Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Hear me heartbeat thundering

God, I want to dream again
Take me where I've never been
I want to go there
This time I'm not scared
Now I am unbreakable, it's unmistakable
No one can touch me
Nothing can stop me

Darcy

Parabellum
księżniczka |fenalis 21.06 | 17 lat | 175cm | Phyonix-Argar
Nie miała pojęcia co ją tchnęło, aby w drodze powrotnej z rodzinnego domu, zamiast udać się do bezpiecznego Argaru, postanowiła udać się do Fjelodu. Jaki miała w tym cel? Nawet teraz nie potrafi sobie przypomnieć. Użyła swoich mocy, aby ogrzać się w śnieżycę, podpisując na sobie wyrok. Obudziła się w zimnej celi, ciasno skuta, nie mogą ruszyć się nawet o milimetr. Fjelodzka wiedźma prowadziła eksperymenty na dziewczynie, zachwalając jej krew o niezwykłych zdolnościach regeneracyjnych. Miesiącami testowano jej limity, sprawdzano co organizm dziewczyny może wyleczyć, czego nie, wyśmiewano, okradziono ze wszystkich kosztowności. Śmiech szarej kobiety jak i dni zlewały się w bezbarwną masę, aż w końcu w głowie Darcy zaczął wybrzmiewać cichy, ale stanowczy szept. Nienawiść, zemsta, zabić, spopielić. Naprawdę, bardzo chciała się wydostać, ale nie mogła. Tak długo jak sama się nie zraniła nie mogła użyć żadnej mocy, a bez niej była bezsilna. Ale głosy nie ustawały. Zabić, spopielić . Słyszała z każdym uderzeniem bata, a każdym dniem głos stawał się coraz silniejszy. Poddaj się ciemności, a się wyzwolisz . Widziała fiolkę z czerwonym płynem, czuła od niej swoją własną krew. Złodziej, grzesznik. Feniks, demon, fenalis - była wszystkim i niczym. Potężna księżniczka mistycznej rasy, córka pradawnego demona, a jednak bezsilna w kajdanach. Z dala od rodziny, przyjaciół, muzyki, tańca. Czy już zawsze pozostanie niewolnikiem? Celem tortur, źródłem dziwnych mikstur? Ile będzie żyć? Czy kiedykolwiek umrze i zazna spokoju? Czy kiedykolwiek wróci do domu? Dopiero odzyskała siostrę, chciała ją jeszcze przytulić, chciała dać wybrane od serca księgi przyjacielowi, nauczyć Akane ballady, którą sama napisała. Tak wiele jeszcze chciała zrobić, a została uwięziona. Tutaj, w więzieniu, kogoś, kogo nie mogła nawet zapamiętać. Pierdolona księżniczka w niewoli. Najsłabsze ogniwo najpotężniejszej rodziny na tym jebanym świecie. Bezużyteczna. Oddaj serce nienawiści! Oddała. Na klatce piersiowej pojawił się znak, a Darcy przebudziła swoją formę fenalisa. Skóra sczerniała, podłoga spłynęła krwią, która przemieniła się w ogień. Spal, zniszcz wszystko. Po jej więzieniu zostały tylko zgliszcza, popioły, a brunetka śmiała się jak szaleniec. Znalazła Abyss. Wróciła do Argaru. Jeszcze nie powtórzyła transformacji, ale w sercu pozostał mrok, który tylko czeka, aby znowu ujrzeć światło dzienne. Nowa, pełna nienawiści Darcy była w końcu w stanie wrócić do swoich bliskich.

POWIĄZANIA/DODATKOWE


 _____________________________________________________________________
Wizerunek: Aeolian by WLOP
Cytat: Fireflight - Unbreakable
Ostatnia aktualizacja: 02.02.2024

131 komentarzy:

  1. Poranny jogging wszedł mu w nawyk. Biegał codziennie, utrzymując przy tym formę i spędzając czas z dala od zgiełku. Potrzebował tych chwil dla siebie, bo mimo powrotu do społeczeństwa, coś się w nim zmieniło. Czasami po prostu musiał odsapnąć od wiecznego towarzystwa. Tego dnia skończył swoją poranną rutynę w okolicach domku Darcy i zamiast ruszyć z powrotem biegiem, postawił na spacer. To wówczas do jego uszu dobiegły dźwięki rozrzucanych rzeczy. Niesamowite dźwięki demolowania domostwa. Nie wiedział, czy Darcy wróciła czy też ktoś włamał się jej do domu, a wrodzony "gen" pomocy wszystkim kazał mu rozeznać się w sytuacji. Wszedł do jej mieszkania po cichu i zobaczył ją, jak w szale rzuca krzesłem, a wazon po spotkaniu z podłogą rozpryskuje się w drobny mak. Jedno spojrzenie na nią sprawiło, że serce na moment mu się zatrzymało. Wyglądała niczym zranione zwierzę. W rozsypce.
    - Hej - rzucił cicho, chcąc zwrócić jej uwagę na swoją osobę. - To krzesło niczym ci nie zawiniło - dodał zbliżając się do niej i ostrożnie przystając tuż przed nią. - Jak potrzebujesz się władować... to zapraszam - rozłożył ręce. - Na świeżym powietrzu zdecydowanie lepiej ci to wyjdzie... a i mi przyda się rozruszać kości - posłał w jej stronę łagodny uśmiech. Nie pytał o nic. W tej chwili i tak nie miałoby to znaczenia. Miał wrażenie, że dziewczyna po prostu potrzebuje spożytkować swoją energię, swoją złość.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  2. Mohe właśnie zaczął rozbijać swój mały obóz, znalazł dogodne miejsce, z którego miał dobry widok na okolicę, przygotował stelaż pod tipi i wykopał lekki dołek na palenisko, gdy nagle usłyszał głośniejszego wędrowca. Właściwie po brzmieniu głosu mógł stwierdzić, że to zdecydowanie kobieta, zirytowana kobieta. Powiódł wzrokiem na rozwidlenie dróg i dojrzał pokaźnych rozmiarów zwierza. Kucnął aż z fascynacji by wychylić się lekko i lepiej obejrzeć stworzenie. Gamorta w tych okolicach? Jej właścicielka nie przypominała Terranki, zdecydowanie nie. Mohe wstał z kucek i pewniej się wychylił, celowo zdradzając swoje położenie. Nie wiedział co prawda jaka będzie reakcja, ale się nie zawiódł, dziewczyna chyba potrzebowała pomocy. Prześlizgnął po niej wzrokiem. Czy doprawdy zawsze musiał trafiać na takie ślicznotki? Najpierw głośnoryja, a teraz ta kruczoczarna dama. Skinął głową na powitanie, cholera, coś było innego w tych dziewczynach, miał wrażenie, że zarówno je jak i kilku innych znajomych poznanych w podróży, otaczała magiczna aura.
    - Heim? - upewnił się, że dobrze słyszy i zaraz ponownie przytaknął jej głową. - Wiem - odparł z nikłym uśmiechem. - Idę w podobną stronę, do Argaru - przyznał bacznie ją obserwując. Ciekawe czy w ogóle słyszała o tej wyspie. Stawiał, ze tak, miał wrażenie, że wszyscy słyszeli, jedynie plemię, do którego należał miało zdawkowe informacje.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  3. - To mnie zabijesz - odparł krótko, przenosząc wzrok na jej sztylet. Nie podszedł bliżej ale i nie sięgnął po broń. Nie chciał tego robić tutaj, kiedy wszystko mogło się wydarzyć, a dom w najgorszym wypadku spaść im na głowy.
    - Chodź, wyjdziemy na zewnątrz i tam mnie zabijesz - rzucił jeszcze, zerkając w bok i opuszczając powoli dłonie w dół. Uśmiechnął się do niej delikatnie. - No chyba, że nie chcesz - dodał po chwili namysłu. Niespecjalnie chciało mu się umierać, ale miał wrażenie, że dziewczyna potrzebuje wyładować frustrację tu i teraz, a on? Hm no mógł sobie po prostu poćwiczyć. Jakoś się wykaraska. Jak zwykle.
    - Nie wiem co się dzieje, ale od razu widać, że im dalej tym będzie gorzej - stwierdził jeszcze niczym znawca takich humorów. Nie, nie był znawcą. Tylko Darcy po prostu wyglądała na taką, która potrzebowała porządnego wycisku. Musiała znaleźć ujście dla swoich emocji. Potrzebowała czegoś lub kogoś kto mógłby jej w tym pomóc, inaczej... w dłuższej perspektywie, wyniszczy samą siebie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnie dni była dla Morgany dość trudne, niby rozmawiali, ona i Nat, ale wiele myśli kłębiło się w głowie dziewczyny. Właśnie nacierała poroże młodego moserta, by to sprawniej się łuszczyło, gdy z głębi lasu doszły dziwne krzyki. Dziwnie znajome krzyki, a raczej głos... Czerwonowłosa zmarszczyła lekko czoło i klepnęła zwierzę w zad, by ruszyło dalej biegać po zagrodzie. Nawet ten młodzi, jak i jego rodzice, zdawali się zwrócić uwagę na głosy. Mor dała im znak by się wycofały, po czym przeskoczyła ogrodzenie zagrody, zbliżając się do zarośli.
    - Abbys...? - dojrzała zwierza wychodzącego z zarośli, a zaraz Darcy zapłonęła jasnym płomieniem. Jej włosy, ciało... Odkryła przemianę, ale... Morgana zesztywniała widząc siostrę w tym stanie, a kiedy ta wpadła w jej ramiona i mocną ją objęła, nie rozumiała. Przez chwilę analizowała co tu właśnie zaszło, w końcu jednak ją objęła.
    - Już... Ciii - pogłaskała ją uspokajająco po głowie. Koszmary o mordowaniu kojarzyła aż nadto, ale Darcy... Przecież miała zwiedzać urodziwą Oclarię... Tuliła ją tak długo jak dziewczyna tego potrzebowała. Cały czas nie rozumiała...

