Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

I lose control... I'm falling apart, can't you see?

 

Ryu
19 lat (09.10) | ARGAR + zwiedza świat | Potrafi przewidzieć ruch przeciwnika, "władca iluzji"| 175 cm


Czarne włosy, czarne oczy, 175 cm wzrostu, złamane serce i wyrwany spory kawałek duszy, poturbowany psychicznie i fizycznie najlepszy przyjaciel, jedyny z paczki przyjaciół, który jeszcze uchronił się przed spłodzeniem dziecka, z Shadow u boku i kryształem w dłoni, zwiedza świat, poznaje zwyczaje miejscowych, próbuje wtopić się w tłum i ignorować podszepty kryształu. Raczej nie szuka zwady, ale adrenaliną nigdy nie pogardzi. Powoli poznaje swoją błyskotkę, uczy się z nią współpracować, męczy Darcy, obija pyski z Onyx i coraz częściej bawi się w zmywanie naczyń "U Klementyny". 
 



[Kontakt: m.e.wiggin@gmail.com . Nie gryziemy i chętnie popiszemy!]

39 komentarzy:

  1. Na zapewnienia odpowiedziała słabym uśmiechem, zrobiło jej się po prostu przykro, że nie może Akane wspierać w tak ważnych i trudnych chwilach. Pierwszy raz w życiu pożałowała, że jest przykuta do Gospody, pierwszy raz z rzeczywistych, nie wyimaginowanych, powodów. Jedynie to czochranie po włosach sprawiło, że została na ziemi i zaraz mlasnęła pretensjonalnie, poprawiając fryzurę. Warkocz był już zmęczony dniem dzisiejszym i pojedyncze włoski wpadały jej do oczu, mierzwienie jedynie to nasiliły.
    - Co wy macie z tymi włosami? - uniosła dumnie brodę. - Nie jestem małą dziewczynką - gest kojarzył jej się z dziećmi. Grymas zmalał na wzmiankę o przyjaciółce, a ucho, gdyby mogło, pewnie by jej urosło. Dziewczyna zacisnęła usta. Doskonale wiedziała, że ta opcja nie wchodziła w grę, miała się uczyć fachu, a nie biegać po świecie. Jej rodzice byli bardzo przeciwni, już najstarszy syn przepadł na rzecz podróży i wolnego ducha, gdyby nie to, to właśnie on by dziedziczył. Teraz wybrali ją, a obawa, że jej lotny umysł przepadnie na rzecz podobnych przygód była zbyt wielka by jej pozwolić. Westchnęła ciężko i tylko kiwnęła głową. Nie odpowie teraz, skoro chciał dać jej czas, ale ona już znała odpowiedź. Schadzka? Znowu na niego spojrzała... No nie da jej poodpływać, zdecydowanie nie da. Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
    - Tak, obiecałam - pamiętała, chociaż wątpiła, że chłopak na poważnie skorzysta. Uśmiechnęła się trochę szerzej i przytaknęła mu głową.
    - Może być jutro, biorę zmianę z rana, o czternastej będę kończyć, ale... Wolałabym się chociaż trochę przygotować. Czy muszę się jakoś stosownie ubrać? - zapytała wyraźnie zainteresowana. Zaśmiała się lekko na jego podsumowanie. - Tak, praca nie jest zła, chociaż przy Waszych przygodach to raczej mało się w niej dzieje - przyznała, bo mimo wszystko lubiła to co robiła. Na pytanie o elfa delikatnie wzruszyła ramionami.
    - Moją złą oceną? Zwykle mam nosa do ludzi, myślałam, że to pospolity pijaczyna, ale okazał się troszkę bardziej interesujący... Wybacz, ale szczegóły zachowam dla siebie, opowiadał mi o ważnych dla serca sprawach, nie chciałabym czegoś przekręcić czy nie tak powiedzieć - przyznała.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  2. I dobrze, że mu nie groziło. Taka była jej intencja. Jeśli miał zamiar smalić do kogokolwiek cholewki w podobny sposób, wolała mu wybić to zawczasu z głowy. Ona nie czekała na żadną wielką miłość w swoim życiu. Chociaż może to też nie było dobre stwierdzenie? Zwyczajnie nie zależało jej na tym, może kiedyś z tego wyrośnie, może nie, po prawdzie nie widziała sensu w drążeniu tego chuj wie jak bardzo. Miłości nigdy jakoś za bardzo jej nie obchodziły. Oczywiście lubiła słuchać pikantnych historyjek od innych, ale żeby jej to dotyczyło? Pfff… dobre sobie. Była zbyt upośledzona w tym temacie, jednakowoż nie miała za to żadnych pretensji. Miała przed sobą długie życie. Jak coś się ma stać, to się stanie. Nad uczuciami i tak nie mogło się mieć pełnej kontroli. Wystarczyło spojrzeć na Gave i Akane, niby oboje lubili Ryu, a skrzywdzili go bardzo mocno. Gdyby była na jego miejscu, cóż, nie miała pojęcia czy by im wybaczyła. Jego sprawa, że to zrobił. Mimo wszystko nie wyglądał na szczególnie zadowolonego z tego powodu. Świetnie, jeszcze zrobi jej się go żal. Zaśmiała się na własne myśli. No to znalazł sobie drogę do jakiegoś stopnia sympatii w jej sercu, nie ma co. Tak, spać spokojnie pewnie nie będzie, ale nie z jego powodu. Nie miała ochoty mu mówić, że prawie każdej nocy ma koszmary. Po prostu westchnęła i uśmiechnęła się do niego.
    — Dziękuję — odpowiedziała po prostu na jego wywód. Może i przegięła w jedną czy drugą stronę, ale przynajmniej dopięła swego. Zaraz jednak wzruszyła ramionami.
    — Mogą, oczywiście, że mogą, ale osobiście tego nie pochwalam. Tyle, każdy ma prawo do swojego zdania — stwierdziła. — Nie uważam, żebym sobie zaprzeczała, trochę koloryzuję, ale dalej trzymam się swojego. W moich oczach to wzbudza obrzydzenie, bo o ile lubię Gava i Akane, to co zrobili, nawet jeśli serce nie sługa, mnie brzydzi, nie pochwalam tego i szczerze gardzę, gdy ktoś się tak bawi cudzymi uczuciami — wyjaśniła, a gdy się obruszył, zaczęła iść w jego stronę z nieco pewniejszym wyrazem na twarzy. Teraz on się odpalił, cudownie. Najwidoczniej nie była im pisana zbyt spokojna relacja.
    — Nie, ty się nie wpierdalasz w związki, prawda — zgodziła się z nim. Ugryzła się w język, zanim powiedziała, że oboje kradną jej pocałunki, kiedy ona wyraźnie zaznacza, że nie ma na to ochoty, ale ona nie chciała go bez powodu drażnić. Miała się nie mieszać w jego złamane serce, więc postanowiła tego nie robić. Przynajmniej nie w taki sposób. Zaśmiała się tylko po raz kolejny, kiedy już go dogoniła na brzegu. Złapała go za ramię, aby odwrócić w swoją stronę, kiedy już ubrał buty.
    — Nie szukam wielkiej miłości, nie szukam żadnej miłości, nie każdy musi to robić. Po prostu mam swoje granice, ale jak już tak lubisz je naruszać… — tutaj urwała, po czym sama go pocałowała prosto w usta. Szybko i delikatnie, przymykając oczy na kilka sekund, po czym odsunęła się od niego i uśmiechnęła zadziornie. — To teraz jesteśmy kwita w kwestii braku pytania o zgodę. I tak, tak, zaprzeczam sama sobie, jestem hipokrytką, paskudny charakter, coś jeszcze? — zaśmiała się, po czym zaczęła wycierać się ręcznikiem, aby nie ubierać ubrań na mokre ciało. — Też lubię robić to na co mam ochotę — puściła mu oczko, po czym zaczęła zakładać swoją sukienkę. Oczywiście co do nauki zwyczajów, nie miała na myśli cech charakteru, które sama miała, bardziej jej chodziło o szacunek do drugiej osoby, ale sama właśnie złamała tę zasadę, więc niech już będzie jego racja. Tym razem.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  3. Teoretycznie mogła się spodziewać, że zamiast dać jej spokój po tym nagłym pocałunku zrobi coś takiego. Nie sprecyzowała też, tego na co miała ochotę. Miała ochotę mu odpłacić, pokazać, że takie nagłe czułości u obcych wcale nie są takie przyjemne, kiedy się ich nie spodziewa. Niestety, on musiał sądzić inaczej. Nie dał jej nawet niczego wyjaśnić, tylko przeszedł do rzeczy.Nie oddawała za bardzo jego kolejnych pocałunków. Po prostu poczekała aż skończy, a potem się od niego odsunęła. Spojrzała na niego i westchnęła.
    — W zasadzie, to miałam ochotę Ci pokazać, że takie ataki czułością z zaskoczenia nie są przyjemne, najwidoczniej masz inne zdanie — wytłumaczyła, po czym już naprawdę przeszła do wycierania się i ubierania.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubił? Dziwny zwyczaj. Chociaż też co nieco o nim mówił.
    - Cóż, uznam to za drobną podpowiedź w kwestii fryzury na jutrzejsze spotkanie. Po prostu rozpuszczę włosy - stwierdziła z lekkim uśmiechem. Skoro miał takie odruchy to nie było sensu się przesadnie szykować i tracić czas na uczesanie. Prawdopodobnie i tak wróci poczochrana. - Nie gniewam się, po prostu... Starsze rodzeństwo tak zawsze mi robi, gdy uznają mnie za "pocieszną", czyli po prostu głupiutką - przyznała spokojnie. Klotylda dodatkowo nie szczędziła jej przy tym nieprzyjemnych uwag, a na ich wspomnienie Klara skrzywiła się delikatnie.
    Spojrzała po sobie, gdy tak ją obserwował. Coś wygodnego, tak? Miała całkiem sporo wygodnych rzeczy, więc taki układ jej odpowiadał. Trochęją zaskoczył z ciuchami na przebranie. Czyżby planował pływać? Och, będzie musiała stosownie się do tego przygotowac, tak w razie co. Spojrzała po nim pytająco, gdy zaznaczył, że chodzi o wodę. Poczuła się odrobinę urażona.
    - Oczywiście, że w wodzie, może i nie jestem jakaś bardzo rozgarnięta, ale w czym innym mielibyśmy się moczyć?! Przecież nie w błocie... - zaznaczyła odrobinę podniesionym tonem. - Wiesz, nie każda młoda kelnerka jest głupiutka - zaznaczyła trochę mocniej szorując gary. Doprawdy nie musiał jej naświetlać aż tak prozaicznych rzeczy!

