Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

I'm ready for another bite

Kinda fun watch you trying to escape
Long time I stayed out of it, now I instigate
Making up for lost time, I could do this all day
Back off

Onyx
zabójczyni | szepczące bractwo | brak stałego miejsca zamieszkania | hybryda | piękna i bestia | dwa sai
Abominacja. Wiecznie głodna. Ludzie Fasach szybko pożałowali dnia, w którym znaleźli ledwo żywą sierotę na pustkowiach. Za małą maską kryły się kły bestii. A ona od dziecka nie wahała się użyć ich by rozerwać żywą istotę na strzępy tylko po to żeby się posilić. Współczucie szybko ustąpiło strachowi i nienawiści. Nikt nie wahał się sprzedać dziewczynki, gdy tylko nadażyła się okazja. Tak trafiła do Terry. Szkoliła się na arenie walcząc o życie wraz z różnymi nasyłanymi na nią bestiami. Nikt nie krzyczał na nią, gdy wbija swoje kły w szyje strażników. Była głodna, chciała tylko przestać czuć głód. Nie znała różnicy między zwykłą zwierzyną łowną, a kimś kto mógł dorosnąć, mieć jakąkolwiek przyszłość. Nazywali ich nieudacznikami, którzy nie potrafili sobie poradzić z dzieckiem, zostawiając ją w spokoju, dopóki nie musiała zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem.Przetrwała dzięki wrodzonym instynktom i talentowi do zabijania, którego nikt nie mógł jej odmówić. Wegetowała w ten sposób, dopóki pewień niski mężczyzna nie przyszedł do niej pewnego dnia. "Nadajmy twojemu życiu cel". Usłyszyła, po czym wszystko się zmieniło. Zaczęła spać w czystej pościeli, świeże ubrania, treningi, zwykłe jedzenie. Nauczyła się nie rzucać na wszystko w czym krąży krew. Dostała broń, którą po kilku latach zaczęła biegle władać. Jej dusza się rozwinęła. Zaczęła nawiązywać więzi. Wszystko w podziemiach, gdzie wszyscy oddawali cześć dziwnemu bezimiennemu bóstwu. Została członkinią Bractwa. Zabijała by przeżyć, dokładnie tak samo jak kiedyś, jednak teraz czuła się bardziej ucywilizowana. Odrażającą twarz zakrywała różnymi maskami, a gdy dorosła na tyle by nazywać ją kobietą, zaczęła odkrywać inne części ciała. Stała się pewna siebie, zadowolona z tego kim jest. Podróżowała po całym Mathyr, chodząc od jednej kryjówki do drugiej, przyjmując najróżniejsze zlecenia od swoich braci. Ludzie pragnęli śmierci wielu. Od zwykłych bezdomnych, na których nikt nie chciał patrzeć, po bogatych wpływowych ludzi. Nie przeszkadzało jej to. Potrafiła pozbyć się każdego, wkraść się do najbardziej strzeżónych domostw. Jej życie nabrało sensu. Była szczęśliwa, wszystkie puzzle pasowały do siebie. Była zabójczynią. Cholernie dobrą zabójczynią. Aż pewnego dnia, po wielu latach słuchania innych, postanowiła mieć swoje własne marzenie. Kryształ. Tak, chciała zdobyć jednen z magicznych kryształów. Czy jej się uda? Cóż, to historia, która dopiero się rozpoczęła...

         




__________________
Cześć i czołem! 
Wizerunek: Mileena z Mortal Kombat X 
Cytat: Icon from here: Ready for combat
Zapraszam do wątków i powiązań! 
Kontakt: pers.quinn@gmail.com

28 komentarzy:

