - przyznał szczerze. - Ale Febe tu gotuje, więc podejrzewam że jego alkohole się tu znajdują, a jeśli nie... to znam skrytkę u nich na podwórzu. Mogę pomóc ci je podkraść - puścił do niej oczko. - Ja dziś stawiam - odchrząknął zaraz. Przecież nie pozwoli jej teraz za to wszystko płacić. Do tej pory to właśnie ona zazwyczaj za niego płaciła. Teraz chciał się jej chociaż trochę odwdzięczyć.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  36. Chłopak zajmował się akurat naprawą skrytki pod podłogą karocy, jakoby przy ostatnim transporcie broni dla bractwa, prawie wpadł ze strażą. Na szczęście ciężki mieszek (xD) w łapę potrafił załagodzić obyczaje strażników lepiej, niż pracownice zamtuzu.
    Akurat odwrócił się tyłem, kiedy reperował drzwiczki w podłodze.
    — Biznes? — spytał, odwracając się na chwilę, a widok ostrzy kobiety, delikatnie go przestraszył, ale nie tak bardzo jak jej zasłona na twarz. Asasynka. Nie słyszał jej kroków. Trochę go to przeraziło. — Eee... Mam dużo towarów z ostatnich transportów, bronie, zioła, złoto, srebro... — teraz odwrócił się do kobiety, zasiadając na naprawionej podłodze. — A czego ci potrzeba? Myślałem, że żelastwo dla bractwa było bardzo satysfakcjonujące. W czym mogę służyć?

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  37. Gave pokręcił delikatnie głową i wzruszył ramionami.
    - Spokojnie, ja przez ten rok nie próżnowałem. Dobrze zarabiam - rzucił tylko, po czym zamówił sobie jeszcze lekką zupę z warzyw i zwykłą wodę. Po wysłuchaniu zamówienia Onyx gwizdnął lekko. - Jesteś pewna, że tyle zjesz? - zapytał jej. Owszem pamiętał, że dużo jadła, ale miał wrażenie, że w tej chwili zamówiła dwa razy więcej niż zwykle. Nie żeby chciał jej żałować, po prostu zastanawiał się czy na pewno będzie w stanie to wszystko w siebie pomieścić. - Ja stawiam - powtórzył. - Masz dziś wyjątkową i niepowtarzalną ku temu okazję - uśmiechnął się. Była przecież jego przyjaciółką. Pierwszą, którą zdobył samodzielnie. Nie zamierzał odpuszczać w tym temacie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  38. Zlecenie było bardzo dobrze opłacane, przynajmniej płaca wywieszona za ukończenie tego zabójstwa, była co najmniej dwa razy większa niż standardowe zlecenie. Zgładzenie lokalnego watażki na granicy Khanatu i Lerodas, ot prosta infiltracja i zabójstwo głowy węża, nic prostrzego, prawda?
    Kobieta po przyjęciu zlecenia i podróży na miejsce mogła dostrzec trupy w obozowisku. Bandyci mieli popodcinane gardła, niektórzy byli przecięci w pół, inni zmiażdżeni nieludzką siłą... Aż w końcu krzyk, dźwięk miecza...
    Białowłosy mężczyzna wyszedł z głową celu egzekucji, cały we krwi... Z połyskującymi, złoto-fioletowymi oczyma... Widząc kobietę, oniemiał.
    — Onyx?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  39. Chłopak pokręcił lekko głową.
    - Naprawdę mogę sobie pozwolić na takie szaleństwo - westchnął markotniejąc trochę. Nie dość, że czuł się kompletnie bezsilny w tym jednym momencie to ona chciała mu odmówić ostatniej rzeczy, którą mógł zrobić. W to, że miała pieniądze nie wątpił. W to, że mogła je inwestować tak jak chciała też.
    - Skoro masz ich aż tak dużo to Fasolki chętnie przygarną zabawki - rzucił z przekąsem, bo sama zaczęła. Jakby tylko on zarabiał. Fasole były ustawione na całe życie. Ich dziadek był tu szychą, a przecież cała ta karczma należała właśnie do Grandsandów. Akane zarabiała, on zarabiał. Nie sądził, by czegokolwiek im kiedyś zabrakło.
    - Dziś jemy na mój koszt, a jak już dojdę do siebie to zjemy na twój - powtórzył niczym zdarta płyta i rozejrzał się dookoła. - Wolałbym jednak usiąść tam - wskazał dość odosobniony kąt. Niezbyt dobrze czuł się w centrum uwagi. Przynajmniej w tej chwili.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  40. — Tak. — dodał, obserwując ją, powoli sunąc wzrokiem za jej posturą. Miał do niej... Parę spraw. Właściwie, pewne wyjaśnienia, sprostowania... Ale nie wiedział jak zacząć, a fakt, że go nie poznała, dodał jedynie tej sytuacji więcej dziwoty.
    — Niech zgadnę. Bractwo cię tu wysłało po jego palec? — dodał, przywieszając sobie głowę jegomościa do bandoliera. Schował zakrwawiony miecz do pochwy, w znaku, że nie zamierza jej atakować. — Wiesz. Znamy się. W poprzednim wcieleniu, uratowałem ci kiedyś życie. Ciekawi mnie, czy pamiętasz...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  41. — Sprowadziłem je z daleka, bałem się, że stal przemokła. Ale chyba wszystko jest z nią dobrze, skoro bractwo zapłaciło mi umówioną kwotę, bez sztyletu w brzuch... — zachichotał, bo słyszał o losie poprzedniego przemytnika. Właściwie, nawet nie wiedział, co tamten zrobił. Mieszko interesował się swoim mandżurem. Cóż więcej rzec, nie był wielkim plotkarzem.
    — Ja słyszałem, że mam jeszcze kilka zleceń dla bractwa, prawda. Ale nie wiedziałem, że stałem się waszym kwatermistrzem. — zarechotał, zarzucając włosami do tyłu. Fakt, że straszna kobieta nie przyszła go zabić, trochę go rozchmurzył. — Bagienne ziele, Lerodański hasz, Fasyński proch dymny... Czego potrzeba? Ma zrelaksować? Psychodelizować? Wykopać poza planszę, czy sprawić, że nogi ci się zatrzęsą? Mam tu trochę towaru, za odpowiednią kwotą ci opchnę, ze zniżką, jaką podpisałem z Bractwem, rzecz jasna.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  42. Zastanowił się nad tym pytaniem i doszedł do wniosku, że sam nie wie co powinno się takim maluchom kupować. Grzechotki wydawały się dobrym pomysłem, jakieś misie... ale to nie były w stylu Onyx. Podrapał się lekko po głowie, kierując się do wspomnianego stolika i przenosząc się z wózka na krzesło, gdy wreszcie znaleźli się tuż przy nim.
    - Małe miecze drewniane - pokazał jej język. - Albo... bo ja wiem - wzruszył ramionami. - Maskotki, grzechotki... to jest zawsze dobry pomysł. - Może coś co by je zajęło na dłużej... wiesz ja je widziałem dopiero kilka razy - zacisnął mocno wargi. - Ale dzieciaki szybko rosną, więc... co będziesz chciała. Co ci się rzuci w oczy - puścił do niej oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  43. - Dzieci rosną - przypomniał jej. - Szybko do mieczyka podrosną - wyszczerzył się do niej i pokiwał lekko głową. - Możesz zapytać - zgodził się z nią. Akane była z dziećmi dłużej niż on. Wiedziała czego im potrzeba bardziej niż on sam. To raczej nigdy się nie zmieni.
    - Ano zdarza ci się z nimi kłócić - zgodził się z nią. - Ale to dzieci. Z dziećmi trudno się nie kłócić - przyznał ze śmiechem, bo i jemu zdarzało się sprawić, że Rokara czy Maryl się na niego obrażały. Normalna kolej rzeczy. Upił łyk swojej wody i odetchnął głęboko, przymykając na chwilę oczy.
    - Pieluszki na pewno się przydadzą - rzucił jeszcze zastanawiając się nad innymi rozwiązaniami. - Fasolki są... no bardzo dużo rzeczy robią równocześnie. Jak jedna narobi w pieluchę to zaraz robi to druga - dorzucił takie swoje luźne spostrzeżenia. - Ale są kochane i cudowne - mruknął jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  44. — Za dwadzieścia monet dam ci działkę na raz. Zwykle biorę po czterdzieści, ale skoro mam być waszym dostawcą, to zniżka wchodzi w cenę. — dodał, sięgając do sufitu karocy, gdzie po przesunięciu wajchy, była kolejna skrytka. Wyjął śmiesznego papierosa, pachnącego bardzo aromatycznie, bagienne ziele, bez dodatku szkła. Rarytas, przynajmniej w półświadku przestępczym. A wtedy spojrzał na kobietę, a widząc jej rząd kłów, podskoczył.
    — O w dupę węża! — złapał się za klatkę przyglądając się zębiskom. — Czym ty je czyścisz, szczotą? Ja pierdolę, prawie zszedłem na serce. — zachichotał, wyciągając krzesiwko, kładąc je na tapicerce obok papieroska. — Razem dwadzieścia. Krzesiwo na koszt firmy.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  45. — Przysięga medyka obowiązywała mnie do końca życia. A że mi się po drodze zmarło, to już nie obowiązuje. — odgarnął popieliste włosy do tyłu, teraz klarownie widać było jego oczy, ostre jak wtedy, kiedy się do siebie pindrzyli, stare czasy, Pius także to wspominał, bo z Onyx w sumie pierwszy raz nawiązał jakąś ludzką koneksję... Ale to było dawno temu.
    — A ty? Nadal za zleceniami? Wiesz, może lepiej, żebyśmy się podzielili nagrodą. Sponsor jest jeden, jak oboje pójdziemy odebrać nagrodę, to raczej jedno z nas jej nie dostanie... No chyba, że masz lepszy pomysł, Onyś...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  46. — Wybacz, jeśli zraniłem twe uczucia... Mimo podróży, to nie widziałem jeszcze... Twojej maści. — odparł, z konsternacją, bo głupio mu się zrobiło, kiedy jej spojrzenie zwróciło się ku sufitowi. — Możesz tutaj zajarać, tapicerka jest wygodna, ławka rozkłada się, można z nich zrobić wygodne łóżko. Więc, częstuj się, pani do woli. — dodał, odchodząc, odkasłał, bo trochę dymu dostało się i do jego płuc. Ale musiał napoić koniki. Koniki to jego chleb i życie, dbał o nie lepiej, niż o siebie samego. A niezadbany nie chodził.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  47. — Nie. Ja miałem. Właściwie, to powinienem czeznąć w piekle, ale byłem zbyt wkurwiony, żeby umrzeć. Więc wróciłem, z pomocą jednego czarodzieja krwi, bazyliszka, paru kogutów i kozy. Nic strasznego. — dodał opierając się wygodniej o mebel. — Ja dostałem to zlecenie od Polszanina, ale mam swojego człowieka od realizacji takich spraw. Pojedzie z głową i może beneficjent się podzieli hajsem. Chociaż szczerze mówiąc, to palcem nie kiwnęłaś, więc nie widzę powodu dzielenia się hajsem... — uśmiechnął się figlarnie, puszczając jej oko. — Miałem... Sporo czasu w niebycie, po śmierci, by trenować. Odrodziłem się jako demon, więc mam tyle siły, co dorodny tur. — pochwalił jej się, pokazując jak przeciął jednego człowieka w pół. Jego rana nie tylko była czysta, ale także wypalona, zasklepiona. Znaczy, że miecz Piusa był jakiejś niebanalnej jakości. — Dzisiaj się obeszło bez zadrapań. Ale sama wiesz, że jeden niewłaściwy ruch i możesz dostać wpierdol stulecia. Może i wróciłem z za grobu, ale nie mam boskiej odporności. Tylko diabelską.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  48. — Kanibalizm, co? Nie jest to najdziwniejsza rzecz jaką widziałem. Lepsze to niż zabawa z ekskrementami. — dodał na odchodne, kiedy rozczesywał grzywę swego wierzchowca, powoli, starannie. — Tylko uważaj, bo nie noszę jedzenia. Nie opłaca się transportować na takie dystanse. A po tym gastro wchodzi jak nic.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  49. - Nawet jedno to wyzwanie - stwierdził cicho, sącząc dalej wodę. On też nie wyobrażał sobie jej jako matki, tak samo jak siebie jako ojca, no i jeszcze Akane jako matka? Nie, kompletnie tego nie widział, a jednak... dawała radę. Z większym lub mniejszym skutkiem, ale dawała radę. Radziła sobie z tymi dwoma potworzycami doskonale.
    - To chyba przychodzi do człowieka jak tylko ciąża staje się oczywistością - skomentował. - No wiesz... nie każdy ma do tego dryg, ale jak już przyzwyczaisz się do myśli, że będzie mały potworek... - wzruszył ramionami. Nie był pewien jak to wszystko wyjaśnić. - Po prostu łatwo się w takim potworku zakochać - odchrząknął, biorąc się za swoją zupę i jedząc ją bardzo powoli. - Ale tak... zabijanie jest prostsze - zgodził się z nią. - Nie trzeba zbyt wiele myśleć, poza no oczywistościami typu jak to zrobić i jak zwiać - wzruszył ramionami, a gdy sushi pojawiło się na stole, zerknął na pałeczki. Dobre pytanie. On sam nigdy nie potrafił się nimi posługiwać.
    - Hm no tak profesjonalnie to powinnaś wziąć te dwa drewienka - wskazał na pałeczki i nimi podnieść kawałek sushi... zamoczyć w tym sosiku... - wskazał na czarkę obok. - Wedle uznania dodać tego ustrojstwa - pokazał na coś co imitować miało chrzan. - No i wsunąć do buzi... ale jak nie chcesz bawić się pałeczkami, a ja no... nie nauczę cię bo sam nie umiem - przyznał ze śmiechem. - To weź sobie kawałek po prostu dłonią - wzruszył ramionami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  50. - Spokojnie, powoli je poznaję - odparł szczerze chłopak. - Samemu i we własnym tempie - zapewnił ją jeszcze. On nie przywiązywał zbyt wielkiej wagi to niuansów jakimi były słowa, które tu istniały bądź nie. Z jednej strony rozumiał jej lekką irytację, ale z drugiej... skąd miał wiedzieć, że posługują się tym samym słownictwem. Gdyby interesował się sierocińcami czy szkołami w Mathyr to pewnie już by to wiedział. Niestety jego wikipedia siedziała właśnie w Lerodas, a on nie kwapił się do łapania za książki. Wolał chłonąć ten świat całym sobą, jak robił to przez ostatni rok. Chłonął, pracował, zdobywał złote monety, kiedy te były mu potrzebne. Nie szukał stałego miejsca zamieszkania. Poznawał tę krainę, jej ścieżki, drogi, ludzi... a ci byli niezwykle barwni.
    - To się rozumie samo przez się - rzucił na komentarz o domu. - Dom jest tam, gdzie twoi ludzie - pokiwał lekko głową. - Ale dobrze jest mieć też swoje własne cztery ściany - dodał po chwili milczenia. - Wiesz gdzieś po drodze. Takie miejsce, gdzie możesz swobodnie się zaszyć i odsapnąć. Nie zawsze zrobisz to przy swoich ukochanych osobach - zaśmiał się cicho. - Zwłaszcza ci moi są dość... wymagający - zauważył. - O takie cztery ściany mi chodzi. Oazę dla samego siebie... szukam takiego miejsca dla siebie - wyznał.
    Obserwował uważnie jej tęczówki, gdy tak delikatnie drażniła jego wargi palcami i gładziła go po policzku. Nawet nie mrugnął, uśmiechając się do niej lekko, a kiedy go odepchnęła zaśmiał się cicho.
    - Nie, dzięki. Może kiedyś sam spróbuję to się dowiem jaka jest różnica - rzucił lekkim tonem, zakładając dłonie za głowę i marszcząc przy tym lekko brwi. - Acaira? Nimh? - nie do końca zrozumiał. Coś tam obiło mu się o uszy a propo pustyni. Coś tam słyszał o tym, że istnieją pewne mutacje. - Nawet jak nie jest na pustyni to go zeżre? - zapytał jej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  51. Uśmiechnęła się pod nosem gdy Onyx wstała i wyciągnęła do niej rękę. An chrząknęła i również podniosła tyłek by uścisnąć dłoń.
    - Wiesz... - przytrzymała rękę Nyx i spojrzała w jej oczy. - Będą, w przyjaźni zawsze są, sęk w tym by umieć je rozwiązywać - dopiero po tych słowach puściła dziewczynę i nim zajęła miejsce kuknęła do wózka. Słuchała o Acim z lekkim uśmiechem, a widząc, że Raja się obudziła, wzięła ją ostrożnie na ręce.
    - Cóż, tak, pomagał przy porodzie, ale... Przyznam, że pewnie lepiej go pamięta niż ja sama. Nie był zbyt przyjemny, targały mną tam bardzo silne i negatywne emocje więc niewiele mogę powiedzieć o roli Acaira - przyznała z lekkim uśmiechem. - Ale co nieco się działo, gdy jeszcze byłam w ciąży. Zabawne, bo nawet myślał, że jestem na niego zła - usiadła z małą na rękach, lekko ją przy tym kołysząc. - Wyobraź sobie, że chciał mnie zabrać do Polszy i posłużyć się jakąś wiedźmą. Wyszedł z tego niezły kwas, ta cała wiedźma opracowała środek, który dodaje do wypieków i blokuje nasze moce. Dała mi to podstępem i burzyła się o okruchy, które chciałam wynieść. Wyniosłam je, ale biedny Acair uczestniczył w konflikcie i poznał mnie z tej... dość nieprzyjemnej strony - uśmiechnęła się niewinnie do dziewczyny.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  52. Rozejrzał się w głuchą dzicz, świerszcze przestały grać, ptaki już nie śpiewały tak ochoczo... Coś było na rzeczy.
    — Niby mieszkam w Lerodas... Ale masz rację. Wychodzenie teraz, w pełnię, jest głupotą. — dodał, zasiadając na jednej ze skrzyń, by wyciągnąć miecz z zakrwawionej pochwy. Ten gest pokoju niestety narobił niepotrzebnego syfu. Ale przynajmniej nie muszą się napierdalać.
    — Nie z kryształem. Nie jest po prostu z tego świata. Wasza stał się łatwo łamie pod wpływem wysokiej temperatury. Adamantyna się nie łamie. — dodał, poczynając wrzucać drewienka do ogniska, by to rozjarzyło się jeszcze jaśniej. — To by oznaczało, że ty też raczej musisz przeczekać. Och zgrozo, gorszego towarzystwa nie mogłaś znaleźć. — zarechotał, wsadzając zakrwawiony miecz w palenisko, by z braku laku począć dłubać w zwłokach, z jakiegoś powodu wyciągał z nich kości, kiedy miecz tkwił w ogniu.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  53. — Tylko mi ręki nie upierdol, przyda mi się do życia! — dorzucił na odchodne, samemu zasiadając na sterze karocy, rozkoszując się miodem pitnym, jaki odkupił w pobliskiej gospodzie. Sama słodycz, nawet nie czuć w nim było spirytusu!