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  5. Pocieszna energia? Chyba jeszcze nigdy nie słyszała takiego określenia w stosunku do swojej osoby, ale było ono całkiem... miłe? Trochę jak do młodszej siostry, ale miłe.
    - Dzięki - odparła z subtelnym uśmiechem, dalej myjąc gary.
    Kiedy tak się zaczerwienił zerknęła na niego kątem oka. Czyżby jednak była głupiutka i czegoś nie zrozumiała? Przestała nawet myć naczynia i założyła jedną z dłoni na biodro, gdy tak zaczął się jąkać. Inaczej odebrać "zmoczenie"? Chyba nadal nie rozumiała. - Że się... - pochyliła się lekko w jego stronę - ...osikać? - szepnęła, zgadując. Nie miała pojęcia dlaczego miałaby go zrozumieć w ten sposób, chociaż sprawa rzeczywiście mogła być dość żenująca. Zagrożona? Jakoś tak spięła się odrobinę... Słyszała o dziwnych fetyszach z sikaniem, ale... sama spłonęła.
    - Ryu! Ja nie w tych kategoriach myślę! Zostańmy proszę przy tym czochraniu włosów, dobrze?! - poprosiła, czując jak robi jej się gorąco. Argarczycy doprawdy byli zboczeni!

    Klara xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Co, co? Sama zamrugała szybciej oczyma. Chyba zbłądzili a jakieś dziwne rejony rozmowy. Przecież ona tylko próbowała zgadnąć co ma znaczyć to "zmoczenie"! Cofnęła się speszona, gdy spojrzał na jej łono, a później na swoje własne krocze. Czy ona właśnie zasugerowała coś dziwnego. Sama dotknęła swoich policzków, czując jak ciepłe się robią i znowu się cofnęła. Naprawdę nie rozumiała co tu właśnie zaszło, a kiedy chłopak przykucnął by się roześmiać poczuła się doprawdy idiotycznie. Przejęta zacisnęła usta i zaciągnęła głośno powietrze, gdy chłopak wstał po czym złapał ją w pasie.
    - N-nie jestem! - zaznaczyła i spięła się, stojąc sztywno, gdy się tak w nią wpatrywał. Wyglądała raczej na odrobinę wystraszoną, a gdy wyjaśnił co miał na myśli głośno przełknęła ślinę i odepchnęła go od siebie, pospiesznie otrzepując sukienkę. - Źle zrozumiałeś! Po prostu źle zrozumiałeś! Nie jestem zainteresowana! - zaznaczyła i skierowała kroki do wyjścia. Serce waliło jej jak szalone. Pospiesznie ruszyła na tył gospody, prosto do studni, by tam zmoczyć dłoń i mokrą przyłożyć do karku dla zwykłej ochłody. W życiu by nie pomyślała, że miał na myśli orgazm! Nie była wcale zboczona!

