Ryu
20 lat (09.10) | teoretycznie Argar | Potrafi przewidzieć ruch przeciwnika, "władca iluzji"| 175 cm
Czarne włosy, czarne oczy, 175 cm wzrostu, złamane serce i wyrwany spory kawałek duszy, poturbowany psychicznie i fizycznie najlepszy przyjaciel, jedyny z paczki przyjaciół, który jeszcze uchronił się przed spłodzeniem dziecka, z Shadow u boku i kryształem w dłoni, zwiedza świat, poznaje zwyczaje miejscowych, próbuje wtopić się w tłum i ignorować podszepty kryształu. Raczej nie szuka zwady, ale adrenaliną nigdy nie pogardzi. Powoli poznaje swoją błyskotkę, uczy się z nią współpracować. Zmaga się z konsekwencjami własnych decyzji, stara się nie ulegać podszeptom błyskotki i nie wchodzi Polszanom w drogę, gdy to absolutnie nie jest konieczne. Jego dobre serce i chęć pomocy jest wystawiane na próbę za każdym razem.
Jest na skraju załamania nerwowego i zaczyna wątpić, by kiedykolwiek udało mu się znaleźć kobietę dla siebie. Każda, która kradnie jego serce... komplikuje sytuację.
[Kontakt: m.e.wiggin@gmail.com . Nie gryziemy i chętnie popiszemy!]
Akane lekko zacisnęła usta, rozumiała ten wewnętrzny konflikt.
OdpowiedzUsuń- To może po prostu zajmę Twoją głowę innym tematem? O Latrala na przykład... - pomyślała. Yensen w końcu słusznie jej podpowiedział, że mimo aktualnej sytuacji politycznej, dobrze by było poruszyć temat z bliskimi. Ryu w temacie Klary zdawał się stosować technikę "lepiej myśleć negatywnie i pozytywnie się zaskoczyć, niż odwrotnie", ale skoro tak wolała, to An nie chciała się w to wpieprzać. - Tak, myślę, że poczekanie na to co ona ma do powiedzenia jest dobrym pomysłem. Jestem pewna, że coś do powiedzenia ma, teraz jest w emocjach, ale wątpię, że to zostawi, nie ona - przyznała. Słysząc wyjaśnienie zacisnęła usta w wąską kreskę. - Mhm, zdecydowanie komuś się należy o p r... - prychnęła pod nosem krótkim śmiechem i pokręciła głową. Na wieść o kolejnych klapsach pokręciła głową. - Chyba nie sądzisz, że się tak po prostu podłożę, co? - zaśmiała się lekko i zaraz spojrzała po nim i uniosła oczy do nieba. - Nie no super - pokręciła głową. - Dzięki za tak oryginalny komplement. Ciekawe czy kiedyś jeszcze usłyszę, że do okładania pasem mam najlepszy zad - prychnęła pod nosem i spojrzała na dom Rei, który już było widać z daleka.
Akane
Akane skrzywiła się lekko.
OdpowiedzUsuń- Chyba będę sama musiała usiąść by naświetlić sprawę, najwyżej chwilę wygrzeję stopień na ganku albo waszą ławeczkę - rzuciła z przekąsem w głosie. Kiwnęła głową na wzmiankę o Nylianie. - To może nie czekaj długo? Prześpij się z tym, daj jej się przespać, z dzień poczekaj i tyle... Jak masz siedzieć w niepewności to bez sensu - stwierdziła spokojnie. Na słowa o pośladkach oraz komplementach już po prostu się uśmiechnęła i lekko pokręciła głową rozbawiona. Przygryzła zaraz lekko swoją wargę po czym wypuściła cicho powietrze. - A Latrala, cóż... Pamiętasz nasze burze mózgów w temacie Vivienne i tego co ją pchnęło do tego rytuały ochronnego, który jednocześnie był dla niej poświęceniem życia? Kiedy umierała, mówiłam Ci, że dała mi wejść do swojej głowy i zostawiła mi kilka wskazówek, które od dłuższego czasu badam... Wskazówki głównie dotyczyły tego gdzie mam szukać informacji i jak je szukać, no i tak sobie szukam... i odkrywam coraz więcej kart... ale jeszcze nie wszystko umiem skleić w jakąś sensowną całość - przyznała.
Akane
Słysząc o plaży kiwnęła głową i zmieniła kierunek drogi, co by ruszyć we wspomniane miejsce. Nie specjalnie ją dziwiło, że to właśnie tam Ryu szuka spokoju, sama w końcu lubiła to miejsce i zwykle też je wybierała. Skrzywiła się delikatnie na słowa chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Wiesz... Rada zła nie była, ale tak, słowa już mało przyjemne - przyznała i przytaknęła mu głową. - Jasne, rozumiem - niech robi jak uważa za słuszne. Ona wolała w to za bardzo nie wnikać. Kiwnęła głową, gdy wspomniał o dopasowaniu puzzla. - Wiem, że to nie był przejaw matczynej troski, a bardziej część jakiegoś większego planu. Sam plan zrodził się w głowie po tym, jak wpadłam w Lustrze do wymiaru Latrala... Jak pierwszy raz ją... spotkałam. Vivienne znaczy... - dalej pchała wózek. - Wiem, że Mey, moja opiekunka z Latrala, która mnie tam ostatnio zabrała, ona również jest częścią tego planu... No a ja... ja jestem jakimś istotnym elementem tej układanki. Jestem jak jakiś kurczak, którego faszerują mocą, ale nie mam pojęcia po co im ta moja moc - przyznała i skrzywiła się mocniej, właśnie przekraczali plażę, więc zatrzymała wózek i podeszła do Ryu, co by mu podać swoje ramię. - Ale ostatnio... Ostatnio trafiłam w jednej z ksiąg na bardzo stary opis rytuału poświęcenia... naprawdę stary - westchnęła. - Strona jest jednak przy końcu przedarta, jakby końcówka została celowo wyrwana, a z boku widać dopisek, który ostatnio rozszyfrowałam... Ktoś tam zapisał pytanie, które brzmi "A co z przodkami?" i ja... No sama zaczęłam się zastanawiać... Wiem co rytuał zrobił mi, wiem o co chodzi z totemami, ale... Kurwa mać, nie mam pojęcia jak rytuał wpłynął na te duchy, które reprezentują trzy moje cechy... Szukam, ale nie mogę nigdzie znaleźć takiej informacji, zupełnie jakby to zostało utajnione. Nie ma szans, że rytuał nie wpływa na te dusze, w tej magii wszystkie elementy są jakoś ze sobą powiązane i... Mam po prostu dziwne przeczycie, że chodzi tu o coś grubszego... - przyznała, pomagając mu zająć miejsce na piasku i siadając sobie obok z głośnym westchnieniem.
Akane
Kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- W takim razie rób po prostu, po swojemu - przytaknęła mu z lekkim uśmiechem, nic więcej nie doradzając. Osobiście nie czuła się winna, ale rozumiała, że po usłyszeniu czegoś takiego Ryu dla własnej "ochrony" szukał współwinnego. Mózgi już tak czasem działały.
Słysząc pierwsze pytanie pokręciła głową bez chwili zawahania.
- Jasne, że nie chcę, ale ciężko nie dać się w to wciągać, skoro nie znam swojej roli w tym planie. Chętnie bym im zagrała na nosie, ale nie mam pewności, czy przypadkiem właśnie o to nie chodzi - przyznała. - Nie potrzebuję, znaczy... Jasne, fajnie jest mieć jej więcej, ale... Koszt jest zbyt duży. Pociesza mnie fakt, że w danej chwili przyrost mocy nie jest dla mnie osiągalny, bo musiałabym spełnić pewne wymogi, by podnieść jeszcze bardziej poprzeczkę, a nie zamierzam tego robić... Nim spytasz... Musiałabym chcieć zostać sama. Zostawić małe, zostawić Was wszystkich... Ale nie tak na chwilę. Po prostu musiałabym chcieć zniknąć z tego świata. Zostawić wszystko i wszystkich za sobą - wyjaśniła najprościej jak umiała. Kiedy pytał o rytuał i zaraz sam wysnuł wniosek, przytaknęła mu głową. - Tak, to właśnie ten rytuał - przyznała. Spojrzała zaraz po Ryu i uśmiechnęła się kącikiem ust. - Pewnie dlatego, że nie mam takich umiejętności. Potrzebowałabym do tego Gava i o ile wiem, że by pomógł o tyle to nie jest takie hop siup. Nie mam listy przodków Latrala, nie znam ich. Do ściągnięcia ducha przodka musiałabym wykonać rytuał, taki jak Vivienne... A moje duchy, cóż... Nie są zbyt rozmowne. Z Mey widziałam, że gadają, czasem sama miałam okazję ich usłyszeć, ale z reguły są dość milczące. Myślę, że Gave czy sam Victor musieliby poświęcić czas by znaleźć innego przodka, w końcu nad ich głowami nie wyświetla się napis kim są. No a biorąc pod uwagę to co się aktualnie dzieje to... - wzruszyła ramionami - ... nie jestem pewna czy powinnam teraz angażować Gava w cokolwiek co jest bardziej związane z moją osobą - przyznała. - Nie sądzę by ich kontrolowała, ale tak z łopatoligicznej strony... Przodkowie też są z Latrala, więc jeżeli ten plan dotyczy sabatu, to śmiem wątpić, że będą chcieli jakkolwiek zaszkodzić - dodała jeszcze. Pokręciła głową na propozycję z Lottą. - Pytałam Gava, mówił, że nie ma szans, Victor ją odesłał w te głębokie zaświaty. Też o tym myślałam, w końcu to mój totem, może by mi się udało jakoś z nią pogadać, no ale... - zmarszczyła lekko czoło, pewna myśl zamigotała jej w głowie, spojrzała w oczy Ryu. - Jaką możliwość miałeś na myśli? Mówiąc o rozmowie z Lottą... o jaką możliwość Ci chodziło? - zapytała.
Akane
— Jak potrzebujesz, zgadza się — przytaknęła mu ruchem głowy. Dalej po jego objawach i zapytaniu Febe czy może, aby nie rządzić się za bardzo jej pacjentami uznała, że powinien teraz też przyjąć delikatne zioła na poprawę stanu zdrowia.
OdpowiedzUsuń— Nie, to nie będzie zabawne — zaprzeczyła na jego słowa. Był tutaj aby wyjść żywy i w jednym kawałku z leczenia, bez żadnych brakujących części ciała. Naprawdę był z niego bardzo ciężki przypadek do leczenia. Nie przez rany, leczyła już żołnierzy, często mieli większe obrażenia, trudniej było ich postawić na nogi. Ale jego podejście, zachowanie, ech był po prostu nieznośny. Wstała na równe nogi.
— Spokojnie, nie Ty pierwszy jesteś nieznośnym pacjentem, na szczęście Febe też się Tobą zajmuje. A teraz odpoczywaj — ukłoniła się odruchowo w jego stronę i poszła w stronę drzwi, aby zostawić go w spokoju, aby mógł po ludzku sobie odpocząć.
Orianna
Orianna nie czuła się źle po imprezie. Nie wypiła zbyt dużo i wróciła o całkiem przyzwoitej porze do domu, więc gdy przyszła dzisiaj do pracy nie miała żadnego problemu, aby zastąpić Febe. Miała w planach rodzinny wypad, więc chętnie zastąpiła ją we wszystkich obowiązkach. Nie było tego w zasadzie wiele. Posprzątała co nieco lecznicę, aby zachować idealny porządek, a poza tym czekała czy nie zgłosi się przypadkiem jakiś pacjent. Dzieci nie było, Gave odsypiał, więc sama miała bardzo spokojny dzionek. Czytała sobie książkę o ludzkich zwyczajach dla zabicia czasu, dopóki przez drzwi nie wszedł Ryu. Spojrzała po nim zaskoczona, ale zaraz w oczach mógł zobaczyć gromy dezaprobaty. Pamiętała jak wczoraj nie szanował swojej nogi. Wstała z miejsca i bez problemu go wyprzedziła. W końcu nie była na wózku. Zamknęła mu drzwi przed nosem.
OdpowiedzUsuń— Febe nie ma — powtórzyła za nim, patrząc po nim poważnie. Podeszła do niego i spojrzała na chorą nogę. Aż bała się pomyśleć co sobie zrobił. — Nie zawracasz, jesteś pacjentem, moim też — odpowiedziała. — Jak noga? Gdyby nic się nie działo taki nieznośny pacjent by sam tutaj z własnej woli nie przyszedł — przypomniała mu jego własne słowa, dalej blokując mu drogę ucieczki.
Orianna
Pogadać o nowych ziółkach? Z początku mu nie wierzyła, ale kiedy zobaczyła, że faktycznie je miał to sama straciła powód, dla którego miałaby nie wierzyć. Pokiwała mu delikatnie głową, na znak, że widzi i rozumie.
OdpowiedzUsuń— Jeśli chcesz możesz je zostawić i przekaże Febe. To jest ziemiejka prawda? — zapytała jeszcze, przyglądając się lepiej ziołom. Zdecydowanie tak. Do tego ten zapach. Uśmiechnęła się delikatnie. — Tylko uważaj z ilością, jeśli nie lubisz efektów ubocznych. W zbyt dużej ilości działa jak palenie bagiennego ziela, bardzo rozluźnia, ale jednocześnie ma się taki… nietypowo wesoły humor, działa trochę psychodelicznie — wyjaśniła mu. A gdy wspomniał o nodze, uśmiechnęła się do niego ciepło. — Skoro jest znośna to może jednak pozwolisz sprawdzić? Dla pewności lekarza. Chcę zobaczyć czy dobrze wygląda — zaproponowała. Tego tematu akurat nie miała ochoty odpuścić po wczoraj.
Orianna
Kiedy zadał pierwsze pytanie spojrzała po nim i lekko zacisnęła usta. Nie odpowiedziała, zerknęła na wodę i rozbijające się o brzeg fale. Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie mogę - spojrzała na Ryu i wzruszyła ramionami. - A już na pewno nie teraz - przyznała. - Idzie wojna Ryu, robienie sobie wrogów z sabatu czarownic to nie jest najlepszy pomysł, nawet na czas pokoju, a co dopiero teraz. Poza tym za mało zebrałam jeszcze informacji. Malika i Raja też mogą przejawiać umiejętności Latrala, chciałabym mieć dość wiedzy, by nie musieć kontaktować się z sabatem w ich sprawie. Na tą chwilę jest za wcześnie na takie kroki - stwierdziła. - Kontaktuję się tylko w razie potrzeby. Pięć dni spędzonych w ich wymiarze dało mi wiele wyjaśnień, ale nadal przeglądam ich księgi i analizuje wszelkie informacje. Sporo rzeczy przepisuję i zostawiam dla siebie, ale wiesz, trochę tego jest - przyznała. Słysząc o Mey wzruszyła ramionami. - Nie jestem taka pewna, jeżeli chodzi o znaczenie Mey w tym przedsięwzięciu. Nie jest niezastąpiona - przyznała i zaraz kiwnęła głową. - Zajęcie w trakcie rozmowy to już lepszy pomysł - stwierdziła. Uśmiechnęła się pod nosem. - Chyba nieco mnie przeceniasz - zaśmiała się krótko. - Oleją sabat dla mnie? Jakoś tego nie widzę, ale... Cholera wie. Na pewno nie zaszkodzi spróbować rozmowy - przytaknęła mu głową. Racja, Gave traktował dusze bardzo personalnie. - Jest to jakaś myśl - przyznała. Zwerbowanie Staruszki lub Viggo na swoją stronę mogło rzeczywiście mieć sens albo chociaż dać nieco światła w temacie planu. Na wzmiankę o Lottcie spojrzała po nim odrobinę marszcząc czoło. - Kochanka? Ryu, ona została zgwałcona... Zabiła oprawcę i wszystkich, którzy o tym wiedzieli, a udawali, że nie wiedzą... Wylądowała w psychiatryku i tam urodziła dziecko, które zaraz jej zostało zabrane. To było jakoś w dwudziestym wieku. Więcej dzieci nie miała, umarła dość szybko. Wątpię by miała jakiegoś kochanka... Ja jestem szóstym pokoleniem po Lottcie... Vivienne rodzeństwa nie miała, są trzy "puste pola" między mną, a Lottą, dwa duchy są przypisane do mnie, więc zostaje jedna niewiadoma... Jeżeli chcę ich pomocy to muszę na razie zostać w porozumieniu z Latrala. Jak wywołam aferę, to nikt ze mną nie pogada, nawet jeżeli Gave czy jego ojciec znajdą tego jednego na własną rękę. Muszę jeszcze trochę pozagryzać zęby, ale bez obaw, nie zamierzam się jakoś z nimi spoufalać, już i tak dostali drobne ostrzeżenie ode mnie, ale to nadal za wcześnie na palenie tego mostu - wyznała. Przy pytaniach o wspomnienia znowu trochę się zamyśliła... Miała dziwne wrażenie, że dobrze kombinują, ale nie do końca w te stronę co trzeba. Spojrzała w oczy Ryu. - Niby to tak nie działa, jej wspomnień nie powinno być u mnie, ale... Coś mi mówi, że powinniśmy sprawdzić ten Twój trop - stwierdziła. - Tylko... To już na pewno nie dzisiaj. Ja zamierzam się jeszcze dziś mimo wszystko pobawić, a Ty... Ty powinieneś odpocząć - uśmiechnęła się do niego lekko.
Akane
Akane pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie chodzi o zagrożenie ze strony samego sabatu Ryu... W Latrala jest dziwna zależność, oni... kontrolują populację? Chyba tak bym to nazwała. Starają się, by na świat przychodzili czyści Latrala, ojciec i matka powinni być z ich klanu. Mieszańce, takie jak ja, to już trochę gorszy sort i... W historii Latrala, jeżeli już zdarzały się mieszańce, to starano się stawiać na drodze takiego mieszańca kogoś z Latrala. Vivienne, przez to, że ukrywała moje pochodzenie, sprawiła, że mnie ten pojebany zwyczaj nie dotknął... Urodziłam jeszcze bardziej zmieszane hybrydy... mało tego zmieszane z synem samej Śmierci... już sam fakt takich hybryd jest dużą rzadkością w tym sabacie... Moje pytanie brzmi... Dlaczego tak bardzo tego pilnują? Co jeżeli wciskają kit z "gorszym sortem", a w rzeczywistości jest odwrotnie? Szukam odpowiedzi na te pytania. Przecież nie od dziś wiemy, że mieszanie się różnych genów wzmacnia organizm. Tego się boję, tego, że dziewczynki mogą przejawiać jakieś totalnie odmienne moce i dlatego chcę wiedzieć jak najwięcej, chcę szukać wszelkiego rodzaju informacji w księgach Latrala, w dziejach sabatu szczególnie... No wiesz, co by po prostu wiedzieć więcej i być w stanie rzeczywiście Fasolkom pomóc. Sabat sam w sobie mnie nie przeraża, nie z Wami, nie z moją rodziną, nie w takim składzie. Po prostu dopóki mam okazję, chcę czerpać wiedzę i szukać jak najwięcej informacji w temacie tych odskoczni od normy - wyjaśniła. Zaraz mu przytaknęła. - Obawiał, ale tu wchodzą wierzenia Latrala. Ta ich pierdolnięta trójka... Jestem szóstym pokoleniem po Lottcie, urodzona w roku z 9 na końcu... Lotta urodziła się w roku z 3 na końcu, jej osoba mocno wpłynęła na losy sabatu, w trzecim pokoleniu na końcu była 6, tu również nastały duże zmiany, szóstym pokoleniem jestem ja, z 9 na końcu... Dlatego już wtedy się bali. Vivienne nie mogła już ukryć mojego istnienia, uchodziła za bezdzietną, a tu proszę... Jej cudna latorośl wpada do wymiaru z kumplami. Nie zdziwię się jak ten rytuał miał być jej ceną spłacenia win. Ukryłaś przed nami szóste pokolenie?! Giń suko... - skrzywiła się lekko. - Giń tak, by nam się przydać - westchnęła ciężko. Spojrzała po nim, gdy mówił o wojnie i jej córeczkach, a kiedy dotknął jej "serca" na chwilę spojrzała po jego dłoni, zaraz jednak wróciła wzrokiem do jego oczu. To co mówił o jej udziale w życiu małych sprawiło, że oczy jej się lekko zaszkliły, a kiedy odsunął rękę, to ona przysunęła się do niego, by go przytulić. Nawet nie wiedział jak ważne dla niej kwestie poruszył i jak bardzo czuła się wdzięczna, słysząc takie słowa. - Dziękuję - szepnęła, jeszcze chwilę go przytulając, zaraz jednak powoli się odsunęła i przetarła oczy, bo mimo wszystko nie zamierzała tu beczeć. To było wzruszenie, coś miłego, nie płacz, ale tak czy siak nie chciała z tym przeginać. Fakt, że nie zamierzał się kłócić przyjęła z lekkim uśmiechem, miła odmiana. Jeszcze milsze były słowa o niej samej... Dawno nie słyszała tak przyjemnego podsumowania swojej osoby, ostatnio zdecydowanie górowała krytyka. Wiedziała, że miała w tym swój udział i to spory, ale mimo wszystko trochę ją to przytłaczało. Narastało uczucie bycia nie chcianym, a teraz zdawało się nieco zmaleć. Uśmiechnęła się ciepło do samej siebie i posłała Ryu wdzięczne, równie ciepłe spojrzenie. Zaraz uniosła wysoko brwi, bo Ryu naszła jakaś myśl i zaczął ją z siebie wylewać. To co mówił nie brzmiało głupio... W końcu słyszała jak Mey opowiada o powrocie Latrala do dawnej świetności, a dawniej przecież funkcjonowali wśród innych ras i zajmowali wysokie stanowiska jako doradcy różnych wyżej postawionych person. - To nie jest głupia myśl, tyle że... Nie mam pojęcia jak mieliby tego dokonać. Właśnie o tym mówię, za mało jeszcze wiem by wysnuć jakąś kompletną teorię - przyznała. - Zostańmy może na tą chwilę przy przeszukaniu wspomnień? Zobaczymy czy to nas gdzieś zaprowadzi...
Później najwyżej będziemy sprawdzać inne tropy - zaproponowała. Przytaknęła mu, gdy wspomniał o dziecku Lotty, ale zaraz pokręciła głową. - Mey na pewno nie... Miała starszego brata, który nie żyje... Jest po prostu czystokrwistą członkinią sabatu - od razu rozwiała tą myśl. Dziewczyna była też za młoda. Wiedźmy co prawda żyły długo, ale nie aż tak. Latrala nie praktykowały odmładzania, więc to też jej nie pasowało. Dumne starzenie się było dość istotne w ich kręgach. - Mhm, wrócę, ale za moje zdrowie to się jeszcze z Tobą napiję - przyjęła butelkę i pociągnęła łyka, by zaraz oddać szkło Ryu. - Ha, oj nieźle, chociaż ja już nie czuję - przyznała z lekkim rozbawieniem.
UsuńAkane
Sama uśmiechnęła się do Ryu. Wiedziała jak działają te zioła, ale niespodziewanie miło się jej zrobiło, kiedy sam zaczął opowiadać o efektach. Poza Febe nie miała za bardzo z kim porozmawiać o zielarstwie, więc naprawdę była to dla niej pozytywna wymiana zdań.
OdpowiedzUsuń— Tak. Ziemiejka to bardzo zdradliwe zioło. Kilka gram za dużo i może całkowicie zneutralizować każdego. Ale takie 3 gramy do herbaty potrafią naprawdę zrelaksować, po 5 masz miłą… “podróż” a każde kolejne zwiększanie dawki różnie się kończy, przy 10 gramach może robić się mało bezpiecznie — odpowiedziała jeszcze, zainteresowana. Spoważniała jednak, kiedy wspomniał, że nie lubi jej metod leczenia. Przytaknęła mu głową.
— Rozumiem, masz do tego prawo. Każdy ma prawo do swoich opinii — odparła, kucając przy jego nodze, żeby obejrzeć przez krótką chwilę. Zmarszczyła delikatnie brwi. — Ale nadwyrężyłeś mięśnie, masz spuchniętą nogą — zauważyła, wracając na chwilę do niego wzrokiem. — Podciągnij jeszcze raz proszę, chce zobaczyć, czy nic więcej tam nie ma. Nie musisz lubić moich metod, one mają tylko Ci zagwarantować, że będziesz prędzej czy później w pełni zdrowy a nie bez trwałej kontuzji. Możesz mnie znienawidzić, ale póki Febe nie wróci jesteś moim pacjentem — wyjaśniła mu spokojnie, skupiając się na swojej profesjonalnej stronie.
Orianna
— A co Ci się tak bardzo nie podoba w moich metodach, że nie chcesz mieć z nimi nic wspólnego? — zapytała. Nie bardzo rozumiała co mu takiego zrobiła. Ale stres też był ważnym czynnikiem w trakcie leczenia. Nie chciała robić mu krzywdy. — To może pójdziemy na kompromis? — zaproponowała. — Skoro mówisz, że z nogą wszystko dobrze, to daj mi się upewnić i zobaczyć. Nie dam Ci żadnego leku, to już będzie zadanie Febe. Ale jeśli zobaczę coś bardzo niedobrego to poproszę Cię żebyś ułożył nogę w bezpiecznej pozycji — zaproponowała takie wyjście z sytuacji. Z tego co pobieżnie widziała ma po prostu nadwyrężone mięśnie, ale chciałabym się jednak upewnić, że nic się w nodze nie przestawiło. Było jej też po prostu przykro, że był taki cięty na nią jako na lekarza. Z drugiej strony była Polszanką. Argarczycy mieli pełne prawo nią pogardzać. Zarumieniła się delikatnie na jego kolejne słowa. — Szczerze sama nie wiedziałam. Dalej to było całkiem straszne przeżycie. Ale ostatecznie bawiłam się całkiem dobrze. Ale na taki konkurs więcej nie pójdę, przynajmniej nie sama. Ale przynajmniej z alkoholem udało mi się ostrożnie. Jak raz przesadziłam, to miałam wrażenie, że żołądek mi wywróci do góry nogami — opowiedziała mu. — A Ty do pasowania bawiłeś się dobrze? — zapytała. — Masz ochotę na herbatę? — dodała kolejne pytanie.
OdpowiedzUsuńOrianna
Przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Nie należę, ani ja, ani one, ale wiem, że sabat ma spisane kroniki pokoleń. Chciałabym się do nich dostać. Spisywali w niej umiejętności danych osób. Jak dorwę tę księgę to już nic więcej nie chcę, bo wtedy rzeczywiście kontakt z nimi będzie mi zbędny. Z takim spisem po prostu ich pomoc stanie się mi zbędna, zarówno w przypadku moim jak i dziewczynek. Jeżeli u mnie czy u dziewczyn pojawi się coś spoza spisu to też będę miała jasny znak, że rzeczywiście trzeba szukać źródła w innym miejscu – przyznała mu. Zaśmiała się lekko, gdy wspomniał o zwyczaju i pokręciła głową. – Nie w tym sensie Ryu, chodziło mi o spłodzenie kolejnego potomstwa. Dbali o to, by mieszaniec skrzyżował się z Latrala. Ja i Mey, cóż, raczej byłoby ciężko – poruszyła zabawnie brwiami. Zaraz ponownie mu przytaknęła. – Tak, też mnie to zastanawia, tym bardziej idzie pomyśleć, że do czegoś mnie potrzebują – tu akurat nie było z czym dyskutować. Poprawiła nieco włosy, które jej potargał i pogroziła mu palcem, uśmiechając się pod nosem. Na teorię o nie wciskaniu kitu przygryzła lekko wargę i delikatnie pokiwała głową. – Tak, to też brzmi sensownie… Nawet bardzo – bardziej niż to nad czym sama rozmyślała. Słysząc o Kevie pokręciła dłonią na prawo i lewo, mając co do tego wątpliwości. – Keva jest bardziej genetyczną hybrydą, Grima nie ma ponadprzeciętnych zdolności, więc to też trochę inaczej. Ja wiem, że Mali i Raja to miks, który może nam przynieść coś totalnie innego, mimo to uważam, że znajomość tego, co mogły dostać od Latrala byłaby przydatna. Nawet w przypadku mojej osoby. Taki spis zdolności, które się już pojawiały może być sporym ułatwieniem w lokalizowaniu ewentualnego problemu. No i fakt, że z takim spisem sabat będzie mi zbędny też robi swoje… Bo nawet jak nie będę znała szczegółów to jestem pewna, że z takim składem znajomości dotrę do brzegu każdego poruszonego w tym spisie problemu – stwierdziła. – Cóż, na tą chwilę na szczęście nie przejawiają zbyt wiele zdolności, a jak już to takie, które raczej łatwo powiązać z tym czy tamtym. No ale na tą chwilę to małe szkraby, a ja po prostu chciałabym być przygotowana na różne scenariusze – przyznała. – Bez obaw, biorę też pod uwagę to, że nie uda mi się mimo wszystko przygotować na to co nadejdzie – dodała. Co do zmian, które wprowadziła, przytaknęła mu głową. – Nie wiem tylko, czy to wprowadzanie zmian jeszcze bardziej ich nie przeraża. Mam wrażenie, że trochę im się dupa pali… Że im się spieszy, dali mi to przynajmniej odczuć przy pieczętowaniu kamieni runicznych. Z jednej strony spoko, przez to co zrobili są mi mniej potrzebni, ale z drugiej… Mocno to podpadające – stwierdziła i lekko westchnęła. Uśmiechnęła się do niego. – Zrobię jak uznam za słuszne, ale na pewno będę to z Wami konsultować… Plan w mojej głowie dopiero się rodzi – przyznała i zaraz zaśmiała się krótko. – Dobrze, będę się z tym liczyć – puściła mu oko i wstała z piasku, po czym otrzepała sobie tyłek i złapała butelkę, którą jej podawał. – Phi, to nie ja zbunkrowałam butelkę za pazuchą na odchodne, chlejusie wredny – pokazała mu język i zmierzwiła mu włosy. – Tylko nie siedź tu sam za długo – poprosiła jeszcze, zbierając się powoli do powrotu.
Akane
Klara, dzień po urodzinach, postanowiła odwiedzić Ryu. Nie chciała zostawiać tego co wyszło tak bez słowa, uważała, że powinni porozmawiać. Wczoraj, to co sobie przypomniała, to było dużo i emocje nie pozwoliły jakkolwiek racjonalnie podejść do tematu. Miała nadzieję, że dziś będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńDziewczyna skierowała kroki prosto do domu Meliodasa i Rei, tam zapukała do drzwi, a kiedy otworzyła jej Japonka, przywitała się grzecznie po czym zapytała o Ryu. Rei rzuciła tylko, że nie jest pewna czy chłopak jest w domu, skłamała, bo wiedziała, że ten siedzi w pokoju, ale oznajmiła Klarze, że zaraz sprawdzi. Wsunęła głowę w szczelinę między drzwiami, a ścianą.
- Klara przyszła, pyta czy jesteś. To jesteś, czy Cię nie ma? - zapytała.
Klara i Rei
Chwilę to trwało, ale ostatecznie Klara została zaprowadzona przez Rei do pokoju Ryu i tam kobieta zostawiła ich samych sobie. Kasztanowłosa speszona wsunęła się do środka by zaraz zerknąć na chłopaka. Przeskoczyła wzrokiem po jego pokoju, jednak się nie ruszyła, stojąc blisko, zamkniętych już, drzwi. Na pytanie bardzo delikatnie kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Ja... Tak... Poproszę - wypuściła głośno powietrze i niepewnie spojrzała po Ryu. Zaraz jednak skierowała oczy do własnych dłoni i trochę nerwowo zaczęła skubać palce. - Wyszło bardzo... niekomfortowo... - szepnęła, wyraźnie spięta.
Klara
Na słowa o zbliżaniu skuliła się w sobie troszkę bardziej. To brzmiało źle, naprawdę źle... Co Ryu musiał sobie myśleć, skoro uważał, że to właśnie tego się boi? Zamknęła na chwilę oczy. Była okropna, czuła się okropnie. Pokręciła głową, powoli uchylając powieki.
OdpowiedzUsuń- Nie tego się boję... - przyznała cicho i niepewnie zerknęła na stół. Przełknęła głośno ślinę i ostrożnie podeszła do krzesła, by zająć miejsce. Sama milczała, skubiąc dalej palce i dopiero kiedy się dosiadł, uniosła na niego spojrzenie. Kiwnęła głową, dziękując za zioła i zaraz uniosła trochę zdziwiona brwi. - Mam wrażenie Ryu, że jednak nie tylko dla mnie - przyznała, dalej cichym i dość niepewnym głosem. Zawiesiła wzrok na swoim naparze. - Kiedy wspomniałeś, że się zbliżyliśmy... brałam pod uwagę jakiś pocałunek, ale nie... nie to co sobie w rzeczywistości przypomniałam - przyznała i uniosła delikatnie wzrok do jego twarzy, miała dość smutne spojrzenie. - To było zaskoczenie... Nieprzyjemne... Nie poznałam w tym wspomnieniu samej siebie... Dlatego ja... Dlatego reakcja była tak... Tak intensywna...
Klara
Klara wzruszyła delikatnie ramionami.
OdpowiedzUsuń- Tego akurat nie mogłam wiedzieć - stwierdziła. Pocałunek to też zbliżenie, szczególnie w jej mowie i przy jej zwyczajach, w których pocałunki były bardziej znaczące. Kiwnęła głową, gdy przyznał, że nie umiał tego nazwać, akurat tego nie miała mu za złe, mogło się tak zdarzyć. - Rozumiem - odpowiedziała cicho, a na pytanie sama zacisnęła wargi. - Nie wspominam tego źle... Ale... Stojąc tu, gdzie stoję teraz... Źle mi z tym, że sobie pozwoliłam na takie uniesienie - przyznała. - Nie czułam się zmuszona i... nie czuję tu krzywdy z Twojej strony, ale... Po prostu mi samej nie podoba się wersja Klary z tamtej chwili... Wolę inną Klarę... - znowu zawiesiła wzrok w naparze.
Klara
Jego śmiech wyraźnie ją speszył, szczególnie w połączeniu ze słowami. Zmarszczyła lekko czoło.
OdpowiedzUsuń- Nie uważam, że poznałam Cię na tyle dobrze by bezbłędnie zrozumieć każde słowo. Prawdę mówiąc, wątpię, że kiedykolwiek kogokolwiek tak poznam - oznajmiła, bo brzmiało to awykonalnie. Wzruszyła ramionami. - Możliwe, że podświadomie właśnie tak wybrałam, ale nie było to zamierzone - przyznała. Sam przecież ją uspokajał, że aż tak daleko nie zaszli i to pozwoliło jej myśleć o nieco bardziej "stosownych" czułościach. Kiedy zapytał o jaką Klarę chodzi, objęła kubek dłońmi i nawet lekko się uśmiechnęła kącikiem ust. - Delikatna, swobodna, zawstydzona, ale nie speszona aż tak... rozczulona, zaintrygowana, spokojna... z drobnymi czułościami, z delikatnym przesuwaniem granic... Taką Klarę lubię - odpowiedziała, podnosząc wzrok do jego oczu.
