I am the champion
You know I’m out for blood
I’m feeling dangerous
I just can’t get enough
I’m rising up my heart is pounding
Ready or not the clock is counting down
Onyx
egzekutorka Szepczącego Bractwa | 19 lat | Tarkatanbreha | wolna i utalentowana wojowniczka
Nigdy nie mogła pojąć tego, dlaczego nimh już od narodzin tak bardzo ją wyniszczył, a później pozostawił bez żadnych większych oznak mutacji. Nie spędziła w Fasach tyle czasu, by mogła w ogóle zbliżyć się do bestii, w które mieszkańcy nieprzyjaznej pustyni zmieniali się u kresu życia, a jednak narodziła się tak bliska wyglądu potwora. Jako niewolnik w Terrze była traktowana jak zwierzę. Wyrzucali ją gdy była zaledwie dzieckiem do niesprawiedliwej walki o życie, z której zawsze jakimś cudem uchodziła zwycięsko. Została adoptowana przez Mankrika. Otrzymała drugie życie, tożsamość. Gdy jej przybrany ojciec uznał, że jest już gotowa, zostawił ją, aby mogła sama wytworzyć swoją osobowość. O ile poznała przyjaciół, zdobyła brata, wytworzyła więzy, których nigdy nie chciałaby przerwać, nawet jeśli nigdy się do tego nie przyzna, tak poczucie porzucenia przez opiekuna doprowadziło ją praktycznie na skraj szaleństwa. Mankrik zabrał ją w podróż, która odmieniła brunetkę. Była kochana przy narodzinach, przez matkę, która została zamordowana przez biologicznego ojca Nyx. Miesiące mijały jej na poznawaniu prawdy o sobie, swoim dziedzictwie rasowym. Tożsamość młodej kobiety w końcu ukształtowała się tak jak ona tego chciała. Mimo bycia wyrzutkiem dla rasy jego ojca, dopuścili ją do rytuału przejścia, oficjalnego wejścia w dorosłość, gdzie zabiła swojego płodziciela i zwyczajami Terrańczyków zjadła jego serce na oczach wszystkich. Nie czuła się czyimkolwiek niewolnikiem, wyzwolona odeszła z nieprzyjaznych ziem, by przeżyć swoje życie tak, jak sama zapragnie. Przyjęła pozycję egzekutorki Bractwa w poszukiwaniu godnych przeciwników, dając sobie przy tym czas na odnalezienie starych przyjaciół. Nie było jej rok, ale dalej ma nadzieję, że wybaczą jej zniknięcie okraszone niewielką ilością wyjaśnień.
Cześć i czołem! wracam do żywych po długiej nieobecności
Wizerunek: Mileena z Mortal Kombat X
Cytat: Neoni x burnboy - Champion
Zapraszam do wątków i powiązań!
Kontakt: pers.quinn@gmail.com
Chłopak zaśmiał się cicho z wiadomości o Acairze i pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Jego nie przegadasz pod tym względem - zgodził się z nią, po czym wyciągnął jedną książkę i pergamin oraz pióro i kałamarz.
- A może jednak? Tak wiesz dla zabawy? - zaproponował luźno. Drgnął, gdy ta dźwignęła się na łóżku i usiadła. Popatrzył na swój ulepszony sztylet, po czym zerknął na nią i schował go za plecami.
- No on... właściwie to chciałem ci go dać... ale jak no wiesz... jesteś profesjonalistką, to uhm to tylko prototyp... powinnaś dostać nieco bardziej ulepszoną wersję - odchrząknął. - Dopracowaną... ale z drugiej strony ktoś musi przetestować, żebym wiedział co dopracowywać - wahał się jeszcze. - Uhm to przyjmiesz ode mnie taki mały prezent? - zapytał jej nieco speszony. Cała jego pewność siebie poszła do kosza na śmieci po tym całym wydarzeniu z gwałtami. Teraz kwestionował niemal każdą swą decyzję. Nawet nie był pewien swych wynalazków. Nie patrzył jej w oczy, ostrożnie podając jej prototyp sztyletu.
Tony
Co prawda nie za bardzo zrozumiał jej wesołość. Nie myślał o ustatkowaniu się w takich kategoriach, ale nie wyjaśnił jej tego. Obserwował ją w rozbawieniu i odetchnął z wyraźną ulgą, gdy zawyrokowała że on też nie jest w jej typie.
OdpowiedzUsuń- Uff, a już myślałem że ci serducho złamałem - błysnął zębami w uśmiechu i ruszył dalej, słuchając o spełnianiu się w roli cioci. - Jasne, sam też nie mam dzieci, partnerki ani nie zamierzam jeszcze sprawdzać się w roli ojca - zgodził się z nią. - Siedzenie w jednym miejscu mnie po prostu nudzi - dorzucił jeszcze prowadząc ją do wspomnianej gospody, w której czasem występował Klaus.
- Jedzenie mają znośne. Najlepsze co jadłem to polędwica z żabodzika w sosie własnym. Dostajesz niesamowicie dużą i soczystą porcję - wyjaśnił jej. - Trunki też podobno mają niezłe, ale ja... raczej nie piję - przyznał się. - Osobista preferencja i ochrona słabej głowy - dorzucił ze śmiechem.
Ry
Demon od razu spojrzał jej w oczy, a ostre spojrzenie przeszyło jej oczy. Mogła wtedy zobaczyć żywioł, lawę, jaka przelewała się przez jego ciało, ogień, który nie zgaśnie...
OdpowiedzUsuńWysłuchał ją do końca, uśmiechając się, przygryzając wargę. Pokiwał pod koniec głową.
— Nie mam zamiaru robić z ciebie kury domowej, zakładać na ciebie jarzmo... Wiem jak to jest żyć z ciężarem, nie mam zamiaru być twym ciężarem. Wolałbym, byś była kobietą, którą pokochałem. — rzekł, wstając z miejsca a jego rogi schowały się, skóra przybrała normalny odcień. — Bądź sobą Nyx. Pracuj, walcz, odkrywaj siebie. Ze mną, lub beze mnie. — szeonął, narzucając na siebie swe palto, ruszając do drzwi wyjściowych. — Idę do lasu. Jeśli chcesz, chodź. Pokażę ci coś.
Pius
Ruszył przed nią, między drzewami, widocznie czegoś nasłuchiwał. Wieczorami nos ożywał, drapieżniki wychodziły na żer, ptactwo kumkało i ćwierkało, chrabąszcze, świerszcze... Symfonia lasu, dzika ciemność spowijała szlak... W pewnym momencie Pius się zatrzymał, w miejscu, gdzie nie było drzew. Rozsiadł się wygodnie na ziemi, by spojrzeć w górę... Gwiazdozbiory... Jakby wszystkie, podane im na tacy...
OdpowiedzUsuń— Uwielbiam to miejsce... Przez chwilę czuję się... W symfonii z naturą. Te gwiazdy są tak daleko... Sprawiają, że czuję się w unii ze wszystkim na tej planecie. W tym wymiarze.. Jakbym był... Częścią czegoś pięknego. Gwiazdy są chłodne, odległe od siebie... A tutaj... Tutaj jest wszystko.
Pius
- Przecież nie będę się z ciebie śmiał - mruknął, zostawiając na szafce nocnej książkę i przybory do pisania. - Jak cię najdzie ochota... to napisz trzy zdania, a potem sobie porozmawiamy o nich - wzruszył tylko ramionami, nie zamierzając jej bardziej zachęcać. Rozumiał, że ktoś może mieć opory przed różnymi sprawami.
OdpowiedzUsuńPatrzył jak obchodzi się z jego wynalazkiem, czekając na opinię z lekkim zniecierpliwieniem, ale zaraz jego uwagę rozproszyła książka.
- Naprawdę? - oczy zaświeciły mi się z radości. - Dziękuję - zaczął ją od razu przeglądać. Mimo, że przebywał w Sivet Lasku przez pół roku to taka pozycja mogła bardzo poszerzyć jego wiedzę na ten temat. - Czym sobie na niego zasłużyłem? - zapytał jej jeszcze, bo przecież miał wrażenie, że Onyx za nim niespecjalnie przepada.
- I jak? - zapytał jej. - Dasz znać co mogę tam poprawić? - zapytał jej jeszcze.
Tony
Wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Świetnie bawię się bez alkoholu - puścił do niej oczko. Jakoś tak nie uważał się za szczególnie poszkodowanego z powodu słabej głowy. Będąc jedynym trzeźwym na "imprezie" można było sporo rzeczy się dowiedzieć. On sam również zamówił dla siebie polędwicę, wziął również wodę do picia i poprosił o dwa pokoje na nocleg. Szczęśliwie były jeszcze dwa ostatnie. Świetnie. Będą mogli spokojnie wypocząć. Podał jej klucze do jednego z nich, gdy tylko usiedli z powrotem przy stoliku.
- Byłaś kiedyś w Fjelldod? - zapytał jej znienacka, bo tak przyszło mu do głowy, żeby w końcu i tam zawędrować. W końcu góry były najkrótszą drogą do Lasu, a on chciał się rozmówić z Gabrielem. Jeszcze nie teraz, na spokojnie, ale w końcu do tego dojdzie. Pragnął poznać jak najwięcej szczegółów co do tego miejsca stojącego pomiędzy Lasem a resztą Mathyr.
Ryu
Nie podzielał jej zdania co do ostatniego piwa. Wydawało się, że jednak ma ochotę na więcej. Pokiwał za to głową na wiadomość o kacyku.
OdpowiedzUsuń- Przyjadę tu z samego rana podenerwować cię na kacyku - rzucił poruszając przy tym sugestywnie brwiami, by westchnąć zaraz gdy rzuciła o "domu" i o tym co ona uważa za swoje miejsce. - Tak, ja to wszystko rozumiem - zgodził się z nią. - Tylko ja... jeszcze nie poznałem całego Mathyr - spojrzał jej prosto w oczy. - Przez Oclarię szedłem, Fjelldod liznąłem tylko na obrzeżach, Siivet Lasku... tam mnie nawet nie było. Fasach też jest dla mnie nieodgadnionym terenem - wymienił. - Jest tyle nieodkrytych miejsc tutaj, że nie chcę się ograniczać do stwierdzenia, że tu w Argarze czy tam w Terrze jest moje miejsce. Nie chcę... a o całym Mathyr też się nie wypowiem bo całego jeszcze nie poznałem - wyjaśnił jej swój punkt widzenia. - Więc na tę chwilę nie mam swojego miejsca, choć faktycznie czuję się coraz bardziej Mathyrczykiem - zgodził się z nią. Znał już jej opinię co do Fasach i wiedział czym się kierowała, a mimo to zaśmiał się cicho.
- Uwierzę jak zobaczę - puścił do niej oczko. - O a może i mnie wyrosną jakieś fajne kły jak tam będę - zaproponował taką opcję. - Albo będę miał podrasowane oczy, które widzą w ciemnościach - dodał jeszcze. - Kusząca opcja.
Gave
— Tu jest mój dom... Taki prawdziwy dom. Sam sobie go zrobiłem. Ludźmi, wiedzą, pracą... Życiem. Miałem wybór po śmierci, gdzie się zmanifestować. Wybrałem Mathyr. Tu jest moje miejsce. Tutaj zawsze będę wracał. — odparł, nadal wpatrzony w gwiazdy. — Mam moc sprawić, że twoje zęby będą schowane za polikami. Jestem w stanie sprawić, że będziesz wyglądała jak człowiek z twarzy... Chciałem ci o tym powiedzieć wcześniej... Ale jeśli to część twojej tożsamości... Nie mam zamiaru działać wbrew twej woli. — dodał, spoglądając jej w oczy, z uśmiechem. — W innych światach są kompletnie inne gwiazdozbiory. Niektóre mają inne mgławice, albo widoczne z innej perspektywy. Mathyr... To taka jedna kulka, jedna z wielu. Ale podoba mi się tutaj... A tobie?
OdpowiedzUsuńPius
No tak, Akane musiała przyznać, że rozumiała Nyx, chłopaki z jej małej paczki mieli często patent na rację i lubili prawić kazania. W połączeniu z częstym brakiem taktu czy dość nieprzyjemnym tonem można było zrozumieć ich na wiele różnych sposobów.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem, poza tym, przyznaję, znajomość z Tobą dodała trochę świeżości w moje relacje. W końcu ktoś kto nie patrzył na mnie przez pryzmat przeszłości - stwierdziła z lekkim uśmiechem. Na wzmiankę o przyjaźni zaśmiała się delikatnie. - Na szczęście nie leżysz na łożu śmierci, więc może w końcu się uda - puściła jej oko. Zaciekawiona wysłuchała jej zdania i zerknęła na nią.
- W ogóle nie lubisz rozmyślać o swoich działaniach, czy o czyichkolwiek? - zainteresowała się. - Sprawiasz wrażenie takiej co to najpierw robi, później się dopiero zastanawia czy właśnie tak powinna i czy to co zrobiła było najlepszym rozwiązaniem - dodała z delikatnie zadziornym uśmiechem na buzi. Sama nie raz tak zrobiła, chociaż starała się jednak nad tym pracować. Na zgodę co do drugiej małej An odebrała od Nyx Raje (nie pamiętam którą dostała xD) i położyła na chwilę do wózka, oczywiście mała od razu zaczęła marudzić, ale An zlekceważyła to by sięgnąć po Malike.
- Hej, zobacz, to ciocia Onyx, jak będziecie starsze to nauczy Was wielu fajnych sztuczek, skopiecie dzięki nim tyłki nawet starszych chłopaków - podała jej małą z cichym śmiechem na ustach.
Akane
Pius leżał od kilku dni w jednym miejscu, przeżywając katatonię... Nie bolały go rano, bolał go fakt, że począł się zrastać, gdy ten jebany rudzielec zniszczył całkowicie jego bok, wszystkie żebra, łokieć... Czuł się zniszczony, złamany... Nawet w piekle było lepiej, niż tutaj, gdzie nawet śmierć go nie chciała w swych objęciach.
OdpowiedzUsuńSłysząc znajomy głos, odwrócił się, po czym zatrząsł, gdy żebra zderzyły się o siebie.
— Eee....Hhh...Feeee....Niks.... — wysapał, poczym zwymiotował krwią, kiwając głową. Miał biało przed oczyma, nerwy i regeneracja powodowały w nim taki ból...
Pius
Pokiwał lekko głową, gdy zamówiła wodę i sam dopił swoją szklankę prosząc o kolejną i wrócił do nieszczęsnej zupy.
OdpowiedzUsuń- Jest okropna, chcesz sprawdzić? – pokazał jej jak się przelewa i skrzywił przy tym lekko. On sam chętnie zjadłby pieczone warzywa i mięso, ale cholera miał zamknięte pole manewru. Z westchnieniem odchylił się na wózku i przymknął oczy.
- Chętnie – odparł na moment zapominając o swym nijakim obiedzie. – Hm nastraszyć? – uniósł lekko brew. – A zrobili coś nie tak? – zapytał jej zaraz, po czym zagryzł wargi. – Poza zmuszaniem dzieci do walki i … ech no zrobili – pokiwał głową, odpowiadając sobie na to pytanie. – Z przyjemnością ich nastraszę razem z tobą – uśmiechnął się do niej.
Jasne rozumiał to, ale i tak trochę jej tego zazdrościł. Tego zwiedzania świata, chociaż sam i tak sporo nadrobił. Roześmiał się lekko i pokiwał głową, żeby jej zasalutować.
- Szkoda, taka szczęka jest przydatna – zacmokał zawiedziony i zaraz pokazał jej język. – Tak czy siak… dobrze, że mogę tam spokojnie się udać i tak od razu nie stanę się Liubhairem…
Gave
— Jha... Mnie... Mikshtuha... — znowu splunął krwią. Może Argardzka regeneracja nie była tak spektakularna, ale cudem był, że się nie wykrwawił po tylu dniach. Czkał jeszcze krwią, całą drogę, gdy już udzielono mu pomocy, gdy już ktoś opatrzył jego rany. Był jak w jakimś mirażu. Spał kilka dni, naprzemiennie z budzeniem się na koszmary. Ogień, którego jeszcze nie widział w życiu...
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie wybudził się, gdy już część boku się zrosła.
— Onyx... Ja... Kocham cię...
Pius
Spojrzał na nią spode łba i wywrócił oczyma.
OdpowiedzUsuń- Już taki jesteś zimny drań i dobrze ci z tym bez dwóch zdań - zaintonował specjalnie dla niej adekwatnie do sytuacji. - I w tym jest rzeczy sedno, że jest ci wszystko jedno... już taki jesteś zimny drań - dokończył, wcinając tę swoją zupę, która w miarę stygnięcia robiła się mniej znośna z każdym kęsem.
- Tylko mi zbyt wielu planów nie rób, bo nie będę wiedział który jest pierwszy a który kolejny... i pogubię się w szczęściu, gdy już dojdę do siebie - zaśmiał się cicho, przytakując co do klanu jej rodziców. Niech się boją, pewnie. Miała rację.
- Co ma ci wyrosnąć? - zainteresował się oglądając te jej ramiona z zainteresowaniem. Nic tam nie było i nie wyglądało na to by miało ewoluować. - Bez przesady, jakiś chętny na pewno się znajdzie - dorzucił po chwili namysłu i zaśmiał się cicho na jej kolejne słowa.
- Jasne, rozumiem. Ty ich nienawidzisz - pokiwał głową. - Ale znam takiego demona, który ich lubi i czasem chodzi im pomagać... inaczej postrzega ten lud. Chcę się sam przekonać - przyznał szczerze.
Gave
Zbadł cały, stracił trochę na wadze, bo organizm wykorzystywał tkankę istniejącą w ciele, by go regenerować...
OdpowiedzUsuń— Żyję... — zaczkał, patrząc na swą ukochaną, po raz pierwszy ze skupionym wzrokiem... — To był... Jakiś feniks... Ognisty skurwysyn... Był... Szybki. Za szybki... Dla mnie. — ponownie zaczkał. — Wlej mi do gardła te czerwone otwary... Ja... Moja ręka... Nie czuję jej... —westchnął, patrząc na swą prawicę. — Przepraszam... Jestem słabeuszem... Przegrałem.
Pius
Skrzywił się, widząc to jak na niego patrzy. Przegrał, zawiódł... Gdyby nieznajomy miał kaprys, nie żyłby. Znowu.
OdpowiedzUsuń— Nie miałem szans. Skurwysyn mnie pokonał pstryknięciem... — wskazał na swój miecz, po czym z westchnięciem wstał z łoża, czując niemały dyskomfort z powodu zrastających się żeber. — Czy ja... Długo spałem? Ten fiut zniszczył mi miecz... I... Godność.
Pius
Wstał na nogi z bólem, by podejść do złamanego miecza. Syczał co chwila, bo wiedział, że się nie zrósł do końca. Gdy przypomniała mu kim był, pokiwał głową, by wrócić do łóżka. Mocnym szarpnięciem nastawił sobie łokieć, przez co kilka łez spłynęło mu po poliku.
OdpowiedzUsuń— Wiem... Jak się zrosnę... Pomożesz mi w treningach?
Pius
Oddał delikatny pocałunek, wzdychając płaczliwie z bólu.
OdpowiedzUsuń— Kurwa... Mogłem chociaż mu się przyjrzeć. — westchnął, a jego oczy rozbłysły złotem. — Sam się poskładam... Zrobiłabyś mi coś do jedzenia? Nie jadłem nic chyba tydzień...
Pius
Dla niego ta porcja była zdecydowanie za duża, więc gdy tylko usiedli, przełożył na talerz Onyx połowę porcji.
OdpowiedzUsuń- Sorry, nie jestem aż tak głodny, a ty wyglądasz na nieźle spragnioną. Oczy aż ci się świecą na widok jedzenia - wyszczerzył się do niej, wsuwając trochę swojej polędwicy. - Hm? Planuję się tam udać - odparł spokojnie. - To moja kolejna podróż. Po prostu zastanawiam się jak się na nią przygotować i zbieram informacje - wyjaśnił jej o co chodzi, właściwie nie wyjaśniając niczego. Nie zdradzając zbyt wiele. Mimo wszystko dalej jej nie ufał aż tak bardzo.
Ryu
Do drzwi domu Piusa ktoś zapukał, w trakcie deszczu... O tej godzinie? Kto to mógł być?
OdpowiedzUsuńNa zewnątrz stał czarnowłosy, z przystojną twarzą, tajemniczym uśmiechem.
— Lord Imperius mnie wezwał... Czy mogę wejść? Jestem w stanie go uleczyć. Wcześniej go wskrzesiłem. Wiem co mu dolega i jak mu pomóc. Jestem Davos Rowe. — rzekł, kłaniając się przed Onyx nisko.
Pius?
Chłopak zaśmiał się cicho i pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Może kiedyś kopnie mnie ten zaszczyt - rzucił wesoło, po czym wysłuchał rad co do Fjelldod i pokiwał głową na znak że rozumie. Przyjął do wiadomości. Zawsze warto było zbierać informacje od bardziej doświadczonych w temacie danej krainy.
- Masz jakieś sprawdzone miejsce, gdzie można tam dobrze zjeść czy się zatrzymać na noc? - zapytał jej jeszcze. Co prawda nie zamierzał specjalnie długo przebywać w samym Fjelldod i być w pełnej gotowości 24 na dobę, ale czasem trzeba było dać organizmowi choć trochę wypocząć.
Ryu
Pius leżał ze złotymi oczyma, a widząc Davosa uśmiechnął się. Ten wyjął z za pazuchy szkatółkę, którą otworzył. Ze szkatułki wylaciały dziwne, białe energie, wprost do ust Piusa. Ten już był nieco mniej poblednięty, oczy rozjaśniły się mocniej, a skóra na ręce sama się zrosła. Co nie zmieniało faktu, że była rozwalona.
OdpowiedzUsuń— Dziękuję, mocium pani. — odparł czarnowłosy, by po prostu aportować się z pomieszczenia, znikając tak szybko, jak się pojawił.
Pius wstał na równe nogi, bez bólu... Ale z poczuciem winy na twarzy. Cokolwiek to było, sprawiło, że czuł się przybity. Od razu objął Onyx, całując ją w czubek czoła.
— Dziękuję za opiekę. Chcę z zjeść z tobą... Mogę? — spytał, nadal wstrząśnięty tym co zrobił, całą sytuacją i... Widział dezaprobatę na jej twarzy.
Pius
Ryzyko zawodowe. Uśmiechnęła się na to stwierdzenie.
OdpowiedzUsuń- Do ciebie akurat bardziej pasuje po prostu uzależnienie od adrenaliny - rzuciła żartobliwie. - Lubisz ryzykować na co dzień, nie tylko przy zleceniach, co? Znam kilku takich, czasem nawet jedną widuję w odbiciu - dodała z zadziornym uśmiechem. - Chociaż nie ukrywam, dla tych małych trzeba było zwolnić - przyznała. Nie przeszkadzało jej podejście dziewczyny, była raptusem, osobiście by tak nie umiała, ale ostatnio coraz mniej jej to przeszkadzało.
- Och, ja uwielbiam analizować, czasem się z tym zapędzę, ale i tak lubię tę część siebie. Podobno wychodzę przez to często na przemądrzało - poruszyła zabawnie brwiami. - Jakoś ostatnio mam to głęboko gdzieś - dodała, uśmiechając się na widok bujanej w ramionach córeczki.
- No z tymi sercami to oby jak najpóźniej, matce na razie starczy własnych rewelacji. Czuję w kościach, że jak już się u nich sezon zacznie to będę miała ręce pełne roboty. Znaleźć dobre miejsce na zakopywanie ciał, wykopać dół, przetransportować ciało, zakopać... kupa roboty - tyknęła małą w nos i dopiero po chwili zerknęła na Raje, gdy ta zaczęła nieco już swoje marudy uspokajać, ją również tyknęła w nos.
- To gdzie Cię teraz niesie, hm? Już masz jakieś zlecenie na oku? - wróciła spojrzeniem do Onyx.
Akane
Czy był z niego dobry wojak? Pragnął myśleć że właśnie tak jest, ale przecież nie wiedział tego na pewno. Na pewno nie był najlepszym. Aż tak nie oszalał, by zdołać się takim nazwać.
OdpowiedzUsuń- Znośny - odparł więc tylko, uznając to za adekwatną odpowiedź. - Nie straszne mi takie rzeczy - dodał, po chwili namysłu, kodując w głowie nazwę miejsca. Miał nawet wyciągnąć mapę i poprosić ją, by mniej więcej naniosła mu tę lokalizację, ale wtedy przerwał im rosły Drakon. Chłopak przesunął wzrokiem od Onyx do chłopaka i oparł się na jednej ręce obserwując go uważnie.
- Dotarło? - zapytał mężczyznę. - Kobieta ładnie prosi, nie radziłbym ci stawać jej na odcisk - puścił do niego oczko. - Nie tylko kły ma ostre - dorzucił z figlarnym uśmiechem.
Ryu
Słuchał jej uważnie i sięgnął po wcześniej położony pergamin by zanotować jej uwagi. Kiwał nieco głową a propo ich. Dźwięk i szybkość. Był pewien, że jak trochę pomyśli to na pewno będzie w stanie to dopracować. Poprosi o pomoc Grimę. Jej pomysły często przychodziły znienacka ale wcale nie były złe. Odłożył resztę pergaminu na szafeczkę zostawiając jej też kałamarz. Tak, gdyby jednak skusiła się z pisaniem.
OdpowiedzUsuń- Myślisz? - spojrzał sceptycznie na sztyletoryk, jak go pieszczotliwie nazywał. - Nie myślałem o nim w kategoriach zysku... bardziej coś co mógłbym dać Gavowi czy Ryu i Akane - przyznał szczerze. - No i Tobie - dodał zaraz, orientując się że jej nie wymienił. - Po prostu byłem pewien, że już cię nigdy więcej nie zobaczę - usprawiedliwił się. - Przepadasz bez wieści a potem nagle się pojawiasz. Ja tam ci już grób kopałem - rzucił luźno, by zaraz przekartkować książkę na wspomnianą stronę i zanurzyć się w lekturze. Oparł się wygodniej o łóżko czytając. Cieszył się, że umiał ten język i mógł zrozumieć tekst.
Tony
Złapał się teatralnie za serducho i odchrząknął.
OdpowiedzUsuń- Przytulasem bym nie pogardził, ty wielki i okrutny płatny morderco - rzucił ze śmiechem na usta. - Och zaśniesz tak? - przyjrzał się jej uważnie. - Sprawdźmy to - klasnął w dłonie i zaczął rozgrzewać gardło jakby faktycznie miał jej zaśpiewać coś nudnego. - To będzie kawałek, który napisałem specjalnie dla ciebie - spojrzał jej prosto w oczy. - Była wredna, mała i czasem nieznośna, lubiła maski, morderstwa i śmieszki. Taka była z niej wredota nie mała. Zniknęła nagle, zostawiając zmarnowane serce. Zniknęła by przeobrazić się w kobietę - zaintonował. - Teraz siedzi tutaj przede mną przy stole, delektując się jedzeniem i opowiadając o swych przygodach. A ja jej zazdroszczę, że aż tyle zrobiła, kiedy ja... zostałem tu w tyle - dokończył bębniąc palcami o stół. - I co? Śpisz już? - zapytał jej, po czym wszedł w refren piosenki. - Oh Onyx, gdzie cię znowu poniesie, o gdzie, gdzie, gdzie... Och Onyx, daj znać bym mógł ci towarzyszyć, daj , daj, daj znać - rzucił refrenem.
- Tarkatan? - powtórzył po niej i wstał z miejsca, by do niej podejść i przyjrzeć się jej ramionom bez żadnych skrupułów. - A kto to? - uniósł na nią wzrok
Gave
Wysłuchał jej pytania i opierdolu. Wiedział, że miała rację... Po prostu nie wiedziała jak bardzo zjebał. Nie powinien się jej przyznawać. Nie powinien jej mówić, że właśnie skonsumował dusze śmiertelników.
OdpowiedzUsuń— Cóż... Muszę najpierw zawładnąć nad swoim ciałem, by zawładnąć nad mocami. Teraz to widzę jasno. Nie wiem, dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem, myślałem że moje talenty wystarczą... Ale tak nie jest. Przepraszam.
Pius
Poczekał aż wróciła, by powoli zacząć mówić. Poczuł ukłucie w sercu, trafiała zbyt dobrze w punkt... Czy bolał go fakt, że przegrał? Oczywiście. Czy nie przegrałby, gdyby nie polegał na swoich mocach?
OdpowiedzUsuń— Rozbiłem grupkę bandytów obok Oclarii. — dodał, strzelając karkiem, począł jeść, na zmianę z opowieściami, gdy tylko przeżuwał do końca. — I rozbiłem ich. Pozabijałem. Ale... Nagle pojawił się feniks, przyleciał z Terry. Powiedział, że szuka czarnowłosej księżniczki. A cóż. Znam taką jedną. Gabrielę Angelerii, siostrę Króla Peruna... Uciekła jakiś czas temu i teraz żyje jako włóczęga. No i jest na nią nagroda. Zapytał mnie, czy wiem... Wiem. Ale uznałem, że nie dam mu jej ścignąć. Nie wiem co mnie pokusiło. Był... Szybki, zwinny, odskakiwał kilka ciosów na raz, zupełnie jakby widział przyszłość. Na koniec połamał mi żebra, wbijając mnie w drzewo... A potem... Nie wiem, pstryknął palcami i nie miałem połowy mojego boku. Wyłamał mi rękę, spluwając mi w trwarz... A potem znalazłaś mnie ty. Nie wiem ile leżałem w katatoni... Chyba kilka dni.
Pius
Westchnął, łapiąc się za twarz.
OdpowiedzUsuń— Czyli zginąłbym nie za tą księżniczkę co trzeba. Noż kurwa... — warknął, wracając do posiłku, po czym spojrzał w oczy swojej kobiety. — A co myślałaś? Że porwałem się na kogoś spoza mojej ligi? Nic z tych rzeczy. Uznałem, że może być najęty przez Króla. Skurwysyn jest hipokrytą. Wiesz skąd wiem? Bo raz najął mnie do brudnej roboty. Zamiast mi zapłacić, wydał na mnie wyrok śmierci. Ale jeśli to o ogniokrwistych... Na Baala, zginąłbym w nie tej sprawie, co myślałem. Muszę wziąć się do treningów.
Pius
Akane była w stanie zrozumieć takie podejście, było w sumie dość popularne, gdy chodziło o rasy zamieszkujące Terre. Tam śmierć w boju była przecież najbardziej honorowa. Przytaknęła dziewczynie nie głową, nie ciągnąc dalej tematu. Na wzmiankę o podrośniętych córkach posłała dziewczynie lekki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Och, to na pewno. Chciałabym zacząć z nimi dość wcześnie podróżować, ale to już jest temat do obgadania z Gavem - przyznała. Nie zamierzała przecież sama o tym decydować. - Tak, czuć się dobrze z samą sobą to chyba najważniejsza sprawa w życiu, cała reszta jakoś łatwiej wtedy przychodzi - przyznała, a na zbiorowy grób prychnęła śmiechem. - No takie wino nawiezione trupem, mmm... zmiotło by wszystkich z planszy - zaśmiała się widząc w wyobraźni etykietę z wzmianką o procencie zawartości trupów w trunku.
- Czy ja wiem, czy dobry. Nie wiadomo czy w ogóle będą kontrolować piasek - przyznała z uśmiechem i wysłuchała jej planów. Słysząc o nowej randze spojrzała po niej z aprobatą.
- W takim razie gratuluję. To chyba jakieś wysokie stanowisko, co? - nie bardzo się orientowała w hierarchii Nor i w samych Norach, ale dumna mina Onyx mówiła dość sporo.
Akane
Osobiście miała co do tego wątpliwości, jasne, chłopak lubił być w ruchu, ale był nad wyraz troskliwy i pewnie wolałby by dziewczynki jak najdłużej zostały w Argarze, gdzie będą otoczone przez wiele przychylnych im rąk. W podróży liczba tych rąk się przecież zdecydowanie zmniejszy... Posłała Onyx lekki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Zobaczymy - odparła krótko, wolała poruszyć ten temat z samym Gavem.
Na pytania o geny pokręciła głową.
- Nie, nie ma jednego schematu. Rasy u nas są tak różnorodne, że ciężko o dwa podobne egzemplarze. Zakres umiejętności jest różny, czasem dziedziczą po jednym rodzicu, czasem po drugim, a czasem dochodzi do fuzji zdolności rodziców i dziecko ma indywidualne. Jedyne co to nie dochodzi do totalnie odmiennych, geny grają tu istotną rolę - wyjaśniła. Słuchała wyjaśnień Nyx co do bractwa, dziewczyna zdawała się dosłownie żyć zleceniami, nawet ją ciekawiło czy znajdywała czas w swoim życiu na coś co nie wiązało się z wymianą ciosów, przemocą czy agresją.
- Cieszę się więc, że Ci się udało - przyznała mimo wszystko. Miło było popatrzeć jak z radości skrzą się jej oczy. Na pytanie przytaknęła jej głową.
- Tak, dawałam występy wokalne i kelnerowałam w jednej gospodzie. Dalej planuję to robić, ale chwilowo mam przymusowe wolne, chociaż wykorzystuję je na dopracowanie umiejętności - przyznała i zaraz przestrzeń przeciął wyraźny płacz jej córki, a gdy płakać zaczęła jedna, to zaraz odezwała się i mała w rękach Onyx.
- Ou, wybacz... - Akane wyciągnęła ręce by zabrać córkę od ciotki, Nyx w końcu sama o to prosiła. Fiołkowooka zaczęła kołysać małą.