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  5. - Nie nazwałbym się niewinnym - odparł Ryu, nie mogąc powstrzymać języka. Umilkł dopiero, gdy Darcy "pękła". Zaczęła opowiadać, a kiedy już zaczęła to posypało się wszystko. Chłopak przez moment stał słuchając ją uważnie i nie robiąc żadnego ruchu, ale gdy dotarła do torturowania podszedł do niej pewnie i przyciągnął do siebie, obejmując mocno. Choćby się wyrywała nie zamierzał puszczać. Milczał dając jej wypowiedzieć się do końca.
    - To się nazywa życie, Darcy - mruknął cicho, przyciskając ją jeszcze mocniej. - Nie miałaś siostry, ale teraz możesz nadrobić z nią czas. Tak, straciłaś kolejny rok, ale żyć będziesz długo. Zdążysz nadrobić stracony czas. Pewnie, nie wszystko bo to co cię już ominęło... to nie wróci, ale czekają nowe wyzwania, nowe wspomnienia i... maluszek Morgany jest jeszcze niemowlęciem. Nadal możesz być jego najlepszą ciocią. O dzieciach An nie wspominając - szepnął jej na ucho. - Tak, porywają... porywają bo nie rozumieją. Chcą zrozumieć, chcą poznać, chcą... przygotować się na nowe niebezpieczeństwo - wzmocnił swój uścisk. - Tak jak mówisz... Ty, Gave, Akane, Tony... wy wszyscy byliście przez pewien czas więzieni, a na części z was przeprowadzano eksperymenty, różne, torturowali was... to trudne do zrozumienia i złość jest naturalna. Nie musisz się jej wstydzić. Chcesz ich ukarać za swoją krzywdę... - odetchnął głęboko. - Ty straciłaś rok... ja, Akane, Tony, Gave... my straciliśmy ponad trzy lata. Trzy lata, w samym Argarze... utknęliśmy w innym wymiarze, bo tak chciała wiedźma - uśmiechnął się krzywo. - Potem trafiliśmy tu... ja utknąłem w Lesie na ponad pół roku, przez co straciłem dziewczynę, heh można powiedzieć że w pewnym sensie straciłem swoje życie - roześmiał się cicho. - Ale każdy z nas stawia czoło nowej rzeczywistości, uczymy się siebie na nowo, uczymy się ufać na nowo - odsunął się od niej i spojrzał jej prosto w oczy. - Czas, potrzebujesz czasu Darcy. Musisz go sobie dać... ta złość... - posłał jej słaby uśmiech. - Nie będę cię oszukiwał, szybko nie minie. Może nigdy nie minie... ale teraz jesteś w stanie wielkich emocji. Musisz dać sobie czas, zanim zdecydujesz co robić. Teraz... tak jak mówisz, nie powinnaś iść i się mścić bo możesz zemścić się na nie tych osobach, które zawiniły - skrzywił się lekko. - Ale jeśli za jakiś czas zdecydujesz, że chcesz wybić parszywe jednostki... to daj znać. We dwoje raźniej podczas podróży... i bezpieczniej - uśmiechnął się do niej lekko. - A co do Morgany... a czemu nie? Przecież mają gościnną sypialnię. Nie powinnaś teraz być sama - stwierdził. - Przynajmniej nie cały czas. Może zamieszkaj z nimi lub obok nich... gdzieś blisko, na jakiś czas? Przegadaj sobie to z nimi - zaproponował. - Ale to już twoja decyzja... to tylko pomysł - dokończył.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  6. Widział te drobne gesty, świadczące o zaniepokojeniu, obserwował ją uważnie, tak samo jej zwierza. Mowa ciała nie była mu obca, nie zauważył nic czego powinien się obawiać, a sam stał dość biernie. Jedynie ręka była w pogotowiu, gdyby jednak przyszło się bronić.
    Uśmiechnął się lekko na jej zagajenie.
    - Doprawdy? Jesteś pierwszą, która tak uważa - przyznał. - Nic konkretnego, jedynie ciekawość mnie tam niesie - dodał i pokazał na swój skromny obóz. - Raczej nie mam czym zaświecić, jeżeli chodzi o interesy - prześlizgnął po niej wzrokiem, po jej gamorcie. - Napadłaś Terrańczyka? - rzucił z przekąsem w głosie. To z nimi kojarzył te stworzenia.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  7. Morgana długo jeszcze czuła paraliż własnego ciała, tuliła siostrę, jasne, ale jej głowa jakby nie była w stanie przetwarzać informacji. Jakim cudem matka nie wiedziała? Ojciec? Bracia? Przecież mieli czuwać nad Darcy, to w końcu przyszła kapłanka, a jednak... Jaki loch? Jaka czarownica?! Zacisnęła zęby. Cholera jasna... koncert w Fjelldod? Dlaczego o tym nie wiedziała?! Przecież nigdy by jej tam nie puściła samej! Nie po tej ognistej misji ratunkowej, nie po konflikcie jaki sama wywołała!
    - Czy Ty oszalałaś?! - spojrzała po młodej. - Fjelldod?! Wiem jedynie o Oclarii! Nie pisałaś w liście o żadnym koncercie! W życiu bym Cię nie puściła w tamte rejony! - uniosła się. Była głównie zła na siebie, nie na Darcy, Darcy była młoda i miała do popełnienia jeszcze wiele błędów w swoim życiu. Jej życie na to pozwalało. Przyciągnęła ją jeszcze raz do siebie i mocno objęła.
    - Idziemy do mnie... Musisz ochłonąć, wykąpać się, coś zjeść... Odpocząć - wcisnęła nos w jej czarne włosy. Kurwa no! Jak nic dała ciała, nienawidziła tego uczucia.
    - Chodź - zaczęła prowadzić siostrę w stronę domu, zawołała jeszcze jej gamorte. - Wszystko na spokojnie opowiesz, ale najpierw Cię obejrzę, zajmę się Abbys, spokojnie - zapewniła. Czuła, że wyraźnie emanuje ciepłem, irytacja wyraźnie podniosła temperaturę jej ciała.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozumiał, że jest zła, zraniona i wściekła jednocześnie, ale słowa o zniszczeniu całego świata były w jego mniemaniu zdecydowanie zbyt przesadzone. Spojrzał po niej i pokręcił lekko głową.
    - Ten świat to i Phyonix. Jest jego częścią - przypomniał jej. - Nie każdy jest tu zły. Jest wiele przyjaznych twarzy. Sama wspomniałaś o Grimie - przypomniał jej spokojnie, obserwując jej tęczówki. - To my... - zaczął, ale zamknął na moment usta. - To my pojawiliśmy się tu znikąd - wskazał na siebie. - To my zakłóciliśmy ich porządek i jest wielu Argarczyków, którzy z pewnością zaleźli im za skórę. To my sprawiliśmy, że poczuli się słabi i szukają sposobu na obronę przed nami - zacisnął mocno wargi. - Nie mówię, że to dobre. Bo nie, nie jest dobre. Niczym nie zawiniliśmy, ale niezależnie od świata do jakiego wpadniesz... będziesz tam obcą, nieznaną, dziwną i inną - wyjaśnił, chociaż wątpił żeby cokolwiek przedostało się do głowy dziewczyny. Nie, kiedy była w takim stanie. - Naturalnym jest poznawać nieznane, próbować to przystosować do siebie... - nie był pewien jak wyjaśnić swoje własne myśli. Nie chciał zabrzmieć tak jakby bronił ich występki. - Ech po prostu często obawiamy się tego czego nie rozumiemy - dokończył i znów pokręcił lekko głową. - Nie każde dziecko ma traumę - odparł krótko. - Wyolbrzymiasz to wszystko... wyolbrzymiasz bo tak bardzo cię skrzywdzono - wyjaśnił cicho. - Ech a będziesz potrafiła z tym żyć? Z tym, że ich wszystkich wymordujesz? Włącznie z ich dziećmi? Włącznie z osobami, które są przyjaźnie do ciebie nastawione? Darcy... - pokręcił lekko głową. - Może teraz wydawać ci się, że tak, ale koniec końców sumienie cię zeżre... - wymamrotał cicho. - Tak - odparł chłodno. - Wtedy też - spojrzał jej prosto w oczy. - Nie myślisz teraz trzeźwo i masz do tego prawo. Eljas nie zostanie skrzywdzony. Jego rodzice... pilnują go jak oczka w głowie - zauważył. - Jeśli już zostanie to dlatego, że zrobi coś co im podpadnie - dodał zaraz, bo to był w stanie sobie wyobrazić. - Oni też - mruknął po krótkiej chwili. - Gave nie raz wyciągał tych szarych mieszkańców z łap złoczyńców... - zauważył. - Oni też są torturowani... - dokończył, po czym skinął głową. Okay to był w stanie zrozumieć. Bała się o młodego i nie chciała go skrzywdzić. Zapominała tylko o tym, że młody ma rodziców, którzy na pewno pilnowaliby go niczym oczka w głowie, jeśli chodziło o Darcy i jej wybuchy.
    - Myślę, że Morgana i Natan daliby radę jeśli chodzi o twoje wybuchy... nie daliby ci go skrzywdzić. Ani jego ani siebie - spojrzał jej prosto w oczy. - Ale rozumiem obawę - zgodził się z nią cicho, nie naciskając na nic.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  9. Zamknął się i słuchał. Przystanął, opierając się o framugę drzwi i obserwował te latające stoły. Obserwował ją uważnie.
    - Czyli już się zemściłaś. Zrobiłaś z niej kupkę popiołu. Jeśli ktoś z nią współpracował, możesz go wytropić i zniszczyć. Nie masz prawa mścić się na każdym, kto komukolwiek zrobił krzywdę - powiedział dość ostro. - Nie masz prawa odbierać komuś innemu możliwości zemsty - zauważył, myśląc tu o Gavie, Akane czy Tonym a nawet samym sobie. Gdyby doszło do jego uszu, że Darcy zamordowała jego własne cele to chyba zamordowałby ją we śnie. Ze złości na nią samą.
    - Skup się na tych, którzy ciebie skrzywdzili. Resztę zostaw tym, którzy bardziej tego potrzebują... zemsta najlepiej smakuje na zimno, jak już emocje opadną a ofiara przestaje się jej spodziewać - dodał tylko, po czym odetchnął głęboko.
    - To bądź zwykłym szaraczkiem - rozłożył lekko ręce. - Powiedz, że nie chcesz być kapłanką. Przekaż im że nie zamierzasz przejmować tronu. Nie musisz tego robić jeśli nie chcesz. Poza tym... w tej chwili kapłanką nie jesteś - zauważył jeszcze. - W tej chwili nie musisz przejmować się pieprzoną etykietą. Nie siedzisz na dworze Phyonix i nie musisz do wszystkich się uśmiechać - zauważył krótko. Sam był bowiem tylko szaraczkiem, a i tak dostawał porządnie po dupie. Raz za razem.
    - Wiem - odparł tylko. No może trochę mylił się z prawdą, ale dawno temu miał myśli o tym, że jest najsłabszym ogniwem... tylko że to szybko okazało się nieprawdą. - Naprawdę jesteś najsłabszym ogniwem? - uniósł wysoko brew. - Nie pierdol - warknął. - Twoja moc, przemiana, dar... to cię nie określa - pokręcił lekko głową. - Nie to cię określa. Jeśli tylko na to patrzysz to wybacz, ale jesteś zwyczajnie głupia - rozłożył przy tym ręce i pokręcił głową. - Moc jest tylko dodatkiem. Jakimś cudem to ty zostałaś wybrana na kapłankę. Nie sądzę, by wybrali cię tylko dlatego, że Morgany nie było obok - pokręcił lekko głową. - Nie sądzę by wybrali cię, gdybyś była najsłabszym ogniwem - dodał zaraz. - Masz w sobie więcej niż moc, masz ciepło, masz złość, masz radość, zjednujesz sobie ludzi... - rzucił z uśmiechem. - To jest ważniejsze, a nie jakaś pieprzona moc. Jasne, fajny dodatek, ale tylko dodatek - pokręcił lekko głową. Swoją drogą, specyficzna była z nich rodzinka, skoro nie zdziwiło ich że tak długo jej nie było.
    - Aha... - rozejrzał się dookoła. - To słabo ci to wychodzi. Rozwalasz swój własny dom. Za chwilę nie będziesz miała gdzie mieszkać - mruknął, wycofując się do jej kuchni, wziąć sobie trochę lemoniady, która tam stała. - Zresztą to nie ma znaczenia. Jeśli czujesz się samotna i chciałabyś z nimi mieszkać czy przebywać tam... powiedz to im. Razem ze swoimi obawami - rzucił tylko i pokiwał lekko głową. - Dawaj, dawaj. Przecież widzę że dopiero się rozkręcasz - uśmiechnął się do niej lekko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  10. Pokręcił lekko głową.
    - Tego nie powiedziałem - odparł spokojnie, gdy dziewczyna wspomniała, że wiedźma nie miała prawa jej porywać. Nie przypominał sobie, by w jakikolwiek sposób sugerował ten stan rzeczy. Nie wchodził jednak w dłuższą dysputę na ten temat.
    - Skoro nie chcesz być szaraczkiem na dłuższą metę to niestety musisz liczyć się z konsekwencjami - zauważył tylko, upijając trochę swojej wody i obserwując ją uważnie. - Ambitne plany - posłał jej delikatny uśmiech. Co prawda ten ostatni trochę go martwił, bo w obecnym stanie jakoś słabo go widział. Słabo widział to całe zmienianie przez nią Mathyr. Obawiał się nawet, że mogłaby wywołać niepotrzebną wojnę. Jednak, ona nie mówiła o tu i teraz. Mówiła o późniejszym czasie, a tam wiele mogło się jeszcze wydarzyć.
    - Wiesz, z całym szacunkiem do twojej siostry, ale osobiście uważam, że nie nadaje się na kapłankę. Nie zna Phyonix. Nie zna go tak jak ty. Niezależnie od tego dlaczego... ty masz zdecydowanie większe pole do popisu w tej materii - rzucił spokojnie, patrząc jej prosto w oczy.
    - Widziałem - odparł krótko na to pytanie. - Siła to nie wszystko. Spryt i umysł bardzo często nadrabiają siłę - skomentował. - Wystarczy trochę ruszyć mózgownicą, a można pokonać największego siłacza - dodał po chwili i wzruszył ramionami, opierając się wygodniej o ścianę. Sprawę kochającej rodziny zostawił bez komentarza. Akurat w to wierzył, chociaż faktycznie trochę dziwnie się czuł z tym, że nikt nie wpadł na to by skontaktować się z Darcy przez tak długi czas. Tak czy inaczej to była specyfika ich rodziny i skoro im to odpowiadało to on nie zamierzał się w to wtrącać.
    - Dlaczego uważasz się za ciężar? - wyłapał to jedno słowo z całego jej potoku. - Jestem pewien, że ani twoja mama ani twój tata tak nie myślą. Rodzeństwo też nie - pokręcił lekko głową. - Czasem mamy to głupie myślenie o byciu ciężarem - zgodził się z nią. - W gruncie rzeczy nawet jeśli popełnimy najgłupszą rzecz świata to ich postrzeganie naszej osoby się nie zmieni. Tak jak mówisz, staną za tobą murem. Nie jesteś i nigdy nie będziesz dla nich ciężarem - powiedział spokojnie, a potem obserwował jak kanapa zaczyna płonąć. Drgnął widząc, że Darcy próbuje ugasić swój ogień bez powodzenia.
    - Dar... weź głęboki oddech - podszedł do niej, kładąc dłonie na jej ramionach i delikatnie je masując. - I jeszcze jeden - dodał po chwili. - Spokojnie... te płomienie są twoje. Znasz swój ogień - szepnął. - Wiesz jak sobie z nim poradzić. Nawiąż z nimi... - zacisnął mocno wargi. Nie do końca wiedział, czy Darcy zrozumie to co chciał jej przekazać. - ...kontakt. Więź. Po prostu dotknij ich umysłem - poradził, masując jej ramiona delikatnie. - Pamiętaj, że płomienie to nie wszystko. Masz jeszcze swoje szkielety... zawsze mogą przynieść piach i ugasimy pożar - dodał od razu plan B. - Ale zanim one, spróbuj go ugasić. Dasz radę.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  11. Odsunął się, gdy go o to poprosiła. Obserwował jej stan, jej wewnętrzną walkę ze sobą. Widział jak jej skóra przemienia się, a ona staje się Fenalisem. Widział szaleństwo odbijające się w jej spojrzeniu, jej uśmiech tak niepodobny do tych, którymi zwykle raczyła swe otoczenie. Ogień zaczął muskać podłogę, kanapa nadawała się już tylko do wyrzucenia. Szkoda, była całkiem ładna i wyglądała na wygodną. Westchnął z żalem za pięknym meblem, po czym wrócił spojrzeniem do Darcy.
    - Już? - zapytał jej spokojnie i zrobił w jej stronę krok, a potem drugi. Zatrzymał się w bezpiecznej odległości. Zdecydowanie nie chciał dokładać jej do kotła, gdyby jednak wybuchła a on nie zdołałby się odsunąć. - Uspokoiłaś się? - zadał kolejne pytanie. Nie był pewien co jeszcze powinien zrobić w takim wypadku. Dmuchnął sobie w grzywkę, po czym pieprzył bezpieczeństwo i podszedł bliżej by palcem jednej dłoni otrzeć krwiste łzy spływające jej po policzku. - Już dobrze, jesteś bezpieczna.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  12. Słysząc o liście, a raczej jego braku, Mor kompletnie przestała rozumieć całą sytuację. Zamilkła marszcząc czoło i powoli próbowała to sobie ułożyć w głowie, prowadząc siostrę w stronę domu.
    - Dostałam list od Ciebie, rodzice również... Oni chyba nawet kilka, ale... Jakim cudem zwiadowcy matki nic nie zauważyli? - to nie bardzo mieściło się w jej głowie. Listy listami, ale przecież feniksy patrolowały dość często Mathyr, zarówno z ziemi jak i nieba... Morganie ciężko było uwierzyć, że nikt przez tak długi okres czasu nie widział Darcy, a rodzice kupili bajkę o zwiedzaniu Oclarii. Do tego tutejsze wiedźmy nie dysponowały magią zdolną do stworzenia klona jej siostry, coś tu ewidentnie śmierdziało.
    Czerwonowłosa otworzyła drzwi i wprowadziła siostrę do środka.
    - Jasne, że będziesz, nie te to inne - stwierdziła sucho po czym zerknęła na Natana. Oho, nieźle się pewnie od niego nasłucha. Platynowi widząc co się dzieje sam z początku nie rozumiał, ale gdy Morgana sadzała siostrę na kanapie, on uznał, że weźmie młodego na spacer i da im dłuższą chwilkę. Mor spojrzała na niego wdzięcznie i kiwnęła głową.
    - Jakieś poważniejsze rany? Jesteś głodna? Chcesz się wykąpać? Dam Ci jakieś ciuchy... - zacisnęła usta w wąską kreskę, wyprostowała się, przymknęła oczy i pomasowała skronie. Co za powalona sytuacja.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  13. Korzystał ze świeżego powietrza, kiedy tylko mógł to robić. Wychodził na długie spacery, ćwicząc przy tym mięśnie dłoni, podczas lawirowaniu na wózku. Poruszał się na nim coraz sprawniej, ale dostosowywał się do poleceń Febe. Wystarczająco dał jej w kość, by teraz jeszcze przeginać z ruchliwością. Siły i masa wróci. Powoli zaczynał więcej jeść i ruszać się. Spędzał więcej czasu z Fasolkami, ale teraz dotarł zdecydowanie za daleko. Znalazł się w pobliżu mieszkania Darcy. Słyszał, że wróciła. Słyszał o wiedźmie i porwaniu i podświadomie chciał ją odwiedzić. A teraz miał ku temu doskonały pretekst. Zwyczajnie potrzebował odpoczynku przed drogą powrotną. Zapukał do drzwi dziewczyny i czekał, aż ta otworzy zastanawiając się w myślach co powinien jej powiedzieć. Jak zacząć rozmowę i jak ją dalej poprowadzić. Gdy ta stanęła w progu, obrzucił ją długim spojrzeniem.
    - Dobrze wyglądasz - rzucił, po czym zacisnął mocno wargi. - To znaczy... ech no nieźle się trzymasz na pierwszy rzut oka... - dodał, pogrążając się powoli i wpadając w czarną otchłań rozpaczy. - Przepraszam, że cię tam zostawiłem. Nie powinienem - pokręcił lekko głową. - Przepraszam, że cię nie szukałem - dodał po chwili namysłu. Było niemal jak z Emmą. Czuł wyrzuty sumienia, że nie wpadł na coś takiego, mimo że dziewczyny nie było aż tak długo. Tylko kurczę miał swoje życie i nie wpadł na pomysł, że ta może być w tarapatach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  14. Pamiętał. Niektórzy to mieli dobrze. Zarówno Darcy jak i Natan leczyli się samoistnie dzięki czemu mieli chociaż trochę większe szanse na przeżycie. To jednak i tak nie pomogło. Darcy i tak została porwana. Zacisnął mocno wargi i odstawił wózek w progu mieszkania, po czym powoli i ostrożnie przeszedł na kanapę, gdzie usiadł z wyraźną ulgą na twarzy.
    - Ano było... Febe miała pełne ręce roboty... wykorzystała sporo łez feniksa, co by mnie do w miarę dobrego funkcjonowania doprowadzić - przyznał tylko i machnął lekko ręką. - A daj spokój. Ty jesteś ta młodsza, mniej zaradna w dziczy - odchrząknął. - Ja miałem po prostu pecha. Znalazłem się w złym miejscu i złym czasie... dałem się pojmać... - pokręcił lekko głową i spuścił wzrok na swoje kolana, nabierając kilku głębokich oddechów.
    - A ty zostałaś wypuszczona z dworu... - zerknął na nią. - Powinienem cię bardziej pilnować. Ech powinienem cię zmusić do powrotu do Argaru w tamtym momencie - żachnął się. Może to by nie pomogło, ale chociaż opóźniło to co przyszło później.
    - Nie no, bez przesady. Ty nie mogłaś być przy mnie - pokręcił lekko głową i podziękował jej za wodę biorąc łyk wody. - Przeprowadzasz się? - zapytał jej rozglądając się po domostwie. - Wracasz do Phyonix?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  15. Chłopak popatrzył po niej, kiedy zaczynała opowiadać o Phyonix.
    - Ale Phyonix to nie Mathyr - zauważył tylko. - W Phyonix masz wielu zwolenników. Owszem może i chcieli porwać, ale tam jest to znacznie trudniej zrobić. No i jesteś pieprzoną, rozpieszczoną księżniczką, pamiętasz? - przypomniał jej jeszcze unosząc na nią wzrok, po czym nabrał głębokiego oddechu w płuca. - No właśnie, przekupiłaś bo byłaś naiwna. Przekupiłaś i co ci to dało? - uniósł wysoko brew. - Tak, myślę że nie chciałabyś ode mnie zwiewać, bo podróżowanie z kimś, zwłaszcza gdy jest się naiwną księżniczką jest znacznie przyjemniejsze od podróżowania samotnego - dokończył i wywrócił oczyma. - No przecież nawet nie próbuję wyjść - burknął do niej, pijąc dalej swoją wodę. - Siedzę sobie jak na skazaniu i słucham jak się unosisz - wywrócił oczyma. - Mhm fajnie masz - zauważył. - Z tymi rodzicami... że do ciebie przyjdą - skomentował tylko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  16. Drugiej siebie? Nie zrozumiał. Kłóciły się w niej dwie osobowości? Jak to w ogóle było możliwe? Rozdwojenie jaźni? Czyżby miała w sobie takiego Gavina? Swoją własną bliźniaczkę z krwi i kości? To byłby w stanie zrozumieć, ale przecież taki przypadek był ewenementem i niestety zdawał sobie sprawę z tego, że raczej nie było to takie możliwe. Dmuchnął sobie w grzywkę i zacisnął mocno wargi.
    - Darcy, tak mam przyjaciół - odparł krótko. - Tak, mamy swoje życia, ale wiesz... widziałem jak się miotasz w tym świecie. No przecież zostałaś spuszczona ze smyczy... nie obraź się, tak to wyglądało... i byłaś naiwnym psiakiem chcącym wszystko poznać i nie zdającym sobie sprawy z niebezpieczeństwa - mruknął. - To jest, jasne, coś tam ci świtało, ale nie aż tak - dodał i odetchnął głęboko. - Powinienem zostać z tobą dłużej - odchrząknął. - Nie cały czas, ale dłużej... może pokazać ci co i jak. Tego żałuję - wyznał szczerze. - Silniejsza? - uniósł wysoko brew. - Nie, tu nie o siłę chodzi Darcy - pokręcił lekko głową. - Siła nic ci nie da, jak dalej będziesz głupia - wzruszył ramionami. - Jak dalej będziesz naiwna to siła i tak nic nie pomoże. Zawsze znajdzie się ktoś silniejszy, sprytniejszy, pracujący w grupie tak wielkiej, że i twoja siła nie pomoże - skomentował, bo przecież sam dopiero co coś takiego przeżył. Co z tego, że był silny? Co z tego, że mógł się posługiwać duchami? Co z tego, kiedy został wzięty z zaskoczenia, a potem ich wszystkich było po prostu zbyt wielu? Nawet najsilniejszy człowiek nie zawsze sobie poradzić.
    - Ja też jestem ratowany przez innych - zauważył cierpko. - Ale to nie znaczy, że jestem słaby - dodał. - Zapytasz Morganę to też ci powie, że czasem jest ratowana przez innych. Zapytasz kogokolwiek... Akane, Ryu, Tonego... kogokolwiek - pokręcił lekko głową. - Nawet Niklausa, Meliodasa czy Yensena... każdy z nich był ratowany przez innych... bo w kupie siła - wyjaśnił. - Razem, nie osobno. Fajnie, że chcesz być samodzielna, ale nie zapominaj że samodzielność to nie to samo co głupota - pokręcił lekko głową. - Czasem musimy dumę schować w piasek i dać sobie pomóc - dodał zaciskając palce nieco mocniej na swojej szklance z wodą.
    - Nie sądzę, żebyś ich zawiodła - mruknął cicho. - Raczej przestraszyłaś ich konkretnie... sobie plują w brodę, że szybciej nie zauważyli... że nie zareagowali - dodał. - Nie są źli na siebie, na pewno nie - pokręcił lekko głową.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  17. Patrzył jak krew wypala mu się na palcu powodując lekkie pieczenie. Zmarszczył lekko brew i pokręcił lekko głową.
    - Dar... - zaczął cicho. - ...nie planuję niczego robić z twoją krwią. Ba, do tej chwili nie wiedziałem, że ma specjalne właściwości. Właśnie sama mi to sprzedałaś - skrzywił się, bo faktycznie, gdyby nie ten wybuch nie wiedziałby, że ma przy sobie coś cennego. - Chciałem tylko... otrzeć twoje łzy - mruknął, nie widząc w tym niczego specjalnie złego. Pokiwał lekko głową. Okay, był w stanie zrozumieć jej rozdrażnienie. Wiedźma konkretnie dała jej w kość. Rozumiał to. Rozumiał jej obawę. Pewnie sam byłby na tym punkcie mocno przewrażliwiony. Zaraz jednak Darcy zaczęła chyba próbować powrócić do swojej poprzedniej formy. On kompletnie nie znał się na tych ich przemianach, więc mógł jedynie patrzeć.
    - Może po prostu pomyśl o poprzedniej formie? Skup się na niej? Albo po prostu rozbrój się z emocji? - zaproponował dwie formy powrotu.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  18. Miał wrażenie, że dziewczyna obserwuje go równie uważnie co on ją. Sam szukał wszelkich podpowiedzi, w ubraniach, w bagażach, nawet w fragmentach odsłoniętego ciała. Koniec końców również w oczach, a te wydawały się jakieś takie pozbawione wyrazu, puste i przygaszone. Kiwnął głową na odpowiedź co do gamorty, ta informacja w zupełności mu wystarczała.
    - Ciekawych masz więc przyjaciół - stwierdził. Na pewno ciekawszych niż osłabione sarny Acaira, przynajmniej w jego mniemaniu. Przy wzmiance o mięsie i propozycji chłopak zrobił krok w bok i wskazał dłonią swój obóz.
    - Zapraszam, nie mam nic przeciwko - nawet zaczął lubić te spontaniczne spotkania z tutejszymi wędrowcami, zawsze udawało mu się trafić na jakieś ciekawe jednostki. - Rozgość się, ja muszę dokończyć rozbijanie - rzucił luźno i ruszył w stronę swojego stelażu, by zacząć nakładać na niego zwierzęce skóry. - Planujesz zwiedzanie Heimurinn? - zagadnął w trakcie roboty, naciąganie skór wymagało sporo wysiłku i było dość czasochłonne, przynajmniej gdy chciało się to zrobić dobrze.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  19. Niby to wszystko pasowało, dziury w pamięci, listy ni listy, przekupstwo... Niby tak, a jednak nadal nie mieściło się w głowie Morgany. Czy jej siostra naprawdę była aż tak bardzo nieżyciowa?! Pomasowała swoje skronie. Miała ochotę nakopać jej do dupy, a jednocześnie mocno ściskać, że jakoś z tego wyszła.
    - To sobie teraz wyobraź jak gorąca dyskusja czeka Cię po czymś takim - nadal była zirytowana. Atmosfera w domu była już dość napięta, ale cóż, przecież siostry nie zostawi. Usiadła wraz z nią i westchnęła ciężko na pytanie.
    - Siostrzeńca... Eljas - odpowiedziała już spokojniej, patrząc za zamykającymi się drzwiami. Wróciła spojrzeniem do siostry i kiwnęła głową, już miała wstawać by przygotować kąpiel, gdy padło pytanie o czas. Zacisnęła lekko wargi.
    - Ostatnio widziałyśmy się przed świętami, więc dobre 9-10 miesięcy... - przyznała. - Skupmy się teraz na Tobie, dobrze? Wykąpiesz się, przygotuję coś do jedzenia... Wtedy porozmawiamy... - poprosiła. Chwila na przetworzenie tych wszystkich informacji dobrze jej zrobi. Jak planowała, ruszyła w stronę łazienki, zawsze mieli w niej wiadra wypełnione wodą, przy dziecku takie zapasy były bardzo przydatne. Sąsiedztwo rzeki i jeziora sporo ułatwiało, a Mor dzięki umiejętnością mogła zarówno zagotować ciecz dla pozbycia się zarazków, jak i podgrzać dla ciepłej kąpieli. Dziewczyna wlała do bali kilka wiader, by zaraz po tym podgrzać wodę.
    - Czuj się jak u siebie, grzebienie, kosmetyki, użyj czego tylko potrzebujesz, ja poszukam jeszcze ręcznika - pokazała siostrze co gdzie ma i już miała wychodzić z łazienki, gdy nagle zatrzymała się w progu. - Mam zostać? - zapytała i dopiero po chwili się na nią obejrzała. Może wcale nie chciała teraz zostawać sama?

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  20. Osobiście uważał, że jej transformacja była piękna. Nietypowa i przerażająca, ale piękna. Nie wiedział jak inni kontrolują tę przemianę, ale czy sposoby naprawdę musiały być do siebie podobne? Czy ona naprawdę musiała robić dokładnie to co pozostali? Była tak zapatrzona w tej jednej opcji, że nie dostrzegała innych.
    - To uspokój swoje emocje – poradził jej, choć wiedział że to wcale nie jest takie proste. – Zacznij od wzięcia kilku głębokich oddechów. Wypuszczaj powietrze powoli. Zaśpiewaj, zatańcz, zrób tu pieprzony musical jak już musisz i to ci pomaga – rzucał kolejne propozycje, krzywiąc się przy tym. – Chodź na polowanie, zbierz tyle mięsa ile się da, idź popływać, pływaj do utraty sił… Wypróbuj sposoby na uspokojenie emocji i zobacz czy to ci pomoże – zacisnął mocno wargi. – I nie mów mi tu teraz, że na pewno nie. Nie kupuję tego, Dar. Ty nie jesteś ani swoim ojcem ani Morganą ani Ashanem – oznajmił stanowczo. – Nie jesteś też kapłanką – dodał zaraz. – Jesteś Darcy, po prostu Darcy. Nie porównuj się. Walcz z tym co masz. Pracuj na tym co masz… po prostu próbuj.
    Skinął głową. Wiedział, ale miał wrażenie że wiele osób w Argarze doskonale wielokrotnie stało przed podobnym wyborem. Zemsta zawsze kusiła. Obiecywała kokosy, a tuż po niej nie było nic. Pustka w sercu. Wcale nie było aż tak wielkiej satysfakcji.
    - Znowu to robisz. Podświadomie podpierasz swoje argumenty swoją rodziną – powiedział pierwsze co rzuciło mu się w oczy. Jasne, jemu też się zdarzało. Chyba każdemu, ale ostatnio był na to mocno wyczulony. – Ty lubisz przemoc, to wystarczy – stwierdził tylko. Nie interesowała go jej rodzinka. Rozmawiali o Darcy, a nie o jej braciach, siostrze czy rodzicach. – Najpierw doprowadź przemianę do porządku, a potem pogadamy o tym co możesz zrobić… bo jeśli brakuje ci ukierunkowania, to czas zacząć na chłodno podejść do sytuacji. Przeanalizować to co pamiętasz i stworzyć plan działania. Spokojnie, nadamy kierunek działaniom – uśmiechnął się do niej lekko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  21. Gave zmarszczył brwi słuchając jej wyrzutu i pokręcił lekko głową.
    - Hola, hola, stop - powtórzył. - Prawda, przyszedłem tu z Akane. Przyszedłem urządzić sobie z nią mały piknik w pięknym miejscu - odparł. - Niczego ci nie zabraliśmy ani niczego nie popsuliśmy - spojrzał jej prosto w oczy. - Potem byłem jeszcze kilka razy podlać twoje kwiatki. Dla twojej wiadomości, roślinki też potrzebują miłości - stwierdził tylko, nie czując się specjalnie źle z tym co zrobił. - Darcy szukasz igły w stogu siana. Na siłę szukasz czegoś by utwierdzić się w przekonaniu, że nie tylko wiedźma cię wykorzystała - spojrzał jej prosto w oczy. Westchnął ciężko. Naprawdę wszyscy uważali ich uczucie za tak silne i mało skomplikowane. Pomasował sobie skronie i zerknął na nią. - Może gdybym z tobą został to nie miałbym z nią teraz dzieci - rzucił takie przypuszczenie. Kto mógł wiedzieć co by było, gdyby... nikt. Na szczęście, lub nieszczęście... nie musieli się o tym przekonywać. Musieli żyć z tym w co sami się wpakowali.
    - Tym bardziej ktoś powinien tego miejsca doglądać, nie? - zerknął na nią kompletnie nie kupując argumentu o jakimś innym włamywaczu. - Zostawiłaś tu... jak sama mówisz... cenne zbiory, pamiętniki... zostawiłaś je bez opieki - uniósł wysoko brew. - To głupota, Darcy... to jedna wielka głupota - zauważył nieco ostrzej niż zamierzał, ale zaraz wziął kilka oddechów żeby się uspokoić. - Ciesz się, że tu doglądałem twojego miejsca i upewniałem się, że nikt inny się nie włamał - rzucił łagodniej, po czym z trudem wstał na równe nogi i podszedł do niej, żeby lekko złapać ją za ramiona.
    - Darcy, ale mnie nie interesuje kim jest twój potężny ojciec, bo zawalił sprawę. Co z tego, że jest taki wielce potężny jak nie potrafił ci pomóc? Co z tego, że teraz wyrżnie pół Mathyr? - uniósł wysoko brew. - Twój ból nie zniknie - rzucił jej chłodno. - Nie zniknie, choćby wybił wszystkich w pień. Nie zniknie, choćbyś sama to zrobiła. Ból nie zniknie. Długo jeszcze będzie cię prześladował - zacisnął mocno wargi. Sam przecież walczył z tym samym. Z bólem, przerażeniem, z chęcią zemsty ale i świadomością że ta nic mu nie da. Odsunął się od niej gdy zadała mu tych kilka pytań.
    - A co to mi da, Darcy? Co da mi ten gniew? Co da mi destrukcja? Jak to mi pomoże? - spojrzał na nią smutno. - Jak mi to pomoże? Weź mi to wyjaśnij to może wywrócę ten dom do góry nogami - mruknął i odetchnął głęboko. - Jak ich zamorduję to co? - spojrzał na nią. - Wróci mi ten czas? Będzie tak jakbym nigdy nie był w niewoli? - pokręcił lekko głową. - Nie... a przy okazji dowiem się o sobie tego, że wcale nie jestem od nich lepszy... - zacisnął mocno wargi. - Zamiast tego chcę najpierw stanąć na nogi... fizycznie i psychicznie. Być przy Fasolkach teraz, kiedy jestem obok... - uśmiechnął się słabo. - Jasne, jestem wściekły, ale... nie widzę sensu w bezsensownym rzucaniu się na wszystko co się rusza. Nie widzę sensu - mruknął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  22. Milczał słuchając jej. Nie powiedział już nic więcej bo nie uważał tego za potrzebne. Nawet myśli o tym, że jego zdaniem powinna najpierw nauczyć się być po prostu Darcy, bo więzi rodzinne i tak nie znikną. Nawet nie chodziło w tym o to by znikały. Oj nie. Po prostu musiała nauczyć się być sobą.
    Zamknął oczy, gdy usiadła do panina. No tak, cholera, czas na musical. Normalka. Hakuna Matata i do przodu. Westchnął cicho, opierając się wygodniej o framugę drzwi. Skoro ją to uspokajało to warto było pośpiewać. Nie skupiał się specjalnie na słowach, ani muzyce. Patrzył tylko na nią, upewniając się że powoli wróci do swojej postaci. Nie przerywał jej ani na moment. Po prostu słuchał i zastanawiał się, kiedy to obudzi się w rzeczywistości gdzie każdy będzie musiał śpiewać. Wstajesz i już: "och jaki piękny to dzień, dzień słoneczny i suchy, niech spadnie deszcz, bo inaczej susza... oł yeaah". Dmuchnął sobie w grzywkę. Tak, cudownie wręcz.

