Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

"Mój to czas, mój to świat, gonię słońce, chwytam wiatr"

 
Akane Grandsand

Piaskowy mieszaniec || Argar || 165cm || 16 lat (19.01)
 

Hipnotyzujące, fiołkowe spojrzenie, pyłek kręcący się w źrenicy, zgubne oczy, które są w stanie przejrzeć Cię na wylot. Kłam dziecinko, kłam, Ona uśmiechnie się uroczo i z tym samym słodkim uśmiechem wyrzyga wszystkie tajemnice.
Akane jest jak wykrywacz kłamstw poruszający się na dwóch nogach, odziedziczyła tą zdolność po matce, od ojca natomiast przejęła kontrolę nad piaskiem. Nie umie jeszcze w pełni posługiwać się swoimi zdolnościami, jednak nauczyła się je łączyć. Fuzja polega na psychoaktywnym rozpyleniu. Kiedy fioletowe drobinki dostaną się do oczu, nosa, uszu czy ust ofiary, Akane jest w stanie pokazać to, co sama dojrzała w umyśle przeciwnika. Najczęściej jej wizje łączą się z aktualnymi emocjami istoty. 
W poprzednim wymiarze An uchodziła za osobę dość pozytywną, lubi pomagać, czasem aż nadto. Na rzecz przyjaciół czy rodziny jest w stanie zapomnieć o samej sobie. W stosunku do obcych jest dość obojętna. Zadziorny charakter odziedziczyła po tatusiu, w ogóle całą mimikę mu rąbnęła. Historia jej rodziny jest bardzo poplątana, ona sama jednak trzyma się tego, że wychował ją brat i ojciec, matki "nie zna", dla niej kobieta nie żyje. Rodzinę tworzą wszystkie przyszywane ciotki oraz wujkowie, przyjaciele zajmują w jej sercu bardzo wysokie miejsce i każda próba znieważenia ich działa na dziewczynę jak płachta na byka. 

W Mathyr trafiła na wyspę zamieszkałą przez wodne istoty, niestety wylądowała tam z osobą, z którą relacja jest dość ciężka do określenia. Konflikt jaki między nimi wybuch wywołał wśród tubylców strach i fascynację. Wojarze zakończyła interwencja mieszkańców i zabranie do niewoli.

Ostatecznie dziewczyna została uratowana, teraz wiedzie żywot wśród rodziny i przyjaciół, w nowo powstałej osadzie, w Argarze.


______________________________________________________

Zapraszamy do wątkowania!

200 komentarzy:

  1. Shiya starała się. Naprawdę się starała by nie wybuchnąć śmiechem, gdy tylko usłyszała o łączeniu dwóch chłopaków w jedną całość, ale nie udało się. Zakryła usta dłonią i roześmiała się serdecznie.
    - Bardzo trudno o ideał - rzuciła rozbawiona. - Ale może kiedyś taki znajdziesz - dodała jeszcze, po czym pokręciła przecząco głową. Nie, ona nie poczuła tego ciepła, ale nie negowała odczucia Akane. Przykucnęła przy jagodach i zaczęła zrywać te lepsze sztuki do kubeczka.
    - Może to jakiś znak od twoich duchów? - zaproponowała po krótkiej chwili, nawet zastanawiając się czy nie cofnąć czasu aby upewnić się, że na pewno nie czuła tego ciepła. Zanim to jednak zasugerowała, przeanalizowała sytuację na chłodno. Niklaus na pewno poczułby jej ingerencję, a nie chciała go przyprawiać o ból głowy i niepewność w jednym. Jeszcze wpadłby tu z rozwianym włosem żeby sprawdzić czy jego kobietom nic nie grozi. Nie, lepiej zostawić to w spokoju.
    - Ach... jeszcze tylko jedno - przypomniało się jej i spojrzała po dziewczynie łagodnie. - Przede wszystkim... odpocznij od wszystkich przygód. Wypocznij ile się da. Poznaj smak nudy, zrelaksuj się i dopiero jak już będziesz miała tego dość... rzuć się w wir kolejnych wyzwań - uśmiechnęła się do niej, przesuwając się do kolejnego krzaczka.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryu posłał w jej stronę zadziorny uśmiech, jednocześnie przytakując co do teorii związanej ze stanikami. To mógł być niezły widok. Nawet przez moment zapomniał o chwili obecnej tonąc pod swoimi wyobrażeniami. Pomógł jej pozbyć się koszulki, stanik puszczając zgodnie ze swym poprzednim pomysłem, w otchłań oceanu. Może któremuś żyjątku przysłuży się bardziej niż Akane. Przyciągnął ją mocniej do siebie, aby raz jeszcze posmakować jej słodkich warg.
    - Jeśli chodzi o mnie... to zdecydowanie się go pozbywaj. Nie potrzebujesz go - mruknął w jej usta, klękając w wodzie tuż przed nią i całując teraz jej brzuch. Dłonie szybko odnalazły sobie zajęcie. Pieściły jej plecy i ramiona, a także boki. Sprawdzały miękkość jej aksamitnej skóry i niedbale zahaczały o kształtne piersi raz po raz.
    - Ale to twoja decyzja - dorzucił zaraz, spoglądając w jej hipnotyzujące oczy. - Nie będzie ci bez niego niewygodnie? Podczas biegu na przykład?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  3. - Ach mojego... - powtórzył po niej i pokręcił lekko głową. - Nie, to nie zrobi na nim wrażenia. Żadnego - puknął ją palcem w czoło i uśmiechnął zaraz znowu słuchając o Niklausie.
    - Naprawdę? A ja tam myślę, że by mi przeszło. Ubrałbym w ładne zdania i wykorzystał fakt, że bliźniaki akurat śpią to nawet wrzasku by nie było - zaśmiał się lekko. - Podejść i wstrząsnąć? A gdzie tu zabawa? Następnym razem wyciągnę grubszy kaliber - pokiwał lekko głową, jednocześnie zapowiadając jej, że będzie ten kolejny raz. Nie protestował, gdy się na nim podparła aby wstać a na przyjęte zaproszenie, odetchnął z wyraźną ulgą. Super. Będzie pretekst do dłuższego wyjścia.
    - Gdyby to ode mnie zależało... to poszłabyś bez koszulki. Wtedy to dopiero ponętnością byś zabłysła - puścił do niej oczko. - A tak szczerze... to ubierz coś na siebie. Tam gdzie idziemy, lepiej zatuszować swoją ponętność - zauważył tylko wstając i biorąc ze sobą wiadra, co by ponownie je uzupełnić. W końcu wodę musiał przynieść do domu zanim wyjdzie z Akane.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  4. - No właśnie - spojrzał po niej trochę smutno. - Pochodzę z pustyni. To kolejny powód dla którego większość nie będzie chciała się ze mną wiązać... większość normalnych, bo nie mówimy tu o wyjętych spod prawa albo innych rebeliantów - wyjaśnił spokojnie. - Ja tam kiedyś chciałbym mieć całkiem zwyczajną rodzinę. Trójkę dzieci i wesołą żonkę... albo męża - zaczerwienił się trochę i znów popatrzył na nią z wielkim zaskoczeniem na twarzy.
    - Naprawdę? Jeszcze tego nie robiłaś? Ja myślałem, że jestem opóźniony... ale skoro ty nie robiłaś - aż nie mógł w to uwierzyć, że spotkał tu taki okaz. Zwykle nastolatki pchały się do tego pierwsze, chcąc posmakować seksu, ale Akane pochodziła z innego świata. Może tam inaczej to funkcjonowało. - Uhm przepraszam - bąknął zaraz. - To nic złego, po prostu... no wiesz u nas kobiety w twoim wieku wychodzą za mąż, więc zwykle są już po... - wyjaśnił szybko swoją gafę.
    - Ja... hm ja chyba lubię tak na ostro - odparł szczerze. - Chociaż nie miałem okazji na mniej ostro jechać... po prostu na ostro było bardzo... hm podniecająco - spuścił wzrok paląc kompletnego buraka przy nowo poznanej dziewczynie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  5. Shi pokręciła lekko głową.
    - Nie zawsze? - spojrzała na nią sceptycznie, zaraz znów kręcąc głową. - Och kochana, jesteś tak przyzwyczajona do młynu, że po prostu nie potrafisz sobie tego wyobrazić - poczochrała ją po włosach. - Możesz odpoczywać aktywnie. Przecież to nie tylko leżenie plackiem i nic nie robienie. To na przykład zmienianie pieluch bliźniakom i zajmowanie ich cały wieczór - pokazała jej język. Od czasu do czasu mogli ich przejąć na parę godzin, no nie?
    - Albo wyjście na długi spacer, badanie terenu. Nowe przyjaźnie. Poznawanie pobliskich karczm... - rzuciła kilka swobodnych pomysłów. - Szaleństwo z przyjaciółmi. Sposobów jest wiele i na pewno jakiś dla siebie znajdziesz, jeśli tylko dasz sobie szansę na coś takiego - sprawnie szło jej zrywanie jagód. Wkrótce cały kubek był zapełniony. Wstała wówczas i przeciągnęła się mocno.
    - Jak tam? Nazbierane? - zainteresowała się, zerkając z ciekawością przez ramię dziewczyny.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  6. - Hm... o ile nie będą się nachalnie wgapiać w twój uwolniony biust nie powinno być problemu - zapewnił ją ze śmiechem na ustach. A każdego nachalnego można było się pozbyć. Wystarczyła odpowiednia dawka perswazji oczywiście. Przyciągnięty, objął ją mocniej, niemal sklejając ich klatki piersiowe ze sobą. Jej pieszczoty przyprawiały go o przyjemne dreszcze, chciał więcej i... wtedy mu powiedziała, że też tego pragnie. Aż przerwał wszystko co dotychczas robił. Powiódł wzrokiem do jej palców, które gotowe były pozbawić go dolnej części garderoby i jeszcze raz ucałował jej wargi.
    - Jesteś pewna? - zapytał nie pozostając dłużnym i łapiąc za krawędź jej spodni. Odpiął ich guzik, pozwalając sobie wsunąć dłoń do środka i zaczął masować ją przez bieliznę.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie musiał się przebierać, więc wskoczył tylko odnieść wiadra, zabrać trochę monet i poinformować Rei, że wróci wieczorem i że nie idzie na żadną przygodę. No i przede wszystkim - będzie odpoczywał. Przynajmniej na razie. Robił to trochę wbrew sobie, ale miał taką potrzebę. Ta kobieta zasługiwała przynajmniej na to by wiedzieć czy wróci na noc czy też nie.
    - A gdzie gorsecik? - zapytał na przywitanie Akane, gdy tylko ją zobaczył. - No nieźle... - zaśmiał się cicho. - Tędy - rzucił wskazując odpowiedni kierunek. - Ta kanjpka znajduje się w pobliżu Silvet Lasku - dodał jeszcze. - Całkiem sympatycznie tam i mają dobre jedzenie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  8. Acair jęknął przeciagle. Jasne, że to wszystko wiedział, ale pochodził z Fasach, więc od razu był uważany za ten gorszy sort. Zdążył się już do tego przyzwyczaić i nie zamierzał teraz na siłę kogoś szukać. Zresztą... sam jeszcze nie wiedział czy woli kobiety czy mężczyzny.
    - Akane - rzucił nagle przyspieszając gdy tylko zauważył zbiornik wodny. - Chodź - złapał ją za rękę gdy już odłożył koszyk w pobliżu i ruszył biegiem, żeby wskoczyć do rzeki ze śmiechem. Opluskał ją przy tym konkretnie. - Skąd wiesz, że pociągają cię mężczyźni a nie kobiety? - zapytał jej tak po prostu, podczas zabawy w wodzie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie pozostawało mu nic innego jak po prostu zacząć działać. Łatwiej powiedzieć niż wykonać. Zważywszy na to, że kompletnie nie miał doświadczenia w te klocki, pierwszy raz z Akane, nagle stał się dość stresujący.
    To wtedy zaczęła mocniej na niego napierać i agresywniej całować, a on postanowił odpuścić. Poddać się instynktom i po prostu wydusić z tej przyjemności wszystko co tylko było możliwe. Masował jej kobiecość coraz mocniej, już po chwili sięgając do gumki jej majtek i lekko ją odciągając od ciała dziewczyny by zaraz puścić i obserwować jak ta wraca z powrotem. Woda trochę przeszkadzała, przy zdejmowaniu spodni dziewczyny, ale zaraz wsunął dłoń za krawędź jej majtek i zaczął masować jej gorącą brzoskwinkę. Coraz zachłanniej całował ją po szyi, zsuwając się niżej, jedną dłonią pomagając jej pozbawić samego siebie spodni.
    - Mhm... cholernie mnie podniecasz - przyznał się do tego faktu, patrząc w te jej zachłanne w tej chwili oczy. - Diabelnie... jesteś cudowna - mruknął jej do ucha, przygryzając jego płatek delikatnie. - I taka gorąca... - zaśmiał się cicho, bo słowami nie potrafił odczuć tego co czuł, a w tej chwili liczyła się dla niego tylko ta chwila i ta dziewczyna. Nic więcej. Nawet woda przestała mu przeszkadzać. Nie słyszał już szumu fal, tylko jej nierówny oddech i przyspieszone bicie ich serc.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  10. - Zaraz wymyśliłam - Shi wzniosła oczy do góry i odetchnęła głęboko. - Może swoje już przeżyłam, ale bycie kurą domową to dla mnie nowość - przyznała szczerze. - Czasem brakuje mi po prostu takiej chwili dla siebie... - uśmiechnęła się do niej lekko. - Zwłaszcza po miesiącu spędzonym głównie z maluchami - zacisnęła mocno wargi. - Nie zrozum mnie źle... kocham je całym sercem i drżę nad nimi jakby były jakimiś jajeczkami, które można łatwo zbić... ale brakuje mi po prostu wolnego popołudnia - wyjaśniła cicho. - Jakiś mały dreszczyk emocji. Poznawanie czegoś nowego. Nawet spacer po nowej okolicy. Cokolwiek - objęła Akane ramieniem. - Tylko nie czuj się zobowiązana. Jak będziesz miała coś swojego do roboty to śmiało dawaj znać. Ja to swoje wolne popołudnie mogę przesunąć - pokiwała lekko głową, po czym ruszyła wraz z Akane w drogę powrotną.
    - No właśnie macierzyństwo... - westchnęła ciężko, gdy tylko Akane o tym wspomniała. - Nadal mam wrażenie, że kiepska ze mnie matka... no zobacz... przed chwilą dałam ci wielki wywód na temat tego, że chcę się wyrwać od ciągłych pieluch i płaczu - zaśmiała się cicho. - A to dopiero początek... aż strach pomyśleć co będzie dalej - szepnęła cicho. - Mam nadzieję, że nie zostanę taką stereotypową mamusią, która o drży o dzieci na każdym kroku... - dodała zaraz.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  11. - Tony mi go podkradł - rzucił z przekąsem, po czym odwrócił się do niej idąc na chwilę tyłem. - No wiesz... w imię boga nauki i matki mózgownicy, czy coś w ten deseń - wywrócił oczyma, wracając do swojego normalnego chodu.
    - Wrzuć na luz, serio - mruknął na te jej myśli. - Byłem tam kilkakrotnie i jakoś nic mi się nie stało. Wyjątkowe szczęście? W moim przypadku? - spojrzał na nią z powątpiewaniem. - Raczej wątpliwe - zaśmiał się cicho.
    - Akurat to znalazłem sam, Onyx pokazała mi inne... ale one są około dnia drogi od Argaru - wyjaśnił spokojnie, po czym wzruszył ramionami. - A widzisz ją tu gdzieś? - zapytał trochę zirytowany wzmianką o tej dziewczynie. - Po ognisku, współpracowałem z nią podczas sprawy z Krwawym Baronem i to wszystko. Od tamtego czasu nie miałem z nią żadnego kontaktu - mruknął krótko. - Pewnie lata gdzieś z wywieszonym językiem mordując dla swoich braci Szeptaczy - zauważył cierpko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  12. Acair przekrzywił głowę zastanawiając się nad jej słowami i wydął policzki trawiąc te wszystkie informacje, a potem znienacka zbliżył się do niej i objął ją ramionami w pasie, przyciągając mocno do siebie. Tak, by się przytuliła.
    - To jak to działa? Ja też cię onieśmielam? - zapytał, po czym dalej trzymając ją w ten sam sposób przechylił się do tyłu, aby wraz z nią wpaść kompletnie do rzeki. Teraz byli już całkowicie mokrzy. Dopiero wtedy ją puścił i wynurzył się z wody pozostając w kuckach.
    - No to ja już nie wiem, które wolę... kobiety są super, ale mężczyźni też - przyznał ze śmiechem, obracając się w wodzie kilkakrotnie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  13. Gave posłał jej złośliwy uśmiech, bo chociaż sam odpuścił sobie wyobrażenia Tonego w gorsecie to chociaż mógł śmiało powiedzieć, że komuś ten pomysł wrzucił do głowy. Bardzo dobrze się stało.
    - O nie... - zamarudził trochę teatralnie. - Podwójne kłopoty równają się z miesiącem w niewoli a nie tylko dwoma tygodniami - westchnął ciężko, pijąc trochę do swoich nie aż tak dawnych przeżyć.
    - Jak ją spotkam to napomknę jej, że masz do niej sprawę - mruknął tylko, bo przecież tyle zrobić mógł, choć nie zamierzał specjalnie Onyx poszukiwać. Znając życie to pewnie i tak prędzej czy później na siebie wpadną. Takie już było jego szczęście.
    - O boże... nawet nie zaczynaj - jęknął zerkając na nią i wzdychając ciężko. - "A może lemoniadki chcesz? Nie jesteś głodny? O popatrz! Uśmiecha się do ciebie! Gdzie idziesz? Tylko nie idź za daleko. Pamiętaj o odpoczywaniu" - sparodiował Rei, robiąc przy tym minę z wielgachnym uśmiechem na twarzy i szczebiocząc wesoło. - To jest nie do zniesienia... ja nie wiem jak Ryu to znosi, serio. Stęskniła się konkretnie i teraz przelewa na niego całą swą miłość - bąknął i wzniósł oczy do nieba. - Miłość tam leje się strumieniami - wzdrygnął się. - Strasznie jest. Serio... Akane to chyba gorsze od nienawiści... jak wy takie coś wytrzymujecie, co? Jesteście jacyś nienormalni!

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  14. Acair zrobił wyraźnie zawiedzioną minę. Że też musiał trafić na takie coś. Bagaż emocjonalny? Trochę tego nie rozumiał. Nie wiedział jak się do tego odnieść, więc naburmuszył się niczym małe dziecko i nabrał wody w usta, by zaraz zrobić z nich fontannę, wypluwając ją powoli w górę.
    - To nie dobrze - oznajmił po dłuższej chwili zastanowienia. - Musimy szybko nadrobić ten twój bagaż - dodał zaraz. - O wiem! W takim razie... jak już złapiemy rybki, zrobimy wszystko co mamy zrobić to... pokażę ci okoliczne lasy. O i nawet nauczę które rzeczy są zjadliwe. A potem potańczymy w nocy z flaszeczką w dłoniach. O i zajdziemy na jarmark. Będzie się niedługo odbywał w naszej wiosce - wyjaśnił. - Nadrobimy i znów sprawdzimy - pokiwał lekko głową. No co? Jakoś musiał sprawdzić czy lubi dziewczyny czy nie... a skoro ona potrzebowała tego całego "bagażu" to czas było go zacząć budować.
    - Oj bo tu płytko jest - usprawiedliwił się wesoło, okręcając wokół własnej osi w wodzie. - Poza tym... ja się nie boję wody, tylko pływać nie umiem - uśmiechnął się szeroko. - Hm... męska przyjaciółka? Aseksualny? - zamrugał kilkakrotnie. - To tak się da? Ojej... to on musi być niezwykle smutny - zmartwił się nie na żarty. - Przecież seks to taka dobra zabawa!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  15. Nareszcie! Pozbyła się swych ciuchów do końca. Objął ją mocniej, gdy do niego przywarła a przez głowę przeszła mu tylko szybka myśl, że jak tak dalej pójdzie to będą się jakoś musieli nadzy przemknąć do domu. Nie miał jednak czasu dłużej się nad tym zastanawiać. Zamiast tego skupił się na pieszczotach. Muskał jej wargi swoimi, masował intensywnie, ale przestał to wszystko, żeby dać jej siarczystego klapsa w kształtną pupę i unieść wysoko brew.
    - Babochłop? Widziałaś ty się w lustrze? - zapytał jej z powątpiewaniem, ściskając teraz mocniej jej pośladki. - Typowy z ciebie babsztyl - pstryknął ją nagle w nos. - Z wyglądu i charakteru - rzucił swobodnie, ocierając się o jej wejście biodrami i swoim narzędziem, które już wręcz nie mogło się doczekać. - Charakterna z ciebie laseczka. To fakt niezaprzeczalny, ale nigdy babochłop - wpił się w jej usta mocno i zachłannie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  16. Od dawna starał się przekonać do kolejnej rozmowy z Akane, mimo że wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły o tym, by z nią przedyskutować ostatnią sytuację. Zachował się jak dupek. podobno, bo on nie widział nic złego w tym, że zaproponował jednorazowy numerek. Tylko że dowiedziała się o tym wszystkim ciotka, a kiedy zaczął obrażać Akane.. Siniaka na policzku miał do tej pory. Nie oddał wtedy, a powinien i to zabolało go najbardziej. Powinien odwdzięczyć się tym samym nie bacząc na konsekwencje, zamiast tego przebył długą i nużącą rozmowę z psychologicznym bełkotem w tle. Nie zachowuj się jak swój ojciec. Wtedy wyszedł i nie miał zamiaru wracać do tej pieprzonej lepianki. Ciśnienie nie zeszło z niego od kilku dni i przez przypadek, przez kłębiące się emocje wspiął się po mieszkaniu Niklausa lądując na piętrze na którym mieszkała Akane. Skąd wiedział? Syn Febe miał długi język.. Opadł cicho na parapet od razu patrząc w stronę dziewczynki.
    — Nie krzycz. Chcę porozmawiać.

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  17. Shiya uśmiechnęła się do niej, dziękując w duchu za te słowa i zaraz zaśmiała cicho. Chyba powinna być dumna z tych wszystkich słów Akane, ale nie była pewna czy to aby na sto procent takie dobre. Zamiast jednak wchodząc w to głębiej przeciągnęła się lekko, nabierając głębokiego oddechu w płuca.
    - Dziękuję - uśmiechnęła się do niej lekko. - Po prostu to mój pierwszy raz... śmiej się do woli, ale w przeciągu tych wszystkich lat... to pierwszy raz jak jestem mamą i wbrew pozorom straszliwie trzęsę portkami przed tą rolą - wyznała z lekkim uśmiechem. - To już wyprawy i walka z nowymi rasami tak mnie nie przeraża jak macierzyństwo - dodała jeszcze, po czym uśmiechnęła się szeroko do Akane. - Ale masz rację... stereotypowa mamusia jakoś do mnie nie pasuje - przyznała jej szczerze.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  18. W tej jednej chwili zapragnął spełnić jej prośbę i już miał wchodzić w jej gorące wnętrze, gdy gdzieś po drodze mignął "Świerszczyk" Sho i to całe przygotowywanie partnerki na samego siebie. Matko, nigdy w życiu by nie pomyślał, że kiedykolwiek podziękuje temu staremu chłopowi, ale tak właśnie teraz było.
    - Jeszcze nie - sapnął jej w usta, przesuwając dłoń na jej gorącą, domagającą się kobiecość. - Jeszcze chwila - szepnął, wsuwając do środka, od razu dwa palce. Może i powinien to zrobić pojedynczo, ale cholera... sam był już na granicy. Pragnął jej posmakować jak nigdy!

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  19. Mimo jej jęku nie zatrzymał palców. Zmniejszył ich intensywność, czekając aż dziewczyna się do nich przyzwyczai, a gdy tylko dostrzegł jej rozluźnienie dołożył kolejne palce. Masował nimi jej wnętrze, obserwując te zaczerwienione policzki i jej lekko zamglone oczy. Mhm była taka seksowna, że aż go to zabolało.
    - Nie wytrzymam dłużej... - szepnął. - Mogę? - zapytał jej, wyciągając nagle wszystkie palce z jej wnętrza i nakierowując na nie swój interes.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  20. Shi teatralnie odetchnęła i otarła wyimaginowany pot z czoła.
    - Całe szczęście. Gorzej byłoby, gdybyś takiej kwoki potrzebowała - przyznała lekko. Nie była pewna, czy w takim wypadku potrafiłaby się zmienić. Ba, podejrzewała nawet, że żarłyby się wtedy o wszystko i raczej nie polubiły.
    - Znajdziesz jeszcze kogoś takiego, albo dojrzejesz do tego, że ten którego akurat będziesz miała jest właśnie tym jedynym - odparła przyjaźnie. - To przychodzi z czasem... my z Niklausem mieliśmy... burzliwy początek znajomości - pokręciła lekko głową na samo wspomnienie. - Gdybyś mnie wtedy o niego zapytała to w życiu bym ci nie powiedziała, że widzę w nim mężczyznę mojego życia... prędzej przyjemną chwilówkę od całkiem dobrego... - ugryzła się w język, jakby dopiero zdając sobie sprawę z tego z kim rozmawia, ale zaraz wywróciła oczyma. - ...seksu - dokończyła. Akane była dojrzałą nastolatką, a Shi nie widziała powodów dla których miałaby teraz owijać w bawełnę.
    - Dość już o tym moim rodzicielstwie... wrócimy do rozmowy po paru latach... wtedy podam ci plusy i minusy jego, dodam błędy jakie popełniłam, a ty będziesz miała prawo kopnąć mnie w cztery litery i nawrócić na dobrą ścieżkę - wyszczerzyła się do niej lekko.
    - No dobrze, to wyobraź sobie że masz przed sobą całą wieczność... co byś zrobiła w takim wypadku? Jakie masz plany i cele? Co chcesz robić, Akane? Jak chcesz przeżyć to swoje jedyne życie? - zainteresowała się.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  21. Acair wydął policzki niezadowolony z jej odpowiedzi i pociągnął teatralnie nosem, na moment chowając się całkowicie pod wodą, żeby zaraz się z niej wynurzyć.
    - To ja już nic nie rozumiem - oznajmił. - Mówisz, że do ciarek potrzebujesz warstwy emocjonalnej, a jak ci proponuję jej budowanie to nie chcesz... - podrapał się po głowie. - W ogóle nie chcesz się otworzyć na nowe wyzwania i znajomości - chlapnął w nią wodą. - Czyli zostajemy w sferze biznesowej, tak? Pomogę ci ze wszystkim i wrócę do siebie i tyle się widzieliśmy - podsumował jej słowa. - Dobrze, nie ma problemu - zapewnił ją z wielkim uśmiechem. - Przecież to już przerabialiśmy... nikt nie chciałby się kumplować z taką fajtłapą jak ja, a już tym bardziej wchodzić w głębsze relacje czy związki - wyliczył na palcach. Proszę bardzo. Tyle gadania o tym, że to nie prawda, a jak przychodziło co do czego to bum. Wychodziła cała prawda. Wyszedł z wody i ruszył do porzuconych wcześniej wędek, biorąc jedną z nich.
    - A co jeśli... ten twój przyjaciel wcale ciebie nie ma za aseksualną? Skąd wiesz, że też cię tak widzi? - zainteresował się zostawiając temat samego siebie daleko w tyle i jakby niemal od razu o nim zapominając. Nic ciekawego w nim nie było przecież.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  22. Gave wzruszył ramionami. Nie do końca wiedział co by wolał, ale ta cała, wszędobylska miłość zwyczajnie go przerażała. Do tego stopnia, że bał się postawić stopę w głównym budynku, żeby przypadkiem nie dostać jej podmuchem w twarz. Starał się odnajdywać taki czas, kiedy nikogo w środku nie było, lub kiedy byli poukrywani w sypialni Rei i Meliodasa i Galana. Wtedy szybko robił co miał do zrobienia i wymykał się z powrotem. Śmiać mu się chciało z samego siebie, bo jakby nie patrzeć zachowywał się niczym rasowy duch.
    - Urocze to było dnia pierwszego... teraz jest męczące - poprawił ją, ale zaraz machnął ręką. - Ale niech tam się cieszy... w końcu i on się zbuntuję. Idę o zakład, że tam bomba też powoli zaczyna tykać - rzucił lekko, przyspieszając trochę kroku. - Hm? Ja? - spojrzał na nią zaskoczony, po czym potrząsnął przecząco głową. - Nie, nie - zaprzeczył spokojnie. - Ta fucha należy do ciebie. Ja tam suszyć głowę będę tylko Tobie... no i może Tonemu. Czasem serio mu się to przyda - wywrócił lekko oczyma, wchodząc na znajomą ścieżkę prowadzącą przez las do przesmyku, który często używał w swoich wyprawach.
    - U ciebie nie ma takich cukierkowatych klimatów? - zainteresował się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń

  23. — Dla jasności, przyszedłem porozmawiać. Tyle i aż tyle, więc gdybyś mogła przestać się obnosić z tym jak bardzo cię uraziłem, to może wyszłabyś na tym lepiej — burknął, mierząc ją przez chwile spojrzeniem. Bez krępacji wszedł do środka siadając po turecku na ziemi, z założonymi rękoma na piersi. Zdmuchnął nieposkromione włosy z czoła.

    — Chciałem przeprosić, bo podobno zachowałem się jak kutas, a nie chcę żeby były między nami nieprzyjemności. Po prostu dobra z ciebie laska i myślałem, że chcesz się zabawić. To tyle.