Klara
Nie komentowała już sprawy obrony, ale kiedy wspomniał, że z taką Klarą był, zaprzeczyła ruchem głowy.
OdpowiedzUsuń- Tamto nie miało nic wspólnego z delikatnym przesuwaniem granic. Pozwoliłam sobie na pocałunek, a zaraz siedziałam na Tobie okrakiem, chwilę później już miałeś dłoń przy mojej bieliźnie. Jeżeli uważasz to za delikatne, to mamy zupełnie różne pojęcia definicji tego słowa. Dobrze, że wyznaczyłam mimo wszystko granicę, ale zrobiłam to o wiele za późno i to mi się nie podoba - znowu pokręciła głową. - Nie jest ta sama, na pewno nie dla mnie - zaznaczyła. - Bo Ciebie lubię... ale nie lubię tej gwałtowności jaką się przy Tobie wykazuję. Nie w tym temacie, nie w temacie bliskości. Nie lubię tego, że zapominam o tak ważnych dla mnie granicach... Nie lubię - ponownie pokręciła głową.
Klara
Spojrzała w bok, gdy mówił.
OdpowiedzUsuń- W innych aspektach ta gwałtowność mi nie przeszkadza. To przy czułościach mi nie odpowiada, nie przy takiej relacji jaką mamy. To nie są czułości przeznaczone dla takiej relacji, nie w moich oczach, nie w zasadach, których się trzymam - spojrzała mu w oczy. - Po prostu nie. Owszem warto, ale z kimś kogo się jest pewnym. To z taką osobą chcę przekraczać swoje granicę. Z narzeczonym, z mężem, z kimś kogo kocham. Z nikim innym - zaznaczyła i upiła spory łyk naparu. Zaraz znowu zerknęła w bok. - Nie wątpię... ale to nie ma znaczenia, skoro ja siebie takiej nie lubię. Może kiedyś, ale w danej chwili, w tej relacji jaką mamy, nie chcę takich rzeczy...
Klara
Klara wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem jak to u Was się nazywa. Jesteśmy na etapie schadzek... Spotykamy się, ale nic sobie nie deklarowaliśmy - zaznaczyła jak ona to widzi. - Nawet gdyby kazano, to nie zamierzam z niej rezygnować - oznajmiła i upiła kolejny łyk naparu. Słuchała słów odnośnie stłamszenia i ostrożnie odstawiła naczynie. - To już mi przyjdzie ocenić Ryu. Moja wymarzona Klara nie musi być taka sama jak Twoja - zaznaczyła spokojnie. - Rozczarowanie to mi przyniosło tamto moje zachowanie, pozwól, że sama zdecyduję co jest moim złotym środkiem - dodała.
Klara
Odrobinę się zarumieniła na ten jego uśmiech, miała wrażenie, że powiedziała właśnie coś ważnego, co trochę dodało blasku do spojrzenia chłopaka. Kiwnęła głową na jego wyjaśnienia.
OdpowiedzUsuń- W danej chwili nie czuję potrzeby jednać się z tamtą Klarą - przyznała i uśmiechnęła się na jego kolejne słowa, dalej czując lekkie wypieki na twarzy. Zawstydzona uciekła wzrokiem w bok, gdy mówił, że przed oczami ma tylko ją. Wyznanie brzmiało dość dwuznacznie, mogło być zwykłym podkreśleniem wcześniejszych słów, ale i niezobowiązującą deklaracją, że to tylko na nią patrzy w ten bardziej znaczący sposób. Odważyła się spojrzeć Ryu w oczy.
- Dziękuję... - szepnęła. - Chociaż uważam, że to dość... duże słowa... Ja... Ja niestety nie mogę powiedzieć tego samego. Ja... Ja nadal mam w głowie swoje obawy. Lubię Cię Ryu, ale nie umiem powiedzieć, że akceptuję wszystko... chyba, że na tej przyjacielskiej stopie, wtedy tak - przyznała. - Nie mam... Nie mam też tylko Ciebie i chciałabym żeby to wybrzmiało. Spotykam się również z Nylianem i... Nie wiem, jeszcze nie wiem w którą stronę to pójdzie - oświadczyła. Chciała być w porządku zarówno z jednym, jak i z drugim. Skoro elf wiedział o Ryu, to Ryu powinien wiedzieć o Nylianie.
Klara
Klara ponownie przełknęła głośno ślinę. Mimo wszystko dość dziwnie się tego słuchało. Przytaknęła jednak głową, a gdy mówił o nadziei spojrzała mu w oczy i bardzo delikatnie się uśmiechnęła. Nie skomentowała tego, nie miała pojęcia co mogłaby w tym temacie dodać. Przy temacie Nyliana i posłanym w jej stronę uśmiechu, sama uśmiechnęła się odrobinkę pewniej. Tu lekko mu przytaknęła, schadzki jak najbardziej wchodziły w grę, przynajmniej do czasu aż z którymś z nich nie będzie chociażby po słowie. Przy zaproszeniu lekko skubnęła wargę.
OdpowiedzUsuń- Ja... Ja nie mam nic przeciwko, jednak dzisiaj jestem już umówiona na jedną schadzkę i... czułabym się źle, gdybym teraz się zgodziła na drugą. Może innego dnia? - zaproponowała. W końcu dziś miała iść do Nyliana na kolację, a schadzki miały to do siebie, że czasem zapominało się w nich o czasie.
Klara
Klara patrzyła po Ryu niepewnie. Chłopak nie wyglądał na zbyt zadowolonego tą odmową, ale nic na to nie mogła poradzić. Zależało jej na tej kolacji, Nylianowi również, więc głupio byłoby odmawiać, a jeszcze gorzej urządzać sobie dwie schadzki, jednego dnia. Jeszcze by się spóźniła i dopiero byłaby gafa! Tego wolała uniknąć. Upiła kolejny łyk naparu i kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Cieszę się, że udało nam się o tym kulturalnie porozmawiać - przyznała. - Dobrze, może być jutro, co prawda będę się pakować, ale chętnie zrobię sobie przerwę i spędzę ją w Twoim towarzystwie - przyznała z uśmiechem. - A jak się czujesz? Jak noga? - zapytała, zerkając na kończynę chłopaka. Nie była pewna, czy jej przypadkiem sobie wczoraj nie nadwyrężył.
Klara
Klara uśmiechnęła się do Ryu wdzięcznie, akurat wspólne pakowanie już razem przerabiali, więc nie miała nic przeciwko. Przytaknęła mu głową na propozycję, a słysząc odpowiedź co do nogi, spojrzała na kończynę trochę troskliwiej.
OdpowiedzUsuń- Och, przykro mi - przyznała. - Zawsze mogę pomóc Ci do niej dojechać. Niedługo i tak powinnam się zbierać, uszykować się i... - stwierdziła, że chyba jednak nie powinna w tym temacie wchodzić w szczegóły. Złapała kubek i wypiła całą jego zawartość. - No po prostu możemy pójść razem, skoro i tak będę szła w tamtą stronę - zaproponowała.
Klara
Przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Nie moja, ale i tak przykro - przyznała. Nie winiła się za jego stan, miło by jednak było, gdyby już mógł chodzić normalnie. - To idziemy? - zapytała, gdy przyznał, że przyjmie pomoc. Odrobinę się jednak speszyła na jego pytanie. Naprawdę chciał wiedzieć co ubierze na schadzkę z innym? - Uhm... - zaczęła dość niepewnie. - Byłam niedawno z Akane na bazarze, doradziła mi taką błękitną sukienkę z naszywanymi różowymi kwiatami... Mówiła, że kolor moich ust i rumieńców bardzo pasuje do koloru tych kwiatów i... No skusiła mnie na ten zakup. Właśnie ją chcę ubrać - przyznała zawstydzona, nie patrząc chłopakowi w oczy. - Jest bardzo ładna i... zwiewna... ma dekolt w prostokąt i marszczenia na ramionach... - opisała kreację, dopiero wtedy odważając się spojrzeć mu w oczy. Uśmiechnęła się delikatnie. - Pewnie niewiele Ci to mówi - stwierdziła.
Klara
Wyszła z pokoju, gdy puścił ją przodem, ale oglądała się na Ryu, co by mieć na uwadze tempo w jakim sam się porusza. Kiwnęła głową na pytanie o wózek i kiedy on powoli schodził, ona zajęła się pojazdem, sprowadzając go po schodach, by Ryu mógł spokojnie usiąść, gdy już pokona stopnie. Uśmiechnęła się lekko na stwierdzenie chłopaka i przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Też tak myślę, mam nadzieję, że... - tu jednak ugryzła się w zęby i trochę speszona spojrzała po Ryu. To wszystko było dość dziwne, z jednej strony chciała z nim rozmawiać jak z przyjacielem, z drugiej wiedziała, że nie powinna - ... że wieczór będzie udany - dokończyła ostatecznie nieco inaczej niż planowała. Zaśmiała się delikatnie kiedy wspomniał o marszczeniach, chociaż dekolt zrozumiał dobrze. - Mam nadzieję, że jedyne marszczenia mimo wszystko zostaną na materiale mojej kreacji - przyznała z delikatnym uśmiechem i zaraz złapała fragment swojej sukienki by złożyć go w harmonijkę. - O, chodzi mniej więcej o coś takiego - wytłumaczyła, rozkładając pogięty materiał, który teraz miał na sobie widoczne wygięcia i paski. - To są marszczenia, gdy chodzi o ubrania, dokładniej plisowanie, bo same marszczenia są bardziej nieregularne, a plisy w miarę proste, ale gdybym od razu powiedziała o plisowanych to już na pewno byś nie zrozumiał - stwierdziła z lekkim rozbawieniem.
Klara
Klara uśmiechnęła się delikatnie na słowa Ryu o dobrej zabawie i wdzięcznie kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - odpowiedziała. Sama miała nadzieję, że ten wieczór będzie naprawdę udany. Spojrzała zaraz po chłopaku z wyraźnym strapieniem na twarzy. Jak co? Nie rozumiała jego porównania, ale na szczęście Ryu dość szybko przyszedł z wyjaśnieniami, których... Klara dalej nie rozumiała. O ile sport wyjaśnił w miarę jasno, o tyle... - I by w to grać to trzeba mieć taką spódniczkę? - zapytała. To Ci dopiero ciekawy sport! Uśmiechnęła się na propozycję rysunku i pokręciła głową. - Chyba nie trzeba, raczej wątpię, że kiedykolwiek będę grała w... tenis - przyznała i zaraz sama lekko się zaśmiała. - Całkiem to zabawne, że Twoja mama szyje tak niesamowite kreacje, a Ty zadajesz takie pytania - przyznała rozbawiona. - Ale masz odrobinkę racji, te nieregularne marszczenia lepiej pasują do luźniejszych sukienek, nie takich bardzo wyjściowych, a takich bardziej na zabawę. Chociaż znajdą się i takie kreacje, które z nieregularnym marszczeniem dalej wyglądają bardzo elegancko. Plisy są schludniejsze - przyznała mu.
Klara
Klara z zaciekawieniem słuchała jego wyjaśnień co do spódniczki. Brzmiało to wszystko dość specyficznie. Patrzyła po tym jak pokazuje jej długości i nawet lekko się zarumieniła. - Takie krótkie?! - była wyraźnie zaskoczona. Niby rozumiała, że miały nie krępować ruchów, ale mimo wszystko. - Przecież to prawie całe nogi widać... - zauważyła. Widziała już sporo roznegliżowanych strojów tutaj, w Argarze czy u przydrożnych dam, pracujących w Zamtuzie czy mniej popularnych przybytkach, ale... dalej ją zawstydzały. Pokręciła głową. - W życiu bym się tak nie pokazała publicznie - dodała z pełną powagą. Słysząc o gabinecie mamy uśmiechnęła się lekko. - Nie przesadzaj, nie zauważyłam byś był jakiś... nad wyraz ruchliwy. Chociaż z drugiej strony... Ciekawski jesteś na pewno, więc może rzeczywiście mógłbyś coś tam popsuć - stwierdziła, po krótkim przemyśleniu i znowu spojrzała po nim, gdy mówił o bluzie. Kiwnęła głową. - Ta Twoja była całkiem wygodna, chociaż mi osobiście przeszkadzał kaptur, szczególnie przy spaniu - stwierdziła. - No i jednak wolę bardziej strojne kreacje... Twoja bluza jest dość... smutna - dodała. Ona uwielbiała mieć na swoich sukienkach naszyte kwiaty lub po prostu materiały o ciekawszej barwie. - Czemu tak bardzo chciałeś zasłaniać ciało? - zainteresowała się. Agragrczycy dość często je odsłaniali, przynajmniej jak na jej standardy. Na wzmiankę o Rei i jej ewentualnym uszyciu bluzy, przytaknęła mu głową. Jak na jej oko uszycie czegoś takiego powinno być dla kobiety łatwe. - Może i ja dodam coś od siebie do tej bluzy? Uszyć takiej nie umiem, ale zawsze mogłabym coś na nią naszyć, co by nie była taka ponura - zaproponowała z delikatnym uśmiechem. Kiedy mówił o jej kreacji musiała się chwilę zastanowić. - Luźna to chyba nieodpowiednie określenie, bo moja sukienka na tą kolację jest mimo wszystko dość wyjściowa, po prostu zwiewna i dziewczęca. Tak przynajmniej u nas się określa ten rodzaj stroju. Nie opina się na moim ciele, nie podkreśla moich kształtów, no, może odrobinkę talię, ale poza tym jest po prostu schludna. Luźną mam na sobie teraz, dla mnie to określenie stroju, w którym mogę iść śmiało do pracy - wyjaśniła i spojrzała po sobie. - Na co stawiam? Przecież podróżowaliśmy, to widziałeś. Na co dzień lubię tego typu sukienki co mam teraz, ładne, zdobione, w kwieciste wzory, niezbyt rzucające się w oczy, takie jak nosi większość mojej ludności - odpowiedziała i zaraz mu przytaknęła głową. - Schludna prostota i wygoda brzmi dobrze - przyznała, a na kolejne pytanie pokręciła głową. - Lubię się wystroić, ale gdy jest ku temu okazja, lubię ciuchy, które noszę - odparła.
OdpowiedzUsuńKlara
Wyjście do Azylu zbliżało się wielkimi krokami, miała już w dużej mierze popakowane bagaże, ale od czasu do czasu jeszcze coś dołożyła albo jednak wyjęła. Plecak zostawiła otwarty, co by mieć do niego wygodny dostęp. Z jednej strony wizja wyjścia i podróży napawała optymizmem, z drugiej powód wędrówki znacznie utrudniał czerpanie radości z planów. Mimo to An postanowiła ten czas spędzić na wiele różnych sposobów. Dziś na przykład umówiła się z Ryu, bo chłopak chciał potrenować. Przed treningiem ruszyła jeszcze popływać z Vexą i razem z psiną weszła na umówione miejsce spotkania, z jeszcze trochę wilgotnymi włosami.
OdpowiedzUsuń- Hej - uśmiechnęła się do niego i spojrzała po psiaku, który od razu podbiegł przywitać się z Ryu i zaraz po tym z Shadow. Na pytanie o nastrój dziewczyna lekko kiwnęła głową. - Jestem odrobinę rozdarta wewnętrznie, ale daję radę - przyznała, śląc mu kolejny uśmiech i zerkając na jego nogę. - U Ciebie widzę już lepiej, przynajmniej fizycznie - zauważyła. - Jakie prognozy? Długo jeszcze będziesz tak kuśtykał? - zapytała po czym lekko go objęła na powitanie.
Akane
Akane spojrzała po nim trochę troskliwiej i dotknęła jego ramienia.
OdpowiedzUsuń- Chętnie bym Ci jakoś pomogła, co by szybciej się goiło, ale nie mam jak tego zrobić - przyznała i przytaknęła mu głową. Tak, doceniamy po stracie, głupi zwyczaj. - Najważniejsze więc, że chociaż goi się dobrze - kiwnęła głową. Na pytanie o rozdarcie westchnęła lekko. - Nadchodzącą wojną jasne, że się martwię, ale... No po prostu wiesz... Cieszę się, że ruszam w podróż, bo serio za tym tęsknię, za wędrowaniem... No ale nie cieszy powód podróży, zdecydowanie bardziej wolałabym zabrać dzieciaki i iść zwiedzać ten świat, a nie... No, ale z drugiej strony cieszę się, że w ogóle jest opcja z Azylem - przyznała z lekkim uśmiechem i zaraz prychnęła pod nosem. - Nie wiem gdzie miałaby mi się przydać. Chyba tylko po to bym jako wabik skupiła na sobie wzrok wroga - ponownie się zaśmiała i machnęła ręką. - Bić? Zero zabawy z takim kaleką, jak długi byś poleciał i tyle z przepychanek - pokazała mu język.
Akane
Przytaknęła mu głową. No tak, czas zdecydowanie był w takich tematach istotny. Uśmiechnęła się na jego podziękowania i lekko poszerzyła uśmiech na wizje sprowadzenia córek do lepszego Mathyr.
OdpowiedzUsuń- Tak, to brzmi dobrze - przyznała. Najchętniej przeskoczyłaby ten czas i od razu wylądowała z zmienionej krainie, ale wiedziała, że tak to nie działa. Słysząc o tym byciu seksowną skrzywiła się lekko. Uwieść każdego? Westchnęła lekko i wzruszyła ramionami. - Wiesz, w danej chwili mam raczej zupełnie inne ambicje - przyznała. - O ile ten fragment z dla samej siebie i większą pewnością mi odpowiada, to na pewno nie po to by kogokolwiek uwodzić - stwierdziła, a na kolejne słowa uśmiechnęła się pod nosem. - Ale zbieraj sobie, zbieraj, ja odbiorę odwet jak już będziesz w pełni sił - zaśmiała się lekko i spojrzała po nim. - To co dzisiaj trenujemy?
Akane
Klara wdzięcznie kiwnęła głową, gdy stwierdził, że nie zamierza jej namawiać, jednak słysząc pytanie wyraźnie się zdziwiła.
OdpowiedzUsuń- Nie rozumiem... Jak to jak? W bieliźnie, są różne modele. Raczej nie kąpię się zbyt często w jeziorze, ale jeżeli już to robię to mam do tego odpowiedni strój - pokazała wysokość kolan. - Odpowiedniej długości pantalony i bluzeczka, czasem komplet, pantalony złączone z górą, taki... Akane na to mówiła kombinezon? Chyba tak to było... - przytaknęła samej sobie głową. Uśmiechnęła się troszkę speszona na ten żart, chyba nie powinna mimo wszystko tak mówić. - Rozumiem - przyznała, gdy mówił o braku zainteresowania szyciem. - Mężczyzn raczej mało kiedy to interesuje, chyba, że kończy się na ocenianiu wyglądu różnych panienek - to akurat zdążyła zauważyć. Kiwnęła głową, gdy mówił o bluzie. - No właśnie, po prostu czarna, smutna - dla niej czarny kojarzył się przede wszystkim z żałobą, był smutnym kolorem. Na historię o innym domu dziecka aż na chwilę przystanęła. Poczuła nieprzyjemny dreszcz przechodzący przez plecy, miała nawet wrażenie, że blizny po biczowaniu szczypią ją jakoś tak... dziwnie. Zmartwiona spojrzała po Ryu. - Och, bardzo mi przykro, że trafiłeś do tak okropnego miejsca, to... To brzmi strasznie... - kolejny dowód, że mimo postępu technicznego, Świat z którego pochodzili Argaczycy był równie brutalny co ten tutaj. Mało to krzepiąca myśl. Milczała chwilę, po prostu trawiąc zasłyszane informacje, a kiedy zapytał o naszywanie, pokazała mu kwiaty na swojej sukience. - Naszywki, mogłabym Ci uszyć jakieś... obrazki? A potem nanieść je na bluzę. Na przykład na boki rękawów - pokazała, przesuwając dłonią od ramienia Ryu, po jego nadgarstek. - Zawsze to jakiś przyjemny akcent i bluza nie była by taka... pusta - stwierdziła. Na opinię co do dziewczęcych sukienek kiwnęła mu wdzięcznie głową, lekko się przy tym rumieniąc. Spojrzała po sobie i zaraz nieco pytająco na Ryu. - Przecież moja garderoba przepadła, musiałam kupić sobie coś nowego, a tutejsze kreację są nieco inne niż te, które nosiłam w podróży. Mimo wszystko starałam się by sukienki pasowały do mojego stylu i na szczęście się udało - oznajmiła. Nie wyglądała jakoś inaczej niż zwykle. - Moje życie codzienne opierało się na obsługiwaniu wielu klientów, więc tak czy siak chodziło o wygodę, na podróż nie brałam aż tak odmiennych ciuchów. Nawet bym takich nie miała - przyznała. Przy słowach o skromności lekko spuściła głowę i ponownie poczuła piekące rumieńce. - Chyba... Chyba tak - przyznała i zaraz przytaknęła mu głową. - Tak mnie wychowano - uśmiechnęła się delikatnie. - Ale Ty też się nie... puszysz - stwierdziła, dalej z uśmiechem.
Klara
Klara spojrzała na łydki i ramiona.
OdpowiedzUsuń- Łydki są dopuszczalne, a ramiona, nie zawsze, zależy od kroju takiego kombinezonu - wyjaśniła odrobinę obruszona, ale zaraz kiwnęła głową. Tak, był zdecydowanie bardziej skromny. Delikatnie pomasowała jego ramię, gdy przyznał, że przeżycia były straszne, ale nie bardzo wiedziała co mogłaby powiedzieć więcej. - Najważniejsze, że sobie z tym poradziłeś - przyznała ostatecznie, śląc mu lekki uśmiech. Przytaknęła na słowa o wzmocnieniu, pewnie coś w tym było. Może po prostu uwypuklało się z czasem? Gdy poprosił by nie obszywała mu wszystkich bluz, kiwnęła głową. - Oczywiście, naszyję tylko na tych, na których będziesz chciał - oznajmiła. W końcu to była jego garderoba. Trochę się zdziwiła na stwierdzenie co do oglądania jej w gospodzie, jednak bywał tam sporo razy i za każdym razem jakoś pomagał, więc miał okazję ją widywać, kiwnęła jednak głową. Może w jego mniemaniu to nie było wystarczająco wiele razy? - Cóż, ja raczej staram się na wszelkie okazje i bez okazji nosić to, co lubię - przyznała i zastanowiła się chwilę, gdy pytał o puszenie. Ostatecznie pokręciła głową. - Nie, jestem wtedy dumna z samej siebie, pochwalę się czy jakoś wynagrodzę, ale staram się mimo wszystko nie zadzierać z takiego powodu nosa, a tym bardziej się nie puszyć. Miło, gdy ktoś zauważy, że coś mi się udało, ale żebym sama się wychwalała to raczej nie - przyznała.
Klara
Posłała mu po prostu słaby uśmiech. Szczerze wątpiła, że w najbliższym czasie poczuje się jak jakaś mistrzyni uwodzenia, ale zostawiła to już dla siebie. Uśmiechnęła się pod nosem na słowa o odwetach.
OdpowiedzUsuń- Skąd ta pewność, że nie chcę? - również lekko się zaśmiała by zaraz wysłuchać go co też chciał konkretnie przećwiczyć. Widząc drugiego Ryu, czuła, że coś jest z nim nie tak, ale spoglądała raz na twór, a raz na prawdziwego chłopaka, oceniając podobieństwo "na oko". Z jej zdolnościami pokazanie prawdziwego nie stanowiło problemu, ale teraz oceniała oczyma. Z aprobatą kiwnęła głową. - Synchronizacja idzie Ci serio dobrze - przyznała, bo to od razu rzucało się w oczy. Miało się wrażenie, że Ryu stoi przed lustrem. - Czyli dajmy na to, mam się oddalić z Twoim klonem i zobaczymy przy jakiej odległości zacznie od niego zalatywać sztucznym tworem? Dobrze by było byś jeszcze to przećwiczył z kimś innym, bo ja, no mimo wszystko podświadomie czuję, że on jest trefny i równie podświadomie mogę wyłapać mniej bubli, skoro i tak wiem, że to oszust - stwierdziła. - Postaram się oczywiście, ale myślę, że taki trening z inną osobą też może się przydać - posłała mu lekki uśmiech. - Pewnie, że warto - przyznała. Tu nie było z czym dyskutować.
Akane
Akane zaśmiała się na tą całą przepowiednię.
OdpowiedzUsuń- No to jesteśmy najwyraźniej na etapie zgrywania, aż mnie ciekawi, kiedy przyjdzie płacz - poruszyła zabawnie brwiami i zaraz skupiła się na jego wyjaśnieniach. Spojrzała po kolejnych tworach, po czym lekko przygryzła wargę, zastanawiając się nad czymś. - No dobra, czyli oceniam wizualnie - kiwnęła głową. - Jasne rozumiem - dodała, gdy wyjaśniał jej, że zamierza trenować i z nią, i z kimś innym. - To do dzieła... - spojrzała po klonie. W głowie nagle pojawiło się dość wiele pytań. W końcu to tylko twór, wyglądał dobrze, ale iluzja opierała się jednak na oczach i zwykła próba rozmowy mogła już zdradzić, że coś jest nie tak. Z drugiej strony, kto normalny w trakcie wymiany ciosów rozmawia? Przecież chodziło o bojowe zastosowanie umiejętności, a do tego język nie był potrzebny. An, oddalając się od oryginalnego Ryu, bacznie obserwowała klona. Obchodziła go spokojnie dookoła, szukając jakichkolwiek oznak sztuczności. Spojrzała na dłoń tworu, tą, w której przyjaciel miał kryształ. Złapała klona za dłoń, jakby szli na spacer za rękę. Zrobiła to z czystej ciekawości, raz, po to by zobaczyć, czy dotyk nie wywoła jakiegoś zaburzenia. Dwa, po to by poznać na własnej skórze różnicę, a raczej spróbować zobaczyć, czy jakakolwiek jest, gdy dotyka się prawdziwego Ryu, a gdy dotyka klona. No i trzy, by zobaczyć czy klony też mają kryształ i czy jest on wyczuwalny przy takich chwycie.
Akane
Klara nie rozumiała pytania.
OdpowiedzUsuń- Pantalony przypominają spodnie, możesz śmiało w nich wykonywać różne ruchy i nie odsłonisz zbyt wiele ciała... Spódniczka jest przecież bardzo zwiewna, wystarczy podskoczyć i materiał już układa się inaczej. Tym bardziej, gdy mówisz, że zakładano coś takiego przy wysiłku fizycznym, a ten raczej mi się nie kojarzy z grzecznym staniem i pilnowaniem by nie pokazać zbyt wiele - wyjaśniła i nieco zmarszczyła czoło. - Nie specjalnie mnie przekonuje takie wyjaśnienie. Już tutaj mamy materiały, w których człowiek poci się mniej lub bardziej, nie uwierzę, że w Waszym Świecie jedynym sposobem na nie pocenie się było ubieranie kusych spódniczek. Sam mówiłeś, że często pod spódniczką były spodenki, więc gdyby pozbyć się spódniczki i te spodenki po prostu przedłużyć, to różnica nie byłaby jakaś znaczna - zauważyła. Trochę ją zaskoczyły te stwierdzenia o przynoszeniu pecha. Czyżby Ryu był przesądny? Złączyła swoje palce i zaczęła się nimi odrobinkę nerwowo bawić. - Miejmy nadzieję, że nie masz - uśmiechnęła się do niego delikatnie, a kiedy pochwalił jej podejście uśmiechnęła się odrobinkę szerzej, puściła też swobodnie ręce. Przytaknęła mu na jego stwierdzenie. Na pytanie o kolor otworzyła szerzej oczy. - Jeden? - wyraźnie się zdziwiła. Lubiła wiele kolorów, te kwieciste akcenty i koronki. - Beże? Chyba tak... Z nich mogłabym pleść różne wzory, gdyby zabrakło kolorów to chociaż by mi koronki zostały - wyznała. - Z beżowych kolorów wychodzą takie ładne, subtelne, więc tak, beżowy - przytaknęła sobie głową.
Klara
Pokazała Ryu tylko język, już nic więcej nie mówiąc o tym całym zgrywaniu się. Przytaknęła chłopakowi na stwierdzenie co do rozmowności i ruszyła z klonem przy boku.
OdpowiedzUsuń- Ha! Ty się lepiej ciesz Panie klonie, że tyle niesamowitych rzeczy doświadczysz w tym swoim krótkim życiu - prychnęła pod nosem i puściła dłoń, by zaraz po niej spojrzeć. - Dobrze, dobry ruch - pochwaliła, bo to rzeczywiście byłoby ryzykowne działanie. Spojrzała ten na pusty oczodół i kiwnęła głową. - Wygląda wiarygodnie - oceniła, a widząc jak się pięknie podstawia i pręży wręcz żebra, zakładając ręce za głowę, dźgnęła go w bok. Czas sprawdzić różne odruchy, warto sprawdzić jak wiarygodnie wypadną reakcje. Akane bacznie obserwowała twór, nie kończąc swojego ataku na jednym dźgnięciu. Doskoczyła też do drugiego boku, co by i tam trochę pozaczepiać klona. Kilka dźgnięć było lżejszych, inne mocniejsze.
Akane
Klara słuchała o tej spódniczce i ostatecznie po prostu wzruszyła ramionami.
OdpowiedzUsuń- To ja jednak wolę tutejszą modę - przyznała. Słysząc o posiadaniu takiej odzieży pokręciła głową. - Szczerze wątpię - stwierdziła. Spódniczki w ogóle do niej nie przemawiały, spódnice owszem albo sukienki, takie stroje lubiła nawet obserwować na wieszaku. Słysząc o beżu uniosła lekko obie brwi. - Nie jest nudny. Ma ciepłą barwę i jest kojący, do tego najładniej widać na nim splot plecionek, najwyraźniej odznaczają się wszystkie zgięcia - odpowiedziała i lekko się spięła na to jego niedowierzanie. Nie wiedziała co jest nie tak z jej odpowiedzią. - Takie kolory to ładne akcenty, noszenie całej garderoby w jednym z nich byłoby niezwykle męczące dla oka. Mówiłam o kolorowych ciuchach, a nie jednobarwnych, a Ty pytałeś o jeden kolor - przypomniała.
Klara
An spojrzała po klonie unosząc kącik ust w zadziornym uśmiechu i obejrzała się na przyjaciela by zaraz lekko prychnąć pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Aż tak bezduszna nie jestem - stwierdziła z nutką rozbawienia w głosie. Zaraz jednak skupiła się na zadawaniu ciosów i obronie. Przeczucie i treningi z Lazarusem pomagały jej przewidzieć niektóre ruchy przeciwnika, jednak nie była w tym nieomylna, po prostu lepiej umiała ocenić sytuację. Teraz dodatkowo skupiała się na obserwacjach klona, szukała jakichkolwiek oznak, sugerujących, że ten jest tylko tworem. W danej chwili nic specjalnie nie zwracało jej uwagi, więc z dźgnięć przeszła do bardziej rzeczywistych ataków. Zamiast jednak uderzeń stosowała klepnięcia, czasem udawało się lżej trafić w ciało, czasem mocniej. Dziewczyna zaczęła walczyć z sztucznym Ryu na gołe ręce, oddalając się od oryginału coraz bardziej.
Akane
- Nie tym razem Misiu - rzuciła żartobliwie w odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńWalka wypadała dość wiarygodnie, szczególnie te reakcje, jakby klon serio potrzebował odpoczynku lub jakby coś go bardziej męczyło. Jedyne co jej lekko podpadło to zbyt szybkie tempo zmęczenia. Ryu nie był może jakoś bardzo umięśniony, ale nie wyglądał na takiego co by szybko łapał zadyszkę. Będzie musiała zwrócić uwagę chłopakowi, że aspekt zmęczenia musiałby jeszcze dopracować. Akane nie przerywała wymiany ciosów i dalej zwiększała dystans, zaraz też zaczęła stroić głupie miny do klona, kilka razy udała też, że sama reaguje na coś co dzieje się za plecami tworu. Gesty te były drobne, Ryu z takiej odległości nie miał szans ich zobaczyć, więc i o reakcje klona było ciężko. Jeszcze kilka kroków dalej i jej przeciwnik miał pierwsze "zwarcie", jego ręka przy jednym z ciosów na chwilę dziwnie się rozmyła.
- Dość! - rzuciła Akane w stronę oryginału. - Tu już się rozmywa! - dodała głośno.
Akane
Kiedy klon się rozmył ona również ruszyła w stronę chłopaka. Posłała mu lekki uśmiech. - Całkiem niezły wynik jak na pierwszą próbę, pewnie z czasem uda Ci się co nieco metrów dodać - pozwoliła sobie na drobne przypuszczenia. - Ogólnie dłuższy czas miało się wrażenie, że nic nie podpada, ale jak na moje oko trochę za szybko wprowadziłeś klona w stan zmęczenia materiału. Nie wyglądasz na szybko męczące się chuchro, a u niego dość szybko pojawiły się pierwsze oznaki zmęczenia, co po dłuższej chwili zdawało się podejrzane. Z jednej strony jako przeciwnik mogłeś udawać dla zmyłki rywala, ale mimo wszystko popracowałabym nad powolnym wprowadzaniem tych oznak zmęczenia. Kolejna sprawa, duży minus, że jak nie widzisz Ty tego co się tam między nami dzieje to brak reakcji u klona bardzo szybko podpada. Ten jego brak reakcji to już nawet pod pokerową twarz nie podchodzi, po prostu widać, że on tego nie zauważa - odpowiedziała. - Ale doświadczenie ciekawe, chociaż kusiło chwilami co by nieco więcej zdziałać - zaśmiała się lekko i spojrzała po nim. - A Ty jak? Wyglądasz na trochę zmęczonego. Dużo energii Ci to zabiera przy takich odległościach?
OdpowiedzUsuńAkane
Kiwnęła głową na jego podziękowania i przytaknęła na jego słowa.
OdpowiedzUsuń- A jak to u Ciebie działa z wchodzeniem w cudzy umysł? Wiesz... Bo gdybyś tak siedział w umyśle przeciwnika to miałbyś wgląd w jego słowa i reakcje. Może zamiast tworzyć te iluzje dla ogółu lepiej by Ci wychodziło wchodzić w cudzy umysł i dla tej jednej persony tworzyć wizję? Tak czysto hipotetycznie mniejszy wysiłek tworzyć coś dla jednostki, a plus taki, że miałbyś stały dostęp do cudzej głowy, a co za tym idzie do wypowiadanych słów czy tworzenia odpowiednich reakcji na dane zachowania - rzuciła luźny pomysł. - Tylko to tym bardziej wykluczałoby Ciebie jako oryginał, musiałbyś to robić z ukrycia lub rzeczywiście z kimś do ochrony... - popukała się palcem po brodzie. - Z drugiej strony, w ferworze walki tak naprawdę mógłbyś te klony stosować jedynie do odwrócenia uwagi, więc one wcale nie musiałyby być takie idealne. Nie wiem nawet czy do odwracania uwagi nie byłyby lepsze takie efekty niecodzienne dla tutejszych mieszkańców. No wiesz, ktoś myśli, że z Tobą walczy, a tu nagle pyk, ręka Ci znika lub znika klon i zaraz gdzie indziej pojawia się nowy. Nie znają naszych zdolności zbyt dobrze, mogą przecież uznać to za jakieś Twoje indywidualne umiejki, że się teleportujesz czy coś - dodała kolejną myśl.
