Perun I bezwzględnie prze naprzód. Pali Lerodas. Jego żołnierze panoszą się na ziemiach Mathyr, wyłapują nieczystych krwiście, gwałcą, mordują, sieją zamęt.

Helga rusza w stronę Siivet Lasku. Jej oddziały ostrzą swe zęby, idąc nie zostawiają za sobą żywej duszy.

A Argar? Co z młodym państewkiem? Argar bawi się znakomicie na tańcach w Heim, śmiejąc się pozostałym w twarz.

I've got two rules for every fight. Don't ask for permission, don't ask for forgiveness.

So you, so you wanna fight me, are you big enough?
Kick the back of my knee, are you serious?
You keep on trying but
I like your blood on my teeth just a little too much

Onyx
egzekutorka Szepczącego Bractwa | 20 lat | Tarkatanbreha | wolna i utalentowana wojowniczka
Minęło już tyle lat, a ja dalej nie umiem odnaleźć jednej prostej odpowiedzi na to kim jestem. Mimo przejścia w dorosłość w najbardziej brutalny i najlepszy sposób, jaki mogłabym sobie wyobrazić, dalej czuję, jakbym tkwiła w cholernej skorupie, która ciągle odbiera mi szerszą perspektywę. Motam się we własnych myślach, emocjach, uczuciach - nie potrafię znaleźć prawdziwej odpowiedzi, ani pewności, że jestem kimś wartościowym. Ranię swoich najbliższych zaskakująco łatwo, rany, blizny, których nie widać, nienawidzę się za to. Czuję się jak fałszywa glizda, która nigdy nie znajdzie szczęścia. Myślę czy nie uciec od tego, zamknąć serce, tak, aby nikt nigdy już nie cierpiał, ale nie potrafię. Za bardzo lubię ciepło, które czuję w środku. Wielu nazywa mnie potworem, chociaż większość nie wie jak jest naprawdę. Boją się, gdy ściągam maskę, boją się, gdy ruszam do walki, boją się, gdy wyciągam broń. Zabójca bez serca. Szumowina. Służąca Śmierci. Może mają rację. Prawie. Jedyne co wiem, to fakt, że nigdy nie będę służyć nikomu. Nie dam się spętać, ograniczyć, zostawić na cudzą łaskę. Jeżeli kiedyś zaszkodzisz moim ludziom spodziewaj się, że jako rasowa hipokrytka, oddam Ci z nawiązką. Znajdę Cię w najciemniejszej uliczce i sprawię, że zapłacisz za każdą wylaną łzę, za każdą zadaną ranę po dziesięćkroć. Nie jestem dobra, nie jestem miła, urodziłam się pod ciemną gwiazdą bez miłości i szansy na lepszą przyszłość. Potrafię jedynie ranić, przynajmniej ciężko znaleźć innego tak dobrego artystę w tym fachu, co udowadnia wiecznie pełna sakiewka i skarbiec pękający w szwach. Nie musisz się mnie bać, nie obchodzi mnie to, ja i tak zrobię to co chcę, śmiejąc się własnej śmierci w oczy. Kocham walczyć, testować własne limity, uczucie adrenaliny, kiedy sekundy, refleks oraz łut szczęścia dzielą mnie od mogiły - nic nie zastąpi tego uczucia. Jestem Onyx i poza tym nic o sobie nie wiem.

         




__________________
Wizerunek: Mileena z Mortal Kombat 
Cytat:CHINCHILLA - Little Girl Gone
 Poprzednia KP: >KLIK<

136 komentarzy:

  1. Gave uchylał się przed jej ciosami, tańczył wręcz wokół niej, a kiedy znalazł się za dziewczynką popchnął ją lekko w przód, by znów uśmiechnąć się lekko. Nieźle kombinowała. Rękawica nawet przypomniała mu swoje pierwsze próby z Yensenem. Nie dał się na to nabrać, ale kiedy Rokara wyprowadziła kolejnych parę ciosów był zmuszony zablokować je i złapać jej pięści dłońmi. Na moment. Odskoczył zaraz od niej i podbiegł za Onyx, by ją pchnąć w stronę Rokary.
    - Proszę bardzo, oddaję ci Onyx - puścił do niej oczko, by złapać Maryl. - Ale zabieram Maryl, porwę ją i uduszę - poinformował ze śmiechem, a mała naburmuszyła się i wycelowała palcami w jego oczy. Szczęśliwie zamknął je zanim cios dotarł. - Ocho ależ waleczna - rzucił.
    - Nie śmieszne - powiedziała mała i mocno się w niego wtuliła. - Tęskniłam i bałam się i... - pociągnęła noskiem. - Zły Gave, niedobry Gave - wykrzyczała.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  2. Gave również przytulił ją do siebie mocno i pogłaskał po głowie.
    - Ja również - zapewnił ją, po czym zerknął na Rokarę. - Za tobą też - dodał uśmiechając się delikatnie. - Prezent... - zastanowił się i stryknął palcami zdrowej ręki. - A może być piosenka i dobre jedzonko? - zaproponował od niechcenia, bo przecież zawsze mógł im coś upichcić. Maryl ochoczo pokiwała głową, ale nie odkleiła się od niego, a on zerknął jeszcze na Onyx. - Ciebie też zapraszam na jedzenie, śpiewać ci nie będę - rzucił z uśmiechem. Przecież wiedział, że ona nie przepada za takimi gestami. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  3. - Żadnego bimbru dla ciebie. Ty masz zakaz alkoholizacji na kolejny rok. Słyszałem o twoich nagich kąpielach przy nowo poznanych ludziach - pogroził jej palcem przed nosem, po czym zerknął na Rokarę.
    - Cóż, zobaczysz - poruszał zabawnie brwiami. - Ale jeśli nie chcesz to nie musisz przychodzić, będzie więcej dla nas - rzucił z zadziornym uśmiechem na twarzy wchodząc z dziewczynkami do środka. Kiedy zobaczył Rishę, odstawił Maryl i podszedł do niej, aby objąć ją lekko ramionami. - Przepraszam - powiedział cicho. - Nie zamierzałem przysporzyć wam nieprzyjemności - dodał jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  4. - Zaraz zazdroszczę... - poskanował ją wzrokiem. - Przecież ja tam z zaświatów się ciebie w kąpieli naoglądałem - puścił do niej oczko. - Wiem gdzie masz pieprzyki... i blizny - odchrząknął. - Masz całkiem niezłe ciało - pokazał jej język i znów spojrzał na Rokarę. - Będzie mięsko. Upieczemy na wolnym ogniu, dobrze doprawione mięsko - poczochrał ją po włosach, po czym jeszcze raz przeprosił Rishę i skinął głową. - Chciałem, żebyście były bezpieczne... wszystkie - powiódł po nich wzrokiem i uśmiechnął się lekko. - Bo uhm... to będzie super głupio emocjonalne, ale... no uważam was za moją Mathyrską rodzinę...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  5. Wzruszył ramionami i zrobił przy tym głupią minę.- Powiedz tylko kiedy, a z przyjemnością zrobię ci ten negliż - rzucił z zadziornym uśmiechem na twarzy, po czym pokiwał głową i postukał się po brodzie. - Ach tak? Małe? - spojrzał po niej. - A kto przed chwilą twierdził, że jest dorosły? - zapytał jej, stawiając Maryl na ziemii i biorąc się pod boki i zezując na nią tylko, po czym rozpogodził się. - Pewnie, że wam zagram - zapewnił, a gdy Risha powiedziała swoje, tylko objął ją mocniej ramionami i chwilę pozwolił się jej tulić, zanim odsunął od niej i wszedł z dziewczynkami do salonu. - Ale najpierw... - przesunął palcem od Maryl do Rokary i z powrotem do Maryl. - Opowiadajcie co się u was działo, nie widzieliśmy się ze sto lat - przeszedł gładko na Terrański. - Rokarka, nauczyłaś się już pisać? No wiesz, ja tu listy z Onyx chcemy do ciebie słać, to ty musisz trochę umieć co by nam odpisać - pogroził jej palcem przed nosem, po czym zerknął na Maryl. - Jak twój Argardzki? Słyszałem, że coraz lepiej - uśmiechnął się do niej. - I że całkiem nieźle walczysz też.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  6. Popatrzył na nią z niedowierzaniem. Poważnie? Chciała się tak bawić? W porządku. Nie widział w tym żadnego problemu.- Jasne - pokiwał głową unosząc usta w delikatnym uśmiechu.
    - Nie ma problemu - dodał śmiejąc się przy tym. - Dziś wieczorem na zachodniej plaży. Tam jest kameralnie, więc z przyjemnością to dla ciebie zrobię - wyszczerzył się. Kiedy Rokara stwierdziła, że Maryl jest mała, a ona nie to goblinka kopnęła ją mocno w kostkę.
    - Sama jesteś dzieciuch. Udajesz dużą, bo machasz toporkiem, a myślisz jak dzieciuch! - powiedziała jej ewidentnie dotknięta sformułowaniem, że to ona niby jest mała. Obrażona, złapała Rishę za jedną rączkę nawet nie patrząc na swoją siostrę, a Gave z trudem powstrzymał śmiech. Kiedy małe przemaszerowały do salonu i rozsiadły się, aby zacząć mu opowiadać, przyjemnie się mu tego słuchało. Pokiwał lekko przy tym głową. Maryl wyszczerzyła się do niego.
    - Jestem tu tłumaczką - powiedziała dumnie. - Wszystko już rozumiem i nawet umiem z ceny zbić pieniążki! - powiedziała wesoło, po czym wyszczerzyła się do niego, by Risha pokiwała lekko głową.
    - To prawda, Argarczycy mają do niej słabość i... rozdają jej rzeczy za darmo - rzuciła i tym razem Gave nie powstrzymał chichotu. Można było się tego spodziewać. 
    - Tak, tak, walczę super dobrze - wyszczerzyła się Maryl. - Ale najpierw myślę, a potem macham mieczem - zezowała teraz na Rokarę. - Bo tak robią dorośli! - dodała jeszcze, wyraźnie urażona jej wcześniejszym komentarzem.

    Gave i Maryl

    OdpowiedzUsuń
  7. - Myślałem, że już uzgodniliśmy, że cały jestem uroczy - Gave uśmiechnął się do niej zacierając ręce z uciechy. No to nieźle. Onyx nie wiedziała kiedy odpuścić, a on nie miał przecież problemu z tym żeby się przed nią rozebrać. Oporów też nie. W końcu teraz nikogo nie będzie zdradzał taką akcją. Popatrzył po dziewczynkach, kiedy Rokara znów wyrzuciła co nieco do Maryl, a goblinka zrobiła usta w podkówkę i obrzuciła ją chłodnym spojrzeniem.
    - To idź sobie dzieci zrób! I męża też! - krzykneła na nią. - Ja nie chcę dzieci i męża jeszcze długi czas! - dodała oburzona, a o berserku prychnęła pod nosem.
    - Nie będę! Berserki są głupie. Kupa mięśni i nic więcej! Berserk bez mądrej głowy to głupi berserk - krzyknęła za nią. - Sama jesteś wredna! - dodała jeszcze i spojrzała na Rishę, po czym usiadła Gavowi na kolanach wtulając w niego główkę i płacząc cicho. Gave pogłaskał ją po włosach.
    - Ładnie się obroniłaś - powiedział ostrożnie. - Ale te ostatnie słowa były już niepotrzebne - dodał szeptem.
    - Ale ona tak zawsze! - obruszyła się Maryl. - A potem mówi, że ja jestem zła i brzydka i wredna, a ona nie? Ona też jest! Sama zaczyna!
    - Wiem, widziałem - pogłaskał ją po główce.
    - Ale mogłaś powstrzymać buzię na końcu - powtórzył. - Te słowa o berserku były nie w porządku.
    - Ale ona sama powiedziała, że nie musi mieć mądrej głowy! A to głupie głupie bardzo. 

    Gave i Maryl

    OdpowiedzUsuń
  8. Posłał jej tylko buziaka w powietrzu nie komentując więcej sprawy, po czym zajął się Maryl. Dziewczynka skrzyżowała ręce na klatce kiedy przyszła Rokara i wydęła policzki. 
    - Gava nie trzeba manipulować - bąknęła. - Przecież on i tak nam pogra i pośpiewa dodała, schodząc z kolan chłopaka i podchodząc do Rokary. - Ty też nie jesteś głupia - powiedziała, obejmując ją swoimi ramionami. - I też cię kocham - zapewniła ją. 

    Gave i Maryl

    OdpowiedzUsuń
  9. - To wystarczy być szczerą i po prostu poprosić - złapała się pod boki Maryl i pokręciła lekko głową. - Czasem jesteś niemożliwa. Tak strasznie wszystko komplikujesz - dźgnęła Rokarę palcem w brzusio, delikatnie. - Strasznie wszystko komplikujesz. 
    Gave odetchnął głęboko i uśmiechnął się delikatnie, po czym podrapał się lekko po głowie.
    - Trudno to wszystko opowiedzieć - powiedział spokojnie, po czym zaczął streszczać wszystko co je ominęło. Od lochów Polszańskich (oczywiście cenzurując trochę), przez własną rekonwalescencję, po poznanie małych Fasolek, na zaświatach kończąc. Potem wstał i zagrał im trzy utwory, przerabiając wszystkie na terrański.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  10. Chłopak pokiwał lekko głową.
    - Opłacę wam pobyt w gospodzie - stwierdził zaraz i zanim Risha zaczęła protestować, położył jej palce na ustach. - Nie ma innej opcji, ale jeśli chcesz się odwdzięczyć... - spojrzał po niej z uśmiechem. - To nauczysz mnie tego przepisu na swoje roladki. Są pyszne, a ja dalej nie potrafię dojść do wszystkich składników - rzucił z wesołym uśmiechem na twarzy, po czym utulił jeszcze mocno Rokarę i Maryl i skinął głową.
    - Pewnie, że możecie przyjść je odwiedzić i zagram - pokiwał głową, wstając z miejsca i odprowadzając dziewczynki wzrokiem.
    - No właśnie, późno już. Będę czekał na ciebie na zachodniej plaży, Kotecku - klepnął ją jednorazowo w plecy i pożegnał się raz jeszcze, ruszając w stronę plaży i gwiżdżąc przy tym pod nosem. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  11. - Skądże znowu - Gave czekał na nią ukryty za skałkami, ale wyszedł chwilę po tym jak usiadła. Był jeszcze w ubraniu, ale już zaczynał rozpinać swą koszulę. - Przecież danego słowa powinno się dotrzymać - puścił do niej oczko opuszczając koszulę na bok i zabierając się za buty. Obserwował przy tym jej tęczówki. - Ale szczerze? Nie sądziłem, że będziesz chętna na takie widoki - przyznał z uśmiechem, stając na skałach na boso. - Pozwolisz tylko, że opatrunku nie ściągnę - wskazał na swoją dłoń, po czym uśmiechnął się do niej zaczynając rozsznurowywać spodnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  12. - Honorowy? - zdziwił się nieco słysząc, że taki jest. Pokręcił przy tym lekko głową i wsunął jedną rękę za krawędź swych spodni, ale zaraz ją wyciągnął i napiął mięśnie, śmiejąc się z niedowierzaniem na te jej komentarze . - Nie powiedziałbym tego o sobie - przyznał wzruszając ramionami, a na komplementy pokręcił z rozbawieniem głową. - A dziękuję bardzo - powoli pozbył się i spodni, by przystanąć przed nią w samych bokserkach. - Czemu? Hm... ty mi to powiedz - puścił do niej oczko, zanim zabrał się za pozbywanie ostatniej części garderoby.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  13. - Och wredna i zła? - roześmiał się serdecznie, opuszczając swą bieliznę i stając przed nią w negliżu. Całkowitym. Wziął się pod boki, robiąc helikopter swoim przyrodzeniem. - Nie powiedziałbym, że jesteś wredna i zła - stwierdził wesoło, okręcając się dookoła, żeby mogła się napatrzeć i usiadł obok niej, całkiem nagi. - Jak tam ta twoja ciekawość? - zapytał jej po chwili milczenia, zerkając w niebo. - Zaspokojona?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  14. - Mhm no to patrz sobie do woli - puścił do niej oczko, rozkładając się wygodnie na skałkach, niczym młody bóg. A co. Chciała się dalej bawić? On nie widział z tym żadnego problemu. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy tak go okrążała. - I jaki wyrok? - zapytał jej po dłuższej chwili milczenia. Pora deszczowa robiła swoje. Chłód powoli wdzierał się w jego ciało, więc sięgnął po swoje bokserki. Dość tego dobrego. To nie była odpowiednia pora na takie rozbieranki. - Och Kotecku, oczywiście że wiem jak podniecić, ale ciebie jeszcze nie próbowałem - rzucił ze śmiechem na ustach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  15. Pokiwał lekko głową, uznając że trzeba powstrzymać tę zabawę, zanim zajdzie w dziwne rejony. Wsunął spodnie i koszulę, po czym spojrzał na nią i odchrząknął.
    - Już taki jestem, zimny drań... i dobrze mi z tym bez dwóch zdań - zaintonował przypominając jej o tej swojej cesze charakteru, po czym roześmiał się serdecznie i uniósł wysoko brew. Skoro tak chciała się bawić, mógł to chwilkę przeciągnąć.
    - Wątpię - odparł szczerze. - Kiedy się podniecasz, twe sutki przebijają się przez materiał ubioru, a dziś lipa jak diabli - wskazał palcem jej schowany pod skąpą bluzką biust. - Więc... cóż... wiem - puścił do niej oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  16. Spojrzał po niej z niedowierzaniem. Doprawdy? Miała grubą bieliznę, ale jemu kazała siedzieć w negliżu dłużej, bo się nie napatrzyła. Puknął ją palcem w czoło i pokręcił lekko głową.
    - Mhm, tak - skinął łepetyną. - Oczywiście, że nie wiem, ale znam oznaki podniecenia kobiet. Lekko przyspieszony oddech, czerwone... uszy w twoim wypadku - wzruszył ramionami. - I parę innych rzeczy, a u ciebie tego nie było - mruknął spokojnie, zapinając swą koszulę i oddychając głęboko. No wreszcie czuł nieco ciepła. Wstał z miejsca i przeciągnął się lekko.
    - To jak? Wpadniesz jutro z Maryl i Rokarą czy wyślesz je same? - zapytał jej swobodnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  17. - Cóż, zapamiętam na przyszłość - stwierdził spokojnie. Za delikatny... dobre sobie. Pokręcił lekko głową. Miał zerwać swe ubrania i porwać na strzępy w takim razie? To nie wchodziło w grę, kiedy miał w domu dwie, małe córeczki. Skrzywił się, kiedy wróciła sprawą do Akane. Poważnie? Bała się Akane i jej języka? Dmuchnął sobie w grzywkę. Akurat tego się po niej nie spodziewał.
    - Spoko - wzruszył ramionami. - Akane akurat nie będzie, ale jak chcesz. Prędzej się na nią w gospodzie natkniesz - skomentował jeszcze. - Powodzenia w unikaniu jej - klepnął ją w plecy, po czym odszedł kilka kroków, zanim się do niej odwrócił. - Ale nie sądziłem, że kiedykolwiek będziesz bała się tej dziewczyny, tylko dlatego, że co? Powiedziała parę słów za dużo? Tak się nie da żyć. Unikając kogoś.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie był pewien co ma jej odpowiedzieć. Nie zamierzał bronić Akane, bo nie powinna używać swoich umiejętności w takich sprawach. Czasem jednak ona tego nie kontrolowała i czytała nawet kiedy tego nie chciała. To też rozumiał. Jednak podpieranie się swoją mocą było jak podpieranie się gównianymi argumentami z punktu widzenia Mathyrczyka. To jak sci-fi. 
    - Mhm nie przejmie - potwierdził. - Nie ma takich umiejętności - wyjaśnił spokojnie. - Może co najwyżej pomieszać ci w głowie i porzucać runami, ale do nich musi powymyślać rymowanki, więc najlepiej buzię jej zasklepić zanim zacznie. Chociaż nie wiem jeszcze czy może to zrobić w myślach czy nie - przyznał szczerze. - Jej nowe umiejętności nie są mi do końca znane - wzruszył ramionami. - To normalne, że się boisz, ale ucieczka przed tym... ci nie pomoże - spojrzał na nią, kiedy usiadła na trawie. Nie zbliżał się jednak do niej. - Nie pomoże - mruknął. To akurat mówił z doświadczenia. - Strach się tylko będzie pogłębiał i atakował w najmniej odpowiednich momentach... jak ten mój, z lochami... tylko ja nie do końca mam jak go ćwiczyć i mam zwyczajnie przesrane.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  19. Gave zacisnął mocno wargi słuchając jej słów.
    - Bez żadnego podtekstu - powtórzył. - A dotykanie za policzek, zbliżanie twarzy do mej własnej, kuszenie wzrokiem, flirtowanie... to nie jest podtekst? - zapytał jej krzyżując lekko ręce na klatce piersiowej, marszcząc nieco przy tym brwi. - Jak to nie był podtekst to ja nie wiem co to miało być - rzucił nieco chłodniejszym tonem. - Popatrz czasem na to co robisz, Onyx - obserwował ją spokojnie. - Jeśli tam nie było podtekstu, Onyx, to chyba wypadałoby sprawdzić jak twoje gesty mogą zostać odebrane - oznajmił spokojnie. - Bo widzisz ja też takie mam, ale różnica między nami jest taka, że ja o tym wiem i robię to z premedytacją - uśmiechnął się krzywo. - A ty? - przekręcił lekko głowę spoglądając po niej i pokręcił głową. - Nie wiem - mruknął. - A co do sposobu Akane... - westchnął ciężko. - Może nie był najlepszy, ale ona też czuła się zraniona. Nie będę jej bronił, ani ciebie - pokręcił głową i zbliżył się do niej kiedy wspomniała o powrocie do niej. - Wiesz co? Ta rozmowa zaczyna nie mieć żadnego sensu. Jeśli chcesz żebyśmy do siebie wrócili to już jest twój problem - rzucił chłodno i pokręcił lekko głową. - Ale mówienie mi teraz czegoś takiego... o powrocie do niej - zacisnął mocno wargi. - Wiesz w ogóle co ja czuję? Co się dzieje u mnie w środku? - obrzucił ją chłodnym spojrzeniem. - Nie wiesz - mruknął. - A twoje komentarze tylko sprawiają mi ból - mruknął krótko, po czym wysłuchał jej słów o lękach i po prostu coś go trafiło. Zwinął dłoń w pięść i wycelował prosto w nos.
    - Jasne, Onyx. Uciekaj od problemu. Uciekaj i szukaj run - warknął chłodno. - O popatrz, może Akane będzie w stanie ci jakąś dać - fuknął. - Unikanie tych rzeczy w niczym ci nie pomoże, bo co z tego, że weźmiesz sobie runkę, jak ktoś i tak wrzuci się w klatkę! - krzyknął na nią. - Jak nie kontrola umysłu, ciała, duszy... to zamknięcie w czterech ścianach. W ścisłej klatce i stępienie twoich zębów, co byś nie miała czym wygryźć sobie wyjścia na zewnątrz - splunął w bok. - Ten strach odbierający zdolność myślenia, odbierający zdolność reakcji... - wzdrygnął się. - Runa to gówniane rozwiązanie. Bo kiedyś ona zniknie, kiedyś zostanie przerwana, a wszystko przed czym chroniła wróci do ciebie z potrojoną mocą. Strach będzie tak obezwładniający, że w ogóle przestaniesz żyć. Zostaniesz pustą, chodzącą po tej ziemi skorupą. Tego chcesz? - zapytał jej. - To w takim razie, jesteś głupsza niż myślałem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  20. - A o co miałem być zły? - zapytał jej spokojnie. - Flirtowałaś ze mną, więc i ja sobie na to pozwoliłem - zauważył swobodnie. - Znałem konsekwencje swoich czynów i się ich nie wypierałem - wzruszył ramionami. - Dla mnie to jest wymówka Onyx - pokręcił lekko głową. - Masz Acaira, którego poznałaś ze trzy, cztery lata temu. Umiesz mu okazywać ciepłe uczucia. Nauczył cię tego. Masz Rokarę, której potrafisz okazywać takie uczucia. Masz Rishę, którą również darzysz niesamowitymi uczuciami... - podał trzy przykłady uczuć. - Miałaś czas, żeby się ich nauczyć. Ja też jestem nowy na tym świecie, pod względem świata jak i uczuć. Uczyłem się żyć. Uczę się wszystkiego na okrągło. Też nie miałem świetnego życia do tej pory. Również byłem zamknięty, non stop w głowie mojego brata - przypomniał spokojnie. - Miałem mało czasu na to, by ogarnąć uczucia, a mniej więcej już u mnie się po nich poruszać. Dzięki ludziom, których spotkałem na swojej drodze. W tym i ciebie - zauważył cicho. - Więc tak, dla mnie to że nie miałaś od kogo i nie miałaś czasu to pieprzona wymówka - wzruszył ramionami. - Jak i to, że nie bierzesz odpowiedzialności za swoje czyny, bo nikt mnie nie nauczył uczuć i flirtu... - prychnął pod nosem. - Jakbym odebrał komuś życie i powiedział, że to nie moja wina, bo nikt mnie nie nauczył, że nie powinno się odbierać życia dla zabawy to też nie byłaby moja wina? - uniósł lekko brew. - Byłaby, tylko że próbowałbym w ten sposób chronić swoje niskie ego, swój brak pewności siebie, swoje kruche ja... przed rozpadnięciem się na kawałki - wzruszył ramionami, kucając przed nią, gdy wspomniała o tym, że nie umie przy nim trzymać rąk przy sobie.
    - Może dlatego, że coś do mnie czujesz? Nie wpadłaś na to? - zaproponował wzruszając ramionami. - Nie próbowałaś nawet odnaleźć odpowiedzi na to pytanie, a czemu? - uniósł lekko brew. - Bo widziałaś mnie i Akane razem - rzucił krótko. - Zepchnęłaś to w najdalszy kąt, nie chciałaś tego widzieć - odsunął się od niej. - I dalej się opierasz - skomentował i westchnął ciężko. - Tamten mężczyzna nauczył cię więcej, nauczył cię flirtu - skomentował, po czym objął ją delikatnie ramionami. - Od niego nauczyłaś się flirtu, nauczyłaś się kochać, ale nie miałaś tylko jego jako swojego nauczyciela. Miałaś wiele innych osób. Teraz wystarczy tylko wreszcie się do tego przyznać. Przestać zasłaniać swe kruche ja i pozwolić mu się rozpaść, żeby narodzić się na nowo. Silniejszą niż kiedykolwiek - pogłaskał ją po plecach i westchnął na jej kolejne słowa.- Owszem nie mówię, bo gdy powiedziałem po raz pierwszy, ty zmieszałaś mnie z błotem i zniknęłaś na blisko rok. Kiedy natomiast powiedziałem ci o swoich obawach w sprawie Akane, ty broniłaś jej zażarcie, jakby nic innego się nie liczyło. I wreszcie na sam koniec twierdziłaś, że nie chcesz mieszać się w nasze sprawy - zauważył spokojnie. - Dlatego ci nie mówię. Wystarczająco udowodniłaś mi, że nie chcesz o tym słuchać - stwierdził cicho, odsuwając się od niej. - Przestań już z tym podglądaniem - wywrócił oczyma.
    - Blefowałem, okay? - spojrzał jej prosto w oczy. - Spędziłem 4 dni zamknięty w lochach, w najgorszym miejscu możliwym, sam ze sobą, ze swoimi lękami i myślami. Nie mogłem oddychać, nie mogłem zebrać myśli, nie mogłem się uwolnić... a potem przeszedłem cholerny test Śmierci, żeby tylko nie dopuścić śmierci swoich dzieci... - spojrzał jej prosto w oczy. - Nie miałem czasu na jakieś podglądanie cię w kąpieli - westchnął ciężko. Pokręcił głową słysząc o klatce. - Nie, Onyx. To nie jest proste - odparł twardo. - Ale to co ty chcesz zrobić to ucieczka od problemu, a nie jego rozwiązanie - rzucił krótko. - Ja też byłbym bezbronny, gdyby ktoś chciał przejąć moje myśli - spojrzał jej prosto w oczy. - Może nie całkiem, bo walczyłbym z nim w swoim umyśle, ale niewykluczone że poległbym - stwierdził. - I właśnie, możesz nauczyć się walczyć, dostrzegać, że ktoś próbuję cię przejąć - spojrzał jej prosto w oczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Mogłabyś poćwiczyć z Ryu - zaproponował od niechcenia. - On umie wchodzić w umysł i jest neutralny... nie jest to Akane - odchrząknął. - Mogłabyś poprosić go o pomoc - zaproponował. - Może nauczyłby cię odróżniać twoje myśli od tych inwazyjnych przy kimś. To byłoby starcie umysłów, silnej woli - skomentował jeszcze, po czym znów na nią spojrzał. - Tak wyjąłem twoją duszę, bo mówiłaś że jej nie masz. Udowodniłem ci tym, że ją masz. Ten temat mamy już za sobą. Obiecałem ci, że już jej nie wyjmę, chyba że będę mógł cię w ten sposób uratować - przypomniał spokojnie. - Jak dusza przechodziłaś przeze mnie co mnie irytowało i bolało, to jak naplucie sprawcy - zauważył wzruszając ramionami. - A po wiadomości że ktoś przejął twe myśli, zawsze możesz takiemu wpierdzielić. Spróbuj z Ryu... może bez wpierdolki na dzień dobry.

