Polsza ogłasza polowanie na czarownice. Swój pierwszy ruch już wykonała. Perun I szczyci się ścięciem Argarczyka.

Heim postawiło na sojusz z Argarem. Wieść jednak niesie, że w wyniku jego podzieliło się na dwie części. Czyżby czekała nas rewolucja?

O "U Klementyny" coraz głośniej. Gospoda prężnie się rozwija i zaprasza w swe progi. Uprzejmie prosi się Polszańskich rycerzy o nie wszczynanie w jej progach politycznych zamieszek.

Argar zaprasza spragnionych do posmakowania swych specjałów w nowo powstałej gospodzie - "Piaski Czasu". Można tu dostać między innymi domowo pędzony bimber - "Afrodyzjak Meduzy" oraz młode piwo - "Bogini Cienia", a to nie wszystko! Gościnnie występy - SŁOWIKA! Tak, moi drodzy, Argar podwędził Słowika!

Fasach donosi o wzmożonej aktywności ognistych ptaków na niebie. Van Helga ostrzega przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.

Lerodas zalewa fala przybyszy. Pogłoski głoszą, że znany uzdrowiciel Walwan przyjmuje pod swój dach każdego zbłąkanego wędrowca. Jeśli trwoga to do Waldzia!

Let's get wild!


Ryu
19 lat (09.10) | ARGAR + zwiedza świat | Potrafi przewidzieć ruch przeciwnika, "władca iluzji"| 175 cm


Czarne włosy, czarne oczy, 175 cm wzrostu, złamane serce i wyrwany spory kawałek duszy, poturbowany psychicznie i fizycznie najlepszy przyjaciel, z Shadow u boku i kryształem w dłoni, zwiedza świat, poznaje zwyczaje miejscowych, próbuje wtopić się w tłum i ignorować podszepty kryształu. Raczej nie szuka zwady, ale adrenalina powoli staje się jego narkotykiem.
 



[Kontakt: m.e.wiggin@gmail.com . Nie gryziemy i chętnie popiszemy!]

204 komentarze:

  1. Kiwnęła głową.
    - Tylko powiedź o której - zaznaczyła, bo to było dość istotne. - Po prostu jak mnie zmorzy czy ustalamy jakieś konkrety? - dopytała, bo przecież jeszcze o tym nie rozmawiali. Jasne, że nie zamierzała się przesadnie wychylać i siedzieć na siłę. Skoro już byli tu razem to powinni współpracować. Chęci popisów i udowadnianie swojej siły na tym czy innym szczeblu już jakiś czas temu przestały ją kręcić.
    - Hej! - osłoniła się rękoma i zaśmiała lekko. Sama miała za długie włosy by odwzajemnić zaczepkę, ale złapała ich koniec i pobiczowała nim chłopaka ze trzy razy. Prychnęła na nowe miano.
    - Wapniaku? Dobre sobie, zapewniam, że Twoje kości są o wiele bardziej zastałe - zarzuciła mokre włosy za plecy i posłała mu zaczepny uśmiech po czym wrzuciła swój bagaż na plecy. Przytaknęła mu głową. - Spróbowałyby nie... - udała groźny ton i pogroziła palcem w stronę zwierzaków, ruszając w stronę polany.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  2. Przekręciła głowę nienaturalnie w bok, buzię miała tym sposobem prawie w poziomie. Słowa w ustach tego chłopca brzmiały dość specyficznie. Nauczyć? Cofnęła łeb zaskoczona. Ona miała kogoś uczyć.
    - Ja... - zawstydziła się wyraźnie. - Nie rozumie Twoja co by uczyć... - przyznała cicho, kuląc się przy tym delikatnie. Nigdy nie miała okazji być nauczycielką, a brzmiało to dość poważnie. Przyjrzała się jego pozycji, gdy siadał wygodnie, wyglądał na dość wyluzowanego. Na pytanie o rodzinę wróciła wzrokiem do paleniska i złapała jakiś cienki patyczek, co by w nim trochę pogrzebać.
    - Haukkua sama - odparła na jednym wydechu. - Radzi się... - dodała i uśmiechnęła się nieco, gdy swoimi ruchamy wywołała z patyka tańczące iskierki.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  3. Wan spojrzał po chłopaku tak jakby ten urwał się z wysoka. Dla niego odpowiedź była dość oczywista i wcale nie chodziło o wojnę, ale nim cokolwiek powiedział młodzik zdążył znaleźć swoje własne powody.
    - To raczej bardziej kwestia zaufania. Obcy o tajemniczych zdolnościach nieznajomego pochodzenia. Jesteście zbyt świeżymi mieszkańcami by wzbudzać zaufanie. Trochę czasu zleci nim pojawią się pierwsze propozycje sojuszy i pierwsze próby podboju - stwierdził, bo jedno przecież wiązało się z drugim. Uśmiechnął się na słowa o pomiataniu, ach ta naiwna młodzież.
    - Myślisz, że mieszkańcy przyjęli ten fakt od tak? Zginęły tysiące nim dano za wygraną, a i dziś istnieją buntownicy, ale zapewne czekają na dogodny moment - przyznał, wzruszając ramionami. Nie bardzo rozumiał wzmiankę o mieszankach. Argar jedynie zaostrzył niechęć, ale walka o czystość krwi trwała tutaj już od wielu lat.
    - A któż Ci powiedział, że to dopiero teraz? - zainteresował się. - Na czystość krwi naciska się tu już od wielu lat, wasze przybycie nie ma z tym zbyt wiele wspólnego. Może tylko tyle, że przedstawiacie to czego boi się władza i kontrola będzie nasilona... - stwierdził.
    - Czy Ty widzisz jaka jest malutka?! - fuknęła na niego słysząc argument związany z treningiem i zrobiła jeden drobny błąd, ruch, którego nie przemyślała. Pokazała mu dziecko. Mała blondyneczka spojrzała ciekawskim wzrokiem na nową twarz, zachichotała wesoło i wyciągnęła raczki, jakby chciała go obadać. Spojrzenie małej mogło łudząco przypominać chłopakowi spojrzenie jego przyjaciela, brata... Dobre to, że Ri nie zdawała sobie sprawy o bliskości Ryu i Tonego. Zauważyła jednak swój błąd i znowu ją schowała.
    - Nie umie nawet siedzieć, czy samodzielnie trzymać głowy! Nie będzie niczego trenować! - burknęła. Nie zamierzała dać się przekonać.
    - A jestem! I nic Ci do tego! - dodała na wiatropylność i odwróciła od niego głowę. Nic już nie powiedziała, zerkała ukradkiem czy ten już wychodzi.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  4. - Zobaczymy więc, o której się położysz, bez tego raczej ciężko ustalić jakąkolwiek połowę - zauważyła pogodnie, zgadzając się na ustalone warunki.
    Prychnęła pod nosem na komentarz co do energii.
    - Ha, ha - pokazała mu język. - Przypominam, że to raczej działa odwrotnie, a z czasem dochodzi jeszcze balast i to podwójny. Brzuch, cyc... - skrzywiła się delikatnie. - Skończą się przytyki o kościach na wierzchu - stwierdziła uśmiechając się pod nosem. Sama obejrzała się za Vexą, gdy chłopak pogonił psiaki, ale ta grzecznie usłuchała, lecąc za swoją psią przyjaciółką. Na propozycję gry wróciła nieco zaskoczonym wzrokiem do Ryu i spojrzała na niego podejrzliwie. Doskonale pamiętała te wszystkie ich gry w butelkę i specyficzne zadania czy pytania jakie w nich padały. Całe szczęście pytanie jakie zadał było dość normalne, ale An zaśmiała się.
    - Z tego co kojarzę powinnam wybrać czego sobie życzę, no ale dobra... - zauważyła rozbawiona i pomyślała przez chwilę, zerkając w stronę nieba.
    - W tym konkretnym momencie to za życiem szaraka... - przyznała. - Wolałam gdy tata był po prostu Niklausem, a nasza rodzina była jedną z wielu. Wiem, tata nadaje się na przywódcę, ale w tym świecie to całe mianowanie... Córka wodza, dzieci wodza, kobieta wodza... Najlepsza partia, pięta Achillesa. Tam u nas mógłby się bardziej cieszyć, że nas ma. Tu jesteśmy siłą, ale i większą kulą u nogi - stwierdziła. - A z tych bardziej trywialnych spraw, to po prostu łatwości w komunikacji - dodała z lekkim uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  5. Prychnęła tylko na jego wygłupy i pokręciła głową, dobrze, ze był w humorze. Na wyjaśnienie co do zasad spojrzała po nim wymownie, ale zaraz przytaknęła.
    - Ok, czyli zadanie jest formą odskoczni, rozumiem - to mogło być nawet ciekawe, chociaż miała wrażenie, że zadania bywają gorsze od pytań. Pokręciła głową, gdy zaproponował rozmowę z ojcem.
    - Ale on to wie, my... No my dużo rozmawiamy i nie tyle chodzi mi o uczucie straty. Po prostu mam wrażenie, że on bardziej by cieszył się tym życiem rodzinnym jakie ma gdybyśmy byli tam, a nie tu - przyznała i zaśmiała się na wzmiankę o księżniczce. - Zostawię to miano dla Aishy, ja kompletnie się w nim nie odnajduję - stwierdziła lekko się uśmiechając. - Ale dzięki, to nawet miłe, że nie jestem aż tak rozwydrzona - ponownie się zaśmiała i raz jeszcze mu przytaknęła. Posłała mu wdzięczny uśmiech na podsumowanie, a słysząc o pizzy prychnęła.
    - Pizza? Przecież tutaj też można ją zrobić... - zauważyła rozbawiona i pokręciła głową. Już prawie byli na miejscu. Rozejrzała się dookoła.
    - A Las? Za czym tęsknisz w jego kontekście? - zapytała, wracając do niego spojrzeniem. Od dłuższego czasu miała wrażenie, że przy niej unika tego tematu jak ognia, a w sumie chętnie posłuchałaby o jego zaletach. Przecież nie ciągnęło go tam bez powodu.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  6. Miała dokładnie to na myśli, aczkolwiek słowo jakiego użyła mogło zostać w różny sposób odebrane, więc po prostu przytaknęła głową na znak, że rozumie. Uśmiechnęła się pod nosem na kolejne słowa.
    - Pogadaj z Morganą, chociaż stawiam, że Darcy jest tu bardziej wiarygodnym przypadkiem - stwierdziła z lekkim śmiechem. Na wzmiankę o Natanie przytaknęła głową.
    - Tak, racja, wtedy będę pewnie odwoływać własne słowa - przyznała lekko rozbawiona. Słuchała o co chodzi z tą całą pizzą i kakao, pokręciła nieco ustami, po czym wzruszyła ramionami.
    - No dobra, nie mam kontrargumentu, chcąc nie chcąc to zawsze będzie inny smak - raczej ciężko byłoby liczyć na coś zbliżonego. - Spójrz na to tak, że przynajmniej jesz zdrowsze - pokazała mu język, bo rzeczywiście tu nie było tych całych ulepszaczy.
    Widziała jego nerwową reakcję na pytanie, ale zlekceważyła ją i po prostu szła obok, czekając aż coś odpowie.
    - Mhm - kiwnęła tylko głową na wspomnienie syndromu, a gdy zaczął opowiadać, uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała w niebo, wyobrażając sobie to wszystko o czym mówił. - Już te kilka przykładów brzmi naprawdę ciekawie - przyznała po czym wróciła wzrokiem do przyjaciela. - Jak brzmi Twoje pytanie? - udała grubszy głos i prychnęła pod nosem, głową kiwając w fragmencie dość równej powierzchni. - Tutaj? - dopytała o obozowanie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  7. Na propozycję co do lasu posłała mu lekki uśmiech.
    - Może, ale to nie wcześniej niż po porodzie i tak, jak będzie gwarancja bezpieczeństwa - przytaknęła. Nie zamierzała ryzykować dla takich widoków i doświadczeń, nawet gdyby były najpiękniejsze na świecie. Na propozycję co do strumienia przytaknęła i zdjęła toboły, co by zacząć szykować obozowisko.
    - Hm... Na pewno mnogość pięknych krajobrazów. Urzeka mnie ten brak urbanizacji... Kręte, dzikie ścieżki, potoczki bez strzeżonych plaż, morze bez kupy śmieci... Chyba po prostu tutejsza przyroda. No i niektóre relacje międzyludzkie - dodała. - Ale to losowe sytuacje. Wiesz, coś jak grupa sąsiadów lecąca z radością do jednego z nich, świętować narodziny dziecka, czy klechy przy płocie, jak to ta co na rogu mieszka chadza na schadzki z tamtym czy siamtym kawalerem - zaśmiała się.

    Akane

    OdpowiedzUsuń

  8. - Tak jest! - rzuciła wesoło na wzmiankę o polowaniu i zaczęła szykować do swojego zadania przybory.
    Reszta ich podróży przebiegła dość pogodnie, odwiedzili wszystkie zaplanowane miejsce i dopisali trzy nowe przybytki, które ich zdaniem były godne polecenia.
    W końcu udało dotrzeć się im do gospody "U Klementyny" i gdy tylko weszli do środka, An zatrzymała się, rozkładając ręce, by zaprezentować urocze wnętrze tego miejsca.
    - Tadam! - uśmiechnęła się szeroko do Ryu. - Zapraszam serdecznie w te wspaniałe progi - dodała pogodnie.
    - Fiołku! - usłyszała nagle znajomy głos i zaraz poczuła jak jej twarz ląduje w obszernym biuście gospodyni. - Już myślałam, że nie wrócisz! - przyznała kobieta, wyraźnie szczęśliwa. - Lub co gorsza, ze coś Ci się stało - odsunęła ją od siebie i obejrzała dokładnie. - Coś zdecydowanie się zmieniło... - zacmokała a An prychnęła śmiechem.
    - Tak, Ciebie też miło widzieć i owszem, jest kilka zmian, ale to później... Poza tym, przecież mówiłam, że wrócę - pogroziła jej palcem i złapała Ryu pod ramię, przyciągając bliżej. - Przedstawiam mojego przyjaciela, Ryu. Przywędrował ze mną, ale niedługo leci dalej - oznajmiła. - Ryu, to Marta, u niej właśnie pracuję - przedstawiła kobietę chłopakowi.
    - No, no, ale nam tu przyprowadziłaś kawalera. Świetnie się składa! Klara! Klara skarbie, podejdź no! - przywołała dziewczynę zza lady. Ta poprawiła fartuszek i zbliżyła się nieśmiało.
    - Nasza Klotylda szykuje się do za mąż pójścia, mamy zjazd rodzinny. Klara będzie Ci pomagać! Och jak idealnie! Z nieba nam spadasz! Klaro, to nasz Słowik, a to jej przyjaciel. No ukłoń się ładnie! - kobieta zdawała się w skowronkach, a do An dotarło tyle informacji na raz, że na chwilę zgłupiała. Zaśmiała się jednak ostatecznie i wyciągnęła dłoń do Klary.
    - Miło mi Cię poznać - zaczęła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  9. Zastrzygła uchem na wzmiankę o eksperymencie. Zmrużyła oczy i przyglądała się chłopakowi podejrzanie. Kiedy zdradził o co mu chodzi, cofnęła lekko głowę i zmarszczyła czoło.
    - Haukkua nie rozumie - przyznała. Mieli mówić każdy w swoim języku? Cóż to niby miało dać? Na wzmiankę o rodzinie zamrugała szybciej oczyma.
    - Więzów? - zapytała. - Rodzina z sznurki? Ryu wyszywa ludziki i ma rodzina? - zapytała, zaintrygowana tym dziwnym rodzajem zajęcia.

    Hałka xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Samiec przytaknął, tak, zaostrzenie to zdecydowanie lepsze słowo w tym przypadku.
    Grima trochę niepewnie zaczęła obserwować Ryu, jak na obcą osobę okazywał Kevie bardzo dużo ciepła, no i patrzył na nią jakoś tak dziwnie. Jakby gryzł się z jakimiś myślami...
    - Miałeś dziecko? - zapytała, bo to właśnie z tym kojarzył jej się teraz wzrok chłopaka. Zupełnie jakby stracił własne i rozczulał się nad cudzym. Cały czas chowała małą w ramionach i przytakneła mu głową.
    - Tak, moja - potwierdziła. Nigdzie jej teraz nie będzie zabierać, a już na pewno nie do Argaru. Wystarczający okres życia była komuś kulą u nogi, zamierzała poradzić sobie sama, no dobra, z Walwanem. Ten pojawił się przy nich ponownie.
    - Zjesz coś z nami, czy...? - zagadnął, bo nie wiedział co i ile powinien przyszykować.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  11. Akane posłała mu niewinny uśmieszek na stwierdzenie o tym całym "dość", a Marta machnęła ręką na pytanie chłopaka.
    - No chyba żartujesz, najpierw musicie coś zjeść, jesteście po podróży. Później... No cóż, pewnie odrobina pomocy się przyda, ale spokojnie. Na pusty żołądek nie ma co, bo wrzodów się tylko nabawisz - przytaknęła samej sobie głową. - Klara złotko, zaprowadź ich proszę do stołu i obsłuż, ja muszę lecieć, bo już widzę, że mi obrusy... Gdzie mi do tej wody!!?! - krzyknęła i pognała zdzielić syna przez łeb ścierką i pokierować co gdzie ma być.
    An zacisnęła usta co by powstrzymać śmiech i pokręciła głową.
    - A myślałam, że już ostatnio było tu wesoło - przyznała, na co Klara posłała jej subtelny uśmiech.
    - Ja do dziś jeszcze się przyzwyczajam - zażartowała. - Chodźcie, dam Wam jakieś spokojniejsze miejsce - ruszyła, prowadząc ich w jeden z kątów sali. - Zaczynasz od jutra? - zagadnęła fiołkowooką i zaraz przeskoczyła wzrokiem na jej przyjaciela. - Zostajesz na noc? Mamy jeszcze wolne pokoje... - uśmiechnęła się pogodnie.
    - Tak, od juta - przyznała An i spojrzała jeszcze po dziewczynie, a po tym zerknęła na Ryu pytającym wzrokiem. No właśnie... Zostaje?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  12. Samiczka spłonęła delikatnym rumieńcem, gdy okazało się o co chodziło chłopakowi.
    - Och... Ja rozumie... - przyznała odrobinę speszona. Przecież sama miała kiedyś takie osoby, nie wychowała jej biologiczna rodzina. - Dobrze istoty, co się opiekować Twoja osoba - dodała, na potwierdzenie własnych słów i tym razem to ona złapała patyki z nadzianymi rybami, co by obrócić je nad ogniem. Cały czas była lekko zawstydzona.
    - Haukkua jeszcze nie umie całe, nie całe rozumie - czuła jakąś taką ogromną konieczność wytłumaczenia swojej pomyłki, unikała przy tym kontaktu wzrokowego, zerkając jedynie ukradkiem na swojego towarzysza. Musiała w jego oczach wypadać naprawdę prymitywnie.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  13. - Trzy?! - wypaliła, jakoś tak z automatu. Zacisnęła usta w wąską kreskę... Jakby te dwa tygodnie to było mało. Siedziała sztywno na to jego czochranie, rzucając mu wymowne spojrzenie.
    - Oho, no jeszcze czego. Posypię podłogę gwoździami - pogroziła mu palcem i uśmiechnęła się pod nosem. Klara spojrzała po nich i zaśmiała się delikatnie.
    - Ja... - zaczęła brązowooka. - Chętnie Cię oprowadzę - zapewniła. - Mieszkam tu od małego, właściwie całkiem niedaleko, znam Slavit jak własną kieszeń - przyznała, uśmiechając się do chłopaka. Zawiesiła wzrok na Akane, gdy Ryu wspominał o jej występach.
    - O tak, ja też bardzo chętnie! - zaznaczyła i zaraz chrząknęła. - Ale z czystej ciekawości, nie w ramach weryfikacji - spojrzała na dziewczynę pogodnie. An zerknęła to na jedno, to na drugie i westchnęła.
    - Zdecydowanie będę bardzo zapracowana, niekoniecznie wokalnie - zatrzepotała teatralnie rzęsami. - Ale nie martw się Klaro, tylko tak jakieś trzy-cztery dni - poruszyła zabawnie brwiami, a dziewczyna zaśmiała się rozbawiona.
    - Zabawni jesteście, te wasze kąśliwości - zauważyła. - Pójdę zarezerwować Ci pokój - zaznaczyła. - Z dań polecam dziczyznę, tata świetnie ją przyrządza - poleciła jeszcze nim ruszyła na piętro w celu przygotowania izby.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  14. Prychnęła tylko cichym śmiechem na te zaczepki.
    - Podłe insynuacje - odparła, również pokazując język. Na dźgnięcie drgnęła wyraźnie, ale zaraz posłała wymowne spojrzenie chłopakowi. Jasne, nie zamierzała ukrywać ciąży przed tutejszymi gospodarzami, ale nie musiało być to tak palnięte przy ich córce. Klara na szczęście nie drążyła, całe szczęście, bo głupio byłoby An teraz się tłumaczyć.
    - Weź... - mruknęła tylko, marszcząc lekko czoło po czym odprowadziła dziewczynę wzrokiem i westchnęła, wracając nim do przyjaciela.
    - Z lekka - zatrzepotała teatralnie rzęsami. - Nie ma tragedii, ale nie sądziłam, że planujesz się tu na tyle zatrzymać - przyznała i przytaknęła mu głową. - Och, no rozumiem, sama chętnie poznała bym Slavit ze strony tych piwnych oczu - zrobiła jakąś głupią minę i zaśmiała się delikatnie, teraz to ona zmierzwiła mu włosy. - Jak dla mnie trzy dni to akurat na takie wstępne poznanie miasta, wiec nudzić się nie będziesz - dodała już bardziej poważnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  15. Zerkała na niego niepewnie, jego słowa zdawały się w ogóle jej nie przekonywać, a uśmiech sprawił, że uciekła wzrokiem w bok i nieco mocniej spięła ciało. Delikatnie skierowała ucho jego stronę, gdy przyznał, że on również jest nieco zagubiony. Całe to paplanie i tłumaczenie było dość miłe, czuła, że Ryu nie chce zrobić nic złego, był nad wyraz miły, ale to również ją peszyło.
    - Oko... - rzuciła nagle i powoli spojrzała na swojego towarzysza, dłonią zasłoniła swoje oko, a po tym wskazała na niego. - Już zdrowe? - zapytała. Fakt jak je stracił nie specjalnie ją obchodził, ale skoro już był miły to przecież mogłaby mu w razie co pomóc, chociaż tyle.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  16. - Właśnie tego się obawiam - rzuciła z przekąsem. - Błagam, tylko nie przesadzaj z troską, ok? Skup się na sobie i swoich planach - poprosiła. Nie chciała by nad nią wisiał ze względu na jakiś gorszy dzień, a ten w ciąży mógł się przecież zdarzyć. Ba, było pewne, że się zdarzy, pytanie tylko kiedy. Na wzmiankę o oczach zerknęła nieco w bok i wzruszyła ramionami.
    - Są po prostu bardziej oryginalne - stwierdziła, bo co jak co ale fuzja rodziców w tym przypadku rzeczywiście wyszła dość niespotykanie. Zerknęła na Ryu, gdy wszedł głębiej w wyjaśnienia i posłała mu słaby uśmiech.
    - Czyli równie emocjonalne co ich właścicielka, to chyba dobrze - podsumowała i machnęła ręką, przywołując dzisiejszego kelnera. Przytaknęła na słowa o przewodniczce i zaraz delikatnie kopnęła go pod stołem.
    - Przestań głupi! - prychnęła śmiechem. - Jak Ci czwartej nocy wylecę z wylewną nutą to będziesz się stąd zbierał raz, dwa - dodała żartobliwie. - Obiecuję, wezmę pokój obok i będę wyła smęty zza ściany! - zaznaczyła, mimo to rozbawiona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  17. Ledwo widocznie kiwnęła głową, najwyraźniej już ktoś mu to oglądał. Na pytanie postawiła uszy, zaskoczona propozycją, przekręciła głowę na bok i obserwowała chłopaka jakby nie do końca rozumiała. Zaraz jednak otworzyła oczy szeroko, a widząc jak zdejmuje przepaskę wstała na kucki, by ostrożnie podejść, podpierając się na dłoniach i ostrożnie dotknąć palcami okolic pustego oczodołu. Przesuwała opuszkami po jego skórze, szukając jakiejś opuchlizny lub znaków zakażenia, zerknęła w środek oceniając sytuację własnym okiem.
    - Dziobnane? - zapytała. Ślad zagojonej rany świadczył o czymś ostrym, czymś co wbito mu w oko, a kształt na brzegach pasował samiczce do dzioba. Zmarszczyła lekko czoło i spojrzała chłopakowi w zdrowe oko. - Był Ryu w Lasu... - szepnęła. Co jak co, ale dzioby Haukkua miała opracowane do perfekcji, a ten pasował do gatunku, który nie przejawiał aż takiej agresji w stosunku do istot dużo większych od siebie. Z jednym wyjątkiem... Kryształowy Las, w nim fauna rządziła się własnymi prawami.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  18. Zacisnęła lekko usta, czuła, że nie ściemnia, ale czasami nadopiekuńczość pojawiała się jak na pstryknięcie palca, więc miała nadzieję, że rzeczywiście nie zamierzał wisieć jej nad głową.
    - Dla pewności zagadam z Klarą co by Cię zaprowadziła w najgłębsze czeluści tego miasta - odparła, również z przekąsem i zaraz udała, że się zastanawia, zasmiała sie jednak ostatecznie.
    - Spokojnie, myślę, że godzinkę dziennie zniosę - odparła rozbawiona. - Ryu... - zmarszczyła znowu czoło. - Tu jeszcze nie wiedzą... - mruknęła, bo już drugi raz tak swobodnie wypowiadał się o jej stanie. - Wolałabym by usłyszeli ode mnie, a nie od jakiegoś klienta lub od Ciebie, słysząc kątem ucha - upomniała go. Kwestie śpiewania już zostawiła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  19. [Jop, Marta]

    Posłała mu jedynie rozbawiony uśmiech. Może i była, ale w końcu wyrwała się właśnie z balonika przesadnej troski, więc miała prawo jeszcze być.
    Słysząc wyjaśnienie prychnęła cichym śmiechem.
    - Bo cytuję "coś się zmieniło"? Ryu, nie widziała mnie prawie cztery miesiące... Poza tym, z całym szacunkiem do niej, ale nie powiedziałabym im jako pierwszym - westchnęła i zaraz machnęła ręką. - Ok, jest ok, po prostu wszyscy dookoła nie muszą wiedzieć. Zaraz i tak bebzon mi urośnie i zacznie się plaga pytań. Wolałabym to przesunąć w czasie jak najdalej się da - przyznała i dojrzała kątem oka wracającą Klarę.
    - Wszystko gotowe - zapewniła chłopaka. - To co? Dziczyzna? Coś do picia? Piwo korzenne pasuje idealnie - zaproponowała.
    - Ja poproszę wasz sezonowy kompot - zaznaczyła An, a Klara kiwnęła głową, poczekała jeszcze na odpowiedź Ryu i ruszyła w stronę kuchni z pełnym zamówieniem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiwnęła tylko głową. Miała nadzieję, że właśnie tak będzie. Słysząc stwierdzenie co do roboty obejrzała się i prześlizgnęła wzrokiem po całej sali, ostatecznie przytakując przyjacielowi i śląc pogodny uśmiech.
    - No mam nadzieję - przyznała. - Czas wtedy szybciej leci - dodała, bo rzeczywiście tutaj dzień czasami mijał błyskawicznie. Zaśmiała się na pytanie o godziny.
    - Do ostatniego klienta. Czasem są tacy siedzący do rana, ale wtedy Mirosz zostaje i goni resztę do domu czy tam pokoju - odpowiedziała pogodnie. - Mirosz to właściciel i kucharz - wyjaśniła, bo przecież tego Ryu nie mógł wiedzieć. - Mi chyba ze dwa razy zdarzyło się zamykać, ale spokojnie, jeszcze dziś na spokojnie z nimi pogadam i zaznaczę, że nocne przeprawy tym razem odpadają - zapewniła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  21. Starała się być delikatna i czuła, że spięcie chłopaka to zwykłe tiki, jednak mimo to nie przedłużała chwili. Zabrała powoli palce, a słysząc odpowiedź cofnęła się o krok i kucnęła, obserwując Ryu uważnie. Przyjaciel? Zastrzygła uchem i cofnęła lekko głowę. Słyszała o więzach krwi i dość brutalnych rytualnych przysięgach, ale pierwszy raz spotkała się z wydłubaniem oka.
    - Dziobak Twoim okiem być? - zapytała szukając jakiegoś sensu w tym zabiegu. Od razu rozejrzała się po niebie, bo skoro tak, to mógł ich przecież obserwować z wysoka... Potrząsnęła się lekko i znowu spojrzała na chłopaka, chyba nie bardzo rozumiała co to za rodzaj przyjaźni. Kiwnęła jednak głową na pytanie.
    - Zdrowo - odparła po czym sama obróciła ryby nad ogniem.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  22. Spojrzała po nim zaciekawiona. Może dlatego Keva tak bardzo go rozczulała?
    - Dziwnie na nią patrzysz... - zaważyła, nie spuszczając z niego podejrzliwego wzroku. - Myślałam, że dziecko Ci umarło, tak się patrzasz... - rzuciła, badając reakcję. Zaraz spojrzała na Wana i wygięła usta w lekkim grymasie. Akurat obecność tego chłopaka jakoś nie bardzo jej tu pasowała.
    - Żaden problem - odparł samiec, mimo, ze widział niezadowolenie swojej małej podopiecznej. Na pytanie o śpiew nawet jego uszy powędrowały w dół, a usta zacisnęły się w wąską kreskę. Grima zachowała się podobnie.
    - Nie ma opcji... Brzmię jak żaba! - burknęła pod nosem, dalej kołysząc maleństwo, które w końcu okazało pierwsze oznaki zmęczenia i szeroko ziewnęło. Grima od razu się uśmiechnęła. - Lubisz słuchać pogawędki? Usypiają Cię, tak? - zagadała, na co Keva wypluła trochę śliny w odpowiedzi i zaczęła wygodniej układać się na rękach mamy.
    - Zasypia! - szepnęła z wyraźnym entuzjazmem goblinka, zdążyła już poznać zwyczaje maluszka. Wan zadowolony tą nowiną wrócił do szykowania jedzenia.