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  54. Zacisnął mocno wargi słuchając jej słów dotyczących rodzicielstwa. Nie był pewien czy faktycznie się odnajdują w tej roli. Nie mógł mówić o Akane, ale z tego co już mu powiedziała - nie sądził by robiła to zdrowo. A on sam? On sam miał je tylko na chwilę od czasu do czasu. Starał się, jasne, ale czy odnajdywał w tym co robił? Nie był pewien.
    - To skomplikowane - mruknął. - Nie było mnie przy niej w pierwszych dwóch tygodniach. Nie było mnie przy nich... - odchrząknął, starając się żeby głos mu się nie załamał. - Chciałem umrzeć - wypalił. - Chciałem umrzeć, Onyx... a ona... Akane, nie pozwalała nikomu się zbliżyć do Fasolek, bo ubzdurała sobie, że muszę być tym drugim który je weźmie w ramiona. Mówi, że to pomogło jej przetrwać... ten okres, ale... - pokręcił lekko głową. - Co jeśli bym nie wrócił? Jak wtedy by się zachowywała? Dalej warczałaby na wszystkich nie pozwalając się im zbliżyć? - zacisnął mocno wargi. - Tak wiem, to moja wina. Moja, że mnie nie było. Moja, że dałem się pojmać. Moja, że wybrałem odprowadzenie Maryl do Terry zanim do niej wrócę... - wymamrotał starając się tu przy niej nie rozpłakać. Cholera no! Wziął głęboki wdech i odwrócił od niej wzrok. - Nie wiem co mam robić. Nie wiem jak jej to wynagrodzić. Nie wiem jak sprawić, żeby zaufała innym ludziom... w sprawie Fasolek. Na tę chwilę zdaje się być zamknięta w swoim myśleniu. Nie chce słyszeć o czymkolwiek innym... Głupie to - pokręcił lekko głową. - Zachowuje się jak dziecko... ale ja też, ja też często się tak zachowuję - zacisnął mocno wargi, obserwując jak dziewczyna wcina sushi. Uśmiechnął się lekko na komentarz.
    - Co nie? Smaczne - przyznał jej rację. - Hm... nie próbowaliśmy, ale muszę szepnąć o tym słówko Febe czy Shi... pewnie pokuszą się o próbę - przyznał.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  55. Posłała dziewczynie krótki uśmiech. Szkoda, że nie miała tu dyktafonu to chyba by tą wypowiedź nagrała. Uśmiechnęła się lekko pod nosem na tę myśl. Na komplement co do małej jej uśmiech nieco się poszerzył.
    - Dzięki - odparła pogodnie i skupiła się na swojej historii. Przytaknęła jej głową. - Wiesz, dowiedziałam się, że Gava właśnie torturują i planują zabić... Poród sam w sobie jest ciężki, a gdy targają Tobą emocje i to tak negatywne to... - wypuściła głośno powietrze. - No nic fajnego - przyznała. Machnęła zaraz ręką.
    - A nie, Aci miał dobre intencje, znaczy... Ogólnie chciał za pomocą ciastek sprawić bym bez podejrzeń mogła zwiedzić jakiś fragment Polszy, chciał mi tam coś pokazać. Tyle, że ja już w Polszy byłam, widziałam się z samym Perunem i... No wolałam unikać ryzyka za wszelką cenę, nie darowałabym sobie, gdybym naraziła małe, nawet nienarodzone - przyznała. Pokręciła zaraz głową i zaśmiała się krótko.
    - Nie, spokojnie, jest wszystko dobrze. Właściwie to ścięłam się z wiedźmą o te pieprzone ciastka. Wyczuła, że chcę je wynieść i mnie zamknęła, a ja... Cóż, dość agresywnie reaguję na takie próby. Dodaj do tego ciążę i hormony, wychodzi mieszanka bardzo wybuchowa. Właściwie to jak na mnie byłam całkiem grzeczna, ale i tak wyszedł dym - wzruszyła ramionami.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  56. Nie odpowiedział na tę zaczepkę inaczej niż posłaniem jej buziaka w powietrzu. Roześmiał się przy tym serdecznie. No przecież, że nie będzie na siłę kogoś szukał. W razie potrzeby upije tą tutaj i spróbuje jej ust, albo weźmie ją innym podstępem. Hm może jakaś gra w butelkę czy coś. Przy wspólnej zabawie wszystko jest możliwe. Skinął sobie lekko głową, po czym zmarszczył lekko brwi. Nie do końca wiedział o czym mówi Onyx. Owszem o Fasach i mutacjach słyszał od Meliodasa. Nimh też było popularne, ale nie wiedział, że komukolwiek udało się oddzielić nimh od tej całej pustyni. Wiedział, że trwały próby ale nie, że komukolwiek się powiodło.
    - Jesteś pewna, że powinnaś o tym tak chlapać na prawo i lewo? - spojrzał na nią z powątpiewaniem. Jakoś tak chyba od razu założyła, że Acair się z nim przyjaźni i wszystko im powiedział. On natomiast z chłopakiem zamienił może tylko parę słów. - To chyba dość poufna informacja - zauważył jeszcze, po czym skinął głową. - Dobrze, że chociaż jakieś plusy widać w tej sytuacji.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  57. — Wiesz, jak chcesz... Mogę ci oddać tą nagrodę. Bogactwo mnie i tak nie ima. A tobie pieniądze się przydadzą. Chyba. Nie mam z tobą problemu. Wręcz... Emm... Trochę za tobą tęskniłem. — dodał, wrzucając zekstraktowane kości do paleniska, przez co miecz objął się fioletowo czerwonym płomieniem. — Cóż. Żałuję tego, co się wtedy stało. Wiem, że moje słowa to chuj, ale... Chciałem, żebyś wiedziała, że głupio mi. I... Przepraszam. Za siebie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  58. — Nie zjesz mnie? — zapytał niepewnie, zerkając na nią z za ścianki, nieśmiale. Mogła dostrzec, że sam poczęstował się blantem, i że ten żarzył się w jego ustach. Niepewnie wszedł do karocy, by zasiąść obok niej, nie odzywając się. Po prostu jarał trawę, powoli, spokojnie, bez gwałtownych ruchów. Co ciekawe, nawet nie miał broni przy sobie. Przynajmniej nie z metalu, bo pierścień, który dostał od dwuokiego diabła nigdy nie schodził z jego palca...

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  59. — Nowoczesna kobieta może zatem przyjąć całą nagrodę. — dodał, odkładajć głowę jegomościa, obok niej. Jęzor komicznie wychodził mu ze szczęki, a oczy uciekały z orbit.
    — Zakochałaś się? — spytał zaskoczony, urażony... Gdyby tylko wiedział. — Cóż. Szkoda że nam nie wyszło. Przy tobie czułem, że nie ma nikogo innego. Po prostu za późno zdałem sobie z tego sprawę. — odparł, uśmiechając się, gdy zobaczył, że zdejmuje przy nim maskę. — Tak ci lepiej, Onyx. — dodał, wzdychając cicho. — Twoje uczucie było odwzajemnione. Wiedz o tym. — dodał, dłubiąc w ogniu, z delikatnym rumieńcem. Może dał radę pokonać śmierć, ale chciałby mimo wszystko cofnąć się w czasie... Może gdyby wszystko potoczyło się inaczej... Może byłby szczęśliwy.