    Ryu xD

    OdpowiedzUsuń
  23. Gave naprawdę nie rozumiał co ona się tego tak uczepiła. Uniósł wysoko brew i pokręcił lekko głową.
    - Tak, bo potrzebowałem pretekstu by sprawdzać czy wróciłaś. Sprawdzać, czy nikt ci się tu nie włamał. Sprawdzać czy dom jeszcze stoi - warknął na nią. Przeszli tsunami to i pożar mógł się zdarzyć i tornado. Diabli wiedzą co jeszcze. Nie zamierzał jej się dłużej z tego tłumaczyć.
    - Trudno, nie podoba ci się, nie moja wina - wzruszył ramionami i pochylił się do niej, by spojrzeć jej prosto w oczy. - Och mogłem zapytać? A kogo, skoro ciebie nie było, geniuszu? - puknął ją palcem w czoło. - Morgany? Och no jasne, bo akurat by mi pozwoliła - wywrócił oczyma. - Twoja zamknięta w sobie siostrzyczka, pryska jadem na prawo i lewo na wszystkich tylko nie na Natana - mruknął. - Owszem da się z nią porozmawiać cywilizowanie nawet czasem, ale wątpię by dała mi klucze do twojego mieszkania - dorzucił. - Więc goń się. Możesz sobie uważać co tam chcesz. Moim zdaniem wymyślasz aktualnie tylko po to żeby się kłócić. Sztuka dla sztuki - żachnął się. - O proszę, teraz masz mnóstwo słów do których możesz się doczepić - dokończył, masując sobie skronie.
    - To dobrze - odparł cicho, podchodząc do niej i klękając przed nią, żeby objąć ją mocno ramionami. Zabolało. Poczuł rwanie boku i ból w klatce piersiowej, ale dał sobie chwilę na przyzwyczajenie się do tego stanu. Nie puszczał jej. - To nie jest tak źle. Skoro czujesz się szaro... to dobrze. Szary to ani czarny ani biały. Każdy z nas jest w środku szary. Nigdy nie jesteśmy tylko bieli albo tylko czarni - pogłaskał ją po głowie. - To minie - mruknął, a na pytanie o Fasolki westchnął ciężko. - To moja sprawa ile z nimi czasu spędzam - powiedział cicho. Jasne, chciałby więcej ale przecież nie zawsze był w stanie się nimi zająć. Nie zawsze mógł sobie na to pozwolić.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  24. Darcy zdawała dość szybko się poddawać. On widział tę subtelną zmianę w jej wyglądzie, gdy grała i śpiewała. Może gdyby ukończyła utwór to te byłyby widoczniejsze. Najwyraźniej jednak dziewczyna czuła, że to za mało, albo po prostu nie grzeszyła cierpliwością. Zmieniła utwór, a on sobie klapnął na posadzce. No nic. Wychodzi na to, że trochę sobie posłucha. Grała ładnie, wręcz profesjonalnie. Przynajmniej w jego odczuciu, ale ze wszystkich metod naprawdę musiała wybrać akurat tę? No cóż... takie życie. Gdy skończyła spojrzał po jej sylwetce i odczekał jeszcze dłuższą chwilę zanim cokolwiek powiedział.
    - Ładnie grasz - poinformował ją. - Tak... lekko - nie wiedział jak inaczej to ująć.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  25. Widział jak trybiki w jej głowie się przekręcają. Oczywiście jedynie oczyma wyobraźni, ale jednak. Znów wbijała sobie coś na głową. Znów interpretowała jego słowa po swojemu. Dmuchnął sobie w grzywkę, widząc broń w jej dłoniach i nie ruszył się nawet o milimetr. Ufał, że jednak się powstrzyma i nie pomylił się.
    - Po pierwsze... wyluzuj - zaproponował klepiąc ją łagodnie po głowie. - Nie bierz tak wszystkich słów do siebie. Szkoda życia na coś takiego... - wywrócił oczyma. Przecież świadomie wypowiadał je, by miała do czego się przyczepić. By miała o co się pokłócić. Miał wrażenie, że w danej chwili właśnie tego potrzebowała. - Nie skrzywdziłaś - poinformował ją. - Tego się trzymaj - pogłaskał ją po plecach i przytulił mocno do siebie. - Myślę, że dasz - szepnął jej na ucho. - A jak kiedyś tego nie zrobisz... - zastanowił się. - Zrobisz. Darcy, zrobisz - odsunął ją na moment od siebie i spojrzał jej prosto w oczy. - Zrobisz, bo wciąż jesteś tą kochającą życie dziewczyną. Nie wątp w siebie. To nic nie da - szepnął i westchnął ciężko na jej kolejne słowa. - Najwyraźniej mnie nie słuchasz - skomentował. - O ile dobrze pamięta to ty chciałaś się mścić i pytałaś czemu ja nie chce. Powiedziałem ci czemu nie chce tego robić, a teraz mówisz, że mam nie iść się mścić? Przecież nawet nie chciałem - zauważył z lekkim śmiechem. - Robię z nas dwóch za bardziej dojrzałego w tym temacie - dodał jeszcze, pstrykając ją palcami w nos i ponownie przyciskając do siebie mocniej by ją przytulić.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  26. Chłopak posłał jej delikatny uśmiech, zbierając się z podłogi i zerkając na wszystkie rozpieprzone wokół rzeczy. Przez chwilę debatował ze sobą, po czym zerknął na dziewczynę.
    - Mhm widać - uśmiechnął się podchodząc do niej i nachylając się do pianina. Postukał kilka klawiszy. - Ja to się w ogóle na tym nie znam - przyznał. - No poza gamą - wystukał "do re mi fa sol..." pojedynczo palcami, po czym spojrzał jej prosto w oczy. - Hm? Co ulubionego? - zapytał jej trochę nie mogąc zrozumieć pytania. A może nawet nie samego pytania tylko tego o co pyta. Bo ulubione mogło być dosłownie wszystko. Zakres był niezwykle szeroki.
    - Miotłę gdzieś masz? - zainteresował się. - Tak tu poszalałaś, że wypadałoby posprzątać - pstryknął ją palcami w nos.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie odpowiedział na to. Przecież nie będzie jej mówić oczywistości, takich jak szukanie sposobu na opanowywanie. To Darcy na pewno już wiedziała. Na pytanie czy ją powstrzyma, gdy będzie w pobliżu, wyszczerzył się do niej.
    - To zależy kogo będziesz terroryzować i czy będę zgadzał się z twoim osądem - puścił do niej oczko, ale zaraz pokręcił głową. - Jasne, że powstrzymam - dodał. Wskoczę między was, rozłożę ręce i zaśpiewam.... In the jungle the mighty jungle the lions sleeps tonight... a wheeee whee wheee wheee wheee jo mama whe... don't worry, be happy... don't worry be happy, girl - zanucił ze śmiechem na ustach i poczochrał ją po włosach. - A jak to nie pomoże to mam i inne w swoim repertuarze - puścił do niej oczko.
    - Nie tłumacz mi. Po prostu mnie nie zrozumiałaś - pstryknął ją w czoło. - Nie ważne jak, teraz mi tu kręcisz. Wracasz niepotrzebnie do tego samego, skoro i tak doskonale wiesz, że nie zamierzam się mścić - skomentował jeszcze i rzeczywiście usiadł na czterech literach, bo zaczął odczuwać zdecydowanie za duży dyskomfort.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  28. - Na żaden paluszek, musi ci wystarczyć słowo. Słowo... harcerza - położył dłoń do piersi. - Powstrzymam cię, jeśli uznam, że twoja ofiara sobie na to nie zasłużyła. A jeśli będzie osobnikiem wątpliwej sławy... porywaczem dzieci czy gwałcicielem czy innym zbrodniarzem... nie powstrzymam, a na dodatek pomogę - oświadczył jej uroczyście, po czym westchnął ciężko. - Po polskiemu? Ja mało polskich znam - cmoknął z niezadowoleniem, rozcierając sobie czoło i ponawiając jej pstryczka, tym razem w nos. Zmarszczył swój własny i zastanowił się chwilę, przekręcając głowę to w prawo a to w lewo. - Dobra to masz... ale nie przyznawaj się, że znam polskie - odchrząknął, po czym zaczął nucić.
    - W dolinie spokój
    A w niej wreszcie mieszkam ja
    Świat mam na oku
    I taki już jest od lat...

    Uznał tę piosenkę idealną do stanu Darcy w tej chwili. Może nawet do swojego własnego. Dźwignął się na nogi i podał jej dłoń, by przyciągnąć ją do siebie i śpiewać dalej.

    - I pytasz czemu
    Na trawie jest szron
    I skąd nadchodzi czarny front
    Chmur które idą do nas
    Wiatr wieje ze wszystkich stron
    Lepiej zamknę drzwi...

    Kołysał się z nią w takt muzyki, okręcając powoli. Nie widział w tym nic specjalnie złego. Puścił ją w połowie, by usiąść na kanapie i odetchnąć głęboko. Przeginał, oj przeginał ze zdrówkiem.

    - Wiem, że nie ma nic
    Gorszego niż Buka
    Mówi ze wróci, ale nie wiesz kiedy
    I stanie pod domem
    Siebie się nie da oszukać
    Strach jest ten sam jak wtedy...

    Spojrzał jej prosto w oczy ponawiając ten sam refren, a potem odpuścił sobie drugą zwrotkę, by zakończyć.

    - Po tylu latach wiem już na pewno
    Że kiedy przyjdzie jasne będzie jedno:
    Złe myśli nie były tego warte
    Zostawię drzwi otwarte...

    Ukłonił się jej na kanapie i odetchnął głęboko. Zaschło mu przez to wszystko w gardle. Zerknął na nią z zaciekawieniem. Miał nadzieję, że chociaż trochę przesłanie do niej trafiło. Strach był naturalny. Ona sama go odczuwała. Strach przed tym, że kogoś zrani, że nie zdoła powrócić do swojej formy. On sam również czuł strach. Zupełnie innego rodzaju, ale czuł. Poczuł nawet łzę spływającą mu po policzku i otarł ją dłonią.
    - Wybacz... kiepski jestem w polskie - odchrząknął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie zamierzał przestawać dawać jej pstryczki w nos czy czoło. Tym razem jednak się powstrzymał. Tylko na chwilę rzecz jasna. Uśmiechnął się na dźwięk pianina i nie pozwolił by wytrąciło go z rytmu, a fakt, że dziewczyna wracała do swojego zwykłego wyglądu sprawił iż uśmiechnął się do niej szerzej.
    - A dzięki - rzucił ze śmiechem. - Co prawda nie planuję kariery śpiewackiej, żeby tu Akane nie robić konkurencji, ale od czasu do czasu coś tam mruczę - odparł podchodząc do niej i kładąc dłonie na pianinie. - Nawet trochę gram. Chcesz posłuchać? Na pewno nie tak jak ty - dorzucił zaraz. Jego brat grał, a on coś tam zapamiętał. Ot kilka prostych utworów. Może gdyby poćwiczył byłby w stanie zagrać coś więcej, ale... póki co nie czuł takiej potrzeby. No może gdyby Panna Idealna poprosiła o akompaniament... ale jeszcze na to nie wpadła.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  30. - Śpiewa w gospodzie "U Klementyny" w Slavit - wyjaśnił, dołączając do niej na pufie przed pianinem i kładąc obie dłonie na klawiszach. Zagrał jej "Dla Elizy", a potem jeszcze kilka mało wymagających kawałków. - Nie wiem czy to dla mnie - przyznał szczerze, zerkając na nią. - Ale pewnie, możesz coś tam mnie podszkolić. Zawsze to jakaś rozrywka w trakcie dochodzenia do siebie - zaśmiał się, nie zwracając uwagi na pstryczka w nosek. - Ale poproszę coś żywiołowego. Smęty mnie usypiają konkretnie - przyznał zaraz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  31. Obserwował ruchy jej palców. Już dawno doszedł do wniosku, że był wzrokowcem. Czasem nawet zastanawiał się czy przypadkiem przez lata siedzenia w głowie Gavina nie nabawił się pamięci fotograficznej, ale nie pokusił się jeszcze o to stwierdzenie. Nie miał pewności. Pokiwał głową, gdy skończyła i spróbował skopiować jej ruchy. Stosował się do jej rad. Robił to wolniej, ale musiał przyznać sam przed sobą że nawet szło. Rzecz jasna, by osiągnąć poziom Darcy musiałby spędzić nad pianinem tysiące godzin, ale przecież nie musiał być profesjonalistą. Kiedy skończył zerknął na nią.
    - Jaki werdykt? Jest potencjał? - zainteresował się, pstrykając ją w nos. A co! Niech ma!