    Grima

    OdpowiedzUsuń
  23. Uniosła brwi lekko zaskoczona tą propozycją. Taniec? Spojrzała po zebranych na parkiecie i wróciła wzrokiem do chłopaka, gdy zapewnił o braku wolnych.
    - Jakby to od Ciebie zależało - zauważyła z lekką kpiną w głosie. Czy miała ochotę na tańce? Chyba jakoś nie bardzo. Nie dziś i nie z nim. Mimowolnie uśmiechnęła się kącikiem ust, wspominając jak Gave poprosił ją do tańca. Wspólne piwo i zabawa, tak, to było bardzo przyjemne wspomnienie. Wróciła na ziemię i spojrzała po Ryu.
    - Śmiało, podbijaj parkiet, ja podziękuję - przyznała. - Jestem zmęczona i nie mam ochoty - dodała szczerze. Wędrówka zrobiła swoje, a ciąża była dodatkowym balastem. Dzisiaj wolała spokojnie posiedzieć przy stole, wypić coś chłodnego, zjeść i po prostu się położyć.
    - Proszę bardzo - padło zza pleców Akane (nie pamiętam czy Klara już im przyniosła napoje, jak tak, to dostali dolewkę xD). - Napoje, jedzonko będzie za 10 minut - uśmiechnęła się do nich wesoło.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  24. Pokręciła głową.
    - Miałam na myśli grajków, nie wiesz co zaraz zagrają - wyjaśniła o co chodziło. - Kto powiedział, że masz tam tańczyć sam? Możesz zaprosić kogoś innego skoro masz ochotę - zauważyła z lekkim uśmiechem i kiwnęła Klarze w podziękowaniu, od razu umoczyła usta w kompocie.
    - Pyszny... - przyznała i spojrzała po dziewczynie. - O, może Ty zatańczysz z Ryu? - zaproponowała poruszając zabawnie brwiami, a Klara zaśmiała się pogodnie.
    - Nie miałabym nic przeciwko, ale chwilowo jestem w pracy. Może na zwiedzaniu skradnę jakiś taniec - spojrzała na chłopaka i zaraz dygnęła by ruszyć obsłużyć inne stoliki. Akane spojrzała dumnie na bruneta.
    - No co? Załatwiłam Ci taniec - teraz to ona pokazała mu język.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  25. Westchnęła lekko.
    - Ryu, nie podałam tego jako argument, jedynie stwierdziłam, że nie masz na to wpływu, ot tak - wyjaśniła, bo przecież oczywistym było, że mogliby wtedy skończyć. - Argumenty podałam później - dodała wzruszając ramionami i uniosła lekko brwi, gdy chłopak zarzucił jej zabawę w swatkę.
    - Co? Chciałeś zatańczyć, Klara jest pod ręką, nic mniej, nic więcej - obruszyła się trochę. Jasne, fajnie by było gdyby ktoś wpadł bardziej chłopakowi w oczy, ktoś inny niż ona sama, ale pomysł, że to ona ma kogoś takiego mu znaleźć? Aż tak głupia nie była... Przewróciła oczyma i pokręciła głową.
    - Nie słuchaj go, jest na pewne tematy przewrażliwiony - szepnęła udawanym konspiracyjnym szeptem do dziewczyny, a ta posłała im jeden ze swoich uśmiechów.
    - Spokojnie, nawet jeżeli, to nie tak łatwo mnie zeswatać - rzuciła nieco rozbawiona - ale pomocą służę i nie mam nic przeciwko niezobowiązującym tańcom - przyznała, zanim jeszcze ruszyła do innych stolików.
    - Sam się kopnij. Miałam Ci jakiegoś typa zaproponować co byś nie szukał w tym knucia? - zapytała unosząc jedną z brwi. - Swatanie przez laskę, do której wciąż czujesz miętę? Serio Ryu? Nie jestem durna - podsumowała i upiła swojego kompotu, by przenieść wzrok z chłopaka na tańczących, a z nich na prowizoryczny podest, którego tu wcześniej nie było. Czyżby zrobili scenę? Zmrużyła jeszcze oczy, obserwując zza gości. Chyba dojrzała pianino. No nieźle, uśmiechnęła się pod nosem.
    - Widzę, że się lekko rozbudowali, ciekawe czy ze względu na wesele, czy na organizowane występy - wróciła do chłopaka wzrokiem z nieco pogodniejszym wyrazem twarzy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  26. Cały czas patrzyła niepewnie po chłopaku, nawet kiedy wspominał o braku matki. Grima miała, ale chyba wolałaby nie mieć, wątpiła, że czułaby jakąkolwiek różnicę niż to co czuła wobec swojej matki teraz. Może pojawiłaby się ciekawość jak to jest i tyle więcej... Pogłaskała Keve, patrząc na nią czule. Ona nigdy nie będzie dla tej małej tak obojętna jak jej własna rodzicielka, nigdy, nigdy. Została z nią, obserwując z czułym uśmiechem jak maleństwo śpi.
    Wan przytaknął chłopakowi i przywołał go gestem dłoni do kuchni, podał zastawę.
    - Rozłóż talerze, a jak skończysz to możesz skroić chleba - pokazał mu gdzie leży, a sam wyciągnął wędzone mięso ze spiżarni oraz dwa rodzaje serów i bite masło. - Zioła już się parzą - dodał pogodnie, z ulgą przyjmując spokój jaki w danej chwili tu panował.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  27. Słuchała go z wyraźną fascynacją na twarzy. Czyli poznali się przez przypadek, Haukkua uśmiechnęła się nieco pogodniej.
    - Tak jak Haukkua i Ryu, przypadek, ale Haukkua nie weźmie oko, nie chce - zapewniła, dumna, że wydukała tak trudne słowo i że w ogóle zrozumiała o co chodzi. Słysząc pytanie pokręciła głową.
    - Haukkua ma bagna, nie idzie daleko, groźna drogi, dużo śmiercia i niebezpieczno - przyznała delikatnie kładąc po sobie uszy. Chciałaby może iść, ale za bardzo się bała. - Haukkua straszna - zatrzęsła się, chcąc przekazać o co jej chodzi. - Tylko w Lerodas być raz kilka z to... tow... towrzysz? - położyła jedno ucho i skrzywiła się lekko. Chyba nie tak to brzmiało.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  28. Spojrzała gdzieś w bok z ciężkim westchnięciem.
    - Mhm, ja też się nie kryję z tym czego nie czuję - podsumowała, a słysząc wyjaśnienie o złamanym sercu szybko pożałowała, że zgodziła się na tą całą wędrówkę. Jasne, nie oczekiwała, że chłopak już się otrząsnął, ale nie uważała by na miejscu było informować o takich sprawach pierwszą lepszą osobę. Chyba nawet sama Klara nieco zdziwiła się słysząc tą informację, jednak taktycznie nie komentowała, uśmiechnęła się lekko do parki i powoli się oddaliła. Akane spojrzała na Ryu wymownie i uniosła jedną z brwi delikatnie.
    - Dzięki za uroczą reklamę - skwitowała wstając od stolika i rzeczywiście ruszając w stronę podestu. - Och, teraz to się nie obejdzie bez próby - dodała na odchodne, bo czuła nieprzyjemne kłucie w sercu, a śpiew był dla niej najlepszym lekarstwem na emocje i hormony, coraz częściej dające się we znaki.
    Dziewczyna usiadła na przygotowanym dla chętnych stołku, ustawionym na środku podestu. Kilka spojrzeń powędrowało w jej stronę, a ona sama wzięła lekki wdech, wypuściła powietrze i zaczęła od nucenia melodii, która jako pierwsza wpadła do głowy. Dopiero po chwili otworzyła oczy, a za tym gestem poszły pierwsze słowa.
    - "Znasz mnie przecież jak nikt, jak sto razy widziany film, a mimo to wciąż mijamy się jak dzień i noc..." - spojrzała po zebranych kontynuując śpiewanie by chwilę przed refrenem spojrzeć na Ryu - "... Nie miej mi za złe, że kiedyś się minę z tym co w Twoich oczach ma sens. Nie miej mi za złe, że kiedyś nadejdą te sny, w których nie będzie mnie. Nie miej mi za złe, że kiedyś nadejdą te dni, w których nie będzie mnie." - wróciła spojrzeniem do reszty otoczenia. - "Znasz mnie przecież jak nikt, jak sto razy słyszany krzyk, a mimo to czasem spadasz razem ze mną na dno..." - przymknęła oczy i kontynuowała swój występ, dzieląc się z publiką tym co czuła i to dosłownie. A co czuła? Była zmęczona, męczyła ją sytuacja z amantami, dla niej w danej chwili wszystko było jasne i klarowne, nie chciała by Ryu dalej próbował, było jej źle i przykro, że wszystko wyszło jak wyszło, ale szczerze? Nie żałowała, powinna to rozegrać inaczej, ale stojąc tu i teraz, nie żałowała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  29. Skinęła kilka razy po zakończonym występie i z dużo spokojniejszym umysłem wróciła do stolika przyjaciela by zaraz spojrzeć po nim pytająco.
    - Hm? Ryu... To jest mój sposób, jedni rzucają nożami lub idą komuś obić gębę, a ja wolę iść i zaśpiewać o czymś co siedzi mi w głowie, wyrzucić z siebie by się nie nakręcać - oznajmiła lekko marszcząc czoło, nie rozumiejąc do czego pije w sprawie dialogu. Przemilczała to jednak i pozwoliła mu odejść by sam dał swój pokaz. Słuchała piosenki bez większego wyrazu na twarzy, tak utwór jej pasował, ale do samego Ryu, w jego życiu wiele się zmieniło i ona też miała w tym swój udział, ale była tylko elementem.
    - Nadal nie wiem do czego pijesz z tymi dialogami... - przyznała kiedy wrócił.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  30. Westchnęła lekko.
    - Ryu, serio Cię to dziwi? - spojrzała na niego pytająco. - To delikatne tematy, przepełnione skrajnymi emocjami... Poza tym jak mam z Tobą spokojnie rozmawiać, gdy za każdym razem słyszę, że nie kupujesz tych czy tamtych argumentów? Tak się nie da, pewnych spraw nie jesteś w stanie zrozumieć tu i teraz, a pewnych nie zrozumiesz nigdy, ale jak będziesz usilnie wciskać rozmówcy, że ściemnia to nie dojdziesz z nim do porozumienia - wytknęła mu, wymownie na niego patrząc. - Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i nawet jakbym na rzęsach stanęła by pewne sprawy Ci wyjaśnić to i tak nie będą one dla Ciebie logiczne i po raz setny usłyszę, że nie jestem szczera, że to czy tamto naciągam i że jeszcze tamto tam nie ma sensu i całych moich wypocin po prostu nie kupujesz. Nie zachęca to do podejmowania spokojnych rozmów - przyznała upijając łyk swojego kompotu i usiadła głębiej w krześle.
    - Właśnie dlatego uwielbiam śpiewanie, mogę wyrzucić coś z siebie i nikt mi nie wmawia, że wymyślam, mogę pokazać co czuję i jestem po prostu zrozumiana. Tak, w emocjach nie zawsze umiem jasno się wyrażać, ale myślę, że to dotyczy ogółu, nie jesteśmy wyjątkami, a jako dzieciaki gadało się łatwiej, bo i problemy były łatwiejsze - podsumowała wypuszczając spokojnie powietrze.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  31. Pokręciła głową.
    - Ja Ci nie wmawiam, że kłamiesz, po prostu nie lubię tego słuchać, bo nie jest mi z tym łatwo. Sama po sobie widzę, że są różne rodzaje miłości i to co Ci mówię ma tylko jeden cel, abyś nie zamykał się tak uparcie na tym co czujesz teraz. Te Twoje sugestie, że jestem tą jedyną... Jestem Twoją pierwszą Ryu, jestem jedyną dziewczyną, z którą spędziłeś tyle czasu. Kto wie kogo spotkasz tutaj i jakie relacje nawiążesz, a z tego co widzę to na dzień dobry palisz mosty, gdy tylko zamigocze w tle jakaś sugestia. Nie mówię, że masz teraz przebierać w kobietach i dzień w dzień umawiać się na randki, ale po prostu fakt, że uparcie twierdzisz, że nic się w tym temacie nie zmieni utrudnia jakiekolwiek dyskusje - wyjaśniła i ponownie westchnęła.
    - A postawiłeś się kiedyś w mojej sytuacji? Tuliłbyś się ochoczo i wygłupiał z osobą, która otwarcie mówi, że Cię kocha, a Ty nie odwzajemniasz tego uczucia w ten sam sposób? Bo w mojej głowie wisi ciągle nieodłączna myśl, że robię Ci tym samym nadzieję, ja bym tak czuła, miałabym nadzieję, że to co było wróci. Spójrz mi w oczy i powiedź szczerze, że te nasze wspólne tańce, wygłupy i miło spędzony czas daję Ci nadzieję jedynie na fajną kontynuację przyjaźni, że nie widzisz w tym nic więcej - spojrzała mu w oczy, nie komentując już sytuacji dzieci.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  32. Uśmiechnęła się lekko.
    - Tak, masz rację Ryu, Ty rzeczywiście w ogóle mnie nie słuchasz - stwierdziła i już nie odpowiedziała na nic, wypiła po prostu swój kompot. Nie miała ochoty jeszcze raz, większymi literami, tłumaczyć mu tego co przed chwilą powiedziała. Wstała od stołu.
    - A teraz przepraszam, ale jestem zmęczona i idę odpocząć - oznajmiła, po czym ruszyła w stronę pokoju.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  33. Trochę spięła się słysząc jego śmiech, nie do końca rozumiała co było takie zabawne, przecież właśnie złożyła mu poważną deklarację, nie była dla niego zagrożeniem. Położyła lekko uszy po sobie i cofnęła się o krok słysząc zapewnienie co do walki o oko. Pokręciła głową.
    - Nie chcieć go, nie moje, nie biorę - zapewniła, kręcąc przy tym ciągle głową i przełknęła głośniej ślinę, zaciekawiona strzygąc uchem na wieść o podobieństwach. Oni? Doprawdy? Przekręciła głowę gdy wyjaśniał swój punkt widzenia. Starała się go dobrze zrozumieć.
    - Ryu też straszany? Zbiera odwaga? - zapytała, nie rozumiejąc do końca co takiego sprawia, że trudno mu odejść. - Towarzysz - powtórzyła, kiwając wdzięcznie głową za poprawną formę, a na pytanie uśmiechnęła się nieco promienniej. - Kolory, dużo chować można, zielone, żywe, roślina wysoko - podniosła ręce do nieba i zaśmiała się lekko. - Miło z... towarzysz - posłała mu jeszcze jeden uśmiech. - Haukkua bezpieczna i dużo widzieć nowe zielone i kolorowe... Dużo kra, kra - pomachała rękoma niczym skrzydłami i przytuliła do siebie swoje ręce z rozmarzonym wyrazem twarzy. - Piękne pióra - podsumowała przymykając oczy i wzdychając rozmarzona.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  34. Wan westchnął lekko.
    - Na szczęście nie, Grima przy niej czuwa. Tyle, że mało jest okazji na takie wybuchy, prawie nie wychodzą... - przyznał, martwiąc się tą całą sytuacją. Trzymanie pod kluczem nigdy nikomu nie wyszło na dobre, teraz jeszcze nie dało się odczuć konsekwencji, ale przecież te mogły przyjść szybciej niż się można spodziewać. - No i pojawiły się w dość młodym wieku, niestety, ale tendencja raczej będzie rosła, nie malała - zauważył, bo rzeczywiście tak to zwykle wyglądało. Samiec szykował dalej jedzenie, a kiedy padło pytanie o ciążę zerknął na chłopaka.
    - Hm? Właściwie to... Zależy - przyznał. - Tutejsze gatunki mają różne przebiegi ciąży, zabawne, bo mówi się o czystości krwi, ale nasi dalecy, dalecy przodkowie również mieszali się z innymi gatunkami i tylko dlatego w obrębie jednego gatunku i tak można wyróżnić podgatunki. Siivet Lasku jest chyba najlepszym przykładem, znajdziesz tam klany bliższe humanoidom i dalsze, nawet między nimi potrafią wystąpić różnice. Terranie akurat to jedna z najczystszych ras, większość jest do siebie podobna i u nich ciąża trwa od czterech do pięciu miesięcy. To jeden z najszybciej rozmnażających się gatunków. Ciężko mi podać konkrety, ale ciąża tu rozciąga się w przedziale od czterech do nawet dwudziestu czterech miesięcy - odparł po szybkiej analizie.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  35. Akane i Klara, standardowo, pracowały dzisiaj razem. Na wieczór do Karczmy wpadło wielu klientów, świętowali urodziny jednego z nich, więc toastów i głośnych przyśpiewek nie brakowało. Nawet An nie miała tego wieczoru występu, nie było sensu jeszcze bardziej rozkręcać towarzystwa, tym bardziej, że wiele roboty czekało za barem. Nawet Ced im dziś pomagał, tylko od czasu do czasu siadając za fortepianem i przygrywając rozśpiewanemu towarzystwu.
    - O, Ryu - Klara uśmiechnęła się na widok znajomej buzi, jej współpracownicy latali właśnie między stolikami i zbierali puste naczynia. - Poradzimy sobie, ale dzięki - uśmiechnęła się do chłopaka pogodnie, a słysząc o czymś mocnym nie ukrywała lekkiego zaskoczenia.
    - Rzeczywiście, Fiołek wspominała, że raczej szybko u nas nie zawitasz - przypomniała sobie, a widząc jak jej towarzysze nadchodza z pełnymi tackami, polała szybko chłopakowi i podstawiła mu szkło pod nos.
    - Ryu? - Akane aż zatrzymała się na chwilę, przez co Cedric prawie wywalił jej na plecy tacę.
    - Słowik do jasnej! Kuper w ruch! Podrapać po pleckach mogę Cię w o wiele bardziej przyjemny sposób! - fuknął, a An zaśmiała się pod nosem i ruszyła odłożyć naczynia do misy, otrzepała zaraz ręce, a widząc alkohol w szklance przyjaciela uniosła brwi wysoko.
    - Co jest? - od razu spoważniała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  36. Klara posłała mu kolejny uśmiech.
    - Nawet mi nie jest przykro z tego powodu - przyznała, a znając co nieco zwyczaje panujące tu, gdy przy barze pojawiali się znajomi Akane, złapała tacę, gotowa zamienić się z dziewczyną rolami. Rzuciła jeszcze tylko porozumiewawcze spojrzenie Cedowi i pogoniła go do roboty, w między czasie podając butelkę Ryu.
    An prychnęła pod nosem na wzmiankę o kąśliwościach.
    - O, w to akurat wierzę - zatrzepotała teatralnie rzęsami, a widok butelki przy ramieniu chłopaka sprawił, że głośno westchnęła.
    - Możesz - wtrąciła nim Klara otworzyła usta. - Bierz tacę i zbieraj puste naczynia - wcisnęła mu w ręce swoją tacę. - My z Klarą zaczniemy mycie, a Ty Ced stań za barem - poleciła, na co przystali pozostali. - Racja, mniej sprzątania na później - przyznała dziewczyna. - Jakbyś nie dawał rady to puknij dwa razy w róg blatu - pokazała przyjacielowi o który róg chodzi. - Wtedy Ci pomogę - wyjaśniła. Jak miał siedzieć i chlać to niech już lepiej się trochę porusza, aż tak go wtedy nie kopnie.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  37. Ced spojrzał na chłopaka.
    - Aj, aj, zakodowane - udał salutowanie i zerknął jeszcze w stronę głośniejszych gości, świetnie sobie radził z grzecznym wypraszaniem takich, więc był w razie co przygotowany. Klara i An wymieniały akurat pewne spostrzeżenia, gdy padła informacja o solenizancie.
    - Och, świetnie, a już myślałam, że dziś będzie wolne - przyznała fiołkowooka rozbawiona.
    - No leć, niech się pobujają - Klara posłała jej szeroki uśmiech, uwielbiała słuchać tych występów na żywo.
    - A jak wymyślasz to Ci później skopię tyłek - pstryknęła Ryu w nos, gdy przechodziła obok niego i energicznym krokiem ruszyła na scenę, by tam ogłosić, że specjalnie dla dzisiejszego jubilata nadszedł czas na żywszą nutę.
    Najpierw zaczęła od wyklaskiwania melodii, a po chwili dodała i tupanie nogami, zachęcając innych do wtórowaniu jej w tym, w końcu przyszła i kolej na tekst.
    - Oczy otwieram, staje się świat, nade mną niebo, przede mną sad. Jabłek zielonych zapach i smak, i wszystko proste tak. Trzeba żyć naprawdę, żeby oszukać czas, trzeba żyć najpiękniej, żyje się tylko raz! Trzeba żyć w zachwycie, marzyć, kochać i śnić! Trzeba czas oszukać, żeby naprawdę żyć! - zawirowała na scenie. - Jestem piasku ziarenkiem w klepsydrze... - zeskoczyła ze sceny w tłum tańczących i śpiewała dalej, lawirując między tańczącymi i od czasu do czasu porywając kogoś do tańca, oczywiście w tym samego jubilata.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  38. An tańcowała w najlepsze, a Klara sama z siebie przerwała mycie by zerknąć zza ściany i zobaczyć te wesołe podrygi, a kiedy Ryu złapał ją za rękę drgnęła lekko.
    - Co? - zaparła się w pierwszej chwili i obejrzała na brudne naczynia, jednak na jego komentarz zagryzła lekko zęby i zaśmiała się zaraz.
    - Ach, masz rację - przyznała po czym ochoczo ruszyła z nim na parkiet, trzeba było przyznać, że piosenka rzeczywiście była skoczna i zachęcała do tańca.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  39. Chwilę przed końcem piosenki Akane wróciła na scenę i dojrzała twarz tańczącego przyjaciela, a to sprawiło, że uśmiechnęła się nieco szerzej. Nie, wcale nie chodziło o fakt, że wiruje z jakąś dziewczyną, po prostu miło było na niego popatrzeć w tym stanie, chociaż na chwilę zdawał się beztroski.
    - Dzięki - posłała mu szerszy uśmiech na komentarz. - Przy tak wesołej atmosferze ciężko by mi było polecieć z jakimś smutasem - przyznała rozbawiona, a na toast złapała szklankę wody i upiła spory łyk by zaraz przyjąć butelkę w dłonie i spojrzeć po niej pytająco. Uśmiechnęła się pod nosem na prośbę Ryu. Czyżby opijał jakieś wielkie wydarzenie? Spojrzała po nim podejrzliwie.
    - No dobra, ani łyka więcej - pogroziła mu palcem, zamierzała dowiedzieć się co jest grane, ale mogła poczekać, bywała cierpliwa. Położyła butelkę na szafce przy zmywaku, tak aby widzieć czy aby nie jest podkradana i razem z Klarą wróciła do mycia garów.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  40. Kiedy Ryu pojawił się na zapleczu An akurat mierzwiła włosy Klary i śmiała się do dziewczyny.
    - Przyjdzie i Twój czas - rzuciła do niej pogodnie, a ta obdarowała ją wdzięcznym uśmiechem. Obie spojrzały w stronę chłopaka.
    - Co tam? - zapytała An.
    - Dziękujemy za pomoc - rzuciła młodsza, uśmiechając się do niego i ściskając Akane na pożegnanie.
    - No co Ty, mamy koniec roboty, możemy normalnie porozmawiać - kiwnęła głową w stronę drzwi prowadzących do głównej izby. - Możemy w moim pokoju? Wygodniej tam niż tu na krzesłach - zaproponowała, łapiąc po drodze dzbanek z wodą i dwie szklanki, tak w razie gdyby chłopak chciał przerzucić się na coś mniej wyskokowego. Kiedy zgodził się na wygodniejsze lokum ruszyła w stronę schodów, a tam prosto do swojej sypialni by legnąć na łóżku z głośnym westchnięciem.
    - No dobra, co jest Łosiu? - podniosła się na łokciach i spojrzała po nim zaciekawiona.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  41. Widząc jak milczy zaczęła czuć dziwnie narastający niepokój w sercu, aż podniosła się do siadu i lekko zmarszczyła czoło, obserwując go uważnie.
    - Mhm... - słuchała. Czyżby chodziło o kryształ? Miał jakieś złe informacje? To była pierwsza myśl, ale chłopak dość szybko sprostował sprawę z nim związaną.
    - No dobra, ale chociaż jakieś diagnozy? - dopytała, chociaż widząc jak Ryu szybko przeleciał przez ten temat nie ukrywała zaskoczenia. Na wieści o Grimie uśmiechnęła się szerzej. - Serio? Super, pocieszna jest - zaśmiała się, ale zaraz znowu zmarszczyła czoło. Grima go nie lubi? Co jak co, ale tego akurat się nie spodziewała, a gdy rzucił o dziecku uniosła obie brwi wysoko.
    - Dziecko? Wow... W życiu bym nie powiedziała, nigdy o nim nie mówiła, no i sama jest taka dość... fruwające z głową w chmurach, nie sądziłam, że ma takie zobowiązania - przyznała, ale zaraz pokręciła głową i zerknęła na Ryu pytająco. - Ale zaraz... Dlaczego mam wrażenie, że przyszedłeś na ploty? - rzuciła, czując, że to jednak nie wszystko co Ryu ma do powiedzenia.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  42. An skrzywiła się delikatnie. Fakt, że takie zjawisko nie jest tu zbyt popularne raczej nie dodawał skrzydeł, wręcz przeciwnie.
    - Fajnie, że chociaż chce pomóc, o ile mówi to szczerze - stwierdziła, bo chociaż Febe ufała temu całemu Walwanowi, to dziewczyna nawet go nie znała, więc nie była tak pewna jak meduza. Uśmiechnęła się mimo wszystko lekko do Ryu.
    - Jasne, wszystko melduj, może na coś uda nam się wpaść... Podobno co dwie głowy to nie jedna, a my mamy jeszcze kilka w zapasie - dodała pogodnie.
    Na wieść o wieku maluszka otworzyła szerzej oczy. Zaraz, zaraz... Przecież... Zmarszczyła czoło i zaczęła liczyć na palcach, jednak przerwała po chwili słysząc o ciąży u Terran i juz chciała wzdychać, że to wszystko wyjaśnia, ale znowu zmarszczyła czoło i potrząsnęła głową.
    - Ale zaraz, to przecież... - dla pewności jeszcze raz zaczęła liczyć. - To by znaczyło, że gdy byłam z nią w Terrze... - analizowała na głos by ponownie przerwać i spojrzeć po chłopaku. - Dwa lata? Normalnie jak u słonia... - na samą myśl aż zrobiło jej się gorąco, natłok myśli w tej rozmowie był doprawdy ogromny, a gdy Ryu dorzucił dodatkowe informację An prychnęła pod nosem.
    - Ha, brzmi znajomo... - zaśmiała się i dopiero po tych słowach spoważniała wyraźnie i skrzyżowała wzrok z przyjacielem. - Boże święty... Czy Ty właśnie sugerujesz, że Tony... - słowa nie chciały jej przejść przez gardło, ale w odruchu trzasnęła Ryu lekko przez łeb. - Tony nie ma ogona! - rzuciła, jakby to miało być wystarczającym argumentem na to, że nie, że to nie jest możliwe.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  43. Ryu była gotowa bardziej zaufać niż Febe, więc skoro chłopak zwierzył się mimo wszystko temu facetowi to coś musiało być na rzeczy, przytaknęła mu głową. Jak nadarzy się okazja to sama oceni jego wiarygodność. Słuchała uważnie informacji o myślach, jednak usta zacisnęła w wąską kreskę gdy wspomniał o robieniu złego. Tak, to było zdecydowanie bardzo ogólne stwierdzenie... Zaintrygowana przygryzła dolną wargę słysząc o podporządkowaniu, no tak w sumie miałoby to całkiem logiczny sens. Raczej wątpliwe, że w przypływie dobroci rozdaje te kryształy i nie ma z tego żadnych korzyści.
    Kiedy tylko odwrócił się do niej przodem, od razu uraczyła go wymownym spojrzeniem, już wiedziała, że wymyślił coś ryzykownego. Słysząc wstępny plan zamyśliła się delikatnie.
    - Hej... W sumie to może nie takie głupie... Mówiłeś, że je słyszysz, że czujesz... Czyli można je jako tako określić mianem świadomych... Jeżeli rzeczywiście są podporządkowane Gabrielowi to może właśnie poprzez kryształ miałbyś szansę dostać się do jego umysłu... - pomyślała na głos. - Ale tak, do tego potrzeba więcej danym - przyznała. W sumie to nawet go rozumiała, ten klejnot był wielką niewiadomą, przekleństwo czy dar, nie ważne, sama chciałaby znać sposób by coś takiego kontrolować.
    Odłożyła na chwilę, na bok temat klejnotu... Przypuszczenia o ewentualnym zostaniu ciocią były tak grube, że po jawnym oświadczeniu Ryu sama An złapała za butelkę i przystawiła do nosa zaciągając się zapachem alkoholu.
    - Tak, wiem... To pojebane... - rzuciła tylko i znowu wciągnęła zapach. - Ale tylko to trzyma w danej chwili moje myśli w ryzach... - wyjaśniła, bo odór trunku rzeczywiście sprawiał, że głowa nie była aż tak przepełniona wszelkiego rodzaju obawami i planami na "co teraz?!". An siedziała na łóżku zdrętwiała.
    - Pierdolę, akurat teraz... Przecież jak on się dowie to... - nawet nie była w stanie sobie wyobrazić furii w jaką chłopak mógłby wpaść, szczególnie teraz, gdy jego nerwy są aż tak poszargane.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  44. Zamknęła oczy i oddychała spokojnie, jakby analizowała to wszystko na spokojnie w głowie. Dopiero po chwili spojrzała na przyjaciela.
    - Jak my mu to powiemy? Przecież... - głowa aż ją rozbolała i pomasowała się palcami po skroniach po czym padła plecami na łóżko. - To jest jakiś kosmos... Dlaczego ona nie powiedziała? Mówiła, że ją zauroczył, ale... Jeny, co on jej powiedział? - myślała na głos i spojrzała na Ryu. - Opowiadał Ci coś o niej? - zapytała. - Jest bardzo wrażliwa i nie zawsze dobrze odczytuje cudze gesty czy słowa, a przecież wiemy jak Tony czasem nieporadnie klepie ozorem - westchnęła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  45. An zacisnęła usta w wąską kreskę.
    - Mi mówiła, że nikt jej nigdy nie kocha, to brzmiało tak jakby chciała uciec przed zawodem miłosnym, jakby z góry już się na taki nastawiała... - szukała w pamięci rozmów jakie przeprowadziła z Grimą w trasie i chociaż dobrze widziała, że życie ją mocno pokaleczyło to nie sądziła, że sprawa może być aż tak poważna. Leżała i słuchała Ryu, gapiąc się jednocześnie w sufit.
    - Może gdybym z nią porozmawiała... - szepnęła pod nosem. - Może jakoś udałoby mi się ją namówić, może poszłaby z nami do Argaru, może by pogadali... - znowu spojrzała na Ryu. - Dlaczego mu nie powiedziała? Nie rozumiem... Wydawała się serio zauroczona, aż jej się oczy skrzyły gdy opowiadała jak fajny jej się wydaje...

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  46. Zacisnęła zęby.
    - Pieprzona Polsza... - burknęła znowu patrząc w sufit. - Tak, masz rację, to duże ryzyko - przyznała z głośnym westchnięciem i zamknęła na chwilę oczy. - Jasne, że się boi, doświadczyła już serio dużo popapranych akcji w życiu, będzie chronić tą małą do upadłego, ale... No przecież gdzie jak nie w Argarze? Nigdzie nie jest bezpieczniej dla tej małej, w danej chwili tylko tam nie będzie wykluczona więc nie rozumiem... Zna Tonego, Gava, mnie, chyba nie widzi w nas zagrożenia, co? - próbowała postawić się w sytuacji goblinki, ale prawdę mówiąc, bez jej obecności i bez użycia zdolności było to awykonalne. Zbyt wiele różnic, wychowane w zupełnie innych światach, do An przecież nadal jeszcze nie dotarł ten durny podział, a Ri wychowywała się w jego ciągłym cieniu, zupełnie inna mentalność.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  47. - Może... - stwierdziła nadal zamyślona. - Teraz to i tak już bez znaczenia, chociaż rzeczywiście sam fakt, że jestem w ciąży mógłby tu sporo załagodzić, widziałaby więcej podobieństw i łatwiej byłoby do niej trafić, chyba... - wysnuła swoją teorię i przekręciła się na bok by spojrzeć po rozłożonym przyjacielu i podeprzeć głowę na zgiętej ręce. Lewitacja i brak kontroli w tak młodym wieku nie brzmiały dobrze, szczególnie wśród istot, które nie miały pojęcia o tego typu zdolnościach.
    - Trudno Ryu, nie my powinniśmy ale jako uświadomiony wujek i ciotka musimy to zrobić. To już nie chodzi o obycie czy kulturę, nie chodzi o to co wypada, ta mała jest po prostu w niebezpieczeństwie. Nie wybaczę sobie jeżeli nie powiemy Tonemu, a szkrabowi coś się stanie... Wybaczę jeżeli wyjdzie w praniu, że to jednak nie jego i że obawiamy się bez przyczyny. Wolę mieć na sumieniu przesadną panikę niż brak działania - przyznała pewna swego. - Cholera... To se posiedziałam w Slavit... Wszystkie znaki na niebie i ziemi uparcie pchają mnie w stronę Argaru - stwierdziła lekko prychając pod nosem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  48. An właściwie dopiero teraz zmarszczyła czoło i zbliżyła się do brzegu łóżka by spojrzeć na Ryu z wysoka. Cholera... Jego butelka była już prawie pusta... Pokręciła głową, uśmiechając się pod nosem na tego całego "bezczelnego egoistę".
    - Raczej rozkwitającym strategiem - rzuciła z przekąsem i podniosła się by usiąść na krawędzi łóżka. - Zawianym do tego - dodała prychając pod nosem cichym śmiechem. Pokręciła głową, gdy nawiązał do Argaru.
    - Nie wrócę na chwilę... Dobrze wiesz jak wyglądają nasze chwilki... Sama wędrówka do Argaru to tydzień, kolejne dwa spędzimy w drodze do Lerodas, później trzeba jeszcze do Argaru wrócić, a w tych obliczeniach biorę pod uwagę jedynie trasę. Rozmowa z Tonym, rozmowa z Grimą... W najlepszym wypadku wędrówka do Argaru z nią i maleństwem, a podróż z takim szkrabem wydłuża wszystko. Wchodzę zaraz w piąty miesiąc ciąży, wątpię, że opłaci mi się tu wracać przed porodem - wyjaśniła jak ona to widzi i pochyliła się nad nim, nadal siedząc na łóżku. - Ale tak, są i plusy, chętnie zobaczę Lerodas i poznam Walwana. Chętnie wyrwę Tonego z Argaru i równie chętnie spędzę z Wami czas, trochę jak za dzieciaka, trio w komplecie - zaśmiała się lekko i złapała poduszkę po czym kucnęła obok Ryu.
    - Mhm, tak coś czułam, że zechcesz mi wygrzać podłogę - uśmiechnęła się pod nosem. - Masz, nie będziesz leżał na samych deskach... - położyła mu poduchę przy głowie. - Zorganizuję jakieś wiadro, wymywanie wymiocin z szpar między tymi deskami nie jest zbyt przyjemne - rzuciła żartobliwie, chociaż miała już okazję nie raz to sprawdzić. Wstała by ruszyć po wspomniany przedmiot i już zaraz była znowu obok niego. Tak dla pewności zabrała jeszcze butelkę i odstawiła gdzieś wyżej, zacmokała kręcąc głową.
    - Tak się załatwić... Tony będzie pluł sobie w brodę, że tego nie widział, no... Jak już zejdą z niego wszystkie negatywne emocje - podsumowała i westchnęła na samą myśl tego co ich czeka.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  49. Zastrzygła uchem nie rozumiejąc, nawet mocniej przekręciła głowę i zmarszczyła czoło.
    - Jak nie boi to na co odwaga zbiera? - zapytała, to jej się nie trzymało kupy. Nawet gdy wyjaśnił, że chodzi o opuszczenie domu, nadal jego odpowiedzi nie miały dla niej sensu. - To boi, czy nie? - przekręciła głowę w drugą stronę i powęszyła w powietrzu, jakby chciała wyczuć czy nie ściemnia. Słysząc propozycję co do wspólnej wędrówki postawiła uszy na sztorc.
    - Haukkua? - pokazała na siebie i spojrzała za swoje ramiona, jakby szukała tam kogoś innego. Upewniając się, że rzeczywiście chodzi o nią pokręciła energicznie głową. - Haukkua nie zna, bagna są moja, tam zna. Lerodas tylko z towarzysz, on zna dobra, on prowadzi gdy potrzeba Haukkua - starała się wyjaśnić.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  50. Samiec słuchał młodzika i chociaż to co mówił brzmiało mało pocieszająco, to wierzył, że ten nie ściemnia. Interesowało go jednak coś innego, spojrzał po Ryu.
    - Znasz go, prawda? Nie wierzę, że Twoje zainteresowanie jest neutralne... Patrzysz na tą małą w bardzo specyficzny sposób - szepnął cicho, nie chciał by Grima słyszała o co pyta, zanim jednak padła odpowiedź, pokręcił głową. - Nie odpowiadaj... Czasami dla dobra pacjenta i ogółu trzeba zrobić coś czego pacjent nie chce, zdaję sobie z tego sprawę - spojrzał na niego wymownie, chcąc dać znać, że nie będzie przeszkodą gdy przyjdzie o sprowadzenie Grimy i małej do Argaru.
    Na reakcję co do terminów ciąży uśmiechnął się pod nosem.
    - Wiesz, to nie zawsze jest tak, że kobiety dmuchają na siebie w stanie błogosławionym, tu spotkasz nawet takie hardo pracujące w polu, ileż to razy odbierałem porody w miejscach pracy - zaśmiał się. - Taka kolej rzeczy, jak chcą aby ich gatunek nie wyginął to muszą rodzić, przynajmniej z takim podejściem tu można się bardzo często spotkać. To trochę jak wyścig szczurów. Przy nagonce rasowej liczą się przede wszystkim silne osobniki - wyjaśnił jak to w rzeczywistości tu wygląda.
    - Hm... Prawdę mówiąc nie umawialiśmy się na nic konkretnego, ale dam Ci dla niej kilka smacznych próbek ziół. Napary na różne dolegliwości i... dysfunkcje - uśmiechnął się pod nosem i przetarł łapska, kończąc szykować jedzenie.
    - No dobra... Zapraszam do stołu! - krzyknął w stronę pokoju Grimy i sam wziął dwa półmiski by zanieść je do stołu. - Przynieś proszę te zalane zioła, tylko uważaj, to pierwsza herbata w tym dzbanku, glina może lekko strzelać, ale to tylko dźwięki, nic się nie rozleje - przestrzegł chłopaka.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  51. Uśmiechnęła się pod nosem i pstryknęła go w ucho.
    - Nie bądź taki do przodu bo Ci tyłu zabraknie - zaśmiała się. - W podróży nie zarobię, w Argarze też nie... Moje plany biznesowe będą musiały poczekać, a ja znowu skupię się na cudzych problemach, bardziej o to mi chodzi - przyznała i wstała z podłogi by ruszyć w stronę swojej garderoby i wyciągnąć jakieś ciuszki do spania.
    - Mhm, zgodnie z teorią "nienawidzę, więc leję w mordę" - prychnęła pod nosem. - Może przerzuć się na makumbe w takich chwilach? W sumie nie wiem co lepsze, ale podobno po niej nie ma aż takiego zgonu - poruszyła zabawnie brwiami i schowała się za trzy-skrzydłowym parawanem, co by zdjąć ciuchy i wdziać na siebie koszulę nocną.
    - Dziś śpię na trolla, rano się ogarnę - rzuciła wychodząc zza zasłonki i wskoczyła na łóżko ze zmęczonym westchnięciem. - Nie chcesz jakiegoś koca? - znowu obróciła się na bok i spojrzała po przyjacielu. - Zmarzniesz, poleżysz chwilę, zaśniesz i obudzisz się skostniały - nawet nie czekała na odpowiedź, znowu wstała i ruszyła do skrzyni z pościelą, by coś dla niego wyszukać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  52. Zastanowiła się chwilę i lekko podrapała po głowie.
    - No dobra, masz rację... - spojrzała na Ryu z wymownym uśmieszkiem. - Chyba musisz częściej pić - zaśmiała się i pokazała mu język. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Ryu i na trzeźwo miał słuszne uwagi, ale musiała się z nim chociaż trochę podroczyć.
    - Agentem? Hmm, w sumie... Zagrzewasz do walki niczym najlepsza pomponiara na boisku - wykonała kilka ruchów typowych dla czirliderek i roześmiała się serdecznie by zaraz wzruszyć ramionami. - A więc nie pozostaje Ci nic innego jak konać w męczarniach po zalewaniu robaka - podsumowała i prychnęła pod nosem na te jego żarciki. Złapała nawet jedna z poduszek i cisnęła w chłopaka.
    - Kopa na rozpęd mogę Ci co najwyżej jeszcze zaproponować - odparła w równie żartobliwym tonie i pokazała stoliczek przy jej łóżku. - Ale woda jest tak jakby co - wróciła na łóżko by wygodnie się na nim rozłożyć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  53. Spojrzała na niego unosząc kącik ust rozbawiona.
    - Nie czuję się zbyt wkurzona - przyznała. - Oglądanie na trzeźwo takich stanów jest nawet dość zabawne, przynajmniej do czasu - dodała z cichym śmiechem i przyjrzała mu się uważniej, widząc specyficzny grymas na jego twarzy, była gotowa wyskoczyć z łóżka... znowu... i podać mu wiadro, ale przecież sam je trzymał i wyglądało na to, że jednak nie będzie torsji. Odetchnęła lekko.
    - Nie możesz być idealny, jakieś tam pięty Achillesa musisz mieć - odparła żartobliwie, układając się wygodnie. - Poza tym, może chodzi o konkretne trunki? Próbowałeś tych ziołowych? Dodatkowo w grę wchodzi zmiana wymiaru, wiesz, te nasze alkohole to w większości sztuczne substancje, tu trunki są z naturalnych składników. To trochę jak z wyjazdem za granice, inny rodzaj bakterii i już organizm szwankuje... No, tylko tu to działa w większym stopniu. Ty dodatkowo długo siedziałeś w Lesie, może i to zrobiło swoje... - ułożyła głowę na poduszce i zaczęła te swoje analizy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  54. Zaciekawiona spojrzała po nim uważniej. Ona bała się kontaktu, a on jego braku, brzmiało to dla niej trochę dziwnie, ale była w stanie zrozumieć. Co nieco pamiętała jeszcze jak to jest mieć do kogo wracać. Odpowiedziała milczącym, bladym uśmiechem i ostrożnie przyjęła podawaną rybę, by przed konsumpcją jeszcze raz ją obwąchać, a po tym bez skrupułów odgryźć spory kawałek i nie przejmując się ośćmi zjeść ze smakiem. Drobne kostki kręgosłupa trzeszczały pod jej zębami. Słysząc o zwiedzaniu bagien uniosła brwi wyraźnie zdziwiona, uszy również postawiła, jakby niepewna czy dobrze usłyszała.
    - Ty chcieć widzieć bagna? - zapytała nie ukrywając zaskoczenia, a przy kolejnej propozycji znowu przekręciła głowę na bok i wsunęła resztę ryby do buzi, obserwując Ryu z wyraźnym zaintrygowaniem.
    - Ty iść z Haukkua chce? Ja nie przyda... - pokręciła głową. - Tylko się boi nowe - podsumowała. - Lerodas iść do bagna Haukkua, towarzysz, raz tylko po mnie zabrać do siebie - pokazała mu jeden palec. - Raz tylko - powtórzyła, chcąc by dobrze zrozumiał.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  55. Walwan wzruszył lekko ramionami.
    - Wiesz, to zależy mimo wszystko od jednostki, są tacy co się przejmują, a są tacy, którzy uważają, że jak jedno się nie uda to będzie następne. Spójrz na Grimę, uważana za niewypał, puszczona samopas, cud, że w ogóle żyje. Wiele jest takich matek, wiele rodzin, ilość, nie jakość. Ilość gwarantuje przetrwanie genów, jakość opłaca się przy silniejszych osobnikach. Brutalne, ale dla wielu prawdziwe - wyjaśnił. Uśmiechnął się pod nosem na wzmiankę o seksie.
    - Takie dysfunkcje również mam na myśli, ale poza nimi chodzi też o wspomaganie innych mięśni, wiele ziół zapewnia kurację, dzięki nim można szybciej dość do zdrowia, wyciszyć umysł i ciało - zaśmiał się lekko. - Ale dobrze wiedzieć, że pracujecie nad swoją populacją - posłał chłopakowi szeroki uśmiech, a kiedy zasiedli do stołu spojrzał jeszcze w stronę pokoju Grimy, tej najwyraźniej się do nich nie spieszyło.
    - No nic, przyjdzie, ale niech może rzeczywiście wydłubie nieco much z nosa - oznajmił na tyle głośno by młódka usłyszała. Ta nawet prychnęła cicho w odpowiedzi. - Oho, jest dobrze, najgorzej jak nie ma reakcji - puścił chłopakowi oko.