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  24. Tony musiał przyznać, że miał niezwykłego fuksa. Dostał pieniądze na krechę i potem Gave zniknął. Najprawdopodobniej znów gdzieś poszedł się szlajać na zlecenia, zostawiając ich wszystkich w spokoju. Mógł więc powoli zacząć wykonywać zapłatę dla niego. Na pierwszy rzut ognia postanowił wziąć Akane. Jeśli ta tylko się zgodzi to będzie mógł pracować nad Ryu. Tak, punkt pierwszy Akane. Postanowił nie zwlekać za długo tylko od razu wparować jej do pokoju. Zjadł tylko szybkie śniadanie i wyszedł z domu twierdząc, że idzie coś załatwić.
    Zapukał do jej drzwi dla niepoznaki i nie czekając na "proszę" wszedł do środka, szybko zamykając za sobą drzwi i zakrywając oczy dłonią, by okazać się taktem godnym słonia w składzie porcelany.
    - Zakryj piersi Żabencjo - poprosił po omacku podchodząc do jej łóżka i siadając na nim z westchnieniem. - Żabencjo, nie wiem co mam robić... - wymamrotał prosto z mostu, postanawiając ugryźć to od zupełnie innej strony. Weźmie ją na litość, wtedy przekonywanie będzie łatwiejsze. No przecież nie mógł przyznać się do głupoty jaką poczynił zgadzając się na warunki Gava. Ugh... bo kiedy minął pierwszy szok doszedł do wniosku, że pieniądze nie były tego warte... ale sprawa już się rypła.
    - Uhm bo wiesz ja... - zacisnął dłonie na swych kolanach. - ... byłem w takim miejscu... i tam poznałem kobietę... - zagryzł mocno wargi. - Żabencjo ona jest idealna... nie zrozum mnie źle, ty też niczego sobie, ale ona... ona jest... no od niej aż promieniuje - zaczerwienił się konkretnie, chowając twarz w dłoniach. - Co to znaczy zakochać się? - zapytał jej nagle.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  25. - Weź ze mnie zejdź - Ryu złapał ją mocniej za nos i ścisnął go teatralnie, jednocześnie w nią wchodząc jednym, mocnym pchnięciem. Głównie dlatego, że nie do końca siebie w tej chwili kontrolował. - To i dla mnie pierwszy raz. Skąd mam wiedzieć jak się z tobą obchodzić? - jęknął przeciągle, bo jego interes został przez jej wnętrze objęty w całości doprowadzając go do białej gorączki. Na chwilę zamarł tak, ale zaraz zaczął się ruszać. Przez chwilę trochę niepewnie, dostosowując swoją pozycję do jej, żeby zaraz zacząć to robić mocniej. Wpadł w odpowiedni rytm.
    - Nie miałem okazji ćwiczyć na fałszywej pochwie - wywrócił oczyma, a potem żeby zamknąć jej usta ucałował ją mocno. Wolał nie słyszeć teraz jej odpowiedzi. Całował ją zuchwale, pamiętając o odpowiednim rytmie i czuł że za cholerę długo nie pociągnie. To doznanie było wprost nie z tej ziemi. Wow! Gdyby wiedział, że to coś tak niesamowitego to zacząłby wcześniej... duuużo wcześniej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  26. - Ale mówisz też, że "ciarki" masz jak są emocje - przypomniał jej konkretnie się już w tym gubiąc. - No to jak ty to ogarniasz? Kiedy wiesz, że to przyjaźń a kiedy że "ciarki"? I jak zatrzymujesz przyjaźń na poziomie przyjaźni nie przechodząc w "ciarki"? - zapytał skołowany. - I przecież możesz to zrobić, a co jeśli ja nie zatrzymam? Co jeśli jednak poczuję te twoje "ciarki"? - zapytał głupiejąc doszczętnie. Okay, mówiła z sensem o sztuczności relacji i tak dalej, ale te cholerne "ciarki" cały czas siedziały mu w głowie. Pokręcił lekko głową na wiadomość o przyjacielu.
    - Więc jeśli... teoretycznie tylko... jeśli zerwiesz z jego bratem to... twoja przyjaźń się rozpadnie czy raczej nadejdą "ciarki"? A może zostanie aseksualność? - poddał trzy opcje w wątpliwość, po czym zajął się już wędkami. Zarzucił "swoją" siadając na brzegu i spokojnie patrząc na poruszającą się przed nimi wodę.
    - Tak to już zwykle bywa... jeśli jest dobra zabawa to wszystko inne schodzi w siną dal - uśmiechnął się lekko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  27. - Czasami... - powtórzył po niej Gave. - A ty lubisz jak się odpala, co? No przyznaj... - spojrzał na nią z zadziornym uśmiechem. - Brakuje ci takiego odpalenia... - pstryknął ją w nos i przystanął przed podróżą w górę. Teraz należało przejść pomiędzy skałami w górę, a następnie zejść w dół. To wymagało zebrania sił, więc przysiadł na jednej ze skał i wyciągnął bukłak wody, podając go Akane.
    - Hm? Trochę się pogubiłem... to komu tą głowę mogę suszyć? - zapytał jej nie bardzo rozumiejąc o co jej chodzi z tą funkcją, po czym zaraz potrząsnął głową. - O nie... dziękuję bardzo - pokręcił przecząco głową. - Chciałbym ci przypomnieć, że niechcący dodałem twojemu bratu problemów poprzez... zawładnięcie jego ciałem przez ducha - skrzywił się lekko. - Nie sądzę, żeby moja obecność w waszym domu była wskazana - zaśmiał się lekko. - Oj, ale to nie tak - pokręcił głową Gave. - Ja mam wrażenie, że Rei po prostu kocha matkować. Odnajduje się w tej roli i ta rola wchodzi jej czasem za bardzo... w stosunku do nas - zagryzł lekko wargi. - Zwłaszcza w stosunku do Ryu... zwłaszcza teraz. Hm... będzie go trzeba wyrwać na jakiś wypad - zastanowił się przez chwilę nad odpowiednimi i przekręcił lekko głowę. O... to była myśl. Świetna okazja do pokazania mu kawałka Mathyr i... zadośćuczynienia dwupasmówki. - Może pójdę z nim na panienki? - spojrzał na Akane unosząc lekko brew. - Jak myślisz, pójdzie na to? - zainteresował się, po czym machnął lekko ręką. - Nie odpowiadaj... sam bym raczej nie poszedł - wywrócił oczyma. - Przecież to głupie... poza tym mam uraz... ojciec tak robi i jakoś mi to nie odpowiada - rozpaplał się niepotrzebnie tak konkretnie i kiedy się zorientował, postanowił że dość tej przerwy i szybkim krokiem zaczął przemierzać skałki.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie zwrócił uwagi na przytyk z majtkami, zbyt zajęty swoimi własnymi myślami. Machnął tylko na to ręką chcąc pozbyć się problemu i nie zawracać sobie głowy tym, że wparował do dziewczyny od tak. Poza tym... zasłonił oczy no nie? Zachował się taktownie. A tam. Trudno. Żabencja to zrozumie.
    - No właśnie ja nie wiem co czuję - wymamrotał. - Bo wiesz byłem w bibliotece nie? Mówiłem ci, że się do niej wybieram... nawet ciekawe pozycje mają i kilka ze sobą przywlokłem - zboczył na moment z tematu. - Możesz się z nich wiele dowiedzieć o klimacie tu i roślinach... - kontynuował ze świecącymi oczyma, ale zaraz ponownie machnął dłonią i objął ją mocno kiedy go przytuliła. - ... nie ważne. No zastała mnie noc, bo straciłem poczucie czasu i... szukałem miejsca do spania. Wszedłem nie tam gdzie trzeba... no wiesz do takiego przybytku gdzie możesz kobietę na noc wziąć i nie wiem jak to się stało, ale no ona tam była - wymamrotał beznadziejnie. - Przyjęła mnie, ugościła... poprowadziła jak dziecko... no nawet nie przeszkadzało jej to, że tyle paplam i że jestem taki laik w sprawie seksu - bąknął czerwieniejąc na twarzy. - Wiedziałaś jakie jesteście rozciągliwe tam na dole? No bo ja niby tak... dzieci rodzicie i w ogóle, ale jak przyszło co do czego... o losie, przecież to strach w was pchać te nasze narządy - wywrócił oczyma. - Ale jakimś cudem... jakimś cudem się tam mieścimy - pokręcił głową, jakby podziwiając niesamowitość kobiet w jednym. - Ale do rzeczy... - upomniał sam siebie. - Ennis... Ennis jest piękna, wyrozumiała i ma płetwy i może oddychać pod wodą. Obiecała że mnie wszystkiego nauczy, ale jakoś tak no czuję że to ta, wiesz? - spojrzał jej prosto w oczy. - No bo kto inny wytrzyma z naukowym gadaniem podczas seksu, co? - zerknął na nią uważnie. - Uhm tylko potem nastąpił pewien problem... nie miałem pieniędzy - jęknął rozwalony na łopatki. - Jak ostatni głupi w to wszedłem i potem okazało się, że mnie nie stać... - jęknął czując nagłe łzy w oczach. - A ona okazała tyle zrozumienia... tyle zrozumienia... pozwoliła mi odejść... obiecałem że przyniosę kasę - szepnął wzdychając ciężko, bo teraz nadszedł ten wielki problem, ale on nie wiedział jak to powiedzieć. - Akane, straszny ze mnie przyjaciel - jęknął a łzy spłynęły mu łagodnie po policzkach. - Straszny, utopisz mnie za to...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  29. - Błagam cię... - Ryu wbił się w nią mocniej i zaraz powrócił do miarowego ruszania biodrami. - Nie bluźnij tak... toć ja je jak siostry traktowałem... wszystkie laski z sierocińca - omal nie wybuchnął śmiechem na samą myśl o tym, że miałby na którejś ćwiczyć. No dobra, Michelle to co innego, ale wtedy był jeszcze gówniarzem, któremu to nawet przez myśl nie przyszło.
    - Nie ma problemu... możemy się wymienić podczas drugiej rundki... - pokazał jej język, jakoś tak odzyskując na chwilę tę swoją radosną stronę. No bo jak miał się teraz boczyć, czy smucić... to doznanie było wprost nie z tej ziemi. - O losie... w tej chwili, w tej jednej chwili... jesteś najpiękniejsza - złapał ją za biodra i przyciągnął do siebie, tym samym mocniej się w nią wbijając. No oszaleje tu. Jeszcze chwila i będzie po wszystkim, a ona? Choć wiła się pod nim, ewidentnie czując tę samą przyjemność to nie wiedział jak wiele jej brakuje by również osiągnęła spełnienie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  30. Shiya słuchała tych jej planów z rosnącym uśmiechem na twarzy, kiwając przy tym głową od czasu do czasu. Gdy tylko ta skończyła, długo jeszcze się uśmiechała, zanim wreszcie cokolwiek z siebie wydusiła.
    - Tylko nie zapomnij o swoim staruszku w trakcie tych przygód, bo będzie tu umierał z tęsknoty za swoją córeczką - szepnęła, po czym objęła ją mocno ramieniem przyciągając do siebie. - Twoje plany są świetne. Czas zacząć powoli wprowadzać je w życie. Choćby te mniejsze, malutkie zachcianki. Jak tańczenie na stole czy inne małe szaleństwa. Troski odłożyć na bok dla takich chwil... bo inaczej zwariujesz - pokiwała głową, jakby doskonale wiedziała o czym mówi, w chwili gdy zaczęły wychodzić z lasu.
    - Tylko nie czekaj z tymi małymi planami na odpowiedni czas, bo taki nigdy nie nadejdzie. Te duże to jasne... powoli i do przodu, a małe rozpoczynaj już - wyszczerzyła się do niej. - Och a jak już będziesz tak podróżowała... to ja po proszę o jakiś mały gadżet z każdego miejsca, które odwiedzisz - dodała jeszcze radośnie.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  31. Rozłożył ręce i wzruszył ramionami. Od czasu do czasu warto było zmieniać swe upodobania. Czoło czy nos... jedno i drugie na twarzy się znajdowało.
    - Pewnie tak, ale ty i tak nie posłuchasz. Zawsze robisz po swojemu, a ostatnio przechodzisz samą siebie. Strasznie irytująca się stałaś, jakbyś hm... brała udział w jakimś konkursie. Wychodzi ci - poinformował ją tylko, jak gdyby nigdy nic, chowając bukłak z powrotem na swe miejsce i wstając z zamiarem ruszenia.
    - Po prostu lepiej się do niego teraz nie zbliżać. Jak minie trochę czasu to może wtedy - mruknął kończąc temat Natana. Nie bał się go, ale rozumiał, że mógł przegiąć i w tej chwili nie planował mu więcej uprzykrzać życia.
    - Dlaczego tak namiętnie twierdzicie, że jestem już w jej łaskach, hm? - zirytował się trochę, obracając do Akane twarzą w twarz. - Jestem na doczepkę, bo nie mam własnej rodziny. To prawda, ale nie sądzę żeby traktowała mnie tak jak Tonego czy Ryu i ... - zacisnął mocno pięści by nie powiedzieć za dużo. Wziął głęboki wdech w płuca, odliczył od 20 do 0. - ... to po prostu nie jest moja rodzina - zakończył. - Jestem jej wdzięczny, że mogę tam być, ale... nie czuję się tam jak no nie wiem... jak u siebie? - westchnął przeciągle. - Jak ty się właściwie czujesz w swojej rodzince? Jakie to uczucie pasować do nich? - szczerze się zainteresował tym tematem, wracając do wspinaczki.
    - Serio? - powtórzył po niej, zerkając na nią z wyraźnym zaskoczeniem na twarzy. - Pozwoliłabyś mu iść na panienki? Od tak... a idź i najlepiej zdobądź którąś i dla mnie? - zaśmiał się cicho. - Uuu nie wiedziałem, że kręcą cię trójkąty. W takim razie, pamiętaj że moje łóżko zawsze chętnie cię przyjmie... a nie muszę dodawać, że jego pokój znajduje się tuż obok mojego, nie? - puścił do niej oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  32. Acair spojrzał na nią jakby właśnie zasugerowała coś niemożliwego. Wzdrygnął się na samą myśl.
    - O nie... - potrząsnął przecząco głową. - To znaczy ona jest ładna, ale kompletnie nie przyciąga mnie w ten sposób. A chciałabyś, żeby cię twój partner ciągle w łeb bił? Albo burkał bez większego powodu? Lub unikał przytulanek? - odbił piłeczkę, dalej potrząsając głową na nie. O masakra. Teraz się tej myśli nie będzie mógł pozbyć.
    - Straszna jesteś... z tymi swoimi teoriami - wymamrotał, nie wracając do swoich, bo czuł że się nie dogadają. - Poza tym... skoro mówimy tylko o mnie... to przecież równie dobrze już mogę czuć do ciebie pociąg, nie? - uśmiechnął się do niej niewinnie, ale zaraz machnął lekko ręką. - Ale nie martw się. Tak nie jest - zapewnił zaraz i pociągnął wędkę, kiedy poczuł że coś się złapało. - O! Ale piękna Aclaria! - klasnął w dłonie radośnie biorąc rybcię i wkładając ją do wcześniej przygotowanej siatki, co by jeszcze mogła sobie pożyć w wodzie te ostatnie minuty.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  33. Wiedział, że to prostytutka. Kurtyzana. Pani do towarzystwa, ale co z tego? Akane sama mu powiedziała kiedyś, dawno temu, że serce nie sługa... a teraz poczuł jakby go wyśmiewała. Okay, Skrzelaków nie lubiła, ale nie każdy Skrzelak próbował ją zabić. Kobiety były jednak nienormalne. To wszystko sprawiło, że pociągnął jeszcze parę razy nosem, zaciskając mocno powieki. Przeciągając swoje mazgajstwo do granic możliwości. Dopiero, gdy dotarł do niego ton Akane i pytanie o to co zrobił, uniósł jedną powiekę by spojrzeć na jej sylwetkę i... wyprostował się, wzdychając ciężko.
    - Poprosiłem o pomoc Gava - oznajmił, stukając palcami o jej posłanie. - A on dał mi kasę za poprzednią wizytę i na następną - rozpromienił się na samą myśl o kolejnej wizycie, aby zaraz spojrzeć na Akane. - W zamian za to, że pokażę mu Wolną Wisterię, poderwę Yumiego, a ty... pójdziesz z nim na randkę... - szepnął cicho, po czym złapał jej ręce i spojrzał jej prosto w oczy, robiąc minę zbitego kociaka. - Bo pójdziesz z nim na randkę, prawda? To tylko taka niewinna kolacja... wymyślimy jakiś neutralny grunt - zapewnił ją. - Żabencjo... mogłabyś mnie ten raz wyratować, co nie? - zamrugał pięknie oczyma, uśmiechając się do niej czarująco. - Proooszę...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  34. Chłopak zawtórował jej śmiechem.
    - Nie wiem, które z nas jest większym zboczuchem... jak w ogóle mogłaś pomyśleć o trenowaniu na prawdziwych dziuplach... - rzucił ze śmiechem, zdając sobie sprawę, że Akane po prostu sobie żartowała, ale skoro wyszło jak wyszło... no cóż... żart wydał mu się dość zboczony.
    - Mhm... spróbowałbym i...? - uniósł lekko brew, ściskając mocniej jej lewy pośladek. Ten jej zadziorny uśmieszek pociągał. Oj wciągał i pociągał po całości. Przyspieszył ruchy swych bioder, na pieszczoty odpowiadając zachłanniejszymi pocałunkami, masowaniem jej piersi i innych części ciała, a kiedy zdał sobie sprawę z gafy, którą popełnił otworzył szeroko usta, aby jej wyjaśnić, dlatego gdy jej dłoń pojawiła się tuż obok jego ust, odruchowo zamknął je na jej palcach, ale tylko na chwilę. Zbliżył się do niej mocniej, stykając ich klatki piersiowe razem i owiał oddechem jej ucho.
    - W tej chwili... - powtórzył. - Liczysz się dla mnie tylko ty... a piękna jesteś zawsze, ale myślałem że już to wiesz - uśmiechnął się do niej szeroko. - Nie martw się, będę ci o tym przypominał - zapewnił zaraz, oddychając już dość szybko, wręcz sapiąc.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  35. Tony schował twarz w dłonie słuchając jej wzburzenia. Nawet nie miał dobrych argumentów na swoją obronę. Bo co jej powie? Że działał pod wpływem emocji? To tylko pogorszy sprawę. Zagryzł mocno wargi czując, że popełnił ogromny błąd, ale... mleko się już wylało.
    - Kogo miałem mu podsunąć? - spojrzał na nią bezradnie. - Żabencjo no sorry, ale ja nie chcę iść z tobą na randkę. Wystarczy mi to, że muszę Yumiego poderwać - wymamrotał, jakby to było oczywiste. - Ryu mi przeszedł jeszcze przez myśl... ale no... - zacisnął mocno wargi. Szczerze mówiąc sądził, że swoją głupszą połowę będzie jeszcze trudniej przekonać niż Akane. Podrapał się lekko po głowie.
    - To zacznij segregować śmieci! - fuknął na nią. - A nie teraz się śmietnikiem w głowie zasłaniach... no weź... przecież to nie będzie aż tak złe. Jeden wieczór. Jeden... nawet i pół, a ja załatwię sprawę z Ryu, tylko się zgódź - wstał z miejsca, łapiąc ją znów za latające ręce. - Przecież jeden raz możesz mnie wyratować... ja też czasem potrzebuję pomocy! Świat się nie kręci tylko wokół Ciebie, Ryu i Gava - wyrzucił z siebie z jakąś taką irytacją i zaraz puścił jej dłonie, zamykając sobie swoimi usta. Cholera! Skąd to się nagle wzięło?! Czemu w ogóle taka myśl mu przyszła do głowy... potrząsnął nią szybko.
    - Przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć - zacisnął mocno wargi i wziął głęboki wdech. - Poza tym... Gava teraz nie ma. Poszedł na jakiś wypad z Onyx. Pewnie wróci poobijany za parę tygodni... będziesz miała czas żeby się do tego psychicznie przygotować. Ja ci pomogę. Naprawdę - zapewnił ją szybko. - Żabencjo, proszę...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  36. Jej mocniejsze zagrywki tylko go podkręciły. Nic już jej nie odpowiedział, tylko skupił swą całą uwagę na jej osobie, a gdy pierwsze fale rozkoszy zaczęły ją zalewać, on zrobił jeszcze parę ruchów i doszedł w jej środku omal na nią nie padając. Podparł się w ostatniej chwili na łokciu, powoli z niej wychodząc. Matko, ta błogość była nie do opisania. Jakby cały świat miał w swojej ręce. Tu i teraz, z tą dziewczyną u boku. Ucałował jej usta raz jeszcze, zsuwając się z niej i opadając plackiem do wody, tuż obok. Dyszał ciężko, ale zaraz z jego piersi wydarł się radosny okrzyk wraz z podążającym za nim śmiechem.
    - Kocham cię - wyrwało mu się, gdy oparł głowę o jej ramię. - I...ja chcę jeszcze raz... - dodał zaraz śmiejąc się przy tym lekko. Odnalazł jej dłoń i splótł ich palce razem ze sobą, wpatrując się w migoczące nad nimi gwiazdy. To było magiczne doświadczenie. Zdecydowanie jedno z najlepszych, a może i najlepsze... ze wszystkich co do tej pory przeżył.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  37. - Jasna cholera mnie trzaśnie! Jednej małej rzeczy nie możesz dla mnie zrobić, bo co?! Bo boisz się, że Gave namiesza ci w głowie?! Bo co, Akane?! Mogłabyś wrzucić na luz! Potraktować to jak zabawę! - rozłożył bezradnie ręce cofając się od niej o krok i omal nie wypuszczając z siebie krzyku rozpaczy.
    - A ty niby nie lepsza?! Co mi ciągle powtarzałaś o emocjach, hm?! Daj się im ponieść, zakochaj się! Serce nie sługa... no to masz! Poszło! - krzyknął przerażony tym co się w nim tli i jak bardzo to na niego oddziałuje. - Tak, zrobiłem głupotę! Ale Akane, ja cię jeszcze nigdy o nic nie prosiłem... o nic dla samego siebie - warga mu zadrżała. - A jak już przyjdę i proszę o pomoc... to dostaję to - machnął na nią ręką, jednocześnie czując się fatalnie z tym wszystkim co mówił. Nosz do diabła z tym wszystkim. Coś w nim pękało w tej jednej chwili. Czuł podskórnie, że nie jest w odpowiednim stanie umysłu. Powietrze między nimi drgało niebezpiecznie. Zbierało się na burzę. Szlag!
    - A on co?! A myślisz, że gdyby się nie zgodził to bym do ciebie przyszedł i mówił, że taka umowa była?! - zapytał konkretnie już wzburzony, a powietrze zawibrowało, mierzwiąc włosy Akane, tylko że Tony w tej chwili nie wiedział jak to zatrzymać.
    - Zawaliłem okay?! Chyba pierwszy raz w życiu nie myślałem, kiedy się zgadzałem na takie warunki! Ale nie sądziłem... nie sądziłem, że głupia kolacja i to jeszcze z kolesiem, którego znasz... będzie dla ciebie aż takim wyzwaniem! - warknął rozjuszony do granic możliwości. - Wybuchnę tu! - poinformował ją, ale tym razem nie mówiąc metaforycznie. Faktycznie był na tyle rozemocjonowany, że nie kontrolował tego co działo się wokół niego.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  38. - Przecież cię proszę! - krzyknął na nią, czując że sytuacja kompletnie wymknęła mu się spod kontroli. Nie wiedział czy powinien teraz krzyczeć czy płakać, a jej słowa wcale mu nie pomagały. - Proszę cię, żebyś z nim poszła na jedną, małą randkę. Nawet ci mówię, że pogadam z Ryu i go udobrucham - cały się trząsł od tych wszystkich emocji, ale gdy otworzyła drzwi nie ruszył się z miejsca. Głównie dlatego, że jego uparta natura wzięła górę. Niespecjalnie pragnął popsuć jej pokój. Oj nie.
    - Nie jesteś towarem! - obruszył się jeszcze. - Nigdy nie byłaś! - warknął. - I wrzuciłem na luz! Zapomniałaś już na co się zgodziłem?! To już chyba bardziej sobie poluzować nie można! - wrzasnął, wyzwalając z siebie fale powietrza, które roztrzaskało dach, wyrwało drzwi z zawiasów, a łóżko... no cóż. Stało się. Dopiero wtedy oparł dłonie o kolana dysząc ciężko.
    - Możesz spać u mnie. Wyniosę się stamtąd - wymamrotał, zły że w ogóle coś takiego zrobił. Oddychał nieregularnie, ale emocje wreszcie opadły do tego stopnia, że mógł myśleć trzeźwiej.
    - Dzięki wielkie za pomoc Żabencjo. Wiedziałem, że na ciebie zawsze można liczyć - odburknął jej, wymijając ją w progu i główkując już nad drugim planem. Skoro nie udało się w ten sposób... to może uda się inaczej. Gdyby tak po prostu wszystko przygotował i zaprosił ją na przeprosinową kolację? A zamiast tego zjawi się Gave? To mogło się udać.
    Zgrzytnął zębami. Ta... ale potem Akane nie odezwie się do niego do końca życia. Nie był pewien czy to takie warte wszystkiego. Przykucnął przy rozwalonych drzwiach i podniósł je, opierając o ścianę jej pokoju.
    - Naprawdę nie pójdziesz z nim na małą randkę? Akane... przecież to nic wielkiego... - westchnął przeciągle. - Przecież on będzie trzymał łapy przy sobie...


    Tony

    OdpowiedzUsuń
  39. Acair wzruszył lekko ramionami i skrzywił się okropnie na to całe zapewnienie, że przez naukę był skreślony. Aż mu się smutno zrobiło, a jego serducho wynalazcy i naukowca zaczęło wylewać tonę łez.
    - Nic dziwnego, że naukowcy rzadko kiedy mają żony - westchnął przeciągle, ponownie zarzucając wędkę po kolejną rybkę. - No co ty... - nie zwrócił uwagi na to, że się podobnie do niego nazywa. - Aclaria to jedna z najabardziej popularnych rybek tutaj. Smakuje wyśmienicie zrobiona na ognisku, ale i ugotowana. Jest... hm taka miękka i delikatna... ale ma sporo ości - wyjaśnił jej tylko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  40. Gave uniósł wysoko brew.
    - No jasne, zwal wszystko na swoje duszki - pokręcił z niedowierzaniem głową. - Zasłaniaj się dalej, a jak już duszków zabraknie to czym się zasłonisz, hm? - spojrzał na nią z wyraźnym niedowierzaniem. - Ach no tak... kontaktem ze mną i moim wpływem na twoje zachowanie. Ma sens - pokiwał lekko głową. - Tak, czuję się nie zrozumiany i tak robię irracjonalne rzeczy i tak jestem irytujący - warknął, spoglądając jej prosto w oczy. - Ale nie wymyślam durnoctw, żeby usprawiedliwić swoje zachowania. Już taki jestem to wszystko, a jak komuś się nie podoba to sorry, ich problem - wypuścił ze świstem powietrze z płuc i pomasował się po skroniach, przez chwilę tylko głęboko oddychając i uspokajając się. Cholery przy niej można było dostać. Nawet jak nie mówiła z wyrzutem, jej słowa po prostu miały taki wydźwięk. No co zrobić. W tym jednym byli do siebie podobni...
    - Wiem, że ona tak nie traktuje, ale ja po prostu się tak czuję - przyznał tylko. - Jakbym był jakimś spadem, a że nieletni... przynajmniej tam u was to trzeba było go gdzieś dokoptować. Padło na Rei i jej rodzinę i to wszystko - wzruszył ramionami. - Nawet ze sobą nie gadamy - zauważył jeszcze, po czym wywrócił oczyma. - A wracam... bo no jesteśmy w innym świecie, dziwnym świecie... wracam bo tu jednak jakoś najbardziej przypomina... - zabrakło mu słowa. "Dom"? Nie, to zbyt duży wydźwięk ma. - ... po prostu jest znajomo - bąknął na koniec, odwracając się od niej i zerkając w niebo.
    - Hm? - uniósł wysoko brew i wszedł na kolejną skałkę i to na niej zaczął wyprawiać taniec połamaniec, z nieudolnym trzęsieniem tyłka i dziwnymi ruchami rąk. - O Słonecko, kryję w sobie niestworzone pokłady talentów - rzucił ze śmiechem, ruszając dalej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  41. Tony zacisnął mocno wargi słuchając jej słów. Zagalopował się, tak. Źle zrobił... owszem. Doskonale o tym wszystkim wiedział. Nie musiała mu tego mówić. Oddychał teraz spokojnie, upewniając się, że do najgorszego nie dojdzie. Już nie.
    - Może dla ciebie - mruknął. - Może dla ciebie poderwanie Yumiego jest proste - żachnął się. - Nic nie musisz zrobić, a on już do ciebie leci - dodał zagryzając mocno wargi, a na komentarz o "nauce" zacisnął mocno pięści. - Żałuję, że pozwoliłem wplątać się w te całe emocje - mruknął bardziej do siebie niż do niej. Nie dało się ich podpiąć pod naukę, wyjaśnić tego całego mętliku, które teraz tworzyły w jego głowę.
    - Czego nie rozumiem? - spojrzał na nią, zgrzytając przy tym lekko zębami. - Nie rozumiem dlaczego nie możesz się z nim po prostu spotkać. Przecież nawet nie musisz tego traktować jako randkę - zauważył zaciskając mocno pięści. - Bo chyba nie chodzi o spotkanie jeden na jednego, bo przecież takie masz z nim bardzo często i jakoś nie robisz wielkiego "halo". Z boku wygląda to na randkowanie. Gdyby faktycznie tak mocno mieszał ci w głowie, to może sama wpadłabyś na to, że takich spotkań nie chcesz... - spojrzał gdzieś w górę. Cholerne emocje! Wciskały w jego usta słowa, których nie chciał mówić. Zacisnął mocno szczękę.
    - Jest mi równie przykro - odparł nareszcie w miarę spokojnym głosem. - Że moja przyjaciółka potrafi tak pięknie drwić z moich uczuć - dodał, obejmując spojrzeniem zniszczenia, które zrobił. - Przykro mi, że nie chce mnie zrozumieć, tylko dlatego że osoba na której mi zależy jest z rasy której nie lubi - dodał zaraz. - I rozumiem traumę, Akane. Rozumiem, że się ich boisz... ale dobrze wiesz, że nie każdy Skrzelak jest taki sam. To jak z nami ludźmi... nie każdy będzie chciał cię zabić - wymamrotał beznadziejnie, uderzając przy tym pięścią w ścianę budynku.
    - Możesz przejąć mój pokój i nie mówię to z łaską - warknął. - Po prostu... no sam narobiłem tu zniszczeń i ci je naprawię. A do tego czasu zajmij mój pokój i tyle - mruknął cicho, bo akurat z tym domem autentycznie było mu głupio. Zdecydowanie nie po to przyszedł. Nie po to żeby jej mieszkanie burzyć.
    - Przepraszam - mruknął nagle. - Za ten pokój i za tę randkę z Gavem... ale nie sądziłem że to będzie aż tak trudne dla ciebie, skoro właściwie raz po raz z nim na takie chodzisz... - wymamrotał tylko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie rozumiał. Nie tak do końca, bo co z tego że Gave sobie myślał co chciał? Przecież on się z nią tylko droczył. Tak to wyglądało z jego punktu widzenia, ale tym razem postanowił po prostu to przemilczeć. Ugryźć się w język. Akane i tak by to przeinaczyła na swoje i tyle z dyskusji by było.
    - To ty zaczęłaś się drzeć - zaprzeczył zaraz, wsuwając dłonie w kieszenie. - Ja cię tylko zapytałem, ty zaczęłaś się drzeć, więc nie pozostałem ci dłużny - mruknął ściskając pięści i patrząc jej prosto w oczy. - Nie przekreślam naszej przyjaźni dla laski. Teraz wyolbrzymiasz konkretnie, bo... no właściwie nie wiem czemu. Nie podoba ci się, że coś poczułem? I przestań pieprzyć o umoczeniu, jakbyś zazdrosna była - bąknął. - Tak, umoczyłem. I co z tego? Nic wielkiego. Fajne i przyjemne, ale nie dla tego... no nie o to chodzi - warknął, chodząc teraz w kółko i jednocześnie zbierając jeszcze trochę drewna.
    - Sposób w jaki... co? - spojrzał na nią wbity w ziemię. - To nie był sposób, nie planowałem pieprzonych łez. Same popłynęły. Nie jestem aż tak wspaniałym aktorem, ale najwyraźniej i ty mnie nie znasz - wymamrotał. Owszem chciał zacząć od początku i owszem liczył, że weźmie ją na litość, ale łzy... łzy nie były planowane. Nie chciał ich i nie chciał tych całych emocji.
    - Może i by wystarczyło - dodał zaraz. - Ale uniosłaś się emocjami i ja też... - odłożył kolejny kawałek drewna. - Ty naprawdę myślisz, że wysadziłem ci pokój bo chciałem? Serio? - uniósł wysoko brew. - Nie kontrolowałem tego. Super niespodzianka, co? Ja też mam gorsze dni, tylko jakoś... - wydmuchał powietrze z płuc. - ... mam gorsze dni jak Ty, Ryu czy Gave... - powtórzył znów zatrzymując się w połowie. - Tylko może, gdyby męczyły mnie duchy, umarłbym ze dwa razy, utknął w lesie i wrócił z kryształem, albo stracił brata bliźniaka i próbował się odnaleźć w swojej skórze... może wtedy byłyby one zauważalne - zgrzytnął zębami. - Bo nie, masz rację. Nie są takiej samej rangi jak te wasze, co nie? Biedny Tony zakochał się w prostytutce i to jeszcze w skrzelaku... myślisz, że nie wiem jak to brzmi? Serio? Wiem... doskonale, ale to nie znaczy że mogę sobie na to po prostu machnąć ręką. Bo nie mogę. Nie potrafię - warga mu zadrżała, ale tym razem odruchowo wyszedł poza jej pokój w razie kolejnej masakry.
    - Okay, nie zmieniaj zdania - mruknął tylko. - Przynajmniej odejdzie mi namawianie na to Ryu - westchnął ciężko. - Ale to może... - znów się zatrzymał, bo to co zamierzał teraz powiedzieć miało cholerny wydźwięk. Miał tupet, co nie? No w sumie zawsze miał. Odetchnął głęboko. - ...to może pójdziesz ze mną obrabować jakiegoś bogacza? Albo no... pomożesz mi znaleźć jakąś pracę? - wymamrotał. - Nie, ty nie masz pracować o to nie proszę... - dodał zaraz, co by za dużo sobie nie pomyślała i zbyt źle go nie odebrała, a widząc Niklausa westchnął ciężko.
    - To moja wina - oznajmił szybko. - To ja rozwaliłem jej pokój, nie ona - dorzucił zaraz. - Naprawię go... zrobię jej nawet antresolę. Nawet już mam pomysł na to jak to zrobić - objął wzrokiem całe pomieszczenie. To by nawet ciekawie wyglądało.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie mógł się z nią nie zgodzić. Po pierwsze - było świetnie, po drugie... wypadałoby znaleźć mniej publiczne miejsce. Tak i tak. Przytaknął jej więc, dalej z przyklejonym, szczerym uśmiechem na twarzy. Usiadł powoli i odszukał swoje walące się w wodzie ciuchy. Dobrze, że miał już swój pokój. Przynajmniej tłumaczyć się nie będzie trzeba. Wciągnął je na siebie, po czym popatrzył po Akane.
    - Masz ochotę na podwózkę na baranach? - zapytał wesoło, po czym, przykucnął tuż przed nią i machnięciem ręki ponaglił ją do zajęcia miejsca na nim. - To w takim razie powtórka w mniej publicznym miejscu... niekoniecznie dziś - rzucił swobodnie. - A właśnie... mówiłaś coś o drugiej plaży. Jak do niej dotrzeć? Powoli chcę poznawać wyspę i rejony poza nią - rzucił od niechcenia, a jak najlepiej to zrobić jak pytając przyjaciół. - Masz tu jakieś swoje ulubione miejsca?

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  44. W odpowiedzi wzruszył ramionami i posłał jej niewinny uśmiech.
    - No wybacz, ale jakaś tam czyhająca śmierć czy niewielka niewola jakoś mnie nie kupują - odparł szczerze, ale może to po prostu on nie uważał śmierci za koniec. Może tu był pies pogrzebany. Nie chciało mu się teraz w to wszystko wnikać.
    - Gavin czytał takie dziwne książki, a kilka z nich traktowało o stadium rozwoju nastolatków. Jednym z nich jest bunt. To wtedy nastolatkowie robią jakieś dziwne rzeczy, próbując odnaleźć swoje jestestwo - wzruszył ramionami po raz drugi. - Tak się właśnie zachowujesz. Jak taka nastolatka... a rozrastasz to do rangi nie wiadomo czego... co w sumie jest kolejnym potwierdzeniem buntu - zauważył tylko, po czym zastanowił chwilę nad jej słowami co do Rei.
    - To co? Mam po prostu do niej wpaść i rzucić "no siema, pogadajmy?" - wywrócił oczyma. To wyglądało mu na jeszcze mniej naturalne niż jego wypady. Rozumiał co miała na myśli, ale jakoś nie widział siebie samego w roli chłopczyka, którym trzeba się dogłębnie zajmować. Wolał już zachowywać wszystko dla samego siebie, a przynajmniej nie mieszać do tego tych, którzy i tak mieli za wiele na głowie.
    - O widzisz? Idealnie... czyli zaliczone. Zrobię Wam taki pokaz a potem razem pójdziemy do łóżka - puścił do niej oczko i przystanął przed przepaścią. To był ten punkt podróży, który przemierzał z asekuracją. Owszem doskoczenie do drugiej strony nie wymagało większego wysiłku, ale jeden fałszywy krok i kończyło się na skałkach.
    - Okay, teraz powinniśmy poćwiczyć zaufanie - odchrząknął, stając krok za nią i rozkładając ramiona. - Ty się teraz odchyl do tyłu, a ja cię złapię - oznajmił tak po prostu. - Potem zrobimy to jeszcze dwa razy i jakoś przeżyjesz lot z duchami na drugą stronę - pokiwał głową z całkowitą pewnością do tego co mówił.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  45. Acair nie wiedział co takiego robił. Popatrzył na wędkę i na tę Akane, po czym wzruszył ramionami i raz jeszcze przyjrzał się tym wędkom.
    - Pierwszy raz łowisz ryby? - zapytał. - Musisz tylko zwracać uwagę na końcówkę wędki. Wyczuć moment, w którym ryba dobiera się do haczyka i... - pociągnął swoją wyciągając kolejną rybcię. - ...pociągnąć - odparł tylko. - Kiepski ze mnie nauczyciel. Zwykle łowię ręcznie. No wiesz w strumieniach. Stajesz, obserwujesz i siup - zrobił zamach dłonią, żeby pokazać jej jak je łapie.
    - Do skrajności? To można przesadzić z nauką? - zdziwił się nie bez przesady. Zaczął zastanawiać się czy sam tego nie robi, ale w tej chwili nie miał zbyt wiele możliwości na tym polu. W tej chwili liczyły się tylko umiejętności przetrwania.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  46. Chłopak odetchnął głęboko i pokręcił przecząco głową.
    - Zamierzałem sprzedać łzawą historyjkę, bo nie sądziłem, że w jakikolwiek inny sposób się zgodzisz... - przyznał w końcu. - Ale... ta łzawa historyjka nie wyszła tak jak powinna... w teorii wyglądała dobrze, a gdy przyszło co do czego to nagle okazało się, że... - westchnął ciężko. - Że jestem tylko człowiekiem, który nie kontroluje swych emocji. W ogóle. Mam zerową kontrolę na tym polu - pokręcił lekko głową. - Zamierzałem ją sprzedać... tzn ugryźć to od tej strony, bo kiedy rano się obudziłem i dotarło do mnie na co się zgodziłem... - podrapał się lekko po głowie. - To sam nie mogłem w to uwierzyć - wydmuchał powietrze z ust i tak nagle przyciągnął ją do siebie, chowając w swoich objęciach. - Przepraszam, nie wiem co sobie wtedy myślałem. Widmo długu tak mnie dobiło, że chciałem to szybko załatwić, a Gave... wyszedł mi na przeciw z tą kwotą - wyrzucił z siebie. - Wiem, to mnie nie usprawiedliwia, ale ja też popełniam błędy. Większe i mniejsze... - wymamrotał. - Jak się okazuje, słaby ze mnie cyborg - zaśmiał się z własnego podsumowania. Sam się za takiego miał do tej pory. W większym lub mniejszym stopniu, ale za cyborga.
    - Tak, ja wiem... wiem że dawaliśmy ci przytyki, ale zwykle miałaś je po prostu gdzieś. A teraz postanowiłaś się zmienić i jakoś tak robisz to... bardzo radykalnie - wymamrotał w jej włosy, opierając na jej głowie swoją brodę. - Nie mówię, że źle... tylko wiesz z naszego punktu widzenia to tak jakbyś nagle, ni z gruszki ni z pietruszki dostawał kompletnie innego człowieka. Jakbyś nam uciekała, zamykała się przed nami... - wzmocnił uścisk, nie chcąc jej sprawiać bólu rzecz jasna, tylko pragnąc ją mieć teraz przy sobie. - To nie jest wyrzut, jasne? Tylko rozmawiamy... bo ja sam jestem winny wielu rzeczy. Przez to co się we mnie dzieje... nie wiem jak się zachowywać, nie wiem co mówić ani jak robić... gdzieś tam w głębi chcę to zablokować. Nawet udaje się na pewien czas, a potem wszystko wybucha - westchnął ciężko. - Kompletnie się w tym nie odnajduję i tak myślę, że ty... że może ty też w swoich zmianach się nie odnajdujesz. Chyba zabraliśmy się do tego od dupy strony... no ja na pewno - bąknął wzruszając ramionami i odsuwając ją od siebie.
    - Całą tą rozmowę... wyobrażałem sobie inaczej - przyznał. - Ale założyłaś te ręce pod klatką, jakby zamykając się na wszystko. Rzuciłaś, w moich uszach, pogardliwie o prostytutce, a potem zaczęłaś krzyczeć o Gavie i randce... i mi też puściły hamulce - westchnął jeszcze. - Za bardzo puściły... nie wiedziałem, to znaczy nie sądziłem... że coś takiego we mnie siedzi. No, że się do was porównuję... - puścił ją całkowicie i odsunął od niej. - A chyba tak... skoro porównuję do siebie nasze problemy... ich skalę, rangę...
    - Ech ale mówiłem serio. Wiem, że Ennis jest kurtyzaną. Wiem, że to jej praca, a jednak... serce jakoś tak przy niej mi przyspiesza i buzia się śmieje - wymamrotał i zaraz wzruszył ramionami. - Mówiłaś, że serce nie sługa... więc chyba wyślizgnęło mi się za bardzo... - mruknął, zabierając jej torbę i przeskakując przez barierkę. - Chodź... ulokujemy cię u mnie, zanim zabiorę się za robienie antresoli. Będziesz na niej miała łóżko i szafkę na ciuchy... - rzucił od tak. - A na dole postawimy biurko, jakieś krzesła dla znajomych i stolik, co by było na czym postawić kubki czy butelki - uśmiechnął się do niej szeroko. - Zaraz ci to rozrysuję... - dodał jeszcze.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  47. Westchnął głośno wkładając dłonie do kieszeni. Cieszył się, że miał to za sobą, przynajmniej ciotka w końcu da mu żyć i zaprzestanie rzucać kurwami na prawo i lewo. Przewrócił oczyma patrząc na nią z jakąś pobłażliwością.
    — Nie mam zamiaru, po prostu sądziłem, że lubisz się zabawić. Mój błąd, bo ja lubię i nie miałem zamiaru sobie tego odmawiać.. Ale cóż. Spoko, jak to się mówiło za czasów naszych starych — zarechotał, poruszając delikatnie brwiami w zawadiackim geście. — Nie sądziłem, że cię jeszcze zobaczę. Was wszystkich. Ciebie, Niklausa, Rei, Febe.. To.. dosyć spora zmiana i jeszcze nie jestem w stanie do końca się w tym odnaleźć. Nie mam ku temu możliwości, bo wszyscy są tak zajęci.. Dlatego proponuje ci wypad za wioskę, na kilka dni, żebyśmy mogli odnowić.. Znajomość. Tym razem nie będę chciał cię wyruchać, słowo żołnierza. Muszę kurwa odetchnąć od mojej starej a to dobra okazja.