- Wiesz... Przepraszam, ale muszę je przygotować do kąpieli, nakarmić i ululać... Małe wyczulone bestie mają swoje wyuczone pory i się dopominają - wyjaśniła, co by dziewczyna przypadkiem nie przypisała swojej osobie tej histerii. - Mam nadzieję, że niedługo spotkamy się w nieco bardziej dogodnych warunkach - rzuciła jeszcze z lekkim śmiechem i szybko uściskała znajomą, by zaraz ruszyć z dziewczynkami w stronę domu.
- No już, już, przypał robicie, nic się nie pali, idziemy puszczać bąki w wodzie - zagadała jeszcze do dziewczynek i zaraz zniknęła za drzwiami.
***
Ich kolejne spotkanie miało miejsce w dużo bardziej spokojnym czasie, przynajmniej dla Akane. Dziewczyna pracowała nad swoim uroczym uzależnieniem od dzieci i starała się trochę częściej prosić Gava czy rodziców o pomoc. Od kilku dnia nawet powoli wracała do treningów i właśnie truchtała sobie po jednej ze swoich krótszych tras, by rozgrzać nieco zastałe kości, gdy nagle w oddali zobaczyła znajomą sylwetkę. Akane biegła po jednym ze znanych szlaków prowadzących do Argaru i najwyraźniej miała nosa by wybrać akurat tą odnogę.
- Nyx? - zagadnęła, gdy dziewczyna była już znacznie bliżej. - Hej - uśmiechnęła się do niej i delikatnie objęła na powitanie. - Czyżby jakaś misja w Argarze? Mam nadzieję, że nie przyszłaś skrócić nas o głowy - rzuciła zaczepnie, z przekąsem w głosie.
Akane
— Może i masz rację. Ale brakuje mi dyscypliny. Treningu stricte wojskowego. Taka prawda. Nie będę się spierał.
OdpowiedzUsuńGdy tak go uwodzicielsko złapała za podbródek uśmiechnął się blado.
— A jak twoja misja? Mam nadzieję, że nie pokrzyżowałem ci planów. Mathyrskie piekło poczeka, nie chcę, żebyś rezygnowała z pracy dlatego, że dostałem wpierdol. -— szepnął, opierając swe czoło o jej czoło, obserwując jej usta, jakby w tęsknocie.— Gdybym nie był poturbowany... Krzyczałabyś teraz nade mną, wiesz, kochanie?
Pius
— Poradzę sobie. Nie rezygnuj ze zlecenia. O to mo chodzi. — szepnął, przechylając głowę na bok. — Chcesz mi dać wycisk na treningu, co? Chcesz pewnie poznęcać się nade mną, żebym ci przyznał, iż twoje metody są lepsze od moich sposobnych mocy. Cóż... Będziesz mi musiała to udowodnić, Nyxie...
OdpowiedzUsuńPius
- Niby nie, ale nie myślałem o tym w ten sposób - przyznał śmiejąc się pod nosem na jej alergię co do pergaminu i tuszu. Nie powiedział jednak nic na ten temat, tylko nieznacznie przysunął przedmioty bliżej. - Znaczy uhm o sprzedaży wynalazków tak, ale nie wiem czy chciałbym żeby moja broń była... używana powszechnie - pokiwał lekko głową. - Raczej dla wybranych - dodał i wzruszył ramionami. - Ale pomyślę o tym - dodał jeszcze, bo w sumie to nie byłoby przecież aż tak głupie. Opatentować coś takiego i sprzedawać. Mógłby zarobić dzięki temu całkiem niezłe pieniądze. Może przestałby okradać Gava przy okazji. Pokiwał głową na jej wyjaśnienia i chwilę później zerknął na książkę.
OdpowiedzUsuń- Tam to ja i tak jestem raczej niezbyt mile widziany - rzucił krótko. - Zwiałem im przecież, to u nich wylądowałem i trzymali mnie w ryzach, a ja im zwiałem - mruknął i odetchnął głęboko. Kiedyś tam pójdzie to na pewno. Pójdzie i ich przeprosi, spróbuje odbudować nadszarpnięte zaufanie.
- Ty poszłaś dorastać, a ja w tym czasie... - wypuścił powietrze z płuc. - ...stałem się obiektem eksperymentów na kobiecych kocicach. Wiesz takie kociopodobne człekokształtne - zagryzł mocno wargi. - Przetrzymywali mnie i zapładniali swoje kobiety... - spuścił wzrok na książkę i umilkł. No lekko mówić mu o tym nie było. - Ale... nie długo. Dzień może trochę mniej... przyjaciele mnie odbili - zacisnął mocno wargi na książce, wracając do lektury żeby się trochę uspokoić.
Tony
Ryu zdołał jedynie odratować swój talerz i odsunąć się o krok, by obserwować jak Onyx sobie radzi z osiłkiem. Była nieźle wygimnastykowana, a i siłę musiała mieć całkiem pokaźną. Spokojnie wcinał swoją porcję, gdy ona się rozprawiała z Drakonem, a gdy tylko skończyła, podniósł wzrok znad potrawy, by przesunąć po niej wzrokiem i zerknąć na gości z drugiego stolika.
OdpowiedzUsuń- Proszę jej wybaczyć. Straszliwie nie znosi być traktowana jak dzieciorób - powiedział stanowczo, przykucając przy powalonym Drakonie. - Naucz się szanować kobiety to może przestaniesz robić za worek treningowy - poklepał go po policzku i rzucił karczmarzowi dwie złote monety. - Za wyrządzone szkody - powiedział spokojnie, po czym spojrzał na Onyx i westchnął ciężko. - A ty weź... poćwicz cierpliwość, bo coś cienko widzę twą przyszłość jako niańkę Fasol czy innych dzieci - rzucił ze śmiechem.
Ryu
Oddał całusa, wzdychając ciężko, łapiąc się za bok. Widocznie krew mu przyśpieszyła w organizmie, gdy tylko go pocałowała. Ale przyjął ten ból z uśmiechem na twarzy.
OdpowiedzUsuń— Moc to moc. Powinna mnie komplementować, a nie być filarem mojej potęgi... — pokiwał głową, opierając się o stół, patrząc na nią prosząco. — Nauczysz mnie walczyć? Sztyletami, mieczami? Chcę... Chcę umieć stać o własnych siłach, z przeciwnościami losu. Z tobą... Wiem, że to możliwe.
Pius
Pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, dzieci bardziej dokazują - poklepał ją w ramię śmiejąc się przy tym lekko i przeciągając chwilę później. On sam uchylił się przed jednym z kufli, który i na jego kierunku drogi się pojawił. Och pięknie, do Drakona dołączyli jego kumple zaczynając awanturę. Skrzywił się nieco, tańcując sobie wokół rozrabiaków, po prostu unikając ciosów.
- Nie - odparł krótko, po czym uśmiechnął się do niej figlarną. - Zawsze mi potem żal właścicieli lokalu - usprawiedliwił swą wypowiedź, chwytając za tacę z pobliskiego stołu i blokując nią kolejny lecący kufel piwa. - Tyle dobroci się marnuje... - westchnął, uderzając jednego z awanturników w szczękę i zasłaniając się nim tuż przed kolejnym. Kopnął gostka w cztery litery, pozwalając upaść im ciężko na stół i rozwalić go z rozmachem. - Tyle kosztów trzeba ponieść, a ci biedni pracownicy muszą po tym jeszcze posprzątać - kontynuował, przykucając przed kolejnym atakującym. - Żal mi tych ludzi - dziabnął Drakona tacką w łeb. - Ale co zrobić... czasem taka rozróba genialnie rozładowuje atmosferę.
Ryu
Spojrzał na pergamin i westchnął ciężko.
OdpowiedzUsuń- Wiesz... z tego co wiem to on nie gryzie... ani nie ocenia... ani nie morduje - rzucił łagodnie. - To naprawdę nie jest takie trudne. Kilka liter... poćwiczymy i... nie będę się z ciebie śmiał. Słowo honoru - położył prawą dłoń na swej piersi. Pokręcił lekko głową.
- Niczego byś nie zmieniła - odparł spokojnie. - Byliśmy całą paczką, ale rozeszliśmy się dosłownie na chwilę. Pół godziny - wyjaśnił jej. Wtedy to go ogłuszyli i zabrali z imprezy, a potem... potem nie chciało mu się odpowiadać. - Większość z tych kotów nie żyje... ech reszta zrobiła całkiem pokaźne włamanie po mnie... podobno rozbili ich kryjówkę - wyjaśnił cicho. - Wiem, że nie moja... powoli wracam do żywych, ale ciężko mi wśród obcych. Ciężko oddychać wśród ludzi...
Tony
— Poszukam mistrzów. No i poeksperymentuję. Przynajmniej podstaw możesz mnie nauczyć. Sztyletów, lub pięści, nie wiem, takich podstaw podstaw. — dodał, wzdychając ciężej, gdy zwróciła mu uwagę. — Czy właśnie dostaję opieprz za to, że cieszę się, że jesteś i że mnie podniecasz? — zmrużył oczy, przekręcając głowę na bok. — Będę potrzebował nowej broni... Ta... Była zbyt krucha. Nic z tego nie przekujesz, ta stal już pękła...
OdpowiedzUsuńPius
— Dobrze, Nyx. Zrozumiałem o co chodzi. Podstawy najpierw, potem ganiam po wulkanie w poszukiwaniu mistrza akurat tej broni, którą się chcę nauczyć. — dodał, oddając całusa, tym razem bez pomruku bólu. — Jak dla mnie możesz i nago. Tylko uważaj, bo się przyzwyczaję do ciebie i mnie przestaniesz w łóżku podniecać... — szepnął, zerkając na rozwalony miecz... Co ciekawe, rzeczywiście teraz był idealnie wyważony, pomimo złamania. — A w sumie... Nie jest taki zły. Lżejszy niż wcześniej. Jak sztylet...
OdpowiedzUsuńPius
Odetchnął głośniej, przymykając oczy. Wiedział jak reagowała na wyznawanie uczuć, dlatego podziękę za trzymanie go w kupie zatrzymał dla siebie. Zaśmiał się radośnie.
OdpowiedzUsuń— Jeszcze nikt mi nie oferował sparingów w bieliźnie. A znając ciebie, to pewnie założysz jakąś bieliznę linkową, albo koronkę. Chyba najcięższą częścią tego treningu będzie nie zachwycanie się twoimi latającymi piersiami. — odparł, patrząc na nią żartobliwie. — No i wpierdol mi spuścisz. To jest najgorsze. A ja nie będę się mógł skupić... Genialne.
Spojrzał tyn samym na swój złamany miecz, by wziąć go do ręki. Nadal był ostry jak brzytwa, pomimo bycia złamanym w pół. — Mi pasuje ta rękojeść. Serio. Jest lżejszy i mogę go utrzymać w jednej dłoni. Wyraźnie będę potrzebował tarczy, albo drugiej broni. — szepnął, kładąc żelastwo, by obkręcić aię do niej, by objąć dziewczę, po czym złożył na jej szyi kilka krótkich całusów.
Pius
Ryu mimo wszystko starał się robić mniejsze spustoszenie wokół siebie, choć nie zawsze mu to wychodziło. W końcu jednak przeciwnicy leżeli na łopatkach, a on sam przysiadł na stole, biorąc głębszy wdech i odkładając tackę.
OdpowiedzUsuń- Nie przejmuj się - powtórzył po niej i wzruszył ramionami. - Nie idzie się nie przejmować - stwierdził choć jego głos wcale nie wskazywał na jakieś większe przejęcie się czy złość. Zerknął na leżących i znów na Onyx.
- Czy ja wiem... ja bym im tam nie wybaczał tak łatwo - cmoknął wstając ze swojego miejsca. - Chodź, nic tu po nas. Znajdziemy sobie inne miejsce do spania - stwierdził zaraz.
Ryu
- Każdy skryba może też zyskać pracę, ucząc pisać - skomentował Tony. Przecież dzieci rodzą się na potęgę. Ciągle będzie ktoś kto będzie potrzebował takiej nauki. - Nie wiem, czemu aż tak wielkie opory przed tym masz - stwierdził po krótkiej chwili i odetchnął głęboko. Zastanowił się nad jej pytaniem, by w końcu wzruszyć ramionami.
OdpowiedzUsuń- Teraz już lepiej - przyznał szczerze. - Ale przyszedłem tu z Akane i Ryu. No i znałem Grimę... z nią było łatwiej przyzwyczaić się do Acaira czy Walwana. Sami pacjenci... też nie stanowią dużego problemu, ale... jak wychodzę sam, bez kogoś znajomego... czuję panikę - przyznał cicho. - Nie wiem kiedy to minie, Onyx. Czuję się beznadziejnie i słabo do tego...
Tony
— Wiesz, to że zabiłem demony z mojego wymiaru, bandytów, bestie... Po prostu byłem silniejszy. Miecz może był chujowo zbalansowany, ale jak już trafiał, to wypalał od razu tkankę. To było... Śmieszne. Ale muszę być szybszy, sprawniejszy. To, że na demona wyższego mam słabą fizyczność, nie znaczy, że inni, lepiej wytrenowani mnie nie przechytrzą... — dodał, po czym spojrzał jej w oczy. — Nie mogę się doczekać, skarbie... — pochwycił jej dłoń, gdy go ucałowała, wzdychając ciężej.
OdpowiedzUsuń— Czuję się... Świetnie. Ten, który tu był... Wie jak mnie poskładać. To on mnie wskrzesił z powrotem do tego świata. Powiedzmy, że to taki lekarz, tylko na mnie działający. Co prawda boli mnie nadal bok, ale... Przeżyję. Rozchodzę to. A ty, pączusiu? — spytał, splacając z nią palce.
Pius
Westchnął ciężko na tę jej pokręconą logikę. Jego zdaniem to ona zaczęła odpowiadając atakiem na przytyk Drakona. Można to było polubownie obejść, ale nie miał już ochoty jej tego wypominać. Pomasował sobie skronie i ustawił ze trzy krzesła, zanim opadł na to swoje.
OdpowiedzUsuń- Nie jest mi potrzebna dominacja - stwierdził krótko, spoglądając na nią. Owszem marnowanie pieniądza mu się nie podobało i chyba tylko dlatego został, ale on nie lubił rzucać się w oczy. W żadnym wypadku. Wolał robić za ten cień, który po prostu robi swoje i zazwyczaj znika zanim ktoś go na tym przyłapie.
- Szacunek do swojej osoby mam wielki - spojrzał jej w oczy. - Nie muszę tego nikomu udowadniać - dodał jeszcze z lekkim uśmiechem na twarzy.
Ryu
Tony skinął głową. No tak, na to nie wpadł. Trzeba będzie to zmienić. Może sam pokusi się o taką szkółkę dla chętnych dzieciaków? Tylko czy by wytrzymał? Skrzywił się nieco. Nie był do końca przekonany. Skinął głową. Zdołał już poznać Acaira i wiedział, że ten muchy by nie skrzywdził... chyba że ta porządnie nastąpiła by mu na odcisk. Mimo wszystko chłopak miał swoje chimery od czasu do czasu.
OdpowiedzUsuń- Tak, jest łagodny - zgodził się z nią i uniósł lekko brew do góry na tę jej propozycję. - Handel wymienny? Ty mnie paru chwytów, ja ciebie pisania - rzucił gładko. - Ja nie lubię walczyć, ty pisać - poinformował ją. Co prawda potrafił co nieco, nie był noga. Pobierał nauki i miał takich znajomych, że chcąc nie chcąc ciągle był w wirze walki, ale nie była to jego ulubiona aktywność. Zerknął na nią z zaciekawieniem, czekając na decyzję.
Tony xD
— No i... Mathyrska stal, przynajmniej nie terrańska jest krucha... W porównaniu do tej mojej. — dodał, jakby chcąc usprawiedliwić swe osiągnięcia. Pokiwał głową. Póki co musiał odpoczywać, chociaż z tydzień.
OdpowiedzUsuń— Nie były konieczne, ale... Bardzo pomagały. — dodał, chcąc jakoś to wytłumaczyć. — Nie jest to najprzyjemniejsza forma regeneracji. Po prostu. Kiedy to się dzieje, przeżywam krótki koszmar. Chyba. W sumie pierwszy raz spróbowaliśmy, nie jestem pewien co do tego. — dodał, zbliżając się, by dłońmi przejechać na jej ramiona, gdy położył głowę na jej barku.
— Dziękuję za opiekę. To wiele dla mnie znaczy. No i fakt, że będę mógł z tobą trenować... Brzmi jak bajka. — dodał, cmokając ją ponownie po szyi, kilkukrotnie. — Gdybym był tylko na siłach... Przytuliłbym twoje piersi.
Pius
Omal ducha nie wyzionął, gdy tak przed niego skoczyła. Odruchowo też odskoczył i uzbroił się w sztylet w jednej ręce, drugą chowając do kieszeni i zaciskając ją na jednej ze swoich fiolek. Wpatrywał się w nią przez chwilę, zanim uspokoił oddech.
OdpowiedzUsuń- Mhm... to dobrze - posłał jej słaby uśmiech, chowając sztylet z powrotem i prostując się, by wyrównać oddech ostatecznie. - Robisz to tak niespodziewanie, że no nie wiem... czy nie chcesz mnie zabić - bąknął czerwieniejąc na twarzy. Jasne, wiedział że tak nie jest. W końcu Onyx w ogóle by go nie skrzywdziła, ale te wyskoki kiedyś na poważnie wprowadzą go do grobu.
- Ja ciebie nie... bo uhm no nie chcę wam przeszkadzać - rzucił tylko. - Pozdrów ode mnie Piusa - dodał jeszcze, wskazując dłonią kierunek swojego marszu. - Chcesz kawałek ze mną pójść? Idę do Wolnej Wisterii z dostawą ziółek - uśmiechnął się do niej szeroko. Handlował, zdobywając pieniądze dla Walwana, a przy okazji spędzał w zamtuzie dwa dni, nadrabiając światowe zaległości, aby ostatecznie wrócić z powrotem z masą zamówień.
- Hm? - zerknął na nią i zacisnął mocno wargi. - Nie - odparł krótko. - Po prostu uhm mogłaś mi powiedzieć co tam jest i dlaczego jest... a nie... no nie spodziewałem się czaszki i uhm no to nie było przyjemne. Przecież wiesz, że... zabiłem - zagryzł mocno wargi. - I to wraca w koszmarach... - zauważył. - Ja wiem, jestem dziecko. Strasznie się pieszczę z tym i tak dalej. Wiem, ale taki jestem. Nie przeskoczę tego...
Aci
Kilka tygodni później, Pius przygotował śniadanie, z luźnymi spodniami na tyłku i tylko tym do ubioru.
OdpowiedzUsuńŻycie toczyło się spokojnie, regeneracja postąpiła dość dobrze. Lepiej niż zakładał. Otwar z dusz potępieńców, lekarstwa Walwana, jego własne... To przyczyniło się do poprawy jego regeneracji, przez co był zdrów w trymiga.
Postanowił, że zrobi niespodziankę Onyx, która z przerwami na zlecenia, wspierała go dzielnie w powrocie do zdrowia. Od tygodnia nie czuł bólu, a dzisiaj po raz pierwszy poczuł się w pełni sił.
Zrobił jej szynkę, aromatyczną, podwędzaną... Specjalnie położył skrojone plasterki obok jej nosa, by ją tym zbudzić. A gdy tylko otworzyła swe oczy, ucałował ją prosto w czółko, gładząc przy tym jej ramię.
— Dzień dobry, zrobiłem ci śniadanie... Wiesz... Chyba jestem gotowy na trening.
Pius
Wtulił się w jej ramiona, nie protestując. Zamknął na moment oczy pozwalając jej mówić. Uśmiechnął się lekko na to zapewnienie, chociaż nie mogła tego zobaczyć, a kiedy się od siebie oderwali, skinął powoli głową.
OdpowiedzUsuń- Jasne - zapewnił ją dość entuzjastycznie. - Ale unikamy kłopotów i nie bijemy się niepotrzebnie - poinformował ją. - Mój towar jest zbyt ważny i cenny na to, żeby przypadkiem się gdzieś zniszczył - uśmiechnął się do niej szeroko, po czym odetchnął głęboko.
- To nie ma znaczenia... jakiego kształtu jest czaszka - wyjaśnił jej cicho. - Ja... ech no to siedzi głęboko u mnie w głowie i pojawia się w takich momentach. Poczułem się po prostu źle. Przyszły wspomnienia i zrobiło mi się słabo - przyznał szczerze. - Mogłaś przecież zaczekać z prezentem do później, jakbyśmy zostali sami - dodał zaraz, zerkając jej prosto w oczy. - Musisz się jeszcze wiele nauczyć - pokiwał lekko głową. - Nie mów, że nie - pogroził jej palcem przed nosem. - W niektórych aspektach jesteś większy dzieciuch niż ja - zaśmiał się lekko, zaciskając dłoń na swojej torbie i ruszając wybranym przez siebie taktem. Pokiwał lekko głową na pochwałę i wzruszył ramionami.
- Ja też się rozwinąłem przez ten rok - mruknął cicho, wyciągając sztylet i bawiąc się nim, tak jak go tego uczyła, tylko teraz robił to zwinniej, szybciej, nie ranił samego siebie i błyskawicznie zmieniał jedną dłoń na drugą, żeby jej uświadomić, że wyćwiczył obie. - Uhm pieszczenie się ze mną brzmi źle... - mruknął, patrząc na nią. - Po prostu... no może jakbyś zwracała większą uwagę na sygnały - zaproponował. - Bo ja... no nie podoba mi się, jak ciągle twierdzisz, że jestem małe dziecko. To, że mam niski próg bólu... to nie znaczy że jestem dziecko - zacisnął mocno wargi. - Ja po prostu... nie mam tak grubej skóry, nie ćwiczę się w walce... jak już to potrafię maksymalnie cicho się poruszać, ciężko mnie usłyszeć jak tego chcę i no całkiem nieźle się chowam - wyszczerzył się do niej. - Nie muszę przecież być mistrzem w walce, nie? A ty nie musisz być mistrzem w... no w truciznach i ich tworzeniu... czy w lekach... a jak tam maść? Pomaga na blizny? - zainteresował się przy okazji.
Aci
Z radością oddał jej całusa, siadając już konkretniej na łożu. Czy go coś łączyło z dziewczyną? W sumie nie wiedział. Mieli chemię, to na pewno. Ale czy dziewczyna potrafiła się do niego przemóc? Do jego charakteru? Do czułości słownej? Do czegokolwiek związanego z emocjami? Tego nie wiedział, po którymś wyznaniu uczuć po prostu przestał to robić, bo nie chciał się czuć źle. Skupił się bardziej na powrocie do zdrowia.
OdpowiedzUsuń— Można. Boję się tylko, że mam zastoje w mięśniach i że się przed tobą wygłupię... No bo co ja potrafię? — zaśmiał się, przypominając sobie dyskusję o mocach... Może rzeczywiście nie umiał nic innego niż używanie ich? Stracił dużo pewności siebie, awanagardowości, ten błysk w oku wyblakł, zamiast tego pojawiła się masa niepewności. — Smacznego.
Pius
Odwzajemniła uśmiech, słysząc, że są bezpieczni.
OdpowiedzUsuń- Miło, ostatnio nam nie brakuje potencjalnych zagrożeń - przyznała, bo rzeczywiście po akcji z Gavem sytuacja znacznie się zaogniła. Słysząc o odwiedzinach kiwnęła głową, ale na plotki spojrzała po Onyx lekko mrużąc oczy. Jakoś nie specjalnie dziewczyna kojarzyła jej się z takim rodzajem spotkań. Zwierzanie z nowych nowości? Uniosła lekko brwi.
- Em... - zaczęła i rozejrzała się po okolicy. - Chcesz gdzieś wyskoczyć? Nie wiem... pospacerować? - sama nie często miała okazję tak oficjalne plotkować. - Usiąść i wypić... No kawę albo... coś? - zaproponowała. Zwykle takie sytuacje wychodziły w jej życiu trochę mniej spontanicznie i nie w środku niczego.
Akane
— Nudziło mi się w piekle. To się nauczyłem gotować. Szczerze, ten sposób wędzenia jest tak dobry, że noga demona dobrze smakuje. — zarechotał, gładząc ją po dłoni, wzdychając ciężej.
OdpowiedzUsuń— Boję się, że wyjdę na kretyna. Myślisz że dlaczego nie mieszkam w Argarze? Próbowałem tam trenować, ale osoby tam mieszkające bardziej wolą zaspokoić swoje własne ego i mi napierdolić. Trenowało mnie życie niestety. A reszta? Raczej o nic więcej się nie boję. Do chyba, że ciebie stracę. Nie chciałbym znów umierać. Jeszcze byś mnie nie poznała po kolejnej rezurekcji.
Odwrócił się do niej, by pochwycić jej szczękę i czule ucałować jej usta.
— Jestem gotowy. — szepnął.
Pius
— Zobaczymy, może się tam pozmieniało. — odparł, po czym zarechotał, gdy go spytała o zapędy kanibalistyczne. — Czasami trzeba robić złe rzeczy, żeby przeżyć. Natura czasami jest okrutna. Szczególnie w piekle. — szepnął, po czym wysłuchał ją. Chyba po raz pierwszy sama z siebie opowiedziała o swoich uczuciach. To miłe. Sam się zarumienił.
OdpowiedzUsuń— Rozumiem, ale dziękuję, że to mówisz. To pokrzepujące. — dodał, po czym, podnióśł ją jedną ręką, dając jej jeszcze buziaka w usta. Sam stał jeno w spodniach, na bosaka. Chwycił po drodze swój rozbity miecz, by kilkoma ruchami nadgarstka sprawdzić wygodę użytkowania. — Ten skurwysyn zrobił dobrą rzecz. Jest kurwa... — pokazał jak ostrze balansuje na jego palcu, przy jelcu. — Idealnie wyważony. Aż strach się bać. — zachichotał, zerkając na jej ubiór. — Trening w bieliśnie nadal aktualny? Tak bardzo nie wiem, czy będę mógł się skupić... — załkał teatralnie, chichocząc przy tym diabolicznie.
Pius
Roześmiał się serdecznie na jej zachowanie, ale nie zamierzał przestawać. Pośpiewał jej jeszcze ze dwa utwory, co by pomęczyć ją dostatecznie mocno, zanim skończył. Skinął głową, gdy wyjaśniła mu raz jeszcze rasę jej ojca.
OdpowiedzUsuń- Wybacz, nie mam pamięci do nazw – przyznał szczerze. – Mówiłaś – pokiwał lekko głową i znów zjadł trochę swojej zupy. – Cieszę się, że nie zwariowałaś tam aż tak bardzo – przyznał szczerze. – I że wróciłaś… - bąknął, czerwieniejąc trochę na twarzy. – Bo wiesz, ja… ja ech tęskniłem trochę, okay? – mruknął. – I nigdy więcej tego ode mnie nie usłyszysz. Zwal to na mój stan zdrowia – dodał szybko.
Gave
Taka tajemnica mu odpowiadała, ale gdy zmierzwiła mu włosy, złapał jej nadgarstek w swoją dłoń i stanowczo, acz niezbyt mocno odsunął ją od siebie.
OdpowiedzUsuń- Nikt nie rusza moich włosów - poinformował ją. - To co jest na głowie, żyje własnym życiem. To artystyczny nieład - dorzucił, obrzucając ją chłodnym spojrzeniem, po czym wychylił się, żeby wziąć ją w objęcia i zamknąć oczy, gdy tak oparł czoło o jej ramię. Od tak, na moment.
- Jak już mamy mieć tajemnicę... to chociaż ją przypieczętuję uściskiem - rzucił wesoło.
Gave
Przytaknęła jej głową, tak, chyba już całe Mathyr widziało co się święci. Widząc jej zakłopotanie roześmiała się serdecznie. To się dobrały, doprawdy.
OdpowiedzUsuń- Właściwie to nie... Chyba. Z tego co kojarzę to chodzi po prostu o komfort rozmowy. Równie dobrze możemy iść popływać w jeziorze i sobie pogadać, dryfując na plecach czy prażyć się w słonku - wzruszyła ramionami. - Sama nie często ustalam takie spotkania i ich przebieg, zwykle wychodzi w innej rozmowie, w losowych sytuacjach - wyznała z lekkim uśmiechem. - Jeżeli czujesz się tu dość komfortowo to możesz nawet zacząć opowiadać w trakcie wędrówki - dodała, tak co by Nyx przypadkiem nie czekała uparcie do momentu aż rzeczywiście znajdą dobre miejsce.
Akane
— Ciekawe. Przypomnij mi, żebym nie wchodził ci nigdy w drogę... — dodał, szturchając ją ramieniem. — Raz miałem tak, że wziąłem sobie towarzyszkę do podróży. Musiałem zabić jednego z lordów Polszy. Dostalem to zlecenie... Chyba z dwa lata temu? Rok? Czas mi spierdala przez palce. No ale. W ogóle nie użyłem broni. Zmusiłem mentalnie kelnera do podania mu trucizny. I tak potem musiałem walczyć z komandosami polszy, ale miałem farta, bo nie mieli kusz. Jeden mnie trafił z kuszy w bok. — tutaj pokazał bliznę na klacie w kształcie kwadratu. — Ale potem ich poskładałem, tylko musiałem uciec, bo posiłki były.
OdpowiedzUsuńSpojrzał na jej strój, robiąc smutną minkę.
— No dobra... Jak wolisz. — rzekł, wykręcając złamanym mieczem w nadgarstku, przez co powietrze ścinało się i brzmiało to jak róg wojenny.
Pius
— O cholera, zadrżałem w posadach. Jestem w grupie ryzyka bycia jedzonym. — zachichotał, puszczając jej oko. — Bełty i strzały... Tylko kuli armatniej nie odbiję, zapomnij. — rzekł, poczynając wykręcać ostrzem w powietrzu, testując jego możliwości. — Skurwysyństwo jest teraz bronią finezyjną. Nie jestem przyzwyczajony do fechtowania. Do parowania, starć ostrzy... Wcześniej po prostu mieczem samym impetem wyrzucało im broń z ręki... To jest odpowiednik stali damascjańskiej. Chcesz potrzymać? Teraz waży może maks 2 kilogramy.
OdpowiedzUsuńPius
Rozumiał ją, aż za dobrze. Pod tym względem Mathyr było mocno uwstecznione. Kobiety były tu traktowane przedmiotowo. Często niczym gorszy sort. Podziwiał te, które sobie radziły z takim życiem. Te, które mimo wszystko próbowały coś osiągnąć i osiągały to. Wydzierały sobie drogę rękoma i nogami. Używały wszystkiego co miały pod ręką.
OdpowiedzUsuń- Jasne - klepnął ją lekko w plecy, tak po przyjacielsku. - Nie jest łatwo być tu kobietą - zgodził się z nią. Co prawda nie był w jej skórze i nie zamierzał udawać, że zrozumie wszystko to nie poddawał tego w wątpliwość.
- No co ty? - spojrzał na nią unosząc jedną brew. - Dlaczego miałbym obrażać się z takiego powodu? - zapytał jej zaraz i wzruszył ramionami. - Ja po prostu... nie uważam by pięści były zawsze dobrym rozwiązaniem. Nie będę ci jednak prawił morałów na ten temat - stwierdził krótko.
Ryu
Polana brzmiała całkiem spoko, ale gdy usłyszała o treningu uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Jasne, możemy, ale zapomnij o sparingu, w danej chwili rozłożyłabyś mnie na łopatki w pięć minut. Musisz jeszcze trochę wytrzymać - zaznaczyła odrobinę rozbawiona. Onyx mordowała na co dzień, An aż tak szalona nie była by rzucać się teraz w bitkę z dziewczyną. Musiała jeszcze trochę popracować nad kondycją. Szła z nią, prowadząc w stronę pobliskiej polany, tam będą mogły spokojnie posiedzieć i porozmyślać o tych całych... No właśnie, o czym? Spojrzała po dziewczynie zaciekawiona, gdy ta zaczęła mówić, wyraźnie coś ją trapiło. Kiedy padło wyznanie co do partnera nie ukrywała zaskoczenia.
- Partnera? - zapytała. W jej przypadku prędzej by spodziewała się partnerki, a czuła, że nie chodziło o towarzysza walki. Wsłuchała się w wyjaśnienia. Oho, to sobie znalazła miłosną wyrocznie. Akane czuła się jak ostatnia osoba zdolna coś zaradzać na problemy miłosne. Jeszcze Acair do tego, czyżby rodzeństwo miało podobne upodobania? Nie, zdecydowanie nie, gdyby tak było spodobałaby się też Acairowi, a chociaż z nim miała spokój. Odsunęła swoje własne analizy na rzeczy wysłuchania dokładnie koleżanki. Zmrużyła oczy, gdy wspomniała jak to "nie umie" się pieścić.
- Hmm... Chyba coś tu trochę kręcisz. Jesteś pewna, że to w stosunku do niego powinnaś się określić? Mam troszkę wrażenie, że chyba bardziej w stosunku do siebie - przyznała. - Wmawiasz sobie, że nie umiesz być czuła, przecież umiesz, osobiście zalewałaś mnie komplementami, nawet spojrzenie miałaś czułe - pogroziła jej palcem i uśmiechnęła się delikatnie. - Sama mówiłaś, że dla kobiet masz inne podejście. A co jeżeli właśnie o to chodzi? Co jeżeli właśnie kobiecie umiesz się oddać tak na serio? Nie tylko ciałem, ale i duchem, no wiesz, emocjonalnie. Ten cały partner może przecież po prostu interesować Cię fizycznie, fajne ciało, fajna buzia, dobry seks. To, że daje orgazm nie znaczy, że da szczęście. Mówisz, że rozstaliście się, bo nie jest stały w uczuciach. Może po prostu mu nie ufasz i ciężko Ci zaangażować się emocjonalnie? - zaproponowała jeszcze takie rozwiązanie.
Akane
Acair skinął głową. Nie sądził by była potrzeba obijania kogokolwiek, zwykle w swych podróżach unikał niebezpieczeństwa, a jego usposobienie przysparzało mu jedynie przyjaciół.