    Walwan

    OdpowiedzUsuń
  56. Sama tak nie uważała, nikt nie był, ale to zdawało się dla niej dość oczywiste, by nie kontynuować tematu. Wysłuchała go uśmiechając się pod nosem.
    - Mhm, nawet z grzeczności nie zaprzeczę, bardzo durny pomysł - przyznała mu rację, nadal spokojnie leżąc w swoim wyrku. Zmarszczył;a jednak czoło na wzmiankę o halomuchach i nawet uniosła się lekko by zerknąć w stronę przyjaciela.
    - Halo... muchy? - w pierwszej chwili myślała, że je jadł by uzyskać pożądany efekt, ale na szczęście zaraz sprostował na czym polegało ich działanie. Uff, czyli tylko gryzły. Chociaż gdyby zgłębić temat to... Po co w ogóle Ryu sięgał po takie środki? W Lesie było aż tak źle czy chodziło o zwykłą ciekawość? Pewnie by zapytała, ale w tym stanie wolała nie poruszać takich tematów, Ryu był teraz bardzo wylewny. Wróciła głową na poduszkę.
    - Alkohol, halomuchy czy inne im podobne to raczej nie za dobry pomysł... Tylko odcinają od problemów, nie rozwiązują ich - stwierdziła dość poważnie, sama mając w głowie kilka prywatnych myśli. Uśmiechnęła się blado na jego nocne pożegnanie, wiedziała jednak, że wcale tak szybko nie zaśnie.
    - Dobranoc - odpowiedziała obserwując sufit, a gdy odezwał się po chwili nie mogła powstrzymać się od cichego prychnięcia śmiechem. - Nie, nie śpię - przyznała obracając się na bok i lekko przysuwając do granicy łóżka przy której spał chłopak, wychyliła do niego głowę, którą lekko pokręciła.
    - Nie, dzięki. Wolę mimo wszystko nie ryzykować... Fasolki i tak zapewniają mi już sporo odlotów - westchnęła i skrzyżowała ręce pod brodą by spokojnie ułożyć na nich głowę. - Wpadanie do czyjejś świadomości jak na pstryknięcie palca jest prawie równe z halunami - dodała unosząc lekko kącik ust i poprawiając nieco swoją pozycję, układając się jednak na boku. Leżenie na brzuchu nie było teraz wygodne, coraz mocniej wystawał.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  57. Ponownie zamrugała oczyma szybciej. Przyda? Nie miała pojęcia po co, raczej byłaby kulą u nogi. Odwiedziny bagien nie były takie dziwne, tam rzeczywiście przybywali z różnych stron Mathyr i to w różnych celach, mniej lub bardziej szlachetnych, ale wyciąganie jej na wędrówkę było dziwne.
    - Nie wie Haukkua - szepnęła wyraźnie speszona. Już ona znała takich co ją to gdzieś wyciągali, a później robili nieprzyjemne numery. - Może idzie, może nie idzie... - nie zamierzała ufać obcemu, sprawiał wrażenie miłego, ale "wrażenie" już nie raz ją zawiodło. Świetne przygody i przyjaciele? Brzmiało fajnie, jednak chyba nie było jej pisane. - Zobaczę ja. Ryu jak prawdę przyjdzie do bagna to Haukkua może idzie z Ryu. Tu nie powie, nie mówi byle mówić, a nie obieca - wyjaśniła najlepiej jak umiała, dumnie podnosząc brodę. Dla niej słowa miały wartość, ale jej słowa, wiedziała, że byłoby jej źle gdyby kogoś okłamała, inni jednak tak nie mieli, na pewno nie wszyscy, a nawet zdecydowana mniejszość.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  58. - Nie przekonasz mnie - zaśmiała się lekko. - Tylko wygłuszą ten ból, nawet fizyczny, zniwelują efekt, nie przyczynę, zarówno w przypadku ciała jak i łepetyny - uśmiechnęła się pod nosem do samej siebie. - Ale tak, ma to swoje plusy, jako metody przeciwbólowe na pewno są skuteczne - w tym mogła przyznać mu rację. Nawet nie wnikała co zobaczył, gdy na nią spojrzał, ale ewidentnie coś to było, pokręciła głową rozbawiona i ułożyła się jednak na plecach, a jej włosy spływały z materaca w dół. Westchnęła na jego pytania po czym pogładziła brzuch, nadal wgapiając się w sufit. Cholera, chciała to zachować dla siebie i Gava, przynajmniej do ponownego badania u Febe i złożenia u Rahima zażalenia, ale po tym jak powiedziała brunetowi jakoś w nawyk weszło myślenie o córkach w liczbie mnogiej i palnęła swoje...
    - Jeszcze nie wiem... - przyznała cicho. - Mamy jakieś takie przeczucie... Wiesz... Widuję duchy na przykład, moje zdolności trochę ostatnio szwankują i zawsze towarzyszą temu dwie małe duszyczki. Wątpię, że Fasolka kontroluje dwie na raz... Bo jaki by to miało cel? No i mam te swoje szóste zmysły... Już od jakiegoś czasu czuję przy sobie jakby dwie... energie? - nie bardzo wiedziała jak to nazwać. - No i Gave, przecież sam ma bliźniaka, a z tego co kojarzę, z takimi genami prawdopodobieństwo spłodzenia takiego potomstwa wzrasta - dodała dość neutralnie i rozłożyła ręce na boki.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  59. Nie drążyła, ostatecznie przecież chodziło im o to samo. Uśmiechnęła się słabo na te całe pieluszki i szczęście, po czym spojrzała po chłopaku wdzięcznie. Całkiem przyjemnie zareagował, bez "I co teraz?! Jak sobie poradzicie?! Co zrobisz?!". Zacisnęła jednak usta na wzmiankę o tacie.
    - Nie wiem jak mam mu to powiedzieć... Totalnie mu odbije jeżeli okaże się, że nie będzie jednej, a dwie - stwierdziła z wyraźnym grymasem na twarzy. A na pytanie o figle westchnęła.
    - No... Poza tym, że potrafią unieść mnie przy pomocy duchów w powietrze i szamotać jak lalką, że w ogóle potrafią już przywołać i w jakimś stopniu kontrolować duchy to na przykład ostatnio przy Gavie wpadłam w trans... Czułam się jakby ktoś wlazł mi do głowy i podrzucił utwór chociaż odrobinę pasujący do jego osoby... Urządziłam sobie z jego wspomnień pierdolony musical i nie miałam pojęcia jak to przerwać... - znowu spojrzała w sufit.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  60. W pierwszej chwili nawet nie poczuła jak bawi się jej włosami, a kiedy już zakodowała delikatne pociągnięcia, to nie oponowała, skupiła się na jego sugestiach. Pierwsza raczej nie wchodziła w grę, nawet się bardziej skrzywiła na tę myśl, co jak co, ale chyba nie dałaby rady ukrywać takiej informacji, nie przed tatą, Natem, nie przed rodziną. Obecność Gava była jakimś pomysłem, ale chyba ostatni najbardziej przypadł jej do gustu.
    - Tak, to na pewno będzie najważniejsze, na szczęście trawię już trochę tą prawdopodobność. Potwierdzenie przyjdzie przy badaniu, pewność przy porodzie - zaśmiała się krótko. - Najchętniej zabrałabym Gava na rodzinny obiad i tam to wszystkim przekazała, ale... No nie wiem, najwyżej zrobię to sama, zobaczymy - stwierdziła. Na propozycję co do dogadania się z córkami lekko przygryzła wargę i zerknęła na Ryu.
    - Wiesz, to nie tak, że nie próbowałam. Raz udało mi się je uspokoić śpiewając spokojną kołysankę, z tym nie ma aż takiego problemu, problem jest z wyczuciem ich nagłych reakcji. Nagle jest bam i albo ja latam albo Gave leci w drzwi albo... ech... Musiałabym nauczyć się to wyczuć. Niby mam te swoje przeczucia, ale no nie czuję, ich akcji nie czuję - wyznała sama nie do końca rozumiejąc co może być powodem.
    - No w tym problem... brak świadomości, niby łatwa sprawa, ale nie mam pojęcia jak się za to zabrać. Ten powrót do Argaru chyba idealnie się wpasował, może tam mi coś podpowiedzą - pomyślała na głos z cichym westchnięciem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  61. Zastrzygła lekko uchem. Przypomnij? No pięknie, znała drogę, owszem, ale jak miała mu to wytłumaczyć? Położyła po sobie uszy i spięła się lekko.
    - No... Bagna gdzie bagna są? - szepnęła niepewnie. - Trochę lasu, trochę skała, trzy granica przecina terenów - przygryzła wargę i zaraz pochyliła się by zacząć rysować po ziemi. - Tu brzegi woda, tu pasma szczał górowych, jak słupy, ostre kolce, plik, plik, plik - pokazała pionowo ręce, jakby coś stało obok siebie. - Przy tym iść, tam płasko łąka, siuuu - pokazała dużą płaską powierzchnie. - To nie tam! Tam nie, minąć i robi się błoto. Tam bagna... Ale Haukkua... Hmm... Haukkua dużo idzie, tu i tam i tu i tam - wzruszyła ramionami. - Nie ma jedno miejsca, zależy od pogoda i pora dnia. Trzeba szukać - oznajmiła patrząc na chłopaka z neutralnym wyrazem twarzy.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  62. Uniosła trochę wyżej brwi.
    - Był u mnie niedawno, mamy pewne sprawy obgadane, spokojnie, nie o to mi chodziło, że nie chcę mu zawracać dupy. Bardziej o to, że po prostu nie wiem jak wyjdzie. Wiesz jak jest, ciąża, hormony, emocje czasem biorą górę, mogę sobie planować tygodniami, a później ich wszystkich zobaczę i na dzień dobry palnę, że będą dwie, nie jedna... - skrzywiła się i zaraz lekko prychnęła śmiechem. - O tak, widzę to wyraźnie - przyznała odrobinę rozbawiona, a na wzmiankę o kamieniu przytaknęła mu głową.
    - Tak i stosownego manekina... Jak tak teraz pomyślę, to chyba rzeczywiście lepiej będzie tam zostać, w Argarze i okolicach. Nawet jak uda nam się załatwić sprawę Tonego w miarę sprawnie to... No... Mam co trenować - stwierdziła i znowu po nim spojrzała, z automatu spoglądając na jego dłoń.
    - W sumie... Swoją świadomość ma, wyciąga z Ciebie energię... Trochę jak ciąża ten Twój kryształ. Jakby znaleźć pępowinę to może dałoby się usunąć... - jakoś tak ją nagle naszła ta dziwna myśl.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  63. Jego nie, ale ją tak, jednak tym razem słusznie. Rzeczywiście dla wizji "daj Gavovi czas" przesadziła, co sam chłopak jej wytknął, ale to miała już z nim obgadane, więc nie wchodziła bardziej w temat, nie z Ryu.
    - Tak, masz rację, mogę... Dam chociaż znak, żeby tu do mnie nie szedł, Vexa powinna go znaleźć. Nie będę jej słać do Terry i tak mało prawdopodobne, że Gave siedzi tam na tyłku, raczej wpada z doskoku - stwierdziła.
    W kwestii manekina nie brała nawet Ryu pod uwagę, nikt z jej przyjaciół się nie nadawał, zbyt duże ryzyko. Jej ojciec był tu idealny, przeszedł przez tak umysłowy bałagan, że An musiałaby się naprawdę postarać i zaatakować go swoimi umiejętnościami by rzeczywiście przesadnie namieszać.
    Jego komentarz wyrwał ją z "ciążowej rozkminy" i sama się lekko zaśmiała.
    - No co, pozamaciczna - zachichotała, zaraz jednak podskakując wyraźnie i zrywając się do siadu. Syknęła przy tym cicho, znowu brzuch... Spojrzała na okno marszcząc czoło. - Co jest? - wstała i pewnym krokiem zbliżyła się do szyby. - Lotek?! - zaskoczona widokiem zwierzaka Tonego szybko uchyliła okiennicę i trochę zaniepokojona spojrzała po Ryu. Miała nadzieję, że nic poważnego się nie stało. - Co jest mały? - zapytała kiedy lisek wleciał do środka, miał przyczepiony jakiś liścik. Dziewczyna od razu go odczepiła, złapała lampkę naftową i zapaliła ją, by usiąść obok Ryu. Przecież i on na pewno się martwił. Zaczęła rozwijać zwój i powoli czytać. Czuła jak serce bije jej w piersi.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  64. Przekręciła głowę w bok i zastrzygła uchem. No tak, ciężko było tłumaczyć coś w tak słabo znanym języku. Samiczka zacisnęła lekko usta, nie miała pojęcia co w takim razie ma powiedzieć, jednak kiedy padła propozycja, postawiła jedno z uszu na sztorc. Odprowadzić? To chyba nie byłoby takie złe. Ostatnio jak wracała z tych rejonów, nadepnęła na jakiegoś śpiącego jegomościa. W towarzystwie było mniejsze prawdopodobieństwo by doszło do podobnego zdarzenia.
    - Hm... - spojrzała niepewnie po chłopaku. - Dobrze... Odprowadzi mnie, nie zostaje, odprowadzi tylko - zaznaczyła.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  65. Dziewczyna uspokoiła się znacznie na pieszczoty zwierzaka, przecież gdyby coś się działo to na pewno nie byłby aż tak spokojny. Pomiziała liska gdy tylko rozwinęła liścik. W pierwszej chwili uniosła wysoko brwi, zaraz zmrużyła oczy i podobnie jak Ryu przeczytała wiadomość kilka razy. Prychnęła śmiechem chwilę po chłopaku.
    - On mi jawnie grozi, to niedopuszczalne - rzuciła rozbawiona i przytaknęła Ryu głową. - No co za... Tak mnie straszyć - westchnęła, kręcąc głową, jednak nadal z rozbawionym uśmiechem. - Chyba z nim lepiej skoro wziął się za coś takiego - stwierdziła i zaraz się skrzywiła, zwijając liścik i powoli się podnosząc. - Po prostu idealny moment na informację o ojcostwie... - westchnęła ciężko. - Czekaj, przyniosę coś dla Lotka... Nie puszczę go teraz do Vexy bo całą okolice obudzą - rzuciła, ruszając w stronę zaplecza. Tam zawsze stał kubeł na resztki dla zwierząt. Zeszło jej ze trzy minuty, ale już zaraz wróciła z jedzeniem dla skrzydlatego i od razu go poczęstowała.
    - Baby shower... No tak, jakby nie patrzeć trochę się tych ciąż nazbierało... - pomyślała na głos i wróciła na łóżko, siadając na nim ze skrzyżowanymi nogami. - Wstrzelimy się tematycznie - znowu lekko się skrzywiła.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  66. Jęknęła głośno na propozycję co do czekania na koniec imprezy.
    - Od razu nas rozszyfruje... Już moją ciąże na dzień dobry wyczuliście nosem i w dupę poszło planowane informowanie Gava. Mam jakieś dziwne wrażenie, że tu będzie podobnie - przyznała szczerze z lekkim grymasem. - Ale tak, chociaż możemy spróbować nie palić imprezy na wstępie... - dodała by zaraz unieść wysoko brwi. No tak! Prezenty!
    - Dorabianie w drodze zdecydowanie będzie konieczne - westchnęła ciężko. Nawet nie miała wizji, co może wręczyć pozostałym mamą. Dobrze, że chociaż siebie nie miała na liście osób do obdarowania.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  67. Wróciła do spokojnego wcinania rybek, gdy chłopak zapewnił, że nie zostanie, a na pytanie o bagna zastrzygła uchem i spojrzała po nim pytająco. Co lubiła?
    - Moja dom, znam tam ziemia i schować wiem gdzie się. Bezpieczna tam - zdradziła dość prosto. Nie była zauroczona bagnami samymi w sobie, nawet gdzieś tam czasami pozwalała sobie na mrzonki, że się z nich wyrwie, że ktoś ją z nich wyrwie. Niestety w danej chwili się nie zapowiadało.
    - Lubi pióro, tak, to lubi - przytaknęła sobie głową i wsunęła resztę ryby do buzi, by po chwili oblizać swoje palce.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  68. Na pytanie uniósł lekko brwi. Zioło dla ciężarnych? Musiał chwilę pomyśleć, raczej nie często pytano go o coś takiego.
    - Właściwie... Gdyby połączyć tymiotkę z koleusem, a aptup zastąpić umiejką... Tak, jest to do zrobienia, ale może również podziałać na malucha w brzuchu więc nie radziłbym podawać tego kobiecie w zaawansowanej ciąży. Raczej nie będzie zbyt radosna, gdy malec zacznie jej tańczyć w brzuchu - stwierdził, a na konspiracyjny szept uśmiechnął się delikatnie i rozpoczął posiłek.
    Grima rzeczywiście w po kilku minutach przywlokła swój tyłek i z wyraźnie obruszoną miną usiadła do stołu.
    - Smacznego - rzuciła, co by nie było.

    WanRi

    OdpowiedzUsuń
  69. Zacisnęła lekko usta, widząc, że chłopak nie rozumie.
    - Kra, kra - udała ptasi odgłos i pomachała rękoma niczym skrzydłami. - Pióro mają, Haukkua lubi je mieć, różne zbiera... - wyjaśniła oblizując palce po skończonym posiłku i spojrzała w niebo.
    - Zaraz się zbiera ja... Lepiej jasno iść, nie ciemno - prześlizgnęła wzrokiem po twarzy Ryu. - Ty ma tu miejsce na świecie? Twoja doma i rodzina być tutaj, to dlaczego Ty sama tutaj? - zainteresowała się.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  70. Samiczka wstała powoli i otrzepała swoją suknię by zaraz dobyć kij oparty o drzewo. Poprawiła kilka muszelek i piórek poprzyczepianych na rzemyku broni i zaintrygowana spojrzała po chłopaku. Chyba nie do końca rozumiała.
    - Rodzina nie być bezpieczna dla Ryu? - zapytała po czym skinęła głową i ruszyła w stronę bagien. - To co to dla Ryu znaczy swoja domu? Co być tam jest w takie miejsce? - zastrzygła uchem. Miała jakieś dziwne wrażenie, że ten chłopak jest bardziej zagubiony w swoich myślach niż ona na nowych terenach.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  71. Zerkała na chłopaka cały ten czas kiedy milczał, szła przed siebie i widziała jego zadumę. Chyba nie spodziewał się takiego pytania, a może po prostu nie zrozumiał o co jej chodziło? W końcu jednak zabrał głos, a samiczka zastrzygła uchem zaciekawiona. Uciekła jednak wzrokiem lekko w bok, gdy próbował skrzyżować z nią spojrzenie.
    - Ryu wędrowny... - stwierdziła i kiwnęła głową. Nawet niektóre plemiona tak miały, była w stanie akurat to zrozumieć. Wzruszyła ramionami słysząc jego opinie.
    - Nie dziwne to - poprawiła włosy i spojrzała przed siebie. - Mudklani tak zacząć, dom tam gdzie serce, nie waga gdzie, byle dobrze i miło - obejrzała się na chłopaka i uśmiechnęła delikatnie po czym rozłożyła ręce i zawirowała dookoła własnej osi. - Jak ptaku, wolna droga - zaśmiała się lekko po czym wróciła do normalnego chodu. - Haukkua ostatnia, Haukkua boi, ale... - przygryzła lekko dolną wargę. Nie miała pojęcia jak to powiedzieć. - Jak możnie to będzie znowu ta tradycja - przytaknęła sama sobie głową.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  72. Mohe nie często miał okazję bywać w gospodach czy karczmach. Lud do którego należał bawił się w wąskim gronie, więc takie miejsca kojarzył głównie z widzenia, gdy trafiły się na ich łownym szlaku lub gdy zaskoczyła ich jakaś spontaniczna sytuacja. Nigdy nie miał okazji pogościć się w takim miejscu więc dla własnego dobra stwierdził, że lepiej zacząć od mniej uczęszczanych przybytków. Nie szukał takiego na siłę, ale dzisiejszego wieczora dojrzał z pobliskiego wzgórza płomień paleniska i usłyszał huczną zabawę okolicznych mieszkańców. Zaciekawiony udał się do źródła hałasu by poobserwować jak to tutejsi ludzie świętują. Obserwował zabawę z nikłym uśmiechem na ustach, a kiedy w końcu zdecydował się wejść w jej środek nie zaprzestawał swoich obserwacji. Odrobinę wyróżniał się wśród tłumów, inaczej się ubierał, był konkretnie wytatuowany, nawet jego biżuteria była nieco inna. Przechadzał się spokojnie wśród tłumów, przystanął zaraz przy palenisku, oparł się o drewniany słup ramieniem i obserwował tańczące przy płomieniach kobiety, popijając przy tym piwko z kufla.
    - A Ty co brudasie?! - usłyszał nagle. Brał właśnie łyka trunku i spojrzał po rubasznym mężczyźnie, który ruszył chwiejnie w jego stronę. - Na krzywy ryj?! Nie znam tej mordy! - burknął pijaczyna i sam wypił na raz swój kufel. Mohe starł tylko piankę znad ust i odsunął się na krok, odstawiając kufel na bok i unosząc ręce lekko w górę.
    - Nic nie robię - zaznaczył.
    - Chuju Ty! - warknął obcy. - Wara od moich cór! - huknął i zamachnął się na chłopaka, ale ten zgrabnie wykonał unik, nadal trzymając ręce w górze. - Mądrala! - pijaczyna najwyraźniej jeszcze bardziej się nakręcił i dalej próbował wymierzyć cios młokosowi, ale coś nie bardzo mu to szło. Pech chciał, że przy jednym z wielu zamachów zachwiał się i potknął o własne nogi, przez co runął na jeden ze stolików rozchlapując na boki trunki i dania innych gości. Mohe skrzywił się na tą scenę, ale zaraz podszedł by podać rękę jednej z "ofiar" i pomóc wstać.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  73. Mohe kiwnął głową do nieznajomego, miło, że podziękował.
    - Och koleżkę sobie przygruchałeś, taaaak?! - pijaczyna wstał na nogi przy pomocy kumpla i już zakasał rękawy.
    - Właściwie to wolałbym uniknąć spo... - chłopak już odpowiadał na propozycję pomocy, gdy pod wpływem uderzenia musiał cofnąć się o krok, a głowa została gwałtownie skierowana w prawą stronę. Pięknie... Poczuł posokę przy ustach.
    - Przyda - rzucił w stronę nowo poznanego, dość szybko zmieniając zdanie i sam ruszył na swojego napastnika, sprawnie lawirując między jego uderzeniami i gołymi rękoma zadając własne. Miał przy pasku toporek i nóż ukryty w nogawce, ale nie zamierzał zabijać pijaczyny, jedynie ustawić do pionu, a raczej go tego pionu pozbawić na dłuższą chwilę.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  74. Haukkua wzięła głęboki wdech i równie głośno wypuściła powietrze. Przytaknęła chłopakowi głową na wzmiankę o ostatniej z klanu. Czyli jednak coś tam zrozumiał.
    - Hmm... - szukała w głowie słów, które mogłyby to jakoś lepiej wyjaśnić, obserwowała w tym celu niebo i lekko mrużyła oczy. Chwilę to zajęło, ale w końcu wróciła spojrzeniem do Ryu.
    - Moja klan obudzić ja chce - pokazała na siebie. - Jajko... Urodzić klanu na nowo i pilnować moja tradycja. - Nie dać umrzyć tradycja - spróbowała w ten sposób, ale zaraz skrzywiła się lekko. - Trudna to zadanie - westchnęła ciężko.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  75. Mohe nie był wielkim fanem tego typu rozrywek, aczkolwiek w klanie nie raz miał okazję brać udział w potyczkach, mniej i bardziej poważnych. Od małego uczono ich walki i bez względu na płeć. Agresja była jednym z najbardziej skutecznych odstraszaczy, gdy chodziło o nieproszonych gości, więc nie narzekał na brak umiejętności w tej dziedzinie.
    Sprawnie wymierzał ciosy i unikał pijańskich wymachów, ale kiedy padło hasło i trzy czwarte typa rzuciło się sobie do gardeł to sprawa mocno się pokomplikowała. Szło stracić rachubę! Tego to akurat u niego nie było! Nieco zdezorientowany wpadł na swojego nowego znajomego i prawie mu przywalił, ale w porę się zorientował, a kodując propozycję kiwnął głową i nie czekając dłużej czmychnął wraz z nim w bok, co by prysnąć w stronę zadrzewienia. Tam roześmiał się serdecznie i pochylił opierając dłonie o kolana.
    - Huh, nieźle się tu bawicie - przyznał, bo chcąc nie chcąc taka bitka miała w sobie coś przyciągającego.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  76. Samiczka zagryzła lekko usta kiedy zapytał o zadanie i chwilę zastanawiała się co odpowiedzieć.
    - Haukkua brakowana, nie dobra opcja na żona, nie dobra na jajka - postawiła na szczerość, ale odrobinę przy tym spochmurniała. Zastrzygła uchem na to wyraźne zainteresowanie chłopaka. Najwyraźniej mężczyźni każdego gatunku chętnie omawiali temat reprodukcji. Zamrugała zaskoczona na pierwsze pytanie.
    - No... - spojrzała po nim podejrzanie. Robił sobie z niej żarty? - No a jak innej niby?! - zmarszczyła lekko czoło urażona. - Haukkua istota, nie roślina! Nie sama zapyli! - fuknęła i zaraz położyła po sobie uszy, odrobinę przyspieszając. To, że nie umie mówić w jego języku nie znaczyło, że jest głupia! - Jak normalna ludzia i nie, nie ma! - obruszyła się wyraźnie. Na tematy cielesności reagowała w dość specyficzny sposób. Skuliła się odrobinę w tym swoim marszu jakby chciała uciec. Sytuacja była dość krępująca.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  77. Zaśmiał się raz jeszcze i zaraz spojrzał na niego odrobinę zaskoczony.
    - Och, serio? Odniosłem wrażenie, że to dla Ciebie codzienność - wykonał kilka ciosów w wyimaginowanego przeciwnika. - Szło Ci to całkiem sprawnie - zauważył i wyciągnął rękę by również oprzeć dłoń o drzewo. Oparł na niej cały ciężar ciała, a na stwierdzenie przytaknął.
    - Zależy jak rozumieć tutejszych, ale... Sam się na takiego nie czuję - uśmiechnął się pod nosem. Pytanie sprawiło, że spojrzał po swoim ciele. Słowo rzeczywiście nie brzmiało jakoś super znajomo, ale spojrzenie chłopaka zdradzało co ten miał na myśli.
    - To? Większość sam naniosłem, no, czasem staruszek pomagał gdy nie sięgałem lub byłem zbyt młody - odchylił swoje ponczo i zadowolony spojrzał po wytatuowanym fragmencie piersi. Wrócił spojrzeniem do twarzy chłopaka. - Znam całkiem sporo takich ktosiów - przyznał. Całe plemię było przecież wytatuowane, to jeden z ich zwyczajów. Sam Mohe miał ciało pokryte rysunkami do samego pasa, z jednej strony nawet już lekko wchodził nimi na biodro.
    - A co? Chcesz taki? - uśmiechnął się do chłopaka zadziornie. - Z tą przepaską na oku mogłyby się ciekawie prezentować, ale to bardzo czasochłonny proces - zdradził.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  78. Zerknęła na chłopaka podejrzliwie i zaraz znowu położyła uszy. Co jej po tych kciukach? Nawet spojrzała na swoje. Niby jak ich trzymanie miało pomóc? Zmarszczyła brwi i spojrzała pytająco na Ryu.
    - Jak trzyma? - zapytała, a na jego kolejne słowa zastrzygła uchem. No co on? Skąd się urwał? - Haukkua wie jak człowieki mają ciąża, Haukkua wie jak każda gatunka przebiega to. Ty nie wie? - wyraźnie ją to zaskoczyło. Czyżby to o to chodziło? Składanie jaj go interesowało?
    - Moga powie Haukkua dla Ryu jak on chce, to nie taka skomplikowana - szepneła cicho, wzruszając przy tym ramionami.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  79. Uśmiechnął się pod nosem. No proszę, ciekawych przyszło mu ostatnio ludzi spotkać na swojej drodze.
    - Zapamiętam i postaram się nie podpaść - odparł równie żartobliwie, a na pytanie o tatuaże przytaknął głową.
    - Jasne, że oznaczają. Unikamy raczej bezsensownego rysowania po ciele, staramy się opowiedzieć w ten sposób swoje historie. Każdy rysunek to jakieś wydarzenie z życia... - wyjaśnił i pokazał symbol na swoim czole. - To mój pierwszy, narodziny - dodał i spojrzał na ramię chłopaka, gdy ten na nie wskazał.
    - Wolność? Wyrwałeś się z niewoli, czy o jakiej wolności mówimy? Nie wiem jak u Ciebie, ale w moich stronach każdy rodzaj wolności ma inny symbol - zdradził i spojrzał w niebo. - Hm... Zapraszam Cię do mego obozu, głupio tak tkwić w miejscu jak te ciołki - stwierdził z lekkim rozbawieniem na twarzy.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  80. Zastrzygła uchem. Powiedzenie? Hm... Dość ciekawe. Spojrzała jeszcze raz po Ryu i kiwnęła głową, na znak, że rozumie. Lekko przygryzła wargę i szła chwilę w milczeniu.
    - Haukkua powie, ale Ryu da na zamian insze powiedzenie i tłumaczy - zatrzymała się po czym wyciągnęła w jego stronę szponiastą łapę, zupełnie jakby mieli wejść w jakiś układ. - Haukkua już nie gniewa, ale Ryu da rytały swoja klanu - dodała. Dobrze było znać zwyczaje sąsiadów.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  81. Przytaknął na te oczywistość i zaraz wzruszył ramionami.
    - Wtedy pozostaje pamięć. Ciała zwykle starczy na wiele pierwszych lat, a to z nimi na starość jest największy problem. Starsi z mego plemienia noszą znaki, które kończyły się blisko ich czterdziestego siódmego roku życia, to szmat czasu - wyjaśnił. Wysłuchał go idąc już w stronę obozu. - Znalezienie duchowego i cielesnego spokoju, ten symbolizuje brzoza, stabilny pień i delikatna korona - spojrzał na rękę chłopaka. - Przedramię mogłoby robić za pień, a jej witki rozchodziłyby się ku sercu po ramieniu i przez łopatkę - zaproponował. Na szemrane towarzystwo uśmiechnął się pod nosem.
    - Nie bardzo masz mi co ukraść, a i na szemranych mam swoje sposoby - przyznał nieco rozbawiony po czym wzruszył ramionami. - Nic konkretnego, wędruję i poznaję świat zza mgły. Ucieram nosa rodzicielce, staram się przeżyć - zaśmiał się krótko. - A Ty? Co tu szukasz?