    Yumi

    OdpowiedzUsuń
  48. Ryu roześmiał się serdecznie na ten osobliwy komplement dotyczący jego własnych pleców i uszczypnął jej pośladki kręcąc przy tym lekko głową.
    - Mówił ci ktoś, że jesteś dziwna? - zapytał jej cały czas się śmiejąc. - Wybierasz kościste niewygody od całkiem niezłych pleców Tonego - wywrócił oczyma powoli kierując się w stronę domostw. - Oj Żabo... ale dziękuję. Moje plecy czują się zaszczycone, mogąc nieść takie chuchro na sobie - wyszczerzył się i nawet podskoczył dla lepszego efektu.
    - To jesteśmy umówieni. No wiesz, mama trochę mnie oprowadziła ale to nie to samo co wy... - przyznał szczerze. - Poza tym jest tu tyle rzeczy do poznania, że aż w głowie się od tego kręci - dodał z lekkim uśmiechem na twarzy. - Jak tu już trochę odetchniemy... a ty będziesz miała ochotę... to może wybierzemy się w taką małą podróż po okolicznych wioskach? - zaproponował od niechcenia, zwyczajnie ciekaw tych wszystkich istot, które tu żyły. Do tej pory miał do czynienia głównie z mieszkańcami lasu, lub tymi którzy przyszli po kryształy... a ci zwykle byli wykokszeni na maksa. Teraz wypadało zapoznać się z pozostałą gamą ras i może nawet zdobyć paru przyjaciół.
    - O... baza z domkiem brzmi nieźle - przyznał szczerze, zaraz śmiejąc się lekko. - Będziemy wieszać bieliznę na drzewie tuż przed polaną i każdy będzie wiedział o co chodzi - uśmiechnął się do swych myśli. - Chociaż Tonego to pewnie nie powstrzyma... wpadnie popatrzeć i notatki zrobić...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  49. - Głupia jesteś, wiesz? - blondyn jęknął przeciągle. - Jesteś tak samo głupia jak byłaś... więc myślę, że ta stara Akane wcale nie zginęła. Bo po co miałaby ginąć i nie zabierać ze sobą najgorszej cechy możliwej? To marnotrawstwo - zauważył pół żartem i pół serio, ale zaraz odetchnął głęboko.
    - A tak całkiem poważnie... nie - rzucił krótko. - Ta stara Akane nie zginęła, ale ty chyba po prostu starasz się ją tam zakopać czy coś. No nie wiem... - wzruszył ramionami. - Jak dla mnie... to po prostu wygląda jakbyś chciała się zmienić i robiła to na siłę. Jakoś tak... nagle zaczęłaś na wszystkich fukać, gniewać się, częściej wybuchać... hej, a może ty też masz po prostu taki problem z emocjami jak ja, co? - zaproponował jeszcze, po czym wzruszył ramionami. No przecież nie był psychologiem. Nie znał się na tym wszystkim.
    - Jedno jest pewne. Jesteś tą starą Żabencją z modyfikacjami. Nie powiesz mi, że nie czytałaś historii o przeżywaniu śmierci klinicznych, co nie? Każda taka zmieniała człowieka trochę. Ciebie to też dotknęło, ale jako, że zawsze byłaś uparta to ... o zobacz! Uparta... to też nie zniknęło. Klapa jak nic. Widzisz? Teraz to już na pewno wiadomo, że jesteś tą starą - uśmiechnął się do niej lekko i poklepał ją po tym małym łebku. - Głupia i uparta... mam dalej wymieniać, czy wystarczy? - zapytał jej zaraz.
    - To ja już chyba wolałbym wrócić do mojego trybu cyborga - westchnął szczerze. - Nie wiesz jak to zrobić? Jakbyś znalazła sposób... to nie bądź świnia tylko się nim podziel, dobrze? Naprawdę jakoś nie podoba mi się ta cała sprawa uczuć. One są jakieś śliskie... - wzdrygnął się na samą myśl o kolejnych wybuchach na tym tle.
    - Żabencjo... nie ufasz moim projektom? - uniósł wysoko brew i patrzył tak na nią z wyraźną dezaprobatą w oczach. - A ja chciałem ci jeszcze dorobić zjeżdżalnię... - pokręcił lekko głową. - W takim razie postanowione. Przyklepiesz projekt, a ja wykonam zupełnie inny - dodał śmiejąc się pod nosem i prowadząc ją spokojnie do ich własnego domku. Nie mieli daleko, zważywszy na fakt, że Niklaus i Meliodas postanowili wybudować się niemal obok siebie. Jasne z przestrzenią wokół, ale znów nie tak dużą.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrz jak pasi do mojej 'MAKUMBY" xD Idealnie xD

      Usuń
  50. Acair parsknął śmiechem, kiedy wspomniała o wprawie i zaraz wzruszył ramionami.
    - Na początku nie miałem wędki... i byłem spragniony, bez kasy bez niczego... - odparł szczerze. - No to kiedy doczłapałem się do strumienia to najpierw długo piłem, a potem próbowałem złapać rybki. Nie szło dobrze, ale wiesz... praktyka czyni mistrza - wyszczerzył się do niej, po czym roześmiał się jeszcze głośniej na tego jej wodorosta.
    - Wiesz... to może je połów i zrobimy zupę z wodorostów? - zaproponował. - Ale tak ten... ona nie jest dobra - zastrzegł sobie. - Zapełnia żołądek, kiedy faktycznie jest się głodnym - skrzywił się jeszcze, podając jej swoją wędkę i stając za nią. Przytrzymał jej dłonie na drążku.
    - Obserwuj linkę... - poradził, samemu patrząc na nią jak zahipnotyzowany. - O czujesz? Napręża się.... teraz! - rzucił entuzjastycznie, gdy ryba powinna znaleźć się na wędce. I faktycznie była. Klasnął w dłonie radośnie po czym uśmiechnął się do niej szeroko.
    - To twoja pierwsza zdobycz - pochwalił ją. - A Tony... myślisz że będzie miał dreszcze jak zacznie ze mną rozmawiać? - zainteresował się. - A może on wcale nie chce z nikim wymieniać się pytaniami? Przecież nie każdy chce. Ty chcesz? Masz tyle pytań? Czemu ich nie zadajesz? Przecież to takie fascynujące. Świat jest pełen niezbadanych rzeczy! - wyrzucił dłonie do góry, zaraz chwytając jej wędkę i po raz kolejny ją zarzucając.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  51. Miała rację. W jego mniemaniu wizja śmierci nie wyglądała tak źle. Nie bał się jej, wiedząc że i tak po śmierci czeka na niego ciepła posadzka i będzie miał co robić. Może nawet więcej niż w życiu realnym. Nie skomentował nawet tej pokojówki. Co jak co, ale wizja Akane jako jego własnej "podaj, przynieś, pozamiataj" kusiła i był w stanie poruszyć wszystko, aby ją spełnić. Uśmiechnął się do swoich myśli.
    - Ja bym się o tę pokojówkę nie martwił. Już szybciej o jej obowiązki - poruszał zabawnie brwiami, po czym wysłuchał jej pitu pitu o tym całym buncie-nie-buncie.
    - Tak jasne - mruknął tylko. - A co ty myślisz? Że bunt to tylko na tle "nienawidzę rodziny"? - uniósł wysoko brwi. - Matko... a ja myślałem, że to ja jestem w te klocki słaby - wywrócił oczyma. - Ty po prostu nie chcesz przyznać, że masz bunt i tyle w temacie - rzucił krótko. Roześmiał się serdecznie z jej niepewnej miny i zarzutu o nie dość duże informacje.
    - Nie pytałaś o drogę, Słonecko - zauważył luźno i klasnął w dłonie, rozkładając ramiona. Kiedy niepewnie zaczęła swobodnie opadać w tył zrobił krok w przód i grzecznie ją złapał. Nie widział sensu w innych zabawach. - Świetnie ci idzie - pochwalił ją niczym znawca. - No to powtórka - dodał zaraz znów się odsuwając. Po kilku razach uznał że jest już gotowa. - No to lecimy - wezwał kilka swoich duchów i objął Akane w pasie, pozwalając im działać. Swobodnie przelecieli nad przepaścią i już po chwili stanęli na suchym gruncie, a on... jeszcze dłuższy moment przytrzymywał ją w swych ramionach.
    - Nie było tak strasznie, co nie? - zauważył w końcu, wypuszczając ją z objęć i ruszając dalej. - Teraz już z górki... dosłownie - pokazał jej dłonią drogę. - Zejdziemy, wejdziemy w las, tam ścieżką przez trzy kilometry i jesteśmy na miejscu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  52. Nie zamierzał ciągnąc tematu. Sądząc po zachowaniu Akane to i tak by nie zdołał jej przekonać do swoich racji, a kłótnie były mu teraz co najmniej niepotrzebne.
    - Nie wiem - odparł na wysnucie podejrzenia co do skrzydeł. - Nigdy ich nie miałem, a to... - machnął dłońmi. - To nie jest takie normalne latanie - dodał, jakoś nie potrafiąc tego ubrać w słowa. Jego duchy mu pomagały utrzymywać się w powietrzu, mogły nawet utrzymać kogoś w pojedynkę, ale nigdy nie próbował pokonywać w ten sposób dłuższy odcinek. Głównie dlatego że nie widział w tym sensu, ale również dlatego, że po prostu zabierało to energię. Korzystał z tego w sytuacjach wyjątkowych.
    Popatrzył za biegnącą w dół Akane i pokręcił lekko głową, samemu nie ruszając w pogoń, tylko spokojnie schodząc w dół.
    - Tylko nogi nie skręć bo zostawię cię na pożarcie w lesie i tyle będzie z piwa - rzucił niczym martwiący się o wszystko ojciec.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  53. Chłopak popatrzył na nią w gruncie rzeczy nieźle zaskoczony. Naburmuszył się trochę czując, że gdzieś tam go obraziła przez to, że tyle tych pytań zadawał, a przecież bardziej ekscytująco było się dowiedzieć samemu, znaleźć odpowiedź. Skrzywił się przy tym lekko aż w końcu doszedł do wniosku, że nie ma co lamentować.
    - Nie rozumiem - odparł zgodnie z prawdą wyciągając kolejną rybkę i dodając ją do kolekcji. - Ja pytam, ale nie o wszystko pytam - sprzeciwił się jednak, bo temat siedział w nim jednak. Z rozpaczy odłożył swoją wędkę i usiadł nad brzegiem jeziorka, wsuwając nogi do wody. Chlapnął trochę wodą zapewne odstraszając resztę zwierzyny.
    - No bo o takie rzeczy jak seksualność, albo o uczucia, albo o sprawy teoretyczne to lepiej od razu zapytać. Przecież to się nie trzyma kupy żeby trzymać w sobie i no nie wiem czekać aż wybuchniesz? No ja bym wybuchł - przyznał szczerze. - Gdybym nie mógł odnaleźć rozwiązania niemal od razu i dalej trzymał a dochodziłoby więcej takich spraw i... - wyrzucił ręce do góry chwiejąc się lekko nad brzegiem. - ... wybuch murowany. Głupota - pokręcił lekko głową. - No bo zobacz - wstał znów na równe nogi i przystanął tuż przed nią. - Jak zapytasz to często nie dostaniesz jednej odpowiedzi. Jak ty mi dałaś te dreszcze... dalej ich nie rozumiem - przyznał ze śmiechem, trochę z tych z natury zażenowania. - Ale mam punkt zaczepienia i ta góra do wybuchu trochę zmalała. Zdecydowanie wolę mój sposób. Twój prowadzi do katastrofy - pokiwał lekko głową.
    - O ciągnij! - rzucił szybko widząc jak jej wędka się napręża i kończąc te swoje wywody automatycznie. - Będzie piękna sztuka - klasnął radośnie w dłonie, ciesząc się że Akane załapała wędkowanie. I to z jaką prędkością.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  54. Gave pokręcił przecząco głową. W gruncie rzeczy nigdy nie pytał Tonego o lot, nie prosił go o niego. Nawet nie przyszło mu to do głowy, ale teraz... będzie musiał to koniecznie nadrobić. Porównać to i owo. Może, gdyby poczuł jak to wygląda u Tonego to byłby w stanie podrasować swoje duchy na tym polu? To dopiero była myśl.
    - Nadrobię - zapewnił ją z jakąś taką szczerą radością w głosie. Oczy mu świeciły, kiedy kombinował już jak to wszystko ugrać. - Uważaj! - krzyknął widząc co się kreuje. Przyspieszył nawet automatycznie, ale nie zdążył a Akane wylądowała na plecach, śmiejąc się przy tym lekko.
    - Zdecydowanie brakowało - fuknął na nią. - Uważaj trochę na siebie - bąknął już teraz wreszcie do niej docierając. - Nie, niestety nic takiego mi jeszcze w oczy się nie rzuciło... ale możemy podpytać o to mieszkańców. No wiesz... jakoś im wyjaśnimy, że dzidzia, mleko... i może coś nam podsuną? - zaproponował od niechcenia, co w sumie nie było takie głupie. Godzina była jeszcze młoda, mogli zacząć od szukania krowy, a skończyć w pubie z trzema krowami na uwięzi.
    - Umiem - rzucił zaraz. - Przecież Meliodas mnie w obroty wziął... ty myślisz, że jemu da się trochę uszczuplić energii bez dziwnych wygibasów? - skrzywił się lekko. - Co chwilę ląduję na piasku - westchnął przeciągle i złapał ją od tyłu. - Ale gwiazdy nie umiem... - dodał zaraz. - Gavin kiedyś próbował, ale nie szło.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  55. - No nie wiem... - odparł dalej ją trzymając i patrząc jej prosto w oczy. - Coś lubisz ostatnio uciekać - zauważył tylko puszczając ją wreszcie i znów ruszając ścieżką prowadzącą do wioski.
    - Nie wszystko na raz - pokręcił głową. - Gwiazda to bajer, może poczekać. Ważniejsza jest krowa, a najważniejsze piwo. Mają tu takie świetne. Nie ciemne i nie jasne... takie pośrednie - rzucił niczym znawca piwa. - Jest całkiem smaczne, bo nie jest aż tak gorzkie... bo piłaś już piwo, nie? - uniósł wysoko brew w górę. Mocniejszy trunek piła, nawet przy nim, ale o piwie nigdy nie przyszło im jeszcze rozprawiać.
    - A tak z innej beczki... gadając kompletnie o pierdołach - zmienił temat. - Co byś chciała na urodziny? Albo dzień kompletnego świra?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  56. - Jakoś ta twoja jest jakaś dziwna - Acair pomachał rękoma jakby odganiając od siebie natrętne muchy. Zmarszczył przy tym nos i zaklaskał w dłonie kiedy ryba została ujarzmiona. - Szybko łapiesz! - uniósł kciuki w górę. - Mnie to zajęło trochę dłużej... - przyznał szczerze, wyciągając już chyba ostatnią rybkę na kolację.
    - Piękne sztuki. Wystarczy? - zapytał jej zaraz, bo przecież mówiła o całkiem pokaźnej gromadzie, a tu w wiaderku pływało 5 rybek plus jedna rybka gigant. - No i ja tam nawet podrywać nie umiem a ty o podrywie... - bąknął. - Coś tam wiem, bo mnie taki jeden pouczył przez doświadczenie - zarumienił się trochę na twarzy. - Ale kobiety nagiej jeszcze nie widziałem - szepnął konspiracyjnie i zaraz spalił takiego buraka, że aż zachwiał się na nogach i zamiast utrzymać wpadł wprost do wody. O rany! Po co on gada takie rzeczy! Nienormalny, głupi, idiota!

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  57. Własnoręcznie robiony prezent? No jaja sobie robiła z niego ewidentnie. To już by musiał zaczynać, żeby do urodzin zrobić. Hm... przyszło mu do głowy że pójdzie Shiyę pomęczyć o nauki strugania w drewnie, bo ta strugała sobie łuki to może i wędkę wiedziała jak zrobić.
    - Dobra, zakodowane - stwierdził tak na przyszłość. - Całkiem dobrze... poznałem Gildię Złodziei, jest też Gildia... - zamrugał, patrząc jej prosto w oczy i rozdziawiając usta, po czym wybuchnął gromkim śmiechem. - Aha, nie o takie informacje ci chodzi - rzucił luźno zażenowany że z góry założył iż pyta o te jego wyjścia i zbieranie informacji o Mathyr.
    - Wiem, że lubię walczyć mieczem, ale sztylety też są przydatne. Wiem, że mam paskudną manierę zatrzymywania ostrza gołą ręką i potem cierpię, bo goi się to diabelstwo za długo. Bardzo lubię... o te... - wskazał dłonią niebieskie owocki łudząco przypominające wyglądem jagody. - Posmakuj, wyglądają jak jagody ale w smaku są pomiędzy maliną a poziomką - rzucił zrywając kilka owoców i kładąc je na dłoni Akane. - Kolor? Eee... chyba czarny? Nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym - wyjaśnił. - A na urodziny skombinuj mi psa. Najlepiej takiego małego i nie bardzo strasznego, co by Maryl się go nie bała - rzucił wesoło.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  58. Acair naprawdę nie chciał wychodzić z tej wody. Jeszcze chwilę siedział tak w niej zanim przyjął jej pomoc.
    - Ale przecież nie każę się rozbierać - jęknął. - Tylko mówię... no nie widziałem nagiej kobiety, a ty już mężczyznę widziałaś? - zainteresował się zaraz niezrażony jej przytykami co do własnej bezpośredniości, pomógł jej wziąć rybki. Przycisnął wiadro do własnej piersi, co by na pewno nie stracić żadnej ze złowionych przez głupie wywrotki.
    - Nie wiem czy trzeba umieć - przyznał szczerze. - No właśnie w tym rzecz, że ja nie wiem... no i chyba nie umiem, albo nie wiem że umiem - zakręcił się trochę i roześmiał lekko. - Okay, wracajmy bo jeszcze trochę a pomrą z głodu... - zauważył luźno.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  59. - No nie? - przyznał jej rację pakując sobie do buzi parę jagód i wcinając je ze smakiem. - Są dobre i nie martw się... jakbym chciał cię otruć to dałbym ci inne - zapewnił z niewinnym uśmiechem na twarzy. - Nie dasz się odesłać? - uniósł wysoko brew. - Już ja znajdę i na ciebie sposób. Naślę na ciebie mojego ojczulka z buziakami od niego to od razu dasz się odesłać - puścił jej oczko, zrywając jeszcze trochę owoców i wpychając je do swojej torby. Do odpowiedniej kieszonki, tak na czarną godzinę.
    - A Rei robi z nich lemoniadę... to jest taką "alla". No wiesz woda i owocki i je gniecie i już... dobra jest - dodał jeszcze. - Jak się ma dość samej wody to całkiem dobra lemoniada - poprawił się zaraz.
    - Tak, psa. Nie wiem jakoś tak... jak o nich pomyślę to zawsze miałem ochotę na takiego - wzruszył ramionami, a gdy zadała pytanie o urodziny zmarszczył lekko brwi. - Ale czemu? - zdziwił się. - Przecież to też moje urodziny. W tym samym dniu przyszliśmy na świat... no to czemu mam je zmieniać? - nie bardzo to rozumiał. - Ale wymyślasz... - westchnął przeciągle. - Ty się ten swój styczeń zmieniaj jak ci nie pasuje, a mnie zostaw w spokoju - burknął nie bardzo wiedząc o co tak naprawdę jej chodziło. Znaczy jej wyjaśnienie rozumiał, ale jakoś nie widział związku z samym sobą.
    - Lubię ją - przyznał szczerze. - Ma jakieś 8 lat, ale mogłem ją źle zrozumieć. Wiesz dopiero się uczę Terrańskiego. Podobno i tak nieźle mi idzie - wyszczerzył się do niej. - Za każdym razem rozumiem więcej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  60. - Chcesz się założyć? - uniósł wysoko brew. Był pewien, że przy odpowiedniej zachęcie ojciec jednak byłby skory mu pomóc, a zachęta... no cóż takie trudne to znowu nie było.
    - Nie ma za co. Podziękuj Rei - odparł wesoło. Przecież nie będzie sobie czyichś zasług przypisywał. Nie sądził też, żeby Rei miała mu to za złe. To był bardzo prosty przepis.
    - O... na ciebie to szczekać będzie na pewno. Nauczę go reagować szczekiem jak tylko cię wyczuje - puścił do niej oczko. - Tak wiesz, co bym zdążył się przygotować na kolejne dawki wredoctwa - dorzucił tylko, a na sprawę ze zmianą daty tylko machnął ręką.
    - Oj nie martw się... na pewno mi się nie pokićka - dodał zaraz spokojnie. Skrzywił się, gdy poprosiła by powiedział coś po Terrańsku. Nie przepadał za pokazówkami, ale z drugiej strony byli teraz tylko we dwoje, więc co mu szkodziło.
    - Eres fermosa e inusual. Malo e terrible - rzucił szybko, po czym wzruszył ramionami. - A to jeszcze trochę, chociaż ona łapie szybciej. No wiesz... dzieci jakoś łatwiejsze obycie z językiem mają - wymamrotał.
    - A właśnie... może chciałabyś spróbować utworzyć ten pokój w umyśle, co? - zaproponował znienacka, bo chodziło mu to po głowie. - Jakbyś chciała to mogłabyś wejść do mojej głowy... a ja ci pokażę jak to mniej więcej wygląda - rzucił jeszcze niezobowiązująco. - No ja do twojej nie wejdę, nie umiem takich rzeczy - wyjaśnił skąd pomysł na wejście w jego tereny.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  61. Omal się nie przewrócił słysząc to pytanie. W gruncie rzeczy bardzo dobre pytanie i całkiem logiczne. Nie zastanawiał się nad tym. Przygryzł mocno wargę przez chwilę myśląc nad odpowiedzią, ale wreszcie wzruszył ramionami.
    - Sam nie wiem - przyznał szczerze. - Poznałem takiego kolesia... który pomógł mi z ręką... tzn opatrzył ją. Pius się nazywał - odchrząknął. - Ale Pius chciał zapłaty a ja nie miałem czym... no i wiesz... zaproponowałem mu że zrobię wszystko, a on chciał seksu - wzruszył ramionami. - No jakoś tak wyszło - bąknął. - Potem poszedłem spłacić dług bo wisiałem mu drugą rundę... generalnie było całkiem przyjemnie - rzucił jeszcze wzdychając ciężko. - Ale nie rozumiem naszej relacji... nie pytaj o nią. To pogmatwane i hm... no chyba jesteśmy po prostu kumplami od seksu - wzruszył ramionami po raz kolejny zazdroszcząc jej szczerze, że widziała nagiego mężczyznę a on jeszcze kobiety nie. No co za sprawiedliwość! A przecież był od niej starszy!
    - A ty jak sobie wyobrażasz pierwszy raz? W łóżku? Na kanapie? A może w naturze? - zainteresował się zaraz.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  62. Roześmiał się serdecznie i podskoczył z nią jeszcze raz. Od tak dla podroczenia się z dziewczyną, po czym pokręcił lekko głową.
    - Szczerbata Żaba to i tak urocza Żaba - zapewnił ją wesoło, ale po ugryzieniu w ucho, mruknął przeciągle. - Ale masz rację... tego byśmy nie chcieli. Te twoje zęby są zbyt przyjemne - rzucił wesoło, jakoś tak odsuwając troski na bok. Miał do tego prawo, co nie? Miał prawo po prostu żyć. Choćby i przez tydzień czy dwa. Martwić będzie się później.
    - Super - szczerze się ucieszył, że taka wędrówka wchodzi w grę. - To ogarniasz siebie, ja tyje chociaż te dwa kilo i idziemy na rekonesans - stwierdził spokojnie i musiał przyznać że tego mu brakowało. Takich małych przyjemności. Szaleństwa z nutką adrenaliny, ale niekoniecznie niebezpiecznego szaleństwa. Zwykłej zabawy. Nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo mu tego brakowało.
    - Wiesz co jest fajne w tym świecie? - zapytał jej zaraz, ale nie trzymał długo w niepewności. - Brak szkoły - uśmiechnął się do swych myśli. - Koniec z matmą! - okręcił się z nią dookoła i omal nie stracił równowagi, ale szczęśliwie udało mu się ładnie utrzymać się na nogach. - I to, że jesteśmy już wszyscy razem... - dodał zaraz, po czym wybuchnął gromkim śmiechem na wiadomość o iluzji z herbatką.
    - Herbatka nie przejdzie. Przecież to Tony. Od razu się zorientuje, że coś tu nie gra - skwitował. - Ale może jakieś zawody z rzucaniem do celu, albo knocenie własnego alkoholu... myślę że taka iluzja miałaby większe szanse na powodzenie.

    Ryu
    -

    OdpowiedzUsuń
  63. - Sama temat zaczęłaś - pogroził jej palcem przed oczyma. - To tak dla przypomnienia, ale jasne. Już milknę, a Gave... no Gave to Gave. On nie potrafi usiedzieć na tyłku dłużej niż 48 godzin. Poza tym czasem mam wrażenie, że dom go "parzy" - zauważył spokojnie. Obserwacje akurat miał dopracowane w najmniejszym szczególe, a Gave był interesującym obiektem. Uczącym się dopiero życia rodzinnego z oceną mierną na szynach na świadectwie z tego przedmiotu.
    - Wredna z Ciebie Żabencja. Tak mi skrzydła podcinać, kiedy już wizja wbiła się do głowy... - zrobił żałosną minę, ale zaraz westchnął ciężko na jej kolejne pytanie. A gdyby on to jeszcze wiedział? Zadurzył się, jasne... ale nie umiał w podrywy ani w randki.
    - Myślałem, żeby ją wziąć na spacer, albo przynieść kwiaty. Zaprosić tu na coś... no np na ognisko albo na spotkanie. Jakaś kolacja... ale to wszystko to pomysły rodem z tanich romansideł. Kompletnie się nie znam na tych podrywach czy randkach - wyznał jej trochę przerażony tą wizją. - A tym bardziej gdy mówimy o kobiecie czy facecie... powiedziałaś mi przed chwilą, że Yumi będzie łatwy, ale... no ja kompletnie nie wiem jak się za to zabrać. No bo co? Mam podejść i poruszać zmysłowo bioderkami? - zaczął wykonywać przed nią ten gest i zaraz schował twarz w dłoniach. - Przecież ja kłoda jestem. Tańczyć nie umiem... - westchnął ciężko, dochodząc do wniosku, że mimo teorii w małym paluszku... to w życie romantyczne jest kiepski.
    - Ech Gave ma dwa na szynach z życia rodzinnego, a ja chyba jeden z plusem w romanse... i ten plus jest mocno naciągany - burknął zły na samego siebie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  64. Nie wyobrażał sobie. Pokręcił z rozbawieniem głową, a komplement o tym zwykłym Ryu czerpiącym radość z małych przyziemnych rzeczy przyjął skinieniem głowy.
    - Ten Ryu jeszcze czasem szwankuje, ale powoli udaje mu się wyjść na światło dzienne - rzucił swobodnie, nawet się nie obruszając w tym temacie.
    - WF? - zmrużył lekko oczy i bez uprzedzenia ruszył biegiem przed siebie. - Jeszcze nie jest z nim tak źle - zapewnił ją przystając po jakiejś minucie biegu i chwilę oddychając szybko. - Ale tak... przyda się - zgodził się z nią. Reszta drogi upłynęła im na rozmawianiu o przyziemnych głupotach i kiedy dotarli do jej domu, postawił ją na ziemi.
    - Dziękuję za dzisiaj - ucałował ją mocno na pożegnanie. Mieszkali teraz tak blisko siebie, że nie musiał dodawać o widzeniu dnia kolejnego. Był pewien, że raczej prędzej niż później ich drogi choć raz się przetną.

    Ry

    OdpowiedzUsuń
  65. Słuchał tej jej analizy uważnie, kiwając przy tym lekko głową. Owszem miała sporo racji, może właściwie większość. Przyznał jej więc racje, po czym uśmiechnął się do niej lekko.
    - Nie będę cię do niej przekonywał - obiecał spokojnie. - Tylko wyrażę tu swoje zdanie - dodał, żeby było jasne, że niczego od niej nie oczekuje, ale że miał co nieco do powiedzenia to po prostu musiał to zrobić. Inaczej najprawdopodobniej by się po prostu udusił. A przynajmniej męczył by się z tym do końca świata. - Hm myślę, że mogłabyś po prostu spróbować. Wyczaić na jakim etapie jest nasz byczek. Czy dalej twierdzi, że jego uczucia to uczucia Gavina czy już zbudował sobie jakieś emocje dotyczące twojej osoby a będące tylko jego własnymi - rzucił swobodnie, zaraz odpuszczając temat i dając porwać się do tego wirowania. Automatycznie spojrzał w dół obserwując swoje stopy, żeby przypadkiem na nią nie nadepnąć.
    - Okay, zero ruchów biodrami, a spacer jest ok - zakodował. - Nie wiem czy uda ci się mnie nauczyć... wydaje mi się, że w tym temacie będę opornym uczniem - to mówiąc niechcący nadepnął jej na stopę. - Widzisz? Nawet jak patrzę... słoń w składzie porcelany normalnie...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  66. Pokręcił przecząco głową, kiedy uniosła jego brodę. No jak niby miał się nauczyć nie widząc swoich nóg. To było tak nienaturalne że aż bolesne, ale po chwili wypuścił powietrze z płuc i spojrzał jej w oczy.
    - Wiruj do rytmu... wygłupiaj się i kołysz... - powtórzył po niej, starając się dość nieudolnie kopiować jej ruchy, przez co miał wrażenie że zamienił się w jakąś dziką małpę, która kompletnie nie kontroluje swoich ruchów. - Kurcze... ale jak mam wirować do rytmu jak nie znam rytmu? - zapytał jej zaraz. - Zanuć coś znanego... to może... może się uda - bąknął przerażony prozaiczną umiejętnością jaką był taniec.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  67. Nie potwierdził ani nie zaprzeczył tylko wzruszył ramionami ruszając przy tym zabawnie brwiami. Nie zamierzał jej tłumaczyć tych dwóch małych zdań, które wcześniej wypowiedział. Zamiast tego pokiwał głową.
    - O tak, przyda ci się trochę języka... to znaczy akurat źle nie trafiliśmy, bo Polski znają tu właściwie wszyscy. To język urzędowy no nie? - rzucił swobodnie. - Mimo to chyba warto poznać inne języki - przyznał po chwili, a słysząc o tym, że ma łatwiej wzruszył ramionami.
    - Nie wiem - odparł szczerze. - Może trochę... tylko ja też pamiętam... no wiesz mimo wszystko widziałem ten wasz świat, byłem w nim od czasu do czasu. Odczuwałem - wyjaśnił krótko. - Może nie brakuje mi tego jak wam, nie mam sentymentów, ale... no ta wiedza o tamtym świecie we mnie tkwi - wymamrotał, a na jej wątpliwości co do wchodzenia mu do głowy wzruszył ramionami.
    - I co takiego wyciągniesz? Torturowanie Ryu przy którym byłaś? Matkę, która mnie zabiła? Gavina przeze mnie podjudzanego do różnych rzeczy? Mordowanie kota przybłędy? Albo... ojca co potrafi uderzyć jak się coś źle powie? - zapytał jej wzdychając ciężko. - Większość moich wspomnień znasz... możesz co najwyżej natknąć się na jakieś wspomnienia z lochów, albo z Onyx i inne takie... nie mam specjalnie dużo do ukrycia - zbliżył się do niej i przyciągnął do siebie, żeby jego usta znalazły się tuż przy jej uchu. - Nawet penisem nie macham na prawo i lewo... - szepnął i odsunął się od niej, unosząc lekko brew. - To najlepszy czas na takie eksperymenty, ale oferta wygasa za 30 sekund. Jeśli się nie zdecydujesz więcej jej nie złożę - zapewnił, rozkładając ręce i uśmiechając się do niej lekko. - 26 sekund...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  68. Nie oponował. Patrzył w jej oczy łagodnie. Obserwował te wirujące tęczówki, bo tak właśnie dla niego wyglądał ten jej pyłek, a w umyśle skupił się na jednym konkretnym wspomnieniu, które chciał jej pokazać. Na dodatek nie do końca swoim, bo skoro o wirującym penisie rozmawiali to właśnie tam postanowił ją zabrać.
    Wtedy ją poczuł. Tu w swoim umyśle, jako ciało obce. Obcą energię i wziął głęboki oddech, żeby z nią nie walczyć. Przystanął tuż obok niej, gdy tak obserwowała Gavina pokazującego jej swoje przyrodzenie.
    - Ale musisz przyznać... na tym tle miał jaja, co nie? - rzucił żartobliwie, klepiąc ją lekko po głowie. Ją... a właściwie jej projekcję umysłową. Postać, którą tam przybrała. - Czy mi się wydaje czy polepszyłaś sobie tu to i owo, hm? - zlustrował ją spojrzeniem i znów odetchnął głęboko, cały czas skupiając się na zapętlaniu tego wspomnienia. Skoro ona się obawiała, że mu wejdzie głębiej to on chciał w ten sposób trochę ułatwić jej sprawę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  69. - No bo wystrzeliłem więcej razy niż on... dlatego wisiałem mu jeden raz - odparł nie rozumiejąc dlaczego zapytała. Gdyby ktoś chciał go wykorzystać w ten sposób, Acair z pewnością by mu się dał i jeszcze podziękował, a może i przeprosił za swoje nieudolne umiejętności. Nawet tego nie rozpatrywał w tych kategoriach. Uśmiechnął się do niej lekko.
    - Tylko on lubił ostro... - dodał jeszcze. - No i ja innego sposobu nie znam, a ten był całkiem niezły - przyznał szczerze, po czym pokiwał lekko głową. - Dobrze, dobrze... - zgodził się z nią od niechcenia, chociaż nie bardzo wiedział o co jej chodzi. Jasne, uczucia mogły być problematyczne i Pius no był przystojny, ale Acair nie widział w nim swojego partnera... nie partnera do życia.
    - Chyba masz rację. Planowanie nie jest dobre, ale jakieś pomysły na pewno masz - zauważył wesoło. - Aha, długo? - zdziwił się. - Przecież jesteś w odpowiednim wieku do reprodukcji. Nie czekaj aż tak długo - poklepał ją lekko po plecach. - Bo to fajna zabawa, wiesz? Serio - dodał szczerząc się do niej jak pokręcony i przyciskając do piersi mocniej kubeł z rybkami.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  70. Tony cieszył się jej szczęściem. Naprawdę... tylko sam taniec wcale mu nie wychodził. Powoli dochodził do wniosku, że po prostu nie ma rytmu i kiedy ona przy dźwiękach "twist again" na, na, na, na... zjeżdżała nogami w dół na "na", on robił to na pauzę pomiędzy, czasem przyspieszając i wreszcie z frustracją siadając kompletnie na ziemi.
    - Tego się nie da ogarnąć - rzucił w jej kierunku z wyraźnym rozczarowaniem w głosie. - Umysł mówi mi co robić, a ciało nie słucha - wstał ponownie. - No sama zobacz! - spróbował klasyczną falę rękoma zrobić, co wyszło niczym geometryczna figura albo jeszcze coś mało falowatego. Sztorm lub fala rozbita przez statek. - Albo to... - zanucił znów "twist again" i specjalnie zwalniał rytm, żeby schodzenie nogami w dół jakoś do zwalniającego się rytmu dopasować. - Sama przyznaj... tancerzem to ja raczej nie będę.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  71. Dla niego to też było nowe doświadczenie. Jasne, wcześniej spotykał się w umyśle z Gavinem, truł mu dupsko i namawiał do złego, chcąc po prostu mieć jakąś rozrywkę, ale... to było zupełnie inne uczucie. Gavin był tu naturalnym przybyszem, Akane była intruzem i musiał naprawdę utrzymywać spokój ducha, żeby nie zacząć się przed nią bronić.
    - Ja? - spojrzał na nią z wyjątkowym powątpiewaniem w oczach i odetchnął głęboko. - Ja nie wiem jak cię widzę... wyciągnąłem to wspomnienie z odmętów skatalogowanych, bo szczerze? Nie chciałem żebyś za bardzo pałętała się po innych - wyjaśnił wzruszając ramionami i zatrzymując spojrzenie w momencie ściągania gaci przez Gavina. Złapał ją wówczas za rękę i wprowadził do środka wspomnienia.
    - Jakbyś chciała to pewnie dałabyś radę mi tu skopać dupę - dodał ze śmiechem. - Ty jesteś od takich sztuczek - mruknął podchodząc z nią do zamku ze wspomnienia i naciskając klamkę. Wpuścił ją do środka, zaraz wchodząc tuż za nią. Wreszcie znaleźli się sami, ale zamiast korytarza znalazła się w pokoju "nicości" jak go nazwała.
    - Rozgość się - rzucił tylko. Sam pokój nie był duży. Mieściło się w nim skromne łóżko z szafką nocną i lampką obok. Na ścianie wisiały półki z porozrzucanymi książkami różnej maści. Głównie dlatego, że Gavin nie miał jednego typu, a Gave czasem się nudził i potrzebował rozrywki, a po przeciwległej ścianie stał stalowy regał z szafkami zamkniętymi na klucz. Niczym z kiepskiego serialu policyjnego.
    - To... - wskazał na szafki. - Tu są poukładane wspomnienia - wyjaśnił krótko, siadając tuż obok niej. - Tak naprawdę dostęp do tego pokoju miałem z każdego wspomnienia Gavina... - zagryzł wargi. - Wszędzie można było zwizualizować drzwi, które po otwarciu prowadziły tutaj... a to... - wskazał na mały telewizorek i włączył go zaraz. - To jest kanał z teraźniejszością. Możesz obejrzeć co dzieje się aktualnie na zewnątrz - rzucił, a Akane mogła zobaczyć ciemność. - Najprawdopodobniej leżymy bezwładnie na ziemi - zaśmiał się cicho. - Kiedy Gavin był na zewnątrz... ciemność oznaczała to że po prostu śpi - wzruszył ramionami. - Proste i zero komplikacji...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  72. Chłopak pokiwał głową na znak, że odpuszcza temat. Reprodukcja była ważna, ale on czuł się jej niegodny. W końcu był wygnańcem i dopóki nie zostanie ponownie zaakceptowany przez swoich rodaków jakoś nie widział siebie w roli ojca. Zresztą biedne dzieciaki musiałyby żyć z łatką dzieci wygnańca. Pokręcił przecząco głową.
    - Reprodukcja czeka na lepsze czasy - zgodził się z nią tylko. Mogli mieć inne spojrzenia na ten problem, ale sprowadzały się do takiego samego wniosku. - Okay - podał jej cały kubeł z rybkami. - Wyciągałaś rybom kiedyś bebechy? - zainteresował się. - To nie takie trudne, ale najpierw trzeba je zabić - odsunął się od stołu po tych słowach. - To... to twoja robota - rzucił szybko zaciskając mocno powieki i już odprawiając przepraszającą modlitwę do matki natury i prosząc ją o wybaczenie ich haniebnych czynów a także pokój ducha dla tych kilku rybek.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  73. Taniec zdawał się być dla niego czarną magią, co niezwykle go frustrowało. Umiał latać, konstruował całkiem niezłe pomieszczenia, stawiał domy, robił jajecznicę, chodził, walczył z potworami, ale taniec wymagał czegoś więcej. Czegoś, czego Tony nie potrafił pojąć. Zacisnął mocno wargi patrząc na Akane i naprawdę próbując ją kopiować. Patrzył na jej tupiącą nogę i robił to samo, tylko zawsze o ułamek sekundy za późno, a kiedy doszło do przysiadu, opadł wprost na swoje cztery pośladki.
    - Tego się nie da zrobić - wybuchnął z wyraźnym zrezygnowaniem. - Nie wiem jak ty to robisz... w twoim wykonaniu to takie proste - bąknął znów wstając z miejsca i próbując po raz drugi i trzeci... ciągle z mizernym skutkiem. - I w ogóle kiedy ty się tego nauczyłaś, co? Chodziłaś na jakieś lekcje za moimi plecami? - uniósł wysoko brew i uśmiechnął się do niej zadziornie. - Taniec mnie wykończy...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  74. Gdy ona walczyła ze sobą, próbując zapanować nad swoimi zdolnościami, on przez chwilę odczuwał pewnego rodzaju nostalgię. Obserwował ten pokój z mieszaniną smutku i niesmaku w jednym. Tyle go omijało, a jednocześnie to tu czuł się najbezpieczniej. Zacisnął mocno wargi, przez chwilę nie rozumiejąc co mówi do niego Akane, a gdy klucz zalśnił w jej dłoniach, było już za późno. Pokój zniknął, a zamiast niego zaczęła rozgrywać się scena rodem z filmu.
    - Szlag... - mruknął tylko, orientując się co widzą i nawet przez chwilę rozglądając się gorączkowo za drzwiami do sekretnego pokoju, ale w tej chwili nie potrafił go zlokalizować.