      Gave

      Usuń
  21. Patrzył na nią z wyraźnym niedowierzaniem w oczach, gdy zaczęła odpowiadać.
    - Nie no jasne, bo nikt inny, tylko ty potrafisz ranić – spojrzał po niej pobłażliwie. Sam miał na swoim koncie wiele zranionych osób i dusz. Przecież nie był święty. Byli ludźmi, popełniali błędy i ranili się nawzajem. Tego nie dało się uniknąć. – Nie we wszystkim musisz być orłem – stwierdził po chwili. – Masz prawo się mylić i popełniać błędy. Ranić i płakać, ale czy aby na pewno cofasz się w rozwoju? – zmarszczył lekko brwi. – Mam inne wrażenie. Gdybyś się cofnęła, nie mielibyśmy tej rozmowy – zauważył twardo, po czym skinął głową. – Nie każdy jest dobrym nauczycielem co do emocji – mruknął jeszcze, zaciskając delikatnie pięści. – Poza tym niektórych emocji nie da się nauczyć od kogoś kto jest naszym rodzicem, albo kogoś kto jest naszym opiekunem – skomentował. – Ich uczysz się metodą prób i błędów, próbujesz, zbliżasz się, ranisz, pozwalasz sobie na ból i próbujesz innego podejścia – dodał jeszcze, kręcąc zaraz głową, kiedy wspomniała, że nie chce ich tracić.
    - I nie stracisz – odparł krótko, klepiąc ją lekko po plecach. – Nie stracisz – powtórzył tylko. – Potrzeba więcej niż jednej głupoty, żeby kogoś stracić – zauważył, kręcąc lekko przy tym głową. Wywrócił oczyma, kiedy wróciła do jego łapania gołą ręką dłoni. – Jest to mój popisowy ruch. Dzięki niemu zaskakuję przeciwnika, ale teraz… robię to tylko w szczególnych wypadkach – rzucił tylko. – Czasem nie masz wpływu na to czy się rozsypiesz czy nie, ale za każdym razem, kiedy już się pozbierasz… stajesz się silniejsza, pewniejsza siebie i swoich emocji. Czasem musisz pozwolić sobie na słabość, a ty zdajesz się tego nie rozumieć i nie potrafić – skomentował. – Musisz być wiecznie silna i potem wychodzi z ciebie dwulicowość. Na zewnątrz silna i wredna, a w głębi rozsypana na kawałki – puknął ją palcem w czoło. – Zauważ to wreszcie i połącz te dwie osobowości w jedno – mruknął, aby westchnąć ciężko.
    - Wybacz, Onyx, ale o ile to że nie pamiętasz czegoś i nie wiesz teraz czemu to zrobiłaś jestem w stanie zrozumieć, tak twoich słów o Akane już nie – odparł stanowczo. – Ty masz obsesję. Masz na jej punkcie obsesję. Bronisz jej nawet kiedy nie ma racji. Przekręcasz sytuację by wyszło na to, że przecież zrobiła co zrobiła i były konsekwencje ale wyszło na dobre, to była jej decyzja – mruknął. – Masz obsesję na jej punkcie, nie widzisz tego? Chciałaś się z nią przyjaźnić, mimo że ona… ona tak właściwie tego nie chciała. Nie zależało jej. Broniłaś jej jak lwica, nawet przede mną – pokręcił lekko głową. – Mówisz, że nie chciałaś żebyśmy cierpieli za przeszłość, ale tak się kurwa nie da – pokręcił głową, odsuwając się od niej i rozkładając bezradnie ręce. – Czasem trzeba pocierpieć za przeszłość, żeby coś doszło do zakutego łba, a ty… uznałaś i dalej uznajesz, że to była jej decyzja, amen. To tak jakbyś głaskała ją po głowie i mówiła „dobrze, dobrze, pocierpiałaś to już dobrze” i potem Akane znów robi to samo! – warknął. – Tylko tym razem odchodzi zostawiając swoje córki i nie informuje na ile i gdzie idzie – pokręcił lekko głową. – Zostawia bez informacji, bo wcześniej wszyscy głaskali ją po główce, bo to jej decyzja i tyle – wywrócił oczyma. – Tak właśnie się dzieje, jak się nie poniesie konsekwencji za przeszłe decyzje. Popełnia się podobne lub gorsze błędy – skomentował. – A ty broniłaś ją do tego stopnia, że ja stawałem się nie ważny. Moje zdanie się nie liczyło, bo przecież wyszło dobrze to o co chodzi? – zacisnął mocno wargi. Odsunął się od niej i wstał, kiedy powiedziała, że szukała odpowiedzi na pytanie czy coś do niego czuje. O ile rozumiał obawy o odrzucenie i zniknięcie z życia i ten strach to nie wiedział co powinien jej teraz na ten temat powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - I co? Znalazłaś już tę odpowiedź? – zapytał jej prosto z mostu i pokręcił głową. – Bo ja w danej chwili nie zamierzam wiązać się z nikim Onyx. Postawię sprawę jasno… chciałem dawno temu, ty nie chciałaś, odeszłaś, a gdy wróciłaś… - pokręcił lekko głową. – W danej chwili z nikim nie chcę się wiązać, ale to nie znaczy, że teraz odejdę od ciebie i cię zostawię – mruknął. – A odpowiedź powinnaś znaleźć tak czy inaczej, bo ech nie warto siebie okłamywać – dodał jeszcze. Pokręcił lekko głową na kolejne jej słowa.
      - W danej chwili trudno jest mi w to uwierzyć – powiedział szczerze. – Wtedy cię potrzebowałem, wtedy, kiedy ona miała wokół siebie wielu przyjaciół, którzy daliby się za nią pokroić, a ja nie… - mruknął. – Teraz nie potrzebuję rozmowy o swoich problemach. Nie potrzebuję roztrząsać mych rozterek sercowych. Nie chcę tego robić przy tobie – spojrzał jej prosto w oczy. – Bo nie wierzę, że coś się zmieni, Onyx. Nie wierzę i nie ufam ci na słowo w tym wypadku – pokręcił lekko głowo. – I zaznaczam, chodzi mi o brak zaufania w wypadku problemów sercowych, zwierzania się z nich.
      Zaśmiał się cicho na jej reakcję, ale kiedy go przytuliła zdziwił się nieco. Jakoś niespecjalnie rozumiał w tej chwili ten gest. Nie współgrał z jej słowami.
      - Już nie udawaj, że nie wiedziałaś, że blefowałem – rzucił lekko śmiejąc się pod nosem. – Oczywiście, że wiedziałaś, a teraz ci głupio bo ja cię nago nie widziałem – odsunął się od niej i przyjrzał się jej figurze krytycznie. – Wyskakuj z ciuszków – rzucił ruszając zabawnie brwiami. – No chyba coś mi się należy za ten mój własny pokaz, co nie? – wyszczerzył się do niej.
      - Lochy były straszne. Nie mogłem tam oddychać, ciągle wracały wspomnienia z Polszy. Nie byłem w stanie zrobić niczego żeby to powstrzymać – schował drżące dłonie za siebie. – Nic nie pomagało, ani myślenie o pozytywnych rzeczach, ani myślenie o tych negatywnych, ani próby nie myślenia, zajęcia myśli bzdurami… nic – pokręcił lekko głową. – A nikt mnie tam nie torturował. Byłem tylko związany i nie mogłem używać tych moich mocy – mruknął jeszcze. – Tylko ból pomagał – skrzywił się. – Uderzałem głową o ścianę i traciłem na moment przytomność. To pomagało, ale to gówniany sposób – pokręcił głową. – Muszę znaleźć inny, lepszy, bo inaczej… inaczej nie dam sobie rady – stwierdził krótko. – Ano zdałem – przyznał, po czym opowiedział jej o teście, pokazując przy tym runę. Opowiedział o tym co tam się działo, omijając jednak wstawki o Sabacie Śmierci. Skupił się tylko na swoich własnych przeżyciach. Wspomniał natomiast o tym, że po swojej śmierci zajmie miejsce swojego ojca i uśmiechnął się do niej znacząco.
      - Wiesz, co to oznacza, prawda? – puścił do niej oczko. – Będziesz moją osobistą pokojówką – poklepał ją po ramieniu. Zdziwił się jednak na jej kolejne pytanie. Nie do końca go rozumiał.
      - Oczywiście, że można – potwierdził. – Przynajmniej do pewnego stopnia. Można wyćwiczyć swój umysł, aby mieć świadomość, że ktoś próbuje cię kontrolować. Można walczyć z obcą świadomością, ale to piekielnie trudne – spojrzał jej prosto w oczy. – Nie zawsze uda ci się wygrać – przyznał szczerze. – Ale zawsze można próbować i niekiedy oczywiście będziesz zwycięzcą w tej bitwie – stwierdził po prostu. – Nie ma za co – dodał jeszcze. – Jeśli będę w stanie to zawsze ci pomogę.