Akane
Słuchała tego jak dokładniej działają jego moce, od czasu do czasu przytakując głową. Ostatecznie kiwnęła głową mocniej. – Rozumiem, w takim razie to rzeczywiście za dużo zachodu – zbyt wiele komplikacji, miał rację. Słuchała go dalej. Nie bardzo miała co dodawać, bo sama wysnuła podobne wnioski, więc tylko mu przytakiwała. Słysząc pomysł o statkach popukała się palcem po brodzie. – Brzmi ciekawie, chociaż nie wiem czy mimo wszystko do takiej akcji nie potrzebowałbyś wsparcia lub po prostu ukrycia. Statki zwykle pływają w konkretnych formacjach, szczególnie gdy chodzi o wojnę. Przekonanie załogi, że nagle jeden z ich statków stał się wrogim może być cholernie ciężkie, szczególnie, że atakując nas Polszanie raczej będą dość doinformowani o mnogich sztuczkach jakich idzie w Argarze doświadczyć. Dochodzi też sprawa tego, że… No my statków nie mamy. Dobrze by było abyś miał w głowie obraz statku, który rzeczywiście będzie im wrogi. Może zrobisz sobie jakiś wypad do Heim co by ich flotę pooglądać i wiedzieć ewentualnie w jaką stronę iść z tą fałszywą wizualizacją? – zaproponowała z lekkim uśmiechem. – Pytanie też jak iluzja zacznie się zachowywać w chwili, gdy na przykład dojdzie do zderzenia tych statków czy ogólnie większego poruszenia na pokładzie. Swoją drogą przy takim abordażu mógłbyś im dodać wizję dodatkowych lin, już widzę jak wpadają do wody jeden za drugim bo myśleli, że lina jest, a tu dupa – zaśmiała się na ten obrazek. Uśmiechnęła się lekko i odwróciła twarz w stronę szepczącego Ryu i zaraz obejrzała się na tego, który ją klepnął. Tak, czuła ich obecność. Kiwnęła głową i wróciła spojrzeniem do oryginału. – Wierzę. Muszę przyznać, że mnogość Ryu wypada całkiem ciekawie – zaśmiała się. – Swoją drogą… Te klony. Mogłyby mi coś zrobić? Broń w ich rękach, ich ciosy. Czułam dźgnięcia, czułam klepnięcie, ale tak bardziej podświadomie. Coś na zasadzie, widzę, że ktoś mnie dźga więc to „czuję”. Wiem, że to ściema, ale reakcja jest… - zaczęła trochę analizować własne doświadczenia w tej sytuacji.
OdpowiedzUsuńAkane
- Ponieważ czerń jest smutna, ciemna jak jakaś otchłań. Jak bym stała w całym czarnym pokoju to czułabym się nieswojo. Czerń kojarzy mi się ze śmiercią - wyjaśniła i spojrzała po nim, nie rozumiejąc. - Wybacz, ale nie znam wesołego odcienia czerni. Dopiero odcienie popielatego wchodzą w ten przyjemniejszy dla mojego oka odbiór, a popiel to już inny kolor - stwierdziła z lekkim uśmiechem. - Dla mnie nijaki nie jest, w bezowym pokoju czułabym się zupełnie inaczej niż w czarnym. Beżowy jest jasny, spokojny, w takim pokoju mogłabym długo siedzieć - przyznała. Przekręciła delikatnie głowę, słysząc opinię chłopaka. Spojrzała po swoich ciuchach i skrzywiła się delikatnie. - Prawdę mówiąc to nie widzę się w takich kolorach, nie ubrana w nie cała. Lubię takie kolory jako akcenty, czułabym się zbyt pstrokato w takich - wyznała. - Nie zgodzę się z Tobą, uważam, że w kolorach beżowych bardziej rzucają się w oczy kolory jakie mam na buzi, bo nic nie odwraca od nich wzroku. Beżowy stanowi tło dla rumieńców, oczu czy ust. Gdybym była cała ubrana na różowo, zielono czy fioletowo to moje ciuchy zwracałyby całą uwagę, a nie moja buzia. To one najbardziej rzucały by się w oczy, a dopiero po nich ja sama. Tak mi przynajmniej tłumaczyła mama, że jak chcę podkreślić jakieś części ciała to powinnam na nie nałożyć mocniejszy kolor, aby wabił wzrok w to konkretne miejsce - uśmiechnęła się do Ryu łagodnie.
OdpowiedzUsuńKlara
Akane uśmiechnęła się lekko do Ryu i przytaknęła mu głową. Tak, skrzydłowy zdecydowanie się znajdzie. Na słowa o motyce zaśmiała się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Uwierzę jak zobaczę - rzuciła rozbawiona. W gadaniu to cała ich paczka była dobra, gorzej z dotrzymywaniem tego typu obietnic. W emocjach dość często łapali te całe motyki i nie zauważali księżycowej skali zagrożenia. Słuchała jego słów w temacie statków i lekko kiwała głową. - Znienacka owszem, pytanie tylko czy będą na tyle zdezorientowani by nie zauważyć, że chwilę temu w tym samym miejscu płynął ich statek. No, ale w razie co zawsze można zacząć od wywołania zamieszania, a później wprowadzenia Twojego planu - przyznała z lekkim uśmiechem. Na dalsze słowa chłopaka ponownie mu przytaknęła. - Jasne, próbować warto zawsze - tu śmiało mogła się z nim zgodzić. W temacie klona nadstawiała uważnie ucha i obserwowała przyjaciela, gdy tworzył wspomniany twór. Spojrzała uważnie po klonie, a kiedy ten pociągnął jej włosy, skrzywiła się bardzo delikatnie by zaraz po tym pomasować krótko skórę głowy w pociągniętym obszarze. - Ach tak? - bez wahania pstryknęła klona w nos, taki tam mały odwet za włosy. - Brzmi dość ryzykownie - przyznała. - Zniwelować? Myślisz, że nabycie doświadczenia wystarczy by zmniejszyć ryzyko, czy masz na myśli jakieś konkretne działanie? - zainteresowała się. Na wzmiankę o walczeniu samemu ze sobą An uśmiechnęła się pod nosem i zaśmiała krótko. - Trochę jak ten Don Kichot z wiatrakami - rzuciła swoim skojarzeniem.
Akane
Klara słuchała Ryu z zaciekawieniem ale i lekkim zdziwieniem na twarzy.
OdpowiedzUsuń- No widzisz, a w mojej kulturze czerń bardzo mocno rzuca się w oczy. Osoby ubrane w ten kolor od razu zwracają uwagę i przynoszą na myśl żałobę, ewentualnie jakąś zbrodnie. Złodzieje często chadzają w czerni by ukryć się w odmętach nocy. Zdecydowanie nie powiedziałabym, że ten kolor jest niewidoczny, przynajmniej nie w dzień - przyznała. Na słowa o skojarzeniach uśmiechnęła się lekko i przytaknęła mu głową. - Tak, ze śmiercią, z Gavem niekoniecznie. Wiem, że to syn śmierci i ubiera się na czarno, ale mi akurat z Gavem kojarzy się zupełnie inny kolor - oznajmiła pogodnym tonem. - Piękno świata polega właśnie na tym, że każdy może mieć inne skojarzenia. Mówiąc o czerni brzmisz całkiem poetycko - pochwaliła go i uśmiechnęła się cieplej. Na stwierdzenie co do beżu zaśmiała się. Ich światy naprawdę były zupełnie inne. Komentarz o wpadaniu w oko wyraźnie ją zawstydził i Klara lekko się zarumieniła. - Raczej... Raczej wątpię. W moich stronach to dość powszechny kolor, pospolity. Najwięcej łatwo dostępnych materiałów go ma. Zdecydowana większość nosi się w kolorach beżowych... Nosiła znaczy... - odrobinkę posmutniała, na chwilę, ale jednak. Wizja spalonego Slavit nadal mocno kuła w serce. Humor wrócił jej na słowa o mamie. Spojrzała wdzięcznie na Ryu i kiwnęła głową. - Bardzo mądra - przyznała. - Wiedziała o wiele więcej niż tylko to. Bardzo bym chciała być tak jak ona, no i jak papo... Chciałabym dobrze ich reprezentować - uśmiechnęła się subtelnie do własnych myśli.
Klara
Spojrzała po Ryu i uśmiechnęła się subtelnie.
OdpowiedzUsuń- Szary, ale nie taki ciemny, bardziej popielaty - przyznała i zaraz pokręciła głową. - Właściwie to nie, nie robię czegoś takiego, ale sam skojarzyłeś go z kolorem i w mojej głowie zakwitła myśl, że nie, czarny zdecydowanie mi do niego nie pasuje - wyznała. - Gdybym Tobie miała przypisać kolor to... Hmm... - przyjrzała się chłopakowi. - Chyba poszłabym w zielenie, jednak nie takie soczyste, raczej ciemniejsze, głęboka zieleń - przytaknęła sobie głową. Na stwierdzenie co do nauk zaśmiała się delikatnie, a jej rumieniec uwidocznił się odrobinę bardziej. - Zawsze to dobry początek. Może niedługo będziesz mógł się pochwalić własnym wierszem - rzuciła z żartobliwą nutką w głosie. Przy temacie rodziców zamyśliła się odrobinkę. - Myślisz? W czym Ci ich przypominam? - zapytała. Osobiście miała wrażenie, że w tym temacie czeka ją jeszcze wiele pracy.
Klara
Również się zaśmiała.
OdpowiedzUsuń- Zawsze to dziesięć procent – lekko rozbawiona pokręciła głową. Słysząc o pierwszych sekundach dezorientacji kiwnęła głową. – Bardzo możliwe, chociaż pewność będziemy mieć dopiero przy rzeczywistym starciu. Słyszałam, że Polszanie to zagorzali wojownicy – skrzywiła się lekko, ale zaraz machnęła ręką. Nie było co się teraz nad tym zastanawiać. Słuchała Ryu w temacie więzi, lekko się przy tym drapiąc w tył głowy. – Czyli w sumie musiałbyś go jakoś bardziej uprzedmiotowić, tak? To rzeczywiście nie brzmi zbyt prosto – przyznała, unosząc trochę wyżej powieki. Brzmiało bardzo skomplikowanie.
Akane
Kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Jasne, kilku srok za ogon nie ma co ciągnąć - przyznała z lekkim uśmiechem. Sama pewne plany zostawiała na później, teraz były inne priorytety. Dziewczyna spojrzała na kryształ w dłoni chłopaka. Za każdym razem, gdy patrzyła na błyskotkę czuła pewnego rodzaju dyskomfort. Słysząc słowa Ryu spojrzała mu w oczy. - Mhm, przydaje. Szkoda tylko, że nie znasz ceny tej przydatności - stwierdziła. - Nie polubię się z tym cackiem - dodała. Ostatnimi czasy o wiele bardziej ufała swoim przeczuciom, a te nie były dobre, gdy chodziło o klejnot. Uśmiechnęła się na jego podziękowania i kiwnęła głową. Już w sumie chciała obrać swój kierunek, ale zatrzymała się, gdy padła propozycja. Chwilę się zastanowiła, ale ostatecznie wzruszyła ramionami. - Jeden drink nie zaszkodzi. No, może dwa, co bym się odkuła ze stawianiem - rzuciła luźno. - To gdzie mnie zabierasz? - zapytała jeszcze.
Akane
Patrzyła na klejnot z wyraźną rezerwą w oczach, ale nie komentowała słów chłopaka, po prostu przytaknęła mu głową. Tak, jej niechęć nie miała tu na szczęście znaczenia.
OdpowiedzUsuń- Osobiście bardziej bym powiedziała, że znasz efekt, kryształ się rozrasta, ale w jakim celu to już jest znak zapytania. Chociaż kwestię zmian zachowania rzeczywiście można uznać za pewnego rodzaju cenę - pomyślała na głos, przytakując zaraz głową. Patrzyła przed siebie, zerkając na Ryu od czasu do czasu, kiedy ten mówił o krysztale. Las jak ludzie pod dyktaturą? - Jesteś pewien, że to dyktatura jednego? Las w tym wszystkim wychodzi dość korzystnie jak na takie określenie - zauważyła. - Mi osobiście Gabriel uwięziony w krysztale o wiele bardziej kojarzy się z kajdanami - przyznała, myśląc tak sobie o tym na świeżo. Uśmiechnęła się pod nosem na wzmiankę o trunku. - Skoro tak stawiasz sprawę to muszę się jeszcze zastanowić, czy jednak nie będę się domagać nakarmienia dwóch nóżek z jednej kieszeni - zaśmiała się krótko, a słysząc o porcie kiwnęła głową. Nawet ją rozbawiło to całe wyjaśnianie spraw średniowiecza, czego nie ukrywała, po krótkiej salwie śmiechu poklepała przyjaciela po ramieniu. - No dobrze, to zobaczymy jak wygląda średniowiecze według Argarczyków - rzuciła luźno, idąc powoli obok kuśtykającego Ryu.
Akane
Spojrzała po Ryu mrużąc oczy i robiąc poważną minę.
OdpowiedzUsuń- Do Twojego serca to jeszcze całkiem spory kawał drogi - przesunęła wzrokiem po całej ręce chłopaka, zatrzymała go na jego mostku i pokręciła głową na kolejne słowa. - Serio zastanawiasz się nad opcją śmierci w kontekście najlepszego rozwiązania? - zapytała poważnie, bo czarnowłosy już nie pierwszy raz wspominał umieranie. - Myślę, że opcji jest o wiele więcej, chociaż ta z byciem pod kontrolą Gabriela brzmi mało wiarygodnie. Na co typowi, który siedzi w krysztale typ, który się w kryształ zmienia? Chyba, że szuka towarzystwa, które mu nie spieprzy... - spojrzała na Ryu tak jakby coś właśnie trawiła w głowie. - Właściwie to ten kryształ... on rozprzestrzenia się po tkance czy jedynie zachodzi na skórę? - zapytała. Słuchała jego teorii co do Lasu. - A historia nie mówi czasem, że to on wpadł w kajdany Lasu? Po tym co to miejsce zrobiło z Tobą raczej bardziej chylę się ku wersji, że to Las uzależnił Gabriela. Las zdaje się czerpać na tej fuzji o wiele więcej korzyści niż ten dzieciak - stwierdziła, lekko wzruszając ramionami. Kiedy wspomniał o świrniętym spojrzała po nim pytająco, a na wyznanie jej spojrzenie stało się odrobinę bardziej zaniepokojone. - Po co to robisz? Dlaczego komunikujesz się z Lasem? - zapytała. - Nadal Cię tam ciągnie? - dodała kolejne pytanie. Wcześniej ciągnęło, do tego dochodziły reakcje na "ból" drzew, ta sporadyczna współpraca z roślinnością. "Działa tak, żeby Las mógł dalej żyć i egzystować w spokoju". Zawiesiła wzrok na Ryu. Wystarczyło dość niewiele czasu by ten zaciekle bronił Lasu przed własnymi bliskimi, zupełnie tak jak zrobił Gabriel w tej całej Mathyrskiej historii. Sprawa zaczynała jej coraz bardziej śmierdzieć... Zacisnęła usta w wąską kreskę, a kiedy chłopak usiadł, wróciła na ziemię i kiwnęła głową. - No nieźle, ledwo chodzi, nawet do knajpy dojść nie może, a drinki mu w głowie - uśmiechnęła się lekko pod nosem.
Akane
Poczuła dość nieprzyjemny ucisk w żołądku i lekko zacisnęła zęby. Tego typu komunikaty zdecydowanie nie były przyjemne, szczególnie, gdy od rozmówcy czuło się szczerość. Milczała słuchając tych całych wyjaśnień, ostatecznie delikatnie kiwając głową.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem, informuję Cię jednak, że pozwolę na coś takiego jedynie w ostateczności, jedynie gdy wszystkie możliwe sposoby zawiodą i gdy już wszystkie możliwe jednostki załamią ręce – wolała by to wybrzmiało. Słysząc pomysł z nową rasą spojrzała po Ryu z wyraźnym zwątpieniem w oczach. – Mhm, mam już nawet nazwę, sztywnokołki lśniste – uśmiechnęła się pod nosem. – Nie wiem jaki ma plan, ale śmierdzi mi to coraz bardziej Ryu – przyznała. Fakt, że tkanka też jest zajęta jeszcze bardziej pogłębiało wrażenie podobieństw. Słuchała go, kiedy mówił o Lesie i historii, słuchała uważnie. – Z tego jak ja rozumiem tą historię, to Las się zmienił pod wpływem zuchwałej grabieży Polszan, a nie przez Gabriela. Las obrał go na strażnika ze względu na sytuację. Szczerze wątpię, że taki dzieciak sam się nim mianował. Zapominasz, że rozmawiałeś z obeliskiem, nie z chłopcem, który wszedł do tego Lasu. Rozmawiałeś z tworem, który od wielu lat jest w fuzji z Lasem, nie wiadomo ile w nim zostało z rzeczywistego człowieczeństwa. Trochę mnie niepokoi to jak wybielasz ten Las. Co jeżeli Gabriel też przechodził właśnie przez taki proces? Może nie identyczny, ale… Czujesz krzywdę roślin, po powrocie z Lasu zacząłeś interesować się zielarstwem, zaczynasz mówić o Lesie i jego mieszkańcach jak o ludzie do wyzwolenia. To nie rozmowy z obeliskiem czy Gabrielem wpłynęły na Ciebie tak, że zapomniałeś o bliskich, a teraz jeszcze mówisz, że ucinasz sobie z Lasem pogawędki. Ty tworzysz z nim więź i jest to delikatnie mówiąc niepokojące – wyrzuciła to co świtało w głowie. – Na jakich własnych warunkach Ryu? Skąd w ogóle przekonanie, że możesz w tamtym miejscu dyktować jakieś własne warunki? Ryu do diaska… Czy Ty naprawdę uważasz, że Las pomoże Ci poznać odpowiedzi w tym temacie? Jakie ziarnko niepewności wśród Leśnych? Przecież Ty właśnie w tej chwili brzmisz jakbyś z własnej woli chciał zająć miejsce Gabriela. Jakbyś chciał pokazać się „Leśnym” jako lepsza opcja… - patrzyła po nim wyraźnie zaskoczona. Ten pieprzony Las mógł okazać się niesamowicie przebiegłym przeciwnikiem. To co mówił Ryu było bardzo niepokojące, a najgorsze, że on nawet tego nie widział.
- Oho, fajnie… Chociaż ktoś, ale coś czuję, że zaraz zmienisz zdanie – przyznała z głośnym westchnieniem.
Akane
Akane jeszcze mocniej zacisnęła zęby i spojrzała w oczy Ryu bardzo wymownie. Prosił o wiele. Milczała chwilę, patrząc po prostu po nim.
OdpowiedzUsuń- Nie pozwolę byś w takiej sytuacji odebrał komuś życie, ale metodę wybiorę sama, śmierć będzie ostatecznością - postanowiła. To mogła obiecać. Spojrzała na chwilę w bok. Trochę ją przerażała skala problemu, który właśnie poruszali.
- Technicznie rzecz biorąc, owszem, ocaliłeś swój umysł, bo masz takie możliwości. Nie wiemy jak to by się skończyło, gdybyś nie miał tak dużej władzy nad umysłem. Ten dość istotny szczegół mógł zmienić wszystko i myślę, że w kontekście myślenia o Lesie czy Gabrielu warto o tym pamiętać - stwierdziła spokojnie i wróciła do niego spojrzeniem. - Nie lubię ani Lasu, ani Gabriela. Nie ma dla mnie znaczenia który z nich jest bardziej winny. Widziałam co z Tobą tamto miejsce zrobiło i niepokoi mnie, że szukasz wymówek jak nie dla Lasu, to dla chłopaka - odpowiedziała, a na słowa o korzonkach wzruszyła ramionami. - Jasne, rozumiem, ja po prostu stoję z boku i widzę coraz więcej dziwnych zależności. Kiedy słyszymy płacz dziecka, bronić chcemy go jeszcze zawzięciej. Ty słyszysz płacz drzew, a do tego roślinność Ci sprzyja. Nie brzmi to dla Ciebie jak przepis na idealnego obrońcę? Mam dziwne wrażenie, że to wcale nie jest skutek uboczny Ryu - przyznała, dalej idąc przy jego boku. Spojrzała na niego z troską w oczach. - Brzmisz tak, by on myślał... To trochę bez sensu. Jeżeli rzeczywiście brzmisz tak by mu zamotać, to właśnie przyznałeś, że chcesz to zrobić. Grasz w tę grę z jakimś cholernie potężnym bytem i szczerze, zaczynam mieć wrażenie, że bardzo go nie doceniasz, a to nie jest mądre - przyznała z cichym westchnieniem. Wysłuchała na spokojnie jego teorii o trzech bytach.
- Ryu, rozumiem, ale nawet jeżeli tak jest to te trzy byty miały w cholerę czasu na to by się zcalić. Nie wierzę, że zrobiły to przymusem, jakieś korzyści musiały z tego płynąć. W danej chwili ich fuzja zapewnia temu organizmowi miano najpotężniejszej istoty w Mathyr. Co takiego możesz dać im Ty, by uznali, że warto zmienić zasady gry? - mówiła spokojnie. - A co, jeżeli nie rządzi ani Las, ani Obelisk, ani Gabriel? Pomyślałeś o opcji gdzie rządzą we trójkę, zgodnie? - podrzuciła i taką opcję do przemyślenia, a kiedy zapytał o możliwość rozmowy przytaknęła głową. - Nie to konkretnie, bo o pogawędkach dowiedziałam się teraz, ale zastanawiało mnie dlaczego tutejsze lasy są Ci przychylne, w końcu to nie z nimi "mieszkałeś" - przyznała i zaraz znowu mu przytaknęła. - Fascynujące i przerażające. Też mam pewną teorię, ale jeżeli jest prawdziwa to gniewu tego bytu trzeba się naprawdę bać - lekko się skrzywiła, a na ostatnie pytanie wzruszyła ramionami. - Nie wiem, ostatnimi czasy spotkania z moimi najbliższymi przyjaciółmi jakoś kiepsko wypadają, szczególnie, gdy zaczynam głosić swoje teorie - posłała mu krótki uśmiech i spojrzała przed siebie.
Akane
Akane zamknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki wdech. Od Ryu biła dość specyficznego rodzaju emocjonalna aura, nie była przyjemna, właściwie była jedną z najgorszych jakie do tej pory spotkała An. Szczególnie, gdy dotyczyła bliskich. Chwilę to zajęło, ale zaraz uniosła powieki i przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, ale mówiliśmy też o ocenianiu Lasu czy Gabriela, a w tym kontekście patrzyłabym szerzej niż przez pryzmat Twojego przypadku - wyjaśniła i uśmiechnęła się do niego lekko. - Tak wiem, Ty zawsze wszystkich próbujesz zrozumieć, ale uważam, że w tym przypadku powinieneś zachować szczególną ostrożność. Próbując zrozumieć, sam z siebie zbliżasz się do tego bytu. Tworzysz więź. Obawiam się, że w przypadku Gabriela właśnie taka więź została wykorzystana i nie chcę... Po prostu nie chciałabym by podobna historia się wydarzyła z Tobą w głównej roli. Rozumiem Twoje intencje, ja tylko proszę byś w tym przypadku uważał o wiele mocniej. Po drugiej stronie może stać niezwykle przebiegłe stworzenie. Nie mówię, że złe, ale cholernie przebiegłe. Nie uważam, że ten byt jest do szpiku kości zły, ale jednocześnie uważam, że to co próbujesz zrobić jest ryzykowne aż nadto. Jakbyś mu robił przysługę, on nie musi robić nic, już Cię ma, ma Twoją uwagę, Twoje zainteresowanie, a patrząc na to jak bardzo nie chciał Cię wypuścić to... Uważam, że właśnie o to mu chodzi. Dlatego go dostałeś - popukała się po własnej dłoni, w miejsce, w którym Ryu miał kryształ. - To jest gwarancja, że nie zapomnisz, a jeżeli ten byt poznał Cię chociaż trochę, to wie, że będziesz drążył. Bierz na to poprawkę. Rozumiem Twoją chęć drążenia, sama bym drążyła i sama drążę w przypadku Latrala, ale proszę byś, tak jak ja, brał pod uwagę, że to jedna wielka manipulacja i serio ostrożnie stawiał kroki - posłała mu kolejny lekki uśmiech. - Rozrost kamyczka może być równie dobrze zasłoną dymną, robi najwięcej szumu, ale to nie znaczy, że jego rozrost jest głównym celem tego bytu - zauważyła. - Wiem, że chciałeś wyjaśnić, ale stawiam, że jeżeli jesteś w stanie rozmawiać z Lasem nawet tutaj, to nie ma pewności, że on nie słyszy Cię cały czas - wzruszyła ramionami. - Super, świetnie, że nie robisz tego na łapu capu, ale to nie zmienia faktu, że wzmacniasz tym więź i znowu... "im trzeba". A gdzie w tym wszystkim jesteś Ty? To co dostałeś w pakiecie z błyskotką, fajne bajery, ale... serio tego potrzebujesz? Co Cię właściwie obchodzi czego im trzeba? Z tego co kojarzę miałeś szukać informacji jak się tego kryształu pozbyć, a nie jak polepszyć byt Leśnych mieszkańców. O tym mówię, to mnie niepokoi, właśnie stawiasz na szali swoje własne życie... Na rzecz... właściwie czego? To ten byt jest odpowiedzialny za wszczepienie kryształu w Twoje ciało. Wybacz, ale nie wierzę, że wystarczy wrzucić do gniazda odpowiednią ilość jajek czy piskląt by powiedział Ci dlaczego i w jakim celu to zrobił. Gdyby nie ten kryształ to temat Lasu na pewno by aż tak Cię nie obchodził, dzięki tej błyskotce on ma Twoją uwagę. Dlaczego miałby pomagać Ci pozbywać się tak genialnego narzędzia? Wydaje mi się, że odpowiedzi na pytania szukasz w złym miejscu. O ile nadal szukasz odpowiedzi na pytanie jak się kryształu pozbyć - westchnęła lekko i skrzywiła się odrobinę gdy zmierzwił jej włosy. Standardowo, w odwecie dźgnęła go w bok. - U mnie się nie zapowiada, przynajmniej w danej chwili, jestem raczej bardziej zatroskana niż zła - przyznała, poprawiając włosy i zerkając na przybytek, do którego się zbliżali.
Akane
Akane przytaknęła mu głową.
OdpowiedzUsuń- Tak, o Ciebie - przyznała, nie ciągnąć dalej tego wątku.
Słuchała dalej jego wyjaśnień i zaraz lekko przytaknęła głową.
- Rozumiem Ryu, ale ja mówię o tym, że to wcale nie powiedziane, że to będą "Twoje warunki". Więź, która była wtedy, była sztucznie stworzona. To co robisz teraz już szcztuczne nie jest. Nie czujesz przymusu, a jednak chcesz iść pokazać im, że można lepiej. Przejawiasz troskę wobec tego bytu, a to może być dla niego idealna pożywka. Tylko o to się martwię. Rozumiem intencje, naprawdę, po prostu obawiam się, że Twoje dobre intencje mogą zostać źle wykorzystane. To, że ten byt Cię teraz nie wzywa i nie zmusza do przyjścia nie oznacza, że sobie tam Ciebie nie życzy. Jak dla mnie sprawienie, że przyjdziesz do niego sam z siebie to świetna strategia - przyznała. - Okey, nikt nie wie, masz rację, ale to akurta działa na korzyść Lasu. Nikt nie wie i wychodzi mu to na dobre. Nie widzę racjonalnego powodu dla którego Las miałby Ci udzielić jakichkolwiek istotnych odpowiedzi. Po prostu tego nie widzę. Moim zdaniem szukanie w tamtym miejscu to tylko strata czasu i dodatkowe, niepotrzebne ryzyko. Zrobisz oczywiście jak uważasz, ale ja osobiście widzę więcej w tym planie na "nie", niż na "tak" - nie zamierzała tego ukrywać. - Ta fascynacja tym bardziej powinna Cię niepokoić, bo to tym bardziej przemawia za tym, że on Cię tam po prostu chce mieć - zauważyła, dalej patrząc po przyjacielu z niepokojem na twarzy. - Nie podobają mi się te Twoje eksperymenty. Nie widze w nich związku z tematem pozbycia się kryształu. Obrazowo mówiąc, trafiłeś na ścianę i zamiast próbować ją przebić, to kompletnie zmieniłeś kierunek wędrówki. Mogę się mylić, ale tak to wygląda z mojej strony - dalej mówiła tym samym, spokojnym tonem. Słowa Ryu wcale nie sprawiały, że martwiła się mniej. - Rozumiem, czyli to co robisz teraz to Twój alternatywny plan, szykowanie gruntu w razie gdyby się okazało, że błyskotki nie da się usunąć. Okey, ma to jakiś sens - odrobinę ją to uspokoiło. Podziękowała za przepuszczenie w dzwiach i weszła do środka. Obejrzała się na chłopaka.
- Tylko nie łap zbyt wiele srok za ogon, dobra? Mówisz trochę tak jakby priorytety Ci się zmieniły. Uważam, że mimo wszystko za mało wiadomo, by z takim zapałem szykować się na walkę o lepszy byt dla Leśnych. To tylko przypuszczenia, a zdajesz się snuć w tym temacie większe plany, niż w temacie dalszego szukania rozwiązania na usunięcie błyskotki - mówiąc to rozglądała się po wnętrzu przybytku. - Nawet nieźle im wyszła wizualna strona tej spelunki - przyznała, zajmując wolne miejsce przy jednym ze stolików.
Akane
Akane przytaknęła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie posądzam Cię o chęć ruszenia już teraz. Dobrze, że nie chcesz iść sam. Przedstawiam to po prostu z pozycji, w której stoję, na dzisiejszy dzień jest po prostu zbyt wiele niewiadomych bym śmiało mogła powiedzieć, że dobrze kombinujesz. Ufam ostatnio o wiele bardziej swojemu przeczuciu, a to nie jest dobre, gdy słyszę ten plan. Wiem, i wiem, że Ty też wiesz, że jest jeszcze sporo w tym pomyśle do dopracowania. Nie zamierzam Cię od tego wszystkiego odwodzić, jedynie proszę o roztropność. Brzmisz w tym wszystkim dość racjonalnie i elokwentnie, ale tak jak wspomnieliśmy wcześniej, brzmieć potrafimy pięknie. Olej w głowie, w takich chwilach, to nam się uszami przelewa, tyle go jest, a później przychodzi jedna głupia chwila i... dupa blada - wzruszyła ramionami. - Rezerwy oleju szlak jasny trafia i wychodzi dramat - przystawiła "lufę" z palców do skroni i udała, że strzela, by zaraz potem pokręcić głową z dezaprobatą. Cała ich szajka miała w tym po prostu mistrzostwo. - Obawiam się, że to o wiele za mało by w takim bycie zasiać jakiekolwiek ziarnko niepewności, ale nie mówię, że zdania nie zmienię, może z czasem, z przypływem informacji i pomysłów, ten plan wyda mi się bardziej sensowny. Na tą chwilę zostaję w opozycji - posłała mu ciepły uśmiech. Kiedy ruszył do po trunki, a właściwie trunek, to ona dalej oglądała wnętrze. Podobało jej się tutaj, dopadła ją nutka nostalgii. Nim jeszcze przyczepiła się mocniej do Klementyny, pracowała w różnych przybytkach, a ten w wielu aspektach je przypominał. No, może był nieco bardziej fantazyjny, ale mimo wszystko bardziej oddawał klimat Mathyrskich lokacji, niż chociażby "Piaski Czasu". Kiwnęła wdzięcznie głową na przyniesiony alkohol, a kiedy skosztowała pierwszego łyka, wyraźnie się skrzywiła. - O jasna dupa... Huh - takiego kwasidła to dawno nie piła, ale był to smak, który zdecydowanie jej odpowiadał. - Zajebisty - zaczęła uważniej oglądać ciecz. - Ciekawe co tam dali... Będę musiała rozciągnąć wici po zapleczu - spojrzała na Ryu i poruszyła zabawnie brwiami. - A skoro już mi wypomniałeś i co by nie było, że jestem aż tak cięta na ten cholerny Las to... Jak chcesz, to dziś chętnie posłucham jak Ci tam właściwie było - uśmiechnęła się lekko pod nosem.
Akane
Akane zaśmiała się krótko.
OdpowiedzUsuń- Nie mam aż tak wybujałego ego, by sądzić, że ze względu na moje "nie" ktokolwiek zaniechałby swoje plany. Mówię to wszystko tylko po to byś miał szersze spektrum, byś znał inny punkt widzenia i w przyszłości mógł spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy - wyjaśniła z pogodnym uśmiechem na twarzy. - Mam więc nadzieję, że właśnie tak będzie - odpowiedziała w sprawie oleju i przytaknęła głową, gdy mówił o przykładach. Nic tu więcej nie dodawała, bo nie bardzo było co. - O proszę, dzięki, będzie to jakieś ułatwienie w moim rozeznaniu - sama lekko się zaśmiała. Słysząc pass uniosła nieco kącik ust. - Wiem, że opowiadanie i dyskusja to mój konik, ale dość istotnym elementem rozmowy jest też słuchanie, a nad tym muszę popracować, więc mimo wszystko będę wdzięczna jak jednak mi opowiesz. Chciałabym po prostu posłuchać - uśmiechnęła się do niego lekko. - Nie naciskam, ale jak sam wspomniałeś, dobrze by było od czegoś zacząć. Taka rekompensata za pomoc w treningu - poruszyła zabawnie brwiami.
Akane
Uśmiechnęła się szerzej, zadowolona, że jednak dał się przekonać. Lekko się zaśmiała, kiedy ruszył po alkohol. Nieźle to o niej świadczyło, ale wbrew wszystkiemu, bawiło. Sama złapała drinka w palce, uznając, że ta kwaśna mikstura będzie idealna, gdy wpadnie jej do głowy przerywanie. Zamiast tego łyczek Kwasibusa i gęba od razu się zamknie. Drugą rękę oparła o blat i podłożyła sobie pod brodę, słuchając opowieści. Skrzyżowała z Ryu spojrzenie i od czasu do czasu lekko kiwała głową. Pierwszy łyczek alkoholu trafił w jej usta, gdy Ryu przyznał, że nie wini Leśnych za stratę oka. Jak dla niej co innego było przyznać, że są winni i nie czuć do nich żalu, a co innego szukać dla nich wyjaśnienia. Na szczęście kwaśny trunek zdał egzamin i dziewczyna dała radę pohamować język. W dalszej części opowieści lekko marszczyła czoło, te doświadczenia zdecydowanie nie brzmiały przyjemnie, a Ryu trafił na dzień dobry w wyjątkowo nieprzyjemne otoczenie. Sama nie miała wesoło, zresztą jak większość, aczkolwiek ją ominął chociaż ten aspekt ciągłego uciekania.