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  32. Jej komplement nawet mile połechtał mu ego. Czyli jednak nie było z nim najgorzej. Gdy wspomniała o gojących się palcach, skinął głową i odruchowo schował je pod pianino, zaciskając delikatnie pięści. Nadal nie do końca potrafił przepracować tej całej sytuacji, ale czas rzeczywiście chociaż trochę leczył rany. Już miał odpowiadać co do nauki gry na pianinie, gdy rzuciła o książkach. Spojrzał po niej jakby z księżyca się urwała.
    - Żartujesz? Chcesz, żebym zasnął przy pierwszym zdaniu? - uniósł wysoko brew i zamiast pstryknąć ją w nos, chwycił go w dwa palce i ścisnął lekko. - Książki to zupełnie nie moja bajka. Książkom mówimy nie - rzucił. - Jak chcę się czegoś dowiedzieć to pytam Tonego czy Onyx - rzucił krótko. - Nie potrzebuję marnować cennego czasu na czytanie - poinformował ją. - To jest jak je lubisz to spoko, to nie tak że pogardzam kimś kto je lubi. Ja po prostu... no samo czytanie jest nudne dla mnie - wyjaśnił jej szybko. - A pianino... no fajnie się uczyć nowych kawałków - uśmiechnął się do niej. - Oj nie, kołysanki to ja im śpiewam - puścił do niej oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  33. Ryu pokręcił lekko głową.
    - To nie tak - odparł szczerze. - Lubię słuchać muzyki. Lubię, gdy ktoś śpiewa, ale kiedy wstaje w trakcie rozmowy, bo nagle postanawia sobie pośpiewać i wyrzucić z siebie emocje, to mnie wkurza niesamowicie - odparł szczerze. - Nie jesteśmy w pieprzonym musicalu. Załóżmy, że się kłócimy, jesteśmy w trakcie poważnej dyskusji, obrzucamy się argumentami i nagle jedna osoba macha ręką, idzie sobie pośpiewać. Przypierdala ci argumentami w trakcie śpiewu i wraca sobie zadowolona. Nie tak wygląda rozmowa - zauważył spokojnie, po czym odetchnął głęboko i potarł sobie skronie. - Po prostu zraziło mnie coś takiego do muzyki, więc nie, dzięki. Nie chcę się nauczyć. Zostawmy pianino tobie i twoim ślicznym palcom - rzucił puszczając do niej oczko. Po zadaniu mu tego pytania, musiał chwilę się zastanowić. Czy miał jakieś hobby? Coś co uwielbiał robić? A może po prostu był nudny? Oparł się o ścianę tuż obok pianina i wzruszył ramionami.
    - Nie wiem - odparł autentycznie tym faktem zdziwiony i roześmiał się serdecznie. - Lubię biegać to pomaga mi oczyścić głowę, gdy mam w niej dużo myśli. Lubię podróżować, poznawać nowych ludzi, śmiać się z nimi i próbować nowych smaków, rzeczy - uśmiechnął się lekko. - Lubię wysiłek fizyczny oraz adrenalinę. Czasem po prostu potrzebuję iść gdzieś by obić parę mord lub wykonać szybkie zlecenie, by rozładować tę diabelną adrenalinkę - pokiwał lekko głową. - Ale czy mam jakieś ulubione zajęcie? - pokręcił lekko głową. - Chyba nie - zaśmiał się cicho i spojrzał po niej marszcząc lekko swój nos. - Możesz próbować to ci oddam pięciokrotnie - pokazał jej język.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  34. Mohe nie zwracał uwagi na ciuchy dziewczyny, patrzył na jej włosy, cerę, dłonie. Teraz może i nie wyglądały najlepiej, ale tak nie wyglądał włóczęga. Ręce młódki nie były spracowane, buzia, chociaż chwilowo naznaczona zmęczeniem, nie była zaniedbana, podobnie jak cera. Może i ktoś kto nie potrafił obserwować, i nie znał biedy mógłby się nabrać na to przebranie, ale Mohe umiał i znał, chociaż nie zamierzał naskakiwać na czarnowłosą ze swoimi obserwacjami. Przecież nie mógł wiedzieć czy to przebranie, czy rzeczywiście spotkało ją coś nieprzyjemnego, nie zastanawiał się nawet nad tym, po prostu ją ugości i tyle.
    Na wzmiankę o gamortach kiwnął głową, tak, coś o tym słyszał. Obserwował ją kątem oka, kończąc rozbijać obóz i chociaż trochę zdziwił go fakt zlekceważenia jego pytania i zastąpienie własnym to wyprostował się przykładając dłoń do torsu.
    - Mohe - przedstawił się. Spojrzał po jej warkoczu, nie wyglądał najlepiej. - To bez sensu - kiwnął głową na jej włosy. - Jak nie zrobisz tego dobrze to Ci się zaraz rozleci i będzie tylko mocniej irytował - zauważył.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  35. Źle go odebrała, albo źle to wyjaśnił. Nie chodziło mu o sytuację, w której próbowała się uspokoić dla własnego zdrowia. Tylko inną. Mniej zagrażającą życiu. Pokręcił lekko głową.
    - A śpiewaj do woli - rzucił. - Nie rusza mnie to aż tak - poczochrał jej włosy, uznając że przejdzie od pstryczków do innych irytujących gestów. Niech nie myśli że ma w rękawie tylko pstryczki. - Może nie same - pokręcił lekko głową siadając obok niej i wpatrując się w te jej oczy przez chwilę w milczeniu. - Może to ty masz pecha i ciągle na takich trafiasz, co? - zaproponował taki rozwój wypadków, po czym uśmiechnął się do niej promiennie i... pstryknął ją w nos, żeby zaraz wstać i oddalić się od niej na kilka kroków, co by aż tak łatwo nie mogła go dopaść z kolejnym pstryczkiem. - A właśnie... Darcy - klasnął w dłonie. - Chodź, pójdziemy popływać. Tu niedaleko jest świetna liana. Można się na niej pohuśtać i wskoczyć do wody - uśmiechnął się do niej. - Chodź, będzie fajnie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  36. Pokręcił lekko głową.
    - Wolałbym go zostawić dla siebie - odparł spokojnie, uśmiechając się do niej przepraszająco. Nie miał ochoty rozmawiać o swojej niechęci do takich śpiewów. - Powiedzmy, że po prostu zdarzyło się to o jeden raz za dużo - dodał jeszcze, ponownie czochrając ją po włosach i... pociągając ją do siebie by zamknąć ją w swoich ramionach. - Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę... ale potrafię być uparty - dmuchnął jej w uszko, zanim odsunął się i odszedł, kiwając lekko głową.
    - Tak jest, poczekam - zapewnił ją tylko, nie komentując sprawy niegrzecznych chłopców. Zamiast jednak bezczynnie czekać, zabrał się za sprzątanie jej mieszkania. Chociaż trochę. Zdołał zmieść podłogę i wynieść resztki kanapy, zanim wróciła przygotowana.
    - Świetnie - uśmiechnął się do niej. - No to chodź - ponaglił ją dłonią, prowadząc w stronę wspomnianej atrakcji. Znajdowała się może dziesięć minut drogi od domu Darcy. Niezbyt daleko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  37. Uśmiechnęła się lekko pod nosem na jej żarcik, w danej chwili niewiele ją bawiło, a już przecież przy dobrym nastroju miała specyficzne poczucie humoru. Kiwnęła głową, gdy siostra uznała, że może pobyć sama.
    - Jasne - przyznała. Niech się trochę zrelaksuje, a później mogą porozmawiać, w tym czasie ona zamierzała przygotować jakiś drobny poczęstunek. Obejrzała się jeszcze na Darcy, gdy ta ją zawołała, a słysząc o przemianie posłała jej cieplejszy uśmiech.
    - Tak, bywasz głupia, ale przemianę koniecznie muszę zobaczyć. Znając Ciebie jest wyjątkowa - przyznała puszczając jej oko i zamknęła za sobą drzwi. Przemiana siostry naprawdę mocno ją interesowała, wyobrażanie sobie ewentualnych możliwości nawet pozwoliła na chwilę odetchnąć od problemów. Mor ruszyła do kuchni i zaczęła szykować mały podwieczorek.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  38. Przyglądał się jej cały ten czas, a słysząc o Argarze uznał, że dziewczyna najwyraźniej sama do końca nie wie gdzie zmierza, chociaż w tej niewiedzy było coś innego. Nie było to nic podobne do jego zwiedzania, Mohe miał wrażenie, że Darcy się odrobinę zgubiła, chyba nawet we własnych myślach. Zmrużył oczy zaskoczony, gdy przyznała, że zapomniała jak zapleść warkocz. Odłożył na chwilę swoje tobołki i zbliżył się do dziewczyny ostrożnie, z uniesionymi dłońmi, co by widziała, że nie ma żadnej broni.
    - Na pewno dobrze się czujesz? - zapytał. - Nie miałaś jakiegoś wypadku? Zdajesz się nieco... poobijana? Zagubiona? Masz ten dziwny wyraz twarzy, no wiesz, jak ktoś usilnie próbuje sobie przypomnieć co działo się wczoraj... No i ten warkocz... - wyjaśnił skąd te przypuszczenia. - Zawsze mogę ci pomóc zapleść - dodał jeszcze, miała długie włosy, ale co to dla niego jeden warkocz, raz, dwa i sprawa byłaby załatwiona.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  39. Uniósł wysoko brew, gdy oddała mu pstryczka i pociągnął ją za uszko.
    - A kto powiedział, że nie mogę wygrać? Prędzej cię zirytuję niż przegram - rzucił swobodnie, a na wiadomość o tym całym jego sprzątaniu, wzruszył ramionami. - Nie umiem za długo stać bezczynnie. Jak widzę, że coś jest do ogarnięcia to mnie ręce za mocno świerzbią - wyjaśnił jej czemu to zrobił. - Może na swój sposób jestem przez to cholernie irytujący, ale co zrobić. Ten typ tak ma - wskazał na siebie palcem i odetchnął głęboko.
    - Hm czy słyszałem o zgodzie? - zastanowił się. - No coś tam, kiedyś obiło się mi o uszy... ale nie słuchałem zbyt pilnie - wyszczerzył się do niej, ale ostatecznie puścił jej rękę, chowając swoje dłonie w kieszenie i prowadząc ją we wspomniane wcześniej miejsce.
    - A słyszałaś kiedyś o tym, że nie każdy taki gest prowadzi do romansu? - przyjrzał się jej uważnie, po czym wzruszył lekko ramionami. - Nie irytuj się tak mocno, bo ci zmarszczki zostaną.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  40. Wywrócił oczyma na jej zaczepkę i po raz kolejny pstryknął ją w nos i jeszcze raz dla nadrobienia strat. Odsunął się wówczas od niej i pokręcił lekko głową.
    - Jak na osobę z wieloma granicami, coś mocno sobie pogrywasz z pstryczkami w nosek - zauważył wesoło i pokręcił lekko głową. - Jeśli masz ochotę to przebieraj się do woli. Ja sobie robotę znajdę w między czasie - rzucił jeszcze, ale nie brał jej na poważnie, więc już chwilę później byli w drodze do tego zachwalanego przez niego miejsca.
    - Hm... nie wiem - odparł szczerze na jej pytanie. - Raczej nie lecę do nowo poznanych osób z łapami - spojrzał na nią. - Ale ciebie znam, uzewnętrzniłaś się konkretnie chwilę temu i... - wzruszył ramionami. - ...to po prostu było dla mnie naturalne - skomentował.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  41. - Wmawiasz sobie ten paskudny charakter, oj wmawiasz - zaśmiał się chłopak, na razie nie oddając. Stwierdził, że wyrównywanie od razu, skoro się tego spodziewała nie miało sensu. Założył sobie ręce za głowę i wzruszył ramionami.
    - Tony i ja byliśmy wychowywani w sierocińcu. Często robiliśmy za starszych braci dla młodszych dzieci. Możliwe, że stąd mój odruch, przytulania, gdy widzę że coś się dzieje. To po prostu przychodzi naturalnie - powtórzył i pokręcił lekko głową. - Sorry, Winnetou... - rzucił lekkim tonem. - Nie sądzę, by udało mi się powstrzymać - pokazał jej język.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  42. - Mnie? - spojrzał po niej nie do końca rozumiejąc. Raczej nie wywiodła go w pole, bo przecież sam stwierdził że Darcy nie ma paskudnego charakteru. - To raczej siebie oszukujesz - rzucił tylko i wzruszył ramionami. - Ale nie ma sprawy - machnął lekko ręką.
    - Czemu nie? - uniósł wysoko brew spoglądając na nią. - Mam go zbyt mocno zakorzenionego we krwi, bym go teraz zmieniał. To odruch bezwarunkowy - zaśmiał się lekko i wzruszył ramionami. - Może ci się nie podobać lub podobać, ale teraz już wiesz... więc zawsze możesz odskoczyć - pokazał jej język, wreszcie doprowadzając ją do małego jeziorka, do którego spływała woda z rzeki. Spadała do niej z wodospadu. Można było zejść na dół i rozłożyć się na plaży lub... skoczyć na lianie, która znajdowała się kawałek od wodospadu.
    - Woda jest niesamowita, a skok dodaje trochę adrenaliny - uśmiechnął się do niej lekko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  43. Roześmiał się serdecznie na te jej słowa. Oj musiała mieć ostatnie słowo. Zdecydowanie. Aż popłakał się ze śmiechu i zgiął w pół. Jasne, straszliwy charakter. Okropna i wredna. Gorzej być nie mogło.
    - Pozwolę sobie mieć inne zdanie na ten temat - powiedział, gdy odzyskał już dech w piersiach, a pierwsza fala szalonej wesołości minęła. Wiadomość o zakochaniu przyjął z zawadiackim uśmiechem.
    - Dar... a kto powiedział, że mi to przeszkadzać będzie? - zapytał jej poruszając zabawnie brwiami. On sam się nie rozbierał. Ocenił swoje szanse i stwierdził że nie ma tyle sił co Fenalis, a jego ciuchy na pewno wylądują w wodzie. Tak czy siak będą mokre. Obserwował jak ta skacze, a sam wziął rozbieg i również wystrzelił w powietrze, by ładnie wylądować w wodzie tuż obok niej. Niesamowite uczucie. Wyszczerzył się do niej, gdy tylko znalazł się na powierzchni i wyszedł na brzeg, by pozbyć się ubrań. Został w swojej bieliźnie i wrócił zaraz do wody. Przyjemnie chłodziła.
    - I taki uśmiech to ja rozumiem - tyknął ją palcem w nos, zanurzając się zaraz pod wodą i odpływając kawałek, by podryfować na plecach.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  44. Spojrzał po niej jakby faktycznie rozważał tę propozycję i chlapnął ją zaraz wodą.
    - Zapomnij - zaśmiał się wesoło. - Uśmiech masz cudny, ale jak marszczysz nosek to wyglądasz jak taki uroczy zwierz - rzucił pokazując jej język i na moment znów schował się pod wodą, żeby zaraz z niej się wyłonić. - Dobrze ci idzie w wodzie - stwierdził. Sam mistrzem pływania się by nie nazwał. Uczył się go od Akane i Gavina. Nie potrafił tego robić jeszcze kilka lat temu. Szedł na dno prawie jak kamfora. Teraz... czuł się w wodzie swobodnie, choć nie sądził by kiedykolwiek pokusił się o dłuższe pływanie.
    - Masz ochotę na małe zawody? Bliżej brzegu? - zainteresował się. - Kto dłużej wytrzyma pod wodą - rzucił z uśmiechem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  45. Gave skrzywił się nieco, gdy wspomniała o braku nudnym książek. Pokręcił przy tym lekko głową. Jakoś nie chciało mu się w to wszystko wierzyć.
    - Nie, dziękuję - powtórzył. - Aż takim desperatem nie jestem, by skalać swoje palce przewracaniem kart książek - pokazał jej język. - Ja po prostu przy nich zasypiam... może być najciekawsza na świecie, a ja... i tak nie dotrę do tej ciekawej części bo po trzech stronach mnie nie ma. Nie zamierzam przesypiać tu życia - puścił do niej oczko.
    - Moja przyjaciółka, a przynajmniej chyba... - odparł cicho. - Ostatnio za każdym razem staje po stronie Akane, jakby chciała się jej przypodobać czy coś. Strasznie mnie to wkurza - przyznał wzdychając ciężko. Miał zwyczajnie wrażenie, że za chwilę nic nie będzie mógł jej powiedzieć, bo ta potem niechcący wypapla to Akane. Zacisnął mocno wargi i odetchnął głęboko. - Więc tak... przyjaciółka - potwierdził tylko, już machając lekko ręką na swoje poprzednie słowa. Darcy nie musiała wiedzieć co i jak. Znając życie to i ona stanęłaby zaraz po stronie dziewczyny, bo solidarność jajników czy inne bzdury. Najlepiej pojechać po nim, a ją znów wywyższyć. Normalka.
    - Czy ja wiem czy przesrane? - spojrzał po niej i wzruszył lekko ramionami. - Po prostu byłaś uparciuchem i teraz musisz dojść do tego samodzielnie. Zawsze możesz też poprosić tatę o pomoc. Przecież na pewno ci pomoże. Wyjaśni raz jeszcze - zauważył. - Proszenie o pomoc to żadna ujma. Nie traktuj tego jako porażki. Spróbuj uznać to jako... hm... - zastanowił się jak to ubrać w słowa. - ...zdobywanie nowego doświadczenia poprzez przyznawanie się do błędu - pokazał jej język i gdy pstryknęła go w nos, on zbliżył się do niej by złapać jej policzek. - Skończ Mysecko bo nie wygrasz - pstryknął ją w nos. - Możesz próbować, ale wiesz... - pokręcił lekko głową. - Nawet mogę dać ci myśleć że wygrałaś przez pewien czas - uśmiechnął się do niej szeroko, odsuwając się od niej.
    - Hm mam, ale ty go nie będziesz znała bo jest po angielsku. Ja to bym chciał takiej użytkowej muzyki się uczyć, ale... - spojrzał na nią. - Możesz mi pokazać to i owo... żebym trochę lepiej operował z pianinem. To jest.... jak mi się wszystko wygoi, bo stukanie w niego bez paznokci... trochę boli - przyznał opuszczając swe dłonie i odruchowo chowając je w połach swej bluzy. Wstydził się tego w jakim stanie był. Właśnie to do niego dotarło. On po prostu się tego wstydził.
    - A kołysankę... możesz mi zanucić ale nie usypiaj mnie okay? Ja już swój repertuar kołysanek mam - wyszczerzył się do niej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  46. - Nie mogę – odparł szczerze, spoglądając na nią nieco smutno. – Ale to wiem już sam po sobie… małe użycie duchów mi nie szkodzi, ale jak próbuję coś większego to robi mi się cholernie słabo. Ledwie mogę oddychać – wyznał szczerze.
    Westchnął ciężko słysząc o Onyx i jej zakochaniu. Tak, był świadom że ta była zakochana w Akane. Miał tego pełną świadomość, ale nie wierzył, by zrobiła krok w tę stronę. Poza tym była jeszcze sama Akane. Jej potrzeba było więcej niż nikłej więzi do skoku w bok. Zacisnął mocno wargi.
    - Nie ma sensu – odparł szczerze. – Wiesz, czasami jest tak uparta jak ja. Jak wbije coś sobie do głowy to koniec – przyznał ze śmiechem. – Trudno do takiej dotrzeć argumentami… - mruknął. – Wiem po sobie – odchrząknął.
    - Dlaczego nie? Jesteś ode mnie młodsza – podszczypał jej policzki raz jeszcze i roześmiał się serdecznie, kręcąc lekko głową. – Za-po-mnij – wyśpiewał jej po czym zagwizdał wesoło. Absolutnie niewykonalne. Nie da jej tej satysfakcji.
    Zaśmiał się cicho.
    - Nie – pokręcił lekko głową. – Ale możesz też powtórzyć ze mną podstawy, może je trochę rozwinąć, a ja sam wykombinuję jak zagrać utwory, o których myślę – rzucił z delikatnym uśmiechem. Nie musiała uczyć się angielskiego dla sztuki. Niespecjalnie cieszył się z tego jak przygląda się jego paznokciom. Pokiwał lekko głową.
    - Tak, wiem… odrosną – zapewnił ją tylko. – Za jakiś czas odrosną… - mruknął jeszcze oddychając nieco szybciej i walcząc z narastającą paniką. Czasem przychodziła kompletnie znienacka. Niczego nie musiał robić aby poczuć narastające uczucie niepokoju. Zgiął się wówczas w pół i powoli zaczął nabierać głębokie oddechy.
    - Przepraszam, zaraz przejdzie – zapewnił ją tylko, nakazując sobie spokój. Nic się nie działo. Nie było potrzeby na taką reakcję. Starał się przekonać co do tego swój własny organizm. Nie szło. Wstał z miejsca i chwiejnym krokiem podszedł do ściany, by zwinąć pięść i zacząć nią uderzać o biedną niewinną ścianę. Darcy miała swój sposób, on swój… tylko jego faktycznie zbyt dobry nie był. Nie mniej gdy tylko wybije o z głowy przejdzie.
    - Klimatyczna ta kołysanka – zaśmiał się cicho. – Moja mama śpiewała mojemu bratu coś takiego: był sobie król, był sobie paź, była i też królewna. Żyli wśród mórz, nie znali burz, rzecz najzwyklejsze pewna. Kochał się król, kochał się paź, kochali się w królewnie. I ona też kochała ich, kochali się we troje… - spojrzał na nią. – Interesujący wybór jak dla trzylatka co nie? – zachichotał.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  47. Tego dnia zwykle spotykała się z Morganą na naukach gry, na pianinie. Mor nigdy nie należała do typowych gaduł czy plotkarek, więc zwykle odbębniały swoje i każda szła do siebie, czasami udało się zamienić kilka zdań.
    Dzisiaj niestety otrzymała wiadomość, że czerwonowłosa nie może przyjść na ich umówione spotkanie, na szczęście chwilę później otrzymała jeszcze jedną, w której dowiedziała się o zastępstwie. Podobno Darcy miała odpowiednie kwalifikacje by również sporo ją nauczyć, więc An nie oponowała. Ostatnio starała się cieszyć chwilami bez dzieci i nieco więcej angażowała ojca w opiekę nad wnuczkami, tak też było tego dnia. Czekała właśnie przy "Piaskach Czasu" na swoją przyszywaną kuzynkę, chodząc sobie w kółko i nucąc coś pod nosem, od czasu do czasu słała uśmiech w stronę przechodzącego mieszkańca, czy machała komuś tam z daleka. Kurcze, znała na pamięć już praktycznie wszystkie twarze Argaru.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  48. To, że jej dom był otwarty, świadczyło o tym, że rzeczywiście, albo na niego czekała, albo Argar był na tyle bezpieczny, że nie było to potrzebne. Uważał, że nigdy nie można spocząć na laurach, zawsze może się ktoś wedrzeć. To nie było Phyonix, zabezpieczone ognistą ścieżką, mimo wszystko. Zapukał w otwarte drzwi, spoglądając na czarnowłosą. Szukał jej około miesiąca, a teraz znalazł. Fajnie.
    — Darcy Parabellum. Twój ojciec mnie posłał. — rzekł, stając w izbie, przed dziewczyną, by dobyć złotego zwoju, w którym zapisano informację dla Darcy. Lazarus jest teraz jej osobistym ochroniarzem, konferansjerem, egidą. Ma rozkaz bronić jej ponad swoje możliwości i ponad swoje standardy. Jest dla niego priorytetem numero uno, bez apelacyjnie. Podpisał się, sam Sangius.
    Mężczyzna stanął przed dziewczyną, patrząc na nią z pustką za oczyma, sporadycznie umilając sobie czas... Mruganiem.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  49. Lazarus śledził ją wzrokiem, beznamiętnie, patrzył jak udaje uśmiech... Nie wiedział w sumie, czy udaje, czy nie. Nie żeby o to dbał.
    — Miło cię wiedzieć w jednym kawałku. — dodał, pasywnym tonem głosu, spoglądając na sufit. Tyle dobrego, mógł jej strzec z bliska, a nie czaić się jak dzika kuna w gównie.
    — Twój ojciec miał także polecenie, bym cię szkolił w twoich mocach. Idzie pogłoska, że ich nie kontrolujesz. Ja swoje kontroluję. Zdradził mi także sekrety waszych wspólnych sztuczek. Dobrze wiem jak mam cię wygasić. I ustabilizować, w razie, gdybyś sprawiała niebezpieczeństwo dla siebie, lub dla mnie. Szczególnie dla mnie. Nie udawaj sympatii, nie oczekuję jej. Zawdzięczam życie twojemu ojcu, także traktuję to zadanie śmiertelnie poważnie. Jeśli masz do tego jakieś obiekcje, zgłoś je swojemu ojcu. Gdybym nie musiał, nie byłoby mnie tu. Więc oszczędź swą samokontrolę na trening. Nie dbam o twą sympatię. — dodał, po czym obrócił się na pięcie, by z założonymi za plecami rękoma, udać się na piętro. Rzeczywiście, świeżo zbudowali mu pokój. Miło.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  50. — Cieszę się, chociaż czasami kwestionowałem stan twojego upośledzenia. — uśmiechnął się do niej machinalnie, sztucznie, od razu wrócił do neutralnego wyrazu twarzy. Gdy obejrzał sobie już pokój, zszedł na dół, by zerknąć, gdzie była ta osławiona łazienka. — Nie wygląda jak pobojowisko. Miło. — dodał, zamykając drzwi, spoglądając jej w oczy. — Jadłem w podróży. Spijałem łzy jakiegoś argarczyka, bo nie chciał mi powiedzieć gdzie jesteś. Ciekawe, czy przeżył. — dodał jakby do siebie, uśmiechając się szerzej. — W każdym razie. Gdybyś mnie potrzebowała, krzycz. Tylko postaraj się nie spalić tego domu. Nie jestem pewien, czy jest ognioodporny. To nie Phyonix. — stwierdził, zasiadając naprzeciwko niej, by wyjąć spod płaszcza jakąś książkę, którą czytał już jakiś czas. "Sztuka wojenna", tak brzmiała okładka. No tak, jebany żołnierz. — Wykąpię się po tobie. Nie chcę panience całej ciepłej wody wylać. Jeszcze nie będziesz miała jak upudrować noska. Albo zdjąć makijażu, no i co wtedy? Gorsze niż pożoga. — stwierdził.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  51. - Bardzo duża, Darcy - poklepał ją pobłażliwie po głowie i uśmiechnął się zawadiacko. Oczywiście zanim dotarł do punktu zwrotnego. Jeszcze moment maltretował jej ścianę, aby w końcu z zaskoczeniem wylądować w jej objęciach. Kolana ugięły mu się pod jego własnym ciężarem i zaklął cicho, niemal zmuszając ją przez to wszystko do uklęknięcia.
    - Przepraszam - mruknął, opierając czoło o jej ramię i zamykając oczy. Jeszcze chwilę oddychał chrapliwie. Nadwyrężył się, znowu. Nie potrafił odnaleźć tego punktu, w którym wiedziałby że musi przestać, bo inaczej będzie po ptokach.
    - Nie zrobiłaś nic złego - poinformował ją. - Ja... to czasem przychodzi znienacka - wyjaśnił, zaciskając mocno wargi. - Obrazy... - zadrżał lekko w jej ramionach. - Nie potrafię jeszcze tego zatrzymać. Nie wiem jak sobie z tym radzić. Nie znalazłem jeszcze sposobu... - mruknął cicho, pozwalając sobie jeszcze chwilę tak siedzieć, uspokajając swój oddech. Potem też zaśpiewał jej kołysankę i odsunął się, by dać jej pole manewru. Sam w tej chwili nie był w stanie wstać, ale ona nie musiała o tym wiedzieć. Kręciło mu się w głowie. Nieźle. Febe będzie przeszczęśliwa jak wróci do domu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  52. — Najmocniej przepraszam, przyszła kapłanko. — rzekł, kłaniając się nisko. — Błędnie założyłem, że poza zamkiem... W tej... Enklawie... Chciałabyś troszeczkę odejść od koronnej sztywności i etykiety. Będę teraz znał swoje miejsce, księżniczko. — rzekł, spoglądając na nią pustym wzrokiem, by zasiąś z powrotem przy stole. — Jak rozkarzesz, na-kapłanko. Nie będę już napierdalał się z argarczykami. — Proszę jedynie zauważyć, że podgrzanie wody wymaga użycia mocy, na-kapłanko. Coś, co twój ojcec kazał kontrolować, a z całym szacunkiem, na-kapłanko, ale nie mam zamiaru wchodzić ci do wanny i cię stabilizować, gdy ty będziesz roznegliżowana.
    Co ciekawe, gdy rozkazała mu jeść, zrobił to od razu. Widocznie był jej posłuszny jak pies, gdy coś rozkazywała. Gdy już sobie poszła, zmaterializował swą torbę w łunie ognia, po czym wyjął sudoku, rozwiązując je, gdy dziewczyna się kąpała.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  53. Mogła dostrzec, że Lazarus był zaaferowany w swoim sudoku. Coś czego mogła nie wiedzieć, to to, że lubił zagadki logiczne. Wręcz jak dziecko, rozwiązywał dopóki nie rozwiązał.
    — Dobrze, Darcy. — odparł, gdy ta wyszła, przekazać mu, iż łaźnia jest wolna. — Krzyk to ciekawy sposób na wyrzucenie emocji, lecz zalecałbym ci spróbowanie metody relaksacyjnej. I zwrócenie uwagi na wydechy. — uśmiechnął się do niej sztucznie, niemal od razu wracając do sztywnej mimiki. Kiedy przechodził obok niej, różnica wzrostu wydała się oczywista, bo jej strażnik miał prawie dwa metry wzrostu. Wszedł do łaźni, zamykając się, by zmyćz siwbie trudy podróży...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  54. Morgana zdążyła w międzyczasie przygotować mały poczęstunek i kolację dla swojej rodzinki. Eljas co prawda dopiero zaczynał przygodę ze stałymi pokarmami, więc i tam pewnie skończy się cyckiem, ale zawsze była szansa, że z ciekawości spróbuje czegoś nowego.
    Na widok ogarniętej Darcy uśmiechnęła się delikatnie.
    - No, teraz chociaż trochę przypominasz moją siostrę - przyznała z lekkim przekąsem w głosie. Spojrzała na poskładane, brudne ubrania dziewczyny i to jak trzymała je przy sobie, nawet nie wyszła z propozycją ich uprania, sam chwyt świadczył, że Darcy nie zamierzała ich jej oddawać. Znowu spojrzała w oczy młódce i posłała kolejny delikatny uśmiech.
    - Tak, wiem, miałam okazję tego jeszcze doświadczyć - przyznała. Pamiętała doskonale jak matka siedziała z nią w łazience i przemywała ranne plecy, z jaką delikatnością rozczesywała włosy, gdy w końcu się odnalazła. - Była tak delikatna, że nawet rozczesywanie kudłów nie bolało... - wypaliła na głos i zaśmiała się cicho, ale zaraz zorientowała się, że mówi na głos. - Jak się odnalazłam - sprostowała po czym zaprosiła siostrę do stołu. - Odłóż te ciuchy przy wyjściu, nikt Ci ich nie ukradnie - posłała jej nieco zadziorny uśmiech, a słysząc o przemianie uniosła delikatnie brwi.
    - Problem? - spojrzała po niej pytająco. - Nie kontrolujesz jej? - zgadła prawie od razu. - Chyba nie myślałaś, że wystarczy się raz przemienić i już, co? - zapytała odrobinkę rozbawiona. - Takie coś to norma, a nie problem, przemianę też trzeba wyćwiczyć - wyjaśniła spokojnie i wzruszyła ramionami. Może i rzeczywiście przemiana przyszła do niej późno, ale w oczach Morgany o niczym to nie świadczyło.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  55. Słysząc wyjaśnienie i sugestie co do podania jakiś tajemniczych substancji spojrzał raz jeszcze po dziewczynie. Wyglądała na poobijaną, ale przecież mogło być różnie... Kiwnął głową.
    - Jasne, jakby coś Ci było to mów, może jakoś zaradzę - poprosił tylko. Nie był medykiem, ale w Nhulu trzeba było umieć o siebie zadbać, więc miał dość wszechstronne umiejętności. Na pozwolenie co do działania z włosami posłał jej pogodny uśmiech.
    - No to raz, przypominamy, tylko... - delikatnie przeczesał jej włosy palcami. - Ogarnijmy je chociaż trochę - wyciągnął kilka liści i pokazał Darcy, śmiejąc się krótko. - To musiała być doprawdy ciekawa impreza - przyznał, starając się nie szarpać jej włosów, a gdy przyszło o rozplątywanie goziołów, to przytrzymywał włosy nad przeszkodą, by również jej nie bolało.
    - Pokazać Ci z mojej strony, czy wolisz z własnej? Musiałabyś się odwrócić wtedy plecami. Nie bój się, nic Ci nie zrobię, życie mi miłe, a Twoja przyjaciółka bacznie mnie obserwuje - stwierdził odrobinę rozbawiony.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  56. — Bałem się, że to jakaś kuna konająca w okolicy. Ale na szczęście to tylko ty. — stwierdził, ogarniając się szybko pod prysznicem. Na komentarz o dręczenie, nie odezwał się. Po prostu ruszył do swojego łoża, po czym udał się na zasłużony odpoczynek.
    Gdy się obudził, księżniczki już nie było w domu. Wyczuł ją na szczęście w okolicy. Tyle dobrego.
    Zjadł śniadanie dość żwawo, by wyjść na zewnątrz, poczynając robić pompki. Widocznie miał własną rutynę treningową. Czekał także aż księżniczka wróci do domu.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  57. Morgana uśmiechnęła się pod nosem.
    - Uważaj, bo jak Cię Natan pomyli to... - zacmokała kręcąc głową, również lekko żartując. Uśmiechnęła się na pochwałę siostry. - Daj mu jeszcze chwilę to sam Ci powie - rzuciła. Szczerze mówiąc nie wiedziała czy rzeczywiście jest dobrą mamą, na pewno starała się być. Jadła spokojnie nie zagadując specjalnie siostry, zatrzymała się jedynie na pytaniach o przemianę, a gdy padła odpowiedź Mor uniosła trochę wyżej brwi.
    - Ou... Jak mama - szepnęła trochę bardziej do siebie. - Twój wewnętrzny feniks, Lexi... Znaczy, mama... Mama musiała się z nim zmierzyć. Pokaz siły i umysłu, jeżeli wygrasz, Ty dowodzisz, jeżeli przegrasz... Dowodzi feniks - jeszcze raz spojrzała po siostrze. - Tak przynajmniej to jest u feniksów czystej krwi, ale nie wiem czy Twój głos w głowie to na pewno to. Mieszanie genów mogło mieć przecież jakiś wpływ - stwierdziła, myśląc na głos. Dopiero po chwili drgnęła, rejestrując, że Darcy płacze, jakoś tak odruchowo, chociaż trochę machinalnie, położyła dłoń na jej dłoni i lekko ścisnęła.
    - Chyba dobrze by było pogadać o tym z rodzicami, co? Wątpię by był to problem podobny do tego Ashana, ale kto wie czy demoniczne geny czegoś nie pomieszały? - zaproponowała takie rozwiązanie. Ona miała o tyle łatwiej, że z nadprzyrodzonych zdolności niewiele odziedziczyła po ojcu, właściwie największy udział genów widać było przy przemianie dziewczyny.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  58. Pompował dalej, powoli, zgrabnie. Ubrany był w białą szatę, cywilny ubiór pheonix. Widząc przed sobą gamortę, uśmiechnął się. Dał się jej obwąchać, by po chwili złapać ją za główkę, drapać i rozkosznie czochrać jej futro, po raz pierwszy śmiejąc się od dawna.
    — Jesteś taka słodka. Przypominasz mi moją Ra Kompanerr, ale ona niestety zmarła w bitwie... — rzekł, wtulając się gamortę, pieszcząc zwierzaka do rozpuku.
    A czcze pierdolenie Darcy zignorował. <3