      Gave

      Usuń
  22. Gave nie wdawał się już w większe dyskusje dotyczące tego co Onyx czuła do jego osoby. Zamiast tego skinął lekko głową. Na tę chwilę nie chciał niczego więcej od niej ani od siebie samego. Musiał sobie poukładać własne uczucia zanim w ogóle zacznie myśleć o kimś innym.
    - Może kiedyś - zgodził się w stosunku do jej słów o Akane. Dobrze, że chociaż widziała to w jakiej fiksacji była. Odetchnął głęboko i pozwolił się jej przytulić. - Mhm Lerodas, może faktycznie warto będzie tam dotrzeć i spróbować - pokiwał lekko głową. - Ale może jak świat się trochę uspokoi... wątpię by teraz miały czas na takie traumy - uśmiechnął się do niej krzywo. Roześmiał się serdecznie, by spojrzeć jej prosto w oczy.- Kotecku, nie będę musiał - uśmiechnął się lekko. - Podpisałem już przeznaczenie twej duszy - zapewnił ją. - A gdybyś zmarła przede mną... mój ojciec o tym wie - dodał uśmiechając się do niej szeroko. - To będzie świetna wieczność - zapewnił ją wesoło, śmiejąc się przy tym pod nosem. - Jasne, w razie czego wiesz, że możesz na mnie liczyć - zapewnił. Już miał jej mówić, że czas na niego, kiedy wspomniała o negliżu. Spojrzał po niej nieco zaskoczony i odsunął się trochę, by swobodnie obserwować pokaz. Zagwizdał na widok jej płaskiego brzuszka i szybko zliczył jej pierwsze widoczne blizny. - Kiedyś mi o nich opowiesz - zapowiedział jej szybko. - No, no... niezła jesteś.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  23. Pokręcił lekko głową. 
    - Teraz nie, teraz jest za świeżo po drugim razie w lochach - wyjaśnił spokojnie. - Ale jak będę gotowy to sam się udam do Nor. No może z tobą - uśmiechnął się lekko. - Wątpię by to by raz wystarczył na pozbawianie się lęków - skomentował, po czym zaraz spojrzał na nią. - Ale zaraz... mi proponujesz Lerodaskiego szperacza a sama czemu nie pójdziesz, hm? Sama mówiłaś o lękach i fobiach swych to czemu jeszcze z tego nie skorzystałaś? - uniósł lekko brew. - Coś mi tu śmierdzi - pogroził jej palcem przed nosem, po czym uśmiechnął się krzywo.
    - No właśnie, Kotecku, nie wiesz jak to wygląda w zaświatach - potwierdził Gave, nie mówiąc już nic więcej. Zwłaszcza, że jej dusza wcale nie była taka trudna do ujarzmienia, przynajmniej w jego opinii. Uśmiechnął się na widok jej pośladków i kształtnych piersi.
    - Zapamiętane - zapewnił ją. - Ta pod piersiami mnie interesuje i ta na brzuchu - wskazał odpowiednie, kiwając lekko głową. - Masz niezłe ciało - potwierdził podając jej koszulę. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  24. - Aha... to nie - pokręcił głową. - Ja to bym musiał mieć kogoś komu ufam, a im... nie ufam - stwierdził cicho i podrapał się po głowie. - Nie, jednak myślę, że to nie dla mnie - podrapał się po głowie. - A przemoc sprawy nie rozwiąże. Nie tej - pokręcił lekko głową, po czym zaśmiał się cicho i poklepał ją luźno po ramieniu.
    - Oj tak, przekonamy - poruszał zabawnie brwiami, by słuchać o tych dwóch bliznach. Skinął głową i zacisnął mocno wargi. - I jego uważasz za rodzica? Przecież to straszny ork w takim razie... - zacisnął nieco wargi. - ...byłaś tylko dzieckiem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  25. - Dzięki - uśmiechnął się delikatnie. - Coś dla siebie znajdę, na pewno - zgodził się z nią. - Może i spróbuję w ostateczności tej Lerodaskiej... - uśmiechnął się krzywo. - Ale póki co nie sądzę żebym dał radę im zaufać - mruknął cicho. - Nie mówię, że jest zły... po prostu mógł poszukać innego sposobu na oswojenie cię - wyjaśnił o co mu bardziej chodziło. Nie chciał przecież twierdzić, że ork był kompletnie do dupy. On po prostu uważał, że do dzieci mógłby mieć odrobinę lepsze podejście. Nie wyobrażał sobie, by ktoś miał w ten sposób potraktować jego Fasolki. Skinął głową na kolejne słowa. - Rozumiem - szepnął tylko i uśmiechnął się lekko. - Pójdę już - dodał po chwili milczenia. - Małe na mnie czekają.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  26. Ogień, który przedostał się tak blisko wioski sprawił, że jeszcze bardziej miał ochotę na krótki trening. Poprosił więc Yensena, by asekurował go w razie czego w Mordowni. Dziś nie zamierzał się powstrzymywać. Fasolki tymczasowo mieszkały u Akane, w domu Niklausa, a on niespecjalnie lubił się do niego zbliżać. Do samych dzieci tak, ale Niklausa omijał szerokim łukiem. Wystarczyło, że Victor obił sobie z nim ryjek. Miał więc trochę więcej czasu dla siebie. Bawił się więc w Mordowni dość długo. Przechodząc przez tor przeszkód po raz kolejny i to z zamkniętymi oczyma. Strzelając sobie duchami w Yensena, kiedy ten próbował mu przeszkadzać i po prostu odpuszczając jakiekolwiek inne myśli. W końcu usiadł na dupie, pozwalając by mężczyzna przyjrzał się znów jego palcom i rozmasował je. To wówczas dostrzegł Onyx, która chyba również zamierzała sobie poćwiczyć.
    - Cześć - przywitał się z nią, machając do niej zdrową ręką. - Sala jest wolna - dodał zaraz. - Przynajmniej kolejne 10 minut - dorzucił jeszcze, zerkając zaraz na Yensena. - O zobacz, tu jest progres... - wziął piłeczkę do dłoni i pokazał mu, że poszkodowane palce delikatnie zaczynają się na niej zaginać. Uśmiechnął się do niego szeroko. - Wiem, długa droga przede mną, ale to światełko w tunelu, co nie?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  27. Gave uśmiechnął się na swoim palu i kiedy usłyszał świst powietrza przygotował się na ewentualne szturchanie. Utrzymał równowagę, samemu podcinając nogi Yensena, a przynajmniej próbując to zrobić, jednym ze swoich duchów. Starał się jeszcze nie otwierać oczu. Jakoś tak tego dnia potrzebował nieco trudniejszego treningu. Otworzył je dopiero, kiedy usłyszał dźwięk miecza i uchylił się przed nim kurwiąc pod nosem i spadając na ziemię. Udało mu się jedynie zamortyzować upadek i dmuchnął sobie w grzywkę. 
    - Jeszcze cię dopadnę - rzucił do Yensena siadając i spokojnie pokazując mu swoją rękę. - Ćwiczę codziennie, nie tylko piłeczką. Staram się robić pranie ręcznie, to próbuję ugniatać pościel czy misie Fasolek - wzruszył ramionami. - Ale idzie powoli... chociaż Febe i tak twierdzi że jest duży postęp, więc... - spojrzał po nim z delikatnym uśmiechem. - ...więc korzystam z okazji, że moja dłoń jest wyłączona z obiegu i ćwiczę również drugą rękę - wyszczerzył się do niej, obserwując to jak Onyx wyżywa się na manekinie. - Moce mam pod kontrolą... czuję się silniejszy niż kiedykolwiek - przyznał szczerze. - Ale nie mogę zaniedbywać tej części siebie - popatrzył po Yensenie. - To był błąd... wcześniej popełniłem błąd - skomentował. - Muszę ćwiczyć jedno i drugie - zmaterializował sobie przed nim kosę i dmuchnął sobie w grzywkę. - Pracuję nad tym, by moja kosa stała się dwoma mieczami - rzucił śmiejąc się lekko, skinął głową i wziął łyk wody, po czym zaśmiał się lekko. - Prawda? Te jej buty to tragedia - zgodził się z nim, wstając na równe nogi. - Jeszcze raz. Tym razem cię dopadnę - zatarł ręce z uciechy wskakując na tor przeszkód. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  28. Odłożył kosę na później. Wizualizacją mieczy zajmie się kiedy indziej. Na razie miał te swoje własne i kiedy Yensen zaprosił go na wahadło nie wahał się ani chwili. Na nim jednak nie zamykał oczu. Byłby po prostu głupi gdyby zdał się tylko na zmysł słuchu. Zbyt wiele bodźców dookoła było, żeby teraz pozwolić sobie na coś takiego. Wyciągnął swoje miecze, jeden z nich nie trzymając zbyt pewnie w zranionej dłoni. Schował go po chwili namysłu. Później podpyta Yensena jak ćwiczyć z taką ręką i mieczem. Na razie musiała mu wystarczyć druga dłoń. Tym razem zamierzał grać czysto. Żadnych duchów. Uchylił się przed jedną kłodą i przeskoczył dwa pale, by wyprowadzić piękny cios w stronę Yensena. Zaraz musiał niestety wycofać się o dwa pale bo kłoda wracała. No tak, to będzie wymagające.
    - Wkurzyć niekoniecznie - odparł w końcu. - Ale chętnie się z nią zmierzę na torze przeszkód. Może bez sparingu - zaproponował swobodnie, a na wieść o szpilkach jako kolejnej broni zaśmiał się cicho. - Czasem broń, a czasem mina na którą sama staje...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  29. Przez to, że Yensen tak szybko zmieniał bieg swojej walki, dał się złapać na jego fintę, ale dał mu kuksańca w żebra gdy tylko go obrócił do siebie plecami i przy kolejnej okazji, zablokował jego miecz własnym.Czując jak Yensen ciągnie go ze sobą, stanął mu z premedytacją na stopie, a gdy zagrożenie od kłody minęło znalazł się dwa pale od niego. Odetchnął głęboko, obserwując go uważnie. 
    - Nie boję się - odparł spokojnie. - Nie do końca mam na sparing nastrój. Ostatnio obnażyliśmy się sobie nawzajem - mruknął jeszcze i kiedy Yensen złapał się kłody zaklął siarczyście. Sam zamierzał to zrobić. Złapał za to jego nogę kiedy ten wyprowadził kopnięcie i pociągnął go mocno do siebie, by odskoczyć i uchylić się przed kolejną kłodą. Rzucił mieczem w stronę jednej, by wbił się na odpowiedniej wysokości po czym sam na niego wskoczył, przez moment bujając się na kłodzie i zmuszając ją do nieco innych ruchów. Wylądował za Yensenem, wyciągając przy tym drugi miecz. Roześmiał się lekko widząc jak Onyx utyka w maszynie i pokręcił lekko głową.
    - Nie zamierzam - ukłonił się Onyx, by przygotować się na przyjęcie kolejnego ciosu. Wzniósł gardę tym razem obserwując nie tylko miecz, ale przede wszystkim oczy mężczyzny. One zdradzały wiele ale i potrafiły zmylić.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  30. Chłopak pokręcił lekko głową. 
    - Nie zabezpieczaliśmy się - odparł szczerze, wchodząc w rytm i zaczynając walczyć z nim nieco poważniej. Parował jego ciosy, niekiedy niestety przepuszczając jeden czy drugi i ratując się przed upadkiem ledwie bo ledwie, ale zawsze. - Febe sama zdecyduje czy pomóc czy nie - pokazał mu język przeskakując w bok, znów łapiąc się za kłodę i markując cios nogą, by skoczyć w stronę Yensena i omal nie nadziać się na jego miecz. W ostatniej chwili zszedł z linii wyprowadzonego ciosu. Zaczynał powoli czuć się coraz pewniej na tym wahadle. Zdołał już wyczaić rytmiczność kłód i dynamikę Yensena. Chociaż ta druga z każdą chwilą była podkręcana.
    - Ale w tym wypadku... - sapnął. - ...nawet do niczego nie doszło - puścił oczko Yensenowi i uchylił się przed kolejnymi ciosami, lecz następny dotarł celu. Przez co chłopak wpadł na kłodę i w ostatniej chwili złapał się pala swą niesprawną ręką. Szlag! Ból przeszył całe jego ramię. Aż pobladł na twarzy. Nie krzyknął, lecz zacisnął mocno powieki i nabrał głębokiego oddechu. Dłoń powoli ześlizgiwała mu się z drewna. Odrzucił miecz w dół, drugą dłonią starając się zamachnąć i złapać drewienka, ale nie miał jak tego zrobić. Siły puszczały.. No zleci jak nic. Ból był na tyle wielki i paraliżujący, że chłopak przegryzł dolną wargę do krwi.
    - Poddaję się - powiedział starając się modulować głos i puścił się pala, opadając w dół. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  31. Był wdzięczny za pomoc z upadkiem. Stanął na równych nogach chwilę później. Skrzywił się, gdy ten dotknął jego dłoni. 
    - Nie wiem - mruknął. - Chyba nic, boli po prostu cholernie - powiedział patrząc mu prosto w oczy. Nie chciał się tu mazać, ani nic, ale odczuwał paraliżujący ból i w danej chwili nie był w stanie poruszyć żadnymi palcami.
    - Sorry, to mój błąd - zauważył szybko. - Wyłączyłem myślenie i chwyciłem się nie tą ręką - westchnął ciężko. - Zaraz chyba przejdzie - oparł czoło o klatkę Yensena nabierając kilka głębokich wdechów. Pozwolił mu w tym czasie zsunąć opatrunek, przyjrzeć się dłoni, sprawdzić każdy mięsień. Wszystko zdawało się na swoim miejscu.
    - Obłożę ją zimnym mięchem czy coś i będzie dobrze - stwierdził po chwili. - Ale pass na chwilę - spojrzał na Yensena. - Muszę spasować, ale chętnie zobaczę jak ją lejesz - wskazał na Onyx, która dalej cierpiała. Ona miała już okazję obserwować jego baty, a teraz jego kolej. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  32. - Nic się nie martw - Gave uśmiechnął się szeroko do odchodzącego Yensena. - Na dzieci przyjdzie jeszcze czas - stwierdził, przykładać sobie zimną butelkę do najbardziej bolącego miejsca. Czuł jak zimno pomaga. Odetchnął głęboko siadając obok utkniętej Onyx.
    - A nie próbowałaś po prostu pozbyć się buta, żeby się uwolnić? - zapytał jej spokojnie, chwilę odpoczywając obok niej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  33. - No nie wiem - odparł ze śmiechem na ustach. - Żebyś mi potem mordkę obiła? - pokręcił lekko głową. Niespecjalnie mu się do tego spieszyło. No to niezłe buty miała, to trzeba było jej przyznać. - Te twoje buty kiedyś cię zabiją - stwierdził kręcąc przy tym lekko głową. - Zdawałaś sobie całkiem nieźle radzić z tym... ustrojstwem - zauważył. - Przedtem... choć tam te piruety... - zacmokał. - Też masz co nieco do poprawy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  34. - Po jakich rozmowach? - zdziwił się nieco. - O to obnażenie...? Wciąż mam przed oczyma twoje kształtne piersi. Naprawdę wyglądały niesamowicie - rzucił wstając na równe nogi i wyciągając kilka pałek z maszyny, by powoli się dobierać do niej samej w środku. - O tych seksach? Przecież mu wyjaśniłem. Nie moja wina, że od razu założył sobie berbecia... swoją drogą, chciałabyś mieć takiego berbecia kiedyś? Nie mówię teraz, ale kiedyś?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  35. - Oj Kotecku, z przyjemnością pokażę ci się bez nich ponownie, skoro aż tak ci tęskno - zaśmiał się cicho, wyciągając kolejny pal i przystając przy niej, kiedy wspomniała o tym że mieli ubaw. Wzruszył ramionami. - No cóż, mieliśmy - zgodził się z nią. - Ale nie mieliśmy na celu zawstydzania cię - dodał. - Chociaż teraz to już mam taki cel - zapewnił ją spokojnie, po czym pokiwał lekko głową. - Rozumiem - powiedział poważnie. - Pytam z ciekawości, bo ja też nie sądziłem, że tak szybko zostanę ojcem, a jednak... i uhm - wzruszył ramionami. - Wiesz jest inaczej, ale... - spojrzał po niej. - Nie jest tak źle, na razie. Czekam aż podrosną i staną się bardziej męczące - skomentował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  36. - Mhm to groźba czy zaproszenie do szaleństwa? - zapytał jej unosząc lekko brew i uśmiechając się przy tym znacząco, po czym pokręcił lekko głową. - Jakie zawstydzanie? - spojrzał po jej uszkach i zaśmiał się cicho, żeby mocno ją przytulić, gdy już stała na jednej nodze. - A wiesz... ten typ tak czasem ma - skomentował wesoło, odsuwając się od niej. Pokręcił lekko głową. - Mhm nie, absolutnie nie wyobrażam już sobie życia bez nich - potwierdził jej słowa. - Po prostu z doświadczenia wiem, że czasami los daje nam coś czego nie chcemy, a potem okazuje się że to najlepsze co mogło być - stwierdził po prostu, obserwując jak dziewczyna uwalnia się ze swoich butów. Usiadł obok maszyny, butelką schładzając sobie dalej swą rękę. - I żeby była jasność... nie namawiam cię do zostania matką - powiedział zaraz. - Rozumiem cię i nie namawiam. Po prostu mówię, że czasem los robi sobie z nas żarty, a potem okazuje się że jednak dał nam nagrodę - wyjaśnił spokojnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  37. Uniósł brew, gdy tak zaczęła go dotykać. On ją po prostu przytulił, a ona stwierdziła że czas najwyższy wrzucić flirt? Zaśmiał się cicho na jej ostrzeżenie i pokręcił głową. 
    - Ostrzeżenie przed nagrodą? - spojrzał po niej wymownie. - Nie wiem, które z nas tu bardziej kusi - pstryknął ją w nos, odsuwając się od niej ostatecznie i odkorkowując alkohol, by pociągnąć łyk z butelki. Yensen nie wspominał, że nie może też znieczulić się procentami. Trzeba było wykorzystać wszystko co możliwe. Podał jej zaraz butelkę.
    - Chcesz? Nieprzewidywalna będziesz dla niego trudniejszym celem - skomentował wyszczerzając się do niej, po czym wysłuchał jej słów i skinął głową. 
    - Twój brat może sobie sam dziecko sprawić - zauważył śmiejąc się pod nosem. - Ale jeśli wpadniesz... dobrze mieć taką furtkę - przyznał. - Kogoś kto jednak zajmie się dzieckiem, jeśli ty go nie będziesz chciała - wzruszył ramionami, znów pociągając łyk alkoholu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  38. - Cóż... mam swoje potrzeby - puścił do niej oczko jedynie i pokręcił głową. Znów chciała grać w grę, w którą nie miała szansy wygrać? Jemu to pasowało jak najbardziej. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy upiła łyk. Trunek był mocny, ale w tej chwili nie zrobił mu nic specjalnie złego. Nie zamierzał przecież wytrąbić całej butelki Odetchnął głęboko, zakręcając trunek i odchylił się do tyłu, przymykając na moment oczy.
    - Z całą pewnością go to zaskoczy, chyba że najpierw zerknie na butelkę - rzucił z lekkim śmiechem. Spoważniał jednak, kiedy wspomniała o byciu nieobecnym rodzicem. Z tym akurat zgadzał się w stu procentach. - Tak, nieobecny rodzic to jedno z najgorszych co może być - przyznał cicho. - Naprawdę... gorzej już tylko przemocowy czy nienawidzący...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  39. - Ależ Kotecku, ja nigdy nie powiedziałem że tylko ja mam swoje potrzeby - odparł swobodnie, spoglądając na nią i przesuwając wzrokiem od jej twarzy przez piersi aż po stopy.
    - Mhm tak, serce się kraja - zgodził się i pokręcił lekko głową. - Ale to nie jest czas i moment żeby tym się zajmować - dodał po chwili, po czym pokiwał lekko głową. On również nie odczuł takiej rodzicielskiej miłości. Teraz powoli się to zmieniało, ale dalej mógł powiedzieć by rozumiał bezwarunkową miłość. A jednak właśnie taką chciał przekazać Fasolkom. Właśnie taką pragnął by one poznały. Gave jednak nie pozwolił jej wziąć kolejnego łyku, chowając butelkę za sobą.
    - Tobie już wystarczy - powiedział, bo on sam wypił dwa łyki, kiedy ona wzięła ich kilka więcej. Spojrzał na Yensena uśmiechając się do niego lekko i pokiwał głową.