OdpowiedzUsuń- Traktujesz - odparł cicho i wzruszył ramionami. - Moje rany nie były tak poważne jak twoje - wypuścił ze świstem powietrze z ust. - Nie potrzebowałem natychmiastowego opatrzenia... - spojrzał jej prosto w oczy i odetchnął. - Rozumiem troskę - przyznał szczerze - Po prostu czasem mnie nią przytłaczasz... moja też może być przytłaczająca, ale.. - spojrzał na nią wymownie. - Nie miałem cię cały rok... chciałem spędzić z tobą te trzy dni - zacisnął mocno ręce na swej torbie. - To był egoizm z mojej strony - burknął. - A tobie się to nie podobało... te trzy dni... - wymamrotał. Uśmiechnął się do niej lekko, gdy stwierdziła, że zrobił postępy i pokiwał głową na znak, że ma rację. - Ty za to... no przepadłaś i też wróciłaś zmieniona... - mruknął. - Tylko jeszcze nie wiem jak...
Acair
— Nie, nie jestem. Swoje tabuny pozabijałem. Po prostu... Nie jestem mistrzem. Tyle i aż tyle. — dodarł, bawiąc się teraz złamanym mieczem w ręku, fechtując nim, powoli poruszając nadgarstkiem, wykręcając ostrze wokół. Uśmiechnął się szeroko, na jej dygresję. — Nie umiem tańczyć, plączą mi się nogi. Ale zawsze mogę zakręcić się z mieczem. — popatrzył na miecz, a potem na nią. — Moja dziewczyna musi brać pod uwagę, że mam inną strukturę ciała i masę, przez to że nie jestem z tego świata... Dla mnie ten miecz jest jak twoje Sai. Lekkie, poręczne, wygodne. — dodał, po czym zerknął jak dobiera broni. Od razu wyruszył w jej stronę, by krótkimi ruchami starać się obić jej gardę, jakby sprawdzał siłę Onyx i to, jak dobrze trzyma defensywę. — Uwielbiam, cię kwiatuszku. — dodał, przy następnym machnięciu. — Już? Rozbrojona?
OdpowiedzUsuńPius
Zarechotał ciepło, gdy odparła. Podobało mu się to. Trenowali, uśmiechali się... A on w międzyczasie zrobił ruch nowicjusza, machnął sztyletem tak, jakby machał toporem... A zwtedy palcem serdecznym złapał za gardę Sai, by przyciągnąć kobietę niespodziewanie składając na jej ustach pocałunek, wyszarpując jej z ręki Sai. Przynajmniej spróbował.
OdpowiedzUsuńPius
Dotarły akurat na polankę, gdy Onyx zaczęła bardziej wyjaśniać sprawę. An zbliżyła się z nią do niewielkiego strumyczka, woda sięgała w nim ledwo za kostki. Słuchała dziewczyny, rozsiadając się na brzegu i zdjęła buty, by zamoczyć stopy w wodzie.
OdpowiedzUsuń- Myślisz, że łatwiej? Hm... Dla mnie kobiety bywają bardziej skomplikowane niż mężczyźni - przyznała. Zdecydowanie łatwiej przychodziło jej jednak rozmawiać z płcią przeciwną. Uśmiechnęła się lekko na widok tego specyficznego przygryzania wargi. No proszę, Onyx miała poważne rozterki miłosne, nawet jej nie ominęło. Przytaknęła na to całe "właściwe", rozumiała to uczucie, sama takie miewała. Słuchała dziewczyny dalej.
- Ale czekaj... Nie podoba Ci się, że miał, czy, że nadal ma? Wiesz... Wydaje mi się, że ocenianie go przez pryzmat przeszłości jest słabe. Rozumiem, jeżeli to nadal trwa. Rozumiem niepewność i wiem, że na zaufanie trzeba sobie zapracować. Tylko, że jak z góry już zakładasz, że mu nie zaufasz to raczej kiepsko świadczy o tej relacji - przyznała. - Trochę to... zakręcone - przyznała uśmiechając się lekko pod nosem. - Dobrze rozumiem? Poczułaś się oszukana, mimo, że on nic poważnego nie oferował? Ale powiedziałaś mu, że coś czujesz? Wiesz, jak zostawiamy sprawy na "domyśl się" to mało kiedy dobrze wychodzą - stwierdziła. Słysząc o zabijaniu dla bezpieczeństwa uśmiechnęła się nieco szerzej. Oryginalny sposób, nie ma co.
- Nyx, jeżeli chcesz zemsty za złamane serce to okropnie się za to zabierasz - przyznała wyraźnie rozbawiona i pokręciła głową. - Jeżeli chcesz odwetu to lepiej sobie odpuść tą relację. Jeżeli nie jesteś w stanie puścić tego w niepamięć na rzecz jego uśmiechu, porannego budzenia się obok czy siadania na kolanach to nie brnij w to... Musisz sobie ustalić co jest dla Ciebie ważniejsze - wzruszyła ramionami. Na pytanie o Gava pokręciła głową.
- Moja relacja z Gavem i jej historia jest na tyle skomplikowana, że wyjaśnianie jej na pewno nie rozświetli Ci w głowie. Jedyne co mogę Ci powiedzieć w kontekście Gava to, to, że przy nim czuję się po prostu wyjątkowa. Nie będę mówić za niego, ale wiem, że to uczucie jest prawdziwe, bo pokochałam go "mimo wszystko". Mamy wiele krzywych akcji za sobą, a ja mam wrażenie, że z każdej kolejnej wychodzę silniejsza, z silniejszym uczuciem do niego. Oczy mi się cieszą gdy go po prostu widzę, a od kiedy... - westchnęła. - Kiedy prawie go straciłam, cieszy mnie dosłownie każda chwila przy jego boku - przyznała śląc jej uśmiech. - Do głowy by mi nie przyszło by ucierać mu nosa za to co odwalił kiedyś - dodała z nieco zadziornym uśmiechem i pstryknęła Onyx w nos, puszczając jej przy tym oko.
Akane
Ryu wzruszył ramionami co do jej podsumowania jego osoby. Nie uważał się za specjalnie wielkiego pacyfistę. Po prostu nie sądził, by pięści rozwiązywały wszystko.
OdpowiedzUsuń- No właśnie nie za bardzo można z nimi dyskutować - zgodził się z nią. - I łatwo można grzmotnąć niewinnego - dodał jeszcze. Pięści były dobre, ale tylko jeśli było się święcie przekonanym o swoich racjach, zbadało się temat i nie było możliwości pomyłki. Czasem pięści karały niewinnych. Uniósł swój kielich do ust i upił potężny łyk, po czym położył przed nią skrawek papieru.
- Rzuciło mi się w oczy jak już przechodziliśmy obok tablicy - wskazał na małe zlecenie, którego miejsce wykonania było wygodnie po drodze do Slaviit. - Spacyfikowanie tych trollów nie powinno być aż tak trudne - stwierdził. - Może się zabawimy? - zaproponował. - Nagrodą dzielimy się po równo.
Ryu
Minął ponad miesiąc od poprzedniej wizyty Onyx w Argarze. Nie spodziewał się jej tu z powrotem tak szybko, a jednak dostrzegł jak któregoś razu wychodzi od Akane. Uśmiechnął się lekko i podbiegł do niej już o własnych siłach, wsuwając dłonie w kieszenie.
OdpowiedzUsuń- Cześć - przywitał się z nią. - Czuję się autentycznie urażony, że tak odwiedzasz ją, a mnie masz gdzieś - rzucił żartobliwie i przyjrzał się jej uważnie. Coś się w niej zmieniło, ale jeszcze nie mógł powiedzieć co. On sam nie próżnował przez ten miesiąc. Stawał na nogi. Przybrał trochę ciała, powoli wychodząc ze stanu okropnie wychudzonego do jedynie wychudzonego. No i chodził o własnych siłach, co dla niego było największym sukcesem.
- Zaproponowałbym ci sparing, ale czuję że dalej nie dałbym ci rady - przyznał szczerze. - To może chociaż cię odprowadzę kawałek? - dodał spokojnie. - Co tam w wielkim świecie słychać? - zaciekawił się. - Byłaś ostatnio na jakiejś ciekawej misji? Zabiłaś kogoś interesującego? Uratowałaś niewinne dzieci? - podał trzy przykłady, bo... no zaczynał tęsknić za wychodzeniem z Argaru, chociaż bardzo starał się tego nie pokazywać.
Gave
- Po prostu chcę ci się odwdzięczyć - odparł krótko Tony. - Nie rozumiem dlaczego tak się opierasz przed jedną czy dwoma lekcjami. Przecież nie będę nad tobą stał niczym kat - zauważył wzdychając lekko i przeciągając się przy tym. - Uważam, że pisanie też dobrze działa na umysł. To ważna umiejętność - mruknął. - Mogłabyś sama, bez szukania skryb i innych komunikować się z Acairem. Kodować wiadomości i tak dalej. Tylko w wam znajomym kodzie - dodał jeszcze, bawiąc się swoim sztyletorykiem przez krótką chwilę. - Nie wiem czemu aż tak bardzo się opierasz...
OdpowiedzUsuńTony
- Rozumiem... rozmawiałyście o związkach, chłopakach, miłości.. - wypunktował trzy różne sprawy. - Może jednak mi powiesz, co? Warto mieć męską perspektywę - pokiwał lekko głową, po czym pokręcił nią zaraz. - Żartuję - dodał spokojnie, bo przecież nie chciał by zmuszała się do takich zwierzeń. Podejrzewał, że właśnie o tym gadały.
OdpowiedzUsuń- I to jest dobry plan - pokiwał głową. - Gdzie masz cieniostwóra? Ja już mięsko jeść mogę - poklepał się wesoło po brzuchu i spojrzał na nią jakoś tak radośnie. Od kiedy stanął na nogi, dosłownie, miał więcej energii i jakoś tak od raz chciało mu się bardziej żyć. Skierował swe kroki na drogę prowadzącą w stronę gospody, po czym wysłuchał o wielkim świecie.
- Poważnie? Jak on się trzyma? Zamierza tu nas odwiedzić? - zainteresował się, gdy opowiedziała o Tonym. Jakoś tak zaczynało mu go tu brakować. No ile można było szwendać się po Lerodas. - O partnera? - uniósł wysoko brew, spoglądając jej prosto w oczy. - Jesteś z nim szczęśliwa? Dobrze cię traktuje? - chciał wiedzieć, jakoś tak nieco poważniejąc przy tym temacie. Przyglądał się jej uważnie, chcąc wyczuć każdy niuans. Odetchnął gdy zapytała o niego. - Gniję w Argarze - odparł krótko. - Opiekuję się Fasolkami, rosną jak na drożdżach, są kochane - uśmiechnął się lekko. - Ale... - zacisnął mocno wargi. - Mam zakaz wychodzenia poza jego obszar... - wywrócił oczyma, wsuwając dłonie w kieszenie. - Perun wysłał na mnie jakichś zabójców czy coś w ten deseń. Diabli wiedzą... - wzruszył ramionami. - Starszyzna zabroniła mi opuszczać Argar do odwołania - westchnął ciężko. - To znaczy teraz i tak bym tego nie zrobił. To jasne. Przecież jeszcze dobrze sił nie odzyskałem, ale.. - dmuchnął sobie w grzywkę. - Szkoda gadać.
Gave
Acair wziął się pod boki przystając i odetchnął głęboko.
OdpowiedzUsuń- To ty potrzebowałaś pomocy bardziej, a ja powoli staję się lepszym uzdrowicielem. Potrafię ocenić sytuację i zdecydować kto pomocy potrzebuje pierwszy. Nie zawsze ten co głośniej krzyczy... - wskazał na siebie. - ...ma gorsze obrażenia. Zresztą sam sobie założyłem prowizoryczne usztywnienie i dobrze w nim działałem - wytknął jej. - A ty usilnie... - westchnął cicho i pokręcił lekko głową. - Po prostu... troska nie może... no wiesz przyćmiewać rozumu - bąknął robiąc się nieco czerwony na twarzy. Tym razem nie odsunął się na jej ostrzejszy ton.
- Ale tak to wyglądało - żachnął się. - Nie włożyłem ci klatki na żebra dla tortur... no na początku trochę tak - odchrząknął. - Bo chciałem cię mieć przy sobie, ale Walwan nie zgodziłby się na nią, gdyby nie uważał, że ono ci jest potrzebne. Żebra... miałaś je w opłakanym stanie, a znając twoją ruchliwość, mogłabyś zepsuć jego robotę raz dwa - zauważył, patrząc jej prosto w oczy. - Po prostu twoja uparta strona czasem jest fatalna w użyciu. Trzeba cię pacyfikować... - dodał. - No i tak też zrobiłem - mruknął. - Trzy dni to nie miesiąc, to były tylko trzy dni, a ty grymasiłaś jakby nic ci tam nie odpowiadało i wszystko było a fe... jak mała dzidzia - wytknął jej i uśmiechnął się delikatnie, gdy wspomniała o tym co jej się podobało. Pokiwał lekko głową. - A widzisz... chociaż tak mogłem ci poznikać, co byś widziała jak ja się czuję jak tak znikasz - puknął ją palcem w pierś. - Jesteś okropna, gdy tak sobie znikasz na dłużej... parę dni czy dwa miesiące to pikuś, przy twoich nieobecnościach - naburmuszył się trochę, po czym objął ją mocno ramionami. - Cieszę się, że jestem... jestem twoim domem, ale nie chcę żebyś mi znikała na tak długo...
Aci
Zatrzymał się w momencie, gdy poczuł, jak oddaje całusa... A poczuł także sai na wątrobie, zmrużył przy tym oczy...
OdpowiedzUsuń— Wiem... — odparł, zsuwając delikatnie materiał swojej kamizelki, ukazując jej łuskę. — Bo niektóre miejsca mam opancerzone. — dodał, odpychając ją od siebie barkiem, po czym stanął w pozycji fechtunku. Miecz do przodu, stał bokiem, pracował nadgarstkiem, by znaleźć otwarcie w jej pozycji. Jednocześnie starał się trzymać ją na dystans.
— Dobrze robię, kochanie?
Pius
- Nie musisz umieć ładnie pisać, by pisać zrozumiale - odparował wzdychając ciężko. - Właśnie w tym rzecz.. nie chcę cię uczyć pisać miłosnych poematów... sam jestem w tym noga. Chcę ci pokazać jak sklecać zdania, by były no wiesz do rozczytania - spojrzał jej prosto w oczy i dźwignął się na równe nogi. - Ja nie potrafię? Potrójnego salta w tył? - prychnął. Co ona myślała? Że takich rzeczy nie umiał robić. Rozgrzał szybko swoje kości i podskoczył kilka razy. - Nawet bez wspomagania i z palcem w dupie - burknął, pokazując jej na co go stać i wykonując pięknie najpierw pojedyncze salto, a potem to potrójne, by na koniec popatrzeć na nią z uniesioną do góry głową. - Skoro ja potrafię salto ty możesz nauczyć się pisać prosto i bez większych błędów - dodał potwierdzając swój punkt widzenia.
OdpowiedzUsuńTony
— Magię nie... Do tego będę potrzebować kryształu. — odparł, wyskakując z tematem jak Filip z konopii. Widocznie sam posiadał plany, co do utylizacji magicznej samoobrony. — Na to nie ma nigdy dobrego środka, sama o tym wiesz. — dodał, starając się zbijać jej natacie sai... A kiedy w końcu przedarła się przez jego gardę, mężczyzna zablokował jej ostrze... Swoim ramieniem. Dźwięk z którym sztylet odbił się od łuski był metaliczny. — Kochanie... — szepnął, stając bliżej, jakby chciał złapać jej nadgarstek. — Jesteś głodna? Co chcesz... Żebym zrobił na obiad? — pytał, po czym ledwo odskoczył od jej cięcia. Westchnął z ulgą, po czym posłał jej całusa w powietrzu.
OdpowiedzUsuńPius
— Bronić się przed magią jakoś trzeba. Ciekawe jakbyś ty dostała strumieniem ognia, co być zrobiła. — odparł, wzdychając ciężko, bo Onyx działała mu już na nerwy. Miał bronić się przed magią... Jak? Unikami? Fechtunkiem? Fizyczną mocą przyjaźni i unikania? Przecież nie był w stanie przyjąć na siebie kulę ognia feniksa, to było oczywiste. Zwykły ogień go nie imał, ale tamten był inny...
OdpowiedzUsuń— Mądre słowa. A kto umarł ten nie żyje. A czekaj, ja żyję. Bo nie da się mnie zabić permanentnie... — westchnął, po czym przypomniał jej o czymś. — Pamiętasz jak się poznaliśmy? Nie gadałabyś ze mną, gdyby nie moje argardzkie moce. Bo żadne lekarstwo nie działało, a ty traciłaś krew tak szybko, że nie tamowałbym tego. — dodał, odchodząc od niej. — Sram na to ile razy byś mnie zabiła! To jest trening fechtunku! — jego oczy spowił fiolet, a Onyx mogła na chwilę poczuć, jak robi się jej ciemno przed oczyma.
Sekundę później, dotykała płaską częścią Sai swojej szyi. — Bo chcę zacząć trenować. Miałaś mnie nauczyć się bronić, a na razie to stoisz i pierdolisz jaka to zajebista nie jesteś i ile razy byś mnie zabiła. Twoje zęby są spoko, moje łuski... — tutaj poklepał ostrzem o swoje ramię, wydając metaliczny dźwięk. — Jakby jebać moją naturalną dyspozycję do walki, mam się uczyć od kogoś, kto liczy ile by w sparingu kogoś zabił... No weź ty się opanuj, może, co? Jakbym chciał mieć za nauczyciela kogoś, kto stoi i pierdoli, to bym do dziadka poszedł. — odszedł, unikając jej pocałunku, by z wkurwem wrócić do domu.
Pius xD
— Nie walczyłaś z nimi w otwartej walce, tylko w obskurnej wizją zasadzce, bez honoru. No chyba nie powiesz mi, że z sai jesteś w stanie pójść na uzbrojonego halabardzistę i przeciąć mu pancerz? — spytał, wyraźnie zirytowany. Moc puściła po chwili, bo mimo wszystko nie chciał jej skrzywdzić. Tylko coś udowodnić.
OdpowiedzUsuń— Mów mi gdzie błędy popełniam, ale nie gadaj, że byś mnie zabiła, bo wystarczy mi spojrzeć ci w oczy. Chcesz sobie połechtać ego, to spierdalaj do nor i tam sobie łechtaj. Ja pierdolę... Zamiast skomentować pozę, pokazać jakieś ruchy, to mnie atakujesz, sprawdzasz defensywę. Gdyby nie moje łuski na rękach, to by mnie tutaj nie było, bo jakikolwiek bełt by mnie zabił. Korzystam ze swoich talentów, bo mi nikt ich nie zabierze, Onyx...
Patrzył jej w oczy, gdy umysł tarkatan jej się odpalił, jak patrzyła na niego zwierzęco... A on patrzył jej w oczy ze spokojem.
— To... Mi... Nie mów, że mam przestać korzystać z moich talentów. Gdybyś się urodziła bez ręki, to zadaptowałabyś się do tego, poszła w swoją silną stronę, komplementując braki. Ja mam tak samo. Nie mam doświadczenia, ale jestem całkiem wytrzymały. Ciebie ta kula by zabiła. Każdego innego człowieka by to zabiło, leżałem w krwi tydzień... Zanim mnie znalazłaś. Wykrwawiłby się śmiertelnik, ja nie. — odparł, przyjmując na siebie krzesło, bo w sumie zasłużył, używając na niej swoich mocy.
— Nie chcę cię zabić, debilu, tylko chcę ci pokazać, że moje moce to część mnie. — dodał, a rogi wyrżnęły mu się z czoła, skóra zmieniła się w szarą, a oczy zapłonęły złotem.
— Nie jestem człowiekiem. Ani śmiertelnikiem. Ale chcę się nauczyć fechtować. Dałabyś radę mnie tego nauczyć, bez wazelinowania i lizania sobie własnej dupy? — spytał, a poroże zatrzymało się w sporej rozpiętości. W końcu był w swojej prawdziwej formie, prawie całkowicie pokryty łuskami i zrogowaceniami na skórze.
Pius
— A ja chcę być głową piechoty, żeby moi ludzie mogli się za kim schronić w szyku! Chcą ich bronić przed magią, nie tylko siebie. — dodał, stając w progu. — Chcę umieć fechtować, a magię zablokować. Wybacz, ale nie jestem dobry w walce w cieniu... Ale możesz mi pokazać! Nauczyć, nie katować! To nie są kręgi ciał, nikt ci tu krzywdy nie zrobi.
OdpowiedzUsuńWidział to, jak się przeistacza, jak sama zakrawa o swą prawdziwą formę, tą spychaną w sobie, chowaną w środku. Widocznie poczuła zajebiste zagrożenie z tego, że pokazał jej kontrolę umysłu.
Zrobił krok do przodu, a potem kilka, podbiegł do niej, by wziąć ją w swoje ramiona, mimo że pazury z niej wyrastały, zębiska zakrwawiły...
— Nie skrzywdzę cię Nyxie... Jesteś bezpieczna... Jesteś w Lerodas... Tu nikt ci nie każe walczyć o życie... Przepraszam... — realizacja tego, że spieprzył sprawę była klarowna, ale nie chciał, by sama sobie zrobiła krzywdę metamorfozą. Dlatego wtulił ją w siebie, pocałował czubek głowy... Wyzbył się instynktu samozachowawczego, to pewne...
Pius
- Bo chcę być potrzebny, chcę zrobić coś pożytecznego. Uchronić cię przed ewentualnymi złośliwymi komentarzami od kogoś... chcę czymś zająć swoje myśli... - zacisnął mocno wargi patrząc jej prosto w oczy. - Nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem... dlaczego tak wielka wojowniczka jak ty... boi się zwykłej nauki pisania. Bo tak to wygląda... jakbyś się tego bała - wyjaśnił jej swój punkt widzenia. - W tej chwili przynajmniej - wzruszył ramionami, po czym wywrócił oczyma.
OdpowiedzUsuń- Mogę powtórzyć to zobaczysz ten palec w dupie - fuknął na nią trochę zirytowany tym, że tak się czepia słówek. - Jestem pewny, że chcę cię podręczyć pisaniem - zapewnił ją i przysiadł się zaraz do niej, aby otworzyć książkę, którą mu przyniosła. - Przeliteruj "Mam Cię w dupie" - zarządzał.
Tony
Otulił ją ciasno, padając z nią na ziemię, bo chwilę musiał za nią iść, żeby ją złapać.
OdpowiedzUsuńZamiast odpowiadać na jej pytanie, głaskał jej głowę, rozczesywał włosy dziewczyny, cmokał jej czoło...
— Nie o to chodzi... Jesteś wartościowa. Masz wartość... Nigdy tego nie powiedziałem... Nic ci nie grozi... Nic ci nie zrobię. Jesteś bezpieczna. Przysięgam ci na moje życie, życie po śmierci i przed śmiercią, na całe me jestestwo, że ci krzywdy nie zrobię. Przysięgam... — ponownie ją ucałował, mogła poczuć jak ciepła łza skapuje po jej skroni. — Przepraszam... Przepraszam... Nie chciałem cię nakręcać, ani przywoływać złych wspomnień... Zjebałem...
Pius
Pokręcił przecząco głową.
OdpowiedzUsuń- Jasne, że nie jest łatwe - odparł spokojnie. - Sama widzisz, jak się drę jak coś mnie boli. To też emocje - wzruszył ramionami, a jednak inne potrafił w miarę trzymać w ryzach. Często do tego stopnia, że potem się dusił. Dusił i szukał ujścia tych emocji. Tak było i w tym przypadku. Tak długo trzymał w sobie dziwne emocje, by tylko jej nie urazić, że teraz to z niego wychodziło.
- Ja tam wolę pokojowe rozwiązania - odparł krótko. - Przemocy na tym świecie jest wystarczająco dużo, żebym jeszcze ja musiał w nią przechodzić - mruknął przyspieszając trochę kroku. Jeśli mieli zdążyć do jego zaplanowanego noclegu, to musieli trochę przyspieszyć. - To nie były bezużyteczne lekcje - westchnął cicho, bo uważał że nieco większa biegłość w piśmie wcale by jej nie zaszkodziła. - Nie każdy musi być orłem, ale podstawy warto znać - stwierdził. - To jak ja i walka... podstawy mi się przydają, ale nie planuję być wielkim jej mistrzem - uśmiechnął się do niej lekko. - Można powiedzieć, że jest więc ona bezużyteczna dla mnie, ale... są takie chwile kiedy doceniam te lekcje - wzruszył ramionami. - Ty też pewnie byś je doceniła, kiedyś... - dodał cicho i znów westchnął. - Nie zgadzam się - powiedział butnie. - Nie zgadzam się na to, żebyś zniknęła na zawsze - puknął ją palcem w czoło. - Zapomnij o tym pomyśle.
Acair
Skrzywił się. Naprawdę miał polować na cieniostwóra z Ryu? Jakoś niespecjalnie mu się to uśmiechało. Potem będzie jeszcze chciał się przyfandzolić do JEGO mięsiwa. O nie... co też ta Onyx sobie wymyśla. Zgłupiała i tyle.
OdpowiedzUsuń- Po prostu tęsknię już za dobrym mięskiem - przyznał. - A od paru dni mam je w diecie - zatarł dłonie o siebie. - Więc... no już zaczynam kombinować - wzruszył lekko ramionami, wyjaśniając jej swoje "ale". Wiadomość o Tonym przyjął ze spokojem i pokiwał lekko głową. Cieszył się, że blondyn ma się lepiej i układa sobie życie.
- Nie rozumiem - burknął. - Mnie dopytywałaś o Akane, a sama nabierasz wody w usta - zauważył. - Gdzie tu sprawiedliwość? - spojrzał na nią, nie wnikając już w to, że przecież sam jej niczego właściwie konkretnego o Akane nie opowiedział. Liczył się fakt rozmowy. - Mhm... tempo cię przeraża - pokiwał znów głową. - Po prostu mu to powiedz. Lepiej grać w otwarte karty - stwierdził krótko. - Potem nie ma niedomówień - wzruszył ramionami, niczym znawca tych pierdół. Znawca, którym w żadnym wypadku nie był. Dmuchnął sobie w grzywkę i znów na nią spojrzał.
- Wiem - odparł szczerze. - Wiem, ale przecież się nie wychylam. Teraz sam... no wiesz, póki nie dojdę do siebie konkretnie to i tak się nie wychylam. Gorzej będzie później - zauważył tylko i zerknął na monetę by przyjrzeć się rewersowi i schować do kieszeni. - Dzięki.
Gave
Ugłaskał jej włosynza uszy, w tył, po czym wypuścił ją ze swoich ramion, patrząc w dół. Miała rację. Zawiódł jej zaufanie już raz... Pokiwał głową, ścierając łzy ze swojej twarzy.
OdpowiedzUsuń— Nie możesz wiedzieć, że to zrobię. O to chodzi w zaufaniu, w skoku w nieznane. Czasami nie wiesz co na ciebie czeka. Jeśli moje słowo nie wystarczy... Nie mogę dać ci więcej. Mam zamiar dotrzymać danych ci słów... Jeśli ci to nie wystarczy, to przykro mi, ale ta relacja nie pójdzie dalej. — odparł, patrząc na nią z żalem. — Nie ufasz mi... Leżałem rozjebany w łóżku, skąd ta zmiana? — spytał z niezrozumieniem. — Zajmowałaś się mną, wspierałaś mnie... Czym sobie zasłużyłem to? Bo ci pokazałem kontrolę nad umysłem? Nie miałem intencji cię zabić. Ani zranić.
Pius
— Strach to zabójca umysłu, a brak strachu to zabójca ciała. — odparł, stając mimo wszystko tak, by go widziała w pełnej krasie. Z ciemną szarą skórą, łuskami na punktach witalnych, rogami... To nie był ten sam mężczyzna, który ją pokochał. Tamten zmarł w płomieniach kliniki, domu, który myślał, że sam stworzył. Po nim pozostał tylko diabeł, ktoś kto zrobił i robi niewyobrażalne czyny, ktoś, kto duszy nie posiada, ktoś, kto jest w stanie zrobić wszystko, by osiągnąć swe cele.
OdpowiedzUsuń— Nie kwestionuję ci sensu. Możesz mi ufać, lub nie. Sam chcę ci ufać, ale jeśli ty nadal myślisz, że cię zdradzę, zrobię ci krzywdę, to w czym jest sens? Samo uczucie przemija, a co będzie za pięćdziesiąt lat? — spytał, zbliżając się do niej, by oddać pocałunek w całości.
— Zabierz mnie do łóżka, skurw mnie jak burego kurwiarza, zrób ze mnie dzieło twojego ciała... Pokaż mi w oczach, to co czujesz, poproś o więcej, poproś o wszystko, poproś o świat, a ja przyniosę ci go i rzucę ci go pod nogi... Jesteśmy tylko marzeniami... Marzenia trzeba spełniać, Nyxie. Weź mnie teraz, albo odejdź na zawsze, zabierz me serce... Bo ono należy tylko i wyłącznie do ciebie...
Pius
Po prostu wpił się w jej usta, podnosząc ją, poprzez złapanie ją za uda... Wrócił do pełni swych możliwości fizycznych, tempo jego powrotu było uzależnione od Onyx... To ona mu gotowała, głaskała go po głowie, pomagał z miksturami, wlewała mu je do gardła, gdy zbijał gorączkę... Oblizywał wargi swojej kobiety, swojej miłości...
OdpowiedzUsuń— Kocham cię i chuj... — szepnął, po czym ponownie zassał się na jej wardze, by poprowadzić ich z powrotem do domu, by usadzić ją na blacie stołu, stojąc pomiędzy jej nogami. Pocałował ją jeszcze raz. I jeszcze. Całusy zeszły na dół, na szyję, po skórze, cmokał ją powoli, trzymając ją w swych objęciach, mrucząc, czując nieustępliwe porządanie... Trzy tygodnie bez seksu... Sperma zatruwała mu mózg, penis rósł z każdą sekundą, puls wypieprzył poza normę... Był on, ona i cały wieczór na udowadnianie sobie kto kocha kogo bardziej...
Pius
Spojrzała po Nyx jakoś tak inaczej, trochę chciała poczuć to co ona czuje, w danej chwili czuła głównie, że sama się trochę miota i niczego nie jest pewna. An zwolniła oddech i baczniej ją obserwowała, słuchając jednocześnie co też dziewczyna mówi i jak tłumaczy swoje uczucia. Ewidentnie była nowa w te sprawy, ale przecież to nie pierwsza osoba, która nie ogarniała emocji. Gave, Tony... Oni też byli czasami jak dzieci we mgle.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, osobiście myślę, że co innego solidarność, a co innego otwartość w uczuciach. No ale idąc tym tropem można rzeczywiście jakiś tam punkt odniesienia znaleźć. Mam wrażenie, że dla Ciebie emocje to słabości, łatwiej pokazać je kobiecie, która w wielu sprawach jest przez mężczyzn piętnowana, niż facetowi, który do tego jest silny. Nie chcesz się w jego oczach okazać słaba, zbyt emocjonalna. Możesz to nawet robić podświadomie, czasami tak to mamy, zachowujemy się wręcz irracjonalnie zamiast powiedzieć wprost o co chodzi - westchnęła lekko. Zmrużyła lekko oczy na sprawę z Acairem.
- Onyx, tak się tylko zastanawiam... A co gdyby Acair się z nim związał? Wiesz, chodzi mi o to, że nie wybieramy co czujemy. Jeżeli serio coś do niego czujesz, to nie przestałabyś tego czuć tylko dlatego, że kto inny z nim jest, nawet Twój brat. Jasne, udawać byś mogła, z czasem pewnie i by uczucie zniknęło, ale... No to po prostu tak nie działa, nad tym często nie mamy kontroli i musisz to brać pod uwagę. Miłość mało kiedy jest racjonalna - zaznaczyła i zaraz słuchała dalej.
- Hm... No ta Twoja miłość to zakrawa trochę o toksyczność... Tak jakbyś chciała go dosłownie opleść samą sobą. Mieć opcję by go zadusić w ramach zemsty lub dawać wytchnienie kiedy jest ok. Może Ci się nie podobać to co mówię, ale uważam, że jeżeli nie jesteś w stanie odpuścić zemsty to prędzej czy później coś w Tobie pęknie. Najlepiej po prostu z nim porozmawiaj i powiedz mu, że masz w sobie takie emocje. Nie znam go, nie wiem co to za ktoś... Może znajdzie na to jakieś rozwiązanie? Ja osobiście nie wyobrażam sobie być z kimś z kim mi jest dobrze, ale z tyłu głowy mieć chęć sprawienia mu bólu, na jakiejkolwiek płaszczyźnie. Rozumiem mieć żal do siebie czy do niego o coś co zaszło, ale wtedy trzeba z nim o tym porozmawiać, bo taki żal sam z siebie nie zniknie. Jeżeli nie umiesz z nim rozmawiać to... No to tym bardziej tego nie widzę. Mi i Gavovi sporo czasu zajęło nauczyć się ze sobą rozmawiać, mieliśmy serio ostre wymiany zdań, ale teraz... No jakoś nam się udaje. Zobaczymy jak wyjdzie to z czasem, ale jeżeli nie będziesz w ogóle próbować podjąć inicjatywy to... Nie wiem. Znajdzie się ktoś kto mu da to czego Ty nie umiesz i on w to pójdzie, bo nie będzie wiedział dlaczego Ty mu tego nie dajesz - wzruszyła ramionami. - Wiesz to tak jakbyś chciała zjeść marchewkę i jednocześnie mieć marchewkę. Oczekujesz wyłączności, lojalności i wierności, a jednocześnie nie chcesz go ograniczać. Związek zawsze wiąże się z jakimiś ograniczeniami, ale kompromisy musisz ustalać z nim, ja Ci tutaj nie pomogę - przyznała. - Dla niektórych w czasie seksu też się liczy, ale to już zależy od jednostki - dodała z lekkim uśmiechem. - Rozumiem, ale nie rozumiem - zaśmiała się krótko. - Jestem z tych przesadnie wylewnych, mówię wprost, że mi na kimś zależy czy, że kocham, ale rozumiem, że nie każdy tak ma. Wiesz... Może idź w gesty? No nie wiem, Gave też nie jest wylewny, ale to co dla mnie robi mówi bardzo dużo. Czasem gada tak na około, że bardziej się nie da, ale widzisz, z czasem po prostu zauważyłam, że taki jest, że tak właśnie robi i... Jasne, fajnie by było od czasu do czasu usłyszeć wprost, ale z drugiej strony... Skoro widzę, że mu na mnie zależy to co mi dadzą te wszystkie słowa? To tylko słowa. Wielu pisze pieśni, wiersze, składa deklaracje i obietnicę, a potem przepada. Prawdę mówiąc coraz bardziej zaczynam doceniać gesty, zwykłe, codzienne gesty. Każdy ma swój język miłości i inni potrzebują czasu by się go nauczyć. Czasem wskakuje od razu, czasem później, nie nastawiaj się tak twardo na wyznania słowne - zaproponowała.