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  82. Samiczka słuchała go z wyraźnym zaintrygowaniem, uniosła nawet nieco wyżej brwi, słysząc zawodach. Muzyka i tańce z tej okazji nie były jej obce, ale zawody kojarzyła raczej z fizycznymi popisami. Kto jest silniejszy, kto szybszy... Uśmiechnęła się delikatnie słysząc, że u nich zawody miały szersze znaczenie.
    - Takie - przytaknęła mu głową. - Nasze jajka robimy my normalna... Pierwsze jest kopulacja, samiec i samica - pokazała swoje dwa palce wskazujące. - No... się podchodzą i trzeba... - przełknęła głośno ślinę i spaliła buraka, zerkając na krocze Ryu, chłopak na szczęście przerwał ten opis, komunikując, że wie jak to się odbywa (tak stawiam, popraw mnie jeżeli jest inaczej xD). Samiczka westchnęła z ulgi i nerwowo podrapała się za uchem, zaraz chrząknęła, założyła włosy za ucho i ruszyła dalej, patrząc przed siebie. - No i czekamu czy zapłodne czy nie. Jak zapłodne to u samica rosną jajka. Tak okres sześć miesięcy czasu i trzeba uszykować gniazdo. Ciepło ściółka, bezpieczna miejsca. W to miejsca składa samica jajkowy i strzega wraz z samiec. Po czasu cztery miesiąca jajkowy trach, tarch no i jest małe, jedna, dwa lub trzy - pokazała na palcach. - Na jednego razu - dodała i wypuściła głośno powietrze. Wyraźnie stresowały ją dłuższe wypowiedzi.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  83. Uniósł lekko brwi gdy zapytał o ptaka, a słysząc o gnijącym zwierzu prześlizgnął spojrzeniem po chłopaku i uśmiechnął się pod nosem. Gnijący, ale żywy, tak? Coś mu to przypominało...
    - Jasne, dałoby się - przytaknął mu głową. - Ciekawy wybór, bardzo inteligentne ptaki, nic dziwnego, że to głównie nimi Las się otacza - rzucił jak gdyby nigdy nic. Na wzmiankę o rodzicach zaśmiał się cicho pod nosem i zaczął przedzierać przez gęstsze zarośla, by dotrzeć do małego paleniska i rozbitego tipi. Zaprosił gościa ruchem dłoni.
    - Nie wiem czy właśnie tak bym ich określił, ale... Kto wie, może. Wybacz, ale Ci ich nie przedstawię - dodał z nikłym uśmieszkiem na ustach i sam siadł na małym powalonym pieńku. - Poznajesz? - prześlizgnął po nim wzrokiem. - Czyżbyś był siłą trzymany całe swoje życie w jednym miejscu? - zadając to pytanie nadal miał specyficzny uśmiech na twarzy.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  84. Słysząc pytanie posmutniała odrobinę i wzruszyła ramionami. Nigdy się nad tym nie zastanawiała, no bo po co. Niewielka była szansa, że na bagnach zjawi się jakiś zalotnik. Spojrzała po chłopaku i na komplement lekko zastrzygła uchem. Dobrą mamą? Nadopiekuńczą? Patrzyła po nim dłuższą chwilę i zaraz położyła po sobie uszy.
    - Wątpliwe ja... - ponownie wzruszyła ramionami, a na pytanie o "dalej" uniosła jedno z uszu i zastrzygła nim. Potem? Odbudowa klanu to przecież plan na lata, ona nawet nie miała z kim się za to zabrać, a ten tutaj pytał o "potem"?
    - Daleko potem, Haukkua nie myśli. Żyje i starczuje - odparła dość prosto, powoli zaczęli opuszczać tereny leśne i wchodzili na te bardziej skalne.
    - Tu uważa, droga kręta i łatwo spada - przestrzegła, sama doskonale radziła sobie w takich warunkach.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  85. Chłopak zaśmiał się na insynuację.
    - Wiem, że me tipi jest imponujące, ale takiej zapłaty za ewentualną gościnę nie przyjmuje - odparł równie wesoło. Widział, ze nie w smak było chłopakowi to pytanie. Zabawne, myślał o sobie, a najwyraźniej trafił też i w jakiś jego czuły punkt. Zaśmiał się krótko pod nosem.
    - Właściwie to jestem tu pierwszy raz w życiu, ale wiem jak badać teren, jak go sprawdzać i jak przeżyć pod gołym niebem - przyznał i rozejrzał się, po czym lekko rozłożył ręce. - Prawdę mówiąc to nawet nie wiem gdzie jestem. Idę po prostu tam, gdzie mnie nogi poniosą. Czasem własne, czasem cudze - przyznał dość luźno.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  86. Spojrzał po chłopaku z zainteresowaniem i kiwnął głową.
    - A więc cóż to za "gdzie"? Ma nazwę to miejsce? Okolica do kogoś należy? - zapytał, chętnie sam by się dowiedział, a skoro miał okazję.
    Na widok butelki wina uśmiechnął się lekko i zaraz przyjął podarek, od razu otwierając butelkę i wąchając trunek. Zmrużył lekko oczy, przechylił naczynie i wziął łyka, przytrzymując ciecz na języku. Zaraz spojrzał zaciekawiony po butelce. - Hm... Jakaś nowa odmiana...? Trochę jak z zachodnich rejonów, ale... Coś jest inaczej... - trunki z Heim miały swój specyficzny smaczek, ten jednak był trudniejszy do określenia. - Mniejsza - zaproponował chłopakowi łyka i kiwnął jeszcze głową. - Ten tatuaż. Zabrać się za niego od razu? To czasochłonna robota, szczególnie takich rozmiarów - wyznał, a słysząc pytanie prześlizgnął wzrokiem po chłopaku. - Najemnik? - uśmiechnął się pod nosem. - Mam do was szczęście - rzucił z lekkim śmiechem na ustach i wzruszył ramionami. - Nie pomogę, jak już trafię na tablicę to tylko ją oglądam, nie wiem czy zlecenia są aktualne, a tym bardziej czy szybkie - wyznał. Monety nie były mu potrzebne do przeżycia, więc nie znał problemu.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  87. Z zainteresowaniem obserwował mapę, starał się z niej zapamiętać jak najwięcej, taksował wręcz wzrokiem lekko przy tym zaciskając zęby. No proszę, kawał Świata miał do zobaczenia... Chłopak dotknął mapę, z czystej ciekawości chciał obadać palcami materiał, z którego została wykonana. Przejechał palcami w okolice Polszy i przy jej północno-wschodniej granicy postukał krótko palcami. Szło mu całkiem nieźle.
    - Argardzkich? - oderwał wzrok od mapy i spojrzał po Ryu. - Czyli to prawda? Spadający z nieba? - zapytał spokojnie. Coś niecoś słyszał na ich temat. Spojrzał po winie raz jeszcze. Nie był pewien czy to właśnie oni nie powinni niektórych uczyć, trunek smakował bardzo dobrze. Słysząc propozycję co do tatuażu zamyślił się i zaczął obserwować ramię chłopaka... Zmniejszyć... Tylko na ramieniu... Po chwili przemyśleń przytaknął głową, tak, na drobne poprawki mógł się zgodzić.
    - Mnie czas nie goni - przyznał. Nie był nigdzie z nikim umówiony, nikt na niego nie czekał. Ruszył w stronę tipi. Miał w nim swoje przyrządy do zdobienia skóry, wyszedł z namiotu trzymając w ręce zawinięty rzemykami płat skóry zwierzęcej, usiadł obok swojego gościa i zaczął rozwiązywać rzemyki.
    - Muszę rozpalić ogień - zaznaczył jeszcze. Palenisko miał przygotowane, ale ogień jeszcze się w nim nie tlił. Rozpakował swoje przybory, w tym dwa kamienie, którymi sprawnie podpalił trociny przy ułożonych kłodach. Dmuchnął kilka razy w iskry i kiedy drewno zaczęło lekko skwierczeć wsunął swoje narzędzia w płomień. - Bardziej z przymusu? - zainteresował się. - To dość specyficzne zajęcie, nie każdy się nadaje. Co w nim tak właściwie lubisz? - zapytał zaciekawiony.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  88. Przytaknęła chłopakowi głową, tak, właśnie tak, zobaczy co ją spotka. Dgnęła na jego gwizdnięcie i spięła się wyraźnie przez chwilę zastygając w bezruchu. Powoli powędrowała wzrokiem w górę by zatrzymać spanikowane spojrzenie na chłopaku.
    - Złazi! Zobacz Cię kto i wyfrunie do nasi! - fuknęła drżącym głosem i sama szybko czmychnęła ku bocznej ścieżce, chcąc pozostać niezauważoną. Przyspieszyła kroku, lekceważąc komentarz o kondycji i dopiero na pytanie o miasteczka odrobinę zwolniła.
    - Zaglądasz... Z dala zaglądasz Haukkua, tylko drobina patrzy i idzie do swoja - odparła nadal lekko się bocząc. Nie lubiła tak ryzykować.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  89. Wieści o złapaniu Argarczyka wywołały nie małe zamieszanie. Już sam napad na chłopaka w tutejszym przybytku był przerażający, a fakt, że Klara znała ofiarę nie ułatwiał sprawy. Gdy tylko zabrali Gava, ona skryła się by naskrobać list, poinformować Argar, dać znać Akane. Sytuacja była jeszcze bardziej przerażająca, biorąc pod uwagę, że on naprawdę nic nie zrobił, ta ruda dziewucha po prostu się na niego rzuciła!
    Kolejne dni Klara chodziła jak na szpilkach, a im bliżej było terminu wykoniania wyroku, tym istnień pojawiało się u nich więcej i więcej... Rozmawiali o tym co miało nadejść na różne sposoby, jednak wielu było zafascynowanych. Dziewczynie trudno było ukryć wtedy grymas, ale przecież musiała ich obsługiwać.
    Tego konkretnego dnia stała za barem, była wyraźnie zamyślona, tarła blat w jednym miejscu już od dobrej minuty, gdy nagle usłyszała znajomy głos. Spojrzała na Ryu z szeroko otwartymi oczyma.
    - Jezus, jesteś! - automatycznie złapała jego dłoń, którą ułożył na barze. Ludzie spojrzeli po niej, bo jej wołanie było dość głośne. Klara spięła się.
    - J... jesteś królem, jesteś królem, amen - zanuciła krótką modlitwę i posłała szeroki uśmiech do gapiów, a oni machnęli ręką, wtedy ta nachyliła się do Ryu.
    - Macie jakiś plan? Jak go wyciągniecie? - szepnęła konspiracyjnie, zupełnie lekceważąc pytania o pomoc, ale słysząc o pokoju zmarszczyła lekko czoło.
    - Wiesz... Ta szopka zwabiła wielu turystów... Ale... Możesz dostać pokój Akane. Czy ona... Czy też przyszła? - zapytała z wyraźną troską, zaraz miała termin porodu, coś takiego chyba nie było wskazane.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  90. Z zaciekawieniem patrzył na wskazaną wyspę i okoliczne oznaczenia. Nie rozumiał pisma, ale obrazki już wiele mu podpowiadały, kierunki były najważniejsze.
    - Hm? - oderwał oczy od mapy by spojrzeć po chłopaku, chwilę go obserwował ale zaraz pokręcił głową, wracając do studiowania papirusu. - Nic, właśnie mnie uświadomiłeś, że rzeczywiście istnieją - przyznał i odsunął się od mapy. - A Ty? Co o nich wiesz? - odbił piłeczkę, gdy wrócił już do niego z przyborami. Na pytanie uśmiechnął się lekko, był ciekawy czy w ogóle zapyta. Złapał zaraz małą drewnianą rączkę z ostro zakończoną igłą i żłobieniem w środku. Wyciągnął igłę z rączki i pokazał żłobienie od drugiej strony.
    - Wciągam do środka barwnik, nakłuwam skórę ostrym końcem i z drugiego końca wdmuchuję do rany - wyjaśnił na drugiej igle, ta, którą będzie działał była już w płomieniach. - Ale najpierw... - pokazał mu kawałki węgla - nakreślę wzór na skórze, to akurat nie boli - uśmiechnął się pod nosem i zaraz wysłuchał odpowiedzi o najemniku.
    - Się wyżyć? - zapytał. - Rozładowujesz tak złość? - dopytał. Podobno działanie w emocjach nie było zbyt mądre. Patrzył po nim zainteresowany, czyli głównie chodziło o szybki zarobek, nic oryginalnego, jego jakoś to nie kręciło. Z resztą... przecież miał już okazję się o tym przekonać.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  91. Spięła się zarówno na jego śmiech jak i na zapewnienia czy samo pytanie. Szła skulona, przyspieszając kroku. Zaciskała szpony na swoim kiju i marszczyła lekko czoło.
    - Nie Twoja intersy - odparła. Nie będzie mu teraz przedstawiać swojej historii, oj nie, ledwo go przecież poznała. - Bezpieczona przozora istota - odparła jedynie, przedzierając się przez zarośla i dochodząc do wyraźnej skarpy. W dole rozciągały się tereny podmokłe, jednak trzeba było jeszcze jakoś zejść na dół. Haukkua spojrzała po chłopaku.
    - Tu moja doma - pokazała. - Tu jak dojdzie Ryu to już dobrze. Ja ma doma tu i tam i tam i tu, różne doma. Umie dawać znaku? - zerknęła na niego pytająco. - Nawoływowuje... - dodała dla jasności po czym sama wydała krótki dźwięk buzią. Brzmiał trochę jak jakiś zwierzęcy ryk, ale ciężko go było gdziekolwiek konkretnie przykleić. - Spróbuja Ty - założyła ręce patrząc na niego wyczekująco.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  92. Widziała, że chłopak chyba nie bardzo wie o co chodzi i trochę ją to zaniepokoiło. List nie dotarł? Już chciała mu tłumaczyć, naświetlić sprawę, ale zamknął jej usta swoim paluchem. Dziewczyna lekko zacisnęła wargi. Czyli nic nie wiedział? Jej stopy zaczęły kręcić się niespokojnie w miejscu, zaraz jednak przytaknęła głową i wzięła głęboki wdech.
    - Chodź do naczyń... - rzuciła. - Ced! Bar jest Twój! - pogoniła chłopaka zajmując jego miejsce i klepiąc zlew obok. Na imię chłopaka znowu mu przytaknęła. Widać było, że cała sprawa wyraźnie ją niepokoi.
    - Pewnie jest... - przyznała. - Ale co to było! - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - Ta ruda wpadła tu jak do siebie i od razu na niego! - dodała, powstrzymując się by nie krzyknąć. Na wzmiankę o tłumach obejrzała się na główną salę.
    - Tak, krwi się zachciało... - pokręciła głową. - Chociaż część jest tu z innego powodu - wzruszyła ramionami. - Nadal jesteście tutejszą nowinką i ciekawostką, chcą zobaczyć tego "strasznego Argarczyka" na własne oczy - przyznała, szorując talerze. Słyszała wiele rozmów w tych ścianach, nawet jej zadawano pytania i miała co nieco rozeznanie.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  93. Na wzmiankę o tak oryginalnych umiejętnościach brwi Mohe powędrowały wysoko w górę. Bez kryształów? To dopiero ciekawe zjawisko... Wsłuchiwał się zaciekawiony w kolejne informacje, a gdy wspomniał o własnym werdykcie uśmiechnął się lekko pod nosem.
    - Ludzie boją się tego co nieznane, jednym to na rękę, innym nie... - stwierdził. - Myślę, że fakt jak tu przybyli jest teraz już mało istotny, mnie bardziej by obchodziło czego tu szukają - przyznał i kiedy Ryu zbliżył się do niego, on zerknął na swoje wypalane narzędzia.
    - Jeszcze chwila - zaznaczył tylko i wysłuchał co ten ma do powiedzenia w temacie złości. Spojrzał po nim trochę niepewnie. - Jesteś pewien, że to uciszasz? - zapytał. - Jak dla mnie jest wręcz odwrotnie... - zauważył i pogonił go gestem, by podał mu ramię. Zaraz po tym wyciągnął igłę z płomieni i ułożył na kamieniu by stygła, a sam zabrał się za szkicowanie na skórze chłopaka.
    - Adrenalina mocno uzależnia... Poddajesz się jej chodząc na zlecenia. Jak tak dalej pójdzie to jeszcze trochę i nie będziesz umiał ani chwili posiedzieć spokojnie, będziesz domagał się atrakcji i będziesz sięgał po byle co, z czasem nawet cena przestanie mieć znaczenie - rzucił spokojnie, kreśląc wzór.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  94. Frida dostrzegła go w tłumie podczas egzekucji Gava. Nie spuszczała z niego wzroku od tamtej chwili, ale i nie psuła akcji ratunkowej Gava. Podczas tego całego zamieszania Ryu zniknął jej z oczu i omal nie zaklęła, ale wtem mignęła jej znajoma postać. Ruszyła za nim boczną uliczką i dopadła do niego, przypierając go do muru. Ostrze jej miecza błyskawicznie znalazło się tuż przy jego gardle.
    - Cześć Ryu – przywitała się z nim ponuro. – Powiedz czemu mam cię oszczędzić? – zapytała, obserwując go uważnie. Zmienił się dość wyraźnie. Pierwszym co rzuciło się w jej oczy była przepaska na jego oku. Przez myśl przeszło jej, że i on sporo musiał przejść w tym cholernym świecie. Ręka na mieczu jej zadrżała, ale nie odpuszczała, wpatrując się w niego tym swoim świdrującym spojrzeniem.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  95. Klara wzruszyła ramionami.
    - Nie wiem, nie znam, nie miała rogów ani skrzydeł, zwykła ruda tylko taka no... Gorąca? Znaczy... Nie w tym seksownym znaczeniu, rozumiesz? Chociaż z drugiej strony, wydawała się całkiem urodziwa i... - na chwilę odpłynęła, ale pytanie chłopaka sprowadziło ją na ziemię.
    - No... - przerwała na chwilę mycie naczyń i spojrzała po Ryu pytająco. - A nie tak powiedziałam? - wolała się upewnić. - Ruda... Gave siedział spokojnie przy stoliku, dopiero co go obsłużyłam, wróciłam za bar i... Wpadła, zaczęła się na niego drzeć, zupełnie jakby... Miała diabła w oczach - aż się wzdrygnęła. Znowu mu przytaknęła.
    - Tutaj, prosił żebym wyprowadziła ludzi, ale... Głupia ja, trzeba było ich szybciej pogonić - zagryzła lekko wargę. - Gdyby wyszli szybciej to by mógł jakoś lepiej zadziałać! - uniosła się lekko i zaraz westchnęła ciężko. Znowu uciekła gdzieś myślami, więc nie wiele wyłapała z wzmianki o zagraniu, ale znowu spojrzała po Ryu, gdy zapytał o jej stan.
    - Ja? Nie, nie, nic mi nie jest, nikogo innego nie tknęła... Uwzięła się na niego jak... No nie wiem, jakby jej coś zrobił?

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  96. Na jego pierwszy ryk zastrzygła aż uchem i skrzywiła się wyraźnie. Strasznie skrzeczał... Na szczęście nie musiała go uświadamiać, czekała aż jako tako zabrzmi i postarała się zarejestrować ten dźwięk.
    - Schowasz? - zamrugała szybciej oczyma nie rozumiejąc... żartu? Przynajmniej śmiech chłopaka to jej właśnie sugerował, żart. Spojrzała po nim pytająco.
    - Ja poznaja Twoja ryku i przyjda po Ciebia tam gdzie Ryu będzia - starała się mówić bardzo wyraźnie, co by zrozumiał. - Gdzie nie wyjda tam Haukkua znajda Ciebia i Ty nie zgubić i nie szukać bez potrzeba - dodała i cicho westchnęła. - Rozumie? - wolała się upewnić.

    Hałka

    OdpowiedzUsuń
  97. Dźgnięcie wyraźnie sprowadziło ją na ziemię, drgnęła zachlapując pianą swój zlew. - Hej! - zaśmiała się lekko i w odruchu szmyrnęła go suchą ścierką przez ramię by zaraz po tym posłać wdzięczny uśmiech. Niby to wiedziała, ale w ustach Argarczyka brzmiało to jakoś pewniej.
    - Starałam się - przyznała, kiwając głową. Miał rację, nie było sensu teraz się za to obwiniać, w niczym to by nie pomogło. Posłała mu kolejny uśmiech na propozycję pomocy. - Akane miała rację... - zaśmiała się krótko. - Nie umiesz usiedzieć w miejscu i garniesz się do pomocy - przypomniała sobie słowa dziewczyny, śląc uśmiech chłopakowi i myjąc dalej gary. - Dam znać rodzicom, myślę, że nie będą mieli nic przeciwko, pomoc teraz na pewno się przyda - przyznała. Słuchała jego planów w milczeniu, a gdy zadał pytanie spojrzała po nim, a zaraz po tym obejrzała się na salę.
    - To? - zaśmiała się lekko. - Wychowałam się w takich warunkach, najpierw mały stragan gdzie ojciec sprzedawał warzone piwo, a później krok po kroku, karczma, teraz gospoda - wzruszyła ramionami. - Kwestia przyzwyczajenia - odparł z uśmiechem.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  98. Zmięła przekleństwo w ustach, orientując się że została wykiwana. Cholerne iluzje. Splunęła w bok, opuszczając miecz i cofając się o krok, by sztylet chłopaka mocniej wbił się w jej plecy. Zacisnęła mocno wargi czując mocniejsze ukłucie bólu w miejscu, w którym się na nim opierała i cofnęła się jeszcze trochę. Miała cichą nadzieję, że w Ryu tliła się jeszcze ta diabelnie irytująca cecha – nie chcąca zarobić krzywdy swoim przyjaciołom.
    - Swojej bezczynności – warknęła czując łzy gromadzące się w jej oczach. – Tym, że nie szukałeś… tyle gadania o wspólnym powrocie do domu… a tu nie szukałeś! Nie szukałeś swoich kumpli! – wrzasnęła wściekle robiąc jeszcze jeden krok w tył. Niech się dzieje co chce. Niech ją nawet przebije. Być może źle go odczytała, ale w tej chwili miała to gdzieś.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  99. Spojrzał po chłopaku zaciekawiony. Kim był i cóż miał więc za przyjaciół, że ich życie wiązało się z wszechobecną adrenaliną? Nie wyglądał na członka plemienia, wyglądał bardziej cywilizowanie, zupełnie jak Polszanie spod muru. No, może uroda trochę inna... Racja, urodę miał odrobinę podejrzaną.
    Pracował w skupieniu analizując swoje spostrzeżenia i słuchając zdania Ryu na temat zleceń.
    - Hm... Skoro tak uważasz - odparł krótko. Najwyraźniej jego rozmówca miał dość zdrowe podejście do tematu. Na pytanie zaśmiał się krótko. - Szczerze? Mam jej po dziurki w nosie i właśnie sobie od niej spokojnie odpoczywam... - uśmiechnął się do samego siebie, dalej kreśląc wzór, który zaraz był gotowy.
    - I jak? Pasuje? - zapytał, kreśląc ostatnią kreskę. Ten etap był najkrótszy ze wszystkich.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  100. Wiedziała! Ha! Gdyby mogła to podskoczyłaby z radości. Nadal nie miał jaj, by zabić. Uśmiechnęła się krzywo i nawet nie przejęła się faktem, że dociskał jej teraz sztylet do gardła. Już wiedziała, że nie pozbawi jej życia. Była pewna, że gdyby chciała mogłaby go tu usmażyć. Jednak jego słowa niezwykle ją podburzyły.
    - Przyjaciela?! – fuknęła na niego. – Żarty sobie ze mnie stroisz?! Gavin był idiotą! Dalej nim jest! Psuł wszystko… do diabła! Tyle przykrości ci zrobił, a ty dalej nazywasz go swoim przyjacielem?! – warknęła i uderzyła chłopaka łokciem w brzuch, korzystając z okazji wyswobodziła się z jego ramion i popchnęła na ścianę budynku. – Ty jesteś niereformowalny! – rzuciła kompletnie wzburzona i dopadła do niego zaciskając dłonie na jego szyi. – Nie szukałam – warknęła. – Nie szukałam, bo nie miałam takiej możliwości! – dodała jeszcze, zaciskając mocno swoje wargi i mierząc go spojrzeniem. – Pcham w stronę Polszy? O nie… - pokręciła przecząco głową. – Gdyby tak było to już dawno byłbyś na miejscu Gavina. Widziałam cię… widziałam cię tam…