    - Nie bój żaby, stary druchu - położył sobie mięso na dłoni. - Miałem okazji spróbować kiedyś tej pani... więc myślę że i to aż takiego srania by mi nie dało - stwierdził wstając by oprzeć się o ścianę i obserwować ten taniec. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  40. Gave obserwował ich walkę w milczeniu. Niczego nie podpowiadał. Tylko oglądał. Ze spokojem w oczach, śledząc każdy najmniejszy nawet szczegół walki. Ułożenie dłoni, pracę nóg, wygięcie ciał. Wszystko. W końcu Onyx przegrała, a Yensen usiadł obok niego. Skinął głową na pochwałę Yensena.
    - Byłaś niezła - zgodził się z nim. - Tylko trochę za bardzo rozchwiana - mruknął, po czym zagryzł mocno wargę. - Tak wiem, ja nie mam co się odzywać. Byłem słabszy i Yensen wcale nie oddychał po mnie ciężko - wzruszył ramionami. Nic na to nie poradzi. Zmagał się z jedną ręką niesprawną co też co nieco mu utrudniało. Odsunął kawał mięsa od nadgarstka, pokazując go jeszcze Yensenowi. - Opuchlizna schodzi - uśmiechnął się do niego.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  41. Nie komentował jej słów krytyki. Przynajmniej na początku.
    - Zacznij przyjmować komplementy - poradził jej tylko, sięgając do swojej torby, z której wyciągnął nieśmiertelną piłeczkę, żeby jeszcze potrenować swoje palce w ten sposób. Słuchał tych dwoje w milczeniu. Nie wtrącał się w ich słowa. Pokiwał głową na wieść o treningu.
    - Na dziś koniec. Jutro tu wrócę - stwierdził spokojnie. Miał dzieci do wykochania, wykarmienia i obiecał im już długi spacer. Nie zamierzał tego zaniedbywać. Poza tym Akane też miała plany na popołudnie, więc musiał ją wymienić. Mimo, że mieszkał z powrotem u Febe (z Fasolkami) to nie chciał na nią zrzucać jakichkolwiek obowiązków, które należały do niego. Spojrzał na Onyx i zmarszczył lekko brwi.
    - To słaby trening jak nie próbujesz... bo nie pokazujesz całego potencjału i nie... no wiesz w emocjach często popełniamy błędy podczas walki - stwierdził spokojnie, sięgając sobie jeszcze po wodę i upijając spory łyk.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  42. Gave wzruszył ramionami. -
    Moim zdaniem to było niezłe - powtórzył tylko i wstał z miejsca, kiwając przy tym lekko głową. Zasalutował Yensenowi na wieść o jego własnych dzieciach. Zmarszczył jednak brew kiedy Yensen wspomniał o unikaniu sai.
    - A co w tym złego, że chce spróbować innej broni? - zapytał nieco skonfundowany i pokręcił lekko głową, śmiejąc się na komentarz dotyczący dawania z siebie wszystkiego i odzewu Onyx. Tu zdecydowanie zgadzał się z Yensenem. Nie sądził jednak, żeby musiał tu coś dodatkowo dodawać. - Mhm dobrze - skinął głową, kiedy dziewczyna powiedziała mu, że zniknie na parę dni. Odetchnął głęboko. - Dzięki, że o tym mówisz - dodał zaraz uśmiechając się do niej lekko. - Powodzenia na treningu i w szukaniu przyjaciela - dodał, choć miał nadzieję, że jeszcze uda mu się spotkać z nią przed jej wyjazdem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  43. Siedział na dworze i strugał w drewnie. Akane właśnie bawiła się z dziewczynkami, a on nie chciał w danej chwili przebywać w jej pobliżu. Nie chciał im przeszkadzać w zabawach z mamą. Nie musiał z nią być cały czas. Zerknął na Onyx, gdy ta podeszła bliżej i uśmiechnął się do niej słabo, wracając do robótki ręcznej. Z jego małego strugania wychodził koślawy pies.
    - Hej - przywitał się z nią, spoglądając na trawę obok siebie. - Mhm nie rozmawiamy i to nie twoja wina - odparł szczerze. - Tylko moja. Nie mam specjalnie ochoty na rozmowy z kimkolwiek aktualnie - spojrzał po niej. - Po prostu mam mętlik w głowie. Nie potrafię pewnych rzeczy ogarnąć, a że są związane z... - wskazał nożem dom Febe. - ...Akane i małymi to trudno mi z kimkolwiek o tym rozmawiać - wyjaśnił, patrząc na nią. - Wybacz to... - wzruszył ramionami. - ...skomplikowane. - I nie, ty tu niczym nie zawiniłaś.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  44. Pokręcił lekko głową i wzruszył ramionami.
    - Nie, nie musisz - odparł spokojnie. - Możesz zostać - wrócił do strugania tego cholernego pieska. Powoli i do przodu, jeden ruch za drugim. Przez moment skupiał się tylko na tym. - Wiesz, ja nie jestem pewien czy w ogóle z kimś chcę o tym rozmawiać - powiedział w końcu. - W przeciągu kilku ostatnich dni straciłem dom i... - westchnął ciężko. - ... i nie mam pojęcia na czym stoję z Akane. Nie wiem co o tym sądzić. Nie wiem jak ją odbierać. Nie wiem jak się przy niej zachowywać. Nie wiem kim przy niej być. Nie wiem jak to ogarnąć - mruknął cicho. - Możesz tu ze mną pomilczeć... popatrzeć jak maltretuje to drewienko.... to dobre ćwiczenie na chwyt - uśmiechnął się krzywo.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  45. - Nie bardzo masz co mi odpowiedzieć - uśmiechnął się do niej cierpko. - Musiałbym wejść w szczegóły, przedstawić mój punkt widzenia, powiedzieć co ja zrobiłem źle, powiedzieć co moim zdaniem ona zrobiła źle i tak dalej - westchnął ciężko i pokręcił głową, po czym na moment odłożył struganą figurkę, by wpatrzyć się w punkt przed siebie i pomasować się po skroniach. Skinął głową. Milczenie chyba było najlepsze. On nie miał aktualnie ochoty wchodzić w te wszystkie szczegóły.
     - Ćwiczę - przyznał cicho. - Boli - mruknął. - Nie mogę się utrzymywać na tej ręce... rana dalej się goi - mruknął. - A palce... - wyciągnął dłoń przed siebie, aby pokazać jej na ile się zginają. - Powoli i do przodu - wzruszył ramionami. - Nie zamierzam się poddać - uśmiechnął się do niej krzywo, po czym wrócił do strugania. Przez moment jeszcze to robił, po czym obrócił pieska do góry nogami i wystrugał na jego dupie siedzącej imię "Onyx".
    - Proszę - podał go jej. - To... jeśli chcesz możesz go zachować jeśli nie wyrzucić - wzruszył ramionami. - Kiedyś zrobię ci lepszego.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  46. Uśmiechnął się do niej lekko, kiedy wspomniała o żebrach. Możliwe, że każdą, choć czasem coś było ponad siły. Walka o sprawność czasem była ponad siły człowieka. Odetchnął głęboko i oparł się o drzewo, chwytając drugi bloczek drewna i chwilę obracając go w dłoniach, jakby zastanawiając się co powinien teraz wystrugać. 
    - Mam nadzieję - powiedział, gdy chodziło o ten miecz. - Ostatnio codziennie męczę Yensena treningami - zauważył. - Ale nie zawsze długimi - wzruszył ramionami, po czym spojrzał na figurkę i powoli skinął głową.
    - Tak, ale... kiepski - stwierdził, chcąc złapać figurkę w ręce. - Masz rację, powinienem dać ci coś lepszego, a nie... jakiegoś dziwoląga - bąknął czerwieniąc trochę na twarzy. Mógł pomyśleć, ale oczywiście działał bez pomyślunku. - Naprawdę zrobię lepszą...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  47. Gave zaśmiał się cicho.
    - Poczekaj do sprawnej dłoni mej - rzucił wesoło. - To wtedy może przegrasz - pokazał jej język. Na tę chwilę nie sądził by miał szanse. Przynajmniej na razie. Nie mógł powstrzymać się od cichego śmiechu, gdy tak zaborczo rzuciła o figurce. Bardzo przypomniało mu to motyw listu samej Onyx. - Dobrze, jest twoja - zgodził się ze śmiechem. - Cieszę się, że ci się podoba - przyznał szczerze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  48. - Drugi? - spojrzał na nią zaskoczony i teraz to autentycznie głupio mu się zrobiło, że dał jej coś takiego. O nie, nie, nie... to prezent dużej wagi skoro dopiero drugi. Popatrzył jej prosto w oczy. - Ja... nie wiedziałem, ale to uhm... to bardzo słaby prezent - bąknął. - Ja przecież dopiero uczę się strugać i tak pomyślałem, że może byś go chciała... - bąknął. - Bo przypomina mi trochę ciebie, nie znaczeniem - pokręcił głową. - Jest taki smutny i samotny... - mruknął. - Tak mu się wydaje, a przy tym wiele przeszedł i w oczach widać hart ducha. Nie da się powstrzymać - dodał, patrząc gdzieś w bok. - Ale drugi prezent powinien być lepszy... a hm... co było twoim pierwszym?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  49. Skinął głową na wieści co do prezentu i jeszcze raz zerknął na tę małą figurkę.
    - Cieszę się, że ci się podoba - stwierdził tylko, odkładając nowy bloczek i dłuto na bok. Później może wróci do strugania. Przez moment milczał. Nie dopytywał o jej pierwszy prezent i okoliczności w jakich go dostała. Wolał chyba nie wiedzieć, bo jej ojciec zdawał się być po prostu dziwny. No, ale skoro ona go darzyła ciepłym uczuciem to i on nie zamierzał na niego psioczyć.
    - Myślisz, że długo cię nie będzie? - zapytał jej spokojnie. - Zdążysz wrócić do naszej podróży do Azylu? - zainteresował się. - Jeśli nie, to nie martw się. Będę ich eskortował... zajmę się Rishą i dziewczynkami - zapewnił ją.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  50. Przytulił ją delikatnie i na moment nawet przedłużył tą krótką czułość, po czym puścił ją i skinął głową. Tak, jemu też się podobało to co widział. Wcale mu nie przeszkadzała. Wyglądała całkiem dobrze, ale tego nie zamierzał teraz mówić. Jej samoocena musiała zostać w takiej formie jeszcze przez pewien czas. Zmarszczył lekko brwi, kiedy zaczęła mówić o wdzięczności i dał jej kuksańca w bok.
    - Przestań - odparł krótko. - To również moi przyjaciele, moja rodzina - zauważył spokojnie. - Moje córki nie idą tylko ze mną. Będzie z nimi jeszcze Akane - dodał do tego, spoglądając na dom Yensena i Febe. Odetchnął głęboko, nie chcąc teraz zajmować głowy takimi czarnymi myślami.
    - Uważaj na siebie, dobrze? - poprosił ją. - Wystarczy tragedii jak na ten jeden miesiąc... 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  51. Uniósł lekko brew w górę.
    - To że jestem ojcem nie znaczy, że tylko Fasolki są mi w głowie - zaśmiał się cicho, masując miejsce kuksańca i zaraz spoglądając na nią wymownie. - Aha, tylko poszukiwania... a przy okazji 5 trupów i 8 napadów na małych i dużych szemranych postaci - puścił do niej oczko. Zaśmiał się cicho, gdy wspomniała o jego duchu. - Mhm mój głupi duch właśnie się na ciebie obraził i szepnął mi słówko, że od dziś będzie z tobą nawet w wychodku - rzucił pół żartem pół serio i wyszczerzył się do niej. - Tak, wiem. Mimo to proszę cię, żebyś była ostrożna - powtórzył. - Nie chcę tracić przyjaciółki.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  52. - Obraziłaś go, twierdząc że jest głupi... to masz - stwierdził wzruszając lekko ramionami. - Uważaj na słowa, bo faktycznie tam za tobą poleci - pokazał jej jeszcze język, po czym przeciągnął się lekko i skinął głową. - Mam nadzieję, że cię nie stracę - przyznał. - Ducha dobrałem idealnego - zapewnił ją z nieco złośliwym uśmiechem na twarzy. - Onyx, znasz jakieś dobre ćwiczenia na te moje palce? - zmienił na moment temat. - Szukam czegoś co mógłbym poprawić ich kondycję... nowych ćwiczeń, nowych chwytów... wiesz bo te stare już zaczynają przestawać przynosić duże rezultaty...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  53. Spojrzał po niej wymownie.
    - Naprawdę chcesz grać w kolejną grę? - zacmokał i zerknął na wychodek. - Mnie od pasa w dół już widziałaś to z wychodkiem niewiele zmieni, poza doznaniami iście soczystymi jeśli chodzi o twojego nochala - chwycił ją za nos, mocniej ściskając go zdrową dłonią. Pozwolił jej chwycić swoją dłoń, ale gdy zaczęła ściskać, łzy stanęły mu w oczach gdzieś w połowie tworzenia pięści. Szlag. To było jego maksimum aktualne i to maksimum okupione bólem. Uniósł wzrok, gdy poprowadziła jego dłoń do tyłu i wspomniała o wpychaniu w poślady.
    - Ocho, ho... ktoś tu lubi ostrą grę - pokazał jej język śmiejąc się lekko i odganiając tym samym dalsze łzy.
    - Chwytam lekko, ale tymi trzema - wskazał te działające. - Te dwa... - pokazał na wskazujący i środkowy. - Ledwie zginam, a to co dziś zrobiłaś... to jest mój maks, ale maks z bólem - bąknął cicho. - Pokażesz mi tę igłę? - zapytał. - Da się już z taką ruchowością? - zapytał znów bo naprawdę szukał nowych sposobów. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  54. - Przekonamy się jak kiedyś wpadniesz mi do wychodka - puścił do niej oczko. Co prawda cały ten dowcip wcale mu się nie podobał, bo jakoś niespecjalnie miał ochotę przy niej oddawać swe odchody, ale jak będzie trzeba to i to zrobi. Skoro sama chciała przyłazić i się godziła na takie rzeczy to on nie czuł potrzeby by odmawiać jej tej wątpliwej przyjemności.
    - Nie mogłaś wiedzieć - odparł spokojnie. - Ja sam do końca tego nie rozumiem - przyznał szczerze. - Boli - przyznał. - To taki nagły, szarpiący ból, a te łzy... - otarł je szybko. - To głównie z nagłości tego bólu - mruknął, bo naprawdę tak sądził. Ból był do wytrzymania, kiedy już dotarło, że boli. - Ale nie musisz za to przepraszać - wzruszył ramionami. - Tak już jest. Póki jej nie wyćwiczę, będzie bolała - uśmiechnął się krzywo, by następnie przyjrzeć się dokładnie jak ona to robi z tą igłą i samemu biorąc ją zaraz między palce. Faktycznie była nieprzyjemna i wypadała za każdym razem, bo te dwa cholerne palce nie mogły zrozumieć ruchu. Drżały mu niekontrolowanie. Nabrał głębokiego oddechu, mimo wszystko próbując to ustabilizować. Bezskutecznie, ale nie poddawał się.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  55. - Kotecku, przepraszam bardzo ale to nie ode mnie zależy co zrobi duch. Jego przepraszaj za nazwanie go głupim - Gave rozłożył bezradnie ręce.- Nie jestem za bezwzględną kontrolą. W gruncie rzeczy wolę zachowywać przyjacielskie stosunki z moimi duchami - uśmiechnął się do niej. -  Więc z nim sobie rozmawiaj na temat prywatności i tych słów w jego stronę, które go do tego skłoniły - wyjaśnił spokojnie, po czym skupił się na czynności z igłą. Nie protestował na pomoc. Powoli, bez stresu, bez paniki. Szło, z jej pomocą jakoś szło, wolno i nieco niezdarnie ale chociaż parę razy się udało. Pot skroplił mu się na czole od wysiłku z tym związanego i w końcu przypomniał sobie od oddychaniu. 
    - Dzięki - uśmiechnął się do niej lekko, oddając jej igłę i rozmasowując sobie palce, by położyć się wygodniej na trawie i na nią spojrzeć. Ręka wymagała jeszcze wielu godzin i dni ćwiczeń. To nie ulegało wątpliwością. Miał nawet wrażenie, że może się spełnić najgorszy scenariusz Febe. Może nie odzyskać do końca sprawności w tych dwóch palcach. Nie chciał się jednak poddać. Jeszcze nie. - Gdzie go będziesz szukała? - wrócił tematem do samej Onyx. - Myślisz, że go znajdziesz? A co jeśli on nie chce zostać znalezionym?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  56. - Ale on cię słyszy - zauważył spokojnie i wzruszył ramionami, zerkając na jej strażnika z delikatnym uśmiechem, nie dodał nic więcej. Zamknął oczy, kiedy przetarła mu pot z czoła i odetchnął głęboko. - Dzięki - schował igłę do bezpiecznej kieszeni, by w końcu odetchnąć głęboko. Nabrał kilku wdechów zanim spojrzał po niej z powrotem, kiwając lekko głową. - Mhm czyli w miarę nie daleko - stwierdził i zmarszczył lekko brwi. Może faktycznie to nie było podobne do tego dziwnego mężczyzny. - Jasne, spróbuj - uśmiechnął się do niej. - W końcu on również sporo dla ciebie znaczy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  57. Posiadanie trójki dzieci było jednak wymagające. Fasolki były nieco zazdrosne o Groszka, a Groszek dalej nie czuł się pewnie w ich szalonej rodzinie. Aktualnie Akane wzięła całą trójkę na jakieś szalone przygody, a on postanowił ten jeden raz sobie odpocząć. Ostatnio zrobił postęp ze swoimi palcami. Teraz odczuwał w nich ból, kiedy tylko je zginał, a wszystko przez to że czucie powoli wracało do nich. Starał się więc tym bardziej ich nie nadwyrężać. Wybrał się więc na mały spacer, po prostu oddychając, ale w pewnej chwili wyczuł czyjąś obecność. Nie zdawała się mieć morderczych zamiarów, ale mimo to obrócił się gwałtownie i machnął ręką tak by jeden z jego duchów przytrzymał jego "oprawcę" nad ziemią.
    - O cześć - wyszczerzył się do Onyx. Yensen kładł mu do głowy, że nie może ignorować swych mocy, więc teraz nie przejmował się tym czym się obroni, choć dalej zdecydowanie mocno pracował nad swoimi szermierskimi umiejętnościami. - Znalazłaś tego swojego kumpla? - zapytał jej, powoli opuszczając dziewczynę na dół.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  58. - Wiem - przyznał szczerze. - Ale nie wiedziałem, kto chce mnie zaatakować - uśmiechnął się do niej lekko. - Aktualnie pracuję nad tym aby moje odruchy co do bronienia własnego tyłka nie były jedynie Mathyrskie - wyjaśnił jej swój wybuch chwilę później. Zmarszczył lekko brwi. Nie znalazła. To nie była zbyt dobra wiadomość. - A próbowałaś innego podejścia? Twój kumpel na pewno za kimś był... kogoś musiał śledzić albo szukać info o nim, może spróbuj się dowiedzieć kogo śledził i zacząć szukanie od tych osób? - zaproponował jej, zanim spojrzał po niej. - Moja ręka? Są z nią postępy - powiedział, zaciskając palce w pięść, przy czym krzywił się niemiłosiernie z bólu. - Wiesz, przynajmniej je czuję - szepnął rozprostosuwjąc powoli palce. - Ano ominęło... - westchnął. - Przygarnąłem kota.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  59. Gave spojrzał po niej i pokręcił głową.- Gdybyś mi faktycznie groziła to by mi powiedział - zapewnił ją. - A na tę chwilę mówi tylko jak potrzebujesz pomocy - powtórzył. - Mam takich duchów 10, więc wysysałoby to ze mnie sporo energii gdyby miały mówić mi wszystko - wyjaśnił uśmiechając się do niej łagodnie. Zaśmiał się cicho. - Powodzenia - puścił do niej oczko. - Ja i tak wszystkich swoich możliwości ci nie pokazałem, bo... Onyx ja nie planuję ich na tobie używać. To teraz był odruch. Jestem w trakcie przypominania sobie, że jednak nie tylko umiejętności walki wręcz, czy mieczem są mi potrzebne. Za długo po macoszemu traktowałem duchy. Muszę znaleźć złoty środek - wyjaśnił jej. - To wcale takie proste nie jest - dodał jeszcze. Odetchnął głęboko słysząc o J'izzago i pokiwał lekko głową. - Jeśli chcesz... mogę sprawdzić czy jego duszy nie ma u góry - zaproponował zanim zdołał ugryźć się w język. - Znaczy no wiesz... miałabyś wtedy pewność, że warto dalej szukać - dorzucił, bo nie chciał myśleć o najgorszym. Zerknął na to dziwne urządzenie alla rękawica. - Dla mnie? - upewnił się. - Dziękuję - przyjął go od niej i przyjrzał mu się uważnie. - Jak to działa? - poprosił o demonstrację, po czym uśmiechnął się krzywo. - Ten kot lata i ma oczy mojego przyjaciela... jest hybrydą kota i Argarczyka...

