Ryu
19 lat (09.10) | ARGAR + zwiedza świat | Potrafi przewidzieć ruch przeciwnika, "władca iluzji"| 175 cm
Czarne włosy, czarne oczy, 175 cm wzrostu, złamane serce i wyrwany spory kawałek duszy, poturbowany psychicznie i fizycznie najlepszy przyjaciel, jedyny z paczki przyjaciół, który jeszcze uchronił się przed spłodzeniem dziecka, z Shadow u boku i kryształem w dłoni, zwiedza świat, poznaje zwyczaje miejscowych, próbuje wtopić się w tłum i ignorować podszepty kryształu. Raczej nie szuka zwady, ale adrenaliną nigdy nie pogardzi. Powoli poznaje swoją błyskotkę, uczy się z nią współpracować, męczy Darcy, obija pyski z Onyx i coraz częściej bawi się w zmywanie naczyń "U Klementyny".
[Kontakt: m.e.wiggin@gmail.com . Nie gryziemy i chętnie popiszemy!]
Na zapewnienia odpowiedziała słabym uśmiechem, zrobiło jej się po prostu przykro, że nie może Akane wspierać w tak ważnych i trudnych chwilach. Pierwszy raz w życiu pożałowała, że jest przykuta do Gospody, pierwszy raz z rzeczywistych, nie wyimaginowanych, powodów. Jedynie to czochranie po włosach sprawiło, że została na ziemi i zaraz mlasnęła pretensjonalnie, poprawiając fryzurę. Warkocz był już zmęczony dniem dzisiejszym i pojedyncze włoski wpadały jej do oczu, mierzwienie jedynie to nasiliły.
OdpowiedzUsuń- Co wy macie z tymi włosami? - uniosła dumnie brodę. - Nie jestem małą dziewczynką - gest kojarzył jej się z dziećmi. Grymas zmalał na wzmiankę o przyjaciółce, a ucho, gdyby mogło, pewnie by jej urosło. Dziewczyna zacisnęła usta. Doskonale wiedziała, że ta opcja nie wchodziła w grę, miała się uczyć fachu, a nie biegać po świecie. Jej rodzice byli bardzo przeciwni, już najstarszy syn przepadł na rzecz podróży i wolnego ducha, gdyby nie to, to właśnie on by dziedziczył. Teraz wybrali ją, a obawa, że jej lotny umysł przepadnie na rzecz podobnych przygód była zbyt wielka by jej pozwolić. Westchnęła ciężko i tylko kiwnęła głową. Nie odpowie teraz, skoro chciał dać jej czas, ale ona już znała odpowiedź. Schadzka? Znowu na niego spojrzała... No nie da jej poodpływać, zdecydowanie nie da. Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
- Tak, obiecałam - pamiętała, chociaż wątpiła, że chłopak na poważnie skorzysta. Uśmiechnęła się trochę szerzej i przytaknęła mu głową.
- Może być jutro, biorę zmianę z rana, o czternastej będę kończyć, ale... Wolałabym się chociaż trochę przygotować. Czy muszę się jakoś stosownie ubrać? - zapytała wyraźnie zainteresowana. Zaśmiała się lekko na jego podsumowanie. - Tak, praca nie jest zła, chociaż przy Waszych przygodach to raczej mało się w niej dzieje - przyznała, bo mimo wszystko lubiła to co robiła. Na pytanie o elfa delikatnie wzruszyła ramionami.
- Moją złą oceną? Zwykle mam nosa do ludzi, myślałam, że to pospolity pijaczyna, ale okazał się troszkę bardziej interesujący... Wybacz, ale szczegóły zachowam dla siebie, opowiadał mi o ważnych dla serca sprawach, nie chciałabym czegoś przekręcić czy nie tak powiedzieć - przyznała.
Klara
I dobrze, że mu nie groziło. Taka była jej intencja. Jeśli miał zamiar smalić do kogokolwiek cholewki w podobny sposób, wolała mu wybić to zawczasu z głowy. Ona nie czekała na żadną wielką miłość w swoim życiu. Chociaż może to też nie było dobre stwierdzenie? Zwyczajnie nie zależało jej na tym, może kiedyś z tego wyrośnie, może nie, po prawdzie nie widziała sensu w drążeniu tego chuj wie jak bardzo. Miłości nigdy jakoś za bardzo jej nie obchodziły. Oczywiście lubiła słuchać pikantnych historyjek od innych, ale żeby jej to dotyczyło? Pfff… dobre sobie. Była zbyt upośledzona w tym temacie, jednakowoż nie miała za to żadnych pretensji. Miała przed sobą długie życie. Jak coś się ma stać, to się stanie. Nad uczuciami i tak nie mogło się mieć pełnej kontroli. Wystarczyło spojrzeć na Gave i Akane, niby oboje lubili Ryu, a skrzywdzili go bardzo mocno. Gdyby była na jego miejscu, cóż, nie miała pojęcia czy by im wybaczyła. Jego sprawa, że to zrobił. Mimo wszystko nie wyglądał na szczególnie zadowolonego z tego powodu. Świetnie, jeszcze zrobi jej się go żal. Zaśmiała się na własne myśli. No to znalazł sobie drogę do jakiegoś stopnia sympatii w jej sercu, nie ma co. Tak, spać spokojnie pewnie nie będzie, ale nie z jego powodu. Nie miała ochoty mu mówić, że prawie każdej nocy ma koszmary. Po prostu westchnęła i uśmiechnęła się do niego.
OdpowiedzUsuń— Dziękuję — odpowiedziała po prostu na jego wywód. Może i przegięła w jedną czy drugą stronę, ale przynajmniej dopięła swego. Zaraz jednak wzruszyła ramionami.
— Mogą, oczywiście, że mogą, ale osobiście tego nie pochwalam. Tyle, każdy ma prawo do swojego zdania — stwierdziła. — Nie uważam, żebym sobie zaprzeczała, trochę koloryzuję, ale dalej trzymam się swojego. W moich oczach to wzbudza obrzydzenie, bo o ile lubię Gava i Akane, to co zrobili, nawet jeśli serce nie sługa, mnie brzydzi, nie pochwalam tego i szczerze gardzę, gdy ktoś się tak bawi cudzymi uczuciami — wyjaśniła, a gdy się obruszył, zaczęła iść w jego stronę z nieco pewniejszym wyrazem na twarzy. Teraz on się odpalił, cudownie. Najwidoczniej nie była im pisana zbyt spokojna relacja.
— Nie, ty się nie wpierdalasz w związki, prawda — zgodziła się z nim. Ugryzła się w język, zanim powiedziała, że oboje kradną jej pocałunki, kiedy ona wyraźnie zaznacza, że nie ma na to ochoty, ale ona nie chciała go bez powodu drażnić. Miała się nie mieszać w jego złamane serce, więc postanowiła tego nie robić. Przynajmniej nie w taki sposób. Zaśmiała się tylko po raz kolejny, kiedy już go dogoniła na brzegu. Złapała go za ramię, aby odwrócić w swoją stronę, kiedy już ubrał buty.
— Nie szukam wielkiej miłości, nie szukam żadnej miłości, nie każdy musi to robić. Po prostu mam swoje granice, ale jak już tak lubisz je naruszać… — tutaj urwała, po czym sama go pocałowała prosto w usta. Szybko i delikatnie, przymykając oczy na kilka sekund, po czym odsunęła się od niego i uśmiechnęła zadziornie. — To teraz jesteśmy kwita w kwestii braku pytania o zgodę. I tak, tak, zaprzeczam sama sobie, jestem hipokrytką, paskudny charakter, coś jeszcze? — zaśmiała się, po czym zaczęła wycierać się ręcznikiem, aby nie ubierać ubrań na mokre ciało. — Też lubię robić to na co mam ochotę — puściła mu oczko, po czym zaczęła zakładać swoją sukienkę. Oczywiście co do nauki zwyczajów, nie miała na myśli cech charakteru, które sama miała, bardziej jej chodziło o szacunek do drugiej osoby, ale sama właśnie złamała tę zasadę, więc niech już będzie jego racja. Tym razem.
Darcy
Teoretycznie mogła się spodziewać, że zamiast dać jej spokój po tym nagłym pocałunku zrobi coś takiego. Nie sprecyzowała też, tego na co miała ochotę. Miała ochotę mu odpłacić, pokazać, że takie nagłe czułości u obcych wcale nie są takie przyjemne, kiedy się ich nie spodziewa. Niestety, on musiał sądzić inaczej. Nie dał jej nawet niczego wyjaśnić, tylko przeszedł do rzeczy.Nie oddawała za bardzo jego kolejnych pocałunków. Po prostu poczekała aż skończy, a potem się od niego odsunęła. Spojrzała na niego i westchnęła.
OdpowiedzUsuń— W zasadzie, to miałam ochotę Ci pokazać, że takie ataki czułością z zaskoczenia nie są przyjemne, najwidoczniej masz inne zdanie — wytłumaczyła, po czym już naprawdę przeszła do wycierania się i ubierania.
Darcy
Lubił? Dziwny zwyczaj. Chociaż też co nieco o nim mówił.
OdpowiedzUsuń- Cóż, uznam to za drobną podpowiedź w kwestii fryzury na jutrzejsze spotkanie. Po prostu rozpuszczę włosy - stwierdziła z lekkim uśmiechem. Skoro miał takie odruchy to nie było sensu się przesadnie szykować i tracić czas na uczesanie. Prawdopodobnie i tak wróci poczochrana. - Nie gniewam się, po prostu... Starsze rodzeństwo tak zawsze mi robi, gdy uznają mnie za "pocieszną", czyli po prostu głupiutką - przyznała spokojnie. Klotylda dodatkowo nie szczędziła jej przy tym nieprzyjemnych uwag, a na ich wspomnienie Klara skrzywiła się delikatnie.
Spojrzała po sobie, gdy tak ją obserwował. Coś wygodnego, tak? Miała całkiem sporo wygodnych rzeczy, więc taki układ jej odpowiadał. Trochęją zaskoczył z ciuchami na przebranie. Czyżby planował pływać? Och, będzie musiała stosownie się do tego przygotowac, tak w razie co. Spojrzała po nim pytająco, gdy zaznaczył, że chodzi o wodę. Poczuła się odrobinę urażona.
- Oczywiście, że w wodzie, może i nie jestem jakaś bardzo rozgarnięta, ale w czym innym mielibyśmy się moczyć?! Przecież nie w błocie... - zaznaczyła odrobinę podniesionym tonem. - Wiesz, nie każda młoda kelnerka jest głupiutka - zaznaczyła trochę mocniej szorując gary. Doprawdy nie musiał jej naświetlać aż tak prozaicznych rzeczy!
Klara
Pocieszna energia? Chyba jeszcze nigdy nie słyszała takiego określenia w stosunku do swojej osoby, ale było ono całkiem... miłe? Trochę jak do młodszej siostry, ale miłe.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - odparła z subtelnym uśmiechem, dalej myjąc gary.
Kiedy tak się zaczerwienił zerknęła na niego kątem oka. Czyżby jednak była głupiutka i czegoś nie zrozumiała? Przestała nawet myć naczynia i założyła jedną z dłoni na biodro, gdy tak zaczął się jąkać. Inaczej odebrać "zmoczenie"? Chyba nadal nie rozumiała. - Że się... - pochyliła się lekko w jego stronę - ...osikać? - szepnęła, zgadując. Nie miała pojęcia dlaczego miałaby go zrozumieć w ten sposób, chociaż sprawa rzeczywiście mogła być dość żenująca. Zagrożona? Jakoś tak spięła się odrobinę... Słyszała o dziwnych fetyszach z sikaniem, ale... sama spłonęła.
- Ryu! Ja nie w tych kategoriach myślę! Zostańmy proszę przy tym czochraniu włosów, dobrze?! - poprosiła, czując jak robi jej się gorąco. Argarczycy doprawdy byli zboczeni!
Klara xD
Co, co? Sama zamrugała szybciej oczyma. Chyba zbłądzili a jakieś dziwne rejony rozmowy. Przecież ona tylko próbowała zgadnąć co ma znaczyć to "zmoczenie"! Cofnęła się speszona, gdy spojrzał na jej łono, a później na swoje własne krocze. Czy ona właśnie zasugerowała coś dziwnego. Sama dotknęła swoich policzków, czując jak ciepłe się robią i znowu się cofnęła. Naprawdę nie rozumiała co tu właśnie zaszło, a kiedy chłopak przykucnął by się roześmiać poczuła się doprawdy idiotycznie. Przejęta zacisnęła usta i zaciągnęła głośno powietrze, gdy chłopak wstał po czym złapał ją w pasie.
OdpowiedzUsuń- N-nie jestem! - zaznaczyła i spięła się, stojąc sztywno, gdy się tak w nią wpatrywał. Wyglądała raczej na odrobinę wystraszoną, a gdy wyjaśnił co miał na myśli głośno przełknęła ślinę i odepchnęła go od siebie, pospiesznie otrzepując sukienkę. - Źle zrozumiałeś! Po prostu źle zrozumiałeś! Nie jestem zainteresowana! - zaznaczyła i skierowała kroki do wyjścia. Serce waliło jej jak szalone. Pospiesznie ruszyła na tył gospody, prosto do studni, by tam zmoczyć dłoń i mokrą przyłożyć do karku dla zwykłej ochłody. W życiu by nie pomyślała, że miał na myśli orgazm! Nie była wcale zboczona!
Klara
OdpowiedzUsuń— Mądry Argarczyk po szkodzie jak to mówią — odpowiedziała, zawiązując ostatni pas na swojej sukience, która sięgała jej do kostek. Potem założyła buty i uśmiechnęła się delikatnie. Już wcześniej zaczęła łączyć mathyrską modę z jej ojczystą, ale naprawdę nie spodziewała się, że niektóre kreacje aż tak bardzo jej się spodobają. Zaśmiała się lekko.
— Tak, hipokrytka ze mnie. Myślałam, że jednak inaczej to na Ciebie zadziała, skąd miałam wiedzieć, dopóki nie sprawdzę? Jak zapytam, to i tak nigdy nie można mieć pewności, że ktoś nie kłamie — puściła mu oczko, sięgając po swoje rzeczy. Zabrała je ze sobą i sama zaczęła iść w stronę swojego domu.
— Widzisz, ja nie wszystko rozróżniam, ale zostawmy już ten temat, bo bardziej zgłodniejesz, a dla Abyss muszę też mieć coś, żeby ją nakarmić — odpowiedziała, bo przecież oferta była aktualna. Uczciwie przegrała, nawet jeśli chwilę temu się przytkali, nie miała zamiaru łamać danego słowa. To źle wpływało na jej samopoczucie.
— I oczywiście Cię nakarmie. Chcesz coś mathyrskiego, czy pikantna kuchnia Phyonix? — zapytała, zrównując z nim kroku.
Darcy
Spojrzała na niego pytająco. Zaraz jednak się zaśmiała i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Nie, to nie tak — zaczęła, jeszcze przez śmiech. Odchrząknęła. — Po prostu jako księżniczka, w Phyonix każdy obchodził się ze mną jak z jajkiem, chwalił niepotrzebnie, nawet jak ewidentnie robiłam jakiemuś nauczycielowi na złość, więc sama zaczęłam mówić o swoich wadach. Czasami szczerze, czasami kłamałam, ot tak, dla żartu. O ile nie łamię obietnic, tak jak przy naszym zakładzie, tak jakieś drobne kłamstwo nikomu jeszcze nie zaszkodziło — wyjaśniła, po czym wywróciła oczami i pokazała mu język. — Już takie starca nie zgrywaj, wiele więcej ode mnie nie masz na karku. Ja po prostu jestem bardziej dziecinna, wielkie mi co. A pozuję na wyniosłą, bo księżniczka czasami pozory musi trzymać. Mnie osobiście to bawi, ale no nie każdy rozumie moje poczucie humoru, nie musisz mnie tak pod każdym kątem analizować — zaśmiała się, po czym pstryknęła go w nos. Poprawiła włosy. Prawdziwą siebie? No, to teraz zadał pytanie. Ugryzła się w policzek, czując jak jej tajemniczy głosik próbuje wyrazić swoją opinię. Złapała się za głowę, zatrzymując się w miejscu, zamykając na chwilę oczy. Wzięła kilka głębszych oddechów.
— Ryu to nie jest najlepsze pytanie, dopóki nie zacznę kontrolować mocy, wiesz? Prawdziwa ja ma aktualnie dwa głosy w głowie, które walczą o dominację — powiedziała, czując jak zaczyna kręcić się jej w głowie. Cholera jasna, już miała przecież dzisiaj incydent, nie miała ochoty na następny. Usiadła na chwilę, nie dbając teraz za bardzo czy patrzy na to czy nie. Zaczęła przez chwilę rozmawiać sama ze sobą po fińsku, każąc się zamknąć swoim podszeptom. Przez chwilę jeszcze była nie do kontaktu, po czym poczuła jakby coś jej wybuchło w głowie, usłyszała dźwięk palącego się ognia, a potem wszystko ucichło. Ponownie wzięła kilka głębszych wdechów i spojrzała na niego, siląc się na delikatny uśmiech. —- Ja po prostu nie lubię brać życia zbyt poważnie, kiedy nie muszę. Lubię się wygłupiać, żartować, grać, śpiewać, tańczyć, uczyć się ciekawych rzeczy, przeżywać przygody, czasami komuś podokuczać, a jeśli trzeba, spopielić, zniszczyć to co trzeba. Lubię być dobrą przyjaciółką, córką, księżniczką — nie była pewna czy mówi to bardziej dla niego czy dla siebie. Po prostu chciała żeby to dobrze wybrzmiało, żeby dać jej spokój. Zaraz jednak odciągnął jej myśli. Zaśmiała się lekko.
— Nigdy nie wiesz na pewno, dopóki sam nie sprawdzisz. Po prawdzie, myślałam, że się wkurzysz, bo Ci dałam wykład jakie to złe i niedobre, a wtedy… no byłam ciekawa jak zareagujesz. Albo byś mnie ojebał, wkurwił i sobie poszedł, albo zaśmiał i przyznał sobie rację. Trzeciej opcji nie przemyślałam — wyjaśniła mu, powoli wstając na równe nogi. Upewniła się, że wszystko z nią w porządku i wróciła do spacerowania w stronę domu.
— No dobra, no to zrobię pikantny talerz z grilla, moje ulubione — poinformowała.
Darcy
Wzięła kilka głębszych oddechów, drugą dłoń przytrzymując przy przeponie, a słysząc jego głos drgnęła lekko. Pokręciła zaraz głową i obejrzała się na chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Nie, ja wiem, wiem, to nieporozumienie... To wiem... Po prostu, prosiłam Ryu. Ja... Nie lubię tych nagłych bliskości. One... Bardzo mnie krępują - przyznała i odwróciła od niego wzrok, ściągnęła też dłoń z karku, odsunęła tą drugą od brzucha i nachyliła się lekko nad studnią by przemyć twarz.
- Nie jestem zboczona - zaznaczyła, zaciskając lekko palce na krawędzi studni. - Tu po prostu takich zwrotów nie używamy, a Akane... nigdy z nią nie rozmawiałam na tak prywatne tematy - dodała. To jak określają orgazmy było dla niej zupełnie obce. Nawet przy Słowiku nie czuła się dość swobodnie by rozmawiać o czymś tak intymnym.
Klara
Przy ludziach były w jej oczach szczególnie niedopuszczalne, ale sam na sam po prostu peszyły. Przeprosił, więc to było najważniejsze. Spojrzała po nim i kiwnęła głową. Zacisnęła lekko zęby na jego parsknięcie, wcale jej się to nie podobało, jakby sobie z niej kpił. Fakt, że coś źle zrozumiała nie robił z niej od razu zboczucha.
OdpowiedzUsuń- Wiem, że nie ma, ale ja mam. Może u was takie coś to norma, u mnie nie - zaznaczyła. Przybyli z innego świata, to rozumiała, ale nie musieli od razu swoich zwyczajów przekładać na tutejszych mieszkańców, na pewno nie na nią. Z kolejnymi słowami mogła się zgodzić, kiedy wchodzisz między wrony kracz jak i one, znała to. Skrzyżowała ręce na torsie.
- Wolałabym byś ze mnie nie robił tego całego "zboczucha". Głodnemu chleb na myśli i skoro to inni coś tak rozumieją, to oni są zboczeni. Mi to nie odpowiada - przyznała, kręcąc głową.
Klara
Odetchnęła z wyraźną ulgą i sama posłała mu lekki uśmiech. Miło, że chociaż zamierzał uszanować jej podejście. Zerknęła zaraz na tą przerwę między palcami, którą pokazywał. "Tyci, tyci" wchodziło w grę, nie była aż tak przewrażliwiona by nie szło porozmawiać na normalne tematy.
OdpowiedzUsuń- A ja uważam, że nie każdy. Można mieć swoje preferencje seksualne, można mieć fantazje, ale to nie czyni z nas zboczonych. Zależy jak rozumiesz to słowo, dla mnie jest dość negatywne. Na co dzień mierzę się ze zboczonymi podtekstami pijaków czy zwykłych chamskich gości. Mnie coś takiego odrzuca i tyle - stwierdziła. Spojrzała po nim, a słysząc pytanie uśmiechnęła się odrobinę rozbawiona.
- Przywykłam do kuchni moich rodziców, więc mam dość wybredne podniebienie. Przyznam, że nad wyraz smakuje mi połączenie mięsa z owocami, no i te cholerne chmurki. Nie wiem jak mama je robi, ale to takie pękate ciasto z białym, puszystym nadzieniem - aż się oblizała na samo wspomnienie. - Tylko chmurki są na słodko - zaznaczyła, a słysząc o schadzce pokręciła głową i pogroziła palcem przed własnym nosem.
- W tym temacie nic nie powiem, każda może być wymarzona, nie sądzisz? Myślę, że ważniejsze jak się odbywa niż gdzie. Zobaczymy jak to będzie z nami. Przyznaję, są mniej i bardziej urokliwe miejsca. Zobaczymy jakie wybierzesz, ale w kwestii wydarzeń wolałabym nic nie ustalać z góry - przyznała.
Klara
Tak, życie kobiety nie było łatwe, zwłaszcza jak trzeba było się przez nie przedzierać pięściami, kiedy wyglądało się jak ona i po prostu nie szukało żadnego męża. O ile Bractwo czy Nory były tolerancyjne, tak w takich miejscach po prostu musiała o wszystko walczyć. Jak była spokojniejsza to po prostu próbowano ją zgwałcić, jeśli kogoś mocniej kuśka swędziała. Wolała po prostu sprawić sobie jakąś przyjemność zanim ktoś do reszty popsuje jej humor.
OdpowiedzUsuń— To nie tak, że facetem też jest łatwo, życie po prostu potrafi być ciężkie, ale wiem co robię jak w taki sposób radzę sobie z nachalnymi, jak będę miała ochotę się z kimś przespać, to będę milsza — wzruszyła ramionami. Spojrzała na niego zaraz i zaśmiała się lekko.
— Oho, pacyfista się znalazł — zaśmiała się lekko. — Zależy od gustu, ja preferuję argument siły, ciężko z nim dyskutować — dodała.
Onyx
Wzruszyła tylko ramionami, akurat dziwakiem była określana dość często, szczególnie gdy chodziło o jedną z jej sióstr. Spojrzała po nim gdy siedział i uśmiechnęła się dumnie na jego drobne naburmuszenie.
OdpowiedzUsuń- Ani jednej - potwierdziła kiwnięciem głowy i uśmiechnęła się do niego ciepło. Nawet lekko się wychyliła w jego stronę. - Dla mnie to najciekawszy moment, nie wiedzieć co mnie czeka - przyznała z błyszczącymi wręcz oczyma. Zaraz odsunęła się i obejrzała na gospodę. - To co? Gdzie się jutro widzimy? - zapytała. Miała dzisiaj jeszcze swoje plany, najwyższy czas było się zbierać do domu.
Klara
Spotkanie przy fontannie brzmiało dość ciekawie i tajemniczo. Ciężko było wysnuć z samej lokacji co też chłopak dla nich wymyślił, więc wodze fantazji poniosły Klarę naprawdę w wiele ciekawych miejsc.
OdpowiedzUsuńPo pracy doprowadziła się do ładu, spięła luźno włosy i wsunęła w nie kilka spinek, ubrała kolczyki z ciemnego srebra i dopasowany wisiorek, nic przesadzonego, codzienna biżuteria. Wciągnęła na siebie jedną z wygodniejszych sukienek, długa, ciemnobeżowa z czerwonymi i żółtymi kwiatami naszytymi, na rękawach. Wszyty, zapinany gorset i luźno puszczny dół, śmiało mogłaby w tym stroju nawet gdzieś podbiec.
Uśmiechnęła się, widząc, że Ryu już na nią czeka, a gdy zbliżyła się i wyciągnął słonecznika, nie ukrywała zaskoczenia. Nigdy jeszcze nie dostała takiego kwiatka, a już na pewno nie ze względu na skojarzenie z jej osobą. Oczy dziewczyny wyraźnie się ucieszyły, ale i ona posłała uśmiech chłopakowi.
- Dziękuję - przyjęła słonecznika, patrząc po nim z uśmiechem. Chyba nawet podobał jej się bardziej niż typowa róża. Na komplement wróciła wzrokiem do twarzy Ryu, delikatnie się zarumieniła.
- To miłe, dziękuję - lekko skinęła głową. - Ty również dobrze wyglądasz, z tą przepaską przypominasz pirata - zaśmiała się delikatnie i rozejrzała po okolicy. - Nie chciałabym uszkodzić słonecznika, mam nadzieję, że nie czekają nas nazbyt pirackie podboje - dodała wesoło.
Klara
Zaśmiała się na jego gest, a słysząc o łajbie posłała szerszy uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Piątą? No proszę, niektórzy już przy trzeciej klękają na kolano, a tu przy piątej dopiero łajba - rzuciła żartobliwie, ruszając równo z nim w stronę lasów. Uśmiechnęła się na taki wybór, lubiła łono natury, ale nadal ciekawiło ją czy wybrał jakieś konkretne miejsce i jakie. Może jakieś, którego nie znała? Na wieść o dwukilometrowej wędrówce kiwnęła głową i delikatnie uniosła sukienkę.
- Ubrałam wygodne buty, tak jak prosiłeś, nie stroiłam się, myślę więc, że spokojnie dam radę - przyznała z uśmiechem i jeszcze raz zerknęła na słonecznika, którego dumnie niosła przy twarzy. Zerkała to na kwiatek, to na Ryu. Uśmiechnęła się na pytanie o czas wolny.
- Właściwie to zależy od pogody, w te bardziej pochmurne lubię pleść, wyszywać i szydełkować. Ostatnio udaje mi się tworzyć troszkę bardziej skomplikowane wzory wyszywanek. Mama czasem przemyci w te zajęcie jakieś cerowanie skarpet, mniej ciekawe ale też ćwiczy palce więc w sumie nie narzekam. Lubię też czytać poezję, czasem sama próbuję swoich sił, chociaż zwykle ponosi mnie wyobraźnia i zamiast pisać gadam do siebie... - zachichotała, ale zaraz ugryzła się w język i trochę nerwowo założyła włosy za ucho. - Taki żarcik - rzuciła. Chyba nie powinna chwalić się swoim oderwaniem od rzeczywistości. - No, ale jak jest pogoda to... To właściwie dużo spaceruję, lubię oglądać przyrodę, daje dużo natchnienia, no i jest miła odskocznią od gwaru gospody - wyznała i spojrzała po nim z uśmiechem. - A Ty? Co robiłeś w swoim świecie? Znalazłeś tu jakiś odpowiednik czy coś zupełnie nowego? - zainteresowała się.
Klara
Tak, gdyby zawładnięcie nad tymi głosami było takie proste jak każdy jej mówił. Naprawdę, dla niej to była wyższa szkoła jazdy. Czuła wszystko dwa razy mocniej, traciła kontrolę w losowych momentach, łatwo się denerwowała, naprawdę momentami chciałaby nigdy nie obudzić tej przemiany, życie byłoby wtedy o wiele mniej skomplikowane. Skrzywiła się kiedy puknął ją w czoło. Zrobiła dokładnie to samo, przybierając już normalną minę, żeby zaraz westchnąć. A ten dalej swoje. Naprawdę nie uważała, aby ona analizowała go tak bardzo jak on ją. Naprawdę potrafił być nieznośny ze swoimi teoriami.
OdpowiedzUsuń— Tak, ale ja Ci nie wmawiam, że sobie ubliżasz, wiesz? Jestem jaka jestem, ja siebie taką lubię, śmiech to zdrowie jak to mówią, nie zarzucaj mi czegoś, czego nie ma, słyszałeś, kiedyś o sarkazmie? — zapytała, wstając na równe nogi. Zachwiała się lekko, ale na szczęście szybko złapała równowagę. Zaśmiała się na jego kolejne słowa, kręcąc głową z niedowierzaniem.
— Wydaje mi się, że jesteś trochę zboczony, wiesz? Jeśli już masz mnie wkurzać, to proszę tak, żeby się pośmiać, nie lubię się wkurzać aby po prostu wkurwiać — wyjaśniła, aby zaraz potem pstryknąć go w nos i ruszyć w stronę swojego domu. Uśmiechnęła się szerzej, gdy stwierdził, że z przyjemnością skosztuje jej kuchni. — Akurat to naprawdę zajebiście mi wychodzi, mistrzem kuchni nie jestem, ale mama mnie czasami uczyła, a ona zajebiście gotuje. Mam też wszystkie składniki, ale będzie uczta! — zaśmiała się wesoło, klaskając z zadowolenia w dłonie.
Darcy
Nie wiedziała dlaczego za bardzo ma nazywać go niedorozwiniętym, zdecydowanie to do niego nie pasowała. Może i zachowywał się czasami jak idiota, ale też bez przesady. Zaśmiała się na jego słowa. Brał ją zbyt poważnie, chociaż prosiła, żeby tego nie robił. Uśmiechnęła się do niego niewinnie.
OdpowiedzUsuń— Jesteś uparty, a nie niedorozwinięty, wiesz? — odpowiedziała, pstrykając go w nos. Wyminęła go spokojnie, ignorując kolejne tłumaczenia, chociaż po chwili odwróciła się w jego stronę, przykładając dłoń do czoła, wzdychając teatralnie. — Co Ty tak wszystko na poważnie bierzesz? Dziwny jesteś — zaśmiała się, chowając dłonie za plecy, nachylając się lekko w jego stronę. Zaraz jednak wróciła do podróży do swojego domu, śmiejąc się dalej pod nosem na słowa bruneta. Nie rozumiała dlaczego prawił jej tyle komplementów, co to miało wszystko do rzeczy, miała wrażenie, że ma ją za kogoś kto sam robi sobie celowo jakąś krzywdę. Do tego te jego żarciki, niekoniecznie dzielili we wszystkim to samo poczucie humoru. Cmoknęła ustami.
— Może i każdy jest na swój sposób zboczony, ale trochę jednak wygrywasz, jeśli byłby na to jakiś konkurs z tymi swoimi całusami. Tak, tak, dla Ciebie to nic takiego, ale tutaj to jednak coś jednak znaczy, nie? — wyjaśniła mu gestykulując wszystko dłońmi. — No nie wiem czy je trzymasz w ryzach, wiesz? — dodała jeszcze. Nawet nie zauważyła, kiedy znaleźli się już pod domem. Podbiegła zadowolona do drzwi, aby szybciutko je otworzyć.
— Cieszę się — odparła, otwierajac przed nim drzwi. Ukłoniła się, zapraszając go gestem dłoni, może nawet zbyt przesadnie. — Goście przodem, rozgość się w moim bajzlu — zaśmiała się, po czym sama weszła, zostawiając uchylone drzwi dla Abyss. Poszła w stronę swojej spiżarki, aby zacząć wyciągać potrzebne składniki, potem otworzyła drzwi do otwartej kuchni, nucąc przy tym melodię, nie śpiewając, co by przypadkiem go nie zrazić.
Darcy
Zaśmiała się.
OdpowiedzUsuń— Nie jestem tymi osobami, wiem, gdzie mam swoją granicę, już się tak o mnie nie martw, bo pomyślę, że się bardzo mną przejmujesz — puściła do niego oczko, dalej lekko chichocząc pod nosem, zaraz jednak spoważniała, kiedy zauważyła, że dla niego to jest raczej drażliwy temat. Przestała żartować i po prostu obserwowała jego reakcje, myśląc jak ona powinna się zachować w takiej sytuacji, żeby nie nacisnąć przypadkiem gdzieś, gdzie zaboli. Westchnęła. Nie chciała przeginać pały goryczy tam, gdzie ktoś faktycznie mógł się poczuć urażony.
— Dobrze, Ryu, nie będę używać na sobie sarkazmu w Twojej obecności, jeśli tak Cię to boli — odpowiedziała, posyłając mu delikatny uśmiech, próbując znowu pstryknąć go w nos, kiedy się od niej odsunął. Nie zamierzała tak po prostu odpuścić mu tej małej wojenki. Zaraz jednak się zaśmiała razem z nim.
— Wiem, że się droczysz — zaznaczyła, żeby nie wziął jej zaraz za jakąś niedorozwiniętą — ale dalej, uważam, że to jednak trochę zboczone, jak całujesz kogoś, kogo wychowywano z przekonaniem, że całusy to jednak coś więcej niż przyjacielskie droczenie się, zresztą, w ogóle ta koncepcja, że to tylko żarty jest dla mnie niepojęta. Zresztą u was wszystkich, lubicie pchać łapy tam gdzie powinno się pchać łapy do ukochanej, można przywyknąć, ale to trochę psuje romantyzm komuś, kto jednak czekał na swój pierwszy wyjątkowy pocałunek, potem drugi, trzeci, czwarty, wiesz, takimi żartami możecie popsuć komuś jego słodkie marzenia — tutaj zatrzepotała żartobliwie rzęsami, przykładając dłonie do serca, jakby właśnie sama marzyła o takiej wielkiej miłości. Gave faktycznie najbardziej lgnął do niej z łapami dopóki mu wyraźnie nie uświadomiła, że sobie tego nie życzy, ale nie chciała sprzedać plaskaczu każdemu koledze. Powinni też sami mieć trochę rozumu.
Zaraz wywróciła oczyma, gdy zaczął znowu sprzątać.
— Ryu, a czego w zdaniu, zostaw to dla Darcy z przyszłości nie rozumiesz? Zostaw ten burdel, sama zrobiłam to sama posprzątam, nie jesteś moim służącym! — przerwała szykowanie jedzenia, aby podejść do niego i zabrać mu sprzątane rzeczy. A przynajmniej spróbować.
Darcy
- Trzeciej - poprawiła go z delikatnym uśmiechem i zaraz przytaknęła głową. Akurat jej naprawdę mocno się poszczęściło w kwestii dziedziczenia gospody. To sprawiało, że mogła być nieco bardziej wybredna i miała więcej czasu na zamążpójście. Teraz rodzice chcieli ją przede wszystkim nauczyć fachu, mąż czy dzieci tylko by w tym przeszkadzali. Sama lekko się zamyśliła i tylko ukradkiem zerknęła na Ryu. Argarczycy zdawali się czuć parcie w kwestii rodzicielstwa, ale śluby chyba były dla nich mało istotne. Może nawet później o to zapyta. Na pytanie i pisanie kiwnęła głową, a gdy wspomniał o piosenkach zarumieniła się lekko.
OdpowiedzUsuń- Akane... też o tym mówiła... - przyznała. - Ja... Tak, myślałam, ale - wzruszyła ramionami. - Może kiedyś? Nie wiem. Brzmi to naprawdę niesamowicie, nie musiałabym tego śpiewać, robiliby to inni. Własna ballada - uśmiechnęła się jakoś tak inaczej, nawet na chwilę przymknęła oczy lekko rozmarzona. Otworzyła je po chwili i delikatnie kiwnęła głową. - W danej chwili wydaje się to nieosiągalne, ale może za jakiś czas, kto wie - posłała mu ciepły uśmiech. Miło było nie zobaczyć zaskoczenia czy zniesmaczenia na twarzy, gdy wspominała o gadaniu do siebie, jeszcze milej, gdy Ryu zauważył w tym coś dobrego.
- Prawda? Też tak myślę... Znaczy, że każdemu pomaga co innego, a skoro metoda nie jest krzywdząca to... To wydaje mi się, że nikogo nie powinna razić - stwierdziła spokojnie. Lekko zmarszczyła czoło słysząc o maskotkach, nie do końca wiedziała o co mu chodzi.
- Wybacz, ale, maskotki? Raczej skupiam się na ciuchach gdy chodzi o szydełkowanie. Ciepły sweter czy szalik, jakieś dłuższe, zimowe skarpety - wyjaśniła. - Haft z kolei nanoszę najczęściej na sukienki czy spódnicę - złapała skrawek swojej kiecki i pokazała mu jeden z naszytych wzorów - Lubię takie zajęcia - przyznała po czym zatrzymała się przez chwile obserwując ścieżkę, w którą skręcił chłopak. Hm, tej nie kojarzyła, ale mogła przecież być jedna z wielu prowadzącą do znajomego jej miejsca. Ruszyła za Ryu po czym spojrzała na niego zaciekawiona. Psocił? Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Akurat to jej nie dziwiło, znajomi Akane mieli specyficzne błyski w oczach. Kurwiki? Tak, czasami słyszała takie określenie. Dziewczynę wyraźnie zainteresował temat opowiadania historii, gra w piłkę z kolei była trochę zagadkowa. Najbardziej jednak zainteresowały ją dalsze słowa i jego smutna mina.
- Och... Tak, Akane wspominała, że wylądowaliście w jakimś dziwnym miejscu i musieliście radzić sobie samodzielnie, bez dorosłych. Podobno dużo się tam działo, ale nie mówiła nic ze szczegółami. Jeżeli nie masz ochoty, Ty też nie musisz - zapewniła. - Chociaż nie ukrywam, chętnie usłyszałabym jakąś Twoją historię, którą opowiadałeś tym dzieciom - posłała mu subtelny uśmiech.
Klara
- Ach! - kiedy wyjaśnił o co chodzi z maskotkami od razu zrozumiała co miał na myśli. - Szmacianki - przytaknęła mu głową, bo właśnie pod taką nazwą kojarzyła tego typu zabawki. U nich jednak nie były zbyt różnorodne. - Prawdę mówiąc nigdy nie tworzyłam szmacianki, ale... Może bym spróbowała? Myślisz, że Akane spodabałby się taki prezent? W sensie dla jej córeczek... - zapytała. Słysząc o swetrze posłał mu lekki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Zobaczę co da się zrobić - odpowiedziała z delikatnym rumieńcem. Nigdy jeszcze nie szyła swetra dla kogoś spoza rodziny. Słysząc o cerowaniu na okrętkę zaśmiała się krótko. - Ależ na okrętkę nie ma nic wspólnego z cerowaniem, z szyciem, tak, ale nie cerowanie - pokręciła głową wyraźnie rozbawiona. Tematu ich przygód z przeszłości nie ciągnęła, było widać, że chłopak nie chciał go poruszać, więc nie naciskała.
Kiedy dotarli na miejsce uśmiechnęła się szeroko, tak, kojarzyła miejsce, ale nigdy nie była po tej stronie wodospadu.
- Pięknie tu - przyznała, śląc Ryu szczery uśmiech. Zadowolona usiadła na rozłożonym kocu, a widząc trzy kubeczki lekko zmarszczyła czoło. czyżby zaprosił kogoś jeszcze? Już miała pytać, ale chłopak wyszedł prędzej z wyjaśnieniami. Spojrzała po nim zaskoczona. Doprawdy, pomyślał o wszystkim. Przyjęła prowizoryczny wozaonik i ustawiła tak, by swobodnie włożyć do niego słonecznika, poprawiła jeszcze kwiatek, a po tym spojrzała w oczy Ryu.
- Pierwszy raz ktoś na mojej schadzke pomyślał o wręczonym kwiatku - przyznała śląc mu szczery uśmiech. Gdy dopytał o opowiesć przytaknęła pewnie głową.
- Dobrze, zgadzam się na taki układ - przyznała. Może nawet spróbuje wymyśleć coś na poczekaniu? Nastawiła ucho, gdy zaczął opowiadać i chłonęła historię wyraźnie zainteresowana, szczególnie, gdy przyszło jej oglądać iluzję. Argarczycy naprawdę byli niesamowici. Do tego Ryu opowiadał całym sobą i ciężko było się nie angażować w historię, ale... Niestety jak zwykle, koniec następował nagle i był... okropny.
- Och, no wiesz... - cmoknęła jednorazowo, niezadowolona. - A tak ładnie Ci szło... Dlaczego wszyscy tak nagle urywają? Przecież dopiero co przyszliśmy, nigdzie nam się nie spieszy - zauważyła, pokazując okolicę i zaraz skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Do wzmianki o synu na prawdę było ciekawie, ale sprawa ze słonecznikiem, nie, nie - pokręciła głową. - Dlaczego właściwie zamieniła się w słonecznika? No i dlaczego rozświetla twarze, skoro tak paskudnie skończyła? Przecież słonecznik jest piękny, jego stworzenie nie może być tak przykre. Opowieść o nim powinna rozciągać buzię w uśmiechu - zaznaczyła co jej nie odpowiadało.
Klara
Uśmiechnęła się na poparcie tego pomysłu, tak, to był idealny pomysł. Zaśmiała się delikatnie na słowa o cerowaniu i na jego ciekawe wnioski.
OdpowiedzUsuń- Mów tak więcej to może rzeczywiście jakiś Ci stworzę - spojrzała po Ryu z wesołym wyrazem twarzy. Sama spojrzała na słonecznik i przytaknęła chłopakowi, naprawdę miło, że o tym pomyślał. Skrzyżowała z nim wzrok, a raczej dała po prostu złapać swoje spojrzenie, swoje lokując na jego przepasce. Musiała przyznać, że intrygowała ją od samego początku tej znajomości. Na wzmiankę o słuchaczach ponownie delikatnie się zaśmiała. No tak, chodziło przecież o dzieci.
- Mam nadzieję, że właśnie nie próbowałeś i mnie uśpić - zażartowała, jednak zaraz cmoknęła kręcąc głową.
- Och, niedosyt jest fajny, ale w tym przypadku zostawiłeś aż nadto miejsca na własne domysły. Osobiście wolę historię, w których domysły są trochę bardziej ograniczone. Lubię znać koniec opowieści, ten taki prawdziwy, nie wyobrażony - przyznała. Na sugestię zakończenie delikatnie zacisnęła usta.
- Cóż... - przymknęła na chwilę oczy, wyciągnęła buzię do słońca i wystawiła na delikatny powiew wiatru. Zaczerpnęła powietrza i dopiero wtedy uniosła powieki, by znowu spojrzeć w oko Ryu. - Myślę, że dziewczyna zaoferowała pomoc, postanowiła pomóc wiedźmie odnaleźć syna. Jako pierwsza z jej gości okazała troskę i współczucie. Razem odnalazły syna wiedźmy, jednak w drodze powrotnej wiedźma zauważyła, że jej dziecko i dziewczyna mają się ku sobie. Wiedziała, że ona tu nie zostanie i wizja ponownego stracenia dziecka była bardzo silna. Wizja rzeczywiście zaczęła się sprawdzać, gdy dotarli do domu i syn zdradził matce swoje plany, zamierzał poślubić dziewczynę. Rozgoryczone serce matki nie wytrzymało, szła taki kawał by go odzyskać, a znowu miała go stracić, chciała mieć go przy sobie, na zawsze... Postanowiła zmienić syna w drzewo, by wbił swoje korzenie w tą ziemię i już nigdy jej nie opuszczał, jednak kiedy rzucała czar, dziewczyna osłoniła ukochane własną piersią - sama opowiadała to z wyraźnym zaangażowaniem. - Jej miłość okazała się na tyle silna by czar zmienił ją nie w drzewo, a w pięknego słonecznika. Koniec końców matka i tak straciła syna, czyn jakiego się dokonała na zawsze przekreślił ją w jego oczach. Chłopak zabrał ze sobą słonecznika i ruszył w siną dal, zauważył jednak, że gdziekolwiek zostaje na dłużej, tam wyrastają nowe słoneczniki... Dla upamiętnienia ukochanej zamieszkał w drewnianej chatce i uprawiał pola słoneczników. Kwiaty spod jego ręki były wyjątkowe, odganiały smutki i dawały nadzieje. To właśnie te słoneczniki sprawiły, że chłopak poznał z czasem inną dziewczynę i stworzył z nią piękną, szczęśliwą rodzinę, a słoneczniki towarzyszyły im przez całe życie - zakończyła z rozmarzoną miną i spojrzała z uśmiecham na Ryu.
Klara
Zaśmiała się delikatnie na jego wygłupy.