    Klara

    OdpowiedzUsuń

  7. — Mądry Argarczyk po szkodzie jak to mówią — odpowiedziała, zawiązując ostatni pas na swojej sukience, która sięgała jej do kostek. Potem założyła buty i uśmiechnęła się delikatnie. Już wcześniej zaczęła łączyć mathyrską modę z jej ojczystą, ale naprawdę nie spodziewała się, że niektóre kreacje aż tak bardzo jej się spodobają. Zaśmiała się lekko.
    — Tak, hipokrytka ze mnie. Myślałam, że jednak inaczej to na Ciebie zadziała, skąd miałam wiedzieć, dopóki nie sprawdzę? Jak zapytam, to i tak nigdy nie można mieć pewności, że ktoś nie kłamie — puściła mu oczko, sięgając po swoje rzeczy. Zabrała je ze sobą i sama zaczęła iść w stronę swojego domu.
    — Widzisz, ja nie wszystko rozróżniam, ale zostawmy już ten temat, bo bardziej zgłodniejesz, a dla Abyss muszę też mieć coś, żeby ją nakarmić — odpowiedziała, bo przecież oferta była aktualna. Uczciwie przegrała, nawet jeśli chwilę temu się przytkali, nie miała zamiaru łamać danego słowa. To źle wpływało na jej samopoczucie.
    — I oczywiście Cię nakarmie. Chcesz coś mathyrskiego, czy pikantna kuchnia Phyonix? — zapytała, zrównując z nim kroku.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  8. Spojrzała na niego pytająco. Zaraz jednak się zaśmiała i pokręciła głową.
    — Nie, to nie tak — zaczęła, jeszcze przez śmiech. Odchrząknęła. — Po prostu jako księżniczka, w Phyonix każdy obchodził się ze mną jak z jajkiem, chwalił niepotrzebnie, nawet jak ewidentnie robiłam jakiemuś nauczycielowi na złość, więc sama zaczęłam mówić o swoich wadach. Czasami szczerze, czasami kłamałam, ot tak, dla żartu. O ile nie łamię obietnic, tak jak przy naszym zakładzie, tak jakieś drobne kłamstwo nikomu jeszcze nie zaszkodziło — wyjaśniła, po czym wywróciła oczami i pokazała mu język. — Już takie starca nie zgrywaj, wiele więcej ode mnie nie masz na karku. Ja po prostu jestem bardziej dziecinna, wielkie mi co. A pozuję na wyniosłą, bo księżniczka czasami pozory musi trzymać. Mnie osobiście to bawi, ale no nie każdy rozumie moje poczucie humoru, nie musisz mnie tak pod każdym kątem analizować — zaśmiała się, po czym pstryknęła go w nos. Poprawiła włosy. Prawdziwą siebie? No, to teraz zadał pytanie. Ugryzła się w policzek, czując jak jej tajemniczy głosik próbuje wyrazić swoją opinię. Złapała się za głowę, zatrzymując się w miejscu, zamykając na chwilę oczy. Wzięła kilka głębszych oddechów.
    — Ryu to nie jest najlepsze pytanie, dopóki nie zacznę kontrolować mocy, wiesz? Prawdziwa ja ma aktualnie dwa głosy w głowie, które walczą o dominację — powiedziała, czując jak zaczyna kręcić się jej w głowie. Cholera jasna, już miała przecież dzisiaj incydent, nie miała ochoty na następny. Usiadła na chwilę, nie dbając teraz za bardzo czy patrzy na to czy nie. Zaczęła przez chwilę rozmawiać sama ze sobą po fińsku, każąc się zamknąć swoim podszeptom. Przez chwilę jeszcze była nie do kontaktu, po czym poczuła jakby coś jej wybuchło w głowie, usłyszała dźwięk palącego się ognia, a potem wszystko ucichło. Ponownie wzięła kilka głębszych wdechów i spojrzała na niego, siląc się na delikatny uśmiech. —- Ja po prostu nie lubię brać życia zbyt poważnie, kiedy nie muszę. Lubię się wygłupiać, żartować, grać, śpiewać, tańczyć, uczyć się ciekawych rzeczy, przeżywać przygody, czasami komuś podokuczać, a jeśli trzeba, spopielić, zniszczyć to co trzeba. Lubię być dobrą przyjaciółką, córką, księżniczką — nie była pewna czy mówi to bardziej dla niego czy dla siebie. Po prostu chciała żeby to dobrze wybrzmiało, żeby dać jej spokój. Zaraz jednak odciągnął jej myśli. Zaśmiała się lekko.
    — Nigdy nie wiesz na pewno, dopóki sam nie sprawdzisz. Po prawdzie, myślałam, że się wkurzysz, bo Ci dałam wykład jakie to złe i niedobre, a wtedy… no byłam ciekawa jak zareagujesz. Albo byś mnie ojebał, wkurwił i sobie poszedł, albo zaśmiał i przyznał sobie rację. Trzeciej opcji nie przemyślałam — wyjaśniła mu, powoli wstając na równe nogi. Upewniła się, że wszystko z nią w porządku i wróciła do spacerowania w stronę domu.
    — No dobra, no to zrobię pikantny talerz z grilla, moje ulubione — poinformowała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  9. Wzięła kilka głębszych oddechów, drugą dłoń przytrzymując przy przeponie, a słysząc jego głos drgnęła lekko. Pokręciła zaraz głową i obejrzała się na chłopaka.
    - Nie, ja wiem, wiem, to nieporozumienie... To wiem... Po prostu, prosiłam Ryu. Ja... Nie lubię tych nagłych bliskości. One... Bardzo mnie krępują - przyznała i odwróciła od niego wzrok, ściągnęła też dłoń z karku, odsunęła tą drugą od brzucha i nachyliła się lekko nad studnią by przemyć twarz.
    - Nie jestem zboczona - zaznaczyła, zaciskając lekko palce na krawędzi studni. - Tu po prostu takich zwrotów nie używamy, a Akane... nigdy z nią nie rozmawiałam na tak prywatne tematy - dodała. To jak określają orgazmy było dla niej zupełnie obce. Nawet przy Słowiku nie czuła się dość swobodnie by rozmawiać o czymś tak intymnym.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  10. Przy ludziach były w jej oczach szczególnie niedopuszczalne, ale sam na sam po prostu peszyły. Przeprosił, więc to było najważniejsze. Spojrzała po nim i kiwnęła głową. Zacisnęła lekko zęby na jego parsknięcie, wcale jej się to nie podobało, jakby sobie z niej kpił. Fakt, że coś źle zrozumiała nie robił z niej od razu zboczucha.
    - Wiem, że nie ma, ale ja mam. Może u was takie coś to norma, u mnie nie - zaznaczyła. Przybyli z innego świata, to rozumiała, ale nie musieli od razu swoich zwyczajów przekładać na tutejszych mieszkańców, na pewno nie na nią. Z kolejnymi słowami mogła się zgodzić, kiedy wchodzisz między wrony kracz jak i one, znała to. Skrzyżowała ręce na torsie.
    - Wolałabym byś ze mnie nie robił tego całego "zboczucha". Głodnemu chleb na myśli i skoro to inni coś tak rozumieją, to oni są zboczeni. Mi to nie odpowiada - przyznała, kręcąc głową.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  11. Odetchnęła z wyraźną ulgą i sama posłała mu lekki uśmiech. Miło, że chociaż zamierzał uszanować jej podejście. Zerknęła zaraz na tą przerwę między palcami, którą pokazywał. "Tyci, tyci" wchodziło w grę, nie była aż tak przewrażliwiona by nie szło porozmawiać na normalne tematy.
    - A ja uważam, że nie każdy. Można mieć swoje preferencje seksualne, można mieć fantazje, ale to nie czyni z nas zboczonych. Zależy jak rozumiesz to słowo, dla mnie jest dość negatywne. Na co dzień mierzę się ze zboczonymi podtekstami pijaków czy zwykłych chamskich gości. Mnie coś takiego odrzuca i tyle - stwierdziła. Spojrzała po nim, a słysząc pytanie uśmiechnęła się odrobinę rozbawiona.
    - Przywykłam do kuchni moich rodziców, więc mam dość wybredne podniebienie. Przyznam, że nad wyraz smakuje mi połączenie mięsa z owocami, no i te cholerne chmurki. Nie wiem jak mama je robi, ale to takie pękate ciasto z białym, puszystym nadzieniem - aż się oblizała na samo wspomnienie. - Tylko chmurki są na słodko - zaznaczyła, a słysząc o schadzce pokręciła głową i pogroziła palcem przed własnym nosem.
    - W tym temacie nic nie powiem, każda może być wymarzona, nie sądzisz? Myślę, że ważniejsze jak się odbywa niż gdzie. Zobaczymy jak to będzie z nami. Przyznaję, są mniej i bardziej urokliwe miejsca. Zobaczymy jakie wybierzesz, ale w kwestii wydarzeń wolałabym nic nie ustalać z góry - przyznała.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak, życie kobiety nie było łatwe, zwłaszcza jak trzeba było się przez nie przedzierać pięściami, kiedy wyglądało się jak ona i po prostu nie szukało żadnego męża. O ile Bractwo czy Nory były tolerancyjne, tak w takich miejscach po prostu musiała o wszystko walczyć. Jak była spokojniejsza to po prostu próbowano ją zgwałcić, jeśli kogoś mocniej kuśka swędziała. Wolała po prostu sprawić sobie jakąś przyjemność zanim ktoś do reszty popsuje jej humor.
    — To nie tak, że facetem też jest łatwo, życie po prostu potrafi być ciężkie, ale wiem co robię jak w taki sposób radzę sobie z nachalnymi, jak będę miała ochotę się z kimś przespać, to będę milsza — wzruszyła ramionami. Spojrzała na niego zaraz i zaśmiała się lekko.
    — Oho, pacyfista się znalazł — zaśmiała się lekko. — Zależy od gustu, ja preferuję argument siły, ciężko z nim dyskutować — dodała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  13. Wzruszyła tylko ramionami, akurat dziwakiem była określana dość często, szczególnie gdy chodziło o jedną z jej sióstr. Spojrzała po nim gdy siedział i uśmiechnęła się dumnie na jego drobne naburmuszenie.
    - Ani jednej - potwierdziła kiwnięciem głowy i uśmiechnęła się do niego ciepło. Nawet lekko się wychyliła w jego stronę. - Dla mnie to najciekawszy moment, nie wiedzieć co mnie czeka - przyznała z błyszczącymi wręcz oczyma. Zaraz odsunęła się i obejrzała na gospodę. - To co? Gdzie się jutro widzimy? - zapytała. Miała dzisiaj jeszcze swoje plany, najwyższy czas było się zbierać do domu.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  14. Spotkanie przy fontannie brzmiało dość ciekawie i tajemniczo. Ciężko było wysnuć z samej lokacji co też chłopak dla nich wymyślił, więc wodze fantazji poniosły Klarę naprawdę w wiele ciekawych miejsc.
    Po pracy doprowadziła się do ładu, spięła luźno włosy i wsunęła w nie kilka spinek, ubrała kolczyki z ciemnego srebra i dopasowany wisiorek, nic przesadzonego, codzienna biżuteria. Wciągnęła na siebie jedną z wygodniejszych sukienek, długa, ciemnobeżowa z czerwonymi i żółtymi kwiatami naszytymi, na rękawach. Wszyty, zapinany gorset i luźno puszczny dół, śmiało mogłaby w tym stroju nawet gdzieś podbiec.