    Imperius

    OdpowiedzUsuń
  60. Posłała dziewczynie lekki uśmiech.
    - Jak to będzie mój osobisty pomysł to i sama lepiej się do tego przygotuję, ale w razie co, zapamiętam - przytaknęła jej głową. Dobrze było znać jej możliwości. Na przeprosiny pokręciła głową.
    - Daj spokój, nie znasz dnia ani godziny. Znalazłaś odpowiedzi na wiele dręczących Cię pytań, zawsze jakieś dodatkowe punkty do ogarnięcia w swojej głowie, a ogarnięta głowa zawsze bardziej się przydaje od tej mniej ogarniętej - wzruszyła ramionami. Przecież Nyx nie miała obowiązku im pomagać czy ich strzec, żadnego paktu z nią nie stworzyli. Na wyznanie co do oglądania jej dymów zaśmiała się szczerze rozbawiona i pokręciła głową.
    - Zapewniam, że czasami wychodzą dość żałośnie, czasami zbyt emocjonalnie, a czasami się rzeczywiście udają, nic wyjątkowego - przyznała. Miała wrażenie, że w oczach tej dziewczyny wszystko co robiła było ciekawe, nawet trochę do przesady.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  61. — Z tego co pamiętam, wkurwiłaś się o Acaira. Ale racja. Monogamia mi dotychczas nie służyła. Szczególnie, że tłumaczenie tobie, że z Acim było przelotnie, ciężko było sformułować z moją przypadłością do popadanie w skrajności emocjonalne. — wytłumaczył, dorzucając kości do paleniska, wzmacniając strukturę miecza, poprzez karmienie go kośćmi poległych. — Nie żałuję. Po prostu świadomość że spieprzyłem, trochę mnie dobiła. Nic innego. Przeszłości nie zmienię.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  62. — Sama skóra i kutas. Już to gdzieś słyszałem. — westchnął, popalając śmiesznego papierosa, czując jak ten powoli wchodzi mu do głowy. Czy palenie własnego towaru było głupie? Na pewno. Ale dobre źródła tego specyfiku były rzadkie, a nie był nałogowcem... Chociaż po chwili zaczął chichotać, poczynając poruszać palcami u stóp, rechocząc dalej, bo sensacja mrowienia skóry była nadzbyt komiczna.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  63. — Ależ seksizmem dojebałaś. Nie podrywam cię, insynuujesz zjedzenie mnie. Kosmate myśli zachowaj dla siebie, panno czyszcząca sobie zęby ludzką tkanką. — zarechotał, pstryknięty w nos. — Wiem, raz widziałem, jak jeden diabeł przecina człowieka w pół. Straszny widok. Albo jak wycina łeb z taką siłą, że miecz się łamie i wystaje z kręgosłupa. Śmierć i groźby słyszę i widzę na porządku dziennym, daruj sobie. — odparł nonszalancko, dalej rechocząc poprzez poruszanie palcami u stóp.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  64. — Ksiądz pozbawił mnie niewinności, bez pozwolenia, empatii i skrupułów. Twoja sprawa nie wydaje się taka skomplikowana. Nie zrobiłem tego intencjonalnie. Ale emocje dały górę, musiałaś się oburzyć na coś, na co nie miałem wpływu. — zarechotał, wyciągając ostrze z ognia, to dymiło się i kłębiło, kiedy począć przecierać je olejem. — Może się z Acairem spiknij, jak na razie pokrzyżował ci oba romanse. Może to przeznaczenie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  65. Odpowiedziała jej zaczepnym uśmiechem.
    - Ktoś tu się prosi o wpierdol - rzuciła żartobliwie, unosząc kącik ust. Akurat te żałosne wychodziły głównie przez nadmiar emocji, a te raczej ciężko było wytrenować, ale przecież Onyx nie musiała wiedzieć co też Akane ma na myśli. Jej komentarz nawet był zabawny. Na kolejne pytanie przytaknęła jej głową.
    - Właściwie głównie walczę bez ich użycia, ale nie pytaj mnie o styl walki, to rodzaj u nas określany walkami ulicznymi. Zależy od walki, raz ma na celu obronę, raz jest honorowy a innym razem chodzi o przetrwanie. Najlepiej pasują do niego noże lub po prostu gołe pięści - pomachała swoimi, och ileż to razy miała już poobijane kostki u dłoni.
    - Czyżbyś chciała mi zaproponować sparing? - zagadnęła z pogodnym uśmiechem. - Dziś muszę odmówić, ale chętnie kiedyś z Tobą potrenuję - puściła jej oko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  66. — Nie wiem, nie interesuję się, zarobiony jestem. Faceci zwykle chcą ubić ze mną interesu, a nie się dupczyć. Może twe empiryczne doświadczenia są inne, aczkolwiek może dlatego, że jesteś atrakcyjną kobietą? Zawsze pojawia się ktoś, kto jest w stanie wziąć babę i się dwa razy nie zastanawiać. Gdyby faceci nie mieli tego pojebanego popędu, może byśmy już nie istnieli... No niemiło jest, jak są natarczywi, to na pewno. — dodał, uśmiechając się. — Ja jeszcze nikogo nie zabiłem... I chyba chcę, żeby to tak zostało. Winszuję kunsztu, mimo to, w końcu jesteś członkinią bractwa.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  67. Wzruszył brwiami, kiwając głową.
    — Dużo przeszłaś, ja też z resztą. — dodał, spoglądając na nią swymi bestialskimi ślepiami, w lepszym świetle ogniska lepiej było widać jego zabliźnioną twarz. — Ruchałem się w trójkącie z Heimurinką i Orkiem. Jak wziąłem ją od tyłu, to płytwa grzbietowa wbiła mi się w tchawicę i zabiła mnie na miejscu. — dodał, całkowicie poważnie, ale uśmiech zaczął spierdalać, bo jego śmierć rzeczywiście brzmiała jak słaby kawał.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  68. — No. Zioło jest dobre. — zachichotał rubasznie, przez kilkanaście sekund kwiczał jak świniokoza. — Eeh. Ciesz się, że cię policzki nie swędzą, bo byś sobie palce porozcinała. — dodał, po czym zerknął na nią. — Cholera, nie wiem... Trochę chyba za dużo haszu dali... Kurde bele, motyla noga, mam nadzieję, że to nie dopalacz Fasański. Po nim nie da się robić kupy, takie bobki wylatują zamiast kloca.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  69. - Jak tylko będę mogła swobodnie wrócić do treningów to na pewno na nie jeden Cię zaproszę, sama lubię tego rodzaju zajęcia - przyznała. - Zapewniam, że po takiej przerwie będę tych bitek poważnie spragniona, a zdajesz się odpowiednim przeciwnikiem, wyzwaniem, więc już nie mogę się doczekać - dodała zacierając ręce i zaraz śmiejąc się lekko na jej stwierdzenie co do córek.
    - Tak, potrafią świetnie udawać przy gościach - rzuciła żartobliwie. - A tak po prawdzie to najedzone i w trakcie snu są jak anioły. Do tego obecność tatusia konkretnie je uspokoiła więc dobrze trafiłaś - wyjaśniła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  70. We wszystkich wymiarach, w których był, miał wrażenie, że tylko Onyx dostrzega w nim to, co jest na prawdę. Gorycz. Strach. Ból. Ból egzystencjonalny. Może dlatego wtedy się w niej zajebał? Może dlatego ciepło wspominał ich czas razem, bo w końcu ktoś widział go takim, jakim był... Bo nie musiał się uzewnętrzniać, tłumaczyć, rozrysowywać pierdolnika, jaki w nim siedział...
    — Ciebie też pokarało. Widzę to. — dodał, chcąc powstrzymać jej dłonie, w odruchu... Ale ułożył je na swych kolanach, odłożył miecz na bok. — Musiałem zamknąć wrota do mojego wymiaru. I wszystko to, co z niego wyszło. Mordę mi pocięły inkuby, kambiony... Demony niższego sortu. Ale pozbyłem się ich. Mathyr jest już bezpieczne, przynajmniej od inwazji z mojego kurewskiego padołu. — dodał, kładąc rękę na jej barku. Zamknął swe ślepia, a kilka łez cicho spłynęło po jego polikach.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  71. Chichotał na jej historię, bo to, że ojciec chciał ją zabić wydało mu się komiczne.
    — To jak te. Eeeeee. Jak one się nazywały. Modliszkostonogi. Też pożerają swoje młode. Przynajmniej samce. Samice zabijają samce. Tak słyszałem. — dodał, zerkając nią poważniej, gdy zmrużyła oczy. — Nieeee. To nie to. Bagienne ziele jest z tego. No... E. Lerodas. Fasach tylko ma olej specjalny z tych korzeni pustynnych. Nie handluję krokodylami, spokojnie.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  72. — Nie cierpię. Po prostu... Smutno mi samemu. Nigdy nie miałem takiej rodziny... Wiesz. Z prawdziwego zdarzenia. Był klasztor, księża, kapelani, ale oni robili jako chłodne autorytety, nie rodzina. Chciałbym kiedyś z kimś stworzyć więź... Po prostu. Nić zrozumienia, zaufania... Ale ja tak bardzo się boję... Nie chciałem ci łamać serca, nie zrobiłem tego specjalnie. Biję się za to w pierś. Bo nie zasłużyłaś na to. Po prostu nie mogłem utrzymać fiuta na wodzy. Wiesz co jest zabawne? Jestem znacznie starszy, niż ci się wydaje. Miałem dwadzieścia dwie wiosny jak się poznaliśmy. Ale po śmierci spędziłem cztery lata w mojej czeluści. Czyli teraz mam... Dwadzieścia osiem wiosen. A ten śmietnik, jest najbardziej stabilnym wymiarem w planetarnej astralii. Więc wiesz. Skoro Mathyr jest najspokojniejsze, pomyśl, jak inne światy mają przejebane. — język mu nadawał, jak był przy niej. Zwykle nie był taki gadatliwy. Dziwne. Ułożył się wygodniej, kładąc głowę na jej barku, gdy ta położyła dłonie na jego kolanach. Wcześniejszy Pius eskalowałby pewnie do seksu... Ale ten po prostu łaknął bliskości, jakiegoś skrócenia dystansu...— Przykro mi. Z powodu twojej drugiej połówki. Jeśli mogę coś... Zasugerować. Nie żałuj zmarłych... Żałuj żywych, że dalej się męczą, bez celu i sensu. — dodał, po czym po prostu objął ją całą, w swym masywnym cielsku.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  73. — Ja pierdolę, trzymajcie się na tych diunach. — podrapał się po głowie, myśląc o tym jak elitarny mieszaniec zabił elitarnego czystokrwistego. Czy krew miała wtedy znaczenie? Posrana sprawa.
    — Ej, nie. Na pewno nie dali tego gówna. Ufam swoim źródłom. To że ty masz nieprzyjemne wspomnienia z Tarkat, nie znaczy, że cała nacja się truje. Prawda? Chyba tak powinno być. Mój geniusz jest czasem... Przerażający. — dodał, układając się w pozycji myśliciela. Sam siebie bał, co następnego jego móżg wymyśli.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  74. — Obawiam się, że ja tak będę wyglądał już zawsze. Moja rasa się nie starzeje. W cale. — dodał, powoli wsuwając jej głowę na swoją klatkę piersiową, a dłonią począł drapać ją za uchem, powoli, po głowie, po karku, między włosami... — Od myślenia o tym wszystkim masz mnie. Cieszmy się, że jesteśmy tutaj, a nie indziej i tyle. — dodał, bo czuł, że mówienie o tym, jak reszta wymiarów płonie w posadach, byłoby zbyt demoralizujące, życie z wiedzą jaką posiadał, nie rozpieszczało.
    — Nie żałuj mnie. Po prostu się przytul. Lepiej mi jakoś. Czuję się... Odpowiednio. Na swoim miejscu. W twoich ramionach. — dodał, nieco hamując się, bo chyba powiedział o jedno słowo za daleko. Iskierki strzelały obok nich, w głuszy gdzieś wyły wilkoszczury, a sam Pius w końcu westchnął.
    — Tak na prawdę, mam na imię Imperius. Ale Pius to zdrobnienie, które mama mi dała. Wolę to zdrobnienie...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  75. Obrzucił ją pełnym niedowierzania spojrzeniem. Zwrócił jej tylko uwagę, że nie powinna przekazywać sekretów swojego przyjaciela, komuś kogo ten tak naprawdę za dobrze nie zna, a ona broniła swej racji w niezbyt przekonujący go sposób.
    - Nie musiałbym iść do Fasach – odparł krótko. Wystarczyło szepnąć słówko w odpowiednim miejscu, żeby wieść rozniosła się po całym Mathyr. Pokręcił lekko głową. – To, że przyjaźnię się z Akane i Tonym, nie oznacza że robię to też z Acairem – dodał jeszcze. – Powinniśmy? – zerknął na nią i pokręcił lekko głową. – Powinniśmy to się poznać. Poznać i zdecydować, każde z nas osobno, czy ufa drugiej osobie na tyle, by powierzyć jej własne sekrety. Nie powinniśmy za to wypowiadać się za naszych przyjaciół. Paplać na prawo i lewo to co oni nam przekazali w tajemnicy – pokręcił lekko głową i poprawił opaskę na swym oku. Nie zamierzał jej teraz ściągać czy pokazywać jak bardzo daleka od prawdy była w tych swoich domysłach co do jego osoby i tego całego kryształu. Nie było mu to teraz potrzebne.
    - Dzięki – mruknął tylko, puszczając Shadow wolno, co by się wybiegała i wylatała porządnie. – Nie martw się, nie zamierzam nikomu nic opowiadać – rzucił po dłuższej chwili milczenia. – Ale warto być ostrożnym w tym co się mówi. Słowa często potrafią zaszkodzić bardziej niż czyny.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  76. Poczuł jak rozpada się na maleńkie kawałki. Który to już raz od początku tego tygodnia? Febe, Ryu, Akane, teraz Onyx... szlag. Czy naprawdę przy wszystkich będzie płakał? Zacisnął mocno powieki, odchylając głowę do tyłu i pokręcił lekko głową.
    - Bolało, ale ja po prostu bałem się, że jeszcze chwila a... wydam ich - zacisnął mocno wargi. - Bałem się, że przez to, że chcę by to wszystko przestało tak boleć, że chcę by przestali... odpowiem na ich pytania i poślę to wszystko w diabły - pokręcił lekko głową, ocierając szybko łzy z oczu i nabierając głębokich oddechów w płuca. Powoli i spokojnie, starał się uspokoić. - Ale nie wydałem - spojrzał jej prosto w oczy z zaciętym spojrzeniem. - Nic mu nie powiedziałem - dorzucił z pewnością siebie. - Nie, to tak czy siak było głupie - poprawił ją. - Onyx... ja rozumiem dlaczego to zrobiła, ale to strasznie autodestrukcyjne zachowanie - zacisnął mocno wargi. - Martwię się, że następnym razem wymyśli coś jeszcze głupszego i zaszkodzi nie tylko sobie ale i innym - pokręcił lekko głową. Ale w jednym miała rację. Nie powinien zajmować się tym czego nie było. Nabrał jeszcze kilku oddechów, nie patrząc na dziewczynę. Konsekwencjami będzie się martwił jak to wszystko się sprawdzi. Na razie musiał jedynie walczyć z konsekwencjami tej durnej decyzji o warczeniu na wszystkich co do dziewczynek i uzależnianiu się od nich. No głupota ogromna.
    - Sam mogę to zrobić - uśmiechnął się do niej krzywo. - Mój ojciec jest... - zastanowił się jak to ubrać w słowa. - Pochodzi z wymiaru, do którego trafiają dusze umarłych - podrapał się lekko po głowie. Pamiętał, że jak ostatnio nazwał go Śmiercią to spotkał się z oporami u Onyx, więc tym razem postawił na łagodniejsze przedstawienie. - Rządzi tym wymiarem... - dodał. - ...więc jak umrę... będę mógł sam spotkać się z Akane czy Fasolkami - mruknął i odetchnął głęboko. - Ale nie chcę tego robić... bo to nie to samo - pokręcił lekko głową. Jeszcze rok temu twierdził, że nie ma nic złego w umieraniu. Teraz trochę mu się to odmieniło. Wysłuchał jej słów o chęci śmierci i zabiciu bliskiej sobie osoby. Zacisnął mocno wargi i sam dotknął jej dłoni, żeby ścisnąć ją mocno. Tak, chcąc w jakiś sposób i jej dodać otuchy.
    - Zjem, zjem... nie martw się - zapewnił ją tylko upijając trochę swej wody, zanim wsunął do buzi łyżkę zupy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  77. — Prawda. Imiona mają znaczenie, w mojej kulturze. — dodał, po czym zaczął gładzić ją po głowie, gdy ułożyła się na jego klatce piersiowej. — Powiedziałem przy tobie więcej słów, niż przez cały miesiąc do kogokolwiek. Nie wiem co się ze mną dzieje. — rzekł, uśmiechając się szerzej. — Wiem, że jesteś... Że to co było, że tego już nie ma... Ale mogę cię poprosić, byś ode mnie nie uciekła rano? Wiem, że tu są teupy i cuchnie, ale... Nie uciekaj. Proszę...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  78. Przytaknęła dziewczynie, zapisując sobie w głowie, że wisi jej sparing, nawet kilka i jakiś fajny trening. Oj tak, już nie mogła się doczekać tych swobodnych ruchów i nie nabrzmiałych piersi. Na wzmiankę o ojcu co je chciał lekko się skrzywiła.
    - Chce, na pewno je chce, planowane nie były, ale tak, cieszę się, że tak szybko się w nich zakochał - przyznała z lekkim śmiechem. Trochę ją zaskoczyło pytanie dziewczyny, ale właściwie małe nie miały jeszcze okazji widzieć innych ras.
    - Szczerze? Nie wiem... Nie wydaje mi się, mimo wieku zdają się dość zorientowane. Jeszcze w moim brzuchu dokazywały i rządziły duchami... W sumie ciekawe czy mają z tego okresu jakieś wspomnienia - spojrzała na córeczkę. Niby mogła to sprawdzić, ale wolała nie narażać maluszka na ewentualne konsekwencje. An wróciła wzrokiem do Onyx.
    - Chcesz ją potrzymać? Spokojnie, wszystko Ci wyjaśnię i będę cały czas obok - zapewniła, tak w razie co. Wiele osób bało się brać takie maleństwa na ręce, nie chcieli ich przez przypadek skrzywdzić i An miała wrażenie, że Nyx również się tego obawia.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  79. Niby miała trochę racji. Wygrał z nimi, ale nie czuł się wygrany. Nie czuł dumy. Nie czuł radości z tego powodu. Miał wrażenie, że mimo wygranej, przegrał i to z kretesem. Mimo to nie kłócił się z jej słowami. Wiedział, że do tego by wszystko ułożyło się w głowie. Skrzywił się tylko na tą jej obronę Akane.
    - Onyx, ja wiem - powiedział twardo. - Wiem, że to było jedyne co jej przyszło do głowy. Wiem to - burknął. - Po prostu... czemu ty jej tak bronisz, co? - spojrzał jej prosto w oczy. - Czemu tak bardzo za nią jesteś? Nawet jej dobrze nie znasz... - zacisnął mocno wargi. Naprawdę miał wrażenie, że dziewczyna cały czas bardzo mocno stała po stronie Akane. To nie było takie złe, ale po prostu bardzo dziwne. - Po prostu uważam, że zrobiła głupotę. Nie możesz mi tak o przyznać racji? - pokręcił lekko głową. - Zabronić, nie zabronię, ale mogę ją próbować przekonać do innego sposobu - mruknął jeszcze, masując sobie skronie.
    - Jasne, że jedna osoba ma wpływ na wiele innych. Jej decyzje mają wpływ na innych - zgodził się z nią. - Nie winię jej za to... po prostu chcę jej pomóc znaleźć inny sposób, żeby następnym razem nie była aż tak autodestrukcyjna. Jest dorosła, ale każdy z nas Onyx to jeszcze dziecko - zgrzytnął zębami a na pytanie o zupę zaśmiał się cicho.
    - Słabiutka - zaśmiał się cicho. - Bardzo słaba... ale ja tęsknię za mięskiem... chciałbym zjeść coś konkretniejszego - dodał.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  80. — Na pewno byłem. — dodał, bez ogródek, dekadencja i rubaszność goniły go gdziekolwiek był. A raczej to on gonił. Sięgnął do swej torby, by prostą skórę, by rozwinąć ją obok paleniska. Następnie, położył się plecami na skórze, obserwując Nyx. Otworzył do niej ramiona. — Niestety, skóra jest jednoosobowa. Ale podobno jestem ciepły i wygodny do spania. Jeśli cię to ciekawi.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  81. Ryu spojrzał po niej trochę pobłażliwie.
    - Ostrzegam, bo kiedyś możesz trafić na kogoś bardziej fałszywego ode mnie - skomentował. - Nie każdy Argarczyk jest... - zastanowił się krótko i wzruszył ramionami. Nie każdy Argarczyk wpadł do "lustra". Nie każdy z nich był tak lojalny jak jego grupa znajomych. - Po prostu pilnuj swojego nosa - puścił do niej oczko, a mina nieco mu złagodniała, gdy zobaczył gorące źródła. Oj tak, tego zdecydowanie brakowało. Ciepłej kąpieli. Dobrze było znać takie miejsce.
    - To co? Wchodzimy, a potem idziemy na nocleg do Ardei? - zaproponował, bo co prawda nie miał nic przeciwko noclegowi pod chmurką to i tak mieli wynająć wierzchowce. Równie dobrze mogli od razu zatrzymać się tam na noc.
    - Słyszałem, że jeśli mowa o jedzeniu to ty potrafisz polecić najwięcej przysmaków - rzucił dla zagadania, gdy zaczął rozpinać koszulę i odkładać ją na bok. Przecież nie zamierzał tracić niepotrzebnie czasu, kiedy źródło zapraszało.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  82. Pokręcił lekko głową.
    - Po prostu przestań - mruknął. - To co zrobiła było cholernie nieodpowiedzialne. Jest uparta jak osioł. Wiem, był to jedyny sposób który sobie wymyśliła, ale słuchasz innych, a wiesz co ona ma? Ona ma alergię na dorosłych - wywrócił oczyma. - Cokolwiek ci nie powiedzą, ona jest na nie... przynajmniej gdy to tyczy się jej osoby. Dobra, może nie zawsze, ale dość często. Jestem pewien, że następnym razem zrobi to samo. Będzie miała wywalone we wszystkich, byle tylko trzymać się swoich głupich myśli, a to jest problem, Onyx. I nie jest to problem który można zbagatelizować, poklepać ją po główce i powiedzieć... tak wiem, rozumiem że zrobiłaś to w tamtej chwili... - zacisnął mocno pięści. - ... pac, pac, dobrze będzie. Nie, Onyx. Nie będzie. Bo tylko utwierdzasz ją wtedy w tym przekonaniu - rzucił krótko, a kiedy wspomniała o tym, że chce ją poznać pokiwał lekko głową.
    - No to droga wolna. Przecież nikt ci nie zabrania jej poznawać - uśmiechnął się nieco łagodniej. Nie powiedział nic więcej na temat dorosłego i dziecka. On uważał inaczej. Nawet dorosły był czasem dzieckiem. Niezależnie od tego jak poważny się stawał. Ba! Onyx sama była dzieckiem, choć uważała inaczej. On sam był dzieciakiem.
    - Nie wiem - mruknął smutno, bawiąc się trochę swoją zupką. - Już jest lepiej, przeszedłem z kleików na zupki - wyznał. - Jak tylko będę mógł jeść to na pewno cię poinformuję.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  83. Aż mu się śmiać zachciało, gdy wspomniała o pilnowaniu własnego nosa. Ewidentnie była z tych, które muszą mieć ostatnie słowo. Nie odpowiedział uznając, że może dać jej tę niewielką satysfakcję i uśmiechnął się tylko do niej. Sam wszedł do wody w samej bieliźnie i bandażach na obu dłoniach i przedramionach. Na lewym ramieniu mogła dostrzec tatuaż wykonany wcześniej przez Mohe. Gałęzie drzewa, na których końcu widoczny był rozpadający się kruk. Taki o, spontaniczny kaprys.
    - A kto powiedział, że przeszkadza? Czy nie smakuje? - zdziwił się, rozsiadając się wygodniej w wodzie. - Po prostu poszerzam swoje kupki smakowe - rzucił wesoło. - Cieniostwór - powtórzył po niej. Coś obiło mu się kiedyś o uszy. - Łatwo dostępny jest? - zainteresował się. - W gospodach go dostanę?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  84. - No właśnie... na jej miejscu jakoś starasz się stawać zawsze, a na moim nigdy - odparował. Czyż nie kłócili się wielokrotnie? Jakoś wtedy Onyx nie miała tyle wyrozumiałości. Nie stawiała się na jego miejscu, zerkając na jego punkt widzenia. Nie, wtedy wszystko było cacy. Akane broniła ze wszystkich sił i nie widziała tej subtelnej różnicy.
    - Oboje jesteśmy uparci - zgodził się z nią. - I wyjaśniłem z nią to, odpuściłem... dlatego we mnie to dalej siedzi i dlatego teraz o tym rozmawiamy. Odpuściłem - pokręcił lekko głową.- Uważam, że źle zrobiłem, ale zobaczymy - wzruszył ramionami, dalej wciskając w siebie zupę.
    - No... 3 tygodnie nie jadłem praktycznie niczego, poza jakimiś halucogennymi płynami... i kromką chleba - odparł krótko. - A moi... wybawcy przeprowadzili na moich wnętrznościach operację bo się wykrwawiałem... zabieg nie trwał długo, ale oni nie byli doświadczeni - dodał dmuchając sobie w grzywkę. - Mam przesrane - zgodził się z nią, patrząc jak ze smakiem zajada się gulaszem. - Mhm... cieniostwór jest pyszny - zgodził się z nią. - Prześlę wiadomość do nor, że już mogę żreć mięsiwo - puścił do niej oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  85. — A. — podrapał się po głowie. — Sorki memorki, pojebało mi się. A widziałaś innych tarkatan poza Siivet? Raczej osobliwa jest to rasa, wojownicza, w mym mniemaniu. Nie myśl, że ja rasista, wychowywałem się może w Polszy, ale jo żech widział prowie wszystko co był ino richtiś Mathyr. Jo żych widział ino smoki, takie tłuste kurwy latające. To było... Niesamowite. I zastanawiam się, cóż lepsze. Mieć ogon, czy może skrzydła. Bo z ogonem też możesz latać, ale na lotni, jo? — Mieszek zapytał, oczekując że Onyx dalej pociągnie rozmowę.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  86. — Tabun? No nie przesadzajmy. Cały mandżur tak, ale nie tabun... — dodał, patrząc jej w oczy, gdy tak zbliżyła się, posmyrała go po klacie... I sobie poszła.
    — Emmm... To miłego wieczoru. — dodał, na odchodne, podnosząc się na łokciach, gdy odchodziła. — Tylko uważaj na wężo-pijawki, w tej okolicy się od nich roi. Mokradła są niedaleko. — dodał, zerkając na zwieńczenie jej pleców. Westchnął przeciągle. Gadał z Acairem o potencjalnej monogamii... I cóż. Nie żałował, że się zdecydował na celibat, przynajmniej na razie. Nie chodzi tu o walory Nyx, bardziej o kapkę adrenaliny, sferę niepewności, jak i wewnętrzny apokój, gdy oparł się swym rządzom, nie był aż tak łaknący dotyku, seksu...
    — Dobranoc, Nyx! — rzucił, gdy już odeszła wgłąb obozu, obmył na szybko paznokcie z krwi, po czym zasnął jak suseł, z motylami w brzuchu. Kurwa. Stęsknił się za nią, teraz był tego pewien.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  87. - Nyx, "U Klementyny" mamy zaprawdę mnogość ras wśród klientów, zapewniam, że nie jeden Terrańczyk miał buzię wręcz zmasakrowaną, a małe i tak dookoła niego tańczyły - przyznała z lekkim rozbawieniem. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę jak to dziwnie brzmi. No cóż, trudno, najwyżej wyjdzie na trochę bardziej nawiedzoną niż jest. Kiwnęła głową na jej prośbę.
    - Bez obaw, będe obok - zapewniła i sama wstała z miejsca by zbliżyć się do Onyx i na spokojnie wytłumaczyć ją jak powinna trzymać dziecko i na co zwrócić uwagę. Pomogła jej nawet odrobinę z ułożeniem dłoni i już zaraz podała swoją córeczkę w ramiona dziewczyny.
    - Widzisz? Nie tak źle, co? Jest w takim wieku, że wszystko ją ciekawi, zobacz jak rozgląda się oczami, pewnie chwilę zajmie nim spojrzy bezpośrednio na Ciebie - wyjaśniła i posmyrała brzuszek córeczki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  88. Rozbudził się wcześnie rano, przetarł oczy, czując jak dźbła trawy wchodzą mu do ust. Obejrzał się jeszcze, a widząc stos ciał, westchnął ciężko, wiedząc kto go uczynił. Onyx, której nie widział nigdzie w okolicy. Splunął krwią w dopalone ognisko, by ruszyć po prostu do strumyka, w celu opłukania mordy, dłoni, klaty... Począł się po prostu rozbierać, by wskoczyć do strumyka, rozkoszując się chłodem i fauną, która zbudziła się do życia. Ważkomuchy, bażanto-kury... Wiewióroszczuty i tym podobne, przynajmniej te, które słyszał. Słyszał też Onyx w namiocie, ale skoro go zlewała, to nie chciał jej przeszkadzać. Ot, może odkopie traumę i będzie miał przejebane. I to tym razem ze swojej winy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  89. Pius po jakimś czasie wrócił do ich prowizorycznego obozowiska, jedynie ze spodniami na tyłku. Jego przydługie włosy skutecznie zasłaniały mu twarz, przez swą wilgoć jednak widać było jego różnorakie oczy. Spojrzał do niej, kiwając lekko głową na powitanie.
    — Nie myślałem, że kiedyś usłyszę z twych ust przymiotnik "słodki". Myślałem, że tylko mord, mord, zlecenie do zlecenia, myk, cyk i tyle ci w życiu wystarczy. — rzekł, strzelając karkiem, by wyłożyć ze swej torby świeżą koszulinę, na którą przewiesił naszyjnik, po czym zabrał miecz. Ruszył w stronę stosu z ciałami, a jego złote oko poczęło błyszcześ jaśniejszym światłem...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  90. — A może to w tobie lubię? Profesjonalizm w pracy? Nie sugeruję, że jesteś krwiożercza. — dodał, zapalając stos światłem z oka. Ruszył w jej stronę, patrząc jej w oczy, by wysłuchać to, co miała do powiedzenia. Uśmiechnął się mimo wszystko, bo Nyx mimo swego okrzesania, czasami pokazywała się z tej emocjonalnej strony, którą ubóstwiał. Jego ciało było inne. Z wychudzonego chłopaczka, teraz posiadał mięśnie, szerokie, wręcz idealnie wyżłobione. Cięte blizny, obuchowe, siepne... Posiadał je wszystkie, do tego tatuaże w nieludzkim języku...
    — Wiem, że cię zraniłem. Nie obraziłem się. Nie chcę cię przygniatać i bombardować czułością i całusami, stęskniłem się za tobą, a nie za twym ciałem. No... Może też trochę za ciałem, ale nie muśl, że zrobię coś, czego byś nie chciała. Skoro tak już rozmawiamy, to czego oczekujesz? Przeprosin? — zapytał, padając przed nią na kolana. Rozłożył ręce szeroko, mówiąc dalej. — Dla samej siebie, nie powinnaś mi wybaczać. Co nie zmienia faktu, że codziwnnie o tobie myślę, Nyx. Co mi z uczuć, kiedy wiem, że nie zasługuję na twą uwagę, atencję i aprobatę? Przeszłości nie zmienię. Wybacz. Zrób co chcesz, nie przestałem cię kochać, nigdy. Zrozumiem każdą twą decyzję. Jaka by nie była.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  91. — Skończyłem z kurwieniem się. — dodał opierając polik na jej dłoni, przymykając przy tym oczy. Wiedział, że powinna iść dalej. – Nie musisz mi wierzyć, nie musisz mi ufać. Jeśli będzie taka potrzeba, zapracuję sobie na twe łaski. — dodał, wstając z kolan, patrząc jej w oczy. Przesunął kciukiem po jej dłoni, wzdychając. — Nie musisz mi ufać. Nie oczekuję tego. Jakich słodkich słów nie użyję. Zależy mi, żebyś miała komfort. Tylko tyle i aż tyle. Powiesz żebym sobie poszedł, pójdę. Powiesz że mam zostać, zostanę. Część mego serca jest przy tobie, to prawda. Dla twego zdrowia jestem w stanie ci je oddać. Co nie zmieni faktu, że będę o tobie śnił. Wtedy, kiedy pogłaskałaś mnie i kazałaś oddać twojego Piusa? Kurwa... — ścisnął powieki, a łza spłynęła po jego twarzy. — Przepraszam. — szepnął odchodząc od niej, dobył miecza. — Słyszę dwa trupojady, zachód od nas, dyszą jakby nie jadły miesiąc. — dodał, a klinga miecza objęła się dymem, gdy jego oczy błyskały purpurą... Monochromatycznie. Używał Argarskich mocy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  92. Właściwie, to mógł ich stamtąd aportować, ale nie do końca zaskarbiłby zaufanie Nyx poprzez wywrócenie jej żołądka. A jej pomysł zabrzmiał dobrze.
    — Szkoda. Liczyłem na romantyczną kąpiel w pianie, blasku księżyca, świecącymi świecami i małymi hefalumpami grającymi nam serenady na harfach. — dodał, uśmiechając się do niej, konunikując tym samym, że tak, to był żart. Chwycił szybko torbę z bandolierem, zarzucając ją sobie na bark. Widział, że Nyx się spakowała. Tyle dobrego. — Chodźmy. Jedno ugryzienie i gangrena gwarantowana. — dodał, ciągnąc ją za rękę, z mieczem dymiącym piekielną żagwią, z gołą klatą pocxął czmychać w odwrotną stronę do trupojadów. Dopiero po jakimś czasie zwolnił, ajego oczy wróciły do normalnej heterochromii. — Już git. Zajęły się zwłokami. Trzeba mimo wszystko kogoś zawiadomić, że gdzieś niedaleko alwko mają leże. Cholera... — westchnął, powoli splatając palce z Nyx.
    Pius