OdpowiedzUsuń- A może właśnie dlatego mnie zabrałeś, aby uśpić najpierw moją czujność? - zaproponowała takie rozwiązanie, dalej z cichym śmiechem.
Na komentarz co do zakończenia kiwnęła głową, a słysząc o jego pomyśle nadstawiła ucha.
- Pszczoła, która zapyla kwiatka raz za razem? - wyraźnie zdziwiła się na ten pomysł. - Ależ to by był bezsensowny urok. Gdyby wiedźma chciała dla nich źle to nie zamieniłaby ich w tak zależne od siebie istoty, prawda? Mogła ewentualnie wcale nie chcieć tak źle, lub ich siła miłości była silniejsza od czaru i stąd ten efekt - zaproponowała sięgając podaną kanapkę i ugryzła ją delikatnie, co by się w razie co nie pobrudzić.
- Mm, dobra - przyznała. Nie było to nic nad wyraz wykwintnego, ale idealnie pasowało do klimatu całego spotkania. Koc, opowieści i kanapki w koszyku. Klara uśmiechnęła się łagodnie do własnych myśli, a później ten sam uśmiech posłała chłopakowi. - Bardzo mi się to wyjście podoba - stwierdziła.
Klara
Zaśmiała się delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Widzę, że masz doprawdy bujną wyobraźnie i to taką bez jakichkolwiek ram - stwierdziła pogodnie, bo chociaż jego wyjaśnienie średnio trzymało się kupy, to było po prostu ciekawe, a ona lubiła, gdy opowieść była ciekawa. Jak na przed chwilą wymyśloną historię ta była bardzo dobra. Słysząc o jego nerwach okazała lekkie zaskoczenie.
- Och, no tak... Argarskie kobiety zdają się dość... Pewne siebie i wyzwolone? No takie zadziorne - speszyła się delikatnie. - Chociaż co ja tam wiem, lepiej poznałam tylko Akane - zaśmiała się pod nosem i machnęła ręką. - Nawet nie wiem czy jest standardowa w swoich zachowaniach, no znaczy... Gdy chodzi o wasze kobiety - trochę się zaczęła plątać, ale zaraz wzięła głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze, by zaraz posłać mu pogodny uśmiech.
- Prawdę mówiąc, myślę, że zarówno wśród Argarek jak i Mathyrczanek znalazły by się podobne charakterki, ale rozumiem, pewnie w waszych oczach moje zwyczaje i przekonania są dość... przestarzałe - akurat tematy niektórych różnić kulturowych zdążyła obgadać ze Słowikiem i chociaż jej myślenie się nie zmieniło, to rozumiała inne, nowe podejście. Na miłe słowa odwzajemniła jego uśmiech, a gdy wspomniał o wierszu delikatnie się zarumieniła.
- No... No dobrze... - przygryzła wargę. - Tylko... Proszę nie odbieraj nic personalnie, nie wiem co mi wpadnie do głowy, a... No nie chciałabym nieporozumień - zaznaczyła. Nie często ktoś prosił ją o wiersz, ale zdarzało się, że gdy już się zgodziła, słuchacz brał go za bardzo do siebie. Klara, dla rozluźnienia, wzięła kolejny wdech i jakoś tak automatycznie ulokowała wzrok w słoneczniku, którego dostała.
- Co tam mi powiesz mój słoneczniku? - zaczęła. - Bo ja miałam przygód dzisiaj bez liku - zerknęła na Ryu. - Poznałam chłopca pełnego nadziei. Wiesz jak się uśmiech do niego klei? - znowu zerknęła na kwiat, jakby rzeczywiście z nim rozmawiała. - Wiesz, że wiatr czasem mu w twarz prosto wieje? - szepnęła w stronę rośliny. - A on prze do przodu i ciągle się śmieje - pokręciła głową, jakby z niedowierzaniem, zaraz jednak zrobiła rozmarzoną miną. - Te jego oczy pełne radości... Nadęta buzia i dąsy zazdrości - przysunęła się do kwiatka. - Czasem udaję, że nic się nie dzieje - udała, że szepcze roślinie "na ucho". - A jednak serce za nim szaleje... - zakończyła i spięła się lekko patrząc na Ryu, oczy jej nieco świeciły, niby była ciekawa opinii, a jednak bardzo się jej obawiała. Nawet się zapowietrzyła.
Klara
Uśmiechnęła się na oba komentarze Ryu. Chętnie pozna tą całą jego wyobraźnię, a jednocześnie podzieli się własną. Wysłuchała wyznań co do Argarek i ewentualnego popełniania błędów.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, właściwie to wasze bezpośrednie dotykanie jest w sumie najbardziej krępujące. Szczególnie w miejscach publicznych... Wiem, że w Waszym świecie opinia również potrafiła wywołać spore szkody, ale w tym z powodu opinii można stracić życie. Czasem dosłownie, a czasem w przenośni - wyjaśniła z czym miała największy problem. - Postaram się mniej emocjonalnie tłumaczyć Ci Twoje ewentualne potknięcia - stwierdziła, delikatnie kiwając przy tym głową. Słysząc o Akane uniosła zaskoczona brwi, tej historii nie znała, nawet lekko się zaśmiała na wyobrażenie jak dziewczyna chowa własne piersi.
- Wybacz, ale ciężko mi to sobie wyobrazić, chociaż teraz lepiej rozumiem jej marudzenie co do ciążowego przyrostu piersi - przyznała delikatnie rozbawiona. Dopiero po tym zaczęła recytować wiersz.
Cały czas bacznie obserwowała chłopaka, oddech wrócił jej dopiero, gdy ten w końcu się odezwał. Uśmiechnęła się delikatnie na stwierdzenie co do brakującej odpowiedzi.
- Na to niestety nie jestem w stanie zaradzić - przyznała, zakładając włosy za ucho i słuchając jego analizy. Uśmiechnęła się na nią nieco szerzej.
- Właściwie nie jesteś tak daleko od moich wyobrażeń. Chociaż ja osobiście dziewczynę widzę tu jako kusicielkę, prowokatorkę udającą, że niby nic, a jednak dającą powody do zazdrości - przyznała. - Ale tak, młody, charakterny chłopak, który nie do końca umie się określić... Ten opis jak najbardziej mi odpowiada - stwierdziła wesoło i zaśmiała się lekko na słowa Ryu.
- Może rzeczywiście kiedyś spróbuję z melodią, zobaczę - posłała mu szczery uśmiech. - Ty z kolei mógłbyś zacząć spisywać swoje historie, kto wie, może z czasem powstałby z tego ciekawy zbiór opowiadań - odparła, równie wesoło.
Klara
Sarkazm sytuacyjny, nie kompanie czyjejś samooceny, tak, tak, wszystko to były tylko mądre, wielkie, czułe, jakże troskliwe słowa. Po co używać sarkazmu, jeśli jednak nie chcesz komuś faktycznie dogryźć? Zaśmiała się jednak, gdy wspomniał o Gavie. Tak, jego zdecydowanie nie jedna osoba traktowała na swój sposób wyjątkowo, byleby trzymać go w ryzach, nie spuszczać za bardzo ze smyczy.
OdpowiedzUsuń— Lubię zboczone żarty, chyba, ale to całowanie między nami… — urwała na chwilę, odsuwając się, tak, aby nie mógł jej przyciągnąć, tak na wszelki wypadek. — Tak, jestem zobaczona, bo chciałam Ci pokazać, że naruszenie cudzej przestrzeni znienacka jest nieprzyjemne, spal mnie za to na stosie — złapała się za pierś, jakby błagała go teraz o wybaczenie, chichocząc przy tym. Nie miała zamiaru dementować jego teorii o wyjątkowości tego trzeciego pocałunku. Dla niej nie był wyjątkowy, żaden pocałunek nie będzie wyjątkowy, dopóki sama nie poczuje się wyjątkowo przy kimś z kim ten właściwy pocałunek przeżyje. Chociaż cisnęło się jej na usta kilka ripost, ugryzła się w język, czując, że akurat takiej wojny z nim nie wygra. Był zbyt uparty i zaszufladkowany z argarskim, rozpustnym stylu życia.
Nie mogła znieść tej logiki. Cholerna pomocna dłoń. Jak miała się uczyć odpowiedzialności, skoro chciał ją wyręczać w sprzątaniu własnego bałaganu?
— To się zamknij w łazience i sobie… — zaczęła, ale ponownie ugryzła się w język. — Nieważne. Zamiataj sobie, a ja wracam do gotowania. Jak pikantną kuchnię lubisz? — szybko zmieniła temat, wracając szybko do szykowania posiłku.
Darcy
Słowa połączone z zbliżeniem i patrzeniem prosto w oczy wyraźnie ją zawstydziły. Jej buzia oblała się rumieńcem, a ona uciekła spojrzeniem w bok. Przełknęła głośno ślinę czując jego ramię i zerknęła na dłoń chłopaka, którą ją głaskał. Niesamowicie była przy tym spięta, ale ostrożnie wróciła spojrzeniem do twarzy Ryu. Nie robił nic niestosownego, a jednak Klara nie umiała pozbyć się skrępowania i wyrazu niepewności z twarzy. Uśmiechnęła się bardzo delikatnie na słowa o Akane, to miłe, że dziewczyna lubiła samą siebie. Trochę ją dziwiło jak mogła nie lubić, ale co ona tam wiedziała. Trochę ciekawiej spojrzała po nim, gdy mówił o zapisywaniu historii, nawet jej ciało odrobinę wyluzowało, a na buzi zawitał lekki uśmiech. Ryu zdecydowanie był nie z tego świata. Miał o wiele szerszą perspektywę, wyróżniał się na tym tle, przynajmniej wśród istot, które Klara poznała do tej pory.
OdpowiedzUsuń- Może coś w tym być, ciekawa opinia. Chociaż i ja nie zawsze zapisuję swoje twory, czasem te wymyślone spontanicznie mimo wszystko uwieczniam na papierze. Nie tyle dla publiki, co dla mnie, dla mojego rozwoju. Nawet gdy za jakiś czas stworzę coś podobnego to będę mogła ocenić czy poszło mi lepiej teraz, czy wtedy. Osobiście nie uważam, że zapisanie historii oznaczałoby jej jeden jedyny przebieg i zakończenie. Jestem pewna, że każda z wersji znalazła by swoich czytelników i wielbicieli. Może nawet tak wiele odsłon dawałoby nutkę tajemniczości? No wiesz, która wersja jest bardziej prawdziwa? Czy któraś z nich w ogóle miała miejsce? Już słyszę te wszystkie debaty - przyznała z lekkim rozbawieniem.
Klara
Uśmiechała się do niego subtelnie, ale gdy wspomniał o Argarze lekko zacisnęła usta i zerknęła w bok, odsuwając się z głośnym westchnięciem.
OdpowiedzUsuń- Wiem co próbujesz zrobić. Nie mogę, mam tu obowiązki. Wiem, że do Was Argarczyków zdaje się to nie docierać, latacie po świecie jak postrzeleńcy, ale ja nie jestem na waszym miejscu - wzruszyła ramionami po czym wróciła spojrzeniem do Ryu i lekko się uśmiechnęła. - Dobrze mi tak jak jest, nie potrzebuję podróży do tworzenia historii, w Karczmie słyszę o przygodach o wiele więcej niż ktokolwiek mógłby przeżyć. Coś takiego w zupełności mi wystarcza - stwierdziła gładko. Pozwoliła by uzupełnił jej naczynko i wdzięcznie kiwnęła głową. Wysłuchała jego zdania, a na motyla zaśmiała się krótko.
- Szkoda, że nie umiesz tej zdolności przelać na papier, ależ to by było cudowne, gdyby tak otwierać książkę i gdy mowa o polach, to te wychodziłyby z kartek, z łąk wylatywałyby owady i wystawały kwiaty - znowu się rozmarzyła po czym zaśmiała krótko. - Ale tak, rozumiem... Wolisz opowiadać, nie winię Cię, to rzeczywiście może dawać większe pole do popisu - przyznała z uśmiechem.
Klara
Klara delikatnie przygryzła wargę orientując się, że jej komentarz był dość nietaktowny. Spojrzała przepraszająco po chłopaku i lekko spuściła głowę, odruchowo łapiąc w palce skrawek sukienki i skubiąc go lekko. Zrobiło jej się po prostu głupio, szczególnie, gdy Ryu tak tak jasne wyjaśnienie tego ich rozbiegania.
OdpowiedzUsuń- Wybacz - znowu na niego spojrzała. - W moich ustach zabrzmiało to dość negatywnie, jakbym Was za to karciła... Nie chciałam - przyznała cicho, ostrożnie kręcąc głową, bo rzeczywiście nie miała zamiaru nikogo rugać za coś takiego. Może nieco tego zazdrościła? Patrzyła po chłopaku, gdy mówił, rzuciła pytające spojrzenie, gdy wstał, ale pozwoliła sobie pomóc. Zaciekawienie jednak nie opuszczało jej twarzy. Nie oponowała, gdy ruszył w stronę wody i prawdę mówiąc nie wpadło jej nawet do głowy, że ten mógłby ją do niej wrzucić... ani wskoczyć... Krok w tył zrobiła bardziej z zaskoczenia niż ze strachu, zapowietrzyła się na chwilę, ale zaraz odwzajemniła posłany w jej stronę uśmiech. Ten nieco zbladł na wysnutą teorie, a ramiona dygnęły same z siebie. Czy chciała przeżyć swoją własną przygodę? Jej wzrok wyraźnie się rozmarzył. Oczywiście, że chciała! Serce aż się rwało, a jednak Klara trzymała je w garści, w tym jednym jedynym temacie nie pozwalała sobie fantazjować aż nadto. Dziewczyna zerkała na wodę, którą Ryu rozchlapywał, trochę jakby kopał jej wątpliwości, jakby te rozpryskiwały się w powietrzu. Zainteresowana podniosła wzrok do twarzy ciemnowłosego, gdy wspomniał o "urlopie", zmarszczyła odrobinę czoło i pokręciła głową. Gdy rozwinął się z definicją, jej ciało wyraźnie się rozluźniło, zamyśliła się i zaczęła zastanawiać, widać to było jak na dłoni. Dłoń zaraz też została do niej wyciągnięta i Klara uśmiechnęła się nieco szerzej, wstrzelił się z tym gestem w jej myśli praktycznie idealnie. Ufnie spojrzała mu w oczy, a słysząc o przejażdżce jej spojrzenie ponownie się rozmarzyło. Czarowałaby historiami? Złapała dłoń Ryu, delikatnie zacisnęła usta i po chwili namysłu wskoczyła do wody, mocno przy tym zaciskając powieki. Zaśmiała się lekko, czując wodę w butach.
- Czarowałabym jak Ty? - zapytała, śląc mu szeroki uśmiech. Milczała chwilkę przyglądając się jego twarzy, zdawał się bardzo przekonany co do własnych teorii, jakby nie miał wątpliwości. - Jeżeli przekonasz moich rodziców... - zaczęła z niepewnością w głosie - ... to pójdę z Tobą do Argaru - postanowiła i wypuściła głośno powietrze. Ależ to by mogła być wspaniała przygoda!
Klara
Zaśmiała się krótko, gdy ja okręcił.
OdpowiedzUsuń- No już nie przesadzaj, nie mam nawet jednej czwartej Twoich umiejętności. Tylko słowa i gesty... Nigdy nie wyczaruję motyli... ani niczego innego - lekko wzruszyła ramionami, ale uśmiech nie znikał jej z twarzy. Nie specjalnie jej przeszkadzało tego typu "wybrakowanie", znając siebie mogłaby nadużywać takiej mocy. Dziewczynę wyraźnie rozbawiła reakcja na rodziców.
- Nie jest to znowu aż tak skomplikowane. Na początku powinieneś się przedstawić i złożyć swoją propozycję, a po tym grzecznie odpowiadać na pytania. Nie przerywać, dać wyrazić swoje wątpliwości i nie unosić się przy ewentualnych nieprzyjemnych sugestiach - wymieniła na palcach po czym sama sobie przytaknęła głową. - Jeżeli uznają Cię za godnego zaufania, dojrzałego młodzieńca, to może... może się zgodzą - westchnęła ciężko i zaraz pokręciła głową, gdy wspomniał o czarujących ustach. - Mhm, takich komentarzy też zdecydowanie unikaj, nie łyp na mnie okiem. Jeżeli cokolwiek o mnie miał byś mówić to z pełnym szacunkiem, nie o moim wyglądzie, nie o uroku. Już i tak będą się martwić, że możesz mnie zbałamucić. W ich oczach muszę zyskać na tej podróży, a nie cokolwiek tracić - podsumowała.
Klara
Delikatnie przekręciła głowę, nastawiając ucha i obserwując chłopaka. Lekko się uśmiechała na jego teorie, brzmiała wspaniale, miło byłoby, gdyby rzeczywiście tak potrafiła. Kto wie, może Ryu miał rację? Może osobista przygoda to coś czego jej brakowało do takiego stanu? Zaśmiała się lekko, gdy wspomniał o swojej obecności.
OdpowiedzUsuń- O nie, nie ma szans. Jak już raz dam taki pokaz to będą ode mnie już tylko takich oczekiwać. Trójwymiarowe czary zostawię Tobie - stwierdziła z uśmiechem. - Jak już mam zbierać zasługi to na własną rękę - dodała wesoło.
Jego przerażenie zdawało się takie zabawne. Jeszcze niedawno wyrwał przyjaciela z rąk śmierci, a przerażało go spotkanie z jej rodzicami. Uniosła brwi, słysząc, że to jego pierwszy raz.
- Naprawdę? Dorośli z Waszego świata muszą być doprawdy wyjątkowi. Jesteś przecież w kwiecie wieku... - lekko zagryzła usta. - No ale... W sumie... Przynajmniej wpadka nie budzi w Was takiego lęku jak tutejszych mieszkańców. Wcześniej myślałam, że to nie najlepiej, ale Akane dużo mi w tym temacie wyjaśniła - przyznała z lekkim uśmiechem i zaraz znowu otworzyła trochę szerzej oczy, bo chłopak ewidentnie prawił jej teraz komplementy. Zarumieniła się wyraźnie i troszkę speszona zerknęła w bok. Miała słodki nosek?
- To... To może chodźmy od razu, po co przedłużać - założyła włosy za ucho i ruszyła w stronę koca, by przyklęknąć na nim i zacząć zbierać rzeczy. Och, mokre buty, tak, miała mokre buty... Chyba będzie musiała je zdjąć co by nie otrzeć sobie stóp... Właśnie na tym teraz skupiła swoje myśli.
Klara
Uśmiechnęła się delikatnie na te jego wygłupy z pokłonami. Miała wrażenie, że dla niego jest to po prostu zabawne, z kolei w jej świecie takie gesty były codziennością. Ciekawe ile jeszcze uda jej się wyłapać takich różnic. Odsunęła myśli na bok, słuchając o dorosłych i opinii samego Ryu.
OdpowiedzUsuń- Mój tata mawia, że największą cnotą jest umiar - wyznała. - Myślę, że coś w tym jest. Nie warto być ani zbyt surowym, ani przesadnie pobłażliwym. Niby proste, a jednak nasza emocjonalność utrudnia to wszystko... Rodzice często argumentują swoje zachowania troską, ale przecież gdy są chamscy, nieprzyjemni lub wręcz wrogo nastawieni, to jaka to lekcja dla ich latorośli...? - wzruszyła ramionami, zerkając ponownie na chłopaka, chowając ostatnie tobołki. - Osobiście uważam, że wsparcie w trudnej sytuacji może przynieść o wiele więcej dobrego niż wyklęcie czy słowa o zawiedzeniu... - zerknęła w ziemię. - Bardzo zazdrościłam Akane jej spokoju ducha - spojrzała w oczy Ryu. - Tej takiej pewności, że jakkolwiek zachowa się Gave, ona nie zostanie sama - delikatnie przygryzła wargę, zaraz jednak wstała i posłała chłopakowi delikatny uśmiech. - Polanie? Och nie, lepiej nie... Matula strasznie kicha od polnych kwiatów, nie bez powodu mało bywa na sali gospody - zaśmiała się lekko. Na stoliczkach zawsze stały małe bukieciki, które układała Klara lub jej siostry, ale nigdy nie Martha. - Poza tym z takimi darami od razu pomyślą, że przyszedłeś prosić o rękę. O wiele lepiej kupić im koszyk owoców, zwykły, przyjacielski gest, więc przystanek na straganie w zupełności wystarczy - wyjaśniła odrobinę rozbawiona.
Klara
Obserwowała go ukradkiem, wyraźnie wsłuchana w słowa, a jednocześnie z nieco zamyśloną miną. Dorośli dali plamę? Nie bardzo rozumiała to określenie, ale miała wrażenie, że wyczuwa zawód w tonie chłopaka. Posłała mu słaby, pogodny uśmiech, trochę jakby na pocieszenie.
OdpowiedzUsuń- Możesz mieć rację, chociaż uważam, że Wasze czasy o wiele bardziej pozwalały na otwartość i publiczne okazywanie tego jacy naprawdę jesteśmy. Tutaj wielką rolę odgrywają pozory, ludzie się boją na pewne sprawy otwarcie reagować, mimo, że serce się rwie do pomocy... - stwierdziła trochę smutno i zaraz wzruszyła ramionami. - Oczywiście nie wszyscy, ale większość - dodała.
Posłała mu kolejny lekki uśmiech, gdy wspomniał o przedwczesnej śmierci, ale była mimo wszystko na tyle speszona, by nie wyłapać żartu.
- Bez obaw, ich zgonu akurat się nie obawiam, co najwyżej by Ci odmówili. Przy tak licznej gromadce dzieci i dwójce wydanych już córek, myślę, że zdają sobie sprawę, iż kiedyś tam przyjdzie czas i na mnie - stwierdziła, idąc przy boku ciemnowłosego.
Klara
Słuchała go z zainteresowaniem, mówił na prawdę mądre rzeczy, zdawał się z tym wszystkim dużo starszy. Spojrzała po nim, oczyma wyobraźni postarzając chłopaka. Trochę zarostu, kilka drobnych zmarszczek, tak, przy ustach szczególnie, od tego częstego uśmiechu. Zaśmiała się w głowie do własnych myśli, a na Ryu spojrzała z pogodnym wyrazem twarzy.
OdpowiedzUsuń- Tak... W sumie to rzeczywiście możesz mieć rację - przyznała, kiwając przy tym głową. Na pierwszy rzut oka różnica wydawała się ogromna, ale gdy spojrzeć na to w jego sposób, to rzeczywiście świat wiele się nie zmienił. Z zamyślenia wyrwało ją wspomnienie o koszu.
- Ach! Tak, tak, to dobry pomysł. Tylko bez szaleństw, ot kilka jabłek, marchwi i może gruszek? Tak, lubią ten zestaw, dobry na soki i jako dodatki do surówek - przytaknęła sobie głową. Słysząc o kopaniu uniosła lekko brwi.
- Ależ tak nie wypada... No i... - odrobinę się zarumieniła. - Prawdę mówiąc do stołu powinieneś usiąść dopiero na zaproszenie, to taki znak, że ktoś jest w ogóle zainteresowany dalszą rozmową. Pierwsza część odbędzie się na stojąco - zapowiedziała, kierując się do konkretnego stoiska. - Tu mają najlepszą marchew, a tam pójdziemy po owoce - kiwnęła głową w stronę pobliskiej alejki.
Klara
Z ciekawością wysłuchała informacji o ziołach, sama w zamian dzieląc się kilkoma kuchennymi sekretami z Ryu, a gdy koszyk był gotowy, powoli skierowała z nim kroku ku Gospodzie.
OdpowiedzUsuń- Chrząknij, hm, tak, to brzmi znośnie - ułożyła dłoń w luźną piąstkę i przysunęła do ust chrząkając. - To będzie mój sygnał - zdecydowała patrząc po nim nadal z lekkim rozbawieniem. Wyglądał jakby coraz bardziej się stresował. Na pytanie o sytuacje pomyślała chwilę.
- Wiesz, mój tata ma fach w ręce, dzięki swojej pracy zapewnił nam dobry byt i możliwość nauki. Etykieta jest dla panien bardzo istotna. Co prawda nigdy nie będę prosić o czyjąś rękę, ale dyskusje na różne tematy, tak... Odrobinę się o tym uczyłam. Do tego mam dwie starsze siostry, no i sama doświadczyłam już dwóch propozycji za mąż pójścia więc odrobinę się takich oficjalnych rozmów nasłuchałam. Obyłam się? Chociaż muszę przyznać, że dla mojej płci sprawa ta wydaje się mniej krępująca. W końcu to nie my mówimy, nawet, gdy nie chodzi o rękę, a przyzwolenie to... - spojrzała po Ryu i lekko zacisnęła usta. - Wybacz, chyba nie bardzo Ci to ułatwiam - zauważyła odrobinę speszona.
Klara xD
Przytaknęła mu głową, a gdy zapukał do drzwi zatrzymała się odrobinę skołowana i uniosła palec, chcąc coś powiedzieć. Przecież... Ona tu mieszkała, nie musiał pukać. Już na dzień dobry spaliła buraka, a gdy drzwi otworzyła matka Klara przymknęła oczy, wypuszczając cicho powietrze. Maryjko przenajświętsza, ale wystartował.
OdpowiedzUsuńMarta spojrzała po koszu, po córce i samym młodzieńcu.
- No proszę, proszę, ha! - złapała się pod boki, przyjmując koszyk. - Mirosz! Kawaler do odprawienia! - rzuciła wgłąb chałupy, sama wchodząc do środka, wyraźnie zadowolona z podarków. - A żeś trafił, na tymianek to mnie akurat wzięło - ustawiła koszyk na stole i zaczęła rozpakowywać. - No włazić, włazić, nie stać w progu, bo jakie gady nalecą! Klara! Uszykuj no naparu, gościu nie może uschnąć w gardzieli. Aż jestem ciekaw co też tu usłyszymy - z uciechy zatarła ręce, a zaraz w drzwiach sąsiedniej izby stanął ojciec Klary.
- Kawaler powiadasz, hm? - spojrzał po chłopaku z wyczekującą miną, poprawił portki i zbliżył się, zerkając po drodze na koszyk. Klara polewała już do naczyń orzeźwiającej wody. - A więc? - Mirosz stanął przed Ryu, bacznie go obserwując.
Wawrzenki xD
Marta spojrzała po chłopaku spod byka i kiwała głową na te całe wymiany właściwości. Znowu złapała się pod boki i nawet nie ukrywała rozbawienia jego zakłopotaniem.
OdpowiedzUsuń- To wspomaga sen, czy moczopędny? Bo to się raczej kupy nie trzymie - kobieta spojrzała po nim wymownie.
Mirosz skrzyżował ręce na torsie, bacznie obserwując młodzika.
- Ach, knajpkę? Już myślał, że córuchnę moją, a nie knajpkę - z powagą po nim patrzył, zaraz jednak zerknął na żonę. - To nie ten chłopek od naszego Słowika? Jakieś takie lico znajome - zagadnął.
- Ano on, ach Ty dziadzie, dobrze prawisz - Marta zostawiła koszyk i sama zbliżyła się do Ryu. Klara również ruszyła, podając ojcu i Ryu naczynie z wodą.
- My właśnie w sprawie Słowika - wtrąciła się dziewczyna, podając jeszcze naczynie matce.
- A to nie będzie klękania? - matka dziewczyny wyglądała na zawiedzioną.
- To ci heca! A ja żem groźne miny już ćwiczył... - ojciec zacmokał, kręcąc głową.
Wawrzenki
Marta uśmiechnęła się tylko pod nosem i spojrzała po chłopaku zaciekawiona, gdy zaczął mówić o Klarze. Ona z kolei otworzyła szeroko oczy. No nie! Akurat jak trzymała w ręce tackę i nie mogła chrząknąć! No jak to tak... bez zasłonięcia ust?! Nie wypada! Co za wtopa... Spaliła buraka słysząc jego "jeszcze".
OdpowiedzUsuń- Jeszcze? - ojciec młódki zaraz to wyłapał. - A co z nią nie tak, że "jeszcze" nie? - zainteresował się mrużąc oczy.
- Tato, proszę... - zaczęła Klara, jednak ojciec uciszył ją gestem dłoni. - Jestem ciekaw - zaznaczył na co dziewczyna po prostu przymknęła oczy. Ryu użył chyba najgorszego z możliwych zwrotów. Cokolwiek tu teraz by powiedział, nie zabrzmi to dobrze w uszach jej ojca, matki z resztą też. Dobre chociaż to, że temat Akane ich interesował, ale nie tak bardzo jak temat własnej córki.
- Zaraz, zaraz... Odwiedzić? - tu rodzice spojrzeli na Klarę, a później na Ryu. Ich miny nie wyglądały za dobrze.
Wawrzenki
Mężczyzna spojrzał po chłopaku i zaraz wymienił z żoną porozumiewawcze spojrzenia, ostatecznie uśmiechając się do siebie pod nosem i dając tylko sobie znane znaki.
OdpowiedzUsuń- Tak, Słowik wspominała, że naszym ludziom strasznie z tym śpieszno - rzucił Mirosz i zaprosił chłopaka gestem do stołu. Córkę oczywiście też. Sam zajął miejsce na przeciw im, a jego żona ruszyła do kuchni przygotować drobne przekąski. Klarze wyraźnie ulżyło, sam fakt, że matka poszła coś szykować był dobrym znakiem. Usiadła obok Ryu i z tej radości jednorazowo uściskała mu dłoń po czym położyła ją grzecznie na swoje udo.
- Nowe smaki, nowe podróże i handel... Nieźle to sobie przygotowałeś - przyznał ojciec młódki i upił wody, wyraźnie zadowolony. Spojrzał po Klarze z dumą. Jej matka czasem obawiała się o odklejenie córki, ale ojciec w tej inności widział dar od Boga. Widać było, że mężczyzna trawi własne myśli. Klara ośmieliła się w tym wszystkim położyć ręce na stół i sięgnąć do ręki papy.
- Czy to nie byłoby wspaniałe? Rozwinąć skrzydła, poznać inne kultury i móc częstować rodzimymi daniami, gdy podróżnikom tęskno do domu? - patrzyła na niego z nadzieją w oczach. Zaraz dołączyła do nich Marta, ułożyła na blacie kruche ciastka zdobione kremem i owocami, taki tutejszy szybki deser. Z głośnym westchnięciem zajęła miejsce przy mężu.
- Ja wiedziała, że ta nasza ptaszyna będzie chciała wyfrunąć w siną dal - stwierdziła smutno. Klara ujęła i jej dłoń.
- Nie siną matulu. Chcę tu być, tu mi się widzi, ale póki macie krzepę... Może by warto sięgnąć głębiej języków? Dodać nowych obyczajów? Wyróżnić się na tle konkurencji jeszcze bardziej? Nawet jak z czasem co nieco podłapią, my byśmy pierwsi byli - mówiła tak zauroczona tą wizją, że nawet rodzice wpatrywali się w nią jakby niesamowitą historię opowiadała.
Wawrzenki
Rodzice obserwowali córkę w zastanowieniu, zaraz spojrzeli po sobie, a gdy Ryu zabrał głos, zerknęli i na niego. Klara z kolei wpatrywała się w nich z nadzieją.
OdpowiedzUsuń- Oj córuchna... - Mirosz w końcu zabrał głos. - Jak Cię nie puścić, gdy tak patrzysz, hm? - zrezygnowany pokręcił głową, a Klara uśmiechnęła się szeroko.
- Naprawdę?! - jej oczy poszerzyły się wyraźnie.
- A co nam tam, gęba się cieszy gdy latasz taka rada. Przecie to nie niewola, a i o rozwój chodzi. Młoda jesteś, na gniucie przyjdzie i czas, na więcej obowiązków i większa odpowiedzialność również - dodała Marta, na co Klara wyskoczyła z krzesła i zaszła ich od tyłu, co by uściskać.
- Och losie! Doprawdy to! Nie śnie! - aż nadto uściskała rodziców, przez co Ci zaczęli ją odpędzać rozbawieni.
- No już, no już. Pamiętaj ino o bezpieczeństwie i nie zapomnij naszego Słownika od nas uściskać - Marta pogroziła jej jeszcze palcem.
- A Ciebie młodzieńcze za słowo trzymam. Cała i zdrowa ma wrócić - zaznaczył.
- Zarówno na zewnątrz, jak i w środku - matka dziewczyny popukała palcem okolice serce i również Ryu pogroziła paluchem. Już ona znała zapędy młodzieńców!
- To kiedy ruszamy?! - Klara spojrzała swoimi wesołymi oczyma na chłopaka, nawet nie zarejestrowała uwagi matki, była w skowronkach aż nadto by skupić się na takiej drobnostce.
Wawrzenki
Rodzice patrzyli na Klarę z uśmiechem, dziewczyna zdawała się tryskać energią, a ich ten widok wyraźnie cieszył. W sercach gościła troska, ale ta przecież była nieodzownym elementem rodzicielstwa. Klara szczęśliwa patrzyła po Ryu.
OdpowiedzUsuń- Rano, jutro rano, tak - zaśmiała się. - Nie wybywam na tyle by się wielce żegnać - stwierdziła i ruszyła jeszcze raz uściskać rodziców. - Najważniejsze osoby wiedzą - stwierdziła patrząc im wdzięcznie w oczy. Ojciec zmierzwił jej włos.
- A więc rano - głos mu lekko zadrżał, ale wciąż się uśmiechał. - Leć ptaszyno się pakować - polecił, na co Klara przytaknęła głową.
- Przygotuję Wam solidne śniadanie z rana i wyprawkę, tak, koniecznie wyprawkę. Dla Akane też coś mamy, więc jej od razu zaniesiecie - matka dziewczyny praktycznie od razu ruszyła po koszyk, by już teraz o niczym nie zapomnieć i zacząć pakować. Klara uśmiechnęła się pogodnie na ten widok po czym zaraz zbliżyła się do Ryu.
- Pomożesz mi? Lepiej wiesz co mi się przyda... A nie chciałabym przesadzać z bagażami. Jak widzisz - kiwnęła delikatnie głową w stronę Marty tańcującej w kuchni - prowiant już nam trochę zajmie - dodała z pogodnym uśmiechem.
Klara
Ojciec dziewczyny jedynie pogonił Ryu ręką i zaraz podszedł do urzędującej w kuchni żony, by złapać ją w tali, objąć i cmoknąć w ucho, a po tym dwójka oddała się swoim drobnym przytykom i komentarzom.
OdpowiedzUsuńKlara z kolei wpadła do pokoju, a słysząc pytanie spojrzała po Ryu z krótkim śmiechem.
- Zostaw otwarte drzwi, z zamkniętymi rzeczywiście nie wypada - przyznała mu rację. - Chociaż w tej sytuacji szczerze wątpię, że komukolwiek przyszłyby do głowy jakieś zbereźności czy niewłaściwe zachowania - stwierdziła, naprawdę w to wierząc (och Klaro xD). Dziewczyna klęknęła, szukając pod pryczą torby, w którą mogłaby się spakować, a gdy padło pytanie drgnęła wyraźnie, paląc buraka.
- C-co?! N-nie, nie - pokręciła energicznie głową. - Wcale ich tam nie chowam! - zapewniła, zakładając ręce pod biustem. - Nie zdradzę Ci swojej kryjówki - jeszcze raz pokręciła głową, jednak tym razem zdecydowanie wolniej. Zaraz znowu dała nura pod łóżko i wyciągnęła torbę, wcześniej chowając do środka swój spisownik, który również tam chowała. Zadowolona wstała na równe nogi, śląc Ryu triumfalny uśmiech.
- Zamiast szukać lepiej mi powiedź co mam spakować. Jakaś suknia wyjściowa? Dwie? Raczej stawiać na wygodę, prawda? - doskoczyła do szafy i otworzyła ją, z uśmiechem witając swoje kreacje. Trochę ich miała, zdecydowana większość z ręcznymi naszywkami, ale było i kilka perfekcyjnie zdobionych, takich na wyjątkowe okazje. - Jak tam u Was właściwie z pogodą? - zapytała. W końcu gdy chodziło o ciuchy, to było dość istotne.
Klara
Słuchała co miał do powiedzenia. Westchnęła. Jak zwykle rozumiał ją opatrznie. Skończyła marynatę i umyła dłonie, aby wziąć się za rozpalanie ognia na palenisku.
OdpowiedzUsuń— Nie, to nie tak, Ryu — zaczęła, wpatrując się w płomyczki, które pojawiły się na jej dłoni, podpalając powoli drewno. — Nie czekam na nikogo, nie wiem jak mam to opisać. Nie masturbowałam się nigdy, to miał być głupi żart względem Ciebie. Jeśli chodzi o mnie, o moje uczucia, ja po prostu się nigdy w nikim nie zakochałam. Nie czułam ogromnej potrzeby pocałowania kogoś z miłości, nie mam typowego libido, nie chce iść do łóżka z kimś czy się zaspokajać. Nie wiem, może jest coś ze mną nie tak, a może po prostu nie trafiłam jeszcze na kogoś w kim mogłabym się zakochać, nawet bez wzajemności. To nie tak, że bronie się przed każdym uczuciem rękami i nogami, lubię emocje, zwłaszcza te pozytywne, lubię czuć różne uczucia, jak głupio by to nie brzmiało, ale nie widzę sensu w budowaniu relacji romantycznej z kimś tylko dlatego żeby tego doświadczyć, nie czując, że ta osoba jest dla mnie wyjątkowa romantycznie, że chce czułości tylko tej osoby w ten konkretny sposób. Rozumiesz co mam na myśli? Może nawet nie wiem czym jest miłość. Tata kiedyś powiedział, że on zrozumiał, że kocha mamę, dopiero, gdy ktoś inny wyznał jej swoje uczucia, bo wtedy zrozumiał, że nie chce aby ktokolwiek poza nim był z nią blisko w taki sposób. Może ja też muszę być najpierw o kogoś zazdrosna, a może nie. Co nie zmienia faktu, że żarty są fajne, pożartować zawsze można — zakończyła swój wywód, po czym wyjęła dłoń z ogniska. Uśmiechnęła się delikatnie. Zaczęła ustawiać wszystko tak, aby mięso mogło się dobrze grillować i wstawiła je na stalowe siatki.
— No to zobaczymy czy ta konkretna wersja ostrości Ci przypadnie do gustu — odpowiedziała, wyszczerzajac się do chłopaka. Zaraz umyła też ponownie ręce, aby czystymi dłońmi wziąć drugą miotłą i pomóc mu w sprzątaniu.
— Ktoś Ci już mówił, że jesteś cholernie uparty? Głupio mi, że sam wszystko sprzątasz, ale nie chce mi się teraz, ale nie zostawię Cię z tym samego, więc muszę robić coś na co nie mam ochoty. Bardzo okrutna ta Twoja upartość — zażartowała, intonując niektóre rzeczy teatralnie, do przesady. Mimo wszystko we dwójkę szło im bardzo sprawnie, a dom Darcy już teraz pięknie lśniał od czystości dzięki wspólnej pracy.
Darcy
Zaśmiała się.
OdpowiedzUsuń— Może już ją poznałam, a teraz muszę tylko poznać ją jeszcze lepiej, żeby uczucie się rozwinęło? Albo kiedyś ją poznam. Lubię poznawać innych, więc nie widzę w tym problemu. Czuję, że zbliżam się chociażby do Ciebie z każdą chwilą. Nie mówię teraz o żadnej miłości oczywiście, ale wiesz. Rozmawiamy więcej, spędzamy razem czas, zbliżamy się, zacieśniamy więzy. Zgadzam się z tym, że nigdy nie wiadomo kiedy to będzie i jak to będzie. Dlatego też, nie uważam, że zamykam się na innych. Po prostu żyje tak jak chcę i nie odrzucam nikogo od razu bez powodu. A co będzie kiedyś, będzie kiedyś — powiedziała. Naprawde miała wrażenie, że nareszcie doszli do tego samego wniosku, że już nie będą roztrząsać tego tematu, bo w końcu się w nim zgodzili. A skoro tak. Uśmiechnęła się nieco szerzej, nieco łobuzersko. Podeszła bliżej Ryu z miotłą w ręku i pstryknęła go nos. Nie zapomniała o tej małej wojnie, miała zamiar jeszcze się z nim podroczyć, póki sam nie będzie miał tego dość psychicznie.
— Jest trudna. Ale jej obecność czy brak nie jest też czymś co definiuje całą czyjąś osobowość, więc można być szczęśliwym z nią i bez niej, nieprawdaż? — zaśmiała się, po czym wróciła do robienia porządków na drugim końcu pokoju.
— Masz dziwną ulubioną cechę, wiesz? Taką, która może wkurzyć innych — zauważyła. — Trudno, jesteś chujkiem — sama mu zasalutowała. We dwójkę szybko uwinęli się z porządkami. Dom był naprawdę czysty. Nie było już miejsca, które można by posprzątać. Toteż umyła ręce i wróciłą do pilnowania mięsa. Przewróciła je szczypcami na drugą stronę. Przyjrzała mu się chwilę.
— No to jeszcze drugie tyle i możemy spróbować mojej ojczystej kuchni. A potem możesz myśleć czym Ty mnie kiedyś poczęstujesz — puściła mu oczko, wracając do niego wzrokiem.
Darcy
Przytulanie nie u każdego było na plus. Musiała czuć się pewnie, komfortowo przy danej osobie, żeby ją przytulić. Nie posiadała dobrego wyjaśnienia, skąd ta pewność miała się brać, ale czuła, kiedy dany dotyk był dla niej akceptowalny czy przyjemny, czy kiedy powodował dyskomfort, czy chciała przed nim uciec. Przede wszystkim nie mógł być to ktoś obcy. Ryu przestał ją krępować. Nie znała go może aż tak dobrze jak reszty, ale mimo swoich głupich zaczepek, po prostu wydawał się w porządku. Mogła uznać go za swojego. No ale skoro nie chciał znać odpowiedzi, to nie miała zamiaru zasypywać go litanią związaną z tłumaczeniami. W końcu i tak zrobi po swojemu. Zaśmiała się po prostu, gdy chwycił ją za nos.
OdpowiedzUsuńWróciła do pilnowania mięsa.
— Jest wiele, to prawda. Mam dużo miłości do rodziny, przyjaciół, Abyss, takie też wystarczają do szczęścia. Miłość może też być przecież platoniczna. Ważne, żeby to uczucie sprawia, że czujesz ciepło w sercu, a nie nieprzyjemny uścisk. To powinno być szczęśliwe uczucie. Akceptowanie innego tylko krzywdzi — zgodziła się z nim. Przez te pogaduszki, czas przygotowania pikantnego talerza Phyonix minął wyjątkowo szybko. Zdjęła wszystko z grilla na duży talerz, aby zaraz przenieść go na środek stołu. Wzięła też talerze dla nich, sztućce, świeżą lemoniadę z ojczystych cytrusów. I usiadła, gdy wszystko było już gotowe.
— No przyda mi się mniej pochmurności, teraz może nie wygląda, ale nie lubię być pochmurna, ciepłe, żywe emocje są o wiele lepsze, więc nie cały miód idzie na Twoje serce — pokazała mu język.
— Brzmi dziwnie, ale jestem otwarta na nowe smaki. Chętnie spróbuję — odpowiedziała. — A teraz częstuj się moimi specjałami. Smacznego — dodała, po czym samej sobie nałożyła kawałek.
Darcy
[Olewam więc tekst o łóżku i próbę zabrania tekstów xD]
OdpowiedzUsuńKlara odrobinę się zarumieniła.
- Nie mam tam tylko swoich luźnych inspiracji. Niektóre dotyczą mnie, niektóre moich znajomych... czasem spisuję swoje myśli czy spostrzeżenia i... Wolałabym ich teraz nie zdradzać, o ile w ogóle... - przyznała zawstydzona. Głupio by się czuła, gdyby czytał przemyślenia na swój własny temat. Poznała go przecież już jakiś czas temu, widziała w różnych sytuacjach, widziała przy Akane. Mógłby poczuć się źle, mogłoby mu się zrobić dziwnie. Mieli razem podróżować, miała zrobić pierwszy krok ku własnemu marzeniu. Nie chciała nieprzyjemnej, czy po prostu niekomfortowej atmosfery. Obietnica dodatkowo ją speszyła, poprawiła włosy skupiając się na ciuchach w szafie.
- Prawdę mówiąc wolałabym byś nawet wtedy ich nie czytał - wzięła głęboki wdech i spokojnie odetchnęła. Kiwnęła głową na rady i zaraz wyciągnęła kilka sukienek, a na słowa o pożyczaniu spojrzała po nim jakby nie rozumiała. - Pożyczyć? - zapytała. - Masz tam kogoś mojej postury? - nie przywykła do noszenia za małych lub za dużych ciuchów. Uczono ją by zawsze starała się dobrze prezentować. Buty, tak, miał racje, w podróży w końcu sporo się chodziło. Kiwnęła głową i zaraz wyszukała dodatkowe trzewiki, a po tym wszystko inne co polecił, a gdy wspomniał o otwartym umyśle obejrzała się na niego i zaśmiała cicho.