  1. Gave powiódł wzrokiem do swoich ud i pokręcił lekko głową.
    - Nie, nie... leżącego się nie kopie - zażartował, mając na myśli swoje odpadające uda. Liszki były odpowiednim zamiennikiem na wyrzucanie swojej frustracji. Oczywiście tylko tu, na bezpiecznym gruncie. W życiu by tego nie zrobił siedząc na nich.
    - Hm... - zastanowił się chwilę. - Myślę, że dużo byś się nie różniła. Wszystko zależy od towarzystwa w jakim byś się obracała - przyznał szczerze. - Ja... ech ze mną to skomplikowana sprawa - dmuchnął sobie w grzywkę i rozprostował nogi, spoglądając w niebo. - Tak naprawdę urodziłem się dopiero tu - mruknął cicho. Jeszcze jej tego nie opowiadał i zastanawiał się czy powinien i czy w ogóle to zrozumie. - Ech nie wiem jak to wyjaśnić - wymamrotał. - Moja mama zabiła mnie, gdy byłem maluchem, ale ojciec... ojciec przyszył mą duszę do tego ciała. Dzieliłem to ciało z bratem bliźniakiem... a teraz on odszedł - warga mu lekko zadrżała. - Odszedł dopiero tu w Mathyr... on nie był typem mięśniaka. Stawiał raczej na umysł, a ja... no ja jestem inny - zaśmiał się lekko. - Dlatego mam tyły ze wszystkim.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  2. Acair pokręcił przecząco głową.
    - Jak ci pomogę z miksturami to stracę ostatnią kartę przetargową na spotkanie z tobą - zauważył naburmuszając się. - Świeże dostawy będziesz dostawała, ale warunkiem jest spotkanie - rzucił z delikatnym uśmiechem na twarzy. W gruncie rzeczy miał już kolejny słoiczek dla niej przygotowany, ale zamierzał jej go wręczyć gdy ta już zobaczy jego mały pokój w Zamtuzie. Acair obserwował ją uważnie i gdy tylko zobaczył co się święci, odskoczył przed jednym i przed kolejnym. Cały czas ruszał się to do tyłu to na boki, swobodnie unikając kopnięć siostry. Wyszczerzył się do niej lekko, znów uciekając przed ciosem. Uniknął go o kilka milimetrów ale zawsze i znów i jeszcze raz. Niemal tańczył tuż przed nią, śmiejąc się przy tym lekko.
    - Tylko tyle? Oj siorka... siorka - pokręcił głową z niedowierzaniem i rzucił w nią drewnianym sztyletem, rzecz jasna nie chcąc zrobić jej krzywdy. Po prostu szukał otwarcia.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  3. - Zgoda - odparł spokojnie. - Tylko ja już mówiłem o sytuacji, w której noga się zrosła, ale jest słabsza... widzisz ja po prostu na własnej skórze doświadczyłem tego, że jeśli się nie doleczysz do końca... nie ważne czy poparzenie czy złamana noga to w którejś chwili odbije to się na tobie czkawką - odparł spokojnie, nie zamierzając się z nią kłócić ani nawet przekonywać do swych racji dłużej. - Po prostu, uważaj na siebie - dorzucił jeszcze, teraz siadając wygodniej pod drzewem. Oparł się o nie i przymknął na chwilę oczy, jakoś niespecjalnie świadom tego, że Onyx myślała o tym, że ten może ją zaatakować.
    - Wydajesz się nie być przekonana co do pomocy Gava - zagadnął. - Skąd ta twoja niechęć? - zainteresował się. - Co właściwie wiesz o jego zdolnościach? - uniósł powiekę by spojrzeć na nią z ukosa. - Akurat w kwestii duchów jest całkiem obeznany - wzruszył ramionami i pomasował sobie skronie. - Zdecydowanie bardziej niż większość z nas... - skrzywił się przy tym lekko, już nawet nie komentując jej słów co do obłapywania jej przez mężczyzn. Skoro nie lubiła dotyku, on nie widział potrzeby w tym by specjalnie ją dotykać.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  4. Tony wysłuchał jej i przytaknął tylko. Nie widział sensu w dalszym rozwodzeniu się nad tematem. Lektura księgi pochłonęła go zaraz do tego stopnia, że tylko od czasu do czasu się od niej odrywał, żeby dopytać raz po raz co do niektórych kwestii Onyx. Ciekawie się zapowiadała historia Mathyr.
    - Jaka jest szansa, że wypożyczą mi księgę do domu? - zapytał jej nagle, bo przecież choć chciałby tu spędzić więcej dni to musiałby najpierw uprzedzić przed tym resztę. Przecież zaraz zaczęliby się martwić. - Wiesz nie opanowałem jeszcze szybkiego czytania... na tyle szybkiego żeby wszystko zapamiętać w godzinę czy dwie... no i chciałbym zrobić sobie notatki... krótkie streszczenia najważniejszych kwestii, a do tego też potrzeba czasu - odchrząknął. - Dobra... wiem, zanudzam cię - westchnął wracając do lektury trochę rozgoryczony faktem, że nie wie nic na temat działania tego świata i nawet taka prowizoryczna czynność jak wypożyczenie książki jawi się jak coś trudnego i nieznanego dla niego.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  5. Posmutniał wyraźnie na wiadomość o tym, że nie będzie w stanie ich wypożyczyć. Co za niefart. Wstał z miejsca i zerknął do wejścia, po czym na Onyx i pochylił się do niej.
    - A ukraść? - zapytał szeptem, niemal bezgłośnie. - Jedną? - dodał uśmiechając się niewinnie i kładąc tą z mitami w powietrzu, a potem powoli lewitując ją wyżej i wyżej. Przecież ta niewinna sztuczka mogła się spokojnie udać, ale... złapał książkę za chwilę, po czym przykucnął obok niej. - No ale żeby to się udało to musimy uwagę bibliotekarzy odwrócić. Wylewituję ją za okno i położę na parapecie albo coś w tym stylu... i stamtąd ją potem odbiorę - wyjaśnił jej plan na bardzo szybko. - Ale oddam ją, obiecuję. Jak tylko przeczytam... ją i może jeszcze tą... - dodał dorzucając do tej jednej kradzionej sztuki jeszcze jedną. - A dla ciebie ta... - dodał pokazując na tę o truciznach. - Co powiesz?