Akane
Chłopak był właśnie w trakcie szycia rany jednego z pacjentów, więc przelotnie zerknął na Onyx i uśmiechnął się do niej szeroko.
OdpowiedzUsuń- Jak skończę to chętnie go zobaczę - zapewnił ją wesoło. - Poczekasz chwilkę? Nie uciekaj mi jeszcze - poprosił ją zaraz, po czym zwrócił swą uwagę z powrotem na swojego pacjenta. Szew który zakładał nie był trudny, ale wymagał precyzji. Nie chciał przecież żeby mężczyzna chwilę później przyszedł ponownie, bo ten się rozklekotał. Spokojnie prowadził rozmowę rozpraszającą z pacjentem. Zajęło mu to może pięć minut i już żegnał mężczyznę, aby zaraz ruszyć do Onyx i mocno ją wyściskać.
- Cześć - wyszczerzył się do niej. - Gdzie byłaś? Co robiłaś? - chciał wiedzieć, prowadząc ją do kuchni i parząc im obu herbatę.
Aci
Wiadomość od Onyx dosłownie spadła mu jak z nieba. Nareszcie będzie mógł chociaż na chwilę się wyrwać. Co prawda nie doszedł jeszcze do pełni sił, ale treningi z Yensenem, Meliodasem, dobre posiłki Febe... sprawiły że powoli zaczynał wracać do formy. Sam nie pakował zbyt wiele, biorąc ze sobą głównie swoje miecze, kilka sztyletów, Wintera i bukłak pełen wody, wygodne ciuchy i pozytywny nastrój. Nareszcie będzie mógł chociaż na moment oderwać myśli od bagna w którym się znalazł.
OdpowiedzUsuńNa spotkanie z Onyx dotarł chwilkę spóźniony.
- Wybacz - rzucił szybko. - Fasolki nie chciały mnie puścić - usprawiedliwił się, bo faktycznie był u maluszków, żeby je poprzytulać i chwilę ponosić, zanim wyruszy w krótką podróż. No przecież nie zakładał, że to polowanie zabierze mu długi czas. - Co słychać w świecie i u ciebie?
Gave
Akane miała dzisiaj luźny wieczór, Gave zabrał dziewczynki, a ona mogła skupić się na swoich własnych planach. Tego dnia postawiła na domatorkę, miała do przejrzenia kilka istotnych ksiąg i papirusów, które wertowała zaciekawiona, zaznaczając te fragmenty, które zdawały jej się bardziej istotne. Od zajęcia oderwało ją dopiero pukanie w drzwi. W pierwszej chwili pomyślała, że to Gave zwraca małe, ale głos zza ściany szybko wyjaśnił sytuację. Dziewczyna zebrała się z podłogi, zamknęła księgi i pchnęła nieco głębiej do pokoju. Nadal mieszkała z ojcem i jego rodzinką, ale miała tu chociaż swoją prywate i osobne wejście. Otworzyła drzwi lekko umazana na twarzy i rękach atramentem.
OdpowiedzUsuń- Hej - powitała Nyx z szerokim uśmiechem. - Nieźle trafiłaś, dzisiaj jestem bez Fasolek - objęła ją na dzień dobry i zaraz zaprosiła do środka. - Wino? - spojrzała zaciekawiona po przyjaciółce. - Coś świętujemy? - zagadnęła, odbierając butelkę i ruszając po jakieś naczynka, co by było gdzie polać trunek. - Lepiej mów, bo muszę wiedzieć czy pijemy elegancko, czy z butli - rzuciła z zadziornym uśmiechem.
Akane
An zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Wracają na noc, więc może lepiej zostańmy przy tej butelce - przyznała rozbawiona. - Chociaż może poproszę Gava by zabrał je na noc - popukała się palcem po nosie. - Zobaczymy, pewnie sam nie będzie ich chciał zostawić z podchmieloną mamuśką, nawet lepiej - przyznała szybko, a słysząc powód picia obejrzała się na Nyx odrobinę zaskoczona. Nie wyglądała na smutną. - Ou... Czyli jednak nie był godny zaufania - przeczucie jej podpowiadało, że właśnie o to może chodzić.
Uśmiechnęła się pod nosem na stwierdzenie co do picia i wróciła do dziewczyny z samą butelką i otwieraczem. - Ależ dawno tak nie piłam, aż mam ciarki na samą myśl - rzuciła żartobliwie i zrobiła nawet jakąś głupią minę, jakby naprawdę fakt picia z butelki bardzo ją rajcował. Zaproponowała Onyx jedno z krzeseł lub swoje łóżko, sama zajmując od razu to drugie.
- Bardzo chętnie z Tobą poświętuję to wszystko. Mówią mi, że mam bardziej wrzucić na luz, więc uznam to za idealną okazję - mimo wszystko poklepała miejsce obok siebie, aby zachęcić dziewczynę do posiedzenia na antresoli.
- Plotki? Hm... Cóż... Na pewno chciałabym zaprosić Cię na mój koncert. Dostałam niedawno list od Tonego, wraca z Grimą i ich córką do Argaru, z tej okazji... No i okazji nadchodzących świąt pomyślałam, że zorganizujemy jakąś małą zabawę - zaczęła z uśmiechem. - A poza tym, heh, trochę się dzieje, układam sobie myśli, tworzę plany - przyznała.
Akane
- Rosną w zastraszającym tempie, są świetne - wyszczerzył się do niej. - Lubią ciągnąć za nos, wkładać palce do twojej buzi - dodał jeszcze. - I synchronizują się pod względem robienia w pieluchy - zaśmiał się lekko. - Czasem jest ciężko, ale to nic. Naprawdę warto dla tych Fasolek - zapewnił ją, bo akurat o nich mógł rozmawiać i rozmawiać. Pokiwał lekko głową na wieść o Gamorze.
OdpowiedzUsuń- Dzięki... pozdrów ją też - poprosił, po czym westchnął ciężko mając to niejasne uczucie, że wiele tracił będąc ciągle w Argarze, jednak na tę chwilę nie zamierzał zbyt daleko odchodzić. Po pierwsze dalej nie czuł się zupełnie na chodzie, a po drugie i najważniejsze... Fasolki tu były i były jeszcze malutkie.
- Haha słyszałem, że Grima ci nie podpasowała - zaśmiał się cicho. - Tony opowiadał jak na nią warczyłaś... a Grima ci odpowiadała - poklepał ją po plecach. - Na Grimę jest sposób... trzeba przymykać oczy na jej dziecinne zachowania, pokazywać się z tej dorosłej strony i... ona wtedy też normalnieje odrobinę - pokiwał lekko głową. - Tak... wiemy - pokiwał głową. - Przed chwilą Ryu wrócił z bełtami w ramieniu... i wiadomością od... - skrzywił się starając sobie dokładnie przypomnieć słowa starszego chłopaka. - ...od przerośniętego Smerfa, który miał nadzieję wyratować Ryu i Emmę z opałów, ale się spóźnił i oni poradzili sobie sami... - pokiwał lekko głową. - Ten cały Mieszek mówi, że idą na wojnę i pyta czy Argar się dołączy... tak w skrócie mówiąc - dodał. - A potem chce siedzieć na tronie Polszy - pokręcił lekko głową. - Jakoś tak... trochę mi to nie w smak. Wcześniej spotkałem tą tam... Gabryśkę i jak już miałby ktoś z tamtego rodu znów zasiadać na tronie to wolałbym ją - wzruszył ramionami. - Ale to problemy Polszy - skomentował jeszcze. - A u mnie... szkoda gadać. Stara bieda. Trenuję, przybieram na wadze, zbieram siły i formę - puścił do niej oczko. - I nie dogaduję się z Akane, ale... - spojrzał po Onyx. - Nie chcę o tym rozmawiać - dorzucił po dłuższej chwili milczenia. - Nie zrozum mnie źle, Nyxia, ale ty zazywyczaj stajesz murem po jej stronie, a ja już mam dość słuchania jaki to jestem zły a ona biedna.
Gave
Acair słuchał jej uważnie, stawiając obok herbaty kawałek ciasta. Wyrób, który wyszedł spod palców Gabi i o dziwo nie był zakalcem. Zjadliwy też był. Pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Ale ja znam trochę szczegółów - skomentował. - Zdradził cię - pomasował ją po ramionach w przyjaznym geście i powstrzymał swoją buzię, przed rzuceniem słów na wiatr. W końcu mogła się tego spodziewać. Pius lubił mieć 10 osób na boku. Jak z jedną nie szło to wychodziło z drugą.
- Ale czekaj... jak oczyszczającą podróż? - przystanął przed nią. - Byłaś w ciąży? Pozbyłaś się dziecka? - oczy rozszerzyły mu sie z przerażenia. - Onyx! Mogłaś je oddać mi! Ja bym ci je wychował... o matko... - aż usiadł z wrażenia. Kolejna, która tak po prostu pozbyła się dziecka. To się nie godziło. Aż z westchnieniem schował twarz w dłonie.
- Gratulacje - rzucił nieco bardziej entuzjastycznie na wieść o wygranej na arenie i zaraz przejrzał wszystkie prezenty. - Dziękuję! - objął wyszczerzył się faktycznie nie pytając o pochodzenie podarków. Lepiej było chyba nie wiedzieć. Co z wiedzy to z serca. - A ja przyłożyłem Piusowi, bo cię zranił... wybieram się do Fasach z Walwikiem... - dodał po chwili milczenia.
Aci
Uśmiechnął się do niej lekko.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście, że im się podobają - zapewnił ją. - Chociaż to trudno określić. Czasem się nimi interesują i ciągną za nie i podgryzają je... no wiesz... obśliniają je - zaśmiał się cicho. - Ale no lubią je - pokiwał lekko głową. Roześmiał się serdecznie gdy zaczęła oburzać się co do Grimy i nie powiedział na ten temat nic więcej, tylko wzruszył ramionami. On z Grimą był na dobrej stopie. Zwłaszcza teraz, gdy miała wyjść za jego przyjaciela.
- Mhm... Pius to fiut. Nie warto się nim przejmować - skomentował tylko sprawę jego zdrady, po czym zreflektował się i jakoś tak naturalnie objął ją ramionami i pogłaskał po plecach. - Wiem, że mogło ci być ciężko, ale... znajdziesz dużo lepszego jak już będziesz tego chciała - zapewnił ją cicho. - Bo jesteś wartościową kobietą. Trochę walniętą i skrzywioną, ale wartościową i niesamowitą - zapewnił ją i odsunął się od niej, czując że Onyx jednak nie należy do przytulaśnych osób. A przynajmniej mogła sobie tego nie życzyć. - Gość nie wie kogo stracił - dodał jeszcze, po czym odetchnął głęboko i uniósł dłonie w górę.
- Hej, hej... przecież nie wiedziałem, że on cię tak nazywał - burknął. - Zostanę przy Kotecku - wyszczerzył się do niej i westchnął cicho, gdy wspomniała że przyjaźni się z nimi obojgiem. - Jasne, rozumiem... po prostu - wzruszył ramionami. - No nie wiem, mam po prostu wrażenie, że zawsze to ja jestem ten najgorszy, niezależnie od tego co zrobię - mruknął. - Przynajmniej na przestrzeni relacji z Akane. Bardzo mnie to męczy - dodał jeszcze i skinął głową. - Pewnie, bardziej gotowy już nie będę - zapewnił ją nieco pogodniej.
Gave
Przemierzał przestworza nad bagnem w przerwie od patrolowania Fasach. Niespecjalnie widziało mu się siedzenie w wiosce, ze względu na wkurw obu księżniczek, którym był zaprzysiężony. W trakcie szybowania dostrzegł dziwną sylwetkę, ledwo dostrzegalną między koronami drzew.
OdpowiedzUsuńPodleciał niżej, po czym dał nura, by z impetem zanurkować przed osobliwością, przez co kobieta doatrzegła jak wielki płonący ptak uderzył z impetem w ziemię, wybuchł ogniem, z którwgo wyszedł dwumetrowy wojownik z mieczem, wysuniętym wprost w jej stronę.
— Stój. Nie ma przejścia, szpiegu. Wchodzisz na tereny Argaru, pod panowaniem Grandsand. Zawróć do Polszy, a okażę ci łaskę. Wstęp na czas wojny twojego państwa jest zamknięty. — warknął, mówiąc do zamaskowanej kobiety, świdrując ją ognistym spojrzeniem.
Laz
Widząc szczękę kobiety, od razu opuścił broń, uśmiechając się. Cóż, z taką szczęką nie wpuściliby jej do Polszy. Od razu rozwiała jego wątpliwości, pokłonił się.
OdpowiedzUsuń— Witaj. Wybacz, dla pewności patroluję ten teren, z racji wojny na północy. Jestem Lazarus, Grom Phyonix. — dodał, po czym spoczął, uśmiechając się. — Z takim chamstwem nie możesz być z Polszy. Nie jestem zbawicielem, szpiegiem, ani Polszaninem. Ale pewnie to już wiesz. Po broniach sądzę, że sama parasz się wojaczką. — podszedł do niej, wyciągając rękę w jej stronę. — Jak cię zwą?
Lazarus
- Daj spokój, nawet jeszcze nie wiesz czy masz do takich dzieci rękę - pocieszył ją krótko. - A małe jeszcze cię pokochają - zapewnił ją tylko. Jakoś nie wyobrażał sobie innej możliwości. W końcu była Onyx, a on nie chciał w żadnym wypadku by dziewczynki jej nie poznały. A skoro już poznają i jak będą starsze to również więcej będą kojarzyły (choć to już teraz im się zdarzało...) to na pewno ją polubią. Zwłaszcza, że były złożone z części jego własnych genów.
OdpowiedzUsuńZaskoczyła go tym, że nie odsunęła się od przytulania. Pozytywnie go tym zaskoczyła, a jej wywodem dotyczącym uczuć jeszcze bardziej. Wysłuchał jej spokojnie i skinął głową, po czym posłał jej lekki uśmiech.
- Masz rację - zgodził się z nią. - Tylko... nie zamykaj się tak na dzieci - dodał po chwili milczenia. - Nie wiesz kiedy przyjdzie chwila, że i ty będziesz je chciała... albo i nie - dodał jeszcze wzruszając ramionami. Westchnął gdy wspomniała o Akane.
- Tak, ja to wiem. Powtarza mi to często... ale... Akane jest po prostu mocna w gębie - wzruszył ramionami. - A to co robię raczej jej nie starcza. Powoli dochodzę do wniosku, że nigdy nie będę wystarczający, bo nie będę potrafił powiedzieć głupiego "kocham" - mruknął jeszcze, po czym dmuchnął sobie w grzywkę. - Dobra, dość, bo no wiesz trochę upraszczam tu sprawę. Nie bardzo mam ochotę dalej o tym rozmawiać - przyznał cierpko. - Do niczego raczej tu nie dojdę, ale... dzięki - rzucił nieco pogodniej.
- Tylko się z moich nieudolnych prób proszę nie śmiać podczas polowania. Jest... różnie z tą kondychą - wskazał na siebie i ruszył za nią, póki co swobodnie dotrzymując jej kroku.
Gave
— Zamaskowana kobieta z Sai oraz paroma ostrzami rzuca się w oczy. Jak bardzo słaby bym nie był, warto chociaż zapytać. Z resztą, jestem tu nowy. Arcykapłanka Lexi zleciła mi obronę tego miejsca w ramach ataku Polszy, rozumiem twoją frustrację, ale taka jest procedura. — rzekł, nachylając się nieco, a jego wzrok na chwilę stracił duszę, gdy patrzył jej w oczy. — W wiosce są dzieci. Weź to pod uwagę, zanim będziesz psioczyć swoją piękną buźką.
OdpowiedzUsuńNagle uśmiech wrócił mu na twarz, jakby z nikąd.
— Bardzo dobrze zakładasz. A ty zapewne jesteś jedną z żadkich przedstawicielek tarkatu. Znalazłem zapiski o tym gatunku, zaprawdę, współczuję. — wiedza o jej rasie, przypadłości nie była powszechna... — Zapraszam. Nie będę ci już robił problemów.witaj w Argarze, Onyx.
Lazarus
- A co ma piernik do wiatraka? - spojrzał na nią zaskoczony. - Przecież nie musisz ich uczyć walki żeby mieć do nich rękę - pokręcił ze śmiechem głową. - Bierzesz takie na ręce, przytulasz, pozwalasz im na badanie siebie łapkami... czasem opowiadasz historie z dreszczykiem - wyszczerzył się do niej. - To wystarczy... a tyle to potrafisz - skwitował jeszcze. Podziękował jej skinieniem głowy, kiedy odpuściła mu temat Akane. On naprawdę był trudny i spędzał sen z powiek. Bardzo często. Aż mu ulżyło, kiedy dowiedział się, że nie jest jedyny z awersją do tego słowa.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem - odparł szczerze. - To jest pierwszy raz od... - zacisnął mocno wargi, nie do końca chcąc wracać do tych wspomnień. - Jak idę na polowanie, jak gdziekolwiek dalej ruszam... dalej w sensie poza obszar Argaru - mruknął. - Nie wiem na ile w siebie wierzę... podobno robię się coraz lepszy w szermierce, ale demona czy wiedźmina jeszcze nie jestem w stanie pokonać ani doprowadzić do zadyszki - wzruszył ramionami i podrapał się z lekkim zażenowaniem po głowie. - Ale wierzę w swoje umiejętności i w moich duchowych przyjaciół... w tu procentach w nich wierzę - spojrzał po niej. - Jak się zrobi gorąco to zwieję przy ich pomocy... - wskazał kierunek powietrze jako drogę ucieczki. - Ale to tylko... no wiesz plan ucieczki, ogólnie nie chcę korzystać z ich pomocy - dodał szybko, bo wiedział jaką awersję ma do tego Onyx, a i on sam chciał mieć frajdę z faktycznego polowania a nie zabawy w kotka i myszkę przy użyciu mocy.
Gave
Zrobiło mu się przykro, że Onyx musiała coś takiego przeżywać przez tego głupola. Zrobiło mu się przykro do tego stopnia, że po prostu mocno ją przytulił i pogłaskał po głowie.
OdpowiedzUsuń- Jest mi żal... ale nie ciebie - zapewnił szybko. - Tylko tego, że musiałaś przez to przejść - szepnął cichutko. - Dobrze, że zobaczyłaś to wszystko... że przeżyłaś i już jesteś wolna - pogłaskał ją po ramieniu, jednak kiedy wspomniała o tym że dziecko się nie urodzi, dał jej porządnego kuksańca w ramię.
- Aha, czyli zabijesz niewinną istotę - powtórzył po niej, nazywając rzeczy po imieniu. - Małego bąbelka, który niczym nie zawinił... no może poza tym, że miał pecha, bo mamusia i tatuś się nie zabezpieczali za bardzo - spojrzał na nią z wyraźnym zawodem w oczach. - To naprawdę już lepiej dziecko urodzić i zostawić... u kogoś - wskazał na siebie. To że poród był dość niebezpieczny - zdawał sobie z tego sprawę, ale wierzył, że Onyx na pewno by go przeżyła. - Wiesz, że ja to raczej nie w kobietach gustuję - prychnął pod nosem. - Więc... no jak będziesz w ciąży to ją po prostu donoś, a ja ci obiecuje, że dziecko będzie najbardziej ukochane na świecie - wyszczerzył się do niej szeroko.
Aci
— Z pewnością. Ostro zakończone, zaostrzone końce sai w cale nie służą do dźgania. — westchnął, słuchając kobiety jeszcze trochę, na temat znajomości, kompetencji, terenów i zgadywanek.
OdpowiedzUsuń— Dobrze, Onyx. Najmocniej przepraszam za to, że musiałaś się przedstawić i zdjąć maskę. Cieszę się, że mogę poznać kogoś tak ciekawego, pomimo tego, jak bardzo emanujesz niechęcią do zwykłej kontroli granicznej. — rzekł w przepraszającym tonie, zrobiło mu się głupio, jakoby zamiar patrolu rzeczywiście był jego inicjatywą. — Pozdrów zatem znajomych w wiosce, złóż skargę, cokolwiek. Polsza utylizuje kryształowych wojowników, którzy są tak niebezpieczni, jak Argarczycy. A teraz przepraszam. — powietrze wybuchło wokół niego, a miecz który trzymał, objął się płomieniami. Ruszył w stronę odwrotną do Nyx, by patrolować gościniec.
Lazarus
Zastanowił się chwilę nad jej pytaniem i westchnął ciężko.
OdpowiedzUsuń- Nie nazwałbym tego samolubnością - odparł szczerze. - Po prostu żołądek mi się ściska z żalu jak pomyślę, że to małe coś co mogłoby się urodzić zginie... niezależnie od tego jak zostało poczęte - wymamrotał. - Poza tym masz dużo pieniążków, te parę miesięcy bez pracy nie zrobiłoby ci wcale tak dużej różnicy... - westchnął ciężko. - Jasne, to będzie twoja decyzja i ja się do niej nie wtrącę i nie potępię cię za żadną... ja tylko chcę żebyś wiedziała, że masz taką opcję i ja chętnie zajmę się maluszkiem - wyjaśnił, schodząc z jej kolan ostatecznie i potarł kark dłonią.
- A wracając do twojego pytania... wcześniejszego... do Fasach idę po piasek. Chcę wydobyć z niego nimh - mruknął. - Chcę zacząć z nim pracować, sprawdzić jej właściwości... Walwan zgodził się z tym pomóc. Może... może nawet uda mi się z niej wyciągnąć coś dobrego? - wzruszył ramionami.
Aci
- Przecież nie każę ci z nimi zostawać samej - zauważył cicho. - Ale przytulić przecież możesz i potrzymać - dorzucił weselej. - Już tam zmienianie pieluchy ci oszczędzę, ale żeby nie przytulić? - pokręcił lekko głową. - Nad tym popracujemy - dodał śmiejąc się lekko.
OdpowiedzUsuń- Mam wrażenie, że twoja głowa tworzy sobie właśnie jakieś dziwne scenariusze... - przyjrzał się jej uważnie. - Nie zgadzam się - wypalił tak po prostu i rozmasował sobie kości nadgarstków, aby wyciągnąć miecz zza pleców. - Chyba wolę rolę przynęty - stwierdził tak po prostu spoglądając na nią. - Jeśli jednak chcesz możemy sobie tu zrobić krótki sparing. Ja sobie sprawdzę jak dobrze lub jak źle jest a ty się uspokoisz lub nie... - odchrząknął. - No i jeśli będzie źle... to będę tym od ostatecznego ciosu - pokiwał szybko głową. - Albo po prostu popatrzę jak polujesz, wycofam się - uniósł dłonie w górę. - Aha i obiecuję nie używać duchów podczas sparingu. W końcu... chcę być traktowany na równi z tobą... i nie chcę też żebyś ty czuła się gorzej przez te moje moce - bąknął jeszcze. - To jak? Chętna?
Gave
Aci spojrzał po niej i wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem - odparł z rozbrajającym uśmiechem. - Z tego co mi wiadomo jestem pierwszym, który w ogóle nimh wyodrębnił z piasku. Nie testowałem jej za dobrze - mruknął. - Wiemy przecież, że tak jak mówisz jest trucizną, ale może jakby ją zmieszać z innymi składnikami to mogłoby powstać coś zupełnie nowego, może wcale nie zabójczego - zerknął na nią i znów wzruszył ramionami. - Jeszcze nie wykorzystałem wszystkich opcji... a poza tym uhm ja chciałbym spróbować znaleźć to antidotum - bąknął jeszcze. - Możesz uznać, że to zmarnowany potencjał, ale póki nie sprawdzę wszystkich opcji to ci nie przyznam racji - dodał trochę bardziej zawzięcie niż to planował. - No bo... ja nie lubię zabijać... - przypomniał jej cicho. - Wolałbym, żeby nimh okazała się użyteczna i w innych dziedzinach...
Aci
- Świetnie - uśmiechnął się do niej zawadiacko, odkładając niepotrzebne bagaże na bok. Co prawda nie miał ich zbyt wiele, ale teraz nie walczyli na śmierć i życie i nie musiał pokazywać, że i z nimi by sobie poradził. Okrążył ją lekko i ukłonił się przed nią, przystając w końcu w pozycji bojowej, gotowy do ataku, ale uważnie szukający otwarcia.
OdpowiedzUsuń- Tylko za bardzo mi nie pobłażaj - poprosił, bo chociaż wiedział, że stracił wiele przez tą niewolę to mimo wszystko wciąż się rozwijał i pragnął walczyć jak równy z równym. W końcu, jeśli nie będzie dawał rady to po prostu jej to zakomunikuje.
Gave
Tego stylu to się po niej nie spodziewał, ale zareagował automatycznie. Wbił miecz w podłoże, uchylając się przed jej pierwszym ciosem i wyprowadzając kopnięcie w tył, po czym przeturlał się po ziemi by uniknąć złapania za szyję i wstał na tyle szybko na ile był w stanie, by strzelić karkiem.
OdpowiedzUsuń- No dobra skoro tak się bawimy... - spojrzał po niej rezygnując ze swojego ostrza. Drugie co prawda dalej miał na plecach, ale przecież i walka bez żadnych broni dawała wiele satysfakcji. Sam ugiął kolana i skoczył na nią. Na początek spróbował chwycić ją za lewą rękę, aby przykucnąć tuż przy niej i spróbować powalić ją na ziemię podcięciem nóg. Uskoczył zaraz po tej akcji na bezpieczną odległość, przynajmniej taką w jego mniemaniu.
Gave
Klepnięcie w plecy nie sprawiło, że skrzywił się wyraźnie. Mógł by szybszy i tego uniknąć, ale zamiast długo nad tym się zastanawiać, obrócił się do niej. Uniknął kilku kopnięć, ale jeden trafił bo niezbyt szybko udało mu się zmienić pozycję. Wypuścił powietrze z płuc i przeturlał się po ziemi, aby wstać i samemu ruszyć do ataku rzucił się do przodu teoretycznie na oślep, ale to wszystko żeby ją zmylić. Zwykle w takich momentach skakał w prawo, ale dziś poszedł w lewo, wyprowadzając serię ciosów pod jej żebra. Trzeba było zmieniać swój styl walki, co by przeciwnik nie mógł pospać.
OdpowiedzUsuńGave
- Wiesz, może nie tyle leczyć - pokręcił lekko głową. - Ale może dałoby się jej stężenie zmniejszyć, żeby nie była aż tak trująca. Żeby można było użyć jej do ogłuszenia przeciwnika a nie do zabicia - zastanowił się nad tym, po czym pokręcił lekko głową. - Ale jak już znajdę i przetestuję wszystkie możliwości to na pewno się o tym dowiesz - zapewnił ją wesoło. Oczywiście nie zamierzał testować tego wszystkiego na sobie, chociaż nie wykluczał kilku takich właśnie zagrań.
OdpowiedzUsuń- A co w twoim świecie? Gdzie teraz zamierzasz się udać? - zainteresował się, bo skoro sam szedł w drogę to mimo wszystko chciał wiedzieć gdzie będzie dziewczyna. Choćby orientacyjnie.
Aci
Popatrzył po niej i westchnął ciężko.
OdpowiedzUsuń- Pewnie, że nie na mnie... chciałbym jednak jeszcze trochę pożyć - uśmiechnął się do niej delikatnie. - Poza tym... ja nie jestem dobrym wyznacznikiem co do tracenia przytomności. Robię to przecież niemalże na zawołanie - zażartował z samego siebie. - Ooo to może spotkamy się w Argarze - rzucił radośnie. - Razem z Walwanem mamy zamiar odwiedzić tam Grimę i Tonego - uśmiechnął się do niej promiennie. - Jest szansa, że cię tam zastanę - klasnął radośnie w dłonie. - Tylko uważaj na siebie w tym Slavit... bo ja w sumie... no wiesz chcę jeszcze zostawić wiadomość dla Mścicieli - spojrzał po niej poważnie. - Ostatnio coś mocno się opuścili w swych działaniach i chyba czekają na dobre zlecenie, a ja mam idealne - uśmiechnął się szeroko.
Aci
Odskoczył od niej i na moment przystanął nabierając głębokiego oddechu w płuca. Jeden, drugi i trzeci. Oddech został uspokojony. Walka niezwykle mu się podobała, ale czuł że siły zaczynają go opuszczać. Musiał zmienić taktykę, więc na pochwałę odtańczył taniec bioderkami. Ręce do przodu, nogi w bok, ręce do tyłu, nogi w drugą stronę. Uśmiechnął się do niej szeroko, a na zaproszenie pokręcił lekko głową, samemu robiąc identyczny gest.
OdpowiedzUsuń- Panie przodem - rzucił, co by ją trochę podburzyć. Zdecydowanie wolał nie wpadać w jej sidła w tej chwili, a nie czuł by w jego obecnej kondycji to był najlepszy pomysł.
Gave
Uśmiechnął się szeroko, gdy na niego skoczyła i rozpostarł ręce. Nie miał szans się przed tym uchylić, nie w tej chwili i nie z tą kondycją. Nie ukrywał nawet tego, ale kiedy złapała go za poły koszuli, on błyskawicznie objął ją w pasie, robiąc równocześnie krok w przód żeby zmniejszyć dystans. Poleciał, oczywiście że poleciał, ale razem z nią i przeturlał się z nią po łące, ostatecznie lądując na niej. Wyszczerzył się tylko do niej i pstryknął ją w nos.
OdpowiedzUsuń- Pass - stwierdził tak po prostu. - Wybacz, ale na więcej mnie nie stać w tej chwili, jeśli chcę zachować siły na nasze polowanie - wyjaśnił jej swoją decyzję. - Masz tę swoją przynętę. Ubezpieczę tyły.
Gave
Chłopak zmarszczył brwi i wziął się pod boki.
OdpowiedzUsuń- Ale przecież nie dasz rady... - odparł w związku z jej chęcią pomocy w przekazaniu wiadomości. - Nikt do końca nie wie kim oni są - spojrzał jej prosto w oczy jakby szukając w nich jakiejś zdrady. Może ona wiedziała i nie chciała mu powiedzieć? Ależ byłaby wtedy okropna. Phi, nie, na pewno by mu tego nie zrobiła.
- A pisać... - odchrząknął. - No wiesz, muszą zrozumieć o co chodzi - podrapał się lekko po głowie i poszedł do pokoju po pergamin, na którym natłuścił sprawę. - Możesz przekazać to... w Norze zostaw czy coś - poprosił.
Aci
Nie oponował, gdy zamieniała ich miejscami. Wiedział, że nie lubi "przegrywać'. Sapnąć ciężko, kiedy na nim usiadła i rozłożył ręce na boki, oddychając ciężko. Sam nienawidził przegrywać czy przyznawać się do swych słabości. Mógł ją w stu procentach zrozumieć, chociaż wcale nie czuł się wygrany w tej konkretnej chwili.- Jaki remis... spójrz na swój oddech a mój - westchnął zbierając się powoli, by usiąść i na moment zwiesić głowę między swoimi kolanami, żeby nabrać kilku głębokich oddechów. - A umówmy się, wcale nie walczyłaś na poważnie. Już dawno mogłaś mnie mieć - dorzucił, zbierając swój oddech z ziemi i powoli dźwigając się na nogi, żeby pokiwać głową na jej wszystkie sugestie. Spojrzał na portret i zakodował te wszystkie miejsca, upewniając się kilka razy że wie o co chodzi. Gorzej, ze potem będzie trzeba je odnaleźć w warunkach prawdziwych.
OdpowiedzUsuń- O i teraz gadasz do rzeczy... oczy, w razie czego wyceluję w oczy - zgodził się z nią, czując że te będą najłatwiejsze do zlokalizowania.
Gave
Chłopak uniósł wzrok znad pergaminu i słuchał jej uważnie, zaciskając delikatnie dłonie coraz bardziej. Z każdym jej słowem. Jak mogła mu o tym nie powiedzieć wcześniej? Robił sobie głupka z tego, że aż tak cieszył się iż ktoś taki jak "Mściciele" istnieją. To było zbyt piękne żeby było prawdziwe. Spojrzał na swój pergamin, a potem bezceremonialnie podszedł do kominka, żeby spalić jego zawartość.
