Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Z muzyką mi do twarzy


AKANE GRANDSAND

Argar || Hybryda || 17 lat (19.01) || 165cm zadziorności 


Dziewczyna o szczupłej, wysportowanej budowie ciała, granatowych włosach i fiołkowych oczach. Młódka o historii zawiłej, tak jak u większości nastolatków. Do dziewiątego roku życia wychowywała się z "bandą oszustów", jak to ma w zwyczaju o nich mówić, o ile w ogóle mówi. Później, na szczęście, było już lepiej, poznała swojego biologicznego ojca, przyrodniego brata i trójkę dzieciaków, z którymi do dnia dzisiejszego utrzymuje relację. Co prawda wymiar teraz trochę inny, ona sama odrobinę się zmieniła, z resztą tak jak i jej relacje, ale An uważa to za naturalna kolej rzeczy. W końcu zmiany to jedna z życiowych podstaw. 

Jej analityczny umysł oraz doświadczenia z przeszłości potrafią jednocześnie doprowadzić do szewskiej pasji, jak i pomóc zdobyć nowych przyjaciół. Nastolatka lubi pomagać i udowadnia to, gdy tylko ma okazję, jest jednak bardzo wyszczekana, przez co wielu odbiera ją jako przemądrzałą. O ile opinia obcych nie bardzo ją obchodzi, o tyle zupełnie inaczej jest w przypadku istot dla niej ważnych. Do życia stara się podchodzić z pogodnym nastawieniem, chociaż nie raz na wierzch wychodzą stare przyzwyczajenia. 

Akane nie jest dzieckiem zrodzonym z miłości. Matka dziewczyny porzuciła ją zaraz po porodzie, nie mogąc znieść podobieństwa małej do jej ojca, oprawcy którym był w oczach młodej Vivienne. Fiołkowo-oka przez wiele lat uważała kobietę za martwą, prawda jednak okazała się inna i wyszła na jaw całkiem niedawno. Tym samym odkrywając nowe karty, pozwalające An dowiedzieć się jaki konkretnie rodzaj hybrydy prezentuje. Połączenie piaskowych zdolności ojca i magicznych umiejętności klanu Latrala sprawiły, że dziewczyna włada psychoaktywnym pyłem, przy pomocy którego jest w stanie wejść w umysł innej istoty. Poza tym posiada swego rodzaju szósty zmysł, potrafi określić cudze intencje i miewa pewnego rodzaju przeczucia. Odczytywanie emocji bywa u niej na tyle silne, że poprzez uzewnętrznianie ich, czy to wokalnie, czy artystycznie, "zaraża" nimi odbiorców. Czasem wprawia ich w smutek, czasem w radość, a jeszcze innym razem w zadumę. 


DODATKOWE

POPRZEDNIA KP

__________________________________________________________________

Zapraszamy do wątkowania!

200 komentarzy:

  1. - To nie poszłaś trasą o której rozmawialiśmy? - zdziwił się trochę i zmarszczył lekko brwi. No bo co to ma być. On tu jej swoją mapę oddaje z dobrego serducha, a ona sobie kompletnie wszystko olewa. Aż wydął policzki niezadowolony, ale zaraz wydmuchał powietrze i odetchnął głęboko. Wdech i wydech.
    - Mówiłem ci, że tu wcale nie jest tak źle - przypomniał jej w uśmiechem, a na komentarz o słodyczy westchnął przeciągle. - No ej... taki był zamiar tego drinka. Słodka sklejka dla kompletnie pijanych klientów. Oni już niczym się nie przejmują - wyszczerzył się do niej, po czym zrobił jej tę prawdziwą popisową bombę. Swojego drinka, który był straszliwie chodliwy w tym barze. Podsunął jej go pod nos, wraz z rozpiską do słodkiego cholerstwa.
    - Na randce? - aż się cały zaczerwienił. - O rany... ja nie wiedziałem, że my... o kurczę... - spanikował, przyciskając dłonie do policzków. - No nie... przecież my nie... jak to randka? - popatrzył na nią z wyraźnym przerażeniem w oczach.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie skomentował już tego po co stała w kolejce, bo nie był pewien czy to co przyszło mu do głowy nie prowadziło by do kolejnej kłótni. Westchnął przeciągle, gdy znów zaczęła ten temat. No dobrze. Teraz zapytała, ale wiadomo było że siedzi jej coś we łbie i nie skończy choćby świat miał się zawalić.
    - A mogę sobie najpierw zatkać uszy? - zapytał krótko. - Serio nie rozumiem po co ciągle i ciągle to wszystko mielisz. Jakbyś już mielonego mięsa za dużo nie miała. Mielisz i mielisz. Na okrągło - spojrzał na nią, również ciesząc się z płycizny. - Nie zmienisz tego co o tobie myślę, a ja nie zmienię tego co ty o mnie myślisz. Wszystko w temacie. Arivederci. Co w tym trudnego do zakumania? - spojrzał jej prosto w oczy. - A podobno jesteś taka inteligentka...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż odetchnął z wyraźną ulgą. Zawał odszedł jak ręką odjąć. Uff... jeszcze tego brakowało, żeby zapomniał że umówił się na randkę. No bo przecież z randką należy mieć nieco planów. Jakieś wyjście, kwiaty, coś do jedzenia, jakaś atrakcja... a on miał pustkę w głowie.
    - Uff... - wymamrotał. - Nie strasz mnie tak więcej - poprosił ją cicho. - No bo ja żadnego planu na randkę nie miałem. To byłaby straszna kicha - wyjaśnił jej swój punkt widzenia, po czym wzruszył ramionami.
    - Ale w tym nie ma filozofii - odparł spokojnie. - To jak mieszanie wywarów. Bierzesz 1/3 tego, potem 2/9 tamtego i tak dalej... prościzna - zauważył. - O... a gdzie będziesz pracowała? Może już tam robiłem to mógłbym ci coś powiedzieć, ale wiesz... ja to jak pracowałem poza Zamtuzem to trzymałem się najdłużej 12 dni...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  4. - No teraz to sobie jaja robisz ze mnie - spojrzał na nią tak, jakby się z księżyca urwała i machnął ręką ruszając przed siebie. Odetchnął kilkakrotnie i zaledwie po paru krokach zatrzymał się żeby się do niej odwrócić.
    - Boisz się? Czego? - zapytał jej chłodno. - Że cię zgwałcę na poczekaniu? Zabiję, czy co? Aż tak niskie mniemanie o mnie masz? Ja rozumiem, że nie jestem zawsze w porządku. Jasne, nie jestem. Zadowolona?! Ale żeby się mnie bać?! Czy ja cię kiedykolwiek uderzyłem?! - krzyknął na nią. - Dzięki wielkie. Boję się, do jasnej cholery... i zasłaniam plecami innych, a to mnie się wypomina ucieczki od tematu. Kurwa, serio?! - popatrzył na nią chłodno i zaraz pokręcił głową.
    - No jasne, powiedz mi co o mnie sądzisz... - wywrócił oczyma. - ... skoro się mnie tak boisz to po cholerę w ogóle zawracasz tym sobie gitarę?! Powinnaś się cieszyć, że masz problem z głowy - zauważył sucho. - Zresztą... - zrobił kilka kroków w jej stronę. - Jak chcesz to sobie możesz wyczytać to co o tobie sądzę, nie? Przecież ty wiesz wszystko. Włącznie z moimi zauroczeniami i innymi uczuciami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  5. - To pokaż mi taką spontaniczną randkę - ożywił się zaraz chłopak, siadając tuz obok niej po stronie klientów baru. - Taką z dobrym towarzystwem, która będzie udana bez sztucznego wymyślania jak tu zachwycić tę drugą osobę - dodał zaraz z wielkim uśmiechem na twarzy. - No to jak? Kiedy idziemy na spontaniczną randkę? - zainteresował się, po czym pokręcił głową.
    - Ale to naprawdę nic trudnego. To się po prostu wie - wyjaśnił, nie bardzo wiedząc jak to powiedzieć. - Metodą prób i błędów - zdecydował. - A potem to już w zależności od wywaru... jeśli wiesz, że możesz lać na oko to lejesz, a jak nawet odrobina więcej jakiegoś produktu przynosi niepożądany efekt to po prostu trzymasz się ściśle przepisu.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  6. - Nie rozumiem cię - odparł krótko, odsuwając się od niej i opierając o kamienną ścianę tunelu. - Nie rozumiem twojego rozumowania. Robisz z igły widły, doprawione jakimiś chorymi teoriami - wymamrotał. - Teraz mi pieprzysz o śliwce co wpada w kompot... ja rozumiem, że chodzi o przysłowiową śliwkę, ale skoro chcesz szczerzej, uzewnętrzniającej się rozmowy to może wypadałoby wyrażać się precyzyjnie a nie rzucać metaforami, co? - obrzucił ją przelotnym spojrzeniem i wzniósł oczy do góry.
    - Nie jestem tobą, Akane - oznajmił krótko. - I tak, potrafię zgnoić. Tak, mam niewyparzoną gębę i tak czasem później tego żałuję - zgodził się z nią, po czym spojrzał na nią uważniej. - Ale niestety nie za ognisko. Sorry, tego nie żałuję - odparł krótko. - Mam wrażenie, że ciebie wszędzie jest pełno. Za każdym razem, gdy coś się dzieje, pojawiasz się ty... i psujesz sytuację. Zobacz, nawet jak poszedłem w pizdu... nagle się pojawiasz i rozkręcasz dramaty - odparł krótko. - Na ognisku zrobiłaś to koncertowo i teraz mówisz, że nie chcesz wchodzić mi w głowę... a tam nie miałaś z tym najmniejszego oporu - popatrzył na nią chłodno. - I zanim powiesz, tak... ja rozumiem, że miałaś super niewyparzony jęzor przez swoją mamuśkę od siedmiu boleści, niech spoczywa w pokoju - założył ręce jak do modlitwy. - I że mogłaś wyczytać co nieco zupełnie niechcący. Okay, ja to rozumiem... ale wypalanie tego w tamtej chwili... ty po prostu uwielbiasz mnie drażnić i prowokować - rozłożył ręce w geście poddania się. - Zresztą zobacz tu zrobiłaś to samo. Rzuciłaś aluzją i potem jesteś wielce oburzona, że ja się odzywam - prychnął, kręcąc przy tym lekko głową. - Podobno mnie znasz, a skoro tak mnie znasz to wiesz jak reaguję na podobne zagrywki. I jasne, wiem że nikt inny nie jest taki jak ja, ale trudno. Taki już jestem i nie zamierzam się zmieniać. Wiem, że niezwykle drażni cię to, że ktoś z tobą konkuruje o miano najdłuższego jęzora, ale szczerze? Mnie to rybka - zauważył krótko. - Poza tym, Słonecko, nie tylko ciebie potrafię tak zgnoić. Po prostu jeszcze nikt inny nie wyprowadził mnie z równowagi tak bardzo jak ty - zauważył krótko. - Onyx była blisko - prychnął i zaraz zagryzł mocno wargi. - Nie, to nie ja się uczę emocji. Pomyliłaś chłopków, Słonecko. Ja tylko walczę z odróżnieniem siebie od swojego brata, a to jest różnica - zauważył na koniec.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  7. - Spontaniczny wypad kumpelski? Ale to nie ma sensu - odparł zgodnie z jego punktem widzenia. - Takie wypady zawsze są spontaniczne... a randka to randka - podrapał się po głowie, trochę smutniejąc, bo okazja do poznania czegoś nowego znów uciekała w siną dal. W siną dal...
    - Tutaj? - spojrzał na nią z powątpiewaniem, po czym przekalkulował swoje szanse na wylanie. No dobra, może jak wystarczająco się postara to uda się wylecieć z tej roboty. Z drugiej strony... czy naprawdę chciał to załatwiać w taki sposób? Zacisnął mocno usta.
    - No okay... póki nie ma Bena - poradził jej, wpuszczając ją za bar i podając swoje rozpiski. - To są standardowe drinki. Takie wiesz... podstawa podstaw - odchrząknął. - Najpierw one, później kombinowanie - zdecydował się na taką naukę.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  8. - I co? Teraz to ty uciekniesz tak? - spojrzał za nią. - Rozgrzebałaś sprawę i to nazywasz zamknięciem? - podszedł do niej i złapał ją za ramię, ale nie obrócił jej do siebie, ani nie przygwoździł jej do ściany. Ot złapał, żeby zwyczajnie ją zatrzymać.
    - To chciałbym ci tylko uświadomić, że właśnie robisz to co podobno nie tak dawno temu... o czekaj, przed jakąś godziną, zrobiłem ja. Tylko ja wtedy byłem ten be i niedobry, a ty teraz jesteś taka wspaniałomyślna - rzucił krótko. - Skoro chciałaś rozgrzebywać temat to teraz nie uciekaj przed nim, bo ja jeszcze nie skończyłem - mruknął krótko.
    - Mówisz, że boisz się, że mnie kochasz - powtórzył po niej. - Nie chce mi się w to wierzyć, wiesz? - dopiero teraz obrócił ją do siebie, żeby móc świadomie nastawiać się na urok jej oczu. Gdyby tylko chciała, rzecz jasna. - Zasłaniasz się czymś tam czymś tam... sorry za trudna nazwa, ale rozumiem przekaz. Uczucia tylko do osoby, którą znasz i lubisz.... - oznajmił wcale z niej teraz nie drwiąc. - Zasłaniasz się tym i bawisz się wspaniale. Powiedz Akane, skoro boisz się, że mnie kochasz... to powiedz czy poza mną jest jeszcze ktoś, kogo boisz się że kochasz? - przekrzywił lekko głowę. - To pierwsze pytanie, a drugie... co byś powiedziała, gdybym powiedział, że spoko kocham cię, ale kocham też Onyx? - uniósł wysoko brew. - Byłabyś w stanie się podzielić z tą drugą? - obserwował ją chłodnym spojrzeniem. - Bo ja nie - odparł zgodnie z prawdą. - Ja nie będę w stanie się dzielić, więc jeśli boisz się, że kochasz jeszcze kogoś poza mną to najpierw się dowiedz, które to zauroczenie a które to miłość, zanim zaczniesz robić komuś wodę z mózgu - rzucił, puszczając ją teraz.
    - Dla twojej wiadomości, coraz rzadziej się do niego porównuję, ale to nie jest takie łatwe - wyjaśnił krótko. - Mhm... to co? Może jeszcze trochę zagłębimy się w temat, co? - zaproponował, bo przecież Akane tego chciała, a skoro już pragnęła temat zamykać to należało go kompletnie rozgrzebać.
    - Wiem, że nie lubisz naruszać czyjejś prywatności swoimi umiejętnościami - rzucił. - Sprawa ma się inaczej, gdy chodzi o twoją osobę. Nie oczekuję od ciebie żadnych przeprosin. Ja o ognisku już zapomniałem... no prawie, bo jak ktoś przychodzi rozgrzebywać sprawy to nic dziwnego że wspomnienia wracają. Bo najlepiej rozdrapywać ledwie co zagojone rany, co nie? Masochistka.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  9. Puścił ją i nie odsunął się. Słuchał tego co mówi bez specjalnego wzruszenia. Zaciskał tylko mocniej pięści.
    - Nie miałem nic przeciwko spotkaniu cię dzisiaj, dopóki nie zaczęłaś tego tematu - zauważył spokojnie. - Jakoś wszystko było w porządku, a potem zaczęłaś rzucać aluzjami, mimo że mówiąc o uczuciach zaznaczałem, że nie jestem osobą, z której powinno się brać przykład. Nie wiem po co była ta twoja "żaluzja". Przychodzi mi tylko do głowy to, że zwyczajnie chciałaś dopiec. Nie oczekuj, że zrobię się wielce ciepła klucha i będę reagował na coś takiego jak Ryu czy Tony. Przykro mi, ale nimi nie jestem - wzruszył ramionami, po czym pokręcił lekko głową. - Stuknij się w ten swój pusty łeb - pstryknął ją palcami w czoło, skoro już tu obok stała. - Wrzucasz sobie na głowę jakieś niestworzone historie. Tworzysz dziwne otoczki i robisz ze mnie pieprzonego potwora, tylko dlatego że zwraca uwagę na twoje niedociągnięcia. No sorry, Słonecko, ale nie jesteśmy już malutkimi dziećmi. Ani ty ani ja. Mamy swoje wady. Moją jest choćby dar niewyparzonej gęby. Powiem i wytknę wszystko co mi się nie podoba, ale wiesz co? To od ciebie zależy co z tym zrobisz. Chcesz się tym zadręczać, zadręczaj się. Chcesz się zmienić, zmieniaj. Chcesz zostać taka jaka jesteś, zostań. To Twoje życie, twoja decyzja i twoja osoba - zauważył zgrzytając przy tym zębami.
    - Jak chciałaś skończyć temat to trzeba było to zrobić, gdy mówiłem że dla mnie temat jest zamknięty - dodał zaraz. - Ale zrobiłaś z tego chryję, a teraz ci się odwidziało? Ja wiem, że kobiety zmienne są, ale żeby aż tak? Szkoda że tu ginekologa nie ma, bo może by ci kurację hormonalną przypisał czy coś - wywrócił oczyma. - Co cię interesuje co ja o tobie myślę, co? - popchnął ją delikatnie. - Jak będziesz sobie tak wrzucać na łeb to życia nie będziesz miała - dodał zaraz. - Podobno jesteś egoistką. Podobno chcesz robić co tylko chcesz. Podobno miałaś wziąć swoje życie w swoje ręce, a jedyne co robisz... przynajmniej z mojego punktu widzenia... to jołczenie o tym jak ci źle, bo jakiś chłopak wyrzyguje ci to co jemu się w tobie nie podoba - fuknął. - Proszę cię... nie załamuj mnie bardziej - warknął. - Jesteś wartościową osobą, która rzuca się kumplom bezmyślnie na pomoc... i zanim powiesz cokolwiek, wiem że ja też to robię... - żachnął się, uderzając pięścią w ścianę. - Jesteś dobrym słuchaczem. Masz ładny uśmiech i potrafisz służyć radą, jeśli nie wpadasz w ton co to nie ja. Masz tendencję do wyniosłego tonu, który wkurwia słuchającego i wówczas już nie liczy się to co mówisz, a to jak wyrażasz swoje zdanie. O i zobacz... jakie zdziwko. Czyżbyś i ty kumała o czym mówię? - uniósł wysoko brew. - No nie gadaj, że ciebie też coś takiego wkurza? Piona! - wywrócił oczyma i uniósł piątkę w powietrze. - Pieścisz się na każdym kroku, jak coś ci nie wychodzi... i jak już przedstawiasz rację i jesteś na niej zafiksowana to robisz z siebie dzieciaka - zgrzytnął zębami. - Przy czym jesteś świetna z maluchami i nowo poznanymi osobami. Zazdroszczę ci tej łatwości nawiązywania nowych przyjaźni, tej lekkości z jaką pozwalasz im wchodzić w swoje życie. Tej dozy naiwności, która nie jest tu w żaden sposób przegięta. Zazdroszczę ci rodziny, którą posiadasz... i tak, wiem. Rzucisz o Rei, ale ja tego nie czuję, okay? Rei nigdy nie była i nie będzie moją rodziną. Doceniam ją, jestem jej bardzo wdzięczny, lubię ją... ale to wszystko. Ja się tam nie czuję ech częścią tego kochającego, wesołego domu - zacisnął pięści i zrobił w jej stronę krok.
    - Frustruje mnie to co do ciebie czuję - dodał po dłuższej chwili. - Frustruje mnie to uczucie. Zależy mi na tobie, ale wkurwiasz mnie niesamowicie - warknął. - A jeśli pytasz czy kocham? To odpowiedź brzmi "nie" - rzucił, przyciągając ją do siebie w pasie. - Nie wiem co to miłość, więc absolutnie nie mogę powiedzieć, że kocham.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  10. Próbował jej słuchać. Naprawdę próbował, ale jakoś nie bardzo mu to wszystko stykało. Ona była jakaś inna. Przekręcała jego słowa, znów dorabiając sobie do nich teorie. Westchnął ciężko.
    - Nie porównuję się, Słonecko - odparł zrezygnowany. - Obawiam się, że to ty mnie do nich porównujesz. Nie pod wszystkimi względami, ale pod tym jednym, konkretnym. Pod względem reagowania na twoje dziwactwa - rzucił krótko. Zarzut o seksistowskim komentarzu puścił w niepamięć, bo nie bardzo wiedział do czego piła. Nawet zażartować sobie nie można było, bo wrażliwa dusza się odzywała w dziewczynie. Cholera... wcześniej nie była aż tak delikatna.
    - Wzajemnie. Chciałaś wiedzieć co o tobie myślę, a jak ci to wytłuszczam to Ci się nie podoba bo nie poruszam tego tematu który chciałaś, bo widzę to zupełnie inaczej od ciebie. Ciężko się tak rozmawia, bo widzisz... w ten sposób nigdy do niczego nie dojdziemy - zauważył już nie mając na nią sił. Gdyby nie to, że wpadł na pomysł iż ciągłe wzdychanie może zostać odebrane jako pieprzona zniewaga to zawzdychałby się tu nad beznadziejnością całej tej sytuacji. Miał wrażenie, że gadają sobie bez sensu. Cokolwiek by nie powiedział, ona odbierała to razy sto. Wyciągała z tego takie rzeczy, które nawet nie przyszły mu do głowy. Wnioskowała za daleko.
    - Słuchaj, jestem prostym chłopem, okay? Nie analizuj tak wszystkich moich słów, bo to co mi odpowiadasz to jakiś kosmos. Dorabiasz takie myśli jakich w ogóle nie miałem w sobie. Mówię ci... robisz ze mnie potwora, a ja nawet nie wiedziałem, że tak myślę - zauważył w miarę spokojnie.
    - Akane, z całym szacunkiem, ale z naszej dwójki to samą siebie powinnaś w dupę kopnąć - odparł znowu czując jak żyłka mu na czole zaczyna pulsuje. - Ja nie potrzebuję i nigdy nie potrzebowałem od ciebie pozwolenia na robienie tego czego chcę. Chodziłem i dalej chodzę, gdzie chciałem i kiedy chciałem. Mogę ci tylko przypomnieć, że 2 dni leżałaś z problemem, bo akurat robiłem coś zupełnie innego i musieliście poczekać na mnie z wejściem w zaświaty - zauważył. - Więc z łaski swojej nie dorabiaj tu sobie wygodnej dla siebie teorii o tym, że ułatwiasz mi w ten sposób życie. Nie, Słonecko. Nie mi je ułatwiasz, tylko samej sobie. Ta teoria niestety jest błędna. Nigdy nie pomyślałem o tym, że mnie hamujesz. Podejrzewam nawet, że dorobiłaś sobie równie wygodną teorię do sytuacji z Ryu i jestem niemal pewien, że on... może cię nie wyśmieje jak się dowie, ale zrobi wielkie oczy i popatrzy na ciebie z niedowierzaniem. Serio. Za bardzo wszystko analizujesz, a ta teoria - pokręcił głową i roześmiał się już naprawdę nie mogąc wytrzymać. - Do mnie? Naprawdę? Słonecko... kręcę z Onyx, niańczę Darcy, z tobą drę koty, wybywam gdzie chcę i kiedy chcę. Mnie nic nie ogranicza, a już na pewno nie twoja osoba - rozłożył lekko ręce. - Owszem, zależy mi na tobie, ale to nie znaczy że teraz będę chciał spędzać z tobą każdą swoją wolną chwilę. Gdzie tu zabawa i ekscytacja - pokręcił lekko głową. - Więc zamiast kopać mnie w dupę, kopnij samą siebie i spróbuj dowiedzieć się po jaką cholerę to zrobiłaś. Nie zasłaniaj się czyimś dobre, no bo sorry, ale w tej chwili pięknie strzeliłaś sobie w kolano - zauważył, muskając delikatnie jej wargi swoimi. - Strzeliłaś doszczętnie. Nokaut murowany - dodał jeszcze, przyciskając ją delikatnie do ściany i kładąc dłonie po obu stronach Akane. - Grima mogła mieć rację. Terra wywołuje instynkty pierwotne, a ja no cóż na pewno coś do ciebie czuję - zauważył zgadzając się z tym całym napięciem seksualnym. - Przykro mi... przydomek Panna Idealna dalej z tobą zostaje - znów musnął jej usta, dłoń wsuwając jej bezczelnie pod koszulkę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  11. Załamał się i to tak konkretnie. No nie. W ten sposób to oni do porozumienia nigdy nie dotrą.
    - Ja ci tego nie wypominam, Akane - fuknął na nią. - To był tylko przykład na potwierdzenie moich słów - bąknął. - Absolutnie nie chodziło mi tu o wyrzucanie ci tego... i właśnie o tym mówię. Nie rozumiesz co ci chcę przekazać - warknął. - Ja nie wiem, jakoś inni potrafią zrozumieć. Co z tobą jest nie tak, hm? - zerknął na nią poważnie się nad tym zastanawiając. Dlaczego to ona brała go tak pod włos? Prześwietlała wszystkie słowa i dochodziła do wniosków, które były zwyczajnie błędne.
    - Okay - westchnął. - Tylko ubrałaś swoje chęci w takie słowa, jakbyś oczekiwała, że gdybyś nie kopnęła mnie w dupę to bym zatracił siebie dla mojej miłości do ciebie. Akane to tak nie działa - pokręcił lekko głową. - Fajnie, że chcesz, ale wiesz... tu znowu jest to o czym mowa była na samym początku. Ja też mam swoje chcenie - zacisnął mocno wargi. - A już w ogóle pomińmy ten fakt, że rzuciłem o kopaniu w dupę, żeby jakoś szybko wybrnąć z tematu. Przyczepiłaś się do tego jak pies do mięsa po miesięcznym głodowaniu - pokręcił z niedowierzaniem głową. - Przecież ja nie chciałem w to wszystko wchodzić. Zaznaczyć mniej więcej o co chodzi... Grima nie musiała znać wszystkich szczegółów, a ty zrobiłaś z tego wielką aferę - zacisnął mocno wargi, intensywnie wpatrując się w jej tęczówki.
    - Tylko pod warunkiem, że ty też już się zamkniesz - rzucił już łagodniej, skupiając się teraz jedynie na pieszczotach. Działał w nich trochę po omacku, ale miał to w dupie. Przygryzł jej dolną wargę, pozwalając sobie na więcej swoimi dłońmi. Dotarł palcami do brzegów jej stanika i podwinął go do góry, aby móc śmiało ścisnąć to co kryło się pod nimi. Nie spuszczał jej przy tym z oczu. Cholera, miał na nią wielką ochotę, a fakt że aktualnie była wolna nie pomagał w powstrzymywaniu się. Wcześniej nie chciał przekraczać tej granicy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  12. - Duży problem - odparł krótko Acair. - No matko... ja nigdy nie bylem na żadnej randce. Nawet nie wiem jak się do tego zabrać - przyznał się jej szczerze, trochę przy tym czerwieniejąc na twarzy, ale zaraz potrząsnął głową obserwując co robi przy barze i krzywiąc się niemiłosiernie.
    - O boże... - bąknął niezrozumiale. - Jak ty dostałaś tę fuchę, co? - zapytał jej cicho, zaraz zaczynając jej wyjaśniać w jakich proporcjach wlewać to i owo i robiąc dodatkowe notatki, specjalnie dla niej.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  13. - Nie każdy musi chcieć opowiadać o swoich zachciankach - zauważył spokojnie. - Moje zachcianki są dla mojej wiadomości wyłącznie. Ja nie gadam, Akane, ja robię - szepnął jej do ucha, przesuwając zaraz językiem po całej długości jej szyi i ściskając jej pierś mocniej. Drugą dłoń zsunął w dół, by dobrać się do jej bielizny. Zaraz też był pod materiałem, odnajdując w nich jej brzoskwinkę (to mnie zawsze będzie dobijało xD). Przesunął po niej dłonią, pieszcząc ją delikatnie palcami.
    - Mhm w razie czego krzycz, nie chcę ci tu krzywdy zrobić - zapewnił szybko, przyprawiając ją o malinkę w dość widocznym miejscu na szyi.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  14. [Bananek i brzoskwinka xD]

    Nie miał potrzeby krzyczeć. Spodobała mu się jej inicjatywa. Zagryzł delikatnie wargi, ale pomruk i tak wydobył się z jego gardła. Poruszał palcami po jej kobiecości szybciej i trochę bardziej niecierpliwie, aby po chwili wyciągnąć dłonie i zsunąć z niej bieliznę, która popłynęła gdzieś z nurtem wody. Zerknął za nią przez moment, zastanawiając się czy warto ją ratować, ale... miał przed sobą gorącą dziewczynę. Pal licho z bielizną. Będzie czas to i będzie na to rada. Wpił się ustami w jej wargi, teraz śmiało wsuwając palec w jej kobiecość i jednocześnie pracując i swoimi biodrami aby narzucić rytm jej dłoni. Cholera... Tony nie kłamał. To były doznania nie do opisania. Przygryzł jej ucho i odsunął się od niej, żeby znów spojrzeć w te jej tęczówki z zadziornym uśmiechem na twarzy.
    - Nie mam potrzeby krzyczeć - zapewnił ją. - Działasz na mnie jak jakiś magnez... nie wiem jak to się dzieje, ale cholera... - pokręcił głową nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa, uniósł jej jedną dłoń i oparł ją sobie o biodro, jednocześnie ocierając się o jej kobiece części swoimi biodrami. - Doprowadzasz mnie do szału.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  15. - Seks i randki to dwie różne sprawy - wzruszył ramionami Acair. - Na numerek wystarczy parę słów i masz takiego w garści... a na mnie leci seksoholik, więc już w ogóle - zauważył krótko, nie mając ochoty wgłębiać się zbyt mocno w ten temat.
    - Okay - westchnął dalej jakoś tak powątpiewając w powodzenie jej pracy, ale z drugiej strony on sam nie mógł się poszczycić zbyt wielkim szczęściem na tym polu. - No dobrze, to spróbuj raz jeszcze - poradził jej, podając jej tym razem instrukcję przystosowaną pod jej własne umiejętności.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  16. Chłopak nie oponował. Działał instynktownie, a odruchy ciała Akane podpowiadały mu, że w dobrą stronę idzie. Nie spoczywał na laurach, starając się dać jej jak najwięcej przyjemności. To było dzikie, wręcz zwierzęce. Odbierał przyjemności od niej, oddawał to co mógł, odwdzięczał się wszystkim, całował zachłannie. Palce wyciągając z jej szparki, by zacisnąć na pośladkach dziewczyny. Gdy tylko na nim "usiadła", sapnął ciężko, spoglądając w jej oczy i oblizując delikatnie usta. Nie pytał o zgodę. Widział to w niej. Pragnęła go tak jak i on pragnął jej. Wbił się w nią jednym ruchem i zatrzymał w środku, bo zabrakło mu na moment powietrza.
    - Wow... - wymamrotał niezbyt inteligentnie. - Jezu... - powtórzył jeszcze, po czym poprawił tę samotną malinkę, dając jej przy tym klapsa w tyłek. - To teraz mi pomóż trochę... - wydusił, zaczynając z niej wychodzić i wchodzić na powrót. - Pokaż jak ci najlepiej... - spróbował to wyjaśnić. Rytm miał znaczenie, czuł to w kościach, ale nie był pewien jaki będzie dla dziewczyny odpowiedni.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  17. Musiał się z nią zgodzić. Uczucie było nie do porównania. Pozwolił jej przejąć pałeczkę, nadać odpowiedni rytm. To wówczas załapał jak działać i zaczął z nią współgrać dodając do doznania kolejne ekscytacje. Nie słyszał już nawet chlupotu wody. Rytmicznie się w niej zanurzał, czując jak ta otula go swoim wnętrzem, jak chętnie do siebie zaprasza. Malinkę przyjął z lekkim prychnięciem.
    - Kopiara - skomentował, zaraz przygryzając jej sutek i raz jeszcze pozwalając sobie na mocniejszy klaps w te jędrne pośladki. Na przemian ściskał je i masował, co jakiś czas dodając do tego klapsa. Sapał niczym po maratonie, ale dalej i uparcie utrzymywał odpowiedni rytm. Czuł, że oboje są już blisko. Złapał ją wówczas za włosy i odchylił jej głowę do tyłu, aby mieć dojście do całej długości jej szyi. Zaszczycił ją pocałunkami, pragnąc jej jeszcze bardziej. Ich ciała współgrały ze sobą jak nigdy dotąd. Tego nie dało się z niczym porównać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  18. Aci pokręcił lekko głową.
    - No dla jednych tak, ale ja nie czułem tam jakichś super flirtów czy randek. Może po prostu tego nie zauważam? - zaproponował taką opcję i ostatecznie machnął na to wszystko ręką. Sprawa flirtów i randek nie była znów taka ważna. Obserwował ją uważnie, gdy tak skupiała się na swoim zadaniu. Uśmiechnął się nawet lekko widząc tę słodką minkę.
    - No, no... ale teraz poszło ci dużo lepiej, a praktyka czyni mistrza - zapewnił upijając łyk jej drinka. - O i super... smakuje świetnie! - zapewnił ją wesoło.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  19. Shi usiadła obok dziewczyny i odruchowo objęła ją ramionami, żeby pogłaskać po włosach. Westchnęła cicho.
    - Emocje robią swoje - zgodziła się z nią. - Tyle się u ciebie wtedy działo. Może źle się do tego zabraliście oboje? - zaproponowała taką możliwość, ale zaraz pokiwała lekko głową zgadzając się z dziewczyną. - Tylko nie czekaj z tym w nieskończoność - poradziła. - Daj mu kilka dni, ale nie odkładaj zbyt długo, bo będzie się to za tobą ciągnęło... a i wyraźnie widać, że nie chcesz go stracić - zauważyła spokojnie. Wcale nie chodziło tu jej o związek, tylko o samego człowieka, przyjaciela. - Czasem niedopowiedzenia prowadzą do poważnego konfliktu, niekiedy zakończonego kompletnym rozpadem relacji - rzuciła. - Nie mówię, że tak to u was wygląda, bo szczerze w to wątpię - spojrzała jej prosto w oczy. - Po prostu im dłużej się odkłada tym większe wątpliwości i trudniejsza rozmowa - odgarnęła niesforny kosmyk włosów Akane za jej ucho, aby spojrzeć jej prosto w oczy.
    - Nie będę ci tu mydlić oczu. Czekanie na odpowiedni czas nie jest dobre, bo taki czas nigdy nie nadejdzie. To od ciebie zależy kiedy będzie ten odpowiedni czas. Musisz go sobie sama stworzyć. Zdecydować, że to właśnie teraz, w tej chwili jest dobry czas - szepnęła.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeszcze jedno, góra dwa.. no może trzy mocne pchnięcia i szczytowała w jego ramionach, a to było najlepszym co go spotkało. Widok spełnionej kobiety, szczęśliwej, bezbronnej a przy tym błogiej. Miał wrażenie, że w tej jednej chwili oddala mu się w całości. Czuł jej paznokcie na swoich plecach i pchnął jeszcze raz, samemu również dochodząc. Cholera jasna! Nigdy jeszcze czegoś takiego nie czuł. Kolana zachwiały się pod nim, ale utrzymał się na nogach, powoli przykucając i wsuwając rozgrzaną Akane do wody. No i siebie przy okazji też. Nie wyszedł z niej, tylko dalej trwał, trzymając ją w objęciach. No... dopóki nie wpadł na genialny pomysł. Spojrzał jej prosto w oczy.
    - Chciałbym spróbować jeszcze czegoś - przyznał bez ogródek, pomagając się jej podnieść i rozglądając się po tunelu. Wziął ją znów na ręce, żeby zanieść na niewielką półkę skalną, gdzie posadził ją, samemu stając tuż między jej bezwładnymi teraz nogami. - Podobno kobiety to lubią - dodał zaraz. - Ale nie wiem ile w tym prawdy - uśmiechnął się do niej zadziornie, bo mimo zmęczenia... chciał więcej. Dlatego nie pytając jej nawet o zdanie przysunął usta do jej kobiecości i rozpoczął na niej taniec swym językiem. Jednocześnie obserwował ją uważnie, chcąc mieć pewność, że nie przesadza.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  21. Uśmiechnął się do niej szeroko nieźle połechtany i zaraz zamknął ją w swoich objęciach, przytulając ją przy tym mocno.
    - Mam po prostu pojętną uczennicę - wyjaśnił wesoło i cmoknął ją w policzek, po czym złapał za rękę. - Chodź, pokażę ci mój pokój - dodał zaraz. - I nie martw się, ja nie jestem panem od towarzystwa. Mój pokój nie pachnie seksem - zapewnił ją prowadząc do odpowiedniego pomieszczenia. - Tadam - otworzył przed nią drzwi. - Nic specjalnego. Łóżko, biurko, szafka i mała łazienka obok - wskazał to wszystko. - Ale dawno nie miałem swojego małego kąta i to bardzo cieszy - zapewnił ją gorąco.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  22. No proszę, a jednak działało. Zastosował się do rady przez nią rzuconej. Zwolnił. Dostosował się do jej zachcianek, obserwując jak też wije się od coraz większej przyjemności. Satysfakcja wręcz odbijała się w jego tęczówkach, kiedy jego przyrodzenie ponownie zaczynało budzić się do życia. Kurczaki... od samego widoku? Niesamowite. To musiała być pozostałość po seksie. W pewnej chwili do języka dołączył palce, tylko te powędrowały pomiędzy jej pośladki i lekko muskały jej drugą dziurkę, od czasu do czasu wsuwając się w nią samymi koniuszkami. Język dalej robił swoje, a napalone oczy Akane przyprawiały go o równie wielkie emocje. Niesamowita sprawa!