    OdpowiedzUsuń
  93. — Mhmmm... W tej dekadzie raczej się nie doczekam. — dodał jeszcze, patrząc na nią z uśmiechem... Żartowanie to zdecydowanie coś, czego mu od dawna brakowało.
    — Nie mam. Zawładnąłem nad nimi. Okazało się, że te tożsamości były częścią mnie... Teraz. Teraz jestem pełny. — odparł, wzdychając ciężko, zastanowił się nawet czy jakiegoś ćwir ćwira do Sivet nie posłać, ot dla spokoju ducha. Kiedy jednak go dotknęła... Zapomniał o trupojadach. Serce pominęło uderzenie, jedno i drugie... Oba przyśpieszyły, gdy koniuszkami palców przejechała po tatuażach.
    — Imiona demonów, które zabiłem. Trofeum i przestroga dla tych, którzy chcą się zmierzyć. Jestem magiem bitewnym... Trzeba trzymać renomę, nie? — spytał, łapiąc w palce jej ramię, powoli sunął po skórze, patrząc jej przy tym w oczy. W końcu dotykała go po cycku.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  94. — Oni są mną. Zawsze byli. Stworzyłem ich, jako obrońców, gdy mordowano mi rodzinę. Strzegli mnie. A gdy byłem gotowy, zaabsorbowałem ich. W pełni. — dodał, a gdy zaczęła mówić, uśmiechnął się. — Jestem ja, tylko i wyłącznie. Ale mów dalej... My... — kontynuował, ciągnąc ją za język. Stała tak przed nim, wpatrzona, obserwowała, absorbowała... Widział tą rozkosz chwilą, moment spuszczenia gardy. Zbliżył się, upuszczając swój miech, by pogładzić ją po ramieniu. — Sama wiesz. Jestem obrońcą tego świata przed moimi ziomkami, czymże byłby ten protektorat, gdybym nie miał splendoru psychopaty i mordercy? — dopytał, głęboko patrząc w jej oczy, przesuwając palcami po jej włosach, by zaciągnąć koamyk włosów za jej ucbo z diabelnym uśmiechem.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  95. - I nawet wtedy zawsze stawiałaś ją na piedestale. Nic dziwnego, w końcu to Panna Idealna - zauważył tylko. Cały czas miał wrażenie, że Onyx ma założone okulary na wszystko co robi lub mówi Akane. Łyka to jak najlepszy afrodyzjak. Westchnął ciężko i pomasował sobie skronie.
    - Aha, chciałbym to zobaczyć - wywrócił oczyma. Jakoś nie wyobrażał sobie, żeby w trakcie kłótni zatrzymała się, uruchomiła trybiki w mózgownicy i myślała o tym dlaczego on zachowuje się tak a nie inaczej. Nie, takiej możliwości nie było. Żałował tylko, że czasem nie potrafi stanąć po jego stronie, tylko tak usilnie broni drugiego stanowiska. Zacisnął mocno wargi upijając znów trochę swojej wody i wracając do jedzenia zupy. Odliczył w myślach do 10. Nie warto się denerwować. Nie warto.
    - Nie, mieliśmy mafiozę... którego przyszywany ojciec był... tym no cyrulikiem... i ten asystował przy kilku zabiegach - skrzywił się. - Lepszy rydz niż nic - zauważył ze śmiechem, dalej wcinając zupę. - Próbowałem - potwierdził. - W Ardei... w formie gulaszu, ale chciałbym spróbować takiego opiekanego z ognia. Może być przepyszny - pokiwał głową.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  96. — Dobro i zło czasami jest względne. — dodał, obejmując ją, chowając jej głowę w swą cudownie pachnącą męską klatę. — Jak zabiję rozszalałego żbika, to mi w wiosce gratulują. Żbik był rozszalały, bo ktoś mu zabrał młode. Moja osobowość krzyczała, bo prawdziwy ja nie umiał się bronić. Ale to nic... Jestem w stanie nas obronić, Nyx... — mogła poczuć na czubku głowy czuły, mały pocałunek...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  97. — Eeeee... Zaczął, patrząc na nią ze zdziwieniem. — Cooo? Jakie to lingo, nie rozumie jo. — dodał, kończąc gieta, siadł sobie wygodnie i począł...
    — Mam ochotę na piciu. I papu. Umiesz prowadzić karocę?

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  98. Wzruszył ramionami.
    - Nie - pokręcił lekko głową. - Miałem po prostu pecha, że takie mi się trafiły - rzucił krótko. Nie był pewien czy ma swój typ. Akurat z Akane dzieci wyszły kompletnie przypadkiem, a Onyx... no Onyx po prostu lubił, kiedy aż tak nie stała za Akane rzecz jasna. Bo co mu po takiej przyjaciółce, jak się jej zwierzyć za bardzo nie można. To jej było mu łatwiej opowiedzieć o wszystkim co się działo, o jego uczuciach, jej... a nie Akane. Z Akane zawsze było trudniej i chociaż starał się to dalej nie potrafił tego przeskoczyć. Jasne, opowiadał, ale fakt że było to trudne pozostawał niezmienny.
    - Piękna jest - dotknął jej blizny z zawadiackim uśmiechem. - Sama mnie do tego podpuściłaś, uparciuchu - odruchowo kopnął ją lekko pod stołem.
    - Nie aż tak straszne... coś jak twoje bractwo - stwierdził krótko. - Grupa ludzi, mających swoje własne cele, mordująca i robiąca inne szachrajki - wzruszył ramionami. - W imię większego dobra czy coś. Diabli wiedzą w jakie imię - skomentował wciskając w siebie jeszcze jedną łyżkę zupy i krzywiąc się. Masakra. Bez mięsa ledwo co się dało jeść.
    - Dużo - mruknął. - Pod koszulą jestem cały siny, mam szwy i... no blizn od cholery - mruknął, po czym pokazał mu dłonie, w których paznokcie jeszcze nie zdążyły odrosnąć. - Poskładała mi wszystkie kości... zrobiła czary mary, żeby się zrosły, ale mięśnie to inna historia - uśmiechnął się słabo. - Nie wyglądałem ładnie. Niektórzy mówią, że byłem mielonką... - zacisnął mocno pięści. - Nom, na miejscu wystarczająco mnie poskładał, żebym dotarł tu żywy - rzucił już nieco pogodniej. Uśmiechnął się nawet na wieść o tym, że cieniostwór którego jadł to zbrodnia. - Próbowałem go też w zupie - dorzucił chichocząc pod nosem. - Tam był jeszcze lepszy... ale kurczę, dużo sobie za cieniostwóra życzą. Rrytas... - podrapał się lekko po głowie. - Kiedyś zapolujemy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spojrzał na jej rozciętą dłoń i sięgnął po swój sztylet. Mimo swego stanu nie rozstawał się z nimi. Nie było takiej opcji. Przeciął sobie wnętrze dłoni i podał ją Onyx.
      - To braterstwo krwi niech nas połączy aż po grób w naszym uwielbieniu do cieniostworowskiego mięsa - oznajmił iście uroczystym i poważnym tonem. - Przysięgam spróbować cieniostwóra z ogniska, którego ty mi przyrządzisz. A także uroczyście przysięgam iść z tobą na polowanie na cieniostwora i zrobić sobie zawody w tym kto go lepiej przyrządzi - puścił do niej oczko.