OdpowiedzUsuń- Brzmi paskudnie - przyznała krótko, nie chcąc za bardzo wchodzić mu w zdanie. Przytaknęła mu głową, gdy wspomniał o skojarzeniu. - Też bym o tym pomyślała - stwierdziła. Po doświadczeniach jakie mieli rzeczywiście taka opcja byłaby dla nich dość wiarygodna. An patrzyła po nim spokojnie, spojrzała na szklankę, którą się bawił. Minęło tyle czasu, a emocje dalej były w Ryu bardzo żywe. Sięgnęła na chwilę do jego dłoni i lekko ją poklepała, śląc przy tym pokrzepiający uśmiech. Strach o bliskich był okropny, to akurat wiedziała doskonale. Zabrała zaraz dłoń i dała mu dalej opowiadać. - Dopiero wtedy zająłeś się okiem? - zapytała na wzmiankę o chatce. - Adrenalina całkiem daleko Cię zaniosła - stwierdziła. Uśmiechnęła się delikatnie na historię z krukiem. - Przez żołądek do serca - rzuciła z nutką rozbawienia w głosie, a kiedy znów skrzyżował ich spojrzenia, nadstawiła dalej ucha. - To akurat w pełni rozumiem. Sama nawijałam do rekinów, gdy rozdzielili nas z Gavem. Minus taki, że pod wodą nie było co liczyć na odpowiedź, nawet w formie krakania - uśmiechnęła się pod nosem. - Ale rozumiem, samotność nikomu nie służy, ten ptak mógł okazać się zbawienny w tej sytuacji - przyznała, przytakując mu głową.
Akane
Klara uśmiechnęła się delikatnie do Ryu.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem, Twoje skojarzenie dotyczy wizualnego wyglądu Gava, ja z kolei bardziej mam na myśli wnętrze - przyznała. Zapytana o powód swojego wyboru zerknęła gdzieś w bok. - Zieleń, bo czuć od Ciebie pewien powiew świeżości. Przynajmniej w moim mniemaniu - skrzyżowała na chwilę z nim wzrok. - Pokazujesz mi inne, bardzo swobodne i czasem bardzo odprężające spojrzenie na świat - znowu zerknęła w bok. - A ciemna, głęboka zieleń bo... - westchnęła ciężko. - Bo to spojrzenie mimo wszystko dla mnie bywa ciężkie i przytłaczające - przyznała. Na wzmiankę o wierszu posłała mu ciepły uśmiech. - Nie ważne, że daleko, ważne, że przed - odpowiedziała, dalej z subtelnym uśmiechem. Kiedy zaczął mówić o podobieństwach, spojrzała przed siebie. Z początku słabo się uśmiechała, nie miała na myśli wizualnych podobieństw, więc te porównania nie bardzo do niej trafiały. Wróciła wzrokiem do chłopaka, gdy zeszło na te ważniejsze dla niej aspekty. Wtedy też uśmiechnęła się odrobinkę mocniej. - Dziękuję, miło mi, że dostrzegasz te podobieństwa, aczkolwiek ja osobiście w jeszcze nieco innych dziedzinach chciałabym ich przypominać. No i chyba najistotniejsza sprawa, chciałabym pewnego dnia stanąć przed lustrem i sama to wszystko dostrzec. Na tą chwilę tego nie widzę, jednak nie załamuję się... Czeka mnie po prostu dość wyboista droga do przejścia - przyznała, dalej z lekkim uśmiechem.
Klara
Orianna spojrzała na niego uważnie, po czym wzruszyła ramionami, gdy skończył besztać jej podejście. Nie była zadowolona z tego jak ignorował swoje zdrowie. Nie mogła jednak na siłę zbawić na siłę całego świata. Nauczyła się brać przykład z Ennis od czasu do czasu. Uśmiechnęła się nieznacznie do Ryu.
OdpowiedzUsuń— Nie wpycham, nalegam, żebyś dał sobie pomóc, ale masz rację, Twoja decyzja — odpowiedziała mu spokojnie. Najwyżej za kilka tygodni będą ucinać mu nogę, jeśli nie będzie o nią dbać. Wolałaby tego uniknąć, ale skoro grzeczne prośby nie działały, nie miała więcej zamiaru się prosić o to, aby dbał o swoje życie. Przytaknęła, gdy powiedział o opuchniętej nodze.
— Za Tobą jest maść, gdybyś uznał, że wolisz sobie pomóc, a Febe wróci za parę godzin — poinformowała go po prostu, po czym wstawiła wodę na herbatę ziołową. Zaśmiała się, gdy wspomniał o wywijaniu na parkiecie i zarumieniła się delikatnie.
— Dziękuję, jednak ja z siebie dumna nie jestem. Miałam inny cel na tym konkursie — wyjaśniła spokojnie, podając mu napar. — Spokojnie, to nie lek, mieszanka smakowych ziół — zapewniła go, po czym sama wzięła łyk dokładnie tego samego. — Noga kiedyś wróci do sprawności i będziesz mógł znowu tańczyć. A niechęć do alkoholu sama rozumiem — uśmiechnęła się delikatnie.
Orianna
OdpowiedzUsuńOrianna westchnęła zrezygnowana, gdy Ryu zaczął obwąchiwać zioła. Jak bardzo można było nie ufać jednej osobie? Przecież chciała go tylko zapewnić o swoich dobrych intencjach. Ona za to pozwoliła sobie upić kolejny łyk naparu i patrzyła na mężczyznę z typowym dla siebie spokojem.
— Co nie wyklucza dalej możliwości tańca, jeśli masz na niego ochotę. Osobiście myślę, że warto realizować swoje pragnienia. To daje bardzo przyjemne uczucie spełnienia — wyjaśniła, uśmiechając się nieznacznie w jego stronę, po czym wzięła kolejny łyk herbaty. — Argar jest niezwykły. Bardzo magiczny, różni się w wielu aspektach od tego co znałam wcześniej, ale jednocześnie potrafię spotkać tutaj też okrutnych ludzi — opowiedziała mu. — A Ty jak widzisz swój dom? — sama zapytała.
Orianna
To co mówił brzmiało dość logicznie. Umysł potrafił płatać niezłe figle dla zapewniania bezpieczeństwa swojemu właścicielowi. Oboje zdawali sobie z tego sprawę, chociażby ze względu na Klarę i to co ją ostatnio spotkało.
OdpowiedzUsuń- Hm, tak sobie myślę, pewnie dla samego Lasu to też musiał być niezły szok. Spadłeś mu na "głowę", trochę jak jakiś nalot z powietrza - zauważyła. Uśmiechnęła się nieco rozbawiona, gdy tłumaczył imiona. - Spokojnie, zdaję sobie sprawę, że Ci się nie przedstawiali - przyznała i zaraz słuchała dalej. Uśmiechnęła się cieplej, gdy mówił o Naomi. Widać było, że zrobiła na nim wrażenie. - To musiało być ciekawe doświadczenie - przytaknęła mu głową. W ich świecie też się niby wiele działo, a jednak chodzące drzewo byłoby czymś co by sama chętnie zobaczyła. Trochę się skrzywiła, gdy mówił o umieralności. - Musiałeś się tam sporo śmierci naoglądać... - wiedziała, że już nie raz zabił, ale bronienie siebie lub kogoś było czymś innym niż po prostu oglądanie jak ktoś ginie i to raczej w mało przyjemnych okolicznościach. Szczerze wątpiła, że w Lesie umierało się w trakcie snu, chociaż może i takie przypadki były. - Z tego co mówisz rozumiem, że są tam okazy mniej i bardziej... krwiożercze - rzuciła na głos swoim spostrzeżeniem. Na wzmiankę o zabiciu kiwnęła głową. - Broniłeś słabszej jednostki. Niestety, ale w niektórych sytuacjach cudza śmierć to jedyne rozwiązanie, ale wiem, nie jest to przyjemna myśl - ponownie lekko poklepała jego dłoń i posłała mu pokrzepiający uśmiech. Fajnie by było nie musieć zabijać, ale czasami po prostu się inaczej nie da. Obraz, który jej pokazał Ryu był przyjemną odskocznią od myśli w temacie zabijania. Akane uśmiechnęła się wyraźnie zauroczona widokiem. W pierwszej chwili nic nie mówiła, po prostu obserwowała. - Piękne - w końcu wydała werdykt i zaraz spojrzała w oczy Ryu. - Przykre, że istoty nam podobne przyczyniły się do takiej dewastacji tego miejsca - przyznała z ciężkim westchnieniem.
Akane
Sama zaśmiała się krótko na to stwierdzenie. Racja, słyszała, że niektóre rasy próbowały takich pikowanych nalotów i w dużej mierze kończyło się to dla nich śmiercią. Z resztą, gdy tam była to widziała nie jedno truchło nadziane na gałęzi, niczym na rożen. Również upiła drinka, z każdym kolejnym łykiem przyzwyczajała się coraz bardziej do kwaśnego smaku, więc i grymasów prawie już nie było. Słysząc o tym specyficznym sposobie podróży spojrzała po Ryu zaciekawiona.
OdpowiedzUsuń- Serio? W życiu bym nie pomyślała, że błędnik może szaleć z takiego powodu. Chociaż z drugiej strony, przy gabarytach drzewca jeden krok to pewnie niezła prędkość i solidny podmuch wiatru. Stawiam też, że nie chodzą w linii prostej, więc rzeczywiście wrażenie musi być specyficzne - przyznała z uśmiechem i przytaknęła głową. - Oj tak, przyzwyczajenie robi dużo. Ciekawe czy po hartowaniu przez Tonego mój błędnik zniósłby lepiej taką pierwszą podróż - popukała się palcem po brodzie. Latanie mimo wszystko zdawało się trochę bardziej chaotyczne, więc kto wie. Gdy mówili o trupach jej mina był nieco poważniejsza, przytaknęła głową. Nic dziwnego, że ich nie liczył. - Wiesz, akurat z mojego punktu widzenia, to lepiej dla Ciebie, że byłeś tym krwiożerczym - przyznała. W końcu dzięki temu przeżył. Zacisnęła mimo wszystko usta, gdy wyznał, że zabijanie było coraz łatwiejsze. Cóż, akurat oni już dawno musieli zapomnieć o młodzieńczej niewinności. Krew na rękach przyszło im mieć dość szybko. Dalej o słuchała i lekko kiwała głową. - Hmm... jeżeli rzeczywiście jest tak jak mówisz, to w swoim planie powinieneś wziąć pod uwagę jeszcze jeden scenariusz. Wojnę domową w samym Kryształowym Lesie. Jeżeli tam pójdziesz i zaczniesz udowadniać, że można inaczej, to będziesz miał zarówno sprzymierzeńców jak i wrogów. Powinieneś się dobrze zastanowić czy chcesz być prowodyrem takiego wewnętrznego konfliktu. Zabijanie tych, którzy przyszli grabić Las już było z początku dla Ciebie nieprzyjemne, szczerze wątpię, że zabijanie jego mieszkańców będzie w tym temacie łatwiejsze. Nigdy nie będzie tak, że przekonasz do swoich racji wszystkich... - westchnęła lekko. Słuchała go dalej, ale ostatnie zdanie zapaliło w jej głowie czerwoną lampkę. - No i to jest kolejna sprawa, która budzi mój niepokój... Nawet w tej historii jest coś co znowu upodabnia Cię do Gabriela... - skrzywiła się wyraźnie.
Akane
- Ou, wybacz, ale Tony to swoje intensywne hartowanie wprowadził dopiero od niedawna, przynajmniej w moim przypadku. Biorąc pod uwagę to jak rzadko bywacie w tym samym miejscu i jak rzadko wasze kłótnie sięgają zenitu to śmiem twierdzić, że mam w tym temacie jednak większe doświadczenie - poruszyła zabawnie brwiami i przetarła paznokcie o klatkę piersiową, by później w nie dmuchnąć i zarzucić włosami. Oczywiście to wszystko w żartobliwym geście. Spoważniała zaraz i ponownie westchnęła. Nie podobały jej się te założenia, jednak wiedziała, że każdy czym przynosi konsekwencje i skoro Ryu się z nimi liczył to zamierzała uszanować jego decyzję, jakakolwiek by nie była. Uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową słysząc o porywaniu tłumów. - Obyś nie miał na myśli pakowania do worków i wywożenia w siną dal - pokazała mu język. Kiwnęła zaraz głową. - No nic, pozostaje mi liczyć, że dowiemy się więcej i ewentualnie służyć radę - przyznała. - Doszliśmy - przytaknęła mu głową. - Tak jak i doszliśmy do pewnych wniosków w temacie Latrala, a jednak mimo to się niepokoisz - zauważyła. - Nawet jeżeli to tylko spekulacje i pogłoski, to po prostu nie podoba mi się, że mój przyjaciel ma z nimi coraz więcej wspólnego - przyznała, wzruszając ramionami. - Różnic całe szczęście jest o wiele więcej, chociażby solidna grupa uparciuchów, która nie pozwoli na przymuszone "zostajesz" - dumnie wypięła pierś i zaraz lekko się zaśmiała.
OdpowiedzUsuńAkane
Akane uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Jak byliśmy młodsi to Tony aż tak z tym powietrzem nie szalał. W ogóle był wtedy bardziej… wycofany. Mocno się zmienił, chyba najbardziej z naszej trójki – stwierdziła nieco zamyślona. – Akurat z tego piedestału wolałabym zejść – przyznała, uśmiechając się krótko do Ryu. Zaraz zaśmiała się lekko. – To by był dość oryginalny widok – przyznała rozbawiona. Na wzmiankę o pozwalaniu przytaknęła głową, a stwierdzenie co do przyjaciół skwitowała szerszym uśmiechem. – Właśnie tak – zapewniła i wzięła większy łyk swojego drinka. – Dobra, idę po następną kolejkę, a Ty się zastanów co tam jeszcze ciekawego o Lesie możesz powiedzieć – poruszyła brwiami i jak powiedziała, tak zrobiła. Wróciła do stolika z dwoma drinkami, jeden położyła przed Ryu, drugi przed sobą. – No co? Wiem, nie skończyliśmy jeszcze poprzednich, ale już jest na dnie, a przecież napitki nie wystygną. Nie wywiniesz się tak łatwo – rzuciła rozbawionym tonem.
Akane
- Tak, zauważyłam, że u niektórych woli wypadać na czarny charakter. Kompletnie tego nie rozumiem, ale to już on będzie zbierać plon z zasianego ziarna - stwierdziła rozglądając się dookoła. Spojrzała na Ryu z lekkim uśmiechem i delikatnie przytakiwała głową na jego stwierdzenia. - Tak, to dwa różne światy - przyznała. Zdawała sobie sprawę, że i dla Ryu jej zwyczaje są obce. Nie komentowała jego opinii, sama widziała krzywdzące zachowania w ich zwyczajach, widziała też przytłaczające obrazy. - Cóż, żaden z tych światów nie jest idealny - podsumowała dalej z subtelnym uśmiechem. Wdzięcznie kiwnęła głową na jego słowa. - Też w to wierzę, wierzę w to "kiedyś". Po prostu to jeszcze nie teraz - przyznała i spojrzała na migoczący w oddali domek Febe. Uśmiechnęła się cieplej na myśl o czekających ją przygotowaniach. Spięcie włosów, przyszczypnięcie policzków, ubranie sukienki. Dawno tego nie robiła.
OdpowiedzUsuńKlara
Przytaknęła mu, gdy wyjaśnił swoje podejście do tańca.
OdpowiedzUsuń— Wybacz, z początku odebrałam to tak, jakbyś właśnie uwielbiał tańczyć — wyjaśniła. Patrzyła spokojnie na Ryu i uśmiechnęła się lekko, gdy w końcu zdecydował się na herbatę. Miała nadzieję, że mu zasmakuje, osobiście uwielbiała mieszanki ziołowe.
— Cóż, okrucieństwo nie jest raczej cechą rasową a charakteru, z drugiej strony to miejsce dalej jest bardzo życzliwe i przyjazne. Więcej spotkałam tutaj dobrych dusz niż tych nieprzyjemnych — dodała, jakby chciała go zapewnić, że bardzo lubi Argar. Słuchała go dalej z uwagą. — A co według Ciebie sprawia, że dane miejsce jest domem? Jaką masz opinię na ten temat? — zapytała wyraźnie zainteresowana. Zaśmiała się delikatnie, gdy wspomniał o magii Mathyr. — Och, przepraszam Cię. Po prostu wydaje mi się, że większość Mathyrczyków uważa, że to wasza ojczyzna jest magiczna — zauważyła.
Orianna
- Mogłyby... Jednak pewne sprawy to raczej tematy na dłużej. Nie zmienisz cudzego myślenia wbijanego do głowy latami, tylko tym, że pokażesz, że można inaczej - zauważyła i zerknęła na Ryu z lekkim uśmiechem. - Trudne, czasochłonne i mozolne, ale nie niemożliwe. Kto wie, może kiedyś rzeczywiście uda się połączyć te światy w coś wspólnego i dobrego - mimo wszystko nie lubiła myśleć o marzeniach w kontekście "niemożliwe".
OdpowiedzUsuńPatrzyła na domek ze swoim uśmiechem tak długo, aż nie padło pytanie. Odrobinkę się wtedy spięła i zerknęła na Ryu, przytakując mu głową. Zaraz jednak jej ciało się rozluźniło, a ona znowu się ciepło uśmiechnęła. - Może troszkę... ale... - spłonęła delikatnym rumieńcem. Przy Nylianie wstyd i rumiane policzki aż tak jej nie peszyły, czuła się przy nim bardzo swobodnie. Spojrzała na Ryu. - Właściwie to nie bardzo, to będzie udany wieczór - przyznała z subtelnym uśmiechem. - A Ty masz jakieś plany na wieczór? - zapytała grzecznościowo nim jeszcze weszli do chaty meduzy.
Klara
—- Masz rację — odparła spokojnie, patrząc to na swój napar to na Ryu. Ona na przykład bardzo chciała mieć pewność, że jego noga żyje, co pewnie wcześniej dawała po sobie poznać. No ale skoro chciał ryzykować powikłaniami, to przecież nie mogła mu tego zabrnić. Uśmiechnęła się nieco szerzej, gdy wspomniał o ziołach. Przytaknęła ruchem głowy, gdy wspomniał o ziołach.
OdpowiedzUsuń— Tak, ale nie tylko dodałam też skrzypu i odrobinę bławatka dla smaku — odparła. Zastanowiła się chwilę nad jego radą. — Myślę, że to może być ciekawa fuzja. Zrobię taką mieszankę na przyszłość, możesz czuć się zaproszony na degustacje. Będę robić też jaśminowe i owocowe — zaprosiła go od razu, dumna z siebie, że pracuje nad relacjami międzyludzkimi.
— Nie uważam, że każdy Argarczyk jest zły. Tak samo nie każdy Polszanin jest zły. Zależy na kogo się trafi. Jestem za to wdzięczna, że przy każdym okrutnym spotkaniu miałam kogoś z kim mogłam bezpiecznie wyjść z opresji — wyjaśniła, uśmiechając się lekko do niego. Słuchała o czterech kątach. Ona chyba nie miała potrzeby aktualnie budowania swojej przestrzeni. Miała w końcu gdzie mieszkać razem z Satoru. — Dom to ludzie? — zainteresowała się trochę. Takie stwierdzenie było jej raczej obce. Dom to przecież był własny budynek, nic ponad to, jakby na to nie patrzeć.
— Masz piękną moc — odparła na widok motyli. Spróbowała nawet jednego dotknąć. Nie była pewna czy to jakaś iluzja czy prawdziwy motyl, ale magia Ryu była po prostu niesamowita. Przynajmniej dla niej.
— Wydaje mi się, że to zależy od perspektywy. Dla mnie wasze moce są niesamowite, chociaż moja magia też wiem, że może zdawać się całkiem interesująca, to z pewnością nie jest aż tak zjawiskowa — zauważyła.
Orianna
Akane uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Chyba nie będę wnikać co tam konkretnie z Tobą wyprawiał – zaśmiała się lekko. – Spokojnie, nie potrzebuję pomocy – zapewniła puszczając mu oko.
Na pytanie o pijaństwo wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się niewinnie.
- Ja? Ależ gdzie tam, musi być po prostu po równo, na dwie nogi, co byś szedł w miarę prosto – zaśmiała się lekko. – Nie musisz pić na raz, nie są gorące, nie ostygną Ci te drinki – poruszyła zabawnie brwiami. Sama sączyła jeszcze swojego pierwszego drinka i słuchała go dalej. – Właściwie… Jak to robił? W sensie, jak próbował na Ciebie wpływać? – zainteresowała się. Parsknęła śmiechem na wzmiankę o kłótni. To się musiał Gabryś zdziwić, ktoś przechodzi przez ścieżkę pełną wyzwań tylko po to by mu nabluzgać. – Ciekawe czy to właśnie tym zachowaniem już nie zawyrokowałeś samego siebie – rzuciła luźno. Zapewne zrobił tym ruchem wrażenie albo co najmniej wzbudził ciekawość Lasu. – Nie wiem czy komicznie, stawiam raczej na nieprzyjemne dreszcze – przyznała.
Akane
Klara mu przytaknęła.
OdpowiedzUsuń- No dobrze, racja, akurat w to by korzystać tylko z dobrych wzorców rzeczywiście jest mało prawdopodobne – przyznała. – Aczkolwiek nie zaszkodzi mieć nadziei, że chociaż bardziej widoczne będzie dobro – dodała z lekkim uśmiechem. Kiwnęła wdzięcznie głową, gdy wspomniał o jej udanym wieczorze, a słysząc o Grimie odrobinkę się zdziwiła, co jasno było widać po jej twarzy. – Och… To żart, tak? – upewniła się. Szczerze wątpiła, że Ryu podbierałby narzeczoną swojemu przyjacielowi. – Grima jest bardzo urocza, na pewno będziecie mieć udane spotkanie – stwierdziła, wchodząc do domu Febe. Odwróciła się do Ryu i lekko mu się skłoniła, rozkładając sukienkę delikatnie na boki. – Dziękuję, że mnie odprowadziłeś, bardzo miło było porozmawiać. Mam nadzieję, że Febe udzieli Ci samych dobrych informacji. A teraz wybacz, muszę się iść szykować – posłała mu subtelny uśmiech i spojrzała w oczy, stała tak chwilę, by jednak ostatecznie zrobić w jego stronę krok i delikatnie objąć. – Życzę Ci udanego wieczoru – szepnęła cicho i zaraz się odsunęła, założyła kosmyk włosów za ucho i ruszyła w stronę swojej sali.
Klara
Akane uśmiechnęła się pod nosem.
OdpowiedzUsuń- No stary, to jak po kilku godzinach to już raczej nie ja Cię odprowadzę - zaśmiała się i upiła kolejnego łyka swojego drinka. Słuchała go dalej z zainteresowaniem. Miała wrażenie, że Gabriel doskonale zna techniki manipulacji. Pytanie czemu zainteresował się akurat Ryu? Nikt raczej nie mówił nigdy o jakiejś innej, żywej istocie, która zamieszkuje Las. Chyba, że ten cały pustelnik? - Poznałeś pustelnika? - zapytała dość odruchowo, ciekawa czy ten w ogóle istnieje, czy to tylko jedna z wielu tutejszych legend. Słysząc o ostrych słowach uśmiechnęła się pod nosem. - Szczerze wątpię, że taki byt przejmuje się czymś takim jak samotność czy zazdrość - przyznała odrobinę rozbawiona. Las jak i sam Gabriel zdawali się raczej przejawiać zachowania istot mało humanoidalnych. Zastanowiła się chwilę, gdy mówił o wychodzeniu z tego miejsca. - Dziwna zależność... - przyznała. To też było ciekawe zjawisko. Dlaczego go bolało? Nie widziała racjonalnego rozwiązania, więc musiało chodzić o coś więcej. Przytaknęła mu głową. - Rozumiem... Z czasem myśli schowane były tak głęboko, że jak nas serio zobaczyłeś, to trochę zajęło nim połączyłeś kropki... - westchnęła i zatrzymała wzrok na własnym drinku. Dopiero po czasie wróciła spojrzeniem do twarzy Ryu. - Rozumiem, że czujesz pewnego rodzaju zażyłość z tym miejscem, ale... Mimo wszystko, jak dla mnie te wizje zbawiania Lasu są trochę nazbyt idealistyczne. Ciężko odnieść wrażenie, że ten Las i jego mieszkańcy w ogóle chcą być zbawiani. Jak dla mnie to żyje im się tam całkiem nieźle. Obawiam się, że Twoje "można lepiej" nie będzie dla nich wcale "lepsze". No, ale może kiedyś będzie nam dane się o tym przekonać - wzruszyła ramionami i upiła kolejny łyczek.
Akane
Dawno nie widziała Ryu aż tak rozbawionego, zaśmiała się krótko na ten jego śmiech i pokręciła głową lekko niedowierzając, że aż tak go to rozśmieszyło. Uśmiechnęła się lekko do niego i kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń- Zadanie godne podpitych nastolatków – przyznała i dalej nadstawiła ucha. Przytaknęła głową chłopakowi, no tak, rzeczywiście takie zapiski mogły być bardzo pomocne. Uśmiechnęła się pod nosem na wzmiankę o szybkim rozpoznaniu. – No nie wiem, z mojej strony wyglądało to trochę inaczej – dobrze pamiętała ten jego wyraz twarzy, jakby sam szukał we własnym umyśle skąd kojarzy te buzie. Przygryzła lekko wargę, gdy mówił o Gavinie, ale kiwnęła głową. Rozumiała i teraz i wtedy te negatywne emocje w stosunku do bruneta. Nie mówiła nic w tym temacie. Uśmiechnęła się do Ryu na wzmiankę o różnicach.
- Całe szczęście, przynajmniej odchodzi wrażenie gadania z samą sobą – rzuciła żartobliwie, chociaż było w tym dużo prawdy. Miała wrażenie, że z Ryu weszła na najwyższy możliwy poziom relacji. Był trochę jak książka przeczytana już kilka razy, bardzo fajna, która od czasu do czasu jeszcze potrafiła zaskoczyć, ale raczej znana i lubiana. – Jak dla mnie to nadal podchodzi pod zbawienie, chcesz im pokazać, że można inaczej, Twoim zdaniem lepiej. Ja po prostu odnoszę wrażenie, że patrząc na to co ten Las ma teraz to Twoje „lepiej” może jednak przemówić do mniejszości – przyznała, lekko przy tym wzruszając ramionami. – No, ale nie ma co gdybać. Z czasem pewnie zobaczymy, która ścieżka doprowadzi Las do dawnej świetności i czy w ogóle jakaś doprowadzi – uśmiechnęła się lekko.
Akane
Spojrzała po Ryu lekko wzruszając ramionami.
OdpowiedzUsuń- Nie dla mnie. Takie wrażenie jest spoko, ale zdecydowanie nie nazwałabym go najlepszym - przyznała z lekkim uśmiechem. Słuchała dalej o tym co Ryu chce zrobić. - Ryu, ale w stwierdzeniu "chcesz ich zbawić" nie ma przymusu... Chcesz im pokazać lepszą drogę, by zeszli z tej, Twoim zdaniem, gorszej. To zdecydowanie pasuje do definicji zbawienia. Jasne, że sami zdecydują, ja mówię jedynie o tym, że w danym momencie nie masz za bardzo jak im udowodnić, że to co Ty myślisz rzeczywiście będzie dla nich lepsze - wyjaśniła. - Ech, no i co im dała ta otwartość? Przyszli Polszanie i ich zrabowali. To już jest dość solidny argument na to by jednak tą swoją gościnność ograniczyli. Argument stojący po stronie Lasu i Gabriela, nie masz na to dobrego kontrargumentu, bo ciągle napływają do nich istoty, które chcą od nich tylko brać. Właśnie o tym mówię, o punkcie siedzenia, biorąc chociażby Twój przykład z otwartością, wybacz, ale jak dla mnie wypadasz słabo. Patrząc od strony kryształowych "byliśmy otwarci to nas wykorzystano, przyszedł Gabriel i nas chroni, a teraz przychodzi jakiś sobie Ryu i chce nam wcisnąć, że otwartość jest spoko?" ... Uogólniam, wiem, robię to celowo, bo to tylko przykład. Nie widzę tego by ich lata świetności minęły. Mathyrczycy liczą się z tym Lasem jak nigdy dotąd, mało tego, boją się tego miejsca na tyle, że zamiast ruszyć z widłami to narażają własne życie by zdobyć kawałek magicznego kamyczka. Gabriel nie dość, że zapewnił przydatność tego miejsca dla ogółu, to jeszcze sprawił, że nachodzi ich tylko najbardziej śmiała garstka. Jak dla mnie, biorąc pod uwagę historię i przeszłość tego miejsca, jedynym co teraz może być dla nich lepsze to odcięcie Lasu od reszty Świata. Tak by życie mogło się w nim spokojnie toczyć, tak by nikt już ich więcej nie nachodził. To natomiast jest jednoznaczne z pogorszeniem poziomu życia reszty Mathyrczyków, no i ogólnie rzecz ujmując ciężkie do zrealizowania... - wzięła ostatni łyk swojego pierwszego drinka i wzruszyła ramionami. - No, ale to tylko moje luźne przemyślenia. Może jest jeszcze jakieś inne "lepiej", którego w danej chwili nie widzę - przyznała po czym prychnęła śmiechem. - Sam ją sobie przyklejasz Ryu. Większość snuje plany o tym jak to poprawić swoje umiejętności lub gdzie się osiąść, co robić w temacie wojny czy już po. Ty snujesz plany o tym jak poprawić byt mieszkańców Kryształowego Lasu, więc się nie dziw, że inni przypisują Ci chęć zbawiania świata czy widzą w Tobie kogoś, kto stara się o miano bohatera - posłała mu łagodny uśmiech i upiła łyk drugiego drinka.
Akane
Akane pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Nie nawrócić, a pokazać inną drogę. Nigdzie nie mówiłam, że planujesz ich do czegokolwiek zmuszać. To już Ty sobie dodajesz taką interpretację - wzruszyła ramionami. - Nie każdy Mesjasz szuka przyklasku. Często gęsto chodzi o pokazanie swoim własnym zachowaniem, że można lepiej. Nie zmuszanie innych do robienia tak jak się uważa za słuszne, tylko pokazanie, że kiedy robię tak czy siak to łatwiej mi o to czy o tamto - dodała spokojnie. Nie bardzo rozumiała tu zarzuty Ryu. Spojrzała po nim pytająco. - Nie zapominam. Po prostu widzę, jak ważny to jest element historii. Tak jak wspomniałam, biorąc pod uwagę to co już zaszło uważam, co uważam. Jakie znaczenie ma historia przed Gabrielem, skoro koniec końców do grabieży doszło i zaufanie mieszkańców Lasu już jest nadszarpnięte? Tak, Gabriel przyczynił się swoją obecnością do grabieży, historia mówi, że pokazał Polszanom moc kryształów, wykazał się gościnnością i dostał za to po dupie, zarówno on, jak i inni mieszkańcy. Ciężko mi tu dopatrywać winy tego chłopca, chciał dobrze, a że trafiło na bandę zjebów to wyszło źle. Grabieże pojawiły się przez gościnność, przez podzielenie się tajemnicą kryształów z resztą świata. Gabriel jest tylko elementem tej układanki. W sumie to z naszej dwójki Ty bardziej brzmisz jakbyś go nie lubił, niż ja. Pytasz jak to się niby przysłużyło. No chociażby tak, że miejsce nie zostało zrównane z ziemią, bo uchodzi za przydatne. Poza tym, sam powiedziałeś, Gabriel stał się częścią tego ekosystemu. Skąd więc przekonanie, że to była jego egoistyczna decyzja, że zamykamy Las? "Przyszli do nas ludzie, chcieliśmy ich ugościć, pokazać nasze dobra, a oni nas okradli"... Przecież ja się nigdzie nie dopatruję w tym winy Lasu. Jedyne o czym mówię, to to, że biorąc pod uwagę co ten Las spotkało, ciężko mi uwierzyć, że jest dla niego lepsza opcja niż to co robi teraz. Przynajmniej w kwestii bronienia się przed intruzami. Nie wiem co ta puszcza planuje na większą skalę i nie wiem czy cokolwiek, ale mam przeczucie, że nie przystanie na samej obronie. W końcu ile można się tylko bronić... - ponownie wzruszyła ramionami i uniosła lekko jedną z brwi. - Nie bardzo Cię rozumiem Ryu, przecież od początku mówię, że to są moje przemyślenia, jedna z możliwych opcji. Nigdzie nie wspomniałam, że to jedyna i najprawdziwsza racja. Nie wiem też dlaczego miałbyś się czuć atakowany. Nie powiedziałam nic co by było wycelowane w Twoją osobę. Nie rozumiem dlaczego ostatnimi czasy moi znajomi, moje odmienne zdanie na jakiś temat traktują jak atak. Jedyne co powiedziałam, to że mnie Twoje nie przekonuje, a Ty do mnie wyskakujesz z jakimś "nie wpadło Ci do głowy, że jest inaczej?". Oczywiście, że może być inaczej, podkreśliłam to kilka razy w tej rozmowie, więc nie bardzo teraz kumam do czego pijesz - przyznała z cichym westchnięciem i upiła łyk trunku. Słuchała o tym jego planie. - No właśnie, to jest wielki plan, wielkie przedsięwzięcie do którego dążysz powoli. Niczym wyzwolenie ludu z Egiptu. Rzucam tym porównaniem nie ze względu na podobieństwo samej historii, tylko na podobieństwo formy tworzenia planu. Wiele mniejszych i większych kroczków, które mają doprowadzić do czyjegoś uwolnienia. Nie rozumiem czemu reagujesz tak alergicznie na fakt, że Twój plan ma w sobie spory zalążek ratowania cudzego życia czy też sposobu egzystowania. Taki jesteś, masz potrzebę pomagania, gdy uważasz, że możesz. Też mam taką potrzebę, tylko ja pomagam bardziej w sytuacjach nagłych, Ty idziesz z tym dalej i jesteś w stanie planować pomoc na większą skalę. Wstydzisz się tego, czy o co chodzi? - zapytała, unosząc jedną z brwi.
Pokręciła zaraz głową. - Nie mówiłam, że myślisz tylko o tym. Mówiłam, że o tym myślisz, a to dość istotne, bo wybacz, ale nie znam na tą chwilę nikogo innego, kto snuje plany o tym jak pokazać Heimurinnczykom, Terrańczykom czy jakimkolwiek innym nacjom, że mogą żyć lepiej. Wyróżniasz się na tym szczeblu, a ja od początku zaznaczam, byś był ostrożny w swoim planowaniu. Nigdzie nie mówiłam, że moja racja jest mojsza, przedstawiam Ci ją dla większej perspektywy. To nie ja planuję pokazanie kryształowym mieszkańcom, że można "lepiej", więc nie dziw się, że nie biorę aż tak pod uwagę innych możliwości. Przyszłam do Ciebie jakiś czas temu z tym co ja planuję, przyszłam z tematem Latrala. Też wyraziłeś tam swoje zdanie, odmienne niż moje i jakoś nie padły w Twoją stronę zarzuty o atakowaniu mojej osoby. Tamto to był mój plan i Ty jako przyjaciel przekazałeś mi swoje wątpliwości. To jest Twój plan i ja robię dokładnie to samo, a Ty doszukujesz się w tym jakiegoś wymuszania do przyznawania mi racji... - wzruszyła ramionami.