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie skomentował jej przytyków, choć korciło go by przekazać, że łańcuchy może u Ennis znaleźć i to takie co całkiem niezłą robotę robią. Zanim to zrobił ugryzł się w język.
    - Tylko dla pracowników - odparł zgodnie z prawdą. - Ale... no myślę, że można by się i dogadać - dodał zaraz, zastanawiając się czy Mama zgodziłaby się na to, żeby dalej okupował ten pokoik, gdyby dla niej już nie pracował. Pewnie marudziłaby i trzeba by ją dość mocno namawiać, ale w końcu uległaby. Tak, był niemal pewien, że ostatecznie by uległa.
    - Z drugiej strony jeśli nie jesteś pracownikiem to raczej nie uśmiechałoby ci się tu mieszkać - zauważył, siadając obok niej. - No wiesz... wieczorami za bardzo sobie nie pośpisz - rzucił krótko. - No chyba, że jesteś nocnym markiem - dorzucił jeszcze. - To jak? Ranny ptaszek czy nocna sowa? - zapytał jej znienacka.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  24. - Ja w ogóle nigdy nie... - przypomniał jej krótko, bez specjalnego zażenowania. Tak, robił to wszystko po raz pierwszy. Działał instynktownie. Bardzo. Można rzec, że trochę na oślep, ale dzięki obserwacji odruchów dziewczyny jakoś to wszystko działało. Pozwolił jej się przyciągnąć i przedłużył pocałunek, palec w jej mniejszej dziurce zagłębiając mocniej i ruszając nim lekko, by porozciągać ją i przygotować, bo skoro nigdy tego nie robiła to należało ją porządnie do tego rozgrzać.
    - Mhm... przykro mi Słonecko, byłem pierwszy - puścił do niej oczko. - Poczekaj na swoją kolej - szepnął jej do ucha, muskając je zaraz znowu i wracając do jej ust. - Chętnie ci się potem oddam - zapewnił ją zaraz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  25. Chłopak roześmiał się serdecznie.
    - Dzisiaj będę pracował, więc tak... raczej spokojnie nie będzie - zgodził się z nią. - Ale dziś mam pierwszą zmianę. Potem pójdziemy na spacer... tj wcześniej też możesz iść albo... spróbować swoich sił za barem razem ze mną - zaproponował wesoło, a gdy tak się zerwała wybiegł za nią do odpowiedniego miejsca.
    - Nie martw się - jęknął, wyhamowując na barze. - Tu nikt nie wchodzi do godzin otwarcia. Twoje bagaże były bezpieczne - zachichotał. - Ale panika na twojej twarzy... nieziemska - przyznał wesoło. Choć raz to nie on miał taki wyraz twarzy. Niesamowite, że ktoś jeszcze panikował.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  26. Mogła mu odmówić, a jednak zgodziła się na taki obrót spraw. Gave uśmiechnął się do niej rozbrajająco i wrócił do wcześniejszych czynności. Utrzymywał pieszczoty jej kobiecości, wraz z coraz większą ilością palców w jej drugiej dziurce, a gdy uznał że ta jest wystarczająco rozciągnięta, przysunął Akane mocniej do siebie i spojrzał jej prosto w oczy.
    - Na pewno? - upewnił się, że dziewczyna jednak się nie wycofuje, po czym pchnął. Jej wnętrze było znacznie ciaśniejsze i miał wrażenie, że rozrywa ją od środka, dlatego niemal od razu przygarnął ją mocniej do siebie, przyciskając do siebie. Czekał, głaszcząc ją uspokajająco po plecach i nie ruszał się w niej, chociaż wrażenie było piorunujące. Obłędne wręcz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  27. Acair naburmuszył się niemiłosiernie, ale nie mógł zaprzeczyć. Rumienił się okropnie. Nie wiedział jak się tego pozbyć. To po prostu samo się działo. W końcu wypuścił powietrze z płuc i spróbował zaatakować tę niewątpliwą wadę od zupełnie innej strony. Uśmiechnął się szeroko do dziewczyny.
    - Taki już mój urok - rzucił wesoło. - Rumienię się na zawołanie, płaczę z byle powodu i jestem wielką ciapką - wzruszył ramionami. - Ale nie każdy przecież jest wielkim wojownikiem. Nie muszę być wojownikiem - zauważył swobodnie i znów pokiwał głową.
    - No pewnie. Zobaczysz jak to wygląda podczas wieczornego szału - uśmiechnął się do niej zachęcająco. - Pozanosisz drinki klientom, a może i jakiegoś im zrobisz - rzucił swobodnie. - No co się może stać, hm? Najwyżej mnie wyleją - wzruszył ramionami z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  28. Przy tym wszystkim musiał naprawdę ćwiczyć swoją cierpliwość. Jego ciało krzyczało, chciało się zacząć ruszać, ale czuł że to jeszcze nie ta chwila, nie ten czas. Czekał na znak Akane. Ucałował ją w usta, musnął jej szyję wargami, a jedną dłoń położył na jej kobiecości dodatkowo pieszcząc ją tam. Miał nadzieję, że to pomoże się jej zrelaksować. Dopiero, gdy przestała drżeć, a jej wzrok wyraził zgodę poruszył się w niej. Najpierw powoli i delikatnie, ale z każdą chwilą mocniej, szybciej.
    - O żesz... - wydusił sapiąc z zaskoczenia. Właściwie to nie wiedział czego się po tym spodziewać, ale Akane mocno się na nim opinała i obawiał się, że to nie był za dobry pomysł. Kilka razów i dojdzie. Jak nic wytryśnie zbyt szybko, dlatego też przyspieszył ruchy dłoni na jej kobiecości, pozwalając sobie nawet na atak jej wnętrza własnymi palcami. Pragnął aby to Akane poczuła się jak w niebie. Nie chciał teraz zawalić sprawy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  29. Znów wystrzelił chwilę po niej, zadowolony z tego faktu. Przyciągnął ją wówczas mocno do siebie i powoli z niej wyszedł, a potem opadł wraz z nią do wody, oddychając głęboko i chrapliwie.
    - O rany... - mruknął, cały czas trzymając ją w swoich ramionach. - Jesteś zwyczajnie niesamowita - musnął jej usta swoimi. - Kiedy się ze mną nie kłócisz to jest - musiał dodać swoje, bo przecież by się udusił. Jednak tym razem zrobił to dość lekkim tonem, a do tego uśmiechnął się do niej czarująco. Oddech choć wciąż urywany powoli wracał do normy, a ciało dalej drżało z podniecenia. - Wow... to było po prostu... wow - odezwał się dość elokwentnie. Cóż... wspominał już, że prosty z niego chłopak był. Teraz miała ku temu doskonałe potwierdzenie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  30. - Myślenie i elokwencja wrócą... kiedyś - spojrzał na nią z zadziorą i sapnął czując jej dłoń na swoim przyrodzeniu. No tak, przecież jej obiecał, a ona dalej miała siłę. Skinął głową, patrząc w jej oczy z lekkim uśmiechem.
    - Jesteś pewna, że chcesz by znowu ożył? - uniósł wysoko brew, ale zaraz złączył ich w głębokim pocałunku, żeby i od siebie chociaż trochę jeszcze dać. Niby przypadkiem musnął jej nagich piersi, zaciskając na nich dłonie, po czym opuścił ręce, pozwalając jej działać. W końcu chciała próbować nowości, a on pragnął jej na to pozwolić. Ba! Sam był ciekaw co z tego wyniknie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie protestował i potulnie wykonał jej polecenie. Przecież nie będzie jej utrudniał, kiedy sam pragnął niemal tego samego. Pragnął jej dotyku. Chciał widzieć jak to się jej podoba. Ten jej napalony wzrok i ... wciągnął powietrze w płuca gdy wzięła go w obroty. Zagryzł mocno dolną wargę, obserwując ten jej pociągający wyraz twarzy. O kurde... przechylił się do przodu, by móc dotknąć jej piersi, ale zamiast tego zatrzymał dłonie na jej włosach. Wbił w nie swoje palce, gdy ta wyczyniła jakieś cudo przy jego przyrodzeniu.
    - Nie będzie się zgadzało... 3 do 2... - mruknął trochę gdzieś tam niezadowolony z tego rachunku. - Och w takim razie dokończę to co zacząłem - dorzucił zaraz, bo przecież minetka dobrze na nią działała. Więcej już nie mówił, bo jej ruchy skutecznie wbijały mu język do gardła. W gruncie rzeczy - zwyczajnie zapominał że miał go w buzi.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  32. Rozczuliła ją do głębi. Tym szczerym wyznaniem swych rozterek i zaraz potem komplementem. Co prawda wciąż uważała, że ma sporo do nauki i z całą pewnością przyjdą problemy, z którymi rada będzie cięższa do wydania, ale szczęśliwie nie było to teraz.
    - Dziękuję - musnęła czubek jej głowy ustami. - A ty wyrozumiałą córką - dodała śmiejąc się przy tym lekko. - Wyciągasz z mojej paplaniny chociaż trochę, bo ja mam wrażenie, że kręcę się jak mrówka w oleju podczas wypowiadania ich - przyznała, głaszcząc ją lekko po ramieniu. - Jesteś świetną dziewczyną Akane i może to brzmi jak zwykły frazes, ale wierzę że poradzisz sobie ze wszystkim - zapewniła ją jeszcze.

    Shi

    OdpowiedzUsuń
  33. Posłał jej zadziorny uśmiech i wzruszył ramionami. No co? Jak się bawić to się bawić na całego, nie? Nie chciał, żeby była stratna. Aż sapnął zaskoczony tymi jej ruchami. Całe jego ciało reagowało na nią intensywnie. Intensywniej niż przypuszczał, że jest w stanie. Wisienką na torcie okazało się wzięcie go całego do buzi. Zamknął oczy i wydał z siebie głośne westchnienie. Boże... doznanie niesamowite. Wręcz niemożliwe. Odruchowo drgnął biodrami do przodu, jeszcze głębiej wchodząc w jej gardło. Nie kontrolował tego. Cholera... był przy niej kompletnie bezbronny, wręcz obnażony z całej pieprzonej dumy i ego, a przy tym nie czuł żeby to było czymś złym. Zagryzł swą dolną wargę i nawet nie wiedział, że krzywdzi samego siebie dopóki nie poczuł metalicznego posmaku krwi w ustach. Szlag! Nie potrzebował wiele. Wytrysnął, gdy dziewczyna wzięła go w usta po raz trzeci.
    - Cholera... - zgrzytnął zębami, czując przechodzącą go ekstazę. - Jesteś cholernie dobra w te klocki - sapnął, osuwając się znów obok niej i łapiąc ją za podbródek. Spojrzał jej prosto w oczy i pocałował ją namiętnie, nie pozwalając wypluć swej spermy. Mimo, że sam przez to mógł czuć swe nasienie, nie przeszkadzało mu to. Dłonią odnalazł jej kobiecość i zaczął ją masować, drażnić i szczypać od czasu do czasu. Pragnął zapewnić jej jak największą przyjemność. Jeszcze ten jeden raz. Chociaż jeden.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  34. [Kobieca intuicja xDDD]

    - Wiem, wiem... ale sprawa z Asme była dla niego dość delikatna - stwierdziła spokojnie Shiya. - Niklaus bardzo się o was martwi i jednocześnie wyrzuca sobie, że tyle lat przy tobie i przy twoim bracie stracił. Daj mu czas to i on nauczy się rozmawiać o sprawach sercowych - uśmiechnęła się do niej przyjaźnie. - No dobrze, może chociaż nie będzie chciał mordować twoich potencjalnych petentów do ręki - poprawiła się zaraz. - Już moja w tym głowa - przytaknęła sama sobie. Była pewna, że odpowiednio przedstawiona sprawa, spokojnie i bez większych emocji, mogłaby Niklausa uspokoić, a przynajmniej nie doprowadzać do większego szału.
    - Oczywiście, że nie - przytaknęła jej szybko. - Jesteś kobietą i masz prawo do "kobiecych" zachowań - dodała. - Tak samo jak i mężczyzna ma do nich prawo - dorzuciła jeszcze. - Nie musisz się z tymi zachowaniami źle czuć. Po prostu mamy inną wrażliwość i inną budowę ciała. Jasne, że jesteśmy świetne i możemy wszystko to co mężczyźni, ale przecież nie zawsze musimy pokazywać jak to świetnie sobie radzimy. Każdy kto cię zna, doskonale wie, że zaradna z ciebie dziewczyna, a to że czasem płaczesz, czy marudzisz, czy może nawet wściekasz się nie rozumiejąc dlaczego... bomba emocji z ciebie wychodzi... to całkowicie naturalne. Nie musisz czuć się z tym źle - poczochrała ją po włosach.
    - Teraz masz też mnie i za jakiś czas tę małą - wskazała Aishę dłonią. - We mnie zawsze znajdziesz wsparcie - zapewniła ją. - Zresztą w twoim tacie również - dodała po dłuższej chwili. - A jak kiedyś się zirytuje "babskim" zachowaniem... w co wątpię... to naprawdę tego pożałuje - dodała całkowicie poważnie, mając już w głowie wizje stosownych kar dla takiego zachowania.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  35. Tony zacisnął mocno wargi. Tak, zwykle starał się nie brać jakiejkolwiek strony. Wolał nie opowiadać się po żadnej, bo zwykle stał między młotem a kowadłem, a fakt że rozumiał argumenty obu stron - nie ułatwiał mu zadania. Przytaknął jej więc, nie widząc sensu w zaprzeczaniu tego wszystkiego, ale słowa o odcinaniu się od nich zabolały. Konkretnie zabolały.
    - To wyrażaj się precyzyjnie! - odburknął jej już z dołu, kiedy zdołał podnieść poduszkę i przycisnąć ją do siebie. - Tak to powiedziałaś i tak zabrzmiało, a skąd ja mam wiedzieć co ci po głowie chodzi, hm? Nie chcę tracić przyjaciółki - zauważył krótko. - Nie sądziłem, żebyś była do tego zdolna, ale w tej chwili możesz mówić tylko prawdę - przypomniał jej. - I powiedziałaś ją w taki sposób, że... no po prostu tak to zabrzmiało. Zachwiałaś tym co o tobie myślałem... to znaczy nie, czekaj... - zamknął się na chwilę wracając na górę, gdzie usiadł przy niej. - Źle się teraz wyrażam - wypuścił ze świstem powietrze z płuc i trzepnął ją przez łeb poduszką. - Twoje słowa sprawiły, że zwątpiłem że cię znam - przyznał szczerze. - No bo uruchomiło mi się proste równanie matematyczne... Akane, którą znam nie chciałaby się odciąć od przyjaciół, ale ta Akane która stoi przede mną, nie umie kłamać i twierdzi, że chce to zrobić... no to co innego miałem pomyśleć? - spojrzał jej prosto w oczy. - Przykro mi się zrobiło, że tak niewiele dla ciebie znaczyliśmy... - przyznał spokojnie. - I że tak dobrze potrafiłaś mną zmanipulować, że myślałem że cię znam - zacisnął mocno wargi. - Ulżyło mi... że jednak się myliłem - dokończył, biorąc ją w objęcia i mocno do siebie przytulając.
    - Ale trochę nie rozumiem ciebie i twojego rozumowania - dodał zaraz już poważniej i odsunął ją od siebie. - Podróżowanie i poznawanie nowych rzeczy rozumiem jak najbardziej, ale nie rozumiem... dlaczego musisz sobie stawiać warunek odcinania się, żeby w ogóle ruszyć w taką podróż - przyznał spokojnie. - Znaczy no wiesz... ja też sobie łażę to tu i to tam... ale nie czuję potrzeby odcinania się od kogokolwiek. Po prostu biorę plecak i idę - wzruszył ramionami. - Dlaczego Ty musisz to nazywać tak drastycznie? Czemu potrzebujesz do tego aż takiego argumentu? - zainteresował się szczerze. - Czemu go potrzebujesz, skoro możesz wstać choćby i dziś i ruszyć w podróż?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  36. Kobieta przytaknęła jej odruchowo. Sama miała wrażenie, że mimo pokaźnej liczby lat na karku, dalej uczy się pokazywać swą słabość.
    - Nie będę ci tu ściemniać - stwierdziła w końcu. - Łatwo nie będzie. Dalej łapię się na tym, że czasem ciężko mi pokazać czy powiedzieć, że jest mi źle - przyznała w końcu. - Ale próbuję... i wiesz? Nawet zaczęłam to lubić - uśmiechnęła się do niej. - Kiedy obracasz się z ludźmi, którzy cię kochają i akceptują to spostrzeżesz, że w twoich słabszych momentach, oni cię rozumieją. A jeśli nie rozumieją to chociaż starają się to zrobić - szepnęła. - To wiele znaczy. Bardzo dużo. Czujesz wsparcie i wiesz, że staniesz na nogi - spojrzała jej prosto w oczy i posłała szeroki uśmiech. - Będziesz wspaniałą starszą siostrą. Nauczysz te dwa brzdące jak radzić sobie z życiem. Przetrzesz im szlaki. Zanim się obejrzysz, a będą biegały po radę do ciebie - puściła do niej oczko.
    - Emocje to jeszcze inna historia. Kiedy te wchodzą w grę to niemal każdy staje się irracjonalny - zgodziła się z nim. - Podobno jest sporo technik na rozładowanie ich... jedni radzą żeby wyjść na spacer i wrócić po ochłonięciu. Inni rozwalają co popadnie... inni gotują... ja strzelam z łuku - rzuciło luźno. - To czasem pomaga - dodała jeszcze. - Pomaga oczyścić głowę i może nie spojrzysz na temat inaczej, ale możesz być w stanie spokojniej przerobić dany temat - pokiwała głową. - Nie ma stu procentowej efektywności, ale lepszy rydz niż nic, czyż nie? Tylko sama musisz znaleźć swój własny sposób. Spróbuj kilka i wybierz ten, który tobie odpowiada najbardziej - zaproponowała.
    - A co w tym złego? - zapytała jej, gdy Akane wspomniała o swoim demiseksualizmie. - Zależy ci na kimś, więc masz pierdolca. To nie jest znów takie niepowszechne - zauważyła, po czym przez chwilę zamilkła zastanawiając się nad najlepszym wyjściem z sytuacji. - Wiesz, myślę że to nie tylko demiseksualizm. Dużo robi również twój wiek. Burze hormonalne są w twoim wieku naturalne ale i potrafią nerwów napsuć. Mogą dokładać co nieco do całej reszty, ale na to ratunek jest w czasie. Weź to wszystko na spokojnie. Nie próbuj nagle zmieniać wszystkiego. Zacznij od małych kroczków. Czas ci pomoże.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  37. Gave cieszył się, że mógł jej dogodzić. To całe doświadczenie było niczym nie z tej ziemi. Jakby weszli na wyższy poziom wtajemniczenia i gdyby nie to, że gdzieś z tyłu głowy pamiętał o Grimie i Maryl, to pewnie zaprosiłby ją do kolejnej rundki i jeszcze jednej. W tej chwili myślał ewidentnie penisem. Zachowywał się niczym stereotypowy samiec i... jakoś mu to nie pasowało. Musnął jej czoło ustami i powoli się od niej odsunął.
    - Remis - zgodził się z nią, odszukując swoje przemoczone spodnie i bieliznę. Wciągnął je z wyraźnym ociąganiem z powrotem na swe szanowne cztery litery. - Złamiemy go w święta - dodał po chwili namysłu z jakimś takim błyskiem w oczach, odszukując w tym wszystkim i koszulkę Akane. Podał jej ją, jeszcze przez chwilę napawając się widokiem jej nagiej figury. Idealnej i pachnącej seksem figury.
    - Grima i Maryl... pewnie już się niecierpliwią - zauważył cicho, bo tak trochę nie wiedział jak powinien się teraz zachować. Przecież kłócili się chwilę temu, potem doszło do tych szalonych uniesień, a teraz... teraz trzeba było wrócić do szarej rzeczywistości. - Maryl pewnie się zamartwia - dodał jeszcze jakby próbując przekonać samego siebie o słuszności tej decyzji.
    - No Słonecko, szukaj majtasów - klasnął w dłonie, rozglądając się za bielizną Akane. Bielizną, której nigdzie nie było.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  38. Starał się na nią nie patrzeć, bo jej top kończył się tuż za pośladkami. Wystarczył jeden większy krok dziewczyny, aby mógł dostrzec jej wciąż gorącą kobiecość. Odruchowo odgarnął mokre włosy z czoła i pozwolił jej prowadzić. Niespecjalnie spieszył się do tego całego zakrętu. Milczał właściwie większą część czasu, zastanawiając się czy dobrze zrobił. Było przyjemnie, wspaniale i nieziemsko wręcz. Niczego więcej nie potrzebował, ale teraz... nie wiedział co mógłby powiedzieć. Nurt "rzeczki" stał się szybszy z chwilą, gdy dochodzili do zakrętu. Dało się też słyszeć szum wody.
    - O kurde... podwodny wodospad? - rzucił zaskoczony taką ewentualnością. A to dopiero, niesamowita sprawa. Przyspieszył kroku, żeby chwilę później wpaść na Akane, stojącą tuż na progu spadu i... wraz z nią zlecieć na sam dół. Szczerze mówiąc stało się to na tyle szybko, że nawet tego nie zarejestrował. Mógł przywołać duchy na pomoc, ale... wpadł do wody zanim zdołał oprzytomnieć na tyle by to zrobić. Uderzenie bolało. Pozbawiło go oddechu i mroczki stanęły mu przed oczyma, a on jak ten ostatni idiota otworzył usta pod powierzchnią, opijając się jej przy okazji. Super... no dobrze, że chociaż zginie gdy zaznał seksualnej przyjemności.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  39. Rozkasłał się i nabrał łapczywie powietrza w płuca. Raz, drugi i trzeci. Paliło go w środku, ale... żył. Powoli uspokajał oddech, nie mogąc jeszcze skupić na niczym swojego wzroku. Był rozlatany, ale w końcu ją dostrzegł. Tuż przy sobie. Siedziała z zatroskaną miną.
    - Teraz już wiesz jak to jest... - wymamrotał. - Wyciągać topielca... - skomentował słabo, siląc się na spokojny ton, ale wcale mu do śmiechu nie było. - Dzięki - rzucił jeszcze, nawet nie próbując się ruszyć dalej. Nie zwrócił uwagi na jej stan ubioru, tylko zamknął oczy przez chwilę tylko oddychając. - Ja tu zostaję - oznajmił w końcu, nie mając siły by wstać. - Jeszcze chociaż trochę... - dodał zaraz, więcej już nie mówiąc, tylko skupiając się na tym życiodajnym oddechu. Oddychanie w gruncie rzeczy było wspaniałą czynnością.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  40. Aci wyszczerzył się do niej lekko i zastanowił nad odpowiedzią, a potem wzruszył ramionami.
    - Życie pokaże - wyjaśnił swobodnie. - Planu konkretnego nie mam - dodał zaraz. - Ale wiesz, ćwiczę samoobronę i umiejętności spod ciemnej gwiazdy - dorzucił zaraz. - Może spróbuję swych sił jako łowca przygód. Jedno zlecenie, z tych raczej lekkich. Zobaczę jak to działa... a jak to nie będzie dla mnie to znajdę kolejną karczmę na przeczekanie następnych kilku dni - wzruszył ramionami. - Mam jeszcze czas na decyzję co będę robił w życiu - uśmiechnął się szeroko. - Ale myślę, że przyda ci się mój specyfik - dodał zaraz i znów pociągnął ją do swojego pokoju. - Proszę - podał jej mały słoiczek. - Jest dobry na rany. Łagodzi je i pomaga przy gojeniu się. W razie potrzeby... no wiesz, umiesz się bronić - przyznał jej. - Ale rannoodporna nie jesteś, co nie?

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  41. - Przecież uważam - pstryknął ją palcami w nos. - Zasłoniłaś mi widoki, twoja wina - zauważył dość lekkim tonem, bo chociaż strach powoli opadał to jednak gdzieś wciąż krążył w żyłach. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie się tak bał o swoje życie. Jasne, wiedział, że dla niego to nie koniec, ale... chyba jednak chciał pożyć trochę dłużej.
    - Chciałem zobaczyć ten strach na twej twarzy, Słonecko - rzucił po dłuższej chwili milczenia. - Uroku ci jednak nie dodaje - pokazał jej język, wreszcie dźwigając się na łokciach i siadając. Płuca dalej go bolały albo był to ból urojony. Nie wiedział. Tak czy inaczej, nie chciał się jeszcze ruszać z miejsca.
    - Sorry, moja wina. Nie wyhamowałem - przyznał się, zerkając na pokaźny wodospad. - Szczęście w nieszczęściu, że tu dość głęboko jest - dodał zaraz, bo przecież gdyby nie to, pewnie skończyliby z połamanymi kończynami w najlepszym wypadku.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  42. - Hm... ćwiczę zręczne paluszki - puścił do niej oczko i uśmiechnął szeroko. - A tu bardzo łatwo jest to robić, kiedy już goście trochę popiją - dodał konspiracyjnym szeptem. - No i rzucanie sztyletem, wyciąganie go szybkie i zwinność obu rąk - dodał zaraz. - Ale to dla samoobrony... - wyjaśnił cicho. - Nigdy nie będę jakimś tam mistrzem, ale... no nie chcę żeby Onyx ciągle myślała, że musi mnie bronić - wydął policzki kompletnie z tego niezadowolony. Ostatnio same konflikty z nią przez to miał. Nie potrafiła zrozumieć, że nie jest małym dzieciakiem. Owszem może i trochę ciapowatym i bezbronnym, ale... wcale nie takim co trzeba go nagminnie bronić.
    - Nic co szkodzi, same naturalne zioła w odpowiedniej mieszance - wyszczerzył się do niej. - Testowałem na sobie, ale i na Onyx... i paru innych osobach - zapewnił ją. - Działa... a Febe chyba nie zna. Nie dzieliłem się z nią swoimi wytworami, które jeszcze nie były zbyt pewne... no wiesz, nie chciałem krzywdy nikomu zrobić - zaczerwienił się trochę na twarzy. - Ale teraz... no mogę się podzielić - dodał zaraz. - Chyba że... chyba że nie chcesz - zakończył trochę markotnie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  43. Chłopak przytaknął jej i pozwolił sobie pomóc. Podparł się na dłoniach, wciąż jeszcze do siebie dochodząc. Rany, nie sądził, że topienie się może wyciągnąć z ciebie wszystkie resztki energii. Najchętniej położyłby się tu teraz i uciął drzemkę. Przynajmniej na godzinę, no może dwie... a najlepiej to i pół dnia.
    - Nie martwię się - odparł zgodnie z prawdą. - Grima sobie z nią poradzi i na pewno nie da jej skrzywdzić - dodał jeszcze. - Ale... Maryl może się martwić - odwrócił kota ogonem, bo po prawdzie martwił się. Martwił, bo mała miała swoje za uszami i jakżeby urocza nie była to jednak lubiła harce i swawole. Zacisnął mocno wargi.
    - Uhm okay, ja tu zostanę. Nigdzie się nie ruszę - obiecał jej, bo i tak nie miał na to sił. - Tylko sama na siebie uważaj - poradził jej. - I najlepiej opowiadaj o swoich największych kompromitacjach co bym słyszał, że żyjesz. Głośno i wyraźnie - zakończył posyłając jej mały acz wymowny uśmiech.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  44. Już miał jej mówić, że sobie sam poradzi, ale nadgorliwie złapała go pod pachami. Westchnął niezadowolony, ale nie utrudniał jej zadania. Pozwolił sobie pomóc. Zamknął oczy, gdy tylko ruszyła szerokim korytarzem, ale słuchał tych jej kompromitacji.
    - Nieznośny z ciebie był bachor... - skomentował, nie dodając już, że "niewiele się zmieniło". Pokręcił lekko głową na wiadomość o pierwszym pocałunku i parsknął śmiechem. - Pewnie była bardziej zgrzana od was - zauważył, prychając pod nosem. Jakoś nie miał do tej kobiety zbyt ciepłych uczuć. Zwłaszcza po ostatnich konfrontacjach.
    - Nakrycie Tonego i Grimy na seksie się liczy? - zapytał jej głośno, bo to przecież było dość nieoczekiwane i jego osobiście mocno skrzywiło. - Próbowałem odesłać twojego ojca do zaświatów, ale zatrzymał czas i nie wyszło - spróbował kolejną swą kompromitację dodać, co zbyt wiele z kompromitacją wspólnego nie miało. - To teraz... twoje najśmieszniejsze wspomnienie - rzucił, żeby zakończyć tę własną kompromitację o zgrozo.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  45. Acair potrząsnął przecząco głową.
    - Ale ja nie jestem w tym zaawansowany - powiedział trochę spanikowany. - Jak... jak nie będziesz się śmiała za bardzo to możemy... - dodał zaraz, bo przecież nie chciał robić z siebie kompletnego ofermy przy tej dziewczynie.
    - Nie wiem - zmarkotniał trochę. - Nie widziałem jej od ogniska... - przyznał szczerze. - Tylko ona zawsze znika... ale jak się nie pojawi niedługo to pójdę jej poszukać - zrobił przy tym stanowczą i zaciętą minę. - Ostrzegałem, że będę to robił - dodał zaraz, po czym zagryzł mocno wargi, obracając drugi słoiczek w dłoniach.
    - Nie podam - odparł zgodnie z prawdą. - Ale to dlatego, że niektóre z roślin, które użyłem są podobne wyglądem do trujących i jak nie wiesz jak rozróżniać to możesz się otruć... - wyjaśnił szybko swoją decyzję. - Na przykład skrzydłodar ma właściwości kojące, lecznicze, zupy z niego też są dobre na przeziębienia... ale skrzekodar jest straszliwie trujący. Już niewielka dawka przyprawia o mdłości i wprowadzić może nawet w wieczny sen - zacisnął mocno wargi. - A różnią się jedynie tym, że skrzydłodar ma łodyżkę odcień ciemniejszy niż skrzekodar... - wyjaśnił jej tak po prostu.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  46. [wiedziałem xD przeczuwałem w kościach, że coś takiego mi zrobisz... ]