    Gave 

    OdpowiedzUsuń
  60. - Spokojnie, żadnej taryfy ulgowej nie dostaniesz - zapewnił ją, po czym przyciągnął ją do siebie żeby ją objąć na powitanie. - Dobrze cię widzieć - stwierdził po prostu. - A wiesz... mój kołczan jest bardzo bogaty. Ma wiele możliwości w swym środku - uśmiechnął się do niej delikatnie. Wiedział, że złoty środek znajdzie, ale miał nadzieję że stanie się to szybciej niż później. Mimo wszystko czuł się znacznie lepiej kiedy nie udawał i specjalnie nie ukrywał swych możliwości. Uniósł dłonie w górę, gdy ta tak szybko zaprzeczyła a propo sprawdzania J'izzago.
    - Okay, ja tylko chciałem ci pomóc - westchnął ciężko. - Już nie zapytam i nie zrobię nic takiego. Po prostu myślałem że no szukamy go wszędzie - mruknął krótko. To jej zakrywanie czerwieniących się uszu było urocze. Zaśmiał się pod nosem i poczochrał ją po włosach, po czym zerknął jeszcze raz na rękawicę. - Tony jest poza miastem - powiedział poważnie, chowając rękawicę do swej torby. - Wyszedł z Grimą na miły wypad - dodał po chwili. - Jak mogłaś wdać się w bójkę i nie posłuchać o jej właściwościach? Oj Onyx... priorytety - pogroził jej palcem przed nosem, po czym pokiwał głową.
    - Cholera jak cholera, słodki z niego malec jest - mruknął spokojnie. - Nikomu nie zawinił, ale sytuacja jest napięta.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  61. Puścił ją automatycznie i przyjrzał się jej uważnie, po czym złapał za nadgarstek i pociągnął w stronę domostwa Febe i Yensena. Szczęśliwie Febe nie zajmowała swojego gabinetu, więc otworzył go i wszedł wraz z nią do środka, gdzie siłą posadził ją na kozetce. - A teraz grzecznie się rozbierzesz, a ja opatrzę ci rany - stwierdził, przygotowując sobie opatrunki i maści przeciwbólowe, a także szwy w razie potrzeby. Te przybory znalazłby już z zamkniętymi oczyma, bo sam często ich potrzebował. - I zanim zaczniesz kłapać jęzorem, że to niepotrzebne - pochylił się w jej stronę. - Na razie robię to po dobroci, ale mam sposoby na unieruchamianie takich gagatków jak ty - uśmiechnął się do niej lekko. Nie skomentował już tych zaświatów. Nie było mu z tego powodu jakoś specjalnie przykro. Może tylko dlatego, że miał wrażenie iż Onyx nie akceptuje tej części jego istnienia. Nie umie objąć tego umysłem i woli nie myśleć, że coś takiego w ogóle jest możliwe. Skinął więc tylko głową na jej słowa o późniejszym sprawdzaniu. Osobiście nie widział w tym sensu. Teraz przynajmniej miałaby pewność, że dobrze robi, że szuka. Albo na odwrót, że po prostu traci czas. Ale to była jej decyzja a on nie zamierzał nikogo zmuszać do swojego myślenia. - Tak, ale to ty się nie powstrzymałaś - puknął ją palcem w czoło. - Czasem przez takie rzeczy sobie tylko więcej problemów narobisz - pokręcił głową i czekając aż dziewczyna ściągnie koszulę przygotował sobie wodę do przemycia ewentualnych ran. - Nie jestem pewien czy będzie ze mną szczęśliwy i czy dam radę z trójką dzieci. Zdecydowanie wolałbym, żeby jednak Tony i Grima go przejęli... jak już... no wiesz pogodzi się ze wszystkim - wymamrotał. - U nich będzie mu dobrze...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  62. Popatrzył po niej znacząco i wyciągnął dłoń w jej stronę czekając na koszulę. Dobrze, że miała siły na takie żarciki. To znaczyło, że faktycznie nic poważnego jej nie było. Kiedy się rozebrała i zaczęła paplać jakby pozjadała wszystkie rozumy, położył jej palec na ustach. - Przestań zdzierać język i daj profesjonaliście pracować - spojrzał jej prosto w oczy, zabierając się za przemywanie krwiaczków i siniaków. Nakładanie na nie odpowiednich maści i zmianę opatrunku barku. - Wiesz jak ważna jest higiena? Nie zmienisz opatrunku i możesz zginąć - pogroził jej palcem przed nosem, po czym gdy już wszystko zakończył wysłuchał jej przygody w barze. Tak, wiedział że lubiła mordobicie, ale czasami nie każde mordobicie miało sens. Zagryzł mocno wargi już nie odpowiadając na to, no prawie.- No i teraz masz. Nie wpuszczą cię tam przez pewien czas - pstryknął ją palcami w czoło. - Brawo - klasnął w dłonie, by zaraz westchnąć. - Wolałbym nikogo nie okłamywać i... no wiesz, dzieciak już sporo przeszedł, nie chciałbym by poczuł się przerzucany z jednego miejsca na drugie - wyjaśnił. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  63. - Ależ słucham, ale nie ufam innym profesjonalistom - zaprzeczył uśmiechając się do niej delikatnie i chwytając mocniej jej nochala. - Zamiast tak się obruszać to się ciesz, że ktoś chce się tobą zająć - rzucił z przekąsem. Musiała mu wytykać to zajmowanie się jego własnymi ranami. No musiała. Pokręcił lekko głową. - Więcej ci nie pozwolę się nimi zajmować, skoro aż tak ciągle chcesz mi to wytykać - puknął ją w czółko, a kiedy wreszcie skończył, usiadł naprzeciw niej. - Jesteś żywa i czysta, ale obawiam się, że w zaświaty prędzej czy później się wybierzesz i pod moje rządy trafisz - zwilżył językiem swe wargi. - Już nie mogę się doczekać tego dnia - zaśmiał się lekko, po czym pokręcił głową. - A tak poważnie... żyj jak najdłużej - poprosił ją. - Co ja zrobię bez takiej zrzędy tu na dole - zapytał jej retorycznie.
    - Mhm odwiedziłaś... wiesz Ryu i Klara byli w Slavit krótko po rozpoczęciu pożaru - rzucił. - Żyją - dodał zaraz żeby ją uspokoić. - Ale trochę się o nich niepokoimy - przyznał, domu dla małego nie komentował więcej. Po prostu będzie się tym martwił później. Tym jak i faktem, że sam zastanawiał się nad adopcją tego podlotka. Nie chciał przecież sprawiać, by dziecko poczuło się po raz kolejne odrzucone. Ech... za miękkie serce miał.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  64. Nie odpowiedział na to wszystko. Zamierzał nie dopuścić do swojego umierającego stanu. Już wystarczyło, że ostatnio Akane znów musiała go łatać. Z tymi cholernymi palcami ciężko było aż takie precyzyjne ruchy zrobić. 
    - Ależ Kotecku, czym ty chcesz mnie gryźć? Tymi ząbkami pięknymi - pokręcił głową, wyswobadzając jedną rękę z jej chwytu i wstając z miejsca, by pochylić się do niej delikatnie. - Bez obaw, pogryziesz, popstrykam się z potrojoną siłą - puścił do niej oczko i wyswobodził drugą dłoń z uścisku, a potem pokiwał głową. - Ano to jest nas dwoje z tym nie słuchaniem rozkazów - zgodził się z nią, po czym zaśmiał się lekko na wieść o robieniu się przystojniejszym. - Dziękuję, waćpanno. To zaszczyt usłyszeć coś takiego z twych ust - posłał jej buziaka w powietrzu, sprzątając wszystkie przybory, do odpowiednich szafek, co by Febe nie musiała ich potem szukać.- Nie jestem pewien czy tak aby na pewno wszystkich wkurzył - stwierdził ostrożnie. - Niektórzy mogą to wykorzystać by go obalić, ale szlachta... szlachta nie ma dokąd pójść. Oni dość szybko przyklasną Perunowi z powrotem - stwierdził spokojnie. - Ryu nie będzie się krył - dorzucił jeszcze. - Jestem pewien, że nie będzie się krył... ale spokojnie, jego matka już wysłała Meliodasa naprzeciw co by ich zgarnął - dodał zaraz i odetchnął głęboko. - A my za parę dni ruszamy do Phyonix. Odprowadzić wszystkie dzieci.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  65. Nie odpowiedział już na jej dalsze zaczepki, ale gdy chodziło o szlachtę pokręcił delikatnie głową.
    - Każdy układzik i wpływ łączy się z mamoną - pokazał gest pieniędzy dłońmi. - Przez ten pożar stracili sporo swojego majątku, więc mamona szybko im się skończy a układzik rozpadnie - uśmiechnął się krzywo. - Dlatego lepiej robić sobie przyjaciół a nie układy - stwierdził po prostu. - Nie sądzę, żeby tak wiele szlachty odwróciło się teraz od Peruna. Może nie będą go już wielbić, ale pozostaną przy jego boku - mruknął. - Część pójdzie to jasne, ale nie każdy będzie miał tyle szczęścia, bo powiedz? Po co odchodzić? Jak odejdę to już nie będę szlachcicem. Już nie będzie pieniędzy... a pieniądze dobrze smakują - mruknął jeszcze zapraszając ją gestem na zewnątrz, gabinetu, bo przecież nie był pewien kiedy zwali się tabun rannych. 
    - Mam nadzieję, że ta podróż zajmie około 2 tygodni i przebiegnie bez zakłóceń, ale parę dni temu natknąłem się na oddział Polszan na drodze z Ardei do Argaru - przyznał szczerze. - Stąd ten kociak - odchrząknął. - Więc tak ze 3 tygodnie myślę spokojnie trzeba liczyć - westchnął ciężko, po czym uśmiechnął się lekko, kiedy zadała to pytanie. - Oczywiście, daj mi chwilę - poprosił, by dotknąć swej runy i połączyć się na moment z ojcem. Spokojnie wyjaśnił mu sprawę, po czym rozłączył się. - Ojciec sprawdzi i da mi znać to chwilę potrwa. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  66. - Zgoda, zaufanie też - zgodził się. - Wszystko zależy od układzików, ale szczerze? Układy to coś więcej niż zaufanie. Obie strony muszą czerpać z tego jakąś korzyść. Jeśli tak jak mówisz, szlachcice Polszańscy mają jakieś układziki... w co szczerze wątpię, bo oni są za czystością krwi... z innymi to szybko im te układziki pękną. Bo nie będą w stanie żadnych korzyści do nich wnieść - skomentował. - Chcesz mi powiedzieć, że Nory współpracują ze szlachcicami Polszy? - zaśmiał się cicho z niedowierzaniem. - I szczerze mówiąc... wątpię by każda gildia działająca w Mathyr odmówiła mu pomocy - przyznał szczerze. - To jak szlachcice, część oczywiście, ale nie wszystkie - stwierdził cierpko.  Nie zamierzał wnikać w to bardziej. Szczerze podzielał zdanie Onyx, że Perun poniesie konsekwencje za swoje akcje, ale nie sądził by sytuacja była aż tak optymistyczna jak dziewczyna to przedstawiała. Lepiej był jednak patrzeć na same pozytywy. - Spokojnie, będziemy bezpieczni. Idziemy w dużej grupie, ale nas nie tak łatwo jest pokonać - uśmiechnął się do niej. - Nie damy się im - zapewnił jej, po czym westchnął ciężko. Acaira też miał sprawdzać? Nie był pewien czy o to jej chodziło. - Hej, spokojnie - złapał ją za ramiona. - Spokojnie, weź głęboki wdech - poprosił ją, patrząc jej prosto w oczy. - Ji, żyje. Nie ma go w zaświatach - zapewnił ją, bo właśnie otrzymał taką wiadomość. - Acair, przecież on mimo wszystko nie daje sobie w kaszę dmuchać. Na pewno nic mu nie jest. Poproszę ojca by i go sprawdził - dorzucił po chwili milczenia. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  67. - Onyx, ja nie powiedziałem, że każdy Polszanin jest taki sam - odparł krótko. - Sam znam paru, którzy tacy nie są - odchrząknął. - Ale większość takich Polszan nie będzie się wtrącać w wojenkę. Uciekną i ukryją się. Przeczekają i całe szczęście że to zrobią. Może będą pomagać rannym, ale nie będą wojować ze swoim królem, a wiesz czemu? Bo nie mają dokąd się udać. Niezależnie od układzików, w tej chwili gdy pojawią się na ziemiach innych niż Polsza, mogą zostać potraktowani jako wrogowie. I nie mów mi proszę, że tak nie będzie. To jest wojna. Tu nie patrzy się na to czy jesteś dobrym Polszaninem czy złym - mruknął krótko. - I jasne, znajdą się wyjątki, zawsze się znajdują, ale żeby takie znaleźć to trzeba naprawdę poszukać i mieć wyjątkowe szczęście - westchnął. - Ja ci tylko uświadamiał, że może nie być wcale tak pięknie jak mówisz, bo to co mówisz jest bardzo piękne i bardzo optymistyczne - skomentował. - Ja tam wolę zakładać najgorszy scenariusz możliwy - mruknął. - Przynajmniej się później nie rozczaruję - rzucił zaciskając lekko zdrową pięść. - Podobnie - odparł krótko. - Wiesz, jak się znika bez śladu na tak długo to do serca wkrada się niepokój, ale my... - westchnął ciężko. - ...my jesteśmy już do tego przyzwyczajeni. Zdajemy się być nieco chłodniejsi przez to... - przyznał cicho. - Przynajmniej ja. Wiesz nie jeden raz oddzielało nas od przyjaciół czy rodziny - zacisnął mocno wargi, głaszcząc ją lekko po plecach. - Acair nie był w Lerodas podczas jego pożaru. Nie było go też w okolicy Polszy - zauważył cicho. - Na pewno jest bezpieczny. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  68. - Bo ty tak brzmisz Onyx - odparł spokojnie. - Cały czas mnie próbujesz przekonać, że źle myślę, a ja tylko mówię, że może nie być tak kolorowo - wyjaśnił jej spokojnie. Wywrócił oczyma gdy wspomniała o politycznych radach. - Jestem ostatnią osobą, która może cokolwiek mówić w sprawie polityki. Nie znoszę jej i nie będę jej uprawiał nigdy - mruknął. - Przynajmniej za życia - dodał jeszcze bo przecież będąc śmiercią chcąc nie chcąc polityka będzie częścią jego pracy. Nie chciał już rozmawiać o wojnie, więc nic więcej nie dodał. - Dobrze, że więzi ci się spodobały - założył kosmyk włosów za jej ucho. - Bo więzi to znacznie więcej niż układy - pokazał jej język i rozsiadł się wygodnie na kanapie, wyciągając prezent który od niej dostał przez dobrą chwilę próbował go ogarnąć. Założył nawet na rękę i pomachał frędzlami ale niespecjalnie wiedział co dalej. - Jak już dzieci będą bezpieczne to zamierzam wreszcie coś zrobić... wreszcie wyjść z Argaru - odetchnął głęboko. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  69. - Bo dokładnie tak brzmisz - odparł spokojnie. - A ja tylko odpowiadam na to jak mi brzmisz - wyjaśnił jej znów. Nie sądził, by mieli problem z dogadaniem się. Po prostu na niektórych płaszczyznach się różnili i niepotrzebnie nakręcali. Bronili swoich argumentów zamiast zatrzymać. On już tak miał i nie był pewien czy kiedykolwiek uda mu się to zatrzymać. Czy kiedykolwiek będzie w stanie wypracować w sobie taki nawyk. 
    - Rozumiem, że zimno ci w uszy, że tak skrupulatnie je chowasz - skomentował, nie mogąc po prostu powstrzymać się przed tym. Chowała je tak nagle, jakby jego wcześniejszy get po prostu jej przeszkadzał. Wzruszył ramionami, nie zamierzając ponownie poprawiać jej włosów. Zamiast tego wsłuchał się w jej dalsze słowa. - Te twoje bójki mnie niepokoją - stwierdził po prostu. - Ale zanim coś powiesz to mnie wysłuchaj. Nie chodzi mnie o walki czy bójki, które coś wnoszą, bo takie rozumiem i sam stosuje. Po prostu przemoc dla samej przemocy jest no słaba - skomentował unosząc dłonie w górę. - Ale hej, jak ci to odpowiada to spoko. Akceptuję cię taką jaka jesteś, co nie znaczy że niektóre rzeczy mogą mi się nie podobać - stwierdził z delikatnym uśmiechem na twarzy, po czym wrócił do zabawy rękawicą. Spojrzał po danym wihajstsze i spróbował z jego blokadą i odblokowaniem, po czym wywrócił oczyma.
    - No jasne... weź mnie nie denerwuj, proszę cię. Dobrze wiesz o co mi chodzi - spojrzał po niej, bo niby wiedział, że się droczyła, a jednak temat był dość drażliwy. - Lubię się bić, ale nie widzę sensu w obijaniu mord dla zabawy. To wszystko.  Dla zabawy to ja skoczę z klifu do morza, zanurkuję z drapieżnikami, zacznę się wspinać na wysokie skałki, albo po prostu potańczę i pośpiewam. Może nawet seks będę uprawiał... ale mordobicie jakoś mnie nie jara.