    Pełnia księżyca skusiła 6-letniego Gava do wyjścia na dwór. Po cichu skradał się po schodach, aby tylko nie zbudzić domowników. Matki i jej nowego gacha. Wiedział, że kobieta rozpozna, że nie jest jej ukochanym, wrażliwym synkiem, a nie chciał znów dostać wciry za wydostanie się na zewnątrz. Przecież nawet tego nie kontrolował. Czasami po prostu otwierał oczy i znajdował się w ciele swojego brata. Nie zdarzało się to często, ale kiedy się już przytrafiło - starał się korzystać z tych nielicznych chwil na całego.
    Teraz też wyszedł na dwór i ostrożnie zamknął za sobą drzwi. Uśmiech sam pojawił się na jego twarzy, mimo że na dworze panowała śnieżna zawierucha, a on był boso w piżamie z różowymi dinozaurami. Ostatni krzyk mody! Był dumny z tej piżamki, bo to on sam ją wybrał. Sam jeden! Przekonał do niej brata.
    Nieśmiało zszedł po schodkach i zatopił stopy w śniegu, który sięgał mu po kostki. Był zimny, ale chodzenie po nim sprawiało mu niezwykłą frajdę. Pisnął radośnie skacząc po nim po chwili i bawiąc się w całym ogródku. Robił aniołki na śniegu i nawet uturlał całą dużą kulę śnieżną planując zrobienie bałwana, gdy do jego uszu dobiegło skomlenie psa. Rozejrzał się ostrożnie po okolicy i wtedy go dostrzegł. Mała, biała kulka leżała nieopodal niego i skomlała żałośnie. Podszedł do niego na czworakach i dotknął go palcem tu i ówdzie jakby sprawdzając czy to mu się nie przewidziało. Pies skomlał coraz głośniej. Ledwie się ruszał i miał dziwnie wygięte łapy, jakby coś mu je połamało. Z boku wystawał mu metalowy pręt.
    - Ojej... pomogę ci... - Gave dotknął pręt i szybko go wyciągnął, co okazało się wielkim błędem, ale skąd miał to wiedzieć? Był tylko dzieckiem. Piesek zaczął mocno się wykrwawiać, a i głos jaki z siebie wydawał coraz bardziej zanikał. Krew psiaka barwiła jego piżamkę i śnieg dookoła, a światła w domu zapaliły się. Aż go zmroziło, bynajmniej nie od zimna. Matka się przebudziła. Już niemal słyszał jej kroki. Jak zobaczy go tu z tym psiakiem, przecież go zatłucze. Nie wiedział co robić, więc wziął psiaka w ramiona i zaczął biec w stronę furtki.
    - Gavin! - krzyk jego matki zatrzymał go w miejscu. - Wracaj, przeziębisz się! - wydawała się wyraźnie przerażona, więc powoli obrócił się w jej stronę, a psiak wydał z siebie ostatnie tchnienie. Chłopiec poczuł łzy napływające do oczu, a jego matka złapała go mocno za ramiona.
    - Ty... - warknęła policzkując go porządnie. - Potworze! - wrzasnęła potrząsając nim mocno. - Ty go... jak mogłeś?! - krzyknęła na niego najwyraźniej czując gniew połączony z bezradnością. Wyrwała mu psa z ramion i mimo, że chłopiec wyciągnął do niego ręce nie zdołał go jej odebrać, bo kobieta już ciągnęła go do domu raz po raz wyrzucając wyzwiska pod jego adresem. Będąc tuż przy schodach potrząsnęła nim tak mocno, że Gave uderzył głową w poręcz a łzy popłynęły mu po policzkach ciurkiem.
    - Nie udawaj mojego synka! - wrzasnęła unosząc znów dłoń do góry, ale cios nigdy nie doszedł do celu. Mężczyzna, który zmaterializował się tuż przed nią, wystraszył ją do tego stopnia, że aż upadła na cztery litery. - Viktor... - wydusiła z siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. - Zostaw mojego syna w spokoju - odparł chłodno mężczyzna, będący ubrany w zwykłe jeansy i bluzę z napisem "Heaven or hell?". Gave cały czas pociągając nosem usiadł na ganku, a ten zwany Viktorem przykucnął przy nim, żeby odgarnąć włosy z jego oczu. - Nic się nie stało - oznajmił mu z przyjaznym uśmiechem na twarzy. - Ona już nic ci nie zrobi. Chodź pójdziemy do łóżka - musnął ustami jego czoło i wziął chłopca na ręce, a potem ignorując kompletnie krzyki kobiety wszedł do jej mieszkania, obrzucając jeszcze zimnym spojrzeniem kochanka swojej byłej. Gave bał się powiedzieć cokolwiek. Był skrajnie przerażony, a chłód wreszcie do niego docierał. Dygotał w ramionach mężczyzny, ale ten nie wypuścił go z ramion. Położył go do łóżka i przykrył kołdrą po sam czubek nosa.
      - Nic złego nie zrobiłeś - zapewnił go czule. - Śpij i pamiętaj, że cały czas nad tobą czuwam - pogłaskał go po chłodnym policzku.


      Wspomnienie urwało się, a Gave zamrugał kilkakrotnie samemu czując łzy spływające mu po policzkach. Szlag by to trafił! Spojrzał na Akane i wykrzywił usta w sarkastycznym uśmiechu.
      - Mówiłem ci, że wcale nie mam aż tak złego ojca - zauważył chcąc sobie trochę pożartować i jakoś zmyć z siebie te dziwne emocje, które nagle wkradły się do jego serca. Może wspomnienie nie należało do najbardziej szokujących, ale było na tyle dawne, że on sam nie wszystko już pamiętał.

      Gave

      Usuń
  75. Zacisnął powieki w ostatnim momencie. W innym wypadku musiałby obserwować śmierć rybeczki, a to mu się nie podobało. Przecież by jej się tu popłakał, a w najgorszym wypadku zabrałby wszystkie, które złowili i wypuścił na wolność, bo uznałby że jednak ich nie potrzebują. Odetchnął głęboko, kiedy było po wszystkim. Podszedł do swojego stanowiska i stanął tak, by nie widzieć ubijania pozostałych rybek.
    - Okay... - wymamrotał, zaczynając od rozcinania rybki i wyciągania z niej flaczków. Odkładał je na bok, po czym zaczął skrobać łuski tak by pozostało z niej tylko to co należy jeść. - To nie jest takie trudne - zapewnił ją. - Wystarczy naciąć... wyciągnąć wszystko co tam jest i potem skrobiesz - pokazał jej przy kolejnym okazie, zanim zabrała się za ubijanie pozostałych.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  76. Gave pozwolił jej na przytulanki, ale tylko przez kilka pierwszych sekund. Potem odsunął ją od siebie, robiąc kilka kroków w tył. Nie dlatego, że brzydziła go ta cecha i zdecydowanie nie dlatego, że Akane zrobiła coś złego, po prostu nie czuł się dobrze w jej objęciach. Nie w tej chwili. Zacisnął mocno wargi.
    - Matka nie była taka zła - odparł krótko. - Dla niego... dla Gavina - poprawił się. - No wiesz... dopiero potem jej odbiło na punkcie kasy, a wcześniej... kochała go - zapewnił. - A ja byłem potworem - uśmiechnął się krzywo. - Dobra, dość zwiedzania - zdecydował za chwilę. - Byłbym wdzięczny, gdybyś opuściła ten teren i poszła już do siebie - dorzucił zaraz, nie chcąc specjalnie pokazywać jej czegoś więcej. Wszystkie akcje o których pamiętał kończyły się w podobny sposób. Matka zaczynała go wyzywać od wszystkiego co najgorsze i podnosiła na niego rękę, ale w tych najgorszych przypadkach pojawiał się on. Gave nawet zaczynał się teraz zastanawiać, czy Victor w tamtym okresie nie odwalał maniany w swojej robocie. Faktycznie był zawsze wtedy, kiedy tego potrzebował... na pewno olewał swoją robotę.
    - Spotkamy się za chwilę tam na trawie - dorzucił już trochę spokojniejszym, mniej rozemocjonowanym tonem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  77. Zgodził się z nią w milczeniu. Tak był beznadziejnym przypadkiem. Nie sądził, żeby taniec wszedł mu kiedyś w krew, ale skoro chciała go dalej nim torturować to był w stanie poświęcić na tę torturę trochę swojego czasu. Wspomniała o Varonie, a coś w jej mowie ciała zasygnalizowało mu że nie jest to specjalnie radosny temat, dlatego nie kontynuował go i tylko poklepał ją lekko po głowie, po czym uniósł wysoko brew.
    - Ale wiesz, że to normalne? - zapytał jej prosto z mostu. - Ryu tu nie było. Nawet nie wiedzieliśmy czy jeszcze żyje... jasne, wierzyliśmy w to ale... - wzruszył ramionami. Jego przynajmniej takie myśli nachodziły dość często w tamtym okresie, bo przecież jego przyjaciel już dawno by się przed nimi pojawił, gdyby żył. - A do Gava się zbliżyłaś - zacisnął mocno wargi. - To nie jest do końca nie fair - zauważył spokojnie, po czym westchnął ciężko i kopnął ziemię z niemą frustracją. - No to pozostaje mi okradnięcie jakiegoś arystokratę, a ty... - wycelował w nią palcem. - Pomożesz mi z tym czy tego chcesz czy nie - bąknął. - Nie ważne jak bardzo jesteś na mnie wkurzona... pomożesz mi i już - dodał niczym małe dziecko, ruszając już w stronę swojego pokoju. - A właśnie... na pewno chcesz u mnie mieszkać? Nie wolisz dzielić łóżka z Ryu? Ma całkiem wygodne - puścił do niej oczko i zaśmiał się cicho. - Gave też, tylko tego pana jak zwykle nie ma.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  78. Wrócił krótko po niej. Otworzył oczy i usiadł, marszcząc przy tym lekko brwi. Pomasował sobie skronie, po czym zerknął na dziewczynę.
    - Myślałem, że będzie gorzej - przyznał szczerze, wstając z miejsca, by rozprostować swe obolałe kości. Odetchnął głęboko kilka razy i spojrzał w niebo. - Nie jestem na ciebie zły - oznajmił po krótkiej chwili, spodziewając się, że Akane może sobie wyrzucać to wchodzenie w jego wspomnienie. - To była moja, świadoma decyzja, więc nie miej wyrzutów sumienia, okay? - poprosił ją zaraz i podając jej odruchowo dłoń co by mogła wstać.
    - O nie Słonecko - obdarzył ją słodkim uśmiechem. - Najpierw piwo, a potem krowa - pstryknął ją palcami w nos. - Musisz nabrać śmiałości by pięknie muuuuczeć dla zwabienia nam króweczki - puścił do niej oczko i ruszył już żwawiej w stronę miasteczka.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  79. Acair pomieszkiwał w Argarze od 3 dni. Dostał urlop dla poratowania zdrowia w Zamtuzie, choć podejrzewał że ten urlop dostał tylko dlatego, że to oni musieli odpocząć od niego. Tak czy siak załatwił sobie robotę u pewnej czarnuli, która wzięła go sobie jako chłopca na posyłki. To nie była trudna praca. Pomasować plecki, zrobić pranie, przygotować posiłek, pogadać, pograć z nią w "bierki" i inne bajery. Miał wrażenie, że ta kobieta jest po prostu samotna - mimo tego że tyle się wokół niej kręciło ludzi. Dzisiaj jednak siedział u Febe na lemoniadzie i dyskutował żarliwie o kolejnych ziółkach.
    - Oj nie! - zarzucił jej, gdy kobieta ucięła ich zdecydowanie za dużo. - Tyle to na 10 porcji... jak chcesz jedną to trzeba wziąć tyle - podszedł do niej i zaczął jej wyjaśniać ile trzeba wziąć odpowiednich składników, żeby wyszła z tego maść na poparzenia. Ci ludzie tu często doznawali najróżniejszych wypadków i leki schodziły na potęgę.
    To wtedy dostrzegł wchodzącą do środka, bladą Akane.
    - Cześć - pokiwał jej na przywitanie i zaraz wlał jej lemoniady, żeby podejść do niej i pomóc jej dotrzeć do kanapy. - Wreszcie jesteś na chodzie. Już myślałem, że cię tatuś nigdy nie puści...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  80. Gave zatrzymał się gwałtownie, gdy rzuciła o kiepskim porno i szybko przygwoździł ją do drzewa, opierając jedną dłoń obok jej twarzy. Kolano wsunął między jej nogi i nachylił się do jej ucha.
    - Jaki tam kiepski - owiał jej ucho swym oddechem. - Muuuusisz spróbować! - niemal krzyknął jej do ucha, odsuwając się zaraz i śmiejąc lekko. - Ostatnio sprawdzałem - pochylił się w jej stronę, żeby odgarnąć trochę swoje włosy z głowy. - Coś tam powoli wyrasta - klepnął się po głowie i ukłonił się jej z wyraźnymi zadziornymi iskierkami w oczach. - Piwo mi do tego nie potrzebne - zapewnił ją, prostując się ostatecznie. - Zostało nam jakieś dziesięć minut drogi - dorzucił z uśmiechem, narzucając im teraz odpowiednie tempo.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  81. - Rei jest dość luźna w tych tematach - zaprotestował. W końcu to ona chciała im dać prywatność i zrobić kilka pokoi, na wypadek gdyby jeden z nich miał dziewczynę i aby nie musiał wywieszać jakiś gatek na klamkę, w razie wypadku.
    - Jestem pewien, że nie będzie miała nic przeciwko - uśmiechnął się do niej spokojnie dążąc do swojego domku. - Poza tym... nie wiem czy Gave będzie szczęśliwy z wkraczania w jego prywatność. Nigdy nie wiadomo co ukrywa w swoim pokoju - dodał zaraz, po czym uśmiechnął się do niej znacząco. - A to oznacza... że trzeba to sprawdzić - zatarł dłonie z uciechy. - Może jakiś mały żarcik w ramach przyjacielskich potyczek? - zaproponował jej wesoło, już planując jak spiłować trochę łóżko Gava, żeby ten miał bliskie spotkanie, trzeciego stopnia z podłogą po powrocie.
    - W to nie wątpię... poradzicie sobie na pewno - zgodził się z nią.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  82. - Bez twojego muczenia się nie obejdzie - postawił kropkę nad "i" jakoś zwyczajnie nie mogąc sobie tego odpuścić. Jej środkowego palca nie skomentował. Jedynie wsunął dłonie w kieszenie i dołączył do niej w pochodzie.
    - Szczerze mówiąc nie liczyłem - odparł prosto z mostu. - Myślę, że koło 5 może 6... licząc Norę to pewnie i 7... - wyjaśnił spokojnie. - Tu wcale nie ma ich tak mało. Niemal każda wiocha ma swoją knajpę. Wiesz ludzie uwielbiają pić po ciężkim dniu pracy. Co się dziwić... nie mają robotów, które ich wyręczą... Jezu... pranie ciuchów jest okropne - westchnął przeciągle. - O! Ale ty mi przysługę wisisz - rozpromienił się zaraz. - Skazuję cię na rok prania moich ciuchów - roześmiał się serdecznie. - Nareszcie! Koniec udręki!

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  83. - Już bardziej martwiłbym się o ciebie i to twoje piwo. Ja tam robię dziś za przyzwoitkę, a ciebie spijamy - wycelował w nią palcem i puścił oczko. Zamierzał wypić tylko jedno i nic więcej. Musiał ją przecież bezpiecznie odstawić do domu, a większa ilość alkoholu kończyła się u niego katastrofą. Nie nadawał się do niej.
    - Słucham? Ja ci mówię co masz zrobić za spłacenie swojego długu, a ty mi grozisz? - spojrzał na nią tak jakby z księżyca właśnie spadła. - Ty się weź opanuj, bo jestem gotów znaleźć termity i wpuścić je do twojego domku - rzucił pół żartem pół serio. Naprawdę byłby w stanie to zrobić, gdyby tylko spróbowała swych sztuczek.
    - A nasza spelunka... hm jestem ciekaw czy Shi będzie ją prowadziła. Słyszałem, że miała do tego dryg - uśmiechnął się lekko. - Mielibyście rodzinny biznes.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  84. Obrzucił ją niedowierzającym spojrzeniem, po czym wzruszył ramionami, a na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek.
    - Mnie i tak tam często nie ma, a skoro pranie będę miał załatwione przez cały rok to jestem w stanie się przemęczyć te parę nocy w miesiącu z tobą w jednym łóżku - puścił do niej oczko. - Skoro ty nie masz z tym żadnego problemu to termity zostają w grze - zapewnił lekko. Bliźniaki go nie przerażały. Podejrzewał, że mieszkałyby razem z resztą w głównym domku, a ich pokoje zostałyby nienaruszone.
    - Poza tym zawsze mogę iść spać do Ryu, jakiś romansik z nim wykombinować - dorzucił ruszając zabawnie brwiami, ale zaraz skrzywił się na samą myśl. - Nie, jednak bez romansiku - wywrócił oczyma. A jednak, zaczynał powoli odnajdować swoje własne granice i akurat ta myśl... jakoś go odrzuciła.
    - Albo uwolnię pokój Tonego. Oni akurat nie mają problemu z tym, żeby razem ze sobą spać - zauważył jeszcze lekko, po czym otworzył przed nią drzwi do karczmy. - Zapraszam, madame - ukłonił się jej z szelmowskim uśmiechem.
    Już od samego progu uderzyły w nich zapachy pieczonego mięsa i rozlewającego się litrami piwa. Wesołe głosy mieszaniny gości całego przybytku oraz wygrywana na żywo, dość kiepska muzyka. Całość doprawiona szczyptą domowego zgiełku i po prostu radosnej atmosfery. Gave wyłowił wolny stolik i złapał Akane za nadgarstek, żeby dość lekko ją tam do niego zaprowadzić. Puścił ją dopiero przy nim.
    - Nie obraź się teraz. Podejrzewam, że to wiesz, ale proszę... nie używaj tu swoich mocy - poprosił ją po prostu. - W innym wypadku będziemy tu już spaleni, przynajmniej na jakiś czas... a to jedna z moich ulubionych knajp - przyznał szczerze. - Zamówię ci piwo i zupę z... właściwie nie wiem z czego. To takie duże pomarańczowe warzywo, przypominające dynie, ale w smaku... no dla mnie ma ona smak ostrej pomidorówki - przyznał wesoło. - Jest niesamowita. Popisowe danie tutejszej właścicielki - wyszczerzył się do niej i zniknął w tłumie idąc do baru, by złożyć odpowiednie zamówienie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  85. - O nie, nie... Słonecko. Nie od czasu do czasu, cały rok prania - nie dał za wygraną odpuszczając już zgryźliwe przytyki co do nazwy pralki. Przyniósł jej do stolika piwo i postawił przed nią. A właściwie nie jedno, tylko cztery. Od najjaśniejszego do najciemniejszego, sobie biorąc ciemne.
    - Tak, sobie zamówiłem to samo. Zachwalałem ci zupę i teraz miałbym brać co innego? Przecież to hipokryzja w czystej postaci - zaśmiał się cicho. - Przyniosą ją nam - dodał zaraz upijając łyk swojego piwa. - Nie wiedziałem, które lubisz... masz do wyboru. Wszystkie rodzaje w tej karczmie - rzucił swobodnie. - To - postukał w pierwszy kufel. - Jest łagodne, ale dość gorzkie. Z kolei to... jest całkiem niezłe w smaku i daje niezłego kopa. A te dwa... te dwa lubię najbardziej - wzruszył ramionami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  86. - Słonecko, nic się nie martw. Wstrzelę się, albo dopiszę ci do grafiku co nieco - puścił do niej oczko, a potem westchnął ciężko. - Ja mam swoje - postukał palcami o swój kufel. - A ty masz mi ładnie muuuczeć w drodze powrotnej, więc nie ma takiej opcji żebym ci pomógł. Poza tym... jest szansa, że któreś ci nie posmakuje i oddamy je chętnemu pijaczkowi - wyjaśnił spokojnie swoje rozumowanie, nawet nie myśląc o tym by wypijać jej trunek.
    - Śpiewać? - uniósł wysoko brew, po czym zerknął na grajków i pokręcił lekko głową, krzywiąc się przy tym. - Nie moja liga, Słonecko. Mimo amatorszczyzny plasuję się na wyższym poziomie niż oni - posłał w jej stronę zadziorny uśmiech i znów upił łyk swojego trunku.
    - Hm... nie wiem - przyznał szczerze. - Mówię ci tylko to co czułem po posmakowaniu konkretnych trunków. Nie jestem koneserem i mam słabą głowę - dodał krótko. - Więc niewykluczone, że to co mnie pokopało, dla ciebie będzie niczym - zauważył, rozsiadając się wygodniej na swym krześle.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  87. Gave uśmiechnął się do niej słodko i stuknął swój kufel piwa o jeden z tych jej.
    - Hm... to będę cię dręczył do końca twojego śmiertelnego życia ale i pośmiertnie nie dam ci spokoju - rzucił swobodnie, upijając spory łyk swojego piwa. Kompletnie nie przejął się jej ostrzejszym tonem. Mogła sobie odbierać jego słowa tak jak sobie tego życzyła.
    - Może spróbuj ich najpierw, co? - zaproponował swobodnie. - Co bym przypadkiem nie oddał takich, które mogły potencjalnie stać się twoimi ulubieńcami - dodał zaraz, przesuwając wzrok na scenę. No przecież w nią nie wmusi tego piwa. Jak nie będzie już ich mogła to po prostu odda.
    - Nie - pokręcił przecząco głową. - Jadłem jeszcze gulasz i pieczonego żabodzika - wyliczył na palcach. - Ale zupy nie przebiły smakiem, więc potem skupiłem się na jednym, ale za to sprawdzonym i dobrym.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  88. - Chcesz mnie wypróbować? - zerknął na nią z delikatnym uśmiechem błądzącym mu po twarzy. - Już ja znajdę sposób na udrękę biednej Akane nawet na odległość - dodał unosząc swoje piwo do ust i upijając z niego porządny łyk. Po werdykcie, oddał pozostałe kufla sąsiadom z drugiego stolika, po czym przez chwilę obserwował scenę, kiwając głową w rytm wygrywanej melodii.
    - Okay, następnym razem zdam się na twój żołądek - zgodził się, a gdy kelnerka przyniosła im po misce zupy, podziękował jej za to skinieniem głowy i zapatrzył na Akane, czekając na jej werdykt.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  89. - Idzie się do niej przyzwyczaić, a jak już to zrobisz to nagle okazuje się być całkiem wciągająca - wzruszył ramionami, nie wracając już tematem do tych tortur. Skoro chciała tortur, on stanie na wysokości zadania i chętnie je jej sprzeda. Kilka już nawet pojawiło się w jego głowie. Niewielki koszt a będzie o tym pamietała długo.
    - O nie, ja nie gotuję. Co najwyżej coś ci mogę upiec na ognisku - wzruszył ramionami. - Znajdź sobie innego chętnego do tego typu zabaw - dorzucił dmuchając sobie w grzywkę i powoli zjadając porcję zupy. - Mówiłem ci... z takiego warzywa co przypomina dynię... tak bardzo ją przypomina. Zresztą... zobaczysz na szyldzie karczy jest wymalowane - dodał jeszcze łagodnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  90. Natan nie miał nic przeciwko wieczorowi przy zmianie pieluch. Ostatnio i tak nic specjalnie ekscytującego nie robił, raczej unikając zbiorowisk ludzkich niż w nie wchodząc - rzecz jasna nie tak jak to było kiedyś, po prostu tam gdzie było za dużo ludzi tam nie było jego. Nic więcej. Nie chował się w pokoju i nie patrzył w sufit. Pomagał tam gdzie tylko mógł, ale nie szukał większych przygód.
    Gdy Akane wysłuchiwała o pieluchach i innych wspomagaczach, on właśnie okrywał brata, który zdołał w tym czasie zasnąć. Zerknął tylko na Akane unosząc lekko brew.
    - Ty lepiej zajmij się swoją reprodukcją, a o moją się nie martw - puścił do niej oczko. - Och bo widzisz... jesteś w trochę gorszej pozycji - zbliżył się do niej z lekkim uśmiechem i poczochrał ją po włosach. - Ja co najwyżej mogę zapłodnić i nie przyznać się do tego... a ty? No trudno się nie przyznać do czegoś co rośnie w twoim brzuszku - poklepał siostrę po brzuchu, po czym posłał lekki uśmiech tym tak zwanym dorosłym.
    - Tylko powstrzymajcie się przed kolejnymi bliźniakami, dajcie im trochę podrosnąć, co? - rzucił im na odchodne i odetchnął głęboko, gdy tylko sobie poszli. - Zero zaufania - zauważył krótko.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  91. Co racja to racja. Odwet na pewno byłby dwa razy większy niż pierwotny dowcip. Przytaknął więc jej tylko i usiadł przy swoim biurku, żeby jeszcze raz rozrysować sobie i jej tę antresolę.
    - Ja? - zerknął na jej próby odnalezienia czegoś pod łóżkiem. - O dziwo jeszcze nic. Co najwyżej kilka książek - zauważył tak po prostu. - Nie udało mi się zdobyć jeszcze nic co by mogło mnie pogrążyć, ale szukaj do woli. Może się zdziwię - wyszczerzył się do niej.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  92. Natan odpuścił sobie dalsze przekomarzania, bo w gruncie rzeczy nie widział siebie w roli tego przysłowiowego kutasa. Upewnił się tylko, że mała jest przykryta, po czym rozlał soku i podał jedno naczynko Akane, siadając obok niej.
    - Nie przejmuj się, masz większe problemy na głowie - uśmiechnął się do niej lekko. - Wyskoczyłem ze swoją traumą jak Filip z konopi... nie trafiłem w czas po prostu. Mogłem spokojnie poczekać - przyznał szczerze, bo i tak miał wyrzuty sumienia, że zawrócił tym w głowie siostry. - Zresztą nie jest tak źle... - dodał jeszcze, zaciskając dłoń na swoim kubku. - To znaczy staram się, żeby nie było aż tak źle... - dodał zaraz, bo przecież czasem nie dawał rady i panika sama go ogarniała. Szczęśliwie miał wówczas przy sobie tatę, który jakoś tak samą swą obecnością potrafił ją odgonić. Wystarczyło dobre słowo, odciągnięcie na bok i chwila spokoju.
    - Mor... Mor cieszy się powrotem do rodziny. Zacieśnia więzi - uśmiechnął się do niej lekko. - To jej dobrze zrobi - dodał jeszcze, opierając głowę o ramię Akane. - Phyonix jest... niesamowite, ale sam zamek - skrzywił się. - Samo domostwo jej rodzinki nie ma w sobie za dużo uroku. Tam jest po prostu zimno - wzruszył ramionami. - Jasne, inna kultura i te sprawy. Ja to rozumiem i wiem, ale to nie zmienia faktu, że trudno było się do tego dostosować.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  93. Gave potrząsnął przecząco głową.
    - Nie - odparł szczerze popijając zupę piwem. - Nie miałem konkretnego powodu dla którego wziąłem cię na piwo... a musze mieć? - zapytał jej zaraz unosząc lekko brew w górę, po czym wstał z miejsca i złapał ją za nadgarstek.
    - Dobrze, w takim razie zapraszam do tańca. Moim ukrytym celem było pobujanie się z tobą w takt muzyki - posłał w jej stronę szelmowski uśmiech i już wyciągał ją na parkiet. W tle rozbrzmiała skoczna muzyka, a tutejsi rozpoczęli jakiś szalony taniec liniowy, którego kroki łatwo można było załapać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  94. Ryu nadrabiał zaległości, spędzając czas z Rei czy Tonym (kiedy ten akurat nie był na miłosnej wyprawie czy nie budował antresoli dla Akane). Sam też coraz częściej zapuszczał się poza obrzeża Argaru, zaglądając do gospód i barów. Rozmawiając z mieszkańcami tej krainy. Wcześniej tego nie widział, ale teraz mógł śmiało powiedzieć, że potrzebował takich spokojnych dni.
    Słysząc głos Akane za drzwiami parsknął cichym śmiechem i zaczął głośniej krzątać się po pokoju.
    - Chwilka! - rzucił jej szybko, udając iż faktycznie chowa kogoś pod łóżkiem, po czym otworzył drzwi i wpuścił ją do środka. - Panienki pochowane - pochwalił się jej, łapiąc ją zaraz za nadgarstek i mocno całując w usta. Od tak na powitanie. - Mhm ale żadna ci nie dorównuje - zapewnił ją zaraz z szerokim uśmiechem na twarzy.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  95. - Nie natrafiłem jeszcze na coś pokroju świerszczyków - spojrzał na nią z poważną miną. - Przetrząsnąłem całą bibliotekę i nic... a to by dopiero byłby majstersztyk... takie wiesz własnoręcznie malowane - oblizał lekko wargi. - Ciekawe co taki malarz czuje, hm? Podnieca się przy tym czy nie? - uśmiechnął się do niej zawadiacko. - Albo malarka... - dodał zaraz, bo ostatnio coś wiele osób mu mówiło że źle mówi o kobietach, a przecież wcale nie miał tego na myśli. Ucieszył się więc, gdy Akane przeszła do tematu projektu. Pokiwał lekko głową na znak, że właśnie tak jest.
    - Ale możesz jeszcze nanieść poprawki - zapewnił, opowiadając jej o tym, gdzie będą schody, gdzie można postawić krzesła i stół i jak u góry zmieścić łóżko oraz szafkę.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  96. Gave po prostu dobrze się bawił. Taniec liniowy wydał mu się nagle całkiem niezłą rozrywką. Zwłaszcza w dobrym towarzystwie, a śmiejąca się Akane właśnie takie mu zapewniała. I to nic... że czasem się mylił i nie nadążał. Już po chwili załapał rytm i dotrwał do końca piosenki, a potem jeszcze jednej. Przy trzeciej doszły jednak ruchy dla zaawansowanych w boju i musiał się poddać. Nie szło tego zrobić.
    - O nie - pokręcił lekko głową. - Do pojedynku tanecznego to jeszcze daleko. Poćwiczę i wtedy możemy szaleć - rzucił zawadiacko. - Daj mi pół roku, a z tobą wygram - puścił do niej oczko, wracając do stolika i upijając łyk swojego piwa. - Co właściwie robiłaś w wolnym czasie? Jak to się teraz przekłada na to co mamy tutaj?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  97. Ryu posłał w jej stronę rozbawione spojrzenie i cmoknął przy tym, wzruszając ramionami. Zaczął nawet liczyć na palcach panienki, do czasu pytania o ckliwym komentarzu.
    - Hm... może? - niewinny uśmiech pojawił się mu na twarzy. - I jak mi poszło? - zainteresował się. - Ten komentarz trafił w odpowiednią strunę? - dorzucił jeszcze, obejmując ją mocniej w pasie i wpatrując się w te jej niesamowite patrzałki. Aż chciało się całować ją dalej. Obawiał się tylko tego, że jeśli zacznie to... walić to. Jej wargi wyraźnie go rozpraszały. Gdy tylko zakończyła ich pocałunek on jej go oddał, co by miała co później oddawać. Dopiero wtedy usatysfakcjonowany odsunął się od niej słuchając propozycji.
    - Mam czas - zapewnił ją swobodnie. - A piknik brzmi niesamowicie. Wskoczę tylko do domu - wskazał główną siedzibę. - I podkradnę lemoniadę - rzucił wesoło, chcąc chociaż trochę dorzucić się do pikniku.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  98. Taniec go nie zaskoczył, trening tym bardziej, ale rysowanie? Nigdy nie widział jak rysowała. Nigdy, nawet siedząc w głowie Gavina. Zmarszczył lekko brwi. Bujała go tutaj, co nie? Siegnął po serwetkę i podsunął ją jej pod nos, po czym usiadł wygodniej, przybierając nonszalancką pozę.
    - Pokaż co potrafisz. Masz tu perfekcyjnego modela, zdolnego do wysiedzenia w bezruchu mnóstwo godzin - puścił do niej oczko. Miał w tym przecież mistrza. Pytanie o hobby przyjął ze spokojem na klatę, ale nie był pewien co powinien odpowiedzieć. - W takim razie nie mam hobby, chyba że mogę do nich zaliczyć dokuczanie tobie czy naukę języków - skrzywił się lekko. - Nudny jestem, wiem - zgodził się z nią zaraz.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  99. Natan odetchnął głęboko i pogłaskał ją po głowie.
    - Tak, tylko to moje to... no wiesz nawrót traumy - wyjaśnił cicho. - Nic nowego - przyznał szczerze. - Teraz i tak radzę sobie lepiej niż wtedy - dodał zaraz uśmiechając się lekko. - Nie zamykam się w domu, ale ludzie... ech no znów mnie przerażają. Heh wiem, że nie mam co się bać, ale do mojego organizmu to nie dociera - podrapał się po głowie. - Na szczęście mam ciebie i tatę... tata pomaga mi przy atakach paniki. Wystarczy, że mu powiem, że nadchodzi i... no jest obok - szepnął. Nie krzyczał i nie pospieszał go. Po prostu był. Pozwalał mu to przetrwać trwając tuż obok, a to wbrew pozorom bardzo dużo mu pomagało.
    - No jasne, nasz domek jest najlepszy - zgodził się z nią. - A Morgana... wiesz, jej przyda się czas spędzony z rodziną, bo może nie wyglądać, ale bardzo za nimi tęskniła - uśmiechnął się do niej łagodnie. - Cioteczka na pewno ucieszy się, kiedy cię zobaczy, ale mnie niespecjalnie lubi - zaśmiał się lekko.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  100. Przekrzywił głowę tak jak mu poleciła, nie przejmując się kompletnie komentarzami o origami. Słuchał jej uważnie, nie ruszając się za bardzo. Skrzywił się lekko, słysząc o tych dzieciakach. Szkolne dzieciaki były zwyczajnie wredne. Czasem zamieniał się z Gavinem i opowiadał o rzekomej przyszłości jednego czy drugiego pajaca, twierdząc że nasłuchał się o tym od ich przodków. Potrafił ich nastraszyć, ale to potem odbijało się na Gavinie, gdy ten już wracał do swojego ciała. W gruncie rzeczy nie różnił się praktycznie niczym od tych dzieciaków.
    - A potem poznałaś Ryu i co? - zainteresował się. - Ryu zabrał ci czas na rysowanie? Swoje hobby odłożyłaś na bok? - uniósł wysoko brew, dalej zostając w odpowiedniej pozycji i upijając trochę swojego piwa. - Nie uważasz, że to okrutne? Zabrał ci cały twój czas - puścił do niej oczko, po czym wzruszył ramionami. - Och mną się nie przejmuj. Pewnie zrobisz ze mnie diabła wcielonego... co właściwie nie będzie takie dalekie od oryginału - cmoknął z zadowoleniem, a widząc jak ostrzy węgielek kiwnął lekko głową. Dobry pomysł z tym miała.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  101. Chłopak roześmiał się lekko, po czym złapał za serce w geście wielkiego bólu na te jego próby załatwienia problemu. Wymagającą dziewczynę sobie znalazł to trzeba było oddać. Wymagającą, ale cholernie pociągającą. Odruchowo pogłaskał ją po policzku.
    - Następnym razem trafię w dziesiątkę - rzucił pewien swego, a potem zniknął na chwilę, autentycznie ciesząc się nadchodzącym dniem. Miał nadzieję, że będzie on spokojny, a przynajmniej na tyle na ile w ich przypadku było to możliwe. Podebrał od Rei lemoniadę i wraz ze swym trofeum wrócił do Akane, ochoczo podając jej swoją dłoń. Złączył ich palce razem ze sobą, pozwalając jej porwać się w stronę plaży.
    - Aż dwa? - spojrzał na nią ze śmiechem malującym się w oczach. - Coś czuję, że jak tak dalej pójdzie to będę musiał znaleźć sobie miejsce na całkiem spory cmentarz - rzucił zaraz, obejmując ją ramieniem i przyciągając do siebie. - Dzień spędzony po naszemu brzmi... jak marzenie - przyznał rumieniąc się lekko. - Nie pamiętam już, kiedy mieliśmy taki nasz dzień po raz ostatni... tylko nasz dzień - odchrząknął. Jasne, była randka na której byli, ale poza tym? Jakoś tak zawsze i wszędzie ktoś się kręcił.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  102. - Dzięki? - spojrzał na nią zaskoczony. Nie był pewien czy powinien dziękować za coś takiego. Lubiła na nich patrzeć? Zrobiło mu się ciepło na serduchu, a jednocześnie jakoś tak dziwnie. Nie wiedział czy to dobrze i nagle spadła na niego presja starszego brata. Jęknął przeciągle.
    - Nie mogłaś tego zachować dla siebie? Ta presja jest męcząca - burknął, piorunując ją wzrokiem, oczywiście pół żartem pół serio. - Teraz będę miał to z tyłu głowy i będę rozmyślał nad tym jak się zachować, żeby nie dać ci złego przykładu - westchnął przeciągle, po czym zerknął na Aidena.
    - Chłopy w tej rodzinie są jakieś mniej narwane od lasek. Przynajmniej na te chwilę - wyszczerzył się do Akane, a na zapewnienie, że będzie dobrze i że ciotka go polubi westchnął ciężko.
    - Najpierw niech przestanie na mnie służki nasyłać, co by mnie uwiodły... to już będzie duży plus - mruknął. - Tj twierdzi, że ją odesłała w pewnej chwili, ale... stało się i tyle...