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  6. No nareszcie zaczęła się starać trochę bardziej. Acair nie dał się jej aż tak podejść. Był przygotowany, więc zdołał przykucnąć i jednocześnie gwałtownie wysunąć nogę w celu podcięcia przeciwniczki. Ostrze drewnianego sztyletu musnęło go tylko, więc zaraz po tej próbie podcięcia jej, przewrócił się na bok i wprowadził swe ciało w rotację, pragnąc tylko w jakiś sposób uniknąć jej ataku. Nie przewidział tylko tego, że właśnie znajdowali się na wzgórzu i zamiast grzecznie przeturlać się kawałek, zaczął nabierać prędkości. Krzyknął zaskoczony i odruchowo schronił swą głowę w ramionach, prosząc tylko przeklęte wzgórze o wyrozumiałość i szybkie zatrzymanie się. Rozciapirzył się w pewnej chwili jak żaba, wyhamowując i szybko wstając na równe nogi, dysząc przy tym ciężko.
    - To się nazywa szybki odwrót w moim stylu! - krzyknął do Onyx. - Ach tak... ale ze zdobyczą - dorzucił, machając do niej wyciągniętą z jej kieszeni maseczką i szczerząc się radośnie.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  7. Ryu spojrzał na nią ze śmiechem rodzącym mu się w piersi i po prostu wybuchnął nim po krótkiej chwili walki ze sobą.
    - Przypominasz mi mnie i Akane... - rzucił ocierając łezkę wesołości z kącika oka. - Tylko kilka lat wstecz, mniej dojrzałych - dodał zaraz i przeciągnął się mocno, dalej nie wierząc w to co przed chwilą usłyszał. Aż w duchu obiecał sobie, że przeprosi za swoją głupią, upartą naturę Tonego.
    - Nie będę się z tobą kłócił, bo wiem że i tak nie dotrze - zauważył dalej z tymi wesołymi nutami w głosie. - I aktualnie szczerze podziwiam mojego przyjaciela za to, że z nami aż tyle wówczas wytrzymał - dodał spokojnie, już nie ruszając tematu rzucania się w wir walki i nie dbania o swoją własną osobę. Onyx musiała do tego dojrzeć sama, a on już nie zamierzał się w to bardziej wtrącać niż ustawa przysługiwała.
    - Aha... jeśli faktycznie kiedyś uratuję ci życie to otrzymasz ode mnie pstryczka w nos i komentarz "a nie mówiłem" - zapewnił ją tylko, żeby miała pewność co do tego. Wysłuchał jej spokojnie co do opinii o Gavie i oparł się wygodniej o drzewo, spoglądając gdzieś w dal z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
    - Macie kryształowy las z dziwnymi stworzeniami chodzącymi po nim, macie czarownice w Fjelldod, które bawią się magią, potraficie wskrzesić za pomocą Fjelldowskiej magii... a trudno uwierzyć ci w duchy? - zerknął na nią z zaciekawieniem. - Wydaje mi się, że poznałaś Gava od strony wrednego dzieciaka - uśmiechnął się do niej lekko. - Jeśli chodzi o jego moce, można na nim polegać. Zresztą nie jest na tyle głupi, żeby robić to wszystko sam - mruknął spokojnie. - Będzie miał pomoc - dodał po krótkiej chwili. - Jakoś taka wyraźnie cięta jesteś na Gava... czym ci zalazł za skórę? - zainteresował się.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  8. - Nie omieszkam tego zrobić - zapewnił ją z delikatnym uśmiechem, kompletnie nie przejmując się jej śmiechem. Dobrze wiedział o czym myślała. Twierdziła, że jest od nich dojrzalsza i nie dowierzała w jakąkolwiek możliwość ratowania. Nie było sensu prowadzić dalszą polemikę, ani w ogóle próbować przemawiać jej czegokolwiek, bo ewidentnie stali w dwóch różnych punktów życia. Ona wciąż myślała, że musi wszystko robić sama, on zdołał się nauczyć, że prośba o pomoc to żadna hańba. Wyciągnął się i roześmiał lekko.
    - Jestem jedną z ostatnich osób, która chciałaby go bronić ze wszystkich sił - odparł szczerze i pokręcił lekko głową. - Mi też zalazł za skórę, ale... - wzruszył ramionami. - Każdy zasługuje na drugą szansę - dodał, spoglądając w górę. - A co do duchów i innej magii... rozumiem - zgodził się z nią po prostu. Miała prawo mieć swoje poglądy i miała święte prawo być zamkniętą na nowości. Co prawda, w jego opinii, było to zwyczajną głupotą, ale on miał za sobą historię wpadania ze świata do świata jako dziecko, gdzie nowości wręcz piętrzyły się... chcąc nie chcąc musiał nauczyć się tej otwartości na nie.
    - Nie ma za co - uśmiechnął się do niej szeroko. - Oszczędzaj się chociaż trochę! - krzyknął tylko za nią, odprowadzając dziewczynę wzrokiem i zbierając resztę opatrunków, aby zanieść je z powrotem do Febe. Interesujący przypadek z tej Onyx.