OdpowiedzUsuń- W takim razie nie chcę ich pomocy - stwierdził krótko, wracając na swoje miejsce i siadając na krześle przy stole. Patrzył na nią z zawodem i wstydem w oczach. - Nie chcę, żebyś robiła cokolwiek co narazi twoje życie dla mojego widzimisię. Sam ogarnę sprawę - dmuchnął sobie w grzywkę. Podejrzewał, że przy tym zginie w najlepszym wypadku lub zostanie złapany i poddawany torturom, w tym najbardziej prawdopodobnym przypadku. Nie mniej nie chciał pomocy Onyx, wiedząc że i jej może coś się stać. Jeszcze nie tak dawno temu miała straszliwie połamane żebra! A ten cały Gave był ojcem dzieci Akane... i tym nieszczęśnie złapanym Argarczykiem poddawanym torturom. Nie było opcji żeby naraził się na dodatek na gniew Akane. Już i tak się na niego trochę złościła.
- Nie chcę pomocy, Onyx - pokręcił głową i westchnął ciężko. I cały plan poszedł w pizdu. Będzie trzeba układać nowy.
Aci xDDD
Spojrzał na nią spode łba i zmiął kartkę w dłoniach. Nie było opcji żeby jej ją dał. Może i zachowywał się teraz jak dziecko, ale nie zamierzał jej niepotrzebnie narażać na niebezpieczeństwo. Wsunął kartkę do ust i zaczął ją żuć. Niech sobie myśli co chce.
OdpowiedzUsuń- Nie - odparł krótko. - To nie ma być sprawa dla ciebie - oznajmił krótko, krzyżując ręce na piersi. - Nie chodzi mi o to, że mogłabyś sobie nie poradzić - zaprzeczył wzdychając ciężko. - Wykonujesz niebezpieczną pracę i ja nie mam z tym żadnego problemu - zapewnił ją. - Po prostu, ja nie chcę się przyczyniać do większych niebezpieczeństw dla ciebie. - burknął. - Tylko tyle, nic więcej. Nie chcę żebyś przeze mnie, dla mnie, narażała swoje życie - dorzucił jeszcze patrząc jej prosto w oczy.
- A kto powiedział, że nie udam się do Fasach? Jeszcze nie wykombinowałem innego sposobu a propo mojej prośby, ale wykombinuję. A w ostateczności sam tam pójdę - fuknął na nią. - Najwyżej zginę. O matko, no i co? - spojrzał jej prosto w oczy. - Ty możesz sobie najwyżej zginąć tysiąc razy w przeciągu roku! - przypomniał jej.
Aci
Dmuchnął sobie w grzywkę na te jej komentarze o byciu zabójcą i nie walczeniu na poważnie.
OdpowiedzUsuń- Nie o to mi chodziło - odparł krótko. - Jasne, że nie zupełnie na poważnie, bo gdybym sam walczył na poważnie to pewnie latałabyś w powietrzu raz za razem. Wtedy wszystkie chwyty dozwolone - zauważył. - Po prostu... nie powaliłaś mnie wtedy, kiedy miałaś szansę - przypomniał jej, bo przecież z łatwością mogła go przygwoździć do ziemi już na początku, a wybrała jedynie dotknięcie jego pleców. - Następnym razem zmierzymy się na poważnie z zachowaniem dobrego humoru i respektu do siebie. Oczywiście na poważnie nie znaczy na śmierć i życie - wyjaśnił jej o co mu chodziło, kiedy zarzucił jej brak brania go na poważnie.
- Jasne, pamiętam - uśmiechnął się do niej, dotrzymując jej kroku gdy tak zbliżali się do jaskiń cieniostworów. - Jak już zdobędziemy mięso... przyrządzisz je? - chciał wiedzieć. - Wiesz chciałbym się nauczyć go przyrządzać - przyznał szczerze, a przez patrzenie najszybciej wszystko wchodziło. Obserwacja i doświadczanie.
Gave
Przyjął komplement, chociaż czuł że w prawdziwej walce wcale mógłby tak szybko nie wygrać. Ona na pewno chciałaby go wziąć z zaskoczenia. Walczyłaby aby zabić, od razu. Zanim on zdołałby nawet palcem kiwnąć. Nie mniej znając te realia i sposób mógł być choć w pewnym stopniu na to przygotowany. Nie komentował więc tego dłużej, tylko wsunął dłonie w kieszenie.
OdpowiedzUsuń- Phi, możemy im odstąpić niewielką część, a resztę oddać głodującym w pobliskim miasteczku - rzucił łagodnie. Nie widział sensu w targaniu większości mięsa do Argara. Kidy tylko stwierdziła coś o hallach, spojrzał na drzewo i sam je powąchał. Chciał zrozumieć co takiego ją skrzywiło i... pożałował tego. Ugh. Śmierdziało i to konkretnie. Odetchnął głęboko, kiwając lekko głową.
- Okay... to czas na zabawę - uśmiechnął się do niej szeroko, wspinając się na pobliskie drzewo. Miał zamiar chwilę poobserwować zanim wkroczy. Zwłaszcza, że już dawno nie widział tańczącej Onyx. Może poprawiła swą technikę?
Gave
Patrzył na nią z niedowierzaniem. Że niby ona mogła sobie wyciągnąć kartkę z jego ust, a on nie mógł dotknąć jej biustu? Jeśli myślała, że była sprytna to się pomyliła. Nie miał z tym najmniejszego problemu. Sięgnął do jej zbroi i wsunął dłoń między jej piersi.
OdpowiedzUsuń- Znam - odparował chłodno, patrząc jej prosto w oczy. - Akane, Tony, Ryu, Gave - wymienił kilka osób, które nasunęły mu się od razu, a jednocześnie czasem je tu widywał. Triumfalnie wyciągnął kartkę i zgniótł ją wsuwając ją sobie do spodni. - Nawet nie próbuj po nią sięgać - rzucił krótko, odsuwając się od niej. - Zakończyliśmy rozmowę o tym zadaniu. Nie zamierzam cię narażać na niebezpieczeństwa. W pracy rób sobie co chcesz, Onyx. Ja po prostu miałbym wyrzuty sumienia, gdybyś polazła tam bo ja sobie tego zażyczyłem - mruknął jeszcze i pokręcił lekko głową.
- Bo moje życie nie ma znaczenia - spojrzał na nią. - Fajnie jest żyć, ale jeśli coś mi się stanie to trudno. Przecież masz tak samo. Ryzyko zawodowe... ja może nie tyle zawodowe co ryzyko fajtłapowości. Już się z tym pogodziłem - uśmiechnął się szeroko i skrzywił lekko na to jej uderzenie.
- Moje zlecenie jest trudne, ale nie poślę tam mojej siostry. To wszystko - skrzyżował ręce na piersiach. - Ty nie chcesz żebym bez sensu umarł, a ja nie chcę żebyś to ty bez sensu umierała. Wcale nie mam takiej pewności, że ujdziesz z życiem. Wycofasz? Ty? - zaśmiał się cicho. - Widziałem cię w akcji, raczej się nie wycofujesz. Walczysz do upadłego, jakby ci życie nie było miłe - fuknął na nią. - Nie zabraniam ci pracować w czymś czym jesteś dobra! - krzyknął na nią wyprowadzony z równowagi. - Pracuj gdzie chcesz! Nie zamierzam cię tylko narażać na niebezpieczeństwo jak mam wybór żeby tego nie zrobić! - wrzasnął na nią. - Zrozum to wreszcie! Nie tylko ty masz prawo się martwić!
Aci
Prychnął pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Nie bardziej niż ty - zgniótł kartkę i ostatecznie wrzucił ją do kominka. - Przypomnę tylko, że to ty wpychałaś mi paluchy do buzi żeby ją wyciągnąć i ja mam być obrzydliwszy, bo sięgam za twój biust? - pokręcił lekko głową. - Mnie kobiety nie pociągają, Onyx - zauważył krótko. Wracając do stołu aby sięgnąć po kubek ze swoją herbatą.
- Spróbuj tylko kombinować sama i się dowiadywać - obrzucił ją chłodnym spojrzeniem. - Nie życzę sobie twojego udziału w tej sprawie. I nie, nikt o niej nie wie - dodał jeszcze równie chłodno. Nie sądził, żeby Ennis paplała o swoim synie, a Klaus? Prędzej sam by poszedł niż komukolwiek powiedział, wracając do swojego ciepłego płynu.
- Jesteś hipokrytką, wiesz? - fuknął na nią, odkładając kubek z hukiem na stół i unosząc dłonie w górę, by sparadiować jej głos. - Ja pójdę, ja mam doświadczenie, ja to umiem, ja, ja, ja... troska jest beznadziejna - warknął. - A potem marudzi na odwrót... jak pójdziesz to ja się będę martwić, pośledzę cię, nie wolno... - wywrócił oczyma, po czym spojrzał po niej uważnie. - To skoro tak się martwisz to powinnaś zrozumieć, że ja również się martwię o ciebie! Cholera! Przed chwilą pierdzieliłaś od rzeczy o tym żebym badań na sobie nie prowadził jeśli chodzi o nimh, a to... według twojej definicji... moja ekspertyza! Moja cholerna praca! - wrzasnął na nią. - I co? Jakoś nie protestowałem bo rozumiem pieprzoną troskę. Ty oczywiście musisz mieć swoje 3 złote monety w każdej dyskusji. Zrozum, że nie tylko ty się o kogoś martwisz.
Aci
Pamiętał i roześmiał się serdecznie, gdy o tym wspomniała. W takim wypadku podejrzewał, że i dla Argaru nic nie zostanie, bo on już dawno nie jadł cieniostwora i zamierzał sobie pofolgować. Zwłaszcza, że żołądek wreszcie wrócił do przetrawiania wszystkiego, a kłopoty z nim zdarzały się jedynie sporadycznie. Rozsiadł się wygodnie na drzewie, obserwując to co robiła dziewczyna. Gdy zniknęła mu w jednej z jaskiń, wstał, aby w razie czego zareagować błyskawicznie. Nie podejrzewał, aby przy Onyx było to potrzebne, ale wolał pozostać czujny. Na szczęście dziewczyna szybko pojawiła się na świetle dziennym. Biegła tyle ile sił miała w nogach, a bestia wręcz podążała w krok za nią. Obserwował chwilkę, zanim nie przeskoczył na kolejne drzewo i kiedy Onyx zaczęła siłować się z bestią, on sam ruszył na nią, na początek trafiając w łapę, aby rozproszyć cieniostwora. Mimio wszystko nie był pewien czy dziewczyna będzie w stanie długo się siłować z tym paskudą. Odskoczył przed wierzgnięciem łapy cieniostwora i przebiegł z drugiej strony.
OdpowiedzUsuń- Już? A myślałem, że chciałaś dłużej pobawić się naszym obiadem - rzucił z przekąsem do dziewczyny i puścił jej do tego oczko, zanim nie ruszył wprost na pysk zwierzęcia. Co prawda chciał wycelować w oko, ale pysk mu w tym przeszkodził. Siła z jaką cieniostwor uderzył, odrzuciła go na kilka metrów wywołując tym samym śmiech z jego piersi. No wreszcie coś się działo! Ileż można było siedzieć na dupie w bezpiecznym Argarze? Nie, to zdecydowanie nie było dla niego. Wstał z miejsca z nową energią i dołączył do Onyx w tańcu z bestią. Oczywiście starał się celować w odkryte części potworzyska i nie przedłużać sztucznie agonii cieniostwora. Należało zachować pewne pozory humanitaryzmu.
Gave
Posłała jej uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Myślę, że tak, chociaż po odstawieniu alkoholu różnie może wyjść, może załatwi mnie pierwsze kilka łyków - poruszyła zabawnie brwiami. - Będę Ci tu śpiewać pijackie piosenki - zaśmiała się, by zaraz poczekać aż Nyx usiądzie wygodnie i zacznie opowiadać. Uniosła brwi wysoko, gdy zdradziła więcej szczegółów. Typ musiał być nieźle wyrachowany...
- Co za menda... Nie rozumiem takich. Po co deklaracje? Chyba lepiej grać w otwarte karty, przecież nie każdy jest stworzony do monogamii - westchnęła ciężko, kręcąc przy tym głową. - Dobre chociaż, że nie przekreślasz przez to swojej przyszłości, a i głowę masz jaśniejszą - przyznała, bo to rzeczywiście sporo ułatwiało. - Z drugiej strony, może Twoje emocjonalne przywiązanie do niego nie było jednak aż tak wysokie - włączyła jej się analiza. - A może się zgrywasz, że już nie boli - spojrzała po niej podejrzliwie. Słysząc o powrocie do picia zaśmiała się głośno.
- Powiedźmy, że ten wieczór będzie decydujący w tym temacie - odparła, bo rzeczywiście nie miała pewności, czy może już tak śmiało wrócić do picia. Na pytanie o Gava westchnęła i wyjęła jej butelkę z dłoni, by samodzielnie pociągnąć spory łyk.
- To... Ciężki temat - przyznała, wzruszając ramionami i oddała jej butelkę, sama oparła się o ścianę plecami. - Jestem na etapie sprawdzania pewnej teorii, ale... Raczej tego nie widzę, mnie i Gava razem. Nie w tej chwili. Kocham go i... Obawiam się, że to uczucie nie zniknie, ale... Czasami uczucie to za mało. Nie dam Ci jasnej odpowiedzi bo muszę z nim po prosu za jakiś czas usiąść i poruszyć kilka spraw, wtedy będziemy wiedzieć na czym stoimy - stwierdziła ostatecznie.
Akane
- Ślina jest bardziej obrzydliwa - skrzyżował ręce na swej klatce piersiowej. Pokręcił lekko głową, obserwując ją uważnie. - A ja ci powiedziałem, że możesz pracować gdzie chcesz i robić co chcesz, ale ja do tego ręki nie przyłożę - przypomniał jej. - To wszystko - fuknął na nią i pokręcił lekko głową. - No jasne, dopowiadaj sobie co chcesz - warknął na nią, kiedy poszła sobie na dwór. - I taka rozmowa... jak nie chcesz jej pokazać jednej, pieprzonej rzeczy - dmuchnął sobie w grzywkę, paląc wiadomość i wracając do robienia śniadania.
OdpowiedzUsuńAci
Zaśmiała się na reakcję dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Chodziło mi raczej o pijackie przyśpiewki, nie muzyczne wylewanie emocji, ale spoko, postaram się za dużo nie śpiewać - rzuciła rozbawiona. Mlasnęła zaraz, słysząc o nożach. - Nyx, Nyx, najwyżej bym Cię rozbroiła - poruszyła zabawnie brwiami i zaraz słuchała dalej o akcji z nożem. Teraz zmarszczyła czoło o wiele mocniej.
- Na przyszłość jak już ktoś trafi na Twój celownik to może wyślij tą osobę do mnie w ramach sprawdzenia, bo jak słucham to nie wiem czym Cię koleś zauroczył - przyznała. Tak, pomylić podniecenie z miłością wcale nie było tak ciężko, a istot rzucających słowa na wiatr nie brakowało. Niektórzy po prostu lubili się kimś innym zabawić. An posłała jej uśmiech.
- Tak, a szczególnie, gdy mówimy o związku. Zaufanie to podstawa - przytaknęła jej głową. - Tym bardziej jest za co pić - stwierdziła. Zakończenie takiej relacji spokojnie można było świętować.
- Okłamuje? Nie, nie - pokręciła głową. - Po prostu... - zacisnęła lekko wargi. - Wiesz... Mój przyjaciel Tony w trakcie naszych spotkań umie okazać mi więcej czułości. Nawet on ma więcej takich czułych gestów jak objęcie czy... Głupie pogłaskanie po włosach. Z Gavem jest świetnie, uwielbiam jego uśmiech, jego uwielbiam, te żarty i... - trochę jej oczy się zaszkliły i zaraz je przetarła. - To głupie... - szepnęła zerkając na dłonie. - On nie lubi moich wyznań, nie cieszy go moje uczucie do niego, nie widzę by lubił moje czułe gesty, często się na nie krzywi lub mówi wprost, że nie wie co ma na to odpowiedzieć... Tak nie powinno być - spojrzała smutno na Nyx. - Wiem, że mu na mnie zależy, wiem, że jestem ważna, ale... Nie daję mu szczęścia, czasem trochę radości, ale nie szczęście... A chciałabym by był szczęśliwy i... - spojrzała w sufit nie chcąc płakać. - I boli mnie, że nie umiem mu tego dać. Sama chciałabym być z kimś kogo cieszy fakt, że go kocham... U Gava mam wrażenie, że dla niego to problem, nie powód do uśmiechu - przyznała, wracając wzrokiem do twarzy Onyx i uśmiechając się słabo. - Nie jego wina... Takich rzeczy nie da się poczuć na siłę... - podsumowała.
Akane
Acair pokiwał przy tym lekko głową obserwując ją uważnie.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - powiedział i podsunął talerz z wieloma kanapkami w stronę Onyx. - Chcesz spróbować? - zapytał zupełnie nie wracając już do tamtego tematu. On nie przeprosił tylko dlatego, że nie był pewien za co powinien. Na pewno nie za próbę chronienia swojej informacji. No bez przesady. Może za rękę na jej biuście? Ale przecież już ustalili, że dla niego coś innego jest bardziej obrzydliwe a dla niej też... Podrapał się lekko po głowie i popatrzył na dziewczynę. - Ja też przepraszam... za biust.
Aci
Dźwignął się na równe nogi chwilę później. Zdążył wyrzuć te dziwne wibracje i uznał że żarty się skończyły. Prychnął tylko, kiedy podprowadziła do niego cieniostwora.
OdpowiedzUsuń- Mhm aż tak bardzo sobie z nim nie radzisz? - rzucił do niej z delikatnym przekąsem, po czym zatopił swój miecz w odsłoniętym fragmencie ciała stwora i powtórzył tę czynność jeszcze dwukrotnie, patrząc jak zwierz pada bez życia. Odchodzi do zaświatów. Obrócił się wówczas na pięcie, żeby zobaczyć drugiego cieniostwora szykującego się do walki.
- To co? Jeszcze raz? - zerknął na Onyx z szerokim uśmiechem na twarzy i zaszarżował na potworzysko, uskakując w bok to raz a to dwa. Kiedy zwierzę się nim zainteresowało, ruszył biegiem w stronę pobliskiego drzewa, żeby wspiąć się na nie i z rozpędu spróbować wskoczyć na grzbiet cieniostwora, ale ten skubany był na tyle inteligentny, że kłapnął zębami tak iż gdyby chłopak nie zdążył miecza wysunąć to pewnie wpadłby do jego paszczy. Odrzuciło go na bok, ale tym razem był przygotowany i pięknie udało mu się wylądować.
- No to było głupie - skarcił samego siebie.
Gave
Uśmiechnął się lekko, kiedy zauważył że kanapki jej smakują, po czym podsunął jej ich jeszcze kilka, co by sobie nie żałowała. Sam zatrzymał się na dwóch. To był jego maks.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem, po prostu wkurzyłaś mnie tym wpychaniem paluchów do mojej buzi, a potem tą satysfakcją że schowałaś w dobrym miejscu - burknął. - Nie myśl sobie, że następnym razem jak tak zrobisz to się zatrzymam - pogroził jej palcem przed nosem i odetchnął głęboko, przecierając delikatnie twarz dłońmi. - Kocham cię, ale to nie znaczy że czasem mnie nie irytujesz... i wiem, że ja ciebie też czasem mocno denerwuję - skomentował. - Mimo to... i tak cię kocham - wzruszył ramionami. - Nie musisz się o mnie za bardzo martwić. Nie zrobię nic bardzo głupiego - zapewnił ją. - Trochę głupiego pewnie tak... ale nie bardzo - pokiwał głową. No mniejsze głupoty każdemu się zdarzały.
Aci
Wiedział, że przesadził, ale adrenalina już robiła swoje. Nie tyle wyłączała myślenie, co włączała ekscytację i zabawę. On sam nie do końca jeszcze rozgryzł techniki na walkę z cieniostworami, więc kiedy Onyx skoczyła mu na ratunek, skorzystał z okazji. Kiedy Cieniostwor stracił równowagę, on stał już na równych nogach i biegł by zadać te ostateczne ciosy. Głęboko w oczy. Kiedy ten padł bez życia, Gave opadł na cztery litery.
OdpowiedzUsuń- Nic nie mów, wiem - poinformował ją. - Nie mogłem się powstrzymać - uśmiechnął się do niej krzywo. - Zaczynam zauważać... że potrzebuję dawek adrenaliny aby na pewno nie zgłupieć - wywrócił oczyma podnosząc się po chwili i patrząc na oba potwory. - To co? Jak ci pomóc? - zapytał zakasając swe rękawy. - Już wiem jak skórować - rzucił po krótkiej chwili. - Może techniki w rękach dużej nie mam, ale powoli robi się znośnie - zapewnił ją.
Gave
An poruszyła zabawnie brwiami.
OdpowiedzUsuń- W najgorszym przypadku wykorzystamy moje zdolności do prześwietlenia potencjalnych kandydatów na dzień dobry, przynajmniej będzie jasne komu warto poświęcić uwagę - rzuciła żartobliwie i zaraz zaczęła słuchać o tym całym gościu. - No tak, cóż, przyszło nam najcenniejsze lekce życia wyciągać z własnych błędów - przyznała, bo młodość rzeczywiście rządziła się swoimi prawami.
Na stwierdzenie o problemie posłała Nyx słaby uśmiech i zaraz pokręciła głową.
- Nikt nie jest, nie przejmuj się, musimy to po prostu załatwić między sobą, ale fakt, że mogę z kimś się podzielić myślami już i tak jest bardzo pomocny - przyznała. Westchnęła na słowa o silnych kobietach.
- Dzięki Onyx, ale ja to widzę inaczej. Nie uważam by miłość do kogokolwiek stała mi na drodze do bycia silną i niezależną. Uważam, że siła polega na tym, że pozwalamy sobie czasami gasnąć. Każdy ma lepsze i gorsze dni czy momenty. Mogę mieć wspaniały poranek, ale zobaczę coś co mnie złamie i napełni oczy łzami, coś co sprawi, że pęknę i się popłaczę, ale to nie robi ze mnie miękkiej. Nie uważam, że Gave jest nieodzownym elementem mojego szczęścia, poradzę sobie bez niego, ale go kocham i chciałbym by przy mnie był, jednak nie kosztem własnego szczęścia. Nie zamierzam popełniać tego samego błędu. Weszłam w związek z Ryu z egoistycznych powodów i nie wyszło to dobrze - podsumowała.
Akane
Uśmiechnął się do niej lekko.
OdpowiedzUsuń- Nie martw się, jeśli znowu coś tam schowasz albo coś mi zabierzesz to ja nie obiecuję, że te łapy moje nie polecą zmacać ci biustu... nawet po to by cię rozdrażnić i żebyś szybciej powiedziała gdzie to schowałaś - rzucił delikatnie się uśmiechając, po czym odetchnął głęboko. - Nie wiem, miałem dziwną siostrę, a ta przyszywana trafiła mi się jeszcze dziwniejsza - zażartował. - Wiesz każdy ma swój sposób na odreagowanie. Mi się po prostu nie podobało, że... - zacisnął mocno wargi. - Że nie chciałaś uszanować mojego zdania - wyjaśnił. - No i ja nie chcę się przyczyniać od ewentualnej, twojej śmierci - dodał jeszcze patrząc jej prosto w oczy. - Akceptuję, że sama to robisz, sama chcesz i lubisz kiedy twoje życie jest na włosku... ale no ja nie chcę tego robić - wyjaśnił krótko. - Zgoda - dodał tylko, patrząc jak wcina kanapki.
Aci ( i co? koniec? kolejny po grupku?)
Gave miał okazję ją obserwować kątem oka. Zawsze zachwycała go finezja z jaką walczyła, ale jeszcze nie zwariował do tego stopnia, by się jej do tego przyznawać. Nie musiała zbyt bardzo przekrzywiać łba zwierzęcia. Na tyle szybko znalazł się obok niej, by spokojnie wbić miecz, zanim opadł na ziemię i odetchnął głęboko.
OdpowiedzUsuń- Dzięki wielkie - uśmiechnął się do niej wdzięcznie, po czym wstał. Nie protestował. Ona w tej chwili miała więcej siły. - W razie gdybyś potrzebowała pomocy mów - poprosił. - Następnym razem będę w lepszej kondycji - złożył obietnicę nie tylko jej, ale przede wszystkim samemu sobie. Plan z jej odpoczynkiem, kiedy on zacznie skórować brzmiał dobrze. Skinął więc głową i podążył za nią, gdy skończyła wiązać truchła. Nie musieli znowu aż tak daleko iść, zanim Onyx nie stwierdziła że miejsce jest odpowiednie.
- No dobra to ja zaczynam, a ty już sobie odkrój kawałek - rzucił wesoło. - Przecież widzę jak się nie możesz doczekać - zaśmiał się nieco, zabierając się za ściąganie skóry zwierzęcia. - Pod tym względem nic się nie zmieniłaś - stwierdził, raczej z jakimś wesołym tonem w głosie niż pogardą. - Wiesz, jak będziesz tam szła do Rokary... to powiedz Maryl, że wszystko ze mną gra, że o niej pamiętam, co? - poprosił. - A właściwie... - uśmiechnął się do niej i poruszał zabawnie brwiami. - Napiszę do niej list - rzucił nie mogąc się powstrzymać. Zaczynał tęsknić za tą małą. Mógł sobie tylko wyobrażać co musiała sobie pomyśleć, ale... był nowy w listy. Nie do końca wiedział jak je konkretnie adresować w tym świecie i kiedy o tym pomyślał znów spojrzał na Onyx.
- Jak właściwie adresować listy? - zapytał jej. - Jak to się tu robi? Nie macie chyba nazw ulic czy mieszkania, nie?
Gave
Nie miał nic przeciwko jej apetytowi. Zwłaszcza, że ostatnio jego własny był nieco zmniejszony. W okrojonej wersji. Przez moment patrzył więc jak się zajada surowym mięsem, zanim machnął na nią ręką.
OdpowiedzUsuń- Ejże, nie przesadzaj - dźgnął ją paluchem w bok. Zaraz jeszcze wszystko by mu zjadła, a do tego dopuścić nie mógł. Będzie bronił cieniostwora swoją własną piersią jeśli taka będzie potrzeba. Pokiwał głową, gdy poszła przygotowywać ognisko, a on zabrał się za to skórowanie. Dobre i to, chociaż kawałek mięsa dostanie.
- Mhm jasne - uśmiechnął się lekko a propo Rokary. - Dzięki - dodał jeszcze, po czym z zainteresowaniem posłuchał tego jak to wszystko działa. Wydawało się nawet proste. Wiedział, że Nory kontaktują się inaczej, ale kiedy stwierdziła, że też powinien spróbować w ten sposób, pokręcił lekko głową.
- Dlatego właśnie, między innymi, nie wysyłałem jeszcze żadnego listu - odparł krótko. - Nie wychodziłem poza granice Argaru to i do żadnej Nory nie było dostępu - zauważył jeszcze. - Pomijając fakt, że moneta mi przepadła - dodał, zerkając na nią. - Dzięki za nową - rzucił mimochodem, przypominając sobie że od niej taką dostał. - Skorzystam więc z okazji, że idziesz po Rokarę i... dam osobistemu informatorowi list - wyszczerzył się do niej, oczywiście cały czas pracując. Sprawdził postęp swej pracy, kiedy zapytała.
- Nieźle - uśmiechnął się lekko. - Zaraz będę porcje robił z pierwszego i zabiorę się potem za drugiego - dodał po chwili analizy przypadku.
Gave
- Serce może nie, ale nasza relacja na pewno - rzucił z przekąsem. Gdyby mu teraz wszystko zjadła... z całą pewnością ucierpiałaby na tym relacja. Obraziłby się na nią śmiertelnie, może nawet doszłoby do kolejnego sparingu? Kto wie? Na szczęście nie musiał się o tym przekonywać, a przynajmniej nie w tej chwili. Pokiwał lekko głową. Zdawał sobie z tego sprawę, ale aktualnie był nieco uwiązany w Argarze. Może nawet za bardzo uwiązany. Zacisnął mocno wargi chwilę się nad tym pochylając w trakcie dalszego skórowania. Siły wracały do niego, więc spokojnie mógł udać się na jakieś małe zlecenie. Z Onyx czy bez, dałby sobie z nim radę. Pokiwał ponownie głową.
OdpowiedzUsuń- Wiem, wymienię sam - rzucił krótko, po czym uśmiechnął się do niej delikatnie. - Potrafi - uśmiechnął się przy tym nieco mocniej. - A Rokara cię buja że nie umie - dodał, zerkając na nią z ukosa. - Uczyła się razem ze mną, bo przecież nie mogła zostać w tyle za żółtodziobem - wskazał na siebie palcem. - Może nie czyta jakoś płynnie, ale czyta - spojrzał jej prosto w oczy. - Maryl aktualnie uczy się czytać polszański i całkiem nieźle pisze... dostałem od niej list - zagryzł mocno wargi. - Ale nie odpisałem, bo... - wzruszył ramionami. No właśnie. Bo zwyczajnie się obawiał, że coś się może dziewczynce stać, a tego przecież by sobie nie wybaczył. - Obawiam się, że mała może zwiać mamie i tu ruszyć, dlatego dzięki wielkie za pomoc - dodał jeszcze. Maryl miała czasem te głupie pomysły. Skończył porcjować jednego cieniostwora i zabrał się za ściąganie skóry z drugiego z nich.
- Mocno wysmażony poproszę - odparł krótko. - Takie lubię najbardziej - wyszczerzył się do niej. - A mój żołądek dalej dochodzi do siebie. Jest już na wysokim poziomie, ale wciąż potrafi powiedzieć mi "nie, nie, nie... tak nie robimy" - westchnął cicho.
Gave
- Nie bardziej niż każdego innego dnia - zauważył w odpowiedzi do swoich gróźb. Nie wydawało mu się aby specjalnie mocniej zgryźliwie jej odpowiadał niż zazwyczaj. Ale może już zapomniała jak wyglądał zwykle ten jego humorek? Popatrzył na nią nieco zaskoczony, ale nie komentował tego dłużej, a gdy wspomniała o robocie niedaleko Ardei zacisnął mocno swe wargi.
OdpowiedzUsuń- Mhm... nie wiem czy chcę - odparł nie patrząc na nią. - Nie chodzi o ciebie - dodał zaraz, zajmując się mięsem aby na nią nie patrzeć. - Wiesz, chciałbym wrócić do zleceń, do podróży - ścisnął obie pięści. - Ale... - wstał odkładając skórę cieniostwora na bok. - Ale boję się. Moja głowa, kiedy o tym pomyślę, wraca do niewoli - zgrzytnął zębami. - Nie umiem się tego pozbyć - dokończył, dopiero teraz na nią uważnie. - I są jeszcze Fasolki... - dodał. - ...nie chciałbym żeby mnie nagle straciły - westchnął ciężko. - Więc tak... chyba wolałbym na taką pierwszą iść sam - stwierdził cicho. - Nie chciałbym cię narażać na dezercję, bo na przykład nie mogę złapać oddechu, czy po prostu mdleję ci z głupiego, pieprzonego strachu, który siedzi w głowie - mruknął, odkładając i drugiego cieniostwora skórę na bok. Rozmawianie o tym co się czuło było straszne. Nie przepadał za tym w żadnym stopniu, ale w tym wypadku uważał je za potrzebne. Na szczęście zaraz mógł zająć uwagę Rokarą.
- Zniknęłaś - pokiwał lekko głową. - To dla dziecka okropny cios. Zniknęłaś i nie dawałaś żadnego znaku życia - spojrzał jej prosto w oczy. - Ona może się cieszyć, że wróciłaś, ale dalej ci nie ufa. Boi się że zaraz znów znikniesz. Dziecku nie jest tak łatwo wytłumaczyć jak dorosłemu - zaśmiał się cicho. - One nie patrzą zbyt racjonalnie... nie analizują, po prostu uczepiają się tego, co wtedy czuły - wzruszył lekko ramionami. - Trochę czasu minie, zanim Rokara zaufa ci w stu procentach. Może wtedy powie ci o tym czytaniu i pisaniu - uśmiechnął się delikatnie, zerkając na nią. - Ale nie dawaj po sobie poznać, że wiesz - pogroził jej palcem przed nosem, idąc jeszcze przemyć ręce, zanim usiadł naprzeciw niej i zapatrzył się w ogień i skwierczące na nim mięsko cieniostwora.
- Właściwie mam ten list przy sobie - stwierdził spokojnie i pogrzebał w swojej torbie, żeby podać jej list do Maryl. - Dzięki, ale wiesz nie ma cię u nich zawsze - zauważył. - Ja się obawiam, że ona ech no znajdzie sobie taki dzień, godzinę, gdzie ciebie tam nie będzie do ucieczki. Maryl głupia nie jest - zaśmiał się cicho, po czym wzruszył ramionami. - Ale to tylko najczarniejszy scenariusz - sięgnął sobie po mięsko, gdy powiedziała że już może to robić.
- Smacznego - uśmiechnął się do niej smakując swojego kawałka. - Mhm to jest to - rzucił, mięso rozpływało mu się w ustach. - Ale, ale... miałaś mi pokazać jak przyrządzić - przypomniał jej. - Następną partię robisz na moich oczach - rzucił wesoło.
Gave
An posłała jej lekki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem - przyznała. Nic dziwnego, nawet jeżeli jej zawód miłośny był lekko, to dość normalne, że teraz nie planowała poważnych związków. Przytaknęła jej również na słowa o własnych przeżyciach. Rady były nieuniknione, nawet te zbędne, czasami szczególnie te zbędne, no ale cóż, czasami tak bywało.
- To dość radykalne podejście, nawet w przyjaźni są chwilę, w których gaśniesz, są lepsze i gorsze dni. Nie uważam, że powinno się coś skreślać z takiego powodu. Co innego jeżeli gorsze dni przysłaniają te lepsze, wtedy niezależnie od relacji, rzeczywiście nie warto. Tak przynajmniej ja uważam... I nie chodzi tylko o liczbę dni... Czasami jest dłuższą chwilę fajnie, ale w jednej kłótni granica zostaje tak nadszarpnięta, że czujesz się jak gówno... - westchnęła ciężko. - Wtedy też na dłuższą metę nie warto - przyznała i uśmiechnęła się do niej słabo.