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  103. Gave pokręcił lekko głową na jej odpowiedź. Ta pewna siebie kobietka była kiedyś na tyle spragniona kontaktu międzyludzkiego, że odsunęła na bok coś co lubiła. I to dla kogo? Dla jednego głupiego chłopaka, który jedyne co potrafił - i tu Gave musiał mu to oddać - to zjednywać sobie ludzi. Jakimś cudem niemal każdy przy nim po prostu był i go lubił, a przy tym nie miał nasrane we łbie.
    - W tej chwili trudno mi jest wyobrazić sobie ciebie jako takiej nieśmiałej mychy - przyznał w końcu. - Pewnie nie - zgodził się z nią. - Pewnie, będąc sobą, jeszcze by cię popchnął w tym kierunku i zaraz nie mogłabyś się opędzić od dzieciaków chcących mieć twoje rysunki - rzucił tylko, wycofując się z wcześniejszego przypuszczenia. Nie będzie szedł w zaparte w coś co miało niewiele wspólnego z prawdą.
    - Yumi... - powtórzył po niej, krzywiąc się przy tym lekko. Niby nic nie miał do tego chłopaka, w tej chwili mężczyzny, ale... jakoś nie pałał do niego wielką sympatią.
    - Och wyszło ci i to aż za bardzo - rzucił z przekąsem. - Nic tylko Akane to i Akane tamto, a widziałeś jak Akane to czy tamto? Tylko potem okazało się, że Gavin nie jest jedyny. Był jeszcze Ryu, co mu nie pasowało - uśmiechnął się do niej lekko, spoglądając z zaciekawieniem na serwetkę, na której powstawało "dzieło".
    - Schlebiasz mi... chyba czas wyciągnąć z siebie prawdziwego Mrocznego - zatarł dłonie z uciechy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  104. - Po cichu liczę na to, że jak już podrosną... to ty będziesz ich modelem - roześmiał się cicho, po czym podszedł do kołyski i delikatnie pogłaskał Aishę po brzuszku cały czas kołysząc posłaniem. - Mniejsza różnica wieku i te sprawy - wyjaśnił jej swój punkt widzenia, chociaż to pewnie był dość złudny punkt. Przecież pomiędzy nimi nie było tak dużej różnicy, a dzieci... cóż, szczęśliwie do problemów miłosnych jeszcze mogli zaczekać.
    - Tak, tylko ech twierdziła że ją odwołała - rzucił zaraz spokojnie. - Ale służka nie posłuchała... - zgrzytnął zębami odsuwając się od dzieci i nabierając głębokiego oddechu w płuca. - Do niczego nie doszło, ale gdyby nie Mor... zabiłbym ją tam. Służkę, nie ciotkę...

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  105. Udał, że zastanawia się nad tą propozycją, jakby faktycznie miała sens. Ostatecznie jednak poczochrał ją po włosach.
    - Niech będzie, jedna mi wystarczy - uszczypnął ją w bok. - Jasne, że kojarzę... po prostu zastanawiałem się czy był jeszcze jakiś dzień po tym feralnym - wyjaśnił ze śmiechem. - Lepiej tu żadnej wiedźmy nie spuszczajmy ze smyczy, ani dżina... byłoby miło gdyby jednak nigdzie nas nie przeniosło - wyjaśnił swoje podejście do sytuacji. Nie miał nic przeciwko adrenalinie ani przygodom, ale wolałby mieć jakąkolwiek kontrolę w danej sytuacji, a teraz nie marzył o niczym innym jak spokoju.
    - O ale był jeszcze jeden taki dzień - pstryknął palcami. - Jak mnie uczyłaś matematyki w szkole i potem poszliśmy pozjeżdżać na oponie - pstryknął palcami przypominając sobie taki dzień. To były dopiero czasy, aż się poczuł teraz niezwykle staro. Jakby doświadczony życiem staruszek. Heh co zrobić, taki los.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  106. Natan sam nie wiedział co ma sądzić o zachowaniu Lexi. Zdecydowanie mu się nie podobało i sam miał teraz problem z jakimkolwiek kontaktem z tą kobietą, ale przecież nie mógł się na nią tak po prostu obrazić. Była matką Morgany, a to komplikowało sprawę. Konkretnie na dodatek.
    - Nie muszę jej specjalnie lubić, żeby ją tolerować - zauważył w końcu bardziej do siebie niż do Akane, a gdy Aisha wreszcie zasnęła, odetchnął z wyraźną ulgą. - To co? Robimy sobie coś do jedzenia? - zaproponował jej od niechcenia.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  107. Gave wzruszył ramionami.
    - Nie tyle podpadł. Jest mi obojętny. Nie interesuje mnie jego zdanie w żadnym temacie... a nie lubię jak kogoś obraża, komuś się narzuca - odparł krótko, unosząc swój kufel w górę, żeby stuknąć się z drugim, które Akane właśnie rozpoczynała.
    - A widzisz... przy najbliższej okazji podziękuj Gavinowi za uruchomienie twojego chłopaka - rzucił lekko, po czym zerknął na obrazek i pokiwał głową z uznaniem. - Uderzające podobieństwo, Słonecko. Uderzające - zrobił obojętną minę jak ten Gave z obrazka.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  108. Chłopak pokiwał lekko głową.
    - Spotkamy - odparł pewny swoich słów. - Gavin mieszka z ojcem w jego zamku, a tam się udamy - dodał po chwili, za dużo znów nie zdradzając. Zobaczy jak już będą na miejscu. Przesunął palcem po krawędzi swojej szklanki.
    - Tam u mnie... - powtórzył po niej i skrzywił się wyraźnie. Jakoś trudno mu było sobie wyobrazić, żeby to było u niego. Sam zdecydowanie inaczej by zadziałał jeśli chodziło o wystrój czy sam nastrój tego miejsca. - Ech tam kręci się dużo seksownych panienek - spojrzał po niej uważnie. - Tata jest starym zbokiem - przypomniał jej. - Ech, ale... - zacisnął mocno wargi. - Nie umiem do niego żywić złych uczuć - wzruszył ramionami. - W gruncie rzeczy nie był aż taki zły w stosunku do mnie - wyjaśnił, zrywając połączenie ich spojrzeń i spoglądając na chwilę na scenę.
    - Uśmiech? - uniósł wysoko brew i zrobił zniesmaczoną minę. - Uśmiech rezerwuję na specjalne okazje - rzucił krótko, po czym westchnął ciężko. - Prawdę mówiąc nie... ale Onyx może coś na ten temat wiedzieć. Dopytam ją o taką zwierzynę i zabiorę cię wtedy na poszukiwanie takiej - zaproponował, bo faktycznie dzisiaj już nie widział Akane w roli muczącej zaganiarki krów.
    - A na razie - wstał z miejsca, gdy grajkowie zaczęli przygrywać wolną balladę i wyciągnął w jej stronę dłoń. - Zapraszam panią do ostatniego tańca - rzucił z zawadiackim uśmiechem w ramach specjalnych okazji.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  109. Widząc gdzie kieruje swój wzrok, odruchowo zacisnął dłoń z kryształem w pięść.
    - Wychodząc chowam go za bandażem. Głupi nie jestem - odparł zgodnie z prawdą. Tu w Argarze, kiedy był wśród swoich po prostu tego nie robił. Dawał dłoni oddychać, a gdzieś dalej? No tam już tak dobrze nie było. Lepiej było chować swoje wynaturzenia.
    - Znajdę rozwiązanie tego problemu, jak nie sam to z wami - uśmiechnął się do niej pogodnie. Należało być dobrej myśli, bo ponure nic dobrego by mu nie przyniosły. Zdecydowanie nie, a destrukcja nie leżała w jego naturze. Przynajmniej nie teraz. Zaraz też pokręcił głową. Nie chciał o tym teraz rozmawiać, więc zamiast tego ucałował ją w policzek i otworzył szeroko oczy widząc tą plażę. Plażę, na której nie było nikogo.
    - O kurcze... - wyrwało mu się. - Tu jest jak w raju... - rzucił jeszcze zsuwając obuwie i gdy Akane rozkładała koc, on zmoczył nogi w wodzie. - Dalej jej nie lubię - rzucił ze śmiechem na ustach. - Chociaż przyznaję... tylko nikomu tego nie mów - podszedł do niej i nachylił się do jej ucha. - Czasem tęsknie za postrzelonym matematykiem - przygryzł jej zaraz uszko i usiadł na rozłożonym kocu, spoglądając na te wszystkie dobroci, które przygotowała. Dołożył do tego lemoniadę i przesunął wzrokiem do ciasta.
    - Jesteś pewna? - teatralnie przełknął głośno ślinę, ale i tak poczęstował się kawałkiem. - No to sprawdźmy jak tam te twoje nauki - wyszczerzył się do niej.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  110. Natan uśmiechnął się do niej lekko i poklepał ją po głowie. Ten entuzjazm był całkiem zaraźliwy. Od razu ruszył wraz z nią do kuchni.
    - Teraz się w roli takiej nie widzisz - poprawił ją, po czym uśmiechnął się delikatnie. Czasami z wiekiem się to zmieniało, a być może wraz z założeniem rodziny. Oczywiście uważał, że równouprawnienie jest tu ważne. Facet też powinien przy garach stać. - Zobacz na tatę i Shi... u nich jest równouprawnienie. Jedno i drugie czasem przy garach stoi - rzucił swobodnie. - Okay... to spróbuję tej twojej zupy z kluskami czy innymi glutami, które wyjdą spod twoich palców - rzucił przystając przy kuchence. - Akurat z kluskami ci nie pomogę bo sam nie wiem jak tę magię dobrze osiągnąć - przyznał śmiejąc się przy tym.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  111. Jego uśmiech zmienił się w zakłopotany, a potem zniknął zupełnie. Wyprowadził ją na parkiet i pewnie przytrzymał przy sobie, nachylając się do jej ucha.
    - To będzie mój pierwszy raz - rzucił cicho, a potem zaczął z nią wirować w rytm muzyki, prowadząc to w prawo to w lewo i bardzo starając się nie nastąpić jej na nogi. Na pierwszy rzut oka nie wyglądało to znowu na aż takie trudne, ale łatwe też nie było. Cóż nie miał okazji tańczyć. Właściwie nigdy, więc robił to wszystko na czuja.
    - Chyba poproszę Meliodasa...albo twojego ojca o lekcje - rzucił zaraz, bo Akane sama jej powiedziała, że jej ojciec tańczyć umiał, a demon żył tak długo... w tych czasach tanecznych balów i innych, że chociaż w teorii też powinien umieć.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  112. Pokiwał głową przyznając jej rację.
    - Nie chodziło mi o jakąś wielką miłość - odparł zaraz. - Po prostu... człowiek dorośleje i zmieniają się mu trochę priorytety... znajdź sobie kogoś kto będzie z tobą współdzielił kuchnię, a sobie poradzicie i znajdziecie równowagę - wyszczerzył się do niej, samemu zastanawiając się jak to będzie z nim i Morganą. Właściwie nigdy nie widział Mor w kuchni, a sam potrafił gotować, jasne... ale nie widział się jako gosposi 365 dni w roku.
    - Spróbowałby tylko... a miałby przechlapane - zgodził się z nią na komentarz o dostawaniu w łeb ścierką. - Lubisz ją, co? - spojrzał na nią z zaciekawieniem, bo to przecież ona była najbardziej sceptyczna co do partnerek ojca. Z podziwem patrzył na powstające kluski i wziął trochę mąki na palec, żeby jej ubrudzić nosek.
    - Mianuję cię nadwornym kluskaczem tego domu - zaśmiał się cicho, podając dwie miski, co by mogła im nałożyć po smakowitej zupie mlecznej.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  113. Z rytmem nie miał problemu, ale mogła to zobaczyć już podczas tańca liniowego. Podziękował jej tylko za komplement, dostosowując się do jej rad a propo ułożenia dłoni i kroków. Od razu poczuł się trochę pewniej, przez chwilę pozwalając jej prowadzić, a potem przejmując pałeczkę.
    - Na pewno - zgodził się z nią znowu. - Ja po prostu czerpię przyjemność z nabywania nowych umiejętności - rzucił tak po prostu i odsunął się trochę, żeby mogła wykonać obrót, po czym znów wrócił do niej, kołysząc się z nią dalej. Melodia nie chciała się skończyć, bo grajkowie cieszyli się wirującymi parami i pragnęli dać im jeszcze chwilę uciechy.
    - A jak jest z tobą? - zapytał jej. - Lubisz oddawać się komuś? Dawać komuś kontrolę to jest... - poprawił się szybko, bo pierwsze pytanie zabrzmiało mocno nie na miejscu. - Nie wyglądasz na taką.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  114. Nadworny zjadacz napawał go dumą, zwłaszcza z jego wcześniejszymi skokami związanymi z jedzeniem. Bebzonik mu raczej nie groził. Przynajmniej na razie.
    - Na słono? - spojrzał na nią jakby właśnie zrobiła największą zbrodnię świata. - Zupa mleczna na słono? - powtórzył, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Kto to widział... - jęknął nie wyobrażając sobie jak można coś takiego jeść. Posłodził sobie zupę i podał jej jeszcze kromkę chleba, sobie biorąc drugą. - Taka zupa najlepiej smakuje z chlebem - odparł wracając na kanapę i smakując jej. - No, no... Kluskaczu... nawet mleka nie przypaliłaś. Duma mnie rozpiera.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  115. - W walce absolutnie kontroli oddawać nie można - zgodził się z nią, przysuwając ją bliżej siebie, niemal tak by ich ciała się ze sobą stykały. Zrobił to głównie dlatego, że taniec trochę go poniósł, a mężczyzna tańczący obok chciał bawić się w odbijanie. Gavowi jakoś nie było to w smak. Poza tym Akane miała trochę procentów w czubie i choć nie wątpił, że potrafiłaby się obronić to mimo wszystko nie chciał jej narażać na takie przykrości.
    - No... chyba że jesteś twoim ojcem i jego kobietą - dodał zaraz, bo tę historię to chyba już wszyscy znali. Nawet parsknął cichym śmiechem na myśl jak to musiało wyglądać, po czym skinął głową w zrozumieniu. - Jasne, czyli w tańcu tak, a w życiu już nie - skomentował upraszczając jej słowa do kodu zero jedynkowego. - Dzięki za taniec - dodał muskając ustami jej policzek, gdy muzyka ucichła. - I za przyspieszony kurs prowadzenia.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  116. Natan pokręcił przecząco głową. Nie przyjmował do wiadomości słonej zupy mlecznej. Mógł się na wiele zgodzić, ale nie na psucie smaku z dzieciństwa.
    - Oj tak z miodem - zgodził się z nią, po czym zaśmiał cicho i zaraz jej przytaknął. Zdecydowanie będzie musiał pomyśleć o jakimś medalu dla tej kobiety, albo wolnym popołudniu. Skoro miała tyle cierpliwości, żeby jakkolwiek wlepić w Akane gotowanie to zdecydowanie jej się należało.
    - Może ma brudną pieluchę? - zaproponował, nie wstając jeszcze. Uznał, że zbyt wiele ludzi przy jednej kołysce to za dużo. - Albo ma kolkę? - dodał zaraz, po czym wsunął w siebie kolejną łyżkę posłodzonej zupki. - Poradzisz sobie? - zapytał jeszcze, bo przecież mógł w każdej chwili jej pomóc.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  117. Ryu zamrugał szybko, kiedy tylko dowiedział się, że Satoru jest w Polszy i zaśmiał się cicho, zastanawiając się jak on sobie radzi bez swojej broni. Pokręcił zaraz głową i rozsiadł się wygodniej na kocyku.
    - Aż tak znowu za nim nie tęsknię - rzucił rozbrajająco i posmakował jej ciasta, omal się nim nie dławiąc gdy wspomniała o nagrodzie pocieszenia. - Em... to teraz jestem w kropce - rzucił ze śmiechem. - Nie wiem czy cię chwalić bo mi smakuje czy udawać, że jest straszne... - wywrócił oczyma popijając ciasto lemoniadą. - Ochotę na nagrodę pocieszenia zrobiłaś mi chyba większą niż na te twoje wypieki - puścił do niej oczko. Chwilę milczał debatując nad tym problemem trzeciego świata, który nagle na niego spadł, po czym przyciągnął ją do siebie i musnął jej usta swoimi.
    - Naprawdę dobre - pochwalił ją poddając się wreszcie i nie rozwiązując swojego dylematu. - To twoja pierwsza próba? - zainteresował się zaraz, powoli jedząc swój kawałek, bo chociaż bardzo mu smakował to miał w pamięci, że dalej nie doprowadził swego żołądka do porządku.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  118. Natan odłożył miseczkę na bok i podszedł do siostry czując, że ta po prostu potrzebuje jakiegoś wsparcia. Może po prostu czyjejś obecności obok. Poczochrał ją po włosach, również zerkając na domek Febe.
    - Dobrze ci idzie - zapewnił ją spokojnie, odbierając brudną pieluchę i od razu idąc ją przeprać. Współpraca, co nie? Przecież o to właśnie chodziło w opiece nad dzieckiem. Wsłuchał się nawet w melodię Akane, kołysząc lekko głową do rytmu. Aisha wydawała się słuchać jak zaczarowana i nie minęło dużo czasu a już spała w ramionach starszej siostry.
    - No popatrz... ktoś tu znalazł sobie ulubioną siostrę - rzucił z uśmiechem, patrząc na te dwie z jakimś rozczuleniem w oczach. Kochał je i to bardzo. Nie chciał, aby kiedykolwiek stała im się jakaś krzywda. Okrył Aishę kocykiem, gdy Akane ułożyła ją na powrót w łóżeczku, a samą dziewczynę objął ramionami, przyciągając do siebie.
    - Świetnie sobie radzisz - pochwalił ją. - Tylko mogłabyś tak szybko nie dorastać, co? - zaśmiał się cicho. - Potrzebuję mojej małej siostry... - zapewnił ją cicho. - Bez ciebie to nie to samo...

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  119. - Szczerze mówiąc... nie mam bladego pojęcia. Myślę, że nie słyszeli o pigułkach gwałtu i takich tam... ale mogą znać swoje sposoby na ten sam efekt - przyznał szczerze, nawet jej nie zachęcając do picia swojego piwa. - Szczęśliwie nie jesteś sama, więc nawet jeśli coś by ci się stało... no nie zostawię cię tu przecież - zapewnił spokojnie, a mimo to wstał i przeciągnął się lekko. - Okay, to co? Czas na nas - rzucił swobodnie, prowadząc ją do wyjścia z karczmy. - Następnym razem pokażę ci inną - zaproponował luźno.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  120. Czy poczuł? Oj poczuł i nawet próbował to odepchnąć w pierwszym odruchu, poprzez własny piasek, ale... ten wietrzyk i ten piasek nie był zły. Nie chciał im zrobić krzywdy, więc szybko odpuścił.
    - Pewnie, to było... dziwne - przyznał szczerze. - Nie złe, tylko jakieś takie dziwnie przyjemne uczucie - dodał zaraz i spojrzał jej prosto w oczy. - Na pewno wszystko w porządku? Wydajesz się niespokojna, mocno niespokojna...

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  121. Zrobił krok w jej stronę, kiedy zaczęła zachowywać się dziwnie. Wręcz nienaturalnie.
    - Akane? - spojrzał na nią nie rozumiejąc i odruchowo zasłonił sobą kołyski maluchów. Coś ciągnęło ją do domku Febe, tego był pewien, a słowa piosenki, które się z niej wydobywały wcale mu do siostry nie pasowały. Były mroczne, jakby chciała zrobić coś złego. W dodatku ten głos... słyszał go już podczas powrotu z Kryształowego Lasu. To nie była Akane. Chciał coś powiedzieć, otworzyć usta, złapać ją w ramiona i mocno nią potrząsnąć, ale nie mógł. Stał jak sparaliżowany nawet palcem nie mogąc kiwnąć. Mógł ją tylko obserwować. Ta niemoc spowodowała strach rosnący w sercu. Czyżby właśnie miał stracić nie jedną siostrę, a dwie? Szlag!
    Jednak opętana Akane złapała za sztylet, zaśpiewała coś o wiedźminie i odeszła, a gdy tylko jej głos przestał być słyszalny, Natan znów odzyskał władzę nad swoim ciałem.
    - Cholera... - warknął patrząc za siostrą i zaraz zerknął na maluchy. - Robimy tak... zostajecie sami, na chwilę. Żadnych wygłupów, jasne? - spojrzał po Aishy i Aidenie. No przecież nie mógł ich zabrać teraz ze sobą. Ruszył biegiem do drabiny i znów usłyszał jej głos, który zatrzymał go w pół kroku.
    - O nie, nie ma opcji. Nie będziesz sobie robiła co ci się żywnie podoba - warknął odzyskując władzę nad sobą, bo najwyraźniej Akane odeszła już za daleko albo ściszyła swój głos. Zatrzymał czas i rozpostarł swoją władzę nad nim do granic własnych możliwości, obejmując tym samym domek Febe, Rei i cholera wie co jeszcze. Liczył na to, że ojciec może nie odszedł jeszcze tak daleko. Odetchnął głęboko schodząc po drabinie w dół i wyminął stojącą Akane, żeby dobiec do domku Febe i w popłochu zacząć szukać zatyczek do uszu. Prowizorycznych rzecz jasna. Musiały się chociaż na trochę przydać. Dopiero po wsadzeniu jej do uszu zatyczek i do swoich też, puścił czas, gorączkowo trochę na migi wyjaśniając jej co się dzieje. Oddychał ciężko, bo nie przywykł do aż takiego pola manewru z czasem, ale przecież nie mógł zostawić Akane bez pomocy.

    Natan

    OdpowiedzUsuń
  122. Ryu zrobił przepraszającą minę i zaraz uśmiechnął się do niej zawadiacko.
    - Muszę coś zostawić na twoje kolejne próby - rzucił wesoło. - Wiesz, motywacja i te sprawy - machnął lekko dłonią, zaraz ciesząc się jak dziecko, że udało mu się zdobyć nagrodę pocieszenia takim czy innym sposobem.
    - Tylko nie testuj jej pokładów do tego stopnia, że nie wytrzyma - pstryknął ją w nosek i przegryzł kolejny kawałek tego całkiem dobrego ciasta. Trzeba było przyznać, że Akane się postarała. Odetchnął głęboko gdy tylko zjadł je do końca i choć oczy chciały więcej to powstrzymał się. Wolał nie przeżywać sensacji żołądkowych z przejedzenia. Zamiast tego położył się, opierając głowę o uda dziewczyny i zapatrzył się na nią od dołu. Musiał co prawda zmrużyć do tego oko, bo pogoda dopisała, ale wcale mu to nie przeszkadzało.
    - Wydoroślałaś, wiesz? - rzucił jakby dopiero co to do niego dotarło. - Ale zostaw trochę swojego szaleństwa, okay? Nie pozbywaj się go całkowicie.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  123. Zaśmiał się cicho i przytaknął muskając palcami jej policzek.
    - Byłem święcie przekonany, że masz parę upatrzonych ofiar swojego zachodzenia za skórę - puścił do niej oczko, po czym skrzywił się zastanawiając poważnie jak to w ogóle wygląda, kiedy nie ma drugiego oka. Powstrzymał się od zadania jej tego pytania, słuchając o piwie z Gavem, tańcach i obiadach. Zacisnął na chwilę wargi, odwracając od niej wzrok aby zerknąć na morze.
    - Dobrze tańczy? - zainteresował się tak całkowicie odruchowo, zanim odetchnął głęboko. - Karczma to świetny pomysł, ale... nie sądzisz, że wcześniej powinniśmy zrobić rekonesans? Tak jak mówisz... odwiedzić więcej takich miejsc aby zdecydować jakim menu będziemy dysponować. Warto też sprawdzić ceny... no wiesz, musimy być konkurencyjni - wyliczył, po czym zaśmiał się cicho. - A potem jeszcze należy wybrać dobre miejsce... najlepiej gdzieś, gdzie przejezdni będą często przechodzić i... może jeszcze jakieś pokoje na wynajem? - dokończył, po czym spojrzał jej znów prosto w oczy. - A scena... będziesz na nich tańczyła czy śpiewała? - zapytał ze szczerym zainteresowaniem.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  124. Ryu złapał się za serducho, kiedy potwierdziła słowa o rekonesansie i zamrugał kilkakrotnie, łapiąc teatralnie duży oddech w płuca.
    - No nie... - jęknął przeciągle. - A ja głupi liczyłem na to, że to było jedynie niewypowiedziane zaproszenie mnie do sprawdzenia czy też mam poczucie rytmu w tych okolicznych karczmach - westchnął ciężko. - Cios prosto w serce... pięknie mnie wyautowałaś - puścił do niej oczko i uśmiechnął się zaraz lekko, po czym musnął palcem jej nos, gdy tak się do niego nachyliła.
    - Jedno i drugie... - powtórzył po niej, zatapiając się zaraz w tym pocałunku i tracąc wątek. Ciężko było się skupić na czymkolwiek, kiedy miało się przed sobą taką kobietę, która jeszcze zapraszała do szaleństwa. - To musimy sprawdzić jak śpiewasz - pstryknął palcami, gdy tylko się odsunęła i ułożył się na niej wygodniej. - Poproszę o próbkę - dorzucił wesoło. - Dawaj, dawaj. Przy okazji poćwiczymy panowanie nad tremą. Będę szalonym fanem - poinformował ją.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  125. - Trzymam cię za słowo - zapewnił ją gorliwie, co by wiedziała, że tak łatwo się z tych słów nie wywinie. Teraz pozostawało tylko mieć nadzieję, że w tańcu się odnajdzie. Na dyskotekach miał okazję powirować, ale nie tak znowu często, bo przecież nie te były mu w głowie. A potem było lustro... Liczył jednak na łut szczęścia. Słoń przecież nie nadepnął mu na ucho, więc nie powinno być tak źle.
    - Serio, serio - skopiował tekst ze Shreka, by runąć głową na kocyk. - Oho... to poważna sprawa się szykuje... - zaskoczony usiadł na kocu i zaczął obserwować dziewczynę, przygotowany do wejścia w rolę szalonego fana. Tylko, że nie był w stanie tego zrobić. Nie po słowach, które wypłynęły z jej ust. Odwzajemnił jej uśmiech, dając porwać się melodii. Kołysał się w rytm muzyki, słuchając w milczeniu słów. Słów, które dźwięczały w jego uszach jeszcze długo po tym jak wybrzmiały. Przez chwilę nawet zapomniał oddychać, ale odzyskał oddech gdy tylko dziewczyna skończyła. Na początku trochę niemrawo zaklaskał, a potem wstał i wziął ją mocno w objęcia, głaszcząc po głowie tak odruchowo.
    - Szóstka z koroną i wykrzyknikiem - szepnął. - Jesteś sobą - powtórzył po niej. - A te marzenia... to o czym marzysz? - odsunął ją od siebie na chwilę, odrobinę wręcz.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  126. Piosenka - piosenką... Ta była na tyle głęboka (a przynajmniej Akane tak ją przedstawiła), że nie kupował tego "tylko" w wypowiedzi dziewczyny. Uśmiechnął się do niej lekko, kiwając głową na znak, że rozumie, a potem zaśmiał się cicho, gdy zapytała o jego marzenia.
    - Moje nie są sprecyzowane - odparł zgodnie z prawdą. - Właściwie to nigdy nie były - dodał po chwili, zastanawiając się nad tym trochę dłużej. Zwykle żył marzeniami innych osób. Starał się pomóc im je spełnić, a o sobie chyba po prostu zapominał.
    - W tej chwili pragnę chwili spokoju i takiego oddechu - oznajmił po chwili namysłu. - Długofalowo? - spojrzał jej prosto w oczy. - Heh to chyba najpierw muszę poznać samego siebie, żebym mógł odnaleźć swe marzenia. Na pewno chciałbym być samodzielny, niezależny od kogoś w kwestii swoich wyborów - przyznał szczerze. - Zwiedzanie świata brzmi świetnie, poznawanie tej krainy... nowej krainy brzmi niesamowicie zachęcająco, ale... - musnął jej czoło swoimi wargami. - Ale... nie jestem pewien... - skrzywił się i odsunął od niej o krok. - Po prostu nie jestem pewien czy brzmi zachęcająco bo już pragnę ci pomóc je spełniać czy dlatego że sam chcę zobaczyć ten świat - wyszczerzył się do niej i wzruszył ramionami po raz kolejny. - W tej chwili chyba marzę o tym, żeby dowiedzieć się co mi w sercu gra. Czego chcę ja...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  127. - Wiem - odparł tak po prostu i spojrzał na nią z lekkim uśmiechem na twarzy. - Ja tylko mam wrażenie, że do tej pory podążałem zawsze za marzeniami innych - zauważył spokojnie. - I tu nie chodzi o to, że ktoś mnie prosił o pomoc, tylko jakoś samo z siebie tak wychodziło... jakbym wmawiał sobie że też o tym marzę i cieszyłem się szczerze gdy udało się je spełnić - wyjaśnił swój punkt widzenia, starając się jakby rozłożyć swe uczucia na części pierwsze. - Nie czuję się zobowiązany, tylko zastanawiam się czy też o tym marzę czy tylko przeszło mi to przez myśl, bo to jest twoje marzenie - westchnął przeciągle i nawet zaśmiał cicho. - Pokręcone to wszystko, wiesz? Dziwne i jakieś nienaturalne...