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  59. Posłała jej jeszcze jeden uśmiech.
    - Tak, wątpię by mnie z kimkolwiek pomylił - przyznała. Na pewno bardzo by ją tym zaskoczył. Słysząc kolejne słowa siostry nie mogła zmyć specyficznego uśmiechu z buzi. Koniecznie musiała porozmawiać z mamą. Szkoda, że nie mogła podarować siostrze tego dziwnego "daru" jaki otrzymała po wyjściu z Hiell. Gdyby tylko czarnulka wiedziała z jakimi przebojami i niechęcią do wewnętrznego "ja" zmagała się Lexi... Pewnie czułaby się w tym mniej samotna.
    - Nie obiecuje, ale może będę jakoś w stanie Ci z tym pomóc, z tą akceptacją, ale... Będę musiała jeszcze porozmawiać z jedną osobą - przyznała. Wpadł jej do głowy pewien pomysł, ale kiedy dłonie siostry zapłonęły odsunęła go na chwilę, na bok i posłała jej ciepły uśmiech. Na wspomnienie o Ashanie i smutny wyraz twarzy Darcy, Mor poczuła lekki ucisk w klatce piersiowej, przysunęła się do niej i objęła ramieniem, jednak odrobinę zaniepokojona starła krwistą łzę spod jej oka, by zaraz po tym schować młódkę w ramionach, oglądając jednocześnie ten krwisty ślad na palcu.
    - Hej, też czasami mam dość i też mam ochotę pobyć zwykłym szaraczkiem, ale cóż, raczej nam to nie dane - zauważyła. - Zawsze w kryzysowych momentach mamy Phyonix, tam dla odmiany wydaje się o wiele spokojniej niż tutaj. Całkiem to niespodziewane, przynajmniej jak dla mnie - przyznała. - Zdarzało Ci się już? Nie kojarzę byś płakała krwią... - pokazała jej swój palec. To nie musiało być nic złego, ale mogło stanowić jakąś wskazówkę.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  60. — Nie przez ciebie. — odparł, z delikatnym... Żalem? Przynajmniej na ćwierć sekundy brzmiał jakby miał się rozpłakać. A potem wróciła monotonia. — Bellharci mi ją zabrali. Przypłacili to swoimi głowami. Tak jak za moją rodzinę. Kiedyś szykowano mnie na lorda, od kołyski. A teraz? Teraz jestem tylko żołdakiem. Nie wiń się za błędy innych. Tylko ból cię wtedy czeka. — odparł, gładząc jeszcze Gamortę po głowie, po czym odwrócił się, zerkając na księżniczkę.
    — Dobrze. Na twoim miejscu bym jej nie dawał tyle żreć. Musi rozbudzić instynkty. A tak, to będzie... — wtedy spojrzał jej w oczy. Jakby atakował ją personalnie. — Rozwydrzona. Rozpieszczona. Z bólem do całego świata, że nie dał jej więcej. — skończył, po czym znowu udał uśmiech. — Na północy widziałem stado łosiodzików. Tam mogłaby zapolować. - rzekł, idąc do domu, by wyjąć ze swej torby lutnię, przygrywając na niej spokojną, piękną pieśń.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  61. - Możesz nawet marszczyć się jak staruszka, a nic ci to nie pomoże - zaśmiał się cicho chłopak, swobodnie dryfując teraz na wodzie. Bawiła go ta jej zawziętość. Jak to chciała go konkretnie odwieźć od decyzji. Decyzji, którą właściwie tylko przypieczętowywała swoim zachowaniem. Na przekór, jak zwykle.
    - Hm założyć się? - spojrzał po niej zastanawiając się co by mógł od niej chcieć, a potem uśmiechnął się szeroko. - W porządku, wygrany spełnia jedno życzenie przegranego, ale... nie może to być nic o czym wcześniej rozmawialiśmy - puścił do niej oczko, eliminując stąd zawody pstryczkowe ani marszczenie się niczym mops czy uczucia. Trzeba było zabezpieczyć się przed wszelkimi ewentualnościami.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  62. — Staram się wyprowadzić cię z równowagi. Muszę wiedzieć jak bardzo się chwiejesz. Nie zależy mi na tym, żeby ci dowalić. Nie zawadziłaś mi, to prawda. Moje opinie są o tobie... Normalne. Jesteś znośna. Miła dla Gamorty, dla swojej towarzyszki. Szanuję to. — rzekł, idąc wraz z nią. Rzeczywiście, dawno nie nastrajał swej lutni, aż westchnął ze zdziwienia. — Dziękuję, masz rację. — odparł beznamiętnie, dociskając strunę, by ją przestroić. Poluzowanie dało mu nieco czystszego dźwięku... — Masz dobre ucho, Darcy.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  63. - Mama przez to przechodziła, miała podobnie, widziałam w jej wspomnieniach... Pomyślałam, że mogłabyś je zobaczyć... Co innego powiedzieć, a co innego zobaczyć jak przez to przechodziła. Akane, no ona jest w tym dobra, w podobny sposób pomogła Natanowi. Może i Tobie by mogła? - zdradziła myśl kłębiącą się w głowie.
    Przytulała Darcy spokojnie, a na słowa o psuciu uśmiechnęła się lekko.
    - Hej, hej, nie przypisuj sobie wszystkich zasług mała egoistko. Nie zapominaj o mnie i o Diego, oj tak, szczególnie o Diego. Ashan tylko jakiś niewydarzony, pieprzony pierworodniak, dorobił się klątwoczegoś i przykładem świeci - prychnęła pod nosem, oczywiście żartując. Zaraz zabrała ramię, a gdy siostra wyszła na środek pokoju Mor pokręciła głową.
    - Nie widzę innych anomalii - przyznała. - A na krwi się nie znam. Melanie ze swoją bandą też się zmyła, a nie kojarzę by ktokolwiek inny miał tu podobne do niej zdolności - stwierdziła. - Hej, hej, spokojnie, oddychaj, panika na pewno nic tu dobrego nie przyniesie - dodała spokojnie, przypominając sobie sztuczkę Niklausa, którą stosował na Natanie i sama zaczęła głośno, spokojnie oddychać, chcąc by siostra poszła w jej ślady z automatu.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  64. Zanurzył się pod wodą i obserwował jej zamknięte oczy. Nie liczył sekund. Nie bawił się w to. Nie chciał wiedzieć jak długo tam przebywał. Ba, miał nawet wrażenie, że to liczenie by go rozproszyło. Usiadł na brzegu, trzymając głowę zanurzoną a dłońmi bawiąc się tuż obok. Raz po raz się im przyglądał, po czym kiedy minęło już trochę czasu, poczuł że jego płuca zaczynają dawać mu w kość. Nie zamierzał jednak tak szybko odpuścić.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  65. Lazarus natomiast przestał grać, założył lutnię na pas, by ta zasiadła na jego plecach. Skoro miał inaczej naciskać... Dobrze. Może sama się doprowadzi do braku kontroli. Byle w kontrolowanych warunkach, gdzie będzie mógł jej pomóc.
    — Wujka? — spytał, jakby z niedowierzaniem i uśmiechem, spowodowanym gamortą. — Jest Majestatyczna. Abyss. Pasuje do niej. — dodał, przechadzając się nieco, starając nie wkurzać dalej księżniczki. Czekał, obserwował, towarzyszył. Tyle i aż tyle.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  66. Wynurzył się chwilę po niej i nabrał głębokiego oddechu w płuca. O żesz w mordę jeża. Nie sądził by kiedykolwiek aż tyle udało mu się wytrzymać. Prychał przez chwilę i kaszlał po czym odetchnął głęboko, dalej siedząc w wodzie.
    - Okay - uśmiechnął się do niej szeroko. - Wisisz mi porządny obiad - poinformował ją. - Zrobiony własnoręcznie - dodał jeszcze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  67. — Aha. Wybacz. — powiedział, bo rzeczywiście mu się coś popierdoliło. Przecież nie byłby jej bliski po jednym dniu. A Darcy nie byłaby taka miła. Gdy przyśpieszyły, kroczył za nimi powoli, podśpiewując z braku laku. Kilka dni temu zleciał całe Mathyr, księżniczka na pewno zrozumie, że nie miał zamiaru za nią lecieć. Czuł jej sygnaturę cieplną to mu wystarczyło, by ją wytropić i dogonić.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  68. Nawet miło jej się zrobiło, że siostra przyjęła ten pomysł z entuzjazmem. Na pytanie przytaknęła głową.
    - Muszę, to moje wspomnienia, znaczy mamy, ale w mojej głowie, Akane musi mieć do nich dostęp by Tobie je pokazać - wyjaśniła dość pobieżnie. - Ale... Muszę z nią porozmawiać, wiesz... Znaczy nie wiesz, ale Akane właśnie została mamą i, no nie wiem czy znajdzie czas, mają z Gavem bliźniaczki - nakreśliła siostrze sytuację. Słysząc o Ashanie uśmiechnęła się pod nosem, poczuła nawet lekkie ukłucie w sercu. Nie doświadczyła tych momentów, nie miała okazji i naprawdę żałowała, że tak wyszło. Może gdyby była z nimi od małego to jakoś bardziej poczuwała by się teraz w roli starszej czy też młodszej siostry? Z drugiej strony, kto wie gdzie by wtedy była... A jej przecież, mimo wszystko, podobało się to gdzie jest teraz, nawet mimo ostatnich komplikacji. Prychnęła na jej kolejną insynuację, co za mała menda.
    - Niech Ci będzie, jesteś naszą rodzinną królową dramatów - nadała jej tytuł z lekkim uśmiechem. Ta irytacja co do Melanie zawsze lekko ją bawiła, teraz było podobnie, ale tak, miała rację, różnica była dość znacząca. Najważniejsze, że młoda się uspokoiła. Przysłuchiwała się jej analizie i ostatecznie kiwnęła głową.
    - Brzmi dość sensownie - przyznała pobieżnie rozumiejąc. Zawsze jakiś początkowy plan. - Tony? Hm, tego już nie wiem... - przyznała.

    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  69. Usłyszał ryk zwierzęcia, nieludzki ryk. To nie był jeleń. Stopy podniosły się z ziemi, a fenix podleciał w zawrotnej prędkości do miejsca zdarzenia.
    Zobaczył Darcy w formie fenalis, biesa, którego torturowała... Westchnął tylko, pstrykając palcami, przez co mózg bestii eksplodował, w mini eksplozji.
    Spojrzał w oczy Darcy, by wymamrotać krótką inkantację. Na jego ręku pojawiły się ogniste runy, a dziewczyna poczuła, jak jej forma wraca do ludzkiej. Rzeczywiście, Sangius nauczył go pieczętowania...
    — Nic ci się nie stało? Masz jakieś rany? — spytał, wyciągając fiolkę ze swoimi łzami.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  70. Patrzył na nią beznamiętnie, wzdychając ciężko, kiedy widział poprzebijane serce biesa i mózg w kawałkach...
    — Możliwe, że musisz się nauczyć powiązać. Ta... Forma, którą przybrałaś, twój głos. Możemy do tego wrócić. Ale ja jestem logiczny. Wykalkulowany. Istniała szansa, że zatraciłabyś się, skrzywdziłabyś Abyss. Nie wybaczyłabyś sobie tego nigdy. — dodał, mrużąc oczy. — Z resztą. Teraz przynajmniej wiemy, że zaklęcie Sangiusa działa. A to wiedza cenna. Przyda się, gdy będzie gorąco. Po prostu nie ryzykujmy nikogo postronnego. W tym wypadku, Abyss, czy lasu. — rzekł, całkowicie odsuwając swą własną osobę z tego równania. Zupełnie jakby nie bał się śmierci. Albo był zbyt pyszny, by przyznać, że może mu zrobić krzywdę. Albo jego misja jest dla niego ważniejsza niż swoje zdrowie.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  71. — Zaklęcie było eksperymentalne. I na twojego ojca nie działało. Ja się cieszę, że działa na ciebie. Było ryzyko, że rozerwie cię w pół. Pomiędzy ludzką formę, a fenalisa. — dodał, ruszając wraz z nią, bacznie obserwując ciało Darcy. Na szczęście, nie widać było żadnych skutków ubocznych.
    — Poćwiczymy. Ale na razie nie eksytuj się, że będziemy walczyć. Musisz nauczyć się oddychać. To pierwszy krok do opanowania twoich mocy. Samokontrola. Bez niej, nawet twój ojciec ci nie pomoże. Moja przemiana była drastyczna, szybka. Miesiąc leżałem z gorączką i czułem torsje żoładkowe. Nic ciekawego, ty przechodzisz to długofalowo. I mniej intensywnie... — zerknął na nią z... Uśmiechem? Nie udawanym? — Chętnie pouczę się grać z tobą. Myślę, że to uczciwa wymiana. No i musisz mi rozpisać swój jadłospis. Nie jestem twoim partnerem, byś mi ciągle gotowała. Mam rączki.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  72. Widząc Darcy również lekko się uśmiechnęła, ale słowa o wybawcy odrobinę ją zaskoczyły.
    - Oderwałam Cię od jakiś upierdliwych obowiązków domowych? - zapytała z lekkim śmiechem i również ścisnęła jej dłoń. - Hej - przywitała się z pogodnym uśmiechem i zaraz zamrugała szybciej. - Zjazd rodzinny? Niespodziewani goście? - zaczęła zgadywać. - Z dziećmi? - poruszyła zabawnie brwiami i zaśmiała się po czym weszła do gospody i zaprosiła ją za sobą ruchem dłoni. - Nie musimy iść do Ciebie, możemy poćwiczyć tutaj, w tych godzinach nie ma zbyt wielu klientów, więc moje ewentualne nieczystości nie powinny nikogo drażnić. Poza tym, Morgana całkiem nieźle sobie radzi w roli nauczycielki, a ja też nie mam wysokich wymagań, chodzi o zwykłe przyśpiewki na pianinie, podstawy co bym umiała sklecić na szybko jakieś melodie - wyjaśniła i musiała nabrać powietrza po swojej wylewnej wypowiedzi. - Możemy też najpierw po prostu napić się soku i... No nie wiem... Pogadać o tych Twoich upierdliwościach? O mało istotnych pierdołach czy... Właściwie nawet nie wiem o czym lubisz rozmawiać - przyznała z lekkim grymasem. Mało było okazji by tak po prostu sobie z Darcy pobyć, a ostatnio granatowowłosej brakowało zwykłych babskich rozmów.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  73. — Wtedy bym cię ogłuszył falą uderzeniową. Na to też mam pozwolenie od twojego ojca. A raczej prośbę, by to zrobić w ostateczności. — odparł, uśmiechając się nieco. — Kontrola to coś, co mam tobie przekazać. Przez burzliwą transformację i dorastanie masz taki a nie inny problem. Ja pomogę ci go rozwiązać. Kiedy już przeistoczysz aię w dorosłą, będziesz potężniejsza. Taka prawda, Darcy, czasami najgorszym przeciwnikiem jesteśmy my sami.
    Głos w głowie? Zarechotał.
    — Chciałbym zobaczyć jak próbujesz mnie rozszarpać. Uwierz, nie wszyscy są twoimi wrogami. Ja na pewno nie. Nie byłoby mnie tutaj, gdybym nie chciałci pomóc. Sam pamiętam, że dzień w którym zaczęła się moja metamorfoza, czułem płonącą żagiew w piersi. Wszystko się waliło, żebra bolały, jakby się zaciskały na sobie. Moja krew była jak lawa, wypalała mi oczy, serce, narządy. Praktycznie nic nie jadłem, byłem hospitalizowany. Środki przeciwbólowe nie pomagały, mój organizm je wypalał. Wtedy myślałem o rodzinie, o Komanerr Ra... Bolało tak bardzo, że chciałem sobie wbić szylet w gardło, ale ten stopił się w kontakcie ze skórą. Jestem czystokrwistym feniksem, fenalis inaczej to znoszą. Twoja siostra raczej nie cierpiała tyle co ja.
    Przewrócił oczyma, gdy wspomniała o partnerstwie.
    — Jesteś jeszcze młoda. Nie mam zamiaru się do ciebie dobierać. — dodał, patrząc na nią śmiertelnie poważnie. — Ale podzielmy się gotowaniem. Czuję się dłużny. — stwierdził, wracając do swojego uśmiechu. — Nauczymy się najpierw medytacji, a potem popatrzysz jak kaleczę muzykę nowożytną, co ty na to?

    Lazaeus

    OdpowiedzUsuń
  74. Ryu pokręcił przecząco głową.
    - Nie jestem głodny - odparł szczerze, wychodząc z wody i siadając obok niej, by pozwolić swym ciuchom wyschnąć. Ściągnął tylko buty i skarpetki, bo te nie były teraz wygodne. - To zadanie na drugą randkę - rzucił uśmiechając się do niej i mrugając zalotnie. - Wiesz, muszę sobie zabezpieczyć kolejne spotkanie - dodał jeszcze, przeciągając się mocno, by paść na piasek i mieć gdzieś to że się od niego ubrudzi. Wyschnie to i piasek zejdzie.
    - Na trzeciej mamy w planach ubijanie ogra - pokiwał lekko głową. - Atrakcji ci trochę trzeba zapewnić - wyszczerzył się do niej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  75. — Mój nie żyje od dziesięciu lat. Twój tata. — odparł, bezdźwięcznie, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. — I tak... Znaczy, nie do końca. Nie używam ognia w ortodoksyjny sposób. Używam osiemnastu iskier jednocześnie, by te ścierały się szybko, by cząsteczki powietrza zderzały się o siebie, nie przestawały się zderzać. I bum. Eksplozja. Wytwarza taką siłę, że sama jej fala uderzeniowa jest w stanie kogoś ogłuszyć. W zależności od dystansu. Tego jednego Argarczyka po prostu eksplodowałem tak, że mu żebra wystawały. Ale to on zaczął, ja się tylko broniłem. — dodał, bo miał w sumie z czego się tłumaczyć.
    Słysząc o głosie w głowie... Cóż. To powykraczało poza jego wiedzę o magii i czarach, miał kontakt z wieloma feniksami... Głosy w głowie przypisywano szaleńcom. Ale w tym wypadku, kusił się bardziej o teorię dwóch natur ścierających się ze sobą.
    — Może głos chce ci coś pokazać. Pamiętasz, jak cię wyrwałem z formy? Miałaś od razu wyrzut, że chciałaś złapać kontrolę nad tym czymś... Cóż. Następnym razem spróbujemy to sprowokować, byś mogła spróbować. W kontrolowanych warunkach. Najlepiej przy jeziorze. Albo na plaży morskiej. Będzie łatwiej... No i las nie spłonie. To, że drewno jest wilgotne, nie znaczy, że furia fenalisa go nie spopieli...
    Zarechotał tylko na komentarz o amorach. I o medytacji. Szczerze, bez wymusu. Więc jednak potrafił!
    — Nie mówię tu o medytacji, jaką znasz. Bardziej o... — nagle sylwetka feniksa zaczęła drgać, pojawiał się przed nią, za nią... Okrążał ją z zawrotną prędkością... Nawet dla jaj dogonił Abyss, by podrapać ją po głowie, delikatnie. Po czym wrócił do Darcy. — Bardziej o czymś takim. Medytacja wojenna. Spowalniasz swoje ciało, swoją percepcję... Przez co czujesz więcej, słyszysz więcej, jesteś wszędzie. Nauczę cię tego. A twój plan na dzisiejszy wieczór jak najbardziej mi odpowiada. I nie przejmuj się. Masz przyjemny ton głosu. Mogę cię słuchać jak rzewnie ci się podoba.

    Lazaurs Rex

    OdpowiedzUsuń
  76. - No to już wiesz - odparł beztrosko, śmiejąc się lekko pod nosem. - Współczujesz? Dlaczego? - obrócił się na bok, obserwując ją uważnie. - Mnie tam się podobają, nie ma czego współczuć - dorzucił, nie wyjaśniając jej, że przecież żartował odnośnie randek. Skoro chciała wierzyć w coś tak niedorzecznego to po prostu zamierzał jej pozwolić.
    - A co za problem? - zerknął na nią, po czym wrócił do pozycji wygodniejszej i przymknął oczy. - Przyprowadzę ci go pod sam dom i odśpiewam serenadę. Zobacz jak się poświęcę. Będę uprawiał musical pod twoim oknem - parsknął śmiechem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  77. Gave nie zaprotestował, gdy pomogła mu się położyć. Przyjął nawet poduszkę i obrócił się na bok, żeby znaleźć lepszą pozycję i ukryć choćby i pozornie, drżenie nóg czy rąk. To musiało wyglądać komicznie. Zakrył ramieniem swe oczy i odetchnął głęboko.
    - Gówno prawda - poinformował ją. - Każde wspomnienie jest za słabe - dodał wzdychając z lekkim zawodem. - Nie wiem, szukam sposobów - przyznał szczerze. - Kiedyś znajdę... ta panika to... ech ja po prostu ciągle widzę ich. Słyszę swój krzyk... po prostu nie mogę tego jeszcze przejść - szepnął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  78. — Brzmi sympatycznie. — odparł na jej komentarz o głosie, bo miał w dupie czy Argarczyk przeżye czy nie. Jeśli tak, to będzie miał nauczkę i tyle. — Ja go nie miałem. Każdy to przechodzi inaczej, sama wiesz... U mnie była cisza, intensywny ból i katatonia. Treningami się nie martw, mam już rozpisany dla ciebie plan... Poradzisz sobie, jestem pewien.
    Gadała jak najęta, powoli żałował, że pozwolił się jej wygadać. No przecież się teraz z tego nie wycofa.
    — W takim razie, będę w okolicy. Sam muszę trenować, by nie wypa#ć z formy. Nigdy.

    Mogła potem dostrzec jak lewituje w powietrzu, z mokrymi włosami. Widocznie wziął wcześniej prysznic niż wczoraj. Teraz spokojnie dryfował w powietrzu, medytując nad własnym ciałem... A w domu pachniało soczystą pieczenią. Zrobił dziś obiad, bez pytania. Miał nadzieję, że chociaż coś zje...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  79. — Pójdę. — odparł, otwierając oczy, by wylądować obok niej, towarzysząc jej u boku. Spokojny spacer dobrze mu robił, szczególnie po tak intensywnym treningu. — Grywasz może czasem w szachy? Jakby ci się nudziło... Chętnie zagram partyjkę. No i trzeba dostroić lutnię. Mam za grube palce, jak się okazuje. — wyraźnie wcześniej chciał ją sprowokować, bo teraz po prostu był dla niej... Życzliwy, miły.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  80. Pokręcił lekko głową, dalej kryjąc oczy swym ramieniem. To co mówiła już wiedział. Przecież nie raz i nie dwa o tym słyszał. Wiedział, że najważniejsze że jest już bezpieczny i że ma to wszystko za sobą. Że był wśród przyjaciół.
    - Mathyr nie jest zjebane - rzucił tylko. - Niektóre jednostki w nim tak, ale świat jest piękny, różnorodny... ma tyle gatunków, tyle niewiadomych, tyle rzeczy do odkrycia. Mathyr jest świetne - stanął w obronie całej krainy. - Lubię śpiewać, ale do tego muszę mieć ochotę i... - wzruszył ramionami. - ... no jakieś natchnienie czy coś, czuć że to ta chwila. Nie wiem, jakoś niespecjalnie lubię śpiewać kiedy ogarnia mnie panika - skomentował tylko. - Nie chcę, dzięki - szepnął. Nie potrzebował Abyss. Równie dobrze mógł przytulić Wintera, ale zaraz zsunął dłoń z twarzy i spojrzał jej w oczy. - Co lubię robić... bez nadwyrężania się - zastanowił się patrząc na nią i autentycznie nie potrafiąc odpowiedzieć na to pytanie. - Darcy... chyba nic... - zamrugał kilkakrotnie. - A nie, dobra, lubię gotować. Całkiem, w warunkach na trasie... - pokiwał głową. - Ale to też musze przecież długo stać czy się lepiej poruszać... - westchnął. - Nie wiem. Chyba nic nie lubię robić...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  81. - Kwiaty są zbyt oklepane - machnął ręką. - Przyprowadzę ci ogra zamiast kwiatów - rzucił ze śmiechem na ustach. - To dopiero zrobi wrażenie - dodał siadając i mrużąc lekko brwi.
    - Hm? Wkręcasz sobie głupoty. Lepiej że gadasz dużo - rzucił swobodnie. - Przynajmniej druga strona może po prostu wykazać się dobrym słuchaniem ciebie - uśmiechnął się. - To nic złego, a że sygnałów nie widzisz... zdarza się najlepszemu. U tego zauważysz jedno, potem u innego drugie... i tak powoli i do przodu - wyjaśnił o co mu chodzi. - Tak... musical to taki hm... występ, w którym aktorzy przeplatają słowo mówione ze śpiewanym - wyjaśnił i złapał się za serducho w teatralnym geście. - No wiesz? - rzucił urażony. - To że nie lubię, jak ktoś w trakcie rozmowy na ważne tematy nagle wstaje i idzie sobie pośpiewać ni z gruszki i ni z pietruszki... to nie znaczy że w ogóle śpiewać nie umiem - burknął. - Tu w Mathyr mam za sobą już 3 ustwory... z czego jeden na dużej scenie, a drugi na małej... ten na dużej to duecik z Gavem był, na małej solowy - puścił do niej oczko. - Także zdarza mi się śpiewać - dźgnął ją palcem w bok. - Hakuna matata, jak cudownie to brzmi, hakuna matata to nie byle bziiiiiiiiiik. I już się nie martw aż do końca swych dni... naucz się tych dwóch radosnych słów... hakuna matata - zaintonował jej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  82. — To możemy też pograć w szachy. Mnie to relaksuje, nie wiem jak ciebie. — odparł, zakładając dłonie za plecami, idąc przy boku księżniczki. Rzeczywiście, zachowywał się całkowicie jak jej ochroniarz. Być może miał już doświadczenie w strzeżeniu Vipów.
    — Tak. Wcześniej jej dobrze nie wystroiłem i grałem na rozstrojonej cały czas. — rzekł z przekąsem, kontynuując wycieczkę. Mała osada wydawała się mieć więcej ducha w sobie niż większość miast które znał. Miło. Hermetyczna społeczność oparta na znajomości i zaufaniu. W Phyonix był przyzwyczajony do kultu jednostki, dużo pysznych osobników w jednym miejscu często powodowało słabą atmosferę. Tutaj poczuł powiew świeżości. Uśmiechał się, nawet trochę tej atmosfery mu się udzieliło, gdy pomógł komuś zanieść piasek w inne miejsce. Widocznie nie był tak zgorzkniały, jak Darcy mogła zapamiętać...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  83. Uśmiechnął się lekko.
    - No cóż, nie tym razem, może jeszcze nadarzy się okazja na jakieś żarty - odparł luźno. Miał wrażenie, że troszkę ją ta niepamięć krępuje, ale w sumie nic dziwnego. Też byłby odrobinę skołowany, gdyby zapomniał o tak prozaicznej sprawie. Z drugiej strony, rumieniec ładnie zdobił jej buzię, więc chłopak wcale nie narzekał na zaistniałą sytuację. Gdy zdecydowała się na drugi sposób zaplatania warkocza, przytaknął jej głową. Głównie dlatego zaproponował właśnie tą możliwość. Przysunęła się do niej lekko i przełożył jedną rękę przez ramię Darcy. Trochę to wyglądało jakby obejmował ją od tyłu, ale nie, wysunął lekko głowę zza drugiego ramienia, lokując twarz niedaleko jej ucha.
    - No to lecimy... Robimy trzy pasma - podzielił włosy na trzy. Musiał przyznać, że mimo chwilowego nieładu miała je naprawdę zadbane, silne, grube. - No i przekładamy na przemian. Chcesz ciaśniejszy czy wolisz trochę luzu przy głowie? - zapytał. - Możemy zacząć zza ucha lub poniżej jego - dodał jeszcze, pokazując jej na włosach różnicę.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  84. Spojrzał na nią i na tą jej skrzynkę, a potem pokręcił lekko głową.
    - Ale niespecjalnie mnie to pasjonuje... - przyznał szczerze. - Lubię gotować, ale no wiesz... nie jest to moje hobby - mruknął, samemu również próbując się dźwignąć do pozycji siedzącej. Zakręciło mu się jednak w głowie, więc powrócił do leżenia. - Mogę cię nauczyć - zgodził się z nią. - Ale to nie dziś... robię znakomitego cieniostwora - uśmiechnął się do niej lekko. - Palce lizać, ale do niego nie mamy składników. No i musiałbym je skompletować, a to mi trochę zajmie - mruknął jeszcze wzdychając ciężko.
    - Nie wiem Dar, jakoś nie mam chyba żadnego pasjonującego mnie zajęcia, które nie wymaga sporej dawki ruchu - przyznał szczerze i podrapał się lekko po głowie. - Po prostu muszę sobie poleżeć i odpocząć, a potem będzie git - stwierdził jeszcze. - Ale możesz mi poopowiadać o Oclarii... byłaś tam nie?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  85. Miał już rzucić komentarz, że żeby się przypadkiem nie zakochała we własnym ojcu, ale ugryzł się w język. Nie było sensu marnować takiej miłej atmosfery.
    Uwielbiał grać w szachy, to była jedna z jego pasji, gdy chłopaki i dziewczyny nie miały co robić w garnizonie. Bo i tak się zdarzało, w czasach pokoju.
    Dopomógł z resztą worków, przerzucał je na taczki, podnosił na plecy... A wtedy dostrzegł, że ktoś podszedł do Darcy. A no tak. Miała znajomych i przyjaciół. Nie podejrzewał jej o to.
    Stanął mimo wszystko za księżniczką, z założonymi za plecami rękoma. Obserwował Yensena, powoli szukając jego słabych punktów.
    — Trupy szybko się rozłożą. Chyba, że chodzi wam o trupy do jedzenia. Mogę w tym pomóc, jeśli księżniczka sobie tego zażyczy. Niedaleko jest granica Polszy...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  86. Pokiwał głową, kłaniając się nisko.
    — Jam jest jeno skromny sługa. Pomogę. W razie potrzeby cię ustabilizuję. A trupami się nie przejmuj. Żywi rzadko kiedy mają szansę... — pyszny uśmiech zawitał na jego twarzy, po czym nie zwracając już uwagi na Yensena, poszedł za Darcy.
    — Obserwuję teren. Skanuję, czy nie ma zmiennokształtnych. Przyzwyczajenie. — dodał, patrząc jej prosto w oczy. — I tak się boją. Ja tylko nie wyprowadzam ich z błędu. Parasz się nekromancją? W tak trywialnych sprawach?