    - Nie sposób się z tobą nie zgodzić - rzucił swobodnie. - Chociaż im starsza tym jeszcze gorzej... ta tendencja nie wróży ci spokojnej starości, Słonecko - uśmiechnął się lekko, chociaż nie mogła już tego zobaczyć. - I co? Masz tam je? - zainteresował się, spoglądając wreszcie w stronę dochodzącego głosu Akane. Poczuł połechtane ego, gdy dziewczyna wspomniała o dobrym wrażeniu jakie sprawił na jej własnym ojcu. Przynajmniej pod tym jednym kątem, ale nigdy by się nikomu do tego nie przyznał.
    - Shiya to dopiero ma dystans do siebie... - skomentował po tym wspomnieniu Akane. - Pewnie większość dziewczyn spaliłoby się ze wstydu... - dodał jeszcze mając na myśli te panienki, które przychodziły do domu jej ojca. - Chyba mam dziwny gust a propo śmiesznych wspomnień, ale... po czasie stwierdzam, że było to zamknięcie w piaskowej trumnie i Tony chcący całować się ze mną, bo umierać zanim to zrobić nie będzie - zaśmiał się cicho. - Może być jeszcze Maryl... gdy biegła do mnie, potknęła się i sturlała z górki - dodał ze śmiechem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  47. - Tony ma mistrza - zgodził się z nią, nie komentując wcześniejszych słów. Zaczynał się powoli martwić o dziewczyny i nie wiedział jak mieliby stąd wyjść, zważywszy na fakt, że zlecieli z około 2 metrowego "urwiska". Podpierając się o skałkę, dźwignął się na nogi, żeby spróbować odnaleźć jakieś dojście z powrotem na górę. Jeśli się pogubili to musieli wrócić drugą stroną. Rozważał nawet wysłanie ducha na poszukiwanie, ale brak energii na tę chwilę go zniechęcał. Gdyby się odważył to mógłby paść tu przy Akane i ta nie miałaby z niego żadnego pożytku. Stałby się większym problemem niż był w tej chwili.
    - Najcieplejsze... - zastanowił się nad tym przez chwilę i odetchnął głęboko. - Nie wiem, to trudne... - przyznał szczerze. - Pierwsze co przychodzi mi do głowy to Maryl, przychodząca mi do łóżka w nocy, bo śnił jej się koszmar - przyznał szczerze. - Opowiadanie jej bajek - dodał po dłuższej chwili milczenia. - Może też nasza mała randka w karczmie - mruknął zaraz. - I rozmowa z Rei... - zacisnął mocno szczękę. - A twoje? - odbił piłeczkę tak jak to ona wcześniej robiła.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  48. - Bo wcale nie jestem w tym dobry - odchrząknął. - W rzucaniu nożami, palcówkę mogę ci pokazać jeśli tylko masz na to ochotę - pokazał jej język, doskonale zdając sobie sprawę z tego że dziewczyna nie ma ochoty, a on po prostu podłapał jej żart. Chociaż raz mu się to udało. Juhu! Zaczynał powoli łapać co nieco. Aż mu się udzielił dobry nastrój z tego powodu.
    - Wiesz... ja chyba nigdy nie będę w tym dobry, ale to całkiem niezły sposób na odwrócenie uwagi przeciwnika. Rzucasz nożem i dajesz w długą - uśmiechnął się do niej szeroko. - A jak to nie wyjdzie... możesz ich zawsze potraktować trucizną - dodał zaraz i zacisnął mocno wargi. - Tylko ja nie lubię zabijać... - przyznał cicho. - Wolałbym postawić na pokojowe rozwiązanie... szkoda tylko, że niektórzy są tak głupi, że nie chcą o rozmawiać - bąknął jeszcze, po czym wstał z miejsca i przeciągnął się lekko.
    - Zmianę zaczynamy za godzinę, a teraz sobie wszystko na nią przygotujemy - poprowadził dziewczynę z powrotem do baru.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  49. Chłopak słuchał jej uważnie, cały czas przytrzymując ją w swoich ramionach. Słuchał i analizował w głowie jej słowa, zagryzając przy tym mocno usta. Nie chciał powiedzieć jej teraz czegoś niemiłego, ale naprawdę to co mówiła... miał wrażenie, że po pierwsze za dużo wrzuca sobie na głowę. Po drugie, za bardzo przejmuje się słowami innych. No i po trzecie... dopowiada filozofię to chęci podróżowania. Odetchnął głęboko zastanawiając się jak to wszystko ubrać w słowa i odsunął ją na długość swoich ramion.
    - Żabencjo... - zaczął od neutralnego zwrotu. - Czy ty możesz przestać? Podobno twój tata nauczył cię sztuki olewania tego co mówią inni, a ty dalej sobie wrzucasz na głowę. Gave klepie ozorem na prawo i lewo, bo ci zazdrości - zauważył krótko. - O jaką bańkę ci chodzi, co? Czy w lustrze miałaś kogoś kto broniłby cię cały czas? Dobra, fakt byliśmy... ale pracowaliśmy razem. Czy teraz w Heim miałaś bańkę? Byłaś w niewoli, przeżyłaś dużo trudnych rzeczy, umarłaś nawet...i to nie raz - westchnął przeciągle. - Gdzie tu jest ta bańka, hm? Z drugiej strony... nic dziwnego, że teraz trochę bardziej na ciebie chuchają... narobiłaś im strachu - dodał po dłuższej chwili, po czym podrapał się po głowie.
    - Rozumiem co chcesz mi przekazać - dodał zaraz, zanim zdołała powiedzieć, że pokracznie przełożył jej słowa. - Chcesz po prostu samodzielności. Chcesz sama popełniać błędy, pragniesz zdawać się tylko na swoje siły - powiedział spokojnie. - I to jest całkiem spoko, ale w ogólnym rozrachunku... nie stawaj się zbyt samowystarczalna, co? - poprosił ją, bo przecież znali taką jedną i nie był to zbyt dobry sposób. - Idź, zwiedzaj, popełniaj błędy, przeżywaj przygody - starł jej łzy z oczu. - Ale wiesz... tej twojej bańki nie unikniesz, bo przecież chyba wiesz, że twoja rodzina poruszy niebo i ziemię... dosłownie, zważywszy na ojca Gava czy Meliodasa, jeśli coś ci się stanie - zauważył ze śmiechem. - No i tego się nie pozbędziesz choćbyś nie wiem jak się starała. Poza tym nie ma w tym nic złego, nie? Przecież ty sama... sama to powiedziałaś. Jak ci na kimś zależy to możesz zrobić dla tej osoby wszystko. A już na pewno bardzo dużo - zauważył. - To wcale nie jest takie dziwne... nie wiem, Żabencjo, ale mam wrażenie, że przez tą demiseksualność... przypisałaś sobie tą etykietkę i teraz próbujesz z niej wyciągnąć wszystko - burknął. - A ja z kolei nie widzę demiseksualnego problemu u ciebie, tylko dziewczynę, której bardzo zależy... i za bardzo się przejmuje. To wszystko. Nie wpisuję cię w ramy etykietki, patrzę na to jaka jesteś - wzruszył ramionami. - Może warto spróbować olać etykietkę, co?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  50. Tony przytaknął jej spokojnie.
    - Okay - zgodził się z nią tak po prostu. Nie miała siły wyjaśniać, a on to rozumiał. Sam pewnie nie byłby w stanie tego zrobić, zwłaszcza mając przed sobą takiego upierdliwego przeciwnika, który rozkładał wszystko na części pierwsze. Poczochrał ją za to po głowie.
    - Tylko jeszcze jedno powiem, okay? - rzucił, bo po prostu by się chyba udusił gdyby tego nie zrobił. - Dla mnie flirt z osobą której nie znam, a z tą z którą mam już jakąś historię... też ma znaczenie, dlatego tak trudno mi pojąć czemu to takie wyjątkowe dla ciebie - wyjaśnił spokojnie. - I już nie wyjaśniaj - zatrzymał ją za raz. - Nie, bo przecież byś musiała się mocno nagimnastykować, żebym nie przyczepił się do jakiegoś słowa - rzucił ze śmiechem i opadł na poduszkę obok niej. - Dobra, to kiedy ruszasz w swoje podróże? Wiesz... jakbyś gdzieś tam natknęła się na dobre książki to o mnie pamiętaj, dobra? - spojrzał na nią robiąc oczy kota ze Shreka. - Każda wiedza to dobra wiedza - mruknął zastanawiając się co samemu powinien teraz zrobić. Podróże go kusiły, ale... niespecjalnie chciał to robić sam. Dobrze było mieć gębę do pomarudzenia w trakcie takiej. Obrócił się na bok, żeby na nią spojrzeć.
    - A nie będziesz się nudzić? No wiesz... bez takiego kogoś z kim można pomarudzić nawet na deszcz, czy inne pierdoły? - zapytał jej tak po prostu. Czysto prozaicznie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  51. Ryu nie próżnował. Gdy tylko złapał pierwszy oddech i nabrał trochę ciała ruszył poznawać okolicę. Co prawda nie odchodził zbyt daleko, ale zdołał już poznać parę okolicznych wiosek. Spróbował też najemnictwa, na czarno rzecz jasna i bez licencji, ale jednak i bawił się kryształem, a raczej sprawdzał na ile może sobie z nim pozwolić bez większego ubytku swojej własnej energii. To zajęło mu spory kawał czasu i właściwie na święta zaktowiczył na dobre w Argarze dwa dni wcześniej. Tak, żeby Rei za bardzo się nie martwiła. Miał właśnie wychodzić do ogrodu, żeby dojrzeć kury i posadzić kilka interesujących ziół jakie poznał podczas tych małych wypadów, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył je dość szybko i zaskoczony spojrzał po Akane.
    - Cześć - rzucił dość swobodnie. - Już wróciłaś? - zapytał niezbyt inteligentnie, bo przecież właśnie przed nim stała. Dość umorusana i... coś się w niej zmieniło. Na pierwszy rzut oka nie bardzo mógł powiedzieć co takiego, ale wyraźnie coś było na rzeczy. Stał tak w progu zapominając o tym co miał do zrobienia i dopiero po chwili się zreflektował.
    - Wejdź - przepuścił ją w drzwiach. - Napijesz się czegoś? - zapytał spokojnie. - Wody? Herbaty? Czegoś mocniejszego?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  52. - No tak, ale ty walczysz od małego - rzucił spokojnie Acair. - Ja tam dopiero się uczę... no i nigdy specjalnie z nikim nie walczyłem. To tylko teoria... na razie bardzo dobrze unikam tego typu zdarzeń i... zarabiam dodatkowe grosze dzięki zwinnym palcom i spitym klientom - przyznał swobodnie, podając jej ścierkę. - Przetrzyj blat, szklanki i stoliki, a ja przygotuję pierwsze mieszanki dla stałych bywalców.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  53. Nie skomentował jej prawdomówności i wybuchowego połączenia wraz z charakterem. Doskonale o tym wszystkim wiedziała, a on nie musiał tu absolutnie nic dodawać. Uśmiechnął się do niej lekko i pokiwał lekko głową na znak, że rozumie i czuje się zaszczycony mogąc być częścią jej szumnych podróży, a na pytanie o jego plany skrzywił się nieco.
    - Nie wiem - odparł z rozbrajającą szczerością. - Chciałbym zapoznać się z architekturą tutaj, dostępnymi rozwiązaniami, żeby prysznic wreszcie zrobić - odparł zgodnie z prawdą. - Wiec pewnie będę krążył w okolicy Polszy aby skorzystać z ich ksiąg... to ręcznie robione cholery i nie można ich wypożyczać - westchnął przeciągle. - A nie wiem czy jak ciągle będę je podkradał to czy sobie nie zrobię tym kuku, więc najprawdopodobniej utknę w tej ichniej bibliotece na miesiąc lub dwa... - zauważył spokojnie. - Poza tym chcę spędzić trochę czasu z Ryu, ciekawi mnie ta jego błyskotka... - przyznał się bez bicia. - Ale nie martw się, nie będę mu jej z łapy na siłę wyciągał - zapewnił ją ze śmiechem, choć przecież mógł zwyczajnie poprosić kumpla o zgodę. - No i to właściwie wszystkie moje plany na dzień dzisiejszy. Nic specjalnego. Nie mam górnolotnych idei z nimi związanych... - spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. - No może jeszcze pościgam się z Meliodasem. Skubany dalej mnie wyprzedza w powietrzu... - wywrócił oczyma z niezadowoleniem. - Jest jeszcze sprawa Ennis... chciałbym ją odwiedzić parę razy... ale to jak będę w bibliotece w Polszy to będzie mi po drodze.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  54. Ryu podał jej wodę i przysunął jej stołek do łóżka, na której polecił jej usiąść. Na stoliku leżały posegregowane sadzonki i podpisane, a naprawdę nie chciał aby teraz mu się popierniczyły ich nazwy. Mogła być kaplica, bo nie był wytrawnym zielarzem. Ot bawił się tym co miał póki co.
    - Nic specjalnego - odparł zgodnie z prawdą. - Wróciłem dwa dni temu, żeby pomóc trochę Rei i odciążyć ją w przygotowaniach. Wiesz... znów jest w ciąży - zauważył wzruszając przy tym ramionami. - A Galan dalej wymaga od niej sporej dawki energii - dodał zaraz. - A poza tym korzystam z życia, bawię się w najemnictwo, poznaje nowe smaki w okolicznych wioskach...i przeżywam pierwsze kace. Nic wartego uwagi. Matko... nawet sobie obiecałem, że więcej tyle nie wypiję co wtedy... - odparł zgodnie z prawdą. - Ty za to wyglądasz na mocno styraną podróżą - zaśmiał się cicho, muskając palcem jej nos, żeby zetrzeć z niego wyjątkowo rozpraszający go do tej pory brud. - Lepiej powiedz co u ciebie? Długo zostajesz w Argarze czy wpadasz na dzień i zaraz znikasz dalej?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  55. Acair obserwował ją tylko robiąc swoje. Przygotował kilka mieszanek, którymi potem wystarczyło zalać odpowiedni alkohol i podpisał je wszystkie, głównie dla Akane. Standardowy sposób na zaoszczędzenie czasu. Fakt, smak może nie był tak dobry jak przygotowywany na żywo, ale często przy obliczu kilkudziesięciu klientów na raz - nie miało to znaczenia.
    - Oj bo ty myślisz, że one tu wszystkie cyckami świecą - westchnął teatralnie Acair, spoglądając na kurtyzany, które powoli zaczynały wychodzić ze swoich pieczar. Ubrane w przepiękne suknie, z doskonałym uczesaniem i drobnym makijażem.
    - Cyckami świecą na uboczu - odparł zgodnie z prawdą. - A tu rozgrywa się scena uwodzenia, rozmowy, występów na życzenie klientów. Niektórzy mają ochotę na taniec czy śpiew danej kobiety... no i są jeszcze organizowane wieczory z muzyką. Mama wówczas otwiera taki spektakl... i część kobiet wywija na scenie, a reszta umila czas klientom - wyjaśnił jej krótko, odmachując energicznie na powitanie paru z dziewczyn. - To są sympatyczne kobiety. Trzeba tylko umieć do nich dotrzeć - puścił oczko do Akane.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  56. - Pewnie, że tak... chociaż są trochę zaskoczeni tym, że... no wiesz dość szybko poszło z kolejną ciążą - odparł zgodnie z prawdą. Mimo wszystko Rei i Meliodas zasługiwali na szczęście, a dzieci z całą pewnością im je przynosiły. Mimo równie dużych kłopotów w pakiecie, te szczęśliwe rzeczy zdawały się je przyćmiewać.
    - A jednak - odparł wzruszając ramionami. - Można pomyśleć, że jesteś bezdomnym czy włóczęgą - dodał zaraz, jakoś tak nie krępując się z takimi określeniami. On sam musiał wyglądać o wiele gorzej w chwili gdy go znaleźli, więc stan Akane i tak uważał za całkiem niezły.
    - Rozumiem - zgodził się z nią. - Czyli jednak trochę tęskniłaś - rzucił z delikatnym uśmiechem, po czym wysłuchał jej planów i pokiwał głową uznając je za całkiem interesujące. - W takim razie będzie trzeba cię u tej Klementyny odwiedzić i naprzykrzyć ci trochę życia - rzucił pół żartem pół serio, bo nagle wizja pozostania wielkim i okropnym klientem całkiem mu się spodobała. Przelotnie zerknął na zioła i skinął ostrożnie głową.
    - Taa... zbieram je podczas swoich wypadów - odparł zgodnie z prawdą. - Dzięki temu znaleźliśmy całkiem sporo podobnych przypraw do naszych - wyjaśnił spokojnie. - A że więcej mnie tu nie ma niż jestem to rozpiskę muszę robić dla Rei, Febe czy Tonego... - zauważył, po czym pochylił się do niej i dorzucił teatralnym szeptem. - Dla siebie w sumie też... bo trudno zapamiętać jak opiekować się tą czy inną rośliną - wyjaśnił, po czym odchylił się na swoim krześle.
    - Wpadłaś do mnie żeby sobie poplotkować czy masz jakiś konkretny w tym cel? - zapytał po chwili milczenia, trochę przy tym poważniejąc. - Zważywszy na to, że jeszcze nie wzięłaś kąpieli i jesteś z plecakiem, śmiem przypuszczać, że nie jesteś tu tylko po ploteczki - odparł krótko. - Nie wiem też, czy powinienem się czuć się wyjątkowy czy wręcz przeciwnie - dodał zaraz, wpatrując się w te jej tęczówki.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  57. Acair wzruszył ramionami.
    - Żadna - odparł zgodnie z prawdą. - Ale my się traktujemy jak rodzina... więc no dziwnie byłoby, gdyby któraś do mnie wzdychała, albo ja do którejś - zauważył ze śmiechem na ustach. Na komentarz o mniejszej ilości mężczyzn, ponownie wzruszył lekko ramionami i skrzywił się przy tym lekko.
    - To jest akurat problem - zgodził się z nią. - Bo jak taki klient lub klientka nie mają do kogo wzdychać to przychodzą do baru i wzdychają do mnie... Bena jakoś to omija, ale to pewnie dlatego, że ma już swoje lata i twierdzi że ma żonę i dzieci - burknął. - A do mnie co chwilę... - wymamrotał. - Raz był taki klient, który próbował wynająć sobie pokój tutaj, a kiedy mu mówiłem że jak chce to może pogadać z mamą to dalej marudził i nie dawał się przekonać. Straszni niektórzy są - rzucił tonem znawcy i znów pokręcił lekko głową.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  58. Chłopak obawiał się tej rozmowy i zupełnie nie wiedział jak ją ugryźć, dlatego teraz patrzył na Akane słuchając i zastanawiając się co powinien teraz powiedzieć. Zacisnął mocno wargi, biorąc kilka głębokich oddechów w płuca i milcząc.
    - Nie mam pojęcia co chcesz mi wyjaśniać, Akane - odparł po dłuższej chwili milczenia. - Fajnie, że masz świadomość że nie każdy może chcieć w tej samej chwili co ty - dmuchnął sobie w grzywkę. Śmiać mu się zachciało na to stwierdzenie i nie był pewien jak jeszcze powinien je skomentować i czy w ogóle powinien.
    - To może tak... - zagryzł wargę, spoglądając jej prosto w oczy. - Jeśli chcesz wyjaśniać to wyjaśniaj - zaproponował od tak. - Bo trochę wzięłaś mnie z zaskoczenia. To znaczy wiedziałem, że kiedyś będziemy musieli porozmawiać na ten temat, ale w tej chwili mam pustkę w głowie - przyznał jej szczerze. - Nie wiem co miałbym ci powiedzieć - dodał zaraz. - Ech... no ja nie zamierzam przepraszać, bo może zerwałem z tobą pod wpływem emocji i może i cię tym zraniłem, ech na pewno tak było... ale przykro mi, ale miałem zwyczajnie tego dość - przyznał jej szczerze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  59. Acair nie bardzo wiedział do czego poszedł komentarz od Akane, ale wzruszył na niego ramionami. Może coś tam paplał wcześniej, diabli jedne wiedziały. Nie zawsze pamiętał wszystkie swoje słowa, zwłaszcza gdy dyktowały nimi emocje. Zamiast tego udał, że przygląda się uważnie wszystkim szklankom i po dłuższej chwili przytaknął.
    - Brawo. Przeszły pierwszy test - wyszczerzył się do niej. - O to teraz tak... tu masz nazwy danych koktajli i zapisałem ci co czym zalewasz. Na razie będziesz robić drinki popularne, a ja zajmę się życzeniami specjalnymi - dmuchnął sobie w grzywkę. - Na początku jest spokojnie. Dopiero w trakcie zaczyna się szaleństwo - przyznał cicho. - A zazdrośnicę możesz grać - zachichotał, chociaż nie był pewien czy to w ogóle wyjdzie zważywszy na jego bardzo słabe umiejętności aktorskie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  60. - Chyba cię teraz nie rozumiem - odparł chłopak zgodnie z prawdą, bo Akane konkretnie mu teraz namotała w głowie. - Przepraszam, ale... - dmuchnął sobie w grzywkę. - Nie rozumiem co masz na myśli? Co cię ograniczało? I o jakim uzależnieniu mówisz? - uniósł lekko brew. - Gdzie w tym uzależnienie, jeśli jednak szłaś w bok do Gava? To chyba nie byłaś uzależniona od mojej osoby, tylko od chęci posiadania u swojego boku chłopaka - wzruszył ramionami, dochodząc do takiego wniosku. - Trudno mi to pojąć... trudno mi ciebie zrozumieć w tej chwili. Nie wiem o jakim ograniczeniu mówisz, bo w żaden sposób nie robiłem nic żeby cię ograniczać, tylko że... nie rozmawialiśmy ze sobą - zauważył krótko. - Może dlatego, że ciebie już gryzły wyrzuty sumienia, a ja dopiero co wróciłem... rozumiem, nie chciałaś mi dokładać - mruknął. - Ale brak rozmowy to nie rozwiązanie. Przez takie domysły i niedopowiedzenia rodzą się konflikty... a potem wyskakujesz mi z ograniczaniem... jak ten związek miał cię ograniczać? - spojrzał jej prosto w oczy. - Jak miał cię ograniczać, jak tam związku nie było - odchrząknął i zacisnął mocno pięści. - Może przed przeniesieniem nas tu i owszem, przez chwilę byliśmy w związku, ale tu... nie było związku. Bo nawet jak byliśmy razem to jednak nie, bo myśli albo jednego albo drugiego uciekały gdzieś indziej - mruknął wstając i nalewając sobie do kubka trochę wody, chyba tylko po to żeby móc się przespacerować.
    - Niczego mi nie mówiłaś, a ja... - zacisnął mocno wargi. - Ja też ci nie mówiłem, tylko że ty byłaś tu dłużej, znałaś lepiej ten świat. Mimo wszystko. Ja mogłem ci opowiadać tylko o lesie, a jak na początku to robiłem, podchodziłaś do tego alergicznie. Miałem wrażenie, może mylne, że nie chcesz o tym słuchać - wzruszył ramionami. - Więc nie rozmawialiśmy ze sobą. Może gdyby ta komunikacja nie zawiodła to nie czułabyś jakichś ograniczeń - wywrócił oczyma. - Uzależnienia nie kupuję, wybacz... ale absolutnie nie widziałem, żebyś była ode mnie uzależniona.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  61. - Okay, a ja mówię o tym, że nie rozmawialiśmy i stąd te wszystkie rzeczy narosły - odparł krótko, spoglądając na wzburzoną dziewczynę. - Tak, ty mówisz o swoich odczuciach, a ja o swoich - odparł odsuwając się od niej żeby dać jej trochę przestrzeni, ale i może samemu ją mieć.
    - A ty jak zwykle uciekasz. Jak tylko rozmowa staje się niewygodna wstajesz i uciekasz - dodał krótko na to jej podsumowanie. - Zastosuj się do swoich rad bo robisz to co ja. Bierzesz moje słowa i je przekształcasz - wywrócił oczyma. - W której chwili powiedziałem, że bez chłopa nie możesz żyć? Owszem powiedziałem, że mogłaś być uzależniona od chęci posiadania chłopa. No sorry, ale tak odebrałem twoje słowa. Gdyby świat był idealny to pokiwał bym głową i powiedział, że wszystko rozumiem, nic się nie stało... ale taki nie jest! I jak inaczej mam z tobą rozmawiać jak nie tak, co? - zapytał jej trochę unosząc głos. Właściwie dopiero teraz. - Jak mam rozmawiać, kiedy cokolwiek nie powiem jest odebrane jako atak? Standardowo przekładasz wszystko co powiem w atak na siebie - skopiował jej taktykę. - Tak, Akane. Jeśli poczujesz się przez to lepiej to idź - mruknął, wracając na swoje miejsce. - Ale nie, już do tej rozmowy nie wrócimy - dodał jeszcze. - Bo najwyraźniej nie umiemy ze sobą rozmawiać. Zawsze myślałem, że umiem słuchać, ale tu wychodzi na to że ani ty ani ja nie umiemy. Masakra - rzucił tylko patrząc jej prosto w oczy.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  62. - A jak miałem to zrozumieć? - zapytał jej na pozór spokojnie. Nie tak sobie wyobrażał tę rozmowę, ale najwyraźniej nie zawsze dostawało się to czego się chciało. - Mówisz mi, że ci na mnie zależy jako na przyjacielu, potem że rozumiesz, że moje zniknięcie nie było moją winą, a potem że jak jestem obok to jest okay, a jak mnie nie ma to nie... następnie do tego dorzucasz to całe uzależnienie. Jak miałem to zrozumieć? Powiedz mi i wytłumacz... no jak, skoro wszystko co powiedziałaś po prostu mi krzyczało, że cię ograniczam. Bo jak jestem to fajnie, a jak mnie nie ma to kaplica. Tak to zrozumiałem... że jeśli pójdziesz na swoje wyprawy, bo będziesz tego chciała to fakt, że jesteś ze mną będzie ci ciążył. Będziesz się czuła fatalnie, bo mnie obok nie ma - mruknął. - No to tak to wygląda, jakbym cię ograniczał - dodał zaraz. - I tak, słucham cię... ale wyciągam z tego najwyraźniej inne wnioski niż byś sobie życzyła - wzruszył ramionami, patrząc teraz prosto na nią.
    - Stawiam tak sprawę, bo nie chcę... no po prostu nie chcę by to się między nami dłużej ciągnęło - odparł zgodnie z prawdą. - Czuję... podskórnie czuję, że jak to dłużej zostawimy to będzie tylko gorzej. Oddalimy się od siebie na tyle, że nie będzie już o czym rozmawiać. Nic nie zostanie z przyjaźni - zacisnął mocno wargi. - Tak czuję i możesz się z tym nie zgadzać, ale ja się tego po prostu boję. Nie chodzi mi o to, że tak nisko myślę o tej przyjaźni... ale zobacz co się dzieje. No zobacz... wystarczyło kilka miesięcy rozłąki żebyśmy przestali ze sobą rozmawiać. Kilka miesięcy, żeby to co było między nami... legło w gruzach... - zagryzł mocno wargi. - I może masz rację, może i twój strach o tę rozłąkę jest uzasadniony - dodał po chwili, jakoś tak dochodząc do tego że być może właśnie mówi o tym samym. - Ale szlag mnie trafia, bo czuję, że zabrakło nam tej rozmowy - zbliżył się teraz do niej i przykucnął przy niej łapiąc ją za ręce. - Okay trójkąt doprowadzał mnie do szału, fakt - zgodził się z nią. - Ale wiesz co bardziej? Że ci nie wystarczałem, że szukałaś czegoś w zamian... może nie umyślnie, ale jednak. Że no nie wiem, to spekulacja tylko, to co myślę, że nie potrafiłaś zdecydować się na jedno. Jakbyś no nie wiem, obawiała się że jak już coś wybierzesz to stracisz to drugie - mruknął. - To mnie doprowadza do furii - westchnął ciężko, opierając czoło o jej kolana. - Do szewskiej pasji... - dodał cicho. - Mówisz, że się ode mnie uzależniłaś... a ja tego nie widzę Akane - przyznał szczerze. - Rozumiem już o jakie uzależnienie chodzi, ale dalej mam co do tego wątpliwości... - zacisnął mocno wargi. - I tak, nie widzę już nas. Jest mi cholernie przykro, ale nie widzę.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  63. - Tylko widzisz... nie zapytałaś, nie podzieliłaś się ze mną swoimi wątpliwościami. Nie powiedziałaś mi tego co mówisz teraz - westchnął ciężko. - Nie zapytałaś o zdanie. Postanowiłaś to wszystko w sobie tłamsić i nie dałaś nam szansy - zauważył krótko i odetchnął głęboko. - Właśnie tego nie rozumiem, Akane... dlaczego niczego nie powiedziałaś? Czemu nie zapytałaś mnie o zdanie? - zapytał jej cicho. - Ja tego nie widziałem, więc nie miałem ruchu w tym temacie, ty miałaś i zdecydowałaś że najlepiej myśleć po swojemu. Gdybyś spróbowała, zapytała... to może inaczej by to wszystko się potoczyło - zauważył cicho.
    - Utraty wolności... - powtórzył po niej i pokręcił lekko głową. - Wiesz, że jak tak to przedstawiasz to znów zaczynam czuć się winny? Co w takim razie oznacza dla ciebie związek? - zadał jej kolejne pytanie. - Przebywanie ze sobą 24 na dobę? Robienie wszystkiego wspólnie? - zaproponował dwie opcje. - Bo z tego co wcześniej powiedziałaś, mogę mieć takie wrażenie - zauważył cicho. - Dla mnie to przede wszystkim zaufanie, bliskość też jasne... ale wierzę, że chwilowy jej brak może raczej pomóc niż przeszkodzić - mruknął. - Rozmowa i tu przyznaję, jestem winny temu aspektowi w takim samym stopniu jak i ty - zgodził się z nią zanim zdołała coś powiedzieć. - Kiepska była z nas para bo nie mieliśmy szansy nią być - rzucił jeszcze, odsuwając się od niej. Pokręcił przecząco głową, gdy wspomniała o przyjaźni.
    - Nie wiem, Akane - odparł zgodnie z tym co w tej chwili czuł. - Na tę chwilę nie widzę cię w roli przyjaciółki - zaczął, ścierając pojedynczą łzę z policzka. - Nie ufam ci... - oznajmił, po czym zacisnął mocno wargi. - ...w pewnych obszarach - dodał po chwili, bo gdyby zostawił to tak lakonicznie to okłamałby ją po prostu. - Nie mówię, że na sto procent nie możemy być przyjaciółmi. Nie mówię też że nie chcę tego... po prostu w tej konkretnej chwili nie widzę tego, Akane.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  64. - Wyszło inaczej, bo w tym wszystkim jest nas dwoje - zauważył krótko. O Lesie nie powiedział nic, bo może i dał jej powód do takich obaw. Nie był przekonany co do tego. Faktycznie bronił Lasu, ale nie widział w tym aż tak wielkiego zła, bo w gruncie rzeczy Las przez długi czas był mu przyjacielem. Może nie z wyboru, ale stał się nim i Ryu nie zamierzał udawać, że tak nie było.
    - Szkoda tylko, że masz o mnie tak niskie mniemanie - westchnął w końcu, jednak wracając myślami i tematem do Lasu. - Las może i jest moim kompanem, może i nie żywię do niego takiej niechęci jak ty... ale nie jest wszystkim co mam. Gdyby był to bym go nie opuścił - zauważył krótko. - Wy byliście dla mnie ważniejsi. Szkoda, że to nie wystarczyło, żeby cię o tym przekonać - rzucił tylko i odetchnął. - Wiem, że stwierdzasz fakty, ale trudno je zostawić bez komentarza - dodał jeszcze.
    - Wybacz, ale nie jesteśmy już dziećmi. Nie jestem w stanie po raz drugi powiedzieć "no spoko, to zacznijmy od nowa... na spokojnie" - odchrząknął. - Za dużo się stało, żeby coś takiego zrobić - sięgnął po swoje sadzonki, chowając je sobie do torby i ruszył za nią do drzwi. - Jesteś dla mnie ważna i taka pozostaniesz. Nie mam też wątpliwości, że gdybym potrzebował pomocy to ją u ciebie znajdę... i na odwrót rzecz jasna możesz spokojnie liczyć na to samo, ale... trudno mi w tej chwili mówić o przyjaźni - zakończył. - Jest na to za szybko - otworzył przed nią drzwi. - Heh, nie musisz być przy mnie taka formalna. Przecież nie wymazuję tego co razem przeszliśmy - dodał jeszcze, zdobywając się na nikły uśmiech, bo chociaż cholernie bolało i wcale nie był przekonany czy dobrą decyzję powziął to w tej chwili wydawała się najlepsza.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  65. - Niestety nie mają - odparł Aci, któremu nie przyszło do głowy, żeby je numerować. Głównie dlatego, że znał kurtyzany po imieniu i wiedział dla której zanosić dane zamówienie.
    - Hm, ale to szybko ogarniesz - zapewnił ją szybko i zaczął krótko jej wyjaśniać od lewej kto gdzie siedzi. - W razie gdybyś zapomniała to pytaj - dodał łagodnie. - Poza tym ja się stąd nie ruszam i będę żeby pomóc - zapewnił ją jeszcze.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  66. - Ten cholerny kamyk to mój problem, nie twój. Wiem, że ci się nie podoba. Ja też za nim nie przepadam - zgodził się z nią. - A złe przeczucia... ech ja wiedziałem w co się pakuję przyjmując go - wyznał jej w końcu. - Teraz moja w tym głowa, żeby się z tego wypakować - rzucił lekkim tonem, choć temat zdecydowanie do lekkich nie należał. - Problem tylko w tym, że mam za mało danych żeby konkretnie się nim zająć - przyznał po dłuższej chwili. - Ale to problem do rozwiązania. Nadejdzie czas to i rozwiązanie się znajdzie - podrapał się lekko po głowie. - A póki co jest moim nieodłącznym defektem w przyrodzie.
    - Może i ułatwiają, ale przez te formalności czuję się fatalnie - przyznał jej bez ogródek. - Możesz mi wierzyć lub nie, ale i ja czuję się z tym kijowo. Wiem, że to była moja decyzja, ale... mam wrażenie, że tylko byśmy siebie wyniszczyli trwając dalej w takim zawieszeniu - zacisnął mocno wargi. - Odprowadzę cię. Właściwie to mam sprawę do Febe - przyznał szczerze puszczając ją przodem. - Po co właściwie do niej idziesz? Wiesz... masz dzisiaj dość specyficzne ruchy. Byłem pewien, że jak wrócisz to pobiegniesz najpierw do swoich, a ty... odwiedzasz mnie, teraz zmierzasz do Febe. Zachowujesz się... podejrzanie - przeanalizował jej zachowanie na głos. - Bardzo podejrzanie. Zachorowałaś na coś, tak? - spojrzał jej prosto w oczy. - To nieuleczalne?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  67. Zmiana miała trwać osiem godzin, ale została przedłużona do 10, a tuż po niej Aci aż odetchnął z ulgą nalewając sobie i Akane po jednym słabym drinku.
    - Zasłużyłaś - rzucił stukając się z nią szklaneczkami i wychylając swojego. - Wracając do pytania... nie pamiętam swojego pierwszego dnia, ale ja... no ja przy każdej zmianie pracy straszliwie się denerwuję - przyznał jej szczerze. - Ty poradziłaś sobie doskonale - zapewnił ją jeszcze i wyciągnął spod lady kilka złotych monet, które je zaraz wręczył. - Zasłużyłaś sobie - uśmiechnął się do niej.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  68. - Wiesz... on jest od szukania, ja eksperymentuję - zauważył Ryu, bo siedzenie w księgach jakoś mu nie leżało. Może gdyby miał kogoś, kto by mu co nieco rozjaśnił w rozmowie... to tak, ale czytanie? Przechodzenie przez tyle tekstu? Oj nie... to zostawiał Tonemu.
    - Nie czytam zbyt szybko - usprawiedliwił swą niechęć do przeszukiwania ksiąg. - Poza tym... co to za frajda, szukać czegoś w samych księgach - wzruszył ramionami i skrzyżował ręce za głową. Słuchał jej uważnie a propo jej powodów dla odwiedzin u Febe. Przekazanie jej leku od Aciego przyjął spokojnie, natomiast druga część... przekrzywił lekko głowę. Skoro nie była obłożnie chora to mogło oznaczać tylko jedno. No chyba, że zupełnie nie chodziło o jej osobę. Zagryzł mocno wargi, bo na usta cisnęło mu się pytanie "powiedziałabyś mi, gdybym był ojcem, nie?". Zamiast je zadać, spojrzał w niebo. Pewnie, że by powiedziała. Musiał w to wierzyć, żeby nie zwariować.
    - Jasne - odparł w zamian za to. - W swoim czasie - zgodził się z nią. W końcu sam jeszcze chwilę temu powiedział jej, że jest za wcześnie by wrócić do przyjaźni. Nie miał teraz prawa oczekiwać od niej czegoś więcej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  69. - Bierz jak ci dają - Acair nie chciał słyszeć o tych monetach. - Byłaś dziesięć godzin na nogach, popełniłaś kilka błędów, ale ogólnie klienci cię polubili. Dobrze sobie radziłaś i szybko zapamiętałaś imiona poszczególnych kurtyzan - wyliczył na palcach. - Naprawdę zasłużyłaś - zapewnił ją, kończąc szorowanie baru i ziewając szeroko. - O moje się nie martw. Mój własny budżet został całkiem nieźle podreperowany tej nocy - zapewnił ją wesoło. - To co? Krótka drzemka i idziemy do lasu uczyć cię chodzenia?