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  128. Chłopak przeciągnął się lekko i jeszcze chwilę stał obserwując ją z fascynacją. Słuchał słów uciekających z jej ust i zaraz delikatny uśmiech zakwitł na jego twarzy.
    - Wiesz o czym teraz marzę? - zapytał jej podchodząc do niej i lokując się tuż nad nią. - Żeby zrobić ci teraz masaż - szepnął, kładąc dłonie na jej ramionach i zaczynając lekko je uciskać, powoli rozkręcając się w tym co robił. Zataczał kółka kciukami, starając się rozluźnić jej spięte myśli.
    - Tak jak mi wspomniałaś, wszystko przyjdzie z czasem - zgodził się z nią. - Ty również zdobędziesz pewność, albo zmienisz kompletnie marzenia. Nikt nie powiedział, że te muszą być stałe - zauważył, muskając jej kark ustami. - Poza tym... gdzieś słyszałem, że warto mieć kilka marzeń, bo jeśli jedno się osiągnie to zaraz na horyzoncie powinno pojawiać się drugie... życie wtedy nie będzie nudne.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  129. Ryu wyszczerzył się do niej i zaraz parsknął śmiechem.
    - Chyba nie powinnaś mi takich patentów zdradzać - zauważył wesoło. - Nigdy nie wiesz co mi strzeli do głowy - dodał zaraz, jeszcze przez dłuższą chwilę ją masując. Potem odpuścił sobie tę przyjemność i położył się tuż obok niej, aby móc swobodnie ucałować jej policzek.
    - Mhm jedno odhaczone, teraz czas na kolejne - poczochrał ją po głowie. - Takie małe marzenia są przyjemne - zauważył jakby to było coś nowego. - Ale dość o tym - stwierdził zaraz. - Jak ci służy rola starszej siostry? - zapytał ją, upijając trochę lemoniady z kubka, który akurat był pod ręką.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  130. Chłopak uśmiechnął się do niej lekko.
    - Nie potrzebuję do tego takich patentów - zapewnił ją, dźgając ją przy tym w bok. - Wiesz samo bycie starszym bratem to nie jest dla mnie wielka nowość - zauważył, bo wychowywali się z mniejszymi dziećmi i większymi, więc mniej więcej wiedział z czym to się je. Potrafił odnaleźć się w sytuacji bez większych problemów.
    - Ale jest trochę inaczej - dodał zaraz. - Galan jest taki... - obrócił się na plecy i przygarnął ją do siebie, po czym pokazał rękoma jak mały jest chłopiec. - Jest słodki - dodał zaraz. - Ale jeszcze niewiele rozumie... a podobno jak wpada w formę demona to strach się bać, ale tego jeszcze nie przeżyłem. Rei twierdzi, że maluch mnie lubi - rzucił w eter. - No ja tam go lubię. Uśmiecha się do mnie jak go trzymam na rękach i wręcz uwielbia przepaskę na oko - roześmiał się serdecznie. - Wiesz, ciekawskie z niego maleństwo.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  131. Roześmiał się serdecznie i pokręcił lekko głową.
    - Tak... to Rei powinno odbić, nie mnie - pokazał jej język. - Chociaż... pewnie jak trochę podrośnie to dopiero wtedy będziemy mogli powiedzieć coś więcej na ten temat. No wiesz, będzie biegającym dzieciakiem, którego wszędzie pełno i pakuje się we wszystkie kłopoty - rzucił wybiegając myślami w przyszłość. - Szczerze? Mam nadzieję, że tym go nie zarażę... tymi kłopotami - dodał. - Ale to by było kombo... ciekawość Tonego i moje szczęście do kłopotów - spojrzał na nią z wyraźnym, przesadzonym przerażeniem w oczach. - Masakra... - mruknął, po czym uśmiechnął się do niej zalotnie i zbliżył, aby znów posmakować tych jej ust. - Mówisz? A co ja mam powiedzieć? Twoje uśmiechy muszę dzielić z dwojgiem małych potworków, a nie tylko z jednym - zrobił naburmuszoną minę. - Już widzę, jak twój młodszy braciszek pała do ciebie swą pierwszą miłością.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  132. Ryu zgodził się z nią w temacie przyjaciół, którzy mieli dzieci w podobnym wieku. To mogło być całkiem interesujące doświadczenie. Zaśmiał się cicho na insynuację co do kojca i podniósł się z koca, żeby nad nią zawisnąć. Dotknął dłonią jej policzka, przesunął nią do ramienia i potem w dół, badając jej reakcje.
    - Mhm no nie wiem... - przysunął się do niej i zagryzł zęby na płatku jej ucha. - ...to już będzie inne pokolenie. Nigdy nie wiadomo jak szybko zaczną się sobą interesować - szepnął, muskając ustami jej szyję. - A z doświadczenia wiem, że maluchy uwielbiają zakochiwać się w starszym rodzeństwie... no wiesz, będziemy dla nich ideałami. To taka szczeniacka miłość, niekoniecznie związana z cielesnością - wpił się w jej usta mocno i trochę agresywnie. Całował tak, jakby świat miał się zaraz skończyć.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  133. - Nie wiem dokładnie... - odparł cicho wprost do jej ucha. - Była choćby Mary, Leyla, Mia... i parę innych. Uwielbiały pętać się mi pod nogami - musnął jej płatek ucha ustami. - A co? Zazdrosna? - zapytał jej zaraz, spoglądając na nią z zadziornym uśmiechem na twarzy. Wsunął dłonie pod jej koszulkę, pieszcząc jej ciepłą skórę palcami.
    - Nie masz o kogo... liczysz się tylko ty - zapewnił ją zaraz, po czym pogrążył się w dawaniu rozkoszy swojej kobietce. W dawaniu i otrzymywani rzecz jasna.

    Szybko dotarła do niego wieść o Akane. Choćby i dlatego, że ktoś musiał zostać z Galanem, kiedy Rei pobiegła do bliźniaków, a Meliodas poszedł zawrócić Nika i Shi. W jej pokoju pojawił się więc już po całej akcji i usiadł przy jej łóżku, chcąc po prostu przy niej być. Długo milczał, bo wszystkie teksty jakie przychodziły mu do głowy po prostu się do tego nie nadawały. Sam nie chciałby tego słuchać. W końcu jednak musnął palcami jej dłoń i uklęknął na podłodze obok posłania.
    - Jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam - rzucił cicho i skrzywił się, po czym pokręcił głową. - Wiesz mam całą wiązankę do powiedzenia, co przynajmniej w teorii miałoby cię pocieszyć, ale za każdym razem jak coś mi przyjdzie do głowy to okazuje się cholernie sztuczne i gdybym to usłyszał to chyba bym się popłakał - przyznał szczerze. - Więc po prostu tu z tobą pomilczę...- zaproponował wzruszając ramionami. Nie przepraszał za to, że go przy niej nie było w tamtym konkretnym momencie. Nie mógł wiedzieć, że coś takiego się stanie to raz, a dwa... pewnie w ogóle na nic by się nie przydał.
    - Mogę ci poopowiadać o ziołowym ogrodzie, który zacząłem tworzyć - zaproponował zaraz i zaśmiał się cicho. - Tak wiem, cholernie ekscytujące... albo... - pokręcił lekko głową i wziął głęboki wdech, w końcu wchodząc jej do łóżka i obejmując ją swoimi ramionami. Chciał jej po prostu przekazać, że jest obok i może mu powiedzieć co tylko będzie chciała.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  134. Zamiast opowiadać, najpierw jej wysłuchał, głaszcząc powoli po głowie. Słysząc o brudnych dłoniach, w pierwszej chwili chciał się odsunąć żeby jej przypadkiem nie dobić, ale szczęśliwie sama wtuliła się mocniej, więc tylko wzmocnił swój uścisk, kiwając lekko głową.
    - Potrzebujesz czasu, żeby to przeszło - zgodził się z nią. - Masz go tyle ile chcesz, Żabo... czasu masz pod dostatkiem - musnął ustami czubek jej głowy. Nic więcej, tylko mocniej ją przytulił. - Tylko pamiętaj, że ona to nie ty. To nie było twoje życie. Nie było i nie będzie - poprosił ją tylko. Nie wiedział co dokładnie widziała Akane, ale nie uważał za stosowne prosić o dokładne opisanie tego i owego. Odetchnął tylko głęboko i zamknął na chwilę oczy, kołysząc ją w swych ramionach.
    - Jakkolwiek źle by nie miała... to się już skończyło. Ma prawo być wściekła, rozżalona i cierpiąca, ale myślę że teraz to trochę po kaczoku... nie da się jej zwrócić życia - zacisnął mocno wargi. - A ty masz swoje własne i... Akane, nie daj się jej. Nie może ci zatruwać życia swoim żalem - burknął jakoś tak automatycznie troszeczkę się unosząc, ale tak tylko odrobinę. Spojrzał w punkt ponad głową Akane i chwilę milczał.
    - A w moim ogrodzie na razie figuruje 6 ziół. Pierwsze dwa łagodzą ból i przyspieszają gojenie się ran, dwa kolejne nieźle doprawiają dania, a ostatnie dwa są dla zabawy. Po jednym całkiem fajny humor się uzyskuje, a drugie... no powiedzmy że jeśli poczęstujesz nim swojego wroga to spędzi cały kolejny dzień w toalecie - uśmiechnął się do niej lekko, trochę zmieniając temat na chwilę, żeby ją rozluźnić i może zająć jej myśli czymś innym niż Lorett.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  135. Ryu zaśmiał się cicho i pogłaskał ją po głowie.
    - Wiem - zgodził się. - Straszliwie miękka fujarka - zgodził się z nią. - Tylko... dlaczego ci na niej zależy? Zwykle jesteś miękka faja, kiedy ci na kimś zależy - zauważył cicho. - Co takiego zrobiła, że zaczęło ci na niej zależeć? Przecież... krzywdzi cię i twoje otoczenie - zacisnął mocno wargi i objął ją mocniej ramionami. - Z tego co rozumiem doświadczyła wielu krzywd w swoim życiu, ale znów to nie jest powód dla którego powinna się mścić na tobie - westchnął ciężko. Miał niejasne wrażenie, że Akane zaczyna czuć do tego ducha to co on czuł do samego Gabriela. Żywiła cieplejsze uczucia do tej kobiety, mimo że widziała co ona robiła z nią i jej bliskimi. Zagryzł mocno wargi i odetchnął głęboko. Może za daleko zagalopował ze swoimi wnioskami. Nie było potrzeby ich teraz wyciągać na światło dzienne.
    - Te, które zasadziłem znalazłem w naszych lasach - odparł cicho, delikatnie głaszcząc ją po plecach. - Znałem je z lasu, ale jak opowiedziałem o nich Febe to nie wiedziała o które chodzi - przyznał szczerze, po czym wzruszył lekko ramionami. - Na razie nie planuję więcej - dodał zaraz. - Ale tak... mam w planach rozrośnięcie ziołowego ogródka... chciałbym dodać te, które rosną w Kryształowym i tylko tam - zacisnął mocno usta. - Tylko do tego musiałbym tam pójść, a to jeszcze nie czas na to - szepnął przymykając na chwilę usta. - Jest za wcześnie na takie wypady. Po prostu nie czuję się na siłach - dodał zaraz i odetchnął głęboko. - Tak, byłem w pobliskiej wiosce - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Może nie daleko, ale zawsze... spotkałem tam szalonego elfa i ukradliśmy kury od pobliskiego farmera - spojrzał jej prosto w oczy. - Teraz mogę cię uraczyć jajecznicą z własnego kurnika mojej mamy - rzucił wesoło.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  136. - Przesadzasz - stwierdził wesoło Acair. - Twój ojciec na pewno cieszy się, że ma cię w domku - dodał zaraz, upijając trochę swojej lemoniady i wracając do porcjowania ziółek. Właśnie zamierzał zabierać się za ucieranie jednych w celu dodania ich do maści, kiedy zapytała o Melanie. Zmarszczył lekko brwi.
    - A co w tym dziwnego? - zainteresował się. - Mam urlop w pracy, a ona zapewnia mi jedzonko i spanko. Czego więcej chcieć? - wyszczerzył się do niej. - A pranie czy masażyk to wcale nie taka zła robota - dodał zaraz wesoło. - No i nie jestem z nią dwadzieścia cztery na dobę... matko, przecież nie jestem niewolnikiem - naburmuszył się mocno i pokiwał głową na prośbę Febe. - Okay! W razie czego zawołam twojego tatę - obiecał jej szybko, poważnie biorąc sobie do serca jej słowa o tym, że mogła stać się jej jakaś krzywda, choć akurat Febe o to nie podejrzewał.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  137. Ryu dobrze wiedział o czym mówiła, chociaż w tym wypadku trudno mu było wejść w jej skórę. Mówiła przecież o duchu, kimś kto już nie żył i fakt że jej historia była podobna do historii Akane trochę go zaniepokoiło.
    - Aż tak podobną historię ci pokazała? - zapytał cicho. Nie było go podczas śpiewów i nie widział tego co Akane, więc właściwie nie miał pojęcia o czym dziewczyna mówi. - Jest ci jej żal, bo masz niezwykle dobre serducho... - zauważył i zaśmiał się cicho, muskając ustami jej czubek głowy. - Nie musisz specjalnej więzi budować, żeby zrobiło ci się żal danej osoby - pogłaskał ją po włosach. - Tylko... no nie wiem, Żabko... - westchnął ciężko. - Po prostu uważam, że ona zachowuje się nie w porządku w stosunku do ciebie - dokończył wreszcie, zamykając oczy i tylko leżąc tak przez długi czas. - Tobie jest jej żal, a ona... ona po prostu to wykorzystuje - mruknął jeszcze, już nie komentując sprawy Lasu i tego kiedy tam pójdzie. Jak będzie chciał to zrobi to choćby i za tydzień, ale w tej chwili nie miał na to najmniejszej ochoty.
    - O... dołożę wszelkich starań, żeby to była najlepsza jajecznica jaką w Mathyr jadłaś - wyszczerzył się do niej radośnie. - Tylko najpierw wyjdź z tego stanu. Najpierw sprawa duchów potem jajecznica - pogłaskał ją po policzku.

    Ryu
    [faktycznie, nie jest lekko odpisywać...]

    OdpowiedzUsuń
  138. [To co? Kończymy to, co nie? :)]