UsuńAkane
Akane spojrzała na niego pytająco.
OdpowiedzUsuń- Zamierzasz im pokazać lepszą ścieżkę i spierdzielić? To chyba oczywiste, że gdy ktoś planuje komuś pokazać nową drogę to musi przy tej osobie być i ją prowadzić, chociaż jakiś czas, aż dana osoba, czy grupa istot sama nie zacznie pewnie poruszać się po nowo obranej drodze. W życiu bym nie pomyślała, że zamierzasz im jedynie sprzedać pomysł i tyle. Jaki w tym sens? Rzucisz w nich przepisem na "lepsze życie" i hulaj dusza, róbta co chceta? Naprawdę uważasz, że coś takiego jest w ogóle warte zachodu? To są istoty od wieków podążające za kimś. Nie oduczysz ich tego mówiąc jedynie, że można żyć inaczej, że po swojemu. To tak nie działa, a jeżeli myślisz, że coś takiego zadziała to niepoprawny z Ciebie optymista. Dlatego nazywam Cię w tym temacie zbawcą, bo jeżeli chcesz pomóc temu ludowi, to musisz liczyć się z tym, że chociaż przez jakiś czas będziesz ich prowadził. Jak niby zamierzasz pokazać im, że można inaczej, skoro Twój udział ma skończyć się jedynie na propozycji? Jak Ty w ogóle cokolwiek chcesz im pokazać, nie wchodząc w rolę lidera? Niby z jakiej paki mieli by Cię w ogóle słuchać, jeżeli nie zyskasz u nich wyższej rangi? - zapytała, dalej patrząc po nim pytająco. - Nawet jeżeli jako zwykły chłopek roztropek wpadniesz tam i zaczniesz na swoim przykładzie pokazywać, że można inaczej, bez nadawania sobie jakichkolwiek tytułów, to jeżeli Twoje działania zaczną być powielane z ich nieprzymuszonej woli, to tytuł lidera prędzej czy później się do Ciebie przyklei - wzruszyła ramionami. Słuchając go znowu westchnęła. - Ryu Ty dalej nie rozumiesz. Wcześniej inni nie wiedzieli o kryształach, dlatego Las był zostawiony w spokoju. My już nie jesteśmy we "wcześniej". Nie wymażesz z pamięci wszystkich żyjących istot wiedzy o kryształach, a co za tym idzie, wcześniej, o którym tak mówisz, jest już nieosiągalne. Powtarzam po raz któryś, biorąc pod uwagę to co spotkało Las, to, że jego tajemnica została odkryta, nie widzę lepszego "dobrze" dla niego. Ataki i przelew krwi ze względu na strach przed tym miejscem są już i tak mocno ograniczone. Jedyne "lepiej" jakie widzę, to jeszcze większe ograniczenie, czyli tak jak wspomniałam, na przykład odcięcie Lasu od reszty świata. Powtórzę, na przykład, nie mówię, że to jedyna prawilna opcja... Co dalej nie zmienia faktu, że ta jest to po prostu mało prawdopodobna. Dopóki nie zmienisz mentalności istot, które pchają się tam i mordują dla zyskania kryształu, doputy nie zmienisz za wiele w tym Lesie. To nie Las wymaga naprawy. Taka jest moja opinia. Moja opinia, a nie najświętsza, jedyna prawda - przewróciła oczyma. - Ja Ci nie bronię próbować, próbuj jeżeli chcesz, do mnie po prostu ten zarys planu nie przemawia - wzięła kolejnego łyka i skupiła wzrok na naczyniu. Słysząc o wszechwiedzącej skrzyżowała z nim wzrok i spojrzała po nim znudzona. - Ja mam się pochylać nad czymś co Wy sami nadajecie moim wypowiedzią? Ani słowami, ani tonem, ani gestami nie zasugerowałam, że to ja mam rację. Ba, mało tego, podkreśliłam kilka razy, że to moje przemyślenia, a i tak dalej słyszę o sprawianiu wrażenia. Nie Ryu, to Wy, nieważne co mówię i jak mówię, przypisujecie moim wypowiedzią władczy ton, a nad tym drogi przyjacielu ja nie zamierzam się pochylać. Może najwyższy czas żebyście to Wy się pochylili nad swoim własnym podejściem do mojej osoby - uśmiechnęła się do niego lekko i wzięła kolejnego łyka trunku. - Nie uważam Cię za tego 13-latka, wytykam słabe punkty pomysłu, które dostrzegam. Nie po to by utrzeć Ci nosa, a po to byś wziął pod uwagę sprawy, z których chwilami zdajesz się nie zdawać sprawy. Temat nie patrzenia na siebie omówiliśmy już na samym początku i na jego zwieńczenie poprosiłam jedynie byś był ostrożny, więc nie bardzo rozumiem gdzie tu sugestie z mojej strony, że na siebie nie patrzysz... - oparła brodę na dłoni, patrząc po chłopaku.
- No tak, rozmawiamy o Lesie więc skupiam się na temacie Lasu, ale nigdzie nie mówiłam, że ten plan ratowania to jest Twój główny życiowy cel, to już znowu Ty sam sobie dodałeś do mojej wypowiedzi. Jedyne co powiedziałam to tyle, że ten plan wyróżnia się na tle planów większości osób i że nic dziwnego, że do osoby z takimi planami przykleja się łatka zbawiciela. Nie ważne czy to Twój główny cel czy poboczny kiełkujący pomysł. Sam fakt, że coś takiego wykiełkowało w Twojej głowie mówi dość wiele - stwierdziła i zaraz wypuściła głośno powietrze. - Ja pierdzielę Ryu... Gdzie niby powiedziałam, że to jest coś co Cię aktualnie napędza? Gdzie te moje słowa jakbyś nie myślał o niczym innym tylko o tym? - patrzyła po nim pytająco, ale mówiła spokojnie. - Gadamy o Lesie, więc mówię o Lesie. Jak zaczniesz mi sprzedawać pomysły na rozkochanie w sobie Klary to też Ci wytknę co moim zdaniem nie przejdzie, a co przejdzie, ale to kuźwa nie jest jednoznaczne z sugerowaniem, że rozkochanie w sobie Klary to teraz najważniejsza sprawa w Twoim życiu... Po prostu o tym aktualnie gadamy i tyle - pomasowała sobie skronie. - To dla jasności, nie atakuję Cię, wytykam luki i słabe elementy pomysłu, te które moim zdaniem są słabe. Neguję pomysł, który do mnie nie przemawia, a nie Ciebie... I uwaga, o losie, nie oczekuję przy tym Twojego przyklasku... - wzięła kolejny łyk drinka.
UsuńAkane
- Ryu, ja się odnoszę do tego co mi mówisz. Ani razu nie wspomniałeś o osobie trzeciej, po czym masz do mnie pretensje, że odbieram Cię w tej historii jako lidera. Do cholery jasnej... Ja nie siedzę Wam w głowach, a mam wrażenie, że powinnam zacząć. Jak nie Tony to Gave, jak nie Gave to Ty, masa niedomówień, a pretensje są kierowane tylko i wyłącznie do mnie. Jak nie umiecie rzetelnie przekazywać informacji to nie miejcie do innych pretensji, że nie rozumieją Was idealnie - lekko zmarszczyła czoło. - Oczywiście, że pomysłów jest wiele by działać z cienia, ale aby ktoś wpadł na to, że chcesz działać z cienia to wypada wspomnieć o zaangażowaniu osoby trzeciej, a nie gadać trzy czwarte czasu na dany temat w kontekście swojej własnej osoby - lekko go zrugała, ale nie była w tym przesadnie uniesiona. Słysząc o nie rozlewaniu krwi Akane spojrzała na Ryu pobłażająco. - No i niby jakie korzyści dla Lasu będą płynąć z tego, że inne nacje wyjdą z niego mniej krwawo? Jak pójdzie fama, że Las złagodniał to śmiałków napłynie tylko więcej. Jeżeli jedna strona złagodnieje, a druga zostanie bez zmian to wybacz, ale nie kupuję opcji, że życie kryształowych zmieni się na lepsze - pokręciła głową. - To Mathyrczycy chcą czegoś od Lasu, jak dla mnie plotki o tym, że tylko pokorne serce zdobędzie kryształ nie są bez przyczyny. Obawiam się jednak, że więcej tam wpada zuchwalców, stąd ten rozlew krwi. Nie zdziwię się jak przyjdą kiedyś czasy, w których to Las zechce czegoś od Mathyrczyków, weźmie sobie odwet, czy coś w tym guście - wzruszyła ramionami i zaraz uniosła oczy do sufitu i pokręciła głową. - No tak, standard. To, że rozmowa zeszła na takie tory bo zasugerowałeś mi próbę wymuszenia czegoś na sobie czy atakowanie, tylko ze względu na Twoje "wrażenie", to jest okey. Ale jak ja w odpowiedzi na takie zarzuty robię się mniej przyjemna to już nie jest w porządku. Co z tego, że większość rozmowy grzecznie i spokojnie zaznaczam, że to jest jedynie moja opinia, walić, i tak słyszę, że nie umiem spokojnie tego robić. Właśnie dlatego w odpowiedzi na Twoją sugestię atakowania Ciebie odpowiedziałam bardziej dosadnie, bo jesteś głuchy, gdy mówię spokojnie. To, że muszę wejść w nieprzyjemny ton byś usłyszał, mnie również irytuje. Moje epitety w Twoim mniemaniu są bebe, ale oczywiście nie widzisz nic złego w tym, że Twoje wrażenie nie było zgodne z prawdą, i że to Ty skierowałeś tą rozmowę w te mniej przyjemne rejony. Nie ma nic złego, że te spokojne moje wypowiedzi są lekceważone, jasne, rozumiem, moja wina. Pyszczę gdy ktoś sugeruję mi nieprawdę. No wybacz, ale nie dam sobie wmówić, że cokolwiek próbowałam tu wymusić a tym bardziej, że Cię jakkolwiek zaatakowałam - wzruszyła ramionami i pierdnęła ustami. - Mhm, super, tyle, że w temacie zbawiciela wyjaśniałam Ci zależność, skąd takie porównanie i skojarzenie, a nie usilnie wmawiałam Ci, że jesteś zbawcą. Skoro wyjaśnianie Ci pewnego rozumowania uważasz za atak, to trochę kiepsko, ale spoko. Więcej nie podejmę się tematu wyjaśniania przylegających do Ciebie tego typu łatek - wzięła kolejnego łyka. - Ta, jasne, nie wyłapałam aluzji, a pytanie czy się tego wstydzisz to było z dupy. Oczywiście, tego się trzymajmy... - spojrzała mu w oczy. - Nie będę Ci tu wymieniać jak można inaczej zrozumieć te słowa, bo gadać bym mogła do rana, ale myślę, że dobrze wiesz, że to nie jest jedyne możliwe znaczenie - uśmiechnęła się do niego lekko. Temat Klary pozostawiła bez komentarza. - Tak jak wspomniałam, po to byś usłyszał, bo najwyraźniej gdy mówię spokojnie, to nie dociera - wyzerowała drinka i odsunęła szkło na środek stołu. - Nie martw się, nie jesteś w tym sam - puściła mu oko i wstała z miejsca. - Będę się zbierać - poinformowała.
OdpowiedzUsuńAkane
- Ale Ty teraz wymyślasz... Nie byłeś w stanie się rozwinąć... - pokręciła głową. - Zaskakująco wiele powiedziałeś nie będąc w stanie wtrącić tak istotnej informacji. Rzeczywiście, ma to sens - spojrzała po nim wymownie. - Miałeś kupę czasu zanim w ogóle wszedłeś w tryb obronny, a i w tym trybie było go w cholerę by wtrącić coś takiego, więc nie pierdziel farmazonów - ponownie pokręciła głową. - Ustalenie liczby oddania kryształów...? Dalej nie ma w tym korzyści dla Lasu. No, ale mniejsza, życzę powodzenia w wymyślaniu, przyda się. Dobrze, że chociaż zgadzamy się co do możliwego efektu końcowego - podsumowała i zaraz spojrzała na niego gniewnie. - Mam dość tych waszych przypierdolek do mojej osoby i tego jak się w tych wszystkich sytuacjach sami zachowujecie! - warknęła na chłopaka. - Bo kiedy o mnie chodzi to stosujecie takie same chwyty i wtedy wszystko jest dozwolone, ale jak ja robię to samo w stosunku do Was, to naskakujecie na mnie i robicie z siebie biedne niewinne dzieciątka! Nie jesteście w porządku! - zacisnęła pięści. - Dyskutować? Nie rozśmieszaj mnie, każda rozmowa w której mam inne zdanie od Was prędzej czy później prowadzi do zarzucenia mi wymądrzania się w jakimś temacie! Mam Was kurwa po dziurki w nosie! - dodała i nawet już nie słuchała kolejnych słów, po prostu opuściła lokal, po czym ruszyła w stronę domu.
OdpowiedzUsuńAkane
W dziewczynie ostatnio dużo się zebrało. Gdzie nie szła to słuchała jaka to jest zła i jak bardzo niepoprawnie się zachowuje lub zachowała. Przynajmniej, gdy chodziło o istotnych dla niej znajomych. Ryu może i nie zrobił nic karygodnego, ale jego stwierdzenia przelały czarę goryczy. Za dużo się ostatnio nasłuchała, za mocno ją to wszystko bolało i miała po prostu dość. To był bardzo chujowy okres w jej życiu, a ciągle jej coś dokładano. Dziś wystarczyła drobnostka.
OdpowiedzUsuń- Świetnie, to już wiesz jak się poczułam, gdy stwierdziłeś swoje racje co do mojego wymądrzania się i próby wymuszenia przyznania racji - odpowiedziała, kiedy ten wspomniał, że to do niej coś nie dociera. Do reszty nawet się nie odniosła. - Miłego wieczoru - pożegnała się, nie czekała na niego, a szła zdecydowanie szybciej niż on o kuli, w pewnej chwili zmieniła drogę, by szybciej zniknąć mu z oczu. Nie miała ochoty na czyjekolwiek towarzystwo.
Akane
Darcy z kolei miała swój typowy dobry humor. Ostatnio coraz lepiej szło z kontrolą mocy. Dalej może nie mogła się nazwać mistrzem w swoich arkanach, ale dzięki drakońskim metodom Ashana widziała, że każdego dnia robi jakieś postępy. Zmotywowana tym faktem postanowiła spędzić wolny wieczór na nauce. Czytała starą księgę, którą dostała od ojca na temat możliwości krwi i tego jak łączy się w magii. Przynajmniej dopóki nie usłyszała pukania do drzwi. Wstała wtedy i spojrzała przez zrobionego Judasza kto się czaił na nią o tej porze. Uśmiechnęła się lekko na widok Ryu i otworzyła mu drzwi.
OdpowiedzUsuń— Z suchym chlebem może być problem, bo nie mam — odparła, oferując mu pomoc, skoro i tak wczłapał się jakoś po schodach o tych nieszczęsnych kulach. — Mam bułeczki faszerowane żabodzikiem i grzybami — zaproponowała, oferując mu, żeby rozsiadł się wygodnie na kanapie. — I wodę czy coś innego? Kawa, herbata, kakao, lemoniada, sok, wino, piwo, bimber? — zapytała jeszcze, przyglądając mu się. Nie spodziewała się gościa, ale ktoś kto puka przez wejściem zawsze był u niej mile widziany.
Darcy
— Mam owoce w takim razie — odpowiedziała, podając mu miskę wypełnioną masą owoców z Phyonix, słodko-kwaśna mieszanka różnych jagodopodobnych i pomarańczopodobnych smakołyków, które bardzo smakowały Darcy. Sama w tym czasie poszła do swojej spiżarki, aby wyjąć z niej schłodzony dzban z lemoniadą. Przyniosła dzbanek ze szklankami i usiadła obok niego. Nie oczekiwała, że będzie jej pomagał, skoro chodziło kulach, ba, cieszyła się, że nie próbował sam wciskać się z pomocą. Febe by jej chyba głowę urwała, gdyby sobie coś zrobił przez chęć pomocy rozpieszczonej księżniczce. Usiadła obok Ryu i uśmiechnęła się delikatnie.
OdpowiedzUsuń— Poza pragnieniem i przekąskami coś Cię do mnie sprowadza? — zapytała, podając mu szklankę z napojem.
Darcy
Spojrzała w bok, zastanawiając się, czy ma coś szczególnego na myśli. Pewnie nie miał, ale mimo wszystko zrobiło się jej całkiem miło, gdy to powiedział.
OdpowiedzUsuń— Interesujące — powiedziała cicho, po czym popatrzyła jeszcze przez jakiś czas na ozdoby na ścianie, zanim wróciła do niego wzrokiem. Wzruszyła ramionami na jego pytanie i zaśmiała się lekko. — To zależy od tego co się dzieje. Czasami chce pokrzyczeć, czasami chce coś spalić, czasami chce posiedzieć cicho i płakać, a innym razem też chce przejść się sama w ciszy, zależy od sytuacji i emocji. Przy niektórych wkurwach muszę z kolei bardzo się skupić na swoich mocach, żeby cała okolica nie poszła z dymem — przypomniała mu, poprawiając swoje włosy. — A innym razem chcę się komuś wygadać, jeśli ktoś faktycznie ma ochotę mnie słuchać — wyjaśniła jeszcze dla pewnej ścisłości w tym temacie. — W zasadzie mam dwa tysiące myśli na minutę — zaśmiała się lekko. — Dobrych i złych. A Ciebie co tak natrąciło w głowie? Wszystko dobrze? — zainteresowała się.
Darcy
— Nie widziałeś przed domem tego wielkiego koła bez trawy? — zaśmiała się. — To był jeden z mniejszych wybuchów, ale Ash zazwyczaj bierze mnie tam gdzie nie widać za bardzo szkód — wyjaśniła. — Poza tym staram się przy innych kontrolować emocje, te negatywne znaczy się, nie chce wam zrobić krzywdy przez przypadek. I nie dlatego, że uważam, że jestem od was silniejsza, tylko wiesz, mimo wszystko niekontrolowany ogień i krew mogą bardzo łatwo narobić szkód — wyjaśniła, po czym zaśmiała się lekko. — Nie myślę też, że jestem słaba. Ale dużo mi brakuje do pełnej kontroli — dodała jeszcze, żeby przez przypadek źle jej nie zrozumiał. — Czasami mam tak, że słyszę ciągle złe, inwazyjne myśli, wiesz? Patrzę sobie z oddali na przechodzących ludzi, słyszę jakiś śmiech i myśle, czy nie dałoby się tego spalić, zniszczyć, jakby to było kogoś zabić — wzruszyła ramionami. — Więc tak, ciąży mi, ale daje radę. Taki już mój żywot — uśmiechnęła się delikatnie. Sama sięgnęła sobie po lemoniadę i upiła niewielki łyk. — Jasne, rozumiem. Jeszcze bym komuś wypaplała — zaśmiała się delikatnie. — A co mam Ci powiedzieć? Nic ciekawego się u mnie nie działo — dodała jeszcze.
OdpowiedzUsuńDarcy
— Kilka miesięcy temu, to co się spaliło już odrasta przecież, poza tym akurat w tej okolicy, dzięki mnie Mor i Ashanowi niewiele spłonęło w pożarze — uśmiechnęła się ciepło, dumna z tego, że akurat wtedy była w stanie dać z siebie całkiem sporo i pomóc innym. — W każdym razie, będziesz mógł sobie popatrzeć jak będziesz wychodził — puściła mu oczko. Przytaknęła mu głową. — Tak, wiem, ale mimo wszystko nie chciałabym ich atakować, to w końcu moi przyjaciele.Wiesz, ja też mogłabym się obronić, gdybyś chciał mi teraz poderżnąć gardło, bo mam do tego dobrą pozycję, ale to wcale nie znaczy, że Ty chcesz teraz spróbować to zrobić. No chyba, że chcesz, wtedy cóż, możemy się trochę poszarpać — zaśmiała się, upijając kolejny łyk lemoniady. Czasami naprawdę miała wyjątkowo dziwne poczucie humoru, nic nie mogła na to poradzić. — Będę albo nie będę, zobaczymy, trzymaj kciuki — uśmiechnęła się nieco szerzej. Mimo wszystko wiedziała, że w jej rodzinie łatwo było przekroczyć niektóre granice, a sama bardzo bała się to zrobić. — Rozumiesz? Nie spodziewałam się, że ktoś z taką masą dobrych rad potrafi myśleć o takich makabrycznych rzeczach — postanowiła sobie delikatnie zażartować. — Z drugiej strony ja też jestem wesoła i kochana i słodka, a moje moce polegają na babraniu się w obrzydliwej krwi, achh te pozory — zachichotała, po czym pstryknęła go delikatnie w nos. — Przecież ja sobie z siebie żartuje, uspokój się — pokazała mu język. — Nie chcesz to nie mów — zapewniła go jeszcze, odsuwając się kawałek po tym całym pstryknięciu.
OdpowiedzUsuńDarcy
— To prawda, są miejsca, które dalej są pogorzeliskiem, gdyby nie fakt, że to przez Polszę, powiedziałabym, że mają swój urok, czarna, spopielona ziemia chociażby — odparła spokojnie, przyglądając mu się. Uśmiechnęła się, gdy wspomniał o obronie i wypięła żartobliwie dumnie pierś. Chociaż nie miała zamiaru teraz opowiadać jaka to silna i niezwyciężona jest. Mimo wszystko akurat na ten temat nie lubiła rozmawiać. Za to kiedy wyciągnął sztylet oczy Darcy na chwilę zmieniły barwę na krwisty szkarłat.
OdpowiedzUsuń— Spokój, mistyk, wyzwanie — wyrwało się jej. Zakryła usta dłońmi i odwróciła wzrok, nabierając powietrza do nozdrzy. — Przepraszam, to… no pierwszy raz wyjąłeś przy mnie broń i tak jakoś — wyjaśniła mu, wracając już do normalności. Wiedziała, że nie ma złych intencji. Jego krew zachowywała się na to zbyt spokojnie przez tę krótką chwilę, kiedy widziała jak jest pompowana przez jego ciało. Uśmiechnęła się lekko. — Mroczne myśli nie są złe, dopóki mamy nad nimi kontrolę i potrafimy powiedzieć, że są złe, tak myślę — odpowiedziała mu. Poczuła się lekko zraniona, bo z tym gadulstwem w zasadzie trafił w punkt. Nie czuła się w pełni częścią grupy. Ale miała jednak nadzieję, że nie będzie to jakoś oczywiste. Zaśmiała się na jego stwierdzenie.
— Jakby mnie raniło to bym wróciła do Phyonix — odpowiedziała spokojnie. — Także się nie przejmuj, nie mam zamiaru naciskać ani się przejmować tym, że nie opowiadasz. Jeśli już, to po prostu mi przykro, że przyjaciółka nadszarpnęła Ci nerwy. Może jednak skusisz się na drinka? Natan ostatnio mi pokazał jak w takim fajnym shakerze mieszać różne rzeczy — zaproponowała.
Darcy
— Martwe zwierzęta akurat dla mnie też są smutnym krajobrazem, ale roślin celowo krzywdzić nie chcę, zapewniam — powiedziała spokojnie. Nie miała zamiaru mu opowiadać o urokach spopielonej ziemi dalej, skoro nie zdawał się w ogóle docenić tego, a mogłaby jedynie sprawić mu tym przykrość. — Niepraszalscy — wskazała palcem na roślinki od Gava — akurat żyją u mnie, jak widzisz całkiem komfortowo, ale no posiadanie gorącej osobowości i uroku ma swoje minusy niestety — pozwoliła sobie mimo wszystko delikatnie zażartować.
OdpowiedzUsuń— Potrafisz się odciąć? No proszę — zagwizdała. — Cóż, ja nie zawsze wiem, gdzie moja mroczność przechodzi na złą stronę, ale no gusta i guściki, bylebym przy żywych odróżniała dobro od zła — puściła mu oczko. Zaśmiała się, gdy wspomniał o Natanie. — Absolutnie nie. Dostałam taki pojemniczek od niego i Mor ostatnio, shajer chyba się nazywa. Pomogli mi trochę wymyślić trzy własne drinki, tak żeby były smaczne, ale żadnego z ich specjałów nie zdradzili. Muszą mieć w końcu swoje popisowe numery, co nie? — poruszyła brwiami, idąc po narzędzie, które dostała. Pokazała Ryu z uśmiechem na ustach. — No dobra. Czekaj — poprosiła, po czym przyniosła kilka smakowych nalewek i kieliszek. – To Ty sobie wybierz ile jakiego alkoholu chcesz a ja Ci dodam resztę składników i ocenisz ile mi do szwagra brakuje — zaproponowała. — Wtedy to nie będzie moja wina, jak alka będzie za dużo — pokazała mu jeszcze język, po czym zachichotała.
Darcy
(A dziękuję, pasuje do chaotycznych myśli Darcy)
OdpowiedzUsuń— Przelałam? — spojrzała po nich uważniej. — Oj, przepraszam was. Nie mówcie Gavovi, bo będzie nam marudził po swojemu. Doprowadzimy was do porządku przed wizytą. To jak ma je teraz odratować? — zapytała, bo mimo wszystko nie chciała, żeby Gave jej wypominał, że nie dba o jego prezent. Dba, niestety aż za bardzo. A ostrzegała, że nie ma ręki do kwiatów. Pokiwała, gdy jej wyjaśnił. Ograniczenie nawadniania akurat brzmiało bardzo prosto. Zaśmiała się, gdy wspomniał o osobowości. Wzruszyła ramionami.
— A bo się troszczę o bliskich, co jest ciepłe, a ciepło to gorąc, co nie? Chociażby. Poza tym, jestem księżniczką, z pewnością gorąco złamałam już nie jedno serce, albo coś w ten deseń — zaśmiała się jeszcze. Wyjaśnienie było całkiem grubymi nićmi szyte, ale przecież to miał być tylko niewinny żarcik.
— Dosyć często mnie zaskakujesz — zaśmiała się lekko, przytakując mu. Słuchała jak tłumaczył jej o mroczności. — Tak, z drugiej strony ciężko to ćwiczyć. To znaczy moja zła mroczna strona odpala się zazwyczaj jak dzieje się coś złego, a nie widzi mi się rzucać w ramach treningu w złe sytuacje, także zostaje medytacja i nauka samokontroli przy czytaniu horrorów, ale przy tym drugim łatwo się odróżnia rzeczywistość od fikcji — wyjaśniła. Miała tylko nadzieję, że nie wpadnie na jakiś pomysł testowania jej granic. Bo to akurat byłoby wyjątkowo głupie z jego strony.
— Ryu to są nalewki jakie mam ogólnie na stanie. Są podpisane, więc wybierz smak albo smaki jakie chcesz i ile chcesz. Ja Ci dodam same bezalkoholowe rzeczy, słowo księżniczki. Nie chcę żebyś potem wracał do domu na czworaka, wujek by mi tak dał popalić, że bym się przez miesiąc nie pozbierała — zapewniła go, czekając aż sam sobie dobierze alkohol. — A jak chcesz bez alkoholu to nie musisz też nic lać, nie lubię zmuszać innych do robienia rzeczy — dodała jeszcze.
Darcy
Przytaknęła mu ruchem głowy. Skoro nie miał ochoty na jaśmin to nie będzie mu proponować nic związanego z jaśminem. Chociaż nieco ją tym zaskoczył. Myślała, że jaśmin ma na tyle interesujący smak, że każdy lubi chociażby taką herbatę. Niejmniej jednak słuchała Ryu i uśmiechnęła się do niego.
OdpowiedzUsuń— Osobiście bardzo lubię miętowo-wiśniową mieszankę, albo porzeczki z pomarańczą — odparła, gdy mówił o owocowych herbatach.
— To chyba zależy, nie każdy ma przyjaciół i rodzinę. Osobiście myślę, że człowiek nie potrzebuje pałacu do odnalezienia swojego miejsca na ziemii. Dom to powinna być ostoja, odpoczynek dla ciała i duszy i cokolwiek nam to daje to nasz dom. Może przez to dom jest ruchomy, albo jest w kilku miejscach jednocześnie? Myślę, że z pewnością nikt nie znajdzie go na siłę, ale smutne jest to, że trzeba szukać. Bezpieczna ostoja powinna być dla każdego dostępna od momentu narodzin — pozwoliła sobie na mały wywód. Uśmiechnęła się krzywo, gdy zapytał ją o jej własną magię.
— Zaklinanie i alchemia. Potrafię łączyć ze sobą rzeczy, które potrafią stworzyć jakieś zaklęcie. Na przykład czerwone jagody z pieprzem potrafią poparzyć, a nie być po prostu owocem z dziwną przyprawą — wyjaśniła. — Mikstury, przedmioty, korzystam z magii, która jest na świecie, a której inni za bardzo nie widzą. Pomaga to w profesji lekarza — wyjaśniła.
Orianna
Uśmiechnęła się przyjaźnie do Ryu.
OdpowiedzUsuń— W takim razie zapraszam któregoś dnia do siebie na przyjacielską herbatkę — powtórzyła zaproszenie dumna z siebie. Dobrze było poznawać innych. Zawsze miała dzięki temu lepszą okazję do poznawania świata. Zastanowiła się chwilę na myśl o przyjaciołach. Ona akurat przez większośc życia nie miała nikogo. Po prostu wegetowała i wykonywała rozkazy, jej dom nie był przyjazny, wszystko było zimne, kręciło się wokół obowiązków oraz kłamstw.
— Skrajne przypadki nie zawsze mają, muszą odnaleźć — wyrwało się jej. Zarumieniła się lekko. Nie powinna chyba tak opowiadać o sobie, ale skoro już się jej wyrwało… Westchnęła i upiła łyk herbaty. — Świat potrafi być tak samo przepiękny jak paskudny w tej samej chwili w zależności od tego kim się jest i gdzie się jest. To przykre, ale tragedie po prostu są, dobry człowiek też jest zepsuty momentami, gdy musi kogoś zabić w cudzej obronie, ale potem może się zastanawiać, dlaczego życie kogoś bezbronnego ma być ważniejsze od kogoś, kto radził sobie bez obrońcy? Ciężko zrozumieć to wszystko — pozwoliła sobie na dłuższy wywód, uśmiechając się przy tym nikle. To nie tak, że to wszystko było tragiczne i prosiło się o łzy, jej życie akurat się ułożyło, więc nie miała powodu do łez, ale co miała myśleć o wszystkich, którzy nie mogli uciec ze swojego mroku?
— A co z kimś kto rodzi się niechciany? Albo rodzi się tylko po to, żeby być narzędziem w rękach kogoś silniejszego? Gdzie jest ich ostoja w momencie narodzin? — zainteresowała się. Zaśmiała się lekko, gdy wspomniał o magii. — Dlaczego uważasz, że Twoja magia nie jest przydatna? — zapytała.
Orianna
Zasalutowała Ryu, gdy ostrzegł ją w kwestii reguralności podlewania roślin.
OdpowiedzUsuń— Tak też zrobię, mistrzu-specjalisto — odpowiedziała poważnie acz z uśmiechem na ustach. Oczywiście miała zamiar się go posłuchać, ale nie mogła się powstrzymać przed delikatnym żarcikiem.
— Wywnioskowałam z przerośniętego ego — zaśmiała się wesoło. — Nie słyszałam, abym kiedykolwiek miała jakiegoś amanta, ale kto mi zabroni sobie bzdury wyobrażać|? — zapytała, po czym znowu się zaśmiała. Spoważniała jednak, kiedy wrócili do tematu trenowania.
— A Ty jak ćwiczysz? Właśnie w taki sposób? — zainteresowała się.
— Jasne, zrobię Ci bez — przytaknęła mu, po czym zaczęła mieszać różne soki ze sobą w słodko-kwaśnej mieszance malin, pomarańczy, gumijagód i szczypty cytryny, która została zaakceptowana przez Natana.
— Proszę, to jest cytrynowa nuta, ale bez nalewki cytrynowej — wyjaśniła, podając mu szklankę. — Ale naprawdę musisz mieć delikatną głowę, jak po dwóch się boisz, nie martw się, tutaj nikt Ci siłą nic nie wleje do gardła, chociaż moim zdaniem z alkoholem jest smaczniejsze — wyjaśniła mu. — Tak, zbiłby a potem wziąłby mnie na trening picia a potem walki na kacu, wolę się wujkowi nie narażać. Aż taka szalona nie jestem — zaśmiała się.
Darcy
— Wydaje mi się, że ciężko mi się z Tobą zgodzić. Przynajmniej w części. Uważam, że jeśli trzyma nas jakiś fałsz, albo strach to wcale nie jest bezpieczna ostoja, to więzienie, które nie pozwala komuś być sobą. Mi się to wydaje bardzo smutne, świadomość, że można żyć i umrzeć nie mając w życiu nikogo, kto chciałby Twojego dobra. Człowiek jest wtedy tylko narzędziem. Szkoda, że nie można zmienić takiego świata, ale takie tragedie chyba zawsze będą się dziać — wyjaśniła jak ona to widziała. Przynajmniej po swoich własnych doświadczeniach. Ona nie była dumna z tego, że jej ostoją byli ludzie, których tak naprawdę nigdy nie obchodziła. Była przez to tylko pustą skorupą, a nie niezależną jednostką. Nikomu tego nie życzyła.
OdpowiedzUsuń— Uważasz, że historie nie mogą pomóc? — zapytała nieco zdziwiona. — Nie każdy potrzebuje, żeby leczyć jego ciało medycyną, czasami potrzeba takiego piękna — powiedziała poważnie. — Zwłaszcza w trakcie wojny, możliwość pokazania innym, że jest jeszcze nadzieja, że świat może stworzyć potem coś pięknego, myślę że takie iluzje są całkiem przydatne — zauważyła.
Orianna
Zmarszczyła delikatnie nos, kiedy pstryknął go w niego. Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń— O Ty wiesz co… — powiedziała z pretensją w głosie i sama pstryknęła go w nos. Zaśmiała się wtedy lekko i pokazała mu język. — Z dręczeniem nosów też się polecasz? — dodała zaczepnie. Wysłuchała tego co miał do powiedzenia w kwestii słyszanych głosów. Nie miała pojęcia skąd jego głosy się biorą, ale może też miał jakieś moce z Argaru, które budziły alter ego? Na dobrą sprawę nie wiedziała aż tak dużo o świecie, z którego pochodzili.