    Ryu

    OdpowiedzUsuń
  9. Tony zrobił przepraszającą minę.
    - Poszło w niepamięć, kiedy powiedziałaś mi, że nie ma szans, żebym mógł wypożyczyć parę książek - zauważył cicho. Naprawdę nie chciał aż tak szaleć. Pragnął być porządnym obywatelem, ale... przecież nie mógł zostawić tak tych książek, kiedy jeszcze ich nie przeczytał. Następnym razem po prostu się przygotuje. Przyniesie sobie przekąski i inne rzeczy, choćby węgiel i pergamin, którym będzie mógł skopiować co bardziej interesujące go fragmenty. A teraz musiał tkać z tego co miał.
    - Roger that! - zasalutował jej i uśmiechnął się do niej szeroko, układając obie interesujące go pozycje jedna na drugiej i powoli wznosząc je do góry. - No moglibyśmy wiesz... zrobić zamieszania z książkami - szepnął. - No popchnąć regał i odwrócić ich uwagę przy tym? - zaproponował, bo w ten sposób uwaga zostanie zwrócona na spadające książki a nie ich obojga. - Albo... jestem otwarty na propozycje - dodał zaraz.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  10. Gave skrzywił się lekko na tę jej radę i wypuścił ze świstem powietrzem.
    - Rozumiem, że masz na mój temat niskie mniemanie - zauważył starając się być wyraźnie spokojnym, ale miał niezwykłe wrażenie że ton jej wypowiedzi zwyczajnie chce go podburzyć. - Ale ja sporo trenuję i nigdy nie powiedziałem, że nie chcę tego robić - westchnął ciężko. - Serio, nie jest łatwo trenować od zero z ciałem już prawie dorosłego człowieka - przyznał szczerze, a potem się zamknął słuchając jej odpowiedzi. Przez chwilę żałował, że cokolwiek jej opowiedział, ale po chwili zmienił zdanie.
    - Dzięki - spuścił wzrok, jakoś tak czując się teraz wyjątkowo dziwnie. To akurat była najmilsza rzecz jaką ktokolwiek mu powiedział do tej pory. Okay, reszta też o tym zapewniała, ale im nie potrafił uwierzyć. Ciągle miał wrażenie, że jest odbierany jako Gavin, albo przynajmniej znajomości ma dzięki niemu. Onyx była inna. Poznał ją już jako on sam i niezwykle się cieszył, że tak się stało.
    - Już mam przeskok - odparł ze śmiechem. - Dziwnie jest robić to co się chce, ale z drugiej strony czasem mam wrażenie, że kompletnie do nich nie pasuję wiesz? Do Argaru to znaczy - wzruszył ramionami. Być może chodziło o fakt, że nie miał jeszcze tak dużo więzi wśród swoich pobratymców, a byś może o fakt że zwyczajnie wolał zwiedzać, poznawać i zdobywać od razu kontakty w tym świecie. Nie był pewien, ale nie interesowała go ta wiedza.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  11. - Jak to co? - spojrzał na nią i rozłożył ramiona. - Wyciągnę odpowiednią buteleczkę z kieszeni i pozwolę przeciwnikowi się zbliżyć - uśmiechnął się do niej szeroko. - Ale z tobą wolałbym tego nie robić - dodał wesoło i założył sobie jej maskę na twarz. - Smutno mi by tu było bez ciebie i chyba bym się już nie pozbierał - wymamrotał, opadając na ziemię plackiem i spoglądając w niebo, czekając aż Onyx do niego dotrze. - Przecież jesteś moją siorką...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  12. Zauważył jej zmianę zachowania, ale kompletnie tego nie zrozumiał. Nie zrobił nic co mogłoby ją rozwścieczyć. Onyx była niezwykle trudna w obyciu. Miała zbyt wiele ścian wzniesionych wokół siebie, a on powoli zaczynał mieć dość prób przedarcia się przez każdy z nich. Dlatego nie zareagował na jej zmianę zachowania. Sięgnął sobie po kawałek mięsa i wsunął go do buzi, przeżuwając powoli. Wzruszył ramionami na jej kolejne pytanie.
    - Nie wiem - odparł szczerze. - Nie wiem czy pasuję do tego świata. To dopiero się okaże - przyznał spokojnie, spoglądając przed siebie i nie patrząc na nic szczególnego, tylko pogrążając się w myślach.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  13. - Nie, nie... trucizna jest w ostateczności - zaznaczył krótko, nie chcąc się z nią kłócić. Nie był z tych, którym zabijanie przychodziło z lekkością. Sama myśl o tym, że miałby komuś zrobić krzywdę przyprawiała go o nieprzyjemne dreszcze. Robiło mu się słabo a wspomnienia wracały. Wolał unikać takiej ostateczności.
    - Nie, dziękuję - ponowił, dotykając maski, którą dalej miał na twarzy. - To moje trofeum. Wykiwałem cię po raz pierwszy - spojrzał na nią radośnie. - Zawiśnie nad moim łóżkiem i będę do niej gadał, jak ciebie nie będzie obok - dodał całkiem poważnie, bo ten pomysł niezmiernie mu się spodobał.
    - Nie podoba mi się to co mówisz - odparł cicho. - Znów to robisz... twierdzisz, że ty mnie znajdziesz. A może to ja znajdę ciebie? - spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Wiem, że z nas dwojga to ty jesteś bardziej zaradna, ale wydajesz się mnie po prostu nie doceniać - naburmuszył się mocno. - A ja się już nie dam! Ćwiczę nad swoją samooceną. Nie dam się tak łatwo zamknąć już - zapewnił ją szybko.