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  87. — Więc zgineliby odważniej niż reszta. — skwitował, uśmiechając się tajemniczo. — Walczyłem już z nieumarłymi. Zadziwiająco łatwopalna społeczność.
    Słysząc, że w sumie to bardziej trening dla niej, niż wysługiwanie się starego rzęcha... Pokiwał głową.
    — Skoro tak to ujęłaś. Nie uważam już że to trywialne, to idealna okazja, by skontrolować twe moce. Będziemy w kontrolowanych warunkach, w konkretnym celu. Wybacz, nie znam wachlarza twych umiejętności. Prawdę mówiąc... Zakładam, że ty też nie. Masz olbrzymi potencjał, co do tego cała twoja rodzina się zgadza. Szczególnie Morgana. Pewnie ci tego nie mówiła, ale... Martwi się o ciebie.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  88. Uniosła trochę wyżej brwi, nie bardzo rozumiejąc. Piekielnych kar? Kiedy zaczęła wyjaśniać jej uśmiech poszerzył się mimowolnie.
    - Ouu, jak słodko. Darcy ma nianię? - zatrzepotała rzęsami i zaśmiała się rozbawiona. Kiedy zaczęła opisywać strażnika An śmiała się pod nosem na wyobrażenie tego całego sztywniaka.
    - Młody chociaż jakiś czy stare próchno? - zapytała i szturchnęła kuzynkę w bok. - Zawsze zamiast słuchać możesz sobie po prostu popatrzeć - dodała serio rozbawiona. Dobrze, że jej tata nie wpadał na takie pomysły. Oszalałaby z jakimś jegomościem nad głową. Dziewczyna zaśmiała się, gdy Darcy zauważyła ileż to gada, Akane akurat nie specjalnie to przeszkadzało, miło było posłuchać o tak błahych sprawach, tym bardziej, że dziewczynie wychodziło to dość komicznie. Lizus, ciekawa ksywa.
    - No wiesz, musiałabyś zagadać z Morganą, brzydko tak wygryzać siostrę - udała powagę i zaraz znowu uśmiechnęła się pod nosem. - Zobaczymy, najpierw ocenisz moje niesamowite palce, a później będziemy zastanawiać się nad sensem mej kariery - rzuciła żartobliwie, puszczając jej oko. Kiwnęła głową, gdy dziewczyna przystała na propozycję i ruszyła do baru by wycisnąć im trochę soku z owoców.
    - Chcesz czysty czy jakiś miks? Polecam Ananas z Mitungiem, słodko-gorzki - rzuciła, sięgając po owoce i zaczęła je obierać. Wyciągnęła jeszcze dwa kokosowe kubeczki, idealnie piło się w nich bezalkoholowe drinki. - W sumie... Tobie mogę dodać coś z procentami - spojrzała po niej z łobuzerskim błyskiem w oku. Ona przecież nie karmiła. Na wzmiankę o nadrabianiu nawet nie bardzo wiedziała od czego mogłaby zacząć.
    - Hm... A na czym właściwie stoisz jeżeli o mnie chodzi? Trochę się dużo ostatnio działo - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  89. Akane uniosła delikatnie brew.
    - Mnie pytasz? - miała takie wrażenie. - Przecież nawet go nie widziałam - przypomniał jej, nadal rozbawiona. Opis był pobieżny, ciało mógł mieć przecież super, a twarz po przejściach, a An chyba jednak najbardziej skupiała się na twarzy, przynajmniej, gdy chodził oo wizualne aspekty. - Mhm... - odparła odrobinę zdziwiona, że Darcy nie ma w tym temacie opinii. Wzruszyła ramionami na propozycję sprawdzenia. - Na pewno jeszcze będzie okazja, skoro pilnuje Twej zgrabne pupci - poruszyła zabawnie brwiami. Fakt posiadania niani nadal ją bawił. Na słowa o wygryzaniu pokręciła głową.
    - Ty ją wygryzasz, w końcu to ona jest moją nauczycielką - udała, że gra palcami na pianinie, bo w tamtej chwili właśnie to miała na myśli, oczywiście nie mówiła tego na poważnie, ale widząc, że Darcy nie zrozumiała wolała to poprawić. Podrapała się zaraz po głowie. Chyba słowa o Morganie zrozumiała w kontekście strażnika, nie nauki gry, cóż... Słuchała dziewczyny lekko mrużąc oczy. Brzmiała naprawdę chaotycznie... Jej strażnik chce wejść w dupę Morganie i jej rodzicom, z czego Morganę odwiedza po nocach? Aż ją ciarki przeszły. Darcy chyba nieźle się wkręciła w przeszpiegi tego całego typa. Na wzmiankę o Natanie zamrugała szybciej oczyma. Jaką rolę w tym wszystkim miał jej brat? Zaraz, zaraz... Spróbowała to sobie poukładać w głowie, na szczęście przyszły informacje o treningach i Akane chwilę obserwowała dziewczynę z nikłym uśmiechem na twarzy.
    - Dziwnie łączysz kropki - stwierdziła na starcie. - Wiesz, do tanga trzeba dwojga, myślę, że mój brat z byle powodu się nie wkurwi, a nawet jeżeli to on już ma swoje sposoby na załatwianie problemów - wzruszyła ramionami. - Morgana jest świetną laską, myślę, że kto jak kto, ale Natan doskonale zdaje sobie sprawę, że nie jeden wodzi za nią wzrokiem i nie wiem z jakiego powodu miałby w tej sytuacji mieć pretensje do waszych rodziców - przyznała. - Przecież nie da im po ryju za to, że spłodzili ładną córkę - uśmiechnęła się pod nosem. Kiwała jej delikatnie głową, gdy podawała jej potrzebne produkty, a kiedy napoje były gotowe przysunęła ten dla Darcy pod jej nos. Miały dokładnie to samo, tylko u niej nie było wyskokowej zawartości. Na zdradzenie opinii Morgany uśmiechnęła się nawet odrobinę dumnie. - Mam nadzieję - przyznała, bo rzeczywiście nie chciała być upierdliwym uczniem. Wysłuchała co też Darcy wie na jej temat i ruszyła z nią do stolika, uśmiechając się delikatnie.
    - Tak, dalej się mamy, ale nie wiem... Niby wprost mi nic nie powiedział, ale jego gesty mówią same za siebie, nie nazwałabym go uczuciowo niepełnosprawnym - przyznała spokojnie. - Więc jest jakiś progres - dodała z nieco żartobliwym tonem. - Utwór? - zainteresowała się. - Chętnie przeczytam jego treść - przyznała, poruszając przy tym zabawnie brwiami. Na słodkie bliźniaczki przytaknęła głową, a przy ostatnim zaśmiała się krótko.
    - Slavit, jest w Slavit, ale przyszłościowo mam plan nie skupiać się tylko na tej jednej gospodzie. Myślę o podróżnym śpiewaniu, raz tu, raz tam - wyznała. - Oczywiście "U Klementyny" nie zamierzam przestać występować, ale chciałabym trochę poszerzyć horyzonty - dodała z uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [No, no, no... żadnego Slavit dla Akane xD zwłaszcza z bliźniaczkami xD Gave wyrazi głośny sprzeciw xD]

      Usuń
  90. — Pożoga narządów wewnętrznych, to słaby komfort, według mnie... — dodał, obracając się do niej, uśmiechając się. — No co tak patrzysz? Wiem tyle co ty. Postaram się pomóc odkryć samą siebie, nie martw się o to zbytnio. Palcem mnie nie robili...
    Gdy poprosiła o trening, pokiwał głową.
    — Wyobraź sobie, że masz kuleczkę w środku ciała. Kiedy bierzesz wdech i wydech, kuleczka się podnosi i opuszcza. Postaraj się oddychać tak, by podnosiła się dwie sekundy i opuszczała cztery. Kontroluj oddech. Skup się na sobie, na tym, co czujesz, Darcy.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  91. Roześmiał się serdecznie, gdy tak broniła tych biednych ogrów, a przecież on mówił tylko o tym, że jej jednego przyprowadzi. Przecież cokolwiek by z nim zrobiła to już jej sprawa. Pokiwał lekko głową.
    - Nie lubisz czytać sygnałów - powtórzył po niej. - No to po prostu sama się oszukujesz. Widzisz sygnały tylko nie chcesz ich widzieć, a to inna sprawa - uśmiechnął się do niej krzywo i klapnął zębami na to jej kolejne pstryknięcie w nos, po czym obrócił się do niej bokiem. - Hm... nie wiem, ty mi powiedz - zaproponował, przesuwając palcami po jej udzie, ale nie idąc nigdzie dalej. Opuścił dłoń i usiadł porządnie.
    - Chcę ci tylko powiedzieć, że strasznie się na wszystko zamykasz - stwierdził. - Uczucia to naturalna kolej rzeczy. Czasem po prostu przychodzą - dodał i machnął lekko ręką. - Ale rób co chcesz, to w końcu twoje życie. Przeżyj je tak jak chcesz - dokończył, wstając i przeciągając się mocno. Gdy tak zaczęła mu klaskać z okazji tego całego śpiewu spalił buraka.
    - Tak, tak... no dzięki, dzięki - bąknął. - Publiczne śpiewanie nie jest dla mnie - odchrząknął. Nic na to nie mógł poradzić, że po prostu obawiał się śpiewania wśród większej publiczności. - Już przestaję. Słowo honoru że śpiewem już cię nie pokuszę - wyszczerzył się do niej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  92. — Czuć, a żyć, to dwie różne sprawy. Ja tak oddycham. — dodał, obserwując ją. Widział te zmiany, te mikroruchy jej mimiki. Był spostrzegawczy, dostrzegł, że coś było nie tak. Nie przerywał jej transu, zasiadł przed nią, obserwując ją. Nie było w nim ani grama strachu, ślubował jej rodzinie wierność do grobowej deski... Jeśli miałby zginąć broniąc Darcy przed samą sobą... To była sławetna i godna śmierć. Spłaciłby swój dług.
    — Pamiętaj, kim jesteś. I co potrafisz. Nie uginaj się przed nikim, nawet przed samą sobą. Nie bój się swoich mocy... Darcy... Jesteś Darcy. Nikim innym. — mówił, gdy widział jej początki transformacji, przymknął nawet oczy, w razie czego, by pożegnać się z samym sobą, kiedy coś pójdzie nie tak.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  93. Obserwował to, jak się przeistacza. Z dziwnym spokojem patrzył nakże, jak łuna płomienia ogarnia ich otoczenie. Wiedział co się teraz dzieje, metamorfoza produkowała ogromne ilości energii, widział to gołym okiem. Widział także... Arogancję. Bezczelność. Silną wolę, nieugiętą kobietę... Była piękna. Jej majestat, w ognistej aurze, to, jak z nienawiścią patrzyła na niego, na wszystko...
    — Ta istota... Ona ci nie dyktuje... To ty ją złap. To ty ją nagnij. Walcz, Darcy... Walcz. Jesteś piękna, wiesz? — zapytał, bez jakiejkolwiek tarczy, osłony... Obserwował jak walczyła sama ze sobą w dziwnym zachwycie...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  94. Wzruszył ramionami. Nie był ekspertem od spraw sercowych, więc nie był w stanie dobrze jej to wyjaśnić.
    - To tak jak ja - stwierdził. - Uważam, że należy lepiej się poznać, ale...myślę też że można w tym czasie trochę porandkować, niezobowiązująco. Wiesz tu wyjście na spacer, tu kąpiel w jeziorku, tu jakiś bar - rzucił swobodnie. - Wtedy można faktycznie lepiej się poznać i zdecydować, czy chce się czegoś więcej - dodał krótko, wyciągając się całkowicie na piasku i zakładając ręce za głowę aby spojrzeć w niebo.
    - Można też od razu się zalecać, drzeć koty z drugą osobą, a chwilę później... - usiadł i przyciągnął ją do siebie by złożyć jej na ustach delikatny pocałunek. - ...całować tę drugą - spojrzał w jej oczy, odsuwając się od niej. - Zarobić od niej policzek - nadstawił swój, gdyby miała ochotę go teraz trzasnąć. - Potem znów się kłócić i panna jest twoja - mruknął. - Niezależnie od stopnia poznania, bo w ten sposób teoretycznie też się poznajmy. Może nawet lepiej? Bo od tej złej, irytującej strony? - zaproponował od tak i westchnął ciężko. - Ale ja nie jestem ekspertem.
    Wysłuchał jej zaraz i skinął głową. Rozumiał jej punkt widzenia, ale czuł że jest w nim trochę nie prawdy. Po prostu czasem nie orientowało się, że to ten ktoś jest tym wyjątkowym. Traktowało się kogoś jak przyjaciela i dopiero jak uciekł szło się zapłakać. Zbyt powolne dochodzenie do sprawy też się nie sprawdzało.
    - Ja? - spojrzał na nią, unosząc wysoko brew. - Pewnie spróbowałbym - odparł szczerze. - Zaznaczyłbym, że nie wiem, nie czuję na tę chwilę głębokiego uczucia, ale spróbowałbym, gdybym miał z tą osobą dobrą relację. Gdyby to była przypadkowa osoba... pewnie nawet nie zwróciłbym uwagi na jej zalecanie się - dodał zaraz i odetchnął głęboko. - O... takie pytania to nie do mnie. Ja tu leczę złamane serduszko - puknął ją palcem w czoło. - I poddaję w wątpliwość swoje własne uczucia - dodał jeszcze nieco ciszej, spoglądając w jezioro. - Nie powiem ci skąd wiadomo... po prostu przychodzi takie uczucie. Jest się zazdrosnym, chce się z tą osobą przebywać dłużej... cieszy się na jej każdy uśmiech - rzucił krótko. - Trudno to odróżnić od przyjaźni - dodał i skrzywił się.
    - Nie wpadłem na to by śpiewać podczas kąpieli - odparł śmiejąc się lekko. - Dzięki - dodał jeszcze. - Może ci serenadę odśpiewam kiedyś.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  95. — Ale ciebie poruszyły, że w przemianie do mnie mówisz. — odparł, z uśmiechem. Przechytrzył ją. Złapał się jej arogancji, by przeciągnąć ją na drugą stronę transformacji. Przynajmniej tak to sobie wytłumaczył. Osłonił się, ognista bariera blokowała co prawda płomienie, ale mgły nie mógł uniknąć, musiał odskoczyć, skorzystać ze swojej prędkości. Stanął zaraz za drzewem, czując, że implozja się zbliża. Akurat kiedy wybuchło, złapał ją w ręce, by położyć ją na ziemi.
    — Wszystko dobrze, księżniczko? Darcy... Darcy... Żyjesz?