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  101. Mogła go spalić. Mogła go spalić w każdej chwili. Mogła, ale nie potrafiła. Gdy patrzyła w to jego oko, na jego twarz… nie mogła pozbyć się wrażenia, że ma przed sobą osobę, która może jej pomóc. Właśnie dlatego, że jest taka niereformowalna. Może jej pomoże. Może uda mu się ją wyrwać z tej niewoli. W ostatniej chwili uniknęła cięcia po rękach, ale kopniaka w brzuch już jej się nie udało. Skuliła się z bólu, zaciskając mocno wargi, patrzyła na niego spode łba.
    - Co ty pieprzysz?! Uparliście się na tą wersję, żeby mnie upodlić?! Wygląda jak Gavin i zachowuje się jak… - nie dokończyła. To nie było prawdą. Gavin nie zachowywał się jak on. Miał zdecydowanie więcej jaj. Podejrzewała, że Gavin sypnął by ich wszystkich bardzo szybko. Ten, z którym miała do czynienia nawet słowem nie pisnął, choć tortury były okrutne. Zgrzytnęła zębami. – Ty… nie jesteś nim – wymamrotała w końcu. – Ty… - wyprostowała się i opuściła miecz, odrzuciła go na bok unosząc dłonie w górę. – Ty… jesteś Ryu… ty nie porzucasz przyjaciół – szepnęła czując napływające jej do oczu łzy. – Nie porzucasz… - powtórzyła podchodząc do niego i biorąc go znienacka. Złapała go mocno za nadgarstek, w którym trzymał sztylet i wykręciła go, a zanim zdołał zrobić cokolwiek, pocałowała go mocno w usta.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  102. Dziewczyna odsunęła się od niego z żalem wypisanym na twarzy.
    - Tak – odparła cicho. – Upadłam tak nisko – przyznała. – Upadłam tak nisko, że już niżej się nie da! – krzyknęła na niego. Była głupia, że myślała iż uda się jej przekonać go do pomocy. Teraz widziała to wyraźnie. Nie chciał mieć z nią nic wspólnego. – Zmieniłam się – warknęła znów do niego podchodząc. Zarzuciła mu ręce na ramiona, wciskając się w niego mocno. Ukryła twarz w jego piersi, wdychając jego zapach. – Zmieniłam… - powtórzyła. – Oni… oni mnie… - załkała w jego koszulę. – Ryu… przepraszam, ja nie… nie wiedziałam co robić – zacisnęła mocno wargi, mocniej obejmując go ramionami. – Proszę… proszę nie porzucaj mnie tu – jęknęła, spoglądając mu prosto w oczy. – Proszę… - powtórzyła. – Tak, zrobiłam źle. Robię okropne rzeczy… zabijam, zabijam swoich… i nie tylko swoich, ale jak nie będę tego robiła to znów trafię za kratki. Ja już tak nie mogę – zadrżała w jego ramionach. – Proszę… nie zostawiaj mnie tu… nie zostawiaj… - szeptała rozpaczliwie. Rozpadała się. W tej jednej chwili rozpadała się na najmniejsze kawałeczki. Chciała tylko go poczuć. Chciała wiedzieć, że nie jest w tym wszystkim sama, a jednocześnie go pragnęła. Pragnęła poczuć jego dłonie na sobie. Chciała wreszcie zmyć z siebie te wszystkie okrucieństwa. Pragnęła, by ktoś ją pokochał. Nie ważne kto. Chciała kogoś, kto zrozumie przez co musiała przejść. Zrozumie jej ból.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  103. Osłoniła się ręką przed wodą i zaśmiała krótko, jednak zaraz poprawiła włosy i pokręciła głową.
    - Zapomniała wspomnieć, że bardzo zaczepny, gdy nie ma jej obok - uśmiechnęła się delikatnie. Gdy była, zdawał się innych nie widzieć. W zaciekawieniu słuchała o jego wychowaniu, jednocześnie myjąc talerze. Ledwo podniosła do niego wzrok i poczuła pstryknięcie przy nosie. No co za... Odrobinę się zawstydziła, znowu poprawiła włosy i również zaczęła solidniej szorować naczynia. Uśmiechnęła się na jego słowa i przytaknęła głową.
    - Tak, łeb na karku - przyznała. Trochę ją to w tym wszystkim przerażało, miała przecież odziedziczyć przybytek, a łba na karku zdecydowanie nie miała. - Och, tata dużo podróżował, poznawał nowe smaki, mama z kolei dobrze zna regionalne przepisy, właściwie to kuchnia ich połączyła... - złapała jednej z mokrych talerzy i przytrzymała przy sobie rozmarzona zerkając nieco w sufit. Nawet nie zauważyła, że moczy ubrania. - Mama potrzebowała dobrego piwa do ślubnej pieczeni... Od razu się w sobie zakochali... - wspomniała wisząc gdzieś w chmurach, zaraz jednak na ziemię sprowadziło ją pytanie chłopaka. Zarumieniła się na ten swój odlot i chrząknęła cicho.
    - J-ja? - zaśmiała się nerwowo. - Nie wiem... Nigdy nie... - miała wrażenie, że zapadnie się pod ziemię, ale zaraz wyprostowała się i uniosła dumnie brodę. - Ja nigdy jeszcze nie piłam - wyznała dumnie i dopiero teraz spojrzała po mokrej kiecce. - Cholera... - skrzywiła się lekko i odłożyła talerz, po czym zaczęła pospiesznie ściągać swój fartuszek.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  104. Uśmiechnął się jedynie na jego opinię, tak, fajnie, nie narzekał. Słysząc uwagi co do tatuażu zerknął na niego bardziej z perspektywy chłopaka, wziął to na poważnie, ale zaraz wyszło, że Ryu tylko się nabija. Mohe uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową.
    - Ciesz się, że trafiło na mnie - rzucił rozbawiony. Kto inny z jego wioski mógłby mu za taki numer odciąć język albo jakkolwiek inaczej okaleczyć, a może raczej mógłby próbować. Dostając zgodę na dalsze działanie chłopak złapał za jeszcze ciepłą igłę, już nie parzyła, ale przykładana do skóry oddawała swoją temperaturę, to nawet pomagało odwrócić uwagę od bólu nakłuwanej skóry.
    - Hm... W podróży po raz pierwszy... - przyznał i wciągnął barwnik do swojego narzędzia - ... ale u siebie robiłem to na co dzień. Może nie tak dzień w dzień, ale często - dodał i wbił igłę, by zacząć znaczyć ciało chłopaka.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  105. Tak, ona też uważała to za niezwykły fart, tym bardziej, że przez mnogość rodzeństwa znała też inne rodzaje związków czy miłości. Westchnęła jeszcze raz rozmarzona, przytakując chłopakowi w milczeniu głową.
    Kiedy tak zainteresował się jej abstynencją, zarumieniła się wyraźnie, ale chrząknęła ponownie prostując dumnie plecy.
    - Widzę co alkohol robi z klientami i... Chyba wolę go jednak unikać. Już wystarczająco chodzę z głową w chmurach by jeszcze dodatkowo ryzykować pijańskie zachowania - wyjaśniła i pokręciła głową. - Raczej podziękuję, wolę bawić się i spędzać czas na trzeźwo - ileż to razy widziała te wszystkie macanki i swawole, ileż łez później wylewano przy tym barze z własnej głupoty. Zdjęła ten fartuszek i spojrzała po sukience, a widząc jak Ryu się odwraca spojrzała na niego lekko obruszona.
    - Chyba nie sądziłeś, że będę się przy Tobie rozbierać, prawda? - nawet nie czekała na odpowiedź, ruszyła do wyjścia. - Tak, pójdę, ale nie zajmie mi to wiele czasu - zaznaczyła znikając za drzwiami. Wróciła po kilku minutach w nieco bardziej kolorowej kreacji. Suknie do ziemi, rękawy do łokci, lekka kamizelka i szeroka taśma owinięta w talii. Złapał również i nowy fartuszek, przepasając go sobie w pasie i złapała za jeden z ostatnich talerzy.
    - Właściwie to dlaczego "stracisz"? Nie lubisz pić? - zapytała, nawiązując do poprzedniej rozmowy.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  106. Jeszcze raz uśmiechnął się pod nosem. Sarkastyczne wypowiedzi były chyba w tych stronach bardzo popularne. Nie przeszkadzało mu to, ale musiał się do tego przyzwyczaić. Pracował spokojnie i kiwnął wdzięcznie głową na pochwałę.
    - W moich stronach to jedna z tych podstawowych umiejętności, ćwiczą to u nas od małego, więc ciężko by było inaczej, ale dziękuję - odparł, a na kolejne pytanie bez zastanowienia pokręcił głową. - Jedyne co to zamajaczenie gdzieś w oddali dla zwykłego "żyje", ale na pewno nie o powrocie - przyznał i przerwał na chwilę, by wzruszyć ramionami. - Nie mam konkretnego planu, w danej chwili podoba mi się wędrowny tryb życia. Może jak już wszystko w Mathyr zobaczę to wtedy w głowie zaświta myśl o osiedlaniu tej czy tamtej części - dodał. - A Ty? Masz już upatrzone miejsce na nowe życie? - pociągnął temat.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  107. Winter zaatakował go skokiem na kolana i mocnym przytuleniem. Polizał go po policzku wywołując śmiech chłopaka, zanim zdołał się powstrzymać.
    - Jeny... myślałem, że już się nie zobaczymy - przyznał szczerze. - Dobrze, że jesteś - pogłaskał psiaka po łebku i grzbiecie, a kiedy ten uspokoił swą radość i położył się na jego kolanach, spojrzał po Ryu. - Dzięki - wskazał na Wintera. - Naprawdę... dzięki - szepnął, jakoś nie mając ochoty na większe dogryzanie. O no przynajmniej do komentarza o żywym trupie. Wywrócił oczyma.
    - Przynajmniej bardziej żywy niż trup - rzucił swobodnie. - To i tak lepsze niż wieczny cyklop - poruszał zabawnie brwiami doczepiając się jednego sprawnego oka chłopaka, po czym odetchnął głęboko i spojrzał gdzieś w bok. - Dzięki za... - zaczął, ale słowa jakoś nie bardzo chciały przejść, zagryzł wnętrze swoich policzków. - Dzięki za... no wiesz... za pomoc - bąknął w końcu.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  108. Dzisiaj była odrobinę zmęczona. Malika miała przeboje nocne i swoim marudzeniem zbudziła siostrę, więc nocka była nieźle zarwana, bo każdą Fasolkę An musiała ukołysać z osobna. Małe pajączki po spotkaniu z tatą strasznie marudziły, gdy długo nie było go obok i chociaż Gave nie stronił od ich towarzystwa, to sam musiał jeszcze nazbierać siły by w pełni się zaangażować.
    Drzwi otworzyła z szerokim ziewnięciem i zaraz przetarła oczy.
    - Hej... - odpowiedziała, gdy Ryu był już w środku. An owinęła się przydługim, rozpinanym swetrem, który miała zarzucony na ramiona i z uśmiechem spojrzała po przyjacielu. - Już im coś podrzucasz? Nie wiem czy dzisiaj zasłużyły, paskudne bestie - uśmiechnęła się pod nosem, ruszając w ich stronę i zaraz czując mocne objęcie chłopaka. Nawet nie oponowała, sama lekko objęła go pod żebrami i położyła zmęczoną głowę na jego ramieniu.
    - Ciebie też... - przyznała. - Dziękuję - szepnęła by podnieść do niego wdzięczne spojrzenie. - Za gratulacje też, ale przede wszystkim, że mu pomogłeś, Gavovi - uśmiechnęła się do niego ciepło i wypuszczona z objęć zerknęła na wręczone grzechotki. - Jakie piękne - wzięła obie w dłonie i zagrzechotała nad buziami dziewczynek. - Od wujka Ryu, jak podrośniecie to będzie go nimi codziennie rano budzić, skoro świt - rzuciła i zerknęła na chłopaka z zaczepnymi iskierkami w oczach.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  109. Zagryzł wargi, głaszcząc lekko Wintera po grzbiecie. Zrobiłby? Czy na pewno by mu pomógł? Przyjrzał się uważniej Ryu, po czym skapitulował. Tak, pomógłby. Nie było co się oszukiwać. Zaśmiał się cicho na komentarz o zabijaniu i pokiwał lekko głową.
    - Zostawię ci tę przyjemność - obiecał nieco pogodniej, po czym zmarkotniał. Zadrżał delikatnie i spojrzał mu prosto w oczy. - Nie wiem Ryu.. - przyznał cicho. - Ja... nie wiem - pokręcił głową, czując jak wspomnienia powoli zaczynają go zalewać. Oddech mu przyspieszył i chwilę później zgiął się w pół, starając mu tu nie zejść. - Nie wiem - powtórzył. Mówienie o tym wszystkim było ponad jego siły. Jeszcze nie był w stanie tego zrobić. - Możesz sam sprawdzić... - wskazał swoją głowę palcem. Na szczęście Ryu zmienił temat i chłopak trochę odetchnął z wyraźną ulgą. Mimo wszystko strach cholernie go obezwładniał.
    - No nie? - uśmiechnął się do niego. - Są piękne - zgodził się z nim. - A jak wpatrują się tymi oczkami to... aż chce się je przytulać - dodał nieco weselej.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  110. Miała dość. Nie chciała być sama w domu, ale nie chciała, żeby Abyss widziała jak bardzo się denerwuje. Nie chciała być u Morgany, bo przecież nie będzie zajmować im miejsca, kiedy mają szkraba, a ona z Natanem, cóż nie są w najlepszej sytuacji, ale nie chciała być daleko od Morgany, bo znowu, nie chciała zostać sama. Miała dość samotności. Z drugiej strony, jeśli spotka kolejną nieznajomą twarz, może ją po prostu rozszarpać na strzępy, byleby tylko odciąć się od tego bólu, wykorzystywania. Do rodziców teraz nie wróci, zauważą, że coś jest nie tak. Ojciec zniszczy cały Fjelod, zmiecie z powierzchni ziemi. Ta wizja nie wydawała się taka zła, te zjebane upiory powinny w końcu opuścić ten świat, Polsza też, kurwa wszyscy. Ale przecież nie mogła chcieć eksterminacji całych gatunków tylko i wyłącznie dlatego, że trafiła na jedno zepsute jabłko. Tylko jak wiele takich jabłek kroczyło jeszcze po tym świecie. Gdy tylko Abyss oddaliła się na swoje polowanie zaczęła niszczyć wszystko co wpadło w jej ręce klnąc przy tym.
    — Jebać, kurwa, pierdolona nauka, eksperymenty, gówniane mikstury — zaczęła rzucać wszystkim dookoła. Jakoś musiała dać wszystkiemu upust. A później usłyszała, że ktoś otwiera drzwi. Momentalnie poczuła jeszcze większy przypływ agresji. Chwyciła kawałek rozbitego szkła, rozdarła skórę, szybko tworząc z krwi sztylet, który zapłonął ogniem. Odwróciła się w stronę napastnika i zobaczyła Ryu. Powinna opuścić broń, ale tego nie zrobiła, nie potrafiła. Oddychała tylko ciężko, wyraźnie podenerwowana.
    — Cześć — odpowiedziała. Wyjść? Teraz? Zrobiła krok w tył. — Zabije kogoś jak wyjdę — powiedziała, zanim w ogóle zastanowiła się co mówi. Nie wiedziała co zrobić. Przeprosić i się uśmiechnąć czy po prostu go odpędzić? Nie mogła zdecydować.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  111. Słuchał go, nie przerywając pracy i gdy mógł lekko kiwał głową.
    - Tak, mnie też to fascynuje, zupełnie jakbym urodził się na nowo. Trochę czuję się w tej podróży jak nieborak. Wiele nowych doznań, nowych doświadczeń - wyznał, a słysząc o sobie lekko się zaśmiał. Dobrze, że nie miał akurat igły w ustach bo zachlapał by chłopaka barwnikiem.
    - Coś tam mam w tym zanadrzu - wzruszył ramionami. - Chociaż nie wiem na ile to ciekawe historie - dodał i wykonał kilka kolejnych nakłóć, milcząc chwilę po pytaniach o pochodzenie.
    - Cóż, nie jesteśmy zbyt popularni, chyba, że w opowieściach straszących dzieci - przyznał. - Nhulu coś Ci mówi? Ludzie zza mgły... Lepiej byś ich nie spotkał. Jako jedyny opuściłem rodzime strony, a te nie należą do zbyt gościnnych - nabrał barwnika i wdmuchał w ranki na skórze. Szło dość mozolnie, ale na to nie było rady, Mohe i tak pracował sprawnie jak na takie zajęcie.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  112. Powoli szykowała się do dalszej drogi. W Argarze i tak zabawiła już zdecydowanie zbyt długo w porównaniu z tym ile chciała tutaj zostać. Musiała jeszcze odnaleźć Acaira, a potem wybrać się do Rokary. Długo jej nie było, teraz musiała ponadrabiać wszystkie zaległości społeczne. Z jednej strony, naprawdę dobrze było się z nimi spotykać, z drugiej, zajmowali naprawdę dużo czasu. A każdy z nich przebywał w innej krainie. Na dobrą sprawę, spędzi więcej czasu na samym podróżowaniu, niż z nimi wszystkimi. Spakowała wszystkie potrzebne rzeczy, opłaciła resztę pobytu w gospodzie, po czym udała się w stronę wyjścia z miasta. Powinna wynająć po drodze jakiegoś wierzchowca, zawsze przyśpieszy to jakkolwiek podróż. Przy bramie spotkała Ryu. Przystanęła na chwilę obok chłopaka.
    — Jakieś dylematy moralne? — zapytała, patrząc w tę stronę, w którą sam przed chwilą się wpatrywał.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  113. Nie wiedział czego się spodziewał. Chciał to wszystko komuś pokazać. Chciał się z kimś podzielić, chciał by ktoś go zrozumiał. Ryu mu po prostu odmówił. Patrzył na niego nie rozumiejąc. Przecież dawał mu okazję. Stwarzał okazję do zajrzenia w jego wnętrze. Stwarzał okazję do tego wszystkiego a ten nie chciał. Zacisnął mocno wargi.
    - Ale ja chcę... - odparł zgodnie z prawdą. - Chcę... - powtórzył czując jak oczy mu wilgotnieją. - Chcę Ryu, tylko... samo myślenie o tym boli - wyjaśnił cicho. - Bardzo... tu... - wskazał na swoje serce. - Ja się tam poddałem. Nienawidzę się za to... poddałem się, chciałem umrzeć - wargi mu zadrżały. - Chciałem wrócić, ale jak ciągle pytali o Argar... o Niklausa, o jego dzieci... nie chciałem im nic powiedzieć. Nic nie powiedziałem, ale bałem się że jeszcze chwila i pęknę - patrzył mu prosto w oczy. - I w końcu... w końcu błagałem ich o śmierć... - otarł łzy dłońmi, ale te nie chciały przestać płynąć. - Shit... - wymamrotał - Słabe ze mnie ogniwo - spróbował się zaśmiać. - Nie mam ulubienic... nie mam... - odpowiedział jeszcze na drugie pytanie. - Obie są najlepsze... - odetchnął głęboko, odchylając się na krześle. - Ale nie zasługuję na nie... nie powinny mieć ojca, który tak łatwo się poddaje...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  114. Uśmiechnęła się pod nosem.
    - W to akurat wierzę - przyznała. Już widziała te tony prezentów, upominków czy tajemnicze wypady, utrzymywane w sekrecie przed rodzicami. Przytaknęła mu głową, nadal z wdzięcznym uśmiechem. Tak, mimo ogólnych utarczek wiedziała, że jeden pomógłby drugiemu, gdy na szali było życie. Prychnęła na wzmiankę o łóżku.
    - No nieźle, mam nadzieję, że nie znajdę tam później podejrzanych gaci czy staników - zaśmiała się lekko, a zaraz westchnęła ciężko na pytanie o poród. Wzruszyła ramionami. - Tata nazywa to dystansowaniem... Szykowałam grunt na wieści, że Gave... że nie żyje - przyznała. - Więc tak, było kiepsko, właściwie to nie chciałam nikogo widzieć, tylko te dwa małe bąki i ja - dodała przysiadając na łóżku i posyłając w stronę Ryu lekki uśmiech.
    - Trzylatki na przebieżkę? Ojoj, to będzie wujek tyran - rzuciła żartobliwie i sama zerknęła w stronę małych na komentarz o zmęczeniu. - Lubią mieć obok Gava... Mam dziwne wrażenie, że przez połączenie ze światem duchowym rozumieją nieco więcej niż przeciętny maluch... Wiesz, tego dnia... No, gdy mieli go ściąć... Dosłownie kilka minut po dwunastej przestały tak potwornie płakać? Od tego momentu było z nimi lepiej... - kołyski miała zaraz przy łóżku, więc siedząc na nim mogła swobodnie oprzeć się o ich krawędź, co właśnie uczyniła. Tyknęła nosek Raji i puściła oko do, odrobinę bardziej oddalonej, Maliki. - No... - spojrzała na Ryu. - Ale dość o mnie, lepiej mów jakie to teraz masz plany, hm?

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  115. Zaśmiała się na jego słowa, ale w oczach mógł widzieć gniew i rozpacz.
    — Nie zabije Ciebie, nie zabije nikogo, nie mogę mścić się na niewinnych — zaczęła, idąc w stronę jednego z ocalałych mebli. Zatrzymała się przy style, ponownie się śmiejąc. Słuchała wszystkiego, ale nie widziała sensu w słuchaniu jego rad. Jakby pierdolony spacerek i jakieś głupie walki na niby miały cokolwiek naprawić. Bo w ten sposób odzyska rok życia. Odzyska narodziny siostrzeńca, ciąże Morgany, Akane, nadrobi stracony czas, który z niej wydarto.
    — Wiesz co się dzieje? Powiem Ci co się dzieje — uśmiechnęła się prześmiewczo. — Mam dość. Mam kurwa dość! — wbiła sztylet w stół robiąc w nim sporą dziurę. Rzuciła nim w bok, tak, aby przypadkiem nie trafić Ryu. — Urodziłam się i już na starcie nie miałam mojej jedynej siostry, bo głodni władzy tyrani chcieli ją zabić. Nikt nie wiedział, gdzie jest. A gdy ją odzyskałam to wiesz co się stało? — wyjęła broń i wskazała na Ryu, aby zaraz rzucić nim w ścianę. — Zaszyłam się w bezpiecznym Argarze, bo tutaj nikt nie polował na księżniki, które miały odziedziczyć koronę. Wiesz ile razy próbowano mnie porwać za dziecka? Kurwa mać, nie udało się feniksom, ale pierdolona szmata porwała mnie, bo chciałam pójść zwiedzić trochę świata, dać upust pasjom, a nie ciągle chować się po kątach i chuj! Porwali mnie. Torturowali, bo mam magiczne zdolności. Gava też porwali, Akane porywali, każdego kurwa porywają, bo tak! Bo przecież można znęcać się nad innymi dla ich mocy. Wiesz czego chcę? — podeszła do niego. — Chcę cofnąć czas. Chcę usłyszeć jak moja starsza siostra mówi mi, że zostanę ciocią, jak kuzynka mówi mi to samo, jak Gave chwali się, że jego życie uczuciowe zaczyna istnieć. Chce ich ojebać za to, że spali w moim łóżku bez mojej zgody, ale wiesz, że tego nie dostanę, bo nikt nie cofnie czasu o rok — zaczęła się śmiać i płakać jednocześnie. — Powinnam wszystkich zajebać, powiedzieć ojcu, matce, wymordować każdą, jedną, pierdoloną szuję, ale nie mogę tak po prostu pójść i kogoś zabić, bo przecież nie każdy jest zły, co nie? Na przykład Grima. Grima nic nie zrobiła. Ale chce zrównać ten świat z ziemią, chcę, ale nie mogę. Nie chce tu sama mieszkać, ale nigdzie indziej nie ma dla mnie miejsca, bo przecież nie zostanę na stałe u Morgany, jak ma niemowlaka w domu. Do Phyonix nie wrócę, bo ojciec faktycznie wszystko rozniesie, a on nie będzie miał żadnych dylematów moralnych. Po prostu rozjebie wszystko — usiadła w pozycji embrionalnej na podłodze. — Czemu nie mogę po prostu cieszyć się życiem z rodziną?!


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  116. Odsunęła się kawałek na widok lecącego zwierza. W Mathyr mieli podobne stworzenia, ba, raz chyba nawet zjadła coś co mniej więcej przypominało to urocze stworzonko, ale było to tak dawno, że nie mogła potwierdzić zbiezności raz. W każdym razie było to latające coś, które wcale ptakiem nie było. Nie chciała wchodzić im w drogę.
    — Od dłuższego czasu nie — odpowiedziała jedynie, po czym przeciągnęła się delikatnie. — Slavit, mam tam parę spraw do załatwienia. Chyba, że Ty wiesz, gdzie dokładnie jest teraz Acair, przyspieszyłoby mi to podróż — odpowiedziała, w zasadzie trochę pytaniem na pytanie. — I wynająć jakiegoś wierzchowca.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  117. Nie wiedzieć czemu nie zaprotestował. Schował się w ramionach Ryu, a łzy rzewnie popłynęły. Potem będzie sobie wyrzucał tę słabość, ale w tej chwili nie był w stanie nic na to poradzić. Rozpłakał się niczym małe dziecko, chowające się w bezpiecznych ramionach... choć może nie aż tak bezpiecznych? Przecież jeszcze chwilę temu Ryu zapowiedział mu, że to on go zabije. Jednak jego słowa mocno w niego trafiły i choć dla własnej przekory chciał im zaprzeczyć to nie potrafił. Ryu trafił w samo sedno sprawy. Katował się. Katował myślami i nie potrafił przestać. Jeszcze nie. Miło było jednak wiedzieć, że ktoś go rozumie. Chociażby i troszeczkę. Że ten chłopak, którego zawsze uważał za silniejszego psychicznie od siebie - bo tak było, umówmy się - go rozumie i nie potępia za te myśli. Objął go mocniej drżącymi ramionami i beczał, beczał długo. Szlag by to. I jak on miał mu spojrzeć w oczy?
    W końcu jednak uspokoił się i powoli odsunął, przecierając oczy i ostatni raz podciągając nosem. Odruchowo zerknął w oczy Ryu, by odwrócić wzrok.
    - Dzięki i... sorry - wymamrotał, nabierając kilku głębokich oddechów. - Emma... - powrócił myślami do dziewczyny. - Emma jest w strasznym miejscu, ma mi wiele za złe... nam wiele za złe... - zacisnął mocno wargi. - Ma trochę racji - dodał cicho. - Nie pomyśleliśmy o niej czy Kate... uznaliśmy że się odnajdą, nie szukaliśmy ich... jak no uhm ciebie - zerknął na niego przelotnie. - Jest w Polszy, pracuje dla nich... boję się, że... no że jak jej nie wyciągniemy to uhm... kiedyś staniemy do walki i któreś z nas straci życie - wyjaśnił swoje obawy. - Ona mnie... ona - zadrżał znowu. - Uhm no nie była przyjemna, ale... ale rozumiem. Albo ja albo jej życie albo tortury na niej... ona chyba przechodziła to co ja... - dokończył na jednym wydechu i zgiął się w pół walcząc z paniką. - Cholera no! - warknął.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  118. Przytaknął chłopakowi głową, to akurat wiedział.
    - Racja, ale i tak najwięcej zależy od opowiadającego, sama chęć opowieści powinna wyjść od niego, a ja... Bez urazy, ale nie mam ochoty opowiadać. Może później, może kiedyś, może nigdy - oznajmił, a na kolejne stwierdzenie wzruszył ramionami.
    - Lepiej ich nie oceniaj pod kątem mojej osoby i nie rób sobie nadziei na ciepłe powitania. Unikaj Nhulu, dobrze Ci radzę - nakłuł kolejne miejsce i zaczął wypełniać barwnikiem. W przerwie pokręcił głową. - Nie, nie byłem wyrzutkiem. Raczej wrzutem na ich zadzie - odparł. - Z czym kojarzy Ci się jeleń? Jakie znaczenie ma w Twoim świecie? - zapytał, jakby lekko odbijając od tematu.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  119. Winny też nie był. Przynajmniej nie w jej oczach. Tyle jeszcze przecież potrafiła odróżnić. Była tak zajęta wyrzucaniem z siebie całej żółci, że nie poczuła w pierwszej chwili jak ją przytula, ale gdy tylko to zrobił, chciała się odsunąć, utrzymać dystans. Tak, był z Argaru, ale była zbyt wściekła, żeby radośnie przyjąć uścisk. Próbowała się wyrwać, niestety bezskutecznie. Życie, srycie. Jakby to gadanie miało w ogóle cokolwiek zmienić i jakkolwiek jej pomóc. Nie chciała niczyjej litości, wyjaśnień, czy porównywania. Miała pełne prawo czuć się skrzywdzona i zła. Zaśmiała się smutno.
    — Tak, kurwa, o tym mówię. Ten świat jest zły. Powinien zniknąć. Odbierają nam wszystko, bo są chciwi. To nie moja wina, że rodzą się inni niż my! Dlaczego to my mamy na tym cierpieć, dlaczego każde dziecko tutaj ma mieć traumę i po prostu uczyć się z tym żyć? Mamy dawać sobie czas, żeby zachować człowieczeństwo, cóż ja nie jestem człowiekiem. To tylko powłoka. Mogę ich wszystkich zabić i będzie spokój. A jak kiedyś skrzywdzą małego Eli? Wtedy też mam dać mu po prostu czas na przepracowanie? — zmarszczyła brwi. — Dlaczego my a nie oni — dodała jeszcze. Przecież nie chciała zrobić nic złego na początku. Po prostu chciała poznać ten świat. Cieszyć się nim, odkryć jego piękno. I co dostała w zamian? Co oni wszyscy dostali w zamian? Nic poza bólem i cierpieniem. Chciała się tego pozbyć, ale nie wiedziała jak. Czuła się taka brudna i użyta. Raz się nie posłuchała, tylko po to, aby wszystko skończyło się w najgorszy możliwy sposób. Normalne nastolatki co najwyżej dostawały szlaban, nie kurwa niewolę i tortury. Naprawdę próbowała wyciągnąć jakiś sens z tego co mówił, ale jakoś nie potrafiła sobie tego wszystkiego poukładać. To znaczy, rozumiała, rozumiała to jaki proces musi pokonać, rozumiała co powinna robić, czego nie powinna, gdzie była mile widziana, ale nie chciała nikogo narażać swoimi wybuchami. Gdy w końcu się od niej odsunął, westchnęła.
    — Tak, mogę zostać u Morgany, ale co jeśli wybuchnę przy małym dziecku? Albo w nerwach zapłonę i podpalę ich chatę? Mogłabym wybudować nowy dom obok nich w parę godzin, ale co jeśli wywołam pożar w całym Argarze? Tutaj nikogo nie skrzywdzę tym, że nie kontroluje swojej przemiany. To tak, jakby były we mnie dwie Darcy. Jedna, która znowu chce być wesoła i cieszyć się życiem i ta druga, która próbuje się zemścić. Znalezienie równowagi nie jest takie proste — próbowała mu wyjaśnić. — A wiesz dlaczego mnie tak traktowano — pokazała mu swoją rękę, która zaczęła goić rozcięcie, które zrobiła jakiś czas temu. — Bo chcieli wykorzystać to. Moją krew. Do jakiś mikstur. Rzygać mi się chce, jak pomyślę, że ktoś pije moją własną krew, dla własnych korzyści. Nie jestem zwierzęciem — dodała jeszcze, odsuwając się od chłopaka. Powinna tu posprzątać zanim Abyss wróci. Zaraz wyczuje, że coś jest nie tak. A nie chciała dawać gamorcie poczucia, że musi być jeszcze bardziej chroniona, aby nie zrobiła się zbyt agresywna wobec Argarczyków.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  120. — Lerodas? Wiesz co tam robił? — zapytała. Ten trop też będzie musiała sprawdzić. Cholera, była z niego straszna powsinoga jak na jeden rok. Zaraz się jeszcze okaże, że został bardem w Oclarii jak tak dalej pójdzie. Zaczęła się zastanawiać ile Mathyr będzie musiała zwiedzić w poszukiwaniach za nim. Koniec końców w Lerodas, tak? Czyli co, zamieszkał tam?
    Podała rękę Ryu, z lekkim uśmiechem. Będzie miała czas na dokładne wypytanie go o wszystko w drodze do miasta. Przybliżyła się do niego na chwilę.
    — Ale najpierw po wierzchowce — szepnęła mu do ucha, po czym się odsunęła i ruszyła w drogę, machając zza pleców ręką, aby się pośpieszył.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  121. An również zaśmiała się lekko.
    - O nich akurat jestem spokojna - zapewniła. Akurat ta dwójka nie ryzykowałaby aż tak bardzo. Wkurwić Rei i Shiye? Oho ho... Nie, nie było warto. Wzruszyła ramionami na przyznanie racji, tak, jeszcze sprawdzała te teorie, ale coraz częściej znajdywała dowody na jej poparcie. Słysząc pytanie spojrzała po Ryu, wysłuchała go i posłała mu lekki uśmiech.
    - Ryu, już się z nim widziałam, a dystans nigdy nie dotyczył jego osoby - przyznała z nikłym uśmiechem i klepnęła jednorazowo jego klatkę piersiową, by zaraz zerknąć znowu do Raji. - Tak więc wiesz... nie masz szans - również puściła mu oko. Wysłuchała jego planów i mimowolnie spojrzała na dłoń Tyu, gdy ten wspomniał o klejnocie.
    - Ostatnie odkrycia? Coś czego nie wiem? - zainteresowała się, a słysząc o Klarze posłała mu rozbawiony uśmiech. - Klara i zwiedzanie świata? - zapytała w pierwszej chwili, ale gdy dodał o odwiedzinach i przyjaciółce spoważniała odrobinę. - W sumie... - lekko przygryzła wargę. - Chętnie bym z nią pogadała - przyznała. Przy tej dziewczynie czuła się czasami bardzo beztrosko.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  122. A więc znalazł pracę w czymś bliższym jego umiejętnościom niż pomocnik w zamtuzie. Bardzo dobrze. W końcu zaczął się rozwijać. Czyli ta rozłąka wcale taka zła jednak dla nich nie była. Westchnęła na podróż do gorących źródeł. Przecież już wypoczęła, a takie nakładanie drogi niekoniecznie było jej na rękę, chociaż może tam będzie mogła sprawić sobie jakąś nową maskę. W takich miejscach może akurat znajdzie się jakaś szwaczka.
    — Jedna noc i mogę Cię tam zostawić jak będziesz chciał zostać dłużej. Mimo wszystko trochę się śpieszę — wyjaśniła, starając się zwiększyć trochę tempo podróży.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  123. — Jakby w Phyonix nie było drani, których przydałoby się usunąć — westchnęła. — To tam Morgana zniknęła, tam też próbowano mnie wielokrotnie porwać, bo nie podobało im się, że mama sama wybrała sobie męża — dodała, po czym znowu westchnęła, licząc do dziesięciu. — Ale tak, tak. Nie można zabijać i urządzać masowych mordów, bo to niesprawiedliwe. Znam teorię, dlatego jestem taka wkurwiona. Chcę się zemścić, ale myślę racjonalnie jak na przyszłą kapłankę przystało — podeszła na chwilę do stołu, który jeszcze jakimś cudem trzymał się prosto. — I TO MNIE TAK WKURWIA! — krzyknęła przewracając go. — Wystarczyłoby żebyśmy byli zwykłymi szaraczkami i już byłoby lżej, ale nie kurwa! Phyonix, odpowiedzialność, kapłanka, wojna domowa, nienawiść, Argar, rasiści, kurwa mać, jakbyśmy nie mogli po prostu żyć w zgodzie, kurwa! — dała kolejny upust złości, odwracając się od Ryu. Cholera, naprawdę nie chciała teraz tutaj kolejnego głosu rozsądku. Akurat teraz, gdy znalazła jakiś sposób na to, aby znaleźć bezpieczną metodą na odrzucenie całej swojej agresji. Może cierpiał na tym jej dom. Ale to były tylko przedmioty, które mogła naprawić. Nikt na tym nie cierpiał.
    — Najbardziej boli mnie to, że nikt by mnie nie skrzywdził w żaden sposób, gdybym tak późno nie odkryła swojej przemiany. Po tej kurwie został tylko popiół, tylko trochę za późno — mruknęła, kopiąc w ten nieszczęsny stół, tak aby odleciał kawałek od niej. — Wiesz jak to jest być najsłabszym ogniwem? Moje rodzeństwo spaliłoby ją na popiół na moim miejscu od razu. A mała, biedna, delikatna, słodka Darcy, tak zakochana w sztuce i nauce nie umiała, bo nie mogła się przemienić ani skaleczyć. Nauczyłam się w końcu wzniecać ogień wiesz, po siedemnastu latach życiach. Inni robią to zanim dobrze nauczą się mówić, a ja? — pokazała mu otwartą dłoń, która zapłonęła żywym ogniem. — Bez ranienia samej siebie umiem tylko tyle, po siedemnastu latach, po odblokowaniu przemiany, ale gdy tylko próbuje nim rzucić — wypuściła płomień, ten zgasł, gdy tylko znalazł się parę centymetrów od niej — PUF! Znowu bezbronna, o ile nie przypalę kogoś dłonią. Nawet jakbym chciała ich zabić, sama mogę skończyć martwa — zaczęła chodzić po pokoju, szukając kolejnej rzeczy do zniszczenia. Było tak wiele spraw, o które była z całego serca wściekła, że nie miała pojęcia czy starczy im dnia, gdyby miała to wszystko wymieniać. Tak, jeszcze kwestia dzieci. Rzuciła wazonem z uschniętymi kwiatami o ścianę.
    — Ale ja w ogóle nie chcę być dla nich zagrożeniem. Jestem jej siostrą, a nie jebaną samozapalną pochodnią, która może rozjebać im dom, jak się jej nie przypilnuje. Dlatego tam nie zostałam. Nie będę ciężarem dla własnej siostry przecież, no ja pierdole, jak mnie wkurwia ten stół! Kto go tu postawił?! — tym razem wróciła złością do mebla, ponowniem nim rzucając, gdyż niszczęście zaszedł jej drogę. — Dalej chcesz słuchać mojej żółci?


    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  124. Oddychał. Nabierał głębokich oddechów i powoli wypuszczał powietrze. Oddychał przez pewien czas, uspokajając się powoli. Dopiero kiedy był pewien, że już jest spokojny znów na niego spojrzał.
    - Okay - szepnął tylko. - Idź do niej i uhm wyciągnij ją z tego... albo po prostu pogadaj, ale... ale nie daj się złapać Ryu - poprosił. - Nie daj... ty nie możesz dać się złapać - wskazał na jego dłoń. Mimo wszystko obawiał się tego. Nie chciał by chłopak wpadł jak śliwka w kompot. - Może... po prostu z nią pogadaj, nie przyprowadzaj jej tu - poprosił go jeszcze. - Ja chyba jej tu nie chcę - przyznał zagryzając wargi. - Nie, póki nie będziemy mieć pewności że nas nie wyda...