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  70. Zmarszczył lekko brwi, gdy zapytała o jego powód wizyty u Febe i powiódł wzrokiem do torby. Pokiwał twierdząco głową, klepiąc przy tym połę torby.
    - Febe prosiła mnie o parę sadzonek - odparł spokojnie. - Udało mi się je zdobyć... z jedną było trochę zachodu. Rozkwita tylko podczas pełni i wówczas można ją odróżnić od innej... no i rośnie na zboczu gór - wzruszył ramionami. - Ale miałem pomoc - uśmiechnął się do niej lekko. - Ale to nie jedyny powód - dodał jeszcze. - No wiesz przez moją błyskotkę... Febe monitoruje mnie na bieżąco, a ostatnio coś mi się nie spodobało. Ona się zdecydowanie lepiej zna na zdrowiu ode mnie - rzucił krótko i odetchnął głęboko. - Poznałaś kogoś ciekawego podczas swojej podróży? - zainteresował się żeby odsunąć temat kryształu. Zdecydowanie nie chciał się z nią teraz dzielić swoimi obawami. Nie, kiedy były tylko spekulacjami.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  71. - A proszę bardzo - Acair podszedł do niej i zaczął ją obwąchiwać ze wszystkich stron. - Aż tak źle nie jest - zawyrokował wreszcie. - Chodź, łóżko jest dzisiaj twoje - zapewnił ją, prowadząc z powrotem do swojego pokoju. On planował zdrzemnąć się na podłodze. Przecież nie będzie swojemu gościowi kazał spać na ziemi.
    - Do trolla ci daleko - zapewnił ją niczym znawca, chociaż przecież nigdy żadnego na oczy nie spotkał. Na szczęście to jest. - Widziałaś kiedyś trolla? - zainteresował się zaraz, ścieląc przy tym łóżko. - Ja jeszcze nie miałem okazji - przyznał szczerze. - Wolałbym go nigdy nie spotkać - wzdrygnął się na samo wyobrażenie. - Niezbyt pochlebne rzeczy o nich słyszałem.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  72. - No nie wiem, czy z twoimi umiejętnościami możemy mówić o lekkim zirytowaniu - roześmiał się serdecznie. - A przecież akurat u niego byłaś z tatą, nie? - spojrzał na nią z figlarnym błyskiem w oczach. - To tu mowa o całkiem niekontrolowanie potężnym zirytowaniu - pokiwał głową przyznając samemu sobie rację. Słyszał o Perunie od Meliodasa, bo przecież Niklaus wszystko im streścił. Dalszych przygód Akane słuchał z przyjemnością.
    - Wygląda na to, że całkiem nieźle sobie radzisz w tym wielkim świecie - przyznał lekko, spoglądając na wyłaniający się dom Febe. - Tam u Klementyny to przyjdę cię denerwować, jak tylko podasz mi przybliżoną lokalizację - rzucił lekko. - Co do mnie... na tę chwilę niewielu poznałem. Poznałem Nyliana... uwielbia pić, jest najemnikiem i całkiem przyjemnie się z nim kradnie kury. Imperiusa... co to szermierzem jest całkiem niezłym i Dillona - uśmiechnął się lekko. - To młody chłopak, z którym wspinałem się na górę w poszukiwaniu tego ziółka dla Febe. Interesujący z niego okaz - rzucił swobodnie, a gdy dotarli do Febe, przepuścił ją przodem. - Panie pierwsze - uśmiechnął się, bo przecież jemu się nie spieszyło i mógł poczekać. - Nie będę podsłuchiwał - dodał po chwili namysłu, co by wyeliminować z niej to podejrzenie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  73. Ryu popatrzył na nią wymownie.
    - A ty myślisz, że ja wiem kiedy tam będę? - zapytał jej szczerze i wzruszył ramionami. Nie był pewien, gdzie poniosą go nogi. Do tej pory może nie znikał na dwa czy trzy tygodnie, ale kilkudniowe wyprawy już zdołały go wkręcić. No i pragnął więcej. Ciągle było mu za mało. - Odczep się od moich zaczepek - dźgnął ją palcem w bok. - Będą jedyne w swoim rodzaju - zaśmiał się pod nosem, po czym zamilkł na chwilę.
    - Wiesz czego mi zaczyna brakować? Jak nigdy... i zawsze uważałem je za zbędne, tak tu w tym świecie telefony by się jednak przydały - zauważył chichocząc pod nosem. - Do głupiej funkcji zdzwonienia się i ustalenia spotkania - dodał zaraz. Nie był to przedmiot niezbędny mu do życia, ale jednak dość przydatny, którego przydatność dopiero teraz zaczynał doceniać.
    Kiedy weszli wreszcie do meduzy, potwierdził jej przypuszczenia skinieniem głowy, a na objęcie Akane zareagował dość nieporadnie. Ostatecznie czochrając ją po włosach.
    - Bez przesady, jutro się widzimy... no chyba że zamierzasz zniknąć bez pożegnania - rzucił z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Miłego dnia - dodał jeszcze, po czym otworzył torbę i wyciągnął rośliny. Wyjaśnił Febe działanie tych nowych i to jak się nimi opiekować czy je sadzić, po czym zacisnął mocno wargi spoglądając na gabinet i zniżając głos.
    - I jest jeszcze jedno - zagryzł wargi. - Nie używam kryształu dla widzimisię, ale jeśli już to zrobię... to za każdym razem nie mogę zgiąć palców w ręce przez parę sekund. Mam wrażenie, że czas odblokowania się wydłuża - wyjaśnił jej cicho. - To nie brzmi dobrze, nie? - spojrzał kobiecie prosto w oczy. - Aha... maści nic nie dają - dodał zaraz. - To musi być coś innego.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  74. Chciał ją jeszcze o coś zapytać, ale powstrzymał się. Zawsze może to zrobić później. Przez chwilę obserwował jak dziewczyna wtula się w pościel i zamyka oczy, po czym sam ułożył się na podłodze, przykrywając się kocem. Nie musiał długo czekać na sen, ale ten nie trwał długo. Wystarczyły mu 4 godziny żeby wstać. Ścierpł na podłodze niemiłosiernie. Widząc jednak, że Akane jeszcze śpi, po cichu udał się do łazienki, żeby się przemyć i przebrać, a następnie wyszedł z pokoju. Udał się do kuchni i zrobił jajecznicę dla dwóch osób i przyniósł je do pokoju wraz z parującą herbatą do tego.
    - Dzień dobry - rzucił do przebudzającej się dziewczyny. - Proszę - położył śniadanie obok łóżka, samemu siadając przy stole. - Smacznego. Najpierw zjedz, a potem pójdziemy zwiedzać okolicę - wyszczerzył się do niej.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  75. Ryu przytaknął trochę ponuro. Tak coś czuł, że Febe nie będzie w stanie mu pomóc. Przyjął od niej papirus i powtórzył imię danego uzdrowiciela.
    - Dzięki - posłał jej delikatny uśmiech. - Myślę, że skorzystam... tylko najpierw co nieco zarobię. Skoro to syn najlepszej uzdrowicielki... nigdy nie wiadomo czy nie będzie chciał zapłaty za usługę - przyznał ze śmiechem na ustach. - Nie martw się aż tak - dodał jeszcze. - Nie używam kryształu często, tylko problemem są te chwile, kiedy nie zdaję sobie sprawy, że z niego korzystam. Jakby sam się uruchamiał. No nic, zapytam ich o to... może coś poradzą - rzucił spokojnie i w jakimś takim odruchu objął Febe w podziękowaniu za pomoc. - Do zobaczenia jutro na zabawie - rzucił jeszcze, po czym już zostawił obie kobiety same sobie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  76. Dzień po Świętach nie obudził się z kacem. Makumbie nie udało mu się zwalić z nóg, głównie dlatego że zaraz po niej przestał wlewać w siebie alkohol. Niestety Makumba to nie wszystko. Wydarzenia ostatniego wieczoru wcale nie napawały go szczęściem, a głowa pulsowała tępym bólem. Chciał zabić Gava i gdyby nie interwencja dorosłych dopiąłby swego. Z pewną obawą spojrzał na dłoń z kryształem, przypominając sobie jak podszeptywała mu to rozwiązanie. Zacisnął mocno wargi i odetchnął głęboko, zrzucając to na później. Może i podszeptywała, ale w ogólnym rozrachunku to on doprowadził do takiej akcji a nie innej.
    Coś się w nim zmieniło w tamtej chwili. Coś było inaczej. Jakby pewnego rodzaju ciężar z niego spadł. Jakby wreszcie udało mu się sprzeciwić działaniom tego chłopaka. Nie zważał już na opinię pozostałych przyjaciół, bo choć w głębi duszy dalej kuło i dalej miał wrażenie, że i Tony i Akane spojrzą na niego z dezaprobatą, to w obliczu tej całej wszędobylskiej ulgi, która wkradła się do jego serca, były one jedynie mizernymi ukłuciami. Delikatnymi.
    Nie zamierzał zostawać w Argarze tego dnia. Nie, kiedy Gave zamieszkiwał sąsiedni pokój, a Śmierć wciąż kręciła się dookoła. Nie obawiał się Victora, ale czuł, że Gave chciałby otrzymać chwilę oddechu. Udał się więc do sąsiedniej wioski, z zamiarem wykonania jakiegoś małego zlecenia. Zawsze coś się tam znajdowało. Tym razem pewna starsza para miała problem z atakującym ich zwierzynę dzikim potworem. Tak go nazwali w ogłoszeniu, a on nie mając nic lepszego do roboty, a jednocześnie węsząc całkiem niezłą zabawę obiecał im pomóc. Nie obyło się bez sceptycznych spojrzeń rzucanych w jego stronę. No tak. Nie wyglądał na kogoś kto by sobie z tym poradził. A jednak. Poza podziękowaniami otrzymał woreczek z kilkoma monetami, którą przyjął z wielkim uśmiechem na twarzy. Może Meliodas miał rację? Wystarczyło trochę adrenaliny i człowiek od razu czuł się lepiej. Wraz ze swoją zapłatą udał się do pobliskiej karczmy - no przecież zasłużył sobie na kufel zimnego piwa. Zamówił go i usiadł przy jednym z pustych stolików, gdy znajomy głos rozległ się po karczmie. Chłopak obrócił się w stronę Akane i wsłuchał w słowa piosenki dziewczyny. Wszędobylski smutek wypływający z jej głosu przeszył go dogłębnie. Wiedział, że to ma związek z tym kim była, ale ciary mimo wszystko przez niego przechodziły. Śpiewała o Rajskim Ptaku, o samej sobie, która wcale takim ptakiem nie jest, a on nie mógł ukryć wrażenia, że śpiewa jeszcze o czymś innym. I wtedy to wszystko nabrało sensu, a serce ścisnęło mu się z bólu. Wydmuchał spokojnie powietrze i posmakował swojego piwa, odwracając się znów od niej. Piosenka dalej trwała, ale on spróbował odciąć się od jej mocy, wpatrując nieco mętnie w kufel swojego trunku.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  77. Drgnął czując dotyk jej dłoni i uśmiechnął się do niej lekko, pokazując dłonią stołek naprzeciw niego. Nie miał nic przeciwko jej towarzystwu. Odetchnął głęboko, gdy wspomniała, że nie będzie go oceniać i pokręcił lekko głową.
    - Nie jest łatwo nie oceniać - odparł szczerze. Wieści w Argarze roznosiły się szybciej niż ktokolwiek zdołał powiedzieć słowo. Zresztą nie powinno go to dziwić. Mowa przecież o Gavie, który tak bardzo ją krzywdził za każdym razem gdy otwierał buzię. No i o nim, on sam też miał swoje za uszami. Zgrzytnął lekko zębami i pomasował się po karku. - Nie czuję się źle z tym co zrobiłem - powiedział tylko, po czym skrzywił się lekko. - Może inaczej, żałuję że doszedłem do tego punktu... żałuję że tak wybuchłem, ale nie żałuję tego bólu który mu tym przysporzyłem - wzruszył ramionami. - Okropny ze mnie człowiek - dodał tylko. Co prawda nie chciał za dużo o tym rozmawiać, ale miał wrażenie że gdyby niczego nie powiedział to znów coś by pomiędzy nimi wisiało. Dystans tylko by się powiększył. Zwrócił uwagę na ten jej gest i sam dotknął swojego policzka, znów się przy tym krzywiąc.
    - A to... - machnął lekko ręką. - Wypadek przy pracy - odparł ze śmiechem. - Nawet nie wiem co to było... tu jest tyle dziwnych stworzeń, dalej nie znam wszystkich nazw. W ogłoszeniu był "potwór", a to z czym się zmierzyłem było dziwną krzyżówką niedźwiedzia i wilka - rzucił od niechcenia, po czym upił łyk swojego piwa.
    - Niezły występ - skomentował jej wcześniejszy śpiew. - Przejmujący - dodał spokojnie, wpatrując się teraz w te jej tęczówki, które wciąż potrafiły go zahipnotyzować.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  78. Tony umierał dzień po świętach. Umierał i to okrutnie. Rei od czasu do czasu wpadała do niego do pokoju, ale głowa tak go bolała, że nie miał ochoty na nic. Nigdy więcej! Nigdy więcej się tak nie załatwi. Ugh... ominęła go niemal cała zabawa i kilkanaście pomniejszych dramatów, a do tego wszystkiego nie do końca kojarzył co takiego robił. Jak przez mgłę pamiętał tulenie się do biustu Akane i wręczanie jej pustej butelki po piwie w prezencie. No pięknie. Zbłaźnił się przed wszystkimi.
    Drugi dzień przywitał niczym nowo narodzony i zabrał Lotka na spacer. Ten zwierzak był niesamowity, a fakt że potrafił latać tylko go dodatkowo cieszył. Zamierzał sprawdzić jak wysoko zwierzak może polecieć, ale wtedy na horyzoncie mignęła mu Akane, a on rozejrzał się dookoła szukając drogi ucieczki.
    - Lotek! - krzyknął na zwierzaka. - No już, chodź bo nie zdążymy - rzucił wpatrując się w zdobywającego drzewo zwierzaka. Spróbował jeszcze dwa razy, ale Lotek ewidentnie miał lepsze pomysły na dobrą zabawę niż słuchanie swojego człowieka. - Lotek... - jęknął już słysząc ten cudowny komentarz Akane. Obrócił się do niej z promiennym uśmiechem na twarzy.
    - O czym ty mówisz? - zapytał jej rżnąc głupa i udając że wcale nie krzyczał na cały głos o bliskich operacjach plastycznych. - Twój biust nie wymaga żadnej korekty - żachnął się, zbliżając się do niej i skanując wzrokiem jej klatkę piersiową. Poczochrał ją przy tym po głowie. - Podobno w ciąży biust rośnie... także jeszcze bardziej idealne będą - dodał chcąc te swoje własne żenujące występy jakoś naprawić.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  79. Pokręcił ponuro głową. Nie, to że wypadł chujowo nie czyniło z niego okropnego człowieka, ale to że nie żałował krzywdy i przez chwilę nawet podobało mu się to co robił już tak. Musiał po prostu zaakceptować, że taki jest. Wzruszył ramionami.
    - Taa - zgodził się z nią. - To druga rzecz, która mnie wkurza - dodał, przesuwając palcem po obrębie kufla piwa. - To, że pozwoliłem mu na sprowokowanie mnie, mimo że wiedziałem co robi - westchnął upijając znów trochę alkoholu. - Ale czasem i ja mam dość, jeśli się po mnie non stop jeździ - odparł zgodnie z prawdą, po czym przyjrzał się jej uważnie.
    - To mu przylej - skomentował tylko. - Następnym razem jak tylko podniesie ci ciśnienie - odchylił się lekko na krześle. - Ty też masz swoje granice, Żabo - zauważył. - A on co chwilę cię krzywdzi - zagryzł mocno wargi, żeby nie powiedzieć za dużo. Sam nie był lepszy. Dobrze o tym wiedział, ale teraz nie o nim rozmawiali. - Strzel mu w pysk... wiesz jak mówiłaś, jego może to ocuci, a ty... przynajmniej przez chwilę poczujesz się lepiej - mruknął posyłając jej lekki uśmiech. To co powiedział mu Meliodas dość mocno w nim siedziało. Przyzwolenie na takie okazywanie swych uczuć było dla niego czymś nowym, a jednocześnie czymś co pozwalało mu lepiej oddychać. Wiadomo, nie chodziło o to aby teraz każdemu strzelać i nie za każdym razem, ale od czasu do czasu, gdy ktoś zwyczajnie przekraczał wszystkie miary i gnoił cię jak zwierzę... wtedy należało się. Nie było potrzeby nadstawiania drugiego policzka.
    - Najwyraźniej masz więcej cierpliwości ode mnie - rzucił wesoło, stukając swoim kuflem piwa o jej napar ziołowy. Przytaknął jej wesoło na krzyżówkę aligatora i psa. Sam się nad tym głowił, ale tu coś takiego było po prostu na porządku dziennym.
    - Nie wiem jak brzmisz używając panującego wokół nastroju - odparł szczerze. - Ale jeśli choć w połowie tak dobrze jak dzisiaj to nie dziwię się, że tak chętnie cię wszędzie przyjmują na występy - wyszczerzył się do niej, po czym odetchnął głęboko.
    - Ten dzisiejszy występ... miałaś na myśli jego, prawda? - upewnił się, że dobrze ją rozszyfrował. - Mocno ci siedzi w głowie, co? - zagadał jeszcze, nawet nie siląc się na jakiś super pozytywny ton. Przecież Akane od razu by wyczuła fałsz w jego głosie. Jemu samemu to niespecjalnie pasowało i ona doskonale o tym wiedziała, ale to nie znaczyło że nie mógł z nią przeprowadzić normalnej rozmowy na ten temat. Nie był już gówniarzem. Dorosłym też nie. Najgłupszy wiek świata... jeszcze nie dorosły, ale już nie gówniarz.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  80. Tony skrzywił się wyraźnie i wymruczał coś niezrozumiale pod nosem o tym, że nigdy więcej nie weźmie Makumby. W życiu. Koniec. Postanowienie zrobione... co nie znaczyło że Akane nią nie spali któregoś razu. A wtedy to on będzie miał z niej ubaw a nie na odwrót.
    - Dobrze, że mam co najmniej półtora roku na próby - rzucił w odpowiedzi i przyciągnął ją do siebie żeby mocno ją wyściskać. - Niczego ci nie będzie brakowało. Nawet z obwisłymi cyckami - zapewnił ją lekko. - Dalej będziesz moją najlepszą przyjaciółką - uśmiechnął się do niej i odchrząknął, patrząc gdzieś w bok. - No sorry... za wtedy... - bąknął, czując że chyba był jej winien przeprosiny. - Tak w ogóle... to mam dla ciebie prezent świąteczny, w pokoju - dodał po chwili. - I nie jest to pusta butelka - wymamrotał wzdychając przy tym. Dupa. Zrobił z siebie durnia i teraz musiał to odpokutować.
    - Nie, nie... miałem dla niego świetne imię... Einstein. Wiesz, no adekwatne do jego ciekawości świata - ożywił się. - Ale kiedy Melio go przyniósł, wszyscy wołali na niego "Lotek" i on już reaguje na "Lotek"... więc został Lotkiem Einsteinem I - pokiwał lekko głową. - W skrócie po prostu Lotek - dorzucił jeszcze, po czym znów spojrzał na swojego zwierzaka.
    - Daj spokój... Galan to ma świra na punkcie tych psiaków. Dzisiaj torturuje Shadow... Ryu twierdzi, że nauczy go latać, bo tylko wysoko w górze młody nie może go dorwać - zaśmiał się cicho.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  81. Gdyby ktoś mu wcześniej powiedział, że te święta skończą się taką masakrą to nie wyściubił by nosa z Terry. Żałował, że nie urodził się z mocą przewidywania przyszłości. Wtedy żyłoby mu się znacznie łatwiej, wiedząc czego powinien unikać to jest. Z drugiej strony - co to by było za życie? Bez żadnych niespodzianek? Ech sam już nie wiedział co lepsze. Ojciec siedział przy nim całe trzy dni i dopiero ostatniego trochę pogadali. Zrobiło mu się lżej na sercu, krótko po tej rozmowie. Na dodatek Febe zmieniła mu opatrunek i teraz chociaż mógł samodzielnie się poruszać. Co prawda trzeciego dnia nie testował swych ruchowych możliwości za bardzo, bo przecież obiecał się nie przemęczać i oszczędzać, to czwartego - wyszedł na spacer. Winter plątał mu się pod nogami, a on ruszył tam gdzie zawsze znajdował spokój. Na plażę.
    Usiadł na piasku, oddychając ciężko i zamknął oczy pozwalając bryzie morskiej działać. Przyjemny wietrzyk mierzwił mu włosy, a on zbierał swe siły do powrotu.
    - Winter - rzucił do psiaka, który właśnie beztrosko kopał sobie dziurę w pewnej odległości od niego. - Chwilę tu posiedzimy, a potem wrócimy - poinformował go. Zdecydowanie tak krótki spacer nadwyrężył jego siły.
    Obserwował energicznego psiaka, pogrążając się w myślach. Nasmrodził. Zdecydowanie za bardzo. Po pierwsze nie przyjął dobrze wiadomości o ciąży Akane. Po drugie nie powiedział jej "kocham". Po trzecie doprowadził Ryu do szaleństwa. No nieźle jak na parę godzin przebywania w Argarze. Zdecydowanie miał rekord w pieprzeniu spraw. Westchnął przeciągle, gdy Winter nagle ruszył pędem merdając wesoło ogonem do kogoś - kto zdecydowanie nim nie był. Spojrzał w tamtą stronę i zaraz skrzywił się mocno. Akane. No oczywiście, że to musiała być ona. Tylko czego się miał spodziewać? Dobrze wiedział, że to też jej miejsce... jakimś dziwnym trafem często się tu spotykali. Zagryzł mocno wargi, wpatrując się z powrotem w morze. Nie będzie przed nią uciekał. Nie był nią. To ona miała mistrza w ucieczkach.
    - Cześć - przywitał się z nią tylko i przywołał Wintera do siebie. - Przepraszam za niego. Jeszcze nie zdołałem go dobrze wychować - rzucił lekko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  82. Aż korciło go, aby jej powiedzieć że ona nie potrafi być obojętna. Nie do osób na których jej zależy, ale sama doszła do tego wniosku. Skinął tylko głową i spojrzał jej prosto w oczy.
    - Obojętność... - powtórzył po niej. - Może i byłaby lepsza - skomentował. - A może nie... nie wiem czy ta obojętność jeszcze bardziej by go nie rozjuszyła, a ty... sama to przyznałaś. To byłaby udawana obojętność - skrzywił się. - Tylko byś się mu podłożyła i zabolałoby bardziej - mruknął tylko. Nie jemu było szukać rozwiązania tego bałaganu w jakim znalazła się Akane i Gave, a mimo to posłał jej lekki uśmiech.
    - Nie będę się z tobą kłócił. Odrobina więcej mi pasuje - zaśmiał się lekko i przytaknął zaraz. - Pewnie, przecież już jesteśmy umówieni w tej twojej ulubionej karczmie kiedyś tam - zauważył swobodnie, przypominając jej tym samym że i owszem, zamierza tam do niej przyleźć. Wypuścił ze świstem powietrze, gdy zaczęła go przepraszać.
    - Nie przepraszaj mnie Żabo - odparł trochę ostrzej niż zamierzał i odruchowo obrócił dłoń wierzchem do dołu, gdy tylko dotknęła go swoją. Pogłaskał ją kciukiem i westchnął ciężko. - Gdybym nie chciał z tobą o tym rozmawiać to bym nie poruszał tego tematu. Nie jestem ze szkła. Nie rozlatuję się tak szybko... a do ciebie mam spore pokłady cierpliwości. Ty mnie nie podburzałaś od początku znajomości - zauważył dość swobodnym tonem. Nawet cieszył się, że udało mu się złagodzić ton swojej wypowiedzi. Zagryzł mocno wargi, gdy wspomniała o tych uczuciach do niego i do Gava.
    - Wiem - odparł krótko. - Nie rozumiem tylko różnicy - przyznał szczerze, zrywając między nimi kontakt wzrokowy. - Heh i nie rozumiem też dlaczego tak bardzo ci na nim zależy, skoro tak cię gnoi - dodał jeszcze, również odsuwając swą dłoń. Nie powinien jej teraz motać w głowie, no nie? A może właśnie powinien...? Spojrzał jej prosto w oczy, przez dłuższą chwilę zastanawiając się nad tym co właśnie przyszło mu do głowy. Do tej pory to Gave mieszał... a co gdyby role się odwróciły? Zgrzytnął zębami i odchylił na krześle wypuszczając z siebie głośno powietrze. Szlag by to... naprawdę był okropnym człowiekiem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  83. Tony pokiwał głową ze zrozumieniem. No okay, fajnie że w swoim najbardziej upojonym momencie był gwiazdą wieczoru i dzięki temu wszyscy będą mieli choć trochę zabawnych wspomnień, ale jemu samemu się to nie uśmiechało.
    - Słyszałem - przyznał spokojnie i zaraz pokiwał lekko głową. - Raczej nie, wolałbym żeby tych dwóch na razie się ze sobą nie spotykało - przyznał szczerze i zaraz zazgrzytał zębami. - Ale że moją głupszą połowę tak strzeliło... - pokręcił lekko głową. - Nigdy bym się tego nie spodziewał - westchnął, po czym spojrzał po Akane. - Po tobie szybciej - odchrząknął. - Wiesz masz równie niewyparzoną gębę co Gave, tylko używasz jej trochę mądrzej - pokazał jej język. - Byłem pierwszy, więc najpierw idziemy do mnie - zdecydował, zerkając na Lotka ze zrezygnowaniem w oczach.
    - Nie słucha mnie - westchnął ciężko, po czym odchrząknął. - Lotku Einsteinie Pierwszy! - krzyknął w stronę zwierzaka. - Jeśli zaraz tu nie zejdziesz to dam cię na pożarcie Galanowi! - zagroził, a z drzewa dało się słyszeć żałosny pisk i zwierzak zaraz wylądował mu na ramieniu. Tony pokiwał głową z niemą satysfakcją.
    - Zawsze działa - puścił oczko do Akane.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  84. Gave nie miał ze sobą przysmaków. Był laikiem gdy chodziło właściwie o wszystko, a w to wliczało się również wychowywanie psa. Zresztą tak po prawdzie to był pierwszy dzień, kiedy spędzał z nim czas na dworze.
    - Nic dziwnego. Sam nie mogę oprzeć się urokowi Wintera, więc dobrze rozumiem Vexę... - odparł z delikatnym uśmiechem, oczyma wodząc po bawiących się psach. Nie były zwykłymi zwierzakami. Nie takimi jakie znał i widywał wcześniej, ale w zachowaniu były niezwykle do nich podobne. Można było patrzeć na nie godzinami.
    - Dobrze ci z nią idzie - skomentował, ściskając zdrową dłonią piasek i przenosząc na moment wzrok na Akane, żeby zaraz znów wbić go w bawiące się psiaki. - Nic nie musisz robić, a od razu widać to przywiązanie...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  85. - Nie zostałaby - odparł pewnym tonem, po czym uśmiechnął się do niej czarująco. - Może nie ewoluowałaby tak szybko - zgodził się z nią. - Bo dobrze wiemy, że ja tam jestem noga jeśli chodzi o zauważanie swoich własnych uczuć, a przynajmniej byłem - zaśmiał się z zażenowaniem przypominając sobie swoje przeszłe "ja". Tak, zdecydowanie nie był najlepszy w te klocki. Trzeba go było mocno kopnąć w cztery litery żeby zaczął wykonywać swoje ruchy.
    - Ale nie zostalibyśmy na stopie przyjaźni - spojrzał jej prosto w oczy. - Przynajmniej nie z mojej strony - dodał po dłuższej chwili milczenia. Nie mógł przecież odpowiadać za nią.
    - Dla mnie to nie było dwóch uganiających się za jedną - zagryzł mocno wargi. - Ja czekałem Akane. Czekałem na ciebie, byłem cierpliwy. Sama mnie o to prosiłaś - uśmiechnął się lekko. - Nie wciskałem się w ciebie na siłę... a może powinienem? - uniósł wysoko brew, przybliżając się teraz do niej, aby podbić intensywność spojrzeń.
    - Cóż może zacznę, kto mnie tam wie - dorzucił po chwili namysłu i wzruszył ramionami, powoli kończąc swój kufel piwa. Nie był przekonany czy to aby na pewno świetny pomysł, a już na pewno nie teraz, kiedy sam dopiero co łatał swoje serce, ale ta myśl... która w nim zakiełkowała była niezwykle kusząca.
    - Gave sam nie wie czego chce - odparł po dłuższej chwili milczenia. Gdy już cisza była zbyt długa do zniesienia. - Twierdzi, że cię kocha - uśmiechnął się do niej lekko. - A przy tym szczyci się tym co z tobą wyprawiał w jaskini - dodał, bębniąc przez chwilę palcami o blat stołu. - Kocha cię - powtórzył, patrząc jej prosto w oczy. - Ale wy dwoje nie umiecie rozmawiać. Każdy, kto was obserwuje z boku ci to powie... wy nie rozmawiacie, wy warczycie na siebie - odchrząknął. - Jedno i drugie i... ech jeśli oboje nie zaczniecie od zmiany tego podejścia, to nic dobrego z tej relacji nie będzie - mruknął. - Ech zanim cokolwiek dodasz, tak... jemu też to powiedziałem - wzruszył ramionami.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  86. - Słucham? - Gave spojrzał na nią z wyraźnie odmalowanym szokiem na twarzy. - Taa, jasne - wywrócił oczyma. On i uroczy? Aha, na pewno. W którym momencie. Gorzej strzelić sobie w piętę nie mogła. Powstrzymał się jednak od większego komentarza. Od sarkazmu, od warku i krzyku, choć musiał wbić sobie paznokcie we wnętrze swojej dłoni.
    - Mhm bo my już wzajemną miłością do siebie pałamy - przyznał tylko na komentarz o Winter. Ten psiak skradł jego serce od pierwszego wejrzenia i teraz ta miłość się tylko pogłębiała. Nie wiedział co jeszcze mógłby powiedzieć, więc zamilkł. Pozwolił by cisza wypełniła całą ich przestrzeń, przerywana jedynie radosnymi szczeknięciami ze strony ich zwierzaków.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  87. - Nie, nie - pokręcił przecząco głową Tony. - Wolałbym, żeby w ogóle się ze sobą nie spotykali. Niezależnie od tematu - powtórzył tylko, choć wiedział że to tylko marzenie ściętej głowy. Prędzej czy później ich ścieżki się przetną, a on trochę obawiał się tego dnia. Kiedy obaj będą w pełni sił... może nie zostać nic ani po jednym ani po drugim.
    - Twój temat i tak między nimi zawiśnie, nieważne czy będziesz obok czy nie - zauważył tylko, nie dodając nic więcej w temacie spotkania tych dwóch. Nie zamierzał wtrącać się w ich relację. Już nie.
    - Sugerujesz, że powinienem zacząć cię stalkować? - Tony poruszał zabawnie brwi. - Da się zrobić. W razie czego wkroczę i cię wyratuję - uśmiechnął się do niej lekko i poklepał pokrzepiająco po ramieniu. - Chociaż mam nadzieję, że to nie ciebie będę musiał ratować - szepnął jej do ucha. - Zdecydowanie wolałbym jego...
    Na pewno nie chciał żeby to ona lądowała z jakimikolwiek ranami czy urazami. Ciała czy duszy... to nie miało znaczenia. Znów objął ją ramieniem, żeby dać jej choć odrobinę wsparcia, po czym pogłaskał Lotka po skrzydełkach i zachichotał.
    - Spróbuj, ale pamiętaj, że patent jest w moich rękach - pogroził jej palcem przed oczyma. - Jak go będziesz chciała spieniężyć to spotkamy się na drodze prawa.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  88. Czarnowłosy wzruszył ramionami na jej odpowiedź. Nie siedział w jej głowie i nie wiedział jaka byłaby jej odpowiedź, ale wątpił żeby było inaczej. W końcu i wtedy, po tych wszystkich akcje, był czas gdy zaczęli wszystko od nowa. Tak normalnie.
    - Tak, zabrakło - zgodził się z nią. - Ale było już za późno, Żabo. Ty już byłaś myślami gdzie indziej, przy kimś innym - uśmiechnął się do niej lekko. Nie winił ją za to, bo znów wszystko to rozegrało się na przestrzeni kilku miesięcy. Tych w których jego nie było przy niej.
    - Nie dostałem szansy, żeby pokazać namiętność - wzruszył ramionami, po czym westchnął cicho. - Ale ty również jej nie okazywałaś - dodał po chwili namysłu. Choć ich powitanie w Lesie uważał za całkiem namiętnie, dopóki nie wtrąciła się Lotta. Może w innym czasie to wszystko potoczyłoby się inaczej. Kiedy się od niego odsunęła, nie zrobił tego samego. Zamiast tego podparł się na łokciu, obserwując ją uważnie.
    - Rozumiem, że ty mnie dotykać możesz, a na moje ruchy będziesz teraz reagowała alergicznie. Okay - uniósł dłonie w geście poddania się i wreszcie odsunął się od dziewczyny. - To tylko spekulacja - dodał po chwili milczenia, jakoś tak orientując się że zrobił to co do tej pory robił Gave. Wcisnął w swoje usta analizę jej zachowania. - Jest szansa, że się mylę - dorzucił wzruszając przy tym ramionami.
    - Jesteście - zgodził się z nią po chwili namysłu. - Bardzo hm wybuchowi... wiesz ja bym się tylko obawiał o odmienne zdania. Ani jedno ani drugie nie ustąpi. Prędzej się pozabijacie - zaśmiał się cicho i poprosił kelnerkę o danie dnia. - Zjesz coś? Ja stawiam - pomachał przed nią woreczkiem z monetami. - Mi też zaczynają się zgadzać - dodał wesoło.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  89. Gave pokiwał lekko głową zgadzając się na to, by odbijała jego miłość. Sam nie ruszył się z miejsca. Wstyd się było przyznać, ale obawiał się, że nie ustałby za długo na nogach. Akurat przy niej wolał tego nie pokazywać. Nie chciał potem od niej pomocy. Obserwował więc ich z daleka, ucząc się przy tym jak pokazywać te wszystkie komendy Winterowi. Vexa zdecydowanie lepiej reagowała na komendy. Kiedy ona siadała, Winter stawał, kiedy ona stawała, on się kładł. Aż mu się śmiać zachciało. Przekorny zwierzak... faktycznie mógł coś z niego mieć, a przecież zbyt wiele czasu ze sobą nie spędzili.
    Widząc, że Akane chyba nie ma zamiaru do niego wrócić, dźwignął się z miejsca i podszedł te kilka kroków, zanim znów klapnął na piasek, trochę bliżej całej tej wesołej zgrai. Postanowił zagrać w Victorowskie rozpoczynanie rozmów. Geny do tego zobowiązywały.
    - Jak się czujesz? - zapytał w końcu przerywając to całe milczenie między nimi. - Wyglądasz na szczęśliwą... tu w tej chwili - szepnął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  90. Nie skrzywdziłby jej. Tak, on też czuł podskórnie że tak właśnie było. Tylko emocje robiły z ludźmi różne rzeczy i właśnie o nie się trochę bał. Zwłaszcza, że sam był w nich kompletnym amatorem. On o samym sobie nie mógł powiedzieć czy w pełnych emocjach nie zrobiłby jej krzywdy. Przecież już raz wybuchł jej dach pokoju... tego właśnie się obawiał. Wybuchu i niezbyt świadomego krzywdzenia siebie nawzajem. Nie wyraził jednak swej obawy słowami. Uznał, że może ją zostawić dla siebie, bo wolał nie dyskutować teraz o tym.
    - Żabencjo... - blondyn obrzucił ją wielce urażonym spojrzeniem. - To ja tu w ciebie wierzę, że poradzisz sobie ze wszystkim złem na świecie, a ty jesteś o to zawiedziona? - przekształcił trochę jej słowa i pokręcił głową z wyraźnym niedowierzaniem. - Moja silna kobieta jest zawiedziona bo ktoś uważa ją za silną? O rany... to ja w podskokach się poprawię - cmoknął zaraz i roześmiał się serdecznie, po czym pokiwał głową i uścisnął jej dłoń.
    - Dobrze, zostaniesz moim partnerem biznesowym. Za reklamę dam ci 5% - rzucił lekko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  91. - Ja nie wyszedłem - odparł prosto z mostu, nie owijając w bawełnę. Skoro już wspomniała o tym uczuciowym piekle to nie sądził, żeby dobrze jej zrobiło ukrywanie tych spraw. Przecież i tak by to wyczuła. Może wmówiłaby sobie wtedy, że to tylko jej się przewidziało. Może tak byłoby jej nawet łatwiej. Tylko, że jemu zdecydowanie łatwiej by nie było. Tak, więc te słowa same pojawiły się w jego ustach i absolutnie ich nie żałował. Zaśmiał się cicho na te jej trzepotanie rzęskami i zapewnienie, że ona się powstrzyma.
    - No tak, rozumiem - pokiwał lekko głową. - Tak będzie bezpieczniej - przytaknął jej. - Pozwolisz jednak, że ja sobie tej granicy nie wyznaczę, co? - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Zacytuję cię tu również - odchrząknął. - Ciągle wkładasz mnie w klatkę, szufladkujesz... serio, ciasno w niej - szepnął dmuchając sobie w grzywkę. Domówił do ich zamówień piwo i ciepłą herbatę dla Akane.
    - A wracając do szuflad... - popatrzył jej prosto w oczy. - Jesteś pewna, że to my cię szufladkujemy? Nie robisz tego sama, za bardzo analizując wszystkie nasze słowa? - zapytał. - Ja tylko wyrażam swoje zdanie, na podstawie tego co do tej pory widziałem. Wcześniej... zaznaczyłem w podobnej wypowiedzi, że jeśli nie zaczniecie ze sobą rozmawiać bez warczenia to nie będzie dobrze... - przypomniał jej. - Nie sądziłem, że muszę to powtarzać przy każdej swojej wypowiedzi.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  92. Chłopak pokiwał lekko głową. Chwytaj dzień. Ciesz się chwilą. Kojarzył te zwroty, a ona mu teraz do nich idealnie pasowała. Zwłaszcza po ostatniej wypowiedzi.
    - Kiepsko - odparł na odbite pytanie. - Żebra dalej mi się nie zrosły, a Febe twierdzi, że to cholernie długi proces - westchnął cicho. - Ojczulkowi też zebrało się na odruchy rodzicielskie... nie poszło za dobrze - podrapał się po głowie. - Ale najgorzej też nie było - dodał, starannie omijając te neuralgiczne tematy. Nie wiedział jak zacząć, żeby to nie zabrzmiało głupio czy pretensjonalnie. Zamiast tego złapał Wintera i zaczął go głaskać po grzbiecie.
    - Zastanawiam się też co tam u Maryl... - dodał wpadając w lekką zadumę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  93. Tony roześmiał się serdecznie, oczywiście nie pozostając jej dłużny. Chwila przepychanek wydawała się być wskazana. Dla jednej strony i dla drugiej. Co prawda jego zażenowanie to pikuś w porównaniu z tym co przeżywała Akane, ale jednak.
    - Sześć? - zmarszczył brwi i pokręcił lekko głową. - Pięć i pół! To moje ostatnie słowo - rzucił stanowczo i pokazał jej język. - Lotek zostanie twarzą produktu za darmo - dodał jeszcze, co by przypadkiem nie szukała innych dziwnych argumentów.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  94. Ryu zacisnął mocno wargi, kiedy wspomniała o jego słowach i intencjach jakie miał. Owszem mówił wtedy szczerze, nie widział potrzeby w zaprzeczaniu temu, ale naprawdę trudno mu to było teraz to tłumaczyć. Zasklepiał rany na sercu, żeby zaraz je rozdrapywać. Podejmował decyzje, które potem zmieniał.
    - Mówiłem szczerze - potwierdził jej. - Kocham cię, Żabo - oznajmił cicho i również nie kłamał. - Kocham, a kiedy się kocha trzeba czasem postąpić wbrew sobie... tak przynajmniej myślałem dwa dni temu - skrzywił się lekko. - Starałem się usunąć w cień, żeby tobie było lżej. Tylko potem zobaczyłem jak traktuje cię Gave. Miałem okazję z nim rozmawiać i... - wzruszył ramionami. - Doszedłem do wniosku, że popełniłem błąd. Durną decyzję podjąłem - uśmiechnął się do niej szelmowsko.
    - Wkładasz mnie w szufladę najlepszego przyjaciela - skomentował pytanie o szufladkowanie. - Owszem ja również widzę jak się zmieniasz - dodał kompletnie olewając jej warczenie. - Ale nie widzę potrzeby mówienia ci przy każdym moim zdaniu - pokręcił lekko głową i zaśmiał się cicho na to jej obruszenie. - Tak, tak... i znowu to robisz - przybliżył swój stołek do niej i złapał ją za rękę, muskając palcami jej wierzch. - Niepotrzebnie się teraz unosisz - rzucił spokojnie. - Dosłownie przed chwilą powiedziałem ci o warczeniu, w odpowiedzi na twoje szufladkowanie. Nie zrobiłem tego, żeby znów ci to wypomnieć - wywrócił oczyma. - Tylko po to, żebyś dostrzegła co sama robisz. Mówisz, że zrozumiałaś za pierwszym razem, a potem za każdym razem jak się dotknie tej struny, jeżysz się jak kocica - dotknął palcem jej policzka. - Wrzuć na luz, bo w ten sposób to nie tylko z Gavem będziesz drzeć koty.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  95. - Może - bąknął. Trochę liczył na to, że dostanie jakąś super maść od Febe, która wspomoże proces leczenia, ale meduza nie była do tego skłonna. Dobrze, że chociaż rękę mu do końca wyleczyła. Powinien cieszyć się z tego co miał, a mimo to gdzieś tam pozostawało ukłucie żalu. Przez te żebra nie będzie mógł wystąpić w turnieju. Zależało mu na tym. Nawet bardzo, a teraz? Nie był aż tak głupi żeby się nadwyrężać.
    Zmarszczył lekko brwi widząc co robi Akane i choć kusiło go, żeby jej na to pozwolić albo i odpowiedzieć tym samym, to zamiast tego złapał ją za ramiona i odsunął od siebie.
    - Co robisz? - zapytał jej cicho, skacząc od jednej tęczówki do drugiej. - Nie rób tak - westchnął, nie odsuwając się od niej ale i nie pozwalając na większe zbliżenie. - Jak mam z tobą normalnie rozmawiać, gdy robisz takie rzeczy, hm? Nie tego ode mnie oczekiwałaś? Nie widzisz, że próbuję? - zapytał jej czując się w pieprzonej kropce. - Jasne, chcesz, możemy się tu pieprzyć tu i teraz... - fuknął i zacisnął mocno pięści, przerywając z nią kontakt wzrokowy. Zaczął w myślach liczyć do dziesięciu, piętnastu, a potem i pięćdziesięciu.
    - Przepraszam - mruknął zaraz. Nie powinien się unosić, no nie? Zaraz znów zaczną na siebie warczeć, a on nie tak chciał rozegrać to dziwne spotkanie. - To chcesz tej rozmowy czy nie? - spojrzał na nią. - Bo jak nie to proszę, chętnie się z tobą... - powiódł po niej wzrokiem. - Zwłaszcza, że miałem obiecane sianko, ale... - odetchnął głęboko. - Ale potem znów zwiejesz a ja nie będę miał pojęcia co cię znów ugryzło.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  96. Tony pokiwał głową zadowolony z takiego obrotu spraw. Przyspieszył też kroku słysząc tę ekscytację w jej głosie i zaczął robić się mniej pewny swojego prezentu.
    - Może obniż swoje wygórowane oczekiwania, co? - poprosił ją. To nie tak, że się bał. Wiedział, że to co dla niej ma, spodoba się jej. Był też pewien swoich umiejętności, ale gdzieś tam w sercu pojawiła się obawa. Dziwna sprawa, nawet bardzo.
    - O... mnie prosisz? - spojrzał na nią zaskoczony. - Jasne, tylko ja za dobrze nie pływam - przypomniał jej z lekkim zażenowaniem. - Uczę się dopiero. Miałem jedną lekcję do tej pory i potem sam chodziłem próbować, ale... no przepłynięcie 50 metrów sprawia mi spore problemy - przyznał się jej bez bicia.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  97. - Najwyraźniej czasem trzeba samemu się z szuflad wyciągać - odparł spokojnie, obserwując ją uważnie. - Ty z tych swoich też spróbuj się wyciągnąć - doradził tylko.
    Dobrze wiedział co jej teraz zrobił. Może nie powinien, bo stan w jakim się znalazła ścisnął jego serce. Zabolało. Nie znosił patrzeć na to jak cierpi, ale... ech przez pewien czas... i dla niego nie miał on nic wspólnego z dwoma dniami. Dla niego to było ponad miesiąc tu w Argarze i jeszcze dłuższy czas tam... w starym Argarze. Miał serdecznie dość poświęcania się dla czyjegoś dobra. Chciałby się z nią cieszyć jej szczęściem, ale nie była szczęśliwa. Gołym okiem to było widać, a i tak uparcie przy nim stała. Odsunął się od niej niezbyt urażony tym, że odtrąciła jego dłoń.
    - Rozumiem - odparł zgodnie z prawdą. - A ja kocham ciebie, Akane - powtórzył jej, wracając na swoje miejsce naprzeciw niej. Dalej wodząc wzrokiem po jej tęczówkach. - Rozumiem, że go kochasz, ale to co on z tobą robi nie podoba mi się - dodał po dłuższej chwili. - Jestem pewien, że gdybym to ja znajdował się w tak agresywnej relacji to ty miałabyś z tym problem - rzucił cierpko. - Nie zamierzam wspierać tego twojego związku - zacisnął pięści pod stołem. - Z ciebie też nie zrezygnuję - posłał jej szczery uśmiech przed stół i uniósł świeżo przyniesiony kufel piwa przez kelnerkę do ust. - Twoje zdrowie, Żabo.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  98. Gave nie odpowiedział na propozycję zrastania żeber, a ten jej kokieteryjny ton puścił mimo uszu. Prychnął, kiedy wspomniała o tym co on wcześniej robił i pokręcił głową.
    - Rozumiem, że chcesz mi odebrać koronę "Brak Taktu", ale coś słabo ci to dziś idzie - sarknął, mimo wszystko nie mogąc powstrzymać się od tego komentarza. - Stanowczość to jedno, rozkazy to drugie - wycelował w niej palcem. - Nie mam problemu z twoją stanowczą stroną, ale na rozkazy reaguję alergicznie - mruknął trochę podwyższonym głosem, ale zaraz wbił sobie paznokcie w dłonie i nabrał kilku głębokich oddechów.
    - Chcę - burknął, zaciskając mocno wargi. - Tylko nie wiem jak - dodał. - Nie umiem rozmawiać... - spojrzał przed siebie. - Nawet z ojcem było ciężko, a do nich nie żywię tak skomplikowanych uczuć jak do ciebie - wymamrotał i znów spojrzał w dal.
    - Wtedy wszystko poszło źle - zacisnął mocno wargi. - Podpuszczałem cię i wypaplałaś o ciąży przy wszystkim. Potem powiedziałaś, że kochasz. A potem jeszcze przychodziłaś co chwila i panoszyłaś się... rozkazywałaś - mruknął. - I zwiałaś. Wiedziałaś, że za tobą nie pójdę bo nie mogłem - zakopał swą dłoń w piasku i potem ją wykopał. - Nie poszedłbym - dodał szczerze. - Bo ciągle uciekasz, jak tylko robi się dla ciebie niewygodnie. Odwracasz się i uciekasz - wydusił z siebie. - Ja... nie mam cierpliwości do takich rzeczy. W ogóle chyba jej nie mam... - wywrócił oczyma. - Męczą mnie te ucieczki... i męczy mnie to że każdy mówi że zakładam co zrobicie i nie sprawdzam. Okay, może tak, ale ty też zakładasz - spojrzał na nią. - Wkładasz w moje słowa więcej niż myślę i potem są problemy - wymamrotał. - Rozmowa z Ryu też mi nie pomogła... bronił cię, głupi... zamiast za tobą iść to próbował mi pokazać co robić, żebym cię nie stracił - zacisnął mocno wargi. - A ja go zgnoiłem - zaśmiał się chłodno. - Zgnoiłem, bo miał rację, a ja nie potrafiłem znaleźć argumentów na potwierdzenie swojej tezy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  99. Spojrzał gdzieś w bok dalej zastanawiając się czy powinien jej dawać ten przeklęty prezent, ale w końcu potrząsnął lekko głową. Presja? Czy to faktycznie była presja? Nie był pewien.
    - A właśnie... - spojrzał na nią zanim odpowiedział co do skrzelaków. - Powiedz mi jak zadać pytanie retoryczne? - zapytał jej. - Bo jak ja je zadaję to Rei głowi się nad odpowiedzią i robi mi cały wykład na temat pytania... - westchnął ciężko, przyznając się do swoich małych, dość przyziemnych problemów. - Czasem myślę, że jestem psychopatą... czytałem kiedyś o nich. Ponoć nie odczuwają uczuć, nie umieją ich dobrze odczytać, a wszystko abstrakcyjne jest dla nich czarną magią... - westchnął. - Trochę z tych punktów mogę odhaczyć, co nie? - bąknął, po czym uśmiechnął się do niej lekko i pogłaskał ją po włosach.
    - A jeśli o to chodzi to nie ma problemu. Mogę sobie nawet z tobą pod wodę zejść... w balonie powietrza to jest - zaznaczył, wreszcie wpuszczając ją do swojego królestwa i chwilę grzebiąc w szafie. Znów spojrzał na zawiniątko i podał je jej.
    - Mam nadzieję, że ci się spodoba - stwierdził wpatrując się w zawiniątko. Opakował w kolorowe chusty drewniane pudełko, które na środku miało wyrzeźbioną żabę, a w środku trochę nieudolną mapę całego Mathyr. Starał się, ale nie był dobrym artystom.
    - To na... no wiesz pamiątki i wspomnienia z podróż twoich - wyjaśnił. W środku mogła już dostrzec ususzone kwiaty zaplecione w mały wianuszek. - A to na dobry początek tych no wiesz wspomnień...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  100. Ryu odpowiedział jej tylko znaczącym uśmiechem.
    - Nie przegapię, mam je przed sobą. W całej okazałości - wskazał ją dłonią. - Trudno takie "kocham" przegapić, wiesz? - rzucił lekko i przez chwilę milczał, wcinając potrawę którą postawiła im kelnerka.
    - Mhm tak sobie pomyślałem, że potowarzyszę ci trochę w podróży - powiedział po dłuższej chwili milczenia. - Tam do tej twojej karczmy, okrężną drogą - spojrzał znad talerza. - Nie martw się, tam cię już zostawię - zapewnił zaraz śmiejąc się lekko, bo mina Akane mówiła wszystko. Nie była zadowolona. - Tony wspominał, że to w tamtych okolicach sprzedają najlepsze mapy - wyjaśnił cel swojej podróży. Ten podrzędny, bo główny był raczej oczywisty. Nie miał kiedy nadrobić czasu straconego w Lesie to wyrwie go jej choćby i trochę na siłę. Był za grzeczny wcześniej? Teraz nie będzie już czekał w nieskończoność.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  101. - W tamtej chwili nie słyszałem u ciebie troski. Tylko chłodny rozkaz - spojrzał jej prosto w oczy. - Chłodny rozkaz i to jeszcze w tematyce mojej działki... - burknął patrząc na swoje dłonie. - Byłem zazdrosny o to, że je widzisz - przyznał zaciskając mocno wargi. To do tej pory było czymś co było tylko jego, a teraz został zmuszony do podzielenia się swoimi umiejętnościami z Akane. Wcale go to nie cieszyło. Wiedział czemu tak się działo, ale nic na to nie mógł poradzić. Tak się czuł i już. - I twój pomysł odebrałem jak policzek - zgrzytnął zębami. - Bo zamiast no poczekać na pomysł, spróbować coś wygłówkować, to rzucasz swoim a potem rozkazujesz, jakbym w ogóle nie miał nic do powiedzenia. No sorry, ja nie jestem Ryu - dobra miał o nim nie mówić, ale trudno było tego nie robić. - Kiedy ktoś mnie ucisza w ten sposób, scyzoryk otwiera mi się w kieszeni i nie... tego nie zmienię - potrząsnął przecząco głową.
    - Lotta rzucała mną jak lalką po tym jak zerwała się z więzów. Po tym jak mi weszłaś w paradę - spojrzał na nią ostro. - I tak, wiem! Nie zrobiłaś tego chcący i wiem, zrobisz to ponownie. Tak, ja to wiem... co nie znaczy że nie będzie mnie to wkurzało. Miałem ją, do cholery... miałem. Mogłem sobie z nią poradzić i wszystko poszło w diabły. Musiałem prosić go o pomoc - zmiął przekleństwo w ustach. To akurat bolało najbardziej. Że pokazał się z tej najsłabszej strony. Dał się jej podejść i pozwolił sobą pomiatać. Cholera!
    - No tak, robiłem - zgodził się z nią. - Robiłem w tył zwrot, bo nie byłem pewien czy to moje uczucia, a potem myślałem o twoim chłopaku i tobie... przecież jak kochasz to odpuszczasz czasem, nie? - spojrzał jej prosto w oczy. - Tylko mi to odpuszczanie nie wyszło... co mnie jeszcze bardziej frustrowało - wymamrotał. - Poza tym wcale nie jesteś lepsza. A ty myślisz, że czemu cisnę, co? Bo ty ciśniesz po mnie - rzucił cicho i odetchnął głęboko. - Nieważne kto z nas zaczyna, ciśniemy po sobie oboje. Myślisz, że mnie twoje słowa nie trafiają? - zaśmiał się cicho. - Trafiają, tylko nie uciekam... zresztą chyba wolałbym gdybyś ryczała... tak jak z ciążą... wkurza mnie to, że jesteś tak pozytywnie nastawiona - zacisnął mocno pięści. - Kiedy ja się po prostu cholernie tego boję!