— Mi najciężej było utrzymać kontrolę, kiedy próbowałam całkowicie zamknąć swój wewnętrzny, mroczny głos, wiesz? Może byłoby Ci lżej, gdybyś wdał się w dyskusje? Zaznaczył kto rządzi Twoim ciałem? Mi to trochę pomogło — tym razem to ona pozwoliła sobie dać mu jakąś radę. Nie miała za bardzo pojęcia czy jemu to pomogło. Miała mimo wszystko nadzieję, że tak. Uśmiechnęła się do niego ciepło i sama sobie zrobiła identycznego drinka tylko że z alkoholem. Zapachniało jej, a skoro ona dzisiaj nic nie wypiła to mogła sobie przecież pozwolić.
— A dziękuję, ale żebyś wiedział ile podejść miałam, zanim Natan zaakceptował drineczka — zaśmiała się. — Myślałam, że się skończy na mieszaniu czystej wódki z sokiem, bo ciągle “nie, to nie to, wstyd podać” — dodała jeszcze. — Wiesz co… — zastanowiła się chwilę popijając swojego drinka. Zachcihotała. — Ciężko by Ci było teraz rzygać, to tym bardziej się nie zmuszaj — puściła mu oczko. — I żeby nie było, ja nie oceniam. Mnie ostatnio bimber Yensena tak porobił, że myślałam, że do domu nie dojdę, też wolę napić się bardziej dla smaku niż po to, żeby skończyć gdzieś w krzakach z kacem — zgodziła się z nim.
Darcy
Słuchała uważnie Ryu. To była smutna wiadomość. To co opowiadał było po prostu smutne. Wiedziała, że na świecie co chwilę dochodzi do tragedii, ale patrzenie na ich ofiary zawsze sprawiało, że czuła nieprzyjemne kłucie w sercu. Bardzo nie lubiła tej okrutnej strony świata.
OdpowiedzUsuń— Tak, zgadzam się, że każdy może ją stworzyć, ale osobiście dalej uważam, że możemy się bez takiej urodzić, że można żyć bez bezpiecznego miejsca i gdy nabierzemy rozumu dopiero zaczynamy szukać takiej przystani dla siebie, albo, gdy ktoś zdejmie nam klapki z oczu — na to ostatnie zarumieniła się delikatnie na myśl o Emmie i Satoru, którzy właśnie w tym jej pomogli. Była im za to bardzo wdzięczna.
— Czasami leczenie nie naprawi duszy człowieka — zauważyła. Odchrząknęła i zarumieniła się, kiedy się do niej zbliżył i zamruczał te mroczne słowa. Przymknęła oczy i pokręciła głową. Spojrzała po nim poważniej. — Jak się dowiem, że wyciągasz co najgorsze z moich pacjentów to Ci dam do wiwatu — pogroziła mu palcem. — Proszę się skupić na przyjemnych iluzjach, nie potrzebujemy rozsiewać cierpienia i bólu — dodała jeszcze, starając się przy tym brzmieć równie przekonująco co Ennis.
Orianna
Zaśmiała się delikatnie, rumieniąc się lekko na policzkach. Pokręciła głową, patrząc po nim.
OdpowiedzUsuń— Oj, uważaj sobie, bo pomyślę jeszcze, że jestem wyjątkowa — ostrzegła go żartobliwie. — Nie chcesz przecież, żeby moje ego mi jeszcze bardziej urosło, zaraz się w drzwiach nie zmieści i utknę na zawsze w tym domu — dodała jeszcze. Słuchała go i pokiwała głową. — Nie ma za co, mam nadzieję, że poradzisz sobie ze swoimi głosami — życzyła mu jeszcze szczerze z ciepłym uśmiechem na ustach.
— Oczywiście, że nie pozwoli, ale nawet jak znajomym serwować to trzeba poziom trzymać, mam w końcu najzajebistszych nauczycieli, to nie można odwalać fuszerki — zaśmiała się, popijając swojego drinka. — Nie każdy. Lubię słodkie wino i dobre drinki, słodko-kwaśne, albo kwaśne i gorzkie, ale na przykład bimbru, piwa, czystej wódki nienawidzę — wystawiła język — fujka i nie wiem jak komuś to może smakować, picie tego to dla mnie zwykły ból, który jakoś trzeba znieść — wyjaśniła. — Co nie znaczy, że jak nie byłam jeszcze nieletnia to nie kradłam czasami razem z braćmi czegoś co mi smakowało, żeby pokosztować — zaśmiała się delikatnie. — A Ty poza kakao masz ulubiony napój? — zainteresowała się.
Darcy
— Tak, ale teraz w takim razie rodzi się pytanie czy życie w takiej nieświadomości jest bezpieczne? Co jeśli ktoś nigdy nie pozna prawdy? Patrzymy na to subiektywnie czy obiektywnie? — zaśmiała się lekko, poprawiając włosy. — W zasadzie zaraz zrobi się nam tutaj naprawdę trudna rozprawa filozoficzna — zauważyła. Nie była pewna jak daleko będą w stanie zajść w tych wspólnych rozmyślaniach. — Zaczniesz co przepraszam bardzo? — zapytała bo już się pogubiła. Nie wiedziała, czy powinna mu dalej grozić czy może odetchnąć z ulgą. — Albo mogę oddać Ci szansę na zrobienie czegoś co chciałbyś nazwać przydatnym — zauważyła. — A kto według Ciebie jest dobry? — zaczepiła go o kolejny temat.
OdpowiedzUsuńOrianna
Zarumieniła się i lekko przestraszyła, kiedy do niej podszedł. Sama wstała i delikatnie pstryknęła go w czoło, podsuwając mu krzesło.
OdpowiedzUsuń— Uważaj na siebie i mi żartów nie psuj, nie o to mi chodziło — pokręciła głową, patrząc na niego z lekką pretensją, aby po chwili się zaśmiać delikatnie, jeszcze mocniej, gdy sam podłapał jej drugi żarcik. — Ha! Trzeba więcej knowań, żeby się mnie pozbyć — pokazała mu język i wróciła na swoje miejsce. Kiwała mu głową. — A do tego jak się dobrze usadzisz ze szklaneczką to możesz wyglądać jak tajemniczy, przystojny, bohaterski detektyw — sama zrobiła przy tym zamyśloną pozę. — Wiesz lustrujesz wzrokiem wszystkich w karczmie, a potem wiesz kto zaraz odwali jakąś manianę — zaśmiała się. Przytaknęła mu. — Pewnie, osobiście jestem za tym, aby nie zmuszać nikogo do picia czy jedzenia czegoś co mu nie smakuje, no chyba, że chodzi o naukę małych dzieci jedzenia warzyw, tutaj akurat stosuje wyjątek — przytaknęła mu. Uśmiechnęła się lekko. — No to mamy podobny gust w napojach, też wolę kwaśne. A z tym rumem, to jak mocno się narąbaliście? Masz jakieś ciekawe, niegroźne historie? — zainteresowała się.
Darcy
Sam pożegnał się z kim trzeba zanim wszyscy ruszyli do Azylu i wykopał Emmę z pracowni, żeby sobie odpoczęła. Sam w tym czasie zaczął sobie po prostu czyścić deski, nie wiedział jeszcze do czego będą konkretnie wykorzystane, ale ostatnio dyskutowali z Niklausem na temat kilku rzeczy, które wymagały uwagi.
OdpowiedzUsuń— Dobry — odpowiedział, kiedy usłyszał jak Ryu wchodzi. Potrafił go rozpoznać po głosie, w końcu też sam często bywał o Meliodasa to widywał mężczyznę. Nie odrywał się od pracy, musiał zająć jakoś myśli. Trochę się martwił jak to wszystko im pójdzie w drodze i w jakim stanie Młodzież wróci. — Krzeseł to mamy aż nadmiar jak Argar pusty, deski czyszczę po prostu — wyjaśnił, stukając w kupę nieobrobionych desek. — Dawaj jak chcesz się nauczyć, ale dzisiaj nic nie płacę — pogroził mu jeszcze palcem, co by sobie za dużo nie wyobrażał. Uśmiechnął się przy tym delikatnie.
Yensen
— Nie wiem czy nie muszę się bardziej nad tym zastanowić, aby wydać własną opinię na ten temat — odpowiedziała w pierwszej kwestii po chwili namysłu. — Dziękuję — dodała jeszcze, bo będzie miała czym zająć myśli w nadchodzących dniach. Pokręciła głową, słysząc jego słowa.
OdpowiedzUsuń— Jeśli tak, może profilaktycznie zacznę robić Ci kontrole zdrowia dodatkowe? — zaproponowała, uśmiechając się tak jak Ennis, kiedy komuś groziła. Zaśmiała się zaraz wesoło dumna z siebie, że tak ładnie wyszły jej te groźby. Pokręciła głową.
— Miło, że jesteś pewny siebie — skomentowała. — Myślę, że z tym mogę się zgodzić — dodała jeszcze. Pamiętała w końcu dlaczego trafił do kliniki Febe w opłakanym stanie w pierwszej kolejności. Sama też w końcu raz zabiła, ale ona przez to na przykład nie potrafiła nazwać się dobrym człowiekiem. Przyjemnie było widzieć, że inni mieli więcej pewności siebie.
Orianna
Spojrzał na niego, gdy powiedział magiczne “nie za darmo”. Już miał go wyrzucać z warsztatu, krzycząc przy tym, że nie szuka pracownika i nie stać go na takie szastanie płatną siłą roboczą, ale zaczął o treningu. Kolejny.
OdpowiedzUsuń— No chyba nie daje jednak rady jak masz siłę szukać kolejnych treningów. Też się nam demonik starzeje widzę — zacmokał i pokręcił głową. — Starość nie radość — pokręcił głową. — Deski mają lśnić jak psu jajca to popracujemy nad Twoimi nogami — odparł, przystając przy tym na taką wymianę. Poczekał aż usiądzie i weźmie się do roboty, obserwując przy tym jak zachowują się jego nogi. — Z czym masz problem w girach? — dopytał. Co nieco widział jako doświadczony wojownik, ale wolał dobrze dobrać ćwiczenia, żeby Febe nie krzyczała, że mu jakieś ścięgno zerwał, jak się będzie za bardzo siłował z ciałem wbrew sobie, a wiedział, że tutejsza młodzież jest jak najbardziej do tego zdolna.
Yensen
— Spokojnie, przepraszam, to miał być niewinny żart — przeprosiła go zaraz, kiedy tak uniósł się na temat bohatera. Ten temat musiał być naprawdę dla niego drażliwy, skoro aż tak się uniósł. Zagryzła wargę, nie wiedząc przez chwilę co powiedzieć. Uśmiechnęła się w końcu do niego.
OdpowiedzUsuń— Z tego co wiem argarscy bohaterowie noszą rajtuzy i peleryny i już się zamykam, naprawdę przepraszam, nie chciałam Cię zranić głupim żartem. Jesteś kim jesteś i nie chcę Ci dawać żadnej łatki, po prostu nie umiem żartować — spróbowała się jeszcze wyjaśnić przed nim.
— Czy ja wiem, czy trzeba próbować? — zastanowiła się chwilę. — Wiem, że niektórym zbiera się na wymioty od zapachu pewnych potraw, zmuszanie ich do zjedzenia ich wydaje się całkiem okrutne — pozwoliła sobie przedstawić swój punkt widzenia. — Masz taką rzecz, która odrzuca Cię wyglądem i konsystencją, ale smakuje? — zainteresowała się, bo ona chyba nie miała akurat takiej potrawy. Skrzywiła się, gdy wspomniał o Gavinie. — Taaaak, miałam nieprzyjemność z nim przez chwilę rozmawiać. Całkiem obrzydliwy z charakteru i zachowania — aż się wzdrygnęła.
Darcy
Zarumieniła się delikatnie, ale zaraz ugryzła się w policzek. Nie miała zamiaru mu odpuścić. Uczyła się od najlepszych i nie odejdzie pokonana z kolejnej potyczki słownej. Uśmiechnęła się pod nosem. Tak, miała naprawdę dobrych nauczycieli.
OdpowiedzUsuń— Nie martw się, jeśli będę miała dobry powód, to z pewnością odnajdę Cię jako lekarz — zapewniła go bardzo dumna z siebie.
— Myślę, że częściej niż czasami — odpowiedziała, wstając z miejsca. Usłyszała właśnie jak ktoś dzwoni w klinice. Kolejny pacjent — Wybacz, ale muszę iść dręczyć innych ludzi — znowu zażartowała i poszła zająć się pacjentem.
Orianna
Osobiście uważała, że bohater właśnie nie powinien robić rzeczy dla poklasku, ale biorąc pod uwagę jego reakcję, postanowiła już nie odzywać się na ten temat. Nie chciała go niepotrzebnie drażnić. Nawet jeśli był całkiem bohaterski nawet w tej wypowiedzi. Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
OdpowiedzUsuń— A chciałbyś mieć jakąś łatkę? — zapytała po prostu, opierając podbródek na dłoni, wpatrując się w przyjaciela. Zaśmiała się, gdy opowiedział o puddingu. — No dobra, może wyglądać obrzydliwie, trochę jak kupa nawet — zgodziła się z nim, chichocząc pod nosem. Skrzywiła się, gdy mówił dalej o Gavinie.
— Jego? To on miał dziewczynę? — była wyraźnie zaskoczona, że ktoś mógł się zainteresować takim charakterem. Naprawdę nie lubiła oceniać ludzi, ale Gavin po prostu pokazał się jej z najgorszej strony. Chociaż może to przez wiek, może kiedyś był inny? Wzruszyła ramionami. — Nikt nie jest święty, ale wiesz, każdemu inne grzeszki przeszkadzają mniej lub bardziej — dodała jeszcze, popijając swojego drinka.
Darcy
— Aha… nie ma jak się popisać — przytaknął głową ze swoim specyficznym uśmieszkiem. No tak, bo jemu to można było spokojnie i do woli życie uprzykrzać niespodziankami. Pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń— No jak Gave nie przestanie zachwalać to zaraz sam nie będzie miał kiedy trenować — zaśmiał się cicho. Słuchał dalej Ryu, gdy mówił o nodze. Zerknął nawet na nią po raz kolejny ukradkiem. No pewnie,że nie była w pełni sprawna. Ciężko było dojść do pełnej sprawności jak oni wszyscy po prostu uwielbiali wpadać w jak największe bagno.
— Po czyszczeniu dzisiaj potrenujemy Twoją nogę a nie walkę — odparł spokojnie. — Pokażę Ci kilka ćwiczeń i popracujemy nad gibkością — dodał jeszcze.
Yensen
— No myślę, że wszędzie znajdą się ludzie, którzy będą na siłę chcieli dać komuś jakąś łatkę, bo tak po prostu jest łatwiej — zauważyła. Westchnęła. Biedna dziewczyna. — No dobra, to tego to ja akurat się postaram nie łatkować, więc może lepiej zmienić temat? Mi się chłop nie pokazał z dobrej strony, wolę sobie więcej nie przypominać — wyjaśniła, uśmiechając się delikatnie do Ryu. — Hmm…. czy w Mathyr jest coś czego nie ma w Argarze i Cię to cieszy? — zainteresowała się.
OdpowiedzUsuńDarcy
— Łaskawie, łaskawie — mruknął pod nosem, wracając do pracy. Słuchał co Ryu ma do powiedzenia, potakując co jakiś czas.
OdpowiedzUsuń— No to przebieraj szybciej na deskach, żebyś miał więcej czasu — powiedział jeszcze, żeby praca szybciej im poszła. W dwie godziny uwinęli się z robotą, toteż Yensen wstał od swojego stanowiska i podał młodemu butelkę wody. — No to na placyk — poinformował go jeszcze.
Yensen
Opis tego całego smartfona był dla niej wyjątkowo dziwny i trudny do pojęcia. Jak jedna rzecz mogła służyć do robienia tylu rzeczy naraz?
OdpowiedzUsuń— No ale to jak dzwonić z czegoś tak dużego? — zapytała wyraźnie zaskoczona jego opowieścią. W głowie Darcy ten przedmiot musiał być po prostu ogromny i mało praktyczny skoro musiał spełniać tak dużo funkcji. — Poza odtwarzaczem? — zastanowiła się chwilę, patrząc na swojego drinka. — Były też podobno takie małe słuchawki co to się je wkładało do uszu i tylko Ty muzykę słyszałeś, albo telefon żeby porozmawiać z kimś na odległość. Fajnie by było mieć takie rzeczy — odpowiedziała mu, uśmiechając się delikatnie.
Darcy
Spojrzała po Ryu z niedowierzaniem. Otworzyła delikatnie buzię, a jej mina ewidentnie zdradzała brak zaufania w tej kwestii.
OdpowiedzUsuń— Ciężko to sobie wyobrazić — powiedziała po prostu, chociaż w głowie miała bardzo dużo swoich własnych teorii na ten temat. — A więc trzeba wpaść do Tonego na dniach — kiwnęła sobie jeszcze głową. Zaśmiała się delikatnie, gdy powiedział, że zgapia. — Hej, akurat ja bym bardzo chciała mieć coś co pozwala mi ją odległość pogadać, nie musiałbyś mi krótkich listów pisać, po prostu bym dzwoniła do Ciebie, albo do innych się wygadać — wyjaśniła mu, samej pokazując mu język. — Ryu?!— wyrwało się jej, kiedy zobaczyła jak rozsypuje mąkę na stole, który dzisiaj myła. — No i w pizdu z czystym stołem — mruknęła nieco smutno. Spojrzała na rysunek tego całego roweru. — Mogłam dać Ci kartkę, wiesz? Wystarczyło poprosić — dodała jeszcze. — Ale rower wygląda ciekawie, a trudniej niż na wierzchowcach się jeździło? — zainteresowała się.
Darcy
— No zamiast tego potem będzie czyścić trzeba stół — zaśmiała się, patrząc na biedny drewniany blat. Wzruszyła ramionami. — No nic może Damonn wcześniej posprząta, na razie udaje, że tego nie ma, ślepa jestem — dodała jeszcze, śmiejąc się dalej pod nosem. Przecież nie będzie mu teraz robiła ogromnych wyrzutów przez odrobinę mąki. Lepiej mąką niż jakby jej tutaj jakimś atramentem po stole pisał.
OdpowiedzUsuń— Dziwny ten rower, jeżdżenie z Abyss brzmi łatwiej, ale pewnie dużo by taki rower ułatwił.... No i nie je, więc pewnie tańszy w utrzymaniu. Można by zrobić fajny biznes na takich pojazdach — zamyśliła się trochę. — Jezu na ilu rzeczach będzie można tutaj zarobić po wojnie, wow — dodała jeszcze. Uśmiechnęła się do Ryu. — No bo to brzmi super, łatwiej coś powiedzieć co się ma na myśli niż to wszystko pisać i pisać i pisać i czekać aż wiadomość dojdzie. Rozmowy są lepsze, przynajmniej moim zdaniem. Zwłaszcza z Tobą, bo mówisz o wieeele więcej niż piszesz
Darcy
— Przestań, jesteś gościem. Bez przesady. Jak mówiłam albo Damonn się skusi a jak nie to ja ogarnę tą mąkę, a może sama w nocy jeszcze się posprząta. To Argar, może szanse na to nie są zerowe — puściła mu oczko. Zaśmiała się krótko, ale spoważniała zaraz. Dotknęła delikatnie jego przedramienia i spojrzała po nim poważnie.
OdpowiedzUsuń— Dożyjemy. Nie mam zamiaru tracić nikogo więcej — powiedziała, tak jakby to miała być obietnica. Przynajmniej była dla niej. — No dobra, to no z kapką — powtórzyła, szykując drinka, do którego dodała zaledwie pół kieliszka alkoholu. Oczywiście tego samego, o którego prosił Ryu.
Darcy
— Wpraszalskim, ale przyjętym — odpowiedziała mu, samej pochylając się w jego stronę, żeby zaznaczyć, że jest u niej mile widziany. — Syf, sryf, już, już, posprzątanie mąki to właśnie nic wielkiego, więc tym bardziej się nie kłopocz, to nie tak, że rozpieprzyłeś mi drzwi i zrobiłeś siłą jakiegoś dziwnego Judasza — zaśmiała się delikatnie, patrząc na niego. — Takie coś to posprzątam, potem, ja. SA-MA! —- zaznaczyła ostatnie słowo bardzo wyraźnie, żeby wziął to sobie do serca. Zaraz jednak zesztywniała, kiedy poczuła jak ją cmoka. Zarumieniła się na policzkach, patrząc przez chwilę bardziej w eter niż na cokolwiek innego. Mówiła mu, że nie lubi takich rzeczy i to szanował przecież. Co się zmieniło? Ale dla niego nawet całowanie w usta było przecież przyjacielskie! Co powinna zrobić? Nie rejestrowała przez chwilę co do niej mówi, bo próbowała zarejestrować jego wygłupy. Właśnie dlatego nie lubiła jak ktoś nie szanował jej granic. Weź tu teraz ogarnij emocjonalną matematykę. Wróciła na ziemię, dopiero gdy zapytał o alkohol.
OdpowiedzUsuń— Jak czujesz, że jeszcze jeden albo dwa i odpadniesz totalnie i urwie Ci się scenariusz — odpowiedziała, dalej się czerwieniąc, kiedy na niego patrzyła. — Bo wiesz, jednego dnia wypijesz jednego drineczka i masz dość, a innego dnia możesz balować z przyjaciółmi do rana i lekko musnęło, warto na bieżąco się sprawdzać — wyjaśniła, po czym wzięła wdech. — A Ty masz jakąś granicę?
Darcy
— Tylko biegasz? A pracujesz jakoś nad mięśniami? Jakieś konkretne ćwiczenia? Sam bieg Ci nie naprawi ścięgien i mięśni — zauważył, zabierając go na najbardziej wolną przestrzeń w swojej mordowni, żeby zacząć pokazywać mu o jakie ćwiczenia chodzi, zaczynając od tych najprostszych. Patrzył też czy da radę sam, chociaż skoro już biegał, to nie powinien mieć większego problemu. — Boli? — zapytał jeszcze dla pewności. Boleć powinno na początku nawet jeśli minimalnie, bo w końcu musiał rozruszać wszystkie potrzebne mięśnie.
OdpowiedzUsuńYensen
— Dobrze, to mi pomożesz kibicując przy tym — pokazała mu język. Zaraz po prostu posprząta tą cholerną mąkę jak dalej się będzie tak przyczepiał. I to chyba nie był taki zły pomysł, biorąc pod uwagę jak właśnie zakręcił jej w głowie. Uznała jednak, że nie będzie pytać o jego intencje ani się przyczepiać. Wyjątkowo dziwne już było dla niej samo to, że nie czuła się źle z tym co się stało? Ani nie było to nieprzyjemne?
OdpowiedzUsuń— A jak odpadasz? To znaczy urywa Ci się scenariusz? Czy kończysz za krzakiem trzymając sobie włosy? Czy może po prostu idziesz w spanie? Albo awanturki robisz? Albo inaczej jeszcze? Ashan na przykład potrafi się w prawdziwego poetę zmienić jak się tak kompletnie spije, bierze lutnie i śpiewa wiersze — zaśmiała się, popijając swojego drinka. Wstała też i wzięła słoiczek od mąki, aby zacząć ją zbierać, wciskając się między stół a Ryu tak, żeby nie mógł jej za bardzo pomóc.
Darcy
— To dobrze, samym bieganiem noga nie wróci Ci do normy — powiedział, pokazując mu kolejne ćwiczenie. — Nie obchodzi mnie ile możesz wytrzymać, bo wiem, że jak zaciśniecie smarki zęby to i kroić żywcem was mogą i będzie “nie, nie, dam sobie radę” — pokręcił głową. — Chodzi o taki ból, gdzie czujesz, że noga jednak wolałaby odsapnąć. Jak nie chcesz długo siedzieć bez żadnej konkretnej roboty, to lepiej teraz podchodzić delikatniej do treningów, żeby potem mieć dobry start — wyjaśnił mu. — Gdzie Cię kłuje?
OdpowiedzUsuńYensen
Zaśmiała się, kiedy sypnął na nią mąką. Pokręciła głową, przecierając oczy z białego proszku, żeby jej nie drażnił.
OdpowiedzUsuń— Tak się traktuje gospodarza w domu? — zaśmiała się, odkładając mąkę do szafki. Sama nie miała zamiaru go obsypywać. Mimo wszystko nie była fanką sprzątania po bitwie na jedzenie. — Wojnę mi wypowiadasz, tak? — dodała jeszcze, myśląc przy okazji jakby mogła mu się teraz odegrać w jakiś równie zabawny sposób. — Ou… to faktycznie rozumiem, czemu nie chce się spijać, nic przyjemnego — przytaknęła mu. — A ja jestem jeszcze bardziej gadam od rzeczy, upijam się na wesoło, no i trochę mi w nogi idzie, że się kołyszę na boki, ale no to nie jest wiesz coś czego można się bać, więc aż tak się nie pilnuje zazwyczaj dopóki nie czuję, że mnie zaczyna w żołądku, bo wtedy akurat już robię sobie pas — wyjaśniła, stukając się z nim szklaneczką.
Darcy
— Czyli jak Ci się noga zagoi to mam Cię nie wpuszczać do domu? — zaśmiała się, pstrykając go szybko w język, po czym sama pokazała mu swój i się zaśmiała. — Zapamiętam to sobie, dzięki za dobrą radę — puściła mu jeszcze oczko, wracając na swoje miejsce. — Dobra, dobra, znam ten uśmieszek “wcale nic nie kombinuje” myślisz, że mnie weźmiesz na takie gesty? Nie ucz ojca dzieci robić, ja Ci jeszcze zrobię wojnę — znowu się zaśmiała. Gorzej, że naprawdę nie miała jeszcze żadnego dobrego pomysłu. Ale co szkodziło grać na zwłokę? — A dziękuję, bo wiesz, lubię tą koronę, jest najładniejsza ze wszystkich jakie mam — zaśmiała się do niego, siadając na stole. Wypięła dumnie pierś, zmieniając na chwilę formę, aby zrobić sobie pokaźną koronę z krwi, którą “poprawiła” dla lepszego efektu. — Widzisz jak mi pasuje? — zapytała, poruszając żartobliwie brwiami i nachylając się delikatnie w jego stronę, żeby mógł się przyjrzeć jej cudownej prowizorycznej koronie.
OdpowiedzUsuńDarcy
Przykucnął, kiedy pokazał mu bolące miejsce. Przyjrzał się lepiej piszczelowi.
OdpowiedzUsuń— Gdzie miałeś złamaną kość? — zapytał go, spoglądając na niego z dołu. — I jaki to ból? Bardziej w kościach czy mięśniach? — dodał kolejne pytanie, dotykając jego nogi, jakby sam chciał sobie wyczuć prawdę bo spiętych mięśniach. Pomasował delikatnie to miejsce, gdyby to były ścięgna to powinien poczuć ulgę.
Yensen
— No to to gorsze Cię boli — mruknął, zabierając rękę. Tak i tak teraz mu nie pomoże. — No dobra jak boli kość to warto to z Febe skonsultować, ale ogólnie są ćwiczenia na to —- uspokoił go od razu zanim mu całkiem odwali, bo już widział to oczami swojej wyobraźni. — Umiesz balansować ciężarem? To też Ci się przyda, żeby kości nie przeciążyć. Możemy na tym balansie się skupić —- wyjaśnił mu.
OdpowiedzUsuńYensen
— Oszczędzać nie znaczy nic nie robić — sam się uśmiechnął do niego delikatnie. — Nie tylko na jednej nodze, umiejętne rozkładanie ciężaru ciała, tak, aby nie przeciążać nogi, nie na wahadle póki nie ogarniesz przynajmniej co jest pięć, na początek podstawy, a potem wejdziemy na wyższy poziom trudności — wyjaśnił mu, wstając na równe nogi. — Pokaż mi jak normalnie balansujesz w walce — poprosił go.
OdpowiedzUsuńYensen
Orianna dzisiaj postanowiła dopracować swoje mikstury, które od dawna planowała wykonać. Miała dość bycia tą bezbronną nieskazitelną damą, której trzeba było przed wszystkim bronić. A jako że nigdy nie będzie dobrym wojownikiem, musiała walczyć na swoje własne sposoby. A od tego miała stół alchemiczny. Odkładała ostatnie wydestylowane próbki i już chciała się wziąć za testowanie na sobie, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Podeszła do nich szybko, zamykając za sobą drzwi do swojej izby. Jeszcze ktoś by jej zabronił. Uśmiechnęła się na widok Ryu w progu drzwiach.
OdpowiedzUsuń— Witaj — sama się przywitała — Och, ależ uwielbiam słodycze, dziękuję bardzo! Oczywiście, że znajdzie się herbata i czas — odpowiedziała, przepuszczając go w progu. Zaprowadziła go zaraz do kuchni, odbierając ciasto, które skroiła zaraz po tym jak otworzyła szafkę, w której była pokaźna kolekcja podpisanych słoiczków z najróżniejszymi smakami — Proszę wybierz sobie na jaką masz ochotę — poprosiła, po czym zajęła się ciastem.
Orianna
— Wtedy to i sumienie nie będzie boleć jak się nie będę mścić na kimś kto się w pełni bronić nie może — zauważyła, pokazując mu język. Odchrząknęła, rumieniąc się lekko, kiedy zaczął do żartów wplatać te buziaki w powietrzu i gadkę o miłości. Na to nie była przygotowana. — No, no, z miłości do nienawiści jeden krok, wolę uważać — odpowiedziała w końcu. — No bo to jest taki żart. Że jak się znasz na czymś to się mówi “nie ucz ojca dzieci robić” w Argarze nie macie takiego powiedzonka? — zainteresowała się, popijając swojego drinka. Akurat go skończyła, więc zaraz zmieszała sobie kolejnego. Zaśmiała się. Podpaliła czubek korony — Spokojnie, nikt się nie odważy — puściła mu oczko, po czym ją zgasiła. — A Ty chcesz jakąś koronę albo czapeczkę? Poćwiczę sobie moce przy okazji — zaproponowała.
OdpowiedzUsuńDarcy
Westchnął kręcąc głową. A się pchał do bitki. A nie o to mu chodziło a o zwykłą, prostą prezentację. No ale skoro chciał siłą, to sam postanowił potraktować go nieco ostrzej. Uderzył Aardem w ziemię odrzucając od siebie klony i Ryu silnym podmuchem powietrza, obserwując przy tym jak się zachowuje z nogą i jak przenosi ciężar.
OdpowiedzUsuń— Jak noga? Gdzie masz środek ciężkości? — zapytał spokojnie, przyglądając się mu.
Yensen
Spojrzała na mieszankę i uśmiechnęła się delikatnie.
OdpowiedzUsuń— A to akurat moja tajemnica, ponieważ część składników jest z mojej pracowni alchemicznej. A myślę czy poza lekami nie dodać do oferty herbat, to nie mogę powiedzieć komuś kto zna się na roślinach jakie to składniki. Mógłbyś ukraść mój przepis i wygryźć mnie z interesu. Muszę być przedsiębiorcza — wyjaśniła mu z zadowoleniem i dumą w oczach. Łapała lekcje od Ennis. Uczyła się być niezależną kobietą, co naprawdę się jej podobało. — Ale cieszę się, że podoba Ci się zapach, też go bardzo lubię — dodała jeszcze, przygotowując herbatę do imbryczka. — Spokojnie, zrobiłam już prawie wszystko co chciałam zrobić, a drugą część faktycznie lepiej zacząć innego dnia o wcześniejszej porze — zapewniła go, zapraszając do stołu. — Kość? Ciekawe. Ale ściągnąłeś wcześniej gips, prawda? — zapytała go dla potwierdzenia informacji.
Orianna
— A gdzie go zawsze masz? — zapytał, podchodząc do niego. — Tutaj? — zapytał naciskając na środek głowy, a potem w inne miejsca, aby zobaczyć, kiedy zacznie się chwiać i czy w ogóle to zrobi. — Środek ciężkości sam powinieneś sobie ustalać w zależności od potrzeby, terenu i przeciwnika. Balansować tak, żeby mieć najlepszą reakcję. Tak, możesz pokazać chorą nogę, ale co z tego, jak nie będzie i tak mógł Cię w nią trafić? — zapytał. — Musisz nauczyć się szybko przenosić ciężar z różnych miejsc ciała, rozkładać go tak, żeby się płynnie poruszać i nie obciążać chorej nogi. Możesz sobie z niej aktualnie zrobić jedynie taką… odskocznię. To znaczy, że przede wszystkim stoisz na zdrowej nodze, chorą nadajesz impet, poruszasz się bardziej sunięciami i skokami, jest to bardziej męczące, ale też dynamiczne, ciężej złapać przez to uwagę zazwyczaj — wyjaśnił mu, po czym pokazał o co mu chodzi.
OdpowiedzUsuńYensen
— Dobrze, jak Ci zaufam to mogę później dać Ci przepis — stwierdziła po chwili zastanowienia. Musiała przecież mieć pewność, że jej nie okłamie. Zastanowiła się przez chwilę nad jego propozycją. Kojarzyła Klarę co prawda, w końcu mieszkała u jakiś czas u jej pracodawczyni. — Myślę, że nie jest to zły pomysł, kiedy będzie miała okazję do założenia własnej gospody — przyznała mu rację.
OdpowiedzUsuń— Tak, tak, domyślam się. Samemu byłoby Ci ciężko — zauważyła, uśmiechając się lekko w jego stronę. — Przede wszystkim jeśli nie masz gipsu musisz zadbać o kondycję kości. Bierzesz jakieś witaminy? Skoro nie trzymasz jej w gipsie, kość cały czas pracuje i się męczy, potrzebuje więcej wartości odżywczych, żeby się dalej swobodnie regenerować — wyjaśniła mu.
Orianna
— No właśnie w walce powinieneś o tym myśleć. Walka to bardzo skomplikowany taniec mój drogi, cały czas trzeba być skupionym, żeby nie wypaść z rytmu i nie dać się zabić — odpowiedział mu. — Wiem, że nie jest łatwe. Gdyby było łatwe to każdy by walką zarabiał na życie, a na świecie nie byłoby żadnych zagrożeń. Każdy element walki jest trudny do doprowadzenia do perfekcji. A balansu nie nauczysz się inaczej jak ćwicząc. Zaprzyjaźnisz się z wahadłem to na pewno. Stoisz równo to wskakuj — wskazał mu ruchem głowy, po czym aardem wprawił machinę w ruch. — Musisz dobrze balansować, żeby nie spaść, a jak spadniesz to zaboli. Najszybszy sposób na korektę błędów — odparł.
OdpowiedzUsuńYensen
Przytaknęła mu głową, jednak posmutniała nieco na twarzy. Gospody zapewne nie prosperowały zbyt dobrze w trakcie wojny, aby reklamować nowe herbaty. To było naprawdę okrutne, że chciała się dorobić w trakcie tak strasznych czasów, ale przecież sama też potrzebowała środków do życia.
OdpowiedzUsuń— Dziękuję za radę — powiedziała spokojnie, nalewając mu herbaty, a potem sobie. — Z pewnością się do niej odezwę — zapewniła go jeszcze. Kiedyś to zrobi, ale raczej nie teraz, nie od razu. Wysłuchała go odnośnie leczenia.