    Gave 

    OdpowiedzUsuń
  70. - Jasne - uśmiechnął się do niej lekko wstając i idąc do kuchni by nalać im wody do dwóch szklanek. Podał jedną z nich, od razu upijając porządny łyk ze swojej szklanki. Nie zamierzał jej przekonywać do innego stanu rzeczy. Wolała powoli, on nie miał z tym żadnego problemu. Nie sądził tylko, że gest z odsunieciem jej kosmyka włosu będzie uznane za wielkie spoufalanie się. Wzruszył lekko ramionami. Może faktycznie? Sam reagował koszmarnie, gdy Akane chciała go dotykać, ale on... próbował sprawić by Akane po prostu przestała go kochać.
    - Ale wiesz pojedynki, trening czy sparing to co innego niż bezsensowne mordobicie - rzucił tylko. - Ja sam lubię to uczucie kiedy uda się złoić skórę czy zabić jednego czy drugiego. Przecież to wiesz - zauważył cicho. - Tylko, że ja... po prostu nie bawi mnie mordobicie w barze... lać byle lać - pokręcił lekko głową. - W tym się różnimy - zauważył spokojnie. - Nie zabraniam ci tego, rozumiem że to lubisz, ale mogę wyrazić swoje zdanie - zauważył jeszcze, po czym pokiwał głową. Sentyment to była poważna sprawa. - Nie, chyba nie mam - przyznał szczerze. - Żadnych nostalgicznych czynności - pokręcił głową, zastanawiając się nad tym i wzruszył ramionami. - Nie, nie mam.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  71. Uśmiechnął się pod nosem słysząc to jej burczenie w brzuchu.
    - Chodź, ja stawiam. Możesz wziąć co chcesz z gospody - stwierdził wstając z miejsca i ruszając do wyjścia z domu. - Kiedyś mi oddasz - dorzucił nie chcąc by się upierała przy płaceniu za samą siebie. - Wiem, podczas bójki jest to złudne wrażenie że masz kontrolę - zgodził się z nią. - Tylko wiesz... życie to nie tylko bójki - westchnął cicho. - Nic mi nie obiecuj. Sam zdecyduję czy chcę w bójkę wejść czy nie - pstryknął ją w nos, po czym wsunął dłonie w kieszenie od spodni idąc nieco szybciej do gospody. - Być może masz rację co do sentymentu i nostalgii - zgodził się z nią. - Ale wiesz równie dobrze nostalgią może być łapanie miecza ręką - puścił do niej oczko. - A to niezbyt zdrowa nostalgia - zaśmiał się cicho. - Albo seks - dorzucił. - Albo sparing... podobał się mi nasz ostatni sparing - przyznał wesoło.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  72. Zmarszczył lekko brwi, kiedy wspomniała o proponowanym finansowaniu jej posiłków.
    - Nie, to tylko w Argarze, jak się cieszę że cię widzę - rzucił spokojnie. - No i w gospodzie mam pół darmo, bo tam pracuję - puścił do niej oczko. - Pracownicy lepiej na tym wychodzą - zauważył wesoło i roześmiał się serdecznie kiedy i ona pstryknęła go w nos. - Owszem, tradycja - poinformował ją przybierając na twarz powagę. - Jeśli pstrykniesz w nos swojego przyjaciela czy pzyjaciółkę 100 razy w przeciągu miesiąca to zapewniasz sobie wieczne szczęście u jego boku - powiedział z zawadiackim uśmiechem i pstryknął ją znów, tym razem w uszko. - Dlatego tak cię pstrykam. Jeszcze wiele pstryknięć mi zostało - pokiwał głową i dalej ruszył do gospody, a gdy już tam doszli i się rozsiedli, podał jej kartę, a sam wziął tylko gulasz z gorry i sok z gumijagód.
    - Żebym był w pełni sił to jeszcze trochę mi brakuje - skomentował, pokazując jej swoje palce. - Jestem z nimi naprawdę blisko, ale... dalej to nie to - westchnął jeszcze. - Ale widzisz... nie próżnuję. Trenuję sobie cały czas - zapewnił ją. - Żeby następnym razem skopać ci dupsko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  73. Gave wzruszył ramionami.
    - Nawet my w takie czasami wierzymy - odparł spokojnie. - A wiesz, nie zaszkodzi popstrykać - wzruszył ramionami i kiedy złapała go za rękę, spojrzał jej prosto w oczy. - A nie potrzebuję? - spojrzał jej prosto w oczy. - Wiesz, wolę się upewnić, podwoić swą szansę - dodał wzruszając ramionami. - Jeszcze 93 pstryknięcia - dorzucił, choć wcale tego wcześniej nie liczył - Oczywiście, działa na każdego - zapewnił ją spokojnie. - Jeśli oczywiście wierzysz i bardzo te osoby kochasz, lubisz - wyjaśnił jeszcze. Zabrał dłonie. - No dobrze, poczekam do czas aż odnajdzież Ji'zzago i wtedy wypstrykam cię po całości - poinformował ją poważnie i przyjął na klatę jej pstryknięcie. Byłby hipokrytą, gdyby teraz się przed nim uchylał. Zapłacił za całe jej zamówienie i upił łyk swojego soku z gumijagód.
    - Spokojnie, już ja dopadnę ten twój poślad - puścił do niej oczko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  74. - Tobie ufam - odparł zgodnie z prawdą. - Losowi i sobie nie - skomentował jeszcze, po czym wzruszył ramionami. - A co mi szkodzi? - pstryknął ją jeszcze raz i jeszcze raz. - 92 do końca - pokazał jej język. Owszem brzmiało bardzo komicznie, ale co mógł poradzić, że przecież wymyślił to na poczekaniu. Śmiać mu się z tego powodu chciało. - Wiesz dochodze do wniosku, że ten przesąd się sprawdza - uśmiechnął się do niej. - Bo widzisz jeśli druga osoba przetrwa 100 pstryknięć to niemożliwością byłoby by przyjaźń zostałą zachwiana przez cokolwiek - pokiwał lekko głową. - Żadnego kaca - pstryknął ją w nos. - 91 - mruknął. - Kac przekłamie rzeczywistość tak samo jak alkohol - uśmiechnął się delikatnie. Zaśmiał się lekko. -  A nie mam? - poruszał zabawnie brwiami. - Nie mam tych fiksacji? Pierwsze słyszę - zachichotał, samemu zerkając na scenę. - Hm... a jak tam twoja muzyka? Lubisz już się ruszać? Tańczyć?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  75. Gave wzruszył ramionami.
    - Bo wiem, że jestem na tyle narwany, że mogę zrobić coś, przez co przestaniesz chcieć być moją przyjaciółką - odparł szczerze. - Jeden gest, jedno zdarzenie i pach... zaufanie ginie. Jak ostatnio z tą duszą - zauważył cicho, chowając dłonie nie dlatego, że zagroziła, bo przecież mógł jej śmiało odpowiedzieć, że w odwecie odgryzie jej obie łapy, ale dlatego że po prostu uznał iż później ją dopstryka. - Akane - odparł krótko. - Wiesz dobrze było się w niej zanurzyć - odchrząknął i potrząsnął głową. Mniejsza. Seks seksem, nie musiał jej o tym opowiadać i nawet nie chciał. Odsunął się tak, by miała lepszy wgląd na to co działo się pod sceną. Zdawała się być niezwykle tym zainteresowana. Sam wcale się jej nie dziwił. Tancerzy mieli równie doskonałych co śpiewaków. Nawet tych, którzy nie byli profesjonalistami. Rozumiał ją jeśli chodzi o taniec. Sam nie miał z tym problemu, ale wiedział jakie to może być niekomfortowe.- Widziałem jak się ruszasz na polu bitwy - zauważył. - Wiesz to trochę jak taniec - uśmiechnął się do niej. - Taniec potrafi pomóc w walce. Twoje ciało robi się bardziej giętkie i masz te finezyjne ruchy - zrobił sobie falkę rozkładając wcześniej ręce na boki i puszczając ją od jednej dłoni, przez ramiona po drugą dłoń i koniuszki palców. - Wystarczy, że dostosujesz swoje waleczne ruchy pod muzykę - uśmiechnął się delikatnie. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  76. Uśmiechnął się krzywo.
    - Już ci nie podbieram, dostałem od ciebie swoją - uśmiechnął się lekko, bo korzystał z niej za każdym razem jak trafiał na diabelnych Polszan czy łapał się jakiegoś krótkiego zlecenia na terenach pobliskich samemu Argarowi. Przynajmniej w tej kwestii mógł stwierdzić, że mu się odmieniło. - Ale przydałaby mi się druga na zmianę - stwierdził po krótkiej chwili. W sumie nie poprosił jeszcze nikogo by mu uszyto, nawet za drobną opłatą. Jakoś dopiero teraz doszedł do takiego wniosku, zamrugał gdy wspomniała o tym, że to on daje sobie rozsunąć.
    - Co? - zdziwił się. - Nie, nie, co ty teraz wymyśliłaś? Pytałaś tylko o moje fiksacje analne... to że sam lubię wkładać to też fiksacja - chwycił trochę mięska ze swojego gulaszu i rzucił nim w steka Onyx. - Proszę mi tu nie insynuować innych rzeczy - dorzucił z lekkim uśmiechem na twarzy. Zaśmiał się cicho słuchając opowieści o walce i tańcu.
    - Nie zrozum mnie źle, zgadzam się z tobą, że walka i taniec to dwie różne rzeczy, ale czasem walka to taki taniec - rzucił spokojnie. - A żeby ci to udowodnić to następnym razem podłożę ci muzykę pod twoją walkę - dorzucił. - Tylko mam nadzieję, że to cię nie zdekoncentruje, stąd to ostrzeżenie - rzucił kiwając lekko głową. - Wiesz taniec faktycznie jest beztroski, ale niektórzy dzięki niemu właśnie wyrzucają swe troski. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  77. Skrzywił się.
    - Za różowe podziękuję - przyznał szczerze. Niespecjalnie miał ochotę w takich paradować. - Poczekam - zapewnił z delikatnym uśmiechem. - I ci za nie oddam - zapewnił jeszcze, bo przecież nie chciał jej wykorzystywać. Zmarszczył lekko brwi na ten jej chłodny ton. Nie bardzo rozumiał to oburzenie, zważywszy na to że tylko odpowiedział jej na pytanie a potem mówił tylko o swoich preferencjach. Żadnych szczegółów nie podawał. Nie zamierzał jednak ciągnąć tego tematu, więc machnął tylko na to ręką i pokręcił lekko głową.
    - Oh ale to zupełnie nie tak - uśmiechnął się. - Tamte tańce i śpiewy nie zgrywały się z twoimi ruchami. Moje będą się zgrywać - zapewnił ją z uśmiechem. - To zupełnie co innego, ale skoro mówisz, że cię to nie rozproszy to dobrze - pokiwał głową. - Nie chciałbym żebyś przez to jednak dostała jakiś cios dodatkowy - dodał słuchając jej dalej i pokiwał głową. - Taniec nie musi być bezpieczny - wstał z miejsca i podał jej dłoń. - Pozwól, że ci to zademonstruję - rzucił. - Razem z tobą oczywiście - wyszczerzył się do niej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  78. - Wiesz, podobno ładnemu we wszystkim do twarzy - poruszał zabawnie brwiami. - Ale róż to nie mój kolor, nie mój styl. Nie czułbym się w nim komfortowo - dodał po chwili i kiedy wspomniała o tym, że nie musi mu płacić uśmiechnął się lekko. - Skoro tak to nie będę protestował - stwierdził z uśmiechem na twarzy, po czym ponownie przytaknął. - Wiem, jesteś damą ze stali... przynajmniej na zewnątrz - puścił do niej oczko, a gdy tak jej ręka zawisła nad jego poczekał chwilę zanim ją złapał. - No chodź, jak ci się nie spodoba to wrócimy do stolika - zapewnił ją spokojnie, bo przecież nie będzie jej zmuszał. Poprowadził ją na parkiet ale nie pchał się z nią do przodu. Ot zajął miejsce gdzieś z tyłu dla komfortu psychicznego Onyx i na początku zaczął się z nią łagodnie kołysać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  79. Wyszczerzył się, kiedy w końcu zebrała się na odwagę, a na wieść o deptaniu pokiwał głową.
    - Deptanie to nie adrenalina - zapewnił ją wesoło i okręcił wokół własnej osi by do niej przylgnąć i poprowadzić gwałtownie w bok parkietu. Tam znów ją okręcił i przechylił, by spojrzeć w jej oczy. - Daj się mi poprowadzić - rzucił patrząc na nią. - Rozluźnij się, nie kontroluj. Oddaj kontrolę na jedną krótką chwilę. 3 minuty, tyle trwa ten utwór - poinformował ją, powracając z nią do pionu i unosząc lekko w górę. - W tańcu dozwolone są też wyskoki, wskoki na partnera czy salta - puścił do niej oczko. - Wszystkie chwyty dozwolone - puścił ją nagle i zrobił przed nią salto by zakończyć wślizgiem między jej nogi i zaraz był za jej plecami by objąć ją od tyłu i pokołysać się z nią w ten sposób. - Twoja kolej, co mi pokażesz? - zapytał jej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  80. Pozwolił jej na to, tym razem stając się nieco biernym w tańcu. Dostosowywał swe ruchy do tych jej, ale musiał przyznać, że go zaskoczył, kiedy zaczęła schodzić w dół, a potem gwałtownie się do niego obróciła. Poczuł jej nogę na swojej własnej i chwycił ją nieco pewniej, by trochę jej pomóc z równowagą. Wyobrażał sobie, że to wszystko jest dla niej nowe i nie chciał przypadkiem jej speszyć. Zwłaszcza, że powoli otwierała się na nowe doznania. Zaśmiał się cicho, gdy wskoczyła mu na ramiona i złapał ją pod kolanami, by zawirować wokół własnej osi kilka razy. A tak! Skoro już na nim siedziała to musiała liczyć się z takim obrotem spraw. 
    - Bu - odpowiedział, patrząc w jej oczy, mocniej przytrzymując jej nogi przy sobie. - Mhm świetnie ci poszło - pochwalił ją jeszcze, podskakując kilka razy co by wytrząść jej całą osóbkę. - Naprawdę doskonale sobie radzisz - rzucił jeszcze i gdy muzyka powoli ucichła, zaczął z nią wracać do stolika. - I jak? Choć odrobinę adrenaliny weszło?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  81. Acair zawisł nad nią, gdy tylko wyczuł że ta się zaczyna budzić.
    - Wspaniale! Już nie śpisz! - postanowił potorturować ją swym dobrym humorem i w miarę głośnym głosem. Sam miał tego fuksa, że zgonował sobie na kolanach Walwana w trakcie imprezy, a teraz już wszystko z nim było w porządku. - Mam dla ciebie jajecznicę - uśmiechnął się już nieco obniżając ton swojego głosu. - I dobrą herbatę. Najpierw coś wrzucisz na ząb, bo bez tego marnie widzę twój dzisiejszy los... - zacmokał.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  82. Opuścił ją na ziemię, gdy zasygnalizowała tę chęć klepnięciem go w rękę. Uśmiechnął się do niej tylko.
    - Dobrze - poinformował. - Oj było - zaśmiał się lekko. - No i taka adrenalinka też jest całkiem w porządku co nie? - uśmiechnął się lekko, by wzruszyć ramionami. - Czy ja wiem... - zastanowił się. - Nie mam problemu z tańcem. Lubię to robić, ale nie jestem pierwszym który rwie na parkiet, no chyba że wiem iż osoba z którą jestem lubi to robić - rzucił spokojnie. - Śpiewanie zdecydowanie bardziej mi się podoba - przyznał. - Takie występy też, ale najbardziej lubię śpiewać moim bliskim... przy ognisku czy na kanapie, czy Fasolkom do snu - uśmiechnął się do niej. - A co? Chcesz ze mną zaśpiewać? - poruszał przy tym zabawnie brwiami.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  83. - Tak, tak, teraz tak mówisz, a za parę miesięcy znów po nią sięgniesz - zacmokał nie wierząc w tę obietnicę, a Mordownia była naprawdę okropna. Usiadł tuż przed nią obserwując jak dźwiga się do pozycji siedzącej i rozpoczyna jedzenie. Dość niemrawo trzeba było to przyznać. Jakby w zwolnionym tempie. - Może to znak, aby popracować troszeczkę nad tymi tendencjami? - zaproponował, pokazując jej na palcach taką odrobinkę, tycinę maleńką. Nie chodziło mu przecież o kompletne rezygnowanie z alkoholu, ale troszkę pilnować się warto było. Uśmiechnął się do niej szeroko na komentarz o nim samym. - Prawda? - zaśmiał się cicho. - Ale mnie poratował Walwan, zanim kompletnie odleciałem i oszczędził mi kaca giganta - puścił do niej oczko. 

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  84. Widział jak delikatnie zmarkotniała słysząc, że woli śpiewanie, ale nie do końca zrozumiał o co jej właściwie chodzi. Jego zdaniem każdy miał prawo lubić to co lubił Nie musiał się z tego tłumaczyć. Podrapał się lekko po głowie.- Cieszę się, że przekonałaś się trochę do tańca. Czasem chętnie cię do niego porwę - rzucił łagodnie, żeby zapewnić ją że docenia ten jej gest, bo czuł że dziewczyna bardzo się nad nim napracowała. Pokiwał lekko głową, gdy wspomniała o swej godności i przeciągnął się podbierając trochę jej jedzenia. Skoro sam płacił to mógł się poczęstować - z takiego założenia wychodził. 
    - Nigdy nie zrobiłabyś z siebie pośmiewiska, gdybyś śpiewała ze mną - stwierdził i spojrzał na scenę. - I nie mam na myśli sceny, tam bym cię nie zaciągnął. Przecież wiem, że tego nie chcesz - dodał z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Ale kiedyś, jak będziemy we dwoje, przy ognisku, przy piekącym się cieniostworze. Może wtedy spróbujesz - puścił do niej oczko. - Ale ja nie będę zmuszał - obiecał. - Może tylko trochę zachęcał.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  85. Dzisiaj miała całkiem udany dzionek. Właśnie przed chwilą odprowadziła dzieciaki do Gava i wyszła z domu Febe, by spokojnie wrócić do siebie. Miała jeszcze dość czasu by przygotować się na swoją wieczorną zmianę w Piaskach Czasu, a że humor jej dopisywał to zaczęła zastanawiać się nad utworami, które dziś zaśpiewa. Zawsze szykowała sobie trzy, cztery, a resztę wybierała na bieżąco, starając trafić się w potrzeby klientów.
    - Dalej lecimy w coś skocznego, co nie Sven? - obejrzała się lekko przez ramię i uśmiechnęła pod nosem. Niby nikogo tam nie było, ale ona czuła, że jest. Przeszła już kawałek na tyle daleko, że dom Febe zniknął za zakrętem, a ona zastanawiając się nad tytułami, w kolejny zakręt weszła dość zamyślona. Właściwie poczuła, że ktoś nadchodzi o jakieś dwie sekundy za późno i zaraz pod wpływem uderzenia sama zachwiała się na nogach. Ustała na nich tylko dzięki pniakowi, o który zdążyła się oprzeć.
    - Co jest? - rzuciła w eter, dopiero po chwili lokując spojrzenie w Onyx. No pięknie... Jakoś nie specjalnie miała ochotę oglądać jej twarz. Szybko jednak wyczuła, że ta panicznie się czegoś boi i An podniosła wzrok by rozejrzeć się dookoła. Ktoś ją gonił? Odsunęła się od pniaka, stwierdzając, że nic im nie grozi i otrzepała się odruchowo.
    - Mhm... - mruknęła na przeprosiny, a słysząc o prośbie uniosła brew wysoko. Ona miała zobaczyć czy ktoś jej nie kontroluje? Spojrzała w niebo i wzięła głębszy oddech. Kurwa mać... Za co? Wróciła spojrzeniem do Nyx, skupiła się na niej i powoli zbliżyła. Wyciągnęła do niej obie dłonie. - Najpierw się uspokój... Dotknij moich dłoni - poleciła ze spokojem, sama spokojnie oddychając. Zdawać by się mogło, że emanuje tym uczuciem. Klatka piersiowa powoli się unosiła, miała spokojne spojrzenie, otwartą pozycję ciała, a na buzi gościł pogodny wyraz.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  86. Chłopak skinął głową, po czym zmarszczył lekko brwi.
    - Onyx, nie musisz śpiewać. Nie musisz ze mną śpiewać, jeśli ci to nie leży. Nie musisz tego robić jeśli nie chcesz i nie lubisz - poinformował ją spokojnie. - Jest tak jak mówisz, to że nie śpiewasz nie znaczy, że nie szanujesz mych zainteresowań. To że nie śpiewasz, nie znaczy że ja nie mogę sobie ponucić czy pośpiewać w twojej obecności - dodał, wstając by zamówić frytki. Ostatnio Yensen mu je pokazał i teraz były jednymi z jego ulubionych przekąsek. Postawił je na środek stołu. - Częstuj się. Może ci zasmakują - rzucił z uśmiechem na twarzy.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  87. Akane czuła ten jej natłok myśli, nie wchodziła w nie głębiej, nie wiedziała czego konkretnie dotyczą, ale czuła, że było ich wiele. Cały czas pilnowała oddechu, a kiedy Onyx dotknęła jej ręce dała jej chwilę, by zaraz zacząć powoli "przelewać" swój spokój na nią. Zarazić nim i dać chwilę wytchnienia. Na wyjaśnienie co do byłego kiwnęła głową. Rozumiała samą obawę, chociaż miała wrażenie, że w danej chwili jest dość rozdmuchana, wzięła większy oddech. Onyx naprawdę panicznie się bała takich ograniczeń, czuła to. Dalej uspokajała dziewczynę, dalej jej oddech był spokojny.
    - Nie czuję żadnej okowy na Twoim umyśle - wyznała spokojnie. - Rozumiem obawy, nikt nie lubi być kontrolowany. Spokojnie Nyx - kontynuowała tym samym, kojącym tonem. - Tu nic Ci nie grozi - zapewniła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  88. - To nazywa się frytka - powiedział spokojnie. - A razem... frytki, to ziemniaki smażone w oleju. Jest wiele odmian. Ja wziąłem te solone ze szczypiorkiem, ale można też zamówić z sercem, albo pikantne albo bez szczypiorku - wyjaśnił jej biorąc sobie frytkę i przegryzając ją lekko. - Nie wiedziałem że frytki się pojawiły dopóki Yensen mi ich nie pokazał - dodał zaraz z lekkim zażenowaniem. - Wcześniej bym ci je przedstawił, bo są naprawdę smaczne. Jako taka przekąska - dorzucił zaraz i sam pochylił się nieco nad stołem by spojrzeć w jej oczy. - Z tym podpieczonym na ogniu cieniostworem? Domyślam się, że znakomicie - stwierdził ze śmiechem na ustach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  89. - Nie zarzucam ci kłamstwa - Aci pochylił się w jej stronę. - Twierdzę, że choć teraz mówisz prawdę to jest duża szansa na to, że przy pierwszej lepszej okazji złamiesz swe postanowienie - uśmiechnął się do niej lekko. - Ty już lepiej więcej nie pij - pokręcił głową ze śmiechem na ustach. - Wcale nie jest fajnie jak już się budzisz... z kacykiem, czy tak jak ja... kiedy kładziesz się z bólem głowy - wyjaśnił spokojnie. Co prawda on, jak na głupiego przystało, miał po prostu szczęście, a Onyx? Musiała męczyć się z kacykiem. - Jest jeszcze opcja... chłodnej kąpieli. Podobno też pomaga na kaca - spojrzał po niej, sprzątając po jajecznicy i oblewając ją resztką zimnej wody. Wprost na głowę. Przykucnął wówczas nad nią. - I jak? Pomogło?