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  125. Nie dopowiadała już nic w sprawie szans, a na wzmiankę o matce zaśmiała się krótko.
    - Tak, przyznaję bez bicia, jestem w nich zauroczona - uśmiechnęła się szerzej i poprawiła swoje poczochrane włosy, by zaraz zmarszczyć czoło. - Zazdrosny? - aż spojrzała w stronę klejnotu. - Czyli... Muszą mieć świadomość... Myślisz, że to jakiś dziwny podział własnego ciała? Kryształy to małe fragmenty Gabriela? - zapytała. Ten w końcu bardzo chciał zatrzymać Ryu przy sobie, więc zazdrość miała tu sens. Spojrzała zaraz po chłopaku i zaśmiała się pod nosem.
    - Gadający z kryształami, tego jeszcze nie było... - przyznała odrobinę rozbawiona, ale zaraz zmarszczyła lekko czoło. Oby ta nowina nigdzie się nie rozniosła. - Błagam, uważaj na siebie, uważaj komu ufasz - poprosiła, zarówno słowem jak i wzrokiem. Jedna niewłaściwa istota i całe Mathyr mogło zacząć na niego polować.
    Lekki uśmiech wrócił na jej buzię, gdy stwierdził, że sobie z młodą poradzi.
    - W to akurat wierzę, tylko jej nie obiecuj gruszek na sośnie, bo jak już tu przyjdzie to się nigdy nie wypłacę - rzuciła z zadziornym uśmiechem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  126. Westchnęła.
    — Cóż, ona nie miała prawa mnie porywać, a to zrobiła. Ale od początku mówię, że nie zrobię tego, w sensie nie będę się mścić, bardzo chcę zajebać wszystkich wokół Argaru, ale też nie chcę i wiem, że nie mogę — dodała wyjaśnienia, dla odmiany siadając na kanapie dla próby jakiegoś większego uspokojenia się. Założyła nogę na nogę, odchylają głowę. Zaczęła patrzeć w sufit.
    —- Nie chce być zwykłym szaraczkiem na dłuższą metę chyba. Chcę jeszcze bardziej zmienić Phyonix. Pogodzić obozy polityczne, stworzyć miejsce, gdzie każdy będzie miał okazję być szczęśliwym,niezależnie od rasy, wprowadzić więcej tolerancji, może bardziej ujawnić się Mathyr, zaprowadzić tu większy porządek. Teraz chcę być z Morganą, z Elim, Akane i resztą rodzinki. Chciałam się też wybawić, ale to jebać. Kapłanką chcę być, myślałam, że bez problemy oddam tą rolę Morganie, ale wiem, że ona nie chce, a ja chyba mogę coś tam zmienić — dokończyła. Zaśmiała się na jego następne słowa. Cmoknęła.
    — Nie definiuje, ale też definiuje. Fakty są takie, że w rodzinie jestem najsłabsza, może tylko teraz, może na zawsze. Nie wiem. I tak, nikt nie będzie mnie przez to mniej kochać, nikt nigdy nie kochał mnie przez to mniej, ale jestem łatwym celem do porwania, szantażów, sprzeciwów przeciwko moim racjom do tronu, można mnie najłatwiej zabić. Widziałeś kiedyś, żeby bandyta napadał na silniejszego od siebie? Bo ja nie — zaczęła kolejne wyjaśnienia, nie przejmując się specjalnie tym, że tym razem to on był wściekły. Zajebiście, teraz będą się zmieniać humorami. Przynajmniej przez chwilę nie będzie taka wkurwiona. Dobrze jej to zrobi. — Na początku myślałam, że to przez to, że Morgany po prostu nie było, nie było innej następczyni. Powinnam być druga w kolejce, ale jeśli ona nie chce, nikt z nas jej nie zmusi. Gdybym ja nie chciała, też nikt tego nie zrobi. Moja rodzina jest naprawdę ciepła i dobra, jeśli dać się jej poznać. Zawsze stoi za mną murem. Dlatego nie chcę być ciężarem — dodała, chociaż musiała przyznać, te jego komentarze, trochę ją zirytowały. Jakby mógł dokładnie utożsamić się z jej uczuciami. To wszystko było zbyt skomplikowane, żeby dać wszystko do osobnych woreczkach. Zacisnęła dłonie na materiale sofy, poczuła gorący gniew, przeszywający jej ciało. Rozkręca się tak? To patrz kurwa teraz. Pomyślała, a kanapa zajęła się ogniem po bokach.
    — Ja pierdolę! — wrzasnęła zrywając się z łóżka. Jak miała to teraz ugasić? Włożyła dłonie w płomienie. Nie raniły jej, ale też nie chciały słuchać.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  127. — Najwyżej — przytaknęła mu wzruszając ramionami. Dawno nie czuła, żeby ktoś z jej znajomych był tak bezkonfliktowy. Podświadomie czuła, że każdy inny próbowałby się z nią targować, byleby postawić na swoim i zatrzymać ją ze sobą. A Ryu po prostu się z nią zgodził. Cóż, to mogła być naprawdę przyjemna i sprawna podróż.
    — Gave próbował mnie zabić, albo ja jego. Coś w ten deseń, te jego duchy mnie szukały, bo straszny, zły morderca pozbawił ich życia i chciał je chyba pomścić, nie wiem. Ale się nie zabiliśmy, tylko parkę, która zleciła zabójstwo, ale nie zapłaciła za ochronę w razie potencjalnej zemsty, więc cóż, liczyłam, że będę mieć od niego spokój, ale trafiał na każde moje zlecenie, jakby mnie śledził, potem trzymaliśmy się razem przez Maryl i Rokarę — wyjaśniła pierwszą historię poznania. — A Akane napadli łuskowaci, jak opalałam się na skałach. Była śliczna i bezbronna, więc skoczyłam za nią do wody, mordując jej napastników, aż doprowadziłam ją bezpiecznie do Argaru. Była ranna, więc ciężko jej się szło — opowiedziała po krótce kolejną historię. — Zanim zapytasz, Tonego poznałam, bo chciał wiedzieć, dlaczego zabiłam smokołaka, samemu nie dając się zabić przez te swoje czary mary, Acaira też poznałam przelewając krew, więc możesz czuć się wyjątkowy, bo tylko Ciebie poznałam na sucho — puściła mu oczko, spoglądając na niego. Mógł też się czuć gorszy. Zależy jak na to spojrzeć. — A Ty? Skąd się znacie, zanim trafiliście tutaj? Widać, że znacie się od lat — tym razem to ona odbiła piłeczkę, skoro i tak nie mieli co robić, poza pogawędkami.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  128. Słuchała go, chociaż zdziwiła się jego wyjaśnieniami różnych miejsc. To nie tak, że w Mathyr ich nie było. Musiał chyba nie wiedzieć.
    — Mamy sierocińce, w każdym świecie masz sieroty, też jestem jedną z nich — odpowiedziała, chociaż ona nigdy w sierocińcu nie była, to wiedziała, że są takie miejsca. — Szkoły mamy, nawet akademie — dodała jeszcze. — Chociaż nie wiem kto może tam iść, chyba tylko mądrzy i bogaci — zakończyła, po czym wysłuchała reszty historii. Trochę ją dziwiło, że Argarczycy tak skakali ze świata to świata. Jakby nie mieli nigdzie swojego domu. — Stąd też kiedyś pójdziecie? — nasunęło jej się na myśl, skoro to nie był pierwszy świat, do którego trafili. Może ich tajemnicza rasa tak sobie podróżowała i ile jeszcze takich światów było w takim razie? Tak, to chyba było zbyt dużo na jej głowę. Wolała, kiedy wszystko było proste, namacalne i nie wymagało żadnej wiedzy tajemnej.
    Walwana nie kojarzyła, ale zrozumiała, że Acair u niego przebywa. Wróciła spojrzeniem do Ryu.
    — Walwan, kto to? Co go łączy a Acairem? — padły kolejne pytania. Widziała w tym szansę na skrócenie swoich poszukiwań brata. Później szli w ciszy przez jakiś czas, dopóki to on nie zaatakował ją pytaniem. Zaśmiała się, dłońmi dotykając różowych tkanin.
    — Lubię ten kolor, jest uroczy i kobiecy, pasuje mi i ładnie w nim wyglądam. U wojownika czy zabójcy płeć łatwo się zatraca, bo wiesz, Twoje ciało to tak naprawdę też broń. Te kolory i styl zbroi przypomina mi, że to ciało jest też ładne. I ma przyciągać uwagę — zaśmiała się. — To bardzo miłe uczucie, gdy ktoś próbuje mi umniejszyć, bo nie widzi kłów przez słodką maskę czy nie odróżnia ciała rasowego zabójcy i myli mnie z kurtyzaną, a potem błaga mnie o życie, albo jak mężczyźni chcą ze mną flirtować, większość przestaje jak widzi moją twarz, ale można poczuć się kobieco. No i daje szybką selekcję między przeciwnikami czy przyjaciółmi broni. Mężczyźni są płytcy, skąpa zbroja pomaga zrobić przesiew między ludźmi. Same zalety — wyjaśniła, zatrzymując się na chwilę, aby mógł się przypatrzeć jej zbroi, która odsłoniła sporo ciała i idealnie maskowała poukrywane wszędzie bronie, czy to jak jej rękawice potrafiły być niebezpieczne.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  129. Uklękła przed kanapą patrząc na płomienie. Miała w nich dłonie, nie posiadała żadnej kontroli, ale słyszała bijące od nich życie, gniew w jakim powstały, nienawiść. To nie były ciepłe, miłe płomienie, jakimi była otoczona przez swoją rodzinę. To był jej ogień, żądny krwi, zemsty, sprawiedliwości za wszystko co spotkało bliskich oraz ją. Za to, że Morgana nigdy nie mogła dobrze poznać Phyonix, za to, że Diego czuł się zbyt mało okrutny, za to, że jej przyjaciele i kuzynostwo musieli tu cierpieć, że ominęło ją tak wiele z życia najważniejszych dla niej ludzi. Zemsta za niesprawiedliwość tego świata. Sprawiedliwa kara. Oczyszczenie w ogniu. Słyszała jak płomień kazał jej wstać i zabić. Zagryzła wargę, ciężko oddychając. To wszystko było prawdą, nie mogła tak po prostu stać, patrzeć jak każdy cierpi. Musiała coś zrobić. Głos Ryu tkwił gdzieś z tyłu jej głowy, ale nie bardzo teraz do niej przemawiał. Była za bardzo pochłonięta nienawiścią. Poczuła jak kładzie na niej ramiona, które teraz wydawały się wyjątkowo zimne, tak jak w krainie nieumarłych czarownic.
    — Odsuń się proszę — poleciła jedynie, a płomienie bardziej się rozprzestrzeniły po przestrzeni mebla. Mógłby wszystko pochłonąć, zniszczyć wszystko, jeśli tylko dać im szansę. Przecież właściwe osoby to przeżyją, prawda? Nic złego się nie stanie jeśli odpuści. Czuła jak całe szczęście z niej uchodzi, a wszystkie jej emocje zostają zastąpione przez nienawiść. Skóra Darcy zrobiła się szara, by po chwili całkowicie się przemienić. Płomienie stały się coraz większe, zajęły całą kanapę i zaczęły przechodzić na podłogę.
    — Tak będzie dobrze — szepnęła, uśmiechając się w szaleńczym grymasie, czując obrzydliwą ekscytację na myśl, ile taki pożar mógłby pochłonąć, zabić, pozbyć się niepotrzebnych robaków z tej ziemii. Tak naprawdę będzie dobrze. Wmawiała to sobie, aż nie przypomniała sobie o Akane, która też przecież miała dzieci, cierpiącym Gave, Tonym, Ryu, który chciał jej teraz pomóc. Przecież ich też te płomienie pochłoną. Zabiłaby ich. Zabiłaby Grimę, swoją pierwszą przyjaciółkę, która nie miała żadnych mocy. Przyjaciółkę, która chciała Cię okraść! Ale nigdy ostatecznie tego zrobiła. Zbezcześcili Twoje łoże! Znowu słyszała ten okrutny głos.
    — Nie! — krzyknęła, a płomienie zgasły. Dziewczyna dalej jednak została przemieniona. Poczuła jak krew wypływa z jej oczu. A może to tylko łzy? Nie umiała powiedzieć. Złapała się za głowę ciężko oddychając. Próbowała złapać się czegokolwiek w myślach. Miała wrażenie, że ma w sobie dwie Darcy. Jedną, starą, która chce wrócić do kontroli i tą drugą, która próbowała wszystko zniszczyć, nie przejmując się konsekwencjami.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  130. — Kiedyś warto poznać całe Mathyr, dla waszego bezpieczeństwa, nie? Tylko lepiej u kogoś mądrzejszego niż ja — odpowiedziała na jego przeprosiny. Nie zabolało ją to w żadnym razie. Ona często nie miała pojęcia o czym mówili, jak opowiadali o Argarze. Nie miała więc co się dziwić, że sami czasami wydawali się wyjątkowo niedouczeni. Chociaż po roku spędzonym tutaj, mógłby się lepiej zaadaptować. Chociażby po to, aby zacząć jakoś zarabiać. Aktualnie niewiele z nich posiadało jakieś źródło przychodu poza Argarem. Nawet jej wydawało się to niezbyt rozsądne ekonomicznie. Ale Onyx pracowała podróżując po całym Mathyr, może nie była też najlepszą osobą do osądzania ichniejszego stanu majątkowego.
    Słuchała jego opowieści. Wojna była w każdym świecie. To ją jakoś nie dziwiło. Przyjęła to nawet z dziwnym spokojem. Coś z czym mogłaby sobie poradzić w obcym miejscu. Następnie westchnęła.
    — Dom to nie tylko miejsce, tylko ludzie, przede wszystkim ludzie, przy których się czujesz jak w domu. Mieszkać można gdziekolwiek — odpowiedziała. Naprawdę, ile jeszcze razy będzie to powtarzać. Najpierw Gave, teraz on. Za bardzo szukali przywiązania do miejsca. Zakończyła też na tym ten temat. Więcej mądrości nie miała już do sprzedania.
    — Wiem, że sprytna — zaśmiała się, przyglądając się temu co robi. Nie zdążyła odpowiedzieć na jego pierwsze pytanie, zanim nie padło drugie. — Normalnie, a jak ma być? — zaśmiała się, łapiąc go za podbródek. Zbliżyła się na chwilę do niego, dotykając dłonią, na której nie miała rękawicy, jego ust, a później policzka, na tyle delikatnie, aby go nie zadrapać — Pytasz mnie, jakbym miała porównanie z taką słodką buzią — zaczęła cicho, z tajemniczym uśmiechem na ustach, następnie odepchnęła go lekko i zrobiła krok w tył ze śmiechem — Zapytaj Acaira za parę dekad jak nimh zacznie go zjadać, czy jest jakaś różnica. Ja jestem mieszańcem, urodziłam się z takimi ustami, więc miałam i będę mieć tylko jedno doznanie — dodała, wracając do niego wzrokiem. Puściła mu oczko z zadziornym uśmiechem na ustach i ruszyła przed siebie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  131. Nie. Nie już. Chciała mu to powiedzieć, ale nie mogła. Otworzyła usta, ale w gardle miała jakąś gulę, która nie pozwalała jej się odezwać. Powinien teraz pójść, uciekać, zanim dostanie rykoszetem przez jej wybuch. Z drugiej strony, bardzo chciała zrobić mu krzywdę. Słyszała bicie jego serca. Tak łatwo byłoby je teraz zatrzymać. Próbowała oddychać. Powtarzać w myślach, że nie może ot tak go zabić. Był przyjacielem, prawda? Czy może po prostu kłamał? Skąd mogła wiedzieć, czy naprawdę został po stronie Argaru w trakcie pobytu w lesie? A co jeśli oszukiwał wszystkich. Gdy zebrał jej krew, odsunęła się od niego, marszcząc gniewnie brwi.
    — Nie dotykaj! — krzyknęła, a jucha na jego palcu na chwilę zapłonęła, by wypalić to co miał, mogło go to lekko poparzyć, ale nie powinien doznać większych obrażeń. Miała taką nadzieję. Miała też nadzieję, że zrobi mu większą krzywdę. Wszystkim zależało tylko na jej krwi. Jakby była pierdolonym remedium na każdą ranę, tak? — Łapy precz od mojej krwi — syknęła niepodobnym do siebie głosem. A potem przyjrzała mu się bliżej. To przecież był Ryu do cholery. Najspokojniejsza osoba w tym pieprzonym miejscu, która była jakkolwiek zbliżona do niej wiekiem. Przyjaciel, kurwa przyjaciel. Spoliczkowała się, po czym spojrzała na niego pusto.
    — Proszę nie rób tak, krew, to drażliwy temat — zaczęła — Ta wiedźma robiła z niej mikstury. Nie chcę żeby ktoś jej dotykał. Widzisz jak to się kończy — dodała jeszcze, wstając na równe nogi. Wzięła głęboki wdech. Jak za pierwszym razem wróciła do swojej zwykłej formy? Tę którą faktycznie potrafiła kontrolować? No tak, nie pamiętała. Przeczesała czerwone smugi. — Kurwa. — skwitowała, podchodząc do lustra. Przyjrzała się w nim. Pierwszy raz widziała jak w ogóle wygląda ta forma. Pierwszy raz widziała też czerwone runy na ciele. Liczyła, że w nich znajdzie jakąś odpowiedź. Dlaczego każdy żyjący fenalis musiał być inny? Nie miała nawet jak poprosić kogoś o pomoc, bo przecież każda ich przemiana była kurwa unikalna.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  132. Gave skinął lekko głową. Ten zarys planu brzmiał sensownie. Ryu zdecydowanie narwany nie był, a jego chęć pomocy Emmie wcale nie wyglądała na przesadzoną. Był raczej sensowny w tym wszystkim.
    - Okay - szepnął w końcu i zaraz pokręcił głową na propozycję. - Nie, nie ma sił na spacer - przyznał. - Położę się, bo potem... chcę iść do Fasolek - dodał jeszcze, uśmiechając się do Ryu. - Dzięki że wpadłeś.

    Gave

    OdpowiedzUsuń
  133. Słuchała go z zainteresowaniem. No tak, wizja, że sam Garbiel jest tylko "przedmiotem" do osiągnięcia jakiegoś celu wcale nie byłaby taka głupia.
    - Racja... Jeżeli kryształ i Las mają jakiś zalążek samoświadomości to nie dały Gabrielowi takich mocy za psi grosz - zaczęła lekko skubać zębami swoją dolną wargę, zwykle robiła tak gdy się nad czymś zastanawiała. Spojrzała po Ryu, tak, kto jak kto, ale on zdecydowanie ma szansę dogadać się z każdym.
    Uniosła zaraz trochę wyżej brwi. Przestać? Uśmiechnęła się pod nosem i zaśmiała krótko na dźgnięcie, odganiając dłonią jego palce. - Wybacz... Po prostu ciągle gdzieś coś... Jak nie Tony, to Gave, miło było mieć odrobinę spokoju, chociaż teraz, gdy małe są takie... małe - przyznała i zaraz pokręciła głową z lekkim śmiechem. - Marzenia ściętej głowy - sama podsumowała swoją wypowiedź. Na objęcie i rady posłała mu kolejny lekki uśmiech.
    - Może ten pomysł ze zmarszczkami nie jest wcale taki zły - rzuciła pół żartem, pół serio. Wzruszyła zaraz ramionami. - Nic nie obiecuję. Pytam, gdy nie wiem co robić, ale wolę to robić sama lub z Gavem i błagam... Daruj mi te dobre rady, wiem, mam tu pełno rąk do pomocy i wiem, że to normalne, że rodzina sobie pomaga. Tyle, że ja nie widzę swojej przyszłości "normalnie" i chcę się lepiej do niej przygotować - zdradziła i kiwnęła głową. - Bez obaw, właśnie o to chodzi by nie zapominać o sobie samej - dodała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  134. Słysząc komplement na chwilę przerwała wycieranie talerza i trochę szybciej zamrugała oczyma. Spojrzała nawet po sukience. Doprawdy? Odrobinkę się zarumieniła i podziękowała cicho pod nosem, lekko kiwając przy tym głową. Słysząc o doświadczeniach z alkocholem lekko się spięła.
    - To dlaczego mi to proponujesz? Chciałeś mnie upić? - lekko zmarszczyła czoło. Może i była młoda, ale nie głupia, nie aż tak... chyba. Dziwnie jej się to wszystko łączyło, nie ma Akane, Ryu ją zaczepia, komplementuje, a słysząc, że nigdy nie piła od razu proponuje picie, mimo, że sam ma słabą głowę. Patrzyła po nim niepewnie. No dobra, nie naciskał... a picie do towarzystwa nie brzmiało znowu aż tak źle. Dziewczyna delikatnie oblizała usta.
    - No dobrze, ale tylko posmakować - stwierdziła. Przecież była u siebie, a chłopak był w miarę sprawdzony. Nie wierzyła, że z rąk przyjaciół Akane grozi jej cokolwiek złego.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  135. Kiwnęła głową wdzięczna za te całe deklaracje, mimo wszystko miło było je usłyszeć. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy wspomniał proszenie się o zamieszanie. Coś jej mówiło, że to nie będzie konieczne, w tym świecie zbyt wiele się działo, szczególnie teraz, gdy po akcji z Gavem, prawdopodobieństwo wojny urosło. Gdy usłyszała to "daruj sobie" od razu uniosła oczy do nieba i wróciła nimi zaraz do dziewczynek, słuchając standardowego pierdolenia jednym uchem.
    - Pozwól, że to ja zdecyduję jak będę chować dzieci i jak bardzo angażować innych członków rodziny - spojrzała na niego jednorazowo, z krótkim uśmiechem. - Ryu... Odpuść. Jak zamierzasz kontynuować ten wywód to może lepiej już idź - oznajmiła, znowu na niego patrząc, ale tym razem zatrzymała spojrzenie przy chłopaku. Co jak co, ale lepiej wiedziała jaki rodzaj odpoczynku jej pasował, a podobnych rad już nasłuchała się tyle, że te wychodziły jej uszami. No i po co? Przecież i tak zrobi po swojemu.
    - No właśnie, dla każdego co innego jest normalne, pozwól, że będę żyć według swoich wytycznych, nie waszych - dodała spokojnie. Nie musiał rozumieć.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  136. Własna kryjówka? Taką musiał już znaleźć na własną rękę. Ona swoimi nie zamierzała się dzielić. Też czasami potrzebowała odosobnienia i takie kąty, pokoiki były czymś co po prostu było jej. Najczęściej w Norach, ale zawsze to była jej prywatna przestrzeń, gdzie nikt nie miał prawa wejścia. Zaśmiała się na jego kolejne słowa.
    — Powodzenia w próbowaniu i poszukiwaniu chętnych — puściła mu oczko, po czym wzruszyła ramionami.
    — Może tak, może nie. Nie wiadomo, nimh prędzej czy później zabija. Zależy ile masz trucizny w sobie, Acair spędził tam większość życia, ale potrafi oddzielać nimh z innych rzeczy, jest szansa, że zacznie wyciągać je z ludzi. Ale tak, co do zasady, kończysz jako trup albo potwór. Nikt jeszcze nie stworzył antidotum — wyjaśniła. Acair miał szansę, czuła to i liczyła na to. Nie chciała, żeby któreś z nich musiało skończyć jako krwiożercza bestia żyjąca w piaskach pustyni. — Ale wydłuża też życie, więc powiedzmy, że jakąś zaletę ma — dodała jeszcze.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  137. - To ile czasu spędzają ze mną, a ile oddaje je pod opiekę dziadków zalicza się do wychowania Ryu - spojrzała po nim i sama lekko uniosła brew. Naprawdę nie rozumiała dlaczego wszyscy tak się spinali. Na przytyk co do rozumu wzruszyła ramionami.
    - Jest na swoim miejscu, podobno nawet rozmiarów Fasoli, a jak widzisz, nie są takie małe - odparła. - Tak, wasze. Ja będę decydować kiedy jestem na tyle zmęczona by prosić o pomoc, a nie Wy i wasze "masz podkrążone oczy". Jak będę potrzebowała pomocy, to o nią poproszę, nie zamierzam chować córek pełzając ze zmęczenia po ziemi. Tak, miałam gorszy okres ze względu na ciężki poród, ze względu na zaistniałą sytuację, ale jest mi lepiej. Sam masz pretensję, że Ci mówię o ostrożności, a robisz to samo w kwestii mojego odpoczywania. Znam swoje limity - zaznaczyła stanowczo, lekko przy tym marszcząc czoło.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  138. - Teraz już się trochę czepiasz Ryu... Przecież to oczywiste, że nie każdy z Was mówi kropka w kropkę to samo, ale sprawa kręci się ciągle przy tym samym, stąd określenie "wy". Ja jakoś nie robiłam Ci wywodu, gdy poprosiłeś bym przestała z troską i jakoś nie poczułam się przy tym pokrzywdzona brakiem "jej wyrażenia". Jasne, martwisz się, rozumiem, jasne, wyglądam kiepsko... A jak mam wyglądać? Dopiero od trzech dni mam pewność, że ważna dla mnie osoba żyje. Do tego mam dzieci pod opieką i tak, moje niezdrowe podejście odbiło się na moim wyglądzie, ale wybacz, nie byłam aż tak silna by skupić się na śnie czy relaksie. Wir pracy przy małych odciągał złe myśli i trochę jeszcze zajmie aż wrócę do normy, więc przykro mi, ale na tą chwilę się moją prezencją nie pozachwycasz - wzruszyła ramionami.
    - Odezwał się ten, który nie zareagował alergicznie... Jak mam nie reagować skoro dzień w dzień słyszę podobne uwagi? Fajnie, że się martwisz, ale ta informacja w zupełności wystarczy, nie musisz mi prawić kazań za każdym razem, gdy mam inne zdanie niż Ty. Czy ja Ci wiszę nad uchem i zarzucam pomysłami na to byś był w wędrówce jeszcze bezpieczniejszy? No nie... - westchnęła lekko. - Powiedziałam, że pytam, gdy nie wiem co robić, ale wolę robić wiele rzeczy sama lub z Gavem... i mam do tego cholerne prawo. Jedni wolą otrzymać wytyczne i konkretne instrukcje, inni wolą szukać rozwiązań na własną rękę. To nie jest jednoznaczne z zajechaniem się na śmierć. Tak samo fakt, że nie widzę swojej przyszłości normalnie, nie znaczy, że ta będzie popieprzona. Normalnie, standardowo, bardziej w tym znaczeniu. Chciałabym z małymi dużo podróżować, zwiedzać... Dlaczego tak alergicznie reagujecie na to, że z pewnymi sprawami chcę sobie poradzić sama? W podróży nie będę miała taty, czasem ktoś będzie obok, może nawet częściej niż rzadziej, ale do jasnej ciasnej, czasem nie będzie i chcę być na coś takiego gotowa - usiadła głębiej na łóżku i oparła się plecami o ścianę z głośnym westchnięciem.
    - W danej chwili Gave zostaje u Febe, ja z małymi tutaj. Dopiero raz się widzieliśmy i ... było wiele innych tematów do obgadania - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  139. Wzruszyła ramionami.
    - Niby tak, ale i tak się zirytowałeś i gdybym drążyła temat to dyskusja wyszłaby podobna - zauważyła jedynie, nie ciągnąc dalej tematu. Przytaknęła mu. - Tak, co nadal nie zmienia faktu, że nie jest to standardowa wizja chowania potomstwa, na pewno nie u Argarczyków - stwierdziła i pokręciła głową. - Wątpię, że będą o tyle starsze, że problemy aż tak się zmienią. Poza tym, nawet jeżeli, tym bardziej chciałabym głównie liczyć na siebie, by nie załamać rąk przy nowych wyzwaniach. W przypadku ściany poszuka się pomocy, oczywiście, tak samo nie będę przesadnie kombinować w kryzysowych sytuacjach, ale z całą resztą postaram się ogarniać najpierw sama - stwierdziła. Na wzmiankę o temacie mieszkania tylko przytaknęła chłopakowi głową, nic więcej nie trzeba było tu dodawać.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  140. - Pryki czy nie, chodzi o sam plan. Jasne, że takie wychowanie jest trudniejsze, bo to nie ma przewijaka w środku lasu czy właśnie pomocnej dłoni, ale co z tego, skoro mi w danej chwili właśnie taka wizja pasuje? Podoba mi się taki pomysł, taki sposób życia, a przez to, że jest trudniejszy nie oznacza, że będę przy takim funkcjonowaniu mniej szczęśliwa. Nie oznacza, że na siłę coś komuś chcę udowodnić, nie... Chodzi właśnie o mój komfort, o możliwość spełniania marzeń, nie uważam, że dzieci stanowią tu problem i tyle. Nie każdy to rozumie i spoko, nie każdy musi, ale ja też nie muszę się dostosowywać pod to co standardowe - nie mówiła tego jako kontynuacji sporu, po prostu dzieliła się z nim swoimi myślami. Temat Natana i Morgany przemilczała, wiedziała, że coś tam się dzieje, ale nie chciała teraz wchodzić w szczegóły. Uśmiechnęła się lekko do Ryu.
    - Tak, właśnie o to chodzi, też się tu nie widzę. Częste odwiedziny, jasne, nawet dłuższe pomieszkiwanie od czasu do czasu, ale nie na stałe - przytaknęła mu głową po czym zerknęła na małe i zaśmiała się delikatnie.
    - Taa, już się boję jak zaczną pełzać, a co dopiero czworakować czy chodzić - dodała rozbawiona. Już widziała jak jedna idzie w prawo, druga w lewo lub jak latają noszone duchami, każda w swoją stronę.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  141. Słuchała go spokojnie, ale na pytanie lekko zmarszczyła czoło.
    - Ale jak ile wlezie? Może i są długowieczni, ale nie mają w swoim asortymencie niezliczonej liczby trików na to czy tamto. Poza tym nie czuję potrzeby by lecieć do nich z byle problemem. Rodzice już przy swoich bliźniakach wiele mi pokazali, zajmowałam się nimi i nie widzę sensu pytać o coś co już dawno wyjaśnili. Nie czuję potrzeby, w danej chwili jej nie czuję. Jak mnie najdzie na samotny spacer po dżungli to się do nich odezwę, ale w danej chwili nie widzę powodu dla którego mieliby przy nas ciągle krążyć. Dla mnie to jak zapobiegawcze chodzenie do lekarza, nie widzę sensu. Jasne, od powrotu Gava nie mam nic przeciwko bezinteresownemu odwiedzaniu, co by je potrzymać, pokołysać czy nawet ululać, ale nadal nie chcę ich angażować przy każdym problemie, nie jeżeli ten nie stanowi dla mnie jakiejś większej przeszkody. Przecież jak pytam to i tak otrzymuję mnogość rad, nie jedną jedyną - zauważyła. Na słowa o oczach dookoła głowy przytaknęła mu i lekko się zaśmiała.
    - Obawiam się, że jak odziedziczą umiejętności Gava to oczy będę musiała sobie wyhodować na całej głowie - rzuciła rozbawiona. - To dopiero mi odejmie uroku - zachichotała, wyobrażając sobie samą siebie z gałkami na całej powierzchni twarzy.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  142. Mohe mimo powagi swojego pytania nie mógł wyrzucić z głowy specyficznego skojarzenia, gdy padło o "całkiem sporym porożu". Uśmiechnął się pod nosem odrobinę tym rozbawiony.
    - Tak, mój ojciec też je uważa za dostojne i szlachetne. W naszych wierzeniach często przypisuje im się rolę władców lasów. Dobrych władców, dbających o "poddanych". Cieszył się, gdy jeleń przebiegł drogę mojej matce, a ta zaczęła rodzić. Mohe... Stąd moje imię, Mohe, jeleń - wyznał, powoli kończąc wypełnianie wzoru barwnikiem. - Pech chciał, że imię bardzo się sprawdziło, a niestety w naturze Nhulu nie jest dbanie o innych. Ludzie zza mgły żyją według zasady "przetrwa najsilniejszy". Jeleń wśród wilków... Ciągle to powtarzali - wzruszył ramionami. - Odszedłem zmęczony ich biernością, ale odwaliłem przy tym swoje, więc w sumie i tak pewnie podcięliby mi gardło tej samej nocy. Na pewno by spróbowali, wolałem sam się usunąć - wyznał.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  143. Cmoknęła ustami, spojrzała na niego.
    — Nie powinnam, ale Ty nikomu nie powiesz. Wiesz, że Acair jest blisko z Akane, z Tonym, nie zdradzisz go, a nawet gdybyś chciał, komu to powiesz? Pojedziesz na Fasach, żeby ryzykować własną śmierć dla pieniędzy, których i tak nie mają? Poza tym, jesteś z Argaru, jesteś swój, przyjaźnisz się z moimi przyjaciółmi, my też powinniśmy trzymać się razem i nie zdradzać sekretów. Dlatego popraw swoją opaskę na oku, bo widać, że masz tam coś za co ktoś mógłby zabić — puściła mu oczko. Oczywiście kryształu nie było widać, ale jego zasłona na oko ustawiła się tak, że ewidentnie było widać, że oka nie stracił w walce, czy jakąś chorobę, a to już mogło budzić ciekawość co tych bardziej chciwych i zachłannych. Onyx też nie była głupia, Gave mówił jej o tym, że Ryu był w lesie, potrafiła dodać dwa do dwóch. Musiał mieć tam kryształ. Nie wiedziała po co i dlaczego, a także jej to nie obchodziło, ale sam fakt dla osoby wystarczająco obeznanej w temacie było to dosyć oczywiste. Wystarczyło wiedzieć co nieco o chłopaku. — Poza tym i tak nie ma w pobliżu nas nikogo. Mam wyczulone zmysły po tarkatach i niewoli w Terrze a także wiele lat szkoleń. Gdyby ktoś nas śledził, nie miałby już głowy — zapewniła go.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  144. — Teraz to krew, nie łzy na dobrą sprawę. Wszystko we mnie to teraz albo krew, albo ogień, albo kurwa magia — powiedziała, patrząc w swoje odbicie. Wytarła czerwone smugi z policzków, odkrywając kolejne runy. Niby widziała swoje rysy, ale czuła się tak obco? Jakby nie była sobą. Nie mogła uwierzyć, że mogła mieć w sobie tyle nienawiści do wszystkiego. Ciekawe czy reszta tak się czuła podczas swoich pierwszych transformacji.
    — Transformacja na pewno jest związana z emocjami, ale sama moja magia nie ma nic z nimi wspólnego. Emocje je tylko nasilają, odbierają kontrolę. Tata i Ashan tak mieli, tylko bardziej. Wiem, że tatę zapieczętowali, żeby był stabilny, ale ja takiej pieczęci nie dostanę — wyjaśniła. — Przyszła kapłanka kurwa mać — zrzuciła puder ze stolika. Zagryzła zęby. Miała dość tego głosu z tyłu głowy. Dręczył ją. Ciągle podpowiadał jak miała coś zniszczyć, a ona naprawdę nie chciała już nic więcej niszczyć. Nie teraz. Odwróciła się w stronę Ryu.
    — Wiesz jak to jest, kiedy z jednej strony chciałbyś się zemścić? Użyć wszystkich dostępnych środków, żeby doszczętnie coś rozjebać, tak żeby nie został nawet popiół, a z drugiej strony wiesz, że to niewłaściwe i chcesz się powstrzymać? Moja rodzina lubi przemoc, ja też. Naprawdę chciałabym bardziej się zemścić, albo chociaż pamiętać co jej dokładnie zrobiłam. Oko za oko. Satysfakcja za moje krzywdy. Ale nie mam celu, który byłby faktycznie odpowiedni. Chcę odzyskać co moje. Chcę dać upust emocjom, ale nie mogę. Nie wiem jak.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  145. I tak wątpiła, żeby komukolwiek o tym powiedział. Po pierwsze nia miał do kogo z tym iść, po drugie i tak nie wierzyła, że skrzywdzi kogoś z kim przyjaźnią się jego bliscy. Żaden Argarczyk tak nie robił. Przynajmniej tego zdążyła się nauczyć z ich obserwacji. Byli bardziej lojalni. No może poza rozwalaniem sobie związków, bo przecież Ryu był kiedyś z Akane, ale to jednak było coś trochę innego. Ale skoro tak bardzo chciał, żeby broniła tych sekretów, to nie tak, że nie mogła tego naprawić pewnym naparem. Najwyżej go poczęstuje. Zaśmiała się tylko lekko.
    — Skoro mnie ostrzegasz, nie jesteś zbyt fałszywy, ale jak chcesz. Zapomnij o tym po prostu — odpowiedziała. Na rozmowie czas faktycznie szybciej leciał. Znaleźli się już przy gorących źródłach, a słońce świeciło na południe.