    Uśmiechnęła się, widząc, że Ryu już na nią czeka, a gdy zbliżyła się i wyciągnął słonecznika, nie ukrywała zaskoczenia. Nigdy jeszcze nie dostała takiego kwiatka, a już na pewno nie ze względu na skojarzenie z jej osobą. Oczy dziewczyny wyraźnie się ucieszyły, ale i ona posłała uśmiech chłopakowi.
    - Dziękuję - przyjęła słonecznika, patrząc po nim z uśmiechem. Chyba nawet podobał jej się bardziej niż typowa róża. Na komplement wróciła wzrokiem do twarzy Ryu, delikatnie się zarumieniła.
    - To miłe, dziękuję - lekko skinęła głową. - Ty również dobrze wyglądasz, z tą przepaską przypominasz pirata - zaśmiała się delikatnie i rozejrzała po okolicy. - Nie chciałabym uszkodzić słonecznika, mam nadzieję, że nie czekają nas nazbyt pirackie podboje - dodała wesoło.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  15. Zaśmiała się na jego gest, a słysząc o łajbie posłała szerszy uśmiech.
    - Piątą? No proszę, niektórzy już przy trzeciej klękają na kolano, a tu przy piątej dopiero łajba - rzuciła żartobliwie, ruszając równo z nim w stronę lasów. Uśmiechnęła się na taki wybór, lubiła łono natury, ale nadal ciekawiło ją czy wybrał jakieś konkretne miejsce i jakie. Może jakieś, którego nie znała? Na wieść o dwukilometrowej wędrówce kiwnęła głową i delikatnie uniosła sukienkę.
    - Ubrałam wygodne buty, tak jak prosiłeś, nie stroiłam się, myślę więc, że spokojnie dam radę - przyznała z uśmiechem i jeszcze raz zerknęła na słonecznika, którego dumnie niosła przy twarzy. Zerkała to na kwiatek, to na Ryu. Uśmiechnęła się na pytanie o czas wolny.
    - Właściwie to zależy od pogody, w te bardziej pochmurne lubię pleść, wyszywać i szydełkować. Ostatnio udaje mi się tworzyć troszkę bardziej skomplikowane wzory wyszywanek. Mama czasem przemyci w te zajęcie jakieś cerowanie skarpet, mniej ciekawe ale też ćwiczy palce więc w sumie nie narzekam. Lubię też czytać poezję, czasem sama próbuję swoich sił, chociaż zwykle ponosi mnie wyobraźnia i zamiast pisać gadam do siebie... - zachichotała, ale zaraz ugryzła się w język i trochę nerwowo założyła włosy za ucho. - Taki żarcik - rzuciła. Chyba nie powinna chwalić się swoim oderwaniem od rzeczywistości. - No, ale jak jest pogoda to... To właściwie dużo spaceruję, lubię oglądać przyrodę, daje dużo natchnienia, no i jest miła odskocznią od gwaru gospody - wyznała i spojrzała po nim z uśmiechem. - A Ty? Co robiłeś w swoim świecie? Znalazłeś tu jakiś odpowiednik czy coś zupełnie nowego? - zainteresowała się.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak, gdyby zawładnięcie nad tymi głosami było takie proste jak każdy jej mówił. Naprawdę, dla niej to była wyższa szkoła jazdy. Czuła wszystko dwa razy mocniej, traciła kontrolę w losowych momentach, łatwo się denerwowała, naprawdę momentami chciałaby nigdy nie obudzić tej przemiany, życie byłoby wtedy o wiele mniej skomplikowane. Skrzywiła się kiedy puknął ją w czoło. Zrobiła dokładnie to samo, przybierając już normalną minę, żeby zaraz westchnąć. A ten dalej swoje. Naprawdę nie uważała, aby ona analizowała go tak bardzo jak on ją. Naprawdę potrafił być nieznośny ze swoimi teoriami.
    — Tak, ale ja Ci nie wmawiam, że sobie ubliżasz, wiesz? Jestem jaka jestem, ja siebie taką lubię, śmiech to zdrowie jak to mówią, nie zarzucaj mi czegoś, czego nie ma, słyszałeś, kiedyś o sarkazmie? — zapytała, wstając na równe nogi. Zachwiała się lekko, ale na szczęście szybko złapała równowagę. Zaśmiała się na jego kolejne słowa, kręcąc głową z niedowierzaniem.
    — Wydaje mi się, że jesteś trochę zboczony, wiesz? Jeśli już masz mnie wkurzać, to proszę tak, żeby się pośmiać, nie lubię się wkurzać aby po prostu wkurwiać — wyjaśniła, aby zaraz potem pstryknąć go w nos i ruszyć w stronę swojego domu. Uśmiechnęła się szerzej, gdy stwierdził, że z przyjemnością skosztuje jej kuchni. — Akurat to naprawdę zajebiście mi wychodzi, mistrzem kuchni nie jestem, ale mama mnie czasami uczyła, a ona zajebiście gotuje. Mam też wszystkie składniki, ale będzie uczta! — zaśmiała się wesoło, klaskając z zadowolenia w dłonie.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wiedziała dlaczego za bardzo ma nazywać go niedorozwiniętym, zdecydowanie to do niego nie pasowała. Może i zachowywał się czasami jak idiota, ale też bez przesady. Zaśmiała się na jego słowa. Brał ją zbyt poważnie, chociaż prosiła, żeby tego nie robił. Uśmiechnęła się do niego niewinnie.
    — Jesteś uparty, a nie niedorozwinięty, wiesz? — odpowiedziała, pstrykając go w nos. Wyminęła go spokojnie, ignorując kolejne tłumaczenia, chociaż po chwili odwróciła się w jego stronę, przykładając dłoń do czoła, wzdychając teatralnie. — Co Ty tak wszystko na poważnie bierzesz? Dziwny jesteś — zaśmiała się, chowając dłonie za plecy, nachylając się lekko w jego stronę. Zaraz jednak wróciła do podróży do swojego domu, śmiejąc się dalej pod nosem na słowa bruneta. Nie rozumiała dlaczego prawił jej tyle komplementów, co to miało wszystko do rzeczy, miała wrażenie, że ma ją za kogoś kto sam robi sobie celowo jakąś krzywdę. Do tego te jego żarciki, niekoniecznie dzielili we wszystkim to samo poczucie humoru. Cmoknęła ustami.
    — Może i każdy jest na swój sposób zboczony, ale trochę jednak wygrywasz, jeśli byłby na to jakiś konkurs z tymi swoimi całusami. Tak, tak, dla Ciebie to nic takiego, ale tutaj to jednak coś jednak znaczy, nie? — wyjaśniła mu gestykulując wszystko dłońmi. — No nie wiem czy je trzymasz w ryzach, wiesz? — dodała jeszcze. Nawet nie zauważyła, kiedy znaleźli się już pod domem. Podbiegła zadowolona do drzwi, aby szybciutko je otworzyć.
    — Cieszę się — odparła, otwierajac przed nim drzwi. Ukłoniła się, zapraszając go gestem dłoni, może nawet zbyt przesadnie. — Goście przodem, rozgość się w moim bajzlu — zaśmiała się, po czym sama weszła, zostawiając uchylone drzwi dla Abyss. Poszła w stronę swojej spiżarki, aby zacząć wyciągać potrzebne składniki, potem otworzyła drzwi do otwartej kuchni, nucąc przy tym melodię, nie śpiewając, co by przypadkiem go nie zrazić.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  18. Zaśmiała się.
    — Nie jestem tymi osobami, wiem, gdzie mam swoją granicę, już się tak o mnie nie martw, bo pomyślę, że się bardzo mną przejmujesz — puściła do niego oczko, dalej lekko chichocząc pod nosem, zaraz jednak spoważniała, kiedy zauważyła, że dla niego to jest raczej drażliwy temat. Przestała żartować i po prostu obserwowała jego reakcje, myśląc jak ona powinna się zachować w takiej sytuacji, żeby nie nacisnąć przypadkiem gdzieś, gdzie zaboli. Westchnęła. Nie chciała przeginać pały goryczy tam, gdzie ktoś faktycznie mógł się poczuć urażony.
    — Dobrze, Ryu, nie będę używać na sobie sarkazmu w Twojej obecności, jeśli tak Cię to boli — odpowiedziała, posyłając mu delikatny uśmiech, próbując znowu pstryknąć go w nos, kiedy się od niej odsunął. Nie zamierzała tak po prostu odpuścić mu tej małej wojenki. Zaraz jednak się zaśmiała razem z nim.
    — Wiem, że się droczysz — zaznaczyła, żeby nie wziął jej zaraz za jakąś niedorozwiniętą — ale dalej, uważam, że to jednak trochę zboczone, jak całujesz kogoś, kogo wychowywano z przekonaniem, że całusy to jednak coś więcej niż przyjacielskie droczenie się, zresztą, w ogóle ta koncepcja, że to tylko żarty jest dla mnie niepojęta. Zresztą u was wszystkich, lubicie pchać łapy tam gdzie powinno się pchać łapy do ukochanej, można przywyknąć, ale to trochę psuje romantyzm komuś, kto jednak czekał na swój pierwszy wyjątkowy pocałunek, potem drugi, trzeci, czwarty, wiesz, takimi żartami możecie popsuć komuś jego słodkie marzenia — tutaj zatrzepotała żartobliwie rzęsami, przykładając dłonie do serca, jakby właśnie sama marzyła o takiej wielkiej miłości. Gave faktycznie najbardziej lgnął do niej z łapami dopóki mu wyraźnie nie uświadomiła, że sobie tego nie życzy, ale nie chciała sprzedać plaskaczu każdemu koledze. Powinni też sami mieć trochę rozumu.
    Zaraz wywróciła oczyma, gdy zaczął znowu sprzątać.
    — Ryu, a czego w zdaniu, zostaw to dla Darcy z przyszłości nie rozumiesz? Zostaw ten burdel, sama zrobiłam to sama posprzątam, nie jesteś moim służącym! — przerwała szykowanie jedzenia, aby podejść do niego i zabrać mu sprzątane rzeczy. A przynajmniej spróbować.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  19. - Trzeciej - poprawiła go z delikatnym uśmiechem i zaraz przytaknęła głową. Akurat jej naprawdę mocno się poszczęściło w kwestii dziedziczenia gospody. To sprawiało, że mogła być nieco bardziej wybredna i miała więcej czasu na zamążpójście. Teraz rodzice chcieli ją przede wszystkim nauczyć fachu, mąż czy dzieci tylko by w tym przeszkadzali. Sama lekko się zamyśliła i tylko ukradkiem zerknęła na Ryu. Argarczycy zdawali się czuć parcie w kwestii rodzicielstwa, ale śluby chyba były dla nich mało istotne. Może nawet później o to zapyta. Na pytanie i pisanie kiwnęła głową, a gdy wspomniał o piosenkach zarumieniła się lekko.
    - Akane... też o tym mówiła... - przyznała. - Ja... Tak, myślałam, ale - wzruszyła ramionami. - Może kiedyś? Nie wiem. Brzmi to naprawdę niesamowicie, nie musiałabym tego śpiewać, robiliby to inni. Własna ballada - uśmiechnęła się jakoś tak inaczej, nawet na chwilę przymknęła oczy lekko rozmarzona. Otworzyła je po chwili i delikatnie kiwnęła głową. - W danej chwili wydaje się to nieosiągalne, ale może za jakiś czas, kto wie - posłała mu ciepły uśmiech. Miło było nie zobaczyć zaskoczenia czy zniesmaczenia na twarzy, gdy wspominała o gadaniu do siebie, jeszcze milej, gdy Ryu zauważył w tym coś dobrego.
    - Prawda? Też tak myślę... Znaczy, że każdemu pomaga co innego, a skoro metoda nie jest krzywdząca to... To wydaje mi się, że nikogo nie powinna razić - stwierdziła spokojnie. Lekko zmarszczyła czoło słysząc o maskotkach, nie do końca wiedziała o co mu chodzi.