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  90. Gave wziął sobie jeszcze jedną frytkę i zjadł ze smakiem popijając swoją lemoniadą. Zostawił frytki na środku, nie mając nic przeciwko podzieleniu się. Zwłaszcza, że wziął je tak dla posmakowania po prostu.
    - Od razu wszystkie opcje? - spojrzał po niej. - A nie lepiej raz jedną, potem przy kolejnej okazji drugą i tak dalej? Dłużej się delektujesz tym przysmakiem - zauważył swobodnie. Lubił obserwować ją, kiedy tak zachwycała się kulinarnymi smakami i już marzyła o kolejnej uczcie, mimo że pierwsza się nie skończyła. Zaśmiał się lekko na tę jej motywację. - Dobra motywacja nie jest zła - rzucił swobodnie i skinął głową. - Trzeba, jak już dzieci będą bezpieczne. Wtedy wszystko zrobimy...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  91. Gave roześmiał się serdecznie i pokręcił głową.
    - Nie w tym rzecz - rzucił przegryzając słowa frytką. - Po prostu weź 3 porcje tych samych frytek i ze smakiem je zjeść, a kolejnym razem podelektować się 3 porcjami drugiego rodzaju - wyjaśnił z lekkim śmiechem na twarzy. - To potrójna ekscytacja i potrójna radość z jedzenia dania w różnych odsłonach - rzucił spokojnie. - Ależ doceniam twój spust, chociaż teraz zaczynam w niego wątpić - spojrzał na frytki, którymi póki co sam się zajadał. - Coś słabo wcinasz - uśmiechnął się do niej wsuwając kolejną frytkę do buzi. Pokiwał lekko głową co do odprowadzania do Azylu. Sam nie zamierzał bronić tylko Fasolek. Przecież inne dzieciaki też potrzebowały pomocy. To że szedł tam z córkami nie znaczyło, że tylko z nimi będzie obcował. Maryl na przykład na pewno przyleci do jego namiotu żeby posłuchać opowieści czy po prostu się przytulić, a on zamierzał po prostu dać im tyle czasu ile to będzie możliwe. - Twój plan mi odpowiada - rzucił z uśmiechem. - Mam nadzieję, że się spełni... tak naprawdę mam nadzieję, że wszystko w nim wypali - przyznał.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  92. - Frytki do sushi? - spojrzał po niej zbity z tropu i po dłuższej chwili pokręcił lekko głową. - Nie, frytki do sushi raczej pasować nie będą. To tak... wyklucza się torchę...w sumie nigdy tak ich nie próbowałem, ale kurcze... jakoś odrzuca mnie ta opcja już od samego początku. Tekstura nie ta - spojrzał na nią i wzdrygnął się. - Może jednak nie jestem aż tak wielkim koneserem jedzenia. To miano zostawię specjalnie dla ciebie - rzucił wesoło i zaśmiał się, gdy wzięła kilka frytek, kiedy otrzymała odpowiednią zachętę. - No i pięknie. Ja je mam na co dzień - zauważył jeszcze wcinając kolejną frytę, po czym puknął ją palcem w czoło.
    - Tobie też włos z czoła ma nie spadać. Czy to zrozumiałe? Bo dostaniesz zakaz do wtrącania się w jakiekolwiek pojedynki. Osobiście tego dopilnuję - zapewnił ją kiwając przy tym lekko głową. Bujnął się lekko na krześle i przeciągnął mocno. - Masz ochotę na wyścigi w wodzie? Popływamy w jeziorze i sprawdzimy kto jest szybszy - zaproponował.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  93. Wyraźnie mu ulżyło, kiedy Onyx doszła do wniosku że frytki i sushi to jednak nie to. Szczerze mówiąc ciężko by mu nawet było patrzeć na to połączenie i wysiedzieć obok, kiedy ona by się tym zachwycała. Pewnie by spróbował, ale w trakcie po prostu odpuścił. Przytaknął, gdy rzuciła swoje kolejne przypuszczenia co do użycia frytek. Teraz mówiła z sensem. Kiedy zaczęła się tak rzucać popatrzył po niej z fascynacją i wgryzł się w kolejną frytkę spokojnie czekając aż skończy swoje wyrzuty i marudzenie.- Ale wiesz, że spadający włos z głowy to po prostu przenośnia, nie? - spojrzał po niej. - Chodzi o te większe rany, przecież nie będę patrzył na to czy jakiś włos ci spada czy nie. Niemożliwym byłoby to do zaobserwowania - rzucił z lekkim wrednym uśmiechem na twarzy. - Chociaż teraz to rzuciłaś mi wyzwanie. Ohoho z przyjemnością upewnię się czy włosy masz wszystkie. Zacznę od przeliczenia każdego z nich - wskazał frytką na jej czuprynę i dokończył jedzenie. - Gdzie z tą kasą. Zapomniałaś, że ja płacę? - uniósł lekko brew. - Rachunek już jest uregulowany. Możemy ruszać - stwierdził spokojnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  94. Czuła jak Onyx się uspokaja, miała też dość silne wrażenie, że to "nie pierwszy raz" odnosi się do niej. Nie zdziwiła się, że wrażenie jej nie myliło. Po odczuciu spokoju wylewność była dość normalna, tak przynajmniej wydawało się samej Akane. Stres odszedł, szło odetchnąć... Co prawda nie spodziewała się tu przeprosin, no ale dobra, bywało i tak. Patrzyła po dziewczynie powoli "wygaszając" działanie zdolności, nie zabierała dłoni, a jej mina niewiele wyrażała w tej konkretnej chwili. Brew jedynie lekko drgnęła i zaraz Akane wzięła głęboki wdech.
    - Obcym też pomagam, gdy wiem, że mogę. Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Akurat to, że źle mnie oceniłaś i boisz się moich mocy nie specjalnie mi przeszkadza, ale spoko... Zakoduję, że chociaż w czymś już Cię oświeciło - wzruszyła ramionami. - A co do strachu, wiesz, nikt nie lubi klatek i kontroli, nie jesteś w tym sama, a Twoja reakcja nie jest jakaś irracjonalna. Pewnie jeszcze nie raz w życiu zobaczysz gorsze - dodała, tym razem zabierając ręce.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  95. Akane patrzyła po niej spokojnie, słuchała i obserwowała. Wylewność. Heh... Miała wrażenie, że dziewczyna dalej nie kuma tego co zaszło między nimi.
    - Onyx - zaczęła po tej chwilowej, dokładnej obserwacji. - Wyjaśnijmy coś sobie... - skoro już były przy wylewnościach. Podniosła wysoko jedną rękę, najwyżej jak umiała. - Tu był Gave - zaczęła. - Zjebał. Po tym co zrobił jest tu - zjechała ręką trochę niżej. - Sporo się działo zanim znalazł się tak wysoko, jak widzisz nadal jest. Tym co zrobił dał mi do zrozumienia, że wcale nie jestem dla niego ważna, jestem co najwyżej istotna. Osobiście tak nie uważam, możliwe, że nawet on tak nie uważa, ale dał mi to do zrozumienia. Mimo to, droga, którą przeszliśmy stąd - zjechała dłonią na sam dół - do tond - wróciła ręką na poprzednią pozycję - sprawia, że nadal jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie. On i Fasolki zajmują moje podium - mówiła dość rzeczowym tonem. - Ty z kolei byłaś gdzieś tu... - nadal trzymała rękę "Gava" na swoim miejscu, a drugą dłoń umieściła dość nisko. - Nasza relacja dopiero zaczęła się budować, zaczęłam się przed Tobą otwierać, ale Ty naplułaś mi w twarz, wybierając najgorszy możliwy czas na swoje wyznania. Zabawne, bo zwykle w rozmowach o nim bardzo umniejszałaś jego osobie, a nagle stwierdziłaś, że jest Twoim numerem jeden. Oczywiście nagle, akurat po rozmowie gdzie wyznałam Ci jak dla mnie jest ważny, ale że coś się pieprzy - posłała jej krótki uśmiech i zaraz zwróciła do swojej niemej twarzy. - Tak więc spadłaś tu... - zjechała dłonią reprezentującą Onyx niżej. - Widzisz ten wielki rozstrzał jaki jest między Wami w moich oczach? - zaczęła zbliżać i oddalać, na przemian, dłonie reprezentujące Gava i Onyx. - Taka wizualizacja starczy, czy jeszcze czegoś nie rozumiesz?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  96. Acair spojrzał po niej wymownie i pokręcił lekko głową.
    - Mhm zobaczymy z czasem czy po nią nie sięgniesz - powiedział tylko uśmiechając się lekko do niej i pstrykając ją palcami w czoło, zanim jawnie się do niej nie przytulił by trochę pomęczyć tę biedną głowę. Zaśmiał się cicho. - Po prostu niektóre obietnice... warto zobaczyć na własne oczy - rzucił spokojnie, po czym kiedy już ją oblał tą wodą to roześmiał się serdecznie na jej stan i chichocząc zaczął nieco przed nią uciekać.
    - Nie słyszałaś o tym, że makijaż zmywa się po imprezie? - zapytał jej dalej zwijając się ze śmiechu. Taka lekko wzburzona, mokra i ze spływający make-upem wyglądała bosko.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  97. - Oczywiście, że tak - puścił do niej oczko i zaśmiał się. - Przygotuję więc miarkę na wyprawę, by w razie czego móc sprawdzić jak tam te twoje włosy - puścił do niej oczko i wstał, a kiedy złapała go za nadgarstek nie oponował. Dał się jej zaciągnąć, nawet nieco przyspieszając. Nie rozumiał tylko czemu dziewczynie aż tak się spieszy, ale... nie zamierzał o to pytać. Uśmiechnął się nieco delikatnie, widząc jaka jest zadowolona. Sam zsunął z siebie buty, koszulę i spodnie. Widziała go już nagiego, więc same gacie nie były niczym krępującym. Ruszył do wody krótko przed nią i zatrzymał się na brzegu, po czym wskazał jej drugi brzeg.
    - Płyniemy do tamtego brzegu, wychodzimy z wody i biegniemy do najbliższego drzewa, a potem zawracamy do wody i na linii brzegu jest powiedział czekając aż do niego dołączy. - Jakieś pytania?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  98. Akane założyła ręce na biodra, gdy Onyx stwierdziła, że nie oczekuje wybaczenia i zaraz spojrzała po niej z lekkim westchnięciem.
    - To nie kwestia wybaczania. Chodzi o brak zaufania, zawiodłaś moje zaufanie. To co kryło się w głowie jest istotne, ale nie zmienia nic w kontekście efektu końcowego, tu masz rację - przyznała i zaraz lekko uniosła brew. - Patrzeć? Nie, patrzenie mi nie przeszkadza. Po prostu Ci nie ufam - oznajmiła spokojnie i luźno skrzyżowała ręce pod biustem, dalej jej słuchając. Akurat strach przed mocami rozumiała, dla świata Onyx to całe grzebanie w głowie mogło być jeszcze bardziej przerażające niż kontrolowanie żywiołów. W końcu z tym drugim ma szansę się spotkać w rodzimej krainie. Zdolność manipulacji umysłem to inna para kaloszy. Kiwnęła głową, gdy Nyx powtórzyła, że się pomyliła. Trochę jednak ściągnęła brwi słysząc o podcieraniu. - Przepraszasz dla zasady, czy dlatego, że żałujesz? Bo skoro żałujesz to chyba jednak "coś" przeprosiny zmieniają - zauważyła, patrząc po niej pytająco. Ta cała "lepsza osoba" aż ją zmierziła i poczuła specyficzny dreszcz przechodzący przez plecy. Pokręciła głową. - Nyx, nie siedzisz w moich butach, a ja nie siedzę w Twoich, nie masz pojęcia co byś zrobiła na moim miejscu - wzruszyła ramionami. - Moje umiejętności są świetne, jasne, mają sporo plusów, ale mają też i wiele minusów. Jestem empatką, nie masz pojęcia co byś zrobiła, gdybyś też nią była. Gdybyś czuła intensywność cudzych doznań, cudzych emocji... Nie jest łatwo przejść wtedy obok. Nie wiem, czy gdybym tego nie czuła, nie wiem czy też bym po prostu sobie nie poszła - wyznała i rozejrzała się dookoła, ostatecznie wracając spojrzeniem do Nyx. - Co by nie było, że jestem jak kurewsko dobra, to się rusz. Pomożesz mi w objedzie... zaparzę Ci zioła, dobrze uspokajają - dodała i zaśmiała się z samej siebie. - W odwecie obieranie ziemniaków będzie należeć do Ciebie - ruszyła w stronę domu i pogoniła ją ruchem dłoni. - No chyba, że dalej się mnie cykasz - obejrzała się na dziewczynę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  99. Nie dorzucił nic więcej w temacie miarki, choć kusiło go. Nie dorzucił komentarza o tym, że chętnie pozna to ciepłe i przytulne miejsce. Zamiast tego wzruszył tylko ramionami i ochlapał się w wodzie, samemu robiąc kilka kółek głową i przeciągając się mocno. Ach no tak, tatuaże. Po prawdzie prawie o nich zapomniał.
    - Dzięki - uśmiechnął się i przesunął palcem po nich, zatrzymując się na Kotecku. - Ten symbolizuje ciebie - rzucił z delikatnym uśmiechem. - To... - wskazał na owieczkę - Maryl - mruknął, pokazując i dwie Fasolki. - Tego chyba nie trzeba tłumaczyć - uśmiechnął się lekko. - Ten cały zwierzyniec to moi przyjaciele i bliscy sercu ludzie - spojrzał jej prosto w oczy. - A to... - widział jak patrzy na jego ramię z ciekawością. - Symbol życia i śmierci - mruknął. - Kiedy zginę, te dwie kreski znikną - pokazał o które chodzi. - To naznaczenie, które dostałem tam w zaświatach - przyznał. - Że wiesz uczeń śmierci, Adept... te sprawy - wywrócił oczyma i spojrzał po niej uważnie. - To co? Gotowa?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  100. - Mysza to Darcy - powiedział spokojnie. - Żaba to Akane - mruknął jeszcze i wyjaśnił pozostałe symbole. Ryu, Tony i Grima. Wszystkich ich tu miał i nie chciał się z nimi "rozstawać". Kiedy zapytała o naznaczenie skinął głową, ale gdy dopytała o niewolnika zacisnął mocno wargi. Kiedy tak to ujęła nawet zaczął się nad tym zastanawiać. Nie miał przecież zbyt wielkiego wyjścia. Zostało mu postawione ultimatum. Albo je przyjmie, albo unicestwią każdego z jego rodziny. Zacisnął mocno wargi, cofając się i wychodząc z wody. No to teraz nie był gotowy. Odetchnął głęboko, po czym spojrzał po niej poważnie, siadając na chwilę na trawie.
    - Wybacz, jednak chwila przerwy - westchnął, klepiąc obok siebie miejsce. - Zapytałaś o niewolnika... - rzucił cicho. - Wiesz ja dostałem ultimatum - spojrzał po niej. - Powiedziano mi, że mogę przyjąć propozycję by w przyszłości zająć miejsce ojca, ale jeśli nie chcę... to drugą opcją było po prostu unicestwienie wszystkich z mojej rodziny. Włącznie z duszami... podwójna, ostateczna śmierć - zacisnął mocno wargi. - I mowa tu była o moim ojcu, bratu, mnie... i Fasolkach - szepnął. - Wybrałem pozostanie Śmiercią, a to... symbolizuje właśnie mój związek z życiem i śmiercią... - wyjaśnił jej z ciężkim sercem. - Więc sama zdecyduj czy jak niewolnik czy nie... bo ja już nie wiem...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  101. Nie skomentował urokliwości swojego tatuażu. Wiedział, że był uroczy, ale wcale się go nie wstydził. Nie miał ku temu żadnej potrzeby. To były jego tatuaże i jeśli komuś się nie podobały to był to tylko i wyłącznie ich problem a nie jego. Skinął głową na wszystkie jej słowa i uśmiechnął się krzywo.
    - Nie jestem przekonany czy aż tak bardzo mam im to za złe - przyznał. - Dzięki temu dostałem nieco więcej mocy - rzucił z uśmiechem. - I nie męczę się aż tak bardzo przy odsyłaniu dusz... no i wynegocjowałem abym mógł zostać Śmiercią dopiero po swej własnej śmierci - skinął głową. - Może nie jest to taki zły układ, co? - spojrzał po niej i uniósł lekko brew po czym wstał. - Okay, możemy ruszać - dorzucił wskazując wodę. - Już nie będę marudził - dodał z uśmiechem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  102. Akane zmrużyła lekko oczy, patrząc po niej pytająco.
    - A skąd wiesz, że tego nie sprawią? Jasne, nie sprawią, że odzyskam sympatię czy zaufanie tylko dlatego, że przeprosiłaś, nie zrobią tego na tu i teraz, ale skąd to przekonanie, że nie sprawią nigdy? Jak dla mnie "przepraszam" to podstawowy krok, by w ogóle brać pod uwagę ponowne zaufanie komuś. Są jak drzwi do długiego korytarza, na którego końcu jest to całe zaufanie. Idąc korytarzem miniesz setki innych drzwi, innych okazji na zjebanie relacji, ale to czy z nich skorzystasz, czy nie to już jest niewiadoma - wzruszyła ramionami. - Szansa na to, że to ja wepchnę Cię w te inne drzwi i inne okazje jest tak samo wielka jak to, że zrobisz to sama - dodała, bo przecież relacja mimo wszystko była zależna od dwóch stron, nie jednej. - Tak więc przyjmuję Twoje przeprosiny, a co będzie dalej, zobaczymy - oświadczyła. - Onyx, są dwie opcje, musiałabyś poważnie zagrozić mi lub komuś mi bliskiemu bym zaatakowała Cię w ten sposób lub musiałabym Cię serio znienawidzić - naświetliła jej sprawę. - W innych wypadkach nie przewiduję mieszania Ci w głowie - przyznała, dalej prowadząc ją w stronę domu Grandsandów.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  103. - O losie, jak słyszę takie pieprzenie to mnie skręca, serio - spojrzała po Onyx. - A oczy i uszy masz? Należysz do bractwa ułomnych, czy o co chodzi? Podobno zbierasz informacje, a nigdy nie zauważyłaś, że są różne "środowiska"? Nie znasz nas od wczoraj Onyx, a nawet jeżeli nie nas to jest wiele innych nacji z innymi podejściami. Przestań wciskać ten kit o środowisku bo to jak szukanie sobie wymówek. "Ojej nikt mnie nie nauczył". Sama nie umiesz się uczyć? - zapytała patrząc na nią spod byka i zaraz popukała czubek swojego nosa. - Niby taka samowystarczalna i niezależna kobieta, a proszę... - dodała. - Pierwsze przeprosiny były o kant tyłka, te wyszły lepiej - oznajmiła swobodnie, a na słowa co do głowy kiwnęła własną. - Chociaż tyle - odparła i już zaraz wchodziła po stopniach na podest. - Zapraszam w nieskromne progi mego ojca, chwilowo pomieszkuję u niego - otworzyła drzwi i weszła do środka, gestem dłoni wołając za sobą Onyx. - Siadaj, przygotuję zioła i zaraz się weźmiemy za obiad - w tym domu między kuchnią a salonem było coś alla wyspa, więc gdy Akane weszła nastawić wodę, to Onyx cały czas miała ją na widoku.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  104. Uśmiechnęła się pod nosem.
    - Taka jesteś pewna? Każdą zdradę zaufania stawiasz na równi? Kiepsko - stwierdziła, a gdy Onyx przedstawiła dalszą analizę Akane kiwnęła głową. - Świetnie, cieszę się więc, że zabrałam Ci argument pod tytułem "Nikt mnie nie nauczył". Zdecydowanie lepiej byłoby go zastąpić takim, który mówi "Dopiero się tego uczę" - podsumowała. Na podziękowania po prostu kiwnęła głową.
    Kiedy woda była już wstawiona Akane wyciągnęła ze spiżarki wcześniej uszykowane mięso i przygotowała je do pieczenia. Zaraz też zalała zioła dla Onyx i herbatę dla siebie po czym postawiła przed dziewczyną kubek oraz wiadro z pyrami plus garnek. Spojrzała po swoim gościu lekko mrużąc oczy. - Pytałaś o frytki? - miała dziwne wrażenie, że gdzie padło to słowo, ale może usłyszała je u przechodnia? W sumie... Do pieczenia frytki pasowały, mogły je zrobić. Wróciła do kuchni po swój kubek oraz kilka noży i zaraz znowu była w salonie. - Możesz się częstować, chyba, że wolisz swoim - położyła noże na stoliczku przed nimi i usiadła wygodnie w fotelu, by zaraz skosztować swojej herbaty.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  105. Gave posłał w jej stronę delikatny uśmiech. Może i brzmiało jak wymiana, ale wymiana, której nie chciał. Mimo to zdecydował i teraz powoli zaczynał przyzwyczajać się do tej myśli. Zerknął na swoją runę i wstał, po czym zaśmiał się cicho i odwrócił do niej plecami, by pokazać jej całą masę blizn, tak samo jak i na brzuchu czy klatce, tam gdzie wylądowały tatuaże. Blizny dalej szpeciły jego ciało, ale przecież nic nie mógł na to poradzić. Wcale mu one nie przeszkadzały.
    - Przykro mi, bliznami musimy się podzielić - stwierdził z uśmiechem na twarzy wchodząc znów do wody i zanurzając się w niej. - Jasne, że nie rejs - rzucił wesoło, po czym przystanął w pozycji startowej i rzucił krótkie start, by odbić się od dna i zacząć płynąć przed siebie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  106. Przyjrzał się jeszcze raz jej bliznom i pokręcił głową.
    - Bo na ładnym wszystko ładniej wygląda - puścił do niej oczko. On sam ruszył w miarę spokojnie, przyspieszając im dłużej płynął. Widział, że Onyx go wyprzedza, ale przecież musieli rozłożyć siły. Tak naprawdę najważniejsza była druga część wyścigu. Ta powrotna część. Przyspieszył pod koniec jeziora by wypaść na brzeg chwilę po Onyx. Ruszył pędem do drzewa i z powrotem. Wbiegł z impetem to wody, ruszając na całego z powrotem.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  107. Patrzyła po niej, czekając aż jednak coś zaskoczy i całe szczęście zaskoczyło.
    - Przez chwilę miałam obawy, że jednak nie widzisz różnicy - przyznała, kręcąc głową. - Mhm, musisz, ale to akurat znam z autopsji, wielu ma problem z niekonfliktowym wysławianiem się. Zwykle mówimy albo za dużo, albo za mało - stwierdziła. Czując jej niepokój i słysząc odpowiedź sama się chwilę zamyśliła. Czyżby to był jeden w efektów wzrostu mocy? Tak to teraz miało być? Będzie słyszeć pojedyncze słowa z cudzej głowy. Zacisnęła lekko usta. Nie zamierzała się dzielić swoimi przemyśleniami, nie z Onyx, jednak trochę zamyślona kiwnęła głową. Nie komentowała sprawy noży, po prostu, gdy kilka ziemniaków zostało obranych, ona złapała pierwszego z brzegu, by zacząć kroić na paski.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  108. Gave zaśmiał się radośnie i zaklaskał jej, kiedy ta wychodziła na brzeg.
    - Oczywiście - zapewnił ją. - Byłbym bardziej zadowolony, gdybyś była w pełni sił, ale biorę co mam - puścił do niej oczko i doskoczył do niej. - Przegrany... - zastanowił się. - Przegrany musi wielbić wygranego przez godzinę - wyszczerzył się do niej i roześmiał serdecznie, napinając swe mięśnie. - No dawaj, zaczynaj.