- To już mam dawno spakowane - przyznała z uśmiechem i zaczęła składać wyjęte rzeczy, by upakować je w swoim tobołku. - Jaki właściwie masz plan na tą wędrówkę? Idziemy prosto do Argaru? Jaki szlak wybieramy? - zainteresowała się.
Klara
— Ostrzegałam — zaśmiała się. Następnym razem, jak będzie chciała kogoś poczęstować powinna dodać mniej ostrych przypraw. Możliwe, że i tak przesadziła nieco sama. Nie była w końcu idealnym kucharzem. Na dobrą sprawę dopiero się uczyła. Chociaż i tak wyszło całkiem nieźle. Smakowało prawie jak w domu. Tyle mogła przyznać.
OdpowiedzUsuń— Desery? Zależy. Ale ze względu na temperatury głównie owocowe, topione czekolady z drzew kakaowych, bitej śmietany u nas za bardzo nie uświadczysz, szybko się topi, ale robimy też lody. Ja najbardziej lubię zwykłą sałatkę owocową, świeża, prosta i szybka. A Ty masz ulubiony deser? — odbiła piłeczkę.
Darcy
[Może być xD]
OdpowiedzUsuńAkane w gospodzie była dosyć często. Gave dochodził do siebie i dopominał się o dziewczynki, a ona nie miała serca by mu odmawiać. Chłopak gonił ją czasem, by poszła pozałatwiać swoje, jakby chciał wynagrodzić jej ten czas, gdy nie mógł otwarcie pomagać. Tak było i tym razem. Brunet zawitał w jej pokoju niespodziewanie i oznajmił, że ma dziś wolne. A co Akane lubiła robić w wolne? No właśnie, śpiewać.
Weszła do Piasków Czasu pewnym krokiem, spojrzała na scenę i uśmiechnęła się do samej siebie, by zaraz ruszyć do baru nieco zamyślona. Od czego by tu dziś zacząć? Weszła za bar by nalać sobie do naczynia wody i już miała zerkać po zebranych by wyczuć ich dzisiejsze nastroje, gdy przed oczami pojawił się Ryu. Mina jej odrobinę spochmurniała. Nie miała pojęcia czy Tony mu się jednak wygadał co do swojej małej "zdrady", ale odruchy miewała bezwarunkowe.
- Ta, Ciebie też - mruknęła i wzięła łyk wody by przytaknąć mu głową na stwierdzenie o małych. Uśmiechnęła się nawet lekko, chociaż może trochę sztucznie. - Szczerze to aż tak nie widzę, mam je na co dzień - przyznała, bo chociaż często słyszała podobne komentarze to dla niej dziewczynki nadal były malutkie. - Klara? Nie, została dziś w domu. Pokazałam jej ostatnio pobliską polanę, ma jedno z tych swoich uroczych natchnień i prosiła o kilka godzin dla siebie - wyjaśniła. - Wiesz jak to romantyczki - puściła mu oko po czym ruszyła ze swoim naczynkiem w stronę sceny by sprawdzić jej podpory butem, raz z tej, raz z tamtej strony.
Akane
Informacja o Emmie była doprawdy ostatnim czego teraz potrzebowała. Jakby mało miała mętliku w głowie, a teraz jeszcze to. Zawiodła się, zarówno na Ryu jak i na Gavie. Wiele się między nimi działo, ale cholera... Zawsze sobie mówili o tak istotnych sprawach, a teraz została odgórnie wykluczona. Standard, oni przecież "wiedzieli" co dla niej będzie lepsze. Średnio słuchała Ryu, więc gdy rzucił swój komentarz o Klarze wzruszyła tylko ramionami.
OdpowiedzUsuń- Pewnie tak... - odparła krótko, raczej unikając dalszej rozmowy. Najpierw wolała się nieco uspokoić. Nie zamierzali jej mówić, spoko, zawsze jakiś dodatkowy argument, gdy to ona ukryje coś przed nimi. Weszła na scenę i tym razem, dla odmiany, totalnie olała publikę skupiając się na samej sobie.
Usiadła do pianina, a zaraz w gospodzie rozbrzmiały pierwsze dźwięki melodii.
- Znalazłam się pomiędzy znakami zapytania. Skłonności do skrajności, bo już dawno zgubiłam balans... - zaczęła śpiewać. - Między skutkami, a pragnieniem ciała. Zgubiłam balans. Z serią załamań, instynktem przetrwania. Zgubiłam balans - po tych słowach złapała kontakt z Ryu. - Między wiem lepiej, a inni też mogą. Chcę być jak ona, a lubię być sobą. Tym co należy, a czego bym chciała... zgubiłam balans - spojrzała po innych zebranych i przymknęła lekko oczy. - Kiedy dobry humor znowu niszczy zła energia, wsłuchuję w Świat się. Kiedy z każdej strony zalewa obsesja piękna, gubię się - otworzyła oczy by znowu popatrzeć po zebranych. - Kiedy wcale nie chcę, ale trzeba się uśmiechać, mam to gdzieś. Kiedy myślę o przeszłości, że życie to klęska,
Carpe Diem... - zdecydowanie wczuła się w słowa, ale melodia zdecydowanie ją uspokajała.
- Między ucieczką i autorefleksją.
Balans gubię za często.
Nie potrzebuję, a muszę dziś mieć to.
Balans gubię za często.
Ciągłym rozwojem, a stabilizacją.
Jedyną twoją i moją racją.
Między snem długim, a mocnym espresso.
Balans gubię za często.
Zapomniałam jak znaleźć balans
Już nie ogarniam, a ty nie pomagasz...! - kontynuowała, a kiedy skończyła występ, wstała powoli zza fortepianu i ukłoniła się, by dumnie opuścić scenę, od razu łapiąc spojrzeniem Ryu.
Akane
— Wiesz, nie wiesz, wiesz, nie jestem mistrzem kuchni. Uczę się tak naprawdę od jakiegoś czasu. Mogłam dodać minimalnie mniej ostrego tak mi się wydaje, a więcej skórki z cytrusów — odpowiedziała, przyglądając się swojej porcji i temu jak rozłożyła przyprawy, a potem reszcie mięsa na talerzu. Marynata nie była też idealnie rozłożona, jedne kawałki były gorzej lub lepiej obtoczone. Ech, gotowanie naprawdę było skomplikowane.
OdpowiedzUsuń— A o takim deserze nie słyszałam. Czym jest pianka? Domyślam się, że to słodycz z Argaru, ale jaki? Brzmi delikatnie i puchato, jeśli wiesz co mam na myśli — zaśmiała się. — Ja nie lubię mocno czekoladowych deserów, mam wrażenie, że można od nich dostać mdłości. Wolę jak nuta słodyczy jest połączona ze świeżymi owocami, coś co może odprężyć w wiecznie ciepłe, słoneczne dni w Phyonix, zresztą, mi zawsze jest ciepło, odświeżające desery i napoje to trochę nasza specjalność przez to — kontynuowała z nim rozmowę. W międzyczasie usłyszała kilka drapnięć w drzwi. Uśmiechnęła się i podbiegła.
— Abyss wróciła! — zakomunikowała, otwierając drzwi. — Cześć, Śliczna, mamy gości, przywitaj się grzecznie, a ja już idę po Twoje steki, a zwierzynę oprawimy potem — zdjęła z niej kosz, w którym trzymała pomniejsze ofiary, które dopadła i włożyła je do spiżarni, po czym podała Abyss przekąskę jak już przywitała Ryu.
Darcy
Widząc jak się do niej zbliża wzięła głębszy oddech. Utwór nieco pomógł jej się wyciszyć.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - kiwnęła lekko głową, a słysząc jego pytanie wzruszyła ramionami. - Powinnam chyba wylecieć ze stereotypowym "domyśl się" tak dla dramaturgii chwili, ale hm... - popukała się palcem po brodzie. - Może po prostu odgrywam rolę, którą tak usilnie mi nadajecie? Panienka z emocjami nie do ogarnięcia - przewróciła oczami i skrzyżowała ręce na piersi. - Wolę nie ryzykować, jeszcze biedny powiesz mi coś czego nie powinieneś. Mówię Ci, lepiej trzymaj się z daleka - przytaknęła sama sobie głową i posłała mu kolejny uśmieszek. - Zdaje się, że stolik 4 i 7 są do ogarnięcia - dodała nim cokolwiek powiedział i sama ruszyła po ścierkę, by zająć się sprzątaniem.
Akane
Spojrzała po nim wymownie.
OdpowiedzUsuń- Och, doprawdy? No co Ty nie powiesz... - poleciała z kolejnymi stereotypowymi tekścikami, kręcąc przy tym głową. Może nie zauważył, ale specjalnie tak się zachowywała. Robiła swoje i szła w swoje strony, gdy dalej zagadywał. No i bardzo dobrze, że nie miał pojęcia, niech się teraz zastanawia. Nie powiedziała nic, a kiedy ułożył ręce na stole ona przetarła blat centralnie przy nich i poszła dalej rada, że ten zaraz odpuścił.
Najwyraźniej miał tu swoja zmianę i planowała go trochę potrzymać w niepewności, pomogła w obsłudze i zaśpiewała jeszcze dwa krótkie utwory, by w końcu usiąść przy barze, przy którym stał chłopak.
- Emma pozdrawia - rzuciła krótko, patrząc prosto w oczy Ryu.
Akane
Nadal patrzyła na niego z powagą.
OdpowiedzUsuń- Ou, super... wie... - pokręciła głową i wróciła do niego z pretensjonalnym spojrzeniem. - Szkoda tylko, że ja nie wiem, że gdyby przyszła to należałoby uważać! - uniosła się lekko i odwróciła głowę, opierając się na łokciach. Spojrzała po nim, gdy wspomniał o emocjach. - Sama chętnie się dowiem, co takiego ma Emma, że coś takiego zostało przede mną ukryte - rzuciła wkurzona i tylko zmrużyła oczy, kiedy zapytał o picie. - Obejdzie się...
Akane
Zacisnęła usta w wąską kreskę, gdy wyznał, że nie może obiecać. Niby fajnie, przynajmniej nie kłamał, ale...
OdpowiedzUsuń- Obiecaj w takim razie, że nawet jak przeczytasz to się nie obrazisz, a... Po prostu o tym porozmawiamy. Możesz to zrobić? - zapytała patrząc po nim niepewnie. Nie chciała nieporozumień, bardzo ich nie lubiła, a myśli, cóż, bywały trafne i mylne, do tego ulotne. Wyrwane z kontekstu mogły narobić niezłego bajzlu. Na wzmiankę o koszuli "od niego" spaliła buraka. Jak to... od niego?
- Tak... Tak nie przystoi... - zaznaczyła cicho i sięgnęła po jeszcze jedną koszulę, swoją, tak w razie co. - Po prostu wezmę jeszcze tą, nie kłopocz się - dodała zawstydzona, wciskając ciuch w torbę. Zaraz podeszła powoli do mapy i zerknęła na trasę, którą jej pokazywał. Przyjaciel i jego rodzinka? Przełknęła ślinę trochę głośniej. - Nie... Nie będę Wam przeszkadzać? - zapytała niepewnie. Nagle w sercu pojawiły się drobne wątpliwości. Czy aby na pewno powinna to robić? "Szalona goblinka" skutecznie zepchnęła tę myśl na bok, a Klara otworzyła szerzej oczy. Och, goblinka z małą córeczką i do tego przyjaciel bruneta? Brzmiało jak początek niesamowitej historii. Dziewczyna uśmiechnęła się szerzej. Plan brzmiał na prawdę fajnie. Na jego propozycję pokręciła głową.
- Myślę, że w drodze powrotnej będę miała znacznie więcej do powiedzenia. Muszę się trochę rozeznać i zastanowić co też takiego bym chciała zobaczyć, bo... "wszystko" to zdaje się dość wiele - zaśmiała się lekko i rozmarzona spojrzała po mapie, lekko gładząc ją dłonią. Naprawdę ruszała w drogę, swoją pierwszą drogę. Nie mogła w to uwierzyć.
Klara
Pianki faktycznie brzmiały bardzo miękko. Sam słodki smak? Nie brzmiało to jakoś interesująco. A napój z samej czekolady z czymś co też będzie smakować czekoladą, jej to jakoś nie zachęcało. Za dużo jak na jej gust. Ale sam mówił, że to coś konkretnie na złe dni.
OdpowiedzUsuń— Cukrzycy można by dostać — zaśmiała się na jego ostatnie słowa w kwestii napoju.
— Jest gorąco, ale my tego nie czujemy. Wiesz, feniksy i fenalisy zawsze odczuwają ciepło tak naprawdę. Możemy jeść gorące potrawy bez problemu, jak na przykład to mięcho, ale zimne dania też są mile widziane i bardzo smaczne. Mamy też ciasta i ciasteczka, ale no najpopularniejsze są chłodne desery, może to taka podświadoma potrzeba jak ktoś żyje w ciepłych miejscach. Kiedyś coś przygotuje z pewnością — obiecała mu. Teraz bardziej skupiała się na zjedzeniu tego co już przygotowali. Sama zazwyczaj nie jadła zbyt dużo, a nie przepadała za marnowaniem jedzenia. Księżniczka czy nie, każdy posiłek trzeba było szanować i nie wyrzucać czegoś co spokojnie można było jeszcze zjeść.
Gamorta podeszła do Ryu. Była dosyć spora, jak każdy przedstawiciel tej rasy. Powąchała jego rękę i usiadła przy nim, ciekawa co w ogóle tutaj robi, kim był. Spojrzała na rzucone kości, dotknęła ich łapą. Były tak małe, że spojrzała na niego tak, jakby właśnie się obraziła. Prychnęła i trąciła go łapą w biodro.
— Abyss, nie dokuczaj mu — powiedziała przynosząc misę ze stekami. Położyła ją kawałek dalej. Gamorta zerknęła na mięso, potem na Ryu i kiwnęła głową w stronę własnej przekąski.
— Abyss jest całkiem wybredna. Sama ją rozpieściłam. Jak chcesz dać jej kość to znacznie większą, nie lubi małych kosteczek, jak chcesz ją nakarmić, to mam jeszcze parę kości z biesa na deser, możesz jej dać w ramach przeprosin za te maluszki — wyjaśniła, podnosząc z podłogi kostki, które oferował Abyys. Wyrzuciła je do kosza z resztkami i podeszła umyć ręce.
Darcy
Odwróciła głowę w przeciwną do niego stronę, gdy się dosiadł. Nie przyszła... Jakby to cokolwiek miało poprawić. Słysząc wyjaśnienie spojrzała na Ryu, ale jej mina wciąż zdradzała złość. Serio? To było jego wyjaśnienie?
OdpowiedzUsuń- Wyglądałam koszmarnie, więc uznaliście, że nie warto mi wspomnieć o dziewczynie, z którą przeszliśmy przez Lustro, i która zaginęła w trakcie wojny domowej?! Ty w ogóle słyszysz jak to brzmi?! - zmarszczyła czoło. - Jakie ma znaczenie ile w danej chwili o niej wiedziałeś?! Sam fakt, że ona tu jest, jest istotny! - patrzyła po nim nieugięcie, słuchając co się dowiedział. - Ou, całkiem sporo o niej już wiesz. Jakie więc masz usprawiedliwienie, że teraz sam do mnie z tym nie przeszedłeś? - nie komentowała udziału Gava, z nim sobie pogada na osobności. Wyglądało na to, że jednak dość sporo zdołali między sobą ustalić. Znowu odwróciła głowę, a gdy wrócił do "momentu w którym rozmawiali" prychnęła śmiechem.
- Tak... - wróciła wzrokiem do jego oczu. - To jest Twój nieodzowny problem, Ty kurwa zawsze wiesz lepiej ode mnie co ja bym zrobiła - syknęła i wstała z miejsca, by ruszyć w stronę zaplecza. Jakoś straciła ochotę na dalsze pomaganie, a tym bardziej na tą rozmowę. Mogła się spodziewać, że chodziło dokładnie o to.
- Dmuchanie na zimne, bo jeszcze biedna Aneczka się zdenerwuje i poleci na łeb, na szyje. Walić dzieci, walić, że nie ma siły, to nie istotne. Ona przecież NA PEWNO zepnie dupę i pofrunie rozwalić świat - syknęła zirytowana. Dobre chociaż to, że nie krzyczała. Zdjęła fartuszek, który zakładała tu na robotę i odwiesiła go na miejsce, a po tym ruszyła do wyjścia. - Nie leź za mną - poleciła surowo, wymijając chłopaka.
Akane
— Kiedyś Ci zrobię taki deser jak będzie okazja — puściła mu oczko. Tym razem nie opowiadała zbyt dużo. Postanowiła, że zaskoczy go kolejnymi specjałami z Phyonix. Jeśli naopowiada mu za dużo w samych superlatywach, a potem coś jej nie wyjdzie, to będzie trochę wstyd. Tylko trochę, ale jednak. A tak w razie czego, zawsze mu powie, że sam sobie za dużo nawyobrażał. Plan iście idealny.
OdpowiedzUsuńGamorta przyjęła przytulenie. Mimo wszystko odwróciła pysk w bok, aby pokazać, że nie tak łatwo ją przekupić, a kość, którą Darcy i tak by dała prędzej czy później to żadne przeprosiny. Powinien sam jej upolować dużą pyszną kość, jeśli ma mu wybaczyć, albo załatwić smakowity deser teraz, przed obiadem. Wiedziała, że gościa pani posłucha, a ją będzie moralizować, a Abyss też przecież czuła się jak rozpieszczona księżniczka z Phyonix. W końcu była najlepszą przyjaciółką jednej! Darcy przyglądała się temu z uśmiechem.
— Nie dam Ci teraz, bo wymusza, widzę po oczach. Najpierw obiad, a potem desery, nawet księżniczki trzymają się diety, Abyss — wyjaśniła, klepiąc w podłogę, obok misy z jedzeniem gamorty, jakby ją popędzała. Zwierzę spojrzało poważnie na Ryu, a potem na spiżarnię. Krótki komunikat. A potem poszła grzecznie do steków z alca. Też je uwielbiała, ale deser to jednak deser. Teraz wszystko było w rękach Ryu.
Darcy
Gamorta nie bardzo przejmowała się tym jak Ryu skończy. Po prostu była zainteresowana deserem, a on chciał się wkupić w jej łaski. Sama nie chciała mieć problemów u właścicielki, więc szukała kozła ofiarnego. Jej jedyną dywersją była prośba o pogłaskanie i grzeczne udanie się do jedzenia steków.
OdpowiedzUsuńDarcy w tym czasie oczywiście wszystko słyszała. Zaśmiała się nawet pod nosem. Niedoczekanie jego, że da jej tę kość. Deser to deser.
— Też czarny — odpowiedziała idąc za nim do spiżarni. Sama nie gadała mu jak najęta. Po prostu patrzyła co robi i kiedy się zorientuje, że Abyss mu nie pomoże. Już jej kazała być grzeczną, a posłuch u swojej przyjaciółki akurat miała. Ciężko na niego pracowała i nie pozwoli sobie zaprzepaścić miesięcy pracy wygłupami. Poczekała aż wyjmie kość, a gdy zaczął nią machać po prostu podeszła i złapała łup w rękę, nie wyrywała, po prostu trzymała razem z nim.
— Moja kolej na pytanie. Chcesz mnie wkurwić? — zaśmiała się, patrząc mu prosto w oczy z uśmiechem, chociaż w oczach było widać, że tym razem nie żartuje. — Abyss jest niebezpiecznym drapieżnikiem w pierwszej kolejności, nie dawaj sobą dyrygować i nie neguj moich decyzji, bo szybką ją nauczysz, że może się rządzić. A nie nikt nie chciałby zostać powalony z całą siłą gamorty na ziemię, gdyby uznała, że ma na to ochotę. Oddaj mi kość. Dasz jej jak zje obiad — wyjaśniła mu spokojnie, a potem spojrzała na Abyss. Tym razem poważnie.
— A Ty nie próbuj się rządzić innymi, bo nie będzie żadnych deserów i samotnych polowań. Maniery Abyss — powiedziała. Zwierzę spojrzało na nią i kiwnęła głową. Spojrzała potem na Ryu. Wywaliła jęzor, kłapnęła nim i wróciła do jedzenia.
— Najwyraźniej sama Cię wkręca. Lubi Cię, ale nie daj sobie wejść na głowę, wiem że jest słodka, ale dalej groźna. I nawet nie próbuj mi tej kości wyrywać, bo Ci inną w dupala wsadzę — wróciła do Ryu wzrokiem z niewinnym uśmiechem na twarzy. Nie miała zamiaru iść na żadne kompromisy jeśli chodziło o tresurę swojego pupila.
Darcy
Obserwowała go uważnie z wyraźnym napięciem na twarzy, nie miała pojęcia, że sobie z niej żartuje, więc gdy się zgodził, wyraźnie odetchnęła z ulgą.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - dodała już pogodniej. Zaraz jednak znowu się roześmiał, znowu z dość wstydliwych dla niej spraw. - Lepiej być przygotowaną na taką ewentualność - odparła odrobinę obruszona. Nie miała pojęcia co też jest w tym tak zabawnego. Na jego zapewnienia tylko kiwnęła głową, nie sądziła, by pojawiła się taka konieczność, a czuła się trochę skrępowana tematem, więc go nie ciągnęła. Uśmiechnęła się natomiast pogodniej, gdy przyznał, że jej towarzystwo nie powinno nikomu przeszkadzać. Przerwała swoje czynności na rzecz posłuchania o znajomych. Zaśmiała się delikatnie na wzmiankę o zachowaniach Grimy.
- Dobrze, że mówisz, jeżeli jest taka energiczna to rzeczywiście może być ciekawie - przyznała po czym dumnie założyła ręce na biodra. - Jestem spakowana! - oznajmiła.
Klara
— Oczywiście, że lubię. Szpik jest bardzo pożywny — odpowiedziała, nie puszczając jej z ręki. Jeszcze by mu przyszło do głowy, żeby jednak ją jej dać, a na to pozwolić nie mogła. Przy Abyss musiała być twarda, żeby gamorta czuła szacunek.
OdpowiedzUsuń— Cudowne zajęcie. Grasz mi zajebiście na nerwach jak na kogoś, kto nie przepada za muzyką — odpowiedziała. Zwierzę w tym czasie zdążyło zakończyć swój posiłek, gdy jeszcze przekomarzali się słownie. Podeszła do nich czekając na kość. Teraz Darcy mogła ją puścić, żeby Ryu mógł podać pupilce zasłużony deser. Skoro zjadła, mogła wziąć się za kość. Takie były zasady.
— Oczywiście, że jest rozpieszczona, ale rozpieszczona księżniczka też musi być grzeczna. Tak się wkupuje w łaski, prawda? — zaśmiała się do dwójki. Pogłaskała Bysię, gdy już odebrała swoją nagrodę. Zwierzę postanowiła przenieść się do ulubionego zakątka pomieszczenia i tam kontynuować swoją konsumpcję. Uśmiechnęła się przedtem do Ryu na swój gamorcki sposób, pokazując, że doskonale rozumie o czym rozmawiają, a przynajmniej, że rozmowa dotyczy zasad jej wychowania. A gdy usłyszała, że dalej grają w dziesięć pytań, poszła na swoje miejsce na dworze, w ciszy na łonie natury ciesząc się przysmakiem.
Brunetka westchnęła. No tak. Najlepszy temat. Intymność. Westchnęła, wywracając teatralnie oczami.
— Ale kreatywne. Nie wiem czym jest BDSM, a w boga nie wierzę. Moją preferencją jest to, że jak kiedyś będę miała partnera to zobaczę co mi się podoba. Ryu, ja nie myślę o całowaniu o co dopiero o seksie — odpowiedziała. Umyła ręce.
— No to moja kolej, tak? — zastanowiła się chwilę. On jej lubił grać na nerwach. W co ona mogłaby nacisnąć, żeby nie przesadzić, ale też wbić mu szpilę. Westchnęła. Nie przychodziło jej nic poza pytaniami o Gave i Akane, a o to pytać nie wypadało. Uderzyła się delikatnie dłonią w czoło. — Ulubione zajęcie poza wkurwianiem księżniczek i innych niewinnych dziewcząt?
Darcy
Słysząc o kąpielisku kiwnęła głową, trochę się rozchmurzyła widząc, że chłopak nie drąży tematu koszuli. Ruszyła po swój „strój”, chociaż ten w niczym nie przypominał tych z którymi Ryu miał już do czynienia. Lekki materiał odsłaniał ramiona oraz lekko dekolt, ale resztę ciała zasłaniał do samych kolan. W rękach Klary mógł wydawać się po prostu dość długi. Dziewczyna wsunęła ciuch do torby, na szczęście był lekki i nie zajmował wiele miejsca.
OdpowiedzUsuńSama posłała mu szeroki uśmiech.
- Och, możesz przyjść o szóstej, wtedy będzie z świeżo zebranych jajek – odparła pogodnie. – Cieszę się, że tak Ci smakuje, to nasz rodzinny przepis – przyznała ze skinieniem głowy. – Będę więc czekać, zjemy razem śniadanie i … - na chwilę się zapowietrzyła. – I ruszamy! – dokończyła wyraźnie podekscytowana. Na pytanie przytaknęła mu głową, starając się zachować jakieś pozory, ale oczy mówiły same za siebie, bardzo cieszyła ją ta podróż.
Cieszyła do tego stopnia, że pół nocy kręciła się na łóżku, całe szczęście w końcu zasnęła, nie chciała być zmęczona na tak ważne wydarzenie. Rano pospała nieco dłużej niż zwykle i na śniadaniu pojawiła się odrobinę spóźniona.
- Jestem! Wybaczcie, sen nie chciał tej nocy do mnie przyjść – powitała rodziców, całując każdego w policzek.
Klara
Nie miała nic przeciwko, gdy chodziło o przyjacielskie przytulenie na pożegnanie, nawet jej się ten gest spodobał. Podobnie robiła z Akane, a Ryu stanowił miłe zastępstwo. - Do jutra - odparła, żegnając chłopaka.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na Ryu zaraz po powitaniu rodziców i tym razem to ona podeszła, by go uściskać na powitanie. - Dzień dobry - posłała mu uśmiech i usiadła obok, a matula zaraz nakładła jej jajecznicy na talerz i podała. Klara wdzięcznie kiwnęła głową. Na pytanie Ryu, uśmiechnęła się szeroko.
- Wyspana! Już nie mogę się doczekać, gdy zobaczę Akane! Z resztą... Ty pewnie też - rzuciła mimo chodem i zadowolona zaczęła jeść danie. Rodzice zdawali się bardzo intensywnie ją obserwować, jakby chcieli zapamiętać każdy szczegół przed jej wybyciem.
Klara
Zaśmiała się na jego wyjaśnienia. Potrafiła zrozumieć, że ktoś nad tym nie przepadał, chociaż nie miała z tym problemu. Ją samą muzyka czy taniec potrafiły zrelaksować i pozwolić skupić się na przyjemnych rzeczach, kiedy podłapywała czarne myśli. Dała mu się jeszcze podroczyć z Abyss. To akurat było nieszkodliwe. Tak długo jak szanował przy gamorcie jej autorytet. Poza tym Abyss zachowała się nieładnie wobec Ryu. Wykorzystała go. Później utnie sobie z nią na ten temat pogawędkę. Później. Teraz mimo wszystko zasłużyła w jej oczach na nagrodę za utarcie chłopakowi nosa. Na tyle na ile potrafiła.
OdpowiedzUsuń— Skoro zjadła obiad, to mamka jej da, spokojna Twoja głowa — zachichotała delikatnie i podała Abyss kość, zanim ich opuściła.
Wysłuchała jego wyjaśnień odnośnie tego czym są te obie preferencje seksualne i wzruszyła ramionami.
— Nie wiem, jak Ci zależy to jak się dowiem, to Ci powiem — postanowiła dać mu taką odpowiedź. Na ten moment nie wyobrażała sobie z nikim, więc ciężko było fantazjować o jakichkolwiek intymnościach. Uśmiechnęła się w jego stronę.
— Tak mówię głośno o swoich traumach po prostu — pokazała mu język. Kiedyś myślała, że pierwszy pocałunek będzie romantyczny, później, że z kolejną osobą, teraz już po prostu chciała, żeby kiedyś mieć okazję mieć coś pierwszego w romantycznej atmosferze jeśli już kogoś pokocha. A Ryu niekoniecznie lubił trzymać ręce przy sobie, więc dalej go nie prowokowała.
— Ciekawe, więc można powiedzieć, że jesteś obieżyświatem — skomentowała jego odpowiedź.
— Dostałam ją na czternaste urodziny. Wszyscy dostali moserty, ale byliśmy u Vidhu jeszcze wcześniej i tam była orcza kompania właśnie ze stadem gamort, zakochałam się w tych zwierzętach, a gdy przyszły kolejne urodziny, rodzice zaprowadzili mnie do stajni i Abyss na mnie czekała. Miłość od pierwszego wejrzenia, nie była jeszcze dorosła, wychowywałam ją, trenowałyśmy razem, a teraz zawsze kręci się przy mnie. Spałyśmy nawet na jednym łóżku, póki była wystarczająco mała — opowiedziała historię. Może nie była zbyt ciekawa. Była w końcu rozpieszczoną księżniczką, która dostała wszystko co chce, ale z Abyss miały wyjątkową więź.
— To moje kolejne pytanie, Ty masz jakieś zwierzę?
Darcy
Po rozmowie z Ryu zdążyła ochłonąć, w dużej mierze pomogła jej w tym rozmowa z Lazarusem, chociaż była pewna, że w samotności doszłaby do podobnych wniosków, ale później. Chłopak nadal miał tu swoją zmianę, robił coś właśnie przy barze, do którego Akane po prostu podeszła.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam - zaczęła, patrząc na niego. - Wiem, że bywam dość... impulsywna i nie mieliście zamiaru mnie tak perfidnie wykluczać, ale... Po prostu zrobiło mi się przykro. Zawsze sobie mówiliśmy o takich sprawach, Ty może i nie miałeś okazji, ale Gave miał ich całkiem sporo, a jednak... - wzruszyła ramionami. - Mniejsza, to już załatwię z Gavem - westchnęła ciężko i pomasowała skronie, przymykając przy tym oczy, zaraz je jednak otworzyła. - Chciałam Cię odwiedzić, jako pierwsza, ale Tony się wygadał i plan szlak trafił. Chciałam dać sobie czas co by ochłonąć, ale wyskoczyłeś tu jak Filip z konopi i... Tak, rzeczywiście wyszło jakbym Cię nadal unikała. Nie unikam... Już nie. Moje deklaracje są dość jasno poukładane, przynajmniej w mojej głowie. Nie czuję potrzeby się przed Tobą chować - dodała spokojnie.
Akane
Dowiedziała się z małym opóźnieniem, że Ryu wrócił pokiereszowany do Argaru. Przejęła się tym. Zaczęła w końcu darzyć sympatią tego wścibskiego gościa. Zanim go odwiedziła poprosiła Rei o lekcje z gotowania pewnego deseru. Co prawda boginka zapewniła ją, że nie będzie smakować tak jak jej orygialny przepis, bo pełnego przepisu zdradzić nie może jako zatroskana matka, mimo wszystko nauczyła ją jak robić to osławione kakao z piankami, na tyle, aby uznać je za smaczne. Przygotowała więc jedną pokaźną porcję z piankami na wierzchu kubka i dała się z nim do Febe. Na szczęście napar mogła stale podgrzewać w dłoniach, więc droga nie była problemem. Zapukała do pokoju Ryu, a gdy usłyszała, że może wejść, otworzyła sobie i uśmiechnęła się do niego.
OdpowiedzUsuń— Dzień dobry, ranny ptaszku — przywitała się, zamykając za sobą drzwi. Podeszła do niego, położyła na kozetce ciepły napój i przysunęła sobie krzesło.
— Rei mówiła, że to nie to samo co jej, ale mówiłeś, że gdy jest źle, to lubisz sobie wypić kakao z piankami, a postrzelenie bełtem najlepsze nie jest prawda? — wyjaśniła od razu skąd wziął się smakołyk, który mu przygotowała.
Darcy
Nie komentowała już tematu Gava, bo sama przed chwilą powiedziała, że załatwi to z nim sama. Westchnęła jednak ciężko na stwierdzenie o wyciąganiu informacji. No dobra, trzeba było przyznać, że rzeczywiście i tak bywało. Kiedy zaczął tłumaczyć co tu robi zerknęła po nim wymownie.
OdpowiedzUsuń- Przecież wiem, że nie wyskoczyłeś tu celowo z mojego powodu, po prostu mówię, że pech chciał, że tak wyszło i złość ze mnie wylazła... Wiesz dobrze, że nie bardzo umiem udawać, że jest wszystko w porządku, a nie przerobiła na spokojnie tematu i beng, wyszło opryskliwie - stwierdziła. Na kolejne słowa znowu lekko westchnęła i oparła łokcie o bar.
- Nie przyszłam po przeprosiny, tylko przeprosić. Tak, wiem, rozumiem... Były ważniejsze sprawy i nie chciałeś dokładać, a później nie miałeś okazji. Biorąc pod uwagę mój stan z tamtej chwili pewnie nawet bym dobrze nie zarejestrowała tej informacji - przyznała, lekko się krzywiąc. - No nic... Po prostu przepraszam, nie powinnam tak naskakiwać... Lepiej powiedź jak w ogóle się czujesz? - zapytała, nie chcąc mielić dalej tematu, raczej niewiele szło tu coś więcej dopowiedzieć.
Akane
Pomogła mu usiąść. Umiała odróżnić dotyk, którego nie lubiła, od takiego, który w danych sytuacjach był konieczny, a teraz uznała, że przyda mu się pomocna dłoń. Potem wróciła na swoje miejsce.
OdpowiedzUsuń— To nie jest to samo co czekolada Rei jak mówiłam, powiedziała, że nie pokaże mi pełnego przepisu, bo to jej sekret, a ja nie wierciłam jej dziury w brzuchu, ale wiesz… — zaśmiała się delikatnie. — Mówiłeś, że to jest Twój przysmak, gdy coś się dzieje, a rany od bełtów to jednak coś poważnego, przynajmniej fizycznie, nie uzdrowi Cię, ale pomyślałam, że poprawi humor przykutego do jednego łóżka w jednym miejscu takiego obieżyświata — uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. Uśmiech poszerzył się, gdy sam posłał jej swój.
— Nie ma za co. Jak się trzymasz? To miała być spokojna wycieczka po Klarę, a… no cóż, najważniejsze, że jesteś i mimo wszystko w jednym kawałku — zapytała, próbując żartować na swój sposób.
Darcy
Pokiwała głową. Na razie się nie odzywała tylko słuchała co mówił. Słyszała, że idzie po przyjaciółkę Akane. Sama była wściekła, że Polsza nie mogła się uspokoić i non stop musiała atakować kogoś z Argaru. Najchętniej by dodała do koncertu Akane egzekucję Peruna. Ileż można było się dopierdalać do innych i po jaką cholerę. Z pewnością przyniesie mu to zwycięstwo. Spojrzała na niego nieco czulej.
OdpowiedzUsuń— Są zjebani — odpowiedziała. — Przypierdalają się, bo nie znają, nie szanują życia, zabiliby ich własnego obywatela, byleby zrobić coś głupiego. Ich nie da się kontrolować. Liczy się, że wróciłeś, Klara słyszałam ma się bardzo dobrze, a Ty masz tylko parę ran po bełtach, mogło być gorzej, prawda? Ale jeśli nadarzy się okazja, żeby zatańczyć na ich grobach, to Ci zagram piękny masz pogrzebowy — odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. Nie była najlepsza w pocieszaniu. Sama chciała tam wrócić i spalić tych żołnierzy, ale nie mogła i nie powinna, więc nie umiała znaleźć odpowiednich słów. Zaśmiała się, gdy puścił jej oczko.
— Bardzo mnie to cieszy, na pohybel skurwysynowi — odpowiedziała. —- Właśnie, nie dokończyliśmy naszej gierki, także moja kolej na pytanie. W Argarze jak się wszyscy poznaliście? — zapytała na koniec.
Darcy
— I dobrze im tak — skomentowała sprawę. Na tym chyba powinni zamknąć już temat. Wolała nie dostać teraz przy nim kolejnego niekontrolowanego ataku z przemianą. Niby to kontrolowała, ale lepiej było nie wywoływać niechcianego wilka z lasu. Wolała skupić się na pozytywach, skoro psychicznie wszystko u niego było w porządku. Słuchała o tym jak poznał ich wszystkich. Pamiętała też, że Gave nie zawsze był Gavem, więc nie dopytywała, w końcu dla niego był to dość drażliwy temat, nie chciała go u kogokolwiek rozdrapywać.
OdpowiedzUsuń— Wiem co to szkoła, mamy je w Phyonix — zaśmiała się, kiedy zaczął tłumaczyć akurat tą kwestię. Co prawda w większości Mathyr edukacja była ograniczona, ale u niej rodzice zadbali o to, aby każdy miał dostęp do równej edukacji. Chociaż ona nie chodziła do szkoły w Phyonix.
— Mój bliźniak się liczy? — zaśmiała się delikatnie. — Miałam i mam dużo znajomych w Phyonix, z którymi się bawię czy wykonuje obowiązki, ale nigdy nie znalazłam tam przyjaciela. Długo byłam przygnębiona przez brak Mor jako dzieciak, a to nauka, a to święta, a to treningi, a to to, że nie chciałam zwykłego dzieciaka męczyć rozterkami księżniczki, bo jakie problemy może mieć ktoś, kto ma rządzić całym krajem? — odpowiedziała. — W Argarze znalazłam dopiero kogoś przy kim mogę czuć się bardziej swobodnie poza rodziną. Nie chce martwić sobą innych, skoro mają kiedyś widzieć we mnie silnego, dobrego przywódcę — odpowiedziała mu na pytanie. — W zasadzie to była kalka mojego, więc teraz Twoja kolej na pytanie.
Darcy
— Na pewno nie mamy takiej jak wy mieliście, rodzice mi opowiadali o… liceum? Tak to się chyba nazywało. Takiej edukacji jeszcze nie mamy — odpowiedziała. Urazy nie chowała. Wiedziała, że ich światy zdecydowanie się różniły, ciężko było tak po prostu wyłapać podobieństwa, jeśli się gdzieś nie było, a i wtedy było o to niezwykle ciężko. Musiałby przeżyć drugie tyle w Mathyr, a ona w Argarze, żeby doskonale zdawać sobie sprawę ze wszystkich różnic i podobieństw.
OdpowiedzUsuń— Tak. Gave wspominał, widziałam grób na pamięć Gavina to co przeszli było… tragiczne — skomentowała. Współczuła, że bliźniaki mieli tak pokręconych rodziców, sama nie wyobrażała sobie jak można było tak bardzo skrzywdzić własne dzieci.
— Być może byłoby łatwiej, ale nie chciałam. Jak chciało mi się płakać miałam rodziców, rodzeństwo, a inne dzieci w Phyonix… dalej trwa odbudowa po wojnie, każdy ma swoje problemy, wolałam być wsparciem dla nich, to też sprawiało mi przyjemność i na swój sposób dawało ukojenie, że wiesz… mimo wszystko ktoś jednak potrafi się do mnie uśmiechnąć. No i byłam mała, a takie rozpieszczone księżniczki miały też mało czasu na spotkania i zabawy, nauka też zajmowała mi większość czasu, wolałam spędzić ten czas na zabawie a nie płaczu — wyjaśniła mu z pogodnym uśmiechem. Zbliżyła się delikatnie do niego, żeby złapać go za nos, a potem zabrała szybko rękę i pogładziła go po włosach, żeby później odsunąć się od niego.
— Nie martw się tak o mnie, mimo kilku smutków, uważam, że miałam naprawdę szczęśliwe dzieciństwo, mimo wszystko przez rodziców i rodzeństwo jestem naprawdę uprzywilejowaną szczęściarą — zaśmiała się zupełnie szczerze.
— Zdecydowanie nie trochę, lubię Argar, nawet bardziej niż bym chciała. Żałuję, że nie jest bliżej Phyonix. Nie można się tu nudzić, jest domowo i mam przyjaciół, ale czasami tęsknie też za swoją pustynią, graniem z ojcem na pianinie, śpiewaniem razem z matką czy wkurzeniem razem z Diego Ashana. Zabraliśmy go ostatnim razem do jednej z karczm w Phyonix na oazie, umówiliśmy się z tamtejszym barmanem, że przygotujemy bratu wcześniej drinki, upił się do tego stopnia, że spędził pół nocy na scenie śpiewając serenady, a na drugi dzień miał takiego kaca, że jego bolała głowa, jak próbował nas opieprzyć — opowiedziała, po czym zaśmiała się szczerze.
— Muszę was tam kiedyś zabrać. Nie wiem czy spodobałaby Ci się artystyczna strona mojej ojczyzny, ale adrenaliny też tam nie brakuje, może znalazłbyś coś dla siebie — zaproponowała. Potem zastanowiła się przez chwilę na jego pytanie. Oparła się wygodniej o krzesło.
— Próbowałam grać na lutni językiem, myślałam, że to będzie wyglądało bardzo… artystycznie i drapieżnie. Ale chuja z tego wyszła, pokaleczyłam się tylko, zerwałam też strunę, a język mi się goił przez tydzień — odpowiedziała. — No to moje pytanie… W Argarze mieliście wspaniałe wynalazki słyszałam, za jakim przedmiotem tęsknisz najbardziej? — zapytała.
Darcy
Akane wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Bo się napatoczyłeś pierwszy - na to akurat nie miała wpływu. Zaraz znowu wzruszyła ramionami. - A jakie to ma znaczenie Ryu? Ważne, że przyszłam przeprosić za nieprzemyślaną złość. Podobno nie lubisz, gdy się kłócę z Gavem, więc i Tobie powinno to być na rękę - stwierdziła spokojnie, nie komentując już sprawy zaszczytu.
Uśmiechnęła się lekko na wzmiankę o "gorzej". Oj tak, bywało i to dość często. Pomyślała chwilę, gdy poruszył temat ataku.
- Co właściwie chcieli? Mówili coś istotnego? - zapytała, bo sprawa rzeczywiście śmierdziała. Znała wersję wydarzeń Klary, ale ta była skupiona na ucieczce i nie wymieniła z nikim istotnych dialogów, inaczej niż Ryu.
- Tak, dość mocno to przeżyła, ale przecież nie Twoja wina. No i zrobiłeś wszystko by wyszła z tego bez szwanku, a to ważna sprawa. O nią aż tak się nie martw. Wizja, która wykiełkowała w jej głowie i pozwolenie rodziców to dość spore powody by tak łatwo nie odpuściła dalszych podróży. Jest delikatna, ale zawzięta, trochę się pomartwi, napisze ze dwa świetne wiersze i będzie dobrze - rzuciła z uśmiechem.
Akane
To był jeden z powodów, dla których uważała, że narzekanie na swoje problemy było samolubne, większość miała trudniej niż ona. Uśmiechnęła się w stronę Ryu.
OdpowiedzUsuń— Rei jest bardzo miła i ciepła. Nie nazwałabym Cię głupim, ale szczęśliwym jak najbardziej — odpowiedziała. Nie chciała za bardzo wchodzić w to, że wychowywał się jako sierota, chciała go pocieszyć, a nie bardziej dołować przecież, a jeśli będzie chciał sam opowiedzieć więcej na ten temat, to akurat Ryu należał do tych osób, które po prostu mówiły.
Zaśmiała się, gdy się wzburzył na temat muzyki i śpiewania.
— Wiem, wiem, o to mi chodzi. Jedna z moich koleżanek do tańca dosłownie śpiewa zamiast mówić, myślę, że byś się z nią nie dogadał — puściła mu oczko. — Dużo osób jest roztańczonych i rozśpiewanych, nie tylko w wyznaczonych do tego miejscach, założyłam, że możesz mieć.... Hmmm... Trudności z przywyknięciem do tego, ale jeśli nie, tym chętniej zapraszam — uśmiechnęła się do niego. Grisha potrafi iść obok Ciebie przez ulicę i śpiewać o tym, że dzisiaj jest wyjątkowo ładna pogoda — wzruszyła ramionami, śmiejąc się delikatnie. Jej coś takiego nie przeszkadzało, sama miała momentami niezły kocioł w głowie.
Naprawdę jego najbardziej szaloną rzeczą było wypalenie skręta? Przyjrzała się mu nieco lepiej.
— Spodziewałam się czegoś więcej — pokazała mu język. Oczywiście miała na myśli tylko wypalenie skrętów. To było akurat bardzo popularne przewinienie, ale gdy wspomniał o kolejnych rzeczach, to oczy Darcy same się zaświeciły z radości, gdy opowiadał takie historie.