      Gave

      Usuń
  99. Kiedy przypieprzył z impetem w ziemię, odetchnął ciężko, czując jak całe plecy są teraz w błocie. Gęstym błocie. Spojrzał jej w oczy, z niepewnością.
    — Ale... Ja... Tylko powiedzieć, że jestem sprawny w bitwie. Jesteś zabijaką, przed chwilą pochwaliłem twój kunszt i profesjonalizm... Tłumaczyłem... Nie insynuuowałem, że potrzebujesz ratunku... Tylko, że ja nie potrzebuję. — rzekł, podnosząc się ziemi tak, by to ona tym razem wpadła w błoto. Złapał za miecz i z całymi ujebanymi plecami ruszył dalej. Przed siebie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  100. Po chwili mogła usłyszeć odsunięcie krzesła. Głośne i dostrzegalne dla ucha.
    — Ja spróbuję! — rzucił Pius, ubrany w luźną koszulę, ze spiętymi włosami i jedzącym gówno uśmiechem, którym ją przywitał, gdy wyszedł spomiędzy stołów do niej. — Nadal boli ego? Może serio przydałoby ci się trochę sportu między udami...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  101. Wywrócił oczyma na wiadomość, że się nie nudzi, a gdy przystawiła mu tę rękę pod oczy nie mógł się powstrzymać i ugryzł ją w nią dość lekko.
    - Nie kuś, bo drugi kawałek zjem bez twojego podpuszczania - zaśmiał się cicho, wzruszając ramionami co do bimbru. Minął rok od czasu kiedy ostatnio go próbowało. Yensen mógł już zmienić jego skład i go wzmocnić. On nie był dobrym wyznacznikiem. Tu w Argarze raczej nie pił takich trunków. Owszem zdarzało się, ale wolał postawić na coś łagodniejszego. Lepiej było nie brać się za coś o dużej mocy... coś co wyszło spod palców długowiecznych istot. Oj nie, a tym tu groziło właściwie... wszystko.
    - Może tak dojrzało? - chwycił jej kufel i powąchał. Nawet pachniało dość mocno. Zaśmiał się na jej oświadczyny i kiedy wzniosła toast, uniósł szklankę z wodą i przybił sobie z nią, by upić łyk.
    - Nie sądzę, żeby tu była mu potrzebna - zaśmiał się cicho. - Dobrze sobie radzi bez niej - wzruszył ramionami. Satoru miał inną fuchę aktualnie i bawienie się w mafię raczej nie wchodziło w grę.
    - Phi...myślę, że pozwolimy to ocenić sędziom. Każdy z nas wybierze sobie jedną osobą, a trzeciego wybierzemy wspólnie - zaproponował. - Może się zdziwisz, ale poprawiłem się konkretnie w obrabianiu mięsa i przyprawianiu go - wyszczerzył się. - O ostatnio nawet uczyłem się skórować zwierza. To było dopiero coś... ale tu jeszcze długa droga przede mną - rzucił swobodnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  102. Podszedł do niej bliżej, z założonymi rękoma, popatrzył jej głęboko w oczy.
    — Wenery się diabląt nie imają. Jestem nieśmiertelny, pamiętasz, kochanie? — dodał, wzdychając ciężko. — Jak tam? Nadal żyjesz w celibacie? Bijesz chłopów, bo masz kompleksy i musisz się czymś pożywić, by wytłumaczyć swą aurę wyższość? — dopytał, sięgając po drinka, wypijając go do końca. Uderzył nim o stół, przez co glina pękła w jego ręku, raniąc go do krwi. — Dawaj. Przypierdol mi. Poczuj się wyższa. Poczuj się lepsza. Dawaj. Zrań mnie. Ileż jeszcze wytrzymam?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  103. Wstał z podłogi, gdy już pistanowiła, że przestanie perturbować jego rękę. No tak. On miał być i czcić miłość, a ona mogła tupać nóżką na lewo i prawo. Westchnął, po czym z nudy nastawił swój zrelokowany nadgarstek.
    — Nie. Powiedziałem ci, że się zchowam wedle twego uznania. Uznałaś że wolisz być zabujałą w sobie pizdą, więc ja szanuję twą decyzję...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  104. - Nie opłaca się - odparł patrząc na nią z sarkastycznym uśmiechem na ustach. - W porównaniu z cieniostworem smakujesz słabiutko - rzucił chichocząc przy tym. Akurat w tym temacie mógł się wypowiadać, a ona nie mogła mu zarzucić braku wiedzy. Pokręcił lekko głową na kolejne teorie dotyczące Yensena.
    - Jedynym, który mógł mu podkraść jest Tony. Wiesz, on lubi bawić się substancjami i rozpracowywać je na cząstki pierwsze - pokiwał lekko głową. Tak był w stanie sobie wyobrazić jak blondyn zabiera się za bimber Yensena w celu stworzenia lepszego, może bardziej kopiącego. - Ej! To jest to. To na pewno był Tony, a Yensen nie chciał by młodzik go pokonał - roześmiał się na tę wizję. Był w stanie wyobrazić sobie wiedźmina z przekleństwami na ustach, ścigającego się o jakość mocy w trunku z zarozumialcem.
    - Och zdaję sobie sprawę z tego, że mogę być na straconej pozycji, ale co mi szkodzi spróbować - rzucił, trzepiąc jej dłoń gdy zaczęła klepać go po głowie. - Wara od moich włosów - fuknął na nią. Nie znosił, gdy ktoś zakłócał jego niezbyt artystyczny nieład na łbie. - Już ci kiedyś tłumaczyłem... że dla mnie wszystko jest nowe, bo tak naprawdę to tu żyję... wcześniej byłem głównie obserwatorem - mruknął i skinął głową. - Tak, fajnie jest umieć coś nowego. Teraz mam zakusy na nauczenie się Lerodaskiego - mruknął. - Ale jeszcze nie zacząłem. Znam parę zwrotów - wzruszył ramionami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  105. — To nie miej. Ja cię bronić nie będę. Raz ci uratowałem żyxie na stole operacyjnym, ale zapłaciłaś za to. Reszta to tam chuj. — westchnął, strzelając karkiem. — Jednym tekstem powiedzianym w przypływie dumy, rozjebałem naszą relację. Chyba nie była warta świeczki, skoro tak cię pateonizacja b-o-l-i. — stwierdził, bezpardonowo całując ją w czoło. — Masz, bo z twym charakterem, możezz nie mieć okazji dostać buziaka.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  106. Skinął głową. Yensen sprawiał takie wrażenie. Nie lubił przegrywać. Lubił mieć swoje zdanie we wszystkich aspektach i się go trzymać. Zgodził się z nią co do cieniostwora, a gdy rzuciła o wyglądzie spojrzał na nią spode łba.
    - Nie o to chodzi... nie wiem, po prostu mnie to denerwuje - odchylił się na krześle i odetchnął głęboko. - Ale wygląd... jakoś niespecjalnie zwracam na niego uwagi - dodał, zastanawiając się czemu tak naprawdę tak denerwuje go jak ktoś dotyka jego włosów. Pokręcił lekko głową nie mogąc dojść do żadnego wniosku.
    - Mam - spojrzał na nią. - Mam ciebie - uśmiechnął się do niej. - I paru innych... i kontakty też mam - zgodził się z nią. - Nie, już nie takie nowe. Przez ten rok trochę się pozmieniało, ale wiesz... wiele doświadczeń tu wciąż jest dla mnie nowych - poprawił się, bo może faktycznie źle to wszystko ubrał w słowa. - Mhm moje miejsce - powtórzył po niej. - Jakoś dziwnie to brzmi - rzucił ze śmiechem. - Jakoś nie chce przejść przez gardło... - dodał przeciągając się lekko. - Umiem poprosić o jedzenie - rzucił, rzucając zaraz konkretnym tekstem. - Umiem też zapytać o drogę czy przekląć - dodał również się tym chwaląc. - Hm i parę innych równie przydatnych - podrapał się po głowie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  107. — Nie oczekuję rozgrzeszenia, odbyłem już pokutą. — dodał, przesuwając palcami po bliźnie na głowie. — Z resztą... Skończyłaś już? Nadal rzucamy przykrościami? Tęskniłem za tobą...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  108. Posłał jej całusa przez stół i pokręcił lekko głową. Taka prawda, miał ją i bardzo mu to odpowiadało. Spojrzał na piwo i skrzywił się lekko.
    - Jesteś pewna, że chcesz mieszać jedno z drugim? - zainteresował się. - To może nie wyjść na dobre dla twojego żołądka - dodał. Nie zamierzał jej jakoś specjalnie powstrzymywać. Ot spróbować jeszcze dotrzeć do części jej rozumku, który w alkoholową chmurę jeszcze nie wszedł.
    - Nie wiem - odparł szczerze. - Nie wiem, Onyx. Tak, Mathyr jest mi bliskie. Może moje... ale chyba jeszcze za wcześnie na mówienie tak o tym. Terrę darzę dużym sentymentem, chętnie tam wracam. Jest chyba najbliższa określeniu "moje miejsce" - dodał cicho. - Ale nie byłem jeszcze na dłużej w Fjeldod. Ot tydzień czy dwa tam spędziłem. Nie siedziałem długo w Oclarii, bo elfy... jakoś tak do mnie nie przemawiają, ani w Siivet Lasku ani na pustyni. Nie byłem jeszcze tam na dłużej... więc jak mogę nazwać coś swoim miejscem? Sama mówiłaś, że dom jest tam gdzie ludzie. A miejsce? Tak samo? - zerknął na nią. Pokiwał lekko głową na pytanie o języki. - Tak, taki mam plan. Nauczyć się każdego... choćby tylko trochę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  109. Akane uśmiechnęła się pod nosem.
    - To... Trochę bardziej skomplikowane - przyznała rozbawiona. - Nie fizycznie, nazwijmy to, mentalnie - dodała, śląc dziewczynie lekki uśmiech. Na porównanie z Acim zaśmiała się krótko.
    - Acair, Tony, z takimi wujkami to jak ona ma nie być ciekawska - rzuciła wesoło, a na komplement spojrzała po Nyx. - Serio? Jak dla mnie skóra z ojca zdjęta i to u obu... No dobra, Mali ma moje włosy, ale buźki - uśmiechnęła się czule do córki. - Chociaż to podobno myk matki natury. Słyszałaś o tym? Matka nosi dziecko w brzuchu więc więź przy porodzie jest silna, a z kolei aby wzmocnić więź z ojcem, dzieci początkowo bardziej ich przypominają. Jakby miały dać pewność, że tak, że on jest ojcem - tyknęła małą w nos. Na pytanie o prezent zastanowiła się chwilę.
    - Może jakieś drewniane kształty? W tej chwili istotne dla nich są kolory, dźwięki i dotyk. Przedmioty różnej faktury, o różnej barwie czy ciekawym brzmieniu - wyjaśniła. - Te pierwsze miesiące będą skupiały się głównie na tych zmysłach - dodała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  110. Zerknął na swój tatuaż i pokiwał lekko głową.
    - Dzięki - rzucił tylko. Właściwie to zrobił go ze zwykłego kaprysu. Silne pragnienie, które musiał wykonać. Nie żałował tej decyzji. - Myślałaś kiedyś o zrobieniu sobie czegoś takiego? - zapytał jej z czystej ciekawości. Onyx, z tego co obiło mu się już o uszy, była silną kobietą. Niezależną. Taką Zosią Samosią, co to nie lubiła pomocy innych.
    - Hm? A chętnie - skinął głową. - Chętnie wybiorę się na polowanie cieniostworów - dodał, żeby wiedziała na co konkretnie wyraża swoją ochotę. - Mogę robić za przynętę - zaproponował do niechcenia. Nie do końca wiedział jak wyglądają cieniostwory, więc nie planował tu twierdzić że skoczy do ataku od razu.
    - Wróciłaś do nas na dobre, czy zamierzasz jeszcze zniknąć na tak długo? - zapytał jej zaraz, chowając się trochę w wodzie, po sam nos. Obserwował ją tak przez długą chwilę. - Jak lubisz się relaksować?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  111. Pius wyjątkowo, jak na siebie, poszedł za nią i uwaga, słuchajcie wszyscy, Imperius, wnuk Mephisto, po raz pierwszy, w sytuacji angażującej dwie osoby... Zamknął mordę. I słuchał. Zamknął mordę. Wiekopomna chwila, panie i panowie.
    Nie mógł natomiast kiwać głową, potakiwać... Gdy zaczęła opowiadać o tym, że była własnością, poleciała mu łza, bo dopiero teraz poczuł się w jej skórze, zrozumiał dlaczego tak naciskała na swą indywidualność, dlaczego chciała niezależności... Ale jednocześnie miała miększą stronę, która potrzebowała wsparcia, nie takiego białorycerzowego. Wsparcia pod tytułem, tak, jest dobrze Onyx. Tak, rozumiem cię Nyx, wiem dlaczego się czujesz przez to źle. Wsparcie moralne, delikatne podniesienie na duchu, przyjacielski aspekt w pewnym stopniu, aczkolwiek w związku partnerskim już element który może decydować o długości związku.
    — Chcę z tobą być. Tylko z tobą. Przy tobie czuję się w porządku, bezpiecznie, bo wiem, że ty zadbałabyś o mnie, ja o ciebie, wiesz jak jest. I wiem, że mielibyśmy po równi, obowiązki, bylibyśmy równi wobec siebie. I tego chcę. Żebyś poczuła się ze mną sprawiedliwie, jako partner, w zbrodni, życiu, łóżku i może kiedyś przy ołtarzu. Ciebie kurwa chcę, bo żadna cipa nie jest warta zachodu. Przy wszystkich.... To nie tak, że myślę o tobie. Przy innych mi nawet tak nie staje jak przy tobie. Jak myślę o tobie, to szybko się spuszczam, Onyx... Tak. Chcę. Być. Tylko, z tobą, w monogamii. Szacunku. Miłości. Zaangażowania, wsparcia i kurwa wszystko. Ciebie chcę. Wybacz za moje zjebane przejęzyczenie... Wtedy... Ale kurwa. Proszę. Daj mi szansę. Ostatnią.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  112. — Nie rozumiu. — dodał smutno, siadając boleśnie na tyłku, by z za tapicerki wyciągnąć suszony bekon. Począł go wcinać, nieświadomie, że pominęła go transakcja. — Często tu przychodzisz?

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  113. — Jestem twój i tylko twój. — odparł, podchodząc do niej bliżej. — Żadna kobieta nie była blisko, przy tobie czuję, że mam po co, jak i gdzie żyć... Nie oświadczam się. Jeszcze. Na to przyjdzie czas i pora. Na razie oboje jesteśmy zafajdanymi obsrańcami, bez celu, bez rodziny... Ale wiedz jedno. Jam ci jest. — specjalnie nie dodał, że jest jego, bo wiedział, że zaraz znowu dwubieg... Znaczy, zdenerwuje się. — Dobrze. Zgadzam się. Nie mam żadnych problemów. Jesteś swoja, niezależna. Ja natomiast, mam zamiar dać ci każdy powód, byś mogła jeszcze raz mnie pokochać. Ale jeśli mam żyć bez ciebie, podejmiesz decyzję, że mam spierdalać. Jak najbardziej. Wiem że sobie beze mnie poradzisz. Nigdy nie kwestionowałem twojej siły, bo przecież pamiętam, jak cię składałem do kupy. Jeden z najwybitniejszych asasynów w historii Mathyr, tak ciebie zapamiętałem. — dodał, obniżając głowę, wzdychając głośno. Znowu za dużo gadał. Pewnie znowu mu każe spierdalać. Noż kurwa...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  114. — O, umiesz normalnie. — zarechotał, machając wesoło nóżkami. Przegryzał bekon powoli, rozkoszował się na gastro. — Ja w tej karocy... Conajmniej trzy razy. A ty? — zapytał, jakby to była jej pora na mówienie.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  115. — Chcę być... Parą. W odpowiednim czasie. Ale tak. Mam zamiar ubiegać się o twe względy. I chcę, żeby moja zmiana była widoczna gołym okiem, a nie tylko z klekotania jęzorem. — dodał, uśmiechając się.— Masz potencjał na pokonanie ich wszystkich. Nawet argarczyków. Serio. — dodał, zbliżając się do niej, gdy podniosła koszulę do góry. Poza tym, że zachwycił się cudownymi cycochami, zerknął jeszcze na ranę. — Mhmm. Stłuczenie wewnętrzne. Dziwne, że nie narzekasz na źle zrastające się żebro. Mogę je naprawić... Jeśli mogę. — dodał, podnosząc oczy, by być centralnie twarzą przed jej twarzą... Po prostu popatrzył jej w oczy z pokojem i radosnym uśmiechem.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  116. — Hah. Ja umiem tylko po polsku. — zarechotał, patrząc na nią ze zdziwiniem, gdy się dosunęła. Pewnie chciała zjeść jego ciastka. Odsunąl się od niej. — Ej, nie, trochę więcej, może z... Siedemnaście. Poniżej stu na pewno. Takie widełka. — zarechotał, po czym wyciągnął felerne ciasteczka. Dał jej jedno. — Proszę, to na dowód bycia pozytywnie zjaranym.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  117. We troje? Z Gavem? Na polowaniu? Oj to mogło być ciekawe. Zwłaszcza z niewyparzoną gębą Gava, próbującą co dwa kroki wyprowadzić go z równowagi. Ale może przy Onyx zachowywałby się inaczej. Spróbował to sobie wyobrazić i parsknął cichym śmiechem na to co wyprodukowała jego głowa.
    - Jesteś pewna, że chcesz brać nas obu na to samo polowanie? - spojrzał po niej z jakimiś wesołymi chochlikami w oku. - Może być... interesująco - stwierdził wesoło, po czym pokiwał lekko głową. - Szybko biegam i mam w zanadrzu parę innych sztuczek. Myślę, że sobie poradzę - poinformował ją. - A jeśli nie... no cóż, najwyżej będziecie mieć nie tylko potrawkę z cieniostwóra ale i potrawkę z Ryu - wyszczerzył się do niej, odwracając nieco wzrok, gdy pozbyła się biustonosza. Taktycznie, co by przypadkiem nie poczuła się urażona. Spojrzał na księżyc i niebo pełne gwiazd i odetchnął głęboko. Jak cudownie było je codziennie oglądać.
    - Do nas, mam namyśli tu. Mathyr... ale bez ukrywania się całorocznego, bez no wiesz bez kontaktu - wyjaśnił o co mu chodziło. - Wiesz jak jest... w Argarze przez większość czasu nas nie ma - rzucił, po czym sprecyzował. - Akane, Gava, Tonego i mnie... zazwyczaj nie ma - pokiwał lekko głową. - Teraz będzie trochę inaczej... jestem ciekaw jak Gave i Akane rozwiążą sprawę wspólnego wychowywania Fasolek... i czy zdecydują się posiedzieć w Argarze dłużej - przyznał szczerze. - Jest szansa, że póki Gave nie wyzdrowieje to się z niego nie ruszy, a to potrwa... pewnie ze dwa miesiące. Znając jego upór to może i w miesiąc się wyrobi - rzucił, chociaż sam szczerze w to wątpił. Być może fizycznie będzie nieco silniejszy to powrót do pełnej formy mógł mu zająć nieco dłuższy okres czasu. - Kąpiel w gorącym źródle zdecydowanie zalicza się do mych sposobów na relaks, ale tak... poza alkoholem i ziołem to mógłbym przybić z tobą piątkę. Nie przepadam za piciem, a zioło... jakoś mnie nie kręci - przyznał szczerze. - Czasem najlepszym relaksem jest dla mnie wysiłek fizyczny, a czasem uwielbiam siedzieć na drzewie i tam spokojnie, nawet przysnąć.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  118. Nie sądził, aby aż do pobicia doszło, bo jeśli chodziło o same akcje to dobrze mu się z Gavem współpracowało. Gorzej z docieraniem do miejsca akcji. Z rozmowami luźnymi. Nie mniej, ostatnio rozmawiało mu się całkiem znośnie. Może przez jego stan a może po prostu coś wreszcie w tej jego łepetynie ruszyło.
    Posłał jej zawadiacki uśmiech, kiedy wspomniała o tym, że jest uroczy. Wyciągnął się nawet na trochę na wodzie, pozwalając sobie podryfować w tej gorącej zupie.
    - Czuję się zaszczycony - skomentował tylko, puszczając jej jeszcze oczko. - Postaram się podtrzymywać swą uroczość tak długo jak tylko się da - dodał ze śmiechem na ustach. Uwagę co do listu puścił mimo uszu. On akurat do tej pory widział Onyx ze dwa razy. Za pierwszym razem porównał jej uwagi i myślenie do swojego własnego sprzed trzech lat, za drugim razem widział jak pięknie żre się z Gavem podczas ogniska i odchodzi. I tyle. Nie miał z nią głębszej więzi i nie potrzebował listu.
    - Nie wiem - odparł tylko na wiadomość, że powinni razem wychowywać. - Jeśli będą się dogadywać to tak. Na razie są na dobrej drodze ku temu - przyznał spokojnie. - Ale jeśli nie... to lepiej nie zmuszać rodziców do pozostania razem - zauważył tylko. On sam raczej się nie wtrącał w te sprawy. Oczywiście czasem coś tak zagadał, powiedział, jak było źle to próbował Akane na swoją stronę trochę przesunąć i tyle. Jego nie przerażały groźby dziewczyny. Pogrozić sobie mogła, a on i tak zrobi to co mu się będzie podobało.
    - Jasne, nie musisz się mieszać - oznajmił tylko łagodnie, po czym usiadł w wodzie i zmarszczył lekko brwi. - A co ma wierzchowiec do spania w gorącym źródle? - zapytał jej. - Rano i tak dotarlibyśmy do Ardei i dałoby się jakieś wynająć. A jak nie to, to i powozem przejechać do najbliższego miasta, skąd moglibyśmy wynająć wierzchowce - zauważył tylko, wychodząc z gorącego źródła, bo po prostu zrobiło mu się już trochę zbyt ciepło. Osuszył się szybko i ubrał spokojnie. - Stąd jest rzut beretem - wskazał prześwit między drzewami. - Chodź, pokażę ci skrót - stwierdził jeszcze wchodząc między drzewa. Nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, że las mu pomaga i gęste chaszcze przez które musiała przedrzeć się Onyx, jemu ustępowały drogi, choćby o milimetry ale rozsuwały swe gałęzie by mógł przejść bez problemu.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  119. Przytaknęła jej tylko głową i posłała lekki uśmiech. Tłumaczenie rzeczywiście nie bardzo miałoby sens, tym bardziej, że nie mieli jeszcze pewności jak bardzo rzeczywiste umiejętności dziewczynek odbiegały od tych z okresu płodowego. Na wzmiankę o ciociach zaśmiała się lekko.
    - Akurat ciotek nie mają zbyt wiele, przynajmniej tych w zbliżonym mi wieku. Do tego jesteście jak ogień i woda, więc ciężko byłoby znaleźć coś wspólnego do dziedziczenia - przyznała, zabawnie przy tym ruszając brwiami. Słysząc o uroku Gava, a swoim spojrzała po Nyx trochę podejrzliwie.
    - Nie przesadzasz odrobinę? - zapytała. - Mam wrażenie, że usilnie starasz się podkreślić jaki to Gave nie jest w Twoich oczach uroczy, czy fajny. Przecież się przyjaźnicie... Przygody, które przeżyłaś ze mną nie mają porównania do tego co przeszłaś z nim. Nie pogryzę Cię tylko dlatego, że uważasz go za ciekawego, czy to fizycznie, czy mentalnie - przyznała. Jak na przyjaciółkę była dość nieprzyjemna w kontekście wypowiadania się o Gavie, właściwie brzmiała bardziej jakby nim gardziła lub jakby był jej obojętny. Miała wrażenie, że nawet o Acairze ona sama ma cieplejsze myśli niż jego "przybrana siostra". - Mnie też tak komentujesz przy rozmowie z innymi? - zapytała z nieco zadziornym uśmiechem. Może tak to u niej działało? W rozmowie w cztery oczy była miła, a gdy szła pogadać z innymi to dopiero tam zdradzała co jej w kim nie leży?
    - Serio? Nigdy? - trochę ją to zdziwiło. Przy tak częstych podróżach ciężko raczej było unikać kontaktów z którąkolwiek grupą społeczną, ale Nyx mogła przecież celowo unikać najmłodszych. Z Rokarą miała przecież kontakt, więc pewnie chodziło głównie o maluszki.
    - No proszę, Acair uważa, że te pierwsze kontakty są zawsze najbardziej sentymentalne. Jego pierwszą jest Keva i jest w niej zakochany po uszy - przyznała z pogodnym uśmiechem, a na wzmiankę o stolarzu kiwnęła głową.
    - Od cioci Ontx - skończyła za nią, czując tą jej niepewność. - Bardzo fajny pomysł - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  120. — Zgadnij... Raz ci już uratowałem życie. — dodał, a jego oczy zapłonęły światłością. Tym razem był spokojny, opanowany, ze skupieniem patrzył na jej żebra, dotknął je palcami, powoli, sunąc po jej obrzęku, innych żebrach. Jego oczy rozjaśniały się coraz mocniej, a Onyx mogła poczuć przypływ endorfin, adrenaliny, pozytywnych emocji, jakby łaska Bogów dotknęła ją po nosku... Oczy Piusa zgasły, a ten zachwiał się, mało co nie przewrócił się, gdy w ostatnim momencie złapał się rękoma blatu, dysząc... Oddał część swojej energii witalnej, oddał ją Onyx, by jej rany, zakażenia, wirusy... By wszystko poczęło się regenerować. Powoli, ale skutecznie. Magya Argaru była rzeczywiście niezrównana w swych dziedzinach...
    — To powinno... Pomóc... — dodał, zdyszany, oparł czoło o blat, odpoczywając sobie chwilkę...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  121. — Ja... Moje białka są... Eeeee. Białe. Nie pierdol, bo rodzinę powiększysz. Jedz, póki jeszcze som ciasteczka. — dodał, po czym zapchał sobie usta ciasteczkami, podając jej dwa ostatnie... Począł rzuć i rzuć... Ale nagle się zmęczył i łzy spłynęły mu do ust... — Je mohe... Mufich...kuhfa! — zachichotał, po czym popłakał się, jego policzki wyglądały jak u chomika, a on był zby zmęczony, żeby je przegryźć. Twierdza morda Mieszka była oblężona, a on szykował się do kapitulacji.