    - Wybacz, ale, maskotki? Raczej skupiam się na ciuchach gdy chodzi o szydełkowanie. Ciepły sweter czy szalik, jakieś dłuższe, zimowe skarpety - wyjaśniła. - Haft z kolei nanoszę najczęściej na sukienki czy spódnicę - złapała skrawek swojej kiecki i pokazała mu jeden z naszytych wzorów - Lubię takie zajęcia - przyznała po czym zatrzymała się przez chwile obserwując ścieżkę, w którą skręcił chłopak. Hm, tej nie kojarzyła, ale mogła przecież być jedna z wielu prowadzącą do znajomego jej miejsca. Ruszyła za Ryu po czym spojrzała na niego zaciekawiona. Psocił? Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Akurat to jej nie dziwiło, znajomi Akane mieli specyficzne błyski w oczach. Kurwiki? Tak, czasami słyszała takie określenie. Dziewczynę wyraźnie zainteresował temat opowiadania historii, gra w piłkę z kolei była trochę zagadkowa. Najbardziej jednak zainteresowały ją dalsze słowa i jego smutna mina.
    - Och... Tak, Akane wspominała, że wylądowaliście w jakimś dziwnym miejscu i musieliście radzić sobie samodzielnie, bez dorosłych. Podobno dużo się tam działo, ale nie mówiła nic ze szczegółami. Jeżeli nie masz ochoty, Ty też nie musisz - zapewniła. - Chociaż nie ukrywam, chętnie usłyszałabym jakąś Twoją historię, którą opowiadałeś tym dzieciom - posłała mu subtelny uśmiech.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  20. - Ach! - kiedy wyjaśnił o co chodzi z maskotkami od razu zrozumiała co miał na myśli. - Szmacianki - przytaknęła mu głową, bo właśnie pod taką nazwą kojarzyła tego typu zabawki. U nich jednak nie były zbyt różnorodne. - Prawdę mówiąc nigdy nie tworzyłam szmacianki, ale... Może bym spróbowała? Myślisz, że Akane spodabałby się taki prezent? W sensie dla jej córeczek... - zapytała. Słysząc o swetrze posłał mu lekki uśmiech.
    - Zobaczę co da się zrobić - odpowiedziała z delikatnym rumieńcem. Nigdy jeszcze nie szyła swetra dla kogoś spoza rodziny. Słysząc o cerowaniu na okrętkę zaśmiała się krótko. - Ależ na okrętkę nie ma nic wspólnego z cerowaniem, z szyciem, tak, ale nie cerowanie - pokręciła głową wyraźnie rozbawiona. Tematu ich przygód z przeszłości nie ciągnęła, było widać, że chłopak nie chciał go poruszać, więc nie naciskała.
    Kiedy dotarli na miejsce uśmiechnęła się szeroko, tak, kojarzyła miejsce, ale nigdy nie była po tej stronie wodospadu.
    - Pięknie tu - przyznała, śląc Ryu szczery uśmiech. Zadowolona usiadła na rozłożonym kocu, a widząc trzy kubeczki lekko zmarszczyła czoło. czyżby zaprosił kogoś jeszcze? Już miała pytać, ale chłopak wyszedł prędzej z wyjaśnieniami. Spojrzała po nim zaskoczona. Doprawdy, pomyślał o wszystkim. Przyjęła prowizoryczny wozaonik i ustawiła tak, by swobodnie włożyć do niego słonecznika, poprawiła jeszcze kwiatek, a po tym spojrzała w oczy Ryu.
    - Pierwszy raz ktoś na mojej schadzke pomyślał o wręczonym kwiatku - przyznała śląc mu szczery uśmiech. Gdy dopytał o opowiesć przytaknęła pewnie głową.
    - Dobrze, zgadzam się na taki układ - przyznała. Może nawet spróbuje wymyśleć coś na poczekaniu? Nastawiła ucho, gdy zaczął opowiadać i chłonęła historię wyraźnie zainteresowana, szczególnie, gdy przyszło jej oglądać iluzję. Argarczycy naprawdę byli niesamowici. Do tego Ryu opowiadał całym sobą i ciężko było się nie angażować w historię, ale... Niestety jak zwykle, koniec następował nagle i był... okropny.
    - Och, no wiesz... - cmoknęła jednorazowo, niezadowolona. - A tak ładnie Ci szło... Dlaczego wszyscy tak nagle urywają? Przecież dopiero co przyszliśmy, nigdzie nam się nie spieszy - zauważyła, pokazując okolicę i zaraz skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
    - Do wzmianki o synu na prawdę było ciekawie, ale sprawa ze słonecznikiem, nie, nie - pokręciła głową. - Dlaczego właściwie zamieniła się w słonecznika? No i dlaczego rozświetla twarze, skoro tak paskudnie skończyła? Przecież słonecznik jest piękny, jego stworzenie nie może być tak przykre. Opowieść o nim powinna rozciągać buzię w uśmiechu - zaznaczyła co jej nie odpowiadało.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  21. Uśmiechnęła się na poparcie tego pomysłu, tak, to był idealny pomysł. Zaśmiała się delikatnie na słowa o cerowaniu i na jego ciekawe wnioski.
    - Mów tak więcej to może rzeczywiście jakiś Ci stworzę - spojrzała po Ryu z wesołym wyrazem twarzy. Sama spojrzała na słonecznik i przytaknęła chłopakowi, naprawdę miło, że o tym pomyślał. Skrzyżowała z nim wzrok, a raczej dała po prostu złapać swoje spojrzenie, swoje lokując na jego przepasce. Musiała przyznać, że intrygowała ją od samego początku tej znajomości. Na wzmiankę o słuchaczach ponownie delikatnie się zaśmiała. No tak, chodziło przecież o dzieci.
    - Mam nadzieję, że właśnie nie próbowałeś i mnie uśpić - zażartowała, jednak zaraz cmoknęła kręcąc głową.
    - Och, niedosyt jest fajny, ale w tym przypadku zostawiłeś aż nadto miejsca na własne domysły. Osobiście wolę historię, w których domysły są trochę bardziej ograniczone. Lubię znać koniec opowieści, ten taki prawdziwy, nie wyobrażony - przyznała. Na sugestię zakończenie delikatnie zacisnęła usta.
    - Cóż... - przymknęła na chwilę oczy, wyciągnęła buzię do słońca i wystawiła na delikatny powiew wiatru. Zaczerpnęła powietrza i dopiero wtedy uniosła powieki, by znowu spojrzeć w oko Ryu. - Myślę, że dziewczyna zaoferowała pomoc, postanowiła pomóc wiedźmie odnaleźć syna. Jako pierwsza z jej gości okazała troskę i współczucie. Razem odnalazły syna wiedźmy, jednak w drodze powrotnej wiedźma zauważyła, że jej dziecko i dziewczyna mają się ku sobie. Wiedziała, że ona tu nie zostanie i wizja ponownego stracenia dziecka była bardzo silna. Wizja rzeczywiście zaczęła się sprawdzać, gdy dotarli do domu i syn zdradził matce swoje plany, zamierzał poślubić dziewczynę. Rozgoryczone serce matki nie wytrzymało, szła taki kawał by go odzyskać, a znowu miała go stracić, chciała mieć go przy sobie, na zawsze... Postanowiła zmienić syna w drzewo, by wbił swoje korzenie w tą ziemię i już nigdy jej nie opuszczał, jednak kiedy rzucała czar, dziewczyna osłoniła ukochane własną piersią - sama opowiadała to z wyraźnym zaangażowaniem. - Jej miłość okazała się na tyle silna by czar zmienił ją nie w drzewo, a w pięknego słonecznika. Koniec końców matka i tak straciła syna, czyn jakiego się dokonała na zawsze przekreślił ją w jego oczach. Chłopak zabrał ze sobą słonecznika i ruszył w siną dal, zauważył jednak, że gdziekolwiek zostaje na dłużej, tam wyrastają nowe słoneczniki... Dla upamiętnienia ukochanej zamieszkał w drewnianej chatce i uprawiał pola słoneczników. Kwiaty spod jego ręki były wyjątkowe, odganiały smutki i dawały nadzieje. To właśnie te słoneczniki sprawiły, że chłopak poznał z czasem inną dziewczynę i stworzył z nią piękną, szczęśliwą rodzinę, a słoneczniki towarzyszyły im przez całe życie - zakończyła z rozmarzoną miną i spojrzała z uśmiecham na Ryu.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  22. Zaśmiała się delikatnie na jego wygłupy.
    - A może właśnie dlatego mnie zabrałeś, aby uśpić najpierw moją czujność? - zaproponowała takie rozwiązanie, dalej z cichym śmiechem.
    Na komentarz co do zakończenia kiwnęła głową, a słysząc o jego pomyśle nadstawiła ucha.
    - Pszczoła, która zapyla kwiatka raz za razem? - wyraźnie zdziwiła się na ten pomysł. - Ależ to by był bezsensowny urok. Gdyby wiedźma chciała dla nich źle to nie zamieniłaby ich w tak zależne od siebie istoty, prawda? Mogła ewentualnie wcale nie chcieć tak źle, lub ich siła miłości była silniejsza od czaru i stąd ten efekt - zaproponowała sięgając podaną kanapkę i ugryzła ją delikatnie, co by się w razie co nie pobrudzić.
    - Mm, dobra - przyznała. Nie było to nic nad wyraz wykwintnego, ale idealnie pasowało do klimatu całego spotkania. Koc, opowieści i kanapki w koszyku. Klara uśmiechnęła się łagodnie do własnych myśli, a później ten sam uśmiech posłała chłopakowi. - Bardzo mi się to wyjście podoba - stwierdziła.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  23. Zaśmiała się delikatnie.
    - Widzę, że masz doprawdy bujną wyobraźnie i to taką bez jakichkolwiek ram - stwierdziła pogodnie, bo chociaż jego wyjaśnienie średnio trzymało się kupy, to było po prostu ciekawe, a ona lubiła, gdy opowieść była ciekawa. Jak na przed chwilą wymyśloną historię ta była bardzo dobra. Słysząc o jego nerwach okazała lekkie zaskoczenie.
    - Och, no tak... Argarskie kobiety zdają się dość... Pewne siebie i wyzwolone? No takie zadziorne - speszyła się delikatnie. - Chociaż co ja tam wiem, lepiej poznałam tylko Akane - zaśmiała się pod nosem i machnęła ręką. - Nawet nie wiem czy jest standardowa w swoich zachowaniach, no znaczy... Gdy chodzi o wasze kobiety - trochę się zaczęła plątać, ale zaraz wzięła głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze, by zaraz posłać mu pogodny uśmiech.
    - Prawdę mówiąc, myślę, że zarówno wśród Argarek jak i Mathyrczanek znalazły by się podobne charakterki, ale rozumiem, pewnie w waszych oczach moje zwyczaje i przekonania są dość... przestarzałe - akurat tematy niektórych różnić kulturowych zdążyła obgadać ze Słowikiem i chociaż jej myślenie się nie zmieniło, to rozumiała inne, nowe podejście. Na miłe słowa odwzajemniła jego uśmiech, a gdy wspomniał o wierszu delikatnie się zarumieniła.
    - No... No dobrze... - przygryzła wargę. - Tylko... Proszę nie odbieraj nic personalnie, nie wiem co mi wpadnie do głowy, a... No nie chciałabym nieporozumień - zaznaczyła. Nie często ktoś prosił ją o wiersz, ale zdarzało się, że gdy już się zgodziła, słuchacz brał go za bardzo do siebie. Klara, dla rozluźnienia, wzięła kolejny wdech i jakoś tak automatycznie ulokowała wzrok w słoneczniku, którego dostała.