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  14. Zastanowił się nad tym jej stwierdzeniem i zmarszczył lekko brwi.
    - Hm nie nazwałbym tego "chceniem" od początku - odparł zgodnie z prawdy. - Po prostu założyłem, że tu biblioteka działa tak jak działała u nas. Że każdy może założyć sobie kartę i tak po prostu coś wypożyczyć - odparł zgodnie z prawdą. - Nie przeszło mi przez myśl, że może być inaczej - wyjaśnił jej. - A skoro uświadomiłaś mnie, że jest inaczej... i nie przygotowałaś mnie na to wcześniej - odchrząknął. - Wziąłbym chociaż pergamin i węgiel, co by najciekawsze fragmenty przepisać - westchnął przeciągle. - Więc w gruncie rzeczy mój impulsywny pomysł z kradzieżą jest zarówno z twojej winy jak i mojej - puścił do niej oczko, zanim nie wcielił w życie planu dziewczyny. Poszedł do odpowiedniego okna, koncentrując się jednak dalej na książkach, które wyprowadzał. Po kilku chwilach namysłu... gdy Onyx już wcielała swój plan w życie, postanowił być bardziej zachłanny i do dwóch tytułów dorzucił jeszcze trzy inne plus tę, którą czytała dziewczyna. Sześć książek razem. Brzmiało całkiem nieźle. Uśmiechnął się słysząc zawodzenie swojej siostry i westchnął ciężko.
    - Bardzo przepraszam - skłonił się strażnikowi, biorąc Onyx pod łokieć. - Moja siostra przez to wszystko nie ma wszystkiego po kolei w główce - oznajmił przepraszająco. - Oj przecież cię prosiłem, żebyś czekała tam gdzie byłaś - strofował dziewczynę. - Jesteś niemożliwa - westchnął ciężko, powoli wyprowadzając ją z biblioteki. - I jeszcze tak przeszkadzać innym czytającym... no kto cię tak wychował? - dorzucił jeszcze dla większej zabawy u samego siebie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  15. Tony spojrzał po niej i wzruszył ramionami.
    - Bo biblioteka nazywała się tak samo jak u nas. Na dodatek jest pełna książek, jak u nas... więc założyłem że zasada jej działania wygląda tak samo lub podobnie - odparł zgodnie z prawdą. - A nigdy nie twierdziłem, że nie jestem zepsuty - puścił do niej oczko. - Poza tym tak mi marudziłaś, że robię nie po twojemu... a tu nawet mi nie podałaś tych istotnych informacji. Kiepski z ciebie przewodnik - poczochrał ją jeszcze po włosach, zanim zaczęli swoją szopkę. Pozwolił się jej wygadać i grał wedle życzenia, czasem dorzucając trochę kąśliwości, po czym już poza budynkiem będąc uniósł wysoko brew.
    - Mówiłaś, że nie chcesz się rzucać w oczy - zauważył spokojnie. - Ale kusi mnie ten twój tradycyjny sposób - dodał z uśmiechem. - Pokaż na co cię stać.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  16. Acair pokręcił uparcie głową.
    - Trucizna to ostateczność - powtórzył z uporem maniaka. - Wolę zdać się na moje umiejętności szybkiej ucieczki niż krzywdzenie kogokolwiek - przyznał szczerze, chociaż już i tak nie wykluczał, że w ostateczności tę krzywdę mógł im zrobić. Nawet jeśli byłaby tylko na chwilę.
    - A ja ci mówię, że wcale nie zawsze pracuję w tym samym miejscu - przypomniał spokojnie. - Mogę zmienić placówkę kilkadziesiąt razy i wcale nie będzie ci tak łatwo - zauważył. - Może nawet podobnie będziesz miała co do mnie i szukania ciebie - wzruszył ramionami, bo ewidentnie do Onyx nie docierało, że on też chciał mieć trochę udziału w ich relacji. Nie był tylko jej misiem do tulenia. Był żywą i rozumną istotą, która miała swoje pragnienia, troski i myśli...a jednym ze zmartwień była sama Onyx. Zależało mu na niej i nie chciał by działa jej się jakakolwiek krzywda.
    - Tylko właśnie to dla mnie nie ma znaczenia - bąknął chłopak. - Owszem nie przepadam za zabijaniem. Owszem wolę pokojowe rozwiązania i owszem... nie przepadam za twoją robotą - zgodził się z nią. - Ale to nie ma nic do rzeczy - bąknął czerwieniejąc na twarzy z zażenowania. - Mi na tobie zależy... i jeśli chcę cię odszukać to i po trupach cię odszukam i nie będzie mnie to brzydziło - wymamrotał. - Ja mam po prostu wrażenie, że chcesz mnie na siłę chronić... - dodał jeszcze cicho. - I okay, ja wiem że jestem dupa w korach, beznadzieja wielka i w ogóle... ale sama mi mówiłaś, że mam tak nie myśleć i wcale tak nie jest. A teraz co? Chcesz mnie chronić jak jakieś dziecko... naprawdę upewniając mnie w tym, że faktycznie jestem beznadziejny...