— No i to już brzmi bardziej obiecująco i jak Ryu — odpowiedziała. Słuchała o rzeczach z Argaru. O przynosi Tony już kiedyś opowiadał, ale ta lodówka....
— A mroźnia w spiżarni nie starczy? Można kupić zaklęty lód, wrzucić do półki w spiżarni i masz zamrożone owoce, mięso, warzywa, żeby się nie popsuło — zaproponowała. Nie brzmiało to może dokładnie jak jego lodówka, ale w Mathyr też istniał sposób na przechowywanie jedzenia. Bez tego Abyss by się chyba zapłakała, albo musiała być zamieszkać w Lerodas żeby na Alce polować.
— Albo można sole mrozu wcierać — dodała, bo to też była metoda. Zmieniła co prawda lekko smak danej rzeczy, ale konserwowała mistrzostwsko. Ryu przykuł jej całą uwagę, gdy wspomniał o odtwarzaczu. Zerwała się na równe nogi i przykucnęła obok niego, wlepiając oczy w dłonie, na których pokazywał jak to mniej więcej wyglądało.
— Niesamowite.... Jak to działało? Skąd się brało muzykę? Mogłeś to mieć zawsze przy sobie? Myślisz, że Tony coś takiego też mógłby zrobić? — zalała go gradem pytaniem na temat odtwarzacza. Wróciła po chwili na swoje miejsce, gdy się uspokoiła.
— Za wieloma rzeczami, targiem, stajniami, oazą, znajomymi, których tam mam, piszemy reguralnie i nadrabiam zaległości, gdy wpadam do domu, ale na razie chce zostać w Argarze — wyjaśniła. — No to moja kolej, tęsknisz za tamtym światem?
Darcy
Zaśmiała się.
OdpowiedzUsuń— Porównując do Tonego to każdy może być głupszym, bo sam po prostu wie w chuj dużo — zgodziła się z nim. — Z drugiej strony, obiektywnie głupi nie jesteś, może nie jesteś uczonym mędrcem, ale debilem też bym Cię nie nazwała — wyjaśniła o co jej chodziło. Sama była raczej głupsza od Tonego jeśli chciało się porównywać samą wiedzę czy zdolności matematyczne. Jej bardziej chodziło o samą inteligencję, a tej Ryu raczej nie brakowało. Przynajmniej przez większość czasu i kiedy nie rzucał się ze swoimi pocałunkami, był raczej całkiem inteligentny.
Znowu się zaśmiała, gdy zaczął mówić o jego koleżance z Phyonix.
— Przy Lishy może być ciężko. Jak jej wejdzie to będzie śpiewać, tańczyć, jest jeszcze bardziej zakręcona niż ja — puściła mu oczko. — Dlatego ostrzegam zawczasu — dodała jeszcze. Wcześniej nie miał okazji poznać jej znajomych, a Ci potrafili zajść za skórę jak każdy inny człowiek. a Ryu już zaznaczał dosyć mocno, że nie lubił, gdy ktoś prowadził rozmowę poprzez występy na scenie. W zasadzie, ona też za tym nie przepadała, nie każdy element życia musiał być występem artystycznym. Warto też było najnormalniej w świecie porozmawiać.
— A wy mieliście przenośne lodówki? No tak, to byłoby raczej trudne, ale kupienie takich rzeczy, żeby zrobić mrożoną spiżarkę trudne nie jest. Powinny być na większych targach, to dosyć popularne — wyjaśniła jeszcze. Ten ich Argar naprawdę był niesamowity, mieli tyle wygodnych rozwiązań, że sama czasami miałaby ochotę trochę tam pomieszkać. Mimo wszystko najbardziej zainteresował ją ten cały odtwarzacz muzyki. Usiadła na łóżku obok Ryu, aby na pewno, żadna informacja jej nie uciekła. Doprawdy, cud technologii. Mogłaby tańczyć sama do muzyki, przecież to by było wygodniejsze i mogłaby to robić o wiele częściej. Cholera, czemu Mathyr było jakie było.
— Będę musiała go zapytać… ja pierdole… chciałabym mieć coś takiego. Mogłabym sobie sama potańczyć do muzyki, to jak spełnienie marzeń — westchnęła. Nie miała zamiaru go zabijać za to, że nie wiedział jak to działa. Ale chciała coś takiego dostać. O ile to było w ogóle możliwe. Musiała sprawić, żeby to było możliwe.
— No to będę musiała z nim pogadać, może coś się uda zrobić — rzuciła jeszcze zadowolona. Ciekawe czy mógłby jakoś czerpać energię z ognia.
Uśmiechnęła się, gdy wspomniał, że nie tęskni za starym domem. Ona pewnie tęskniłaby za wygodnym życiem. No ale skoro nie mieli żadnej alternatywy na powrót, dobrze że się tutaj odnajduje. W końcu tutaj będzie siedział już do końca swojego życia. Nie zwórciła uwagi, że się na nią wpatruje. Przynajmniej nie w pierwszej chwili, ale gdy to zauważyła, uśmiechnęła się lekko i zeszła z łóżka.
— Wybacz, zajmuje choremu przestrzeń — rzuciła, wracając na swoje krzesło. Westchnęła.
— Zadajesz trudne pytania. Świata całego nie zmienię. Gdybym mogła, pozbyłabym się wojen, głupie i sztampowe, wiem, ale tyle osób straciło rodziny przez konflikty, wolałabym żeby rzeczy rozwiązywało się rozmową. Ale wiem też, że czasami trzeba walczyć. Będę mogła zmienić Phyonix kiedyś, jak zostanę kapłanką. Chcę żeby to miejsce było bezpieczne, ale też otwarte na resztę Mathyr. Ale to się nie stanie dopóki Polsza nie zmieni podejścia i Lerodas, chcę żyć w miejscu, gdzie nie muszę się bać, że znowu stracę bliskie mi osoby, czy wezmą kogoś do niewoli, żeby go przepadać — odpowiedziała. — Jak już chcesz zadawać filozoficzne pytania, to czego żałujesz w życiu?
Darcy
Wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Trudno, tym razem będziesz musiał obejść się smakiem i nie jest mi nawet przykro. Mnie w odróżnieniu od Ciebie nie bawią konflikty z nim... - przyznała z dość wymownym wyrazem twarzy. Jakby już mało miała komplikacji w tej relacji. Uniosła nieco zaskoczona brwi, gdy wspomniał o plaży, ale przytaknęła mu głową, zgadzając się na tą małą wycieczkę.
Kiedy dotarli na miejsce usiadła spokojnie i skrzyżowała wzrok z chłopakiem. Słuchała go z lekkim niepokojem, skoro już ją tu przyprowadził to sprawa musiała być nieco bardziej skomplikowana. Początek wyjaśnień był dość jasny, chociaż fakt, że Ryu znalazł się w ogóle na ich celowniku, że wiedzieli kiedy ruszył w trasę... To było zastanawiające. Przestało jednak trapić głowę An, gdy Ryu wspomniał o drzewach. Dziewczyna ściągnęła brwi.
- Jak to... słyszałeś? - nie rozumiała, ale odruchowo spojrzała na kamień i zacisnęła usta w wąską kreskę... Czyżby to był rodzaj zapłaty za podrasowanie mocy? Co jeżeli istoty, które zdobyły kryształ stają się jednocześnie wrażliwsze na "krzywdę" lasu? Co jeżeli idzie to jeszcze dalej...? An poczuła natłok myśli, to mogło dość sporo komplikować. Słuchała Ryu, jednocześnie analizując sporo w swojej głowie, przestała dopiero, gdy wspomniał o Em. Westchnęła ciężko.
- To jest dla mnie raczej oczywiste... - stara Em przecież nie działała by na szkodę jej przyjaciół. Słuchała dalej i aż pomasowała sobie skronie. - Nie wiem, nie przemawia do mnie wyjaśnienie z trucizną, jeden konkretny samozapłon i pozbyłaby się trutki z organizmu. Jeżeli ona na to nie wpadła to chyba musieli ją solidnie ogłupić... - westchnęła ciężko. - Ale cóż... co zrobię jak ja zobaczę to już będzie zależne od niej i od tego, czy w ogóle kiedyś ją zobaczę - dodała. Ponownie zmarszczyła brwi słysząc o smerfie.
- Co z nim? - zapytała. Zdecydowanie sporo się u Ryu ostatnio działo.
Akane
Już nawet nie komentowała tej wypowiedzi, po prostu pokręciła głową i przewróciła oczyma. Nie, dla niej nie byłoby miło, ale mniejsza.
OdpowiedzUsuń- Tak, wierzę... - przyznała, gdy uznał te krzyki za niepokojące. - Przydałby się ktoś z kryształem, ktoś zaufany... Łatwiej by było dojść do jakiś wniosków - stwierdziła z głośnym westchnięciem. Możliwości było zbyt wiele by przy jednej osobie wyciągnąć jakieś trafniejsze pomysły. Jakoś tak odruchowo An spojrzała po otaczającej ich zieleni i wzdrygnęła czując nieprzyjemne ciarki. Słyszeć jak to wszystko krzyczy? Uch... Przytaknęła mu głowa, gdy mówił o truciznach. Tak, racja, może było coś co jakoś inaczej wypływało na Emme lub ta po prostu miała zamroczony umysł, tu nie było sensu gdybać. Nie zamierzała teraz jakoś specjalnie się nad tym skupiać, przyjdzie i na to czas... Teraz skupiła się na tym całym Mieszku... skrzywiła się lekko. Brzmiało dość oklepanie... Typek ura bura robi popisówkę, a ta nie bardzo mu wychodzi... Dziewczyna pokręciła głową.
- Jak jest taki do przodu to niech przywlecze tyłek do mojego ojca i sam z nim pogada, a nie zawraca gitarę pierwszemu lepszemu Argarczykowi... bez urazy - dodała, uśmiechając się do Ryu pod nosem. - Swoją drogą ugryzł sprawę od dupy strony, skoro kontroluje ziemię to zamiast gróźb wystarczyło stłamsić płomienie Emmy i Ci pomóc. Na pewno spojrzałbyś wtedy na niego przychylniej... Jak z takim podejściem przybędzie do taty to... - prychnęła śmiechem. - To może lepiej niech nie przychodzi, bo jeszcze nie wyjdzie - dodała rozbawiona.
Akane
Spojrzała po nim, gdy zaznaczył, że ich teraz nie słyszy. Przynajmniej tyle dobrego. Oparła dłoń za plecami i przytaknęła głową. - To może spróbuj? - zaproponowała. - Nie koniecznie teraz... Ale mógłbyś spróbować. Co innego gdybyś mógł gadać z roślinami, a co innego kiedy to działa w jedną stronę i to one gadają do Ciebie - stwierdziła, a na uprzedzone pytanie uśmiechnęła się pod nosem. Wygięła się lekko w łuk, gdy ją tyknął w bok i prychnęła pod nosem. - Mhm, aż Ci z uszu dymi od tej obrazy - rzuciła z przekąsem po czym sama położyła się na piasku, ale na boku, twarzą do Ryu. Podparła głowę na łokciu i słuchała o Emmie lekko się krzywiąc, a na komentarz o córce wodza rzuciła mu przymrużone spojrzenie i rzuciła lekko kupką piasku w jego ramię.
OdpowiedzUsuń- Bujaj się - uśmiechnęła się pod nosem i obróciła się na plecy, by spojrzeć w niebo i dalej słuchać o smefie. Prychnęła śmiechem.
- No to niezły bohater - rzuciła żartobliwie i zaraz znowu wróciła do leżenia na boku, a gdy pokazał wspomnienie, to usiadła, baczniej oglądając. Zacisnęła usta w wąską kreskę.
- Czyli właściwie chce pomocy, ale nie specjalnie ma argumenty by przekonać ojca, że rzeczywiście warto wziąć jego stronę... - westchnęła ciężko. - Jak ja się cieszę, że nie tkwię w tej całej polityce - przyznała znowu padając plecami na piasek.
Akane
Przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Koniecznie zdaj mi raport - zastrzegła sobie i zaraz zerknęła po nim zaciekawiona. Znowu zerknęła w stronę kryształu i zaczęła skubać dolną wargę zębami, zastanawiając się nad kolejnymi możliwościami. - Las... w sensie ten Kryształowy... On... No nie może być głupi - wróciła wzrokiem do twarzy Ryu i uśmiechnęła się pod nosem na słowa o zajebistości. - O nie, zdecydowanie nie. Ryu i zajebistość? Przecież te słowa się wykluczają - zaśmiała się pod nosem, zaraz jednak spoważniała. - Chcę powiedzieć, że... Może te kryształy to jakiś handel wymienny? Coś za coś... Ty dostajesz powera a Las bierze coś... no w zamian? Większość tak się zachłysnęła tym powerem, że może nie zwróciła uwagi na rzeczywistą cenę? No bo jaki sens zrobić kogoś silniejszego i puścić dalej w świat, bez rzadnych korzyści dla siebie? - dość sporo pytań urodziło się w jej głowie.
- Szczerze wątpię, że tata wyjdzie przed szereg, jak typ się sam nie pofatyguje to nie sądzę by ojczulek ruszył tyłek, nie w takiej sytuacji - stwierdziła, a na jego komentarze co do polityki zaśmiała się.
- Dawno nie rzuciłeś mi tak udanego komplementu - ponownie się zaśmiała.
Akane
- Raport można złożyć w późniejszym terminie, nie musi być na świeżo. Po prostu wolałabym usłyszeć od Ciebie, a nie gdzieś od kogoś – spojrzała po nim dość znacząco. Uśmiechnęła się pod nosem na ten piasek, a słysząc odpowiedź kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, to wiem, mówiłeś mi, ale… Chodzi mi bardziej o to po co zabiera tę część… No wiesz, bo skoro władasz umysłem, a słyszysz ból drzew… To pytanie czy Twoja zdolność obraca się przeciwko Tobie i miesza Ci w głowie, czy… Czy to zamierzony zabieg i w zamian za kryształ masz słyszeć ten ból. Biorąc pod uwagę, że to Las, obawiam się, że on chce by posiadacze kryształu słyszeli ten ból… - rozwinęła się, a oczy aż się jej błyszczały, gdy mogła to tak sobie analizować. Spojrzała na Ryu.
- To jest przerażające i genialne jednocześnie – stwierdziła ostatecznie, którakolwiek z wersji była bliższa prawdy, obie były intrygujące.
Akane
Czym ona się odznacza? Uśmiechnęła się do niego lekko.
OdpowiedzUsuń— I tym i tym, ale totalnym głupolem bym się nie nazwała — puściła mu oczko. Mimo wszystko zrobiła zbyt wiele głupot w życiu, aby nie powiedzieć, że nie się nią nie odznacza. Patrzyła jak nie może znaleźć sobie odpowiedniego miejsca na łóżku. Odsunęła się wtedy od niego i usiadła na krześle, żeby nie zabierać mu przestrzeni, ani nie kusić za bardzo zbytnim wierceniem się, bo to albo chce się przybliżyć, albo odsunąć. Założyła, że tak będzie mu zwyczajnie lżej. Zaśmiała się na jego słowa.
— Dzięki, że we mnie wierzysz, tylko już z tą wiarą tak nie przesadzaj — pokazała mu język. — Przykro mi się zrobi, jak się jednak na mojej mądrości zawiedziesz — dodała jeszcze z lekkim chichotem.
Tak, temat odtwarzacza był po prostu niesamowity. Już kij w te całe przenośne lodówki czy reklamówki. Słuchanie muzyki o każdej wybranej porze, dokładnie takiej jakiej się chce, to brzmiało jak marzenie, które miała wielką ochotę spełnić. Pokręciła głową, gdy wspomniał o tacie.
— Kiedyś można było przejść przez wulkan do Argaru, teraz to niemożliwe — odpowiedziała, na chwilę patrząc w sufit. Może gdyby wujek by żył to i mogła pójść po coś takiego, ale bez niego… nikt jeszcze nie próbował wypełnić po nim luki, ona też nie miała zamiaru robić tego tylko przez głupi odtwarzać. Ojciec palił fajki, które sam robił, przynajmniej na początku, teraz jest cały cech, więc o ile jego papiery przypominają Argardzkie to w całości pochodzą z Phyonix. — Będę musiała poprosić Tonego, ale liczyć, że ktoś tutaj na świecie coś takiego wynajdzie. Może w Phyonix albo w Oclarii ze swoją pasją do sztuki… Jeśli się nie uda trudno — wzruszyła ramionami. — Ale Tonego na pewno trochę podręczę. Za jakiś czas, w najbliższym czasie wolałabym nie zawracać mu głowy, ma z Grimą wiele do zrobienia przez przeprowadzkę w końcu — wyjaśniła.
— Siedź jak Ci wygodnie, a mną się nie przejmuj, Ty masz wypoczywać, a nie się teraz kulturką przejmować — powiedziała, kiedy ją przeprosił. Naprawdę nie chciała mu tutaj teraz zaszkodzić swoją obecnością. — A to wiem, że jest mało nierealne, ale próbując można już dużo zrobić, wojny czasami też są konieczne, ale warto bronić życia, po prostu — odpowiedziała jeszcze na sam koniec. To nie tak, że oczekiwała, że na pstryknięcie palca zmieni świat w jakąś utopię. Po prostu miała zamiar dbać o swoich. Słuchała jak opowiada o swoich żalach. No to popłynęła z pytaniem. Zbliżyła się trochę na krześle do niego i dotknęła jego dłoni. Teraz się nie śmiała. Po prostu odwzajemniła jego zmieszany uśmiech.
— Nie musisz. Rozumiem, stało się dużo. Tylko mam wrażenie, że większość Twoich żali, to są sytuacje, na które nie miałeś wpływu. To nie zawsze była Twoja wina. Wiem, że takie rzeczy i tak mogą prześladować. Przepraszam, że zapytałam, myślałam, że nie przekroczę granicy, a trochę ją przeszłam… Przykro mi, że musiałeś tyle przejść w życiu — odpowiedziała.
Darcy
Zaśmiała się na jego komentarz. Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Ej, bo zaraz mi się z kolei przykro zrobi — odpowiedziała, udając wielce urażoną tymi słowami. Oczywiście tak naprawdę tylko ją rozbawił. Nie zareagowała, kiedy dotknął dłonią jej policzka. Przynajmniej przez parę sekund, ale potem jednak musiała się odsunąć. Potrzebowała jednak jeszcze trochę więcej czasu, żeby poczuć się przy nim bardziej komfortowo. Teraz to zdawało się jednak zbyt trudne. Uśmiechnęła się szerzej, kiedy wygodnie się ułożył, sama oparła się nieco wygodniej na krześle, żeby mogli sobie swobodnie konwersować.
— Tak, można, nie mówię, że to się zawsze uda, ale warto próbować walczyć o cudze życie, jeśli jest tego warte — odpowiedziała. — To nie tak, że wierzę w stworzenie jakiejś tam utopii, ale w Phyonix była już jedna duża wojna i dalej się po niej zbieramy, każdy stracił wiele, nie chcę żeby musieli walczyć więcej niż to konieczne, ale nie będę też im kazać przed kimkolwiek uginać kolana. Mimo wszystko uważam, że Phyonix powinno się kiedyś ujawnić, zwłaszcza, że wielu i tak już kusi, żeby poznawać Mathyr, trakty, handel, to wszystko się przyda w swoim czasie — wyjaśniła lepiej co miała na myśli. Potem znowu zaczęła go słuchać.
— Każde doświadczenie jest niby ważne w życiu — przytaknęła mu. Mimo wszystko osobiście wolała przeżyć swoje życie spokojnie.
Zaśmiała się i pokręciła głową.
— Widzisz, u nas nie jest tak źle, nie żałujesz tego — posłała mu szarmancki, uroczy uśmiech, aby zaraz potem pokazać mu język, zamykając jedno oko. Uspokoiła się dopiero na kolejne pytanie. Westchnęła.
— Ponieważ przez takie ślepie przytulanie każdego kogo znam prawie mnie zabito. Moja nauczycielka mnie porwała, chcieli mnie zabić, bo jestem księżniczką, Morgany zdążyli się już pozbyć, zabili wujka Alexa i gdyby nie moja mama to ja też byłabym martwa. Od tamtego czasu swoje tulaśne zapędy przelewam na rodzinę, która wiem, że mnie nie skrzywdzi i jeśli komuś w pełni zaufam. Zdaje sobie sprawę, że wy tutaj nic mi nie zrobicie, ale ten dyskomfort jest odruchowy, potrzebuje dużo czasu i tyle — wyjaśniła, po czym spojrzała w sufit. — No dobra… a Ty w jaki sposób zdobywasz zaufanie do kogoś?
Darcy
Pokręciła nosem na to pstryknięcie, pomasowała go i wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Jeżeli rzeczywiście nie będziesz miał okazji i dowiem się z innych źródeł to chociaż spróbuję powstrzymać język - odparła z lekkim uśmiechem. Westchnęła ciężko, gdy wspomniał o wypadku przy pracy, zawiesiła wzrok w niebie i leżała chwilę w milczeniu, po prostu słuchając co Ryu ma do powiedzenia.
- Możliwości jest wiele... Niestety - stwierdziła po czym spojrzała na chłopaka i zaśmiała się krótko. - Z Twoim talentem jestem pewna, że zaczniesz psuć mu plany - przyznała rozbawiona i zaraz z uśmiechem znowu spojrzała w niebo. - Nie wiem Ryu co wtedy... Znając życie zepniemy tyłki i ekipą skopiemy drewniane dupsko, chociaż cholera wie - stwierdziła i przytaknęła mu głową. - Oj tak, będziesz miał kupę roboty - przyznała.
Akane
Pokręciła głową uśmiechając się kącikiem ust.
OdpowiedzUsuń- Już nie biadol staruszku - pokazała mu język i zaraz wygięła się na jego dźgnięcie. - Spadaj - zaśmiała się krótko. Na słowa o dwóch stronach westchnęła ciężko. - Serio muszę to mówić Ryu? Naprawdę opowiadanie Tobie o moich myślach, które większość czasu krążą w temacie Gava czy dzieci uważam za średni temat do rozmowy. Jest monotematycznie... Ale powoli się kończy okres, w którym dziewczynki są "za małe". Oczywiście pech chciał, że gdy ten się kończy to wisi nad nami widmo wojny i ewentualne wychodne mogę planować, jednak lepiej bez nich... Chciałam z nimi wędrować, a przyjdzie mi posłać je do Phyonix i walczyć z debilem, z Polszy - zerknęła na niego i znowu westchnęła. - O tym mogę z Tobą rozmawiać, to też jest jedna z moich myśli... Sama nie pytam Cię o związki, dziwnie byłoby mi cokolwiek Ci w tym temacie doradzać - przyznała i słuchała go dalej.
- Bez obaw, nie planuję na siłę się pchać do kopania drewnianych tyłków - zapewniła, a gdy zapytał o nią uniosła lekko brwi.
- Ja? - zmarszczyła zaraz nos i odgoniła jego rękę od swojego oka, prychając cicho pod nosem. - Co Ty wyrabiasz? - zapytała bardziej prześmiewczo niż by uzyskać odpowiedź. Poczuła się jak jakaś lalka, której okiem bawi się zaciekawione dziecko. Oparła się na łokciach, poprawiła włosy i lekko wzruszyła ramionami. - Ja mam pełne ręce roboty od porodu, ale w sumie ostatnio wolne chwilę spędzam na zbieraniu informacji. Chciałabym wybrać się do Latrala, no wiesz... Lepiej poznać własne możliwości. Własne i dziewczynek. Nie wiem ile odziedziczyły ze mnie, ile z Gava. Chciałabym umieć im pomóc, no i po prostu chcę wiedzieć więcej o samej sobie - uśmiechnęła się do niego lekko.
Akane
Na słowa o wygadaniu posłała mu wdzięczny uśmiech i kiwnęła głową. Tak, miał rację, czasami chciało się jedynie wygadać.
OdpowiedzUsuń- Cóż, jak nagle wbiegnę na scenę i wyrzucę z siebie jakąś emocjonalną piosenkę to jest duże prawdopodobieństwo, że właśnie coś się u mnie dzieje - zaśmiała się krótko. - To czasami moja forma wygadania się eterowi - przyznała. - Ale dzięki, zapamiętam adres w razie co - dodała. Skrzywiła się na słowa o rodeo. Tak... Niby dobrze, a jednak mało pocieszająco.
- Wychodzą całkiem sporo, przynajmniej w obrębie Argaru, ale dalej, ech... Chciałabym, ale to już by musiały być ze mną przynajmniej dwie osoby, co by zwykłego sracza nie szukać z dwójką dzieci przy sobie - uśmiechnęła się pod nosem. Sama obróciła się na bok, twarzą do Ryu i lekko przytaknęła głową.
- Tylko wiesz, chwilowo to tylko domysły, informacje w fazie testów... - zaśmiała się krótko. - Ja pieprzę, gadam jak Tony - znowu się zaśmiała i lekko pokręciła głową by posłać mu kolejny uśmiech. Miło, że i on widział w tym sens, miała już kilka potwierdzeń, że jest to dobry pomysł.
- Jasne - znowu się lekko zaśmiała. - Jak tylko będzie mi dane, to dowiesz się wszystkiego ode mnie - obiecała.
Akane
Gdyby miała usiąść i podsumować swoje przybycie tutaj w kilku słowach, to chyba nie byłaby w stanie. Zaczynając od wędrówki z Ryu, próby uprowadzenia, poznania małych Fasolek, spotkania przyjaciółki, poznania tak wielu różnorodnych istnień... Nie, nie umiała nawet tego wszystkie dobrze wymienić, ale jednego była pewna, nie żałowała. Co prawda było kilka sytuacji, które budziły w jej sercu skrajne emocje, chociażby martwiła się o Akane i jej nagłe zniknięcie czy... trapiły ją myśli dotyczące Nyliana, ale... W ogólnym rozrachunku, uważała tą podróż za udaną. Tylko ta tęsknota... Ten lęk... Widmo wojny i kilometry dzielące ją od domu. Mimo wszystko rodzina stanowiła jej priorytet.
OdpowiedzUsuńTym razem nie potrzebowała pomocy w pakowaniu, to poszło jej całkiem sprawnie i gdy Ryu zapukał do drzwi, dziewczyna zakładała właśnie tobołek na plecy.
- Proszę! - krzyknęła by zaraz odwzajemnić jego uśmiech i przytaknąć głową. - Gotowa, chociaż bardzo zestresowana - przyznała, podchodząc do niego. Słysząc o wierzchowcach ponownie kiwnęła głową, ale na pytanie o jazdę spaliła buraka. - Ja... Że tak... okrakiem? - ostatnie słowo wyszeptała w jego stronę. - Ja... N... Nie jechałam tak... nigdy... - wyznała.
Klara
Zawstydziła się wyraźnie na to jego kiwanie głową, ale odetchnęła z ulgą, gdy jednak zaproponował jednego wierzchowca.
OdpowiedzUsuń- Tak - zgodziła się od razu, ale zaraz zamrugała szybciej oczyma. - Obejmowanie w pasie? - w pierwszej chwili nie zrozumiała, ale zaraz do niej dotarło. - Och, że na koniu! - zaśmiała się krótko, trochę nerwowo. - To oczywiste, ciężko byłoby inaczej jechać razem - pokręciła głową z lekkim cmoknięciem. Ach Ci Argarczycy, nawet w czymś takim szukali okazji na zbereźne myśli. dziewczyna zdawała się już nieco bardziej tolerować tą myśl.
- Dobrze, pasują mi takie opcje - przytaknęła głową i zamknęła na chwilę oczy. Wyobraźnia płatała jej psikusy, z jednej strony chciała biec w stronę domu, z drugiej obawiała się co tam zastanie. Przełknęła głośno ślinę i uniosła powieki, czując dotyk przy włosach. Spojrzała na Ryu wdzięczna za te słowa, otucha była jej teraz potrzebna.
- Dziękuję - szepnęła i nabrała jeszcze kilku wdechów, nim wyszła na zewnątrz. Tam pożegnała się jeszcze z rodziną Akane, ponownie podziękowała za gościnę i już zaraz szła przy boku Ryu, rozglądając się intensywnie na boki. Chciała jak najwięcej zapamiętać z tego miejsca.
Klara
Z początku trochę się przejęła tym oburzeniem, ale gdy wspomniał o terroryzowaniu, lekko uderzyła go w ramię.
OdpowiedzUsuń- Proszę się ze mnie nie nabijać! Sam mnie tutaj ściągnąłeś, jesteś w znacznej mierze odpowiedzialny za stworzenie tego... potwora! - odparła, również udając oburzenie i zaraz śmiejąc się delikatnie.
Pozwoliła sobie pomóc przy wsiadaniu, wdzięcznie przy tym kiwając głową i nie broniąc się przed objęciem. Chociaż gdy zaczął szeptać do ucha, w odruchu odrobinę swoją głowę odsunęła, zaraz jednak krzyżując z nim wzrok i śląc subtelny uśmiech.
- Trzymam za słowo, narwany Argarczyku - odparła, a gdy ruszył drgnęła lekko, trochę mocniej się do niego przysuwając. Znała raczej spokojne przejażdżki, niż kłus czy galop. Na wzmiankę o rodzicach uśmiechnęła się nieco szerzej, już widziała ich buzie, gdy opowiadała o swoich przygodach, zaśmiała się nawet krótko.
- Och, zdecydowanie będę dawkować. Ojczulek wszystkie włosy by pogubił, gdybym mu to na raz wszystko próbowała przekazać - przyznała. - A matula, już widzę ten jej wzrok i słyszę "Na cośmy się mój drogi zgodzili!?" - udała głos mamy i ponownie się zaśmiała. Zaraz jednak spojrzała po nim wymownie. - Nawet tak nie mów, głupi nie są, już Akane mocno podpadała swoim podejściem czy zdolnościami, na pewno by Ciebie nie wygonili. Poza tym, dotrzymujesz właśnie danego im słowa, to bardzo szlachetne z Twojej strony - dodała, śląc mu jeszcze jeden uśmiech.
Klara
Uśmiechnęła się lekko na jego słowa.
OdpowiedzUsuń- Tak, są bardzo opiekuńczy - przyznała wyobrażając sobie ichniejsze powitanie. Już nie mogła doczekać się ciepłych ramion matuli i objęcia ze strony ojca. Zamyśliła się z swojej wizji i nie specjalnie zwracała uwagę na to co koń miał, lub nie miał, pod kopytami. Gdy już przywykła do pędy wierzchowca, przymknęła oczy, wystawiając buzię na powiew powietrza. Całkiem przyjemne uczucie. Słysząc o pragnieniach uniosła powieki i zerknęła po Ryu by zaraz spłonąć rumieńcem.
- Nie prawda, przecież tańczyliśmy - szepnęła, wyraźnie zawstydzona i uciekła wzrokiem na front konia. Przy takich słowach bliskość stawała się trochę bardziej krępująca. Czyżby naprawdę zachowała się tak niepoprawnie?
Klara
Spaliła jeszcze większego buraka, normalnie pewnie by się odsunęła, ale gdy gnali na koniu, wolała jednak zachować ostrożność.
OdpowiedzUsuń- Wiem - szepnęła, ona z kolei przywykła do tego typu żartów, jednak te dalej ją krępowały. Zerknęła na chłopaka, gdy wspomniał o tańcu i zaraz wkleiła się w niego mocniej na ten gwałtowny skręt. Przytaknęła mu lekko głową. Taniec akurat nie brzmiał szkodliwie, na pewno zatrzymają się gdzieś, gdzie będzie mogła spłacić dług. Słysząc o odpoczynku uniosła lekko brwi i zaraz spojrzała po Ryu jeszcze bardziej zaskoczona.
- Jak można o czymś takim zapominać? Nie odczuwasz zmęczenia? - w sumie to by wyjaśniało dlaczego tak często gdzieś biegał, latał, załatwiał. Pokręciła głową i oparła ja o chłopaka z ciężkim westchnięciem. - Jak tak będziesz pędził przez życie to ominą Cię jego najciekawsze momenty - stwierdziła spokojnie.
Klara
Walwan uwielbiał pogawędki z Meduzą, to ile była mu w stanie zdradzić nowinek medycznych czy odkryć z Argarskiego świata niesamowicie go intrygowało. Do tego kobieta była przyjemna dla oka, a gdy pokazywała jak ciało zachodzi jej łuską to nie szło oderwać oka. Ekscytujące doświadczenie!
OdpowiedzUsuńSiedział właśnie u niej i omawiali zastosowania ziół w niekonwencjonalnej medycynie, gdy ktoś zapukał do drzwi i zaraz wszedł do środka.
- Ryu! - samiec uśmiechnął się na widok chłopaka, Febe z kolei od razu wstała patrząc po nim wzrokiem i szukając jakichkolwiek ran czy złamań. Odetchnęła jednak z ulgą, gdy sam ton chłopaka zdradził, że tym razem, dla odmiany, nie chodzi o żadne turbulencje czy ratunek. Klapnęła znowu na swoje miejsce i odsunęła Ryu krzesło, zapraszając do stołu, złapała zaraz kolejną filiżankę z zestawu, swoją drogą prezent od Walwana, by polać mu naparu.
- Jasne, zapraszamy - posłała mu uśmiech. Jedno i drugie spojrzało po sobie, gdy brunet zaczął odwiązywać dłoń, a gdy położył dłoń na stole, pochylili się, szukając jakichkolwiek znaków i zmian. Słuchali jego wyjaśnień... Walwan zaczął przesuwać palcami po bródce i głęboko się zastanawiać. Febe wypuściła głośno powietrze, ostatnio młodzież z paczki Ryu zdawała sobie przypomnieć o dorosłych, miło, acz wywoływało to lekką presję.
- Hmm... Tak, wypadałoby sprawdzić czy to Ty podświadomie go kontrolujesz, czy może Las samoistnie się z Tobą komunikuje i nie będziesz miał na to wpływu... - stwierdził różowowłosy znowu przysuwając twarz do kryształu. Temat wydawał się niezwykle interesujący. Szukał w pamięci informacji o posiadaczach kryształu. Czy trafił mu się już kiedyś podobny przypadek? Wątpił, ale miał wrażenie, że jego matka opowiadała dawno temu o zjawisku, które można by było do tego przypisać.
- Mam w pamięci pewien przypadek... Wiem tyle, że mówiono wtedy iż postradał zmysły i słyszy głosy... Będę musiał dopytać matki o szczegóły, na pewno ma gdzieś zapiski tego pacjenta - stwierdził.
- Masz w ogóle pomysł jak to sprawdzić, czy w tym również liczysz na naszą pomoc? - zapytała Febe. Nie była pewna czy zerwanie ewentualnie nawiązanej więzi będzie tak proste jak się wydaje. Do tego ona miała pojęcia jak nawiązać kontakt w duchami, nie z roślinami, chociaż... Może to było podobne?
WanEbe
Słuchała chłopaka z zainteresowaniem ale i lekkim strapieniem na twarzy. Ignorował je celowo? To zdecydowanie nie brzmiało dobrze. Klara posmutniała. W całej tej wyjątkowości Argarczycy zdawali się dość mocno destrukcyjni dla samych siebie... Nie tylko Argarczycy, ale... Przy ich potencjale zdawało się to jeszcze mocniej kuć w oczy. Wyraźnie się zamyśliła słysząc te wszystkie słowa. Podniosła do niego oczy i uśmiechnęła się delikatnie, gdy mówił, że pracuje nad tym, by bardziej myśleć o sobie.
OdpowiedzUsuń- Podobno lepiej późno niż wcale - przyznała. - A czego byś chciał? - zainteresowała się, jednak gdy zadał kolejne pytanie, uniosła wysoko brwi. - Co?! - powtórzyła po nim i w odruchu złapała lejce konia, by mocno je ściągnąć i gwałtownie zatrzymać wierzchowca. Poczuła przez to jak lecą mocniej w przód na siodle, Ryu wpadł na nią, ale dziewczyna zaraz wyprostowała jego i siebie, zgarnęła włosy z twarzy i spojrzała mu w oczy z zawziętą miną. - Chyba sobie żartujesz! Jak to co?! Ty naprawdę tego nie widzisz?! - pokazała krajobraz dookoła. - Te widoki, krajobrazy, nowe twarze, nowe doznania i doświadczenia! - wciągnęła głośno powietrze i przymknęła oczy. - Zapachy, myśli... te chwile ciszy... - milczała chwilę by zaraz uchylić powieki i spojrzeć po Ryu. - W biegu to nie jest to samo... Nie masz na to czasu, a czas Ryu, to coś czego nigdy nie odzyskasz - przyznała cicho.
Klara
O dziwo, Klara w tym konkretnym momencie kompletnie zlekceważyła jego irytację, jedynie na komentarz o zwierzu poczuła się trochę głupio i spojrzała przepraszająco na wierzchowca.
OdpowiedzUsuń- Wybacz koniku, to rzeczywiście mogło być dla Ciebie bardzo nieprzyjemne - przeprosiła lekko dotykając jego szyi, jakby chciała tym sposobem okazać skruchę. Pokręciła głową na jego sprzeciw.
- No i niby co z tych nowych twarzy czy doznań wynosisz czy zapamiętujesz? Dla Ciebie to chwilówka, pyk - pstryknęła palcami - jest, pyk - powtórzyła gest - nie ma - znowu pokręciła głową. - A nie o to chodzi - wyjaśniła i zaraz sama pogroziła mu palcem przed nosem. - Nie może, zapewniam, że ją mam - przyznała pewna swego, a gdy wytknął jej plątaninę myśli, zmarszczyła lekko czoło. - Słucham?! Ja?! Ja zatrzymuję się przy praktycznie każdej swojej myśli, jestem totalnym przeciwieństwem Twojego przypadku - tyknęła go palcem w mostek. - Mam ich całą masę, ale między nimi fruwam, a nie przelatuję obok piętnastu, by pofrunąć do szesnastej... Nie... Ja zatrzymuję się przy każdej - dumnie uniosła brodę.
Klara
Również patrzyła mu w oczy, ale poczuła rumieńce pod wpływem słów jakie wypowiadał. Dlaczego TAK patrzył? Nie, nie, przecież patrzył po prostu, zwyczajnie, jej się standardowo coś wydawało. Odwróciła głowę, by zerknąć przed siebie.
OdpowiedzUsuń- Nie obracaj kota ogonem. Nie powiedziałam, że moje jest zdrowe, ale mówiliśmy o Twoim... - zauważyła, znowu na niego patrząc i nadstawiając ucha o tym co też takiego myśli. Zgrabny nos? Automatycznie sięgnęła do nosa palcami. Zamierzał tak wtrącać komplementy między proste spostrzeżenia? Śmiesznie marszczy brwi? Odwróciła od niego głowę, lekko naburmuszona, a kiedy jeszcze doszły słowa o uśmiechu ponownie spaliła buraka.
- Ja... Ja chyba się przejdę... - zaczęła schodzić z konia. - Pupa mnie boli od siedzenia - wymyśliła powód na poczekaniu. Co za facet łączy komplement z obawami dotyczącymi wojny?! Drgnęła na zaczepkę, ale po niej tylko przyspieszyła ruchy by jednak zejść szybciej. Musiała się chociaż na trochę od Ryu odsunąć.
- Po prostu... - otrzepała sukienkę nieco nerwowo. - Po prostu najlepiej wyśrodkować - stwierdziła ostatecznie.
Klara
Trochę zawstydzona przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Może rzeczywiście nie jest - przyznała cicho, rozprostowując i zginając na przemian palce. Gdy szedł obok czuła się nieco pewniej, na pewno swobodniej. Na pytania chłopaka wzruszyła ramionami.
- Nie wiem... Może... Może po prostu przebywać z takimi jak my? Ty i ja... Może... może otaczając się swoimi przeciwnościami łatwiej zobaczymy, że da się inaczej i... I najzwyklejsza w świecie ciekawość sprawi, że zechcemy spróbować inaczej niż dotychczas? - zaproponowała coś co jako pierwsze wpadło jej do głowy, a na pytanie o myśli schowała lekko swoją twarz we własnych ramionach. - O... o rodzicach... Głównie o rodzicach i siostrze, ale... - tu wyciągnęła nieco szyję i spojrzała przed siebie z delikatnym uśmiechem. - Aby się przesadnie nie przejmować patrzę na otoczenie, staram się docenić drobnostki... Ten przyjemny wietrzyk muskający moją skórę, zimne krople deszczu czy ciepło przy policzkach - wskazała na połowicznie rozwinięty kwiat. - Myślę, że pięknie będzie wyglądał, gdy już się otworzy... - zerknęła w płaczące niebo i westchnęła. - Liczę, że zdąży zwiędnąć nim ubrudzi go czyjaś posoka... - przyznała smutno.
Klara
Sama szła zamyślona, więc nawet nie przerywała tego ich milczenia. Przydawało się, jej mama często mówiła, że sztuką jest przyjemnie z kimś sobie pomilczeć. Coś rzeczywiście w tym było, brak dyskomfortu w takich chwilach był bardzo przyjemny. Spojrzała na Ryu i uśmiechnęła się lekko, gdy wspomniał o kwiecie, jednak na pytanie ponownie odrobinę posmutniała.
OdpowiedzUsuń- Ja... Cóż, niewiele... Dostosuję się do decyzji rodziców. Na pewno wspomnę im o azylu, ale... Obawiam się, że to za daleka droga by rodzice zdecydowali się na taki ruch - przyznała podnosząc buzię do nieba tak wysoko, by spadło na nią kilka kropel deszczu. Zerknęła zaraz na Ryu, spojrzała po rumaku i zbliżyła się do niego, by dać obwąchać dłoń i pogłaskać po pysku.
- Możemy jechać dalej, już jest mi lepiej, a na nim... Może trochę mniej zmokniemy - pokazała na niebo i jego ciemniejszy obszar. - Zapowiada się ulewa, dobrze by było się gdzieś schować - zaproponowała.
Klara
Ponownie spaliła rumieńca.
OdpowiedzUsuń- T...tak - odpowiedziała krótko. W ogóle nie musiała odpoczywać, więc nawet z tym nie skłamała. Skorzystała z jego pomocy i już zaraz znowu siedzieli na koniu. Przytaknęła głową na jego propozycję.
- W danej chwili nawet jaskinia byłaby dobrym przystankiem, ale skoro mamy na trasie tak ciekawe miejsce to nie omieszkam by je zobaczyć - uśmiechnęła się delikatnie. W pewnej chwili miała wrażenie, że znacznie mniej na nich pada, uniosła nawet głowę i delikatnie ściągnęła czoło.
- Heh, miałam wrażenie, że ta szczelina w niebie nad nami była jakaś większa... - pomyślała na głos i zaraz machnęła ręką. - Pewnie mi się zdawało - uznała. Nie byłby to przecież pierwszy raz.
Kiedy dotarli na miejsce dość mocno się już chmurzyło, Klara ruszyła do gospody by spojrzeć co też smacznego tutaj podają, ale widząc listę dań, przygryzła lekko wargę. Tak ładnie tu pachniało, no i wybór nie był wcale jakiś mały. W końcu jednak postawiła na smażone ptactwo i talerz żurku. Nim Ryu do niej dołączył rozpłaszczyła się i znalazła dla nich stolik. Pomachała mu dłonią, gdy wchodził.
- Tak, tylko nie wzięłam Ci napoju, nie miałam pojęcia czy będziesz chciał piwo czy... jakiś sok albo herbatę... Mi zaraz przyniosą herbatę - zamierzała się nieco ogrzać. Deszczowa pogoda rządziła się swoimi prawami.
Klara
Febe zerknęła jeszcze po barku chłopaka, ale nie ukrywała oddechu ulgi, gdy okazało się, że jednak nie chodzi o kolejnego rannego.
OdpowiedzUsuń- Niestety nie żyje - Walwan pokręcił głową. - To bardzo stary przypadek... Matka o nim opowiadała, gdy miałem jakieś 14 lat... Chociaż... Pewne zapiski o samym Mateo I wspominają o silnym poczucie przynależności do Lasu. Podobno na tyle silne, że wrócił do niego z własnej woli, porzucając wszystko, chcąc właśnie tam zakończyć swój żywot. Terranie ubrali to rzekomo w inne słowa i tak powstała cała legenda o nim... - dalej przesuwał palcami po brodzie. - Teoria ta uchodzi za plotkę, ale to nie byłby by pierwszy raz, gdyby w plotce znalazło się ziarno prawdy - zastanawiał się na głos.
Febe słuchała tego wszystkiego z lekkim grymasem na twarzy. Wiedziała przecież, że Ryu ciężko było wydostać z samego Lasu... Nie specjalnie uśmiechała jej się wizja, w której i on wszystko rzuca by sadzić przysłowiowe marchewki w lesie pełnym kryształów. Skrzywiła się też na informację, że nie specjalnie będzie wiedziała co się dzieje...