- Nie każdy, ale dobrze by każdy miał w sobie chociaż małego egoistę, to po prostu zdrowe - stwierdziła i przymknęła oczy by zaraz pociągnął łyka alkoholu. - Mam o czym myśleć, to pewne... Konkrety muszę już obgadać z Gavem - stwierdziła ostatecznie i spojrzała na dziewczynę z lekkim uśmiechem. - Mniejsza o to... Opowiadaj lepiej co tam w świecie słychać... Tęsknie za długimi wypadami - przyznała.
Akane
Nie mógł powiedzieć, że on tego nie lubił. Zamiast tego zaśmiał się cicho i pokiwał głową.
OdpowiedzUsuń- Zauważyłem - stwierdził dalej śmiejąc. Trudno było tego nie zauważyć. Onyx po prostu to lubiła, ale i on uwielbiał rzucać w jej stronę cięte uwagi. Kiedy wspomniała znów o zleceniu zacisnął delikatnie pięści. Jasne, mówiła z sensem, ale on nie wyobrażał sobie dezertować przy niej. Nie wyobrażał sobie by mógł ją zostawić na lodzie, a tego obawiał się najbardziej. Nie dlatego, że by sobie nie poradziła. Na pewno by to zrobiła, nie miał z tym temacie żadnych wątpliwości. On po prostu nie byłby w stanie spojrzeć sobie w oczy po takim akcie. - Zastanowię się - powtórzył tylko. Strach pokona, w jeden lub drugi sposób, pokona go. Odetchnął głęboko. - Po prostu nie chciałbym, żebyś mnie widziała w takim stanie - stwierdził po prostu, dość egoistycznie. - Nienawidzę się takiego - dodał jeszcze oddychając głęboko, po czym pokiwał lekko głową na temat Rokary.
- Wiesz, ona chce być taka silna jak ty. Wzoruje się na tobie, ale to wciąż dziecko. Wychowuje się z Maryl. Ta sama kobieta daje im miłość... więc mogła powiedzieć, że rozumie, a tak naprawdę... nie rozumieć dlaczego ją zostawiasz - spróbował jej to wyjaśnić. - Nie przepraszaj. Słowa nic nie pomogą. Po prostu do niej częściej przychodź - wzruszył ramionami i zaraz uśmiechnął się szeroko. - Naprawdę? Wzięłabyś też Maryl? - zapytał jej i pokiwał lekko głową. - O ile z tobą pójdzie... Rokara ze mną nigdzie nie chciała chodzić - zaśmiał się cicho. - No ale nie było ciebie w mej opowieści - rzucił lekko. - Możesz, żadnych planów nie mam - dokończył swój stek i zbliżył się do niej, żeby lepiej widzieć jak przyprawia mięso.
Gave
Pokręcił lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Wiedziałem o tym od dawna, ale... - zerknął na nią z zadziornym uśmiechem. - ...świetnie się przy tym bawiłem - puścił do niej oczko. Zaniemówił dopiero, kiedy wspomniała, że on jest jej ulubioną osobą. Jakoś trudno mu było w to uwierzyć. Przecież opinię Akane stawiała wyżej niż jego. Miała też tego swojego śmiesznego braciszka. Nie był pewien czy mówi prawdę czy tylko chce go w ten sposób pocieszyć. Nie mniej zrobiło mu się jakoś ciepło na sercu, kiedy o tym usłyszał. Miło było być czyjąś ulubioną osobą. U Akane na pewno nią nie był. W końcu były jeszcze Fasolki i Tony i Natan i Niklaus i... pokręcił głową. Nie, teraz nie był czas na roztrząsanie takich rzeczy.
- Tak, ale... nie widziałaś mnie w trakcie ataku paniki - stwierdził i odetchnął głęboko. - To zupełnie co innego... jak pomyślę o tym co się działo, robi mi się gorąco - nabrał kilku szybkich oddechów. - Boli mnie w piersi, kłuje... - dodał, przeklinając się w myślach, że w ogóle zaczął ten temat, bo wspomnienia zaczęły wracać, a on faktycznie zaczynał odczuwać ucisk na sercu. Dotknął go dłonią, trochę nieświadomie i zaczął je rozmasowywać. - Cały się trzęsę... - wydusił z siebie jeszcze, pochylając się nieco do przodu, by uniknąć najgorszego. - Cholera - warknął sam na siebie. Szlag by to. Znów był w tym diabelnym lochu. Znów nic nie mógł zrobić. Znów błagał ich o śmierć. Poczuł łzy napływające do oczu, serce bolało coraz mocniej, a jemu zwyczajnie robiło się słabo. - Cholera... - powtórzył, dociskając ręce do skroni. Szlag by to trafił. Oddychał coraz szybciej, nie mogąc skupić się na jej dalszych słowach. Wiedział, że ma rację w wypadku partnera, zaufanego partnera, ale jego głowa już wracała do lochów. Obraz rozmazywał mu się przed oczyma. Przestawał kontaktować z rzeczywistością. Chwycił sztylet, który nosił zawsze w butach i wbił go sobie w dłoń. Krzyknął krótko, ale ból przywrócił mu zdrowsze myślenie. Powoli wracał do rzeczywistości. Wracał do całości. Dalej na nią nie patrzył. Bał się tego co zobaczy w jej oczach. Bał się, że przestanie go traktować na równi. Głupota, podświadomie o tym wiedział, ale nic na to nie mógł poradzić.
Gave
- Przepraszam - wymamrotał patrząc na drżącą, zranioną dłoń. Chciał się zaśmiać, ale w tej chwili nie mógł. Ledwie utrzymywał regularny oddech. - Mhm trochę lubię - zgodził się z nią i gdy wróciła z opatrunkami opuścił dłoń, aby oprzeć czoło o pierś Onyx. - Przepraszam, daj mi chwilę - poprosił ją, skupiając się na własnym oddechu i dochodzeniem do siebie. Starał się już nie płakać. Otarł łzy zdrową dłonią i odsunął się od niej. - Widzisz, tylko zwykle jest dobrze, a wystarczy jedna myśl, jeden gest... i leżę - zagryzł mocno wargi, po czym podał jej dłoń, co by mogła ją opatrzyć. - Nie umiem jeszcze sobie z tym poradzić... ciebie... ciebie chyba nie dźgnę - skrzywił się. - Szczerze mówiąc... nie kontroluję wtedy moich reakcji, jeśli zacząłbym używać duchów... uniósł się w powietrze czy coś... to musiałabyś mi obiecać że mnie zostawisz - spojrzał jej prosto w oczy. - WIesz ja... nie chcę cię skrzywdzić. A nie wiem... - pokręcił lekko głową. - Nie zrozum mnie źle, wiem że ty jesteś silna, że z wieloma sprawami czy walkami sobie poradzisz. Z wieloma osobami, ze mną pewnie też... - pokiwał lekko głową. - Ale w takim ataku ja się nie kontroluję. Nie chciałbym cię zabić... dlatego, dlatego obiecaj mi, że gdy zobaczysz, że używam przy ataku swoich mocy... to mnie zostawisz.
OdpowiedzUsuńGave
Akane uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Nyx, nie musisz mi wyjaśniać. Na tym polega dyskutowanie, Ty mówisz co myślisz, ja mówię, nie musimy się zgadzać, to wymiana zdań, opinii, spostrzeżeń - wzruszyła ramionami. - Rozumiem co masz na myśli, nie warto być z kimś kto nas unieszczęśliwia. Tak, tu się zgodzę, ale mówiłyśmy o mojej sytuacji, a ja w takiej nie jestem. Mam swoje wątpliwości, ale rozwiać czy potwierdzić może je jedynie rozmowa z nim, z nikim innym. Miło, że życzysz nam szczęścia, razem czy osobno... Zobaczymy jak będzie - wzruszyła ramionami. - I nie staraj się na siłę rzucać idealnych rad, bo takich niestety nie ma - posłała jej lekki uśmiech. - Tak zrozumiałe - odparła. Na informacje co do świata skrzywiła się lekko.
- Tak, słyszałam... Raczej za szybko się nigdzie nie ruszę... - przyznała i zerknęła po niej zaciekawiona, gdy wspomniała o Siivet Lasku. - Hmm... Może to nie jest taki głupi pomysł, chętnie zobaczyłabym coś takiego - przyznała pukając się palcem po brodzie. - Gave teraz wszędzie mnie goni, mam więcej wychodzić co by sobie odbić te pierwsze miesiące z małymi - rzuciła z uśmiechem. Miłe to było z jego strony. - Kiedy to się odbywa? - zapytała, gotowa przystać na propozycję.
Akane
Nie do końca zrozumiał co takiego ją bawiło. Nawet powoli zaczynał żałować, że aż tak się przed nią odsłonił. Na szczęście szybko sprostowała, a jemu zrobiło się nieco lżej. Nie odpowiedział na to wsparcie. Nadal miał co do tego mieszane uczucia. To znaczy owszem jej słowa miały sens, ale on po prostu nie chciał nikogo narażać na niepotrzebne niebezpieczeństwo bo trzeba go wyciągać. Zaśmiał się cicho, gdy wspomniała że mu odda.
OdpowiedzUsuń- Mhm w porządku - obserwował jak czyści mu dłoń i opatruje, po czym przyjrzał się jej robocie. - Brakowało mi ciebie - skomentował klepiąc delikatnie zdrową dłonią po bandażu. - Bez niego nie jestem sobą - dodał próbując jeszcze chwilę pożartować. Pokręcił lekko głową.
- Nie, to nie wchodzi w grę... - odchrząknął i skrzywił się. - ...wiem że dla ciebie nasze moce są niezrozumiałe, więc... ech... - pozwolił sobie na mały pokaz i zmaterializował jej dwa duchy, które akurat kręciły się w okolicy. - Zwykle, kiedy kontroluję siebie, mogę nimi sterować. Odsyłam w zaświaty, pomagają mi, latam dzięki nimi czasami i robię różne inne rzeczy. No nie ma to teraz znaczenia - machnął ręką, by duchy z powrotem stały się dla niej niewidzialne. - Sam widzę je na okrągło - dorzucił jeszcze. - Ale w momencie ataku paniki czy silnych emocji... tracę nad tym kontrolę. Tracę kontrolę nad tym wszystkim i... - ścisnął zdrową dłoń w pięść. - ...robię się niebezpieczny dla siebie i otoczenia... sieję spustoszenie... - zacisnął mocno wargi. - Wiem, że w takim wypadku... trudno by było ci się do mnie przedrzeć. Wolałbym żebyś poczekała... ja naprawdę nie wybaczyłbym sobie, gdybyś przez taką głupotę zginęła - odchrząknął. - I nie, nie uważam, że moje życie jest głupotą. Chodzi mi o ten cholerny brak kontroli - wyjaśnił zabierając się za przygotowywanie cieniostworów, kiedy już pokazała mu jak to robić.
Gave
Zaśmiał się cicho na ten komentarz, ale nie odpowiedział. Pokręcił tylko lekko głową. Przecież tęsknił i ona o tym wiedziała. Zniknęła na cholerny rok. Tęsknił, ale nie zamierzał tego mówić na głos. Jeszcze znów by zniknęła, uznając że robi się zbyt sentymentalny. Roześmiał się cicho widząc jak podskakuje, kiedy duchy pojawiły się obok niej.
OdpowiedzUsuń- Nic ci nie zrobią - zapewnił spokojnie. - Te są nieszkodliwe. Mają pewne nierozwiązane sprawy na tym świecie... nie mogą przedostać się w zaświaty - spojrzał na swą dłoń. - Jestem synem Śmierci, jakkolwiek to nie brzmi - westchnął, wiedział że Onyx nie przepada za słuchaniem o tym, ale skoro już i tak rozmawiali. - Pomagam im przejść na drugą stronę... ale to wiąże się z tym, że ciągle przychodzą i proszę o pomoc. Nie jestem w stanie pomóc każdemu - wyjaśnił. - Ciągną do mnie bo je widzę... Ty na przykład teraz ich nie widzisz, a ja... - wzruszył ramionami. - Można od tego oszaleć - przyznał śmiejąc się nieco. - Tak, mogą dotknąć - przyznał. - Mogą też wejść w czyjeś ciało i je opanować, jeśli... - spojrzał w oczy dziewczyny i popukał ją palcem po czole. - Jeśli ktoś jest słaby psychicznie, a niektóre potrafią złamać też tych mocnych - przyznał. - Wtedy mówimy o czymś co nazywa się opętaniem - dorzucił jeszcze. - Tak, wiem... nie interesuje cię to. Wybacz, już się zamykam - zasznurował sobie usta wyimaginowaną liną i odetchnął głęboko, masując sobie czoło. - Cóż... sam duch nie jest w stanie cię dotknąć, ale wejść w ciebie i owszem - odchrząknął, uznając że jednak doda jeszcze kilka groszy. - Ale z moją pomocą... - odetchnął i spojrzał jej w oczy, po czym przesiadł się tak, by kolanami dotykać jej kolan. Chwycił ją za ramiona. - Nie bój się, nic ci nie będzie - szepnął, pozwalając by duchy uniosły ich oboje w powietrze, na niezbyt dużą wysokość. Od pół metra. Powoli, żeby jej za mocno nie przestraszyć. Chwilę tam sobie po lewitowali i znów wylądowali na ziemi. - Z moją pomocą mogą cię dotknąć, mogą cię unieść, mogą tobą rzucić w cholerę daleko - powiedział, wzruszając lekko ramionami. Pokiwał lekko głową. - No możemy tak zrobić - zgodził się z nią. Na taki kompromis mógł pójść.
Gave
- Nie nazwałbym się kimś ważnym - powiedział wzruszając lekko głową. - Ale tak, można tak powiedzieć - zgodził się niechętnie. Przecież medium było wielu, takich którzy widzieli i rozmawiali z duchami. Nie każdy mógł przekraczać bramę zaświatów i wracać potem do świata żywych. Nie każdy mógł je kontrolować, odsyłać i przyzywać, kiedy tego potrzebował. I nie każdego słuchali. - Mój ojciec jest kimś ważnym - sprostował po krótkiej chwili. Zastanowił się nad jej pytaniami. - Trudno mi odpowiedzieć na twoje pytania - zaczął cicho. - Zaświaty są ogromne, a tak zwanych Śmierci jest kilka lub nawet kilkanaście. Każdy z nich sprawuje władzę nad konkretną miejscówką, konkretnym światem - zaczął cicho. - Ja... heh myślę, że niezależnie od tego gdzie bym się znalazł, miałbym władzę nad duchami... bo niezależnie od tego gdzie jesteś, po śmierci... twoja eteryczność jest mniej więcej taka sama - skrzywił się lekko, nie będąc pewnym czy dobrze to opowiada. - A jeśli chodzi o sam region... mój ojciec wymienił się regionem, kiedy tu trafiłem - pokiwał lekko głową. - Chciał być bliżej mnie - wzruszył ramionami. - Tylko wiesz... kiedy ja odsyłam duchy w zaświaty, one i tak przechodzą tam kontrolę... tam jest ktoś kto wie gdzie dalej je pokierować - dorzucił zastanawiając się czy w ogóle takie wyjaśnienie jest w porządku. Oczywiście że proces był znacznie bardziej skomplikowany, ale wydawało mu się, że tak będzie najlepiej o tym opowiedzieć.
OdpowiedzUsuń- Nie byłbym tego taki pewny - przyznał spokojnie, kiedy wspomniała że nigdy kogoś takiego nie widziała. - Wydaje mi się, że mogłaś widzieć, tylko o tym nie wiedziałaś. Osoba kontrolowana przez ducha może kompletnie zmienić swój charakter, ktoś łagodny nagle zaczyna zabijać, zabójca nagle staje się ciepłą osobą... - wzruszył ramionami. - Dla osoby, która nie widzi duchów... to po prostu zmiana o 180 stopni - wyjaśnił. - Najczęściej niestety... opętują duchy żądne krwi... - zagryzł nieco wargi. - Heh dzielę duchy na kategorie, poziomy... te zawistne są trudne do odesłania. Nie chcą tego, walczą ze mną i czasem nie jest łatwo je pokonać - mruknął. - Na szczęście... nie jest ich tak wiele, a przynajmniej jeszcze zbyt wielu takich nie spotkałem - wyjaśnił, po czym uśmiechnął się do niej łagodnie. - Mhm... teoretycznie tak, ale... - spojrzał jej prosto w oczy. - ...ty jesteś bardzo silną kobietą, twoja głowa jest niezwykle silna, musiałby być bardzo zawzięty - mruknął. - Ale jest taka runa... - narysował ją na piasku. - ...ona chroni przed opętaniem. Jeśli chcesz to mogę ci ją wyryć na ciele - zacisnął nieco wargi. - Poza tym... - podrapał się lekko głową i spojrzał gdzieś w bok. - Od kiedy wróciłaś masz osobistego strażnika... - odchrząknął. - Żebym wiedział, że wszystko z tobą okay... lub że potrzebujesz pomocy - mruknął krótko, nieco się przy tym pesząc. Takiego samego miała Akane i każda z Fasolek. Lubił wiedzieć, czy wszystko w porządku z jego bliskimi.
- Fakt - zaśmiał się szczerze. To faktycznie było śmieszne. - Nie martw się, nie zrobię tak więcej - obiecał jej, puszczając jej ręce. - No chyba, że sytuacja będzie wymagała szybkiego odwrotu i nie będzie innego wyjścia - pokazał jej język, po czym skinął lekko głową. - Tak, to było nie fair... - zgodził się z nią i roześmiał się serdecznie. - Ale twoja mina była bezcenna - zaśmiał się szczerze, samemu również biorąc sobie steka i wcinając go ze smakiem.
Gave
Akane zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Tak, ja zwykle też się kłóciłam. Dość władczo bronię swoich racji, więc od niedawna wolę zaznaczyć, że nie są one jakoś negatywnie napiętnowane... Szczerze wątpię, że uda mi się wnieść sposób mojej dyskusji na wyższy poziom porozumienia - przyznała rozbawiona. Zaraz pokręciła głową.
- Nie chodzi byś się nie odzywała, bo jak Cię najdzie jakaś myśl to śmiało się nią dziel. Po prostu nie mogę obiecać żadnej reakcji... To dla mnie trudny temat i wiele cudzych sugestii mi nie odpowiada, szczególnie gdy są stawiane nie w kontekście "wydaje mi się", a "tak właśnie jest" - wyjaśniła z czym ma problem. Na pytanie o dzieci przytaknęła głową.
- Też, ale i czasy... Nie wiem jak długo uda nam się być neutralnymi w nadchodzącym konflikcie, wolałabym być w pobliżu i mieć gwarancję, że Fasole bezpiecznie ruszyły z Morganą do azylu, niż trapić się w trasie czy rzeczywiście wszystko się udało - przyznała z głośnym westchnieniem. - Bycie rodzicem zmienia wiele priorytetów - dodała. - Ale pogadam z Gavem, z tatą, jeżeli oni wszystkiego dopilnują to chętnie się z Tobą wybiorę - posłała jej lekki uśmiech. Zdecydowanie byłoby tam na czym zawiesić oko, sama rasa była ciekawa, więc możliwość zobaczenia ich zwyczajów mocno kusiła.
Akane
- Trochę tak - zgodził się z nią i wzruszył ramionami. Przecież nie będzie ukrywał swych prześladowczych zapędów. - Nie, nie. Nie do końca chronić - machnął ręką, uznając że źle to wyjaśnił. - To po prostu mój informator. Informuje mnie jeśli masz kłopoty i mówi gdzie jesteś, żebym mógł do ciebie ruszyć z pomocą w razie potrzeby - rzucił krótko. - To wszystko - mruknął. - No i możesz się obrazić na mnie, ale on nie przestanie tego robić - dodał jeszcze, spogłądając na jej plecy. Wyciągnął swój sztylet i zanim zabrał się do pracy to go wypalił, aby zdezynfekować ze wszystkich możliwych bakterii. Wybrał łopatkę na swoje miejsce i zabrał się do pracy. Nie robił wielkiej runy. Ot malutką, aby ją chroniła. Po zakończeniu pracy odsunął się od niej i usiadł obok. - Ona nie ochroni cię jednak przed użytkownikiem związanym z umysłem... taką Akane czy Ryu - skomentował. - Może złagodzić działanie ich mocy, choć no to też wątpliwe... ale na duchy zadziała - zapewnił ją zaraz, po czym wzruszył ramionami. - Za to też nie przepraszam - skomentował, patrząc wymownie na bliznę, którą miała. Bliznę bo jej posmakował. Patrzył zaraz w ogień na robiące się steki i polał im alkoholu do czarek.
OdpowiedzUsuńGave
- Nie cofnę - odparł krótko, zgodnie z prawdą. Nie odpowiedział co do wychodka czy bycia sam na sam. Wzruszył tylko przy tym ramionami. - On jest moją kartą gwarancyjną, że mi nie zaszyjesz się nigdy więcej - puknął ją palcem w czoło. - Oraz kiedy będzie groziło ci niebezpieczeństwo, realne niebezpieczeństwo to mi o tym powie, żebym mógł spróbować dotrzeć do ciebie i ci pomóc - mruknął jeszcze. - Nic więcej nie robi - zapewnił ją, po czym wysłuchał jej nadziei co do Akane i Ryu, śmiejąc się przy tym pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Dopóki nie zajdziesz im za skórę to jesteś bezpieczna na tym tle - rzucił wesoło, jakoś tak delikatnie obejmując ją w pasie. Na moment. - A na byłego... - oparł czoło o jej plecy. - Może Febe, Yensen, Meliodas, Shi, Rei lub Nik coś mogliby zaproponować - zauważył. - A najlepsza taktyka to gościa nie odwiedzać - wypuścił ją z ramion sięgając sobie po steka i wgryzając się w niego ze smakiem.- I sprowokowałaś sama też - dodał. - Rzucałaś się wtedy jak zwariowana pchła.
Gave
Nie martwił się tym, że byłaby w stanie odstraszyć ducha. Kontrolował go i ten nie miał nic do gadania, a duchów było tysiące, więc zawsze mógł podmienić strażnika. Szczęśliwie nie wiedział co ona sobie myślała, ale miał swoje podejrzenia. Onyx kochała wolność, a sprawa strażnika mocno jej ją podkopywała. Przynajmniej on miał takie wrażenie. Nie mniej nie zamierzał go odwoływać. Wolał mieć pewność, że wie gdzie dziewczyna jest.
OdpowiedzUsuń- Zgoda - uśmiechnął się delikatnie. - Warto mieć zabezpieczenie - dodał. - Ale ty go nie potrzebujesz, poradzisz sobie z gościem na swój własny sposób - zapewnił go. - Nawet jeśli miałabyś go zabić... - dodał patrząc jej prosto w oczy. - A ja tam bym ci przy tym kibicował - dorzucił, gdy chwyciła go za podbródek ręką i przybliżyła się do niego delikatnie. Uniósł lekko brew i dotknął palcem jej nosa. - Nie, mówię tak, pomimo tego, że dolewam oliwy do ognia - szepnął i zanim ugryzła kawałek steka cmoknął ją prosto w usta.
Gave
Spodziewał się takiej reakcji, więc był już w trakcie odsuwania się od niej, kiedy go popchnęła. Skrzywił się opadając niefortunnie na zranioną dłoń. Ta wykrzywiła się, a on poczuł ból nadgarstka. Wstał z miejsca, by rozmasować bolący nadgarstek. Odsunął się od niej i wziął sobie kolejnego steka, aby zacząć go zjeść.
OdpowiedzUsuń- Może - odparł krótko, po czym pokręcił głową. - Przepraszam, tak mnie naszło - wymamrotał jeszcze, wgryzając się w stek i przeżuwając go spokojnie. Odetchnął głęboko. Sam do końca nie wiedział czego oczekiwał. Chciał ją sprowokować? Pobawić się? Sama z nim flirtowała więc przeniósł to na wyższy poziom? Pokręcił głową. Nie był pewien. A jej reakcja? Sprawiła mu lekki ból, rozczarowanie. Nabrał głębokiego oddechu w płuca.
- Przepraszam, trzymam łapy przy sobie. Już cię nie dotknę - obiecał zaraz.
Gave
Odsunął dłoń, gdy ją złapała.
OdpowiedzUsuń- Nic mi nie będzie, zajmij się swoją wargą - odparł krótko i pokręcił głową. - Nie przepraszam - poczochrał się po głowie. - Ja po prostu nie wiem, okay? Nie wiem co jest między mną a Akane. To jest skomplikowane. Nie umiem jej powiedzieć, że ją kocham - spojrzał na nią. - Nie powinienem cię całować - rzucił jeszcze. - Wiem, nie tak zachowuje się przyjaciel. Nie, kiedy wiem że przeszłaś niedawno przez zdradę... - mruknął. - Czasu nie zmienię, swojego wybryku też nie - pokręcił głową. - Wybacz - rzucił jeszcze, wsuwając dłonie w kieszenie. - Uczucia są do bani. Nie rozumiem siebie. Nie wiem co mnie podkusiło, byłaś tak blisko... - spojrzał w jej oczy i pokręcił głową. - Nie ważne, spieprzyłem, tak wiem.
Gave
- Nie chcę - odparł spokojnie, nie patrząc teraz na nią. Prawda, nie powinna go tak łapać, ale skąd mogła wiedzieć że tym go podkusi do kolejnego ruchu? Pokręcił lekko głową. - Ja też takim jestem - wstał ze swojego miejsca, przykładając jednak gąbkę do nadgarstka. - Cholernym hipokrytą - mruknął. - Nie chcę się bić, Onyx. Przemoc nie pomoże - pokręcił głową. - Bo co? Podbijemy sobie po oku i co? - spojrzał po niej. - Ta niezręczność nie zniknie. Do tego potrzeba czasu - stwierdził krótko, oddając jej gąbeczkę i kończąc swojego steka. - Pojebana sytuacja.
OdpowiedzUsuńGave
Gave westchnął ciężko.
OdpowiedzUsuń- Przemoc nie rozwiązuje problemów. - powtórzył. - Spycha je na dalszy plan, ale... - ukucnął przed nią patrząc jej prosto w oczy. - ...one potem tylko narastają - wyjaśnił swój punkt widzenia. - Rozrastają się do za dużej rangi. Nie wiesz potem w co ręce wcisnąć żeby je rozwiązać. Idziesz dalej w przemoc i dalej spychasz i w końcu udajesz, że wszystko gra, chociaż rozpadasz się na kawałki - zacisnął mocno wargi. - Przemoc może pomóc ułożyć sobie w głowie, kiedy chcesz się po prostu wyładować, ale... - pokręcił głową. - Nie w tym przypadku - mruknął. - Żebyśmy mogli sobie ułożyć w głowach, musielibyśmy najpierw wiedzieć co w nich siedzi, a ja swojej... kompletnie nie ogarniam - skrzywił się nieco, siadając na ziemi i wzruszając ramionami. - Myślę, że... za jakiś czas nie będzie niezręcznie.
Gave
- Nie każdy, ale tak, zdecydowana większość moich znajomych ich broni, w ten czy inni sposób. Złe nie jest bronienie, po prostu czasami warto popracować nad stylem bronienia. Mi czasem wychodzi lepiej, czasem gorzej - wyjaśniła co miała na myśli. Na komentarz o pożarciu posłała jej tylko słaby uśmiech, a na słowa o perspektywie przytaknęła jej głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, chociaż ja jako empatka czasami aż nadto czuję cudze perspektywy... Zaczynam powoli rozumieć dlaczego Latrala zmyli się do innego wymiaru - westchnęła ciężko i pociągnęła spory łyk trunku. Spojrzała po Onyx i kiwnęła głową. - Tylko daj mi znać tak nieco wcześniej co bym mogła się rozeznać w sytuacji. Nie chcę nikogo stawiać przed faktem dokonanym - poprosiła. Na pytania o muzykę oparła wygodnie głowę o ścianę i uśmiechnęła się trochę mocniej.
- Ciężko to wytłumaczyć Nyx, ja trochę inaczej czuję świat, mocniej... Czasami za mocno. Muzyka pozwala mi uporządkować emocje, cudze, moje własne. Jest trochę jak ujście, jedni idą się wyżyć napierdalając w drzewa, inni leją jeszcze innych po mordzie, a ja... Mnie muzyka pozwala się uspokoić, wyrzucić niepotrzebny balast - posłała jej lekki uśmiech.
Akane
- Niezupełnie - skopiował ją trochę, wzdychając przy tym ciężko i odchylając się na dłoniach do tyłu. - Będąc w niewoli, błagałem o śmierć, Onyx - powiedział krótko. - Żałowałem tylko tego, że nie poznam Fasolek i chciałem zobaczyć Akane - mruknął krótko. - I co z tego? - spojrzał na nią. - Co z tego, skoro teraz dalej jest jak jest? - zapytał jej spokojnie. - To nie rozwiązało sprawy - mruknął wzdychając ciężko. - Wiedziałem co zaczynam czuć zanim mnie zlałaś ciepłym moczem - poinformował ją po chwili milczenia. - Potem było już tylko gorzej. W tej chwili żałuję, że cię pocałowałem - mruknął. - Spieprzyłem to co było między nami i to co mogło być między mną a Akane - pokiwał lekko głową. Owszem cieszył się, że jest jej ulubioną osobą, ale jednocześnie zrobił co zrobił. To mogło go z tej pozycji zrzucić. - Jasne, idź i znikaj na rok - westchnął kiwając lekko głową. - Nie śmieszny ten twój żart.
OdpowiedzUsuńGave
Akane zastanowiła się chwilę.
OdpowiedzUsuń- Hm... Chyba bardziej rodzaj... gatunek? Tylko ja jestem mieszana... Czysty Latrala ma pewne cechy szczególne, no i ich zdolności różnią się od moich - odpowiedziała z lekkim uśmiechem, a słysząc o tak dużym wyprzedzeniu pokręciła głową.
- Nie, nie, bez przesady, tydzień to i mi starczy by wiedzieć czy dam radę - przyznała i zaraz spojrzała w tylko sobie znajomy punkt. Tak, zupełnie inaczej niż większość istot jakie znała. Zamyśliła się lekko, gdy Nyx przyznała, że zazdrości i dopiero po chwili po niej spojrzała.
- Do występów się przydają, w życiu codziennym już mniej - stwierdziła. - Zwykle z ich powodu słyszę więcej nagatywnych słów, niż pozytywnych. A to wyolbrzymiam, a to że coś z góry zakładam, a to, że mówię za dużo, za często... Raczej nie spotykam się z próbą zrozumienia... Więc zapewniam, nie masz czego zazdrościć - posłała jej trochę smutny uśmiech i upiła kolejny łyk z butli. - Dlatego zaczynam rozumieć co mieli na myśli Latrala, mówiąc, że nie pasują do tego świata. To ciężkie miejsce do życia dla emocjonalnie wrażliwych i empatycznych jednostek - stwierdziła.
Akane
Jakoś nie bardzo chciało mu się wierzyć, że z nią niczego nie spieprzył. Zwłaszcza, że sam czuł się w tej chwili fatalnie. Właściwie nie wiedział czego oczekiwał od tej sytuacji. To była chwila. Zanim zdołał pomyśleć już ją całował. Ech był po prostu głupi. Zacisnął mocno pięści.
OdpowiedzUsuń- Nie musisz mi o tym mówić - powiedział krótko. Sam nie wyobrażał sobie tego, że mógłby ukryć coś takiego przed Akane. Nie chodziło nawet o jej zdolności. Po prostu musiał być z nią szczery. Niezależnie od konsekwencji, które mogły go czekać. Cholera jasna. Wiedział, że zranił ją tym i najprawdopodobniej zniszczył. Szlag by to trafił. Akane na coś takiego nie zasługiwała. Znów to zrobił. Znów dopuścił się zdrady. A co jeśli inaczej nie umiał? Zacisnął zęby. Może lepiej było z nikim się nie wiązać. Wtedy uniknąłby takich sytuacji.
- Przestań - odparł krótko. - Między mną i Akane już i tak jest źle - stwierdził krótko. - Staram się co prawda jej nie zranić, co jak widać wychodzi mi chujowo, ale... - pokręcił lekko głową. - Nie umiem z nią rozmawiać - stwierdził cicho. - Nie umiem z nią normalnie rozmawiać - mruknął. - Jeśli różnimy się w pewnych poglądach to naprawdę trudno się dogadać - dodał po chwili. - Wiesz, może dlatego że wcześniej darliśmy koty prawie co chwilę teraz trudno pozbyć się wrażenia że zaraz znów coś takiego się stanie, choć przyznaje od dłuższego czasu nie mieliśmy takiego mocnego spięcia - pokiwał lekko głową. - Problem jest we mnie - pokręcił głową. - To ja nie mam pewności, chociaż minęło już tyle czasu. Ja dalej nie mam pewności... zależy mi na niej, naprawdę, tylko chyba nie w ten sposób w jaki ona oczekuje - zgrzytnął lekko zębami. Skrzywił się, kiedy znów powiedziała o swojej ulubionej osobie. - Onyx, dzięki, ale nie zaznaczaj tego na każdym kroku - mruknął. - Przez to sprawiasz, że mam mętlik w głowie... - dokończył wstając i przeciągając się lekko. - To co? Kończymy porcjować drugiego i wracamy?