    - Co tam mi powiesz mój słoneczniku? - zaczęła. - Bo ja miałam przygód dzisiaj bez liku - zerknęła na Ryu. - Poznałam chłopca pełnego nadziei. Wiesz jak się uśmiech do niego klei? - znowu zerknęła na kwiat, jakby rzeczywiście z nim rozmawiała. - Wiesz, że wiatr czasem mu w twarz prosto wieje? - szepnęła w stronę rośliny. - A on prze do przodu i ciągle się śmieje - pokręciła głową, jakby z niedowierzaniem, zaraz jednak zrobiła rozmarzoną miną. - Te jego oczy pełne radości... Nadęta buzia i dąsy zazdrości - przysunęła się do kwiatka. - Czasem udaję, że nic się nie dzieje - udała, że szepcze roślinie "na ucho". - A jednak serce za nim szaleje... - zakończyła i spięła się lekko patrząc na Ryu, oczy jej nieco świeciły, niby była ciekawa opinii, a jednak bardzo się jej obawiała. Nawet się zapowietrzyła.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  24. Uśmiechnęła się na oba komentarze Ryu. Chętnie pozna tą całą jego wyobraźnię, a jednocześnie podzieli się własną. Wysłuchała wyznań co do Argarek i ewentualnego popełniania błędów.
    - Wiesz, właściwie to wasze bezpośrednie dotykanie jest w sumie najbardziej krępujące. Szczególnie w miejscach publicznych... Wiem, że w Waszym świecie opinia również potrafiła wywołać spore szkody, ale w tym z powodu opinii można stracić życie. Czasem dosłownie, a czasem w przenośni - wyjaśniła z czym miała największy problem. - Postaram się mniej emocjonalnie tłumaczyć Ci Twoje ewentualne potknięcia - stwierdziła, delikatnie kiwając przy tym głową. Słysząc o Akane uniosła zaskoczona brwi, tej historii nie znała, nawet lekko się zaśmiała na wyobrażenie jak dziewczyna chowa własne piersi.
    - Wybacz, ale ciężko mi to sobie wyobrazić, chociaż teraz lepiej rozumiem jej marudzenie co do ciążowego przyrostu piersi - przyznała delikatnie rozbawiona. Dopiero po tym zaczęła recytować wiersz.
    Cały czas bacznie obserwowała chłopaka, oddech wrócił jej dopiero, gdy ten w końcu się odezwał. Uśmiechnęła się delikatnie na stwierdzenie co do brakującej odpowiedzi.
    - Na to niestety nie jestem w stanie zaradzić - przyznała, zakładając włosy za ucho i słuchając jego analizy. Uśmiechnęła się na nią nieco szerzej.
    - Właściwie nie jesteś tak daleko od moich wyobrażeń. Chociaż ja osobiście dziewczynę widzę tu jako kusicielkę, prowokatorkę udającą, że niby nic, a jednak dającą powody do zazdrości - przyznała. - Ale tak, młody, charakterny chłopak, który nie do końca umie się określić... Ten opis jak najbardziej mi odpowiada - stwierdziła wesoło i zaśmiała się lekko na słowa Ryu.
    - Może rzeczywiście kiedyś spróbuję z melodią, zobaczę - posłała mu szczery uśmiech. - Ty z kolei mógłbyś zacząć spisywać swoje historie, kto wie, może z czasem powstałby z tego ciekawy zbiór opowiadań - odparła, równie wesoło.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  25. Sarkazm sytuacyjny, nie kompanie czyjejś samooceny, tak, tak, wszystko to były tylko mądre, wielkie, czułe, jakże troskliwe słowa. Po co używać sarkazmu, jeśli jednak nie chcesz komuś faktycznie dogryźć? Zaśmiała się jednak, gdy wspomniał o Gavie. Tak, jego zdecydowanie nie jedna osoba traktowała na swój sposób wyjątkowo, byleby trzymać go w ryzach, nie spuszczać za bardzo ze smyczy.
    — Lubię zboczone żarty, chyba, ale to całowanie między nami… — urwała na chwilę, odsuwając się, tak, aby nie mógł jej przyciągnąć, tak na wszelki wypadek. — Tak, jestem zobaczona, bo chciałam Ci pokazać, że naruszenie cudzej przestrzeni znienacka jest nieprzyjemne, spal mnie za to na stosie — złapała się za pierś, jakby błagała go teraz o wybaczenie, chichocząc przy tym. Nie miała zamiaru dementować jego teorii o wyjątkowości tego trzeciego pocałunku. Dla niej nie był wyjątkowy, żaden pocałunek nie będzie wyjątkowy, dopóki sama nie poczuje się wyjątkowo przy kimś z kim ten właściwy pocałunek przeżyje. Chociaż cisnęło się jej na usta kilka ripost, ugryzła się w język, czując, że akurat takiej wojny z nim nie wygra. Był zbyt uparty i zaszufladkowany z argarskim, rozpustnym stylu życia.
    Nie mogła znieść tej logiki. Cholerna pomocna dłoń. Jak miała się uczyć odpowiedzialności, skoro chciał ją wyręczać w sprzątaniu własnego bałaganu?
    — To się zamknij w łazience i sobie… — zaczęła, ale ponownie ugryzła się w język. — Nieważne. Zamiataj sobie, a ja wracam do gotowania. Jak pikantną kuchnię lubisz? — szybko zmieniła temat, wracając szybko do szykowania posiłku.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  26. Słowa połączone z zbliżeniem i patrzeniem prosto w oczy wyraźnie ją zawstydziły. Jej buzia oblała się rumieńcem, a ona uciekła spojrzeniem w bok. Przełknęła głośno ślinę czując jego ramię i zerknęła na dłoń chłopaka, którą ją głaskał. Niesamowicie była przy tym spięta, ale ostrożnie wróciła spojrzeniem do twarzy Ryu. Nie robił nic niestosownego, a jednak Klara nie umiała pozbyć się skrępowania i wyrazu niepewności z twarzy. Uśmiechnęła się bardzo delikatnie na słowa o Akane, to miłe, że dziewczyna lubiła samą siebie. Trochę ją dziwiło jak mogła nie lubić, ale co ona tam wiedziała. Trochę ciekawiej spojrzała po nim, gdy mówił o zapisywaniu historii, nawet jej ciało odrobinę wyluzowało, a na buzi zawitał lekki uśmiech. Ryu zdecydowanie był nie z tego świata. Miał o wiele szerszą perspektywę, wyróżniał się na tym tle, przynajmniej wśród istot, które Klara poznała do tej pory.
    - Może coś w tym być, ciekawa opinia. Chociaż i ja nie zawsze zapisuję swoje twory, czasem te wymyślone spontanicznie mimo wszystko uwieczniam na papierze. Nie tyle dla publiki, co dla mnie, dla mojego rozwoju. Nawet gdy za jakiś czas stworzę coś podobnego to będę mogła ocenić czy poszło mi lepiej teraz, czy wtedy. Osobiście nie uważam, że zapisanie historii oznaczałoby jej jeden jedyny przebieg i zakończenie. Jestem pewna, że każda z wersji znalazła by swoich czytelników i wielbicieli. Może nawet tak wiele odsłon dawałoby nutkę tajemniczości? No wiesz, która wersja jest bardziej prawdziwa? Czy któraś z nich w ogóle miała miejsce? Już słyszę te wszystkie debaty - przyznała z lekkim rozbawieniem.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  27. Uśmiechała się do niego subtelnie, ale gdy wspomniał o Argarze lekko zacisnęła usta i zerknęła w bok, odsuwając się z głośnym westchnięciem.
    - Wiem co próbujesz zrobić. Nie mogę, mam tu obowiązki. Wiem, że do Was Argarczyków zdaje się to nie docierać, latacie po świecie jak postrzeleńcy, ale ja nie jestem na waszym miejscu - wzruszyła ramionami po czym wróciła spojrzeniem do Ryu i lekko się uśmiechnęła. - Dobrze mi tak jak jest, nie potrzebuję podróży do tworzenia historii, w Karczmie słyszę o przygodach o wiele więcej niż ktokolwiek mógłby przeżyć. Coś takiego w zupełności mi wystarcza - stwierdziła gładko. Pozwoliła by uzupełnił jej naczynko i wdzięcznie kiwnęła głową. Wysłuchała jego zdania, a na motyla zaśmiała się krótko.
    - Szkoda, że nie umiesz tej zdolności przelać na papier, ależ to by było cudowne, gdyby tak otwierać książkę i gdy mowa o polach, to te wychodziłyby z kartek, z łąk wylatywałyby owady i wystawały kwiaty - znowu się rozmarzyła po czym zaśmiała krótko. - Ale tak, rozumiem... Wolisz opowiadać, nie winię Cię, to rzeczywiście może dawać większe pole do popisu - przyznała z uśmiechem.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  28. Klara delikatnie przygryzła wargę orientując się, że jej komentarz był dość nietaktowny. Spojrzała przepraszająco po chłopaku i lekko spuściła głowę, odruchowo łapiąc w palce skrawek sukienki i skubiąc go lekko. Zrobiło jej się po prostu głupio, szczególnie, gdy Ryu tak tak jasne wyjaśnienie tego ich rozbiegania.
    - Wybacz - znowu na niego spojrzała. - W moich ustach zabrzmiało to dość negatywnie, jakbym Was za to karciła... Nie chciałam - przyznała cicho, ostrożnie kręcąc głową, bo rzeczywiście nie miała zamiaru nikogo rugać za coś takiego. Może nieco tego zazdrościła? Patrzyła po chłopaku, gdy mówił, rzuciła pytające spojrzenie, gdy wstał, ale pozwoliła sobie pomóc. Zaciekawienie jednak nie opuszczało jej twarzy. Nie oponowała, gdy ruszył w stronę wody i prawdę mówiąc nie wpadło jej nawet do głowy, że ten mógłby ją do niej wrzucić... ani wskoczyć... Krok w tył zrobiła bardziej z zaskoczenia niż ze strachu, zapowietrzyła się na chwilę, ale zaraz odwzajemniła posłany w jej stronę uśmiech. Ten nieco zbladł na wysnutą teorie, a ramiona dygnęły same z siebie. Czy chciała przeżyć swoją własną przygodę? Jej wzrok wyraźnie się rozmarzył. Oczywiście, że chciała! Serce aż się rwało, a jednak Klara trzymała je w garści, w tym jednym jedynym temacie nie pozwalała sobie fantazjować aż nadto. Dziewczyna zerkała na wodę, którą Ryu rozchlapywał, trochę jakby kopał jej wątpliwości, jakby te rozpryskiwały się w powietrzu. Zainteresowana podniosła wzrok do twarzy ciemnowłosego, gdy wspomniał o "urlopie", zmarszczyła odrobinę czoło i pokręciła głową. Gdy rozwinął się z definicją, jej ciało wyraźnie się rozluźniło, zamyśliła się i zaczęła zastanawiać, widać to było jak na dłoni. Dłoń zaraz też została do niej wyciągnięta i Klara uśmiechnęła się nieco szerzej, wstrzelił się z tym gestem w jej myśli praktycznie idealnie. Ufnie spojrzała mu w oczy, a słysząc o przejażdżce jej spojrzenie ponownie się rozmarzyło. Czarowałaby historiami? Złapała dłoń Ryu, delikatnie zacisnęła usta i po chwili namysłu wskoczyła do wody, mocno przy tym zaciskając powieki. Zaśmiała się lekko, czując wodę w butach.
    - Czarowałabym jak Ty? - zapytała, śląc mu szeroki uśmiech. Milczała chwilkę przyglądając się jego twarzy, zdawał się bardzo przekonany co do własnych teorii, jakby nie miał wątpliwości. - Jeżeli przekonasz moich rodziców... - zaczęła z niepewnością w głosie - ... to pójdę z Tobą do Argaru - postanowiła i wypuściła głośno powietrze. Ależ to by mogła być wspaniała przygoda!