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  102. Aha. Czyli koncertowo spierdzielił pytanie retoryczne do Rei. Miał ochotę walić o biurko swoją głową. No pięknie. Stary a głupi.
    - No to pięknie, znów się wygłupiłem - westchnął cicho, po czym czekał ze zniecierpliwieniem aż otworzy prezent. Najpierw zobaczył osłupienie, które potem przemieniło się zdziwienie zanim na twarzy wykwitł jej szeroki uśmiech. Uff. Odetchnął z wyraźną ulgą.
    - Nie... zobacz te granice tutaj... - zaczął jej wskazywać błędy w swoim projekcie, ale rzuciła mu się w ramiona i mocno przytuliła, czym ostatecznie zamknęła mu usta. Pogłaskał ją lekko po włosach i spojrzał prosto w oczy, gdy już się odsunęła.
    - Cieszę się, że ci się podoba - wyszczerzył się do niej.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  103. - Dwa tygodnie brzmią idealnie - posłał w jej stronę wesoły uśmiech. - Zdążymy poplotkować jak kiedyś, wywinąć kilka figli i zdobyć trochę kasy. Budżet trzeba sobie podreperować, no nie? - spojrzał po niej uważnie i wsunął do buzi kolejną łyżkę potrawy. Milczał przeżuwając ją, po czym podparł brodę na swojej dłoni.
    - A po co? - zapytał jej. - Przecież i tak fałsz wyczujesz to równie dobrze mogą być "mapy" - wzruszył ramionami. Nie dodając już, że żeby zrobić przekręt idealny to trzeba się nieźle namachać, bo czy nie mówił szczerze o tym nie widzeniu jej jako przyjaciółki? Czy nie zrozumiała go dokładnie tak jak sobie tego wówczas życzył? Zaśmiał się cicho do swoich myśli.
    - Uroczo się złościsz, Żabciu - puścił do niej oczko, po czym znów wziął trochę jedzenia i spokojnie je przeżuł. - Tylko sobie nie myśl, że to ze względu na twój stan - podniósł wzrok znad talerza i prześwidrował ją spojrzeniem. - Potraktuj to jak odnawianie starej znajomości... no chyba że bardzo nie chcesz ze mną iść to wtedy pójdę trzy kroki za tobą - rzucił z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  104. - Ale co ty pieprzysz... - Gave zmarszczył brwi nieźle skołowany tą ją odpowiedzią. - Za dużo? Za mało? Porąbało cię? - zapytał jej nie rozumiejąc o co jej teraz chodziło. Przecież było jej w sam raz. Nie musiała być niczym więcej czy mniej. Miała być sobą i tak było okay. Co ona znowu sobie ubzdurała?
    - Co ty znowu sobie ubzdurałaś? - zamrugał kompletnie zbity z tropu. - Jesteś okay taka jaka jesteś - wywrócił oczyma. - Weź nie interpretuj słów, co? Nie wychodzi ci ta sztuka - wymamrotał. - Jakoś zawsze idziesz w największego syfa... a ja często rzucam słowa na wiatr i nie mają głębszego znaczenia. Już o tym rozmawialiśmy - burknął, bo wydawało mu się że pamięta rozmowę tego typu, ale mógł się mylić.
    - No i w tym rzecz... wymyśliłem, że Victor może pomóc - przypomniał jej. - A ty nawet nie poczekałaś na pomysł - bąknął i odetchnął głęboko, zaciskając mocno pięści.
    - Pomoc nie jest zła - rzucił. - Ale kiedy dotyczy mnie... to tak - wymamrotał. - Ja nie chcę niczyjej pomocy. Nie potrzebuję jej. Sam sobie poradzę... - zacisnął mocno wargi. - Chcę być na tyle silny by nikogo nie musieć prosić o pomoc - dodał zaraz. Czuł się dobrze z tą częścią siebie. Tą jedyną silną i niezachwianą częścią. Nie planował się jej pozbywać chyba nigdy.
    - Ale... ech no wciąż proszę o nią, kiedy faktycznie jej potrzebuję - żachnął się. - Nic na to nie poradzę, jeszcze nie jestem na tyle silny żeby stać się czyjąś siłą - wymamrotał.
    - A ja? - odbił piłeczkę. - Jak niby cię cisnę? - puknął ją palcem w czoło. - Właśnie tak... kiedy mi rozkazujesz na przykład - wzruszył ramionami. - Tak to odbieram - mruknął tylko, po czym zgrzytnął zębami. - A jak mam się zachować? Jak już po mnie ciśniesz to robię wszystko, żeby się zdystansować i nie pojechać po tobie tak jak... - zagryzł mocno wargi. - ...tak jak po nim - wymamrotał beznadziejnie. - To wychodzi lepiej, bo przynajmniej cię nie ranię - warknął na nią, ale spuścił z tonu widząc jej łzy. No nareszcie... Odetchnął głęboko i pozwolił się jej wygadać nie mówiąc nic, tylko patrząc przed siebie i trochę kopiąc palcami w piasku.
    - A czemu nie? - zapytał jej cicho. - Czemu nie pójdziesz obić kilku twarzy to jest... ? - poprawił się. - Przecież możesz. Ta mała fasolka cię przed tym nie powstrzyma - dodał, choć fakt że mogłaby po prostu stracić fasolkę. - Oh... - zacisnął wargi. - No dobra, sorry - westchnął cicho. - Po prostu łatwiej jest przyjąć wiadomość... no uhm... ech... teraz jesteś po prostu ludzka - wymamrotał nie wiedząc jak to ubrać w słowa. - Bardziej bliska... - trochę nieśmiało objął ją ramieniem, niechętnie przyznając Ryu rację. Skubany czytał w Akane jak w otwartej księdze. Przynajmniej pod względem tego typu emocji. Szlag by to...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  105. - No... - odparł patrząc na swoje buty, ale zaraz unosząc spojrzenie do jej oczu. - To znaczy bałem się o tę mapę na wieczku - wskazał ją palcem. - Nie wyszła mi... miałem świetny wzór... - rozłożył swoją na stoliku. - Nawet ją odpowiednio wymierzyłem i zmniejszyłem tak żeby była dostosowana do skali... wiedziałem co gdzie i jak, ale... no nie wyszła mi dobrze - westchnął. - Mam wrażenie jakbym dawał ci jakiś niewypał... niedokończony skopany prezent - zagryzł mocno wargi i podrapał się po głowie. Może to były po prostu jego uczucia i przywary. Chciał aby wszystko było dopracowane do perfekcji. W jak najmniejszych szczegółach, ale nie wyszło.
    - Nawet zacząłem robić drugie... - przyznał po dłuższej chwili milczenia. - Ale nie zdążyłem skończyć - wyjaśnił jej do końca swój punkt widzenia, po czym westchnął przeciągle. - Tak, wiem... zdarza mi się przesiąknąć głupotą Ryu - skomentował, po czym wzruszył ramionami.
    - Jeśli masz dla mnie książkę... to wcale nie będzie zły - zauważył z błyskiem w oczach, po czym zorientował się co powiedział i zacisnął mocno wargi. - To jest wszystkie będą dobre - dodał zaraz. - Tylko no wiesz... mam mało do czytania - spróbował z tego jakoś wybrnąć, a gdy wspomniała o ćwiczeniach pytań retorycznych odchrząknął i w całą swą kolejną wypowiedź wlał wszelkie pokłady sarkazmu jakie miał:
    - Jak niby mam ćwiczyć? Doprawdy?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  106. - Zawsze do usług, Żabo - odpowiedział jej tym samym. Kilkakrotnie zatrzepotał rzęsami i wybuchnął cichym śmiechem, spokojnie wracając do jedzenie. No może dopóki nie oberwał fragmentem gulaszu w nos. Ściągnął go zaraz i wsunął do buzi.
    - Tu jest miska - wskazał palcem swoją miseczkę. - Tak tylko mówię, gdybyś jednak postanowiła następnym razem do niej trafić - rzucił lekko, popijając swe słowa piwem. - Zakopiesz? Och Żabo... teraz to ja wyczuwam fałsz w twej wypowiedzi - rzucił z lekko złośliwymi iskierkami w oczach. - Jasne, jasne. Zakopiesz - pokiwał głową z lekkim niedowierzaniem. Jej ostatnią wypowiedź zrozumiał jako przyzwolenie na dołączenie do wyprawy. Jasne, poszedłby i bez niego, ale przyjemniej podróżować z kimś kto nie ma aż tak wielkiego problemu z twoim towarzystwem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  107. - A co to ma do rzeczy? - Gave osłupiał nie bardzo rozumiejąc o co jej chodzi. - Tak, wkurza mnie twoja osoba. Irytuje swoją perfekcją, swoją i swojej rodziny, ale to nie ma żadnego znaczenia - wzdycha ciężko. - Bo ty możesz sobie być kim chcesz. Jaka chcesz... - wywrócił oczyma, układając mini fort z piasku. - Nie oczekuję od ciebie zmian, głupia byś była gdybyś się zmieniała - żachnął się. - Zresztą nie sądzę żeby cokolwiek się zmieniło w moim postrzeganiu ciebie po zmianach. Twoja obecność raczej dalej będzie mi działać na nerwy... zwłaszcza po zmianach, które będę wiedział że przyszły bo tak. Bo tak mi się chciało - splunął w bok. - Nie rób ze mnie takiego debila... nie zmieniaj się pode mnie - zacisnął dłoń mocniej na utworzonej już górce piasku, rozpierniczając fort w proch. - Mogę - wywrócił oczyma, patrząc jej prosto w oczy. - Każde moje słowo nie ma ukrytego znaczenia. Tak, to takie proste Słonecko. Zacznij to wreszcie ogarniać - pokręcił głową z niedowierzaniem. - Nie rozumiem tych całych ukrytych znaczeń. Mam wrażenie, że to takie babskie... przepraszam, może i jestem szowinistyczną świnią teraz, ale taka prawda. "Kocham cię" słyszysz, a dopowiadasz sobie: no jasne, chyba w snach. Po prostu cię pociągam. Nic wielkiego... i tak dalej. Po prostu jesteście nienormalne - wydmuchuję z siebie powietrze, znów wracając do budowania fortu.
    - No to mnie obserwuj. Dojdę do takiego poziomu, gdzie nikt mi nie będzie musiał pomagać - westchnął pod nosem, nie do końca wierząc w swoje słowa. Naprawdę miał na takie rozwiązanie ochotę, ale obawiał się że Akane może mieć rację. Przynajmniej spróbuję jej pokazać, że się myli. Udowodnić samemu sobie, że może mieć rację.
    - Ano jestem - zgodził się z nią. - Nigdy nie powiedziałem, że to sprawiedliwe myślenie - wzruszył ramionami. - Jestem w chuj niesprawiedliwy i to w wielu kwestiach.
    - Nie bardzo rozumiem o co ci chodzi - rzucił ostrożnie, wpatrując się w wodę. - Ja po prostu mówię co akurat w danej chwili myślę. Jak mnie podburzysz to mówię to ostrzej i nie ubieram słów w piękne piórka - żachnął się. - Mam być nieszczery? Okay, da się zrobić - burknął, niezadowolony z tego wyniku. - Serio nie kumam o jakie komentarze ci chodzi... nie uważam ich za jakieś super chamskie, no... nie pytam cię przecież o to czy doprowadziłaś Ryu do szczytowania i nie insynuuję, że mogło mu się to nie podobać - odchrząknął, niszcząc swój drugi piaskowy fort i rozpoczynając zabawę od nowa. - Nie widzę niczego złego w moich słowach... gdzie niby aż tak cię skrytykowałem, co?
    Skrzywił się wyraźnie, gdy tak mocno do niego przylgnęła. Nie z samego obecności dziewczyny, tylko przez swoje cholerne żebra. Nie ruszył się jednak ani o milimetr, a wzrok dalej utkwił w falach, które raz za razem zalewały brzeg plaży. Nie mówił nic, tylko pozwolił jej płakać.
    - Ja nie lubię - potwierdził jej słowa. - Nie wiem tylko czy ktokolwiek lubi - westchnął cicho. - To nic przyjemnego - dodał cicho, po czym jednak na nią spojrzał. - Eh... możesz... no wiesz, trochę rozluźnić uścisk? - zapytał jej, kiedy już się uspokoiła. - Ciężko mi oddychać i no boli...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  108. [No... szkoda że go tu nie ma xD]
    Ryu pokręcił głową w rozbawieniu i wsunął jeden z palców do buzi, zlizując z niego pozostałości po sosie, po czym poruszał zabawnie brwiami.
    - To trzeba było tak od razu, Żabciu. Mówisz i masz - zapewnił ją lekkim tonem, wracając zaraz do swojego jedzenia. - Oho czy ty już planujesz nam dodatkowe towarzystwo podczas podróży? - uniósł wysoko jedną brew. - No, no... jak na samotną podróżniczkę to chyba lubisz towarzystwo, co? - zaśmiał się pod nosem, po czym zamilkł na trochę, żeby spojrzeć na nią z lekkim zainteresowaniem czekając na warunek.
    - Jasna sprawa, przecież nie będziemy przyklejeni do siebie 24 na dobę - żachnął się. - No chyba, że najdzie cię na to ochota - dodał po krótkiej chwili, wsuwając sobie do buzi kolejną porcję gulaszu i powoli ją przeżuwając. - Zresztą, mówiłem poważnie jeśli chodziło o podreperowanie budżetu... a no ty robisz swoje a ja swoje - zauważył. - Śpiewem to ja mogę co najwyżej odstraszyć ci klientelę niż przyciągnąć - wybuchnął śmiechem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  109. Tony spojrzał po niej spode łba i westchnął ciężko.
    - Nie zdążyłem z drugim - odparł krótko. - I przerobiłem je trochę, co by było dla Shrekusia. Wiesz ta zielona diablica uwielbia przygody... więc też jej może się przydać - wzruszył ramionami. Chciał też zrobić coś dla Ennis, ale ta jakby zapadła się pod ziemię i nie był pewien czy mu wypada. Wypuścił ze świstem powietrze z płuc, po czym zmarkotniał słuchając tych przykładów. Ekstra, nigdy tego nie ogarnie.
    - Doprawdy? - powtórzył po przytyku, że jest w tym beznadziejny. - Jakbym tego nie wiedział - bąknął. - To jakaś czarna magia - wyrzucił z siebie. - Znaczy ja chyba czasem łapię kiedy ich używacie, ale nie mogę wyłapać ich u siebie... - burknął. - To znaczy, no bo pewnie mi się zdarzyło ich używać, ale nie jestem tego świadomy i teraz przykładu ci nie podam - wymamrotał ponaglając ją ręką. - No chodź już, ja też chcę zobaczyć mój prezent - wyrzucił z siebie zaraz. - Raz, raz... żwawo!

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  110. Tony pokręcił przecząco głową. Nie miał pojęcia gdzie zapadła się Grima, a przecież mieli przed sobą podróż w poszukiwaniu skarbów.
    - Nie widziałem - odparł szczerze. - Nawet miałem ochotę ją poszukać, ale... no co jeśli stąd pójdę a ona tu przylezie? W takich chwilach brakuje mi przeklętych telefonów - przyznał szczerze idąc z Akane do jej pokoju. - Aha, jak nie masz planów na Sylwestra to już je masz - poinformował ją. - Planujemy z Ryu wybrać się do Ardei. Podobno mają tam ciekawy festyn z potańcówką - rzucił lekko. - Gava też chciałem zaprosić - przyznał szczerze i skrzywił się lekko. - Tylko nie wiem jak to teraz wyjdzie... - dodał wzdychając lekko. Ciężko było poruszać się po ich niegdyś zgranej paczce. Czasem miał wrażenie, że tylko on wciąż stał w miejscu i nie ruszał się z niego ani o krok.
    - Tylko pamiętaj, do tego pudełka lądują tylko fajne wspomnienia - rzucił jeszcze. - To ma być takie coś... no uhm pomyślałem, że przyda ci się coś co będzie ci humor poprawiało w gorszych chwilach - wymamrotał, patrząc gdzieś w bok. - Nie komentuj. Może za bardzo analizuję... ale no ciągle masz coś w tej łepetynie i często cię to przytłacza... a może... ech zresztą nie ważne. Zrobisz z nim co chcesz - odchrząknął.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  111. - Tylko w wypadku takich pierdół - zastrzegł chłopak, bo co do posłuszeństwa miał inne zdanie. Może i był. Do tej pory nawet bardzo, ale miał dość trzymania się sztywnych ram bycia dla każdego starym, poczciwym Ryu. Sytuacja podczas świąt wyraźnie dała mu do zrozumienia, że jeśli nie przestanie grzecznie czekać straci ich wszystkich bezpowrotnie. I nawet nie chodziło o szumną miłość ale i przyjaźń. Czuł się tam jak piąte koło u wozu, a Akane dała mu to odczuć podwójnie. Miał dość ponuractwa i chciał odszukać w sobie trochę z tego starego optymizmu, którym zarażał innych. Wiedział, że czeka go dużo pracy nad sobą, ale był gotów chociaż spróbować.
    - Nie - odparł szczerze. - Zwykle biorę jedno i to samo - spojrzał na swoje piwo. - Odkryłem, że nie mam jakiejś super mocnej głowy - przyznał z lekkim zażenowaniem. - Trzymam się tego po którym nie wylądowałem w kącie i nie zwracałem posiłku - rzucił ze śmiechem. - Które polecasz? - zainteresował się zaraz. To że trzymał się jednego nie znaczyło, że nie mógł spróbować innych.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  112. - Tak, ale żeby zostawić jej wiadomość trzeba wiedzieć gdzie się idzie, co nie? - spojrzał na nią z wyraźnym powątpiewaniem. - A ja nie wiem gdzie będę - westchnął, po czym potrząsnął lekko głową. - To zresztą i tak mało istotne. Kiedyś tam się napatoczy i dostanie - uśmiechnął się na samą myśl o tym. Musiał jej oddać rację. Grima z pewnością by zgubiła swój telefon.
    - Racja - zgodził się z nią. - Zaproszę go - dodał. - Hm... Morganę i Natana też - rzucił po dłuższej chwili namysłu i posłał Akane chytry uśmiech. - Przy przyzwoitce w postaci twojego brata nie powinni się karygodnie zachowywać - zauważył zadowolony ze swojego pomysłu. Wtedy rzuciła o burzy piaskowej i zacisnął mocno wargi.
    - Chociaż teraz kusisz... - przyznał. - To brzmi niesamowicie kusząco, Żabencjo! - aż ją dźgnął w bok i potem drugi raz i jeszcze jeden. Lekko ale wyraźnie. - Oj nie... włosów ja ci tam nie daję, wiedźmo przebrzydła! - uniósł dłonie w górę i odskoczył od niej udając przerażenie. - Poszła!