- Jak w takim razie będziemy mieli ocenić czy rzeczywiście trzeba Cię z tego wyrwać? - zapytała. Najwyraźniej sam Ryu nie wiedział jak rozwiązać ten problem. Wan milczał cały ten czas nad czymś dumając.
- Sami wprowadzimy go w trans - oznajmił. Febe zerknęła na niego pytająco. - Trans dobrze nam znany z objawami. W głowie niech robi co musi, ale ciało fizycznie zostanie z nami, będziemy widzieć ewentualne drgawki czy inne zmiany...
- Wan... - Febe spojrzała po samcu nieco wymownie. - Ja wiem, że dla Ciebie to niesamowita okazja, ale jaką mam pewność, że ciało fizyczne da mi znać, że ktoś mu właśnie miesza w głowie?
- Hm... - samiec znowu musiał chwilę podumać. Przydałby się ktoś z dostępem do głowy Ryu, może moczadło lub inny składnik wpływający na funcke mózgu? - Hipokamp - rzucił na głos, patrząc po pozostałej dwójce.
- Co? Chcesz wpłynąć na jego mózg?! - meduza uniosła brwi wysoko. Walwan oparł się o stół i spojrzał jej prosto w oczy. - Możemy podać środek, który wykryje zmiany w hipokampie - popukał się palcem po skroni i zaraz pokazał na chłopaka. - Obszar mózgu odpowiada za wspomnienia, gdyby ktoś zaczął z nich mieszać, pojawią się zmiany... - wysnuł kolejną teorie.
WanEbe
Patrząc na grajka uśmiechnęła się delikatnie. Przypominał trochę Klausa, którego Klara zatrudniła w Gospodzie na zastępstwo dla Akane. Nie posiedział u nich specjalnie długo, ale od razu było po nim widać, że to taki powsinoga. Mimo wszystko dobrze go wspominała, chociaż trochę ją serce zabolało na myśl o domu. Mimo wszystko trwoga nie potrafiła jej opuścić.
OdpowiedzUsuńPrzytaknęła głową Ryu, gdy ten wrócił do stołu.
- Tak, daje radę, chociaż do niektórych się nie umywa... - westchnęła cicho. O Akane swoją drogą też się martwiła. Nawet nie mogła jej pożegnać, było jej z tego powodu niezmiernie przykro. - Myślisz, że... - popatrzyła po Ryu. - Myślisz, że ona wróci? - dokończyła. Wiedziała, że ta darzyła Gava naprawdę mocnym uczuciem, wiedziała, że rozstanie będzie trudne, ale nie spodziewała się, że Akane tak po prostu zniknie. Na wspomnienie dziewczyny i jej występu, oczy Klary lekko zalśniły.
- To było piękne... - przyznała. - Serce mi tańczyło w piersi... Pamiętam tamtą rozmowę, to co się nią inspirowałam... Te emocje jakie Akane włożyła w wykonanie - odetchnęła ciężko. - Naprawdę piękne... Tylko mi smutno... Bo mam dziwne wrażenie, że to było takie jej pożegnanie - przyznała, czując, że oczy się lekko szklą.
Klara
Na słowa Ryu posmutniała jeszcze bardziej, spojrzała na swoje dłonie, które miała ułożone na udach i lekko zaczęła skubać palce. Serce jej dosłownie krwawiło, gdy ktoś z bliskich jej osób cierpiał z miłości. Nie potrafiła być tak pretensjonalna wobec tej dwójki jak Ryu.
OdpowiedzUsuń- A tam mi się miło na nich patrzyło na tym koncercie... Naprawdę wierzyłam, że dobrze się ze sobą bawią - przyznała smutno, a gdy mówił o jej tekście uśmiechnęła się słabo. - Może Akane go jeszcze kiedyś zaśpiewa, jeżeli rzeczywiście wróci - miała taką nadzieję, sama chciałaby by usłyszeli to jej rodzice. Spojrzała w bibelot zdobiący środek ich stolika, a gdy wstał i zapytał o objęcie, przytaknęła głową, by zaraz lekko się w niego wtulić. Zamknęła nawet lekko oczy i odetchnęła cicho, to było przyjemne. Takie gesty jej nie przeszkadzały, chodziło przecież o pocieszenie, a to często było potrzebne w miejscach publicznych. Przytaknęła mu raz jeszcze głową, tak, szkoda. Wtulała się w niego chwilę, a potem odsunęła.
- Dziękuję - uśmiechnęła się trochę bardziej pogodnie. - Nie wiem jak to działa, ale naprawdę pomaga - stwierdziła i spojrzała po kobiecie, która przyniosła im ich herbaty. Kiwnęła jej głową, posłała wdzięczny uśmiech i zaraz powąchała napar. - Mmm... Bardzo domowy klimat - przyznała. Nie był to dom, ale zdawało się sielsko... Jeszcze ten deszcz za oknem. Klimat był melancholijny, ale miał w sobie "to coś".
Klara
Spojrzała po chłopaku jakoś niepewnie, zaraz jednak spuściła głowę.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam... Nie powinnam przy Tobie o nich mówić... Pamiętam jak na nią patrzyłeś w gospodzie, tam u nas... - wyznała. Miała wrażenie, że Akane cały czas jest w jego głowie. Pewnie przykro mu się słuchało takich opinii.
Na słowa o śpiewie rozchmurzyła się odrobinę, ale nic nie dodawała, po prostu miała nadzieję, że rzeczywiście jeszcze ten utwór usłyszy. Kiedy wrócił na miejsce spojrzała po nim pogodnie i przytaknęła głową.
- To ten taki z różowymi włosami, prawda? Miałam okazję porozmawiać z nim dzień po koncercie - przyznała, bo rzeczywiście wymienili kilka zdań. - Naprawdę? - uniosła brwi. - W sumie... Nawet mi pasuje na zielarza, pachniał ziołami i to bardzo intensywnie - stwierdziła, zastanawiając się teraz nad tym trochę bardziej. - W takim razie posmakowanie jego herbat będzie moim następnym punktem na liście. Pomyślałam sobie, że mogłabym od czasu do czasu zapraszać do Klementyny jakieś osobistości znane z takich czy innych specjałów, by na przykład przed tydzień można było ich u nas posmakować. Taka obustronna korzyść, reklama dla gościa i urozmaicenie przybytku rodziców - zdradziła jeden ze swoich planów i zaraz znowu cicho westchnęła. - O ile nasz przybytek w ogóle przetrwa w czasie wojny... - zacisnęła lekko usta.
Klara
Słuchała jego wyjaśnień w kwestii zaufania. Wydawało się to bardzo proste, przynajmniej w jego słowach. Sama nie była pewna czy ona teraz komuś zaufała by tak łatwo. Chociaż może była jednak za bardzo ufna dalej. Powinna się bardziej odciąć? Będzie musiała o tym kiedyś bardziej pomyśleć. Teraz spojrzała po Ryu i uśmiechnęła się do niego. Jemu ufało się całkiem łatwo. Właśnie przez jego szczerość. Kiwnęła głową, gdy ją przeprosił i zaśmiała się na jego pytanie.
OdpowiedzUsuń— Będę się odsuwać i przypominać. Dopóki nie zrobisz mi krzywdy, wtedy Ci oddam — odpowiedziała z delikatnym, zadziornym uśmiechem na ustach. — Ale niedługo może Cię sama przytulę bez problemu — powiedziała mu jeszcze, po czym wstała z miejsca. — Odpoczywaj w takim razie. Do zobaczenia następnym razem — pożegnała się z nim, idąc w stronę drzwi. Pomachała mu jeszcze i wróciła do siebie.
~*~
Tym razem Darcy sama testowała swój nowy magiczny zamek. Miałam kilka próbek krwi zmieszanych ze swoją. Była ciekawa jak dobre było zaklęcie, które nałożyła. Zaczynała od najsłabszych idąc w górę. Nie miała zaplanowanych żadnych wizyt na dzisiaj, lokatora też żadnego nie miała, więc miała zamiar upewnić się, że tym razem nie będzie żadnych włamań.
Darcy
Walwan popukał się po nosie. Nie eksperymentowali... Cóż z tym będzie raczej ciężko... Szczerze wątpił, że Febe miała doświadczenie w tego typu sprawach, wiec to chcąc nie chcąc będzie eksperyment. Samiec wzruszył jednak ramionami i gestem zakluczył usta, czekając na inne propozycje. Febe westchnęła ciężko, gdy Ryu dał swój pomysł.
OdpowiedzUsuń- Chyba nic lepszego nie wymyślimy, musimy widzieć co się dzieje, by wiedzieć jak reagować. Niczym widz na scenie...
- No dobrze, ale jak go obudzimy, skoro sami będziemy pod iluzją chłopaka? - wyrwało się Walwanowi. Nie miał nigdy z czymś takim do czynienia, nie miał nic przeciwko by próbować, ale coś mu się tu nie kleiło. - No i kto przypilnuje nas, gdy będziemy obserwować wydarzenia z jego głowy?
- Z tym drugim to nie problem, jest Yensen, są dzieciaki... - spojrzała na Ryu. - Jaką mamy gwarancję, że gdy zareagujemy w Twojej głowie, to wpłynie to na Twoje fizyczne ciało?
- Jaką gwarancję, że nas z tej swojej głowy zdążysz wyciągnąć, gdyby poszło coś nie tak? Z całym szacunkiem, na pewno jest ciekawie pod tą Twoją kopułą, ale wolałbym tam jednak nie utknąć... - przyznał samiec.
WanEbe
Udało jej się ustawić zamek. Mogła wejść ona, rodzeństwo i Damon. Eliasa nie sprawdzała, ale nie widziała w tym sensu. Taki maluch przecież i tak sam drzwi otwierać nie będzie. Gdy skończyła była cała we krwi. Zdążyła się "delikatnie" wkurzyć na sam zamek, kiedy z początku nie działał idealnie, więc musiała się wykąpać. Właśnie wtedy usłyszała pukanie do drzwi. Ubrała się w pierwsze lepsze ubrania, jakie miała pod ręką i poszła otworzyć. Miała mokre włosy, chociaż szybko schły dzięki genom. Ubrała tradycyjny strój w Phyonix, oczywiście czarny - długa rozcięta na bokach spódnica, która odsłaniała uda i wiązana koszulka, która bardziej przypominała stanik, odkrywając brzuch, ramiona i plecy. Otworzyła Ryu i uśmiechnęła się w jego stronę.
OdpowiedzUsuń— Bo się myłam i sprawdzam jak działa nowy zamek — odpowiedziała mu, poszerzając swój uśmiech. Otworzyła drzwi na oścież i pokazała mu nowy mechanizm. — Jak teraz ktoś mi się włamie, to nie ręczę za siebie — zaśmiała się lekko. Zaprosiła go do środka od razu. Spojrzała po nim pytająco.
— A to nie ja miałam Ci ją fundować za Hakunę — przypomniała mu zamykając drzwi. Schowała dłonie za plecy i podeszła na dwa kroki do niego.
— Ale skoro Artyści odeszli w dramatycznym stylu chuj wie gdzie, to chętnie Cię nakarmię, jeszcze z głodu byś umarł przed podróżą — zaśmiała się, podchodząc na kolejny krok. Znowu pstryknęła go w nos i szybko odskoczyła od niego z delikatnym śmiechem.
— Dzisiaj robię pity z mięsem i warzywami, może być? — zapytała, zapraszając go do kuchni, którą otworzyła teraz na oścież. Była tak piękna pogoda, że grzech było nie skorzystać.
Darcy
Spojrzała smutno w stronę Ryu i ze spokojem słuchała tego co chłopak miał do powiedzenia. Jeszcze raz zerknęła na swoje palce.
OdpowiedzUsuń- To skąd wiesz, czy rzeczywiście się odkochałeś? Przecież zerwali... Ona i Gave nie są już razem... - szepnęła cicho. Takie coś dało się w ogóle czuć? Pękała jakaś granica? Często słyszała, że miłość wybaczy wszystko... Ale czy rzeczywiście tak było? - Czy tak w ogóle powinno być? - zapytała na głos, zapominając, że reszta myśli została w jej głowie. Zorientowała się zaraz i drgnęła by przepraszająco spojrzeć na chłopaka. - Po prostu... Często słyszę o bezgranicznej miłości, kochać mimo wszystko... - przyznała co siedzi jej w głowie i zaraz przyjrzała mu się zaciekawiona.
- Odbudować przyjaźń? Jesteś w stanie się z nią przyjaźnić? Przecież po Gavie może pojawić się ktoś inni, znowu jeszcze inny i kolejny... Mówiłeś, że chciałeś się cieszyć jej szczęściem, ale nie umiesz. Co to za dziwny rodzaj przyjaźni? - zagadnęła. Pokręciła głowa, gdy wspomniał, że się zamknie. - Akurat tematy uczuć bardzo lubię, ale jeżeli Tobie taki nie odpowiada, to możemy porozmawiać o czymś innym - stwierdziła z lekkim uśmiechem i dopiero teraz posmakowała swojego żurku. Spojrzała po nim wdzięcznie, gdy pochwalił pomysł, a na słowa o odbudowie ciężko westchnęła.
- No tak, wiem, ale serce i tak krwawi, gdy myślę, że rodzice tyle w tą gospodę włożyli, a ona może zniknąć jak na pstryknięcie palca - wyznała.
Klara
Klara nie specjalnie widziała w ich zachowaniu, zachowanie dzieci, w końcu każdy radził sobie z emocjami w różny sposób. Nie zawsze w zdrowy czy słuszny, ale...
OdpowiedzUsuń- Nie jestem pewna, czy gdyby zostali, to wyszłoby lepiej... - stwierdziła. Miała okazję widzieć Akane w złej formie, a Gave, cóż, w pewnych sprawach działał podobnie jak Słowik. Dziewczyna spojrzała w oczy Ryu. - Czasami po prostu musimy coś przemyśleć w samotności, odciąć się by nie narobić więcej szkód. Łatwo oceniać, gdy nie jesteś w cudzych butach - stwierdziła. - Nie pochwalam takich zachowań, ale nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie wiem, czy nie zachowałabym się podobnie - dodała. Taka po prostu była, wierzyła, że zarówno Akane jak i Gave podjęli swoje decyzje mając dobre intencje... Cokolwiek z tego wyjdzie to oni będą zbierać żniwo, nie ona. Nie czuła się w obowiązku by ich pouczać czy negować tak pewnie jak robił to Ryu. Na słowa o gonieniu za Akane przytaknęła głową. To akurat mogła zrozumieć, tak samo wzmiankę o ponownym zakochaniu. Uśmiechnęła się nawet delikatnie na taką myśl, ale uśmiech zniknął, gdy zeszło na temat zdrady.
- Wiem - przyznała. - Przykro mi, że doświadczyłeś czegoś takiego - przyznała. Serce musiało wtedy niesamowicie boleć. Ponowiła uśmiech, na ostateczne stwierdzenie co do szczęścia Akane i przytaknęła głową na stwierdzenie co do tematu uczuć.
- Trudne, ale potrzebne, tak przynajmniej uważam - przyznała uśmiechając się ciepło i wróciła do jedzenia. Pokręciła zaraz głową. - Nie chodzi o przywiązanie do materialnych rzeczy. Właśnie chodzi o te relacje. Ciężko się patrzy na rodziców, którzy coś tracą... Na ich smutek. Po prostu serce wtedy boli i robi się przykro... Ale masz rację, co by się nie stało, wspomnienia potrafią podnosić na duchu - przyznała już nieco pogodniej.
Klara
Walwan złożył dłonie i przysunął do swoich warg, uważnie słuchając chłopaka. Mrużył przy tym lekko oczy, trawiąc na spokojnie jego słowa. Widząc fałszywy obraz gwizdnął cicho, przełożył ręce na biodra i rozglądał się zaciekawiony.
OdpowiedzUsuń- Możesz tak w dowolnej chwili? Twój zasięg to jakiś obszar? Ile istot na raz możesz tym objąć? - pytania wyrwały się automatycznie, a Febe szturchnęła go w bok.
- Skup się stary pierniku - zwróciła mu uwagę. Te pytania mogli odstawić w czasie. Samiec mlasnął niechętnie i zarechotał.
- Dobrze, dobrze, słucham dalej... - odparł i zaraz zatarł dłonie na wieść teście. - Jestem za! - rzucił pewnie, rozglądając się jeszcze za znikającym obrazem, przy okazji namierzając jakiegoś solidnego kija. Ruszył w jego stronę i dobył niczym jakiegoś świętego grala. - Jestem gotowy! - oznajmił. Febe spojrzała po nim, pomasowała skronie i wstała z miejsca.
- Jak dziecko... - pokręciła głową. - Pamiętaj, że znokautować, nie rozwalić mu łeb - zaznaczyła twardo.
- No wiesz... Jestem mimo wszystko medykiem...
- Raczej szalonym doktorkiem - kobieta jeszcze raz pokręciła głową, a Wan uśmiechnął się szeroko i wzruszył ramionami. - Spróbujmy Ryu, będę pilnować by Walwan nie bawił się przy tym aż nadto dobrze - zmroziła Samca wzrokiem, a ten aż lekko się otrzepał.
- Ach to spojrzenie! - zarechotał i zaraz przyłożył dłoń do serca. - Będę posłusznym uczniem - zapewnił chłopaka, chociaż jego oczy aż się skrzyły na to nowe doświadczenie.
WanEbe
Obecność Akane nie miała nic wspólnego z podejściem Klary, dziewczyna była taka jeszcze przed poznaniem fiołkowookiej, nie lubiła pospiesznie oceniać. Spojrzała po Ryu i wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Wybacz, ale nie specjalnie przemawia do mnie Twój tok rozumowania - przyznała. - To co mówiłeś wcześniej nie brzmiało jak ocenianie jedynie braku pożegnania, a nawet jeżeli, brak pożegnania też mógł mieć swoje powody. Jeżeli rzeczywiście był bez powodów, wtedy się wkurzę, teraz jest mi po prostu przykro. Chciałabym wiedzieć czy nic im nie jest, czy jej nic nie jest - przyznała.
- Niby wiem, ale lubię szczęśliwe historie miłosne. Szkoda, że w prawdziwym życiu jest ich tak niewiele - stwierdziła z lekko rozmarzoną miną i zamyślona zatrzymała gdzieś wzrok, by westchnąć sobie cicho.
Klara
Febe i Walwan przytaknęli głową, gdy chłopak wspomniał o krawędzi lasu i zaraz ruszyli wraz z Ryu we wspomniane miejsce.
OdpowiedzUsuńWalwan zarechotał na tą małą groźbę chłopaka.
- Nie mam dwudziestu lat chłopaku, nie kupisz mnie na takie ciastka, ale szanuję za próbę - przyznał rozbawiony. Przez te lata, które przeżył w obecności Kryształowego Lasu, dawno szło stwierdzić, że ten nigdy nie będzie w pełni zbadany. Wan doceniał to, co od tego miejsca już dostał i czasem dalej jeszcze dostawał. - Bez obaw, nie zamierzam Ci rozwalać głowy, chociaż to też można by sprawdzić. Co zrobi Las, gdy ktoś Cię zaatakuje? - w głowie zamigotała kolejna myśl. - Zapewne wiele czasu zajmie Ci zbieranie tego typu informacji - stwierdził. Dużo było pytań bez odpowiedzi.
Febe objęła lekko Ryu ramieniem i pogłaskała go po nim pocieszająco.
- Myślę, że dobry, trochę już masz to cudo w ręce, chyba najwyższy czas zacząć przy nim nieco majstrować, czegoś więcej się dowiedzieć. Czekanie aż sytuacja sama się rozwinie bywa problematyczna, szczególnie w tak tajemniczych przypadkach - przyznała. Sama nadal nie mogła znaleźć racjonalnego rozwiązania tej sytuacji, ani tej z Lasem, ani z samym kryształem w dłoni Ryu.
WanEbe
Ciuchy Darcy i tak nie powinny dla nikogo być wielkim zaskoczeniem. W końcu dosyć często ubierała się według swojej ojczystej mody, a tam przecież właśnie nie nosiło się zbyt wielu ubrań i nikt tego nie odbierał seksualnie. Zaśmiała się smutno na jego komentarz.
OdpowiedzUsuń— Może i tak, ale teraz przynajmniej faktycznie żaden złodziej mi się nie wpieprzy — postukała jeszcze raz zamek tuż obok igły. — A jak ktoś wykombinuje jak go otworzyć, też nie będzie mu zbyt łatwo — uśmiechnęła się do niego dumna z siebie. — Nie chodzi o to, że przeszkadzają mi wizyty przyjaciół, ale jeśli amantki mojego brata mają mnie nachodzić, to wolę mieć zamek, którego byle wytrych nie otworzy — wyjaśniła jeszcze, bo przecież to głównie popis Luny skłonił ją do tego. Odwiedziny jej przyjaciół czy znajomych nie były złe, nawet lubiła tę otwartość. Po prostu wolała być bezpieczna na wypadek obcych, a w ten sposób nikt obcy się do niej nie włamie.
— Ty się nie włamałeś, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Lepiej dmuchać na zimne, zanim pożar się rozpali. W tym mam akurat doświadczenie. W pożarach w sensie — zaśmiała się jeszcze, kończąc rozkładanie kuchni, a potem zabrała się za układanie pit z mięsem i warzywami.
— Och, oboje zasłużyli na niezłe suszenie głowy. Przyjaciele od siedmiu boleści — westchnęła wyraźnie niezadowolna faktem, że wszyscy zostali bez jakichkolwiek konkretnych informacji. Musiała o wszystko dopytywać staruszków, a i Ci nie palili się do odpowiedzi.
— Potrzebowali tego — przedrzeźniała Yensena, unosząc nóż do góry — bla bla bla gówno na kiju — o dziwo dalej cytowała wiedźmina,kończąc układanie mięsa. Westchnęła.
— Wolisz ostry sos czy łagodny? — zapytała go, odwracając się do niego na chwilę. Zaśmiała się lekko. — To Ty bierzesz Akane, a ja Gava? — zaproponowała żartobliwie, po czym nałożyła mu wybrany sos, zawinęła wszystko i podała mu talerz z dwiema porcjami. Sama nie była głodna, więc została tylko przy soku, który również podała chłopakowi i usiadła obok niego przy stole. Pokręciła głową na jego pytanie.
— Nie. Zbliża się wojna i zamierzam bronić swoich jeśli będzie taka potrzeba. Poza tym ktoś musi być żeby informować, a Ashan zbyt wylewny nie jest. Będę ich odwiedzać i oczywiście odprowadzę, gdyby w drodze coś miało się stać — poinformowała go. Uśmiechnęła się podejrzliwie, przybliżając szklankę do ust. Spojrzała po nim podejrzliwie. — A co, boisz się, że będziesz tęsknić za moim gadaniem? — zażartowała.
Darcy
Klara delikatnie wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Akurat to mnie nie dziwi, mamy zupełnie inny światopogląd - zauważyła. - Ale to nie tak, że Twój mi jakoś przeszkadza, po prostu uważam inaczej - przyznała, a słysząc pytanie spojrzała po nim pytająco.
- Jak to dlaczego? Jest mi przykro, że ich historia tak się potoczyła. Wiem jak mocnym uczuciem darzy... lub darzyła, Gava Akane i przykro mi, że mimo to się rozstali. To nie ma nic wspólnego z brakiem pożegnania - wyjaśniła i sama zaśmiała się lekko. - Trochę z nią pobyłam, gdy mieszkała w naszej Gospodzie, wiem, że emocje grają u niej pierwsze skrzypce - przyznała, przytakując mu głową. - A ja zostawiam sobie swoją wściekłość na jej ewentualny brak wyjaśnienia lub wyjaśnienie, które mnie zirytuje - posłała chłopakowi łagodny uśmiech. - Że są żywi to nie wątpię, po prostu nie chciałabym by znowu spotkało ich coś przykrego, nie myślę tu koniecznie o śmierci - oznajmiła mu, a widząc, że kończy swoją porcję, sama wróciła do jedzenia własnej. Jeszcze trochę jej zostało. Na stwierdzenie co do historii miłosnej uśmiechnęła się delikatnie.
- Z tym zgadzam się w pełni - przytaknęła mu głową, kończąc jedzenie. - Ojej... Tak zaraz po posiłku? - wyraźnie ją zaskoczył. - No dobrze, tylko coś wolnego - poprosiła, wolała nie zwracać tej pysznej zupy. Złapała dłoń Ryu i wstała, by ruszyć z nim na parkiet.
Klara
Spojrzała po nim. Nie znał jeszcze wszystkich zabezpieczeń, ale i tak miała w planach jeszcze kilka usprawnień. Miała w domu zbyt wiele cennych rzeczy, nie tylko kosztowności, ale i książek, nawet durne roślinki od Gava, które potrzebowały teraz dodatkowej ochrony, żeby czuła się spokojnie. Mimo wszystko Ryu dobrze przypominał, że jeszcze nie może spać w pełni spokojnie.
OdpowiedzUsuń— Będę spać spokojnie jak go dokładnie zabezpieczę, żeby nikt obcy nie wszedł. Ja… — westchnęła. — Nie kontroluję się tak dobrze jak myślałam, nie chcę kogoś przypadkiem zabić, chociaż złodziej niby… nie. Nie można tak po prostu zabijać. Poza tym dalej się boję, że ktoś mnie… chcę zrobić co mogę — wyjaśniła, spuszczając na chwilę głowę. Dalej nie była pewna jak ma patrzeć na morderstwa. Z jednej strony widziała wiele razy śmierć i gdy chociażby Morgana mściła się za swoją utratę wolności i dzieciństwa, cieszyła się tym widokiem, nie była pewna czy chciała sama tak łatwo pozbawiać kogoś życia. Przynajmniej z tego powodu, że przemieniała się mimowolnie, bo poczuła złość. Przecież czasami zwykłe groźby wystarczały. A jeśli odda zbyt dużą kontrolę swojej złości, czy znowu znajdzie się w tym dziwnym czarnym miejscu? Wolała do tego wszystkiego nie wracać. Pokręciła głową i znowu uśmiechnęła się do Ryu.
— Nie mam zamiaru krzyczeć na którekolwiek za to, że czuli taką potrzebę czy to zrobili. Ale to, że nikomu nie powiedzieli… Myślałam, że mają więcej szacunku do swoich przyjaciół, nic ponad to. Zawiodłam się na nich — wytłumaczyła mu.
— Pożegnać? Miło z Twojej strony — odpowiedziała, popijając wodę. Zaraz jednak się zmartwiła i pokręciła głową. — Nie ma opcji, że nie wrócisz. Wrócisz. Będę czekać, a jeśli nie będzie Cię zbyt długo, to Cię znajdę — powiedziała wyjątkowo poważnie jak na siebie. Nie miała zamiaru tracić kolejnej osoby z życia. Szybko jednak wróciła do swojego uśmiechu, kiedy odpowiedział na jej prowokację. Wywróciła oczami i złapała się za klatkę piersiową, jakby właśnie ściskała swoje serce.
— Jak możesz… Serce złamane — powiedziała udawanym, rozpaczliwym tonem. — Ależ Ty okrutny jesteś — zaśmiała się do niego.
Darcy
Tak. Kiedy była zła czuła się niezwyciężona. To było całkiem niezłe stwierdzenie. Tego też się bała. Takie myśli były naprawdę złudne. Spojrzała na niego, kiedy złapał ją za brodę. Westchnęła cicho. Naprawdę było ciężko się w tym jakoś poukładać. Przynajmniej miała rodzinę i przyjaciół, prawda? Przytuliła Ryu, opierając brodę o jego ramię. Zdążyła się już do niego przyzwyczaić, a czuła, że potrzebuje właśnie jakiegoś wsparcia i zapewnienia, że wszystko się jakoś ułoży.
OdpowiedzUsuń— Dzięki — szepnęła, pozwalając sobie na chwilę czułości. Czasami naprawdę potrzebowała kogoś przytulić i usłyszeć, że wszystko w końcu jakoś się ułoży. Odsunęła się od niego po chwili. — Zapamiętam rady — zaśmiała się jeszcze.
Uśmiechnęła się lekko do niego.
— Domyślam się, powiedzmy… jak nie wrócisz przez dwa miesiące to mogę zacząć się martwić czy jeszcze dłużej? — dopytała go, odkładając szklankę, po czym oparła się łokciami i blat stołu. — Tak wiem, obieżyświat, przyjemności ze zwiedzenia psuć nie zamierzam, ale jakby się coś stało, to warto jednak kiedyś poślady ruszyć po przyjaciela — wyjaśniła. Nie miała zamiaru go przecież przesadnie kontrolować. Nie była żadną policją i wiedziała, że nie lubi siedzieć w jednym miejscu. Mimo wszystko ona wolała wiedzieć, kiedy ma zacząć się martwić. Tutejsza młodzież, łącznie z nią miała tendencję do bycia porwanym, warto było w końcu zatroszczyć się tym tematem. Uśmiechnęła się szerzej, gdy pochwalił jej danie.
— Nie żałuję, już jadłam, a nie lubię się objadać. Wiesz z moim stylem trzeba dbać o linię — zażartowała.
— Okrutny, serce mi łamiesz. Mówisz, że masz dosyć mojego gadania — powtórzyła i przypomniała mu. Na następne słowa cmoknęła i zachichotała delikatnie. — Nie widziałam Twojego wkurwa i faktycznego okrucieństwa, to prawda. Być może kiedyś zobaczę, jak sama Cię dostatecznie podkurwię — zaproponowała, uśmiechając się niewinnie.
Darcy
Klara uśmiechnęła się na ten jego elegancki gest i sama się ukłoniła, a gdy ucałował wierzch jej dłoni, buzia nabrała odrobiny rumieńców.
OdpowiedzUsuń- Tak, u nas ten gest znaczy dokładnie to samo - przyznała z uśmiechem i zbliżyła się, by stosownie ułożyć rękę na jego ramieniu, drugą mu podając i dając się prowadzić. Na wyznanie co do tańca zaśmiała się delikatnie. - Mhm, zauważyłam, że bardzo lubisz bliskość. Na koncercie często widziałam Cię w cudzych objęciach, chociaż chyba powinnam powiedzieć, że to innych widziałam w Twoich - zdradziła swoje małe spostrzeżenie. - Widzisz, jednak byłam trochę bardziej uważna niż myślałeś - dodała dumnie unosząc brodę, zaraz jednak ją nieco opuściła, komplement wyraźnie ją zaskoczył.
- Ja? - zamrugała szybciej i odrobinę speszona spojrzała w bok. - D-dziękuję - szepnęła. Niby już to słyszała, ale wystrzelił z tym tak nagle... Czuła wypieki na policzkach. - Tobie... Tobie brak oka też nic nie ujmuje... - chciała się odwdzięczyć, ale chyba wyszło jej to bardzo pokracznie. - Litości, wybacz... To zabrzmiało bardzo źle... - podniosła do niego oczy. - Przepraszam.
Klara
Zaśmiała się cicho, gdy wymieniał to wszystko co robił, ostatecznie stwierdzając, że za dużo ramion nie było.
OdpowiedzUsuń- Dla Ciebie to zdaje się tak naturalne, że pewnie nawet nie zauważasz jak obejmujesz innych, nawet przy zwykłej rozmowie - posłała mu szerszy uśmiech, ale speszyła się, gdy wspomniał o Nylianie i to jeszcze łącząc to z tym głaskaniem po nosie.
- Jest bardzo miły i kulturalny, oczywiście jak chce i nie zalewa smutków, ale to elf, jak sam zauważyłeś... Przyjemnie się na niego patrzy i skoro już mnie lubi to... chociaż popatrzeć mogę - przyznała i zerknęła w bok na wzmiankę o rumieńcach. Czuła się naprawdę bardzo zawstydzona, nie dość, że wspomniany został temat osoby, od której ostatnio usłyszała tyle pięknych słów, to Ryu jawnie ją podrywał. No i to oko... Myślała, że zapadnie się pod ziemię, śmiech chłopaka sprawił, że się zatrzymała i schowała swoją czerwoniutką buzię za dłońmi. Słysząc jednak o seksownym oczodole uderzyła delikatnie Ryu w ramię, bardzo delikatnie. - Nie nabijaj się ze mnie - spojrzała po nim leciutko naburmuszona, chociaż w oczach można była dojrzeć drobne rozbawienie. Przyciągnięta wciągnęła trochę szybciej powietrze, zaskoczona tym gestem, który po chwili mimo wszystko odwzajemniła z lekkim uśmiechem. Miło, że nie brał jej wpadek do siebie.
- Nie kłam, nie daję... - mruknęła cicho, bujając się z nim lekko. Jeżeli chodziło o flirtowanie, uważała, że była w tym beznadziejna. Spojrzała po chłopaku, gdy zwiększył dystans, nadal była zawstydzona, co łatwo szło zauważyć. Ponownie zerknęła w bok. Liczył na coś więcej? Nie miała pojęcia co takiego mogłaby mu powiedzieć, gubiła myśli, gdy tylko zaczynała się nad takimi sprawami zastanawiać. Słysząc jednak propozycję Ryu uniosła wysoko brwi i zmarszczyła czoło w pierwszej chwili. - Rumiana buzia, którą potargał wiatr? - teraz to ona zasłoniła usta i zachichotała. - No nie jestem pewna czy to rzeczywiście byłby komplement, to musiałaby być niezwykle poprzestawiana buzia - dalej chichotała, ale spoważniała po chwili i westchnęła lekko.
- Nie wiem... Gdy mam mówić do kogoś personalnie to... To się wstydzę... Urywam wątek, zapominam słów... O wiele łatwiej sobie wyobrażać lub pisać niż rzeczywiście przemawiać - przyznała trochę smutno. - No i... głupio mi... Boję się, że zostanę wyśmiana. Popatrz na takiego Nyliana, to elf... Ja jestem zwykłym człowiekiem, jak pył... Całe moje życie nie będzie trwać tyle co trwał jego okres dojrzewania - spojrzała w oczy Ryu. - Sto lat, wyobrażasz to sobie? Niesamowite ileż to czasu - westchnęła trochę rozmarzona. - A nawet jakby patrzeć na innych... Po prostu... Zawsze mnie uczono, że takie wyznania są dla konkretnych kawalerów. Nie powinnam nimi sypać jak z rękawa, bo zaczną gadać, że jakaś frywolna i nikt mnie nie zechce - spuściła głowę.
Klara
Do Ryu zdążyła już się przyzwyczaić na tyle, że przytulasy od niego były już miłe. Nie czuła dyskomfortu, gdy się zbliżał. Uznała to za dobry znak, otwierała się w końcu na innych. Więc ten gest naprawdę jej pomógł się upewnić, że wszystko będzie dobrze. Nie oponowała, kiedy ją objął i pogłaskał.
OdpowiedzUsuńWysłuchała jego wyliczeń i kiwnęła.
— A więc dwa miesiące i będę się martwić, do tego czasu będę spokojnie sobie czekać — odpowiedziała z uśmiechem. Dwa miesiące zdawało się dosyć długim czasem, ale w końcu samo podróżowanie było dosyć uciążliwe. Nie będzie robić mu problemów, zwłaszcza, że uznała, że to bardzo miłe, że ma zamiar odprowadzić koleżankę, która została teraz bez swojej przyjaciółki. Z pewnością Klara nie czuje się zbyt pewnie w aktualnej sytuacji. Ryu naprawdę był uroczy pod tym względem. Przyjrzała mu się lepiej, gdy spojrzał o chudości. Faktycznie nie był zbudowany jak jakiś bóg, ale brzydkim dalej by go nie nazwała. Był naprawdę przystojny, zresztą jak chyba każdy kogo znała. Zaśmiała się.
— Czasami ciężko pamiętać o jedzeniu. A gdy zje się za dużo… mi na przykład zbiera się na wymioty jak się objem. Lepiej zjeść mniej i tyle. Zwłaszcza jak i tak jest się pełnym. Jak Ci nałożyłam za dużo to też się nie przejmuj, myślę, że Abyss chętnie sobie zakąsi, chociaż dla niej cała taka zawijanka to jak jeden gryz — zaśmiała się lekko. Zbliżyła się do niego i pstryknęła go w nos na kolejne słowa.
— Jesteś pewny, że Cię sobą nie wkurwię? Niczym, niczym? — zapytała, nie odsuwając się od niego. Uśmiechała się przy tym konspiracyjnie, obmyślając jakiś diabelny plan na wyprowadzenie go z równowagi. — Nie mówię, że do okrucieństwa Cię doprowadzę, ale weź… popsujesz mi opinię z łatwym wkurwianiem innym, musisz mieć jakąś strunę, którą można za bardzo naciągnąć
Darcy
Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie uważam, że to złe, przynajmniej nie, jeżeli innym nie przeszkadza - sprostowała.
Na jego radę nadęła lekko policzki.
- Mhm, bo akurat uwierzę, że Ty tak podchodzisz do dziewczyny, która Ci się podoba i jej to po prostu mówisz... - wytknęła. - Poza tym... Ja nie wiem czy on mi się TAK podoba... Jest z nim na pewno inaczej niż z większością dotychczas poznanych mężczyzn... No i... Że niby co? Mam podejść, powiedzieć że mi się podoba i... i niby co dalej? W książkach to jest takie oczywiste, ale w książkach czytelnik zna myśli obu stron - stwierdziła z lekkim grymasem. To sto lat dodatkowo ją przerażało, niby nie znamy dnia i godziny i umrzeć każdy może nagle, ale jednak starzenie się było innym tematem. Ryu wyrwał ją z zamyślenia, przyznając, że nie jest dobry w romantyczne porównania. Klara uśmiechnęła się lekko.
- Ma to swój urok, jest proste, nie ubarwiasz tego, a i tak sprawia przyjemność - stwierdziła patrząc mu w oczy z subtelnym uśmiechem. Pozwoliła się okręcić, jednak drgnęła gdy objął ją od tylu i położył brodę przy ramieniu. Speszyła się lekko i zerknęła w bok skubiąc zębami swoją dolną wargę.
- W tym świecie wyjątkowość nie ma takiego znaczenia... To Wasz świat, tutaj śluby bierze się z różnych powodów i mało kiedy chodzi o miłość - odważyła się obejrzeć na niego. - Nie ma takich przyzwoleń jak u Was, nie ma chodzenia ze sobą, jest narzeczeństwo i małżeństwo, są schadzki i tyle... - odwróciła wzrok i spojrzała gdzieś za okno. - Dla wielu tutejszych miłość to bajka, bujda... Trafia się tylko niektórym - przyznał jak to tu często wygląda. - Sprawdza się status, majątek i renomę, a nie to jak bardzo jest ktoś dla kogoś wyjątkowy.
Klara
Słysząc o "takiej dziewczynie" spojrzała po Ryu i lekko kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- No widzisz, to nie zawsze takie proste, ale myślę, że i... - musiała chwilę pomyśleć, by przypomnieć sobie imię. - Darcy? Darcy z czasem to zauważy - stwierdziła, że to właśnie o nią mogło chodzić, a jak nie to przecież Ryu ją zaraz poprawi. Westchnęła lekko na jego radę.
- Ale co to właściwie znaczy dobrze poznać". Przecież człowieka i tak poznajemy przez całe życie. Czasu by nie starczyło na nic innego, moglibyśmy poznawać i poznawać, a i tak wciąż byłby w stanie nas ten ktoś zaskoczyć - zauważyła. - Moi rodzice zakochali się w sobie po ślubie, jedna z moich sióstr ma męża bydlaka, a druga, cóż sama jest podła i w sumie nie bardzo mam opinię co do jej męża. Historie bywają różne i niestety większość z nich, przynajmniej tych, które ja znam... No w nich nie ma wielkiej miłości... - przyznała. Nie dane jednak było jej jakoś specjalnie się zastanawiać nad własnymi słowami, bo Ryu wyskoczył z tym dziwnym wyznaniem. Klara zamrugała oczętami wyraźnie zdezorientowana.
- Och, ćwiczysz na mnie, tak? Jak Tony z Akane? - to było pierwsze co wpadło jej do głowy. No przecież nie mogło chodzić o nią. Zaraz jednak ponownie zamrugała szybciej. Chodziło o nią? Klara odrobinę zesztywniała w tańcu, a policzki wyraźnie ją zapiekły. Naprawdę mu się podobała? Uśmiechnęła się odrobinę rozczulona, gdy wymieniał co lubi, a słysząc dalsze słowa uśmiech jeszcze trochę się poszerzył. Pozwoliła się okręcić. Może rzeczywiście miał rację? Nie miała pojęcia co powinna powiedzieć, ale przynajmniej stała na nogach, gdy melodia przestała grać. Zawstydzona ukłoniła się, a słysząc o statusie i majątku lekko spuściła głowę, przygryzając przy tym wargę by powstrzymać śmiech. Zaraz jednak zaśmiała się krótko i ruszyła w stronę stolika, otwierając usta.
- Klaro! - usłyszała z boku i spojrzała po znajomej twarzy. Argarski przewoźnik, rozwoził pocztę po okolicznych gospodach. - Witaj Ryu - z chłopakiem również się przywitał, ale wrócił do dziewczyny wzrokiem. - Mam dla Ciebie list, od Nyliana - wyciągnął kopertę i podał dziewczynie.
- Dla mnie? - Klara nie ukrywała zaskoczenia, ale przyjęła kopertę. - Dziękuję... - szepnęła z lekkim uśmiechem. Wysłał jej list? Spojrzała czule na kawałek papieru, ale w miarę szybko przypomniała sobie gdzie jest. - Wybacz - rzuciła do Ryu. - Dziękuję! - krzyknęła za odchodzącym i usiadła do stołu, lisy chowając w jedną z kieszeni bagażu, później go przeczyta. Spojrzała na chłopaka i chrząknęła lekko.
- Ja... Z przyjemnością poznam Cię lepiej - wydukała, nadal rumiana i speszona.
Klara
Abyss akurat nie było. Może i nawet dobrze. Gdyby to usłyszała z pewnością mieliby teraz mały cyrk z rozpieszczoną gamortą. Zaśmiała się na słowa Ryu.
OdpowiedzUsuń— Może ją zawołam żeby przeprosiła, co? — zaproponowała, poruszając zabawnie brwiami. Pokręciła głową na jego słowa.
— Ale ja nie powiedziałam, że to dobra cecha. Powiedziałam, że mi też łatwo zapomnieć o jedzeniu i nie lubię się przejadać. Staram się jeść, tak aby być najedzoną, ale nie myślę w kółko o jedzeniu. Wiesz, każdy ma też swój apetyt. Najważniejsze uważam jest to, aby człowiek po prostu nie głodził się na siłę, bo to jest akurat złe, ale nie uważam, że u siebie powinnam z tym walczyć. Wydaje mi się, że jem całkiem syto i zdrowo. Chociażby ta pita, nie powiesz, że brakuje w niej odżywczych wartości dla organizmu, co? — wyjaśniła co miała dokładniej na myśli, bo chyba jednak nie dogadali się zbyt dobrze. Udała, że smutnieje, kiedy powiedział, że jej nie uda mu się go wkurwić.
— Taki aniołek z Ciebie mówisz, tak? Jakoś to chyba przeżyję — odpowiedziała. — Jakoś, smutno — dodała jeszcze, robiąc na chwilę smutną podkowę, po czym się zaśmiała. Sama złapała go za nos, kiedy on ją złapał.
— Jasne, zaraz Cię uroczę swoim przyjemnym głosem. I dziękuję za komplement — wstała od stołu, po czym mu się ukłoniła. Podeszła do pianina i zaczęła wygrywać melodię oraz śpiewać, patrząc na Ryu z uśmiechem na ustach.
— Za każdym razem, gdy się dotykamy, twoje ręce są zimniejsze, zimniejsze
Nie ma żadnego bicia z Twojej drewnianej piersi
Zamrożony grymas, manekin gdy się zbliżę
Widzę struny tam pod twoją kamizelką
Darcy
Klara lekko zacisnęła usta. To nie tak, że nie zgadzała się z chłopakiem, po prostu w tym świecie to wyglądało inaczej. Kobiety szczególnie gonił czas, w końcu ich rola polegała na urodzeniu potomka, a najlepiej kilku potomków, więc wypadało się zmieścić w ramach wiekowych co by nie być starą mamą.
OdpowiedzUsuń- Twoje myślenie jest bardzo postępowe, jak na Argar przystało... Ale to Mathyr, tu priorytety są inne - zauważyła tylko. - Nie mówię, że lepsze, ale inne - dodała.
Długo jeszcze analizowała fakt, że tak po prostu rzucił do niej informację co do podobania się. Może chciał w ten sposób po prostu udowodnić, że się da? Jeżeli tak, to wybrał dziwną metodę i jeszcze dziwniejszą chwilę... Przecież temat nawiązywał do Nyliana, a Ryu wyskoczył ze swoim wyznaniem tak nagle i niespodziewanie. Uśmiechnęła się do niego ciepło, gdy wspomniał o poznawaniu po czym przytaknęła mu głową.