    Acair

    OdpowiedzUsuń
  17. Wzruszył ramionami nie mając większych argumentów na to pytanie, po czym wskazał ją samą palcem. Ona pasowała. Zdecydowanie tu pasowała. A przynajmniej bardzo dobrze tuszowała swe niedopasowanie.
    - Nie byłbym tego taki pewien - odparł krótko, po czym przeciągnął się i pokręcił z rozbawieniem głową. - Nie, nie... ja tam tak nie potrafię oddziaływać - przyznał szczerze. - Co najwyżej mógłbym ci pokazać zaświaty... ale to wymaga ode mnie niezwykłych pokładów sił i nie mam na to specjalnej ochoty, nie w tej chwili - wzruszył ramionami. - Dzięki - dodał jeszcze w podzięce za komplement jaki otrzymał. Pokiwał lekko głową na wiadomość o liszkach i zerknął jeszcze na nie przelotnie. W gruncie rzeczy nie były specjalnie złe. Ot inny rodzaj koniowatych. Może jeszcze wyjdzie na ludzi.
    - Okay, rano - zgodził się z nią. - Biorę pierwszą wartę - dodał zaraz już rzeczowym tonem, nie znoszącym sprzeciwu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  18. - Dobrze - zgodził się bez zbędnych słów. Nie zamierzał się z nią kłócić w tym temacie. Mogła mieć te swoje wyobrażenia dotyczące zaświatów ale i innych spraw, a on nie zamierzał się w to wtrącać. Poza tym miał wrażenie, że Onyx zbyt mocno wzięła do siebie jego słowa. Nie zaczaiła żartu o tancerce i teraz myślała, że faktycznie będzie musiała grać tam pod czyjeś dyktando. Postanowił nie wchodzić w większe szczegóły, bo jeszcze tylko zakręciłby jej tę sprawę. Skrzywił się jednak na radę dotyczącą ogniska.
    - Aż tak zielony w te sprawy nie jestem - westchnął tylko i zabrał się za gaszenie ogniska, zanim nie wrócił pod drzewo, obserwując okolicę. Liczył na spokojną wartę i szczęśliwie nic szczególnego się nie stało. Stracił tylko poczucie czasu i zanim się obejrzał już świtało.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  19. Sam był na siebie zły za brak snu, ale co zrobić? Czasem po prostu tracisz poczucie czasu, gdy pogrążasz się w swoich myślach. Nie protestował na jej polecenie. Przymknął oczy, opierając się wygodniej o drzewo i odpłynął w krótką drzemkę. Nawet kilka minut mogło być zbawienne. Oczy otworzył dopiero, gdy do jego nozdrzy dobiegł zapach śniadania. O rany... nigdy by nie przypuszczał, że głód przezwycięży zbawienny sen, a tu proszę. Całkiem niezła niespodzianka. Ziewnął przeciągle i przetarł zmęczone oczy.
    - Dzięki - rzucił tylko, nakładając sobie trochę śniadania i rozpoczynając dość szybkie jedzenie. Chcieli przecież szybko wyruszyć. - Daleko mamy do naszego Gąbki? - zapytał jej, bo przecież Onyx miała kompas w czterech literach i mapę w głowie. Zazdrościł jej tego i jednocześnie imponowała mu ta jej znajomość terenu i odległości.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  20. - Te ręcznie pisane były dużo warte - zgodził się z nią, przyznając się do swojego nie myślenia. Kompletnie wyleciało mu z głowy, że tutaj przecież nie znają jeszcze druku i każda z tych ksiąg była odręcznie pisana. - Reszta była drukowana... wiesz właśnie poprzez naszą technologię. Byliśmy w stanie tworzyć tysiące takich samych ksiąg - wyjaśnił krótko, po czym wzruszył ramionami gdy najechała na jego magię i brak wspomnianej adrenaliny.
    - Adrenalinkę mogę sobie załatwić w inny sposób niż narażaniem swojego własnego życia - zauważył spokojnie, obserwując te jej wyczyny. Jasne była niesamowicie zwinna i sprawna. Do tego całkiem gibka. Musiał przyznać, że dobrze sobie radziła, ale gdy wylądowała obok niego spojrzał jej prosto w oczy.
    - Powinnaś popracować nad odmierzaniem odległości - skomentował. - Miałaś szczęście że udało ci się doskoczyć, ale gdybyś była odrobinę niżej - wskazał odpowiedni punkt. - Mogłabyś wykorzystać mniej energii do skoku, a na dodatek na dłuższą metę odciążyłabyś swoje stawy. A jeśli nie chcesz myśleć o starości to mogłabyś mieć więcej energii do dalszej ucieczki i tak dalej... wiesz to tylko taka tam uwaga - dodał jeszcze, ruszając wraz z nią ulicą. - Nie mniej, nieźle ci poszło - zgodził się z nią swobodnie.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  21. Skinął głową przyjmując do wiadomości, że czekają go jeszcze dwa dni "męki" na liszkach. Bezwiednie popatrzył po zwierzakach, ale nie skomentował tego. Zaśmiał się tylko cicho, gdy wspomniała o tym, że wytrzyma. Prychnął pod nosem. Jasne, że wytrzyma. Nie z takiej gliny był ulepiony, żeby nie wytrzymywać.
    - Jasne... a co z tymi plotkami o bankiecie przy Księżycowym stawie? - wstał z miejsca i rozciągnął się, a potem zaczął pakować ich dobytek. - Jeśli jest w nim ziarnko prawdy, to może tam moglibyśmy go wyhaczyć - zaproponował, ale nie przystawał przy tym pomyśle zbyt długo. Nie był pewien czy ten bankiet w ogóle będzie miał miejsce. Ot słyszał taką pogłoskę.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  22. - A kto powiedział, że niczego nie ryzykujesz? - zapytał jej swobodnie. - Po prostu nie ryzykujesz tym co najważniejsze - wzruszył ramionami, ale w gruncie rzeczy rozumiał jej podejście. Robiła to wszystko żeby przeżyć, więc zdołała wkręcić się w tą całą ryzykancką grę.
    - Jasne, że tak - zgodził się z nią zaraz, marszcząc lekko brwi. Czyżby nadepnął jej na odcisk swoim komentarzem? Uniósł lekko brew, przyglądając się jej. - To była tylko rada. Czysto wykalkulowana... dobry jestem w te klocki. To jest w obliczenia i te sprawy - skomentował. - Sam... bez wspomagania bym tego nie powtórzył - dodał jeszcze, wzruszając ramionami. Nie był dobry w te klocki. Skoki, czy inny wysiłek fizyczny nie był po prostu w centrum jego zainteresowań. I nie musiał być. Umiał tyle ile potrzebował i to mu wystarczyło. Nonszalancko zarzucił sobie torbę na ramię i ruszył za nią.