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  96. Pomasował sobie policzek i uśmiechnął do niej zawadiacko.
    - Akane - odparł prosto z mostu. Ona poleciała na takie zagrywki. Nie miał co tu ukrywać. - Zaraz tam związek - pokręcił lekko głową. - To tylko zwykły całus. Nawet nie pchałem ci języka do buzi - zauważył krótko i wzruszył ramionami. Spojrzał po niej, kiedy tak teatralnie obróciła się do niego plecami i westchnął przeciągle. - Tak, już się nauczyłem, że nie warto czekać do usranej śmierci na pozwolenie. Czasem trzeba po prostu spróbować - mruknął spokojnie. - Zobaczyć reakcję drugiej osoby...
    Westchnął, gdy rzuciła coś o leczeniu serca w zamtuzie i pokręcił lekko głową.
    - Nie dzięki - odparował. Nie należał do osób, które "leczyłyby" się przez seks czy zagrania stricte seksualne. - Nie rób takiej tragedii ze zwykłego cmoknięcia w usta - poczochrał jej włosy i objął od tyłu ramionami, by znaleźć się tuż obok jej ucha z ustami. - Darcy, odpuść sobie trochę. Życie lubi zaskakiwać... a taki mały buziak nie odebrał ci nic z niewinności - zapewnił ją i odsunął się, co by przypadkiem nie zaczęła znowu krzyczeć, że się za mocno do niej przymila. - Nie leczę na tobie złamanego serca - dorzucił jeszcze. - Na nikim nie będę go leczył - mruknął i roześmiał się serdecznie, kiedy rzuciła o śpiewaniu w ubraniach. Spojrzał po swoich własnych, które nieco już przeschły.
    - Jak na razie to ty świecisz golizną - zauważył chichocząc, gdy szła pływać. On natomiast został na brzegu.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  97. - Przesadzasz, Darcy - stwierdził krótko, wstając z miejsca i podwijając sobie nogawki spodni by wejść na płyciznę i pomoczyć sobie stopy. Obserwował ją chwilę dryfującą na wodzie.
    - Nie, nie sądzę - dodał na jej kolejny zarzut. - Nie uprzedmiotawiam cię. Gdybym zaczął to byś o tym doskonale wiedziała - powiedział jeszcze, kręcąc lekko głową. - Ja nie widzę nic złego w przytulaniu cię - dorzucił jeszcze. - A poza tym co mówisz to są dwie strony medalu. Ty i twoje uczucia, jak i ja i te moje - uśmiechnął się krzywo. - Źle mnie zrozumiałaś z leczeniem serca - pomasował sobie skronie. - Powiedziałem wyraźnie, że na nikim nie będę go leczył. Czy to właśnie nie zaprzecza twojemu zarzutowi co do postrzegania kobiet jako przedmioty? Sam je sobie zaleczę. Bez wykorzystywania do tego kogokolwiek - odchrząknął. - Właśnie dlatego, by nie wrzucać się w niepotrzebne zawirowania miłosne i ranienie drugiej osoby, bo moje serce jeszcze się nie doleczyło - przeczesał sobie palcami włosy i uniósł wysoko brew na wiadomość o feniksach.
    - Tak, tak. Właśnie się uczę. Rozwiązują każdy konflikt przemocą, nie dają do siebie podejść, warczą na każde zbliżenie... pełna kulturka - puścił do niej oczko. - Co do ubioru... chciałbym ci tylko wypomnieć, że zaprzeczasz samej sobie. Z tego co mówisz, wynika, że powinienem się ci teraz rozebrać i pływać w samych gaciach, co by kompletnie cię rozwaliło na łopatki.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  98. — Kuriozum czasami wyrzuca z rytmu. Tobie to raczej nie pomogło, ale daj mi się czymkolwiek zaszczycić. Chociaż udaj, że pomogłem....— zarechotał, podchodząc do niej, przyglądając się jej z bliska. — Dobrze, sorry. Przypominam ci, że jestem zwykłym krawężnikach w oczach królewskiego majestatu. Ciężko się odzwyczaić. — dodał, starannie oglądając jej ciało. — Przynajmniej nie masz obrażeń fizycznych. Dobre i tyle.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  99. Chłopak się nie spieszył, oddychał miarowo, spokojnie, skupił się przede wszystkim na włosach nowo poznanej dziewczyny, starał się być w swoich działaniach bardzo delikatny. Czarnulka zdawała się trochę oderwana od rzeczywistości, chyba błądziła gdzieś myślami, ale Mohe nie drążył. Poza tym, teraz nawet dobrze nie widział jej twarzy, ciężko byłoby z niej cokolwiek wyczytać.
    Kiedy odpowiedziała przytaknął głową.
    - Słuszna uwaga - przyznał. - No i zawsze mniej kolejnych liści, gdyby znowu przyszło Ci pałaszować zarośla - dodał z odrobiną żartu w głosie. Widząc jej ruchy w powietrzu lekko zacisnął wargi i prześlizgnął po niej wzrokiem. Musieli podać jej coś naprawdę silnego. Nie słyszał, ani nie widział by ktoś za nią podążał, miał więc tylko nadzieję, że nikt jej wcześniej nie dopadł. Odetchnął ciężej na własne myśli, widział z swoim życiu wiele aktów przemocy, ale branie kogoś siłą czy w stanie nieprzytomności budziło w nim szczególny wstręt. Odepchnął nieprzyjemne myśli i kontynuował warkocz.
    - A więc przy ciasnym staramy się naciągnąć włos już na samym początku, tu przytrzymujemy palcem i naciągamy kolejne pasmo - mówiąc powoli jej wszystko pokazywał. - I raz, jedno pasmo, drugie, trzecie - kiedy był mniej więcej w połowie zerknął na buzię Darcy zza jej ramienia. - To co chcesz sama dalej spróbować czy ten będzie cały mój? - zapytał z lekkim uśmiechem.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  100. Uśmiechnęła się pod nosem, oj tak, zdecydowanie się nakręcała. Sama czasami miała podobnie, chociaż chyba nie aż w takim stopniu. Chociaż może? Najważniejsze, że wystarczyła Darcy zwrócić uwagę, by wróciła myślami na odpowiednie tory, to znacznie ułatwiało sprawę.
    - Wasza mama oficjalnie Natana za to przeprosiła na baby shower, byłoby dziwne, gdyby teraz znowu mieszała. Poza tym, jak na siebie dość często ich odwiedza i z tego co wiem jej relacje z Morganą znacznie się ociepliły. Szczerze wątpię, że Natan przypisałby jej ponowną inicjatywę - wyznała i z automatu pochyliła się do niej by lepiej słyszeć szepty. Sangius lubi Natana? No proszę, zaskoczona spojrzała po Darcy.
    - Tą wyszczekaną, zaczepną i wredną cholerę? Pfy, chyba nie poznali się za dobrze - rzuciła z przekąsem w głosie i zaśmiała się delikatnie. Kochała Natana całym serduchem, ale bywał doprawdy irytujący. Ciekawe czym wkupił się w łaski demona.
    Na wyjaśnienie co do Gava kiwnęła głową.
    - Wiesz, to nie tak, że nie czekam, bo... Chciałabym wiedzieć... Jest ojcem moich dzieci czy kimś więcej? Dla mnie rzecz jasna jest więcej, ale to musi być z obu stron by działało, nie? - westchnęła. - Z jednej strony wiem, że jest "nowy", emocjonalnie wiele spraw dopiero poznaje, co to przyjaźń, co to miłość, gdzie kończy się jedno, gdzie zaczyna drugie. Nie chcę naciskać, a jednocześnie ja znam te granice i chciałabym po prostu wiedzieć czy muszę go sobie z głowy wybić, czy też mogę liczyć na coś poważnego - przyznała, a na wzmiankę o utworze uśmiechnęła się odrobinę szerzej.
    - Tak, spokojnie, tylko inspiracja. Chętnie posłucham - kiwnęła głową, bo rzeczywiście interesowała jej sama twórczość Darcy, a kiedy była chociaż odrobinę inspirowana jej osobą, ciekawość wzrastała. Na oryginalny komplement udała, że się lekko kłania. - Nie bez powodu to Grandsandy okupują tutejszy bar - rzuciła, bo rzeczywiście jej rodzinka, nawet biorąc pod uwagę Shi, często lądowała za barem. Na stwierdzenie co do trubadurki kiwnęła głową.
    - Zawsze zapominam tego określenia - przyznała i posłała jej szerszy uśmiech. - Tak, słyszałam, że i Tobie sztuka nie obca, tym bardziej chętnie Cię usłyszę - dodała pogodnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  101. - To jak stanę na nogi i któregoś będę miał pod ręką to ci pokażę jak je przygotować – rzucił z uśmiechem. Do tego czasu miał zamiar również popatrzeć jak to robi Onyx i być może udoskonalić swój przepis lub dodać kolejną potrawę do swojego arsenału.
    - Mhm tak, powsinoga – zgodził się z nią, po czym zmarszczył lekko brwi. – Pęknie? – spojrzał po niej. – To dam mu znać, że strasznie tu niewygodnie. Same wyboje. Wcinają się mi w żebra – rzucił kiwając lekko głową i również śmiejąc się z tego faktu.
    - To… zaśpiewaj coś – poprosił ją. – Coś swojego – dodał zaraz, bo to co opowiadała o Oclarii było ciekawe, a jednocześnie utwierdzało go w przekonaniu, że tę krainę może zostawić sobie na sam koniec. Elfy były dość dziwne, a to całe zamiłowanie do Selemene mogło go zmęczyć. Tym bardziej że na pewno nie byłby w stanie ugryźć się przy nich w język. Gdyby coś mu się nie spodobało. Tak rażąco mocno, pewnie szybciej trafiłby na stryczek.
    - Dobrze, że na mnie nie trafiło – zaśmiał się lekko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  102. - Mnie oszczędzi - pokazał jej język. - Febe mnie ochroni, przez stan mojego zdrowia. Wszystko spadnie na ciebie, bo zaniedbałaś swą podłogę. No kto to widział, rok jej nie sprzątać - zacmokał z wyraźnym niezadowoleniem i zaśmiał się serdecznie. Podczas jej występu, dźwignął się na drżących dłoniach i usiadł, nabierając głębokich oddechów w płuca, by się uspokoić. Słuchał jej uważnie i gdy skończyła wsunął dwa palce do ust gwiżdżąc, klaszcząc następnie i wydając z siebie okrzyki aprobaty.
    - Brawo, to było niesamowite - poinformował ją wyszczerzając się do niej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  103. Pomasował sobie skronie słuchając tych jej dyrdymałów. Ona naprawdę była mocno oderwana od rzeczywistości. Jasne, nie mógł powiedzieć, że rozumie Mathyr w całości, ale ona... miał wrażenie, że gra postać która występuje na kartach powieści. Wiecznie czekającą na miłość. Na rycerza na białym koniu, który wyrwie ją z okowów rzeczywistości. Pozwoli jej na zapomnienie i utuli w swych ramionach. Tylko... nie dałby rady, bo warknęłaby na niego że tulenie i pocałunki są fuj, bo przecież nawet się nie znają. Takim była typem człowieka.
    - Darcy, nie zgodzimy się w tym temacie - odparł po prostu. - Nie uważam żebym zrobił coś karygodnie złego - odchrząknął. - Owszem cmoknąłem cię w usta - pokiwał lekko głową. - Wziąłem cię z zaskoczenia, jasne. Nie chciałaś tego, spoko. Kumam. Nie robię tego po raz drugi - zauważył krótko. - Od przytulanek nie będę się powstrzymywał - dodał zaraz. - Moje cmoknięcie nic nie znaczyło. Nie oznaczało tego, że jestem w tobie wielce zakochany. Nie martw się, z twoim podejściem do tych spraw raczej mi to nie grozi - sarknął rozchlapując trochę wodę wokół siebie. - Możesz spać spokojnie, bo ten Argarczyk nie ma ochoty bawić się w rycerza na białym koniu - dorzucił jeszcze, wychodząc ostatecznie z wody i przeciągając się mocno.
    - No właśnie, przez takie zachowania się spiknęli - powtórzył po niej. - Więc popraw mnie, jeśli się mylę - skopiował ją. - Czyż więc takie zachowania nie mogą doprowadzić do uczucia? - spojrzał na nią, gdy tak pluskała się w wodzie. - Bo ty mnie próbujesz przekonać, że nie. Tak usilnie to chcesz mi wmówić, a teraz zaprzeczasz samej sobie - uśmiechnął się do niej krzywo i zacisnął lekko pięści. - I nie porównuj Gava do mnie - dodał po dłuższej chwili. - Ja nie wpierdalam się komuś w związek i nie rozwalam go - zauważył nieco chłodniej. - No chyba, że się mylę i twoje usilne słowa o tym, że nikogo nie kochasz w ten sposób też są kłamstwem - dorzucił krótko. - Jeśli są to wybacz, nie miałem pojęcia - pokiwał lekko głową. - Bazuję na twojej prawdomówności lub jej braku - wzruszył ramionami.
    - Zostaw moje serce w spokoju - dodał jeszcze, bo nie podobało mu się, że ta rozmowa w ogóle dotykała jego zaleczającej się rany na sercu. Że wciąż ją rozdrapywała. - Dla mnie możesz być i cesarzową - wywrócił oczyma. - Nie ma to dla mnie znaczenia. Jesteś zwykłą dziewczyną, która chce miłości jak z książki - pokręcił lekko głową. - Możesz takiej szukać do końca życia, a jak ją znajdziesz to będę pierwszym, który przyzna ci rację - zaśmiał się cicho, ubierając swe buty z powrotem.
    - Aha, żebyś nie miała wątpliwości - spojrzał na nią. - Jak będę miał ochotę to będę robił to co mi się żywnie podoba. Nie zamierzam się powstrzymywać - poinformował ją jeszcze, nie komentując już słów o tym że nie powinien się od niej uczyć. Jeszcze chwilę temu mówiła co innego wspominając o zwyczajach Phyonix.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  104. - Bociankowe, jak wolisz - uśmiechnęła się lekko pod nosem. Tak, akurat w ich czasach takich zapożyczeń było całkiem sporo. Kiwnęła głową, gdy wspomniała o stresie, osobiście nie miała takich obaw, ale Darcy najwyraźniej trochę bardziej to przeżywała.
    Słysząc o Gavie lekko uniosła brwi. Jego strata? Zabrzmiało jakby właśnie planowała go rzucić. Pokręciła głową i posłała jej kolejny zadziorny uśmiech.
    - Gave ze mną nie pogrywa, już wiele razy pokazał, że mu zależy, po prostu nie umie tego ubrać w słowa, na pewno nie takie zwykłe i proste. Czasami mnie to irytuje, czasami chciałabym usłyszeć proste wyznanie, ale z drugiej strony... Zawsze był pokręcony i właśnie taki mnie zauroczył. Jest po prostu inny - przyznała wzruszając ramionami i prychnęła pod nosem na sugestię co do wywołania zazdrości. - Wiesz, to nie takie proste, po pierwsze, zazdrości mu nie brakuje, nawet mój panseksualizm nie jest dla niego pewnikiem. Może mu zagrozić jedynie ktoś z kim czuję silną więź, a i tak potrafi się burmuszyć o obcych. Jasne, nie powie tego, ale to po prostu widać - przyznała, nadal z uśmiechem. - Po drugie, przypomnę, że Gave odbił mnie Ryu, a Ryu długi czas nie zamierzał odpuścić, już to przerabialiśmy, wątpię by nagle go tchnęło, gdyby Ryu znowu zaczął. Na pewno ja nie będę do tego dążyć... No i trzecie, najważniejsze... Gave, to Gave - poruszyła zabawnie brwiami. - Znajdzie milion innych określeń, sposobów i argumentów by opisać jak bardzo mu się by dany fakt nie podoba - podsumowała z lekkim rozbawieniem. - Tak więc jak widzisz, nie jest źle, powoli uczę się odczytywać te jego skomplikowane wyznania, jeszcze trochę i nie będzie mi do niczego potrzebne zwykłe "kocham" - puściła jej oko, bo w sumie zaczynała łapać, że rzeczywiście nie jest tak niezbędne. Po tym jak go prawie straciła priorytetem stała się sama obecność i miło spędzony czas.
    Na propozycję zakończenia picia opróżniła swoje naczynie i kiwnęła głową. Tak, chętnie usiadłaby już do gry.
    - Patrzę i zapamiętuję - przyznała. Szukanie nut nie należało w tym świecie do najłatwiejszych, tym bardziej, że wiele utworów które znała nigdy tu nie powstała. Przytaknęła jej głową z uśmiechem, na wzmiankę o przyszłych naukach.
    - Bardzo chętnie odwiedzę Phyonix i zobaczę te występy. Jest jakiś szczególny okres, gdy można je zobaczyć? Ciocia wspominała, że dużo świętujecie, ale może jest jakiś festiwal czy coś podobnego, na który warto się wybrać, hm? - dopytała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  105. Posłał jej delikatny uśmiech i jeszcze raz gwizdnął, gdy tak mu się ukłoniła.
    - Pewnie, dlaczego nie - przyjął propozycję duetu. Nie widział w tym żadnego problemu. Z Akane śpiewał dość często i zmiana partnerki śpiewanej choćby na chwilę brzmiała kusząco. Zwłaszcza, że z Darcy sam musiałby się nauczyć czegoś nowego. Jakiegoś nowego utworu czy języka. Klasnął w dłonie.
    - Wiem. Naucz mnie czegoś w języku Phyonix - poprosił jej. - Zaśpiewamy wspólnie - dodał, dźwigając się na nogi, by usiąść z powrotem na swoim wózku. - Zgoda?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  106. - Nie ma za co - skomentował, unosząc wysoko brew, gdy się do niego zaczęła zbliżać. Nie skomentował już słów o Akane czy Gavie, mimo że w tym wypadku się z nią zgadzał. Nie zamierzał o tym dłużej rozmawiać, więc tylko machnął ręką na ten temat. Jakoś nie bardzo miał ochotę wyjaśniać jej swej własnej decyzji. Niespecjalnie chciał znów ją rozgrzebywać.
    - Aha - mruknął i zmarszczył brwi, gdy zbliżyła się do niego i go pocałowała. Nie pozwolił jednak się jej odsunąć, tylko złapał ją w talii przybliżając do siebie. - No skoro miałaś na to ochotę... - rzucił z zadziornym uśmiechem i sam oddał jej pocałunek, pogłębiając go tym razem. Sama mówiła coś o ochocie, no nie? W takim wypadku nie robił nic czego by nie chciała. Jak to się nazwała? Hipokrytka? No trudno, niech pije swe własne piwko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  107. Uśmiechnął się widząc jej lekkie podekscytowanie. Skinął głową. Nie musiała się spieszyć. Przecież nie sądził że od razu zabierze się do pracy. Nie miał jednak nic przeciwko temu. Kiedy podała mu tekst, przesunął wzrokiem po polskiej wersji jak i po fińskiej i wsłuchał się w rytm kiwając lekko głową.
    - Świetna - zgodził się z nią. - Tylko... - spojrzał jej prosto w oczy. - Musisz mnie nauczyć jak wymawiać słowa, bo fińskiego to ja nie znam - przyznał szczerze, patrząc na nią przepraszająco. - Chętnie poznam - dodał zaraz, bo i tak zamierzał się uczyć każdego dostępnego języka w Mathyr. Pragnął potrafić dogadać się z każdym w ich własnym języku. Uważał to za jedną z form szacunku do drugiej istoty.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  108. - To wybrałaś na to bardzo nieudolny sposób - stwierdził po prostu i przeciągnął się lekko, nie robiąc już ruchu w jej stronę. - Tyle pierdolenia o tym jakie to nie fajne i kiedy mówię ci, że nie będę cię całował ty robisz taki gest - zauważył krótko. - Zaprzeczasz tym sama sobie, a dobrze wiesz że mi to nie przeszkadza... w sensie pocałunków. Przynajmniej w takiej formie - wzruszył ramionami. - Ja rozróżniam wymuszanie od zwykłej zabawy czy przekomarzania się - mruknął jeszcze, zakładając ręce za głowę i ruszając w stronę jej domu. - Wygrałem u ciebie obiad - przypomniał jej obracając się do niej przodem. - Liczę na to, że oferta aktualna, bo diabelnie zgłodniałem przez te twoje filozofie - puścił do niej oczko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  109. Skrzywił się znów słysząc to całe "hipokrytka" w jej ustach i obrócił się do niej przodem, by spokojnie iść tyłem dalej przed siebie.
    - Lubisz sobie umniejszać, co? - zauważył tylko. - Hipokrytka, aspołeczna, nie kumata w miłość... - wyliczył jej krótko. - Jak dla mnie jesteś po prostu dzieciakiem, który nie do końca wie czego od życia chce. Straszliwie próbujesz pozować na wyniosłą, umniejszasz sobie by w czyichś oczach zdobyć szacunek, albo hm... no nie wiem... pokazać jaka to groźna jesteś - westchnął i pokręcił lekko głową. - A to wszystko to jedna wielka ściema, poza... - mruknął. - Skoro już tak sobie rozmawiamy od serducha... to powiedz gdzie ukryłaś prawdziwą siebie? - zainteresował się i poczochrał się po włosach, wracając już do dobrego kierunku chodzenia.
    - Naprawdę musiałaś sprawdzać? - zaśmiał się pod nosem. - Fakt, że bezceremonialnie cię pocałowałem nie wystarczył na potwierdzenie teorii? Ten wcześniejszy raz oczywiście - westchnął ciężko. - Nie kupuję tego wyjaśnienia, Dar - mruknął jeszcze i pokiwał lekko głową. Skinął głową. Był w stanie zrozumieć, że nie wszystko rozróżniała i nie zamierzał się w tym temacie więcej wypowiadać.
    - Pikantna kuchnia Phyonix brzmi nieźle - rzucił lekko. - Chętnie poznam coś z twojego zakątka Mathyr.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  110. - Na jedno wychodzi - spojrzał na nią i westchnął ciężko. - Fakt, że kłamałaś czy wmawiałaś to wszystkim, zaznaczałaś... tak czy siak lubisz sobie umniejszać - stwierdził, bo właśnie mu się do tego przyznała. Sama powiedziała, że robiła to specjalnie. Mógł zrozumieć jej księżniczkowatą irytację tym faktem, że każdy jej się przymila, ale to w jaki sposób działała zdecydowanie nie wpisywał się w jego gusta.
    - Wiek a doświadczenie życiowe nie idą w parze - stwierdził na wiadomość o byciu starcem. Jakoś wcale nie przeszkadzało mu, że nim jest. Czasami tak właśnie się czuł po wieloma względami. Przez to wszystko co do tej pory przeszedł nie potrafił postawić się na równi ze zwykłym 19-latkiem, choćby bardzo tego chciał.
    - Tu nie jesteś księżniczką - wskazał na okolicę, obracając się do niej z powrotem. - Nie musisz pozować - wzruszył lekko ramionami i zmarszczył lekko brwi. - Sama mnie analizujesz po swojemu - mruknął. - To normalne, kiedy ludzie się ze sobą poznają. Wyciągają pewne wnioski - zauważył i skrzywił się na wieść, że bawi ją umniejszanie samej sobie. Nie sądził, by ją to bawiło. Szczerze w to wątpił, ale przemilczał ten fakt. Może kiedyś sama do tego dojdzie.
    - Co jest? - zatrzymał się, gdy ona ukucnęła i przykucnął obok niej, gotów w razie czego jej pomóc czy przytulić i przytrzymać w miejscu. Zdecydowanie lepiej by było, gdyby nie spaliła okolicy. - Prawdziwa ty jest jedna - puknął ją w czoło, gdy się już nieco uspokoiła. - I zawładnie tymi głosami. Nie jesteś ani jednym głosem, ani drugim... jesteś nimi dwoma - mruknął. - Przejmiesz nad nimi władzę - dodał zaraz, bo szczerze w to wierzył. Odsunął się od niej, gdy miał już pewność, że wszystko będzie dobrze i ponownie wstał. Pokiwał tylko głową na jej odpowiedzi. To co teraz mówiła było wiarygodne, zdecydowanie bardziej niż dyrdymały o tym, że te wszystkie epitety, które podkopywały jej pewność siebie były rzucane dla zabawy. Tak, tak. Jasne, jasne.
    - Dziwne - stwierdził. - Trzecia opcja była najbardziej kusząca. Brałem jeszcze pod uwagę wsunięcie ci dłoni pod koszulkę i wkurzenie waszej księżniczkowatej mości, ale postanowiłem to zostawić na lepszą okazję - poinformował ją i skinął głową. - Z przyjemnością spróbuję tego specjału - zgodził się z nią.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  111. Zmrużyła delikatnie oczy, czuła od Darcy lekką pogardę, nie umiała jej dokładnie umiejscowić, ale gdy wspomniała o Ryu, dziewczyna cmoknęła.
    - Mówię, że to z nim przerabialiśmy, nie, że biorę go pod uwagę w takiej akcji. W ogóle nie biorę tej akcji pod uwagę, od tego warto wyjść - przyznała. Nie widziała w tym najmniejszego sensu, nie kiedy Gave już okazywał zazdrość. Pogardę łatwo zlokalizowała, ale akurat w tym temacie nie mogła się nawet gniewać, wiedziała, że źle zrobili, oni, nie sam Gave. - Wiesz, jeszcze nie umieram, kto wie, może i kiedyś usłyszę. Nie zamierzam naciskać, wymuszone wyznanie jakoś nie specjalnie by mnie łechtało - stwierdziła odwzajemniając jej uśmiech. Na dalszą wypowiedź pokręciła głową.
    - Dobra, źle to sformułowałam, chciałbym to jakoś nazwać, nie tyle wiedzieć, że wiedzieć, bo wiem, widzę... Po prostu wiedzieć w sensie określić kim dla siebie jesteśmy. Tego mi brakuje, a osobiście uważam, że to dość niewiele, więc mogę jeszcze poczekać - wyjaśniła to dogłębniej i już zaraz nastawiła ucha, gdy opowiadała o Phyonix. Uśmiechała się lekko przy tych barwnych opisach, rzeczywiście brzmiało ciekawie. Ten rok raczej odpadał, ale może w przyszłym udaliby się jakąś większą paczką na takiego Sylwestra? Turnieje, zwiedzanie, brzmiało na prawdę ciekawie. Na opisanie rytuału oświadczyn uśmiechnęła się pod nosem i nawet cicho prychnęła śmiechem.
    - Osobiście wolałabym usiąść sobie z narzeczonym i razem popatrzeć na te wszystkie tańczące ciałka - poruszyła zabawnie brwiami. Musiała przyznać, że gdy ktoś umiał się ruszać to chętnie zawieszała na tej istocie wzrok, niezależnie od płci. Poza tym, gdyby już rzeczywiście miała narzeczonego to chciałby wiedzieć, że ten umie patrzeć na ładniejsze od niej kobiety i się przy tym po prostu nie ślinić, że nie próbowałby ich obłapywać. Lekki flircik? Znośne, takie ukłucie zazdrości byłoby do wytrzymania.
    - Mam trochę inne podejście, wolę by ktoś był ze mną dlatego, że chce, a nie dlatego, że musi. To całe "umrę bez ciebie" - udała gest wymiotny. - Nie, nie, to nie moja bajka, ale rozumiem, Ty lubisz być w centrum, więc nawet mnie Twoje myślenie nie dziwi - przyznała pogodnie. Pewnie gdyby przez tyle lat szturchałoby się o nią kilku facetów to też patrzyłaby na temat nieco inaczej. Księżniczkowanie rządziło się swoimi prawami.
    Na wzmiankę o pianinie kiwnęła głową i wstała ochoczo, usiadła obok Darcy, pufka przy instrumencie była na tyle długa, że spokojnie starczyło dla obu miejsca.
    - Gotowa - potwierdziła skinieniem głowy i obserwowała palce Darcy, jednocześnie słuchając słów oraz melodii. Kilka wersów rzeczywiście nieco ich sytuację opisywało, ale historia zdawała się jakaś taka smutniejsza. Zdecydowanie byli jedynie inspiracją, przynajmniej w jej własnych uszach i oczach.
    Kiedy Czarnulka skończyła An klasnęła w dłonie kilka razy.
    - Masz bardzo ładny głos - przyznała. - No, ale słyszałam kiedyś Twoją mamę, więc nie ma co się dziwić - przyznała z uśmiechem. - Melodia rzeczywiście nie brzmi jakoś skomplikowanie, chociaż jest kilka trudniejszych momentów, to całe przekładanie dłoni, jeszcze nad tym pracuję - dodała układając palce w powietrzu i gestykulując chwilę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  112. Spojrzał po niej słysząc o spaniu.
    - Całkiem rozsądna decyzja, najwyraźniej zachowałaś zdrowy rozsądek mimo sytuacji. Tym bardziej możliwe, że amnezja jest tylko chwilowa, oby - przytaknął jej głową. Paść w krzaki na pewno było lepszym wyjściem niż paść na pustej drodze, więc jakiś tam instynkt samozachowawczy dziewczyna miała.
    Kiedy usłyszał pytanie zerknął po niej.
    - Hm? Tak, tak, w porządku, nie jest trudna. Po prostu się zastanawiałem czy nie zrobili Ci krzywdy. Nie chciałbym by do tego doszło - przyznał patrząc trochę pustym wzrokiem na jej włosy. Gdyby rzeczywiście sprawa miała miejsce mógłby wytropić sprawców i ich po prostu zabić. Przeszło mu to przez głowę, ale zaraz odepchnął od siebie te myśli i posłał dziewczynie jeszcze jeden uśmiech. Słysząc, że chce spróbować oddał jej pasma włosów i bacznie obserwował, tylko raz zdażyło mu się poprawić jej palec, by ten nie zaplątał się niepotrzebnie w przeplatane pasmo.
    - No i pięknie Ci poszło - uśmiechnął się do niej szerzej, a na komentarz zareagował śmiechem. - Uważaj, bo jeszcze pomyślę, że tylko udawałaś - odsunął się od niej powoli i puścił oko, ruszając znowu w stronę swojego tipi. - Jadłaś coś? - zagadnął. - Nie wyglądasz jakbyś miała przygotowane zapasy - zauważył jeszcze raz prześlizgując po niej wzrokiem. - Mam trochę suszonego mięsa i kilka kawałków wczorajszego zająca. Zamierzałem przygotować polewkę, jak chcesz możesz się dołączyć - zaproponował, wyciągając ze swojej skórzanej torby kilka potrzebnych przedmiotów.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  113. Mężczyzna stał pod domem Darcy... A raczej ich wspólnym domem, bo zanim został wezwany spowrotem do Phyonix. W domu wybrzmiał dźwięk pukania w drzwi, a feniks oczekiwał aż dziewczyna otworzy drzwi. Gdy tylko to się stało, Lazarus przywitał ją swym uśmiechem.
    — Z tego co słyszałem, Argar nie spłonął od szkarłatnych płomieni... Winszuję. Jak sobie radzisz z mocami? Zobaczyłaś coś w głebi swej transformacji? — założył ręce na klacie, zupełnie jakby nie zostawił jej samej sobie, w obcym świecie, obcym miejscu bez treningu...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  114. Pokiwał lekko głową, słuchając jej wyjaśnień. Fonetyczny zapis brzmiał jak niezły pomysł, ale nie do końca mu odpowiadał. Istniała szansa, że jakiegoś dźwięku nie ma w językach które znał i wtedy kaplica. Będzie mówił pokracznie.
    - Możesz zaśpiewać - zaproponował. - Potem ja przeczytam... a uhm no ty mnie poprawisz jak coś będę źle wymawiał - zaproponował, po czym spojrzał jej prosto w oczy. - Lubię doświadczać... uczyć się przez przebywanie w otoczeniu z tym językiem... tak się uczyłem Terrańskiego... Maryl mi pomagała, ale zaczęła od pokazywania przedmiotów i nazywania ich, a potem jakoś poszło. Im więcej istot mówiło, tym więcej rozumiałem - uśmiechnął się nieco.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  115. Popatrzył na nią z powątpiewaniem. Sarkazm tak? Miał wrażenie, że Darcy nie potrafi go dobrze używać. Zacmokał przy tym i pokręcił lekko głową.
    - Nazwij mnie niedorozwiniętym, ale moim zdaniem... umniejszanie sobie a sarkazm to dwie różne rzeczy - zauważył krótko. - Życie jest trudne, Dar... nie ma potrzeby żebyśmy sami sobie jeszcze dokładali, bo dziś to może być sarkazm a jutro zaczniesz w to wierzyć. Jesteś wartościowym człowiekiem - poczochrał ją po głowie. - Jesteś piękna, inteligentna, masz poczucie humoru. Do tego pokazujesz swoją radość... nie musisz przy tym stosować sarkazmu, który kiedyś może podkopać twoją samoocenę - rzucił krótko, odsuwając się od niej, a gdy stwierdziła, że jest trochę zboczony zaśmiał się lekko.
    - Oczywiście, że jestem - stwierdził bez ogródek. - Jak każdy na tym padole - zachichotał. - Każdy ma swoje zboczenia... - dodał. - ...i póki są one trzymane w ryzach, nie wychodzą poza skalę to wszystko gra - pstryknął ją w nos.
    - Brzmi pysznie, już nie mogę się doczekać - dodał z łagodnym uśmiechem na twarzy.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  116. Wyszedł od Morgany i przemaszerował swobodnie lasem. Wędrował bez większego celu, podśpiewując pod nosem "Psyhokiller" (https://www.youtube.com/watch?v=7Z0xflWA2SQ ). Szedł sobie w rytm melodii aż jego oczom ukazał się samotnie położony domek. Wiedział do kogo należy, bo zdołał się już zorientować w mieszkańcach Argaru. Nie mniej tej dziewczyny jeszcze nie udało mu się poznać. Zastukał więc bezczelnie do drzwi, raz i drugi.
    - Doberek - przywitał się, gdy tylko te stanęły otworem. - Ma panienka może wody? - zapytał od tak. - O i jakieś jedzonko by się przydało - dodał po chwili milczenia. - A najlepiej... coś mocniejszego - cmoknął. - Satoru, miło panienkę poznać - wyciągnął do niej dłoń w rękawiczce.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  117. Uśmiechnął się i pokiwał delikatnie głową. Tak, uparty to on potrafił być. Zdawał sobie z tego sprawę, zaraz jednak pokręcił nią delikatnie.
    - Nie wszystko - zaprzeczył. - Tylko tego typu rzeczy, słowa... - dodał i odetchnął głęboko. - Sam nigdy specjalnie nie miałem większego problemu z samooceną, ale widziałem wiele osób z czymś takim i szczerze mówiąc nie zazdroszczę im - przyznał szczerze. - A no i moja samoocena też jest gdzieś trochę powyżej środka niż na samej górze, więc mam nad czym pracować - rzucił krótko. - Dlatego w tym temacie... - zacisnął mocno wargi. Patrzył choćby na Tonego, który na samym początku był mocno nieśmiały. Jeździł na wózku, otoczył się murem związanym z nauką, nie chciał nikogo poznawać, by nikt nie mógł go zranić, a potem poznał go... upierdliwego głupola i zaczął otwierać się na ludzi. Heh, ciężko było mu żartować w tym temacie. - ... jestem poważny - odsunął się przed jej pstryczkiem. - Czekaj... ty masz moje całusy za zboczenia? - zamrugał kompletnie rozłożony na łopatki i parsknął pod nosem. Zaśmiał się cicho. A to dobre. Teraz to dała dobry żart.
    - Dar, a ty rozróżniasz droczenie się od zboczenia, czy tak niekoniecznie? - zapytał jej chichocząc pod nosem. - Nie, nie. Ty zboczonej części mnie jeszcze nie poznałaś i raczej długo nie poznasz - stwierdził śmiejąc się już całkowicie. - Poza tym w porównaniu z Gavem to... no wiesz dużo mi do niego brakuje w tym temacie - aż otarł łzy z kącików oczu, uspokajając się wreszcie i wchodząc do jej domu. - Tak jest, coś ci tu ogarnę - stwierdził już swoim zwyczajem nie potrafiąc za bardzo usiedzieć na tyłku. Skoro i tak było co zbierać to mógł to zrobić. Przynajmniej wyniesie jej trochę gruzu.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  118. Satoru zaśmiał się cicho na tę rezerwę w jej głosie, ale w gruncie rzeczy był zadowolony że nią go przywitała. Przynajmniej wiedział, że nie dałaby sobie w kaszę dmuchać.
    - Kim jestem? - postukał się palcem po brodzie zastanawiając nad najlepszą odpowiedzią. - A może kim byłem...? - przekręcił głowę w bok cmokając i myśląc intensywnie. - Och już wiem - klasnął w dłonie. - Jestem przyjacielem twojej siostry, Morgany. Takim trochę trzepniętym - pokazał gest z kręcącym palcem przy skroni. - Właśnie od niej wracam. Ma cudnego malucha. Eljasa. Muszę ci powiedzieć, że młody to jak walnie w pieluchę to huhu... bez zatyczki na nos nie podchodź - zbliżył się do niej by ostatnie słowa wyszeptać, spoglądając wprost w jej oczy. - O jestem też byłym matematykiem Akane - pstryknął palcami. - Ryu, Tonego i Gava... - pokiwał lekko głową. - Akane, ówczesny Gavin i Tony przodowali w mym przedmiocie, a Ryu ledwie dawał sobie z nim radę - obkręcił się wokół niej, wracając tuż przed jej wzrok. - Jestem też... hm... - zastanowił się i oparł o framugę drzwi. - Oj szkoda tyle o mnie gadać - machnął lekko ręką. - A co tu robię? Spaceruję - wyszczerzył się do niej.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  119. — Nie ma czegoś takiego jak kontrolowany pożar. Jest tylko pożar z intencją i bez intencji. — rzekł głosem Sangiusa, jakby delikatnie go przy tym przedrzeźniał. — Czyli mówiąc krótko, dwa kroki do przodu, jeden w tył... — skwitował jej postępy, po czym wszedł do środka. Od razu dorwał się do lutni, obserwując, czy przypadkiem to ona nie spłonęła.
    — W Mathyr... Dużo się dzieje. Ostatnio zbyt dużo. Widziałem wojska Polszy idące północ, chyba robią jakieś ćwiczenia bitewne. Poza tym, całkiem u mnie w porządku. A ty? Oprócz tranformacji i dziwnych perturbacji z nią związanymi... Jak się trzymasz? Z tego co widzę, nie bardzo za mną tęskniłaś pod mą nieobecność. — dodał, pustym wzrokiem patrząc w jej oczy, uśmiechając się niewinnie.