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
  109. Gave pokiwał głową potwierdzając że godzina i wyszczerzył się kiedy zaczęła komplementować go. Och wybrała najlepszy komplement możliwy. Ubrał swoje ciuchy kiwając przy tym głową.
    - Mów dalej, to miód na moje uszy. Słyszeć od profesjonalistki te słowa. Aż w piórka urosnę - rzucił wesoło idąc sobie obok niej i kiwając się w rytm wypowiadanych przez nią słów. - Oj tam... mów, mów... może wreszcie to zapamiętasz i nie będziesz się nabijać - zaśmiał się jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  110. - Naprawdę tak sądzisz? - zdziwił się i uśmiechnął. Czuł nosem jej taktykę. - Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale chyba faktycznie są niezwykle pociągające co nie? - zatrzymał się przed nią i pochylił do niej by mogła wpatrywać się w te jego patrzałki. - To wszystko wyjaśnia - skwitował. - Muszę je częściej zamykać. No przecież nie mogą oślepiać innych i emanować swą pięknością. Trzeba o nie zadbać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  111. Prychnął cichym śmiechem kiedy wspomniała, że jest przystojny kiedy milczy i zaczęła to powtarzać. Przytrzymała dłoń na jego ustach, a on otworzył usta i polizał jej wnętrze dłoni, co by szybko ją zabrała, a kiedy to zrobiła puścił do niej oczko. Co to za wybiórcza przystojność? No kto to widział.
    - Na przystojności mi nie zależy, ale dziękuję. Zapamiętam by przy tobie jak najczęściej zapadać w milczące drzemki - roześmiał się serdecznie. - Bo widzisz ja to tam lubię cię moim mieleniem ozora podrażnić.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  112. Uśmiechnął się triumfalnie, gdy zaczęła normalnie go komplementować i oczywiście próbowała się trochę podlizać wynegocjować koniec czasu. Objął ją więc ramieniem i dotknął palcem jej zęba na policzku. 
    - Za takie ładne słówka mogę uznać że 30 minut minęło. Jeszcze drugie tyle i będzie po sprawie - uśmiechnął się do niej lekko śmiejąc pod nosem. - I siadaj. Rozmasujemy ci łydki, straszne skurcze łapiesz - stwierdził po chwili namysłu, spoglądając po niej uważnie.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  113. - Dziękuję, szczycę się mą wygodnością - parsknął śmiechem. Gave spojrzał po niej nie do końca rozumiejąc o co jej chodzi. Dopiero kiedy dodała drugą wersję pacnął się otwartą dłonią w głowę. - Właśnie dlatego, że jestem taki troskliwy - tu spojrzał w jej oczy. - Widziałem jak łapie cię skurcz podczas naszego małego wyścigu - powiedział spokojnie. - Pozwól, że wymasuję ci łydki. To nic nieprzyjemnego - zapewnił, po czym uśmiechnął się szeroko. - No raczej, że nie omijam - zgodził się z nią. - I robię się coraz lepszy. Powoli i do celu. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  114. Acair uśmiechnął się do niej delikatnie i podszedł by mocno ją przytulić. Przestał przed nią uciekać. Mocno się do niej przytulił.
    - Nie moralizuję - odparł spokojnie. - Po prostu poddaję twe słowa w wątpliwość, żeby nieco cię zmobilizować do utarcia mi nosa - odparł z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Lubisz wyzwania i lubisz różne zawody... lubisz być najlepsza - stwierdził. - Jakoś trzeba cię do tego mobilizować - rzucił spokojnie. - Choć do wody... ona naprawdę ci pomoże - rzucił spokojnie, chwytając ją lekko za rękę i odsuwając od niej odrobinę. - Chodź proszę.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  115. Akane szykowała frytki, ale wyraźnie czuła, że Onyx znowu zaczęła się niepokoić. Fiołkowooka zerknęła po niej.
    - To przypadek, mnie dość mocno się imają – stwierdziła, że chociaż jej naświetli sprawę. Nie przerywała przy tym swojego zajęcia i wróciła do patrzenia na ziemniaczane paski. – Potrafię uprzedzić czyjeś myśli, nie muszę do tego siedzieć w głowie – dodała. – Inaczej to działa na moich bliskich, ale w Twoim przypadku czy nawet obcych jakoś łatwiej przychodzi. Chyba im silniejsza relacja tym podświadomie bardziej się staram by tego nie robić – nakreśliła dziewczynie sprawę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  116. Przesunął swoimi dłońmi po swoich włosach i uśmiechnął się do niej promiennie.
    - Skromność to me drugie imię - poruszał zabawnie brwiami, a kiedy dalej rzuciła coś o tych swoich łydkach, wzruszył ramionami. Nie to nie. Nie zamierzał trzeci raz oferty powtarzać. - Och dziękuję ma droga, z tobą również aż chce się pojedynkować - przyznał. - Choć czasami pozostawia mnie to w stanie agonalnym - dorzucił śmiejąc się pod nosem. - Chyba nigdy się nie nauczę, odpuszczania.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  117. Acair wzruszył ramionami.
    - Dziś już nie wyleję, ale następnym razem - poruszał zabawnie brwiami. - Twoja mina była bezcenna. Taki wkurwiony Alcek - zaśmiał się lekko, puszczając jej rękę, gdy znaleźli się przy jeziorze i wchodząc do wody, by zanurzyć się po samą szyję. - Ćwiczę pływanie, wiesz? - rzucił z uśmiechem na twarzy. - Ale idzie to bardzo wolno... jestem mocno niewydarzony gdy chodzi o pływanie - zauważył. Ennis trochę go poduczyła. Był w stanie utrzymać się na wodzie, ale przemieszczać się po niej? Do tego jeszcze wiele mu brakowało.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  118. Acair wyszczerzył się do niej i chlapnął w nią, kiedy weszła do wody.
    - Zawsze musi być ten pierwszy raz - uśmiechnął się do niej szeroko, a gdy ona położyła się plecami na tafli wody, on sam ostrożnie zrobił to samo, rozciapirzając przy tym swe nogi i ręce i robiąc nimi delikatne ruchy jak to mówiła Ennis. Te wszystkie ruchy były w jego wykonaniu bardzo spięte, przez co też szybko się męczył i koniec końców stanął na równe nogi na gruncie. - Tylko ostrzegam... jeśli chodzi o pływanie to strasznie wolno się uczę. Pływanie to nie jest coś dla mnie naturalnego - wymamrotał.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  119. Gave nie bawił się w takie cyrkowe sztuczki i nie zdążył nawet jej ochrzanić za to, że ona próbuje. Fajtłapa przewróciła się i z głośnym przekleństwem wylądowała na dupie, rozcinając sobie but i kostkę. Rana zdawała się być dość głęboka. Ot dwa do czterech szwów. Sam przy niej przykucnął i cmoknął z niezadowoleniem.
    - A tak właśnie kończy się pyszałkowatość - puknął ją palcem w czoło. - Wskakuj na plecy. Idziemy do Febe, a tam... - spojrzał po niej i poruszał lekko brwiami. - Pokażę ci moje nowe umiejętności związane z szyciem ran - wyszczerzył się do niej. To była doskonała okazja do ćwiczeń. Waldzio go już uczył, potem Gave trenował sam, szył również siebie, a teraz miał okazję z inną osobą. - I nie chcę słyszeć marudzenia. Ciamajdą jesteś to teraz cierp.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  120. Akane podniosła wzrok do Onyx, gdy ta zadała pytanie. Przerwała na chwilę swoje zajęcie i oparła łokcie o kolana.
    - Wchodzenie do głowy jest bardziej inwazyjne. Robiąc to mogłabym na przykład zostawić Ci w głowie jakieś moje własne wspomnienie, sprawić, że zostałabyś postawiona w mojej roli. Mogłabym na siłę wcisnąć Cię w moje buty, a Ty przeżyłabyś to co ja przeżyłam równie intensywnie co ja wtedy - patrzyła jej prosto w oczy bez większego wyrazu na twarzy. - Oczywiście to tylko jedna z opcji, mam ich nieco więcej - zapewniła z lekkim uśmiechem i wróciła do krojenia pyrków. - Uprzedzanie myśli nie jest inwazyjne. To trochę jak domyślanie się co ktoś zaraz powie. Znasz ten motyw, gdzie dwie osoby mówią to samo w tym samym czasie? Przy mnie coś takiego może się po prostu częściej zdarzać. Chociaż przy bliskich osobach bardziej się z tym pilnuję, przy Tobie nie mam tej podświadomej blokady - przyznała bez ogródek. Kiedy wspomniała o spieprzaniu An wzruszyła ramionami. - Tego akurat Ci nie powiem. Te zdolności są zbyt różne, jednym wystarczy spojrzenie w oczy by wejść do cudzej głowy, inni robią to zupełnie inaczej. Czasem może się zdarzyć, że nawet się nie zorientujesz, że ktoś w niej siedzi. Do tego musiałabyś solidnie wyćwiczyć umysł, jakaś medytacja czy coś, trenowanie skupienia. Nie potrzeba do tego super mocy. W naszych czasach nawet zwykli ludzie potrafili osiągać niezwykłe stany umysłu poprzez szkolenia, czy treningi... Ty... - tu spojrzała po niej i westchnęła ciężko. - No bystrością umysłu nie grzeszysz, więc zapewne byłoby co w tym temacie robić - stwierdziła. Na pytanie o zioła przytaknęła, ale zaprzeczyła co do ich magicznych właściwości. - To po prostu odpowiednia mieszanka ziół z domieszką środka od Febe. Coś jak lek na uspokojenie, ale bez magii, sama nauka - odparła z lekkim uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  121. Gave pokręcił lekko głową nie do końca rozumiejąc jej sposób sprawdzania tego czy siły wróciły. Bez komentarza ruszył ścieżką w stronę powrotną do Argaru.
    - Wiesz, chcąc sprawdzić należałoby chociaż upewnić się, że otoczenie jest bezpieczne, podłoże niezbyt ostre - powiedział spokojnie. - Po prostu jesteś nieuważna ciamajda - powtórzył jej nowy tytuł, którym zamierzał ją trochę męczyć i dręczyć. - Postaram się - skinął głową. - Ale do tej pory zszyłem tylko siebie i to raz - przyznał. - I poćwiczyłem na różnym rodzaju mięsa szycie... wielokrotnie - dorzucił jeszcze.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  122. Przytaknęła jej głową na to podsumowanie. Wstała zaraz i ruszyła z już pokrojonymi ziemniakami do kuchni, tam zaczęła je opłukiwać pod wodą.
    - Skrój resztę i mi przynieś - poleciła dziewczynie, a słysząc kolejną wypowiedź kiwnęła głową. - Na wszystko jest jakiś sposób - stwierdziła. - Tak, na bazarze też pewnie byś coś znalazła, ale dla mnie Febe jest najbardziej zaufanym źródłem - przyznała. Na wyjaśnienie Onyx westchnęła lekko. - To nie magia powinna Cię przerażać... Ją można wykorzystać na wiele sposobów. Tak jak nóż... Możesz nim obrać ziemniaki, możesz użyć do zaciśnięcia cudzej rany by ta nie krwawiła, ale możesz też nim zabić - stwierdziła. - Czy to znaczy, że teraz zaczniesz się bać każdego typa czy typiary z nożem? No nie... Jasne, nóż jest mniej przerażający, bo wiesz jak się przed nim bronić, ale czy to daje Ci pewność, że nigdy od niego nie zginiesz? - spojrzała po niej lekko unosząc brew.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  123. - Przepraszam bardzo, od dawna już jej nie maltretuję - obruszył się i uśmiechnął krzywo. - No chyba, że ćwiczenia by moje paluszki stały się sprawne to masochistyczne maltretowanie. Wtedy... masz totalną rację - zgodził się z nią. Oduczył się przecież łapać ostrza w dłoń. Traktował to jedynie jako ostatnią deskę ratunku, gdyby faktycznie wszystko inne zawiodło. Prychnął jeszcze raz pod nosem i uśmiechnął się słysząc że wierzy w niego. - O to chociaż ktoś - skomentował wprowadzając ją do jednego z gabinetów Febe i tam przygotowując odpowiednie przybory.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  124. Kiedy już wszystkie frytki były pokrojone przygotowała je do pieczenia, słuchając przy tym dziewczyny, ostatecznie kiwając głową i obracając się do niej przodem, tyłem do blatu.
    - Jasne, rozumiem, strach jest normalny, ale Twój haczy już o irracjonalizm. Z góry zakładasz, że goni Cię były i chce namieszać w głowie, a i mi się oberwało w tym temacie, bo Ty coś tam sobie założyłaś. Jak tak dalej pójdzie to zginiesz nie przed namieszanie w głowie, a przez sam strach przed nim. Tam w lesie byłaś jak spanikowane zwierzę, zabicie Cię w tamtej chwili byłoby łatwizną. Tak się boisz cudzego mieszania w głowie, że sama sobie w niej mieszasz - skrzyżowała ręce na torsie, patrząc po niej wymownie. - Naszym największym wrogiem jesteśmy my sami - popukała swoja skroń i spojrzała po kuchni. Wszystko miała już przygotowane. - No i pięknie, dług spłacony. Obiad wyszykowany - rzuciła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  125. Gave zaśmiał się cicho. Sam wierzył, że ręka nie ma mu tego za złe i rozumiała jego zakusy. W końcu dalej była jego kończyną i dalej mu służyła, toteż złożył palce tej ręki w dziubek i przekręcił je w stronę Onyx by zmienić głos na znacznie wyższy i bardziej dziecięcy.
    - Nie piejdoj mu tu! Ja się nie gniewam! Jam jest wszechpotężna Rąsia - wypowiedział te parę słów i roześmiał się serdecznie, a kiedy już siedziała na kozetce, pierwsze co zrobił to obmycie jej rany i zdezynfekowanie jej. Dopiero wówczas zabrał się za igłę i nici, by nabrać głębokiego oddechu i spojrzeć jej prosto w oczy. - Proszę mi tak nie mówić. Zostaniesz potraktowana jak zwykła humanoidalna istota... - poinformował ją. - Mam nadzieję, że aż tak cię nie zaboli... - dorzucił i jeszcze się zawahał. - A właśnie... chcesz coś na ból?

    Gave xD

    OdpowiedzUsuń
  126. Gave odwzajemnił jej uśmiech i zdezynfekował przyrządy, którymi miał ją szyć. Zaczął dość ostrożnie, pamiętając wskazówki Walwana. Bez większego napinania ciała. Nie zszywać na chama. Nie mógł też zbyt ciasno zszyć ani zbyt lekko. Uważnie i mocno. Zaczął dzielnie pracować nad jej raną, co nie było łatwe z jego niepełnosprawną ręką. Szwy wychodziły jednak powoli, nieco krzywo, ale tragedii nie widział. Przy trzecim szwie usłyszał jej syk i spojrzał na nią.
    - Przepraszam - rzucił szybko, dalej pracując. Jednak z jego umiejętnościami tych szwów wyszło pięć, a kiedy zakończył spojrzał po niej uważnie. - Połóż się i odpocznij. Przyniosę ci coś do picia - zaproponował nieco zmartwiony.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  127. Pokręcił tylko głową na jej propozycję.
    - Wiesz... to też całkiem niezłe ćwiczenie tej ręki - stwierdził uśmiechając się do niej lekko. - No chyba, że będzie bardzo źle to wtedy jak najbardziej - zapewnił ją, a kiedy stwierdziła że wcale nie musi jej przepraszać skinął lekko głową. Tak rozumiał jej wyjaśnienia, ale to nie znaczyło że po prostu poczuł że powinien to zrobić. Zwłaszcza, że nie chciał jej robić krzywdy. Wrócił do niej z wodą w kilka chwil i postawił na stoliku obok, samemu zajmując stołek obok niej. - A dzięki. Co prawda do mistrzostwa mi daleko, ale do tego trzeba ćwiczyć - rzucił lekkim tonem, przegryzając sobie gumijagody.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  128. Gave przekręcił lekko głową. No manekinem to by jej nie nazwał, ale technicznie rzecz ujmując tak właśnie się stało. Prychnął jednak pod nosem, gdy poleciała za daleko i pokręcił lekko głową.
    - Dziękuję, że okazałaś się być nieudolną ciamajdą. To podniosło me ego i sprawiło, że już teraz wiem iż rozważność jest na wagę złota - powiedział uśmiechając się do niej słodko i mocno klepnął ją w tę jej chorą girę. - Zapomnij, że ci podziękuję. Ty masz na siebie uważać, a nie... - pokręcił lekko głową. - Naprawdę Onyx... jak wychodzisz na pole bitwy, na pole z zabójcami... uważaj na siebie, bo dzisiaj... no dzisiaj mi tej uwagi nie pokazałaś - zacisnął mocno wargi. - Zaczynam się po prostu o ciebie martwić.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  129. Roześmiał się lekko i stracił koncentrację nad tym całym dryfowaniem, więc stanął na nogach, na gruncie. Szczęście w nieszczęściu był na płyciźnie. Odetchnął z ulgą czując grunt pod nogami i zerknął na nią dalej się nieco śmiejąc.
    - Nie oczekuję, nie widzę cię bez mięska, siorka - stwierdził wesoło. Sam je jadł, kiedy nie musiał go upolować a już było martwe. Kiedy powiedziała o tym, że długa nauka czegokolwiek nie jest czymś złym to zacisnął mocno wargi. Niby to wiedział, ale przecież wiele osób umiało pływać i on po prostu czuł się źle z tym że nie umie. Patrzył jak płynie, jak powoli przebiera nogami i rękoma, a gdy wyciągnęła do niego ręce to je złapał i pokręcił lekko głową.
    - Ja nie dam rady tak zrobić - powiedział cicho. - Ja nawet dryfując jestem strasznie spięty. CHyba muszę to najpierw wyeliminować - stwierdził cicho.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  130. Gave spojrzał po niej i westchnął przeciągle, po czym złapał ją dłonią za czoło i pochylił, by położyła się na łóżku. Przyjrzał się jej i pokręcił lekko głową.
    - Nie chodzi o to co mogłoby się stać i jak byś sobie poradziła - powiedział. - Tylko o to w jakim stanie lądujesz po walkach. To, że sobie radzisz i poradzisz sobie i z najtrudniejszym przeciwnikiem, z tym nie mam żadnych wątpliwości - poinformował ją. - Jesteś silną kobietą, która do tego wszystkiego jest całkiem pomysłowym wojownikiem. Łapiesz się wszystkiego byleby wyjść z walki żywa i to jest twoja siła - zgodził się z nią. - Tego absolutnie ci nie odmówię - uśmiechnął się do niej i postukał ją jednocześnie lekko po kłach. - Ale to, że możesz uważać na siebie bardziej, zwracać uwagę na to czy jednak mogłaś powalczyć i zranić się choćby odrobinę mniej. Dostać mniej ciosów na klatę i tak dalej... to jest coś nad czym mogłabyś popracować - mruknął. - I na to, twój strażnik się skarżył - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Po prostu proszę cię o to, żebyś była bardziej uważna - mruknął. - Co w tym złego?

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  131. Powiódł po niej spojrzeniem, za drugim razem już jej nie kładąc. Nie chciała odpoczywać to nie. On nie będzie się z nią w tym wypadku siłował. Nie było to mu potrzebne do szczęścia. Słuchał jej i nie dowierzał. Za każdym razem gdy walczyli razem, wychodziła z kilkoma ranami. Może nie groźnymi ale jednak. On też, pewnie, ale on w tamtym okresie był amatorem. Teraz wychodziło mu to znacznie lepiej.
    - Czy ty siebie słyszysz, Onyx? - spojrzał jej prosto w oczy. - Prawie zawsze jesteś ranna i jak już wspomniałem wcześniej, chodzi o to by wychodzić z walki z jak najmniejszą ilością ran - mruknął. - A ty tu mnie pouczasz, że nie idzie wyjść bez ran z silnymi przeciwnikami. Jasne, że się nie da, ale ja nie powiedziałem ci ani razu, że się da - żachnął się. - Jedyne co ci powiedziałem to to, że warto by było zwrócić uwagę na to z iloma ranami wychodzisz. Zawsze możesz poprawić swoją technikę walki przez zwykłą obserwację. Zmniejszenie pokazówki swoich ruchów. Ty lubisz walczyć pokazując szalone salta i efektowne ruchy. To są świetne rzeczy i dobrze się na to patrzy, ale mogę się założyć, że gdybyś zrezygnowała z paru z nich to przeciwnik po prostu trafił cię mniejszą ilość razy - dokończył, a kiedy usłyszał że ktoś czci jego ojca i jego... oczywiście nie wiedząc o ich istnieniu... to mimowolnie się skrzywił. - Mhm... pewnie, chętnie poznam tę zgraję - przyznał, w duchu dodając, że może nie pokazując tym fanatykom, kim jest naprawdę. - Tylko nawet im nie mów że jestem synalkiem Śmierci... - poprosił jej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  132. Chłopak odetchnął głęboko i zastanowił się chwilę nad tym czego faktycznie aż tak się boi.
    - Boję się jak woda wchodzi mi na oczy jak leżę - powiedział spokojnie. - I jak do nosa wlatuje i że po prostu utonę - dodał, patrząc po niej i wzruszając ramionami. - Jestem bardzo beznadziejny w pływaniu - przyznał z lekkim uśmiechem na twarzy. - Spinam się tak chyba bo muszę czuć ręce i nogi, żeby żeby nie panikować - przyznał się jej.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  133. Aci podrapał się lekko po głowie i zastanowił.
    - Chwilka... sprawdzę - rzucił do niej i położył się na wodzie na krótką chwilę, zaraz stając na nogi. - Uhm czuję, ale chodzi o... kontrolę - wymamrotał czując jak czerwienieją mu policzki. - No wiesz... jak jestem rozluźniony to woda robi co chce i to... to niepokojące - wyjaśnił jej, po czym spojrzał na nią i odetchnął głęboko. - Uhm możemy spróbować - zgodził się. - Ale...ale nie dziś - wymamrotał zaraz. - No bo już się trochę zmęczyłem - bąknął, bo przez to spinanie to mięśnie dość mocno czuł.

    Aci

    OdpowiedzUsuń
  134. Gave nie rozumiał jej wielkiego oburzenia. Nie rozumiał, bo przecież jedyne o co poprosił to żeby bardziej na siebie uważała, a ona przekręcała jego wypowiedzi i ewidentnie wrzucała sobie na głowę coś, czego nie było. Uniósł na nią spojrzenie, gdy do niego doskoczyła i położyła mu ręce na kolanach. Obserwował ją, słuchał to co wychodzi z jej ust i z każdym jej słowem miał wrażenie, że rozmawia z rozwydrzoną nastolatką, która niczego nie chciała dać sobie powiedzieć. Wytrzymał to jej spojrzenie i zsunął jej ręce ze swoich kolan, po czym po prostu ruszył do wyjścia z sali.
    - Onyx tymi słowami tylko utwierdzasz mnie w przekonaniu, że mam rację - powiedział po prostu. - Obruszasz się, złościsz na mnie... a ja nie widzę powodu. Czym cię takim uraziłem? - spojrzał po niej. - Moją troską o ciebie? Prośbą byś chociaż trochę bardziej na siebie uważała? Słowami, że pozwalasz na więcej ran niż to potrzebne? - pokręcił głową. - I ty jako rozwiązanie proponujesz mi pierdolony zakład? Serio? Wykonasz sobie 10 takich zleceń i potem i tak wrócisz do tego co robiłaś wcześniej - wzruszył ramionami. - To nie jest metoda - zamknął na moment oczy. - A jeśli chodzi o moją prośbę... bo tą też odebrałaś jako personalny atak - westchnął ciężko. - Nie taka była moja intencja. Ja po prostu nie lubię obnosić się z tym kim jestem. Tę wiedzę mają tylko najbliżsi mi przyjaciele - spojrzał po niej poważnie. - A strach, że to wypłynie mimo wszystko we mnie siedzi, więc tak poprosiłem cię o to. To wszystko. Nie miało żadnego drugiego dna - dorzucił  nie dając się wciągnąć w kłótnię. 

    Gave

    OdpowiedzUsuń

^