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  29. Zaśmiała się krótko, gdy ja okręcił.
    - No już nie przesadzaj, nie mam nawet jednej czwartej Twoich umiejętności. Tylko słowa i gesty... Nigdy nie wyczaruję motyli... ani niczego innego - lekko wzruszyła ramionami, ale uśmiech nie znikał jej z twarzy. Nie specjalnie jej przeszkadzało tego typu "wybrakowanie", znając siebie mogłaby nadużywać takiej mocy. Dziewczynę wyraźnie rozbawiła reakcja na rodziców.
    - Nie jest to znowu aż tak skomplikowane. Na początku powinieneś się przedstawić i złożyć swoją propozycję, a po tym grzecznie odpowiadać na pytania. Nie przerywać, dać wyrazić swoje wątpliwości i nie unosić się przy ewentualnych nieprzyjemnych sugestiach - wymieniła na palcach po czym sama sobie przytaknęła głową. - Jeżeli uznają Cię za godnego zaufania, dojrzałego młodzieńca, to może... może się zgodzą - westchnęła ciężko i zaraz pokręciła głową, gdy wspomniał o czarujących ustach. - Mhm, takich komentarzy też zdecydowanie unikaj, nie łyp na mnie okiem. Jeżeli cokolwiek o mnie miał byś mówić to z pełnym szacunkiem, nie o moim wyglądzie, nie o uroku. Już i tak będą się martwić, że możesz mnie zbałamucić. W ich oczach muszę zyskać na tej podróży, a nie cokolwiek tracić - podsumowała.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  30. Delikatnie przekręciła głowę, nastawiając ucha i obserwując chłopaka. Lekko się uśmiechała na jego teorie, brzmiała wspaniale, miło byłoby, gdyby rzeczywiście tak potrafiła. Kto wie, może Ryu miał rację? Może osobista przygoda to coś czego jej brakowało do takiego stanu? Zaśmiała się lekko, gdy wspomniał o swojej obecności.
    - O nie, nie ma szans. Jak już raz dam taki pokaz to będą ode mnie już tylko takich oczekiwać. Trójwymiarowe czary zostawię Tobie - stwierdziła z uśmiechem. - Jak już mam zbierać zasługi to na własną rękę - dodała wesoło.
    Jego przerażenie zdawało się takie zabawne. Jeszcze niedawno wyrwał przyjaciela z rąk śmierci, a przerażało go spotkanie z jej rodzicami. Uniosła brwi, słysząc, że to jego pierwszy raz.
    - Naprawdę? Dorośli z Waszego świata muszą być doprawdy wyjątkowi. Jesteś przecież w kwiecie wieku... - lekko zagryzła usta. - No ale... W sumie... Przynajmniej wpadka nie budzi w Was takiego lęku jak tutejszych mieszkańców. Wcześniej myślałam, że to nie najlepiej, ale Akane dużo mi w tym temacie wyjaśniła - przyznała z lekkim uśmiechem i zaraz znowu otworzyła trochę szerzej oczy, bo chłopak ewidentnie prawił jej teraz komplementy. Zarumieniła się wyraźnie i troszkę speszona zerknęła w bok. Miała słodki nosek?
    - To... To może chodźmy od razu, po co przedłużać - założyła włosy za ucho i ruszyła w stronę koca, by przyklęknąć na nim i zacząć zbierać rzeczy. Och, mokre buty, tak, miała mokre buty... Chyba będzie musiała je zdjąć co by nie otrzeć sobie stóp... Właśnie na tym teraz skupiła swoje myśli.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  31. Uśmiechnęła się delikatnie na te jego wygłupy z pokłonami. Miała wrażenie, że dla niego jest to po prostu zabawne, z kolei w jej świecie takie gesty były codziennością. Ciekawe ile jeszcze uda jej się wyłapać takich różnic. Odsunęła myśli na bok, słuchając o dorosłych i opinii samego Ryu.
    - Mój tata mawia, że największą cnotą jest umiar - wyznała. - Myślę, że coś w tym jest. Nie warto być ani zbyt surowym, ani przesadnie pobłażliwym. Niby proste, a jednak nasza emocjonalność utrudnia to wszystko... Rodzice często argumentują swoje zachowania troską, ale przecież gdy są chamscy, nieprzyjemni lub wręcz wrogo nastawieni, to jaka to lekcja dla ich latorośli...? - wzruszyła ramionami, zerkając ponownie na chłopaka, chowając ostatnie tobołki. - Osobiście uważam, że wsparcie w trudnej sytuacji może przynieść o wiele więcej dobrego niż wyklęcie czy słowa o zawiedzeniu... - zerknęła w ziemię. - Bardzo zazdrościłam Akane jej spokoju ducha - spojrzała w oczy Ryu. - Tej takiej pewności, że jakkolwiek zachowa się Gave, ona nie zostanie sama - delikatnie przygryzła wargę, zaraz jednak wstała i posłała chłopakowi delikatny uśmiech. - Polanie? Och nie, lepiej nie... Matula strasznie kicha od polnych kwiatów, nie bez powodu mało bywa na sali gospody - zaśmiała się lekko. Na stoliczkach zawsze stały małe bukieciki, które układała Klara lub jej siostry, ale nigdy nie Martha. - Poza tym z takimi darami od razu pomyślą, że przyszedłeś prosić o rękę. O wiele lepiej kupić im koszyk owoców, zwykły, przyjacielski gest, więc przystanek na straganie w zupełności wystarczy - wyjaśniła odrobinę rozbawiona.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  32. Obserwowała go ukradkiem, wyraźnie wsłuchana w słowa, a jednocześnie z nieco zamyśloną miną. Dorośli dali plamę? Nie bardzo rozumiała to określenie, ale miała wrażenie, że wyczuwa zawód w tonie chłopaka. Posłała mu słaby, pogodny uśmiech, trochę jakby na pocieszenie.
    - Możesz mieć rację, chociaż uważam, że Wasze czasy o wiele bardziej pozwalały na otwartość i publiczne okazywanie tego jacy naprawdę jesteśmy. Tutaj wielką rolę odgrywają pozory, ludzie się boją na pewne sprawy otwarcie reagować, mimo, że serce się rwie do pomocy... - stwierdziła trochę smutno i zaraz wzruszyła ramionami. - Oczywiście nie wszyscy, ale większość - dodała.
    Posłała mu kolejny lekki uśmiech, gdy wspomniał o przedwczesnej śmierci, ale była mimo wszystko na tyle speszona, by nie wyłapać żartu.
    - Bez obaw, ich zgonu akurat się nie obawiam, co najwyżej by Ci odmówili. Przy tak licznej gromadce dzieci i dwójce wydanych już córek, myślę, że zdają sobie sprawę, iż kiedyś tam przyjdzie czas i na mnie - stwierdziła, idąc przy boku ciemnowłosego.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  33. Słuchała go z zainteresowaniem, mówił na prawdę mądre rzeczy, zdawał się z tym wszystkim dużo starszy. Spojrzała po nim, oczyma wyobraźni postarzając chłopaka. Trochę zarostu, kilka drobnych zmarszczek, tak, przy ustach szczególnie, od tego częstego uśmiechu. Zaśmiała się w głowie do własnych myśli, a na Ryu spojrzała z pogodnym wyrazem twarzy.
    - Tak... W sumie to rzeczywiście możesz mieć rację - przyznała, kiwając przy tym głową. Na pierwszy rzut oka różnica wydawała się ogromna, ale gdy spojrzeć na to w jego sposób, to rzeczywiście świat wiele się nie zmienił. Z zamyślenia wyrwało ją wspomnienie o koszu.
    - Ach! Tak, tak, to dobry pomysł. Tylko bez szaleństw, ot kilka jabłek, marchwi i może gruszek? Tak, lubią ten zestaw, dobry na soki i jako dodatki do surówek - przytaknęła sobie głową. Słysząc o kopaniu uniosła lekko brwi.
    - Ależ tak nie wypada... No i... - odrobinę się zarumieniła. - Prawdę mówiąc do stołu powinieneś usiąść dopiero na zaproszenie, to taki znak, że ktoś jest w ogóle zainteresowany dalszą rozmową. Pierwsza część odbędzie się na stojąco - zapowiedziała, kierując się do konkretnego stoiska. - Tu mają najlepszą marchew, a tam pójdziemy po owoce - kiwnęła głową w stronę pobliskiej alejki.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  34. Z ciekawością wysłuchała informacji o ziołach, sama w zamian dzieląc się kilkoma kuchennymi sekretami z Ryu, a gdy koszyk był gotowy, powoli skierowała z nim kroku ku Gospodzie.
    - Chrząknij, hm, tak, to brzmi znośnie - ułożyła dłoń w luźną piąstkę i przysunęła do ust chrząkając. - To będzie mój sygnał - zdecydowała patrząc po nim nadal z lekkim rozbawieniem. Wyglądał jakby coraz bardziej się stresował. Na pytanie o sytuacje pomyślała chwilę.
    - Wiesz, mój tata ma fach w ręce, dzięki swojej pracy zapewnił nam dobry byt i możliwość nauki. Etykieta jest dla panien bardzo istotna. Co prawda nigdy nie będę prosić o czyjąś rękę, ale dyskusje na różne tematy, tak... Odrobinę się o tym uczyłam. Do tego mam dwie starsze siostry, no i sama doświadczyłam już dwóch propozycji za mąż pójścia więc odrobinę się takich oficjalnych rozmów nasłuchałam. Obyłam się? Chociaż muszę przyznać, że dla mojej płci sprawa ta wydaje się mniej krępująca. W końcu to nie my mówimy, nawet, gdy nie chodzi o rękę, a przyzwolenie to... - spojrzała po Ryu i lekko zacisnęła usta. - Wybacz, chyba nie bardzo Ci to ułatwiam - zauważyła odrobinę speszona.