    - Hej Onyx... - rzucił nagle. - Pokaż mi tu coś interesującego - poprosił ją. - No chociaż jedną małą rzecz - dodał zaraz, bo przecież potem wystarczy ją odprowadzić a samemu zostać na trochę dłużej. Jasne, nie był Polszaninem, ale przecież świetnie się wpisywał w ich ramy.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  23. - To była tylko luźna propozycja - mruknął, dopakowując swoje rzeczy. - Jasne, że to nie wszystko - spojrzał na nią spode łba. - Wiesz, czasem mam wrażenie że traktujesz mnie jak kretyna - wywrócił oczyma. - Może nie wyglądam, ale potrafię myśleć - zapewnił ją, wstając i idąc do przeklętych potworów, mających znów dać w kość jego udom. Liczył na to, że tym razem nie będzie aż tak źle.
    - Hm... moglibyśmy - spojrzał na nią. - Korzystając z łatwej opcji - dodał jeszcze, bo przecież mógłby zachachmęcić i sprawić, że nie zostaliby zauważeni. Poprzez odwrócenie uwagi i wykorzystanie odpowiednich umiejętności. - Ale gdzie w tym zabawa - uśmiechnął się do niej znacząco. - O właśnie... przecież to o zabawę chodzi - dorzucił zaraz, przeciągając się lekko, kiedy już zamontował wszystko na koniowatych (zapomniałem nazwy... xD liszki?).
    - Coś tam tropić umiem - dorzucił jeszcze. - Ale mistrzem w tym nie jestem, raczej wysługiwałem się wcześniej... no wiesz... - odchrząknął, bo Onyx nie lubiła o tym rozmawiać. - ...ale staram się to ograniczać, ostatnio - dodał, bo faktycznie tak było. Starał się korzystać z duchów w minimalnym tego słowa znaczeniu. Co nie znaczyło, że w ogóle tego nie robił. - Coś tam podłapałem ostatnio a propo tropienia śladów... zwracania uwagę na teren i każdą złamaną gałązkę czy obtartą korę drzew - wzruszył lekko ramionami, po czym spojrzał na Onyx z błyskiem w oku. - Szybko się uczę i chętnie podglądam lepszych od siebie w tych klockach, więc... postaram się ci nie zawadzać.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  24. - Czymś nieważnym - powtórzył po niej i pokręcił lekko głową. - Smutna sprawa, że tylko życie jest dla ciebie czymś ważnym - skomentował zanim ugryzł się w język, ale zaraz zreflektował się. No przecież zawsze mówił to co myślał. Nie powinien się teraz powstrzymywać. - Tak przynajmniej przedstawiasz sprawę - dodał spokojnie, chowając książki w swojej torbie i idąc z nią posłusznie. - Ale mylisz się co do kalkulacji - odparł zaraz gorliwie. - Zgadzam się z tobą co do mięśni i szybkich decyzji i wyćwiczonego ciała oraz gibkości. Tak, wiele czynników się na to składa. W tym kalkulacje - rzucił krótko. - Zresztą to była tylko rada, Onyx - skomentował jeszcze. - Może następnym razem weźmiesz ją pod uwagę i po prostu ułatwisz twoim mięśniom i całej reszcie czynników życie - dmuchnął sobie w grzywkę. - Jak nie, to nie. Ja tam się upierać nie będę - mruknął. - Ale nie wmawiaj mi, że kalkulacje zupełnie nie mają sensu - dorzucił. - Ja szybko kalkuluję - dodał krótko. - Nie zauważam tego nawet, więc możemy stwierdzić, że używam swojego szybkiego myślenia, kiedy wykonuję to i owo - wywrócił oczyma, kiedy wspomniała o jego powietrzu. Tak, używał go, ale nie zawsze. Nie zamierzał jednak o tym tutaj wspominać. - No teraz to pojechałaś - zaśmiał się cicho. - W żadnym momencie naszej rozmowy nie twierdziłem, że jesteś ode mnie głupsza - mruknął tylko. - Za bardzo analizujesz słowa i za bardzo wszystko bierzesz do siebie - wysunął taki wniosek, po czym zmarszczył lekko brwi, obserwując zgromadzonych ludzi nad jeziorkiem.
    - To targ, tak? - zapytał jej ruszając w tym kierunku automatycznie. - Tylko zerknę - skomentował. - Nie musisz za mną iść. Nie odpowiadasz za mnie, Onyx. Nie jesteś moją niańką - poinformował ją jeszcze. - Ale jak chcesz mi towarzyszyć i sprawdzić czy poziom adrenaliny ci wzroście... to zapraszam - puścił do niej oczko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  25. Tony westchnął ciężko, patrząc na nią z wyraźnym niedowierzaniem.
    - Nie, Onyx. Ja nie muszę stawiać się na twoim miejscu - odparł krótko. - Nie muszę, bo od razu widzę co się dzieje. Odbierasz moje słowa jak atak na siebie, a ja cię absolutnie nie atakuję - zauważył. - Mówisz, że podkopuję twoje kompetencje... a wcale tego nie robię - dodał łagodnie. - Widzę jaka jesteś silna, widzę jak sobie dobrze radzisz. Podziwiam twoje fizyczne możliwości - poinformował ją po prostu. - A ty odbierasz to, że chcę ci coś doradzić jak atak na swoją osobę - mruknął jeszcze. - Ja chętnie posłucham o tym co mogę zrobić lepiej jeśli będziesz miała ku temu okazję. Nie jestem mistrzem w żadnej dziedzinie. Wiele mi brakuje i dalej się uczę. Człowiek uczy się całe życie. Może z tobą jest inaczej, ale szczerze w to wątpię. Nie wykluczam też, że z bliska ta półka wyglądała inaczej. Ja ci powiedziałem co widziałem z oddali - wzruszył ramionami. - A ty odebrałaś to jako atak na siebie. Dlaczego? - spojrzał jej prosto w oczy. - Jesteś szkolona od dziecka, a dalej nie wierzysz w swoje umiejętności? - rzucił krótkie pytanie. - Bo na to wygląda, skoro uważasz takie słowa za umniejszanie im - wzruszył ramionami, po czym roześmiał się serdecznie. - Oj nie... z kobietami bardzo trudno się rozmawia, bo właśnie za bardzo biorą wszystko do siebie - żachnął się.
    Targ wyglądał tu naprawdę imponująco. Zatrzymał się przy stoisku z przyborami do pisania na trochę dłużej, a potem przeszedł do ręcznie robionych sztyletów. Przyglądał się im się z zainteresowaniem nawet biorąc kilka z nich w dłonie. Przydałby mu się jakiś porządny, ale żaden z tych tutaj jakoś dobrze nie leżał w dłoni. No i wyważenie mu nie odpowiadało. Uznał je za szajs, a potem dojrzał ciepłe bułeczki wypełnione jakimś nadzieniem. Od razu kupił dwie, jedną wręczając Onyx.
    - Na później - stwierdził tylko, kręcąc się od straganu do straganu jak zafascynowane dziecko.