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  113. Nie skomentował już tej jej zaczepki, a przynajmniej nie słowami. Posłał jej buziaka przez stół, samemu również powoli kończąc swoją porcję i odkładając naczynia na bok. Postukał palcami w kufel piwa.
    - Nie mieszam - zapewnił ją. - Ale i nie piję za szybko... - dodał krzywiąc się na wspomnienie ostatniego razu ze zbyt szybkim piciem. Głowa bolała jeszcze kolejnego dnia, a jemu to naprawdę do szczęścia nie było potrzebne. Powiódł wzrokiem do wskazywanych przez Akane beczek i wskazał na beczkę pomiędzy tą najjaśniejszą a ciemną. - To jest pośrodku - rzucił wskazując na swój kufel i pokiwał głową ze zrozumieniem.
    - Spójrz na to z innej strony - zaproponował. - Zapoznasz się z takimi rodzajami soczków tutaj, że potem będziesz drinki robiła lepsze niż twój brat czy ojciec - rzucił luźno, po czym zaśmiał się cicho widząc jej minę. - Dobra, dobra. Wiem - uniósł piwo do ust. - Za to soczkowanie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  114. Gave spojrzał na nią spode łba. To, że nie wymieniał jej dobrych cech, nie znaczyło że ich nie widział.
    - Lubię twoją pomysłowość. To że zawsze potrafisz doszukać się czegoś i znaleźć rozwiązanie. Szkoda, że... - zaczął i wydmuchał z płuc powietrze. Miał skupiać się na pozytywach, a nie na tych drugich cechach, które łatwo było w kontrataku dać. - Lubię to, że tak dużo umiejętności potrafisz... i zazdroszczę ci tego. Takiego hm... radzenia sobie w tych warunkach - przesunął wzrokiem po plaży. Chodziło mu o całe Mathyr. - Ja muszę się uczyć, a jak ostatnio próbowałem się pozszywać to rozbabrałem ranę bardziej - wzruszył ramionami. - Podoba mi się też twój uśmiech i to jaki twój śmiech jest dźwięczny. Albo to jak łatwo nawiązujesz przyjaźnie. Lubię też tę twoją opiekuńczą stronę... tylko - znów zagryzł wargę. - Co z tego, że lubię? Jak ty te wszystkie rzeczy, które lubię robisz za bardzo... - wbił spojrzenie w Vexy. - Za mocno... nie dajesz człowiekowi oddychać jak już na czymś się sfiksujesz - mruknął i zanim zdołała coś dodać zamknął jej usta lekkim pocałunkiem. - Jeszcze nie skończyłem. Chciałaś znać swoje dobre strony - przypomniał jej. - To słuchaj, bo więcej nie będę powtarzał... nawet u siebie niczego dobrego nie widzę. Same negatywy, więc czego ty ode mnie oczekujesz - prychnął kręcąc przy tym lekko głową.
    - Lubię jak przy mnie płaczesz, bo wtedy wydajesz się taka krucha i ludzka... ale lubię też tę twoją silną stronę - mruknął, żeby zaraz mu nie wyleciała że co? Jako laska nie może być silna? No tak, facet lubi mieć kogoś do obrony. Nie. Nie o to mu chodziło. Kompletnie nie o to. - Lubię cię widzieć z maluchami, bo wtedy wydajesz się emanować jakimś takim spokojem i radością. Lubię to, że czasem pozwalasz sobie na szaleństwa, a przy tym nie jesteś tak postrzelona jak Zielonka - mruknął. - Kocham twoje oczy, niezależnie od tego czy się na mnie wkurzają czy nie, zawsze są pełne emocji - dokończył. Mógłby jeszcze wymieniać, ale miał wrażenie że to wszystko jest do siebie mocno podobne.
    - Moja rozmowa z Ryu to nie twój pieprzony problem - żachnął się. - Nie tobie mówiłem te rzeczy, więc nie powinny cię obchodzić, Akane - zauważył chłodno. - Poza tym... chciałem go wyprowadzić z równowagi bo Święty Ryu jak zwykle zbyt długo trzymał się w ryzach. Nic na niego nie działało - wzniósł oczy do nieba. - A potem zadziałało aż za bardzo - westchnął, patrząc na swoje stopy. - Zabiłby mnie, gdyby nie Annie i no reszta potem - splunął w bok, bardziej wkurzony na siebie, że nie był w stanie sam się obronić niż to, że Ryu wykonał tak skuteczną próbę.
    - Jak ktoś mnie atakuje to w ten sposób się bronię. Jak wyrzucasz mi coś to nie oczekuj że pokiwał głową i powiem, tak tak, spoko... - wywrócił oczyma wracając pamięcią do ogniska. - Przegiąłem tam, wiem. Trochę tylko - mruknął. - Emocje mnie popchnęły za daleko - dorzucił. - A Zaświaty? Nie pieprz mi tu o zaświatach. Byłaś z nim wtedy jeszcze - wycelował w nią palcem. - A ja wiedziałem, że źle robię. Że nie powinienem... ale nie zawsze umiałem się powstrzymać - żachnął się, po czym jęknął głucho słysząc kolejne pytanie Akane.
    - Zadałaś takie pytanie, cwaniaro, na które sama odpowiedzi nie znasz - zauważył tylko, nie dopowiadając nic do tego całego "kocham". Gubił się w tym całym "kocham". Nie chciał o tym rozmawiać, więc pokręcił tylko głową. - Powiem tylko tyle... uważam, że ludzie używają "kocham" za często. Na dodatek Rei mi zrobiła dziurę w mózgu teorią różnej częstotliwości "kocham"... więc nic więcej ode mnie się nie dowiesz. "Kocham" to czarna magia.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  115. Chłopak posłał jej delikatny uśmiech. Nie zamierzał zmieniać w sobie wszystkiego. Co najwyżej podkręcić parę rzeczy. Rozmowa z demonem dała mu do myślenia i odblokowała na to, co wcześniej uważał za niedopuszczalne. Teraz patrzył na to trochę inaczej i czuł się ze sobą lepiej. Przynajmniej na razie, bo przecież był dopiero na początku drogi. Nie wiedział co będzie za kilka dni czy miesięcy.
    - Poczekaj z orzekaniem o jego smaku do chwili, gdy nie będzie cię odrzucać - zaproponował ze śmiechem na ustach. Jej mina po powąchaniu zasługiwała na uwiecznienie, ale tego jej już nie powiedział. - Zdarza ci się - przytaknął. - Za dużo czasu z nim spędzasz - dodał śmiejąc się już radośnie, a na pytanie o toasty poruszał zabawnie brwiami.
    - Kto mnie tam wie... może jeszcze się dziś przekonasz - rzucił lekko.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  116. Tony złapał tą swoją psychopatkę w objęcia i mocno ją do siebie przytulił.
    - Tego tytułu proszę mi nie zabierać - szepnął jej do ucha. - Jeden psychopata w grupie wystarczy... ty możesz być co najwyżej szurniętą przyjaciółką psychopaty.. wiesz Watsonem, Sherlocka - rzucił lekko i zaraz ją puścił zadowolony że podoba się jej jego pomysł z Morganą i Natanem w grupie. Wydawało mu się nawet, że trochę jej ulżyło. On sam też stwierdził w duchu, że tak będzie zdecydowanie lepiej. Spokojniej. Przynajmniej w teorii... bo znając popędy Natana i Morgany - pewnie będą ich musieli szukać w krzakach.
    Kiedy wręczyła mu te pakunku, usiadł na jej łóżku i zaczął rozpakowywać z wielką radością rejestrując tyle dobroci. Chwilę nawet przeglądał książkę o Phyonix, żeby zaraz zerknąć na tę ze Slavit i jeszcze tę ostatnią z dziejami Matteo I. Zatracił się w tym co robił dobry kwadrans, a gdy już uniósł znad nich wzrok, spojrzał jej prosto w oczy.
    - Dziękuję - posłał jej szeroki uśmiech. - To najlepszy prezent na świecie - zapewnił ją, niechętnie odkładając swoje nowe zdobycze, aby mocno ją wyściskać.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  117. - Proszę bardzo, idź do niej i się tym chwal - wzruszył ramionami. - Nie zrobisz tego przy mnie, a co mi do tego co ty jej tam opowiadasz, hm? - uniósł wysoko brew, po czym spojrzał na nią sceptycznie. - Poza tym... ona cię wyśmieje. Nienawidzi mnie, zapomniałaś? - zauważył tylko. - Jestem tym kołkiem w jej oku, którego najchętniej by się pozbyła. Odetchnie z ulgą jak się dowie, że nie ma się czym martwić - mruknął, patrząc w dal. - Właśnie w tym rzecz... mnie to gówno obchodzi co komu o mnie gadasz. Zresztą jak chcesz kogoś wkurwić to najlepszy sposób - wzruszył ramionami. Skrzywił się gdy wspomniała, że ich przecenia i pokręcił lekko głową.
    - Nie przeceniam - odparł krótko. - Ty jesteś tą co zawsze musi wieść prym. Niezależnie od tego co robimy... nie zależnie od tego czy chcesz czy nie, roztaczasz wokół siebie taką aurę. Tony... no jak coś powie to nie wiesz co mu odpowiedzieć, bo czujesz się jak jakiś gówniarz pieprzony przy jego gadaninie. I mówię tu o gadaninie w neuralgicznych punktach. Coś się dzieje... to on jest tym co zachowuje zimną krew i analizuje sytuację. Nie daje się ponieść emocjom - wyliczał dalej. - A Święty Ryu w każdym szuka dobrej strony i choćbyś traktował go chujowo to on i tak będzie próbował ci pomóc - zaśmiał się cierpko. - Frajer jakich mało, a jednak jakoś nie sposób go nie lubić. Wkurwia mnie to niesamowicie, bo z całego serca chcę go nienawidzić, a kurwa nie umiem - splunął w bok. - Dlatego tak, zasługujecie na swoje przydomki, Słonecko. Przykro mi, musisz to przełknąć - dorzucił zaraz, po czym westchnął ponownie.
    - Ale jest jeszcze Victor i moja matka, jesteś Ty i Ryu... te "kocham" co nie wypaliło - zauważył krótko. - Dlatego "kocham" jest czarną magią i tyle. Nigdy nie wiesz czy wypali czy nie - nie zwrócił uwagi na to jak nazwała Shi. Doskonale wiedział, że już traktuje ją jak swoją własną rodzinę. Zastępowała jej trochę figurę matki.
    - Chociaż w czymś jestem od ciebie lepszy - rzucił jeszcze. - W dosrywaniu innym osobom. Byłbym wdzięczny, gdybyś jednak zostawiła mi ten zaszczyt - odchrząknął, po czym zamknął oczy. - Bo wiem - odparł zaraz. - Bardzo często to co mówisz w odpowiedzi na moje sprawdza się z tym co myślałem że powiesz. Śmiem twierdzić, że znam te twoje zagrywki - wywrócił oczyma. - Zresztą nie tylko ciebie tak analizuję - dorzucił po dłuższej chwili milczenia.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  118. Wyraźnie się skrzywił słysząc o całej paczce.
    - Wspólne spędzanie czasu nie brzmi tak źle - odparł ostrożnie dobierając słowa. - Tylko z mojego punktu widzenia to nigdy nie było takie świetne - dodał po dłuższej chwili milczenia. - Gavin często działał mi na nerwy, ale zaciskałem przy tym zęby - wyjaśnił, zastanawiając się jak to jej dobrze wyjaśnić, żeby zaraz nie wyjść na wielkiego buca. - Nie chodzi mi nawet o jego wyskakiwanie z miłością do ciebie i tak, wiem że Gave to inna para kaloszy - wypuścił ze świstem powietrze z płuc. - Wtedy zaciskałem zęby ze względu na ciebie, Tonego... i dobre relacje. Chciałem je utrzymać, bo świetnie się przy tym bawiliśmy - wzruszył ramionami. - Teraz... ech sytuacja się zmieniła - westchnął ciężko. - Teraz nie zamierzam już dać sobą pomiatać, Akane. I nie obchodzi mnie to co sobie o mnie pomyślisz jak mu odpowiem na zaczepki czy dosram raz czy drugi - zwinął dłonie w pięści. - Mam tego po prostu dość. Możesz mnie znienawidzić, ale ja już mam dość. Tak zwyczajnie cierpliwość do niego mi się skończyła... i wiem, że patrzę przez pryzmat tego co było. Wiem, że ludzie się zmieniają... ale on w stosunku do mnie się nie zmienił. Co najwyżej dostał bardziej niewyparzonej gęby - wzruszył ramionami. - Jasne, spróbuję. Chętnie spróbuję spędzać czas całą paczką - dorzucił. - Ale nie oczekuj ode mnie, że będę potulnie znosił jego chamskie komentarze - dodał zaraz.
    - Jakbyś chciała to pewnie już byś na mnie miała to i owo - zauważył ze śmiechem na ustach, bawiąc się chwilę swym kuflem piwa. - Ale nie martw się... dzisiaj serenady do twojego biustu nie uświadczysz - puścił do niej oczko. - Tę przyjemność zostawiam Tonemu.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  119. - Taa, pamiętam - przyznał szczerze. Pamiętał aż za dobrze, a słowa o zmianie przyjął z wyraźną ulgą. Chociaż słowa to jedno. Czas pokaże jak bardzo Akane sobie odpuściła. No i druga para kaloszy była zupełnie po jego stronie. Czas pokaże czy faktycznie nie pozwoli sobie w kasze dmuchać. Bo gadać to jedno, a przy Akane i Tonym przy boku mogło się w nim znów odezwać stare zaciskanie zębów.
    - Nie mam nic przeciwko takiemu rozwiązaniu - stwierdził spokojnie, po czym błysnął do niej zębami. - A co? Już nam szykujesz nowy konflikt o siebie? - zainteresował się. - No, no... to trzeba zacząć się o niego starać - pokiwał lekko głową, żartując sobie przy tym. Zdecydowanie konflikty nie były najfajniejszą sprawą. Przynajmniej dla niego. Bo niektórzy je po prostu uwielbiali. Był taki jeden co bez nich nie potrafił żyć (taki pstryczek do fana numer jeden).
    Nie skomentował już słów o Tonym tylko roześmiał się serdecznie i wstał z miejsca, gdy popłynęła skoczna muzyka. Podszedł do niej, podając jej dłoń.
    - Choć, trzeba moje procenty wytańczyć - rzucił wesoło prowadząc ją na parkiet.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  120. - Z listą pytań? O kobieto... ty chyba nie wiesz w co chcesz z butami wejść. Ja mogę godzinami na nie odpowiadać - roześmiał się serdecznie Tony. - Ale jasne, zapraszam - dodał swobodnie, odkładając swoje prezenty na szafkę obok łóżka i zsuwając buty żeby wygodniej usiąść na jej posłaniu.
    - Kompot? - spojrzał po niej sceptycznie. - Jeszcze nie przywykłem do ciebie w roli gospodyni domowej... nawet delikatnej gospodyni - odchrząknął patrząc na czarkę nieco podejrzanie. - Wypróbowałaś go już na kimś, czy jestem pierwszym nieszczęśliwcem? - zapytał, przyjmując ją od niej i przez moment tylko bawiąc się nią w dłoniach, w oczekiwaniu na odpowiedź.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  121. Jego nie cieszył ten fakt. Zwłaszcza, że miał wrażenie straty kogoś kto był tylko jego. Kto poznał go tutaj i nie patrzył wstecz. Zamiast wypowiadać się na ten temat, wypuścił ze świstem powietrze z płuc i odwrócił wzrok, odliczając w myślach sekundy. Zwyczajnie, żeby nie wybuchnąć. Najlepiej byłoby się oddalić, ale nie mógł sobie na to w tej chwili pozwolić.
    - Ja? Przecież to jasne. Gburowaty Padalec - skomentował zanim zdążyła zarzucić go pytaniami retorycznymi. Wywrócił oczyma w trakcie jej wywodu i miał ochotę jej zaprzeczyć, ale zastosowała na nim jego własną broń, więc tylko zacisnął mocno usta i pozwolił jej skończyć.
    - Te dziesiątki istot to przesada... i wypadek przy pracy - wzruszył ramionami. W tych wszystkich wypadkach na pierwszym miejscu stały pieniądze, a że kogoś udało się przy tym uratować... przyjemny bonus. Nie skomentował już tych całych potknięć i innych rzeczy, które w między czasie zrobił. Może lepiej było po prostu tego nie robić.
    - Dla mnie to nie jest ekscytujące - odparł poważnie, przesypując sobie piasek przez dłonie. - Ani trochę - wzruszył ramionami. - Widzę to inaczej... widzę to jako ryzyko, które tylko może ci dowalić. Coś jak koniec świata - żachnął się. - Albo w nie wejdziesz licząc na szczęśliwy koniec i często dostaniesz wówczas po dupie... albo nie i przynajmniej ochronisz tego siebie w środku - wymamrotał. - Nie wiem, "kocham" widzi mi się jako jakaś klątwa... trudno mi zobaczyć coś pozytywnego w tym wszystkim. Jasne, wiem... są fajne pary, ale jest też masa nieudanych. Lipa jak diabli. Nie wiem tylko jeszcze czy bonusy jakie wynikają z udanych par... nawet przez chwilę... są na tyle warte wchodzenia w to wszystko. Dlatego no... rzucanie "kocham" na wiatr to po prostu głupota - zauważył, po czym spojrzał jej prosto w oczy. - Co przywodzi nas do tego twojego "kocham" - przypomniał. - Trudno mi uwierzyć, że w półtora miesiąca zmieniłaś obiekt westchnień - przyznał szczerze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  122. Pokręcił ze śmiechem głową.
    - Skąpe stroje, tak? - popatrzył na nią znacząco. - Już widzę jak bijemy się o nagą księżniczkę w gaciach z samych liści - odchrząknął. - Wygrywa ten, któremu liści zostało najwięcej pod koniec walki - dodał, bo właśnie taką wizję przyniosła mu wyobraźnia i parsknął takim śmiechem, że uspokajał się potem dobre pięć minut.
    - Straszna z ciebie, Żaba - stwierdził wreszcie, ocierając łzę z kącika oczu, a potem już zajął się kołysaniem z nią w takt muzyki. Taniec był dość szybki, a muzyka radosna. - Umiesz na czymś grać? - zainteresował się. - Miałaś okazję w trakcie swej podróży nauczyć się trochę?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  123. - Skoro tak to zapraszam. Chętnie poopowiadam - zapewnił ją chłopak, dalej trochę niepewnie obserwując kompot. Przyjrzał się nawet Akane, gdy go piła, po czym powąchał go wreszcie.
    - A ilu z tych gości wylądowało w wychodku? - zapytał jej jeszcze, po czym pokazał język, bo przecież to miał być tylko żart, a w jego wykonaniu to różnie wychodziło. Wypił porządny łyk kompotu na potwierdzenie, że żartował. - Mhm całkiem smaczny - pochwalił ją.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  124. - Wiem, bo ty to jesteś cała pozytywna - zauważył trochę zgryźliwie. Owszem widział swoje życie w takich kolorach, ale miał ku temu wiele powodów. Pierwszy z nich zdarzył się tuż po jego urodzeniu, a potem było tylko gorzej. Kiedy trzymał się negatywów to nic nie mogło go specjalnie załamać. To był jego sposób na przetrwanie. Nawet teraz, gdy ojciec wyraził chęć uczestnictwa w jego życiu, podchodził do tego pomysłu sceptycznie. Jedne trzy dni niczego nie załatwiały. Nie widział tego jak nowy początek, a raczej żałosny świąteczny prezent.
    - No widzisz, tak jakoś wyszło - rzucił krótko. - Niespecjalnie zwróciłem uwagi na to jak się przy nich zachowuję. Maryl i Grima... one obie są jak małe dzieci. Nie idzie ich brać na poważnie - zauważył. - A to chyba naturalne, że do dzieci masz inne podejście, co nie? Widziałem cię z rodzeństwem małym... też się zmieniasz w słodziaka jakich mało - zauważył, po czym popatrzył na nią z wyraźnym powątpiewaniem.
    - A podobno nie masz problemów z matematyką, Słonecko - sarknął. - Rozstałaś się ze Świętym półtora miesiąca temu - zauważył.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  125. - Good for you - skomentował jej sposób na pozytywne myślenie. Sam jakoś nie widział tej metody dla siebie. Zdecydowanie wolał jej nie wypróbowywać. Aż się wzdrygnął na myśl o tym jak słaby by się wtedy stał [tak Gave jest porąbany w tym myśleniu]. Odruchowo powiódł spojrzeniem do jej brzucha.
    - Przy nim też taka będziesz - rzucił cicho. - Niezależnie od płci - dodał zaraz, żeby nie mogła mu zarzucić, że myśli o dziecku jako o chłopcu od samego początku.
    - Taa, trudno mi uwierzyć w tą wygasającą miłość - odparł szczerze, spoglądając na nią. - Byłaś pierwsza, która chciała iść go ratować - przypomniał. - A potem co? - westchnął ciężko. W głowie mu się to nie mieściło. - Może i wybuchnę - zgodził się z nią. - Może i nie będę dowierzał - dodał po dłuższej chwili milczenia. - I może i skrzywdzę cię słowami... ale chcę wiedzieć - wbił w nią swe intensywne spojrzenie. - I postaram się ugryźć w język.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  126. Gave zmarszczył nieco brwi słuchając o początkach. Fizyczny pociąg był dla niego zrozumiały. Przynajmniej do momentu, w którym dziewczyna powiedziała, że on szczególnie ją pociąga. Odruchowo spojrzał na nią wyraźnie zmieszany.
    - Nie rozumiem - odparł, patrząc przed siebie. - To jest to samo ciało co Gavina - przypomniał jej. - Jasne, ma trochę więcej mięśni bo pracowałem nad tym, ale jednak wciąż to jest to samo... jak mogę bardziej cię pociągać...? - zapytał po czym odchrząknął. - Fizycznie to jest... - dodał bo zdawał sobie sprawę z tego, że fizyczność i ta druga warstwa to dwie różne sprawy. Aż tak głupi nie był. Wyprostował się lekko przy kolejnej części jej wypowiedzi. Poprawił trochę pozycję, bo poprzednia zaczynała go męczyć i odetchnął głęboko.
    - W klatce Gavin nie chciał wychodzić, bo się cykał. To chyba normalne - wzruszył ramionami. - A ja... no mi to było wszystko jedno - wzruszył ramionami. - W końcu i tak mogłem sobie siedzieć na zewnątrz nie tak często jakbym tego chciał. Świetnie się tam bawiłem - mruknął, bo sam okres niewoli nie wspominał źle. Owszem, późniejsze tortury tak. - Ale wiesz... to trochę twoja wina, że nas rozdzielili na pierwszym miejscu - wytknął jej. - Gdybyś nie wściubiała nosa do tej cholernej komnaty z drzewem to zwialibyśmy im. A przynajmniej mieliśmy szanse - wywrócił oczyma. Tak, został z nią. Głównie dlatego, że Gavin cholernie się o nią bał. No i on sam wiedział, że chłopak nie przeżyłby sam w tym nowym i dzikim świecie. Szybko znalazłby sobie kłopoty. Zszedł trochę z tematu tym swoim wtrąceniem, ale wymsknęło mu się i nic na to nie mógł poradzić.
    - Nie interesował mnie ani Niklaus ani Natan, tylko... - odetchnął głęboko. - Gavin. Kiedy cię ratowałem, interesował mnie jego los... Nie chciałem, żeby został sam, bo nie poradziłby sobie. Tak uważałem. Nie poradziłby sobie na tym świecie, a jemu... jemu bardzo na tobie zależało - zauważył spokojnie. - Ja... wtedy po prostu dobrze spędzałem czas. Świetnie się bawiłem dogryzając ci na prawo i lewo. Jak się złościsz wyglądasz jak takie skaczące na sprężynkach jajko - nie mógł znaleźć lepszego porównania. Wzruszył ramionami. - Podobało mi się to jak na mnie reagujesz - dorzucił po chwili. - Ale twój altruizm mnie wkurwiał maksymalnie. I to takie słabiutkie "Ratuj siebie"... poświęcenie nie wiadomo po cholerę. I choćby dla samej przekory warto było wyciągnąć cię na brzeg. Żeby nie dać ci tam zginąć z myślą, że zrobiłaś wszystko co mogłaś dla mnie czy Gavina. Spokojna śmierć... dla ciebie? Nuda... - wyrzucił z siebie, skoro już wchodziła w te rejony. Spojrzał na nią, gdy złapała go za rękę. Gadka o różnych obliczach przywołała grymas na jego twarzy.
    - Wtedy byłem... brakowało mi Gavina - odparł chłodno. - Tam nie było oblicz, tylko jedna wielka rozpacz - wywrócił oczyma, trochę zły na siebie, że to jej pokazał. - Co do całowania... cóż... jakoś mnie to nie przekonuje. Do tej pory całowałaś każdego chłopaka w twoim otoczeniu. Nawet Tonego - zauważył swobodnie. - Zresztą... ja się tylko dalej bawiłem. Nawet mnie to trochę śmieszyło, wiesz? Ta wielce zakochana panna Idealna leci na kogoś takiego jak ja - parsknął cichym śmiechem. - Podobała mi się twoja reakcja, a jednocześnie nie wiedziałem co mam zrobić z tym palącym uczuciem winy. Gavin odszedł. On cię kochał, nie ja - zauważył krótko. - Jak mogłem robić takie świństwo bratu, hm? - spojrzał na nią i wzruszył ramionami. - Więc bawiłem się... i brnąłem w to dalej, czasem nawet próbując to zatrzymać. Ale ty... ty byłaś taka chętna, spragniona miłości... ja nie wiem co w ciebie wstąpiło, Akane! Po diabła to robiłaś, co? Przecież akurat ty miłość znasz... masz tyle przykładów, tyle wzorów - westchnął ciężko i odsunął się od niej odrobinę. Kilka milimetrów.


    Gave

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - No właśnie na jak długo, Akane? Pozwoliłaś radości wybrzmieć do końca? - zapytał jej cierpko. - To mi się nie klei... po co wchodziłaś w ten związek, skoro go nie kochałaś? - mruknął. - Tak bardzo ci się nie podoba, że wykorzystuję twoją osobę jak chcę mu dopiec... a sama wykorzystałaś jego samego, gdy chciałaś dopiec Gavinowi - warknął. - To mi się nie klei... jasne, kumam że miłość przemija i inne takie. Okay, ale po co wchodziłaś w związek, skoro w ogóle go nie widziałaś, co? - zacisnął mocno wargi. - Opowiadasz o tym jakoś tak... beznamiętnie - westchnął. - A ja... ja nie chcę związku - zacisnął mocno wargi. - Nie chcę czegoś takiego. Teraz będziesz wysługiwać się mną, żeby dopiec kogoś innego? Skąd wiesz, że to jest czymś innym niż tamto, hm?

      Gave

      Usuń
  127. Zacisnął mocno wargi na podsumowanie jego troski o brata.
    - Miałem tylko jego - usprawiedliwił swoje działanie. Teraz jego wachlarz tych o których się troszczył na swój własny, pokręcony sposób rozrósł się, a ręce stały się pełne roboty.
    - Dzięki, starałem się o tę oryginalność - rzucił tylko odpowiadając na jej rozbawiony ton. Jak teraz o tym pomyślał to jego również ono bawiło. I to dość mocno, ale co zrobić... tak wyglądała i już. Zostało jej do teraz.
    - Z butelki i z tego jak wszyscy cię całowali żeby ożywić - odparł spokojnie. - Przecież wiem, że to czułaś. Zaliczam to jako całowanie - wzruszył ramionami. - Kochał cię, Słonecko - odparł równie zawzięcie. - Nie ty w nim siedziałaś. Obsesję też miał, przyznaję - zgodził się z nią. - Ale kochał... na swój sposób. Tylko, że my nie umiemy kochać - wzruszył ramionami. - Nikt nam tego nigdy nie wytłumaczył. On kochał na podstawie "kocham" wypatrzonego w domu - mruknął. - To go nie usprawiedliwia - westchnął ciężko. - Ale i nie zmienia faktu, że kochał - rzucił na chwilę markotniejąc i biorąc głębszy wdech w płuca.
    - Ale o co ci teraz chodzi? - spojrzał na nią nie rozumiejąc. - Zarzucasz mi, że zrzucam na ciebie całą winę? Za co? - zapytał kręcąc lekko głową. - Nie ja się we mnie zakochałem - odchrząknął. - Sama to zrobiłaś - wzruszył ramionami. - Moje działania mogły ci w tym pomóc, ale ja cię do tego nie zmuszałem - wywrócił oczyma. - Zresztą to nie ja byłem w związku - uniósł dłonie w górę. - Mogłem nawet chcieć cię zdobyć dla siebie, bo tak i już - mruknął i spojrzał w górę licząc do dziecięciu. - No okay, mogłem cię sprowokować do zmiany kierunku uczuć dla własnej i niczym nieprzymuszonej korzyści, ale nie zwalaj na mnie winy za swoje uczucia - pokręcił lekko głową. - Nie zmuszałem cię do nich. Wystarczyło raz czy drugi powiedzieć "nie", pieprznąć mnie w tą chorą gębę - podrapał się lekko po głowie. - No pewnie nie raz - zgodził się z nią zanim zdołała wypowiedzieć te słowa.
    - Ale mogłaś nie wybrać! - krzyknął w odpowiedzi. - Miałaś trzecią opcję! Mogłaś olać ich obu. Ty wybrałaś - żachnął się. - Wybrałaś bezpieczną opcję, wiedząc, że Gavin będzie przez nią bardziej cierpiał niż przez cokolwiek innego - zauważył już trochę spokojniej.
    - Ja przeinaczam? Oho, wracamy do początku rozmowy... zacytuje taką jedną "rozmowa polega na interpretacji". Ja interpretuję - mruknął. - Tak samo jak i ty. Interpretuję twoje słowa.
    - Ty jesteś tą, która zawsze tak naciska na rozmowy... a jakoś do swoich problemów rozmów nie stosujesz. Jakbyś zapominała o takim rozwiązaniu - skomentował słowa o oszustce. Może gdyby chciała, faktycznie chciała naprawić relację to by z nim porozmawiała zanim wszystko pękło. Ale nie, bo przecież po co? Zamknął oczy i pomasował sobie skronie.
    - Pytam... bo jestem w połowie odpowiedzialny za fasolkę - odparł z lekką rezygnacją. Miał powoli dość tego wszystkiego. Najwyraźniej nie potrafili ze sobą rozmawiać i chyba nigdy nie będą w stanie tego zrobić. - Chcę wiedzieć na czym stoimy - dodał mając na myśli fasolkę i samego siebie.
    - Świetnie - mruknął. - Chociaż w czymś jesteśmy zgodni. Nie nadajemy się do związku.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  128. - Nie zmieniłem cholernego czasu wydarzeń! Tu to sobie sama dopowiedziałaś i zinterpretowałaś pod własne widzi mi się, żeby teraz móc pozakrywać się emocjami! - uniósł na nią głos i zaraz znów zamilkł licząc pieprzone sekundy. No tak to się nie dało z nią rozmawiać. Ani przez chwilę!
    - Emocje, emocje, emocje... rzygam już tymi emocjami - fuknął nieco spokojniej. - Jakby w życiu nie było nic poza emocjami. Argar to jedna wielka emocja - zgrzytnął zębami, czując że popełnił wielki błąd wracając tutaj. - Zła emocja - dodał jeszcze sam do siebie, odsuwając się od niej jeszcze kawałek, aby wsunąć dłonie w piasek i chwilę po prostu w nim się bawić. Dla zajęcia myśli i odsapnięcia. Choć przez moment.
    - Nie mówiłem o sobie - przypomniał jej. - Nie powiedziałem, że się stosuję. Gdybym się stosował to bym się tu nie pojawiał - zacisnął mocno wargi. - Zresztą nie ważne. Mam dość takich przekrzykiwanek. Skoro ani ty ani ja nie umiemy słuchać to nie mamy o czym rozmawiać - zauważył dość chłodno.
    - Bo wpadasz z deszczu pod rynnę i tego nie widzisz - wywrócił oczyma. - Dopiero skończyłaś pierwszy i już przychodzisz po drugi... co się z tobą dzieje? Zachowujesz się tak jakby tylko te pieprzone emocje cię definiowały - warknął. - Jakby nic poza nimi nie istniało... - zacisnął mocno wargi.
    - To jak urodzisz nasze dziecko... - zatrzymał się. -... to daj mi znać - podniósł się wreszcie z piasku i odszedł kawałek. Zaciskając przy tym mocno pięści.
    - Chciałem cię dziś przeprosić - mruknął, żałując że na plaży nie może niczego uderzyć czy kopnąć. - Powiedzieć ci, że... chcę spróbować, chcę... ech... że mi się podobasz - wymamrotał. - Zresztą to już nie ważne, daj znać jak będzie nasze dziecko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  129. - Nie zrobiłaś... - powtórzył po niej. - To chyba uczestniczyliśmy w dwóch różnych konwersacjach - rzucił głucho, obracając się do niej i obserwując jej mizerniejącą figurę.
    - Argumenty z dupy... - dmuchnął sobie w grzywkę. - Nie przypominam sobie, żeby którykolwiek mój argument był z dupy. No chyba, że tak go zinterpretowałaś, a to już nie moja działka - rzucił cierpko. - Równie dobrze mógłbym to samo powiedzieć o twoich - dodał po chwili. - Wyrobioną opinię mam po tym co mi powiedziałaś. Wyrobiłem ją sobie po tym, Akane. Co w tym takiego dziwnego? - zainteresował się. - Czy to nie o to chodzi, żeby interpretować pod własne widzi mi się? Sama tak robisz - rzucił, zagryzając mocno zęby. Cholera jasna, dlaczego nie mógł odpuścić? Czemu zawsze musiał mieć to ostatnie słowo? A z drugiej strony... dlaczego to ona je powinna mieć? Miał wrażenie, że mijają się gdzieś w połowie. Odbijają od niewidzialnej ściany. - Kurwa mać... - warknął patrząc jak łzy napływają jej do oczu. Dlaczego teraz czuł się tak chujowo, skoro nie powiedział nic specjalnie nielogicznego? Poza definicją miłości, z jej punktu widzenia, rzecz jasna.
    - Pomyślałem o wchodzeniu w coś bo "wypada" podczas świąt. Gdy zrzuciłaś "kocham" zaraz po tym jak powiedziałaś o ciąży - przyznał jej szczerze. - Ale postaw się na moim miejscu. Tobie też przeszłoby to przez myśl - dorzucił zgrzytając lekko zębami. - W tej chwili nie to miałem na myśli mówiąc, że nie chcę związku - wywrócił oczyma. - Nie chcę związku, który zaraz się rozpadnie. Nie chcę związku bez cieplejszych uczuć. Nie chcę związku... kiedy nie miałaś czasu na dojście do siebie po twoim ostatnim. Cholera... każdy wie, że musi minąć trochę czasu od niego - wymamrotał, patrząc jak wybucha płaczem. - Chociaż twoje słowa sugerują, że w twoim ostatnim nie było w ogóle miłości. Ty jej nigdy nie miałaś - zauważył chłodno. - Tego nie rozumiem. Po co z nim byłaś, skoro nie kochałaś? - głos mu zadrżał i szczerze mówiąc nie wiedział co ma zrobić, więc dopadł do niej i objął ją mocno ramionami, nie zważając na swoje żebra. - Nie chcę takiego związku.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  130. - No wiesz ty co...? - Ryu zrobił smutną minę na wieść o pełnym ubraniu Akane. - Psujesz moją wizję - pokręcił głową ze śmiechem. - Silnej kobiety, za nic mającej sobie standardy i latającej nago dla manifestacji "mam-to-w-dupizmu" - rzucił lekko.
    - Wlazł kotek na płotek pewnie już zagrasz co? - rzucił ze śmiechem, okręcając ją przy tym wokół jej własnej osi i wracając na powrót do kołysania się z nią w takt muzyki. - No nieźle. Jak ty już od łączeniu dwóch rąk mówisz to zaraz będziesz śmigać z pełnoprawnym graniem - uśmiechnął się do niej lekko.
    - Czy ja wiem... - zastanowił się czy w ogóle miał okazję do jakichś większych nauk. - Nauczyłem się łatać dziury w dachu czy ścianach - przypomniało mu się. - I piec chleb - dodał. - Ale z tym drugim... no powiedzmy, że wiem jak robić, ale nie pamiętam składników - przyznał ze śmiechem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  131. - Nie miałem przyjemności poznać Grimy - żachnął się chłopak i wzruszył ramionami, po czym błysnął w jej stronę zębami, przyciągając ją do siebie mocniej. Na chwilę. - Ale w tej mojej wizji nie ma nieodpowiednich osób - szepnął jej do ucha, puszczając zaraz i przechodząc do mało zobowiązującego tańca.
    - Rozumiem - rzucił lekko. - Jak tak dalej pójdzie to wygryziesz grajków. Będziesz miała monopol na barowe występy - rzucił wesoło i parsknął śmiechem, gdy wspomniała o kłótniach z Tonym. - Taki był plan - zauważył lekko, po czym pokręcił lekko głową. - Nie, nie planuję w przyszłości robić za budowniczego czy piekarza. Nie wiem jeszcze gdzie mnie poniesie, ale to... wydaje się mi po prostu nudne - wzruszył ramionami. - Nie mniej... fajnie coś nowego poznać.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  132. - Dla mojego brata to był wyścig... i traktował cię jak nagrodę - przyznał jej cicho. - Nie wiem jak o tym myślał Ryu - wzruszył ramionami. Sam go o to później zapyta. W końcu i tak musiał się z nim rozmówić. To co się stało podczas świąt uświadomiło mu, że musi chociaż spróbować odnaleźć tę cienką granicę między dogryzaniem i robieniem komuś ewidentnie na złość, a gnojeniem aby doprowadzić do tragedii. Był niemal pewien, że Ryu nie wybuchnie. Że to przełknie, jak zawsze, ale ten... cierpliwość zwyczajnie mu się skończyła. Zareagował gwałtownie, zbyt gwałtownie w jego mniemaniu, ale cóż... on sam nie był fair.
    - Nie wiem czy mam rację Akane, ale patrzenie na to jak desperacko szukasz miłości... bo tak to wygląda z mojej strony - westchnął. - Możesz mówić, że nie, ale no ja to tak widzę. Tak mi się pokazujesz... jak zdesperowana dziewczyna - zagryzł wargi. - Jakby to ta miłość cię definiowała... - dodał. - To po prostu boli... zwłaszcza, że mi na tobie no zależy. Zależy i kibicuję ci... w stawianiu pierwszych samodzielnych kroków - odchrząknął. - Serio, a ty... mam wrażenie że zaczynasz się cofać - bąknął, pewnie nie do końca wyjaśniając co mu chodzi po głowie, ale nie potrafił lepiej. Potrząsnął lekko głową, gdy odsunęła się od niego i przyciągnął ją mocniej do siebie.
    - Pierdolę żebra, już i tak nie mogę wziąć udziału w turnieju - westchnął ciężko, nie czując się dobrze z tego powodu. Miał wrażenie, że znów coś na czym mu zależy ucieka mu przez palce. Najpierw śmierć Gavina, potem Onyx, następnie sprawa z Lottą, a teraz to. No i Akane. To też była kolejna rzecz, która przeciekała. Świetnie, Gave. Trzymaj tak dalej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  133. - Tylko ty jej tak właściwie nie znasz. Nie znasz naszych relacji. Nie wiesz co się w nich psuło a co nie - odparł krótko. - A ja... w większości widziałem ich starania. Czułem to co czuł Gavin, wiedziałem co jest grane. Dlatego mi się to nie bardzo klei - mruknął cicho, po czym wzruszył ramionami.
    - Zresztą proszę bardzo, dawaj. Co takiego źle zrobiłem, co? - zapytał jej zaraz, bo skoro chciała opowiadać to nie miał z tym problemu. - Dlaczego moja relacja z nią się popsuła? Myślę, że po prostu chciałem za bardzo. To wszystko. Chciałem mieć wreszcie kogoś tylko dla siebie. Kogoś kogo nie muszę dzielić z tobą, Ryu czy Tonym - wzruszył ramionami. - Co w tym takiego karygodnego? - zapytał jej spokojnie. - Tak, może i nie dopuszczasz tę myśl - wzruszył ramionami. - Co nie zmienia mojego odbioru... przepraszam, ja też jestem noga w te całe miłości. Nie znam się na nich. Nie wiem jak działają, a to co widzę... no nie podoba mi się - pokręcił lekko głową. - Nie twierdzę, że sobie nie poradzisz - dmuchnął sobie w grzywkę. - Nigdy tego nie twierdziłem. Po prostu mam wrażenie, że bez tej całej miłości będziesz no taką kupką nieszczęścia. Już nawet złoszczące się jajko na sprężynkach nic tu nie da - pokręcił lekko głową i odetchnął głęboko. - Nigdy też nie powiedziałem, że nie będę aktywnie i z nie swojej woli przy Fasolce - odchrząknął. - No może dwa dni temu, ale nie dzisiaj - odsunął się od niej. - To się rozumie samo przez się. Czy będę z tobą czy nie, Fasolki nie zostawię - wzruszył ramionami i skrzywił się.
    - Nie chcę - przypomniał jej. - Zasłużyłem sobie na to - wskazał palcem swoje żebra. - Dzięki, ale spasuję... wystarczy mi twoje szycie na żywca i wyleczona dłoń przez feniksowe łzy. To... konsekwencja mojej słabości. To wszystko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  134. - Chyba mylisz mnie z Gavinem - żachnął się. - Nigdy nie mówiłem, że masz się określić - pokręcił lekko głową. - Byłbym bardziej pocieszony gdyby... - zacisnął mocno wargi. No tak, jak teraz jej to powie to wyjdzie na pieprzonego chuja. Zgoda i tak nim był, ale jakoś mu to tu nie pasowało. Wypuścił ze świstem powietrze.
    - Przyzwyczajam się dopiero, okay? Do nowej sytuacji... do no wiesz... do Fasolki - zacisnął mocno wargi. - Nie zdołałem się do tego przyzwyczaić i zrzuciłaś "kocham". Ja nie jestem kobietą... - wymamrotał dość stereotypowo. - Nie dobrze działa na mnie robienie kilku rzeczy na raz... dlatego jestem tym wszystkim przytłoczony. I chyba w tej chwili wolałbym, żebyś kopnęła mnie w dupę i poszła do Ryu - pokręcił lekko głową. - Uważam go za lepszy materiał na no choćby ojca - odchrząknął. - Ja... jestem... chyba za wielki ze mnie dzieciuch - wymamrotał. - Ale no to nie znaczy, że nie będę próbował - burknął zaraz, co by nie pomyślała że teraz zmienił zdanie. O Onyx już nic nie powiedział bo nie chciał się z nią kłócić, a słowa o tym, że jak nie ona to ktoś inny zabolały. Wolał w to dalej nie wchodzić.
    - Próbowałem - odparł krótko. - Nawet dobrze mi szło. Tylko przylazłaś do tej Terry - wzruszył ramionami. - A potem dalej mi dobrze szło... tylko powiedziałaś o ciąży i to, no wiesz... trudno wymazać uczucia jak ktoś do ciebie z czymś takim przychodzi. Nie jestem aż takim dupkiem, żeby odciąć się od dziecka... - zauważył, po czym wzruszył ramionami.
    - Nie chcę - powtórzył pewnie. - A czego chcę? Chcę wrócić do Terry - przyznał bez ogródek. - Tu... jest was za dużo.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  135. Musiał sobie przypomnieć co się działo w jaskini. Może faktycznie coś takiego powiedział bardziej w kontekście samego seksu niż czegokolwiek innego. Nie sądził, aby Akane żywiła do niego jakieś większe uczucia poza zauroczeniem fizycznym. W głowie mu się nie mieściło że można kochać takiego gnoja jakim był. I to drugie dalej nie chciało się w niej pomieścić.
    - Nie wiem - odparł tylko. - Nie pamiętam... tam się tyle działo, tyle na siebie wrzeszczeliśmy, że nie wszystko pamiętam - przyznał, uznając że kobiety to jednak pamiętliwe bestie są.
    - Bo nie wierzę... nie potrafię zrozumieć jak mnie można kochać - wyznał ciężko. - Nie mieści mi się to w głowie... - wymamrotał beznadziejnie.
    - Dobrze szło... w myśl zasady co z oczu to z serca - rzucił podpierając się starym porzekadłem i odetchnął głęboko, przywołując do siebie Wintera. Przez chwilę milczał, głaszcząc psa. Nawet nie skomentował jej słów dotyczących trwania przy Fasolce bez jej osoby. Nie wyłapał żartobliwego tonu, więc zacisnął tylko mocno wargi, uznając że tylko czas pokaże. W końcu Akane nie była pępkiem świata.
    - Trzymały mnie żebra - przypomniał jej. - Teraz... - zacisnął mocno pięści. - Teraz zbieram siły - skomentował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  136. Dobrze wiedział, że ma jeszcze czas. Co prawda wolałby już chociaż coś wiedzieć, ale na tę chwilę odstawiał to na później. Dorywcze prace wystarczały. Wystarczyło, że przynosił trochę monet do domu. Przyszłością będzie się martwił później.
    - Rodzinna knajpa brzmi nieźle - zgodził się z nią. - Jak już się trochę wyszalejesz to jest - dodał, bo przecież ciąża i dziecko aż tak jej nie ograniczały. Może tylko na chwilę. Potem powinno być łatwiej. Przynajmniej w teorii.
    - Aciego poznałem - rzucił lekko. - Fajny z niego koleś - rzucił lekko. - Zdobyłaś już tu jakichś przyjaciół? Ale wiesz... nie znajomych, tylko kogoś hm no trochę bliższego.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  137. - Nie umiem inaczej - odparł głucho. Nie umiał. Czuł się jak jeden wielki gówniarz, do tego fatalny gówniarz. Niezależnie od tego gdzie był. W Terrze było łatwiej, ale to nie znaczyło że pozbywał się tego myślenia. Tam po prostu nie czuł na sobie tych wszystkich spojrzeń, które czuł tu. I nawet wiedział, że większość z nich sobie po prostu uroił, a i tak nie potrafił się od tego uwolnić. Tu wychodziło z niego to co najgorsze. Szlag by to wszystko.
    - To przyfandzol - dodał zaraz, nabierając głęboko powietrza w płuca. - Tylko oszczędź żebra, okay? - dodał zaraz. - Od podbródka w górę wal - odwrócił głowę w jej stronę i nawet się do niej pochylił, co by miała lepszy strzał.
    - Po co? - zapytał jej, gdy oparła się ramieniem o jego ramię. - Ech jesteś niemożliwa - stwierdził cicho pod nosem. - Nie wiem dlaczego dalej tu jesteś... czemu ciągle próbujesz - przyznał, odwracając od niej wzrok i biorąc Wintera na ręce, aby go do siebie przytulić. - Nie warto... dla swojego dobra powinnaś no wiesz, zostawić to gówno w spokoju - wymamrotał. - Bo ono chyba nigdy nie dojdzie do ładu z samym sobą.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  138. Wzruszył ramionami.
    - Miałaś jedyną i niepowtarzalną okazję - zauważył tylko, odsuwając się od niej ostatecznie. Nawet zwiększył między nimi dystans. Tak kompletnie odruchowo, co by faktycznie nie dać jej szansy co do strzelania go w pysk. Brak powodu chyba tylko bardziej go denerwował niż jakikolwiek powód z dupy.
    - A ja musze mieć powód, żeby cię kochać? - spojrzał na nią trochę zły. - Ciągle o to pytasz... co mi się w tobie podoba i inne pierdoły. Muszę mieć powód? Serio? - burknął niezadowolony i wypuścił powietrze z płuc. - Tak, musisz mieć powód - skomentował.
    - Przykro mi - mruknął. - Że aż tak się rozczarujesz - skomentował jeszcze jej słowa dotyczące innego zdania.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  139. Gave wzruszył ramionami. Już taki był. Nic na to nie mógł poradzić. Zaczynał powoli dochodzić do wniosku, że ma alergię na wszystko co szczęśliwe. Na myśl o tym, że sam może czuć coś takiego. Jakieś cholerne szczęście, radosne chwile. Cokolwiek.
    - No właśnie. Bo ci powiedziałem - odparł krótko. - Ja też nie musiałem mieć powodu - zauważył. - Ale ty wierciłabyś mi dziurę w brzuchu, gdybym go nie wypowiedział na głos - postukał palcami o swoje uda. - A teraz twierdzisz, że nie musisz mieć powodu... super - westchnął i pokręcił lekko głową.
    - Wolałbym nie robić za twoje rozczarowanie - wzruszył ramionami. - Ale to tylko marzenie ściętej głowy - dodał śmiejąc się cicho pod nosem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  140. - Wątpię - odparł tylko, nie zwracając na to jej ostentacyjne "bla, bla, bla". No wiadomo, dostała łagodnego pstryczka w nos i oczywiście musi stawiać na swoim. Nie przyjmować do siebie. I jak on niby miał się z nią nie żreć, kiedy tak działała? Ostrzejsze słowa to chociaż trafiały gdzie powinny.
    - Idź, idź - wzruszył ramionami, obserwując uważnie jej działania i nie ruszając się z miejsca. - Ale tu nie ma Tonego. Nikt cię nie wyciągnie w razie wypadku - krzyknął za nią, bo przecież spójrzmy prawdzie w oczy. Wiadomo, że ruszyłby na pomoc, ale z tym swoim obecnym stanem zdrowia, miał nikłe szanse na faktyczną pomoc dziewczynie. Mimo to wstał z miejsca i trochę przybliżył się do wody. Zmniejszy chociaż dystans między nimi.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  141. Obserwował ją tylko, nie odzywając się. Nawet kiedy wpadła do wody, drgnął lekko, ale nie ruszył za nią. Wsunął dłonie w kieszenie spodni, aby po chwili przykucnąć i przywołać swojego pupila. Przyjął do wiadomości jej słowa, ale nie odzywał się. Zamiast tego zaczął uczyć Wintera wydawać głos, kątem oka obserwując dziewczynę. Dopiero gdy jego zwierzak wyraźnie się zjeżył a fala zbliżająca się z oddali do Akane stawała się co raz wyższa. Nigdy czegoś takiego nie widział. To wyglądało jakby fala rosła w rozmiarach do poziomu budynku co najmniej 10-piętrowego. Teraz serio przydałby się Tony. Krzyknął do niej.
    - Wracaj! - zrobił krok w przód i jeszcze jeden, zanurzając się w wodzie po kolana. I to dość szybko. Cholera no, co za głupia dziewczyna. - Wracaj! - powtórzył do niej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  142. Gave chwycił ją mocniej i dał się jej pociągnąć. Szlag! Nawet biegać za szybko teraz nie mógł, ale olał palący w piersi ból i ruszył z nią wytężając wszystkie swoje siły. Przywołał jeszcze Wintera i czując go na swoim ramieniu, odetchnął z wyraźną ulgą.
    - Nie dasz rady ustawić ściany z piasku, co?! - zapytał w biegu, przekrzykując wiatr, który się nagle zerwał. Najbliższe palmy wyginały się od jego naporu. Ich liście szeleszczały złowieszczo, a potem rozległ się huk. Fala uderzyła w stały grunt. Wszystko stało się tak szybko, że chłopak zdołał jedynie przyciągnąć Akane mocno do siebie i zamknąć ją w swych objęciach, zanim oboje znaleźli się pod wodą, miotani niczym szmaciane lalki.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  143. Winter wślizgnął się pomiędzy nich w niemalże ostatniej chwili. Nie dało się lawirować pod wodą. Prąd był zbyt silny. Czuł się niczym w pieprzonej pralce. Tylko mocniej przyciskając do siebie dziewczynę. Czuł jak raz po raz wpadają na coś boleśnie. Liczył tylko na to, że wystarczy mu powietrza w płucach. Spróbował się zorientować gdzie się znajdują, złapać czegoś stabilnego i nawet chwycił skały, boleśnie sobie przy tym raniąc dłoń, bo prąd był zbyt wielki. Nie utrzymał ich nawet kilkunastu sekund. Cholera. Widoczność też nie była zbyt dobra. Wszystko wokół nich wyglądało muliście. Szlag! Dlaczego nie ma tu Tonego jak jest potrzebny!