    Klara xD

    OdpowiedzUsuń
  35. Przytaknęła mu głową, a gdy zapukał do drzwi zatrzymała się odrobinę skołowana i uniosła palec, chcąc coś powiedzieć. Przecież... Ona tu mieszkała, nie musiał pukać. Już na dzień dobry spaliła buraka, a gdy drzwi otworzyła matka Klara przymknęła oczy, wypuszczając cicho powietrze. Maryjko przenajświętsza, ale wystartował.
    Marta spojrzała po koszu, po córce i samym młodzieńcu.
    - No proszę, proszę, ha! - złapała się pod boki, przyjmując koszyk. - Mirosz! Kawaler do odprawienia! - rzuciła wgłąb chałupy, sama wchodząc do środka, wyraźnie zadowolona z podarków. - A żeś trafił, na tymianek to mnie akurat wzięło - ustawiła koszyk na stole i zaczęła rozpakowywać. - No włazić, włazić, nie stać w progu, bo jakie gady nalecą! Klara! Uszykuj no naparu, gościu nie może uschnąć w gardzieli. Aż jestem ciekaw co też tu usłyszymy - z uciechy zatarła ręce, a zaraz w drzwiach sąsiedniej izby stanął ojciec Klary.
    - Kawaler powiadasz, hm? - spojrzał po chłopaku z wyczekującą miną, poprawił portki i zbliżył się, zerkając po drodze na koszyk. Klara polewała już do naczyń orzeźwiającej wody. - A więc? - Mirosz stanął przed Ryu, bacznie go obserwując.

    Wawrzenki xD

    OdpowiedzUsuń
  36. Marta spojrzała po chłopaku spod byka i kiwała głową na te całe wymiany właściwości. Znowu złapała się pod boki i nawet nie ukrywała rozbawienia jego zakłopotaniem.
    - To wspomaga sen, czy moczopędny? Bo to się raczej kupy nie trzymie - kobieta spojrzała po nim wymownie.
    Mirosz skrzyżował ręce na torsie, bacznie obserwując młodzika.
    - Ach, knajpkę? Już myślał, że córuchnę moją, a nie knajpkę - z powagą po nim patrzył, zaraz jednak zerknął na żonę. - To nie ten chłopek od naszego Słowika? Jakieś takie lico znajome - zagadnął.
    - Ano on, ach Ty dziadzie, dobrze prawisz - Marta zostawiła koszyk i sama zbliżyła się do Ryu. Klara również ruszyła, podając ojcu i Ryu naczynie z wodą.
    - My właśnie w sprawie Słowika - wtrąciła się dziewczyna, podając jeszcze naczynie matce.
    - A to nie będzie klękania? - matka dziewczyny wyglądała na zawiedzioną.
    - To ci heca! A ja żem groźne miny już ćwiczył... - ojciec zacmokał, kręcąc głową.

    Wawrzenki

    OdpowiedzUsuń
  37. Marta uśmiechnęła się tylko pod nosem i spojrzała po chłopaku zaciekawiona, gdy zaczął mówić o Klarze. Ona z kolei otworzyła szeroko oczy. No nie! Akurat jak trzymała w ręce tackę i nie mogła chrząknąć! No jak to tak... bez zasłonięcia ust?! Nie wypada! Co za wtopa... Spaliła buraka słysząc jego "jeszcze".
    - Jeszcze? - ojciec młódki zaraz to wyłapał. - A co z nią nie tak, że "jeszcze" nie? - zainteresował się mrużąc oczy.
    - Tato, proszę... - zaczęła Klara, jednak ojciec uciszył ją gestem dłoni. - Jestem ciekaw - zaznaczył na co dziewczyna po prostu przymknęła oczy. Ryu użył chyba najgorszego z możliwych zwrotów. Cokolwiek tu teraz by powiedział, nie zabrzmi to dobrze w uszach jej ojca, matki z resztą też. Dobre chociaż to, że temat Akane ich interesował, ale nie tak bardzo jak temat własnej córki.
    - Zaraz, zaraz... Odwiedzić? - tu rodzice spojrzeli na Klarę, a później na Ryu. Ich miny nie wyglądały za dobrze.

    Wawrzenki

    OdpowiedzUsuń
  38. Mężczyzna spojrzał po chłopaku i zaraz wymienił z żoną porozumiewawcze spojrzenia, ostatecznie uśmiechając się do siebie pod nosem i dając tylko sobie znane znaki.
    - Tak, Słowik wspominała, że naszym ludziom strasznie z tym śpieszno - rzucił Mirosz i zaprosił chłopaka gestem do stołu. Córkę oczywiście też. Sam zajął miejsce na przeciw im, a jego żona ruszyła do kuchni przygotować drobne przekąski. Klarze wyraźnie ulżyło, sam fakt, że matka poszła coś szykować był dobrym znakiem. Usiadła obok Ryu i z tej radości jednorazowo uściskała mu dłoń po czym położyła ją grzecznie na swoje udo.
    - Nowe smaki, nowe podróże i handel... Nieźle to sobie przygotowałeś - przyznał ojciec młódki i upił wody, wyraźnie zadowolony. Spojrzał po Klarze z dumą. Jej matka czasem obawiała się o odklejenie córki, ale ojciec w tej inności widział dar od Boga. Widać było, że mężczyzna trawi własne myśli. Klara ośmieliła się w tym wszystkim położyć ręce na stół i sięgnąć do ręki papy.
    - Czy to nie byłoby wspaniałe? Rozwinąć skrzydła, poznać inne kultury i móc częstować rodzimymi daniami, gdy podróżnikom tęskno do domu? - patrzyła na niego z nadzieją w oczach. Zaraz dołączyła do nich Marta, ułożyła na blacie kruche ciastka zdobione kremem i owocami, taki tutejszy szybki deser. Z głośnym westchnięciem zajęła miejsce przy mężu.
    - Ja wiedziała, że ta nasza ptaszyna będzie chciała wyfrunąć w siną dal - stwierdziła smutno. Klara ujęła i jej dłoń.
    - Nie siną matulu. Chcę tu być, tu mi się widzi, ale póki macie krzepę... Może by warto sięgnąć głębiej języków? Dodać nowych obyczajów? Wyróżnić się na tle konkurencji jeszcze bardziej? Nawet jak z czasem co nieco podłapią, my byśmy pierwsi byli - mówiła tak zauroczona tą wizją, że nawet rodzice wpatrywali się w nią jakby niesamowitą historię opowiadała.

    Wawrzenki

    OdpowiedzUsuń
  39. Rodzice obserwowali córkę w zastanowieniu, zaraz spojrzeli po sobie, a gdy Ryu zabrał głos, zerknęli i na niego. Klara z kolei wpatrywała się w nich z nadzieją.
    - Oj córuchna... - Mirosz w końcu zabrał głos. - Jak Cię nie puścić, gdy tak patrzysz, hm? - zrezygnowany pokręcił głową, a Klara uśmiechnęła się szeroko.
    - Naprawdę?! - jej oczy poszerzyły się wyraźnie.
    - A co nam tam, gęba się cieszy gdy latasz taka rada. Przecie to nie niewola, a i o rozwój chodzi. Młoda jesteś, na gniucie przyjdzie i czas, na więcej obowiązków i większa odpowiedzialność również - dodała Marta, na co Klara wyskoczyła z krzesła i zaszła ich od tyłu, co by uściskać.
    - Och losie! Doprawdy to! Nie śnie! - aż nadto uściskała rodziców, przez co Ci zaczęli ją odpędzać rozbawieni.
    - No już, no już. Pamiętaj ino o bezpieczeństwie i nie zapomnij naszego Słownika od nas uściskać - Marta pogroziła jej jeszcze palcem.
    - A Ciebie młodzieńcze za słowo trzymam. Cała i zdrowa ma wrócić - zaznaczył.
    - Zarówno na zewnątrz, jak i w środku - matka dziewczyny popukała palcem okolice serce i również Ryu pogroziła paluchem. Już ona znała zapędy młodzieńców!
    - To kiedy ruszamy?! - Klara spojrzała swoimi wesołymi oczyma na chłopaka, nawet nie zarejestrowała uwagi matki, była w skowronkach aż nadto by skupić się na takiej drobnostce.

    Wawrzenki

    OdpowiedzUsuń

^