— Jedyne co Ci mogę zaproponować to to, że zrobię Ci sole z mączki kostnej do kąpieli. To magiczny specyfik z Mathyr. Wzmacnia siłę i strukturę kości, ale musisz liczyć się z tym, że przez jakiś czas i tak będziesz czuł ten ból — wyjaśniła mu.
Orianna
— A co wiesz o walce? — zapytał nieco zaskoczony. W końcu w tym tańcu było wiele różnych elementów, które się stale na siebie nakładały. Obserwował jak wskoczył z radością na wahadło i się na nim trzymał. Obserwował ruchy Ryu.
OdpowiedzUsuń— Za dużo ciężaru tam przekładasz, źle, teraz unik na jednej nodze, odbij się piętą! — dawał mu rady, które miały pomóc mu wyłapać odpowiednie łapanie balansu.
Yensen
— A jak Ty byś zareagował, gdybym dodawała Ci do herbaty niepozornie leki? — zapytała, posyłając mu delikatny uśmiech. Sam zwracał jej uwagę, że nie powinna innych napastować chęcią swojej pomocy. Teraz zdawał się chyba zmienić zdanie. Przynajmniej w jej oczach.
OdpowiedzUsuń— Skutków ubocznych nie ma. Po prostu wzmacnia kości, ale nie można z tym przesadzić. Jedna łyżeczka do kąpieli co drugi dzień wystarczy. W większych ilościach kości mogą zacząć się rozrastać. Przy długim nadużywaniu specyfiku. Żeby do tego dopuścić musiałbyś przez miesiąc kąpać się w garściach takich soli — objaśniła mu.
Orianna
Skoro mówił, że wie jak walczyć to postanowił go trochę przepytać. Skoro i tak szło mu całkiem niezgorzej na wahadle, mógł się bardziej wysilić. Mózg musiał mu w końcu pracować na pełnych obrotach w prawdziwej walce.
OdpowiedzUsuń— Za ostro, przejdź delikatniej z rąk na nogi. I powiedz mi teraz jak zabijesz gościa w hełmie i płytowej zbroi w najbardziej optymalny sposób! Unik! Czas na myślenie się skonczył!
Yensen
— Och, w takim sensie. Ale przecież już takie są herbaty, prawda? Mówisz, żeby zrobić jeszcze więcej? Przy niektórych problemach taka terapia by trwała tylko dłużej, liście herbaty potrafią rozcieńczyć działanie niektórych ziół — uśmiechnęła się szerzej i klasnęła w dłonie. — Fantastyczne do eksperymentowania! Dziękuję Ci! — dodała jeszcze zadowolona. Będzie miała kolejne zajęcie na wolny czas. Zaśmiała się delikatnie.
OdpowiedzUsuń— Tak u ludzi to działa w ten sposób, ale wtedy znowu będzie boleć i mogą Ci się pojawić rozstępy na skórze — ostrzegła go. Sama nie uważała tego za dobre rozwiązanie. — Ale na przykład, gdy orkowie próbowali w ten sposób jeszcze bardziej urosnąć to kości rosły im nie wzdłuż a wszerz — dodała jeszcze, bo nie była pewna czy na pewno chce korzystać z takiej terapii.
Orianna
— Tak, swoją miłość powinno się raczej rozdawać z rozwagą — zgodziła się z nim, czerwieniąc się przy tym delikatnie. Upiła większy łyk drinka i spojrzała w bok. — O widzisz, to wstyd dla mnie, nie zrozumiałam żartu, aż dziwne — zaśmiała się delikatnie, wracając do niego wzrokiem. — Bardzo chciałabym się nie zgodzić z Tobą w tej kwestii. Bardzo smutna perspektywa, wiesz? — mruknęła. — Jesteś najmilszym argarskim chłopcem jakiego znam — zauważyła pierwsze co przyszło jej do głowy.
OdpowiedzUsuńDarcy
— Ciekawe, ale rzut sztyletem nie zadziała i tak najpewniej. Płytowe hełmy nie dają za bardzo przejścia czemukolwiek kosztem widoczności — wyjaśnił, oglądając go. Zdawał się radzić nieco wolniej, kiedy coś mu tłumaczył. Ciekawe. — Jak balans? — zapytał, przyspieszając mechanizm. — Teraz mi mów czemu robisz to co robisz na tym wahadle — padło kolejne pytanie, a raczej polecenie.
OdpowiedzUsuńYensen
— No cóż, czasami smaku nie da się poprawić, inaczej lek traci swoje wartości. Na przykład napar na poronienie. Jeśli dodać do niego cokolwiek co poprawia smak, przestaje działać, a jednak jego działanie jest bardzo ważne, jeśli ktoś decyduje się na ten krok — wdała się z nim w dyskusję. — Dlatego to będzie takie fascynujące pole do testowania — dodała jeszcze zadowolona. Nie mogła się doczekać już tych eksperymentów.
OdpowiedzUsuń— Jesteś pierwszym, który zgłasza taką potrzebę. Możesz przetestować jeśli chcesz — uśmiechnęła się do niego.
Orianna
Zaprzeczyła ruchem głowy i sama pstryknęła go w nos.
OdpowiedzUsuń— Nie jesteś przewidywalny — powiedziała twardo, po czym się zaczerwieniła myśląc o pierwszej rzeczy, którą ją zaskoczył, a którym były te cholerne pocałunki na plaży. — Ani nudny i co Ty w ogóle pierdzielisz? Bo… — zająknęła się na chwilę. — Posłuchaj ja się z Tobą nigdy nie nudzę, a to że Gave i Akane byli razem… uważam, że to najchujowsza rzecz jaką zrobili i o ile uwielbiam Gava jako przyjaciela to nie wyobrażam sobie jak mógł wygrać z Tobą i też uwielbiam Akane, ale no trzeba być śle… — wstała z miejsca. — Ach, nieważne. Ważne, że jesteś świetnym facetem, weź się tak nie przejmuj, proszę! — dodała, odwracając się do Ryu tyłem. Kurewsko zaczęła ją ta rozmowa stresować.
Darcy
— Źle! — zaśmiał się, znowu przyspieszając wahadło. — Czemu wskakujesz, czemu teraz źle balansujesz, czemu teraz robisz ten przeskok. Każde działanie musi być przemyślane z automatu. Jak nie umiesz tego wyjaśnić, to liczysz na farta, a fart się kiedyś kończy, zacznij tłumaczyć ruchy. Głowa ma Ci ciągle pracować!
OdpowiedzUsuńYensen
— Nazwa aktualnie jest drugorzędna. Najpierw trzeba sprawdzić efekty — odparła mu. Odpowiedziała Ryu uśmiechem na kolejne słowa. Posmutniała jednak, gdy powiedział, że żartował. Przyłożyła herbatę do ust i słuchała go. Brzmiał rozsądnie, ale zdążyła się już ucieszyć na kolejny wartościowy eksperyment.
OdpowiedzUsuń— Oczywiście, to Twoja decyzja — powiedziała, nie dodając tego, że bardzo żałuje jego decyzji. Nie chciała wyjść na okrutną osobę, która tylko czeka na jakieś króliki doświadczalne.
Orianna
— No to… — urwała i zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Nie. Nie dokończy tego. Nie ma mowy. Nie będzie jechać po innych, bo sama ma inne zdanie. Dokończyła na szybkości swojego drinka, po czym zrobiła sobie kolejnego. — Serce nie sługa, ale jednak jakąś decyzję podejmuje i szuka dla nas kogoś przy kim nam dobrze. Gave jest świetnym przyjacielem, ale nie umiem sobie wyobrazić kochania go. Chodzi pewnie o typ — wzruszyła ramionami. — Ty też pewnie jakiś masz… przepraszam — zakończyła swój wywód, zerkając na niego smutno. Nie powinna mówić tego ostatniego, gdy mówił, że ewidentnie jego podboje miłosne mu nie wychodzą.
OdpowiedzUsuńDarcy
Uśmiechnęła się lekko, kiedy opisał swój typ. Oczywiście, że nie pasowała do takiej osoby. Wzięła wdech i wróciła do niego wzrokiem ze swoim typowym, pozytywnym wyrazem twarzy. Nie powinno jej to nawet przeszkadzać.
OdpowiedzUsuń— Czyli mocno kochasz, to też zaleta, daje pewność, że gość nie poleci do innej — powiedziała. — Aparycja w Argarze jest chyba akurat drugorzędna. Nie spotkałam tutaj żadnej brzydkiej osoby — zauważyła. — Co w sumie i tak jest nieco zaskakujące. To znaczy… no jakie są szanse na to prawda?
Darcy
— Nie szukam królików doświadczalnych — pokręciła głową. — Nie do końca. To znaczy są rzeczy, których na sobie nie sprawdzę. Z tymi solami chciałabym wiedzieć jakie to ma skutki na Argarczyków, ale nie będę nikogo do tego zmuszać czy przesadnie namawiać. Przecież Cię poinformowałam o wszystkim i nie naciskałam — wytłumaczyła mu się, czując palący wstyd i żal, że już ocenił ją jako potwora. Naprawdę była aż taka zła? Chyba tak. A przecież chciała tylko pomóc.
OdpowiedzUsuńOrianna
Oparła policzek na swojej pięści, patrząc po Ryu.
OdpowiedzUsuń— A co zrobisz jak wszystkie trzy nagle będą Cię kochać? — zapytała z ciekawości. Akurat to wydawało się jej nieco okrutne. Zawróci trzem w głowie, a potem dwie będą miały złamane serce. Zaśmiała się i pokręciła głową. — Byłoby mi smutno, gdybyś nie uważał mnie za ładną. Jednak muszę trzymać swój królewski fason — pokazała mu język. — Ja uważam, że one też są ładne. To znaczy ładne dla oka, ale wygląd to nie wszystko. Fajnie jak ktoś się oczom podoba, ale najważniejsze, żeby czuć się dobrze przy kimś, być ważnym, poza tym… jak już się w kimś zakochać, to fajnie by było ze wzajemnością i być niezastąpionym dla tej osoby, żeby było ciepło na sercu. Mam nadzieję, że kiedyś znajdziesz swoje ciepło — uśmiechnęła się do niego i znowu upiła drinka.
Darcy
— Nie jestem też zrozpaczona — zauważyła w swojej obronie. — Uważam, że dobrze by było wiedzieć jak to działa na Argarczyków dla przyszłego bezpieczeństwa. Ktoś pewnie i tak będzie pierwszą osobą, która to sprawdzi — wzięła wdech. Tak, to co chciała powiedzieć brzmiało okrutnie. Zacisnęła wargi i przymknęła oczy. Jeśli miała się z kimś przyjaźnić powinien zaakceptować ją taką jaka jest. — Mam złą naturę jeśli chodzi o eksperymenty, lubię obserwować efekty, a nie wszystko mogę sprawdzić na sobie. Nie narażam cudzego życia, ale zdaje sobie sprawę, że to złe i perwersyjne — wyznała, rumieniąc się przy tym delikatnie. Zaraz pewnie usłyszy, że nie powinna tego robić, albo, że jest na to zbyt delikatna. — To co robili było nieludzkie, nigdy bym tak nie potraktowała żywego człowieka — odparła. — Nikt nie zasługuje, aby być traktowanym jak przedmiot.
OdpowiedzUsuńOrianna
— Tylko nie wszystkie skutki uboczne da się przewidzieć – odparła z rumianymi policzkami. — Nijak by to nie wyglądało, bo nie wyjdzie spoza ciała, zauważyć to można dopiero przy docięciu się do kości albo w trakcie sekcji zwłok — wyjaśniła mu. Uśmiechnęła się rumieniąc przy tym dalej. — Ryu, wiem, że mam swoje wady. Jedną z nich jest zbyt duża ciekawość w sprawie medycyny i alchemii. I to jest coś czego nie mogę ignorować, muszę to kontrolować inaczej wada przerodzi się w okrucieństwo. Nie chcę przekroczyć tej granicy — wyjaśniła mu.
OdpowiedzUsuńOrianna
Zaśmiał się, kiedy chłopak się tak uniósł. Miło było widzieć taką wściekłą pasję w młodym pokoleniu. Słuchał go i obserwował. Ba, był nawet dumny, że zeskoczył sam z wahadła, zamiast z niego po prostu spaść. Nie powie tego Gavovi, ale ten sobie poradził najlepiej ze wszystkich przy pierwszym podejściu. Podszedł do Ryu i poklepał go po ramieniu.
OdpowiedzUsuń— Bardzo dobrze jak na pierwszy raz, oby tak dalej i wyćwiczysz się — zapewnił go.
Yensen
Tak jak mówiła wcześniej nie miała zamiaru nigdy nie mówić, że coś może się stać. Przecież poinformowała Ryu, ale bała się przypomnieć mu o tym fakcie. Zdawał się bardzo uparty w tym temacie, a ona nie chciała się kłócić. Przytaknęła mu więc ruchem głowy. Ale na następne słowa pokręciła głową. Wstała i wzięła z półki książkę o anatomii a także kartkę papieru i węgielek. Otworzyła stronę przy jednej z ilustracji kości i sama ją przerysowała, mniej więcej więcej, aby móc mu dokładnie pokazać.
OdpowiedzUsuń— Kiedy kość rośnie wzdłuż ma mniejsze pole do rozłożenia się, skóra musi się wydłużyć, przy szybkim wzroście masz rozstępy, prawda? Ciało nie ma przestrzeni, żeby rozłożyć to bez nagłych zmian, a nasz organizm zawsze stara się wszystko rozłożyć, zanim zacznie jakieś mocniejsze zmiany, co do zasady, bo oczywiście mamy od tego wyjątki. Ale kiedy kość rośnie w bok, zauważ, że ma dużo więcej miejsca, bo może poszerzyć się na całym szkielecie o milimetr i nawet nie poczujesz, kość ma pewną przestrzeń do manewru zanim zacznie ranić mięśnie. Tak samo nie każde złamanie zamknięte jest widoczne gołym okiem, niektóre też nie przerywają tak wielu żył i mięśni, wszystko zależy od skali. Szanse, że rozrost w bok byłby bolesny są praktycznie niemożliwe. Nie czytałam, aby taki przypadek został odnotowany, ale… — zarumieniła się, patrząc na wszystkie szkice, które służyły za wyjaśnienia. — To ciekawa perspektywa, ciało rozrastające się wszerz bez tkanki tłuszczowej, ciekawe czy wytrzymałość kości wzrosłaby proporcjonalnie… och, przepraszam, przysięgam, że nie chcę Cię faszerować — obiecała mu jeszcze. Szkoda, że na sobie nie może tego sprawdzić, nikomu by nie zrobiła przez to krzywdy. Chociaż może jakoś dałoby się to zrobić. Z odrobiną magii?
— Och, uwierz mi, ciekawość potrafi być wadą, a czasami ciężko stopować własne zakusy — zaśmiała się nerwowo. — Dlatego samokontrola jest taka ważna. Chociaż kiedyś było mi łatwiej się kontrolować, emocje całkiem mocno to utrudniają.
Orianna
— Pierdzielisz głupoty — pokręciła głową, patrząc po nim. — Sam sobie ustaliłeś i wbiłeś do głowy, ja nie uważam żebyś był za nudny albo zbyt egzotyczny i wcale się nie zdziwię jak z trzech rozkochanych zrobi się jeszcze więcej. Patrzyłeś kiedyś w lustro jak coś mówisz? — wypaliła jeszcze, zanim zdążyła się zastanowić, że mówi to na głos. Zaczerwieniła się cała i upiła większy łyk drinka. Naprawdę żałowała teraz, że była ognioodporna. Chciałaby się teraz spalić ze wstydu. Czy ona zaczynała się nim interesować w ten sposób? No to się kurwa wjebała w trójkąty i kwadraty. Sam mówił, że flirtuje z trzema, a ona teraz się wpieprzała jak Gave. Zajebiście. Jęknęła zrezygnowana. Zaraz jednak wstała, kiedy zachwiał się na nogach. Wzięła jego rękę i przyłożyła sobie przez ramię.
OdpowiedzUsuń— No to nie męcz może swojej nogi? Nie wolisz usiąść jednak? — zapytała zatroskana. — Co Ty teraz mówisz? — dodała, bo nie rozumiała tego o wchodzeniu i mieszaniu. Chyba jednak zrobiła mu zbyt mocnego drinka. A to tylko pół kieliszka było. Biedny Ryu. — Jest wykonalne, każdy zasługuje na odwzajemnioną miłość, nawet największe skurwysyny znajdują kogoś z kim im się dobrze robi złe rzeczy i się kochają na swój zły sposób — zauważyła.
Darcy
Ależ mu się teraz dobrze na sercu zrobiło, kiedy zobaczył takiego wkurzonego młodzika. Nareszcie złamał czyjąś cierpliwość i dostał się do tych pięknych strun nerwowych, na których mógł grać. Cóż to była za muzyka dla jego uszu. Dobrze, jeden się poddał, niedługo przyjdzie czas na resztę. Dzień upragnionej zemsty nadchodził wielkimi krokami! Wysłuchał gdy mówił o trenowaniu zdolności przewidywania przyszłość. No na tym w ogóle się nie znał, więc żadnej rady dla niego nie miał. Ale sam czuł po kościach, że tutaj już nie chodziło o rady, a żeby się dalej pobawić ze staruszkiem. Pokręcił głową. Sięgnął do swojej tylnej kieszeni.
OdpowiedzUsuń— No dobra, to co wyciągnę z kieszeni? — zapytał, uśmiechając się do niego delikatnie. Może znowu go trochę wkurzy zanim zacznie się zachowywać poważnie.
Yensen
— Pierdolisz największe głupoty jakie w życiu słyszałam — zaprotestowała. Patrzyła z rozpaczą jak kuśtykał do lustra i zaczął się rozbierać. Zarumieniła się i zasłoniła oczy. Niby nigdy jej to nie robiło, ale teraz zdawało się całkiem niestosowne, kiedy Ryu był pijany. Otworzyła oczy i spojrzała po nim zmartwiona.
OdpowiedzUsuń— Nie gadasz głupot, bez przesady — poprawiła go, śledząc go wzrokiem. Miała wrażenie, że jej serce wyskoczy, kiedy zadał jej to pytanie i tak się zbliżył. Nienawidziła kłamać.
— Widzę kogoś kogo bardzo lubię? Ryu? Nie wiem co mam widzieć! — pokręciła głową biedna rumiana i skonternowana. — Śpisz chyba u mnie — mruknęła widząc jak się zatacza, aby usiąść. Jeden kurwa drink. Mogła w ogóle nic mu tam nie lać. To się teraz wkopała. — Nie raz na milion, tylko częściej, zaraz zaczniesz gadać głupoty — poprawiła go.
Darcy
— No masz widzieć przystojnego, miłego, zabawnego, kochanego faceta, w którym niejedna się zakocha! — powiedziała nieco podniesionym głosem, bo naprawdę ciężko było trzymać emocje na wodzy w tej sytuacji. Oczywiście, że widziała, ale przecież mu tego nie powie. Z kwadrata pięciokąta robić nie będzie. Nie była głupia. Zarumieniła się na jego pytanie.
OdpowiedzUsuń— A Twoje trzy dziewczyny nie będą złe, że czwartą przytulasz? — zapytała, próbując jakoś odciągnąć go od tego pomysłu, bo sama niekoniecznie chciała odmówić. — Zaraz Ci przywalę jak nie przestaniesz bredzić — pogroziła mu.
Darcy
— Tylko jeśli urośnie wystarczająco duża, to nie tak, że każdą nierówność od razu widać na ciele. Kości po złamaniu też mogą się w taki sposób zrosnąć na przykład i praktycznie niemożliwym jest, aby to, aby to zobaczyć. Nie czytałam o takich przypadkach — wyjaśniła. — Ale masz rację, trzeba brać to bardziej pod uwagę, dobrze by było przeprowadzić autopsję u osób, które to brały — uśmiechnęła się lekko na myśl o kolejnych rzeczach, o których zaczęła marzyć do realizacji. — Trzeba koniecznie się wybrać do Terry, myślisz, że w trakcie wojny będą bardzo pilnować zmarłych? — zainteresowała się. — To znaczy… zmarłym krzywdy i tak już nie zrobię, przed pochówkiem w imię nauki to chyba nic złego przeprowadzić parę badań, prawda? — zapytała go o opinię. — Spokojnie, nie mam zamiaru nikogo niczym faszerować wbrew woli. Testy wolę przeprowadzać na sobie, w końcu to moja ciekawość i moja odpowiedzialność, poza tym trzyma to w ryzach, prawda? Jeśli eksperyment będzie zabójczy, a ja przekroczę granicę to problem i tak zniknie — pokiwała sobie dumna głową, bo to było iście idealne rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńOrianna
Słuchała jego wywodó odnośnie wszystkich jego dziewczyn. Zaraz ona? Schowała twarz w kolanach, żeby nie widział jak ją stresują teraz te jego słowa. Gdzie był Ashan, kiedy go kuźwa potrzebowała? Teraz by się przydał starszy brat, a nie była sama wystawiona na pijanego Ryu i swoje durne serduszko, które zaczynało odpierdalać. Sobie moment wybrało.
OdpowiedzUsuń— Ja? Co ja zrobiłam? — zapytała nie bardzo rozumiejąc co on tam gada. — Ja miałam być czwarta — wyjaśniła. Pokręciła głową, gdy wspomniał o Akane i zarknęła na niego. — Lubię Akane, ale nie zasługuje na Ciebie… po tym wszystkim — wydukała, wodząc wzrokiem po wszystkim byle nie Ryu. Spojrzała po mężczyźnie i dotknęła jego policzka. — Siedzisz i się nie ruszasz, a Twoje klony leżą, stoją i siedzą w innych miejscach, rozpnam oryginał, chyba, że się magicznie zamieniliście miejscami — mruknęła mu, przybliżając się delikatnie. Zaśmiała się lekko. Może nie będzie jej stresować. Może będzie bezpiecznie. Żarty, żarciki, bezpieczna przestrzeń.
Darcy
— No bo nie myślałam, że mnie… liczyłeś? — odpowiedziała pytaniem na pytanie, odwracając niezręcznie wzrok od niego. — Moje serducho mówi, że nie zasługuje — szepnęła bardziej do siebie, po czym poklepała się po policzkach, żeby się jakoś uspokoić. Spojrzała na wskazanego palcem klona, a potem na Ryu. Naprawdę miał takie zdolności? Zastanowiła się chwilę. — To którego Ryu mam przytulić, a któremu trzepnąć? — zapytała patrząc po wszystkich sylwetkach. Może tak go jakoś ogarnie. Zaraz jednak straciła swoją werwę, gdy wspomniał o oczach. — Dzię…dziękuję — mruknęła. — Ja lubię Twoje oko, dobrze się w nie patrzy, zwłaszcza jak się cieszysz — odpowiedziała mu. Czemu musiał sobie zrobić wianuszek z 3 dziewczyn. No i jeszcze nie odpuszczać Klary. Był niesprawiedliwy.
OdpowiedzUsuńDarcy
OdpowiedzUsuń— Oryginał zrobił — powiedziała cicho. Spojrzała po nim. — Oryginał flirtuje z 3 na raz i jest ślepy — dodała jeszcze. — Kumpel to nie chłopak, z którym chcesz flirtować — odpowiedziała mu. — Kumpli mam 3 — dodała jeszcze, ale nie wymieniła ich z imienia.
Darcy
— Z Klarą, tak? — potwierdziła jeszcze, chociaż domyślała się odpowiedzi i nie była jakoś zadowolona. — Oryginał jest ślepy — powtórzyła, wstając z miejsca. Wylała swojego drinka za okno i odłożyła szklankę do zlewu. — Z przyjacielem się nie flirtuje, nie licz Klary, Klara to Twoja potencjalna dziewczyna — wyjaśniła mu, po czym podeszła do niego i puknęła go delikatnie w czoło. — Okropny i ślepy — zgodziła się z nim.
OdpowiedzUsuńDarcy
OdpowiedzUsuń— Znowu pierdzielisz, potrafisz całować, kraść czas, ciągle jakaś dziewczyna się kręci wokół Ciebie, ślepy jesteś, ślepy i głupoty gadasz — odpowiedziała mu smutno. Przytuliła go, chociaż miała ochotę mu przywalić. Sam teraz robił dokładnie to samo co Akane i Klara, a ona była najgłupsza z całej grupy, bo przecież wiedziała, że Ryu i tak jest poza zasięgiem. Ona była to flirtowania. Czasami. W końcu kto poza szlachtą z Phyonix chciałby się w niej zakochać? Za dużo zachodu i polityki. Miała tylko ładną buzię i nic więcej. — Ale to niesprawiedliwe. Flirtujesz z przyjaciółkami, mówisz im, że chcesz tylko Klary, a potem jak one się zakochają to powinny zamknąć mordę i pchać Cię w stronę dziewczyny, przez którą płaczesz. Na dużo rzeczy jesteś ślepy, masz jedno oko — sama pociągnęła nosem, wymijając nieco prawdę.
Darcy
— Nie denerwujesz mnie — zaprzeczyła kiedy wstał. Patrzyła jak próbuje się przedrzeć do wyjścia. Ale z chorą nogą i bez kul nie był to zbyt przyjemny widok. Poszła za nim i zastawiła mu drogę, biorąc go znowu pod ramię.
OdpowiedzUsuń— Oszalałeś, że Cię puszczę w takim stanie — odpowiedziała. — Możesz iść spać, albo dalej narzekać, że nikt Cię kocha — dodała jeszcze, nie widziała u niego za bardzo jeszcze innych możliwych opcji.
Darcy
— Nie, nie, zostajesz, Ryu. Obiecałeś, że śpimy razem na łóżku — zaprowadziła go na kanapę, próbując go jakoś przekonać. Przecież nie da mu iść w tym stanie. Za bardzo by się martwiła. — To jak Ci przejdzie to fajnie, ale dzisiaj śpisz u mnie. Choćbym miała Cię siłą zaciągnąć do łóżka — dodała zaraz, po czym zarumieniła się. Dwuznaczność dotarła do niej dopiero po chwili. Ona się też w nim zakochiwała, ale tego do jego wyliczanki już mu nie doda. Przytuliła go. — Przepraszam, oczywiście, że Cię kochają, jesteś zbyt fajny, żeby nie kochać — wypaliła, zanim ugryzła się w język. Ależ ona dzisiaj nie przepadała za Klarą. A normalnie bardzo ją przecież lubiła. — Czekaj! — wstała szybko i pobiegła po miskę z kuchni i biegiem wróciła do Ryu, kładąc mu michę na kolanach. — To… trzeźwiejesz, tak? — zapytała, jak pozbył się pierwszej partii z siebie.
OdpowiedzUsuńDarcy
Pogłaskała delikatnie Ryu po plecach i uśmiechnęła się do niego.
OdpowiedzUsuń— Będzie dobrze, daj mi chwilkę — poprosiła. Wyniosła miskę na dwór, żeby nie śmierdziała w domu, a potem poszła do kuchni, żeby przynieść Ryu szklankę czystej wody i drugą, do której był wrzucony suszony kwiat, przypominający jaśmin. — Mój starszy brat jak się schleje to pije wodę z tym kwiatkiem, podobno pomaga, gdybyś chciał, a tutaj masz zwykłą wodę jak Ci sucho — wyjaśniła. Poczekała aż wypije to co chce, a potem wstała, żeby podać mu rękę. — No to chodź do łóżka, tak? Wyśpisz się, rano Ci zrobimy kąpiel, śniadanie, herbatkę i będzie lepiej — obiecała mu, cicho mówiąc, żeby nie podrażnić mu głowy. — Zarąbać coś od Damona do spania? — zapytała jeszcze.
Darcy
— To znaczy? Nie chcę eksperymentować na zwłokach, przeprowadzenie autopsji to jest badanie, myślę, że to nic złego przeprowadzić badanie na martwej osobie, aby dowiedzieć się czegoś na temat zdrowia. Eksperymenty na martwych akurat są całkowicie nie moralne mimo wszystko. Martwi zasługują na szacunek, a nie mogą sami się zgodzić. Nie chce wykorzystywać ani żywych ani martwych. Po prostu autopsję… myślę, że to warto przeprowadzać, dla bezpieczeństwa przyszłych pokoleń. Większość na to źle patrzy w Polszy, że to grzech, a we Fjellodd zamiast badać to… — zaczerwieniła się i wzdrygnęła na samą myśl o kanibaliźmie. Jedno i drugie jej nie odpowiadało. A jej trzecia opcja też pewnie była zła. Wzruszyła ramionami, myśląc przez chwilę.
OdpowiedzUsuń— Jeśli skutek uboczny jest śmiertelny, znaczy, że nie powinnam tego robić w pierwszej kolejności, lepiej, żeby receptura wtedy ze mną przepadła, chociaż nie planuje testować na sobie śmiertelnych trucizn. W Mathyr jest dużo rzeczy, które zabijają, nie chcę tworzyć takich rzeczy, po prostu… — nachyliła się do niego i zakryła mu ucho dłonią, żeby na pewno nikt innych ich nie słyszał. — Chcę zrobić trutkę paraliżującą na sztylet taką, żeby działała przez parę minut, żeby nikt nie zjadł mojego oprawcy, żadne zwierzę i żebym ja szybko uciekła z zagrożenia. Taka trucizna na sztylet, zrobić nacięcie i w nogi, bo nie chcę być bezbronna — wyjaśniła mu.
Orianna
Darcy zaprowadziła go do pokoju, pomogła mu, chociaż spaliła buraka, kiedy zdjął koszulkę. No to było logiczne, żeby nie spać w czymś w czym się chodziło, ale dalej. Przyniosła mu jeszcze czystą miskę na "jego" stronę łóżka, gdyby uznał, że coś jeszcze chce uciec z jego żołądka. Potem schowała się, żeby samej założyć coś do spania, w tym wypadku koszulę nocną na ramiączka, która sięgała prawie do kolan i położyła się obok niego. Sama wtuliła się w niego i delikatnie głaskała po plecach zanim sama zasnęła. Było jej miło i smutno jednocześnie.
OdpowiedzUsuńDarcy
Liczyła, że wstanie przed Ryu. Zazwyczaj wstawała całkiem wcześnie. No ale stało się co się stało. W pierwszej kolejności się martwiła, że zrobił sobie jakąś krzywdę jak chodził gdzieś jeszcze nie w pełni trzeźwy po nocy, więc zerwała się z łóżka i zaczęła go nerwowo szukać. Odetchnęła, kiedy zobaczyła, że nic mu nie jest i po prostu robił śniadanie. Pokręciła głową, śmiejąc się lekko, kiedy zobaczyła jak kuśtyka.
OdpowiedzUsuń— Wiesz, że mogłam sama zrobić nam śniadanie? — zapytała z przekąsem. — Jak noga? — zainteresowała się. — Nie przejmuj się, przecież nie wyrzuciłeś jedzenia do kosza, innym razem ja się coś zrobię w Twojej kuchni za to — zaproponowała taki kompromis. Spojrzała po owsiance i położyła ją na stole.
— Ale czego nie robiliśmy? — zapytała, patrząc sobie po tym jak wszystko wyszorował. Kompletnie bez potrzeby. — Spaliśmy razem, bo się źle czułeś i… zaraz… zaraz… tego tego? — wróciła do niego wzrokiem, rumieniąc się obficie. — NIE! — krzyknęła. — Oczywiście, że nie, nie jesteśmy razem, byłeś pijany, to byłby gwałt przecież. Nie pamiętasz? Przytuliłeś się i poszedłeś spać. — odparła wyraźnie zmieszana tym pytaniem, a raczej tym, że dopiero z opóźnieniem to do niej dotarło.
Darcy
Faktycznie nie zrobiła. Zaspała. Praktycznie nigdy tego nie robiła. Pokazała mu język, gdy zaczął tak gestykulować dłonią.
OdpowiedzUsuń— Dziękuję. Jesteś bardzo uparty, wiesz? — odpowiedziała. Sama chciała zrobić śniadanie. Już trudno. — Cieszę się — uśmiechnęła się do niego. — Jak myślisz, kiedy będziesz chodził tak jak... Codzienny Ryu? — zapytała jeszcze. — Bardzo smaczna — pochwaliła też jego owsiankę. Aczkolwiek przy tematach o zeszłej nocy dalej się rumieniła.
— Jakie Ty? Ty byłeś pijany, to ja bym Cię zgwałciła, bo pijany nie możesz się jasno zgodzić — zaprzeczyła, wyciągając w jego stronę łyżkę, żeby zaznaczyć swój punkt widzenia. Odetchnęła, że nie pamiętał. Może to dobrze. Albo źle. Już sama nie wiedziała. Nie, na pewno lepiej. Bała się co by sobie pomyślał, gdyby połączył kropki. Zagryzła wargę.
— Przepraszam, ale to naprawdę było pół kieliszka od szejera od Natana. Nie wiedziałam, że Ci zaszkodzi — odparła zasmucona.
Darcy
—W takim razie, jak Ci przejdzie to weź mnie na jakiś biwak z ogniskiem — zaproponowała, uśmiechając się. — Wiesz, postawisz drwa pod ognisko to będzie jak Twoja kuchnia to ja się odwdzięczę za śniadanie i... Trochę uspokoimy Twoje owsiki — wyjaśniła skąd ten pomysł. — A może po prostu dobrze gotujesz? — zaproponowała inną alternatywę, gdy zaczął zwalać zasługę smaku tylko i wyłącznie na owoce. Zamrugała kilka razy w niezrozumieniu, kiedy zaczął tłumaczyć, dlaczego to ona była by bardziej poszkodowana. Poza tym miło było usłyszeć, że myśli, że jest piękna. Mimo wszystko i tak nie mogła się zgodzić z tą logiką. Usiadła bliżej Ryu i tyknęła go delikatnie w nos.
OdpowiedzUsuń— Gdyby coś to byłabym bardzo chujowa. Ryu byłeś pijany, nie pamiętasz niczego, a ja trzeźwa byłam. To ja bym zrobiła tym krzywdę Tobie. Ja bym Cię wtedy nie szanowała. Zresztą też się trochę bardziej szanuj, mężczyznę też można w taki sposób wykorzystać — wyjaśniła mu, chociaż było to całkiem niezręczne. Myślenie o tym tym, nawet bardzo niezręczne. Pogłaskała go delikatnie po ramieniu. — Ale nic złego się nie stało chociaż na szczęście. Jak się teraz czujesz? Zrobić Ci coś? — zapytała jeszcze.
Darcy
— No to albo ćwiczysz dar, albo spostrzegawcze oko — pokręcił głową z dezaprobatą na jego słowa. Ale wyjął menzurkę ze swoim bimberkiem. Zaśmiał się na widok środkowego palca. — Jak słodko, też Cię bardzo lubię — puścił mu oczko. Odkręcił swoją piersiówkę i przyłożył mu ją do nosa. — No powąchaj jak pięknie owockami pachnie — pomęczył go jeszcze. — Jak chcesz tą swoją moc ćwiczyć? — zapytał, odsuwając od niego swój alkohol, żeby pociągnąć sobie łyka.