- Tak, sama chciałam to zaproponować - przyznała, gdy zeszło na temat noclegu. Wypiła z nim jeszcze herbatę, a później ruszyła do pokoju. Tego wieczora było zdecydowanie bardziej zamyślona i potrzebowała przed spaniem jeszcze chwili dla samej siebie.
***
Następnego dnia obudziła się dość wcześnie. Rozczesała włosy, ubrała się, spakowała i wyszykowała na śniadanie. Miała jeszcze dobre piętnaście minut do otworzenia kuchni i możliwości składania pierwszych zamówień, więc wyszła przed gospodę by przysiąść niedaleko ze swoim notesikiem i patrząc na pobliski strumyk, oddać się kreatywności.
"Tak chłodny się zdajesz, gdy w nurt się wpatruje,
Jej myśli ochładzasz i lepiej się czuje.
Tak rześko płyniesz przez myśli w jej głowie,
I czekasz spokojnie, aż prawdę Ci powie..." - pisała by zaraz spojrzeć w dal, szukając kolejnych rymów.
Klara
Tak bardzo skupiła się na pisaniu, że z zamyślenia wyrwał ją dopiero znajomy głos chłopaka. Drgnęła wyraźnie, w odruchu bardziej przytulając swój notes do piersi. Nadal nie lubiła się nim chwalić. Na widok Ryu odrobinę się zarumieniła.
OdpowiedzUsuń- Ś...Śpiąca królewno? - nie bardzo rozumiała czy to jakieś porównanie, czy może zabawny zwrot na powitanie. Poprawiła włosy i zerknęła na świeżo zapisaną kartkę. - A... Takie tam... Patrzę na strumyk i... - spojrzała na wodę i lekko się uśmiechnęła. Zaraz wróciła do chłopaka wzrokiem i delikatnie przygryzła wargę, chwilę milczała, zastanawiając się nad czymś wyraźnie, ale w końcu chrząknęła. - Tak chłodny się zdajesz, gdy w nurt się wpatruje, jej myśli ochładzasz i lepiej się czuje. Tak rześko płyniesz przez myśli w jej głowie i czekasz spokojnie, aż prawdę Ci powie... - przeczytała na głos, trochę mocniej się rumieniąc i zaraz spuszczając głowę zamknęła notesik.
- Nic... nic specjalnego - szepnęła cicho.
Klara
Wyjaśnienie trochę ją zaskoczyło, było zatrważająco proste. Poczuła się odrobinę głupio... Liczyła na coś innego? Nie powinna. Uśmiechnęła się lekko, ale zaraz wróciła wzrokiem do notesu.
OdpowiedzUsuń- Byłam pewna, że to Ty jesteś takim śpiącym królewiczem - przyznała. Stawiała, że dopiero wstał, ale patrząc skąd nadszedł można było stwierdzić jednak coś innego. - Gdzie byłeś? - zainteresowała się, chowając notes do torby przewieszonej przez ramię. Na pytanie co do prawdy spaliła mocniejszego buraka.
- Em... Jeszcze nie wiem, nie... Nie dokończyłam - wytłumaczyła się i zaraz westchnęła ciężko. - Nie potrafię... - podniosła wzrok do Ryu. - Jest ładne, ale nie potrafię lepiej - lubiła swoje wiersze, ale zawsze znalazła coś co mogłoby być do poprawki. Spojrzała na Ryu wdzięcznie, gdy wydał swoją opinię.
- Naprawdę tak myślisz? Chciałabym by... No by skłaniały do myślenia... Moje wiersze - przyznała. - Ale czasami... Mam wrażenie, że są płytkie, takie dziecinne... naiwne - trochę smutno spojrzała w dół, ale zaraz potrząsnęła głową. - To jaki jest plan mój przewodniku? Jemy śniadanie i ruszamy, czy ruszamy od razu i zatrzymamy się gdzieś na posiłek? - zapytała, chcąc zmienić temat.
Klara
- Hm... - zastanowiła się chwilę. - Daleko bo lubisz poranne wstawanie, czy po prostu coś Cię dręczy i szybko się wybudzasz? - zainteresowała się, bo to była zdecydowana różnica, a Ryu nie wyglądał dziś jakby smacznie spał. Na wzmiankę o bieganiu przytaknęła mu głową. - Argarczycy chyba dość często uderzają w ruch, gdy chodzi o myśli czy emocje - miała takie swoje małe spostrzeżenie. Na to krótkie zapewnienie co do jej umiejętności skrzyżowała z nim wzrok i posłała słaby uśmiech. Zawstydziła się wyraźnie na słowa o własnej samokrytyce. Czy rzeczywiście nie chciała zobaczyć? Zerknęła gdzieś w bok i westchnęła ciężko. Wróciła pospiesznie do niego wzrokiem, z nieco naburmuszoną miną. - Nie jesteś głupkiem - pokręciła głową, poprawiając go i zaczęła skubać palce, teraz spuszczając do nich wzrok. Wpatrywała się w swoje dłonie, gdy zadawał te wszystkie pytania, jednak na ostateczne stwierdzenie uniosła oczy do Ryu i posłała mu ciepłe spojrzenie oraz uśmiech. Chyba miał rację... Co znacznie poprawiło jej humor. Pochyliła się do niego i lekko pocałowała policzek chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - powiedziała cicho, rumiana na buzi i zaraz zebrała się z miejsca. - Chyba już mają kuchnię otwartą - stwierdziła ruszając w stronę środka, ale zatrzymała się gwałtownie i obejrzała za Ryu.
- Sami? Kiedy ja... Ja nigdy nie... - nie miała pojęcia ani o polowaniu, ani o łowieniu ryb. Zacisnęła lekko usta oraz palce na swojej spódnicy. Jak piąte koło u wozu, nie była zbyt przydatna na takie podróże.
Klara
Spojrzała po nim, pewnie żałował tego co wczoraj jej wyznał i teraz nie mógł spać. Na pewno. Przytaknęła głową na jego słowa.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem - odpowiedziała krótko, nie ciągnąc tematu. Sama nie spała najlepiej, ale myśli na tyle ją zmęczyły, że nawet nie zauważyła kiedy oczy się zamknęły, a wstała całkiem rześka.
Na przypuszczenie co do narwania Klara uśmiechnęła się delikatnie.
- To całkiem prawdopodobne, pewnie potrzebujecie sporo wysiłku by wyrzucić to co niechciane - przyznała mu rację i lekko opuściła głowę. Miała dziwne wrażenie, że ponownie nawiązuje do wczorajszego dnia, do tego głupstwa, które palnął.
Objęcie jej nie przeszkadzało, ale spojrzała na Ryu speszona.
- Ale ja... - wzruszyła ramionami. - Nie chcę być niegrzeczna, miło, że wychodzisz z taką inicjatywą, ale ja... Ja chyba nie dam rady... zabić zwierząt... - przyznała smutno. - Chyba... nie chcę tego umieć... - dodała, idąc z nim już w stronę gospody.
- A tym wczoraj się nie przejmuj - zerknęła jeszcze na niego, jednak szybko spojrzała pod nogi. - Uważam, że jesteś całkiem przystojny i... możemy się sobie podobać... Tak fizycznie uważać za interesujących - wyznała znowu na niego zerkając i głośno przełykając siłę. - Ale to przecież nie znaczy, że inni przestaną nam się podobać, prawda? Inni też mogą... Tobie i mi... I... Nie chcę byś uważał, że to co powiedziałeś jest jakieś... zobowiązujące - wydukała.
Klara
Zatrzymała się, gdy zaszedł jej drogę i w odruchu przytuliła dłonie do własnej piersi. Odrobinkę się spięła i przełknęła głośno ślinę. Zamrugała nieco szybciej oczyma na jego pierwsze stwierdzenie, a gdy poprosił o co poprosił uniosła wysoko brwi, wyraźnie zaskoczona. Zaraz wysypał wiele innych słów i Klarze odrobinę zakręciło się w głowie, ale tylko leciutko.
OdpowiedzUsuń- Ależ to nie tak! - uniosła się nieco by zaraz ściągnąć usta w wąską kreskę. - Ja... Ja po prostu... Po prostu byłam święcie przekonana, że ciągle myślisz o Akane, że to ona zajmuje Twój umysł i... i może Darcy... Bardziej, bardziej miałam na myśli Ciebie, byś to Ty nie czuł się zobowiązany unikać teraz innych... dziewcząt - przyznała by zaraz nabrać głębokiego powietrza i spojrzeć chłopakowi w oczy. - Nigdy bym tak nie zrobiła, na pewno nie umyślnie, każde uczucia są ważne - zapewniła po czym spojrzała w ziemię. - Po prostu mnie zaskoczyłeś - wyznała znowu na niego patrząc. - Nie chciałabym by nasza podróż wyszła niekomfortowo przez to wyznanie i... całą resztę... tego co mówisz - poprawiła włosy. Ruszyła dalej, gdy otworzył jej drzwi, wdzięcznie kiwając przy tym głową.
- Tak, na taki układ mogę przystać. Przyrządzę nam jedzenie - zgodziła się i uśmiechnęła lekko by zaraz zająć wraz z Ryu jeden z wolnych stolików i poczekać na obsługę.
Klara
Klara uśmiechnęła się bardzo delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Kochać można na różne sposoby - przyznała mu, kiwając lekko głową. Sama pokochała Akane, jednak nie była to miłość romantyczna.
Dziewczyna odrobinę posmutniała na wieść o informacji jaką dostał Ryu. To nie mogło być przyjemne, jej pewnie ciężko byłoby powstrzymać łzy po takich słowach, ale ona na szczęście nigdy podobnych nie doświadczyła. Z drugiej strony rozumiała, że jednych kocha się mocniej niż innych, no i zdanie Akane w tym temacie już znała, teraz poznawała drugą stronę. Nie komentowała, po prostu słuchała, o Akane, o Darcy. Skubnęła po chwili zębami swoją dolną wargę i zerknęła w dół. Gnębiła ją jedna sprawa, ale wyraźnie wstydziła się zapytać.
Spojrzała na niego, gdy przyznał, że rozumie, a kiedy wyjaśnił konkretniej skąd to wyznanie, posłała mu cieplejszy uśmiech. Nie była pewna czy tym razem nie wyskoczył dla odmiany "za szybko", ale Ryu był na tyle otwarty, że Klara powoli przestawała się obawiać dyskusji z nim na różne, trudne, tematy.
- Hej! - zaraz zaczęła poprawiać swoje włosy. - Jesteście doprawdy niemożliwi z tymi włosami, co chwilę ktoś je komuś mierzwi, jak z małymi dziećmi - zauważyła odrobinkę się burmusząc. Ona lubiła jednak mieć porządek na głowie. Uśmiechnęła się jednak na słowa o lubieniu.
- Też Cię lubię - przyznała, a słysząc opinie co do jedzenia spojrzała po kobiecie i posłała jej ciepły uśmiech. Sama poprosiła o jajecznicę z grzankami oraz herbatę, ale inną niż wczoraj, chciała w końcu podróżować by smakować nowych rzeczy, napoje również się liczyły.
- Za każdym razem gdy będę w tej gospodzie, będę smakować czegoś innego, aż posmakuję wszystko - uśmiechnęła się do chłopaka szerzej. - Będę tak robić w każdej, do której wejdziemy - oznajmiła pogodnie i przytaknęła mu głową na wzmiankę o planie.
Klara
Klara z automatu zamknęła mocno oczy, czekając aż Ryu znowu ją potarga, ale czując, że jedynie zakłada włosy za ucho, uniosła powieki i posłała mu delikatny uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Jesteś niesamowicie zaczepny, czasami ciężko brać Cię na poważnie - przyznała i sama sięgnęła po sztućce by wziąć pierwszy kęs jajecznicy. Zaciekawiona zerknęła na mapę i słuchała tego co mówił chłopak.
- Stracić? - spojrzała na niego lekko przejęta i zaraz trzepnęła w ramię. - Znowu sobie ze mnie żartujesz! - pokręciła głową i odrobinę naburmuszona wróciła do talerza, nie patrząc już w mapę w ogóle. Zerkała jedynie ukradkiem, gdy wspominał o dzisiejszej drodze i prychnęła cicho na słowa o pełnym brzuchu.
- No tak, zamienisz się w ulęgałkę, a później będziesz mówił, że to moja wina! - udała obruszony ton, a po chwili sama lekko się zaśmiała. Skoro on ją wkręca to przecież i ona może spróbować!
Klara
- Mhm, a oparte na żartach pozbawione by było tego co naprawdę istotne - zauważyła, patrząc po nim spokojnie. - Bez obaw, nie uważam, że mieścisz się w którejś z tych skrajności - wolała to dodać, aby przypadkiem chłopak nic przesadnie nie zrozumiał. Na plan co do zrzucania nadwagi zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Bardzo jestem ciekawa co to by były za argumenty - przyznała. - Z Twoją wyobraźnią pewnie wymyślił byś coś doprawdy cudacznego - dodała z szerszym uśmiechem i zakończyła swój posiłek ostatnim łykiem herbaty.
- Miałeś rację, przepyszne jajka i grzanki - przyznała po czym przytaknęła głową, ale zaraz wysunęła lekko palec w górę. - Poczekaj jeszcze chwilkę - dojrzała chłopaka od paczek i listów i wstała z miejsca by do niego podejść. Wyciągnęła kopertę z torby by poprosić o przekazanie jej Nylianowi i zaraz wróciła do Ryu.
- Teraz możemy się zbierać. Dawno nie jechałam powozem, ależ to będzie ekscytujące! - aż lekko podskoczyła z zadowolenia i ruszyła po tobołki, by sięgnąć jeszcze z jednego składany medalion i zawiesić go sobie na szyi. Ucałowała wierzch błyskotki, a po tym złapała torbę, ruszając za Ryu.
- Właściwie to jakie mieliście w swoim świecie sposoby transportu? - zainteresowała się.
Klara
Westchnęła z cichym chichotem na jego słowa i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Oj nie pusz się tak, bo jej serduszko złamiesz. Raz Ci dowcip zrobiła i już, już śmiertelni wrogowie? — zaśmiała się. — Wiem, że jest sprytna i przebiegła i zdradliwa, ale Bysia już taka jest. Lubi dokuczać. Spędziła za dużo czasu z moim bratem i masz z niej, królowa żarcików — wyjaśniła.
— Dziękuję za komplement. Staram się, chociaż na początku było ciężko, jak nawet w kostkę dobrze marchewki nie umiałam pokroić, ale idzie się wyrobić — odpowiedziała mu, wyraźnie zadowolona z siebie, że jej umiejętności kucharskie szły cały czas do góry. Mama z pewnością jest dumna z tego powodu.
Westchnęła, kiedy poprosił o coś wesołego.
— Strasznie wymagający jesteś, daj pomyśleć — zastanowiła się przez chwilę. Na pianinie nie miała żadnego pomysłu. Sięgnęła więc po swoją sześciostrunową lutnię i na niej zaczęła przygyrwać, kołysząc się w rytm melodii.
— Gdyż dzień, w którym niczego mi nie brakuje, biorę
Tylko miłość, którą dają mi moi dobrzy przyjaciele
Dziś jestem, a jutro nie wiemy
To jak gwiazda i jej życzenie
Chcę, żebyś poruszyła talią
Bo życie jest szalone
Hulaj hulaj!
Hulaj, hulaj, hulaj, ej! — śpiewała, obkręcając się wokół chłopaka.
Darcy
Z jednej strony pożałowała zadanego pytania, z drugiej... To co opowiadał Ryu brzmiało niezwykle fascynująco. Autobusy? Napędzane mechanicznie? Jak ze zbroi? Już na tym etapie Klara szybciej mrugała oczyma, a gdy przyszły kolejne wyjaśnienia to odrobinkę w głowie jej zawirowało. Patrzyła po piaskowych rysunkach i zerkała na Ryu, szukając jakichkolwiek oznak żartu. Nie zauważyła ich... Na propozycję z pokazaniem otworzyła szeroko oczy, a po chwili pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- To, to chyba nie jest dobry pomysł. Głowa już mnie od tego rozbolała, a jak zobaczę ten wasz świat to zaraz zaleje mnie fala pytań i chyba z tydzień nie zasnę - stwierdziła już przejęta tym stanem rzeczy.
Siedziała na swoim miejscu i dopiero po chwili powitała uśmiechem pozostałych pasażerów. W głowie jej się nie mieściło to co słyszała... Wróciła na ziemię, gdy Ryu wyznał, że nigdy nie jechał powozem.
- Doprawdy? - to akurat szokowało jeszcze bardziej. Jeździł jakimiś autobusami, a nie znał powozu... - Ja często, z tatą, gdy wieźliśmy towar na sprzedaż. Jak byłam mała to uwielbiałam stać mu między kolanami, rozkładać ręce szeroko i zamykać oczy... Papa się zawsze śmiał, że nawet nie zauważy jak mu wicher wąsy strąci, bo moje włosy łechtały go po twarzy - zaśmiała się krótko by przez resztę podróży podziwiać krajobrazy i raczyć chłopaka podobnymi opowiastkami. Odrobinę ją to opowiadanie znużyło i nawet nie zauważyła, gdy zamknęła oczy, opierając głowę o ramię Ryu.
Obudziło ją hamowanie powozu, przetarła delikatnie rozbudzone oczy i zerknęła po chłopaku.
- Co się dzieje? - zapytała, jednak dostrzegając wojaków, poprawiła się nieco w siedzisku i mimo wszystko przysunęła do Ryu. Nie bardzo jej się to wszystko podobało, bała się, co było wyraźnie widać.
Klara
Klara delikatnie przytaknęła głową na jego zapewnienie, akurat w to wierzyła, zdążył już jej pokazać, że w razie potrzeby przyjmie atak na siebie, by ona mogła uciec. Z troską spojrzała po starszym małżeństwie, jednorazowo śląc w ich stronę pokrzepiający uśmiech, jakby chciała zapewnić, że będzie dobrze. Słysząc o konieczności opuszczenia pojazdu nerwowo oblizała usta, ale nie zamierzała oponować, nie spodobał jej się komentarz i obojętność, gdy staruszka wyznała swój problem, ale tu również nie otworzyła ust. Powyzywała wojaka w myślach. Rycerz to raczej powinien być szlachetny!
OdpowiedzUsuńKlara skorzystała z pomocy Ryu, ale gdy tylko wyszła pomogła mu przy wyprowadzeniu staruszki, a potem sięgnęła tobołki małżeństwa oraz te ich, układając je na ziemi.
- Wszystko będzie dobrze... - szepnęła do staruszka i otworzyła usta w tym samym momencie co Ryu. - Pomożemy im, prawda? - zapytała by zaraz uśmiechnąć się lekko i zarumienić. - Nie będę zła - zapewniła, sama nie mogłaby dobrze spać, gdyby zostawiła tą parkę samej sobie.
Klara
— No cóż, jakoś będzie musiała z tym przeżyć — odpowiedziała na jego słowa. Przecież nie zmusi go teraz do kochania Abyss. Dla niej to była najukochańsza pupilka, ale nie musiała też być przecież taka dla każdego. Poza tym doskonale wiedziała, że Bysia jest cholerną lizuską i lubi mieszać tylko po to, żeby pokazać, że to ona jest najwierniejszą, najlepszą towarzyszką. Straszna była z niej zazdrośnica. Teraz jednak pracuje nad tym, aby jej tego oduczyć, w końcu niedługo będzie miała rodzeństwo, będzie musiała o nie dbać.
OdpowiedzUsuńPokręciła głową.
— A czasami nie warto wybrzydzać, w końcu nie płacisz mi za występy, więc doceń moje kombinatorstwo — zaśmiała się, upewniając, że lutina jest nastrojona, zanim zaczęła grać. Kiedy skończyła grać uśmiechnęła się do niego i przytaknęła.
— Możesz się wybrać do Azylu, znając moich ziomków, pewnie urządzą skoczną zabawę, żeby ich gorąco powitać — zaproponowała od razu. Oczywiście, że zgadzała się na taką propozycję, uwielbiała w końcu tańczyć. — Mogę zagwarantować dobrą zabawę, jedzenie i napoje, w tym alkoholowe.
Darcy
Kiedy Ryu złapał tobołki Klara podeszła do staruszki by wysunąć do niej łokieć, na którym mogła się podeprzeć. Jej mąż nie miał aż takich problemów z chodzeniem jak ona i sam sięgnął jeden z mniejszych tobołków jakie pozostały do zabrania. Dziewczyna przytaknęła na plan Ryu i posłała lekki uśmiech w stronę małżeństwa, ale kiedy Ryu ją tak objął i powiedział swoje, zaskoczona zamrugała szybciej oczyma. Żona?! Zacisnęła usta by go nie zrugać za te słowa.
OdpowiedzUsuń- Och, aż miło popatrzeć na młode, kwitnące małżeństwo! Chociaż trochę światła w tych dniach grozy - staruszka wyraźnie się uradowała i Klara nie miała serca by ją uświadamiać, więc po prostu przełknęła głośno ślinę.
- T-tak... Przygody to... Nasza specjalność, a właściwie to... Mąż... Mąż mnie nimi zaraził - posłała Ryu piorunujące spojrzenie by zaraz nieco złagodnieć na twarzy. - Chętnie zboczymy z drogi i pozwiedzamy więcej - dodała uśmiechając się do starszyzny promiennie.
Klara
Czyżby ten żart źle się zestarzał? Tak szybko? Spojrzała zaskoczona po Ryu. Podeszła do niego, nie obejmowała go, ani nie dotykała, ale spojrzała po nim troskliwie.
OdpowiedzUsuń— To był tylko żart, przecież nie chce żadnych pieniędzy za granie dla kogoś bliski — odpowiedziała, uśmiechając się do niego. — Nie chciałam sprawić Ci przykrości, to nie było na poważnie, przepraszam — dodała. To nie był sposób w jaki chciała się z nim żegnać. Liczyła, że spędzą ten czas bardziej wesoło, a teraz. Cholera jasna, za dużo gadała czasami i teraz ją to dopadło.
— Nie mówię o zostaniu w nim na stałe, ale tych ludzi trzeba tam zaprowadzić, gdyby jednak coś miało się wydarzyć, każdy się przyda do pomocy, nie myślałam, że zostaniesz tam na stałe. Ale no Twoja decyzja, to wtedy Ty będziesz na mnie czekać — uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę.
Darcy
Klara spłonęła rumieńcem na ten gest i wyznanie. Ryu był doprawdy ponad przeciętnie niepoprawny! Jakby nie można było powiedzieć, że po prostu razem podróżują! Co za chłopak... Szła z kobietą wyraźnie speszona, nie była zbyt dobra w długoterminowe udawanie, nie lubiła też kłamać więc sytuacja nie specjalnie ją cieszyła. Uśmiechnęła się słabo do małżeństwa, gdy Ryu wspomniał o jej niesamowitych opowieściach.
OdpowiedzUsuń- Och, wcale nie jesteś gorszy gdy chodzi o wyczarowanie czegoś z niczego - bąknęła cicho. W końcu nie co dzień zostaje się żoną w dwie sekundy.
Klara
Klara spojrzała trochę wystraszona na kobietę.
OdpowiedzUsuń- N-nasza? - miała wrażenie, że twarz jej płonie ze wstydu. W takich chwilach nie umiała wykrzesać nic z tych swoich niesamowitych zdolności. Co innego, gdy wymyślało się historię nieistniejącej postaci, a co innego, gdy chodziło o własną. Widząc bułkę, złapała ją pospiesznie i od razu posmakowała, przynajmniej będzie miała stosowny powód do milczenia, w końcu nie mówi się z pełnymi ustami. Słysząc o stażu pary uniosła wysoko brwi.
- Och, ależ musicie się niesamowicie kochać! - rzuciła po przeżuciu pierwszego kęsa, a na słowa mężczyzny spaliła znowu buraka. - P... Pan to w ogóle jeszcze pamięta? - zapytała zaskoczona i speszona w jednym. Noc poślubna musiała być dla nich naprawdę wyjątkowa, skoro po 50 latach na samo wspomnienie mieli ten specyficzny błysk w oku. Spięła się na ostatnie słowa... Urocza... Wcale jej się nie podobało, że ktoś pomyślał, że ona i Ryu...
- Przepraszam bardzo, ale my wcale nie... Kolegę poniosła fantazja, nie jesteśmy małżeństwem i my wcale nie... Nic takiego nie robiliśmy! - zaznaczyła stanowczo.
Klara
Zamrugała szybciej oczyma. Nie wolno? Uśmiechnęła się na chwilę, rozczulona ich uroczym gestem. Naprawdę miło było na nich popatrzeć. Sama chciałaby pokochać kogoś tak mocno by po 50 latach małżeństwa wyglądać tak jak ta parka.
OdpowiedzUsuńKlara poczuła wyraźną ulgę, gdy prawda wyszła na jaw i gdy staruszka sama oburzyła się zachowaniem Ryu, zaraz jednak przyszło wyjaśnienie chłopaka i dziewczyna ściągnęła mocno brwi. Och... On to tylko po to...? Spojrzała na niego jakoś tak czulej niż zwykle. Czyli to nie był jedynie kolejny głupi żart? Policzki znowu jej się zarumieniły, a ona zawstydzona spuściła głowę.
- Przystoi, gdy moi rodzice się zgodzili i znają cel naszej podróży - szepnęła, tłumacząc różnicę. Podniosła wzrok do chłopaka - W tym przypadku spokojnie mogłeś powiedzieć prawdę, że eskortujesz mnie do domu - dodała, dalej mocno zawstydzona. - Przepraszam, źle oceniła Twoją intencję, myślałam, że znowu chcesz mnie po prostu zakłopotać - wyznała. Naprawdę niezwykle mu się podobała? Jakoś tak przyjemnie ciepło zrobiło jej się w okolicach serca i uczucie rozniosło się po całym ciele.
Klara
Z tym mogła się zgodzić. Prawie ciągle gadała, wiedziała, też że uśmiech nie za bardzo potrafił jej zejść z twarzy, jeśli miała kogoś ciekawego w towarzystwie. Wtedy może faktycznie ciężko odróżnić żart od prawdy, ale naprawdę, aż tak źle o niej myślał?
OdpowiedzUsuń— Żartowałam z opłatami, poważnie mówię o tym, że możesz prosić mnie o jakieś piosenki, ale nie mogę obiecać, że zawsze będę w nastroju na zaśpiewanie czegoś co Ty chcesz, czy zagranie. Lubię tańczyć do wesołych rzeczy, czy wygłupiać się na scenie, ale jeśli sama mam grać, moje ulubione są trochę inne klimaty — wyjaśniła mu. Odłożyła lutnię i wysłuchała jego słów.
— Sztuczny tłum potrzebny nie jest, to prawda. Nie mówię, że masz iść, jeśli chcesz, to nikt się nie obrazi, jeśli nie chcesz, też nikt się nie obrazi. W każdym razie ja pójdę, w końcu idą do mojej ojczyzny — odpowiedziała mu. Sama uśmiechnęła się na jego słowa. — Miło mi to słyszeć, Ryu, łatwiej się wraca jak ktoś czeka.
Darcy
— Znam Cię Ryu, po prostu jestem królową słabych żartych. Nie weszło dobrze, przepraszam, nie miałam nic złego na myśli przez to. Oczywiście, że się dogadujemy, przynajmniej z mojej strony. Lubię spędzać z Tobą czas, fakt Ciebie znam najkrócej jeśli chodzi o innych rówieśników, ale szybko się przyzwyczaiłam do Twojego towarzystwa, lubię Twoje poczucie humoru, czy po prostu jak coś opowiadasz, masz swój styl bycia, nie pokrywa się w pełni z moim, ale fajnie jest z Tobą chociażby po prostu posiedzieć, czy przetańczyć pół koncertu — wyjaśniła mu. Naprawdę nie miała pojęcia, że tym jednym zdaniem sprawiła mu aż taką przykrość. Może powinna sama trzymać bardziej buzię na kłódkę na przyszłość? Nie sądziła, że jeden żart może aż tak bardzo kogoś urazić. Uśmiechnęła się do niego.
OdpowiedzUsuń— Tak, tęsknie za swoim bliźniakiem, poza tym będę musiała mu powiedzieć, że żart na Damonie udał mu się aż za dobrze. No i rodzicom się pokazać, pokazać, że się nauczyłam kilku nowych rzeczy, tak, rodzina jest ważna. Ale przyjaciele też — spojrzała mu w oczy. — A uważam, że w Argarze mam najbliższych przyjaciół — dodała ciepło.
Darcy
Klara ze stresu aż zacisnęła palce u dłoni i stóp, gdy wyznał, że to nie jest jedyny powód. Przełknęła głośno ślinę i podniosła wzrok do twarzy Ryu.
OdpowiedzUsuń- A-ale p-pani nie potrzebuje p... - uniosła nawet palec w górę wołając za staruszką, ale ta zdecydowanie teraz pomocy nie potrzebowała, przynajmniej nie jej. Znowu przełknęła głośno ślinę wracając niepewnie spojrzeniem do Ryu. Pozwoliła by dotknął jej twarzy, ale zaraz odsunęła buzię i pokręciła stanowczo głową.
- Nie... nie... nie możesz tak robić! - fuknęła na niego. - Jeszcze wczoraj rozmawialiśmy o Nylianie, wczoraj rzuciłeś, że Ci się po prostu podobam, a dziś... dziś się zachowujesz i... inaczej - speszona wbiła wzrok w ziemię i cofnęła się o krok, machając głową na "nie". Czy to było normalne czuć taki mętlik w głowie? Czy serce powinno tak niespokojnie kołatać?
Klara
— Nie mówię, że musimy — odpowiedziała mu. To było akurat dla niej całkiem oczywiste. — Tak, wiem, że nie znosisz, ale dalej uważam, że wyszło naprawdę fajnie, było zabawnie, nie wiem jak Ty to widzisz, w każdym razie dziękuję, że się przemogłeś — dodała, samej cicho się śmiejąc. — Myślę, że mój brat wie, że dowcip się udał, chwalić go nie będę, ale powiem mu, że Damona mam pod dachem — powiedziała, sięgając po lemoniadę. Wypluła picie do szklanki, gdy ją dźgnął i spojrzała na niego rozbawiona. Spoważniała, gdy wyszedł z propozycją.
OdpowiedzUsuń— Pierwszy raz planuję pójść do Phyonix, najbezpieczniejsze, a potem, cóż, jest wojna i nie wiem czy chcę ryzykować kolejnymi problemami. Zobaczy się — odparła i spojrzała na swoją szklankę. Niby jej ślina, ale może to lepiej wylać i nalać sobie na nowo?
Darcy
Zesztywniała w jego objęciach i nawet łyknęła głośno powietrze, ciasno zamykając oczy, był to jednak pierwszy odruch bo gdy do głowy dotarło, że tylko ją obejmuje, odrobinę się rozluźniła.
OdpowiedzUsuń- Doradzać mi w sprawie jednego, a później mówić takie rzeczy... - szepnęła. - Robić... tak... - wyjąkała cicho. Wmówić, że nie czuje? Aż podniosła oczy do jego tęczówki i zamrugała szybciej. - Ja... Jak to, że "nie czuje"? - gdy ją puścił cofnęła się o dwa kroki i znowu zamrugała. - Zrozumiałam, że po prostu Ci... że tak fizycznie podobam się, że... że chcesz dopiero lepiej poznać... - odruchowo przytuliła do swojej piersi własne dłonie. - A skąd ja mam wiedzieć?! Nikt nigdy mi tak nie robił jak Ty! - naburmuszyła się. - Zawsze było inaczej, a Ty... Ty jesteś... Taki... Taki! - odwróciła się do niego plecami i jeszcze oplotła się ramionami, zamykając oczy.
Klara
Zacisnęła lekko zęby.
OdpowiedzUsuń- Nie byłoby takiego zaskoczenia, że się Tobie podobam... - szepnęła bardzo, bardzo cicho. - Zapominasz, że cały ten czas widziałam Cię jako kogoś zakochanego w Akane... Ciężko się tak nagle przestawić, nawet jeżeli moje domysły były błędne... No i... sam powiedziałeś... Nie możesz powiedzieć, że jej nie kochasz... Spadło to tak nagle i ja... Ja nie wiem czy nie jestem tylko pocieszeniem... - bąknęła, a na przeprosiny skuliła się w sobie delikatnie. Może sam dopiero przestał się łudzić, a ona była po prostu pod ręką? Czując objęcie ponownie się spięła.
- Nie z mojego świata... Inny... Myślący i działający inaczej... Tak, skomplikowany... Nie powinniśmy - chciała wyjść z jego objęć. - Wy się przytulacie, całujecie, zbliżacie, kochacie... bez ryzyka, bez zobowiązań, flirtując... Ja... - obejrzała się na niego speszona. - Nie tak mnie uczono. Dla Ciebie takie gesty to norma, a w moim świecie takie objęcia są przeznaczone dla męża... - szepnęła.
Klara
Nie mogła pozbyć się wrażenia, że gdyby Akane wróciła i wyznała Ryu miłość to ona zeszłaby na drugi plan, nagle przestałaby być tak interesująca. Klara zaczęła skubać palce. W pierwsze zapewnienie nie uwierzyła, a przy drugim spojrzała po chłopaku odrobinkę łagodniej.
OdpowiedzUsuń- Na tą chwilę nie jestem przekonana i nie mówię tego złośliwie, Ty jesteś szczery, to i ja będę. Nie jestem przekonana - przyznała. - A wizja spotkania z Nylianem nadal sprawia mi ogromną przyjemność - dodała. Skoro on otwarcie mówił o uczuciu do An, to przecież i ona powinna postawić sprawę na tyle jasno na ile umiała. Spłonęła rumieńcem, gdy tylko wspomniał o całowaniu, a na wzmiankę o łóżku speszona uciekła wzrokiem w bok. Zacisnęła piąstki, gdy wspomniał o przytulaniu.
- Tak jakby przytulanie nie mogło być znaczące... Inaczej przytula przyjaciel, inaczej ukochany... - szepnęła i ostrożnie podniosła do niego oczy. - Nie rozumiem co masz na myśli. Respektować jakich gestów? - zapytała cicho.
Klara
Wyraźnie jej ulżyło, gdy przyznał, że rozumie. Odetchnęła wtedy i zamknęła oczy, nawet zbliżyła się do drzewa i lekko oparła o pień dłoń, czując jak mięśnie jej luzują. Na najświętszą panienkę, nigdy nie miała okazji przeprowadzać takiej rozmowy! Tosz to więcej emocji niż jakakolwiek książka opisuje! Dotknęła delikatnie serce i oparła się plecami o pień, by spojrzeć trochę swobodniej na chłopaka. Lekko zacisnęła usta, gdy wspomniał o sercu. Dobrze pamiętała historie Akane, w których mówiła, że serce wcale nie jest dobre w podpowiadaniu. Mimo to przytaknęła lekko głową brunetowi.
OdpowiedzUsuń- Nie psujesz mi krwi, lubię Twoje towarzystwo, ale... umiesz mnie niezwykle często peszyć - przyznała cicho, a gdy podszedł znowu spłonęła rumieńcem i odwróciła gwałtownie głowę w bok. No właśnie, peszył samym sobą. - Od niewinnego objęcia się bardzo często zaczyna - bąknęła.
Klara
- Moja głowa raczej mało kiedy czeka na pozwolenia - odparła odrobinę nadąsana, a na jego zapowiedź zaczęła tworzyć plany co do wieczornych zajęć.
OdpowiedzUsuń- Może... J...jak będzie czas - odpowiedziała i odeszła od pnia, by złapać tobołki. Skoro Ryu prowadził staruszkę, to ona zajęła się tym tematem. Uśmiechnęła się na wspomnienie mieszanki Rei, miała okazję gościć u nich na kilku obiadach.
- O tak, mama Ryu naprawdę świetnie gotuje, jestem pewna, że i Ryu nas nie zawiedzie w tym temacie i z takimi przyprawami - zapewniła małżeństwo, trochę odsuwając od siebie to całe zdobywanie serc przez żołądek. Podobno rzeczywiście tak właśnie bywało.
Klara
Kiedy rozbili obóz, a Ryu ruszył na polowanie, ona nazbierała chrustu do paleniska i rozpaliła je, by przygotować herbatę dla gości i samej siebie. Mirabella nie mogła się powstrzymać by w między czasie nie uraczyć jej pewnymi spostrzeżeniami i drobnymi życiowymi radami, które Klara, mimo speszenia, postanowiła wziąć pod uwagę.
OdpowiedzUsuńMądrość kobiety była na tyle inspirująca, że zasiadła do notesika z herbatą u boku, by spisać kilka ciekawszych, oraz dodać do nich wierszyki. Powrót Ryu nie uszedł jej uwadze, ale została na miejscu, nie przerywając swojego zajęcia. Głowę podniosła dopiero na pytanie chłopaka. Uśmiechnęła się do niego lekko.
- Nie... ale na pewno czerpię z niej sporo inspiracji - przyznała i lekko ściągnęła usta, widząc resztki z oporządzanego mięsa. Przełknęła trochę głośniej ślinę, zdecydowanie bardziej wolała oglądać żywe stworzenia, ale wiedziała, że jeść też trzeba, a mięso mimo wszystko było bardzo pożywne. W Gospodzie też unikała czasu, gdy przychodziło o rozdzielanie wieprzowiny czy innych mięs. - Jestem pełna podziwu, że jedna osoba może mieć aż tyle ciekawych historii do opowiedzenia - przyznała z łagodnym uśmiechem i zaraz zastanowiła się chwilę. Czy ona takie miała?
- Pewnie by się coś znalazło... Chociaż nic konkretnego nie przychodzi mi teraz do głowy - przyznała by zaraz spojrzeć po nim nieco troskliwiej. - No nie wiem... Masz w sobie dużo ciepła jak na kogoś kto miałby mieć w zanadrzu większość tragedii - stwierdziła, delikatnie wzruszając ramionami.
Klara
Pomyślała chwilę nad jego słowami i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— Nie mówię, że się nie bałeś, Ty to wiesz najlepiej, ale nie uważam, żebyś był okropnym połączeniem ze sceną, przynajmniej jak masz dobrego partnera. Nikt na nas nie buczał — przypomniała mu. — Było dobrze, nie stałeś nawet jakoś sztywno. Co nie znaczy, że będę Cię namawiać na kolejne duety — dodała jeszcze, aby nie czuł, że zmusza go do czegokolwiek przypadkiem. Przecież nie chciała go zaraz odstraszyć, czy urazić już drugi raz dzisiaj. Walczyła sobą przez chwilę, kiedy oparł swoje czoło o jej. Takiego gestu jeszcze nie miała na koncie, więc jej odruch próbował się uaktywnić. Mimo wszystko to był Ryu, przytulała go już, tak? Raz czy dwa. Zacisnęła dłonie. Argar to bezpieczne miejsce i nikt jej stąd siłą nie zabierze. Serce jednak przyspieszyło na chwilę. Przymknęła oczy i zaśmiała się, kiedy musnął palcem jej nos i się odsunął. Tak o wiele łatwiej myślało się o tym co mówi, gdy stare traumy nie próbowały się dać we znaki. Spojrzała po nim pytająco, gdy wspomniał o nie mówieniu Diego o Damonie.
— A dlaczego? Mam wrażenie, że to może być bardziej martwiące. Kilka miesięcy bez wieści — zastanowiła się i spojrzała po nim podejrzliwie. — Czy Ty sugerujesz, abym to ja zrobiła żart Diego? — zapytała, uśmiechając się konspiracyjnie.
— Po wojnie możemy wrócić do tego tematu, chciałabym na razie pójść do Phyonix i zobaczyć czy będę w stanie sama tam potem podróżować, czy zdać się na odwiedziny innych — odpowiedziała, uśmiechając się już normalnie.
Darcy
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Mam wrażenie, że opowieści o mnie nie są tak ciekawe jak te, które sama wymyślam - przyznała, wracając wzrokiem do notesu i nakreśliła jeszcze jedno słowo. Przygryzła usta, a gdy zadał pytanie zerknęła w stronę nieba, starając sobie przypomnieć wspomnianą noc.
- Nie bałam? - zaśmiała się krótko i spojrzała po Ryu. - Trzęsłam się jak osika - przyznała. - Ale poza tym i moim jąkaniem nie działo się nic specjalnego. Bardziej zachodziłam w głowę jak tam idzie rodzicom na ich romantycznym wieczorze - przyznała. - Tata ubrał się wtedy w elegancki frak, a mamcia wystrojona była jak nigdy - zaśmiała się z jakimś takim błyskiem w oku i spojrzała w stronę Ryu. - Tylko na wesela w rodzinie byli równie ładnie wystrojeni, więc to był wielki dzień. No i w sumie to wcale nie byłam taka sama - stwierdziła znowu kreśląc coś w notesie. Zaraz jednak go zamknęła i schowała do swojej płóciennej torby przy boku. Uśmiechnęła się na jego ukłon oraz słowa. - Och, to by było o wiele za dużo. Każdą tragedię trzeba przeżyć na swój sposób, chociaż niektórzy podobno reagują śmiechem, ale nie jest to wesoły śmiech - przypomniała sobie, że gdzieś o tym słyszała. Skrzyżowała z nim wzrok, ale tylko na chwilę, zaraz zerknęła w bok i znowu przygryzła wargę.
- Ja... - wzruszyła ramionami i spłonęła rumieńcem po czym zerknęła niepewnie na Ryu. - Ja chyba jeszcze nigdy nie przeżyłam żadnej tragedii... - stwierdziła wyraźnie zawstydzona. Nie kojarzyła by w jej życiu kiedykolwiek zdarzyło się coś na tyle złego by nadać temu takie miano. Szczególnie byłoby głupio, gdy miała już okazję słyszeć o wielu życiowych tragediach w cudzym życiu. Nylian, Akane czy nawet sam Ryu... Większość jej przyjaciół i znajomych była mocno poturbowana przez życie, ją to ominęło, przynajmniej na razie. (heh xD)
Klara
Pokręciła głową, zastanawiając się przez chwilę.
OdpowiedzUsuń— Ale czemu mam się odbijać na Diego? — zapytała. — W zasadzie on ten żart zrobił mniej więcej w tym czasie, kiedy ja zostałam zamknięta we Fjjelod. Nie sądzę, żeby wtedy myślał, że musi mi powiedzieć o Damonie, tylko każdy zaczął mnie szukać, jak do głowy mu wpadło, że jestem w niebezpieczeństwie. Nie wiem czy chcę robić mu za to żart — wyjaśniła. Zmartwiły ją trochę jego słowa. Jeśli?
— Na pewno przeżyjemy, wszyscy — odpowiedziała. Nie miała zamiaru dopuścić innej myśli do głowy. Nikogo więcej w życiu nie chciała już stracić. — Zaraz mi tu zaśniesz — zaśmiała się delikatnie, widząc jak ziewa.
Darcy
Spojrzała po Ryu niepewnie, gdy stwierdził, że historie o niej są ciekawsze. Odrobinkę ją to zawstydziło, a gdy wspomniał o emocjach, rumieniec wyraźniej zaznaczył się na twarzy. Speszyło ją to pytanie o "tyle", przełknęła głośniej ślinę, a słysząc o wspomnianych elementach uśmiechnęła się delikatnie, troszkę odpływając myślami. - Nie sądziłam, że coś takiego w ogóle Cię interesuje - przyznała bardzo cicho, prawie niesłyszalnie. Spojrzała po nim, gdy mówił o tragedii i lekko wzruszyła ramionami. - To wysoce nieprawdopodobne, chyba, że niedługo umrę - spojrzała mu w oczy z pełną powagą, a kiedy dokończył uśmiechnęła się odrobinę szerzej. - Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że właśnie tak będzie - przyznała, jednak gdy tylko chciał ją objąć, wstała gwałtownie i otrzepała sukienkę. - Naniosę więcej chrustu, co by ogień nie przygasł - rzuciła, ruszając w stronę lasu. Co z tego, że nazbierała go już wcześniej i to całkiem sporo. Do takiego kawałka mięsa zejdzie przecież dużo drwa, prawda?
OdpowiedzUsuńKlara
Pomyślała chwilę.
OdpowiedzUsuń- Skoro to jest Twój rzeczywisty powód to chyba Ty powinieneś spróbować opowiedzieć o swoich przeżyciach w podobny sposób. Dla dobrego przećwiczenia możesz nawet opisać to co czujesz teraz. Co pachnie, co widzisz, o czym myślisz - zaproponowała. - Ja na przykład... - przymknęła odruchowo oczy i automatycznie uśmiechnęła się delikatnie. - Słyszę strzelanie drewna z paleniska, od razu mi się przypomina domowy kominek i rodzinne wieczory z pledem na nogach, z ciepłą herbatą, z rodzinnymi pogaduszkami - podniosła powieki i uśmiechnęła się cieplej by zaraz spojrzeć w płomienie z nostalgią w oczach. - Skwierczenie mięsa sprawia, że apetyt rośnie na samą myśl o tej przypieczonej skórce, zapach pieczeni, dobrane przyprawy... To akurat dla mych nozdrzy coś nowego, ale pobudza ślinianki i aż kusi by nieco podebrać i skosztować - oblizała delikatnie usta.