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  144. Woda odbiła od czegoś tak nagle, że nawet się tego nie spodziewał. Widział, że wzrok Akane robi się mętny i niewiele myśląc, złączył ich usta razem ze sobą, wtłaczając w nią powietrze, które jeszcze miał. Musiał jej otrzeźwić umysł. Choć na trochę. Woda zaczęła się cofać, a oni razem z nią. O niedoczekanie jej. Tym razem chwycił jednego z jeszcze stojących drzew i zaparł się wszystkim co miał, żeby utrzymać ich w tej samej pozycji. Gdyby jakimś cudem wrócili do morza... pewnie by tego nie przeżyli. Jej poziom się obniżał, a on desperacko walczył o każdą kolejną sekundę, mimo palącego bólu. Mimo tego, obserwował uważnie Akane i kiedy wreszcie z utęsknieniem nadeszło powietrze, aż zakrztusił się nim. Sił zabrakło na więcej. Opadł wraz z dziewczyną na ziemię i jeszcze tylko jedno spojrzenie na bladą twarz Akane wywołało panikę w jego głosie.
    - Pomocy! - krzyknął na tyle głośno na ile był w stanie. - No już... nie zasypiaj głupia - fuknął na nią, niezgrabnie zbierając się na kolana i klepiąc ją po policzku dla ocucenia. - Pomocy! - powtórzył po raz drugi i trzeci, kierując swój wzrok na ścianę, której nie powinno tam być.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  145. Gave w tym czasie zdołał rozerwać rękaw swojej i tak poszarpanej koszuli, żeby zacząć robić jej prowizoryczny okład na głowie. To wszystko robił mozolnie, samemu walcząc z utrzymywaniem przytomności.
    - Jaka żona? - fuknął na nią. - No chyba że masz jakąś na boku. Nie zdziwiłbym się - wymamrotał, unosząc jej głowę delikatnie, żeby przycisnąć prowizoryczny bandaż po stronie zranienia i powoli bandażował ją dalej robiąc uciskową otoczkę. Zaraz też odetchnął z ulgą, widząc wypadających zza ściany ludzi.
    - Tutaj! - machnął ręką, odsuwając się od Akane, gdy Niklaus do niej dotarł. Opadł na swoje własne cztery litery, drżąc na całym ciele z wysiłku. Utrzymywanie przytomności w tej chwili było niezwykle trudne, ale to ona miała ranę na głowie. On mógł poczekać, adrenalina jeszcze na nim działała. Wolał nie patrzeć na żebra, choć czerwieniący się bandaż uciskowy na nich, jasno mu mówił, że te nie przeżyły. Febe go zamorduje.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  146. Gave kompletnie jej nie zrozumiał. Nie pamiętał żeby miał żonę, a dzieci? Odruchowo zerknął na jej brzuch. A co jeśli zamiast jednej Fasolki rosły tam dwie? Albo jeszcze gorzej... trzy? Nie miał jednak czasu na większe rozkminy, bo Niklaus i Natan dopadli do nich chwilę później. Uff. Przynajmniej Akane przeżyje. Nic jej nie będzie. Na pewno... bo mimo że przerażenie go obezwładniało, gdy patrzył na nasiąkający krwią bandaż to wiedział, że tych dwóch nie pozwoli Akane umrzeć.
    Natan bez słowa przykucnął przy chłopaku, po krótce oceniając jego szkody. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał źle... dobrze też nie, ale nic nie powinno zagrażać jego życiu.
    - Możesz wstać? - zapytał go ciągnąc go powoli w górę, a chłopak krzyknął głucho przy mocniejszym szarpnięciu. Nogi ugięły mu się pod ciężarem całego ciała i gdyby nie to, że Natan zmienił pozycję, przytrzymując go mocniej, pewnie znów usiadłby na ziemi i roześmiał się żałośnie.
    - Byle nie do Febe... - wymamrotał niezbyt przytomnie. - Ona mnie zabije... - wydusił jeszcze, na wpół idąc i na wpół wisząc na Natanie.
    - Chciałbyś - skomentował starszy. - Na taki luksus ci nie pozwoli - zapewnił go cierpko, trzymając go mocniej w pasie. Czuł, że dłoń zaczyna mieć lepką od krwi Gava i przyspieszył z nim. Gdy tylko dowlókł się z nim do Febe, podprowadził chłopaka do wolnego łóżka i pomógł mu się na nim położyć.
    - Co z nią? - zapytał Febe i ojca. - Tato ja mogę... jeśli trzeba... - wskazał na siebie i na Akane. Przecież mógł jej pomóc.

    Gave i Nat

    OdpowiedzUsuń
  147. Ryu pokiwał lekko głową. O Grimie opowieści słyszał, ale nie miał okazji jej jeszcze poznać osobiście. Podejrzewał, że szybko to nadrobi. Postrzelona dziewczyna, pełna pozytywnej energii zdecydowanie by się tu teraz przydała. Tak żeby ich wszystkich doprowadzić do porządku. Może nawet wlać w nich tę nutkę pozytywu, którą zdali się zgubić gdzieś po drodze.
    - Trochę ci tego zazdroszczę - przyznał z lekkim uśmiechem na ustach. - Tych znajomości tutaj - dodał, po czym spojrzał jej w oczy znów przyciągając ją na chwilę do siebie. - Zamierzam szybko to nadrobić - dodał zaraz weselej. - A dziś... dziś stawiamy na dobrą zabawę.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  148. Natan nie czekał na dłuższe zachęty. Rzucił tylko ojcu uspokajające spojrzenie. Umył ręce, żeby zmyć z siebie krew Gava. Zdecydowanie nie chciał robić krzywdy siostrze, a przecież nie był pewien czy jego krew nie łączy się z innymi i nie tworzy czegoś gorszego w ich połączeniu. Zwłaszcza po tym co powiedziała mu matka kilka dni temu. Zdecydowanie nie chciał ryzykować. Wyciągnął nóż, który dostał w prezencie od ojca i również jego przemył na wszelki wypadek. Przezorny ubezpieczony, co nie? Dopiero wtedy naciął swój nadgarstek, upewniając się że nacięcie będzie na tyle głębokie, by krew z niego popłynęła, ale na tyle płytkie aby nie narobić sobie samemu zbyt wiele szkód. Skropił największe rany Akane swoją krwią, kilka kropel wsuwając jej też do ust. Diabli jedne wiedziały czy nie ma krwotoków wewnętrznych, a w ten sposób mógł mieć pewność, że chociaż je zatrzyma. Przez dłuższą chwilę siedział przy siostrze obserwując z lekką niecierpliwością. U niego proces leczenia już się rozpoczął. Nadgarstek zabliźnił się, pozostawiając tylko szpetną bliznę, którą chłopak absolutnie się nie przejmował. Natomiast u Akane ten proces rozpoczął się zdecydowanie później i wolniej. Nic dziwnego. Jej organizm nie był przyzwyczajony do takich ekscesów.
    Gave tymczasem jęknął głucho, gdy Febe ściągnęła jego bandaże, ale nawet nie próbował się ruszyć. Zwrócił uwagę na wchodzącą Inez i kiedy ta go ugryzła, dość szybko poczuł pewne odrętwienie w kończynach.
    - I tak bym nie protestował - przyznał cicho, bo przecież zdecydowanie nie miał na to sił. Było mu straszliwie zimno, a temperatura chyba trawiła jego ciało, bo wzrok nie mógł do końca skupić się na jednej rzeczy.
    - Będzie bolało? - zapytał dziewczynki, posyłając jej słaby uśmiech gdyby jednak potrzebowała zachęty. - W takim razie... czuję się zaszczycony mogąc być twoim pierwszym poważnym pacjentem - odchrząknął, obserwując uważnie jej ruchy. - Bądź dzielna, pani Doktor - dodał jeszcze, przymykając oczy, bo miał wrażenie, że zaraz jej tu zejdzie. Głównie przez temperaturę.
    Meliodas wpadł do pomieszczenia chwilę po Galanie i Rei i zaraz dopadł do ich kozetki.
    - Wszystko w porządku? Nic im nie będzie? - zapytał Febe, jednocześnie delikatnie gładząc Rei po policzku, a samego Galana po główce. - Jezu... - westchnął. - Co to miało być, Nik? - spojrzał na brata. - To zakrywa o wypowiedzenie wojny - dodał po chwili zgrzytając lekko zębami. Co prawda nie chciał tego, ale Skrzelaki chyba nad wyraz mocno pragnęły pokazać swą siłę.

    Tsunami xDDD

    OdpowiedzUsuń
  149. Natan pogłaskał Akane po głowie i odetchnął lekko, gdy nieświadomy szept wydobył się z jej piersi. To znaczyło, że dziewczyna mimo wszystko dochodziła do siebie. Nie miało dla niego znaczenia jak długo. Odsunął się od niej, jakby zeszło z niego część napięcia i słysząc krzyk Inez, podszedł z okładem do Gava. Obłożył jego czoło i szyję zimnymi okładami. Chłopak był nieźle rozpalony, ale to była dobra wiadomość. Przez moment obserwował jak dziewczynka składa żebra. Aż się niedobrze od tego robiło. Kawałki kości ruszały się pod skórą, czasem ukazując swój własny kształt. Niepokojące.
    - Dobrze ci idzie - rzucił posyłając dziewczynce uśmiech i zerkając na wychodzącego ojca. Kurwa... zostawił i to stanowisko po czym poszedł za mężczyzną.
    - I co to da tato? - zapytał go stając tuż przy nim, ale mu nie przeszkadzając. Po części dlatego, że sam miał na to pieprzoną ochotę. A po części... po prostu wiedział, że to nie dobry moment na przeszkadzanie ojcu. Zostałby znokautowany w najlepszym wypadku.
    - Prześlesz wiadomość, świetnie, oddadzą podwójną falą... - zauważył szybko. - Tato... zanim zaczniesz oddawać pstryczki... popracuj nad obroną, nad naszą obroną - położył mu dłoń na ramieniu. Starał się, bardzo starał być tym razem tym głosem rozsądku. - A jak już będzie linia obrony to możesz im dać w nos - dorzucił zaraz. - Niech myślą, że nie masz jaj. Uśpij ich czujność - dorzucił jeszcze.
    Meliodas w tym czasie, przytulił mocno Rei do siebie i odetchnął z wyraźną ulgą i spojrzał po Febe wdzięcznie.
    - Dziękuję - szepnął, mocniej tuląc do siebie swoją małą rodzinkę. - Jesteście najdzielniejszymi istotami na świecie - szepnął Galanowi do ucha. - Jestem z was dumny. Z obojga - spojrzał Rei prosto w oczy. - Przepraszam, że mnie przy was nie było - dodał jeszcze. - Maluch wie... kto jest jego ulubioną osobą - szepnął jej do ucha. - Nie wyobraża sobie życia bez ciebie - dodał zaraz, by pokiwać głową Niklausowi i ostrożnie przesunąć wzrokiem po poszkodowanych. Jeśli chodziło o ich obronę, zdecydowanie dałby sobie z tym radę.

    Tsunami

    OdpowiedzUsuń
  150. - Jest różnica między brakiem jaj, a ukrywaniem ich dla lepszego efektu - odparł cicho Natan, oddychając z wyraźną ulgą, gdy ojciec zatrzymał się i zrezygnował z pomysłu. Dzisiaj mieli szczęście. Jasne, nie obeszło się bez ofiar, ale mieli szczęście, że wszyscy byli na miejscu i mogli zminimalizować szkody. Następnym razem mogłoby nie być aż tak kolorowo.
    - Ja? - spojrzał na Niklausa w pierwszej chwili nie rozumiejąc. Zaraz jednak potrząsnął przecząco głową. - Nie nadaję się do takich zadań - odparł szczerze. - Ale... - wypuścił ze świstem powietrze. - Jeśli kiedyś faktycznie przejmę pałeczkę - zaczął ostrożnie, wracając powoli z Niklausem do gospody. W gruncie rzeczy czuł pewnego rodzaju dumę, że ojciec uważa iż ma do tego potencjał. - To mam nadzieję, że w najgorszej chwili też będę miał kogoś kto... no wiesz... będzie potrafił mnie zatrzymać - uśmiechnął się do niego lekko. Podejrzewał, że sam mógłby również znaleźć się w takiej sytuacji co Niklaus tego dnia i mógł wyobrazić sobie, że pewnie zrobiłby to samo. Szczęśliwie, dzisiaj to nie on dowodził. Mógł jedynie wyrazić swoją opinię i cieszyć się, że ta dotarła, zanim narobili sobie więcej szkód. Zresztą, gdyby nie dotarła... to i tak by ojca poparł.
    - A jak już zdecydujemy się na wojnę... w najgorszym wypadku... to możesz na mnie liczyć tato - zapewnił go cicho. - Nie zostawię cię z tym samego - dodał jeszcze. Może były to słowa jedynie 22-letniego dzieciaka, ale potrzebował je wypowiedzieć. Potrzebował zapewnić Niklausa, że stanie po jego stronie.
    Meliodas przejął Galana z rąk Rei i musnął jego czoło ustami, przysiadając z maluchem na jednym z dostępnych krzeseł. Rei poszła sprawdzić co z Akane i Gavem, a on zajął się maluchem. Gave był na wpółprzytomny, głównie przez trawiącą jego ciało gorączkę, ale widząc przy sobie Rei. Choćby i przez chwilę zacisnął mocno wargi.
    - Nie zrobiłem tego specjalnie - wymamrotał. Przecież nie planował tsunami, nie planował doprowadzić się z powrotem do takiego stanu. Przesunął wzrok na Inez. - Jesteś niesamowita - rzucił cicho, po czym popatrzył na Febe. - Mi... nic nie będzie, a Akane? - zapytał jej zaraz.

    Tsunami

    OdpowiedzUsuń
  151. - Na pewno bardziej niż ja - odparł wymijająco. - Popatrz co tu osiągnąłeś, tato - rzucił krótko, przenosząc wzrok na ocalałe domostwa i całkiem nieźle zaczynającą prosperować gospodę. - Ci wszyscy ludzie ci zaufali, w tak krótkim czasie - dodał, patrząc mu prosto w oczy. - Część z nich to przyjaciele, ale nie wszyscy - pokręcił lekko głową. - Rozrastamy się i jesteśmy przyjaźnie nastawionym do innych narodem? Zgrają? Grupą? - odchrząknął. - Na naród to trochę za wcześnie - przyznał zanim ojciec cokolwiek powiedział. - Tak czy siak... oni ci ufają. Ufają, że zrobisz to co dla nich najlepsze - wzruszył ramionami. - Tak, nadajesz się na przywódcę - dorzucił na koniec, przeskakując po dwa, trzy stopnie w drodze do gospody. - Och wiem - dorzucił a propo wojny. - Ale to niczego nie zmienia. W razie potrzeby masz moje wsparcie. To wszystko - zapewnił go lekko, po czym wszedł do środka, żeby od razu udać się do Morgany. Ucałował ją w policzek.
    - Jak tam? - zapytał, patrząc przy tym na Akane i jednocześnie głaszcząc swoją kobietkę po brzuszku. - Wy dobrze się czujecie? - upewnił się zaraz. - Nie chcesz trochę odpocząć?
    >.<
    Gave zamknął znów oczy. Wiedział, że nikt go nie wini za tsunami, ale Febe... no Febe mogła winić go za same żebra. Tylko że gdyby został w łóżku to pewnie byłby w podobnym stanie... gdyby przeżył. Przygnieciony przez belki mieszkania. Zacisnął mocno powieki.
    - A z wami okay? - zapytał Rei, po czym potrząsnął głową w odpowiedzi na komentarz Inez. - Nie - odparł cicho. - Ty się lepiej w nas nie wpasowuj... - poradził jej. - Uwierz... nie chcesz być wpasowana, bądź lepsza - poradził jej z dobrego serca. Matko, jeśli miał sobie wyobrażać Inez w takim bagnie w jakim był teraz on sam czy Akane... to po prostu było straszne.
    - W głowie mi się kręci - poinformował nagle swoją panią doktor. Podejrzewał, że to od temperatury... ale przecież nie on tu robił za lekarza. - Niedobrze mi - zacisnął mocno oczy, nabierając trochę głębsze oddechy, choć mogło to Inez trochę przeszkodzić w pracy. Tylko, że jemu naprawdę robiło się słabo i teraz próbował powalczyć o utrzymanie przytomności.
    >.<
    Meliodas wypuścił ze świstem powietrze słysząc komentarz Rahima i omal nie odetchnął ze szczęścia. Gdyby coś było nie tak... ech byłby przy Rei i próbowałby pomóc się jej rozchmurzyć, pozbierać... ale cieszył się, że nie musiał tego robić. Zamiast tego, posadził sobie malucha na baranach, przytrzymując tam go mocno, po czym objął Rei drugą dłonią, gdy Galan zacisnął piąstki na jego włosach, śmiejąc się lekko.
    - Jesteś szczęściarą - szepnął jej do ucha, zerkając na wchodzącego z powrotem do pomieszczenia Niklausa i marszcząc lekko brwi. - Widziałaś gdzieś Shi? - zapytał cicho Rei. Do tej pory nie zwracał na to uwagi, ale przecież ona nie zostawiłaby Niklausa tak długo samego. Przynajmniej nie w takiej chwili.