Gave
Skrócił swoją podróż. Tak jak powiedział Akane, poszedł jeszcze jeden dzień, gdzie spotkał się ze swoim znajomym i spędził z nim całkiem miły czas. Z nim i z jego dzieciakami, jak i samymi Fasolkami. Dopiero po nocy tam spędzonej i kolejnej spędzonej w Norze - mimo wszystko nikt nie robił mu wyrzutów że wpadł z dziećmi, a te... stały się furrorą wśród części z przebywających w niej, zawrócił z powrotem. Duchów nie ubywało, ale jego energii już tak. Odsyłał tyle ile mógł, tyle na ile był w stanie, ale tak dłużej nie mógł żyć ani funkcjonować. Powoli przestawał czuć swoją lewą rękę. Rana była zbyt głęboka, codziennie odnawiana. Już właściwie nie musiał odnawiać. Krwawiła non stop, wsiąkając w bandaż. Zawrócił, bo musiał to zakończyć. Musiał w końcu dotrzeć do ojca. Zawrócił, bo wiedział, że z maluszkami sobie nie poradzi. Nie będzie w stanie ich dobrze bronić, jeśli dalej będzie tak funkcjonować. Zawrócił bo ich bezpieczeństwo było ważniejsze.I żałował tylko tego, że musiał skrócić podróż. Że nie mógł wykonać w stu procentach tego co sobie zaplanował. Że nie odpoczął od Argaru dłużej. Nawet teraz, będąc może dzień drogi od niego, zatrzymał się w pobliskim miasteczku, jeszcze trochę próbując opóźnić nieuniknione. Poprawił sobie małą na plecach i tę na klatce piersiowej i spojrzał tej drugiej w oczy.
OdpowiedzUsuń- Już niedługo zobaczycie mamę i dziadka - poinformował je z promiennym uśmiechem. - Jeszcze trochę - zapewnił, marszcząc lekko brwi, gdy Onyx do niego podbiegła. Zrobił krok w tył chwiejąc się nieco na nogach. - Nic - odparł nie do końca rozumiejąc. To znaczy widział się w lustrze i wiedział, że jest cholernie blady i ma wielkie cienie pod oczyma. Ogólnie wyglądał jak trup to prawda, ale... nie sądził że to aż takie wrażenie robiło.
- Nic mi nie jest - uśmiechnął się do niej delikatnie, odruchowo tą chorą ręką odsuwając jej ręce ze swojego policzka. - A ty co tu robisz?
Gave
- Nie potrzebuję konia... - odparł spokojnie, patrząc po niej uważniej i powoli wyswobadzając się spod jej rąk. - Nie padnę - uśmiechnął się krzywo. - Wracam do Argaru - wyjaśnił jej, powoli opadając na ziemię, żeby po prostu odsapnąć. Wyiągnął Malikę z jej miejsca i to samo zrobił z Rają, wygrzebując z plecaka kawałki jabłka, aby mogły sobie je skosztować. - Wracamy do Argaru - powtórzył, patrząc przed siebie przez chwilę w milczeniu, zanim spojrzał na swoją dłoń i obrzucił ją naprawdę zmęczonym spojrzeniem. - Spierdalaj - mruknął, robiąc to co zrobił kilka dni temu z Akane. Pokazał jej te wszystkie jazgoczące duchy wokół nich. Wszystkie głosy, proszące o pomoc, chcące znaleźć drogę w zaświaty, po czym posunął się o kawałek dalej. Rozwiązał bandaż na swej dłoni i dotknął nią pierwszego lepszego ducha, by odesłać go do domu. Powtórzył ten gest jeszcze kilka razy, zanim z powrotem jej nie zawiązał.
OdpowiedzUsuń- Po prostu nie jest kolorowo - odpuścił Onyx dalszych ekscesów. - Nic mi nie jest, jestem tylko zmęczony i czasem nie słyszę własnych myśli - mruknął, bo przecież ich słyszała. Nabrał głębokiego oddechu w płuca i powoli wypuścił go, zerkając na nią. - Chciałaś się ze mną spotkać? Dlaczego? - zdziwił się nieco. - Ty też chcesz mi prawić morały? Krzywo patrzeć? - spojrzał na nią nieco rozżalony. - To sobie odpuść. Ja wiem, że spierdoliłem. Nie potrzebuję dodatkowych komentarzy...
Gave
Cofnął przed nią swą dłoń i spojrzał na nią trochę nieobecnie.
OdpowiedzUsuń- Zostaw, jutro i tak znów ją natnę... w tych samych miejscach - zauważył. - Alkohol na dezynfekcję wystarczy - dodał, wyciągając butelkę z torby i polewając sobie ranę alkoholem. Skrzywił się przy tym i syknął zagryzając mocno wargi. - Jutro też... po raz ostatni - rzucił jeszcze, unosząc lekko oczy aby na nią spojrzeć. Pokiwał głową. Tak, jego decyzje. Fajnie, gdyby każdy tak to widział, albo chociaż widział decyzje obojga z nich.
- Która decyzja? - spojrzał po niej poważniej, podając małym butelki z wodą, żeby mogły się napić.Sam upił łyk swojej wody i na "ta-ta" Maliki, wziął małą na kolana, to samo robiąc zaraz z drugą.
- O wiem w czym możesz mi pomóc - uśmiechnął się do niej. - Chcę rozbić namiot... kawałek stąd w stronę Argaru - spojrzał po niej. - Pomożesz? - zapytał jej, kiedy Winter, jego psiak wylądował mu na ramieniu. Cała ferajna wędrowała razem. Zbieranina jakich mało. - Byłem w Norze - dodał trochę ciszej. - Bardzo tam Fasolki polubione zostały - uśmiechnął się krzywo, dźwigając na nogi. - Hm? Od Maryl? - spojrzał na list i uśmiechnął się delikatnie, ale nie miał czym go teraz wziąć. Obie ręce były zajęte.
Gave
- Zwykle nie jest aż tak - odparł szczerze, jeszcze niedbale zakładając opatrunek na chorą rękę. - Zwykle jest ich mniej, ja mam dużo czasu... mogę w głowie mówić coś alla zaklęcia odsyłające. Błogosławieństwa - westchnął.
OdpowiedzUsuń- Ale przy takim natężeniu... - podwinął rękaw, pokazując jej drugą runę, którą zrobił parę dni temu, dla jeszcze szybszego odsyłania, ale to był błąd. Przez to szybciej tracił energię i oddech. - Ciężko o jakikolwiek oddech - mruknął. Nie skomentował już swoich decyzji. Czuł, że nie ma sił na takie dyskusje i rozkładanie swoich własnych decyzji na części pierwsze. Wolał je po prostu przemilczeć. Niektóre nie były dobre, ale z większości był zadowolony.
- To Winter - przedstawił jej swojego psiaka, który z ciekawością przeskoczył na Onyx i ulokował się na jej głowie. - Czasami zdaje się być straszliwie rozpieszczony. Uwielbia podróżować na kimś - dorzucił reklamę swojego psa. Pokiwał lekko głową.
- Bezpiecznie, ale nie wiem czy faktycznie na zawsze - spojrzał jej prosto w oczy. - Dziewczynki pójdą do Phyonix na czas... - zacisnął wargi. - Wojny - westchnął ciężko. - Chciałbym żeby Maryl też tam dołączyła i może Rokara? - zaproponował. - Ale w tej chwili nie mam siły by iść po Maryl - przyznał. - Mam coś do zrobienia w Argarze. Zniknę na trochę - powiedział dość spokojnie acz poważnie. - Muszę odwiedzić ojca, zająć się tymi moimi czarami - wyjaśnił po krótkiej chwili. - Stać się silniejszym też na tym polu... - dodał. - Bo tak jak jest teraz... tak się nie da żyć - dokończył, a na list skinął głową. - Później w naszym obozowisku - stwierdził. No bo jeśli miał nieść Fasolki, bagaże i jeszcze czytać? Nie było na to żadnej opcji. Zabiłby się.
Gave
- Tak, jest ich zdecydowanie za dużo. Nigdy ich tylu nie widziałem - przyznał szczerze i bez bicia, poprawiając sobie dziewczynki. Popatrzył na nią pobłażliwie, kiedy wspomniała o nie dokładaniu mu pracy.
OdpowiedzUsuń- Myślę, że jedna dusza w tę czy we w tę nie zrobi tu znaczenia - powiedział poważnie. - Ale postaraj się jakichś wielkich rzeźni na razie nie uprawiać - poprosił ją jeszcze, słuchając zaraz o Rokarze, matce dziewczyn i samym azylu w Wolnych Marchiach, choć on je wolał nazywać Marchwiami. Jakoś lepiej się zapamiętywało dzięki skojarzeniu z tym warzywkiem. Obserwował przez chwilę Wintera, ale kiedy okazało się że nie robi problemu dziewczynie pozwolił mu zostać na wybranej przez siebie głowie.
- Myślę, że Maryl sama zdecyduje gdzie będzie chciała się udać - pokiwał lekko głową. - Mhm... dobrze - skinął głową na jej zapewnienie co do przyprowadzenia dziewczynki. Skrzywił się na to pytanie. I jak on miał jej to wyjaśnić? Przecież tego się nie dało zrobić. Westchnął przeciągle.
- Potrafię przechodzić do zaświatów - powiedział krótko. - Moja dusza tam idzie i można rzec że moje ciało jest wtedy martwe... nie tak zupełnie. Serce bije, ale to tylko powłoka - mruknął. - Mnie w niej nie ma - podrapał się po głowie. - Rany, po prostu robię czary mary i jestem. Niebezpieczny proces, ale w Argarze jest osoba, która upewni się że nie zejdę jak tam będę - pokiwał lekko głową, po czym pokiwał lekko głową.
- Tak, no właśnie... - zgodził się z nią. - Tylko przez te treningi zaniedbałem tę część mojego jestestwa - stwierdził mając na myśli duchy. - To w ich przypadku chcę się stać silniejszy - wyjaśnił jej spokojnie.
Gave
Pokręcił lekko głową. Nie wiedział jak długo to potrwa. Miał nadzieję, że w najbliższym czasie upora się z tym smrodem. Nie mniej wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Dwa tygodnie? - zaproponował. - Właśnie dlatego wracam do Argaru. Chcę to ogarnąć i chcę... - zacisnął mocno wargi. - ...po prostu chcę zachować jak największe bezpieczeństwo robiąc to. Niespecjalnie pragnę umierać - uśmiechnął się do niej krzywo. Zaśmiał się lekko, kiedy stwierdziła że samo "czary Mary" wystarczy. - Wiem, ja też się przecież ciebie uczę. Was uczę - zauważył. - Tyle, że chciałbym ci to wyjaśnić bardziej, ale brakuje mi w tej chwili środków do tego - przeprosił ją na swój sposób. Parsknął śmiechem na wieść, że Maryl by ją zabiła. - Czy ty możesz nie wrzucać kolejnej dziewczyny, która będzie cię mordować, gdyby coś mi się stało? - zapytał jej unosząc przy tym lekko brew. - Najpierw była Akane, a teraz Maryl... a może to ty sama byś mnie zabiła co? Ponownie? Skopała mojego trupa? - zaproponował kręcąc przy tym z rozbawieniem głową. - Co do Rokary... - zastanowił się chwilę. - ...nie możesz jej powiedzieć, że w Phyonix będą potrzebować dzielnej Terranki, w razie gdyby wojna i tam się przedarła? - zapytał jej. - Szczerze? Myślę, że dla niej byłoby lepiej, gdyby jednak poszła się ukryć. Będą inne wojny i inne okazje. Jeszcze zdoła się namachać toporkiem - stwierdził. Maryl była łagodniejsza niż Rokara, co nie znaczy że mniej narwana. Czuł, że i ona nie będzie chciała pójść się schować, kiedy dowie się, że jego tam nie będzie. Jednakże... potrafił znaleźć argumenty, które ją do tego przekonają. Kiedy dotarli na odpowiednią polanę, przeprosił Onyx za to, że nie pomaga w rozkładaniu namiotu. Zamiast tego, pozbierał chrust i drewno i zorganizował sobie wodę, po czym zaczął robić zupę dla małych i dla siebie a także Onyx.
- Czasami biorę przykład z pewnej dziewczyny, która zniknęła na cały rok - skomentował jej słowa, unosząc na nią wzrok. - Jeśli się z nią minę... później jej to wynagrodzę. Onyx, ja po prostu nie mogę tak dłużej - zaśmiał się gorzko. - Niedługo faktycznie padnę trupem. Muszę to ogarnąć - zerknął na dziewczynki, które zaczęły bawić się z WInterem, po czym przesunął wzrok na przyjaciółkę. - Pomożesz mi? - spojrzał na swoją dłoń. - Dezynfekuje ją alkoholem, robię chłodne okłady, ale... - pokręcił głową. - ... oczyścisz mi ją? Wiesz samemu ciężko to zrobić - skrzywił się.
Gave
- Mniej więcej - zgodził się z nią. Co prawda z tą różnicą, że jeśli zabajdurzy za długo w zaświatach to faktycznie będzie martwy, ale nie musiała o tym wiedzieć. Jeszcze wówczas skłonna by była nie pozwolić mu wykonać tego ruchu. Westchnął gdy wspomniała o filozofii jej bractwa. - Opowiadałaś mi o niej. To nie tak, że jej nie znam. Ja ją po prostu uważam za durną - odchrząknął. - No wybacz, zdania nie zmieniłem w tym temacie - podrapał się lekko po głowie. Spojrzał po Onyx wymownie, po czym pogłaskał małe po główkach. - Już zaczynają mówić. Potrafią na razie powiedzieć mama, tata, am, nie, tak i kilka innych przekręconych słówek - uśmiechnął się znów patrząc na dziewczynki z czułością. - Jak będą większe to wpierdzielą każdemu, kto im się nie spodoba - rzucił spokojnie i zmarszczył nieco brwi. Zapominał, że większość społeczeństwa Mathyr słabo Phyonix ogarniała i znała. Winił za to same feniksy. Już dawno powinny były się ujawnić. Pokazać swój świat, ale durne czekały w zamknięciu i kisiły się we własnym sosie. W pewnym sensie powielały schemat. Ich mieszkańcy pozostawali zamknięci. W złotej klatce zwanej wolnym krajem. Zacisnął nieco wargi. Na szczęście teraz zaczynało się to zmieniać.- A jakie to ma mieć dla nich znaczenie? - spojrzał po niej nieco chłodniej. - Phyonix przyjmie mnóstwo matek z dziećmi. Nie tylko Argarskie - poinformował ją. - Myślę, że nie będą robić weryfikacji tego, kto ma powiązania z szajkami a ko nie. Zresztą... jakie powiązania? - uniósł wysoko brew. - To rodzina, która zna ciebie a to wcale nie powiązanie. Ty z nimi nie idziesz do azylu - westchnął, unosząc lekko brew i zaraz patrząc po niej przepraszająco. - Bardzo bym chciał napisać za ciebie ten list, ale... nie zegnę już tej ręki - rzucił cicho. - Mogę za to politerować ci słowa i sama napiszesz - zaproponował spokojnie. - Obiecuję się nie śmiać - dodał zaraz i kiedy dziewczyna zaczęła oczyszczać mu ranę, krzywił się i miejscami nie powstrzymywał jęków. Pot skroplił mu się na czole. Cholera, za każdym razem było gorzej. Pilnował swojego oddechu i sam spojrzał na runę, by drugą dłonią wskazać jej części.- Ta jej część mówi "śmierć" a ta "zbawienie" - wyjaśnił jej części. - Posługuję się jeszcze kilkoma innymi, ale nie na tyle często by je sobie osobliwie tatuować - uśmiechnął się krzywo, znów omal jej nie krzycząc. Robiła to delikatnie, ale każdy ruch palił żywym ogniem. Cholera. Miał tylko nadzieję, że nie straci ręki w ogólnym rozrachunku.
OdpowiedzUsuńGave
Uśmiechnął się delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Same cioci lanie spuszczą jak ciocia im fikać będzie chciała za bardzo - zażartował, po czym pokiwał lekko głową. - Twoje pismo nie było nieczytelne. Tylko błędów zrobiłaś tyle, że ciężko było przeczytać słowa i domyślić się co autorka miała na myśli - wyjaśnił jej spokojnie. - Mogę ci przeliterować to co chcesz i sama napiszesz - zauważył raz jeszcze i uśmiechnął się do niej delikatnie. - Pomógłbym, ale... - spojrzał na swoją rękę. - Nie dam rady... - pokręcił lekko głową, a potem ponownie nią pokręcił. Nie potrzebował niczego zagryzać. Po prostu musiał to przetrwać.
- Nie muszę - szepnął. - Zwykle blizna i inkantacja... wiesz coś jak wierszyk, wystarczy - powiedział. - Wierszyk mogę nawet w głowie powiedzieć i wystarczy - dodał. - Ale to dłuższy proces. Ja po prostu nie mam teraz czasu na wierszyki... moja magia wymaga czegoś w zamian. Gdy poświęcam siebie, ona jest skuteczniejsza. Można tak to ubrać w słowa - odchylił głowę do tyłu i zdrową dłonią ścisnął sobie nos. - Ich jest po prostu za dużo, nawet ja nie jestem w stanie tylu ich kontrolować - zacisnął mocno wargi. - Jak ich nie odsyłam to jest tylko gorzej. Ze mną...z moim zdrowiem - dokończył. - Dlatego decyzja na to - spojrzał na rękę z krzywym uśmiechem. - Niezbyt idealne, ale działa...
GaveUśmiechnął się delikatnie.
- Same cioci lanie spuszczą jak ciocia im fikać będzie chciała za bardzo - zażartował, po czym pokiwał lekko głową. - Twoje pismo nie było nieczytelne. Tylko błędów zrobiłaś tyle, że ciężko było przeczytać słowa i domyślić się co autorka miała na myśli - wyjaśnił jej spokojnie. - Mogę ci przeliterować to co chcesz i sama napiszesz - zauważył raz jeszcze i uśmiechnął się do niej delikatnie. - Pomógłbym, ale... - spojrzał na swoją rękę. - Nie dam rady... - pokręcił lekko głową, a potem ponownie nią pokręcił. Nie potrzebował niczego zagryzać. Po prostu musiał to przetrwać.
- Nie muszę - szepnął. - Zwykle blizna i inkantacja... wiesz coś jak wierszyk, wystarczy - powiedział. - Wierszyk mogę nawet w głowie powiedzieć i wystarczy - dodał. - Ale to dłuższy proces. Ja po prostu nie mam teraz czasu na wierszyki... moja magia wymaga czegoś w zamian. Gdy poświęcam siebie, ona jest skuteczniejsza. Można tak to ubrać w słowa - odchylił głowę do tyłu i zdrową dłonią ścisnął sobie nos. - Ich jest po prostu za dużo, nawet ja nie jestem w stanie tylu ich kontrolować - zacisnął mocno wargi. - Jak ich nie odsyłam to jest tylko gorzej. Ze mną...z moim zdrowiem - dokończył. - Dlatego decyzja na to - spojrzał na rękę z krzywym uśmiechem. - Niezbyt idealne, ale działa...
Gave
Malika sięgnęła po rękawicę i spiorunowała Onyx wzrokiem, po czym z zapałem wsunęła sobie kawałek rękawicy do buzi, a Raja poszła w jej ślady. Gave zaśmiał się cicho widząc to wszystko. Pokiwał głową na wiadomość o skrybie. Nie zamierzał jej specjalnie długo namawiać. Odpuścił temat. Po prostu sam chyba by się bał, że jakiś gość w obliczu nadchodzącej wojny i trwających już zamieszek, napisze list za mnie. List, który może zmodyfikować. Nie mniej nie zamierzał w nią rzucać swoich obaw. Pewnie zaraz i tak by się dowiedział, że jej skrybowie są zaufani i pewnie miała w tym rację.
OdpowiedzUsuń- Mam - podwinął rękaw, pokazując jej drugą runę w nieco lepszym stanie. Na tej samej ręce. Mniej zajechaną. Tę utworzył dopiero 4 dnia swej podróży. Miała 4 dni do nadgonienia, więc nie wyglądała aż tak fatalnie. - Tak trochę jak życie za życie - przyznał, dziękując jej zaraz za opatrunek i oddychając głęboko. - No co ty nie powiesz - zaśmiał się cicho. - Mi samemu jest czasem ciężko być mną - stwierdził. - Czasem się nie znoszę, ale zazwyczaj jednak lubię - dodał ze śmiechem na ustach, a widząc, że dziewczynki przecierają oczka wstał.
- Położę je i wracam. Proszę się nie śmiać. Będę śpiewał smęty - pogroził jej palcem i wszedł z maluszkami do namiotu, zaczynając śpiewać. Dziś padło na Myslovitz - "Dla ciebie".
Gave
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSpojrzał po niej zaskoczony tą prośbą. Jeszcze chwilę temu nie chciała nawet myśleć o pisaniu. Pokiwał delikatnie głową.
OdpowiedzUsuń- Jasne, nauczę - obiecał bez zbędnych słów. - Nie będę się z ciebie śmiać - obiecał. - Choć nie wykluczam, że czasem mogę rzucić jakiś komentarz - zacisnął mocno wargi. - Wiesz jak jest... nie jestem w stanie kontrolować niektórych reakcji - wyszczerzył się do niej, a gdy zapytała o drugą ranę, zerknął na nią i pokręcił głową. - Z nią sobie radzę. Oczyszczam sam. Tu na ramieniu aż tak nie boli - westchnął. Dłoń jednak była zdecydowanie wrażliwsza. Przynajmniej w jego organizmie. Zaśmiał się na jej ton i delikatny jęk na wieść o śpiewaniu. Zajął się jednak dziewczynkami i nie obserwował tego kołysania do melodii. Zdziwił się jednak na komentarz dziewczyny.
- Mhm... one lubią jak się im śpiewa - przyznał siadając obok niej i zajmując się drugą raną. - A ja... - wzruszył ramionami. - ...lubię śpiewać - zerknął na nią. - Zwłaszcza im - wyszczerzył się do niej. - Też chcesz posłuchać? - zapytał jej. - Mam taką jedną, która by mi do ciebie pasowała - dodał jeszcze.
Gave
- Hm? Bardziej? - spojrzał na swoje ramiona i podsunął jej jedno, to zdrowe bliżej pod rękę. - A gdzie dokładniej? - napiął delikatnie mięśnie na danym ramieniu i uśmiechnął się do niej uroczo, po czym zamrugał kilkakrotnie i zrobił zawiedzioną minę. - No wiesz... - popchnął ją delikatnie dłonią. - ...ja zawsze jestem uroczy - zbliżył się do jej twarzy i pokazał język, po czym puścił do niej oczko.
OdpowiedzUsuń- Aha, śpiewałem, ale nie chciałaś słuchać - zauważył wesoło, po czym położył się na ziemi aby przymknąć swe oczy. - I bardziej o sobie niż o tobie - dodał zaraz, zastanawiając się nad słowami piosenki. - Już taki jestem zimny drań i dobrze mi z tym bez dwóch zdań - obrócił się do niej na bok. - Bo w tym jest w życiu sedno, że jest mi wszystko jedno... - wzruszył ramionami. - Już taki jestem zimny drań - dokończył. - Jest jeszcze jeden ale w języku którego nie znasz... więc nie będę śpiewał - stwierdził po krótkiej chwili milczenia. - Mhm no wychodzi, całkiem wychodzi - zgodził się z nią. - To co? Chcesz posłuchać? - powtórzył pytanie.
Gave
Roześmiał się serdecznie kiedy stwierdziła, że teraz jest daniem głównym. Pstryknął ją palcami w nos i zamknął oczy. Tak, zdecydowanie mógł ją przypisać do nich obojga. Zdziwił się. Szczerze się zdziwił, gdy dziewczyna chciała posłuchać piosenki o sobie. Przez moment patrzył na nią w niemym zaskoczeniu, po czym położył się na plecach i zasłonił oczy dłonią.
OdpowiedzUsuń- No nie wiem, jeszcze się obrazisz - stwierdził teraz trochę samemu nie będąc pewnym czy powinien w ogóle jej śpiewać. Odetchnął głęboko. - Jak się trzymać w pionie, kiedy wieje? - zaczął cicho. - Jak zatańczyć, gdy się pali grunt? Dziki wschód - kontynuował, spoglądając na nią lekko. - Walczę, by przez chwilę poczuć siebie... Walnij mnie w głowę, gdzie jest skrót... - zrobił dziwny grymas siadając teraz. - Padam i wiem że ty, gasisz we mnie wojny i przykładasz lód. Bierzesz mnie za rękę, gdy porywa nurt... - dodał, biorąc jej dłoń w swoją zdrową. - I możemy milczeć, tak normalnie milczeć... jak poranny śnieg, jak biały dym. Aż ukoi... - szepnął puszczając ją i patrząc jej prosto w oczy. - Powiedz, skąd u ciebie taki spokój? Gdy zapałkę znów ci gasi deszcz tak na raz... ja wciąż na to szczekam, ja na to warczę... - wyszczerzył swe zęby. - I możemy milczeć...
Gave
Zerknął na nią, gdy wspomniała o obrażaniu się. Tak coś w tym zdecydowanie było. Po zakończeniu utworu świdrował ją spojrzeniem, do końca nie wiedząc co powinien jej powiedzieć. Piosenka pasowała mu do ich relacji, którą mieli ze sobą. Onyx faktycznie na swój własny sposób potrafiła go w pewnych chwilach uspokoić. Odetchnął głęboko i zmarszczył brwi, gdy zaczęła zakrywać czubki swych uszu. Zaśmiał się cicho.
OdpowiedzUsuń- Chowasz rumieńce? - zapytał jej unosząc lekko brew. - Przecież w oczach je widać - puknął ją palcem w czoło, odsuwając się wówczas od niej i z powrotem kładąc na ziemi, aby spojrzeć prosto w niebo. - Mhm... nie wiem - odparł szczerze. - Inaczej nie potrafię. Wybacz, nie potrafię nie być czuły dla osób na którym mi zależy - przyznał szczerze, oddychając głęboko, by na nią spojrzeć. - Więc czas najwyższy zacząć przywykać - dźgnął ją palcem w bok.
Gave
Nie no, nie wierzył. Za czuły... zacisnął mocno wargi słysząc o ranieniu.
OdpowiedzUsuń- Nie martw się, nie zamierzam cię ranić - mruknął. - Nie zamierzam wchodzić w żadne związki na tę chwilę. Dopóki nie będę miał pewności, że tego chcę - dorzucił oddychając głęboko. Spojrzał jej prosto w oczy. - Mą czułość możesz potraktować za bonusik za bycie fajną przyjaciółką - dodał. To było jedyne czego wiedział. Nie mógł dawać nadziei, skoro sam miał aktualnie niezły bajzel w życiu. Nie mógł mieć pewności, że nie skoczy w bok. Dwa razy zachował się już nie tak jak powinien. Trzeciego nie będzie. W tej chwili miłość była ostatnim czego potrzebował. Zagryzł mocno wargi.
- Nie jestem zbyt czuły. Poza tym co znaczy zbyt czuły? - spojrzał na nią poważnie. - Jak mam znaleźć twój złoty środek? Czy on będzie mi odpowiadał? - popatrzył na nią nie do końca wiedząc jak ma to rozumieć.
Gave
- Nie, nie rozumiem - odparł, patrząc jej w oczy. - Nie chcesz kochać, ale lubisz dotykać... - złapał jej dłoń, gdy dotknęła jego brodę i odciągnął ją od siebie. - Co ty odwalasz? - zapytał jej tak najzwyczajniej w świecie nie rozumiejąc tego. - Do tej pory nie kleiłaś się do mnie tak mocno... - zauważył, siadając i patrząc na nią z lekkim niezrozumieniem. - Tak, myślę że w tej chwili przeszkadza mi to dotykanie... - odchrząknął, odsuwając się od niej nieco. - Onyx, nie zrozum mnie źle - poczochrał się po włosach. - Bardzo cię lubię, ale aktualnie potrzebuję trochę przestrzeni. Muszę sobie poukładać w głowie, a twoje dotykanie mnie... tylko mi w niej miesza. Nie mówię, że masz zupełnie nie dotykać, ale jakoś... dzisiaj zrobiłaś się strasznie dotykalska - rzucił z delikatnym przekąsem.
OdpowiedzUsuńGave
- To po prostu mnie przytul - mruknął. Dotyk nie był zły, miała rację, ale to co aktualnie robiła przeczyło jej słowom. Nie chciała go kochać, a potem jawnie z nim flirtowała. A on w tej chwili był wykończony psychicznie. Głowa pulsowała mu silnym bólem od kilku dni. Nie pamiętał już kiedy po raz ostatni nie słyszał niczego. Miejscami chciał się poddać, ale dziewczynki były pod jego opieką. Dawały mu siłę do dalszego brnięcia, do powrotu do Argaru. - Po prostu mnie przytul... - dodał po chwili. - I nie patrz na to jak ci się rozpłaczę... nie przejmuj się tym... - wymamrotał. - Ja już nie mogę... - na moment znów duchy stały się dla Onyx widoczne. Mogła znów je usłyszeć. Mogła usłyszeć te decybele, które on cały czas miał. Cały czas słyszał. - Pomogę, pomogę... - powtórzył po niej, ponownie biorąc to wszystko pod kontrolę i odpuszczając jej te widzenia. Otarł szybko pojedyncze łzy z oczu. - To powiedz co a ja... ci przeliteruję...
OdpowiedzUsuńGave
Gave oparł głowę o jej obojczyk. Pozwolił łzom płynąć. Przynajmniej przez chwilę. Nie wiedział jak długo jeszcze uda mu się wytrzymać w tym jazgocie. Argar niewiele mu pomoże. Duchy przecież i tak tam będą. To nie tak, że znikną po przekroczeniu granicy, a w tej chwili nie sądził aby nawet z pomocą Febe, przetrwał wycieczkę do ojca. Nie sądził, żeby jego organizm to przetrwał. Zaczynał wątpić w jakąkolwiek słuszność swych decyzji. Jeszcze przez moment przełykał gorzkie łzy, bez żadnego słowa, a kiedy go odsunęła lekko otarł łzy zdrową dłonią.
OdpowiedzUsuń- Nie zmuszam się - odparł cicho. - Chcę pomóc - pokiwał lekko głową, odsuwając się od niej i nabierając delikatnie mocniejszego oddechu. - No dobra, dyktuj - poprosił ją.
Gave
Przecież już znał jej możliwości w związku z pisaniem. Już raz miał okazję obserwować jej pismo i uśmiechnął się słabo do tych wspomnień. Usiadł naprzeciw niej i spojrzał na kartkę przed nią.
OdpowiedzUsuń- Zrób sobie linie - poradził, przesuwając palcem po kartce w odpowiednich miejscach. - Pomogą ci zachować tę samą wielkość pisma - wyjaśnił o co mu chodzi, spoglądając jej prosto w oczy. - Inaczej możesz nie zmieścić wszystkiego co chcesz przekazać - uśmiechnął się do niej delikatnie, po czym widząc jak zaczyna pisać, zatrzymywał ją przed każdą kolejną literą upewniając się, że wie co pisze. Pisali po terrańsku co dla niego było dodatkowym utrudnieniem. W tych słowach mógł popełnić kilka błędów, bo jeszcze w tym języku nie pisał. Czytał, ale nie pisał.
Gave
Obserwował jej zmagania z pismem, wspierając ją w nich. Uśmiechnął się lekko, kiedy list był prawie gotowy.
OdpowiedzUsuń- Nie bądź dla siebie za surowa. Wygląda dobrze - uśmiechnął się do niej. - Zdecydowanie lepiej, niż ten mój - dodał śmiejąc się pod nosem. - Jest zrozumiały a to najważniejsze, Onyx - zapewnił. - Nie musisz lubić pisać, ale warto mieć tę umiejętność... chociażby w trakcie wojny - mruknął. - Sama chociaż masz pewność, że przekażesz to co chcesz. Możesz nawet zaszyfrować wiadomość tak by tylko odbiorca o tym wiedział - pokiwał lekko głową. - Poza tym taki ręcznie napisany od ciebie... no jest w nim dusza. To list od serca - dokończył cicho.
Gave
Gave zaśmiał się cicho.
OdpowiedzUsuń- Widziałaś list, który napisałaś do mnie? - uniósł lekko brew. - Tam to dopiero nie idzie się rozczytać - zauważył. - Tu jest dobrze - zapewnił ją, po czym pokręcił lekko głową na wiadomość, że raczej duszy nie ma. Podyktował jej resztę cholerstwa, a potem przyłożył zdrową dłoń do jej piersi i nakreślił na niej palcem runę, wypowiadając parę słów.
- Oddziel się od ciała, pokaż swe wnętrze - szepnął w nieznanym Onyx języku. Włożył w to całkiem sporo energii i aż sapnął przy tym. Chwilę później dusza dziewczyny stała obok bezwładnego ciała Onyx, a on spojrzał na nią i uśmiechnął się krzywo. - O ty popatrz... masz duszę - pokazał jej język, kiedy dziewczyna siedziała w formie ducha obok swojego w tej chwili "nie żywego" ciała.
Gave
Pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Mój list jest mój. Nie oddam ci go - zrobił zaciętą minę. - Tak jak i maski - dodał jeszcze, bo tą akurat miał nawet przy sobie. Myślał, że będzie mu potrzebna, ale okoliczności sprawiły, iż musiał wracać wcześniej. Nie przerwał "czaru" mimo że chciało mu się śmiać na jej obruszenie. W gruncie rzeczy rozumiał. To było coś co było dla niej niezrozumiałe, a mimo to nie mógł powstrzymać rozbawienia. Spoważniał dopiero, kiedy zaczęła panikować. Zrobił zdziwioną minę i postukał się po brodzie palcem.
- Nie wiem jak - oznajmił z rozbrajającym uśmiechem, oczywiście blefując. Aż zgiął się w pół, kiedy przez niego przeleciała. Szlag. Nie znosił tego uczucia, a teraz tym bardziej. Rozkaszlał się czując jak zaczyna się dusić. Wypluł nawet ślinę, nakazując sobie spokój. Wziął kilka szybkich, głębokich wdechów.