    Ryu musnął jej ucho wargami i wygodniej się obok niej położył, pozwalając się jej wtulić w siebie jak mocno sobie tego życzyła.
    - W takim razie zasypiaj. Nigdzie się nie wybieram - zapewnił ją łagodnie. - Zostanę z tobą dopóki mnie któryś z dorosłych nie wygoni - szepnął jej do ucha. - A i tak nie poddam się bez walki - zapewnił ją z zawadiackim uśmiechem, po czym jeszcze raz łagodnie pogłaskał ją po włosach. - Daj sobie chwię. Odpocznij, chociaż odrobinę - poprosił.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  139. Tony odczekał 2 dni, a potem mimo protestu Niklausa wszedł z buta do pokoju Akane. No dobrze, może nie aż tak z buta. Najpierw zapukał pro forma, a potem po prostu otworzył drzwi z wielkim uśmiechem na twarzy.
    - No cześć - przywitał się z nią, wchodząc powoli na antresolę i siadając na łóżku obok niej. Wcześniej zsunął swoje buty. - I co? Ta prawdomówność już zaczęła działać? - zainteresował się. - Bo przygotowałem listę pytań i chciałbym ci tylko przypomnieć co mi obiecałaś. Żadnych fortelików, zgadywanek czy ucieczki od odpowiedzi - rzucił uśmiechając się do niej szeroko. - Odwdzięczę się tym samym. Słowo honoru - zapewnił zaraz gorliwie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  140. Acair zdążył zapisać trochę pergaminu i zaparzyć ziółka dla Akane, które zaraz jej wręczył. Same zioła wraz z nazwami i opisem ich działania pozostawił na stole, przy każdym z nich wypisując dokładne ich właściwości, po czym zerknął już na Akane. Podobno dochodzącą do siebie w bardzo szybkim tempie.
    - Właściwie to jestem tu na urlopie - odparł zgodnie z prawdą. - Tydzień, może dwa... - uśmiechnął sie lekko. - A potem wracam do pracy. Ostatnio pracuję w "Wolnej Wisterii". Bardzo ciekawe towarzystwo tam znajdziesz. Musisz mnie kiedyś odwiedzić. Uraczę cię dobrym drinkiem i polecę kobietk do towarzystwa - wyszczerzył się do niej.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  141. Acair pokiwał lekko głową.
    - Co prawda aplikowałem na inną pozycję, ale myślałem że wiąże się ona z rozmową z klientami i właściwie uśmiechami i czasem przygodnym seksem, a tu się okazało że seks jest właściwie obecny przy każdej okazji - wzruszył ramionami. - Zostałem tam barmanem, mam swój pokój i wszyscy mnie tam lubią... twierdzą że robię za maskotkę - wyszczerzył się bo to było dla niego coś nowego. Znalazł sobie miejsce, gdzie faktycznie był mile widziany i wreszcie robił coraz mniej błędów.
    - Ennis? - spojrzał na nią zaskoczony. - Znasz Ennis? - wyszczerzył się do niej. - Jest świetna - potwierdził radośnie. - To ona mnie testowała, była zimna i straszliwie okropna, ale potem... no teraz nawet je ze mną śniadania i uśmiecha się więcej. Jest taka... no wiesz, trzeba do niej dotrzeć a jak dotrzesz to do rany przyłóż kobietka - klasnął w dłonie. - Polubiłabyś ją, tak myślę...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  142. Tony odpowiedział tym samym. Delikatny uścisk, a następnie usiadł wygodniej naprzeciw niej i aż zatarł ręce z uciechy. Miło było dla odmiany porozmawiać z kimś zupełnie szczerze, nie zastanawiając się co tak naprawdę autor ma na myśli. Odetchnął głęboko.
    - Na rozgrzewkę coś łagodnego - zaproponował wesoło. - Co o mnie sądzisz? Jestem przystojny? Nadaję się do związku? Co właściwie znaczy dla ciebie "przystojny"? No i co musiałbym zrobić, żebyś uważała mnie za atrakcyjnego? - zainteresował się. Chciał po prostu zebrać informacje. Zobaczyć co dziewczyny mają w głowach, kiedy faktycznie mówią prawdę, a nie kręcą się jak muchy w maśle.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  143. Słuchał z fascynacją i choć miał ochotę wtrącić się kilka razy do jej odpowiedzi to poczekał do końca i westchnął ciężko robiąc minę zbitego psa.
    - Nie nadaję się do związku - wymamrotał trochę tym przybitym, ale argumenty do niego trafiły. Pewnie, że tak. Rozumiał do czego Akane pije, więc zaraz odetchnął głęboko i posłał jej szczery uśmiech. - Ty też się do niego nie nadajesz - wypalił prosto z mostu, bo przecież obiecał "szczerość za szczerość". - Kręcisz się jak mucha w maśle, orbitujesz i nie potrafisz się zdecydować na jedną opcję. Każda ma w sobie trochę plusów i minusów, a ty szukasz ideału, chociaż wiesz że ideałów nie ma - zauważył swobodnie. - Uważam, że też powinnaś przystopować w tej kwestii i tak... wiem, zrobiłem właśnie to o czym mówiłaś. Zero taktu... - podrapał się po głowie i spuścił wzrok na jej łóżko. - Przepraszam - mruknął jeszcze, znowu szczerze chociaż Akane mogła wyczuć nutę fałszywości w jego słowach. - No dobra... przepraszam za moment w którym o tym mówię a nie za same słowa, okay? - spojrzał jej prosto w oczy chcąc by miała jasność, samemu orientując się jak to mogło zabrzmieć.
    - Ale ha! Jestem przystojny w twoich oczach. Ale super! - klasnął radośnie w dłonie. - No jasne, że nie... o matko weź... ja też nie wyobrażam sobie nawet całowania ciebie - przyznał szczerze. - Jesteś super atrakcyjna, masz no masz niezłe ciałko, charakter też mnie kręci... ale jakoś nie potrafię sobie wyobrazić żebyś mogła iść ze mną do łóżka czy choćby za rękę w świetle księżyca szła... - rzucił znów prawdziwie i znów potarł dłonie. - Dobra kolejne pytania... - nabrał głębokiego powietrza w płuca.
    - Teraz mogę cię trochę zranić - dodał zaraz trochę niepewnie. - Ostatnio mam diabelny mętlik w głowie - przyznał szczerze. - Byłem na ciebie i Gava wściekły za to w jakiej pozycji mnie postawiliście - mruknął. - Ale ja nie o tym chcę - machnął ręką. - Dobra... - spojrzał jej prosto w oczy. - Czy twoim zdaniem moje problemy są nudne i nieistotne? - zapytał jej prosto z mostu. - Bo moim zdaniem tak właśnie jest... tzn toczę ze sobą taki konflikt... bo to co mówię jest krzywdzące do Ciebie czy reszty i wiem że tak pewnie nie myślisz o moich problemach, a jednocześnie nie mogę się pozbyć tego wrażenia no... - bąknął. - Gadam jak opętany... głupoty. Jak nie ja normalnie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  144. Zaskoczyła go tym wyznaniem. Nie miał pojęcia, że jeszcze niedawno odbierała go w ten sposób, ale teraz zaczął się nad tym dłużej zastanawiać. Czy faktycznie tolerował ją tylko dlatego, że był Ryu? Zmarszczył brwi i znów uniósł do niej swe oczy.
    - Na początku tak było - przyznał wreszcie. - Wtedy jak byliśmy dziećmi... jeździłem na wózku i byłem nieufny do każdego, a Ryu był magnesem do ludzi. Ja nie wiem jak on to robi... to jakaś magia jest niepojęta dla mnie, ale tak... na początku tolerowałem cię ze względu na niego - wyjaśnił. - Ale to szybko zaczęło się zmieniać. Tam w lustrze już tak nie myślałem. Tam byłaś już moją przyjaciółką. Ufałem ci i wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć - uśmiechnął się do niej szeroko. - Co nie znaczy, że mnie nie wkurzałaś... oboje mnie wkurzaliście tym swoim jak ja tego nie zrobię to zginiemy... gorzej niż Gavin normalnie - roześmiał się na samo wspomnienie tych czasów. Niby nie zdarzyły się tak dawno temu, a miał wrażenie, że od tamtego momentu minęły już wieki.
    - Kocham cię, Akane - zapewnił ją z lekkim uśmiechem. - Jak siostrę - poczochrał ją po włosach. - Tylko nie jestem w stanie zapewnić cię, że jesteś na pierwszym miejscu... pierwsze jest od dawna zajęte, więc plasujesz się na zaszczytnym drugim. Dalej pudło - zauważył wesoło i mówił tu o rankingu rodzeństwa. Absolutnie nie sądził, by dziewczynę to dotknęło. Doskonale o tym wiedziała, ale skoro tak rozmawiali szczerze to poczuł potrzebę wypowiedzenia tych słów na głos.
    Na jej zaprzeczenie i zapewnienie, że wcale tak nie czuje, poczuł jakąś taką niewyobrażalną ulgę. Czyli jednak się nie mylił. Dobrze ją odczytał. Kamień spadł mu z serca i zrobiło mu się też głupio, że w ogóle tak myślał.
    - Przepraszam - szepnął, ściskając jej dłonie. - Ja niby to wiedziałem, od dawna... ale no nie wiem. To było dziwne... bardzo, bo czułem co innego niż mówił mi umysł. To rozdwojenie było straszne - wymamrotał, nie sądząc żeby była w stanie go zrozumieć. Sam siebie do końca nie rozumiał i nie mógł oczekiwać, że ktokolwiek to zrobi. Uśmiechnął się do niej zaraz i pokręcił głową.
    - Ale to nie takie proste - zauważył. - No bo jak widzę z czym zmagasz się ty... czy Ryu czy nawet Gave to mimo wszystko ja sam uważam, że mój problem może poczekać - wyrzucił to z siebie i zamrugał kilkakrotnie. O a to coś nowego. Tego się po sobie nie spodziewał. Aż dziwnie było odkrywać takie rzeczy, a przecież był pewien że jest ze sobą szczery.
    - Tylko potem wszystko się nawarstwia i nie wiem w co ręce włożyć - zaśmiał się lekko i jakoś tak odruchowo przyciągnął ją do siebie żeby się w nią wtulić. Chyba właśnie tego teraz potrzebował. Przytulenia. Odetchnął głęboko, gdy już to sobie wyjaśnili i znów się od niej odsunął.
    - Jeszcze nie skończyłem - wyszczerzył się do niej radośnie. - Mam jeszcze parę pytań - dodał zaraz. - O czym teraz marzysz? - zainteresował się znów schodząc trochę w spokojniejsze rejony. Przecież nie wszystkie pytania musiały być trudne. - I... wiesz bo ja bym chciał odwiedzić Siivet Lasku niedługo... miałem tam paru kumpli. Pomyślałem, że może... - spojrzał jej prosto w oczy. - No nie chcesz pójść ze mną? Będzie raźniej i jeśli jakimś cudem okaże się, że wpadniemy w kłopoty to łatwiej się będzie z nich wydostać - wzruszył ramionami.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  145. Acair miał trochę inne zdanie co do seksu i na jej bleh, naburmuszył się porządnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej niczym małe dziecko.
    - Przygodny seks jest spoko - odparł broniąc swojej racji. - Ale tylko wtedy jak wiesz na pewno, że dziecka z niego nie będzie - dodał jeszcze, bo faktycznie dziecko z przygodnego seksu brzmiało kiepsko. To mógł jej swobodnie oddać. Rozchmurzył się chwilę później i ruszył wraz z nią do tego strumienia, chociaż miał wrażenie że nie będą w nich glonów szukać. - Ale to musisz wpaść w dzień - rzucił zaraz szczęśliwy że będzie miał gościa. - Wtedy jest więcej czasu. Jasne, możesz zostać i na noc, ale wpadnij najpierw w dzień - poprosił jej. - Wtedy będę mógł cię oprowadzić - wyszczerzył się do niej jakoś tak porządnie i zaraz zmarszczył lekko brwi.
    - A dlaczego oceniasz ją nawet jej nie znając? - zapytał patrząc na nią wyraźnie zszokowanym. - O rany... przecież to jej sprawa czy chce mieć kogoś czy nie i czy jest dobrym materiałem na dziewczynę czy nie - bąknął. - Ten twój przyjaciel w ogóle zapytał jej czy ona chce być jego dziewczyną? - zapytał jej zaraz, postanawiając bronić swojej nowej przyjaciółki niczym lwica.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  146. Chłopak westchnął przeciągle, niezbyt zadowolony z odpowiedzi Akane. Jasne, mówiła prawdę, ale ta wcale mu nie odpowiadała. Skrzywił się wyraźnie.
    - Właśnie dlatego świat jest taki nielogiczny - wymamrotał. - Przecież to kupa niepotrzebnej roboty... kombinowanie, która opcja jest ważniejsza za niemal każdym razem - burknął. - A co jeśli nie chcę decydować? Co jeśli chcę, żeby obie opcje były na równi? - spojrzał na Akane. - Nie w tym przypadku, bo uhm no zapytałem, dostałem odpowiedź... więc coś tam przechyla się ku rozumowi. Szala została przechylona - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Ale co jeśli chcę żeby opcje były równie ważne? - zapytał ponownie. - Ech właśnie dlatego marzę o świecie zero jedynkowym... - wymamrotał wzdychając przy tym lekko.
    Propozycja tej zdjęcia blokady, wydała mu się jakaś sztuczna. Spojrzał na nią marszcząc lekko brwi i zanim zabrał głos, zastanowił się jak to wszystko powiedzieć, żeby nie było w tym fałszu. W końcu doszedł do wniosku, że opcja pierwsza będzie najlepsza. Rzucać prosto z mostu bez przejęcia.
    - Szczerze? To wydaje się strasznie sztuczne - odparł zgodnie z tym co sądził. - I... jestem pewien że nie podołam... - zapewnił ją zaraz. - No wiesz... prędzej coś sarknę, niż cokolwiek z tego wyjdzie - podrapał się lekko po głowie. - Ale spróbować mogę - dodał zaraz po krótkiej chwili namysłu. Przecież akurat tyle mógł zrobić. Skinął głową na pytanie o picie. Tak, zdecydowanie by się coś przydało. Odruchowo zwilżył swe wargi uśmiechem.
    - Świat tu jest całkiem fascynujący - przyznał jej swobodnie. - Byłem już w Polszy, odwiedziłem tamtejszą bibliotekę, widziałem Zamtuz i miasteczko, w którym się mieści. Okoliczne wioski też mi nie obce - uśmiechnął się do niej lekko. - No i Siivet Lasku - dorzucił zaraz. - Chętnie pozwiedzam więcej - dodał z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Wiesz... mam wrażenie, że my... mamy wszyscy tu podobne marzenia. Chodzi mi o nieszczęśników z lustra - odchrząknął. - Jesteśmy tak przyzwyczajeni do nowości, nowych światów, nowych doznań... że prędzej czy później skusi nas zwiedzanie - zauważył przeciągając się lekko i gdy wstała żeby ruszyć po coś do picia, on rozłożył się wygodniej na jej łóżku, przykładając policzek do podusi.
    - To jesteśmy umówieni na zwiedzanie Siivet Lasku i małe kłopoty przy okazji - dodał ze śmiechem na ustach. - Ale tak zupełnie serio... jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś przed zwiedzaniem lub iść z przewodnikiem gdzieś... to najlepszy do tego będzie Gave - przyznał, na moment odpuszczając Siivet Lasku. - On jest z nas wszystkich najbardziej oblatany w Mathyr... - zauważył spokojnie, co przyniosło go do kolejnego pytania. - A jeśli już o nim mowa... co takiego cię do niego przyciągnęło? Co ci się w nim podoba? - rzucił jakoś tak naturalnie, a jednocześnie ciekawsko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  147. Acair zdziwił się tymi jej słowami i pokręcił szybko głową.
    - Jak kogoś znasz za bardzo to dopiero ohyda... znasz wszystkie brudy o tej osobie, jak z tego może wyjść dobry seks, co? - zapytał jej z wyraźnym powątpieniem. - Przecież to by było po prostu nudne... a tak jest dreszczyk emocji - uśmiechnął się szeroko, po czym machnął ręką. - Zresztą nie ważne - dorzucił zaraz, bo faktycznie nie było sensu nad tym dłużej dyskutować.
    - Nie chcesz to nie - rzucił zaraz naburmuszając się niczym dzieciak i prychając pod nosem. - Sama pewnie dziką rozkosz w swoim pokoju już uprawiałaś, a brzydzić się będziesz innymi takimi miejscami? Co w tym innego niż to co sama robisz, co? - zapytał szczerze zaciekawiony. - No i w dzień jest tam spokojnie, a klientów nie ma, chyba że jakaś specjalna okazja jest. No wiesz, że ktoś przyjmuje klienta dla lepszego zarobku. Ale to sporadyczne sytuacje - zauważył po prostu trochę nie łapiąc tej jej niechęci. Przecież jej nie namawiał do dzikich orgii i innych bajerów. Proponował jej jedynie oprowadzenie po budynku. Co w tym było takiego złego? Nie spodobało mu się to co opowiadała o Ennis, więc skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
    - Tak się składa, że Ennis jest moją przyjaciółką i nie podoba mi się jak o niej mówisz. Nawet jej nie znasz, a oceniasz ją za jej profesję - warknął niezadowolony. - Ja twojego kumpla nie oceniam - fuknął jeszcze. - Ale dobrze, już zaczynam - odchrząknął, nabierając głębokiego oddechu. - Skoro był na tyle głupi żeby zakochać się w kurtyzanie to jego problem. Ona nie robiła niczego złego. Robiła na pewno to co należało do jej obowiązków. Dała mu wyjątkowo dużo przyjemności - zauważył, patrząc na Akane spode łba.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  148. Acair wzruszył ramionami. Nie był pewien czy jest ograniczony czy nie. Nie zdziwiłby się nawet gdyby to była prawda. Przecież był ciapkiem, który nic nie potrafił. Uczył się, ale dalej czuł że gra w życie mu zwyczajnie nie wychodzi.
    - Jakoś ci nie wychodzą te żarty - bąknął czerwony na twarzy, że tego nie wyłapał. - Ale jak już wpadniesz to masz u mnie nocleg - zapewnił. - Bez podtekstów - zaznaczył szybko, bo przecież on i tak spędzi większość nocy stojąc za barem, a ona mogła w tym czasie skorzystać z jego łóżka. Przemyci ją do swojego pokoju i nie będzie miał z tego powodu żadnych konsekwencji. Uśmiechnął się do niej szeroko. - O i pokażę ci miasteczko i mojego ulubionego sprzedawcę jaj - wyszczerzył się do niej. - Zawsze trzyma dla mnie te najlepsze - dodał zaraz wesoło, po czym spochmurniał na jej kolejne słowa.
    - Nie widziałem ich spotkania - odparł szczerze. - Ale znam Ennis i wiem, że nie zrobiłaby niczego złego twojemu przyjacielowi. Zwłaszcza, kiedy ten jest jej klientem... a z tego co mi wiadomo to tak jest. Płaci jej, więc Ennis jest profesjonalistką - zauważył tylko, nie wchodząc w dalsze dyskusje. Coś dzisiaj Akane miała jakiś taki buńczuczy humor. Ewidentnie chciała się z nim pokłócić, a on nie rozumiał dlaczego, ale nie pytał. Nie chciał wiedzieć. No bo co by z tą wiedzą zrobił? Absolutnie nic.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  149. - Czy ta dolegliwość jest zaraźliwa? - zapytał jej chłopak, na wszelki wypadek odsuwając się od niej na metr, jakby to mogło zmniejszyć pole rażenia. - Nie możesz kłamać - powtórzył po niej wytrzeszczając lekko oczy. - Ale kłamstwo kłamstwem... a prawdę można powiedzieć na różny sposób - wymamrotał cicho. - To jak jest z tą twoją prawdą? Usprawiedliwiasz swą dolegliwością chamskie odzywki? - zainteresował się tak całkiem szczerze, ale dalej nie spróbował się do niej zbliżyć. Przezorny ubezpieczony.
    - Jak co...? - spojrzał na nią nie rozumiejąc i nagle spłonął całkowicie rumieńcem. - Och... nie latam aż tak z kwiatka na kwiatek! - krzyknął na nią wściekły, że posądza go o coś takiego. - Pomogłem jego żonie dojść o siebie - wyjaśnił szybko i całkiem odruchowo. - Nie myślę tylko penisem - bąknął trochę zasmucony, że taką łatkę mu przykleiła, kiedy on wcale tego nie robił.
    - No ciebie - odparł tylko swobodnie idąc ten metr od niej. - I Yumiego i Chrisa - dorzucił jeszcze tych dwóch. - Ale tak to nikogo. A jak jest? Hm... nie najgorzej - przyznał szczerze. - Na urlop jak znalazł - zapewnił ją.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  150. Acair jakoś jej nie dowierzał. Na wszelki wypadek wolał trzymać się od niej kawałek dalej. Gdyby jednak miało go strzelić.
    - Może poczekaj z tą pracą aż przejdzie ci ta dolegliwość, co? - zaproponował. - Wiesz w Karczmach przydaje się umiejętność mówienia prawdy, ale wiesz tak żeby połechtać klienta - wyjaśnił rzeczowo, ciesząc się, że może komuś pomóc chociaż w taki sposób. - Hm... możesz spróbować. Często kogoś potrzebują do pracy - przyznał spokojnie. - Urlop w Zamtuzie? O rany... - pokręcił lekko głową. - Nie, nie... tam za dużo się dzieje, żeby myśleć o urlopie - zachichotał. - No i o porankach lepiej się ciszej zachowywać. Panie też chcą się wyspać...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  151. Aż się skulił, gdy do niego doskoczyła.
    - Wolę nie ryzykować... ja jednak pracuję - zauważył, bo okay niby miała mówić całą prawdę i tylko prawdę, ale czy to była prawda? Nie miała niby powodów aby mu kłamać, ale przecież mogła sobie robić z niego stroić żarty. Był ku temu idealnym kandydatem.
    - Okay - uśmiechnął się do niej na zapewnienie o byciu cichą myszką. - Mogę ci pomóc... mam taką fajną mapę przy sobie - wyszczerzył się do niej. - Mogę ci ją pożyczyć i oddasz jak dotrzesz do Zamtuzu - zaproponował radośnie. - Tylko... zaznaczyłem tam iksami miejsca, gdzie nie znajdę już pracy... nie przeraź się okay? - dodał zaraz. Tych iksów była cała masa.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  152. Acair zarumienił się z wyraźnym zażenowaniem. Do każdego z iksów mógłby podać osobną historię, ale postanowił oszczędzić sobie dodatkowego wstydu.
    - Miałem pecha... - wymamrotał. - No i byłem beznadziejny, a teraz... chyba po prostu całkiem nieźle trafiłem - uśmiechnął się do niej szeroko. - Ale Zamtuz to kolejny przystanek... na trochę dłużej, ale jednak... - wyjaśnił, bo przecież nie widział się w roli barmana do końca swych dni. - Tu jesteś - pomógł jej się odnaleźć na mapie. - A tu chcesz dojść - przesunął palcem po mapie. - Możesz iść drogą prostą... - wskazał odpowiedni kierunek. - Ale to nudne... tę drogę uczęszczają sami kupcy i oficjele z innych miejsc - wyjaśnił. - Najlepiej iść tak... - pokazał jej drogę po łuku, która co prawda nadrabiała trochę kilometrów ale nie jakoś specjalnie dużo. - Tu są najfajniejsi ludzie - pokazał na nazwę małej wioseczki. - A tu wypijesz super wino... prosto z fontanny - dodał po chwili. - Oczywiście za drobną opłatą, ale raz w roku można pić za darmo... podczas festiwalu upamiętniającego powstanie wioski - pokiwał lekko głową. - A tutaj... - znów postukał palcem w mapę. - Tutaj znajdziesz najlepsze bułeczki na świecie. Wyrabia je poczciwa staruszka, ale nie chce się przepisem podzielić... za to samymi wypiekami już tak - przyznał szczerze. - Bułeczka za historię z twojego życia. Obojętnie jaką... babinka jest starowinką i brakuje jej towarzystwa - paplał dalej.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  153. Acair wzruszył ramionami.
    - Nie wiem - przyznał szczerze. - Jeszcze nie wiem co chcę robić w życiu, ale wiem, czego do końca swych dni nie chce. Barmanowanie jest fajne, ale czuję że to nie to... to znaczy teraz tak, jest okay... - zaczął się plątać. - Nie wiem jak to wyjaśnić - bąknął czerwieniejąc na twarzy. - No wiesz teraz mi to idzie, całkiem nieźle... tylko uhm no to po prostu praca. Nie ma w niej dużej pasji z mojej strony, ale! To nie znaczy że się nie staram - wymamrotał beznadziejnie i uśmiechnął się szeroko.
    - Może tydzień bez przystanków - przyznał ze śmiechem. - A z przystankami... na jedną lub dwie noce to od dwóch tygodni do trzech... - dodał zaraz. - To nie jest jeszcze długa podróż... po prostu w linii prostej, tym nudniejszym szlakiem bez przystanków dotarłabyś w trzy dni... tam trochę nadrabiasz... z trzech do sześciu albo nawet siedmiu...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  154. Nie wiedział o jakich kłopotliwych sytuacjach mówi, ale nie sądził aby były dużo gorsze od tych jego własnych. Uśmiechnął się do niej szeroko i wskoczył jej na plecy. Co z tego że był facetem? Poczochrał ją przy tym po włosach.
    - Pożyczaj, pożyczaj - zaśmiał się lekko, po czym pokręcił lekko głową. - Nie, tu nic nie znajdziemy. Febe chciała się nas pozbyć, bo wspomniałem o seksie - potwierdził jej. - A ona chyba nie chce wiedzieć o twoich seksach... wydaje się mieć skomplikowaną sytuację z twoim tatą. A właśnie... to mi przypomina... twój tata nie jest pedofilem, prawda? - zeskoczył z niej i spojrzał jej prosto w oczy. - No bo... Melanie tak jakoś coś zasugerowała, potem się wycofała i twierdziła, że nie... ale martwię się o ciebie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  155. Gavowi zupełnie wyleciało z głowy, że Grima jeszcze nie wiedziała o jego możliwościach i teraz zrobiło mu się trochę głupio.
    - Jakby to wyjaśnić - zastanowił się, po czym przyspieszył kroku, unikając przy tym kolejnych pstryczków w bok od Akane. - Żartowałem - rzucił do niej swobodnie, a gdy wreszcie stanęli przed przepięknym wodospadem, postawił Maryl na ziemi.
    - Wow... tu naprawdę jest magicznie - przyznał szczerze, aby usiąść na trawie i wyciągnąć sobie jedną goblibule. Skoro dotarli w odosobnione miejsce to mogli spokojnie ją zjeść.
    - Moja umiejętność to władanie duchami zmarłych - wyjaśnił krótko, patrząc Grimie prosto w oczy. - Nie przestrasz się teraz - poradził jej, materializując przed nią dwa z nich. - Na tej polanie jest ich aktualnie 5, ale... wolałbym za bardzo się z mocą nie obnosić, bo potem ciągle czegoś ode mnie chcą - przyznał szczerze. - Duchy przydają się w opiece nad Maryl - dodał, widząc jak mała radośnie biega po terenie i skacze z kamienia na kamień, aby wreszcie wskoczyć do wody.
    - Tylko nie wchodź za głęboko! - krzyknął do małej, a ta zrobiła naburmuszoną minę i już miała protestować, gdy chłopak pokręcił głową. - Żadnego "ale"! - pogroził jej palcem z odległości.
    - Bu! Gave psuja! - odkrzyknęła tylko mała, a jednak została na płyciźnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  156. Chłopak zachichotał jeszcze gdy na niej siedział, dalej czochrając ją po włosach.
    - Oceniłem twoje siły zanim na ciebie wskoczyłem - rzucił lekko, bo przecież od razu było widać, że Akane z nie jednego pieca chleb jadła i krzepę miała większą niż nie jeden chłop.
    - No dobrze... - uspokoił się wyraźnie, a kamień spadł mu z serca. Skoro mężczyzna nie robił nic złego to on mógł spać spokojnie. Jasne, jeszcze trochę poobserwuje całą sytuację z boku, ale skoro Akane mówiła całą prawdę to wydawało mu się, że jednak nie będzie musiał aż tak się martwić.
    - Pływać? Ach tak! - zgodził się zaraz podbiegając z nią do rzeki i zsuwając z siebie od razu spodnie i koszulę. - No to jestem w twoich rękach pani nauczycielko - rzucił wesoło.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  157. - Bo masz je takie fajne. Lubię czochrać po włosach - przyznał się bez żadnej krępacji. - Nos? - spojrzał na nią i zaraz chwycił za nos. - Lubisz tak? - zapytał trzymając ją za niego i puszczając dopiero po dłuższej chwili. W wodzie już nie czuł się aż tak pewnie, ale dopóki miał grunt pod nogami to czuł, że nie ma się co obawiać. Przynajmniej teoretycznie. Jednak, gdy chwyciła go za ręce ścisnął je trochę mocniej, jakoś tak automatycznie, nawet za bardzo o tym nie myśląc.
    - Głowa do wody... - powtórzył po niej i policzył do trzech robiąc głęboki wdech i gwałtownie kucając żeby schować się pod wodą. Trzymał powietrze i trzymał i trzymał, aż mu się słabo zrobiło, ale uparcie trzymał dalej, dopóki wreszcie nie poczuł, że płuca go bolą. Natychmiast wypuścił powietrze z płuc i odruchowo wciągnął je z powrotem. A właściwie próbował bo wleciała sama woda. O mamo! Spanikował natychmiast wychodząc z wody i dopadając do Akane, kaszląc przy tym wściekle.
    - Trzymaj mnie! - pisnął przerażony. - O rany... to było straszne...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  158. Tony pokręcił przecząco głową będąc zaskoczonym takim podsumowaniem i zarzuconym mu kłamstwem. Zmrużył przy tym niebezpiecznie tęczówki i skrzyżował ręce na piersi.
    - Wiem, że nie możesz kłamać -oznajmił krótko. - Ale w tym przypadku... kłamiesz - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Sorry Żabencjo, ale właśnie oszukałaś system. Mój świat zero-jedynkowy to owszem świat na podstawie moich wyobrażeń, ale nigdy po środku - odparł z pewnością siebie. - Coś tu pokręciłaś konkretnie - pokręcił głową z niedowierzaniem. - Nie wiem czy by mi się znudziło czy nie... może faktycznie, ale dopóki czegoś nie doświadczę to nie będę miał pewności - dodał jeszcze i odetchnął głęboko. Obserwował jak schodzi na dół po wodę i herbatę, a samemu położył się wygodniej na jej łóżku.
    - Jasne, że to po części kwestia wieku, ale dalej sądzę że lustro jest istotne - odparł swobodnie. - Onyx nie zwiedza świata. Onyx wykonuje misje - poprawił ją. Acaira nie znał, nie zamierzał się na jego temat wypowiadać. - Po prostu uważam, że jesteśmy na tyle przyzwyczajeni do czegoś nowego, ekscytującego, że nie sposób nam wysiedzieć na czterech literach - wyjaśnił jej konkretnie swój punkt widzenia. - Powodzenia - skwitował tylko jej plany i poklepał ją łagodnie po plecach.
    - Tylko wpadaj tu na jakieś szalone weekendy. Ojciec ci się zapłacze ze zmartwienia, a ty sama opuścisz dorastanie swojego małego rodzeństwa - pogroził jej palcem przed nosem. - Ja mam zamiar odwiedzić parę ciekawych miejsc na mapie. Bardzo zaintrygowali mnie Fjelldosi. Może zacznę od nich - zastanowił się, bo przecież w Polszy już był, pod Polszą również, jak i w wioskach pomiędzy Argarem na Siivet Lasku. Czas było ruszyć się dalej. - Ale to jeszcze chwila. Na razie cieszę się błogim spokojem - puścił do niej oczko, po czym wysłuchał jej słów na temat Gava i jego osoby, a także zaskakiwania jej normalnością i westchnął ciężko, czochrając ją po włosach.
    - Nie będę cię pocieszał - odparł tak po prostu. - Głupio zrobiłaś to teraz spijasz wylane piwo - zauważył tylko. - Wierzę, że następnym razem już tej samej głupoty nie zrobisz... - dodał jeszcze, ścierając jej pojedyncze łzy z policzków.
    - Dobra, czas na poważniejsze pytania - zdecydował, patrząc jej prosto w oczy. - Co czułaś, gdy zobaczyłaś swoją matkę? To były tylko negatywne emocje czy również inne? - zapytał, patrząc na nią intensywnie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  159. Acair pokręcił przecząco głową. Wcale nie chciał się zabić, ale przecież robił to co mu powiedziała. Poczuł wilgotniejszące oczy, ale szybko pokiwał głową i mocno trzymał Akane, gdy prowadziła go do brzegu. Teraz to dopiero się przestraszył. Omal nie wskoczył do wody, gdy Akane leżała z głową w niej jak kłoda. Dostał okropnych palpitacji serca, ale ta w końcu się wyłoniła, a on pobladły na twarzy skinął głową. Wszedł z nią głębiej i przełknął głośno ślinę.
    - Okay... - szepnął, łapiąc ją mocno za ręce i ściskając do tego stopnia, że mógł jej robić ból. Obserwował uważnie jej dryfowanie z głową w wodzie i upewniał się tylko, że nic jej nie jest, czasem mocniej ściskając jej ręce. W końcu dziewczyna wyłoniła się z wody. - Nie nabierać powietrza, wydychać - wyszeptał, chcąc jej pokazać, że słucha. Tylko nie puścił jej dłoni, a nawet zaczął je trzymać jeszcze mocniej. Przykucnął i spojrzał z powątpiewaniem na wodę. Nabrał głębokieo oddechu i ... wypuścił wszystko co miał w płucach, zanim jego twarz spotkała się z taflą wody, rozpryskując częściowo wodę dookoła.
    - Nie... nie dam rady - jęknął przerażony. No zginie tu jak nic. Zginie, a przecież tego nie chciał.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  160. - Myślę, że dałbym radę - odparł szczerze. - Tylko mówimy tu o świecie, gdzie wszystko jest logicznie wyjaśnione i wytłumaczone. Nie ma miejsca na domysły i interpretacje własne. Nie ma miejsca na duże rozsterki czy mieszanie uczuć i rozumu w jedno. W takim świecie mógłbym żyć... tzn tak mi się wydaje, że dałbym radę i nawet mógłbym spokojnie tam odetchnąć - odparł spokojnie, nie komentując tego, że bardzo się myli.
    - Tak mi teraz coś przyszło coś do głowy - zmarszczył lekko brwi. - Skoro możesz mówić tylko prawdę to jak to się ma z opiniami? To są twoje prawdziwe opinie na jakiś temat, które w gruncie rzeczy nie muszą być prawdziwe, no nie? No bo zakładając, że jakiegoś tematu nie zgłębiłaś od podszewki, ale już masz jakąś opinię na ten temat... to opinia wtedy będzie prawdą, bo musisz mówić prawdę, ale cały temat może być bujdą - zauważył z taką lekką fascynacją w głosie. - Czyli nie jest to do końca wykrywacz kłamstw na amen - pokiwał lekko głową, ale zaraz wbił w nią intensywne spojrzenie.
    - W gruncie rzeczy masz rację, ale to wszystko sprowadza się do jednego - odparł a propo jej wyjaśnienia co do lustra. - Chcesz zwiedzać sama, z własnej woli, bo tam nie miałaś tego wyboru. Tam musiałaś skakać, a jednocześnie tak weszło w nawyk skakanie, że nie jesteś w stanie usiedzieć za długo w jednym miejscu - pozwolił sobie na taką analizę. - To jest moja analiza, nie musisz absolutnie się z nią zgadzać - zapewnił ją swobodnie.
    - Jasne, idź, zwiedzaj - Tony posłał jej delikatny uśmiech. - Przecież cię tutaj zatrzymywać nie będę - dodał jeszcze. - Poza tym... no ja już też zacząłem zwiedzać - dodał ze śmiechem na ustach. - Więc wcale niewykluczone, że długo się nie spotkamy - założył jej kosmyk włosów za ucho. - A z drugiej strony... ten świat wcale nie jest aż taki duży... do Kryształowego szliśmy 2 tygodnie, a ten jest najdalej oddalonym punktem w jedną stronę - przypomniał. - Idę o zakład, że szybciej niż później spotkamy się gdzieś na trasie - wyszczerzył się do niej, a na odpowiedź pokiwał lekko głową.
    - Rozumiem - szepnął po dłuższej chwili. - Po prostu zastanawiałem się jaką miałbym reakcję, gdybym spotkał swoich rodziców. Wiem, że to raczej nie możliwe, ale... no przeszło mi to przez myśl - wyjawił podkład pod swoje pytanie. - Dobra, następne pytanie... jeśli myślisz o seksie... z kobietą czy mężczyzną... no nie ważne, z taką osobą do której masz ciepłe uczucia i pociąga cię ona po prostu - skrócił przypadłość Akane do tych paru słów. - To co się dla ciebie w nim liczy? Duże przyrodzenie? Szybkość pchania? Agresywność? Może czułości? A jak czułości to jakie? - zasypał ją lawiną pytań.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  161. - Przepraszam - zmartwił się, że robi jej krzywdę. Usiadł zaraz tuż obok niej i obserwował to. Po tym jak zakrztusił się przed chwilą wodą to samo wsuwanie głowy do wody wydawało mu się straszne, ale oparł się zaraz na łokciach i położył w wodzie, z głową nad nią, obserwując Akane. Dmuchał powietrze na zewnątrz. A potem jednak się odważył... tylko zamiast wydmuchiwać to wstrzymywał je w płucach. Dopiero po wynurzeniu wypuszczał.
    - Nie mogę - burknął. - Boję się, że jak wypuszczę to potem znów wezmę wodę chcąc nabrać oddechu - wyjaśnił jej swój problem. - Przepraszam... jestem beznadziejnym przypadkiem - bąknął.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  162. Tony spojrzał na nią jakoś dziwnie i pokręcił lekko głową.
    - Zwariowałaś? - zapytał jej tak prosto z mostu. - Nigdy cię o czegoś takiego nie prosiłem i nie poproszę. Po co mi świat z mojej głowy, w którym będę tylko ja? Kiedyś znajdę swój zero-jedynkowy świat i wtedy cię do niego zaproszę - dodał zaraz. - Wiesz tyle już widzieliśmy, że... jestem pewien że gdzieś taki istnieje - wyjaśnił jej spokojnie.
    - Wiesz trudno mi w to uwierzyć - odparł spokojnie. - Emocje, emocjami... ale nie kłamałbym ci na taki temat - westchnął ciężko, upijając łyk herbaty, którą mu podała. - Marzę o świecie zero-jedynkowym, ale wiem że to marzenie może nigdy nie nie spełnić. Być może to zakłóca twojemu wykrywaczowi... może zbyt wiele zmiennych analizuję, które mówią o tym, że jest to niemal niemożliwe? - zaczął się zastanawiać i uniósł dłoń przed siebie, żeby zatkać jej usta swoimi palcami. - Nie mów - odparł zaraz. - Znów powiesz, że kłamię, kiedy nie czuję kłamstwa. Akane, jak można stwierdzić, że ktoś kłamie, gdy ten ktoś nawet tego nie wie? To wtedy po prostu twoja opinia - spojrzał jej prosto w oczy. - Załóżmy hipotetycznie, że powiedziałaś mi, że ziemia jest płaska i dałaś na to dowody. Uwierzyłem ci, bo czemu miałbym nie... i teraz rozpowiadam to dalej. Nie zdaję sobie sprawy z tego, że kłamię, jestem święcie przekonany że mówię prawdę... i teraz pojawia się ktoś taki jak ty i mówi "kłamiesz, kłamiesz, na, na, na, na, na, na!" - uśmiechnął się do niego szeroko. - Taki człowiek tylko się na Ciebie wkurzy, bo będziesz zarzucała mu kłamstwo, kiedy on nie będzie miał zielonego pojęcia, że kłamie. Coś tu ta twoja moc jest nieźle pokręcona - odchrząknął. - Może cię do zguby doprowadzić... - dodał zaraz. - Hm przykład z ziemią był kiepski - zgodził się z nią. - No bo to łatwo obalić, przez udowodnienie czegoś innego i oświecenie człowieka, ale jeśli chodzi o moje własne marzenia czy inne rzeczy... to trochę bardziej delikatna sprawa - rzucił swobodnie. - Jeśli twierdzę, że chcę taki świat to nie mam powodu ci kłamać. Jasne, może "zero-jeden" to po prostu złe określenie. Po prostu chcę świata, który opiera się na zasadzie zero-jeden, z pewnymi zmianami - wzruszył ramionami.
    - A dlaczego mieliby tam nie marzyć? - zapytał jej spokojnie. - Czemu mieliby nie chcieć dążyć do swoich celów? - zainteresował się. - Po prostu mieliby łatwiej, bo mózg i serce nadawałoby na tych samych falach - dorzucił, słuchając wypowiedzi Akane i uśmiechając się lekko.
    - Jasne - zaśmiał się lekko już nie doczepiając się do tych jej słów. Dalej uważał, że "lustro" miało tu sporo punktów decyzyjnych. Choćby fakt, że posmakowali życia bez dorosłych i teraz nie potrafili się do końca do nich przyzwyczaić, bo... jak to pięknie Akane ujęła... niekiedy trzeba było od nich odpocząć. Nie zamierzał tego już mówić, bo znów poszłaby inną linią obrony, żeby udowodnić swoją rację.
    - Ty się Ryu nie zasłaniaj - poradził jej tylko. - Pozostałe rzeczy przyjmuję na klatę, dotyczą tylko ciebie, ale zasłanianie się nim... - pokręcił lekko głową i dźgnął ją w bok. - On sobie poradzi - rzucił tylko, po czym wysłuchał jej pokrętnych odpowiedzi, wzdychając przy tym lekko.
    - No wiem - wymamrotał. - Czemu musicie być takie skomplikowane? - zapytał jej po prostu. - Czemu nie może być... no dajmy na to 5 instrukcji obsługi do 5 różnych typów a reszta to krzyżówki tych 5... - wymamrotał. - A tak? Próbujesz, zrobisz błąd i koniec... bo skrzywdzisz niechcący - zacisnął mocno wargi. - Albo koniec... bo drugiej osobie się nie podobało - burknął jeszcze. - Nawet nie da ci szansy naprawy... i tak nie o wszystkich mówię - zaznaczył zaraz, po czym spojrzał jej prosto w oczy.
    - Czego się najbardziej obawiasz? - zapytał zmieniając znów temat. - O... i czekam na twoje pytania też... no co to ma być, że tylko ja zadaję? - zmrużył lekko oczy.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  163. - Może - zgodził się z nią po dłuższej chwili namysłu. Może rzeczywiście był to tylko jego idealny świat. Niekoniecznie zero-jedynkowy, a po prostu znacznie prostszy. Przynajmniej w jego odczuciu. Zmarszczył lekko brwi, gdy wyrzuciła mu szufladkowanie ludzi w jego własnej głowie, według własnych wyobrażeń i uśmiechnął się do niej lekko.
    - A kto tego nie robi? - zapytał jej spokojnie. - Wydaje mi się, że to jak kogoś postrzegam to moja indywidualna sprawa. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze jest to zgodne z tym jak postrzega się dana osoba, ale... - zatrzymał się na moment. - Nie twierdzę, że moje postrzeganie danej osoby jest najlepsze, chociaż... - skrzywił się lekko. - Faktycznie mogę tak brzmieć - zgodził się z nią po prostu. Rozłożył ramiona w geście bezradności.
    - Cóż... taki już jestem - odparł na wzmiankę o byciu irytującym. - Zostawiłem już "lustro" dla siebie - zauważył. - To ty do tego teraz wracać, a co sobie myślę na ten temat to i tak będę myślał dopóki będziesz wpisywać się w kanony tego co faktycznie mi się wydaje - dodał krótko. - I choćbyś mówiła teraz prawdę jak właśnie to robisz... to do niektórych rzeczy i tak mnie nie przekonasz. Ja tam widzę drugie dno i tyle - odchrząknął, nie komentując już sprawy Ryu, bo faktycznie może niepotrzebnie go w to wciągnął. Zwłaszcza, że chłopaka przy nich teraz nie było.
    - Miałem na siebie instrukcję, ale teraz mi się posypała i staram się ją odnaleźć... strzępek po strzępku - przyznał szczerze, niewzruszony tym że właściwie go tu obraziła mówiąc o wąskich ramach, w które wszystkich wciskał. - Jeśli ją skonstruuję na powrót to dowiesz się pierwsza - dodał po chwili i pokręcił lekko głową. - Źle mnie odebrałaś... nie wciskam nikogo w wąskie ramy, acz chciałbym żeby faktycznie każdy się w nich mieścił - poprawił ją. - Wiem, że to awykonalne, ale co złego w tym że po prostu o czymś takim marzę? - spojrzał na nią pytająco. - Znów wracamy do tego mojego wymarzonego świata... tam byłoby łatwiej i pod względem tych ram - zauważył spokojnie. - Ale - tu spojrzał na nią poważniej. - Nie wciskam nikogo w ramy. Wiem i rozumiem, że każdy jest inny. Kiedy o kimś myślę to faktycznie mogę go gdzieś tam lokować dla własnej wygody, ale znów... zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze ten ktoś zrobi to co wydaje mi się, że może zrobić - odetchnął głęboko, odkładając kubek na szafkę nocną. - Na przykład ty czy Gave... trudno was wcisnąć w jedne ramy. Mieścicie się w kilkudziesięciu, a i tak jakimś cudem potraficie z nich zwiać - wzruszył ramionami. - Nikogo za to nie winię - zastrzegł sobie. - Ale myśleć mogę sobie co chcę - dodał zaraz, siadając wygodniej i przyglądając się jej spokojnie.
    - Ty nikogo nie analizujesz? Nie masz swoich wyobrażeń na czyjś temat? - zapytał swobodnie, chcąc wiedzieć czy a) jego teoria ma ręce i nogi... oraz b) że nie jest w tym wyjątkiem.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  164. - Ale ja o tym mówiłem w kontekście seksu i tylko seksu - odparł ze śmiechem na ustach. - Bo jestem w nim laikiem i to pewnie gorszym niż ty - dodał zaraz, kręcąc przy tym lekko głową. - Dla mnie to logiczne, że chciałbym mieć wytyczne w tym temacie... tak jak w innych rzeczach, których dopiero się uczę. Lubię mieć jasne wytyczne, bo w innym wypadku cię gubię. Działam po omacku i niespecjalnie mi się to podoba - przyznał szczerze. - Jasne, kombinowanie jest naturalne, ale... sprawa byłaby łatwiejsze, gdyby coś takiego istniało. Podejrzewam, że gdyby jarali mnie faceci... to chciałbym wytyczne facetów - wzruszył ramionami. - Ale na tę chwilę zainteresowany jestem kobietami pod względem zbliżeń fizycznych - westchnął ciężko. - Co w tym złego, że pragnę takich wytycznych? - spojrzał jej prosto w oczy. - Tobie się w głowie nie mieści moje porządkowanie was w ramach różnych rzeczy, a mnie nie mieści się bajzel w głowie, jaki możesz mieć... - zatrzymał się na chwilę. - Żebyś mnie dobrze zrozumiała teraz... nie zakładam, że go masz. Uważam po prostu, hipotetycznie, że możesz go mieć - mruknął cicho. - Wracając... mnie się w głowie nie mieści bajzel, jaki możesz mieć nie zakładając ram - dokończył. - Przecież od tego głowa może pęknąć... - westchnął wyraźnie rozżalony. - Mnie też fascynują żywe istoty... ale pod innymi względami niż ciebie. Dla mnie fascynujące jest to jakie różne ramy mają i każda z nich ma inne granice. To jest cudowne - uśmiechnął się do niej szeroko. - Tylko... czy to nie sprowadza się do tego samego? - zapytał jej zaraz. - Ty nie zakładasz ram, ale analizujesz zachowanie. Jak zakładam i analizuje zachowanie w ramach tych ram - wzruszył ramionami i sięgnął znów po herbatkę.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  165. Acair poczuł delikatne łzy w oczach, kiedy znów otrzymał reprymendę, niczym małe dziecko. No co? Chciał się jej pokazać z jak najlepszej strony a wyszło jak zwykle... znów zawalił. Był niemal pewien, że powoli zaczynał się zmieniać, a tu... znowu lipa. Zacisnął mocno wargi i nabrał kilka głębokich oddechów, żeby odgonić od siebie płacz. W końcu zaczął ponownie stosować się do rad Akane. Nie wychodziło mu to dobrze, bo co i rusz ręce mu się za mocno zatapiały w piachu i musiał przerywać czynność.
    - Uczyłaś kiedyś pływać? - zapytał jej żeby zagadnąć i zająć czymś myśli. - Bo uhm no... jakoś ciężko to mi idzie - bąknął, jakby chcąc trochę winy zrzucić na jej słabe nauczycielskie zdolności. - Ale... ale naprawdę się sta...staram - zająknął się zaraz, aby nie wyjść na niewdzięcznika.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  166. - Dla ciebie tak... ale ja po prostu się martwię, że zrobię krzywdę swojej partnerce w łóżku. Wolałbym taką instrukcję, a co za tym idzie... zmniejszone ryzyko takiej krzywdy - wyjaśnił cicho. - Znaczy ech... no po prostu chcę żeby partnerce było najlepiej - wymamrotał czerwieniąc się przy tym okropnie. Klepnął się w policzki kilkakrotnie i pokręcił z niedowierzaniem głową.
    - Dość ciekawe uczucie - odchrząknął. - Czuję gorąco. Jestem zażenowany, a nie czuję, żebym to co powiedziałem było w jakiś sposób... no wiesz, żenujące - podrapał się po głowie, nie mogąc do końca zrozumieć swojego stanu. Pozwolił jej się przytulić i chwilę oparł czoło o jej ramię, oddychając swobodnie. Na słowa o biseksualności wzruszył ramionami.
    - W tej chwili tego nie widzę - odparł szczerze. - Jakoś tak... chyba musiałbym mieć jakąś nikłą więź z kimś. Choćby dobrze by mi się z nim gadało, albo no byłoby w nim coś pociągającego. Wtedy pewnie mógłbym spróbować - zgodził się z nią. - Ale jakoś... nie znalazłem jeszcze dobrego kandydata - uśmiechnął się do niej lekko. - A widzisz mnie na dole czy na górze w związku z facetem? - zainteresował się zaraz.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  167. Gdy bramy się otworzyły, Grandsandowie mogli zobaczyć przepych, jakim Polsza dysponowała. Biały marmur busynków, ornamenty zbroi wojska, jakie ich przywitało...
    Synchronicznie ustawili się w szyku bojowym, po czym stworzyli ludzki tunel, którym szedł jeden mężczyzna. Zmierzał do nich powolnym krokiem, ubrany w dostojną kaszmirową szatę, na której zawieszony miał łańcuch, ze sporym kamieniem w środku. Miał długie włosy, w kolorze czarnym jak noc. Prosty nos, ostra szczęka... I spojrzenie, jakim nie powstydziłby się najwybitniejszy mędrzec. Kiedy przechodził obok żołnierzy, ci bili mu pokłon.
    — Niklaus Grandsand. A to zapewne musi być twoja towarzyszka... Akane, prawda? Słyszałem o twoich dokonaniach na północy... Fascynujące! — mężczyzna zachichotał, po czym wbił spojrzenie prosto w oczy Niklausa. — Ja was zaprosiłem, jakoby jam jest Perun I. Witajcie w mojej Polszy. Zapraszam do moich... — tutaj spojrzał na bastion zamku, który widoczny był z daleka. — Skromnych progów...

    Perun I

    OdpowiedzUsuń
  168. — Cóż, narobiliście sobie wrogów... Trzech moich szlachciców zginęło z nadnaturalnych przyczyn, coś o tym wiem... — książę uśmiechnął się szeroko, po czym wskazał drogę do bastionu, zaczynając iść w jego stronę.
    — Polsza jest bogata, to prawda. Sarkazm dobrze ci służy, Niklausie. — długowłosy popatrzył dłużej na mężczyznę. — Nie wyglądasz mi na lidera potężnej armii nadnaturalnych stworzeń z innego wymiaru. Ale cóż... Co wymiar to kultura, nieprawdaż? Cieszę się niezmiernie, że przyjęliście moje zaproszenie. W końcu uciekliście od chat z drewna, pewnie widok kamiennych uliczek i marmurowych domów musi być sporym szokiem poznawczym, nieprawdaż?

    Perun I

    OdpowiedzUsuń
  169. — Odpowiedzialność? — książę zapytał zdumiony. — Wszystkie nasze występki są egzekwowane, mamy system sądowniczy. Oczywiście że bierzemy odpowiedzialność. Tylko przypomnijcie mi... Trzech Polskich magnatów zginęło, ile osób zostało za nich straconych? Hmmm... Proszę, nie ucz mnie odpowiedzialności, bo samemu nawet nie jesteś w stanie jej pojąć...
    Zerknął na mężczyznę spod byka, gdy wspomniał o przepychu.
    — Mmhm... Tak, wiem że preferujecie hatki z drewna, lepianki i słomą zamiast dachu. Jak na zachodni klimat, dziwne, że żaden sztorm jeszcze ich nie pochłonął... Lata bywają ciepłe, w tej części kontynentu, może dlatego.
    Zachichotał, widząc delikatny uśmiech na twarzy Akane, jako osoba zrodzona na dworze królewskim, rejestrował takie małe gesty.
    — Nie ma potrzeby by porównywać nasze wspaniałe państwo, do waszego... Hmm. Wioski? Państwa miasta? Oligarchii? Patriarchii? Jaki jest u was ustrój, jeślim waćpan skory rzec? Nawet w Terrze wiadome jest, jaki tam panuje ustrój... Jednak wy pozostajecie enigmatycznym elementem Mathyr, który nie przestaje mnie ciekawić... Powiedźcie zatem, co was sprowadziło do tego świata, mości państwo Gransand?

    Perun I

    OdpowiedzUsuń
  170. — No domyślam się... Dobrze, że chcecie budować swoje osady, wioski, miasto na moim terenie... — zachichotał jedynie, nadal jedynie na nich zerkając. — Ale to omówimy przy wieczerzy... W końcu nie chcielibyśmy konfliktu między nacją, a... Osadą. Nikomu to nie jest na rękę, wszyscy chcemy wyżyć... A pieniądze same się nie zrobią, ile można polować na dziki w lesie, czy inne jelenie. Trzeba też czasem się otworzyć na świat, handel... A do tego potrzebne sa porty... Co do poprzedniego wymiaru... Mam nadzieję, że go nie zniszczyliście. Tylko tyle i aż tyle.

    Perun I

    OdpowiedzUsuń
  171. - Szczerze mówiąc to nie wiem w jaki sposób - przyznał spokojnie. Nie miał sprecyzowanej krzywdy, którą mógł zrobić danej dziewczynie, ale jednocześnie obawiał się, że jednak tak się stanie. - Hm może za szybko wejdę, albo nie będę odpowiednio rytmicznie działał... albo uznam, że chce seks analny i źle odczytam sygnały... po prostu wolałbym wiedzieć czego się ode mnie oczekuje - mruknął. - I wiem, że to nie jest romantyczne, ale... no taki jestem - wzruszył ramionami i westchnął cicho. Te całe emocje wcale mu nie ułatwiały sprawy. Zdecydowanie należały do tematu, którego chętnie by się pozbył.
    - Chyba masz rację - zgodził się z nią. - Jakoś nie widzę siebie z lizusem... to musiałby być ktoś, kto potrafiłby mi gębę zamknąć lub w ostateczności ją przegadać - zaśmiał się cicho, opadając miękko na jej poduszki, żeby wysłuchać kolejnego pytania. Skrzywił się lekko i odetchnął głęboko, zastanawiając nad odpowiedzią.
    - No bo nie da się ukryć, że jesteś ciepła klucha - dźgnął ją palcem między żebra. - Przynajmniej jeśli chodzi o przyjaciół i rodzinę. Straszna z ciebie kluska - przyznał szczerze. - Tylko jeśli chodzi o mnie to nie widzę w tym nic złego - wzruszył ramionami. - A co do władczej... hm bardzo często ubierasz swoje pomysły w takie słowa i taki ton... który potencjalnemu odbiorcy nie zostawia zbyt wielu złudzeń. Mówisz tak jakbyś... postradała rozumy. Rzeczowo, analitycznie i choćbyś miał jakiś inny pomysł, może nawet i lepszy... lub nie... to nie powiesz go, bo czujesz, że zostaniesz rozerwany na kawałki - wyjaśnił cicho. - Ale to nie każdy cię tak odbiera... masz Gava, który nawet najlepszy twój pomysł zakwestionuje, masz Ryu który też potrafi swoje trzy grosze dodać, jeśli ewidentnie mu coś nie leży. Nieskromnie dodam, że również zaliczam siebie do tego grona, tylko najpierw analizuję twój pomysł zanim cokolwiek dorzucę - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Po prostu... jak się na czymś fiksujesz to rzucasz taki ton i takie słowa,że trudno się przebić...