OdpowiedzUsuńYensen
OdpowiedzUsuńNo co za złodziej bezczelny. Z jego własnej piersiówki. Abstynencik pieprzony. Kłamca jeden bez serca. Spojrzał po nim z pretensją w oczach.
— Ale tak mój bimberek?! Gdzie ta Twoja słaba głowa, he? — dodał jeszcze. Posłuchał go i przytaknął.
— To zasłoń oczy w pierwszej kolejności. Zwiąż sobie. Wyłączysz spostrzegawczość. A ja Ci będę próbował kijaszkiem zdzielić za tę bezczelną kradzież. A żeby Cię trzepło do wymiotów, złodzieju Ty… jutro też polerujesz dechy za to — dodał jeszcze.
Yensen
— Nie musi być gdzieś daleko, poza tym mówiłeś, że jak już będzie po Azylu to mnie gdzieś zabierzesz — przypomniała mu. — Albo nieważne — dodała zaraz, bo uznała, że za bardzo mu się narzuca. Nie miał ochoty chyba tego robić, a ona nikogo do niczego zmuszać nie robiła. Uśmiechnęła się lekko.
OdpowiedzUsuń— Myślę, że całkiem sporo, skoro od tylu lat kucharzysz. Lubisz sobie umniejszać? — zainteresowała się. Zarumieniła się.
— Nie i co z tego? To niczego nie zmienia, Ty byłeś pijany, a teraz się wzdrygasz na samą myśl, więc no… — mruknęła pod nosem. — Jasne, nie ma problemu — dodała, odwracając wzrok. Spuściła głowę i zaczęła wpatrywać się w jakiś tylko sobie znany punkt. Położyła głowę na stole i myślała o niebieskich migdałach.
Darcy
— No to ćwiczy na czymś lżejszym, a nie na bimbrze 80%, zarzygasz mi plac, weź trochę hamulców — pokręcił głową, kiedy próbował się z nim przekomarzać. Zaśmiał się, biorąc jeden z kijków do trenowania, który był włożony do beczki na jego “rekwizyty”. Zaczął od prostego ciosu w zgięcie kolan, dosyć oczywiste, ale jakoś trzeba było zacząć
OdpowiedzUsuń— Zobaczymy czy Ci dnia starczy — odparł, wyprowadzając kolejny cios.
Yensen
— Nie lubię nikogo do niczego zmuszać — odpowiedziała. Uśmiechnęła się do niego. — Jak coś się znajdzie, to chętnie, ale nie będę Cię zmuszać, zakładam, że i tak będziesz zbyt zajęty innymi sprawami i innymi osobami, jak po Azylu mi przejdą traumy to i sama się przecisnę, albo dokoptuje do brata — puściła mu jeszcze oczko, żeby zapewnić, że nie musi na siłę spędzać z nią czasu. Zaśmiała się trochę.
OdpowiedzUsuń— Wiesz nie trzeba wiązać z czymś przyszłości, aby uważać się za dobrego w tym temacie, ja też raczej gotuje całkiem znośnie a nie chcę być kucharką, tańczyć kocham a to nie znaczy, że zostanę tancerką. Po prostu nie podoba mi się jak bardzo ciągle sobie umniejszasz we wszystkim co robisz i mówisz. Smutne to trochę, wiesz? Nie zasługujesz na to — wyjaśniła mu.
— Nie czekam na księcia z bajki, jezu co wy z tym macie… czekam aż będę pewna, że kocham moją wyjątkową osobę i ona kocha mnie — sprostowała. Wzięła większy wdech i wypuściła powietrze nosem. — Nic mi nie zrobiłeś, spokojnie, więc się nie musisz wzdrygać. Nie zrobiłeś mi krzywdy, ja Tobie też, no poza schlaniem, ale za to przepraszam akurat — dodała jeszcze. — Nie jesteś żadnym potworem, nic złego mi nie zrobiłeś, słowo — zapewniła jeszcze. — Nie ma za co, dzięki za rady odnośnie niepraszalskich — uśmiechnęła się do niego na pożegnanie i pomachała.
Kilka dni później wybrała się do domu Meliodasa i Rei razem z Abyss. Tata przysłał jej kilka beczek z piwem, które uczył się ważyć według lekcji demona na spróbowanie. Oczywiście sama tego by nie doniosła, więc wybrała się z Abyss. Zapukała do drzwi i uśmiechnęła się lekko, kiedy zobaczyła Ryu.
— Cześć, jest wujek Melio? — zapytała. — Tata coś z nim kombinuje znowu i robię za kuriera — zaśmiała się, wskazując na Abyss, która miała przyczepiony wózek wypełniony beczkami
Darcy
— Zaraz tam zaproponowałem, ćwiczyłem Twoją silną wolę i coś słabo z nią — wybronił się na jego zarzuty.Jeszcze tego brakowało, żeby mu rozpijanie młodzieży proponowano. Starał się być delikatnym z Ryu. Przynajmniej kiedy celował mu w nogi, żeby szkód mu więcej nie narobić, ale widział, że na początku nie skupia się na mocy. Za wolno reagował jak na przepowiadanie przyszłości i zbyt niezdarnie. Pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń— Ale Ty sam sobie wszystko utrudniasz…— mruknął, przyspieszając ruchów, aż w końcu go trafił. Zaczął poruszać się ciszej, a kiedy zaczął bardziej wywijać zaczął dodawać popchnięcia Aardem czy mocniejsze ciosy, żeby nie nudził się za bardzo w trakcie treningu.
Yensen
Na początku był nawet zadowolony z umiejętności Ryu. Szybko wszedł w rytm i robił naprawdę dobrą robotę. Wyciągnięcie sztyletów też było ciekawą niespodzianką, zwłaszcza, że mimo braku normalnej wizji potrafił naprawdę dotrzymać mu kroku do aktualnego tempa. Dopóki wszystko się nie posypało. Przykucnął obok niego i zaśmiał się, kiedy odpowiedział mu na jego żart zanim w ogóle zdążył na niego odpowiedzieć. Nałożył na Ryu Yrden tak, aby zablokować nadmiar magii i obserwował po prostu co się z nim dzieje. Wolał teraz nie dodawać mu niepotrzebnych bodźców.
OdpowiedzUsuńYensen
Darcy uśmiechnęła się szeroko do Galana i wzięła go na ręce, aby zaraz wyściskać go na przywitanie.
OdpowiedzUsuń— No witaj słodki książę — przywitała się, czochrając go po włosach, kiedy pociągnął ją za warkocz. Złapała końcówkę drugiego i połaskotała go jeszcze. — Oj tak nie wolno, to może boleć — wyjaśniła mu. Zaśmiała się, gdy wspomniał i beczkach. — To dla taty Meliodasa od wujka Burmuszka, wiesz? — zatkała nos. — A śmierdzi... Nie nadaje się do picia — dodała jeszcze, nie wypuszczając go z rąk. Wróciła wzrokiem do Ryu i przywitała się jeszcze z Tamiko czule. Ależ ona uwielbiała dzieci.
— Hmm... — zastanowiła się przez chwilę. — Chyba wolę towarzystwo takich słodkich przystojniaków i ślicznotek — powiedziała do dzieci z uśmiechem i oczywiście Ryu. — Zamiast dźwigania ciężkich beczek. Byleby Abyss odczepić, bo wolałabym, żeby tyle nie czekała, będzie zła i znudzona — wyjaśniła.
Darcy
Yensen obserwował Ryu. Teoretycznie mogliby dać mu coś ze spiżarni Febe na bóle głowy, ale wolał nie ryzykować. W końcu jego moce były dość specyficzne. Wolał odczekać zanim zacznie się w to mieszać czymś czego nie do końca ogarnia.
OdpowiedzUsuń— Octem i cytryną i będzie czysta — mruknął w kwestii koszulki. Sam w końcu był niejaki ekspertem w pozbywaniu się takich śladów. zastanowił się przez chwilę nad jego stanem i zacmokał.
— Możliwe, albo głowa za bardzo pędzi. Ale to raczej normalne. Przy takich mistycznych darach często się dostaje po głowie z tego co pamiętam — wyjaśnił.
Yensen
— A nieprawda, nieprawda — zaśmiała się. — Mi uciekło z żołądka jak tylko tam dotarło, śmierdzi i niedobre — zapewniła go, wyciągając język, gdy mówiła o tym jak zwracała swego czasu piwo. Zaśmiała się szczerze widząc Galana z mieczem, który chciał iść nad wodę.
OdpowiedzUsuń— Tropisz potwora Ashana? — uśmiechnęła się do niego. W końcu brat przebywał często w pobliżu Argaru żeby spotkać się z Luna właśnie przy wodzie. Poza tym dawno od małego nie dostał.
— Z chęcią — zgodziła się bardzo szybko. Z wielu powodów to była naprawdę kusząca perspektywa. Pokręciła głową, kiedy zaczął z kulami wykonywać wszystkie prace, ale przecież sama nie mogła mu pomóc, bo miałam przy sobie dwa szkraby.
— Zrobiłeś to celowo? — zapytała, uśmiechając się do niego złośliwie, po czym zabawiła chwilę małą Tamiko. Reakcja Galana jej nie dziwiła. W końcu często już jeździł na Abyss, więc pewnie był podekscytowany wizytą niespodzianką.
— Abyss, witasz się? — sama zagaiła zwierzę. Galan szybko odprawił swój rytuał zapoznawczy, a gamorta dała się dosiąść. Darcy postanowiła iść pieszo. — A Ty chcesz się z Galanem przejechać? — zapytała Ryu. Skoro dalej chodzi o kulach nawet dobrze, że szła z nimi nad wodę. Będzie łatwiej się zająć dziećmi, jak nie będzie musiał ciągle nogi narażać.
Darcy
— Jak kiedyś zobaczysz jak ciocia to pije to zmienisz zdanie — uśmiechnęła się do Galana, uparcie zostając przy swoim. Nie chciała rozpijac dzieci. Dla nich mogła nawet rzygać.
OdpowiedzUsuń— I to jak... Potwora szans nie miał — zgodziła się z Galanem. Odetchnęła, kiedy nie uderzył ostatecznie Ryu w nogę. Co prawda Ashan dostał gdzie indziej, ale Ryu kolejnych ran nie potrzebował.
— Wiem, wiem, kochany jesteś, że tak uważasz — pochwaliła Galana. Sama pokazała język Ryu.
— Mnie też owsiki swędzą wiesz? Mógłbyś dać sobie pomóc czasami — odparła. Patrzyła jak chłopak idzie, zerkając przy okazji ciągle na Galana i Tamiko w ramionach. Zbliżyła się do Abyss, kiedy dziewczynka wyciągnęła rączki w jej stronę, tak aby mogła pogłaskać.
— Widzę właśnie, cieszę się — uśmiechnęła się ciepło do niego. — Nie zostawię Cię samego spacerem — zaczęła — A Tamiko można zrobić przejażdżkę, razem, bo to byłoby niesprawiedliwe, gdybym teraz jachala, a Ty szedł — wyjaśniła swój proces myślowy.
— Abyss robi furorę u dzieci... Straszna z niej... Diva? To dobre słowo? — zapytała.
Darcy
— Skoro zaczynasz to rozwijać to musisz powoli. Jeden krok ponad limit na raz — odpadł co sam myśli na ten temat. Zastanowił się chwilę. — Być może, ale jak patrzyłeś, to z mocy korzystać nie chciałeś — zauważył. Na kolejną próbę nie odezwał się. Po prostu wstał i usiadł sobie na ławce, żeby pociągnąć bimber. Lepiej skorzystać póki była okazja.
OdpowiedzUsuńYensen
Darcy pokręciła głową, krzywiąc się przy tym delikatnie.
OdpowiedzUsuń— W zasadzie to Abyss pomaga a nie ja i sam odczepiłeś jej naczepę, chociaż to ja z nią przyszłam — wyjaśniła, robiąc sobie przy okazji dodatkowe wyrzuty za to w głowie. — I tak, dla Ciebie to nic, rozumiem, po prostu... Nie wiem — zaczerwieniła się delikatnie. — Nie chcę żebyś się niepotrzebnie przemęczał? Też chce pomóc? Nie wiem jak to ubrać w słowa, ale rozumiesz? To niesprawiedliwe, że Ty masz jak się wepchać z pomocą a ja nie — dodała na koniec swojej pokrętnej logiki, która nie bardzo miała jakikolwiek sens. — Lubią chodzić jak jest z kim — odpowiedziała jeszcze, samej się uśmiechając i uspokajając nieco. Zastanowiła się chwilę.
— No Abyss trochę teatrzyków Tobie zrobiła — przypomniała mu. — No i lubi być w centrum uwagi, zazdrośnica też z niej. Gave mówił że trochę jak diva, od niego się uczę waszego języka — wyjaśniła. — A Ty byś jak ją nazwał typowo po argarsku?
Darcy
Yensen go słuchał. Pokręcił głową i upił kolejny łyk bimbru.
OdpowiedzUsuń— Nie musisz tracić spostrzegawczości, myślę że nawet nie powinieneś żeby podnieść swoje moce do góry — zaczął, myśląc jak to dobrze ująć w słowa. — Ale musisz nauczyć się wykorzystywać tą moc, na razie miałeś problem z samym korzystaniem, stąd opaska na oko, bo nie daje Ci innego wyboru. Ale źle się ucząc jak z tego korzystać możesz też sobie usmażyć mózg — zauważył, patrząc po nim ostrzegawczo.
Yensen
— No a jak ktoś u siebie robi sam większość to też marudzisz — odpowiedziała, po czym pstryknęła go w nos. — Nie mówię o takim przemęczeniu się — dodała na swoją obronę. — I wiem że dużo ćwiczysz — zarumieniła się. W końcu paradował przed nią o gołej klacie. Ugryzła się zaraz w policzek, żeby odegnać złe myśli. — Pytam, bo chce być miła i nie chce się narzucać swoimi gestami — wyrzuciła mu. Dalej w tym temacie nic nie powiedziała, bo nie chciała być nieprzyjemna, a nie była pewna jak wybrzmi to co chciała powiedzieć.
OdpowiedzUsuń— No ja akurat wolałabym sama ze sobą nie rozmawiać — zaśmiała się. W końcu mówiła mu już, że miała głosy w głowie, za którymi nie przepadała. — Więc wolę z kimś — dodała, upewniając się, że dzieci są bezpieczne na Abyss. — Celeco? Aaaa... — była wdzięczna, że od razu jej wyjaśnił. Niektóre elementy Argaru wydawały się jej naprawdę dziwne i niepotrzebne. — Nie jest rozpieszczona.... Aż tak bardzo, potrafi odmówić sobie jak na nią groźnie popatrzę, ale fakt ma troszkę paskudny charakterek, ale to tam, ciągnie swój do swego — przytuliła delikatnie Abyss, akurat gdy dotarli już na plażę.
Darcy
— A jak działa Twoja moc? To znaczy, żeby ją rozwijać myślę że powinieneś się skupić też na pełnym rozumieniu. Skąd dokładnie nadchodzi ta wizja, gdzie rozwija się ta moc, jak to kontrolować, chciałbym Ci pomóc w tym, ale tego typu zdolności. Źle się uczysz, kiedy nie rozumiesz tego co robisz i dlaczego to robisz. Same instynkty przy magii w pewnym momencie zaczynają szkodzić — objaśnił mu to jak jego samego kiedyś uczono. — Za szybko zawsze jest źle, ale u każdego za szybko wygląda inaczej. U Ciebie będzie za szybko jak wstrząsu mózgu dostaniesz — poklepał go po ramieniu.
OdpowiedzUsuńYensen
Zastanowił się przez chwilę.
OdpowiedzUsuń— Jeśli chcesz wiedzieć szybciej i więcej musisz popracować nad swoją odpornością na własne moce, możesz poszukać czy ktoś ma lepsze rady niż ja i ciągłe ćwiczenie, ale myślę, że jak będziesz ciągle korzystał z tej samej metody to też nie będzie źle, jak to mówią trening czyni mistrza. Z czasem będziesz miał coraz większą kontrolę nad tym jak kiedy i w jaki sposób z tego korzystasz — wyjaśnił swój punkt widzenia. — Też bym wolał, ale to musiałbyś być mniej narwany żeby zminimalizować ryzyko — uśmiechnął się do niego zadziornie.
Yensen
Zarumieniła się jeszcze mocniej na jego własne niekoniecznie prawdziwe teorie. I jak niby miała z tego teraz wybrnąć? Westchnęła.
OdpowiedzUsuń— Nie wydaje mi się... — mruknęła. — Najbardziej zboczoną rzeczą było spanie bez koszulki... Blisko — wyjaśniła, uciekając wzrokiem do Abyss, żeby stresować się trochę mniej. — A ja zazwyczaj śpię sama albo z Abyss, więc no... Jak mówiłeś o ćwiczeniach... To... No... I tyle... — wytłumaczyła mu. Nie miało to raczej zbyt wiele sensu, ale nie miał co oczekiwać od niej żadnej lepszej, bardziej jasnej odpowiedzi. — Przepraszam też, to nie tak, że widzę Cię teraz jako jakąś rzecz do... — zaczerwieniła się znowu. A to po cholerę chciała tłumaczyć. — Nie. Nieważne — urwała. Po jakimś czasie się uspokoiła.
— A to nie jest po prostu myślenie? — zapytała. — Myśleć potrafię o wielu rzeczach na raz, ale no, biorąc pod uwagę to na jakim poziomie mam teraz moc, wolę mieć zawsze przy sobie coś co mnie skupi, jakbym zaczęła odbiegać myślami. Czasami nawet tego nie zauważam, a potem... Bardzo nie lubię tych szeptów — wyznała mu. — A którą ręką wolisz walczyć? — zainteresowała się. Oddała mu pstryczka w nos.
— A Ty byś ją lepiej wychował? — zaśmiała się.
Darcy
— Tak naprawdę to będzie ten najprostszy sposób a dłuższą metę — odparł, zgadzając się raz jeszcze ze sobą i przy okazji z Meliodasem. Zaśmiał się na jego pretensje. Klepnął go w plecy, a później rozwalił śliczną fryzurkę delikatnym gestem.
OdpowiedzUsuń— A Ty myślisz, że to jakieś wyjątkowe osiągnięcie czy sprawia, że jesteś grzeczny i spokojny? — pokręcił głową. — Wy wszyscy to jak chodząca bomba, jeden chuj wie, kiedy się zwalicie do mojej żony na kwadrat albo do mnie, zero litości do cudzych rodzin — pokręcił głową.
Yensen
Nie powtórzy się więcej? Posmutniała trochę na te informacje. Sama odwróciła wzrok zmieszana.
OdpowiedzUsuń— Nie przepraszaj, było mi bardzo miło — wyjaśniła, chowając ręce za plecy, żeby zacząć się bawić palcami u rąk. — Może nie powinniśmy jak byłeś pijany, ale... Było miło, chciałeś, tak mi się wydaje... No i jakby się coś stało to byłabym obok żeby pomóc, chociaż nie wstałam razem z Tobą to nie wiem czy bym się jednak obudziła. To ja przepraszam — powiedziała. Wiedziała, że nie powinni spać razem, skoro był zakochany w Klarze, ale ona była wtedy bardzo samolubna i jakoś nie mogła tego żałować. — Poza tym to przytulanie, tak? Nic się nie stało, naprawdę. Dla Ciebie to nic nie znaczy, a ja wiem, że lubię takie... Spanie — wyjaśniła jeszcze wracając do niego wzrokiem. Naprawdę chciałaby żeby następny raz się powtórzył. Wzięła wdech. Oj źle się z nią działo. A nie chciała go zmuszać do niczego, zwłaszcza że miał na oku kogoś innego.
— Już mi dałeś kilka dobrych rad na ten temat ostatnio, staram się to wprowadzać w życie, ale ostatnio ciężko skupić się na takim treningu, staram się podnieść zdolności bojowe na ten moment — wyjaśniła, uśmiechając się do niego. — Dziękuję za troskę — dodała patrząc po nim. Cholera jasna, jaki on był przystojny. Cudem opanowała rumieńce, kiedy patrzyła jak ściąga górną część garderoby.
— Ale podobno i tak ma się rękę dominującą, którą mimo wszystko łatwiej jest w najtrudniejszych sytuacjach. U Ciebie to byłaby lewa, skoro jesteś leworęczny? — zainteresowała się bardziej. — A ulubiona broń? Sztylety? — pamiętała, że walczył nimi na treningu ostatnio grupowym.
— O Ty! — zaśmiała się, kiedy złapał ją za rękę. Sięgnęła drugą do jego nosa, nie miała zamiaru tak łatwo się poddać. — Nie poddam się bez walki!
Darcy
OdpowiedzUsuńWiedziała, że nie była Klarą, nie musiał jej o tym przypominać przy każdej możliwej okazji. Westchnęła, patrząc po nim.
— Nie przesadzaj proszę. Ja też bardzo lubię się przytulać po prostu dłużej mi zajmuje znalezienie osoby, przy której jest to komfortowe — przypomniała mu. — Jesteś dla mnie bliski, więc mi to nie przeszkadzało i od dawna nie przeszkadza mi przytulanie się z Tobą. Nie chcę Cię nikomu zabrać, po prostu… pierwszy raz spałam przytulona do kogoś poza Abyss i nie wiedziałam, że to jest takie… miłe i tyle. Nie przejmuj się tym — dodała mu swoje wyjaśnienia, po czym wzięła wdech i spojrzała mu prosto w oczy. — Jakbyś zrobił coś co jest poza moimi granicami to bym Ci powiedziała, więc sobie nic nie wyrzucaj. Każdy ma swoje inne granice, w argarze też tak chyba jest, prawda? Bo wiesz, niektórzy są przyjaciółmi i idą… ekhem, a inni nigdy nie chcą tego robić — zarumieniła się, bo nie spodziewała się, że taki przykład przyjdzie jej do głowy. — Także jeśli Ty nie masz zarezerwowanych przytulasów dla wyjątkowej osoby, to możesz sobie pozwolić — obiecała mu, chowając już swoje rumieńce za uśmiechem. Zmieniła uśmiech zaraz na bardziej zaczepny. — Poza tym na trzeźwo dałeś mi całusa w czoło a to chyba bardziej intymne i aż tak nie przepraszałeś — pokazała mu język. — Więc spokojnie, przynajmniej z mojej strony — dodała, nachylając się do niego delikatnie, żeby jeszcze raz spróbować go pstryknąć w nos. Odsunęła się zaraz. Na wszystkie piekła. Byli nad wodą. Ale on naprawdę był przystojny. Odwróciła na chwilę wzrok, chociaż i tak mimowolnie kątem oka patrzyła jak rozbiera się do bielizny. W końcu i tak coś ciągle mówił, więc można było powiedzieć, że to z kultury, aby go słuchać lepiej, a że ledwo rozumiała co do niego - to już inna sprawa.
— Do wody? Tak, w końcu po to przyszliśmy — zaśmiała się i sama rozebrała się do czarnej bielizny, ściągając bluzkę i spódnicę oraz buty. Poszła za nim, każąc przy okazji pilnować Abyss, gdyby dzieci zaczęły nagle gdzieś uciekać z wody.
— Dobry omen, bo sprawdził się jako pierwszy? — zainteresowała się. Na komentarz o tajemnicy wzruszyła ramionami. Nie rozumiała czemu, ale postanowiła nie pytać. Po prostu wywróciła jeszcze teatralnie oczami. — Całkiem sporo tych broni, ja tworzę różne przy swojej magii, taką która najbardziej pasuje do danej sytuacji na przykład, ale wolę nimi z oddali się bawić, nie czuję się specjalnie na bliski dystans — wyjaśniła mu, wchodząc do wody. Kucnęła obok dzieci i sama zaczęła się z nimi bawić.
— Mogę spróbować podgrzać jak będzie za zimna — odparła. — A znacie bajkę o dobrych piratach? — zagaiła maluchy.
Darcy
— Mówisz tak jakby poprzeczka była jakoś niesamowicie wysoko — pokręcił głową, po czym przyłożył dłoń jakieś dwa centymetry nad ziemię — a ona tutaj ledwo jest to się już tak nie przechwalaj. A kłótnie… pogadamy jak się powstrzymasz przed adrenalinkami i innymi uzależnieniami — dodał jeszcze, prostując się. — Zaraz będziecie mieć aż za dużo okazji jak wrócą z Azylu — puścił mu oczko. — Tak? Masz gdzie mieszkać? To prawda. W klinice mojej żony! — wypomniał mu, po czym upił bimbru, jakby ktoś mu właśnie przypomniał o złamanym sercu. — Macie z Gavem V.I.P. Room i leczy was i leczy, a mnie potem nie ma kto w nocy przytulić — pokręcił głową.
OdpowiedzUsuńYensen
— Już się nauczyłam nie denerwować jak to robisz — sama pokazała mu język, po czym posłała całusa w powietrzu. — I może, ale wiesz, to pamiętasz, prawda? Więc Twoje zachowanie było w miarę świadome — dodała jeszcze, patrząc po nim. Co prawda wolałaby, żeby po prostu chciał dać jej tego całusa, ale można nikogo zmusić do miłości przecież. Jęknęła zrezygnowana, kiedy znowu nie dał się pstryknąć w nos.
OdpowiedzUsuń— Ale Ty jesteś... — wyrzuciła mu ze smutną miną. Słuchała uważnie, gdy mówił o zabijaniu. Uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę. — Nie jesteś i wątpię, abyś się stał. Jesteś bardzo ludzki i troskliwy. Nawet w czymś tak... Okrutnym — odpowiedziała mu. Uśmiechnęła się do dzieci. — Tylko pamiętajcie, że dobrzy piraci to jednak rzadkie zjawisko — zaznaczyła jeszcze, zanim zaczęła opowiadać bajkę z Mathyr o piratach Złotego Rogera, którzy dla zabawy zdetronizowali króla wyspy, który głodził jej mieszkańców.
Darcy
— Nie chodzi o sam czyn — powiedziała spokojnie. — A o to co myślisz teraz — dodała. Widziała różnych ludzi, którzy mordowali. Od członków rodziny po przyjaciół po nieznajomych. Mało kto przejmował się tym, że traci coś z człowieczeństwa, albo uważało, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Sama nie lubiła tego jak łatwo było jej kogoś zabić czy nienawidzić.
OdpowiedzUsuńZaśmiała się widząc reakcje Galana.
— Rogerowi też się to nie spodobało. Został piratem w końcu, bo chciał być wolny, jeść do syta i nie przejmować się złym królem z Polszy, z której pochodził. A spotkał dokładnie takiego samego zbira na środku morza. Bardzo go to zdenerwowało. Roger razem z załogą postanowił zrobić porządek na swój sposób! — wyciągnęła niewidzialną szable do góry i zaczęła opowiadać o iście epickiej walce, włamaniu do zamku, wyrzuceniu złego króla hen daleko w morze, a później o wspaniałej uczcie jaką wszyscy mieli dzięki wolnej spiżarni króla. — Innym razem trafili na ogromnego słonia chodzącego po oceanach, który na plecach dźwigał złote miasto, oh, a jak ono mu ciążyło... — opowiadała, póki dzieci były zainteresowane.
Darcy
— Źle na to patrzysz, dlatego, że jest tak nisko to nic trudnego uchodzić za grzeczną oazę spokoju, a do grzecznego to bym powiedział, że jednak Ci daleko — wyjaśnił mu. — Adrenalinka to jest całkiem niezdrowe uzależnienie, biorąc pod uwagę jak Twoje ciało na tym wychodzi — wzruszył ramionami. — Nie nazwałbym go uzależnieniem — mruknął. Może kiedyś, ale odkąd był ojcem i mężem pozwalał sobie bardzo rzadko, żeby pociągnąć bimbru. W menzurce zazwyczaj trzymał wodę, ale dzisiaj był wyjątkowy dzień, więc potrzebował czegoś na ukojenie nerwów.
OdpowiedzUsuń— Echh… młode to i głupie — pokręcił głową. — Ci wchodzę na głowę, bo w tarapaty wpadasz, kończysz ciężko ranny, masz owsiki w dupie i potem patrzysz na każdą ścieżkę maślanym wzrokiem — odparł. — I dziękuję za troskę o moje życie łóżkowe — dodał.
Yensen
— Nie wiem czy nowoczesne… Ogólna opinia jest i tak taka, że ciała zmarłego i tak nie powinno się ruszać, nie pozwalają na to, to zły omen — wyjaśniła spokojnie, zastanawiając się nad wartością jego słow. — To bardzo perwersyjna prośba, nie wiem czy sama byłabym w stanie o coś takiego obcego zapytać — dodała nieco markotniejąc na twarzy. Wolała mieć nieco twardszy charakter w takich przypadkach.
OdpowiedzUsuń— Na opuszczonych polach bitwy ciał nie brakuje… — zamyśliła się na chwilę, przytakując sobie na własne myśli. O tak, to był dobry plan. Spojrzała po nim zaskoczona.
— A Tobie po co taka mikstura? — zapytała.
Orianna
Darcy część historii pamiętała ze swoich bajek z dzieciństwa a część wymyślała na bieżąco. Miała dobrą pamięć i bogatą wyobraźnię, więc radziła sobie z zajmowaniem dzieci, a że często się zgłaszała, to musiała kombinować i zmieniać niektóre historie, aby zbyt szybko im się nie znudziły. A kiedy zaczęła się bitwa sama w niej uczestniczyła przez jakiś czas, ale później dzieci stały się bardziej zażarte w ataku, zwłaszcza Galan, a ona nie miała ochoty im przerywać. Przynajmniej dopóki nie wylądowała głową pod taflą wody. Wynurzyła się po jakimś czasie i odetchnęła głęboko.
OdpowiedzUsuń— Stop! — krzyknęła, oddychając nieco ciężej. — Zaraz mnie utopicie — ostrzegła jeszcze, wyciągając ręce przed siebie w geście obronnym.
Darcy
Sama chciała nią pokryć broń, ale dziwiło ją, że sam chciał to zrobić. Spojrzała po nim uważniej, słuchając jego wyjaśnień.
OdpowiedzUsuń— A czemu chciałbyś ich paraliżować? — zapytała. Wiedziała czemu ona chciała to robić, ale intencje Ryu nie były jej znane, więc chciała je czym prędzej poznać. — Nie uważasz, że to okrutne? Pozbawić kogoś zdolności ruchu i zostawić na pastwę losu? — dodała kolejne pytanie.
Orianna
— No tak, same czarne owce w waszym pokoleniu — pokręcił głową. — Nawet ubrania czarne, ech za moich czasów — dodał jeszcze nieco marudząc pod nosem dla żartów. Spoważniał jednak, kiedy zaczął mu tłumaczyć jak działają jego klony. Zmarszczył brwi, gdy usłyszał jego prośbę.
OdpowiedzUsuń— Jak zabiję klona i śmierć przejdzie na Ciebie to Cię nie zreanimuje — zaczął spokojnie, chociaż i tak pozwolił sobie delikatnie trzepnąć go w głowę za takie durne pomysły. — I nie ma mowy. To debilny pomysł, skup się na tym, żeby odwoływać te klony, ale nikt Cię dla próby zabijać nie będzie, nawet nie próbuj mnie znowu o to prosić
Yensen
— A pomyślałeś może, że reanimacja Ci nie pomoże? Co jak Twój klon przeniesie fakt śmierci, po prostu wyrwie Ci duszę i tyle, he? — zapytał, patrząc po nim poważnie. — Klon przenosi uczucie, ból, a nie rany, tak? Jak mam reanimować Ci serce, jeśli nie będzie tam faktycznego fizycznego stanu, który doprowadzi do skuteczności reanimacji? — puknął go w głowę. — Nie pomogę Ci w tym i jak się dowiem, że ktoś to jednak zrobił to gwarantuje Ci, że dostanie wpierdol nie tylko ode mnie — zaznaczył. — A Ty umiesz reanimować kogoś komu magicznie się wydaje, że jest martwy? — dotknął ręką ziemi — z pomysłami to tutaj postawiłeś własnie poprzeczkę, widzisz? Niżej się nie da. Zapomnij — dodał dla zaznaczenia swojego zdania.
OdpowiedzUsuńYensen
— Nie, serce się reanimuje jak umierasz, a nie jak już jesteś bez życia i duszy — odparł spokojnie. — Sądzić to się możesz o alimenty. Ja ryzykować nie będę — dodał twardo. Skrzywił się, gdy wspomniał o kopaniu dziury. — Yhym, no to kop sobie, od razu będzie gdzie trumnę postawić — uśmiechnął się do niego.
OdpowiedzUsuńYensen
— Kurwa mać! — krzyknął, łapiąc Ryu w ramiona, kiedy skrzywił się z bólu. Nosz co za uparty, wredny gówniarz. Ależ on będzie miał za to wpierdziel później. Sprawdził mu szybko puls i przyjrzał się uważnie chłopakowi. Żył na szczęście.
OdpowiedzUsuń— No duża kurwa różnica — mruknął, kręcąc głową. — Jak się czujesz?
Yensen
Wiedźmin patrzył po nim i naprawdę nie miał już siły do tej młodzieży. Ciągle znajdowali nowy sposób, aby zajść mu za skórę. Spojrzał po nim poważnie.
OdpowiedzUsuń— Jak możesz oczekiwać, że ktoś Ci pomoże z niespodziewanym zabiciu klona, jak przy świadomym jesteś w takim stanie? Jak chcesz sprawdzać takie głupoty to najpierw popraw swoje zdolności, a potem znajdź sobie jakiegoś lekarza, który się na to zgodzi — zmarszczył brwi. — I nawet nie próbuj dręczyć tym Febe, bo jej serce stanie — ostrzegł go jeszcze.
Yensen
— Nie tylko niedobrze, puls też Ci skacze — pokręcił głową. Oho i się zaczęło, już mu zaczynał odwalać. Westchnął ciężko, próbując się uspokoić. Ależ to pokolenie było nieznośne. — No to poprawiaj odporność stopniowo, wyrób lepszą reakcję na zranione klony, to może ktoś Ci go zabije, a nie skaczesz od razu na głęboką wodę, zanim się pływać nauczysz — sam teraz fuknął. — Ucz się po kolei, od podstaw, ja Ci w zabijaniu nie pomogę, nie przy Twoim aktualnym poziomie na pewno. Zastanowię się… może jak zobaczę, że opanowałeś inne poziomy tych klonów
OdpowiedzUsuńYensen
Słuchała uważnie Ryu, myśląc nad swoim własnym zdaniem i przeżyciami na ten temat. Pokręciła w końcu głową.
OdpowiedzUsuń— Myślę, że każde życie powinno być ważne i traktowane jak święte, ale jeśli mam wybierać… — zarumieniła się lekko, bo to było naprawdę okrutne i bezduszne, ale przecież tak właśnie myślała. — Też wolę przeżyć sama czy pomóc bliskiej osobie. Ale to egoistyczne, złe, tylko…. chyba każdy z nas ma mniejszą lub większą mroczną stronę — zamyśliła się przez chwilę. — Już zabiłam raz, kiedy walczyłam o życie, a i pewnie przez wiele lat przyczyniałam się do wielu śmierci. To… smutne, ale prawdziwe — odparła, nakładając sobie kolejny kawałek ciasta.
Orianna