    Mieszko

    OdpowiedzUsuń
  122. — Poproszę... — dodał, obejmując ramieniem jej bark. Po prostu się idiota zmęczył. — Oddałem ci trochę swojej regeneracji... Wiem, że zaraz mi urwiesz łeb... Ale to była moja decyzja. I nie narzekaj, bo się pogniewamy, partnerko. — dodał, z przekąsem. Mimo, że miał maślaną mordkę, to nadal ten niewyparzony ozor kłapał jak nic innego... Spojrzał jej w oczy z błogością, wiedział, że jest w dobrych rękach. — Chwilowa drzemka. Nic mi nie jest. — dodał, krocząc wraz z nią, bez troski i strachu o cokolwiek... Od dawna nie był tak szczęśliwy... Nawet jego oczy były cały czas złote, chociaż nie świeciły się jak kurwiki. Ciekawy fenomen.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  123. Pius położony na łóżku nie próżnował, wtulił się w spore piersi Nyx, z rozkoszą wzdychając, kiedy objął ją potężnymi ramionami, kiedy wsunął nogę między jej uda, gdy spojrzał jej w oczy, by pocałować ją nad stanikiem, w obojczyk.
    — Nie zrobię... Tylko dla ciebie... — szepnął, wtulając się, usypiając jak suseł.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  124. Popłakał się z biszkoptami w ustach, nie wiedział co ze sobą zrobić.
    — Je rosufiem. Pszehasza. — dodał, wychodząc z karocy, by wypluć ciastka do rowu, po czym wrócił do karocy, łapiąc jabłuszko, którymi karmił konie. — To była ciężka walka. Gorsza niż ciąża. Dlaczego bogowie zawsze dają mi najcięższe walki? — zapytał ją, jakby wiedziała o co chodzi. — Coś mogę pomóc jeszcze? Chcesz jabłuszko?

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  125. — Cudownie. — odparł, uśmiechając się do niej... Nadal miał ją w objęciach... Poprawił się tak, by było jej wygodniej. — Dziękuję... Przy tobie czuję się bezpieczny. — dodał, by z partyzanta podnieść się nieco na łóżku i ucałować ją delikatnie w szczękę, uśmiechając się przy tym do niej. — A ty? Jak się czujesz?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  126. Zarechotał, gdy usłyszał, że jest wygodny. No cóż. Kilka lat poza wymiarem ich czasu spędził na treningu, walce i drillowaniu własnego ciała do granic diabelnej wytrzymałości.
    Gdy natomiast znalazła się na jego kolanach, uśmiechnął się szerzej, by objąć jej plecy, palcami delikatnie muskając jej kark koniuszkami palców...
    — Ty też jesteś wygodna... Mógłbym tak częściej spać, wiesz? — spytał, zbliżając się do jej ucha, składając na jej szyi kilka czułych pocałunków...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  127. — W twoich cyckach... W twoich ramionach... Z tobą w objęciach... Z tobą... — dodał, kontynuując całowanie jej szyi, skubnął jej ucho, powoli dłońmi eksplorując jej plecy, skubiąc jej zapięcie od stanika... Zachichotał, by po chwili zassać się na jej szyjce, tworząc jej soczystą malinkę...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  128. — Co mogę zrobić, żebyś została? — zapytał, przytulając ją do siebie, zbliżając z kolan na własne uda, powoli całując jej dolną wargę, oblizywał także górną, cmokając co chwila jej usta, palce wplatając w swe włosy, by naprzeć ją na siebie, przez co kapka krwi spłynęła z jego wargi do jej wargi... Zahaczył o jeden z jej kłów, ale nie przestawał...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  129. Pius westchnął gromko, po czym gdy opadł na łóżko, popatrzył na nią jak zbity kundel.
    — A podbnoś taka o mnie zazdrosna... — zachichotał, by podnieść się, zostawiając małego całusa na jej wargach. — Mogę ci asystować, jeśli chcesz. — przy Nyx musiał balansować słowa, używać odpowiednich wyrażen... Po prostu chciał z nią spędzić trochę czasu. — Gdzie jest ten handlarz. Teleportuję nas, może go jeszcze złapiesz.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  130. Westchnął, kiwając głową, patrząc jej w oczy z uśmiechem...
    — To przez ciebie... Jesteś najbardziej pociągającą kobietą, jaką spotkałem w życiu... — odparł do jej ucha, po czym spojrzał jej w oczy, gdy poprosiła.... Nagle przenieśli się w czasoprzestrzeni, nadal na jego kolanach, teraz Pius siedział na swoim łóżku, w swoim domu, w miejscu, gdzie nie było nikogo w promieniu trzech kilometrów... Oprócz fauny i flory. Bo byli w Lerodas... — Masz jeszcze jakieś rozkazy, pani? — zapytał, z fascynacją patrząc jej w oczy, łakomie, z porządaniem przyglądał się jej... — Jesteś idealna...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  131. — Tylko ciebie chcę... — dodał, kiwając ówcześnie głową. Kolejne słowo wyleciało z jego słownika... Musiał to sobie wszystko spisać, dobrze, że pamięć mu nie szwankowała...
    — Rób na co masz ochotę... Wytrenujemy się w kilka księżyców... Nie martw się o to... — dodał, jednym ruchem palców odpinając jej stanik. Bez słowa, tylko patrząc jej prosto w oczy swym drapieżnym spojrzeniem, objął sutek w swych ustach... Mlaskał, oblizywał, zostawiał trochę śliny... Nie odrywając wzroku, przeszedł na drugą pierś, tam natomiast jęzor zatańczył po brodawce, gilgocząc sutek kilkukrotnie, gdy dłonie Piusa spłynęły na jej pośladki...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  132. Nie kłapał więcej jęzorem, wrócił do jej ust, dając jej każdą znaną sobie pieszczotę... Zasysał jej wargi, powoli, lubieżnie siłował się z jej językiem... Przejeżdżał nim powoli po jej kłach, ucałował jej zębate poliki, wyżej, powoli... Nie bał się skaleczenia... Bał się, że zapomni o jakimś całusie... Dodał do tego oblizywanie jej warg, by silną dłonią spłynąć na jej pośladki, chwycił jeden mocno, tak, że jeden za palców wpijał się w jej drugą dziurkę delikatnie, poczynając wsuwać ją na swoje napięte krocze... Dawno nie miał takiej erekcji, ta wręcz wystawała z jej spodni, podbrzusze szalało, mocniej niż jego oddech, gdy ucałował ją w czubek głowy, ponownie wracając do jej sutków, chcąc je dobrze obślinić, powoli, bo nie śpieszyło mu się nigdzie. Ponownie wpił się w jej usta, by rozkoszować się smakiem swej własnej krwi... Wtedy złapał mocno jej pośladek, by silnymi biodrami ocierać się o jej krocze, chcąc sprawić jej rozkosz, jakiej jeszcze nie miała...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  133. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  134. Zbliżył się do niej, gdy pociągnęła jego twarz, a on wtulił ją w siebie, powoli hamując ruchy, jakimi sprawił jej błogość...
    — Chcę być twoim facetem... Twoim chłopakiem... — orzekł, obejmując ją całą, gładząc ją po plecach, powoli. — Ale tak, nadal niezależna będziesz. I silna. Bo jesteś. Nie będę cię niańczył... Jesteś równa mi... Ale chcę być z tobą w związku... Po prostu na twoich zasadach... — rzekł, obejmując jej kobiecość palcami...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  135. — Zatem, jesteśmy parą... — odparł, padając na łoże, wygodne jak żadne inne... — Mmm... Wybacz, gdybym wiedział, że wpadniesz, udekorowałbym ścianę głowami moich wrogów... A tak, mam tylko swoje dziary... I mój miecz spopielony ich kośćmi... — dodał ostro, jęcząc z rozkoszy, gdy ucałowała jego klatę, jak delikatnie go rozpalała, pomimo faktu, że mało co nie doszedł we własne majtki... — Teraz jak doszłaś... Mam się zadowolić twoją rozkoszą, czy.... Chcesz kontynuować, dziewczyno ma?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  136. — Dziękuję... Miałem nadzieję, że ci się spodobają...
    Sugestia raczej trafiła od razu, natomiast fakt, że panna silna i niezależna chciała, żeby zdjął im spodnie... Zachichotał błogo.
    — Ciekawe, czy chciałabyś mi zrobić loda... — dodał, patrząc wężowym wzrokiem w jej oczy, by rzucić ją na łóżko, dobrać się do jej stroju, zsuwając jej spodnie, wraz z majtkami, by szybkim ruchem pozbyć się jej butów, by została naga... Wpatrywał się w jej ciało z przygryzioną wargą, aż westchnął cicho, by podnieść jej nóżki do góry, po czym oblizał jej muszelkę po całej powierzchni, powoli, skupiając się na łechtaczce. Chłeptał, lizał... Nawet językiem wsunął się do szparki, obserwując jej reakcje...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  137. — Weź go do buzi... — dodał, ignorując jej osztrzeżenia. — Spróbuj chociaż... Powiem kiedy zaboli... — dodał, podsuwając biodra w w jej stronę, tak by jego penis dźgał ją w ramię... — Jest smaczna, chcę ją wyjeść, Nyx... — dodał, wracając do profanacji jej łechtaczki swym piekielnym językiem, był ciepły, precyzyjny, ciepły... Długi, gdy zanurzył się w jej wnętrzu...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  138. Oderwał się od jej krocza na chwilę, czując nieopisaną przyjemność z jej delikatności i z tego co robi...
    — Zassij się na nim... Proszę... — jęknął, a z jego czoła poczęły wyrastać rogi... Jego prawdziwa forma się manifestowała... Skóra objęła się delikatną łuską, a oczy rozjarzyły się bardziej... — Proszę... Chcę cię wziąć... Chcę w ciebie wejść...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  139. — Nie... Tylko jak się podniecę na maksa... — dodał, oblizując swe wargi z jej soczku, by wpić się w jej wargi, dysząc, rzucając ją na plecy, by rozłożyć jej uda i zanurzyć się w nią, bez opamiętania... — Ohhh... Twoja ci... Ci... Ohhh... — westchnął, jeszcze ją czymś znowu wkurwi... Wgryzł się w jej bark boleśnie, poczynając wsuwać go do końca, by poczuła go na całej głębokości i jeszcze dalej, gdy zgiął się w środku.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  140. Zanurzał się w nią coraz to szybciej, obijał biodrami o biodra coraz mocniej.
    — Tak, Nyx? — spytał, patrząc jej w oczy, podpierając się na ramionach, by biodrami uderzać bardzo mocno w jej łono.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  141. Nie przestawał, a szybko potem sam doszedł wprost w jej łono. Opadł na łóżku, całując ją z uczuciem, lubieżnie, powoli, zażarcie...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  142. — Nie... Mogę je schować. — odparł, wtulając dziewczę w siebie, dłońmi delikatnie gładząc jej plecy. Rogi rzeczywiście, zniknęły, a Pius sięgnął ustami do jej czoła, by dać jej całuska. — Tęskniłem za tobą... Nawet nie wiesz jak bardzo.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  143. — No jakbym połknął, to bym się zadławił, mądralo. — dodał, wzdychając cichutko. Szybko dossał się do bukłaka, ssąc go, jakby ssał z piersi matki. Długo, przeciągle, z uczuciem. — Ahhh. Dobrze połykam, parę kutasów już miałem. — dodał, nie wiedząc o czym ona mówi. — A poza tym, jesteś sadystką, skoro cię to uspokaja.