- Masz duszę Onyx - spojrzał po niej. - Jesteś bardziej ludzka niż ci się wydaje - dodał, układając jej ciało tak, żeby nie leżało dziwnie poskręcane. - Dla mnie to oczywiste - zerknął na jej ducha. - Nie dlatego, że mogę cię rozdzielić... tylko dlatego, że to widzę, jak siedzisz w swoim ciele... widzę twoje emocje, twoje zmieszanie, twoje uczucia... - zacisnął mocno wargi. - Martwisz się, denerwujesz, śmiejesz, żyjesz. Jesteś niesamowita.
Gave
Pokręcił uparcie głową. Nie zamierzał jej oddawać tego listu. List był jego i miał wartość sentymentalną. Dużą wartość w związku z tym jak bardzo Onyx się starała by go napisać. Pokręcił głową, kiedy tak mu groziła. Mogła przechodzić, tylko samej sobie narobi problemów. Jeśli zemdleje to utknie w tej formie.
OdpowiedzUsuń- Oddam jak przyznasz, że masz duszę i uczucia - fuknął na nią. - Tobie nie da się czasem przemówić do rozumu bez pokazywania, bez doświadczania! - podniósł na nią głos. - Możesz odcinać mi rękę jeśli chcesz - westchnął, patrząc jak lamentuje nad swoim ciałem. - Jeśli będziesz miała mi coś do udowodnienia w taki sposób. Pieprzeni Mathyrczycy - skopiował ją trochę.
Gave
- Umiesz latać - odparł spokojnie. - Gdybyś chciała to byś mogła to zrobić - zbliżył się do jej ciała i ponownie nakreślił na nim runę. - Wracaj - szepnął, resztę kończąc w myślach, a dusza Onyx powoli zaczęła wchodzić w jej ciało. Nie odsunął się wówczas od niej, czekał na te jej krzyki i ciosy prosto w gębę. Nie zamierzał przed nimi uciekać. Wiedział, że to co zrobił mogło być dla niej traumatyczne. Jednakże... jej słowa, czasem trzeba było jej pokazać w taki a nie inny sposób, aby udowodnić, że ma duszę. Udowodnić, że jest człowiekiem, a przynajmniej posiada w sobie to co ludzkie. Kiedy jednak otworzyła oczy, jemu przed oczyma pociemniało.- Cholera... - jęknął jeszcze, opadając na nią jak długi, kompletnie nieprzytomny.
OdpowiedzUsuńGave
Krzyczał przez sen. Śnił mu się ten cholerny loch. Nie była to idealna sytuacja. Nie dla niego. W końcu jednak otworzył oczy i nabrał głębokiego oddechu siadając. Starł dłonią ostatnie łzy i wyszedł z namiotu, spoglądając na skuloną Onyx.
OdpowiedzUsuń- Co się stało? - zapytał jej cicho, nawet się do niej nie zbliżając. Miał wrażenie, że w tej chwili byłoby to dla niej niepożądane zachowanie z jego strony. Zacisnął mocno wargi obserwując ją w milczeniu. - Słuchaj, chciałem ci tylko pokazać że jesteś bardzo ludzka... czasem nic innego na ciebie nie działa, słowa nie działają. Możesz gadać ile wlezie, ale jak nie dasz przeżyć to nie dotrze... - bąknął. - Nie chciałem cię skrzywdzić...
Gave
Widział jak się go boi, więc nie zrobił kroku w przód. Został tam gdzie był. Mało tego przykucnął i powoli usiadł, nie spuszczając z niej wzroku.
OdpowiedzUsuń- Czasem jestem nieodpowiedzialny - zgodził się z nią. - Ale tu... wiedziałem, że jesteś - odparł krótko, cały czas na nią patrząc. - Nie, nie zabicie - odchrząknął. - Twoje serce dalej biło i pompowało krew - dodał jeszcze. - Nie zabiłem cię, gdyby to potrwało dłużej to tak, ale nie przez tę chwilę - skomentował cicho, choć to było słabe wyjaśnienie. Pokręcił głową. - Strach nigdy nie jest zabawny - stwierdził po prostu, trzymając dłonie na widoku. - Masz, masz uczucia. Teraz o tym wiesz - spojrzał jej prosto w oczy. - Wybacz, nie zamierzałem cię skrzywdzić. Nie taką miałem intencję, cel.
Gave
- Że tu jesteś - dopowiedział, odpowiadając na jej pytanie. Zacisnął mocno powieki, kiedy zaczęła opowiadać o swoich uczuciach. Szlag. Dlaczego akurat teraz? Przecież chciał jej tylko pokazać, że ma cholerną duszę! Co w tym złego?! Gdyby strzępił język to nic by się nie stało .Ona szłaby w zaparte, a on mógłby i mieć tysiąc racji, a ta i tak miałaby to w nosie. Pod tym względem obie były podobne. Onyx i Akane. - Tak skrzywdziłem, pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz - fuknął na nią. - Tak, jestem magiczny. Tak, mam cholerną magię - fuknął na nią. - Tak, to przerażające. I tak, mogę cię zabić - warknął. - Ale równie dobrze ty mogłaś zabić mnie, kiedy straciłem przytomność. Miałaś ku temu mnóstwo sposobności - fuknął. - A różnica między tobą a mną jest taka, że ja ci ufam, a ty najwyraźniej mi nie - spojrzał jej prosto w oczy. - Nie pierdol z tym psuciem mi związku. Mój związek był wielką atrapą. Od dawna był po prostu fatalny - pokręcił lekko głową. - Owszem tworzysz nieporozumienia, bo nie wyczuwasz sytuacji... ale i ja dużo lepszy nie jestem pod tym względem. To absolutnie, wręcz boleśnie ludzkie!
OdpowiedzUsuńGave
- Nie jesteś tylko zabójcą - odparł krótko. - Ta klatka... sama się w nią teraz pakujesz. W twojej głowie - zbliżył się do niej gdy usiadła i ostrożnie objął ramionami, po czym przyciągnął mocniej do siebie. - Nie będę cię więcej wyrzucał z ciała, chyba że sytuacja będzie tego wymagała. W zagrożeniu życia czy coś. Wtedy nie mogę ci tego obiecać - przyznał szczerze. - Ja nie jestem tamtym mężczyzną Onyx i sam dużo pieprzę. Wszystko. Niezależnie od tego jak długo żyjemy... nie przestaniemy popełniać błędów i ranić innych swoimi słowami czy czynami. To nas czyni ludzkimi - mruknął. - I jest to chujowe, nie przeczę... - puścił ją i spojrzał po niej, gdy położyła się na ziemi. - Po prostu jest to nieuniknione...
OdpowiedzUsuńGave
- Jak będzie to konieczne to wyjaśnię ci jak - obiecał krótko. - Jak już będziesz w formie duchowej. Wyjaśnię ci co i jak, bo jeśli w ten sposób będę mógł przedłużyć życie twojego ciała i odratować je... to zrobię to - powiedział krótko. - Jesteś dla mnie zbyt ważna, żebyś miała umierać bez wszystkich dostępnych sposobów na odratowanie cię - dodał jeszcze i uśmiechnął się słabo. - Nie mów tak - spojrzał po niej spokojnie. - Agresję przeżyłaś, ale agresywna cały czas być nie musisz - szepnął. - Wystarczy trochę złagodnieć - podał jej dłoń, muskając tę jej koniuszkami palców. - Jasne, zawsze po tej samej - puścił do niej oczko.
OdpowiedzUsuńGave
- Dobrze, ale to od tego masz swoją pracę, od tego masz sarkazm - stwierdził spokojnie. - W relacjach międzyludzkich nie musisz tej agresji mieć - dodał i zaśmiał się na stwierdzenie sypialni. - A to zupełnie inny temat. Sypialniane zabawy bez dreszczyka emocji są dość... nudne - stwierdził swobodnie. - Fakt, czasem miło jest kochać się po prostu, bez takiego podkręcenia, ale nie zawsze - dodał już nie dodając nic co do bycia po jej stronie. To już wybrzmiało. Uśmiechnął się tylko lekko i przymknął oczy.
OdpowiedzUsuńGave
Korzystając z faktu, że Fasolki pięknie jej zasnęły, Akane zamierzała poświęcić trochę czasu samej sobie. Związała swoje włosy, ubrała się stosownie do treningu i zaczęła od rozciągania i ćwiczeń oddechowych. W Latrala znacznie rozbudowała swój trening, zahaczając o coś na podobieństwo jogi.
OdpowiedzUsuńWłaśnie była po kilku początkowych seriach i brała łyk wody, gdy ktoś zapukał do drzwi. Fiołkowooka poczuła nieprzyjemny dreszcz przechodzący przez ciało i spojrzała na drzwi mało przyjaźnie. Ruszyła do nich i z tą samą miną je otworzyła. Od razu weszła w szparę, jasno sugerując, że Onyx tutaj nie wejdzie.
- Gava nie ma - zaznaczyła, patrząc dziewczynie w oczy, bez większego wyrazu w swoich.
Akane
Stała w drzwiach patrząc po niej. Nie do Gava? Niesamowite... Zacisnęła lekko zęby i odetchnęła płytko. Czuła jej smutek, nie była z siebie dumna, ale w kontekście zaufania niewiele to zmieniało. Milczała słuchając tego, co dziewczyna miała do powiedzenia, w nic się nie wtrącała, nic nie przerywała, po prostu słuchała.
OdpowiedzUsuńKiedy Onyx skończyła mówić i spuściła głowę, An wysunęła się z domu by stanąć centralnie przed nią i sięgnęła do jej brody, by nakierować spojrzenie dziewczyny na własne.
- Spójrz mi w oczy i powiedź, że Cię do niego nie ciągnie, skłam jak kłamałaś cały czas - puściła jej brodę i pokręciła głową. - Nie ufam Ci... Otworzyłam się przed Tobą, powiedziałam o rzeczach, których nie mówiłam nikomu... A Ty bezczelnie po tej rozmowie polazłaś z nim w długą i stwierdziłaś, że będziesz sobie podkreślać jak to ważny jest Dla Ciebie. Wiesz co mnie najbardziej zabolało? Wcale nie pocałunek, w tym sam Gave miał największy udział... Ale to Ty ociekasz fałszem, Ty będąc ze mną pieprzysz o przyjaźni, a mu podkreślasz, że nie, że to z nim się przyjaźnisz. Nawet jeżeli zdarzyło się to raz... To dość jasno w tym widać, że jesteś jak chorągiewka... Zmieniasz gadkę w zależności od rozmówcy. Zaufałam Ci, mimo, że już dłuższy czas śmierdziałaś ściemą. Teraz ufam swojemu przeczuciu i chociaż widzę, że wcale nie jesteś dumna z tego co zaszło to... - pokręciła głową - nie widzę tu przyjaźni. Nie lubię takich chorągiewek... - przyznała bez ogródek.
Akane
Zacisnęła pięści, ale nie przerwała ich kontaktu wzrokowego.
OdpowiedzUsuń- Tak się nie buduje zaufania, Nyx! - huknęła na nią. - Mogę wejść do Twojego łba i wyciągnąć wszystkie Twoje sugestywne zachowania wobec jego osoby. Jesteś pewna, że właśnie tego chcesz?! - uniosła się, ale zaraz odwróciła do dziewczyny bokiem i spojrzała w niebo, nabierając kilku głębszych oddechów. Słuchała dalszych słów, a kiedy te się skończyły, otworzyła drzwi szeroko.
- Wejdź, nie będziemy rozmawiać w progu... - spojrzała na nią znowu. - Chyba, że nie masz mi nic więcej do powiedzenia - dodała, a kiedy dziewczyna ruszyła, ona przepuściła ją przodem i sama weszła, zamykając za sobą drzwi. Oparła się jeszcze o nie i przymknęła oczy, nabierając kilku wdechów by ostatecznie zaprosić Onyx do stołu i ruszyć chociaż po wodę, jej wskazując krzesło. Wróciła do pokoju z dzbankiem i dwoma glinianymi kubkami.
- Dlaczego w ogóle chcesz się ze mną przyjaźnić? - zapytała wprost, zajmując miejsce po lewej stronie Nyx.
Akane
- Nie martw się - uśmiechnął się do niej lekko. - Aktualnie nie zamierzam seksu uprawiać - mruknął cicho, spoglądając na nią. - Nie jestem głupi. Sama musisz sobie głowę poukładać, ja również - wzruszył ramionami. - A ja nie chcę tracić tego co mamy - dodał, siadając i masując sobie skronie. - Mam prośbę... jestem zmęczony, obudzisz mnie za parę godzin? - poprosił. - A potem się pożegnamy... dzięki za to, że je tu przyprowadzisz... i uważaj na siebie, okay?
OdpowiedzUsuńGave
Gavin zwiedzał sobie Argar. Już zdołał zorientować się, że niespecjalnie mile widziany jest, więc z braku laku odsyłał duchy tu i ówdzie w zaświaty. Skoro już łaził po tym świecie to w dobrym guście byłoby chociaż trochę oczyścić go z dusz. Jeszcze ta cholerna ręka Gava. Nic się z nią zrobić nie dało. W końcu jednak jedna z kobiet poprosiła go o pomoc w dostaniu się do skrzynki, w której jej mąż ukrył pieniądze. To zawsze jakieś zajęcie. Zgodził się więc i rozpoczął próby, przynajmniej dopóki ktoś nie schylił się nad nim. Wrzasnął niczym dziewczynka i przytulił się mocno do skrzynki.
OdpowiedzUsuń- Nie zabijaj! - krzyknął, obracając się i jednocześnie na dupsku uciekając kilka metrów od swojego prześladowcy. - Ja tylko pomagam! - głos mu zadrżał gdy to mówił, a łzy pojawiły się w oczach. Kurcze! Ten Mathyr był po prostu strasznym światem.
Gavin
Nie zamierzała jej tak weryfikować. Pokręciła tylko głową.
OdpowiedzUsuń- To nie sprawi, że odzyskam zaufanie. Jestem pewna, że coś bym w tej głowie znalazła, a wtedy mogłabyś zgubić kilka zębów za kolejne kłamstwa - oznajmiła dość rzeczowo. Nie ma porównania? Dobre sobie... Słuchała jej dalej i tylko ponowiła gest zaproszenia, gdy wspomniała o chęci słuchania. Oj tak, bardzo chętnie posłucha.
Uśmiechnęła się lekko na odpowiedź i kiwnęła głową, na znak, że ją rozumie.
- No to teraz uważaj, bo będzie drugie pytanie. Skoro już sama o tym wspomniałaś... Byłam Twoim zauroczeniem... Możesz mi więc wyjaśnić jakim cudem o wiele mniej znaczące, moje gesty, odbierałaś jako "coś więcej" i słałaś mi maślane spojrzenia, a w gestach, które posyłasz w jego stronę nie widzisz nic poza przyjaźń? Mimo, że są o wiele bardziej znaczące... - spojrzała po niej wymownie.
Akane
Spojrzała jej w oczy.
OdpowiedzUsuń- Mogłabyś chociaż nie kłamać. Rozczulały Cię mniej znaczące gesty - doskonale pamiętała jak zwykłe objęcie Onyx wywoływało w jej oczach ten specyficzny błysk. Nie bez powodu zaczęła bardziej trzymać dystans w tej relacji. Zmrużyła oczy słuchając tych wyjaśnień, a właściwie historii z początków jej znajomości z Gavem. Uniosła brew słysząc o przytrzymywaniu przy ścianie i grożeniu. Serio porównywała to do omawianej sytuacji? Na wzmiankę o tym co takiego Gava wyklucza z romantycznych uczuć zamknęła tylko oczy. Co za debilizm. Milczała dłuższą chwilę, wzięła głębszy wdech i znowu spojrzała na Onyx.
- Nie... Nadal czuję fałsz. Okłamujesz samą siebie Nyx - patrzyła po niej dość chłodno. - Gave jest już wolny, możesz dalej udawać, że nic Cię do niego nie ciągnie, ale ja tego nie kupuję. Nie ufam Ci, dalej jesteś chorągiewką, nie umiesz nawet przyznać tak prostej sprawy. Mogę szczerze powiedzieć, że życzę mu szczęścia, ale nie z Tobą, a to wykreśla mnie z listy kandydatek na dobrą przyjaciółkę dla Ciebie. Nie chcę nią być, w danej chwili nie wnosisz do mojego życia niczego co uważałabym za serio wartościowe - wzruszyła ramionami. - Może kiedyś to się zmieni, ale w danej chwili, szczerze wątpię - dodała.
Akane
Gavin wciąż kurczowo trzymał przy sobie skrzynię i uspokajał oddech. Próbował sobie przypomnieć z kim właśnie rozmawia. Kim właściwie była Maryl i Rokara? Zmarszczył lekko brwi. Jezu, czy ten jego głupi brat nie mógł trzymać się znajomych twarzy? Idiota... tyle przyjaciół sobie nagle tworzyć. Kto by pomyślał, że gość będzie tak towarzyski i ktoś w ogóle będzie mógł z nim wytrzymać. W końcu pstryknął palcami.
OdpowiedzUsuń- Onyx - stwierdził wstając i prostując się. Otrzepał sobie spodnie i ulizał trochę włos. Szlag go z nim trafiał. Taki nieokrzesany wygląd absolutnie mu się nie podobał. - Onyx - powtórzył zbliżając się do niej. - Nie wyglądasz tak przerażająco - zauważył, po czym wywrócił oczy. - Nic, nic. Ale jak chcesz.... - zmaterializował sobie kosę. - To cię wyślę w zaświaty - wyszczerzył się do niej promiennie. Jedna potworzyca mniej to lepszy świat, dobry uczynek i... spokojniejsza głowa Gava jeśli kiedyś tu wróci.
Gavin xD
Cofnął się o krok, gdy zobaczył jej zęby. No teraz wyglądała znacznie bardziej jak potwór niż poprzednio. Uśmiechnął się krzywo. Naprawdę interesujące znajomości miał Gave. Bardzo intrygujące. Zasłonił się kosą, kiedy ta rzuciła bełtem i machnął ręką, pozwalając duchom rzucić ją o pobliskie drzewo.
OdpowiedzUsuń- Nie wróci - odparł krótko. - Jego ciało umrze, a dusza nie będzie miała dokąd wrócić - poinformował ją, nie atakując po raz kolejny. W końcu jeszcze nie zalazła mu za skórę. Musiał mieć powód dla którego mógłby bezkarnie odebrać jej duszę. - Na twym koncie wyczytałem pokaźną listę morderstw - stwierdził krótko. - Pójdziesz się smażyć do końca życia - uśmiechnął się krzywo. - A mój brat... będzie miał jeden problem mniej.
Gavin
Gavin przez chwilę obserwował drzewa, a potem odsunął się. Nie to nie. Mu tam specjalnie nie zależało, żeby koniecznie pozbawiać jej życia. Może następnym razem. Skrzywdziła w końcu Akane, a on zamierzał się za to na niej zemścić. Jeszcze Akane mu podziękuje za tę akcję. Pozwolił kosie zniknąć i wycofał się cały czas obserwując drzewa.
OdpowiedzUsuń- Siedź tam sobie siedź - mruknął tylko, oddalając się w swoją stronę. Jeszcze ją dopadnie. O i zabije z zimną krwią. A wtedy Akane skoczy mu w ramiona i pokocha. Zapomni o Gavie, a ten zgnije w zaświatach. Plan idealny.
Gavin xD
Akane patrzyła po niej.
OdpowiedzUsuń- Szukasz doprawdy rozmaitych wyjaśnień, a prawda jest taka, że po informacji o moich problemach z Gavem poszłaś i postanowiłaś uświadomić go jak to ważny dla Ciebie jest... Idealny moment, właśnie tak robią wymarzone przyjaciółki - podsumowała ten jej wywód. Większość rzeczy, które mówiła nie miało tu w ogóle znaczenia.
- Cóż, nie mam w zwyczaju patrzeć na świat oczyma kogoś, kto mi podpadł - wzruszyła ramionami, a słysząc jej "prośbę" spojrzała na nią z politowaniem.
- Maryl? Po co w ogóle wciskasz w to tę małą...? - nie bardzo rozumiała. - Jest dla Gava jak siostra i już samo to starczy, bym nigdy w życiu nie zabroniła jej kontaktu z Fasolkami. Właśnie pokazujesz jak bardzo mnie nie znasz, prosząc o coś takiego - pokręciła głową i wstała z miejsca by ruszyć do drzwi i jej je otworzyć.
- Do zobaczenia - odpowiedziała. Zakładała w końcu, że będą się widywać. Nie zamierzała robić sobie z Onyx wroga, w danej chwili była po prostu nie godną zaufania znajomą.
Akane
Nie spodziewał się ataku i aż pisnął z bólu, wchodząc w rejestry wysokiego "C". Spiorunował małą wzrokiem, ale nie ruszył się z miejsca, a kiedy potworzyca zasłoniła ją własnym ciałem odetchnął głęboko.
OdpowiedzUsuń- Nikomu tu nie robię pieprzonej krzywdy - warknął. - Sprzątam. Odsyłam te cholerne duchy - fuknął na nią, a wtedy poczuł jak coś wbija mu się pod kolana. Aż opadł na nie i spojrzał na małą dziewczynkę, która znów się zamachnęła. Maryl też nie posłuchała i teraz atakowała Gavina swoim drewnianym mieczem.
- Oddaj Gava! - krzyknęła. - Mojego Gava! - znów uderzyła tym razem w jego plecy, a Gavin w końcu czując łzy w oczach machnął niedbale ręką, by duchy wytrąciły małej miecz z dłoni.
- Nie krzywdzę dzieci - mruknął. - Ale jeszcze chwila a nie ręczę za siebie - warknął patrząc na małą, bojową goblinkę, która teraz wskoczyła za Onyx i wychyliła główkę, by zmierzyć przeciwnika ostrym spojrzeniem.
Gavin
- Och ale on wcale nie walczył - poinformował ją chłodno Gavin, nie zwracając uwagi na wyzwiska rzucane w jego stronę przez dziewczynkę. - Właściwie to się poddał - uśmiechnął się lekko. - Wiedział, że tu nikt na niego nie czeka. Że tu nie ma dla niego miejsca. Oddał swoje ciało bez walki - szepnął prostując się ostatecznie i przeciągając lekko, a potem podążając swobodnym krokiem za Onyx i dziewczynkami. - Wiesz co jest lepsze? Teraz siedzi w ciemnym lochu i czeka aż ojciec go z niego wyciągnie, a staruszek... - wzruszył ramionami. - Nie wiadomo kiedy wróci - uśmiechnął się szeroko. - Więc zrobiłem mu przysługę. Dzięki temu, to ciało przeżyje dłużej.
OdpowiedzUsuńGavin
- Nie spotkamy się w piekle - poinformował ją Gavin. - Bo ja tam nie trafię - wzruszył ramionami, po czym pokręcił lekko głową. - Kiedyś, jak zasłuży to może dostanie je z powrotem. Nie wiem tylko czy będziesz wtedy chodziła po tym świecie. Słyszałem, że narobiłaś niezłego bigosu. Akane skarżyła się, że podrywałaś Gava - zacmokał z dezaprobatą. - Warto by się samej zastanowić nad sobą zanim zaczniesz grozić, po czym zerknął na ogrzycę. - Spokojnie, mój język ma się całkiem dobrze, a Argar... - zacisnął mocno pięści. - Jeszcze będzie mi dziękował za pomoc - uśmiechnął się szeroko. - Dobrze, trzymajcie się ciepło i pilnujcie swoich duszyczek - pożegnał ich wesoło.
OdpowiedzUsuńGavin
Nie bała się Gavina, ona nie, chociaż musiała przyznać, że to jak uparcie próbował zatruć jej krew było dość niespodziewane. Nigdy w życiu by nie pomyślała, że posunie się do takich rzeczy dla zwykłej złośliwości czy przez zazdrość.
OdpowiedzUsuńSzła właśnie w stronę domu Darcy, dowiedziała się, że to tam teraz pomieszkuje Onyx z Rokarą i Maryl, a po groźbach jakie zastosował braciszek Gava, wolała upewnić się, że nikomu nic poważnego się nie stanie. Nadal czuła niechęć do Nyx, ale bez przesady, zawiodła jej zaufanie, ale nie uważała by ktokolwiek z tego powodu zasługiwał na śmierć.
Dla bezpieczeństwa zostawiła fasolki w domu, poprosiła Febe, aby z nimi została, a Meduza nie robiła z tym problemu, szczególnie, że wiedziała gdzie i po co rusza An. Fiołkowooka zatrzymała się pod drzwiami domu Dar i zapukała głośno.
- Darcy? Onyx? - zawołała. - Musimy pogadać - zaznaczyła od razu.
Akane
Spojrzała w górę słysząc jak Onyx ześlizguje się z dachu i zaraz prześlizgnęła po dziewczynie wzrokiem.
OdpowiedzUsuń- Czyli już Cię odwiedził... - stwierdziła. Kojarzyła jej maskę z dość bojowym nastawieniem, a teraz sprawiała wrażenie jakby stróżowała. Pokręciła głową na wzmiankę o Darcy. - Ją też warto poinformować, ale to konkretnie Tobie zagraża - zaznaczyła by zaraz, z czystej ciekawości spojrzeć po zamku. Zamek na krew? Ciekawe... Dotknęła klamki patrząc po niej chwilę z zainteresowaniem, ale zaraz wróciła na odpowiednie tory myślenia i wyprostowała się by spojrzeć na Nyx. - Właściwie to chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku. Gavin, brat Gava dał mi dość jasno do zrozumienia, że zamierza Cię zabić za wyrządzone mi krzywdy. Niespecjalnie go obchodzi moje zdanie w tym temacie, jak i mój system wartości - przyznała podchodząc teraz do okna. - Dziewczynki są w środku? - zapytała i zaraz westchnęła ciężko. - Uważaj na niego, wiem, że jesteś waleczna, ale tutaj nie warto. Nie pogrzało go aż tak by krzywdzić dzieci, jednak w przypadku Twojej osoby mam wrażenie, że mógłby sobie poużywać, jest zły - oparła się plecami o dom i na chwilę odchyliła głowę, by również ją oprzeć. Przymknęła oczy i odetchnęła głęboko by zaraz spojrzeć na Onyx.
- Żeby była jasność, nie życzę Ci śmierci - przyznała. - Mam w sumie propozycję, ale to Ty zdecydujesz czy wprowadzimy ją w życie... - spojrzała jej prosto w oczy.
Akane
Akane przewróciła oczyma i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Jak nie kutasem, to kosą... Lubi wymachiwać swoimi sprzętami - uśmiechnęła się w ten swój cyniczny sposób, ściągając usta i mrużąc lekko oczy. Wyraźnie chciał czymś zabłysnąć.
Na wzmiankę o reakcji Darcy uniosła jedna z brwi.
- Ach, nie zna Cię, a trzyma dystans do nowo poznawanych osób, chociaż może ma jeszcze jakieś powody - nie chciała się wypowiadać za Darcy, ale była praktycznie pewna, że kolejna osoba i to obca, w jej domu, to mały powód do szczęścia. Na wieści co do zachowania małych uśmiechnęła się kącikiem ust. - No tak, bojowe agentki... A jak ich matka? Gdyby czegoś im było trzeba to śmiało możecie pukać do Fasolowych drzwi. Praktycznie z domu nie wychodzę, teraz też wyskoczyłam tylko na chwilę - zaznaczyła odbijając się od ściany i opierając o barierki na ganku. Przytaknęła na słowa o życzeniu życia.
- Nie muszę - powtórzyła po niej i obróciła się do niej przodem. - Chodzi o runę ochronną. Mogłabym ją nanieść na Twoją skórę, narysować na niej... Rzuciłabym czar, dzięki czemu poczułabym gdybyś potrzebowała pomocy. Może być to czar na wezwanie, wtedy musiałabyś powtórzyć moją krótką rymowankę, a ja wyczułabym gdzie jesteś i wiedziałabym, że coś się dzieje. Druga opcja to intencja, która działa na konkretne zagrożenie, czyli czuję że coś jest nie tak, gdy Twojemu życiu zagraża Gavin, wtedy i tylko wtedy. Tu obeszłoby się bez Twojej ingerencji. W starciu z duchami obawiam się, że możesz mieć kiepskie szanse, a ja nie chciałabym mieć Cię na sumieniu - wyjaśniła. - Oczywiście to tylko propozycja - przypomniała jej.
Akane
Przytaknęła głową, gdy Onyx mówiła o Darcy.
OdpowiedzUsuń- No tak, lubi dzieci, nic więc dziwnego - uśmiechnęła się lekko na wspomnienie niedawnej wizyty Darcy. Spojrzała po Nyx, czując jak emanuje ciepłem, gdy mówi o swoich małych podopiecznych, nie tylko oczy, ale ton głosu miała wtedy inny.
- Nic dziwnego - przyznała na wzmiankę o strachu matki, sama nie wyobrażała sobie straty Fasolek i to w jakimkolwiek znaczeniu. Na wieść o odwiedzinach uśmiechnęła się nieco cieplej. - Laleczki i miecze? Co za ciekawe połączenie - zaśmiała się krótko. - Mam nadzieję, że Mali i Raja nie potraktują na dzień dobry lalek mieczami - wcale by się nie zdziwiła co zdradzał jej zadziorny uśmiech i specyficzny błysk w oku. - W razie co dostaną małą reprymendę, co by nikomu nie było przykro - dodała. Maryl na pewno włożyła w wyszycie tych lalek sporo pracy. An uśmiechnęła się nieco pod nosem, widząc jak Onyx reaguje na jej zmiany pozycji, czujność uruchomiona maksymalnie, nie żeby jej to jakoś przeszkadzało. Wysłuchała odmowy ze spokojem na twarzy, ostatecznie wzruszając ramionami.
- Nie widzę w tej historii nic godnego miana legendy, ale nasze wizje znacznie się różnią i to na wielu płaszczyznach - stwierdziła ze spokojem. - Skoro tak to wpadnijcie na dniach, Fasolki chętnie ugoszczą w swoich progach dziewczyny, a ja będę mogła je naznaczyć, aby były bezpieczne. Oczywiście jeżeli same będą tego chciały i ich matka się zgodzi - pozwolenie Onyx miało w danej chwili najmniejsze znaczenie. Rokary jeszcze nie poznała, ale Maryl na pewno uraczy ją wyrażeniem własnego zdania w tym temacie. Nawet uśmiechnęła się na wizję spotkania tej małej. - Nie będę więc zabierać czasu, w razie co wiesz gdzie mnie szukać - rzuciła jeszcze i powoli zaczęła się wycofywać, by wrócić do domu.
Akane
Wrócił do świata żywych dwa dni wcześniej. Dwa dni, tyle zajęło mu mniej więcej dojście do siebie. Dwa dni, które spędził z maluszkami i ojcem, a także Akane. Dwa dni, które przyniosły trochę śmiechu i frustracji jednocześnie. Dopiero kiedy ojciec wrócił do zaświatów, on sam ruszył do domu Darcy. Wiedział że tam mieszka teraz Onyx i dalej tam jest. Wiedział też, co Gavin chciał z nią zrobić. No i Maryl... przecież musiał się z nią zobaczyć. Spojrzał na zamek Darcy i westchnął przeciągle. Naprawdę? Głupia pipa. Zapukał do drzwi i odsunął się o krok czekając ze zniecierpliwieniem, aż ktoś mu otworzy. Liczył w myślach, ale gdy doliczył do dwudziestu zaklął głośno. No ile można było czekać. Darcy prosiła się o manto.
OdpowiedzUsuńGave xD
Usłyszał ją, gdy przysiadła na dachu i uśmiechnął się pod nosem, ale nie zrobił nic więcej. Nie włamywał się, bo nie chciał Darcy niszczyć drzwi... jeszcze by mu kazała je odkupić, a przecież zawsze mógł chwilę poczekać, chociaż cierpliwością nie grzeszył. Bardzo trudno było nie zareagować, gdy skoczyła w dół, ale pociągnięcia za nogę się nie spodziewał. Udało mu się lekko zamortyzować upadek i zacisnął zęby kiedy przyłożyła mu sai do szyi.
OdpowiedzUsuń- Też się cieszę, że cię widzę - rzucił w odpowiedzi, patrząc jej prosto w oczy. - Nigdy w życiu bym ich nie skrzywdził - dodał jeszcze sięgając zdrową dłonią do sai. Złapał go nią lekko, żeby się specjalnie nie zranić. - Dobrze cię widzieć w dobrym nastroju - puścił do niej oczko.
Gave
Zaśmiał się cicho, ale pozwolił jej odsunąć zdrową dłoń od sai i rozłożył obie ręce na boki.
OdpowiedzUsuń- Hm... twoje uszy się rumienią, jak jesteś zawstydzona - zaczął spokojnie. - Odkroiłas sobie kawałek przedramienia, żebym mógł go posmakować i teraz mnie oskarżasz że to blizna po mnie - wskazał palcem odpowiednią dłoń. - Masz też na plecach runę, która chroni cię przed opętaniem, tę bliznę mogę na siebie wziąć - mruknął. - Strasznie słabą masz ortografię, kiedy piszesz listy, ale dajesz radę. Wręczyłaś mi maskę i list po powrocie. Pierwszy raz prawie cię pokonałem nie tak dawno temu - wyszczerzył się do niej. - Jestem twoją ulubioną osobą - dodał jeszcze. - Lubisz nosić obciachowe, różowe maski - skomentował po raz kolejny. - Sai są twoją ukochaną bronią, a podczas swojego zniknięcia zdołałaś zamordować swojego ojca - odetchnął głęboko. - Rokarę traktujesz jak swoją siostrę, a Acair ma w twoim sercu specjalne miejsce - westchnął. - No i twoje usta całkiem nieźle smakują - zakończył. - Wystarczy?
Gave