Zatrzymała się przy trzecim kroku, gdy wytknął, że chrustu jest dość.
- Nie - odparła odwracając się i pokręciła głową. - Ja... - spuściła głowę. - Czy to nie powinno wychodzić naturalnie? - spojrzała na niego niepewnie. - A nie tak... Nie że... Nie że się upominasz... - spięła się wyraźnie i przełknęła głośno ślinę.
Klara
- Nie dowiesz się jak nie spróbujesz - zauważyła z lekkim uśmiechem.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na mięso, gdy zapytał o przeszkodę i zaśmiała się delikatnie by rzeczywiście odrobinkę podebrać. Syknęła cicho, bo mięso było gorące, ale zaraz wsunęła kawałek do ust i mruknęła zadowolona. - Zapowiada się pysznie - przyznała, przytakując sobie głową. Zaraz zaczęła słuchać jego opowieści. Przyglądała mu się spokojnie, ale coś jej nie pasowało, tym razem nawet wzmianka o niej samej nie sprawiła, że się speszyła a tekst wcale jej nie rozśmieszył.
- Dlaczego tak usilnie starasz się w tym przypominać mnie? - zapytała, gdy wspomniał o czarnowidztwie. - By opisać co czujesz nie potrzebujesz mojej mowy. Możesz mówić po swojemu, ja mówię po swojemu, gdy opisuję co czuję. Moja mowa taka po prostu jest. Ty brzmisz w niej bardzo sztucznie - zauważyła.
Patrzyła po nim, gdy odpowiadał w temacie przytulania i zaraz odrobinę się naburmuszyła, krzyżując ręce na piersi.
- Może gdybyś się tak nie dopominał to ta myśl miała by czas by samoistnie wykiełkować w mojej głowie? - spojrzała po nim w ten swój specyficzny sposób, a gdy wspomniał o smutku odwróciła się do niego plecami. - Trudno więc, posiedzisz tu smutny, nie zamierzam ulegać tego typu wymuszeniom - oznajmiła krótko i zaraz odwróciła się do niego przodem i założyła ręce na biodra. - Sprośne może i nie jest, ale jest intymne! - burknęła. - Bardzo mi się nie podoba, że próbujesz wzbudzić we mnie poczucie winy tylko po to bym Cię przytuliła! Powinieneś dostać ścierą w łeb! - zaznaczyła szukając jakiegoś materiału wzrokiem i gdy tylko coś dopadła to zaraz "zaatakowała" chłopaka.
Klara xDD
- Och, kiedy wspominałeś, że Ci się podobam to nie miałeś większego problemu z doborem słów, a to przecież też jakieś odczucie. Początek był dobry, to o szumie wody i liściach, o wietrze... ale jak wyskoczyłeś z licem to zaczęło iść gorzej. U Ciebie bardziej słyszała bym w tym miejscu "Twoja ładna buzia", Ty mówisz... Tak prosto... Bez upiększania, ale... Gdy mówi się o uczuciach czy odczuciach to upiększanie wcale nie jest tak bardzo konieczne. Ja po prostu lubię ten poetycki słowotok, nie sądzę jednak, że prosta mowa jakkolwiek umniejszyłaby temu co czujesz - przyznała pewnie kiwając głową.
OdpowiedzUsuńKiedy uchylił się przed ciosem nie odpuściła, z zawziętą miną wycelowała ponownie. - Jak na smutnego to Panicz niesamowicie głośnie się śmieje - zauważyła, sama rozbawiona tą sytuacją. Dumnie uniosła brodę, gdy trafiła, ten raz w zupełności jej starczył. Przerzuciła szmatkę przez ramię i znowu założyła ręce na biodra.
- A tak, paskuda, dokładnie - usiadła obok niego odrobinkę zziajana tym machaniem i uśmiechnęła się delikatnie. - Właśnie tego się trzymaj - dodała stykając się z nim ramieniem i znowu po nim spojrzała z uśmiechem, lekko się rumieniąc.
Klara
Klara uśmiechnęła się delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Czerpanie radości z drobnostek nie musi przecież oznaczać opisywania ich w taki sposób, w jaki ja to robię - zauważyła. - Chodzi o sam fakt zatrzymania się nad taką chwilą, nad posłaniem uśmiechu w eter bo to czy tamto, w tej konkretnej chwili, jest po prostu piękne - uśmiechnęła się nieco szerzej. - Ja to robię z lekkością, bo mnie takie rzeczy naturalnie zachwycają, cieszą, wywołują uśmiech. Ty dopiero próbujesz zwrócić na drobnostki uwagę, ale jestem pewna, że już niedługo zeskakując z konia spojrzysz w stronę czegoś pozornie nieistotnego, przypomni Ci się ta rozmowa lub jakaś inna chwili i... docenisz drobnostkę, nawet bez słów - mówiła pewna swego. Spojrzała zaraz po twarzy Ryu. - Przez łzy powiadasz? To chyba jakieś bardzo skryte, niewidoczne wręcz - zauważyła z bardzo delikatnym uśmiechem i zaraz spojrzała na szmatkę przy swoim ramieniu. - Aj! - podskoczyła, zaskoczona dźgnięciem i odrobinkę się odsunęła, zerkając po swoim boku. Podniosła spojrzenie na Ryu i pogroziła mu palcem. - Prosisz się o kolejny - odsunęła się jeszcze odrobinkę. - Co jak co, może i chodzę z głową w chmurach, ale matula mnie nauczyła gdzie w razie co kopać i tego jak wielofunkcyjna potrafi być zwykła ścierka - powiedziała to bardzo poważnie, dumnie unosząc brodę by zaraz uśmiechnąć się zadowolona.
Klara
Klara uśmiechnęła się delikatnie i zaraz zaśmiała krótko, gdy wspomniał o kopiowaniu.
OdpowiedzUsuń- W takim razie przyjdzie mi zapewne usłyszeć jeszcze wiele oryginalnych epitetów - zauważyła z nutką rozbawienia w głosie. Zaraz lekko dotknęła go nad kolanem. - Och, już nie przesadzaj, nie było wcale tak źle - zapewniła z pogodnym uśmiechem i zaraz zabrała dłoń. Spojrzała jeszcze po nim i pokręciła głową na to całe gnębienie, nic jednak nie powiedziała. Próbowała za to złapać skradzioną ścierkę. - Hej! - niestety się nie udało. Nadęła lekko buzię i wyciągnęła dłoń w jego stronę. - Oddawaj, bo poszukam kolejnej i namoczę, a jak taką trzasnę to będzie o wiele mniej przyjemnie - zagroziła z jedną dłonią na talii i dumnie uniesioną głową. Nie przeszkadzała w nakładaniu jedzenia (ta część będzie jeżeli nie odda ścierki) i wykorzystała jego zajęte ręce do odebrania swojej "broni". Zadowolona zawołała towarzyszy i pomogła staruszce zająć miejsce, by zaraz podać małżeństwu porcję i zająć poprzednie miejsce.
- Smacznego! - rzuciła wesoło.
Klara
Te całe wygłupy nawet ją bawiły, ale kiedy Ryu się zbliżył i powiedział swoje, poczuła jak znowu się rumieni i speszona odwróciła głowę. Migiem zabrała ścierkę, gdy miała ku temu okazję, a później po prostu wcinała ze smakiem.
OdpowiedzUsuń- Naprawdę dobre - pochwaliła jeszcze chłopaka.
Historie małżeństwa towarzyszyły im jeszcze długi czas, bo właściwie do samej nocy. W końcu jednak zmęczenie wygrało i wszyscy położyli się spać, by kolejnego dnia dość wcześnie ruszyć w drogę. Do miejsca docelowego Mirabell i Ralfa nie było tak daleko, udało się ich odstawić jeszcze sporo przed południem. Klara została wycałowana niczym przez własną babcie, padło oczywiście kilka życiowych rad, za które młódka szczerze podziękowała i już zaraz została z samym Ryu.
- Bardzo sympatyczni ludzie - zwróciła się do chłopaka z lekkim uśmiechem. - Mocno zeszliśmy z trasy? - zapytała jeszcze, ciekawa ile jeszcze drogi przed nimi.
Klara
Spojrzała po nim z ciepłym uśmiechem, gdy wspomniał o swojej starości.
OdpowiedzUsuń- Wcale bym się nie zdziwiła, gdybyś właśnie taki był - przyznała. - Mam nadzieję, że nic nie stanie Ci w tym temacie na przeszkodzie - dodała i zaraz zerknęła na mapę. Uśmiechnęła się lekko, gdy wspomniał o przystankach i zachwytach. - Musisz doliczyć jeszcze te nieplanowane, więc raczej stawiałabym na dodatkowy dzień - zaśmiała się delikatnie. (Ty to jak walniesz imię xD Dorotka, zapamiętam xD) Słysząc o festiwalu otworzyła szerzej oczy.
- Och, słyszałam o nim! Podobno jest wspaniały! - oczy aż jej się zaświeciły. - Genialnie! Już nie mogę się doczekać! - aż lekko podskoczyła z szerokim uśmiechem na ustach. Marzyła o tym by zobaczyć ten pokaz lub jakikolwiek inny. Spojrzała w stronę ścieżki, na którą mieli zaraz wkroczyć i zaraz lekko zmrużyła oczy.
- Ryu? - przekręciła lekko głowę. Miała wrażenie, że powietrze w jednym miejscu jakoś tak dziwnie faluje. - Ty to robisz? - zapytała, jakoś tak odruchowo stając odrobinkę za nim. Ostatnio podobne zjawisko widziała w jeden z upalnych dni, powietrze drżało, ale na większej powierzchni, tu było dziwnie skupione w jednym miejscu. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę, to nie było normalne.
Akane stała w tej samej chwili przy portalu Latrala, uśmiechnęła się kącikiem ust na widok twarzy przyjaciół w odbiciu. Nie zamierzała ich straszyć, więc postawiła na szybkie wyjście. Widziała jednak wzrok Ryu i była gotowa na ewentualny atak. Weszła w portal i już zaraz stała przed dwójką przyjaciół. Bił od niej pewnego rodzaju spokój, miała zmierzwione włosy, swoją bluzkę z odkrytymi ramionami. Na szyi kilka wisiorków, fioletową spódnicę do ziemi, z wycięciem na nodze oraz pas pełen bibelotów. Klara na jej widok otworzyła szeroko oczy.
- Och nie... - głos jej zadrżał na widok przyjaciółki. - Czy to objawienie? Umarłaś i... jesteś aniołem? - nie chciała wierzyć w to co widziała.
Klara xD i Akane
Sztylet, którym Ryu cisnął w portal jedynie przez niego przeleciał, w tej sytuacji nie było opcji by coś lub ktoś wszedł do środka, można było jedynie wyjść. Portal zaraz się zamknął za plecami Akane, a gdy dziewczyna usłyszała słowa Klary, sama powstrzymała się by nie parsknąć śmiechem.
OdpowiedzUsuń- To dopiero awans społeczny - rzuciła i zaraz posłała Ryu wymowne spojrzenie. - Moglibyście się chociaż zdecydować czy z nieba, czy z piekła - stwierdziła odrobinę rozbawiona.
- O Boże! Akane! - Klara wybiegła zza Ryu i ruszyła do dziewczyny by wpaść jej w ramiona i mocno przytulić. - Ty żyjesz! - wielki kamień spadł jej z serducha. Wkleiła się w dziewczynę mocno. - Tak się bałam - przyznała, tuląc ją jeszcze chwilę.
- Żyję, tak... Spokojnie - zapewniła An, z lekkim uśmiechem tuląc przyjaciółkę. Ta odsunęła się zaraz i strzeliła ją w ramię.
- Jak mogłaś?! Poszłaś tak sobie bez słowa! - strzeliła ją w drugie ramię, ale Akane przyjmowała ciosy, te nie były znowu jakieś mocne. - A teraz wracasz wystrojona jak z jakiejś schadzki! My tu umieraliśmy z niepokoju! - opieprzyła dziewczynę z hardą miną. Akane spojrzała po niej czule i pogłaskała jej policzek.
- Wszystko wyjaśnię - tu spojrzała na Ryu. - Co prawda powinnam zrobić to przed zniknięciem, ale... Nie puścilibyście mnie, a ja w tamtej jednej, konkretnej chwili naprawdę chciałam zniknąć - spojrzała w oczy Klary, która mocno posmutniała na te słowa.
Klara i An
Pokręciła delikatnie głową na podwójnego agenta i uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- I szlak jasny wziął moją przykrywkę - odparła, a na pytanie o głupotę przytaknęła głową. - Pomysł sam w sobie był dobry, tylko realizację zjebałam - przyznała z ciężkim wydechem i zaraz spojrzała z automatu po swoich ciuchach. - Ou, ciesz się, że nie widziałeś odświętnej kreacji. Niektórzy nie wiedzieli gdzie patrzeć - uśmiechnęła się nikle, a Klara spojrzała po jednym i drugim odrobinę naburmuszona.
- Ja tam uważam, że bardzo Ci w tym stylu do twarzy - stwierdziła, zakładając trochę nerwowo włosy za ucho, a An zaraz objęła ją ramieniem.
- Dziękuję - rzuciła i przytaknęła głową. - Dla mnie nie problem, dostosuję się do Waszych planów. Jestem i tak tylko na chwilę, najpóźniej wieczorem chcę ruszyć do Argaru - przyznała. Teraz to ona zerknęła po Klarze i Ryu. Doceniaj chwilę? Czyżby Klara już zarażała swoim podejściem?
- Och, akurat w tym przypadku w pełni się zgodzę, idziemy w końcu na festiwal świateł, a z tego co mi wiadomo ten warto zobaczyć od samego początku. Co prawda początek zapowiadają gdy zaczyna się ściemniać, jednak o tej porze roku ściemnia się już znacznie szybciej niż latem, więc zdecydowanie zalecam ruchliwe opowieści.
- Te ruchliwe to może lepiej zostawię na czas gdy będziemy same, zwykle tak wolałaś - Akane puściła Klarze oko.
- Akane! - dziewczyna spaliła buraka i to bardzo mocnego.
- No już dobrze, dobrze, żartowałam - uśmiechnęła się niewinnie i dopiero wtedy puściła dziewczynę, by ruszyć w stronę Ryu. - Pozwól powsinogo, że się chociaż przywitam nim ruszymy - jego też objęła. - Dziękuję, że się ją zająłeś - szepnęła mu ciszej przy uchu i już zaraz mogła ruszać. Chrząknęła lekko przed zaczęciem swojej historii.
- A więc zacznę od tego, że byłam u Latrala. Już jakiś czas temu zaczęłam szukać o nich więcej informacji i porządkować wiedzę, którą przed śmiercią udostępniła mi Vivienne. Miałam plan, na koncercie chciałam użyć runy wzmacniającej, miała nasilić moje zdolności, taka mała prowokacja, która miała wywabić Latrala. Po co nie będę mówić, bo jedno i drugie wie, poznawanie samej siebie, mówiłam Wam o tym... Plan zrealizowałam, ale... Gave przed koncertem wyznał mi, że pocałował Onyx - spojrzała w niebo i lekko ściągnęła usta. - W pierwszej chwili zepchnęłam to na dalszy plan, zwykłe cmoknięcie pod wpływem chwili, miałam przed sobą koncert i nie chciałam zawalić... Tyle, że im dalej w las, tym gorzej. Docierało do mnie coraz więcej, aż w końcu jasno i wyraźnie zaczęło dzwonić w głowie, że gdyby był przy mnie szczęśliwy to durny flirt i dotknięcie brody nie sprowokowałoby go do całowania innej... Nie wdając się w przesadne analizy i szczegóły, pękło mi serce, bo byłam przy nim cały czas, czekałam aż się określi, a gdy w końcu to zrobił po tak długim czasie, to wystarczyła chwila by kompletnie o mnie zapomniał. Wszystko co mówił wcześniej brzmiało jak kłamstwo... Zrozumiałam, że kocham kogoś dla kogo jestem przede wszystkim ciężarem i coś we mnie pękło. Zeszłam ze sceny i poszłam z nim zerwać, a on... Wydawał się strasznie obojętny co jeszcze bardziej nasiliło negatywne uczucia. Poczułam się dosłownie jak gówno, nie wiedziałam czy zaraz rozwalę kogoś czy samą siebie. Mieszanka złości i smutku, dla mnie jedna z najgorszych kombinacji. Zostawiłam go i wyszłam... Chciałam zniknąć szczególnie z jego życia, chciałam pozbyć się tego cholernego uczucia. Zaślepiona emocjami spróbowałam - spojrzała po nich i ciężko westchnęła. Pokazała dłoń z zasklepionymi ranami i jedną świeżą. - Wycięłam runę i rzuciłam na siebie czar. Czar zabierający miłość, głównie miłość romantyczną, czar, który przysłaniał ją na rzecz umysłu - skrzywiła się lekko. - Czar zadziałał tak dobrze, że w głowie zawitały myśli o dziewczynkach, o tym, że gdyby nie one, gdyby się nie urodziły, to Gave nawet by ze mną nie spróbował, że dla mnie byłoby lepiej, gdy małe nigdy się nie urodziły... - zacisnęła lekko zęby. - Do tego wszystkiego okazało się, że rzeczywiście zwabiłam Latrala... - znowu spojrzała po parce.
- Zabawne, bo wtedy miałam wrażenie, że spadli mi dosłownie z nieba. Dali mi wybór... Idę z nimi i przechodzę trening pozwalający mi lepiej kontrolować swoje emocje i funkcjonowanie w tym świecie lub zostaję i muszę sobie radzić sama. Chciałam czegoś takiego, po to ich wabiłam, a przez sytuację z Gavem chciałam też zniknąć, odsunąć się od tego, od niego... Zgodziłam się, ale podałam kilka warunków. Przede wszystkim co wieczór chciałam widzieć małe... Bałam się widzieć je w dzień, bałam się je pożegnać, bo... bałam się, że spojrzę w ich stronę z wyrzutem, że zobaczą to moje spojrzenie i przez tą swoją nadświadomość poczują... że jakoś dotrą do tych moich myśli - przyznała z kolejnym głośnym westchnięciem. - Postanowiłam, że pójdę, ale potrzebowałam jeszcze czasu. Obiecywałam Ci w końcu, że powiem komukolwiek, że gdzieś ruszam - tu spojrzała na Ryu. - Gave nie wchodził w grę, chciałam się spakować i powiedzieć tacie, ale on wcześniej nakrył mnie na pakowaniu... ale powiedziałam mu wszystko... Drugim krokiem była Febe, nie chciałam by Gave wiedział gdzie mnie szukać, jej też powiedziałam, prosząc by odesłała ducha, którego Gave przy mnie trzymał. Zarówno ona jak i ojciec nie byli zadowoleni, ale pomogli mi i pozwolili odejść. Wiedzieli, że to kwestia góra tygodnia... Udało się w pięć dni, ale... - wzruszyła ramionami. - Wiem, mogłam to o wiele lepiej rozegrać - przyznała.
UsuńKlara i An
Klara spojrzała po nich, gdy się przytulili, ale przecież byli przyjaciółmi, a przyjaciele witali się w ten sposób, więc nie widziała w tym nic niestosownego.
OdpowiedzUsuńAkane odpowiedziała Ryu uśmiechem.
- Nie dla mnie, ale jestem za to wdzięczna - sprostowała, bo nawet do głowy jej nie wpadło, że jest głównym powodem tego gestu. Spojrzała zaraz na nich uśmiechając się pod nosem. Klara była już naprawdę czerwona.
- Nie mam, wcale nie mam - zawstydzona uciekła od niego wzrokiem, a An zaśmiała się lekko by zaraz znaleźć się przy jej drugim boku, przez co Klara szła między nimi, wtedy zaczęła opowiadać.
- Uciekłam - przyznała, przytakując mu głową. - Ale wtedy uznałam, że to dobry ruch, teraz wiem, że wcale tak nie było - wyznała. Na słowa o miłości do dzieci znowu mu przytaknęła. - Sęk w tym, że ja tego nie widziałam. Właśnie miłość do nich jeszcze bardziej podkręcała ten strach, bo chyba bym umarła, gdyby dotarło do nich, że żałuję, że przyszły na ten świat. Gdyby miały co do tego jakieś wątpliwości... - westchnęła ciężko i zaraz znowu pokazała symbol. - Przeszłam przez rytuał wstąpienia, a ten oczyszcza z tego typu czarów - wskazała świeżą ranę. - Symbol został przerwany i jest tylko blizną, czar już nie działa - wyjaśniła. Klara w tym wszystkim była dość milcząca, słuchała i starała się to wszystko pojąć. Czasami nie miała pojęcia jak Argarczycy radzą sobie z tyloma emocjami na raz. Słysząc jednak o swoich historiach pogroziła palcem w stronę Ryu.
- Akane nie jest moim jedynym natchnieniem, o to się akurat nie martw - zapewniła, a An uśmiechnęła się do dziewczyny lekko.
- W danej chwili chyba i tak lepiej mi wyjdzie odpoczynek od romantycznych historii - stwierdziła krótko, chociaż po tych kilku wieczorach z Gavem nie była pewna, czy to w ogóle przejdzie. Słysząc o tacie ściągnęła usta.
- Ta... szkoda... ale w tym temacie przyjdzie mi się z nim dopiero rozmówić - skrzywiła się lekko. Co prawda miała już mały przedsmak, gdy załatwiała sprawę Maryl, ale rzeczywista rozmowa była dopiero przed nią. Spojrzała po Ryu, gdy ten przeprosił i zaraz przekręciła lekko głowę. Wysłuchała go i pokręciła głową.
- Gave zabrał dziewczynki z Argaru, odwiedzałam je, ale w podróży. Pierwszej nocy przyszłam, gdy już spały, Gave mnie wyczuł i mieliśmy okazję rozmawiać co noc... Sporo tam sobie wyjaśniliśmy, ale postawił mi też ultimatum, za które w sumie jestem mu wdzięczna. Powiedział właściwie to samo co Ty, że to egoistyczne i że jeżeli mam przychodzić to tak, by małe coś z tego miały. Widziałam więc je co wieczór, ale one widziały też mnie. Już pierwszej nocy, gdy je zobaczyłam, mój strach zniknął... Zrozumiałam jak silna jest moja więź z nimi i... i po prostu przychodziłam by się z nimi bawić, by je wykąpać czy ułożyć do spania. Spędzaliśmy te ostatnie wieczory w czwórkę, w różnych miejscach, w różnych sytuacjach. Ale tak, masz rację, gdyby nie ultimatum Gava, gdyby mnie nie nakrył to rzeczywiście mogłabym je równie mocno zranić swoim odejściem co myślami w głowie. Dlatego też Gave powiedział, że jak to się powtórzy to mi je zabierze... Chwilowo są głównie pod jego opieką i... Nie mam mu tego za złe. Nawarzyłam piwa to muszę je wypić - stwierdziła.
Klara i An
Spojrzała na Ryu, a gdy wyznał, że się martwi, spojrzała na chwilę pod swoje stopy i sama kopnęła kamyk, który leżał na drodze.
OdpowiedzUsuń- Nie zrobię tego - wróciła do niego wzrokiem. - Nie tylko ze względu na małe... Chodzi o Lotte i... - tu spojrzała na Klarę. - Nie opowiadałam Ci o niej, ale... - wróciła wzrokiem do Ryu. - Będąc u Latrala dowiedziałam się całkiem sporo. Ona to zrobiła Ryu... Ona i... - miała problem by dokończyć. Zacisnęła zęby. - Lotta nie bez powodu jest moim totemem. Przeszła wiele złego i wyłączyła swoje emocje, oszalała... Mey uświadomiła mi, że to co zrobiłam, to pierwszy krok do tego by stać się kolejną Lorettą... - westchnęła ciężko - Vivienne też - znowu spojrzała w ziemię, a zaraz po tym na przyjaciół - Moja matka wyłączyła swoją troskę, stała się obojętna i dlatego była gotowa mnie porzucić - wyznała. Chyba pierwszy raz nazwała tą kobietę "matką". - Ultimatum to jedno, ale świadomość kogo mogę przypominać, gdy powtórzę swój błąd jest zbyt wielka. Jeżeli rzeczywiście zrobię coś takiego to będzie dla Was znak, że coś jest naprawdę źle - dodała.
Klara patrzyła po niej z troską w oczach, rzeczywiście nie poznała historii Lotty, ale tą o Vivienne znała. Patrząc na Akane teraz, gdy o tym wszystkim mówiła w taki sposób, po prostu wierzyła, że dziewczyna więcej nie zrobi takiej głupoty. Sięgnęła po dłoń przyjaciółki i lekko ją ścisnęła.
- Czasami jesteś niesamowitym głupolem. Tą ścierkę to chyba będę musiała sobie przyszyć do sukienki, co by jedno i drugie móc strzelić w ucho, w odpowiednim ku temu momencie - naburmuszyła się lekko, A An spojrzała po szmatce, śmiejąc się krótko.
- Tak, bywam serio głupia - przyznała, patrząc po Klarze wdzięcznie. Dziewczyna zaraz puściła dłoń An i zerknęła na Ryu.
- Czerpię z tych, którzy są naokoło oraz z tego co mnie otacza - odpowiedziała dość dumnie. Akane kiwnęła wdzięcznie głową w stronę Ryu.
- Dzięki - uśmiechnęła się lekko. Tak, życie bez partnera nigdy nie było dla niej jakieś straszne, ale jakoś od lat tkwiła w dziwnych miłosnych relacjach. Spojrzała zaraz na chłopaka i na Klarę, na którą ten ewidentnie łypał okiem. Zaśmiała się pod nosem. Rumiana buzia Klary wiele tu zdradzała.
- Och, tak właściwie to podobać może Ci się nawet dziesięć panien na raz, nawet dwadzieścia, gdy mówimy o wyglądzie. Gorzej, gdy chociaż pięć podoba Ci się jako osoby - rzuciła z nutką zaczepności w głosie.
Klary policzki płonęły.
- Czy... czytałam kiedyś historię pewnej Panny, która miała wielu adoratorów - wydukała i dopiero po chwili spojrzała, to na Ryu, to na Akane. - Rozterki w jej głowie rzeczywiście zajęły sporo stron, patrzyła na kawalerów pod różnym kątem i starała się wybrać najlepiej, aż nagle poznała kogoś zupełnie innego i wszelkie przemyślenia rozwiał wiatr - dziewczyna spojrzała gdzieś przed siebie, a oczy aż jej zalśniły - mężczyzna wkradł się w jej serce niespodziewanie, zauroczył ją i po prostu przepadła. Ani status, ani rodowód, nawet to, że inni kandydaci prezentowali się dostojniej, nic nie miało znaczenia - szepnęła. Akane uśmiechnęła się pod nosem na tą historię i spojrzała po przyjaciółce.
- Zapewniam, lepiej dla niej by było, gdyby jednak "coś" miało znaczenie - stwierdziła krótko. - Nawet kilka cosiów - dodała, zabawnie poruszając brwiami i zaraz zarobiła ścierką w ramię. - Aj! - pomasowała trafione miejsce, dostać nią po gołej skórze nie było zbyt przyjemnie.
- Zabieraj tą swoją przyziemność, gdy ja tu marzę i staram się zająć myśli! - Klara fuknęła na nią naburmuszona. An zaśmiała się pod nosem i jeszcze przytaknęła głową Ryu, gdy wspomniał o Gavie i jego głowie na karku. Tak, akurat na stawianie się tego chłopaka trudno było nie liczyć.
Klara i An
Pokręciła głową. — Nie bredzę, przynajmniej według mnie. Myślę na głos. Byłam zamknięta dawno, Damon szedł też mimo wszystko bardzo długo, jak go dobrze zrozumiałam to ja miałam na głowie niekontrolowane przemiany i Lazarusa, który mnie wkurwiał na każdym kroku i siostrę wzrokiem rozbierał. Nie wiem czy Diego w ten sposób nie chciał mi dać spokoju od kolejnego gościa i zmartwień. Więc nie wiem czy za to chciałabym robić mu żarcik. Co nie zmienia faktu, że jakiś przydałoby mu się zrobić. Chociażby za to, że mnie nie odwiedził już jakiś czas — uśmiechnęła się do Ryu. — Czy po prostu dlatego, żeby za bardzo się nie nudził jak będę w Phyonix. Najwięcej żartów robię z Diego, a nie samemu Diego, on też zawsze lepiej kombinuje z takimi rzeczami niż ja, ale nie myśl sobie, że latam za nim z wywalonym jęzorem bo to mój brat, nie jestem Bellhardem, fuj — dodała na sam koniec swoich wyjaśnień, pokazując mu język tak z taką miną, jakby faktycznie zbyt “czułe” traktowanie rodzeństwa ją jednak brzydziło.
OdpowiedzUsuń— Tylko jemu ciężko zrobić żart, wiesz, my umiemy czytać sobie w myślach, a ja dużo myślę, szybko się orientuje, że coś kombinuje — dodała jeszcze, sięgając do jednej książki, z której czerpała inspiracje na dokuczanie innym w Phyonix. Pokręciła głową na jego kolejny komentarz.
— No nie wiem, Twoje ziewanie sprzed chwili działa na Twoją niekorzyść — zaśmiała się. — Ty też nie daj się zabić — wyciągnęła w jego stronę rękę z wyciągniętym palcem. — Na paluszek, na paluszek nie można złamać.
Darcy
No i zrobiła co powiedział, ześcierowała Akane, grożąc jeszcze na dokładkę palcem. An ściągnęła lekko usta na słowa o złapaniu i nakopaniu.
OdpowiedzUsuń- A żebyś wiedziała, że właśnie tak będzie - zaznaczyła twardo Klara. - Osobiście przygotuję wszystkim trzewiki na taką okazję! - dodała dumnie wypinając pierś.
- Coś Ty jej zrobił? - spojrzała po Ryu z zadziornym uśmiechem. - Jeszcze chwila i mi tu nakopie od razu - stwierdziła odrobinę rozbawiona i zaraz mu przytaknęła głową. - Nie zrobię - powtórzyła i zamierzała się tej myśli trzymać. Wysunęła się nieco do przodu, gdy Ryu wspomniał o charakterze, miała wrażenie, że mówili z Klarą o czymś bardziej konkretnym niż mogło się wydawać na pierwszą chwilę i nie chciała im w tym przeszkadzać. Klara odrobinę obruszona prychnęła i odwróciła głowę w przeciwną stronę do Ryu.
- To nie jest jedynie sprawa odwagi. Można się nie bać, ale jednocześnie nie chcieć czegoś zrobić - skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała w stronę chłopaka. - Nic mi nie ucieka, to bardzo miła chwila, właśnie odnalazła się moja przyjaciółka i mogę być o nią spokojna. Odeszła mi jedna z trosk i jest się z czego cieszyć. Mało tego przyjaciółka przyznaje, że popełniła błąd i nie chce go nigdy więcej popełnić, a ja miałam dość odwagi by zagrozić że dostanie wciry, jeżeli nie dotrzyma słowa - uśmiechnęła się dumnie.
Klara i An
An zaśmiała się na wizję zabójczej ścierki. Niezły to byłby tytuł dla tych wszystkich horrorów niskich lotów z ich czasów. Na wzmiankę o gratulacjach fiołkowooka uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- W to akurat nie wątpię - przyznała rozbawiona. Zaraz przytaknęła mu głową, musiała przyznać rację, do tego poziomu było jeszcze daleko. Klara wzruszyła ramionami.
- Jakoś nie specjalnie mnie to godzi. Prawdę mówiąc nie zamierzam jakoś szybko sięgać po ten poziom - przyznała z pogodnym uśmiechem, nim jeszcze powiedziała swoje co do przytulania. Zauważyła, że Ryu zmarkotniał, ale nic na to nie mogła. Nie miała ochoty na przytulanie, dla niej to nadal było zbyt intymne i nie pasowało do konkretnej sytuacji. Kiedy została popchnięta w stronę Akane, nie oponowała. Zbliżyła się do niej by złapać pod ramię i zasypać pytaniami odnośnie wydarzeń z innego wymiaru. An nie zamierzała jednak opowiadać tylko dziewczynie, zwolniły więc krok by Ryu nie tłukł się za nimi i bez większych przeszkód opowiadała co tam zaszło. Kiedy kończyła, byli już praktycznie na miejscu festiwalu.
- Jestem im wdzięczna, ale odrobinę mnie przerażają z tą swoją kontrolą emocji i osobiście nie chciałabym iść w tę stronę. Gdyby to podzielić na poziomy, to ja jestem na pierwszym. Im wyższy poziom moich umiejętności tym bardziej zbliżam się do cech czysto-krwistego Latrala. Nigdy nie będę w pełni czystej krwi, ale trzeci poziom to mój maks i jest to już bliskie porównanie. W danej chwili poziom drugi to jedyne co mnie interesuje w temacie zdolności - podsumowała i posłała im krótki uśmiech.
Klara i An
Akane uśmiechnęła się pod nosem na ten jego palec.
OdpowiedzUsuń- Nie planuję - przyznała i zaraz przytaknęła mu głową. - Tak, mi osobiście trochę przypominają roboty. Bip, bip, uruchom smutek, bip, bip, wyłącz smutek - udała przy tym ruchy niczym robot i zaraz się wzdrygnęła. - Jak tak pobyło się z nimi dłużej to miało się wrażenie, że wszystko ma swój scenariusz, nawet to kiedy się cieszyć - przyznała z lekkim grymasem. Spojrzała zaraz po Ryu, zdawał się jakiś taki... nie swój? Na radę posłała mu wdzięczny uśmiech.
- Tak, to dobry pomysł - przyznała. Nowości było w końcu tak wiele, że rzeczywiście warto najpierw je rozpracować, a później martwić się o resztę.
- Klaro... - dziewczyny skrzyżowały spojrzenia. - Poszłabyś zająć nam jakiś stolik w karczmie? Muszę zamienić słowo z Ryu - poprosiła, a Klara przytaknęła jej głową. Już dłuższy czas obserwowała otoczenie. Sprawy Latrala odrobinę ją przerastały, te opowieści Argarskie były niesamowite, ale dla niej zupełnie oderwane od rzeczywistości. Klara ruszyła w podskokach, a Akane spojrzała po Ryu nieco przenikliwie.
- Co jest grane? - zapytała wprost.
Klara i An
Patrzyła po nim chwilę w milczeniu. Dopiero teraz czuła rzeczywistą różnicę swoich umiejętności. Przeczucie wzrosło na sile i wrażenie, że coś chłopaka trapi było bardzo wyraźne.
OdpowiedzUsuń- Hm... - skrzyżowała ręce pod biustem i prześlizgnęła po Ryu wzrokiem by ostatecznie kiwnąć głową. - Tak, różnice są ogromne, a przy Klarze widać je jak na gołej dłoni - przyznała i zaraz wzruszyła ramionami. - No dobra, jak chcesz sam to się nie wtrącam - stwierdziła. - Po prostu czuję... że coś Cię trapi. Trochę to dziwne, mocniejsze niż zwykle - przyznała, przytakując samej sobie głową i ruszyła śladami przyjaciółki, która nawet dobrze nie doszła do karczmy, bo po drodze były przecież kępy kwiatków do obwąchania.
- O... Już? - Klara zaskoczona zamrugała szybciej oczyma.
- Szybka akcja - An puściła jej oko. - Woleliśmy nie ryzykować, jeszcze by nam Cię ktoś porwał - dodała z przekąsem, a Klara pokręciła głową.
- Ależ co to za durne pomysły? Niby po co ktoś miałby mnie kraść? Wy to jak czasem coś powiecie... - westchnęła lekko, a Akane tylko się zaśmiała. Klara bywała niemożliwa.
Klara i An
Na zapewnienie i objęcie ramieniem posłała mu lekki uśmiech po czym sama objęła go swoim. - Jasne, bylebyś nie samosiował przesadnie, tak jak to mamy w zwyczaju - rzuciła z lekkim przekąsem w głosie. Na pytanie przytaknęła mu głową. - Tak, to odrobinę zelżeje, po prostu jestem świeżo po rytuale wstąpienia i w danej chwili będę czuła wszystko mocniej. To właśnie taka typowa kwestia przyzwyczajenia. Poza tym poznałam kilka skutecznych metod na wyciszenie, więc bez obaw, powinnam dać radę - zapewniła spokojnie nim jeszcze dołączyli do Klary. Ta na wzmiankę o zbirach spięła się odrobinkę i znacznie zbliżyła do przyjaciół, by zaraz grzecznie dygnąć przed Ryu, na jego dżentelmeński gest z otwieraniem drzwi. Razem z Akane weszły do środka.
OdpowiedzUsuń- Stawiasz? No, no, dobrze trafiłam, muszę popatrzeć co też tu mają najdroższego - rzuciła żartobliwie Akane, poruszając przy tym zabawnie brwiami. Klara pokręciła głową z lekkim rozbawieniem i spojrzała na Ryu, śląc mu ciepły uśmiech.
- Bez obaw, ja nie planuję Cię naciągać, a przy następnym postoju chciałabym pokryć rachunek - zaznaczyła i zaraz cała trójka usiadła do stołu.
Klara i An
Sama uśmiechnęła się pod nosem na jego tekst, a zaśmiała na dźgnięcie, by zaraz w odwecie pchnąć go ramieniem w ramię. Przytaknęła już tylko głową na samodzielne załatwianie spraw i zaraz ponownie uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Lubię wysoko stawiać poprzeczkę - rzuciła żartobliwie po czym przytaknęła na słowa o szaleństwie. - Oj tak, byłoby ciężko na dłuższą metę - natłok cudzych obaw mógłby być przytłaczający. - Chociaż mam wrażenie, że szczególnie oddziałuję na bliskie mi osoby, czuję wyraźniej, gdy ktoś jest dla mnie ważny. W sumie to miałoby sens, w końcu emocje są inne gdy chodzi o obcych - wysnuła swoją teorię. Klara spojrzała po niej.
- Och tak, zdecydowanie inne. Niby przy bliskich łatwiej, a jednak czasami trudniej wyrazić siebie - przyznała i zaraz zasłoniła usta dłonią, śmiejąc się krótko na słowa o proszkach. Akane rzuciła Ryu zadziorne spojrzenie i pogroziła mu palcem.
- Lepiej nie pytaj gdzie pójdę czyścić swoją tylnią kieszeń, gdy rzeczywiście spróbujecie tego numeru - zaśmiała się.
- Jesteście obrzydliwi! - Klara starała się nie śmiać, ale śmiech tej dwójki był dość zaraźliwy. Słysząc, że Ryu nie oponuje na pomysł z płaceniem dumnie kiwnęła głową. - To co zamawiacie? Ja może bym spróbowała tutejszego... piwa? - stwierdziła patrząc po stolikach. Akane spojrzała na nią i otworzyła szerzej oczy.
- Ty? Piwa? - nie ukrywała zaskoczenia.
- No co? Jedno i drugie namawiało mnie bym smakowała też i takie rzeczy czasami... Skoro już jest tu jedno i drugie to możecie mnie popilnować w razie gdybym była pijana - stwierdziła, patrząc po nich trochę niepewnie.
Klara i An
Klara spojrzała na swoje palce, które tkwiły właśnie splątane na blacie ich stolika.
OdpowiedzUsuń- No tak, dla Was jest łatwiejsze. Nie żyliście w czasach, gdzie płci przypisywane są konkretne role - zauważyła. - Wychodzenie poza te role jest dla Was normalne, ale dla mnie nie jest i niestety nie zawsze mogę wyrazić siebie, nawet bliskim - skubnęła palec, ale Akane zaraz położyła swoją dłoń na te jej i delikatnie zacisnęła, śląc dziewczynie uśmiech.
- Akurat masz to szczęście, że Twoi rodzice są naprawdę świetni. Zdziwię się, jeżeli jakkolwiek Ci umniejszą ze względu na Twoją chęć bycia ponad czasową. Teraz w Mathyr są Argarczycy i zapewniam, że planują pokazać jak zbędne są te rasowe i płciowe uprzedzenia - poklepała jej dłoń. Klara uśmiechnęła się słabo, nadal trochę niepewnie.
Kiedy Ryu stwierdził, że taki widok byłby kuszący An zaśmiała się głośniej.
- O nie, nie wiedziałam, że masz aż takie zapędy - przetarła łzę spod oka. Niezłych rzeczy szło się tu dowiedzieć.
Na reakcję co do piwa Klara odrobinę się naburmuszyła.
- Chciałabym tylko posmakować, nie będę przecież sączyć piwa cały wieczór. Jak tak bardzo się troskasz to poczekaj aż posmakuję i się określę, a później pij swoje - spojrzała na Ryu.
- Bez obaw, ja planuję wypić góra jedno, może dwa. Wieczorem lub najpóźniej wcześnie rano chcę ruszać do Argaru, więc zdecydowanie nie planuję nigdzie padać - strzeliła Klarę w ucho z pstryczka. - A Ty się tak nie burmusz, złość piękności szkodzi - rzuciła z uśmiechem, a Klara pogoniła te jej palce od swojego ucha.
- Z całym szacunkiem, ale niezła z Ciebie złośnica, gdyby Twe słowa miały rację bytu to jestem pewna, że nie wyglądałabyś tak dobrze - odparła Klara z pełną powagą, a An posłała jej dość wymowną minę.
- Czy ona mnie właśnie pocisnęła? - zapytała.
- Słucham?! Ależ gdzie, przecież powiedziałam, że ładnie wyglądasz! - Klara spłonęła rumieńcem.
Klara i An
Pomasowała pstryknięte ucho i spojrzała po Ryu, ponownie grożąc palcem.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście, że nie będzie łatwe, ale nikt nie mówił, że właściwe oznacza łatwe - zauważyła, śląc mu delikatny uśmiech i zaraz ponownie prychając śmiechem.
- Nigdy wcześniej nie mówiłeś, że lubisz patrzeć jak ktoś się wypróżnia, zapewniam, coś takiego bym zapamiętała - odparła rozbawiona i jeszcze raz pokręciła głową. - To nie jest najlepszy pomysł, wolałabym nie iść sama na kacu, różnie bywa - przyznała, nadal z lekkim śmiechem na ustach.
- Oj nie, jak nikt z Was nie pije, to i ja podziękuję - oznajmiła Klara, dalej rumiana. Na słowa Ryu skuliła się lekko. - Kiedy ja nie chciałam nikogo urazić - rzuciła, a An pokręciła głową.
- Przecież nie uraziłaś, wyszło to po prostu zabawnie. Ryu ma rację, przecież wiesz, że przy nas nie musisz być aż tak oficjalna - przytaknęła na jego słowa. - Zamówię sobie piwko dla towarzystwa, po prostu nie zamierzam się spijać - wyjaśniła jeszcze, a Klara wzięła głębszy oddech i wypuściła powoli powietrze, kiwając im głową.
- No dobrze... To będą dwa piwa, ja poproszę do tego zapiekany drób z warzywami - poprosiła.
- A ja wezmę ten kawałek pieczeni w sosie grzybowym i też z warzywami - dodała Akane.
Klara i An
An udała, że zaklucza usta i sama uśmiechnęła się pod nosem. Nie mówiła nic więcej w temacie tajemnicy. Przytaknęła głową na słowa o wypiciu i już zaraz wzięła łyk przyniesionego napoju.
OdpowiedzUsuń- Naprawdę? - Klara była wyraźnie zaskoczona. Mieli tyle niesamowitych sprzętów, a nie potrafili dobrze zaparzyć herbaty? Akane przytaknęła.
- Te tutaj mają o wiele więcej aromatu, no i wydaje mi się, że więcej osób zwraca uwagę na właściwą procedurę parzenia. W naszym świecie próbowano na wszystko znaleźć szybszy sposób, a to niestety mało kiedy idzie z równie dobrym efektem - przyznała.
- W takim razie jak u Was wyglądał proces parzenia herbaty? - zapytała Klara, wyraźnie zainteresowana. Akane spojrzała na Ryu i zaśmiała się lekko. "Proces" to było w końcu dość duże słowo jak na zalanie torebki wrzątkiem. Fiołkowooka zostawiła odpowiedź chłopakowi, a sama kiwnęła głowa na jego kolejne słowa. - Będę uważać - zapewniła. - Dobrze, dam jej znać - dodała i zaraz spojrzała po nim zaskoczona. Z napisaniem listu? W sumie, zastanowiła się chwilę. Niby głupota, ale w sumie chyba sama nie bardzo wiedziałaby od czego zacząć i jakie informacje w ogóle, w takim liście umieścić. Wcinała swoją porcję, zastanawiając się nad tym, a Klara patrzyła po nich jak po ułomnych.