    Tsunami - takie tam wsiu wziu pokręcone xD

    OdpowiedzUsuń
  152. Dnia kolejnego. Tuż po tsunami, chłopak obudził się wcześnie rano. Zgarnął pakunek od Akane do swojej torby, wraz z małym co nieco dla niej i wyszedł z domu, wcześniej zażywszy proszki od Febe. Najpierw udał się na polanę, na której kiedyś mówiono, że powstanie ich baza. Bazy nie mieli, a prowizoryczny grób jego brata dalej tam sterczał. Podszedł do niego i lekko przesunął palcami po tym dziwnym krzyżu, zanim, ruszył dalej w las. Chciał chwilę pobiegać. Dobra, Febe mówiła swoje, ale jemu już brakowało ruchu. Trzy dni z żebrami, czwarty na tsunami... no ile można siedzieć bezczynnie. Porozciągał się i rozgrzał trochę zanim ruszył truchtem leśną ścieżką. Nie przeginał z prędkościami w ten sposób stosując się do zaleceń Meduzy. Niestety kłucie w piersi i rozmywający się świat pojawił się już po jakimś 2 kilometrze. Zatrzymał się wówczas i oparł o drzewo, głośno przy tym wciągając powietrze.
    - Cholera! - wrzasnął na samego siebie, uderzając drzewo pięścią. - Niech to szlag - usiadł pod nim i schował głowę między swoje kolana uspokajając oddech. - Dlaczego ja? - wymamrotał zły na los, że to jego spotkał ten przeklęty błędnik.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  153. Chłopak nie uniósł głowy, rozmasowując ją sobie raz za razem. Usłyszał ten irytujący głosik Akane, ale olał ją. Przynajmniej na początku zbierając siły. Jeszcze kilka uspokajających oddechów i spojrzał na nią.
    - Zejdź ze mnie - odparł krótko. Przecież dobrze wiedział, że źle zrobił decydując się na tę przebieżkę, ale nie żałował. Otarł pot z czoła wierzchem rękawa i dmuchnął sobie w grzywkę wyraźnie niezadowolony ze swojego stanu. - Normalnie aż tak się nie męczę - poinformował ją, nie wstając jednak z miejsca tylko sięgając do torby i wyciągając z niej bukłak z wodą. Pociągnął z niego duży łyk. - Wbrew pozorom nie biegłem szybko - wzruszył ramionami. Nie był AŻ tak głupi. - Febe mówiła o zbyt dużej aktywności fizycznej... nie określiła co to znaczy - uśmiechnął się do niej krzywo. - A ty co? Fasolka... - spojrzał na jej brzuch. - Pamiętaj o naszej umowie - pogroził brzuchowi. - Miałaś mateczkę spowalniać...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  154. - Mówisz, jakbyś kiedykolwiek to miała - warknął na nią, ale zaraz wypuścił z siebie powietrze i wzruszył ramionami. No dobra, fakt. Normalnie nie miał zapalenia błędnika.
    - Och najważniejsze, żeby podczas wyścigu Fasolka pracowała ze mną - puścił do niej oczko i skinął poważnie głową. - Ano, taki mam plan - przyznał na komentarz o jajku. - Zamierzam ich tu znieść cały tuzin - dodał nie ruszając się z miejsca. Znał swoje siły na tyle by wiedzieć, że w tej chwili nie nadawał się do zrobienia choćby jednego kroku, a wizja dwóch kilometrów wywoływała jeszcze silniejszy ból głowy.
    - Może nawet je tu potem wysiedzę... aż wyklują mi małych pomocników - dorzucił jeszcze z przekąsem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  155. Wywrócił oczyma na te jej cholerne zaczepki i znów pogrzebał w torbie, żeby rzucić jej pakunek na odchodne.
    - Małe co nie co na spóźnione święta - rzucił tylko i zamknął oczy, żeby uciąć sobie krótką drzemkę. Ta zdecydowanie mu się przyda zanim zacznie zbierać swoje kości do powrotu. Tym razem zajmie mu to znacznie dłużej niż podczas truchtu. Nie zamierzał drugi raz narażać się na coś takiego. Może nawet złoży potem zażalenie Febe, że lek coś słabo działa. Uśmiechnął się pod nosem, dłońmi po raz kolejny macając zawiniątko od Akane. Jakoś nie mógł się zdobyć żeby je otworzyć. Cholerny sentyment.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  156. - Zgubiły się - odparł tylko przyglądając się jej uważnie. Jego wzrok padł na łańcuszek zdobiący jej szyję. Uśmiechnął się lekko na ten widok i zerknął na swoją torbę, zaciskając mocno wargi. Może powinien otworzyć ten jej prezent. Wyciągnął go z torby, gdy dziewczyna usiadła przy drugim drzewie.
    - Nie ma za co - skomentował, obracając pakunek w dłoniach. Nie wiedzieć czemu nie potrafił zdobyć się na jego otwarcie. Jak gdyby zawartość miała zniknąć zanim ten zdoła się jej uważnie przyjrzeć. - Ja... chyba nigdy go nie otworzę - przyznał się jej z lekkim śmiechem na ustach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  157. No teraz to na pewno nie otworzy. Odłożył pakunek, wsłuchując się w te jej fanfary i wybuchnął śmiechem.
    - Klementynie chyba słoń na ucho nadepnął skoro pozwala ci u niej pracować z takimi umiejętnościami - rzucił wesoło, zwijając się przy tym ze śmiechu. - I ty śmiałaś mi powiedzieć, że mi beznadziejnie poszło? - prychnął pod nosem. - Byłem po stokroć lepszy niż ten twój dzisiejszy występ - zachichotał.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  158. - Zapomnij. Wygrana będzie moja - puścił do niej oczko, uspokajając się wreszcie i muskając palcami pakunek. - A jak się nie uda to zwalę na słabe umiejętności lecznicze Febe - dorzucił, wreszcie otwierając prezent i oglądając jego zawartość ostrożnie. Pas wyglądał na porządnie zrobiony i miał przy sobie wiele rzemyków, na których mógł co nieco przenosić. Nawet miał już pomysł do kilku z nich. Spojrzał jeszcze na żabę przy jednym z nich i uniósł lekko wzrok.
    - A to co? - zapytał jej z zadziornym uśmiechem. - Chcesz w ten sposób zaznaczyć swój teren? - poruszał zabawnie brwiami, zakładając pas wokół swoich bioder i wsuwając do pochwy sztylet, który zwinął z kuchni Niklausa. No co? Jednego nie będzie mu żal, no nie?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  159. Przyjrzał się jej ruchom i złapał jej nadgarstek przyciągając mocno do siebie, aby wpić się zachłannie w jej usta. Długo całował, aż zabrakło mu tchu. Dopiero wtedy odsunął się od niej na kilka centymetrów skacząc spojrzeniem od jednego oka do drugiego.
    - Żabo-Poskramiacz - brzmi nieźle - puścił do niej oczko i wstał z miejsca. Otrzepał swe spodnie i przeciągnął się lekko. - Dobra to ja ruszam z powrotem - zasalutował jej. - Dzięki - dodał jeszcze, przerzucając sobie torbę przez ramię.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  160. Spędził na kanapie u Febe kilka dobrych godzin. Większość z nich przedrzemał, budząc się niemal za każdym razem gdy coś stuknęło obok niego lub w domostwie. Mimo to zdołał trochę odpocząć. Potem nawet dostał pokaźne śniadanie. Febe wiedziała jak ugościć. Kiedy wychodził, kobieta rzuciła coś o tym, że kanapa będzie na niego czekała. Co prawda nie chciał być jej ciężarem, ale był wdzięczny za to wszystko. W tej chwili nie chciał zwalać się Rei na głowę. Zwłaszcza, że zamieszkiwany dom nie miał już jego pokoju. Szczerze wątpił, by nawet ten nowy miał go w planach. Może powinien pomyśleć o jakiejś mecie tutaj, albo chociaż wynająć pokój w gospodzie? To był jakiś plan.
    Swoje kroki skierował do Akane, bo przecież prosiła go o wizytę. Niespecjalnie chciał wchodzić z nią teraz w jakiekolwiek dysputy, ale po kilku minutach pukał do jej drzwi, czekając aż dziewczyna otworzy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  161. Zaskoczyła go tym uściskiem, przez co nawet go nie odwzajemnił, bo nie zdążył. Zanim zdołał zrobić cokolwiek już wprowadziła go do środka, trzymając za rękę tak uparcie... jakby myślała że był gotów zniknąć. Po prawdzie tak było. Zastanawiał się nad tym czy nie powinien odejść. Chociaż na chwilę. Znów miał wrażenie, że wprowadza złą atmosferę do całego Argaru, chociaż z pewnością się mylił.
    - Lemoniady - odparł odruchowo. - Jadłem przed chwilą... Febe robi niesamowite żarcie - rzucił, siadając przy stoliku i wpatrując się przed siebie. - Jak się czujesz? Trzymasz się? - zapytał jakoś tak głucho.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  162. Ryu zdołał wziąć szybką kąpiel w oceanie i zmyć z siebie cały pot. Meliodas wziął na poważnie to całe uspokajanie jego emocji. Wysiłek fizyczny jaki mu zafundował był męczący, ale przy tym orzeźwiający. Chłopak wrócił do domu w nieco lepszym humorze, akurat by spotkać Akane tuż przed drzwiami.
    - Cześć - rzucił do niej lekko. - Idziesz do Tonego? - zainteresował się, bo przecież że nie do niego. To się aktualnie rozumiało samo przez się. - Jak tam maluch? Wszystko z wami dobrze? - zapytał całkowicie odruchowo. Co prawda to Tony był najbardziej poszkodowany, ale taki wysiłek mógł kosztować Akane dziecko, a to byłoby dla niej nie do zniesienia. Fakt, że wyszła z domu dawał do zrozumienia, że do najgorszego nie doszło.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  163. Gave pokręcił przecząco głową, zostając jednak na dole. Antresola, którą zbudował Tony była dość niesamowita. Sprawiała że ten cały pokój jakoś tak otrzymał więcej miejsca. Musiał przyznać, że chłopak wiedział co robi. Ścisnął palce mocniej na czarce lemoniady i odwrócił wzrok od Akane, wbijając go w komodę, z której wystawała jej bielizna. Okay, fatalne miał miejsce.
    - Nie jesteś zbyt porządnicka, co? - zagadnął zanim ugryzł się w język i odchrząknął zaraz. - Uhm ciężko zasnąć to prawda - zgodził się z nią. Sam miał z tym problemy. Może nie z samym spaniem, ale budził się non stop. Przy każdym, najmniejszym odgłosie. - Byłaś już u niego? - zapytał jej po dłuższej chwili milczenia. - Jak on się czuje? - zainteresował się. Sam nie zamierzał iść. Wątpił by był mile widziany przez Tonego. W końcu... sam chyba nie chciałby by jakikolwiek chłopak widział go w takim stanie. Kobieta też nie, ale jednak... kobiety potrafiły szybciej zrozumieć. Takie przynajmniej miał wrażenie.
    - To dobrze - uśmiechnął się lekko. - Że i z tobą i z Fasolką wszystko dobrze, w miarę dobrze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  164. Chłopak wpuścił ją do środka i wskazał ręką kanapę.
    - Zrobię coś do picia - rzucił zanim dziewczyna zdążyła zakręcić się w wyjaśnieniach co do paczuszki, którą trzymała. - Cieszę się - dodał po chwili. - Że nic wam nie jest. Tobie i małej - wskazał dłonią na jej brzuch, po czym postawił przed nią wodę z czymś co było namiastką ich cytryny. Dodał do tego trochę liści podobnego zielska do mięty i zamieszał drewnianą łyżką zawartość. - Brakuje tylko kostek lodu... - stwierdził chyba tylko sam do siebie.
    Dopiero wówczas spojrzał na pakunek i odebrał go od niej, słuchając tych wyjaśnień i kiwając przy tym głową.
    - Też coś dla ciebie mam - stwierdził spokojnie. - Ale byłem pewien, że straciłem szansę, by ci to dać - dodał wzruszając przy tym ramionami. Właściwie to nie był pewien czy w ogóle powinien, ale skoro przyniosła dla niego prezent to i on mógł jej dać to co zaplanował. Skoczył po pakunek do drugiego pokoju i położył go tuż obok szklanki. W środku był sztylet z ręcznie robioną rękojeścią. Sam ją jej wydłubał w drewnie. Miała jej inicjały oraz małą żabkę na środku trzonka.
    - Dziękuję - rzucił otwierając paczuszkę i uśmiechając się szeroko. Pogładził okładkę palcami i skinął głową. - Na pewno się przyda. Zrobię z niego dobry użytek... nawet już mam pomysł na kilka stron - zapewnił ją, po czym zerknął na pokój Tonego. - Nie spał za dobrze - stwierdził cicho. - Wiem, że podejrzewasz i wiem że to naturalne - zapewnił ją. - Po prostu... ech no nie wiem, ciężko patrzeć na niego w takim stanie. Szlag mnie trafia, że do tego doszło... - wyjaśnił krótko, nalewając i sobie wody.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  165. Gave ostentacyjnie podniósł się ze swojego krzesła i podszedł do komody. Otworzył jej szufladę i wyciągnął wystające gatki, żeby je złożyć i wsunąć do środka. Właściwie nie wiedział jaki miał cel w tym działaniu. Chciał ją podrażnić? Może na początku. Chciał podkraść jej bieliznę? Może, ale gdy już był blisko komody wszystko jakby zblakło.
    - Mhm ja też nie jestem zbyt porządnicki - skomentował tylko, chociaż w porównaniu z nią to mógł powiedzieć że jest pedantem. Skinął głową na jej słowa.
    - Nie przemęczaj się - poradził jej. - Tony... ech jakby to nie zabrzmiało... ale Tony raczej nigdzie się nie wybiera w najbliższym czasie. Poczeka na ciebie - skrzywił się, bo faktycznie kiepsko to zabrzmiało. Aż serce zakłuło go boleśnie. Szlag. Nie teraz... wrócił z powrotem na krzesło i zasłonił się lemoniadą, aby nie podpaść za bardzo Akane.
    - Hm? - spojrzał na nią i wzruszył ramionami. - Bo tu mi dobrze...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  166. - Mam nadzieję, że nie tylko będzie wyglądał, ale i spełni swą rolę - uśmiechnął się do niej łagodnie, po czym westchnął ciężko. Spokoju. To słowo ostatnio straszliwie mu ciążyło. Świetnie. Dobrze wiedział, że jego "brat" potrzebował teraz spokoju, dobrego słowa, czasem po prostu posiedzenia z nim w milczeniu, ale on sam... kompletnie się do tego w tej chwili nie nadawał. Co nie znaczy, że nie próbował. Jasne, że próbował. Chciał mu dać to czego akurat Tony potrzebował, ale skutek jaki tym osiągał był słaby. Przynajmniej z jego punktu widzenia.
    - Mhm... może ty będziesz lepsza w tym pokazywaniu mu spokoju - rzucił cicho, a potem atmosfera zgęstniała ponownie. Przyjrzał się jej uważnie i uniósł wysoko brew. - A dajesz mi nadzieję? - odbił piłeczkę. - Dajesz? Odsuwając pomocną dłoń, gdy rzygasz w wychodku? - przypomniał jej "niedotykalską" histerię dnia poprzedniego. Może nawet nie dnia.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  167. - Nie schodź, głupia - machnął ręką, a duchy delikatnie zaniosły ją z powrotem na łóżko. - Przecież widzę, że cię boli - zauważył. - Leż i odpoczywaj - uśmiechnął się do niej, spoglądając w górę. Nie chciał jej teraz bliżej. - Nic się nie dzieje - zapewnił ją, - Wszystko jest w jak najlepszym porządku - uniósł kciuk w górę i posłał w jej stronę szeroki uśmiech. Tak szeroki na jaki było go stać. - Wszyscy przeżyliśmy. Powinniśmy to opić - uniósł trochę w górę jej lemoniadę. - Dobra - skomentował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  168. - A ty Akane? - spojrzał po niej uważnie. - Możesz ze mną porozmawiać normalnie? Chociaż raz... raz tylko nie wciągając w nasze rozmowy spraw stricte sercowych? - zapytał jej tak po prostu bez żadnych podtekstów czy chłodniejszych tonów. - Bo ostatnio jedyne co robisz to do tego dążysz. Drążysz i mielisz ten temat, a ja... wybacz, ale nie rozumiem jaki masz w tym cel? Chcesz żebym poczuł się jeszcze gorzej? Szukasz sposobu na wybielenie samej siebie? - rzucił, po czym odetchnął głęboko odsuwając się od niej na stołku. - Nie - mruknął. - Nie dajesz mi nadziei. Twoje zachowanie wyraźnie daje mi do zrozumienia, że masz mnie gdzieś - uśmiechnął się do niej lekko i upił trochę swojej lemoniady. - A zresztą nie jestem odpowiednią osobą żeby ją o to pytać - przyznał po chwili. - Bo mnie nie interesuje fakt czy mi dajesz nadzieję, czy nie - wzruszył ramionami i przeciągnął się lekko. - Nie potrzebuję od ciebie nadziei - zapewnił ją spokojnie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  169. - Nic się nie dzieje - powtórzył jej jak mantrę i spuścił wzrok na swoje kolana, żałując powoli że tutaj przyszedł. Trzeba było sobie odpuścić tę wizytę. Odłożyć ją na później. Na kiedy indziej. Nie teraz, nie po tym co zaszło wczoraj. Skrzywił się lekko i dopił lemoniadę.
    - Dzięki za lemoniadę - rzucił wstając z miejsca i właściwie to zamierzając wyjść, ale ostatecznie siadając z powrotem na stołku. I co by mu to dało? Absolutnie nic. - Po prostu tak jest lepiej. Jak ty jesteś tam, a ja tu... - mruknął. - Więc leż i odpoczywaj i nie marudź - dodał, bo co miał jej powiedzieć? Że się przestraszył? Że nie chciał powiedzieć tego co powiedział dnia poprzedniego? Że to nie tak? Przeprosić? Zapytać o tę cholerną zabawkę...? Bo mimo że powiedziała swoje, a on wiedział że to nie może być prawda to siedziało to w nim. Cholera no. Nie wiedział co niby miałby jej powiedzieć.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  170. Ryu popatrzył na nią nie wiedząc czy ma się śmiać czy na nią krzyczeć.
    - I kto tu teraz wszystko obraca? - zapytał jej pilnując się teraz, aby zachować spokój. Dlaczego ona to wszystko musiała aż tak utrudniać? Zacisnął mocno szczęki.
    - A co? - zapytał jej. - Mam stać i pozwolić mu się tłuc? - spojrzał na nią z niedowierzaniem. - Mam się mu pozwolić tłuc, kiedy tylko przyjdzie mu ochota na okazywanie zazdrości?! Mam być dla niego workiem treningowym?! Tego chcesz, serio?! - roześmiał się z niedowierzaniem. - Może tego nie zauważyłaś, bo nie było cię przy tym... ale to on zaczął - prychnął. - I ja dostaję za to opierdol?! No tak, bo Gavowi to wszystko się wybacza nie? Taki biedny jest w końcu. Rani cię niemal na każdym kroku, potem wraca, kaja się, a ty go przyjmujesz z otwartymi ramionami... za każdym, cholernym razem - zauważył, patrząc jej prosto w oczy. - A ja się z nim potłukę to od razu jestem tym złym i niedobrym - mruknął pod nosem, wstając z krzesła i odsuwając się od niej o krok. Głównie po to, żeby po prostu odetchnąć.
    - Zgoda, Gavin popchnął mnie do wyznania - przyznał jej rację. - Ale Gave? - wywrócił oczyma. - Nie rozśmieszaj mnie - żachnął się. - Zgoda, przegiąłem tekstem o zabawce - dodał jeszcze spokojniej. - Chciałem mu nim dopiec i najwyraźniej udało się, bo poleciał do ciebie z żalami w tym temacie - pokręcił z niedowierzaniem głową. Bo skąd niby mogła wiedzieć o tych tekstach? Nie powiedział tego tak głośno, aby mogła usłyszeć z drugiego pokoju.
    - No tak, oczywiście. Jakoś wcale mnie to nie dziwi - pokręcił głową z wyraźnym zniesmaczeniem. - Zawsze dostajesz to co chcesz - mruknął. - Szkoda, że w procesie rozgniatasz innych - dorzucił nie potrafiąc się ugryźć w język. - Przepraszam - rzucił zaraz, nabierając głębokiego oddechu. - Jestem na ciebie wściekły, Żabo. Wściekły za to, że nie dałaś nam szansy. Wściekły, że tak szybko znalazłaś sobie pocieszenie. Wściekły, że dajesz mu tyle pieprzonych szans - głos mu się załamał. - Ale tak, masz co chcesz. A moje sugestie? - prychnął cicho. - Tak jak ciebie nie obchodzi czy potrzebuję nadziei czy nie, mnie nie interesuje co sądzisz o sugestiach i innych działaniach. Bo przecież na końcu i tak wszystko będzie musiało być tak jak ty sobie tego wymarzysz - zauważył.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  171. Gdyby sam wiedział po co przyszedł to pewnie by jej to powiedział. Przyszedł, bo go o to poprosiła, ale kiedy teraz wspomniała o przytulaniu się to nie potrafił się do tego zmusić. Zaczynał obawiać się tej ich bliskości.
    - Wybacz - wymamrotał. - To faktycznie głupia mrzonka - przyznał jej racje. - Ja powiedziałem wczoraj coś głupiego, wyskoczyłem z tym jak Filip z Konopi - zaśmiał się bezgłośnie. - A teraz... nie wiem jak to wszystko ugryźć... dlatego tak jest lepiej - spojrzał na nią w zamyśleniu. - Śniło ci się coś dzisiaj? - zapytał chcąc zmienić temat. - Ten napad furii... tam u kotów... - przypomniało mu się nagle. - Nik twierdzi, że tak czasem masz... co miał na myśli? - zainteresował się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  172. - A czy ty nie robisz dokładnie tego samego, Żabo? - chłopak usiadł z powrotem na swoje miejsce. - Wyrzucasz mi, że tłukę się z nim przy każdej okazji, gdzie... okazji było mnóstwo, a tłukliśmy się 2 razy - zauważył spokojnie i pokręcił lekko głową. - Nie, nie śledzę was. Nie, nie notuję - odparł zgodnie z prawdą. - Ale to co widzę daje dużo do myślenia - zauważył prosto z mostu. - Zwłaszcza, że specjalnie się nie kryjecie z kolejnymi spięciami - wzruszył ramionami. - Nie wnikam w nie, nie wnikam w wyjaśnienia sobie tego nawzajem - pokręcił lekko głową. - Tak jak ty widzisz tylko to, że się lejemy, ja widze wasze kłótnie - skomentował. - Okay, dla ciebie on nie jest pocieszeniem. Ja widzę to trochę inaczej - zauważył teraz ostatecznie się uspokajając. Nie zamierzał krzyczeć dalej. - Ale w gruncie rzeczy punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, więc to też nie powinno dziwić - dodał, dolewając sobie wody. - Heh a czy ja mówię coś o tym, że będę to zmieniał? Nie dopisuj sobie moich zamiarów do swojego widzi mi się - pokręcił lekko głową. - No jasne... a jak miałem dać nam szanse, skoro kiedy tu przybyłem, ty kochałaś już innego, hm? - zapytał jej rozłożony na łopatki. - Kochasz go. Zrozumiałem. Zrozumiałem już za pierwszym razem. I naprawdę jest mi przykro za to, że ciągle zmuszasz mnie do rozgrzebywania ran, które próbuje załatać - dorzucił. - Po co ci była ta informacja o robieniu mi nadziei, co? Naprawdę dobrze się z tobą bawiłem na imprezie... zanim no wiesz - zacisnął mocno wargi. - A teraz zmuszasz mnie do myślenia czy tam czegoś więcej nie było? - wydmuchał powietrze z płuc. - Jesteś po prostu okrutna - zauważył cierpko, dolewając jej jeszcze wody i kładąc przed nią odpowiednie dawki leków dla Tonego.
    - Musi je wziąć. Ten rozpuszczamy w ciepłej wodzie - poinstruował ją rzeczowym tonem. - No idź już do niego - wzruszył ramionami, znikając w innym pomieszczeniu. I tyle jeśli chodziło o dobry humor. Fajnie było przez pięć minut.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  173. Chłopak pokręcił głową.
    - Nie tobie. Powiedziałem to do Ryu - wzruszył lekko ramionami. - Ale skoro duchy doniosły ci o jego zabawce... - zacisnął mocno wargi. - To moich słów nie musiały ci donosić. Nie mam tyle taktu co on - żachnął się tylko, stukając palcami o blat stołu.
    - Słonecko... - Gave uniósł lekko brew. - Nie powinnaś żyć snami - zauważył. - Sny i wizje niekoniecznie muszą się sprawdzić. Zależą od naszych decyzji - mruknął. - Ciekawi mnie tylko to, czemu nikt obok ciebie nie stoi w tym śnie, co? Ja mam jakąś super seksowną żonkę, a ty zostałaś sama? Proszę... w to nie uwierzę. Śnią ci się twoje obawy - rzucił tylko. - Poza tym... kto wie co będzie za dwadzieścia lat, co?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  174. No tak, przecież musiała mieć ostatnie słowo. Powiedzieć co chciała i wbić te kolejne szpile. Naprawdę? Wrócił do pokoju tak szybko jak się dało i złapał ją za nadgarstek, pociągając ją z powrotem na kanapę. Tam usiadł obok niej, trzymając ręce przy sobie.
    - No tak - zgodził się z nią. - Bo nigdy nie mówisz o swoich uczuciach - zauważył, patrząc jej prosto w oczy. - Czego oczekujesz Akane? Kiedy mówię o swoich uczuciach to będę mówił o swoich, a nie o tym co sądzę lub nie sądzę że ty czujesz - zauważył. - Ten komentarz o rozdawaniu kart? Naprawdę uważasz, że jestem tak zadufany w sobie, że dla mnie jesteś tylko rozdającą karty? - uniósł wysoko brew. - Może teraz właśnie tak jest - rozłożył dłonie w geście "i tu mnie masz". - Bo mam dość grania pod twoje dyktando - mruknął. - Dość wstrzymywania się, bo tego chciałaś... ale przecież sama mi to powiedziałaś prawda? Byłem zbyt bierny. Za bardzo patrzyłem na twoje uczucia, usuwając siebie w kąt. A teraz? Teraz jak tego nie robię to też jest źle, nie? - uśmiechnął się do niej lekko. - Powoli dochodzę do wniosku, że nigdy nie będzie dobrze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  175. - Więc tej zabawki do siebie też nie powinnaś brać - rzucił głucho, jakoś tak trochę broniąc starszego chłopaka. - To nie było do ciebie - zauważył tylko. - Zresztą w nasze porachunki się nie wtrącaj - dodał jeszcze. - Nie jest nam potrzebna twoja opinia co do nich - dokończył, trochę tak jakoś butnie. Naprawdę wolał żeby nie leciała do Ryu i nie wyciągała ich mordobicia. Nic dobrego to nie przyniesie. Ani w ich relacji ani w tej którą miał on z tym chłopakiem. Obawiał się jednak, że Akane i tak się wtrąci, tylko pogłębiając przepaść między nimi.
    - Aha, czyli twierdzisz, że będę miał żonę za dwa lata? Seksowną blondynkę, z długimi włosami... hm wiązać je będzie w kitkę, ewentualnie warkocza - zastanowił się chwilę. - I będziemy szczęśliwą rodzinką, ta? Ja? Ja mam kogoś mieć jak ja się boję do kogokolwiek zbliżyć? Twoje sny chyba nie wiedzą o kogo chodzi...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  176. - Nie wiem Akane, nie wiem co to było - odparł szczerze. - Uderzyłaś tym we mnie znienacka. Chwilę wcześniej wymieniliśmy się prezentami, rozmawialiśmy spokojnie i nagle bum... rzucasz coś takiego - spojrzał na nią z westchnieniem. - Nie dziw się, że się uniosłem. Nie odbierałem twoich akcji jako jakichś nadziei - pokręcił lekko głową. - Ale jak o tym powiedziałaś to zacząłem się zastanawiać, czy faktycznie mi jej nie dawałaś - dorzucił i odetchnął głęboko. Pokręcił lekko głową. - Nie jestem ślepy, Akane - odparł zgodnie z prawdą. - Widzę co robi, żeby ci było dobrze. Chyba tego nie zauważyłaś, ale chciałbym tylko ci przypomnieć, że w takich momentach się nie wtrącam. Jak jesteś szczęśliwa to się nie wtrącam - mruknął krótko. - Ani razu się nie wtrąciłem. Dobra, może czasem rzucę jakimś tekstem bo go nie lubię - uśmiechnął się krzywo. - Ale trochę przyjemności też muszę z tej sytuacji mieć - wzruszył ramionami. - Nie rozmawialiśmy jednak o tych dobrych rzeczach. Przerzucaliśmy się złymi - dodał po chwili, zanim zdążyła coś dopowiedzieć. - Tak, bawię się w niego, gdy widzę, że cię rani - spojrzał jej spokojnie w oczy. - Zależy mi na tobie Akane, ale... - dmuchnął sobie w grzywkę. - Chyba zabrnęliśmy w to wszystko za daleko. Ja poczekam, jestem cierpliwy pod tym względem. Może nie aż tak jak kiedyś, ale myślę że wystarczająco - skomentował. - Natomiast sporo się u nas pozmieniało... ty się zmieniłaś i ja również - rzucił jeszcze, po czym zaśmiał się cicho i złapał ją za ręce. - Więc pozwól mi na moment powrócić do przeszłości, okay? - założył jej kosmyk włosów za ucho. - Cześć, jestem Ryu i chcę cię poznać na nowo. Nie wymarzę tego co było, bo nie jestem w stanie... a nawet jeśli jestem to nie chcę tego robić - wzruszył ramionami. - Chcę spróbować na nowo zostać twoim przyjacielem, ale nie obiecuję że cię w procesie nie rozkocham - puścił do niej oczko i odsunął się od niej. - A jak nie? Trudno.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  177. - Może i przykro... - zgodził się z nim. - Ale... - spojrzał na nią i wzruszył ramionami. - Ale ech wiem, że tak nie jest w i tak czuję, że jest w tym ziarnko prawdy - zacisnął mocno wargi i zaraz uderzył głową w ścianę. Dureń. Kretyn. Po cholerę w ogóle coś takiego mówił? Splunął w dół będąc na siebie wściekły za te słowa.
    - Ech to nie tak. Nie uważam, że się nim bawiłaś - zapewnił ją szybko. - Tylko... no nie wiem, ciężko to ogarnąć - machnął lekko ręką. - Rozumiem, czemu może tak się czuć. To wszystko - mruknął dmuchając sobie w grzywkę i krążąc trochę po dolnym pokładzie jej pokoju.
    - Właściwie to przyszedłem tu bo mnie o to prosiłaś - zauważył. - Zamierzałem się zmyć... - dodał i wtedy jeden z jego duchów rzucił się na niego, a chłopak poleciał z impetem na drzwi, uderzając w nie mocno głową. Aż krzyknął z bólu i osunął się na kolana, czując łzy na policzkach. No świetnie. Jak nie Ryu, to Fasolka.
    - Nie możesz jej jakoś kontrolować?! - fuknął na Akane. - Toż to nie da się normalnie porozmawiać! Nie dałaś mi skończyć! - jęknął, drżąc na całym ciele, bo teraz strasznie kręciło mu się w głowie i nie mógł tego powstrzymać. Zamknął oczy i docisnął łeb do drzwi, nabierając głębokich oddechów. - Zamierzałem się zmyć, ale... no nie zmyłem się - dokończył. - Jakoś... nie mogłem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  178. - Nie wiem jak... pierwszy raz mam do czynienia z taką ciążą - jęknął czując jak żółć podchodzi mu do gardła i szybko starając się to wszystko przełknąć. No przecież tu na nią teraz nie zwymiotuje. Skrzywił się wyraźnie, gdy go przytuliła. Głównie przez zmianę pozycji.
    - Boli - jęknął głośniej niż zamierzał. Otworzył oczy aby na nią spojrzeć i zaraz zamknął je na powrót. - Kręci, bardzo... - starał się oddychać równomiernie, żeby nie stracić tu przytomności. Obawiał się, że utrata przytomności zdecydowanie by nie pomogła. - Żeby mnie kilku tygodniowa Fasolka... tak... załatwiła - prychnął próbując obrócić to wszystko w żart. Może nawet uspokoić Akane, ale każdy ruch głowy przyprawiał go o mdłości. - Nazwałem cię swoją dziewczyną, okay? - rzucił nagle, byle coś do niej mówić. Żeby mówić i mieć pewność że dalej z nią jest. - Ale boję się tego... boję się cię zranić - dodał zaraz. - Nie wiem jak być chłopakiem... nie wiem jak być tym kimś... tym oparciem. Nie wiem co robić, jak robić... - mamrotał bez ładu i składu. - Boję się tego, boję się aż tak zbliżyć... - zazgrzytał zębami. - Zimno mi, Akane... zimno mi - wydusił zaraz. - Popracujemy... nad tym... nad ogarnianiem Fasolki... popracujemy, razem...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  179. Ryu westchnął ciężko.
    - Ale co ja ci na to poradzę - zerknął na nią z rozbrajającym uśmiechem. - Lecisz na dupka - poinformował ją spokojnie. - Dobra może i uroczego, ale wciąż dupka. Im szybciej to dotrze tym łatwiej będzie - odchrząknął tylko. - Ja go nie lubię, on nie lubi mnie - dodał jeszcze. - To raczej się nie zmieni... - dodał wzruszając ramionami. Dopuszczał myśl, że może kiedyś jednak będą się trawić, ale na pewno nie w najbliższej przyszłości.
    - Okay - uśmiechnął się do niej lekko i poczochrał ją po włosach. - Przyniosę Wam zaraz coś ciepłego do picia - rzucił wstając z miejsca. No przecież nie zacznie jej teraz opowiadać o swoich własnych problemach, no nie? Nie na początku znajomości. Może poczeka z tym jeden dzień. Dla pozorów. - Tony naprawdę powinien te leki zażyć - rzucił jeszcze.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  180. Tony słyszał zza ściany rozmowę Akane i Ryu trochę jak przez mgłę. Nie skupiał się specjalnie na niej. Próbował tylko jakoś przetrwać kolejny dzień. Może i czuł się trochę lepiej, ale wyściubianie nosa poza swoje łóżko graniczyło dla niego z cudem. Okay, poza korzystaniem z wychodka... a i to tylko pod warunkiem, że ktoś szedł z nim i pilnował okolicy. Cholera by to wzięła. Obawiał się wszystkiego i każdego. Nie wiedział jak się tego pozbyć. Schował się więc pod kołdrą, całkowicie gdy tylko Akane wsunęła się do jego pokoju.
    - Idź sobie - bąknął spod przykrycia. - Daj mi tu samemu poużalać się nad sobą... - dodał jeszcze, przypominając sobie że przecież a) przestraszył się jej jak ostatni idiota i b) zmusił ją do pozostania przy nim do końca badań, mimo że to na pewno nie było dla niej niczym przyjemnym. Aż mu łzy stanęły w oczach. Przecież Akane miała maleństwo w sobie i mogło się im coś stać.
    - Przepraszam, przepraszam, przepraszam - przeprosił ją dokładnie trzy razy z czego ten raz tak trochę na zapas.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  181. Blondyn spojrzał po tabletkach i wyciągnął po nie rękę, po czym szybko popił wszystkie wodą, ponownie chowając się pod kołdrą. Słysząc o jej chudym dupsku, spojrzał po niej oceniając jakoś tak całkiem odruchowo, zanim wreszcie odsunął się pod samą ścianę, żeby miała go więcej.
    - Na brzuszek - poinformował ją cicho. Trzymał się jak najdalej od niej, jakoś tak irracjonalnie bojąc się dotyku. A przecież jej ufał. Bardzo, a mimo to bał się do niej przysunąć. - Za to, że popsułem wam imprezę... - wymamrotał odnajdując powód za trzecie przepraszam.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  182. - To ty mną kręcisz - zamarudził, gdy podała mu tą jakże pomocną radę. Nie chciał już przypominać, że przyleciała i zaczęła go przytulać i ruszać jego głową do woli. Otworzył oczy, ale nie mógł skupić się na czymkolwiek, spróbował na jej prawym oku, ale to nic nie dało. Zacisnął więc powieki na powrót. Jednak przy zamkniętych było lepiej. Znacznie lepiej.
    - Gdybym był mistycznym stworem to byłbym smokiem, albo nie... tym no trollem. Nieokiełznanym, śmierdzącym trollem - rzucił, żeby dalej jej coś gadać. - poczuł jak znów się przytula i zesztywniał cały, żeby utrzymać tą stałą pozycję, ale było ciężko utrzymywać głowę w jednej z nich. Strasznie ociężała była. - A ty kim byś była? Czekaj nie mów... wiem dobrze kim - rzucił nagle. - Krasnalem... takim ogrodowym... ja nie żartuję, takie wnerwiające one były, nadają się idealnie... ewentualnie jak już byś chciała być drapieżnikiem to zostałabyś Liubhairem... wiesz tym pustynnym potworzyskiem - dorzucił, krzywiąc się przy tym. - An... nie dam rady, głowa mi pęka... - wiotczejąc trochę w jej ramionach. Marzył tylko o tym, żeby stracić przytomność i odgrodzić się od bólu. - Jednak jestem strasznie stereotypowy facet... małe kuku a zachowuję się jakby to był koniec świata... - pojechał sam siebie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  183. - Jeszcze trochę i będzie ją widać - odparł patrząc na jej brzuch i wyciągając dłoń. Chciał ją pogłaskać po brzuchu, ale w połowie ruchu, ręka mu zadrżała i opuścił ją, przyciskając dość szybko do siebie. Cholera, jakie to było frustrujące.
    - Kiedy... kiedy wyjeżdżasz? - zapytał jej, wpatrując się teraz w jej oczy. Skoro już do niego przyszła to przecież nie chciał żeby się wynudziła. Pragnął ją jakoś zagadać. Może oderwać siebie od innych myśli. - Nie dam rady się teraz tam odwiedzić... - spuścił wzrok na swoje kolana. - Nawet wyjście do wychodka jest przerażające - zaśmiał się cicho ze swojej niemocy. - Irracjonalne... wiesz co jest najgorsze? Że ja wiem, że nie mam się czego tu bać. Ja wiem... ale no nie mogę... nie mogę... - zacisnął mocno wargi i spojrzał jej prosto w oczy. - Może... nie możesz mi wymazać wspomnień? - zapytał jej nagle.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  184. - Nie teraz... - wymamrotał tylko. - Wcześniej - przypomniał jej o wcześniejszych ruchach. Rozumiał je, ale ten jej późniejszy komentarz spowodował że się tego uczepił. Zaśmiał się cicho na tego cyklopa.
    - Nope - mruknął. - Krasnal ogrodowy jak znalazł... jeszcze się kłóci... pasuje jak ulał - zauważył, wpadając w jej ramiona trochę ciężej. - Pomożesz mi? - zapytał cicho. - Położyć się? - dodał zaraz, marząc o tym by po prostu się położyć i zamknąć wreszcie oczy. To w sumie nie byłaby aż taka najgorsza śmierć... ale wiedział że raczej nie umiera. Przecież ojciec zaraz by się zjawił i jeszcze go pięć razy ochrzanił za numery z głową.
    - Niedobrze mi... i będę ci obciążeniem zaraz... - mruknął mając na myśli jej błogosławiony stan. - A nie chcemy Fasolki bardziej wkurzać...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  185. Chłopak starał się nie wkurzać na samego siebie za te wahania. Obawiał się, że może nimi skrzywdzić Akane. Tym, że chciał coś zrobić, ale nie kończył tego, ale gdy pomasowała swój brzuszek ręką, tylko zacisnął mocno wargi, na moment odwracając wzrok.
    - Ciekawe jak to będzie wyglądało... - szepnął w eter. - No wiesz... czy zobaczymy stópkę małą jak będzie cię kopać... czy nie - mruknął. Z jednej strony wiedział, że nie. Raczej tylko poczują jeśli akurat będą ją masować po brzuchu. - Będę tą twoją Fasolkę rozpieszczał - poinformował ją jeszcze, spoglądając teraz na nią. Wstrzymał oddech, gdy zrobiła ruch dłonią, ale gdy go zapytała, powoli skinął głową. Nie spuszczał jej ręki z oczu i odetchnął głęboko, dopiero gdy faktycznie odgarnęła kosmyk jego włosów z twarzy.
    - Wybacz... wiem, że mnie nie skrzywdzisz - zapewnił ją cicho. - Ale... - zawahał się, czując napływające do oczu łzy. Zacisnął wówczas mocno powieki. - Nie kontroluję tego... po prostu coś w głowie mówi mi, że przyjemnie nie będzie - wydusił z siebie. - Czy ja... mogę... położysz się obok? - zapytał cicho. - Chciałbym się przytulić. Na chwilę - wymamrotał ciężko przy tym wydychając powietrze z płuc. Na wiadomość o tym, że nie umie wymazać wspomnień a nawet gdyby mogła... nie zrobiłaby tego, zagryzł mocno wargi.
    - Tak myślałem...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  186. - Nope - powtórzył uparcie. - Krasnal ogrodowy - mruknął, pozwalając jej sobie pomóc. Dźwignął się na nogi bardzo powoli. Aż go zamroczyło od tego ruchu i musiał mocno zagryźć wargi. Spojrzał na antresolę spod byka.
    - Załatw sobie kanapę czy coś... na takie wypadki - wydusił z siebie, jedną ręką ciężko łapiąc się za poręcz i przytrzymując się jej tak mocno na ile mógł, żeby odciążyć Akane. Słysząc o Febe odruchowo skinął głową i zaraz tego pożałował.
    - Mściwa Fasolo... teraz byś się przydała - wymamrotał cicho, bo sam nie mógł skupić uwagi na duchach, a te kilka schodków nagle wydawało się nie mieć końca. - Mam dziś dzień pytań od czapy... - zaznaczył. - Niczego nie piłem... próbuję utrzymać przytomność, nie krzycz - wymamrotał. - Gdybyś urodziła się w Mathyr... to kim byś była? - zapytał jej cicho. - Ja pewnie jakimś Drzewcem lub przegniłym krukiem z lasu, znając moje szczęście... albo... - zastanowił się. - Takim uzależnionym od orgii goblinem...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  187. Gave spojrzał na nią z wyrzutem.
    - Myślisz, że ona mnie aż tak nienawidzi? - zapytał jakoś tak trochę smutno. Może faktycznie go nie znosiła. Już od samego początku. Dobrze wiedziała, że nie będzie nadawał się na ojca i dawała mu to znać. Zacisnął mocno drżące wargi. Okay, miała rację. Nie nadawał się. Nie powinien nawet o tym myśleć. Może powinien odejść? Skrzywił się wyraźnie czując ból w sercu. Super. Jeszcze tego mu brakowało. Szczęśliwie łóżko nie było daleko i zaraz na nim leżał. Na wznak zaciskając jedną dłoń na ściśniętym sercu.
    - Mhm no coś w tym jest - skomentował. - Śmierć bardzo cię lubi - rzucił z cieniem zawadiackiego uśmiechu. No co? Chociaż się starał nie? Zgrzytnął zaraz zębami i złapał łapczywie trochę powietrza w płuca.
    - Gdzie się widzisz za 20 lat? - zadał jej kolejne pytanie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  188. Gave spał jak zabity. Dawno tak dobrze mu się nie spało. Doszedł do wniosku, że musiał być wykończony poprzedniej nocy. Przebudził się jednak czując przyjemny zapach jakiegoś naparu, a jego żołądek postanowił wywrócić się do góry nogami. Szczęśliwie nie zwymiotował. Jęknął przeciągle, masując sobie skronie, po czym powoli usiadł na łóżku i rozejrzał się dookoła.
    - Halo? Doktorku? - rzucił cicho. - Mogę już z wyra zejść? - zainteresował się, bo przecież nie był co do tego pomysłu do końca przekonany. Ten ładny zapach sprawiał, że miał wielką ochotę się czegoś napić, a zielona maź dalej terroryzująca go z szafki po prostu go odrzucała.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  189. Gave wzruszył lekko ramionami, zaciskając mocno powieki.
    - Nie wiem, jak na moje to mnie nienawidzi... probuje się mnie wredna pozbyć - wymamrotał, licząc w głowie sekundy i uspokajając się powolutku. Naprawdę nie było lekko z tą głową i jeszcze lekko zaciskającym się sercem.
    - Hm... no nie wiem - odparł, zerkając na jej brzuch. - Myślę, że możesz tak mówić o kolejnych 14... może 15 latach, potem już niech idzie i zwiedza świat. No ile będziesz Fasolkę przy piersi trzymała? - zerknął na nią i obrócił się na bok, plecami do niej, kiedy zrobiło mu się niedobrze.
    - Dobra kolejne pytanie... gdybyś była alkoholem... to jakim? - mruknął. - Gdybyś mogła do końca życia albo jeść tylko jajka, albo pić tylko wino... to co byś wolała i dlaczego?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  190. Gave wzruszył ramionami. Może faktycznie zawsze szukał dziury w całym. Może nie powinien, ale nie potrafił się powstrzymać. Zacisnął mocno wargi nie odpowiadając jej już na to pytanie.
    - Owszem - przyznał co do Fasolki. - Tak ją wychowamy przez te 15 lat, że nie będzie potrzebowała prowadzących ją rodziców za rękę... tylko no może uczulimy żeby tak szybko chłopaków czy tam dziewczyn sobie nie szukała - odchrząknął nieco.
    - Hm... wybuchowy szampan brzmi jak niezły plan - zaśmiał się cicho. - Byłbym mieczem - dodał. - Gładko wchodzi, jedno dobre cięcie i po tobie... idealny dla mnie - uśmiechnął się lekko. - Słone dania. Lubię słodkie, ale... jakoś za dużo słodyczy w życiu to też nie dobrze. - An... bardzo boli mnie głowa... - wymamrotał cicho. - Jest mi niedobrze... mam ochotę zwymiotować - zacisnął mocno wargi i przycisnął dłonie do serca. Nabrał kilka głębokich oddechów. - W skali od jeden do dziesięć na ile lubisz seks analny? - zapytał. - Wolisz na ostro czy na delikatnie? A może gdzieś po środku?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  191. - Za dwadzieścia lat? - zapytał jej i westchnął ciężko. - W grobie... - odchrząknął. - Nie, ale serio mówię... raczej już mnie wtedy nie będzie. Z moim obecnym szczęściem i życiem jakie prowadzę... ja nie mam trzech żyć - wyjaśnił cicho. - Ale gdybym jednak przeżył... - dodał zaraz i zastanowił się chwilę. - Mhm to pewnie gdzieś pomiędzy jednym stryczkiem a drugim... - mruknął jeszcze. Jakoś tak widział się jako poszukiwanego przestępcę czy kogoś w tym rodzaju. - Ale znajdującego czas dla Fasolki - dodał jeszcze i wzruszył ramionami po raz kolejny. Zamknął oczy, gdy zaczęła masować jego skronie. To było dobre. Pomagało mu trochę się odprężyć i na moment zapomnieć o przeszywającym go bólu.
    - Ale ja mówiłem o... uhm o seksie ogólnie... w tej skali - wymamrotał trochę ciszej i odetchnął głęboko. - Nie wiem, miałem go tylko z tobą... nie wiem czy to było ostre czy delikatne... ty masz większe doświadczenie - skrzywił się na samą myśl o jej doświadczeniu. Że też Ryu musiał wchodzić w każdą sferę jej życia. W każdą!
    Aż odetchnął głęboko, gdy przyszła Febe bo ta rozmowa szła w trochę niezbyt dobrą stronę. Zerknął na kobietę i sięgnął dłonią po tubkę, zastanawiając się jak ma to zrobić.
    - Uderzyłem głową o drzwi... mściwa Fasola mnie tam posłała - wyjaśnił jej, obracając tubkę w dłoniach. - Nie uduszę się nią? - zapytał nie do końca wiedząc czy ma ją tam w tym nosie zostawić czy wyciągnąć.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  192. Patrzył jej w oczy z tą tubką wystającą z nosa i jedyne co miał ochotę to skraść jej całusa, niezależnie od tego kto ich teraz obserwował. Powstrzymał się jednak i posłusznie wziął głęboki wdech, żeby zaraz się rozkaszleć jak oszalały i gwałtownie sturlać się z łóżka, by wziąć tą przeklętą miskę. Zwymiotował do niej niezbyt z tego faktu zadowolony. Cieszył się jednak, że trafił prosto do miski i nigdzie indziej. Z westchnieniem usiadł na podłodze i popatrzył na Febe.
    - Mogę zasnąć i nic się nie stanie? - zapytał jej, jednocześnie jakoś tak odruchowo zaciskając dłoń na skrawku koszulki Akane. - Pięć minut - powtórzył, z powrotem kładąc się na jej łóżku i zamykając oczy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  193. Gave pokiwał lekko głową na znak, że zrozumiał, ale żart o odrąbaniu głowy przyjął wyraźnym skrzywieniem.
    - To może od razu ją odrąbmy? - zaproponował cicho. Miał dość tych ciągłych bólów. Chciał się już tego pozbyć. Niezwykle go męczyły. Jeden nieuważny ruch, małe uderzenie. Cokolwiek i ledwie mógł oddychać. Nawet nie zwrócił uwagi na ten buziak w czoło, ale gdy Akane zaczęła bawić się jego włosami, chwycił delikatnie jej dłonie i naprowadził sobie na skronie.
    - To było przyjemne - wyjaśnił cicho, cały czas trzymając zamknięte oczy. - 10 na 10? - wymamrotał i uśmiechnął się pod nosem całkiem zadowolony z tej odpowiedzi. - A mi się podobało... tam na sylwestrze... chciałem cię wziąć... - wymamrotał nieco czerwony na twarzy, ale przecież mógł zwalić to na podwyższoną temperaturę. - Tam... no przy stole - mruknął jeszcze odprężając się trochę, gdy Akane wróciła do masowania jego skroni.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  194. Nie protestował, kiedy zmieniała swą pozycję. Oczy trzymał zamknięte, pozwalając sobie jedynie na spokojny oddech. Jej dłonie w połączeniu z dziwnymi wziewami od Febe działały cuda. Napięcie znikało. Powoli, ale znikało. Aż westchnął przeciągle z radości z tego powodu.
    - Nieodpowiedni moment - zgodził się z nią. - Nie mamy już tego stołu - cmoknął z zawodem w głosie i znów odetchnął głęboko. - Dobra to wracamy do cyklu pytań dziwnych - stwierdził jak gdyby nigdy nic. - Gdzie chciałabyś uprawiać seks? W jakich miejscach? Co ci się marzy? - zadał pierwsze pytania. - A na dokładkę trochę łagodniejsze... - dodał po chwili namysłu. - Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz w swoim ciele to co by to było? Czekaj... ja już chyba wiem. Wzrost. Zmieniłabyś wzrost - pstryknął palcami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  195. - W łóżku? - uniósł jedno oko, żeby na nią spojrzeć. - W łóżku będziesz robić jak już 30-echa na karku styknie - mruknął, jakoś tak odruchowo. Łóżko w tej chwili wydawało mu się strasznie nudnym wyborem. - W jeziorze - mruknął cicho i pokręcił lekko głową. - Chyba na płyciźnie - poprawił ją jakoś tak automatycznie. - Nie widzę tego gdzie indziej - pokręcił lekko głową i skrzywił się przy tym, jednak zostawiając ją w stałej pozycji. Wstyd się przyznać, ale seks w wodzie na tę chwilę niezwykle go przerażał. Nie tak dawno temu omal się przez to nie utopił. Odetchnął głęboko. - Ja tam mam parę miejsc, gdzie bym chciał... - mruknął. - Na przykład za barem twoich rodziców... - poruszał zabawnie brwiami. - Albo w lochach jakichś... albo hm... na łonie natury pod drzewkiem i na drzewku - puścił do niej oczko. - Ja? Ja tam nic bym nie zmieniał - odchrząknął. - Ideału nie powinno się zmieniać - dorzucił śmiejąc się pod nosem. - Ale jeśli już muszę... to pozbyłbym się tych kosmyków białych - mruknął. - No i może wykrzywiłbym trochę bardziej nos, co by się różnić od mojego brata - wzruszył ramionami. - A co mi się podobało? Twoje jęki... twoje westchnienia i twoje ruchy ciała. To że oddziaływałaś na to co robiłem - oblizał sugestywnie wargi.
    - Jakie publiczne miejsce jest w twoim rankingu na nie ma opcji, seksu nie będzie? - zapytał ją spokojnie. - I gdybyś mogła uratować tylko jedną osobę to kto by to był? Natan czy twój tata?

    Gave

    OdpowiedzUsuń

^