    Miech

    OdpowiedzUsuń
  144. — Nie wypominaj mi... Proszę... — szepnął, cmokając jej polik. — Nie zmieniam się. Jestem w swojej prawdziwej formie. Tylko chowam rogi, łuski. Żeby Mathyrczyków nie straszyć. Z resztą... — Onyx nagle mogła zobaczyć, że jego oczy objęły się purpurą. I że w miejscu Piusa, pojawiła się ona sama. Co do milimetra, identyczna. — Jestem w stanie zmieniać swój wygląd. — rzekł jej głosem. — Ale poprzez oszukiwanie mózgu tego, kto na mnie patrzy. Zawsze mam rogi. Po prostu są w innej rzeczywistości. Wibrują pomiędzy światami. Tak jak ja mogę być w wielu miejscach na raz i nigdzie. Tak, nie ma to sensu. Ale jest bardzo mało rzeczy, które ma sens. — dodał, przesuwając palcami po jej brzuchu. — Jakie jest twoje ulubione jedzenie? — spytał, wracając do swojej starej (hehe) piusowatej postaci. — Jakie jest twoje marzenie? Jak wygląda twój wymarzony dom? Jak wygląda twoja wizja emerytury... Gdybyś mogła żyć wiecznie... Skorzystałabyś z okazji?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  145. — Jestem teraz sobą w ludzkiej formie. — rzekł, a jego wrogi, łuskowata skóra, wróciły na swoje miejsce. — A tak wyglądam w swojej prawdziwej formie. Tak to uprośćmy. — dodał, patrząc na nią z uśmiechem. — Patrzyłaś przez chwilę na mnie, jakbyś się sama chciała wyjebać. Zrozumiałe. Jesteś najbardziej seksowną kobietą we wszystkich wymiarach... I do tego, moją dziewczyną... — uśmiechnął się z wypiekami na bladej twarzy, czuł jakby się jego marzenie spełniło.
    — Wiesz...Hmmm... Ja będę miał tak jak ty. Kiedy tobie pojawiają się zmarszczki, ja będę taki jak teraz... — dodał, patrząc na nią z cieniem goryczy. — No chyba, że stałabyś się demonem. Wtedy byś nie zmarła z przyczyn naturalnych. Ja zostałem zabity, pomimo nieśmiertności. — dodał, rozczesując jej czarne włosy, wtulił się między jej dwie spore piersi, rozkoszując się jej ciałkiem, z respektem i uczuciem. — Ja też lubię adrenalinę w robocie. Wiesz jak jest. Osobiście? Chyba lubie wieprzowinę. Gdybyś miała dziecko, córkę, syna... Wiem, że nie chcesz, ale jakbyś im dała na imię?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  146. — W twj formie nikogo nie udaję... Miałam nadzieję, że spodobają ci się moje rogi. Podszywam się głównie w Polszy. Jedna z moich pacjentek, młoda dziewczynka zmarła w moich rękach. W ostatnich chwilach poprosiła o to, żebym był jej tatą i... Odwiedzam jej grób. Czasami. — dodał, spoglądając na nią z uśmiechem. Skoro jeszcze długo pożyje, nie będzie nęcił jej głowy tymi pytaniami. No ale. Gdy wrzasnęła, podskoczył w miejscu.
    — Mogę. — dodał ciszej, dotykając jej nagiego podbrzusza. — Nie. Nie ma ciąży. — dodał, ruszając do kuchni by nalać im obojgu szklankę pitnej wody. Przy okazji, przetarł łzy z policzków. Reakcja Nyx na potencjalną ciążę była agresywna. Nie spodziewał się tego. — Proszę. Napij się. Zjesz coś? Wino? Nie? — zapytał, patrząc bezwstydnie na jej uda, po których spływała jego ciecz.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  147. — Mmmm. Wiem. Po prostu przypomniało mi się, jak ją trzymałem w rękach, jak umierała. — szepnął, a kolejna łza spłynęła mu po poliku. — Rodzicielstwo kiedyś przyjdzie, na razie nie mam parcia, spokojnie. Kiedyś pewnie bym chciał dzieci. Tak za... 10 lat? Może. — spojrzał na nią z niezrozumieniem. — Chcesz znowu Onyx? Co chciałabyś, żebyśmy zrobili, moja partnerko w krwi i porzodze?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  148. — A... No to tak, pewnie że tak. — odparł, by wsunąć ręce pod jej nogi i plecy, by ułożyć ją na swojej klatce piersiowej, okrywając ich pezy tym kołdrą. — Czy będziesz chciała zemścić się, za każdą partnerkę którą miałem? — westchnął, zaczynając rozczesywać jej włosy palcami. — Z chęcią. Tylko wiesz. Teraz musimy się zastanowić, jak to z naszymi pracami. Ja mam dom, ten dom. Jesteśmy w Lerodas. Nie chcę zoatawiać tego miwjsca na stałe. Ale chcę podróżować. Czy mogę... Ci asystować w pracy? Jako doradca, parnter... — wgryzł się w zwą wargę, ciwpłym dotykiem czcząc jej biodra.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  149. Mogła poczuć pod swym dotykiem, pod własną skórą, że ta twarda tkanaka jest zrogowaciała, nie łuskowa. Twardy pancerz ochraniał jego boki, tricepsy, barki... A sam Pius westchnął jak mały pieszczoch. Każda pieszczota spotkała się z aprobatą, każdy całus, smyrnięcie, Pius oddawał po dwukroć.
    — Nie mogę się doczekać... — szepnął, zdawając sobie sprawę, że ona walczy dłużej od niego, w potencjalnym pojedynku bez jego magii i siły, wygrałaby dziewięć z dziesięciu pojedynków. Podniecała go ta myśl. Bo co może podniecić bardziej, niż kobieta, która umie spuszczać soczysty wpierdol?
    — Oczywiście, że możesz... Ja tu zjeżdżam ze zleceń, nie zawsze tutaj tkwię. Jesteśmy trzy kilometry od domu Walwana. Acair, Grima, Tony tam są. — dodał, uśmiechając się, by począć całować ją po obojczykach. — Pewnie, zostań ile chcesz. Twoje towarzystwo to ambrozja dla mego serca, Onyx. — rzekł, splatając z nią palce. — Mogę cię namówić na romantyczną kąpiel w świetle księżyca? — spytał, przypominając jej o tym, o czym jakiś czas temu gadali.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  150. — Też... Przy tobie, po prostu czuję się w porządku, wiesz? — dodał, bawiąc soę jej kosmykiem włosów, a sensacja jej piersi ocierających się o tora była... Fenomenalna. Wielki diabeł, postrach potworów i demonów, teraz chichotał jak nastolatek, bo piersi. Widocznie niewiele mu do szczęścia było potrzeba.
    — Mmm... — mruknął, oddając czuły pocałunek. — A na co ci wyglądam? Trzeba się umyć, robiliśmy dziką miłość. Muszę też pościel zmienić. — stwierdził, zerkając na drużkę swego nasienia, wypływającego z jej krocza. — ucałował ją jeszcze raz, i jeszcze raz, ażw końcu wziął ją na ręce, jak pannę młodą. Zaniósł ją tak do swojej łaźni, mogła dostrzec liczne powywieszane suche kwiaty, btutalistyczny styl wykończenia wnętrza, no i ciemne wenge, praktycznie we wszystkich meblach. Światła lamp dawały domu ciepły, przyjemny nastrój. Łaźnia była spora, a w bani woda wręcz dymiła zagrzaną wodą. Odstawił ją na chwikę by wielkiej bani, by chwycić za olwjki eteryczne i płatki róż, by udekorować i nadać cudny zapach gorącej wodzie, cały czas zerkał w jej oczy z bananem na twarzy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  151. — Poszczę już jakiś czas. Wolę nie nakręcać się... Nie kiedy wiem, że mogę być z tobą, moja partnerko. — szepnął, po czym Onyx mogła poczuć, jak olejki zwilżają jej nagą skórę, jak relaksująca jest ta kąpiel... Jej komentarz, że zimno jej tu samej, spotkał się z szybkim biciem serca Piusa, ten wszedł do wody, rogaty, diaboliczny... Cały jej. Od razu wpił się w jej usta, z łatwością usadawiając go na swoich kolanach. — Uczucie bycia porządanym to coś niesamowitego. Nigdy tego nie czułem... Uwielbiam te nasze uczucia... — szepnął zaczynając długi, francuski pocałunek, z Onyx wtuloną w jego ciało... Był najszczęśliwszy na świecie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  152. — Mmmm... — odparł, pochwycając ją za szczękę. — Nyx, ja serio będę prał te pościele, bo przy tobie czuję, że eksploduję... — mruknął, wracając do całusów, bezpardnowo łapiąc jej piersi, objął je w dłonie, masował brodawki, pieścił sutki kciukami, gdy tylko zaczęła się ocierać. — Masz dużo do pomszczenia, bo zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i ostrym jebaniem... — zarechotał, wracając do jej ust, by dać jej siarczystego klapsa w pośladek pod wodą... W tej formie miał pazury, mogła to poczuć na pośladku, gdy go tarmosił... A po chwili coś sztywnego wbijało się w jej drugą dziurkę, gdy Pius warczał jak jebany dzikus wprost w jej usta...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  153. — Czym będzie pachnieć? — nie zdążył nawet dopytać, bo wpiła paznokcie w jego skórę... Wygiął się jak struna, czując, jak kształtna główka zanurza się w jej ciaśniutkie wejście, jak napina się... Pochwycił jej pośladek, by zanurzyć się głębiej, drugą ręką łapiąc za jej włosy, odciągając je do tyłu, tak, by wypinała do niego swe kształtne piersi... Była taka idealna. Był wzrokowcem? Tak. Słuchwcem? Też. Kinestetykiem? Onyx mogła to poczuć na sztywno...
    — Wybacz... Ja lubię tak... Z tobą... Stęskniłem się, kochanie... — walnął, patrząc lubieżnie w jej oczy. Mogła zobaczyć każdą emocję, pożądanie, uczucie, przywiązanie, tęsknotę... Dewiację i chęć zniszczenia, a to wszystko w jego pionowych źrenicach... — Jaka ty jesteś kurwa.... Genialna... — wywarczał, oblizując swe wargi z rozkoszy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  154. — Będę... Tylko z tobą... — warknął, przymykając oczy, złapał za oba jej pośladki tak jak go naprowadziła, przez co sam podnosił ją, by by upuszczać, by nadziewała się na niego po same jądra, głęboko... Był taki sztywny...
    — Lepsza... Cudowniejsza... Moja... Młódka... Boli... Bo jesteś taka ciasna... Proszę... Pieprz mnie... Szybciej... — warczał dalej, by wystawić jęzor, liżąc jej skaczące piersi po sutkach, chcąc sprawić jej rozkosz... Ciekawiło go, czy doprowadzi swą kobietę do argazmu analnego...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  155. Nie wytrzymał długo, przez jej ciasnotę, długie nitki jego nasienia zalały jej wnętrze po brzegi, wyraźnie dysząc, warcząc... Zgiął palce u stóp, bo doszedł tak mocno jak nigdy dotąd...
    — Onyx... Kochanie... — wyjęczał wprost w jej usta, widząc mroczki przed oczyma... Dopiero gdy się uspokoił oddał pocałunki, powoli, namiętnie...
    — Mam ochotę się z tobą pokłócić... Ale... Co jak cię wezmę, jak nie będziesz tego chciała? Nie chcę cię wykorzystywać... Chcę żebyś miała ze mną komfort... — mówił, powoli wahając biodrami z zagryzionymi wargami. Nadal był podniecony... — Czego chcesz się nauczyć, moje kochanie?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  156. — Czyli jak cię zdenerwuję, mam cię obalić, zdjąć ci majtki... I zacząć cię pieprzyć, kochanie? — spytał, z ciekawości, bo w sumie ciekawiła go ta wizja. Takie rozwiązywanie problemów mogłoby zaprzestać wojnom na świecie i zapanowałby pokój... Przynajmniej w jego percepcji.
    — Jestem twój... Cały... Tylko twój... Chcę być twój już zawsze... — powiedział, patrząc jej ulegle w oczy, wtulając ją całą w siebie... — Możemy to robić różnie. Mogę wziąć cię od tyłu, ty się wypinasz, ja cię biorę... Ty bierzesz mnie, skaczesz po mnie... W obie dziurki... Ty wsadzasz mi palec w moją dziurkę, ja w tobie tryskam... W usta... Ja wyjadam twoją cipkę, ty wyjadasz mnie... Wiesz. Koniugacje są różne. Jeśli chcesz, mam gdzieś kamasutrę. Mogłabyś poczytać. Jest wiele pozycji, podnoszenie nogi do góry, albo jak wtedy, nasz pierwszy raz... Kiedy wisiałaś na łańcuchach... Zawsze mogę cię pieścić po piersiach penisem... Kocham twoje piersi, przepraszam, to takie materialistyczne... Ale nie mogę przestać porządać ich w moich ustach...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  157. — Szybko dochodzisz... — odparł, jakby odpowiadając na jej zarzut. Zmrużył oczy, widząc, jak dziewczyna się z niego jawnie nabija. Ale nie był jej zbyt dłużny, bo szybko ją chwycić, podnieść, zarzucić na swój bark, za całej siły walnąć z plaskacza w jej poślad, by wyjść z nią z łaźni. — Skoro tak stawiasz sprawę... — zarechotał, by wejść przed ich dom, na ganek... Posadził ją na fotelu tak, by leżała na nim plecami, za nogami do góry, klęknął przed nią, bez pierścionka, by bez ostrzeżenia zacząć wylizywać jej łechtaczkę, drażnić, pieścić... Podniósł jej uda wyżej, do granic rozciągliwości, podnosząc się powoli, by patrzeć w jej oczy, bez uderzania ją rogami... Jego język tańczył, kręcił się, wywijał... Wiedział jak to się robi... Nawet za dobrze, bo po sekundzie bez ostrzeżenia zanurzył się w jej kobiecość jęzorem...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  158. — Tak, teraz twoja kolej, myszko... Trzeba było nie stawiać mi wyzwania... — szepnął, całując jeszcze jej wargi sromowe, jakby na pożegnanie. Sam rozsiadł się na fotelu obok, patrząc na nią z zaciekawieniem... Cóż to ona wymyśli? Specjalnie jej nie dał wskazówek. Czekał tylko aż rzuci ręcznik i się podda... — Wymiękłaś? Nie dasz rady, kochanie?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  159. — Mphfff... Mhmmmm... — jęczał, gdy zabrała się do dzieła... Z pozycji dolnej, mogła zauważyć, że wsunął sobie palec między pośladki i że pracował nim w jej rytmie... — Kochanie... Zaraz dojdę... Jestem blisko... Zaraz cię pobrudzę... Ohhhh... Nyx... Gdzie mam dojść...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  160. — Kurwa... — sapnął, po orgazmie, patrząc na nią z niedowierzaniem... — Onyx... Do chuja... Czy ty nie masz odruchu wymiotnego w przełyku? Podsumujmy, nie boisz się anala, bierzesz go do gardła.... — przetarł pot z czoła... — Niczego się nie boisz... Ty jesteś pewna, że jesteś chujowa w łóżku? Mi to nie wygląda na taki stan rzeczy... — dodał, a gdy zasiadła na jego kolanach i spytała, czy wymięka... Zmrużył oczy i wszedł w jej waginę, cały, nadal twardy. — Coś mówiłaś, Nyxie? — spytał, nie ruszając się, po prostu pokazując jej, że rzeczywiście mógłby się z nią kochać całą noc.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  161. No i znowu nim zawładnęła. Uda kobiety zakleszczyły jego i jego oba serca. Cóż za pokaz dekadencji i rozpusty... Pius wpił się w jej wargi, powoli, namiętnie całując jej język, wargi... — Mhmmm... MH... Onyx... Znowu przez ciebie kurwa trysnę, ja pierdolę... — jęknął płaczliwie, bo już tracił czucie w swoim kroczu. A co gorsza, nie wiedział kiedy dojdzie...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  162. - To mogłaś od razu mówić, że chodzi ci o strawę i o spanie w wygodzie - zaśmiał się szczerze, argument o wierzchowcach puszczając mimo uszu. Jasne, mogła mieć w tym rację, ale Ardea znowu nie była bardzo popularnym miejscem, więc i problemów z wynajmem dobrych wierzchowców by nie mieli. Śmiejąc się ruszył swoim skrótem.
    - Nie sądzę, by Gave porzucił Fasolki - przyznał jej rację. - Nie mam tej pewności co do samej Akane, ale póki co mają się całkiem dobrze. Tylko u nich często jest długo dobrze, a potem jest konkretna masakra - przyznał szczerze wzruszając ramionami. - Niech tam układają sobie życie jak chcą - zgodził się z nią tylko, zręcznie przeskakując przez kłodę. - A ty? Chcesz sobie ułożyć życie? Marzysz o związku i dzieciach? - zainteresował się. - Jesteśmy niedaleko - dodał zaraz. - Jakieś 5 minut drogi i będziemy.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  163. Zarechotał z płaczliwym jękiem, czując, jak dziewczyna doi go wręcz z zawartości jąder... To było efemeryczne, nigdy nie miał tylu orgazmów pod rząd. Miał mimo to ochotę zawiesić poprzeczkę jeszcze wyżej. Niesanowite, że doszedł w każdej dziurce swojej kobiety. Nie mógł lepiej trafić, był tak zdeprawowana... Idealna dla niego.
    — Doch... — podkulił nogi, by przestała na chwilę ruchów, tryskając ponownie w jej łono. Biedna, będzie pachniała nim przez kilka następnych dni...
    Aczkolwiek, pomimo tego, że nie miał już czucia... Wyszedłnz niej, nadal z erekcją. Jego penis był zaczerwieniony, cały w spermie... Ale nadal gotowy na zabawy. Wzi@ł ją na ręce, by mocnym skokiem wzwyż, wylądować na dachu. Ten był z drewna, natomiast nad balkonem miał zadaszenie. — A tutaj... Widok na okolicę z dachu. — dodał, kładąc ją na misjonarza, zasysając się na jej piersi, a penis zanurzył się z powrotem w jej drugą dziurkę...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  164. Jeszcze za wczasu obmył ich oboje, po czym zmienił pościel na łożu. Wtedy zasnął jak mały bober, ręką obejmującą jej brzuch.
    Onyx wstała chwilę po nim, gdy rozczulony demon głaskał ją po głowie, powoli, z respektem. Kiedy otworzyła oczy, przywitał ją uśmiechem... Mogła poczuć zapach świeżego pieczywa.
    — Wyspałem się. Służba upiekła nam bółeczki. — rzekł, podsuwając tacę na jej uda, po czym sprezentował ją pocałunkami, prosto w czoło. — To była najlepsza noc w moim życiu, Nyx. Moja... Dziewczyno...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  165. — Teraz jesteśmy. Zanim poszłaś spać rozkazałem mojej służbie posprzątać. Nie pamiętasz? — spytał, wzruszając ramionami. — W każdym wypadku, ubrudziliśmy cały dom. Wszystko było w naszych soczkach. — zarechotał, poczynając bawić się jej włosami. — Żałuję, że wcześniej cię nie odnalazłem. Myślałem, że będziesz na mnie zła. — westchnął, zbliżając się po całusa w usta. — Mam twoje ubrania. Chcesz jakąś moją koszulę? W końcu mnie zdobyłaś i pokonałaś... Serce, duszę... Krocze... — zachichotał, przyznając, że... — Ja za tobą też. Nawet nie wiesz jak bardzo. Te lata w piekle... Myślałem o tobie. Mam wrażenie, że oddałem ci serce. A teraz, jak jesteś tutaj... Jestem szczęśliwy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  166. — Możesz chodzić z gołymi cyckami, ale ja aię ubiorę. Jeszcze mnie zbałamucisz i służba się frustruje. — zarechotał, łapiąc za proste spodnie, by nałożyć je na tyłek. — Ej. Mam chyba przymałą na mnie koszulę. — dodał, podając jej ów egzemplarz. Nie mógł także przestać patrzeć na jej kręcący się tyłek.. — Nyxie... Bo serio umrzemy z głodu. Zostanie ze mnie skóra i żebra. I nic więcej. Kusi mnie to...— dodał, całując ją prosto w usta, by szybko od niej uciec. — Chodź, zjedzmy te bułeczki. Podobno wyszły idealnie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  167. Gdy zasiadła na jego kolanach, otworzył buzię, uśmiechał się do rozpuku, gładząc jej ramiona i plecy.
    — Chyba musisz częściej wpadać do Fasach. Jesteś taka kochana... — zachichotał, bo wiedział, że teraz są parą... — Wiesz, że jesteś moją pierwszą dziewczyną? Nie byłem nigdy w związku... Nauczysz mnie co i jak? — spytał, przekręcając głowę. Przy niej nie krył swej prawdziwej formy... Nie miał zamiaru.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  168. — Dobrze, dobrze... Trzymaj fason. Ja nikomu nie powiem, że jesteś pieszczoch... Spaliśmy w swoich ramionach, wiesz? Spałaś mi na cycu. Tak romantycznie... —odparł, gdy ucałowała go po nosku. — Wiesz więcej i tyle. Źle, dobrze, niedobrze... Postaram się, żebyś czuła się zatroszczona i niezależna jednocześnie, dobrze?
    Na komentarz o dotykaniu i kuszeniu, spłonął rumieńcem.
    — Ale ja już nie chcę z nikim innym niż z tobą... — odparł, z uległym spojrzeniem.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  169. — Wiadomo. Powolutku, na spokojnie, bez pośpiechu... Wiesz jak jest. Oboje dużo przeszliśmy. Wspierajmy się, ale nie ma też co się tłamsić. — odparł, przysuwając się do jej szyi, nosem pocierając jej skórę, by ucałować malinkę, która powstała we wczorajszych zabawach. — Lubię jak pachniesz, wiesz? Wiem, że to dziwne stwierdzenie, ale mam wyczulony węch... I pachniesz jak moja partnerka... — uśmiechnął się, po czym znienacka ucałował ją, po czym skończył kanapkę. — Pasują ci moje koszule, wiesz? Musisz je częściej nosić...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  170. — No weź... Bo się nakręcę. Pokażesz mi jak jesteś drapieżna? — zapytał, z zaciekawieniem, pochywając jej twarz w palce, by ponownie ucałować jej wargi, wzdychając przy tym ciężko. — A co nie odkrywają? Jak dla mnie możesz chodzić z sutkami na wierzchu, miałbym co ssać na podwieczorek...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  171. — Mhmmm! Chcę popatrzeć w pierwszym rzędzie jak go szlachtujesz. I jak się przebierasz... — dodał, klepiąc się po wargach. Od razu, jak po sznurku przybył za nią, jak po sznurku, jak mały aniołek zasiadł na łożu, rozkoszując się widokiem jej perfekcyjnego, wytrenowanego ciała...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  172. — Bardzo pociągające. —odparł bez zastanowienia, obserwując jak się najpierw rozbiera, jak jej piersi tańczą, podskakują... Poczuł uścisk w swoim kroczu, na sam jej cholerny widok. — Nie wiem gdzie dzisiaj idziesz, że ubierasz pancerz... Podobno miałaś zostać... — rzekł smutno. —Tego skurwiela chcesz teraz szukać? Cholera. — sam począł się ubierać w dość masywną opończę, schował przy tym rogi, by zakryć głowę kapturem. Zabrał także miecz, w razie W. Gdyby jednak musiał ratować sytuację. — Gdzie go ostatnio widziano?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  173. Słuchał ją, uśmiechając się szerzej, gdy spytała o rogi.
    — No bo wolę nie zahaczać o gałęzie jak będziemy chodzili w lesie. — odparł, po czym wysłuchał całego backstory tego wszystkiego. — Trzy wioski, mówisz. A co jeśli kryje się w koronach drzew? Ludzie lasów czasami tworzą takie obozowiska, na pchniach, w dziuplach... Można to przeszukać. Raczej za dużo Khajitów nie ma w okolicy. — stwierdził, wyciągając do niej dłoń. — Teleportuję nas. Postaraj mi się nie orzygać płaszcza, jest nowy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  174. — No ubrałaś zbroję raczej żebyśmy polecieli na misję, nie? — spytał, kiwając głową na tak. — Skoro tak uważasz, to pewnie tak jest. Nie zajmuję się takimi rybkami, wolę zlecenia o większych gabarytach. — stwierdził, przekręcając głowę na bok. — Czyli lecimy z buta. Jak uważasz. Postoję i popatrzę jak robisz swoje. Nie moja sprawa. — stwierdził, ze znudzeniem w głosie. Wiedział, że dziewczyna raczej sprawi, że będzie się tylko nudził, stał jak chuj na święcie kupały. Ale nie miał alternatywy. Samej jej nie puści, jeszcze pomyśli sobie, że mu nie zależy i pójdzie w pizdu jak ostatnio. Zszedł na dwór, by z opończą pójść przodem. — W tą stronę do Walwana.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  175. — No dobra, ale ten Khajiit... — westchnął, zatrzymując się. — Ma siatkę przestępczą, tak? Czy będę mógł powyżynać jego popleczników? Bo ja mam wrażenie, że chcesz mnie brać tylko po to, żebym stał i się patrzył. A moje ostrze błaga się o krew... — rzekł, przekręcając głowę na bok. — Nie umniejszam. Ja się zajmuję potworami. Rozszalałymi bestiami, demonami... Albo tłumem bandytów. Powiedz mi proszę, co mam robić, kiedy będziesz na zleceniu? — spytał.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  176. — Komunikuj się w najbardziej pokićkany sposób, na pewno się dogadamy. — dodał, zdejmując płaszcz, zostawił także miecz na wierzchu. Zszedł z powrotem do kuchni, wyraźnie przebodźcowany. Nie chciał jej ująć, po prostu całe to jej bezsensowne pierdolenie o niezależności dochodziło do kuriozum, w którym cały czas lawirował słowami w miejscach, gdzie by ją nie zabolało wrażliwe ego. Poddał się, po prostu zaczął zmywać naczynia, rozkoszując się ciszą.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  177. — Chcę ci pomóc. Ale nie potrzebujesz pomocy, więc nie wiem co mam robić. Czekać na ciebie z obiadem? Poradzisz sobie sama? W razie co, nadal umiem szyć, leczyć... Tworzyć cuda. — szepnął tak, gdy go objęła. Widocznie nie był obrażony, ale czuł się tak samo jak ona, niezrozumiany.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  178. — Chcę ci potowarzyszyć tak o. Bez zbędnego pierdolenia. — stwierdził, mrużąc oczy. — Jak będziesz potrzebowała pomocy, to o nią poprosisz, a ja po prostu będę ci kibicował. — stwierdził, odwracając się do niej, by ucałować ją prosto w czoło. — Jesteś utalenowana, więc raczej będę tam jako medyk. Albo i nie. Zobaczymy. Nie wpierdolę się między wódkę a zakąskę, okej? — spytał, łapiąc ją za obie dłonie.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  179. — No dobrze. Ale póki co, rozplanuj strategię. Bez pośpiechu, kotek. To że cię mogę zszyć do kupy, to nie znaczy, że musisz się w to wrzucać tak o, prosto z mostu. Powoli i na spokojnie. Sprawdź strukturę miast, miejsca strategiczne. Ja ci potowarzyszę i tyle.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  180. Rogi Piusa znów wyszły na wierzch, a mężczyzna tylko mruknął z uśmiechem, spoglądając na jej dłonie.
    — Chcę. Ale o czym chcesz posłuchać? Mam tyle historii, że to głowa mała. Opowiedzieć ci może o piekle? O życiu przed Mathyr? Po mojej śmierci?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  181. I znowu wyciągnęła go na krzesło, znowu na nim usiadła. Nie żeby narzekał, lubiła trzymać go w miejscu swoją pierdziawą.
    — Hmmm... Może... Od początku. Jestem dzieckiem dwóch nienawidzących się stron barykady. Tak jakby Polsza i Argar mieli reprezentantów. I mieli dziecko. I Polsza by ich ścigała za to, że to dziecko zaburza interesu obu stron. Nie bierz tego dosłownie, bardziej próbuję ci uzmysłowić dynamikę między aniołami i demonami. Byłem mieszańcem. Uciekaliśmy po wielu światach, z rodziną. Nigdy w sumie nie wiem, z jakiego świata pochodzę, bo uciekaliśmy przed ścigającymi nas diabłami. Pewnego momentu, zabito moich rodziców... Cóż, teraz dopiero się dowiedziałem, że mój ojciec był wysokopostawiony w hierarchii społecznej. Był synem arcyksięcia Mefistofelesa, boga i demona magii. Mój ojciec był magiem mroku, potrafił zgasić światło na całej planecie, umiał kontrolować całą armię swoimi myślami, władał umysłami tak, jak ja władam mieczem. Albo skalpelem. Mistrz mentalnej manipulacji? Widziałaś co wtedy zrobiłem temu orkowi? — spytał. — Mój ojciec byłby w stanie złamać umysł Peruna I, kazać mu się zabić i poświęcić swą fortunę na rzecz biednych dzieci w Siivet. Był niebezpieczny. Dlatego musięli go usunąć, bo zbuntował się. Moja matka... Moją matkę ojciec poznał w wojnie krwi, była delikatna, cudowna... Najpiękniejsza kobieta na świecie. Nie była wojowniczką, nie.... Była lekarką. Leczyła chorych, rannych... Jak bardzo jej "klan" miał swoje poglądy, tak i ona pomagała tym z drugiej strony barykady... Uratowała mojego ojca, gdy dogorywał. Zakochali się... Wiesz jak jest. Po ich śmierci uciekłem do puszczy, gdzie znaleźli mnie misjonarze zakonu światła. Widząc moje dworakie oczy i to, że miałem potencjał magiczny, zaadoptowali mnie do zakonu. Przyuczałem się większość życia na księdza. Umiem pisać, wręcz kaligrafować, bo przepisywałem całymi dniami pisma święte i psalmy. Mój talent lekarski szybko znalazł swoje zastosowanie w medycynie, w moim świecie wybuchła czarna plaga, byłem jedyny, który był w stanie ją zniwelować, zgubić, zaleczyć na lata. Toteż dostałem stypendium ze stolicy świata, by douczać się na uniwersytecie Oxiońskim, tam nauczyłem się parzyć mikstury, otwary, konkokcje... Więc sporo się tam nauczyłem, ale moje talenty i choroba się uaktywniły po skończeniu osiemnastki. Nie wiem kurwa, dlaczego nie wcześniej, ale to mniejsza. Łowcy czarownic wydali na mnie wyrok, za nielegalne uprawianie magii bez licencji. Kościół nawet nie pomógł, komuś zależało, by się mnie pozbyć. I trafiłem na Mathyr... Chyba jako jeden z pierwszych. Pamiętam, jak w Argarze jeszcze nie było osady. Wmieszałem się w polszę, nosiłem soczewki, żeby oczy mieć piwne... Pamiętasz wtedy, jak miałem brąz oczy? Były tylko nakładką na moje prawdziwe oczy.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  182. Słuchała jej uważnie, gdy przedstawiała swoje zdanie, kiwnęła głową i zaraz wzruszyła ramionami.
    - Tak jestem przewrażliwiona, ale nie na ich punkcie, a na swoim - przyznała. - Nie zrozum mnie źle, lubię Cię, ale tak po prawdzie to dość słabo się znamy, a czasami mam wrażenie jakbym w Twoich oczach wręcz lśniała, jakbyśmy przeszły razem nie wiadomo co. U mnie tworzenie z kimś więzi to temat grubą nicią szyty i po prostu czasami czuję się przytłoczona. Jakby ktoś czuł coś, czego ja nie czuję. Jak w tych wszystkich krzywych akcjach gdy jedno traci pamięć, a drugie nie może o nim zapomnieć - zaśmiała się krótko ze swojego celowo przekoloryzowanego przykładu.
    - Fajnie, że jednak widzisz te ich plusy i dzięki, cieszę się, że moje dzieci mnie przypominają - uśmiechnęła się pod nosem. Na wzmiankę o kobietach również kiwnęła głową, może rzeczywiście chodziło o płeć? Czasem podświadomie z jej powodu przypisujemy coś komuś lub zachowujemy się nieco inaczej. - Trafiłaś na kobietę chowaną wśród facetów, tata, brat, przyjaciele, wszędzie faceci, dziwne, że penis mi nie wyrósł od tego testosteronu - rzuciła żartobliwie. Słysząc o niemowlakach poznownie przytaknęła głową.
    - Ach, teraz rozumiem, no tak, w takich warunkach rzeczywiście byłoby ciężko - przyznała po czym uśmiechnęła się do niej pogodnie. - Dobrych strażników nigdy za wiele, jak zaczną chodzić to każda para oczu się przyda - stwierdziła pogodnie. - Drugą też chcesz potrzymać? - zapytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  183. — Chodzą plotki, że mój chuj jest słodki. Byłem osłabiony. Wiecznie ranny na plecach... Ale twoje towarzystwo sprawiało, że czułem się bezpieczny... Teraz? Teraz wiem że odgryzłabyś tchawicę każdemu, kto by się na mnie krzywo spojrzał... I to w tobie kocham, moja tygrysico. — odparł, soczystym całusem przyozdobił jej czoło. — Tak, wtedy byłem chory. Ale... Teraz mam ciebie, do kochania... A ty? Chcesz mi o czymś opowiedzieć, mój krwiożerczy gnomie metr pięćdziesiąt w kapeluszu? — spytał, przechylając głowę na bok...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  184. — Hmmm... Wcześniej nie spotkałem innych tarkatan, więc twoja teza się sprawdza. — zmrużył oczy, głaszcząc ją delikatnie po głowie, gdy opowiadała. — Gratuluję zdania prób. Czujesz się w pełni sobą po ich ukończeniu, czy... Czy może przez to, że nie wychowywałaś się w tej kulturze... Zawiodła cię ta próba? — dopytał, zerkając na jej zębiska. — Mi nie wadzą, nigdy nie wadziły. W moim świecie humanoidy są bardziej... Zaawansowane, jeśli chodzi o nietypowe cechy. Dużo mieszanek zwierząt z ludźmi, masz ptactwo, rybstwo... Demony mają naprawdę straszne prawdziwe formy, a najstraszniejsze są anioły. — dodał, spoglądając w oczy. — A teraz, powiedz mi szczerze... Czy... Jakbyś mogła mieć ludzkie uzębienie i poliki... Chciałabyś? Według mnie, zabiłabyś swój charakter, swą osobowość, swe jestestwo... Wyobrażam sobie, że pokazujesz przeciwnikom swe zęby, by zasiać w nich strach... To co inni widzą jako wadę, ty możesz dzierżyć jako egidę... A co do związku... Wiesz, nie śpieszmy się z niczym. Chcę się tobą nacieszyć jak najdłużej. Ale rozłąki będą... Takie mamy prace. Wiedz jedynie, że będziesz zawsze w moim... — tutaj zastanowił się, czy dokończyć. Ale spojrzał jej w oczy, rumieniąc się. — Sercu...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  185. — Cieszę się. Masz to, co sprawdzały próby. Tak na prawdę sprawdzały. Sprawdzały z jakiej stali cię wykuto. W twoim przypadku, jesteś piękną damascjańską... Ale trwałą. Silną. Prawdziwie wytrzymałą. — stwierdził, po czym zastanowił się, gdy ta się zarumieniła. — Może... Ale jak mówiłem. Myślałem o tobie każdego dnia w piekle. Tęskniłem za tobą. To duże słowa, tak... Ale jeszcze nigdy wcześniej nie byłem czegokolwiek tak pewien, jak ciebie, Nyx... — stwierdził, całując ją w szyję, a dokładniej malinkę, którą sam jej stworzył.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  186. — Nie było w seksie miłości, było zezwierzęcenie. Kiedy się pokłóciliśmy, bałem się, że nigdy się do mnie nie odezwiesz. Ale jak o tobie myślałem, to serce mi tak ciepło biło... Nie wiem jak to wytłumaczyć, pierwszy raz tak mam... Jakbym ci oddał kawałek siebie, wiedział o tym... A gdy jesteś obok, to ten kawałek wraca do mnie i czuję się pełny... Nie wiem czy to ma sens... — rzekł, oblizując miejsce malinki, by je pocałować ponownie, by złożyć na nim jeszcze jedną malinkę...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  187. — Może... Ale tylko ty dostałaś kawałek. Nikt inny. Z resztą, ja nie marzyłem nawet, że do mnie wrócisz... A że nie starzeję się... Pewnie zapomniałbym o twojej twarzy, o twoim imieniu... Wróciłoby to do mnie, albo nigdy bym nie odzyskał. Nie wiem. Teoretyzuję, Nyx. — stwierdził, wracając do powolnego pieszczenia jej szyi. — Ale wolę być z tobą... Znacznie... I uprawiać z tobą miłość...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  188. — Bo mój ojciec miał dziesięć tysięcy lat jak zginął, a mój dziadek jest starszy niż wszechświat. Dosłownie. — stwierdził, wpijając w nią usta... No cholera. Znowu trzymał ręce na jej tyłku, znowu oblizywał jej język... I znowu czuł, jak fiut pęcznieje z radości spowodowanej jej bliskością... Pius serio był na straconej pozycji...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  189. — Prędzej ty padniesz z nudów... No chyba, że zrobimy to jakoś inaczej... W łańcuchach? Na świeżym powietrzu? W miejscu publicznym? — podpytywał, a jego męskość rzeczywiście napuchła, gruba główka wbijała się w jej ciepłe krocze. — Nie spodziewałem się, że jesteś taka niewyżyta... A może skoczę po dildo?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  190. Podniósł ją z siedzenia bez problemu, by siedziała na jego biodrach w powietrzu, a on niósł ją, niczym laleczkę, bez żadnego problemu...
    — Na co masz ochotę, skarbie? Powiedz... Zrobię wszystko...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  191. Mocy akurat nie używał w łóżku, po prostu jego ciało było silne. Dwa serca pompowały jego krew, ważył około 200 kg, mimo, że wyglądał na maks 90.
    — Chcę ci sprawić przyjemność, tylko pytam... — szepnął, powoli wzdychając, gdy dobierała się do jego koszuli. Opadł z nią na łóżko, przez co Onyx była na górze, gdy on powoli, ważkimi ruchami drażnił jej krocze.