    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  146. - No cóż, będziesz mógł to sprawdzić jak już będziesz miał swoje dziecko - pokazała mu końcówkę języka. Osobiście nie uważała, że zna wszystkie sposoby tego świata, ale wystarczyło znać kilka by móc określić jaki najbardziej odpowiada lub nawet stworzyć swój własny. Takie funkcjonowanie o wiele bardziej jej odpowiadało niż ciągłe wołanie o pomoc.
    - Cieszę się więc, ze rozumiesz - przyznała. Miło było nie drzeć kotów o takie sprawy. Na pytanie o dziewczynki uśmiechnęła się szerzej.
    - No jasne, że możesz. Wkupne jest, grzechotki pasują, znaj moją łaskę - rzuciła żartobliwie i zaśmiała się lekko. - Nie musisz siedzieć obok, bez przesady, aż tak uzależniona nie jestem - przyznała, bo chociaż mógł to zrobić to równie dobrze mógł je ponosić i przejść na wejściowy taras. Uśmiechnęła się pod nosem na kolejne słowa.
    - Ostatnie dni mam już za sobą, ale bez obaw, jeszcze wrócę do normy - zapewniła z czułością patrząc na córkę, którą właśnie wujaszek Ryu wyciągał.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  147. — To nie takie proste — mruknęła odwracając się w jego stronę. Wzięła głęboki wdech, po czym wypuściła powietrze. — Chcę być spokojna i ten skrawek rozsądku, który jeszcze się mnie trzyma ma plan jak wiesz, uspokoić sytuację z rodzicami, przepracować wszystko. Zacząć żyć po staremu, bo jakby kurwa nie patrzeć, żyję, odkryłam swoją transformację, jestem ciocią dla trzech pięknych szkrabów, jakby nie patrzeć wyszło dobrze. Złoczyńca został ukarany, tylko tego nie pamiętam. Może to mnie boli, albo to, że od tamtego czasu czuję, słyszę w sobie głos. Ma mój głos, ale zachrypnięty, wściekły, chce wszystko rozjebać i zniszczyć. Porównuje to do mojej rodziny, bo wiem, że przechodzili przez coś podobnego, czuli, że tracą kontrolę nad sobą. Czuli to co ja, że jesteś za jakimś szkłem we własnym ciele i wszystko niszczysz. Śmiejesz się jak jebany świr i rozpierdalasz wszystko co kochasz po drodze. Jestem Darcy, ale nie po prostu. Jestem Darcy Parabellum, nie chcę tracić więzi z rodziną. Jestem osobnym elementem, ale elementem, który pasuje do mojej małej układanki — przeczesała czerwone smugi. Podeszła do pianina, które jako jedyne stało nienaruszone. Usiadła, otwierając klapę. Przejechała palcami po klawiszach.
    — Nie chcę nadawać kierunku działaniom, które są po prostu złe. Chce i nie chce. Bez sensu, wiem. Po prostu chcę w tym wszystkim odnaleźć starą siebie, bo wiem, że gdzieś tam jest — odpowiedziała, po czym zaczęła grać na instrumencie. Melodia była spokojna i smutna, ale przynajmniej dla niej, również wyjątkowo piękna. Poczuła jak zwykła, przezroczysta zła spływa jej po policzku, chociaż nie widziała jej koloru, nie czuła tego. Po prostu skupiła się na grze. Pierwszy raz od wielu miesięcy, w końcu mogła zrobić coś, co kochała najbardziej w życiu, poza ludźmi.
    — Na szlak moich blizn poprowadź palec By nasze drogi spleść gwiazdom na przekór Otwórz te rany, a potem zalecz Aż w zawiły losu ułożą się wzór — zaczęła śpiewać, czując jak odpływa do innego, spokojniejszego świata.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  148. Jak trafi na kogoś fałszywego, niegodnego zaufania oczywiście, że mu nie powie. Ryu po prostu taki nie był. Trochę się na ludziach znała. Naoglądała ich. Coś tam zaczynała rozumieć z ludzkich zachowań.
    — Ty swojego też — puściła mu oczko na zakończenie tematu. Ruszyła do tych osławionych gorących źródeł. Od razu dało się wyczuć zmianę gęstości powietrza, a w okolicy było cieplej. Bieliznę na zmianę miała, więc też zdjęła swoje szaty, zostając jedynie w podstawowych częściach odzieży. Potem zdjęła bandaże, które zostały po niedawnych walkach pośród tarkatan. Miała kilka nowych blizn, nic specjalnego. Później użyje specjalnej maści i znikną. Chociaż może te sobie zostawi? Na pamiątkę? To był zdecydowanie temat do głębszych przemyśleń.
    — Może być — zgodziła się wchodząc do źródełka. Rozsiadła się wygodnie opierając głowę o kamienie. Ostatnio miała aż nadto spokojnego relaksu. Będzie musiała przystopować, bo jeszcze się przyzwyczai i wyjdzie z formy. Zaśmiała się lekko.
    — Tak, lubię jeść. Pytanie czy w Ardei jest coś co mogę polecić. Na przykład takiego cieniostwora z rożna… — rozmarzyła się na chwilę mrużąc oczy. Oblizała wargi na myśl o krwistym, soczystym mięsie. — A co, kuchnia w domu Ci przeszkadza? Macie całkiem niezłe jedzenie.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  149. Przerwała śpiew w połowie. Myślała, że jeśli zagra coś swojego, coś co sama skomponowała, poczuje się lepiej i może wróci do swojej dawnej formy, ale to nic nie dało. Fakt, czuła, że płakała, zobaczyła, że łzy był faktycznie łzami, ale dalej pozostawała w swojej formie. To nie była ta droga. Westchnęła.
    — Ja pierdole… — pociągnęła nosem. Wzięła głęboki wdech. Skupiła się przez chwilę. Był jeden utwór, który szczerze kochała. Utwór, którego nauczyła się dzięki ojcu. Zamknęła oczy i znowu zaczęła grać, myśląc o czasie spędzonym w Phyonix, rodzicach, rodzeństwie, swoich ludziach, o Argarze, o tych ciepłych momentach, o Grimie, Abyss. Żyła dla nich i z nimi. Nie chciała tracić tego przez brak kontroli, popędy, których każdy uczył się kontrolować.Przecież nie może być gorsza. To nie tak, że nie mogła sobie przecież z tym poradzić, prawda? Powoli jej wygląd wracał do normalności. Zanim jeszcze skończyła grać, ale otworzyła oczy, dopiero, gdy po raz ostatni nacisnęła klawisz. Spojrzała na swoje dłonie. Uśmiechnęła się lekko. — Dziękuję, że jesteście — szepnęła bardziej do siebie.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  150. Obserwowała go uważnie, ależ on się plątał w zeznaniach. Założyła jedną rękę na biodro, a palcami drugiej złapała nos chłopaka i jednorazowo ścisnęła.
    - Gorszy niż kobieta przy nadziei. To chcesz się ze mną napić, czy nie? Teraz to mi narobiłeś smaka, kto wie, może rzeczywiście jakieś specjały wyjątkowo mi podpasują, a może rozwinę swą umiejętność w bardziej handlowy sposób? Klienci nie raz pytają co polecam do tego czy tamtego dania, jak wysmakuję co z czym fajnie gra to może w końcu polecę coś sama z siebie, a nie tak jak mi zalecają? Wpuściłeś do mej głowy niebezpieczną bestię, niezaspokojoną ciekawość, a ta lubi płatać mi psikusy - uśmiechnęła się do niego uroczo. - Teraz weź odpowiedzialność za swoje czyny - dumnie uniosła brodę.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  151. Akane prychnęła cicho na wzmiankę o wujaszku.
    - O, wara, na pewno nie w tego wujaszka. Nie słuchaj go skarbie - rozbawiona zwróciła się do małej i przytaknęła głową chłopakowi. - Bardzo szybko, jeszcze chwila i niewiele będą miały z tych całych fasolek - przyznała czule zerkając na obie córeczki. Na komplement spojrzała po chłopaku i kiwnęła lekko głową. - Dzięki, bywa ciężko, ale... No powoli robi się łatwiej - przyznała. - Muszę jeszcze popracować nad kilkoma kwestiami, ale myślę, że jakoś to wszystko ogarnę - dodała. Westchnęła na samą wizję bardziej ruchliwych dzieci. - Oj tak, wtedy to chyba będziecie musieli mnie dokarmiać w trakcie snu, podobno bardzo mocno się chudnie, gdy dziecko zaczyna chodzić, a one są dwie - zaśmiała się cicho.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  152. Spojrzała na Ryu. Wyraźnie spokojna, nawet nieco rozchmurzona. Chociaż daleko jej jeszcze było do jej codziennego uśmiechu, który sprzedawała większości osób na dzień dobry.
    — Dziękuję, pianino to mój ulubiony instrument, tata mnie uczył. Siadaliśmy zawsze razem wieczorami, graliśmy razem, pozwalał mi śpiewać, chociaż nie przepada za tym — ucichła na chwilę, stuknęła parę razy w klawisze, nie grając jakiejś konkretnej melodii. — Dzięki, że zostałeś, mogłeś sobie pójść. Masz coś ulubionego?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń

  153. Zauważyła jego tatuaż. Co kto lubi zapewne. Całkiem mroczny, a ona lubiła takie klimaty, uśmiechnęła się delikatnie, patrząc na niego.
    — Do twarzy Ci z takimi ozdobami — wskazała palcem na przedmiot zachwytu, uśmiechając się lekko. O ile podobały jej się takie rzeczy, sama raczej nie myślała o zrobieniu jednego. I tak miała wystarczająco rozpoznawalną facjatę.
    — Nikt, tak sobie insynuuję, zastanawiam się — mruknęła, odchylając głowę do tyłu, oglądając jasne niebo. Jakże uroczy widok, przy jakże uroczym kompanie podróży. — Nie jest łatwo dostępny, bardzo niebezpieczne bestie, drogie, ale warte smaku. Niby drapieżnik, a mięso ma po prostu pierwsza klasa, jak się dobrze je zrobi. W gospodach rzadko kiedy mają, trzeba wydać majątek na takiego, taniej samemu upolować, tylko trzeba poszukać. Czasami poluje na nie, jak mam ochotę. Chcesz się przyłączyć? — zaproponowała wracając do niego wzrokiem. Poprawiła włosy. — I tak miałam urządzić sobie małe polowanie w nagrodę za roczny post i obiecałam, że zrobię Gavovi pieczonego z ogniska, jak upolujemy ze dwa, to akurat wystarczy i dla was — puściła mu zaczepne oczko.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  154. Zaśmiała się, kiedy wystukał gamę. Jeśli tylko tyle potrafił, to faktycznie niewiele. Spojrzała na pianino, a później na niego.
    — Mogę Cię nauczyć jak chcesz, ale nie wyglądasz na pasjonata — zaproponowała. Może to zawsze była jakaś odskocznia od złych myśli? Musiała znaleźć sobie jakiś ratunek od tej swojej drugiej połowy w swojej głowie, tylko nie wiedziała jeszcze jak. Na ten moment, rodzina i muzyka zdawały się działać najlepiej.
    — No wiesz, jakieś ulubione zajęcie, czynność. Coś co kochasz robić w życiu. Mało się znamy, a mnie wyciągnąłeś trochę z deprechy, to interesują się moim wybawcą — odpowiedziała, opierając ręce na pianine, a następnie oparła na nich swoją głowę. Przymknęła oczy.
    — To problem Darcy z przyszłości, na przestrogę, żeby się nie słuchała głupich pomysłów — wyjaśniła, po czym dotknęła nosa, w którego dostała pstryczka. — Zaraz ja Cię pstryknę — pogroziła mu.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  155. Nie spodziewała się go tu dostrzec. Siedziała właśnie w jednej z gospód w Slaviit, smakując kolejny gulasz... od czasu rozmowy z Mieszkiem żaden już nie podchodził jej tak jak wcześniej. Może faktycznie miała słabe gusta, jeśli o to chodziło. Nie mniej jednak zajadała go spokojnie, gdy dostrzegła znajomą sylwetkę chłopaka. Tej czarnej czupryny i nietypowych jak na te strony rysów twarzy nie dało się z niczym pomylić. Kompletnie się go tu nie spodziewała. Na domiar wszystkiego, zdawał się zmierzać w jej kierunku. Odruchowo spięła się nieco, a pomiędzy jej palcami przeskoczyły iskry. Nie była pewna czy jego pojawienie się tu było dobrym sygnałem czy wręcz przeciwnie.
    - Czego chcesz? - zapytała dość opryskliwie. - Ostatnio wyraziłeś się jasno. Zostawiłeś mnie - skomentowała tylko.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  156. Przyjęła małą i cmoknęła w czoło, szepcząc "zdecydowanie nie w tego" i zaśmiała się raz jeszcze. Obserwowała przyjaciela, gdy chodził po pokoju, a córkę kołysała delikatnie w ramionach. Uśmiechnęła się pod nosem.
    - Aż jestem ciekawa jak będzie wprowadzał tą kroplówkę, o ile skład jest do ogarnięcia to bardziej mnie ciekawi kwestia podawania - przyznała, poruszając zabawnie brwiami. Tu raczej było ciężko o rurki z tworzywa sztucznego. Na wzmiankę o Gavie znowu spojrzała po małych.
    - On aż się garnie by go pomęczyły, ale musi dojść do siebie. Nie wybaczyłby sobie, gdyby którąś upuścił przez nagły ból czy inne rzeczy. Widziałbyś go wczoraj - aż promienniej się uśmiechnęła na to wspomnienie. - Jak zawzięcie je przewijał... - dała małej palec do zabawy i ułożyła ją tak, by mogła widzieć siostrę. - Tata jest zakochany po uszy, będzie miał z wami srogo przerypane - ponownie się zaśmiała i spojrzała na Ryu. - Córeczki tatusia, mówię Ci, już to widać - przyznała.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  157. — Myślałam, ale uznałam, że i tak jestem zbyt rozpoznawalna ze swoją aparycją, aby jeszcze się tatuować. Poza tym, nie wiedziałam nawet co bym konkretnie chciała, także odpuściłam — odpowiedziała, zaspokajając jego ciekawość.
    — Obiecałam też Gavovi, jak wyzdrowieje, możemy się wybrać we trójkę — puściła mu oczko. — A do przynęty, hmmm… a jak szybko biegasz? Bo jak Cię dogonią, to za dobra przynęta z Ciebie nie będzie, a zapewniam, że one są kurewsko szybkie, nawet świeżo po wybudzeniu. Ciężko je zabić, dlatego są kurewsko drogie — wyjaśniła, co chwilę patrząc na Ryu, to na śliczne, słoneczne niebo. Zaraz jednak, stwierdziła, że po prostu nawiąże z nim kontakt wzrokowy i rozłoży się jeszcze wygodniej na kamieniach. Zdjęła górna część bielizny i odłożyła ją na kamyk obok źródełka, zanurzyła się trochę głębiej, aby nie pokazywać zbyt wiele. Jakoś tak było jej wygodniej.
    — Do was to znaczy? Nigdzie nie mieszkam na stałe — zaśmiała się. — Wszędzie po trochu, zależy gdzie mam ochotę, ale planuje częściej wpadać do Argaru, jeśli to masz na myśli — dodała. Zamyśliła się przez chwilę.
    — Zależy, walka, trening, takie siedzenie i nic nie robienie, dobry alkohol też nie jest zły, czy skręt bagiennego ziela, zależy na co mam ochotę, ale zazwyczaj dobra walka, rozruszanie mięśni. A Ty?

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  158. Klara wzruszyła leciutko ramieniem i założyła włosy za ucho.
    - No trudno, dałeś taki plan to teraz będziesz musiał tu częściej przychodzić i się wywiązać - zerknęła gdzieś w bok z niewinnym uśmiechem na ustach. Na złapanie nadgrastka drgnęła lekko, ale pozwoliła się poprowadzić by zaraz unieść wysoko obie brwi. - Och, no chyba sobie żartujesz! Jak chcesz płacić to powinieneś mnie zaprosić na schadzkę, a nie pijackie pogawędki, i nie w gospodzie moich rodziców! Płacimy na pół! - założyła ręce na biodra i uniosła wysoko brodę. No co za Ryu!

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  159. Na pytanie pokręcił głową.
    - Nie zabiliby mnie, ale byli niepocieszeni wybrykami, szczególnie matka - przyznał. - Zawiodłem ją, miała co do mnie wielkie plany. Lepiej, że odszedłem... Nawet kiedy... - przerwał i zamilkł na chwilę by zaraz nasączyć kawałek materiału w miseczce z wodą i przemyć ramię chłopaka. - Po prostu nigdy nie miała takiego żalu w oczach, gdy na mnie patrzyła. Już mnie pożegnała, niby tak ceniła moje zdolności, a nie daje mi szans na samodzielne przetrwanie - wzruszył ramionami. - Tato jest bardziej wyrozumiały, tu coś wsunie w kieszeń, tu niby niechcący zapomni schować nóż - uśmiechnął się pod nosem i jednorazowo klepnął chłopaka w plecy. - No, gotowe, dałeś radę - wtrącił, śląc mu przy tym szerszy uśmiech. Na radę i podsumowanie imienia kiwnął głową.
    - Taki jest mój cel - przyznał szczerze i powoli zaczął czyścić swoje przybory.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  160. Cóż, ona niby właśnie to zrobiła, ale sam sugerował jej, żeby zajęła się muzyką, wróciła do normalności, więc nie miała zamiaru go za to przepraszać. Wzruszyła ramionami na jego wyjaśnienia i uśmiechnęła się lekko. Wygrała kilka nutek, patrząc na niego. Tak po prostu, żeby zobaczyć czy się zdenerwuje.
    — Brzmisz jakbyś był wyjątkowo poszkodowany nieproszonymi występami — prychnęła w odpowiedzi. — Oświecisz mnie, czy mam zacząć śpiewać? — pogroziła mu, posyłając mu zadziorny uśmieszek, kładąc swoje śliczne palce na klawisze pianina. Zaśmiała się zaraz.
    — Oho, brzmisz jakbyś był uzależniony. A wyglądasz na takiego grzecznego chłopca, niesamowite, same łobuzy tutaj żyją, co? — cmoknęła, po czym nalała sobie wody do szklanki. Upiła łyk. Tak, ona też lubiła podróżować. Teraz wręcz przeciwnie. Uśmiech zszedł jej z twarzy. Oby on się tylko nie sparzył. Za dużo łzawych historii i tak przeszło już przez to miejsce. Westchnęła i pstryknęła go w nos, spoglądając mu poważnie w oczy.
    — To też Ci oddam, będzie wojna — zadeklarowała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  161. Zaśmiała się, posyłając mu lekki uśmiech.
    — Najwyżej wszyscy się pokłócimy, pobijemy, nic wielkiego, już mnie zdążył przyzwyczaić i tak nie zakładam, że to polowanie odbędzie się według jakiegokolwiek planu czy w zgodzie. To Gave, nie? — znowu prychnęła. Brunet chyba faktycznie miał większe problemy z komunikacją biorąc pod uwagę co mówił Ryu, czy to co sam Gave wcześniej mówił o Akane. Ciekawe czy z kimkolwiek był w stanie się po prostu dogadać bez żadnych sprzeczek. Uspokoiła się trochę na potwierdzenie, że szybko biega, chociaż i tak wolała go jakoś przetestować kiedyś przed tym polowaniem. Biegać szybko, a biegać na tyle szybko by uciec przed krwiożerczą bestią to mimo wszystko były trochę inne, odmienne rzeczy.
    — Ta, nie, ludzi wolę nie jeść, przynajmniej tych uroczych — puściła mu zaczepnie oczko, a następnie pokiwała głową. — Tak, tylko wiesz, nie z każdego miejsca da się wysłać list, ale rocznych nieobecności już nie planuje — skwitowała. Oczywiście jeśli gdzieś kiedyś umrze po drodze, to też się do nich nigdy nie odezwie, ale to się po prostu rozumiało samo przez się. Wzruszyła ramionami.
    — Powinni, dziecko powinno mieć kochających rodziców jeśli może, w sensie powinni być z dziećmi, nieważne gdzie chcieliby zamieszkać. Ale nie chcę się mieszać w ich relację za bardzo — odpowiedziała szczerze. Dostała dostatecznie dużo ostrzeżeń od Akane, nie miała zamiaru ryzykować kolejnych, bo powie jedno słowo za dużo do jednego albo drugiego. Chciała żeby był tylko jej, ich sprawa, cokolwiek da im szczęście.
    — Nie palę nałogowo, ale niektóre pomagają w kuracji po ciężkich obrażeniach, ale no najlepszy dalej jest wysiłek fizyczny. Stagnacja jest nudna. A mówiąc o stagnacji — spojrzała na chwilę na niebo. Trochę tu zabawili. Wyszła ze źródełka i podeszła do swoich ubrań. — Powinniśmy się zbierać, bo zaraz będziemy spać w źródle i nie wynajmiemy wierzchowców — zakomunikowała, zaczynając ubierać się we własne szaty.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  162. Uśmiechnęła się i pokręciła głową.
    - Wierzę, właśnie wierzę, ale bardziej mnie interesuje właśnie ta rurka niż sama kroplówka - przyznała i zmrużyła oczy, gdy tarmosił jej włosy. Zawsze czuła się wtedy jak jakaś mała dziewczynka. Spojrzała po chłopaku z wymownym uśmiechem. Czyli rozmawiali o dziewczynkach. - W tym wieku to raczej ciężko wydawać takie wyroki, poza tym, mam nadzieję, że to akurat z nim pozostanie, że nigdy nie będzie umiał tego określić - przyznała, sama miałaby problem, przynajmniej teraz, z oceną tak delikatnej sprawy. Zaśmiała się na to całe popalanie. - Nie bądź taki do przodu, bo jak Tobie się kiedyś córa trafi to jeszcze się czkawką odbije - pogroziła mu palcem.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  163. — Powodzenia — zaśmiała się. Skoro na to liczył. Zaraz jednak pokręciła głową, po czym wykręciła końcówki włosów z wody.
    — Nie mówię, że mają być ze sobą na siłę, tylko wiesz… być z dziećmi, gdzie by nie byli z kim by nie byli. Nie każę im brać ślubu tym bardziej, po prostu, niech się zajmą dziećmi. I tak jest tu za dużo sierot, o to mi chodzi. Poza tym, gdyby Gave kiedyś chciał porzucić Fasolki… nie no nie zrobi tego — zaraz odrzuciła te myśli z głowy. Był zbyt lojalny wobec swoich bliskich, żeby w ogóle układać takie scenariusze.
    Gdy już się ubrała, spojrzała na niego.
    — Tak, ale jak wynajmę je dzisiaj, będzie większy wybór niż rano, kiedy każdy się rzuci na stajnie — puściła mu oczko, zabierając swoje juki, przewiesiła je przez ramię na znak, że jest gotowa do drogi. — A tak, zarezerwujemy lepsze kobyłki, no i nie widzimy mi się spanie w źródłach — zaśmiała się. — i zjadłabym coś porządnego, a tyle czasu tu straciliśmy, że nie opłaca się już polować i oprawiać zwierzyny, za dużo czasu — dodała ostatnie wyjaśnienia, po czym ruszyła za nim. Szła już tymi lasami, ale wydawało jej się, że teraz ta droga wydaje się znacznie prostsza. Może miał jakieś moce związane z naturą? Kto go tam wiedział.
    — No to prowadź znawco — rzuciła tylko, złączając z nim krok.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  164. — Będę jak mi się zachce — zapewniła go — Ale nie o to pytałam, pytałam o powód niechęci, nie o pozwolenie na dawanie koncertów w moim własnym domu — dodała jeszcze, pstrykając w nos, skoro już stwierdził, że ma zamiar rozpocząć z nią wojnę na zaczepki. Zaśmiała się lekko, podtrzymując z nim kontakt wzrokowy. Uśmiechnęła się lekko.
    — Tak, może, Tony wydaje się niby najgrzeczniejszy, ale proponował mi różne niemoralne rzeczy, Gave to Gave, a Ty też mówisz, że lubisz niebezpieczeństwo — znowu go pstryknęła — Natan nie jest święty, więc chyba może po prostu wszyscy macie taki urok, co? — zakończyła, po czym odsunęła się od niego delikatnie. Oddała mu kolejne pstryczka, a gdy poczochrał jej włosy, zrobiła mu dokładnie to samo. Byli praktycznie równi wzrostem, więc daleko sięgać nie musiała. Westchnęła, wstając z miejsca.
    — Jak mamy iść nad wodę, to poczekaj chwilę — odpowiedziała, po czym szybkim krokiem ruszyła na górę. Zabrała ze sobą zapasową bieliznę, ręczniki, żeby mogli się wytrzeć, zmieniła też bluzkę, aby tę przesiąknięta zapachem zostawić Abyss na progu, do wytropienia jej, aby się nie martwiła, że ktoś ją znowu porwał.
    — Możemy wychodzić — wyjaśniła, czekając już przy drzwiach z kluczem w ręku.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  165. — Nie tyle wygodne spanie, co jedzenie. Lubię jeść — wyjaśniła, żeby nie pomyślał sobie, że jest jakaś wygodnicka, bo przecież to było dalekie od prawdy. Nie miała nic do tego, aby spać na gałęzi jakiegoś drzewa, o ile miała pełny brzuch. Poza tym naprawdę chciała dorwać najszybsze rumaki, by szybko znaleźć się w Slavit. Zaraz spojrzała na niego z lekkim niedowierzaniem. Zaraz jednak zrozumiała co miał konkretnie na myśli i pokiwała głową.
    — Troszczy się o nią, może akurat im wyjdzie, byleby cała czwórka była szczęśliwa — zgodziła się z nim, nie chcąc za bardzo mieszać się w ich sprawy, czy zajmować jakiegoś konkretnego stanowiska. Troszczyła się o obojga, nie chciała dostać rykoszetem za jakąś głupotę. Zaraz się zaśmiała, kręcąc głową. — Mam ułożone życie, po prostu nie ma w nim dzieci i związków. Mogę być siostrą, ciotką, ale nie matką. To nie dla mnie — odpowiedziała mu, dalej ze śmiechem. Chociaż uważała, że to głupie. Zakładać, że kobieta może ułożyć sobie życie dopiero jak kogoś znajdzie i zrobi sobie jakiegoś dziecka. To nie była jej bajeczka. O wiele bardziej wolała życie takim jakie jest teraz. — A co, szukasz wsparcia jakiegoś czy kandydatki? — zapytała z przekąsem. Po czym poprawiła swoje włosy.
    — Wiem, słychać już zgiełk, świętują coś chyba — zakomunikowała.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  166. — Najwidoczniej masz zbyt muzycznych przyjaciół, niestety nie umiem łączyć się z Tobą w bólu — powiedziała z lekkim, zadziornym uśmieszkiem na ustach. Chciała to nawet wyśpiewać, ale uznała, że nie będzie się i tak już bardziej nad nim znęcać, skoro już jej jakoś pomógł na swój sposób.
    — Hej! – wyraziła dezaprobatę, kiedy ją tak przyciągnął. Pstryknęła go, tym razem mocniej w ten jego uparty nosek, patrząc na niego z wyraźną determinacją. — Słyszałeś kiedyś o zgodzie? — zapytała z przekąsem, odsuwając się od niego. Naprawdę nienawidziła, kiedy chłopcy próbowali zgrywać takich dominujących wobec niej. — Nie zaczynaj wojny, której nie możesz wygrać — pogroziła mu palcem, by zaraz lekko się zaśmiać. — Nie tylko Ty jesteś uparty — przypomniała.
    Spojrzała na to co ogarnął i westchnęła lekko poirytowana.
    — Dziękuję za pomoc, ale wiesz, mówiłam, że to mój problem na później, pamiętasz? — powiedziała, po czym ruszyła za nim wcześniej zamykając drzwi na nowy zamek. Tym razem zabezpieczony magicznie, żeby nikt do niej nie wszedł.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  167. Przytaknął chłopaki, gdy spojrzał po tatuażu, był nawet wdzięczny, że nie drążył tematu. Co jak co, ale podróż już teraz dawała mu jasno do zrozumienia, że Nhulu żyli zupełnie inaczej niż większość Mathyrczyków. Chyba nawet pluł sobie trochę w brodę, że decyzji nie podjął szybciej, ostatecznie jednak ważne, że w ogóle ją podjął.
    Na ocenę uśmiechnął się pod nosem.
    - Tak Ci nagadałem, że trudno o inną opinię - przyznał z lekkim rozbawieniem. - Cieszę się, że się podoba - dodał szczerze. Na jego radę przytaknął głową, tak, dokładnie tak zamierzał.
    - Staraj się przesadnie nie napinać skóry na tej ręce, jak już będziesz prężył muskuły to tylko drugiej ręki i to przez dobry tydzień. Niech się zagoi, inaczej barwnik może się rozlać. Czasem rozleje się fajnie, a czasem wszystko popsuje - wyjaśnił. - No i lepiej nie wystawiaj na duże zmiany pogodowe, osłaniaj przed deszczem, bez mrozów i upałów, do czasu aż się zagoi i nie będzie zaczerwienienia.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  168. Trunki z Argaru? Klara miała wrażenie, że wpakowała się właśnie w jakieś bagno, ale nawet odrobinkę ją to bawiło.
    - Dobrze, możemy iść na taki układ - przystała na propozycję, a kiedy się tak nagle zatrzymał i obrócił wyhamowała gwałtownie, by przypadkiem na niego nie wpaść. Cała pewność siebie odfrunęła niczym spłoszony słowik. Dziewczyna lekko spuściła wzrok i zerknęła w bok, wolną ręką zakładając włosy za ucho.
    - Dlaczego miałabym nie pójść? - zapytała w odpowiedzi, unikając bezpośredniego "tak" lub "nie". Miała w zwyczaju dawać chociaż jedną szansę, a gdy spotkanie nie wychodziło lub do takiego nie dochodziło, cóż, to już inna sprawa. Zerknęła na niego niepewnie, gdy wspomniał o rezerwacji kilku godzin i mimowolnie delikatnie się uśmiechnęła.
    - Chętnie zobaczę co uważasz za fajne miejsce - przyznała, bo często już sam pomysł na schadzkę wiele zdradzał o potencjalnym wybranku. Na gest w łapaniem w pasie nadąsała się wyraźnie i delikatnie zepchnęła z siebie dłonie chłopaka.
    - Nie rób tak, proszę - zaznaczyła surowo, nerwowo patrząc na boki, jakby zerkała czy ktoś to widział. Otrzepała zaraz sukienkę i dumnie uniosła brodę. - Nie życzę sobie - dodała. Dla Argarczyków może i były to zabawne żarty, ale ona była panną na wydaniu i plotki o obłapywaniu się z kimkolwiek na pewno nie przysłużyłyby się ani jej samej, ani rodzinie.
    - Pół na pół - potwierdziła, nadal odrobinę nadąsana, ale i lekko zamyślona.
    - Jak to wyglądało tam u Was? Też mieliście schadzki? - zapytała szczerze zainteresowana.

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  169. Spojrzała na niego pytająco i zaraz prychnęła śmiechem pod nosem.
    - Mi do niczego, po prostu ciekawi mnie jak by to ogarnął, ogarnęli - przyznała rozbawiona tym drobnym nieporozumieniem. Uśmiechnęła się cieplej na kolejne słowa i kiwnęła do Ryu głową. Miło było słyszeć takie nowiny. Przytaknęła również na kolejne stwierdzenie.
    - Ciekawe czy z synem jest inaczej, niby mówią, że synusiowie są mamusiek, ale jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, by więź była inna tylko ze względu na płeć - przyznała. - Stawiam raczej na charakter, ale jak małe będą podobne do mnie to jedyna szansa w Gavie, tylko on je rozszyfruje - zaśmiała się.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  170. Sama pociągnęła go za ucho wzdychając przy tym. Uśmiechnęła się do niego trochę złośliwie, trochę żartobliwie.
    — No to będziemy się wkurzać do usranej śmierci — stwierdziła, bo sama nie zamierzała mu odpuścić, kiedy robił coś co ewidentnie ją irytowało. Po prostu musiała odpłacić mu pięknym za nadobne. Spojrzała na niego, kiedy tak tłumaczył motywacje swoich czynów i podkręciła delikatnie głową.
    — Jak tak Ci się podoba, mogę po prostu pójść się przebrać jeszcze raz, nie będę miała nic do sprzątania — zaproponowała z przekąsem, podchodząc do niego, aby pstryknąć go w nos.
    Absolutnie nie zgadzała się z niego tłumaczeniem. Sama się objęła w ramionach, jakby nie chciała żeby znowu zrobił coś nie spodziewanego i wypuściła powietrze ustami doganiając go.
    — Kto powiedział, że boje się romansu? Jak się ktoś w kimś zakochuje to trudno, tak się dzieje. Nie lubię być nagle i gwałtownie dotykana, zwłaszcza jak kogoś słabo znam. Bez żadnych podtekstów, po prostu czuję, że wtedy swędzi mnie głowa i tam gdzie ktoś mnie przytula, albo dotyka. Ty nie masz żadnych jakiś granic wobec ludzi? — zainteresowała się po tym, jak wyjaśniła mu swój punkt widzenia.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  171. — Tak, bo Ty zacząłeś, a ja mam paskudny charakter i nie odpuszczę dopóki się nie poddasz — wzruszyła ramionami z uśmiechem na ustach, po czym sama wyrównała straty. Dla niej samej to był duża różnica. Patryczka wiedziała, że dostanie, przynajmniej od jakiegoś czasu, prędzej czy później. I traktowała to bardziej jak zawody na to kto z nich ma więcej opanowania i cierpliwości. Z kolei te całe przyciągania, żarty i flirty, których zdążyła już doświadczyć, to po prostu jej nie leżało. Czuła się niewłaściwe w takich sytuacjach. Wolała najpierw zapytać jeśli chciała kogoś przytulić. Tak po prostu. Zastanowiła się przez chwilę nad jego słowami. Prawda znali, kilka razy już rozmawiali, ale nie była pewna czy byli już na tyle blisko żeby swobodnie wymieniać się takimi czułościami.
    — Sam chciałeś mi pomóc się uzewnętrznić... — zaczęła, poprawiając swoje włosy. — Zauważyłam, że ogólnie wy, w sensie Ty, Tony czy Gave macie dużo takich odruchów żeby być z kimś blisko cieleśnie, nie że seksem, po prostu dużo przytulania czy różnego dotykania, a u mnie... No ja miałam głównie swoją rodzinę, a jak ktoś inny mnie przytulał to zazwyczaj po to żeby próbować porwać. Może trauma? — zastanowiła się, czując jak przechodzi przez nią nieprzyjemny dreszcz z jeszcze mniej przyjemnymi wspomnieniami. Wzdrygnęła się.
    — Następnym razem zapytaj, wolę wiedzieć o takich sytuacjach — posłała mu lekki uśmiech. — Daleko jeszcze?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  172. Czy wmawiała sobie ten paskudny charakter? Być może. Z pewnością każdy inaczej odbierał ją inaczej, jako człowiek miała inną wartość dla każdej duszyczki. Wolała jednak mówić, że ma okropny, paskudny i rozpieszczony charakterek. Tak po prostu. Jeśli potem robiła coś głupiego, nikt aż tak przez to tego nie komentował. No i była fenalisem, nie mogła być tak po prostu święta i dobra.
    — Miło mi, że udało mi się Cię zwieść na manowce — zażartowała, zakładając ręce za plecy, bawiąc się delikatnie bransoletką, której ćwieki delikatnie drażniły jej opuszki palców. Zastanowiła się przez chwilę nad jego słowami.
    — Odruch starszego brata? Mnie rodzeństwo też często przytula jak coś odpierdolę — odpowiedziała, przypominając sobie jak Morgana jeszcze niedawno ją do siebie przytulała, mimo że starsza siostra absolutnie nie lubiła takich pieszczot. Przynajmniej wobec większości ludzi. Zaraz jednak prychnęła, wywracając oczami. Spojrzała na Ryu.
    — A czemu nie?