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  120. Zaśmiał się cicho słysząc frustrację w jej głosie, widząc jak trochę bledła. No nie było to łatwe zadanie. Nie, kiedy nie mieszkał w Phyonix.
    - Houra - powtórzył po niej. Akurat przekleństwa zdawały się być bardzo przydatnymi słowami. Pasowały do niemal każdej sytuacji bojowej w jakiej się znajdował. Dobrze było je znać. Pokiwał głową na znak że się zgadza i śledził wzrokiem tekst, gdy ona zaczęła śpiewać.
    - Powiedziałbym że tak kiepsko trochę - przyznał w odpowiedzi na pytania i postarał się powiedzieć wszystkie słowa dość pokracznie. - Widzisz?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  121. Nie odpowiedział, chociaż cisnęło mu się na usta, że on akurat przejmuje się każdym kogo zna. Może już w znacznie mniejszym stopniu jak kiedyś, ale jednak. Skrzywił się na jej oświadczenie i westchnął ciężko.
    - I widzisz... kompletnie nie rozumiesz o co chodzi - stwierdził. - Sarkazm to i ja używam, ale jest to sarkazm sytuacyjny, starający się nikomu nie podkopać samooceny... no może poza Gavem - odchrząknął. Na tego chłopaka czasem po prostu nie miał sił. - Ale on ma specjalne traktowanie - machnął na to jeszcze ręką.
    - Aha... czyli w sumie sama jesteś zboczona, co nie? - rzucił do niej z uśmiechem na twarzy. - W końcu sama mnie pocałowałaś - pokazał jej język. Skoro takie już wymyślała historie to nie byłby sobą, gdyby jej o tym nie przypomniał. - Tak wiem, miałaś w tym swój cel... nie zmienia to faktu, że to zrobiłaś. Zboczeńcu ty - zaśmiał się cicho. - Rozumiem, że ten trzeci pocałunek jednak był wyjątkowy. Czuję się zaszczycony - skomentował jeszcze, bo skoro sama go zainicjowała to według jej teorii był to ten wyczekiwany. - Już się nie pogrążaj, Dar. Po prostu odpuść ten temat - pokręcił lekko głową, a potem zaśmiał się do niej, machając szybciej miotłą i puszczając do niej oczko.
    - O nie, nie... służącym nie, znajomym, kumplem, przyjacielem... zwał jak zwał. Ty gotujesz, ja posprzątam. Będzie się przyjemniej jadło potem - dodał nie zamierzając odpuszczać. - Po prostu nie znoszę nic nie robić - mruknął na swoje usprawiedliwienie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  122. Popatrzył na nią tak jakby kompletnie jej nie rozumiał. No też coś! On jej się tu uzewnętrznia, opowiada o tym kim był i kim jest, a ona śmie pytać czemu ma go wpuścić?! Prychnął pod nosem i oparł się nonszalancko o framugę jej drzwi.
    - Bo jeśli tego nie zrobisz... będziesz miała trupa na sumieniu, a twoja siostra będzie niepocieszona - stwierdził wesoło. - Umieram z głodu i pragnienia - dorzucił podskakując kilkakrotnie i siadając na kolanach w progu drzwi. - Nie ruszę się stąd bez jedzonka - wyszczerzył się do niej. - Ach i ten... - podrapał się po głowie. - To matematykowanie to była jedynie fucha na boku - machnął lekko ręką. - 7 razy 8? - zapytał jej znienacka wstając na równe nogi i zbliżając się do niej na odległość kilku centymetrów. - 25 podzielić na 5 dodać 3 razy 9? - rzucił kolejne śmiejąc się przy tym lekko. - Tik tok tik tok... czas tyka... a prawidłowe odpowiedzi... toooo? - podał jej mikrofon złożony z jego pięści pod usta.

    Sato

    OdpowiedzUsuń
  123. Kiwnęła głową gdy Darcy wspomniała o cenniejszych gestach, tak, sama je coraz bardziej doceniała. Ogólnie zaczęła dostrzegać więcej wyjątkowości w tej relacji, dostrzegać coś czego wcześniej nie widziała lub nie była świadoma. Bardzo ją to wszystko cieszyło, już nie tylko ze względu na Gava, ale głównie ze względu na samą siebie.
    Na dokładniejsze wyjaśnienia co do ceremonii przyznała rację, że tak, jakaś tam nutka romantyzmu rzeczywiście w tym była, ale nadal nie uważała tego za coś czego chciałaby osobiście doświadczyć. Zobaczyć, jasne, czemu nie, jednak tylko tyle. Uśmiechnęła się pod nosem słysząc opowieść o bliźniaczkach, w sumie, ciekawe czy ona kiedykolwiek mogłaby pomylić Gavina z Gavem... Wydawało jej się to awykonalne. Niby wyglądali tak samo, przynajmniej na początku ich znajomości, bo teraz już sama budowa ciała ich różniła, ale... Spojrzenie zawsze mieli inne, to Gava zawsze było bardziej przeszywające, przynajmniej w jej odczuciu. Mimika też była inna, sposób poruszania się... Niee, idąc tym tropem myślenia uznała, że ognista kobieta rzeczywiście mogła się nieźle wkurzyć.
    ***
    Zaśmiała się na słowa o talencie.
    - Oj tak, zawsze zrzucam na tatę, gdy się burzy, że znowu się w coś wpakowałam - rzuciła żartobliwie, również zabawnie poruszając brwiami. Sama lekko skinęła jej głową i ostentacyjnie zarzuciła włosy w tył na wzmiankę o Słowiku, oczywiście robiła to wszystko w ramach wygłupów.
    - Tego talentu na pewno nie odziedziczyłam po tacie - posłała Darcy szeroki uśmiech. - Ale tak, korzystając z okazji, że tu jestem planuję zorganizować jakiś mały koncert na powitanie Tonego. Niedawno przyszedł list, podobno przyjdzie tutaj z Grimą i ich córeczką, więc jak nigdzie Cię nie wygna to na pewno będziesz zaproszona - posłała jej kolejny uśmiech i zaraz spojrzała na klawisze, słuchając jej instrukcji. Kiwnęła głową po czym zabrała się za nauki, zaczęła grać jak tylko dostała zaproszenie. Z początku ruchy miała mało płynne, momentami też trafiała nie w ten klawisz co trzeba, a wtedy zawsze krzywiła się w specyficznym grymasie. Z czasem palce poruszały się płynniej i błędów było mniej, jednak nadal się zdarzały, dopiero po którymś powtórzeniu udało jej się zagrać melodię bez błędu, jednak w wolniejszym tempie niż wersja oryginalna.
    - Huh, czasem mówią na mnie Żaba, przyznaję, że teraz przydałyby się takie żabie dłonie - zaśmiała się pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  124. Odpowiedział jej już jedynie uśmiechem. Kiedy wspomniała o zmartwieniu kącik jego ust drgnął lekko, a on przytaknął głową.
    - Nie martwię, wybacz, po prostu nieco się zamyśliłem - przyznał. - Wierzę, że umiecie - dodał zgodnie z prawdą. Mając takie zwierze nie mogła być kruchą dziewuszką, nawet mimo zabrudzeń i nieogarnięcia, po prostu na taką nie wyglądała. Zerknął po niej, gdy chichotała, najwyraźniej przypomniała sobie coś zabawnego, a skoro przypomniała to zapewne i amnezja niedługo minie.
    Widząc jak wskazuje go palcem na wzmiankę o nauczycielu, przyłożył dłoń do torsu i skinął wdzięcznie głową.
    - Przyjemność po mojej stronie - odparł z lekkim uśmiechem. Tak, warkocz teraz wyglądał o niebo lepiej. Zaśmiał się lekko na jej stwierdzenia co do warkoczy i całe to gdybanie.
    - Może rzeczywiście jesteś, kto wie - odparł z rozbrajającym uśmiechem, a po tym zaczął szykować swoje danie. Na suszone mięso zerknął zaciekawiony i sięgnął kawałek, by od razu spróbować.
    - Hm... Nada się na polewki, no i lubię czasem przekąsić takie niedoprawione. Chętnie przyjmę takie podziękowanie - przyznał. - Spieszysz się tam? - zagadnął. - Masz niecierpliwe oczy, jakbyś na coś czekała - pokazał na swoje oczy, a później na te jej. - Tak widzę - dodał, nawiązując kontakt wzrokowy.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  125. Zmrużył oczy, patrząc na wypaloną dziurę w kanapie.
    — Mam nadzieję, że to nie przez niestrawności żołądkowe... Na Kapłankę, a prawie z tobą zamieszkałem. Ominęła mnie jakaś apokalipsa... — dodał, po czym usiadł na krześle, wysłuchując księżniczki. Miała tą swą szczeniacką manierę, wibracje, które wokół siebie roztaczała. Była w centrum uwagi każdego, kto wokół niej przebywał. A przynajmniej tak się prezentowała. Lazarus czasami sam nie mógł się skupić, bo po prostu wpatrywał się w Darcy.
    — Zatem... Nastroisz mi lutnię? Postaram się coś przygrać. — stwierdził, podając dziewczynie instrument. — Kontrola to przede wszystkim ujarzmienie samej siebie. Póki co dobrze ci idzie... Kontrola nad tym co masz w środku, w trakcie metamorfozy to ciężka rzecz. Moja była intensywna, ale twoja może kąsać przez lata... Życzę ci przede wszystkim tego, żeby zakończyła się jak najszybciej, Darcy... — zmrużył oczy, zbliżając się do niej nieco. — W stronę Lerodas. Tam się gromadzili. A co do bycia cywilem... Teraz jestem prywatnie. Nikt mnie nie przysłał. Sam przyszedłem. Nie jako Grom, ale jako jednostka... Nadal się będziesz na mnie puszyć? W końcu mam łóżko na piętrze, mogłabyś chociaż dać mi trochę luzu...

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  126. — Takaś psikutaśna z ciebie dziewoja, Darcy, a prostego żartu z bąkiem nie jesteś w stanie przetrawić bez grożenia mi? — spytał, zaczepnie, zerkając jeszcze na jej biodro, jakby rzeczywiście sprawdzał rozmiar jej pierdziawy. — Powiedzmy że ci wierzę. — zachichotał.
    Przyjął nastrojoną lutnię z uśmiechem, słuchając jej wyznania. Cóż, miała w sobie brutalną siłę, coś co nie stawiało kompromisów, prowodyra pożogi, dynamo energii, które chciało znaleźć ujście w najgorszy możliwy sposób.
    — Też tak miałem. Agresja, ujście, emocje które cię opętują... Albo istota, jak to nazywasz... Spróbuj może... Namalować na płótnie to, co siedzi w tobie? Spróbuj to zobrazować, namaluj, zszufladkuj, spraw, by miało to swoją twarz. Bo wiesz, teraz nie masz pewności co do samej siebie... Może jeśli stworzysz coś, co personifikuje, albo portretuje to, co masz w sobie... Może wtedy będziesz w stanie nad tym zapanować? Ja bym tak zrobił na twoim miejscu.
    Słysząc o tym, że puszy się do jej rodziny, przewrócił oczyma.
    — Jestem wdzięczny, że wychowali mnie jak swojego. Nic więcej. Jeśli kradnę ci scenę, może musisz o nią zawalczyć? — spytał, przygrywając skoczną nutkę, czasami fałszował jeden czy dwa dźwięki, natomiast melodia dość czysto zobrazowała się pod jego palcami. — Czyżbyś była zazdrosna, Darcy?

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  127. — Chyba nie zrozumiałaś co mówię... — westchnął, dalej przygrywając nutkę. — Chodzi o spersonifikowanie tej istoty, nadanie jej kształtu. Jasne, możesz stworzyć piosenkę na jej temat, ale to nie działa tak dobrze... — dodał, obserwując jak przysiada do pianina. Przyśpieszył tempo melodii, sprawdzając, czy nadąży. Nie miał zamiaru sprawdzać jej barier, bo sam fakt, że księżniczka takowe posiadała już go odpychał.
    — Czyli jesteś zazdrosna, mówiąc krótko. — stwierdził, kiwając głową. — Widzę że opierasz swoją opinię na temat siebie przez pryzmat innych osób... Zdrowo. Ciekawe kiedy z tego wysiwiejesz. — wszczerzył się, po czym dodał. — No ja jestem wojakiem. A ty zamiast robić to co kochasz, dać się pochłonąć, to jojczysz, narzekasz, pierdolisz, zastanawiasz się nad tym jak to uprzykrzyć życie komuś, kto chce ci pomóc... Masz charakter przyjemny jak papier ścierny, mówił ci to ktoś?

    Lazarus

    OdpowiedzUsuń
  128. Zawtórowała jej śmiechem.
    - Przy takich rodzicach jak nasi nie ma lepszej wymówki - przyznała rozbawiona. Zarówno rodzice Darcy, jak i jej ojciec mieli na sumieniu sporo solidnych głupot.
    Widząc uśmiech i błyszczące oczy dziewczyny, An również uśmiechnęła się szerzej. Miło, że jest więcej osób, tak bardzo cieszących się na powrót tej dwójki. Przytaknęła głową.
    - Będzie i szczerze wątpię, że wygna - przyznała z lekkim śmiechem. - A pomoc chętnie przyjmę. Może nawet Ty byś coś zaśpiewała czy zagrała? - zaproponowała. Darcy w końcu też miała nie mały talent.
    Przyglądała się uważnie poprawką kuzynki i zawsze, gdy popełniała błąd, lekko przygryzała wargę, ale zaraz brała głęboki oddech i powtarzała sekwencję tak długo, aż nie zagrała jej poprawnie. Zaśmiała się cicho na tą "żabę".
    - Niektórzy tak mnie nazywają, "Żaba", dlatego osobiście mnie to rozbawiło - wyjaśniła co miała na myśli, a zaraz spróbowała rozłożyć rękę, co nie obeszło się bez pomocy.
    - Litości... Jak Ty to... - uniosła trochę wyżej brwi, a gdy Darcy zaczęła zwinnie przeskakiwać palcami po klawiszach pianina, patrzyła po jej dłoniach z uśmiechem. Zamknęła nawet na chwilę oczy, słuchając przyjemnej melodii.
    - Świetne! - przyznała. Czyli się dało. - A masz jakąś w zanadrzu co by mi pomogła wyćwiczyć to rozciąganie paluchów? - zagadnęła. W ćwiczeniach fizycznych zawsze było coś takiego, zaczynasz od rozkroku, kończysz na szpagacie. Może i przy instrumentach nauka działała podobnie?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  129. Dalej szykował swoją potrawę i odwzajemnił uśmiech dziewczyny. Nie zagadywał bardziej, bo miał wrażenie, że wyraźnie nad czymś duma. Skupił się na gotowaniu, a jej spojrzenie nie specjalnie go peszyło, nawet zerkał na nią czasem, jakby chciał się upewnić czy wszystko dobrze. W końcu jednak zagadał, a gdy przyszła odpowiedz zmarszczył lekko czoło. Zaraz uniósł brwi, gdy wyznała, że kłamała, a im dalej w las tym jego mina zdawała się coraz to bardziej zaskoczona. Zapomniał nawet o kociołku, który wstawiony bulgotał nad płomieniami. Chłopak uchylił lekko usta na te wszystkie informacje. To go kuźwa niezły zaszczyt kopnął. Spotkał już wiele istot na swojej drodze, ale takiego zaskoczenia jeszcze nie przeżył. Chwilę milczał, przyglądając się dziewczynie i trawiąc to wszystko co powiedziała. Zaraz wstał nagle.
    - No to co? Idziemy? Mogę Cię odprowadzić, będziesz bezpieczniejsza... - zaczął. Co on, głupi człowiek, mógłby niby zrobić by ochronić księżniczkę mitycznej krainy, ognistych ptaków? Skrzywił się lekko. Nie miał w tym temacie za wiele do zaoferowania, ale... Gdyby mógł jeszcze raz przytulić siostrę to gnałby na upartego przed siebie, więc rozumiał jej niecierpliwość. Zacisnął zęby.
    - Nie mam nadzwyczajnych zdolności, ale wiem gdzie iść, mogę zaprowadzić Cię pod samą granicę. Nie wejdę do wioski, nie chcę nikogo skrzywdzić - przyłożył dłoń do serca, jakby składał jej w ten sposób obietnicę, bo tak też w rzeczywistości było.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  130. Już nie komentował tych wszystkich słów, odnoszących się do pocałunku. Nie miał ochoty na dłuższe przekomarzanie się w tej kwestii. Darcy brała to wszystko zbyt poważnie i zbyt łatwo dało się ją podburzać, denerwować i męczyć w takiej lub innej kwestii. Co do insynuacji tego co miał zrobić w łazience uniósł wysoko brew i spojrzał po niej wymownie.
    - Już rozumiem... - odchrząknął. - Pocałunki "nie", a fe... bo nie ma miłości wielkiej, jestem romantyczką i czekam na rycerza na białym koniu lub coś w ten deseń. Nie musi być na koniu, ale wiadomo o co chodzi. Szarmancki, kochany, opiekuńczy, niezbyt wymagający w utrzymaniu i tak dalej - machnął lekko ręką, schylając się przy tym by zebrać część syfu i zanieść go do czegoś w rodzaju śmietnika, po czym wrócił do niej.
    - Ale jako, że tak czekam długo i okrutnie mi źle z tym... to zabawię się ze sobą - pokiwał lekko głową. - Pokrętna ta twoja logika - rzucił ze śmiechem doskonale zdając sobie sprawę, że dziewczyna po prostu chciała go odgonić od miotły. Nie mniej nie zamierzał przestawać. No, może na chwilę. Przystanął w kuchni zerkając na to co robi.
    - Hm... w sumie to nawet nie do końca wiem - przyznał szczerze. - Lubię ostre, lubię mniej ostre, nie lubię bezsmakowych i po prostu mdłych... - odchrząknął. - Ale nie jadłem chyba jeszcze nic takiego maksymalnie ostrego - przyznał szczerze. - Nie wiem czy takie lubię - wzruszył ramionami. - Ale spróbować chętnie spróbuję.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń

^