    Tony

    OdpowiedzUsuń
  26. - I kto to mówi? - Gave uniósł brew patrząc na nią z wyraźnym niedowierzaniem. - Sama odbierasz moje słowa dokładnie w ten sam sposób - dorzucił. Nie skomentował już tego, że się uczy. Owszem uczył się, ale ona też jeszcze wiele musiała się nauczyć. - Może jakbyś troszkę inaczej ujęła to w słowa to nie uznałbym tego za atak - zaproponował łagodnie, poprawiając się na liszkach aby usiąść trochę wygodniej. Nie było to łatwe, ale udało się.
    - No właśnie... wszystko zależy od tego co tam znajdziemy - zgodził się z nią. - W razie czego przejdziemy do planu C. Szybkie mordowanie pod osłoną - rzucił gładko. - A jeśli okaże się, że możemy się pobawić to zabawimy się - dorzucił lekko, po czym spojrzał na swoją dłoń i roześmiał serdecznie. - Ach, wypadek przy pracy - machnął lekko ręką. - Aż tak dobrze mi nie idzie - dorzucił jeszcze. - Może i nie łapię broni tak często, za to korzystam z wycinania run na dłoni do pewnych rzeczy - wzruszył ramionami. - Bandaż zawsze ze mną zostanie - zapewnił ją tylko.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  27. - Cóż to jest nas dwoje - zauważył spokojnie chłopak. - Sam do najlepszych rozmówców nie należę i często brzmię jak nadęty bufon, mimo że nie takie chcę zrobić wrażenie - uśmiechnął się lekko,. Nie skomentował jej słów o taktowaniu go jak brata czy kobiety. Szczerze mówiąc wolałby, żeby tego jednak nie robiła. Niespecjalnie chciał być postrzegany niczym wieczny, w jej przypadku, młodszy brat (a umówmy się - tak by to wyszło), a kobietą po prostu się nie czuł. Zaraz też zerknął na swoje dłonie. - Hm... tak - zgodził się z nią co do rękawiczek. - Chyba, że będę chciał być rozpoznawalny - dodał jeszcze, przeciągając się mocno i wsiadając na swojego wierzchowca. - Bądź tak miły i dzisiaj też tak ładnie współpracuj - poprosił go.
    >.<
    Zsiadł z liszka ciesząc się, że je wreszcie zostawiają. Chwilę rozmasowywał swoje własne poślady nawet nie przejmując się tym jak to musi wyglądać.
    - Tak - pokiwał głową nie wdając się w niepotrzebne dyskusje. - Po stokroć tak... - dorzucił jeszcze, zarzucając na plecy swoją torbę, po czym odetchnął głęboko. - Zapasy i pięć minut przerwy. Dla mnie - poinformował ją. - Potrzebuję regeneracji tyłka...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  28. - U nas kobiety były traktowane na równi z mężczyznami. Przynajmniej w teorii i przynajmniej przez tych inteligentnych osobników - wyjaśnił spokojnie. - Nie znam się na tutejszych zasadach, ale jeśli o czymś mówię to mówię z własnych spostrzeżeń i z własnego doświadczenia - zapewnił ją. - W dyskusję wdaję się chętnie, ale może też mogłabyś spróbować podejść do nas trochę inaczej? - zaproponował. - Znaczy no wiesz, że nie jesteśmy stąd, zanim wsiąkniemy w Mathyr kompletnie to będziemy popełniać błędy - zauważył. - A jak od razu alergicznie reagujesz to tylko się przez to będziemy nakręcać oboje - zauważył. - Bo dla mnie to naturalne, że będę bronił swoich racji. Zwłaszcza, jeśli twoje argumenty mnie nie przekonują - wzruszył ramionami. - I zapewniam cię, że równie zażarcie broniłbym ich, gdybyś była mężczyzną - dodał zaraz. - No wiesz to nie ma znaczenia czy jesteś kobietą czy mężczyzną, jeśli nie podobają mi się twoje argumenty, a ty mnie jeszcze podkręcasz... to będę się żarł - rzucił lekko, następnie już zajmując się oglądaniem straganów. Wgryzł się w swoją bułeczkę, kiedy Onyx podała mu sztylet. Zaskoczony wziął go w dłonie i zważył ostrożnie. Leżał jak ulał. Jakby był dla niego skrojony.
    - Dziękuję - uśmiechnął się do niej przyjaźnie. - Teraz jeszcze przydałaby się lekcja rzucania nim - dodał zaraz z lekkim śmiechem. - Jestem straszna noga w tym temacie... chyba że... no wiesz... - zbliżył się do niej, nachylając do jej ucha. - Chyba, że podkręcę go powietrzem - mruknął cicho. - Ale różnie z tym bywa...

    Tony

    OdpowiedzUsuń

^