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  173. — Ustatkowaniem się? — zaśmiała się, bo to brzmiało dla niej co najmniej komicznie. Inni mogli chcieć zakładać rodziny, znaleźć sobie jedno miejsce do życia, ona by się dusiła w czymś takim. Potrzebowała wolności, walki, adrenaliny, zabijania, rozbojów. Wszystkiego co sprawiało, że czuła się sobą. Rodzina, bycie matką było dla niej zbyt absurdalne, niewykonalne. Nie chciałaby takiego życia. Zatrzymała się nawet na chwilę, bo aż brzuch ją rozbolał ze śmiechu. Przetarła łezki, które pojawiły się z rozbawienia w oczach. — Wybacz, ale nawet gdybyśmy byli w swoim typie, nie mam zamiaru się nikomu oddawać. No i nie mam szczęścia w miłości, wolę się skupić na zawodzie i byciu dobrą ciotką — puściła mu oczko, po czym znowu się zaśmiała wracając do niego. — Łaskawco, dziękuję. Uważaj, bo moje twarde opinie sprawią, że zaraz sam będziesz miał coś twardego — odpowiedziała z przekąsem, uśmiechając się do niego zalotnie. Nie wytrzymała jednak i znowu się zaśmiała. — Wybacz, wybacz. Po prostu ta myśl mnie za bardzo bawi — wyjaśniła, żeby zaraz nie pomyślał, że chce go obrazić.
    — Muzyka jest bardzo fajna, tak, tak. A jedzenie dobre mają? Chociaż po roku jedzenia surowego mięsa, wszystko jest delikatesem — w zasadzie sama odpowiedziała sobie na swoje pytanie. Pośpieszyła go tylko, bo poczuła jak faktycznie robi się naprawdę głodna na myśl o kolejnym dobrze doprawionym posiłku.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  174. Zaśmiała się lekko, czując się z dala od swoich trosk. Własne podszepty też na razie ustały, więc w tym momencie mogła przyznać, że stara ona, ta prawdziwa faktycznie istniała. Wróciła. Uśmiechnęła się szczerze do Ryu na chwilę zachodząc mu drogę.
    — Ciebie, to Ty sądzisz, że nie mam paskudnego charakteru — zaśmiała się, obracając wokół siebie, aby na koniec pokazać mu język. — Ale miło mi, że chcesz żyć w tym kłamstwie — dodała jeszcze, pstrykając go w nos, aby zaraz wyrównać z nim krok i iść już grzecznie w stronę strumyka. Niedługo potem mina jej zrzedła. Naprawdę liczyła, że da sobie z tym spokój. Reszta zazwyczaj odpuszczała.
    — Uważaj, bo się w Tobie zakocham jak mnie będziesz tak przytulać — znowu pokazała mu język w nadziei, że chociaż teraz się z nią zgodzi. Odsuwać go od siebie i tak planowała. Przynajmniej dopóki się nie przyzwyczai. Spojrzała na jeziorko przed nimi, a potem na lianę. Zastanowiła się przez chwilę nad swoimi opcjami. Rozebrała się do garderoby, która miała służyć jej za strój kąpielowy, po czym podniosła swoje rzeczy i zrzuciła je na plażę. Rzut nie był może idealny, ale trafiła na piasek, a żadnych cenny rzeczy i tak tam nie było. Po prostu nie chciała potem wracać po ręcznik.
    — Wybieram ciekawszą opcję — wyjaśniła wracając do niego wzrokiem z uśmiechem. Złapała się liany, nabrała rozpędu, po czym skoczyła, aby puścić się gdy była już nad wodą. Spadła do wody i wynurzyła się po chwili. Zabrała mokre włosy z twarzy i zaśmiała się lekko. Może faktycznie brakowało jej takiej chwili beztroski.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  175. Po prawdzie trochę złamał. Ale kiedyś. Gdy Gave jej powiedział, że jest z Akane w związku. Jednakże skoro ta relacja była już nieaktualna, postanowiła mu o tym nie przypominać. Nie widziała w tym sensu.
    — Nudzi, dusi, jest przereklamowane — zgodziła się z nim. Rozejrzała się po wiosce. Z pewnością kiedyś już tutaj była. Ale gospody za dobrze nie pamiętała. Najwidoczniej faktycznie nie mieli niczego szczególnego do zaoferowania, ale teraz pewnie wszystko będzie jej smakować.
    — No to wezmę polędwicę, skoro dużo serwują — skomentowała, może się naje. — Oj, biedactwo, to faktycznie nie pij. Grzech budzić kogoś na kacu — zaśmiała się. Weszła do karczmy, gdy już się przy niej znaleźli i od razu udała się, aby zamówić jedzenie i coś do picia.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  176. Skoro chciał tak myśleć, nie zamierzała wdawać się w dalsze dyskusje. Nie chciała przypadkiem przesadzić z jakimś żartem. Nie, kiedy faktycznie miło jej spędzało się z nim czas. Po prostu uśmiechała się do niego. Zaraz jednak uśmiechł jej lekko zrzedł. Czyżby trafiła na flirciarza? Przez chwilę miała dosyć zakłopotaną minę, bo szczerze nie była pewna jak powinna mu na to odpowiedzieć. Pociągnąć to dalej? Głupota, przecież przed chwilą robiła mu wykład o tym, że nie przepada za niespodziewanymi czułościami. Nie chciała teraz zgrywać zakochanej, kiedy dopiero co zaczynała z nim budować jakąkolwiek przyjaźń. Przełknęła ślinę, czując jak lekko się rumieni. Zaraz jednak rumieńce zniknęły, a ona wróciła do swojego zaczepnego uśmieszku.
    — Nieładnie życzyć komuś niespełnionej miłości — odparła na jego zaczepkę.
    W wodzie szło jej całkiem sprawnie, chociaż do mistrza pływania było jej stosunkowo daleko. W końcu tam skąd pochodzi ogromnych jezior nie ma, jedynie parę oaz, a i ona nie była nigdy jakąś wielką fanką nauki pływania. Po prostu potrafiła się nie utopić i przepłynąć z jednego miejsca na drugie. Zanim zdążyła pstryknąć. Skrzywiła się lekko i popłynęła za nim.
    — Jak mam się tak uśmiechać, to może mnie nie pstrykaj? — zaproponowała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  177. Spojrzała po nim, unosząc lekko brew na ten jego komentarz, po czym odetchnęła głęboko, uspokajając swe płomienie. Gdy usiadł naprzeciw niej, przeskakiwała mu między okiem a opaską na nie i z powrotem, próbując rozszyfrować jego zamiary.
    - Teraz jesteś - powtórzyła po nim. - Moje położenie wcale się nie zmieniło - zacisnęła mocno wargi. - Masz pojęcie jak Perun się wkurzył, gdy dotarło do niego, że egzekucja się nie udała? - rzuciła konspiracyjnym szeptem. Polsza dalej utrzymywała, że ścięła Argarczyka, ale władca wiedział swoje. - Wydał polecenie by go znaleźć i od razu zamordować - zacisnęła mocno wargi. - Będą na niego polować - spojrzała mu prosto w oczy. - Jak on się czuje? - zadała zaraz to pytanie. - Jest bezpieczny? Lepiej, żeby się stamtąd nie ruszał... - wyjaśniła cicho.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  178. Nie odpowiedziała. Była przecież obecna przy torturach. Widziała co mu robili. Widziała samego Peruna w akcji. Zamiast tego upiła trochę swojego trunku i odetchnęła głęboko. Nie musiał jej o tym przypominać. Żałowała swojego czynu, ale nic już nie mogła na to poradzić. Zrobiła co zrobiła i musiała z nim teraz żyć.
    - To dobrze - odparła krótko. Nie chciała znać szczegółów. Przecież gdyby wypytała i Ryu coś by chlapnął przez przypadek to Perun wyciągnąłby to z niej jak na pstryknięcie palca. Miała wrażenie, że ten cały czas bacznie ją obserwuje. Nawet teraz. Czuła na sobie jego wzrok. Zacisnęła mocno pięści.
    - Ja... - wzięła głęboki wdech. - Chciałabym być już wolna - szepnęła.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  179. — Naprawdę, przemyśl to. Mogę zacząć się marszczyć jak brzydki zwierz, to będziesz miał gorszy widok — dodała jeszcze w odpowiedzi, próbując zrobić najbrzydszą minę jaką tylko potrafiła, marszcząc przy tym nos. — Zastanów się czy chcesz to oglądać — puściła do niego oczko, wracając już do swojej normalnej mimiki. Chciała go też pstryknąć, ale schował się pod wodą. Sama wtedy nie nurkowała, tylko czekała aż się wynurzy. Zaśmiała się na jego kolejne słowa.
    — Nie topię się, faktycznie całkiem dobrze. Ty pływasz lepiej — stwierdziła, podpływając bliżej niego, aby pstryknąć go w nos. Zaśmiała się lekko na jego propozycję. Miała dosyć wypracowane płuca przez zamiłowanie do muzyki, więc mogło jej w tym pójść naprawdę dobrze, a blisko od brzegu i tak się nie utopią.
    — Jasne, chcesz się o coś założyć, żeby było śmieszniej? — zaproponowała, zaczynając już płynąć powoli do brzegu.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  180. Ona też potrafiła bawić się dobrze bez alkoholu. To nie tak, że go potrzebowała. Po prostu lubiła czasami wypić coś mocniejszego. Na dowód, postanowiła dzisiaj nie pić. Chociaż faktycznie dobrą zabawę widziała wtedy, kiedy krew zaczynała się lać. Inne zabawy mogły być po prostu w porządku. Może pokaże mu arenę walk w Śniącej Harpii skoro tak lubił adrenalinę? Tam na brak ruchu narzekać nie można było. Uśmiechnęła się na tę myśl.
    — Byłam parę razy, za zleceniami — odpowiedziała, biorąc tacę z dzbanem soku jabłkowego, polędwicą i paroma innymi przekąskami. — Zimno tam. Czemu pytasz? — kontynuowała temat, idąc do stolika, aby wygodnie się rozsiąść z jedzeniem, które miała zamiar zjeść całkiem sama. Liczyła też, że tak małą porcją się naje. Małą w jej postrzeganiu oczywiście.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  181. Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem, fajnie było tak sobie teoretyzować, jak za starych, dobrych czasów.
    - Myślisz? Może rzeczywiście... Nawet patrząc na tatę i Natana, chociaż to trochę inaczej, nam tata jakiś czas musiał starczyć za obu. Prawilne testy możemy przeprowadzać na własnym rodzeństwie - poruszyła zabawnie brwiami. - Zobaczymy jak to wyjdzie u Melio i Rei, i jak u moich staruszków - zaśmiała się lekko, a na wzmiankę o własnym synku odrobinę speszona przeskoczyła wzrokiem do małej i tyknęła ją w nos.
    - Raczej się nie zapowiada, to już szybciej Gave będzie testerem co do córek - znowu spojrzała na przyjaciela i posłała mu lekki uśmiech.

    Akane

    OdpowiedzUsuń
  182. Odrobinę ją zaskoczył swoją opinią.
    - Nie przepadam? Nie. Dlaczego? Nie mam opinii, za mało Cię znam, a taka schadzka... No po to jest by lepiej kogoś poznać - przyznała.
    Kiedy zabrał ręce, cieszyła się, że był chociaż w tym chamsko upierdliwy, bo i tacy się zdarzali. Zerknęła w bok na pytanie.
    - Po prostu nie wypada, zaraz będą gadali... A ja... - wzruszyła ramionami. - Powinnam się szanować jeżeli mam być dobrą kandydatką na żonę, a chcę być - przyznała i zajęła miejsce, mimo wszystko lekko się uśmiechając na jego gest z odsunięciem krzesła. Zaczęła słuchać o tych całych "randkach" i chociaż słowo zdawało się jej dziwne, to z założenia chodziło w nich prawie o to samo co w jej schadzkach. Dopiero na pocałunki wyraźnie się speszyła.
    - Tak szybko? Niesamowite... - aż szybciej zamrugała oczyma z podziwu. - Kino? - zmarszczyła wyraźnie czoło, nie miała pojęcia o czym on też opowiadał, a gdy zaczął wyjaśniać, jej głowa nadal nie ogarniała. Ruchome obrazy? Ależ ten ich świat musiał być wyzwolony skoro nawet obrazy potrafiły się ruszać! Otworzyła szeroko oczy.
    - Brzmi doprawdy magicznie, ale w waszym przypadku to... No cali jesteście dość magiczni - przyznała biorąc głęboki oddech, nadal trawiła wizję ruchomych obrazów. - Ależ bym chciała coś takiego zobaczyć... Te obrazy, one... Z wami rozmawiały? - zapytała.

    Klara xD

    OdpowiedzUsuń
  183. Przyglądał się w jaki sposób Ryu zakłada bandaż, a stwierdzając, że ma w tym całkiem niezłą wprawę, nawet się nie wtrącał. Na widok butelek spojrzał po nich zaciekawiony i zaraz wziął jedną do ręki. Kojarzył ją... Czy ktoś go już przypadkiem nie częstował takim alkoholem? Spojrzał znowu po chłopaku.
    - Tak, chętnie, taka forma zapłaty mi odpowiada - przyznał i jeszcze raz zerknął na trunek i znowu na Ryu. - Z Argaru, tak? - zapytał. - Macie jeden konkretny rodzaj czy kilka? - dopytał jeszcze. - Smakowałem jednego, ciekawa odmiana grona, pewnie pole mocno nasłonecznione - dodał wyjaśniając swoją ciekawość. Ten cały Argar wydawał się coraz ciekawszy.

    Mohe

    OdpowiedzUsuń
  184. Potrząsnęła przecząco głową. Nie rozumiał. On jej nie rozumiał. Miał wolność. Nikomu nie służył. Mógł robić co chciał, mówić co chciał, wyrażać swoje zdanie. Nie musiał pilnować się na każdym kroku. Nie chłostano go i nie gwałcono za najmniejsze przewinienia. Poczuła łzy w oczach i spojrzała na niego. Wargi jej zadrżały. Wzdrygnęła się lekko.
    - Perun... - nabrała szybkiego oddechu. - Mój król... - poprawiła się szybko, strasznie się przy tym czerwieniąc. - On ma nasrane w głowie... on nosi łańcuch z trzema kryształami... one tworzą barierę. Nie można go uderzyć, nie można go zranić - zacisnęła pięści. - A jak powiesz coś źle... on wiesza ludzi, zabija ich, gwałci, chłosta, grozi... - oddech jej przyspieszył i spuściła wzrok w dół. - On... ja... ja pojmałam jego syna... ja skazałam go na tortury. Tak jak i Gava... - popatrzyła mu prosto w oczy. - Chciałam by zwrócił mi wolność, ale on... on mnie... - łzy rzewnie spłynęły jej po policzkach. - To nie ma sensu... nigdy się nie uwolnię - jęknęła płacząc nad swoim jedzeniem. - Dlaczego nie? - spojrzała zaraz po nim ostro. - Moglibyście zrównać go z ziemią! Wymordować każdego idiotę tam mieszkającego! Czemu nic nie robicie?! - fuknęła na niego, jakby jej wcześniejsze załamanie już zostało zapomniane.

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  185. Nie pomoże? Jeszcze zobaczy. Nie miała zamiaru mu tak po prostu odpuścić. To on zaczął tą wojnę. Ona po prostu zamierzała ją wygrać. Była zbyt uparta, żeby postąpić inaczej.
    — Yhym, założyć, zawsze jest śmieszniej, ma się też większą motywację, jeśli nagroda jest tego warta — odparła na jego pytanie z uśmiechem na ustach, zatrzymując się w miejscu, gdzie można było bezpiecznie nurkować. Zajęła swoją pozycję i spojrzała na niego.
    — I bez żadnych niemoralnych propozycji — sama puściła mu oczko. Przecież nie chciała mu dawać darmowej karty na jakieś głupie pomysły, a niemoralne mogła potem interpretować na wiele różnych sposobów.
    — Gotowy? – zapytała, gdy też już był na swojej pozycji. Zaśmiała się lekko. — No to na trzy… raz.. dwa.. trzy! — zanurkowała pod wodę, zamykając przy tym oczy. Zaczęła liczyć każdą sekundę, jaką spędzała pod powierzchnią wody.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  186. Frida zacisnęła mocno wargi. Niby tak. Niby miał rację, ale ta racja wcale się jej nie podobała. Nie chciała by jej miał. Chciała by ruszył na Polszę. Chciała by ich zrównali z ziemią. Chciała być wreszcie wolna.
    - Powiedz Akane co zrobiłam Gavowi - rzuciła chłodno. - Niech wie... niech tu przyjdzie i mnie zabije. Niech przyjdzie i... - zacisnęła mocno wargi. Cholera. Była zdesperowana. To wiedziała, ale żeby aż tak? Potrząsnęła lekko głową. - Nie, nie... nie mów jej - zacisnęła mocno wargi. - Ja... - zadrżała. - Proszę nie karz mi tam żyć przez długie miesiące... proszę pomóż mi - szepnęła, wstając i przyklękając przed nim. - Ja... będę ci służyć, tylko... pomóż mi - poprosiła patrząc mu prosto w oczy. - Poproś ich... niech mnie wyciągną, a potem nigdy mnie już nie zobaczycie. Nie będę wam wchodziła w paradę. Ryu, proszę...

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  187. Przyjęła z zadowoleniem część jego porcji. Nie miała zamiaru narzekać. Więcej dla niej, a ona przecież uwielbiała jeść, w zasadzie o każdej porze dnia i nocy. Uśmiechnęła się lekko na ten gest, po czym delikatnie zaśmiała.
    — Nie jestem, nie widziałeś mnie głodnej, uwierz — zapewniła go, po czym sama wzięła się za posiłek. Cóż, był po prostu w porządku. Jadała lepiej, jadała gorzej.
    — Ubierz się ciepło, i uważaj na wsie, w niektórych czają się na podróżnych, inne są gościnne. Trochę loteria, szlaków też ciężko się trzymać — wyjaśniła, popijając jadło sokiem.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  188. Wytrzymała tak może ze dwie minuty i już musiała się wynurzyć, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie miała zamiaru tonąć dla głupiego zakładu, a czuła się coraz gorzej. Może nie tyle przez brak powietrza, ale nie wiedzieć czemu, zaczęła podgrzewać temperaturę swojego ciała, więc postanowiła wyjść z wody. Jeszcze ugotowałaby Ryu przy okazji. Położyła się na piasku, biorąc głębokie wdechy.
    — Wygrałeś! — poinformowała go, gdy już mogła mówić bez żadnej chrypki.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  189. — Może kiedyś, kto wie — zgodziła się z nim, przerywając posiłek w zasadzie tylko po to, aby mu odpowiedzieć. Zawsze miała wilczy apetyt, nie lubiła sobie odmawiać dobrej strawy. Zastanowiła się przez chwilę, żując nieco bardziej żylasty kawał mięsa. W pewnym momencie jej się to znudziła i połknęła w całości.
    — Hmm… szczerze nie bardzo. Gotha jest dosyć spokojna, ale to zależy jak się kumasz z typami mojego pokroju. Jest też szlak jaskiń, ale tam jest zawsze pełno śnieżnych pająków, pytanie jaki dobry z Ciebie wojak — wyjaśniła, po czym znowu upiła soku. W pewnym momencie do ich stolika przystąpił wysoki drakon. Uśmiechnął się do nich.
    — Ach, tarktan-braha… Zobaczyć taką to zaszczyt, jesteś wolna dziewojo? — zapytał mężczyzna. Onyx spojrzała na niego pytająco. Upiła kolejny łyk, mierząc go spojrzeniem.
    — Nie, zapierdalam jak dyliżans, spierdalaj, nie widzisz, że mam randkę, hę? — odpowiedziała, nie wiedząc czy liczy na dobrą bójkę czy święty spokój.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  190. Zaśmiała się na swoje zadanie. Naprawdę nie spodziewała się takiej łatwizny. Może i była księżniczką, ale od długiego czasu była też kompletnie zdana na siebie, to nie był żaden problem ugotować zwykły obiad. Podniosła się do siadu, opierając się dłońmi za plecami. Założyła nogę na nogę.
    — Nie ma problemu, mogłeś po prostu powiedzieć, że jesteś głodny — puściła mu oczko, po czym znowu się zaśmiała, stabilizując temperaturę swojego ciała.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  191. Spojrzała na niego pytająco, mrugając kilkakrotnie.
    — Nie wiedziałam, że to jest randka — wskazała na niego palcem, po czym wróciła do swojej pozycji. Zaśmiała się lekko, a następnie westchnęła cicho. — Czy w Argarze każde spotkanie damsko-męskie to randka? Współczuję Ci tych randek — zaśmiała się ponownie, bo w zasadzie nie widziała siebie jako materiał do różnych miłostek. Nigdy nie poczuła do nikogo mięty i nie była pewna czy u niej to w ogóle było możliwe. Zaraz jednak skrzywiła się lekko na jego kolejne słowa.
    — Ogry to istoty myślące, może niezbyt mądre, poza tym… — objęła się delikatnie ramionami, podkulając kolana. — Wolę nie wychodzić z Argaru, dopiero co tu wróciłam…

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  192. — Następnym razem może mi kwiaty przynieś co? Nie będzie nieporozumień? — zaśmiała się sama, kiedy zaczęła podejrzewać, że mógł jednak żartować. A skoro to były tylko żarty, to też mogła sobie pozwolić na odrobinę niewinnej zabawy.
    — Bo się nie nadaje do randkowania. Za dużo gadam i nie rozumiem, gdy ktoś smali do mnie cholewki. Jak ktoś myśli o czymś poważnym, to lepiej żeby szukał w kimś bardziej rozumiejącym te sprawy — wyjaśniła, kładąc się z powrotem na plecy. Zaśmiała się serdecznie, łapiąc za brzuch, który zaczął ją już boleć od tego nadmiaru dobrego humoru.
    — Musical… to jakiś muzczyny występ, tak? Doceniam, że chcesz się torturować. Widziałam jak patrzyłeś jak zaczęłam śpiewać — znowu się zaśmiała. — Jestem ciekawa, w którym momencie własnego śpiewania serendy Cię popierdoli — dodała jeszcze ze śmiechem.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  193. — Zostaw ogry proszę, co one Ci zrobiły — zaśmiała się lekko. Ogry jakie znała z książek nie były zbyt groźne. Bardziej pocieszne, nie grzeszyły inteligencją i zazwyczaj były nieszkodliwe, trzymając się z dala od innych w Terrze. Wolałaby nie pozbawiać kogoś życia tylko i wyłącznie dlatego, że jest niepełnosprytny. Poza tym, gdy czuły zagrożenie, cóż potrafiły nieźle przypierdolić, ale może Ryu mówił o jakiejś innej odmianie?
    Ach, no tak, zaczynało się. Tak, tak, bla, bla, bla, głupoty gadasz. Można chodzić na randki, nie znalazłaś jeszcze tego odpowiedniego. Postanowiła być trochę wredna, więc gdy tak wszystko tłumaczył, ona naśladowała jego paplanie dłonią, robiąc przy tym śmieszne miny. Zaśmiała się lekko na koniec.
    — Może, może. Ale ja też nie lubię czytać sygnałów. Po prostu. Jest dobrze jak jest, nie widzę sensu dywagacji na ten temat. Uważaj, bo serio pomyślę, że chcesz ze mną na serio randkować — zaśmiała się lekko, po czym pstryknęła go delikatnie w nos, na chwilkę się do niego przybliżając, aby zaraz potem się od niego ponownie odsunąć. Zaraz pokiwała głową na jego wyjaśnienia.
    — Czyli po prostu nasz teatr, dramaty, tragedie, komedie… pozwól, że odnotuje sobie w głowie — odpowiedziała, pukając się delikatnie palcem w głowę. Jakoś nie mogła wyobrazić sobie śpiewającego Ryu, więc chichotała delikatnie, gdy tak się “obruszył”, przewracając przy tym żartobliwie oczami, a gdy jednak już się rozśpiewał, po prostu zaczęła go słuchać. Ona z kolei bardzo lubiła tego typu zabawy. Rozsiadła się wygodniej, kiwając się na boki, w rytm jego śpiewu, a gdy skończył, zaczęła mu klaskać w geście uznania. Zaraz tylko pogroziła mu palcem.
    — Tylko nie kuś, nie kuś, bo sama zacznę śpiewać — zaśmiała się znowu, już trochę lżej.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  194. Znośny, tak? Zmierzyła go wzrokiem, analizując budowę fizyczną, starając się wyciągnąć z tego jak najwięcej informacji. Nie wyglądał na nowicjusza, ale nie miał w sobie też tego czegoś, co budziłoby faktyczny respekt u wojownika. Przynajmniej teraz, może kiedyś popatrzy na niego inaczej. Albo taka była jego taktyka? Aby stwarzać pozory niezbyt groźnej osoby.
    — Skoro tak mówisz, żeby potem nie było na mnie, jak coś się stanie, ja ostrzegałam, nie? — zaśmiała się lekko.
    Mężczyzna zdawał się mieć jakiś konkretniejszy interes do niej, bo nie odszedł, nawet gdy Ryu się dołączyć do dyskusji. Onyx westchnęła wyraźnie zirytowana. Dlaczego to zawsze faceci narzucali się w taki sposób? Jednak zachichotała lekko na komentarz bruneta. Drakon wyraźnie zrobił to samo, zbliżając się do nich jeszcze bardziej.
    — Na to liczę, przyda mi się taka żona. Tarktan mogą wami gardzić, ale z takich jak wy są naprawdę silne dzie.. — nie zdążył dokończyć, bo Onyx wstała na równe nogi, łapiąc go za twarz i uderzając o ścianę z impetem. Powtórzyła to jeszcze dwa razy, a gdy złapał jej rękę, aby mocno ją pociągnąć w dół, poddała się ruchowi, wykorzystując jego siłę, aby unieść się w powietrze. Wykręciła się w sekundę w powietrzu, łapiąc go nogami za szyję. Podciągnęła się, zaciskając swój uścisk, zaparła się o ścianę gospody, bo chwilę potem odrzucić go w przeciwnym kierunku, a ten wpadł na stolik innych gości karczmy. Przetarła ramię.
    — No, to chyba tyle ze spokojnej kolacji — prychnęła, spoglądając na Ryu.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  195. Tego wieczora, z resztą jak prawie każdego, miała ręce pełne roboty. Dobrze, że dzisiaj obsługiwała bar, a rodzice zatrudnili kilka nowych par do pomocy, bo chyba wyzionęłaby ducha przy takim tłumie. Kelnerki biegały jak poparzone, donosząc co chwilę nowe naczynia do umycia, a ona rozlewała nowo zamówione trunki i napoje oraz wydawała ewentualne posiłki.
    - Ryu - uśmiechnęła się szerzej na widok znajomej twarzy, już od dawna wyczekiwała jakiś informacji o Akane czy sprawach Argaru, ale roześmiała się na jego pytanie. - Tylko się nie przestrasz, takiego bałaganu dawno tam nie było - rzuciła, a gdy nachylił się do jej ucha z informacjami, odetchnęła z ulgą. Zdrowe bliźniaczki! Już nie mogła się doczekać kiedy je zobaczy! Do tego ich ojciec był cały... miała nadzieję, że wszystko teraz będzie tam u nich dobrze.
    - Daj mi chwilę, zaraz do Ciebie dołączę - rzuciła jeszcze obsługując kolejnych klientów. Powoli kończyła się jej zmiana, ale zamierzała jeszcze ogarnąć te naczynia, a skoro pojawił się Ryu to sprawa mogła pójść szybciej niż początkowo zakładała.
    Dołączyła do chłopaka po jakiś dziesięciu minutach, zmieniła fartuszek i posłała mu uśmiech.
    - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wszyscy jesteście cali... Ta cała szopka... - aż się wzdrygnęła. - To było okropne... - skrzywiła się na wspomnienie opowieści z rzekomego ścięcia, sama tego nie oglądała, nie byłaby w stanie.
    - Jak się nazywają? Maleństwa Akane - zapytała z wyraźnym błyskiem w oku. - Jak ona się czuje? Na pewno wszystko dobrze?

    Klara

    OdpowiedzUsuń
  196. Czemu oszukuje? Po prostu nie interesowały ją amory. Zresztą i tak nikt nigdy nie próbował na poważnie zdobyć jej serca, a ona też nie czuła potrzeby nazywania kogoś ukochanym. Wcześniej była całkowicie zadowolna ze swojego życia. Może faktycznie za wolno dorastała, ale jeszcze nigdy nie czuła się też chociażby czymś podniecona.
    —- Albo jedno i drugie. Co kto lubi, nie? — skomentowała jego wywód, grożąc mu żartobliwie palcem po raz kolejny, kiedy kłapnął zębami. Odebrała to tak, jakby chciał ją ugryźć.
    — Uważam, że robisz sobie jaja — odpowiedziała już bardziej poważnie. Nie wierzyła w to, aby zalecał się do niej na poważnie. Tak naprawdę dopiero lepiej się poznawali, a ona w miłość od pierwszego wejrzenia za bardzo też nie wierzyła. Zawsze trzeba było kogoś poznać, zanim się wiedziało, że to prawdziwe uczucie. Zaśmiała się na kolejne słowa kręcąc głową. Położyła się na powrót na piasku.
    — Nie powiedziałam, że się zamykam, w sensie, nie zamykam się całkowicie. Po prostu, nie zakochałam się jeszcze, nikt mi serca nie skradł, nie czułam potrzeby żeby być z kimś tak romantycznie. Nie uważam, żeby takie rzeczy powinno się na sobie wymuszać, wiesz? Albo bycie z kimś po prostu jest dla Ciebie naturalne, czujesz się przy nim wyjątkowy, albo nie. Takie uczucie wobec kogoś może przyjść, albo nie przyjdzie. Po co to forsować? Po co zmuszać się do kochania kogoś tylko dlatego, że on Cię kocha? To jest głupie moim zdaniem. Nie chciałabym być z kimś na siłę, tyle — wyjaśniła swój pogląd, biorąc mokry warkocz w dłonie, żeby zacząć się nim bawić. Zerknęła na niego. Może nie powinna o to pytać, ale z drugiej strony, co jej szkodziło.
    — A Ty chciałbyś być z kimś tylko dlatego, że ktoś inny się do Ciebie zaleca, hm? I skąd wiesz, że jesteś w kimś zakochany? To proste czy trudne? — zapytała, ot z czystej ciekawości, bo i tak każdy tutaj miał większe doświadczenie w życiu miłosnym niźli ona. Zachichotała.
    — A co, śpiewasz w trakcie kąpieli? Źle Ci nie idzie, wiesz? Jak znajdziesz kiedyś obiekt westchnień, możesz pośpiewać serenady, spodoba się jej — puściła mu oczko.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  197. Strzeliła karkiem, rozglądając się po pomieszczeniu. Uśmiechnęła się lekko, widząc burzliwe nastroje. Poprawiła swoje rękawy, patrząc na to co wyprawia Ryu. Prychnęła. Akurat ona o żadne wybaczenie nie miała zamiaru prosić. Nie miała po co, to nie ona zachowywała jak niedorozwinięta umysłowo. Spojrzała Ryu prosto w oczy i uśmiechnęła się niewinnie.
    — Akurat jest różnica między byciem dzieckiem, a niedojebanym — odpowiedziała mu, po czym ruszyła w stronę wyjścia, i tak nie mieli już za bardzo co tutaj robić. W połowie drogi uchyliła się przed lecącym kuflem. Zaraz potem usłyszała trzask, potem ktoś kogoś uderzył. Wróciła wzrokiem do całej zgrai, aby jej oczy zastały piękny widok rozpoczynając się bójki. Strzeliła palcami, obserwując rozwój wydarzeń.
    — No, to taką imprezę to rozumiem — zaśmiała się, kiedy pozbawiony dumy drakon rzucił się na nią z krzesłem. Nigdy się nie nauczą. Zrobiła delikatny krok w bok, podcinając mu nogę. Chwyciła za trzymane przez niego krzesło, gdy leciał, wyrwała mu je i rozwaliła o jego plecy. Wróciła do Ryu, w międzyczasie kopiąc kolejną osobę, a jeszcze inną traktując lewym sierpowym. Zaśmiała się w zadowoleniu.
    — Taką adrenalinę też lubisz? — zapytała z uśmiechem na ustach.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń

  198. — Nie widzę w tym różnicy między randką, a zwykłym wyjściem z kimś, żeby spędzić miło czas — zauważyła. To tak, jakby porównywać miłosną schadzkę do każdego przyjacielskiego spotkania, a przecież nie mogła powiedzieć, że na przykład randkuje z Gavem, gdy coś razem robią. Traktowali się tylko i wyłącznie jako przyjaciele, nic poza tym, a też dzięki temu poznawali się lepiej. Gdy nagle ją pocałował, poczuła wściekłość, wstyd również, na policzkach pojawiły się rumieńce, ale przede wszystkim zirytował ją ten gest. Tak jak przewidział, zarobił od niej prosty, szybki cios w policzek otwartą dłonią, po czym sama odsunęła się jeszcze kawałek od niego, aby lepiej zareagować następnym razem. Wytarła usta pięścią.
    — Czy w Argarze ktoś leciał na takie rzeczy?! — oburzyła się. — Macie dziwne zwyczaje, związek poprzez wymuszanie, zajebista strategia, doprawdy — dodała jeszcze, odwracając się do niego plecami. W ten sposób straciła swój drugi pocałunek. Żaden nie był dobrowolny. Fantastycznie po prostu.
    — Może jak się w kimś zakochasz, to najpierw zapytaj, czy chcesz ją pocałować. Nie uderzy Cię przynajmniej — dodała jeszcze, a kiedy puknął ją w czoło, znowu się odsunęła. Nie miała nic przeciwko przytulasom, kiedy już się do kogoś przyzwyczai, ale on zdecydowanie przeginał pałę. Zaczynała czuć się jak rzecz, którą można się bawić. Nie wiedziała jeszcze jak będzie wyglądać czy zachowywać się jej wybranek czy wybranka serca, jednakże z pewnością nie będzie to ktoś, kto tak bezkarnie kradnie jej pocałunki. Wolała mieć nad tym kontrolę.
    — Lecz je na kimś innym, co? Niektórzy chodzą w takich sytuacjach do zamtuzów. Może tam spotkasz swoją wybrankę, hm? — zaproponowała mu z przekąsem. Kiedy opisywał jej jak wygląda zakochanie z jego perspektywy, cóż, była pewna, że ona w nikim się jeszcze nie zakochała, nie czuła nic z tych opisanych rzeczy. Może to i lepiej? Jak ma zostać kapłanką, może po prostu znajdzie sobie jakiegoś kochanka i tyle, jeśli zajdzie taka potrzeba.
    Zaśmiała się delikatnie na jego propozycję.
    — Ale to nie w kąpieli, co? W ubraniach i z daleka ode mnie, dopóki się panować nad sobą nie nauczysz — odpowiedziała na jego propozycję, po czym wstała na równe nogi i ruszyła z powrotem do jeziora. W końcu mieli popływać, a nie rozmawiać o miłości.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń
  199. — Yhym, ich dokazywanie można też tłumaczyć wiekiem, a nie kuśką — wyjaśniła w ferworze walki. Ona niespecjalnie przejmowała się oszczędzaniem rozbójników. Nawet jeśli to ona ich bardziej sprowokowała, nie czuła się specjalnie winna. Nie powinni wszczynać walk, których nie potrafili wygrać. Robiła między nimi piruety, biła w czułe punkty, tak długo jak mieli siłę stać. Zdążyła też zauważyć, że poza wzrostem, nie mieli żadnych specjalnych umiejętności. Ot, banda mięśniaków, która czuła się lepsza, bo natura ich obdarzyła nieco bardziej dodatkowymi centymetrami. Dlaczego miałaby się nad nimi litować?
    — Właścicielami się nie przejmuj — zaczęła, w momencie gdy sprowadziła kolejnego na kolana. Stanęła za nim, podduszając go lekko ramieniem. — Ponownie z przyjemnością pomogą posprzątać, prawda? — zapytała go ze śmiechem, a gdy próbował ją złapać, zwiększyła nacisk, wolną dłonią wbijając paznokcie w staw, tak, aby go unieruchomić.
    — Głupia suka… — syknął, a Onyx znowu go uderzyła, tym razem mocniej.
    — Oj, już naucz się, że w ten sposób dostajecie wpierdol, trochę pokory. Zrobicie porządek, to wam wybaczymy, prawda, mój drogi przyjacielu? — tym razem spojrzała na Ryu. Oczywiście ten zwrot był bardziej żartobliwy, chociaż była mu naprawdę wdzięczna, że zabrał ją do miejsca, gdzie mogła rozruszać trochę kości po całkiem porządnym posiłku.

    Onyx

    OdpowiedzUsuń
  200. — Jakbyś nie zauważył, nie jestem Akane — odparła, a kiedy znowu zaczął się tłumaczyć, westchnęła zirytowana. Jeszcze język chciał dodawać, dobre sobie. Chciał go stracić? Aż tak bardzo nie lubił mówić? Miała wrażenie, że dalej nie wyraziła się jasno odnośnie tego jak chciała spędzać czas. — Zaraz to przestaniemy się całkowicie lubić. Dlaczego nie możesz po prostu szanować cudzych granic, hm? — dodała jeszcze z przekąsem. Nikt nie kazał mu czekać do usranej śmierci. Jak tak nie mógł ust i łap powstrzymać, mógł po prostu poszukać sobie innej panny, a nie jej do eksperymentowania. Gdy się w nią wtulił, zabrała z siebie jego ręce i pędem popędziła do tej wody, byleby już go dalej nie kusiło. Wywróciła oczami, słuchając jego kolejnego monologu. Jaki on był uparty w tym co gadał. Doprawdy, miała ochotę mu znowu przywalić.
    — Ale tu nie chodzi o tracenie czegokolwiek z niewinności, tylko szacunek. Mówię Ci, że nie lubię takich rzeczy, jestem przeciwna, a Ty i tak swoje. Dla mnie to tożsame z tym, jakbyś przyszedł mi do domu i nasrał na środku, bo przecież to nic takiego, akurat może wyjdzie coś z tego śmieszne. Jak szukasz amatorów takich zagrań, to nie wiem, spróbuj Akane odbić na takie całusy? Albo znajdź inną dziewczynę do całowania? — położyła się na wodzie i zaczęła oglądać niebo. Nie umiała mu chyba już lepiej tego wytłumaczyć. Chociaż nie, jest coś co jeszcze chciała dodać. — Poza tym, jak kogoś całujesz i obejmujesz wbrew woli, to nie sądzisz, że uprzedmiotawiasz tą osobę? Skoro nie dajesz jej prawa wyboru? — dodała jeszcze na sam koniec. Skoro nie chciał leczyć złamanego serca, tym bardziej nie wiedziała czym miały służyć jego wybryki. Chyba tylko temu, aby podnieść jej ciśnienie.
    — Jestem ubrana do pływania, nie będę pływać w pełnych ubraniach, bielizna krócej schnie. Poza tym, tam skąd pochodzę, taki ubiór jest normalny, nikt nikomu nagości nie zarzuca. Może byś się trochę kultury od feniksów nauczył? — zaśmiała się lekko.

    Darcy

    OdpowiedzUsuń

^