- Rozumiem, że to też pokłosie tego całego szukania sposobów na szybciej? Wspominałaś mi już kiedyś o telefonach i rozmowach na dalekie odległości, ale nigdy bym nie przypuszczała, że wraz z rozwojem zatraciliście tak podstawowe umiejętności - przyznała, dalej w ciężkim szoku.
Klara i An
Klara słuchała wyjaśnień z szeroko otwartymi oczyma. Woreczki? Po prostu zalewano wrzątkiem? Ależ strata smaku! Z niedowierzaniem kręciła głową, ledwo widocznie, ale jednak. Uśmiechnęła się odrobinę zawstydzona, gdy Ryu wspomniał o swojej teorii co do ich ciągłego latania. Sama w końcu też o tym pomyślała. - Doprawdy ten Wasz świat musiał być niesamowicie zaskakujący - przyznała. Wielu rzeczy nie była w stanie sobie wyobrazić. - Ale chyba nie chciałabym tak pędzić. Za bardzo mi się podobają te chwile oddechu - stwierdziła z subtelnym uśmiechem. Wsłuchała się zaraz w słowa o liście i ponownie szeroko otworzyła oczy. - Jak to co z tego? Przecież piszesz ten list, w teorii, dla kogoś kto interesuje się tym co u Ciebie. Pisząc gdzie jesteś i gdzie zmierzasz dajesz tej osobie znać, że chcesz tego zainteresowania. Zadajesz swoje własne pytania, sam okazujesz zainteresowanie, dzięki czemu może powstać piękna relacja. Kiedy spotkasz się z taką osobą nie musisz już opowiadać wszystkiego, a dopowiadasz, rozwijasz co jeszcze się działo... Osobiście dla mnie to bardzo fascynujące. Zwykle nie mogę się doczekać spotkania z tym z kim koresponduję, by opowiedzieć jeszcze więcej. No i jest też sprawa ewentualnego zagrożenia. Jeżeli wpadniesz w tarapaty i długo nie ma z Tobą kontaktu, to taka osoba wie chociaż w jakich rejonach zacząć poszukiwania - wyjaśniła jak ona to widzi. Akane z uśmiechem patrzyła po przyjaciółce, gdy opowiadała o takich rzeczach to aż oczy jej lśniły. Miły widok. Słysząc o telefonach i internecie zaśmiała się.
OdpowiedzUsuń- Tłumaczyłam już komórkę i uwierz, to było niesamowite wyzwanie, internet odpuszczę - rzuciła rozbawiona, a Klara przytaknęła jej głową.
- Głowa bolała mnie już przy samym telefonie, więc dzisiaj chyba podziękuję na dalsze wyjaśnienia - przyznała lekko się śmiejąc i sięgając po swoje piwo, by wziąć solidnego łyka i na chwilę zdębieć.
- Klara? - Akane widząc jej minę zacisnęła usta by powstrzymać śmiech. - Wszystko dobrze? - zapytała. Dziewczyna przytaknęła głową i wypuściła głośno powietrze.
- Ojej, to jakieś mocno musujące, aż... - przypadkowo jej się beknęło i zaraz pospiesznie zasłoniła usta. Akane się roześmiała.
- Weszło - stwierdziła rozbawiona.
Klara i An
Klara sama spojrzała na Akane, gdy Ryu określił ją mianem posłanki.
OdpowiedzUsuń- W sumie, mogłabyś i ode mnie pozdrowić Nyliana. Tylko tyle, resztę napisałam mu w liście - poprosiła, a An spojrzała po jednym i drugim i kiwnęła głową.
- Jasne, nie ma sprawy, obie wiadomości przekażę - obiecała.
Klara zapytana o samopoczucie jeszcze raz kiwnęła głową.
- Poza tym, że zaraz spłonę ze wstydu, to jest dobrze - przyznała, dalej trzymając dłoń przy ustach, w razie gdyby brzydki odruch beknięcia miał się powtórzyć. Dziewczyny nie oponowały, gdy Ryu zaproponował ruszenie tyłków. Trzeba było przyznać, że festiwal robił wrażenie. Akane postanowiła ruszyć w stronę Argaru zaraz po nim.
- Bez obaw, będę uważać - zapewniła, tuląc na pożegnanie Klarę, której wcale nie podobał się pomysł z nocną wędrówką przyjaciółki. Jej mina wyraźnie o tym świadczyła, ale An była w gorącej wodzie kąpana i mówiła, że spieszno jej do dzieci, co jako tako Klara była w stanie zrozumieć. - Pilnować mi się proszę - pogroziła im palcem przed nosem i podeszła do Ryu by i jego uściskać.
Klara i An
Akane uśmiechnęła się do Ryu ciepło i kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Tak jest - rzuciła w odpowiedzi, masując pstryknięte ucho i zaraz ruszyła w swoją drogę.
Klara pozwoliła się objąć, gdy Ryu przyciągnął ją do siebie, westchnęła jeszcze ciężko i oparła na chwilę głowę o ramię chłopaka, patrząc za odchodzącą An. Przytaknęła mu głową, gdy stwierdził, że czas wracać do gospody.
- Jasne - posłała mu lekki uśmiech idąc przy jego boku.
Rano powitała go tym samym wyrazem twarzy, poklepała miejsce obok siebie.
- Zajęłam Ci miejsce i zamówiłam po omlecie z kurkami. Wybacz, jeżeli nie trafiłam w Twoje gusta, ale gdybyś chciał coś innego to... No ja bardzo lubię takie omlety i pomyślałam, że w razie co ten drugi wezmę na drogę - wyznała z delikatnym rumieńcem. Na pytanie przytaknęła głową. - Tak, wszystko mam już spakowane, zjemy i możemy od razu ruszać - zapewniła.
Klara
[Hah, tu przyjdzie mi większość skopiować z opka xD]
OdpowiedzUsuńKlara po informacji o spaleniu Slavit nie usłyszała nic więcej. Obraz przed oczyma na chwilę jej zwolnił, widziała jak mężczyzna wchodzi głębiej, jak gestykuluje i coś tłumaczy, widziała jak ludzie gwałtownie wstają z krzeseł, jak zakrywają usta i patrzą na zwiadowcę z przerażeniem. Poczuła dłoń Ryu przy swojej, ale zaraz szarpnęła ja mocno, uwalniając z uścisku, a nogi same ją poniosły, wybiegła z budynku i puściła się biegiem, ścieżką, którą mieli ruszyć dalej. Serce biło szybciej, łzy napływały do oczu. Jak to płonie?! Jak to płonie!! Wbiegła na najbliższe wzniesienie, a widząc ogromne kłęby dymu unoszące się w oddali, złapała się za serce...
- Jezu... - szepnęła, a strumień łez spłynął po policzkach. Poczuła jak nogi jej wiotczeją i po prostu upadła, zaczęła drżeć na całym ciele.
Klara
Siedziała na ziemi chowając twarz w dłoniach, po prostu płakała, miała wrażenie, że się rozpada, że ciało jej nie słucha, drżało niekontrolowanie, nie była w stanie zatrzymać szlochania. Nawet fakt, że siedzi zaśliniona i zasmarkana nie sprawił, że mogła przestać. Niby była nadzieja, niby gdzieś tam się tliła, ale prawdopodobieństwo, że Perun posunie się do czegoś takiego było tak znikome, że racjonalność uderzyła w Klarę bardzo mocno. Przecież nikt się tego nie spodziewał... Ofiar na pewno jest wiele... Nie mogła powstrzymać płynących łez, ale odsłoniła buzię, gdy obok pojawił się Ryu. Utkwiła wtedy wzrok w ziemi, ułożyła obie dłonie na ziemi, podpierając się nimi, nie chcąc bezwładnie runąć. Pozwoliła by ją okrył, nie oponowała, gdy zarzucił jej kaptur na głowę, a gdy tylko zaznaczył, że jest, wkleiła się w niego dość gwałtownie, schowała swoją zasmarkaną buzię w jego torsie i jeszcze mocniej się rozpłakała. Ryczała dobre parę minut, drżąc na całym ciele. Zaciskała palce na materiale jego koszuli i powoli, bardzo powoli się uspokajała.
OdpowiedzUsuńKlara
biedna Klarcia :(
UsuńCiało Klary uspokoiło się po dobrych kilkunastu minutach, ona sama dość mocno zmęczyła się płakaniem i teraz po prostu podciągała nosem, dalej wtulona w Ryu. Milczała, siedziała z policzkiem wklejonym w jego obojczyk i patrzyła gdzieś w dal. Słuchała oddechu Ryu, co pomogło jej wrócić do normy z własnym, jednak zajęło to kolejne minuty. Dopiero po tym czasie odsunęła się ostrożnie i spojrzała mu w oczy.
OdpowiedzUsuń- Ja muszę tam iść... Ja... Muszę wiedzieć cokolwiek - szepnęła patrząc na niego z zaszklonych oczu.
Klara
Patrzyła na niego dość zawzięcie jak na siebie, smutek wylewał się z oczu, ale sama wiedziała, że to "muszę" nie jest udawane. Nie widziała innej możliwości, poszłaby tam nawet sama, dlatego, gdy zgodził się już na wstępie lekko rozluźniła ciało, czując pewnego rodzaju ulgę. Gest z otarciem łez, chociaż miły, średnio zwrócił teraz jej uwagę, w głowie miała swoją rodzinę, chciała po prostu jak najszybciej wiedzieć co się z nimi stało. Spojrzała w oczy Ryu, gdy wspomniał o ultimatum. Zacisnęła usta. Czy mogła mu to obiecać? Czy była w stanie odpuścić w razie niebezpieczeństw? Uciekła na chwilę wzrokiem w bok, ale gdy rzucił ostatnie zdanie wróciła do niego spojrzeniem.
OdpowiedzUsuń- Martwa wiedziałabym od razu - rzuciła smętnie. W końcu według jej wierzeń po śmierci spotykamy swoich bliskich po drugiej stronie. Spojrzała w ziemię i znowu w oczy Ryu. - Nie chcę być martwa... - przyznała. - Dobrze, obiecuję - szepnęła.
Klara
Nie oponowała, gdy pomógł jej wstać. Nadal nie czuła się dość stabilnie by iść samodzielnie. Niemrawo poruszała nogami, opierając się w głównej mierze na Ryu. Miała przygaszone spojrzenie i wyglądała na bardziej zmęczoną niż w rzeczywistości była. Spojrzała na chłopaka półprzytomnie i kiwnęła głową. Powtórzyła gest przy jego prośbie, nie miała nic przeciwko, normalne, że chciał poinformować bliskich co zamierzają. Zawsze większa nadzieja na pomoc, gdyby coś im się jednak po drodze stało.
OdpowiedzUsuńKiedy Ryu robił swoje, ona przybita siedziała na krześle odpływając myślami gdzieś daleko, od czasu do czasu w kącikach oczu błyszczały krople łez, raz na jakiś czas ścierała je z twarzy, trawiąc nieprzyjemne myśli. Kiedy wszystko w końcu było gotowe, dziewczyna wsiadła na konia, była jednak dość milcząca, kiwała głównie głową. Nie miała sił by zagadywać, coś mocno trzymało jej serce i sprawiało, że łzy sporadycznie spływały po twarzy.
Klara
Klara ożywiła się dopiero, gdy na ich drodze zaczęły pojawiać się twarze uciekających ludzi. Liczyła, że dojrzy gdzieś kogoś znajomego i bacznie obserwowała wszystkich już z daleka. Znajomy krok, znajoma chusta, pled czy kolor włosów. Szukała po prostu czegokolwiek co mogłaby przypisać do własnej rodziny. Słysząc pytanie Ryu zacisnęła lekko zęby i palce.
OdpowiedzUsuń- Nie - odparła cicho. Dlaczego nie pomyśleli o czymś takim? Mieli tylko spiżarnie, ale schowanie się w niej groziło zatruciem. Dziewczyna schowała twarz w dłoniach i pomasowała oczy, miała wrażenie, że te już bolą od braku łez, który chciało się wylewać. Podciągnęła głośno nosem. - Jeżeli udało się im wydostać to... - odsłoniła twarz i nabrała dużo powietrza by zaraz unieść głowę do nieba i powoli wypuścić powietrze - ... to na pewno poszli do siostry, do wnuków, ona ma dzieci, na pewno chcieli je... - nie, jednak nie dała rady, szlochnęła, nie miała czym płakać, ale ciało ponownie zadrżało. Nie był to jednak długotrwały gest, chwilowy. Zaraz znowu zaczerpnęła powietrza i przytaknęła mu głową.
- Tak, racja - przyznała. Koń to rzeczywiście nie był dobry pomysł. Już teraz uciekinierzy dziwnie łypali na nich okiem.
Klara
Kiwnęła wdzięcznie głową do Ryu, gdy pomógł jej zejść z konia, ale kiedy on oddawał go w inne ręce, ona dalej szukała jakiejkolwiek znajomej twarzy. Kilku stałych klientów rzuciło jej się w oczy, ale to nie ich szukała. Serce mocno biło jej w piersi, a mina dziewczyny była nietęga. Bujna wyobraźnia zdecydowanie nie pomagała w takiej sytuacji. Właściwie na ziemię sprowadziła ją dopiero dłoń Ryu. Spojrzała na rękę, którą ją złapał, a później na twarz chłopaka. Nie odebrała tego jakkolwiek romantycznie, prawdę mówiąc jej zmartwienie sięgało zenitu, było na tyle duże, że nawet na pocałunek ciężko byłoby teraz tak spojrzeć. Kiwnęła tylko głową na jego wyjaśnienie i tak jak poprosił, ruszyła, z automatu trochę mocniej ściskając jego palce.
OdpowiedzUsuńWidok był okropny. niby znała miasto, a w danej chwili ledwo je rozpoznawała.
- Co za bydlak... - syknęła zza zębów. Drżała delikatnie... Po niektórych budynkach widać było, że mieszkańcy zostali zabarykadowani. Nie dano im nawet szansy na ucieczkę. Łzy cisnęły się do oczu i to nie tylko z powodu zadymienia.
- Klara! - padło nagle zza ich pleców. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i dojrzała znajome niebieskie ciało. Puściła rękę Ryu i ruszyła do przyjaciela - Litości, Klara - chłopak objął ją mocno.
- Ced... Cedric... - wyszeptała drżącym głosem, również go obejmując.
- Co Ty tu do cholery robisz?! Trzeba wiać, łapią niedobitków na spytki! - ostrzegł i spojrzał po Ryu z pretensją w oczach.
- Moi rodzice, gospoda, ja... Ja muszę wiedzieć Ced, musiałam przyjść, ja... - nie do kończyła bo chłopak zatkał jej usta dłonią.
- Nie tutaj. Idźcie do Klotyldy, na skraj pola dróżką prowadzącą do lasu, tam planowali się schować - poleciał i puścił dziewczynę by zaraz ją wyminąć i ruszyć dalej.
- A Ty?! - Klara spojrzała za nim, a Ced puścił jej oko w odpowiedzi.
- Mam swoje pirackie obowiązki - rzucił po czym zniknął w kłębach dymu.
- Ja... - zacisnęła zęby - ... dziękuję - szepnęła prawie bezgłośnie i zaraz spojrzała na Ryu, by ponownie złapać jego dłoń. - Chodźmy - pociągnęła go pospiesznie w stronę, o której wspomniał Cedric.
Klara
Gdyby nie Ryu to Klara wylądowałaby w łapach wojaków bardzo szybko. W danej chwili myślenie nie było jej dobrą stroną, chciała po prostu jak najszybciej znaleźć się we wspomnianym miejscu i ślepo parła przed siebie. Właściwie dopiero kiedy Ryu przyparł ją do ściany, ona, ze strachem w oczach, spojrzała po jego twarzy. Spięła się na zasłonięcie ust i zesztywniała. Dopiero teraz zaczęły do niej dochodzić jakikolwiek dźwięki z zewnątrz. Skupiona na własnych myślach nie zwracała uwagi na nic i na nikogo, do teraz. Szloch tej dziewczyny zakuł w oczy. Oczy Klary się zaszkliły, zwinęła dłoń w piąstkę i w ostatniej chwili powstrzymała się by nie walnąć nią o ścianę. Co za gnoje! Całe jej ciało zadrżało od emocji jakie w sobie trzymała i mimo ręki Ryu przy ustach, sama jeszcze zacisnęła wargi, czując jak kręci ją w żołądku. Patrząc na Ryu kiwnęła tylko głową i zaraz ruszyła biegiem we wskazanym przez niego kierunku, musiała się jednak po chwili zatrzymać. Zgięła się w pół i zwymiotowała, czując jednocześnie jak mokre ma oczy.
OdpowiedzUsuń- Zwyrodnialcy! - syknęła cicho, jednak torsje nie ustały i ponownie wypluła żółć. Na usta cisnęły jej się same nieprzychylne słowa. Jakby sam pożar nie był dość okrutny!
Klara
Trochę jej zajęło nim zaczęła chociaż trochę spokojniej oddychać. Ryu posłała wdzięczne spojrzenie, w końcu nie musiał jej takiej oglądać, normalnie pewnie byłoby jej wstyd, ale w obliczu ostatnich wydarzeń... Miała to w poważaniu. Nie umiała przerwać drżenia dłoni, ale chociaż nie trzęsła się już cała.
OdpowiedzUsuń- Dam radę - szepnęła zachrypnięta. Gardło bolało i smak wymiocin na języku był co najmniej nieprzyjemny. Przytaknęła mu, krzywiąc się lekko. Musiała się zatrzymać, wymiotowanie w biegu raczej nie byłoby najlepszym pomysłem. - Rozumiem, chodźmy więc - dodała drżącym głosem i opatuliła się ramionami, by poprowadzić chłopaka dalej. Mijali spalone ciała, zdewastowane chaty, ale Klara nie rozglądała się teraz naokoło, parła przed siebie chcąc jak najszybciej dotrzeć do wspomnianej kryjówki.
- Jest - przyspieszyła kroku, gdy budynek zamigotał w oddali, wyminęła dom i ruszyła dalej. Jej brat akurat wyszedł na zewnątrz by wylać wiadro wody, a raczej krwi, bo tej było w wodzie całkiem sporo. Widząc nadciągające dwie sylwetki zmarszczył brwi, szybko jednak rozpoznał swoją siostrę i ruszył w jej stronę by zaraz schować w ramionach.
- Klara! - w głosie było słychać ulgę i żal. Złapał twarz dziewczyny w swoje duże dłonie, patrzył na nią jakby nie dowierzał, że ta żyje i zaraz znowu ją przytulił. Klara rozpłakała się jak tylko go zobaczyła i nie była jeszcze w stanie powiedzieć ani słowa, po prostu przyjmowała to co robił Kleofas. Żył, a to już była jakaś dobra nowina.
Klara
Klara nie specjalnie zarejestrowała te słowa, nie uważała się za silną, ale w całej tej sytuacji chociaż one jej nie drażniły. Objęcie było pokrzepiające, fakt, że Ryu zdawał się dobrze wiedzieć co robić w takich sytuacjach był niepokojący. Nie miał takich odruchów jak ona, funkcjonował dość normalnie. Ten ich świat musiał być naprawdę okropny.
OdpowiedzUsuńKiedy stała tak w objęciach brata, w końcu zebrała dość sił by spojrzeć mu w oczy.
- Jak...? Są tam...? - szepnęła. Kleofas zacisnął usta w wąską kreskę.
- Klara, posłuchaj... - zaczął, ale nie musiał mówić nic więcej, jego mina mówiła wiele i dziewczyna wyrwała się z uścisku by pędem ruszyć do środka. - Klara! Kurwa...! - rzucił za nią i nieco gniewnie spojrzał po obcym. - Ty jesteś Ryu, tak? - bardziej stwierdził niż zapytał. - Twoja decyzja, ale nie ma tam nic dobrego do oglądania - ostrzegł go i sam ruszył do środka.
Klara wpadła do środka i prawie od razu gwałtownie się zatrzymała. Klotylda siedziała przy ich ojcu, który pokryty był na całym ciele poparzeniami. Klara rozpoznała go jedynie po fragmencie ocalałej brody, ale to starczyło by w oczach zebrały łzy.
- Co Ty tu robisz?! - starsza siostra wstała gwałtownie, fukając na nią. - Miałaś być daleko! Bezpieczna! - warknęła, wściekle na nią patrząc.
- Klo! - brat również na nią fuknął, gdy wszedł zaraz po Klarze. Ona sama nie specjalnie się przejęła, to co ujrzała było zbyt przytłaczające. Przy słupie stodoły stał mąż Klotyldy, miał opatrzoną całą prawą rękę, kawałek dalej leżały trzy ciała okryte pledem, dwójka dorosłych i dziecko, malutkie dziecko. Łzy płynęły po policzkach Klary. Dalej w głąb kolejne ciało, również zakryte, a obok jeszcze dwa, drobniejsze.
- Nie... - Klara szlochnęła.
- Nie możemy znaleźć Klemensa... - Kleofas dotknął ramienia siostry, a ona spojrzała na niego zapłakanym wzrokiem.
- Mama? Klemi? Klaudiusz? - zapytała drżącym głosem. - A Kaludyna?! Błagam, nie mów, że to ona! - krzyknęła i pchnęła brata. Ten cofnął się o dwa kroki i przymknął oczy.
- Z mężem i... - sam zacisnął palce swoich dłoni. Klara poczuła, że nogi jej miękną, a wszyscy żywi obecni patrzyli na nią ze smutkiem w oczach.
- Klara? - padło zachrypniętym głosem z ust ojca rodziny. Tylko to sprawiło, że dziewczyna nie osunęła się na ziemię, a zebrała siły by ruszyć do ojca. Jej siostra czuwała nad nim, ale... Mężczyzna dogorywał. - Klara... - widząc córkę łzy stanęły mu w oczach. - Ten chłopiec... Przyprowadził? - szepnął.
- Ryu, tak tato Ryu mnie odprowadził, jak obiecywał, tato, zobacz, jest tu! - przywołała Ryu do siebie dłonią, jakby jego widok mógł cokolwiek zdziałać.
- Dziękuję... - wysapał Maron. - Pilnuj... jej... - dodał i wyzionął ducha.
- Tato?! - Klara delikatnie dotknęła jego niepopalonej połowy twarzy. - Tato! - krzyknęła, a potem to już po prostu zalała się łzami, nie bardzo orientując co się właściwie dzieje.
Klara ;(
Klara w tym wszystkim jedyne co poczuła to ramiona starszego brata. Kleofas schował ją w nich i trwał tak długo jak było to konieczne. Gdy Ryu opuścił budynek, wszyscy zebrali się przy łóżku Marona, Klotylda zaczęła modlitwę w akompaniamencie szlochu siostry. Płakali wszyscy, jednak to Klarę było słychać. Dziewczyna uspokoiła się dopiero przy którejś zdowaśce, ale nawet wtedy oparła po prostu głowę o ramię brata i mruczała pod nosem słowa modlitwy. Patrzyła pustym wzrokiem w tylko sobie znany punkt i podniosła głowę dopiero na koniec modlitwy. Chwilę później do środka wrócił Ryu, spojrzała na niego, gdy zapytał o Klemensa, wszyscy na niego spojrzeli. Kleofas pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń- Mieszkał z rodzicami, my mamy już swoje domostwa, ostatnio widzieliśmy go na rodzinnym obiedzie jakieś pięć dni temu - odpowiedział.
- Może ruszył do Argaru? - szepnęła Klara, a w jej oczach zatliła się nadzieja. - Przecież myśli, że tam jestem... A on na pewno by nie siedział z założonymi rękoma... - zauważyła cicho, przybitym tonem. Rodzeństwo spojrzało po sobie, a później po niej.
- Tak, to rzeczywiście jest jakaś opcja... Tyle, że równie dobrze mógł po prostu prysnąć do pobliskich wiosek... To nie jest rozmowa na teraz. Powinnaś przespać się, odpocząć, zjeść coś... Jutro będziemy rozmawiać o ewentualnych możliwościach, a teraz... - Kleofas wstał i podniósł siostrę na nogi. - Klo, masz się ją zająć i jak usłyszę chociażby jeden kąśliwy tekst to sobie inaczej porozmawiamy - zaznaczył.
- Uważaj... - odezwał się mąż jego siostry, ale Klotylda uspokoiła go gestem.
- Bez obaw, znam umiar - zapewniła brata. Klara spojrzała po niej niepewnie, ale nie miała sił oponować.
- A Ty gdzie idziesz? - zapytała cicho brata.
- Ja wezmę Ryu i rozejrzymy się jeszcze po okolicy - spojrzał na chłopaka, widział, że tego aż nosiło, a nie znał go na tyle by być pewnym, że nie poniesie go w obecności jego sióstr. Wolał zabrać go na zewnątrz i dać jakieś "zadanie". Klara kiwnęła lekko głową i spojrzała jeszcze na Ryu, by posłać mu smutny, krótki uśmiech.
Klara
(tu Ci daję wolną rękę, bo nie chcę grać Kleofasem, możemy skakać do poranka)
Kolejne trzy dni skupiały się na posiłku, poszukiwaniach i odpoczynku. Pierwszego dnia, zaraz po uroczystym, acz skąpych pochówku ciał, cała grupa przeszukiwała miejskie zgliszcza, zerkali w miejsca, gdzie Klemens lubił przesiadywać, dotarli nawet do przysypanej spiżarni gospody, ale po chłopaku nie było śladu. Dwa kolejne dni obchodzili pobliskie chaty i najbliższe wioski, jednak tutaj również nikt nic nie wiedział. Ostatecznie ustalili, że Klotylda wraz z mężem zajmie się obchodzeniem kolejnych wiosek, Kleofas pójdzie tropem uciekinierów zmierzających na północ, w stronę Oclarii i Terry, a Klara z Ryu wrócą do Argaru, aby upewnić się, czy chłopak rzeczywiście nie ruszył śladami siostry.
OdpowiedzUsuńPod koniec czwartego dnia, gdy większość już spała w swoich łóżkach, Klara, wracając z chłodnej kąpieli, ubrana w swoją długą koszulę nocną, zamiast na swojej prowizorycznej pryczy, usiadła na tej Ryu.
- Śpisz? - zapytała cicho, nadal miała przygaszony głos. Mieli ruszać jutro z samego rana. Spojrzała po swoich dłoniach ze smutkiem w oczach. - Jest nadzieja, prawda? - szepnęła.
Klara
Klara siedziała ze zwieszoną miną i kiedy Ryu objął ją ramionami, ona po prostu przymknęła oczy i wciągnęła nogi na jego pryczę, opierając się o niego. Zacisnęła zęby na jego zapewnienie, a gdy wspomniał jej słowa poczuła pieczenie pod powiekami. - Tak... Potrafił nawet zrobić w jajo Kleofasa - przyznała, siląc się na bardzo słaby uśmiech. - Tylko mu nie mów, że wiesz - dodała, odwracając twarz ku twarzy Ryu i spojrzała po jego oku, a potem po przepasce (lub oczodole, bo nie wiem czy ma przepaskę do spania xD). Skuliła się po chwili, chowając głowę przy obojczykach czarnowłosego. - Dziękuję, że jesteś - szepnęła wdzięcznie i sama lekko objęła jego tors rękoma. Miała ogromną ochotę się przytulić.
OdpowiedzUsuńKlara
Wtulona w chłopaka patrzyła, w pusty punkt. Milczała, gdy ją kołysał, ale w końcu odsunęła się odrobinę i dotknęła klatki piersiowej Ryu. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się słabo.
OdpowiedzUsuń- Tym bardziej jest za co - stwierdziła. - Skoro takie zachowanie leży w Twojej naturze, to musisz być po prostu dobrym człowiekiem - podsumowała i cmoknęła go delikatnie w policzek. - Dobrej nocy Ryu. Musimy się wyspać, jutro z rana ruszamy - przypomniała mu i opuściła nogi na podłogę, by zaraz wstać i ruszyć w stronę własnej pryczy.
Klara
Spojrzała na niego odrobinę zaskoczona, ale z dziwnego rodzaju spokojem w oczach, uśmiechnęła się słabo i pogłaskała jego polik, nim jeszcze ją przytulił. Pozwoliła na tą czułość.
OdpowiedzUsuń- Jesteś... - zaoponowała, gdy trzymał ją przy sobie. - Świat po prostu tak funkcjonuje, że zawsze gdzieś "jest taka potrzeba" - stwierdziła smutno i odsunęła się by wstać. Obejrzała się jeszcze na niego. - Czasami po prostu jesteśmy zmuszeni do działania i do wyboru zostaje jedynie mniejsze zło. Jedni krzywdzą bo muszą, bo coś nad nimi wisi, bo ktoś trzyma im nóż na gardle, inni krzywdzą bo mogą, bo jest okazja, bo ich to bawi... - spojrzała w ziemię. - Jeżeli jakkolwiek godzi Cię moje stwierdzenie, to powiem inaczej... Nie jesteś zły Ryu - uśmiechnęła się do niego słabo i ruszyła do swojego łóżka, by w nim zasnąć.
Rano dość wcześnie była na nogach, właśnie skończyła poranną toaletę i siedziała w swojej nocnej koszuli na kamieniu przed stodołą, rozczesując włosy. Patrzyła na krajobraz dogasającego miasta, miała dość puste spojrzenie. Nigdy nie naoglądała się tyle śmierci w przeciągu dwóch dni, Slaviit zdawało się dosłownie śmierdzieć spalonym trupem. Myśl, że dziś stąd odejdzie ściskała serce, ale dawała i ulgę. Chciała po prostu zmienić widok, popatrzeć na coś innego niż tą wszędobylską tragedię. Zaczęła zaplatać sobie warkocz. Musiała się jeszcze tylko ubrać i coś zjeść. Wszystko miała spakowane, ciuchy na podróż czekały rozłożone na łóżku, ale potrzebowała jeszcze chwili z tym okropnym obrazem.
Klara
W pewnej chwili zwróciła uwagę na ruch po lewej stronie, wiedziała, że Ryu szykuje śniadanie, ale dopiero teraz spojrzała w jego stronę. Uśmiechnęła się słabo, gdy i on na nią spojrzał, a widząc w jego oczach błaganie, zakończyła splot i wstała. Chwila może i nie była jakaś odpowiednia, ale Klara uśmiechnęła się cieplej na tą prostą prośbę. Te kilka dni wstecz w życiu by nie pomyślała, że coś takiego sprawi jej przyjemność. Uczucie bycia potrzebnym było jednak bardzo motywujące, nawet w takich drobnostkach.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, ja się tym zajmę - kiwnęła głową i zaczęły szykować napar. - Nie chciałbyś się nauczyć? - zapytała patrząc na gotującą się wodę. - Głównie chodzi o moment zalania i samą temperaturę wody - przyznała cicho.
Klara
Posłała mu lekki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Właściwie to jest po prostu kilka podstawowych typów, masz herbatę jasną, ciemną i zioła. Jak umiesz rozpoznać te podstawowe typy to jest znacznie łatwiej. Trudniej umieć je rozpoznać, bo to zależy od konkretnych składników, więc trzeba po prostu spamiętać jakie są jedynie dodatkiem, a jakie stanowią główną rolę. Po zalaniu łatwo rozpoznać jaką herbatę pijemy, ale po zalaniu to już może być za późno, bo rzeczywiście do konkretnego typu potrzebna jest większa lub mniejsza temperatura - wyjaśniała, kiedy on ustawiał wszystko na stołku. Westchnęła ciężko... Z jednej strony miło było o tym opowiadać, z drugiej czuła się kompletnie nie na miejscu. Dookoła spalone trupy, a ona sobie dywaguje o parzeniu herbatek. Zapatrzyła się w wodę i ocknęła się dopiero na pytanie o Argar. Spojrzała na Ryu. - Chciałabym iść głównym szlakiem i zatrzymywać się tylko w przybytkach przy nim. Klemens jest z tych co sądzi, że najciemniej pod świecą. Kiedy inni będą się chować po kontach, on będzie szedł na widoku... - spojrzała na przygotowane jedzenie. - Mały ryzykant - podsumowała i wróciła wzrokiem do wody. - Widzisz? Zaczyna wrzeć, dajemy chwilę, niech się zagotuje i zaraz odstawimy garnek. Dziś mamy ciemną herbatę, tą zalewamy najcieplejszą wodą - odstawiła garnek na bok. - Ale nigdy nie zalewamy wrzątkiem - zaznaczyła. - Czekamy chwilę, niech sobie przestygnie, dwie, trzy minuty i można lać. Najpierw do wysokości wsypanej mieszanki, ta napęcznieje i stworzy czaj, zwykle starczą kolejne dwie, trzy minuty i wtedy ten czaj zalewamy naszą przegotowaną wodą. Niektórzy ten czaj przelewają do innego naczynia i dopiero wtedy zalewają woda, bo nie lubią jak im liście pływają w naparze - wyjaśniła.
Klara
Posłała mu wdzięczny uśmiech, gdy zgodził się na jej plan działania. Prawdę mówiąc nie miała pojęcia co by zrobiła, gdyby chciał iść inaczej... Poszłaby sama? Możliwe... Pewnie szybko by wróciła... O ile w ogóle by udało się wyjść. Chęć odnalezienia brata była silna, ale świadomość tego jak bardzo nie jest przygotowana do samodzielnych wędrówek rosła w niej równie mocno.
OdpowiedzUsuńSpojrzała po Ryu gdy mówił o sitkach z ich świata, uśmiechnęła się do niego słabo. - Całkiem pomysłowe rozwiązanie - przyznała, jednak mało podekscytowanym tonem. Na zaczepkę przy włosach nieco się odsunęła, ale komplement sprawił, że kącik ust dziewczyny drgnął delikatnie. - Sprawiasz raczej wrażenie kogoś, kto próbuje je uszkodzić - zauważyła, poprawiając wystające kosmki. Przerwała czynność dopiero, gdy Ryu znowu pojawił się obok. Spojrzała na nóż i poczuła nieprzyjemne ukłucie w sercu. No co tam Klaro? I gdzie ta dziewczynka, która wzbraniała się od przemocy? Zacisnęła lekko usta i spojrzała w oczy Ryu. - Wezmę go, ale tylko jeżeli nauczysz mnie się nim posługiwać - odpowiedziała równie cicho. Najwyraźniej przyszło jej szybko dorosnąć i zejść na ziemię. W tym świecie musiała umieć się bronić.
Klara
Patrzyła mu w oczy smutno. Wizja posiadania noża była dość jednoznaczna, prędzej czy później zostanie użyty, a to wcale jej się nie podobało. Uśmiechnęła się słabo, gdy się zgodził i przytaknęła głową by zaraz złapać broń w dłoń. Zapowietrzyła się, gdy poprawiał jej chwyt na rękojeści i spojrzała po "punktach życiowych" jakie jej pokazał.
OdpowiedzUsuń- Ryu... - szepnęła cicho. - Chciałabym się uczyć tylko obrony - zaznaczyła równie cicho i przytaknęła głową na słowa o spowalnianiu. Tak, spowalnianie i ucieczka, nie wyobrażała sobie siebie jako wojownika, nie chciała tego. Chciała po prostu lepiej umieć się bronić, nic więcej.
- To co, jemy? - padło zza ich pleców, reszta rodziny siedziała już przy stole i najwyraźniej już tylko czekali na nich i na herbatę.
- Tak, już idziemy - Klara wcisnęła nóż w ręce Ryu. - Wezmę go później, teraz... - spojrzała po sobie, nadal była w nocnej koszuli.
- Do śniadania w podomce? - Klotylda nie omieszkała nie wytknąć siostrze tej wtopy. Klara ściągnęła lekko usta.
- Zejdź z niej, spałaś w szopie, nie na dworku - Klemens zaraz posłał jej srogie spojrzenie, a Klara spojrzała po nim wdzięcznie. Skończyła z Ryu zalewać herbaty i już zaraz wszyscy siedzieli przy stole na pożegnalnym posiłku. Omawiali jeszcze kroki i zaplanowane działania, obiecali do siebie pisać i wymieniać informacje, zamierzali odnaleźć brata i podeszli to tematu bardzo poważnie.
Klara
Klara wdzięcznie mu kiwnęła głową i ruszyła do stołu.
OdpowiedzUsuńKomentarz o uczesaniu Klotyldy sprawił, że kącik jej ust drgnął lekko, szybko jednak spoważniała, ukrywając rozbawienie. Sama Klo automatycznie zamrugała szybciej i przejechała nerwowo palcami po włosach, jej mąż jednak ucałował jej skroń i zapewnił, że jest wszystko dobrze. Kobieta resztę czasu milczała urażona, odzywając się jedynie w potrzebie, nie żeby to komuś przeszkadzało.
Po wszystkich ustaleniach, przygotowaniach i pożegnaniach, Klara w końcu znalazła się przy boku Ryu.
- Ruszamy - potwierdziła. - Dziękuję za ten gest przy stole, to miłe, że się wstawiłeś w mojej obronie. Co prawda przywykłam i nie bardzo biorę do siebie te przytyki siostry, ale dziękuję - uśmiechnęła się do niego delikatnie.
Klara
Spojrzała trochę smutno w ziemię, tak, Klotylda wiele osób denerwowała. Uśmiechnęła się słabo na jego spostrzeżenie. Cóż, Klarze było przykro nie tyle z powodu uwag siostry, tych nie brała do siebie, smuciło ją jednak, że od wielu lat nieustannie te uwagi są. Jakby siostra za wszelką cenę chciała jej pokazać, że nie jest dość dobra, nawet teraz, w obliczu tragedii jaka spotkała ich rodzinę. Dziewczyna westchnęła ciężko.
OdpowiedzUsuń- Tak już ma - powiedziała cicho, ale nie ciągnęła tematu. Szła przy Ryu trochę nieobecna, dopiero, gdy ktoś pojawiał się na trasie to wytężała oczy i szukała wśród tłumu znajomej czupryny. Z czasem ludzi na trasie przybywało i chociaż Klara skupiała się na szukaniu, ciężko było nie dojrzeć skali tej tragedii. Długo nie miała słów na te widoki, ale w pewnej chwili po prostu przystanęła i oparła się dłonią o drzewo. Przymknęła oczy biorąc powolne oddechy.
- Jak się podnieść Ryu? - zapytała cicho i podniosła oczy by spojrzeć smutno w te jego. - Jak Wy daliście radę po tych wszystkich okropnościach, które Was spotkały? Skąd bierzecie siłę na te tańce, śpiewy czy szczery śmiech?
Klara
Klara patrzyła na niego tak jakby miał jej zaraz zdradzić jakiś niesamowity przepis. Nie miała nawet czasu zaoponować, gdy ją przyciągnął i przytulił, a gdy to zrobił to nie miała już ochoty się odsuwać. Wtuliła się mocno i po prostu słuchała. Tak było jakoś łatwiej, chociaż to co mówił o samym sobie wlewało żal do jej serca. Przymknęła oczy gdy zaczął głaskać jej głowę, skupiła się na słowach. Przytulanie rzeczywiście miało dziwną moc, czując oparcie w cudzych ramionach miała wrażenie, że wcale nie przechodzi przez to sama. Tulił ją Kleofas, tulił ją Ryu, była pewna, że utuli ją Akane i Nylian. Bardzo chciała się do nich wszystkich przytulić. Poczuła jak łzy zbierają w oczach. "Świat staje się lepszy"? W danej chwili ciężko było jej w to uwierzyć, ale przecież oni tak wyglądali, jej przyjaciele, mimo, że przeszli wiele tragedii bywali naprawdę szczęśliwi. Odsunę buzię od torsu Ryu, spojrzała na niego mokrymi oczyma, ale chyba po raz pierwszy te nie były tak puste jak ostatnio. Tliła się w nich nadzieja. Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - ułożyła delikatnie dłoń przy sercu chłopaka. - Nawet nie wiesz jak wiele dla mnie znaczą Twe słowa - przyznała.
Klara
Przetarła delikatnie policzki i przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Dobrze - zgodziła się. Nie wiedziała czy najdzie ją taka potrzeba, ale było to dość wysoce prawdopodobne. Uśmiechnęła się lekko na jego kolejne słowa i zaraz sama spojrzała w górę, widząc nadlatującą Shadow. Teraz przetarła mokre oczy, trochę jakby nie chciała aby zwierzak widział oznaki jej płaczu. Nawet uśmiechnęła się odrobinkę rozbawiona, gdy ptak wylądował na głowie Ryu i z zaciekawieniem patrzyła po tej cichej konwersacji. Fascynujące zjawisko, zupełnie jakby chłopak dokładnie zrozumiał to krakanie. Klara uniosła brwi wysoko, gdy ciemnowłosy wspomniał o oddziale. Odruchowo przyciągnęła ręce do piersi i zmartwiona spojrzała na dalszą drogę. Przełknęła głośno ślinę, ale kiwnęła głową i pozwoliła ująć swą dłoń. Zaskoczona jednak zamrugała szybciej, gdy poprosił ją o coś takiego. Czuła złość, ale na Polszan z Slavit, tych, którzy dopuszczali się w danej chwili tych karygodnych rzeczy, nie było to nienawiść skierowana do wszystkich. Teraz raczej bardziej się bała.
- Chyba mnie mylisz ze swoimi kompanami z Argaru - zauważyła cicho. Zdecydowanie nie zamierzała robić niczego głupiego.
Klara
Nieco speszył ją tym komentarzem i poczuła lekkie pieczenie policzków. Nieśmiała pieguska, która potrafi zachwycać? W danej chwili na pewno nie czuła się zachwycająca, czuła natomiast mocno bijące w klatce, zestresowane serce.
OdpowiedzUsuń- Ch... chyba tak - szepnęła cicho. Rzeczywiście, poczuła to na własnej skórze, gdy ogarniały ją emocje, silne i te negatywne, to czuła się zupełnie inaczej. Znowu przełknęła głośno ślinę i gdy wspomniał o trzymaniu, troszkę mocniej chwyciła jego dłoń. Kiwnęła głową. Mogła go trzymać, przynajmniej teraz czuła się na siłach, te jednak prysły, gdy przyszło jej zobaczyć okaleczonego Terranina. Oczy Klary się zaszkliły i automatycznie przysłoniła usta dłonią. Jak można było zrobić coś takiego? Jeszcze wystawić na pokaz? Miała wrażenie, że nogi jej wiotczeją, a ucisk na dłoni Ryu zdecydowanie zmalał. Klara czuła drżenie przy rękach i dopiero słysząc swoje imię odwróciła wzrok od tego paskudnego widoku i w przypływie chwili ścisnęła dłoń chłopaka mocno. Szlochnęła przy tym cicho, zaraz jednak zagryzając zęby i powstrzymując płacz. Chciała jak najszybciej stąd odejść, miała wrażenie, że potknie się zaraz o własne nogi. Nie chciała nawet myśleć o tym, że wśród pojmanych siedzi jej brat. Nie miała na to wystarczająco sił.
Klara
Drżała na całym ciele i chociaż słowa Ryu dodawały otuchy, a ona w odpowiedzi energicznie kiwała na nie głową, to gdy zaczął swoje "ale ja" odruchowo zacisnęła zęby. Po chwili szybkiego marszu puściła jego dłoń, ale nie zwalniała kroku, zatrzymała się jednak, gdy wspomniał o powrocie i szybkiej akcji. Odsunęła się od niego. - Ja tu nie zostanę - oznajmiła marszcząc czoło. - Najpierw mnie zapewniasz o bezpieczeństwie, a po chwili mówisz, że mnie zostawisz i ruszysz sam na zgraję uzbrojonych wojaków?! - czuła jak serce wali jej w piersi. - I niby co ja mam zrobić jak Ci się nie uda i Cię złapią?! Mało mi trosk na głowie?! - emocje zdecydowanie robiły swoje.
OdpowiedzUsuńKlara
Klara ostentacyjnie odwróciła się do niego plecami i skrzyżowała ręce pod biustem.
OdpowiedzUsuń- A ja nie zamierzam tu zostawać - powtórzyła. Słysząc dalsze słowa odwróciła tylko głowę w jego stronę. - Nie chcę nawet słyszeć o Twoim planie, rozumiesz?! Nie mam zamiaru o nim nic wiedzieć - fuknęła gniewnie i wróciła głową do poprzedniej pozycji. Objęła się mocniej ramionami, zaczepiając palce o materiał swojej narzutki. Nie miała prawa oczekiwać, że zrobi po jej myśli. Zacisnęła mocniej palce, wbijając przez to nieco paznokcie w ciuchy. Spojrzała w ziemię smutno. - Ja Ci w tym nie pomogę - zerknęła w jego stronę. - Nie znam się na tym... - znowu spojrzała w ziemię. - Zrób co uważasz za słuszne, ale ja... Ja idę do najbliższej wolnej gospody, tam nocuję i rano ruszam dalej - zgodnie z tym co powiedziała, ruszyła się, wracając na szlak.
Klara