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  172. Shiya szczerze się ucieszyła, gdy Akane wstała z łóżka i do nich dołączyła podczas śniadania. Zmęczenie wyraźnie się na niej odbiło. Zmęczenie i emocje w jednym. Martwiła się o nią, chociaż wiedziała że teraz miało być już tylko lepiej. Uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, gdy padła propozycja z pozostaniem w domu do wieczora i zajmowaniem się maluchami.
    - W każdej innej sytuacji powiedziałabym "tak" - odparła zgodnie z prawdą, szykując dwa parujące kubki kawy i stawiając jeden na stoliku obok bawiącej się z maluchem Akane. - Ale nie dzisiaj - dodała spokojnie. - Wyglądasz jak siedem nieszczęść... najpierw nabierz trochę kolorów na twarzy i figlarnych iskierek do oczu, wtedy zostawię cię nawet i na 3 dni z maluchami - puściła do niej oczko i upiła łyk kawy. - Ale... pomoc przyjmę chętnie. Skoro chcesz tu z nami posiedzieć to ja chętnie przygarnę kilka chwil dla siebie... z kubkiem kawy - usiadła wygodnie na kanapie i przez chwilę delektowała się smakiem czarnej posoki.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  173. - Jak to czym? - spojrzał jej prosto w oczy i odetchnął głęboko. - Spędziłem tyle czasu na pustyni... a potem trafiłem tu. Okazało się, że nic nie umiem. Jestem w tyle w wielu... w bardzo wielu dziedzinach i po prostu chcę już wszystko nadrobić. Bardzo mi się to nie podoba - bąknął oddychając przy tym głęboko. - Nie chcę tak zostawać w tyle - wyjaśnił jej i znów wrócił do machania nogami i próbie pływania na płyciźnie.
    - Uhm po prostu... chciałbym zasłużyć na powrót do domu - wymamrotał. Z jednej strony już powoli przyzwyczajał się do myśli, że to tutaj sobie dom zaczynał budować. Z drugiej... ciągle myślał o tym, żeby wrócić i pomóc tym którzy tego potrzebowali.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  174. — Jest to zarówno konflikt natury terytorialnej, jak i interesów. Argar nie powinien ingerować w politykę Polszy, już czterech możnowładców, w tym jeden magnat został zgładzeni przez jednego z waszych. Nie wiem, czy odpowiadacie w imieniu wszystkich przybyszy, lecz sam widziałem. Widziałem, białowłosego, który wymachiwał krzyczącym mieczem... Ścinał moich elitarnych żołnierzy w pół, jakby smarował chleb... Stąd też, eskortuje nas wojsko. Dla bezpieczeństwa. Skoro jest was kilkanaście... Nie mamy pewności, czy w pewnym momencie nas nie zaatakujecie. Kto wie? Może nawet zdobylibyście bastion? Paru szlachiców już się przekonało o waszej potędze...
    Zerknął na córę patriarchy, uśmiechając się nieco.
    — Chodzi o port, politykę... Uznanie was jako miasta. Dogadanie pokoju, ewentualnego handlu... Lub deklaracja wojny, kto wie, jak przebiegną te narady...

    Perun I

    OdpowiedzUsuń
  175. Tony odetchnął głęboko i wzruszył lekko ramionami.
    - No jasne, bo kiedykolwiek myślałem o tobie jako o Pannie Idealnej - wywrócił oczyma. - Nie widzisz tego co robisz? Przed chwilą powiedziałem, że się na czymś fiksujesz... ty odbiłaś piłeczkę twierdząc, że to my to robimy przyklejając ci łatkę. Może i tak jest - zgodził się z nią powoli. - Ale Panna Idealna? Żabencjo sorry, ale do takiej to ci dużo brakuje... - zauważył tylko, wstając z miejsca i kręcąc z niedowierzaniem głową.
    - Owszem, może i źle ciebie odbieramy... - tu musiał się z nią zgodzić. - Może i nie powinniśmy naskakiwać, ale może problem leży po obu stronach? - zaproponował jej takie rozwiązanie. - Być może, hipotetycznie tylko, nie tylko my powinniśmy zwracać na to większą uwagę, hm? - uniósł wysoko brew i podrapał się po głowie.
    - Ale jeśli chcesz uciekać to jasne, uciekaj. Odcinaj się. Droga wolna - rzucił trochę podirytowany. - To akurat najgłupsza decyzja jaką możesz zrobić. Odciąć się... no jasne, odcinaj - westchnął ciężko. - Przed chwilą mówiłaś o przyjaźni, o tym żeby przychodzić jak się ma problem... że ja mogę przyjść, i że ty możesz... o tekście do rzucenia jak chcę porozmawiać... a teraz mówisz, że się odetniesz - zauważył krótko. - I powiedz jak ja mam to odebrać? Jak? - popatrzył na nią z powątpiewaniem. - Tak, właśnie potwierdzam twoją teorię bo skaczę na ciebie z ostrymi słowami. Tak, masz racje. Straszny jestem - warknął. - Ale jak ty to sobie wyobrażasz, co? Że co? Że pogłaszcze cię teraz po głowie i powiem, że to świetna decyzja? Czy co? Jak myślisz, że odbiorę twoje słowa? - zapytał jej zaciskając delikatnie pięści. - Bo oświecę cię... mówiąc "muszę się odciąć" ja rozumiem jako "na razie frajerze, spadam innych przyjaciół znaleźć, was już nie potrzebuję, spełniliście swoją rolę" - przetłumaczył swoje odczucia. - Więc jeśli faktycznie tak jest to przykro mi. Bardzo, ale trudno. Nic na to nie poradzę. Skoro już mnie nie potrzebujesz to okay... - zszedł po drabinie na dół i odetchnął głęboko, zanim nie dotarł do drzwi. - To trzymaj się i powodzenia tam w wielkim świecie. Powodzenia w szukaniu innych frajerów, których potem będzie można porzucić.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  176. Shiya przez chwilę obserwowała Akane i malucha z delikatnym uśmiechem błądzącym jej po twarzy. Rozkoszowała się przy tym swoją kawką i chwilą spokoju.
    - Hm? - spojrzała na nią zaskoczona i powoli pokręciła głową. - Nie jesteś okropną dziewczyną. Zgoda... jesteś dziewczyną, która zachowała się nie fair wobec niego - przyznała jej rację. - Jesteś dziewczyną, która nie potrafiła zdecydować i zamiast postawić sprawę jasno dalej brnęła w swoje bagno, robiąc sobie piekło w głowie - postukała ją lekko palcem w czubek czoła. - Ale nie jesteś okropna - zapewniła ją spokojnie. - A skoro nie jest ci z tą aktualną sytuacją aż tak źle to znaczy, że wreszcie... powoli stajesz na nogi. Wreszcie obrałaś dobry tor - dodała zaraz, patrząc jej prosto w oczy. - Najprawdopodobniej tego właśnie potrzebowałaś. Zostać sama. Stanąć na nogi fizycznie i psychicznie. Na związki przyjdzie jeszcze czas, a do tej pory zdążysz się wybawić i zrozumieć trochę lepiej czego pragnie twoje serce. Być może nawet za jakiś czas zmieni się twój typ partnera? - zaproponowała takie rozwiązanie.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  177. — Możecie się nie lubić powtarzać, a ja mogę nie lubić patrzeć, jak moi lennicy giną z rąk istot nie z tego świata. Wasi, nie wasi, macie środki by się kontrolować. Wojny w Mathyr wybuchały za mniej, mocium Grandsandzie. — odparł, z wyraźną irytacją, po czym zaprowadził ich do bastionu, jednego z najwyższych budynków na świecie. Dodajmy, że był to zarówno pałac królewski, jak i forteca.
    — I od mojej zachcianki zależy, czy będziemy handlować, tolerować się, lub dostosowywać machiny oblężnicze do mokradeł... Tak, tak... Lepiej mi opowiedzcie, jakie możecie zaoferować warunki pokoju od siebie. Trzeba w ogóle przemyśleć, czy państwo Polszańskie może cokolwiek znaleźć w chatach z drewna... I tartaku? O ile mnie słuch nie myli?

    Perun I

    OdpowiedzUsuń
  178. — Dobrze, rozumiem, że przekaz podprogowy nie działa. Nie bylibyście w stanie, zgromadzić tych, którzy chodzą po tym świecie, nie przestrzegają "waszej" kontroli? Byłoby zdecydowanie łatwiej, mocium panie. Jeśli nie jesteście w stanie tego zaoferować, to ćóż... Poradzimy sobie z nimi inaczej. — rzekł, a w tamtym momencie, przed bastionem, jeden z uzbrojonych ochroniarzy, otworzył rękę w niebo, a z niej, wyleciała kula ognia z niesamowitą prędkością. — Nie tylko Argarczycy mają... Talenty.
    Słuchał przez dłuższy czas tego, jak ojciec i córka wymieniają zalety swojego domostwa.
    — Tutaj przyznam rację. Produkcja drewna z waszych terenów byłaby dobrym dodatkiem do naszej gospodarki. Podmokłe tereny mają to do siebie, że produkują najgrubsze, najlepiej odżywione drewna, które trzymają się przez stulecia... Macie tam może zwierzynę łowną? Ryby? Ze swojej strony oferujemy zbudowanie niedaleko waszej osady portu, który łączyłby północ Mathyr z południem, stworzenie kanałów, w przez które byłyby dopływy do rzeki, lub cieśniny. Handel wzbogaci waszą osadę, towary będą wypływać z Polszy, Siivet Lasku, Heimm, Terrę - o ile się na nas otworzą... Do tego Oclair... Argar ma potencjał na najlepszą lokalizację takowego portu. Dodajmy, że towary z całego świata, to chyba raczej oferta nie do odrzucenia... Zapraszam do środka. — powiedział, ruszając przez ogromne drzwi bastionu. Strażnicy patrzyli na nich podejrzliwie, a Grandsandowie mogli dostrzec, że w środku było więcej strażników w zbrojach podobnych do tego, który rzucił kulą ognia w niebo.

    Perun I

    OdpowiedzUsuń
  179. — Aha. W takim wypadku, po co tu przyszliście? Mam dać pozwolić swoim poddanym zdychać? No, no... Negocjatorskie umiejętności widocznie przećwiczyliście... — namiestnik zarechotał, kręcąc głową w niedowierzaniu. — Sztuczki też są przydatne. I ciekawe. Powinniście o tym wiedzieć, skoro macie taką potęgę... — mężczyzna przystanął na czerwonym dywanie porężnego bastionu, który od środka był tak samo imponujący, jak na zewnątrz. Zdobienia, gobeliny, witraże... Po chwili, wszyscy mogli usłyszeć i poczuć eksplozję, która spowodowała, że ziemia się zatrzęsła. Cała gwardia księcia stała niewzruszona, sam Perun zarechotał.
    — Sztuczki są po prostu niedoceniane. W takm wypadku, skoro zbudujecie port, nie iontroluje iw swojego ścierwa z wymiarów, to po co tutaj przyszliście? Ja staram się być spokojny i otwarty na propozycje, a wy się ze mnie śmiejecie. Bardzo nieroztropne, patrząc na to, że macie dzieci w swoich chatkach z gówna... — rzekł książę, a jego uśmiech wykrzywił się w chorej satysfakcji.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  180. Gave skrzywił się wyraźnie na insynuację Grimy. Och gdyby tylko wiedziała jak blisko prawdy była i ile by dał, żeby to cholerstwo od siebie odsunąć. Zamiast tego posłał zielonoskórej zadziorny uśmiech.
    - Ależ nie może. W moim sercu jest miejsce tylko dla jednej - puścił do niej oczko i złapał Maryl pod pachy, sadzając ją sobie z powrotem na ramiona. - A to już jest zajęte - zapewnił ruszając w kierunku, który wskazała mała i zostawiając chlapiące się dziewczyny za sobą. Był pewien, że trzy razy zdołają ich dogonić. Maryl o dziwo dobrze wiedziała w którą stronę powinni się udać. Jakby przestudiowała mapę tej jaskini wielokrotnie.
    - Tam - pokierowała go w wąski korytarz po lewej stronie.
    - Jesteś pewna? - Gave przystanął przed nim z powątpiewaniem. - Tamten jakoś bardziej zachęca... - przyznał.
    - Ale Gave... przecież nikt nie schowałby skarbu w łatwiejszej opcji... to każde dziecko wie - klasnęła w dłonie i zamachała energicznie nóżkami. - Grima się zgodzi! - dodała zaraz obracając główkę do tyłu. - Na lewo! - krzyknęła żeby dziewczyny zrozumiały, a potem jeszcze pokazała dłonią odpowiednią drogę pamiętając o Akane.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  181. Spojrzał na nią i westchnął ciężko. Miała rację. Pośpiech nigdy nic dobrego na niego nie sprowadził. Odetchnął głęboko i zamknął na chwilę oczy.
    - Oj nie wiem czy się uda - spojrzał po niej krytycznym spojrzeniem. - Jesteś za stara na to by zmienić wszystkie nawyki swojego głośnego chodzenia - przyznał bez ogródek. - Ale... - przekręcił lekko głową. - Możemy spróbować - dodał uśmiechając się do niej szeroko i teraz stosując się do jej wskazówek co do pływania. Tym razem powoli i bez żadnego pośpiechu.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  182. — Sprawdzić ofertę... Hmmm... — Perun się zamyślił, krocząc obok filaru, pod którym stało popiersie jego ojca. Przekrzywił głowę na bok, by spojrzeć na to, jak An zaczyna używać magii... Strażnicy w budynku to wykryli, symfoniczny dźwięk wyciąganych mieczy, jonizacja powietrza, gdy kilkudziesiąt osób na raz zaczęło używać mocy, płomienie w dłoniach, igły lodu obok głów strażników, iskry błyskawic po ich ciałach... Wszyscy przygotowali się do inkantancji i aktaku, gdy An bawiła się pyłkami kurzu...
    Ale namiestnik słuchał. Rysy twarzy ojca zabierały mu sen z powiek, odpowiedzialność, jaką niedawno otrzymał... Spojrzał jeszcze raz na popiersie, po czym się uśmiechnął, podnosząc dłoń do góry.
    — SPOCZNIJ! — pojedyncza komenda Peruna wystarczyła, by napięta atmosfera się rozluźniła, a strażnicy pochowali bronie.
    Czarnowłosy ruszył w stronę Akane, z założonymi dłońmi na plecach. Im bliżej się zbliżał, tym bardziej mogła poczuć, że utrzymanie drobinek staje się coraz trudniejsze, pomimo tego, że to był jej wrodzony talent. Gdy stanął przed nią, dziewczyna mogła poczuć, że zakłócenia pochodziły z naszyjnika namiestnika, który zdawał się rozpraszać całą magię wokół siebie...
    — Jeśli mam wchodzić w konszachty z pomiotem z innego świata, wolę to robić na własnych warunkach. To prawda, macie potęgę. Może nas nie doceniacie, bo w końcu jesteśmy rylko ludźmi... Czytałeś kiedyś "Sztukę wojny" Niklausie? Ten kto pierwszy nie docenia przeciwnika, ten przegrywa. Racja, możecie się dogadać z Phyonix. Możecie zrobić swój port, w którym będziecie trzymać swoje autonomie... Ale jaką to wam zrobi różnicę, jeśli w Argarze nie będzie drzew, nie będzie drewna, które nie jest spalone... Oczywiście, może jestem nieroztropny, bo proszę o chociaż trzymanie swoich ziomków na wodzy.... Ale dbam o mój lud w pierwszym rzędzie, w pierwszej kolejności. Nie stać was na wojnę, Polsza to najwspanialsza nacja na tym świecie. A co jeśli kupimy swoich cudzoziemców, by walczyli z wami? Niklausie, chcesz rozmawiać ze mną jak równy z równym, lecz brakuje ci roztropności. Jesteście najeźdcami. Najechaliście nasze ziemie. Argar jest Polski, zawsze był. Po prostu chiałem wam go wydzierżawić... Ale skoro przychodzisz tutaj, by ze mnie kpić, chyba nie dojdziemy do konsensusu i będziemy musieli odbić to, co nasze... A to czy te bagna spłoną, czy pare noworodków będzie nabite na pal... Wliczę to w koszta.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  183. Uspokajający ton kobiety nie wywołał na Perunie wrażenia. Wyraźnie nie był zdenerwowany, lub pod wpływem emocji... Lub dziewczyna blędnie założyła, że władca ma jakieś emocje.
    — Żadnej urazy nie biorę do siebie. Mimo wszystko, jesteście niebezpieczni. A ja muszę chronić swój lud. A to, że nie potraficie grać polityki, posiadać etykiety, uczyć takowego polityka, że ma kruche ego... — Perun zarechotał.— Może i jest stertą ułożonych ładnie kamieni, to prawda. Lecz nie wzięłaś jednej rzeczy pod uwagę. Skoro ten świat jest ponad wami technologicznie, to czemu robicie chatki z drewna? Albo czemu nie wrócicie do swojego domu? — spytał, z błyskiem oku. — Z całym brakiem szacunku, Akane Grandsand, ale nie masz pojęcia, o czym mówisz. Tu nie chodzi o to, czy biorę ospowiedzialność zbiorową za czyny ludzi z waszych światów. Tu chodzi o ludzi. Moich ludzi, którzy boją się wyjść z domu, puścić własne dziecko do piaskownicy, bo potężne istoty kroczą po naszej ziemi, wyglądają jak my, lecz są w stanie zarżnąć czterech elitarnych żołnierzy jednym cięciem miecza, albo wysadzić pół zamku... Myślisz czasem o tych, którzy mają gorzej od ciebie? O tych, którzy nie mają naturalnego talentu, są biedni? Czy tylko patrzysz na swojego ojca, który wie wszystko? Hmm?
    Perun tym razem zwrócił się do Nika.
    — Przemyślałem. Albo się dogadamy, albo idziemy na wojnę. Nie ma kompromisu. Jeśli wybierzecie to drugie, zapewniam, moi ludzie nienawidzą was bardziej niż zimy, która zabiera ich schorowane dziecięta, ojców, matki. Nienawidzą was bardziej niż cokolwiek z tego świata. Nawet orkowie są według nich mniej bestialscy, bo orka przynajmniej da się zabić. Sam widziałem, jak jeden z waszych odbija bełt kuszy swoim mieczem i swoją łuską... — Grandsandowie mogli wtedy zauważyć ze wszyscy do tej pory, strażnicy, cywile, gwardziści patrzyli na nich z obrzydzeniem i strachem. Tylko nie namiestnik.
    — Jeśli nawet uda wam się zabić moich ludzi, zginą z bogiem po ich stronie... Ale chcę się dogadać. Naprawdę. Dlatego zastanówcie się jeszcze, naradzcie się. Wysłucham waszej propozycji, gdy to już zrobicie.
    Namiestnik ruszył w stronę korytarza, by zasiąść na swoim tronie, wykonan
    z czarnego marmuru. Patrzył na nich z ciekawością, mrużąc delikatnie oczy, gdy jego wzrok spotkał się z Akane.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  184. Ze zmęczeniem spojrzał na Akane.
    — Nie porównuj mnie do władców z waszego wymiaru. Rządzę od kilkunastu lat w Polszy, jakimś cudem prosperujemy w każdej dziedzinie. Masz może dowody na te krzywdy o których mówisz? Nie widzę ich tutaj.... — wyraźnie przewrócił oczyma, gdy siedział na tronie. — Idealistyczne pieprzenie zostaw dla dzieci, gówniaro. Gdybyśmy mogli wykarmić każde usta, zapobiec każdej krzywdzie, nie byłoby nas tutaj, gdzie jesteśmy, z powodu motłochu z innego świata, który panoszy się tutaj, jakby był u siebie. — powiedział, z delikatnym uśmiechem, po czym spojrzał na Niklausa.
    — Mam inną propozycję. Wyślę statki z magami bitewnymi na wasze wysepki, zobaczymy kto wtedy przyjdzie wam na pomoc. Terra? Lerodas? Miejsce, gdzie jest wasza osada jest naszą własnością, nie była dzierżawiona przez ostatnie sto lat. Nie musicie mnie pouczać o granicach własnego państwa. Swoje zaproszenie wsadźcie w niewyparzoną gębę twojej córki, Grandsandzie. Macie wynieść się z wyspy, na tereny poza Polszą. W innym wypadku, życzę powodzenia. A port zbudujemy na świeżych popiołach waszych dzieci. Jak brzmi dla was ta propozycja? — zapytał, wyraźnie zirytowany faktem, że ludzie z którym chciał robić interesy, są kompletnymi imbecylami nawet nie rozumiejącymi jego roszczeń.

    Perun

    OdpowiedzUsuń
  185. - Źle mnie zrozumiałaś - odparł spokojnie Acair. - Chodziło mi o osiągnięcie w tym mistrzostwa. Dzieci dość łatwo się tego uczy. Nie mają jeszcze swoich przyzwyczajeń. Można je swobodnie ukształtować według własnej woli, a im starszy człowiek jest tym niestety gorzej - oznajmił rzeczowym tonem, po czym wzruszył ramionami. - Ty stąpasz dość ciężko, nie zwracasz uwagi na swoje podłoże. Idąc tutaj rozgniotłaś trzy żukojady, otarłaś się o pięć krzaków, jednemu strącając kilka liści a kolejnemu łamiąc gałąź i cztery razy nastąpiłaś na suchą gałązkę - wyliczył jej wzruszając przy tym ramionami. Na więcej nie zwracał uwagi i normalnie się nie odzywał ze swoją własną statystyką, ale niezwykle drażniły go te wszystkie stworzenia, nie potrafiące dobrze chodzić. Odetchnął głęboko.
    - Dlatego no... ja wiem, że pływania do perfekcji nie opanuję, ale i ty... nie powinnaś spodziewać się cudów po tym chodzie - żachnął się tylko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  186. Acair zagryzł mocno wargi na tę jej insynuację i zmarkotniał trochę, wychodząc z wody aby usiąść na brzegu. Przez moment się nie odzywał, aby wreszcie pokręcić głową.
    - Nie jestem stworzony do fizycznych rzeczy - odparł krótko. - Tam liczy się siła i wytrzymałość... a ja jestem flak - napiął swoje nędzne mięśnie, które i tak trochę się wyrobiły ostatnimi czasu, ale nie do tak dużego stopnia jaki mógłby satysfakcjonować mieszkańców Fasach. - Lubhairy... jeden z nich pode mną się raz wyłonił i mnie olał - zaśmiał się cicho. - Potraktował jak piasek... ale myślałem, że umrę ze strachu - przyznał bez ogródek. - No i... - zastanowił się ile powinien jej powiedzieć. Nie byli jeszcze na tak dobrej stopie znajomości. - Po prostu... chciałem, żeby uznano mnie za beznadziejnego we wszystkim - przyznał w końcu. - Dlatego i siebie o tym przekonałem - uśmiechnął się do niej szeroko. - A teraz tak ciężko z tego wyjść... - jęknął ochlapując sobie twarz wodą.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  187. - A jaki to ma sens? - zapytał je obie Gave, jakoś specjalnie nie kupując tych dyrdymałów. - Jaki ma sens obserwacja z bok jeśli obiekt waszych westchnień nawet nie wie o tych waszych uczuciach? - zainteresował się spokojnie, zsuwając zniecierpliwioną Maryl z ramion i puszczając ją przodem. Obserwował ją jednak cały czas gotów pomóc w razie potrzeby.
    - Jeśli dobrze rozumiem... to twój obiekt westchnień - tu wystrzelił palcem w Grimę. - Nawet nie wie, że nim jest - zauważył krótko. - A skoro nie wie to nie mógł ustosunkować się do nich. Czy to nie powinna być jego decyzja czy chce w to wejść czy nie? To znaczy jasne, rozumiem. To zabolało by serducho, gdyby jednak nie chciał, ale... masz 50% szans na to, że będzie na odwrót. Dlaczego więc tak się męczysz? - uniósł wysoko brew. - A ty... - tu spojrzał na Akane. - Co? Nagle zdecydowałaś do kogo wzdychasz? - wywrócił lekko oczyma. - Rychło w czas, nie ma co - machnął tylko na to ręką, a Maryl krzyknęła nagle i runęła w dół.
    - Cholera... - rzucił się za nią niemal natychmiast posyłając i jednego ze swych pomagierów, który zdołał małą złapać, zanim ta rozkwasiła się na twardej skalnej półce... mieszczącej się jakieś dwa metry pod nimi. - Maryl! Patrz pod nogi! - fuknął na nią z sercem łomoczącym mu w piersi. Masakra. Jeszcze tego brakowało, żeby na jego warcie małej stała się krzywda.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  188. Zdecydowanie nie czuł się specjalistą ani tym bardziej dobrym nauczycielem, ale przełknął te słowa zanim zdołał je wypowiedzieć. Miał pracować nad swoją samooceną, a ćwiczenia podobno czyniły mistrza. Westchnął ciężko na to jej pytanie i pokręcił lekko głową.
    - Bo odkryłem coś co nie powinno zostać odkryte... przynajmniej w tamtym momencie - wymamrotał. - A potem zrobiłem coś niewybaczalnego... i musiałem to jakoś zatuszować - bąknął rumieniąc się przy tym okrutnie. - Straszny ze mnie egoista... wybrałem życie niż śmierć - przełknął głośno ślinę. - Ale... wolałbym o tym nie rozmawiać - przyznał cicho. - Nie ufam ci aż tak no... wiem, że jestem naiwniak, ale no... nie aż tak - uśmiechnął się do niej lekko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  189. Shi słuchała jej słów popijając od czasu do czasu swoją kawę.
    - Hm... a wyjaśniłaś mu to? - zapytała, gdy dziewczyna zakończyła swój wywód, bo o ile rozumiała co Akane mówiła to jedno pytanie, gdzieś kołatało się po głowie. - Powiedziałaś mu co tak naprawdę czujesz? Dlaczego nie chcesz wiązać się na dłużej? - spojrzała po niej uważnie. - Niedopowiedzenia są w moim odczuciu najgorszą plagą ludzkości - westchnęła ciężko. - To przez nie powstają największe konflikty... i najgłupsze jednocześnie. Czasem wystarczyłaby dobra godzina rozmowy i wszystko zrobiłoby się łatwiejsze - rzuciła tylko uśmiechając się szeroko na komentarz Akane rzucony do malucha.
    - Tylko nie czekaj za długo, to również niezbyt zdrowe - dodała zaraz i spojrzała przez ramię na drzwi. - Czasem tylko wychodzi ci to na zdrowie... - zauważyła.

    Shiya

    OdpowiedzUsuń
  190. - No tak... zapomniałem, że rozmawiam z kobietą - Gave wywrócił oczyma słuchając jego wywodu. - Wyciągasz coś, co było jakiś czas temu, a ja bazuje na aluzji rzuconej dzisiejszego dnia - wzruszył ramionami, kręcąc przy tym z niedowierzaniem głową.
    - Nie, to ty myślisz, że ja tak sądzę - zauważył sucho. - Ja ci tylko uświadamiam, że takie rzeczy w przyrodzie się zdarzają. Naprawdę będziemy po raz kolejny wracać do tego tematu? Tematu, w którym ani ty ani ja nie dojdziemy do porozumienia? Pogódź się z tym, że zwyczajnie jesteś przeze mnie odbierana w ten a nie inny sposób. Twoje zachowanie dodatkowo potwierdza moje postrzeganie ciebie - uniósł dłonie w góry w geście poddania. Zacisnął jednak pięści na jej kolejne słowa i zgrzytnął zębami.
    - Ryu aktualnie się do mnie nie odzywa, ale ma do tego święte prawo. Sam mu świństwo zrobiłem - zauważył krótko. - A co do Rei... myślisz, że nie wiem? - uniósł wysoko brew. - Myślisz, że nie było mi z tego powodu głupio? Myślisz, że jej nie przepraszałem? - zapytał jej chłodno. - Okay, masz prawo tak sądzić - dodał zaraz. - Ja twojego postrzegania o mojej osobie nie zamierzam zmieniać. Z doświadczenia wiem... - wskazał palcami ją i siebie samego. -... że jest to rzecz awykonalna - wzruszył ramionami.
    - Co nie zmienia faktu, że ostatecznie kopnęła ich obu w dupę - powtórzył niczym mantrę Gave. - Rezultat pozostaje ten sam - dorzucił jeszcze i niewzruszony patrzył jak Akane skacze w dół. Wzniósł oczy do góry, gdy ta wspomniała coś o wizji jej osoby i pokręcił z niedowierzaniem głową.
    - Słonecko, ja już taką poznałem - rzucił z cierpkim uśmiechem na twarzy, przygarniając do siebie Maryl. - Warto tam na tę twoją półkę skakać czy był to wysiłek na nic? - zapytał ignorując komplementy Grimy, bo aż cisnęło się mu na usta "i kto to mówi".

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  191. Acair pokręcił przecząco głową.
    - Nie dzisiaj - odparł swobodnie. - Będziesz musiała mnie odwiedzić, żeby zacząć się uczyć - dodał zaraz z wielkim uśmiechem na twarzy. - A to oznacza, że dzisiaj nie będzie naszym ostatnim spotkaniem - zapewnił ją jeszcze, bo sam chyba zwyczajnie potrzebował paru nowych twarzy. Przyjaciół i wreszcie ludzi z którymi dobrze spędzało mu się czas.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  192. Gave naprawdę starał się nie wybuchnąć. Głównie przez wzgląd na małą, która była świadkiem tego wszystkiego. Jak zwykle, królowa taktu musiała się w niej odezwać w najmniej odpowiednim momencie.
    - Jasne, kończysz - prychnął. - Jeśli o mnie chodzi to temat był już dawno zakończony, a ty właśnie ponownie go rozgrzebałaś. Za szybko go więc nie skończymy - zauważył sucho. Skoro znów go rozgrzebała to w jego mniemaniu wcale nie doszli w nim do końca. Znów odgrzebywali starą kiełbasę, bo Pannie Idealnej zachciało się tego tematu. Ugh no musi, bo się kurwa udusi.
    - Nie wiem, Akane. Nie zachowujesz się tak jakbyś wiedziała - wzruszył ramionami. - Wzajemnie Słonecko. Nie masz bladego pojęcia o tym jak cię postrzegam, więc o dziwo jedziemy na tym samym wózku - rzucił krótko, będąc już nieźle wkurzonym. Ochota na szukanie skarbów skutecznie mu właśnie przechodziła i szczerze wolałby zawrócić. Uciec od rozmowy? Tak, w tej chwili tak. Jeśli tak chciała to nazywać, proszę bardzo, ale wolał odejść i ochłonąć niż dalej to ciągnąć. Zacisnął mocniej pięści obserwując znikającą we wnęce Akane.
    - Na pewno chcesz tam iść? - zapytał cicho Maryl. - Na końcu drogi może nic na nas nie czekać - dodał szeptem.
    - Ale ja chcę - dziewczynka tupnęła nóżką. - Moja wielka przygoda! - wyrzuciła dłonie w górę i wyrwała mu się z objęć. - Gave łap! - zachichotała i skoczyła w dół, ufając że chłopak jednak zaamortyzuje jej upadek, co też rzecz jasna uczynił z sercem na ramieniu.
    - Narwana... - mruknął, zerkając na Grimę. - Sama skoczysz, czy też ci pomóc? - zapytał jej spokojnie, kiedy Maryl zniknęła w tunel szybko goniąc Akane.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  193. - Szok i niedowierzanie - skomentował chłodno jej słowo. Ta, wiedziała. No jasne, że wiedziała. Wiedziała lub chciała wiedzieć.
    - Siebie o to zapytaj, okay? To nie ja zacząłem ten temat po raz kolejny - fuknął. - Odniosłem się tylko do twojego komentarza, a ty popłynęłaś. Chyba nie oczekiwałaś, że potulnie ci przytaknę lub w najgorszym wypadku machnę ręką. Trochę mnie znasz... podobno, więc wiedziałaś, że mnie tym sprowokujesz - skrzywił się. Jasne, może sam to sprowokował, ale kto by tego nie zrobił, gdyby tak jawnie gadała o tym, że nagle wybrała sobie chłopa, a on jej nie chce. Aluzje mogła sobie wsadzić do tej swojej jasnej dupy. Na słowa Grimy zgrzytnął zębami.
    - Taa - mruknął tylko. - Ale słyszałaś co powiedziała? Ona chciała skończyć temat, więc kur... - zacisnął mocno wargi, żeby jednak przy dziecku nie przekląć. Odetchnął głęboko i policzył do dziesięciu w myślach. Dotarły do niego słowa Grimy. Jasne, że tak. Fakt, że Akane dostała po uszach tak samo jak on nieco go uspokoił. Pozwolił na odrobinę spuszczenia tonu.
    - Nie zamierzam z tobą rozmawiać przy dzieciach i osobach postronnych - poinformował chłodno Akane, jako ostatni zeskakując na skalną półkę. - Będę zamykał pochód, co by móc zwiać jak już będą was pożerać skalne gobliny - szepnął złowrogo Maryl do ucha. - Zrobisz im za słodką przekąskę - dodał jeszcze oblizując delikatnie wargi. Mała aż podskoczyła ze strachu i przylgnęła do ramienia Akane.
    - Głupi Gave! - fuknęła. - Wcale się nie boję! - dodała jeszcze, a potem zwróciła się do Grimy. - Nie ma skalnych goblinów, prawda? - upewniła się drżącym głosem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  194. Chłopak nie bardzo wiedział co powinien na to odpowiedzieć. Groźba Rei była dość wymowna i nie szło jej brać zbyt poważnie, a jednak rozbrzmiała. Uśmiechnął się do niej słabo.
    - Jasne - mruknął krótko. - Jak się uda to wpadnę na święta - dodał spokojnie, niczego jednak nie obiecując. Miał swoje plany i nie był pewien jak długo zajmie mu wykonanie ich.
    - Właściwie... - zastanowił się po krótkiej chwili. - Jaki kalendarz prowadzi Rei? I co za miesiąc aktualnie mamy? - zapytał Akane po krótkiej chwili. - Widzisz... nie wiem kiedy tu są święta - znów wzruszył ramionami i wyprzedził dziewczynę, robiąc kolejny krok i... wpadając po nos do wody. Aż spanikował w pierwszym odruchu, by zaraz wyprostował się niczym struna.
    - Tego się nie spodziewałem - przyznał, wybuchając przy tym śmiechem, by zatuszować swoje zażenowanie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  195. Powrót do "Zamtuzu" nie był bolesny, ale ciągłe siedzenie za barem zaczynało go nużyć. Tak, mili państwo, Acair wreszcie dochodził do wniosku, że siedzenie w jednym miejscu zbyt długo, nie jest dla niego. Mimo to nie potrafił opuścić tego przybytku. Przybytku, w którym odnalazł sobie rodzinę. Dość pokręconą i dziwaczną, ale dalej rodzinę. Ennis co prawda ciągle była w rozjazdach - co go bardzo męczyło - ale pozostali zostali na miejscu, a on potrzebował pstryczka. Popchnięcia dalej. Ech byłoby łatwiej gdyby go stąd po prostu wywalili.
    Był właśnie w trakcie przygotowywania eksperymentalnego drinka, gdy do środka weszła Akane. Ochroniarz zastąpił jej drogę tuż przy wejściu.
    - Ślicznotko, do otwarcia zostały jeszcze 2 godziny - poinformował ją. - Przyjdź później - posłał jej lekki uśmiech, a Acair odłożył ścierkę i przeskoczył przez bar.
    - Mjorn, ona jest ze mną - powiadomił go wesoło. - Przyszła przetestować drinka - dodał zaraz podchodząc do Akane i ściskając ją mocno. - Ma niesamowicie mocną głowę - dodał jeszcze, kłamiąc jak z nut, a ochroniarz pokręcił lekko głową.
    - Skoro tak to bawcie się dobrze - klepnął Akane w ramię i wrócił do swojego posterunku.
    - Już myślałem, że nie wpadniesz - rzucił chłopak wracając do lady i faktycznie podsuwając jej drinka. - Na koszt firmy. Nowy wynalazek, powinien mieć niezłego kopa - wyszczerzył się do niej.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  196. - Wiem co to święta - żachnął się chłopak. - Tylko nie... no wiesz, nie przywiązywałem wagi do miesięcy i dni upływających tu - poinformował ją swobodnie i choć schadzka rodzinna niespecjalnie go "jarała" to przecież mógł się dla uciechy Rei trochę poświęcić. Pokiwał więc głową i zaraz wzruszył ramionami.
    - Bardzo się zdziwię, jeśli coś tu znajdziemy - przyznał szczerze. - No to masz, płyń pierwsza - wycofał się ponownie. - Przedzieraj szlaki. Może po coś innego stałaś w kolejce jak ja wzrost dostawałem - żachnął się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń

^