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  192. — Z tobą też... — zarechotał diabolicznie, by spojrzeć jej w oczy z porządaniem, aż w końcu zassał się na jej szyi, powoli, by samemu poczuć przyjemne mroczki przed oczyma. Objął jej pośladki, przyśpieszając pieszczotę, by dziewczyna poczuła jaki diabeł w niego wstępuje, gdy są razem. Mocny klaps w pośladek mógł być czymś niespodziewanym, aczkolwiek namiętny pocałunek... Pius nie mógł przyznać, że nie miękł przy niej jak masło, bo mogła poczuć jak zesysa jej wargę, powoli, lubieżnie... A napięte krocze wpijało soę coraz mocniej...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  193. Przygryzł swą wargę, gdy obcałowywała jego tors, bo też lubił się czuć porządany, złapany, ustawiony do pionu. Nyx spełniała wszystkie jego fantazje bez jego komunikowania... Może też czytała w myślach?
    — Uważaj, bo zacznę podejrzewać, że ci się podobam... — zarechotał rubasznie, by dłońmi wylądować na jej zapięciu stanika... Jeden ruch i był rozpięty... Z drżącymi rękoma złapał za zapięcie jej zbroi, by to też puściło... Jego potężne dłonie zawitały na jej plecach, wciskając, drapiąc pieszcząc ją pod łopatkami... Jeszcze jeden klaps i jeszcze jeden, miał zamiar wygrać tązabawę, naciskał nią na swoje krocze coraz mocniej, ocierał się o jej kobiecość zręcznie, rytmicznie... Chciał poczuć jej wilgoć na swoich spodniach.

    Piis

    OdpowiedzUsuń
  194. — Czekam, aż zdejmiesz majtki z wilgoci... — szepnął, by warknąć nisko, dominująco wgryzł się w jej szyję, sapiąc z rozkoszy, gdy tylko poczuł, jak i jego główka staje się przemoczona... — Ja się nie poddam, a ty, pączusiu?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  195. — A może ja nie chcę dojść? Może chcę ci sprawić rozkosz? Może chcę, żebyś musiała pozbyć się majtek, przez całą tą wilgoć? — spytał, wyciągając się głową za jej plecy, by począć delikatnie lizać ją po karku... Czuł jak dziewczyna go moczy, to było cudowne uczucie... Tak samo jak paznokcie na plecach... Zasłużyła przez to na mocnego klapsa w tyłek... I takiego też dostała...

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  196. — Ohhh, Nyxie, to bardzo proste... Chcę cię doprowadzić na skraj, a potem sprawić, że posikasz się z rozkoszy... — zarechotał, jako pierwszy się poddał, gdy zsunął z siebie spodnie z bielizną, uwalniając swą długą, wilgotną męskość, która tak cudownie wpijała się w jej kombinezon... — A ty? Czemu się torturujesz?

    Pius

    OdpowiedzUsuń
  197. Korzystając z faktu, że Onyx musiała spędzić 3 dni u Walwana, odwiedził ją w pokoju Acaira już dzień po przybyciu.
    - Jak tam żebro i samopoczucie? - zagadnął, siadając obok niej i przez moment obserwując swoje dłonie. - Słyszałem, że... szukasz nauczyciela pisania - odchrząknął. - Możemy spróbować - stwierdził, po chwili, po czym wyciągnął z kieszeni dwa zawiniątka. Były to dwa sztylety. - Co o nich sądzisz? - zapytał jej. - Przy tym majstrowałem... trochę go starałem się naostrzyć i no... - pokazał jej mechanizm, który chował ostrze, niemal jak scyzoryk. Bawił się tu trochę takimi pierdołami. - A ten jest zwykły... żaden ze mnie mistrz od wyrabiania broni... ale myślisz że ta ma potencjał?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  198. Zaśmiał się pod nosem, gdy tak wyjaśniła co konkretnie lubi i pokręcił głową. Tak, tak. Tylko jedzenie. Żadnej wygody. Uznawał, że wygoda mogła być miłym dodatkiem do tego jej jedzenia. Nie odpowiedział już na temat Akane i Gava, bo tu mógł jedynie rzucić komentarzem "czas pokaże". Natomiast roześmiał się serdecznie na pytanie o wsparcie czy partnerkę.
    - A co? Byłabyś zainteresowana? - obrócił się do niej i uniósł wysoko brew, maszerując przez chwilę tyłem do kierunku marszu. Obrzucił ją długim spojrzeniem od głowy do stóp i pokręcił lekko głową. - Nie, dzięki - stwierdził. - Nie jesteś w moim typie. Masz miejscami zbyt twarde opinie - dodał i posłał jej buziaka w powietrzu. - Ale poflirtować możemy - puścił do niej oczko. - Żaden problem - odwrócił się z powrotem i wy prowadził ją z lasu przy pierwszym gospodarstwie Ardei. - Znam tu dobrą gospodę - rzucił lekkim tonem. - Czasem fajnie tam grają - poprowadził ją w stronę miasteczka.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  199. — Chcę żeby ci było przyjemnie... Pieszczoty, tortury... Oj, dla mnie to często naprzemienne słowa... Onyx... Chyba się w tobie zajebałem po uszy, wiesz? —spytał, również na ucho, by samemu powieść dłońmi na jej piersi, przysparzając je o czuły, powolny, troskliwy masaż. Przygryzł wargę, patrząc jej w oczy... — Jak mogę sprawić, żebyś doszła?

    Pius

    OdpowiedzUsuń

^